9
TADEUSZ ZIELIŃSKI ANTYK NIETZSCHEGO i. „Trzema wiełkiemi falami — pisze Paulsen w r. 1885 we wstępie do swego znakomitego dzieła o historji naukowego wykładu w niemieckich szkołach i uniwersytetach zalały język, literatura, poglądy na świat i idee starożytności świat germański. Pierwszy napływ przenikał Germanję swą zapładniającą siłą w ciągu tysiącolecia, następującego po chrzcie króla Franków. Zostawił on wyznanie i język rzymskiego kościoła i szczątki naukowych dociekań Greków. Druga fala runęła na Niemcy i na cały Zachód w XV i XVI wieku, zostawiając po sobie opanowanie klasycznej łaciny, znajomość greczyzny i posiew racjonalizmu. Trzecia fala sunęła powoli w wieku XVIII i dosięgła swego szczytowego napięcia przy jego końcu. Przepoiła helleńskiemi ideami i poglądami całe życie umysłowe Niemiec. Jako rezultat swego przepływu pozostawiła powstanie dyscypliny filologji klasycznej i gimnazjum klasyczne." Używając obrazu przemijania fal, zostawiających po sobie pewne wartości, Paulsen sądzi, jak można wnioskować, że na wiek XIX przypada odpływ tej fali, która według jego słów przepajała całe życie umysłowe Niemiec ideami helleńskiemi. Wątpię, czy zdanie bardziej bezstronnych pokoleń następnych przyznałoby mu rację. Wydaje mi się, że skłonneby one były ra- czej uważać wiek XIX za epokę dalszego rozwoju tych helleń- skich idej w niemieckiej i wogóle europejskiej kulturze i że to swoje twierdzenie opierałyby również na Systemie etyki same- go Paulsena. Ale nawet gdyby Paulsen miał słuszność, gdyby rzeczywiście nauka filologji klasycznej i szkoła klasyczna sta- ANTfK NIETZSCHEGO 7 nowiły jedyny rezultat przepływu tej trzeciej fali, n e o h u- manistycznej, — to pokolenia następne zmuszone będ-i uznać istnienie czwartej fali wpływów klasycznych, fali sunącej powoli i niepostrzeżenie w początkowym okresie istnienia zjed- noczonych Niemiec i zalewającej bystrym i gwałtownym na- porem życie umysłowe Niemiec i całej Europy w ostatnim dziesiątku XIX i pierwszym dziesiątku XX wieku. Fala ta była- by związana z nazwiskiem Fryderyka Nietzschego, podobnie jak trzecia łączy się z nazwiskiem Goethego, a druga z nazwi- skiem Pelrarki. Z mego punktu widzenia sprawa przedstawia się jednak ina- czej. Wydaje mi się, że fala wpływów klasycznych uderzała nieprzerwanym naporem na świadome tworzenie cywilizacji w ciągu ostatniej, neohumanistycznej epoki. Cała ta epoka po- święcona jest odnajdywaniu hellenizmu. Początkowo hellenizm ten oddziaływał na umysły przez swych klasycznych przedsta- wicieli. Pominąwszy już Homera, pod którego znakiem rozpo- czął się wogóle ów zwrot do antyku, jako ku doskonałej i wspa- niałej naturalności, spotykamy wszędzie w charakterze działa- jącego i wpływowego czynnika hellenizm z epoki jego rozkwitu. Poezja zaczynając od Sofoklesa, sztuka, zaczynając od Fidja- sza, filozofja od Sokratesa — oto głównie działające siły. Wspólną ich cechą jest świadomość, harmonijne połączenie rozumu i piękna, ale jednak połączenie tego rodzaju, w któ- rym rola naczelna przypada nie rozumowi (cofnęłoby to bo- wiem neohumanizm do pominiętych już założeń wieku oświe- cenia), lecz pięknu. Piękno to rodzi wola i dopiero po jego powstaniu przygląda mu się rozum i z uśmiechem zadowolenia uznaje w niem swe prawowite dziecię. Ten stosunek do starożytności musiał z natury rzeczy na sku- tek dalszego rozwoju tych sił, które prowadziły od epoki oświe- cenia do neohumanizmu, wytworzyć z czasem nowy punkt widzenia. Przechodząc zkolei jedną po drugiej warstwy, składa- jące się na całość dorobku cywilizacji starożytnej — i to nie metodą pracy filologicznej tylko, lecz drogą intuicji i wew- nętrznego przeżycia — ludzkość musiała dojść także do mo- mentu, poprzedzającego ów rozkwit rozumu, o którym była mowa przed chwilą, do momentu, uznającego w pięknie twór

i.nietzsche.ph-f.org/teksty/zielinski1_cz1.pdf · 10 TADEUSZ ZIELIŃSKI ludzie o dalekich horyzontac i śmiałych h dążeniac — i cieh szyłem si naweę ict h osobistą sympatją

  • Upload
    others

  • View
    0

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: i.nietzsche.ph-f.org/teksty/zielinski1_cz1.pdf · 10 TADEUSZ ZIELIŃSKI ludzie o dalekich horyzontac i śmiałych h dążeniac — i cieh szyłem si naweę ict h osobistą sympatją

T A D E U S Z Z I E L I Ń S K I

ANTYK NIETZSCHEGO

i. „ T r z e m a wie łk iemi fa lami — pisze Paulsen w r. 1885 we

wstępie do swego znakomitego dzieła o histor j i naukowego wykładu w n iemieck ich szkołach i uniwersytetach — zalały język, l i teratura , poglądy n a świat i idee starożytności świat germański .

P ierwszy napływ przenikał G e r m a n j ę swą zapładnia jącą siłą w ciągu tysiącolecia, następującego po chrzc ie kró la F r a n k ó w . Zostawił o n wyznanie i język rzymskiego kościoła i szczątki n a u k o w y c h doc iekań Greków.

Druga fala runęła na Niemcy i na cały Zachód w XV i X V I wieku, zostawia jąc po sobie opanowanie k lasyczne j łaciny, z n a j o m o ś ć greczyzny i posiew rac jona l izmu.

T r z e c i a fa la sunęła powoli w wieku X V I I I i dosięgła swego szczytowego napięc ia przy jego końcu. Przepoi ła he l leńskiemi ideami i poglądami ca łe życie umysłowe Niemiec . J a k o rezultat swego przepływu pozostawiła powstanie dyscypliny filologji k lasyczne j i g imnaz jum k l a s y c z n e . "

Używając obrazu przemi jania fal , zostawia jących po sobie pewne wartośc i , Paulsen sądzi, j a k m o ż n a wnioskować , że n a w i e k X I X przypada odpływ te j fali, k tóra według jego słów przepajała całe życie umysłowe Niemiec ideami hel leńskiemi . W ą t p i ę , czy zdanie bardzie j bezstronnych pokoleń następnych przyznałoby m u r a c j ę . W y d a j e m i się, że sk łonneby one były ra­cze j uważać wiek X I X za epokę dalszego rozwoju tych hel leń­skich idej w n i e m i e c k i e j i wogóle europe j sk ie j kulturze i że to swoje twierdzenie opiera łyby również na Systemie etyki s a m e ­go Paulsena. Ale nawet gdyby Paulsen mia ł słuszność, gdyby rzeczywiście nauka fi lologji k lasyczne j i szkoła k lasyczna sta-

A N T f K NIETZSCHEGO 7

nowiły j edyny rezultat przepływu tej trzecie j fali , n e o h u-m a n i s t y c z n e j , — to pokolenia następne zmuszone będ-i uznać istnienie czwarte j fali wpływów klasycznych, fali sunące j powoli i niepostrzeżenie w p o c z ą t k o w y m okres ie istnienia zjed­noczonych Niemiec i za lewa jące j bystrym i gwał townym na­p o r e m życie umysłowe Niemiec i ca łe j E u r o p y w ostatnim dziesiątku X I X i pierwszym dziesiątku X X wieku. F a l a ta była­by związana z nazwiskiem F r y d e r y k a Nietzschego, podobnie j a k trzecia łączy się z nazwiskiem Goethego, a druga z nazwi­skiem P e l r a r k i .

Z mego punktu widzenia sprawa przedstawia się j e d n a k ina­cze j . W y d a j e mi się, że fala wpływów klasycznych uderzała n ieprzerwanym n a p o r e m na świadome tworzenie cywil izac j i w ciągu ostatnie j , neohumanis tyczne j epoki . Cała ta epoka po­święcona jest odnajdywaniu hel lenizmu. P o c z ą t k o w o hel lenizm ten oddziaływał na umysły przez swych k lasycznych przedsta­wicieli . Pominąwszy już H o m e r a , pod którego znakiem rozpo­czął się wogóle ów zwrot do antyku, j a k o ku doskona łe j i wspa­niałe j natura lnośc i , spotykamy wszędzie w c h a r a k t e r z e działa­jącego i wpływowego czynnika hel lenizm z epoki jego rozkwitu. Poez ja zaczyna jąc od Sofoklesa , sztuka, zaczyna jąc od F i d j a -sza, f i lozof ja od Sokra tesa — oto głównie działa jące siły. W s p ó l n ą ich c e c h ą jest świadomość , h a r m o n i j n e połączenie rozumu i p iękna, ale j e d n a k połączenie tego rodzaju , w któ­rym rola nacze lna przypada nie rozumowi ( cofnę łoby to bo­wiem n e o h u m a n i z m do pominiętych już założeń wieku oświe­c e n i a ) , lecz pięknu. P i ę k n o to rodzi wola i dopiero po jego powstaniu przygląda mu się rozum i z uśmiechem zadowolenia uznaje w n iem swe prawowite dziecię.

T e n stosunek do starożytności musiał z natury rzeczy na sku­tek dalszego rozwoju tych sił, k tóre prowadziły od epoki oświe­cenia do n e o h u m a n i z m u , wytworzyć z czasem nowy punkt widzenia. P r z e c h o d z ą c zkolei j edną po drugiej wars twy, składa­j ą c e się na ca łość dorobku cywilizacj i s tarożytnej — i to nie m e t o d ą p r a c y f i lologicznej tylko, lecz drogą intuic j i i wew­nętrznego przeżycia — ludzkość musiała do jść także do m o ­mentu, poprzedzającego ów rozkwit rozumu, o k t ó r y m była m o w a przed chwilą , do m o m e n t u , uzna jącego w pięknie twór

Administrator
Stamp
Page 2: i.nietzsche.ph-f.org/teksty/zielinski1_cz1.pdf · 10 TADEUSZ ZIELIŃSKI ludzie o dalekich horyzontac i śmiałych h dążeniac — i cieh szyłem si naweę ict h osobistą sympatją

8 TADEUSZ ZIELIŃSKI

jedynie ś lepej , instynktownie dzia ła jące j woli , m o m e n t u hi­storycznego, k tóry reprezentuje przedsofoklesowska poezja , przedsokratyczna f i lozof ja , przedf id jaszowa sztuka. Zwrot we wszystkich tych trzech dziedzinach powstał n iemal równocze­śnie, ale tylko w dwóch pierwszych pod przewodnic twem Nie­tzschego. Jeżel i chodzi o trzecią — to wyniknął on dopiero j a k o rezultat prac archeologicznych, ods łania jących przed na­mi istotę sztuki przedf id jaszowej , t. zw. a r c h a i c z n e j , przyczeni fakt , że przypada on na czas działalności Nietzschego z j e d n e j i t. zw. prerafae l izmu z drugiej s trony, może każdy przypisy­w a ć zależnie od swego światopoglądu bądź przypadkowi, cu­dowi, bądź j ak ie j ś przedustawnej h a r m o n j i , bądź wreszcie te­mu, co j ednoczy w sobie te wszystkie czynniki , a mianowicie ta jemnicze j , n ieubłagane j , kapryśne j „wol i " , do k tóre j powró­c imy jeszcze nieraz w tej pracy .

I I .

0 stosunku Nietzschego do starożytności spotyka się dość często niezbyt słuszne poglądy nawet wśród jego zwolenników. Jes t rzeczą znaną oczywiście, że studjował filologję klasyczną i wykładał j ą nawet j a k o profesor na uniwersytecie , i że w o b e c tego związany był ze starożytnością daleko ściśle j niż na jwier ­nie js i ]' eJ synowie w czasach dawnie j szych: P e t r a r k a , Goethe. Przypuszcza się j e d n a k , że w owym pierwszym okresie nie był on jeszcze „właściwym N i e t z s c h e m " i że zostawszy fi lologiem na skutek jakiegoś nieporozumienia , wyrzekł się po uświadomie­niu sobie własne j swej natury k r ę p u j ą c y c h go pomyłek m ł o ­dości Twierdząc to, wprowadza się podobnie sztuczne rozgra­niczenia, j a k gdy m ó w i ą c o Goethem, oddziela się „młodego Goethego" od „Goethego po podróży do W ł o c h " , lub też gdy się odróżnia „Tołs to ja -ar tys tę " od „Tołs to ja -mora ł i s ty" , przyczem rzeczywiście w pierwszym i ostatnim wypadku wła­sne wyrzeczenie się b o h a t e r a usprawiedliwia poniekąd stosowa­ną zasadę podziału. W przeciwstawieniu do nie j twierdziłbym, że w Nietzschem, j a k o w synu i heroldzie kultury s tarożytne j , da je się wyczuć przebieganie j e d n e j j e d y n e j linji r o z w o j o w e j od zaczątków jego twórczości aż po sam j e j kres . W o b e c tego założenia wydaje mi się wskazanem w s p o m n i e ć o zewnetrz-

ANTYK NIETZSCHEGO 9

nych faktach, rzuca jących światło na o b c o w a n i e Nietzschego ze światem starożytnym.

Pominąwszy milczeniem mgliste przeżycia dziec iństwa, spo­tykamy Nietzschego po raz pierwszy na drodze ś w i a d o m e g o przyswajania sobie wiadomości ze świata s tarożytnego podczas j e go pobytu w 15-ym roku życia w znakomi te j „ u c z o n e j s z k o l e " w P f o r c l e w,pobl iżu Naumburga . T r z e b a wiedzieć, że zakład

j£ten d a w a ł ) da je prawdziwe przygotowanie do s tudjowania f i-.'•t&ogjr5 k lasyczne] , zawiera ją0 w swym programie szkolnym "znaczną część ćwiczeń, przerabianych zazwyczaj n a uniwersy­

tecie przez studentów poświęca jących się te j dyscyplinie . Na pierwszym planie stoi lektura autorów klasycznych i to w ten sposób, że oprócz interpretac j i ich w klasie bywa też po lecane samodzielne opracowywanie ich w d o m u ; uczniowie usi łują zdobyć umie ję tność swobodnego władania j ę z y k i e m łac ińsk im w piśmie narówni z n iemieck im. S tud ja wieńczy p r a c a dyplo­mowa w języku łac ińskim o typie p r a c s e m i n a r y j n y c h , prze­chowywana w a r c h i w a c h szkolnych. Na wysokośc i postawio­nych zadań stoi grono nauczycie lskie , sk łada jące się z uczo­nych filologów, jeżeli już nie na jwyższe j miary , to w każdym razie bardzo war tośc iowych i godnych być ozdobą każdej ka­tedry uniwersyteckie j . Za czasów pobytu Nietzschego w szkole były to takie znakomitośc i świata filologicznego, j a k Ste inhardt , Gorssen, Kei l , Pe ter . O sposobie ich wykładu można sobie uro­bić zdanie na podstawie re lac j i ucznia, re lac j i , k t ó r a odznacza­j ą c się młodzieńczą szczerością, spec ja lną m a dla nas w a r t o ś ć : „Mojem na jwiększem szczęściem — mówi on w swej biograf j i , napisanej podczas studjów na uniwersytecie w B o n n w 19-ym

*roku życia, — było to, że mia łem świetnych nauczyciel i f i lolo­gów; na podstawie ich osobistości urabia łem sobie po jęc ie o ich nauce. Gdybym miał wtedy takich nauczyciel i , j a k i c h znajdu­j e m y niekiedy w gimnazjum, ludzi drobiazgowych, o m a ł e m sercu i powoli p łynące j krwi w żyłach, ludzi, którzy z nauki nie zebrali n ic ponad pył j e j uczoności , odsunąłbym daleko od siebie myśl poświęcenia sie nauce , o p i e r a j ą c e j się na wysi łkach takich mizernych krea tur . Lecz nie — przede m n ą stali tacy filolodzy j a k (nas tępuje wyże j wymieniony szereg nazwisk) —

Page 3: i.nietzsche.ph-f.org/teksty/zielinski1_cz1.pdf · 10 TADEUSZ ZIELIŃSKI ludzie o dalekich horyzontac i śmiałych h dążeniac — i cieh szyłem si naweę ict h osobistą sympatją

10 TADEUSZ ZIELIŃSKI

ludzie o dalekich horyzontach i śmia łych dążeniach — i c ie­szyłem się nawet i c h osobistą s y m p a t j ą " (Życie I , 2 1 1 ) .

Już j a k o ch łopiec 15-lelni z a c h w y c a się Nietzsche postacią Aleksandra "Wielkiego i to z tego punktu widzenia, k tóry póź­niej sam nazwał punktem widzenia histor j i m o n u m e n t a l n e j . Snu je w głowie plan tragedji , k t ó r e j treść miał s tanowić spisek F i lo tasa , i częściowo go nawet real izuje . W t e d y również wy­mienia w liczbie najwyższych swych marzeń, życiowych uzy­skanie „dobrego łacińskiego stylu". Życzenie to miało się urze­czywistnić. P o s ł u c h a j m y , j a k sam o tern mówi w j e d n y m ze swych późnych utworów (Zmierzch Bożyszcz, Dzieła V I I I , 166 ) , w ustępie, na który trzeba się będzie jeszcze powołać : „Opano­wanie stylu, zwłaszcza stylu epigramatycznego, obudziło się we mnie n iemal nagle przy zetknięciu się z Salust juszem. Nie za­pomnia łem zdziwienia mego nauczyciela Corssena, gdy musiał swemu na jgorszemu latyniście wystawić naj lepszy stopień — w jedne j chwili s tanąłem na wysokośc i zadania" .

Późnie j przesuwa się ośrodek jego zainteresowań, ale już przy ko ńcu swego pobytu w gimnaz jum odna jduje Nietzsche tę dziedzinę życia starożytnego, k t ó r a mia ła już odtąd stale ży­wić j e go duszę i z a c h ę c a ć j ą do tworzenia rozs ławionych ogól­nie, śmiałych etyczno-politycznyeh k o n c e p c y j . Dziedziną tą była „ tragiczna" epoka greck ie j histor j i , k t ó r e j czynnik polityczny stanowiła tyran ja . Będzie o lem jeszcze później mowa, na razie chc ia łem tylko podkreś l i ć , że Nietzsche j a k o pisarz wywodzi się formalnie i rzeczowo ze starożytności i że zalążek przyszłej działalności z obydwóch punktów widzenia zakiełkował w nim już w latach g imnaz ja lnych. I c h uwieńczeniem była ściśle f i lo­logiczna praca w języku łacińskim o Tcognis ie megare j sk im, głównem źródle wiadomośc i o a r y s t o k r a c j i m e g a r e j s k i e j , re-r wołuc j i i lyranj i — p r a c a , stanoAviąca syntezę jego młodzień­czych przemyśleń i dążności , a równocześnie punkt wyjśc ia dla dalszych pomysłów.

I I I .

Następują lata akademick ie . P o m i j a m y krótki okres j ego „szarpaniny" w B o n n , gdzie zapisał się równocześnie na w y -

ANTYK NIETZSCHEGO 11

dział teologiczny i f i lologiczny oraz n a cz łonka k o r p o r a c j i ; prawdziwą pracę rozpoczyna właściwie dopiero w L i p s k u , gdzie przeniósł się za swym mistrzem, w i e l k i m R i t s c h l e m , k t ó ­remu przypadło w udziale odegrać rolę S o k r a t e s a w stosunku do.tego Alkibiadesa. A j a k a ż to była praca l Młody a k a d e m i k szybko przedarł się przez mozolny i powolny zwykle o k r e s zaznajamiania się ze źródłami, przyswajania sobie m a t e r j a ł u naukowego To, czemu inni poświęca ją ca łe lata swych s tudjów uniwersyteckich, miał już w znacznej m i e r z e o p a n o w a n e w cią­gu swej pracy w g imnazjum. Jego poczynania stały się odrazu naukowe, twórcze.

Z niesłychaną zachłannośc ią rzucił się na skarby uniwersy­teckie j bibl joteki , wyzyskując do ostatecznych granic przysło­wiową saską grzeczność b ib l jo tekarzy . Książki mu j e d n a k nie wystarczały. Od opracowań ks iążkowych c iągnęło go d o t ra -dycyj rękopiśmienych ; przez Ri tschla , znakomitego znawcę te j tradycj i , zapoznaje się z D i n d o r f e m i T i s c h e n d o r f e m . S c h o ­dząc j e d n a k w głębokie nawarstwienia podań, nie trac i z oczu nieba i jego gwiazd. Teognis i w związku z n i m m e g a r e j s k a ty­ran ja , a w związku z nią znowu mglisto przeczuwane w i d m o cz łowieka-demona, człowieka-tytana, to właśnie pozosta je wciąż w sferze jego na jwiększego zainteresowania . Zbliża się do grupy kolegów, młodych filologów, k t ó r y c h ściągnął podobnie j a k jego do Lipska blask sławy Ri t sch la ; zbliżenie z j e d n y m z nich, E r w i n e m R o h d e , zamienia się w stałą przyjaźń, o ile wogóle zdolny był do stałości Herakl i towy ogień jego duszy. Z nimi zakłada is tnie jące do dziś k ó ł k o klasyczne i na j e d n e m z pierwszych zebrań tego k ó ł k a odczytuje rezultat swych ba­dań nad t radyc ją Teognisa , s tanowiącą j eden z na jbardz ie j in­teresu jących p r o b l e m ó w w zakresie dawnie jsze j greckie j poezj i . Swó j rękopis wręcza Ri tschłowi do oceny . Ri tschl po zapozna­niu się z treśc ią pracy , zachwycony j e j war tośc ią n a u k o w ą i sa­modzielnością metody, druku je j ą w redagowanem wtedy przez siebie piśmie f i lologicznem, na jpoważnie j szem wówczas z wszystkich czasopism tego rodzaju.

P o te j uczone j pracy przyszły inne. Należy zwrócić uwagę, j a k AV n ich już wyraża ją się ideały przyszłego fi lozofa. Widzie ­l iśmy, że Teognis wskazywał na przyszłego nadcz lowieka ,

Page 4: i.nietzsche.ph-f.org/teksty/zielinski1_cz1.pdf · 10 TADEUSZ ZIELIŃSKI ludzie o dalekich horyzontac i śmiałych h dążeniac — i cieh szyłem si naweę ict h osobistą sympatją

12 TADEUSZ ZIELIŃSKI

w pracy o „sporze H o m e r a i H e z j o d a " świta przyszła myśl o współzawodnictwie, s tanowiącem narzędzie „woli m o c y " . S a m temat należał do zagadnień his toryczno- l i terackich. Cho­dziło o ustalenie czasu powstania interesu jącego traktatu o (mi ­tycznym) sporze koryfeuszów na jdawnie j sze j poezj i epiczne j , t raktatu, zachowanego w opracowaniu z epoki H a d r j a n a . Sta­nowisko Nietzschego w lej sprawie wydaje mi się dotąd bez­sporne i w y m a g a j ą c e tylko pewnych uzupełnień. Oczywistą jest rzeczą, że temat ten zbliżył go do zagadnienia osobistości Ho­m e r a i przez to do prob lemu, k t ó r e m u poświęci ł swój pierwszy wykład uniwersytecki w Bazylei , o czem będzie jeszcze mowa późnie j .

Podobnież trzecia — większa co do rozmiarów — studencka praca tego okresu stanowi fi lologiczny m a t e r j a l do wszystkich j ego późniejszych myślowych p r o b l e m ó w , związanych z fi lozo-f ją przedsokratyczną, a można powiedzieć bez przesady, że pozostała ona w większym lub mnie jszym stopniu w sferze jego przemyśleń aż do ostatnich czasów. W i e ź , łącząca lyranje VI wieku z ową filozof j ą z przed Sokratesa , jest widoczna: z j e d n e j s t rony m a m y pol i tykę, z drugiej — myśl „ t r a g i c z n e j " epoki Grec j i . T r z e b a pamiętać , że głównem źródłem dla poznania fi-lozof j i przedsokra lyczne j jest Laer t ios Diogenes, w swych ży­c iorysach f i lozofów; zrozumieć można, czemu Nietzsche z ta­k im zapałem zabra ł się do opracowywania tematu o źródle tych życiorysów i ucieszył się tak bardzo, gdy Ritschl podał go j a k o temat pracy , m o g ą c e j ubiegać się o nagrodę. P r a c a Nie­tzschego odznaczała się wielką uczonością i wnikl iwośc ią ; je ­żeli j ednak p o m i m o to wyniki j e j dzisiaj nie mogą uchodzić za słuszne, to winę tego ponosi nie Nietzsche, lecz panu jąca wówczas wszechwładnie teor ja j ednoźródłowośc i (Einquellen-theorie), k tóra j a k k o l w i e k nie posiadała w rzeczywistości żadnego uzasadnienia, lem usilniej b r o n i o n a była przez n a j ­większe autorytety.

T o wszystko stanowi j e d n a k tylko zasadnicze punkty jego działalności. By ła ona , jeżeli chodzi o f i lologie, w t y m okres ie j ego studenckiego życia tak nies łychanie intensywna, że wzbu­dzić mogła zachwyt nawet wśród znanych ze swej pracowitośc i Niemców. I rzeczywiście, długo jeszcze z niezwykłym podzi-

ANTYK NIETZSCHEGO 13

w e m mówiono o n im w Lipsku Gdy w r. 1876, j a k o początku-jący student uniwersytetu lipskiego, zapisałem sie na cz łonka kółka filologicznego i zostałem dojMiszczpny do przeglądania^ "jego aktów z lal ubiegłych, prczyd jum z a z n a j o m i ł o m n i e z t ra -dyc jami tego akademickiego stowarzyszenia i n a z w i s k a m i jego na jbardzie j zasłużonych członków, w tej l iczbie Nietzschego, ( idy wypytywałem, kimże jest ów _ N i g t z j c h e . _ _ — „Ach, Nietzsche! — brzmia ła odpowiedź (dotychczas dźwięczy mi w uszach ów pełen zachwytu w y k r z y k n i k ) — to ten Nietzsche, k tóremu jeszcze przed ukończeniem sludjów o f i a r o w a n o ob ję ­cie katedry w B a z y l e i ! "

IV. Na wiosnę r. 1869, w 24-ym roku życia, udał sic Nietzsche do

Bazylei dla ob jęc ia tam stanowiska profesora fiłologji k lasycz­ne j na uniwersytecie . W r a z z tym faktem rozpoczyna sie trzeci okres jego świadomego życia, okres , który miał wyprowadzić go z c iasnego ko ła f a c h o w c ó w i uczynić mistrzem światowego rozgłosu. N i e m n i e j j e d n a k nie w a h a m się twierdzić , że nie było tu żadnego prze łomu, żadnego zerwania (prócz zewnętrznego) , że wszystko szło drogą stopniowego, logicznego rozwoju . W ł a ­ściwością Nietzschego było to, że w każdym okres ie swego ży­cia wyprzedzał następny. W m u r a c h szkoły był a k a d e m i k i e m , j a k to w s p o m n i a ł e m ; na ławie uniwersyteckie j — u c z o n y m ; otrzymawszy katedrę , stał się f i lozofem. F i l o z o f e m co prawda nie w ścisłem znaczeniu tego wyrazu ( f i lozofowie specjal iści nie zal iczają go do swego g r o n a ) , lecz w bardzie j dodatniem czy u j e m n e m — mnie j sza o to — w każdym razie w lem, które te rminowi temu nadawal i jego twórcy.

Z rozpoczęcia się tego trzeciego okresu zdawał sobie Nietzsche dokładnie sprawę już wtedy, gdy wygłaszał swój wy­kład inauguracy jny o osobistości H o m e r a , będący dalszem rozwinięciem jego f i lologicznych dociekań nad „sporem Home­ra i H e z j o d a " ; charakterys tyczne zwłaszcza są ostatnie słowa jego przemówienia . Nawiązuje do sławnego powiedzenia Se­neki , w k t ó r e m fi lozof ten oburza się, iż zawodowi nauczyciele f i lozofj i , straciwszy z oczu j e j zadanie i cel j a k o przewodniczki życia, m a r n u j ą czas i siły na fi lologiczne roztrząsania utworów

Page 5: i.nietzsche.ph-f.org/teksty/zielinski1_cz1.pdf · 10 TADEUSZ ZIELIŃSKI ludzie o dalekich horyzontac i śmiałych h dążeniac — i cieh szyłem si naweę ict h osobistą sympatją

14 TADEUSZ ZIELIŃSKI

założycieli szkól f i lozoficznych i w ten sposób „fi lologją — po­wiada — staje się to, co niegdyś było f i lozof ją" . Nietzsche, który, j a k widzieliśmy, już j a k o a k a d e m i k k ierował swe pierw­sze kroki naukowe ku n u r t u j ą c y m go późnie j zagadnieniom filozoficznym, upo jony powodzeniem, zdecydował, że olo przy­szła obecnie chwila odwrotne j przemiany : „fi lozofją — gło­sił — staje się to, co dotychczas było f i lo logją" .

T a k i e było założenie. P ierwszem jego urzeczywistnieniem była książka wydana w 1871 r. p. t. Narodziny Tragedji. Dla napisania j e j musiał c o prawda sięgnąć jeszcze do dwóch no­wych s k a r b n i c : f i lozof j i S c h o p e n h a u e r a i muzyki W a g n e r a . Były to j e d n a k pierwiastki pokrewne . Obydwaj , S c h o p e n h a u e r i W a g n e r , nietylko wyrośl i z tego samego starożytnego pnia, ale czerpali bezpośrednio z niego swe soki : pierwszy j a k o spadkobierca platońskiego idealizmu, fanatyczny wielbiciel sta­rożytnego języka i p iśmiennictwa, — drugi j a k o wskrzesiciel starożytnego dramatu muzycznego i udramatyzowancgo mitu. Gdyby istniały jak ieś w tym względzie wątpliwości , rozproszy­łaby j e sama książka. B e z wewnętrznego pokrewieństwa po­szczególne przedstawione w nie j czynniki — starożytność , S c h o ­penhauer , W a g n e r — nie mogłyby wytworzyć owego zadziwia­j ą c o h a r m o n i j n e g o dźwięcznego akordu, k t ó r e m u na imię — Dyoniz.

Otar l iśmy się tuta j o niebezpieczny, fatalny symbol . Często zdarza się słyszeć pytanie , j a k u j m u j e Nietzsche pierwiastek apoll iński i dyonizyjski . Czy są to wartośc i przejęte , czy też wytworzone? W i a d o m o przecież, że Zaratustra Nietzschego — to postać przez niego stworzona, k t ó r ą ze s tarożytnym magiem nie łączy nic prócz imienia . Czy może zachodzi ten sam sto­sunek między jego Dyonizem a s tarożytnem bóstwem, noszą-c e m to miano? Na to pytanie wypadnie d a ć odpowiedź podwój ­ną. Dyoniz Nietzschego w ca łe j swej istocie zdradza stanowczo pochodzenie starożytne. W i e l e lat późnie j , przyjacie l Nietzsche­go, E r w i n R o h d e , dał w swej świetnej ks iążce p. t. Psyche f i lo­logiczny podkład pod tę glebę, z k t ó r e j wyrósł ów uroczy kwiat . Ale żeby go można było odnaleźć wśród rozłogów starożytno­ści, ti zeba było, aby czasy dojrzały, aby pojawił się S c h o p e n -'»:""•' 'i '/.':>}»ri< i • ",'.ł.«>f><-rdtJj<l ':r y\<m''\t-\ p * « Y m i z n t l l .

ANTYK NIETZSCHEGO 15

owego (powtarzam to za Nietzschem) przedostatniego sło­wa życia, k tóry nauczył nas rozumieć ta jemnicze słowa Sofo-k lesa :

Szczęścia szczyt — niezrodzonym być; Skoroś jednak ten ujrzał świat, Szczęście drugie — powrócić tara, Skąd przyszedłeś, i jaknajrychlcj .

(Edyp w Kolonie, 1224). — starożytną m ą d r o ś ć Sylena, b ę d ą c ą (a m ó w i ę to już we wła-s n e m i m i e n i u ) przedostatniem s łowem greck ie j t ragedj i ; W a g n e r — j a k o zwiastun, w Tristanie i Nibelungach, owego rodzimego łona niebytu, owe j twórcze j śmierc i wiecznie mło­dego bóstwa.

T r ó j d ź w i ę k — powtarzam — zabrzmiał j a k na jświetnie j i j a k n a j b a r d z e j h a r m o n i j n i e : s tarożytność, przyjąwszy w obręb swych fal S c h o p e n h a u e r a i W a g n e r a , zwróci ła sobie jedynie własny swój dorobek . W długi czas potem, po zupelnem już zerwaniu z f i lologją i f i lologami, po wyrzeczeniu się Schopen­h a u e r a i W a g n e r a , Nietzsche pozostawia j e d n a k swego Dyoniza Helladzie i przypisuje sobie jedynie sławę odkrywcy. „P ierw­szy — ce lem zrozumienia na jdawnie jszego, lecz już bogatego i nawet prze lewającego się po brzegi hel leńskiego instynktu, za ją łem się poważnie tem dziwnem zjawiskiem, k tóre nosi imię D y o n i z a " (Zmierzch Bożyszcz, Dzieła V I I I 170 ) .

P o zerwaniu — ale czemu nastąpiło^to zerwanie?

V.

Zewnętrznie sprawa przedstawia się, j a k nas tępu je : młody jeszcze wówczas przedstawiciel fi lologji , dziś j eden z j e j kory­feuszów, Ulrych v. W i l a m o w i t z , napisał złośliwą kry tykę książ­ki Nietzschego. K r y t y k a ta — p o m i m o obrony ze strony przy­jac ie la Nietzschego, E r w i n a Rohdego , obrony, z k tórą polemi­zował znowu W i l a m o w i t z — zdołała zniechęc ić do niego więk­szość f i lologów; zmalały widoki dalszego powodzenia na dro­dze k a r j e r y uniwersyteckie j , s tudju jąca młodzież fi lologiczna zaczęła s tronić od Bazylei — wynikło, k r ó t k o mówiąc , to, co Francuz i nazywają une querelle allemande.

Page 6: i.nietzsche.ph-f.org/teksty/zielinski1_cz1.pdf · 10 TADEUSZ ZIELIŃSKI ludzie o dalekich horyzontac i śmiałych h dążeniac — i cieh szyłem si naweę ict h osobistą sympatją

16 TADEUSZ ZIELIŃSKI

I, oczywiście, tego faktu zupełnie usunąć nie sposób. Coś po­dobnego mogło z pewnością — należy sobie zdać z tego spra­wę — wydarzyć się jedynie w N i e m c z e c h . W j a k i sposób b o ­wiem książka, nie świadcząca b y n a j m n i e j o i g n o r a n c j i autora , mogła zachwiać j ego sławę naukową, opartą już na tylu grun­townych p r a c a c h ? Nie przyniosłaby m u może n o w y c h odzna­czeń naukowych — zgoda na to — ale trudno zrozumieć , aby stała się obciążeniem, przeważa jąccm na wadze ogólnej opinji filologów szalę j ego rzetelnych i nader cennych zasług. Czy coś podobnego jest do pomyślenia np. u nas?

Ale nie w tem tkwi sedno sprawy. „Fi lozof ją s ta je się to, c o było dotychczas f i lo log ją" ; j a k na­

leży rozumieć to oświadczenie? Czy chodzi tu o to, że filologją m a przes iać być fi lologją, czy też racze j pozostać nią nadal, m i m o swoje j przemiany? Niewątpliwie tak. Kwiat nie może

w y r z e c się spójni z korzeniami , łodygą i l i śćmi ; więdnie , oder­wany od nie j . Atoli korzenie , łodyga, l iście wykazywać powin­ny — jeżeli dale j posługiwać się będziemy tem p o r ó w n a n i e m — dużo uświadomienia , dużo samopoświęcenia , ażeby nie wyrzec się kwiatu; dotychczas bowiem widziały w sobie cel rośliny. Jakżeż trudna jest dla nich chwila zrozumienia swej roli — stopni pośrednich na linji przemian morfo log icznych! Poświę­cenie to sta je się dopiero wtedy możl iwe, gdy ułatwi j e względ­ność i subtelne wyczucie kwiatu. B o jeżel i ten, chełpiąc się swą wspaniałą b a r w ą i świetnym przepychem, zgóry patrzeć będzie na ich s k r o m n ą powierzchowność , wtedy powstać musi odruch niechęci , idąca za nim wzgarda, wywołu jąc znów wzgardę z drugiej strony, wreszcie zerwanie .

I właśnie tu zdarzyło się coś podobnego. Fi lolodzy mogli wtedy jeszcze nie znać lekceważących , a ze

względu na sprawiedl iwość dodać musze : niesprawiedliwie lekceważących powiedzeń Nietzschego o przedstawicielach filo-logji takiej miary , j a k Zeller (Życie I I 2, 1.23), L o b e c k (Dzieła V I I I 171) i innych — sam ton n o w e j książki był dosla lecznem świadectwem Poczul i , że dotknęła ich wzgarda, i odpo­wiedzieli na nią tem samem. I oto zdarzyło się, że właśnie w tym czasie, gdy starożytność, dzięki Nietzschemu, była w przededniu j ednego ze swych na js ławnie jszych podbo jów

ANTYK NIETZSCHEGO 17

umysłowości europe j sk ie j — przedstawiciele o f i c j a l n e j nauki o s tarożytności wyłączyli ze swego grona j e j na jdzie lnie j szego bo jownika .

Należy tu wspomnieć jeszcze o pewne j okol i cznośc i m n i e j ważne j , która wydać się może — niesłusznie zresztą — czytel­nikom sprawą większej wagi. W książce, o k t ó r e j m o w a , wień­czy Nietzsche laurem i bluszczem „trag iczną" epokę Hel lady ; od Eurypidesa i S o k r a t e s a datuje o k r e s s topniowego j e j upadku, przyczem przedstawia S o k r a t e s a j a k o pierwszego de-ltadenta w historjJ g reck ie j ku l tury . 'Podczas gdy w t a m t e j epo­ce panuje instynkt, bezcelowość , usprawiedl iwienie przez pięk­no; — tu rządzi intelekt, w y r o z u m o w a n y optymizm, mora l izm, a w dalszym rozwoju — a leksandry j ska r a d o ś ć życia i wreszc ie (chociaż to jest przemi lczane) chrześc i jańs two. Przeprowadze­niu te j antytezy nie można o d m ó w i ć słuszności ; zapędziła ona j ednak zbyt porywczo autora do mylnego war tośc iowania , do skupienia wszystkich ocen dodatnich z j e d n e j , a u j e m n y c h Z drugiej s trony. W tym punkcie widzenia wyrazi ła się n a j ­głębsza n iesprawiedl iwość : j e d n o z na jdos to jn ie j szych imion w histor j i ludzkości zostało zelżone.

I to nie m a być sprawą na jwiększe j wagi? — Nie, jeżeli cho­dzi o Niemcy i n i e m i e c k ą fi lologję. PrzedstaAviciele j e j stoso­wali oddawna metodę , k t ó r ą sami w przystępie dobrego h u m o ­ru złośliwie nazwali Prugelknabenmethode. B a d a c z zabiera się do j ak ie j ś osobistości ze świata starożytnego, na k t ó r e j so­bie używa, w e t u j ą c poprzednie wyczerpanie zbytniem hołdo­waniem innym. Metoda dość m a r n a , k tóra j e d n a k , wnosząc z j e j wziętości , musi m i e ć swe psychologiczne uzasadnienie. Dlatego też darowal iby , sądzę, n iemieccy filolodzy Nietzschemu jego stosunek do S o k r a t e s a , gdyby nie tamta druga, ważnie jsza przyczyna roz łamu.

J a k k o l w i e k było, rozłam len nastąpił . Nietzsche postanowił publicznie i uroczyśc ie go ogłosić. Ułożył fi l ipikę p. t. My filo­lodzy; szkice do nie j zostały później wydane (Dzieła X 3 0 3 ) . "Wyrzekając się filologji , pozostawia Nietzsche w tym szkicu starożytność na dawnie j przyznanych j e j szczytach, oczywiście starożytność epoki „ t rag iczne j " . W ł a ś c i w i e n ie wyrzeka się on filologji wogóle, lecz jedynie filologji współczesne j . Napotyka-

Page 7: i.nietzsche.ph-f.org/teksty/zielinski1_cz1.pdf · 10 TADEUSZ ZIELIŃSKI ludzie o dalekich horyzontac i śmiałych h dążeniac — i cieh szyłem si naweę ict h osobistą sympatją

18 TADEUSZ ZIELIŃSKI

my (sir. 364) znamienny ustęp: „Przypuszcza ją niektórzy, że filologja' ma się ku k o ń c o w i ; co do mnie , myślę, że jeszcze się nie zaczęła. Nader ważnem wydarzeniem w rozwoju fi lolo-gji jest po jawienie się Goethego, S c h o p e n h a u e r a , W a g n e r a . Z ich pomocą można sięgnąć dale j . Obecnie należy dążyć do odkrycia V i V I w . " T o odkrywanie hel lenizmu „ t r a g i c z n e j " epoki Grec j i — według własne j terminologi i Nietzschego — sta­j e się osobistem jego zadaniem, treścią jego dalszego życia.

V I .

Drugą, większą jego p r a c ę , dość bl isko związaną z Narodzi­nami Traged]i, stanowiła Filozofja tragicznej epoki Grecji. P o ­krewieństwo obydwu dzieł wyraża się już w tytułach: obok „ t raged j i " m a m y „tragiczną e p o k ę " . Zaznaczenie lego p o k r e ­wieństwa było ca łk iem świadome. W gigantycznych postaciach f i lozofów przedsokratesowych dostrzega Nietzsche - - i pod­kreś la ten fakt — natury z tej same j krwi i kości , co bohate­rowie Eschyla .

Podczfas j ednak gdy dzieło Narodziny Tragedji szybko, u jrzało światło dzienne i po jawieniem się swem wywołało bu­rzę, Filozofja tragicznej epoki, w y n i k a j ą c a bezpośrednio z daw­nie jsze j , nagrodzonej niegdyś pracy o źródłach Laert iosa Dio-genesa, nie miała nigdy być ukończona i dopiero w r. 1896 do­stała się do rąk czytelników (Dzieła X 1 ) . A j ednak dzieło to stanowi jakgdyby prze jśc ie pomiędzy starożytnością a Nietz-schem z jego trzeciego okresu działalności . W y r a ź n i e rysu ją się w niemi ślady, k tóre Nietzsche późnie j , d b a j ą c o swą oryginal­ność , usilnie s larał się zatrzeć. Zadaniem mojeni będzie odsło­nić j e nie dla pomnie jszenia autora , lecz dla podkreś lenia jego stałości i konsekwenc j i przy pozorne j c l iwie jnośei i zmienności .

T r z e b a sobie j e d n a k przedewszyslkicm zdać sprawę, czem jest książka, nosząca dziwny tytuł Filozofja tragicznej epoki Grecji. Mówiąc poprostu, jest to h is tor ja f i łozofj i przed S o k r a ­tesem. Nie wykończona — zarys r a c z e j , niż opracowanie , do czego przyznaje się sam autor (Dzieła X 2 ) — odznacza się j ednak głębokiem przemyśleniem poruszanych zagadnień oraz, w odróżnieniu od większości szkiców lego rodzaju, n iemałą

ANTYK NIETZSCHEGO

z n a j o m o ś c i ą nowszej filozofja. Książka ta, k t ó r e j opubl ikowa­nie poprzedziła o wiele grunlownie jsza p r a c a G o m p e r z a p. I. Myśliciele greccy ( 1 8 9 4 ) , zrobiła odrazu wrażenie przes tarza łe j . Znaczenie j e j jest przedewszystkiem biograf iczne. P r z e s u w a się przed nami szereg zadumanych m ę d r c ó w , którzy pierwsi wo­rali się w ugory ludzkiego umysłu, pierwsi rozwiązywali za­gadkę bytu nie przy p o m o c y as t ronomj i czy geologj i , ale rów­nież bez wierzeń religijnych. Is totę ich nauki z e ś r o d k o w u j e

"Nietzsche w niewielu wytycznych, w których odbi ja się ich indywidualność. Tales z jego płynącym prażywiołem — tb tyl-

: ko zapowiedź. A n a k s y m a n d e r przez, swą naukę o zagładzie, do­s ięga jące j , j a k o kara, wszelkie tworzenie, sta je się pierwszym „trag icznym" f i lozofem, zwiastunem S c h o p e n h a u e r a . Ale olo j a w i się Herakl i t z p iorunami w oczach. Z pesymizmu b u c h n ą ł płomień wszechogarnia jącego optymizmu, k a r a przeistacza się w usprawiedliwienie, rozdźwięk wrogich sił rozwązuje >ię w doskonałym akordzie , jeżeli tylko wyrzec się etycznego poglądu na świat, odrzuc ić teleologje. T w o r z e n i e — to tylko zabawa bóstwa, czasem łagodna, czasem okrutna , zawsze j e d n a k piękna, zna jdu jąca usprawiedliwienie swe s a m a w so­bie, gdyż nie m a celu tworzenie się rzeczy z iemskich, jest ono bezwarunkowo i m m o r a l n e . Tuta j znalazł Nietzsche po raz pierwszy po jęc ie , k l ó r e m się potem szczycił do tego stopnia, że zataił ś lady jego powstania. Kazał swemu Zaratustrzc pierwszemu zd jąć z rzeczywistości c iążące na nie j brzemię ce­lów i nazwał samego siebie pierwszym immoral is tą . W rze­czywistości j e d n a k był wiernym uczniem i wyznawcą efeskiego mędrca . Uznawał się leż za takiego w swych wykładach o filo­zofach „ t r a g i c z n e j " epoki G r e c j i : „Świat potrzebuje wciąż prawdy, — mówi — czyli potrzebuje wciąż Herakl i ta . T o , co j e m u się jawi ło , nauka o prawie tworzenia i g r z e w r a ­m a c h k o n i e c z n o ś c i , powinno odląd stale być n a m p r z y t o m n e ; on to zerwał zasłonę z owego najwspanialszego, j a k i e sobie można wyobraz ić , widowiska" . '

Zachwyca go widocznie nietylko nauka, lecz i osoba Herakl i ­t a : widzi w nim samego siebie. Herakl i t pierwszy doświadczył na sobie potró jnego przetworzenia , o k tórem później będzie m ó w i ł Zaratustra : w ob juczonego wiedzą w i e l b ł ą d a ,

Page 8: i.nietzsche.ph-f.org/teksty/zielinski1_cz1.pdf · 10 TADEUSZ ZIELIŃSKI ludzie o dalekich horyzontac i śmiałych h dążeniac — i cieh szyłem si naweę ict h osobistą sympatją

2 0 TADEUSZ ZIELIŃSKI

w l w a , druzgocącego j a r z m o ce lów 'i p ie lęgnowanych w c i ą ­gu tysiącoleci n o r m etycznego war tośc iowania , i wreszc ie w d z i e c i ę , k tóre jest „niewinnością i zapomnieniem, n o -wopoczęciem, grą, l o c z ą c e m się kole in , pierwszym r u c h e m * świętem „ lak" . O tak, do gry tworzenia , b r a c i a moi , należy święte „ t a k " : swo je j woli pożąda duch, swój świat o d n a j d u j e , kto się w świecie z a t r a c i ł " (Zaratustra, 3 1 ) . Na imię t emu dziecięciu — E o n , chłopie swawolne, g r a j ą c e w w a r c a b y — w tworzenie świata. T a k o rzecze Herakl i t .

'W czasie, gdy Herakl i t w tern t rzec iem przeistoczeniu do­szedł do gen ja lne j intuic j i dziecięcia, skrzepnął w stadjum wiel ­błąda da leko na zachodzie Ksenofanes , „mąż wielce uczony i mistrz wielu uczniów, umie jący pytać i odpowiadać" . Herakl i t zalicza go do pol ihis torów i Avogóle do „natur h i s torycznych" . Natura h is toryczna—lo znowu termin ukuty przez Nietzschego.. Myślał nad nim długo i czuł wogóle silniejsze może niż kiedykol­wiek dążenie do „f i lozofowania m ł o t e m " , do s trącania przeciw­stawia jących sic wartośc i . Bezpłodna to p r a c a ; nilol m a r n y m jes t f i lozofem. Kto urodził się twórcą, n iech tworzy, nie ogląda­j ą c się na przec iwstawia jące się mu wartośc i — wartość przez niego stworzona i lak j e zaćmi, jeżeli osiągnie wyższy stopień doskonałości . L e c z Nietzsche tego nie uznawał : lew musiał we­dług niego rozszarpać wielbłąda. Uskutecznił to w drugim zkolei ze swych „niewczesnych r o z m y ś l a ń " , k tóre n a z w a ł : „o korzyśc iach i szkodach, wyrządzanych życiu przez h i s t o r j ę " .

V I I .

W e s p ó ł j e d n a k z tą burzycielską a k c j ą rozwija się praca pozytywna. W y d o b y t a i przyswojona indywidualność his to­ryczne j sylwety Herakl i ta łączy się z mistyczną postacią D y o -niza z Narodzin Tragedji — łączy się w sferze estetycznego po­glądu na świat. Narodziny Tragedji — to protest przec iwko etycznej ocenie tragedji , protest , wynoszący znaczenie dyoni-zyjskiego poglądu na świat, w k t ó r y m patrzy się na c ierpienia i śmierć bohatera j a k o na widowisko estetyczne, m a j ą c e samo w sobie swoje usprawiedliwienie. Herakl i t spogląda p o d o b n i e

ANTYK NIETZSCHEGO 21

ara zapasy rozgrywających sic sił twórczych we wszechświecie . Połączenie to było możliwe i konieczne . Herakl i t j es t w istocie n iby kwiat na niwie greckie j f i lozof ji w j e j „ t r a g i c z n e j " epoce .

Połączenie to wyda je ' się bardzie j jeszcze możl iwem i k o ­niecznem w o b e c wspólnego przeciwnika. By ł n im S o k r a t e s dla jednej i dla drugiej strony. Sokrates przeciwstawił o r j e n l u j ą c ą się AV swych celach świadomość dzia ła jącym nieświadomie "W głębiach natury potęgom instynktów. I c e l o m o w e j ś w i a d o m e j działalności uczynił uzyskania dobra . W r a z z nim k o ń c z y się .gra chłopięcia E o n a , piękna bezce lowość w tworzeniu. W jed­nym i drugim wypadku okazał się S o k r a t e s „pierwszym de­kadentem" . . . Nie będziemy tutaj rozwodzić się nad j ednos t ron­nośc ią tego poglądu: Nietzsche sam dał n a m b r o ń przec iwko sobie w słowach, k tóre czytamy w j e d n e m z jego już po śmierc i wydanych dzieł ( X , 2 6 5 ) : „Spó j rzc ie na życie poszczególnego cz łowieka ; — pisze — to, co t rąc i młodzieniec , wychodząc z lat dziecinnych, nie da je się n iczem zastąpić i to do tego stopnia, iż powinienby on właściwie po take j s trac ie pragnąć odrzucić życie, j a k o coś już ca łk iem pozbawionego w a r t o ś c i " . A więc od zarania lal młodzieńczych bierze początek „ u p a d e k " cz łowieka ; n iechże w o b e c takiego stanu rzeczy będzie Sokrates pierwszym „ u p a d k o w c e m " na drodze rozwoju greck ie j i wo­góle powszechne j ludzkie j kultury.

T a k i e byłoby nasze s tanowisko ; Nietzsche j e d n a k nie mógł s ię w y z b y ć . s w e j j ednos t ronnośc i . Z j e d n e j strony — i tutaj to właśnie położył swe pozytywne zasługi — pierwszy odczuł pięk­no i głębię dyonizyjskiego i tragicznego na świat poglądu; obda­rzywszy go ca łkowic ie swym zachwytem, ustosunkował się n iechętn ie do umysłowości greckie j z j e j okresu dojrzałości , k tóra wydała mu się czemś podobnie n iesmacznem, j a k dą­żenia ludzi doros łych oglądane poprzez mgiełkę przepiękne j b a j k i z lat dziecinnych. Z drugiej s trony ów m o r a l n y pogląd na świat , k tóry , jeżeli niesłusznie, to w każdym razie o p i e r a j ą c się na pewnych podstawach odrzucił j a k o myśl ic iel w sprawie tworzenia się rzeczywistości — w r a c a j ą c przez to do zapatry­w a ń Herakl i ta , — wydał mu się być wprowadzonym również i do s tosunków ludzkich drogą jakiegoś nieporozumienia i przy-t e m w p r o w a d z o n y m przez tego samego Sokratesa . T r z e b a było

Page 9: i.nietzsche.ph-f.org/teksty/zielinski1_cz1.pdf · 10 TADEUSZ ZIELIŃSKI ludzie o dalekich horyzontac i śmiałych h dążeniac — i cieh szyłem si naweę ict h osobistą sympatją

2 2 TADEUSZ ZIELIŃSKI

zawrócić ludzkość z powrolem do p r z e d m o r a l n c j epoki j e j islnienia. Ale czyż wogóle istniała laka epoka kiedykolwiek?

Owszem istniała — do pewnego stopnia, d o d a j e m y lękliwie my, przeżarci trucizną „hislor j i k r y t y c z n e j " ; zastrzeżenia lego-nie robi Nietzsche, op iera jąc się na swej histor j i „ m o n u m e n t a l ­n e j " . E p o k a la istniała po okresie w ę d r ó w e k i ko lonizacy j . W y ­raz arete nie oznaczał jeszcze wówczas cnoty, lecz tężyznę, u j m o w a n ą j a k o zespół właściwości , da jących człowiekowi w walce życiowej przewagę nad innymi, s tanowiących oręż jego słusznej i i s totne j „woli m o c y " .

Kto rozporządzał lemi właściwościami , posiadał ową tężyznę, len był agaihós, dobry , w przeciwstawieniu do kakós, k tórym to terminem okreś lano nic złego człowieka, lecz nieudolnego. Odkrycie to było błyskawicą , odsłania jącą nagle granicę mię­dzy przedmora lnym i m o r a l n y m o k r e s e m kultury. Z j e d n e j strony antyteza: tędzy — nieudolni, gule und schlcchte; z dru­gie j : dobrzy — źli, gule und bose. W r ó c i m y jeszcze do l e j sprawy.

Czyż trzeba przypominać , że rozkwit owej p r z c d m o r a l n e j epoki przypada właśnie w „ t rag iczne j " epoce greckie j his lor j i z j e j potężnemi postac iami lyranów: Teagenesa , Klis lenesa, Per iaudra , P izys lra la? I że zwiastunem lej epoki był len sam poeta, którego czar lak zachwycał naszego myśliciela od cza­sów szkolnej ławy, Teognis? W len sposób spływają razem wszystkie prace f i lologiczne Nietzschego z całego okresu jego s tudjów: I lerakl i t , cala przedsokratyezna f i lozof ja , Dyoniz. i tragedja, wreszcie Teognis i polityka. Dopełn ia jąc i t łumacząc się wla jemnie , wytworzyły te czynniki w umyśle Nietzschego takie ujęcie wczesne j s larożylności , z którego drogą natura lne­go rozwoju wyniknąć musiała na jpotężnie jsza i na jsugcslyw-nie jsza idea, związana przedewszyslkicm z jego nazwiskiem,, idea nadczlowieka.

(I). n.).

D R I E U E A R O C H E L L E

M O W A D O N I E M C Ó W

Mowa do Niemców.. . Do j a k i c h Niemców? D o kilku mieszczan imniej głupieli, niż inni, do kilku r o b o t ­

ników mnie j głupich, niż inni. Naprzód — dość blagi — nie jesteście G e r m a n a m i . T a k samo, j ak my nic j es teśmy Gal lami lub L a t y n a m i , lub

j a k W ł o s i nie są Rzymianami . F igury, n a s z k i c o w a n e przez poezję , pogrubione do kształtów potworów pol i tycznych przez drobnomieszczaństwo ckl iwe wie lk ich mias t X I X stulecia. Ro­gowie wcześnie zmęczeni .

Jes teśc ie grupą ludzi pośrodku E u r o p y , k tóra z trudem utworzyła państwo i n a r ó d . P a ń s t w o zaledwie dokończone , naród niecałkowity, k tóre już lak pozostaną, a lbowiem teraz narzuca ją się inne troski , niż zaokrąglanie państwa narodo­wego w epoce, kiedy jes t się niczem, gdy nie jest się konty­nentem.

Nie jesteśc ie zgoła młodsi od nas , tylko przeznaczenie wasze było powolnie jsze od naszego, i to w a m każe wierzyć w waszą młodość .

Macie h is tor ję , ubogą i wspania łą , pełną n iepoko jów, utkaną z upokorzeń i wielkości , j a k his for ja wszystkich ludów konty­nentalnych. Angl ja jest tylko j edna .

Co się tyczy dzieł ducha, nie daliście ani m n i e j , ani w i ę c e j , niż Anglicy, W ł o s i i F r a n c u z i lub nawet teraz R o s j a n i e .

J a k Francuz i , miel iście zaszczyt przegrać wielką w o j n ę ze światem ca łym, i wasze marzenie o hegemonj i rozwiało się

1 P ierre Drieu la Rochelle, znakomity młody pisarz francuski, autor szeregu powieści i studjów, jest śmiałym poszukiwaczem nowych form i metod historyczno-politycznych. Mowa do Niemców, którą autor dla pisma naszego przeznaczył, stanowi część książki, mającej się wkrótce ukazać u Gallimarda w Paryżu p. t. L'Europe contrę les Patries.

Administrator
Stamp