4

05.03 - szkolasen.com › images › prasaitv › 05032010.pdfTata Maćka i Piotrka, który jest stolarzem, skręcał ... powstania tej szkoły) zgodni w tej sprawie i nawet zasięgnęliśmy

  • Upload
    others

  • View
    0

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

  • ogłoszenia www.anons.ie wiadomości www.kurierpolski.ie porady www.wyspa.ie

    2raport Kuriera 0 5 . 0 3 . 2 0 1 0

    l TELEFONY ALARMOWE . . . . . . . . . . .999 lub 112

    l EIRCOM INFORMACJA

    O NUMERACH TELEFONÓW . . . . . . . . . . . . .11811

    l POLICYJNY TELEFON

    ZAUFANIA . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .1800 666 111

    l ESB (DOSTAWCA PRĄDU)

    TELEFON ALARMOWY . . . . . . . . . . .1850 372 999

    l GAS (DOSTAWCA GAZU)

    TELEFON ALARMOWY . . . . . . . . . .1850 205 050

    l FÁS (IRLANDZKI URZĄD PRACY) .1800 611 116

    l SOCIAL WELFARE (Irlandzki Urząd

    Spraw Społecznych) . . . . . . . . . . . . .1890 203 325

    l POMOC SPOŁECZNA (bezdomni,

    sytuacje kryzysowe) . . . . . . . . . . . . .1800 724 724

    l POLSKA AMBASADA, POLSKI KONSULAT

    . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .01 8718020

    l POLSKI OŚRODEK

    SPOŁECZNO-KULTURALNY . . . . . .01 676 2515

    l POLSKA PARAFIA . . . . . . . . . . . . . . . .087-2393235

    l DOMINIKANIE DLA POLAKÓW

    W IRLANDII . . . . . . .01 889 76 13, 01 889 76 18

    l POLSKA SZKOŁA . . . . . . . . . . . . . . . .087 690 60 98

    l POMOC DROGOWA . . . . . . . . . . . .087 411 27 80

    l KURIER POLSKI . . . . . . . . . . . . . . . . . .086 222 4440

    Ważne telefony

    Wydawca/ Publisher: White Eagle Agency, Dariusz AdamowiczIRL +353 858307111, +353 86 222 4440GB +44 7805757496

    Dyrektor wydawniczy/ Editor:Tomasz Wybranowski +353 86 858 30 66

    Współpraca/Contributors: Marta Kosiak, Piotr Słotwiński, Justyna Cwojdzińska, Agnieszka Szykuła,Krzysztof Schramm, Tadeusz Majcherek,Tomasz Szustek, Katarzyna Sudak, Mariusz Kargul, Sebastian Szydłowski,Joanna Krauzowicz, Sebastian Czerwiński,Wojtek Blehm, Tomasz Bereska, Marcin Herbsztain

    Reklama/Advertising: Katarzyna Sudak +353 868583109Dariusz Adamowicz +353 [email protected], [email protected]

    Dystrybucja/Distribution: IRL +353857172023, +353871404100NI/GB +447854271878

    Korekta/Proofreading: Marcin Herbsztain

    Biuro Ogłoszeń: Moore St. Mall Shopping Centre58 Parnell Street, D1, +353 18749514Ogłoszenia sms +35386 222 444 0 e-mail: [email protected]

    Adres do korespondencji/Corespondency Address:Moore St. Mall Shopping Centre58 Parnell Street, Dublin 1

    Wszelkie prawa zastrzeżone, kopiowanie, powielanie w jakiejkolwiek postaci zabronione. Redakcja nie odpowiada za treść reklam i ogłoszeń. All rights reserved Kurier Polski 2009.

    Prawda nas wyzwoli

    Szkoła Marzeń SEN otwarta dla uczniów i ... rodziców

    Napięcia na liniiDuszpasterstwo Polskiew Dublinie – dyrektor i nauczyciele Szkoły przypolskiej parafii podwezwaniem św. Audeonabyły medialnym hitem mediów polonijnych w Irlandii.

    Redakcja ‘Kuriera Polskiego’ cierpli-wie czekała na rozwiązanie konfliktu.Wierzyliśmy, że słońce wreszcie wze-jdzie wlewając w serca najbardziej zain-teresowanych – DZIECI – nadzieję iradość. Każdy konflikt w łonie polskiejspołeczności boli i budzi niesmak. Otomalkontenci znowu mogą ironizowaćtwierdząc: „coś takiego tylko są w staniesobie zafundować Polacy na obczyźnie”.Niestety w wielu wypadkach mają rację.

    Mnie osobiście zaintrygował tematdzieci. W tym całym zamieszaniu to onetraciły najwięcej! Po wydarzeniach 31stycznia, które rozegrały się w budynkuszkoły polonijnej przy Cork Street,zdaniem „zbuntowanych nauczycieli”NIC JUŻ NIE BĘDZIE TAKIE SAMO!

    Mieli rację! Dzięki pasji pracy na rzeczdzieci grupki zapaleńców – pedagogów,zaangażowaniu i wielkim sercu rodzicóworaz wielkiej chęci dzieci by mieć „szkołę

    marzeń” 20 lutego otwarto nowąplacówkę! Dyrektor szkoły TomaszBastkowski powiedział nam z dumą pow-strzymując łzy wzruszenia:

    - Jesteśmy w pięknym parku wiktori-ańskim w scenerii starych drzew, wsąsiedztwie stadniny koni i trzechzielonych boisk do piłki nożnej z natural-ną trawą. Szkoła mieści się wzabytkowym budynku. Wszyscy mówią oniej Hogwart! (zdjęcie jako dowód).

    Klasy O – VI oraz I Gimnazjum prowad-zone przez oficjalne i zarejestrowane sto-warzyszenie (co warto podkreślić, jeśliktokolwiek kwestionuje legalność przed-sięwzięcia) znalazły swoje miejsce w St.JOSEPH SCHOOL for Deaf Boys, przyNavan Road, Dublin 7. Telefon kontak-towy: 087 95 25 462. Co ważne dlaRodziców sekretariat Szkoły czynny jestcodziennie od wtorku do piątku w godz.9.00 – 22.00. Wszyscy zainteresowaniznajdą wszystkie informacje na kolorowej i„uśmiechniętej” stronie www.polskaszko-lawdublinie.com. Polska Szkoła SEN, real-izuje program nauczania zatwierdzonyprzez Ministerstwo Edukacji NarodowejRP z wykorzystaniem, rekomendowanychprzez Ministerstwo, podręczników.

    Zanim zaproszę do lektury wywiadu –rzeki z dyrektorem Szkoły SEN TomaszemBastkowskim (strony 6 i 7) jeszcze jednarzecz. Krótki list od nauczycieli i dyrekcjiplacówki, który prezentujemy z przyjem-nością.

    Tomasz WybranowskiFot. Katarzyna Sudak

    O naszej szkole...W gronie przyjaciół (nauczycieli, rodziców), wspaniałych ludzi, 31 stycznia 2010

    roku założyliśmy Polską Szkołę SEN w Dublinie. SEN to StowarzyszenieEdukacyjne Nauczycieli, ale my wolimy zdecydowanie skróconą nazwę.Zaczynaliśmy od zera, nie mając własnego budynku, książek, pomocy naukowych.Po 2 dwóch tygodniach udało nam się znaleźć piękne miejsce. Prawdziwy Hogwart.Wyszukali go dla nas rodzice: Asia i Darek.

    Później cała społeczność szkolna rzuciła się w wir przygotowań, remontów iwielkiego sprzątania. Ramię w ramię pracowaliśmy cały okrągły tydzień. Od ranado nocy. Nauczyciele i rodzice. Tata Maćka i Piotrka, który jest stolarzem, skręcałmeble i naprawiał antyki. Tata Mateusza malował klasy. Rodzice Pawła dzielniesprzątali i aranżowali wnętrza. Tata Wiktorii i Szymona zwoził do szkoły z całegoDublina meble, stół pingpongowy a nawet pianino! Było jeszcze wielu innych rodz-iców i przyjaciół, których nie sposób wymienić bo zawodna pamięć redaktora stronyinternetowej nie ogarnia tych wszystkich bezimiennych bohaterów, ale wierzcienam. Zryw i zapał w narodzie był zaiste wielki...

    I wreszcie wstał słoneczny dzień 20 lutego 2010 roku gdy 140 uczniów i dwa razytyle rodziców powitało nową szkołę. Kto żyw w mroźny sobotni poranek ciągnął wstronę Hogwartu. Samochodami, autobusami i piechotą nadciągali rodzice i nasipodopieczni. Kilka minut po 9.00 rozpoczęły się lekcje i wszystko było już dobrze ispokojnie, na swoim miejscu tak jak powinno być....

    Pragniemy w tym miejscu serdecznie podziękować Wszystkim. Rodzicom,nauczycielom i dzieciom. Bez Was nic nie było by możliwe. Razem możemy wszys-tko. SEN się spełnił. Mamy Szkołę, gdzie spełnią się teraz nasze marzenia. Szkołęgdzie każdy będzie czuł się u siebie i gdzie nigdy nie będzie nudno. Uczymy się ibawimy oraz budujemy wszystko razem, a do tego potrzeba wielkiej wyobraźni iodwagi. Zawsze i bez względu na okoliczności. To wielki zaszczyt być z Wamiwszystkimi, dziś i jutro w Hogwarcie.

    Nauczyciele Szkoły Polskiej SEN w Dublinie

    Irish – Polish Society przedstawia Pawła Sorokę

    Mimo, że mieszkamy na SzmaragdowejWyspie nikt i nic nie może nas odwieść odpogłębiania swojej wiedzy na temat zmianroku 1989 r. jakie są udziałem Polski. Nasz krajma przed sobą jeszcze długą drogę by było wnim „mądrze, zdrowo i bezpiecznie”. Nie może-my jednak negować epokowych przemian,które teraz, z perspektywy 21 lat od bezkr-wawej rewolucji społecznej, są udziałem izdobyczą nas wszystkich.

    Z myślą o krzewieniu wiedzy na tematynajnowsze, które dzieją się w polskiejprzestrzeni Irish – Polish Society gościć będziedoktora Pawła Sorokę. W niedzielę 7 marca, wgościnnych murach Domu Polskiego przyFitzwilliam Place 20, nasz gość mówić będzieo dwóch waznych zagadnieniach: 1. Obliczachpolskiej kultury w warunkach uczestnictwa

    Polski w integracji europejskiej, 2. Szansach i zagrożeniach dla polskiej gospodarki w procesach glob-alizacji i integracji europejskiej. Serdecznie zapraszamy na spotkanie z Pawłam Soroką.

    T. WybranowskiPaweł Soroka – poeta, dziennikarz, politolog i animator kultury oraz działań gospodarczych.Uprawia twórczość poetycką, jest autorem czterech tomików wierszy oraz dwóch arkuszy poetyc-

    kich ( „Chwila samozatracenia”, wydany w 1976 r. i „Siedemnaście erotyków”, wydany w 2005 r. ).Ponadto jego wiersze ukazały się w kilkudziesięciu czasopismach i kilkunastu almanachach i antolo-giach. Paweł Soroka w 1976 roku ukończył nauki polityczne na Uniwersytecie Warszawskim (specjal-ność: stosunki międzynarodowe) i w 1985 roku na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych UWobronił pracę doktorską pt. „Teorie podejmowania decyzji w amerykańskiej nauce o stosunkach między-narodowych”, która w 1987 roku została opublikowana. W 2006 roku wydana została jego praca habil-itacyjna pt. „Strategia bezpieczeństwa zewnętrznego Polski. Proces formułowania”. 23 kwietnia 2008roku Rada Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego nadała mustopień naukowy doktora habilitowanego nauk humanistycznych w zakresie nauk o polityce. PawełSoroka jest autorem kilkudziesięciu opublikowanych artykułów naukowych.

  • ogłoszenia www.anons.ie wiadomości www.kurierpolski.ie porady www.wyspa.ie

    6naszesprawy 0 5 . 0 3 . 2 0 1 0

    Ciąg dalszy ze strony 1.

    - Panie Dyrektorze, 20 dzień lutego 2010roku to pierwszy dzień funkcjonowanianowej szkoły,polonijnej w Irlandii. Szkołajest nowa, choć i „nie – nowa”. O tymbędziemy rozmawiać także byCzytelnikom rozwiać pewne wątpliwości.Ważna zawsze jest geneza. Kto był inicja-torem powstania nowej polskiej szkoły?

    Tomasz Bastkowski: Pracowaliśmy razemwszyscy przy szkole polonijnej, która działajuż 3 lata przy Duszpasterstwie Polskim wDublinie. Ja zostałem zatrudniony w rolinauczyciela w tej szkole w kwietniu 2009.Dwa miesiące później zaproponowano mifunkcję dyrektora. Nie bez znaczenia byłamoja przeszłość menadżerska w niepub-licznych szkołach w Warszawie.Organizowałem taką placówkę praktycznieod zera, od podstaw, odpowiadając głównieza marketing, zasoby ludzkie i wizje rozwoju.

    - Czy to znaczy, że szkoła przyDuszpasterstwie nie była dobra?

    Tomasz Bastkowski: Kiedy przyszedłemdo szkoły przy Duszpasterstwie Polskim wDublinie, przy kościele pod wezwaniem Św.Audeona, zastałem placówkę o bardzodużym potencjale, ciekawej wizji, ciekawymprogramie, ale zupełnie niepoukładanejwewnętrznie. Nie było kogoś, kto by potrafiłbyten potencjał ludzki, który tam był ułożyć.Żywym złotem placówki byli jej nauczyciele.Moje pierwsze działania cechowała prze-jrzysta komunikacja wewnątrzszkolna, orazdialog i wymiana informacji z rodzicami, cojest jeszcze istotniejsze. Szkoła przeszła naetat pracy zespołowej. Z sukcesami pracow-aliśmy przez pół roku razem. Miarą sukcesówbyła bardzo entuzjastyczna ocena szkołyprzez minister edukacji Katarzynę Hall, któranas wizytowała. Co jest najważniejsze dzieciosiągnęły znakomite wyniki w nauce.Pojawiło się sporo zajęć dodatkowych.

    - Można powiedzieć, że wszyscy bylizadowoleni, nie wykluczając dzieci? Wktórym momencie pojawiło się zarzewiekonfliktu, który doprowadził doutworzenia nowej placówki?

    Tomasz Bastkowski: Zacznijmy od tego,że szkoła działała poza prawem finansowymi poza prawem obowiązującym w Irlandii.Związane to było z tym, że nauczycielepobierali wynagrodzenie. To normalne, ale.Przepływy gotówki w ogóle nie były księ-gowane. Nie były robione także żadne bizne-splany. Ja taki biznes plan przygotowałem nasamym początku i zaproponowałem byzałożyć stowarzyszenie. Ten organ mógłbyprowadzić szkołę oddzielnie, niezależnie oddziałalności Duszpasterstwa. Nawet byliśmyz panią Anetą Oczki (pomysłodawczyniąpowstania tej szkoły) zgodni w tej sprawie inawet zasięgnęliśmy w tej sprawie opiniiirlandzkiego prawnika. Powiedziano namwszystko co trzeba zrobić. I na tym ta sprawasię zakończyła. Wszystko ucichło.

    - Jak na to wszystko zapatrywali sięnauczyciele? Przecież szkoła to przede

    wszystkim uczniowie i właśnie nauczy-ciele? Szkoła przy Duszpasterstwie działaod września 2007...

    - Nauczycielom od samego początkuwładze placówki proponowały samozatrud-nienie. Wszelkie działania były przekładane zmiesiąca na miesiąc. Zresztą, tak jak nauczy-ciele mówili, można z nimi było zawszeporozmawiać, przynajmniej z tymi co byli wtej szkole od początku jej istnienia. Comiesiąc obiecywano, że te sprawy zostanązałatwione „w pierwszej kolejności”. Nie byłyjednak. Tuż po nowym roku nauczycieledostali ultimatum: „albo zgodzą się na pracęjako osoby samozatrudnione, albo patrz pier-wsze rozwiązanie”. Brzmi to zagadkowo?Powiedziano, że nie ma innego rozwiązania,bo „szkoły [rzekomo] nie będzie stań napłacenie 11% kosztów obsługi umów o pracę.

    - Dlaczego samozatrudnienie – w tymkonkretnym przypadku – to było w zgod-nej opinii większości grona pedagog-icznego złym rozwiązaniem?

    - Dla nauczycieli, którzy przyjęliby takierozwiązanie, wiązałoby się to z problemami wprzypadku utraty przez nich pracy. Dlaczego?Wiemy jak jest na irlandzkim rynku pracy.Większość kadry szkolnej pracuje wbankach, mamy kilku managerów, przed-stawicieli handlowych. Część pracuje wprzedszkolach czy też irlandzkichplacówkach dydaktycznych. W momencieutraty tej irlandzkiej pracy, człowiek samoza-trudniony, czyli właściciel swojej własnej pry-watnej firmy, nie ma żadnych świadczeń soc-jalnych. Dla Social Welfare nie byłoby ważne,że ktoś przychodzi do szkoły na kilka godzinw tygodniu i zarabia 60, czy 80 euro brutto –a tak było w przypadku większości nauczy-cieli. Inna sprawa, że bardziej „odważni”nauczyciele zaczęli mówić o pewnychrzeczach, które przeszkadzają.

    - Panie dyrektorze, ale „czyje królestwotego religia”, chce się przytoczyć stare

    historyczne powiedzenie...- Ale nikt nie neguje i nigdy nie negował roli

    Duszpasterstwa w powstaniu placówki.Trzeba jednak pamiętać, że szkoła powinnaspełniać swoją rolę. Proszę sobie wyobrazićtaką sytuację: ustawiamy ramowy plan rokuszkolnego. Gdy jest już gotowy, to wtedyksiądz proboszcz Jarosław Maszkiewiczwraz z panią Anetą Oczki nagle zaczynająciągu trwania roku szkolnego ni stad nizowąd umieszczać nowe punkty programu.Czasami idiotyczne a nieraz absurdalne. Tuchcę coś powiedzieć, aby nie być posąd-zonym o to, że walczę z Kościołem. Jestemteologiem i w nowej szkole uczę religii. Alepewne rzeczy kłócą się ze sobą. Otoprzykład. W szkole przy Duszpasterstwie byłaobowiązkowa Msza Św. co miesiąc.Nabożeństwo skutecznie rozkładało życieszkolne na trzy godziny. Z perspektywydyrektora szkoły powiem wprost: były togodziny stracone. Traciliśmy w ten sposóbpół jednej soboty. Ale to nie wszystko, bo doplanu zajęć ksiądz proboszcz dokładał kole-jne nabożeństwa. W październiku ksiądzzaproponował nabożeństwa różańcowe dlachętnych. Odbywały się one o godzinie 8:40tuż przez lekcjami. Uczestniczyło w nich kilko-ro uczniów i rodziców, w tym ja i mojepociechy. I nikt więcej nie przychodził. Ksiądzproboszcz wymyślił roraty. Najpierw miały byćo 8:30 dla wszystkich chętnych, ale ksiądzstwierdził z Anetą, Oczki, że skoro to się niesprawdza, to trzeba zrobić roraty w szkole.

    - Czy nie można było postarać sięzebrać młodzieży i dzieci w inne dni?Może wspólne niedziele modlitewne, albocoś podobnego?

    - To pytanie nie do mnie. Do legendy jużprzeszła „procesja roratna” w szkole... Dziecii młodzież chodziły ze specjalnymi lampiona-mi po budynku szkolnym, zaś panPrzemysław – nasz muzyk – śpiewał„Spuśćcie nam na ziemskie niwy”. W tymczasie rodzice wpłacali pieniądze do kasyszkolnej, jacyś goście a tu dzieci zamiast się

    uczyć i nadrabiać zaległości z polskiego czyinnych przedmiotów, to biegają z latarka-mi...Cyrk! Po prostu jeden wielki cyrk. Wostatniej chwili udało się przekonać księdza,żeby nie było świeczek z otwartym płomie-niem tylko lampiony. Rodziców informowałosię z dnia na dzień, że mają kupić latarki i„zorganizować” lampiony. Takie historie pow-tarzały się. Zupełnie bez sensu, bez żadnegocelu i wizji. Nauczyciele całe dwa tygodniemusieli robić te lampiony. Nagle wymyślonoteż, że kartki świąteczne trzeba wysyłać.Rzecz normalna i chwalebna. Naszenazwiska były już wydrukowane, ale gdzietam! Każdy musiał się podpisać odręcznie.200 kartek, 200 podpisów. No i tego typupodobnych przykładów to było mnóstwo. Wmiędzyczasie pani Aneta Oczki zaczęłajeszcze pisać książki do religii nazywane„periodykami”. I te periodyki też trzeba byłoroznosić, rozdzielać, przekazywać.Oczywiście kosztem innych przedmiotów izaplanowanych lekcji.

    - Nie można było zaprotestować?Ktokolwiek próbował rozmawiać rze-czowo na te tematy z księdzem pro-boszczem i panią Oczki?

    - Co każdy semestr brałem to na siebie.Rozmawiałem tłumaczyłem, argumen-towałem... Oszczędzając zespół brałemwszystko na siebie... Wreszcie stało co sięstało...

    - No właśnie. Nowa szkoła, w pięknymmiejscu, i wokół zadowolone twarze. Idzieci, nauczycieli i rodziców...

    - Boża opatrzność czuwa (uśmiech).Teraz, gdy jesteśmy pozbawieni tego całegobalastu, tej całej otoczki, skupiamy się tylkona edukacji oraz by realizować rożne projek-ty z rodzicami. To ma być szkoła dla ludzi.Tam było powiedziane: „na nic nie mapieniędzy” albo „nie, nie, nie!”. Proszę terazsię rozejrzeć. Tutaj są wszyscy rodzice, dziecii my. Tam byłoby to niemożliwe. Z dumąmówię: to jest szkoła polska, jesteśmyśrodowiskiem polonijnym, musimy tworzyćjakąś społeczność.

    - Panie dyrektorze po kolei. Bowiemnaszym Czytelnikom należy się paręwyjaśnień. Mówię to w odniesieniu doburzy medialnej jaka rozegrała się wpolonijnych mediach a w szczególnościna forach internetowych Polonii. Jednomusimy sprostować: państwo nie prze-nieśli w inne miejsce szkoły polskiej, któradziała przy Duszpasterstwie tylko zdecy-dowaliście się założyć nową placówkę.Prawda?

    - Dokładnie.

    - Wróćmy do wydarzeń styczniowych zpanem w roli głównej...

    - Nauczyciele odmówili przystąpienia dosamozatrudnienia. Jednym słowem nieprzystali na warunki księdza proboszczaMaszkiewicza i pani Oczki. W konsekwencjija zostałem zwolniony z funkcji dyrektora. Zdnia na dzień kazano mi się spakować, wyp-

    isano mi czek z odprawą i po prostu –grzecznie acz zdecydowanie – wyprowad-zono mnie ze szkoły. Nauczyciele postanow-ili jednak, że w sobotę normalnieprzeprowadzą wszystkie zajęcia. Powodybyły trzy: dzieci, po drugie dość napięty pro-gram i trzy: zapowiedziana wizyta pani kon-sul. Miały być rożne konkursy dla dzieci,specjalna część artystyczna i spotkanie zrodzicami. Nieco wcześniej miało się odbyćzebranie z panią Anetą Oczki. Tak się jednaknie stało. Mało tego, zaskoczeni rodzice inauczyciele otrzymali z samego rana smsa znastępującą treścią: „Z powodu pękniętej ruryw szkole, i powodzi w szkole, zajęcia zostająodwołane”. Podpisano: Dyrektor szkoły. Tutajchcę dodać, że ja już od dwóch dni nie pra-cowałem. Ja na szczęście podpisywałemwszelkie swoje maile z informacjami do rodz-iców z imienia i nazwiska. Wiadomościrozesłano także z innego numeru niż mój.

    - Co było potem?- Oczywiście pojechaliśmy do szkoły, bo

    wiedzieliśmy, że „coś” jest na rzeczy. Okazałosię, że z budynkiem nic się nie dzieje.Wszystko działało, woda była także tyle, że wszczelnych rurach... Za około 15 minutksiądz Maszkiewicz z panią Oczki pojawili sięw placówce i zgodnie powiedzieli: „No tak,skłamaliśmy, bo inaczej nie można było, gdyżpaństwo nie byli gotowi do przeprowadzeniazajęć”. Wszyscy poczuli się lekko oburzeni.Przecież do późnych godzin nocnychprzepisywano oceny opisowe. Ta kadranauczycielska to profesjonaliści. Dla niej niebył ważny fakt, że chwilowo nie ma dyrektora.Nikt nie gdybał i nie wydziwiał w stylu „namsię to nie podoba”. Nic z tych rzeczy.Nauczyciele stanęli na wysokości zadania ichcieli przeprowadzić zajęcia, tak jak w każdąsobotę. Usłyszeli na to, że tylko samozatrud-nienie wchodzi w grę, gdy mowa o ichprzyszłości w szkole przy Duszpasterstwie.

    Wywiązała się krótka dyskusja:

    - A co z dyrektorem? - nauczyciele.- Dyrektor nie będzie przywrócony, bo stra-

    ciliśmy zaufanie – odpowiedział ksiądzMaszkiewicz i powtórzyła to pani A. Oczki.

    - Ale nie rozumiemy. Proszę torozwinąć.

    Po tym pytaniu nastała długa cisza.

    - A kto teraz jest dyrektorem?- Pani Oczki – odpowiedział ksiądz pro-

    boszcz J. Maszkiewicz.

    - A jaki ma pani plan na prowadzenieszkoły?

    - Nie mam planu – odpowiedziała nowadyrektor.

    Wtedy pamiętam, że nauczycielka religiipani Beata wstała i zapytała:

    dokończenie na str. 7.

    Oblicza prawdy (i kłamstwa w dobrejintencji)... Po prostu

    Za około 15 minut ksiądz Maszkiewicz z panią Oczki pojawili się w placówce i zgodnie powiedzieli: „No tak, skłamaliśmy, boinaczej nie można było, gdyż państwo nie byli gotowi do przeprowadzenia zajęć”

    – rozmowa z dyrektorem Tomaszem Bastkowskim

  • 05032010ans_0103_001ans_0103_002ans_0103_006

    ans_0103_007