63
8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 1/63 SPIS TREŚCI  Ń ietzsche, czyli jak si ę walczy z nihilizmem Przedmowa 17 Sentencje i strzały 19 Problem Sokratesa 27 „Rozum" w filozofii 35 W jaki sposób „świat  prawdziwy" stał si ę w ko ńcu bajk ą 41 O moralności sprzecznej z natur ą 43 Cztery wielkie błę dy 49 '( „Ulepszacze" ludzkoś ci 59 Czego nie dostaje Niemcom 65 Wywody nie na czasie 73 Co zawdzi ęczani starożytnym 117 Mówi mł ot 125

Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 1/63

SPIS TREŚCI

 Ń ietzsche, czyli jak si ęwalczy z nihilizmem 7 

Przedmowa 17

Sentencje i strzały 19

Problem Sokratesa 27

„Rozum" w filozofii 35

W jaki sposób „świat prawdziwy" stał się w końcu bajk ą  41

O moralności sprzecznej z natur ą  43

Cztery wielkie błędy 49'( r 

„Ulepszacze" ludzkości 59

Czego nie dostaje Niemcom 65

Wywody nie na czasie 73

Co zawdzięczani starożytnym 117

Mówi młot 125

Page 2: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 2/63

NIETZSCHE,CZYLI JAK SIĘ WALCZY Z NIHILIZMEM

W świecie jest więcej bożyszczniżrealności

ażdy filozof ma swe fundamentalne doświadczenie, wyznaczają ce począ tek i koniec drogi jego myślenia — doświadczenie skryciewpływają ce na jego poszczególne myśli — doświadczenie, któregomyśliciel czasami staje się świadom, co może być równie bolesne, jak dramat prawdy, która powoli odsłania się przed Edypem.

U Nietzschego doświadczeniem takim była groź  ba nihilizmu — realność nihilizmu — wszechobecność nihilizmu. Problemem Nietz-schego jest nihilizm — w tym również jego w łasny nihilizm. Zdu-miewają ca okoliczność wszak że: ten rozkochany w sobie wiwisektor własnego wnętrza (własnych trzewi raczej), Nietzsche, jak wyznaje,dość „późno" go u siebie dostrzegł. Dlaczego nie doszło do tego„wcześnie" — „wcześniej"? Odpowiedź na pozór wydaje się prosta:

 ponieważ „Późno ma człowiek odwagę być tym, co właściwie jest muwiadome..." (XII, 9, 123).

Co w praktyce oznacza takie doświadczenie? Że wszystko się doniego jakoś odnosi. Że wszystko się na nie przek łada. Ale jak? U Nie-tzschego ów stosunek ma paradoksalny charakter. Nietzsche bowiem

  przeciwstawia się swemu doświadczeniu podstawowemu. Odnosi się doniego negatywnie, wrogo. Nihilizm, którego formy dialektycznie się mu

. • 7

Page 3: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 3/63

ZMIERZCH BOŻYSZCZ

mnożą , jawi się nihilistycznemu antynihiliście jako coś w najwyższymstopniu niepożą danego. Nihilizm jest idiosynkrazją  Nietzschego.  Ergo,

 Nietzsche walczy ze sobą . Chce siebie pokonać. Chce odeprzeć swójnihilizm. Chce siebie z niego uzdrowić.

Przezwyciężać siebie: czyż to nie piękny, nie szczytny cel? Lecz Nietzsche zdaje się nie znać miary w tych zmaganiach wewnętrznych zesobą . A wszelki brak umiaru jest objawem, i to poważnym („p r z e s a d a wodniesieniu do poszczególnego aspektu jest sama w sobie już

oznak ą choroby. Również przewaga 'nie' nad 'tak'!" — XIII, 11, 228).Pragnienie zwycięstwa kazało mu w jakieś euforycznej chwili (międzylistopadem 1887 a marcem 1888 roku) napisać, w jednym z kilku projektów  przedmowy do Woli mocy,  że oto zabiera tam głos „jako pierwszynihilista zupełny Europy, który wszak że sam nihilizm już w sobie do końca przeżył — który ma go za sobą , pod sobą , poza sobą ..." (XIII, 11,411).Tazrozumiała chluba—ta fałszywa chluba—motywowana pozornym prze-zwyciężeniem wszechobecnego nihilizmu, które oznaczałoby zarazemtryumf nad własną osobą , własną sk łonnością , może nawet nad własną istotą , stanowiła przeszkodę: odwodziła Nietzschego od namysłu nad ni-hilizmem jako uniwersalnym zjawiskiem, które swe źródło ma wfatalno-ścilosu człowieka, przez fatum — ironiczne? złośliwe? — wyrzuconego, wrazz całym światem, poza nicość („życie na Ziemi w ogóle momentem,

epizodem, wyją tkiem bez nastę pstw, czymś, co nie ma żadnego znaczeniadla charakteru całej Ziemi; sama Ziemia, jak każda gwiazda, hiatu-semmiędzy dwiema nicościami, zdarzeniem bez planu, rozumu, woli,samoświadomości, jako najgorszy rodzaj czegoś koniecznego, jako g łupiakonieczność....", XIII, 16, 25). Nihilizmu nie można mieć za sobą (— chyba że się go nosi jako garb). Ale to zupełnie inna kwestia... W każdymrazie, Nietzsche jest skrajnym antynihilistą : ze wszystkich sił chce

8

  _____ NIETZSCHE, CZYLI JAK SIĘ WALCZY Z NIHILIZMEM

walczyć z nihilizmem, tak jak Schopenhauer ze w s z y s t k i c h si ł uprawianihilistyczną  deprecjację życia (to zresztą  ciekawe przeciwieństwo:Schopenhauer, zdrowy, długowieczny, zaradny, przecież serdecznienienawidzi życia — Nietzsche, chory, cierpią cy, sterany, serdecznie jemiłuje...).

W dociekaniach nad Nietzscheańskim nihilizmem jako przeżyciemosobistym musimy trwać przy zagadkowej — w dwójnasób—wypowiedzi Nietzschego o sobie jako nihiliście (Zgenezy nihilisty): „Dopiero niedawno

 przyznałem się przed sobą , że z gruntu byłem dotą d nihilista; złudziłamnie co do tego fundamentalnego faktu energia, nonszalancja, z jak ą szedłem naprzód jako nihilista" (XII, 9, 123). Nasuwa się równiefundamentalne pytanie: kiedy wydarzyła się ta chwila prawdy, ta chwilaolśnienia? Pod względem chronologii wypowiedź daje się łatwo zloka-lizować: przypada na jesień 1887 roku (ach, jesień, ta pora melancholijnejszczerości —). Lecz co konkretnie oznacza owo „niedawno": tydzień,miesią c, rok temu (ktoś to musi wiedzieć — tym kimś może być tylkoBóg, zatem Bóg istnieje: tak moglibyśmy strawestować „dowód ornito-logiczny" Borgesa, który sam zapewne również kogoś trawestuje —). Jak wyglą dają wypowiedzi Nietzschego o nihilizmie przed tą cezur ą , jak poniej? Co nowego przynosi takie doświadczenie prawdy o sobie? Czy Nietzsche rzeczywiście ma poczucie zwycięstwa w starciu z nihilizmem (na

co wskazywałoby słowo „dotą d" —), czy może raczej, w owym olśnieniu,zdał sobie sprawę, że nihilizm nie jest aż tak straszny, tak niebezpieczny,że można go delikatnie okiełzać, oswoić, przyciąć, ukrócić nieco — dziękiczemu walka, pierwotnie straszliwa i bezwględna, nieco zelżała? W takimrazie zmagania Nietzschego z samym sobą  wiodłyby od totalnegozanegowania nihilizmu do jego wyważonej (umiarkowanej) afirmacji(„boska umysłowość"): odtą d nihilizm oznaczał by już coś zu-

Page 4: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 4/63

ZMIERZCH BOŻYSZCZ

 pełnie innego — specyficzną afirmację oczyszczonego z nieprawdy, he-roicznie wytrzymywanego życia.

:,*V»;:' 2. -~ ST;;..',. ' :

Jak wyglą da sytuacja nihilistyczna? Nietzsche opisuje ją  takimicharakterystykami: ludzka „małość i przypadkowość w strumieniu stawania się i przemijania"; „cierpienie i zło"; brak „właśnie w odniesieniudo spraw najważniejszych adekwatnego poznania" (XII, 5, 71).

  Na gruncie sytuacji nihilistycznej człowiek „gardzi sobą  jako czło-wiekiem", „bierze stronę przeciwną życiu", „wą tpi w poznanie" (tamże).Tym sposobem rodzi się p ie r w sz y— uniwersalny — nihilizm: nihilizm powszechnej marności, która jest j e d y n ą p r a w d ą  par excellen-ce o

życiu i człowieku (wiedział o tym już buddyzm, wiedział Job, wiedziałSchopenhauer). Prawdą , która nie może się zmienić, przeobrazić, prze-nicować (w swe przeciwieństwo), bo istotnie niezmienna, mimo akcy-dentalnych zmian, pozostaje sytuacja nihilistyczna („Tym, którzy dzisiajnie cierpią z powodu {całej} problematyczności naszego istnienia, niemam nic do powiedzenia" — XII, 10,196).

By się uchronić przed rozpaczą , przed skokiem w nicość, czło-wiek, który nie wiadomo, sk ą d?, nie wiadomo, dlaczego?, nie wiadomo, poco?, znalazł się w świecie (mniej eufemistycznie: w sytuacji nihili-

stycznej), musi sobie wynaleźć antynihilistyczne środki, dzięki którym  jednak wytrwa, przezwyciężają c nihilistyczna pokusą . Działanie antyni-hilistyczne musi zafa łszować sytuację człowieka w świecie: w swejistocie wszelka antynihilistyczna broń jest nieprawdą , dlatego również„metafizyka, religia, moralność, nauka — wszystko to są jedynie płody jego woli sztuki, woli k łamstwa, woli ucieczki przed 'prawdą '" (XIII, 17, 3).Za największą — bo najbardziej kolektywną , najbardziej długo-

10

 _________________NIETZSCHE, CZYLI JAK SIĘ WALCZY Z NIHILIZMEM

wieczną , najbardziej groźną w swych negatywnych, a przy tym nieunik-nionych nastę  pstwach, można by rzec: najbardziej zak łamującą — nie- prawdę uważa Nietzsche chrześcijańsk ą  interpretację moralną  (już platonizm uważają c za „chrześcijaństwo na opak"), która „użyczała czło-wiekowi wartości absolutnej", „nadawała światu charakter doskonało-ści", „ustanawia u człowieka wiedzę o wartościach absolutnych"(XII, 5, 71), która, krótko mówią c, sprawiała, że człowiek mógł się po-czuć mo c ą  wżyciu.

Lecz nieprawda ma to do siebie, że pr ędzej czy później wychodzi na  jaw: zarówno nieprawda najbardziej indywidualna (każdy ma takie miłenieprawdy, z którymi musi się kiedyś rozstać — i niemiłe prawdy, któremusi do siebie dopuścić), jak i nieprawda najbardziej powszechna — nieprawda interpretacji moralnej (która sama zgotowała sobie koniec, uczą cumiłowania prawdy, które „zwraca się w końcu przeciw moralności,odkrywa jej teleologię, jej interesowność"). Instrumentarium anty-nihilistyczne zostaje zdemaskowane, człowiek dochodzi do prześwietlenia  jego istoty. Wówczas owo „wielkie antidotum przeciwko nihilizmowi  praktycznemu i teoretycznemu" nie tylko traci moc działania, ale irodzi straszliwą — skrajną  — reakcję: przechył w drugą stronę („Pozycjiskrajnych nie zastę pują jednak pozycje umiarkowane, lecz znów skrajne,aczkolwiek odwrotne"). Zbyt skrajny antynihilizm staje się dialektycznym

źródłem równie skrajnego nihilizmu („Przepad ła j e d n a interpretacja;że jednak uchodziła za j e d y n ą , przeto wydaje się, jakby w istnieniu nie było wcale sensu, jakby wszystko było nad ar emn e" ). Ruch taki, którywiedzie do wiary w bezcelowość i bezsensowność wszystkiego, Nietzschenazywa „psychologicznie koniecznym uczuc ie m" , które, jak  przepowiadał, ma zdeterminować nadchodzącą  przyszłość(„Opowiadam historię dwu najbliższych stuleci. Opisuję nadchodzącą 

11

Page 5: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 5/63

ZMIERZCH BOŻYSZCZ

 przyszłość, przyszłość, która nie może już nadejść jako inna: nastanienihilizmu. Historię tę można opowiadać już teraz: bo samej koniecz-ności będzie to dzieło. Przyszłość ta mówi już setk ą znaków, los ten wszędziesię zapowiada; dla tej muzyki przyszłości każdy ma już wyostrzonysłuch").

Rzecz jasna, ów reaktywny nihilizm jest równie zafałszowują cy jak wszelki antynihilizm — zafałszowują cy jako wielkie uogólnienie: „Nihilizm stanowi patologiczny stan po średni (patologiczne jest wielkieuogólnienie, wniosek, że {nie ma} żadnego sensu)"— (XII, 9, 35).Z nim chce się mierzyć Nietzsche — nie po to wszak że, by wyjść pozawszelki antynihilizm i nihilizm z ich „obrzydliwymi prawdami", co ś takiego jest bodaj w ogóle niemożliwe. Chce natomiast dojść do nihilizmu prawdy — prawdy, że „nie ma prawdy", tak zwanej prawdy, tak zwanegoświata prawdziwego; do prawdziwego nihilizmu, który bez lęku widzi i uznaje, że wszystko było k łamstwem.  f 

.; 3. •.,-.»,*•.<-.,.',v -...-..-  ,•

Jakie miejsce przypada   Zmierzchowi bo ż yszcz  (1888) w tym generalnym projekcie nihilistycznego powrotu z (antynihilistycznego) „świata prawdziwego" do (nihilistycznego) świata prawdziwego (Nietzschewszystko musi brać tu w cudzysłów — który pozostaje dlań najprostszą 

oznak ą przewartościowania, przenicowania)?Dzieło, o którym sam autor w autobiograficznym i autotematycz-nym Ecce homo stwierdza nie bez cheł pliwości, że „w ogóle jest wśródksiążek wyją tkiem: nie ma niczego bardziej substancjalnego, bardziejniezależnego, bardziej wstrzą sają cego", stanowi zbiór kilku osobnychrozpraw — esejów raczej — oraz kilkudziesięciu bądź aforyzmów, bądźdywagacji (niekiedy prawdziwie porywają cych: o dekadenckiej etyce,

12

 _________________NIETZSCHE, CZYLI JAK SIĘ WALCZY Z NIHILIZMEM

o wolności, o geniuszu, o pięknie...). Na tle innych pism Nietzschego Zmierzch wyróżnia się uniwersalnością  i zwartością wywodu. Tu autor nie rozdrapuje swych klasycznych idiosynkrazji, które dotyczą  przedewszystkim „walki z chrześcijaństwem" (co nie znaczy, że tekst w ogóle niezawiera druzgocą cych uwag w rodzaju: „Chrześcijaństwo jest metafizyk ą kata..."; albo: „chrześcijaństwo, które z pogardą  odnosi się do ciała,dotychczas było największym nieszczęściem ludzkości") — wprawdzie stałysię one jego idee fixe, ale w całości Nietzscheańskiego zadania

stanowią , o czym jesteśmy przekonani, bardziej uboczną  domenę.W Zmierzchu   jego nauka pozytywna, a ściślej: nauka afirmatywna,ukazuje się najbardziej jawnie, zwięźle, jednoznacznie: właśnie jako af łr-macja — afirmacja całej fatalności wszystkiego, co istnieje, w szczegól-ności człowieka („Duch, który stał się w o l n y m d u c h e m, na uniwer-sum spoglą da z radosnym i ufnym fatalizmem, pe łen wiary, że od-rzucać można jedynie poszczególne elementy, że w całości wszystko znajdujewybawienie i afirmację  — duch ten już nie neguje... Wiara takastanowi najwyższą  z wszystkich możliwych form wiary: ochrzciłem ją imieniemDionizosa. — ").

Każdy przeciwnik filozofii — a któż rozsą dny, któż trzeźwy nie jest  potajemnym, nieśmiałym, zdumionym przeciwnikiem filozofii, tej naj-  bardziej osobliwej, najbardziej bezpodstawnej odpowiedzi na dr ęczą ce

człowieka pytania bez odpowiedzi — dozna tu chwil rozkoszy. F i l o z o -f ia jest bowiem głównym obiektem, przeciwko któremu zwraca się  Nietzsche. Przykro powiedzieć, ale większość owych bożyszcz, owychideałów, które nie tylko przesłaniają  rzeczywistość, ale i wykluczają  jej  badanie, wymyślili filozofowie — gdybyż tylko wymyślili! jeszcze je za-szczepili ludowi („Że też ludzkość musiała poważnie traktować schorzeniamózgowe chorych pajęczarzy! — I drogo za to zapłaciła!..."). Że mają 

13

Page 6: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 6/63

ZMIERZCH BOŻYSZCZ

tak dziwne pomysły, dziwić nas nie może, zważywszy, że filozof w Nietz-scheańskim ujęciu to niejako uosobienie dekadencji. I or ędownik deka-dencji. Zatem schyłku, upadku, zaniku. Wynaturzenia wreszcie... Dlatego„ci najmą drzejsi, najpierw im należy się przyjrzeć z bliska!"

„Najmą drzejsi" mieli o życiu — które winno nam być najbliższe,najmilsze, bo w każdym razie jest jedyne—jeden tylko, uporczywie nie-zmienny są d: że en bloc jest do n i c z e g o. (Czy nie wypływa z tego i de-zyderat, że winno zmierzać do nica — do nicości; że lepiej by było, gdyby

samo siebie skracało? W każdym razie, był filozof, który, za Schopen-hauerem, explicite wycią gnął taki wniosek. Zwał się Philipp Mainlander.Swe życie zamknął z własnej woli w wieku trzydziestu lat.) Nietzsche-mu taki stosunek do życia jawi się jako największe horrendum puden-

dum, które rozpoczynają  Sokrates („Czy Sokrates był typowymzbrodniarzem?") i Platon („Platon tchórzy przed rzeczywistością — zate mucieka w ideał"). I które wciąż się utrzymuje, może nawet coraz lepiejsię ma (pośród stadka filozofów właściwie tylko Heraklit był inny istanowi chlubny wyją tek). Dlaczego filozofowie k łamią ? Albo raczej:dlaczego jedynie ich k łamstwo zasługuje na odrzucenie (pamiętajmywszak, że k łamią  również artyści —jak że pięknie jednak; jak że inaczej  jednak — „Okoliczność, że artysta wyżej ceni pozór niż rzeczywistość,nie jest zarzutem przeciwko tej tezie. Albowiem 'pozór' jeszcze raz

oznacza tu rzeczywistość, tyle tylko, że wyselekcjonowaną , spotęgowaną ,skorygowaną ")? Dlatego że z istoty są  typem schyłkowym, bardzoschyłkowym. Dlatego że są życiowymi kalekami (jak ów „najbardziejułomny, jaki kiedykolwiek żył, kaleka pojęciowy, wielki Kanta"). Wolą tedy pełne światło od półmroku, rozum od instynktu, świadomość odnieświadomości, chorobę od zdrowia, słabość od siły. Wreszcie: negacjęod afirmacji... Dlatego że są zatem życiem zstę pują cym, które wystę puje

14

 ________________NIETZSCHE, CZYLI JAK SIĘ WALCZY Z NIHILIZMEM

 przeciwko życiu wstę pują cemu. Które jest buntem słabszego przeciwsilniejszemu.

Patologiczna fizjologia zafałszowują ce przejawia się w równie pato-logicznej filozofii. Filozofowie przede wszystkim uśmiercają : „nic rzeczy-wistego nie wyszło z ich r ą k jako żywy twór". Niczym Midasowi w złoto,wszelka realność przepływa im w byt — a cała reszta, która tego nie potrafi, nie ma w ich oczach prawa bytu. Stą d rodzi się wizja dwu światów:świata bytu —  świata statycznego, niezmiennego, nieśmiertelnego, ale

też i niewidzialnego, to znaczy: przez nikogo jeszcze nie widzianego — oraz świata niebytu — świata dynamicznego, zmiennego, śmiertelnego,  przede wszystkim zaś: przez wszystkich widzianego, codziennie, nakażdym kroku. Pierwszy został skon struo wany — sk łamany — przezrozum, drugi jest poznawany dzięki zmysłom (przy czym właśnie„'Rozum' jest przyczyną , że fałszujemy świadectwo zmysłów") . Rzadkoktóra myśl filozoficzna może nie być „nonsensowną  ideą ", skoro jestwymyślana przez takich, jak Platon, Kant et hoc genus omne.

Jaki jest ów rozum, w który choroba jest wr ęcz istotowo wpisana? Iktóry tak r ą czo, tak naiwnie zabiera się do odsłania wszelkich tajemnicwszystkiego? Jest on osobliwą władzą , która niezmiennie popełnia naj- bardziej fundamentalne błędy. Która w ogóle zamienia w życiu przyczynę i  jej nastę  pstwo (nie baczą c, na przyk ład, że: „Długi żywot, liczne

 potomstwo n i e jest nagrodą za cnotę, przeciwnie"). Która wysnuwa nie- prawdziwą przyczynę (nie widzą c, że: „Nie ma przyczyn duchowych!Diabli wzięli rzekomą empirię!"). Która wr ęcz roi sobie jak ąś zupełniewyimaginowaną przyczynę (nie dostrzegają c, że „Instynkt przyczynowo-ści jest zatem warunkowany i pobudzany przez poczucie strachu").

Późne zadanie, najszerzej pojęte, na tym polega zatem, by, zdemi-styfikowawszy historię filozoficznego k łamstwa wiary w jakiś „prawdzi-

15

Page 7: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 7/63

wy świat", odsłonić życie — tę pierwotną i źródłową rzeczywistość —  jakim ono jest, bez wszelkich ideał i za c j i, oraz by żyć zgodnie z jegoistotą . Co między innymi znaczy: zrezygnować z uzurpacji wszechpozna-nia(„Chcę, raz na zawsze, niejednego n i e wiedzieć. — Mą drość wyznaczagranice również poznaniu"), działać z instynktowną  pewnością  i dzięki pewnym swego instynktom („Wszystko, co dobre, jest instynktem — azatem i czymś lekkim, koniecznym, wolnym").

  Amorfati — formuła ta stanowi dla Nietzschego wyraz najwyższejafirmacji istnienia, odsłoniętego dzięki nihilistycznej demistyfikacji wszelkich przesą dów i zdrożności filozoficznych. Czy nie należałoby afirmo-waćlosu ludzkiego w całej rozciągłości, zatem wraz z owymi błędami, pomyłkami, zafałszowaniami, z których zdają się nie przypadkiem utkanedzieje ludzkości. Czy nie należałoby przystać na wszystko, co człowiek wyczynia? Bynajmniej. W życiu, które nie tylko może, ale i musi byćrównież schyłkowe, w ludzkiej mocy leży bowiem dostojno ść jako przeciwieństwo pospolitości. Dostojność jako ideał, jako postulat, jakozadanie („potrzebujemy rozważnych, dostojnych duchów, którzy by sięsprawdzali w każdej chwili, sprawdzali słowem i milczeniem").

A kto dostojnie żyć nie może, bo zwyrodnienie zbyt już rozległe, bo schyłek zbyt już głę boki, bo wieczór zbyt już późny, bo utracił „sensżycia, prawo do życia", ten winien odciążyć innych od swego widoku,

swym cierpieniem nie czynić ich współcierpią cymi. Jakkolwiek okrutnie by ci się to samemu wydawało, jakkolwiek okrutnie by .ci tosamemu brzmiało jako może dla ciebie dewiza, jako może dla ciebiewyrok: „Dumnie umrzeć, gdy nie można już dumnie żyć"... , ;

i ? ,> . ' • • . sierpień —  październik'99

16

PRZEDMOWA

"T ~\ Tposę pnej i nad wszelk ą miar ę odpowiedzialnej sprawie zacho-VV wać pogodny nastrój — niemała to sztuka: a przecież, cóż byłoby bardziej niezbędne niż pogodny nastrój? Nie może się powieść przedsię-wzięcie, w którym swego udziału nie miałaby zuchwałość. Dopiero nad-miar siły jest dowodem siły. Przewarto ściowanie wszystkichwartości, ów znak zapytania, tak czarny, tak wielki, że rzuca cień natego, który go stawia — los, wyznaczony przez takie zadanie, w każdejchwili każe wychodzić na słońce, strzą sać z siebie ciężką , nazbyt ciężką  powagę. Każdy środek jest do tego odpowiedni, każdy traf jest szczęśli-wym „trafem". Przede wszystkim wojna. Wojna zawsze była wielk ą roz-tropnością wszystkich duchów, które stały się nazbyt wewnętrzne, nazbytgłę  bokie; nawet rana ma w sobie lecznicze zdolności. Od dawna moją dewizę stanowi sentencja, której pochodzenie zachowam przed uczoną ciekawością :

„Icrescunt animi, virescit volnere virtus".

Inną  kuracją , czasami jeszcze bardziej dla mnie wskazaną , jest

os łuchiwanie bożyszcz...W świecie jest więcej bożyszcz niż real-ności: oto moje „złe oko" dla tego świata, oto również moje „złe ucho "...Postawić tu pytanie m ł o t e m i, być może, jako odpowiedź posłyszeć ówsławny, głuchy ton, który mówi o wzdętych trzewiach — jakiż zachwytdla kogoś, kto za uszami ma jeszcze jedne uszy — dla mnie, starego psychologa i szczurołapa, przed którym w g łos musi rozbrzmie ćwłaśnie to, co chciałoby pozostać ciche...

17

ZMIERZCH BOŻYSZCZ

Page 8: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 8/63

Również niniejsze pismo — zdradza to jego tytuł — jest przedewszystkim wypoczynkiem, plamą  słoneczną , próżniaczą  eskapadą  psy-chologa. Być może również nową wojną ? Czy osłuchuje nowe boży-szcza?... Ten niewielki tekst jest w i e l k i m w y p o w i e d z e n i e mwojny; a jeśli chodzi o osłuchiwanie bożyszcz, to nie są nimi tymrazem bożyszcza naszych czasów, lecz bożyszcza wieczne, którychdotyka się młotem niby kamertonem — nie ma starszych, bardziej  przekonanych, bardziej nadętych bożyszcz... Ani bardziej pustych...Co nie przeszkadza, że ludzie darzą j e najg ł ę bsz ą  wiar ą ; równieżsłowa „bożyszcze" się nie używa, zwłaszcza w najbardziej dostojnym przypadku...•••• JA-, / lir •Y<

SENTENCJE I STRZAŁY

1.Próżnowanie jest począ tkiem wszelkiej psychologii. Jak że to?:zyż by psychologia była — zdrożnością ? ' % "" '* : '* '

2. I najodważniejszy z nas jedynierzadko maodwagę, by być tym, co

właściwie jest mu wiadome... !>>

 , • .i-  ,• . . . , < l .-

Turyn, 30 września 1888-'; ' 

w dniu, gdy ukończyłem księgę pierwszą ^Przewarto ściowania wszystkich warto ści

: v

. . ,. FRIEDRICH NIETZSCHE1 tK C; f •- -?:«'' .

, ; • - > ; . ' si : ,' . ., ;>

3.

By żyć samotnie, trzeba być zwierzęciem lub bogiem — powiada

Arystoteles. Brak trzeciej ewentualności: trzeba być oboma — filozo

fem... • , ,

4.

„Wszelka prawda jest prosta." — Czy nie jest to złożonym k łam-

stwem? ;;

5. Chcę raz na zawsze niejednego nie

wiedzieć. Mą drośćwyznarcza granice również poznaniu. * ;- : v «:• . v

6. '. - r - '• • ' " •""

W swej dzikiej naturze człowiek najlepiej wypoczywa od swej nie-naturalności, od swego ducha...

ZMIERZCH BOŻYSZCZ

<;i.;1'1 .K.:'

f '#' .'.'f'

:' Tf f"'' ? ft f-łW

;">.

.~ -j-. ' • •••"•W(? j> i:,*? '-iv'.. v;'-,- •-

•"'•*;';'' "K '"

18 19

Page 9: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 9/63

Jak że to? czy czlowiest   jeclyniep^ytt^ Boga? ezy też Bóg jedy

nie omyłką człowieka?——— S ; __,«• " < ".£-,.-,.,-. r J i ^ t -,,, y

14.

Cóż to? szukasz? chciał byś się udziesięciokromić, ustokrotnić? szu-kasz zwolenników? — Szukaj zer! — 

-v 8-*.#  Ze szk o ły w o j e n n e j życ ia . Co mnie nie zabija, toJteie potężniejszym.

Pomagaj sobie samemu: wtedy każdy ti jeszcze dopomoże. Zaaa-da

miłości bliźniego.

,? 10.

Oby nie tchórzyć wobec swych postę pków! oby ich potem nieopuszczać! — Wyrzuty sumienia są nieprzyzwoitością .

11.

Czy osio ł może być tragiczny? — Czy może być tragiczne, żektoś ginie pod ciężarem, którego nie potrafi ani unieść, ani zrzucić?...Przypadek filozofa.

12.Jeśli w życiu mamy swoje „d l a c z e g o?", to godzimy się z niemal

każdym „jak?" — Człowiek nie dąży do szczęścia; jedynie Anglik toczyni. ,

13.Mężczyzna stworzył kobietę — z czegóż? Z żebra swego Boga — 

swego „ideału"...:: v- 20

15.Ludzi pośmiertnych — mnie na przyk ład — gorzej się rozumie,

ale lepiej s łyszy niż ludzi, którzy są na czasie. Ściślej: nigdy nie jeste-śmy rozumiani — i s t ą d nasz autorytet...

'•:;-^ .. / ,n ji , - :

16.

Między niewiastami. — „Prawda? Och, pani nie zna praw-dy! Czyż nie jest ona zamachem na nasze wszelkie pudeur  ś?" — 

17.Oto artysta, jakiego lubię, skromny w swych potrzebach: właściwie

chce tylko dwu rzeczy, swego chleba i swej sztuki—  panem etdrcen. ..

18.Kto swej woli nie potrafi wk ładać w rzeczy, ten wk łada w nie przy-

najmniej sens: czyli wierzy, że jest w nich już jakaś wola (stanowi tozasadę „wiary").

19.

Jak że to? wybraliście cnotę i wypiętą pier ś, a zarazem żwawo wy-  patrujecie korzyści człowieka bez skrupułów? —Wybierają c cnotę, re-zygnuje się z „korzyści"... (antysemicie na drzwiach).

21

Z M I E R Z C H B O ŻY S Z C Z SENTENCJE I STRZAŁY

Page 10: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 10/63

20.

Doskonała niewiasta popełnia literatur ę, tak jak popełnia niewielkigrzech: na próbę, mimochodem, oglą dają c się, czy ktoś nie zauważył i że b y ktoś zauważył...

.M- 21. -J-: ' 4*& *••••>'•'••

Wdawać się jedynie w sytuacje, w których nie można mieć pozor nej cnoty, w których raczej, jak linoskoczek, albo człowiek spada, albostoi — albo uchodzi...

22 ';!

£j£i . , i t. i.t.

V ż e R o s j a n i e m a ją 

23 LjtJ .

„Niemiecki duch": od osiemnastu lat contradictio in adiecto.

24. :Szukają c począ tków, staje się człowiek raktem.

wstecz; w końcu również wierz y wstecz. >h- '?';'

25.

Zadowolenie chroni nawet przed przezię  bieniem. Czy kiedykolwiek  przezię biła się kobieta, która miała poczucie, że jest dobrze ubrana? — Przyjmuję,że była lekko ubrana. ~fe t.-d-r ' w;o*V-: \v:-t-; "•.'•',-* %•*•  •' ;••;

26.

  Nie ufam systematykom i schodzę im z drogi. Wola, by zbudowaćsystem, jest niedostatkiem prawości.

27. . «:•'.;•'• .,' .•,;•/•.•'•..-:••»•:.-

Kobietę uważa się za głę bok ą — dlaczego? ponieważ nigdy niemożna jej zgłę bić. Kobieta jeszcze nie jest nawet płytk ą . ;

 f ' : ~ v "  ^ - n • • ; . .

. 28.. - • , . . . . ' ••*?.. --:.-!,• :Gdy kobieta ma męskie cnoty, trzeba zmykać; gdy nie ma mę-

skich cnót, sama zmyka.*{ , '• -. ;'-ł! - .-'.i " .-ł •-. • ' :;V-«i' -•'

łv 'j 29. :, - :„Ile miało niegdyś sumienie do gryzienia? i jak zdrowe miało zę by? — A dziś? czego mu brakuje?" — pytanie dentysty.

30. ' • • •- -•'••-Rzadko ulega człowiek poś piechowi tylko jeden raz. Za pierwszym

razem zawsze robi zbyt dużo. Dlatego zwykle ulega poś piechowi jeszczedrugi raz — a wówczas robi zbyt mało...

31.Robak się zwija, gdy go nadepną . To roztropne zachowanie. Zmniej

sza dzięki niemu prawdopodobieństwo, że ponownie zostanie nadepnięty. Wjęzyku moralności: po ko r a. — ; - ' «? !

K - i ;;

SENTENCJE I STRZAŁYZMIERZCH BOŻYSZCZ

„Źli

 pieśni?

patrzy

2322

Page 11: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 11/63

32. Zdarza się nienawiść do k łamstwa i udawania, której źródłem jest

drażliwe pojęcie honoru; zdarza się podobna nienawiść, której źródłem jest tchórzostwo, gdyż boskie przykazanie zakazuje k łamstwa. Zbyttchórzliwy, by k łamać...

33.Jak niewiele trzeba do szczęścia! Dźwięku dud. — Bez muzyki byłoby błędem. Niemiec wierzy, że nawet Bóg ś piewa pieśni.

37.

Biegniesz przodem? — Czy robisz to jako pasterz? czy jako ktośwyją tkowy? Trzecim przypadkiem był by zbieg... Pierwsza kwestia su-mienia.

38.Czy jesteś autentyczny? czyś tylko aktorem? Reprezentantem? czy

reprezentowanym? — Na koniec będziesz niczym więcej jak podrobio-nym aktorem. Druga kwestia sumienia.

.' .' 34. . ; Cs r. ..Kj*„On ne peut penser et ecrire qu'assis"  (G. Flaubert). — Mam cię,nihilisto! Przesiadywanie jest właśnie grzechem przeciwko duchowiświętemu. Wartość mają jedynie myśli, które człowiek wy ch o dz i ł .

35. Zdarzają  się przypadki, gdy przypominamy konia, my psychologo

wie, popadają c w niepokój: widzimy przed sobą własny cień i stajemysię chwiejni. By w ogóle widzieć, psycholog musi odwrócić wzrok odsiebie. . .x .

36.

Czy my, immoraliści, czynimy szkodę cnocie? — Tak niewielk ą ,  jak anarchiści władcom. Którzy znów mocno siedzą na swym tronie

dopiero odtą d, gdy ich postrzelono. Morał: należy postrzelić mo-

ralność .

Mówi rozczarowany — Szukałem wielkich \udQst&6s&ufy

dowałem jedynie mał py ideału wielkiego człowieka.

40.Czy jesteś kimś, kto się przyglą da? czy kimś, kto przyk łada swej

ręki? — czy kimś, kto odwraca spojrzenie, kto idzie skrajem?... Trzeciakwestia sumienia.

41.Czy chcesz iść razem z innymi? czy iść na przedzie? czy iść dla

siebie samego?... Człowiek musi wiedzieć, czego chce oraz ż e chce.

Czwarta kwestia sumienia.

.- . ••••:••:.-. :~ • , - 42. •,>• •... . . . -..-. i-.1,-.. ; .•To były szczeble dla mnie, po nich wstę powałem — dlatego ponad

nie musiałem zd ążać. One zaś myślały, że chcę się na nich rozsiąść dlaodpoczynku...

SENTENCJE I STRZAŁYZMIERZCH BOŻYSZCZ

2524

Page 12: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 12/63

43.I cóż, że racja jest po mo je j stronie! Martf«ili|t#it«ie racji.

Kto się dzisiaj śmieje, ten śmieje się też ostatni. •;&tr&i"f  J 

PROBLEM SOKRATESA

44. Formuła mojego

szczęścia: „tak", „nie", linia prosta, c e L

ajmą drzejsi zawsze tak samo są dzili o życiu: że na nic się niezdaje... Wszędzie słychać z ich ust identyczne brzmienie — 

  brzmienie pełne zwą tpienia, pełne melancholii, pełne przemęczenia ży-ciem, pełne oporu wobec życia. Nawet Sokrates, gdy umierał, rzek ł: „Żyć — to znaczy długo być chorym: jestem winien koguta uzdrowicielowiAsklepiosowi". Nawet Sokrates miał dosyć życia. — Czego to dowodź i? Na co to w s k a z u j e? — Niegdyś powiedziano by (— ach, i powiadano,dostatecznie głośno, przede wszystkim nasi pesymiści!): „W każdym raziemusi być w tym coś prawdziwego! Consensus sapientium dowodzi prawdy". — Czy my dzisiaj jeszcze tak powiemy? czy możemy tak po-wiedzieć? „W każdym razie musi być w tym coś chorego" — tak ą mydajemy odpowiedź: ci najmą drzejsi, najpierw im należy się przyjrzeć z bliska!Może nie stali już mocno na nogach? może byli późni? może chwiejni? może  byli dekadentami? Być może mą drość na Ziemi jawiła się jako kruk,którego wprawia w zachwyt woń padliny?... - - . , -

2.

Mnie samemu stwierdzenie, że wielcy mędrcy są  typami schył-

kowymi, które nie okazuje im czci, po raz pierwszy zaświtało właśnietam, gdzie najsilniej się mu przeciwstawia uczony i nieuczony przesą d:rozpoznałem, że Sokrates i Platon są symptomem upadku, narzędziemgreckiego rozk ładu, że są pseudogreccy, że są  antygreccy (Narodziny

tragedii, 1872). Ów consensus sapientium — coraz lepiej to pojmowałem — żadną miar ą nie może dowodzić, że mieli rację w sprawie, co do której panowała między nimi zgoda: dowodzi raczej, że owi najmą drzejsi

27

B O Ż Y S Z C Z

••w-ytf-.

 N

.'ji-.*<:i•.;•"!. t:

26

Page 13: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 13/63

  byli zgodni pod fizjologicznym względem, dzięki czemu wszyscyodnosili się negatywnie do życia — musieli się negatywnie odnosić dożycia. Są d na temat życia, są d wartościują cy na temat życia, są d „za" czy„przeciw", w ostatecznym rozrachunku nigdy nie może być prawdą : mawartość jedynie jako symptom, zasługuje na uwagę jedynie jako symptom — sam w sobie jest głupotą . Trzeba wycią gnąć r ękę i pochwycić tęzdumiewającą  finesse, że w a rt o śc i ż y c ia n i e m o ż na ocenić.Żywy nie może, ponieważ jest stroną , ba, nawet przedmiotem sporu, a nie

sędzią ; zmar ły nie może z innej racji. — Fakt tedy, że jakiś filozof wartośćżycia uważa za problem, jest wr ęcz zarzutem przeciwko niemu, jestznakiem zapytania, postawionym przy jego mą drości, jest zaprzeczeniemmą drości. — Jak że to? wszyscy ci wielcy mędrcy — czyż by byli nietylko dekadentami, czyż by nie byli nawet mą drzy? — Lecz wracam do problemu Sokratesa.

; ' • • 3. • •

• • . > " . •; Sokrates należał, jeśli chodzi o pochodzenie, do najniższego stanu:

Sokrates był pospólstwem. Wiemy, nawet widzimy jeszcze, jaki był brzydki.Brzydota, sama w sobie będą ca zarzutem, wśród Greków oznaczałaniemal obalenie. Czy Sokrates w ogóle był Grekiem? Brzydota dość często

stanowi przejaw pokrzyżowanego rozwoju, który został za ham owany wnastę  pstwie skrzyżowania. W innym razie brzydota jawi się jakoschyłkowy etap rozwoju. Antropologowie kryminalni mówią  nam, żetypowy zbrodniarz jest brzydki: monstrum in fronte, monstrum in

animo. A zbrodniarz jest typowym dekadentem. Czy Sokrates był typo-wym zbrodniarzem? — Przynajmniej nie pozostawał by z tym w sprzecz-ności ów słynny są d fizjonomiczny, który tak zgorszył przyjaciółSokratesa. Przejazdem bawią cy w Antenach cudzoziemiec, który znał

, . -2

8

PROBLEM SOKRATESAZMIERZCH BOŻYSZCZ

Page 14: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 14/63

się na ludzkich twarzach, rzek ł Sokratesowi prosto w oczy, że j e s t po-tworem — że kryje w sobie wszelkie zdrożności i złe żą dze. Sokratesodpowiedział jeno: „Znasz mnie, mój panie!" — <fi

-* '.•';. • ' - £-'j'.

. 4. Na dekadencję u Sokratesa wskazuje nie tylko rozwiązłość i anarchia

instynktów, któr ą on sam potwierdził: właśnie w tym kierunku wskazujerównież superpłodność logiczna i owa z ło ś liwo ść rachityka, którawyróżniała Sokratesa. Nie zapominajmy też o halucynacjach słuchowych,którym jako „daimonionowi" nadano interpretację religijną . Wszystko w

nim jest przesadne, buffo, karykaturalne, wszystko jest zarazemzamaskowane, ukryte, podziemne. — Staram się pojąć, w jakiejidiosynkrazji miała swe źródło Sokratejska równość: rozum = cnota =szczęście, najdziwaczniejsza równość, jaka tylko istnieje i jaka wszczególności ma przeciwko sobie wszystkie instynkty dawniejszychHellenów.

Dzięki Sokratesowi smak grecki ulega przeobrażeniu, na którymzyskała dialektyka: co właściwie tu nastę puje? Przede wszystkim zostajezwyciężony dostojny smak; dzięki dialektyce pospólstwo bierze gór ę.Przed Sokratesem w wytwornym towarzystwie odrzucano dialektycznemaniery: które uchodziły za złe, które kompromitowały. Przestrzegano

  przed nimi młodzież. Nie ufano dialektycznemu prezentowaniu swychracji. Uczciwe sprawy, podobnie jak uczciwi ludzie, swych racji nie noszą na dłoni. Pokazywać wszystkie pięć palców to nieprzyzwoitość. Coś, czegotrzeba dopiero dowieść, niewiele jest warte. Wszędzie, gdzie autorytetnależy jeszcze do dobrego obyczaju, gdzie się nie „uzasadnia",

29

Page 15: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 15/63

lecz wydaje polecenie, tam dialektyk jest trefnisiem: śmieją się zeń, nietraktują go poważnie. — Sokrates był trefnisiem, który sprawił, że go poważnie traktowano: co właściwie tu nastą  piło? — 

6.Dialektyk ę wybiera człowiek tylko wtedy, gdy nie ma innych środ-

ków. Wie, że budzi nią nieufność, że dialektyka nie przekonuje. Nic niedaje się tak łatwo wymazać, jak dialektyczny efekt: dowodzi tego każde

zebranie, na którym o czymś rozprawiają . Dialektyka jest niczym więcej jak ostatnią  de sk  ą  ratunku w r  ękach ludzi, którzy nie dysponują  już innym or ężem. Człowiek musi mieć prawo wymuszania, a wówczasnie robi użytku z dialektyki. Dlatego Żydzi byli dialektykami; dia-lektykiem był Lis Przechera: jak że to? był dialektykiem i Sokrates? — 

  — Czy ironia Sokratesa stanowi wyraz rewolty? resentymentu pospólstwa? czy jako uciskany, Sokrates syci się swą zawziętością w zadawaniu ran sylogistycznym nożem? czy mści się na dostojnych, którychfascynuje? — Dialektyk ma w r ęku bezlitosne narzędzie; może dziękiniemu wystę pować w roli tyrana, może kompromitować innych, samemu odnoszą c tryumf. Dialektyk każe swemu przeciwnikowi dowieść, że

nie jest idiotą : doprowadza do wściek łości i bezradności  zarazem. Dialektyk zabiera moc intelektowi swego przeciwnika. — Jak że to? czyż byu Sokratesa dialektyka była jedynie formą zemsty? ,„,

:*&* Dałem do zrozumienia, czym Sokrates mógł odpychać: tym bar- pozostaje mi wyjaśnić, jak to się działo, ż e fascynował. — Odkrył

30

nowy rodzaj a g o n u, był dla dostojnych kr ęgów ateńskich jego najpierw-szym fechmistrzem: to jedna rzecz. Fascynował, poruszają c instynkt ago-nalny Hellenów — stworzył nową odmianę walk zapaśniczych międzymłodymi mężczyznami i młodzieńcami. Sokrates był również wielkimmiłośnikiem erotyki.

Sokrates odgadł wszak że jeszcze więcej. Spojrzał za swoich dostojnychAteńczyków; pojął, że j e g o przypadek, że idiosynkrazja jego przypadkunie jest już przypadkiem wyją tkowym. Wszędzie krzewił sięidentyczny rodzaj zwyrodnienia: dawne Ateny dobiegały kresu. — So-krates zrozumiał, że jest n i e z b ę d n y całemu światu — ze swymi środ-kami, ze swą kuracją , ze swym osobistym fortelem samozachowawczym...Instynkty wszędzie znajdowały się w stanie anarchii; wszędzie było się pięć kroków od ekscesu: monstrum in animo stanowiło powszechną groźbę.„Popędy chcą  wystę pować w roli tyrana; trzeba wynaleźć kont r -tyrana, który będzie potężniejszy"... Gdy ów fizjonomista powiedziałSokratesowi, że jest jaskinią wszelkich złych żą dz, wielki ironista wyrzek łsłowa, które są kluczem do jego osoby: „To prawda, powiedział, lecz nadwszystkimi zapanowałem". W jaki sposób Sokrates zapanował nadsobą ? — W gruncie rzeczy, jego przypadek był najbardziej rzucają cym się

w oczy, najbardziej skrajnym przypadkiem niedoli, która  zaczynał a sięstawać czymś powszechnym: oto nikt nad sobą  już nie panował, otoinstynkty wzajemnie się zwracały przeciwko sobie. Sokrates fascynował  jako ów skrajny przypadek — jego straszliwa brzydota wyrażała go dlakażdego oka: rzecz jasna, jeszcze bardziej fascynował jako odpowiedź, jakorozwią zanie, jako pozór kuracji tego przypadku.

31

PROBLEM SOKRATESAZMIERZCH BOŻYSZCZ

Page 16: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 16/63

10.

Gdy ktoś potrzebuje dzięki rozumowi wystę pować w roli tyrana, jak to czyni Sokrates, niemałe musi być niebezpieczeństwo, że w roli tejwystę puje coś innego. Grecy odgadli, że rozumność może przynieść r a t un e k: ani Sokrates, ani jego „chorzy" nie podjęli swobodnej decyzji, że będą rozumni — rozumność stanowiła de rigueur,  była ich ostatnimnarzędziem. Fanatyzm, z jakim cały grecki namysł rzuca się na rozum-ność, wskazuje, że Grecy stali w obliczu konieczności: groziło im nie-

 bezpieczeństwo, mieli tylko jeden wybór: albo zginąć, albo — byćrozumnymi do absurdu. Moralizm greckich filozofów, od Platona poczynają c, jest patologicznie uwarunkowany; podobnie jak ich ocenadialektyki. Rozum = cnota = szczęście: formuła ta znaczy tylko, że należynaśladować Sokratesa i wbrew mrocznym pragnieniom stale przywracaćdz i e nne świat ło —  światło rozumu. Za wszelk ą  cenę należy byćroztropnym i jasnym: wszelkie ustę  pstwo wobec instynktów, wobecnieświadomości sprowadza człowieka w dół... r;ft<;• **'' '•'!'.-•;?;'; -/A •••;•••?<•'•

ostrożne, świadome, bez instynktu, sprzeciwiają ce się instynktom, same były jedynie chorobą , inną chorobą — w żadnym razie drogą wiodącą na powrót do „cnoty", do „zdrowia", do szczęścia... Człowiek mu s i zwalczaćinstynkty — oto formuła dekadencji: dopóki życie pozostaje w faziewstę pują cej, dopóty szczęście równa się instynktowi. — 

12. — Czy on sam pojął to jeszcze, ów najroztropniejszy ze wszystkich,

którzy samych siebie chcą przechytrzyć? Czy powiedział to sobie na koniec,w mą dr o ści swej odwagi, by iść na śmier ć?... Sokrates chc ia łumrzeć: — nie Ateny, on sam podał sobie puchar z trucizną , zmusiłAteny do podania trucizny... „Sokrates nie jest lekarzem, cicho rzek ł dosiebie: tylko śmier ć jest tu lekarzem... Sam Sokrates był jedynie chory,długo chory..."

Dałem do zrozumienia, czym fascynował Sokrates: zdawał się lekarzem,uzdrowicielem. Czy jest jeszcze niezbędne, bym ukazał błą d, jakizawierała jego wiara w „rozumność za wszelk ą cenę"? — Filozofowie imoraliści oszukują siebie, gdy są dzą , że już wyszli poza dekadencję, jeśli prowadzą  z nią  wojnę. Nie mają  siły, by poza nią  wyjść: wszystko, cowybierają jako środek, jako ratunek, samo znów jest przejawem dekadencji — pr zeobra ża ją  jej przejaw, lecz jej samej nie usuwają . Sokrates byłnieporozumieniem; cała moralno ść ulepszania, równieżchrześcijańska, była nie po ro zumie nie m.. .Najbardziejjaskraweświatło dzienne, rozumność za wszelk ą cenę, życie jasne, chłodne,

PROBLEM SOKRATESAZMIERZCH BOŻYSZCZ

33

Page 17: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 17/63

ytają mnie, co jest idiosynkrazją u filozofów... Na przyk ład ich brak zmysłu historycznego, ich nienawiść do samego stawania się, ichegiptycyzm. Są dzą , że okazują  cześć tej czy innej rzeczy, gdy ją odhistoryczniają , sub specie aeterni — gdy robią z niej mumię. Wszystko,czym od tysięcy lat operują  filozofowie, jest pojęciową  mumią ; nic

rzeczywistego nie wyszło z ich r ą k jako żywy twór. Wielbią c, uśmiercają ,wypychają  eksponaty, ci służalcy pojęciowych bożyszcz — wielbią c,zagrażają życiu wszystkiego. Śmier ć, zmiana, starość, tak samo jak pło-dzenie i wzrost, w ich oczach są zarzutem — a nawet obaleniem. Co jest, to się nie s t a j e; co się staje, to nie j e s t... Wszyscy wierzą , wr ęczrozpaczliwie, w byt. Ale ponieważ nie mogą go pochwycić, szukają powo-dów, dla których jest im to wzbronione. „Musi w tym być jakiś pozór, jakieś oszustwo, że nie postrzegamy bytu: gdzie jest oszust?" — „Mamygo, krzyczą uszczęśliwieni, to zmysłowość! Te zmysły, któ re zre szt ą  są równie ż tak niemoralne, one to oszukują  nas co do praw-dziwego świata. Morał: porzucić oszustwo zmysłów, stawanie się, hi-storię, k łamstwo — historia jest niczym innym jak wiar ą w zmysły, wiar ą wkłamstwo. Morał: mówić „nie" wszystkiemu, co daje wiar ę zmysłom,

mówić „nie" całej reszcie ludzkości: to wszystko „lud". Być filozofem, być mumią , za pomocą  mimiki grabarzy przedstawiać monotono-teizm!Przede wszystkim zaś precz z ciałem, z tą  pożałowania godną  idee

 fixe zmysłów! obciążoną wszelkimi, jakie tylko istnieją , błędami logicz-nymi, obaloną , wr ęcz niemożliwą , choć jest ono na tyle bezczelne, by sięzachowywać jak coś realnego!"...

„ROZUM" W FILOZOFII^ • v > * ' ! * ; : ? '  f - "y jv ' ; Ą >

1

;-* *j C-£/ n ^

P

35

Page 18: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 18/63

2.

Z najwyższą czcią bior ę tu na bok imię Her ak li t a . Gdy innifilozofowie odrzucali świadectwo zmysłów, ponieważ ukazują one wielośći zmianę, Heraklit odrzucił świadectwo zmysłów, ponieważ ukazują onerzeczy jako trwanie i jedność. Również Heraklit okazał się niesprawiedliwywobec zmysłów. Zmysły nie k łamią ani tak, jak są dzili eleaci, ani tak, jak on są dził —w ogóle nie k łamią . K łamstwo, na przyk ład k łamstwo jedności,kłamstwo rzeczy, substancji, trwania, dopiero my w nie wk ładamy,r o b i ą c z ich świadectwa taki czy inny użytek... „Rozum" jest

 przyczyną , że fałszujemy świadectwo zmysłów. Zmysły nie k łamią , jeżeliukazują stawanie się, przemijanie, zmianę... Lecz co do tego Heraklit nawieki zachowa rację, że bycie pozostaje pustą fikcją . „Świat pozorny" jest jedynym światem: „świat prawdziwy" do k łamano jedynie...

,. • • , - ' „.. >- s ".'". ;<:•

! v ;; -.•> ! • , • ? • . > ! . ; * j . / . . • . •

;3| — Jak że subtelne narzędzie obserwacji zawdzięczamy naszymzmysłom! Na przyk ład nos, o którym jeszcze żaden filozof nie wypowiadałsię z czcią  i wdzięcznością , póki co stanowi wr ęcz najsubtelniejszyinstrument, jaki mamy do dyspozycji: potrafi stwierdzić minimalne różniceruchu, których nie stwierdza nawet spektroskop. Posiadamy dzisiajwiedzę dok ładnie w takim stopniu, w jakim zdecydowaliśmy się  p r z y j ą ć świadectwo zmysłów — w jakim nauczyliśmy się zmysły jeszcze wyostrzać, uzbrajać, myśleć do końca. Reszta jest wyrodkiem i jeszcze-nie-wiedzą , to znaczy metafizyk ą , teologią , psychologią , episte-mologią . B ą d ź wiedzą formalną , teorią znaku: jak logika oraz logikastosowana, czyli matematyka. W nich rzeczywistość w ogóle nie wystę puje,nawet jako problem; ani jako pytanie o wartość takiej konwencjiznakowej, jak ą pozostaje logika. — 

4.

I n n a idiosynkrazja filozofów jest nie mniej niebezpieczna: polega'na zamianie ostatniego z pierwszym. Co nastę  puje na końcu — niestety!albowiem w ogóle nie powinno nastę pować! — „najwyższe pojęcia", toznaczy najbardziej ogólne, najbardziej puste pojęcia, ostatni ślad ulatnia ją cej się rzeczywistości, stawiają na począ tku i j a k o począ tek. Znów  jest to jedynie przejawem sposobu, w jaki zwykli oddawać cześć: wyższenie m o ż e wyrastać z niższego, w ogóle nie m o g ł o z niczego wyrosnąć... Morał: wszystko, co ma najwyższą rangę, musi być causa sui.

Pochodzenie z czegokolwiek innego uważa się za zarzut, za wą tpliwośćco do wartości. Wszystkie naczelne wartości mają  najwyższą  rangę,wszystkie naczelne pojęcia, takie jak „byt", „rzeczywistość nieuwarun-kowana", „dobro", „prawda", „doskonałość" — wszystko to nie mogłosię stać, zatem musi być causa sui.  Ż adne z  tych pojęć nie może też być nierówne pozostałym, żadne nie może pozostawać w sprzecznościz pozostałymi... Tym sposobem uzyskują  swe zdumiewają ce pojęcie„Bóg"... Coś, co jest ostatnie, najbardziej rozcieńczone, najbardziej puste, stawiają na pierwszym miejscu jako przyczynę samą w sobie, jakoens realissimum... Że też ludzkość musiała poważnie traktować schorzenia mózgowe chorych pajęczarzy! I drogo za to zapłaciła! ' "

V- -'-'•- 5. r --'v "-,'•<»•• '••   —i-. •. -.Pokażmy na koniec, w jak odmienny sposób m y (przez grzeczność mówię „my") zapatrujemy się na problem błędu i pozorności. Niegdyś traktowano przeobrażenie, zmianę, stawanie się w ogóle jako dowód pozorności, jako oznak ę, że musi istnieć coś, co nas wprowadza w błą d.Dzisiaj, odwrotnie, w tej mierze, w jakiej przesą d rozumowy każe namustanawiać jedność, tożsamość, trwałość, substancję, przyczynę, rzecz,

„ROZUM" W FILOZOFIIZMIERZCH BOŻYSZCZ

3

3736

Page 19: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 19/63

 bycie, uznajemy się za poniek ą d uwik łanych w błą d, za necessiti do błędu — tak pewni jesteśmy, na gruncie ścisłych badań, ż e wystę puje tu błą d.Sprawa ma się podobnie jak z ruchem gwiazd: tam błą d ma zarzecznika nasze oczy, tutaj nasz jęz yk . Powstanie języka przypada naokres najbardziej rudymentar nej formy psychologii: wnikamy w prostackifetyszyzm, uświadamiają c sobie podstawowe założenia metafizyki ję-zykowej, czyli, z niemiecka, założenia r o z u mu . Fetyszyzm ten widziwszędzie czyn i czynią cego: wierzy, że wola jest przyczyną w ogóle; wierzy

w „ja", w „ja" jako bycie, w „ja" jako substancję, i p ro je kt uj e wiar  ęw substancjalne „ja" na wszystkie rzeczy — dopiero tym sposobemstwarza pojęcie „rzecz"... Bycie jako przyczyna wszędzie jest wmy-ślane,  podstawiane; dopiero z pojęcia „ja" wynika, jako derywat, pojęcie„bycia"... U począ tku znajdujemy fatalny błą d, zgodnie z którym wola jestczymś, co oddzia łuj e, że wola jest pewną  mo żno ścią ... Dzisiajwiemy, że wola to tylko słowo. Znacznie później, w stokroć bardziejoświeconym świecie, filozofowie nie bez zaskoczenia zdali sobie sprawę zsubiektywnej pewno śc iw operowaniu kategoriami rozumu: wycią gnęlistą d wniosek, że nie mogą  się one wywodzić z doświadczenia — całedoświadczenie pozostaje z nim w sprzeczności. Sk ą d się z a t e mwywodz ą ?—W Indiach i w Grecji popełniono tę samą  omyłkę:„Musieliśmy już kiedyś mieszkać w wyższym świecie (— miast: „w

znacznie niższym", co byłoby prawdą !), musieliśmy być boskimiistotami, a l bo w ie m mamy rozum!"... Istotnie, dotychczas nic nie miało bardziej naiwnej siły perswazji niż błą d w kwestii bycia, sformułowany na przyk ład przez eleatów: przemawia za nim wszak każde słowo, każdezdanie, które wypowiadamy! — Również przeciwnicy eleatów dawali sięuwieść ich pojęciu bycia: między innymi Demokryt, gdy wynajdywał swe pojęcie at omu. .. „Rozum" w języku: o, jakaż stara, jakaż

38

oszukańcza istota! Mam obawy, że się nie uwolnimy od pojęcia „Bóg", ponieważ nadal wierzymy w gramatyk ę... ,v ,;

6.Czytelnik będzie mi wdzięczny, jeśli tak istotny, tak nowy wglą d

stłoczę w czterech tezach: tym sposobem ułatwię zrozumienie, tym spo-sobem wzbudzę sprzeciw.

Pierwsza teza. Powody, dla których „ten" świat określono jako  pozorny, uzasadniają raczej jego realność — inny rodzaj realności ab-solutnie nie daje się wykazać.

D r u g a te za . Charakterystyki, które nadano „prawdziwemu byciu", są charakterystykami nie-bycia, nico ści — „świat prawdziwy"zbudowano na gruncie sprzeciwu wobec rzeczywistego świata:faktycznie jest to świat pozorny, gdyż stanowi tylko złudzenie mo-ralno-optyczne.

Trzecia teza. Bajać o jakimś świecie „innym" niż ten nie manajmniejszego sensu, założywszy, że nie jest w nas wszechmocą instynktzniesławiania życia, umniejszania życia, snucia podejrzeń wobec życia: wtakim przypadku mścimy się na życiu fantasmagorią jakiegoś „innego",„lepszego" życia.

Czwarta teza. Dzielenie świata na świat „prawdziwy" i świat

„pozorny", czy to sposobem chrześcijaństwa, czy to sposobem Kanta (konieckońców, podstę  pnego chrześcijanina), jest podszeptem dekadencji — symptomem schyłkowego życia. Okoliczność, że artysta wyżej ceni  pozór niż rzeczywistość, nie jest  zarzutem przeciwko tej tezie. Albowiem„pozór" jeszcze raz oznacza tu rzeczywistość, tyle tylko, żewyselekcjonowaną , spotęgowaną , skorygowaną ... Artysta tragiczny n i e  jest pesymistą   —mówi „t ak " wszystkiemu, co problematyczne i strasz-liwe, jest artystą dionizyj skini...39

ZMIERZCH BOŻYSZCZ „ROZUM" W FILOZOFII

Page 20: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 20/63

^IfelMPI SPOSÓB „ŚWIAT PRAWDZIWY"

STAŁ SIĘ W KOŃCU BAJK Ą •

  Świat prawdziwy, osią galny dla mą drego, dla pobożnego, dla cno-•uiwego — który żyje w tym świecie, który j e s t tym światem.(Najstarsza forma idei, stosunkowo roztropna, prosta, przekonują ca.Peryfraza tezy,Ja, Platon, j e s t e m prawdą ").

2. Świat prawdziwy, nieosią galny dla teraźniejszości, ale obiecany lmą dremu, pobożnemu, cnotliwemu Grzesznikowi, który czyni pokutę").(Postę p idei: która staje się bardziej subtelna, bardziej podchwytli-1 wa, bardziej nieuchwytna — która s t a je s ię k o b i e t ą , staje sięP

l chrześcijańska...)3. Świat prawdziwy, nieosią galny, nie dają cy się udowodnić, nie

dają cy się obiecać, ale już jako coś pomyślanego stanowią cy pocieszenie,zobowią zanie, imperatyw.

(W tle dawne słońce, ale prześwitują ce przez mgłę i sceptycyzm;idea stała się wzniosła, blada, północna, królewiecka.)

4. Świat prawdziwy — nieosią galny? W każdym razie: nie osią gnięty.A jako nie osią gnięty: również nie znany. Zatem i nie będą cy |  pocieszeniem, wybawieniem, zobowią zaniem: do czegóż mogłoby naszobowią zywać coś nieznanego?

(Szary świt. Pierwsze poziewania rozumu. Pianie pozytywistycz-nego kura.)

Historia pewnego błędu,- W

1

41

Page 21: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 21/63

5. „Świat prawdziwy" — idea, która do niczego nie jest już przydatnaani do niczego już nie zobowią zuje — idea, która stała się nieprzydatna,zbędna, z a t e m idea obalona: usuńmy ją !

Gasny dzionek; śniadanie; powrót bon sens-u i pogodnego nastroju;Platon rumienią cy się ze wstydu; piekielna wrzawa wszystkich wolnychduchów.)

6. Usunęliśmy świat prawdziwy: jaki świat pozostał? może świat  pozorny?... Lecz nie! Wraz ze ś w ia t e m p r a w dz iw ym usunę l i ś m y r ó w n i e ż świa t pozorny!  f? '• *.£-

(Południe; chwila, gdy cień jest najkrótszy; koniec najdłteMj trwa- ją cego błędu; apogeum ludzkości; INCIPITZARATUSTRA.) n <•« *";

42

O MORiŁNC^CI GRZECZNEJ Z NATUR Ą

szystkie namiętności mają w swych dziejach okres, gdy są  jedynieczymś fatalnym, gdy ciężarem głupoty cią gną w dół swą ofiar ę — i

 późniejszy, znacznie późniejszy okres, gdy się pobierają z duchem, gdy się„uduchawiają ". Niegdyś, z powodu głupoty, która w niej tkwi, wydawanowojnę samej namiętności: sprzysięgano się dla jej unicestwienia — wszystkiedawne potwory moralne jednomyślnie uważają , że „ilfaut tuer les passions".

 Najsłynniejszą  tego formułę można znaleźć w Nowym Testamencie, wowym Kazaniu na Górze Oliwnej, które, nawiasem mówią c, bynajmniejnie rozpatruje spraw z wy s o k a. Na przyk ład w odniesieniu do płciowości powiada się tam: Jeśli cię gorszy twoje oko, to je wyłup"; naszczęście żaden chrześcijanin nie postę puje zgodnie z tym przepisem. Namiętności i żą dze unic est wia ć jedynie w tym celu, by zapobiec ichgłupocie i jej niemiłym nastę pstwom: dzisiaj coś takiego jawi się nam jako ostra forma głupoty. Nie podziwiamy już dentysty, który wyrywa zę by,aby przestały boleć... Z drugiej strony, nie bez racji należy przyznać, że pojęcie „uduchowienia namiętności" nie mogło zostać wymyślone nagruncie, z którego wyrosło chrześcijaństwo. Jak wiadomo, pierwszy Kościółwalczył wszak z „inteligentnymi", sk łaniają c się ku „ubogim duchem": jakimże sposobem można by odeń oczekiwać inteligentnej walki znamiętnościami? Kościół zwalcza namiętności wycinaniem — w każdymtego słowa znaczeniu: jego praktyka, jego „kuracja" to kastrowanie.Kościół nigdy nie pyta: Jak można uduchowić, upiększyć, ubóstwić  pragnienie?" — zawsze zależało mu na dyscyplinują cym wytę pieniu(zmysłowości, dumy, żą dzy panowania, żą dzy posiadania, żą dzy zemsty) . — Atakować zaś namiętności u samych ich korzeni to tyle,

• . '• 43

ZMIERZCH BOŻYSZCZ

W

Page 22: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 22/63

co atakować życie u samych jego korzeni: praktyka Kościoła jest w r o -

2.

Ten sam środek — przycinanie, tę pienie — w walce z pragnieniamiwybierają ci, którzy mają zbyt słabą wolę, którzy są zbyt zdegenero-wani,  by w swych pragnieniach nie przebrać miary: owe natury, którymniezbędny jest, mówią c metaforycznie (i nie metaforycznie — ) , la trap-pe,

którym niezbędna jest definitywna deklaracja wrogości, przepaśćmiędzy nimi a namiętnością . Radykalne środki są  nieodzowne jedyniedegeneratom; słabość woli, a mówią c bardziej dobitnie: niezdolność doniereagowania na bodziec, sama jest niczym więcej jak inną  formą dege-neracji. Radykalna wrogość, śmiertelna wrogość w stosunku do zmysło-wości stanowi symptom, który daje do myślenia: który uprawnia dosnucia przypuszczeń na temat ogólnego stanu tak ekscesywnej istoty. —  Nota bene, owa wrogość, owa nienawiść osią ga swe apogeum dopierowtedy, gdy natury takie nie mają  już dostatecznej wytrwałości nawet doradykalnej kuracji, do wyrzeczenia się swego „diabła". Dość przejrzećhistorię kapłanów i filozofów, włą cznie z artystami: najbardziej jadowitewypowiedzi przeciwko zmysłom n i e pochodzą od impotentów ani n i e odascetów, lecz od ascetów niemożliwych, od tych, dla których byłoby

niezbędne, by zostali ascetami.. .;:t>^-.v« ;: :- :"„>; ;;rs;!: > '; ;-V-

!

>'

;

...

?

•>'*•< mi.ith-risi? £$V ''••i-.---.:jA •.^'••••••..r.>•?•••>• •"• ... ' ' '•'* : '••.•. '•'•.. • ;•

• rt^wx*r> - 3.

H Uduchowienie zmysłowości zwie się m i ł o ś c i ą : jest ono wielkimtryumfem nad chrześcijaństwem. Innym tryumfem jest nasze uducho-wienie wrogo ści. Polega ono na tym, że człowiek głę boko pojmujewartość, jak ą stanowi posiadanie wrogów: krótko mówią c,że czyni i wnio-

.-!

4

4

ZMIERZCH BOŻYSZCZ O MORALNOŚCI SPRZECZNEJ Z NATUR Ą 

Page 23: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 23/63

skuje odwrotnie, niż niegdyś czyniono i wnioskowano. Kościół zawszechciał unicestwienia swych wrogów: my, immoraliści i antychrześcija-nie,dostrzegamy naszą korzyść w fakcie, że istnieje Kościół... Również w życiu politycznym wrogość stała się obecnie bardziej duchowa—znacznie bardziejroztropna, znacznie bardziej rozważna, znacznie bardziej s z a n u j ą c a .  Niemal każde stronnictwo pojmuje, że w jego interesiesamozachowawczym leży, by stronnictwo przeciwne nie upadło na siłach;to samo dotyczy wielkiej polityki. Zwłaszcza nowemu tworowi, na przyk ładnowej monarchii, wrogowie są bardziej niezbędni niż przyjaciele: dopierodzięki konfliktowi czuje się ona konieczną , dopiero dzięki konfliktowi

staje się konieczna... Nie inaczej zachowujemy się w stosunku do„wroga wewnętrznego": również tu uduchowiliśmy wrogość, również tu pojęliśmy jej wartość. Jesteśmy p ło d n i tylko pod warunkiem, że jesteśmy bogaci w konflikty; pozostajemy m ło d z i jedynie przy założeniu,że nasza dusza się nie przecią ga, że nie pragnie pokoju... Nic nie stało sięnam bardziej obce niż ów upragniony niegdyś „pokój duszy", upragniony przez chr ze śc ija n; o niczym nie myślimy z mniejszą zazdrością niż okrowie moralnej i spasionym szczęściu czystego sumienia. Zrezygnowałz wie lk iego życia, kto zrezygnował z wojny... W wielu przypadkachwszak że ów „pokój duszy" pozostaje tylko nieporozumieniem — czymśzupełnie innym, czymś, co nie potrafi nazwać siebie bardziej szczerymmianem. Kilka przypadków, bez obsło-nek i wszelkiego przesą du.„Pokój duszy" może być, na przyk ład, łagodnym promieniowaniem bogatej animalności na dziedzinę moralną (czy religijną ). Albo począ tkiem przemęczenia, pierwszym cieniem, jaki rzuca wieczór, wszelkiego rodzajuwieczór. Albo oznak ą tego, że powietrze nabiera wilgotności, że nadcią gawiatr z południa. Albo wdzięcznością , wbrew wiedzy, za dobre trawienie(niekiedy nazywaną mianem

45

Page 24: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 24/63

„miłości do ludzi"). Albo cichością ozdrowieńca, dla którego wszystko manowy smak i który czeka... Albo stanem, który nastę  puje, gdy zaspo-koiliśmy panującą w nas namiętność, błogim poczuciem rzadko osią ganejsytości. Albo starczym osłabnięciem naszej woli, naszych pragnień,naszych zdrożności. Albo lenistwem, które próżność namówiła, by sięwystroiło w szaty moralne. Albo nastaniem pewności, wr ęcz straszliwej pewności, po długim okresie napięcia i udr ęczenia niepewnością . Albowyrazem dojrzałości i mistrzostwa w dziedzinie czynu, twórczości, dzia-

łania, chcenia, spokojnym oddechem, o s i ą g n ię t ą  „wolnością  woli"...Zmierzch bo żyszcz: kto wie? być może i on stanowi jedynie swegorodzaju „pokój duszy"... .fc,u , > ..„ ,, ,«, „,, .,, -,, ; ,Ś.«Ł5:łr-,:./ \.ns''^:-':^y^,VKf^' £>'*. 'c;,* cfc KjfctW

-,- 4. — Czas sformułować zasadę. Nad wszelkim naturalizmem w mo-

ralności, to znaczy nad wszelk ą z d r o w ą  moralnością , panuje jakiś in-stynkt życiowy — jakiś nakaz życiowy zostaje wypełniony określonymkanonem „powinności", jakaś przeszkoda i jakaś wrogość na drodze życiazostają dzięki temu ustmięte na bok. Odwrotnie, moralność sprzeczna zn a t u r  ą , to znaczy niemal każda moralność, jaka dotychczas stanowiła  przedmiot nauczania, czci i propagowania, zwraca się właśnie  przeciwko instynktomżycia — jest już to skrywanym, już to gło-

śnym i bezczelnym ich po t ę  pieniem. Mówią c: „Bóg patrzy w serca",owa moralność neguje najniższe i najwyższe pragnienia życiowe, Bogazaś czyni w ro g ie m życia... Świą tobliwy, w którym Bóg ma sweupodobanie, jest idealnym kastratem... Życie dobiega końca tam, gdziez a c z yna s ię „Królestwo Boże"...

5.Jeśli przyjąć, że czytelnik zrozumiał, jak wystę  pny jest taki sprze-;

ciw wobec życia, który w moralności chrześcijańskiej stał się nieomalświętością , to jednocześnie zrozumiał, na szczęście, również coś innego: jak  bezużyteczny, jak pozorny, jak absurdalny, jak k łamliwy jest takisprzeciw. W ostatecznym rozrachunku potę pienie życia przez żyją cego  pozostaje wszak niczym więcej jak symptomem określonego sposobużycia: która to konstatacja jeszcze nie zajmuje się pytaniem, czy potę pie-, nie

owo jest słuszne czy niesłuszne. Aby wolno nam było poruszyć pro-I blemw a r t o ś c i życia w ogóle, musielibyśmy zajmować stanowisko l p o z ażyciem, z drugiej strony zaś, znać je tak dobrze, jak ktoś, jak wie-I lu, jak wszyscy, którzy nim żyli: wystarczają ce argumenty, by można było l pojąć, że  problem ów pozostaje dla nas niedostę  pny. Gdy mówimy o war-| tościach,mówimy z inspiracji życia, z perspektywy życia: samo życie! zmusza nas do ustanawiania wartości, samo życie wartościuje dzięki nam,i

 j g d y ustanawiamy wartości... Z tego wynika, że również owa mo ra ł -: no ść sp r z e c z na z na tu r  ą , owa moralność, która ujmuje Boga l  jako pojęcie przeciwne życiu i jako jego potę  pienie, jest są dem warto-ściują cym życia — jakiego życia? jakiego sposobu życia? — Ależ |udzieliłem już odpowiedzi: schyłkowego, osłabionego, przemęczonego, i potę pionego. Moralność, taka, jak ją dotychczas rozumiano — jak ją na |koniec Schopenhauer ujął za pomocą  formuły „negacja woli życia" —   pozostaje instynktem dekadencji, który nadaje sobie postać im- peratywu: moralność powiada: „Z g i ń!" — moralność jest są dem, którywydają potę pieni...

O MORALNOŚCI SPRZECZNEJ Z NATUR Ą ZMIERZCH BOŻYSZCZ

W A

4746

Page 25: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 25/63

6.

•"••* Na zakończenie rozważmy jeszcze, jak ą naiwnością jest mówić: „Człowiek   powinien być taki a taki!". Rzeczywistość ukazuje nam zachwycają ce bogactwo typów, bujność rozrzutnej gry i zmienności form: a jakiś ubożuchnymoralista i nierób powiada na to: „Nie! człowiek powinien być inny "?... Ten biedaczyna i bigot wie nawet, jaki człowiek powinien być, maluje siebie naścianie i powiada: Ecce homo!... Moralista nie przestaje się ośmieszać, nawetgdy się zwraca jedynie do poszczególnego człowieka: „Powinieneś być taki ataki!". Jednostka jest czą stk ą fatum, od począ tku do końca, jeszcze jednym

  prawem, jeszcze jedną koniecznością dla wszystkiego, co nadchodzi i co będzie. Powiedzieć jej: „Zmień się!", znaczy tyle, co za żą dać , by wszystko sięzmieniło, również wstecz... Istotnie, zdarzali się konsekwentni moraliści,którzy chcieli, aby człowiek był inny, mianowicie aby był cnotliwy, którzychcieli, aby był na ich obraz, mianowicie aby był bigotem: w tym celunegowali świat! Dość spore szaleństwo! Dość nieskromny rodzajnieskromności!... Moralność, jeżeli potę pia sama w sobie, nie ze względu nażycie, jest specyficznym błędem, dla którego nie należy mieć sympatii, jesti d i o s y n k r a z ją  degenera-t ó w, która wyrzą dziła niewyrażalnie wieleszkód!... My inni, my immora-liści, odwrotnie, nasze serce szerokootwarliśmy na wszelki rodzaj rozumienia, pojmowania, aprobowania.  Nie uprawiamy łatwego negowania, naszego zaszczytu doszukujemy się wtym, że jesteśmy ludźmi af i rmu ją c ym i . Coraz szerzej otwierały się namoczy na ową  ekonomię, która potrafi zrobić użytek ze wszystkiego, coodrzuca świą tobliwa niedorzeczność kapłana, ze wszystkiego, co odrzuca jego c h o r y rozum, na ową ekonomię, która cechuje prawo życia i któranawet z odrażają cego species, jakim jest bigot, kapłan, cnotliwiec, wycią ga swą korzyść — jak ą  korzyść? — Ależ my sami, my immoraliści, jesteśmy tuodpowiedzią ...

CZTERY WIELKIE BŁĘDY

1.łą d p o l e g a j ą c y na z a m i a n i e p r z y c z y n y i n a s t ę pstw a.  — Nie ma groźniejszego błędu niż z a m i e n ić n a s t ę  pstwo i

  p rz yc z yn ę : nazywam go zasadniczym zepsuciem rozumu. Mimo to błą d ów należy do najdawniejszych i najświeższych przyzwy-: czajeńludzkości: wr ęcz uświęcił się między nami, nosi miano „reli-I gii",

„moralności". Zawiera go ka ż d a teza, któr ą  formułuje religia i czymoralność; sprawcami tego zepsucia są  kapłani i prawodawcy !moralni. — Weźmy przyk ład: każdy zna dzieło słynnego Cornara, ! wktórym autor uznaje sk ą  pe odżywianie za receptę na długie i szczęśliwe — a tak że cnotliwe —  życie. Niewiele książek miało tylu czytel-| ników, jeszcze dzisiaj w Anglii co roku ukazują się jej tysią ce i egzemplarzy. Nie mam wą tpliwości, że rzadko która książka (za wy-\ ją tkiem Biblii,rzecz jasna) wyrzą dziła tyle złego, skróci ł a tyle ży-| wotów, jak owokuriozum, napisane w tak dobrej intencji. Powód: ! zamiananastę  pstwa i przyczyny. Poczciwy Włoch widział w dieciei p r z y c z y nę swej długowieczności: podczas gdy przyczyną jego sk ą -;  pej diety było spełnianie warunków wstę  pnych długowieczności, ta-;kich jak powolna przemiana materii, jak niewielkie zużycie. Nie mógł

swobodnie postanowić, że będzie jadał mało b ą d ź dużo, jego oszczęd-!ność nie miała nic wspólnego z „wolną wolą ": zachorował by, gdyby | jadał obficiej. Kto nie w ciemię bity, ten nie tylko p o r z ą dnie zajada,ale i potrzebuje p o r z ą dn i e s ię najeść. Uczonego n a s z y c h dni,który szybko zużywa swą energię nerwową , regime Cornara zniszczył by doszczętu. Credo experto. — 

ZMIERZCH BOŻYSZCZ

B

48 49

Page 26: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 26/63

ii 2.  Najogólniejsza formuła, która leży u podstaw wszelkiej religii i mo-

ralności, brzmi: „Czyń to i to, zaniechaj tego i tego — a będziesz szczęśliwy!W przeciwnym razie..." Wszelka moralność, wszelka religia j e s t tymimperatywem — nazywam go wielkim grzechem pierworodnym rozumu,n ie ś m i e r t e l n ą  n i e r o z u m n o ś c i ą . W moich ustach formuła ta przeobraża się w swą  odwrotność — pierwszy przyk ład mego„przewartościowania wszystkich wartości": człowiek udatny, „szczęśliwiec",

musi dokonywać pewnych postę pków, instynktownie obawiają c się innych,swym stosunkom z ludźmi i przedmiotami nadaje porzą dek, który sam  przedstawia własną fizjologią . By ująć to w postaci formuły: jego cnota jest n a st ę ps t w e m jego szczęścia... Długi żywot, liczne potomstwo n ie jest nagrodą za cnotę, przeciwnie, cnota jest sama owym spowolnieniem  przemiany materii, które skutkuje, między innymi, długim żywotem,licznym potomstwem, krótko mówią c: kornaryzmem. — Kościół imoralność powiadają : „Zdrożność i luksus niszczą pokolenia, narody". Mójrozum, który po w r ó c i ł do pełni władz, powiada: gdy jakiś naród ginie,gdy degeneruje się fizjologicznie, nast ę  pstwem będzie zdrożność iluksus (to znaczy potrzeba coraz mocniejszych i coraz częstszych bodźców, jak ą  zna każda wyczerpana istota). Oto młodzieniec, który blednie i więdnie przedwcześnie. Jego przyjaciele powiadają : winna jest temu

choroba. Ja powiadam: fakt, ż e zachorował, ż e się nie opar ł chorobie, był już nastę pstwem zubożonego życia, dziedzicznego wyczerpania. Czytelnik gazet powiada: takimi błędami stronnictwo to samo się wyniszcza. Moja wyż s z a polityka mówi: stronnictwo, które popełnia takie błędy, jest u kresu —  brak mu już instynktownej pewności. Każdy błą d w każdym znaczeniu  pozostaje nastę  pstwem wynaturzenia instynktów, rozprzężenia woli:nieomal definiuje się tym

50

stwierdzeniem l ic ho t ę . Wszystko, co dobre, jest instynktem — a zatemi czymś lekkim, koniecznym, wolnym. Mozół jest zarzutem, bógznamiennie różni się od herosa (w moim języku: le k k ie stopy pierw-szym atrybutem boskości).

3.B ł ą d nieprawdziwej przyczyny. — Ludzie zawsze wie-

rzyli, że wiedzą , co jest przyczyną : lecz sk ą d czerpaliśmy naszą wiedzę, aściślej, naszą wiar ę, że w kwestii tej mamy wiedzę? Z dziedziny sławetnych„faktów wewnętrznych", z których jak dotą d żaden nie okazał sięfaktycznym. Wierzyliśmy, że w akcie woli sami jesteśmy przyczyną ;mniemaliśmy, że przynajmniej tutaj przyczynowość chwytamy nag o r ą cym uczynk u. Nie było również wą tpliwości, że wszystkichantecedencji danego postę  pku, jego przyczyn, należy szukać w świado-mości i że można je w niej odnaleźć, jeśli tylko dobrze poszukać — jako„motywy": w przeciwnym razie człowiek nie był by wszak wolny d o owego postę pku, nie był by z a ń odpowiedzialny. Koniec końców, któż by mógłzaprzeczyć, że myśl ma swą przyczynę? że „ja" stanowi jej przyczynę?... Ztych trzech „faktów wewnętrznych", które zdawały się gwarancją  przyczynowości, pierwszym i najbardziej przekonują cym jest fakt woli  jako przyczyny; koncepcjaświadomości G.ducha") jako przyczyny, jak 

również koncepcja „ja" („podmiotu") jako przyczyny zrodziły się znacznie później, gdy dzięki woli przyczynowość była już czymś pewnym jako e m p ir i a, jako dana... Z czasem lepiej się nad tymi sprawami zastanowiliśmy.Dzisiaj nie dajemy wiar y ani jednemu z tych słów. „Świat wewnętrzny" jest pełen mamideł i błędnych ogników: należy do nich tak że wola. Wola nie porusza już niczego, zatem i nie wyjaśnia już niczego — jedynie towarzyszy procesom, równie dobrze może jej brakować.

51

ZMIERZCH BOŻYSZCZ CZTERY WIELKIE BŁĘDY

Page 27: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 27/63

Tak zwany motyw: kolejny błą d. Będą cy powierzchownym zjawiskiemświadomości, uboczną  charakterystyk ą  czynu, która raczej zakrywa, niżukazuje, jego antecedencję. A cóż dopiero „ja"! Stało się ono bajk ą , fikcją ,gr ą  słów: przestało w ogóle myśleć, odczuwać i chcieć!... Co z tegowynika? Nie ma przyczyn duchowych! Diabli wzięli rzekomą empirię! Otoco z tego wynika! — Zgrabnie nadużywaliśmy owej „empirii", na jej gruncies t w o r z y l i ś m y świat jako świat przyczyn, jako świat woli, jako światduchów. Pracowała nad tym najdawniejsza i najbardziej długowieczna psychologia, która wr ęcz nic innego nie robiła: wszelkie zdarzenie było dlaniej czynem, wszelki czyn nastę  pstwem woli, świat stał się dla niejwielością  czynią cych, czynią cy („podmiot") podsunął się pod wszelkiezdarzenie. Trzy „fakty wewnętrzne", w które najmocniej wierzył, wolę,ducha i „ja", człowiek wyprojektował poza siebie — pojęcie byciawydobył z pojęcia „ja", natomiast „rzeczy"  jako będą ce ustanowił na swójobraz, na swe pojęcie, ja" jako przyczyny. Cóż dziwnego, że późniejodnajdywał w rzeczach zawsze tylko to,co w nie w e t k n ą ł? By jeszczeraz powtórzyć: sama rzecz, pojęcie „rzecz" jedynie refleksem wiary w „ja"  jako przyczynę... Nawet wasz atom, moi panowie mechanicyści i fizycy,ileż błędu, ileż rudymentarnej psychologii zalega jeszcze w waszym atomie! —Już nie mówią c o „rzeczy samej w sobie", o horrendum pudendum

metafizyków! Błędne wyobrażenie, że duch jest przyczyną , wzięte za

rzeczywistość! I uczynione miar ą  rzeczywistości! I nazwaneBogiem!— :vi,;5(,^i-^*-^v; &v*ł^;^»;^;..tev- p^w^',?'.

£>.;<*/?••:••* <i >•..{fl-aKSii'' *:;^--.!;;'')^ i-'->•.'.!)• •;.3>:,; -

:?v*-'•'• f •-: •

'"i'P " ^-'s ^''-.'

V ^:';^/\W* ' "^."-''V- 4. •-,>&?-r •*•?&*&<.

B ł ą d wyimaginowanych przyczyn. — Niechpunktemwyjścia będzie sen: pod określone doznanie, do którego doszło na przy-

kład w nastę pstwie wystrzału z armaty gdzieś w oddali, dodatkowo zostaje podsunięta jakaś przyczyna (co nierzadko przybiera postać całejopowieści, w której właśnie osoba śnią cego jest głównym bohaterem).Doznanie trwa, na sposób rezonansu: czeka niejako, aż instynkt przy-czynowości pozwoli mu wyjść na pierwszy plan — teraz już nie jako czemuś  przypadkowemu, lecz jako czemuś „sensownemu". Wystrzał z armatywystę  puje w p r z yc z yno w e j perspektywie, w pozornym odwróceniuczasu. Późniejszy element, mianowicie uzasadnienie, jest przeżywanenajpierw, nierzadko z tysią cem szczegółów, które przemykają  niczym błyskawica, nastę puje wystrzał... Cóż się wydarzyło? Przedstawienia, które zr o d z i ł o pewne samopoczucie, zostały błędnie zrozumiane jako jego  przyczyna... — Podobnie czynimy na jawie. Większość naszych uczućogólnych — wszelkiego rodzaju zahamowanie, ciśnienie, napięcie, erup-cjaw pracy narzą dów, zwłaszcza stan nervus sympathicus —   prowadzi dorozbudzenia naszego instynktu przyczynowości: chcemy mieć powód,dla którego nasze samopoczucie jest t a k i e a ta k i e — że czujemy siędobrze albo że czujemy się źle. Nigdy nie wystarcza nam samo stwierdzeniefaktu, ż e się tak a tak czujemy: sam ów fakt dopuszczamy — u ś w ia d a m i a m y sobie — dopiero wówczas, gd y przydaliśmy mu jakieś uzasadnienie. — Pamięć, aktywizują ca się w takim przypadku, bez naszej wiedzy, przywołuje wcześniejsze stany podobnego rodzaju oraz

sprzęgniętą z nimi interpretację przyczynową — a nie ich p r z y c z y n ę.Pamięć przywołuje zarazem wiar ę, że wyobrażenia, że towarzyszą ce procesyświadomościowe były przyczyną . W ten sposób rodzi się p r z y -zw ycza jen ie do konkretnej interpretacji przyczynowej, która w rzeczy-wistości utrudnia, a nawet wyklucza b a d a n ie przyczyn.

ZMIERZCH BOŻYSZCZ CZTERY WIELKIE BŁĘDY

52 53

Page 28: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 28/63

5.

Wyja ś nien ie p sycho logiczne te j tend enc j i. — Re-dukcja czegoś nieznanego do czegoś znanego przynosi ulgę, ukojenie,satysfakcję, poza tym daje poczucie mocy. Z nieznanym łą czy się zagro-żenie, niepokój, troska — najpierwszy instynkt dąży do usuni ę c i atych męczą cych stanów. Pierwsza zasada: jakiekolwiek wyjaśnienie jestlepsze od żadnego. W istocie rzeczy, człowiek chce się jedynie pozbyć przytłaczają cych myśli, dlatego nie przebiera w środkach: pierwsze lepszewyobrażenie, które pozwala wyjaśnić coś nieznanego, ma tak 

dobroczynne skutki, że jest „uważane za prawdę". Dowód z przyjem-no ś ć i (z „siły") jako kryterium prawdy. — Instynkt przyczynowości jest zatem warunkowany i pobudzany przez strach. Odpowiedź na pytanie„dlaczego?" powinna, jeśli to możliwe, podawać nie tyle przyczynę dla niejsamej, ile raczej pewien r o d z a j p r z yc z yn y — przyczynę, która przynosi ukojenie, wyzwolenie, ulgę. W nastę pstwie tej potrzeby za przyczynę przyjmuje się coś już z n a n e g o, kiedyś już przeżywanego,zapisanego w pamięci. Coś nowego, obcego, coś, co jeszcze nie stanowiłotreści przeżyć, jako przyczyna jest wykluczone. — Zatem poszukujemy nietyle pewnego rodzaju wyjaśnień przyczynowych, ile wyszukanego i  preferowanego rodzaju wyjaśnień, takich, które najszybciej inajczęściej usuwają nasze poczucie, że coś jest obce, nowe, jeszcze nie przeżywane — najbardziej zwyczajnych wyjaśnień. Nastę pstwo:  pewien rodzaj zak ładanych przyczyn coraz bardziej przeważa, tężeje wsystem, by w końcu wystą  pić jako d o m i n u ją c y , to znaczywykluczają cy i n n e przyczyny i wyjaśnienia. — Bankier zaraz myśli o„interesach", chrześcijanin o „grzechu", dziewczę o swej miłości.

6.

Ca ła dz iedz ina mora lno ś c i i r e l ig i i podpa da pod poję cie wyimaginowanych przyczyn. —„Wyjaśnienie"n i e p r z y j e mnyc h uc z uć ogólnych: Są  one uwarunkowane przezistoty, które pozostają nam obce (przez złe duchy: najsłynniejszy przyk ład  — traktowanie histeryczek jako czarownic). Są  uwarunkowane przez postę  pki, których nie można akceptować (poczucie „grzechu",„grzeszności", podsunięte pod fizjologiczną  niedyspozycję — zawszeznajdą się powody, by człowiek był ze siebie niezadowolony). Są uwa-

runkowane jako kara, jako  zapł ata za coś, czego nie powinniśmy czynić,czym nie powinniśmy być (w bezwstydnej formie uogólnione przezSchopenhauera jako teza, w której moralność jawi się jako coś, czymrzeczywiście jest, jako zatruwają ca i oczerniają ca życie: „każdy wielki ból, czy to fizyczny, czy duchowy, wyraża to, na co zasługujemy; albo-wiem nie mógł  by nas nawiedzić, gdybyśmy nań nie zasługiwali", Ś wiat 

  jako wola i przedstawienie, t. II, s. 666). Są uwarunkowane jako nastę p-stwo nierozważnych postę  pków, które źle się kończą (— afekty, zmysłyuznane za przyczynę, za „winne": komplikacje fizjologiczne interpreto-wane za pomocą i n n yc h komplikacji jako coś, na co się „zasłużyło"). — „Wyjaśnienie" przyjemnych uczuć ogólnych: Są one uwarunkowane przezzaufanie do Boga. Są  uwarunkowane przez świadomość dobrych postę  pków (tak zwane czyste sumienie, stan fizjologiczny, czasami do

złudzenie przypominają cy dobre trawienie). Są  uwarunkowane przezszczęśliwy finał przedsięwzięć (— naiwność błędnego wniosku, że szczę-śliwy finał przedsięwzięcia nie wywołuje u hipochondryka czy Pascala  przyjemnych uczuć ogólnych). Są  uwarunkowane przez wiar ę, miłość,nadzieję — przez cnoty chrześcijańskie. — W rzeczywistości wszystkie terzekome wyjaśnienia pozostają stanem na s t ę pc z y m i niejako prze-

ZMIERZCH BOŻYSZCZ CZTERY WIELKIE BŁĘDY

54 55

Page 29: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 29/63

kładem uczuć przyjemności czy nieprzyjemności na błędny dialekt: człowiek jest w stanie nadziei, po n ie w a ż podstawowe uczucie fizjologiczne znów jest w nim potężne i bogate; człowiek ufa Bogu, p o n ie wa ż poczucie pełni i potęgi rodzi w nim spokój. — Moralność i religia całkowicie podpadają  pod psychologię b łę du: w każdym poszczególnym przypadku znajdujemy zamianę przyczyny i skutku; albo zamianę prawdy i skutku czegoś, w co ktoś w i e r z y, że jest prawdą ; albo zamianęstanu świadomości i jego przyczyny. '--;

,;:,:-., ;a.'::- ;|r.U^O>^ •fldh"^bwW$t y';\-$£V:^ 

. U j r : • * & '- - 7 - ^ . ^ > v ^ H & * & ? * ^ 'k 4;"v

> !' ' V V ^ t W <

,.>v B ł ą d wo lne j wo li . — W dzisiejszych czasach nie mamy jużsympatii dla pojęcia „wolna wola": aż nazbyt dobrze wiemy, czym ono  jest — najbardziej osławioną  sztuczk ą , za pomocą której teologowie czynią  ludzkość „odpowiedzialną " w ich znaczeniu, to znaczy u z a l e żn i a j ą  ludzkość od samych siebie... Opiszę tu jedynie psychologię tego obarczania odpowiedzialnością . — Wszędzie, gdzie szuka sięodpowiedzialności, poszukują cym zwyk ł być instynkt k a r a n i a i s ą dzenia. Odbieramy stawaniu się jego niewinność, gdy za źródło faktu,że ktoś jest taki a taki, uznajemy wolę, zamiar, akt odpowiedzialności:celem, który przyświecał powstaniu teorii woli, było karanie, to znaczyobwinianie. Cała dawniejsza psychologia, psychologia woli, w tym

ma swą przesłank ę, że jej twórcy, mianowicie kapłani, stoją cy na czeledawnych społeczności, chcieli uzyskać prawo wymierzania kary — czy też chcieli je uzyskać dla Boga... Uznali ludzi za „wolnych", by mócich są dzić, karać — by móc ich czynić winnymi: każdy postę pek m u -sieli tedy uznać za chciany, a jego powód za mieszczą cy się w świadomości (— przez co zasadą samej psychologii uczynili na j b a r d z i e jzasadnicze fałszerstwo in psychologicis...). W dzisiejszych czasach,

56

l gdy zmierzamy wo d w r o t n y m kierunku, gdy zwłaszcza my, immora-\liści, ze wszystkich sił staramy się na powrót wyeliminować ze świataIpojęcie winy i kary, a tak że oczyścić z niego psychologię, historię, natu-Ir ę, instytucje i sankcje społeczne, nie ma w naszych oczach bardzieji

l radykalnego przeciwnika niż teologowie, którzy pojęciem „etycznego po-Irzą dku świata" nadal kalają niewinność stawania się zarazą „kary" i „wi-Iny". Chrześcijaństwo jest metafizyk ą kata...

Cóż jedynie może być na sz ą  doktryną ? — Że nikt nie da je czło-Iwiekowi jego właściwości, ani Bóg, ani społeczeństwo, ani rodzice i przod-f kowie, ani o n s a m s o b i e (— nonsensownej idei, któr ą tu wreszciePodrzuciliśmy, nauczał, jako „intelligibilnę j wolności", Kant, a być może|już i Platon) . N ik t nie jest za to odpowiedzialny, że w ogóle istnieje, że l jest taki czy inny, że żyje w danych okolicznościach, w danym otoczeniu.^Fatalności jego istoty nie sposób wyłą czyć z fatalności wszystkiego, co l było i co będzie. Człowiek n i e jest nastę pstwem jakiegoś własnego za-

l

| mierzenia, jakiejś woli, jakiegoś celu, n i e jest próbą osią gnięcia „ide-Iału człowieka" czy „ideału szczęścia", czy „ideału moralności" — byłoby jjabsurdem, gdyby chciał pr z e toc z y ć swą istotę ku jakiemuś celowi. |Tom y wynaleźliśmy pojęcie „cel": w samej rzeczywistości b r a k celu... lJesteśmy konieczni, jesteśmy czą stk ą  fatum, należymy do całości, i s t-  piejemy pośród całości — nie ma niczego, co mogłoby są dzić, mię-

\

rzyć , porównywać, potę piać nasze istnienie, kto by tak bowiem czynił, jten są dził by, mierzył, porównywał, potę piał całość... Poza ca ło ś c ią  ^n i e ma ni cz eg o! — Że nikogo nie obarczamy już odpowiedzialno-tt

l ścią , że sposobu bycia nie wolno redukować już do causa prima, że świat jani jako świadomość, ani jako „duch" nie jest jednością : dopiero to

CZTERY WIELKIE BŁĘDYZMIERZCH BOŻYSZCZ

Page 30: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 30/63

 je st wi e lk im w yz wo le n ie m—dopiero to przywraca n i e w i n -ność stawania się... Pojęcie „Bóg" było dotychczas największym za-r z u t e m przeciwko istnieniu... Przeczymy Bogu, przeczymy odpowie-dzialności w Bogu: dopiero tym wybawiamyświat — 

„ULEPSZACZE" LUDZKOŚCI

l

ak wiadomo, żą dam od filozofów, by stanęli po z a dobrem i złem — byiluzję są du moralnego mieli po n i ż e j siebie. Żą danie to jest na-stę pstwem konstatacji, któr ą sformułowałem jako pierwszy: że nie ma

l fa kt ów mor a lnych . Są d moralny, tak samo jak są d religijny, wie-I r ży w realności, które nie istnieją . Moralność jest niczym więcej jak in-

terpretacją pewnych zjawisk, a mówią c bardziej stanowczo: ich| d e z interpretacją . Są d moralny, podobnie jak są d religijny, stoi na tym

szczeblu niewiedzy, na którym brak jeszcze nawet pojęcia realności, naktórym brak nawet rozróżnienia między realnością  i imaginacją : tak iż„prawda" oznacza jedynie coś, co dzisiaj nazywamy „fantazjami". Dlate-

| go są du moralnego nigdy nie należy brać dosłownie: jako taki zawszezawiera on jedynie nonsens. Ale pozostaje nieoceniony jako s e m i o ty-k a: objawia, przynajmniej tym, którzy wiedzą , w czym rzecz, najbardziej

l cenne realia kultury i wnętrza, które w ie d z ia ł y zbyt mało, aby mo-I gły siebie „zrozumieć". Moralność jest jedynie mową znaków, jedyniewl symptomatologią : trzeba już wiedzieć, o co chodzi, by móc z niej wycią -I gnać korzyść.

.-.<- . -• ;: ' -~;v 2.

: :

' '• • • ' -•'"•

^ - Pierwszy przyk ład, zupełnie pobieżnie potraktowany. Zawsze chciano „ulepszać" ludzi: to przedewszystkim nosiło nazwę moralności. Jednakie słowo kryje wszak żenajbardziej odmienne dążenia. Zarówno oswajanie bestii„człowiek", jak i h o d o w lę określonego gatunku „człowiek" nazywano„ulepszaniem": dopiero owe termini zoologiczne wyrażają  realność — realność wszak że, o której typowy „ulepszacz", ja-

59

ZMIERZCH BOŻYSZCZ

J

58

Page 31: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 31/63

kim jest kapłan, nic nie wie — nic nie ch c e wiedzieć... Oswajaniezwierzęcia zwać jego „ulepszaniem": w naszych uszach brzmi to nieomal jak żart. Kto wie, co się odbywa w menażeriach, ten wą tpi, by bestię tam„ulepszano". Bestia słabnie, staje się mniej szkodliwa, na skutek depre-syjnego poczucia strachu, na skutek bólu, na skutek ran, na skutek g łodu przeobraża się w c ho r ow i t ą  bestię. — Nie inaczej ma się sprawa zoswojonym człowiekiem, którego „ulepszył" kapłan. We wczesnym śre-dniowieczu, gdy Kościół rzeczywiście był przede wszystkim menażerią ,

wszędzie polowano na najpiękniejsze okazy „blond bestii" — na przyk ład„ulepszano" dostojnych Germanów. Ajak potem wyglą dał taki „ulepszony"Germanin, którego udało się zwabić do klasztoru? Jak karykatura człowieka,  jak wyrodek: stawał się „grzesznikiem", siedział w klatce, zamknięto go pośród samych straszliwych pojęć... I tkwił tam, schorzały, zmarniały,okaz złej woli w stosunku do samego siebie; pełen nienawiści wobecinstynktów życia, pełen podejrzliwości wobec wszystkiego, co było jeszcze potężne i szczęśliwe. Jednym słowem, „chrześcijanin"... Ujmują c rzecz odstrony fizjologii: w walce z bestią  jedynym środkiem, który pozwala ją osłabić, mo że być przyprawienie jej o chorobę. Na tym znał się Kościół: psu ł człowieka, osłabiał go — utrzymują c jednak, że go „ulepsza".

3.

Weźmy inny przyk ład tak zwanej moralności — przyk ład hodowliokreślonej rasy czy określonego gatunku. Najwspanialszym przyk łademsłuży moralność indyjska, usankcjonowana religijnie pod postacią „prawaManu". Postawiono tam zadanie równoczesnego wyhodowania nie mniejniż czterech ras: rasy kapłanów, rasy wojowników, rasy kupców, rasychłopów, wreszcie rasy służą cych, śiudrów. Rzecz jasna, tutaj nie

60

 jesteśmy już pośród poskramiaczy zwierzą t: by można było wymyślićchoć by tylko plan takiej hodowli, niezbędny jest stokroć łagodniejszy irozumniejszy gatunek człowieka. Możemy odetchnąć, opuszczają c chor ą ,więzienną  atmosfer ę chrześcijańsk ą  i wkraczają c w ten zdrowszy, wy-ższy, rozleglejszy świat. Jak że ubogi jest Nowy Testament w po-równaniu z kodekem Manu, jak że wonieje! — Ale również ta organizacjamusiała być s t ra sz l i wa — już nie w walce z bestią , lecz w walce z  jej przeciwieństwem, z człowiekiem nie hodowanym, z mieszańcem, zczandalą . I znów nie miała innego środka, który pozwolił  by go uczynićniegroźnym, słabym, niż przyprawić go o cho ro b ę — była to walka z„wielk ą  liczbą ". Być może niczemu nasze uczucia nie sprzeciwiają  się bardziej niż o w y m środkom, którymi posługiwała się indyjska moral-

| ność. Na przyk ład trzeci edykt (Avadana-sastra, I), który w sprawie „nie-czystych warzyw" zarzą dza, że jedynym pożywieniem, na które dozwala sięczandalom, ma być czosnek i cebula, pismo święte zabrania bowiemdawać im ziaren czy owoców, które rodzą ziarno, czy wo dy, czy ognia.Ten sam edykt stwierdza, że wody nie wolno czandalom czerpać ani zrzek, ani ze źródeł, ani ze stawów, a jedynie z bagien i zagłę bień wyci-śniętych przez zwierzęce stopy. Ponadto, edykt stwierdza, że czandalo-wie nie mogą prać swej odzieży ani myć się, łaskawie przyznana im

l woda może bowiem służyć tylko gaszeniu pragnienia. Wreszcie zakaz

skierowany do niewiast z kasty śiudrów, który zabrania im udzielać ja-| kiejkolwiek pomocy rodzą cym niewiastom z kasty czandalów, podobnie jak inny, dotyczą cy niewiast z kasty czandalów, który zabrania im w z a -  jemnie sobie pomagać przy porodzie...—Taka straż zdro-wotna nie mogła nie przynieść efektów: zabójcze zarazy, obrzydliwechoroby płciowe, w odpowiedzi na to z kolei „prawo noża", zarzą dzają cekastrację i wycinanie sromu. — Sam Manu powiada: „Czandalowie są 

61

„ULEPSZACZE" LUDZKOŚCIZMIERZCH BOŻYSZCZ

Page 32: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 32/63

owocem cudzołóstwa, kazirodztwa i zbrodni ( — teza stanowią ca k o -n ie c z n e nastę  pstwo pojęcia hodowli). Ich odzieżą mają  być jedyniełachmany zdjęte ze zwłok, naczyniami rozbite garnki, ozdobami złom,kultem złe duchy; mają bez spoczynku wędrować z miejsca na miejsce. Nie wolno im pisać z lewa na prawo i posługiwać się prawą r ęką przy pisaniu: użycie prawicy i pisanie od lewej do prawej jest zastrzeżonetylko dla ludzi c n o 1 1 i wy c h, dla ludzi raso wyc h" . — 

4. ' i ,

Dyspozycje te są dostatecznie pouczają ce: znajdujemy w nich, po  pierwsze, a r y j s k i humanizm, w całkowicie czystej, w całkowicie źró-dłowej postaci — uczą nas one, że pojęcie „czysta krew" jest przeciwień-stwem niewinnego pojęcia. Z drugiej strony, widać jasno, w k t ó r ymnarodzie uwieczniła się nienawiść, nienawiść czandalów, wobec tego „hu-manizmu", gdzie stała się ona religią , gdzie stała się ona geniuszem... Ztego punktu widzenia Ewangelie są  dokumentem pierwszej rangi; a  jeszcze bardziej Księ  ga Henocha. — Chrześcijaństwo, które ma żydowskiekorzenie i które daje się zrozumieć jedynie jako latorośl żydowskiej gleby,stanowi ruch skierowany p rz ec iw ko wszelkiej moralności hodowli,rasy, przywileju: — jest ono   par excellence religią a n t y a r y j - s k  ą :chrześcijaństwo przewartościowaniem wszystkich wartości aryjskich,

tryumfem wartości czandalów, ewangelią  głoszoną  ubogim, niskim, powszechną rewoltą zdeptanych, nędznych, nieudatnych, poszkodowanych,  przeciwko „rasie" — nieśmiertelną  zemstą  czandalów, która przybrała postać r e l i g i i miło ści. ,..,.,.,.

Moralność hodowli i moralność o s w a j a n i a są godne jednadrugiej, jeśli chodzi o środki, dzięki którym forsują  swe cele: jako naczelną zasadę możemy sformułować twierdzenie, że kto chce czyni ćmoralność, musi mieć bezwarunkową  wolę czegoś zupełnie przeciwnego. Jest to wielki, n ie s a m o w it y problem, którym od dawna się zajmuję: psychologia „ulepszaczy" ludzkości. Pierwszy dostę  p do tegozagadnienia zawdzięczam drobnemu, w istocie też skromnemu faktowi,faktowi tak zwanej piafraus: piafraus, dziedzictwo wszystkich filozofów

i kapłanów, którzy „ulepszali" ludzkość. Ani Manu, ani Platon, ani Konfucjusz, ani żydowscy i chrześcijańscy nauczyciele nigdy nie wą tpili w swe  prawo do k łamstwa. Nie wą tpili w zu p e ł nie inne prawa...Ujmują c to w postać formuły, zapewne można powiedzieć: wsze lk iedotychczasowe środki, które miały ludzkość uczynić moralną , byłyzgruntu n ie mo r al ne . — , , .- . . • ,

„ULEPSZACZE" LUDZKOŚCIZMIERZCH BOŻYSZCZ

6362

Page 33: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 33/63

NIE DOSTAJE NIEMCOM

t . , : < . ? . ć - . - , . . ' -.,, l -

śród Niemców dzisiaj nie dość mieć ducha: trzeba go sobie jesz-:ze

wziąć, trzeba się w z i ą ć na od wag ę , by go mieć... Myślę, żeznam Niemców, myślę, że mogę im powiedzieć kilka prawd. Nowe Niemcy przedstawiają znaczne kwantum odziedziczonej i przyszkolonejtężyzny, tak iż nagromadzony zasób sił będą mogły przez jakiś czas nawetrozrzutnie wydatkować. Razem z nimi n i e zapanowała wysoka kultura,tym bardziej n i e zapanował delikatny smak, n ie zapanowało dostojne„piękno" instynktów; razem z nimi zapanowały cnoty bardziej męskie,aniżeli cnoty, którymi może się okazać jakikolwiek europejski kraj.Ufność i szacunek wobec siebie, pewność w obcowaniu z innymi, w

obopólnych obowią zkach, pracowitość, wytrwałość — i dziedziczny umiar,któremu potrzeba bodźca raczej niż hamulca. Do tego |dodam, że okazujesię tu jeszcze posłuch, który nie upokarza... I nikt nie jardzi swym

 przeciwnikiem...Jak widać, pragnę oddać Niemcom sprawiedliwość: nie chciał bym się

sobie w tym sprzeniewierzyć — zatem muszę im przedstawić rów-lieżswój zarzut. Drogo trzeba za to zapłacić, że się dochodzi do mocy: loc o gł u p i a... Niemcy — niegdyś nazywano ich narodem myślicieli: r wdzisiejszych czasach Niemcy jeszcze w ogóle myślą ? Obecnie Niem-' nudzą się w duchu, obecnie Niemcy nie ufają duchowi, polityka pożera wszelk ą 

 powagę wobec rzeczywiście duchowych spraw — „Niemcy, Niemcy  ponad wszystko", obawiam się, że było to końcem niemieckiej filozofii...„Czy są  niemieccy filozofowie? niemieccy poeci? do br e książkiaiemieckie?", pytają mnie za granicą . Rumienię się, ale z dzielnością ,rtóra jest mi właściwa również w rozpaczliwych przypadkach, odpowia-

65

W

Page 34: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 34/63

dam: „Tak, Bismarck!" — Czyż mógł bym choć  by tylko wyznać, jakieksiążki się dzisiaj czyta?... Przeklęty instynkt średniactwa!

ł-ą f- "Ht*  •>«••

;«: 2.  — Czym mó gł  by być niemiecki duch: komuż nie chodziły po

głowie melancholijne myśli na ten temat! Lecz naród ten dobrowolnie sięogłupia, prawie od tysią ca lat nigdzie nie nadużywano z większą zdroż-nością dwu wielkich europejskich narkotyków, alkoholu i chrześcijaństwa.

Ostatnimi czasy doszedł trzeci, który sam jeden może ukatrupić wszelk ą subtelną i śmiałą ruchliwość ducha, chodzi mi o muzyk ę, naszą zapartą izapierającą muzyk ę niemieck ą . — Ileż irytują cej ociężałości, kulawości,wilgotności, szlafrokowatości, ileż p iw a jest w niemieckiej inteligencji!Jak to właściwie możliwe, że młodzi ludzie, swe istnienie poświęcają cynajbardziej duchowym celom, nie odczuwają  w sobie naj-pierwszegoinstynktu ducha, i ns t yn k tu s amo z ac ho w aw cz egoduchowości —iraczą się piwem?...Alkoholizm uczonej młodzieży byćmoże nie oznacza   jeszcze znaku zapytania co do ich uczoności — bezducha można być nawet wielkim uczonym — niemniej pod każdym innymwzględem pozostaje problemem. — Gdzież byśmy nie znaleźli tegołagodnego zwyrodnienia, które w dziedzinie ducha powoduje piwo! W  jednym przypadku, który stał się nieomal sławny, wskazałem tak ą 

degenerację — degenerację naszego najpierwszego w Niemczech wolnegoducha, degenerację r o z t r o p n e g o Davida Straussa, który sięzdegenerował w twórcę piwiarnianej ewangelii i „nowej wiary"... Nie nadarmo złożył w wersach ślubowanie tej „nadobnej brunetce" — wierność po grób...

3.

 — Mówiłem o niemieckim duchu: że staje się coraz bardziej pro-stacki, że staje się coraz bardziej płaski. Czy dość na tym? — W istocie

 przera ż a mnie coś innego: że coraz bardziej zanika niemiecka powaga,niemiecka głę bia, niemiecka p a s ja w sprawach ducha. Zmienił się patos,nie tylko intelekt. — Stykam się tu i ówdzie z niemieckimi uniwersytetami:cóż za atmosfera panuje tam wśród uczonych, jakaż pusta, jakażniewymagają ca i letnia duchowość! Byłoby grubym nieporozumieniem,

gdyby ktoś  zamierzał  mi tutaj przeciwstawić niemieck ą nauk ę — jak również dowodem, że nie czytał z moich dzieł ani słowa. Od siedemnastulat nie przestaję obnażać o d d u c h a w i a j ą cego wpływu współczesnejdziałalności naukowej. Srogi helotyzm, na jaki w dzisiejszych czasachskazuje każdą  jednostk ę ogromny zakres nauk, jest główną przyczyną , że pełniej, bogaciej, g łę  b ie j uzdolnione natury nie znajdują  jużodpowiedniego dla siebie wychowania i wychowawc y. Naszej kulturzenic b a r d z i e j nie szkodzi niż nadmiar zarozumiałych darmozjadów iułamkowych humanizmów; nasze uniwersytety mi mo wo ln ie są  prawdziwą  wylęgarnią  tego rodzaju skar łowaceń instynktu ducha. CałaEuropa już o tym wie — wielka polityka nikogo nie złudzi... Niemcy w corazwiększym stopniu uchodzą  za europejsk ą  p łaszczyzn ę . — Szukam Niemca, którego mógł bym na m ó j sposób poważnie traktować — a tym

 bardziej Niemca, którego mógł bym pogodnie traktować! Zmi e rz c h bo ż ys zcz : ach, kto dzisiaj pojmie, od jakiej p o w a g i wypoczynek znajduje tu pustelnik! — Pogodny nastrój jest w nas czymś najbardziejniezrozumiałym...

ZMIERZCH BOŻYSZCZ CZEGO NIE DOSTAJE NIEMCOM

Page 35: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 35/63

->! 4.

Reasumują c: nie tylko widać jak na dłoni, że kultura niemieckaznajduje się w schyłkowej fazie, nie brak również racji dostatecznej takiegostanu. Nikt nie może wszak wydawać więcej, niż ma — dotyczy to jednostek, dotyczy to narodów. Jeśli się wydatkuje na moc, na wielk ą  polityk ę, na gospodark ę, na komunikację ogólnoświatową , na parlamen-taryzm, na sprawy wojskowe — jeśli się w tę stronę wydatkuje kwantumintelektu, powagi, woli, samoprzezwyciężenia, kwantum, którym się

samemu jest, to musi go zabraknąć dla innej strony. Kultura i państwo — nie łudźmy się — pozostają antagonistami: „państwo kultury" jest niczymwięcej jak nowoczesną  ideą . Jedno żyje z drugiego, jedno rozwija siękosztem drugiego. Wielkie epoki kultury zawsze były epokami schyłku politycznego: wszystko, co wielkie w kulturowym sensie, było niepolityczne,nawet a nt yp o li t yc z ne. — Goethe otwierał swe serce dla fenomenu Napoleona — zamykał dla „wojen o wolność"... W chwili, gdy Niemcysięgają po status wielkiego mocarstwa, Francja zdobywa znaczenie jakomo c a r st wo ku lt u r a ln e. Wiele nowej powagi, wiele nowej p a s j iducha już dzisiaj przeniosło się do Paryża; na przyk ład problem pesymizmu, problem Wagnera, niemal wszystkie problemy psychologiczne iartystyczne są  tam rozważane nieporównanie subtelniej i gruntowniejniż w Niemczech — Niemcy są  wr ęcz niezdolni do tego rodzaju

  powagi. — W historii kultury europejskiej nastanie „rzeszy" oznacza przede wszystkim jedno: p r z e s u n ię c i e p u n k t u c iężko ści .Wszyscy już wiedzą : w zasadniczej sprawie — któr ą pozostaje kultura —  Niemcy nie zasługują  już na uwagę. Pytają nas: czy możecie wskazaćchoć  by tylko jednego ducha, który by się l iczy ł dla Europy? tak jak liczył się wasz Goethe, wasz Hegel, wasz Heinrich Hei-

68

ie, wasz Schopenhauer? — Fakt, że nie ma już choć by jednego filozofaliemieckiego, rodzi nie kończą ce się zdumienie. — 

5.Cały system wyższego wychowania w Niemczech zatracił swój rzon:

zarówno cel, jak i prowadzą ce do niego ś r o d k i. Że samo wy-:howanie,w y k s z t a łc e n i e jest celem — a n i e „rzesza" —  że do tego celuniezbędni są w yc ho w a w c y — a n i e nauczyciele gimnazjalni i uczeniuniwersyteccy — o tym zapomniano. Potrzebujemy wychowawców, k t ó r z y sami byliby wychowani, potrzebujemy |rozważnych, dostojnychduchów, którzy by się sprawdzali w każdej chwili, |sprawdzali słowem imilczeniem, potrzebujemy dojrzałych, s ło d k ic h .tur — a n i euczonych gburów, których gimnazjum i uniwersytet anają  dozaoferowania młodzieży jako „wyższe mamki". Poza nielicznymi^wyją tkami, b r a k u j e wychowawców, którzy są  n a j p i e r w s z y mwarunkiem wychowania: s t ą d schyłek niemieckiej kultury. —Jednym ;tych najrzadszych wyją tków jest mój czcigodny przyjaciel Jacob Burck-hardtz Bazylei: w pierwszym rzędzie jemu zawdzięcza Bazylea swój hu-manistyczny prymat. — Celem, który faktycznie udaje się osią gnąćniemieckim „szkołom wyższym", jest brutalne przysposobienie bezlikumłodych ludzi, które pozwala ich w możliwie najkrótszym czasie uczynić

użytecznymi, z d a t n y m i do u ż ytku w służ  bie państwowej.„Wyższe wychowanie" i bezlik — jedno przeczy drugiemu. Wszelkiewyższe wychowanie należy się tylko wyją tkom: trzeba być uprzywilejo-wanym, by mieć prawo do tak wysokiego przywileju. Wszystko, co wielkie,co piękne, nigdy nie może być dobrem wspólnym: „pulchrum est 

  paucorum hominum". — Przez co został uwarunkowany schyłek niemieckiej kultury? Przez to, że „wyższe wychowanie" nie jest już przy-

69

CZEGO NIE DOSTAJE NIEMCOMZMIERZCH BOŻYSZCZ

Page 36: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 36/63

w i l e j e m — demokratyzm „powszechnego", spospolitowanego„kształcenia"... Nie należy zapominać, że przywileje wojskowe formalniewymuszają z b y t d u ż y napływ do szkół wyższych, co oznacza ichruinę. — W dzisiejszych Niemczech nikt nie może już swym dzieciomzapewnić dostojnego wychowania: nasze szkoły „wyższe" są nastawione  przez swych nauczycieli, swe programy, swe cele, na najbardziej dwu-znaczne średniactwo. Wszędzie panuje nieprzyzwoity poś  piech, tak jakby było jakimś zaniedbaniem, że młody mężczyzna w wieku dwudziestu trzechlat jeszcze nie jest „gotowy", jeszcze nie zna odpowiedzi na „główne  pytanie": j a k i e m u poświęcić się powołaniu? — Za pozwoleniem,wyższy rodzaj człowieka nie lubi „powołania", właśnie dlatego, że czuje się powołany... Ma czas, bierze sobie czas, wcale nie myśli o „gotowości" — mają c trzydzieści lat, w sensie kultury wysokiej jest się nowicjuszem,dzieckiem. — Nasze przepełnione gimnazja, nasi przeciążeni, otę pialinauczyciele gimnazjalni są skandalem: by bronić takiej sytuacji, co nie-dawnymi czasy uczynili profesorowie z Heidelbergu, zapewne możnamieć po w o d y — ale nie argumenty.

l miastową reakcją , posiąść instynkty, które wyhamowują , zamykają . W mo-Iim rozumieniu uczyć się widzieć znaczy nieomal: mieć coś, co język nie-,filozofów nazywa mocną  wolą , dla której istotne jest właśnie, że  potrafi nie „chcieć", że potrafi decyzję odroczyć. Wszelki brak du-•chowości, wszelka pospolitość polega na niezdolności do oparcia się łm-: pulsowi — ktoś o takim uposażeniu mu s i zareagować, podążają c za jkażdym impulsem. W wielu przypadkach mus taki oznacza ju ż chorowi-itość, schyłek, symptom wyczerpania — niemal wszystko, co surowy ję-|zyk nie-filozofów określa mianem „zdrożności", jest jedynie ową  ;fizjologiczną niezdolnością człowieka, który nie potrafi n i e zareagować. — Korzyść z takiej n a u k i widzenia: człowiek staje się powolny, nieufny,oporny. Do wszystkiego, co obce, co nowe, począ tkowo bę-; dzie sięodnosił z wrogim spokojem — będzie cofał swą r ękę. Być na wszystkootwartym, płaszczyć się poddańczo przed każdym fakcikiem, zawszeochoczo wnikać, wpa da ć w innych ludzi, w inne rzeczy: no-i woczesna„obiektywność" jest oznak ą  złego smaku, jest   par excellence iniedostojna.

6. — By nie odstą  pić od swego sposobu bycia, który mówi „tak", w

sprzeciw i krytyk ę wik łają c się jedynie pośrednio, nie z własnej woli,zaraz sformułuję trzy zadania, z uwagi na które potrzeba nam wycho-

wawców. Należy się uczyć widzieć , należy się uczyć myś le ć , należysię uczyć m ó w ić i pisać: cel tego wszystkiego stanowi kulturadostojna. — Uczyć się w i d z i e ć — przyzwyczajać oko do spokoju, docierpliwości, do przybliżania; uczyć się prolongować są d, uczyć się ob-chodzić i obejmować dany przypadek ze wszystkich stron. Jest to  pierwsza szkoła duchowości: n i e odpowiadać na bodziec natych-

ya " 70

- 7.

Uczyć się myś le ć : w naszych szkołach nikt nie ma już o tym : pojęcia. Nawet na uniwersytetach, wśród uczonych z dziedziny filozofii zaczyna zamierać logika jako teoria, jako praktyka, jako r ze mio s ło .

Dość poczytać niemieckie książki: ani śladu pamięci o tym, że myśleniewymaga techniki, harmonogramu, woli mistrzostwa —  że myślenia trzebasię nauczyć, jak tańca, j a k o poniek ą d tańca... Któż wśród Niemców zna jeszcze z własnego doświadczenia ów subtelny dreszcz, który od stópl e k k ic h w dziedzinie ducha rozchodzi się po całym ciele! — Gamoniowata sztywność duchowych gestów, n ie z d a r n ie chwytają -

71

ZMIERZCH BOŻYSZCZ CZEGO NIE DOSTAJE NIEMCOM

Page 37: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 37/63

ca r ęka — jest to tak niemieckie, że za granicą bywa utożsamiane z nie-mieck ą istotą w ogóle. Palce Niemca nie wyczuwają nuances... Fakt, że Niemcy choć  by tylko wytrzymali swych filozofów, przede wszystkim tegonajbardziej ułomnego, jaki kiedykolwiek  żył, kalek ę pojęciowego, wiel-k iego Kanta, daje spore pojęcie o niemieckiej gracji. — Bowiem umie- jętności tańca nie można w żadnej formie — tańca stopami, tańca pojęciami, tańca słowami — odłą czyć od do stoj neg o wychowa- n ia; czy muszę jeszcze mówić, że trzeba umieć tańczyć również p i ó r e m

 — że trzeba się nauczyć p i s a ć? W tym punkcie wszak że stał bym się dlaniemieckich czytelników całkowitą zagadk ą ... ,„,,, ..,,, ., r  <

WYWODY NIE NA CZASIE

Ł- 1.

o i niemożliwi. — S e n e k a: czyli toreador cnoty. — R o u s -s ea u: czyli powrót do natury w impuris naturalibus. — S c h i l -| l e r: czyli

tr ę bacz moralności z Sackingen. — Da nte: czyli hiena, która p i s z e wgrobach. — Kant: czyli cant   jako intelligibilny charakter. — V i c t o r Hu go: czyli Faros nad morzem nonsensu. — Liszt : czyli

l szkoła biegłości — w biegu za kobietami. — Ge o r g Sa nd: czyli lac-[,-

l tea ubertas, to znaczy: dojna krowa o „pięknym stylu". — Mic he le t :czyli natchnienie, które ścią ga surdut... C ar ly l e: czyli pesymizm jako |obiad, od którego się odstą  piło.—J o h n S t u a r t M i 11: czyli zniewa-żają ca jasność.—  Les freres de Gowcowr^czyliAjaksowiewwalce zHomerem. Muzyka Offenbacha. —   Zola: czyliJaka radość, że sięcuchnie".— '*••-.. ••^•;;- ;•<-'; . .- .-.-,.-.••••. •,-. , •..•.- - ,-*•--•,•. ,. •• -

3f. 2.

R e n a n. — Teologia, czyli zepsucie rozumu przez „grzech pier-worodny" (przez chrześcijaństwo). Świadectwem Renan, który, gdy tylkozaryzykuje „tak" lub „nie" bardziej ogólnego rodzaju, zaraz chybia z

męczącą regularnością . Na przyk ład, chciał by połą czyć w jedno la scien-ce ila noblesse: lecz la science należy do demokracji, widać to przecież jak nadłoni. Pragnie, z niemałą ambicją , przedstawiać arystokratyzm ducha:lecz zarazem pada na kolana, i nie tylko na kolana, przed doktryną stanowiącą  jego przeciwieństwo, przed evangile des humbles... Có ż pomoże wszelka wolnomyślność, nowoczesność, szyderczość, wszelkagibkość kr ętogłowa, gdy w trzewiach pozostało się chrześcijaninem, ka-tolikiem, wr ęcz kapłanem! Swą inwencję przejawia Renan, zupełnie niby

*

73

ZMIERZCH BOŻYSZCZ

M

72

Page 38: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 38/63

 jakiś jezuita i spowiednik, w nęceniu; jego duchowości nie brakuje szerokiego uśmieszku klechy — jak wszyscy kapłani, staje się groźny dopiero, gdy kocha. Wielbić w sposób, który jest groźny dla życia: nikt nie potrafi mu w tym dorównać... Ów duch Renana, duch, który rozstrajanerwy, jest jeszcze jedną fatalnością dla biednej, chorej Francji, chorejna zanik woli. — s&<{jr': :«,

3. : > J

Sainte-Beuve. — Nic z mężczyzny; pełen małostkowej złościwobec wszystkich męskich duchów. Snuje się wkoło, delikatny, ciekawski,znudzony, nadstawiają cy ucha — w gruncie rzeczy kobieta, z kobiecą mściwością  i kobiecą  zmysłowością . Jako psycholog jest geniuszemmedisance; niewyczerpanie bogaty w służą ce temu środki; nikt nie potrafilepiej z pochwałą mieszać trucizny. Plebejski w najniższych instynktach,spowinowacony z resentymentem Rousseau: za t e m romantyk — albowiem pod całym romantisme chrzą ka i pożą dliwie spoglą da Rous-seau'owski instynkt zemsty. Rewolucjonista, ale przez strach jako takotrzymany w ryzach. Pozbawiony swobody w postawie wobec wszystkiego,co stanowi potęgę (wobec opinii publicznej, wobec akademii, wobecdworu, nawet wobec Port Royal). Rozgoryczony względem wszystkiego,co wielkie w ludziach i sprawach, co wierzy w siebie. Na tyle poeta i pó ł-

niewiasta, by wielkość odczuwać jeszcze jako moc; stale pokurczony jak ówosławiony robak, bo stale się czuje deptany. Jako krytyk: pozbawionykryteriów, oparcia i kr ęgosłupa, mówią cy językiem kosmopolitycznegolibertyna, ale nie mają cy odwagi, by się przyznać do liberti-nage. Jakohistoryk: pozbawiony filozofii, pozbawiony m o c y spojrzeniafilozoficznego — stą d odrzucają cy we wszystkich zasadniczychkwestiach zadanie osą du, utrzymują cy „obiektywność" jako mask ę. Ina-

;~ '' .. • • " • ' .

74

czej odnosi się do wszelkich spraw, w których delikatny, zużyty smak  jest najwyższą instancją : tu rzeczywiście ma odwagę być sobą , ma ochotę być sobą — tu jest mis t r zem. — Pod pewnymi względami prafor-maBaudelaire'a.

ć s i > . - 4 . .- - f e * . ; - - '

 Imitatio Christi należy do książek, które bior ę do r ęki nie bez fizjo-logicznego oporu: zionie  parfum wiecznej kobiecości, znośną tylko dlaFrancuza — bądź wagnerczyka... Ów świą tobliwy mówi w taki sposób omiłości, że zaciekawia nawet paryżanki. — Jak słyszę, książką  tą inspi-rował się ów najroztropniejszy jezuita ,  A. Comte, który swychFrancuzów chciał zaprowadzić do Rzymu okr ężną  drogą , która wiedzie przez nauk ę. Wierzę, że tak było: „religia serca"... v-$w:****; •#**>

5. G. E l i o t. — Wyrzekają  sięchrześcijańskiego Boga i są dzą , że

| tym bardziej muszą podtrzymywać chrześcijańsk ą moralność: oto a n -g ie l s k a konsekwencja, nie będziemy jej brać za złe moralnym kobiet-

| kom d la Eliot. W Anglii za najmniejszą emancypację od teologii musisobie człowiek, w sposób, który napawa przerażeniem, przywrócić cześć

| jako fanatyk moralny. To jest tam g r z yw ną . — Dla nas, innych, sprawa

wyglą da inaczej. Kto porzuca wiar ę chrześcijańsk ą , pozbawia się tymsamym p r a w a do moralności chrześcijańskiej. Moralność chrześcijańska bynajmniej n i e rozumie się sama przez się: trzeba to stale podkreślać,wbrew angielskim głą   bom. Chrześcijaństwo stanowi system, łą cznieobmyślaną i ca ło śc iow ą wizję. Jeśli ktoś wybija zeń główne pojęcie,

| wiar ę w Boga, to jednocześnie rozbija całość: nie pozostaje mu już nic, co by miało charakter konieczności. Chrześcijaństwo zak łada, że czło-

-• ' 75

WYWODY NIE NA CZASIEZMIERZCH BOŻYSZCZ

Page 39: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 39/63

wiek nie wie i nie mo że wiedzieć, co jest dlań dobre, a co złe: człowiek wierzy w Boga, który wie to jako jedyny. Moralność chrześcijańska jest poleceniem; ma transcendentne źródło; leży poza wszelk ą krytyk ą , pozawszelkim prawem do krytyki; zawiera prawdę, jeżeli Bóg jest prawdą — moralność chrześcijańska całkowicie zależy od wiary w Boga. — JeśliAnglicy rzeczywiście są przekonani, że wiedzą sami z siebie, że wiedzą „intuicyjnie", co jest dobre i złe, jeśli zatem mniemają , iż nie potrzebują jużchrześcijaństwa jako gwaranta moralności, to przekonanie takie samo jestniczym więcej jak nast ę  p s t w e m panowania chrześcijańskiego są duwartościują cego, wyrazem g ł ę  bi i potę g i owego panowania: tak iżźródło angielskiej moralności uległo zapomnieniu, tak iż nie odczuwa się już, jak bardzo uwarunkowane pozostaje jej prawo do istnienia. DlaAnglików moralność jeszcze się nie stała problemem...

• 6. ".- • > . ' • ,-

f . : ' . " ' . '

G e o r g S a n d. — Czytałem pierwsze lettres d'un voyageur. jak wszystko, co wywodzi się od Rousseau, fałszywe, sztuczne, miech, przesada. Nie mogę wytrzymać tego stylu pstrokatej tapety; podobnie jak gminnych ambicji na punkcie wielkodusznych uczuć. Ale najgorsze jestto kobiece kokietowanie męskimi cechami, kokietowanie manierami ło-  buziaka. — Ta nieznośna artystka, jak że musiała być przy tym chłodna!

 Nakr ęcała się jak zegarek — i pisała... Chłodna jak Hugo, jak Balzac, jak wszyscy romantycy, gdy tworzyli! I jak się sobie przy tym podobała,ta płodna krowa, która, podobnie jak sam Rousseau, jej mistrz, ma wsobie coś niemieckiego w złym znaczeniu, która, w każdym razie, byłamożliwa dopiero w chwili, gdy nastą  pił schyłek francuskiego smaku! — Ale Renan ją szanuje... :

7.

M or a lno ś ć d la p sy ch o lo gó w. — Nie uprawiać straganowej  psychologii! Nigdy nie obserwować dla samej obserwacji! Rodzi tofałszywą  optyk ę, zezowanie, coś wymuszonego i przesadnego. Prze-żywanie jako chęć przeżywania — to się nie może udać. Nie wo ln o w przeżywaniu spoglą dać na siebie, każde spojrzenie staje się wówczas„złym spojrzeniem". Urodzony psycholog instynktownie wystrzega się patrzenia dla samego patrzenia; podobnie urodzony malarz. Malarz nigdynie tworzy „z natury" — swemu instynktowi, swej camera obscura

  pozostawia przesiewanie i wyrażanie „przypadku", „natury", „przeżycia"...  Najpierw uświadamia sobie ogólno ść , finał, wynik: nie wie, co toarbitralne abstrahowanie od konkretnego przypadku. —A gdy ktoś czyniinaczej? Gdy na przyk ład za paryskimi romanciers uprawia straganową  psychologię? Poniek ą d czatuje t a k i na rzeczywistość, każdegowieczora znosi do domu gar ść osobliwości... Lecz popatrzmy, jaki jesttego efekt — kupa plam, w najlepszym razie mozaika, w zwyk łym raziecoś pozrzucanego razem, niespokojnego, o krzykliwych barwach. Naj-gorszego w tej materii dostę pują Goncourtowie: nie potrafią sklecić trzechzdań, które by nie sprawiały bólu oczom, oczom psyc ho lo ga. — Na-tura, oceniana z punktu widzenia artysty, nie jest czymś modelowym.  Natura przesadza, zniekształca, pozostawia luki. Natura jest pr z yp a d -

kowa. Studium „z natury" wydaje mi się złym symptomem: zdradza podporzą dkowanie, słabość, fatalizm — płaszczenie się  przedpetitsfaits

 pozostaje niegodne kogoś, kto jest ca ł ym artystą . Widzieć, co jest — przynależy to innemu rodzajowi duchów, duchom a n t ya r t y s - tyc z n y m, duchom faktycznym. Trzeba wiedzieć, k i m się jest...

ZMIERZCH BOŻYSZCZ WYWODY NIE NA CZASIE

76 77

Page 40: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 40/63

8.

Z psychologii artysty.—Aby mogła zaistnieć sztuka, abymógł zaistnieć jakikolwiek czyn i oglą d estetyczny, nieodzowny jest warunek fizjologiczny: upo je nie. Upojenie musi dopiero zintensyfikować pobudliwość całej machiny: bez tego nie powstanie żadna sztuka. Zdolność do niej mają wszystkie odmiany upojenia, nawet najbardziej różnorako uwarunkowane: przede wszystkim upojenie erotyczne, ta najstarszai najpierwotniejsza forma upojenia. Tak samo upojenie, które pojawia się

w nastę  pstwie wielkich pragnień, potężnych uczuć; upojenie świętem,rywalizacją , brawurowym dokonaniem, zwycięstwem, wszelkim ekstremalnym ruchem; upojenie okrucieństwem; upojenie niszczeniem; upojenie niektórymi zjawiskami meteorologicznymi, na przyk ład upojeniewiosną ; upojenie narkotyczne; wreszcie, upojenie woli, upojenie nagromadzonej i wezbranej woli. — Istotą upojenia jest poczucie intensywności sił, poczucie pełni. Dzięki niemu człowiek uż ycza czegoś rzeczom,zmusza je, by odeń coś wzięły, gwałci je — proces ten nosi nazwęidealizowania. Musimy się uwolnić w tej kwestii od pewnego przesą du: idealizowanie n ie polega, jak powszechnie są dzą  ludzie, na pomi  janiu czy odsiewaniu pomniejszych, ubocznych aspektów. Wr ęcz przeciwnie, zasadniczą  rolę odgrywa w nim ogromne wy d o b yw a -n i e głównych rysów, dzięki czemu znikają pozostałe. *> "^;-

-

W stanie tym człowiek wszystko ubogaca, czerpią c z własnej pełni:widzi to, co chce widzieć, widzi to jako wezbrane, stłoczone, potężne, przeładowane siłą . Przeobraża rzeczy, które zaczynają  odzwierciedlać  jego moc — które stają się odbiciem jego doskonałości. Ów mu s prze-obrażania w coś doskonałego jest — sztuk ą . Wszystko nawet, czym czło-

' • •- . 78

wiek nie jest, mimo to staje się dlań rozkoszą ; w sztuce człowiek cieszysię sobą  jako doskonałością . — Można by sobie wyobrazić odwrotnystan, specyficzną antyartystyczność instynktu — sposób bycia, który by

; wszelk ą rzecz ubożył, rozcieńczał, zasuszał. Istotnie, historia obfituje wtakich antyartystów, w takich wygłodnialców życia: którzy z koniecznościmuszą rzeczy wchłaniać w siebie, wysysać, wychud za ć . Przy-

: padek ten dotyczy autentycznego chrześcijanina, na przyk ład Pascala:n i e   z d a r z a s ię chrześcijanin, który zarazem był  by artystą ...Niech

mi nikt dziecinnie nie przeciwstawia Rafaela czy któregokolwiek zhomeopatycznych chrześcijanin XIX wieku: Rafael mówił „tak", Rafaelc z y n i ł „tak", zatem Rafael nie był chrześcijaninem...

 b;

10.Co  znacz ą  wprowadzone przeze mnie do estetyki, przeciwstawne

 pojęcia „apolliński" i „dionizyjski", rozumiane jako nazwa dwu rodzajówupojenia? — Upojenie apollińskie pobudza przede wszystkim oczy, któredzięki temu osią gają  zdolność wizji. Malarz, rzeź  biarz, epik są  par 

excellencewizjonerami.   Natomiast w stanie dionizyjskim pobudzenia i zin-tensyfikowania doznaje cały system uczuciowy: który na raz wyładowujewszystkie swe środki wyrazu, jednocześnie wydobywają c zdolność  przedstawiania, odtwarzania, transfigurowania, przeobrażania, wszelkiego

rodzaju mimik ę i aktorstwo. Co istotne, człowiek dionizyjski umie się łatwo przeobrażać, nie może n i e reagować (— podobnie wyglą da to uniektórych histeryków, którzy na każde skinienie potrafią wejść w k a ż -d ą rolę). Niepodobna, by nie zrozumiał jakiejś sugestii, by przeoczył jakiśznak uczucia, w najwyższym stopniu odznacza się rozumieją cym izgadują cym instynktem, podobnie jak w najwyższej mierze posiadł sztuk ę przekazywania. Wchodzi w cudzą skór ę, wnika w każde uczucie: sta-

79

WYWODY NIE NA CZASIEZMIERZCH BOŻYSZCZ

Page 41: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 41/63

le się przeobraża. — Muzyka, w naszym dzisiejszym rozumieniu, również oznacza całościowe pobudzenie i wyładowanie uczuciowe, niemniej  pozostaje tylko szczą tkiem znacznie pełniejszego świata ekspresji uczuciowej, stanowi jedynie residuum dionizyjskiego histrionizmu. By umożliwić muzyk ę jako osobną  sztuk ę, uciszono kilka zmysłów, przedewszystkim zmysł mięśniowy (uciszono przynajmniej relatywnie: albowiemrytm w pewnym stopniu jeszcze jednak przemawia do naszych mięśni):tak iż człowiek już nie wszystko, co odczuwa, natychmiast odtwarza

i przedstawia cieleśnie. Właśnie t o jest normalnym stanem dionizyj-skim, a w każdym razie prastanem; muzyka stanowi jego z wolna osią gniętą specjalizację, która zaistniała kosztem blisko z nią spokrewnionychzdolności. , , . , ,.,. . - .,. ...-., .., . >f .. „ . . ,

•M "' 11.• ' Pod względem swych instynktów aktor, mim, tancerz, muzyk, liryk są ze sobą  zasadniczo spowinowaceni i tworzą  sami w sobie jedność, alestopniowo się wyspecjalizowali i rozdzielili — dochodzą c wr ęcz dosprzeczności. Liryk najdłużej pozostawał jednością z muzykiem; aktor ztancerzem. — A r c h i t e k t nie przedstawia ani dionizyjskiego, aniapollińskiego stanu: w jego osobie widzimy wielki akt woli, wolę, która przenosi góry, upojenie wielkiej woli, które domaga się sztuki. Najbardziej

mocarni zawsze inspirowali architektów; architekt zawsze sugerował sięmocą . Budowla ma uwidaczniać dumę, zwycięstwo nad ciężkością ,wolę mocy; architektura stanowi swego rodzaju wymowę mocy wformach, już to namawiającą , nawet schlebiającą , już to jedynienakazującą . Dzieło, które cechuje się wielkim stylem, stanowi wyraznajwyższego poczucia mocy i pewności. Moc, która nie potrzebuje jużsiebie dowodzić; która nie zważa, czy się komu podoba; która z tru-

80

dem odpowiada; która nie czuje wokół siebie obecności świadków; któranie jest świadoma, że budzi jakieś sprzeciwy; która w sobie samej

znajduje oparcie, fatalistyczna, prawo pośród praw: to mówi o sobie jako wielki styl. — L. ,.„. ., .,v•,«;<•;>- :•»•<:•+••;.•# .-

12.Czytałem żywot Thom asa Carly le 'a , tę farce wbrew wiedzy i

woli, tę heroiczno-moralną  interpretację stanów dyspeptycznych. — Carlyle, człowiek mocnych słów i gestów, retor z konieczno ś c i ,którego stale napędza pragnienie, by być mocnej wiary, or a z poczucie, że jest do niej niezdolny (— w tym typowy romantyk!). Pragnienie, by byćmocnej wiary, n i e jest dowodem mocnej wiary, raczej przeciwnie.

| Kto ma wiar ę , może sobie pozwolić na piękny luksus sceptycyzmu:  jest na to dostatecznie pewny, dostatecznie stały, dostatecznie zobowią -zany. Poprzez fortissimoswej czci dla ludzi mocnej wiary, poprzez swą 

| wściek łość w stosunku do mniej naiwnych Carlyle coś w sobie zagłusza:Carlyle potrzebuje hałasu. Nieustanna, namiętna nieuczciwośćwzględemsamego siebie — oto jego  propńum, dzięki temu jest on i pozostanieinteresują cy. — W Anglii wszak że podziwiają  go właśnie zauczciwość... Cóż, nader to angielskie; a zważywszy, że Anglicy są naro-dem doskonałego cant-a, jest to nawet słuszne, i nie tylko pojmowalne. W

istocie rzeczy Carlyle jest angielskim ateistą , który się szczyci, że nimnie jest. £;-;>•

•A 13.Emerson. — Znacznie bardziej oświecony, bardziej ruchliwy,

  bardziej wieloraki, bardziej wyrafinowany niż Carlyle, przede wszystkim bardziej szczęśliwy... To ktoś, kto instynktownie żywi się tylko ambrozją ,

' 81

WYWODY NIE NA CZASIEZMIERZCH BOŻYSZCZ

Page 42: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 42/63

kto nie tyka się niczego, co w rzeczach niestrawne. W porównaniu z Car-lyle'em człowiek pełen smaku. — Carlyle, który bardzo lubił Emersona,mimo to powiadał o nim: „Nie dość n a m daje do gryzienia", co byćmoże powiadał nie bez racji, ale bynajmniej nie na jego niekorzyść. — Emerson przejawia dobrotliwą  i błyskotliwą pogodę ducha, która znie-chęca wszelk ą powagę; zupełnie nie wie, jak jest już stary i jak będzie jeszcze młody — mógł by powiedzieć o sobie słowami Lope de Vegi: „yo

me sucedo a mi mismo". Jego duch zawsze znajdzie powód, by być zado-wolony, a nawet wdzięczny; niekiedy Emerson ociera się o pogodną trans-cendencję owego poczciwca, który tamą uam re bene g ę sta powrócił zmiłosnej schadzki. „Ut desint vires, rzek ł z wdzięcznością , tamen est 

laudanda volupł as." — root- tó ;-;v ?•«, ,y .'&t->v '"r 'O"?':>•/'-

14.Ań ty- D ar win. — Co się tyczy sławetnej „walki o życie", to

mam wrażenie, że jest ona bardziej głoszona niż dowiedziona. Walka ożycie wystę puje, lecz jako coś wyją tkowego; generalny widok życia n i eukazuje niedoli, głodu, lecz, przeciwnie, bogactwo, bujność, absurdalną rozrzutność nawet — gdzie toczy się walka, tam walczy się o moc...Malthusa nie należy mylić z natur ą . — Jeśli zaś przyjąć, że walka ta sięodbywa — a rzeczywiście tak jest — to niestety jej wynik wyglą da

odwrotnie niż życzyłaby sobie szkoła darwinowska, niż bodajna l e ż a ło b y sobie wraz z nią ż yczyć: niekorzystnie dla potężnych, dlauprzywilejowanych, dla szczęsnych wyją tków. Gatunki n i e wzrastają wdoskonałości: słabi wciąż zapanowują  nad potężnymi — co stą d się bierze, że są liczni, że są też bardziej rozt ro pni . . . Darwin zapomniał oduchu (—jakież to angielskie!), s ła b i m a j ą  w ię cej ducha. . .Musi potrzebować ducha, kto chce go otrzymać — traci ducha, kto go

,/; 82

• już nie potrzebuje. Kto jest potęgą , ten pozbywa się ducha (— „To możemysobie odpuścić! — myślą dzisiaj w Niemczech — ale rz e sz a musi nam pozostać"...). Przez ducha rozumiem, co łatwo dostrzec, ostrożność,cierpliwość, podstę  p, udawanie, wielkie samoopanowanie i wszystko,czym jest mimicry (do której należy ogromna część tak zwanej cnoty).

i' ;" - « - :> ; ! < • • • • i ? j 1 5 . j w * ; ' < .$ & * ¥ ^ * k ; ;; < w M K a z u i s t y k a  psychologów. — Oto znawca ludzi: wjakim celu właściwie ichstudiuje? Chce dzięki nim osią gnąć małą korzyść, albo i wielk ą  — jest politykiem!... Ów również jest znawcą ludzi: mówicie, że niczego nie chcedla siebie, że to wielki or ędownik „bezosobowego podejścia". Przyjrzyjciesię surowszym okiem! Być może ma on na uwadze jeszcze g o r sz ą korzyść: może chce się czuć wyższy nad innych, może chce na nichspoglą dać z góry, może nie chce się już z nimi mieszać. Ów or ędownik „bezosobowego podejścia" gardzi ludźmi: tamten pierwszy jest bardziejludzkim typem, co mogą potwierdzić bezpośrednie oględziny. Przynajmniejstawia siebie na równi z innymi, ws t a w ia siebie pomiędzy innych...

. Si;'f3 ,'i Ż  'i K'fi-: -

Wydaje mi się, że t a k t p s y c ho l o g ic z n y Niemcówzakwestionowało wiele przypadków, których spisu nie pozwala mi przedstawić moja skromność. Jeden przypadek da mi doskonałą okazję

uzasadnienia tej tezy: nie mogę darować Niemcom, że się pomylili codo Kanta i jego „filozofii tylnych drzwi", jak ją nazywam — nie był to bowiem typ intelektualnej prawości. — Inną rzeczą , której nie mogę zespokojem słuchać, jest osławione „i": Niemcy mówią „Goethe i Schiller" — boję się, że mówią „Schiller i Goethe"... Czy nie p o z n a n o jeszczetego

83

ZMIERZCH BOŻYSZCZ WYWODY NIE NA CZASIE

16.

Page 43: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 43/63

Schillera? —  Zdarza się jeszcze gorsze „i"; słyszałem na własne uszy, jak mówiono, aczkolwiek tylko pomiędzy profesorami uniwersyteckimi, „Scho- penhauer i Hartmann"...-if.

17.

*•'*' Ludzie największego ducha, założywszy, że  zarazem są  ludźminajwiększej odwagi, przeżywają  również najboleśniejsze tragedie: alewłaśnie dlatego czczą życie, ponieważ przeciwstawia im ono siebie jako

największego antagonistę.

0, 18.W kw e s t i i „ sum ie n i a i n t e l e k tua lne go " . — Nicnie

wydaje mi się w dzisiejszych czasach bardziej sporadyczne niż auten-tyczna obłuda. Podejrzewam, że roślinie tej nie służy łagodna atmosferanaszej kultury. Obłuda należy do epok mocnej wiary: w których ludzie nie  porzucali swej wiary nawet wówczas, gdy byli z m u sz e n i okazywaćinną wiar ę. Dzisiaj porzucają wiar ę; czy też, co jeszcze częstsze, fundują sobie drugą  — w obu przypadkach pozostają  uczciwi. Nie mawą tpliwości, że w dzisiejszych czasach możliwa jest znacznie większaliczba przekonań niż niegdyś: możliwa, to znaczy dozwolona, to znaczynieszkodliwa. Rodzi to tolerancję wobec samego siebie. —Tolerancja

taka pozwala człowiekowi na jednocześnie kilka przekonań: które żyją ze sobą  w zgodzie — i jak cały dzisiejszy świat, wystrzegają  się kom- promitacji. Czym się dziś człowiek kompromituje? Tym, że jest konse-kwentny. Że idzie prostą drogą . Że jest mniej niż pięcioznaczny. Że jestautentyczny... Mam ogromne obawy, że nowoczesny człowiek jest po prostu zbyt wygodny, by sobie pozwolić na niektóre zdrożności: tak iżone wr ęcz wymierają . Wszelkie zło, którego warunkiem pozostaje potę-

•:- • 84

c : ; : ; =« ; , - ; - . -J' - f - . : , -«V. - . ,' X ' 19 . ^ / 5>V. i K?

P ię k no i br z yd o t a. — Nic nie jest bardziej uwarunkowane,  powiedzmy: bardziej ograniczone, niż nasze poczucie piękna.

Kto by je chciał ujmować w oderwaniu od przyjemności, jak ą człowiek znajduje w człowieku, natychmiast utracił  by wszelki grunt pod nogami.„Piękno samo w sobie" jest jedynie słowem, nawet nie pojęciem. W pięknieczłowiek ustanawia samego siebie miar ą doskonałości; w wykwintnych przypadkach wielbi w pięknie samego siebie. Gatunek nie mo ż e inaczejniż w ten sposób afirmować siebie. Nawet takie wzniosłości stanowią emanację jego najniż sz e g o instynktu — instynktu zachowania i  poszerzania siebie. Człowiek wierzy, że sam świat jest przepełniony pięknem — zapo mina o sobie jako jego przyczynie. Jedynie on obdarzyłświat pięknem, ach! nader ludzkim, nazbyt ludzkim pięknem... W istocie,człowiek odzwierciedla się w rzeczach, za  piękne uważa wszystko, coodbija jego obraz: są d „to piękne" jest jego pró ż no ś c ią  g a t u n -kową ... Sceptykowi bowiem niewielka podejrzliwość może szepnąć do

ucha pytanie: czy rzeczywiście upiększa to świat, że właśnie człowiek uznaje go za piękny? Człowiek go ucz łow ie c z y ł: ot i wszystko. Alenic, zupełnie nic nie może nam zar ęczyć, że właśnie człowiek stanowiwzór piękna. Kto wie, jak człowiek wyglą da w oczach jakiegoś wyższegoarbitra w sprawach smaku? Może ryzykownie? może nawet zabawnie?może nieco arbitralnie?... „O, Dionizosie, boski, dlaczego cią gniesz mnie zauszy?", zapytała Ariadna swego filozoficznego miłośnika w trakcie jed-

85

WYWODY NIE NA CZASIEZMIERZCH BOŻYSZCZ

 K  ga woli — a bez potężnej woli bodaj nie ma niczego złego — w naszej iciepławej atmosferze wyradza się w cnotę... Nieliczni obłudnicy, jakich

udało mi się poznać, podrabiali obłudę: byli aktorami, jak niemal codziesią ty dziś człowiek. — 

Page 44: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 44/63

nej z ich sławnych rozmów na Naksos. „W twych uszach jest dla mniecoś komicznego, Ariadno: dlaczego nie są jeszcze dłuższe?"£.'

20.

 Nic nie jest piękne, tylko człowiek jest piękny: na owej naiwnościopiera się wszelka estetyka, owa naiwność stanowi jej p i e r w s z ą  prawdę. Natychmiast dodajmy jeszcze jej drugą prawdę: Nic nie jest  brzydkie prócz wy r o d n ie ją cego człowieka — teza ta wyznaczagranice królestwa są du estetycznego. — Z fizjologicznego punktu wi-dzenia, wszystko, co brzydkie, osłabia i martwi człowieka. Przypominamu o upadku, zagrożeniu, niemocy; człowiek rzeczywiście traci wówczassiłę. Oddziaływanie brzydoty można mierzyć dynamometrem. Gdyczłowiek ulega przygnę  bieniu, będzie wietrzył bliskość czegoś „brzyd-kiego". Jego poczucie mocy, jego wola mocy, jego odwaga, jego duma —  brzydota wszystko to obniża, piękno wszystko to intensyfikuje... Zarównow pierwszym, jak i drugim przypadku wy c i ą gamy wniosek: winstynkcie zgromadziła się cała pełnia przesłanek piękna czy brzydoty.Brzydotę rozumiemy jako znak i symptom degeneracji: wszystko, cochoć by w najmniejszym stopniu przypomina o degeneracji, staje się wnas źródłem są du „to brzydkie". Wszelka oznaka wyczerpania, ciężkości,starości, przemęczenia, wszelkiego rodzaju niewola, jako skurcz, jako porażenie, przede wszystkim woń, barwa, forma rozk ładu, gnicia, choć bytylko rozcieńczone w symbol — wszystko to rodzi jednakową reakcję: są dwartościują cy „to brzydkie". Wyziera z niego nienawiść: czego tu człowiek nienawidzi? Ależ nie ma wą tpliwości: s c h y ł k u, w którym znalazł się jego typ. Nienawidzi z najgłę bszego instynktu gatunkowego; w nienawiścitej jest dreszcz, ostrożność, głę bia, spojrzenie skierowane wdał — nie magłę bszej nienawiści. Dzięki niej sztuka jest g łę boka...

86

21.

Sc ho pe n ha u er . — Schopenhauer, ostami Niemiec, który zasługuje nauwagę (— który jest e u ro p e j sk i m wydarzeniem, jak Goethe, jak Hegel, jak Heinrich Heine, a n i e t y l k o lokalnym, i| „narodowym"), stanowidla psychologa pierwszorzędny przypadek: jako•f"

| złośliwie genialne przedsięwzięcie, by dla uzasadnienia nihilistycznejdeprecjacjiżycia odwołać się właśnie do kontrinstancji, którymi są wiel-

| kie formy autoafirmacyjne woli życia, bujne postaciżycia. Po kolei przędłyl stawił s z t u k  ę , heroizm, geniusz, piękno, wielkie współcierpienie, f   poznanie, wolę prawdy, tragedię jako zjawiska nastę  pcze „zanegowania" lczy potrzeby negowania „woli" — największe fałszerstwo psychologicz-| new całej historii, jeśli nie liczyć chrześcijaństwa. Dla dok ładniejszegospojrzenia Schopenhauer okazuje się jedynie spadkobiercą  interpretacji pchrześcijańskiej: tyle tylko, że potrafił jeszcze, w chrześcijańskim — toznaczy w nihilistycznym — sensie, apr o bo wa ć również zjawiska o d -r z u c o n e przez chrześcijaństwo, wielkie fakty kulturowe ludzkości (— aprobować je jako drogę do „wybawienia", jako wstę pną formę „wybawienia", jako stymulator potrzeby „wybawienia"...).

22. to .^^**-.-.

Weźmy konkretny przyk ład. Schopenhauer mówi o pię knie z

melancholijnym żarem — jaka jest tego ostateczna przyczyna? Taka, żeSchopenhauer widzi w nim most, którym człowiek dociera gdzieś dalejczy na którym zaczyna pragnąć dotrzeć gdzieś dalej... Piękno jest dlańchwilowym wybawieniem od „woli" — i nęci do wybawienia nazawsze... W szczególności, Schopenhauer sławi piękno jako wybawicielaod „ogniska woli", od płciowości — w pięknie widzi za ne go wa ny m popęd płodzenia... Cudaku! Ktoś ci przeczy, boję się, że sama natura.

87

WYWODY NIE NA CZASIEZMIERZCH BOŻYSZCZ

Page 45: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 45/63

Po cóż w ogóle istnieje piękno dźwięków, barw, zapachów, rytmóww naturze? co wydobywa piękno? — Szczęściem, przeczy mu rów

nież filozof. Nie byle jaki autorytet, bo autorytet boskiego Platona(—jak nazywa go sam Schopenhauer) otwarcie głosi inną  tezę: że wszel

kie piękno pobudza do płodzenia — że właśnie to stanowi  proprium jegooddziaływania, od najbardziej zmysłowego wymiaru, w gór ę, ku najbar dziej duchowemu...  yi» '.»>f  K - K  -^ 

Platon idzie dalej. Z niewinnością , jak ą , by mieć, musi być czło-

wiek Grekiem, a nie „chrześcijaninem", powiada, że nie byłoby Platońskiejfilozofii, gdyby w Atenach nie było tak pięknych młodzieńców: których

widok wprawia duszę filozofa w erotyczny trans i nie daje jej spokoju,dopóki nie zasadzi ona ziarna wszelkich wzniosłych spraw w tak pięknekrólestwo ziemskie. Również cudak! — nie wierzy człowiek własnym

uszom, nawet jeśli ufa Platonowi. Ale przynajmniej zgaduje, że w Atenachfilozofowano in a c z e j , przede wszystkim czyniono to publicznie. Nic nie

  jest mniej greckie niż snucie pojęciowej pajęczyny przez samotnika,amor intellectualis dei na modłę Spinozy. Filozofia na modłę Platona

dałaby się zdefiniować raczej jako erotyczna rywalizacja, jako rozwinięcie iuduchowienie dawnej gimnastyki agonalnej i jej prze-sianek...Co w

końcu wyrosło z tej erotyki filozoficznej Platona? Nowa forma artystycznagreckiego agonu, dialektyka. — Przypomnę jeszcze, przeciwkoSchopenhauerowi, a ku uhonorowaniu Platona, że wyższa kultura iliteratura k l a s y c z n e j Francji również wyrosła na glebie płciowości.

Wszędzie można w niej szukać galanterii, zmysłów, rywalizacji płciowej,„kobiety" — nigdy nie będzie to daremnym zajęciem...

88

24.

 L'ar t p o u r l'ar t. — Walka skierowana przeciwko celowi wsztuce zawsze jest walk ą  skierowaną  przeciwko moralizuj ą c y mtendencjom w sztuce, przeciwko jej podporzą dkowaniu zasadom moralnym. L'art pour l'art znaczy: „do diabła z moralnością !" — Ale nawet i ta wrogośćzdradza dominację przesą du. Jeśli z kr ęgu sztuki wykluczyć propagowaniemoralności i ulepszanie ludzi, to bynajmniej nie wynika stą d jeszcze, żesztuka w ogóle jest pozbawiona celu, sensu, krótko mówią c: że jest l'art pour 

l'art —  robakiem, który gryzie własny ogon. „Lepiej żadnego celu niż celmoralny!" — tak woła namiętność. Psycholog pyta natomiast: Cóż czyniwszelka sztuka? Czyż nie chwali? Czyż nie uświetnia? Czyż nieselekcjonuje? Czyż nie eksponuje? Sztuka wszyst-| kim po t ę guje bądźo s ła b i a pewne oceny wartościują ce... Czy jest | to jedynie czymśubocznym? Przypadkowym? Czymś, w czym nie uczest-I niczy instynktartysty? Albo raczej: czy nie jest to warunkiem ar ty- I z m u? Czynajniższy instynkt artysty dotyczy sztuki, czy nie sensu sztuki l raczej, czy nież yc ia raczej, czy nie up ra g ni o n e j po st ac i ży-I c i a? — Sztuka  jest wielkim stymulatorem ku życiu: jakimże sposobem można by ją  pojmować jako pozbawioną celu, jako l'art pour l'art? — Pozostaje jednakwestia: sztuka ukazuje niejedną brzydotę, niejedną bru-I talność, niejedną  problematyczność życia — czyż tym samym nie zdaje się odcią gać od życia?

  — Istotnie, zdarzali się filozofowie, którzy nadali wali jej taki sens:Schopenhauer nauczał, że „uwalnianie od woli" stano-| wi generalny celsztuki, „nastrajaniu do rezygnacji" sk ładał cześć jako wielkiemu pożytkowiz tragedii. — Jest to wszak że — co już sugerowali łem — optyka pesymisty i„złe spojrzenie": musimy się odwołać do samych artystów. Co  p r z e ka z u j e na sw ój t e ma t a r t ys t a t r a g i c z ny? Czy nie przedstawia właśnie stanu n ie us tr as zo no -

89

WYWODY NIE NA CZASIEZMIERZCH BOŻYSZCZ

Page 46: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 46/63

ś c i wobec straszliwych i problematycznych zjawisk? — Sam ten stan jest czymś upragnionym; kto go zna, ten go darzy najwyższą czcią . Artystatragiczny przekazuje go, m u s i go przekazywać, przy założeniu, że jestartystą , że jest geniuszem przekazu. Dzielność i wolność uczucia wobliczu mocarnego wroga, w obliczu wzniosłych udr ęk, w obliczu pro- blemów, które budzą grozę — oto t r yu m f a l n y stan, który wybiera,który uświetnia artysta tragiczny. W obliczu tragedii wojownicza stronanaszej duszy święci swe saturnalia; kto nawyk ł do cierpienia, kto szukacierpienia, człowiek h e r o i c z n y wychwala tragedią  swe istnienie — tylko jemu tragik podaje napój tego najsłodszego okrucieństwa. — 

25..&« Poprzestawać z ludźmi na lada czym, serce mieć otwarte—jest toliberalne, ale tylko liberalne. Serca zdolne do do s t o jn e j gościnnościmożna poznać po zasłoniętych oknach i zamkniętych okiennicach: najlepsze w nich pokoje pozostają puste. Dlaczego? — Dlatego że czekają gości, z którymi się n i e „poprzestaje na lada czym".

26. •'•*-••• •-*--•>".»?•« Nie dość się już cenimy, gdy przekazujemy coś na swój temat. Nasze własne przeżycia w żadnym razie nie są gadatliwe. Nie mogłyby

same siebie przekazać, nawet gdyby chciały. Bo brakuje im słów. Jesteśmy już poza sprawą , dla której mamy słowa. We wszelkim mówieniu  jest odrobina pogardy. Jak się wydaje, mowę wynaleziono dla wszystkiego, co przeciętne, średnie, przekazywalne. Mówią cy wulg ar y ż u j esię mową . — Z moralności dla głuchoniemych i dla innych filozofów.

90

27.

„Ten portret jest czarują co piękny!"... Literatka, niezadowolona,  pobudzona, pusta w sercu i trzewiach, z bolesną ciekawością stale nasłu-chują ca imperatywu, który szepce z głę bin jej ustroju: „aut liberi, aut 

libri": literatka, dostatecznie wykształcona, by rozumieć głos natury, nawetgdy brzmi po łacinie, z drugiej strony — dostatecznie próżna i gęgo-tliwa, by potajemnie mówić do siebie po francusku: Je me verrai, je me lirai, je

m'extasierai et je dirai: Possible, que j'aie eu tant d'esprit?"...

28.

Głos mają „or ędownicy bezosobowego podejścia". — „Nic nie jestdla nas łatwiejsze, niż być mą drym, cierpliwym, rozważnym. Ociekamy pobłażliwością  i współczuciem, do absurdu jesteśmy sprawiedliwi, rezy-gnujemy ze wszystkiego. Właśnie dlatego powinniśmy się nieco surowiejtraktować; właśnie dlatego powinniśmy sobie od czasu do czasuw y h o d o w a ć jakieś niewielkie uczucie, jak ąś niewielk ą zdrożnośćuczuciową . Może nie przychodzi nam to bez trudu; być może śmiejemysię w swym gronie z widoku, który tym przedstawiamy. Lecz cóż poradzić! Nie mamy już innego sposobu, w jaki moglibyśmy siebie przezwyciężyć: tonaszym ascetyzmem, to nasz ą  pokutą ."S ta ć się k imśo so bo wy m — cnota „or ędowników bezosobowego podejścia"... i -n

29.Z pew ne j pr o mo cj i do kto rsk iej . — „Co jest zadaniem

wszelkiego szkolnictwa wyższego?" — Uczynić z człowieka maszynę. — „Co jest do tego środkiem?" — Człowiek musi się uczyć, musi się nudzić.  — Jak to osią ga?" — Dzięki pojęciu obowią zku. — „Kto jest jego pierwowzorem?" — Filolog: który uczy wkuwa ć . — „Kto jest dosko-

91

WYWODY NIE NA CZASIEZMIERZCH BOŻYSZCZ

Page 47: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 47/63

nałym człowiekiem?" — Urzędnik państwowy. — „Która filozofia podajenajwyższą formułę urzędnika państwowego?" — Filozofia Kanta: urzędnik  państwowy jako rzecz w sobie, ustanowiona sędzią  nad urzędnikiem państwowym jako zjawiskiem.

30.Prawo do g łup ot y. — Zmęczony, powoli oddychają cy robotnik,

który dobrodusznie spoglą da, który pozwala rzeczom, by szły własnym

trybem: ta typowa figura, któr ą współcześnie, w epoce roboty ( o r a z  „rzeszy"! —), można spotykać we wszystkich klasach społecznych,dzisiaj domaga się dla siebie właśnie sztuki, włą cznie z książką , przedewszystkim zaś z dziennikiem — a jeszcze bardziej piękna natury,Włoch... Człowiek zmierzchu, „z uś  pionymi dzikimi popędami", októrych mówi Faust, potrzebuje letniska, nadmorskich k ą  pielisk,lodowców, Bayreuth... Wtakich epokach sztukama prawo doc z y s t e j i d i o t y c z n o ś c i — jako wakacji dla ducha, dowcipu iumysłu. Rozumiał to Wagner. Czysta idiotyczno ść leczy...

31.Jeszcze jeden problem die ty . — Środki, którymi Juliusz

Cezar bronił się przed chorowitością  i bólami głowy: długie marsze,

najprostszy sposób życia, ciągłe przebywanie na wolnym powietrzu,nieustanny wysiłek — takie są , z grubsza bior ą c, zalecenia profilaktycznew przypadku skrajnej podatności na zranienie, jaka cechuje ową subtelną i pracującą  pod najwyższym ciśnieniem maszynę, która zwie sięgeniuszem.— 

32.Mówi im mo ra li st a. — Nic nie razi smaku filozofa ba r d z ie j

niż człowiek, k t ó r y k i e r u j e si ę życzeniami... Jak że godnym  podziwu znajduje filozof człowieka, gdy go widzi, jak dokonuje swegoczynu, gdy widzi, jak to najbardziej dzielne, najbardziej podstę  pne, naj- bardziej wytrwałe zwierzę błą dzi w labiryntach niedoli. Jeszcze go wspiera

| słowem... Ale gardzi człowiekiem, który kieruje się życzeniami, podobnie jak człowiekiem, „którego należałoby sobie ż yczyć" — w ogóle wszel-

I kimi życzeniami co do człowieka, wszelkimi id e a ł ami człowieka.l Gdyby filozof mógł być nihilistą , to był  by nim, ponieważ nihilista widzi

nicość za wszelkim ideałem człowieka. Czy nawet nie nicość jeszcze — | lecz jedynie coś, co niczego niegodne, coś absurdalnego, chorego, tchórz-

liwego, przemęczonego, wszelkiego rodzaju męty w opró ż n i o n y mkielichu życia... Jak to się dzieje, że człowiek, który jako rzeczywistość

| jest tak godny czci, nie zasługuje na szacunek, gdy się oddaje życze-niom? Czy musi odpokutować za swą tężyznę, któr ą okazuje jako rzeczy-wista istota? Czy swój czyn, czy napięty wysiłek umysłu i woli wewszelkim czynie musi równoważyć wytchnieniem, którego szuka w czymśwyimaginowanym i absurdalnym? — Historia jego życzeń była dotych-

| czas partie honteuse: strzeżmy się, by zbyt długo w niej nie czytać. Czło-wieka usprawiedliwia — i będzie usprawiedliwiać po wiek wieków — 

 jego rzeczywistość. O ileż więcej wart jest rzeczywisty człowiek, w po-równaniu z człowiekiem, który stanowi jedynie przedmiot życzeń, ma-rzeń, k łamstw! z jakimkolwiek człowiekiem idealnym!... I jedynieczłowiek idealny razi smak filozofa.

WYWODY NIE NA CZASIEZMIERZCH BOŻYSZCZ

92

Page 48: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 48/63

33.

Wa r tość na t ur al na eg oi zmu . — Egoizm jest tyle wart,ile z fizjologicznego punktu widzenia jest wart ten, kto go przejawia: może być wiele wart, ale też może być niczego niegodzien i zasługiwać na pogardę. Na każdą  jednostk ę może spoglą dać pod tym k ą tem, czy przedstawia ona linię wstę pującą czy linię zstę pującą życia. Rozstrzygną wszytę kwestię, dysponujemy również kanonem, który pozwala określić, co  jest wart egoizm danej jednostki. Jeśli przedstawia ona wstę pującą linię,

to jej wartość rzeczywiście jest nadzwyczajna — i z uwagi na całość życia, które dzięki danej jednostce może postą  pić krok da le j, jej troskao zachowanie, o zapewnienie sobie optimum warunków może przyjąćskrajną postać. Jednostka, „indywiduum", rozumiane tak, jak do tej poryrozumiał je lud i filozof, jest wszak błędem: dla siebie samej jednostka pozostaje niczym, nie jest atomem, nie jest „ogniwem łańcucha", nie jestczymś tylko odziedziczonym po dawnych czasach —jednostka jest jedną , całą linią człowieka, po nią samą  jeszcze... Jeśli zaś jednostka przedstawia zstę pują cy etap rozwoju, upadek, chroniczne zwyrodnienie,schorzenie (— choroby, w ogólności, są  już zjawiskiem nastę  pczym upadku, a n i e jego przyczyną ), to niewielk ą ma wartość, i jest ze wszechmiar słuszne, by udatnym zabiera ła możliwie jak najmniej. Jest jedynie ich pasożytem... -^^:#.j<>w^'-- ;-.H !\-*j^ł!d^i'":>.* *

„^. :^:E'f  ;;-?i!,a;?*t -«4r ;^ ^^Af^^V^ym^'r > ,-^t 34. •*;; t.if-^,i?!n^u>v,.--

C h r z e ś cijanin i anarchista. — Gdy anarchista, jakorzecznik schy łkowych warstw społeczeństwa, w świętym oburzeniudomaga się „prawa", „sprawiedliwości", „równych praw", to jedynie ulega  presji swego braku kultury, który nie potrafi pojąć, d laczegowłaściwie ów człowiek cierpi i w c o jest ubogi — w życie... Przemożną 

 y '"_ 94

siłę ma w nim popęd przyczynowości: ktoś musi być temu winien, że sięlicho czuję... Już samo „święte oburzenie" przynosi mu dobroczynny skutek: lżenie jest przyjemnością dla wszelkich biedaczysk — daje chwilęupojenia mocą . Już skarga, uskar żanie się może życiu nadać urok, który pozwala je wytrzymać: w każdej skardze zawiera się subtelna doza z e -m s t y, swe liche samopoczucie, niekiedy nawet swą  lichość, człowiek 

 zarzuca, niczym bezprawie, niczym n ie do z wo lo ny przywilej, tym,którzy są  inni. Jeśli jestem canaille, to również ty powinieneś nią być":

logika ta prowadzi do rewolucji. — Skargi na nic nie mogą się zdać: ichźródłem jest słabość. Nie ma większej różnicy, czy powód lichego samo poczucia przypisze człowiek innym czy sobie sa me mu — to pierwsze czyni socjalista, to drugie na przyk ład chrześcijanin. Wspólnym,a  zarazem dodajmy: n ie g o d n ym, momentem tej postawy pozostaje przekonanie, że ktoś inny jest winien cierpienia — krótko mówią c, zemsta, której słodycz człowiek cierpią cy ordynuje sobie na swe cierpienie. Potrzeba zemsty jako potrzeba r o z k o s z y ma za przedmiotokazjonalne przyczyny: cierpią cy wszędzie znajdzie jak ąś przyczynę, bywziąć swą maleńką zemstę — jeśli jest chrześcijaninem, powtórzmy raz  jeszcze, to przyczynę będzie znajdować w so bi e samym... Chrześcijanin i anarchista — obaj są dekadentami. — Gdy chrześcijanin potę  pia, oczernia, kala „ś wiat", włada nim identyczny instynkt jak 

robotnikiem o socjalistycznych zapatrywaniach, który potę  pia, oczer nia, kala spo łecze ń stwo: „są d ostateczny" słodk ą  pociechą , że zemsta nastą   pi — rewolucją , której oczekuje również robotnik o socjalistycznych zapatrywaniach, tyle, że nieco odleglejszą ... Sama „transcendencja" — na cóż byłaby transcendencja, gdyby nie pozwalała kalaćimmanencji?... ->&*•*- ?•>>,?«"

95

WYWODY NIE NA CZASIEZMIERZCH BOŻYSZCZ

Page 49: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 49/63

* 35.u Krytyka dekadenck ie j mora lno ści. — Moralność „al-truistyczna", moralność, dzięki której egoizm z a n i k a — w każdychokolicznościach pozostaje złym symptomem. Odnosi się to do jednostek,odnosi się to zwłaszcza do narodów. Gdzie zaczyna brakować egoizmu,tam brakuje czegoś, co najlepsze. Instynktowne wybieranie działań,którymi człowiek sam sobie szkodzi, uleganie powabowi „bezin-teresownych" motywów: to nieomal formuła dekadencji. „Nie szukać

w łasnej korzyści" — słowa takie są niczym więcej jak moralnym list-kiem figowym, który ma zasłonić zupełnie inny, mianowicie fizjologicznyfakt: „Nie umiem już z n a l e ź ć własnej korzyści"... Rozprzężenieinstynktów! — Człowiek jest na wykończeniu, gdy staje się altruistą . — Miast prostodusznie powiedzieć: J a nie jestem już nic wart", deka-dent ma na ustach k łamstwo moralne: „Wszystko jest nic nie warte — życ ie jest nic nie warte." Są d taki pozostaje wielkim zagrożeniem, ma zara źliwe działanie — na zmurszałej glebie społecznej niebawem rozrastasię w tropikalne pną cza pojęciowe, bądź to jako religia (chrześcijaństwo) , bądź to jako filozofia (schopenhauerianizm). Takie trują ce pną cza, wyrosłeze zgnilizny, swymi wyziewami niekiedy na długo, na tysią cleciazatruwają życie...

r\ /-* . ' , - ' . . . , , - , J

. " ' ' . , * - - • - -Ob. HS>±•J£.-Vr'i'.-»j. ••<, 'f V.l-'>j.'V:;j<.Ai'-'

^ M o r a l n o ś ć dla lekarzy. — Chory pozostaje pasożytem spo-łecznym. W pewnym stanie jest nieprzyzwoitością , że dalej żyje. Wegeto-wanie w tchórzliwej zależności od lekarzy i zabiegów, gdy się utraciłosens życia, prawo do życia, powinno pocią gać za sobą głę bok ą pogardęspołeczną .  A lekarze powinni być jej pośrednikami — każdego dnia,zamiast recept, nowa dawka ws t r ę t u do pacjenta... Stworzyć nową 

:•<.'•.> 96

odpowiedzialność, odpowiedzialność lekarsk ą , dotyczącą  wszystkich przy- padków, gdy najwyższy interes życia, wst ę pują c e g o życia, domaga :-sięnajbardziej bezwględnego ściśnięcia i odsunięc ia wyrodnie j ą c e gożycia — dotyczącą na przyk ład prawa do płodzenia, prawa do rodzenia, prawa do życia... Dumnie umrzeć, gdy nie można już dumnie żyć. Śmier ćdobrowolnie wybrana, śmier ć we właściwym czasie, z jasnością  i radością ,dokonana pośród dzieci i świadków: tak iż możliwe jest rzeczywiste pożegnanie, g d y j e sz cz e o be c n y j e s t te n, kto się żegna, podobnie  jak możliwe jest rzeczywiste oszacowanie własnych osią gnięć i zamierzeń,  p o d s u m o w a n i e życia — wszystko przeciwieństwem żałosnej iokropnej komedii, jak ą  w godzinę śmierci uprawia chrześcijaństwo.  Niech mu nigdy nie zapomną , że nadużywało słabości umierają cych,gwałcą c ich sumienie, że nadużywało charakteru samej śmierci, wywodzą czeń są d wartościują cy na temat zmar łego i jego przeszłości! Wbrew wszelkimtchórzliwym przesą dom przede wszystkim należy przywrócić trafną , toznaczy fizjologiczną , ocenę tak zwanej śmierci naturalnej: która wostatecznym rachunku również jest tylko śmiercią  „nienaturalną ",samobójstwem. Człowiek nigdy nie ginie przez kogoś innego niż on sam.Tyle tylko, że jest to śmier ć w warunkach, które zasługują na najwyższą  pogardę, śmier ć pozbawiona elementu wolności, śmier ćw nie w ła ściwym czasie, śmier ć tchórza. Powinno się, z miłości do żyć i

a — innej chcieć śmierci, wolnej, świadomej, nieprzypadkowej, nienapadają cej... Na koniec rada dla panów pesymistów i innych dekadentów. Nie leży w naszej władzy, byśmy się nie urodzili: ale możemy ten błą d — boniekiedy bywa to błędem — naprawić. U su w a j ą c się, czyni człowiek coś, co godne największego szacunku: coś, czym nieomal zasługuje nażycie... Społeczeństwo, cóż mówię! samo życie ma z tego więcej korzyści niżz „życia" w wyrzeczeniu, anemii i innej cnocie

97

WYWODY NIE NA CZASIEZMIERZCH BOŻYSZCZ

Page 50: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 50/63

 — uwolnił człowiek innych od swego widoku, uwolnił życie od z a r z u -tu... Pesymizm, pur, vert, da je sobie dow ód d op ie ro wówczas ,gdy obala panów pesymistów: trzeba postą  pić krok dalej w jego logice,nie tylko zanegować życie „wolą  i przedstawieniem", jak to uczyniłSchopenhauer— trzeba najsampier w zanegowa ć Sc ho-  penhauer a. Mówią c mimochodem, pesymizm, jakkolwiek zaraźliwy,nie wzmaga jednak chorowitoścł czasów, chorowitości pokoleń: jest jej przejawem.  Zapada się nań, tak jak się zapada na choler ę: człowiek musi być już dostatecznie chorowity, musi być już doń predestynowany. Sam pesymizm nie zrodzi choć by jednego dekadenta więcej; przypominam o  badaniach statystycznych, które dowodzą , że lata, gdy szaleje cholera,ogólną liczbą zgonów nie odbiegają od pozostałych.

J ^ > -*KiiłC?

-T 37.1 Czy staliśmy się bardziej moralni.—Jak można byłooczekiwać, mojemu pojęciu „poza dobrem i złem" przeciwstawiono całą dz iko ść ogłupienia moralnego, które, jak wiadomo, w Niemczech jestuważane za samą  moralność: mógł  bym o tym opowiedzieć niezgorszehistorie. Przede wszystkim dano mi pod rozwagę „niezaprzeczalną wyższość" naszych czasów w dziedzinie są du etycznego, nasz rzeczywiście poczyniony tu p o s t ę p: Cesarego Borgii w żadnym razie nie można, co ja

czynię, przedstawiać w porównaniu z na m i jako „człowieka wyższego",  jako nadczłowie ka. . . Redaktor szwajcarskiego „Bundu" poszedł tak daleko, że dają c wyraz swemu szacunkowi dla odwagi, której wymaga tak ryzykowne przedsięwzięcie, moje dzieło „zrozumiał" jako propozycjęusunięcia wszelkich przyzwoitych uczuć. Bardzo jestem zobowią zany! — W odpowiedzi pozwolę sobie postawić pytanie, czy rzeczywiśc ies ta l i śmy się bardziej moralni. Podejrzenia

"•. . 98

 budzi już okoliczność, że wierzy w to cały świat... My, ludzie nowocześni,nader delikatni, nader podatni na zranienie, kierują cy się setk ą względów,rzeczywiście roimy sobie, że delikatne człowieczeństwo, które sobą  przedstawiamy, że osi ą g n i ę t a jednomyślność w szanowaniu, w go-towości do pomocy, we wzajemnym zaufaniu stanowi pozytywny postę p,dzięki któremu daleko wyprzedziliśmy ludzi czasów renesansu. Lecz tak myśli, tak mu s i myśleć o sobie każda epoka. Z całą pewnością niemoglibyśmy się przenieść, ani czynem, ani nawet myślą , w renesansowewarunki: nasze nerwy, nie mówią c już o naszych mięśniach, nie wytrzy-małyby tamtej rzeczywistości. Niezdolność ta nie świadczy jednak o po-stę  pie, lecz o odmiennym, o późniejszym charakterze, słabszym, deli-katniejszym, bardziej podatnym na zranienie, który z konieczności skutkuje p e ł n ą  w z g lę dó w moralnością . Gdybyśmy wymazali naszą  de-likatność i późność, naszą  fizjologiczną  starczość, swą  wartośćnatychmiast straciłaby również nasza moralność „uczłowieczenia" — żadnamoralność nie ma sama w sobie wartości: wzbudziłaby w nas wr ęczlekceważenie. Z drugiej strony, nie marny wą tpliwości, że z naszym grubowatowanym człowieczeństwem, które boi się zderzenia z wszelk ą twardością , dla współczesnych Cesarego Borgii stanowilibyśmy komedię,która by ich ubawiła do łez. Istotnie, mimo woli jesteśmy zabawni ponadwszelk ą  miar ę, z naszymi nowoczesnymi „cnotami"... Ubytek wrogich,

wzbudzają cych nieufność instynktów — a przecież czymś takim miał by być nasz „postę p" — stanowi jedną z konsekwencji powszechnego ubytku wi t a l n o ś c i: sto razy więcej mozołu, sto razy więcej ostrożności trzeba

człowiekowi, by mógł utwierdzić tak uwarunkowane, tak późneistnienie. Stą d wszyscy sobie wzajemnie pomagają , stą d każdy jest do pewnego stopnia i chorym, i pielęgniarzem. Taki sens ma słowo „cnota" —: pośród ludzi, którzy znali życie jeszcze w innej postaci, życie

99

ZMIERZCH BOŻYSZCZ WYWODY NIE NA CZASIE

Page 51: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 51/63

ZMIERZCH BOŻYSZCZ

  bardziej pełne, bardziej rozrzutne, bardziej się przelewają ce, cnotę na-zwano by inaczej, „tchórzostwem" może, „żałosnością ", „babsk ą  moral-nością "... Nasze złagodzenie obyczajów—jest to moją tezą , jest to moją , jak kto woli, no win ą  — pozostaje nastę pstwem schy łku; srogość i strasz-liwośćobyczaju, odwrotnie, może być nastę pstwem nadwyżki życia: wtedy wolno bowiem również na wiele się ważyć, wiele wyzywać, wiele też t r w o n ić. Co niegdyś stanowiło przyprawę życia, dla nas okazałoby się t r u c i z ną ... Na obojętność — również ona pozostaje formą  potęgi — tak że jesteśmy zbyt starzy, zbyt późni: nasza moralność współczucia, przedktór ą  pierwszy ostrzegałem, któr ą  można by nazwać l'impressioni-sme

morale, stanowi jeszcze jeden przejaw fizjologicznej nadpobudliwości,która znamionuje wszelk ą  dekadencję. Ów ruch, który dziękiSchopenhauerowskiej mo r a ln o ś c i w s p ó łc ie r pie nia usiłował się prezentować w naukowej formie — nader niefortunna próba! —jestwłaściwym ruchem dekadencji w dziedzinie moralnej, głę  boko spowino-waconym z moralnością  chrześcijańsk ą . Potężne epoki, dostojnekultury widzą  we współcierpieniu, w „miłości bliźniego", w niedosta-tecznym zważaniu człowieka na samego siebie coś, co zasługuje na po-gardę. — Epoki należy mierzyć miar ą  ich si ł poz y tyw nyc h — awówczas epoka renesansu, tak rozrzutna i tak obfitują ca w dramaty,okaże się ostatnią w ie lk  ą  epok ą , my zaś, ludzie nowocześni, z naszą lękliwą trosk ą o siebie, z naszą miłością bliźniego, z naszymi cnotami,takimi jak pracowitość, brak wymagań, poszanowanie dla prawa, naukowość

 — gromadzą cy, ekonomiczni, machinalni — s ła b ą  epok ą ... Nasze cnotysą  uwarunkowane, są  odpowiedzią  na wyzwania naszej słabości...„Równość", faktyczne upodobnienie, znajdują ce swój wyraz w doktrynie„równych praw", pozostają  istotnym elementem schyłku: przepaśćmiędzy ludźmi, między stanami, wielość typów, woła, by być

1 0 0

WYWODY NIE NA CZASIE

sobą , by się odróżniać, patos dystansu stanowią  charakterystyk ękażdej pot ężne j epoki. Rozpiętość, napięcie między skrajnościami dzisiajcoraz bardziej maleje — same skrajności w końcu się zacierają , dążą c dowzajemnego upodobnienia... Dziś wszelkie doktryny polityczne o r a zwszelkie ustroje, włą cznie z „rzeszą niemieck ą ", stanowią  nastę pstwoschyłku, stanowią  konieczność, któr ą  pocią ga za sobą  schyłek; nieuświadamiane oddziaływanie dekadencji zapanowało nawet pośródideałów poszczególnych nauk. Całej angielskiej i francuskiej socjologiiniezmiennie zarzucam, że zna z doświadczenia jedynie t w o r y u p a d -k u społecznego i najzupełniej niewinnie uznaje własne instynkty upadku zan o r m ę socjologicznych są dów wartościują cych. Życieschy łkowe, ubytek wszelkiej siły organizują cej, to znaczy siły, którarozdziela, która stwarza przepaści, która narzuca porzą dek, w dzisiejszejsocjologii staje się i d e a ł e m... Nasi socjaliści są dekadentami, ale i panHerbert Spencer jest dekadentem — pragnie, by zwyciężył altruizm!...

.*- 38.

M o j e p o ję c ie wolno ści . — Czasami wartość rzeczy leży nie wtym, co można dzięki niej osią gnąć, lecz w tym, ile za nią trzeba zapłacić  — ile nas ona ko sz t u je . Podam przyk ład. Instytucje liberalnenatychmiast przestają  być liberalne, gdy już powstaną : potem nic nieszkodzi wolności bardziej i gruntowniej niż one. Wiadomo wszak, c o  jest ich dziełem: osłabiają wolę mocy, niwelują góry i doliny, któremu tozajęciu nadano rangę moralności, czynią człowieka małym, tchórzliwym,

nastawionym na uciechy — dzięki instytucjom liberalnym za każdymrazem święci tryumf zwierzę stadne. Liberalizm: po naszemu u z wie rzęc e n ie stada. .. Te same instytucje, dopóki jeszcze trwa o nie walka,rodzą zupełnie inny skutek; rzeczywiście w przemożny sposób

Page 52: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 52/63

wspierają wolność. Ściślej, ów skutek rodzi wojna, wojna o instytucjeliberalne, która pozwala trwać instynktom nieliberalnym. Wojnawychowuje do wolności. Czymże bowiem jest wolność! Tym, że czło-wiek chce być odpowiedzialny za siebie. Że utrzymuje dystans, którydzieli ludzi. Że staje się coraz bardziej obojętny wobec mozołu, srogości,niedostatków, nawet wobec życia. Że dla swej sprawy jest gotowy po-święcić ludzi, włą cznie z samym sobą . Wolność oznacza, że męskie in-stynkty, które cieszy wojna i zwycięstwo, panują nad innymi instynktami, na przyk ład nad instynktem „szczęścia". Człowiek, który stał się wolny^tym bardziej duch, który stał się wolny, pogardliwie pomiatadobrym samopoczuciem, o którym marz ą kramarze, chrześcijanie, krowy,kobiety, Anglicy i inni demokraci. Człowiek wolny jest wojownikiem. — Czym się mierzy wolność u jednostek i u narodów? Oporem, któryczłowiek musi pokonywać, mozołem, który musi płacić, by pozostawać ugóry. Kto chce  znale źć najwyższy typ człowieka wolnego, niech goszuka tam, gdzie stale jest pokonywany najwyższy opór: o krok od tyranii,na progu groź  by poddaństwa. Jest to prawdziwe w psychologicznymsensie, jeśli przez „tyranów" rozumieć nieubłagane i straszliwe instynkty,które żą dają  największego autorytetu i dyscypliny — najpiękniejszym przyk ładem Juliusz Cezar; jest to prawdziwe również w politycznymsensie, wystarczy rzucić okiem na historię. Narody, które były coś warte,

które sta ły si ę coś warte, nigdy nie osią gnęły tego dzięki instytucjomliberalnym: wielkie zagro ż enia czyniło z nich coś, co zasługiwałona szacunek, zagrożenie, które uczy nas dopiero poznawać nasze środki pomocnicze, nasze cnoty, nasz or ęż, naszego d u c h a — które nas z mu sz a, byśmy byli potężni... Pierwsza zasada: czło-wiek musi potrzebować być potężnym, w innym razie nigdy się takimnie stanie. —Wielkie cieplarnie, w których rozwijała się potężna, najpo-

•!.••! 102

tężniejsza dotychczas odmiana człowieka, arystokratyczne wspólnotyw rodzaju weneckiej czy rzymskiej, pojmowały wolność dok ładnie w tymsensie, w jakim ja pojmuję słowo „wolność": jako coś, co człowiek mai czego ni e ma, jako coś, czego chce, co zdobywa... i

39.K r y tyka now oc z e sno ś c i . — Nasze instytucje do niczego

się już nie nadają : w tej kwestii jesteśmy jednomyślni. Ale nie one są temu winne, lecz m y. Gdy zaginęły nam wszystkie instynkty, z którychrodzą się instytucje, giną nam również instytucje, ponieważ m y się już donich nie nadajemy. Demokratyzm zawsze był schyłkową  formą  siłyorganizują cej: już w Ludzkie, nazbyt ludzkie, I, 318, scharakteryzowałemnowoczesną demokrację, włą cznie z jej połowicznymi postaciami, w ro-dzaju „rzeszy niemieckiej", jako f o r m ę upadku państwa. Aby ist-niały instytucje, musi istnieć pewien rodzaj woli, instynktu, imperatywu, ażzłośliwie antyliberalny: wola tradycji, wola autorytetu, wola odpowie-dzialności, rozcią gają ca się na wieki, wola so l id a r no ś c i w łańcuchu przeszłych i przyszłych pokoleń in infinitum. Gdy owa wola jestobecna, rodzi się twór w rodzaju imperium Romanum: czy Rosji, je d yn e jmocy, która jest dziś trwała, która może czekać, która może coś jeszczeobiecywać — Rosji, stanowią cej pojęciowe przeciwieństwo żałosnej

europejskiej państewkowości i nerwowości, która z chwilą  powstaniarzeszy niemieckiej osią gnęła stan krytyczny... Całemu Zachodowi obcesą już owe instynkty, z których wyrastają instytucje — z których wyrasta przysz łość : jego „nowoczesnemu duchowi" być może nic nie jestrównie niemiłe. Żyjemy dla dnia dzisiejszego, żyjemy w wielkim poś piechu —  żyjemy bardzo nieodpowiedzialnie: i właśnie temu dajemy miano„wolności". Dla instynktów, które instytucję c z y n i ą  instytucją ,

1 0 3

ZMIERZCH BOŻYSZCZ WYWODY NIE NA CZASIE

Page 53: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 53/63

mamy pogardę, nienawiść, odmowę: uważamy, że tam, gdzie choć by tylkorozbrzmiewa słowo „autorytet", pojawia się groź ba nowego niewolnictwa.Tak daleko sięgnęła dekadencja w instynkty wartościują ce naszych  polityków, naszych partii politycznych: i n s t y n k t o w n i e  p r e f e r u j ą  oni wszystko, co prowadzi do rozk ładu, co przyspieszakoniec... Świadectwem nowoczesne małżeństwo. Z nowoczesnegomałżeństwa znik ła wszelka rozumność: co jednak nie jest zarzutem  przeciwko małżeństwu, lecz przeciwko nowoczesności. Rozumność mał-

żeństwa — zawierała się w wyłą cznej odpowiedzialności prawnej męża:dzięki temu małżeństwo miało swój punkt ciężkości, podczas gdy dziśkuleje na obie nogi. Rozumność małżeństwa — zawierała się w zasadniczejniemożliwości jego rozwią zania: dzięki temu małżeństwo uzyskiwałoakcent, który, wobec przypadkowości uczucia, namiętności i chwili,umiałsobie wyjedna ć po s łuch. Zawierała się w odpowiedzial-ności rodziny za wybór małżonka. Rosną ce pobłażanie dla mariażu z m i -ł oś c i wr ęcz usunęło fundament małżeństwa, który może dopierouc z yn ić z niego instytucję. Instytucji nigdy nie można opierać na idio-synkrazji, małżeństwa n i e można opierać, jak powiedziałem, na „miłości"  — małżeństwo opiera się na popędzie płciowym, na popędziewłasności (żona i dzieci jako własność), na po p ę dz i e pa now a n ia ,który stale organizuje sobie najmniejszy twór panowania, rodzinę, który

 p o t r z e bu je dzieci i spadkobierców, by również w fizjologicznym zna-czeniu utrzymać zdobyty zakres mocy, wpływów, bogactwa, by przygo-tować zadania zakrojone na dłuższy czas, by przygotować instynktowną solidarność pomiędzy wiekami. Małżeństwo jako instytucja oznacza za-razem aflrmację największej, najtrwalszej formy organizacyjnej: gdy samospołeczeństwo nie może jako całość r ę c z y ć za siebie po najdalsze poko-

l lenia, małżeństwo w ogóle nie ma sensu. — Nowoczesne małżeństwo f ut r a c i ł o swój sens — zatem dochodzi do jego usunięcia. — 

40.

Kwestia robotnicza. — Głupota, a w gruncie rzeczy zwy-Irodnienie instynktu, które jest dzisiaj przyczyną  w sz e lk i e j głupoty, lsprawiła, że mamy do czynienia z czymś takim, jak kwestia robotnicza. lPewnych spraw n i e podnosić j a k o k we st ii : najpierwszy impe-jratyw instynktu. — Nie potrafię dociec, co chcą uczynić z europejskimi robotnikiem, najpierw uczyniwszy zeń kwestię. Robotnik ma się zbyti! dobrze, by raz po raz nie podnosić coraz liczniejszych kwestii, by ich nie

i podnosić coraz bardziej nieskromnie. Koniec końców, stoi za nim wielkaHl liczba. Całkowicie rozwiała się nadzieja, że jako stan społeczny wykształ-, ci się tu skromna i zadowolona ze siebie odmiana ludzka, typ Chińczyka:to byłoby racjonalne, to byłoby wr ęcz koniecznością . Co zrobiono? — Wszystko, by w zarodku unicestwić nawet przesłanki czegoś takiego

l — najbardziej nieodpowiedzialną bezmyślnością do gruntu zniszczonoinstynkty, mocą których robotnik staje się możliwy jako stan społeczny,staje się możliwy dla samego siebie. Uczyniono robotnika zdolnymdo służ by wojskowej, przyznano mu prawo do stowarzyszania się,

| przyznano mu prawa wyborcze: cóż dziwnego, że dzisiejszy robotnik swą egzystencję odczuwa już jako ciężką  (w języku moralności: jako bez- prawie — )? Lecz co chcą uczynić, zapytajmy jeszcze raz. Jeśli ktośchce celu, to musi chcieć również środków: jeśli ktoś chce niewolników, to jest głupcem, jeśli ich wychowuje na panów. — ,

WYWODY NIE NA CZASIEZMIERZCH BOŻYSZCZ

105104

Page 54: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 54/63

41.

„Wolność, o jak ą mi n i e chodzi..." — W takich czasach, jak dzi-siejsze, być zdanym na swe instynkty to jeszcze jedna fatalność. Instynktywzajemnie sobie przecz ą  ,  przeszkadzają jeden drugiemu, wyniszczają sięmiędzy sobą ; epok ę n o w o c z e s ną  zdefiniowałem już jako sprzecznośćfizjologiczną . Racjonalność wychowania chciałaby, by żelazny uścisk doprowadził do obezw ła d n ie n ia przynajmniej jednego systemu in-stynktów, dzięki czemu jakiś inny mógł by osią gnąć siłę, stać się potęgą ,

stać się panem. Dzisiaj trzeba by jednostk ę przyciąć, aby ją dopiero dziękitemu uczynić możliwą : możliwą , to znaczy ca łą ... Dzieje się cośodwrotnego: postulat niezależności, swobodnego rozwoju, laisser-aller 

 jest najgor ęcej podnoszony właśnie przez tych, dla których żadne wodzenie byłyby zbyt mocne — stosuje się to in politics, stosuje się i wsztuce. Lecz pozostaje symptomem dekadenc j i: nasze nowoczesne pojęcie „wolność" jest jeszcze jednym dowodem zwyrodnienia in-stynktów. — 

-•«; 42.

-«' Gd z ie p o t r z eb n a je s t wia ra . — Nic nie jest rzadsze wśródmoralistów i świą tobliwców niż prawość; być może powiadają  oni coś  przeciwnego, być może nawet wierz ą  w coś przeciwnego. Gdy

  bowiem wiara jest bardziej przydatna, bardziej skuteczna, bardziej prze-konują ca od świadomej obłudy, obłuda niebawem, mocą  instynktu,staje się niewinnośc ią : pierwsza teza, która pozwala zrozumieć wielkichświą tobliwców. Również u filozofów, którzy stanowią ich odmianę, całe torzemiosło powoduje, że dopuszczają  oni tylko niektóre prawdy:mianowicie takie, dzięki którym ich rzemiosło uzyskuje sankcję p u -b li c z n ą — mówią c po kantowsku: tylko prawdy rozumu pr akt ycz-

•V ' ' 1 0 6

n e g o. Filozofowie wiedzą , czego mu s z ą  dowieść, w tym są praktyczni — między sobą rozpoznają się po swej jednomyślności co do „prawd". — „Nie k łam" — po naszemu: wy s t r z e g a j się, mój filozofie, mó-

i

 j wienia prawdy...r?; .W łó-Kij:,. .. £*PV.- •.&'**••«/ ^sibssr.) '- 43. Ar-afiar&aKo n se r w a t ys t o m na uch o. — Oto czego dawniej nie wiedziano, a co dzisiaj jest wiadome, co mogłoby dzisiaj być wiadome: ro z

w ó j wst eczny, powrót w jakimkolwiek sensie i stopniu jest zupełnieniemożliwy. Wiemy o tym przynajmniej my, fizjologowie. Ale wszyscykapłani i moraliści wierzyli w tak ą możliwość — chcieli ludzkość przywieść z powrotem, p r z yś r u b o w a ć z powrotem do dawniejszejmiary cnót. Moralność zawsze była Prokrustowym łożem. Nawet politycy naśladowali w tym propagatorów cnoty: jeszcze dziś zdarzają się par tie, które marzą , by wszystko szło krokiem raka. Nikt jednak niemoże postanowić, że będzie rakiem. Nie ma rady, m u s i m y iść do przodu, to znaczy: k r o k po k ro ku da le j po suw a ć się w d e k ade nc j i ( — jest to m o j a definicja nowoczesnego „postę pu"...) . Możnahamować tę ewolucję, a tym samym spiętrzać, kumulować, czynić bar dziej gwałtownym i ba rd z ie j n ag łym samo zwyrodnienie: nicze-go więcej nie można.

44.

Moje poję cie geniusza. — Wielcy mężowie są , podobnie jak wielkie epoki, materiałem wybuchowym, który skupia w sobie ogromną siłę; jako swej historycznej i fizjologicznej przesłanki zawsze wymagają ,  by dla nich przez długi czas zbierano, skupiano, oszczędzano, przechowywano — by przez długi czas nie dochodziło do jakiegokolwiek 

[ • • '  107

WYWODY NIE NA CZASIEZMIERZCH BOŻYSZCZ

Page 55: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 55/63

wybuchu. Gdy napięcie stanie się pośród mas zbyt wielkie, wystarczanajbardziej przypadkowy bodziec, by przywołać na świat „geniusza",„czyn", wielki los. Cóż wówczas zależy od środowiska, od epoki, od „duchaczasów", od „opinii publicznej"!—Weźmy przyk ład Napoleona. Francjarewolucyjna, a tym bardziej Francja przedrewolucyjna, wydałaby zsiebie typ przeciwstawny do Napoleona: i zresztą wydała. Ale to Napoleonstał się panem, b y ł jedynym panem, ponieważ był kimś i nnym, ponieważ był spadkobiercą potężniejszej i starszej cywilizacji niż ta, którasię rozsypywała we Francji. Wielcy ludzie są konieczni, epoka, w której się pojawiają , jest przypadkowa; niemal zawsze bior ą ją we władanie, ponieważsą potężniejsi, ponieważ są starsi, ponieważ dłużej na nich zbierano. Międzygeniuszem i jego epok ą zachodzi taki stosunek, jak między „potężny" i„słaby", jak między „stary" i „młody": epoka zawsze jest stosunkowomłodsza, bardziej rozrzedzona, bardziej niedojrzała, bardziej niepewna, bardziej dziecinna. — Fakt, że w dzisiejszej Francji myślą o tym zu p e łn ieinaczej (tak że w Niemczech: lecz jakież to ma znaczenie), że teoriamilieu, teoria prawdziwych neurotyków, stała się nieomal naukową świętością i znajduje wiar ę u fizjologów, „niczym dobrym nie pachnie" iniewesołe rodzi myśli. — Podobnie wyglą da sprawa również w Anglii,czym jednak nikt się nie będzie martwił. Anglik potrafi się uporać zgeniuszem i „wielkim mężem" jedynie na dwa sposoby: albo

de mo kr at yc zn y, jak to uczynił Bucie, albo r e l i g i j n y, jak to uczyniłCarlyle. — Gro ź  ba, któr ą oznaczają wielcy ludzie i wielkie epoki, jestnadzwyczajna; ich śladem podąża wszelkiego rodzaju wyczerpanie,wyjałowienie. Wielki człowiek jest końcem; wielka epoka, na przyk ładrenesans, jest końcem. Geniusz — w dziele, w czynie — musi być roz-rzutny: r o z d a j e si eb ie , co stanowi o jego wielkości... Instynkt sa-mozachowawczy zostaje u niego poniek ą d zawieszony; gwałtowne

":\-{  108

ciśnienie wylewają cych się zeń sił nie pozwala mu na czujność i ostroż-ność. Ludzie nazywają to „poświęceniem"; sławią w nim jego „heroizm",  jego obojętność względem własnego dobra, jego oddanie idei, wielkiejsprawie, ojczyźnie: jedno wielkie nieporozumienie... Geniusz wylewa,  przelewa się, zużywa siebie, nie szczędzi siebie — mocą fatum, drama-tycznie, mimowolnie, tak jak rzeka mimowolnie wylewa ze swych brzegów.A ponieważ ludzie wiele zawdzięczają takim wybuchowym naturom, przetowiele im w zamian sk ładają  darów, na przyk ład swego rodzaju dar w yż szej moralno ści... Ludzka wdzięczność ma to wszak do sobie:że błę d n ie p o ju m ie swych dobroczyńców. — 

45. bvr»:; ui:»7*' tffc;

Zbrodniarz i istoty pokrewne.—Typ zbrodniarza totyp człowieka potężnego, który znalazł się w niesprzyjają cych warun-kach, to człowiek potężny, którego uczyniono chorym. Brakuje mu dzikichostę pów, brakuje mu swobodniejszej i niebezpieczniejszej natury i formyistnienia, w której up r a w n io n e pozostaje wszystko, co stanowi or ęż i broń na usługach instynktu człowieka potężnego. Społeczeństwo przeklęło  jego cnoty; jego najżwawsze popędy szybko sprzęgają  się z przygnę biają cymi uczuciami, z podejrzeniem, strachem, niesławą . To zaśstanowi nieomalże pr zep is na fizjologiczne zwyrodnienie. Człowiek staje

się anemiczny, gdy to, co najlepiej umie, co najchętniej by czynił, musiczynić potajemnie, w ciągłym napięciu, ostrożnie, przebiegle; a ponieważ  jego instynkty przynoszą mu tylko zagrożenie, prześladowania, tragedię,  przeto również jego uczucia obracają się przeciwko tym instynktom — człowiek zaczyna je odczuwać jako swe fatum. W społeczeństwie, w naszymoswojonym, przyciętym społeczeństwie średnia-ków człowiek natury, przybywają cy z gór czy z morskich przygód,

1 0 9

WYWODY NIE NA CZASIEZMIERZCH BOŻYSZCZ

Page 56: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 56/63

nieuchronnie musi zwyrodnieć w zbrodniarza. Czy niemal musi: albo-wiem zdarzają się przypadki, gdy człowiek taki okazuje się potężniejszy odspołeczeństwa: Korsykanin Napoleon jest najbardziej sławnym przyk ładem.Doniosłe znaczenie ma w poruszonej tu kwestii świadectwo Do-stojewskiego — nawiasem mówią c, jedynego psychologa, od któregomogłem się czegoś nauczyć: Dostojewski stanowi jeden z najpiękniej-szych trafów w moim życiu, jeszcze piękniejszy niż moje odkrycie Sten-dhala. Ten g łę  boki człowiek, który po stokroć ma rację, nisko cenią c

  powierzchownych Niemców, zupełnie inaczej, niż sam się spodziewał,odebrał sybirskich więźniów, między którymi musiał długo żyć, ciężkichzbrodniarzy, dla których nie było już powrotu do społeczeństwa — jakowyciosanych z najlepszego, najtwardszego i najwartościowszego drzewa,  jakie rośnie na rosyjskiej ziemi. Uogólnijmy przypadek zbrodniarza:wyobraźmy sobie natury, którym, z takiego czy innego powodu, brak aprobaty publicznej, które wiedzą , że się ich nie uważa za dobroczynne,za pożyteczne — owo poczucie czandali, że cię nie traktują jako równego,lecz jako wykluczonego, niegodnego, zanieczyszczają cego. Myśli iczyny wszystkich takich natur mają barwę podziemia; wszystko staje się wnich bledsze niż u takich, których istnienie toczy się w dziennym świetle.Lecz niemal wszystkie formy egzystencji, jakie dziś wyróżniamy, niegdyśżyły w tej na poły grobowej atmosferze: naukowiec, artysta, geniusz,

wolny duch, aktor, kupiec, wielki odkrywca... Dopóki ka p ła n uchodziłza naczelny typ, k a ż d y wartościowy gatunek człowieka pozostawałubezwartościowiony... Nadejdzie czas — przyrzekam — kiedy kapłan będzie uchodził za najniższy typ, za na sz ego czanda-lę, za najbardziejzak łamany, za najbardziej nieprzyzwoity gatunek człowieka... Chciał bymzwrócić uwagę, że jeszcze dziś, pod najłagodniejszymi rzą dami obyczaju, jakie kiedykolwiek panowały na ziemi, przynajmniej

v f 1 1 0

w Europie, wszelkie pozostawanie na uboczu, wszelkie długie, nazbytdługie tkwienie na dole, wszelka niezwyk ła, nieprzejrzysta forma ist-nienia zbliża się do owego typu, którego zwieńczeniem jest postać zbrod-niarza. Wszyscy nowatorzy ducha przez pewien czas noszą na czolefatalistyczny znak czandali: n i e dlatego, że tak są odbierani, lecz dlatego,że sami odczuwają straszliwą przepaść, która dzieli ich od wszystkiego, co przybrało postać zwyczaju i zażywa czci. Niemal każdy geniusz zna zwłasnego doświadczenia „katylińsk ą  egzystencję", uczucie nienawiści,

zemsty i buntu przeciwko wszystkiemu, co już j e s t, co już się nie s t a j e...Katylina — forma preegzystencji każ de go cesarza. — A

46.Tu w i d o k j e s t o t w a r t y . —  Że filozof milczy, może to być

oznak ą wzniosłości duszy; że filozof sobie przeczy, może to być oznak ą 

miłości; jest możliwa grzeczność poznają cego, która sięga po k łamstwo. Nie bez subtelności powiedziano:,// est indigne des grand coeurs de repan-

dre le trouble, qu'ils ressentenf: trzeba tylko dodać, że nieustraszona  postawa wobec kogoś na jba r dz i e j n i e godne go r ów n ieżmoże oznaczać wielkość duszy. Kobieta, która miłuje, poświęca swą cześć;

 poznają cy, który „miłuje", być może poświęca swe człowieczeństwo; Bóg,który miłował, został Żydem... «'»' »>•••'--^^r*--^ .^j:-.^ "• '^

•••iłV-i"--'%*'''"Vvvł.'. :• ,•'-. 47 -t-jt ,*,-" -..'.-., • •?•' v-t-P ię k n o n i e j e s t r z e c z ą  pr zyp ad ku . — Również pięk-no rasy czy rodziny, ichwdzięk i dobroć, które widać w każdym geście, należy wypracować: jestono, podobnie jak geniusz, końcowym wynikiem akumulowanej pracy pokoleń. Trzeba było dobremu smakowi sk ładać wielkie ofiary, trzeba było dlań niejedno uczynić, niejednego

1 1 1

WYWODY NIE NA CZASIEZMIERZCH BOŻYSZCZ

Page 57: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 57/63

 poniechać — siedemnastowieczna Francja i w jednym, i w drugim zasługujena najwyższy podziw — w nim trzeba było mieć zasadę wyboru, jeślichodzi o towarzystwo, miejsce, odzienie, kontakty erotyczne, trzeba było piękno stawiać ponad korzyść, przyzwyczajenie, opinię, gnuśność. Naczelnadyrektywa: człowiek nie może również sobie samemu „popuszczać". — Dobre rzeczy są  ponad wszelk ą  miar ę kosztowne: i niezmiennieobowią zuje prawo, że ten, kto je m a, jest kimś innym niż ten, kto jezdo bywa. Wszystko, co dobre, pozostaje dziedzictwem: czego czło-wiek nie odziedziczył, to jest niedoskonałe, jest dopiero począ tkiem...Cyceron pisze, jak był zaskoczony, gdy spostrzegł, że w ówczesnychAtenach mężczyźni i młodzieńcy górowali pięknem nad kobietami: lecz jakiej pracy, jakiego wysiłku płeć męska wymagała tam od siebie w służ biedla piękna! — Nie należy bowiem mieć złudzeń co do metodyki:dyscyplina uczuć i myśli nieomal nic nie znaczy (— niemieckie wykształ-cenie, które pozostaje zupełnie iluzoryczne, w tym punkcie jest wielkimnieporozumieniem): najpierw trzeba namówić c ia ło. Ścisłe podtrzy-mywanie znaczą cych i wybornych gestów, obowią zkowe przestawanietylko z tymi, którzy sobie nie „popuszczają ", w zupełności wystarcza, byczłowiek stał się znacz ą cy i wyborny: przez dwa, trzy pokolenia wszystkosię u w e w n ę t r z n i. O losie narodów i ludzkości decyduje okoliczność,czy kultur ę zapoczą tkowano we w ła śc iw ym miejscu — n i e w

„duszy" (co było fatalnym zabobonem kapłanów i półkapłanów): wła-ściwym miejscem jest ciało, gest, dieta, fizjologia, z tego wynika ca łaresz ta. .. Dlatego Grecy pozostają  p i e rw s z y m w y d a r z e n i e mk u lt u r o w ym w historii — wiedzieli, c z y n i l i, co niezbędne; chrze-ścijaństwo, które z pogardą odnosi się do ciała, dotychczas było największymnieszczęściem ludzkości. — ^fei

112

48.

Postę  p w moim rozumieniu. — Również ja mówię o „po-wrocie do natury", choć właściwie nie jest to ruch wstecz, lecz w g ó r ę — ku wyżynnej, wolnej, nawet straszliwej naturze i naturalności, takiej, któraigra, której wo lno igrać wielkimi zadaniami... By użyć porównania :  Napoleon był czą stk ą  „powrotu do natury" w moim rozumieniu (na przyk ład in rebus tacticis, a jeszcze bardziej, co wiedzą  wojskowi, wsprawach strategicznych). — Rousseau natomiast — dok ą d właściwiechciał wracać? Rousseau, ten pierwszy człowiek nowoczesny, ten idealistai canaille w   jednej osobie; który potrzebował „godności" moralnej, bywytrzymać własny widok; chory z niepohamowanej próżności iniepohamowanej pogardy dla siebie. Ów wyrodek, który położył się na progu nowych czasów, również chciał „powrotu do natury" — dok ą d,zapytajmy jeszcze raz, dok ą d chciał powrócić Rousseau? NienawidzęRousseau tak że wko ntek śc ie rewolucji: jest ona historycznym wyrazemtej dwoistości idealisty i canaille. Krwawa/arce, jak ą  przedstawiałarewolucja, jej „immoralność", niewiele mnie obchodzi: rzeczą , którejnienawidzę, jest jej russowska moralno ść — tak zwane „prawdy"rewolucji, którymi rewolucja wciąż jeszcze oddziałuje i przycią ga do siebiewszystkich średniaków, wszelk ą  płytkość. Doktryna równości!... Nie ma bardziej trują cej trucizny: albowiem doktryna ta z d a j e się propagować

samą sprawiedliwość, podczas gdy w rzeczywistości stanowi jej kon iec.. .„Równym równe, nierównym nierówne — to byłoby prawdziwą  mową sprawiedliwości: a nierównych nigdy nie czynić równymi, co wynika z powyższego." — Fakt, że wokół doktryny równości działy się tak krwawe istraszliwe wypadki, zapewnił tej par excellence „nowo-| czesnej idei" swegorodzaju glorię i łunę, tak iż rewolucja jako w i d o -! w i s k o zwiod ła na pokuszenie również najbardziej szlachetne duchy. Nie

1 1 3

ZMIERZCH BOŻYSZCZ WYWODY NI E NA CZASIE

Page 58: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 58/63

 jest to powód, by ją bardziej szanować. — Widzę, że tylko jeden odbierał ją wsposób, w jaki ją odbierać należy, ze ws t r ę t em — był nim Goethe...

49.Go ethe — wydarzenie, które ma nie tylko niemiecki, ale i euro-

  pejski wymiar: wspaniała próba przezwyciężenia XVIII wieku dzięki po-wrotowi do natury, dzięki ruchowi w g ó r ę ku naturalności renesansu,dzięki poniek ą d samoprzezwyciężeniu tego stulecia. — Miał w sobie jego

najpotężniejsze instynkty: uczuciowość, idolatrię natury, antyhistorycz-ne podejście, idealistyczną postawę, brak realizmu i rewolucyjne pokusy (— które są niczym innym jak formą niereałistyczności). Przywoływał na pomochistorię, przyrodoznawstwo, antyk, Spinozę, a przede wszystkim praktyk ę;otaczał się wyłą cznie zwartymi horyzontami; nie odrywał się od życia,wnikał w życie; nie ulegał zniechęceniu i brał na siebie, do siebie, w siebietyle, ile tylko zdołał. Pragnął ca ło ści; zwalczał rozdzielanie rozumu,zmysłów, uczuć, woli (— z najstraszliwszym schola-stycyzmem  propagowane przez Kanta, który pozostaje biegunowym przeciwieństwem Goethego), dyscyplinował się ku całości, stwarza łsiebie... W nierealistycznie usposobionej epoce był przekonanym realistą :afirmował wszystko, co było mu w niej pokrewne — jego największym przeżyciem pozostaje owo ens realissimum, któremu na imię

 Napoleon. Goethe zaprojektował potężnego, wykształconego, sprawnegocieleśnie, trzymają cego się w ryzach, szanują cego siebie człowieka, którymoże się ważyć na naturalność w jej całym zakresie i bogactwie, który  jest dostatecznie potężny, by sięgnąć po tę wolność; człowiekatolerancji, która wypływa nie ze słabości, lecz z potęgi, człowieka, który potrafi użyć dla swej korzyści nawet tego, co komuś przeciętnemu przy-niosłoby zgubę; dla którego nic nie jest już zakazane, prócz s łabo śc i,

114

|która niechby się zwała zdrożnością czy cnotą ... Duch, który stał sięIwolnym duchem, nauniwersum spoglą da z radosnym i ufnymfa-|talizmem, pe łen wiary, że odrzucać można jedynie poszczególne ele-Imenty, że w całości wszystko znajduje wybawienie i afirmację — duc hI t e n j u ż nie neguje... Wiara taka stanowi najwyższą z wszystkich|możliwych form wiary: ochrzciłem ją imieniem Dionizosa. — 

50.Można by rzec, iż wiek XIX w pewnym sensie równie ż dążył do

tego wszystkiego, do czego dążył Goethe jako osoba: do uniwersalnegorozumienia i aprobowania, dopuszczania każdej rzeczy, do śmiałego srealizmu, do szacunku dla wszelkiej faktyczności. Jak się to dzieje, że iiglobalnym wynikiem nie jest Goethe, lecz chaos, nihilistyczne wzdycha-?nie,niewiedza, instynkt przemęczenia, który in praxi wciąż każe za- | w r a ca ć do XVIII wieku? (— na przyk ład jako romantyzm uczucio-!wy, jakoaltruizm i hipersentymentalizm, w dziedzinie smaku jako fe-iminizm, wdziedzinie polityki jako socjalizm). Czy XIX wiek, zwłaszcza | u swegokońca, nie jest niczym więcej jak spotęgowanym, z b r u t a l i -; z o w a n ym wiekiem XVIII, to znaczy wiekiem dekade nc j i? Tak iż j Goethe był bynie tylko dla Niemiec, ale i dla całej Europy, jedynie epizo-I dem, pięknym,acz nadaremnym? — Błędnie by jednak rozumiał wiel-ikich ludzi ten, kto

 by na nich patrzył z ubożuchnej perspektywy publicznego pożytku. By ć mo ż e n a w e t i to n a l e ż y do ich wie lkośc i, że irmi nie potrafią odnieść z nich pożytku...

51. v ; .

Goethe jest ostatnim Niemcem, którego darzę szacunkiem: odczułtrzy sprawy, które ja odczuwam — rozumiemy się również co do

115

WYWODY NIE NA CZASIEZMIERZCH BOŻYSZCZ

Page 59: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 59/63

„krzyża"... Często spotykam się z pytaniem, dlaczego właściwie piszę poniemiecku: nigdzie nie czytają mnie gorzej niż w ojczyźnie. Ale, ko-niec końców, kto wie, czy choć by p r a g n ę, by mnie dziś czytano? Tworzyćrzeczy, które daremnie próbuje skruszyć zą  b czasu; pod względem formy,  pod wzglę dem substancji t rudzić się o maleńką  nie-śmiertelność — nigdy nie byłem jeszcze na tyle skromny, by mniej odsiebie wymagać. Aforyzm, sentencja, w których jestem mistrzem jako  pierwszy między Niemcami, są formą „wieczności"; mam ambicję, bydziesięcioma zdaniami powiedzieć, co inni mówią całą książką — czegoinni nie mówią książką ...

Dałem ludzkości najgłę bszą z książek, jakie ludzkość w ogóle po*siada, mego Zaratustr ę: niebawem dam jej najbardziej niezależną . —  !

116

fefrp* CO ZAWDZIĘCZAM STAROŻYTNYM

1J. .

a zakończenie kilka słów o owym świecie, do którego szukałemdostę pu, do którego być może  znalaz ł em nowy dostę p — o świecie

antycznym. Mój smak, który może stanowić przeciwieństwo tole-rancyjnego smaku, również w tej sprawie niczego nie afirmuje en bloc: wogóle niechętnie mówi „tak", już bardziej woli mówić „nie", a najbardziej

zgoła nic nie mówić... Odnosi się to do całych kultur, odnosi się to doksiążek — odnosi się to również do miejsc i krajobrazów. W gruncierzeczy, niewielka liczba starożytnych książek liczy się w moim życiu; niema wśród nich dzieł najbardziej sławnych. Mój zmysł stylu, epigramatu jako stylu, przebudził się niemal w jednej chwili dzięki spotkaniu z Salu-stiuszem. Nie zapomnę zdumienia, któremu nie mógł się oprzeć mójczcigodny nauczyciel, nazwiskiem Corssen, gdy swemu najgorszemułacinnikowi musiał wystawić najlepszą notę — od razu sobie poradziłem.Zwięzły, surowy, do maksimum substancjalny na dnie, k ąśliwiechłodny wobec „pięknych słów", podobnie jak wobec „pięknych uczuć" — we wszystkim tym odgadłem samego siebie. Czytelnik odnajdzie umnie, aż po mego  Zaratustr ę , nader poważną  ambicję na punkcierzymskiego stylu, na punkcie aere perennius w stylu. — Nie inaczej

wyglą dał mój pierwszy kontakt z Horacym. Do dziś żaden poeta nie wzbudziłwe mnie równie wielkiego zachwytu artystycznego, jaki od samego począ tku wywołała we mnie Horacjańska oda. W niektórych językachnie można nawet p r a g n ą ć osią gnąć tego, co osią gnął Horacy. Owamozaika słów, w której każde słowo tryska siłą jako dźwięk, jako miejsce, jako pojęcie, w prawo, w lewo, ponad całość, owo minimum, jeśli chodzio rozmiar czy o ilośćznaków, owo maksimum, jeśli chodzi o osią -

1 1 7

ZMIERZCH BOŻYSZCZ

 N

Page 60: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 60/63

gniętą dzięki niemu energię znaków—wszystko to jest rzymskie, i niechwierzy, kto chce, par excellencedost o jn e . Na tym tle cała reszta poezji jawi się jako coś nazbyt popularnego —jako sentymentalna paplanina...

Grekom nie zawdzięczam podobnie silnych wrażeń; Grecy, trzeba to

wprost powiedzieć, nie mog ą  być dla nas tym, czym są Rzymianie. OdGreków się człowiek nie u c z y — ich charakter jest zbyt obcy, a tak że zbyt

 płynny, by działać imperatywnie, by działać „klasycznie". Któż siękiedykolwiek od Greka nauczył pisać! Któż się kiedykolwiek nauczył pisać

 b e z Rzymian!... Niech mi nikt nie przeciwstawia Platona. Jestem wobec

niego do gruntu sceptyczny i nigdy nie potrafiłem przystać na tradycyjnywśród uczonych podziw dla a r t y s t y Platona. Koniec końców, mam poswej stronie najbardziej wyrafinowanych arbitrów smaku między

starożytnymi. Platon, jak mi się zdaje, miesza wszelkie formystylistyczne, tym sposobem jest p i e r w s z y m dekadentem stylu: ma na

sumieniu coś podobnego jak cynicy, którzy wynaleźli   satura Menip-pea.

By dialog Platoński, ten przeraźliwie narcystyczny i dziecinny rodzaj

dialektyki, mógł działać jako coś urokliwego, czytelnik nie może znaćdobrych pisarzy francuskich — na przyk ład Fontenelle'a. Platon jestnudny. — Moja nieufność sięga samych głę  bi: uważam Platona za tak 

oddalonego od podstawowych instynktów helleńskich, za tak prze-

moralizowanego, tak preegzystencyjnie chrześcijańskiego—już u niego pojęcie „dobry" wystę  puje jako pojęcie naczelne —  że całe to zjawiskochętniej określił  bym dosadnym słowem „wyższy szwindel" czy też, jeślikto woli, „idealizm", niż jakimkolwiek innym. Drogo za to zapłaciliśmy, że

ów Ateńczyk chodził do szkoły u Egipcjan (— albo może u Żydów wEgipcie?...). Dla chrześcijaństwa, tej wielkiej fatalności, Platon jest dwu-

118

znacznością  i fascynacją , która nosi nazwę „ideału" i dzięki której szla-chetniejsze natury starożytne mogły same siebie błędnie rozumieć i kroczyćdrogą  wiodącą  do „krzyża"... A ileż Platona jest jeszcze w pojęciu„Kościół", w budowli, systemie, praktyce Kościoła! — Moim wytchnieniem,moim zamiłowaniem, moją k u r a c j ą  od wszelkiego platonizmu zawsze był Tukidydes. Tukidydes, być może również Principe Machia-yellego, są mi najbardziej pokrewni dzięki swej bezwarunkowej woli, by niczemu niedać się omamić i widzieć rozum w rzecz ywis to śc i — a n ie w„rozumie", tym bardziej zaś nie w „moralności"... Nic tak gruntownie jak Tukidydes nie leczy z żałosnego upiększania dorobku Greków, któreczyni z nich ideał i które „klasycznie wykształcony" młodzieniec wnosi wżycie jako nagrodę za lata gimnazjalnej tresury. Tuki-dydesa trzeba przetrzą sać linijka po linijce, a jego ukryte idee odczytywać z równą jasnością   jak jego słowa: niewielu jest myślicieli tak bogatych w ukryte myśli. Swójnajpełniejszy wyraz osią ga w nim kultura sofistów, to znaczyk u lt u r a re al is tó w: ten nieoceniony ruch pośród wszędzieeksplodują cego wówczas szwindlu moralności i ideałów, -któregodopuszczały się szkoły sokratejskie. Grecka filozofia jako d e -k a d e n c j agreckiego instynktu; Tukidydes jako wielka suma, ostatnie objawienieowej potężnej, surowej, twardej faktyczności, któr ą dawniejszy Hellenmiał w swych instynktach. Ostatecznie, takie natury, jak Tukidydes i Platon,

różni o d w a g a wobec rzeczywistości: Platon tchórzy przedrzeczywistością  — z a t e m ucieka w ideał; Tukidydes włada sobą ,zatem również świat rzeczy zachowuje w swym władaniu...

3.W Grekach wietrzyć „piękną  duszę", „złoty środek" i inne dosko-

nałości, na przyk ład podziwiać ich spokój w wielkości, ich idealne uspo-

1 1 9

ZMIERZCH BOŻYSZCZ CO ZAWDZIĘCZAM STAROŻYTNYM

Page 61: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 61/63

sobienie, ich wzniosłą naiwność — przed tą „wzniosłą naiwnością ", w osta-tecznym rozrachunku przed niaiserie allemande, ustrzegł mnie psycholog,który we mnie mieszka. Widziałem ich najpotężniejszy instynkt, wolęmocy, widziałem, jak dr żą  przed nieokiełzaną  władzą  tego popędu — widziałem, jak wszelkie ich instytucje wzrastają  na gruncie środkówzabezpieczają cych przed ma t e r ia łem wybuchowym, który tkwił wich wnętrzu. Ogromne napięcie wewnętrzne wyładowywało się na zewną trz pod postacią straszliwej i bezwzględnej wrogości: miasta rozszarpywały sięwzajemnie, by poszczególny obywatel mógł znaleźć spokój przed samymsobą . Grek musiał być potężny: zagrożenie było blisko — zagrożenieczyhało wszędzie. Cudownie zwinne ciało, zuchwały realizm i immoralizm,tak właściwy Hellenom, to konieczno ść , a nie „natura". Pojawił siędopiero z czasem, nie istniał od samych począ tków. Swymi świętami, swą sztuk ą  Grek nie chciał też niczego innego, niż czuć, że góruje, niż  poka z ać , że góruje: środkami tymi przydawał sobie wspaniałości, aniekiedy wywoływał strach przed sobą ... Greków oceniać na niemieck ą modłę podług ich filozofów, na przyk ład wnioskować o helleńskimcharakterze z poczciwości szkół sokratejskich!... Filozofowie pozostają  przecież dekadentami hellenizmu, są  ruchem skierowanym przeciwkodawnemu, przeciwko dostojnemu smakowi (— przeciwko instynktowi agonu, przeciwko polis, przeciwko wartości rasy, przeciwko autorytetowi tradycji).

Propagowano cnoty sokratejskie, p o n ie w a ż Grecy je zagubili: przewrażliwieni, strachliwi, niestali, wszyscy komedianci, mieli par ę  powodów, by słuchać, jak im propagują  moralność. Nie dlatego, bymogło to coś pomóc: lecz dlatego, że dekadentom do twarzy z wielkimisłowami i gestami...

4.

Byłem pierwszą  osobą , która, by zrozumieć dawniejszy, jeszcze bogaty, wr ęcz przelewają cy się instynkt helleński, poważnie potraktowałaowo cudowne zjawisko, noszą ce miano Dionizosa: daje się ono wyjaśnić  jedynie nadmiarem siły. Kto zajmuje się Grekami tak, jak ównajgłę bszy dziś znawca ich kultury, Jakob Burckhardt z Bazylei, ten odrazu wie, że czegoś tym dokonałem: do swej Kultury Greków Burckhardtdodał osobny rozdział o wspomnianym fenomenie. Kto chce przeciwień-stwa, niech rzuci okiem na niemal komiczne ubóstwo instynktu, jakie

niemieccy filologowie przejawiają w kontakcie z żywiołem dionizyjskim.Sławny Lobeck zwłaszcza, który z czcigodną pewnością zasuszonegomiędzy książkami robaka wpełznął w ów świat tajemniczych stanów iwmówił sobie, że okaże się naukowcem, jeśli będzie do obrzydzenialekkomyślny i dziecinny — ów Lobeck z całą uczonością dał do zrozu-mienia, że wszystkie te osobliwości właściwie są czymś zupełnie błahym. Nie wykluczani, że uczestnikom takich orgii kapłani rzeczywiście prze-kazywali jakieś nauki nie pozbawione wszelkiej wartości, na przyk ład żewino pobudza do życia, że człowiek może niekiedy żywić się owocami, żerośliny na wiosnę zakwitają , a na jesień więdną . Jeśli chodzi o tak zdumiewają ce bogactwo rytuałów, symboli i mitów orgiastycznej pro-weniencji, które w dosłownym sensie porastało antyczny świat, to Lobeck znajduje w nim okazję, by popisać się jeszcze większą błyskotliwością . „Grecy, powiada wAglaophamus, I, 672, gdy nie mieli nic innego do roboty, śmialisię, skakali, dokazywali bądź, gdyż człowiek niekiedy i na to ma ochotę,siadali, płakali i lamentowali. Później dochodzili i n n i i szukali  jakiejkolwiek racji rzucają cego się w oczy zachowania; tym sposobem powstały niezliczone opowieści i mity, które miały wyjaśnić oweobrzędy. Z drugiej strony, uważano, że owe fi g le , które teraz odbywały

CO ZAWDZIĘCZAM STAROŻYTNYMZMIERZCH BOŻYSZCZ

121120

Page 62: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 62/63

się w dni świą teczne, również stanowią niezbędny element uroczystości, i podtrzymywano je jako niezbędną część kultu." — Pogardliwa paplanina,której nikt ani przez moment nie będzie poważnie traktować. Z zupełnieinnymi odczuciami stwierdzamy, że pojęcie „grecki", które sformułowaliWinckelmann i Goethe, nie daje się pogodzić z owym żywiołem, z któregowyrasta sztuka dionizyjska — z orgiastyk ą . Rzeczywiście, nie wą tpię, żeGoethe zasadniczo wykluczył by coś takiego z kr ęgu możliwości greckiejduszy. Z a t e m Go et he ni e r o zu mi a ł G r e ków. Albowiem dopierow misteriach dionizyjskich, w psychologii stanu dionizyjskiego wyraża się  po ds t aw o wy fa k t helleńskiego instynktu — jego „wola życia".Czego r ękojmię oznaczały dla Hellena owe misteria? R ękojmięw ie c z ne go życia, wiecznego nawrotu życia; r ękojmię przyszłości,obiecanej i uświęconej w przeszłości; r ękojmię tryumfalnego „tak" wobecżycia, ponad śmiercią i zmianą ; r ękojmię prawdziwego życia jako trwaniadzięki płodzeniu, dzięki misteriom płciowości. Dlatego symbol p łciowy byłdla Greków czcigodnym symbolem, stanowił głę bszy sens całej antycznej pobożności. Poszczególne momenty aktu płodzenia, ciąża, narodziny, budziły najbardziej wzniosłe i uroczyste uczucia. Nauka misteriówuznawała b ó l za świętość: „bóle rodzicielki" uświęcają ból w ogóle — wszelkie stawanie się i wzrastanie, wszelka rzecz, która stanowi r ękojmię przyszłości, w a r u n k u je ból... Aby mogła istnieć wieczysta radość

tworzenia, aby wola życia mogła siebie wieczyście afirmować,wieczyście mu s i istnieć również „męka rodzicielki". Wszystko to stanowisens słowa „Dionizos": nie znam symboliki wyższej niż ta g r e c k asymbolika—symbolika dionizjów. Grecy religijnie doznali w niejnajgłę  bszego instynktu życia, instynktu przyszłości życia, wiecznościżycia — a drogi wiodą cej do życia, któr ą jest płodzenie, jako św ię t e jdrogi... Dopiero chrześcijaństwo swym resen-

tymentem, który kryje się na jego dnie i który zwraca się pr z e c iw kożyciu, uczyniło płciowość czymś nieczystym: skalało b łotem począ tek, przesłank ę naszego życia...

5.Psychologia orgiastyki, rozumianej jako przelewają ce się poczucie

żywotności i siły, w którym nawet ból działa jako stymulator, pozwoliłami wniknąć w pojęcie uczucia tragicznego, które błędnie rozumieją 

zarówno Arystoteles, jak i, w szczególności, nasi pesymiści. Helleńskatragedia nie świadczy o pesymizmie w Schopenhauerowskimznaczeniu, wr ęcz przeciwnie, powinna uchodzić za zdecydowane odrzu-cenie pesymizmu i kontrinstancj ę . Afirmowanie życia, mimo jegonajtwardszych problemów; wola życia, która o f i a r u j ą c swe najwyższetypy, raduje się własną  niewyczerpywalnością  — to nazywam dio-nizyjskim, t o odkryłem jako pomost do psychologii poety t r a g ic z -ne go. Nie aby uwolnić od przerażenia i współcierpienia, nie aby oczyścićsię z groźnego uczucia dzięki jego gwałtownemu wyładowaniu — jak rozumie to Arystoteles: lecz aby, ponad wszelkim przerażeniemiwspółcierpieniem, s a me mu b y ć wieczystą  rozkoszą  stawania się  — ową  rozkoszą , która zawiera w sobie nawet ro z k o s z u n i c e -stwiania... Tym samym dochodzę znów do miejsca, które niegdyś

 było moim punktem wyjścia—   Narodziny tragediistanowiły moje pierwsze przewartościowanie wszystkich wartości: tym samym znów staję nagruncie, z którego wyrasta moja wola, moja mo ż n o ś ć — ja, ostatniuczeń filozofa Dionizosa — ja, nauczyciel wiecznego nawrotu...

ZMIERZCH BOŻYSZCZ CO ZAWDZIĘCZAM STAROŻYTNYM

122 123

Page 63: Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

8/8/2019 Nietzsche Fryderyk - Zmierzch Boyszcz

http://slidepdf.com/reader/full/nietzsche-fryderyk-zmierzch-boyszcz 63/63

MÓWI MŁOT

Tak rzeki Zaratustra, 3, 90- {„O starych i nowych tablicach", rozdział 29}

laczegoś t ak twardy! — r ze k ł ra z do d ia me nt u węgiel:czyż nie jes teś my blisko spokrewnieni?"

D l a c z e g o ś c i e t a k m ięk c y ? O, br a c i a , p y t a m w a szatem: czyśc ie n ie — mo i mi b ra ć mi?

Dlaczeg o śc i e t a k m ięk c y , t a k m i ę k n ą c y i u l e g a - j ą c y ? D l a c z e g o j e s t w w a s z y m s e r c u t a k w i e l e p r z e -c ze nia , z a p r z e c z a n i a ? w w a s z y m s p o j r z e n i u t a k m a łolosu?

A s k o r o n i e c h c e c i e b yć l o sem, sk o ro n ie ch cec ie być n ieu b ła g a n i : j a k  ż e mo g l ib yś c i e k i e d yś wr az ze mną  — zw yci ężać ?

A s k o r o w a s z a t w a r d o ś ć n i e c h c e b ł y s k a ć , c i ą ć ir o z c i n a ć : j a k  ż e m o g l i b y ś c i e k i e d y ś w r a z ze m n ą   — 

tworzyć?Wsze l k i t wórca j e s t bowi em t wa rdy . I b ło g o ś c ią 

m u si się wam zdawać , że swą  d ło ń o d c is k ac i e na t y-s ią c l ec i ach j ak wwosku —  

 — b ło go śc ią , że na wol i t ys i ą c l ec i p i s zec i e j a k nasp iżu — t w ar ds i n ad sp iż , s z la ch et nie js i n a d spiż.J e d y n i e n a j s z l a c h e t n i e j s z e j e s t c a łkowic ie twarde.

Tę no w ą  tabl icę , o , bracia , s tawiam nad wami:stańcie się twardzi! — — 

D

125