Upload
stanislaw
View
213
Download
0
Embed Size (px)
DESCRIPTION
Â
Citation preview
W dniu Edukacji Koleżankom i Kolegom z Oddziałowej Sekcji EiR ZNP oraz członkom Zarządu Od-działu w Krakowie Nowej Hucie ży-czenia nieustannej kreatywności,
radości z tego, co się umie i satysfakcji, że moż-na się nieustannie uczyć -
składaZarząd
Oddziałowej Sekcji EiR ZNP w Krakowie Nowej Hucie
Wakacje to czas rela-ksu, wczasów, wycieczek, spotkań z drugim człowie-kiem, zadziwień nad urodą przyrody i dokonaniami lu-dzkimi.
Członkowie naszej Sekcji w okresie wakacyj-nym wypoczywali w Ustro-niu Morskim. Korzystając z pięknej pogody przedłużyli sobie okres wy-poczynku i wyruszyli na wycieczki.
- 2 -
Atena- bogini...pokoju, mądrości i sztuki.
„Nauka jest najlepszą drogą do tego, żeby ducha ludzkiego
uczynić heroicznym.”
Giordano Bruno
Niech przyniosą uśmiech, radość i ...
WIADOMOŚCIZWIĄZKOWE
Ustronie Morskie – tu wypoczywali nasi członkowie
OTO RELACJE Z TYCH WYCIECZEK.
Odbyła się w dniach 4.09 – 7.09.2015 r., a zorgani-zowana została przez Agencję Turystyczną „Grzybowski”. Uczestniczyli w niej głównie członkowie naszej Sekcji oraz część osób z innych Sekcji z terenu miasta Krakowa. Ujęta była w planie naszej Sekcji. W dniu wyjazdu bardzo wczesnym rankiem nad Krakowem padał rzęsisty deszcz , co było zjawiskiem niesłychanie rzadkim już nawet nie w ostatnich tygodniach, ale miesiącach. Nie dość, że był to autentyczny deszcz to w dodatku ulewny. Była to pora dotarcia uczestników wycie-czki do miejsca zbiórki . Trzeba więc było obok bagaży użyć parasola, nie-którzy ratowali się taksówkami. Po dotarciu większości na miejsce, deszcz ustał, choć potem z przerwami towarzyszył nam w drodze mniej więcej do
Opola. Już na terenie Kotliny Kłodzkiej czekały nas w pierw-szym dniu trzy miejsca do zwie-dzania. Najpierw był przejazd przez Góry Stołowe. Droga pięła się coraz wyżej przez liczne ser-pentyny. Po obu stronach drogi lasy, wśród drzew liczne głazy zastygłe w bezruchu w odwiecz-nych czasach, o różnych wiel-kościach i kształtach. Potem zjazd w dół również przez uro-
kliwe serpentyny do Lądka Zdroju, gdzie głównym punktem pobytu było zwiedza-nie renesansowego sanatorium „Woj-ciech” (oczywiście w miejscach ogólnie dostępnych) oraz krótki spacer po uzdro-wisku. Następnie autokar nasz skierował się do miejscowości Kletno. Półgodzinny spacer z parkingu „pod górę” do Jaskini Niedźwiedziej.
Po obu stronach drogi las, skąpane w niedawnym deszczu drzewa, przej-
- 3 -
Wycieczka do Kotliny Kłodzkiej
Fot. B. Janusz Widok Gór Stołowych
Fot. B. Janusz Nasi przed Sanatorium
rzyste, rześkie powietrze. Miejs-cami było widać wyschnięte cał-kowicie koryta potoków czy stru-myków i właśnie te ich koryta świadczyły, że tu nie tak dawno płynęła woda. To skutki katastro-falnej suszy, która dotknęła duże obszary Europy, w tym Polski. W dość nadużywanym porzekad-le, że „najstarsi ludzie nie pamię-tają...” w tym przypadku chyba
nie ma żadnej przesady. Sama Jaskinia Niedźwiedzia to wspaniałe dzieło natury, istny cud. Oczu nie można oderwać od przepięknych grot, ko-rytarzy, jaskiń. Ponoć Jaskinia Niedźwiedzia jest najpiękniejszą w Polsce, nawet Jaskinia Raj jej nie dorównuje.
Ostatnim punktem programu mijającego dnia była miejscowość Trzebieszowice , a w niej Zamek na Skale. Zabytkowy obiekt o cieka-wych wnętrzach, obecnie przez aktu-alną właścicielkę wykorzystany częś-ciowo jako hotel. Wokół zamku pięk-ny park. Po dniu pełnym wrażeń (podróż z Krakowa, zwiedzanie) dotarliśmy do Lewina Kłodzkiego, miejsca zakwaterowania w Ośrodku „Maria”, położonym z dala od ruchliwych tras, wokół dużo zieleni, niedaleko zalesione wzgórza, cisza i spokój.
Drugi dzień w całości to pobyt w Czechach, na terenach położo-nych blisko granicy z Polską. A więc Nowe Miasto nad Matują.
Zwiedzanie położonego na wzgórzu zamku (zamki „lubią” wzgórza), piękne wnętrza, duża ich ilość i różnorodność, „oddech” his-torii. Potem był czas na spacer po miasteczku, głównie po jego rynku.
- 4 -
Fot. B. Janusz Nasi w Jaskini Niedźwiedziej
Fot. B. Janusz Wnętrze Zamku na Skale
Fot. B. Janusz Nasi w Nowym Mieście - Czechy
Niewiele było szans na jakieś nawet drobne zakupy, bowiem w Czechach handel w soboty pracuje tylko do godziny 11.00, my byliśmy i już po tej godzinie. Otwarto tylko nieliczne punkty gastronomii.
Kolejnym i ostatnim punktem pobytu w Czechach był przejazd do miejscowości Adrspach i spacer po pięknym Adrszpaskim Skalnym Mieście. Tu dopiero natura pokazała swoją potęgę, pokazała co potrafi, stworzyła niezapomniane obiekty skalne. Na trasie zwiedzania jeden piękniejszy od drugiego, fantastycz-ne kształty, niektóre o wielkich roz-miarach. Liczne, większe i mniejsze grupy wycieczkowe, znacznie częściej słychać język polski czy też inne, np. niemiecki niż czeski. No cóż, oni to już znają od dawna. Pogoda dopisała, było trochę chmur – ale bez deszczu, okresami słonecznie, tem-peratura komfortowa.
Trzeci dzień wycieczki obudził nas deszczem i tak już pozostało do wieczora z bardzo krótkimi przerwami. Po śniadaniu przejazd do Dusznik i zwiedzanie Muzeum Papiernictwa, stąd już „tylko krok” do Dusznik – Zdroju. Tam w czasie padającego deszczu spacer po parku zdrojowym aż
do Dworku Chopina i pomnika kom-pozytora. Oczywiście obowiązkowo pijalnia wód mineralnych, potem z racji, że była to niedziela – dla chęt-nych uczestnictwo we Mszy Świętej w pobliskim Kościele Franciszka-nów. Po Mszy przejazd do Wambie-rzyc (zwiedzanie bazyliki oraz ruchomej szopki). Potem Kudowa Czermna (słynna Kaplica Czaszek) – tu „przemawiała” historia o drama-tycznych wydarzeniach na tych zie-miach w dość odległej przeszłości. Krótki przejazd do Kudowy – Zdroju i ponadgodzinny spacer po tym reno-mowanym uzdrowisku Kotliny
-5 -
Fot. B. Janusz Nasi w Skalnym Mieście
Fot. B. Janusz Wnętrze Bazyliki w Wambierzycach
Kłodzkiej. I tak dobiegła końca ta deszczowa i dość chłodna niedziela, choć bogata we wrażenia wynikające z realizacji programu wycieczki.
Czwarty dzień to już bagaże w autokarze, ostatni posiłek i po-żegnanie Lewina Kłodzkiego (na-wiasem mówiąc ta miejscowość jest silnie związana z postacią na-szej słynnej piosenkarki Violetty Villas).Wszystkie zwiedzane w tym dniu miejscowości będą już na tra-sie do Krakowa. A więc na po-czątek słynne Błędne Skały i spa-cer wśród nich. Niektórym trudno było się przecisnąć przez miejscami bardzo wąskie i niskie przejścia, ale jakoś wszyscy przebrnęli, czasami przy pomocy innych. Po opuszczeniu Skał jeszcze jeden przejazd przez Góry Stołowe, tym razem w odwrotnym kierunku. I znów serpentyny, urzekające widoki... Bez wysiadania z autokaru (zgodnie z programem obejrzenie pałacu w Bożkowie, a kolejno przejazd do Barda Śląskiego, gdzie zwiedziliśmy sanktuarium. Ostatnim miejscem do zwiedzania była zabytkowa kopalnia złota w Złotym Stoku. Było tam wiele interesujących eksponatów, w gablotach pięknie lśniły i nęciły wzrok imitacje sztab złota. Och, gdyby one były prawdziwe i jakoś dostępne... Pomarzyć można... Po zwiedzeniu kopalni to już jazda do Krakowa (z jedną krótką przerwą w pobliżu Góry Św. Anny).
Przewodnikiem wycieczki był p. Bartłomiej Janusz, dysponował bardzo dużą wiedzą o zwiedzanych miejscowościach i obiektach oraz interesująco ją przekazywał. W sposób zdyscyplinowany realizował program wycieczki, pomagał uczestnikom w razie potrzeby. Kierowca autokaru p. Wojciech (nazwiska nie znam) w sposób kulturalny i po mistrzowsku prowadził pojazd na trasie z Krakowa i z powrotem oraz na terenie Kotliny Kłodzkiej. Z ramienia Sekcji opiekowała się grupą Anna Ochmańska.
Wycieczkę do Kotliny Kłodzkiej można uznać za ciekawą i poży-teczną. Dostarczyła wiele wartości poznawczych i relaksu. Kotlina Kłodz-ka ma sporo interesujących miejsc do zwiedzania.
„Piękna nasza Polska cała, piękna...”.
Piotr Gorycki
-6 -
Ośrodek Wypoczynkowy „Maria” w Lewinie Kłodzkim
12 września 2015 roku 12- osobowa gru-pa z naszej Sekcji wybrała się na 6-dniową wycieczkę do Włoch Północnych. Pierwszą noc spaliśmy w okolicach Insbrucka w Austrii.
Zwiedzanie zaczęliśmy od Trydentu, gdzie zobaczyliśmy ro-mańską katedrę – miejsce Soboru Trydenckiego w latach 1545-1563 i zamek biskupów-książąt tryden-ckich Buonconsiglio . Najstarszy zamek w stylu gotyckim i nowszy renesansowy połączono w okresie baroku. Następnie trasa prowadziła wzdłuż jeziora Garda, gdzie odpo-
czywaliśmy w Limone otoczone cytrynowymi gajami, a w Sirmione była przejażdżka łódkami po jezio-rze Garda. W trzecim dniu zwie-dziliśmy Weronę (rzymski amfi-teatr). Arena, XIV-wieczne mury starego miasta, dom Julii Kapulet, grobowce Scaligerich, a przy Pia-zza Signoria okazałe pałace i do-my.
Genuę zwiedziliśmy w for-mie spaceru, a w niej: gotycką ka-tedrę San Lorenzo, Kościół Jezuicki, a w nim dwa obrazy Rubensa, Pałac
Ducale, dom Krzysztofa Ko-lumba, wybrzeże portowe ze słynnym statkiem pirackim.
W następny dzień była całodzienna wycieczka pocią-giem do Cinque Terre-5 miejs-cowości położonych wśród skał niezwykle urokliwych, wpisanych na listę UNESCO. My zwiedziliśmy trzy: Mana-rolę, Vernazzę i Monterosso.
Mieszkańcy zajmują się- 7 -
Włochy Północne
Trydent
Jezioro Garda
Vernazza
tu uprawą winorośli i oliwek na wysoko położonych tarasowych polach. Miasta pięknie położone, gdzie na ulicach parkuje się ło-dzie, ale tłok turystów ogromny.
W ostatnim dnu zwiedzi-liśmy Mediolan: zamek Sforzów ze słynną trzecią Piętą Michała Anioła, La Scalę – najsłynniejszą scenę operową świata, najwięk-szą gotycką katedrę Włoch, Gale- rię Brera. Wycieczka była bardzo udana.
Anna Ochmańska
W dniu 7 września odbyło się wy-jazdowe zebranie Zarządów Sekcji
EiR ZNP w Rabce. Uczestniczyło w nim 36 członków Zarządów Sekcji z miasta Krakowa (Podgórze, Śródmieście, Krowodrza, Nowa Huta). Gos-podarzem wspólnego zebrania był Zarząd Oddziałowej Sekcji EiR ZNP w Rabce. Zarząd naszej Sekcji reprezentowało 9 osób.
Z miejsca zbiórki (Dom Tury-sty) wyruszyliśmy o godz. 9.35. Po blisko dwu godzinach dotarliśmy do Rabki. Przed Muzeum Górali i Zbójników przy ul. Sądeckiej powi-tała nas Kol. Anna Karpierz- przewodnicząca Oddziałowej Sek-cji EiR ZNP w Rabce. W muzeum znajduje się ekspozycja poświęcona góralom, zamieszkującym okolicz-ne góry i zbójnikom karpackim. To jedyna nowoczesna interaktywna i
multimedialna wystawa o tej tematyce w Małopolsce. Oprócz zabytkowej chałupy góralskiej, ekspozycji etnograficznej, niezwykłego świata zbój-ników można też poznać nietuzinkową twórczość Jana Fudali-Jaśka z Gor-ców. - 8 -
Zamek Sforzów
Wymiana doświadczeń ...
Fot. M. Sykut W oczekiwaniu na wyjazd...
Następnie (ul. Orkana) ruszyliśmy w kierunku Parku Zdrojowego, mijając m.in. Muzeum Orkana mieszczące się w zabytkowym kościele pw. św. Marii Magdaleny i Teatr Lalek „Rabcio”. Na placu przed budynkiem dworca kolejowego zatrzymaliśmy się na krótką „sesję” zdjęciową przy pomniku św. Mikołaja.
Następnie udaliśmy się na cmentarz parafialny pod Krzyż Katyński, by modlitwą i wiązan-ką kwiatów uczcić pamięć po-mordowanych.
Po krótkim marszu dotar-liśmy do Tężni Solankowej i Pi-jalni Wód Mineralnych w Rabce – Zdroju. Zostały one wybudo-wane w pobliżu źródła solanki „Helena” na skraju Parku Zdro-jowego. Korzystanie z tężni po-lega na spacerze wokół kolumny i wdychaniu aerozolu solankowego.
Po smacznym obiedzie w restauracji znajdującej się obok tężni udaliśmy się (alejkami Parku Zdrojowego) do Miejskiego Ośrodka Kultu-
ry, gdzie mieści się siedziba Sekcji EiR ZNP w Rabce.
Nasze integracyjne spotkanie przy ciastku i kawie przebiegało w bardzo miłej atmosferze. W spot-kaniu uczestniczyła również wice- przewodnicząca Okręgowej Sekcji EiR ZNP Kol. Zofia Molek.
Przewodnicząca rabczańskiej Sekcji EiR ZNP przedstawiła oko-liczności jej powstania, różnorodne formy działalności . W imieniu kra-
kowskich Sekcji EiR ZNP głos zabrała Kol. Danuta Majcher i krótko wypowiedziała się na temat form działalności oraz współpracy naszych Sekcji. Każda z krakowskich Sekcji EiR otrzymała od Koleżanek z Rabki upominki zawierające m.in. przewodnik turystyczny, widokówki i kilka pamiątkowych drobiazgów. Spotkanie zakończyliśmy toastem i chóralnym śpiewem piosenek z regionu podhalańskiego i krakowskiego.
= 9 -
Fot. M. Sykut Przy pomniku św. Mikołaja
Fot. M.Sykut W trakcie obiadu
Został ustalony termin spotkania w Krakowie w 2016 roku, po Świa-towych Dniach Młodzieży.
W doskonałych humorach dotarliśmy na rabczański deptak koło amfiteatru. Jest to doskonałe miejsce do spacerów i odpoczynku. Odby-wają się tu również imprezy kulturalne i sportowe. Przy jednym z krań-ców deptaku jest rabczańska atrakcja – fontanna ze słoniami.
Tuż obok znajduje się pomnik poświęcony żołnierzom Związku Walki Zbrojnej, AK, poległym i zamordowanym w latach 1939 – 1945 oraz obelisk upamiętniający żołnierzy z Oddziału Partyzanckie-go AK „Adama”, por. Jana Stachu-ry.
Po kilku minutach pobytu na deptaku, wsiedliśmy do autokaru i ruszyliśmy w kierunku leśni-czówki , przy której Koleżanki z Rabki przygotowały w szałasie
spotkanie przy grillu. Było nie tylko bardzo smacznie, ale przede wszys-tkim radośnie; rozmowy, barwne opowieści, wspólne śpiewanie przy akompaniamencie akordeonu i tańce wokół ogniska. O godzinie 18.00, po serdecznym pożegnaniu, wyjechaliśmy z Rabki. Kilka minut przed 20.00 opuściliśmy autokar w Krakowie.
Czesława Filipowicz
- 10 -
Fot. M. Sykut Pomnik pomordowanych
Fot. M. Sykut Wymiana doświadczeń Fot. M. Sykut Wymiana doświadczeń
Urodziłam się 15 czerwca 1925 roku w Zagórzu woj. Podkarpackie. Z wczesnego dzieciństwa pamiętam zimę w Zagórzu. Puszysty śnieg otu-lający lasy i góry i siebie w tle na nartach.
Babci domek na skraju lasu, gorącą herbatę z sokiem malinowym, szarlotkę. – rzekę Osławę, ciepłą wodę i kamienie, po których można było skakać i przeskoczyć na drugi brzeg rzeki.
Były to miłe i beztroskie lata mojego dzieciństwa. Naukę rozpo-czynam w 6-tym roku życia w Szkole Podstawowej w Zagórzu. Po 7-miu latach nauki zdaję egzamin do gimnazjum w Sanoku. Pamiętam moją radość z posiadania szkolnego mundurka i niebieskiej tarczy na rękawie.
Dalszą naukę w gimnazjum przerywa wojna – rok 1939 – złowrogi warkot samolotów, bomby, zniszczenie, ogólny chaos. Nasz dom zasie-dlony przez Niemców i my, tj. ja z rodzicami i młodszą siostrą w jednym pomieszczeniu. Walka o byt, przetrwanie, praca na polu, choroba ojca, strach i niepewność jutra, a w pobliskim Zasławiu powstają nowe hitle-rowskie obozy zagłady Żydów. Z kominów unosi się dym i napełnia zapa-chem spalanych ciał okoliczne łąki.
W obawie przed przymusowym wyjazdem na roboty do Niemiec, pracuję w parowozowni w Zagórzu – do końca okupacji.
Pamiętam zapory przeciwczołgowe w naszym ogrodzie, przesiedle-nie nas do następnej wsi i powrót do zasiedlonego przez radzieckich żoł-nierzy domu – szaber i zniszczenie.
I wreszcie – nasze polskie wojsko – nasi żołnierze. Wolność – radość i spokój. Nowy etap – pęd po wiedzę.
Rozpoczynam nowy rok szkolny w latach 1944-1945 w Gimnazjum
- 11 -
Zgodnie z zapowiedzią prezentujemy wspomnienia
Kol. Jadwigi Dobrowolskiej, która 15 czerwca 2015 roku ukończyła
90 rok życia. Gratulujemy !!!
Zarząd Sekcji
Meandry pamięci
i Liceum Ogólnokształcącym w Sanoku. Jestem uczennicą II klasy gim-nazjum. Chodzę do szkoły w Sanoku i mieszkam z rodzicami w Zagórzu.
Pamiętam pierwsze miesiące po okupacji niemieckiej – zniszczenie kraju, ogólną biedę, braki wszystkiego, puste półki w sklepach i szereg różnych utrudnień i niedociągnięć. Jednym z utrudnień jest brak łączności kolejowej i drogowej pomiędzy miastami Sanokiem i Zagórzem. Nie kur-sują pociągi osobowe, jedynie pociągi towarowe jeżdżące w kierunku Związku Radzieckiego. Jeździ też pociąg pancerny z Zagórza w stronę Komańczy, Baligrodu w związku z bandami UPA grasującymi w lasach bieszczadzkich i w okolicznych wsiach. Po drogach suną furmanki konne lub czasem samochody ciężarowe. Autobusy i samochody osobowe są zwykłą abstrakcją. Młodzież szkolna zagórska ma problem z dotarciem do szkoły w Sanoku. Pozostają jej tylko nogi i codzienne piesze pokonywanie 15 kilometrowej drogi do szkoły i ze szkoły w różnych warunkach atmosferycznych, zależnych od pory roku. Pamiętam ból nóg, ogólne zmę-czenie, a przecież trzeba się uczyć i być sprawną na lekcjach. Pamiętam również moje szkolne przygody. – Ażeby zaoszczędzić nogi i być wcześ-niej w domu – siadam w Sanoku na stopnie wagonu pociągu towarowego i jadę w stronę Zagórza. Pociąg przejeżdża przez Zagórz, nie zatrzymuje się, i jedzie w kierunku Związku Radzieckiego - skaczę jak najdalej od wago-nów – mam poszarpane pończochy, stłuczone nogi, wbity żwir w kolana – ale żyję – i przez kilka dni nie chodzę do szkoły. W innym, podobnym przypadku – wsiadam w Zagórzu do pociągu towarowego i jadę do szkoły w Sanoku. Pociąg przejeżdża przez Sanok i jedzie dalej – skaczę w puszy-sty, gęsty śnieg po szyję i nic mi się nie stało, nie spóźniłam się do szkoły na lekcje. Po kilkunastu miesiącach zmagań z kilometrami do szkoły i ze szkoły i różnymi przygodami na drogach, zaczyna wreszcie jeździć loko-motywa z dwoma wagonami, łącząc obie stacje kolejowe - zagórską i sa-nocką, stwarzając młodzieży zagórskiej lepsze warunki do nauki i zdo-bycia wykształcenia.
Zdaję małą maturę, a po dwóch latach dużą maturę i otrzymuję świadectwo dojrzałości Liceum Ogólnokształcącego w Sanoku w 1947 roku.
Następny etap mojego życia – „Ze świadectwem dojrzałości w dło-ni”. Moim marzeniem po maturze jest dalsza nauka w Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego w Krakowie ( lubię sport, dobrze jeżdżę na nar-tach, świetnie gram w siatkówkę), ale marzenia nie zawsze się spełniają i ze względów finansowych zostaję w Zagórzu.
- 12 -
W Wydziale Oświaty dostaję pracę w szkole podstawowej w Tarno-wie i zostaję nauczycielką wiejską. Pamiętam moją pierwszą pracę i pierwszy bliższy kontakt z dziećmi. Lubię je, a one darzą mnie uczuciem, są szczere. Po 3-ch latach zostawiam szkołę, Zagórz i wyjeżdżam do Kra-
kowa. Zaczynam nowy etap.Rozpoczynam go w Domu Kultury
„Pod Baranami” w Rynku Głównym w Krakowie. Inne środowisko, nowi ludzie, kontrast. I wreszcie – mój Kra-ków – hejnał z wieży Mariackiej, gołębie na rynku krakowskim, planty. W 1951 roku wychodzę za mąż, zakładam ro-dzinę i wychowuję 2 córki. Po kilku la-tach zdaję egzamin wstępny do Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie – na kierunek pedagogika i rozpoczynam 5-cioletnie studia magisterskie. Razem z moją 7-mioletnią córką rozpoczynamy pierwszy rok nauki. Był to ciężki i zara-zem trudny okres w moim życiu.
Dużo nauki, troska o dzieci, o dom, łączenie obowiązków matki, żony, studentki. W tych różnych, codziennych obowiązkach wspiera mnie i pomaga mój mąż, dodaje sił, inspiruje do dalszej nauki.
Zdaję egzaminy u zna-nych i cenionych profesorów Krakowskich Wyższych Ucze-lni – u prof. dr Włodzimierza Szewczuka, autora wielu ksią-żek i publikacji naukowych, związanych z psychologią, u dr Marii Przetacznikowej – psychologa Instytutu Psycho-logii Uniwersytetu Jagiel-lońskiego – u wybitnego pe-dagoga, dziekana prof. Hen-ryka Smarzyńskiego, u prof. Jana Konopnickiego z Instytutu Pedagogiki Ogólnej.
Zaliczam kolejne semestry i idę naprzód do pisania pracy magister-
- 13 -
Kol. Jadzia jako studentka III roku.
Medyczne Studium Zawodowe – druga od lewej to Kol. Jadzia
skiej i jej obrony. Każ-dy zdany egzamin to dużo satysfakcji, zado-wolenia i wiary w sie-bie. W terminie koń-czę studia, bronię pra-cę magisterską i uzys-kuję tytuł magistra nauk pedagogicznych – ( z wynikiem dob-rym). Dalszy etap to praca nauczycielska w kilku krakowskich
szkołach podstawowych w Krakowie i 10-cioletnia praca z dorosłą, poli-cealną młodzieżą w Medycznym Studium Zawodowym w Krakowie – do
przejścia na emeryturę. Pierwsze lata na emeryturze.Moje córki skończyły szkoły, studia, wyszły za mąż, założyły własne
rodziny i opuściły dom rodzinny. Pozostałam z mężem, a po kilku latach całkiem sama.
Nawiązuję bliższe, przyjazne kontakty z moimi koleżankami po fa-chu. Uczestniczę w zebraniach związkowych i w różnych spotkaniach okolicznościowych. Za długoletnią przynależność do Związku Nauczy-cielstwa Polskiego (50 lat) zostaję wyróżniona i odznaczona w 2010 roku odznaką związkową ZNP.
Dzięki Koleżankom i Związkowi Nauczycielstwa Polskiego wyjeż-dżam na różne, dobrze zorganizowane wycieczki – krótsze lub dłuższe, krajowe i zagraniczne. Zwiedzam Hiszpanię, Włochy, Austrię, Francję, Czechy. Jestem w Monte Carlo – płynę po morzu Śródziemnym.
-14 -
Dni Młodości Nowej Huty i Kol. Jadzia to druga osoba od lewej.
Fot. rodzinne A jednak nie sama. Fot. rodzinne Z życzeniami dla Prababci
Czuję – że mam drugą rodzinę, życzliwą, serdeczną, miłą i drugi dom przyjazny sercu.
Ale czas szybko ucieka, mijają lata i z ciekawych wycieczek po kraju i Europie pozostały albumy pełne kolorowych zdjęć i niezapomniane wspomnienia 90 – cio letniej seniorki – nauczycielki.
Oto wspomnienia
- 15 -
Na wycieczce związkowej w Monte Carlo - Monaco
Spotkanie Zarządu z Jubilatką w Jej mieszkaniu.
Paul Ekman doliczył się w ludzkiej twa-rzy aż 80 mięśni, którymi rządzą odpowiednie uczucia malujące się na niej.
Podobno obserwacja tych mięśni pozwala stwierdzić czy rozmówca kłamie czy mówi praw-dę, udaje czy rzeczywiście przeżywa, np. strach lub radość.
O tym czy uśmiech jest wymuszony można się dowiedzieć obserwując mięsień mało widoczny, znajdujący się pod okiem. Tylko szczera radość wprawia go w ruch.
Palenie pewnie nigdy nie dotarłoby do Europy, gdyby nie hiszpańscy podróżnicy, wyprawiający się do Ameryki Południowej i Środkowej, któ-rzy przywieźli stamtąd tytoń.
Barceloński żeglarz Rodrigues da Yera publicznie zapaliwszy po raz pierwszy cygaro wywołał zgorszenie i strach. Uznano, że wstąpił w niego diabeł i dlatego z nosa i uszu buchają kłęby dymu.
Napisano więc do trybunału świętej Inkwizycji (instytucja poli-cyjno-sądowa kościoła katolickiego sięgająca początkami IV wieku, a zor-ganizowana oficjalnie w 1215 roku ja-ko narzędzie do walki z albigensami- sektą religijną. Działała oficjalnie do roku 1859 we Włoszech), ale ten zlek-ceważył donos i dzięki temu diabeł do dziś „rezyduje” w palaczach.
Oologia czyli nauka o ptasich jajach jest gałęzią ornitologii. Po-czątkowo uprawiali ją jako hobby Anglicy tworząc kolekcje; najciekawsze okazy eksponowano w oszklonych szafach lub oprawiano w ramki i wie-szano w salonach.
Johann Wolfgang Goethe kolekcję 200 jaj ofiarował swojej długolet-niej przyjaciółce Charlotcie von Stein. Obecnie znajduje się ona w muze-um pisarza w Weimarze. Angielskiej królowej Wiktorii (1819-1901), która panowała od 1837 roku przez 62 lata i 216 dni Królewskie Towarzystwo Ornitologiczne na 50-lecie koronacji ofiarowało ogromną kolekcję zebra-
- 16 -
TO WARTO WIEDZIEĆ
To Cię zainteresuje
Fot. M. Stachowicz Co nam mówi ten uśmiech?
Co to ma wspólnego z diabłem
nych we wszystkich koloniach jaj ptasich umieszczonych w 12 dębowych szafach. Jest to do dziś największa europejska ko-lekcja oologiczna.W Polsce zbiór składający się
z 2600 jaj znajduje się w Krakowie w Zakładzie Zoolo-gii Polskiej Akademii Nauk. Zebrał go i opisał Kazimierz Wodziński, najsłynniejszy pol-
ski oolog, w dziele „Oologia ptaków polskich”.
Ciekawostki wybrała
M. Pawłowicz
to nowoczesny obiekt światowej klasy, spełniający wymagania międzynarodo-wych organizacji kongresowych oraz najwyższe standardy akustyki i me-chaniki widowiskowej. Usytuowany jest w rejonie bulwarów wiślanych z doskonałym widokiem na Wawel. Świetna lokalizacja to tylko niektóre atuty sprzyjające wielofunkcyjności tego obiektu.
Obiekt ma ponad 36000m przestrze-ni konferencyjnej, Salę Audytoryjną gotową przyjąć 2000 osób, prze-stronne i wielofunkcyjne wejścia, halle przystosowane między innymi do organizacji wystaw, stoisk spon-sorskich i ekspozycyjnych. Zaproje-ktowano go tak, aby mógł gościć wszelkiego rodzaju kongresy, konfe-rencje, koncerty, spektakle teatralne,
wystawy i inne prestiżowe wydarzenia kulturalne .- 17 -
Centrum Kongresowe KRONIKA KULTURALNA
To prawdopodobnie jeden z wielu zbiorów
Centrum Kongresowe
Wysoki standard budynku plasu-je go wśród najbardziej prestiżo-wych i ekskluzywnych centrów kongresowych Europy. Centrum Kongresowe dysponuje trzema głównymi salami: Audytoryjną, Teatralną oraz Kameralną. Poza niezwykłą Salą Audytoryjną, (2000os.), na szczególną uwagę zasługuje druga co do wielkości Sala Teatralna (600 os.), jej składane trybuny pozwalają na zwiększenie powierzchni podłogi w przypadku wykorzystania jej na bankiety czy wystawy. Ogółem CK może pomieścić 3200 uczestników. Wokół Centrum powstał specjalny układ komunika-cyjny, obejmujący parkingi naziemne, dwupoziomowy podziemny, termi-nal autobusowy i mikrobusowy, dojazd z lotniska zajmuje około 20 minut, a z dworca zaledwie kwadrans. Z Nowej Huty można przyjechać tram-wajami nr 22 i nr 52 .
8 października w grupie 35 emerytowanych nauczycieli wybie-ramy się naocznie zobaczyć CK oraz uczestniczyć w spektaklu muzycz-nym w wykonaniu Teatru Rozrywki z Chorzowa pt. „Skrzypek na dachu”.
Jest to jeden z największych spektakli nowoczesnego teatru muzycz-nego, który powstał już w 1964 r. ale nadal bawi i cieszy. Świetne wido-wisko, porywająca muzyka, znakomita choreografia i gwiazdorskie akto-rstwo oraz niepowtarzalny humor. Jest to mądra, wzruszająca opowieść o losach żydowskiej rodziny z maleńkiej Anatewki, wsi w carskiej Rosji. Ojciec rodziny mleczarz walczy z biedą, ale nie traci pogody ducha, choć musi dokonać wyboru: utrata ukochanych córek czy poszanowanie tra-dycji.
Ponownie zamierzamy uczestniczyć w listopadzie w ICE w Kra-kowie w bardzo ciekawym wydarzeniu kulturalnym „pt.Cud mniemany, czyli Krakowiacy i Górale” w interpretacji Mazowsza i zaproszonych gości. Utwór nazywany jest pierwszą polską operą porównywaną do „Czarodziejskiego fletu Mozarta”. Opera zaginęła na długie lata i odna-
- 18 -
Sala Audytoryjna
leziona została dopiero w 1929 r. Komediowe wątki miłosne, walka Krakowiaków z Góralami ukazują strukturę społeczeństwa polskiego przed trzecim rozbiorem Polski. Innowacyjnością formy jest mistrzowskie połączenie muzyki klasycznej z polską muzyką ludową.
Opracowała na podstawie informacji internetowej
Halina Habryń
31 maja 2015 rozpoczął działalność Krakowski Teatr Variete.
Musical "Legalna Blon-dynka" w reżyserii Janusza Jó-zefowicza publiczność przyjęła owacjami na stojąco.
Spektakl miał premierę na Brodwayu w 2007, gdzie cie-szył się dużą popularnością, odniósł również spory sukces w londyńskim Savoy Theatre.
Historia "Legalnej Blondynki" oparta jest na powieści Amandy Brown. Polską wersję językową opracował Michał Zabłocki.
Bohaterką musicalu jest Elle Woods, czarująca, powszechnie podziwiana. Zakochana w Warnerze, z którym wkrótce ma się zaręczyć... 18 września zobaczyliśmy przedstawienie z Nataszą Urbańską w roli głównej.
Barbara Klich
Anna Kamińska „Simona opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak”
Wyd. Literackie, 2015 „Kossaków postrzega się retro, jak epokę, która minęła, a ona nie mi-
nęła, o nie, nie, nie. Wszystko zaczyna się od nas” - Simona Kossak
- 19 -
Wnętrze Teatru Variete
KSIĄŻKI, KSIĄŻKI ...
Simona Kossak ( 1943 -2007) biolog, naukowiec pasjonat, profesor nauk leśnych.
W posiadłości Kossaków w pobliżu Wawelu w Kossakówce wszyscy liczyli na to, że Elżbieta, żona Jerzego, trzeciego Kossaka malującego ko-nie, urodzi syna. To miał być wnuk Wojciecha, prawnuk Juliusza, który odziedziczy po nich talent, przedłuży dynastię Kossaków, malarzy koni i batalistów.
30 maja 1943 r. urodziła się trzecia Kossakówna ( Jerzy miał już dwie córki Marię i Glorię).
„I prawdopodobnie tego dnia Jerzy Ko-ssak na wieść o tym, że ma córkę strzelił do ryngrafu z Matką Boską". Simona miała być czwartym Kossakiem, wybrała jednak własną odrębną drogę. Ukończyła Wydział Biologii i Nauk o Ziemi na Uniwersytecie Jagielloń-skim. I wyjechała do pracy w Zakładzie Badania Ssaków PAN w Białowieży. Za-mieszkała w drewnianej gajówce w środku puszczy „Dziedzince". „Puszczy Białowie-skiej oddała swe najlepsze lata, a cały doro-bek naukowy powierzyła sercem przyrodzie i Białowieży". Anna Kamińskadziennikarka, wydawca telewizyjny. Autorka książek „Odnalezieni. Praw-dziwe historie adoptowanych" oraz „Miastowi. Slow food i aronia losu". Publikowała w Wysokich Obcasach, Zwierciadle, PANI. Barbara Klich
Nie lubię jesieni, napawa mnie smutkiem przemijania i irracjonalnymi lękami. Im jesteśmy starsi, tym trudniej nam zachować tzw. pogodę ducha, zwłaszcza gdy przychodzą różne dolegli-wości.
Wielu uczonych co prawda twierdzi, iż tym, co przyczynia się do większości zachorowań jest stan psychiczny i umysłowy człowieka, ale... Mówią o jedności ciała, psychiki i umysłu. Według Mosze Feldenkreisa
- 20 -
Widać, że p. Simona Kossak kocha przyrodę
Jesienne rozmyślania
ludzki mózg może się uczyć przez całe nasze życie, więc ma zdolność do tworzenia nowych, lepszych wzorców, np. poruszania się, działania różnych organów czy interpretowania rzeczy-wistości. Każdemu bo-wiem ruchowi czy czyn-ności towarzyszą – uświadomione bądź nie, – stany umysłowe i emo-cjonalne. Można zatem
zwiększać potencjał mózgu, ciała lub psychiki, w zależności od potrzeb i niezależnie od wieku. Niektórzy uczeni zaś twierdzą, że człowiek jest maszyną: jego umysł to komputer, oko – obiektyw aparatu fotografi-cznego, ucho – mikrofon, ramię – dźwignia, układ oddechowy – wentyla-cja, serce – pompa, nerki – filtr, wątroba – zakład utylizacji, połączenie ko-ści – konstrukcja maszyny, gru-czoły potowe – lodówka, nerwy – centrala telefoniczna, komórki ciała – silnik spalinowy.
Wiedza o tym wszystkim jest istotna, zwłaszcza zaś ta o stanie naszego zdrowia. Może więc powinniśmy ją wykorzy-stać, aby nie dopuszczać do rozwoju chorób. Szczególnie po 40 roku życia, kiedy proces biologicznego starzenia się na-biera tempa, bardzo ważny oka-zuje się tryb życia. Proces ten bowiem można spowolnić i zachować zdrowie nawet w późnym wieku. Istotne jest tu jednak psychiczne nastawienie, umiejętność rozpoznania swojej sytuacji, pogodzenie się z nią, bo „zdrowie to siła do życia z ograniczeniami”. Trzeba więc wypra-cować sobie optymalny tryb życia na podstawie obserwacji własnego organizmu, który zawsze wysyła sygnały, że coś jest nie w porządku.
- 21 -
Fot. M. Gajda Jak widać i tym wieku można być aktywnym
Fot. A. Rajska Komputer daje możliwości rozwoju...
Należy więc uaktywniać nie tylko ciało, ale również umysł, ćwiczyć pamięć, być aktywnym, działać w jakiejś grupie, organizacji, przebywać wśród ludzi i uczyć się nieustannie dawania, a nie tylko brania. „Edukacja dla zdrowia” to nie tylko hasło, ale i sposób na życie. I jak to mawiał śmiejący się filozof Demokryt z Abdery „lepszy od nadmiaru jest umiar” więc starajmy się go zachować również w altruizmie i egoizmie.
Warto sobie powtarzać, iż każdy okres życia ma swo-je uroki, starać się je smako-wać i wierzyć, że to, co naj-lepsze jest jeszcze przed na-mi.
Nie jest to łatwe z wielu względów i często zawodzi. Ale z drugiej strony trzeba w coś wierzyć, a światowe autorytety badają, analizują i podsuwają recepty, które chy-ba warto „wykupić”.Co praw-
da Mark Twain (1835-1910), amerykański pisarz i humorysta twierdzi, że „według lekarzy jedynym sposobem utrzymania zdrowia jest jedzenie tego, na co się nie ma chęci, picie tego, czego się nie lubi i robienie tego, czego by się wolało nie robić”, ale chyba – mimo wszystko – warto się zapoznawać z tym, co proponuje nauka, aby utrzymać zdrowie także w „trzecim wieku”, bo jest najważniejsze. Z przemijaniem zmaga się ludzkość od zaw-sze i nikt nie wynalazł remedium na ten pro-blem.
Może więc lepiej trzymać się spraw-dzonych receptur i uwierzyć, że pomogą.
Są wśród nich zalecenia, aby unikać zazdrości, negatywnych emocji, ulegania własnym słabościom, strachowi, podłości, małostkowości. Pielęgnujmy miłość, przy-jaźń, altruizm, nadzieję, pomagajmy innym z radością, cieszmy się dniem dzisiejszym, nie myśląc o chorobach, starości i śmierci.
- 22 -
Fot. M. Sykut Dowcipnie, wesoło i młodzieżowo
F
Fot. M. Sykut Jak na zdjęciu kultywujemy przyjaźń, nadzieję..
A oto znaleziony w papierach, prosty przepis na szczęście:Weź: 4 fili żanki miłości, 2 lojalności, 3 przebaczenia, 1 przyjaźni, 2 łyżeczki czułości, 4 litry wiary oraz beczkę śmiechu.
Miłość połącz z lojalnością i starannie zmieszaj z wiarą, przypraw dobrocią, czułością, wyrozumiałością, dodając przyjaźń, całość obficie spryskaj śmiechem, wypiekaj w słońcu i serwuj codziennie w obfitych por-cjach.
Niby prosty sposób istnienia, niezależny od wieku, ale czy łatwy do zastosowania? Kiedy obserwuję ludzi mam sporo wątpliwości także i do tej „recepty”.
M. Pawłowicz
A oto zdjęcia Kol. M. Sykut wykonanew Muzeum Zbójników i Górali w Rabce.
23 -
--24 -