16
Henri Bergson HENRI BERGSON I} MYŚL I R CH 1963 PA 'STWOWE WYDAWNICTWO NAUKOWE WSTĘP DO METAFIZYKI· I TUlCJA FILOZOFICZNA POSTRZEŻE IE ZMIANY D SZ'A I CIAŁO w przekładzie Pawla Beylina i Kazimierza Bleszyńskiego wstępem poprzedził Paweł Beylin

H. Bergson, Intuicja Filozoficzna

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: H. Bergson, Intuicja Filozoficzna

Henri Bergson

HENRI BERGSON

I}

MYŚL I R CH

1963

PA 'STWOWE WYDAWNICTWO NAUKOWE

WSTĘP DO METAFIZYKI· I TUlCJA FILOZOFICZNAPOSTRZEŻE IE ZMIANY

D SZ'A I CIAŁO

w przekładzie

Pawla Beylina i Kazimierza Bleszyńskiego

wstępem poprzedził

Paweł Beylin

Page 2: H. Bergson, Intuicja Filozoficzna

68 WSTĘP DO l\lETAFIZYKI

sów. A przyczyną częsciowego zaćmienia metafizykiod pół wieku jest przede wszystkim niesłychana trud-ność, jaką sprawia dziś filozofowi wejście w stycznośćz nauką, która stała się o wiele bardziej zróżnicowana:Ale intuicja metafizyczna, choć można dojść do niejtylko na drodze wiadomości faktycznych, jest jednakczymś zupełnie innym niż streszczenie czy synteza owychwiadomości. Różni się od nich tak, jak impuls wprawia-jący w ruch różni się od drogi, którą przebiega poru-szający się przedmiot, jak napięcie sprężyny różni sięod widocznych poruszeń wahadła.! W tym znaczeniumetafizyka nie ma nic wspólnego z uogólnianiem do-świadczenia, a mimo to można by ją zdefiniować jakodoświadczenie integralne. \

INTUICJA FILOZOFICZNA

Page 3: H. Bergson, Intuicja Filozoficzna

Chciałbym przedstawić państwu kilka uwag dotyczą-cych ducha filozofii. Wydaje mi się - a świadczy o tymniejeden referat wygłoszony na tym kongresie - żemetafizyka dąży obecnie do większej prostoty, do zbliże-nia z życiem. Sądzę, że ma rację i że w tym właśniekierunku powinniśmy pracować. Ale postępując tak, nieuczynimy moim zdaniem nic rewolucyjnego; nadamytylko naj właściwszą formę temu, co stanowi podkład·wszelkiej filozofii - to znaczy wszelkiej filozofii w pełniświadomej swych funkcji i swego przeznaczenia. Zło-żoność słów nie powinna bowiem przysłaniać nam pro-stoty ducha. Gdy bierze się pod uwagę tylko doktrynyraz sformułowane oraz syntezę, którą zdają się one obej-mować konkluzje uprzednich systemów filozoficznychoraz całość zdobytych wiadomości, istnieje zawsze ry-zykopominięcia tego, co jest ze swej istoty spontanicznew myśli filozoficznej.

Każdy z nas wykładających historię filozofii, każdy,kto miał okazję często powracać do studiów nad tymisamymi doktrynami i stale ją pogłębiać, mógł poczynićnastępującą uwagę. System filozoficzny zdaje się zrazuwznosić jak zakończona budowla o kunsztownej struk-turze, zdolnej do wygodnego pomieszczenia wszelkichproblemów. Kontemplując go w takiej postaci, odczu-wamy radość estetyczną, zwiększoną przez satysfakcję

Page 4: H. Bergson, Intuicja Filozoficzna

72 INTUICJA FILOZOFICZNA INTUICJA FILOZOFICZNA 73

zawodową. Odnajdujemy tu bowiem nie tylko porządekw złożoności (porządek, który sami niekiedy uzupeł-niamy, opisując go), lecz mamy także i tę satysfakcję, żemożemy sobie powiedzieć, iż wiemy, skąd się wziął ma-teriał i w jaki sposób została zbudowana cała konstruk-cja. W problemach wysuniętych przez filozofa odnajdu-jemy zagadnienia, które pulsowały wokół niego. W jegokonkluzjach odnajdujemy - a przynajmniej tak sięnam wydaje - elementy wcześniejszych albo współcze-snych mu kierunków filozoficznych, uporządkowaneczy pomieszane, lecz nieznacznie tylko zmienione. Tenoto pogląd został mu zapewne podsunięty przez tegofilozofa, tamten przez innego. Z tego, co czytał, słyszał,nauczył się, moglibyśmy z pewnością zrekonstruowaćwiększą część tego, co sam stworzył. Zabieramy się więcdo dzieła, sięgamy do źródeł, ważymy wpływy, wydo-bywamy podobieństwa i w końcu wyraźnie widzimy to,czegośmy w doktrynie szukali: mniej lub bardziej ory-ginalną syntezę idei, wśród których żył filozof.

Ale stale odnawiany kontakt z myślą mistrza możenas doprowadzić poprzez stopniowe jej przenikanie docałkiem innego poczucia. Nie chcę przez to powiedzieć,że praca porównawcza, którą zrazu prowadziliśmy, byłastratą czasu; bez wstępnego wysiłku polegającego naponownym zrekonstruowaniu systemu filowficznegoprzy wzięciu pod uwagę tego, co do niego nie należy,i nawiązaniu do tego, co wokół niego istniało, nigdyprzypuszczalnie nie dotarlibyśmy do tego, czym on jestnaprawdę; umysł ludzki jest bowiem tak skonstruowany,że wtedy tylko zaczyna pojmować nowe, jeśli uprzed-nio czyni wszystko, by je sprowadzić do starego. Ale

J,tL. w miarę jak usiłujemy bardziej wniknąć w my~ filo-zofa, zamiast ograniczać się tylko do ich przeglądu,

doktryna jego zaczyna się powoli przeistaczać. Przedewszystkim zmniejsza się jej złożoność. Następnie po-szczególne części zaczynają się wzajemnie przenikać.Aż wreszcie wszystko sprowadza się do jednego jedy-nego punktu do którego, czujemy to, moglibyśmy corazbardziej się zbliżyć, choć nie możemy mieć nadziei, iżki dykolwiek doń dotrzemy.

W punkcie tym znajduje się coś prostego.coś nieskoń-.,.,~czenie prostego, tak niezwykle prostego, że filozof nie \zdołał nigdy tego wypowiedzieć słowami:' Dlatego wła- lśnie mówił przez całe życie. Nie mógł sformułować tego,co myślał, nie czując się w obowiązku poprawiania swo-jej formuły, a następnie poprawiania poprawek: takkroczył od teorii do teorii korygując własne wypowie-dzi, gdy sądził, że je uzupełnia, wikłając powikłania,rozwijając myśl w sposób wymagający dalszego rozwi-nięcia, i coraz bardliej przybliżał się do prostoty swejpierwotnej intuicji. <:;:ałazłożoność jego doktryny, któramogłaby prowadzić w nieskończoność, jest więc tylkoniewspółmiernością między prostą intuicją filozofai środkami, jakimi dysponował, aby ją wyrazić.

Czym jest ta intuicja? Jeśli filozof nie zdołał znaleźćdla niej formuły, nam także to się na pewno nie uda.Zdołamy jednak uchwycić i ustalić pewną pośredniąwizję między prostotą konkretnej intuicji a złożonościąabstrakcji, które ją tłumaczą, wizję lotną i niknącą,która niepostrzeżenie' może nawiedza umysł filozofai snuje się za nim jak cień poprzez wszystkie biegi i wy-biegi jego myśli, która, nie będąc samą intuicją, zbliżasię do niej znacznie bardziej niż wyrażenie pojęciowe,z konieczności symboliczne, do jakiego intuicja musi sięodwoływać, aby dostarczyć "wyjaśnień". Przyjrzyjmysię temu cieniowi, a odgadniemy położenie ciała, które

Page 5: H. Bergson, Intuicja Filozoficzna

I

I

74 INTUICJA FILOZOFICZ;-':;A INTUICJA FILOZOFICZNA 75

go rzutuje. I jeśli będziemy usiłowali naśladować t? po-. łożenie albo nawet je przyjąć, wtedy na tyle, na Ile to

jest możliwe, zobaczymy to, co widział filozof. .Cechę charakterystyczną tego wyobrażenia stanowi

przede wszystkim zawarta w nim siła negacji. Przypo-minamy sobie, jak postępował demon Sokratesa: zatrzy-mywał w pewnej chwili wolę filozofa i raczej pr~,eszka-dzał mu w działaniu, niż nakazywał, co ma robić. Wy-daje mi się, że intuicja zachowuje się często w spra:va~hspekulatywnych tak jak demon Sokrates~ '!' ~yc~upraktycznym; a w każdym razie w tej postaci SIęz]aw:mi w tejże postaci przejawia najwyraźniej: zakazuje.Wobec idei powszechnie przyjętych, tez, które wydająsię oczywiste, stwierdzeń, które dotychczas uchodz~łyza naukowe, szepcze filozofowi do ucha słowo: NIe-możliwe. Niemożliwe, nawet jeśli istnieją fakty i powodyskłaniające cię do mniemania, iż to jest możliwe, realnei pewne . .1::iiemożliwe,ponieważ pewne dośwjadczenie,

~iste moŻe, Jecz decydujace, mówi :i m~im głos~że to nie da się pogodzić z faktami, które SIę przedsta-wia, z racjami, które się przytacza, i że odtąd fakty ~~stają się źle obserwowan~, a ~'oz~mowania fałszy~e. Coziłza szczególną siłę ma ta~~~~cy]~a potę~a ~::g1l:9i(c.ze-muż nie zwrócili na nią większe] uwagi hlstorycJ filo-zofii? Czyż pierwszy krok filozofa, gdy myśl jego niejest jeszcze pewna i nic definitywnego nie powstałojeszcze w doktrynie, nie polega na definitywnym od-rzuceniu niektórych rzeczy? Później będzie może wpro-wadzał zmiany do tego, co afirmuje; nie wprowadzinatomiast żadnej zmiany do tego, co neguje. A jeśliwprowadzi zmiany do tego, co afirmuje, dokona tegorównież dzięki potędze negacji immanentnej intuicjialbo jej wyobrażeniu. Pozwoli sobie na leniwe wysnu-

wanie wniosków zgodnie z regułami prostolinijnej lo-giki - i oto nagle okaże się, że wobec własnego twier-dzenia ogarnia go to samo poczucie niemożliwości,którego doznawał przedtem wobec cudzych twierdzeń.Opuściwszy bowiem krzywą swojej myśli, aby prostokroczyć styczną, znalazł się na zewnątrz siebie samego.Powraca zaś do siebie, gdy wraca do intuicji. Te odejściai powroty tworzą zygzaki doktryny, która "się rozwija",to znaczy gubi, odnajduje i nieskończenie poprawiasamą siebie.

Gdy wyzwolimy się z tego powikłania i zwrócimy doprostej intuicji albo przynajmniej do obrazu, który jąwyraża, spostrzegamy od razu, jak doktryna wyzwalasię z warunków czasu i przestrzeni, od których zdawałasię zależeć. Problemy, którymi zajmował się filozof, sąniewątpliwie problemami jego epoki; wiedza, z którejkorzystał lub którą krytykował, była wiedzą jego cza-sów, w teoriach, które wypowiadał, można nawet do-szukać się - jeśli się szuka - myśli jego współczesnychbądź jego poprzedników. Jakże mogłoby być inaczej?Ab nowe stało się zrozumi ł a-

)eżności o starego; problemy już postawione, rozwią-zania dostarcz;ne-przez filozofię i naukę w czasach,w jakich żył, stanowiły dla każdego wielkiego myśli-ciela materiał, którym musiał się posługiwać, aby nadaćkonkretną postać swojej myśli. A od starożytnościistnieje już przecież tradycja, wedle której wszelkąfilozofię przedstawia się jako pełny system obejmującywszystko, co jest znane. Popełnilibyśmy wszakże szcze-gólny błąd, gdybyśmy za konstytutywny element dok-tryny uznali to, co stanowiło tylko środek jej wypo-wiedzenia. To zaś - jak to przed chwilą powiedziałem-jest wlaśnie pierwszym błędem, na jaki jesteśmy nara-

Page 6: H. Bergson, Intuicja Filozoficzna

76 INTUICJA FILOZOFICZNA

żeni, gdy przystępujemy do badania jakiegoś systemu.Uderza nas tyle częściowych podobieństw, tyle narzucasię nam punktów stycznych, tyle naglących sygnałówdochodzi ze wszystkich stron do naszej pomysłowościi erudycji, że jesteśmy skłonni rekonstruować myślimistrza z fragmentów idei wziętych tu i ówdzie i gotowigo później chwalić' za to, że - a wykazaliśmy, iż mytakże jesteśmy do tego zdolni - potrafił wykonać pięk-ne dzieło mozaiki. Ale złudzenie nie trwa długo",wkrótcespostrzegamy, że nawet tam, gdzie filozof zdawał siępowtarzać rzeczy już powiedziane, myślał je na swójsposób. Rezygnujemy wówczas z odtwarzania, lecz czy-niąc to popadamy w nowe złudzenie, mniej groźne odpierwszego, lecz bardziej uporczywe. Chętnie wyobra-żamy sobie bowiem, że doktryna - nawet doktrynamistrza - wywodzi się z poprzedzających ją systemówfilozoficznych i stanowi "moment ewolucji". Zapewne niemylimy się całkowicie, gdyż system filozoficzny przy-

_pomina raczej organizm niż jakiś zbiór i lepiej jestw tym wypa u_moWl~ niż o kompozycji.Ale to nowe porównanie nie tylko-przypisuje historiimyśli większą ciągłość, niż ona ma w rzeczywistości,lecz ponadto posiada tę jeszcze niedogodność, iż utrwalakierowanie się naszej uwagi na zewnętrzną złożonośćsystemu i"na to, co się da przewidzieć w jego kształciezewnętrznym, zamiast skłonić nas do dotknięcia palcemnowości i prostoty jego głębi. Filozof godny tego mjaJ:lamówił zawsze tylko jedną rzecz, iJ;o raczej starał..si.ę-.- owieazre<':niż powiedział naprawdę. A mówił zawszetylko jedną rzecz latego, że idział tylko jeden punkt;była to zresztą nie tyle wizja, co zetknięcie; zetknięcieto wywołało impuls, impuls - ruch, a jeśli ruch ten,będący czymś w rodzaju wirowania określonej formy

Il\:TUICJA FILOZOFICZNA 77--szczególnej, staje się widoczny naszym oczom przez totylko, co zagarnął na swej drodze, prawdą jest jednak,iż równie dobrze mógłby zostać wzniesiony inny rodzajpyłu, a ów wir pozostałby tym samym wirem. Tak więcmyśl przynosząca światu coś nowego musi się wyrazićpoprzez idee już gotowe, które napotyka na swej drodzei porywa swoim ruchem: przez to zdaje się zależeć od lepoki, w której żył filozof, lecz często jest to tylko po-zór. Filozof mógłby się narodzić kilka wieków wcześniej;miałby wtedy do czynienia z inną filozofią i inną wie-dzą; stawiałby sobie inne problemy; wypowiadałby sięw innych formułach; żaden z rozdziałów książek, którenapisał, nie byłyby może tym, czym jest, a przecież po-wiedziałby to samo.

Chciałbym tu sięgnąć do przykładu. Odwoływałemsię do waszych wspomnień zawodowych: niech mi będziewolno przypomnieć kilka własnych doświadczeń. Jako

. profesor College de France poświęcam co roku jedenz moich dwóch wykładów historii filozofii, Dzięki temumogłem przez wiele lat z kolei przeprowadzić doświad-czenie, które właśnie opisałem, na przykładzie Berke-leya, a następnie Spinozy. Nie będę mówił o Spinozie;zapro:,~dziłby ~as za daleko)A nie znam przecież nicb~rdzIeJ pouczającego od kontrastu występującego po-między formą i treścią takiej książki jak Etyka. Z jednejstrony te kolosalne rzeczy, które się zwą Substancją,Atrybutem i Modusem, ten potworny bagaż twierdzeńwraz z gmatwaniną definicji, związków i objaśnień tazłożoność maszyner' . t "d' . . '. • 11, a mIaz ząca SIła, która sprawia,ze na WIdok Etyki debiutant odczuwa pod' ." . ZlWl przera-zeme tak Jak wobec kraź ik. . rązowm a typu dreadnought,a z drugiej -. coś subtelnego, bardzo lekkiego. niemallotnego, co UCIeka, gdy się doń zbliżyć lec ., z na co me

Page 7: H. Bergson, Intuicja Filozoficzna

78 I TUICJA FILOZOFICZNA 79

można patrzeć nawet z daleka, jeśli nie chce się staćniezdolnym do zajęcia się czymkolwiek innym, nawettym, co uchodzi za kapitalne, nawet różnicą między Sub-stancją i Atrybutem, nawet dualizmem Myśli i Rozcią-głości. Spoza ciężkiej masy koncepcji zbliżonych dokartezjanizmu i arystotelizmu pojawia się intuicja Spi-nozy, intuicja, której nie wyrazi n ros tsza nawet for-muła, bo nigdy nie będzie dość prosta. Powiedzmy,zadowalając się przybliżeniem, że to właśnie poczuciezbieżności między aktem, dzięki któremu nasz umysłdoskonale poznaje prawdę, i operacją, za pomocą którejBóg ją tworzy, leży u podstaw idei, że "konwersja"Aleksandryjczyków, gdy się staje zupełna, stanowi jed-ność z ich "pochodem" i że gdy człowiek, który porzuciłboskość, wraca do niej, to widzi tylko jeden jedyny ruchtam, gdzie przedtem dostrzegał dwa ruchy przeciwne-tam i z powrotem. Doświadczenie moralne podejmujesię tutaj rozwiązać sprzeczność logiczną i sprawia -nagle przekreślając czas - że powrót staje się pójściem.Im bardziej docieramy do tej pierwotnej intuicji, tymlepiej rozumiemy, że/gdyby Spinoza żył przed Kartezju-szem, napisałby z pewnością nie to, co napisał, lecz żeu Spinozy żywego i piszącego z pewnością odnaleźli-byśmy jednak spinozyzm.. Przechodzę do Berkeleya, a ponieważ jego to właśnie

obrałem sobie za przykład, proszę mi nie wziąć za złe,że przeprowadzę szczegółową analizę: zwięzłość mógł-bym bowiem uzyskać tu tylko kosztem ścisłości. Wy-starczy jeden rzut oka na dzieło Berkeleya, by stwier-dzić, iż zamyka się ono w czterech zasadniczych tezach.:i?ier~a, która defin!.1lj.e~nego ro~ju idealizmi z którą wiąże się nowa teoria widzenia (jakkolwiekfilozof uznał, iż roztropniej będzie przedstawić ją w spo-

INTUICJA FILOZOFICZNA

'b .nleżny), dałaby się tak sformułować: "materia jest nwt?-&,.sObi firm idei". Druga polega na.J.wienlz-eniu, je pojęciaz or._ d . c::iP rln c:ł' t .bstrakcyjne i o ólne s rowa zaJą ~ . onorm-a ttzm. rzecia głosi realność duc~ i charakteryzuje~ op-rze;-w.9lę: powiedzmy, iż jest to spirytualizmJ p - . ktć lib ' -l woluntaryzm. Ostatnia wreszcie, arą mog I ysmynazwać leIz~, stFiel:.dza istnienie Boga-opierając się

rzede wszystkim na rozważaniach ad_materią. Otóżp --- --....nic latwiejszego jak odnaleźć te cztery tezy, sformuło-wane w terminach niemal identycznych, u współcze-snych albo u poprzedników Berkeleya. Ostatnią spoty-kamy u teologów. Trzecia istniała już u Dunsa Scota,a coś podobnego powiedział Kartezjusz. Druga stanowiłapożywkę dla kontrowersji średniowiecznych, zanim niestała się częścią integralną filozofii Hobbesa. Pierwszazaś bardzo przypomina okazjonalizm" Malebranche'a,Wórego ideę, a nawet formułę moglibyśmy już znaleźćw niektórych tekstach Kartezjusza; nie czekano zresztąna Kartezjusza, by zauważyć, że sen ma wszystkie po-zory rzeczywistości i że w żadnym z naszych postrzeżeńwziętych oddzielnie nie ma nic, co by nam gwaranta-'wało istnienie jakiejś rzeczy wobec nas zewnętrznej.Tak więc, jeśli się weźmie pod uwagę dawnych filozo-fów, a nawet-nie chcąc sięgać za daleko-Kartezju-sza i Hobbesa, do których można by dodać takżeLocke'a - otrzyma się wszystkie elementy niezbędnedo ~e~nętrznej rekonstrukcji filozofii Berkeleya: naj-wyżej ~zostanie mu teoria widzenia będąca jego wła-snym dZIełem, której oryginalność - rzucając blask nares~tę - .nada całośc~ do~~ryny aspekt oryginalnVW~~my ~ęc t~ płaty filozofii starożytnej i nowożytnej,włozmy Je do Jednego garnka d d . .. . ' o ajmy - zamiast octuI ohwy - agresywną niecierpliwość wobec dogmatyzmu

Page 8: H. Bergson, Intuicja Filozoficzna

I

II

,80 IKTUICJA FILOZOFICZ TA

matematycznego oraz, naturalną u biskupa-filozofa:hęć pog~dzenia rozumu z wiarą, starannie mieszaj m;1 obracajmy to wszystko, dodajmy zamiast przyprawpewną liczbę aforyzmów zapożyczonych od neoplatoni-ków, a uzyskamy - proszę mi wybaczyć to określenie-sałatkę, która bardzo będzie przypominać to, co stworzyłBerkeley. .

Ale ten, kto by postępował w ten sposób, nie byłbyzdolny do przeniknięcia myśli Berkeleya. Nie mówię tuo trudnościach i przeszkodach, na jakie natknąłby sięprzy wyjaśnianiu szczegółów: osob iwy to "nominalizm"który prowadzi do uznania sporej liczby idei ogólnychza .wieczne esencje, immanentne boskiej Inteligencji!Dziwna to negacja realności ciał, która się wyraża w po-zytywnej teorii natury materii, teorii owocnej, jak naj-dalszej cd bezpłodnego idealizmu, który przyrównujepostrzeganie do snu! Chcę tylko powiedzieć, iż dokon~jąc starannego rozbioru filozofii Berkeleya niepodobna'nie zobaczyć, jak owe cztery tezy, które w niej wyróż-niliśmy, z początku zbliżają się do siebie, a następniesię w~ajemnie przenikają, tak że każda zdaje się być~rzemlenna w trzy pozostałe, nabierać wypukłości1 głębi i radykalnie różnić się od wszystkich dawnychlub współczesnych teorii, z którymi powierzchowniemożna by Ją utożsamiać. Zapewne ten drugi punkt wi-d~enia, wedle którego doktryna wydaje się raczej orga-m~men:- niż zbiorem, nie jest ostatecznym punktem':ldzem~. Ale jest bliższy prawdy. Nie mogę wdawaćsię tutaj we wszystkie szczegóły; muszę jednakże wska-zać na przykładzie co najmniej jednej lub dwóch~ ~wych :zterech tez, jak można by wywieść z niejKtorąkolwlek z pozostałych.

INTUICJA FILOZOFICZNA 81

Weźmy idealizm. Nie polega on tylko na twierdzeniu,że ciała są ideami. Do czego by to służyło? Musielibyśmy.rzecież nadal przypisywać tym ideom wszystko, co do-

~wiadczenie nauczyło nas przypisywać ciałom, i w tensposób po prostu podstawilibyśmy jedno słowo na miej-sce innego; albowiem Berkeley nie myślał z pewnością,że materia przestanie istnieć, gdy on przestanie żyć.Idealizm Berkeleya oznacza tylko, że mate~est ko~k-stensywna w stosunku do naszego wyobrażenia, że m~

-posfa~'nętrza, podStawy, że n~ kryje, ni-czego nie zawiera, że nie ma żadnych sił ani potencjal-ności, że się znajduje na powierzchni i jest całkowiciei zawsze tym, co przedstawia. Słowo "idea" oznaczazazwyczaj takie istnienie, to znaczy istnienie w pełni)zrealizowane, którego byt stanowi jedność z przejawie-niem się, podczas gdy słowo "rzecz" nasuwa na myślr~eczywistość będącą zara~em rezerwuarem możliwości;dlatego właśnie Berkeley woli nazywać ciała ideami niżrzeczami. Ale jeżeli tak właśnie spojrzymy na "ide-alizm", zobaczymy jego zbieżność z "nominalizmem",ta druga teza bowiem, w miarę jak coraz bardziejutwierdza się w umyśle filozofa, coraz wyraźniejsię ogranicza do negacji abstrakcyjnych, oderwanychidej ogólnych - oderwanych, to znaczy wyrwanychz materii. Niemożliwe jest bowiem - rzecz jasna -wyrwać coś z czegoś, co nic nie zawiera, ani co za tymidzie - wydobyć ze spostrzeżenia coś odmiennego odniego samego. Skoro kolor jest tylko kolorem, a opórtylko oporem, nigdy nie znajdziemy nic wspólnego mię-dzy oporem i kolorem, nigdy też nie wydobędziemy·z ~anych wzrokowych żadnego elementu, który by miałcos wspólnego z danymi dotyku. A jeśli spróbujecie wy-abstrahować z barwy i oporu coś, co byłoby im obuMyśl i ruch

6

Page 9: H. Bergson, Intuicja Filozoficzna

82 INTUICJA FILOZOFICZNA

wspólne, ogladając tę rzecz zobaczycie, że macie doczynienia ze słowem: oto nominalizm Berkeleya; aleoto zarazem także "nowa teoria widzenia". Jeśli rozcią-głość, która byłaby zarazem wzrokowa i dotykowa, jesttylko słowem, to tym bardziej jest nim rozciągłość, naktórą reagowałyby wszystkie zmysły naraz: to jeszczenominalizm, lecz to także odrzucenie kartezjańskiej teoriimaterii. Nie mówmy już zresztą więcej o rozciągłości,stwierdźmy po prostu, że z punktu widzenia struktury ję-zyka dwa wyrażenia "mam to postrzeżenie" i "to postrze-żenie istnieje" są synonimami, ale drugie, wprowadzającdo opisu całkiem odmiennych postrzeżeń to samo słowo"istnienie", skłania nas do mniemania, że mają one zesobą coś wspólnego, i do wyobrażania sobie, że ich róż-norodność kryje w sobie zasadniczą jedność, jedność"substancji", która w rzeczywistości jest tylko hipo-stazą słowa "istnienie". Mamy tu cały idealizm Berke-leya, a idealizm ten, jak to już powiedziałem, wiąże sięściśle z jego nominalizmem. - Przejdźmy teraz doteorii Boga i teorii duchów. Jeśli ciało składa się z "idej"albo - innymi słowy - jeśli jest całkowicie biernei skończone, pozbawione sił i potencjalności, to nie możeoddziaływać na inne ciała; wobec czego ruchy ciał mu-szą być wynikiem jakiejś potęgi aktywnej, która teciała stworzyła i która - jak o tym świadczy ład wy-stępujący w świecie - musi być przyczyną rozumną.Jeśli mylimy się, gdy pod nazwą idej ogólnych ureal-niamy nazwy, które nadaliśmy grupom przedmiotówalbo postrzeżeń, mniej lub bardziej sztucznie przez nasutworzonych na płaszczyźnie materii, to inaczej rzeczsię ma wtedy, gdy sądzimy, że poza płaszczyzną, naktórej rozpościera się materia, odkryliśmy boskie za-miary: idea ogólna, istniejąca tylko na powierzchni

INTUICJA FILOZOFICZNA 83

ll

--~.. ca sobą ciała, jest bez wątpienia tylko słowem,

i WląZą ł bi .. . ł Bo·dea ogólna, istniejąca w g ę l, wiążąca CIaa z -lecz l Bo d . ł . t .. raczej schodząca od ga o CIa, jes rzeczyWl-glem, a . k l 'b t,. I tak z nominalizmu Ber e eya w sposo na u-stosClą· ktć dna iduil wynika rozwój doktryny, orą o naJ ujemyra ny l .. l to' k fw Sirisie i którą my me uwazano za neo~ a ns ą :an-

.. innymi słowy idealizm Berkeleya Jest tylko Jed-tazję; ... . B l

z aspektów teorii umieszczającej oga za wsze-nym . k B' dci kkimi przejawami materii. A wreszcie, s oro o~ o CIS a

każdym z nas postrzeżenia albo - jak mówi Berke-w d.ley - "idee", to istota, która ~ost~zeżenia t.e ~r~ma zr,a raczej wychodzi im naprzeciw, Jest przeciwieństwemidei; jest wolą, ograniczoną zresztą nieustannie woląbożą. Punkt spotkania woli człowieka i woli Boga jestwłaśnie tym, co nazywamy materią. Jeśli percipi jestczystą biernością, to perciperę jest czystą czynnością.Umysł ludzki, materia, umysł boży stają się więc ter-minami, które możemy wypowiadać tylko w ich związkuwzajemnym, spirytualizm zaś Berkeleya okazuje siętylko jednym aspektem którejkolwiek z trzech innychtez.

Tak więc różne części systemu przenikają się nawza-jem, niczym w istocie żyjącej. Ale, jak już powiedzia-łem na początku, wizja tego wzajemnego przenikaniasię daje nam z pewnością słuszniejszą ideę o ciele dok-tryny, choć nie pozwala jeszcze dotrzeć do jej duszy. J '

Zbl!jmy się do niej wtedy tylko, gdy uda się nam 2.'1osiągnąć wizję pośrednią, o której już wspominałem, ()wizję, która jest prawie materią, bo daje się jeszcze do-strzec, i prawie duchem, bo nie daje się dotknąć, zjawęnawiedzającą nas wtedy, gdy krążymy wokół doktryny,zjawę, ku której trzeba się zwrócić, by uzyskać decy-dujący znak, wskazówkę co do podstawy, jaką należy

6*

Page 10: H. Bergson, Intuicja Filozoficzna

,

84 INTUICJA FlLOZOnCZNA

przybrać, punktu, z którego należy patrzeć. Czy ta po-średnia wizja, zarysowująca się w umyśle interpreta-tora, w miarę jak zagłębia się on w studiach nad dzie-łem, istniała niegdyś taka sama w myśli mistrza? A jeślinie taka sama, to inna, należąca może do innego rzędu.postrzeżeń i nie mająca żadnego materialnego podo-bieństwa z poprzednią, lecz odpowiadająca jej w tensam sposób, w jaki odpowiadają sobie dwa tłumaczeniana różne języki tego samego oryginału. Może te dwiewizje, może nawet inne, równie ekwiwalentne wizje,wszystkie naraz towarzyszyły krok w krok filozofowiw ewolucjach jego myśli. A może nie dostrzegł on żad-nej z nich, ograniczając się z rzadka do bezpośredniegokontaktu z ową rzeczą jeszcze subtelniejszą, która jest'samą intuicją; lecz w takim razie ~nterpretatorzkmusimy wskrzesić wizję ~rednia..J..eślj chcemy unik-

~zności mówienia o "pierwotnej intuicji" jakoo myśli niejasnej, a o "duchu doktryny" jako o abstrak-cji, podczas gdy w systemie duch ten jest czymś naj-bardziej konkretnym, a intuicja czymś najbardziejsprecyzowanym.

Myślę więc, że w przypadku Berkeleya dostrzegamdwie różne wizje i ta, która uderza mnie najbardziej,nie jest tą, na którą naj pełniej wskazywał sam Berkeley.Wydaje mi się, że Berkeley widzi materię w postacicienkiej przezroczystej błony, znajdującej się międzyczłowiekiem a Bogiem. Pozostaje ona przezroczysta do-póty, dopóki nie zajmują się nią filozofowie, i wówczaspoprzez nią objawia się Bóg. Lecz niech tylko dotkniejej metafizyk, a nawet zdrowy rozsądek w tym stopniu,w jakim jest on metafizyczny, a błona ta natychmiaststaje się matowa, grubsza, nieprzezroczysta i tworzy za-słonę, gdyż takie słowa jak Substancja, Siła, abstrakcyjna

I 'TUlCJA FlLOZOFlCZ 'A 85

Rozciągłość itd. wślizgują się poza nią, opadają jak war-stwa kurzu i przeszkadzają nam ujrzeć przez nią Boga.Obraz ten został przez samego Berkeleya zaledwie na-szkicowany, jakkolwiek powiedział on własnymi sło-wami: "Wznosimy kurz, a później skarżymy się, że nicnie widzimy". Istnieje jednak inne porównanie, częstopowtarzane przez filozofa i stanowiące słuchową trans-krypcję obrazu wzrokowego, który właśnie opisałem:ma teria to . z k' , nas mówi. Metafizycym.aterii uwypuklając każdą sylabę, nadając jej samo-dzielność, przekształcając ją \V samoistny byt, przenosząnaszą uwagę z sensu na dźwięk i przeszkadzają słuchaćsłowa bożego. Ale gdy tylko zwrócimy szczególną uwagęna którąś z tych wizji, wabu wypadkach będziemy mielido czynienia z prostym obrazem. Obraz ten trzeba za-chować w oczach, jeśli bowiem nie jest on intuicją two-rzącą doktrynę, to wynika z niej bezpośrednio i zbliżasię do niej bardziej niż jakakolwi k z tez wziętych od-dzielnie, bardziej nawet niż ich połączenie.

Czy możemy pochwycić samą tę intuicję? Dysponu-jemy tylko dwoma środkami wyrazu: pojeciem i obra-zem. W pojęciach system się rozwija; w obrazach zaśskupia się wtedy, gdy chcemy go zepchnąć w kierunkuintuicji, z której pochodzi; a jeśli chcemy wyjść pOZ3obraz. posuwając się wyżej od niego, z koniecznościOOchcdzimy do pojęć, i to do pojęć bardziej mglistychi ogólnych od tych, które stanowiły punkt wyjścia doposzukiwań obrazu i intuicji. Sprowadzona do tej po-staci, zatrzymana u źródła, pierwotna intuicja wyda sięwięc czymś najbardziej mdłym i zimnym: będzie samymbanałem .. Ieślibyśmy powiedzieli na przykład, że dlaBerkeleya dusza ludzka jest częściowo zjednoczonaz Bog' , . . l' .iern, a CZęSCIOWOnieza ezna, ze ma on nieustannie

Page 11: H. Bergson, Intuicja Filozoficzna

'-..

86 INTUICJA FILOZOFICZNA

świadomość siebie jako niedoskonałego działania, któremogłoby się stać działaniem wyższego rzędu, gdybymiędzy jednym a drugim nie rozciągało się coś, Co jestabsolutną biernością, to wyrazilibyśmy z pierwotnejintuicji Berkeleya to, co można bezpośrednio przełożyćna pojęcia - a przecież uzyskalibyśmy coś tak abstrak-cyjnego, że niemal pustego. Trzymajmy się tych sfor-mułowań, skoro nie możemy znaleźć lepszych, ale spró-bujmy nadać im trochę życia. Weźmy to wszystko, cofilozof napisał, wynieśmy te rozproszone myśli aż doobrazu, z którego zstąpiły, a następnie, gdy będą jużzawarte w obrazie, podnieśmy jeszcze wyżej, aż doabstrakcyjnej formuły, która wzbogaci się i obrazem,i myślami. Zatrzymajmy się wówczas nad tą formułąi zobaczmy, jak ona, tak prosta przecież, upraszcza sięjeszcze bardziej, jak staje się tym prostsza, im więcejjej rzeczy przydamy; wznieśmy się wreszcie wraz z nią,docierając do punktu, w którym wszystko, co było rez-

. postarte w doktrynie, ulegnie na skutek ciśnienia zgę-I szczeniu; wtedy już będziemy mogli sobie wyobrazić,

jak z tego nieosiągalnego zresztą ośrodka siły wywodzisię impuls wywołujący poryw - to znaczy intuicjasama. Cztery tezy Berkeleya stąd się właśnie wywodzą,

gdyż ruch ów napotkał na swojej drodze idee i proble-my, które wysuwali współcześni Berkeleya. W innychczasach Berkeley z pewnością sformułowałby inne tezy;ponieważ jednak ruch byłby ten sam, tezy te byłybyustawione w ten sam sposób jedna względem drugiej;pozostawałyby w tym samym stosunku do siebie, ni-czym nowe głowa nowego zdania, które nadal zawierajądawne znaczenie. I byłaby to ta sama filozofia.')

A więc nie w stosunku systemu filozoficznego dosystemów poprzednich lub współczesnych moglibyśmy

INTUICJA FILOZOFICZNA 87

si doszukać określonej koncepcji historii systemów.F~ozof nie bierze istniejących przed nim idei po to, abyle stopić w wyższej syntezie lub złączyć z nową ideą.~ównie dobrze można by twierdzić, iż chcąc mówić szu-kamy słów, które zszywamy następnie przy pomocyjakiejś myśli. Naprawdę zaś ponad słowem i ponad zda-niem istnieje coś znacznie prostszego od zdania, a na-wet od słowa: sens, który jest bardziej ruchem myśliniż rzeczą pomyślaną, bardziej kierunkiem niż ruchem.I podobnie jak impuls nadany życiu embrionalnemu de-cyduje o podziale pierwotnej komórki na komórki, którez kolei dzielą się dopóty, aż nie uformuje się pełnyorganizm, tak ruch charakterystyczny dla wszelkiegoaktu myślowego prowadzi tę myśl, poprzez nieustannypodział jej samej, do coraz szerszego rozpostarcia nakolejnych płaszczyznach umysłu, aż osiągnie płaszczy-znę słowa. Tam wyraża się ona w zdaniu, to znaczyw grupie elementów już istniejących, ale może przecieżwybrać niemal arbitralnie pierwsze elementy tej grupy,byleby inne elementy stanowiły ich uzupełnienie: tasama myśl wyraża się równie dobrze w różnych zda-niach, składających się z różnych słów, jeżeli tylko mię-dzy słowami zachodzi ten sarn stosunek, Tak przebiegaproces formowania się słowa. I na tym polega takżeoperacja formowania się filozofii. Filozof nie bierze zapunkt wyjścia idei już istniejących, co najwyżej możnapowiedzieć, że do nich dochodzi. A gdy dojdzie, ideap?rwana ruchem jego ducha, ożywiona nowym życiemniczym słowo, które czerpie swój sens ze zdania niejest już tym, czym była poza owym wirem. '

Można by odnaleźć analogiczny stosunek pomięd~ ...systemem filozoficznym a stanem nauki w ktć. . ł . epoce, w o-rej zy filozof. Według pewnej koncepcji filozoficznej

s-,~

Page 12: H. Bergson, Intuicja Filozoficzna

88 INTUICJA FILOZOFICZNA

,• - wszelki wysiłek filozofa zmierza do objęcia wielką syn-

tezą rezultatów nauk szczegółowych. Zapewne, przezdługi czas filozof pozostawał kimś, kto posiadał wiedzęuniwersalną; a nawet dzisiaj, kiedy to wielorakość naukszczegółowych, różnorodność i złożoność metod, ogromzebranych faktów uniemożliwiają zgromadzenie w jed-nym umyśle całej wiedzy ludzkiej, filozof pozostajew tym sensie człowiekiem wiedzy uniwersalnej, że jeślinie może poznać wszystkiego, nie powinno być nic ta-kiego, czego by nie był w stanie poznać. Czy z tego jed-nak wynika, że ma opanować wiedzę już gotową, pro-wadzić ją po stopniach wzrastającego uogólnienia i dojśćpoprzez nieustającą kondensację do tego, co się zwiejednością wiedzy? Pozwolę sobie wyrazić zdziwienie, żewłaśnie w imieniu nauki i przez respekt dla nauki pro-ponuje się nam taką koncepcję filozofii: nie znam kon-cepcji bardziej uwłaczającej nauce i bardziej obraźli wejdla uczonego. Jak to! Oto człowiek, który długo stosowałokreśloną metodę naukową i pracowicie uzyskał pewnerezultaty, przychodzi do nas i powiada: "Doświadczeniepoparte rozumowaniem prowadzi do tego miejsca; po-znanie naukowe zaczyna się tu, a kończy tam; oto wnio-ski, do których doszedłem". l filozof miałby prawo od-powiedzieć mu: "Świetnie, niech mi pan to zostawi,zobaczy pan, co ja z tego potrafię zrobić! Uzupełnięwiedzę, którą pan mi dostarczył niekompletną. Połączęto, co mi pan przedstawia oddzielnie. Opierając się natych samych danych, skoro mam się trzymać faktówstwierdzonych przez pana, stosując te same metody,skoro tak jak pan muszę się ograniczyć do indukcji i de-'dukcji, zdziałam więcej i lepiej od pana". Dziwna zaistepretensja! W jakiż to sposób zawód filozofa miałby na-dawać temu, kto go uprawia, zdolność posuwania się

INTUICJA FILOZOFICZNA 89

d lej od nauki w tym samym co ona kierunku? Pierw-s:yf gotów jestem przyznać, że niektórzy uczeni są bar-dziej od innych skłonni do posuwania się naprzódi uogólniania swoich wniosków, że są także bardziejskłonni do zwrotów w tył i krytyki własnych metod,że w tym szczególnym tego słowa znaczeniu nazywa sięich filozofami i że każda zresztą dziedzina wiedzy możei powinna mieć swoją tak pojętą filozofi~ Ale filozofiata pozostaje nauką, a ten, kto ją ~rawia, jest uczonymw ścisłym znaczeniu tego słowa. 'l wtedy nie chodzi jużo to, o czym przed chwilą mówiłem, aby uczynić z filo-zofii syntezę nauk pozytywnych i pretendować z racjisamej zdolności umysłu filozoficznego do wzniesieniasię w uogólnieniach tych samych faktów wyżej odnauki.

Taka koncepcja roli filozofa uwłaczałaby nauce.A o ileż bardziej uwłaczałaby samemu filozofowi! Czyżto nie oczywiste, że jeśli uczony zatrzymuje się w okre-ślonym miejscu na drodze uogólnienia i syntezy, tow tym także miejscu musi się kończyć to, co po~woliłonam stwierdzić obiektywne doświadczenie i ścisłe ro-zumowanie. l czyż w tej sytuacji, chcąc kroczyć dalejw tym samym kierunku, nie wkraczalibyśmy systema-tycznie na drogę arbitralnych twierdzeń albo co naj- Imniej hipotez? Czynić z filozofii zbiór uogólnień wykra-c~ających poza uogólnienia naukowe - to chcieć, abyfilozof zadowolił się pozorem i aby wystarczało IT1U

prawdopcdobieństwo. Wiem dobrze, że dla większościty~h, co tyl~o z dala obserwują nasze dyskusje, dzie-dZl~. nasza Jest dziedziną prostej możliwości, a co naj-wy~eJ prawdopodobieństwa; chętnie orzekliby że filo-ofia zaczyna się tam gdzie . k . .' .

• . ,l się onczy pewnośc. Leczktoryz z nas życzyłby sobie, aby filozofia znalazła się

Page 13: H. Bergson, Intuicja Filozoficzna

90 INTUICJA FILOZOFICZNA INTUICJA FILOZOFICZNA 91

w takim położeniu? W zawartości określonego systemufilozoficznego nie wszystko jest niewątpliwie równie'sprawdzone lub sprawdzalne, a do istoty metody filozo-ficznej należy żądanie, aby umysł w wielu momentachi punktach podjął ryzyko. Ale filozof tylko dlatego ry-zykuje, że zdołał się zabezpieczyć i że istniej s rawy,co do których ma niezachwianą ewność. Będzie w sta-nie obdarzyć nas tą pewnością, w miarę jak zdoła prze-kazać nam intuicję, z której czerpie swą siłę.

Naprawdę zaś filozofia nie jest syntezą nauk szczegó-łowych, a jeśli wkracza często na teren nauki, jeśli nie-kiedy obejmuje prostszą wizją przedmioty, którymi zaj-muje się nauka, to nie czyni tego intensyfikując naukęani też wznosząc rezultaty nauki na wyższy stopieńuogólnienia. lii~byłoby miejsca na dwa sposoby pozna-nia, filozoficzny i naukowy, gdyby doświadczenie nieukazywało się nam w dwóch różnych aspektach, z jednejstrony w postaci faktów, które nakładają się na siebie,mniej więcej się powtarzają i dają wymierzyć, którewreszcie się rozwijają w kierunku zróżnicowanej wie-lości i przestrzenności, z drugiej zaś w postaci wza-jemnego przenikania, będącego czystym trwaniemwyłamującym się spod wszelkich praw i miar. W obuwypadkach doświadczenie oznacza świadomość; alew-Eierwszym świadomość wychodzi na zewnątrz i eks-terioryzuje się w stosunku do samej siebie, ściślew miarę jak zauważa rzeczy zewnętrzne jedne w sto-sunku do drugich; w drugim - świadomość wchodziw siebie, odnajduje się i pogłębia. Czy mierząc w tensposób własną głębię przenika ona bardziej do wnętrzama~rii, życia i w ogóle rzeczywistości? Można by byłopo<!f.kćw wątpliwość, gdyby świadomość dołączyła siędo materii, jak coś akcydentalnego; lecz wykazaliśmy,

jak sądzę, że podobna hipoteza, zależnie od punktu wi-dzenia, jest absurdalna lub fałszywa, sprzeczna samaw sobie lub zaprzeczona przez fakt;x.'Można byłoby takżeo tym wątpić, gdyby świadomość ludzka, jakkolwiekspokrewniona ze świadomością szerszą i wyższą, zostaławyelimlllowana i gdyby człowiek miał tylko stać w ja-kimś kącie natury niczym ukarane dziecko. Lecz nie!Materia i życie wypełniające świat znajdują się także lw nas; czujemy w sobie siły występujące we wszelkichrzeczach; jakkolwiek by była wewnętrzna istota tego,co ,j.est, i ~ego, co pow~taje, my też ~m ~. Wni-knijmy WIęCw samych siebie: im głęb~ 122ło-

,-żon~ punkt, które,go. dotknj~y, z ty~ większą siłą~~I........staruemy w'ypchruęCl na po~ATJ.eUchrue....Intuicja filozo- f

ficzna jest tym zetknięciem się, filozofia jest tą siłą.Wyrzuceni na zewnątrz impulsem powstałym w głębi,pójdziemy tą samą drogą, co nauki, w miarę .tak myślnasza rozpraszając się będzie się rozwijała. {Filozofiamusi więc wzorować się na nauce; a idea o tak zwanymrodowodzie intuicyjnym, która dzieląc samą siebie naelementy coraz drobniejsze nie umiałaby objąć faktó';obserwowanych na zewnątrz i praw, którymi nauka jełączy, i nie byłaby nawet zdolna do skorygowania pew-n!ch ob~erwaCji, byłaby czystą fantazją; nie miałabyme wspolnego z intuicją. Z drugiej strony idea którazdoła czynić użytek z tego dzielenia samej siebie wbrewfaktom i prawom, nie jest rezultatem jedności doświad-cz~~a zewnętrznego;l.ilozof nie doszedł bowiem do jed- li~I, ale z niej wyszedł. Mówię tu oczywiście o jedno-Ś1CI. ograniczonej i względnej zarazem, takiej która izo-UJe' , ,

re' ~ywą IStOt~z ~ałości rzeczy. Praca, za pomocą któ-

Ś,J fIlOZOfzdaje SIę przyswajać sobie rezultaty nauk

Cisłych pod b' iak ', O' me Ja operacja, podczas której system

,

Page 14: H. Bergson, Intuicja Filozoficzna

U2 INTUICJA FILOZOFICZNA

filozoficzny zdaje się gromadzić w sobie fragmenty sy-stemów uprzednich, nie jest syntezą, lecz analizą.

Nauka jest pomocnikiem działania. A działanie zmie-rza do jakiegoś rezultatu. Myślenie naukowe stawiawięc sobie pytanie, co należy uczynić, aby osiągnąć pe-wien zamierzony cel, lub - ogólniej - jakie należystworzyć warunki, aby powstało określone zjawisko.Prowadzi ono od jednego układu rzeczy do innego, odjednej jednoczesności do drugiej. Z konieczności pomijato, co się dzieje w międzyczasie, a jeśli się tym zajmuje,to tylko po to, by tam rozważyć inne układy, także jed-noczesne. Przy pomocy metod mających chwytać to, cojuż jest gotowe, nie może na ogół dotrzeć tam, gdziecoś jest w tra~cie powstawania, śledzić ruch~ przyswoićsobie stawanie się, które jest życiem rzeczy. To ostatniezadanie należy do filozofii. Podczas gdy uczony, zmu-szony do robienia z ruchu zdjęć nieruchornych i dozbierania powtórzeń' wzdłuż tego, co się nie powtarza,dbający także o wygodne dzielenie rzeczywistości nanastępujących po' sobie płaszczyznach, na których sięona rozwija, a to w tym celu, aby poddać ją działalno-ści człowieka, musi postępować z naturą przebiegle,przyjmować wobec niej postawę nieufności i walki, fila:-zof traktuje ją po koleżeńsku. Z~sada nauki zostałasformułowana przez Bacona: Słuchać, aby rozkazywać.Filozof ani nie słucha, ani nie rozkazuje: stara się tylko

współodczuwać.Z tego też punktu widzenia istotą filozofii jest duch

prostoty. Spróbujmy rozważyć ducha filozoficznego sa-mego w sobie lub w jego dziełach, porównajmy filozofięz nauką albo jeden system filozoficzny z drugim, zawszesię okaże, że powikłanie jest tylko powierzchowne, kon-

INTUICJA FILOZOFICZ A_~_--------------------strukcja - dodatkiem, synteza - pozorem: filozofowa-nie jest aktem prostym.

Im bardziejyrzenika nas ta prawda, tym skłonniejsijesteśmY do wprowadzenia filozofii ze szkoły i zbliżeniajej do życia. Bez wątpienia postawa myślenia powszech-trego wynikająca ze struktury zmysłów, inteligencjii języka jest bliższa postawie naukowej niż filozoficznej.Mam tu na myśli nie tylko to, że powszechne kategorienaszego myślenia są kategoriami nauki, że szerokiedrogi wytyczone naszymi zmysłami poprzez ciągłośćrzeczywistości są drogami, którymi będzie kroczyła na-uka, że postrzeżenie jest nauką, która się rodzi a na-uka - postrzeżeniem dojrzałym i że poznanie użytkoweoraz poznanie naukowe, mające oba przygotować naszeoddziaływanie na rzeczy, są z konieczności dwiema wi-zjami tego samego rodzaju, choć różniącymi się precyzjąi zasięgiem. Przede wszystkim chcę tu stwierdzić żepoznanie użytkowe, tak samo jak poznanie naukowejest .zmuszone, i to z tych samych powodów, do ujmo~wan~~ rzeczy w czasie sproszkowanym, w którym poChWIlI pozbawionej trwania następuje taka sama chwila.Dla. niego ruch jest szeregiem pozycji, zmiana - sze-r~Iem jakości, stawanie się w ogóle - szeregiem sta-naw. Jego punktem wyjścia jest bezruch (jak gdyby~zruch mógł być czymś innym niż pozorem, dającymSIę ~równać do specjalnego skutku, jaki jeden bodziecWY~era na drugi, kiedy zostały one uregulowane wewzaJemneJ' l' ści}:, . za eznoscI l za pomocą przemyślnego układustanow ni er h h k . ...któr uc, omyc . ,onstruuJe on imitację ruchu,

. ą podsta'wia na miejsce samego ruchu: jest to ope-racja wvg d k .b J o na pra tyczme, ale absurdalna teoretycznie

rzemienna we lk' , . . 'blern '. wsze ie sprzecznoser l fałszywe pro-y, Jakle napotyka Metafizyka i Krytyka.

Page 15: H. Bergson, Intuicja Filozoficzna

94 INTUICJA FILOZOFICZNA

Skoro jednak wtedy właśnie zdrowy rozsądek odwracasię od filozofii, musimy tylko sprawić, aby w tympunkcie dokonał zmiany frontu, a będziemy w stanienawrócić go w kierunku myślenia filozoficznego. Bezwątpienia intuicja ma wiele stopni intensywności, a fi-lozofia wiele stopni głębi; lecz umysł, naprowadzonyz powrotem na trwanie rzeczywiste, będzie już żył ży-ciem intuicyjnym i jego poznanie rzeczy będzie już fi-lozofią. Zamiast nieciągłości momentów wymieniają-cych się w czasie nieskończenie podzielnym spostrzeżeon ciągłą płynność realnego czasu, który przepływaniepodzielny. Zamiast powierzchownych stanów mają-cych następować po sobie i maskować rzecz obojętną,a przy tym utrzymywać z nią tajemniczy stosunek zja-wiska do substancji, uchwyci jedną i tę samą zmianę,wydłużającą się stale niczym w melodii, gdzie wszystkojest stawaniem się, lecz gdzie stawanie się, będąc czymśsubstancjalnym, nie potrzebuje podpory. Nie ma tu jużstanów bezwładnych ani rzeczy martwych; jest tylkoruchomość, z której konstytuuje się stabilność życia.Taka wizja, w której rzeczywistość ukazuje się jako

~ ciągła i niepodzielna, znajduje się już na drodze do in-tuicji filozoficznej.

Albowiem ~mierzając ku intuicji nie musimy wycho-dzić poza dziedzinę zmysłów i świadomości. Błąd Kanta.polegał na tym, iż tak właśnie sądził. Wykazawszy przypomocy decydujących argumentów, że żaden wysiłekdialektyczny nie- wyprowadzi nas nigdy poza rzeczywi-stość i że skuteczna metafizyka musiałaby z koniecz-ności być metafizyką intuicyjną, dodał, że brak nam tejintuicji i że metafizyka ta nie jest możliwa. Byłoby takw istocie, gdyby nie istniał inny czas i inne zmiany odtych, które Kant zauważył i z którymi zresztą chcemy

INTUICJA FILOZOFICZNA 95

teć do czynienia; nasze postrzeganie użytkowe nie~t bowiem w stanie wyjść poza czas ani uchwycić~~:nnego niż zmianę. Ale czas, w którym jesteśmy umie-szczeni w sposób naturalny, zmiana, którą zazwyczajobserwujemy, są czasem i zmianą, które nasze zmysłyi nasza świadomość sprowadziły do pyłu, aby ułatwićnam oddziaływanie na rzeczy. Rozwiążmy to, co zwią-zały, sprowadźmy nasze postrzeganie do źródła, a otrzy-mamy świadomość innego rodzaju, bez potrzeby odwo-ływania się do jakichś nowych zdolności.

Jeśli to poznanie stanie się powszechne, przyniesiekorzyść nie tylko spekulacji. Będzie także mogło ogrzaći rozświetlić życie codzienne. Albowiem świat, do któ-rego wprowadzają nas zazwyczaj zmysły i świadomość,jest tylko cieniem siebie samego, jest zimny jakśmierć. Wszystko jest w nim urządzone dla naszej naj-większej wygody, ale wszystko jest teraźniejszością,która zdaje się rozpoczynać bez ustanku; a my sami,sztucznie urobieni na wzór świata nie mniej sztucznego,spostrzegamy siebie tylko migawkowo, mówimy o prze-szłości jak o czymś, co zostało unicestwione, we wspo-mnieniu widzimy coś dziwnego, a w każdym razieobcego - pomoc udzieloną umysłowi przez materię.Odtwórzmy się, przeciwnie, tacy, jacy jesteśmy, w gę-stej, lecz i elastycznej teraźniejszości, którą możemynieskończenie rozciągać wstecz, odsuwając coraz dalej~łonę, ukrywającą nas przed samymi sobą; odnajdźmyswiat zewnętrzny taki, jaki jest nie tylko na powierzchni,:v chwili bieżącej, lecz także w głębi, łącznie z bezpo-~rednią przeszłością, która nań naciska i nadaje mu pęd;

rzyzwyczajmy się, jednym słowem, widzieć wszystkierzeczy sub specie durationis, a natychmiast odpręży sięsztywność zbud' '" dzvsk .' t t, Z1 uspienie, o zys a zyCIe mar wo a

Page 16: H. Bergson, Intuicja Filozoficzna

96 INTUICJA FILOZOFICZ. 'A

w naszym zgalwanizowanym postrzeganiu. Tak pojętafilozofia, tchnąc życie w zjawy, co nas otaczają, i oży-wiając nas samych, dostarczy nam wszystkim i w każ-dej chwili radości, jakie sztuka i to jedynie, od czasudo czasu, daje tylko wybrańcom natury i losu. W tensposób filozofia stanie si uzupełnienie nauki zarównow praktyce, jak i w spekulacji. Nauka wraz ze swoimizastosowaniami mającymi na względzie tylko wygodężycia, obiecuje nam dobrobyt, a najwyżej przyjemność.Ale filozofia mogłaby już dać narr0,~częście.

POSTRZEŻENIE ZMIANY