164
  

CYSORZ Stefan Szulecki

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Michał Smolorz – katowicki dziennikarz i publicysta napisał i wydał pod ds. Stefan Szulecki, dzieje rządów I sekretarza KW w Katowicach Zdzisława Grudnia. Książka ukazuje awans, wzloty i upadek katowickiego wielkorządcy partyjnego, który podczas internowania w Drawsku zmarł na zawał w całkowitym opuszczeniu. Odizolowany przez siebie, izolowany przez wszystkich zmarł w wyniku nie udzielenia pomocy lekarskiej.

Citation preview

Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
na podstawie egzemplarza ze zbiorów prywatnych oraz ogólnie dostpnych w bi-
bliotekach i wypoyczalniach 
Pozycja e-book_JW: 061
Tylko do uytku wewntrznego i osobistego bez pr awa przedruku i publikacji tak
w czci jak i w caoci.  Lipiec 2015
 
 
Biblioteka Obserwatora Wojennego, Kraków ‘1988 
Wydawnictwo Gosu lsko-Dbrowskiego, Katowice ‘1990 
Towarzystwo Zachty Kultury, Katowice ‘1991 
ich spadkobierców oraz innych osób fizycznych i prawnych majcych lub roszczcych sobie takie prawa. 
Materiay wykorzystane w opracowaniu, stanowi ródo danych o naszej kulturze, literaturze i historii, stanowi wasno publiczn,
a ich udostpnianie suy dobru ogólnemu. 
Wykorzystywanie tylko do uytku osobistego, tak jak czyta si ksik wypoyczon
z biblioteki, od ssiada, znajomego czy przyjaciela. 
Wykorzystywanie w celach handlowych, komercyjnych, modyfikowanie, przedruk i tym
podobne bez zgody autora edycji zabronione.
Niniejsze opracowanie suy wycznie popularyzacji tej ksiki i przypomnienia zap o-
mnianych pozycji literatury z minionych lat.
 
 
 
 
OFICYNA WYDAWNICZA Sygnatura 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
XI MACHINA UPADKU [TECHNOLOGIA UPADKU] 122 
XII KO ASKI PASKIEJ
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
 Wstp edytorski 
Cysorz – tytu ksiki Autor zapewne zapoyczy ze znanej piosenki kabare- towej Tadeusza Chyy. Waciwie dzi ju nie wiadomo czy „cysorza” wymy- li i pierwszy raz uy Andrzej Waligórski – autor tekstu ballady czy wyko- nawca Tadeusz Chya. Pewne jest natomiast, ze Micha Smolorz skopiowa ten tytu do swojej opowiastki o –  jak sam pisze – wspóczesnym bonzie lska i Zagbia, czyli wadyce województwa katowickiego i póniej lskiego. O   ile  jednak Waligórski i Chyba stworzyli niezwykle sympatyczn piosenk o „cy- sorzu”, to Micha Smolorz –  ukryty pocztkowo  pod (a raczej za) pseudoni- mem Stefan Szulecki, mia jeden cel: zohydzi t posta. W zasadzie nie byo to potrzebne. Zdzisaw Grudzie nie by lubiany za ycia, za swojej kadencji, i na pewno nie doczeka si nobilitacji take po mierci od której mino ju po- nad 30 lat. Gdzie mu tam do Edwarda Gierka czy Jerzego Zitka, którzy cho  take „komuchy” cieszyli si autentycznym uznaniem i popularnoci nie tyl- ko w województwie. Poza tym zapisali si w historii i w pamici rzeczywi- stymi osigniciami. Ksieczka o Cysorzu powstaa, jak pisze Autor w latach 1981 —  1986, a wic wtedy gdy ustrój socjalistyczny w Polsce (cakiem ni e- susznie nazywany dzi „komun”) zacz si pomau chwia, a potem wali. Krakowska Biblioteka Obserwatora Wojennego wypucia w formie skryptu ksieczk zatytuowan: Autor: „Stefan Szulecki”, tytu: „Cysorz – wspomnia kamerdynera”. Nie by to jedyny bd edytorski. W tekcie a si roio od la p- susów jzykowych i stylistycznych nie mówic ju o sformuowaniach litera c- kich. Kolejne wydanie 2 lata póniej pod firm Gosu lsko Dbrowskiego zawierao ju prawdziwe nazwisko Autora i byo lepiej dopracowane (popra- wiono niektóre bdy, zarówno gramatyczne i literackie jak i edytorskie; zmo- dyfikowano równie niektóre sformuowania). Dopiero III wydanie (przez OFICYN WYDAWNICZ Sygnatura —  1991) przyjo profesjonaln form literack i edytorsk. Wtedy te, usyszaem obszerne fragmenty CYSORZA  w Radiu Katowice czytane przez Macieja Sablika, którego interpretacja znakomi- cie (czasem do dowolna: „…tak szczyrze i uczciwie mówic”) oddawaa nie tylko atmosfer ksiki lecz i tamtych czasów, których moja interpretacja z au- tentycznoci wypada nad wyraz korzystnie. Autor, oczywicie nie ustrzeg si pewnego pobienego jak i tendencyjnego traktowania wydarze, ale prze- cie takie jest jego niezaprzeczalne prawo, a przyjcie roli narratora (rzekome- go „Kamerdynera”) niejako do tego go upowaniao. Przeczytaem wszystkie trzy wydania i musz przyzna, ze takie na jbardziej realne i sugestywne jest to pierwsze, napisane jakby ad hoc, tak jak Autor zebra pierwsze zapiski i zacz
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
10 
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
d autora [Prolog]
Ksika ta powstaa w latach 1981—86. Jest z pozoru opowieci zbudowan w
formie zapisków osobistego sekretarza a cilej: kierownika sekretariatu, czowieka,
który w „niepowtarzalny” sposób zarzdza przez lat dziesi kluczowym dla Polski
województwem katowickim. Od razu zastrzegam si: narrator jest postaci przeze
mnie stworzon, a wic fikcyjn. Funkcj kierownika sekretariatu speniao w okresie,
o którym pisz, kilka osób po kolei. Nie zapisay si jednak niczym szczególnym w
historii Regionu, std najprociej byo z nich zrezygnowa, „wolne” za stanowisko
obsadzi wymylonym bohaterem —  narratorem caoci. I na tym zasadniczo koczy
si fikcja.  Dodajmy jednak, e niemal wszystkie zdarzenia, opisane tutaj mniej lub
bardziej szczegóowo, wydarzyy si naprawd, cho czasami trudno w to uwierzy.
Kilka epizodów, zdarze prawdopodobnych, które „stworzyem” sam, musiao w ja-
kiej formie wypeni luk w dokumentacji. 
To, o czym opowiada narrator, pochodzi z licznych wypowiedzi ludzi, którzy w „deka-
dzie sukcesu”  lat 70 —tych spoywali okruchy z paskiego stou. Byli to pracownicy
aparatu, urzdnicy, dziennikarze, a take rodziny bohaterów. Zdarzyo si dwakro,
e nie odmówili mi te rozmowy politycy wysokiego szczebla, zaywajcy dzi eme-
rytury i z du rezerw spogldajcy nie tylko na swoich szefów, ale i na samych
siebie.
Próno szuka na kartach tej ksiki wikszoci wydarze, które na ogó opisywaa
codzienna partyjna prasa. Jeeli ju wspomnienia o to zahaczaj, wtedy spogldamy
zawsze za kulisy spraw, które obserwowalimy raczej [w których kiedy ju uczestni-
czylimy cho zdecydowanie] od frontu.
Byy I sekretarz KW PZPR naley do przeszoci. Spoczywa w powiconej ziemi, na
parafialnym cmentarzu, u boku swej pierwszej ony Rozalii. Gdy zwierzyem si przy-
 jacioom z zamiaru zebrania wspomnie ludzi, którzy czynnie uczestniczyli w reyse-
rowanym przeze cae lata „muppet show”, wielu z dezaprobat krcio gowami do-
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
12 
któr z ca pewnoci nie zasuya. Zapamitaem do dzi zdanie dziennikarza,
który, ze smutkiem przyznajc si do wspóuczestniczenia w cyrku lat siedemdziesi-
tych, nie powstrzyma si od uwagi: jeeli w ogóle o zmarych nie mona mówi le, z
ca pewnoci wyom w tej zasadzie dotyczy bdzie Jego —  byego bonzy prze-
mysowego regionu [byego bonzy lska i Zagbia], czonka Biura, czowieka o ol-
brzymich wpywach i nie mniejszej pysze... 
A jednak zdecydowaem si zasi do maszyny i sporód wielu kart notatek wybra
wspomnienia, moim zdaniem, najciekawsze, nade wszystko za te, które wywietlaj
rzeczy, o jakich czytelnik „nie std”  [spoza regionu] wie bardzo mao lub zgoa nic.
Znajd si tu sprawy o wymiarze ogólnym, istotnym i charakterystycznym dla Polski
lat siedemdziesitych —  choby mechanizm degeneracji wadzy, z osawionym „wo-
luntaryzmem”  na czele... (Jeeli kto chce potraktowa to jako pomnik dla byego
sekretarza, niech poniecha tego zamiaru.) Puszczanie w zapomnienie faktów i wyda-
rze (rzeczy), o których wiedzie i pamita powinno wielu, nie zasuguje na pochwa-
. Prawda o postaci, któr nazywano tutaj [po prostu] „Pikny Lolo”, musi przetrwa.
Jest to bowiem te prawda o systemie i skutkach jego istnienia wokó nas i w nas —  
o jego bezkarnej a niszczycielskiej mocy, przybierajcej niekiedy twarz demona, a
niekiedy po prostu bazna. Dziesi lat pustki w historii epizodu politycznego, to sta-
nowczo za wiele. Tym bardziej, e sami powtpiewajcy pr zyznawali, e [caa] ekipa
wadajca województwem katowickim w latach siedemdziesitych bya —  o zgrozo!
 —  niesychanie barwna w swej gupocie. [Tote] Do dzi kry wród nas zwtpienie,
czy przypadkiem nie jest to lepsze od zespou inteligentnych, acz bezbarwnych po-
staci, które wadaj ze smutkiem tak samo mizernym [a moliwe, ze w kocu tragicz-
nym] lub nawet tragicznym.
Ale to ju raczej temat dla pamitnikarza i historyka lat osiemdziesi tych.
Wracajc za do ksiki —   cho niektóre nazwiska zostay celowo zmylone lub
przekrcone, kady bez trudu rozpozna w galerii najwaniejszych postaci waciwe
osoby. To naprawd nie bdzie trudne. Nie chodzi jednak o dokuczenie komukolwiek
ani nawet o kompromitowanie tych, którzy doprowadzajc Polsk do cikiego kry-
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
13 
zodzie z historii PRL, który warto zapamita z powodu jego nieprawdopodobnej ku-
riozalnoci, na dodatek za brzemiennej w bardzo powane skutki. 
ycz miej lektury. 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
Przyjcie jubileuszowe u Nowackich przecigno si, co byo do prze-
widzenia. Stare zapasy wódki poszy w ruch, bo jak inaczej uczci
„Abrahama”  u wieo upieczonego rencisty. Zbyszek pocztkowo nie
by w dobrym nastroju. Z rent nie pieszy si, bo jakkolwiek jego stu-
dia ekonomiczne mocno zalatyway polityczn decyzj, to jednak nie
by na tyle gupi, by nie umie liczy. By to przedostatni wieczór stycz-
nia 1982 roku. W caej wychodzcej po „wojennej przerwie” prasie a
huczao  od konsultacji. Od lutego miay wej w ycie nowe ceny na
artykuy spoywcze, ju od kilkunastu dni pojawiay si systematycznie
wyroby przemysowe sprzedawane za ceny dwu — trzykrotnie wysze.
Skala zapowiedzianego wzrostu cen podstawowych artykuów ywno-
ciowych bya tak wielka, e a niewyobraalna. 
Zbyszek Nowacki najduej broni si przed rent. Mia wprawdzie za
sob trzydzieci lat w aparacie partyjnym, lecz brakowao mu jeszcze
piciu lat do emerytury dziaaczowskiej. Rent, jak zaproponowali mu
towarzysze, zasiadajcy obecnie w KW, mia pobiera z tytuu „ogólne-
go stanu zdrowia”, bo jak na zo nie chorowa ani na serce, ani na
korzonki nerwowe czy na przykad odek. W kocu uleg, lecz trudno
powiedzie, by przyjcie, z którego samotnie wracaem przebiegao w
nastroju radosnym. Bynajmniej nie chodzio tu o szalejcy stan wojen-
ny, nikt z nas z tego powodu nie ucierpia. Po prostu ju za kilka dni
nasze renty bd nosiy pitno „starego portfela”.
Znaem ten ból. Nie opieraem si dugo, bo i któ przyjby mnie do
pracy? Przez cae dziesi lat uchodziem za najbardziej wpywowego
czowieka w województwie katowickim, którego nazwisko wprawdzie
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
dziennikarze, a cilej fotoreporterzy, najbardziej beztroska grupa w
caym klanie lskiego Wydawnictwa Prasowego [naszego wydawnic-
twa]. Byo zreszt tych przezwisk wicej: „piesek”, „lokaj”, „menda” — 
nic oryginalnego. Nie mieli dla mnie nigdy respektu. Kierownik sekre-
tariatu w KW, to dla nich nie persona, co podkrelali zawsze, dyskretnie
obcinajc mnie przy kadrowaniu. Wybaczyem im to, bo w prze-
ciwiestwie do swego byego szefa nie przepadaem za swymi wize-
runkami w prasie.
No wanie —  a co z „Dezembrem”? Nie wiem, kto z kolei wymyli
przezwisko temu [memu] pryncypaowi, pewnie te fotoreporterzy. A
nie ... oni nazywali I sekretarza KW po prostu „Pikny Lolo”, twierdzili,
e jest narcyzem, bo uwielbia si oglda na zdjciach. Kto wic prosto
przetumaczy Zdzisawa Grudnia na „Dezembra”? Zreszt czy to wane 
Te wszystkie rozmylania przemykay mi jak byskawice, przeskakiwa-
 em z tematu na temat. Byem jaki dziwnie niespokojny. Nie baem si,
e prowadz samochód po „dobrym pó litrze”. Cho caa szalejca od-
nowa przetrzebia troch szeregi naszej gwardii, wikszo milicjantów
z drogówki pamitaa mnie jeszcze. Ju nieraz zdarzao mi si prze-
mkn szczliwie pod kontrol, co najwyej pogrozili mi palcem i
przepuszczali. A teraz, gdy stanli na nogi po 13 grudnia, bardziej
zajmuj si przekopywaniem kontrrewolucji ni pijanymi towarzyszami
za kierownic. 
trzema miesicami. Odwiedziem go w Warszawie, lecz rozmowa jak
pamitam nie kleia si. By bardzo rozgoryczony i nawet Jola utracia
resztki wdziku, który mimo wszystko w niej podziwiaem. Wida byo,
e siedzi u boku zdobytego z takim trudem maonka ju tylko z czy-
stej przyzwoitoci, a najchtniej wyjechaaby gdzie daleko od zrzd-
nego i bardzo szybko starzejcego si dziaacza . Nie gociem u nich
nawet godzin. 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
16 
Tak..., to by nasz ostatni kontakt. Czy dane nam bdzie jeszcze kiedy-
kolwiek wspópracowa? Sam i to gono, zamiaem si ze swojej wy-
obrani. Nie, co to to nie. Grudzie by ju przegran kart, cho on
sam mia jeszcze nadziej, e to wszystko wróci do normy a on sam do
wadzy. Nachodzia mnie smutna wiadomo, e wraz z nim i ja je-
stem ju przeznaczony na zom. Któ przyjmie faceta, który ca swoj
aktywno zwiza z takim czowiekiem? Szczciem omino mnie wy-
rzucenie z partii. Jeszcze za sekretarzowania Andrzeja Babiskiego
uzyskaem zapewnienie, e dadz mi spokój, bo opinia publiczna nie
domaga si mojej gowy. Takiego Grudnia trzeba byo da na poarcie
ale ja [mnie] ... ? Jak to dobrze, e nie figurowaem na zdjciach, e
moje nazwisko znane byo tylko w aparacie, no i w redakcjach. 
Przerwaem na chwil rozmylania, bo wjechaem na nieuprztnity od-
cinek drogi. Ze niegu, który jeszcze w cigu dnia sypa wielkimi p a-
tami, pozostaa tylko brudna ma. Kuper mojej „Lady”  taczy raz w
 jedn, raz w drug stron. Staem si jeszcze bardziej nerwowy. Kie-
rowcy w KW zawsze miali si ze mnie, e jestem typowym produktem
komunistycznej motoryzacji, w której samochód jest dobrem tak trud-
no osigalnym, e najlepiej nim w ogóle nie jedzi, to bdzie bez-
pieczny. Sam miaem wiadomo tej mojej saboci. Istotnie, nieraz
przesadnie trzsem si o kolejne swoje wozy, cho na ogó bez trudu
dostawaem przydziay, talony czy asygnaty. T „Lad” za atwi mi jesz-
cze Babiski, cho mój poprzedni „Polonez”  by w zupenie dobrym
stanie. Miaa to by forma cichej gratyfikacji za konieczno skorzysta-
nia z nieplanowanej renty. Moja sabo znowu mnie zmoga. Có po-
czn, gdy trzeba bdzie klepa tak wspaniale byszczc blach? 
Odetchnem z ulg. Droga znów bya oczyszczona i posypana, zblia-
 em si do domu. To take by „prezent poegnalny” od aparatu: do-
mek na Osiedlu XXXV-lecia w Brynowie. Wprawdzie nigdy nie chorowa-
 em na will, mieszkaem w zupenie wygodnym, czterorodzinnym do-
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
mu postawionym ongi przez brygad remontow KW, ale daem si
skusi. Zreszt wiadomo byo o co chodzi. Do domków na tym osiedlu
teraz ju nikt nie móg si przyczepi, formalnie podlegay spódzielni.
Dostalimy je za osiemset tysicy na szedziesit lat spaty. Wiadomo
byo, e gdy nastpi od dawna zapowiadana regulacja cen, spadek war-
toci pienidza bdzie tak znaczny, e trzeba bra i ju. Bo si opaca. 
Wjechaem w swoj uliczk i niemal podwiadomie nacisnem na ha-
mulec. Domek mój by przedostatni w szeregu, lecz wzrok miaem do-
bry. Nie, to nie przewidzenie. Tu przy furtce sta wojskowy UAZ, kie-
rowca nie zgasi nawet wiate. Có by to miao oznacza? Jak burza
przeleciay mi pod czaszk róne przypuszczenia. Mino ju z gór
sze tygodni od wprowadzenia stanu wojennego i wydawao mi si, e
nic nowego si nie wydarzy. Teraz dopiero uwiadomiem sobie, e
„Dezembra”  trzynastego grudnia take „zaproszono” do hotelu garni-
zonowego w Drawsku Pomorskim gdzie wczasowa si wraz z reszt
elity odsunitej od wadzy przed rokiem. 
Wstyd mi si przyzna, ale zaczem si pospolicie ba, tak najzwy-
czajniej w wiecie. Bardzo rzadko reagowaem na strach zaburzeniami
odkowymi, lecz w tym momencie cay wysiek woli skupiem na tym,
by nie narn w gacie [zdanie wykrelone  –  JW48 ]. Cho caa afera z „in-
ternowaniem” owej elity miaa charakter spektakularny, wszelkiego za-
trzymywania baem si niczym dzieciak. 
Dugo trwao, nim si opanowaem. Jeszcze duej, nim zaczem w
miar logicznie myle. Wytrzewiaem w kadym razie byskawicznie.
Zdaem sobie spraw, e wszystko, co ma zwizek z wojskiem rzdzi
si innymi reguami, ni ycie aparatu. Oni tam maj swój „Zarzd Poli-
tyczny”, gdzie racje partyjne pojmowane po naszemu nie zawsze maj
zastosowanie.
A niech to... , przemogem si ostatecznie. Bo i có mi mog zrobi?
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
18 
pewno sam bym nie pojecha  [druga cz zdania wykrelona  –  JW48 ]. Po na-
gonce, jak przeylimy w 1981 roku, ju nic gorszego czowieka spo-
tka nie moe. 
Gdy tylko woyem klucz do zamka, drzwi otworzyy si same. No, nie
tak cakiem same. Stenia, starsza córka mieszkajca niedaleko, czekaa
wida mego powrotu. Moe zreszt zadzwonia do Nowackich, telefony
 ju od dawna dziaay. Wiedziaa zatem, e jestem ju w drodze. Gdy
zabieraa mi kapelusz i szalik, próbowaem zapyta, o co chodzi, ale
tylko wzruszya ramionami na znak, e take nie wie. Uspokoiem si,
bo i ona bya spokojna, wida nic nie zapowiadao burzy. 
W pokoju siedzia major i podporucznik. W czasie powitania przedsta-
wili si wprawdzie, lecz nazwiska nie utkwiy mi w pamici. 
Usiedlimy w milczeniu, rozmowa nie kleia si. 
Moe panowie si czego napij? —   próbowaem bka pod nosem,
lecz pokrcili gowami, dzikujc. 
 a ich od drzwi. 
D zisiaj w Drawsku zmar Zdzisaw Grudzie. Premier osobicie poleci
mi, bym was powiadomi i prosi o pomoc w tej sprawie. 
Dreszcze przebiegy mi po plecach. Waciwie nie wiedziaem, co po-
wiedzie, w gowie miaem przeraliw pustk, trudno byo mi zdecy-
dowa si, czy zapaka, czy stan na baczno, czy moe poczu si
dumnym. Nic ...
Chodzi o to, e trudno byo przewidzie taki obrót sprawy  — podpo-
rucznik szczliwie przerwa milczenie. Zwoki le jeszcze w pokoju,
w hotelu konsternacja, w Warszawie zresz t te. Nikt nie wie, co robi,
bo nie bylimy przygotowani na tak ewentualno. 
A co byo przyczyn zgonu?  — zapytaem gupio, jak gdybym si nie
domyla, e móg to by tylko zawa — zapewne serce?  
Tak  — major cigle nie wiedzia jak podj t rozmow. 
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
19 
A wic stao si. Pocztkowa pustka powoli ustpowaa. Jak zwykle w
takiej sytuacji tysice myli zaczo przebiega pod czaszk. Tyle lat
wspólnej pracy z „Dezembrem” nagle przeszo do historii. Zaraz, zaraz
— do historii? Do historii przechodzi si tylko jako dobroczyca lub ja-
ko otr. Nijacy tam nie trafiaj. Czy Grudzie zasuy na swój tom w
edycji dziejów? Zaczem robi rachunek sumienia, jak gdybym sam
szykowa si na mier. To smutne, ale nigdy nie zastanawiaem si,
czy robilimy dobrze, czy le. Klasyfikacja na grzechy i dobre uczynki
kojarzya mi si z religijnym podejciem do ycia, a ten rozdzia za-
mknem we wczesnej modoci. Czyby zatem wrócia refleksja o
pod ou mistycznym? 
Pytania te przeladoway mnie jeszcze dugo. Powoli ubra em si i wla-
zem za podporucznikiem na tylne siedzenie przykrytego plandek
UAZ-a. Rozespany i zmczony kapral ruszy powoli spod domu.
Miaem przed sob wiele godzin rozmyla. 
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
umiechaa mi si praca polityczna na Ziemiach Odzyskanych. Miny
 ju wprawdzie lata prawdziwie pionierskie i ycie na Dolnym lsku za-
czo obrasta normalnoci; niemniej jednak w Sosnowcu zdyem
sobie wyrobi jak pozycj, a obiecana praca w aparacie partyjnym
miaa by nagrod za lata mudnego budowania zaufania u przeoo-
nych. Jeszcze przed pó rokiem rozmawiaem w KW z towarzyszem
 Jefrymiukiem, e na kilka miesicy przejd do Zarzdu Wojewódzkiego
ZMP w Katowicach, a potem znajdzie si jaki stoek zastpcy kierow-
nika wydziau w KW. Wszystko wzio w eb. Ten sam Jefrymiuk jakby
zapomnia o swoich obietnicach i posa mnie do Wabrzycha, na to sa-
mo stanowisko instruktora ideologicznego w organizacji. 
Widzicie, towarzyszu, jestecie jeszcze do modzi, ycie przed wami,
nie rezygnujcie z szansy. Z Ziem Odzyskanych wraca si na ogó od r a- 
zu na dobre stanowisko w aparacie, a dwa, trzy lata was nie zbawi. 
Stary pierdoa. Zupenie jakby nie chcia wiedzie, e dopiero co oeni-
 em si i zaczem myle o stabilizacji. Có miaem jednak robi - po-
 jechaem. 
Organizacja ZMP-owska miecia si w budynku po starej szkole. Z da-
leka wida byo transparenty z hasami, których kadego dnia sam wy-
mylaem wiele: „Przyszo Ziem Odzyskanych, to przyszo socjali-
zmu w Polsce”; „Ziemie Zachodnie od wieków i po wieki polskie”  i tak
dalej, i tak dalej... Na parterze by sekretariat. Gdy wszedem, zobaczy-
 em zupenie niez dziewczyn, oszpecon przez przeraliwie czerwo-
ny krawat. Obok niej siedzia okrakiem na przystawionym krzele facet,
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
zawizany niedbale. Umizgiwa si do sekretarki jakimi prymitywnymi
konstrukc jami sownymi, w czym mu wyranie przeszkodziem, bo
spojrza, z wyjtkow wrogoci. 
—  A wy do kogo?  
—  Bylicie umówieni?  
—  A, to wy, prosz, wejdcie. 
Gabinet przewodniczcego nie wyrónia si niczym szczególnym. Jak
w wikszoci podobnych pomieszcze na Dolnym lsku wypeniony
by gratami, z których pieczoowicie pozdrapywano wszelkie po-
niemieckie emblematy. Przy mahoniowym biurku siedzia gadko wygo-
lony i wysoko przystrzyony modzian, ju na pierwszy rzut oka robi-
cy wraenie „pistoletu ideologicznego”. Jeden z tych, którzy zapali
szans awansu spoecznego, wic dli w agle nowych sloganów ile si
dao. Sam pochodziem z zagbiowskiej rodziny o czerwonym rodo-
wodzie sigajcym trzech pokole, wic spogldaem na takich nieco z
góry. Od czasu, kiedy pradziadek zosta wyrokiem carskiego sdu ska-
zany za rozbój na zsyk do Zagbia, wspótworzylimy jako rodzina
podwaliny pod nowy ustrój. A tu tacy wyrwali si z obcych klasowo ro-
dzin i udaj, e s motorem rewolucji. 
miaem si w duchu z siebie i swoich myli. Prawd mówic, sam
przecie marzyem o karierze politycznej i potpianie za to innych by-
 oby niekonsekwencj. 
si zupenie normalnym facetem. Objawi to sakramentalnym pytaniem:
—  Napijemy si czego?
—  Czemu nie?  
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
którego poznaem w sekretariacie. 
—  Sklepy ju zamknite... 
—  Nie gadaj gupio, tylko przynie. Jak zwykle wolaby nie robi nic,
tylko pieprzy trzy po trzy do znudzonych uszu Jadzi. 
—  No dobra... 
—  Co to za facet?  
—  Grudzie. Siedzi tu u nas na etacie instruktora, ale tak po prawdzie
robi za popychado, bo raczej do roboty si nie nadaje. Przyjecha w
1946 z Francji, syn emigrantów zagbiowskich. Dosta skierowanie do
nas. Towarzysze z UB przewietlili go dokadnie, ale nie znaleli dok u- 
m entnie nic. Bo prawdopodobnie nic nie robi. Ale na wszelki wypadek
podaje si za dziaacza zwizków zawodowych, partii komunistycznej i
tak dalej. Robot chyba si nie skala. Powiem ci w zaufaniu, e ma
wielki kompleks: nie ma wskazujcego palca prawej rki i czuje si
czasami jak kaleka. Jeli mu to w jakiejkolwiek formie wypomnie,
wpada w furi. 
Tak zacza si moja praca w Wabrzychu, gdzie siedziaem niespena
rok. Grudzie znikn stamtd jeszcze przede mn. Nawet nie pytaem,
co si z nim stao. Wprawdzie robi tam za popychado, lecz instynk-
townie wyczuem, e jest to czowiek o ambicjach daleko przerastaj-
cych jego umys i osobowo. Nie mylaem, e jeszcze kiedykolwiek
spotkamy si, tym bardziej nie przewidywaem, jak dalece zwizany
bd z tym czowiekiem w przyszoci. 
Po „zsyce”  do pracy politycznej na Dolnym lsku wróciem do So-
snowca, ju na stanowisko przewodniczcego miejskiej organizacji
ZMP. Bya to tylko formalno, bowiem towarzysz Jefrymiuk wyjtkowo
dotrzyma sowa. Nie miny trzy miesice i zostaem zastpc kierow-
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
 Jarema Rociszewski, wieo po doktoracie z nauk spoecznych. Zna-
 em go, zawsze mia rozdwojone ambicje i nie wiedzia, czy chce by
dziaaczem partyjnym, czy naukowcem o cile ukierunkowanych zain-
teresowaniach. 
Niezbyt dobrze pamitam, ale byo to chyba w czerwcu 1953 roku, gdy
egzekutywa KW podja decyzj o wyjazdach w teren swoich czonków.
Miaem towarzyszy swemu szefowi w wizytowaniu organizacji tereno-
wych. Gocilimy w czwartej gminie z rzdu i byem mocno sfatygowa-
ny podróami oraz powtarzajcym si rytuaem: transparenty, kwiaty
od dziewczt w strojach ludowych i organizacyjnych, przemówienia i
gocina w komitecie. Do Myszkowa najchtniej bym nie jecha, lecz
szef nie chcia sysze o skróceniu planu wizyt. 
W gruncie rzeczy by rzetelny i
nie cierpia zawodzi, gdy si
umawia. 
strowania. O may wos a nie za-
pamitabym nawet gospodarzy.
wodniczcego gminnego zarzdu
rozpozna em Grudnia. Ten sam umiech przyklejony do oblicza o
gupkowatym wyrazie, ta sama poza - moe tylko bardziej wyniosa.
Nie wiem, czy mnie pozna, czy nie, w kadym razie nie okaza tego po
sobie. Ale czy sta go byo w ogóle na inteligentne udawanie? 
Wraz z ca wit obskakiwa goci, dajc wyraz sztucznej wylewnoci i
nachalnie oczekujc pochwa za kady przedstawiony odcinek roboty
organizacyjnej. W oczy rzucaa si uniono ludzi z jego otoczenia,
naboestwo, z jakim ustpowali mu miejsca i realizowali pógbkiem
wydawane polecenia. A wic jednak... Moje gboko skrywane przeczu-
cie, z jakim wyjedaem z Wabrzycha, spenio si. Grudzie systema-
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
24 
w tym pomagao? Nie potrafiem wtedy sobie na to pytanie odpowie-
dzie. 
Z przeraeniem stwierdziem, e nie znajcy si kompletnie na lu-
dziach Rociszewski da si zapa na lep przewodniczcego miejsco-
wego ZMP. Wyranie dogadzaa mu uniono, a raczej usuno po-
znanego dziaacza. Pónym popoudniem usiedlimy do stou stosun-
kowo suto, jak na ówczesne warunki, zastawionego wiejskimi specy-
fikami. Czekaem, kiedy nastpi rzecz najgorsza. I stao si. Ro-
ciszewski, wyranie zadowolony z przyjcia, rzuci jakby od niechcenia: 
—  Suchajcie, towarzyszu Grudzie, a moe bycie tak chcieli poprac o- 
wa troch w aparacie partyjnym? Macie ten -  jak to si mó wi - dryg
organizacyjny, p owaanie u ludzi, organizacja wasza prnie si pr e- 
zentuje... 
Widziaem, jak Grudzie ronie w oczach. Niewykluczone, e czeka na
to jedno jedyne zdanie od pótorej godziny. Najwidoczniej mia ju
szczegóowo opracowan formuk odpowiedzi, bo wykrztusi  sztucz-
nie: 
—  Tak, towarzyszu kierowniku, tylko nie wiem, czy podoam...
Dzi, gdy po tylu latach przypominam sobie ów moment, nie mog
powstrzyma si od umiechu. By to jeden jedyny raz, gdy w ustach
tego czowieka usyszaem autopowtpiewanie. Mniejsza z tym, e byo
ono sztuczne i nienaturalne, ale przecie byo. Przez wiele lat czeka-
 em, czy kiedykolwiek jeszcze uda mi si uchwyci podobne wyznanie.
Daremnie. 
Gdy wrócilimy do Katowic, zdaem sobie spraw, co si stao. May
Zdzisiu wygra na loterii, a czeka dugo na t chwil. Z przeraeniem
mylaem o tym, co moe nastpi póniej. (Baem si tego czowieka,
cho jeszcze wtedy wiedziaem o nim tak niewiele). Miaem wia-
domo, e by absolutnym przeciwiestwem wszystkiego, czego
oczekuje si od dziaacza partyjnego. Ju pó biedy, e by niepospoli-
cie gupi - takich byo wielu w aparacie, nawet speniali bardzo poy-
teczne zadania. Najczciej brak inteligencji nadrabiali pospolit wred-
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
25 
noci lub innymi cechami zastpczymi. Ale po tym czowieku z gmin-
nego zarzdu ZMP nawet tego si nie spodziewaem. 
 Jako ju po dwóch tygodniach zobaczyem go w Katowicach. Plenarne
zebranie wojewódzkiego aktywu ZMP powierzyo mu funkcj przewod-
niczcego. Doskonaa odskocznia do kariery politycznej. Mylaem
wprawdzie, e Rociszewski potraktuje sw propozycj dosownie i
Grudzie wylduje od razu w KW, gdzie na stanowisku równorzdnym
mojemu. Stao si jednak inaczej, z czego sam bohater personalnej ro-
szady by najwyraniej zadowolony. Zauwayem, e jego zadowolenie
wypywao z podszeptów otoczenia. Podobnie jak tam, w miasteczku na
obrzeach województwa, tak i tu nie odstpowali go na krok potakiwa-
cze, którymi chtnie si otacza. 
 Ju mylaem, e zejdzie mi z oczu, kroi si wyjazd do Pragi, gdzie
miaem obiecan wygodn synekurk w naszej ambasadzie (placówka
ta zwyczajowo obsadzana bya aktywem katowickim). Przyjem propo-
zycj, bo sam do koca nie byem przekonany, czy marzy mi si kariera
polityczna w caej peni, czy moe tylko za kulisami. 
Dwa dni przed wyjazdem zobaczyem znowu Grudnia. Wychodzi w a-
nie z Wydziau Kadr z caym plikiem notatek. Ukoniem mu si zdaw-
kowo, po czym wszedem do bocznego korytarza, gdzie postaem
chwil, by wróci do tego wydziau, wiedziony prost ciekawoci.
Pracowa tu Zbyszek Malik, miaem wic nadziej, e szepnie mi coko l-
wiek o przyczynach odwiedzin nowego przewodniczcego organizacji
modzieowej. 
 Jeeli o niego ci chodzi, to trudno wyczu. Siedzi tu ju od czterech dni
i bardzo wnikliwie studiuje teczki personalne wszystkich podlegych
sobie dziaaczy z ZMP. Powiem ci w zaufaniu, e prosi take o twoj
teczk pod pozorem zaproponowania ci jakiej funkcji. Czy wy si w
ogóle znacie?  
Odpowiedziaem co na odczepnego, zaaferowany odkryciem: a wic
pamita mnie i to bardzo dobrze a udawa e nie zna. Po choler mu
moje dokumenty? Przecie dobrze wiedzia, e nikt si nie zgodzi wra-
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
26 
cie. Zy byem na Zbyszka, e da moje papierki temu Przybdzie, lecz 
podobno byo to polecenie „z góry”. Ostatecznie uspokoiem si, bo
przecie studiowanie dokumentów personalnych naleao tu do co-
dziennoci i jeeli z tego powodu miabym nie spa po nocach, to mu-
siabym ju latami chodzi niewyspany. 
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
 
Z Pragi wróciem dopiero w 1969 roku, chyba w marcu, O powrót pro-
si em sam — obie córki skoczyy ju szko podstawow (posyaem je
razem, cho jedna jest o rok modsza), a wolaem, by matur miay z
podrzdnego, ale katowickiego liceum. Dojedanie  za do domu na
sobot i niedziel nie umiechao mi si wcale. Nie te lata. 
Kawa czasu, jaki dzieli mnie od przerwania pracy w KW, napawa mnie
niepokojem. Nie bardzo byem przekonany, aby wraca do tej instytu-
cji, z drugiej jednak strony có mogem innego robi? Kusia wcze-
nie jsza emerytura, do której zostao wprawdzie sporo czasu, lecz i to
trzeba mie na uwadze. Poza tym, na dobr spraw nie potrafiem robi
nic innego. Miaem wprawdzie wieczorow matur z technikum che-
micznego, lecz nie byem na tyle bezkrytyczny, by wmawia sobie, e
 jest to mój fach. Ludziom mojego pokroju i w mojej sytuacji proponuje
si zazwyczaj jakie dyrektorskie stanowisko, nie zwaajc na przydat-
no do tej roboty. Broniem si przed tym rkami i nogami, cho da-
wao to dobre zabezpieczenie materialne i pozycj spoeczn, lecz za
zbyt wysok cen. 
Na rozmylaniach o tym, czym si zaj, zasta mnie telefon z Wydziau
Kadr KW. A wic jednak przypomnieli sobie o mnie. Mieszkanie dosta-
 em na Osiedlu Tysiclecia w Katowicach, a e chwilowo nie miaem
samochodu, wsiadem w autobus zajedajcy a na Plac Dziery-
skiego, gdzie mieci si gmach Komitetu. Po drodze rozmylaem o
tym, co zmienio si w tym czasie w miecie. Do ambasady docieray
katowickie biuletyny, wic na bieco odnotowywaem ca kronik.
Zdecydowanie najmocniejsz pozycj mia od lat Edward Gierek, który
po padziernikowym przeomie — co byo do przewidzenia — przej
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
Bogu bez wtpienia by... czy trudno zgadn? Nigdy nie pogodziem
si z faktem, e sekretarzem propagandy by wanie Zdzisaw Gru-
dzie. Równie w samych szeregach kadrowych pracowników aparatu
nastpiy wielkie zmiany. Wiele nazwisk, które wymieniaa nasza „gaze-
ta-matka”, czyli „Trybuna Robotnicza”, syszaem albo po raz pierwszy,
albo kojarzyy mi si raczej z ludmi bardzo miernego pokroju. Któ
zatem zarzdza polityk kadrow? 
W wydziale zastaem nowych ludzi, ani jednej znajomej twarzy. Przed-
stawiem si pytajc, po co mnie wzywano. Chodzio — czego mogem
si domyle — o prac w Wydziale Propagandy. Mocno mnie to poru-
szyo: a wic Grudzie?! Nie podobao mi si to zbytnio, tj. bardziej, e
powiedziano mi, i jeszcze tego samego dnia mam si zgosi u sekre-
tarza. 
Siedzc w obskurnym pokoiku, mylaem, co powiedzie. O sekretarzu
propagandy miaem takie samo zdanie, jak w czasach, gdy by aktywi-
st ZMP niskiego szczebla, ludzie nie zmieniaj si tak szybko, raczej
ze cechy lubi si potgowa. Baem si go tak samo jak wtedy, gdy
nie byem jeszcze od niego uzaleniony. Jest to obawa przed gwaran-
towanym, cho niepewnym co do formy zem. Moje przeczucia po-
twierdziy si ju za chwil. 
Aaa, witam was, nieprawda, towarzyszu, eee, ten tego, opo wiedzcie,
 jak tam byo w Pradze, wypoczlicie, czas posuy partii i odpracowa
lata byczenia si na dyplomatycznej posadzie. 
By jeszcze bardziej obrzydliwy ni przed czternastu laty. Ten sam
gupkowaty wyraz twarzy, teraz mocno zaokrglonej. Nosi zupenie nie
pasujce do niego ubranie, wosy strzyg na skromnego jeyka, usiujc
maskowa tym postpy ysiny. Uty take co nieco nabierajc sylwetki
biurowego urzdnika. 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
aparat, odmodzilimy mocno, nowi ludzie, nieprawda, nowe twarze,
trzeba bycie okrzepli i przyzwyczaili si. 
Wkurza mnie coraz bardziej tym gupkowatym wyrazem twarzy i przy-
lepionym do niej umiechem. Powstrzymywaem si z wielkim trudem,
by nie paln czego gupiego i wyj. 
No tak, towarzyszu, mam dla was, nieprawda, dobr prac instruktora
w wydziale propagandy. 
zdenerwowany — le trafilicie, towarzyszu sekretarzu, z t propoz y- 
cj.
Moe to, nieprawda, i racja, ale eee, ten tego, mam wobec was okr e- 
lone plany, a na razie powinnicie przyj propozycj. 
Nie mam zamiaru zdycha z godu. 
—  No to, nieprawda, trzeba bdzie jeszcze si troch namyle  — za-
stuka oówkiem w cian, jaki mody facet wsadzi gow w drzwi. 
Przynie mi teczk, któr kazaem przygotowa dzi rano. 
Nie bardzo wiedziaem, o co mu chodzi, ale podwiadomie czuem e
wici si co niedobrego. Z min nieudolnie nastrojon na powag
przeglda teczk, usunie wrczon mu przez modziana w kilkana-
cie sekund od wezwania. 
Co, towarzyszu, macie sab pami. Nie min nawet rok, jak naro z- 
rabialicie w Pradze niewsko, nieprawda. Mielimy tu sporo kop o- 
tów, by spraw zatuszowa i zaatwi wam, nieprawda, niezaszargan
opini. 
A wic tu mnie mia. Istotnie, bya afera, namotana przez Gowiskiego,
drugiego sekretarza ambasady. Zorganizowalimy w do licznym to-
warzystwie pieczenie barana w górach. Od czterech lat byem ju roz-
wiedziony, ona wspaniaomylnie wyrzeka si córek i zostawia mnie
w sytuacji samotnego tatusia. Po wielkim arciu wietnie upieczonego
 jagnicia, zaczlimy popija, a wszystko skoczyo si w wynajtej
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
30 
demnastolatki. Rzecz prozaiczna, ale zrobia si z tego afera, bo nagle
wpadli do domku z czesk milicj (ludzie w duej liczbie) podobno ro-
dzice panienek (niele sobie zreszt poczynajcych) i dokumentujcy,
e te  dupideka  [maj one ] maj  lat znacznie mniej, ni to wynika z
wygldu.
Zawieziono nas a do Pragi, tam z miejskiej komendy wyszlimy wolni
[wolno] lecz solennie nam obiecano [obiecywano], e sprawa nie ujdzie
pazem, byem zreszt kilkakro wzywany na rozmowy. Ju wydawao
si, e wyjedziemy do Polski, a tu nagle cisza, jakby eb sprawie ukr-
cono. Czyby wic on? Jakim sposobem? Wyglda jednak na to, e o
wszystkim wie zbyt dokadnie, by tym interesowa si wycznie na za-
sadzie ciekawostki. 
—  Widz, drogi towarzyszu, e si jeszcze zastanawiacie, bo, niepra w- 
da, jest i nad czym. Zastanówcie si wic, byle szybko, bo ja, ten tego,
nie mam czasu. 
najniej postawiony czowiek w hierarchii aparatu. I dopiero w domu,
wypalajc jednego papierosa za drugim, zaczem sobie przypomina
poszczególne wydarzenia sprzed lat. Zupenie wyranie zapisa mi si
w pamici moment, gdy nowy przewodniczcy ZMP rozpocz swe
urzdowanie od bardzo wnikliwego, wielodniowego studiowania teczek
personalnych potencjalnych kandydatów na wspópracowników. 
Ale dlaczego zaleao mu na mnie? Czy chcia mnie upokorzy tylko
dlatego, e bardzo dawno temu musia biega po wódk, któr ja wy-
pi em? A moe rzeczywicie mia wobec mnie inne plany? Pytania na-
suway mi si jedno po drugim, a o odpowied byo równie trudno, jak
trudny by do rozgryzienia sam
Przesiedziaem za biurkiem z gór rok. Nie miaem wiele do roboty — 
przegldaem codziennie lokaln pras i pisaem krótkie sprawozdania
ze swoich obserwacji. Nikt ich chyba nie czyta — w rzeczywistoci mo-
 je stanowisko nie byo nikomu potrzebne. Piecz nad autentyczn pro-
pagand mia naczelny redaktor „Trybuny Robotniczej”, Maciej Bara-
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
31 
ski. Zastanawiaem si zawsze, jakimi drogami dotar on do swej obec-
nej pozycji. Pochodzi gdzie z ziem nadbuaskich, a mia w sobie ty-
le dziaaczowskiej siy przebicia, jakby autentycznie urodzi si w So-
snowcu. W krótkim czasie uczyni z „Trybuny” najwaniejsz gazet w
kraju, nakadem bijc nawet stoeczn „Trybun Ludu”. Uchodzi za
czowieka Gierka, lecz wszem i wobec gosi, e jest wielkim przyjacie-
lem Grudnia. Karier zrobi byskawiczn: dziennikarz w lokalnej roz-
goni radiowej, kierownik Wydziau Propagandy,  naczelny „Trybuny
Robotniczej”. Szczyci si tym, e matur zdoby w sosnowieckim l i-
ceum im. Staszica, jakby miao to jakiekolwiek znaczenie. A jednak...
Coraz wiksza liczba pracowników KW a do samego Grudnia wcznie
zacza przyznawa si, e maj matury z tej samej szkoy. 
Nigdy nie dowiedziaem si, czy on te zosta uzaleniony od Grudnia.
Chyba jednak nie. Wokó widziaem cae tabuny funkcyjnych dziaaczy i
szeregowych pracowników aparatu, którzy dreli przed Grudniem jak
przed Panem Bogiem. A Baraski nie, po prostu podawa si za przyja-
ciela. By chyba zbyt sprytny na to, by si uzaleni, a jednoczenie do-
cenia znaczenie wielkiej drabiny personalnych zalenoci, jak budo-
wa Grudzie caymi latami. Nie ulegao wtpliwoci, e cay aparat w
wo jewództwie zosta stworzony przez obecnego sekretarza propagan-
dy. Zastanawiao mnie, dlaczego Gierek tak beztrosko odpuci sprawy
kadrowe, pozwalajc na cakowite uzalenienie machiny personalnej od
 jednego czowieka. 
o co póniej tak bardzo mieli do tutejszego spoeczestwa pretensje
ludzie z Wybrzea. Dla mnie osobicie jedyn tragedi, jedynym i na j-
bardziej przykrym skutkiem tego wszystkiego, co si dziao, byo ode j-
cie Edwarda Gierka do Warszawy. Bo czy móg ktokolwiek mie wt-
pliwoci, kto zajmie jego miejsce w Katowicach? Nawet próba spekula-
cji na ten temat bya cikim grzechem. 
Tu po witach Boego Narodzenia poszedem do redakcji „Trybuny
Robotniczej” ze zwyk towarzysk wizyt. Siedzielimy przy wódeczce
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
32 
w jednym z pokoi redakcyjnych, gdy nagle przez drzwi wpad jak bom-
ba Janek Nowicki. Znaem go gównie jako wielkiego kawalarza. Min
mia jednak tak powan, e i ja daem si po raz kolejny nabra: 
Mamy ju nowego I sekretarza KW. Wiecie, kto nim zosta? No, kto
zgadnie?  Odpowiem wam pierwszy: Tadeusz Tyka. 
Zapanowao bardzo kopotliwe milcze-
czy —  jak zwykle —  artuje. Jeeli to
prawda, oznaczaoby to rewolucj pa a-
cow w stopniu niemoliwym do wy-
obraenia. Nowicki chyba sam przerazi
si swoim dowcipem, bo natychmiast
wytumaczy nam: 
em!  
tu, by zaopatrzy si w kilka atrakcy j-
nych wiktuaów. Bufet lskiego Wydaw-
nictwa Prasowego czasami przebija pod wzgldem zaopatrzenia nasz,
komitetowy. W sumie nie byem tam duej ni kwadrans. Gdy wycho-
dziem z windy, raz jeszcze spotkaem na korytarzu Nowickiego. Wyraz
wesooci, jake dla niego charakterystyczny, znikn, ustpujc mie j-
sca przeraliwemu strachowi. 
Suchaj, kto mnie zakapowa u szefa. Krótko po twoim wyj ciu wezwa- 
a mnie sekretarka. Zostaem opierdolony jak uczniak, e robi wysoce
niestosowne, arty. Oni w rzeczywistoci nie wyobraaj sobie, by  na
tutejszym tronie móg zasi kto inny ni ten nieszczsny Zdzichu. A
moe to twoja sprawka? Czym on was tak zaczarowa? Przecie to p a- 
lant, jakiego jeszcze w yciu nie widziaem. „Dezember ”, kurwa ma. 
„Dezember”? Ciekawe przezwisko, syszaem je wtedy po raz pierwszy.
Czy miaem rzeczywicie donie na Nowickiego? Powinienem, kapo-
wanie u Grudnia byo mile widziane, zwaszcza gdy pochodzio z ust
ludzi ode uzalenionych. 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
33 
Z zapasem wiktuaów wróciem do domu, po raz kolejny usiujc si
przekona, e tak trzeba. A moe pieprzn tym wszystkim? Czy w
moim wieku warto bawi si w szeregowego pracownika KW tylko dla-
tego, e gdzie tam spoczywa pena brzydkich papierów teczka? Sam
siebie ochrzaniem [opieprzyem si sam]. Stanowczo za duo zadaj
pyta.  ycie w naszej rzeczywistoci  nie polega na stawianiu pyta
[znaków zapytania].  
Zaraz po plenum, na którym ju nikt nie mia absolutnie adnych wt-
pliwoci, miaem zamiar wycofa si i zaj prac bardziej intratn.
Sporzdzaem wanie kolejny raport z lektury lokalnych gazet, gdy za-
dzwoni telefon. Ku mojemu zdziwieniu usyszaem gos I sekretarza
KW. 
Przyjd do mnie zaraz. 
A wic ju mówi mi po imieniu, cho by niewiele starszy ode mnie.
Mona si byo tego spodziewa, Na ogó wszystkich podwadnych tak
traktowa, a dziw, e ja jeden dotd si ostaem. 
Sekretarka u drzwi gabinetu, który kojarzy mi si nierozerwalnie z
Gierkiem, bya wci ta sama. Umiechnem si pod nosem, stajc pod
obitymi lich derm drzwiami. Grudzie wspi si daleko poza szcze-
bel swej niekompetencji. Czy na tym poprzestanie? Jak on to u licha
robi? Znów idiotyczne pytanie, na które ju sobie tysic razy odpowie-
dziaem, przywoujc pewn rozmow sprzed z gór roku. 
„Dezember” by wyranie w dobrym nastroju. Wydawao mi si, e czuje
si w tym gabinecie tak, jakby siedzia w nim od bardzo dawna. Nie
wiem, czy pozorowa jak prac, czy rzeczywicie urzdowa ju pen
gb. 
—  Powiem krotko: od jutra bdziesz kierownikiem sekretariatu, prze  j- 
mij od Borzckiego wszystkie spr awy, klucze i szafy. 
A wic o to mu chodzio. Po tym wszystkim, na co si napatrzyem w
tak krótkim czasie, nie byem zwalony z nóg t propozycj, pardon:
poleceniem. Kazik Borzcki by kierownikiem kancelarii Edwarda Gierka
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
34 
nie cierpia go z sobie tylko wiadomych powodów, lecz wida nie do
tego stopnia, by go bez reszty usuwa. Zreszt w czasie sekretarzowa-
nia Gierka trudno byoby nawet Grudniowi dobiera si do skóry cz o-
wieka, który sta bardzo blisko szefa. Byy okresy, gdy I sekretarz po-
dróowa bez zawodowej ochrony — Borzcki mia zawsze ze sob pi-
stolet i nie odstpowa pryncypaa na krok. Z wyksztacenia by ekono-
mist, uwaa si za dziennikarza, mia wielkie ambicje polityczne. Li-
czy po cichu na przejcie do Warszawy — przeliczy si jednak, bo ty-
godnie mijay, a upragniona wiadomo ze stolicy nie nadchodzia. [W
sumie] aowaem go, bo chocia uchodzi za wielkiego asekuranta, do
przesady nie chccego naraa si komukolwiek, to nie mia na sumie-
niu wielkich wistw, co w Katowicach jest ju wielk cnot, a take
wy jtkiem. 
Sam si sobie dziwi, ale nie zastanawiaem si nawet: zgodzi si, czy
nie; mam jaki rozsdny wybór (czy moe nie)? — do, e w ogóle nie
dyskutowaem. Znacznie póniej zdaem sobie spraw, e zostaem
szar eminencj w województwie. Grudzie nie ufa praktycznie niko-
mu (prawd mówic, take i swojemu sekretarzowi, ale to wiedziaem
tylko ja), std mój nagy awans uwaano za dowód najwyszego uzna-
nia ze strony szefa. Egzekutywa, sekretariat, czonkowie KW —  byli
ludmi zwizanymi z nim instytucjonalnie, ja miaem by jego praw
rk, któr On zawsze tak wstydliwie ukrywa z powodu okaleczonego
palca. 
niepotrzebnie zebraem dokumenty personalne aparatu wojewódzkiego
— te, jak si okazao, „Dezember” przegldn ju bardzo dawno, b-
dc skrupulatnie przygotowany daleko przed plenum, na którym for-
malnie ustalono skad najwaniejszych cia   partyjnych. Pozosta cay
aparat gospodarczy i spoeczny a do szczebla radnego dzielnicowej
rady narodowej. Tysice teczek, tysice ludzi, którzy dla innego sekre-
tarza partyjnego byliby tylko maym, nic nie znaczcym ogniwem. Gru-
dzie nie odmówi sobie przestudiowania dokumentów adnego z tych
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
Komitet Wojewódzki. Nie darowa nawet przedstawianym do odzna-
cze, take brzowym krzyem zasugi. 
Codziennie (gdy trzeba byo — do pónej nocy) siedzia w swoim gabi-
necie, bardzo uwanie czytajc zebrane informacje. Nie odstpi od te-
go przez nastpne dziesi lat. 
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
W polityce kadrowej Zdzisawa Grudnia tkwia jedna, trudna dla do
zniesienia, drzazga: Wojewódzka Rada Narodowa. Jeliby kto dalej
dry ten problem, ca rzecz sprowadziby do jednej osoby — Jerzego
Zitka. Grudzie organicznie nienawidzi siedemdziesicioletniego pu-
kownika, zasiadajcego w gmachu po drugiej stronie placu Dziery-
skiego. Niemal od pierwszego dnia po objciu partyjnego steru w re-
gionie, jego obsesj staa si korpulentna posta pukownika, jake
popularna wród mieszkaców. Czy zazdroci mu tej popularnoci,
czy moe po prostu nienawidzi lzaków — nie potrafibym i dzi jed-
noznacznie orzec.
idee fixe: integracj tego regionu z Zagbiem Dbrowskim, z którego
pochodzi. Obie te dzielnice, cho ssiadujce z sob, dzielia od wie-
ków przepa kulturowa i wzajemna, troch nawet zabawna, niech.
Wspóczesny lsk zosta uksztatowany w krgu wpywów niemieckich,
cho zachowa sw odrbno o polskiej orientacji, Zagbie za wyra-
stao w carskiej strefie zaborowej. 
Ludno dzisiejszego GOP-u, ów szczególny proletariat, powstaa w
caoci z mieszkaców okolicznych wsi, z jednego korzenia etnicznego.
Proletariat Zagbia utworzya zbieranina biedoty z ca ej strefy zaboro-
wej, bez jakichkolwiek wspólnych cech pozwalajcych na tworzenie
spójnego rodowiska. Carat w sposób szczególny traktowa Zagbie:
 jako dodatkowe miejsce zsyki winiów kryminalnych. Sam miaem w
yciorysie takiego wanie dziada, który osiad by w Sosnowcu. 
Czy mona si dziwi, e próba mieszania lska z Zagbiem bya z
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
wództwa kieleckiego. Przeforsowa zatem utworzenie po 1945 roku
nowego województwa lsko-dbrowskiego ze stolic w Katowicach.
 Jego praw rk by autentyczny Górnolzak, Jerzy Zitek. 
My, Zagbiacy — trzeba to uczciwie przyzna — zawsze mielimy in-
klinacje do rzdzenia, take i w nowej sytuacji. Zawadzki troch nas
temperowa, ugodzi si z Zitkiem w do specyficznym ukadzie:
aparat partyjny tworzyli gównie ludzie wywodzcy si z Zagbia (l-
zacy raczej stronili od partii), w gmachu za Prezydium Wojewódzkiej
Rady Narodowej zasiadali ludzie pukownika Zitka. Sytuacj zakóci
dopiero rok 1956, gdy po likwidacji Urzdu Bezpieczestwa tamte j-
szych aparatczyków (gównie ydowskiego — wschodniego pochodze-
nia) rozlokowano i tu, i tam, cho z biegiem czasu raczej przestali by
widoczni.
[Edward] Gierek mia Jerzego Zitka w wielkim powaaniu, mona po-
wiedzie, e yli w przyjani. Ukad zawizany przez Zawadzkiego
zdawa egzamin przez dugie lata. Gierek nie wtrca si w czysto go-
spodarcze sprawy województwa, ufajc przewodniczcemu Prezydium
WRN bez zastrzee. Ten za wykorzystywa to dla autentycznego po-
mnaania dóbr sucych mieszkacom. Jeeli kiedykolwiek w historii
PRL istnia wzór podziau wadzy politycznej i administracyjnej, to z
pewnoci by to tandem Gierek — Zitek. 
Dugo przygldaem si Zitkowi i jego ludziom i miaem dla nich duo
szacunku. Przeczuwaem jednak, e systemu tego nie da si przenie
w rzeczywisto, jaka powstaa w województwie po 1970 roku. Gru-
dzie niemal od pierwszego dnia nie móg znie, e cokolwiek w Ka-
towicach decyduje si bez jego udziau. Z wielk niechci godzi si na
uczestnictwo w uroczystociach, na których siada musia [zasiada
mia ] obok Starego.
[WRN-a], a po pierwszej reformie administracyjnej —  wojewody. Da-
remnie. Nie jeden raz usiowa zmienia podjte po drugiej stronie pla-
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
38 
 jedyny w tym województwie potrafi, ot tak sobie, zadzwoni i po-
wiedzie wprost: „synek, dej se spokój”. Grudzie wtedy szala, czu si
poniony, cho sysza to on jeden i czasami ja. 
Na VI Zjedzie PZPR „Dezember”  zosta zastpc czonka Biura Poli-
tycznego. Wróci najwyraniej usatysfakcjonowany, cho z pewnoci
liczy na wicej. Ale —  co si odwlecze, to nie uciecze. Wezwa mnie
kiedy i owiadczy, e w nowej sytuacji musi uzupeni wyksztacenie.
Z pewnoci by zazdrosny, e Edward Gierek zdoby tytu inyniera
„notowskiego”  (eksternistycznie, w oparciu o bogate dowiadczenie
zawodowe, jak to wówczas okrelano), a ponadto zdopingowa go Ta-
deusz Tyka, sposobicy si do doktoratu. Tyka zasiada w egzekutywie,
by sekretarzem KW i do dugo Grudzie czu w nim potencjalnego
rywala. Uspokoi si zreszt dopiero, gdy ten poszed za Gierkiem do
Warszawy.
Zostaem obarczony misj wyboru uczelni dla swojego szefa. Wy-
bralimy najpierw zawód — metalurgia lub co pokrewnego. Czy moe
to by Politechnika lska? Na przeszkodzie stay wzgldy ambicjo-
nalne. Obaj synowie [E.] Gierka byli dydaktykami w tej uczelni, zreszt
Adam zabiega o towarzyskie wzgldy Grudnia, wic nie za bardzo wy-
padao. 
ustalonej renomie. I sekretarz by wyranie zadowolony z mojego wy-
boru, poleci jednak, bym znalaz mu towarzystwo, bo nie bdzie sam
„studiowa”. Wpadem na szaleczy pomys pogodzenia ognia z wod i
peen strachu zaproponowaem Jerzego Zitka. O dziwo, mój szef uzna
to za bardzo dobry pomys. By od kilku tygodni w ugodowym nastroju.
Kiedy wic ustaliem ostatecznie wydzia, zaatwiem w dziekanacie co
trzeba, uzgodniem z profesur, jak odbywa si bd zajcia, zalicze-
nia i egzaminy — przeszedem si do gmachu WRN, do gabinetu Zit-
ka. W sekretariacie siedzia nieodczny Ulfig, czowiek, którego uto-
samiano tak samo z Jerzym Zitkiem jak mnie (na nieszczcie) ze
Zdzisawem Grudniem. By niepomiernie zdziwiony, e mnie widzi w
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
miejscu, gdzie wedle wszelkich regu gry nie powinienem si znajdo-
wa. 
—  Wejd. 
 Jerzy Zitek czyta jakie raporty i udawa, e mnie nie widzi. Zwyk nie
dziwi si czemukolwiek, wic moja obecno albo go nie zaskoczya,
albo zaskoczenie to doskonale zamaskowa. Odczekaem, a skoczy i
wyuszczyem w do szczegóowej formie z czym przyszedem. Na
koniec wykrztusiem: 
—   Towarzysz Grudzie uwaa, e i wy powinnicie podnie swoje
kwa lifikacje i proponuje, bycie wspólnie z nim podjli te studia, Macie
bogate dowiadczenie, a teraz to bardzo si liczy. 
Starego najwyraniej ubawio to, z czym przyszedem. Umiechn si
pod nosem i rzuci jakby od niechcenia (gwar oczywicie, której nigdy
si nie wyrzek ani tym bardziej wstydzi): 
—  Powidz tymu synkowi, e jo mom przedwojenno matura i to sie bie
cynia najbardzij —   i odne gówienko przed nazwiskiem mi niy p o- 
trzebne. Moga mu to zreszt som pedzie. 
I chyba po moim wyjciu tak wanie zrobi. Liczyem po cichu, e uda
mi si dyplomatycznie wytumaczy Grudniowi, e potencjalny „wspó-
student” nie czuje si na siach etc. Ale nic z tego. Gdy wróciem do
siebie, wszyscy ju wiedzieli, e „Dezember” szaleje. Wida odebra ju
telefon z odpowiedzi, a jeeli bya ona tak samo dosadna, jak ta, któr
 ja otrzymaem, mogem sobie wyobrazi, co si dzieje z moim szefem. 
Zniknem w toalecie, by na wszelki wypadek przeczeka pierwszy atak
furii.
[Edward] Gierek zadba, by przy okazji fetowania rocznicy 50-lecia III
Powstania lskiego uhonorowa Jerzego Zitka awansem do stopnia
generaa brygady, w lad za patentami oficerskimi dla uczestników po-
wsta. Pamitam, jak informatorzy z SB przekazali nam, i po Katow i-
cach kry dowcip, e miasto zostanie przemianowane wkrótce na
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
wo-Sportowa otrzyma nazw „Bazyliki w. Jerzego”.
Wszystkie te dowody uznania dla Zitka potgoway rosnc nienawi
Grudnia.
stpów, zgrzyta zbami, gdy
niu wielkiego brzucha wojewody i jego nieodcznej laski, zwanej tutaj
„kryk”. [Stopniowo nie móg znie nawet widoku korpulentnej sylwet-
ki generaa. Z bied powstrzymywa si podczas oficjalnych uroczysto-
ci, gdzie musieli wystpowa razem. Poniewa z luboci oglda pra-
sowe i filmowe relacje z wasnych wystpów, zgrzyta zbami, gdy na
ekranie pojawia si w cieniu wielkiego brzucha wojewody i jego nieod-
 cznej laski, zwanej tutaj „kryk”.]. Kto wpad na szaleczy pomys,
by rugowa Starego z ekranu. Moe zreszt sam Grudzie rzuci mi-
mochodem: „Nie mog na niego patrze”, co podchwycono bardzo
ochoczo. Do, e wreszcie pewnego dnia w lokalnej prasie oraz na te-
lewizyjnym ekranie pojawiy si relacje z imprezy, na której Jerzy Zitek
wprawdzie by, ale ze zdj „wyparowa”...
Za kilka dni odebraem telefon od samego generaa. 
—  Powiedz mi, synek, czemu niy ma w gazetach moigo zdjcia?  
—  Mielimy, towarzyszu wojewodo, duy problem. Otó fotoreporterzy
dostarczyli nam komplet zdj i po prostu bardzo niekorzyst nie wy- 
szli cie na nich, towarzyszu — gaem obrzydliwie wiedzc, e stary nie
wierzy ani jednemu sowu. 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
—  Bo widzicie, kozoem Ulfigowi przynie mi tu od tych fotopstryków
cay tyn komplet i prosz sobie wyobrazi, e sie sobie bardzo pod o- 
bom.
dzie — milczaem zakopotany. 
Zreszt ju za kilka dni zaczy si telefony z Warszawy, z redakcji
Dziennika Telewizyjnego. W korespondencji PAP mówiono o uczestnic-
twie Jerzego Zitka w przerónych uroczystociach, a tu w filmowych
relacjach przesyanych po czach nie byo po nim ladu. W telewizji
wiedzieli dobrze, jaki stosunek do Starego ma Edward Gierek, wic wo-
leli na zimne dmucha. Sam podjem bardzo ryzykown, lecz jedynie
moliw decyzj, do której wolaem ju Grudnia nie miesza: przeka-
za em do naszego Orodka Telewizyjnego polecenie, by od tej pory
wysya na uroczystoci dwie ekipy filmowe: jeden operator bdzie fil-
mowa wszystko jak leci i to przekae si do Warszawy, drugi bdzie
kadrowa wedle wymogów I sekretarza KW —  i to bdzie emitowane w
lokalnym programie.
Dziennikiem”, znów zacz si wcieka. Udao mi si go udobrucha
 garstwem, e to Warszawa zacza przysya swoj ekip na wanie j-
sze uroczystoci i tak jest w caym kraju. Uwierzy — a co najwanie j-
sze, ju wkrótce tak si stao. 
Byo jasne, e duej poycie ognia z wod bdzie niemoliwe. „De-
zember” torpedowa coraz wicej pocigni wojewody. Prowadzi wo j-
n podjazdow — od maych wistewek do wikszych spi — nikt by
tego nie wytrzyma na dusz met. O ile zdoaem dobrze pozna
Starego Generaa — poniej jego godnoci byo podejmowanie wyzwa-
nia na takich warunkach. Nikt nie móg powiedzie, e kiedykolwiek
poskary si na ten idiotyczny ukad — trwa dziarsko na posterunku,
póki widzia tego sens. Krótko po reformie administracyjnej 1975 roku
spasowa. Zoy uroczycie rezygnacj na rce Jaroszewicza. Na poe-
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
dzia ] blisko Grudnia, widzc jego bezgraniczne zadowolenie. Stary nie
odda jednak pola cakowicie — zaproponowa swego wieloletniego za-
stpc, zachowujc dotychczasowy „ukad si” w województwie. 
Grudniowi mao byo takiego zwycistwa. Nowego wojewod mia za
autentycznego nastpc znienawidzonego generaa, zupenie nie w
smak mu byo zachowanie starej struktury wadzy. Marzyo mu si w a-
danie niepodzielne, zwaszcza gdy po wprowadzeniu ustawy o nowym
podziale administracyjnym funkcje przewodniczcych WRN powierzano
automatycznie I sekretarzom komitetów wojewódzkich PZPR. Tote
wkrótce doprowadzi do cakowitego „oczyszczenie”  wszelkich pozo-
sta oci po tak pieczoowicie pielgnowanym przez 30 lat ukadzie
wadzy. Wojewod zosta Edward Elgomski, czowiek bezgranicznie mu
podporzdkowany, przedtem — sekretarz KW. Struktura zaprowadzona
przez Zawadzkiego przestaa istnie. 
popieraem jej. By czowiekiem zbyt maym, by uzna wielko kogo-
kolwiek. Zadraem jednak, gdy zacz wymazywa lady po byym wo-
 jewodzie w sposób godzcy w autentyczne dobro regionu. Przed po-
dziaem województwa, naturalnym zapleczem rekreacyjnym dla prze-
 adowanej aglomeracji byo Podbeskidzie i góry Beskidu lskiego.
Wikszo wielkich zakadów przemysowych tam miaa swoje orodki
wypoczynkowe. Jerzy Zitek marzy, aby Beskid zagospodarowa kom-
pleksowo, wykorzysta wszelkie walory klimatyczne, wodolecznicze,
krajobrazowe, rekreacyjne i turystyczne. Przy tym chcia uchroni ten
wspaniay zaktek przed dzikim i nachalnym przeinwestowaniem, do
czego zmierzay zakady pracy, lokujc jeden za drugim wielkie domy
wczasowe na kolejnych zboczach.
sposób optymalny walory okolicy. Budow rozpoczto jeszcze przed
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
województwie, którego wadze nie chciay przej budowy, nie byo ich
zreszt na to sta. 
Nie chcia podpisywa si pod niczym, co powzia rka czowieka,
którego chorobliwie nie cierpia. A przy tym nie mia zamiaru inwesto-
wa w cokolwiek, co znajdowa si bdzie poza zasigiem jego for-
malnej wadzy. 
Najwikszy ze znanych mi kompleksów rekreacyjnych pozostawiono w
stanie rozgrzebanej budowy, straszy tak do dzi. Sam za Jerzy Zitek
zamieszka nieopodal w Ustroniu, gdzie ju wczeniej postawi sobie
dom w bezporednim ssiedztwie domu Gierka. Spotykali si tam jesz-
cze nie raz.
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
wodem polityka jest zwizane. I waciwie do koca nie zmieniem
zdania. Có zatem byo miar jego „sukcesu”, o ile za sukces poczyta
mona dziesiciolecie wadania najwaniejszym, z politycznego i eko-
nomicznego punktu widzenia, regionem kraju? Gdy w póniejszych la-
tach, zasiadajc przy wódce, analizowaem to wszystko, co przeyem
w cigu jedenastu lat pracy w KW PZPR, udao mi si z wielowtkowych
poczyna mego pryncypaa wyczy dwa stae aspekty. Byy to: po
pierwsze — polityka kadrowa, po drugie — propaganda.
Czy to wystarczy, aby by politykiem? Jak wida —  wystarczyo by
przynajmniej trwa jako polityk i to przez niewyobraalnie dugi czas 
[odcinek czasowy] —  jak na bezmiar wyrzdzonych szkód. Kadry bez-
sprzecznie byy jego osobistym hobby. Mój przypadek nie by by mniej
odosobniony. Wprawdzie mao kto przyznawa si do swych sabostek,
które doprowadziy do cakowitego uzalenienia od grymasów I sekre-
tarza, lecz w przypywach saboci nawet wielcy twardziele potrafili si
zwierzy. Bardzo rzadko byem sam dopuszczany do przygotowa per-
sonalnych — Grudzie mia do tego osobnych ludzi, zwaszcza chtnie
posugiwa si w tym celu aparatem bezpieczestwa. „Kontrrewolucji” w
Katowicach raczej nie widziano (przynajmniej do czasu pojawienia si
Kazimierza witonia), std w cigu dugich lat urzdnicy resortu spraw
wewntrznych nudzili si nad pozorowanymi poczynaniami. Nud roz-
prasza im wanie sam Grudzie zlecajc raz za razem dokadne przy-
gotowanie dokumentów osobowych tego czy owego czowieka. 
Hobby bardzo szczególnym byo grzebanie w óku i w kieliszku, te
dwa umiejtnie wysupane grzeszki najczciej stanowiy gwarancj
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
westycjach etc.
Co dziwne, zdarzali si jednak ludzie nie trzymani na pasku — byo ich
bardzo niewielu a pozycj sw zawdziczali na ogó albo poparciu ze
stolicy (Grudzie takich nie cierpia i z trudem tolerowa), albo wyra-
nemu yczeniu organów bezpieczestwa rónego zreszt szczebla. 
Przyznam si, e brzydziy mnie te wszystkie elazne zasady w dobo-
rze ludzi, by moe dlatego, e sam tej selekcji podlegaem! Jeszcze
gorsze byo to, e istot sprawy by autentyczny kult niekompetencji, w
czym Grudzie [mój szef ] równie celowa — nie potrafi powiedzie,
czy w sposób zamierzony, czy po prostu tak mu wychodzio. Nomen-
klatura w Katowicach musiaa hodowa zasadzie, e im kto mniej zna
si na rzeczy, tym jest lepszy. 
Ale z tak formu widzenia nikt, nawet Grudzie, ten dziwny fenomen,
nie zajechaby daleko, gdyby nie podbudowa jej elaznym frontem
propagandowym. O dziwo, cho i tu kult niekompetencji szala na
szczeblach kierowniczych, do roboty fachowej angaowano nieraz au-
tentycznych profesjonalistów, najczciej take uzalenionych od sze-
fostwa — gównie za spraw alkoholu. 
Dobry „front ideologiczny” zastalimy ju w KW przygotowany za rz-
dów Edwarda Gierka. „Trybun Robotnicz” rzdzi niepodzielnie Maciej
Baraski, dysponujc praktycznie nieograniczonym potencjaem ludz-
kim i czciowo take materialnym. W szczytowych okresach stan ka-
dry dziennikarskie j w tej jednej gazecie liczony by setkami. Pismo
speniao autentyczn rol „gazety-matki”. Z tzw. klucza jej naczelny
redaktor zasiada w egzekutywie KW. Fakt, e nakad katowickiego
dziennika partyjnego by w cigu kilku lat najwikszy w Polsce naley
przypisa wanie temu znaczeniu. 
Druga w hierarchii wanoci, przynajmniej za czasów mojej pracy bya
telewizja. Orodek katowicki powsta w 1957 roku, wbrew sprzeciwom
Wodzimierza Sokorskiego. Najpierw otrzyma tymczasow, siedzib w
bezporednim ssiedztwie KW, póniej wybudowano mu waciwy
obiekt na pónocnych obrzeach miasta. Radio traktowano z powag,
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
byo bardzo wane dla Grudnia, lecz o tym za chwil. 
Pozostae gazety —  „Dziennik Zachodni”  i „Wieczór” — speniay tylko
robot suebn. Ze wzgldu na ogólnopolski zasig i duy nakad
swoj wag mia tygodnik „Panorama”, w przeciwiestwie do „Pogl-
dów” — bdcych raczej klubem towarzyskim ludzi skupionych wokó
prestiowego literata, Wilhelma Stolarczyka. Pozosta jeszcze „Sport”,
który w latach siedemdziesitych nabra duego znaczenia gównie za
spraw Andrzeja Zbytecznego, wieloletniego naczelnego 
Przegldu stanu lokalnej propagandy dokonaem zaraz, gdy zoriento-
waem si bdc jeszcze inspektorem w KW —  jak dalece uczulony na
punkcie swej osoby jest Zdzisaw Grudzie. Nie posdzaem go o nar-
cyzm w klasycznej postaci (jak sugerowali fotoreporterzy), lecz wyra-
n rado sprawiao mu ogldanie si w gazetach czy na ekranie. Wraz
z upywem  czasu roso wic znaczenie Wydziau Propagandy w KW
póniej przemianowanego na Wydzia Pracy Ideowo-Wychowawczej.
Istot jego dziaania byo przygotowywanie odpowiedniej oprawy pro-
pagandowej do publicznych wystpie Grudnia oraz kontrola jej reali-
zacji.
Z odpowiednim wyprzedzeniem naleao przygotowa wszystkie lokal-
ne publikatory do uczestnictwa w imprezie z udziaem szefa. Kady z
inspektorów wydziau mia tu swoje zadanie.
Kierownictwa redakcji otrzymyway cise wytyczne co do iloci miejsca
na amach  oraz rozmiaru  czasu antenowego, jakie naley powici
przede wszystkim osobie I sekretarza, w tym —  jego przemówieniu.
Reszta ju zaleaa od inwencji samych redaktorów naczelnych —  bo
dziennikarz by tu osob najmniej wan, w przeciwiestwie do fo-
toreporterów i operatorów kamer, od których naleao wymaga wiel-
kiej gimnastyki i dostarczania materiaów w takiej iloci, by byo z cze-
go wybiera. 
Natenie tych wymaga narastao szybko, a gdzie w poowie lat sie-
demdziesitych osigno trudne do utrzymania apogeum. Grudzie
osobicie przeglda zdjcia do gazet, których naleao dostarczy od
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
nego wystpu. W przypadkach mniejszej wagi wybór uj spoczywa na
pracowniku wydziau propagandy lub wprost na redaktorach naczel-
nych. Skutki bdu mogy drogo kosztowa. Sam fakt uwiecznienia na
filmie lub negatywie fotograficznym niekorzystnego ujcia stawa  [sta ]
si powanym.
Po trzeciej z kolei niedzieli czynu partyjnego”, jakie za spraw ekipy
zasiadajcej w stolicy zaczy i u nas obowizywa, otrzymaem do
szczegóowy raport z zapytaniem, co robi z podpadnitym dziennika-
rzem z Orodka Telewizyjnego i towarzyszcym mu operatorem. Po
szczegóowej selekcji zostali oni wyznaczeni do zare jestrowania caej
naszej grupy (tj. Grudnia, jednego z sekretarzy i mnie) pracujcych na
Osiedlu Tysiclecia w Katowicach. Grudzie raczej unika pracy fizycz-
nej, by chory na serce, wic organizowalimy kilkuminutowe spotkanie
z fotoreporterami i obs ug telewizyjn dla uwiecznienia jego uczest-
nictwa, po czym pakowalimy si i odwozilimy go do domu. Gdy przy-
 jechalimy na przygotowane miejsce, szef zaoy sweter i wzi si do
 opaty, stkajc co chwila — na szczcie ekipy szybko wykonay swoje
zadanie, wic moglimy wróci tam, skd przyjechalimy. 
Nie miny trzy godziny, gdy wyrwa mnie od obiadu telefon od naczel-
nego redaktora Orodka: Po przegldniciu materiau filmowego oka-
za o si, e Grudzie uwieczniony jest bez przerwy w pozycji pochylo-
ne j nad opat. W centrum kadru jest stale widoczny czubek gowy z
 ysink przewitujc midzy jeykiem. Nie dziwiem si przeraeniu
naczelnego — istotnie powiao groz. Nie mona byo tego da na an-
ten, Grudzie prawdopodobnie wciekby si niepomiernie. W odruchu
zoci zaproponowaem naczelnemu, by zwolni dziennikarza i opera-
tora — przecie wiedzieli, co si wici, wic mogli si podkopa i fil-
mowa z „abiej perspektywy”.
Wieczorem obejrzaem materia na antenie — wida byo, e posiko-
wali si archiwaliami, odetchnem z ulg. Gdy rano zastaem ów raport
— odesaem go z powrotem z sugesti, by afer wyciszy. 
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
oraz dokadnego liczenia uj antenowych z udziaem szefa przekaza-
limy inspektorom wydziau. Robili to gorliwie i dobrze. Musz przy-
zna, e nie byo wikszych wpadek. Raz za razem wybuchay tylko ja-
kie sprawy sporne, musiaem wtedy interweniowa i rozstrzyga spory
— gównie dotyczyo to uj telewizyjnych — których, zdaniem inspek-
torów, byo zbyt mao. Telewizja bronia si na ogó twierdzc, e nie
sposób byo filmowa „Dezembra” w wikszej iloci uj, bo „nie wy-
szy”. Dobrze wiedziaem, o co chodzi! Grudzie siedzia w prezydiach
uroczystoci bez przerwy si... oblizujc. Wiele razy próbowaem mu
dyskretnie sugerowa, by oduczy si tego nawyku –  bezskutecznie.
Operatorzy musieli wic krci praktycznie bez przerwy, by móc co z
tego wybra... 
Z telewizj zaczlimy mie kopoty od chwili przejcia steru Radioko-
mitetu przez Baraskiego. Z kocem 1972 roku zosta przez Gierka
cignity do Warszawy. Zasta tam mocno zaawansowan budow
centrum radiowo-telewizyjnego na Woronicza, rozpoczt jeszcze
przez Sokorskiego. Do tego czasu warszawski orodek telewizyjny by
tylko jednym z orodków terenowych, program za nie by scentralizo-
wany. Orodek katowicki, po rozbudowie, dawa prawie 40 procent
programu ogólnopolskiego, w niektórych okresach emitowa program
na ca poudniow Polsk, zwaszcza, gdy przestarzaa sie radiolinii
nawalaa i nie dociera program z Warszawy (w Katowicach znajdowa
si wze rozdzielczy ze stolicy na poudnie). 
Baraski mia odmienn koncepcj systemu telewizyjnego w kraju wy-
nikajc prawdopodobnie z ówczesnej polityki silnego centrum propa-
gandowego. Wkrótce, bo w 1973 roku, zniesiona zostaa moliwo
samodzielnego emitowania programu przez orodki terenowe. Nawet
programy lokalne, które zachowano, musiay do stacji nadawczych
przechodzi przez Warszaw. Program ogólnopolski za móg zosta
najwyej  przygotowany w orodku pozawarszawskim, natomiast wy-
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
tecznie przekona do tego ekip warszawsk. 
Có znaczyo to dla nas? Wyjcie nam z rki moliwoci speniania na j-
waniejszej zachcianki Grudnia: ogldania si na ekranie do woli i bez
ogranicze. Wiedziaem, e bdzie to dla niego wielki cios. Nieraz wi-
dziaem wielk lubo na jego twarzy, gdy wpatrywa si pod wieczór w
szklany ekran. Byo to przecie jego drugie, po teczkach personalnych,
hobby.
szej wizyty w Katowicach — przyjeda czsto na wypoczynek w Be-
skidy. Naleao mu podsun ten problem. Ostatecznie wszem i wobec
deklarowa, e jest wielkim przyjacielem Grudnia i — o dziwo — nawet
nie wypar si tego, gdy z redaktora naczelnego „Trybuny Robotniczej” 
sta si z dnia na dzie jedn z najwaniejszych figur w kraju. 
„Dezember”  wizytowa wanie jak budow, gdy Baraski wpad do
KW.
—  Ty, do mnie? Ale zawsze musi by dobry pocztek. Sucham. 
—  Czy masz zamiar tak do koca z tym przebudowaniem struktury t e- 
lewizji...
—   Chodzi ci o c entralizacj? Oczywicie, to ju postanowione. I k o- 
nieczne —  poprzedni system by przestarzay i nie gwarantowa real i- 
zacji zada propagandowych na odpowiednim poziomie. Czy wiesz jak
Edek jest na to czuy. Na dobre ruszylimy ju z kolorem, coraz wicej
p rogramów bdziemy mogli porównywa z innymi krajami. 
—  A ty wiesz, jak Zdzichu uwielbia swoj fizjonomi na ekranie.
—   Przecie ma program lokalny. Filmujcie go tam ile chcecie, to nie
przeszkadza.
—  Dobrze, ale dzienniki lokalne s w dwójce, która jest m niej presti- 
owa, a poza tym nie daje to moliwoci wyemitowania jego przemó- 
wienia —  to jest dziennik, a nie godzina na gadk. 
—  A co, chcielibycie wchodzi na pierwszy program, jak dotd?  
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
50 
—  No nie, daj spokój, przecie kto to bdzie oglda. Pierwszy pr o- 
g ram jest ogólnopolski i co kogo obchodzi Zdzichu, gdy widz sie dzi w
Biaymstoku?  
—  No dobra, zobacz, co da si zrobi. 
Chyba przej si tym, co powiedziaem. Czyby on rzeczywicie darzy
Grudnia przyjani? Nigdy nie potrafiem odpowiedzie na pytanie, na
ile byo to dziaanie koniunkturalne. Wyszed do bufetu wyranie zamy-
lony, a to oznaczao, e „kupi” moj propozycj. 
Rzeczywicie, ju za dwa tygodnie przyjecha do mnie wiceprezes ra-
diokomitetu do spraw technicznych, Konrad Owczyski. Przedstawi
do interesujc koncepcj dostosowania katowickiego Orodka Tele-
wizyjnego do naszych potrzeb. Otó, pozostanie na miejscu orodek
emisyjny programu drugiego. Zatem wszystkie lokalne odcinki bd
mogy by emitowane w dowolnej chwili, bez porednictwa Warszawy.
Pozwoli to na uruchomienie, oprócz staych dzienników lokalnych,
 jeszcze dodatkowych programów cyklicznych o zasigu regionalnym,
które bd emitowane w czasie, gdy nie „idzie” aden program ogólno-
polski z Warszawy. By to duy sukces, lecz czuem, e Owczyski ma
w zanadrzu jeszcze inn rewelacj... I rzeczywicie, otrzymalimy zgo-
d na ingerencj w pierwszy program ogólnopolski wraz z wasnym
prawem emitowania w jego miejsce dowolnego programu, oczywicie w
zasigu naszego nadajnika. 
Maciej by wic sowny. Gdy póniej telefonicznie dzikowaem mu za
te udogodnienia, prosi tylko, bymy, po pierwsze, nie wyczali jakich
ciekawych programów, lecz nudniejsze, popoudniowe odcinki publicy-
styczne, a po drugie — nie przesadzali z tymi przemówieniami Zdzi-
cha. Sugerowa take, aby nie likwidowa etatów spikerek, co nastpio
w innych orodkach lokalnych, lecz by zapowiaday one programy, któ-
re emitujemy samodzielnie — pozosta t drog przynajmniej pozór, e
 jest to program ogólnopolski. 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
51 
By to niebyway sukces. Ju w dwa miesice od tej rozmowy przygoto-
walimy Grudniowi kilka wersji przemówie —  wybra sobie jedno i
do dugo wiczy. Zdecydowalimy, e pójdzie na anten przemówie-
nie wygoszone na naradzie aktywu politycznego w gmachu wojewódz-
kiego Orodka Ksztacenia Ideologicznego. 
Szef by autentycznie szczliwy, gdy wszystko zagrao. Ca mow na-
gralimy na tam, póniej polecilimy dokona kilka drobnych korekt
montaowych w telewizji. Aktyw czeka z niecierpliwoci na emisj. Za
dwa dni postanowilimy wyczy popoudniowy program owiatowy,
wej w to miejsce z nasz spikerk, która rzecz odpowiednio zapowie. 
Sukces, sukces, sukces! Wszystko byo technicznie dobrze przygoto-
wane, na anten poszo pidziesit minut idealnie zmontowanego
materiau. Siedziaem w swoim pokoju, bo szef chcia program obejrze
sam. Wyobraaem sobie, z jak rozkosz spoglda w ekran. Mogem
sobie pogratulowa i raz jeszcze zatelefonowaem do Baraskiego,
który prosi aby powiadomi go, jak caa rzecz wysza. 
Wkrótce uruchomilimy cykliczne programy lokalne w dwójce, w jedyn-
ce za — przecitnie dwa razy w miesicu, czasami czciej, wyczali-
my program ogólnopolski, emitujc w jego miejsce przemówienia
Grudnia. Widzowie w caym województwie katowickim i opolskim (w
ówczesnych granicach, póniej w katowickim, opolskim, bielskim, cz-
stochowskim i nawet troch dalej) mieli pene zudzenie, e ogldaj
program ogólnopolski z przemówieniem naszego sekretarza. 
Stosunkowo mao miaem kontaktów z samymi dziennikarzami z tele-
wizji. Za wszystko odpowiadali gównie naczelni i ich zastpcy. Swoist
postaci by tam Henryk Lauryniak, odpowiedzialny w Orodku za
dzienniki —  zwykle wikszo spraw z zakresu propagandy te-
lewizyjnej mona byo z nim zaatwi. By niezastpiony w organizowa-
niu politycznych heppeningów na potrzeby tv — charakterystyczna  y-
sina dobrze bya znana widzom daleko poza regionem. 
Z telewizj nie byo zatem wikszych problemów. By moe miaa i na
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
zasigu rki. 
nych programów, raz za razem przedstawia dalsze koncepc je rozbu-
dowy bazy telewizyjnej w Katowicach. Podczas jednego ze spotka wy-
stpi z pomysem przeksztacenia Orodka w ogólnopolskie centrum
masowej rozrywki z wasnym music-hallem, wytwórni filmow, a pó-
niej nawet szko radiowo-telewizyjn. Chwycio. Do szybko zlecieli
si do Katowic najwiksi chaturnicy z Michotkiem na czele. Ów przed-
stawi Baraskiemu i Grudniowi szereg propozycji masowych imprez
rozrywkowych, które mona bdzie realizowa w Hali Widowiskowo-
Sportowej. Jako ju wkrótce odbyway si, jak grzyby po deszczu,
wielkie spdy w tym obiekcie: „Z wizyt u was”, „Z najlepszymi ycze-
niami” i podobne.
Patrzyem z przeraeniem na te poczynania. Mimo e doceniaem wag
polityczn podobnych imprez, zauwayem, e s one fatalnej jakoci
artystycznej i kosztuj straszne pienidze. Wzbogacali si na nich co-
raz to nowsi „artyci” zlatujcy si caymi chmarami na nasze podwór-
ko. Przegldaem kosztorysy i „scenariusze” — pozycje na listach wy-
pat opieway na 20 i wicej tysicy zotych za drobny udzia w przed-
siwziciu (w poowie lat siedemdziesitych!). 
Grudzie jednak popiera te pomysy. Ich autorzy stopniowo przekonali
go do poczenia uroczystoci „artystycznych” z imprezami o charakte-
rze politycznym. Szef by zachwycony, zwaszcza gdy uczestniczy   w
takich spotkaniach z udziaem Gierka, Jaroszewicza i innych goci z
Warszawy. Ju wkrótce — czego mona si byo spodziewa — zay-
czy sobie podobnych imprez tylko dla siebie, owietlanych sowicie re-
flektorami, z byskami fleszów i obiektywami kamer wycelowanymi
wprost w niego. Szczególnie przypad mu do gustu sposób wznoszenia
okrzyków na jego cze, co wprowadzili do codziennej praktyki towa-
rzysze ze zwizków modzieowych.
Najchtniej przyklanito jego inicjatywie powoania szkoy radiowo-
 
 
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
powstay w wyniku porozumienia podpisanego przez Baraskiego  z
rektorem Uniwersytetu. Wikszo towarzyszy bya za tym, miaa bo-
wiem akurat latorole w wieku maturalnym lub zblionym. Dotychczas
byo w zwyczaju, e niezbyt rozgarnici lub nadto leniwi synalkowie i
córeczki naszych towarzyszy studiowali na Wydziale Nauk Politycznych
—  jeeli nie wybrali jakiego konkretnego fachu. Nie trzeba si byo
przemcza, nawet mona byo przez cay semestr nie przychodzi na
zajcia. Umoliwiaa to formua indywidualnego toku studiów, któr
wprowadzono tam najwczeniej. 
System ten mia jednak wielk wad —  latorole z dyplomami magi-
strów nauk politycznych mogli najwyej pracowa w aparacie lub w or-
ganach MSW, a na ogó wolne w tych jednostkach stanowiska nie byy
ani eksponowane, ani prestiowe. Wydzia Radia i Telewizji by   wic
wielk szans — i jeeli dzi nazwiska modych ludzi przemawiajcych
z ekranu dziwnie wspóbrzmi z nazwiskami tuzów z lat siedemdzie-
sitych — to naprawd nie przypadek. 
Z powoaniem wytwórni filmowej poszo gadko. Istniaa w pobliu
Orodka Telewizyjnego wytwórnia filmów owiatowych Orodka Post-
pu Technicznego, wic wystarczyo zmieni szyld na „POLTEL” i wszyst-
ko zagrao. Równie prosto powsta Telewizyjny Music-Hall. W Chorzo-
wie od przedwojnia dziaa Dom Kultury Huty „Kociuszko”, który w a-
nie mia by poddany remontowi. W ten sposób znalazo si pomiesz-
czenie dla teatru. A co mieli na ten temat do powiedzenia hutnicy? — 
towarzysze z zakadowej organizacji partyjnej powtarzali wielokro, e
to co nie tak, lecz sia przebicia Baraskiego bya zbyt dua... 
Rozgonia radiowa miaa w Katowicach wielkie tradycje, bya jedn z
pierwszych w kraju. Za rzdów Grudnia jednak jakby wpada na ubocze
politycznego znaczenia. Dawniej istniay tu wspaniae programy regio-
nalne, prowadzone take w lskiej gwarze. Nie rozumiaem wprawdzie
za wiele z tego narzecza, jednak brzmiao to sympatycznie. „Dezem-
ber” nie cierpia, jednak regionalizmów. Jeszcze jako sekretarz propa-
Opracowanie edytorskie: Jawa48 ©
54 
gandy w KW doprowadzi do ich likwidacji —cho byy to jedne z na j-
popularniejszych w kraju audycji, co potwierdzay badania ankietowe.
Póniej, gdy radio zostao spacyfikowane, lokalne programy wysuchi-
wane byy jedynie przez inspektora w Wydziale Propagandy —  szef
bardzo rzadko do nich si odwoywa .
Ciekawe byy za to rozgrywki personalne wokó radia i telewizji w Ka-
towicach. Kilkakrotnie bowiem czono i rozdzielano obie instytucje.
Ostatnia z reorganizacji przypada na rok 1977. Utworzono wtedy
urzd Dyrektora Naczelnego PRiTV w Katowicach. Ku wielkiemu zasko-
czeniu nas wszystkich Baraski powoa na t funkcj Andrzeja Zby-
tecznego, od wielu lat szefa „Sportu”. Bya to dziwna posta. Auten-
tyczny grafoman, wypenia kadego dnia pismem dziesitki stronic
papieru, obdarzajc swoj twórczoci wszystkie moliwe wydawnictwa
i redakcje. Niewielkiego wzrostu, ostrzyony na jeyka, spoglda ze-
zem na otoczenie, a jednak mia w sobie wiele przebojowoci. „Sport” z
bardzo lokalnej gazetki sta si znaczcym w kraju pismem. Jego
dziennikarze jedzili po caym wiecie, czego zreszt i sobie nie od-
mawia. Nikt nie wiedzia, jak to czyni, ale potrafi przenikn poza
struktur personalnych uzalenie Grudnia. Nawet w latach, gdy wszy-
scy dreli przed tym, co powie I sekretarz, potrafi publicznie powie-
dzie mu: „Zdzichu, nie pierdol”, gdy paday z ust szefa gupoty. Wielo-
kr