27
Kazimierz Ajdukiewicz Minutiae : autobiografia i eseje z lat dwudziestych Filozofia Nauki 21/2, 159-184 2013

Kazimierz Ajdukiewicz · 2018. 8. 6. · ARCHIWUM Kazimierz Ajdukiewicz Minutiae Autobiografia i eseje z początku lat dwudziestych W tym roku mija pół wieku od śmierci Kazimierza

  • Upload
    others

  • View
    3

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

  • Kazimierz Ajdukiewicz

    Minutiae : autobiografia i eseje z latdwudziestychFilozofia Nauki 21/2, 159-184

    2013

  • ARCHIWUM

    Kazimierz Ajdukiewicz

    MinutiaeAutobiografia i eseje z początku lat dwudziestych

    W tym roku mija pół wieku od śmierci Kazimierza Ajdukiewicza — jednegoz najwybitniejszych filozofów XX wieku. Pragniemy uczcić tę rocznicę publikacją je-go autobiografii z 1924 roku. Tekst jej został nam udostępniony przez żonę wielkiegofilozofa — Marię z Twardowskich Ajdukiewiczową. Dodajemy do tego opublikowanew Słowie Polskim sprawozdanie z odczytu „Czas względny i bezwzględny” oraz wy-mienione w tej autobiografii, ale pomijane w dotychczasowych bibliografiach teksty,jak je sam Ajdukiewicz nazywa, popularno-filozoficzne. Są to: „Polska filozofia wol-ności” i „Polska filozofia wolności a logika trójwartościowa”, które są jednąz pierwszych publikacji informujących o stworzeniu przez Jana Łukasiewicza logikitrójwartościowej1 oraz „Pogadanka o śnie i jawie”, rzucająca pewne światło na sta-nowisko Ajdukiewicza w zakresie metafizyki.

    Jacek JadackiWarszawa, 12 kwietnia 2013 roku

    1. AUTOBIOGRAFIA(1924)

    Dr Kazimierz Ajdukiewicz, ur. 12 grudnia 1890 w Tarnopolu, rel[igii] rzymsko-katolickiej, uczęszczał do III Państwowego Gimnazjum we Lwowie i zdał w tym za-

    1 Por.: J. Łukasiewicz, F. Smolka, S. Leśniewski et al., „U źródeł logiki trójwartościowej”, Fi-lozofia Nauki r. III (1994), nr 3–4, s. 227–240.

    Filozofia NaukiRok XXI, 2013, Nr 2(82)

  • Kazimierz Ajdukiewicz160

    kładzie w r. 1908 egzamin dojrzałości. W latach 1908/1909 do 1911/1912 był słu-chaczem Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Lwowskiego i uzyskał w roku 1912stopień doktora filozofii na podstawie rozprawy O stosunku aprioryzmu przestrzeniu Kanta do kwestii genezy wyobrażeń przestrzeni. W roku 1912/1913 przygotowy-wał się do egzaminu nauczycielskiego z filozofii i matematyki jako przedmiotówgłównych, a z fizyki jako przedmiotu pobocznego: wypracowanie domowe z mate-matyki napisał na temat „Antynomie teorii mnogości”; wypracowanie domowe z fi-zyki — na temat „Zasady optyki geometrycznej”. W tym też czasie ogłosił drukiemrozprawę pt. „W sprawie odwracalności stosunku wynikania” [1].2 W rozprawie tejdowodzi twierdzenia, gdzieniegdzie przeczuwanego, lecz nigdzie jeszcze niedowie-dzionego, że z iloczynu logicznego, czyli koniunktywnego połączenia następstwpewnego zdania ze zdaniem tym nierównoważnych, wynika ono samo. W dniu 22lutego 1915 wygłosił w Polskim Tow. Filozoficznym odczyt „W sprawie interpretacjiKantowskiego wyrażenia: forma zjawiska” (autoreferat, zob. [11]). Następnie ogłosiłrecenzję z pracy W. Stamma pt. „Czym jest i czym będzie matematyka?” [8] i z książkiB. Bornsteina pt. Prolegomena filozoficzne do geometrii [9]. W czasie tym bierze teżczynny udział w ruchu niepodległościowym jako szeregowiec tzw. Stałych DrużynStrzeleckich, zawiązku późniejszego Legionu Strzeleckiego.

    Rok akademicki 1913/1914 spędza — zdawszy w październiku 1913 I część eg-zaminu nauczycielskiego, mianowicie z matematyki jako przedmiotu głównego —w Getyndze, zapisując się tam jako student na Wydział Filozoficzny i słuchając wykła-dów Husserla, Reinacha, Nelsona, Hilberta i Landaua, głównie zaś pracując u Reina-cha, któremu też z końcem wspomnianego roku akademickiego oddał pracę pt. „EinBeitrag zur Analyse des Bewegungbegriffes”. W czasie tym ogłosił recenzję z pracydra Chwistka pt. „Zasada sprzeczności w świetle najnowszych badań B. Russella”[10]. Bawiąc w czasie ferii wielkanocnych 1914 we Lwowie, wygłosił w PolskimTowarzystwie Filozoficznym odczyt pt. „Nowa aksjomatyka arytmetyki Hilberta” [12].

    W sierpniu roku 1914 został powołany do służby pod bronią w artylerii austriac-kiej, którą pełnił na pograniczu włosko-austriackim zrazu jako szeregowiec, późniejjako oficer, przez pewien czas w stojącym pod ciężkim ogniem forcie na płasko-wzgórzu Lavarone,3 następnie biorąc udział w ofensywie na Asiago. W chwilachspokojniejszych przygotowywał się do drugiej części egzaminu nauczycielskiegoi rozpoczął przekład polski dzieła Laplace’a Essai philosophique sur les probabilités.Otrzymawszy z powodu nadwyrężonego ustawiczną służbą frontową zdrowia przy-dział do baterii zapasowej, przebywał w Wiedniu od czerwca do sierpnia 1917, poczym znowu odszedł na włoski front do doliny Adygi. W ciągu następnej zimy, dają-

    2 W niniejszym wydaniu „Autobiografii” przyjęto jednolity i — w razie potrzeby (jak w wy-padku tekstów opublikowanych w Słowie Polskim) — uzupełniony odpowiednimi danymi sposóbopisu bibliograficznego wskazywanych publikacji. Wszystkie przypisy pochodzą ode mnie (JJ).

    3 K. Ajdukiewicz nie wspomina tu, że za uratowanie żołnierzy zatrutych gazem bojowymw rozbitym forcie otrzymał od dowództwa austriackiego Grosse Silberne Tapferkeitsmedaille.

  • Minutiae. Autobiografia i eseje z początku lat dwudziestych 161

    cej pewne wytchnienie od walk, prowadził dalej rozpoczęte studia i przerobił teżpracę swoją „Ein Beitrag zur Analyse des Bewegungsbegriffes”, którą mu nadesłałkomitet byłych uczniów Reinacha, poległego na froncie zachodnim, przystępującydo wydania księgi pamiątkowej ku czci zmarłego profesora, z prośbą o przygotowa-nie tej rozprawy do druku w zamierzonej księdze. Rozprawa ta nie została jednakwydrukowana, gdyż zamiar wydania księgi pamiątkowej nie doszedł do skutku.

    W roku 1918, w czasie urlopu z wojska, przedstawił dnia 1 czerwca zasadniczemyśli wymienionej rozprawy w odczycie wygłoszonym w Polskim TowarzystwieFilozoficznym, a w lipcu tegoż roku zdał II część egzaminu nauczycielskiego z filo-zofii jako przedmiotu głównego, a fizyki jako przedmiotu pobocznego. Po upływieurlopu został przydzielony do kursu mierniczego dla oficerów artylerii, a uznanyw drodze superarbitrium za niezdolnego do służby frontowej został przeniesiony dobaterii zapasowej w Krakowie. Tam otrzymał dnia 31 października 1918 od pułkow-nika Roji4 rozkaz odebrania z rąk austriackich dowództwa baterii zapasowej, a tymsamym przeszedł do służby w wojsku polskim, spędziwszy w czasie służby w woj-sku austriackim 35 miesięcy wśród walk na froncie włoskim.

    Kazimierz Ajdukiewicz (pierwszy z prawej) na tle pociągu pancernego „Odsiecz”

    Dnia 7 listopada 1918, oddawszy dowództwo baterii zapasowej, przystąpił dosformowania pociągu pancernego, mającego wyruszyć na odsiecz Lwowa. Pociągten ułożył, zbierając po ulicach i koszarach krakowskich ochotników, którzy w ciągu

    4 Bolesław Jerzy Roja (1876–1940) — początkowo bliski współpracownik, a później krytykJ. Piłsudskiego; zginął w obozie niemieckim w Sachsenhausen.

  • Kazimierz Ajdukiewicz162

    sześciu dni własnymi rękami pod jego kierownictwem zmontowali armaty fortówkrakowskich na zwykłych wagonach kolejowych i zaopatrzyli je w improwizowanepancerze. Na rozkaz Komendy Krakowskiej udał się wraz z pociągiem do ZagłębiaDąbrowskiego, gdzie miały mieć miejsce zakusy utworzenia rzeczypospolitej bol-szewickiej, a po kilkudniowym bezczynnym pobycie w Zagłębiu wyjechał wraz z po-ciągiem swoim jako jego komendant do Przemyśla i tu stoczywszy pierwsze walkiz Ukraińcami, wyruszył 21 listopada 1918 na Lwów, torując drogę zdążającym zanim wojskiem, ciągnącym na odsiecz Lwowa. Po utarczkach pod Gródkiem, SądowąWisznią i Chorośnicą został odkomenderowany do Chyrowa i brał w okolicach tegomiasta udział w ciężkich walkach grupy podkarpackiej. Pociąg pancerny otrzymałwtedy nazwę „Odsiecz” i został zaszczytnie wymieniony w komunikacie Dowódz-twa Wojsk Wschodnich. Po dalszych ciężkich walkach na odcinku Chyrów–Przemyślzostał pociąg pancerny skierowany przez Lubaczów do Rawy Ruskiej, gdzie odciętaze wszystkich stron grupa Wehrmachtu, zdążająca na odsiecz Lwowa, a zatrzymanaprzez czas jakiś w Lublinie, znajdowała się w poważnej sytuacji. Pociąg pancernyznalazł się wtedy niemal ustawicznie w walce. Dr Ajdukiewicz jako komendant od17 grudnia 1918 do 12 stycznia 1919 nie rozbierał się ani razu. Za udział w pomyśl-nej ofensywie jednej z formacji wojskowych został pociąg pancerny ponownie od-znaczony pochwałą w komunikacie Dowództwa, musiał się jednak następnie wśródciągłych walk, otoczony zamykającym się ze wszech stron pierścieniem wojsk ukraiń-skich, cofnąć pod Lwów, gdzie przez dwa tygodnie walczył na różnych odcinkachfrontu i otrzymał uzupełnienie w ludziach, niezbędne wobec licznych krwawychstrat, które pociąg w czasie walk poniósł. Ze Lwowa został pociąg wysłany na zachódw celu zabezpieczenia linii kolejowej Gródek–Sądowa–Wisznia i pozostawał odtądznowu w codziennych walkach z nieprzyjacielem. Dnia 22 lutego 1919 udało sięUkraińcom, naciskającym na tor kolejowy pod Gródkiem, celnym strzałem armatnimspowodować rozbicie i wykolejenie dwóch wagonów pociągu pancernego. Choć samlekko ranny, udał się dr Ajdukiewicz z pozostałą jego częścią pod Kamieniobród,gdzie odpierał ataki na most nad Wereszycą, aż nieszczęśliwy wypadek wywołałeksplozję własnego pocisku w lufie własnej armaty. Dzień ten zaznaczył się licznymistratami w oficerach i żołnierzach pociągu oraz utratą dwóch armat i jednego wago-nu z kulomiotami. Ze szczątkami pociągu udał się dr Ajdukiewicz do Lwowa, gdzieotrzymał pochwałę Dowództwa, ponieważ pociąg był chwilowo do walki niezdolny,skazany był na przymusowy odpoczynek. Przez ten czas znajdował się na dworcutowarowym, w bliskim sąsiedztwie pociągu z amunicją, którego eksplozja wstrząs-nęła 5 marca 1919 całym miastem. Wśród gradu eksplodujących pocisków udało siędrowi Ajdukiewiczowi wyprowadzić szczęśliwie „Odsiecz” na miejsce bezpieczne.Po dokonanej naprawie i uzupełnieniu straconych wagonów walczył pociąg pancernyw dalszym ciągu pod Domażyrem, Zboiskami, Krzywczycami, a po pomyślnej ofen-sywie kwietniowej walczył w grupie gen. Sikorskiego na linii Lwów–Chodorów,Chodorów–Rohatyn i Podwysokie–Potutory. Dnia 15 czerwca 1919 dwie kompaniepiechoty, jedna bateria artylerii i „Odsiecz” uległy w walce z dwiema brygadami

  • Minutiae. Autobiografia i eseje z początku lat dwudziestych 163

    ukraińskimi, przy czym dr Ajdukiewicz sam został ranny w twarz i szyję odłamkamipocisku armatniego.5 Po wyzdrowieniu walczył ze swym pociągiem pancernym podBukaczowcami, gdzie zrazu przy odwrocie „Odsiecz” kryła ten odwrót, a przy po-nownej ofensywie torowała drogę postępującej naprzód dywizji i na 24 godzinyprzed resztą wojsk dotarła do Halicza, podając pierwsza rękę zdążającej w tym kie-runku dywizji gen. Żeligowskiego. Spotkała się „Odsiecz” wraz z swoim komen-dantem i teraz z pochwałą i z obietnicą odznaczenia. Resztę lata spędziła „Odsiecz”bez walk na pograniczu czesko-słowackim, skąd oczekiwano ataku tzw. brygadyukraińskiej.

    We wrześniu 1919 został dr Ajdukiewicz zwolniony z wojska i mianowany na-uczycielem w Gimnazjum im. Stefana Batorego we Lwowie. Rok szkolny 1919/1920spędził na pracy w szkole i na opracowaniu trzech tworzących jedną całość rozprawpt. Z metodologii nauk dedukcyjnych, której rękopis oddał do druku 7 lipca 1920,w którym to dniu po dziesięciomiesięcznej przerwie w służbie wojskowej i po trzy-miesięcznym pożyciu małżeńskim zgłosił się na skutek apelu Rady Obrony Państwajako ochotnik do Wojska Polskiego. Przydzielony do 1 pułku artylerii górskiej udałsię z 4 baterią tego pułku pod Warszawę, gdzie brał udział w odpieraniu ataków bol-szewickich, a następnie w ofensywie polskiej. Stąd został przerzucony pod Haliczi brał udział w ofensywie na Podhajce, w czasie której cudem uszedł śmierci, którąpolegli wszyscy oficerowie i 75 żołnierzy jego baterii.6

    Zdemobilizowany 2 listopada 1920 podjął przerwaną pracę nauczycielską i na-ukową. Otrzymawszy od jednego z księgarzy lwowskich propozycję opracowaniaWypisów filozoficznych, przystąpił do tego zadania, zachęcony opinią kilku profeso-rów filozofii, którym zamiar ten przedstawił, a nadto własnym doświadczaniem, ze-branym w czasie nauki w szkole średniej. Nadto przygotowywał się do habilitacji nadocenta filozofii, której dokonał Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Warszawskiegow maju 1921 na podstawie pracy Z metodologii nauk dedukcyjnych [2]. Zajmowałsię w tym czasie wiele filozofią Macha i pozytywistów oraz teorią względności.Owocem tych studiów była rozprawa o czasie względnym i bezwzględnym druko-wana w Przeglądzie Filozoficznym [3]. Kontynuował też opracowanie Wypisów filo-zoficznych, które wyszły w druku w r. 1923 (VIII i 283 s.) ze wstępem „Główne za-gadnienia filozoficzne” (s. 1–36), a na zaproszenie Kuratorium Okręgu SzkolnegoLwowskiego wygłosił na kursie dokształcającym dla nauczycieli szkół średnichw styczniu 1922 cykl odczytów „O sposobach dowodzenia w matematyce” i „Główne

    5 K. Twardowski pisał w Dziennikach pod datą 16 czerwca 1919 roku: „Przed kolacją [był]u nas na chwilę Ajdukiewicz — został wczoraj raniony w szyję i twarz odłamkami granatu […]i cudem ocalał. Ma prawie całą głowę obandażowaną”. Zob. K. Twardowski, Dzienniki. Tom II,Toruń 1997, Wydawnictwo Adam Marszałek.

    6 K. Twardowski pisał: „Bateria Kazika Ajdukiewicza została między Jezupolem a Mariampolemnad Dniestrem rozbita — na szczęście on sam wkrótce przedtem został odkomenderowany do innejformacji!”. Zob. K. Twardowski, Dzienniki, op. cit., s. 173.

  • Kazimierz Ajdukiewicz164

    kierunki filozofii matematyki”. Na podobnych kursach w lecie 1922 wygłosił cyklwykładów pt. „Podstawy matematyki”.

    Uzyskawszy przeniesienie udzielonej mu przez Wydział Filozoficzny Uniwer-sytetu Warszawskiego docentury na Wydział Filozoficzny Uniwersytetu Jana Kazi-mierza, wykładał w trymestrze letnim 1922 przez dwie godziny tygodniowo Meto-dologię dedukcji, prowadząc zarazem przez jedną godz. tygodniowo ćwiczenia z lo-giki symbolicznej. Dnia 20 maja 1922 wygłosił w Polskim Towarzystwie Filozoficz-nym odczyt pt. „Redukcja czy indukcja” [16]. Ogłosił też w Słowie Polskim dwa cy-kle felietonów popularnych z zakresu filozofii: jeden pt. „Polska filozofia wolności”[5,6], drugi pt. „Pogadanka o śnie i jawie” [7].

    W roku akademickim 1922/1923 wykładał w Uniwersytecie w I i II trymestrzew dwóch godzinach tygodniowo Główne zagadnienia teorii poznania, poświęconeomawianiu pojęcia prawdy, przedmiotu doświadczenia zewnętrznego i zagadnieniaidealizmu i realizmu, a w IIII trymestrze również w dwóch godzinach tygodniowoO uzasadnianiu aksjomatów; nadto odbywał w I i II trymestrze w dalszym ciągućwiczenia z logiki symbolicznej, a w III trymestrze odbywał ćwiczenia na podstawielektury Macha Analyse der Empfindungen. Prócz tego miał w II trymestrze zleconewykłady logiki dla medyków. Dnia 17 lutego 1923 wygłosił w Polskim Towarzy-stwie Filozoficznym odczyt „O intencji pytania: Co to jest P?” (zob. [17]), a naPierwszym Polskim Zjeździe Filozoficznym przedstawił obszerny referat pt. „O sto-sowaniu kryterium prawdy” [18].

    W roku akademickim 1923/1924 wykłada w Uniwersytecie przez dwie godzinytygodniowo Teorię dedukcji B. Russella, na zaproszenie zaś Kuratorium OkręguSzkolnego Lwowskiego wykłada logikę na kursach dla nauczycieli przedmiotów pe-dagogicznych w seminariach nauczycielskich. W II trymestrze odbywa też zleconywykład logiki dla medyków.

    Wykłady, które dr Ajdukiewicz odbywa od jesieni 1922 na Wydziale Filozoficz-nym, również zostały mu przez Ministerstwo na wniosek Rady tego Wydziału zleco-ne, aby zaradzić przynajmniej w części brakowi trzeciego profesora filozofii naUniwersytecie Lwowskim.

    Niektóre prace dra Ajdukiewicza, jak praca pt. „Antynomie teorii mnogości”,której druk proponował mu prof. Sierpiński, dalej dysertacja doktorska z zakresu fi-lozofii Kanta, niemiecka praca o pojęciu ruchu i referat zjazdowy o kryterium praw-dy nie zostały dotąd ogłoszone drukiem, podobnie jak odczyty „O sposobach dowo-dzenia w matematyce” i „O filozoficznych podstawach matematyki”, których drukproponowała redakcja Muzeum. Przyczyną tego jest po części przerwa wywołanawojną, po części przeciążenie zawodową i zarobkową pracą nauczycielską, albo-wiem od roku 1920 musi dr Ajdukiewicz znaczną części czasu swego poświęcaćpracy w gimnazjum państwowym oraz wykładom na różnych kursach, aby wobecpanujących stosunków ekonomicznych móc utrzymać siebie wraz z rodziną.

  • Minutiae. Autobiografia i eseje z początku lat dwudziestych 165

    Daty biograficzne:

    12.12.1890 — urodzony w Tarnopolu.1908 — egzamin dojrzałości w Gimnazjum III7 we Lwowie.1908/1909–1911/1912 — studia na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Lwowskiego.1912 — promocja na doktora filozofii w Uniwersytecie Lwowskim.Lipiec 1913 — I część egzaminu nauczycielskiego.1913/1914 — studia na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu w Getyndze.1.08.1914–31.10.1918 — służba pod bronią w wojsku austriackim.Lipiec 1918 (w czasie urlopu) — II część egzaminu nauczycielskiego.1.11.1918 — wrzesień 1919 — służba pod bronią w wojsku polskim.Wrzesień 1919 — zamianowanie nauczycielem w Gimnazjum im. Batorego we Lwowie.8

    1919/1920 — działalność nauczycielska w tymże gimnazjum.10.04.1920 — wstąpienie w związki małżeńskie.9

    10.07.1920–2.11.1920 — służba ochotnicza w wojsku polskim przeciw bolszewikom.2.11.1920 — powrót do pracy nauczycielskiej w Gimnazjum [im. Batorego].Maj 1921 — habilitacja na docenta filozofii w Uniwersytecie Warszawskim.Maj 1922 — rozpoczęcie wykładów w charakterze docenta w Uniwersytecie Lwowskim.22.01.1922 — jednomyślna uchwała Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu Warszawskiego po-

    wołująca na Katedrę Filozofii po prof. Łukasiewiczu.

    Prace wydane drukiem:

    [1] „W sprawie odwracalności stosunku wynikania”, Przegląd Filozoficzny r. XVI (1913), s. 287–297.[2] Z metodologii nauk dedukcyjnych, Lwów 1921, Wydawnictwo PTF we Lwowie, s. 66.[3] „Czas względny i bezwzględny”, Przegląd Filozoficzny t. XXIII (1922), s. 1–18.[4] Główne kierunki filozofii w wyjątkach z dzieł ich klasycznych przedstawicieli. (1. Teoria pozna-

    nia. 2. Logika. 3. Metafizyka), Lwów 1923, Księgarnia S. Jakubowskiego, s. VIII + 284 (zwstępem pt. „Główne zagadnienia filozoficzne”, s. 1–36, i licznymi objaśnieniami).

    Nadto artykuły popularno-filozoficzne w Słowie Polskim:

    [5] „Polska filozofia wolności”, Słowo Polskie (Lwów), r. XXIV(1920), nr 599 (z 23.12), s. 3–4.[6] „Polska filozofia wolności a logika trójwartościowa”, Słowo Polskie (Lwów), r. XXV(1921) nr

    13 (z 11.01), s. 3–4; nr 15 (z 12.01), s. 3; nr 17 (z 13.01), s. 3–4.[7] „Pogadanka o śnie i jawie”, Słowo Polskie (Lwów), r. XXVII(1922), nr 81 (z 16.04), s. 9; nr 83

    (z 20.04), s. 5–6.

    Recenzje z następujących prac:[8] E. Stamm: „Czym jest i czym będzie matematyka?”, Ruch Filozoficzny t. I (1911), s. 64b–65a.[9] B. Bornstein: Prolegomena filozoficzne do geometrii, Ruch Filozoficzny t. III (1913), s. 193a–195b.[10] L. Chwistek: „Zasada sprzeczności w świetle najnowszych badań B. Russella”, Ruch Filozo-

    ficzny t. IV (1914), s. 173b–176b.

    7 W latach 1900–1908, w których uczył się w nim K. Ajdukiewicz, nosiło ono oficjalną nazwę„c.k. Lwowskie Gimnazjum im. Franciszka Józefa”.

    8 Gimnazjum to było kontynuacją c.k. Lwowskiego Gimnazjum im. Franciszka Józefa.9 Żoną K. Ajdukiewicza została Maria Twardowska (1896–1992), córka K. Twardowskiego.

  • Kazimierz Ajdukiewicz166

    Odczyty naukowe [autoreferaty]:10[11] „W sprawie interpretacji Kantowskiego wyrażenia: forma zjawiska” (22.02.1913, PTF), Ruch

    Filozoficzny t. III (1913), s. 71a–b.[12] „Nowa aksjomatyka arytmetyki Hilberta” (25.04.1914, PTF), Ruch Filozoficzny t. IV(1914),

    s. 136a–b.[13] „Definicja dowodu w znaczeniu logicznym” (29.11.1919, PTF), Ruch Filozoficzny t. V(1919),

    s. 59b–60a.[14] „Pojęcie istnienia w naukach dedukcyjnych” (22.01.1920, PTF), Ruch Filozoficzny t. V(1920),

    s. 112a–b.[15] „Czas względny i bezwzględny” (2.04.1921), Ruch Filozoficzny t. VI(1921–1922), s. 70b.[16] „Redukcja czy indukcja” (20.05.1920, PTF), Ruch Filozoficzny t. VII(1922–1923), s. 39a–b.[17] „O intencji pytania: Co to jest P?” (17.02.1923, PTF), Ruch Filozoficzny t. VII(1922–1923),

    s. 152b–153a.[18] „O stosowaniu kryterium prawdy” (11.05.1923, I PZF), Księga Pamiątkowa Pierwszego Pol-

    skiego Zjazdu Filozoficznego, Przegląd Filozoficzny t. XXX(1927), s. 280–283.

    Wykłady w Uniwersytecie:III trymestr [1921/]1922: (1) Metodologia dedukcji; 2 godz. tyg. (2) Ćwiczenia z logiki symbolicz-

    nej; 1 godz. tyg.I i III trymestr 1922/1923: (1) Główne zagadnienia teorii poznania; 2 godz. tyg. (2) Ćwiczenia

    z logiki symbolicznej [dokończenie]; 1 godz. tyg.II trymestr 1922/1923: Logika dla medyków; 1 godz. tyg.III trymestr 1922/1923: (1) O uzasadnianiu aksjomatów; 2 godz. tyg. (2) Ćwiczenia filozoficzne na

    podstawie E. Macha Analyse der Empfindungen; 1 godz. tyg.I i III trymestr 1923/1924: Teoria dedukcji B. Russella; 2 godz. tyg.II trymestr 1923/1924: Logika dla medyków; 1 godz. tyg.Począwszy od I i II trymestru 1922/1923 wykłady powyższe są wykładami zleconymi.

    Wykłady poza Uniwersytetem:(1) Kurs uzupełniający dla nauczycieli szkół średnich, urządzony przez Kuratorium Okręgu Szkol-

    nego Lwowskiego w styczniu 1922:1. O sposobach dowodzenia w matematyce.2. Główne kierunki filozofii matematyki.(2) Kurs jak wyżej — w lecie 1922:Filozoficzne podstawy matematyki.(3) Kurs filozoficzno-pedagogiczny urządzony przez Kuratorium Okręgu Szkolnego Lwowskiego

    dla nauczycieli przedmiotów pedagogicznych w seminariach nauczycielskich:Logika (kurs dwuletni począwszy od jesieni 1923).

    10 K. Ajdukiewicz wygłosił ponadto 1.06.1918 w PTF odczyt „Przyczynek do formalnej analizyruchu”, ale autoreferat tego odczytu nie jest nam znany.

  • Minutiae. Autobiografia i eseje z początku lat dwudziestych 167

    2. CZAS WZGLĘDNY I BEZWZGLĘDNY

    Sprawozdanie z odczytu dra Kazimierza Ajdukiewicza,wygłoszonego w Polskim Towarzystwie Filozoficznych dnia 2 kwietnia 1921

    Słowo Polskie r. XXV(1921), nr 165 (z 13.04), s. 3–4.

    Tematem odczytu jest uchwycenie i sformułowanie różnicy między czasemwzględnym i bezwzględnym. Uchwycenie tej różnicy musi poprzedzić jej analizęi stanowić dla tej analizy przygotowanie materiału. Prelegent zastanawia się nad zna-czeniem, jakie przypisujemy twierdzeniu, że dwa zjawiska mają równe trwanie.Rozważanie to ma posłużyć do wniknięcia w dwojaką interpretację danych czaso-wych: w interpretację absolutną i względną.

    Za równe uważamy trwania dwóch zjawisk, jeśli między początkiem i końcemobu zjawisk upłynęła ta sama ilość sekund. Powyższe określenie wymaga jednak od-powiedzi na pytanie, czym jest sekunda. Na pytanie to dostarcza nam fizyka i życiepotoczne różnych odpowiedzi. Najbliższą z nich jest stwierdzenie, że sekundą jestokres wahania wahadła sekundowego. Przy bliższym rozpatrzeniu okazuje się, żetwierdzenia tego nie można przyjąć za definicję sekundy, gdyż gdyby tak miałabrzmieć definicja sekundy, to wszystkie okresy tzw. wahadła sekundowego musieli-byśmy uważać za równe, bo byłyby one wszystkie sekundami, podczas gdy wiado-mo, że okresy wahania tego samego wahadła w różnych warunkach są różne. Astro-nomia podaje nam jako rzekomą definicję sekundy (tzw. sekundy gwiazdowej) czas,w którym Ziemia obróci się o 1/86400 część pełnego kąta dokoła osi. Ale i tego zadefinicję sekundy przyjąć nie można, gdyż następstwem takiej definicji byłoby przy-jęcie, że prędkość kątowa Ziemi względem gwiazd stałych jest niezmienna. Tymcza-sem następstwo to odrzucamy, przyjmując, że Ziemia obraca się, opóźniając swójruch. Dlaczego przyjmujemy fakt opóźnienia Ziemi i jak ten fakt rozumiemy?

    Są dwa stanowiska, rozumiejące fakt opóźnienia Ziemi w różny sposób. Jednoz nich, stanowisko absolutne, zbliżone do życia potocznego, powie, że Ziemia opóź-nia swój ruch, to znaczy, iż czasy, w których Ziemia dokonywa kolejnych obrotównie są równe naprawdę. Wierzy się tu w jakiś czas, istotę oddzielną od zjawisk, roz-padającą się na równe części niezależnie od wszelkiej treści zjawiskowej. Kto w takiczas absolutny, bo oderwany od wszelkiej treści zjawiskowej, wierzy, ten będzie uwa-żał za zasadniczo chybione doszukiwanie się definicji sekundy i definicji równychokresów czasu, przynajmniej doszukiwanie się definicji konwencjonalnej. Wierzy onw to, że równe okresy czasu są faktem empirycznym, dla którego można podać kry-terium, ale nie można go stwarzać dowolnie przez konwencjonalną definicję. Inaczej— stanowisko względne. Stanowisko to tłumaczy fakt opóźniania się Ziemi jakokonsekwencję rozbieżności pomiędzy obliczeniami prędkości Księżyca względemZiemi, opartymi na mechanice Newtonowskiej, a prędkościami względnymi Księży-ca, jakie daje obserwacja. Rozbieżność ta daje się jedynie pogodzić przyjęciemopóźnienia ruchu Ziemi.

  • Kazimierz Ajdukiewicz168

    Przebija się w tym stanowisku ostateczna konwencjonalna definicja sekundy, ja-ką przyjmuje mechanika dotychczasowa. Jest nią zasada bezwładności, której mo-żemy nadać następujące sformułowanie: Dwa zjawiska trwają jednakowo, jeśliw czasie od początku do końca każdego z obu zjawisk pewne ciało swobodne prze-było taką samą drogę.

    Różnica między stanowiskiem absolutnym i względnym uwydatnia się najlepiejw interpretacji zasady bezwładności. Absolutysta uważa ją za hipotezę o rzeczywi-stym przebiegu zjawisk (chwila namysłu zmusi go do zarzucenia pierwotnej myśli,jakoby zasada ta była sprawozdaniem z doświadczenia). Relatywista widzi w niejkonwencjonalną definicję równości dwóch okresów czasu lub definicję sekundy.

    Roztrząsania te uwydatniają nam różnicę stanowiska absolutnego i względnego.Pierwsze wierzy w czas jako jakąś kanwę, na której rzeczywistość się haftuje, po-dzieloną na równe części; drugie stanowisko bez hipotezy tej kanwy się obywai uważa równość dwóch okresów czasu za rzecz konwencji.

    Nie tylko w interpretowaniu pojęcia równości trwań, lecz też w pojmowaniu na-stępstwa i współczesności występuje różnica obu stanowisk. Prelegent podaje okre-ślenie współczesności, poprzedzając je następującymi rozważaniami.

    Przedmioty doświadczenia należy pojmować jako coś nie pod każdym względemokreślonego. Np. przedmiot zwany Napoleonem nie jest określony pod względemwieku. Napoleon nie jest ani młody, ani stary, lecz jest czymś, co może być młodymi starym człowiekiem. Podobnie ma się rzecz przy zmiennych w matematyce. Jeśli Xjest zmienną, której zakresem są liczby naturalne, to owo X nie jest pod każdymwzględem określone: nie jest ono ani równe np. 2, ani 3, lecz może być równe 2i może być równe 3. Analogia ta skłania prelegenta do uważania przedmiotów do-świadczenia i zmiennej matematycznej za gatunki wspólnego rodzaju: zmiennej lo-gicznej, przy czym przedmioty doświadczenia nazywa zmienną empiryczną. Warto-ściami zmiennej empirycznej są fazy przedmiotu, tzn. zobiektywizowane kompleksycech, niedostępne żadnemu dodatkowemu określeniu.

    Zmienne matematyczne, lub raczej ich wartości, pozostają w rozlicznych związ-kach. Np. y = 2x jest związkiem takim. Z zachodzenia tego związku wynika, że jeślix = 1, to y = 2. Podobnie rzecz się ma przy zmiennych empirycznych. Objętość po-wietrza zamkniętego w danym naczyniu i objętość rtęci w termometrze pozostająw pewnym oznaczonym związku, z którego wynika, że jeśli objętość rtęci jest takaa taka, to objętość powietrza jest taka a taka. Wykrycie tych związków międzyprzedmiotami jest zadaniem przyrodoznawstwa i noszą one nazwę praw przyrody.

    Po tych wstępnych rozważaniach przystępuje prelegent do definicji współcze-sności ze stanowiska względnego. Wybieramy sobie fazy pewnego przedmiotu dają-ce się ustawić w szereg ciągły według pewnej zasady porządkowania. Obrany tenprzedmiot nazywamy zegarem. Powiadamy obecnie, że dwie fazy A i B są współcze-sne, jeśli istnieje taka faza C zegara, która realizuje fazę A i realizuje fazę B, tzn. jeślizachodzą wobec praw przyrody zarazem następujące związki: Jeżeli jest C, to jest A,i jeżeli jest C, to jest B.

  • Minutiae. Autobiografia i eseje z początku lat dwudziestych 169

    Fazy zegara są według pewnej cechy uporządkowane tak, że każde dwie jego fa-zy Z1 i Z2 łączy albo stosunek Z1RZ2, albo Z2RZ1. Jeśli zachodzi pierwszy z nich,wówczas nazywamy fazę Z2 późniejszą; w razie gdy zachodzi związek drugi, nazy-wamy fazę Z2 wcześniejszą. O dwóch fazach jakichkolwiek przedmiotów A i B po-wiadamy, że A jest wcześniejsze od B, jeśli A realizuje faza zegara Z1, B realizuje fa-za Z2 i jeżeli Z1RZ2.

    Tak wygląda pojęcie następstwa i współczesności ze stanowiska względnego.Pojęcie trwania dałoby się obecnie równie łatwo określić. Inaczej patrzy na sprawętych pojęć absolutysta. I on wierzy w przedmioty zmienne występujące w różnychfazach; i on wierzy w to, co nazwaliśmy wyżej zegarem. Tylko zegarem tym jest dlańów pozazjawiskowy, wszystko obejmujący czas absolutny. Stosownie do tego nale-żałoby tylko przekształcić powyższe definicje.

    Na koniec zastanawia się prelegent nad tym, o ile podana przezeń definicjawspółczesności pozostaje w zgodzie z pewną konsekwencją definicji podanej przezteorię względności. Według tej definicji dwa zdarzenia A i B mogą być w układzieU1 współczesne, zaś w układzie U2 mogą nie być współczesne. Jako zegar przyjmujeteoria względności promień światła, zaś jego fazami jest odległość czoła fali świetl-nej od pewnego punktu układu. Współczesnymi są dwa zjawiska A i B, to znaczywedług podanej definicji: istnieje taka odległość fali d, która zarazem realizuje A i B.Otóż owa odległość fali d jest czymś zależnym od układu. Może się więc zdarzyć, żetaka realizująca obie fazy odległość d w jednym układzie istnieje, w drugim zaś nieistnieje. Sprzeczności więc nie ma. Kilku uwagami na temat definicji współczesnościpodanej przez teorię względności zakończył się odczyt.

    W dyskusji przemawiali dr Z. Zawirski, dr Smolka, dr Twardowski, prof. Ernst,p. Katzenellenbogen11 i prelegent.

    3. POLSKA FILOZOFIA WOLNOŚCI

    Słowo Polskie r. XXIV (1920), nr 599 (z 23.12), s. 3–4.

    Pragnę w artykule tym zaznajomić szersze koła z pewnymi pracami polskimi nawskroś oryginalnymi, o charakterze ściśle naukowym, jakkolwiek dotyczą one te-matu zdającego się wieść w zawrotne otchłanie metafizyki, jakim od czasów Kantama być zagadnienie wolności. Filozofowie polscy doby współczesnej wyzwoleniz mgieł nieproduktywnej spekulacji podejmują problemat wolności i twórczości, ba-dając treść pojęcia wolności i analizując warunki, pod jakimi o wolności człowiekai jego działania może być mowa.

    11 Zygmunt Zawirski (1882–1848) — filozof i logik, uczeń K. Twardowskiego; FranciszekSmolka (1883–1947) — papirolog i historyk filozofii, uczeń K. Twardowskiego; Marcin Ernst(1869–1930) — astronom; Oskar Katzenellenbogen (1876–1942) — dziennikarz i krytyk literacki,znany pod pseudonimem „Ostap Ortwin”.

  • Kazimierz Ajdukiewicz170

    Prace, o których pisać zamierzam, noszą piętno wszelkich zamierzeń nauko-wych: cechuje je odwaga, nakazująca autorom krytycznie docierać do najbardziejzakorzenionych umysłowi założeń, i moc twórcza, która buduje nowy system prawdpodstawowych, skoro dawny okazał się zbyt ciasnym i niewytrzymującym krytycz-nej analizy. Prace naszych myślicieli są więc pracami konstruktywnymi, wzbogaca-jącymi arsenał myśli w nowe narzędzia i zapasy, a nie tylko usuwającymi zło zako-rzenione przez tradycję.

    Mówię o pracach Kotarbińskiego i Łukasiewicza. Zagadnienie wolności podej-muje pierwszy z nich w jednym ze swych Szkiców praktycznych12 zatytułowanym„Zagadnienie istnienia przyszłości”. Wolność jest własnością, jaką człowiekowiprzypiszemy, gdy człowiek może coś zrobić. Wolnym jest człowiek, gdy pewną sferęprzedmiotów może do życia, do bytu powołać. Jakież musi być ustosunkowanieowej sfery przedmiotów, decydującej o wolności człowieka, do bytu?

    Jeśli możemy zrobić, aby coś było, to możemy też wtedy zrobić, aby tego czegośnie było i odwrotnie. Jeśli mogę jutro wyjechać z miasta i jeśli mam to móc wykonaćjako wolny czyn, a nie proces automatyczny, w takim razie mogę jutro o tej samejporze i nie wyjechać, pozostać; jeżeli możemy wolnym czynem odebrać sobie życiew pewnej chwili, to możemy wtedy i tak się zachować, aby w tej chwili jeszcze żyć.Ta możność obusieczna jest warunkiem wolności i twórczości w najszerszym zna-czeniu tych wyrazów.

    Wolność, a więc możność stworzenia czegoś, nie może dotyczyć rzeczy prze-szłych ani teraźniejszych; jeśli gdzie szukać należy sfery czynu, to jedynie tylkow państwie przyszłości. Ale też i w tej bezbrzeżnej sferze przyszłości wielka częśćogółu rzeczy, lepiej może: wielka część stanów rzeczy nie jest dostępna stworzeniu,tak jak i stany rzeczy, które minęły. Nie możemy sprawić, aby Golfstrom jutro przezPolskę popłynął, ani tego, byśmy nie umarli. Dziś już jest prawdą i prawdą było odchwili stworzenia świata, że Golfstrom nie popłynie jutro przez Polskę, tak jak odchwili naszych narodzin jest prawdą, że umrzemy. Albowiem istnieje to, co stwier-dza sąd prawdziwy, a nie istnieje, co stwierdza sąd fałszywy. Odkąd więc sąd stwier-dzający fakt przyszły jest prawdziwy, odtąd istnieje fakt ten jako przyszły. Co innegobowiem istnienie jakiejś rzeczy, a co innego jej obecność. Słowo „jest” ma charakterdwuznaczny. Gdy mówię, że przedmiot A jest, mogę rozumieć to na dwa sposoby:raz, że przedmiot A jest obecny, teraźniejszy; drugi raz, że sąd stwierdzający przed-miot A jest prawdziwy. Dla uniknięcia nieporozumień używać będziemy wyrazu„jest” tylko w drugim z wyżej wymienionych znaczeń. W tym to i tylko w tym zna-czeniu możemy powiedzieć, iż ostatnia wojna światowa jest największym katakli-zmem historii. W tym też znaczeniu o wszystkich przeszłych i o wielu przedmiotachprzyszłych możemy dziś twierdzić, że są. Sierpniowe zaćmienie słońca w roku 1921jest już w chwili obecnej, nb. jako przyszłe. Czy jednak przyszłość cała w tym zna-

    12 Zob.: T. Kotarbiński, „Zagadnienie istnienia przyszłości”, [w:] Szkice praktyczne. Zagadnie-nia z filozofii czynu, Warszawa 1913, Wydawnictwo Kasy Mianowskiego, s. 118–150.

  • Minutiae. Autobiografia i eseje z początku lat dwudziestych 171

    czeniu jest już w chwili obecnej? Zapytajmy jednak lepiej, czy moglibyśmy cokol-wiek stworzyć, gdyby wszystko przyszłe w chwili obecnej istniało, tzn. gdyby byłyprawdą wszystkie sądy stwierdzające przedmioty przyszłe? Czy wolność nie postu-luje koniecznie, iżby nie wszystkie sądy dotyczące przyszłości były prawdziwe?

    Wolność się kończy tam, gdzie się zaczyna prawda, a nie dopiero tam, gdzie się za-czyna przeszłość. Bo jakże można stworzyć to, co już jest, co się stało, czy też to, cojest stworzone? Można stworzyć najwyżej coś podobnego, ale tego już nie. Ale i niejest fałszem, że to jest, co mogę stworzyć. Bo jakże może istnieć to, czego istnieniestwierdzający sąd jest fałszem. Gdy sąd stwierdzający jutrzejsze powstanie nowejmojej symfonii dziś jest fałszem, jakże możliwe byłoby powołać ją jutro do bytui tym samym dołączyć do jednego i tego samego sądu, będącego od dzisiaj fałszem,atrybut prawdy? Co dziś jest fałszem, zostanie nim po wieki wieków, byłoby tymi jutro; gdyby zaś miało być jutro prawdą, byłoby jutro i prawdą, i fałszem; w ten zaśsposób wykroczyłoby przeciw najszanowniejszej z zasad: zasadzie sprzeczności.

    Skoro więc nie można stworzyć ani tego, co stwierdzający sąd jest prawdziwy,ani tego, co stwierdzający sąd jest fałszywy, w takim razie warunkiem wolności, wa-runkiem możności stworzenia czegoś jest, aby sąd stwierdzający o tym czymś nie byłani prawdą, ani fałszem. Nazwijmy sądy ani prawdziwe, ani fałszywe, niezdecydo-wanymi. Tę samą nazwę nadajemy też przedmiotom stwierdzanym przez sądy nie-zdecydowane. Dziś jest prawdą, że umrę, a fałszem, że wiecznie żyć będę. Lecz czytak samo prawdą, jak to, że umrę, jest i to, że umrę o tej a tej godzinie i minucie, i tomoże, że z dwóch rozstajnych dróg wejdę na prawą, nie na lewą? Nie, są to rzeczyniezdecydowane; są one w naszych rękach, w naszej władzy. Krainę przyszłościdzieli wielka rzeka wolności na świat rzeczy możliwych, dostępnych twórczości,i świat rzeczy już zdecydowanych.

    Nim przejdziemy do rozpatrzenia argumentów przytaczanych przeciw poglądowiprzyjmującemu rzeczy możliwe i sądy niezdecydowane, przyjrzyjmy się trudno-ściom, na jakie naraża stanowisko przeciwne.

    Znane są powszechnie konsekwencje, do jakich wiedzie pogląd, że wszystkow świecie, a więc i moje postanowienia i decyzje, mają w przeszłości swoją przy-czynę. Konsekwencje te noszą nazwę fatalizmu i wiary w przeznaczenie. Wedle nichtwórczość jest niemożliwa, a nawet zbyteczna. Jeżeli każda rzecz przyszła wynikajako skutek z rzeczy minionych, tak iż gdy ta przeszła, przyczyna, jest, wówczas i taprzyszła, skutek, też jest w sensie prawdziwości sądu twierdzącego o niej, gdy praw-dziwy jest sąd stwierdzający przyczynę. Ponieważ jednak, mówiąc w skróceniu, całaprzeszłość jest, zatem i cała przyszłość jest już; zatem wolność i twórczość to utopie.Determinizm wiedzie do odrzucenia wolności, ponieważ prowadzi do konsekwencji,że cała przyszłość już jest, że sądy, stwierdzające ją, są prawdami. Wolność i twór-czość, jak widzimy, kończy się nie dopiero tam, gdzie się zaczyna skutek przyczyny,ale tam już, gdzie się zaczyna prawda.

    Jeżeli cała przyszłość jest, wówczas działanie wolne, twórczość, nie tylko sąniemożliwe, ale w dodatku niepotrzebne. Bo czyż nie jest zbyteczne robienie czego-

  • Kazimierz Ajdukiewicz172

    kolwiek dla osiągnięcia celu, który już jest, stał się, jest nam przez los darowany?Zacytujmy dosłownie Kotarbińskiego:

    Konkluzja z tego, że jeśli chcesz, aby się jutro odbyło coś, mówiąc potocznie, to równie dobrzenie masz nic do zrobienia w tym celu, gdy to coś zajść ma w regionach tobie niedostępnych, jaki wtedy, gdy zajść ma tuż w twojej tak zwanej sferze wpływu, gdzie między innymi fizycznatwoja siła sięga, oraz umiejętność kierowania siłą; w ogóle nie masz nigdy do zrobienia nic po-trzebnego do swojego celu i jeśli pewne twe tzw. czyny są do tego potrzebne, to tylko takie,które się stać muszą, bo są już pośród prawd zapisane. Wszystko, co możesz zrobić z wolnegowyboru, jest zbyteczne; równie zbyteczne będzie, kiedy założysz ręce i będziesz czekał, jakkiedy pójdziesz na prawo, gdy cel twój przy lewej drodze; równie zbyteczne, bez celu będzie,jeżeli naprawdę to a to możesz zrobić, albo się od tego powstrzymać. Ale się pociesz: nic niemożesz, czego byś nie musiał, i jeśli masz co do wolności większe wymagania, zrezygnuj.Zresztą i zrezygnować jeśli możesz, to musisz, a czyż ma sens radzić komuś zrobić coś, co się nieodbyć nie może, co się nie może zbliżyć, ani oddalić, ani zmienić, skoro już jest takie a takie.

    Do nadejścia rzeczy upragnionej przyczyniamy się o tyle, o ile musimy; niemniej i nie więcej niż przyczyniamy się do nadejścia rzeczy znienawidzonej, bowszystko to, co tu uczynić możemy, uczynić też musimy. Oto konsekwencja, do któ-rej nas zawiodło przyjęcie, że każda rzecz albo jest, albo nie jest, w sensie prawdzi-wości lub mylności sądu stwierdzającego ją.

    Istnieje jednak poważna trudność, która postulat wolności mogłaby obalić. Po-stulat wolności zdaje się bowiem popadać w sprzeczność z jedną z najgłówniejszychzasad logicznych, zasadą wyłączonego środka, sformułowaną: „Jeśli pierwszy z dwóchsądów sprzecznych jest fałszywy, to drugi jest prawdziwy; gdy drugi jest fałszywy,to pierwszy jest prawdziwy”. Tej nieulegającej żadnej wątpliwości zasadzie chcąjednak niektórzy nadać postać: „Z dwu sądów sprzecznych jeden jest prawdziwy”,a więc wedle tego sformułowania jedna z dwu ewentualności sprzecznych musiałabykoniecznie zajść, tylko nie wiadomo która. Gdyby zasada wyłączonego środka do-stępna była temu drugiemu sformułowaniu, wówczas źle przedstawiałyby się szansewolności. Wolność bowiem wymaga, iżby o pewnej rzeczy, o moim jutrzejszym czy-nie, wypowiedziany sąd twierdzący ani nie był prawdziwy, ani fałszywy. W myśljednak rzekomej zasady wyłączonego środka, rzekomo brzmiącej: „Z dwu sądówsprzecznych jeden jest prawdziwy” musiałby sąd przeczący temu jutrzejszemu czy-nowi być prawdziwy, skoro sąd stwierdzający mój czyn w myśl postulatu wolnościnie jest prawdziwy. Tu zaś wkracza uznana powszechnie zasada sprzeczności i wy-rokuje, że skoro sąd przeczący memu jutrzejszemu czynowi jest prawdziwy, to sądstwierdzający ten czyn musi być fałszywy. Ale i to wyklucza postulat wolności narówni z przypuszczeniem, że sąd stwierdzający mój jutrzejszy czyn jest prawdziwy.Obie powyższe więc zasady razem, rzekoma zasada wyłączonego środka i zasadasprzeczności zabraniają nam uznać jakikolwiek czyn czynem wolnym.

    Atoli łatwo spostrzec, że zasada wyłączonego środka w naszym sformułowaniu,jakie nadaliśmy jej na początku ostatniego ustępu, wcale nie jest równoważna twier-dzeniu, że jeden z dwóch sądów sprzecznych musi być prawdziwy.

  • Minutiae. Autobiografia i eseje z początku lat dwudziestych 173

    Mówi ona bowiem, że jeśli jeden [jest] fałszywy, to drugi prawdziwy; wyniknę-łoby stąd, że jeden z nich jest prawdziwy, gdybyśmy już z góry wiedzieli, że jedenz nich musi być fałszywy. W tym właśnie leży zasadniczy pomysł pracy Kotarbiń-skiego, że poza ewentualnościami: prawdziwy i fałszywy, jest jeszcze trzecia: sąd aniprawdziwy, ani fałszywy — sąd niezdecydowany.

    W ten sposób przyczyniła się teoria wolności do wyświetlenia różnych niezależ-nych od siebie znaczeń tzw. zasady wyłączonego środka, która właściwie nazwę swąstracić powinna, bo pomiędzy prawdą i fałszem znaleziono środek — niezdecydo-wanie sądu; pomiędzy bytem i niebytem środek — możliwość. Rzuciła nadto światłona wieloznaczność przeczenia. Zaprzeczenie pewnej rzeczy nie wtrąca jej jeszczew otchłanie niebytu, ponieważ między bytem a niebytem jest naprawdę trzecia jesz-cze ewentualność, jak poza tym, że lampa jest zwierzęciem żywym, i tym, że lampajest zwierzęciem nieżywym, jest jeszcze trzecia ewentualność, że lampa wcale niejest zwierzęciem. Gdy mówimy o czymś, że istnieje, to coś stwierdzając, oraz gdymówimy, że «nie istnieje», gdy negujemy, wydając sąd przeczący, suponujemy pe-wien gatunek wspólny istnieniu i nieistnieniu. Ale można i ten gatunek zanegowaći powiedzieć, że przedmiot dany ani jest, ani «nie jest», tylko że nie jest w innym,szerszym zakresie. W tym szerszym znaczeniu przeczenia lepiej mówić zamiast„Rzecz nie jest” — „Rzecz nie jest gotowa, nie jest zdecydowana”.

    Oto w głównych zarysach treść rozprawy Kotarbińskiego; jest to pierwszy za-mach na zakorzeniony pogląd, iż poza bytem i niebytem nie ma nic — zamach pod-jęty w imię wolności. Pierwsza próba wyzwolenia, niepozbawiona braków, z którychsobie autor zdaje sprawę. Zaatakowano naszego autora w sposób bardzo dlań do-tkliwy, z punktu widzenia utartej, przyjętej logiki. Okazała się potrzeba rozszerzeniaciasnych ram logiki przekazanej, by w nim pomieścić twórczość.

    O dziele tym pomówię w artykule najbliższym.

    4. POLSKA FILOZOFIA WOLNOŚCI A LOGIKA TRÓJWARTOŚCIOWA

    Słowo Polskie r. XXV(1921) nr 13 (z 11.01), s. 3–4;nr 15 (z 12.01), s. 3; nr 17 (z 13.01), s. 3–4.

    I

    W ostatnim artykule, w którym omawiałem pracę Kotarbińskiego pt. „Zagadnie-nie istnienia przyszłości”, streściłem główne myśli tej pracy.

    Wszelka wolność czynu wymaga, iżbym czyn ten zarówno mógł wykonać, jakteż i nie wykonać. Gdybym go bowiem nie mógł nie wykonać, to wykonać bym gomusiał; o wolności zaś tam mowy być nie może, gdzie wchodzi w grę mus, koniecz-ność. Jeśli ta obusieczna możliwość stanowi istotę wolności, wówczas wolność po-stuluje nieodzownie istnienie sfery przedmiotów możliwych, o których wydane sądymogą być jedynie niezdecydowane, tj. ani prawdziwe, ani fałszywe. Gdy czyn speł-nię, wówczas rzecz jedynie możliwa staje się rzeczywistą, sąd o niej staje się praw-

  • Kazimierz Ajdukiewicz174

    dą, która odtąd pozostaje prawdą na wieki, jakkolwiek nie była prawdą odwieczną.Stanowisko nieprzyjmujące, że nie każda prawda jest odwieczna, wyklucza, wedleKotarbińskiego, twórczość; odrzucenie rzeczy możliwych i sądów niezdecydowa-nych niweczy wolny czyn; ba, nawet czyni go zbytecznym.

    Te oto myśli stanowią główną osnowę pracy omawianej przeze mnie w poprzednimartykule. W tymże jednakże roku, w którym pojawiły się Szkice praktyczne Kotarbiń-skiego, wystąpił prof. Uniwersytetu Warszawskiego, dr Stanisław Leśniewski, z arty-kułem pt. „Czy prawda jest tylko wieczna, czy też i wieczna i odwieczna?” […],13

    w którym to artykule poddał wywody Kotarbińskiego bezwzględnej krytyce. WedługLeśniewskiego każda prawda jest wieczna i odwieczna; odwieczność wszelkiej prawdyi niemożność jej stworzenia nie wyklucza jednakże według niego wolnej twórczości.Leśniewski zadaje więc kłam wszystkim zasadniczym tezom Kotarbińskiego.

    Nie będę w tym jedynie referującym artykule, mającym raczej na celu zwrócenieuwagi na prace poruszające wspomniane zagadnienia niż wyczerpujące zaznajomie-nie z nimi, streszczał wszystkich dowodzeń Leśniewskiego. Podam może dla przy-kładu niektóre z nich, zajmując uwagę czytelnika felietonu może wbrew jego ocze-kiwaniom suchymi, jak się zdaje, rozumowaniami.

    Wykazuje więc Leśniewski m.in., że każda prawda jest odwieczna. Znaczy to, żegdy pewne twierdzenie jest dziś prawdą, to nie było nigdy dawniej żadnego mo-mentu czasu, w którym by to twierdzenie prawdą nie było. Jeśli ktoś wraz z Kotar-bińskim nie wierzy w odwieczność pewnych prawd, to przyjmuje on, że jakieśtwierdzenie, które jest obecnie prawdą, kiedyś dawniej, np. wczoraj, prawdą nie by-ło. Leśniewski wykazuje, czy też raczej sądzi, że wykazał, iż takie stanowisko musidoprowadzić do sprzeczności, do absurdu. Tym samym dowodzi mylności tezy Ko-tarbińskiego o czasowym początku prawdy, a co za tym idzie słuszności tezy o od-wieczności wszelkich prawd.

    Przypatrzmy się, jak to czyni. Zatem przyjmujemy wraz z Kotarbińskim nachwilę, że jakiś sąd, np. „Piszę dnia 9 stycznia artykuł”, który wczoraj jeszcze niebył prawdziwy, dziś jest prawdziwy. Jeśli wczoraj sąd ten nie był prawdziwy, to byłon wczoraj nieprawdziwy; gdy jednak wczoraj jest nieprawdą, że dnia 9 stycznia pi-szę artykuł, to jest wczoraj prawdą, że dnia 9 stycznia nie piszę artykułu. Gdy to jed-nak wczoraj było prawdą, to prawdą musi pozostać na wieki; nie może obok tejprawdy zaistnieć dziś prawda druga, że dnia 9 stycznia piszę artykuł. Przypuszczeniewięc Kotarbińskiego, że prawdy mogą powstawać, że więc nie muszą być prawdamiodwiecznymi, sprowadza Leśniewski do absurdu, wykazując zatem tezę przeciwną,że każda prawda jest i musi być ostateczna.

    W powyżej przedstawionym rozumowaniu Leśniewskiego uderzy jednak uważ-nego czytelnika krok, do którego odmówi prawa autorowi omawianej rozprawy po-lemicznej stanowisko Kotarbińskiego. Stąd bowiem, że twierdzenie „Dnia 9 stycznia

    13 Zob.: S. Leśniewski, „Czy prawda jest tylko wieczna czy też i wieczna i odwieczna?”, NoweTory r. VIII(1913), z. 10, s. 493–528.

  • Minutiae. Autobiografia i eseje z początku lat dwudziestych 175

    piszę artykuł” nie było prawdziwe, przechodzi Leśniewski do tego, że twierdzenieomawiane było wczoraj nieprawdziwe. Na tym to kroku opiera Leśniewski cały dal-szy tok myśli, wykazujący odwieczność wszelkiej prawdy. Atoli Kotarbiński wyraź-nie postuluje, by twierdzenie nie będące prawdziwym, nie musiało być eo ipso nie-prawdziwym, ponieważ pomiędzy ewentualnościami: prawda i nieprawda, czylifałsz, przyjmuje Kotarbiński ewentualność trzecią: niezdecydowania; poza bytemi niebytem przyjmuje odmienną od nich obu możliwość. Stojąc na stanowisku logikiprzekazanej, nie przyjmuje Leśniewski tego «środka» między prawdą i nieprawdąi stąd powyższe jego rozumowanie.

    Chcąc dla teorii twórczości Kotarbińskiego zrobić miejsce, trzeba było zbudo-wać logikę przyjmującą poza prawdą i fałszem jeszcze coś trzeciego: trzecią — jakmówimy — wartość logiczną, jaką sądy przyjmować mogą; inaczej bowiem, jak tegorozumowanie Leśniewskiego dowodzi, wszelka prawda będzie musiała być zarazemwieczna i odwieczna, a jako taka niedostępna twórczości. Wykazuje wprawdzie Le-śniewski subtelnym rozumowaniem, że z tego, iż nie można stworzyć prawdy, niewynika, że nie można nic stworzyć, że więc odwieczność prawdy wolnej twórczościnie przekreśla, w każdym jednak razie ogranicza odwieczność wszelkiej prawdytwórczość, wykluczając z jej sfery prawdę, a tym samym byt. To zaś ograniczenieodbiera twórczości jej właściwy, przez Kotarbińskiego bodaj po raz pierwszy do-strzeżony charakter (poprzednika ma Kotarbiński może w Arystotelesie) możnościwydobycia rzeczy na świat bytu lub niebytu, nie tylko w czasie.

    Jeśli się więc miało dać utrzymać twórczość i wolność w jej wyżej zaznaczonymcharakterze, trzeba było dokonać dzieła przebudowy logiki do gruntu tak, aby logikanowa znalazła miejsce dla sądów niezdecydowanych, wprowadzając dla sądów pozaprawdziwością i mylnością, dotąd jedynymi wartościami, jakie sądy przybrać mogły,jeszcze wartość trzecią. Dzieła tego dokonał profesor Uniwersytetu WarszawskiegoJan Łukasiewicz. Odnośne jego prace nie zostały dotąd ogłoszone drukiem. Autorlogiki trójwartościowej zapoznał szersze koła z zasadniczymi swymi pomysłamiw dwóch odczytach wygłoszonych w roku ubiegłym na posiedzeniach PolskiegoTowarzystwa Filozoficznego we Lwowie. W odczytach tych omówił Łukasiewiczpojęcie możliwości i podał próbę aksjomatyki nowej logiki. […]14

    Logika trójwartościowa przychodzi w ten sposób w sukurs Kotarbińskiemu, sta-jąc się logiką indeterministycznego poglądu na świat; posiada jednak nadto olbrzy-mie znaczenie teoretyczne, na wzór geometrii nieeuklidesowych. Postaram sięw krótkości zapoznać czytelnika z głównymi zasadami tej logiki i wskazać drogę,którą autor podał jako najnaturalniejszą z dróg prowadzących do koncepcji trzeciejwartości logicznej.

    14 Zob. J. Łukasiewicz, „O pojęciu możliwości” (autoreferat), Ruch Filozoficzny t. V(1919–1920),nr 9, s. 169a–170a; tenże „O logice trójwartościowej” (autoreferat), Ruch Filozoficzny t. V(1919–1920),nr 9, s. 170a–171a.

  • Kazimierz Ajdukiewicz176

    II

    Dotychczasowy mój referat wskazał już jedną możliwą drogę wiodącą do kon-cepcji trzeciej wartości logicznej poza prawdą i fałszem; były nią wywody Kotarbiń-skiego o postulowanych przez wolną twórczość sądach niezdecydowanych. Łuka-siewicz dochodzi w odczytach swoich do potrzeby przyjęcia trzeciej wartości lo-gicznej na drodze analizy logicznej pojęcia możliwości.

    Istnieją w historii logiki trzy różne poglądy na treść pojęcia możliwości. Charakte-ryzują się te poglądy przez związki logiczne, jakie przyjmują między sądami dotyczą-cymi istnienia, możliwości, konieczności, nieistnienia, niemożliwości, niekonieczności.

    Sąd „Rozprawa Kotarbińskiego jest interesująca” jest sądem dotyczącym istnie-nia pewnego faktu, mianowicie faktu «interesującości» rozprawy Kotarbińskiego;sąd „Rozprawa Kotarbińskiego nie może nie być interesująca” dotyczy koniecznościodnośnego faktu. Sądy dotyczące nieistnienia, niemożliwości i niekonieczności będąprostymi zaprzeczeniami powyższych sądów. Każdemu sądowi dotyczącemu istnie-nia można nadać postać ogólną (1) „A jest B”; zatem łatwo zlikwidować sądy pozo-stałe: (2) „A może być B”, (3) „A nie może nie być B”, (4) „A nie jest B”, (5) „A niemoże być B”, (6) „A może nie być B”.

    Otóż pierwszy z wspomnianych trzech różnych poglądów na możliwość przyj-muje następujące dwa związki między powyższymi sześciu sądami: Io „Jeżeli A niemoże nie być B, to A jest B”, IIo „Jeżeli A nie może być B, to A nie jest B”. Są tozwiązki znane w logice scholastycznej w brzmieniu Ab oportere ad esse valet con-sequentia i Ab non posse ad non esse valet consequentia. Według logiki tradycyjnejzwiązki te są nieodwracalne.

    Z tym stanowiskiem logiki tradycyjnej pozostaje w sprzeczności pogląd Leibniza,który i dziś znajduje licznych zwolenników, według którego możliwe jest to, co niezawiera sprzeczności, konieczne zaś to, czego zaprzeczenie wiedzie do sprzeczności.Stanowisko Leibniza charakteryzują znowu następujące dwa związki będące odwró-ceniami związków uznawanych przez logikę tradycyjną: Io „Jeżeli A jest B, to A musibyć B”, IIo „Jeżeli A nie jest B, to A nie może być B”. Mimo że oba te związki napierwszy rzut oka wywołują zdziwienie, to jednak będzie ono musiało ustąpić, jeśliktoś godzi się na definicję konieczności, jaką przyjmuje ontologiczny determinizmLeibniza. Bo jeśli konieczne jest to, czego zaprzeczenie wiedzie do sprzeczności, tojeśli A jest B, wówczas zaprzeczenie tego faktu, „A nie jest B”, musi wieść dosprzeczności, mianowicie do tej, że zarazem A jest B (w myśl założenia, że nasz faktistnieje) i A nie jest B.

    Trzeci pogląd na możliwości to pogląd Arystotelesa, który przyjmuje równieżi Kotarbiński: pogląd scharakteryzowany przez związki: Io „Jeżeli A może być B, toA może nie być B”, IIo „Jeżeli A może nie być B, to A może być B”.

    Związki charakteryzujące nasze trzy poglądy nie mogą być ze stanowiska logikidwuwartościowej, tj. przyjmującej, ze każdy sąd jest albo prawdziwy, albo fałszywy,równocześnie przyjęte.

  • Minutiae. Autobiografia i eseje z początku lat dwudziestych 177

    Okażemy to tzw. dowodem nie wprost, mianowicie z przyjęcia, że równocześniespełnione są wszystkie trzy pary wyżej wymienionych związków, wywiedziemysprzeczność; tym samym okażemy, że wszystkich tych związków równocześnie zestanowiska logiki dwuwartościowej przyjąć nie można.

    Przyjmujemy tedy, że wszystkie trzy pary związków są spełnione; popatrzmy, dojakich konsekwencji nas wobec tego zaprowadzi np. przyjęcie, że sąd „Aspirynamoże być lekarstwem”, a więc sąd o typie ogólnym „A może być B”, jest sądemprawdziwym. Wtedy sąd „A nie może być B” jest na mocy zasady sprzeczności są-dem fałszywym; gdy zaś uwzględnimy drugi ze związków określających determini-styczne pojęcie możliwości, mianowicie związek „Jeżeli A nie jest B, to A nie możebyć B”, to zobaczymy, że następnik w tym okresie warunkowym jest fałszywy,a więc i poprzednik (w myśl tzw. w logice prawa kontrapozycji) musi być fałszywy.Fałszem zatem będzie sąd „A nie jest B”, zatem prawdą, że A jest B.

    Ze stanowiska determinizmu ontologicznego prowadzi teza, że prawdą jest, iż Amoże być B, do konsekwencji, że sąd „A jest B” jest prawdą, zaś sąd „A nie jest B”jest fałszem.

    Indeterminizm ontologiczny wyprowadza jednak z prawdziwości sądu, iż A mo-że być B, prawdziwość sądu, iż A może nie być B, a więc na podstawie zasadysprzeczności mylność sądu „A nie może nie być B”, czyli mylność sądu „A musi byćB”. Powtórzmy tu jednak znowu tezę determinizmu: Jeżeli A jest B, to A musi być B.Na tej podstawie musimy, stosując znowu prawo kontrapozycji, wywieść z mylnościsądu „A musi być B” mylność sądu „A jest B”.

    Widzimy, że stanowisko indeterministyczne wraz z deterministycznym wywodziz przyjęcia, że prawdą jest, iż A może być B, mylność sądu „A jest B” i prawdziwośćsądu „A nie jest B”.

    Powyższy rezultat jest wprost przeciwny rezultatowi, który otrzymaliśmy powy-żej, stosując jedynie tezy deterministyczne. Dowiedliśmy więc, że wszystkie trzy po-glądy na możliwość: scholastyczny, deterministyczny i indeterministyczny nie dająsię ze sobą pogodzić, wymagałyby bowiem wszystkie razem, iżby w razie, gdy sąd„A może być B” jest prawdziwy, był sąd „A jest B” i prawdziwy, i fałszywy zarazem— wymaganie, któremu żaden sąd zadośćuczynić nie może.

    III

    Sprzeczne jednak rezultaty, do jakich doszliśmy, zawdzięczamy temu, iż wszyst-kie związki, jak np. „Jeżeli A może być B, to A jest B” itd., interpretowaliśmy w tymsensie, że znaczą one tyle, co np. związki „Jeżeli prawdą jest, że A może być B, toprawdą jest, iż A jest B”. Logika nieznająca innych ewentualności jak prawdziwy lubfałszywy sąd nie widzi żadnej różnicy między tymi dwoma sformułowaniami. Atolijakże bliskie jest zmodyfikowanie np. powyższego związku w sposób następujący:„Jeżeli prawdą jest sąd, [że] A może być B, to możliwy jest sąd, że A jest B”. Jeżelipewne ze związków, za pomocą których scharakteryzowaliśmy owe trzy różne poję-

  • Kazimierz Ajdukiewicz178

    cia możliwości, zmodyfikujemy w tym sensie, to rezultaty, do których dojdziemy, niebędą wykraczały przeciw uznawanej powszechnie zasadzie sprzeczności, zabraniają-cej, by dwa sądy sprzeczne nie były prawdziwe zarazem, ale nie zakazującej, by dwasądy sprzeczne były możliwe zarazem.

    Przy takiej interpretacji naszych związków, a więc przy interpretacji nie wywo-dzącej jedynie prawdziwość z prawdziwości, ale wywodzącej czasami możliwośćsądu z prawdziwości innego, dadzą się tak zmodyfikowane owe związki utrzymać.Jest to wielka ulga dla sumienia teoretycznego, które odczuwało wielką oczywistośćposzczególnych związków, a z drugiej strony widziało niemożliwość pogodzenia ichze sobą. Takie pogodzenie daje się przeprowadzić przez przyjęcie, że sądom pozaprawdziwością i fałszywością może przysługiwać trzeci atrybut «możliwości» czyteż «niezdecydowania».

    Otwiera się obecnie zadanie określenia owego trzeciego atrybutu sądów lub le-piej — jak mówi Łukasiewicz — owej trzeciej wartości logicznej, którą Łukasiewicznazywa możliwością sądu, a która nie posiada innego sensu jak niezdecydowaniesądu u Kotarbińskiego. Zanim określenie to za Łukasiewiczem powtórzę, pozwolęsobie poprzedzić je kilku uwagami o sposobach określania.

    Określa się tedy lub definiuje nowy wyraz (a chodziło o definicję wyrazu „sądmożliwy”) w ten sposób zazwyczaj, że się wymienia inną kombinację wyrazów jużznanych i stwierdza się, że ów nowy wyraz i owa kombinacja mają to samo znacze-nie. Przykładów nie przytaczam; znane są z jakiejkolwiek nauki mającej pretensję dościsłości. Definicja jest więc podobna do równania matematycznego stwierdzające-go, że jakaś niewiadoma X równa jest jakiejś matematycznej kombinacji liczb wia-domych. Definicja stwierdza identyczność znaczeń «prawej i lewej strony», defi-niendi i definientis; także «wyraźne» równanie stwierdza identyczność liczności«prawej i lewej strony».

    Częstokroć jednak niewiadoma nie bywa dana w równaniu kształtu „x = i (a, b,c)” — gdzie „i (a, b, c)” oznacza nam ową kombinację matematyczną znanych liczb— ale niewiadomą określa układ równań, zawierających nie tylko tę jedną niewia-domą x, lecz i inne jeszcze jakieś niewiadome. Obserwowana wyżej analogia międzypodaniem wartości liczby a definicją jest i tu zachowana. Zdarza się mianowiciew nauce częstokroć, że jakiegoś wyrazu niepodobna określić prostym zdaniemstwierdzającym, że wyraz mający być określony znaczy to a to, ale można wyrazutego użyć w kilku kontekstach, przez które wyraz taki nabiera sensu. Z definicjamitego rodzaju spotykamy się częstokroć w matematyce; noszą one nazwę definicjiprzez postulaty.

    Postulatami lub aksjomatami nazywamy owe zdania, które stoją na czele jakiejśteorii matematycznej, a które będąc same podstawą, z której wyprowadza się wszystkiebez wyjątku twierdzenia danej teorii, same dowodowi nie podlegają. Matematykaszczyci się mianowicie tym, że wszystkie zdania, które w jej skład wchodzą, udo-wadnia, z wyjątkiem samych aksjomatów, jako też i tym, że wszystkie wyrazy w jejzdaniach figurujące definiuje. Ale tak jak wszelkie dowodzenie skończyć się musi na

  • Minutiae. Autobiografia i eseje z początku lat dwudziestych 179

    pewnych ostatecznych założeniach, zwanych aksjomatami, tak też i wszelkie defi-niowanie musi się zatrzymać na pewnych ostatecznych elementach, zwanych sym-bolami pierwotnymi. Jakkolwiek te pierwotne symbole nie posiadają już w teorii wy-rażanych definicji, to jednak sens ich jest w ten sam sposób określony jak wartośćliczbowa niewiadomej przez układ równań. Widzimy więc z tego, dlaczego oweuwikłane definicje noszą nazwę definicji przez postulaty.

    Podobnie jak teorie matematyczne, tak i logika — przynajmniej pewna jej część— składa się z twierdzeń i z aksjomatów, w których występują wyrazy względniesymbole, i to symbole bądź wyraźnie zdefiniowane, bądź też symbole pierwotne zde-finiowane przez aksjomat. Takimi pierwotnymi symbolami była prawda i fałsz w lo-gice dwuwartościowej. Jeśli się tedy tworzy nową logikę, która prócz tych dwuwartości wprowadza jeszcze wartość trzecią: możliwość sądu — to trzeba będziezmienić aksjomaty stojące na czele systemu logicznego, przez co i twierdzenia lo-giczne oczywiście ulegną zmianie, przy czym trzecia wartość logiczna będzie po-dobnie jak prawda i fałsz zdefiniowana przez te właśnie aksjomaty.

    Możliwość sądu jest więc w systemie trójwartościowej logiki Łukasiewiczaokreślona przez aksjomaty. Nie miejsce tu podawać tych aksjomatów; powiem o nichtylko tyle, że posiadają one treść zgodną z intuicją. Twierdzenia, które z nowych ak-sjomatów wywodzimy, są w części identyczne, w części zaś odmienne od praw logi-ki dwuwartościowej. Tak np. zasada sprzeczności i zasada wyłączonego środka sątylko sądami możliwymi, a nie prawdziwymi. Zasada sprzeczności orzeka, jak wia-domo, że fałszem jest, że t jest s i że zarazem t nie jest s.

    Wedle logiki trójwartościowej zasada ta jest tylko możliwa. Sprawdza się ona,ilekroć „A jest B” jest sądem prawdziwym lub fałszywym; jest mylna, gdy jest tylkomożliwym. Jedną z najciekawszych konsekwencji tej teorii jest wniosek, że zasada,iż fałszem jest, iżby z jakiegoś zdania wynikało jego zaprzeczenie, a z jego zaprze-czenia ono samo, jest w logice trójwartościowej zasadą mylną. Jeśli bowiem zdaniejakieś jest tylko możliwe, to zeń wynika jego własne zaprzeczenie, również możliwetylko, a także na odwrót.

    Konsekwencja ta usuwa, zdaniem Łukasiewicza, tzw. antynomie logiki i teoriimnogości. Antynomie tych dwóch nauk polegają na tym, że nauki te prowadzą dozupełnie uprawnionych twierdzeń, z których wynika ich zaprzeczenie, i na odwrót:z ich zaprzeczenia wynikają one same. Ze stanowiska logiki dwuwartościowej mu-siano dla usunięcia antynomii dokonać przebudowy nauk do antynomii wiodących,albowiem ze stanowiska logiki dwuwartościowej wzajemne wynikanie z siebietwierdzenia i zaprzeczenia było konsekwencją fałszywą. To samo wzajemne wyni-kanie nie jest jednak z punktu widzenia logiki trójwartościowej fałszem, ale twier-dzeniem możliwym, wiodącym do konsekwencji, że twierdzenie, z którego wynikajego zaprzeczenie i na odwrót, jest twierdzeniem możliwym.

    Logika trójwartościowa dokonała już dwóch olbrzymich dzieł. Utorowała drogęwolnej w znaczeniu ontologicznym twórczości, pozwalając nam stwarzać prawdę;po drugie usunęła ona antynomie. W artykule tym chcę nacisk położyć na pierwszą

  • Kazimierz Ajdukiewicz180

    z tych wielkich zasług teorii Łukasiewicza. Przez stworzenie logiki, w której pozaprawdą i fałszem jest miejsce na możliwość sądu, na jego niezdecydowanie, pozwalaŁukasiewicz na przekształcenie sądu z możliwego na prawdziwy lub mylny, bo we-dle niego teza, że sąd prawdziwy jest możliwy, jest tezą możliwą, a nie mylną, jakteza, że fałsz jest prawdą.

    Jest logika trójwartościowa próbą logiki niearystotelesowej i jako taka próbą roz-szerzenia horyzontu myśli ludzkiej i wyzwolenia jej z pęt tradycją przekazanej logiki,pęt uciskających ludzkość najbezwzględniej ze wszystkich, stawiając w miejsce deter-ministycznej logiki starej nowy gmach otwierający wrota indeterministycznemu naświat poglądowi. Jako zjawisko historyczne uderzający jest fakt, że w czasach, w któ-rych teoria względności Einsteina rozkruszać się zdaje wiarę w euklidesowość prze-strzeni, tj. zachwiała naszymi, jak się zdawało niezłomnymi, przekonaniami w prawarządzące rzeczywistą przestrzenią, przekonaniami, w których ludzkość była od cza-sów greckich chowana, podawanymi za wzór pewności, że w tych czasach pojawiasię drugie dzieło, stanowiące zamach na jeszcze bardziej uświęcone tradycją i jesz-cze bardziej, jeśli to możliwe, pewne zasady logiki arystotelesowej. Kto zamierzenieto pojmie, ten nie potrafi uchronić się od dumy, że dzieło to jest dziełem Polaka.

    5. POGADANKA O ŚNIE I JAWIE

    Słowo Polskie r. XXVII(1922) nr 81 (z 16.04), s. 9;nr 83 (z 20.04), s. 5–6.

    Jedna z bajek z tysiąca i jednej nocy opowiada o następującej przygodzie ubo-giego Abu Hassana. Na rozkaz kalifa został on za pomocą narkotyku uśpiony i pod-czas snu przeniesiony do pałacu kalifa. Tu otoczono go wszelkim przepychem, na-leżnym władcy i oczekiwano jego przebudzenia. Gdy przebudzenie nastąpiło, ujrzałAbu Hassan, że spoczywa we wspaniałym łożu, pod baldachimem purpurowym,ozdobionym najpiękniejszymi diamentami i perłami.

    Dokoła niego stały cudowne niewiasty, grające czarowne melodie, a na skinieniejego czekał orszak przewspaniale odzianych Murzynów. Widok ten wprawił AbuHassana w największe zdziwienie. „Czyż jestem kalifem?” — pytał sam siebie. „Nie,to być nie może; ja przecież śnię!” Lecz gdy znowu zamknął oczy, usłyszał, jak nie-wolnicy mówili doń z największą czcią, nazywając go „Panem Wiernych”. Słowa teobudziły w nim na nowo wątpliwość i niepewność, czy śni, czy też jest na jawie.

    Bajka ta podaje nam jaskrawy przykład wypadku, w którym na serio powstajewątpliwość, czy przeżycia nasze są snem tylko, czy jawą. Może nie każdy z czytel-ników znajdował się kiedy w tym stanie wątpienia, gdy rzeczywiście czuwał. Leczsądzę, że we śnie niejednokrotnie każdemu zdarzyło się doświadczyć tych wątpliwo-ści. Często we śnie zastanawiamy się nad tym, czy cały nasz sen, w którym się znaj-dujemy, jest tylko rojeniem sennym, czy prawdziwą rzeczywistością.

  • Minutiae. Autobiografia i eseje z początku lat dwudziestych 181

    Czy można odróżnić sen od jawy? Czy można podać kryterium, które by w każ-dym momencie pozwoliło rozstrzygnąć to pytanie? Filozofowie upatrywali częstow tym, że kryterium takiego nie da się podać, powód do wątpienia o tym, czy też ist-nieje rzeczywiście wszystko to, co widzimy, słyszymy, czujemy — słowem to, cozmysły nam okazują. Czy mogę twierdzić na pewno, że stół, który widzę, któregodotykam, który stawia opór mej ręce, istnieje naprawdę? Przecież może to tylko sen.I we śnie zdarzało się przecież, żem doznawał tego wszystkiego, czego teraz dozna-ję. I we śnie doznawałem widzenia, czucia, oporu; przypisywałem te doznania ja-kiemuś przedmiotowi, który nazywałem stołem, o którego istnieniu rzeczywistymbyłem mocno przekonany, a przecież stół ten nie istniał; był tylko moim widziadłem.

    Gdybyśmy mogli stwierdzić, że stół, który widzimy, rzeczywiście istnieje, wów-czas byłoby nam dane kryterium, pozwalające odróżnić sen od jawy. Lecz jakże tomożna uczynić? Można próbować to stwierdzić w następujący sposób. Można badać,czy obraz tego stołu powstaje w mej świadomości dzięki zmysłom, czy też bez ichbezpośredniej pomocy. Widziadło senne stołu powstało w mej świadomości bezprzyczynienia się oka. Powstaje wtedy, gdy oko jest zamknięte; czasami w zupełnejciemności, kiedy oko nie może pod wpływem promieni świetlnych działać. Więcpróbujmy zbadać, czy stół jest przeze mnie wyobrażony dzięki oku. Przypuśćmy, żepatrząc prawym okiem na stół, możemy lewym oglądać obraz prawego oka w luster-ku. Możemy wtedy zobaczyć lewym okiem, czy w prawym odbija się stół. W tensposób można by zbadać, czy widziany stół istnieje naprawdę, tzn. jest widzianydzięki oku, czy też nie.

    Lecz gdy wątpimy o tym, czy widziany stół naprawdę istnieje, czy też jest maja-kiem, to niemniejszy powód mamy wątpić o tym, czy to, co widzimy lewym okiem,tj. obraz stołu w oku prawym, naprawdę istnieje, czy jest tylko rojeniem sennym.Żaden zmysł nie może nas pouczyć o tym, czy wyobrażenie jakieś powstaje w nasdzięki oku, czy też bez jego pomocy. Gdyby nawet ktoś zaryzykował przecięcie ner-wu ocznego dla przekonania się, czy obraz stołu, który w świadomości jego istnieje,pochodzi od oka, czy jest majakiem niezawdzięczanym zmysłom, lecz powstałymdzięki pewnym zmianom w centralnym organie systemu nerwowego, tj. w mózgu, toi w ten sposób nie mógłby sobie dostarczyć dowodu. Bo o tym, że nerw oczny prze-ciął, dowiedziałby się dzięki pewnym obrazom powstającym w świadomości. Leczczy te obrazy same nie są tylko snem? Jak się o tym przekonać?

    Człowiek ze swej świadomości wyskoczyć nie może; bardziej jest on z nią zwią-zany niż z własną skórą. Jeśli ma się przekonać, czy istnieje to, co widzi, słyszy,czuje, nie może się o tym przekonać inaczej jak przez inne widzenia, słyszenia, czu-cia — a czy te go nie zwodzą, o tym znów tylko na tej samej drodze przekonać sięmoże: na drodze nowych doznań subiektywnych, psychicznych — nie mniej wątpli-wych niż tamte.

    Lecz po co badać dopiero swe zmysły, po co przekonywać się, czy widzenie swezawdzięczam oku, jeśli się chcę przekonać, czy śnię, czy też widzę na jawie? Prze-cież jest droga prostsza i pewniejsza. Jeśli śnię, to widzę tylko ja, a inni nie widzą.

  • Kazimierz Ajdukiewicz182

    Więc spytam się innych, czy też widzą stół, przy którym piszę! Jeśli i oni widzą, toczuwam; jeśli nie widzą, to śnię. Jakże się jednak dowiem, czy ktoś inny prócz mniewidzi ten stół? Wszakże też nie mam sposobu wyskoczyć ze swej świadomości, staćsię tym innym i doznawać jego doznań. Muszę poprzestać na słowach bliźniego, któ-re usłyszę. A dlaczegoż nie miałbym przypuszczać, że i te słowa mi się śnią? Skądzresztą wiem, że i bliźni mój nie jest tylko moją fantazją? Zatem i ta droga nie wie-dzie do celu.

    Nie potrafię wyjść poza własną świadomość; nie potrafię zbadać wprost, ani weśnie, ani na jawie, czy istnieją rzeczywiście rzeczy widziane, słyszane, odczuwane.Lecz mimo to rzadko kiedy zdarza się, bym będąc na jawie, nie dowierzał jej, bymna serio o niej wątpił — do tego stopnia na serio, żebym na tej wątpliwości opierałmoje działanie. Musi więc w samym swym wyglądzie jawa różnić się od snu. I możewe śnie nie jestem zdolny zrobić użytku z tej różnicy; może we śnie nie umiemw należyty sposób ocenić moich przeżyć, lecz przecież gdy czuwam i jestem w pełnisił umysłowych, stwierdzić potrafię, że moje obecne przeżycia są inne, niż gdy śpię.

    Może ktoś tę różnicę będzie widział w wyrazistości, żywości, intensywności ob-razów występujących w świadomości. Sny są bardziej mgliste, mniej żywe, mniejintensywne. Tak bywa często, lecz nie zawsze. Każdy zna z własnego doświadcze-nia, i sądzę z częstego doświadczenia, sny tak wyraźne, tak żywe, że wcale nie ustę-pują pod tym względem obrazom przeżywanym na jawie. Śnią nam się rzeczystraszne, które tak wielkie wywołują wzruszenie, że nawet obudziwszy się, nie mo-żemy ochłonąć.

    Nie w tym więc leży — jak sądzę — cecha, którą się sny odróżniają od przeżyćna jawie. Przypatrzmy się, jak nasz Abu Hassan od swych wątpliwości próbował sięuwolnić. Gdy zupełnie zbity z tropu przepychem otoczenia, w którym się znalazł, niechciał oczom wierzyć, że jest ono rzeczywistością, chwycił się następującego środka.Przywołał jedną z niewiast otaczających go i kazał się ugryźć w palec. Gdy ta rozkazspełniła, zawołał Abu Hassan: „Jestem na jawie! Ja nie śnię!” Cóż go do tego skło-niło? Otóż to, że oczekiwane wrażenie bólu rzeczywiście po spostrzeżeniu zębówściskających jego palec w świadomości jego wystąpiło. Cóż w tym było takiego, cogo mogło skłonić do przekonania o tym, że jest na jawie? Otóż, jak sądzę, nic innegojak stwierdzenie prawidłowości, z jaką przeżycia następowały. Rzeczywiście, jeśligdzie, to w tym leży cecha odróżniająca sen od jawy. Na jawie następują po sobienasze przeżycia prawidłowo. Scyzoryk strącony ze stołu spada na dół, a nie leciw górę, ani nie zawisa nieruchomo w powietrzu. Słońce grzeje. Jeśli chcę się prze-nieść ze Lwowa do Londynu, muszę przebyć całą dzielącą mnie przestrzeń i dozna-wać różnych przeżyć, jakie z taką podróżą są związane. Tak jest wszędzie. Nic po-dobnego nie da się powiedzieć o snach. W snach dzieją się rzeczy najdziwaczniejsze.Scyzoryk wprawdzie we śnie spada ze stołu, lecz równie często zawisa w powietrzu.We śnie schodzimy czasem z góry, jak na jawie; lecz często zlatujemy z niej, jakgdybyśmy mieli skrzydła. Ze Lwowa do Londynu przenosimy się w jednej chwilii żadne przeżycia nie dzielą moich doznań we Lwowie od doznań w Londynie. Sło-

  • Minutiae. Autobiografia i eseje z początku lat dwudziestych 183

    wem w snach nie ma żadnej prawidłowości, żadnego stałego porządku naszych prze-żyć. Kula trafia nas we śnie, ale nie sprawia bólu, choć czasem ból czujemy. Umie-ramy trafieni kulą i płaczemy na własnym pogrzebie, rozmawiając z bliskimi o wła-snym skonie. Lecz często też nie umieramy i kula trafia nas, nie wywołując żadnychdla organizmu szkodliwych skutków.

    Przeżycia nasze w snach następują w sposób najzupełniej nieprawidłowy i do-wolny. Na jawie odbywa się wszystko wedle pewnych stałych praw. Jeśli ta tylkoróżnica zachodzi między snem i jawą, to powinny by zdarzenia nowe, doznawane najawie, wykraczające przeciw znanym nam prawom, budzić w nas stan podobny dosnu. Seans spirytystyczny, podczas którego stół niepodnoszony przez nikogo wznosisię w górę, niewidzialne ręce muskają moją twarz itd., powinien się wydawać, przy-najmniej później, gdy znajdę się poza seansem, snem. Jednak tak nie jest. A nie jesttak dlatego, że podczas seansu prócz wielu rzeczy nieprawidłowych doznawałemwielu rzeczy zupełnie prawidłowych, dostatecznych w swej liczbie na to, by przeży-ciom moim nadać charakter jawy.

    Całe może życie składa się z szeregu doznań, stanów psychicznych. Rozpadająsię one na okresy, z których jedne nazywam snem, inne jawą. Za rzeczywiste uwa-żam te rzeczy, które mi okazywały doznania przeżyte na jawie. Jeśli dziś, gdy piszętę pogawędkę, mam odpowiedzieć na pytanie, które przeżycia były w mym życiusnem, a które jawą, to odpowiedź będzie brzmiała w sposób następujący. Wszystkiete przeżycia, które były prawidłowe i które w sposób prawidłowy łączą się z moimiobecnymi przeżyciami, te nazywam jawą; zaś rzeczy, których one tyczyły, uważamza rzeczywiste. Z chwilą, gdy zasypiam, urywa się prawidłowy szereg moich przeżyći zaczyna się niepowiązany z wieczornymi doznaniami chaos marzeń sennych. Gdysię obudzę, rozpoczyna się szereg przeżyć łączący się prawidłowo z przeżyciamiprzerwanymi wieczorem przez widziadła senne, nie wiążące się ani z ranem, aniz wieczorem. Dlatego tego, co mi pokazywały przeżycia we śnie, za rzeczywiste nieuważam.

    Dla potwierdzenia tej hipotezy przytoczę wypadek, w którym sen prawidłowołączył mi się z przeżyciami po obudzeniu i dlatego przez pewien czas uważałem goza jawę i rzeczywistość. Śniło mi się mianowicie razu pewnego, że śpię i że ze snutego obudziłem się jako ślepy. Przerażony świecę lampę elektryczną, która obok me-go łóżka stała, słyszę trzask korbki, lecz nic nie widzę. Nie wystarcza mi ta próba;świecę zapałkę; słyszę syk zapalającej się zapałki, lecz nie widzę światła. Silna emo-cja, której doznałem, sprawiła, że się istotnie tym razem już naprawdę obudziłem.Teraz już na jawie przypuszczałem, że we śnie straciłem wzrok. W pokoju było cał-kiem ciemno. Zrobiłem próbę z lampą elektryczną, która zawiodła, ponieważ zatycz-ka była wyjęta z kontaktu. Przez chwilę wierzyłem, że wszystko to, co przeżyłem weśnie, było rzeczywistością. Sądzę, że przykład ten wykazuje, iż kryterium na to, czycoś jest snem, czy jawą, widzimy w tym, czy przeszłe przeżycia łączą się w sposóbprawidłowy z tym, co w danej chwili przeżywamy. W przytoczonym przykładzie to,co przeżyłem we śnie, łączyło się w sposób prawidłowy z przeżyciami chwili obec-

  • Kazimierz Ajdukiewicz184

    nej. Łączyło się tak długo, póki przerażony nie zaświeciłem lampy wiszącej, z tąbowiem chwilą zobaczyłem światło i związek prawidłowy między dawnymi przeży-ciami a obecnymi został przerwany.

    Oto w czym widzę różnicę między snem i jawą i w czym widzę sposób, w jakirozstrzygamy kwestię, co w naszym życiu było snem, a co jawą. W podobny sposóbzapatrują się na tę kwestię ze znanych mi autorów Mach i Enriques,15 od któregowziąłem bajkę o Abu Hassanie.

    Jeszcze mi się jedna uwaga nasuwa. Sny są czymś bardzo nieprawidłowym —czymś, czego nawet pod pojęcia, jakimi potocznie operujemy, często podporządko-wać nie umiemy. Jednym z dowodów na to jest fakt, że treści snów naszych ująćw słowa nie umiemy, a opowiadając je, czujemy, jak bardzo je zniekształcamy. Są-dzę, żeś tego doświadczył czytelniku. Lecz nie sądź, że dlatego i moje opowiadanieo własnym moim śnie jest — wybacz słowo — blagą. Ten sen, który Ci opowie-działem, był bardzo prawidłowy; dlatego później na jawie nawet o tym, czy nie byłjawą, wątpiłem i dlatego też mogłem Ci go dość wiernie opowiedzieć. Gdyby się byłz wszystkimi dalszymi, jako też z poprzednimi, prawidłowo lub — jak to mówimy— w sposób naturalny łączył, byłbym go dzięki jego wewnętrznej prawidłowościuważał za jawę.

    15 Ernst Mach (1838–1916) — fizyk i filozof austriacki; profesor Uniwersytetu Wiedeńskiego.Federigo Enriques (1871–1946) — matematyk i filozof włoski; profesor Uniwersytetu Bolońskiegoi Rzymskiego.