12

Mój francuski patchwork

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Agnieszka Grzelak maluje wyjątkowy obraz Francji, pełnej zapachów, kolorów i wspomnień. Dzięki niej czujemy oszałamiającą woń oleandrów, lawendy, oliwek, cytrusów, widzimy różowe ściany bugenwilli, pnącza wyrastające ze szczelin między kamieniami, ukwiecone podwórka w morzu kolorów… Wszystko to stanowi niewyczerpane źródło inspiracji autorki, która uwiecznia je w dzienniku i na swoich akwarelach. Ta podróż w głąb pamięci składa się na niepowtarzalny przewodnik, dzięki któremu poznajemy Francję na nowo, oczami i wrażliwością autorki, najpierw studentki, a później żony i matki.

Citation preview

Page 1: Mój francuski patchwork
Page 2: Mój francuski patchwork
Page 3: Mój francuski patchwork
Page 4: Mój francuski patchwork
Page 5: Mój francuski patchwork
Page 6: Mój francuski patchwork

Copyright © by Agnieszka Grzelak 2012Copyright © for this edition by Wydawnictwo W drodze 2012

RedaktorPaulina Jeske-Choińska

Projekt graficzny i układ stronTeodor Jeske-Choiński

Projekt okładki i stron tytułowychRadosław Krawczyk

IlustracjeAgnieszka Grzelak

Na I stronie rozdziałowej wykorzystano zdjęcie Rona Reiringa „Paris in the Rain” na podstawie licencji Creative Commons

(źródło: http://www.flickr.com/photos/84263554@N00/513940162/).

Na II stronie rozdziałowej wykorzystano zdjęcie TracyElaine na podstawie licencji Creative Commons

(źródło: http://www.flickr.com/photos/tracyelaine/2585800033/).

ISBN 978-83-7033-821-3

Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze 2012ul. Kościuszki 99, 60-920 Poznań

tel. 61 852 39 62, faks 61 850 17 [email protected] www.wdrodze.pl

Page 7: Mój francuski patchwork

• 5 •• 5 •

Wstęp. Książka, której nie napiszę

W marzeniach wygląda to tak – siedzę sobie w cieniu, na werandzie i czuję zapach oleandrów. Milin zwiesza z góry po-marańczowe lejki, a szpaler lawendy biegnie aż do samej bramy, której słupki zwieńczone są starymi urnami z piaskowca. Gorące powietrze aż drży od nieustannego, szeleszczącego nawoły-wania cykad. Na stole leży rozkrojony melon o intensywnie pomarańczowym wnętrzu i cytryny, świeżo zerwane z drzewka za domem…

No dobrze, może nie musi być aż tak południowo. Weź-my inny widoczek – kamienny dom, na oko dwustuletni. Mały dziedziniec, na którym pod murem rosną gigantyczne krzewy hortensji o różowych i lawendowoniebieskich kwiatach. Ścianę domu pokrywają pnące róże. Siedzę w pokoju, okna otwarte na oścież. Mam stąd dobry widok na wiekowe budynki i zdobiące je kaskady kwiatów. Nawet w małych piwnicznych okienkach stoją doniczki z pelargoniami. W perspektywie ulicy wyłania się surowa wieża romańskiego kościoła…

– Bonjour madame! – woła do mnie przechodząca brukowaną uliczką sąsiadka.

Mojemu mężowi – w podziękowaniu za wszystko

Page 8: Mój francuski patchwork

• 6 •• 6 •

– Bonjour! – macham jej z okna i wracam do komputera, na którym piszę książkę o moim życiu we Francji, o barwach, smakach i dźwiękach, towarzyszących mi każdego dnia.

Jak Peter Mayle rozkoszuję się każdą chwilą, poznając stopniowo bliższą i dalszą okolicę. Bez pośpiechu… Mam czas. Przecież będę tu i jutro, i pojutrze, i za pół roku… Spi-suję doznania, rejestruję gesty spotkanych ludzi, ich stro-je, uśmiechy, zmarszczenie brwi. Smakuję każdą porę roku i nieodmiennie zachwycam się wcześniejszym niż w Polsce nadejściem wiosny.

Tak naprawdę, nigdy nie widziałam wiosny we Francji. Nie byłam tam w porze, gdy ściany domów przyozdabiają festony liliowych glicynii, irysy kwitną dziko gdzie popadnie, a pola pokrywają się czerwonym dywanem maków. Nigdy też na żywo nie widziałam jasnożółtej piany mimozowych kwiatów. Takie pejzaże znam tylko z pocztówek wystawianych na stojakach przed każdym sklepikiem z pamiątkami.

Szanse na to, bym zamieszkała przez dłuższy czas „gdzieś na południu” właściwie nie istnieją. Na moim regale w równym rządku stoją obok siebie dzieła osiadłego w Prowansji Pete-ra Mayle’a, książki Frances Meyes, która ma dom w Toskanii i dzienniki Małgorzaty Matyjaszczyk rezydującej na toskańskiej parafii San Pantaleo. Patrzę na nie i wzdycham. Westchnienia są tym cięższe, im większa szarość za oknem, im krótsze stają się dni i im większy ziąb czuję, wystawiając nos za drzwi.

Nie napiszę książki o życiu we Francji. Mogę tylko pozbierać skrawki wspomnień z krótkich wizyt w tym kraju i pozszywać je w pstrokaty patchwork. Niewiele się tu znajdzie opisów roz-koszy podniebienia, jakie oferuje francuska kuchnia, bo finanse

Page 9: Mój francuski patchwork

zazwyczaj nie pozwalały na raczenie się wykwintnymi daniami w restauracjach czy barach. (Dysponuję za to całkiem niezłą wiedzą o najtańszych obiadowych puszkach, jakie można kupić w supermarkecie). Nie mam też zamiaru zastępować przewod-ników opisujących zabytki i rzeczy warte zwiedzenia w danej okolicy. Będzie to bardzo subiektywny zapis wspomnień, obra-zów i doznań. Zaczynam i nawet nie wiem, czy będę w stanie dojść do końca. Wygrzebuję z czeluści szafki stare, pożółkłe dzienniki. Zeszyt w brązowej kartonowej okładce opatrzony napisem BRULION jest bury i brzydki, jak epoka, z której pocho-dzi. To w nim znajdują się zapiski mojego pierwszego spotkania z Francją. Wtedy zakochałam się w tym kraju od pierwszego wejrzenia. Coup de foudre – jak mówią Francuzi.

Page 10: Mój francuski patchwork

Prowansja. Okienko namalowane po latach. Akryl na papierze

Page 11: Mój francuski patchwork

Ramatuelle. Mała Basia z wielka pelargonią. Akryl na papierze

Page 12: Mój francuski patchwork