56
WYWIAD Jerzy Hoffman Opowiadać o ludzkich namiętnościach TEMAT NUMERU Krótki film jedzie na targi MAGAZYN FILMOWY SFP Pismo Stowarzyszenia Filmowców Polskich ISSN 1898–2530 www.sfp.org.pl nr 17 / jesień 2011

magazyn filmowy SfP33.34926ba4d6414fb3ae0c4dcd... · WYWIAD Jerzy Hoffman Opowiadać o ludzkich namiętnościach TEMAT NUMERU Krótki film jedzie na targi magazyn filmowy SfP Pismo

Embed Size (px)

Citation preview

WYWIAD Jerzy Hoffman

Opowiadać o ludzkich namiętnościach

TEMAT NUMERU

Krótki film jedzie na targi

magazyn filmowy SfP Pismo Stowarzyszenia Filmowców Polskich

ISSN 1898–2530 www.sfp.org.pl

nr 17 / jesień 2011

22.

Spis treści

WydawcaStowarzyszenie Filmowców Polskich

Koordynacja wydawnicza:Jan Polkowski, Anna Wróblewska,Cecylia Żuk-Obrębska

RedakcjaRedaktor nadzorująca:Krystyna Krupska-WysockaRedaktor naczelna: Anna WróblewskaSekretarz redakcji: Cecylia Żuk-ObrębskaWspółpraca: Jerzy Armata, Andrzej Bukowiecki, Edyta Jarząb, Łukasz Maciejewski, Liwia Mądzik, Jerzy Płażewski, Aleksandra Różdżyńska, Anna SerdiukowRedakcja tekstów: Iwona CegiełkównaProjekt graficzny i skład: HomeworkDruk: Grafix Bis

Adres redakcjiStowarzyszenie Filmowców Polskich00–068 Warszawa ul. Krakowskie Przedmieście 7 tel.: (48) 22 556 54 56faks: (48) 22 845 39 08e-mail: [email protected]

Stowarzyszenie Filmowców PolskichBank PEKAO S.A. O./W-wa, ul. Jasna 1Konto: 31124062471111–000049801952

Stowarzyszenie Filmowców PolskichSekretariatul. Krakowskie Przedmieście 7 00–068 Warszawa tel.: (48) 22 845 51 32, (48) 22 556 54 40 faks: (48) 22 845 39 08e-mail: [email protected]

Skład Zarządu

Prezesi honorowi:Andrzej WajdaJanusz MajewskiJerzy Kawalerowicz

Prezes: Jacek Bromski

Wiceprezesi:Janusz ChodnikiewiczJanusz Kijowski

Skarbnik: Michał Kwieciński

Członkowie Zarządu:Agnieszka ArnoldFilip BajonZbigniew Karpowicz

Krzysztof KrauzeJuliusz MachulskiAllan StarskiWitold Giersz

oraz

Janina Dybowska-Person – Koło Charakteryzatorów (Przewodnicząca)Ireneusz Engler – Sekcja Filmu Telewizyjnego (Przewodniczący)Andrzej Haliński – Koło Scenografów (Przewodniczący)Ryszard Janikowski – Koło Kaskaderów (Przewodniczący)Andrzej Jasiewicz – Koło Realizatorów Filmów dla Dzieci i Młodzieży (Przewodniczący)Jerzy Kalina – Sekcja Filmu Animowanego (Przewodniczący)Jerzy Karpiński – Sekcja Filmu Dokumentalnego (Wiceprzewodniczący)Paweł Kędzierski – Sekcja Filmu Dokumentalnego (Przewodniczący)Joanna Kos-Krauze – Koło Scenarzystów (Przewodnicząca)Michał Kwieciński – Koło Producentów (Przewodniczący)Dorota Lamparska – Koło Młodych (Przewodnicząca)

Jerzy Ridan – Oddział Krakowski (Przewodniczący) Marek Serafiński– Sekcja Filmu Animowanego (Wiceprzewodniczący)Alina Skiba – Koło Cyfrowych Form Filmowych (Przewodnicząca)Andrzej Rafał Waltenberger – Oddział Wrocławski (Przewodniczący)Andrzej Werner – Koło Piśmiennictwa (Przewodniczący)Krzysztof Wierzbiański – Koło Seniora (Przewodniczący)Michał Żarnecki – Koło Reżyserów Dźwięku (Przewodniczący)Zbigniew Żmudzki– Oddział Łódzki (Przewodniczący)

Sąd Koleżeński: Przewodniczący: Marek PiestrakI Wiceprzewodniczący: Wiktor SkrzyneckiII Wiceprzewodniczący: Tomasz MiernowskiSekretarz: Beata Matuszczak

Komisja Rewizyjna:Przewodniczący: Jan MogilnickiWiceprzewodniczący: Marek DrążewskiSekretarz: Piotr ŚliwińskiCzłonek: Iwona Ziułkowska-Okapiec

8.

16.

SFP-ZAPA DKF SFP – pierwszy sezon 5ZAPA a UOKiK 6Cyfrowe premiery w Kulturze 7

WYWIAD Jerzy Hoffman 8

TEMAT NUMERU Krótki film jedzie na targi 16

WYDARZENIA KRAJOWEForum SFP w Krakowie i Gdyni 22Sopocki SPATiF 24Przyszłość Studiów Filmowych 26

REGIONY FILMOWE 27

PRODUKCJE / FIRMY / TECHNOLOGIE BHP w filmie 28

POŻEGNANIA Edward Żentara 30Janusz Janicki 30Andrzej Piszczatowski 31Andrzej Gronau 31Maria Kornatowska 32Andrzej Munk – mistrz pokoleń 32

KINEMATOGRAFIA NA ŚWIECIEŚwiatowe festiwale filmowe: Cannes cz. 2 34

POLSCY FILMOWCY NA ŚWIECIE Cannes czeka na Polaków 36Polacy w Annecy 37MFF w Karlowych Warach 38Polskie kino w Rzymie 39Nagrody dla Polaków 40

STUDIO MUNKA Atak dobrych filmów 42Pięciobój kulturalny 43

POLSKIE KINO MŁODEGO WIDZA 44

PISFWywiad: Marc Guidoni 45Wywiad: Francisco Pérez Laguna 47

VARIA 48

BOX OFFICE 54

B-1033, reż. Paweł Kryszak

Joanna Brądzyńska i Jerzy Hoffman ze Złotą Kaczką 2009

Na okładce: Jerzy Hoffman fot. Glinka Agency / Forum Film Poland

fot.

AK

PAfo

t. A

rchi

wum

Kra

kow

ska

Fund

acja

Film

owa

fot.

Sha

rkFo

toSt

udio

, Bar

tłom

iej T

retk

owsk

i / S

FP

Teatr Muzyczny podczas 36. FPFF

Cieszę się z tego, a jednak jakoś mi ich żal. Z biznesem prze-grywa czasem atmosfera twórczości. Życie w pośpiechu, w pogoni za pieniędzmi sprawia, że na prawdziwą sztukę nie ma wiele czasu. Kiedy moje (a potem jeszcze następne) pokolenie absolwentów opuszczało szkołę na Targowej w Łodzi, można było trafić do Zespołu Filmowego. Słusznie powiedział Maciej Strzembosz, że w Zespołach panował schemat: mistrz i uczniowie. Był to czas dokształcania się, a następnie – pomocy przy realizacji filmów. Ja trafiłam do „Perspektywy”, pod wspaniałe skrzydła Kuby Morgen-sterna, i zawszę będę ciepło wspominać ten okres mojego życia.

Pięć Studiów przetrwało (w tym „Perspektywa”). Zachowały atmosferę Zespołów. Teraz grozi im likwidacja. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Studia trzeba ocalić, nie można przecież nisz-czyć historii. Zwłaszcza że nadal produkują dużo dobrych filmów.

Polecam Wam wywiad z Jerzym Hoffmanem. Fascynująca roz-mowa tak z twórcą, jak i z człowiekiem. Czytając go spoglądamy w przeszłość, ale i towarzyszymy cyfrowej rewolucji w kinie… na planie filmu w 3D. Wyobrażam sobie tę radość miłośników koni i uczestników grup rekonstrukcyjnych polskiej historii, że dane im było uczestniczyć w powstawaniu „Bitwy Warszawskiej”.

A teraz chcę podziękować panu Hoffmanowi za to, co powie-dział w ostatnim akapicie wywiadu. W stanie wojennym jechałam Belwederską wioząc pod wycieraczką plik podziemnej prasy. Przy ambasadzie radzieckiej ukazał się milicjant i dał mi znak, żebym podjechała. Podałam mu przez okno dokumenty i siedziałam cicho, patrząc tępo przed siebie i myśląc o swojej głupocie. A milicjant tymczasem obchodził samochodzik. Otworzył drzwi i postawił nogę na wycieraczce, po czym napisał coś na kartce. Podał mi ją wraz z dokumentami i kazał odjechać. Odetchnęłam po kilkudziesięciu metrach, zerknęłam na kartkę i przeczytałam: „Jesteśmy z wami”.

Serdecznie pozdrawiam Czytelników,Krystyna Krupska-Wysocka

fot.

Stu

dio

69

Od Prezesa SFP

4

Słowo wstępne

Koleżanki i Koledzy.

Przekazujemy Wam relacje z forów festiwalowych w Krakowie i Gdyni. A tym samym wracamy do tematu, który poruszaliśmy już w poprzednich numerach „Magazynu”. Dużo mówiło się o fil-mach dokumentalnych, animowanych, filmach dla dzieci, a przede wszystkim o sytuacji w telewizji publicznej. Tych spraw odpuścić nie można.

Dzisiaj każdy może zrobić film. Może sobie kupić kamerę (na miarę możliwości finansowych) i kręcić. Fotografować rozbawioną rodzinę na wakacjach, piękny zachód słońca czy ślub przyjaciela. Ale nie o te prywatne filmowe pamiątki mi chodzi.

W ostatnich latach coraz więcej młodych ludzi chce robić filmy. Wpływa na to łatwy kontakt z kamerą i rozwój techniki. Młodzi, zdolni ludzie, z wiarą w siebie, są gotowi do walki z wszelkimi przeszkodami. Uczą się, dokształcają, ryzykują własne produkcje, nawiązują kontakty, zakładają małe firmy produkcyjne. Niektórzy wyjeżdżają za granicę na stypendium. Wchodzą w wielki filmowy świat, zbierają nagrody na rozlicznych festiwalach.

Koleżanki i Koledzy.

Trwa festiwal „Młodzi i Film” w Koszalinie – jedna z najważniej-szych imprez filmowych w kraju, która ma szczególne znaczenie i dla Stowarzyszenia Filmowców Polskich, i dla mnie osobiście. Blisko dekadę temu w Koszalinie tworzyło się Koło Młodych przy SFP, dzisiaj jedna z najprężniejszych sekcji Stowarzyszenia.

Parę lat później Sejm uchwalił Ustawę o kinematografii, został założony Polski Instytut Sztuki Filmowej, a w 2008 roku – Studio Munka, które przejęło działający już od pewnego czasu Program

fot.

Adr

iann

a Kę

dzie

rska

„30 minut”, i stało się kuźnią profesjonalnych debiutów. Młodzi filmowcy szybko nauczyli się zabiegać o swoje interesy, poznali prawo filmowe, korzystają z licznych programów wspierania debiu-tów i możliwości kształcenia. Dzisiaj twórca nie jest prowadzony za rączkę, musi umieć sobie organizować pracę i wiedzieć, gdzie uderzyć, by zdobyć pieniądze na film.

Od uchwalenia Ustawy minęło już jednak parę lat i przyszedł czas na kolejne zmiany. Młodzi filmowcy powinni wziąć odpo-wiedzialność za sprawy środowiska filmowego. W swoich zabie-gach muszą wyjść poza partykularne interesy – zaangażować się w sprawy prawa autorskiego, ochrony zawodów filmowych, rozwoju sztuki filmowej. Przykład Apelu Dokumentalistów pokazał, że jest to możliwe.

Pod koniec listopada odbędzie się Zjazd Stowarzyszenia Filmow-ców Polskich. Zapraszam młodych filmowców do kandydowania, zaangażowania się w sprawy środowiska twórców polskiego kina.

A tymczasem życzę Widzom i Uczestnikom festiwalu „Młodzi i Film” samych udanych spotkań z polskimi debiutami.

Jacek Bromski

5

Przyjęto na nim nazwę Klubu (po prostu: Dyskusyjny Klub Filmowy Stowarzysze-nia Filmowców Polskich), zatwierdzono Statut i wybrano pięcioosobową Radę, władną podejmować decyzje programowe. W Radzie, obok grupy inicjatywnej, zasie-dli Agnieszka Gomułka i Krzysztof Kwiat-kowski. Członkowie Rady pełnią swoje obowiązki honorowo. DKF SFP został zarejestrowany w Polskiej Federacji Dys-kusyjnych Klubów Filmowych.

Do Klubu mogą należeć członkowie SFP, a bezpłatne pokazy odbywają dwa razy w miesiącu, w sali Rejs w kinie Kultura.

8 marca Klub został oddany we włada-nie pań. Na ekranie królowała Agnes Varda w swoich „Plażach Agnes”, a o reżyserce i jej filmach wspaniale opowiadała prof. Maria Kornatowska.

Dwa tygodnie później, w kilka dni po 15. rocznicy śmierci Krzysztofa Kieślowskiego, wspominali go przyjaciele – Jacek Petrycki i Krzysztof Wierzbicki. Obaj współpracowali z Kieślowskim przy jego filmie „Spokój”, wyświetlonym owego wieczoru.

Gościem jednego z seansów kwietnio-wych był Andrzej Wajda. Prezentując swój film pt. „Nastazja” ze swadą i humorem opo-wiadał o tym, jak doszło do jego realizacji.

W Klubie pokazano również tak gło-śne dzieła jak „Fish Tank” Andrei Arnold, „Miód” Semiha Kaplanoglu (nieprzypad-kowo: oba zdobyły wyróżnienia w kategorii „najlepszy film zagraniczny” w tegorocznej edycji Złotych Taśm Samodzielnego Koła Piśmiennictwa Filmowego SFP) czy doku-ment Milosa Smidmajera „Milos Forman: Co cię nie zabije”.

Na ostatnią projekcję przed przerwą wakacyjną wybrano film nakręcony przez kilkudziesięciu reżyserów, opatrzony tytu-łem, pod którym podpisaliby się chyba wszyscy członkowie Klubu: „Kocham kino”.

W pierwszym klubowym sezonie prelek-cje wygłaszali: Piotr Borkowski, Krzysztof Kwiatkowski i Konrad J. Zarębski.

Działalność DKF-u nie byłaby możliwa bez pomocy biura SFP (z jego ramienia Klubem opiekuje się Anna Kiliszek), redak-cji „Magazynu Filmowego SFP”, kierownika Sieci Kin SFP Jacka Paprockiego, a także pracowników kina Kultura.

DKF SFP zamierza wznowić działalność we wrześniu. Planujemy m.in. specjalny wieczór poświęcony Andrzejowi Munkowi, w związku z 50. rocznicą jego śmierci i 90. urodzin, oraz uruchomienie filii Klubu w kinie Polonia w Łodzi.

* Przewodniczący Rady DKF SFP

przedpremierowo swój najnowszy film – „Uwikłanie”. Po projekcji widzowie dzielili się wrażeniami z reżyserem oraz aktorami: Mają Ostaszewską, Markiem Bukow-skim, Krzysztofem Stroińskim i Piotrem Adamczykiem.

Kolejna prapremiera – tym razem angielskiego filmu „Jak zostać królem” Toma Hoopera – towarzyszyła klubowemu spotkaniu organizacyjno-informacyjnemu.

W 2010 r. w polskich kinach odbyło się 300 premier! W ubiegłych latach było

podobnie. Chyba nikt nie zdołałby „zaliczyć” tych wszystkich filmów, nawet ograniczając się tylko do bardziej ambitnych.

Pomysł grupy inicjatywnej (do której dołączyłem) zaaprobował prezes SFP Jacek Bromski, który 10 stycznia br. w warszaw-skim kinie Kultura, na spotkaniu inaugu-rującym działalność Klubu, zaprezentował

Andrzej Bukowiecki*

Dyskusyjny Klub Filmowy: pierwszy sezon Idea utworzenia przy SFP Dyskusyjnego Klubu Filmowego narodziła się latem ubiegłego roku. Grupie inicjatywnej, Annie Górnej-Zając i Zofii Ołdak, wspiera-nej przez Przewodniczącego Koła Seniorów, Krzysztofa Wierzbiańskiego, przyświecała myśl, żeby stworzyć członkom Stowarzyszenia możliwość oglądania interesu-jących (a krótko goszczących na ekranach) filmów.

5MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 SFP / ZAPA

„Jak zostać królem”, reż. Tom Hooper

fot.

Kin

o Św

iat

będą zmuszone wrócić do punktu wyjścia, tzn. ZAiKS będzie sto-sować 8% stawkę, a SFP wystąpi o swoją stawkę w odpowiedniej proporcji. W rezultacie doprowadzi to niewątpliwie do wzrostu, a nie do obniżki cen nośników z utworami audiowizualnymi.

SFP przypomina, że zawarcie powyższego porozumienia było wynikiem nacisków ze strony wydawców nośników z utworami audiowizualnymi, którzy chcieli w ten sposób określić górny pułap swoich obciążeń wobec SFP i Stowarzyszenia ZAiKS. Wszczęcie postępowania antymonopolowego na wniosek tych wydawców świadczy o jego wykorzystaniu do realizacji wyłącznie indywi-dualnego interesu wydawców prasy, czyli do wstrzymywania rozliczeń wynagrodzeń autorskich z tytułu dołączania nośników z utworami audiowizualnymi do dzienników i czasopism.

Wyrok nie jest prawomocny, SFP będzie wnosiło apelację.

W tej decyzji prezes UOKiK uznał, że porozumienie z 29 grud-nia 2003 roku zawarte pomiędzy SFP a Stowarzyszeniem

ZAiKS, dotyczące ustalenia jednolitych stawek wynagrodzeń autorskich z tytułu sprzedaży utworów audiowizualnych na nośni-kach takich jak DVD i VCD, ogranicza konkurencję na krajowych rynkach. Stanowisko SFP w odniesieniu do powyższej decyzji prezesa UOKiK nie uległo zmianie. Według SFP decyzja została oparta na błędnych ustaleniach faktycznych i prawnych.

Na mocy porozumienia z 29 grudnia 2003 roku SFP i Stowa-rzyszenie ZAiKS ustaliły zasady podziału między współautorów utworu audiowizualnego 8% stawki z zatwierdzonej tabeli wyna-grodzeń autorskich ZAiKS-u. Spowodowało to, że koszty ponoszone przez wydawców nośników z utworami audiowizualnymi nie tylko nie wzrosły, ale wręcz zmalały. Tymczasem, jeżeli decyzja prezesa UOKiK zostanie utrzymana w mocy, Stowarzyszenie ZAiKS i SFP

R E K L A M A

Wyrok w sprawie stawek wynagrodzeń 8 lipca 2011 r. Sąd Okręgowy XVII Wydział Sąd Ochrony Konkurencji i Konsumentów oddalił odwołanie SFP od decyzji prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów z 29 sierpnia 2008 roku.

6 SFP / ZAPA

7

wspominała, że w czasie kręcenia filmu była w bardzo zaawansowa-nej ciąży, dlatego w ostatnich scenach pomagała jej siostra, Anna Sheppard – dzisiaj współpracowniczka Spielberga, Polańskiego i Tarantino. W maju, na premierze „Jowity”, pojawili się m.in. reży-ser – Janusz Morgenstern, legendarny kompozytor – Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz, oraz aktorzy: Iga Cembrzyńska, Ignacy Gogolewski i Daniel Olbrychski. Nazwiska legendarnych postaci polskiego kina – Komedy, Jędrusik, Polańskiego, Cybulskiego i Łomnickiego – pojawiły się w rozmowie z Andrzejem Wajdą i Wiesławem Zdortem podczas czerwcowej premiery „Niewinnych czarodziejów”.

Mam nadzieję, że premiery zrekonstruowanych cyfrowo arcy-dzieł wejdą na stałe do kalendarza najważniejszych imprez firmo-wanych przez SFP; współorganizatorami wydarzenia są: Polski Instytut Sztuki Filmowej, Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, nadzorujące proces cyfryzacji firmy KinoRP, Chimney Pot, Dukszta & Malisz, TPS, TOYA Studios, oraz Studia Filmowe – „Kadr”, „Oko”, „Perspektywa”, „Zebra” i „Tor”. Rozmowy w kinie Kultura, honorując najwybitniejszych polskich twórców, układają się w pasjonującą, prywatną historię naszego kina.

Kilka lat temu, na FPFF w Gdyni, zaprezentowano pierwszy cyfrowo zrekonstruowany film – „Pociąg” Jerzego Kawalerowi-

cza. W ciągu ostatnich miesięcy w kinie Kultura odkrywaliśmy na nowo „Rękopis znaleziony w Saragossie”, „Trzeba zabić tę miłość”, „Do widzenia, do jutra…”, „Jowitę”, „Constans”, „Wesele” czy „Nie-winnych czarodziejów”.

Grzegorz Molewski, inicjator projektu KinoRP, twierdzi, że oglą-dając polskie arcydzieła za pośrednictwem niedoskonałych kopii telewizyjnych, niemal zapomnieliśmy o tym, jak istotne w sztan-darowych filmach Kutza, Hasa czy Wajdy, były takie elementy jak: kompozycja kadru, perfekcyjne zestrojenie obrazu z dźwiękiem czy nadbudowa narracji muzyką.

Cyfryzacja jest procesem żmudnym i skomplikowanym. Praca nad jednym tytułem trwa przeciętnie sześć miesięcy, a koszt takiego przedsięwzięcia to około 100 tys. zł. Nie wystarczy prze-nieść oryginalny zapis z taśmy światłoczułej na format cyfrowy, nieznacznie tylko czyszcząc obraz z technicznych zabrudzeń, oraz wzmacniając zapis kolorystyczny. W tym przypadku rekonstrukcja polega na całościowym zeskanowaniu negatywu i zapisaniu każdej z ponad stu tysięcy klatek na twardy dysk komputera. Następnie poszczególne kadry zostają poddane korekcie, a ze ścieżki dźwię-kowej usuwa się trzaski i wyostrza brzmienie dialogów. Chodzi o zaprezentowanie wersji filmu, która byłaby najbliższa pierwot-nemu zamierzeniu artystycznemu.

Premiery cyfrowo odnowionych filmów to nie tylko nowa jakość techniczna. Głównymi bohaterami wydarzeń są ich twórcy: reży-serzy, operatorzy, scenarzyści, aktorzy i członkowie ekip. Towa-rzyszące premierom rozmowy mają charakter gawędy o „życiu w kinie”. W premierze „Wesela” brał udział Witold Sobociński, autor genialnych zdjęć do filmu Wajdy, a Janusz Morgenstern ze wzruszeniem oglądał po z górą 50 latach swoje „Do widzenia, do jutra…”. Podobnie wzruszający przebieg miała marcowa premiera „Rękopisu znalezionego w Saragossie” Wojciecha J. Hasa, gdy na scenie zasiedli m.in. Barbara Krafftówna, Iga Cembrzyńska, Barbara Sass (była asystentką reżysera), Jadwiga Has, Franciszek Pieczka i Wiesław Gołas. Podczas kwietniowej premiery filmu „Constans” Krzysztofa Zanussiego, Magda Biedrzycka, wybitny kostiumograf,

Łukasz Maciejewski

Polskie klasyki jak nowe Przez cały sezon, w prowadzonym przez Stowarzyszenie Filmowców Polskich kinie Kultura, prezentowano polskie klasyki filmowe, cyfrowo odnowione w ramach projektu KinoRP. Dziś cyfrowa jakość powoli staje się normą.

7MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 SFP / ZAPA

fot.

Kub

a K

iljan

/ SFP

Daniel Olbrychski i Ignacy Gogolewski

Andrzej Wajda

WYWIAD8

9

Opowiadać o ludzkich namiętnościachZ Jerzym Hoffmanem rozmawia Konrad J. Zarębski

9MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 WYWIAD

fot.

Glin

ka A

genc

y / F

orum

Film

Pol

and

już obcykanych – zgłębiałem je przy okazji mojego filmu „Do krwi ostatniej…”, o Dywizji Kościuszkowskiej, ale i o stosunkach polsko-radzieckich w czasie II wojny światowej. Istnieje teza, że Katyń był zemstą Stalina za bitwę warszawską, ale w swoim filmie nie mogłem o tym powiedzieć. Powiedziałem więc wtedy o Katyniu tyle, ile mogłem, ale tuż po premierze cenzura zdjęła film z ekra-nów i wszystkie sekwencje katyńskie wycięła.

■ Bitwa warszawska to fascynujący temat. Uważana jest za jedną z najważniejszych w histo-rii XX wieku, a tymczasem nikt nie nakręcił o niej filmu od 90 lat. To prawdziwe wyzwanie!Istotnie, temat był przez lata nieporuszany, a nawet celowo zaciemniany – i to niemal od samego początku. Nie przypadkiem mieszkamy w takim zakątku Europy, który nazywają polskim piekiełkiem. Na przykład, endecja – ale nie tylko – za wszelką cenę chciała odebrać zwycięstwo Piłsudskiemu, była gotowa przypisać ten sukces każdemu, byle nie jemu. Wydawało mi się, że te spory i namiętności to odległa przeszłość, tymczasem wciąż są aktualne. Niedawno ukazała się w Londynie książka, której autor odsądza Piłsudskiego od czci i wiary, nazywając go zdrajcą i sprzedawczykiem.

Myślę, że zbadałem to zagadnienie bardzo dokładnie i nieza-leżnie od tego, kto sformułował ostatni rozkaz, którego wyko-nanie zadecydowało o wygranej, autorem tego zwycięstwa był

WYWIAD

■ Kiedy rozmawialiśmy z okazji zakończenia prac nad „Starą baśnią”, obiecywał pan, że pańskim kolejnym fil-mem będzie „Moja syberiada”. Miał pan jechać do Rosji, by nakręcić film o swoim dzieciństwie na Dalekim Wschodzie. Tymczasem sprawił pan, że to Rosjanie przyszli do Polski…Wbrew pozorom sprawa jest dość prosta. Ze scenariuszem „Mojej syberiady” ciągle było coś nie tak. Pisaliśmy nowe wersje i każda kolejna coraz mniej mi się podobała. Być może chciałem, żeby ten film był zbyt osobisty, zbyt dosłowny. Postanowiłem więc sprawę na jakiś czas odłożyć, by nabrać do niej dystansu.

W tym samym czasie poprosił mnie o spotkanie pan Mariusz Gazda, ówczesny prezes zarządu SKOK w Wołominie. I z miejsca złożył taką ofertę: „Jeżeli zechce pan zrealizować film o bitwie warszawskiej 1920 roku, to ja wykładam pierwsze 10 mln złotych”. W takiej sytuacji nigdy nie byłem: nie zacząłem nawet myśleć o fil-mie, nie miałem scenariusza, a już dysponowałem 10 milionami! Dostałem więc takiego kopa, że natychmiast siadłem do pracy. Całą logistykę, przygotowanie filmu i spięcie budżetu wziął na siebie Jerzy Michaluk.

Zaprosiliśmy do współpracy Jarosława Sokoła i w stosunkowo krótkim czasie powstała pierwsza wersja scenariusza. Ale wcze-śniej trzeba było się sporo naczytać – pod kierunkiem naszego konsultanta, profesora Janusza Ciska, dyrektora Muzeum Woj-ska Polskiego. Tamte czasy zawsze były mi historycznie bliskie, wiele tematów związanych z wojną polsko-bolszewicką miałem

10fo

t. G

linka

Age

ncy

/ For

um F

ilm P

olan

d

11

Józef Piłsudski. Był on wówczas jedynym człowiekiem, który mógł scalić nasz naród – skłócony i podzielony namiętnościami, także politycznymi, bo przecież wkrótce zostanie zamordowany pierwszy prezydent Rzeczpospolitej, Gabriel Narutowicz. Tylko Piłsudski mógł poprowadzić Polaków w jednym kierunku. I przywrócić wiarę w zwycięstwo prostemu żołnierzowi.

■ Warto też pamiętać o szerszym kontekście wydarzeń.To była piękna epoka. Przecież to się dzieje zaledwie półtora roku po odzyskaniu niepodległości! A już istnieje sprawny aparat państwowy, armia, funkcjonują urzędy… Na naszych oczach scala się naród. Tymczasem Trocki, Lenin i całe bolszewickie biuro polityczne święcie wierzyło w możliwość rewolucji światowej. Nie bez podstaw, biorąc pod uwagę nastroje robotników w Niemczech, Austrii, we Francji, Anglii czy na Węgrzech, gdzie nawet powstała Republika Rad Beli Kuna. Było się o co pokusić, ale na drodze stała Polska. Zdaniem Stalina – wątła bariera, która oddzielała bolszewicką rewolucję od reszty Europy. Ta bitwa rzeczywiście decydowała o losach naszego kontynentu, ba – całego świata. No i jeszcze jedno: bitwa warszawska i cała wojna 1920 roku były pierwszym od XVI wieku zwycięstwem, które odnieśliśmy samodzielnie. Owszem, była wcześniej bitwa pod Wiedniem, ale Sobieski dowodził tam wojskową koalicją.

■ Jak przebiegały prace nad filmem?Najpierw czytaliśmy książki historyczne, potem sięgnęliśmy po beletrystykę. Jest sporo świetnej literatury z tamtego okresu: proza Babla z „Dziennikiem” i „Armią Konną”, „Cichy Don” Szołochowa, „Lewa wolna” Józefa Mackiewicza, „Nagan” Rembeka, wreszcie liczne pamiętniki – było więc skąd czerpać.

Napisaliśmy kilka wariantów scenariusza. Okazało się, że mamy materiał literacki na cztery godziny filmu. A im więcej godzin, tym większe koszty produkcji. Zaczęliśmy skracać tekst. Na przykład, początkowo mieliśmy dwóch męskich bohaterów: brata i męża. Musieliśmy scalić ich w jedną postać: mąż przejął pewne cechy brata i część jego losów. Jednocześnie Jerzy Micha-luk szukał środków na produkcję. Udało mu się pozyskać Bank Zachodni, WBK i dotację z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Dopiął budżet.

■ Kiedy zapadła decyzja o realizacji filmu w systemie 3D?Chcieliśmy, żeby operator „Bitwy Warszawskiej” miał duże doświadczenie w filmowej batalistyce, która jest gatunkiem efek-townym, ale piekielnie trudnym. Na polskim rynku największe osiągnięcia na tym polu ma Sławomir Idziak, nominowany do Oscara za „Helikopter w ogniu”. Zwróciliśmy się do niego, a on mówi: „Dobrze, mam wolne terminy, ale trzeba ten film zrobić w 3D!”.

Decyzja o realizacji filmu trójwymiarowego to dodatkowe pieniądze, ale nie zastanawialiśmy się długo. W końcu 3D to trzecia rewolucja w kinie – po dźwięku i kolorze. Są wprawdzie sceptycy, którzy twierdzą, że to chwilowa moda, ale tak samo myślano o filmie dźwiękowym, a o kolorze mówiono, że zabija szlachetną sztukę fotografii. Nic podobnego – z czasem dźwięk stawał się coraz lepszy, także technologia zdjęć barwnych szybko się uprościła i dzisiaj filmy czarno-białe robi się tylko wtedy, kiedy jest to niezbędne z przyczyn artystycznych. To samo będzie z fil-mami w 3D.

W technologii 3D dostrzegliśmy również nową szansę. Wia-domo, że na świecie liczy się film anglojęzyczny. Żaden film narodowy, nawet francuski, niemiecki czy hiszpański (nie mówię o osobnych światach jak Indie czy Chiny, które mają własny, samo-wystarczalny rynek) nie przebije się na międzynarodowym rynku. Ale skoro już produkuje się telewizory z ekranem 3D, a wkrótce technologia 3D uprości się na tyle, że okulary na nosie nie będą już potrzebne, stoimy przed wielką szansą. Wszak na świecie ciągle brakuje repertuaru trójwymiarowego, więc „Bitwa Warszawska 1920” będzie mogła być prezentowana tam, gdzie normalnie nie moglibyśmy zaistnieć. Klamka zapadła – kręcimy „Bitwę” w 3D! Ale skąd pieniądze? Trzeba było wziąć kredyt.

■ Ma pan jeszcze swój dom na Mazurach?Mam. Tym razem niczego nie zastawiałem, przy „Bitwie Warszaw-skiej 1920” nie jestem producentem, tylko reżyserem i współsce-narzystą. To Jerzy Michaluk wziął kredyt na siebie.

■ A ile razy zastawiał pan swój dom w Sikorach Juskich?Dwa: przy „Ogniem i mieczem” i przy „Starej baśni”. I swoje war-szawskie mieszkanie też. Ale nadal w nim mieszkam.

11MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 WYWIAD

fot.

Film

otek

a N

arod

owa

„Bitwa Warszawska 1920”, reż. Jerzy Hoffman

Jerzy Hoffman, Małgorzata Braunek, Daniel Olbrychski

na planie „Potopu”, reż. Jerzy Hoffman

■ …z miłości do ojca. To prawda, chciałem tym filmem oddać hołd ojcu, który służył w Dywizji Kościuszkowskiej.

■ A „Stara baśń” z przyjaźni do kolegów, którym przed maturą obiecał pan, że zekranizuje Kraszewskiego i w tym celu zdawał do szkoły filmowej. W czasach szkolnych było to rzeczywiście moje marzenie. Choć marzyłem też wówczas o filmie według „Bolesława Chrobrego” Antoniego Gołubiewa. Byłem o krok od realizacji scenariusza Jerzego Lutowskiego poświęconego Świętosławie albo Sygridzie, siostrze Chrobrego, którą wydano za mąż za króla Norwegii, by przypieczętować układ z Wikingami. Wtedy nie było jeszcze kom-puterów, które robiłyby efekty specjalne, a na to, by zbudować flotę Wikingów nie było nas stać, nawet przy tak hojnym mecenasie, jakim bywała państwowa kinematografia.

■ Przypomnijmy, ile kosztował „Potop”: 100 milionów?105. Prosiłem o dodatek 10-procentowy, ale po długich delibera-cjach dodano nam 5 procent.

■ A o kredycie nie mogło być mowy…Wie pan, kiedy ostatni raz polski bank kredytował rodzime kino, zanim zwróciliśmy się do Kredyt Banku przy „Ogniem i mieczem”? W 1939 roku, a potem – 60 lat przerwy.

■ Ale kinematografia była państwowa, a władza traktowała film jako narzędzie polityczne najwyższej wagi.Istotnie, dlatego cenzura potrafiła przyczepić się do wszystkiego. Ale, z drugiej strony, nieprzypadkowo nazywaliśmy siebie naj-weselszym barakiem w obozie. U nas wszystko odbywało się półserio. Nawet kiedy odpowiedzialny za kinematografię wice-minister kultury, Mieczysław Wojtczak, stracił stanowisko za puszczenie „Człowieka z marmuru” i „Barw ochronnych”, to jednak oba filmy weszły na ekrany do normalnej dystrybucji. Co byłoby nie do pomyślenia w Czechach czy NRD, nie mówiąc o Związku Radzieckim.

■ Tam na premierę czekało się i 30 lat.Owszem, zdarzało się. W ZSRR był kiedyś szef kinematografii, który wywodził się z wiadomych służb i wzorem towarzysza Stalina lubił pracować nocami. Bywało, że dzwonił do reżyserów

■ I pan Michaluk też będzie miał gdzie mieszkać?Jestem o tym przekonany.

■ Dawniej kręciło się epickie kino historyczne dla efektow-nego widowiska i zaspokojenia szczególnych ambicji twórcy. Odnoszę wrażenie, że dziś – zwłaszcza w Polsce – film histo-ryczny powstaje dla realizowania celów polityki historycznej.Czy ja wiem? Zawsze robiłem filmy z tego samego powodu. Uważam, że żaden film nie powinien być podręcznikiem historii i nie należy go tak traktować. Jeżeli przychodzi do mnie historyk i mówi, że coś, co zostało pokazane tak, powinno być pokazane inaczej, odpowiadam mu grzecznie: „Panie profesorze, niewątpli-wie w pańskim podręczniku historii to wszystko się znajdzie, ale w moim filmie – podkreślam: fabularnym – nie!”. Bo film fabularny, przynajmniej taki, jaki ja realizuję, jest opowieścią o ludzkich namiętnościach, o ludziach – i jeśli ci moi bohaterowie są żywi, jeśli konflikty pokazane na ekranie są ostre, a problemy, wobec których stają są do dziś aktualne, to widz będzie ten film oglądał. Wszystko inne – kostium, sztafaż, batalistyka i cała reszta – jest dodatkiem. Oczywiście, współczesne kino bez – jak ja to nazywam – atrakcjonów, nawet najbardziej głębokie czy autorskie, nie może liczyć na masowego widza. A ja jestem reżyserem, dla którego pusta sala kinowa jest klęską. Uważam, że kino jest zbyt drogą zabawą, by ryzykować brak społecznego odzewu. Dla bardziej elitarnego widza jest teatr.

■ Czy oznacza to, że poszukiwania artystyczne wykluczają masowy odbiór filmu?Bynajmniej. Moim ideałem reżysera jest Charlie Chaplin, na któ-rego filmy chodzili i intelektualiści, i kucharki. I jedni, i drudzy – przepraszam, drugie – płakały. A z wszystkich filmów Felliniego – z których najwyżej cenię „Osiem i pół”, chociaż powinienem „Amarcord”, bo właśnie z „Amarcordem” przegrałem Oscara – moim ulubionym jest „La Strada”. Po pierwsze dlatego, że Giu-lietta Masina jest tam taka chaplinowska, a po drugie: bo jest to poruszająca i prawdziwa opowieść.

Swoje filmy kręciłem z miłości. „Trylogię” nakręciłem z miłości do Sienkiewicza i do „Trylogii”, bo tak zostałem wychowany. Całą fabułę znałem niemal na pamięć – dziś już nie, bo zaczęło mi się mieszać, co było w kinie, a co w książce, ale kiedyś mogłem stawać do każdego konkursu wiedzy o „Trylogii”.

„Do krwi ostatniej…” powstało z…

WYWIAD

Jerzy Hoffman na planie „Ogniem i mieczem”

Jerzy Hoffman i Mieczysław Pawlikowski na planie „Pana

Wołodyjowskiego”

12fo

t. Z

odia

k Je

rzy

Hoff

man

Film

Pro

duct

ion

/ Film

otek

a N

arod

owa

13

o drugiej-trzeciej w nocy i zapraszał na rozmowę. A kiedy spotka-nie się kończyło, mówił: „Wy swobodnyj, poka” [jest pan wolny, na razie].

■ Ale i w Polsce zdarzały się interwencje cenzury już po wejściu filmu na ekrany, jak w przypadku „Seksmisji” czy „Do krwi ostatniej…”. Pana film nie tylko zdjęto z ekranu i ocenzurowano, usunięto także sceny o Katyniu z archiwalnego negatywu. Machulskiemu wycięto jedno zdanie, ale tylko z kopii ekranowych.To są kurioza tamtego okresu. Nigdy nie byliśmy jednolici – ani w betonie, ani w liberalizmie. Zanim mój film wszedł na ekrany, musiało go zaakceptować trzech sekretarzy KC PZPR i dwóch członków Biura Politycznego, w sumie pięciu przedstawicieli naj-wyższych władz. Kiedy wybuchła awantura o Katyń i nastąpiła interwencja Moskwy, żaden z tych ludzi nie zabrał głosu w mojej obronie. Wyszło na to, że Hoffman sam wprowadził ten film do kin. Dopiero później, kiedy pocięte „Do krwi ostatniej…” wróciło na ekrany, jeden z tych ludzi – generał Jaruzelski – przyznał mi swoją nagrodę: Nagrodę Ministra Obrony Narodowej.

■ Do kogo adresuje pan „Bitwę Warszawską 1920”. Do widza, który szuka na ekranie wyłącznie wspomnianych atrakcjonów?Atrakcjon pozostaje atrakcjonem niezależnie od tego, jakie są moty-wacje twórców; jest także niezależny od oczekiwań widza. Nasza bitwa jest atrakcjonem bardzo szczególnym, to bitwa okrutna.

Do kogo adresuję swój film? Przede wszystkim do tych, którzy żyją i pamiętają – nie myślę już o samych uczestnikach, w końcu minęło 90 lat, ale o ich dzieciach czy wnukach i prawnukach. „Bitwa Warszawska” jest także filmem dla młodzieży, której już film pokazywaliśmy, aby sprawdzić, jak działa. Jeśli i dziewczyny, i chłopcy po projekcji podnosili się z krzeseł dopiero po chwili, z wypiekami, to znaczy, że film do nich trafił.

„Bitwa Warszawska” opowiada o wielkich namiętnościach. O miłości i o podłości, a przy okazji przekazuje kilka aktualnych prawd. Na przykład, Adam Ferency w roli komisarza Bykowskiego, Polaka-czekisty, stworzył prawdziwą kreację, demaskując cały system komunistyczny. Z kolei Natasza Urbańska, która okazała się nie tylko świetną tancerką i piosenkarką, ale i bardzo dobrą aktorką – dlatego u mnie gra – niesie cały wątek miłości, a później i walki. No i mamy jeszcze Borysa Szyca, w którym rozpoznaję to szaleństwo, jakie mieli kiedyś James Dean czy Zbyszek Cybul-ski, a potem Daniel Olbrychski. On to szaleństwo w sobie ma i to uwiarygodnia jego często irracjonalne zachowania. Daniel Olbrychski wcielił się tym razem bardzo przekonująco w rolę Józefa Piłsudskiego.

■ Każda superprodukcja jest jak wojna: wymaga wielkiego poświęcenia, ale przynosi równie duże doświadczenia. I posuwa do przodu technikę. Proszę sobie wyobrazić, że do „Ogniem i mieczem”, do sceny ścięcia trzech głów i do przeszycia Podbipięty kilkoma strzałami, musieliśmy zapraszać specjalistów od efektów z Anglii, którzy

13MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 WYWIAD

fot.

Film

otek

a N

arod

owa

■ Jak w Hollywood!Absolutnie. Ta ogromna ilość materiału wzięła się i stąd, że poza obsadą głównych kamer Sławomir Idziak stworzył specjalne ekipy, które uzbrojone w lekkie kamery Panasonic i przebrane w mundury obu armii weszły między statystów. Młodzi opera-torzy w trakcie bitew improwizowali własne etiudy. To dlatego te starcia są tak mięsiste i tak okrutne, wchodzą w samo sedno, w los pojedynczego żołnierza.

■ Ale takie zdjęcia wymagają ogromnej precyzji detalu.Okazało się, że jest mnóstwo grup rekonstrukcyjnych, których członkowie fascynują się określonym czasem historycznym. Obok grup rycerskich czy wikingowskich, są też grupy wyspecjali-zowane w 1920 roku. Przyszli na plan w mundurach, z bronią, ostrzelani; co roku urządzają pokazówki w Radzyminie czy Komarowie. Dzięki takim grupom miałem na planie 350 praw-dziwych koni i jeźdźców, które mogliśmy później komputerowo multiplikować. A do tego ci ludzie posiadają ogromną wiedzę – począwszy od przebiegu poszczególnych potyczek, a na uzbro-jeniu pojedynczych żołnierzy i całych oddziałów kończąc. Oni wiedzieli, gdzie i kiedy używano broni poniemieckiej, porosyj-skiej czy francuskiej, kiedy używano broni maszynowej, a kiedy ręcznej.

Pewnego dnia Jerzy Michaluk zobaczył dziwny pojazd na przy-czepie, wleczony przez jedną z takich grup. Okazało się, że był to francuski czołg Renault – na chodzie! Oczywiście duplikat, ale zrobiony bardzo wiernie. Później z udziałem tych mechaników zrobiliśmy jeszcze parę takich czołgów.

■ Kiedy kręcił pan swojego pierwszego historycznego giganta, „Pana Wołodyjowskiego”, film kostiumowy był jednym z głównych nurtów kina. Dziś wydaje się kosztowną ekstrawagancją, zwłaszcza dla kinematografii tak niewielkich jak nasza. Zmienił się także widz – kiedyś chłonął wielkie widowisko bezkrytyczne, zadziwiony możliwościami kina, teraz z jednej strony jest obserwatorem uczestniczącym – jak ci znawcy z grup rekonstrukcyjnych, z drugiej – żądnym rozrywki pożeraczem fabuł, łasym na – pozostańmy przy tej nomenklaturze – atrakcjony, którego do nowego filmu przekona jedynie sugestywna akcja promocyjna.

zresztą niezbyt się wysilili. Jedynym efektem komputerowym, jakiego użyliśmy w „Starej baśni”, było uderzenie pioruna w wieżę Popiela, co dziś wygląda żałośnie. Dodam, że dźwięk do „Ogniem i mieczem” musieliśmy zgrywać w Londynie. Teraz to wszystko można zrobić w Polsce. W „Bitwie Warszawskiej” mamy dziesiątki efektów komputerowych – i to najwyższej jakości: zobaczymy most Kierbedzia, fragmenty nieistniejących już miasteczek, zmultipli-kowane oddziały wojska. Fenomenalne są – wygenerowane kom-puterowo – sceny z udziałem samolotów i ataki bombowe. Dźwięk został całkowicie zgrany w Polsce. Kręcąc „Ogniem i mieczem” byliśmy pierwszą polską ekipą, która zastosowała montaż elek-troniczny; dziś taki montaż jest już normą.

Osobną sprawą jest technologia 3D. Sławomir Idziak, sam bez doświadczenia w tej dziedzinie, stworzył ekipę – grupę około 50 osób – która może teraz konkurować z każdym, nawet z Ame-rykanami. Wypracowano nowe procedury. Robert Chaciński skonstruował nowe oprzyrządowanie, które w trakcie pracy było doskonalone. Ci ludzie mieli raptem dwa miesiące na naukę. Na początku wymiana obiektywu zajmowała im osiem godzin, dziś mogą to zrobić w osiem minut. To ogromny zysk – nie jedyny – z tej produkcji.

■ Zastanawiam się, ile w realizacji tak wielkiego filmu jak „Bitwa Warszawska 1920” jest logistyki, a ile pracy twórczej?O logistyce należy rozmawiać z Jerzym Michalukiem. Ja mogę tylko powiedzieć, że zawsze byłem reżyserem świadomym kosztów i tego, że nie na wszystko są pieniądze. W związku z tym trzeba z pewnych rzeczy rezygnować po to, by koncentrować środki na tym, na czym mi szczególnie zależy. Kręcąc kolejne filmy wie-działem, że nie ma mowy, by każda scena była – używając mło-dzieżowego języka – „wypasiona”. W praktyce wygląda to tak, że robi się dwie-trzy sceny skromniej, by w tej czwartej uderzyć ze wszystkich armat – zrobić takie wrażenie na widzu, by właśnie tę scenę zapamiętał.

■ Kolejny atrakcjon? Niekoniecznie. Montaż „Bitwy Warszawskiej” trwał 7 miesięcy. Po pierwsze dlatego, że mamy mnóstwo ujęć, a po drugie – nie kręciliśmy na taśmie, ale na cyfrze. Gdybyśmy chcieli wszystkie zarejestrowane przez nas duble przeliczyć na taśmę, okazałoby się, że stosunek zarejestrowanego materiału do długości filmu wyniósł 1:50, a może nawet i więcej.

Franciszek Pieczka, Daniel Olbrychski, Lesław Janicki i Wacław Janicki w „Potopie”, reż. Jerzy Hoffman

14 WYWIADfo

t. F

ilmot

eka

Nar

odow

a

15

■ A ludzie stojąc w kolejkach do kina – jakże normalnych w kraju, który mienił się dziesiątą potęgą gospodarczą świata – mogli sobie podyskutować, czy Sienkiewiczowscy bohaterowie z pańskich filmów odpowiadają ich wyobrażeniom. Czy tak samo będą dyskutować o bohaterach „Bitwy Warszawskiej 1920”?Notabene „Ogniem i mieczem”, z widownią ponad 7,5 mln, pobiło wszelkie rekordy frekwencji w III Rzeczpospolitej. A tamte kolejki i gadanie o dziesiątej potędze to kolejne paradoksy PRL-u. Odczu-wałem je na każdym kroku, tak samo jak większość innych. Choć byłem członkiem Partii, w wielu sprawach zachowałem własne stanowisko, w związku z czym miewałem różne problemy – a to ze strony moczarowców, a to ze strony „Grunwaldu”. Kiedy ogło-szono stan wojenny, udzieliłem wywiadu partyjnej „Trybunie Ludu”. Jego teza była mniej więcej taka: okres stanu wojennego sprzyja osobistym porachunkom, więc jeśli Partia dopuści do tego, popełni błąd. Następnego dnia idę Placem Zamkowym, a tu ktoś podchodzi do mnie i mówi: „Jesteś na naszej liście”. Spojrzałem na niego i mówię: „Od… się!”. Za dzień czy dwa, kiedy wreszcie dotarło do nich, co w tej „Trybunie” powiedziałem, podchodzi do mnie facet i mówi: „Skreśliliśmy cię z listy”. A ja na to tak samo: „Od… się!”. Dlaczego o tym mówię?

Bo jeśli ktoś chce mi dzisiaj wmówić, że w czasach PRL-u w ogóle nie było Polski, to ja mogę powiedzieć tylko: „Na to nie ma zgody, mopanku!”. Najlepsze polskie kino, niezły teatr, fantastyczny pla-kat, bardzo przyzwoita literatura, nie mówiąc o muzyce – powstały w tamtych czasach. Uczono mnie w polskiej szkole po polsku, uczono mnie polskiej historii i polskiej literatury. A nie było to w łatwych czasach – zdawałem maturę w 1950 roku, Stalin porzą-dził jeszcze trzy lata. Tymczasem uczono mnie tradycji, miłości do kraju, patriotyzmu i bardzo wielu innych rzeczy. I jeśli teraz słyszę od różnych panów, których wówczas jeszcze na świecie nie było, że wtedy Polski nie było, to mnie się nóż w kieszeni otwiera i chce się powiedzieć to samo, co wtedy na Placu Zamkowym.

A jak się będzie mówić o „Bitwie Warszawskiej”? Zobaczymy!

Warszawa, lato 2011

Nie ma cudów, w miarę upływu czasu trzeba było coraz bardziej wzbogacać opakowanie towaru i jego reklamę. „Krzyżacy” Alek-sandra Forda pobili wszelkie rekordy nie dlatego, że był to film wybitny, ale że praktycznie nie miał żadnej konkurencji. Ani na ekranach, ani w telewizji, która była wówczas czarno-biała i dys-ponowała malutkim ekranem.

■ No i była to pierwsza po wojnie ekranizacja patriotycznej powieści Sienkiewicza. To prawda, ludzie odczytywali decyzję ekranizacji „Krzyżaków” jako poluzowanie śruby. Potem było coraz trudniej, choćby dlatego, że te kostiumowe widowiska z kilkuletnim opóźnieniem dotarły na polskie ekrany. Także telewizja pokazywała niektóre filmy kostiumowe. Na szczęście, działała magia nazwiska pisarza, ale coraz trudniej było o pieniądze.

■ Mówiliśmy przecież, że na „Potop” państwo dało ponad 100 milionów złotych.Owszem, ale wtedy były dwa rodzaje pieniędzy – złotówki i dewizy. Jeśli chodzi o złotówki, to w trakcie realizacji „Potopu” miałem ich cały wór, ale i tak połowę filmu kręciliśmy jedną kamerą, bo na wypożyczenie drugiego obiektywu Panavision dewiz już nie było. Na Zachodzie powstał mit o duszy słowiańskiej – że niby w naszych filmach dominują długie ujęcia, że to taka nasza poetyka. Krytycy filmowi, zwłaszcza Francuzi, rozpisywali się o tym przy każdej okazji, zapewne nie przypuszczając, że to było z biedy. Bo jak obowiązywał nas stosunek taśmy do materiału zdjęciowego 1:4, to o czym można było mówić?

■ Słyszałem o przypadkach prywatnego importu taśmy…Ile tej taśmy można było sobie sprowadzić? Jedno pudełko, dwa, dziesięć? Wbrew pozorom to nie taśma była droga, tylko dolar. I zawsze należało się liczyć z wezwaniem przez wiadome służby i pytaniem: „A wy skąd, obywatelu, mieliście te dolary?”. Prze-cież kantorów wówczas nie było, złotówka była niewymienialna, legalnie można było kupić jedynie bony do Peweksu, a tam taśmy filmowej nie sprzedawali, nie mówiąc już o zwykłych sklepach.

15MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 WYWIAD

fot.

Film

otek

a N

arod

owa

Daniel Olbrychski i Jerzy Hoffman na planie

„Pana Wołodyjowskiego”, reż. Jerzy Hoffman

Katarzyna Wilk

Krótki film jedzie na targi

Kiedyś, by film zaistniał na rynku, wystarczył jego udział w konkursie lub pokazie pozakonkursowym na dużym i ważnym festiwalu. Dziś, chcąc zostać zauważonym, trzeba podjąć wiele pracochłonnych zabiegów. Jednym z nich jest udział filmu w targach filmowych.

Piotr Skiba w filmie „Echo”, reż. Magnus von Horn

fot.

Arc

hiw

um K

rako

wsk

a Fu

ndac

ja F

ilmow

a16 TEMAT NUMERU

17

„Chemia” Pawła Łozińskiego z 7 głównymi nagrodami na koncie. Zaraz po nim plasują się: „Królik po berlińsku” Bartka Konopki, „Szczęściarze” Tomasza Wolskiego, „Sześć tygodni” Marcina Janosa Krawczyka, „Matka” Jakuba Piątka, „Cyrk ze złamanym ser cem” Marka Tomasza Pawłowskiego, „Amerykanin w PRL-u” Piotra Moraw skiego i Ryszarda Kaczyńskiego, „10 lat do Nashville” Katarzyny Trzaski, „Smolarze” Piotra Złotorowicza czy „Na północ od Kalabrii” Marcina Sautera.

Interesująco wypada również bilans animacji i krótkich fabuł: ponad 200 projekcji, z czego około setki konkursowych, i ponad 20 nagród. Bezkonkurencyjny był szkolny film Magnusa von Horna pt. „Echo”, który kontynując swą dobrą passę z roku ubiegłego, zawitał aż na 35 festiwali, zdobywając 5 nagród. Po piętach deptały mu fabuły „Hanoi-Warszawa” Katarzyny Klimkiewicz, „Ciemnego pokoju nie trzeba się bać” Kuby Czekaja i „Brzydkie słowa” Marcina Maziarzewskiego oraz animacje „Esterhazy” Izabeli Plucińskiej, „Millhaven” Bartka Kulasa, „B-1033” Pawła Kryszaka i „Danny boy” Marka Skrobeckiego. Sukcesy te przechodzą nie bez echa w mię-dzynarodowym środowisku filmowym. „Scena filmowa, a zwłaszcza dokumentalna, wydaje się w Polsce bardzo silnie ugruntowana. Co roku mamy stąd wiele wspaniałych filmów” – zauważa Christine Hille z festiwalu DOK Leipzig. „Myślę, że to dzięki świetnym szko-łom filmowym, dobrze funkcjonującemu sposobowi finasnowania oraz bogatym filmowym tradycjom. Tak trzymać!” – dodaje. Tym bardziej dziwi fakt, że w Polsce te gatunki są przez wielu filmow-ców traktowane niszowo, choć za granicą filmy krótkie, animowane i dokumentalne mają swoje osobne, duże i prestiżowe imprezy tar-gowe, a udział w nich to wydatek od kilkuset (koszt akredytacji) do kilku tysięcy (koszt stoiska promocyjnego) euro.

Zacząć od targów

Mamy więc co promować i co sprzedawać. Czy za dużą liczbą dobrych filmów stoi potencjał komercyjny? Nie do końca. Polacy znani są ze swoich artystycznych dokumentów czy animacji, które nie zarabiają na siebie, nie podbijają box office-ów, ani nie generują dużych zysków z telewizyjnych emisji. W Polsce filmów dokumentalnych i artystycznych animacji nie robią światowej klasy reżyserzy fabularni, jak choćby Wim Wenders, Wong Kar Wai czy Werner Herzog. Nie produkują ich wielkie wytwórnie, jak w USA firma Ridleya Scotta czy Disney. Marketingowo mamy zatem zupełnie inny potencjał – musimy bronić się jakością

Konkurencja rośnie, a sposobów na zaistnienie na międzyna-rodowej arenie przybywa. Dystrybutorzy, producenci i sami

filmowcy są coraz bardziej kreatywni, bo właśnie ta umiejętność powoli staje się warunkiem przetrwania na międzynarodowym rynku filmowym. Dotyczy to zarówno środowiska pełnometrażo-wych fabuł, jak i wcale nie mniejszego środowiska dokumentów, krótkich fabuł i animacji. Jednak samo opakowanie, choćby naj-bardziej efektowne, nie wystarczy.

2010: produkcja w Polsce

Produkcja dokumentalna, krótkometrażowa i animowana to duża gałąź polskiej kinematografii – rocznie stanowi ok. 83–85% całej produkcji filmowej w Polsce. W 2010 roku filmów tych gatunków wyprodukowano ok. 217. Jeśli dodać do tego świetnie radzące sobie na krajowych i zagranicznych festiwalach filmy wyprodukowane w szkołach filmowych, wychodzi imponująca liczba 286. Stosun-kowo najwięcej produkuje się dokumentów – w 2010 roku: ok. 175, w tym ok. 25 filmów szkolnych i 22 koprodukcje (najwięcej z Niem-cami, Francją, USA i Wielką Brytanią, rzadziej: z Kanadą, Grecją, Ukrainą, Meksykiem i Szwajcarią). Najwięcej wyprodukowano krót-kich dokumentów (do 30 minut), bo aż 85 (w tym 7 koprodukcji). Średniometrażowych filmów (od 30 do 54 minut) powstało ok. 60 (z czego 8 koprodukcji). W tym przedziale mieszczą się także pro-dukcje telewizyjne (TVP, TVN, TV Religia, HBO), których powstało ok. 15, choć filmów w formacie telewizyjnym, a zatem produkowa-nych z myślą o telewizji lub w koprodukcji z telewizją, było ok. 35. Dodatkowo HBO wyprodukowało 2 pełnometrażowe dokumenty, a 2 filmy powstały dla białoruskiej stacji Belsat TV. Animacji i fabuł powstała porównywalna ilość: 45 filmów animowanych (w tym 14 szkolnych i jedna koprodukcja ze Szwajcarią) oraz 58 fabuł (30 szkol-nych, 3 koprodukcje – z Niemcami, Norwegią i Wielką Brytanią).

2010: zagraniczne festiwale i nagrody

Dla naszych filmów rok 2010 wyglądał równie imponująco na zagranicznych festiwalach filmowych. Odbyło się ponad 300 projekcji z udziałem polskich filmów dokumentalnych, z czego ponad połowa to pokazy konkursowe. W sumie pokazaliśmy nasze dokumenty na ponad 140 międzynarodowych festiwalach, w tym na tak ważnych jak IDFA w Holandii czy Hot Docs w Kana-dzie. Ponad 50 razy stawaliśmy na podium. Rekordzistą był film

„Chemia”, reż. Paweł Łoziński

17MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 TEMAT NUMERU

fot.

Arc

hiw

um K

rako

wsk

a Fu

ndac

ja F

ilmow

a

i wysokim poziomem artystycznym. Jednak nie ma co chować głowy w piasek. „Filmy robi się po to, aby były oglądane. Trzeba zatem robić wszystko, aby je pokazywać” – mówi Susanne Guggen-berger, która przez wiele lat pracowała w branży dokumentu jako agent sprzedaży, a dziś współpracuje z targami filmowymi DOK Market w Lipsku i Doc Outlook w Nyon. I to właśnie targi filmowe powinny stać się punktem wyjścia dla środowiska branżowego. „W zależności od tego, czego oczekujesz od swojej produkcji, targi dają możliwość spotkania odpowiednich osób, które oferują rożne formy dystrbucji: festiwalową, kinową, telewizyjną, DVD lub VoD. To zawsze pierwszy krok” – dodaje Guggenberger.

Bądź kreatywny

Warto więc próbować, bo na targi przyjeżdżają nie tylko szefowie działu zakupów czy redaktorzy zamawiający ze stacji telewizyj-nych, ale także ci, których w świecie branży określa się szerszym mianem „decision makers” – programatorzy i dyrektorzy festiwali, dystrybutorzy i agenci sprzedaży, którzy mogą zadbać o dotarcie filmu do jak najszerszego grona odbiorców.

Możliwości jest wiele, bo targi filmowe powstają jak grzyby po deszczu, a każdy liczący się festiwal stara się mieć w swojej ofercie wideotekę, dostępną dla gości branżowych, gdzie można zobaczyć filmy festiwalowe w dowolnym i dogodnym momencie. Pytanie jednak, jak się do tego zabrać, na jakim etapie zacząć promocję i umieszczanie filmu na targach. „Na każdym etapie” – twierdzi Jean Jacques Peretti, odpowiedzialny za kontakty międzynarodowe podczas Sunny Side of the Doc w La Rochelle. – „Równie ważne są sesje pitchingowe, umieszczanie projektów w katalogu i prezen-towanie trailerów, jak i gotowych filmów w wideotece”. Miriam Simkova szefująca East Silver, targom filmowym prezentującym dokumentalną kinematografię z Europy Środkowo-Wschodniej, ze swojej pracy wyciąga takie wnioski: „Podstawowa zasada mówi: zrób film o uniwersalnym temacie, znajdź wyraziste postacie, podejdź do projektu kreatywnie, wybierz odpowiedni czas i wersję językową. Jeśli zastosujesz tę zasadę już w pierwszej fazie pracy nad filmem, to masz za sobą 75% promocji. Wchodząc na targi z chwytliwym produktem, zdobywasz zainteresowanie kupujących, dystrybutorów, o festiwalach filmowych nie wspominając”. Osoby, które organizują targi, na podstawie wieloletnich doświadczeń, obserwacji oraz efektów swojej współpracy z producentami i fil-mowcami, są w tej kwestii jednomyślne, zwracają jednak uwagę,

by wybrać odpowiedni do etapu pracy nad filmem rodzaj targów. „To zależy, co chcesz osiągnąć. Dla projektów w developmencie udział w targach powinien skupić się na szukaniu funduszy i zorganizowaniu kilku kluczowych i strategicznych spotkań z kupującymi” – radzi Elizabeth Radshaw, dyrektor Doc Shop, tar-gów odbywających się podczas festiwalu Hot Docs w Kanadzie. „Najlepiej rozmawiać z różnymi ludźmi, opowiedzieć im o swoim pomyśle, pokazać materiały lub trailer, niejako przetestować swój projekt na nich i wysłuchać opinii. Gotowe filmy natomiast dobrze jest umieszczać w wideotece” – dodaje Susanne Guggenberger. Alice Kharoubi, szefowa Short Film Corner w Cannes, twierdzi natomiast, że: „Wszystko zależy od sposobu, w jaki produkuje się film. Na pewno warto zacząć jego promocję w momencie, kiedy się szuka funduszy. Targów jest mnóstwo, ale udział w największych wciąż dużo kosztuje. Dla niezależnego filmowca dobrą drogą jest cyfrowy marketing, ale wymaga on sporo kreatywności i innowa-cyjności, tak by wszelkie działania oddawały jednocześnie talent filmowca i ducha filmu. Konkurencja jest coraz większa”.

Stworzyć sieć kontaktów

Targi więc to nie tylko sprzedaż gotowych produkcji. Na targi można zacząć przyjeżdżać z samym projektem, choć nie wszystkie są do tego odpowiednie. Na targi oferujące wideotekę (jak Docs for Sale w Amsterdamie, MIP.doc, DOK Market w Lipsku czy Krakowskie Targi Filmowe) lepiej wybrać się z gotowym filmem. Ale już targi takie jak Sunny Side of the Doc, Short Film Corner w Cannes, MIP.com, Meet Market w Sheffield, MIFA w Annecy czy Clermont-Ferrand Short Film Market, to miejsca służące w dużej mierze nawiązywaniu kontaktów koprodukcyjnych, ale także negocjacji z redaktorami ze stacji telewizyjnych czy poszukiwaniu funduszy. Nie można jednak zapominać, że na każdego rodzaju targi przyjeżdżają ludzie, których warto poznać, bo tworząc sieć kontaktów, stajemy się coraz waż-niejszym graczem, wchodząc do wąskiego, elitarnego środowiska. „Mówi się, że najważniejsza grupa w branży filmowej to około 100 osób na całym świecie. To niedużo. Targi to miejsce, gdzie można ich wszystkich spotkać” – twierdzi Joanna Skalska, zajmująca się promocją i dystrybucją w Szkole i Studiu Wajdy, która targi filmowe odwiedza od lat, traktując je jako jedno z ważniejszych narzędzi promocyjnych. „Obecność na targach daje możliwość poznania środowiska filmowego, w tym jego najważniejszych decydentów. Dla polskich filmów targi filmowe to przede wszystkim szansa na

Polskie stoisko na Sunny Side of the Doc 2011

fot.

Arc

hiw

um K

rako

wsk

a Fu

ndac

ja F

ilmow

a18 TEMAT NUMERU

19

film w katalogu, wszystkie podane informacje powinny być wyczer-pujące, fotosy dobrej jakości, a opis filmu chwytliwy, bo to on w 70% decyduje, czy ktoś sięgnie po nasz film. Wideoteki targowe zazwyczaj prowadzą dzienne raporty oglądalności. Warto takie raporty śledzić i na bieżąco starać się spotykać z tymi, którzy wyrazili zainteresowa-nie filmem. Jeśli jest to niemożliwe, trzeba po zakończeniu targów taki raport wnikliwie przeanalizować i mailowo skontaktować się ze wszystkimi, którym film się podobał. Po każdych targach czy festi-walu należy zrobić rodzaj listy kontaktowej osób, które się spotkało, rozmawiało lub które oglądały film, i informować ich o jego losach, sukcesach, nagrodach czy pokazach na festiwalach lub emisjach tele-wizyjnych. Każdemu rodzajowi targów zazwyczaj towarzyszy szereg wydarzeń: panele dyskusyjne, seminaria, warsztaty, prezentacje – warto brać w nich udział, gdyż często jest to jedyna okazja, by poznać najważniejsze osoby z branży. Wiele targów daje także możliwość organizowania pokazów targowych, na które można zapraszać tych, których chcemy zainteresować naszym filmem. Dobrą opcją jest także reklama w katalogu, przewodniku branżowym czy w innych wydawnictwach towarzyszących targom.

Dobra przestrzeń do spotkań

Istotne jest, żeby odwiedzić targi osobiście, nawet jeśli to tylko wideoteka. Organizatorzy targów często organizują przestrzeń odpowiednią do spotkań, gdzie można poznać kluczowych graczy w branży. „Największą uwagę przyciągają filmy, które są w konkur-sie na festiwalu. Już sam udział jest dla nich samoistną promocją. W nieco gorszej sytuacji są tytuły prezentowane tylko na tragach,

szeroką dystrybucję pozafestiwalową, czyli emisję w telewizjach, a dzięki temu – na dotarcie do widzów na całym świecie” – dodaje Skalska. „Ważne, żeby myśleć marketingowo już na etapie pomysłu. Jeśli chce się dobrze zaplanować <cykl życiowy> dla swojego filmu, to trzeba zacząć od targów” – puentuje Simkova, potwierdzając jed-nomyślność środowiska w tym temacie.

Pierwszych pięć sekund

„Jeśli masz pasję i entuzjazm, to sam jesteś najlepszym promotorem swojego filmu” – twierdzi Susanne Guggenberger. „Przed wyjazdem filmowcy powinni odrobić pracę domową, poznać profile odwie-dzających targi gości. Do targów trzeba się przygotować” – radzi Laurien ten Houten z Docs for Sale, targów odbywających się pod-czas IDFA w Amsterdamie. Przede wszystkim należy zorientować się, z kim można się spotkać. Najprościej przed wyjazdem sprawdzić on-line listę gości lub poprosić o nią organizatorów i umówić się na spotkania. „Także do spotkań trzeba być przygotowanym – trzeba wiedzieć tyle samo o redaktorze zamawiającym czy kupującym, co o samym kanale telewizyjnym, dla którego pracują. A także, czy twój projekt pasuje do ich pasma. A potem już tylko ich do tego przeko-nać” – dodaje Elizabeth Radshaw. Warto zadbać o dobre materiały promocyjne. Te podstawowe – plakaty, ulotki, presskity, trailery – nie zawsze muszą ginąć w stosie tysiąca innych. „Ulotki spełnią swoją rolę, jeśli będą zrobione z pomysłem, gdy staną się zaproszeniem do odpowiedzi na pytania, jakie stawia film. Plakaty powinny być na tyle ekspresyjne, by przyciągały uwagę odbiorcy w ciągu pierwszych 5 sekund patrzenia” – mówi Miriam Simkova. Jeśli umieszczamy

„Millhaven“, reż. Bartek Kulas

fot.

Arc

hiw

um K

rako

wsk

a Fu

ndac

ja F

ilmow

a

19MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 TEMAT NUMERU

możemy zobaczyć od kilku do – nawet – kilkudziesięciu tytułów. Krakowska Fundacja Filmowa, w ramach wspieranych przez PISF projektów Polish Docs, Polish Shorts, a ostatnio Polish Animations, przygotowuje zestawy polskich filmów do katalogów, organizuje pokazy targowe i stoiska na najważniejszych targach w Europie. „Staraliśmy się wypełnić lukę, ale też przetrzeć szlaki, stworzyć sieć kontaktów i przede wszystkim pokazać producentom, jak wiele mają możliwości” – mówi Barbara Orlicz-Szczypuła z KFF. Sami producenci sporo się nauczyli i coraz chętniej inwestują w swoje projekty, a tym samym – w swoją pozycję jako producenta.

Miejsce dużych wyzwań

Dlaczego umieszczanie filmu na targach jest ważne? „Odpowiedzią na to pytanie, może być inne, równie istotne: po co robi się film? Oczywiście – dla widza. A umieszczanie filmu na targach daje większe szanse wyjścia z nim do szerszej publiczności” – mówi Elizabeth Radshaw. „Kombinacja dobrego filmu i dobrej promocji może przynieść najlepsze rezultaty. Dziś liczy się dobry wizerunek, dlatego ważne, żeby go sobie wypracować także w branży. Targi mogą temu tylko pomóc” – uważa Gianna Sarri. „To dobre miejsce na promocję filmu. Jeśli film nie dostanie się do programu festi-walu, to targi okazują się jedynym miejscem, gdzie można go poka-zać środowisku branżowemu” – dodaje Sarri. Efekty nie zawsze bywają natychmiastowe, ale nie zawsze też o doraźny efekt chodzi. Jeżdżenie na targi to także sposób na poszerzenie kwalifikacji i doświadczeń. „Spotykasz tam najważniejszych ludzi z branży, ale jednocześnie poznajesz najnowsze trendy w świecie filmowym” – mówi Laurien ten Houten. Poza tym targi to miejsce dużych wyzwań, które w pewnym sensie zachowało charakter znanych nam od wieków targowisk. „W takich miejscach trzeba także być otwartym na łut szczęścia – nigdy nie wiesz, jaka niespodzianka czeka na ciebie za rogiem” – puentuje Elizabeth Radshaw.

dlatego tak ważny jest osobisty udział reprezentanta filmu” – uważa Gianna Sari z Doc Market w Salonikach. Nie zawsze jednak pro-ducent sam jest w stanie sprostać tak dużemu i czasochłonnemu zakresowi działań marketingowo-promocyjnych. „Na przykład Sunny Side of the Doc to świetne miejsce dla producentów, dla których jest jedną z wielu podobnych imprez, na których bywają i spotykają się z tymi samymi zamawiającymi czy dystrybutorami” – twierdzi Tomasz Wolski, reżyser, który sam produkuje swoje filmy. „Nie liczą się natychmiastowe efekty, bo uzyskanie korzyści może nastąpić przy okazji zupełnie innego projektu, przedstawianego po roku czy dwóch. Jednorazowy wyjazd na taką imprezę wydaje mi się pozbawiony sensu. Należy też zabiegać o fundusze z zagranicy. Jednak trzeba to umieć robić, mieć do tego serce, charakter, siłę przebicia, kontakty i zawsze się uśmiechać. Nie wszyscy posiadają takie umiejętności” – dodaje Wolski. To świadczy o tym, że w Polsce wciąż brakuje agentów sprzedaży i dystrybutorów z prawdziwego zdarzenia, a nierzadko jednoosobowe firmy producenckie nie mają możliwości założenia działu promocji i sprzedaży. „Prezentowanie filmu na tagach to praca na cały etat. Im więcej jeździsz, tym wię-cej ludzi spotykasz. Ucz się od innych, korzystaj z ich kontaktów i doświadczenia” – radzi Alice Kharoubi.

Wypełnić lukę

Targi nie są tanie: koszt stoiska to kwota od 2 do 10 tysięcy euro, akredytacji – kilkaset, reklamy w katalogu – 2–3 tysiące, poka-zów targowych – w granicach tysiąca, sprofilowanego programu w katalogu – 700–800 euro, a umieszczenie pojedynczego tytułu – od 30 do 250 euro. Powoli jednak zmienia się sposób myśle-nia polskiego producenta, który już nie uważa, że wszystko mu się należy i przyjdzie samo. Jeszcze 5 lat temu polskich filmów w katalogach dużych targów było jak na lekarstwo. Na szczę-ście z roku na rok się to zmienia i na poszczególnych imprezach

„Matka”, reż. Jakub Piątek

fot.

Arc

hiw

um K

rako

wsk

a Fu

ndac

ja F

ilmow

a20 TEMAT NUMERU

21

DOC MARKET THESSALONIKI www.tdf.filmfestival.grKraj, miasto: Grecja, SalonikiFestiwal: Thessaloniki Documentary FestivalTermin: marzecDeadline: styczeńSelekcja: nieStoiska: nieWideoteka: takGatunki: dokument Opłaty: 70 € za zestaw do 6 filmówInne wydarzenia branżowe: EDN Docs in Thessaloniki

DOK MARKETwww.dok-leipzig.deKraj, miasto: Niemcy, LipskFestiwal: DOK LeipzigTermin: październikDeadline: lipiecSelekcja: takStoiska: nieWideoteka: takGatunki: dokumentOpłaty: film – 90 €Inne wydarzenia branżowe: DOK Summit, International DOK Leipzig Co-Production Meeting, Documentary Campus

MIP. MARKETS (MIP.DOC, MIP.COM, MIP.TV, MIP.Junior) www.mipworld.comKraj, miasto: Cannes, FrancjaFestiwal: nieTermin: kwiecień (MIP.DOC, MIP.TV), październik (MIP.COM, MIP.Junior) Deadline: marzec, wrzesieńStoiska: tak Wideoteka: tak Gatunki: dokument, fabuła, animacja Opłaty: akredytacja – od 1.145 €, stoisko – od 6.874 €

SUNNY SIDE OF THE DOC www.sunnysideofthedoc.comKraj, miasto: Francja, La RochelleFestiwal: brakTermin: czerwiec Deadline: kwiecieńStoiska: takWideoteka: takSelekcja filmów/projektów: nieGatunki: dokumentOpłaty: stoisko – 2000 €, akredytacja dla producenta – 400 €, dodatkowe projekty w wideotece – 150 €Inne wydarzenia branżowe:

pitching Best International Project Showcase

DOC SHOPwww.hotdocs.caKraj, miasto: Kanada, TorontoFestiwal: Hot DocsTermin: majDeadline: marzecSelekcja: nieStoiska: nieWideoteka: tak (także on-line w ciągu roku)Gatunki: dokumentOpłaty: film – 67.80 $Inne wydarzenia branżowe: Hot Docs Forum, Doc Sum mit, International Coproduction Day

DOCS FOR SALEwww.idfa.nlKraj, miasto: Holandia, AmsterdamFestiwal: International Documen-tary Festival Amsterdam (IDFA)Termin: listopadDeadline: wrzesieńStoiska: nieSelekcja: takWideoteka: tak (także on-line w ciągu roku)Gatunki: dokumentOpłaty: film – 250 €Inne wydarzenia branżowe: IDFA Forum, IDFA Academy

EAST SILVERwww.eastsilver.netKraj, miasto: Czechy, JihlavaFestiwal: Jihlava International Documentary Film FestivalTermin: październikDeadline: czerwiec Selekcja: takStoiska: nieWideoteka: tak (także on-line w ciągu roku)Gatunki: dokumentOpłaty: film – 30 €Inne wydarzenia branżowe: East European Forum, Silver Aye Awards, Doc Launch

DOC OUTLOOKwww.visionsdureel.chKraj, miasto: Szwajcaria, NyonFestiwal: Visions du ReelTermin: kwiecieńDeadline: grudzieńSelekcja: takStoiska: nieWideoteka: takGatunki: dokumentOpłaty: film – 100 €Inne wydarzenia branżowe: Pitching du Reel, Who is Who, Doc Think Tank, Docs in Progress

KRAKOWSKIE TARGI FILMOWE www.krakowfilmfestival.plKraj, miasto: Kraków, PolskaFestiwal: Krakowski Festiwal FilmowyTermin: maj/czerwiecDeadline: lutySelekcja: takStoiska: nieWideoteka: takGatunki: dokument, krótka fabuła, animacjaOpłaty: film – 40 € (polskie bezpłatnie)Inne wydarzenia branżowe: Industry Screenings, Film Pro Industry Drink, Dragon Forum

Targi dokumentalne, krótkometrażowe i animowane – wybór:

MEET MARKET www. sheffdocfest.comKraj, miasto: Sheffield, Wielka BrytaniaFestiwal: Doc/Fest SheffieldTermin: czerwiecDeadline: styczeńSelekcja: takStoiska: nieWideoteka: takGatunki: dokument Opłaty: film – 15 £, projekt – 15 £

MIFA www.annecy.orgKraj, miasto: Francja, AnnecyFestiwal: Annecy International Animation Film FestivalTermin: czerwiecDeadline: kwiecieńSelekcja: nieStoiska: takWideoteka: takGatunki: animacja Opłaty: stoisko – 2.170–8.660 €, akredytacja – 435 €

CLERMONT-FERRAND SHORT FILM MARKET www.clermont-filmfest.comKraj, miasto: Francja, Clermont-FerrandFestiwal: Clermont-Ferrand Short Film FestivalTermin: lutyDeadline: październikSelekcja: nieStoiska: takWideoteka: tak Gatunki: dokument, animacja, fabuła Opłaty: stoisko – 2.100 €Inne wydarzenia branżowe: Media Rendez-vous, Market screenings, Euro Connection pitching forum

SHORT FILM CORNER www.shortfilmcorner.comKraj, miasto: Francja, CannesFestiwal: Cannes Film FestivalTermin: majDeadline: kwiecieńSelekcja: takStoiska: takWideoteka: tak (także on-line w ciągu roku)Gatunki: dokument, animacja, fabuła do 35 minOpłaty: film – 95 €, za dodatkowe: 3,50 € za minutę, stoisko – 4.350 €Inne wydarzenia branżowe: Market Screenings

21MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 TEMAT NUMERU

1. Kraków: kto się boi dokumentu?

Krakowskie dyskusje na Forach SFP od lat należą do najciekaw-szych w środowisku. Tegoroczną otworzył Paweł Kędzierski referatem pod prowokującym tytułem „Kto się boi filmu doku-mentalnego?”. „Na tak głupio postawione pytanie odpowiedź jest oczywista: nie jest potrzebny! Zwłaszcza telewizji publicznej! Bo ta doskonale się bez niego obywa” – mówił Paweł Kędzierski. TVP deprecjonuje film dokumentalny poprzez klasyfikowanie do tego gatunku różnego rodzaju reportaży, relacji, wywiadów czy maga-zynów sensacji. Nie współpracuje nawet z producentami, których projekty filmów dokumentalnych uzyskują w PISF-ie najwyższe noty eksperckie. „Każdy projekt musi przejść przez sito i kiedy jest uznany za <wybitny> lub <bardzo dobry> dostaje połowę budżetu. Ryzyko artystycznego niepowodzenia zostaje zmniej-szone o połowę. Telewizja jednak nie podejmuje tak korzystnej koprodukcji. Nie dowierza producentowi zewnętrznemu, nie ufa werdyktom PISF-u” – wyjaśniał Kędzierski.

O filmie dokumentalnym zrobiło się głośno dzięki Apelowi Dokumentalistów oraz determinizmowi działań jego sygnatariuszy,

Paulina Kobus

Telewizja – Kraków – Gdynia, czyli po Forach SFPW tym roku Fora SFP w Gdyni i w Krakowie były skoncentrowane wokół problemu telewizji publicznej. Z ust nowego prezesa TVP padły obiecujące deklaracje. Czy pójdzie za nimi coś więcej?

których reprezentowała w Krakowie Maria Zmarz-Koczanowicz. Rozmowy z decydentami rozpoczęły się od pytań dotyczących sys-temu finansowania filmu dokumentalnego w telewizji publicznej, która w 2010 roku wydała około 30 mln zł na film dokumentalny, którego de facto… w telewizji nie było. Dokumentaliści apelowali m.in. o zmianę sposobu zarządzania dokumentem w TVP, utworze-nie redakcji zajmującej się wyłącznie tym gatunkiem i kierowanej przez osoby, które nie boją się ryzyka.

Rządowa Telewizja Komercyjna

W obronie znikającego z TVP dziecięcego filmu animowanego zabrała głos Ewa Sobolewska: „Najpierw telewizja publiczna zredukowała produkcje animacji dla dzieci do jednego-dwóch 13-odcinkowych seriali produkowanych raz na trzy lata, by w 2010 roku dojść do całkowitego wycofania się z tej działalności misyj-nej. Ani kryzys, ani spadek wpływów z abonamentu nie powinny mieć związku z produkcją dla dzieci w telewizji publicznej, bo ta produkcja jest częścią misji”. Ewa Sobolewska mówiła także o koniecznym powrocie telewizji publicznej do uczestnictwa

Teatr Muzyczny w Gdyni

fot.

Sha

rkFo

toSt

udio

, Bar

tłom

iej T

retk

owsk

i / S

FP22 WYDARZENIA KRAJOWE

23

stanu z 2010 roku, zostaną przeznaczone na konkretną produkcję, a przede wszystkim na programy dla dzieci (w tym animacje), na filmy dokumentalne i produkcję filmową. „Chciałbym, żeby telewizja publiczna wróciła do roli aktywnego producenta filmowego. Obec-nie TVP uczestniczy w produkcji filmowej przez wpłacane zgodnie z ustawą składki na PISF, jednak przyznaję, że to za mało” – dodał Juliusz Braun. Prezes Jacek Bromski zapewnił, że środowisko fil-mowe pomoże rozwiązać problem abonamentu, na przykład poprzez kampanię informacyjną, która ma przekonać o sensowności jego utrzymania.

Potok wielu możliwości

Jan Dworak, przewodniczący KRRiT, potwierdził priorytety pro-gramowe telewizji publicznej: programy dla dzieci, polski film fabularny w kinach oraz przywrócenie właściwej pozycji filmowi dokumentalnemu. „Udało nam się zatrzymać spadek abonamentu, a dochody z tego tytułu osiągnęły już poziom katastrofalny. Jed-nak żeby zaszły istotne zmiany, trzeba przede wszystkim zmienić ustawę i wolę polityczną” – podsumował Jan Dworak.

Podczas Forum mówiło się również o podpisanym w kwietniu 2011 roku „Pakcie dla Kultury”. Według Macieja Strzembosza trudno o realną zmianę na lepsze bez mediów publicznych inwestujących i upowszechniających kulturę oraz współdziałających ze społeczeń-stwem obywatelskim i organizacjami pozarządowymi. „W <Pakcie dla Kultury> jest zapisany wzrost nakładów na kulturę, zgodnie z któ-rym do 2015 mamy osiągnąć 1%, co wydaje się sukcesem. Niestety, według standardów europejskich nadal jest to poziom zawstydzający” – podsumował prezes KIPA. Organizacje twórcze, które nie raz już dowiodły swej skuteczności w działaniach na rzecz kultury i społe-czeństwa obywatelskiego, stworzyły POTOK (skrót od: Porozumienie Organizacji Twórczych i Organizacji Działających na Rzecz Kultury), formację, która włączy się w kampanię społeczną na rzecz reformy abonamentu. Maciej Strzembosz i Jacek Bromski, reprezentujący POTOK, zostali upoważnieniu do negocjacji „paktu misyjnego” i kon-troli przyszłych środków uzyskanych z abonamentu.

Nie zaśmiecać telewizji

Podczas dyskusji pojawiły się także inne wątki, bardziej szczegó-łowe, choć nie mniej interesujące. Po wyłączeniu nadajników analo-gowych, wzrośnie zasięg TVP Kultura, stając się zbliżony do TVP 1 czy TVP 2. Jest więc czas, aby intensywnie rozwijać i dofinansować kanał, który, według Macieja Strzembosza, „musi być do tej rewolu-cji gotowy jako naturalny dom polskiej kultury”. Poruszono także drażliwy temat autopromocji TVP, czyli nagminnego zaśmiecania programu audycjami promującymi samą Telewizję Polską. Komisja Europejska zalicza dziś autopromocję do programów reklamowych i w związku z tym pojawia się konieczność, by wyraźnie określić, co jest w telewizji publicznej informacją, a co reklamą – i by tych reguł przestrzegać. A skorzysta na tym widz, zmęczony obecnym bałaganem komunikacyjnym. Krzysztof Krauze zaapelował o więk-sze powiązanie telewizji publicznej z komunikatem internetowym, wskazując na przykład TVN-u, który <podpiera się> portalami działającymi w ramach Grupy ITI. „Pracujemy nad pomysłem pro-gramu związanego z TVP Kultura, który bazowałby na komunikacji internetowej” – powiedział Juliusz Braun. Zapowiedział również odnowienie przestarzałej strony internetowej telewizji publicznej.

Współpraca: Anna Wróblewska

w medialnym procesie wychowawczym, który jest powinnością wobec społeczeństwa i kultury narodowej. W wyniku komercjali-zacji TVP, z jej ramówki znika kultura wysoka. Nieliczne animacje dla dzieci, które powstają w naszym kraju, reprezentują polską kinematografię na światowych festiwalach i zdobywają nagrody. Mają przy tym duży potencjał komercyjny i są sprzedawane za granicę, a mimo to od ponad półtora roku, TVP nie produkowała ani nie współfinansowała żadnego serialu.

Marek Serafiński skupił się na sytuacji finansowej artystycznego filmu animowanego w Polsce. Dziś producent nie ma możliwości zdobycia dofinansowania dla kilkuminutowego filmu. Fundusze regionalne dają zbyt małe wsparcie. Animowany film artystyczny pokazuje wyłącznie TVP Kultura, ale bez produkcyjnego udziału finansowego. Wiceprzewodniczący Sekcji Filmu Animowanego SFP zwrócił się do dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej o zarezerwowanie pieniędzy przeznaczonych na produkcję filmu animowanego, który – podobnie jak dokument – przegrywa z fil-mem fabularnym.

Dyrektor Agnieszka Odorowicz przyznała, że przy podziale pieniędzy w PISF-ie film fabularny zyskuje dużo więcej, ponie-waż ma więcej pól eksploatacji. Przychyliła się do propozycji, by środowisko samo wypracowało i zaproponowało właściwy podział środków na 2012 rok. „PISF podpisuje się pod apelem koniecznej reformy telewizji publicznej, która uległa zbytniej komercjalizacji. Bez udziału TVP – choćby niewielkiego budżetu przeznaczonego na debiuty, animacje dla dzieci i dokumenty – sytuacja się nie poprawi” – konkludowała Agnieszka Odorowicz.

2. Gdynia, czyli zakończyć degrengoladę

„W ciągu ostatnich lat TVP przeszła haniebny proces degrengo-lady. Trudno było znaleźć tam jakąkolwiek misję, jakiekolwiek pozytywne działania. A przecież środowisko filmowe stało na czele walki o przetrwanie telewizji publicznej” – mówił na Forum SFP w Gdyni prezes Jacek Bromski. „Pojawiły się dwa niebezpieczne projekty ustaw, przygotowywanych przez Komisję Kultury i Środ-ków Przekazu. Rozmawialiśmy z premierem Donaldem Tuskiem, prezydentem Lechem Kaczyńskim, spotykaliśmy się z liderami partii parlamentarnych, żeby media publiczne ocalić. Udało się. W nagrodę za to środowisko filmowe zostało ukarane, bo TVP usiłuje efektywnie zmniejszyć opłaty z tytułu praw autorskich (tylko filmowcom), jednocześnie w dużo większym stopniu wyko-rzystując polski repertuar. W dodatku skończyły się pieniądze na filmy. Studio Munka, produkujące m.in. świetne krótkie metraże z programu „30 minut”, miało być wspierane przez TVP, a tymcza-sem dzisiaj działalność Studia utrzymuje się głównie dzięki finan-sowaniu przez Stowarzyszenie” – dodał z goryczą. Jednocześnie jednak, w opinii prezesa SFP, zmiany personalne we władzach TVP i KRRiT, mogą nastrajać do bardzo ostrożnego optymizmu.

Nowo wybrany prezes TVP, Juliusz Braun, od lat doskonale znany środowisku filmowemu, zapewnił, że dokona wszelkich starań, by różnica między telewizją publiczną a komercyjną była wyraźna. Chce m.in. ostatecznie określić zasady korzystania z abonamentu. „Tych środków jest w tej chwili mniej niż mało, a to sprawia, że Telewizja Polska jest de facto telewizją komercyjną, ponieważ musi utrzymać się z tego, co zarobi na rynku” – mówił prezes TVP. Juliusz Braun przypomniał o obowiązku utrzymania oddziałów terenowych, ponie-waż dotarcie do odbiorców we wszystkich województwach jest jed-nym z elementów misji TVP. Zapewnił, że wszystkie pieniądze, która uda się Telewizji Polskiej zgromadzić powyżej dramatycznie niskiego

23MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 WYDARZENIA KRAJOWE

Sopocki SPATiF. Blisko nabrzeża, u wylotu Monciaka, 100 metrów w linii prostej od mola, z którego skakali do Bałtyku,

w środku nocy, Zbyszek Cybulski i Bogumił Kobiela. A Jacek Fedorowicz, który był zawsze najszybszy, jeszcze zanim zdążyli zdjąć ubrania, biegł przed nimi i tłumaczył ewentualne następstwa kąpieli w morzu po spożyciu alkoholu.

Schody i strzały

Ze schodów sopockiego SPATiF-u zawsze się spadało. Z tych kilku stopni, które można pokonać dwoma susami, lecieli w dół zarówno najwybitniejsi artyści, jak i zdegenerowani menele. I w zasadzie trudno powiedzieć, dlaczego. Pierwszy powód, jaki się nasuwa, może być zwodniczy: nawet największe pijaństwo nie tłumaczy łatwości, z jaką wywracano się na tej pozornie łagodnej przeszko-dzie. „Spadło 14 tysięcy osób” – podaje dziś klub na swojej ofi-cjalnej stronie internetowej, powołując się na wiarygodne źródła: „pamięć znajomych bywalców”, którzy potrafią sobie przypomnieć zepchnięcia z zazdrości, nieudane zjazdy po poręczy czy brawu-rowe próby schodzenia po dwa stopnie na raz. No i ingerencje

ochrony. „Pyk i klient frunie” – miał mówić jeden z bramkarzy. „Sam poleciał. Zagradzał drogę znanym osobom, a wpuszczał małolatów z kartą tatusia” – zdaniem SPATiF-owskiej etykiety to największa porażka barmana.

Ze schodów padł jeden celny strzał. Dwóch aktorów, prosto z planu, w mundurach oficerów SS, bawiło się do późna. Gdy wycho-dzili, zauważył ich mieszkaniec Sopotu, który kazał im spier… powołując się na jałtańską umowę Wielkiej Trójki. Reakcja była błyskawiczna, „obersturmführer” odbezpieczył swoją kapiszonową parabelkę, przystawił sopockiemu żulowi do twarzy i dotkliwie ranił. W sądzie bronił się, że wyglądałoby to co najmniej nieau-tentycznie, gdyby mieli z kolegą tłumaczyć, przepraszać i potulnie odchodzić w swoją stronę. Między innymi w konsekwencji tego incydentu zamknięto SPATiF po raz pierwszy.

Lokal najpodlejszy

Klub rozkwitł pod koniec lat 50., kiedy do Trójmiasta zjechali naj-wybitniejsi twórcy filmu i teatru. Oprócz Cybulskiego i Kobieli, w Sopocie pomieszkiwali: Kalina Jędrusik, Andrzej Wajda, Konrad Swinarski, Leszek Herdegen. To wtedy w klubie powstał słynny utwór Teatru Kameralnego pt. „Kasztany”. A szatniarz (ówczesny bramkarz) nie poznał Agnieszki Osieckiej. „Pani już jest trzecią Osiecką dzisiaj. Tego się pijanym znajomym nie robi” – usłyszała poetka w ramach wytłumaczenia. Wiele lat później, cierpki smak SPATiF-owskiego snobizmu miał poznać nie wpuszczony do klubu Maciej Nowak, szef warszawskiego Instytutu Teatralnego. Poskar-żył się właścicielowi lokalu, od którego usłyszał: „Osieckiej też kiedyś nie wpuściliśmy. No ale jej nie poznaliśmy”.

Klub zamknięto po raz pierwszy w 1969 roku i dzisiejsze, pełne mitotwórczej eschatologii powody mówiące o rozjechaniu się złotego towarzystwa po Polsce, śmierci Bogumiła Kobieli i incy-dencie ze strzelającym SS-manem, są prawdziwe tylko częściowo. Po wydarzeniach marca 1968 roku, w ramach gomułkowskiej

Marek Łuszczyna*

Lufa w bibliotece,czyli wzloty i upadki sopockiego SPATiF-uByć może Jerzy Waldorff powiedziałby, parafrazując sam siebie: „SPATiF jest jak rząd. Tak samo nieobliczalny”. Tak samo przejściowy, wpadający w studzienne kryzysy, bliski nagłego upadku, by za kilka lat wznieść się na wyżyny swojej świetności i za chwilę znów zaliczyć spektakularną katastrofę.

fot.

And

rzej

J. G

ojke

/ K

FP24 WYDARZENIA KRAJOWE

25

lokal został opanowany przez artystów Teatru Ekspresji. I jedną anegdotę, z nimi właśnie związaną, pamiętają wszyscy bywalcy, twierdząc, że widzieli całą sytuację na własne oczy, co musiałoby oznaczać, że tamtego wieczoru pięterko przy Monte Casino 54 wypełniło co najmniej tysiąc osób. Krzysztof Dziemaszkiewicz zwany Leonem, aktor Teatru Ekspresji, wszedł do lokalu, spokojnie rozebrał się ze swojego tradycyjnego stroju (czyli sukni ślubnej i różowego futra) usiadł w kucki nago na barze, wetknął sobie w pupę cykorię i tkwił w pozycji „ptaśka” tak długo, aż uznał za stosowne, iż wystarczy. Goście lokalu nie przerywali rozmów, bar-man spokojnie zmywał kufle. Bo ze SPATiF-u wylatywało się tylko za sikanie do umywalki. Takie prawo zostało ustanowione w latach 80. i w niezmienionym kształcie przetrwało kolejne zamknięcie lokalu (tym razem z powodów budowlanych) oraz jego powrót po generalnym remoncie, kilka lat później.

„W tym lokalu wielu osiągnęło sukces nie tylko przy barze” – taki napis wisiał nad barem przez całe lata. Moim zdaniem w SPATiF-ie robiło się sukces tylko przy kontuarze. „No bo kto w tym lokalu <stał się> artystą?” – pyta retorycznie Paweł Konjo Konnack, jeden z najważniejszych artystów trójmiejskich lat 80. i 90., współtwórca grupy happeningowej TOTART, założonej wraz z Krzysztofem Skibą i Tymonem Tymańskim.

Można mu odpowiedzieć: „Dżordż Kanada”. Codzienny bywalec SPATiF-u, zamawiający kawę i prowadzący wielogodzinny wsobny monolog przy barze. Zanim jeszcze którykolwiek z innych gości zdążył otworzyć do niego usta, szybko uprzedzał pytanie, udzie-lając zawsze tej samej odpowiedzi: „Poezją, proszę pana. Poezją się zajmuję. Piszę sobie wiersze w głowie”. Dżordż Kanada to osobliwość SPATiF-u, postać tworząca jego lekko surrealistyczną atmosferę.

Odreagować perfekcjonizm

Między drugim zamknięciem a otwarciem w SPATiF-ie zmieniło się niewiele; ocalały prawie wszystkie meble przyniesione w 1974 przez przyjaciół Macieja Michalaka. Między innymi fortepian, w który bębni każdy, kto ma na to ochotę. Kiedy między koncer-tami wpada do klubu Leszek Możdżer, podnosi spróchniałe wieko i pytany, co zamierza, odpowiada: „Odreagować perfekcjonizm nastrojonych z chirurgiczną precyzją Steinwayów i Yamach”.

Nie zmienił się również Wojciech Astachow – legendarny bar-man, który pamięta, jak do lokalu wpadał Roman Wilhelmi. Aktor, nagabywany przez natrętnych fanów po sukcesie serialu „Kariera Nikodema Dyzmy”, na pytanie „czy można?” gościa, pragnącego dosiąść się do stolika, odpowiadał: „Może i by było można, ale proszę przyzwyczajać się do myśli, że ode mnie nic tu nie zależy”. Ci, którzy pamiętają tę odzywkę twierdzą, że nie ma celniejszego podsumowania choroby widzów, polegającej na mieszaniu iluzji kina z rzeczywistością.

A barman Wojciech Astachow raz próbował odejść, zerwać z nieustanną balangą i ekscentryzmem środowiska aktorskiego. Spróbował pracy w Sfinksie, słynnej sopockiej dyskotece, za trzy razy lepsze pieniądze. Wrócił po dwóch miesiącach. Małolaty brały ecstasy, a potem latały do niego, do baru, po litry wody mineralnej i fanty. On przeciwnikiem narkotyków nie jest, ale – jak powiedział – ma etos pracy i w podawanie napojów bezalkoholowych wrobić się nie da.

* Autor jest dziennikarzem pisma „Bluszcz – Ilustrowany Miesięcznik Kulturalny”

kampanii antyinteligenckiej, zamykano wiele kawiarni, w któ-rych „pseudoelity siedziały i przyczyniały się do dekadentyzacji młodzieży”. Najbardziej spektakularnie dokonano rozliczenia z warszawską kawiarnią PIW-u, do której wejście – z osobistego polecenia Gomułki – po prostu zamurowano.

Sopocki SPATiF zamieniono w bibliotekę, ale – jak wielu twier-dzi – był nią tylko z nazwy. Książki tam stały, ale kiedy bibliotekarz (kolega wielu artystów) widział znajomą twarz z butelką w ręku, sięgał do regału po kieliszki. Do widmowego SPATiF-u podobno często wpadał na początku lat 70. Janusz Kondratiuk, który po ciężkim dniu zdjęciowym w Trójmieście mówił: „Na dziś koniec, idziemy poczytać”.

Z cykorią w pupie

Klub wrócił w 1974 roku z inicjatywy Macieja Michalaka, który, by przywrócić do życia legendarne miejsce, rzucił studia aktorskie. Władze wyraziły zgodę, był środek gierkowskiej dolce vita, okresu uchodzącego za liberalny, choć lokalowi przyznano kategorię IV – określającą zazwyczaj najpodlejsze mordownie. Wódka kosztowała tyle, co w sklepie, ale sklepy zamykano dwie godziny wcześniej. „Czego szanowny pan szuka o tak późnej porze w tak podłym miejscu?” – spokojnym głosem spytał kiedyś szatniarz I sekretarza sopockiego PZPR. – „Ja wiem, że nie mogę wejść, bo nie mam legi-tymacji aktora, ale tylko jedną połówkę by mi pan sprzedał”…

Kolejne 20 lat to nieprzerwany okres balang. Kiedy Janusz Głowacki zasiadał na ławie kolegium ds. wykroczeń, oskarżony o zdjęcie majtek na plaży w Juracie, kilkanaście kilometrów dalej, w SPATiF-ie tańczono nago na stołach. Taniec na stole – święta tradycja aktorskiego klubu, kultywowana do dziś. W latach 80.

fot.

Adr

iann

a Kę

dzie

rska

/ SF

P

fot.

Krz

yszt

of S

ado

Sad

owsk

i / K

FP

25WYDARZENIA KRAJOWEMAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011

Jerzy Skolimowski, Roman Polański i Janusz Morgenstern

2 lipca weszła w życie ustawa wyznaczająca datę komercja-lizacji lub likwidacji państwowych instytucji filmowych

na 31 grudnia 2012 roku. W świetle Ustawy o kinematografii studia miały zmienić swój status prawny do końca 2010 roku. Te z nich, którym nie udałoby się przejść procesu komercjalizacji, lub same nie poddałyby się w stan likwidacji, miały zostać zli-kwidowane z inicjatywy ministra kultury. Nowelizacja ustawy otwiera trzecią możliwość: studia mogą wnioskować do ministra o przekształcenie ich w państwowe instytucje kultury.

Które rozwiązanie byłoby najkorzystniejsze dla pięciu stu-diów, które od lat mieszczą się w budynku przy Puławskiej 61?

„Sytuacja jest skomplikowana, nie zostały jeszcze podjęte konkretne decyzje, ale zapewniam, że żadne ze studiów nie jest bierne” – mówi Maria Pułaska, rzeczniczka SF „Puławska 61”. „Pracujemy nad tym, aby wybrać rozwiązanie dla nas najko-rzystniejsze. Sprawą zajmują się prawnicy – ekspertyzę i propo-zycję zmian otrzymamy za dwa-trzy miesiące” – wyjaśnia Irena Strzałkowska, zastępca dyrektora w Studiu Filmowym „Tor”.

Komercjalizacja (która z powodów prawnych jest koniecznym etapem przed prywatyzacją) wiąże się z utratą praw do filmów, których eksploatacja jest jednym ze źródeł utrzymania studiów. Nowy właściciel musiałby zatem mieć środki na finansowanie bieżącej działalności studia. Nie dotyczy to oczywiście produkcji filmowej, bo studia występują o dotację do PISF-u na takich samych zasadach jak producenci prywatni.

W przypadku każdego z trzech ww. rozwiązań autorskie prawa majątkowe do filmów wyprodukowanych przed 1989 r. przejdą na Filmotekę Narodową. Dodatkowo, jeśli studio zostanie zlikwido-wane, resztę mienia materialnego i niematerialnego przejmie Polski Instytut Sztuki Filmowej. Trzecia możliwość, czyli prze-kształcenie w państwową instytucję kultury, wymagałaby od stu-diów rozszerzenia działalności o edukację oraz upowszechnianie kultury. Wniosek w sprawie przekształcenia, zawierający plan takiej działalności, dyrektor każdego studia ma złożyć ministrowi kultury, który podczas podejmowania decyzji będzie „uwzględniał potrzeby państwa wynikające z zadań w zakresie upowszechnia-nia sztuki filmowej oraz warunki finansowe, ekonomiczne, orga-nizacyjne i techniczne niezbędne do funkcjonowania tworzonej instytucji kultury” – jak informuje rzecznik resortu.

Sytuację Studiów Filmowych przy Puławskiej 61 będziemy na bieżąco relacjonować na łamach „Magazynu Filmowego SFP”.

Rozmowa z Maciejem Strzemboszem, prezesem Krajowej Izby Producentów Audiowizualnych■ Jak pan ocenia możliwość przekształcenia Studiów Filmowych w państwowe instytucje kultury?Nie widzę w tym nic złego, zwłaszcza że studia już prowa-dzą i działalność edukacyjną, i na rzecz upowszechnienia kultury –przekazały Filmotece Szkolnej PISF-u prawa do filmów wyświetlanych w ramach tego programu, dokonują też cyfryzacji poszczególnych tytułów.

■ Z czym wiązałoby się rozwiązanie studiów?Zamiast myśleć o ich likwidacji, powinniśmy zastanowić się nad znalezieniem dla nich odpowiedniego miejsca na naszym rynku audiowizualnym. Studia nie mogą naruszać zasad kon-kurencji z prywatnymi producentami, ale powinny być nadal otwarte na eksperymenty i młode talenty. Dawny model Zespołów Filmowych (których studia są „spadkobiercą” – przyp. red.) opierał się na relacji mistrz–uczeń, o którą dziś trudno na wolnym rynku. Proszę zauważyć, że w ciągu ostatnich 20 lat najwięcej wybitnych filmów powstało w „Zebrze”, prowadzonej przez Juliusza Machulskiego. Tu nakręcono dzieła Stuhra, Koterskiego, Krauzów czy naj-nowszy film Agnieszki Holland – „W ciemności”. „Zebra” to przykład studia, w którym szef myśli nie tylko o swoich projektach, ale też otacza opieką filmy innych reżyserów. Sytuacja prawna studiów jest więc rzeczą drugorzędną – jeśli środowisko potrzebuje takich organizacji, to można dojść do porozumienia. O.S.

Ola Salwa

Przyszłość Studiów FilmowychKomercjalizacja, likwidacja lub przekształcenie w państwowe instytucje kultury – przed Studiami Filmowymi „Kadr”, „Oko”, „Perspektywa”, „Tor” i „Zebra” są trzy drogi. Ostateczny termin wybrania jednej z nich minie za rok.

fot.

Grz

egor

z To

rzec

ki /

SFP

26 WYDARZENIA KRAJOWE

Siedziba Studiów Filmowych w Warszawie

27

Dofinansowania z Łódzkiego Funduszu Filmowego

W tegorocznej edycji Łódzkiego Funduszu Filmowego oceniano 24 projekty filmów

fabularnych, dokumentalnych i animowanych. Kwota, jaką przewidziano w tegorocznym budżecie, to 560 tys. zł.

Decyzją komisji zaproszenie do podpisania umów z Urzędem Miasta Łodzi otrzymują dwa filmy fabularne i dwa dokumentalne. W ocenie ekspertów żaden zgłoszony projekt filmu ani-mowanego nie zasługiwał na dofinansowanie.

dofinansowane projektyFilmy fabularne:– „Dzień czekolady”, reż. Jacek Piotr Bławut,

prod. Studio Filmowe „Rabarbar”– „Nigdy nie będziesz szedł sam”, reż. Grze-

gorz Pacek, prod. Studio Filmowe „Centrala”Filmy dokumentalne:– „Szkoła”, reż. Maria Zmarz-Koczanowicz

i Grażyna Kędzielawska, prod. Studio Fil-mowe „Indeks”

– „Dziedzictwo – Poznańscy w mieście Łodzi”, reż. Jacek Schmidt, prod. Wytwórnia Filmów Oświatowych i Programów EdukacyjnychProjekty oceniali: Jacek Gawryszczak – kie-

rownik produkcji, Mariusz Grzegorzek – reżyser i scenarzysta, Ryszard Lenczewski – operator (fabuły), Andrzej Bart – pisarz, scenarzysta, reżyser, Michał Bukojemski – scenarzysta, reżyser, operator, Andrzej Sapija – reżyser (dokumenty), Joanna Jasińska-Koronkiewicz – reżyser, Krzysztof Rynkiewicz – reżyser i scenograf, Henryk Ryszka – reżyser i operator (animacje).

www.uml.lodz.pl

Śląski Fundusz Filmowy rozstrzygnięty

25 maja br. Komisja Śląskiego Fundu-szu Filmowego wyłoniła projekty

zarekomendowane do udzielenia wsparcia finansowego ze środków Śląskiego Funduszu Filmowego.

rekomendowane projekty Filmy fabularne: – „Psie pole”, reż. Lech Majewski,

prod. GFM Grupa Fresh Media – „Chce się żyć”, reż. Maciej Pieprzyca,

prod. Tramway– „Ezi”, reż. Jarosław Marszewski,

prod. Studio Filmowe „Kalejdoskop” – „Piąta pora roku”, reż. Jerzy Domaradzki,

prod. WFDiF Filmy dokumentalne: – „Światła Saturna”, reż. Jadwiga Kocur,

prod. Faron Sławomir Faroń – „Kandydatka do Oscara – Barbara Ptak”,

reż. Krzysztof Korwin-Piotrowski, prod. TVP – „Krystyna”, reż. Bożena Klimus i Grażyna Ogrodowska, prod. TVP

www.silesiafilm.com.pl

Konkurs „Trzy Korony” czeka na projekty

Trwa czwarta edycja konkursu „Trzy Korony – Małopolska Nagroda Filmowa” na najlep-

sze scenariusze filmowe. W tym roku konkurs jest organizowany przez cztery podmioty: Województwo Małopolskie, Polski Instytut Sztuki Filmowej, Krakowskie Biuro Festi-walowe oraz Telewizję Polską S.A. Oddział w Krakowie.

Nagrody są przyznawane twórcom naj-lepszych scenariuszy filmowych związanych z Małopolską tematyką lub miejscem akcji. Zgłoszenia w kategorii „scenariusz filmu fabularnego” należy przysyłać do 30 września br. na adres Telewizji Polskiej S.A. Oddział w Krakowie.

www.malopolskie.pl/trzykorony

Laureaci IV Dolnośląskiego Konkursu Filmowego

4 lipca br. Komisja Konkursowa rozstrzygnęła IV edycję Dolnośląskiego Konkursu Filmo-

wego. Komisja dysponowała kwotą 1 591 800 zł, na którą złożyły się pieniądze z budżetów Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dol-nośląskiego i Urzędu Miejskiego Wrocławia.

Do III etapu konkursu zakwalifikowały się 24 filmy (11 fabuł, 9 dokumentów i 4 anima-cje). Komisja postanowiła przyznać wkłady koprodukcyjne dwóm produkcjom: fabule „Ezi” w reżyserii Jarosława Marszewskiego (Studio Filmowe „Kalejdoskop”) oraz animacji „Złote krople” w reżyserii Daniela Zduńczyka i Mar-cina Męczykowskiego (ATM Grupa).

Wszystkie filmy, które zakwalifikowały się do III etapu konkursu, ale nie otrzymały wkładu koprodukcyjnego, mogą ubiegać się o taki wkład w następnej edycji konkursu, gdy – zgodnie z regulaminem – będą oceniane od razu w III etapie.

www.odra-film.wroc.pl

Dofinansowania z Lubelskiego Funduszu Filmowego

Na konkurs Lubelskiego Funduszu Filmowego nadesłano 10 projektów. Ze względów

formalnych, ocenie poddano 7 produkcji. Dofi-nansowanie otrzymało 5 zgłoszeń. Kryteriami oceny projektów były m.in. poprawność wniosku, promocja Lublina (poprzez tematykę, miejsce realizacji i prezentację pozytywnego wizerunku miasta), dotychczasowy dorobek uczestnika (a w przypadku debiutu – dorobek promotora wybranego przez beneficjenta), walory arty-styczne, poznawcze, humanistyczne i etyczne, oryginalność pracy konkursowej oraz harmono-gram realizacji rozwoju projektu.

Na podstawie oceny Sądu Konkursowego w składzie: Agnieszka Oszust – przewodni-cząca (UM Lublin), Grzegorz Józefczuk – sekre-tarz (dziennikarz, Gazeta Wyborcza Lublin) i Natasza Ziółkowska-Kurczuk (reżyserka, UMCS), prezydent miasta postanowił przyznać wsparcie finansowe następującym projektom:

– „Złota 2” (dokument), reż Andrzej Titkow, prod. Studio Filmowe TAK

– „Zuzia” (dokument), reż. Jerzy Bojanowski, prod. DAREK DIKITI „Biuro pomysłów”

– „Bartoszewski. Droga” (dokument), reż. Artur Więcek „Baron”, prod. Fundacja „Świat Ma Sens”

– „La, la, la – rzecz o Marcinie Różyckim” (dokument), reż. Grażyna Stankiewicz, prod. OTO Agencja Producencka

– „Prawo mojej jazdy” (debiut dokumentalny), reż. Julia Kopcińska, prod. Unlimited Film Operation

www.film.lublin.eu

27MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 REGIONY FILMOWE

Nie wszystko można zastąpić efektami optycznymi lub kom-puterowymi. Przypadki złamań i potłuczeń zdarzają się sto-

sunkowo często, zwłaszcza w filmach historycznych, np. w scenach masowych z udziałem koni, pirotechniki i różnych pojazdów.

Czasem do opinii publicznej docierają informacje o ciężkich kon-tuzjach czy tragediach (jak np. kalectwo konnego jeźdźca, dublera Magdaleny Zawadzkiej, w „Panu Wołodyjowskim”). Wypadki nie omijają nawet kaskaderów. W 1993 r., jeden z najbardziej doświad-czonych profesjonalistów, Krzysztof Kotowski, po zdjęciach na pla-nie polsko-hiszpańskiego filmu „Detektyw i śmierć”, przechodząc przez dach fabryki Norblina stanął na starym otworze okiennym, który pękł. Kaskader spadł z kilkunastu metrów i z ciężkimi obra-żeniami trafił do szpitala, gdzie po czterech dniach zmarł.

41 lat czekania

Unormowanie podstawowych zasad przygotowania ekipy filmo-wej do niebezpiecznych zdjęć w plenerach i w studiach jest więc konieczne. Jednak trzeba było aż 41 lat, aby znowelizować Roz-porządzenie Ministra Kultury i Sztuki z dnia 28 kwietnia 1970 r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy przy produkcji filmowej (Dz.U. Nr 12, poz. 113 z późn. zm.), które przestało obowiązywać z dniem 7 lipca 2011 r. W Dzienniku Ustaw Nr 75 z br. (poz. 401) opublikowano, datowane na 15 marca 2011, Rozporządzenie Mini-stra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w sprawie bezpieczeń-stwa i higieny pracy w produkcji filmowej. Zastąpi ono cytowane wcześniej przepisy z 1970 r. oraz nowelę z 1993 (Rozporządzenie Ministra Kultury i Sztuki z 25 maja 1993, Dz.U. Nr 40 poz. 229), gdzie była mowa m.in. o niezbędnych kwalifikacjach kaskaderów i sposobach ich uzyskania.

Lektura nowych przepisów nie napawa jednak optymizmem, jeśli chodzi o ich elementarny związek z praktyką. Zamiast o dokumentacji produkcyjnej filmu, znajdujemy tu wiele infor-macji na temat jego dokumentacji technicznej (ale bez podania jej definicji), oraz o scenopisach (których nie pisze się od wielu lat), a nie scenariuszach czy kartach (teczkach) obiektów zdjęciowych. Jest to ważny punkt rozporządzenia, gdyż zgodnie z par. 3. ust. 1: „Scenopisy i dokumentacja techniczna filmu powinny uwzględniać organizację pracy w sposób bezpieczny i higieniczny w każdej

Michał J. Zabłocki

BHP w filmieBezpieczeństwo aktorów, statystów czy członków ekipy filmowej nie jest czystą abstrakcją wynikającą z popularnej opinii, że „w filmie wszystko jest oszustwem”. Wręcz przeciwnie – wiele podziwianych na ekranach efektów jest poprzedzonych mozolnie preparowanymi działaniami, których realizacja niekiedy zagraża życiu lub zdrowiu wykonawców.

fot.

Adr

iann

a Kę

dzie

rska

/ SF

P

Trening Polskiej Szkoły Kaskaderów Filmowych

28 PRODUKCJE / FIRMY / TECHNOLOGIE

29

fazie produkcji filmu”. „W każdej fazie”, czyli: od momentu skie-rowania filmu do produkcji, aż do wykonania kopii wzorcowej. Czy oznacza to, że powstaje obowiązek sporządzenia scenopisu do każdego filmu?

Producent chroni przed substancjami

Tu dochodzimy do nowych zapisów w rozporządzeniu (gdyż 90% pozostałego tekstu jest skrótem redakcyjnym rozporządzenia z roku 1970, głównie odwołującym się w szczegółowych zagadnie-niach do „innych obowiązujących przepisów”). Producent filmu ma teraz nowe obowiązki, przy czym ustawodawca nie określił, jakich filmów rozporządzenie ma dotyczyć, więc zgodnie z Ustawą o kine-matografii, dotyczy ono wszystkich rodzajów i gatunków, a nie tylko filmów fabularnych ze scenami niebezpiecznymi. A więc naj-później 14 dni przed planowanym rozpoczęciem zdjęć do każdego filmu producent – oraz wszyscy pracodawcy osób biorących udział w produkcji – są obowiązani wyznaczyć koordynatora do spraw bezpieczeństwa BHP (par. 2 ust. 2), który będzie sprawował nadzór nad BHP ekipy (rozporządzenie nie wskazuje jednak przepisów o kwalifikacjach zawodowych owego koordynatora).

Szczegółowy plan zabezpieczeń dla wszelkich prac zdjęcio-wych sporządza kierownik produkcji, uwzględniając wykaz scen szczególnie niebezpiecznych (ponownie powstaje pytanie: czy do każdego rodzaju i gatunku filmu?). Plan działań kaskaderów przygotowuje jednak jeszcze ktoś inny: kaskader-koordynator. Nowością jest także wymóg pisemnego potwierdzenia zapoznania się całej grupy zdjęciowej z zasadami BHP (potwierdzenie stanowi niezbędny element dokumentacji – par. 4 ust. 1).

Rozporządzenie anulowało przepisy z 1993 r., więc obecnie kaskader nie poddaje się egzaminom przed komisją, lecz powi-nien legitymować się „specjalnymi umiejętnościami i jednocześnie

szczególną sprawnością psychofizyczną”, zaś formalnie jest jedynie zobowiązany do posiadania orzeczenia lekarza medycyny pracy o swoich zdolnościach (par. 9).

Następny nonsens to zapis o obowiązkach producenta filmu, do którego zadań należy ochrona przed zagrożeniami substan-cjami niebezpiecznymi w laboratoriach filmowych (Rozdział 8, par. 54). „Nonsens”, gdyż w Polsce do laboratoriów nie wpuszcza się nie tylko producentów, ale i jakichkolwiek osób postronnych (w poprzedniej wersji rozporządzenia ten obowiązek dotyczył kierownika laboratorium).

Z kolei zapis o przenoszeniu taśmy filmowej powyżej dwóch pudełek w specjalnych koszach lub siatkach, trąci myszką; nie ma za to ani słowa o BHP przy pracy ze współczesnymi nośnikami obrazu i dźwięku.

Dobra wola potrzebna od zaraz

Słusznie natomiast przytoczono z poprzednich przepisów warunki angażowania dzieci, zwierząt, pirotechników i sposoby zapewnie-nia minimum socjalnego na planie zdjęciowym.

Największą wadą, poza krótkim „vacatio legis” (tu wynosi trzy miesiące; w podobnym rozporządzeniu, o BHP przy reali-zacji i organizacji widowisk z 15 września 2010, wynosiło dwa-naście miesięcy), jest brak podstawowego uregulowania – jakim się wydaje – obowiązek ubezpieczenia ekipy i wykonawców od następstw nieszczęśliwych wypadków. To powinno być normą!

Rozporządzenie, zdaniem jego autorów, było konsultowane ze wszystkimi stowarzyszeniami twórczymi i zawodowymi oraz innymi resortami. Parę lat temu Krajowa Izba Producentów Audio-wizualnych zgłosiła rozsądne uwagi i poprawki do projektu cyt. rozporządzenia, ale – moim zdaniem – zabrakło woli urzędników, aby je uwzględnić i wprowadzić w życie.

fot

SFP

Pokaz umiejętności słuchaczy Polskiej Szkoły Kaskaderów Filmowych

29MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 PRODUKCJE / FIRMY / TECHNOLOGIE

Talent niespełniony:Edward ŻentaraDramatyczne okoliczności śmierci Edwarda Żentary (1956–2011) przesłoniły niekwestionowany artystyczny dorobek wybitnego aktora, choć w ostatnich latach dostawał coraz mniej znaczących propozycji.

Od czasu „Pokuszenia” Barbary Sass z 1995 roku Żentara przyj-mował jedynie mniejsze role i występował w serialach. Rów-

nież jako dyrektor kilku teatrów w mniejszych ośrodkach (ostatnio w Tarnowie) nie odniósł sukcesu. Ale aktor wchodził przecież w smugę cienia i mógł zacząć drugi rozdział kariery – czekały na niego role mądrych, przenikliwych mężczyzn w sile wieku.

Edward Żentara jeszcze jako student PWSFTviT w Łodzi został uznany za największy talent dekady. Przystojny, wyspor-towany blondyn był w polskim kinie objawieniem. Pierwsze lata aktorskiej aktywności Żentary były wręcz brawurowe – co rola, to wydarzenie. Zagrał „Wielkim biegu” (1981) Jerzego Doma-radzkiego, „Austerii” (1982) Jerzego Kawalerowicza i „Karate po polsku” (1982) Wojciecha Wójcika, tą ostatnią rolą udowodniając, że nawet w formule kina akcji można stworzyć bogaty portret wewnętrzny bohatera. W filmowym tryptyku „Trzy młyny” (1984) Jerzego Domaradzkiego był jedyną postacią pojawiającą się we wszystkich odcinkach. W drugiej połowie lat 80. ubiegłego wieku występował średnio w czterech filmach rocznie. Często były to pozycje znakomite: „C.K. Dezerterzy” (1985) Janusza Majewskiego, „Anioł w szafie” (1987) Stanisława Różewicza, „Zygfryd” (1986) Andrzeja Domalika, „Ay, Carmela!” (1990) Carlosa Saury i „Życie za życie” (1990) Krzysztofa Zanussiego. Najważniejszym filmem Żentary z tego okresu była „Siekierezada” (1985) Witolda Lesz-czyńskiego na podstawie prozy Edwarda Stachury. W 1987 roku, za role w „Siekierezadzie”, „Karate po polsku” i „Trzech młynach”, otrzymał Nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego.Łukasz Maciejewski

Przyjaciel i pedagog: Juliusz Janicki

Reżyser, ale przede wszystkim – pedagog. W dorobku Juliusza Janickiego opieka artystyczna nad etiudami studentów łódzkiej PWSFTviT, gdzie wykładał od 1970 roku (a w latach 1996–2002 był dziekanem Wydziału Reżyserii), przewyższa ilościowo własną twórczość, skądinąd ciekawą.

Juliusz Janicki (1931–2011) rozpoczął studia w szkole filmowej w wieku 35 lat, będąc już absolwentem Politechniki Krakow-

skiej. Jego filmem dyplomowym był dokument „Poseł przyjechał” (1970) o ochładzaniu stosunków między władzą a społeczeństwem. „Mam 19 lat” (1973) miał być obrazkiem ze szkolnych olimpiad języka polskiego, a zamienił się w „sondę na temat świadomości młodzieży” – opowiadał reżyser w wywiadzie udzielonym Elżbie-cie Królikowskiej dla „Filmu” (10/1983). Tytułowym bohaterem „Sołdka” (1975; Srebrna Fregata na FF Morskich w Szczecinie) uczynił stoczniowca, przodownika pracy. „Mój dokument opowia-dał o tragedii człowieka, któremu narzucono ciężar ponad siły” – tłumaczył we wspomnianej rozmowie.

W filmach fabularnych (telewizyjnym „Pomiędzy wilki” czy kinowym „Nie było słońca tej wiosny”) poruszał tematykę wojenną. Telewidzowie lubią jego komedię „Słodkie oczy” (1979). Za film „Przed maturą” (1980) zdobył nagrodę katolicką OCIC na MFF dla dzieci w Gijon.

Przyjaciele z PWSFTviT ciepło wspominają Juliusza Janickiego. Jerzy Matula opowiada: „Przez ostatnie kilka lat, on jako dziekan i ja jako prodziekan, prowadziliśmy Wydział Reżyserii naszej uczelni. To była wspaniała współpraca z człowiekiem, którego nie da się przecenić!”. Sabina Kubik dodaje: „Skromny, wyrozumiały jako dziekan i profesor. Skupiony na rozmówcy, śledzący wszyst-kie sukcesy studentów. Pozostało zdjęcie Julka (tak się do niego zwracaliśmy), które wisi naprzeciwko mojego biurka w Dziekanacie Reżyserii. Patrzę na nie codziennie”.Andrzej Bukowiecki

fot.

Stu

dio

Film

owe

„Per

spek

tyw

a” /

Film

otek

a N

arod

owa

fot.

Film

otek

a N

arod

owa

30 POŻEGNANIA

Edward Żentara w filmie „Siekierezada”, reż. Witold Leszczyński Juliusz Janicki

31

Wielki optymista:Andrzej Piszczatowski

Andrzeja Piszczatowskiego (1945–2011) pamiętamy nie tylko z dziesiątek ról teatralnych, filmowych i telewizyjnych, ale także, być może przede wszystkim, z teatru radiowego. Jako reżyser i aktor słuchowisk osiągnął prawdziwe mistrzostwo.

Pierwsze lata kariery zawodowej Piszczatowskiego były zwią-zane z Pomorzem – aktor występował wówczas na scenie

Teatru Wybrzeże. W połowie lat 70. związał się ze stołecznym Teatrem Powszechnym i był tej scenie wierny przez kilka kolej-nych dekad. Ważnym etapem artystycznej biografii aktora było stworzenie w stanie wojennym, wspólnie z Emilianem Kamińskim, Ewą Dałkowską i Maciejem Szarym, podziemnego Teatru Domo-wego. Do 1989 roku odbyło się 150 przedstawień, prezentowanych głównie w domach prywatnych i kościołach. Piszczatowski zagrał także wiele ról w Teatrze Telewizji.

Jego filmografia zawiera kilkadziesiąt pozycji, chociaż rzadko były to główne role. Debiutował w filmach Andrzeja Wajdy: „Prze-kładańcu” (1968) i „Krajobrazie po bitwie” (1970). W pierwszych latach kariery stworzył również znakomite kreacje w „Martwej wodzie” (1970) Stanisława Lenartowicza i „Trędowatej” (1976) Jerzego Hoffmana. Z powodzeniem grał również w filmach akcji, m.in. w „Ostatniej misji” (1999) Wojciecha Wójcika i „Młodych wil-kach” (1995) Jarosława Żamojdy. Po raz ostatni na dużym ekranie pojawił się w „Prostej historii o miłości” Arkadiusza Jakubika.

Jednak największą popularność przyniosły aktorowi seriale: „Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy” Jerzego Sztwiertni, „Alternatywy 4” i „Zmiennicy” Stanisława Barei, oraz telenowele: „Na dobre i na złe” czy „M jak miłość”.

„To przyjaciel, na którym można było polegać w każdej sytuacji. Był też – do samego końca – wielkim optymistą. I wspaniałym aktorem” – wspominał Andrzeja Piszczatowskiego jego kolega z Teatru Wybrzeże, Krzysztof Gordon. Łukasz Maciejewski

W oku kamery: Andrzej Gronau Nie tak dawne to czasy, w których reżyser i autor zdjęć nie mieli możliwości oglądania kręconego ujęcia na monitorze wideo. Tym, który widział powstający obraz filmowy był szwenkier. Wiele zależało od jego wyczucia kompozycji kadru oraz sprawności w manewrowaniu dużą i ciężką kamerą.

Andrzej Gronau (1931–2011), absolwent Wydziału Opera torskiego PWSF w Łodzi (1955), był jednym z najlepszych operatorów

kamery. Dowodem na to jest sam fakt jego wieloletniej współpracy z tak wybitnym autorem zdjęć jak Jerzy Lipman. Ta współpraca rozpoczęła się na planie „Cienia” Kawalerowicza, gdzie Gronau był fotosistą. Przy „Kanale” Wajdy pełnił funkcję asystenta autora zdjęć. Szwenkował dla Lipmana nie mniej głośne filmy: „Ósmy dzień tygodnia” Forda, „Zamach” Passendorfera, „Lotną” Wajdy, „Zezowate szczęście” Munka, „Nóż w wodzie” Polańskiego, „Prawo i pięść” i „Pana Wołodyjowskiego” Hoffmana. „Dostosował się do szybkiego tempa pracy, jakie narzucał Lipman” – mówi Jerzy Hoffman.

Gronau prowadził też kamerę w filmach ze zdjęciami Macieja Kijowskiego, Stanisława Lotha, Jerzego Wójcika czy Wiesława Zdorta. Bywał drugim operatorem, ale jako autor zdjęć podpisał się tylko pod serialem „Przygody pana Michała”.

„Bał się zostać głównym operatorem, bo wiedział, że był zbyt pedantyczny w pracy” – uważa jego bliski przyjaciel, reży-ser Andrzej Czekalski i dodaje: „Miał encyklopedyczną wiedzę, fenomenalną pamięć, a przy tym poczucie humoru”. „Skromny, sympatyczny, niekonfliktowy, profesjonalny we współpracy zawo-dowej” – tak kolegę z roku w szkole filmowej zapamiętał Jerzy Wójcik. A Jerzy Hoffman wspomina: „Był nie tylko doskonałym fachowcem, ale także wspaniałym, bardzo towarzyskim kolegą: autoironicznym, szalenie lubianym w ekipie”.Andrzej Bukowiecki

fot.

Film

otek

a N

arod

owa

fot.

Film

otek

a N

arod

owa

31MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 POŻEGNANIA

Andrzej Piszczatowski w filmie „Molo”, reż. Wojciech Solarz Andrzej Gronau (z kamerą) na planie „Perły w koronie”, reż. Kazimierz Kutz

Zamiast kolejnej analizy jego dorobku, proponujemy rozmowy z młodymi reżyserami, związanymi ze Studiem „Młodzi

i Film” im. Andrzeja Munka, działającym w ramach SFP. Zapyta-liśmy ich o osobisty stosunek do twórczości Munka i o to, jakie znaczenie ma dla nich fakt, że Studio za swego patrona obrało autora „Pasażerki”.

Autorytet

Przez cztery lata (1957–1961) Andrzej Munk wykładał reżyserię w łódzkiej PWSF. Wśród jego studentów byli Henryk Kluba, Roman Polański, Jerzy Skolimowski i Krzysztof Zanussi. I wydaje się, że na swój sposób Munk wciąż „kształci” młodych reżyserów. Nawet jeśli w ich filmach nie widać bezpośredniego wpływu kina autora „Zezowatego szczęścia”, to jego „duch” jest w nich obecny.

Dariusz Gajewski, dyrektor artystyczny Studia Munka, wyjaśnia: „Żeby <widzieć> filmy naszego patrona, nie muszę ich na nowo oglądać – są cały czas pod moimi powiekami. To fantastycznie, że Studio nosi imię Andrzeja Munka, bo dla młodych filmowców jest ważna świadomość, że mieliśmy tak wielkich twórców jak Munk i że mogą odwoływać się do jego dorobku”.

Bartosz Konopka, który w Studiu zadebiutował pełnometrażową fabułą pt. „Lęk wysokości”, wspomina swoją pierwszą reakcję na twórczość Munka: „Na tle innych dokonań polskiej szkoły filmowej jego filmy, zwłaszcza <Eroikę>, wyróżniała ironia, z jaką ukazywał poważne problemy. Ta ironia utkwiła mi w pamięci i stała się jedną z cegiełek, z których powstało moje widzenie kina”.

Andrzej Bukowiecki

Mistrz kilku pokoleń:Andrzej MunkNa jesień przypadają dwie rocznice związane z Andrzejem Munkiem: 20 września – 50. rocznica śmierci, 16 października – 90. rocznica urodzin. Czytelników „Magazynu Filmowego SFP” nie trzeba przekonywać, że reżyser „Eroiki” był jednym z najwybitniejszych twórców w historii polskiego kina.

fot.

Stu

dio

Film

owe

„OKO

” / F

ilmot

eka

Nar

odow

a

fot.

AK

PA

Bo ja cieszę się życiem: Maria Kornatowska

Wspominając postać Marii Kornatowskiej (1935–2011) żegnam nie tylko wybitnego krytyka i historyka kina, legendarnego wykła-dowcę łódzkiej Filmówki, ale także przyjaciela i mentora.

Zawdzięczam jej bardzo wiele. Nie ja jeden. Podobną życzliwo-ścią obdarzyła kilka pokoleń filmowców, filmoznawców, dzien-

nikarzy. Była kimś w rodzaju Marleny Dietrich polskiej krytyki filmowej. Wyróżniała się nietuzinkową urodą, ekstrawaganckim stylem ubierania, charakterystycznym tembrem głosu, inteligencją i dowcipem. A przede wszystkim: wiedzą filmową i erudycją.

Maria Kornatowska była krytykiem idealnym. Miała wyraziste poglądy, posługiwała się nienagannym stylem, fascynowała lek-kością skojarzeń. Była kosmopolitką, obywatelem świata (każdego roku spędzała kilka miesięcy w Nowym Jorku), a jednocześnie lojalną mieszkanką Łodzi. W kinie interesowała ją interpretacja symboli, kodów i zjawisk, które deszyfrowała w osobistym klu-czu. Pisała świetne analizy, recenzje i felietony, m.in. do nowo-jorskiego „Nowego Dziennika” i miesięcznika „Kino”. Jest także autorką wybitnej, wielokrotnie wznawianej monografii Federico Felliniego pt. „Fellini”. Powodzeniem cieszyły się również jej pozo-stałe książki, m.in. „Eros i film”, „Wodzireje i amatorzy” czy „Magia i pieniądze” (wywiad-rzeka z Agnieszką Holland). Kilka lat temu opublikowała zbiór felietonów nowojorskich pod tytułem „Rozmy-ślania przy makijażu”. Była krytyczną miłośniczką polskiego kina: ceniła zwłaszcza twórczość Wojciecha Jerzego Hasa i Agnieszki Holland, a z młodszego pokolenia – Lecha Majewskiego i Mariusza Grzegorzka; ostatnio zachwyciło ją „Erratum” Marka Lechkiego. W kinie nie znosiła bylejakości i intelektualnego lenistwa.

Chorobę do samego końca utrzymywała w tajemnicy, wciąż try-skając optymizmem. W ostatnim e-mailu, napisanym dwa tygodnie przed śmiercią, zapytawszy o wakacyjne plany, dodała: „Bo ja, Panie Łukaszu, cieszę się życiem. Enjoy – jak mawiają Amerykanie”. Dzię-kujemy za wszystko. Enjoy.Łukasz Maciejewski

Maria Kornatowska

32 POŻEGNANIA

33

Maria Sadowska pracuje w Studiu Munka nad swoim debiutem pełnometrażowym – „Dniem Kobiet”. Reżyserka ceni twórcę „Człowieka na torze” za nowoczesne, jak na przełom lat 50. i 60., prowadzenie aktorów, zrywające z manierą teatralną. „Najbardziej lubię jednak <Zezowate szczęście>” – przy-znaje. – „Jest w tym filmie humor, który cenię: słodko-gorzki, absurdalny”.

Dariusz Gajewski również lubi filmy Munka za – jak sam mówi – „specyficzne poczucie humoru, rodzaj żartów na serio”. I wyjaśnia, że nie chodzi tu o „Człowieka na torze”, obozową nowelę „Eroiki” czy „Pasa-żerkę”, bo to filmy o tragicznej wymowie. Te „żarty na serio” to przywoływane już postaci Górkiewicza i Piszczyka. „Gdzieś zgubiliśmy ten typ komizmu. Cieszyłbym się, gdyby nasze kino do niego powróciło” – mówi szef artystyczny Studia.

Tęsknotę Gajewskiego podziela doku-mentalista Rafał Skalski. „Dla mnie to duża wartość, że studio debiutów filmowych nosi imię właśnie Andrzeja Munka. Dla mojego pokolenia filmowców, czyli ludzi, którzy przyszli na świat w latach 80., Munk był symbolem nurtu, który po jego śmierci długo nie mógł odrodzić się w polskim kinie. Jego kino to dla mnie bezpretensjo-nalność, gra różnymi konwencjami i fil-mowy <wolny duch>. Mam nadzieję, że ten <duch> będzie mi towarzyszył przy moim fabularnym pełnometrażowym debiucie”.

W „Munku” jak w „Kadrze”

Rafał Skalski może być o to spokojny. Reali-zatorzy ze Studia „Młodzi i Film” znajdują w nim tę samą atmosferę twórczej pracy nad swoimi projektami, jaką on sam znalazł (a potem współtworzył) w „Kadrze” oraz w – dziś już nieistniejącej – „Kamerze”.

Powrót Studia do dobrej tradycji Zespo-łów Filmowych wyczuwa Maria Sadowska. „Tu pracuje się wspólnie – najpierw nad scenariuszem, potem nad filmem. Wszyscy rozumieją, że to wymaga wielu dyskusji, a więc i czasu. Nie ma nacisków komercyj-nych” – mówi reżyserka „Dnia Kobiet”.

Sadowskiej wtóruje Konopka: „Podczas realizacji <Lęku wysokości> Studio nie kładło nacisku na to, aby mój film był efek-towny, tylko pomagało mi pogłębić jego warstwę refleksyjną”.

Nagroda dla „Lęku wysokości” za naj-lepszy debiut reżyserski na tegorocznym festiwalu w Gdyni potwierdza słuszność drogi obranej przez Studio. To w pewnym sensie jeszcze jeden sukces samego… Andrzeja Munka.

13 maja 2011 r. zmarł Waldemar Grodzki, operator filmowy. Od 1960 roku był związany z Wytwórnią Filmów Dokumentalnych; praco-wał także dla Interpress-Film, Studia Filmo-wego „Kronika” i TVP. Współpracował m.in. z Jadwigą Zajiček i Józefem Gębskim.

8 maja 2011 r. zmarł charakteryzator Mirosław Jakubowski. Pracę w kinematografii rozpoczął w połowie lat 50. w Wytwórni Filmów Fabular-nych w Łodzi. Był autorem charakteryzacji do tak znanych filmów jak: „Lekarstwo na miłość” Jana Batorego, „Bicz boży” Marii Kaniewskiej, „Potop” Jerzego Hoffmana, „Gorączka” Agnieszki Holland, „Kornblumenblau” Leszka Wosiewicza czy „Latające machiny kontra Pan Samochodzik” Janusza Kidawy.

14 lipca 2011 r. zmarł Mieczysław Wiesiołek – operator filmowy, autor zdjęć do ponad 100 filmów dokumentalnych. Pracę rozpo-czął od reportaży realizowanych w Przedsię-biorstwie Państwowym Film Polski. Później pracował w Wytwórni Filmów Dokumental-nych w Warszawie, gdzie realizował też filmy samodzielnie. Od lat 60. do końca lat 80. był związany z Wytwórnią Filmową „Czołówka”.

15 lipca 2011 r. zmarł Witold Starecki, reżyser filmowy, wybitny twórca filmów dokumental-nych. Był związany z Wytwórnią Filmów Oświa-towych; współpracował także z BBC. W 1983 roku za dokument „Hokus – pokus” zdobył Nagrodę Główną na Konfrontacjach „Młodzi za i przed kamerą” w Białymstoku (1983).

20 lipca 2011 r. zmarł Lech Zielaskowski, operator filmowy. Specjalizował się w zdję-ciach specjalnych (lotniczych) m.in. do filmów „Odwet”, „V.I.P” i „Ekstradycja 2”.

25 lipca 2011 r. zmarł aktor Mieczysław Fiodorow. Serca widzów zdobył rolą bur-mistrza w filmach „U Pana Boga za piecem”, „U Pana Boga w ogródku” i „U Pana Boga za miedzą”. Był aktorem Białostockiego Teatru Lalek.

5 sierpnia 2011 r. zmarła Maria Osiecka-Kuminek, ceniona dekorator wnętrz. Stwo-rzyła dekoracje do tak znanych filmów jak „Potop”, „Ziemia obiecana”, „Sprawa Gorgo-nowej” czy „C.K. Dezerterzy”. Za scenografię do „Panien z Wilka” otrzymała w 1979 roku nagrodę na FPFF w Gdańsku.

9 sierpnia 2011 r. zmarł scenograf Andrzej Borecki. Był twórcą scenografii m.in. do „Doliny Issy” i „Cudzoziemki” oraz serialu „Jan Serce”.

Andrzej Bukowiecki

Mistrz kilku pokoleń:Andrzej Munk

Żarty na serio

Konopka zastrzega jednak, że od „politycz-nego” spojrzenia Munka bliższe jest mu „psychologiczne” spojrzenie Krzysztofa Kieślowskiego. „Munk przede wszystkim starał się dotknąć spraw istotnych dla kraju, podczas gdy Kieślowski szukał głów-nie sposobu ukazania świata z intymnej perspektywy człowieka” – wyjaśnia twórca „Trójki do wzięcia”. Ale i on cieszy się, że patronem Studia „Młodzi i Film” jest – według niego – „trochę dziś zapomniany” Andrzej Munk. Przyznaje też, że w ironii, z jaką jego „Królik po berlińsku” odnosi się do poważnych kwestii, można się doszukać wpływów reżysera „Zezowatego szczęścia”. W mniejszym stopniu w „Lęku wysokości”, chociaż i tu postać ojca – człowieka, który nie radzi sobie z rzeczywistością – może budzić odległe skojarzenia z Dzidziusiem Górkiewiczem czy Janem Piszczykiem.

Podobnymi spostrzeżeniami dzieli się Kuba Czekaj. „W niektórych filmach Munka zauważyłem cechę, która w kinie jest dla mnie niezwykle istotna: kontrast. Munk podejmował trudne tematy, ale nierzadko prezentował je na ekranie w tonacji saty-rycznej czy wręcz groteskowej. W moim filmie <Ciemnego pokoju nie trzeba się bać>, który powstał w Studiu Munka w ramach programu <30 minut>, spróbo-wałem pójść tą samą drogą”.

Andrzej Munk na planie „Zezowatego szczęścia”

33MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 POŻEGNANIA

Kompleks natychmiast przezwano Bunkrem. Duża liczba pomiesz-czeń wystawienniczych i biurowych oraz osiem sal projekcyj-

nych (w poprzednim pałacu były dwie) zostały później uzupełnione okrągłą budowlą z tuzinem sal projekcyjnych, w której odbywają się Targi Filmowe. Gigantycznie rozrośnięta impreza ściąga corocz-nie dwadzieścia parę filmów głównego konkursu i ponad pół setki z innych sekcji, ale przede wszystkim – kilkaset filmów czysto komercyjnych, przywiezionych tu przez producentów w celu zna-lezienia nabywcy. Sprzedaż udaje się lub nie, ale zawsze producent może potem reklamować swój film jako „wyświetlony w Cannes”.

Do pełni obrazu dodać trzeba jeszcze krótki metraż, walczący o swoją Złotą Palmę. Ponieważ jednak nie pokazuje się go z filmami długometrażowymi, a wyłącznie na jednym dwugodzinnym seansie, liczba tych filmów w kontekście całego festiwalu jest bardzo mała (7–8 tytułów). Podczas całego festiwalu prezentuje się setki filmów. Pewnego dnia, jak naliczyłem, wyświetlono ich 174.

Specjalnego omówienia wymagają problemy związane z canneń-skimi nagrodami. Już choćby dlatego, że to właśnie one najbardziej wpływają na wartość handlową nagrodzonego filmu. Przede wszyst-kim trzeba podkreślić staranność, z jaką wybiera się jury, do którego trafiają co roku wielkie, kompetentne nazwiska. Bywały już jury samych reżyserów czy samych pisarzy, ale nawet przy zestawianiu ludzi różnych profesji widać, że werbuje się osoby, które umieją dyskutować o sztuce.

Krytycy często polemizują z decyzjami jury. I niekiedy mają rację, bo nie było fortunne zostawienie bez Złotej Palmy filmów

Jerzy Płażewski

Historia festiwali: Cannes Część II

Pomyślny rozwój festiwalu w Cannes znalazł wyraz w architekturze. Ogromnymi środkami rządowymi i komunalnymi Cannes zburzyło zbudowany tuż po wojnie Pałac Festiwalowy, by wybudować w jego miejsce wielki kompleks brzydkich budynków o małej ilości okien.

fot.

AK

PA34 KINEMATOGRAFIA NA ŚWIECIE

Jacek Bromski, Joanna Kos-Krauze i Krzysztof Krauze na festiwalu w Cannes w 2011 r.

35

Andrieja Tarkowskiego czy Ingmara Bergmana (tego ostatniego „przeproszono” nadaniem specjalnej Złotej Palmy za całokształt twórczości). Ale z drugiej strony można przytoczyć dziesiątki wiel-kich dziś nazwisk, którym właśnie Złota Palma otworzyła drogę do światowej kariery.

Na rozdział nagród decydujący wpływ ma skład jury. Oczywi-ście wybiera je dyrekcja festiwalu, ale za każdym razem toczą się o to targi. Przy dziewięcioosobowych jury canneńskich sytuacja polskiego kina w świecie uzasadnia ubieganie się o jurora-Polaka (lub Polkę) co trzy lata. Tymczasem – chyba przez źle rozumianą skromność – robiliśmy w tym temacie zdecydowanie za mało! Przy czym często tak się zdarzało, że kiedy już mieliśmy polskiego jurora, to w konkursie nie było żadnego polskiego filmu. W 1987 roku jurorem był Jerzy Skolimowski, a w 1991 (czyli 20 lat temu!) Roman Polański.

Od początku istnienia imprezy było jasne, że trzeba wprowadzić nagrody. Zastanawiano się tylko jakie: pieniężne czy honorowe? Jean Cocteau walczył o to, by nagrodami były dzieła współczesnych plastyków, Marqueta czy Lurçata. Złota Palma, przejęta z herbu miasta, pojawiła się po raz pierwszy w 1955 roku, przyznana za „Marty’ego” Delberta Manna. Jednak regularnie jest wręczana dopiero od 1976, degradując Grand Prix do rangi II Nagrody. Złotą Palmę najczęściej dostawały filmy amerykańskie; nieco rzadziej francuskie, włoskie, angielskie i japońskie. Równie ważne jak Złota Palma są darzone zasłużonym prestiżem Nagrody Jury (czasem uzupełnione wyższą Grand Prix du Jury) oraz nagrody za reżyserię,

aktorstwo i scenariusz, a także warsztatowe Nagrody Techniczne. Osobne jury przyznają Nagrody Krótkiego Metrażu, Tygodnia Kry-tyki i Pewnego Spojrzenia. Wszystkie sekcje łączy Złota Kamera, desygnowana przez jeszcze jedno jury dla filmu debiutanckiego, bez względu na to, w którym z programów go wyświetlono. Bez jury i bez nagród odbywają się dotąd jedynie Dni Realizatorów. Dwie najważniejsze z nagród niezależnych od dyrekcji, Nagroda Krytyki FIPRESCI i Nagroda Ekumeniczna (katolicko-protestancka), mogą być przyznawane także filmom wyświetlanym poza konkursem.

Kino polskie już podczas drugiej edycji Cannes, w 1947 roku, otrzymało Grand Prix za krótki metraż – „Powódź” Jerzego Bos-saka i Wacława Kaźmierczaka (wymienioną jako pierwsza na liście nagród). Złotą Palmę zdobyli dwaj Polacy: Andrzej Wajda za „Czło-wieka z żelaza” i Roman Polański za „Pianistę”. II Nagrody dosta-liśmy za „Piątkę z ulicy Barskiej” Forda, „Kanał” Wajdy i „Matkę Joannę od Aniołów” Kawalerowicza. Nagrodę Jury otrzymaliśmy za „Sanatorium pod Klepsydrą” Hasa i „Krótki film o zabijaniu” Kieślow-skiego, nagrodę reżyserską za „Constans” Zanussiego, a aktorskie za „Przesłuchanie” Bugajskiego (Krystyna Janda) i „Podwójne życie Weroniki” Kieślowskiego (Irene Jacob). Te sukcesy nie pozwalają jednak zapomnieć o skandalu z 1987 roku, kiedy z racji jubileuszu imprezy w ostatniej chwili ilość filmów francuskich zwiększono do trzech, wyrzucając z konkursu formalnie już przyjęty „Przypadek” Kieślowskiego. Trzeba też dodać, że filmy ze wschodniej Europy mają w Cannes większe trudności z zaskarbieniem sobie przychyl-ności selekcjonerów niż jurorów.

fot.

AK

PA /

SFP

Cannes

35MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 KINEMATOGRAFIA NA ŚWIECIE

■ Jak trafiłaś do sekcji Quinzaine de Realisateurs?Kilka lat temu pracowałam przy Warszawskim Festiwalu Filmo-wym i targach CentEast. Rozmawiałam wtedy często o filmach z Polski i Europy Wschodniej z Frederikiem Boyerem, który był selekcjonerem Quinzaine de Realisateurs. Okazało się, że mamy podobne gusta filmowe, co ważne, bo każda canneńska sekcja ma swoją specyfikę. W 2009 roku, gdy przeprowadzałam się do Paryża, Frederic został dyrektorem artystycznym Quinzaine de Realisateurs, kompletował zespół i zaproponował mi pracę. Oprócz mnie selekcję robiło pięć osób zajmujących się poszczególnymi regionami; ja – Europą Wschodnią. Ostateczną decyzję zawsze podejmował Frederic Boyer, który w tym roku został zdymisjono-wany; my też odeszliśmy.

■ Chciałabym, żebyś opowiedziała o tym, w jaki sposób pracowaliście przez te dwa lata. Jakich filmów szukacie?Poruszających, autentycznych historii oraz na tyle ciekawych formalnie, by pobudziły nasze emocje. Przyjmowaliśmy i filmy początkujących reżyserów, i sprawdzonych twórców, takich jak Coppola, Skolimowski czy Techine. Do naszej sekcji kwalifikują się nie tylko dramaty, ale również filmy gatunkowe. Na przykład rok temu pokazywaliśmy meksykański horror o rodzinie kanibali pt. „Somos lo que hay” („We Are What We Are”) Jorge Michela Grau – absurdalną, ale konsekwentną formalnie metaforę życia w Meksyku. Do Quinzaine de Realisateurs można również zgłaszać dokumenty (ale nie w formacie telewizyjnym) oraz krótkie metraże – do czego zachęcam, bo zauważyłam, że niewielu polskich reży-serów przysyła swoje etiudy.

■ Skąd producent ma wiedzieć, do której sekcji wysłać swój film?Najlepiej pokazywać go wszystkim komisjom. Stosunkowo naj-łatwiej trafić do selekcjonerów Quinzaine de Realisateurs oraz Semaine de la Critique (która przyjmuje tylko debiuty i drugie filmy), bo mają swoje strony internetowe z kompletem informacji i kontaktów.

Członkowie komisji przydzielający filmy do Konkursu Głównego i Un Certain Regard są mniej dostępni. Prościej skontaktować się z ich doradcami z Europy Wschodniej, takimi jak Joel Chapron z Unifrance.

■ Czy producent może po prostu zaprosić selekcjonera do Polski?Tak, ale warto szukać kontaktów na polskich imprezach, takich jak Warszawski Festiwal Filmowy czy targi CentEast, gdzie przyjeż-dżają najważniejsi selekcjonerzy, lub podczas festiwalu w Gdyni, choć akurat w tym roku nikogo z nas tam nie było. Lokalni pro-ducenci i filmowcy powinni wspierać krajowe festiwale, a nie interesować się wyłącznie Cannes czy Berlinem. Przyjeżdżając do Gdyni wiem, że spotkam tu całą polską branżę filmową. Ale nawet jeśli rozmawiam z kimś na festiwalu czy pokazach filmów work-in-progress i jestem zainteresowana projektem, potem musi on być oficjalnie zgłoszony do selekcji. Trzeba wnieść opłatę 120 euro i przysłać kopię filmu – wszystkie szczegóły są na stronie internetowej festiwalu.

■ Ile polskich filmów zostało zgłoszonych do poprzedniej edycji Cannes?Mniej niż dziesięć.

■ Żaden nie trafił do Quinzane de Realisateurs. Dlaczego?Cannes nie jest warownym zamkiem – gdy producent zgłasza film, może dowiedzieć się, dlaczego nie dostał się na festiwal. Najlepiej pytać o to już po konferencji prasowej, na której jest ogłaszana lista tytułów. Generalnie produkcje z Europy Wschodniej bywają „tele-wizyjne”, co je niestety dyskwalifikuje. Technicznie są zazwyczaj bez zarzutu; problemy są ze scenariuszem i prowadzeniem narracji. Jeśli producenci są ciekawi zdania selekcjonerów, mogą przysy-łać filmy do oceny jeszcze przed rozpoczęciem selekcji, nawet te nieukończone. Chętnie dzieliliśmy się sugestiami, choć należy pamiętać, że film ma być dziełem reżysera, a nie selekcjonera.

Cannes to nie warowny zamek!Z Marzeną Moskal, która przez ostatnie dwa lata była jedyną polską selekcjonerką MFF w Cannes, rozmawia Ola Salwa

fot.

Arc

hiw

um p

ryw

atne

Mar

zeny

Mos

kal

Marzena Moskal

36 POLSCY FILMOWCY NA ŚWIECIE

37

filmy na bardzo wysokim poziomie. Na różnorodny program festiwalu składają się filmy dyplomowe, krótki i długi metraż, spotkania i konferencje. <Szafa Zbigniewa>, film, z którym przyjechałam, mimo że osa-dzony w realiach komunistycznej Polski, jest odbierany bardzo dobrze za granicą. Kwalifikuje się na więcej zagranicznych festiwali niż polskich”.

Kamil Polak jest animatorem. Przez ostat-nie siedem lat pracował nad debiutanckim filmem „Świteź”, który w Annecy był pokazywany w ramach Konkursu Filmów Krótkometrażowych. „Świteź” była także prezentowana na tegorocznym Berlinale.

„W Annecy najbardziej podobają mi się dwie rzeczy: uroda tego miejsca i atmos-fera” – opowiada Kamil Polak. – „Tu każdy czuje, że jest na tętniącym życiem festiwalu filmowym, a publiczność bardzo żywiołowo reaguje na filmy. Nie wszędzie tak jest – np. w Berlinie panuje raczej chłodna atmosfera. Annecy to też świetne miejsce do nawiązy-wania branżowych kontaktów. Po pierwsze: przejeżdża tu mnóstwo ludzi; po drugie: w Annecy są prezentowane wyłącznie filmy animowane. Bywa, że na innych festiwalach animacja jest pokazywana jako mało ważny <dodatek> między filmami fabularnymi a dokumentalnymi. Do Annecy ludzie przy-jeżdżają tylko po to, by oglądać animacje i rozmawiać o animacji”.

Od ponad 50 lat na jeden czerwcowy tydzień do Annecy przyjeżdżają

tysiące entuzjastów filmów animowanych – oglądają najnowsze produkcje, zacieśniają kontakty przy targowych stoiskach, uczest-niczą w konferencjach i warsztatach.

W tym roku trzy polskie filmy wyje-chały z nagrodami. Kamil Polak za swoją „Świteź” został uhonorowany Nagrodą im. Jean-Luca Xiberasa, przyznawaną za najlepszy debiut. „Maskę” braci Quay (film wg opowiadania Stanisława Lema powstał w łódzkim Se-Ma-Forze – przyp. red.) nagrodzono za muzykę skomponowaną przez Krzysztofa Pendereckiego. Z kolei film Damiana Nenowa „Paths of Hate”, wyprodukowany przez Platige Image, otrzymał Specjalne Wyróżnienie Jury.

Pierwszy raz w historii targów MIFA, w Annecy pojawiło się polskie stoisko. Krakowska Fundacja Filmowa, przy wspar-ciu Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, przygotowała kompleksową prezentację dotyczącą najnowszych trendów w polskiej animacji. Na festiwal przyjechało też troje polskich reżyserów.

Paulina Majda jest absolwentką Wydziału Operatorskiego i Realizacji Telewizyjnej ze specjalnością Film Animowany i Efekty Specjalne PWSFTviT. Do Annecy przyje-chała ze swoim debiutanckim filmem „Dwa kroki za…”, który był pokazywany w ramach

Konkursu Filmów Krótkometrażowych. „Dwa kroki za…” powstał w ramach pro-gramu „Młoda Animacja” w Studiu Munka przy SFP, producentem wykonawczym filmu jest Se-Ma-For. Na co dzień reży-serka pracuje w Centrum Nauki Kopernik w… planetarium.

„Program festiwalu w Annecy jest cie-kawie ułożony” – mówi Paulina Majda. – „W poszczególnych blokach filmy są dobrane tak, by podkreślić ich różnorod-ność i nie zanudzić widza. W Annecy chodzi o pokazanie najnowszych tendencji w ani-macji i przekrój rozmaitych stylistyk. Siłą festiwalu są więc nie tyle pojedyncze filmy, ale cały, bogaty i różnorodny, program”.

Magdalena Osińska jest – podobnie jak Paulina Majda – absolwentką PWSFTviT (specjalność: Film Animowany i Efekty Specjalne). Ukończyła także National Film and Television School. W Annecy zaprezen-towała swój film „Szafa Zbigniewa”, który startował w Konkursie Filmów Krótkome-trażowych. Animacja powstała jako dyplom w National Film and Television School, ale jest zrealizowana w koprodukcji z łódzko-londyńską firmą BreakThru Films.

„Jestem już drugi raz w Annecy” – wspo-mina Magdalena Osińska. – „Pierwszy raz byłam tu dwa lata temu z <Radostkami>, moim dyplomem z łódzkiej Filmówki. W Annecy można i wypocząć, i zobaczyć

Barbara Mijakowska

Annecy oczami PolakówNiewielkie francuskie miasteczko, położone w Alpach nad przepięknym jeziorem, tradycyjnie w czerwcu zamienia się w światową stolicę animacji. W tym roku wśród 42 filmów prezentowanych w Konkursie Animacji Krótkometrażowej znalazło się 6 polskich produkcji.

fot.

Iza

Żylic

z / P

ISF

fot.

Arc

hiw

um p

ryw

atne

aut

orki

tek

stu

(3)

37MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 POLSCY FILMOWCY NA ŚWIECIE

to wciąż mało. Organizatorzy stanęli przed koniecznością modernizacji festiwalu. „Chcielibyśmy, aby widzowie oglądali filmy w komfortowych warunkach” – mówił Jiří Bartoška. – „Kinematografia przecho-dzi teraz małą rewolucję – cyfryzację. Pragnęlibyśmy więc, aby prezentowane w Karlowych Warach filmy były oglądane w doskonałej jakości. Dlatego wymieniamy sprzęt techniczny – projektory, ekrany, etc. Na razie zastosowaliśmy rozwiązania doraźne, ale chciałbym znaleźć sposób na sfinansowanie całego przedsięwzięcia”.

W tym roku w Karlowych Warach odbyło się 379 pokazów, na które sprzedano (z wyjątkiem pokazów prasowych) prawie 122 tys. pojedynczych biletów. Widzowie najchętniej jednak kupowali akredytacje, umożliwiające wejście na dowolne seanse przez kilka dni z rzędu (łącznie wydano ich przeszło 12 tys., w tym ponad 10 tys. dla gości oraz regularnych widzów, 307 dla autorów filmów, 813 dla przedstawicieli branży filmowej oraz 647 dla prasy).

Jak co roku wręczono Kryształowy Globus za całokształt twórczości, który tym razem odebrała brytyjska aktorka Judy Dench. John Turturro, który wraz z żoną prezentował film z ich udziałem – „Somewhere Tonight”, otrzymał nagrodę za życiowe osiągnięcia. Tradycyjnie na festiwalu pojawił się John Malkovich, a Jerzy Stuhr nie tylko promo-wał najnowszy film Nanniego Morettiego, „Habemus papam” (w którym zagrał rolę rzecznika prasowego Watykanu), ale również uczestniczył w mistrzowskiej lekcji kina.

Choć pokazywany w konkursie głównym najnowszy film Andrzeja Barańskiego

pt. „Księstwo” nie został wyróżniony, obraz przyjęto ciepło. Chwalono przede wszyst-kim rolę Rafała Zawieruchy i zdjęcia Jacka Petryckiego. Za to Marcin Koszałka nie miał konkurencji. Jego „Deklaracja nie-śmiertelności” wygrała w bloku „Najlepszy dokument do 30 minut”. Film, traktujący o kultowej dla polskiego alpinizmu postaci, Piotrze Korczaku, pozostawił daleko w tyle resztę dokumentów.

W tym roku w Karlowych Warach chwalono polskie kino. Mówiono, że był on dobry dla naszej kinematografii, a pokazane w Czechach filmy wyróżniają się różnorodnością oraz wysokimi walo-rami artystycznymi. W sumie pokazano 8 polskich produkcji lub koprodukcji, oprócz ww.: animację „Jeż Jerzy” Tomasza Leśniaka, Wojtka Wawszczyka i Jakuba Tarkowskiego, dokumenty „Koniec Rosji” Michała Marczaka i „Komeda – muzyczne ścieżki życia” Claudii Buthenhoff-Duffy, „Młyn i Krzyż” Lecha Majewskiego, a także etiudę fabularną „http://” Bartosza Kruhlika oraz polsko-islandzką koproduk-cję „Brim” Árniego Ólafura Ásgeirssona.

Konkurs główny przyniósł więcej roz-czarowań niż ważnych filmowych odkryć.

Zachwyciły trzy tytuły, o pozostałych pro-dukcjach mówiono, że mają telewizyjny format i choć są sprawnie zrealizowane, to najczęściej – bez polotu. Najlepsze oka-zały się: „Lollipop Monster” Ziski Riemann (filmowy ekstrakt z campu i pop kultury, pokazujący w karykaturze toksyczną relację dwóch nastolatek), rewelacyjna produkcja z Izraela pt. „Restoration” Jose-pha Madmony (kameralny dramat o ojcu poróżnionym z synem) oraz „Gypsy” Mar-tina Šulíka (filmowa ballada o wchodze-niu w dorosłość i pierwszych tragicznych doświadczeniach).

Nieoficjalnie komentowano, że tego-roczne kłopoty z selekcją to wynik zbyt dużej ilości prestiżowych imprez filmo-wych, które coraz skuteczniej pozyskują najlepsze tytuły. Ale Karlowe Wary, jeśli mają wytrzymać konkurencję z innymi festiwalami, muszą stawić czoła także innym trudnościom. Dyrektor Jiří Barto-ška przez ostatnie 15 lat umacniał pozycję imprezy, którą wyróżniają różnorodność prezentowanych filmów i porozumienie pomiędzy europejskimi kinematografiami. Tutaj filmowcy, dystrybutorzy i producenci mogą zobaczyć projekty filmowe – często jeszcze na etapie prac scenariuszowych – z Centralnej i Wschodniej Europy. Jednak

Anna Serdiukow

Bezkonkurencyjny Koszałka46. MFF w Karlowych Warach

Festiwal w Karlowych Warach ma renomę niemal równą imprezom w Cannes, Berlinie czy Wenecji. To właśnie tutaj odkryto „Amelię” Jeuneta, którą w 2001 roku nagrodzono Kryształowym Globusem. W tym roku takich filmowych perełek zabrakło, ale i tak warto było tu być.

fot.

Arc

hiw

um p

ryw

atne

aut

ora

fot.

Mar

cin

Mak

owsk

i, M

irek

Sos

now

ski /

Mak

ufly

/ SF

Zebr

a 38 POLSCY FILMOWCY NA ŚWIECIE

Marcin Koszałka na planie filmu „Uwikłanie”, reż. Jacek Bromski

39

żaden polski tytuł z ostatnich lat nie był dys-trybuowany we włoskich kinach. A patrząc na reakcję festiwalowej publiczności, nie mamy się czego wstydzić. „Matka Teresa od kotów” Pawła Sali została uznana za kino nowatorskie formalnie. Włoscy dziennika-rze pytali reżysera o pracę z aktorami oraz obecność uwielbianych nad Tybrem kotów. Chwalono również autora muzyki, Marcina Krzyżanowskiego. Jeszcze podczas trwania imprezy z Pawłem Salą spotkali się włoscy agenci, zainteresowani koprodukcją kolej-nych filmów reżysera.

Gratulacje zebrał także Jacek Borcuch, twórca „Wszystko co kocham”, choć musiał wytłumaczyć się z niezrozumiałej dla więk-szości Włochów współzależności muzyki i polityki. Wojciecha Słotę, współreżysera dokumentu „Beats of Freedom – Zew wol-ności” pytano o biografie występujących w filmie zespołów rockowych. Owacyjnie przyjęto również „Erratum” Marka Lech-kiego. Rzymscy kinomani dostrzegli w tym filmie wpływy najwybitniejszych twórców polskiego kina, przede wszystkim Krzysz-tofa Kieślowskiego.

Warto dodać, że impreza, wymyślona przez pracującą we Włoszech polską aktorkę Zuzannę Paluch oraz kompozytora i wiolonczelistę Marcina Krzyżanowskiego (a wyprodukowana przez firmę DeLord przy finansowym wsparciu PISF-u i Instytutu Adama Mickiewicza), została bardzo dobrze nagłośniona. Na konferencją prasową przy-było się wielu dziennikarzy z rzymskich mediów, a informacje o „Dniach Polskiej Kinematografii” pojawiły się w większości prasowych rubryk kulturalnych. Na festi-walu pracowała też ekipa TVP Info, reali-zująca duży reportaż z imprezy, a dzięki aktywnej pomocy promocyjnej ze strony Instytutu Polskiego w Rzymie oraz Polskiej Organizacji Turystycznej, na poszczególne projekcje przychodzili także producenci, agenci i popularni włoscy aktorzy.

Nowe polskie kino zostało zauważone nad Tybrem. Organizatorzy zebrali świetne opinie, jednak te komplementy należy traktować jako formę kredytu zaufania na przyszłość. W tym roku, z powodu niedo-statecznego dofinansowania festiwalu ze środków publicznych, wypadliśmy dosyć skromnie na tle innych kinematografii. Jed-nak po sukcesie pierwszej edycji przeglądu, nikogo nie trzeba przekonywać o konieczno-ści jego organizowania. Warto więc postarać się, żeby w kolejnych latach festiwal nowego kina z Polski został zorganizowany z (jesz-cze) większym rozmachem. Kompleksy na bok. Mamy się czym pochwalić.

Nikt tu nie przyznaje nagród, nie ma plebiscytów popularności. W czerw-

cowe, lipcowe i sierpniowe wieczory zain-teresowani kinem Rzymianie przychodzą tłumnie na Tiberinę, żeby w ramach prestiżowej sekcji L’Isola Mondo zobaczyć najnowsze filmy z różnych części świata i porozmawiać z reżyseriami z Brazy-lii, Japonii, Norwegii lub z Polski. Poza głównymi sekcjami, pokazywane są także nowości z Włoch oraz arcydzieła światowej kinematografii. W ubiegłym roku festi-wal odwiedziło prawie 400 tys. widzów. Sądząc po tłumach, które widzieliśmy

podczas polskiej części imprezy, w tym roku ten imponujący wynik nie powinien być gorszy.

To już 17. edycja L’Isola Mondo. Jednak na tak dużą skalę polskie kino zaprezen-towało się na festiwalu po raz pierwszy. Najnowsze prądy w naszej kinematografii przybliżała włoskim kinomanom praca mojego autorstwa pt. „Il Nuovo Cinema Polacco. Recuperare Il Ritardo”. Bo o ile mieszkańcy Rzymu bez trudu kojarzą nazwiska Kieślowskiego, Wajdy czy Zanus-siego, o tyle nowe polskie kino to dla nich prawdziwa terra incognita. Poza „Katyniem”,

Łukasz Maciejewski

Kompleksy na bokDni polskiej kinematografii w Rzymie

L’Isola del Cinema to niecodzienny festiwal z ustaloną pozycją. Impreza odbywa się w centrum Rzymu, na starożytnej wyspie Tiberina, usytuowanej pośrodku Tybru. To impreza adresowana nie tyle do dziennikarzy czy obserwatorów z zagranicy, co do samych Włochów.

39MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 POLSCY FILMOWCY NA ŚWIECIE

Błękitny Anioł dla Komasy

Jan Komasa otrzymał nagrodę Błękitnego Anioła za najlepszą reżyserię podczas 19.

edycji MFF Art Film Fest 2011 na Słowa-cji. „Sala samobójców” była tu pokazywana w Konkursie Głównym. Art Film Fest jest najstarszym słowackim międzynarodowym festiwalem filmowym. Jego pierwsza edycja odbyła się tuż po rozpadzie Czechosłowacji, w czerwcu 1993 roku.

www.artfilmfest.sk

Ibis dla Kędzierzawskiej

Podczas 4. FF Cinema City w Nowym Sadzie na Serbii, Dorota Kędzierzawska otrzymała

Nagrodę Ibisa za wkład w rozwój kinematogra-fii europejskiej. Festiwal otworzył ostatni film reżyserki pt. „Jutro będzie lepiej”. W ramach retrospektywy zaprezentowano również jej poprzednie filmy: „Diabły, Diabły”, „Wrony”, „Nic”, „Jestem” oraz „Pora umierać”.

www.eng.cinemacity.org

Nagroda dla Minorowicz

„Kawałek lata” Marty Minorowicz otrzymał II Nagrodę – Nanook Second Prize – na

Curt. Doc Short Documentary Festival w Hisz-panii. Film został zrealizowany w ramach pro-gramu „Pierwszy Dokument” w Studiu Munka, działającym przy SFP.

„Deklaracja nieśmiertelności” zwycięża we Włoszech

Dokument Marcina Koszałki „Deklara-cja nieśmiertelności” otrzymał Nagrodę

Srebrnej Gencjany na istniejącym od 1952 roku TrentoFilmFestival we Włoszech.

www .tren tofestival .it

„Matka” Piątka nagrodzona w Bułgarii

Film dokumentalny Jakuba Piątka pt. „Matka”, zrealizowany w ramach programu

„Pierwszy Dokument” w działającym przy SFP Studiu Munka, zwyciężył w kategorii „Best Documentary” na 9. In the Palace Internatio-nal Short Film Festival w bułgarskim Bałcziku. Specjalne wyróżnienie otrzymał również autor zdjęć do filmu, Michał Stajniak.

www.inthepalace.com

Nabór na Documentary Campus Masterschool

Documentary Campus Masterschool to europejski program, którego celem jest

rozwój międzynarodowego rynku filmów doku-mentalnych. Jego organizatorzy oferują cztero-tygodniowe intensywne warsztaty prowadzone przez profesjonalistów z branży filmowej. Każde spotkanie warsztatowe odbywa się w innym europejskim mieście i jest poświęcone odrębnym aspektom dotyczącym międzyna-rodowej produkcji. Warsztaty są również przy-gotowaniem do pichingu kończącego program Masterschool. Większość projektów, które podczas sesji pichingowej zostaną zaprezento-wane europejskim dystrybutorom i przedstawi-cielom stacji telewizyjnych, uzyskuje fundusze na produkcję.

Różnorodne gatunkowo projekty filmów dokumentalnych mogą zgłaszać zarówno produ-cenci, jak i reżyserzy. Termin zgłoszeń projektów upływa 30 września br.

www.documentary-campus.com

„W ciemności” polskim kandydatem do Oscara

Powołana 28 czerwca 2011 przez ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego Komi-

sja Oscarowa w składzie: Dariusz Gajewski (przewodniczący), Michał Chaciński, Aga-tha Dominik, Sławomir Jóźwik, Krzysztof Kamyszew, Zygmunt Miłoszewski, Agnieszka Odorowicz, Ilona Ostrowska i Paweł Potoro-czyn, jednogłośnie wybrała film „W ciemności” w reżyserii Agnieszki Holland na polskiego kan-dydata do Oscara w kategorii „najlepszy film nieanglojęzyczny”.

„Joanna” zdobywa nagrody w Moskwie

Na 33. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Moskwie Urszula Gra-

bowska, odtwórczyni tytułowej roli w filmie Feliksa Falka pt. „Joanna”, została wyróż-niona Nagrodą za najlepszą rolę żeńską. Sam film dostał Nagrodę Rosyjskich Dziennikarzy i Nagrodę Rosyjskich Klubów Filmowych.

Amerykańska premiera filmu odbyła się podczas MFF w San Francisco (21 lipca – 8 sierpnia).

www.moscowfilmfestival.ru

Nominacja do Lux Prize dla „Essential Killing”

Podczas tegorocznego MFF w Karlowych Warach ogłoszono nominacje do Lux Prize

– filmowej nagrody Parlamentu Europejskiego. Wśród 10 wyróżnionych tytułów znalazł się film Jerzego Skolimowskiego „Essential Killing”.

Nagroda przyznawana jest od 2007 roku. „Essential Killing” to drugi polski film nomino-wany do nagrody Lux Prize. W 2008 roku wśród 10 tytułów znalazły się „Sztuczki” Andrzeja Jaki-mowskiego. Zwycięski tytuł zostanie wybrany w połowie listopada w Strasburgu.

www.luxprize.eu

fot.

ITI C

inem

a

40 POLSCY FILMOWCY NA ŚWIECIE

„Sala samobójców”, reż. Jan Komasa

41

„Paparazzi” z nominacją do EFA!

30-minutowy dokument „Paparazzi” w reżyserii Piotra Ber nasia został

nominowany do Europej skiej Nagrody Fil-mowej 2011 (European Film Award). Nomi-nacja dla „Paparazzi” w kategorii filmu krót kometrażowego została przy znana na 51. Krakow skim Festiwalu Fil mowym przez międzynarodowe jury w składzie: Lech Kowal-ski (USA), Bar tek Konopka (Pol ska), Ülo Pik kov (Estonia), João Garção Bor ges (Por tugalia) oraz Del phine Lyner (Szwajcaria). Film został zrealizowany w Mistrzowskiej Szkole Reżyse-rii Filmowej Andrzeja Wajdy, a jego promocję zagraniczną wspiera Krakowska Fundacja Fil-mowa. Zwycięzcy zostaną ogłoszeni 3 grud nia pod czas ceremonii roz dania nagród EFA, która w tym roku odbędzie się w Ber linie.

www .european fil macademy .org

Nabór na World Congress Of Science and Factual Producers

Ruszył nabór na jedno z największych wyda-rzeń propagujących film dokumentalny

jako gatunek telewizyjny – 19. World Congress of Science and Factual Producers (29 listopada – 2 grudnia, Paryż).

WCSFP oferuje nie tylko spotkania z pro-fesjonalistami z branży filmowej, ale także trzydniowe warsztaty, sesje pitchingowe czy panele dyskusyjne, tworząc jednocześnie prze-strzeń do nawiązania międzynarodowej współ-pracy. Spotkania będą poświęcone różnym aspektom rozwijania projektu pod względem finansowania czy tematyki (w ramach progra-mów Close Encounters of the Funding Kind oraz International Broadcasting Landscape Overview). Organizatorzy WCSFP zapewniają uczestnikom dostęp do obszernej wideoteki z najnowszymi produkcjami telewizyjnymi.

Producenci filmów dokumentalnych zainte-resowani udziałem w WCSFP mogą przesyłać zgłoszenia do 15 października.

www.wcsfp.com

„Smolarze” z kolejnymi nagrodami

Podczas EfeboCorto Film Festival na Sycylii Piotr Złotorowicz został uhonorowany

główną nagrodą w kategorii filmu studenc-kiego za dokument pt. „Smolarze”. Reżyser otrzymał również Honorowe Wyróż nienie na EMER GEAND SEE Media Arts Festival w Ber-linie, zaś na Wim bledon Shorts Film Festival został uhonorowany nagrodą dla naj lep szego filmu dokumentalnego.

www .emer geand see .org www.wimbledonshorts.com

„Świteź” z nagrodą w Palm Springs

Animacja Kamila Polaka pt. „Świteź” zdo-była główną nagrodę w Konkursie Filmów

Animowanych na MFF Krótkometrażowych w Palm Springs. Film został wyprodukowany w warszawskim studiu grafiki komputerowej Human Ark. Festiwal w Palm Springs to naj-większy festiwal filmów animowanych w Ame-ryce Północnej.

www.psfilmfest.org

Nagrody dla polskich filmów w Nowym Jorku

Po raz siódmy jury New York Polish Film Festival przy znało nagrody imienia

Krzysz tofa Kieślow skiego, zwane „Beyond Borders” („Poza Granicami”) w kategoriach naj-lep szego obrazu fabular nego, dokumen tal nego lub krót kometrażowego, oraz nagrodę publicz-ności. Wśród nagrodzonych filmów znalazły się aż trzy dokumenty. Za naj lep szy dokument został uznany obraz Anny Ferens pt. „Co mogą mar twi jeńcy”, a specjalne wyróż nienie jury trafiło do rąk Adama Palenty za „Popatrz”. Publicz ność doceniła natomiast „Poza zasię-giem” Jakuba Stożka.

www .nypff .com

Polski dokument triumfuje na Hot Docs!

„Koniec Rosji” Michała Mar czaka zna-lazł się wśród laureatów festiwalu

należącego do światowej czołówki między-narodowych imprez poświęconych fil mom dokumen tal nym – Hot Docs w Toronto. Reżyser otrzymał HBO Documen tary Films Emer ging Artist Award.

www .hot docs .ca

„Bez śniegu” i „Opowieści z chłodni” w Locarno!

Filmy „Bez śniegu” Magnusa von Horna oraz „Opowieści z chłodni” Grzegorza Jaro-

szuka, wyprodukowane przez PWSFTviT w Łodzi, zostały zaprezentowane w międzyna-rodowym konkursie Pardi di domani / Leopards of Tomorrow tegorocznej, 64. edycji MFF w Locarno (3–13 sierpnia).

www.pardo.ch

fot.

IHum

an -

Ark

41MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 POLSCY FILMOWCY NA ŚWIECIE

„Świteź”, reż. Kamil Polak

Przemysława Adamskiego, która powstała w Programie „Młoda Animacja” Studia Munka. Nagrodą dla filmu jest jego dystrybucja kinowa, ufundowana przez firmę Spektator – polskiego przedstawiciela European Cinema Group of Distributors.

„Lęk wysokości”, pełnometrażowy debiut fabularny Bartosza Konopki, jest owocem pracy autora nominowanego do Oscara „Kró-lika po berlińsku”, współautora scenariusza – Piotra Borkowskiego oraz aktorów – Mar-cina Dorocińskiego i Krzysztofa Stroińskiego, którym partnerowały Magdalena Popławska i Dorota Kolak. Bazą, na której autorzy filmu zbudowali opowiadaną historię, są osobiste doświadczenia reżysera. „Film stawia pytania o schizofreniczną naturę świata, podzielo-nego między przeszłością a teraźniejszością, miłością a manipulacją, szaleństwem a nor-malnością” – mówi reżyser. – „Dotyka <lęku wysokości> znanego każdemu z nas – lęku przed sięganiem coraz wyżej, podejmowaniem wyzwań, układaniem życia według naszych potrzeb. Podejmujemy temat skomplikowa-nych zależności, jakie wytwarzają się między najbliższymi osobami, w tym wypadku między ojcem a synem”.

We wrześniu „Lęk wysokości” będzie miał swoją międzynarodową premierę na 35. World Film Festival w Montrealu. W konkursie debiu-tów będzie walczył o nagrodę z 26 filmami z 21 krajów. Jeszcze przed rozpoczęciem świa-towego tournée, obraz spotkał się z uzna-niem rodzimej publiczności festiwalowej. Na tegorocznym FPFF w Gdyni „Lęk wysokości” zdobył nagrodę za najlepszy debiut, a pod-czas Ińskiego Lata Filmowego wyróżniono go nagrodą „Złotej Rybki”.

„Basia z Podlasia”, film Aleksandra Demb-skiego, to gorzka komedia obyczajowa

o zabarwieniu romantycznym. Holender, zafascynowany lirycznym wizerunkiem Polek, wykreowanym za sprawą Internetu, szuka w Polsce żony. Jednym ze sposobów na zna-lezienie właściwej kandydatki okazuje się casting. „Basia z Podlasia”, opowieść o spo-tkaniu dwóch światów, łączy obyczajową obserwację z absurdalnym humorem. Wypro-dukowany w ramach Programu „30 minut” film, został ogłoszony przez publiczność MFF Nowe Horyzonty we Wrocławiu najlepszą fabułą w Konkursie Polskie Filmy Krótkometrażowe.

„Portret z pamięci” Marcina Bortkiewicza, ze wspaniałą rolą Ireny Jun, to studium rodziny opiekującej się chorą na Alzheimera babką. Marek, jej wnuk, dokumentuje ich zmagania amatorską kamerą wideo. Rozwój wydarzeń, przypadkowo rzucane słowa, odkrywają trudną do zaakceptowania tajemnicę rodzinną. Film, mieszanka stylów i gatunków, podbił tego-roczny festiwal Dwa Brzegi w Kazimierzu Dolnym, zdobywając główną nagrodę w Nieza-leżnym Konkursie Filmów Krótkometrażowych.

Na tym samym festiwalu jedną z nagród zdobyła oryginalna animacja pt. „Noise”

Edyta Jarząb

Studio Munka atakuje dobrymi filmamiLato okazało się szczęśliwe dla Studia Munka. Reżyserzy realizowanych w Studiu filmów sięgnęli po nagrody na najważniejszych polskich festiwalach. Młodzi filmowcy ze Studia Munka poruszają zarówno tematy osobiste, jak i te znane z prasy.

„Rolki toż samo ści” Pączka z nagrodą

Jed nominutowy film dokumen talny Jakuba Pączka pt. „Rolki tożsamo ści” otrzymał II

Nagrodę na 19. Croatian One Minute Film Festival w Chorwacji.

www .crominute .hr

Pokazy polskich animacji zagranicą

Od połowy lipca do końca grudnia br. w pięciu zagranicznych stolicach –

Londynie, Pekinie, Kijowie, Berlinie i Tokio – odbywa się przegląd dorobku polskiej animacji „Polska Szkoła Animacji, jej satelici i konty-nuatorzy”. Projekt składający się z czterech bloków filmowych ma na celu międzynarodową popularyzację polskiej animacji w ramach pol-skiej prezydencji w Unii Europejskiej. W ramach projektu są prezentowane zarówno klasyczne osiągnięcia polskiej animacji, jak i filmy reży-serów, którzy debiutowali w ostatnim okresie. Projekcjom towarzyszą spotkania z twórcami. Organizatorem wydarzenia jest Stowarzysze-nie Rotunda.

www.rotunda.pl

Nagrody dla „Paths of Hate”

Animacja Damiana Nenowa otrzymała dwie główne nagrody na Międzynarodo-

wym Festiwalu Animacji, towarzyszącym 10. konferencji Mundos Digitales w hiszpańskiej La Corunie: nagrodę za najlepszy międzynaro-dowy film animowany oraz Nagrodę Specjalną Jury za wyjątkową reżyserię i art directing. Film Damiana Nenowa znalazł się także w gronie sześciu kandydatów do prestiżowej nagrody Cartoon d’Or przyznawanej najlep-szej europejskiej krótkiej animacji. Zwycięzcę poznamy 15 września w Sopocie podczas Car-toon Forum.

www.pathsofhate.com

fot.

Stu

dio

Mun

ka

42 POLSCY FILMOWCY NA ŚWIECIE / STUDIO MUNKA

„Basia z Podlasia”, reż. Aleksander Dembski

43

Animacja Przemysława Adamskiego „Noise” powstała przy udziale Tomasza Stańko, który chętnie zaangażował się w ten intrygujący projekt. Inspirowany teoriami George’a Berkeleya film jest pracą audiowizualną, przy czym to dźwięk odgrywa tu wiodącą rolę – inicjuje obraz. Odgłosy przenikające do mieszkania boha-tera, podlegają subiektywnej interpretacji, pozbawione wizualnych desygnatów dźwięki, ewokują wyobrażenia często odle-głe od swych rzeczywistych źródeł.

Czerwcowe premiery w Kulturze były trzecią tego typu imprezą. Kolejne będą organizowane cyklicznie.

Wyprodukowane wspólnie z Mistrzow-ską Szkołą Reżyserii Filmowej

Andrzeja Wajdy „Urodziny” to jeden z pię-ciu filmów, których premiera odbyła się 20 czerwca w kinie Kultura. Zaprezentowano tytuły ze wszystkich krótkometrażowych programów Studia Munka: „30 minut”, „Pierwszy Dokument” i „Młoda Animacja”. Rozmowę z twórcami po projekcji prowa-dziła Anna Serdiukow.

Inspiracją scenariusza „Urodzin” było opowiadanie „Mistrz świata” autorstwa Etgara Kereta, jednego z najpopularniej-szych (również w Polsce) pisarzy izra-elskich. Dla reżysera wyzwaniem było zaadaptowanie historii do polskich realiów oraz osiągnięcie równowagi w sposobie opowiadania, które u Kereta jest jedno-cześnie smutne i zabawne. Fabuła filmu rozgrywa się podczas jednego dnia – 60. urodzin ojca głównego bohatera. Dla Szymona, 30-letniego lekarza, ojciec był niegdyś „mistrzem świata”; teraz stał się człowiekiem bez charakteru. W jego postawie Szymon widzi zapowiedź własnej życiowej klęski.

Scenariusz „Konfidenta” Rafała Kapeliń-skiego (koprodukcja z Aurora Film) powstał w reakcji na wydarzenia, które rozegrały się w najbliższym otoczeniu reżysera po

opublikowaniu tzw. „Listy Wildsteina”. Kapeliński uznał, że jest to świetny mate-riał na film i komiczny, i tragiczny. „Posta-cie w <Konfidencie> są fikcyjne, ale były wzorowane na prawdziwych. To film o poli-tyce odbieranej z konkretnej perspektywy. Polityczna historia, która <dzieje się> na ulicy” – mówił reżyser.

Weronika, bohaterka „Klajmaxu” Gra-żyny Treli, studiuje scenariopisarstwo i zakochuje się w swoim wykładowcy, znanym pisarzu. Film Treli to opowieść o miłości graniczącej z obsesją i o samot-ności. Weronika pogrąża się w świecie onirycznym – granica między fikcją a rze-czywistością zaczyna się zacierać…

Dokument „Mój tata Lazaro” to zapis wyprawy 23-letniej Żakliny na Kubę. Dziewczyna chce odnaleźć swojego ojca, który opuścił ją, gdy była małym dziec-kiem. Nie pamięta go, zostało jej tylko kilka fotografii i opowieści matki. W histo-rii Żakliny Filipowicz dostrzegł materiał na film dokumentalny. Zwrócił się z tym pomysłem do Studia Munka, które oprócz produkcji filmu, sfinansowało również wyprawę Żakliny. Reżyser podkreślił, że głównym problemem w nawiązaniu relacji między ojcem a córką była różnica kulturowa.

„Polskie Debiuty” po raz piąty – już w sprzedaży!

Od sierpnia można kupić w Empikach naj-nowsze DVD ze Studia Munka, działają-

cego przy Stowarzyszeniu Filmowców Polskich – „Polskie Debiuty 2011”. To już piąta edycja wydawnictwa prezentującego krótkie filmy młodych twórców, zrealizowane w ramach programów „30 minut”, „Pierwszy Dokument” i „Młoda Animacja”.

„Polskie Debiuty 2011” to przede wszyst-kim niepowtarzalna okazja do zapoznania się z twórcami kształtującymi obraz młodego pol-skiego kina. Kolekcja trzech płyt zawiera róż-norodne tematycznie i formalnie filmy, które spotkały się już z uznaniem polskiej i między-narodowej publiczności festiwalowej.

Ubiegłoroczna edycja „Polskich Debiutów” zebrała świetne recenzje, a o młodym pokole-niu ciekawych reżyserów i scenarzystów pisali dziennikarze m.in. „Newsweeka” i „Wysokich Obcasów”. W tym roku „Polskie Debiuty” to aż 15 krótkich metraży: 7 fabuł, 5 dokumentów i 3 animacje.

EJ

Kalina Pietrucha

Pięciobój kulturalny„Każdy z nas ma czasem ochotę dać komuś w mordę, przeciwstawić się chamstwu” – mówił podczas spotkania po projekcji Maciej Sobieszczański, reżyser „Urodzin”, jednej z premierowych „trzydziestek” prezentowanych w warszawskim kinie Kultura.

fot.

Stu

dio

Mun

ka

„Mój tata Lazaro”, reż. Marcin Filipowicz

43MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 STUDIO MUNKA

Agnieszka Mazińska

Dziecko – widz festiwalowy

Jutro będzie lepiej

Dzieci i młodzież, „zarażone” wirusem kina, aktywniej uczestniczą później w życiu kulturalnym i mają lepszy kontakt ze sztuką. Dobre, światowe festiwale mają swoją sekcję dziecięcą (patrz: konkurs na Berlinale). „Polskie Kino Młodego Widza” regularnie współpracuje z imprezami w Gdyni, Krakowie i Tarnowie. Osiem tysięcy mło-dych widzów na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych to już norma. Udało się doprowadzić do sytuacji, w której i widzowie, i kuratoria, i władze festiwalu są zainteresowane obecnością kina dziecięcego na prestiżowych imprezach.

W Krakowie propozycje programowe były skierowane do dwóch grup wiekowych. Najmłodsi obejrzeli nowe filmy animowane

zrealizowane w polskich studiach w ostatnim roku, natomiast gimnazjaliści – nagrodzony na Berlinale film „Jutro będzie lepiej”. Od twórców filmu, Doroty Kędzierzawskiej i operatora Arthura Reinharta, dowiedzieli się na przykład, że sekwencje nocne były kręcone w dzień, sceny w pędzącym pociągu – w wagonie stoją-cym na bocznicy, a dialog – w pojedynkę.

Andersen na Skwerze Kościuszki

Na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych tłumy maluchów codziennie szturmowały gdyńskie Multikino. Dzieci obejrzały ciekawe propozycje z Danii: filmy animowane i fabularne, ada-ptacje bajek i współczesne historie duńskich rówieśników, a także – już tradycyjnie – filmy UNICEF-u, poruszające problemy praw dziecka.

W ramach cyklu „Prezentujemy sylwetki polskich twórców fil-mów dla dzieci” przedstawiono filmy Kazimierza Tarnasa, m.in. „Awanturę o Basię”, „Szaleństwa Panny Ewy” i „Pana Samocho-dzika”. Dzieci spotkały się z reżyserem, a także z treserem zwierząt i kaskaderem – Krzysztofem Fusem.

Gościem gdyńskich projekcji były – jak co roku – dzieci niepeł-nosprawne, podopieczni świetlic Caritas oraz dzieci niewidome i niedowidzące, które dzięki audiodeskrypcji mogły w pełni uczest-niczyć w pokazach filmowych. Nie zabrakło też konkursów, loterii i mnóstwa nagród. A pod Multikinem można było nawet spotkać przechadzającego się Jana Christiana Andersena, który z powie-wającą na wietrze peleryną i w stylowym cylindrze zapraszał na projekcje bajek.

Mimo że program „Polskie Kino Młodego Widza” ma zaledwie kilka lat, dzisiaj trudno sobie wyobrazić festiwal w Gdyni bez organizowanej przez SFP sekcji dziecięcej. Konsekwencja, wizja i wsparcie ze strony państwowych instytucji, przyczyniły się do tego, że festiwale w Krakowie i Gdyni dochowały się już swojej wiernej, choć bardzo młodej widowni.

fot.

Sha

rkFo

toSt

udio

, Bar

tłom

iej T

retk

owsk

i / S

FP44 POLSKIE KINO MŁODEGO WIDzA

Młoda widownia w Multikinie w Gdyni

45

Podobne wydarzenia miały miejsce również w pozostałych tegorocznych kinach przeglądu „Gdynia Dzieciom”: kinie Świato-wid w Elblągu (które współpracuje z nami od lat), kinie Fregata w Lęborku (gdzie sala kinowa pękała w szwach), Wejherowskim Cen-trum Kultury (oglądanie filmów utrudniały ciągłe przerwy w dosta-wie prądu), a nawet w sezonowym kinie Żeglarz w Jastarni (gdzie zagościliśmy po raz pierwszy i mamy nadzieję, że nie ostatni).

Program „Polskie Kino Młodego Widza w Kraju” jest współfinansowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Partnerzy: Krakowska Fundacja Filmowa, Pomorska Fundacja Filmowa, Ambasada Królestwa Danii, Duński Instytut Kultury, Wejherowskie Cen-trum Kultury, Lęborskie Centrum Kultury, Centrum Wymiany Międzynarodowej Światowid w Elblągu, kino Żeglarz w Jastarni. Patronat Honorowy: Marszałek Województwa Pomor-skiego Jan Kozłowski, Polski Komitet Narodowy UNICEF.

Konkurs „Prawa dziecka oczami dziecka”

Już po raz drugi SFP wsparło Polski Komitet Narodowy UNICEF w organizacji kolejnej edycji konkursu filmowego „Prawa dziecka

oczami dziecka”, towarzyszącego programowi „Szkoła z prawami dziecka”. Finał konkursu i wręczenie nagród odbyły się 20 czerwca w kinie Kultura w Warszawie.

Laureatem tegorocznej edycji został film „Konwencja o prawach dziecka”, zrealizowany przez uczniów Szkoły Podstawowej im. Św. Jana Kantego w Bestwinie: Kacpra Wójtowicza, Kamila Owczarza oraz Kacpra Kacperka. Autorzy w humorystyczny sposób, w kon-wencji kina niemego, przedstawili prawa dziecka. W nagrodę wzięli udział w Letniej Akademii Filmowej – Warsztatach Filmu Animowanego w Legnicy.

Konkurs został zorganizowany w ramach programu „Polskie Kino Młodego Widza”, przy finansowym wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

■ Jak doszło do tego, że został pan francuskim dystry-butorem filmu Jacka Borcucha „Wszystko co kocham”?Odkryłem ten film jako widz na ubiegłorocznym festiwalu w Rot-terdamie. Od razu mi się spodobał. Oczywiście to film o waszej historii, ale jest jednocześnie bardzo uniwersalny poprzez sposób, w jaki opowiada o wieku dorastania, wkraczaniu w dorosłość, bun-cie nastolatków. Francja od dłuższego czasu jest ciekawa polskiego kina. Francuzi bardzo lubią filmy Polańskiego, Żuławskiego, Kie-ślowskiego. „Wszystko co kocham” podoba się ludziom i ma szansę na znalezienie publiczności. W tym filmie zainteresowało mnie również to, że może przemawiać do dwóch pokoleń jednocześnie: ludzi w moim wieku, którzy mają więcej niż 40 lat i dobrze pamię-tają okres „Solidarności”, oraz do młodych. Francuzi w tamtym czasie bardzo solidaryzowali się z Polską. Nowa generacja może odnaleźć się w tym filmie poprzez muzykę. Teraz i w Polsce, i we Francji młodzież odkrywa na nowo muzykę punk. →

Polskie kino wymyśla się od nowaJednym z zagranicznych gości 36. edycji Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni był Marc Guidoni – francuski dystrybutor i producent filmowy. Z Marc’iem Guidoni rozmawia Paulina Bez

fot.

Sha

rkFo

toSt

udio

, Bar

tłom

iej T

retk

owsk

i / S

FPfo

t. S

hark

Foto

Stud

io, B

artł

omie

j Tre

tkow

ski /

SFP

fot.

Mar

cin

Kuł

akow

ski /

PIS

F

45MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 POLSKIE KINO MŁODEGO WIDzA / PISF

Marc Guidoni

Otwarcie „Gdynia Dzieciom” 2011

Twórcy „Jutro będzie lepiej” z widzami

■ Czy któryś z tych filmów ma pana zdaniem szansę na dystrybucję we Francji?Myślę, że „Sala samobójców” znalazłaby swoje miejsce na francuskich ekranach. To film uniwersalny. Może dotrzeć do młodej publiczności. Przez jakąś doświadczoną firmę mógłby być dystrybuowany nawet w setkach kopii. Dla mojej niewielkiej firmy jest odpowiedni „Kret”. Opowiada o Polsce, ale przede wszystkim o relacjach między ojcem i synem, i o wyborach, których dokonujemy w naszym życiu.

■ We Francji działa wielu dystrybutorów. Czy jest między nimi duża konkurencja?Powstaje u nas od 200 do 250 filmów rocznie. Do kin wchodzi tygo-dniowo od 15 do 20 nowych tytułów. Jeśli jesteś dystrybutorem, wiesz, że oprócz twojego filmu, w tym samym czasie w kinach będzie pokazywanych kilkanaście innych. Widzowie mogą zain-teresować się wszystkimi innymi filmami, oprócz twojego. Nie lubię mówić o konkurencji między dystrybutorami. W końcu nie sprzedajemy samochodów, tylko filmy. Oczywiście życzymy sobie, żeby film obejrzało jak najwięcej osób, ale muszą mieć na to czas. A różnie z tym bywa. Żeby jakiś film zaistniał, musi być bardzo dobry. I mieć odpowiednią strategię marketingową.

■ Jest pan również producentem filmowym. Obecnie pracuje pan z Andrzejem Żuławskim.Jesteśmy w trakcie pracy nad jego następnym filmem pełnometrażo-wym. Jestem przesądny, Andrzej Żuławski również. Nie lubimy mówić za wiele, żeby nie zapeszyć. Film „Matière Noire” będzie nakręcony po francusku, we Francji, w Lyonie. Będzie jednak bardzo uniwer-salny. Szukamy polskiego koproducenta. Mam nadzieję, że otrzy-mamy również wsparcie od Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.

■ Co pan myśli na temat polskiego kina?Polskie kino jest pasjonujące. Mam wrażenie, że ono się cały czas wymyśla od nowa. Macie szczęście do prawdziwych mistrzów i do szkoły filmowej w Łodzi. Macie dziesiątki bardzo dobrych reżyserów. Kiedy obserwujemy młodych twórców polskiego kina, widzimy, że nie zostali przytłoczeni przez swoich poprzedników. Obecne poko-lenie ma dużo energii i chęci do działania, jest bardzo zdolne.

■ Jak film został przyjęty we Francji?Miał bardzo dobre recenzje. Jacek Borcuch udzielał wywiadów w radiu i telewizji. Film został rozprowadzony w 16 kopiach, a w dwa miesiące od daty premiery zobaczyło go 10 tysięcy widzów w Paryżu i innych miastach. Tak dobry odbiór filmu nie był oczywisty. Grają w nim aktorzy nieznani we Francji. Jacek Borcuch też nie jest tu popularny.

■ Ponosił więc pan pewne ryzyko.Kiedy jest się dystrybutorem, trzeba ryzykować. We Francji duży wpływ na odbiór filmu ma np. pogoda. Od połowy kwietnia ludzie dużo spacerują, chodzą na plażę. Pogoda i nieznani twórcy – to dwie trudności, które musieliśmy pokonać przy dystrybucji tego filmu. Jednak udało się.

■ Jaka jest pana strategia przy dystrybucji filmów?Dystrybucją zajmuję się od niedawna. Przede wszystkim jestem producentem filmowym, to moje główne zajęcie. Film Jacka Bor-cucha jest pierwszym obrazem, który dystrybuuję. Produkcja i dystrybucja filmów to ciężka praca, więc jeśli nie ma się wielkiej pasji do projektu, to nie ma mowy o jakimkolwiek sukcesie. Bardzo porusza mnie kino z Europy Środkowej, jest niebywale kreatywne, żywe, bogate. Od czterech lat powstaje tam coraz więcej filmów. Interesujące jest współczesne kino rumuńskie.

■ Które z filmów prezentowanych w czasie festiwalu w Gdyni udało się panu obejrzeć?Widziałem „Kreta” Rafaela Lewandowskiego, młodego, polsko-francuskiego reżysera. To bardzo dobry, poruszający film. Zrobiony w sposób inteligentny i z dobrze dobranymi aktorami. Podobał mi się też „Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł” Antoniego Krauze. Opowiada o wydarzeniach, które miały miejsce tutaj w Gdyni, w 1970 roku. Interesująca w tym filmie jest równowaga między zdjęciami archiwalnymi i fabularną rekonstrukcją. „Sala samobójców” to z kolei film inny niż wszystkie, interesująco zrealizowany.

W Gdyni jestem po raz pierwszy. Panuje tu wspaniała atmosfera. Organizatorzy wykonali dobrą pracę, wybrali ciekawe filmy.

fot.

Pra

sa i

Film

fot.

Eas

t N

ews

46 PISF

„Wszystko co kocham”, reż. Jacek Borcuch

47

■ Jak odbiera pan najnowsze polskie produkcje? Które role zrobiły na panu największe wrażenie?Najbardziej poruszyły mnie „Młyn i krzyż” oraz „Sala samobójców”. Ten pierwszy jest szczególnym dziełem i jestem pod jego wielkim wrażeniem. Jeśli chodzi o role aktorskie, to bardzo podobał mi się chłopiec grający w filmie „Ki” i Jakub Gierszał w „Sali samobójców”. Jednak nie widziałem wszystkich konkursowych tytułów.

■ Obok selekcji przeprowadzanej przez progra-merów, ogłaszają państwo co roku nabór filmów. Jakie produkcje najchętniej wybieracie do programu festiwalu? Do kiedy można je zgłaszać?Cały czas można nadsyłać filmy. Współpracujemy z Polskim Insty-tutem Sztuki Filmowej i właśnie PISF czuwa, aby wszystkie filmy będące w postprodukcji do nas docierały. Jeśli ktoś chciałby zgłosić niezależną produkcję, ma taką możliwość do końca sierpnia. We wrześniu zakończymy proces selekcyjny. Czasami film trafia do programu w ostatniej chwili – tak było w przypadku „Essential Killing”, które potem wygrało festiwal. Zachęcam do nadsyłania filmów – w Argentynie bardzo lubimy polskie kino. Nie wymagamy, by pokaz filmu na Mar del Plata był pokazem premierowym; najważ-niejsze, by był pierwszym w naszym kraju i regionie. Film Jerzego Skolimowskiego był wcześniej pokazywany w Wenecji i Toronto. Jedyny wymóg to ten, by film był wyprodukowany w 2011 roku.

■ Jak festiwal Mar del Plata wygląda od strony ryn-kowej? Czy przyjeżdżają tam dystrybutorzy, agenci sprzedaży? Czy zdarza się, że po festiwalu film trafia do dystrybucji w Argentynie czy sąsiednich państwach?Na samym festiwalu nie ma targów, natomiast zaraz po nim odby-wają się targi „Ventana Sur” w Buenos Aires. Są specjalnie organi-zowane tuż po naszej imprezie, by nasi goście mogli je odwiedzić. Przykładem polskiego filmu, który ostatnio znalazł tu dystrybu-tora, jest „Katyń”. Niestety, tych filmów jest bardzo mało. Dlatego dystrybucja danego tytułu w Argentynie jest jedną z nagród na naszym festiwalu. Problemem dla europejskich dystrybutorów i twórców jest fakt, iż „Ventana Sur” jest marketem otwartym bar-dziej na filmy z regionu. Częściej europejskie firmy nabywają tam prawa do filmów latynoamerykańskich niż odwrotnie.

Tłumaczenie Małgorzata Janczak

■ Jak długo pracuje pan jako programator MFF Mar del Plata?Od 15 lat. Zaczynałem jako asystent przy produkcji tej imprezy. Wcześniej pracowaliśmy w zespole 11-osobowym, teraz filmy na cały festiwal wybiera 6 osób. Dzielimy się pracą, bo musimy obej-rzeć wiele produkcji. Mamy dwie sekcje konkursowe: międzynaro-dową i kina latynoamerykańskiego. Oprócz tego co roku planujemy dodatkowe sekcje, do których dobieramy filmy w zależności od tego, co nas zainteresowało w danym roku. Pieczę nad wszystkim sprawuje dyrektor festiwalu, José A. Martinez Suarez.

■ Ile rocznie odwiedza pan festiwali? Każdy z nas jedzie raz w roku na festiwal klasy „A”. Dla mnie ten rok jest szczególny – nie dość, że byłem na festiwalu w Guadalaja-rze w Meksyku, to jeszcze gościłem w Pekinie na festiwalu klasy „A”, a teraz jestem w Gdyni. Do Guadalajary wybrałem się razem z dyrektorem Warszawskiego Festiwalu Filmowego i tam obaj wybieraliśmy filmy na nasze festiwale.

■ Co sprawiło, że przyjechał pan na 36. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych do Gdyni?Na festiwalu w Pekinie dyrektor Warszawskiego Festiwalu Filmo-wego, Stefan Laudyn, oraz Jacek Bromski, prezes SFP, zaprosili mnie do Gdyni, żebym zobaczył, co nowego dzieje się w polskim kinie.

Z perspektywy Ameryki Łacińskiej

Festiwal w Mar del Plata w Argentynie jest jedynym wydarzeniem filmowym w Ameryce Południowej klasy „A", którą nadaje imprezom filmowym FIAPF. Początki festiwalu sięgają roku 1954. W długiej historii imprezy kilkakrotnie nagradzano na niej polskie filmy. W 2001 roku „To ja złodziej” Jacka Bromskiego wygrał festiwal, zdobywając ponadto nagrodę za scenariusz. Podczas ubiegłorocznej edycji główną nagrodę (Astor de Oro) otrzymał „Essential Killing” Jerzego Skolimowskiego, a nagrodę dla najlepszego aktora (Astor de Plata) – odtwórca roli głównej w filmie, Vincent Gallo. Film Skolimowskiego został także wyróżniony nagrodą Stowarzyszenia Argentyńskich Krytyków Filmowych.

Z Francisco Pérez Laguną, selekcjonerem Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Mar del Plata, rozmawia Marta Sikorska

47MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 PISF

Wybrzeże w Mar del Plata

Ewa Borguńska

Sąd Arbitrażowy KIPASądy arbitrażowe, zwane także polubownymi, są popularną formą rozstrzygania sporów prawno-gospodarczych na całym świecie. Ich wyroki są honorowane i egzekwowane w ponad 160 krajach, a głównymi atutami takich sądów są: racjonalny czas rozpatrywania spraw, fachowość arbitrów, poufność i możliwość mediacji.

Łukasz Maciejewski

Udawać naprawdę: Stanisław Różewicz

W serii „Arcydzieła Polskiego Kina” Wydawnictwa Telewizji Kino Polska przyszedł czas na prezentację twórczości zmarłego przed trzema laty Stanisława Różewicza.

Kino Różewicza zawsze były niszowe – w najlepszym tego słowa znaczeniu. Był

indywidualistą. Chociaż patronował wielu talentom polskiego kina, sam nie przyłączył się do żadnej z grup twórczych. W dekalogu Różewicza, który o pracy filmowca wiedział chyba wszystko, ważniejsze od typowych, „kinogenicznych” atrakcji, były intelektualne pytania. Stanisław Różewicz, często w celowo oszczędnej formie, wskazywał na nieadekwat-ność pojęć prawdy i kłamstwa. Różewiczowski bohater „udawał naprawdę”, tracąc balans między tym, co było w nim szczere, a tym, co wynikało z mimowolnej potrzeby zaprezento-wania się na zewnątrz z jak najlepszej strony. Nieprzypadkowo akcję kilku filmów i spektakli telewizyjnych reżyser umieścił w środowisku teatralnym. W tej rzeczywistości „udawanie” staje się normą. Ale kim naprawdę jest aktor? Kim jest człowiek?

„Drzwi w murze” (1973), „Kobieta w kape-luszu” (1984), „Anioł w szafie” (1987) – każdy z tych tytułów jest małym arcydziełem. Zestaw DVD wzbogaca unikatowy dokument Antoniego Krauze z 1999 roku pt. „Idąc, spoty-kając…”, w którym Stanisław Różewicz został

W Polsce jednak – z powodu braku wyspe-cjalizowanego w dziedzinie audiowi-

zualnej sądu – twórcy filmowi i telewizyjni, ekipy realizacyjne, producenci, dystrybuto-rzy i nadawcy telewizyjni, do tej pory rzadko korzystali z możliwości wyboru takiej drogi rozwiązania sporu. Sąd Arbitrażowy Rynku Audiowizualnego (SARA) przy Krajowej Izbie Producentów Audiowizualnych daje szansę na szybki i rzetelny wyrok oraz na budowanie systemu dobrych praktyk i wysokich standar-dów współpracy w naszej branży.

W rozpatrywaniu spraw przed SARA biorą udział zarówno prawnicy specjalizujący się w problemach sektora filmowego, jak i wyty-powani przez środowisko przedstawiciele sektora audiowizualnego, posiadający prak-tyczną wiedzę w zakresie produkcji filmowej i jej kolejnych etapów. Każda sprawa prowa-dzona jest przez skład trzech arbitrów: dwóch wybranych przez strony postępowania i trze-ciego, który został uzgodniony przez arbitrów wskazanych przez strony. „Superarbiter” – by zapewnić prawną poprawność przebiegu

postępowania – musi być prawnikiem. Lista arbitrów i mediatorów SARA, nie stanowi zamkniętego katalogu nazwisk, więc strony postępowania mogą wybierać do rozpatrzenia sporu osoby spoza niej.

Warunkiem koniecznym do rozpatrzenia sporu przez Sąd Arbitrażowy jest zawarcie w umowie z partnerami tzw. „klauzuli arbi-trażowej”, stanowiącej, że wszelkie spory wynikające z niniejszej umowy lub powstałe w związku z nią będą rozstrzygane przez Sąd Arbitrażowy Rynku Audiowizualnego przy Krajowej Izbie Producentów Audiowizual-nych w Warszawie zgodnie z Regulaminem tego Sądu obowiązującym w dacie wniesienia pozwu.

SARA prowadzony jest przy KIPA, we współpracy z SFP i z pełnym poparciem PISF.

www.sara.kipa.pl

sportretowany nie tylko jako autor polskiego kina, ale także brat poety i dramatopisarza Tadeusza Różewicza oraz zamordowanego przez Niemców w listopadzie 1944 roku poety Janusza Różewicza.

Waga najnowszej kolekcji w serii „Arcy-dzieła Polskiego Kina”, tradycyjnie wzboga-conej o starannie dobrane opisy, ciekawe zdjęcia i fragmenty recenzji, polega również na przypomnieniu jednej z najważniejszych

postaci polskiego środowiska filmowego. Stanisław Różewicz, jako założyciel i kie-rownik artystyczny Studia Filmowego „Tor”, umożliwił debiuty Krzysztofowi Zanussiemu, Antoniemu Krauze, Edwardowi Żebrowskiemu, Krzysztofowi Kieślowskiemu, Wojciechowi Marczewskiemu czy Filipowi Bajonowi. Przez kilka dekad był niekwestionowanym autoryte-tem dla kilku pokoleń reżyserów. Postać nie do zastąpienia.

48 VARIA

49

„Młodzi i Film” to jedna z najstarszych imprez filmowych w kraju. Od kilku

lat przeżywa renesans, stając się najważniej-szym festiwalem polskich debiutów filmowych. Główną oś programową imprezy stanowią dwa konkursy: pełnometrażowych debiutów fabularnych oraz filmów krótkometrażowych (animacji, fabuł, dokumentów).

Przez wiele lat festiwal szukał optymal-nej formuły. W 2007 roku, ówczesny dyrektor festiwalu Jerzy Kapuściński, zaproponował nową, konsekwentną formułę: w Koszalinie będą prezentowane polskie debiuty, które można określić jako profesjonalne. Nie bez znaczenia był fakt, że mijało właśnie dwa lata od przyjęcia Ustawy o kinematografii i już było widać pierwsze efekty funkcjonowania nowego prawa filmowego. Liczba debiutów zaczęła wzrastać, rozwinęła się również produkcja krótkich metraży (m.in. dzięki programom „30 minut” i „Pierwszy Dokument”, a także Studiu Munka, które kilkakrotnie zdobywało nagrody na „MiF”).

Koncepcja Kapuścińskiego, twórczo roz-wijana przez jego następcę – Janusza Kijow-skiego, okazała się strzałem w dziesiątkę. W ciągu zaledwie dwóch lat Koszalin stał się modnym miejscem, imprezą ściągającą – dosłownie – rzesze filmowców, co ciekawe – w bardzo różnym wieku. W Koszalinie pierwsze sukcesy świętowały filmy „Rezerwat” Łukasza Palkowskiego i „Chaos” Xawerego Żuław-skiego. Podczas ostatnich edycji festiwalu

zadebiutowały tak głośne tytuły jak „Gale-rianki” Katarzyny Rosłaniec, „Moja krew” Mar-cina Wrony i „Lincz” Krzysztofa Łukaszewicza. Impreza zdobyła liczne nagrody, zarówno jako „produkt” turystyczny i kulturalny Koszalina i Województwa Zachodniopomorskiego, jak i niezwykle prestiżową Nagrodę PISF za naj-ważniejszą filmową imprezę roku.

W tym roku przewodniczącym jury konkursu pełnometrażowego jest Filip Bajon, a towarzy-szą mu: ubiegłoroczny laureat Krzysztof Łuka-szewicz, aktorka Joanna Orleańska, operator Witold Stok oraz prozaik i felietonista Mariusz Sienkiewicz. Krótkie metraże oceni jury pod dowództwem Andrzeja Fidyka, w składzie: Marta Minorowicz (laureatka „Małego Jantara” za „Kawałek lata”), Dorota Lamparska (reży-serka i przewodnicząca Koła Młodych SFP), operator Paweł Flis oraz malarz, fotografik i reżyser Mariusz Dąbrowski. Nowością festi-walową jest Grolsch Film Works – konkurs na najlepszy projekt filmu krótkometrażowego. Nagroda to 50 tys. zł na realizację projektu, który zostanie automatycznie zakwalifikowany do następnej edycji „Młodzi i Film”.

Organizatorami KFDF „Młodzi i Film” są Miasto Koszalin, Stowarzyszenie Filmowców Polskich oraz Urząd Marszałkowski Wojewódz-twa Zachodniopomorskiego, a producentem Centrum Kultury 105 w Koszalinie. Dyrektorem imprezy jest Paweł Strojek, dyrektorem pro-gramowym – Janusz Kijowski, a producentem – Joanna Pyżanowska.

Anna Wróblewska

„Młodzi i Film” po raz 30.!Koszaliński Festiwal Debiutów Filmowych startuje 12 września. Jubileuszowa edycja jest dłuższa o jeden dzień. Filmy i projekty ocenią m.in. Filip Bajon i Andrzej Fidyk.

fot.

Stu

dio

Mun

kafo

t.v A

dria

nna

Kędz

iers

ka /

SFP

fot.

Rad

ek K

oleś

nik/

KFP

fot.

Mac

iej K

osyc

arz

/KFP

fot.

AK

PA

49MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 VARIA

Marta Minorowicz

Janusz Kijowski

Filip Bajon

Joanna Orleańska

Andrzej Fidyk

Anna Wróblewska

Sputnik leci w kosmos19 listopada rusza 5. edycja coraz popularniejszego Festiwalu Filmów Rosyjskich Sputnik nad Polską. W programie: Sokurow, Konczałowski, adaptacje Bułhakowa i kino kosmiczne. Oraz… erotyczne.

Wątek kosmiczny to największa osobliwość tegorocznej edycji Sputnika. Organizato-

rzy postanowili uczcić 50. rocznicę lotu Gaga-rina prezentacją, jak to określają, „kosmicznego wymiaru rosyjskiej kinematografii”. Ten wymiar to klasyka radzieckiej fantastyki, pokazy w Pla-netarium i spotkania z kosmonautami w Cen-trum Nauki Kopernik.

Pomysłowość i nieschematyczne myślenie od samego początku cechują działania orga-nizatorów Sputnika, czyli Fundacji WSPIERAM (z Małgorzatą Szlagowską-Skulską na czele). Zagospodarowując kilka lat temu niszę, jaką była promocja i dystrybucja rosyjskiego kina, przekonali widzów, że chodzenie na rosyjskie filmy może być w dobrym tonie, ba, wręcz stwo-rzyli coś w rodzaju festiwalowego snobizmu. Już w zeszłym roku ideę Sputnika podchwyciło ponad 30 kin, dzięki czemu po czterech latach z lokalnej warszawskiej imprezy Sputnik stał się festiwalem o randze ogólnopolskiej. W tym roku impreza zagości w 50 kinach.

Na pewno nie bez znaczenia jest też powią-zanie organizacyjne Sputnika z Festiwalem Polskich Filmów Wisła w Rosji, który od dwóch edycji gości w kilku rosyjskich miastach. Tworzy się więc wymiana kulturalna, prawdziwa, a nie pochodząca z odgórnych programów i zaleceń. Należy dodać, że Festiwal Wisła w miastach poza Moskwą jest finansowany z prywatnych środków dyrektora festiwalu.

„Naszym zdaniem filmy rosyjskie w niczym nie ustępują filmom zachodnim, jednak mimo swej niezaprzeczalnej wartości, rzadko mają okazję gościć na polskich ekranach” – piszą w swoim credo organizatorzy. W tym roku w konkursie, najważniejszej sekcji festiwalo-wej, o nagrodę walczyć będą m.in. wstrząsa-jący film „Beduin” Igora Wołoszyna, „Palacz” Aleksieja Bałabanowa, „Myśliwy” Bakura Bakuradze, „Kandahar” Andrieja Kawuna oraz „Kraj” Aleksieja Uczitiela.

Dla mnie osobiście wielką gratką będą retrospektywy Aleksandra Sokurowa (z udzia-łem reżysera) i Andrieja Konczałowskiego. Pol-ska publiczność, kochająca literaturę Michaiła Bułhakowa, na pewno wybierze się na przegląd adaptacji wielkiego mistrza, organizowany w 120. rocznicę śmierci pisarza. A ponieważ celem festiwalu jest także odkrywanie nazwisk dotąd w Polsce nieznanych, podczas imprezy widzowie zapoznają się z filmami Michaiła Kalika, reżysera tworzącego w latach 50. i 60. XX wieku.

Wielbiciele starego kina nie pogardzą zapewne pokazami niemych filmów rosyj-skich z taperską muzyką na żywo. I to nie byle jakich, bo w programie znajdzie się i „Człowiek z kamerą”, i „Aelita”.

Nową sekcją będzie „Erotyka w kinie rosyjskim”, realizowana we współpracy z Muzeum Erotyki. Niestety, na razie orga-nizatorzy spowili tę część festiwalu chmurą niedopowiedzeń…

Od samego początku tradycją festiwalu są spotkania i warsztaty. Na pewno hitem imprezy będzie masterclass z Aleksandrem Sokurowem. Zaplanowane są wykłady i spo-tkania z wykładowcami z UJ oraz UW, jak również warsztaty filmu krótkometrażowego, które będą prowadzić wykładowcy z WGIK-u. I jak zwykle spotkania branżowe, adresowane do środowiska filmowców.

5. edycja Festiwalu Sputnik nad Polską powstaje przy udziale Urzędu Miasta Stołecz-nego Warszawy, Ministerstwa Kultury RP, Mini-sterstwa Spraw Zagranicznych RP, Ministerstwa Kultur FR, Filmoteki Narodowej, Polskiego Insty-tutu Sztuki Filmowej, firmy 35mm.

Prezes SFP Jacek Bromski objął festiwal Patronatem Honorowym, zaś „Magazyn Fil-mowy SFP” – patronatem medialnym.

Zaproszenia dla CzytelnikówUwaga! Dla Czytelników „Magazynu Fil-mowego SFP” mamy aż 20 podwójnych zaproszeń na uroczyste otwarcie festi-walu 19 listopada br. w Sali Kongresowej w Warszawie. Aby zdobyć zaproszenie, należy napisać e-mail na adres: [email protected] lub zadzwonić do redakcji: 0 22 556 54 56.

www.sputnikfestiwal.pl

5Festiwal

Filmów

Rosyjskich

listopad 2011

- marzec 2012

www.sputnikfestiwal.plSPUTNIK

nad PolskàWarszawa oraz

40 miast w Polsce

50 VARIA

51

Krzysztof Czeczot („Głośniej od bomb”, „Dom zły”, „Zgorszenie publiczne”) oraz Marcin Kobierski.

„Świetna (i nie głupia) komedia z czeskim poczuciem humoru w najlepszym stylu” – opi-suje film jego polski koproducent, Grzegorz Madej z firmy OFF Production. Xawery Żuław-ski, recenzent projektu z ramienia PISF, nazwał film „komedią de konstruktywną”. „Jeżeli ten eksperyment uda się przeprowadzić do końca, konsekwentnie, z niezwykłą precyzją, może powstać bardzo nowoczesna komedia, obejmu-jąca wiele aspektów życia i rozgrywająca się na wielu poziomach abstrakcji” – mówi Żuławski.A.W.

Projekt wsparł również Leszek Czarnecki, właściciel Noble Bank, kwotą miliona

złotych na produkcję. Nagrody otrzymane na Off Plus Camera i własne fundusze pozwoliły czeskiej ekipie rozpocząć zdjęcia do „Polskiego filmu”, którego akcja częściowo rozgrywa się w Krakowie. W film Marka Najbrta zaan-gażowana jest także Krakowska Komisja Filmowa, która udzieliła mu wsparcia w trak-cie zdjęć. „Jednym z priorytetów festiwalu Off Plus Camera jest wypromowanie i udzielenie wsparcia filmowcom, którzy dopiero zaczynają swoją karierę. Taki jest cel Konkursu Głównego <Wytyczanie Drogi>” – mówi Szymon Misz-czak, dyrektor Off Plus Camera. – „Stąd wysoka

nagroda. 100 tys. dolarów to kwota, która może znacznie pomóc początkującemu twórcy w realizacji kolejnego projektu”.

„Polski film” Marka Najbrta to komedia opo-wiadająca o czwórce znanych czeskich aktorów, którzy spotykają się po latach i postanawiają wspólnie zrobić film. Realizacja tego projektu stanie się dla każdego z nich powodem do prze-życia własnego życiowego katharsis.

W filmie występują popularni w Czechach aktorzy: Pavel Liška, Tomaš Matonoha, Josef Polašek, Marek Daniel i Jan Budař. W obsadzie znaleźli się również polscy artyści: Katarzyna Zawadzka (nagrodzona za debiut na tegorocz-nym FPFF w Gdyni za film „W imieniu diabła”),

„Polski film” czeskiego laureata Off Plus Camera! Zwycięzca ubiegłorocznej edycji festiwalu Off Plus Camera, Czech Marek Najbrt, pracuje nad nową produkcją o przewrotnym tytule „Polski film”. Najbrt zdobył Krakowską Nagrodę Filmową oraz 100 tys. dolarów. Dzięki współpracy festiwalu z Polskim Instytutem Sztuki Filmowej, Czech otrzymał również grant w wysokości 1 mln zł – pod warunkiem realizacji filmu w Polsce.

fot.

Off

Plu

s C

amer

a

51MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 VARIA

Marek Najbrt na planie „Polskiego filmu”

Nie trzeba jechać do Nowego Jorku ani Sundance, aby zaangażować się w pro-

dukcję niezależnego filmu sygnowanego „made in USA”. Dzięki współpracy organizato-rów American Film Festival (15–20 listopada, Wrocław) oraz firmy Black Rabbit Film w tym roku odbędą się pierwsze targi koprodukcyjne Gotham in Progress (17–19 listopada). Wezmą w nich udział europejscy profesjonaliści: produ-cenci, agenci sprzedaży, dystrybutorzy i ame-rykańscy twórcy.

„Z pomysłem targów zwróciła się do nas Adeline Monzier, która jest szefową Europa Distribution i współzałożycielką Black Rabbit. Uznała, że mało amerykańskich filmów nieza-leżnych znajduje się na europejskich ekranach, a ponieważ znała działalność Stowarzyszenia Nowe Horyzonty i Gutek Film zaproponowała, żeby targi zorganizować w ramach American Film Festival” – mówi Urszula Śniegowska, dyrektor artystyczna AFF.

15 września zakończył się nabór projektów na różnych etapach produkcji. Organizatorzy wybrali pięć prawie ukończonych pełnometra-żowych fabuł (jednym z warunków selekcji było, aby pierwsza wersja montażowa powstała do 1 listopada br.). Oprócz tego na targach zostanie pokazanych 10–15 trailerów filmów fabularnych,

Kieślowski ponad granicami

Fascynacja twórczością Krzysztofa Kieślowskiego trwa. I zatacza coraz szersze kręgi. Z okazji 70. rocznicy urodzin i 15. rocznicy śmierci reżysera Muzeum Kinematografii w Łodzi przygotowało kolejne wystawy poświęcone jego osobie.

31 sierpnia w Kanadzie została zaprezen-towana wystawa „Filmy Krzysztofa

Kieślowskiego w światowym plakacie filmo-wym”. Ekspozycja została otwarta podczas Toronto International Film Festival, jednego z największych festiwali filmowych na świecie. Kanadyjczycy będą mogli ją podziwiać przez blisko 3 tygodnie. Wystawa składa się z 50 plakatów z całego świata, pochodzących z lat 1976–1994. Oprócz plakatów polskich, autor-stwa znakomitych twórców takich jak Andrzej Pągowski, Jakub Erol i Andrzej Krauze, na wystawie znajdują się m.in. plakaty hiszpań-skie, włoskie, izraelskie, japońskie, koreań-skie, duńskie, rosyjskie, czeskie, niemieckie, angielskie i francuskie. Ekspozycja była już prezentowana m.in. w Berlinie, Duesseldorfie, Lipsku, Madrycie, Trondheim, Bari, Budapesz-cie, Singapurze, Jerozolimie, Hajfie, Stutt-garcie, Murcji, Koryncie i Caceres. Wystawa jest współfinansowana przez Polski Instytutu Sztuki Filmowej oraz Ministra Kultury i Dzie-dzictwa Narodowego, a partnerami przedsię-wzięcia są: Konsulat Generalny RP w Toronto i Stowarzyszenie YouNxt w Toronto.

Kolejna ekspozycja poświęcona reżyserowi, „Krzysztof Kieślowski. Ślady i pamięć”, która od 2005 r. objechała już niemal cały świat i nadal cieszy się dużym zainteresowaniem, była prezentowana podczas Międzynarodowego Festiwalu Cinefest w Miszkolcu na Węgrzech (17–25 sierpnia), a następnie zostanie pokazana w Bibliotece Miejskiej w Keszthely (Węgry), gdzie pozostanie do początku listopada. Partne-rem wystawy jest Instytut Polski w Budapeszcie. W listopadzie jest także planowana jej prezenta-cja na MFF FeST w Cluj w Rumunii.

Films of

in world

będących w mniej zaawansowanej fazie pro-dukcji. Przez trzy dni autorzy wybranych projek-tów zaprezentują je na zamkniętych pokazach dla zarejestrowanych uczestników targów, a potem będą umawiać się na indywidualne spotkania z przedstawicielami branży. Cel? Znalezienie producenta (który wesprze ostatni etap produkcji albo postprodukcję), europej-skiego agenta sprzedaży lub dystrybutora. Pięć ukończonych filmów oceni też jury złożone z profesjonalistów biorących udział w GiP. Naj-ciekawszy projekt otrzyma nagrody od sponso-rów, m.in. wykonanie kopii cyfrowej przez firmę XDC oraz wytłoczenie napisów w kilku językach europejskich przez Studio L’Equipe. Organizato-rzy zaproszą do udziału w GiP 30 europejskich profesjonalistów, w tym około 7 z Polski.

Gotham in Progress to jedyne targi koprodukcyjne, a istniejący od dwóch lat AFF to jedyny europejski festiwal poświęcony amerykańskiemu kinu niezależnemu. Obie imprezy dofinansowało miasto Wrocław oraz Polski Instytut Sztuki Filmowej. Lista zaak-ceptowanych projektów oraz zaproszonych producentów i kupców będzie ogłoszona 15 października. Zgłoszenia przyjmuje Urszula Śniegowska: [email protected]. (sol)

Gotham in Progress, czyli jak zostać producentem amerykańskiego filmu

fot.

And

rzej

J. G

ojke

/ K

FP

52 VARIA

Rynek we Wrocławiu

53

Ola Salwa

Norwegia bez granic

Na zakończonym 31 lipca 11. MFF Nowe Horyzonty odbyło się Polsko-Norweskie Forum Koprodukcyjne. Była to kolejna okazja do zacieśnienia współpracy między dwoma krajami.

Trzydniowy program forum obejmował pitching 5 polskich i 5 norweskich projek-

tów, panel nt. regionalnych funduszy filmowych w obu krajach oraz case study filmów „Essen-tial Killing” Jerzego Skolimowskiego i „Król wyspy skazańców” Mariusa Holsta. Oba filmy to przykłady zakończonej sukcesem koproduk-cji wielostronnej, w której brały udział także Polska i Norwegia. O swoich doświadczeniach opowiedziały uczestnikom: Ingrid Lill Hegtun z Cylinder Production a/s oraz Ewa Puszczyń-ska z Opus Film.

Norwegia produkuje rocznie około 30 fil-mów. Norweski Instytut Filmowy, odpowiednik naszego PISF-u, w 2010 roku przeznaczył ok. 1,5 mln euro (ok. 1,3 mln na fabułę, 260 tys. na dokument) na wsparcie koprodukcji między-narodowych, w których strona norweska jest koproducentem mniejszościowym. Dotacja NIF może wynosić do 50% wartości norweskiego wkładu. „Wniosek musi złożyć strona norwe-ska, scenariusz może być napisany po angiel-sku” – wyjaśnia Ivar Kohn z NIF. – „Fabuła nie musi dotyczyć stosunków polsko-norweskich, ale jeśli pojawi się w niej temat łączący nasze kraje, byłoby lepiej”. Kohn dodaje, że najważ-niejsze kryteria z punktu widzenia Instytutu to ilość środków, jakie zostaną wydane w Norwe-gii na produkcję filmu, zakres wykorzystania lokalnych fachowców oraz możliwość długofa-lowej współpracy obu producentów. Oceniany przez NIF projekt musi zdobyć przynajmniej 3 punkty w każdej z tych kategorii, a łącz-nie minimum 10. Dodatkowo, koproducenci mogą występować o dotację do regionalnych funduszy filmowych (np. Film Camp Norway przeznacza rocznie 10 mln euro wsparcia na koprodukcje międzynarodowe).

Forum odbyło się w ramach programu „Norwegia bez granic”, realizowanego przez MFF Nowe Horyzonty i Norweski Insty-tut Filmowy, współfinansowany ze środków Funduszu Wymiany Kulturalnej w ramach Mechanizmu Finansowego EOG i Norweskiego Mechanizmu Finansowego.

W ciągu dwóch kwartałów 2011 roku do kin przyszło 18,5 mln widzów. Wynik ten jest

nieznacznie lepszy od analogicznego okresu w 2010 roku. To o tyle zaskakujące, iż w tym sezonie zabrakło tak wielkiego hitu komercyj-nego jakim był „Avatar”. Sytuację w tym roku bez wątpienia uratowały polskie produkcje, które mogły się poszczycić zdecydowanie lep-szym wynikiem niż w 2010 roku.

Liderem zestawienia jest komedia „Och Karol 2” Piotra Wereśniaka (1,703 mln), której udało się awansować do 10 najpopularniej-szych polskich filmów po 1989 roku. Sensacyj-nym wręcz wynikiem może się pochwalić „Sala samobójców” Jana Komasy (808 tys.). Temu fil-mowi mało kto wróżył tak wielki sukces. Pozy-tywnie zaznaczają się także polskie produkcje takie jak „Weekend” Cezarego Pazury (719 tys.) czy „Czarny Czwartek. Janek Wiśniewski padł” (672 tys.) Antoniego Krauze. Warto dodać, że frekwencja na 10 najpopularniejszych polskich filmach tego półrocza wyniosła ponad 5,2 mln widzów, podczas gdy w 2010 roku wynik ten oscylował w okolicy 2,7 mln widzów!

W drugim kwartale pojawiło się mniej polskich produkcji, jednak tę lukę doskonale wykorzystały zagraniczne filmy. Najkorzystniej prezentują się wyniki kontynuacji przebojo-wych produkcji zza oceanu. Mowa tu przede wszystkim o nowej odsłonie przygód Jacka Sparrowa. Film „Piraci z Karaibów: Na niezna-nych wodach 3D” Roba Marshalla zgromadził ponad 1,247 mln widzów, co czyni go najpo-pularniejszą częścią serii. Ogromnym zasko-czeniem okazał się wynik komedii „Kac Vegas w Bangkoku” Todda Phillipsa, który do końca

czerwca zdążyło obejrzeć 808 tys. widzów. To prawie dwukrotnie wyższa frekwencja niż na pierwszej części z 2009 roku! Dobre wyniki prezentują filmy dla młodszych widzów: „Kung Fu Panda 2” Jennifer Yuh (578 tys.) oraz „Gnomeo i Julia” Kelly Asbury (556 tys.). Trzeba jednak zaznaczyć, że filmy animowane i fami-lijne cieszyły się dużą większą popularnością w ubiegłych sezonach.

Czas pokaże, jak będzie wyglądała sytuacja w drugim półroczu. Już dziś można jednak wskazać kilka tytułów, które zawładnęły pol-skimi kinami. Ponownie mowa o kontynuacjach hitów z USA: ostatniej części przygód młodego czarodzieja „Harry Potter i Insygnia Śmierci. Część 2” Davida Yatesa, animacji „Auta 2” Johna Lassetera i Brada Lewisa czy kolejnej odsłonie filmu sci-fi „Transformers 3” Michaela Baya. Wielkie nadzieje wiąże się z premierą polskiej superprodukcji historycznej „Bitwa Warszawska 1920” Jerzego Hoffmana, która jest jednym z pierwszych europejskich filmów, wykorzystujących technologię 3D…

Paweł Zwoliński

Box Office – komentarz: Pierwsze półrocze w polskim kinie Pierwszy kwartał 2011 roku nie zapowiadał pod względem frekwencji optymistycznych nastrojów w branży kinowej. Po kolejnych miesiącach sytuacja uległa jednak poprawie.

Poprawiamy się!

W poprzednim numerze „Magazynu Filmowego SFP”, w informacji

o nagrodach w konkursie Script Pro, błędnie podaliśmy nazwisko jednego z jurorów tegorocznej edycji. Jurorem była oczywiście Joanna Krauze, a nie Joanna Kos-Krauze. Obie Panie przepraszamy!

53MAGAZYN FILMOWY SFP jesień 2011 VARIA

Kolekcja filmów Andrzeja Kondratiuka wydana w cyklu „Przeboje Polskiego Kina” (Wydawnic-two Telewizji Kino Polska) obejmuje kultowe tytuły reżysera z pierwszego okresu jego działalności. „Hydrozagadka”, „Jak to się robi” i „Wniebowzięci” to klasyka polskiej komedii.

Andrzej Kondratiuk jest reżyserem odręb-nym. Zawsze chadzał własnymi ścieżkami, tworzył autonomiczny model kina. Najpierw, w latach 70. ubiegłego wieku, było to kino sytuacyjne, oparte na doskonałych, dowcip-nych dialogach i umiejętnej pracy z aktorami (często niezawodowymi). Kondratiuk wyzy-skiwał patenty teatru absurdu i literackiej groteski, żeby ostro i prowokacyjnie ośmie-szać idiotyzmy PRL-u. Po latach, gdy w miej-scowości Gzowo zamieszkał z żoną, wybitną aktorką Igą Cembrzyńską, dorobił się nowej, przejmującej twarzy: autoironicznego, pro-wincjonalnego piewcy przemijania. Jego filmy „gzowskie”: „Słoneczny zegar” (1997), „Wrze-ciono czasu” (1995) czy „Cztery pory roku” (1984), są poetyckimi fotografiami czasu, uwiecznionymi przez dojrzałego artystę, który unikając jakiejkolwiek dydaktyki czy morali-zatorskich połajanek, pokazuje nam życie bez retuszu. Tacy jesteśmy, w ten sposób żyjemy. Tak umieramy…

Andrzej Kondratiuk zaczynał od ostrej satyry. Wspólnie z Romanem Polańskim napi-sał scenariusz groteskowych „Ssaków” (1963) – legendarnej krótkometrażówki Polańskiego.

statystyki powyżej, wyliczone na podstawie wszystkich filmów wyświetlanych w kinach (773), w tym 255 premierowo, obejmują zakres czasowy 01.01.2010 kurs Euro – 3,89 PLN, kurs USD – 2,88 PLN, ludność Polski – 38.192.000

Boxoffice, pierwsze półrocze 2011 – wszystkie filmy

Boxoffice, pierwsze półrocze 2011 – filmy polskie

Zapowiedzi polskich filmów sierpień – październik 2011

Tytuł polski Tytuł oryginalny Dystrybutor Kraj Wpływy Widzowie Wpływy od premiery

Widzowie od premiery

Kopie Data premiery

1 OCH, KAROL 2 OCH, KAROL 2 INTERFILM Polska 30,088,538 1,703,130 30,088,538 1,703,130 183 21.01.20112 PIRACI Z KARAIBÓW:

NA NIEZNANYCH WODACH 3DPIRATES OF THE CARIBBEAN: ON STRANGER TIDES 3D

FORUM FILM USA 25,567,653 1,247,679 25,567,653 1,247,679 214 20.05.2011

3 JAK ZOSTAĆ KRÓLEM THE KING’S SPEECH KINO ŚWIAT Wlk. Brytania 16,506,006 917,371 16,506,006 917,371 58 28.01.20114 KAC VEGAS W BANGKOKU THE HANGOVER PART II WARNER USA 14,136,933 804,314 14,136,933 804,314 124 03.06.20115 SALA SAMOBÓJCÓW SALA SAMOBÓJCÓW ITI CINEMA Polska 13,450,377 808,118 13,450,377 808,118 105 04.03.20116 KUNG FU PANDA 2 3D KUNG FU PANDA: THE KABOOM

OF DOOM 3DUIP USA 11,674,151 578,241 11,674,151 578,241 143 27.05.2011

7 WEEKEND WEEKEND ITI CINEMA Polska 11,506,224 633,216 13,197,140 719,386 138 06.01.20118 GNOMEO I JULIA 3D GNOMEO AND JULIET 3D ITI CINEMA Wlk. Brytania/

USA11,020,983 556,440 11,020,983 556,440 144 06.05.2011

9 CZARNY CZWARTEK. JANEK WIŚNIEWSKI PADŁ

CZARNY CZWARTEK. JANEK WIŚNIEWSKI PADŁ

KINO ŚWIAT Polska 9,289,453 672,230 9,289,453 672,230 135 25.02.2011

10 MIŚ YOGI 3D YOGI BEAR 3D WARNER USA/Nowa Zelandia

7,934,419 366,874 7,934,419 366,874 104 18.02.2011

151,174,737 8,287,613

11 CZARNY ŁABĘDŹ BLACK SWAN IMPERIAL CINEPIX

USA 7,753,096 420,692 7,753,096 420,692 40 21.01.2011

12 SANCTUM 3D SANCTUM 3D MONOLITH USA/Australia 7,449,174 297,985 7,449,174 297,985 63 04.02.201114 RIO 3D RIO 3D IMPERIAL

CINEPIXUSA 7,344,359 353,485 7,344,359 353,485 157 08.04.2011

13 JAK SIĘ POZBYĆ CELLULITU JAK SIĘ POZBYĆ CELLULITU WARNER Polska 6,947,741 391,256 6,947,741 391,256 167 04.02.201115 PODRÓŻE GULIWERA 3D GULLIVER’S TRAVELS 3D IMPERIAL

CINEPIXUSA 6,760,756 327,503 6,760,756 327,503 100 28.01.2011

16 MEGAMOCNY 3D MEGAMIND 3D UIP USA 6,654,668 323,740 7,850,751 377,665 166 06.01.201117 OPOWIEŚCI Z NARNII: PODRÓŻ

WĘDROWCA DO ŚWITU 3DTHE CHRONICLES OF NARNIA: THE VOYAGE OF THE DAWN TREADER 3D

IMPERIAL CINEPIX

USA 6,211,907 329,082 12,323,280 617,369 174 25.12.2010

18 JESTEM BOGIEM LIMITLESS MONOLITH USA 5,906,650 315,183 5,906,650 315,183 70 01.04.201119 WOJNA ŻEŃSKO-MĘSKA WOJNA ŻEŃSKO-MĘSKA MONOLITH Polska 5,773,509 319,249 5,773,509 319,249 142 25.02.201120 TURYSTA THE TOURIST UIP USA/Francja 5,487,859 295,182 5,487,859 295,182 75 14.01.2011

66,289,719 3,373,357

TOP 20: 217,464,456 11,660,970

Tytuł Dystrybutor Wpływy Widzowie Wpływy od premiery

Widzowie od premiery

Kopie Data premiery

1 OCH, KAROL 2 INTERFILM 30,088,538 1,703,130 30,088,538 1,703,130 183 21.01.20112 SALA SAMOBÓJCÓW ITI CINEMA 13,450,377 808,118 13,450,377 808,118 105 04.03.20113 WEEKEND ITI CINEMA 11,506,224 633,216 13,197,140 719,386 138 06.01.2011

4CZARNY CZWARTEK. JANEK WIŚNIEWSKI PADŁ KINO ŚWIAT 9,289,453 672,230 9,289,453 672,230 135 25.02.2011

5 JAK SIĘ POZBYĆ CELLULITU WARNER 6,947,741 391,256 6,947,741 391,256 167 04.02.20116 WOJNA ŻEŃSKO-MĘSKA MONOLITH 5,773,509 319,249 5,773,509 319,249 142 25.02.20117 JAN PAWEŁ II. SZUKAŁEM WAS... INTERFILM 4,731,952 371,869 4,731,952 371,869 113 11.03.20118 LOS NUMEROS ITI CINEMA 3,433,089 187,253 3,433,089 187,253 112 25.03.20119 JEŻ JERZY MONOLITH 2,099,694 118,075 2,099,694 118,075 90 11.03.201110 UWIKŁANIE ITI CINEMA 1,558,174 87,245 1,558,174 87,245 72 03.06.2011

TOP 10: 88,878,751 5,291,641

Data premiery Tytuł Dystrybutor

05.08.2011 KRET KINO ŚWIAT

12.08.2011 TAXI A KINO ŚWIAT

16.09.2011 W IMIENIU DIABŁA SYRENA FILMS

23.09.2011 EWA SPECTATOR

30.09.2011 BITWA WARSZAWSKA 1920 FORUM FILM

30.09.2011 KI BEST FILM

07.10.2011 DAAS BEST FILM

14.10.2011 BABY SĄ JAKIEŚ INNE KINO ŚWIAT

*stan na 28.07.2011

54 VARIA