Korczak Kajtus Czarodziej

  • Upload
    jszcdp

  • View
    21

  • Download
    0

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Korczak Kajtus Czarodziej

Citation preview

  • Ta lektura, podobnie jak tysice innych, jest dostpna on-line na stroniewolnelektury.pl.Utwr opracowany zosta w ramach projektu Wolne Lektury przez fun-dacj Nowoczesna Polska.

    JANUSZ KORCZAK

    Kajtu Czaroiej Kajtu lubi si zakada Kajtu wchoi do sklepw i udaje, e chce co kupi a niema ani grosza

    A bo co? Bo nic. Nie wierzysz? Nie. To si za.Kajtu lubi si zakada z kolegami. Za si, e zafundujesz do kina. Dobrze, zgoda. Daj rk. Pamitaj: w nieiel kino. Ale poczekaj zaraz. No wiisz, ju si boisz. Nie boj si, tylko chc wieie, jak to bie.Kajtu powtarza: Wejd do iesiciu sklepw.Bd udawa, e chc co kupi.Nie mam ani grosza w kieszeni. Mwie, e do dwunastu sklepw Niech bie dwanacie.Zaoyli si.Tak. Wstpi. Niby, e kupuje.Ano, ostatnia lekcja.Ano, ostatni wonek.Zapakowali teczki.Czapki na gowy. Wic iiemy? Iiemy.Ano, schody, podwrko.Potem brama.I ju ulica. Ja bd sta przed sklepem. Jak sobie chcesz. Tylko nie miej si w szyb, bo si domyl.

    Pierwszy sklep apteka.Wchoi Kajtu do apteki.Pan wydaje lekarstwa powoli, eby si nie pomyli Kajtu cierpliwie czeka swej

    kolejki. A tobie, may, czego? Prosz o dwa zeszyty: jeden w kratk, a drugi do rysunkw. Nie mamy do rysunkw, tylko wszystkie w kratk zaartowa pan aptekarz.

  • To przepraszam.Kajtu ukoni si grzecznie.al si panom zrobio. Id na prawo obok. Tam dostaniesz. ikuj.Znw si ukoni i wyszed.Powieia kolee, jak byo.

    Obok apteki jest sklep pomocy szkolnych.Wchoi Kajtu.Rozglda si. Prosz o ciastko z kremem. Czego? Ciastko czekoladowe z kremem. A ty lepy jeste? Nie wiisz? Owszem, wi.Stoi i iwi si, czego od niego chc. Choisz do szkoy? Cho. Nie wiesz, gie si ciastka kupuje? Jeszcze nas nie uczyli.Wzrusza ramionami.Niby nie wie, co robi.Rozgniewa si pan. Na co czekasz? Ju nic.I wychoi. No co? pyta si kolega. Obrazi si. Zonik jaki. On taki zawsze mwi kolega. Znam ten sklep. Nigdy tu nie kupuj. To trzeba byo powieie. Mylaem, e ci si uda. No i udao si. Przecie mnie nie zabi.Id dalej.Odwanie wchoi do trzeciego sklepu.Sklep spoywczy. S tu sery, maso, cukier, leie, sielawy. ie dobry. ie dobry. Czy mona dosta wieloryba? Wieloryba? Tak. iesi deka. Marynowanego. A kto ci przysa? Kolega. O, stoi tu przed sklepem. Powie kolee, e obuz, a ty gapa. Wic nie ma? Nie, nie ma. Bie dopiero. Kiedy bie? Jak si ociepli. No, dosy. Ruszaj! Drzwi zamkn.Ostronie zamkn drzwi i opowiada, jak byo. Nie bae si, e pozna? A co? Sprzedaj morskie ososie. leie te s morskie. Nie wolno si zapyta? Czekaj. Dopiero trzy sklepy. Moesz jeszcze przegra. Zobaczymy.

    Kajtu Czaroiej

  • Czwarty may sklepik.Szewc.Akurat nie ma roboty.Ju pora obiadowa, a sprzeda dopiero par sznurowade i pudeko pasty do butw.Czeka, eby kto kupi.Wchoi Kajtu. Prosz sera mietankowego.A szewc, czy si domyli, e arty, czy zy, e gow zawracaj.ap za pasek. Dam ja ci sera, banie jeden!Zamachn si.Nie baro si udao, trzeba byo prdko umyka.Omin Kajtu kilka maych sklepw.Zatrzyma si przed yzjerem i myli. Ale ty cigle to samo. To nie sztuka. Nie podoba ci si, to nie. Sam sobie chod i wymylaj co innego. No ju dobrze. A tu co powiesz? Nie spiesz si. Poczekaj. Zobacz.Wchoi.adnie tu. Czysto. Pachnie.Perfumy w rnych butelkach. Myda kolorowe. Grzebienie. Pomady. Puder.Kasjerka czyta ksik. Czego sobie yczysz, kawalerze? pyta si pan.Pan mody i wesoy. Prosz o pomad na porost krlewskich wsw. Dla kogo? Dla mnie.Pani przerywa czytanie i patrzy.Pan oczy szeroko otworzy. A na co ci wsy?Kajtu patrzy naiwnie i mwi: Na przedstawienie w szkole. A co biesz przedstawia? Krla Sobieskiego. Mog namalowa ci wsy. Ja wol prawiwe. A potem co zrobisz po przedstawieniu? A ogol.miej si.Uwierzyli. Niech mu pan da wody koloskiej. Nie chc otrzsa si Kajtu. Dlaczego nie? Biesz pachnia. Nie chc. Chopaki mia si bd. Powie, e si chc eni. A ty si nie chcesz eni? Pewnie, e nie. Na co?Nui si modym w sklepie, wic rai poartowa.Ale wesza kupujca. Rozmow przerwaa. Przyjd, to ci pomaluj. Bd jak prawiwe. Ale zaprosisz nas na przedstawienie? Pamitaj.Kolega si niecierpliwi. Co tak dugo sieia? Perfumowa mnie chcieli. Za darmo? No chyba. Dlaczego nie dae?

    Kajtu Czaroiej

  • Co maj towar marnowa? Poartowa mona. Ale nie jestem ptakiem. Nie lubioszukacw.

    No pewnie.

    Wszed Kajtu do mydlarni. Prosi o trucizn na pchy.Daa mu. Masz na pchy, na pluskwy i na karaluchy. U nas nie ma pluskiew ani karaluchw. Mama kazaa tylko na pchy. Nie szkoi. Ten proszek dobry, wszyscy go kupuj. Poka, ile masz pieniy.Kajtu mocno zaciska pust pi. Nie Musz si zapyta Musz si sucha mamy. No to id si zapytaj. I powie, e zotwk kosztuje. A wy daleko mieszkacie? Tu zaraz. Jak biesz czsto kupowa, dostaniesz cukierkw O, wiisz. Wi.Pokazaa sj z cukierkami. Mdra baba: dawaj jej zaraz zotwk! Myli, e si poakomi na cukierek. Pewnie

    farbowane. Ile ju byo sklepw? Sze. Akurat poowa. No, iiemy dalej. Czego si spieszysz? Niech troch odpoczn. Ju mi si w gowie krci.Ale nic. Wchoi.

    Sidmy sklep ogrodniczy. Czy mona dosta palm kokosow? Nie ma. Niech pani poszuka. Pan od przyrody kaza. Wic powie panu od przyrody, e ma oki w gowie. Wcale nie. Nasz pan wie, co mwi. Nieadnie tak uczy ieci. Nie wolno nauczy-

    ciela obraa. Wyno si, smarkaczu! Moray mi bie prawi. Pewnie, e moray, bo si tak nie mwi.We drzwiach pokaza jej jzyk. Szkoda, e nie dodaem, eby si kazaa wypcha trocinami i wytapetowa. Czego taki zy? Bo mi si ju znuio tak azi. Trudno, zaoye si. Wiem bez ciebie. Zaczem i skocz.Przed sklepikiem stoi balon z wod sodow. Prosz o szklank gazu.Kupcowa nalaa podaje.A Kajtu: Nie chc wody, tylko sodowy gaz.Znw zrobi niewinn mink. Ale ona nawet nie patrzy.Zamachna si i chlusna wod.Kajtu si w por nachyli.Nie traa. eby rce i nogi poama, zoieju!Nie jest Kajtu ptakiem ani zoiejem. Przecie mg wod wypi i uciec. A pi mu

    si chciao. Sama oszukanica.I na ni zy, i na siebie.I na koleg.

    Kajtu Czaroiej

  • Te, suchaj pyta si kolega co znaczy: oki w gowie? Pewnie, e nie wie, co gada. Sam si moesz domyli.Zatrzymali si przed fotografem. Wejd z tob. Jak sobie chcesz.Wcho. Ile kosztuje p tuzina gobi? Jakich wam znowu gobi? Pocztowych, gabinetowych. Biemy trzymali gobie na kolanach. A pienie macie? Jeszcze nie. Ale si postaramy. Naprzd si postarajcie, a potem przyjiecie. Co pani z nimi gada? wtrci si pan w okularach. Tu si tylko lui fotografuje. I osy.Wycho.Kajtu milczy.Przypomina sobie: Ten nazwa mnie osem, tamten smarkaczem. Ta wod oblewa, tamten zerwa si

    do bicia.A dlaczego? Bo nie mam pieniy.Gdyby tak mie zotwk, wszyscy byliby grzeczni.I do kina wpuszcz. I wod da nie tylko czyst, ale z sokiem. Ile ju byo sklepw? Osiem. Nieprawda, bo iewi. Moe si pomyliem.Zaczli liczy: razem z przekupk iewi. No jazda!

    Do nastpnego sklepu znw weszli razem. Prosz pokaza pasek.Patrzy, przekada, przymierza. Oglda klamr. Liczy iurki. Chucha, wyciera. Gry-

    masi.Ten pasek za cienki, ten za ciemny, tamten za szeroki.A panienka co jeden pooy, to drugi zaraz chowa do puda.Boi si, e ukradn pomyla Kajtu.Nic iwnego. Rni si w sklepach krc. Przycho nu nie kupuj. I na-

    prawd ukra prbuj.Kajtu wie, ale si gniewa, e podejrzewaj.A o kolee myli:Jaki on teraz odwany. Wchoi ze mn razem, a gby nie umie otworzy.Ano, wybra pasek: adny skautowski. Ile kosztuje? Dwa zote piiesit groszy. Za drogo. Ile kawaler myla? Kolega kupi taki za czterieci groszy. To id tam, gie kupi kolega. Dobrze, pjiemy. Znaleli si mdrale. Jeden wybiera, a drugi si rozglda. Znamy was. I ja pani znam.Nawymylaa i przegonia. A co by zrobi, gdyby oddaa? Gupi jeste.

    Kajtu Czaroiej

  • Kajtu wie, co by zrobi. Szukaby po kieszeniach, niby e zgubi pienie.Ale mwi nie chce, niech si sam domyli. Wic jutro fundujesz kino.Zatrzyma si i czeka na odpowied.Kolega si zawaha. Poprosz ojca pewnie da. A jak nie da? To ju na pewno w przysz nieiel.Kajtu skrzywi si i machn niechtnie rk. Pomyla:Ot, zakadaj si z takim szczeniakiemW sklepie z papierosami poaowali Kajtusia.Stan niemiao w kcie i czapk gryzie. Czego chcesz, may? Kiedy si wsty. Mw, nic ci nie zrobi. Bo majster kaza kupi trzy papierosy. Jakie? Brzydko si nazywaj. Gadaj miao. Powieia, e nabe, jak nie przynios. Wic powie. Psia morda si nazywaj.I zakry czapk oczy. Upi si twj majster. Niech si wypi. Wanie si ju obui. Ty ze wsi? zapytaa si pani. A ze wsi, prosz pani. Zaraz zna: niemiay. Ot, wysyaj ieciaka do miasta na poniewierk. Ju chyba pjd mwi Kajtu. Ty pewnie godny? Nie, nie godny.Masz buk. We, sierotko.A Kajtusiowi, czy z alu, czy z tego zmczenia, zy napyny do oczu. Nie wstyd si, we. Nie wezm.Prdko si wynis. Czego paczesz? No Mucha czy co wpado mi do oka.

    Nareszcie. Ostatni sklep, dwunasty. Pralnia.Nie chcia wej, bo woli delikatniejsze sklepy. Ale kolega namwi. Wejd. Nie bj si. Ju koniec.Nie boi si. Nieostrony. Przepraszam. Czy mona wyprasowa kota? Kota? ziwiy si panny. Tak. Zdechego. Z ogonem.A nie zauway, e koo drzwi siei narzeczony panien. A ten cap go za kark. Poczekaj. Ciebie wyprasujemy. Dawaj, Franka, gorce elazko.Silny. Mocno trzyma. Pooy Kajtusia na desk do prasowania. Czego pan chce? To jest wypchany kot.Nie wyrywa si, tylko prosi: Niech pan puci.Zlitowaa si panna Frania. Pu go, guptasa.

    Kajtu Czaroiej

  • Nie gupi on. Cwaniak, struga tylko wariata. A ja mwi, e nie. Dobrze mu z oczu patrzy. Ja wszystko wytumacz jczy Kajtu. Dobrze, wic co to za zdechy kot?Patrzy Kajtu, e drzwi otwarte.Dobrze, e teczk odda kolee: lej byo ucieka. Poczekaj! Spotkamy si. Poznam ci. Dostaniesz za swoje.Dogoni go kolega. Ce tak ucieka? Wida, e trzeba byo. Nie powiesz? Nie wymwie, e mam opowiada. Dawaj teczk. I sam sobie id do kina. Ciesz

    si, e ze mn nie wszed: dostaby, amago.Rozeszli si pogniewani. Nie pierwsza ktnia Kajtusia.I nie pierwszy zakad. Bo lubi si Kajtu zakada.Rozmawiali raz w szkole o meczu.Co ciekawsze: mecz czy kino? Czy kpiel, czy dka? Rower czy lizgawka?Mwi Kajtu, e lmy dorosych zawsze kocz si caowaniem. Chod, poka ci, jak si cauj. Chopaka nie sztuka, ty pann pocauj. Oo, mdry. Sam sprbuj. Mylisz, e nie? Wic dobrze: za si o porcj lodw. Dobrze: daj rk.Ano, ostatnia lekcja.wonek. Spakowali ksiki.Podwrko. Brama. Ulica. Wy idcie za mn.A sam naprzd.auje, e si zaoy.Maej nie chce zaczepia. Przykro. Bo si nastraszy. Zreszt powieia, e panna.

    Wic dua.Jak to zrobi? Iie. Rozglda si.Iie. Patrzy. Myli. Patrzy. Czeka. Ta nie. I ta nie.Mniejsza o te lody, ale wstyd przegra. Musi postawi na swoim.A nareszcie s.Dwie. Uczennice. I starsze. miej si. Rozmawiaj. Nie spiesz si.Jedna drug nazwaa Zok.Powiada: Suchaj, Zoka, jak znw przyjieszWicej Kajtu nie sysza. Ale ma plan.Da rk znak, e zaczyna. Przeszed na drug stron, wyprzei je i wrci i prosto

    na spotkanie.Iie. Gow zwiesi, niby zamylony.Ju je ma. Nagle staje. Spojrza. Ooo, Zoka! Kiedy przyjechaa?Ona patrzy. Stoi ziwiona.A on hop! Obj za szyj i pac! Pocaowa.Gupia jeszcze si nachylia. Tak si pysznie udao.Dopiero oprzytomniaa. Ty co za jeden? Ja? Ano Kajtu. Co znw za Kajtu? Nic taki chopak.Oblizuje si, e niby pocaunek smaczny.I w nogi.

    Kajtu Czaroiej

  • One patrz, iwi si a si domyliy. Poczekaj, andrusie! A to zuchway chopak! Skd wieia, jak si nazywam?Kolega by wtedy honorowy.By honorowy i mia dwaiecia groszy.Poielili si lodami po rwno.Trzeci te dosta, cho mu si nie naleao.

    Ju taki jest Kajtu.Niecierpliwy. Odwany. W gowie rne pomysy.By taki, zanim jeszcze zacz choi do szkoy.By taki, zanim jeszcze sta si czaroiejem.

    Skargi na Kajtusia Blizny Anto czy Kajtu? Papierosy pali Mysz koo pieca

    Skargi i skargi na Kajtusia. Utrapienie z chopakiem wzdycha mama. Nie biem, ale jak strac cierpliwo grozi ojciec. Dobrze mu z oczu patrzy umiecha si babcia. Gow ma dobr mwi ojciec. Do wszystkiego ciekawy dodaje mama. W iadka si wroi umiecha si babcia.Skargi i skargi.Mwi str, e z okna rzuci leia na gow gospodarza domu. Rzucie? Nieprawda.Po pierwsze: wcale nie led, a tylko ogon leia.Po drugie: nie na gow, a na kapelusz.Po trzecie: nie z okna, a przez porcz schodw.Po czwarte: nie Kajtu, a inny chopak.W dodatku nie tra niezdara.Powiada str, e pogasi wiata na wszystkich schodach. Nieprawda. Wcale nie na wszystkich, a tylko w jednej sieni. Skd str wie, e

    akurat ja? Moe kto inny? Moe kto jeszcze? Moe iewczynka zgasia, a nie chopiec?Moe straak zgasi? S przecie w Warszawie straacy.

    Mwi str, e Kajtu woni i ucieka. woni tak ale w innych bramach. Nie w naszej. Raz woniem

    dawno. Dlaczego wonisz? Tak jako.Bo chce wieie, czy wonek nie zepsuty. Czasem z nudw. Czasem ze zoci, e

    iie do szkoy, a gupi wonek wisi sobie jak hrabia i nic nie robi.Mwi str: Wyrwa kamie, powygina rynn.To ju zupenie kamstwo.Wie nawet, kto to zrobi. Ja sanki zbaem, ale motkiem, wcale nie kamieniem. A desk oparem o scho-

    wek, a nie o rynn.Ma wiadka. Moe przyprowai chopca, ktry mu motek poyczy i desk trzyma.Znw przycho na skarg. Szyb stuk. Kamie rzuci. Wiiaem, jak ucieka. W psa rzuci.

    Kajtu Czaroiej

  • Nie w psa, a w kota. Nie kamie, a kawaek cegy. Zupenie inny chopak wybiszyb kamieniem. Tylko uciekli razem.

    Wie kto, ale nie powie. Dlaczego ta pani dobrze nie wii?A jeszcze przychoi na skarg i kae paci za szyb?Bo wyglda tak, e ju nikt nic zego, tylko wszystko Kajtu.S przecie gorsi od niego.

    Mwi:Jeeli sam nie zrobi, to jeden z jego kolekw.Wic co? Za wszystkich ma odpowiada czy tylko za siebie?

    By may.Do szkoy jeszcze nie choi.Poszed kpa si w rzece.Ubranie zostawi na piasku.Ano, pywa potem wychoi z wody. I wii z daleka, jak uciekaj obuzy.Wszystko zabrali: spodnie, buty, czapk, nawet koszul.Pan si zlitowa, owin w swoj marynark i zanis Kajtusia do domu.I bya awantura, e no.Zoieje te s miy chopakami.A Kajtu nie ruszy cuego. Brzyi si zoieja.

    Mia tylko rne przygody.Kiedy ya Helenka, skakali ze schodw; z jednego, z dwch, z trzech, z czterech

    i z piciu.Chcia pokaza, e skoczy bez trzymania za porcz.I pokaza: skoczy z piciu schodkw. Byoby si udao, ale mia nowe buty liskie

    podeszwyPotem dugo lea w ku.Teraz na gowie wosy mu w tym miejscu nie rosn.To si nazywa blizna.Drug blizn ma Kajtu na noe, bo go pies rzenika poksa.Bo mwili chopcy, e pies si nie da pogaska. Zy pies. Sprbuj ostronie. Moe si uda.Sprbowa ostronie. I nie udao si.Zaoy si, e przeleci przed tramwajem. Moesz si przewrci. Daj lepiej spokj. Czego si mam przewrci? Nie zdysz. To si za.Ale zakad nie zosta rozegrany. Motorniczy w por zatrzyma, zahamowa tramwaj;

    ale policjant przyprowai Kajtusia do domu.Zabronili mu cay tyie na podwrko wychoi.Raz sam zosta w mieszkaniu.Chcia zrobi niespoiank: e porbie drzewo siekier.I te si nie udao.To ju trzecia blizna Kajtusia, na palcu lewej rki.A mogo by jeszcze gorzej. Bo znw w domu zosta. I chcia lampk zapali przed

    obrazem.Zapalia si ranka. Ale akurat babcia wesza i ogie zgasia.

    Kajtu Czaroiej

  • Ju tak ma Kajtu natur, e musi wiie, wieie, a potem sam sprbowa.Opowieiaa mu mama bajk o Ali Babie.Ali Baba by to w rozbjnikw.Arabski zbjca. Czteriestu ich byo. Ali Baba dowdca herszt.Mieli zbjcy w lesie piwnic. Nazywaa si ta piwnica Sezam. Tam chowali skarby

    zrabowane. Tam worki z dukatami i zoto, i drogie kamienie, i brylanty.Do piwnicy prowa tajemnicze drzwi.Jeeli powieie: Sezamie, otwrz si:Drzwi same si otwieraj.Bajka baro ciekawa.Ano.Ley Kajtu w ku i myli o skarbach ukrytych.A potem pyta si ojca: Czy s skarby prawiwe?Nie w bajce, a naprawd.Bo gdy mu mama i babcia dobrze nie wytumacz, chce sprawi u ojca. S skarby mwi ojciec. Byy wojny na ziemiach naszych. Nieprzyjaciel pali

    i rabowa, a luie zakopywali, co cenne. Nawet niedawno pisali w gazetach, e w poluznaleli garnek z monetami.

    Mwi ojciec, e minister drukuje papierowe pienie, bo zoto za cikie do noszenia:wic sztaby zota le schowane w piwnicach.

    Tego Kajtu nie zrozumia dobrze, bo byo za trudne. A moe by wtedy picy. No, trzeba sprbowa.Dobrze. Iie z babci do piwnicy po wgiel.Schoi si pod ziemi. A tam drzwi i dugi korytarz. A tam rne mae drzwi, do

    kadej piwnicy osobno.Babcia zapalia wiec. Id. A w kcie korytarza stoi beczka.Schowa si Kajtu za beczk.Babcia wzia wgiel do kubeka i wychoi. A Kajtusia nie ma.Woa babcia: Anto, Anto!Gie si chopak poia?A on przykucn za beczk i czeka cicho.Myli babcia: pewnie ju na podwrku. I zamkna piwnic na kdk.Zosta Kajtu w ciemnym korytarzu. Ale si nie boi. Myli, czy aby urai cik

    sztab zota.Szuka w beczce: pusta.Namaca pierwsze drzwi i mwi: Otwrz si, Sezamie.Nic. Namaca drugie drzwi: Otwrz si, Sezamie.Znw nic.Iie, wraca. Ciemno.Krci si, szuka. Ju nawet nie wie, gie jest. Sam jeden tak bi. Ciemno, cicho.Sezamie, otwrz si.Ale zacz paka. Przestraszy si dopiero.Bo moe duchy albo szczury?May by. Do szkoy jeszcze nie choi.Krzyczy, wali rk w cian.Myli, e ju si nie wydostanie.Mamo, babciu!I naprawd mg dugo sieie, bo babcia go nie szukaa. Bo czy to pierwszy raz

    Kajtu na ulic albo gie do ssiadw?Ju mu gosu zabrako. Babciu, tatku, mamo!

    Kajtu Czaroiej

  • A na schodach luie nie sysz, bo stukaj butami. I Kajtu stoi nie przy drzwiach,a na kocu, gie koo beczki.

    Ale listonosz przyszed i w torbie listy ukada. Stoi w sieni. Usysza. Sucha. Co to?Kto tam w piwnicy zamknity.

    ieciak chyba.Zawoa.Pytaj si:Dlaczego nie odezwae si, kiedy ci babcia woaa? Dlaczego za beczk wlaze?Nie odpowiada.Nie, eby si kary ba.Nie chce.Nacierpia si. A jeszcze go wymiej.Oj, Anto, Anto. Zawsze jakie gle.

    Prawiwe imi Kajtusia jest Anto. Tak nazywaj go w domu.Kajtusiem zosta na podwrku miy chopakami.Bo stoi raz przed bram i pali papierosa.Pocignie i dmucha, pocignie i dmucha.A stara si, eby duo dymu byo. Bo zapaci pi groszy, wic chce, eby byo adnie.Mg kupi czekoladk, ale papieros ciekawszy.A ulic przechoi onierz.Zatrzyma si, patrzy, mieje si.Mwi: No! May taki Kajtu, a kurzy jak stary. Wic co?Zawstyi si Anto i obrazi.A chopcy zaraz: Kajtu, may Kajtu!li byli, e nie da pocign. Sami bali si pali, ale zazdrocili.I tak ju zostao: nie Anto, a Kajtu.Z przezwiskami jest tak. Jeeli si nie gniewa, to czsto zapomn i przestan. Jeeli

    si zoci, to wanie jeszcze bariej. Bo lubi dokuczy.Kajtu bi, nie da si przezywa. Ale co jeden porai ze wszystkimi?A dwch Antosiw byo na podwrku, wic nawet wygodniej, e jeden z nich Kajtu.

    Wiadomo, kogo woaj. Wreszcie si przyzwyczai, ale niezupenie. I w ogle nie lubikolegw.

    Trzeci rok choi Kajtu do szkoy, a nie znalaz na dugo dobrego kolegi. Maonaprawd porzdnych. Bo tylko udaj. Lizuchy.

    Boj si. Ze strachu spokojni, bo w domu na nich krzycz albo b. Tacy najwicejkami.

    Kajtu te nauczy si krci i udawa.Nie mona si zanadto przyznawa. Gdyby doroli lepiej rozumieli, wtedy co innego.Mwi Kajtu: Nie wiem, czego ode mnie chc.Cho wie dobrze.Mwi: Kamstwo od pocztku do koca.Cho we rodku jest troch prawdy.Powiadaj. Pobi tak, e si chopiec ruszy potem nie mg. Co si ma nie rusza? Przecie nie zabiem. Mao mu rki nie zama.Ju odpowiadaj nie za to, co naprawd zrobie, ale i za to, co si mogo sta.

    Kajtu Czaroiej

  • Owszem. S chopcy powani, ale zarozumiali.Albo cicha woda, albo niedotykalski.Zaraz: Odsu si. Przesta. Odejd.

    Trzeci rok choi Kajtu do szkoy.Ale i tu cigle skargi.Kiedy przyszed do pierwszego odiau, pani go pochwalia. Umiesz ju czyta. Kto ci nauczy? Sam si nauczyem. Zupenie sam? Wcale nietrudno.Usiad na pierwszej awce.I zaczo si: Sied prosto. Nie kr si. Nie rozmawiaj.Znw: Nie kr si. Sied spokojnie. Nie baw si owkiem. Uwaaj.Pocztek goiny atwy. Potem coraz trudniej.Kiedy nareszcie wonek?Opowiada pani co ciekawego. Wtedy okropnie zoci, e przerywaj. Pani zaczyna si

    gniewa, a sucha si odechce.W domu wolno oprze si o st, gdy ojciec opowiada, wolno oprze si o ko, gdy

    mama mwi bajk, oprze si o kuferek, gdy babcia wspomina dawne ieje.W domu wolno pochyli si i przecign, zapyta, gdy si nie rozumie.A w szkole chcesz powieie swko, zaraz podno dwa palce do gry i czekaj.No tak. Duo w klasie ieciakw i pani nie moe osobno rozmawia, bo inni zaczn

    haasowa. Ale to strasznie przeszkaa. C, Anto? pyta si ojciec. Jak ci si w szkole powoi? Hm. Co w szkole sycha? Nic.Nie baro nawet lubi rozmawia o szkole.Przeniosa go pani na czwart awk koo okna.Ale nie wolno przez okno wyglda.Na pierwszej awce ssiad by spokojny, a ten z czwartej zaczepia. Z tyu za ucho

    cignie. Nie boli, ale czego zaczyna?Chcesz powieie, eby przesta, i pani zaraz: Nie odwracaj si. A co zrobi, jak musz? Id do kta. Pani nie wie i mwi mruczy Kajtu. Wyjd za drzwi.A wezwali ojca do szkoy. Co tam zwojowae? Biem si z chopakiem. Zacz rozpowiada, e si Kajtu nazywam. No bo prawda: tak ci nazywaj. Wic co, e prawda? Co innego podwrko, co innego szkoa. Trzeba byo mu wytumaczy. A jake. Bie si sucha. Bi si nie wolno. Wiem. Oj, Anto, le zaczynasz. Oj, Anto, bo jak strac cierpliwoW kancelarii pani baro si skarya.

    Kajtu Czaroiej

  • Nie sucha si. Niedobry dla kolegw. Rozba si. Obgaduje.Zmartwi si ojciec. Musisz si stara.Stara si, ale co?Par dni ju dobrze, potem znw awantura.Siei kto przed Kajtusiem i trca go okciem; nie jego, a zeszyt.Kajtu: Zabierz rk.A on: Bo co? Nie pozwolisz? Poczekaj: dam ci po wonku. Duo si boj.Kajtu go rk tylko, a on zawai okciem o kaamarz i atrament wylany.I kamie jeszcze.A pani nie wierzy Kajtusiowi.Innemu si uda, a Kajtusiowi nie.Stara si Kajtu.Na prno.Jeli na lekcji cichy, na przerwie co zmajstruje.A zo bierze.I ju nie warto si stara.I nie zawsze mona wytrzyma, jak go co skusi albo art przyjie do gowy.Ot, nui si Kajtusiowi na rachunkach.I pan patrzy na zegarek i czeka na wonek.Co robi, eby si prej skoczyo?Ano wskakuje na awk. Oj, prosz pana, mysz. Tam w iurce koo pieca. Jeszcze wida ogonek.Pan uwierzy. Wstyd si. Duy chopak i boi si myszy.Klasa w miech. eby si panu przypodoba. Myszy si boi. Tchrz!Schoi Kajtu z awki i mwi: Phi. Nie byo adnej myszy, tylko tak nabujaem. Bya mwi. No to poszukaj, gie przy piecu iurka.Patrz: naprawd nie ma.Myla, e panu smutno, wic chcia rozweseli.A pan si obrazi.Ju pisze kartk do ojca.Tylko wonek go uratowa.Mwi, e bazen.Nieprawda.I czyta duo, i myli powanie, i na lekcji zadaje mdre pytania.Tylko e koley wcale nie za to go szanuj, a wanie za gupstwa.

    iwny jest wiat i tajemniczy Zegar czaroiejski Kajtu sam si nauczy czyta

    Lubi Kajtu to, co wesoe.Lubi, jeeli trudne.Ale najwicej lubi tajemnicze.Pierwsza bajka tajemnicza, ktr mama opowiadaa o Czerwonym Kapturku.Dowieia si z tej bajki, e s wilki. ikie zwierzta.Wiia wilka na obrazku. Podobny do psa.Ju potem wilka zobaczy w klatce elaznej.Chcia woy rk miy kraty; chcia sprbowa. Ale mama nie pozwolia.Druga bajka o picej Krlewnie.

    Kajtu Czaroiej

  • Dowieia si, e s wrki.Trzecia o Kopciuszku.Wrka dotkna Kopciuszka laseczk i biedna sierota staa si ksiniczk.Pniej Kajtu wiia prawiw lask czarnoksisk.To byo na przedstawieniu w parku.Pan uderzy lask w wod i woda zamienia si w wino.Potem pan pokraja chustk do nosa, woy kawaki chustki do kapelusza. Stukn

    lask w kapelusz. Powieia: Fokus pokus.I chustka do nosa znowu caa.Ojciec mwi, e to s sztuki magiczne. Ale jak si to robi?Baro by Kajtu ciekawy. Mamo, bajk prosi.Bajka o Kocie w butach.Tam wilk rozmawia z Kopciuszkiem, tu kot rozmawia z synem mynarza. Czy mona z kotem rozmawia?Mama mwi, e przecie bajka.Babcia mwi, e pustelnik rozmawia ze zwierztami.Tata mwi, e s ptaki gadajce. Nazywaj si papugi. A iadek mia srok gadajc.Potem Kajtu sysza, jak papuga mwi lukie wyrazy.Myla Kajtu, e tylko w bajce jest zota rybka, a tu nagle wii rybki zote w sklepie

    na wystawie.Pomieszana jest w bajkach prawda i nieprawda.Wic moe jest piercie czaroiejski, ktry wywouje ducha?Kajtu chce mie taki piercie, jaki mia Aladyn.Tyle rnych iww na wiecie.Doroli wie, ale nie chc wytumaczy.Babcia mwi, e jej si Helenka pokazaa po mierci. A ojciec nie wierzy w duchy.Babcia mwi, e mona wyczyta z rki przyszo czowieka. Kiedy byam mod iewczyn, Cyganka wszystko powieiaa, co bie. Kami Cyganki mwi ojciec lui tumani.Chce Kajtu wieie, co bie. A ojciec nie lubi, eby opowiada Kajtusiowi o rze-

    czach tajemniczych; bo potem nie moe zasn i pi niespokojnie, i rozmawia we nie.To iwne.Jak mona spa i mwi?A s luie, ktrzy cho nawet we nie.Nawet cho.Wyjie taki z ka w noc ksiycow, potem przez okno na dach. Oczy ma za-

    mknite, a wii i nie spada z dachu.Zapomnia Kajtu, jak iwnie si jako nazywaj.iwny jest wiat i tajemniczy.Bo co? Ojciec by maym chopakiem, babcia bawia si lalk, a mama te miaa babci.

    *Czy nie iwne, e Kajtu uronie i take bie tatusiem?Trudno jako zrozumie.Jedno byo, ale dawno. Drugie dopiero bie. Trzecie jest, ale daleko.S dalekie kraje. Tam luie s czarni. I ieci czarne, i nauczyciel w szkole czarny.Wiia Kajtu na ulicy takiego Murzyna, ale nie ludoerc.Mwi babcia, e s oczy uroczne; jak spojrzy zym okiem, to czowiek zachoruje.Ojciec mwi, e nie. A Kajtu wiia pana, ktry mia szklane oko, prawiwe oko

    ze szka.Mwi ojciec, e nie ma czaroiejw, ale jest fakir indyjski. Mona go zakopa w zie-

    mi, a on bie y. Czyta ojciec o fakirach w gazecie.

    Kajtu Czaroiej

  • Czasem i gazeta kamie.eby tak wieie wszystko zupenie na pewno.Wydaje si Kajtusiowi, e przedtem ciekawiej byo na wiecie.Gie teraz domy i Warszawa, byy wtedy lasy i bagna, i niedwieie.W lasach ukrywali si zbjcy.Byli rycerze.Byli krlowie w koronach.Sze biaych koni cignie zot karet krlewsk.Byo na co popatrze.Napadali Tatarzy. Brali w jasyr. Porywali ieci i sprzedawali Turkom w niewol.Byy tajemnicze zegary.W domu babci by zegar tajemniczy. Duy by i wisia nad komod. Roice babci

    mieli ten zegar. Mieszkali nie w Warszawie. Niech babcia opowie o zegarze prosi Kajtu. Kiedy si ojciec gniewa, e ci strasz, a potem pisz niespokojnie.Tylko ten jeden raz, moja kochana. Przecie ju wiem i tak. Przecie si nie boj. Ano, zegar by stary, baro stary. Zoty by podpowiada Kajtu. Nie zoty, a zocony. Z drzewa. Pozacany. Rzebiony. Natym zegarze bya rka, apod rkklucz mwi Kajtu. Tak, wanie. Tu na dole tarcza zegara z numerami goin, a wyej rka i klucz. I zegar nie choi mwi Kajtu. Ani choi, ani bi. aden majster nie umia go naprawi.Wisia na cianie i czeka czasu.Kajtu przysuwa si bliej. Czy duy by? Jak obraz. Wisia nad komod. A rka bya dua? Jak twoja. No, dalej niecierpliwi si Kajtu. Ano, zegar wisi, ani choi, ani be. Ale kiedy miao by jakie nieszczcie w ro-

    inie, rka braa ten klucz i zegar bi, woni. Ktr goin? Dwunast? Nie. Nie pamitam. Byam wtedy moda, a twoja mama bya maleka. Jeszcze

    zbkw nie miaa. No i co? Raz rka wzia klucz i zegar bi na mier iadka. Raz przed poarem. A ostatni

    raz sama wiiaam i syszaam. Czy gono woni? Zwyczajnie, jak zegar. A dugo rka ten klucz trzymaa? C ci bd mwia, kiedy nie pamitam. A palce rki si ruszay? Nie wiem, Antosiu.Kajtu te wiele zapomnia nie pamita, jak sam by may. Babciu, niech babcia opowie, jak zoieje truli Azora. Ju tyle razy mwiam. Mielimy dwa psy. Azor wtedy by mody, a Kado stary

    i mdry. Czujny by dodaje Kajtu. Wierny, mdry pies. A zoieje podrzucili zatrut kiebas podpowiada Kajtu. Ano tak. Ale Kado pozna od razu. Wcha kiebas, szczeka i nie rusza. Oj, babciu. Z tym felczerem. Taka mieszna historia. I mieszna, i nie. Twoja mama zachorowaa. I iadek wezwa felczera. Kado na acuchu. No tak. Silny pies. Mg poszarpa obcego czowieka. Ale si zerwa z acucha.

    Kajtu Czaroiej

  • Zerwa si i skoczy do tego felczera. A on parasol otworzy. Tak. Wskoczy na mietnik i parasol otworzy. A Kado w nogi. Poczekaj. Nie spiesz si. Wic Kado ogon podwin, odskoczy. Stoi jak gupi

    i woa na pomoc. Pewnie myla, e parasol strzela? Kto tam wie, co pies myli.Kajtu ziewa. Nie picy, ale si zmczy. mieszne byo mwi babcia jak to wielkie psisko jado z szaika z ma

    kotk. Z Kici? Nie. Kicia wczeniej bya. Wic niech babcia opowie. A to tak. Nalejemy do szaika jeenie dla psa, a kotka zaraz ju jest. Niegodna,

    tylko przychoi si drani. A Kado czeka, eby wybraa sobie, co chce. Niecierpliwi si,zoci, chce ap odsun. A ona jeszcze parska. Sto pociech byo.

    mieje si babcia, cho to dawne ieje.mieje si Kajtu, cho tego nie wiia. Jeszcze, babciu, o szczurach. Ale ju koniec. Dobrze zgaa si Kajtu. Ano, stary by nasz domek, ale czysty. Ani robactwa, ani myszy. A niedobrego

    mielimy ssiada. Tu stoi nasz domek, tu potek i zaraz jego rudera. Pak by mwi Kajtu. Pak i awanturnik. on bi. Bi. Wic sieimy raz z twoim iadkiem. iadek czyta ksik, a ja szyj. Sie-

    imy sobie na ganeczku przed domem. Taka bya altanka. Obronita ikim winem. No tak. Twoja mama i wujo ju spali. Dawniej ieci wczenie spa choiy.

    Ano, sieimy kady swoim zajty. Cicho. Nagle krzyk: Ratujcie, luie ratunku!iadek jeszcze nic sucha. Ale ona, ta jego ona, tego ssiada, krzyczy: Ratunku, bomi iecko zabe!

    I iadek skoczy. W mig skoczy, Antosiu. Twj iadek by w gorcej woie kpany. Dobry bo

    dobry, ale sprawiedliwy. Zapa lask. Grub lach i skoczy przez potek. I w eb paka. A co? Nie mia broni iecka? Pak si zemci przypomina Kajtu. Zemci si. Zna jaki sekret, e szczury nam naprowai. Duej szkody nie

    zrobiy, bo i iadek mia swoje sposoby. Tylko jeden zosta wielkie takie szczurzysko. By taki duy jak kot? Tyle nie. Ale nie mona go byo zapa tego szczura.Pewnie zaczarowany pomyla Kajtu, ale nic nie mwi.iadek zwabi tego szczura do kuchni. Jest. Dobrze. Zamkn wszystkie drzwi i szu-

    ka. Nie ma. I tu, i tam, i tu, i tam. Nie ma i nie ma. Schowa si pod schodek. Nie pod schodek wcale. Nieuwanie suchae. Owszem, by schodek z kuchni do

    sieni. iadek odwali ten schodek siekier, ale szczura nie ma. No, przypomn sobie,Antosiu.

    Wiem. W kieszeni fartucha si schowa. I to nie. Wisia w kcie fartuch. Ale szczur powiesi si zbami, tak skoczy i wisia

    na zbach, w ptno si wgryz. No ju.

    Kajtu Czaroiej

  • Babciu, jeszcze o beczce do wody deszczowej. I co ciekawego? e w beczce znalazam ropuch? A poar, babciu? Nie, nie. Ju pno. Ojciec bie si gniewa. No to o kurach, ktre si niosy w drewutni. Nie. picy jeste. Ziewasz. Wcale mi si spa nie chce.Ale wii Kajtu, e babcia nie ma ochoty, wic si do snu rozbiera.Najwicej babcia opowiadaa, kiedy mama bya w szpitalu.

    Ley Kajtu w ku.Oczy ma zamknite.Myli:Co to znaczy, e iadek by w gorcej woie kpany? Dlaczego babcia mwi, e nie

    mona wieie, co pies myli? Dlaczego ikie wino? Mwia babcia, e ikie wino tozwyczajne licie trujce, nawet nie pokrzywa, wic dlaczego ikie?

    Nieprzyjemnie zawsze prosi, eby wytumaczyli. Czasem chc, czasem nie chc po-wieie. A jak nie chc, to tak pokrc, poplcz, e nie mona zrozumie.

    A zo bierze.

    Trzeba nauczy si czyta. Sam dowiem si z ksiki. Po co czeka, a zaczn choido szkoy?

    W ksikach wszystko napisane. Kto czyta, ten wie. I sam wszystko moe. Z ksiekwie doktor, jak leczy choroby. Tak mwi ojciec.

    Gdyby Kajtu umia czyta, mama byaby zdrowa.Trzeba tylko wyszuka w ksice dobre lekarstwo.Zna ju Kajtu cztery litery. Umie pisa jedynk i czwrk.Sprbuj!

    Kiedy Kajtu by may, ojciec mu dawa gazet. Masz, czytaj.Kajtu patrzy na gazet i plecie, co mu lina do ust przyniesie: Etle, fetle, metle.Nie rozumie, co znaczy czyta.A wszyscy si miej.Albo smaruje owkiem na papierze i zdaje mu si, e pisze.Teraz wie, e to byy arty. Babciu!Jeszcze nie pisz?Wyskoczy z ka i niesie swoj ksik.Kot Z EutaFK.Patrzy:Kot. Trzy znaczki. Przeliczy: trzy. W rodku: O. Kko litera.Gie tu kot? Skd znowu kot? Babciu, prawda, e we rodku w kocie jest litera O? Prawda, prawda. Ju p. Ojciec bie si gniewa.Wczenie obui si Kajtu.Zaraz na podwrko.Prosi chopca, ktry choi do szkoy: Poka litery. A tobie na co? I tak nie zrozumiesz.Obieca Kajtu fund: ananasowy cukierek.

    Kajtu Czaroiej

  • No to uwaaj. Patrz.Przyglda si, patrzy. Uwaa.Ale nie rozumie.A ten si mieje. Za may jeste. Za gupi.Zawstyi si Kajtu.Potem nie pyta si chopcw. Bo iewczynki cierpliwsze.Troszk wytumaczyy.A ojciec reszt. Wiisz. Tak jest kot, tak jest kos, tak bie ko.Nareszcie wie.Sam si domyli, dlaczego: rak i rok, dlaczego bat i but.Przeczyta na ulicy: Kino.Przeczyta:Piwo Ser Maso. Apteka.Czyta szyldy sklepowe, nazwy ulic, bilety tramwajowe, pudeka od papierosw.Raz atwo, wic sobie piewa i pogwizduje; to znw zy, bo nie moe da rady. Kupi ksik szkoln. Co si mam cigle prosi.Zacz zbiera pienie. Zebra trzyieci groszy i zgubi, bo iur ma w kieszeni.A ojciec si ulitowa i kupi. Masz. Czytaj. Moe nie biesz tak lata po podwrku.Ojciec zgad. Kajtu siei i czyta. Prdko mu si znui. Ojciec nie zgad. Nie znuio si Kajtusiowi.Bui si rano, zaraz ksika. Kaie si spa, ksika pod poduszk.Ale najlepiej czyta nad Wis.Czyta czyta, zmczy si oczy bol patrzy na wod, na chmur, na dki.

    Odpocznie i znw atwo.Ju niby wie i umie, a tu dwie litery czyta si razem, jak jedn.S znaki, ktrych si wcale nie czyta.S litery mae i due, pisane i drukowane.Nagle przy atwych wyrazach stoi wyraz trudny.Albo wyraz drukowany niepodobny do tego, co si mwi.Bo mwi si japko, a pisze si jabko. Dlaczego?Niby znajomy wyraz, a trzeba si dopiero domyla, co znaczy.S w ksikach i takie wyrazy nowe, ktrych Kajtu jeszcze nie sysza.Bo doroli trudniej mwi miy sob.Chce ju Kajtu czyta napisy w kinie.Aleee Za duo od razu.

    Mama wrcia ze szpitala i baro si ziwia. Anto czyta. No no. To niespoianka dopiero. Ma chopak charakter pochwali go ojciec. Bd z niego luie mwi babcia. Ucz si. Ucz si, synu, eby tob nie poniewierali.Ojciec nie mwi:Ucz si, Antosiu.Nie powieia: Antosiu ani Kajtusiu.A powieia: synu.Tak adnie, tak uroczycie.Synu. Cztery litery.Ssss y nnn u.Teraz w szkole Kajtu nie tylko bajki czyta, ale i grube ksiki bez obrazkw.Duo czyta.Zapomnia ju nawet, e mu kiedy trudno byo czyta.

    Kajtu Czaroiej

  • Smok, rusaka, syrena Wiea tajemna Kajtu chce by czaroiejem Trzynacieczarw w szkole

    Kajtu czyta.Czyta o wojnach.O podrach.Czyta o krajach i ludach. O zwierztach i gwiazdach. I jak innym luiom ieje si

    na wiecie.No iZdaje si, e wszystko dobrze.Niby wie coraz wicej. Niby wie coraz lepiej. Ju prawie rozumie. Ale nie tak, jak

    chce. Nie wszystko dokadnie. Zawsze jaka tam tajemnica.

    A doczeka si.Pani akurat zastpowaa chorego nauczyciela. Bya wesoa. Chtnie odpowiadaa.

    Mona si byo dokadnie rozpyta.Dawno ju czeka Kajtu na tak goin.A zaczo si jako od smoka na Wawelu od Krakusa. Byy smoki czy nie? Ile gw miay? Czy ziay ogniem? Czy byy rusaki i syreny?Pani tumaczy: Byy zwierzta skrzydlate. Ptaki przedpotopowe. Byy sonie-mamuty. S wyko-

    paliska. A krl? A pa, a giermek krlewski? Ksita i rycerze? Czy trefni musia by

    garbaty? Dlaczego astrolog i alchemik, i sennik egipski?Pani opowiada o wrbach i przepowiadaczach. Astrolog z gwiazd odczytywa przyszo. Alchemik robi zoto i lekarstwa: na

    staro i wszystkie choroby.Usysza Kajtu: Kamie lozoczny. 3erSetuuP PoEiOe. Wiea tajemna.Od dawna ju czeka na tak goin. A magik, prosz pani? A hipnotyzer? A duchy? Czy Cyganki kradn ieci i sprze-

    daj do cyrku? Poczekaj. Nie wszystko od razu.Rozemia si ktry, niby e to iecinne pytania. Ale go pani ostro skarcia i dalej

    mwi: Tak byo, tak jest, tak moe bie. To wiemy, tego nie wiemy. A mia si nie

    naley.I ju jakby z jednym tylko Kajtusiem rozmawia. Tak zrozumiale tumaczy.Czy yli siacze: Samson i Herkules? I Madej? I mistrz Twardowski? I Boruta? Jaka

    jest rnica miy czaroiejem i czarnoksinikiem?NagleNieznony wonek. Ju si zrywaj szczeniaki. wonek ostry, natrtny. Haas Nie chcemy przerwy! woa Kajtu. Niech pani dalej mwi.Pani si umiechna. Dlaczego to ci tak zajmuje? Bo on jest, prosz pani, Kajtu i kurzy jak stary. Bo on chce by czaroiejem.

    *Zerwa si Kajtu.Przyskoczy. Zamierzy si. Bie awantura.Nie!Pani zmarszczya brwi. Tak jako iwnie spojrzaa.I tylko:

    Kajtu Czaroiej

  • Anto, prosz ci! Zosta! Wyjdcie wszyscy z klasy.Kajtu czerwony zacisn zby. Stoi czeka.Zostali we dwoje. ikuj ci, Antosiu mwi pani. Dlaczego mnie drani? Dlaczego przeszkoili? Zastanw si. Jeste rozumny czowiek.Ziwi si: Czowiek.A pani mwi: Ty chciae sucha po wonku, a oni nie. Mieli prawo nie chcie. A ty nie

    przeszkaasz nigdy? Nie trzeba by takim porywczym.Powieiaa pani: Porywczy nie: zonik. iadek te by porywczy.Pani wysza.Kajtu zosta sam w klasie.Stao si.Ju wie.Ju wie teraz.Ten chopak prawd powieia!Ju wie zupenie na pewno.Chce by czaroiejem!Nie paziem krlewskim, nie rycerzem, nie cyrkowcem i nie kowbojem. Nie magikiem,

    co sztuki pokazuje. Ani Ali Bab, ani detektywem.A wanie czarnoksinikiem.Teraz ju wie stanowczo. A przeczuwa dawno.Ju nawet wtedy, gdy by may, gdy mama czytaa bajki, gdy ojciec o dawnych iejach

    prawi, a babcia opowiadaa o ikim winie, o szczurach i o starym zegarze.Nawet nie siaczem jak Herkules, i nie gwiazd lmow. Ani bokserem, ani lotni-

    kiem.Chce i musi pozna wszystkie zaklcia.Chce by potnyTen chopak prawd powieiaMwi pani, e nie ma zakl ani czarw.Nieprawda. Musz by. S. Pani ich nie zna. Bo co innego ksiki szkolne, a co innego

    wiea tajemna.Sam Mickiewicz pisa o Twardowskim. I krlowie wierzyli. Wic musi by prawda.Pewnie astrolog tak czyta gwiazdy jak Kajtu w ksice litery. Jest. Musi by eliksir

    na wszystkie choroby, tylko go zwyczajni doktorzy nie znaj.Myli si Kajtu, gdy myla, e si dowie w szkole, e z ksiek wyczyta.Nie. Musi sam.Bie trudno. Nic nie szkoi.Zacz trzeba. A gdy zacznie, to skoczy.Tak.Chce mie czapk niewidk i buty siedmiomilowe. I dywan, i torb, i piercie, i kur,

    co znosi zote jaja. Nie zwyczajne, a zote. Bie mg zaczarowa, kogo zechce, kadegonieposusznego. Bie wadc najpotniejszym. Musz go si sucha.

    Musi wiczy wzrok. Znajie jako pierwsze zaklcie jeden wyraz magiczny, in-dyjski albo grecki.

    Postanowi. lubowa.Zacz i koczy.

    Od tej pory ma Kajtu dwa rne ycia.Jedno zwyczajne: w domu, w szkole, na ulicy.Drugie ycie inne, wasne, tajemnicze, wewntrzne.Niby nic.

    Kajtu Czaroiej

  • Bawi si, goni, zakada si, wygrywa i przegrywa zakady; drani si, przezywa i ba-znuje.

    Ale naprawd rozmyla o czarach i prbuje. Rnie prbuje i czeka.wiczy wzrok i myli. Myl i spojrzeniem rozkazy wydaje.Patrzy z caej siy na chopca, ktry przed nim siei na awce. Patrzy i rozkazuje:Ka ci si odwrci. Odwr si.Oczami i myl woa, nie gosem.Albo patrzy na nauczyciela.Chc do tablicy. dam: niech mnie pan wywoa. Chc odpowiada!Albo na ojca.Chc piiesit groszy. Na kino. dam. Prosz. Chc by w kinie!Ano, raz si uda, wiele razy si nie udaje.Nic iwnego. Czary s trudne. Zaczyna dopiero.Kajtu czeka cierpliwie.A si doczeka.

    *Pierwszy czar by taki.Pan chcia postawi zy stopie. Nie Kajtusiowi, nawet nie dobremu kolee, a zwy-

    czajnemu chopcu.Kajtu mocno pomyla:Niech piro zginie.I zaraz pan si pyta: Gie piro? Przed chwil leao.Chopcy i pan szukaj. Nie ma. Kto zabra? Nie ja I nie ja.Tymczasem wonek. Pan wychoi, a piro ley na stole jakby nigdy nic.Drugi czar.Pan pisze na tablicy. A Kajtu: Niech si kreda zamieni w mydo.Chce pan pisa dalej nie moe. Oglda kred. Zy, mruczy co pod nosem. Co si stao? iwi si klasa. Co takiego? Czego pan chce?Ale zaraz pan kred mocno zacisn i pisze. Tylko si skrzywi.I tak samo na geograi.Pan stoi przed map i tumaczy. Nudna bya lekcja.A Kajtu krtko tylko i prdko pomyla:Niech si mapa przekrci do gry nogami.Pan zamruga. Zmarszczy czoo. Potar oczy. Chopcy nawet nie zauwayli, bo po

    chwili mapa znw rwno wisi.Kiedy potem liczy Kajtu, ile mu si czarw udao, nie wieia nawet, czy liczy, czy

    to byy czary prawiwe.Bo co?Mogo si zdawa.Moe zasn na chwil znuony i tak si przynio. Czasem trudno odrni, co sen,

    a co prawda.A piro, ktre zniko? Czsto tak si zdarza.Zginie co. Szukasz, szukasz nie ma i nie ma. Potem patrzysz: ley. A iw. A

    zo bierze.Kajtu chcia mie pewno, e to nie przypadek, nie sen, nie omyka, e naprawd

    czar, a nie co innego.To tylko liczy, co bez czaru w aden sposb nie mogo si zdarzy.Wic by w klasie chopiec niezdara. A dokuczali, a artowali z niego.Najgorzej na gimnastyce. A ju najgorzej szo mu ze skokami przez link.Mwi. Czego si boisz? Jak linka spadnie, przecie nie zabe.

    Kajtu Czaroiej

  • al si Kajtusiowi zrobio. Bo czego od niego chc? Dobry, cichy chopak.Rozkaza czaroiejskim sposobem.Udao si. Oferma skoczy ponad link. Cay ogromny kawa. Tak lekko chyba

    metr dwaiecia. Zuch!Chopcy gby pootwierali. Sam on skuli si przestraszony.Krzycz: Jeszcze raz. Jeszcze raz!A ten w bek. Nie chce, nie bie drugi raz skaka. Nie wie, co go podrzucio.Kajtu umiecha si. Pomyla:Ot, gupi nard.Bo przyjemnie wieie, czego nikt nie wie, rozumie, czego nikt nie rozumie, i mc,

    czego inni nie mog.Tak. To by czar.Ale co tam: niech bie, e si udao nie na rozkaz Kajtusia.Mia waniejsze dowody.

    Zadaa pani wiczenie. Nie chciao mu si, nie napisa. cignie na pauzie od kolegi.Ale nie lubi si prosi.Moe pani nie bie sprawaa?Pani wywoaa tego i owego. Wreszcie kazaa Kajtusiowi pokaza zeszyt.Przykro. Przecie postanowi zawsze dla pani lekcje odrabia. Bo lubi pani i wie, e

    pani go lubi.Co bie, to bie. Chc dam rozkazuj. Niech bie napisane.Iie miao. Nawet nie otworzy zeszytu. Ale czuje, e musi si uda.Zeszyt gorcy taki, potem zimny, potem ju zwyczajny. Oddaje.Pani zeszyt otwiera, czyta. Na miejsce. Baro dobrze.Wraca Kajtu siada.Patrzy: jest wiczenie w zeszycie.Pismo czarne, zwyczajne, potem blade ju ledwo zna i zniko.Westchn. Zmczony si czuje. W gowie mu si krci.

    Czar z rowerami.Na pauzie.Chopaki goni si, krzycz, tocz i popychaj. Nui si. Pltanina.Kajtu zy pomyla: Niech bd wszyscy na rowerach.Przestraszy si, kiedy zobaczy. Ju dosy!Gdyby trwao duej, byliby si pokaleczyli, rce i nogi poamali. Nie umiej przecie,

    a zreszt, jak si zmieszcz, w dodatku rozpeni?Cisza zapanowaa.Grona.Kajtu blady, spocony.Niech zapomn rozkaza.Skoczyo si szczliwie.Jeden tylko ley na podoe, za gow si trzyma. Nie wie, czy go kto popchn, czy

    si sam przewrci.Tylko jeden spad z roweru i nabi guza.Zapomnieli wszyscy, tylko wony rozglda si niespokojnie. Moe dlatego, e stary.

    Wida, e co podejrzewa.Potem siei Kajtu w awce i myli, co by si stao, gdyby nie powieia od razu, e

    dosy. Jak by to si skoczyo.

    Kajtu Czaroiej

  • Wyglda tak, e trudniejsze s czary, ktre dugo trwaj.Dlaczego jedno uda si od razu, a drugie wcale?Moe i prawiwi czaroieje chc czasem, a nie mog? Moe czasem inaczej wycho-

    i, ni chcieli? W bajkach mwi si o czarach, ktre si uday.Kajtu jest jakby uczniem dopiero. Bada, uczy si, prbuje.

    Byo tak:Bya klaswka z rachunkw.Pan podyktowa zadanie.Za trudne woaj chopcy. Nie wiemy! Nie moemy!A Kajtu: Niech si atrament zamieni w wod.I zaraz. Prosz pana. Atrament nie pisze. To woda.Zawoa pan wonego. Wczoraj nalaem mwi wony. Taki sam atrament, jak w caej szkole. Musieli

    chopcy co wsypa.Dyurny nie wie, nie wiia. By atrament. Nikt kaamarzy nie rusza. Jakeby nie

    zauway?Pan poliza raz i drugi, wyplu, wzruszy ramionami. Udaje, e rozumie. Poczekajcie. Powiem panu kierownikowi. Caa klasa bie odpowiadaa. Dosy

    tej obuzerki. Nie uda wam si. Owkami pisa.Ale nie maj owkw. I klaswki nie byo.Jeszcze wicej zamieszania wywoa iewity czar Kajtusia.Byy roboty.Owszem, roboty mog by przyjemne, jeeli nauczyciel si stara, a chopcy si su-

    chaj. Bo jak nie, to roboty jeszcze si wicej przykrz ni zwyczajna lekcja.Wii Kajtu, e do koca goiny daleko.Ju tyie cay aden czar si nie uda. Wic myli: sprbuj.Chc. Rozkazuj. Niech ju bie wonek.Jest. Ale inny ni zwykle. Rozleg si jakby z gry, jakby uwa w powietrzu i woni.Wysypali si chopcy z klas, ciekawi, dlaczego tak prdko uradowani s niespo-

    iank.Pan kierownik zy wyszed z kancelarii. Co tu si ieje? Dlaczego? Kto?Ja nie woniem mwi wony.Wic kto? Nie wiem.Stoi stary i zy ma w oczach. Panie kierowniku, niech mi pan wierzy albo nie. Nie jestem pany. Nie pierwszy

    rok w szkole pracuj. Znam gle chopcw. I mwi: tu w szkole duchy jakie gospoda-ruj.

    Dobrze, dobrze. Duchy. Prosz do kancelarii. A chopcy do klasy!Przecign si Kajtu, ziewn zniechcony.e te nie mona zrobi czego, co by naprawd byo ciekawe. Zawsze si skoczy

    jako gupio.Niby czaroiej no i co z tego?al mu wonego. Bo co stary winien? A wzi go kierownik do siebie i pewnie ruga.Nie chcia Kajtu naprawd martwi nikogo.

    Znw dwa wane czary uday si Kajtusiowi jeden zaraz po drugim.By w klasie bogaty kolega.Przynosi na niadanie rne przysmaki. akomy i chytry nigdy nie poczstowa

    nikogo. Przyniesie ciastko z kremem, potem papier wylizuje jzorem.

    Kajtu Czaroiej

  • Zaraz rano wii Kajtu, e arok wyjmuje swoj paczk. Kajtu spojrza ostro, chwy-ci gboko powietrze i:

    Niech ma ab zamiast niadania. Krzyk zaraz. aby w klasie!arok oczy wybauszy, stoi jak nieprzytomny. aba skacze, a oni si miej. Patrzajcie! ab przynis na niadanie. Pewnie zagraniczna! Z kremem! Kiedy przynis, niech zjada!Wchoi pani do klasy.Miaa dug przemow. art niemdry. Ale gorzej, e kto zabra dwie buki z wdlin, ciastko i poma-

    racz.Wii Kajtu, e pani zmartwi, wic chce pocieszy. Niech na stoliku przed pani ley ra.Poaowa, e to powieia, bo go co w sercu kolno, co szarpno w rodku bo-

    lenie. Jak iskra elektryczna albo jak zb si wyrywa. Jakby si u niego ta ra wyrwaaz piersi.

    I ley na stoliku.Wtedy pan si pyta: Kto zabra piro? Przed chwil byo.Teraz pani: Kto tu r pooy? Nie chc. Za wiele sobie pozwalacie.Chopcy prosz: Niech paniusia powcha. Niech pani wemie. Ju my odkupimy niadanie.Jedni prosz naprawd, druy baznuj. Bo lubi, jak si co takiego wydarzy.Po lekcji skadk zrobili. Daj grosik do czapki na godnego aroka.Dwanacie buek, tuzin, kupili ca torb. Masz. Je. Na zaksk. Po abie.

    Dumny sta si Kajtu. Nieprzystpny i niecierpliwy.Byle co, zaraz mwi: Chcesz w zby? Gupi! Patrzcie go: osio, udaje mdrego.Ju nikt go nie lubi. Bo rozba si. Ju nawet starszych zaczepia.A pokci si z chopcem z szstego odiau. Wyranie si narywa.Otoczyli ich koem. iwi si. Czekaj na bjk. Moe i mnie przezwiesz osem? Owszem. I ole uszy ci przyprawi.Mia Kajtu w kieszeni lusterko, ktrym puszcza zajczki soneczne po cianie; nawet

    w klasie na lekcji.Podaje mu lusterko i mwi: Masz. Patrz.Naty myl napi jak uk czaroiejsk wol. Zada. Rozkaza.Ten patrzy: wyduyy si uszy, urosy w gr. I zniko.Co takiego? Czy naprawd, czy si tylko zdawao? Skd masz to lusterko? Sprzedaj. Naucz, jak si to robi.Zapomnieli o ktni. Myl, e jaka sztuka. Oddaj mwi Kajtu leniwie, z wysikiem.Zlkli si. Wi, e stoi blady, wargi mu posiniay. Opar si cianRozbiegli si. Kajtu sam zosta.Trudny by musi czar zmienia lui w zwierzta, jeeli same uszy tak mnie zmor-

    doway.Samotny si czuje i saby.

    Kajtu Czaroiej

  • Inaczej sobie to wszystko wyobraa, gdy pragn zosta czaroiejem.A trzynasty czar i ostatni w miesicu: muchy.Pan objania. Kajtu nie sucha. Myli o tym i owym. Nie wie nawet, gie jest i co

    si ieje wokoo.Czy ra, ktr daem pani, te zaraz znika? Moe przeciwnie: nie zwidnie, nie

    uschnie, bo czaroiejska, bo wyczarowana.Patrzy na piec, na sut, na ciany.Wii na piecu much.Mucha iie w gr, prdko, jakby si spieszya i baa si spni. Potem przystana,

    jakby sobie co przypomniaa, i wraca. I tak trzy razy: w gr, na d, w gr, na d po piecu. Potem una i znika.

    Czego szukaa na piecu, dlaczego si obrazia?Rozglda si Kajtu, a mucha siei na cianie. I tak samo: trzy razy w gr, trzy razy

    w d. Wic chyba ta sama?A na sucie cztery muchy: dwie due, dwie mae. Tak miesznie maszeruj parami.

    Przyleciaa pita.Pan odwrci si i patrzy na klas. Zrozumielicie?Przestraszy si Kajtu, bo pan kae powtrzy.Nagle myl: eby mucha siada panu na nosie.I mucha ju siei i czeka na dalsze rozkazy.Niech trzy muchyNiech pi!Sie. Wszystkie na nosie.Pan zamachn si. Wrciy.Bo muchy s natrtne.Byoby si na tym skoczyo.Ale Kajtu nawet nie sam, a jakby kto inny za niego rozkazuje: Niech tysic much.iesi tysicy Na nosie.Od razu wali przez otwarte okna caa gromada, caa wataha tych much.Kajtu schowa si pod awk, niby e spado mu piro, wic podnosi.Pan powieia co czy krzykn. Cisza, tylko bzzz brzczenie.Potem pan wylecia i trzasn drzwiami.miech. Tupanie. B z uciechy w pulpity.Kajtu wyazi spod awki, a muchy partiami wylatuj przez okno. Co to za wrzaski?Zaraz kierownik i letwo. Nie my. Pan wiia: przez okno wpady. Moe nowy rj zakadaj? Przecie muchy nie pszczoy. Mylaem, e szaracza. Moe zwarioway?Pani bya w klasie do koca goiny. Potem poszli do domu; bo bya narada.Zamknli szko na dwa dni i urzili sprztanie. Chcieli nawet ciany malowa.Na bramie wisiaa kartka:Z powodu remontu zaj nie bie do czwartku

    Czary Kajtusia w domu i na ulicy Sonolo, kasolo, symbolo Pierwszy czar stay Niebezpieczestwo

    Mwi, e pienie nie daj szczcia. Zdrowie waniejsze mwi mama. Co z tego, e kto bogaty, jeeli choruje?Pewnie mama tak myli, bo robili jej operacj. Dwa razy w szpitalu leaa, raz nawet

    dugo. Nauka jest waniejsza mwi ojciec. Pienie mona straci, a wiea na

    zawsze zostanie. Uczony da sobie rad w yciu.

    Kajtu Czaroiej

  • I prosi ojciec, eby si Kajtu przykada do ksiki, eby by pilny i posuszny w szkole. Najwikszy skarb czowieka to dobre serce i czyste sumienie mwi babcia.

    Dobry nie martwi si. I zgodny z ludmi, nie obrazi nikogo, i przebaczy, i zawsze znajieyczliwych, co w potrzebie pomog. I ycie spokojnie mu pynie bez krzywdy lukiej.

    Ale Kajtusiowi si zdaje, e i bogactwo wane.Gdyby mia ojciec pienie, mama mogaby na wie pojecha i pewnie byaby zdrowa.Gdyby ojciec mia pienie, zaoyby wasny warsztat, nie potrzebowaby znosi ka-

    prysw i cuych ktw wycieraI dobry czowiek, jeeli ma majtek, moe si z biednym poieli.Wic Kajtu chce by bogaty.Chce mie kur, ktra znosi zote jaja.

    *Poszed wieczorem na strych i probuje cza- rowa.Prosz, dam, chc mie kur, co znosi zote jaja.Sonolo kasolo symboloPramara rumkara. Chc, rozkazuj.Mutus, nomen, deditTygrys, sezam, karakorum. Niech mam tak kur!Ani wie, po jakiemu mwi zaklcia, ani co znacz. Wyrazy, ktorych nigdy nie

    sysza, albo przekrci i znanePatrzy przez okienko na gwiazdy, patrzy ostro na czapk, gie kura si ma ukaza,

    to znw oczy przymyka.Oddech zatrzyma, to powoli i gboko, to znw prdko oddycha.Rce ma splecione, palce rozstawi szeroko, albo w pi cisn.Gow podnosi, pochyla.Mwi gono, prbuje szeptem.Nic i nic.Ani kury, ani jednego, choby malekiego jajeczka.Jak na zo.Zote mu si nie uday, prbuje srebrne.Te nie.Moe lepiej si stao? chce si pocieszy.Bo gie kur schowa, jak jajko sprzeda?Co powie, gdy si zapytaj, skd wzi?Trzy razy by na strychu.Zmczony baro wraca.Nie.Lepiej nauczy si zwyczajnie znajdowa pienie na ulicy.Zacznie od maego, tak bie atwiej.Na pocztek zotwk.Byle si nauczy, byle wreszcie wieie.Bo przykro.Bo jest czaroiejem, a nie wie.Ani zakl adnych nie posiada ani co, ani jak, ani kiedy.Jakby nie on, a kto inny za niego.Dlaczego w szkole czary si udaj, a na ulicy nie?Zacznie od maego: Chc znale zotwk!Wraca ze szkoy i szuka.Nie szuka, tylko si rozglda.Bo kto ma si magiczn, ten bez szukania znajie.Iie zwyczajnym krokiem, ani prdko, ani powoli.Iie prosto, a potem ju zygzakiem.Z pocztku spokojnie, ale potem ju wtpi zaczyna.Nie udao si.Moe wieczorem?

    Kajtu Czaroiej

  • S czary, ktre si udaj tylko o pnocy. Zanim kur trzykro zapieje.Lekcje odrobi. Bierze za czapk. Anto, ty dokd? Pno. Ojciec wrci z roboty. Przyjd zaraz. Za chwilkNa ulicy latarnie si ju pal.Boto.Tramwaj si przesunie. Samochd zawieci przeleci. Chc znale. Niech znajd. dam. Rozkazuj. Zotwko, znajd si.Znalaz. Tak iwnie.Ju wraca, eby si w domu baro nie gniewali.Tak iwnie, kiedy zupenie straci ju naiej.Ju wraca.Trudno. Nie i, to jutro, nie jutro, to za tyie.Nagle samochd jeie. W bocie co bysno. Nachyla si: moneta. Obok latarni,

    na samym brzeuszku chodnika. Wisi prawie.Piiesit groszy. Dobra nasza!Chuchn na szczcie. Dosy.I pdem, co tchu do domu.

    Drugi raz.Chcia znale na ulicy, a znalaz na schodach, ale tylko pi groszy.Tylko pitka; ale nowa, z blaskiem, jak zoto.I dawniej zdarzao si, e Kajtu znajie to i owo. Zgubi gumk, znalaz owek,

    zgubi piro, znalaz temperwk.I Kajtu gubi, i inni. Bo wypadnie co w biegu z kieszeni albo wylinie si z teczki.Albo dorosy rzuci; bo wyrzucaj takie rzeczy, ktre mog si przyda: jaki sznurek,

    pudeko, buteleczk, program do kina.Ale to zupenie co innego.

    *Trzeci raz byo inaczej.Ju zniechcony, wcale nie szuka. Spieszy si do szkoy.Nie to nie.Gdy nagle. Chc znale sto zotych!Bo co ryzykuje?I zaraz koo naronego sklepu przy samym schodku podnosi ca zotwk, a obok:

    dwa razy po piiesit groszy. Wic razem dwa zote.Wic moe wicej da? Moe si z nim targuje nieznany naczelnik?.Wtedy pierwszy raz przyszo mu do, gowy, e i czarnoksinik ma swj rzd i wa.

    Nie jest niezaleny. S jakie tajne rozkazy.No wic co? Ma dwa zote. Wes iie do szkoy.Spotka kolegw. Pochwali si. Pokaza.Nie przeczuwa, e bie mia przykro.Bo byo tak, e ostatnio zaczy gin rne rzeczy w szkole: gin niadania, ksiki,

    rkawiczki, szalik.Prbowa nawet Kajtu wykry szkodnika czaroiejskim sposobem, bo nieprzyjem-

    nie. Ale nic z tego nie wyszo.I wanie na Kajtusia pado podejrzenie, e chopcu zabra.

    Kajtu Czaroiej

  • Bo pani zbieraa skadk od tych, co jeszcze nie dali. A tamten w bek: mia dwa zote zginy; ukradli.

    Gie miae? W teczce. Nie w teczce, a w kieszeni. Moe zgubi na ulicy?Nie. Byy. Mia w szatni. Pooy na oknie. Kto z was ma jakie pienie?Chopcy wyjmuj, pokazuj. Ten ma iesi groszy, ten trzyieci, ten ma dwie

    zagraniczne monety.Kajtu od razu si przyzna. Skd masz dwa zote? pyta si pani. Znalazem na ulicy.Pani nieprzyjemnie spojrzaa na Kajtusia.Wzia pani dwa zote i pyta si tamtego: Twoje?A tamten: Moje.Dopiero wtrcili si chopcy: On kamie, prosz pani. Wcale nie jego. Nie mia. On udawa, e pacze.Kajtu spokojnie patrzy pani w oczy. Tamten stoi czerwony, zmieszany. A wyjka: Moje byy cae: jedne, razem dwa zote. Nie osobno. Mog mu da mwi Kajtu. Niech bierze.Pani nie wie, co robi, a chopcy buntuj Kajtusia: Nie dawaj, gupi. Patrzcie go, oszukaniec. Mwi, e mia na oknie, w kieszeni

    i w teczce. Mia inne, a mwi, e jego. O, znalaz i si, mdry! On kamie. Nie miawcale. Zawsze oszukuje. Kajtu pokaza nam na ulicy, e znalaz.

    Kajtu wzruszy ramionami.Pani chwil pomylaa. Opowie, gie znalaze?Powiada, jak byo. Zamilcza, rozumie si, o czarach. Wic dajesz? Niech wemie, kiedy mwi, e zgubi. To przecie nie moje.A tamten bierze. Rce mu si trzs. I ju teraz naprawd pacze.Znw iwnie jako popltane. Moe czaroiejska sia jednemu daje, drugiemu zabiera?Bo przedtem take.Chcia sprbowa, inaczej.Chcia wyprbowa, czy mona na innego przela swj czar.Wyda rozkaz, eby mama znalaza zotwk.A mama wraca z miasta i iwn histori opowiada: Znalazam pi zotych. Rozgldam si, kto zgubi. Wi, staruszek szuka. Pytam

    go si. Ucieszy si, biedaczysko. Wanie byo jego.iko jako wyszo.Takie to wszystko pokiebaszone, e ani rusz zrozumie.

    Znalaz Kajtu scyzoryk i kredki.Scyzoryk lea na rodku ulicy. Lea tak wyranie, a nikt go nie wiia i nie podnis.Zupenie jakby czeka na Kajtusia.Tak samo z kredkami.Cae nowe pudeko i akurat wtedy, kiedy pan zapowieia, e postawi na okres

    dwjk, jeli kredek nie bd mieli.Niby nawet nie czar, a przecie nikt caego nowego pudeka nie zgubi.Potem scyzoryk zgin Kajtusiowi. Zostawi go na awce, a po pauzie nie byo. Moe

    kto zabra, chocia si pyta dyurnego i chopcw.A moe znik sam?

    Kajtu Czaroiej

  • Znw nie wiadomo.I jeszcze dwa czary uday si Kajtusiowi na ulicy. Bo raz iewczynki w boto wywali.

    To tak byo:Iie sobie, wraca ze szkoy zamylony.Moe dlatego nie udaje si na ulicy, e haas: moe za duo lui wyranie co

    przeszkaa. Nie darmo czaroieje mieszkali w basztach samotnych albo w ostatniej na skraju wsi

    chacie. Moe ukrywaj si w lasach albo na dnie morza?Sam czuje, e myli najatwiej mu si ukadaj nad Wis, z dala od miasta, w spokoju;

    albo w ciszy wieczorem, kiedy ley w ku.Tak sobie, wracajc ze szkoy, rozmyla i rozwaa. A przed nim trzy iewczynki.Zajy ca szeroko ulicy i miej si, popychaj, dokazuj i przej nie daj. Gdyby

    to byli chopcy, moe by nawet nie zwrci uwagi; a tak to bariej zy jeszcze.Deszcz pada.Chlapncie w boto!Ju le. Wszystkie. Umazay si jak nieboskie stworzenia.Niech maj. Niech si nie rozbaj.Drugi raz przekupce jabka rozsypa.Zna j. Od dawna, zawsze tu handlowaa. Czasem u niej kupowa.Nie lubi jej, bo opryskliwa dla modych. Ani obejrze nie pozwoli, ani wybra, ani

    si potargowa.Zaraz: Bierzesz czy nie bierzesz? Id do yda. Nie kupuj.Prawda, e i chopcy nieraz dokucz.Przechoi Kajtu z koleg. Patrzy, a baba drzemie.Niech fajtnie.W ten mig ona fajt!Za kosz chwycia, eby si zatrzyma, i razem z koszem ley na ziemi.obuzeria w miech. Babcia si urna.Nie potuka si nawet, ale zawstyia. Pierwszy raz w yciu. Jak jaka paczka. Luie si miej. Taki wstyd! Dwaiecia

    lat handluj. Lato nie lato, zima nie zima. Pierwszy raz taka haba.Mao si nie rozpacze.

    al si Kajtusiowi zrobio. Poaowa star.Kaza kolee pilnowa, eby kto jabek nie rusza, a sam zbiera rozsypane. ikuj ci, chopczyno, ikuj, kochanie. Masz, we za dobro jabuszko.I wtyka mu w rk jabko, ale robaczywe.Kolega artuje, a Kajtu zy.Baro mi byo potrzeba ze star zaczyna? A doczeka si czaru, ale ju staego. Co wieczr si powtarzao. Poytku nie tak

    znw wiele; ale wany dowd, e si czaroiejsk naprawd Kajtu posiada.Zaczo si pnym wieczorem.W domu.Wrd ciszy.Ley Kajtu w ku i zasn nie moe.Syszy oddechy picych roicw i babci.Nie boi si, ale przykro jednemu nie spa. Samotny czuje si czowiek w ciemnoci.Nagle zaskrzypi podoga, jakby kto choi. Co stuknie w szae czy za szaf, jakby

    kto si skrada.A nareszcie je mu si zachciao.Gdyby tak pod poduszk tabliczka czekolady albo co innego.Nic wicej nie pomyla. Jeeli doda jaki wyraz, to chyba zapomnia.I zaraz usysza szelest; jakby pod poduszk mysz zachrobotaa.

    Kajtu Czaroiej

  • Siga rk: jest!Torebka. Nie od razu otworzy. Bo po co si pieszy? Tylko palcami namaca: zgaduje.A miao klamerk odgina.Wysypa na rk: iewi czekoladek naiewanych, iewi roynek duych i ie-

    wi migdaw.Przeliczy. Je czy nie?Sprbowa.Sodkie, smaczne. Nie rni si od zwyczajnych, ktre sprzedaj w sklepach. Dlaczego iewi?Zjad wszystkiego po osiem, a reszt obejrzy rano. Papier torebki wyda mu si sztyw-

    ny.Chce schowa do kieszeni, bo pod poduszk si czekolada roztopi. Wic siada i siga

    po spodnie. A krzeso stukno. To ty, Anto? obuia si babcia. Ja. Dlaczego nie pisz jeszcze? Spaem.A rano nic w kieszeni nie byo.I tak co wieczr: czekoladki, roynki, migday.Wyprbowa, e nietrujce. Chce poczstowa. Zostawi trzy. Mwi: Niech bd. Niech nie zgin.I s. Nie zginy. Czstuje. Skd masz? pyta si mama. Kolega da. Je sam. Jadem. Zby mnie bol.Nieprzyjemnie kama; ale co robi.

    Inny czar uda si i nie uda.Baro chcia mie zegarek.Ju wiele razy myla, eby zamiast torebki co poytecznego. Ale ba si popsu po-

    piechem.A doczeka si. Znw wszyscy spali.Powieia jakie wyrazy egipskie czy arabskie. Powieia zaklcie i. Zamiast przysmakw niech bieZaraz znajomy szmer pod poduszk i ciche tykanie zegarka.Syszy. Rk siga. Rozemia si. O, jaki hojny.I zegarek, i torebka te pod poduszk. Anto, ty si miejesz? Ja. Takie mieszne mi si przynio.Babcia zadowolona, e nie jczy ze snu, nie zgrzyta zbami. Wicej nie pytaa.A rano zegarka nie byo.Prbuje i tak, i owak przez kilka wieczorw, ale ju tylko sodycze.A moe lepiej si stao.Bo wii, e nic, wic uspokoi si i prej zasypia.A baro, baro ju by zmczony.

    W domu zauwayli, e Kajtu posmutnia, zmizernia.Straci apetyt. Mao si bawi na podwrku. I pi niespokojnie.Dawniej paaszowa, e no. Chleb nie chleb, ser nie ser kluski, kartoe, pierogi. Gie si to jeenie poiewa w chopaku? Je dobrze, a suchy jak szczapa.Czyta babci gazet, gra z ojcem w warcaby. Teraz nie je, wymawia si od wszystkiego:

    e go gowa boli.

    Kajtu Czaroiej

  • Pewnie chory. Trzeba doktora.Zaniepokoi si Kajtu.Co bie, gdy doktor pozna, e jest czaroiejem? Doktor zna acin, moe dlatego

    ucz ich aciny, eby zamawiali choroby i odczyniali uroki martwym jzykiem?Ano: do doktora.Opuka. Osucha. Obejrza gardo. Kaza zby leczy u dentysty. Obejrza oczy. Zwa-

    y. Powieia, e blady, i krople zapisa. Powieia, e Kajtu ronie.Omyli si, nie pozna.To trudne myli nie daj Kajtusiowi spokoju, i je, i spa przeszkaaj.No bo jest czaroiejem.Dugo nie wierzy. Teraz jest ju pewien. Stao si, o czym marzy.Ale trudny to zawd. Ciki fach.Niebezpieczne zajcie.Bo jeli pomyli si w czym zwyczajnym, to niewielka bieda: poprawi mona. Ale

    pomylisz si w czarach, moesz ycie straci.Przekona o tym Kajtusia fatalny czar z tramwajem.Iie Kajtu przez ulic. Ano nic iie sobie.Patrzy na numery tramwajowe. Ten numer parzysty, ten nie; ten ieli si bez reszty

    przez pi, ten nie.Patrzy na lui, na sklepy. Pies przed bram siei. Przystan Kajtu, cmokn, po-

    gaska psa.Znw tramwaj w penym biegu.Odwrci si, eby zobaczy numer.I nagle myl:Chc kn koza w powietrzu i stan na dachu tramwaju.Jaki wiatr moc sia, co go podrzucio w gr. Ju w powietrzu, gow na d.

    Wyprostowa si i stoi na dachu tramwaju.Jaka kobieta krzykna. Kto na balkonie podnis rce do gry. Pies zawy. Zawoa

    szofer: Trzymaj si, bo zlecisz!Kajtu zachwia si i ju ma chwyci za drut. I ju w ostatniej chwili przypomina

    sobie, e w drucie jest prd elektryczny o wysokim napiciu.Jak piorun. Tak wanie w Ameryce zabaj w wizieniach skazacw.Pada Kajtu. Potoczy si. W uszach zaszumiao. Ma spa. Zdy. Chc kn na ziemi!Znw wywin w powietrzu. Stoi na chodniku.Gapie si cisn. Zblia si policjant.Uciek.Zasapany zatrzyma si dopiero na trzeciej ulicy.Poprawi ubranie. Otar krew chusteczk z podrapanej rki.Wyprostowa si. Odetchn gboko i zy, zbuntowany, cicho, ale wyranie po-

    wieia: Rozkazuj, eby mi si przez miesic aden czar nie uda.Wyj z kieszeni lusterko, skrzywi si do siebie.I rzek, gosem syczcym, do siebie: Gupiec!

    Przyjemniej bez czarw Miesic upyn Do lasu Zabi Burza Gorczkai maligna W szpitalu

    Iie Kajtu. Pogwizduje wesoo.Tak mu lekko, jak dawno nie byo. Pozbyem si na miesic kopotu, a tymczasem pomyl i uo, eby gupstw

    wicej nie robi.Bo trzeba jako inaczej.Wbieg do mieszkania i mam cauje. Nie raz, a bez koca.

    Kajtu Czaroiej

  • Dosy, Anto. Co to za czuoci?Do babci przyskoczy. Niech babcia ze mn zatacuje. A tobie co znw do gowy strzelio? Nic. Je mi si chce. Chcesz je, to nie tacuj, a gadaj. Masz, je na zdrowie. A wzie lekarstwo, co

    doktor zapisa? Nie chc. Po co? Zawracanie gowy. Nie gryma, Anto. Wiisz przecie: poweselae i apetyt ci wrci.Zjad.Lekcji mao, wic wybieg na podwrko. Mylelimy mwi chopcy e ju taki dumny. Wcale nie. A dlaczego nie przychoie? Buty miaem iurawe.I pomyla zaraz: Teraz bd wicej prawd mwi.Zabawa pysznie si udaa. Nikt ani razu nie przeszkoi.A wieczorem rozmawia przy herbacie. Gra z ojcem w warcaby.Pnym wieczorem spa si pooyli.Z przyzwyczajenia siga pod poduszk. Torebki nie byo, a jeszcze go w palec ukuo.Moe wrzeciono? pomyla, wysysajc krew z palca; bo przypomnia sobie bajk

    o picej krlewnie.Ale nie na sto lat usn, a na zwyczajne goiny. Obui si rzeki. adnego ladu

    na palcu nie znalazW droe do szkoy postanowi zbada, czy cho troch siy magicznej posiada.Niech temu elegantowi urw si guziki i portki opadn.Zaraz jeden guzik si urwa i po kamieniach potoczy.Niech policjantowi czapka sunie.Podskoczya na gowie, ale nie spada.Waa moja trwa i wrci za miesic. Wieczorem obliczy na kartce, ile mu si czarw udao osobno w domu, w szkole,

    na ulicy. Osobno zapisa wane i mniej wane. Odrzuci czary wtpliwe. Nie warto nawet liczy. Moe mi si tylko zdawao?Bo zapomnia, co wczeniej, co pniej. Nie pamita dokadnie, jak byo. Moe czaroiej ma prawo wykona iewi czarw albo siedem, albo trzynacie

    na miesic? Moe czary udaj si tylko w ponieiaki i pitki.Szkoda, e nie zapisywa tajnymi znakami, eby nikt nie zrozumia, nawet jak znajie

    kartk.Mwi w bajkach, e czaroieje maj uczniw. Pewnie, e tak atwiej.Ale Kajtu sam ju sobie porai.Kiep ten, co chce atwo.Wanie ciekawe, co trudne! Nie od razu Krakw zbudowany, gosi przysowie.Nawet na stolarza i na inyniera trzeba dugo si uczy, a sztuka czarnoksiska trud-

    niejsza od wszystkiego.To wiele mu si udao, cho mody i niedowiadczony: cho sam, bez przewodnika.Tak. Sam!Bo kogo si porai?Powie w tajemnicy kolee?Na pewno kolega wypaple. Kae zrobi co, a gdy si nie uda wymieje i powie,

    e kamstwo. Albo mczy zacznie: Poka. NauczMoe powieie pani?Ale pani nie wierzy; mwi, e nie ma czarw. Nie wie, e r czaroiejsk wchaa.W domu powieie?

    Kajtu Czaroiej

  • Te nie. Albo nie uwierz, albo zabroni, albo zaczn dyktowa, co wolno. Zreszt, copora, gdy sami nie wie?

    Nie.Nie wolno zdrai tajemnicy.Ma czas. Cay miesic. Kady czar sprawi osobno i wycignie z niego nauk na

    przyszo.

    nio si Kajtusiowi.nio si, e siei w gbokim fotelu, krytym cerat. nio si, e ma na gowie

    szpiczasty kapelusz alchemika i na szyi krawat czerwony w zielone grochy. e sieiprzy biurku. Na biurku czarny kot, sowa, trupia czaszka i to co, co trzyma Kopernik napomniku.

    I ksigi. Grube, cikie ksigi.Bo wiia Kajtu na wystawie star ksig w tej skrzanej oprawie z klamr za-

    mykan.Wstpi do sklepu, eby obejrze i o cen zapyta. Ale nie chcieli wyj z wystawy

    i pokaza. To drogie. To nie dla ciebie.(Pewnie praiadek i iadek mieli takie ksigi).Wiia Kajtu w ksigarni ksiki tajemnicze:Sennik egipski. Kabaa.Potga woli. Bosko czarnoksinik.Nieciekawe. Tylko eby pienie wyui. eby lui tumani.Co byaby za sztuka, gdyby kady mg kupi, przeczyta i wieie?Trzeba si nauczy czyni mdre czary. Rozumne, poyteczne celowe.Bo co?Kopot duy, a poytku mao.Scyzoryk mu zabrali. Zegarek znik i wicej si nie pokaza.Przez te dwa zote wtedy mao zoiejem go nie zrobili: tak przykro pani na niego

    spojrzaa, tak nieufnie, tak podejrzliwie.Za wyczarowane pienie raz jeden by w kinie; ale obraz akurat by nudny. Wyj

    przed kocem szkoda, wic siei w ciemnej i miercej sali jak gupi.Tylko kredki zostay z caego kramu.Teraz bie inaczej.Moe Kajtu nie miesic, ale cay rok czeka. Moe nawet za mody, dlatego nie wie,

    jakie ma prawa, nie wie, co si uda, co bie.W zeszym roku pan kaza zasia groch i fasol, kaza notowa, jakie zmiany zajd

    w rolinach. Niecierpliwi si Kajtu, e na kad zmian trzeba dugo czeka. Bo chciaod razu kieek, pczek, listek, korzonek, odyg.

    Potem inaczej: ju zasia sam dla siebie. I przyjemnie byo wieie z gry, co si jutrostanie.

    Tak samo trzeba czary bada i zapisywa. I nie tylko czary.Kupi ienniczek.Podpisa.3aPitQiN.Zapisa:

    Wtorek. Bya klaswka z rachunkw. Udao si dobrze. Zrobiem.Jeden z pierwszych rozwiza zadanie. I bez pomocy czarw.Tak nawet przyjemniej.Zapisa:

    Sobota. Zarobiem czterieci groszy.

    Kajtu Czaroiej

  • To tak byo:Iie Kajtu przez targ, a pani iie z koszem.Prosi: Pom. Zanie ze mn do domu, jeeli uraisz. Fi, nie takie kosze nosiem pochwali si Kajtu.A kosz ciki.Bierze. Niesie. Rce mdlej. Czy jeszcze daleko? Nie. Tu zaraz.Zaraz nie zaraz. Bez kosza byoby moe blisko, ale z ciarem daleko.Przystaje. Przekada z rki do rki. Daj, pomog mwi pani. Nie trzeba mrukn niechtnie.Nosi nieraz za babci, da rad i teraz.Nareszcie. Chce odej, myli, e zwyczajna przysuga. A ona: Masz za fatyg na cukierki. Nie trzeba. We, bo mnie obrazisz. Naley ci si. ikuj za pomoc. Ha! bierze czterieci groszy. Nie wydam. Zarobione. Schowam na pamitk.I zadowolony, e wasne, e wie, za co dosta, i wie, od kogo.

    Zapisa w pamitniku:R. do mojej kr. Ko. T. s. i. d. b.

    Nikt nie zrozumie, nawet jeli przeczyta. Sam tylko wieBo Kajtu chce mie kryjwk. Musi znale miejsce samotne, tam bie czarowa

    z dala od lui.Bie mia soiki z maci gojc i butelki z eliksirem ycia.Zamiast czaszki pooy tymczasem ko szczk kosk z biaymi zbami.Znalaz t ko w piachu nad Wis i przynis do domu. Po co ci te butelki i ko mwi babcia. I tak dosy masz mieci. Przyda si mwi Kajtu niechtnie.Doroli myl, e wszystko gupstwo, co ich nie obchoi, i wszystko mieci, czego

    nie mona kupi i sprzeda.Upyny dwa tygodnie. Potem Kajtu zacz si niecierpliwi.Bo jeli kady czeka na wita albo na imieniny, to c dopiero czaroiej na urlopie?W dodatku zaczo si le powoi i w domu, i w szkole.A rozgniewa si Kajtu: na siebie i swj niemdry art z tramwajem. A najbariej

    na szko. Bo tak:By dyurnym. Nie chcia wpuci chopcw do klasy. Oni cign w d klamk, a on

    pcha do gry.Caa kupa si za drzwiami zebraa.Klamka elazna przecie. Kto mg przewiie? A tymczasem trrach zamaa

    si.Zaraz pan na niego: Znw zaczynasz swoje dawne sztuki? Psujesz, niszczysz. Patrz: ciany pochlapane,

    awki pokrajane. W chlewie chcesz si uczy?Ju tak jest, e gdy obuz si uspokoi, a potem raz mu si nie powieie, zaraz wszystko

    razem si wali.I za klamk ojciec musi zapaci, i na trzeciej przerwie pobi si z chopakiem, i na

    lekcji dosta niesprawiedliwy stopie.To do reszty go zirytowao. Bo co ma sprawowanie wsplnego z nauk? Jeeli umie,

    powinien mie dobry stopie. obuz moe si dobrze uczy, a spokojny moe by leniuchalbo niezdolny. Po co si uczy, jeeli nie uszanuj?

    Kajtu Czaroiej

  • Akurat pani zachorowaa, a pan posa do ojca.Ojciec mia wtedy swoje zgryzoty, bo babcia chora i ojciec pracuje tylko trzy dni

    w tygodniu, wic zarobek lichy i z wypat zwlekaj.Poczekajcie odgraa si Kajtu. Niedugo koczy si miesic. Niech si dorw

    do czarw, zaraz szkoa pounie do ludoercw, a pana zamieni w szczura i karmi bddwjkami. Nasypi mu dwjek do miseczki i niech je smacznego!

    Myla, e ojciec baro si rozgniewa.Ale nie: przygarn Kajtusia, pocaowa w gow i tylko smutnie powieia: Staraj si, Anto. Wiem, e ci trudno.Kajtu zaraz zapisa w ienniczku:

    Moje postanowienia:. Nie artowa. Nie baznowa.. Nie bi si.. Nie lata z chopakami.. Lekcje odrabia.. Duo czyta.

    Czyta Kajtu. W domu bieda. To babcia, to mama na zmian sabuj.A nadszed ostatni ie miesica.Tak niespoianie.Jutro wrci mu waa. Od czego zacznie? Prcz butelek i soikw, wcale si nie

    przygotowa.Po piciu lekcjach wrci do domu. Nie jad obiadu: dla ojca wicej zostanie.Wyszed nad Wis. Przeszed most.ie by parny.Pojeie za miasto.Uczepi si z tyu tramwaju. Pi przystankw przejecha. Konduktor go zgoni.Iie. Potem tak samo, ju innym tramwajem. Potem pieszo szos potem drog

    poln i w lasek brzozowy.Brzozy, brzozy potem dby, sosny i dby.Ani myli, kiedy do domu. Iie w las coraz gbiej. Jakby go kusio.A zmczy si. Godny. Usiad. Pooy si na trawie. Patrzy w niebo poprzez gazie.

    Rozpi marynark.Cisza.Zasn.Zy mia sen: goni go ucieka, gazy trujce za nim pucili. A w gardle dusi. Gowa

    boli.Zimno!

    Otworzy oczy.Rozglda si, ziwiony. Aha w lesie. Patrzy w gr: Wierzchoki drzew mocno

    si koysz. Zowrogi szum. Wiatr.Ciemno.Strza. Nie strza, a grzmot. I zaraz deszcz. Due, cikie krople.Znw: byskawica i grzmot.Burza. Burza w lesie.Oprzytomnia.Zerwa si i biegnie.Do szosy. Do tramwaju.Ale w ktr stron?Nie wie.Zabi.le.Biegnie. Ale dokd? Wszystko jedno. Znw grzmot.

    Kajtu Czaroiej

  • Czapka przemoka, z daszka ciurkiem leci. Ubranie ciy. W butach woda chlupie.A moe to zasaka? Tak wanie Madej zbkany podpisa cyrograf i dusz zaprzeda.

    Zdaje mu si, e kto si czai za drzewem.Przystan. Nie to krzak. Pi dalej.Las niby si skoczy, ale ani szosy, ani rowu przy szosie. Tylko ponure pnie citych

    drzew.Polizn si i upad. Z trudem wstaje. Skrci w lewo.Z dala zamajaczyo wiateko.Moe chata, moe lepia wilcze, moe kryjwka czaroieja, ktry go wcign w las,

    upi, burz sprowai, a teraz kusi tym wiatem?Iskierka zapala si i ganie to jedna, to dwie zbliaj si, oddalaj.Znalaz nareszcie drog. lady k.Teraz boto lepi si i nogi grzzn.Usysza woanie. Gos babci: Anto, Anto!Przystan. Wsuchuje si. Nie, zdawao si tylko.Ma mostek drewniany. Moe si zaamie? Kajtu wpadnie do wody, a topielica po-

    cignie go w gbi.Ksiyc wypyn na niebo Kajtu zobaczy topielca. Zamkn oczy. Ucieka.Ale ju nie ma si.Opar si o sup. Kolana si ugiy. Ley. Czeka. Usysza turkot k. Przyjaciel czy

    wrg, pomoe czy zabe?Wszystko jedno. Byo zimno, a teraz gorco. Zakasa.Boli. Mamo!Jczy. Hola, kto tam? Ty skd? Co za jeden? Nie zabaj prosi Kajtu. Dam baranka ze zot wen.Jeszcze jakie pytanie, ale Kajtu nie odpowiada. Czuje, e mocne rce unosz go

    w gr. Ju ley na czym mikkim. Nie otwiera oczu. Koysze si. Wita wio!Bui si i drzemie na przemian.Krzykn. Zerwa si. Nie wstawaj, bo spadniesz z wozu.

    Obui si w obcej izbie. Ley na awce. Na, masz. P.Chciwie yka ciepy, dobry pyn.Mwi co, pytaj si. Kajtu syszy, ale nie odpowiada. Nazbyt zmczony.Syszy gos kobiety: Co z nim zrobimy, z chopakiem? Odwioz do szpitala. Moe rano co powie. Czy aby nie zemrze w nocy? Nie gadaj. Ot, kopot. A co, miaem go w polu zostawi, ty durna? Tego nie mwi.Gdy si znw obui, czuje, e go ubieraj. Ubranie nieprzyjemne, twarde. Kajtu

    broni si, odpycha. Chce lee spokojnie. No prej. Pojeiesz do taty. Oj, gowa. Ju. Dosy.Wynieli go. Znw jeie.Otworzy wreszcie oczy. Pozna wysokie domy. Pozna policjanta. Gie mieszkasz? Jak si nazywasz?Chce si umiechn, ale nie moe.

    Kajtu Czaroiej

  • Znw go wioz. Zdejmuj. Nios. Kad. Znw rozbieraj i ubieraj. Tak mcz go ciczaroieje.

    Znw oczy otworzy. Wii: ju nie policjant i domy, a biay pokj i pani biao ubrana. Wrka? pyta si Kajtu. Tak, wrka. Biaa. Czysta. Tak. Biaa. Czysta. p. A krasnoludki? S te. Jak si nazywasz? Nie wiem.Wcale si nie nazywa. Jest mu wszystko jedno. Ley w biaym ku. Ciepo, gorco

    dobrze.Kaszle. Boli! Ju przytomniejszy mwi pielgniarka szpitalna. Wic gadaj, dlaczego ucieke z domu? pyta si doktor.Kajtu odwrci si plecami i przykrywa kodr na gow. Nie lubi tego pana, ktry

    go puka i sucha przez rurki. Powie, co w nocy w rowie robie? Jaki czaroiej ci tam zanis?Doktor si saa Kajtusia.A tu nagle ojciec wchoi na sal. Anto, co si z tob stao?Nie wie Kajtu, czy wii ojca naprawd, czy znw mu si zdaje.Nie sucha, o czym rozmawiaj. Dobrze, e dali mu spokj. Wol go wzi do domu mwi ojciec. Mam go jednego. Czy ciko chory?Potem znw. Wezm takswk i ostronie powioz. Baro pastwa prosz.Mwi doktor: Pan dba o niego, a on uciek z domu. Pewnie zbroi i mia dosta baty. Nie, ja iecka nie b. Chyba go chopcy namwili. Ty ucieka, synku?Kajtu drc rk gai ojca po twarzy. Wody!Napi si. Chcesz zosta?Nie wie, co odpowieie. Myli tylko, dlaczeo ojciec nie ogolony. Trzy dni iwi si Kajtu i powtarza szeptem trzy dni, trzy dni.Co to wszystko znaczy?Kogo w rowie znaleli? Kto znalaz?

    Kajtu zdrw Nieudany czar Cud Wielkie czary Awantury Gocie za-graniczni Nawyczajny dodatek

    Kajtu ju w domu. Zdrw. Ju choi po pokoju. Ju nawet raz wyszed na ulic.Ojciec pracuje, mama zajmuje si gospodarstwem, a babcia wyjechaa do wuja. Dlaczego wyjechaa? Kiedy wrci? Nie wrci, Antosiu mwi mama.Nie powieiaa mu prawdy, bo nie chcieli martwi, bo saby by po chorobie.Babcia umara. Jak, dlaczego umara? Co teraz bie? Dlaczego doktor pozwoli?Od sowa do sowa, domyli si Kajtu, e kiedy go ca noc szukali, a deszcz pada

    wtedy babcia wicej si jeszcze zazibia. Wic przeze mnie Nie. Ju dawno si le czua. Przecie leaa cay tyie. Nie pamitasz, Antosiu?Mama prbuje go pocieszy. Pamita, wszystko pamita ju. Wie. Przeze mnie.Wie. Przypomnia sobie, e jest czaroiejem. Miesic ju dawno min.

    Kajtu Czaroiej

  • Stan przy oknie: po co mama ma wiie zy? dam Liliput dam: niech mi si babcia pokae.Zaraz na szybie zobaczy twarz babci.Umiechna si do Kajtusia. Tak zawsze si umiechaa, gdy ojciec na niego si gnie-

    wa, gdy co zbroi duego. Umiechna si na tej szybie, spojrzaa agodnie siwymioczami i znikna.

    Wrc babci ycie. Tak. Musi si ten czar uda.Pjie na grb, obui i wrci z babci do domu. Ziwi si. Ot, niespoianka.Bywa przecie, e kto zanie, i myl, e nie yje. Zapomnia tylko, jak si taki sen

    nocny nazywa.Bywa, e grnicy, zasypani w kopalni wgla, yj, gdy ich w por odkopa. Czyta

    o tym w gazecie. Mamooo Co? Pjd na cmentarz. Dobrze. Nie pacz, Antosiu. Ale ja ju, zaraz id. Nie mona. Za daleko. Ja teraz nie mam czasu. No wanie: sam pjd! Nie wiesz gie. Za chodno. Wiem gie. Ciepo! Nie mona. Nie pozwalam. Jutro. Pjd bez pozwolenia! i!I mama si zgoia. Bo dobrze zna Kajtusia. Nie jest uparty, mona go przekona,

    uprosi. Ale czasem, rzadko, trzeba ustpi. Bo taki ju jest: w iadka si wroi. Niemona inaczej.

    Ano: daa mu na dwa tramwaje, szalik na szyj, zapia palto na wszystkie guziki.Powieiaa, gie grb babci. Sprbowaa: Nie znajiesz. Zaczekaj do jutra. No, id ju. Tylko wracaj prdko.Na cmentarzu. Groby, krzye.Kajtu iie pewnym krokiem. Nieomylnie wie, e tdy droga. Min stare aleje i od

    razu miy wieymi grobami zatrzyma si, gie trzeba.Odczyta napis.Stoi. Patrzy dugo, przenikliwie, siga wzrokiem gboko pod ziemi, do samej trum-

    ny.Westchn gboko: poczu bl w piersi. Drugi raz i trzeci za szumiao w gowie.

    Czwarty, pity raz chwyci powietrze: bl w sercu.Chc i dam! dam i rozkazuj: niech si babcia obui i wyjie z grobu. Cisza.Motyl usiad na kwiatku, skrzydekami si wachluje. Zakoysaa si trawa.dam wa czarnoksisk. Ja, Anto, Antoni. Ja, Kajtu-czaroiej. Cisza.Chmura zasonia soce, cie na grb rzucia.Krzykn myl zawzit:Niech si babcia obui!NagleNagle niewiialna rka uderzya go dwa razy w twarz, w prawy i w lewy policzek.Zachwia si.Motyl un.Przed oczami czerwone plamy i koa.Nigdy jeszcze nikt Kajtusia w twarz nie uderzy. Pierwszy raz.Stoi zbuntowany. Zacisn pici. Tak wanie bywao, gdy si bi z jakim chopcem

    zaczyna.Poczekaj, ju ja ci zapac.Podszed do Kajtusia iad stary. Wi, chopcze, e masz zmartwienie. Masz zmartwienie. Masz, nap si: to ci

    wzmocni.

    Kajtu Czaroiej

  • Kajtu siga rk, wzi podany kubek srebrny i wypi.Miy zapach. Pyn chodny i sodki.Znw nala iad. P jeszcze.Wypi. ikuj. Macie, iadku.Da iadowi zot monet; nie iwi si nawet, e si w rku znalaza.Nie spojrza nawet w twarz nieznajom.Pochyli gow do ziemi, iie prdko, jakby mu si spieszyo.Iie prdko, a gniew i bunt ustpuj.Czuje w sobie ciepo wesoe i lekko iwn.Jakby si w powietrzu unosi. A serce be.Ma bram cmentarn.Iie pieszo, nie siad do tramwaju.Pierwsza, druga i trzecia ulica.Wska ulica.Id przed nim dwie panie. Jedna z tek pod pach, druga uperfumowana. Zb j boli

    czy co? Trzyma chustk od nosa przy twarzy.Kajtu chce je wymin, a coraz kto potrca i przeszkaa.Zniecierpliwi si. Pomyla:Niech id tyem.Ledwo zdy si usun, bo one zamiast naprzd, cofaj si w ty. Jak raki. Nie

    odwrciy si, tylko nogami w ty przebieraj.Luie patrz si ziwieni, a one rozmawiaj, jakby nigdy nic.Zwarioway baby czy co? Teraz taka moda. W Paryu wszystkie bogate damy tak cho zaartowa

    cyklista.Ale kiedy potrciy piekarza, ktry nis na gowie tac z ciastkami, ten dawaj wy-

    myla: A pokraki, a dry, a marmuzele!Przestraszone dawaj tyem ucieka na drug stron ulicy.A rodkiem ulicy samochd pi.Szofer chce zahamowa, ale za pno. Przejeie!Kajtu pomyla spokojnie:Niech w aeroplanDo samochodu powieia.A ten zaraz un w powietrze, bo wyrosy mu skrzyda.Dwie panie, ta z tek i ta z chustk przy twarzy stukny si o mur kamienicy

    i stany. Nikt teraz na nie nie patrzy: niech stoj.Pozaierali wszyscy gowy do gry. Tamci w samochoie krzycz ze strachu jak

    optani.A uwajcy samochd znik za dachami domw.Zaraz policjant. I zaraz pan z gazety. Co si tu stao? Kogo przejechali? Nikogo nie przejechali, tylko jaka nowa sztuczka amerykaska.Kady opowiada inaczej. Pan z gazety wyj piro i pisze. Jak si to zaczo? A ooo, te dwie. Tam stoj. Tyem cho. Tam pod cian.Pchaj si. Gapiw coraz wicej. Policjant rozgania, nie moe da rady.Ot, gupi nard pomyla Kajtu.I poszed dalej.Stan przed supem z ogoszeniami, chcia zobaczy, co w kinach graj. A na supie

    wisi duy, ty asz: e profesor powie odczyt.Odczyt polityczny ekonomiczny. Co to jest?

    Kajtu Czaroiej

  • Kajtu nie wie, e do Warszawy przyjechaa zagraniczna wycieczka Przyjechali bo-gacze, maj bank zaoy, maj Polsce poyczy pienie.

    Wanie dla zagranicznych goci ma profesor mwi po ancusku, eby si nie balipoyczy; bo jest kryzys, ale Polska bogata i odda, zapaci.

    Odczyt. Zawracanie gowy. Polityczny ekonomiczny.Czasem podobaj si Kajtusiowi wyrazy, ktrych nie rozumie, a czasem gniewaj go. Odczyt. Zawracanie gowy. Niech bie tak napisane:

    Profesor Gwizdabie wista.Bie ka kozioki.yka ogie.Pia jak kogut.Taczy obertasa.

    I jest tak wanie, jak kaza Kajtu i na wszystkich supach ogoszeniowych w caymmiecie, w caej Warszawie.

    Je si Kajtusiowi zachciao.Pojecha takswk na bogat ulic. Wysiad przed restauracj.Restauracja bogata, pierwszorzdna. Przez wielkie szyby lustrzane wida stoy przy-

    kryte biaymi obrusami: na stoach kwiaty.Wej czy nie? Ile te tu obiad kosztuje? Sign do kieszeni: ma sto zotych.Dobrze. Wchoi.Przy drzwiach szwajcar w czerwonym paszczu ze zotymi guzikami. I nie wpuszcza

    do rodka. Ty czego? Ty po co? Jestem godny. Tu ebra nie wolno. Ja zapac. Wychod, powiadam. Dlaczego? Bo ci mwi. Bo wezm za kark i wyrzuc. Sprbuj pan ruszy.Szwajcar chce rk wycign nie moe. Chce zawoa nie moe. Oczami tylko

    przewraca, jakby si dusi. A Kajtu po dywanie wchoi na sal i siada przy stole.Przy jednym stole sie dwaj panowie i pani. Przy drugim siei ocer. Przy trzecim

    pani i chopiec w marynarskim ubraniu. Wreszcie grupa wesoa: aktorzy i aktorki, cograj w teatrach.

    Kajtu usiad sam i patrzy na aktorw, a oni na niego. Czego ten may obdartus tu chce? Poczekaj, zaraz zobaczymy. Patrzcie, buty ma zabocone. I brudny konierzyk. Pazury nie obcite.No tak. Ubrany Kajtu ubogo, jak syn stolarza. Zaboci si na cmentarzu. Nie lubi

    obcinania paznokci.Nogi gbiej podwin pod krzeso, z rkami nie wie co robi. Panie ober woa aktor czeka nowy go. A to co za jeden? Kto go wpuci? Ruszaj std zaraz.Wszyscy przestali je i patrz zaciekawieni.Wpada szwajcar. Mwiem, e nie wolno. A on wszed. ieciakowi nie mg da rady, niedoga?Iie gospodarz, sam waciciel restauracji. Gruby jak beczka.Kania si ocerowi: Cze.

    Kajtu Czaroiej

  • Kania si panom: Szacunek dla pana hrabiego.Nagle gronie do Kajtusia: Ty co? Ja pstro. Prosz da obiad. Mam sto zotych i zapac. Brawo! Zuch may! Sto zotych ma. Nie daj si buntuj go aktorzy. No, pewnie, e si nie dam.Bie awantura. Mamo, chodmy. Ja si boj zacz paka chopiec w marynarskim ubraniu.Kajtu swoje: Chc je. Zapac. Ile si naley? Ukrade pienie. Wyno si. Ukradem? Poczekajcie. Zawoa policjanta.Kajtu wsta. Mrukn. Spojrza.Naraz otwieraj si okna, a talerze, noe, butelki, pieczone kurczaki, pmiski i obrusy

    wszystko uwa zaczyna.Kelnerzy wycigaj rce do Kajtusia.AleeeLec w gr pod sut. Przylepili si do sutu wosami i fajtaj nogami, jakby taczyli.

    I tak samo gruby gospodarz.Aktorzy zaczli klaska z uciechy.Kajtu rozkaza: Niech sie, dopki nie wyjd.

    Myli Kajtu z gorycz:Kamie przysowie, gdy mwi, e nie suknia zdobi czowieka.Dotkn palcem swego ubrania i ju elegancki panicz iie przez ulic.Wstpi do kawiarni. Wypi czekolady liank i zjad cztery ciastka.Zapaci. Da napiwek.Znw wsiad do takswki: Do azienek.I w mig ju w azienkach.Siad na awce nad stawem.Luie przechaaj si. ieci si bawi.Byoby wszystko dobrze. Byby odpocz i poszed do domu.Ale zagraniczna wycieczka bogaczy akurat zwieaa paac krlewski w azienkach.Akurat wyszli bankierzy z paacu i zatrzymali si przed gur. Figura przedstawiaa

    bogini greck z wiecem na gowie i z mandolin.Jaki pan oprowaa goci i kania si, i nieprawiwie umiecha. Zupenie jak re-

    staurator.Trzeba mu zrobi grand.Niech re wieca zamieni si w serdelki, a mandolina w kiebas.I tak si wanie stao: stoi posg z wiecem serdelkw na gowie i gra na kiebasie.Siwy pan, jeden z wycieczki, rozgniewa si: mwi co gono i lask wymachuje.

    A drugi tumaczy, e gniewa si nie naley, bo kady kraj ma inne zwyczaje.A Kajtu dalej:Niech rodkiem gwnej alei przejie siedem soni, pi wielbdw i trzy yra.S. Id. Maszeruj garbate wielbdy, wywaj trbami powane sonie, a yra ka-

    niaj si maymi gowami na dugich szyjach.Jedne ieci si ciesz, drugie boj: a doroli myl, e to tak na przyjcie cuoziem-

    cw.Ale i tego byo Kajtusiowi za mao.Niech wszyscy panowie bd w sukniach, a panie w spodniach.Teraz dopiero zacza si heca.

    Kajtu Czaroiej

  • Bo stoi student z pann i patrz na sonie.Nagle:Co pan zrobi?Ja nic, ale pani co wyrabia?On gapi si na ni, a ona na niego. On w sukni i damskiej bluzce, u ona w spodniach. Co to?Jaka babina, gdy zobaczya, e ma spodnie i mski kapelusz, krzykna i zemdlaa.A tu znw pensja eska. Dwaiecia par uczennic, a za nimi wychowawczyni. Pil-

    nuje, eby by porzdek i dobre wychowanie. No i masz jak piorun z nieba. Co luiesobie pomyl, co powie przeoona? W spodniach one i ona.

    Do domu. W tej chwili do domu.Oczy zasonia rkawiczk. Co tchu uciekaj.Opowiadali potem luie, e uciekali z azienek w jedwabnych sukniach damskich:

    prokurator sdu, wiceminister poczty, senator, krytyk literacki i profesor higieny.Ale Kajtusia ubawio najwicej, jak przewracajc si biegli policjanci w pantoach na

    wysokich obcasach, w jedwabnych poczochach i w sukienkach tiulowych.A musieli si nie lada uwa, eby broni przed nieszczliwym wypadkiem milio-

    nerw.Bo Kajtu na zakoczenie jeszcze jeden czar wykona.Niech drzewa stan do gry nogami.Drgny drzewa odwieczne duma i ozdoba parku podskoczyy, wywiny myn-

    ka i stany, ale gami w d, korzeniami w gr.Ju tak si uwzi, eby by ostateczny baagan.I by.Tak ju jest na wiecie.Wystarczy, by czaroiej wyda par rozkazw, zaraz luie nie wie, na ktrym s

    wiecie.Wystarczy, by czaroiej artem co przekrci, zaraz luie si martwi i myl, e

    koniec wiata.Ot, gupi nard.Kajtu wsta z awki. Ju do ma tego dobrego.Niech bie porzdek.A sam iie do domu.Dosy tej zabawy.

    Gazeciarze sprzedaj nawyczajny dodatek gazet.Dr si jak optani. Zamach na bankierw! Nawyczajny dodatek! Dodatek nawyczajny! Bomba w restauracji! Aresztowanie bandy szpiegw! Tajemniczy samochd!Luie kupuj. Zbieraj si w grupy.Stoj na ulicy. Czytaj.Kupuj wszyscy, wic i Kajtu kupi.Czyta.Niby opisane s czary Kajtusia, ale przekrcone, e ledwo mona zrozumie.Pisze gazeta:

    Policji udao si zlikwidowa band szpiegw, ktra planowaa zamachna naszych goci: Wrogie siy nie chc, by Polska otrzymaa poyczk nainwestycje.

    Kie licho: zlikwidowa i inwestycje? Co to za gocie?Czyta dalej:

    Plan porwania bankierw zosta udaremniony. To znaczy, e si nie uda.

    Kajtu Czaroiej

  • Zamachowcy postanowili wysai w powietrze restauracj, gie miasi odby bankiet.

    To pewnie znaczy: obiad.Maszyna piekielna wybucha przedwczenie i wyrzucia w powietrze

    Co za maszyna? iwi si Kajtu.Dalej dowieia si, e wezwano stra ogniow, ktra pozdejmowaa z sutu wy-

    rzuconych si wybuchu kelnerw.Rannych na szczcie nie byo.

    Ukaza si nieznany typ samolotu. Gdy policja chciaa sprawi doku-menty podejrzanych pasaerw, samochd wzbi si w gr i poszybowaw kierunku zachodniej granicy.

    Zerwali asze zapowieianej prelekcji. Aha. To mj profesor Gwizda. Jak tam byo? Ekonomiczny?Jeszcze nie doczyta Kajtu do koca wszystkiego, gdy gazeciarze zaczli znw krzy-

    cze: Drugi nawyczajny dodatek. Niezwyke wypadki w azienkach! Dodatek drugi! Bogini grecka, kiebasa i serdelki! Lwy i tygrysy w parku krlewskim! Huragan powywraca drzewa! Liczne oary!Wie Kajtu, e oar nie byo. Napisali tak, eby gazet sprzeda wicej.Niech pisz. Co mnie to wszystko obchoi?Tumy stoj przed restauracj.Tumy biegn do azienek.Kajtu przeciska si, iie zmczony krok za krokiem do domu.Stukn si palcem i w swoim starym palcie, z szalikiem na szyi wszed do bramy.Niespokojny, co roice powie, e wyszed na tak dugo.

    Awantury, jakich wiat nie wiia Popltali si: luie, zegary, szyldy, psy, koty Na placu i na mocie Sobowtr Kajtusia

    Mama zapakana, a ojciec si gniewa: Gie bye tyle goin? Taka adna pogoda mwi Kajtu. Pogoda adna, wic zaraz po chorobie na p dnia uciekasz? Mylelimy, e znw ci

    co optao. Obiecae, e wrcisz z cmentarza. Szukaem ci tam. Jak ty si nie wstyisz?Spuci Kajtu gow, ju si nie tumaczy. Wstyi si: nie dotrzyma sowa.Ojciec jeszcze co mwi, ale Kajtu nawet nie sucha.Tak zawsze bywa, e gdy doroli baro si gniewaj, iecko w przestrachu ju nie

    rozumie, co i dlaczego krzycz. Ju tylko haas w uszach i w gowie. Tylko czeka, jakibie koniec i czy uderz, czy nie.

    i zostaniesz w domu, a jutro do szkoy. Dosy tego hultajstwa. Jeste zdrw,wic si ucz. Zrozumiae?

    Nie poegna si ojciec i wyszed. Kajtu zosta z mam.Mama zacza go pociesza.Taka dobra. No trudno, stao si. Ju wicej tego nie zrobisz. Nawet nie twoja wina. Nie po-

    winnam bya pozwoli, eby sam choi na cmentarz. Mamy ciebie jednego, wic siobawiamy, eby ci si co zego nie stao. Nie bj si: nie oddamy ci do zakadu popraw-czego. Ojciec tak tylko mwi.

    Uspokoi si Kajtu. Podobno awantury w miecie? Tam pewnie choie? pyta si mama.

    Kajtu Czaroiej

  • Kajtu przeczyta gono dodatek nawyczajny. Tak, tak. Pewnie znw bie wojna. Nie da luiom spokoju. I praiadek

    twj, i iadek, i ojciecZaraz Kajtu prosi, eby mama opowieiaa, jak w drewutni ukrywali si powstacy,

    a pod drzewem leay ksiki i papiery.Co to byy za ksiki, dlaczego nie byo wolno? Dlaczego za ksiki wysyali do zim-

    nego kraju? Moe chocia jedna ksika zostaa?Dawno ju Kajtu myla, e w ksikach tajemniczych byy przepisy, jak zwycia

    wrogw.Opowiada mama o wojnach, ktre byy, a Kajtu myli o tej, ktra bie. Nawet

    chce, eby wojna wybucha. Bo dopiero wtedy bd si mogy przyda jego pomoci wola.

    Potem ojciec wrci; mwi, o czym pisz gazety, co sysza od lui. Zanosi si na co niedobrego.Dugo nie moe zasn. Bo co zanie, zaraz huk armatni, warkot aeroplanw, bomby

    i granaty.Zaraz czary Kajtusia wygrywaj bitwy.No dobrze. Ma Polska Kajtusia. Ale i wrg moe mie take czarnoksinikw

    moe starszych i ostroniejszych? Popeni Kajtu jaki bd albo w wanej chwili zawieietajemnicza sia i wrg wygra wojn?

    Rozwaa Kajtu, jakie wyczarowa nieznane armaty, jakie zbudowa fortece, jakiewydawa rozkazy, w jakie przybra wojsko pancerze, hemy i maski.

    Moe puk wielkoludw, moe uani z elaza na stalowych koniach?Ojciec poruszy si w ku. Tatku! Co? Co mocniejsze: elazo czy stal? p!Mrukn ojciec co jeszcze. Gniewa si. Zasn Kajtu. Obui si. Myli:Jutro id do szkoy. Bd si pytali, dlaczego uciek z domu, co robi w szpitalu;

    zaczn nui, eby opowiada. Chyba trzeba wyj pno, eby przed samym wonkiemwej do klasy?

    A moe