44
xmm Rok XIX Nr 4/107 ISSN 1234-66^0 Pismo Towarzystwa Miłośników Tuchowa slerpień-wrzesień-pażdzlernik 2008 r cena 4,00 zl 4 K r . j^» ^ V •• V ^ ' s'' -O- c ' • O i i * » ^ J I > ^ r i A " * V

Nr 107/2008

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Nr 107/2008

xmm Rok XIX Nr 4/107 ISSN 1 2 3 4 - 6 6 ^ 0

Pismo Towarzystwa Miłośników Tuchowa slerpień-wrzesień-pażdzlernik 2008 r

cena 4,00 zl

4 K

r . j^»

^ V •• V ^ ' s'' -O- c' • O i i

* » ^ J I

> ^

r i

A " •

* V

Page 2: Nr 107/2008

1 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

V Rada Miejska informuje...

XXI sesja - 25.06.2008 r. W sesji uczestniczyli: przedstawiciel Małopolskiego

Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Krakowie oraz przedstawiciel Inspektoratu Rejonowego w Tarnowie, zaproszeni w związku z interpelacją, dotyczącą regulacji potoków. Radni wysłuchali wyjaśnień dotyczących urządzeń melioracji i zasad ich funkcjonowania. Dowiedzieli się, że w sytuacji, gdy urządzenia faktycznie nie działają i nie ma możliwości przywrócenia ich do sprawności technicznej, powinni złożyć zbiorowy wniosek o ich wyłączenie z załą-czeniem wypisów z rejestru gruntów każdego właściciela działek.

Informację na temat współpracy międzynarodowej gmi-ny Tuchów przedstawił Janusz Kowalski - dyrektor Domu Kultury, który omówił również temat „Akcja Lato".

Podjęto uchwały: - w sprawie przystąpienia gminy do Stowarzyszenia Lo-

kalna Grupa Działania „Pogórzańskie Stowarzyszenie Rozwoju" z siedzibą w Tuchowie;

- w sprawie zmian w budżecie gminy z powodu potrzeby uzupełnienia Wieloletniego Planu Inwestycyjnego, który jest wymagany w związku z przygotowywanym wnioskiem do Funduszu Spójności, zawierającym dane na lata 2009 - 2013;

- w sprawie wyznaczenia miejsc wydobywania żwiru w ramach powszechnego korzystania z wód.

XXII sesja - 16.07.2008 r. Sesję zwołano w związku z potrzebą podjęcia uchwały

w sprawie zaciągnięcia kredytu długoterminowego na prace dodatkowe, związane z termomodernizacją budynku Szkoły Podstawowej w Lowczowie, ponieważ poprzedni audyt nie uwzględnił takich prac, jak np. wykonanie izolacji w piwnicach. Przy tym kredycie można skorzystać z premii termomodernizacyjnej.

XXIII sesja - 27.08.2008 r. Rada:

- dokonała zmian dotyczących zasad nabywania, zbywania i obciążania nieruchomości gminnych oraz ich wydzier-żawiania lub najmu na okres dłuższy niż 3 lata;

- wyraziła zgodę na zawarcie umowy najmu na lokal użytkowy oraz zgodę na dwie umowy dzierżawy nieru-chomości;

- ustaliła zasady i tryb umarzania, rozkładania na raty należności pieniężnych gminy Tuchów oraz jej jednostek organizacyjnych, do których nie stosuje się przepisów ustawy „Ordynacja podatkowa";

- wyraziła zgodę na objęcie dodatkowych udziałów w Spół-ce Komunalnej „Dorzecze Białej" Sp. z o.o.;

- udzieliła poręczenia zabezpieczenia spłaty zaciągniętej przez Spółkę Komunalną „Dorzecze Białej" Sp. z o.o. pożyczki w Wojewódzkim Funduszu Ochrony Środowi-ska i Gospodarki Wodnej w Krakowie;

- zatwierdziła Studium Wykonalności dla projektu inwe-stycyjnego pn. „Uporządkowanie gospodarki wodno-ście-kowej zlewni rzeki Biała" w ramach programu „Czysty Dunajec", zgłoszonego do Funduszu Spójności;

- dokonała zmian w budżecie gminy.

W związku z zaproszeniem na sesję ucznia Kamila Za-jąca przewodniczący Rady Miejskiej Ryszard Wrona przed-stawił go, informując, że jako uczeń Szkoły Podstawowej

im. Stanisława Staszica w Tuchowie osiągnął następujące sukcesy: - w tegorocznej IX edycji Ogólnopolskiego Konkursu

Historycznego „Krąg" zajął I miejsce w Polsce w kate-gorii testu. Rywalizacja w konkursie była duża - 2600 szkół z całego kraju i 23000 uczestników. Ideą konkursu jest pogłębienie u młodzieży zainteresowania „małą ojczyzną", jej historią i tradycją, a jednocześnie propa-gowaniem polskich tradycji, obrzędów i zabytków jako wartości ponadnarodowych. Konkurs organizowany jest przy współpracy z Wydziałem Nauk Historycznych i Społecznych Uniwersytetu Kardynała Stefana Wy-szyńskiego w Warszawie, Stowarzyszeniem Upowszech-niania Wiedzy i Kultury Regionalnej oraz Muzeum Niepodległości w Warszawie. 7 maja Kamil wziął udział w uroczystym podsumowaniu konkursu w Warszawie w Belwederze, gdzie odebrał nominację na wycieczkę do Wiednia i Wenecji. Kamil osiągnął wysokie lokaty również w innych konkursach historycznych, są to:

- I miejsce w Międzypowiatowym Konkursie Wiedzy o Józefie Piłsudskim,

- II miejsce w Ogólnopolskim Konkursie: Zycie i dzieło Św. Józefa Kalasancjusza,

- I miejsce w VIII edycji Ogólnopolskiego Konkursu Hi-storycznego „Krąg" - kategoria testu.

Jest też: - finalistą Ogólnopolskiego Konkursu Historycznego „Losy

żołnierza i dzieje oręża polskiego w latach 1768-1864. Od Konfederacji Barskiej do Powstania Styczniowego",

- finalistą Międzypowiatowego Konkursu Historycznego „Losy żołnierza i dzieje oręża polskiego w latach 1882--1922. O niepodległość i granice Rzeczypospolitej". Za swe osiągnięcia Kamil Zając został uhonorowany

listem gratulacyjnym oraz upominkiem od burmistrza i Rady Miejskiej.

Page 3: Nr 107/2008

2 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

Przewodniczący Rady i burmistrz przekazali gratula-cje również rodzicom ucznia i p. Małgorzacie Buczyńskiej - nauczycielce historii, która przygotowywała ucznia do konkursów.

XXIV sesja - 24.09.2008 r. Informację o działalności tuchowskiej filii Powiatowej

Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Tarnowie przed-stawiła jej kierowniczka Jolanta Dziuban.

Placówka istnieje od 1991 roku, jest filią Poradni Po-wiatowej w Tarnowie. Usługi świadczy nieodpłatnie. Działa na mocy ustawy O systemie oświaty i Karty nauczyciela. Obejmuje swym działaniem 6 gmin: Tuchów, Ciężkowice, Gromnik, Rzepiennik Strzyżewski, Szerzyny i część Ryglic. Pracuje w niej 2 pedagogów, 3 psychologów i 2 logopedów.

Ma na celu pomoc dzieciom, młodzieży, rodzicom i nauczycielom potrzebującym wsparcia. Swoje zadania realizuje poprzez: - badania diagnostyczne: pedagogiczne, psychologiczne

i logopedyczne; - doradztwo psychologiczne, pedagogiczne i logopedyczne

dla młodzieży, rodziców i nauczycieli; - specjalistyczną diagnozę kierunku kształcenia i wyboru

zawodu; - realizację programów terapeutyczno-edukacyjnych,

zajęcia warsztatowe dla dzieci i młodzieży; - zajęcia informacyjno - warsztatowe dla nauczycieli

i rodziców; - indywidualną terapię logopedyczną, pedagogiczną, psy-

chologiczną; - zajęcia z nauczycielami - udział w posiedzeniach rad

pedagogicznych. Poradnia wydaje opinie na miejscu, natomiast orzecze-

nia wydaje Zespół Orzekający, który obraduje w Tarnowie. Orzeczenia są wydawane m.in. na wniosek rodziców; są to najczęściej orzeczenia o potrzebie nauczania indywi-dualnego. Są one wydawane na podstawie zaświadczenia lekarza specjalisty, który opiekuje się dzieckiem. Mogą być orzeczenia o potrzebie kształcenia specjalnego, opinie o potrzebie wczesnego wspomagania rozwoju dziecka od momentu wykrycia niepełnosprawności.

W Poradni prowadzone są też takie zadania, jak: trening twórczości dla dzieci wybitnie zdolnych - są zajęcia cykliczne w okresie ferii zimowych, w ciągu jednego tygodnia trwają zajęcia warsztatowe. Prowadzone są punkty konsultacyjne w miejscowościach, które są oddalone od Tuchowa, trwa współpraca ze Stowarzyszeniem Osób Niepełnosprawnych

„Nadzieja" - dla tych dzieci są realizowane programy edu-kacyjno-profilaktyczne.

Poradnia realizuje inne zadania, jak: zimowiska tera-peutyczne; w zajęciach biorą udział dzieci przede wszyst-kim z gminy Tuchów, u których zdiagnozowano trudności w czytaniu i pisaniu. Są organizowane gry i zabawy indy-widualne i grupowe oraz konkursy. Dzieci mają zapewnione drugie śniadanie, w tym celu poszukuje się sponsorów, którzy finansują posiłki i materiały do zajęć. Oprócz tego są prowadzone zajęcia w Przedszkolu Publicznym w Tu-chowie, gdzie logopeda prowadzi indywidualne i grupowe zajęcia z dziećmi. Są też zajęcia dla rodziców i wychowaw-ców w celu doskonalenia kompetencji wychowawczych. Poradnia współpracuje z lokalną prasą, radiem i telewizją. Organizuje wiele spotkań z rodzicami w szkołach, odpowia-dając na zapotrzebowanie.

Witold Styrkowiec dokonał podsumowania sezonu roz-grywkowego 2007/2008 drużyn piłkarskich gminy Tuchów, informując o wynikach sportowych osiąganych przez 6 klubów piłki nożnej i 1 klub siatkarski.

Przewodniczący Rady oraz burmistrz dziękowali preze-som klubów sportowych za pracę społeczną na rzecz klubów oraz wręczyli im listy gratulacyjne o treści:

W imieniu własnym o^az całej społeczności sportowej gminy Tuchów składamy serdeczne podziękowanie za pracę na rzecz rozwoju sportu w swojej miejscowości.

Wyrazy uznania za wysiłek, wytrwałość i zaangażowa-nie, dzięki któremu mieszkańcy mogą uczestniczyć w rywali-zacji sportowej zarówno w rołi kibiców, jak i zawodników.

Gratułując, życzymy Panu zadowolenia z działalności społecznej oraz szczęścia w życiu osobistym, a Pańskiej drużynie osiągania wielu sukcesów sportowych.

Listy otrzymali: Teofil Duran - prezes LKS Burzyn Kazimierz Gawryał - prezes LKKS Karwodrza Wojciech Jurek - prezes LKS ALFA Siedliska Zbigniew Jurek - prezes FAN SOKÓŁ Tuchów Gerard Kwiek - prezes MKS TUCHOYIA Tuchów Jan Lempa - prezes LKS BIAŁA Lubaszowa Tadeusz Sobyra - prezes LKS HURAGAN Buchcice

Przewodniczący Rady Miejskiej mgr Ryszard Wrona

> 15 sierpnia w tuchowskiej gminie odbyły się dożynki w: Burzynie, Dąbrówce Tuchowskiej, Sie-dliskach i Lubaszowej. Dożynkowe świętowanie poprzedzały msze św. i poświęcenie wieńców dożynkowych. Prezentowano wieńce dożynkowe, dzielono się chlebem z tegorocznego zboża, wystąpiły zespoły oraz kapele ludowe, odbyły się konkursy i loterie, a na zakończenie wieczorne zabawy taneczne. Prezentowane wieńce:

w Burzynie w Dąbrówce Tuchowskiej w Lubaszowej w Siedliskach

Page 4: Nr 107/2008

4 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

Kapela „Pogórzanie" z Jastrzębiej wystąpiła w Burzynie i Siedliskach

> Od 18 do 21 sierpnia delegacja z Tuchowa uczestniczyła w ob-chodach Narodowego Święta Węgier w partnerskim mieście Martfu. Podczas uroczystości zaprezentowała się grupa muzycz-na pod kierunkiem Bogdana Stefana, artysta malarz - Zbigniew Sobyra z Tuchowa, rzeźbiarz ludowy z Jodłówki Tuchowskiej -Andrzej Janusz. Odbyła się prezentacja rękodzieła artystycz-nego grupy z Szerzyn oraz degustacja tuchowskiej kiełbasy.

Degustacja tuchowskiej kiełbasy i wyrobów pszczelich

> 23 sierpnia odbył się drugi festyn wsi Zabłędza połączony z dożynkami.

Koncertują muzycy z Tuchowa : Dzieci zaprezentowały się w tańcach

Page 5: Nr 107/2008

4 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

> 24 sierpnia odbyły się w Tuchowie GMINNE DOŻYNKI. Jak co roku, święto plonów zainaugurowano koncelebrowaną mszą Św. w parafii NNMP w Tuchowie, której przewodniczył ks. dziekan Zbigniew Pietruszka. Po uroczystej mszy korowód dożynkowy przeszedł do amfiteatru. Tutaj odbył się ceremoniał dożynkowy Starostowie dożynek: Teresa Kloch z Burzyna i Jan Bołozz Piotrkowic wręczyli bochen chleba burmistrzowi Tuchowa - Mariuszowi Rysiowi, po czym dzielono się nim. Następnie odbyła się prezentacja i ośpiewanie wieńców dożynkowych. Uroczystość uświetniła Sanktuaryjna Orkiestra Dęta. Po przerwie wystąpiły zespoły muzyczno-taneczne. Gwiazdą wieczoru był koncert zespołu „Zbójnicy" - górali ze Szczyrku. Imprezie dożynkowej towarzyszyły kiermasze, wystawy, zabawy dla dzieci. Były stoiska z napojami, kiełbasą i potrawami z kuchni polowej. Święto plonów zakończyło się biesiadą taneczną.

^D2MY UCZNIAMI CHRY^ Dożynki rozpoczęto mszą Św.

Korowód dożynkowy

Zaproszeni goście

Ceremoniał dożynkowy:

wręczenie chleba

gospodarzowi

Ośpiewanie wieńca

Zespól „Zbójnicy

> 1 września w Tuchowie odbyła się uroczystość związana z 69 rocznicą napaści Niemiec hitlerowskich i stalinowskiej Rosji na Polskę. Rozpoczęto ją mszą św. w kościele parafialnym pw. Św. Jakuba Ap. w Tu-chowie z udziałem pocztów sztandaro-wych. Po mszy Św. nastąpił przemarsz pod POMNIK OFIAR II WOJNY ŚWIATO-WEJ. W tym miej-scu była wspólna modl i twa w inten-cji ofiar i poległych w czasie ostatniej wojny. Odczytany został apel pole-

1 września odprawiono mszę Św.

Page 6: Nr 107/2008

5 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

głych, a poszczególne delegacje złożyły wiązanki kwiatów. Na zakończenie recytatorzy z DK zaprezentował i krótki montaż poetycki.

/ y Recytatorzy z DK Delegacja samorządu składa kwiaty

> 6 września burmistrz Tuchowa oraz dyrektor Zespołu Szkół zaprosili na Gminną Inaugurację Roku Szkolnego 2008/2009, która odbyła się w Zespole Szkół im. St. Staszica w Tuchowie.

Dyrektor ZS - Józef Wzorek przecina wstęgę

Poświęcenie szkoły przez ks. dziekana

Burmistrz Tuchowa rozpoczął uroczystość Pokaz tańca towarzyskiego

Page 7: Nr 107/2008

6 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

> 7 września w sali klubu w Kielanowi-cach odbyło się spotkanie z Aleksan-drem Kowalikiem, autorem książki „Historia Kielanowic".

> Od 12 do 14 września przedstawiciele tuchowskiej gminy gościli w Mikulovie w Czechach, uczestnicząc w obcho-dach święta tego miasta. Także w świę-cie winobrania.

> Rada sołecka w Trzemesnej, rada pa-rafialna oraz Dom Kultury w Tuchowie zaprosili na uroczystości dożynkowe, które odbyły się 14 września. Rozpoczęto je mszą św. w kościele pw. NMP Czę-stochowskiej z udziałem Sanktuaryjnego Chóru Mieszanego. Prezentowany był wieniec dożynkowy, dzielono się chlebem z nowego zboża. Wystąpiły dzieci z miejscowej szkoły i „Tu-chowiaczki" z DK w Tuchowie. Nastąpiło również otwarcie boiska sportowego przy Szkole Podstawowej w Trzemesnej.

Dzieci zaprezentowały się w programach artystycznych

Przecięcie wstęgi - otwarcie boiska sportowego

> 21 września odbył się w Jodłówce Tuchowskiej FESTYN GRZY-BIARSKI. Podczas festynu zorganizowany został konkurs na największego grzyba i na największą ilość zebranych grzybów w lasach jodłowskich. Największą ilość grzybów uzbierał Da-mian Mróz. On też zajął I miejsce w konkursie na największego grzyba. II miejsce przypadło Bogdanowi Arwajowi, a III - Alek-sandrze Osice. Podczas imprezy wystąpiły dzieci i młodzież

z miejscowej szkoły podstawowej i gimna-zjum, przedstawiając programy artystyczne. Była także loteria fan-towa i konkursy. Festyn

Wiceburmistrz Tuchowa - Kazimierz Kurczab wita wszystkich zebranych

Sołtys Jodłówki Tuchowskiej odczytuje werdykt jury

Page 8: Nr 107/2008

7 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

zakończył się za-bawą taneczną. Organizatorami tej imprezy byli: rada sołecka, rada rodziców, grono p e d a g o g i c z n e , OSP w Jodłówce Tuchowskiej oraz tuchowski Dom Kultury

Laureaci otrzymali nagrody i dyplomy

> 26 września odbył się, zorganizowany przez Towarzystwo Miłośników Tuchowa i Terenowe Koło PTTK nr 76, I Rajd im. T. Wantucha szlakiem „Wokół Tuchowa". Wędrówki drużyn uczestniczących w rajdzie kończyły się w Lesie Tuchowskim. W tym miejscu odbyły się m.in. konkursy: piosenki turystycz-nej, konkurs na rymowanki na temat rajdu, szlaku, Tuchowa i gminy, konkursy-niespodzianki na temat znajomości atrakcji na szlaku „Wokół Tuchowa". Rozdano znaczki oraz wręczono dyplomy i nagrody. Uczestnicy rajdu mieli możliwość zaczerp-nięcia informacji o projekcie „Na szlaku «Wokół Tuchowa» odkryj, co się w regionie chowa" realizowanego w ramach VI edycji projektu „Działaj Lokalnie".

Opr. A. Jagoda

Tegorocznemu Spotkaniu Miast Bliźniaczych przyświe-cało hasło: „Europejska etiuda - pomiędzy fortepia-nem a wierszem i obrazem a rzeźbą". Spotkanie trwało dwa dni (26 i 27 łipca). W sobotnie przedpołudnie w Dworku I.J. Paderewskiego w Kąśnej Dołnej odbył się koncert piani-styczny. Po południu w tuchowskim amfiteatrze spotkały się zespoły z Detvy, Martfu i Tuchowa. Drugi dzień spotkania rozpoczęto budowaniem pieca węgierskiego. Współny kon-cert twórców i zespołów z miast partnerskich odbył się w tu-chowskim amfiteatrze. „Powiało" poezją, muzyką i tańcem. Zaprezentowali się zagraniczni i tuchowscy artyści: pianiści, poeci, recytatorzy, wokaliści, zespoły wokalno-muzyczne oraz grupy i pary taneczne. Mocniejszym brzmieniem wy-kazały się orkiestry dęte z Detvy i Tuchowa. W zbliżonym klimacie koncertował zespół „Wolna Grupa Bukowina"

- jako gwiazda wieczoru. W bieżącym roku cały program i jego forma były inne niż w czasie poprzednich spotkań miast partnerskich. Odmienny charakter imprezy przy-ciągnął jednak licznie zgromadzoną publiczność. Podczas imprezy odbył się konkurs przygotowany przez redakcję „Dziennika Polskiego". Główną nagrodą był rower górski. Trafił on do rąk jednej z mieszkanek węgierskiego Martfu, która gościła w Tuchowie. Europejska etiuda zakończyła się muzyczną biesiadą taneczną. Projekt współfinansowany był przez Urząd Wojewódzki i Komisję Europejską w Bruk-seli. Kolejne spotkanie międzynarodowe ukazało dorobek kulturalny, godny podziwu. Myślę, że na trwale zostanie zapisane i udokumentowane, także w formie fotograficznej. Spójrzmy więc na niektóre ze zdjęć.

Andrzej Jagoda

Burmistrz Tuchowa wita zagranicznych gości Burmistrz Tuchowa podczas inauguracji „Europejskiej etiudy..."

Pianisa w Dworku Paderewskiego w Kąsnej Dolnej Rozpalanie pieca węgierskiego

Budowanie pieca węgierskiego

Page 9: Nr 107/2008

8 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

Pianiści:

L Julia Vaclavikowa Elena Spodniakowa Barbara Gladysz Paweł Harańczyk Andrzej Jagoda

(Detva) (Detva) w poezii spiewanei (Detm)

Recytatorzy:

poezji śpiewanej

Poeci:

Gonda Zsuzsa (Marß)

recytuje wiersz

Andrej Trnka (Detva) Weronika Dominik Lewicki Gonda Zsuzsa Joanna Bąk Jerzykowska (Marfii)

Anna Wańtuch

Andrzej Jagoda Zespól taneczny z Marfii Zespoły:

„Wolna Grupa Bukowina"

Zespól dziecięcy (Tuchów) Orkiestra Dęta z Detvy Sanktuaryjna Orkiestra Dęta

Page 10: Nr 107/2008

10 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

Świątynia Pana Na 25- lec ie kościo ła w S ied l iskach Tuchowskich

J L

25 lat temu konsekrowano kościół parafialny w Sie-dliskach. Srebrny jubileusz tej uroczystości jest okazją, aby zastanowić się nad miejscem i rolą świątyni w naszym życiu. Nieodzownym w tej sytuacji staje się pytanie: czym jest dla nas kościół jako świątynia? Odpowiedź jest prosta: To przybytek przymierza Boga z ludźmi i szczególna „Arka Przymierza", obejmująca to, co najpiękniejsze, najważniejsze i najświętsze w religii i w pobożności, wreszcie bezsprzecznie jest to miejsce spotkania wiernych, którzy przychodzą tutaj dla wykonywania kultu publicznego, a przez takie rozumie-nie - jak dla Narodu Wybranego kiedyś, dzisiaj dla naszych katolików - świątynia jest dumą naszej potęgi, radością naszych oczu i tęsknotą naszych serc (Ez 24,21). Tym bar-dziej, dodajmy, gdy na tę świątynię czekało się, przeżywając zmagania, napięcia, rozczarowania, wyzwania, związane z niełatwym czasem, przez który trzeba było przejść.

Droga doprowadziła aż dotąd, gdzie stanęliśmy wobec dokonanego dzieła. Można powiedzieć: dziś jesteśmy w sa-mym centrum wspaniałego pomnika determinacji, samo-zaparcia, ofiarności ks. proboszcza Stanisława Augustyna, siedliskich parafian, wielu bliskich nam i przyjaznych osób oraz zastępu ludzi dobrej woli z daleka, z bliska (znanych i nieznanych). Po drodze od prostej, drewnianej kaplicy, k tó rą w czasie wojny strawił pożar, poprzez prowi-zoryczny kościółek, przystosowany do potrzeb liturgicznych z domu parafial-nego, wchodzimy do świątyni „z praw-dziwego zdarzenia", godnej s tarań, wysiłków i ambicji chyba wszystkich siedliszczan. Ale to jest dopiero ko-ściół w swym wyglądzie. Jego istotą i charakterem jest to, co z nim czynią ludzie i czemu on służy.

Sięgnijmy więc do liturgii. W Go-dzinie Czytań na poświęcenie kościoła modlitwa brzmi:

Miejsce to przecież zwane jest mieszkaniem Króla bez granic i bramą Ojczyzny, Która otwiera swe podwoje wszystkim Spragnionym nieba.

Tutaj przychodzi rzesza Twych wyznawców, Tu sakramentów udziela się hojnie. Tu chrześcijanie żywią się darami Wiecznego życia (...)

O takim „funkcjonowaniu" świątyni mówił w 1997 roku sługa Boży papież J an Paweł II na Krzeptówkach w Zakopanem. Zwrócił uwagę, że właściwie każdy kościół to wynik współpracy duszpasterzy i wiernych, podejmowanej w tym celu, aby mogła w nich być sprawowana Najświętsza Ofiara, aby Chrystus w Eucharystii był ze swoim ludem dzień i noc, w godzinach wielkiej radości i uniesień, ale też w czasie doświadczeń, cierpień i nieszczęść, a także w zwykłych szarych dniach.

Kościół - mówił dalej Ojciec Święty - to miejsce przeżywania wielkich i podniosłych (dorocznych i oko-licznościowych) uroczystości i nabożeństw oraz miejsce

pamięci o przeszłości i nadziei na przyszłość - również tę pozagrobową.

„Świątynia Pana jest święta" (1 Kor 3,17). W Roku Św. Pawła, który przeżywamy, przywołać chyba należy te słowo Apostoła Narodów. Świętość domu Bożego czegoś wymaga! A czego? Zmysł religijny Polaków - jak pouczają świadectwa - podpowiadał pewne postawy. W starej „Ency-klopedii kościelnej" wydanej w 1877 roku czytałem opinię kardynała Marescottiego, w której papieżowi Klemensowi X (posługującemu w latach 1670-1676) opisuje Polskę: „Kościoły w tym kraju nie mogą być obszerne, ani ozdobne, niemało zastanawiać powinno, że gdy domy są po większej części drewniane i szczupłe, kościoły jednak są murowane i kamienne, dość okazałe i bogato uposażone, te mianowicie, które wzniesione były przez przodków w czasach bliższych przyjęcia nauki chrześcijańskiej, kiedy serca żywszym wiary i pobożności pałały płomieniem. W późniejszych także czasach powstało wiele pięknych kościołów i teraz równie piękne ciągle się budują (...) [Relacje nuncjuszów II p. 407]. W prawodawstwie wewn. dotyczącym zaś Polski zaznaczono: „Nie jest rzeczą przyzwoitą, iżby kościoły dla braku funduszy stawiane były w mniej okazałej formie albo

będąc wystawione, nie miały niezbęd-nych ozdób, sprzętów (Chełmin. 1740) i światła (Statuta Trąby) [w Encyklo-pedii katolickiej, t. XI, s. 130-131].

Dzisiaj „Ciebie Boże wysławiamy" za wspaniały dar Twojej opatrzności i za czyn wielu umysłów, serc i rąk. Z wdzięcznością wspominamy tych, którzy nie cofali się przed trudem, przed „umęczeniem". Gratulujemy osiągnięcia i czujemy się zobowiązani tak względem żyjących, jak i wzglę-dem zmarłych. Jako ziomek i ten,

którego droga ku kapłaństwu wznosiła się razem z tą świątynią, czynię to z wielką radością, a że dane mi było przygotowywać oprawę muzyczną konsekracji, tą drogą wyrażam wdzięczność współpracownikom w przedsięwzię-ciu: organiście i ówczesnemu chórowi, orkiestrze sanktu-aryjnej z Tuchowa i zespołowi scholi. Ponieważ w zapisie odnalazłem nazwiska, niech mi będzie wolno wspomnieć ówczesną młodzież: Leszek Mikos, Bogdan Maciaszek, Jadwiga Szumlańska, Dorota Witek, Anna Kras, Maria Kubicz, Katarzyna Serafin, Bernadeta Sterkowiec, Małgo-rzata Kras, Lidia Kras, Pelagia Ryba, Elżbieta Pyjor, Marta Helizanowicz, Jolanta Wojtanowska, Małgorzata Grzenia, Dorota Sikorska, Beata Sikorska, Dorota Krawczyk - Sie-dliska, Lubaszowa, Tuchów razem - tak było i tak jest. I cały dekanat i gmina, cała i dalsza okolica zawsze nam w tej świątyni są bliskie przez spotkanie w Panu, przez modlitwę, przez służbę Bogu i ludziom.

Niech Chrystus Król - patron parafii, Maryja - Pani Tarnowskiej Ziemi i św. Stanisław, tak czczeni w naszym kościele, wiodą nas drogą Ewangelii ku szczytom świętości, pokoju i solidarności w budowaniu świątyni ducha i wszel-kiego dobra.

o. Stanisław Gruszka CSsR

Page 11: Nr 107/2008

11 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

Nasz anioł stróż w jasnym płaszczu

Różni byli nauczyciele tuchowskiego liceum (w latach 1954-1958) - wspaniali, bardzo dobrzy, dobrzy i tacy, których podniesiony ton głosu i komentarze deprymowały uczniów.

Do wspaniałych nauczycieli należał ks. prof. Stefan Biesiadecki. Uczył nas tylko dwa lata, ale wywarł na nas duży wpływ. To on wyprowadził nas ze szkoły i zaczął orga-nizować wycieczki, a ściślej pielgrzymki, ale nie wolno było ich tak nazywać. Byliśmy z nim w Oświęcimiu, Częstochowie, Kalwarii Zebrzydowskiej.

Lekcje religii odbywały się początkowo w domu kateche-tycznym, a po „odwilży" październikowej (1956) w szkole. Ks. Biesiadecki prowadził je inaczej, niż pozostali nauczyciele. Katecheza była swobodną rozmową na tematy interesujące młodzież. Nasz katecheta mówił dużo i ciekawie, ukazywał wartości i ideały, za którymi warto podążać. Nie narzucał ni-czego, ale na podstawie przedstawionych treści i przykładów, mogliśmy dokonywać wyborów. Wybór prawidłowej opcji był prosty jak jego wykład. Imponował nam, nastolatkom, odwagą, otwartością, opanowaniem, kulturą bycia, komunikatywnością i optymizmem. Był naszym ulubionym nauczycielem i wzoro-wym wychowawcą.

Zapamiętaliśmy jego pogodną twarz i sylwetkę w jasnym płaszczu, poruszającą się energicznym, niemal wojskowym krokiem. Emanowała z niego dobroć. Robił wrażenie anioła stróża nieustannie czuwającego nad nami.

W 1958 r. opuściliśmy szkołę. Ks. profesor wyjechał z Tu-chowa i kontakt się urwał. Spotkaliśmy go po pięćdziesięciu latach w Zbylitowskiej Górze (Dom Księży Emerytów) i rozpo-znali bez trudu. Dopiero teraz po pół wieku opowiedział nam historię swojego życia, zanim został kapłanem.

Urodził się 3 października 1924 r. w Kolbuszowej Dolnej jako najmłodszy syn Jana i Marii Skowrońskiej. Gdy miał 3 lata, zmarł ojciec. Matka, głęboko religijna, pracowita, wrażli-wa na potrzeby innych poświęciła się całkowicie wychowaniu czterech synów. Szkołę podstawową i 2 klasy gimnazjum ukończył w rodzinnej miejscowości. Naukę przerwał wybuch drugiej wojny światowej. Jako piętnastolatek dołączył do młodzieży zrzeszonej w Związku Strzeleckim (organizacja pa-triotyczno-wojskowa). Na początku września 1939 r. z tą grupą uciekał na wschód i dotarł do Krzemieńca. Tam 17 września otoczyły ich wojska rosyjskie. Po oddzieleniu oficerów, pozo-stałych wypuszczono. Wracających do Polski w Jarosławiu złapali Niemcy, ale udało im się zbiec (brat Bronisław, kolega i Stefan). Żywiąc się marchwią i rzepą zerwaną w polu, do-tarli z powrotem do Kolbuszowej. Dom rodzinny Stefana, jak i część miasta były doszczętnie spalone. Zaczęli odbudowywać dom i rozpoczęli życie pod okupacją hitlerowską. Pracowali też dla ojczyzny starsi bracia - Bronisław, Stanisław, Franci-szek wstąpili w szeregi Armii Krajowej w 1942 roku. Stefan dołączył do nich w 1943 r. Należał do obwodu Kolbuszowa „Kefir", placówka „Dolina" w Kolbuszowej Dolnej, pseudonim „Burza". Uczestniczył w szkoleniach wojskowych, patriotycz-nych, brał udział w akcjach w czerwcu i lipcu 1944 r. (m.in. przejęcie zrzutu broni w Kłapówce) i aktywnie uczestniczył w akcji „Burza".

W sierpniu 1944 r. zaliczył 3 i 4 klasę gimnazjum przed komisją egzaminacyjną.

Bardzo przeżył uroczystość żałobną ekshumowania i prze-niesienia ciał poległych AK-owców z miejsca walki w Porębach Kępieńskich do zbiorowej mogiły w Kolbuszowej. Proste trumny nieśli na barkach ich koledzy.

Na początku października 1944 rozpoczęły się represje. W listopadzie UB aresztowało braci Biesiadeckich - Stanisława i Franciszka. Stefan musiał się ukrywać. Niestety, niedługo zo-stał schwytany i uwięziony w budynku UB w Kolbuszowej.

Tak wspomina ten okres Były to ciężkie pierwsze dni. W niedużym, niskim pomiesz-

czeniu było nas około dziesięciu. Posadzka cementowa, a na niej odrobina startej już słomy. Położyć się można było tylko w skurczonej pozycji, ze względu na szczupłość miejsca.

Przesłuchania odbywały się bardzo często w nocy. Modlimy się przyciszonym głosem, nucimy pieśni religijne i patriotyczne. Taki był początek tej trudnej drogi cierpienia, głodu i poniże-nia. Wigilia i święta Bożego Narodzenia wtedy przeżyte utkwiły mi w pamięci na całe życie. Ordynarne, ubliżające słowa to zwyczajna mowa funkcjonariuszy.

31 grudnia przewieźli nas ciężarowym samochodem do więzienia na zamku Lubomirskich w Rzeszowie. Tutaj trzy-mali do 11 stycznia 1945 r. Wieczorem tegoż dnia znów do przejściowego obozu NKWD w Bakończycachpod Przemyślem. Następnie 13 stycznia załadowano nas w Przemyślu do dużego wagonu jtzw. „świniarki"!, około 80 osób. Przez kilkunasto-centymetrową szparę w jednym półprzymkniętym oknie, silnie zadrutowanym, wpadało do dużego wagonu troszkę światła. Na środku wagonu stał mały żelazny piecyk. Blaszany lej wetknięty w dziurę w ścianie wagonu stanowił naszą jedyną latrynę.

Strażnicy zaryglowali drzwi. Odjazd. Nasz transport ja pociąg był dość długij ruszył na wschód w nocy z 13 na 14 stycznia. Jechaliśmy przez Lwów, Kijów. Myślimy - oby tylko na południe. Jednak nie... dalej kierunek północny - wschód. Jedna myśl przybijała każdego z nas - jeśli Sybir, to w tym wagonie zginiemy. Dni były straszne: głód, mróz z każdym dniem silniejszy, a wagon nieopalany. Nasza dzienna racja jedzenia w przybliżeniu: 2 wiaderka zupy, coś cukru do podzia-łu na 80 osób i po około 280 g chleba na głowę. Noce stawały się męczarnią. Kładliśmy się na podłodze wagonu, zgodnie na tym samym boku, pod ścianami, okrywając się parami wspólnym odzieniem, d^'y uzyskać odrobinę ciepła - broniąc się przed odmrożeniem. Ja leżałem obok brata Stanisława, starszego ode mnie o 17 lat. Troszczył się nadzwyczaj o mnie. Uczyłem się od niego takiej postawy. Drugim koszmarem nocy były sprawdzania liczby więźniów i stanu wagonu, przeprowa-dzane co trzy godziny. Musieliśmy wstać, stłoczyć się w jedną połowę wagonu. Konwojenci sprawdzali ściany, podłogę i dach

Page 12: Nr 107/2008

12 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

wagonu. Następnie odbywało się liczenie - przebiegaliśmy na drugą stronę wagonu. Zmarznięci kładliśmy się ponownie. Wielu psychicznie zaczęło nie wytrzymywać. W miarę nara-stającego mrozu temperatura spadała w nocy poniżej 40°C. Wówczas poważne kłopoty mieliśmy z dzieleniem i jedzeniem zmarzniętych bochenków chleba.

Chyba od Kijowa zaczęto nam co jakiś czas wrzucać do wagonu troszkę drzewa i węgla. Przez parę godzin dziennie paliło się w naszym piecyku. Odrobina ciepła była przy pie-cyku. Wtedy chorzy siadali przy nim. Modlitwa była dla nas siłą i wewnętrznym umocnieniem: rano, a szczególnie każdego wieczoru z żywą wiarą, ufnością śpiewaliśmy pieśni, polecając się Bożej Opatrzności i opiece Matki Bożej, naszej Królowej. „Pod Twą obronę... „ „Serdeczna Matko..." „...Twojego ludu nie gardź prośbami".

Nasza droga, fizycznie i psychicznie wyczerpująca, trwała 14 dni. Zakończyła się 27 stycznia. Pociąg zatrzymał się wśród pól, z dala od ludzkiego osiedla. Kazano nam opuścić wagony.

Silny mróz, śnieżna zawieja. Polecono nam formować się piątkami pod ręce, uformowała się kolumna. Otaczali nas liczni konwojenci uzbrojeni w maszynową broń. Po przelicze-niu zmarznięci, głodni, pośród zawiei posuwaliśmy się przez zaśnieżone pola. Pytanie: gdzie jesteśmy?

Po przebyciu kilku kilometrów, a droga była ciężka - wie-lu osłabionych padało w śnieg, uszy, nosy, policzki ulegały odmrożeniu. Ujrzeliśmy wreszcie łagier. Jak się okazało, był to oddział nr 13 obozu NKWD nr 283 w rejonie Stalinogorska w okręgu przemysłowym, położonym kilkadziesiąt kilometrów na wschód od Tuły. Był to łagier rozdzielczy.

W tym obozie przebywałem razem z bratem Stanisławem przez dwa dni. Rozdzielono nas. Smutne to było rozstanie. Obaj przeżyliśmy to bardzo. Podniósł mnie na duchu - i ze łzami w oczach pożegnaliśmy się. Czy jeszcze się zobaczymy? Taka myśl nasuwała się.

Do oddziału, do którego zostałem przeznaczony, szliśmy pieszo, parę kilometrów, obstawieni konwojentami. Wresz-cie przed nami kolczaste druty, wokół wieżyczki strażnicze i brama. Jedna zasadnicza myśl krążyła po głowie: czy stąd będzie powrót do umiłowanej Ojczyzny. Wewnątrz łagru chyba jeden wyższy budynek, kilka długich baraków. Łagier nr 283 Stalinogorsk.

Wprowadzono mnie z kolegami do jednego z baraków. Piętrowe prycze, a na nich liche sienniki z niewielką ilością s^arltej słomy, w kącie żelazny piecyk. Zaczęło się ciężkie obozowe życie. Pracowałem przy budowie nowych baraków, a również w tartaku. Około 3 kilometry drogi do pracy. Potem znów po całodziennej pracy na mrozie, o głodzie - do obozu pieszo. Z^ma była bardzo ciężka. W lutym na podudziu lewej nogi pojawił mi się ropień dość dużych rozmiarów. Udałem się do lekarza obozowego. Właściwie było dwóch: jeden Rosjanin, a drugi AK--owiec z Kolbuszowej, z którym jechałem w jednym transporcie. Zostałem w izbie chorych. Lekarz Własnowolski otoczył mnie życzliwą opieką. Mówił, że sprawa jest dość poważna. Nie jest

jednak za tym, aby mnie zabrali do szpitala. Około miesiąca leżałem w izbie chorych. Noga goiła się - pozostała znaczna plama, a później pojawiły się żylaki.

Zycie w obozie płynęło naprzód. Podtrzymywaliśmy się wzajemnie na duchu. Wiele uczyłem się każdego dnia od star-szych kolegów. Ja należałem do grupy najmłodszych. Wiele korzystałem z rozmów na tematy religijne i patriotyczne. I znów modlitwa dla wielu z nas była mocą hartującą ducha, chronią-cą przed wewnętrznym rozbiciem czy depresją. Wielki Post Wielki Tydzień, Wielki Piątek, a po nim Zmartwychwstanie Pana Jezusa. Po Golgocie - Zmartwychwstanie. „Któryś za nas cierpiał rany..." „WKrzyżu cierpienie, w Krzyżu zbawie-nie... „ „Zwycięzca śmierci, piekła i szatana..." Miesiąc maj. Codziennie wieczór odmawialiśmy litanię do Matki Bożej, śpiewaliśmy pieśni ku Jej czci. W serca wstępowała wbrew wszystkiemu nadzieja.

9 maja 1945 roku usłyszeliśmy radosną wiadomość o ka-pitulacji Niemiec. I teraz nasze rozmowy, kiedy wrócimy do Ojczyzny? Czy to stanie się dla nas rzeczywistością? W lecie rozeszły się pogłoski o naszym zwolnieniu. Z końcem sierpnia tegoż roku na apelu wyczytano nazwiska przeznaczonych do transportu do Polski, umiłowanej Ojczyzny.

Dobrze pamiętam ten nastrój wyczekiwania: czy usłyszę swo-je nazwisko. Bardzo dużo nazwisk, również i z mojej rodzinnej Kolbuszowej, było czytanych. A ja słuchałem dalej z niepokojem. Wreszcie usłyszałem. Przeżyłem ogromną radość. Ostatnie chwi-le w łagrze: „ Pod Twą obronę. Ojcze na niebie".

W transporcie, który w pierwszych dniach września 1945 roku wyruszył ze ^^alinogorska do Polski, znajdowało się z pewnością ponad 1 tys. AK-owców.

12 września powrócił do Kolbuszowej. Zaraz zaczął kon-tynuować przerwaną naukę w liceum ogólnokształcącym. Maturę zdał w 1946 r. W tym samym roku wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Tarnowie. Święcenia kapłańskie otrzymał w 1951 r. Pracował w różnych parafiach diecezji tarnowskiej, m.in. w Tęgoborzu, Tuchowie, Nowym Sączu. Uczył i wychowywał młodzież. Od 9 stycznia 1992 jako emeryt mieszka w Domu Księży Emerytów w Tarnowie. Ks. profesor głęboko przeżywa i często powraca myślą do polecenia prze-kazanego przez rodaków: „Powiedz Polsce, że my zostajemy na wiecznej warcie w tajgach Sybiru, w Katyniu, Miednoje, Charkowie, zmarli z wycieńczenia i głodu w Stalinogorsku oraz innych miejscach na tej ziemi cierpienia i śmierci - do końca wierni Bogu i Ojczyźnie."

Od czerwca 2008 roku często odwiedzamy ks. profesora, przesyłamy pozdrowienia z różnych zakątków Polski i świa-ta. Każde spotkanie jest głębokim przeżyciem dla niego i dla jego byłych uczniów. Dla nas ten wielki patriota, partyzant, więzień UB i łagru sowieckiego, nauczyciel, kapłan jest nadal aniołem stróżem w jasnym płaszczu, który czuwa na rozsta-ju dróg i ukazuje dyskretnie właściwe ścieżki ontologiczne i aksjologiczne.

Jadwiga Salamon

Page 13: Nr 107/2008

13 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

\

OJCZYZNA MA Homilia wygłoszona 25 maja 2008 roku podczas Mszy św. w Tuchowie z okazji święta pułkowego 16 Pułku Piechoty Armii Krajowej Ziemi Tarnowskiej, wskład którego wchodził Batalion „Barbara".

1. Umi łowan i w Chrystus ie ! Zgroma-d z i l i ś m y się dz is ia j w s a n k t u a r i u m Pani Tuchowskie j z okazji święta pu łkowego 16 pp, który od zakończenia I wo jny światowej do wybuchu II wo jny światowej s tac jonował w Tarnowie. Sztandar tego putku, z wize-runk i em MB Częs tochowsk ie j , pośw ięc i ł biskup tarnowski L. Watęga 28 maja 1927 r., a wręczył go dowódcy putku prezydent RP I. Mościcki . 16 pp wyk rwawi ł się w pierwszych dniach września 1939 r. w starciu z najeźdźcą hi t lerowskim pod Pszczyną. Poległo tam 300 of icerów i żołnierzy Duchowym spadkobiercą tarnowskiego 16 pp w 1944 r. - w związku z akcją „Burza" - został 16 pp AK Ziemi Tar-nowskiej, w skład którego wchodzi ł Batalion „Barbara" dowodzony przez kpt. „Lel iwę", E. Borowskiego.

2. Brac ia i S ios t ry ! Dla o b y d w u tar-nowsk ich pu łków piechoty najdroższą była sp rawa Polski, sp rawa Ojczyzny! Obecnie doczekal iśmy się, niestety, takich czasów, kiedy to do głosu dochodzą ateistyczne media, które odbierają wielkość pojęciu „Ojczyzna". Niektórzy dziennikarze piszą np., źe juź prze-żył się polski XIX-wieczny patriotyzm, źe jest n iepotrzebny w czasach Wspólnej Europy. Ojczyznę - jako miejsce odnoszące się do przestrzeni życiowej pojedynczego człowieka i zbiorowości jako narodu, wyznaczoną miej-scem urodzenia, zamieszkania przez istotną część życia czy miejsce pochodzenia przod-ków bądź rodziny - uważają za niemodną. Według nich Ojczyzna nie jest już wartością, gdy na p ierwszym miejscu stawia się model obywatela świata.

3. Pojęcie „Ojczyzna" odnosi się do po-czucia tożsamości i przynależności do pewnej wspólnoty, które wyp ływa z duszy człowieka. Ojczyznę się czuje. Nosi się ją w sercu.

Miłości do Ojczyzny możemy się uczyć już od starożytnych Rzymian. Poeta rzymski i żołnierz, Horacy, ur. w 65 roku przed Chry-stusem, wypowiedział słynne zdanie: „O jak słodko i zaszczytnie jest umierać za Ojczyznę" {Quam dulce et decorum est pro patria mori). Inny s tawny Rzymianin, Seneka, pisał, że „Ojczyznę kocha się nie dlatego, że wielka, ale dlatego, że własna" . Dodał też: „Żadne miejsce nie powinno być dla ciebie milsze od Ojczyzny".

W n o w o ż y t n y c h czasach cesarz Na-p o l e o n B o n a p a r t e ( 1 7 6 9 - 1 8 2 1 ) m ó w i ł , że: „Życie obywatela należy do Ojczyzny". Konrad z III części „Dziadów", cierpiący jak Prometeusz, mówi ł : „Ja i Ojczyzna to jedno". W „Konradzie Wallenrodzie" Adam Mickiewicz (1798-1855) o swo im bohaterze napisał, iż „Szczęścia w domu nie znalazł, bo go nie było w Ojczyźnie".

Miłość do Ojczyzny sprawiła, że Polska w 1918 r. odzyskała utraconą wolność. Naród w niewoli wołał nieustannie, cierpliwie i wy -

trwale: „Przed Twe ołtarze zanosim błaganie: Ojczyznę wolną racz nam wrócić. Panie!". Ten śpiew, krzyk rozpaczy, nadziei i wiary przebijał niebiosa, mobi l izował Polaków w kraju ojczy-s tym i na wygnaniu.

Prymas tysiąclecia - s ługa Boży kard. S. Wyszyński - w 1963 r. napisał: „Kocham Ojczyznę więcej niż własne serce i wszyst-ko, co czynię dla Kościoła, czynię dla niej". Podobnie abp Ignacy Tokarczuk z Przemyśla mówi , że dla niego po Bogu najważniejsza jest Ojczyzna.

4. Ojczyźnie należy się wdz ięczność . Wie lu m ł o d y c h ludzi, k tórzy wy jecha l i za g ran icę jako em ig ranc i za robkow i , pyta: Wdzięczni Ojczyźnie? Za co? Ci sami wszak-że koczują na lotniskach w wielu częściach Europy i świata, byle tylko w Wigilię Bożego Narodzenia zasiąść z rodziną do świątecznego stołu, byle w gronie najbliższych udać się do kośc io ła na pasterkę. Przeżywają bow iem tęsknotę nie tylko do najbliższej rodziny, ale i do rodzimej i wy ją tkowe j polskiej t radycj i łamania się opłatk iem i wybaczan ia sobie win. O czymś podobnym świadczy również „wędrówka ludów" po Polsce oraz kolejki na przejściach granicznych przed uroczystością Wszystkich Świętych i Dniem Zadusznym, bo „Ojczyzna to ziemia, groby. Narody, tracąc pa-mięć, tracą życie". Taki napis (przypisywany f r ancusk i emu marsza łkow i Ferdynandowi Fochowi) w idn ie je na bramie cmentarnej , zaprojektowanej przez Stanisława Witkiewicza na Pęksowym Brzyzku w Zakopanem.

5. W d z i ę c z n o ś ć j es t o b o w i ą z k i e m . Powinniśmy ją okazywać Ojczyźnie za to, że jest wspólnotą, wspó lnym dobrem, spo iwem międzyludzkich więzi. Pięknie mówi na ten temat wspaniały kaznodzieja se jmowy - ks. Piotr Skarga: m i łość do Boga i Ojczyzny stanowi nierozerwalną jedność; mi łość do Ojczyzny ma być bezinteresowna, każdy oby-watel powinien ją kochać dla niej samej, nawet gdyby czuł się skrzywdzony. W podobnym duchu wypowiadał się ks. kard. S. Wyszyński. W 1957 r. na Jasnej Górze, w kazaniu do Polek z Ameryk i , powiedział: „Nie zapomi-najcie i w y i wasze dzieci (...) o mi łości ku ojczystej ziemi, która jest w a m wspólna, nie zapominajcie o długu wdzięczności, który się należy: wdzięczność za życie, wdzięczność za wspólnotę w narodzie, za język ojczysty, za chlubne dzieje naszego narodu".

6. Podczas każdej pielgrzymki do Polski Jan Paweł II mówi ł o miłości względem Ojczy-zny i odpowiedzialności za nią. Parafrazował s łowa Norwida, że „Ojczyzna to wielki zbioro-w y obowiązek". Uczył nas - po latach komuni-stycznego zniewolenia - znów być dumnymi z po lskośc i , z naszych dziejów, m i m o że Polska to poprzez wieki z iemia tragiczna. Tłumaczył, że pocałunek składany na polskiej ziemi ma dla niego szczególne znaczenie:

„Jest to jakby pocałunek złożony na rękach matki - a lbowiem Ojczyzna jest naszą matką ziemską. Jest matką, która wiele wycierpiała i wciąż na nowo cierpi. Dlatego też ma prawo do szczególnej mi łości" . Uczył, że Ojczyzna wymaga szacunku i mi łości, należy ją czcić podobnie jak rodziców, co nakazuje czwarte przykazanie Boże. Wielokrotnie Papież Polak wyrażał wdzięczność Ojczyźnie, rodzicom. Kościołowi, nauczycielom i w y c h o w a w c o m za przekazane dziedzictwo przodków, wobec których czuł się dłużnikiem. W Radzyminie pod Warszawą podczas uroczystości w 1999 r. wspomnia ł , że urodził się 18 maja 1920 r., kiedy bolszewicy atakowali stolicę Polski, dla-tego nosi w sobie od urodzenia dług wdzięcz-ności wobec tych, którzy podjęli wówczas walkę z najeźdźcą i zwyciężyli, płacąc cenę swojego życia.

7. Sługa Boży Jan Paweł II wielokrotnie m ó w i ł o zobowiązaniu do spłacania długu zaciągniętego wobec Ojczyzny. „Ojczyzno moja kochana, Polsko, (...) Bóg cię wywyższa i wyszczególnia, ale umiej być wdzięczna". Pozostawił nam niejako w testamencie pa-miętne s łowa wyg łoszone na krakowsk ich błoniach: „Proszę was, abyście całe to du-chowe dziedzictwo, któremu na imię Polska, raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością - taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus we chrzcie świętym". Wołał: „Nie chciejcie Oj-czyzny, która was nic nie kosztuje!".

Bracia i siostry! Na zakończenie naszego rozważania przytoczę znany nam wiersz pt. „Ojczyzna ma...", który powstał w Krakowie po ogłoszeniu stanu wo jennego w Polsce w 1981 r. Autorem stów i melodi i jest ks. Karol Dąbrowski. 1. Ojczyzno ma, tyle razy we krwi skąpana. Ach jak wielka dziś Twoja rana. Ach jak długo cierpienie Twe t rwa! Tyle razy pragnęłaś wolności , Tyle razy gnębił Cię kat, Ale zawsze czynił to obcy, A dziś brata zabija brat!

2. Ojczyzno ma... Biały orzeł znów skrępowany. Krwawy łańcuch zwisa u szpon, Ale wkrótce zostanie zerwany. Bo wolnośc i wybi ja dzwon.

3. O Królowo Polskiej Korony, Wolność, pokój i mi łość racz dać. By ten naród boleśnie gnębiony. Odtąd wiernie przy Tobie mógł t rwać! 0 Matko ma. Tyś królową polskiego narodu. Tyś wo lność ą w czasie niewoli 1 nadzieją, gdy w sercach jej brak! Amen

Ks. Piotr M. Gajda

Page 14: Nr 107/2008

14 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

Sebastian Pielsz OSB p r o b o s z c z tUChoWSki (1622-1662)

cz. II

Posiuga duszpasterska O. Pielsz byl 40 lat proboszczem w Tuchowie - jak już

wspomniano - w bardzo trudnych czasach. Mało wiemy 0 jego pracy duszpasterskiej, a także o życiu religijnym wiernych w parafii tuchowskiej. Więcej wiemy o sanktu-arium niż o parafii. Warto więc pokusić się o w miarę wierne odtworzenie duszpasterskiego posługiwania o. Pielsza i jego współpracowników.

Trzeba rozróżnić: duszpasterstwo nadzwyczajne i dusz-pasterstwo zwyczajne.

Duszpasterstwo nadzwyczajne będzie dotyczyło cechów i bractw. W dawnych czasach rzemiosło miało ob-licze świeckie i religijne. Cechy jako organizacje zawodowe występowały w obronie interesów gospodarczych i praw swoich członków, organizowały wzajemną pomoc, a także życie religijne i kulturalne. Życie religijne cechu było zor-ganizowane na modłę bractwa. Było to bractwo zawodowe. Każdy cech miał swojego patrona i swój ołtarz, swoje świece 1 swoje nabożeństwa. Benedyktyni pracujący w Tuchowie otaczali duszpasterską opieką cechy. Za czasów o. Pielsza cechy już nie były tak dynamiczne, ale nadal były ważne i otaczane duszpasterską troską.

Obok cechów w Tuchowie w XVII w. istniały też bractwa, czyli stowarzyszenia o charakterze dewocyjnym. Najstarszym bractwem w Tuchowie, istniejącym już za czasów o. Pielsza, było bractwo różańcowe, założone w 1615 r. przy kościele św. Jakuba. Miało odrębnego kapelana, któ-rego utrzymywało. Kapelan był zobowiązany w adwencie codziennie odprawiać roraty, propagować modlitwę różań-cową, głosić kazania o Matce Bożej, odprawiać wotywy maryjne przepisane statutami itp.

O działalności bractwa w jego początkach mało wiemy, ponieważ księga z czasów założenia uległa zniszczeniu zapewne w czasie wojen Rakoczego. Zachowane księgi obejmują dopiero lata 1711-1782 i 1763-1873. Należy pod-kreślić, że dawne bractwa spełniały jakby rolę dzisiejszej Akcji Katolickiej. Dawały ludziom świeckim szerokie pole działania, aktywizowały życie chrześcijańskie, przyczy-niały się do wzrostu pobożności, formowały człowieka--chrześcijanina, ustawiały go życiowo. Bractwa potęgowały życie sakramentalne. Przed uroczystościami brackimi, aby zyskać odpust, członkowie spowiadali się. Pozostali para-fianie w tym ich naśladowali. Ze spowiedzi brackiej wzięła początek spowiedź ogólnoparafialna.

Duszpasterstwo zwyczajne - przy omawianiu tego tematu, z braku danych bezpośrednich, musimy korzystać z danych pośrednich, których dostarczają akta synodów die-cezji krakowskiej i akta wizytacyjne. Nie ulega wątpliwości, że duszpasterstwo parafialne owych czasów inspirowały dekrety synodalne. Nad ich realizacją czuwały synody dekanalne. W 1621 roku postanowiono, że księża danego dekanatu mają się zbierać dwa razy w roku na tzw. „synod dekanalny", by naradzać się, jak wcielać w życie synodalne ustawy i zdawać sprawę biskupowi. Każdy więc proboszcz - o. Pielsz również - musiał organizować duszpasterstwo według wytycznych synodów. Uwzględniano uchwały trzech synodów: synod 1593 zwołany przez kard. Jerzego Radziwiłła, synod 1601 zwołany przez bpa Maciejowskiego i synod 1621 zwołany przez bpa Szyszkowskiego. Oto najważniejsze dane w skrócie:

I. Proboszcz: 1. Proboszczowie mają obowiązek mieszkać w parafii

i zajmować się duszpasterstwem, a nie wyręczać się wikariuszami. (1593, 1621)

2. W czasie zarazy nie wolno mu opuszczać swoich wiernych, którzy wtedy potrzebują go bardziej, niż kiedy indziej. (1601)

3. Ma obowiązek zanieść Komunię Św., gdy go proszą, „nawet w nocy i po obiedzie". (1593)

4. Ma zapewnić chorym odbycie spowiedzi wielkanoc-nej, jak i spowiedzi w chorobie. (1593)

5. Ma prowadzić księgi chrztów, małżeństw, zmarłych. (1593)

II. Nauczanie i upominanie: 1. W każdą niedzielę proboszcz ma głosić kazanie.

Tematyka: Modlitwa Pańska, Pozdrowienie Aniel-skie, Wierzę, Dziesięć przykazań, ofiara Mszy Św., sakramenty (1593). Przed kazaniem na być czy-tana Ewangelia po polsku, przypadająca na daną niedzielę, potem wykład Katechizmu Soboru Try-denckiego, nawiązujący do Ewangelii. Omawiane prawdy mają być wiązane z życiem. (1621)

2. Duszpasterze mają zwrócić uwagę na to, czy pieśni polskie na W. Post, Wielkanoc, okolicznościowe nie zawierają błędnych sformułowań. Jeśli tak - to dać synodowi dekanalnemu do poprawienia. (1621)

3. Księża mają: upominać, nawet publicznie - ale nie po imieniu - w kazaniach lub gdzie indziej: krzywoprzysięzców, lichwiarzy, bluźnierców prze-ciw Bogu i świętym, wróżbitów, czarownice, źle wychowujących dzieci, kobiety za „przesadny strój niedawno wymyślony", mężów za bicie żon; odra-dzać wczesne małżeństwa; potępiać zatrzymy-wanie zapłaty robotnikom, fałszowanie miar i wag, handel w niedziele i święta, pijaństwo nierzetelność i przekupstwo sędziów... (1621)

III. Msza Św., procesje... 1. W niedziele i święta wierni uczestniczą we Mszy

Św. we własnej parafii. Opornych władza miejscowa (praefecti locorum) ma skłonić do wypełniania tego obowiązku.(1593)

2. Ksiądz odprawiający Mszę św. i wierni przystępują-cy do Komunii zachowają post od północy. (1593)

3. Podczas Mszy klęka się na podniesienie. (1593) 4. Msza Św. roratnia (adwent) winna być śpiewana

na godzinę lub półtorej przed wschodem słońca (1621)

Do powyższych przepisów synodalnych należy dodać dane miejscowe. W Tuchowie liturgia była sprawowana uroczyście, wiadomo - benedyktyni szczególnie o to dbali. Często Msze św. brackie sprawowano z wystawieniem Najświętszego Sakramentu, poprzedzane przez: godzinki, litanie lub różaniec. Tuchowianie lubowali się w procesjach. Zachowała się wiadomość z 1631 r. o zwyczaju procesji w Wielki Czwartek z kościoła św. Jakuba do kościoła Panny Maryi.

IV. Inna zarządzenia: 1. Zgodnie z tradycją trzy razy dziennie dzwonić na

Anioł Pański; nadto w całej diecezji dzwonić dłużej

Page 15: Nr 107/2008

15 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

niż na Anioł Pański zmarłemu To dzwonienie ma być w pierwszej godzinie nocy. (1621)

2. Przed śłubem głosić zapowiedzi przez dwie nie-dziele. Przy zaręczynach stosować formułę: „Ja przyrzekam wziąć cię za żonę". (1593)

3. Śłuby dawać przed południem, po południu są nietrzeźwi. (1621)

4. Za udzielanie sakramentów św. - z wyjątkiem ślu-bu i pogrzebu - nie wolno wymagać żadnych ofiar. (1593)

5. Należy odbywać tradycyjną kolędę. Podczas niej pouczać i uzupełniać spis parafian. (1621)

6. Kto nie przystąpi do spowiedzi wielkanocnej, nie ma prawa do pogrzebu kościelnego. (1601)

7. Nikogo - nie wyłączając heretyków - nie wolno obrażać. Ambona nie jest miejscem na ogłoszenia o zgubionych rzeczach. (1621)

8. Odpusty: pod grozą kar zabroniono proboszczowi zezwalać na sprzedaż czegokolwiek w przedsionku kościoła, na cmentarzu kościelnym i w pobliżu bram kościelnych. (1621)

9. O Żydach: „Wielu uważa, że Bogu wyświadcza przy-sługę, gdy spokojnych Żydów traktuje żle i odnosi się do nich w sposób niegodny. Ponieważ jednak nikogo, nawet największego zbrodniarza, nie wolno karać bez rozpoznania sprawy i wyroku kompetentnego sędziego, stąd zwłaszcza narodowi żydowskiemu, wystarczająco przez Boga udręczonemu, gdyż nie poznał czasu nawiedzenia przez Chrystusa Pana, nie należy dodawać udręki". (1621)

O szkołach i ubogich 1. Przy każdym kościele ma istnieć szkoła i kleryk,

czyli sługa (clericus seu minister) w celu nauczania chłopców dobrych obyczajów, cnót, wiedzy, grama-tyki oraz nauki chrześcijańskiej. O szkole mówią wszystkie synody.

2. Parafie mają otaczać opieką ubogich, zakładać szpitale (domy dla ubogich) zakładać bractwa mi-łosierdzia. (1601)

3. W każdej parafii ubodzy mają śpiewać przed lub po sumie pieśń św. Wojciecha „Bogurodzica". (1621) [wówczas uważano, że autorem pieśni jest św. Wojciech. Późniejsze badania nie potwierdziły tej hipotezy - red.]

VI. Nabożeństwa patriotyczne - za Ojczyznę. Religijno-patriotyczna postawa wiernych ujawniała

się już w tamtych czasach. Bp Szyszkowski np. zarządził w obliczu wojny polsko-rosyjskiej prowadzonej przez króla Zygmunta III Wazę i królewicza Władysława specjalne nabożeństwa. W poniedziałki, środy i piątki we wszystkich kościołach diecezji po Mszy św. polecono urządzać procesje z litanią. Przez cały miesiąc lipiec i sierpień 1617 r. po Mszy odmawiano modlitwy do świętych patronów Królestwa Pol-skiego - Wojciecha, Stanisława, Wacława, Floriana, Jacka, Kazimierza, Jadwigi, Elżbiety i modlitwę do Świętych Anio-łów. Nadto w wymienionych miesiącach należało codziennie urządzić specjalne nabożeństwo z następującym progra-mem: Około godz. 23 na znak dzwonów wierni gromadzą się w kościele. Po pieśni na wejście wystawienie Najświętszego Sakramentu, Litania do Wszystkich Świętych, psalm i inne modlitwy. Litanię uzupełniano okolicznościowymi wezwa-niami, np. o pomoc dla Królestwa Polskiego w obecnych niebezpieczeństwach, o pomyślność dla wyprawy księcia Władysława itp... Proboszczowie i kaznodzieje mieli przed-stawić ludowi grożące Polsce niebezpieczeństwo i zachęcić wiernych do postów, jałmużn, a zwłaszcza do modlitwy. Biskup Szyszkowski „na mocy świętego posłuszeństwa" zobowiązał wszystkich podległych swej władzy do wiernego wypełnienia tego rozporządzenia.

Przedstawiony tu materiał, chociaż niekompletny, rzutuje na duszpasterską posługę o. Pielsza i jego współpra-cowników. Musieli organizować i prowadzić duszpasterstwo zgodnie z wytycznymi synodalnymi.

cdn. o. Kazimierz Plebanek

Historia Kielanowic jest typowym odbiciem historii wsi polskiej naszego regionu. Każda galicyjska wieś w cza-sie ostatnich dziesięcioleci przeszła proces przeobrażeń. Praktycznie zmieniło się wszystko, począwszy od wyglądu zewnętrznego poprzez: system gospodarowania, kulturę, stopień zamożności, świadomość społeczno-polityczną, uznawane wartości, wykształcenie, sposób życia itp.

Ze zdziwieniem muszę zaznaczyć, że pod względem zewnętrznym wsie naszych okolic wcale nie odbiegają obec-nie w ogólnej masie swym wyglądem od podobnych osiedli na Zachodzie. Będąc w Niemczech, Czechach, Holandii, Włoszech, zawsze interesowałem się wyglądem ich małych miejscowości i stwierdziłem wielokrotnie, że ten porządek na peryferiach wielkich miast, na wsiach, na Zachodzie, to mit. Obserwowałem duże zaśmiecenie na peryferiach Amsterdamu, w północnych Włoszech, na terenie wschod-nich Niemiec (zużyte opony, uszkodzone maszyny, gałęzie drzew w nieładzie).

Wracając do Kielanowic, trzeba stwierdzić, że w ciągu ostatnich 100 lat przeszły gruntowną przebudowę. Z Kie-lanowic drewnianych stały się murowanymi. Wyposażenie

gospodarstw, domów mieszkalnych, ulic całkowicie się zmieniło. Sposób gospodarowania, uprawa roli, sposób hodowli zwierząt gospodarskich, wygląd podwórek, dróg dojazdowych do gospodarstw i działek mieszkalnych jest obecnie całkiem nowoczesny.

W gospodarstwach w miejsce koni i konnych: pługów, bron, kosiarek, kopaczek, wozów są: ciągniki, ciężkie ma-szyny rolnicze, kombajny, prasy do słomy itp. W domach w miejsce miednic pojawiły się łazienki wyposażone w wan-

Page 16: Nr 107/2008

16 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

ny, bojlery z ciepłą wodą; w miejsce pieców, w których pa-lono drewnem, zamontowano centralne systemy grzewcze: węglowe, gazowe, elektryczne; zamiast konwi i beczek na wodę są wodociągi - pod własnym ciśnieniem lub miejski.

Z gospodarskich podwórek znikły koryta na wodę z drą-żonego pnia, w których pojono zwierzęta gospodarskie, do rzeki nie ma tzw. wejść, czyli obniżonych brzegów, przez które zwierzęta wchodziły trzy razy dziennie pić, znikły też studnie niezabezpieczone, groźne zwłaszcza dla dzieci. Od 1958 roku w naszej wsi pojawił się prąd elektryczny. Żarówkami zastąpiono lampy naftowe, kaganki, łuczywa, zainstalowano wiele domowych robotów, termomixów, lodówek, pralek, odkurzaczy, kuchenek elektrycznych. Niektórzy mieszkańcy powyrzucali kuchnie węglowe, piece grzewcze, zapomnieli o naturalnych sposobach przechowy-wania żywności, np. kiszeniu kapusty.

Zmieniły się środki lokomocji. Zamiast koni i wozów lub wasążków, bryczek, sań, pojawiły się traktory, przyczepy, sa-mochody dostawcze i osobowe. Utwardzono drogi dojazdowe do gospodarstw kamieniami, betonem lub nawet kostką.

Zamiast kołowrotków i wrzecion do przędzenia lnu wniesiono do izb radia, telewizory, magnetyczne odtwa-rzacze. Nie brak jest anten satelitarnych i internetowych, linii elektrycznych i telefonicznych.

W Kielanowicach jeszcze w latach II wojny światowej było w około 85 rodzinach przeszło 200 krów mlecznych, około 100 koni, kilkaset sztuk trzody chlewnej, ileś razy wię-cej kur, kaczek, indyków. Ten zasób zwierząt gospodarskich zapewniał mieszkańcom: mleko, masło, mięso, jaja, sery itp. Konie dawały gwarancję zasiewów, bez konieczności sprowa-dzania paliwa, zapewniały napęd do maszyn gospodarskich poprzez kieraty. Żarna zapewniały mąkę razową i pytlowa-ną, stępy dostarczały różnego rodzaju kasz (jęczmienne, gryczane). Hodowane zwierzęta zapewniały mięso.

Przyjrzyjmy się też dawnej samowystarczalności wsi. W średnim gospodarstwie rolnym była sieczkarnia, żarna, stępa, młocarnia sztyftowa, kierat, konie. Przez cały rok były przechowywane ziemniaki, zboże, kiszona kapusta, omasta (masło, słonina, smalec). Obecnie jest tylko kilka koni, kilkanaście krów, kilkadziesiąt sztuk trzody chlewnej. W wielu gospodarstwach nie ma ani jednej sztuki drobiu. Wyżywienie w całości większość mieszkańców zakupuje w miejskich sklepach.

Kielanowiczanie okresu międzywojennego i pierwszych dziesiątków lat po II wojnie światowej umieli przygotować i wypiec w swoich piecach piekarskich chleb, podpłomyki, wszelkiego typu drożdżówki, ciastka itp. Gospodarze sami wyrabiali kiełbasy, szynki, wyprawiano i kręcono skóry na obuwie i uprząż dla koni. Mimo zakazów pędzono też bim-ber z ziemniaków i jęczmienia. Przy takich zapasach można było przeżyć samodzielnie nie jeden miesiąc, ale niemal

cały rok, bo w gospodarstwie domowym brakowało tylko soli i cukru oraz nafty do lamp. Dzięki temu nasi ojcowie przetrwali ciężkie czasy I i II wojny światowej.

Ogólnie rzecz ujmując, winniśmy być z tych przemian zadowoleni i cieszyć się tak wielkim postępem. Jednak spójrzmy na te osiągnięcia od strony ostatnich wydarzeń w Gruzji...

Sklepy współczesne, wielkogabarytowe nie mają wie-lodniowych magazynów, podręcznych hurtowni, każdego dnia musi być dowożony towar. Gdy przestraszeni sytuacją lub jakąś pogłoską mieszkańcy rzucają się wykupywać żyw-ność, to obecne zapasy wyczerpują się w ciągu jednej doby. Strach pomyśleć co by było, gdyby zabrakło odpowiedniej ilości transportu lub paliwa do niego. Pytanie co wówczas? W czasach współczesnych nasi mieszkańcy, korzystając z postępu technologicznego, zarzucili wiele indywidualnych sposobów wytwarzania niektórych produktów żywnościo-wych (np. pieczenie chleba, podpłomyków, ciast, robienie makaronów), przygotowywania zapasów na zimę. Powy-rzucano ręczne młynki do mielenia kawy, w tym zbożowej, zniszczono dzieże do wyrabiania ciasta na chleb, podręczne niecki do wyrabiania mniejszej ilości ciasta obiadowego, stolnice itp.

W obecnych czasach uzależnienie mieszkańców naszej wsi od dostaw surowców energetycznych, transportu, decy-zji władz administracyjnych - dorównuje mieszkańcom du-żych miast. Wieś straciła swą wielowiekową samodzielność i niezależność. W zamian za to ludność cieszy się z moż-liwości dostępu do najnowszych osiągnięć technicznych, komunikacyjnych, kulturalnych, informacyjnych, poprawy warunków codziennego życia itp.

Jedno jest pewne, współcześni mieszkańcy dzielnicy Kielanowice w Tuchowie mają otwarty dostęp do nowocze-sności, europejskości, mogą się czuć obywatelami Europy.

Cieszy fakt, że obecni kielanowiczanie są zaradni, otwarci na europejskie propozycje, łatwo dostosowują się do zmiennych warunków życia. Świadczy o tym kil-kudziesięcioosobowa grupa współczesnych emigrantów, naśladujących swych ojców i dziadków, którzy na początku XX wieku pracowali zarobkowo w Prusach i na Śląsku (prace sezonowe), Francji, Anglii, Stanach Zjednoczonych i Brazylii. W obecnej grupie emigracyjnej jest kilka osób, które zdecydowały się pozostać na stałe w wybranych przez siebie nowych ojczyznach. Najliczniejsza jest jednak grupa wyjeżdżająca okresowo, czasem nawet kilkakrotnie do tego samego kraju lub każdorazowo do innego. Nowa fala współczesnej emigracji objęła swym zasięgiem takie kraje, jak: Stany Zjednoczone Ameryki Północnej, Kanadę, Włochy, Niemcy, Austrię, Skandynawię, Irlandię, Francję, Australię i inne.

Aleksander Koralik

Page 17: Nr 107/2008

17 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

O KIELANOWICACH W KIELANOWICACH o Kielanowicach w Tuchowskich Wieściach ostatnio

dość sporo. Nie bez przyczyny, a właściwie kiłku. W tamtej-szej osiedlowej radzie pojawiła się grupa łudzi aktywnych, którzy potrafili do społecznej działalności wciągnąć innych, a jej efekty już są widocznie choćby w starannie wyremonto-wanym klubie. Odbywają się tu rozmaite imprezy z udziałem mieszkańców, w tym - co jest szczególnie warte podkreślenia - młodzieży. Jest ten klub takim lokalnym ośrodkiem inte-gracyjnym, co dziś, w dobie atomizacji społeczeństwa, jest cenne: ludzie odchodzą od telewizorów, komputerów, chcą się spotykać, dyskutować o sprawach ich interesujących, bawić się wspólnie, odświeżać miejscowe tradycje, słowem - odchodzić od tej mdłej papki masowej kultury.

Wśród inicjatyw kielanowiczan znalazło się utrwalenie na piśmie historii miejscowości, która kiedyś była oddzielną wsią, a dziś jest dzielnicą Tuchowa. Akurat mieli tu sprawę ułatwioną, bo mieszkańcem wsi jest Aleksander Kowalik, historyk, autor wielu różnotematycznych publikacji, szcze-gólnie jednak historycznych. Ten podjął się tego zadania; sporą część materiałów miał już bowiem zgromadzoną, a okazało się, że kielanowiczanie przechowują wiele róż-nych dokumentów, potrzebnych do napisania historii wsi. To oczywiście nie cała baza źródłowa, bo przecież trzeba przestudiować dokumenty zgromadzone w archiwach, kroniki parafialne, stare mapy, historie rodzin i inne. Działania czasochłonne i żmudne, a l e ^ koniec zwieńczył dzieło. Powstała Historia Kielanowic i została wydana przez burmistrza Tuchowa. Spory tom, liczący prawie 200 stron, z licznymi zdjęciami i reprodukcjami dokumentów, to dla Autora historia wsi rodzinnej. Dobrze to czy żle, że o wsi pisze rodowity jej mieszkaniec? Jest tu pewne nie-bezpieczeństwo: czy potrafi, tkwiąc w środowisku, zdobyć się na potrzebny historykowi dystans, czy potrafi chłodno, bez emocji i uprzedzeń podejść do spraw dotyczących jego

i jego bliskich? Wydaje się, iż tych niebezpieczeństw udało się mu uniknąć. Nie ukrywa swojego bliskiego związku ze swoją wsią, utożsamia się z nią, starając się jednocześnie zachować obiektywizm historyka.

7 września br. w kielanowickim klubie zebrało się spore grono zainteresowanych promocją książki: burmistrzowie, mieszkańcy, zaproszeni goście. Impreza rozpoczęła się muzycznym akcentem - koncertem pianistycznym Paw-ła Harańczyka, byłego słuchacza tuchowskiego SOM-u, a obecnie studenta akademii muzycznej. Autor Historii Kielanowic przedstawił pokrótce genezę i proces powsta-wania monografii, wykorzystanie dokumentów, a w szcze-gólności dotyczących dziejów kilku kielanowickich rodzin przedstawionych w pracy. Jest to pewne novum w stosunku do istniejących już opracowań dziejów wsi tuchowskiej gminy, tym ciekawsze, że to przecież ludzie tworzą historię, a w ich losach jak w zwierciadle odbija się historia kraju. Sporo uwagi poświęcił Autor czasom po II wojnie światowej, przedstawiając politykę władz PRL-u wobec rolników i wsi. Stwierdzenia w pracy zawarte odnoszą się nie tylko do Kielanowic, mają walor ogólny, a wynikają z zachowanych starannie w rodzinnych archiwach dokumentów w postaci nakazów, decyzji, kwitów itp.

Praca Aleksandra Kowalika zainteresuje przede wszyst-kim mieszkańców tej wsi; sądzę, że sięgną po nią także ci, którzy interesują się przeszłością naszej małej ojczyzny.

A potem były podziękowania i wyrazy uznania od mieszkańców wsi, władz gminy. Towarzystwa Miłośników Tuchowa, przyjaciół.

Być może po zapoznaniu się mieszkańców z treścią książ-ki zostanie zorganizowane spotkanie dyskusyjne o niej.

Pewnym jej uzupełnieniem jest zamieszczony powyżej tekst, zawierający porównanie obrazów Kielanowic z XIX i XXI w.

Józef Kozioł

NAZWISKA MIESZKAŃCÓW SIEDLISK c z . y

Publikujemy kolejny fragment pracy Elżbiety Opałki o nazwiskach mieszkańców Siedlisk.

Lechowicz od imienia Lech Mastałerz 'masztalerz ' - stajenny, Niemiec 'Niemiec' Łabuz 'łabuź' - zielsko wodne łub zajmujący się końmi Niezgoda 'niezgoda' - ktoś kłótliwy

'łabus' - włóczęga Matus od imienia Mateusz Nowak 'nowy' - człowiek nowy Łazarek od imienia Łazarz Mersim nazwisko obce w zawodzie, w miejsco-Łątka 'łątka' - lalka, kukiełka Michalik od imienia Michał wości Madej od i m i e n i a M a d e j od Mikos od imienia Mikołaj Ogieła 'ogieła'- szmaty, łachma-

Amadej, Amadeusz Mirek od imienia Mirosław ny Majcher nazwisko pochodzen i a Mleczko 'mleko', 'mleczko' Okaz 'okaz'

niemieckiego od imienia Mól 'mól' - owad Ołbrycht od imienia Albrecht Majcher Mołczyk jakwyżej Ołeś od imienia Aleksander,

Majchrowicz jakwyżej Mucha 'mucha' Ołeś Malec 'malec' - mały chłopiec, mały Myjkowski od miejscowości Myjko- Opałka 'opałka' - naczynie, w któ-Marchwica 'marchew' wo łub gwarowego słowa rym 'opałają' - oczyszcza-Marek od imienia Marek 'myjak' ją zboże Marszałek ' m a r s z a ł e k - d a w n i e j Nalepka 'nalepka' - naklejka łub Osika 'osika' - gatunek drzewa

zarządca dworu królew- 'nalepa' - okap nad pale- Ostrowski od miejscowości Ostrów, skiego, dziś na jwyższy niskiem Ostrowsko stopień wojskowy

Page 18: Nr 107/2008

18 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

) Ocalić od zapomnienia HISTORIR DWORU NR KOZŁOWIE

Dwory i małe dworki były zwane - szczególnie w czasach zaborów - ostoją polskości, tradycji z nią związanych, obyczajów, a także niejednokrotnie - ośrodkiem szeroko pojętej kultury. To tam właśnie, w szlacheckich dworkach, często określanych mia-nem „zaścianków", starannie pielęgnowano narodową pamięć, to tam rodziły się niepodległościowe dążenia i idee. Dwór szlachecki niejako stał na straży polskich wartości i tradycji. Ta „polskość" zaś musiała i miała swoją trwałą podstawę historyczną, opartą na kulturowo - religijnych korzeniach. Jeżeli zatem jest mowa o swoistej „zaściankowości" polskiego dworku, to należy ją poj-mować w kategoriach zdecydowanie dodatnich. Takim właśnie typowym „zaściankiem" szlacheckim był dwór na jednym ze wzgórz w Bistuszowej, zwanym później „Kozłowem".

Był niegdyś w Bistuszowej drugi - oprócz siedziby Bos-sowskich - dwór na Kozłowie. Dwór wzniesiony został na przełomie XVIII i XIX wieku przypuszczalnie przez rodziców Józefa Rychtera Pelikańczyka, który jako pierwszy z rodu Rychterów urodził się w 1790 roku w Bistuszowej. Rychterowie wywodzili się ze starego, szlacheckiego rodu, obrali przydomek Pelikańczyk, a pieczętowali się herbem Pelikan. Po tym, jak zaborcy austriaccy skonfiskowali ich majątki na Podhalu, po śmierci Franciszka Pelikańczyka Rychtera - (burgrabiego krakowskiego i starosty nowotarskiego) potomkowie jego syna Antoniego weszli w posiadanie Bistuszowej, która od tej pory była podzielona między dwa sąsiadujące ze sobą majątki ziemskie - Rychterów i Bossowskich. Rody te żyły w wielkiej przyjaźni i były ze sobą spokrewnione (Rychterowie zostali wylegitymowani ze szlachectwa w 1846 roku). Ich włości były sporych rozmiarów, rozciągały się od wzgórza Wołowa na południe i wschód, sąsiadując z dobrami Rozwadowskich, Bossowskich oraz Szczepanowskich z Kielanowic. Obszar ten nazywany jest dziś na mapach Kopaliny, nie opodal jest też nazwa Kozłowe Doły.

Dwór na Kozłowie z przełomu wieku. Rysunek na podstawie fotografii z ok. 1918 r.

wykonał Krzysztof Wałaszek

Dwór był murowany, zbudowany na planie prostokąta, parterowy, w całości był podpiwniczony z dachem dwuspado-wym i od strony wschodniej z wypuszczonym gankiem w formie portyku, wspartym na słupach drewnianych, na który prowa-dziły schody. Przed dworem znajdował się okrągły klomb; od zachodu również było wejście w formie niewielkiego ganku. Wewnątrz było siedem pomieszczeń, w tym sałon i wielka kuch-nia. Otoczenie dworu Rychterów było raczej typowe, tworzące

niegdyś założenia parkowo-dworskie; w niewielkiej odległości znajdowały się czworaki, stajnie, kierat i spichlerz.

Józef de Pelikańczyk Rychter ożenił się z Celiną Anną Te-klą ze Skułskich (wdową po Janie Nideckim herbu Wieże - wła-ścicielu Uniszowej). Mieli oni czworo dzieci, lecz dwóch synów zmarło w dzieciństwie; pozostał jeszcze syn Andrzej urodzony w 1824 roku i córka Katarzyna urodzona w 1835 roku, (która wyszła za mąż za szlachcica Franciszka Ksawerego Zassowskie-go herbu Rawicz). Józef Rychter na trwałe zapisał się w historii Bistuszowej, gdyż zapewne on wystawił przydrożną kapliczkę w pobliżu dworu około 1810 roku i ufundował pierwszą drew-nianą szkołę na Wołowej jeszcze na początku XIX wieku. Nie ma żadnych wątpliwości, że był też fundatorem bocznego ołtarza Św. Józefa w kościele parafialnym w Ryglicach, którego budowę ukończono w dniu 19 września 1845 roku. Pięć miesięcy później doszło do dramatycznych wydarzeń, które rozpoczęły się z 18 na 19 lutego 1846 roku, zwanych rabacją. Do tragicznych zajść, jakie miały miejsce z inspiracji władz zaborczych, lepiej jednak pasuje określenie - rzeź galicyjska. Rękami polskich chłopów zaborcy mordowali szlachtę, która chciała wzniecić powstanie. Józef Rychter i jego syn Andrzej brali udział w przygotowa-niach zrywu przeciw austriackim zaborcom, lecz powstanie zakończyło się tragicznie, zanim zdążyło się rozpocząć. Tym bardziej należy odnotować to, źe w Bistuszowej nie było żad-nych ofiar śmiertelnych, a Bossowskich uratował młody stolarz Michał Witalis. Na Kozłowie było podobnie, dwór wprawdzie splądrowano, ale do mordów tam nie doszło, a właścicieli ura-towali ich poddani; niewątpliwie Witalis też miał swój udział w ich ocaleniu. Tak więc Bistuszowa zapisała się chwalebnie w trudnych czasach tych dramatycznych wydarzeń (podobnie jak Tuchów, co niedawno udało się potwierdzić na podstawie historii rodu Rozwadowskich, gdyż przyjaźni chłopi ukryli właściciela - Feliksa Stanisława Rozwadowskiego i uratowali mu życie). A więc Bossowscy, Rozwadowscy i Rychterowie uniknęli tragicznego losu, jaki spotkał właścicieli Burzyna oraz pobliskiej Karwodrzy.

Po śmierci Józefa Rychtera w roku 1855 majątek na Kozłowie odziedziczył jego syn Andrzej Pelikańczyk Rychter, który w 1866 r. wybudował spichlerz dworski (rozebrany kilka lat temu). Andrzej ożenił się jeszcze przed rabacją z Karoliną de Toth herbu Łabędź. Mieli oni troje dzieci, lecz niestety na skutek chorób, które panowały po rabacji, dwóch ich synów zmarło; przeżyła jedynie ich córka Ewa, która stała się potem dziedziczką majątku. To za jej rządów w Bistuszowej, w drugiej połowie XIX wieku, pojawiła się po raz pierwszy w dokumen-tach nazwa „Kozłów" (ojciec Ewy zmarł w 1893 roku, a jej matka w 1908). W roku 1873 Ewa Rychter wychodzi za mąż za Wilhelma du Laurans, powstańca z roku 1863, który pochodził ze starego i zasłużonego rodu francuskiego, pieczętującego się herbem Własnym. Jego przodkowie osiedli w Rzeczypospolitej juź w pierwszej połowie XVIII wieku, co potwierdza archiwalny dokument z czasów króla Augusta III, pochodzący z roku 1739. Kolejny przodek Wilhelma był pułkownikiem i komendantem regimentu gwardii koronnej na dworze króla Stanisława Au-gusta Poniatowskiego w łatach 1780 do 1783. Ród ten w 1838 roku został wylegitymowany ze szlachectwa. W roku 1874 przychodzi na świat syn Wilhelma i Ewy z Rychterów - Andrzej Karol Mieczysław du Laurans.

Dzieciństwo spędził Mieczysław na Kozłowie, a w wieku 12 łat wysłano go na naukę do elitarnego Kolegium oo. Jezu-itów w Chyrowie (wówczas najlepszej szkoły w całej Galicji),

Page 19: Nr 107/2008

19 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

którą ukończył w 1890 roku. Był on bardzo lubiany i szanowany. W roku 1905 ożenił się z Zofią Heleną z Myszkowskich herbu Jastrzębiec; (świadkami na ich ślubie byli: Stefan Rychter herbu Pelikan i Bolesław Bossowski herbu Ślepowron). Z tego związ-ku narodziło się w kolejności czworo dzieci: Maria, Janina, Andrzej i najmłodsza córka Barbara. W czasie I wojny światowej przez Bistuszową w latach 1914 do 1915 przeto-czyła się wojenna nawałnica, tak jak przez Tuchów, Łowczówek, Uniszową i Ryglice. Na czas działań wojennych Bossowscy wyjechali do Wiednia, a właściciele Kozłowa pojechali do kurortu w Szczawnicy, gdzie na świat przyszła Barbara du Laurans. Po tych wal-kach, które tam się toczyły, pozostało kilka śladów po pociskach na ścianach dworu oraz rozrzucone ciała zabitych żołnierzy, którzy zginęli w walkach. Wtedy właścicielka Ewa du Laurans poleciła swoim poddanym, by zebrać ciała żołnierzy i godnie pochować, wskazując przy tym miejsce pod przyszły cmentarz, ofiarowała też 280 m^ ziemi na ten cel. Tak powstał cmentarz numer 165, ufor-mowany później przez Austriaków, według projektu Heinricha Scholza. W roku 1918 kończy się wielka wojna światowa, a w listopadzie tego samego roku Polska odzyskuje niepodległość i wraca na mapę Europy, do narodów wolnego świata. Radość była wszędzie, również na Kozłowie, jednak pod koniec 1919 roku doszło do tragicznego zdarzenia, Mieczysław du Laurans został postrzelony na polowaniu, co przyczyniło się do jego przedwczesnej śmierci (wcześniej jednak, Mieczysław odwiózł swego syna Andrzeja na naukę do Gimnazjum w Chyrowie). Po tych zdarzeniach rodzina z Bistuszowej, czyli pani Bossowska z córkami, odwiedzały mieszkańców Kozłowa, pocieszając ich w niedoli. Także wujek Stanisław Ignacy Bossowski, pomagał w tym czasie w zarządza-niu majątkiem. Matka Mieczysława - Ewa du Laurans przed swoją śmiercią w 1920 roku, spisała testament i podzieliła ma-jątek między czworo swoich wnuków: Marię, Janinę, Andrzeja i Barbarę, zapisując jej część, na której stał dwór. W 1921 roku Zofia Helena du Laurans wychodzi ponownie za mąż, także za szlachcica. Jednak jej drugi mąż nie przyczynił się do rozwoju majątku, bezprawnie uzurpując sobie prawo do niego. To za „jego rządów" na początku lat trzydziestych doszło do wielkiego pożaru, który strawił czworaki, stajnie, powozy i kierat; ocalał jedynie dwór i spichlerz. Od tej pory pozostały przy dworze tylko dwie osoby: służąca Stefka i Franek Gorczyca, który zaj-mował się końmi. Sam dwór zachował jednak typowe elementy siedziby szlacheckiej; na ścianach wisiały cenne obrazy, broń biała i myśliwska, także trofea. W 1934 roku Barbara du Lau-rans wychodzi za mąż, za nauczyciela z Tuchowa - Tadeusza Wantucha. Zamieszkują razem na Kozłowie, a w roku 1935 przychodzi na świat ich pierwszy syn. Niedługo potem matka Barbary, wyprowadza się z dworu ze swoim mężem Konstan-tym. W drugiej połowie lat trzydziestych Andrzej du Laurans sprzedał swoją część majątku i kupił dwa samochody - osobowy i ciężarowy. Były to niewątpliwie pierwsze automobile przed wojną na terenie gmin Tuchów i Ryglice, jednak po wkrocze-niu okupantów hitlerowskich we wrześniu 1939 roku wojsko niemieckie zarekwirowało te pojazdy. W roku 1936 Tadeusz Wańtuch otrzymuje posadę nauczyciela i kierownika szkoły na Wołyniu koło Krzemieńca i tam też naucza, a rok później do męża przyjeżdża żona Barbara z dwojgiem małych dzieci. Na czas wyjazdu Barbara wydzierżawiła ziemię, ludziom z polece-nia księdza Jakuba Wyrwy, którzy mieli ją obrabiać. Niestety, nie robili tego, za to włamali się do dworu i tam pomieszkiwali (wynosząc niektóre rzeczy), a gdy właściciele powrócili w czasie okupacji z Wołynia w 1941 roku, to nie chcieli ich wpuścić do własnego domu i jeszcze grozili, że doniosą na nich na gestapo,

Kapliczka na Kozłowie fundacji dziedzica Józefa Rychtera ok. 1810 r.

Rys. Krzysztof Walaszek

iż rzekomo są Ukraińcami. W końcu udało się ich przepędzić, jednak skradzionych rzeczy nie odzyskano^ Nastał rok 1945, w styczniu Tuchów i okolice zostały „wyzwo-lone", a w maju skończyła się II wojna świa-towa, lecz prawdziwa wolność nie nadeszła. Władzę w Polsce przejęli komuniści i za-prowadzali nowy „porządek". Pierwszymi ofiarami tego systemu byli akowcy, Kościół i ziemiaństwo. Tych ostatnich wyrzucano z majątków i domów, które zamieszkiwali od wielu pokoleń, odbierano im też ziemię. Taki los spotkał w Tuchowie Rozwadowskich, w Bistuszowej Bossowskich, w Ryglicach Cieleckich i innych właścicieli okolicznych dworów. Jeżeli chodzi o Kozłów, to chyba tylko dlatego, że majątek został podzielony na czworo rodzeństwa jeszcze przed wojną, uchroniło go przed parcelacją, gdyż dekret o reformie rolnej nie obejmował takich ob-szarów ziemi. Nie przeszkadzało to jednak w tym, by właścicielom utrudniać życie. Za to, że dwór był zamieszkały, Tadeusz Wańtuch opłacał przez lata kary skarbowe, a ówczesne władze gminy Ryglice nie po-zwalały na przeprowadzanie jakichkolwiek

remontów. Nigdy też nie wyrażono zgody na podłączenie do dworu elektryczności. Wszystkie te działania doprowadziły w końcu do rozbiórki dworu w 1969 roku. Właściciele wybu-dowali wówczas w pobliżu mały, prowizoryczny dom, w którym mieszkali do początku lat osiemdziesiątych.

Z rodzeństwa (rodu du Laurans) najmłodsza Barbara wyszła za Tadeusza Wantucha, Andrzej du Laurans ożenił się w Wojniczu, a zamieszkał w Tarnowie, Janina wyszła za Maria-na Mroza, znanego w Tuchowie artystę malarza, a najstarsza - Maria wyszła za mąż za Władysława Jękota. Dzieci ich i potom-kowie rozproszyli się po całej Polsce od Tuchowa aż po Gdańsk i Szczecin... Tadeusz i Barbara Wantuchowie byli ostatnimi właścicielami dworu na Kozłowie. Po stanie wojennym, w roku 1983 majątek został sprzedany, a właściciele przeprowadzili się do Tuchowa, gdzie Tadeusz wkrótce zmarł w 1984 roku, a jego żona Barbara, dziewięć lat później w 1993 roku.

Rody zamieszkujące Kozłów niejednokrotnie w przeszłości dawały dowody na wierność Rzeczypospolitej, walcząc w bi-twach, powstaniach i zrywach niepodległościowych; wywodząc swe korzenie z Europy Zachodniej, potwierdzały jednak swoją postawą przynależność do Polskie Dla komunistów dwór szla-checki był jednak symbolem wszystkiego co najgorsze i taką też wiedzę zaszczepiano już najmłodszym pokoleniom. Dlatego nisz-czono i dewastowano polskie dwory, ale też prześladowano ich właścicieli; z dwudziestu pięciu tysięcy polskich dworów przed II wojną światową do naszych czasów przetrwało mniej niż dziesięć procent, z tego wiele zostało poważnie zniszczonych.

Ten krótki rys historyczny nie rozwinął oczywiście w peł-ni tematów związanych z architektoniczno - historyczną genealogią polskiego dworu jako takiego, ale też nie o to tutaj chodziło. Pragnąłem w nim raczej zwrócić uwagę na fakt, jak ważne jest, aby ocalić od zapomnienia coś bardzo istotnego, coś, co kształtuje naszą świadomość^ To coś to oparta na historii - narodowa pamięć. Jej cząstką jest historia nieistniejącego już dworu na Kozłowie w Bistuszowej koło Tuchowa oraz jego mieszkańców. Historia, którą warto poznać.

Opracował Tomasz Wańtuch, Tuchów 2008. Powyższy tekst jest streszczeniem szerszego opracowania

z 2007 roku pod tytułem: „Ocalić od zapomnienia^ czyli historia dworu na Kozłowie w Bistuszowej k. Tuchowa".

PRAWA AUTORSKIE ZASTRZEŻONE -ALL RIGHTS RESERVED.

Wykorzystywanie w całości lub we fragmentach, bez zgody autora zabronione.

Page 20: Nr 107/2008

20 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

Specjalistyczna pomoc lekarska w Tuchowie ^

w I części Służby zdrowia w Tuchowie, - wydanej w 2005 roku na stronach 32 i 33 przedstawiłem przebieg budowy budynku przeznaczonego na ośrodek zdrowia i szpi-tal rejonowy w Tuchowie. Po ukończeniu budowy i przemianowaniu ośrodka zdrowia w roku 1964 na Przychodnię Rejonową od razu zorganizowano w niej wiele pracowni I poradni. Kierownikiem Przychodni Rejono-wej od początku jej Istnienia była doktor Marla (Józefowicz) Wójcik. Pierwszymi spe-cjalistycznymi poradniami ww. przychodni byty: poradnia ogólna od roku 1964 - z kil-kuosobową obsadą, między Innymi pra-cowali w niej: doktor Jan Piotrowski, doktor Marla Józefowicz, absolwent medycyny Władysław TarneckI, doktor Władysław Chmielowski; poradnia dziecięca „D" od roku 1964 - pierwszym kierownikiem była doktor Krystyna (Hatała) Płońska; porad-nia chirurgiczna od roku 1965 - pierwszym kierownikiem był doktor Longin SmulskI; poradnia stomatologiczna od roku 1964

- pierwszym kierownikiem była doktor sto-matolog Zofia Leś; poradnia „K" dla kobiet od roku 1964 - pierwszym kierownikiem był doktor Włodzimierz Orobeć.

Większość m i e j s c o w y c h lekarzy I przedstawicieli władz za twórcę I orga-nizatora działu specjalistycznej pomocy medycznej w Tuchowie uważa doktora Stanisława Jakusa, wieloletniego ordyna-tora oddziału wewnętrznego miejscowego szpitala. Funkcję ordynatora oddziału we-wnętrznego w Tuchowie objął lek. med. Stanisław Jakus po ustąpieniu z niej lek. med. Stanisława Bema. Doktor Stanisław Jakus pełnił ją od 1 maja 1966 roku do 8 maja 1995 r., kiedy to przeszedł na emery-turę. Równocześnie z funkcją ordynatora

od roku 1979 był dyrektorem szpitala (kiedy zachorował doktor Orobeć), a w okresie od 8 lipca 1985 do 8 marca 1995 roku był równocześnie dyrektorem Zespołu Opieki Zdrowotnej w Tuchowie. Wśród wielu za-sług w dziedzinie rozwoju opieki zdrowotnej na terenie Tuchowa wymieniony wyróżnił się dostrzeżeniem potrzeby zorganizo-wania na miejscu specjalistycznej opieki medycznej jako ważnego działu skutecz-nego leczenia. Z jego Inicjatywy zostało zorganizowanych wiele specjalistycznych poradni działających do dziś w Tuchowie. Działalność ta w ujęciu chronologicznym przedstawia się następująco: - 1 sierpnia 1978 roku zorganizowano

poradnię okulistyczną - kierownikiem był doktor Krzysztof BurglelskI;

- 31 października 1981 roku zorganizowa-no poradnię neurologiczną - kierowni-kiem była doktor Balbina Ujejska;

- 7 stycznia 1982 roku zorganizowano po-radnię reumatologiczną - kierownikiem był doktor Jacek Jordan;

- w 1984 roku zorganizowano poradnię laryngologiczną - kierownikiem był doktor Jerzy Sowiński;

- 11 stycznia 1989 roku zorganizowano poradnię dermatologiczną - kierowni-kiem była doktor Joanna Piotrowicz;

- 1 września 1989 roku zorganizowano poradnię kardiologiczną - kierowniczką była doktor Dorota Jakus-Stoga; warto dodać, że pracownia ekg funkcjono-wała znacznie wcześniej, p racu jąc początkowo na przestarzałym sprzęcie, który obsługiwał doktor Zbigniew Wro-na, a konsultantem nadzorującym był sam doktor Stanisław Jakus;

- 1 listopada 1993 roku zorganizowano

poradnię leczenia bólu - kierownikiem był doktor Andrzej Krzemień;

- 1 stycznia 1995 roku zorganizowano po-radnię dlabetologiczną - kierownikiem był doktor Wiesław Dudziński. Mimo faktu odejścia w 1995 roku na

emeryturę doktora Stanisława Jakusa, nie zakończono w Tuchowie rozbudowy bazy specjalistycznych poradni. I tak: - 23 września 1996 roku zorganizowano

poradnię neonatologiczną - kierowni-kiem był doktor Jacek Rakowski;

- 1 marca 1997 roku zorganizowano poradnię zdrowia psychicznego, kie-rownikiem była doktor Alicja Kras;

- 1 kwietnia 1997 roku zorganizowano poradnię psychologiczną, kierowni-kiem był mgr Wacław Srebro;

- 1 września 1998 roku zorganizowano poradnię urologiczną, kierownikiem został doktor Marek Sandhelm;

- 1 września 1999 roku zorganizowano poradnię pulmonologiczną, kierowni-kiem został doktor Kazimierz Kwiatkow-ski;

- od 1999 roku zorganizowano poradnię rehabilitacyjną, kierownikiem została Grażyna Kalita- Słowik. Obecnie wiele działów leczniczych

w wyniku pogłębionej specjalizacji samo-rzutnie wyróżniło się jako szereg odrębnych specjalistycznych poradni. W Tuchowie prym w tym zakresie wiedzie poradnia chirurgiczna z której wyodrębniono: po-radnię chirurgii ogólnej, poradnię chirurgii naczyniowej, poradnię chirurgii urazowo--ortopedycznej, poradnię chirurgii stoma-tologicznej.

W ramach specjalistycznej opieki le-karskiej w Tuchowie działa również szereg

T u c ł i i w ul. Zie lona 1S .¿itifu Sii'tfy*.yny fi'>(iTJttttej

S' i-'t/itl '/Ui.'/tOtviL-u b r i s "

BEZPUTNE SWIiDCZEHIi fOBBTiWOWEJ WIEW ZDROWOTNEJ W HiMiCH UHOWY Z HiRODOWliM FUNDUSZE H ZOfiOWIA IK.Z.O.Z, 'AlUBRIS" Sp. I o. D, Filia w tuctiowla PORADNIA MEDYCYNY RODZINNEJ PnOFESJONlLHA OPIEKI LEII1HIV FtODIINNYCH, PEHlTRÓllt, LĘKAMY POI DLI CllEJ nOOa«Y.

' l i . f t s i .w PO rłii

Niepubliczny Zakład Opieki ZaTOg ffiBi

MEDYK i - Psiadnia MEURaiDGICZM - Pnialnla OTilLARYNGDLOGICZHft • Poradnia PSYCHOLOGICZNA ^ t j m

WOCHA I ŚWIĄTECZNĄ r > i m b o ł a t o r y j n a i w y j a z d o w a OPIEKA LEKARSKA I P IELĘGNIARSKA

Hr lel. es 3S 2BS i-unictliiaieh - Pii|lLk; 18" - B"

i .Śrtifta: CAŁA "«mli

Page 21: Nr 107/2008

21 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

pracowni a to: pracownia fizykoterapii, pracownia kinezyterapii, pracownia masa-żu leczniczego, pracownia endoskopowe, p racown ia kardiologiczna, p racownia EKG, pracownia USG, RTG, pracownia psychologiczna, pracownia spirometrycz-na, pracownia audiometryczna oraz Inne, w tym zabiegowe I pomocnicze.

Wymienione poprzednio poradnie I pracownie powstały w ramach zorga-nizowanego w dniu 1 stycznia 1977 roku Zespołu Opieki Zdrowotnej, którego pierw-szym dyrektorem był lek. med. Stanisław Pętlic. Ten zintegrowany system placówek społecznej służby zdrowia działał w naszym rejonie przeszło 30 lat. W ostatnim dziesię-cioleciu w ramach przedsięwzięć prywa-tyzacyjnych zorganizowano wiele prywat-nych placówek leczniczych, działających w oparciu o Narodowy Fundusz Zdrowia. Od kilku lat działają w Tuchowie niepublicz-ne zakłady opieki zdrowotnej organizujące

bezpłatne świadczenia zdrowotne w ra-mach umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia. Mają one swoje poradnie, a mię-dzy Innymi są to: Eskulap, Salubris, Medyk, Centrum Medyczne KOL- MED., Centrum Oka, od 12 III 2008 roku dołączyło też Cen-trum Zdrowia Tuchów ze swoim bogatym zapleczem poradni I pracowni. Działają też rozsiane po Tuchowie całkowicie prywatne gabinety lekarskie. Zamiast opisywać te nowo powstałe placówki lecznicze, sadzę, że pożyteczniejsze będzie dla czytelników zamieszczenie wywieszek Informujących o Ich działalności.

Opracował Aleksander Kowalik

go w yyiM ] Dla lokalnego środowiska poświęca swój czas. Jest ostatnią deską ratunku dla tych,

którzy mają ty lko^ szczere chęci. Gdy zawodzą własne pomysły i zdolności - to jak w dym do niej. Nie boi się wielkich wyzwań, formatów, farb i pędzla. Poprzez swoje pla-styczne prace uczestniczy wielu wydarzeniach społecznych: świeckich i religijnych.

Z panią Alą Pękalową z Dąbrówki Tuchowskiej rozmawia Zdzisława Krzemiń-ska.

Z.K.: - B^yło wieie okazji, aie dopiero piękny jubileusz małżeński państwa Marii - znanej powszechnie jako Ala - i Aleksandra Pękalów sprawił, że zatrzymujemy się dziś nad życiem i twórczością skromnej i - dla wielu -niezwykłej kobiety. 50 lat w pożyciu małżeńskim, a ile lat przygody z malowaniem ?

A.Ii: - 50 lat w pożyciu małżeńskim minęło jak przygoda z malowaniem. Niewiele brakowało, a nasz staż małżeński byłby skrócony; tym bardziej więc cenię sobie dar przeżycia wspomnianego jubileuszu. A co dalej? Oby zawsze razem. Malowanie nadal wypełnia moje spowolnione życie, a mam świadomość, że to początek końca.

Z.K.: - Jak nazywa się technika stosowana przez Panią i na czym ona polegać

A.P: - Nie mam określonej techniki, a to dlatego, że prace wykonywane przeze mnie były tak różne, iż nie kiero-wałam się techniką, tylko potrzebą użytkową w konkretnej okoliczności. Moja praca zawodowa wiązała się z reklamą handlową, a ta podyktowana była zmianami na rynku kon-sumpcyjnym i usługowym. Robiłam rzeczy przede wszyst-kim na potrzeby zakładu pracy- najpierw w Tarnowie, później w Tuchowie - a dodatkowo dla szkół, kościołów itp. Były to - i są - drobne, na pozór niewiele znaczące akcenty, ale stanowiły uzupełnienie różnych uroczystości lokalnych, bo w tym środowisku żyję.

Z.K.: - Jaka jest różnica między zapotrzebowaniem rynku kiedyś i dziś?

A.P: - Nie widzę różnicy - w tej dziedzinie życia są takie same potrzeby. Zawsze były na rynku nowości, któ-re wymagały reklamy, tak dawniej, jak dziś były wesela, zabawy, zebrania, które wymagały oprawy plastycznej. Chociaż dawniej plastyk-dekorator często musiał zrobić „coś z niczego", tzn. według własnej inwencji twórczej roz-glądał się za materiałem i zdobywał go często w bogactwie natury, np. w lesie. Dziś wiele elementów gotowych nabywa się w sklepach.

Z.K.: - Jak przebiega Pani praca, tzn. jakie warunki muszą b^yć spełnione, hy przyniosła pożądany efekt?

A.P: - Każdy chciałby pracować w godziwych warun-kach - nie zawsze tak było, jako że plastyk to człowiek, który zanim osiągnie efekt swej pracy - bałagani. Nie wszędzie można pozwolić sobie na swobodę. Trzeba lubić to, co się robi, a wtedy w każdych warunkach można osiągnąć spo-dziewany efekt.

Z.K.: - Czy według Pani łatwiej jest realizować własne pomysły, czy pomysły innych ?

A.P: - Jeśli zdarzy mi się wzorować na czyjejś pracy - jest łatwiej, bo część odpowiedzialności - według mnie - spada na poprzedniego wykonawcę. Kiedy realizuję wła-sny pomysł, czuję niepewność, niedosyt i zawsze uważam, że powinnam to zrobić lepiej.

Z.K.: - Wiele Pani prac wyznacza kalendarz liturgiczny; są to np. Święta Wielkanocne, uroczystość Bożego Ciała, odpust. Wtedy w tuchowskich kościołach są Pani dzieła. Czy w innych również?

A.P: - Prace związane z liturgią były drugim moim zajęciem po pracy etatowej. Takim stałym miejscem pracy od roku 1973 po dzień dzisiejszy jest klasztor oo. Redemp-torystów w Tuchowie. Moja z nim współpraca rozpoczęła się w czasie probostwa o. W. Witkowskiego. O ile dobrze pamiętam - pierwsza pracą była dekoracja odpustowa, póź-niej były prace do szopki - tu współpracowałam z głównym projektantem - o. K. Zymułą. Często o. Witkowski czekał na mnie na stacji PKP, bym jak najszybciej, po powrocie pociągiem z Tarnowa, mogła rozpocząć pracę u niego. Przez długie lata podejmowałam się różnych dekoracji zgodnie z kalendarzem liturgicznym. Tu do dziś chętnie podejmuję każde wyzwanie, ponieważ mam doskonałe warunki, życz-liwą pomoc i okazywaną wdzięczność. Symbole religijne wykonywałam do wszystkich okolicznych kościołów z okazji I Komunii Świętej, Bożego Ciała i innych uroczystości. Wie-lu księży, pomimo tego, że zmienili miejsca swojej posługi.

Page 22: Nr 107/2008

22 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

nadal zamawia u mnie dekoracje; tym sposobem moje prace wędrują nie tylko do kościołów w dalszej okolicy, ale bywało, że też do Francji, Niemiec.

Z.K.: - Jakie uczucia t^^arzyszą Pani w czasie i w miej-scu, w którym jest Pani obecna poprzez swoje dzieła?

A.P.: - W większości moje prace były wykonywane na potrzeby konkretnych okoliczności, szybko więc traciły aktualność. Cóż, w takich momentach czułam żal, że tyle pracy, zaangażowania, a za kilka godzin już nic nie znaczą. To mnie nastrajało pesymistycznie, ale na krótko, bo znów się coś działo, znów trzeba było robić coś nowego. Ale mam w swoim skromnym „dorobku" prace, które przetrwały lata; myślę, że najwięcej ich znajduje się na klasztornym wzgórzu.

Z.K.: - Jak nazwalab'y Pani swoją działalność i czym ona jest w Pani życiu osobistym?

A.P.: - Jest to działalność użytkowa, na życzenie osób zainteresowanych jakimś tematem. W życiu osobistym jest samorealizowaniem się - robię to, co umiem i lubię. Dlatego nie mogę powiedzieć komuś, że czegoś nie będę robić, b o ^ bardzo bym się żle z tym czuła. Mam satysfakcję, że zawsze za wykonaną pracę spotykałam się z wdzięcznością, zado-woleniem odbiorców, a to dodawało mi skrzydeł.

Z.K.: - Jest Pani postrzegana jako osoba z bogatym doświadczeniem życiowym, zrównoważona, opanowana emanująca wewnętrznym spokojem i pogodą ducha - czy można się w tym doszukiwać zasług Pani twórczości?

A.Ii: - W każdej pracy, ale chyba szczególnie w twórczej, ważna jest atmosfera. Miałam to szczęście, że dana mi była swoboda. Będąc żoną i matką dwojga dzieci, mogłam pra-cować, ile chciałam, poza domem, a mąż i dzieci z wielką wyrozumiałością czekali na mój powrót.

Z.K.: - Co ma większy wpływ: twórczość na Pani życie osobiste czy życie osobiste na profil twórczości?

A.P.: - 50 lat w pożyciu małżeńskim stanowi w pewnym sensie odpowiedź na to wymagające refleksji pytanie. Był to czas twórczości i pełni życia osobistego. Jeśli osoba bliska nie przeszkadza, przeciwnie - akceptuje to, co się robi, to uważam, że ma pozytywny wpływ na profil twórczości.

Od 17 do 23 sierpnia br. w Dworku I. J. Paderewskiego w malowniczo położonej na Pogórzu Kąśnej Dolnej mia-ła miejsce siódma edycja Festiwalu Muzyki Kameralnej Bravo Maestro. Organizowany przez Centrum Paderew-skiego Tarnów-Kąśna Dolna i pod patronatem ministra kultury i dziedzictwa narodowego oraz starosty powiatu tarnowskiego, w cyklu dwuletnim, festiwal stał się już prawdziwym świętem muzyki w powiecie tarnowskim, na którym rzesza melomanów południowej Polski, w tym również bardzo licznie reprezentowany Tuchów, ma okazję posłuchać artystycznych kreacji najwybitniejszych pol-skich artystów. A w tym roku byli wśród nich: K. A. Kulka - dyrektor artystyczny Bravo Maestro, K. Jakowicz, B. Nizioł, K. Bąkowski i A. Gębski (skrzypce); S. Kamasa i L. Balaban (altówka), T. Strahl, R. Kwiatkowski i A. Wróbel (wiolonczela), K. Jabłoński i P. Kamasa (fortepian) oraz po raz pierwszy na festiwalu H. Kaliński grający na waltorni.

wokalistka jazzowa Dorota Miśkiewicz i saksofonista H. Miśkiewicz z triem jazzowym.

Tegoroczna edycja, wzorem lat poprzednich, składała się z pięciu tematycznych wieczorów. W pierwszym z nich prezentowano muzykę polską (J. Zarębski i K. Lipiński), następny poświęcono wiedeńczykom (W. A. Mozart i F. Schubert), w trzecim spotkaliśmy się z muzyką J. Brahm-sa, a w czwartym z utworami przeznaczonymi na potrójną obsadę (F. Schubert, F. Mendelssohn-Bartholdy, A. Dvo-rak i J. Brahms). Wieczór piąty poświęcony był muzyce jazzowej, w którym wystąpili: D. Miśkiewicz - śpiew, H. Miśkiewicz - saksofon i trio jazzowe w składzie A. Jago-dziński - fortepian, S. Kurkiewicz - kontrabas, K. Dziedzic - perkusja oraz Zespół Kameralny Orkiestry Filharmonii Śląskiej. Zgromadził on szczególnie licznie młodzieżową widownię. Zgodnie z tradycją festiwal zakończył się ma-ratonem muzycznym, podczas którego w pierwszej części wykonano wybrane fragmenty prezentowanych przez pięć wieczorów utworów, w drugiej zaś były popisy mistrzów grających utwory bardzo znane, np. Marzenia miłosne Liszta w rodzinnym wykonaniu Kamasów (ojciec Stefan - altówka, syn Paweł - fortepian). Melodie cygańskie P. de Sarasatego (Krzysztof Jakowicz - skrzypce i Krzysztof Jabłoński - fortepian) czy Czardasz N. Montiego (Konstanty A. Kulka w roli głównej) i wykonywane na festiwalu po raz pierwszy (Sonata per la Grand Viola N. Paganiniego (świetna interpretacja i wirtuozeria Lecha Bałabana - al-tówka przy akompaniamencie K. Jabłońskiego), Adagio i Allegro R. Schumanna na waltornię (Henryk Kaliński) czy Postludium Y. Silvestrowa na wiolonczelę (rozmarzony Rafał Kwiatkowski) z towarzyszeniem fortepianu (w obu wypadkach realizowane przez P. Kamasę).

Page 23: Nr 107/2008

23 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

Fenomen kąśnieńskie-go festiwalu tkwi przede wszystkim w niepowtarzal-nych składach zespołów kameralnych, które tworzą znakomici polscy wir tu-ozi zgodnie z potrzebami prezentowanych utworów. Jedynym znanym na tego-rocznym festiwalu zespołem kameralnym byl Kwintet Warszawski, który wykonał wyśmienity skądinąd Kwin-tet fortepianowy g-moll J. Zarębskiego. Obcowanie na co dzień z wielką muzyką w mistrzowskim wykonaniu sprawiało, że człowiek choć przez chwilę czuł się jakby w innym świecie. Publiczność żywo reagowała na znakomite artystyczne kreacje, przez co między grającymi a słuchającymi wytworzyła się spe-cyficzna więż. Na tę wyjątkową atmosferę, jaka panowała podczas tegorocznego Bravo Maestro, złożyło się również wszystko to, co działo się obok, a zatem przepięknie ozdo-biona w rustykalnym klimacie i zaadaptowana na potrzeby festiwalu stodoła koncertowa, dworek i jego otoczenie, park ze stawem, możliwość spotkania i porozmawiania z każdym maestro-wirtuozem, przejeżdżające pociągi, których stukot kół nasuwał na myśl (dla nas odległe już) czasy przyjazdów Paderewskiego do Kąśnej, a także serdeczność i życzliwość gospodarzy; pracowników Centrum Paderewskiego wraz z p. dyrektor Krystyną Szymańską. Festiwal się skończył, ale pozostały niezapomniane wrażenia i pewność, że za dwa lata do Kąśnej Dolnej znów zjadą najwybitniejsi, aby wytrwale zdążającym do posiadłości Paderewskiego melomanom odsłonić kolejne stronice wielkiej sztuki. Niespodzianką na zakończenie festiwalu był rymowany w góralskiej gwarze tekst, który drukujemy poniżej, wyra-żający wdzięczność organizatorom i artystom za wspaniałe muzyczne wieczory.

opr. Jan M. Gładysz

S c y n ś c i e i ^ d z i y n c n o ś ć

Kiej my się tu syćka w kupie dziś zebrali, Uciesmy się tako, jak łowce na hali. Co trowke smakujom, baca im stróżuje, A wiecór przy basak śpiywki wyśpiywuje.

A my? Cóz Kąśnej gościnie nom trzeba? Wiecór jes pogodny, muzycka jak z nieba. Łospiescajom hawok majstry nad majstrami, Grajom tak, ze cłowiek nie radzi z myślami, Ale sucho, nuci, gwiżdże i przezywo, A dusycka jego tako haw scynśliwo.

Fcecie zić scynśliwi, uccie się wdziencności, W chałpie, przy robocie, lo swoik i gości, hej.

Dyrekcyi z syrca barz piyknie i scyrze zycem, coby kupe dutków zbiyrała w łofierze I jako do tej kwili śprytnie łozdawała, a nom w Kąśnyj Dolnyj muzycka wcions grała.

Fcem tys dzisiok pedzieć: niech zijom sponsory! Bez nik mo nas Ignaś telo wielkie fory. Niek się nie strachajom i talarki mnozom -Ludziska dziynkujom Wom s pomocom Bozom!

Fcem ugłoskać władze te z góry i z dołu. Bez to, ze się s nami ciesyć fcom pospołu. Suchocie muzyki, specyjalni goście. Za rok nos do Kąśnej ku sobie zaproście. Wdziyncność się należy panu Marianowi -Choć go łapsko boli, Fazioli gotowy. Kapelusik ściongom przed calom obsługom, Wierzem, co festiwol nie był Wom za dugo.

„Bravo" ku potomnym Mietek kameruje -Taki zalotany, ze nic nie zepsuje. Teroski się zegnom z Wami na tyj hali, Zicem, coby za rok sićka się spotkali. Hej!

Tuchów - Kąśna Dolna 2008, jag

Venimus, vidimus. Deus vicit - „Przybyliśmy, zoba-czyliśmy, a Bóg zwyciężył" - to słowa Jana III Sobieskiego napisane w noc po wiktorii wiedeńskiej. Na Kahlenbergu w stolicy Austrii 7 września uczczono 325. rocznicę odsieczy wiedeńskiej. Na tej uroczystości zaśpiewał Sanktuaryjny Chór Mieszany z Tuchowa.

Impreza odbyła się z rozmachem. W uroczystej mszy Św., sprawowanej z ceremoniałem wojskowym, brali udział przedstawiciele najwyższych władz Polski i Austrii oraz wielotysięczny tłum pielgrzymów. Kazanie wygłosił bp Józef Zawitkowski z Łowicza, a mszy przewodniczył bi-skup polowy gen. dyw. Tadeusz Płoski, który powiedział: Zwycięstwo polskiego oręża i koalicji państw europejskich pod wodzą naszego króla ocaliło kulturę i chrześcijaństwo Europy, wpisując się głęboko w jej dzieje. Zadecydowało o jej losie.

W liturgii uczestniczył Chór Archikatedry Katowickiej pod dyrekcją Krzysztofa Kagańca, chór z Milówki pod kie-

runkiem Ireny Zając oraz Sanktuaryjny Chór Mieszany z Tuchowa z dyrygentem Janem Gładyszem.

Następnie delegacje polska i austriacka złożyły wieńce w kaplicy Jana III Sobieskiego. W uroczystościach wzięli udział przedstawiciele wojska austriackiego i polskiego na czele z generałem broni Waldemarem Skrzypczakiem - dowódcą wojsk lądowych, przedstawiciele władz samorzą-dowych Wiednia oraz Polonia z Austrii. Przed trybuną ho-norową defilowała Kompania Reprezentacyjna Dowództwa Polskich Wojsk Lądowych oraz Kompania Reprezentacyjna Austriackich Wojsk Lądowych. Następnie koncert i musz-trę paradną zaprezentowała Orkiestra Reprezentacyjna Polskich Wojsk Lądowych pod dowództwem majora Artura Czereszewskiego. - Chciałbym tu, w szczególnym miejscu, na Kahlenbergu, zameldować wspaniałemu królowi Janowi III Sobieskiemu, że jego wizja wolnej, solidarnej i szanującej odrębność kultur^^ą Europy jest przez nas kontynuowana - powiedział gen. broni Waldemar Skrzypczak.

Page 24: Nr 107/2008

24 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

Odsiecz wiedeńska to wy-prawa wojsk polskich w 1683 roku pod wodzą króla Jana III Sobieskiego, idących na pomoc wojskom austriackim przeciwko oblegającym Wie-deń wojskom tureckim. Była to jedna z najważniejszych bitew decydujących o łosie Europy.

Imprezie towarzyszyły także doroczne Dożynki Poł-skie w Austrii oraz 25. rocz-nica pobytu Jana Pawła II na Kahlenbergu. W uroczysto-ściach dożynkowych udział wzięły: Zespół Pieśni i Tańca „Lachy" z Nowego Sącza pod kierownictwem Teresy Gro-chal i Zespół Pieśni i Tańca im. Władysława Reymonta z Lipiec Reymontowskich pod kierownictwem Teresy Pszczółki oraz Grupa Taneczna Związku Podhalan w Wiedniu „Zakopane" pod kierownic-twem Tadeusza Gąsienicy - Fronka.

Nasz pobyt w stolicy Austrii rozpoczęliśmy już w sobotę (6.09.) odwiedzinami kompleksów zamkowych w Schon-brunn - posiadłości cesarzowej Sissi - wraz z przyległymi do zamku ogrodami. Następny etap to atrakcje parku rozrywki - czyli Prater w Wiedniu. Po południu udaliśmy się do Grossengersdorfu, gdzie zostaliśmy ugoszczeni przez

zaprzyjaźnioną orkiestrę dętą w ramach rewizyty. Przed kilku laty tamtejszy zespół Harmonia grał na niedzielnej sumie w sanktuarium, a potem koncertował na tuchow-skim rynku. Dzięki życzliwości miejscowego proboszcza z powodzeniem śpiewaliśmy podczas wieczornej mszy św. Kolejnym punktem naszej wizyty był udział w lokalnym „święcie winnic i piwnic", które stało się okazją do wspól-nego śpiewu, tańca i degustacji austriackich specjałów. Radosną przystań znaleźliśmy pod namiotem w winiarni Leo Roegnera. Były wspomnienia i tradycyjny „prosit", czyli nasze „na zdrowie". Pełni wrażeń z niewielkiej miejscowości pod Wiedniem i na Kahlenbergu wracaliśmy do Tuchowa na tzw. Mały Odpust i do naszych codziennych obowiązków.

Pragniemy bardzo serdecznie podziękować naszym drogim przyjaciołom z Austrii: p. kapelmistrzowi Reinhar-dowi Krizso i jego małżonce Marianne, rodzinie Rognerów, naszym rodakom: Agnieszce i Grzegorzowi Trepom za or-ganizację pobytu, wspaniałą gościnę i czas nam poświęcony oraz ks. proboszczowi za śpiewaną modlitwę w kościele parafialnym. Wyrazy wdzięczności kierujemy do p. Zofii Beklen i Polonii austriackiej z p. Bronisławem Karasiem na czele, którzy zaprosili nasz zespół na te uroczystości. Dziękujemy również osobom towarzyszącym chórowi w podróży, a nade wszystko państwu Marii i Wiesławowi Wróblom, którzy życzliwie wsparli nasz wyjazd. Mamy nadzieję, że po pobycie na Kahlenbergu wielu z nas spojrzy na potrzebę organizowania patriotycznych uroczystości z innej perspektywy.

Kamil Wszołek

Unseren Aufenthalt in Österreichs Hauptstadt beganen wir am Samstag (6.Sep.) mit der Besichtigung vom Schloß Schönbrunn - dem Anwesen der Kaiserin Sissi, und den angrenzenden Gartenanlagen. Als nächstes besuchten wir den Wiener Prater mit seinen Attraktionen. Am Nachmittag wurden wir in Großengersdorf vom befreundeten Blaßorchester empfangen. Vor ein paar Jahren besuchte dortiger Musikverein „Harmonia" Tuchów. Er spielte während der Sonntag-smesse und anschliessend auf dem Tuchówer Marktplatz. Etwas hungrig und müde genossen wir das üppige Mittagessen. Anschliessend begleiteten wir gesanglich die Abendmesse, was wir dem Wohlwollen des dortigen Pfarrers verdanken. Der nächste Programmpunkt war das lokale Weinfest, das „Kellerfest". Es gab uns die Gelegenheit gemeinsam zu singen und zu tanzen. Wir lernten die leckeren österreichischen Spezialitäten kennen. Die freundliche Winzerei Leo Rögner war an diesen Abend unser „Anlaufhafen". Wir haben alte Erinnerungen aufgefrischt und das traditionelle „Prost!" und „Na zdrowie!" hat auch nicht gefehlt. Reich an Eindrücken aus Großengersdorf und dem Kahlenberg fuhren wir zurück nach Tuchów zur sog. „Kleinen Wallfahrt" und zu unseren alltäglichen Pflichten.

Wir bedanken uns recht herzlich bei unseren Freunden aus Östrerreich, dem Kapellmeister Hr. Reinhard Krizso und seiner Gattin Marianne, dem ganzen Orchester, der Familie Rögner sowie unseren Landsleuten Agnieszka und Grzegorz Trepa für die Vorbereitung unseres Aufenthaltes, die Gastfreundschaft und die Zeit, die sie uns gewidmet haben. Wir bedanken uns beim Herrn Pfarrer für die Ermöglichung des Auftritts unseres Chores während der heiligen Messe. Ein Dankeschön richten wir an Fr. Zofia Behlen und die polnische Gemeinde in Österreich angeführt vom Hr. Bronisław Karaś, die uns zu den Feierlichkeiten eingeladen haben. Wir bedanken uns bei allen die den Chor während der Reise begleitet haben, besonders bei Eheleuten Maria i Wiesław Wróbel, die so freundlich waren, unsere Reise zu unterstützen.

Übersetzung - Kristof Drabik

Page 25: Nr 107/2008

25 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

y > f e i t O ^ a l / o h ó r ó w ^ c / c / l e i í ^ e / C í ^ n t í c r w TC^Y^omjC^

Już po raz trzeci w konkursowych szrankach spotkały się w Tarnowie zespoły chórałne. Zainicjowany przed łaty przez ks. mgr. Stefana Króła, ówczesnego szefa Referatu Muzyki Kościełnej przy tarnowskiej kurii, fe-stiwał chórów działających w diecezji przeszedł metamorfozę i po dwóch edycjach diecezjalnych stał się ogól-nopolskim. Organizacyjnego t rudu podjął się obecny dyrektor Wydziału Muzyki Kościelnej, ks. Grzegorz Piekarz we współpracy z Wydziałem Kultury UM, Starostwem Powiato-wym i Centrum Paderewskiego oraz parafiami: katedralną i Matki Bożej Fatimskiej, a także Diecezjalnym Stu-dium Organistowskim w Tarnowie. To właśnie z jego inicjatywy w sobotę, 20 września do Tarnowa zjechały chóry z Częstochowy, Krosna, Limanowej, Ludźmierza, Mielca, Nowego Sącza, Nysy, Szczecina, Tuchowa i Warszawy. W konkursie wzięły udział również trzy tarnowskie chóry. Przesłuchania

odbywały się w kościele Matki Bożej Fatimskiej w godzinach przedpołu-dniowych, zaś uroczysta Msza św. na zakończenie festiwalu oraz ogłoszenie wyników - w tarnowskiej katedrze. Liturgii , podczas k tóre j śpiewały połączone chóry pod dyrekcją ks. G. Piekarza, przewodniczył i homilię wygłosił delegat ks. bpa ordynariusza - ks. infułat Władysław Kostrzewa. Chórzyści korzystali ze specjalnie przygotowanego zeszytu zawierają-cego wszystkie śpiewy podczas Mszy Św. (a także utwory obowiązkowe do wykonania na festiwalu), który kom-puterowo złożył Mariusz Łabędź. Na organach grał organista katedralny, Sławomir Barszcz.

Decyzją jury w składzie: ks. prof. A. Zając - przewodniczący oraz prof. Lidia Matynian, prof. Marta Wierz-bieniec i prof. Jerzy Kurcz najlep-szym chórem festiwalu okazał się Chór Kameralny Akademii Rolniczej w Szczecinie pod dyrekcją Iwony Wi-

y

śniewskiej - Salamon. W doborowym towarzystwie nagrodzonych zespołów znalazł się również Sanktuaryjny Chór Mieszany, który w bieżącym roku ob-chodzi 65 rocznicę swego istnienia. Za wykonanie utworów T. Flaszy {Chwal-cie Pana), M. Gomółki (Pana ja wzy-wać będę), A. Lotti'ego (Stabat Mater), F. Nowowiejskiego {Parce Domine), K. Pasionka {Laúdate Dominum) i J. Su-rzyńskiego {Wszystkie trony niebieskie) tuchowscy chórzyści otrzymali wyróż-nienie. Wszyscy uczestnicy festiwalu otrzymali pamiątkowe dyplomy oraz płytę CD z nagraniem dopołudniowych przesłuchań. Godne podkreślenia jest zaangażowanie uczniów tarnowskiego DSO w prace przygotowawcze przed festiwalem, jak i podczas jego trwania. Przez cały dzień, od godzin rannych aż do wieczora, słuchacze studium w spo-sób niezwykle serdeczny i dyskretny opiekowali się zespołami, służyli radą i byli przewodnikami po festiwalowych ścieżkach. Brawo.

mag > \ Merunowicz na rocznicę koronacji w Tuchowie

w uroczysty sposób obchodzono w tuchowskim sank-tuarium 104. rocznicę koronacji cudownego obrazu Matki Bożej Tuchowskiej. O godz. 17.00 rozpoczęła się adoracja Najświętszego Sakramentu, którą prowadzili bracia klerycy z WSD w Tuchowie. Następnie mszy św. koncelebrowanej przez redemptorystów przewodniczył i okolicznościowe kazanie wygłosił o. superior Kazimierz Pelczarski. Podczas mszy Św. śpiewał Sanktuaryjny Chór Mieszany, m.in. napisa-ną przez tuchowskiego organistę do słów K. Wiszniewskiego na 100. rocznicę koronacji pieśń do Matki Bożej Tuchowskiej Ziemi Tarnowskiej Piękna Pani oraz wielogłosowo opracowaną Mszę jubileuszową ks. K. Pasionka. Ostatnim akcentem rocz-nicowych obchodów był recital organowy. Stało się bowiem niepisaną tradycją po zbudowaniu 29-głosowych organów 0 trakturze mechanicznej przez firmę W. Truszczyńskiego z Warszawy, że w rocznicę koronacji organizowane są rów-nież koncerty. Tegorocznym wykonawcą był dobrze znany w Tuchowie Maurycy Merunowicz z Krakowa, który przed laty raczył nas urokliwym muzycznym cyklem Bach - Mozart - Mendelssohn, a na 104. rocznicę pokusił się o poszerzenie tego repertuaru. Recital rozpoczęła Toccata i fuga d-moll J.S. Bacha wykonana nie tylko w oryginalnej szacie brzmieniowej, ale i ciekawej interpretacji. Następnie zabrzmiały 3 chorały geniusza baroku: Hewi t-riumphieret Gottes Sohn; Ich ruf zu Dir Jes'u Christ oraz Wer nur den lieben Gołł walłen, które w ocenie znanego badacza muzyki lipskiego kantora, A. Schweitzera, stanowią jego oryginalny katechizm i wyznanie wiary. Wzru-szająca była dedykacja ich wykonania dla mającego zdrowotne kłopoty synka p. U. i Z. Dunajów. Nowością w tym cyklu były utwory J.L. Kresa {Trio F-dur i B-dur) o bardzo kameralnym 1 ciepłym brzmieniu. Doskonałość formy i stylu objawiła

się w Andante F-dur W.A. Mozarta, które na organy zaaranżował, podobnie jak wiele innych utworów, sam koncertmistrz. Powrót do źródeł nastąpił w Suitę du Premier Ton L.N. Cleram-bault. Z tego cyklu usłysze-liśmy Fugę i Duo brzmiące jeszcze w renesansowej konwencji. Ostatnim utwo-rem recitalu była potężna Introdukcja i passacaglia d-moll M. Regera naszpi-kowana kontrastami dyna-micznymi i technicznymi karkołomnościami. Owacją na stojąco słuchacze dziękowali krakowskiemu artyście za tę muzyczną ucztę i wyklaskali bis - rtg z opery Rinaldo J. F. Haendla opracowaną na organy przez Merunowicza. Jak przystało na tradycję recital zgro-madził sporą liczbę słuchaczy, dla których muzyka organowa stanowi źródło duchowych przeżyć i artystycznych wrażeń. Organizatorzy składają serdeczne podziękowania wszystkim sponsorom, a w szczególności burmistrzowi Tuchowa - p. Mariuszowi Rysiowi i kustoszowi sanktuarium - o. Euge-niuszowi Leśniakowi oraz nieustannie współpracującym właścicielom prywatnych firm: pp. M. Boratyńskiemu, U. i Z. Dunajom, B. i M. Mazurom, R. Osice, R. i R. Płowieckim, A. i M. Sajdakom, L. Szaramie, W. Wąsowi, J. Wróblowi i A. Wójcikowi, dzięki którym udało się zrealizować zaplanowany na 104. rocznicę koncert.

Jan Gładysz

Page 26: Nr 107/2008

26 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

W J a n P a w e i II - w y c h o w a w c a m t o d j c h ^

w celu upamię tn i en ia pon tyf ika tu i nauk Ojca Świętego Konferencja Episkopatu Polski ustanowiła 12 października VIII Dniem Papieskim. Jego hasło to: Jan Paweł II - wychowawca młodych.

Pamiętamy, że Ojciec Święty zwracał szczególną uwagę na ludzi młodych. Gdy był kapłanem, biskupem i kardyna-łem, zawsze dla młodzieży miał czas. Interesował się jej pro-blemami, rozmawiał, dyskutował, pisał listy, głosił kazania i prowadził rekolekcje. Mówił wtedy o pogłębianiu wiary, uczestnictwie w życiu sakramentalnym, o przygotowaniu do życia małżeńskiego, rodzinnego i społecznego. Zachęcał do walki z sobą i ze światem o sprawiedliwość, prawdę, uczciwość, o czystość i szlachetność. Stawiał przed nimi chrześcijański obowiązek dążenia do świętości.

Przed świętami Bożego Narodzenia odwiedzał ośrodki akademickie, łamał się opłatkiem i składał życzenia. Brał udział w „godzinach świadectwa". Cieszył się, że młodzi poprzez rozważanie słowa Bożego i czynny udział w liturgii odkrywają na nowo Chrystusa i budują żywy Kościół.

W uroczystość św. Stanisława Kostki przybywał do bazyliki Najświętszego Serca Jezusowego i poświęcał stu-dentom skrypty, podręczniki i książki. Mówił wtedy:

Są one warsztatem waszej pracy, ale trzeba sobie powie-dzieć, że na tym warsztacie ja mam wypracować swoją świę-tość, bo świętość jest zawsze konkretna. Jest to świętość Stanisława Kostki, który był uczniem, studentem, a później nowicjuszem jezuickim, ałe jest to też świętość studenta czy studentki politechniki, akademii ekonomicznej i rol-niczej, medycyny - świętość przyszłego lekarza, ,inżyniera, adwokata, nauczyciela itd.(...) Świętość to jest życie inten^;yw-ne, nie rozlazłe, nie zmarnowane, życie dojrzałe. (...) Po to poświęcacie te przedmioty, abyście się uświęcali, studiując z ich pomocą. Książka poświęcona niech wam przypomina, że trzeba łączyć pracę z modlitwą, trzeba od modlitwy pracę zacz'ynać, trzeba p-racę w modlitwę zamieniać.

Po liturgii wspólna agapa trwała do późnej nocy. Karol Wojtyła nie mógł rozstać się z młodzieżą. Mówił: Jak człowiek wejdzie w tę młodzież, to ani nie wie, kiedy północ przyjdzie.

W uroczystość św. Karola po godz. 19.00, po wyjściu oficjalnych gości, przybywała młodzież. W podarunku kar-dynał otrzymywał pieska owczarka z włóczki, by pilnował jego trzody, samolot odrzutowy z plastiku, by w każdej chwili mógł lecieć do Rzymu, narciarza pluszowego, by przecierał szlaki zjazdowe na stokach Tatr, dwa duże serca z piernika-symbole miłości kardynalskiej i stu-denckiej. Kardynał Wojtyła sprawował Eucharyst ię . Młodzi śpiewali przy gitarze współczesne pieśni religijne. Uradowany przyszły Papież tak zwracał się wtedy do swych młodych gości:

Ta wielka radość pochodzi stąd, że w epoce, w której niecało jest zakładania, młodzi ludzie chcą żyć prawdą

(...), uważając, że ważniejsze od tego wszystkiego jest to, żeby b^yć sobą, być wiernym sobie, być w swojej duszy wiernym Chrystusowi.(...)"

Młodych ludzi zafascynowała prostota przyszłego Papieża, jego otwartość, niepretensjonalność, uśmiech, rzeczowość i mądrość

Te krakowskie spotkania ze studentami i młodzieżą oazową były inspiracją do ustanowienia Światowych Dni Młodzieży. ŚDM odbyły się także Polsce w 1999 r. na Jasnej Górze. Było to spotkanie przełomowe, bo spotkali się po raz pierwszy młodzi ze Wschodu z rówieśnikami z Europy Zachodniej.

15 stycznia 1995 r. zaś 5 min osób uczestniczyło we Mszy Św. z Janem Pawłem II kończącej X SDM w stolicy Eilipin-Ma-niłi. Było to największe zgromadzenie w historii ludzkości.

Pierwszym przedstawicielem polskiej młodzieży, wy-niesionym na ołtarze przez Jana Pawła II, jest 16-letnia Karolina Kózkówna. Jej beatyfikacja odbyła się 10 czerwca 1987 r. w Tarnowie.

Podczas ŚDM przestrzegał, aby młodzi nie uciekali od odpowiedzialności w ułudę alkoholu, narkotyków, in-dywidualizmu i wirtualnego świata, w przelotne związki nieprowadzące do małżeń-stwa i założenia rodziny, aby nie stawali po stronie obojęt-ności, cynizmu czy gwałtu, aby przede wszystkim nigdy nie stali się Bogiem dla sa-mych siebie. Usilnie prosił, aby wymagali od siebie, na-wet gdyby inni od nich nie wymagali.

Młodzież jest adresatem ostatniego orędzia umiera-jącego Papieża. Wieczorem, kiedy p o w i e d z i a n o Ojcu

Świętemu, że na Placu św. Pio t ra modli się za niego młodzież, ten odpowiedział ruchami warg, z których moż-na było odczytać: Szukałem was, teraz wy przyszliście do mnie, i za to wam dziękuję.

Ojciec Jan Góra powiedział, że młodzież lgnęła do Papieża, ponieważ pokazywał on nie tylko piękno ka-płaństwa, ale był też poetą, aktorem sportowcem, filo-zofem. To imponowało młodzieży. Nikomu nie schlebiał. Mówił, że pójście za Ewangelią jest trudne, ale pokazywał zarazem, ze to piękna droga. Był w tym prawdziwy. Pra-gnął dobra młodych ludzi, bo ich kochał. A gdy się kogoś naprawdę kocha, to pragnie się jego dobra. Choć Papież stawiał młodzieży wysokie wymagania moralne, był dla niej największym autorytetem, przyjacielem, wręcz idolem. Na spotkaniach z nim wrzawa była nieraz taka, jak podczas koncertów gwiazd rocka.

I dlatego dla młodzieży Ojciec Święty, dzięki owej wewnętrznej spójności słowa i postawy, stał się wzorem wychowawcy, wzorem do naśladowania. Był także świad-kiem, że młodość nie jest kwestią wieku, lecz przylgnięciem do świata Boga, który każdego, wszystko i stale odnawia, czyniąc młodym.

Renata Gąsior

Page 27: Nr 107/2008

27 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

Powitanie grup-y w liceum

Grupowe zdjęcie w tle z zamkiem w Nowym Wiśniczu

Obiad w kawiarni „Stare Mury" w Nowym Wiśniczu

Zwiedzamy wiśnicki zamek Kmitów i Lubomirskich

W sali balowej zamku w Wiśniczu

Od 14 do 20 września 2008 r. w Liceum Ogólnokształcącym im. Mikołaja Kopernika w Tuchowie gościliśmy kołejną grupę uczniów i nauczycieli z partnerskiego gim-nazjum z Niemiec. Wymianę zor-ganizowali i kierowali nią już po raz czternasty nauczyciele Jan Gogola i Stanisław Obrzut.

W tym roku przyjechało 15 uczniów i 3 nauczycieli. Na czele grupy opiekunów była pani Ułri-ke Adler, kierująca projektem po panu Peterze Błaskewitzu, który przeszedł na emeryturę. Pozostałe opiekunki to nauczycielki Giseła Maiłander i Carmen Weiłer. Goście przybyli autokarem do Tarnowa w niedzielne przedpołudnie 14 września. Przywitała ich zimna i deszczowa aura, ale ich pobyt będzie bogaty w gorące wrażenia. Po odebraniu gości w Tarnowie przyjechaliśmy do liceum, gdzie po powitaniu przez organizatorów poznali swoich gospodarzy. Nie-dzielę uczniowie niemieccy spędzili w goszczących ich rodzinach.

W poniedziałek, 15 września, po powitaniu w szkole przez dyr. Zbigniewa Budzika mieli okazję poznać szkołę i wziąć udział w lek-cjach. W dalszej kolejności była wizyta w ratuszu u burmistrza Tuchowa. Pan burmistrz Mariusz Ryś serdecznie powitał wszystkich, a następnie przedstawił strukturę gminy i jej zadania. W swoim wy-stąpieniu podkreślił, że dużą wagę przywiązuje do wymian młodzieżo-wych z zaprzyjaźnionymi miasta-mi. W spotkaniu wziął udział także dyrektor Domu Kultury Janusz Kowalski. Następnie zwiedzaliśmy Tuchów. Na klasztornym wzgórzu naszym przewodnikiem był Jan Gładysz, organista w sanktu-arium. Niezapomnianych wrażeń dostarczył wszystkim krótki kon-cert organowy w jego wykonaniu. Niestety, rozpadało się, nie zwie-dziliśmy klasztornego ogrodu. Wieczór spędziliśmy przy kominku w gościnnej bacówce na Brzance u pani Alicji Sołakiewicz.

Na dziedzińcu wewnętrznym wiśnickiego zamku

Spotkanie z przewodnikami przed Barbakanem w Krakowie

Na ulicy Floriańskiej w Krakowie

Page 28: Nr 107/2008

28 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

W gabinecie Łukaszewicza w skansenie naftowym w Bóbrce W pawilonie wystawienniczym Zwiedzamy skansen naftowy w Bóbrce

Grupa niemiecka w kopalni soli w Bochni W kaplicy św. Kingi bocheńskiej kopalni Zaczynamy zwiedzanie od przejażdżki podziemną kolejką

P. Ulryka Adler, opiekunka grupy niemieckiej

Zwiedzamy Tarnów Przed mauzoleum Bema w Parku Strzeleckim w Tarnowie

W Lipnicy Murowanej

Page 29: Nr 107/2008

29 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

Oficjalne pożegnanie w liceum przez wicedyrektor Barbarę Zagórską

Grupa w trakcie pożegnalnej kolacji w liceum

Pamiątkowe zdjęcie z opiekunką grup-y niemieckiej Ulryką Adler

Adrian Czapla i uczestniczki wymiany z Illingen

Arek Pękala wraz z koleżankami z Illingen

We wtorek, 16 września, udaliśmy się autokarem do Bobrki k. Kro-sna, aby zwiedzić tamtejszy skansen kopalnictwa naftowego. Oprowa-dzani byliśmy przez dwóch przewodników. Uczniowie niemieccy byli zaskoczeni, że w Polsce po raz pierwszy na świecie dokonano destylacji ropy naftowej i że dokonał tego właśnie tutaj Ignacy Łukasiewicz. Mimo niesprzyjającej pogody wycieczkę należy zaliczyć do udanych. Potem udaliśmy się przez przejście graniczne w Barwinku do słowackiego Bardejova, gdzie mieliśmy okazję zwiedzić miasto oraz zrobić zakupy, płacąc jeszcze w koronach słowackich. Następnie, przekraczając granicę słowacko-polską w Koniecznej, dotarliśmy przez Gorlice do Ciężkowic i do Tuchowa.

Środę, 17 września, spędziliśmy w stolicy Małopolski, Krakowie. Wraz z przewodnikami zwiedzaliśmy szlak królewski. Ważniejsze przystanki w trakcie zwiedzania to: kościół Mariacki, Collegium Maius, Sukiennice, bazylika oo. Franciszkanów, słynne papieskie okno, ulica Kanonicza i katedra na Wawelu. Potem gościliśmy na obiedzie w restau-racji „Morskie Oko" przy pl. Szczepańskim. Uczniowie mieli również czas na indywidualne zwiedzanie i zakupy.

Kolejny dzień pierwotnie mieliśmy spędzić w Szczawnicy i na spływie Dunajcem, ale musieliśmy skorygować plan ze względu na niesprzyjającą pogodę. Udaliśmy się do kopalni soli w Bochni. Zwiedzaliśmy ją w dwóch grupach z przewodnikiem w j. polskim i j. angielskim. Od naszej ostatniej wizyty z grupą polsko-niemiecką w kopalni sporo się zmieniło. Mieliśmy okazję przejechać się podziemną kolejką, a niektórzy odważyli się usiąść na 146-metrowej zjeżdżalni. Kolejnym punktem programu był przejazd do Nowego Wiśnicza, gdzie najpierw przy rynku w kawiarni „Stare Mury" zjedliśmy obiad. Potem udaliśmy się do zamku Kmitów i Lubo-mirskich. Tam zapoznaliśmy się z burzliwą jego historią. Mieliśmy także okazję obejrzeć prace uczniów i nauczycieli z miejscowego liceum sztuk plastycznych. Po zwiedzeniu zamku udaliśmy się do Lipnicy Murowanej, miejsca znanego nam głównie z tradycji wyplatania pięknych palm wiel-kanocnych. W tym miasteczku urodził się święty Szymon z Lipnicy, któ-rego niedawno kanonizował papież Benedykt XVI. Obejrzeliśmy kościół stojący w miejscu, gdzie stał jego dom rodzinny. Potem niektórzy udali się pod zabytkowy drewniany kościółek św. Leonarda, który znajduje się na liście światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO.

W piątek, 19 września, zwiedzaliśmy Tarnów (rynek, katedra, Park Strzelecki). Wieczorem spotkaliśmy się w liceum na pożegnalnej kolacji. Wicedyrektor Barbara Zagórska posumowała pobyt gości i podziękowała wszystkim organizatorom.

W sobotę, 20 września, goście spędzili przedpołudnie w rodzinach. Potem spotkaliśmy się na pożegnalnym obiedzie w liceum. Następnie odwieźliśmy gości do Tarnowa, skąd udali się autokarem do Niemiec.

Pragnę podziękować wszystkim, którzy wspomogli nas organizacyjnie i finansowo przy organizacji tej wymiany. Słowa podziękowania kieruję do Starostwa Powiatowego w Tarnowie, burmistrza Tuchowa, dyrek-tora liceum, pracowników admi-nistracyjno-obsługowych szkoły. Szczególne podziękowania należą się rodzicom uczniów naszego liceum oraz samym uczniom, którzy mimo niesprzyjającej aury stworzyli nastrój, który na długo zostanie w pamięci naszych gości. Mogliśmy się o tym przekonać przy pożegnaniu, kiedy z niejed-nych oczu popłynęły łzy.

Do zobaczenia, tym razem w Illingen w czerwcu przyszłego roku!

mgr Jan Gogola, nauczyciel j. niemieckiego Autor zdjęć J. Gogola

Zdjęcie grupowe uczestników wymiany

Page 30: Nr 107/2008

30 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

Projekt siedliskich gimnazjalistów

Wspólnie z p. Zofią Kapalką oglądamy zdjęcia.

p i j f f j f T ' I l l .

iożnica (synagoga) - rok budowy 1911 len z rysunków p. Bronisława Kapalki.

Niemieckie oddziały przed ratuszem u Tuchowie w czasie II wojny światowej.

Wiosna 1942 - widok na rynek.

Po realizacji projektu Socrates Comenius przez Publiczne Gimnazjum w Siedliskach przyszedł czas na kolejne działania. Jest to proje^<t innego typu i o innych zasadach realizacji. Ale wszystko po kolei.

Proje <t eTwinning, bo o nim mowa, jest przedsięwzięciem, l<tórego realiza-cją zajmują się dwie bliźniacze szkoły. W tym przypadku nasze gimnazjum w Siedliskach oraz Zakladna Skola w Detvie na Słowacji. Jest jednak moż-liwość dołączenia do projektu innych szkół jako partnerów. I tak do naszego proje^<tu dołączyły szkoły z Austrii (Pet-tenbach), Czech (Mikulov oraz Trmice) i Francji (Saint-Jean de Braye). Pomysł na realizację takiego proje^<tu i temat zrodziły się na międzynarodowym seminarium w Żylinie na Słowacji, w którym uczestniczyłam wraz z p. Ewą Ustjanowską. Seminarium zostało zorganizowane przez stronę słowac-ką dla 20 nauczycieli słowackich, 20 czeskich i 20 polskich z województw: opolskiego, śląskiego i małopolskiego. Nawiązaliśmy partnerską współpracę, wybraliśmy temat, zgłosiliśmy to drogą internetową i uzyskaliśmy akceptację. Kolejno w czasie do naszego projek-tu dołączyły zaproszone przez nas szkoły.

Realizację projektu „Przeszłość w obrazach" rozpoczęliśmy w styczniu 2008 r., a jak długo potrwają nasze pra-ce, zależy tylko od nas. A teraz krótko 0 projekcie. Uczniowie europejskich szkół badają przeszłość swoich miej-scowości. Poszukują miejsc historycz-nych, związanych ze sztuką, rzemio-słem, osobliwościami itp. Docierają do źródeł informacji, a efe^<ty swojej pracy przedstawiają w „obrazach" (rysunki, fotografie, prezentacje multimedialne), które prezentują swoim partnerom na bieżąco drogą internetową. Będą ćwiczyć swoje umiejętności w zakre-sie technologii ICT, wykorzystywać znajomość j ę z y k ó w angie l sk iego 1 niemieckiego, uczyć się nowych, tj. słowackiego i czeskiego, oraz badać swoje historyczne i artystyczne dzie-dzictwo. Zebraliśmy adresy interneto-we uczniów do korespondencji i wysła-liśmy do partnerskich szkół. Uczniowie rozpoczęli korespondencję.

W lutym spotkaliśmy się z prze-wodniczącym Rady Miejskiej p. Ry-szardem Wroną, który oprowadził nas po ratuszu i przedstawił pokrótce

Dwór Teodorowiczów przed spaleniem w 1945 roku. Obecnie na tym miejscu stoi

budynek ZSP.

Elita Tuchowa przed I wojną światową -zdjęcie na tle ratusza w Tuchowie.

Widoczny herb cesarstwa austro-węgierskiego - czarny orzeł.

O. K. Płebanek pokazuje nam starodruki klasztorne.

Przy kronice Szkoły Podstawowej w Tuchowie.

Połsko-słowacka grupa pod detviańską bramą.

Page 31: Nr 107/2008

31 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

W muzeum Podpolani w Detvie.

W detviañskiej izhie regionalnej.

Polsko-czeska grupa na zamku w Mikulovie.

Z wizytą u starosty Mikulova p. Rostislava Kostiala w Urzędzie Miejskim.

historię ratusza i miasta Tuchowa. Później udaliśmy się do mieszkania p. Zofii Kapałki, żony nieżyjącego juź tuchowskiego artysty malarza p. Bro-nisława Kapałki. R Zofia udostępniła nam cenne zbiory męża, fotografie, rysunki, Irtóre mogliśmy zeskanować i wykorzystaćw naszym projekcie. Tak więc początek naszych prac był bardzo owocny. Zainteresowała nas również kronika Szkoły Podstawowej w Tu-chowie, Irtóra prowadzona jest bardzo dokładnie od lat 1965/66. Nie obyło się również bez wizyty naszej projek-towej grupy w tuchowskim klasztorze i spotkania z o. Kazimierzem Pleban-kiem, który jest skarbnicą wiedzy historycznej nt. Tuchowa i okolicznych wiosek. Z ogromnym zaciekawieniem słuchaliśmy opowiadań o. Kazimierza, jak powstawał tuchowski klasztor i kościół Matki Bożej w Tuchowie, jakie były dzieje cudownego obrazu. Na własne oczy mogliśmy obejrzeć rękopisy i starodruki klasztorne, mogli-śmy odczytać spis łask, l<tórych doznali wierni od Matki Boskiej Tuchowskiej. Przykładowo siedliscy gimnazjaliści do-wiedzieli się, że kaplica Niepokalanego Poczęcia NMP (św. Krzyża) zbudowana została w 1700 r. przez Teresę i Jana Szaniawskich, dziedziców Siedlisk jako kaplica bractwa Niepokalanego Poczę-cia NMP. Można to sprawdzić, gdyż po prawej stronie wejścia do kaplicy znajduje się marmurowa tablica z ła-cińskim napisem, informująca o tym fakcie. A pod napisem znajduje się herb Szaniawskich. To tylko nieliczne fa <ty historyczne, o ^<tórych dane nam było się dowiedzieć, za co jesteśmy ogromnie wdzięczni o. Kazimierzowi, ^<tóry bardzo się ucieszył, że młodzież z naszego gimnazjum zajmuje się tak ciekawym i wartościowym tematem.

Posiadamy również zdjęcia z pry-watnych zbiorów. Jednym z ciekaw-szych jest zdjęcie tuchowskiej elity wykonane przed ratuszem w Tucho-wie. Jest to zdjęcie sprzed I wojny światowej, nie mamy dokładnej daty, ale nad wejściem do ratusza widoczny jest herb cesarstwa austro-węgierskie-go - czarny orzeł.

Wszystkie zdjęcia, opis projektu i jego realizacja dostępne są na naszej stronie internetowej, na l<tórą serdecz-nie zapraszamy w w w , e t w i n n i n g. s iedl iska.org

Projekt e-Twinning, który konty-nuujemy również w obecnym roku szkolnym 2008/2009, polega tylko na współpracy internetowej, a szkoła nie dostaje żadnego wsparcia finansowe-go. Tak więc wszelkie działania szkoła finansuje z własnych środków. Pro-

Wzabytkowym centrum Mikulova.

Etwinningowa grupa zmierza w stronę mikulovskiego zamku.

W drodze na Święty Kopczyk.

Panorama Mikulova z zamkiem w tle.

Kaplica na Świętym Kopczyku.

Page 32: Nr 107/2008

32 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

nie przewiduje również wymian uczniowskich, co jednak nie znaczy, że są zabronione lub niewskazane, wręcz przeciwnie.

Postanowiliśmy więc, że zorgani-zujemy wyprawę do Detvy na Słowacji oraz do Mikulova w Czechach. Wizyta dotyczyła z jednej strony projektu eTwinning, a z drugiej - była jednym z punktów obchodów Dnia Wiosny w Europie 2008 w naszym gimnazjum. Był to kolejny europejski projekt, w którym brały udział szkoły z całej Europy. Kampania Dnia Wiosny w Eu-ropie miała różne tematy przewodnie w kolejnych latach szkolnych. W roku 2008 w nawiązaniu do Europejskiego Roku Dialogu Międzykulturowego miała służyć promocji dialogu mię-dzykulturowego oraz zwiększeniu świadomości młodych ludzi na temat różnorodności kulturowej, największej wartości naszego wspólnego europej-skiego dziedzictwa.

2 czerwca wraz z jedenastoma uczniami wyruszyliśmy na wizytę do Detvy. Jazda była bardzo przyjemna, cudna pogoda, za oknami Tatry i wspa-niałe nastroje! Po powitaniu i obiedzie nastąpiło zapoznanie się z uczniami tamtejszej szkoły, ^<tórzy przyjmowali naszych uczniów na nocleg. Dzięki temu uczniowie mogli poznać się bliżej ze swoimi rówieśnikami, porozma-wiać trochę po słowacku, skosztować słowackiej kuchni. Po przyjeździe zwiedziliśmy szkołę (dodam, źe nie była to nasza pierwsza wizyta w tej szkole, ale uczniowie, którzy teraz przyjechali, byli tu po raz pierwszy), oglądnęliśmy wystawy do proje^<tu -wystawy o historii miasta Detva, ^<tóre właśnie świętowało swoje 370-lecie.

Resztę dnia uczniowie spędzali we własnym towarzystwie i w towarzy-stwie rodzin słowackich. We wtorek rano poszliśmy zwiedzać Starą Detvę, a tam: zabytkową rzeźbioną drewnianą bramę detviańską, kościół św. Francisz-ka z Asyżu, muzeum Podpolanie, izbę regionalną oraz ekspozycję drewnia-nych nagrobnych krzyżów na wzgórzu. Uczniowie zwiedzili ciekawe miejsca, dostali materiały informacyjne o mie-ście Detva i jego historii. Nasza krótka wizyta w regionie banskobystryckim dobiegła końca, wyruszyliśmy w dal-szą drogę - na Morawy do czeskiego Mikulova. O tym, źe zbliżaliśmy się do celu, informowały nas winnice za oknami. Mikulov bowiem znany jest z winnic i produkcji wspaniałych win. Wjeżdżając do Mikulova, mieliśmy pewne obawy, jak to będzie? Przecież jesteśmy tu pierwszy raz. Niepo-trzebnie! Nasi nowi czescy znajomi przyjęli nas wspaniale! Poznaliśmy szkołę, zasady jej funkcjonowania oraz nauczania. Przy wspólnym ognisku, pieczeniu kiełbasy i śpiewaniu piose-nek czeskich i polskich oraz ostatnio naszej wspólnej "Joźin z Bazin" bawi-liśmy się świetnie! Ogromne wrażenie zrobiło na nas samo miasto Mikulov, ^<tóre ma specyficzną atmosferę. Jest to miasto, w ^<tórym każde miejsce, gdzie spojrzeć, każda kamienica mają swoją historię. Zwiedziliśmy fantastyczny zamek, który majestatycznie góruje nad Mikulovem, Święty Kopczyk oraz przepiękne centrum miasta. Wydawało nam się, źe tam czas wolniej biegnie, źe panuje tam niesamowita atmosfera pełna spokoju. Ach, co za miasto! Zo-staliśmy również przyjęci przez staro-stę Mikulova Rostislava Kostiala i jego

Majestatyczny zamek w Mikulovie i Święty Kopczyk.

zastępczynię w Urzędzie Miejskim. Dostaliśmy piękne podarunki, ^<tóre będą nam przypominały o wspaniałym pobycie w Mikulovie oraz przybliżą nam historię tego miasta. Mimo iź nasz pobyt w Mi <ulovie trwał tylko 1,5 dnia, poznaliśmy trochę kulturę i tra-dycje naszych południowych sąsiadów. I tak 5 czerwca po pożegnaniu przed Zakladną Skolą Yalticka wyruszyliśmy w drogę powrotną do Polski. Dla nas wszystkich była to niesamowita wypra-wa! Mamy ogromną nadzieję, źe nasza współpraca nabierze teraz jeszcze większych rumieńców i jeszcze więk-szego rozmachu. Teraz czekamy na rewizyty naszych przyjaciół ze Słowacji i z Czech w nowym roku szkolnym 2008/2009.

Składam serdeczne podziękowania burmistrzowi Tuchowa, p. Mariuszowi Rysiowi oraz p. Tadeuszowi Patykowi za wsparcie finansowe wyjazdu. Bez tej pomocy wyjazd nie doszedłby do skutku.

Koordynator projektu e-Twinning Halina Piotrowska

Zdobywcy " S ł o w i k a PMblic^ności^ S o p o t Fest iwal 3 0 0 8 w TMeUowie

24 września 2008 r. Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych im. Bohaterów Bitwy pod Łowczówkiem gościł zdobywców tegorocznego "Słowika Publiczności" Festiwalu w Sopocie. Spotkanie z zespołem "Pectus" w składzie: Tomasz Szczepanik - wokalista, Adrian Adamski - instrumenty klawiszowe, Rafał Ingot - perkusja, Grzegorz Samek - gitara, Skiming - gitara basowa rozpoczęło się od prezentacji występu w Sopocie, na-stępnie wokalista w interesujący sposób opowiedział o historii zespołu, o tym, że jeśli czegoś bardzo się pragnie i wytrwale dąży do celu, to nasze marzenia staną się rzeczywistością.

Zespół zaśpiewał piosenki „To, co chciałbym ci dać" oraz „Miłość to film". Młodzi fani mogli zadawać pytania, zdobyć au-tograf swoich idoli, jak również zrobić pamiątkowe zdjęcia.

Po spotkaniu z młodzieżą zdobywcy "Słowika Publiczno-ści" udali się na obiad do zaprzyjaźnionej restauracji "Płowiec-ki", gdzie wokalista, Tomasz Szczepanik, udzielił wywiadu dla

lokalnego czasopisma Tuchowskie Wieści. K.M.: - Jak powstał zespół "Pectus"? T.SZ.: - Zespół "Pectus" powstał wiosną 2005 roku. Wcze-

śniej były to kombinacje zespołów studenckich, w różnych składach. Wykonywaliśmy muzykę coverową znanych artystów, między innymi Lady Pank, Budki Suflera czy U2. Była także poezja śpiewana. Autorski projekt zespół "Pectus" rozpoczął od piosenki „Tańczę", którą przyniosłem na próbę i od tego się zaczęło.

K.M.: - Skąd taka naz^a zespołu? T.SZ.: - Nazwę wymyśliły nasze dwie koleżanki z akade-

mika. Otworzyły słownik łacińsko-polski na literze p, padła nazwa "pectus", co oznacza pierś jako część ciała ludzkiego, ale również hart ducha, to, co mamy w sercu.

K.M.: - Śpiewacie autorskie utwory. Kto jest autorem słów i muz:yki?

Page 33: Nr 107/2008

33 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

T.SZ.: - W większości przypadków jestem ja. Przynoszę pomysł na próbę, obrabiamy go z całym zespołem i z tego powstaje konstrukcja utworu.

K.M.: - Minął miesiąc od Waszego występu w Sopocie. Jak wyglądała droga po "Słowika Publiczności"?

T.SZ.: - Nagroda publiczności w Sopocie to pewien etap w naszej twórczości, w twórczości zespołu "Pectus". W 2005 roku pięciu chłopaków postanowiło tworzyć swoją autorską muzykę i prezentować na koncertach szerszej publiczności. Nagroda Grand Prix w Międzynarodowym Konkursie Pio-senki CARPATHIA FESTIVAL 2006 pozwoliła nam wydać autorską płytę z 5 utworami w 2,5 tys. egzemplarzy. Przezna-czona była do promocji zespołu. Wysyłaliśmy ją do rozgłośni radiowych, wytwórni, managerów, do osób, które zajmują się profesjonalnie zespołem. Po CARPATHIA FESIVAL był występ w Opolu. Przystąpiliśmy do eliminacji z autorskim utworem w regionalnym ośrodku w Rzeszowie. Spośród 30 zespołów zostaliśmy wybrani do etapu warszawskiego, gdzie przeszliśmy do dziesiątki finałowej. W Opolu wykonaliśmy utwór cover „Noc komety" Budki Suflera. Po tym występie nawiązaliśmy współpracę z profesjonalnym managerem Monika Paprocką, która zajmuje się między innymi zespołem Varius Manx. To uważamy za wielki sukces. Wraz z managerem obraliśmy kil-ka opcji rozwojowych dla zespołu. Postanowiliśmy zgłosić się do Festiwalu w Sopocie. Wspólnie z Tomkiem Bonarowskim i managerem, spośród trzech utworów napisanych przeze mnie, wybraliśmy piosenkę „To, co chciałbym ci dać". Piosenka przeszła eliminacje i z 210 profesjonalnych zespołów zostali-śmy wybrani do finałowej jedenastki. Potem słuchacze Radia ZET i telewizji TVN wybrali nas do piątki, która zagrała na deskach Opery Leśnej. Nie spodziewaliśmy się, że zdobędziemy "Słowika Pubłiczności".Ogromna niespodzianka, bo piosenka zaczęła się podobać.

K.M.: - Zostaliście nazwani „czarnym koniem" so-pockiego festiwalu, i nie chodzi tylko o barwy, w jakach zespół się prezeniw/e. Jakie to uczucie, kiedy „kasuje się" znane zespoły sceny muzycznej w Polsce?

T.SZ.: - Zespół Blue Cafe, Formacja Nieżywych Schabuff, Video i Anna Wyszkoni, PIN, Piotr Rubik, Marcin Rozynek to zespoły, które już od jakiegoś czasu istnieją na polskim rynku muzycznym, ale Festiwal w Sopocie jest konkursem piosenki, a nie zespołów. Zgłoszona przez nas piosenka spodobała się publiczności. Zespół bazuje na muzyce łat 80. i niektórzy zarzucają nam "nieświeżość", jednak wnieśliśmy coś nowego, ponieważ spodobało się.

K.M.: - Piosenka „To, co chciałbym ci dać" nieza-przeczalnie podbiła publiczność, o czym świadczy jej obecność na listach przebojów Radia Zet, RMF i re-gionalnych rozgłośniach. Kiedy możemy spodziewać się pł:yt:y?

T.SZ.: - W październiku wchodzimy do profesjonalnego studia radiowego w Gdańsku i razem z Tomkiem Bonarow-skim, który nagrywał płyty z O.N.A, Anitą Lipnicką i Porterem, z Krzysiem Krawczykiem będziemy nagrywać. Płyta ukaże się na początku stycznia 2009 roku.

K.M.: - Gracie szeroko pojętego rocka. O piosence „To, co chciałbym ci dać" można powiedzieć, że jest rockową balladą sentymentalną. W jakim klimacie będzie płyta?

T.SZ.: - Będzie dużo brzmień standartowych. Bazujemy na łatach 80. Na tej muzyce się wychowałem i jej elementy prze-mycam do twórczości. Dużo szerokości, przestrzeni i melodii. Będą utwory brzmieniowo mocniejsze, gitarowe; utwory z pa-zurem, z nutą progresywną. Mam nadzieję, źe każdy znajdzie coś dla siebie.

K.M.: - Poprzez to, co robicie, pomagacie także in-nym. Zespól zagrał dla chorej Marceliny Wó,jcik. Jakie są Wasze ideały?

T.SZ.: - Wierzę, źe jest wiele zespołów, które grają cha-rytatywnie. Jeśli w ten sposób możemy pomóc innym, to jak najbardziej. Wszyscy wiedzą, źe pieniądze to nie wszystko. Liczy się też idea. Wielkim autorytetem są dla nas rodzice. To oni od dziecka wpajają strukturę wartości, by później na tych ramach oprzeć całe życie.

K.M.: - „Niech ten sen nie kończy się nigdy-"- sło-wa jednej z Waszych piosenek. Sen k^^arzy się z ma-rzeniami. Możesz zdradzić, jakie marzenia ma zespół "Pectus"?

T.SZ.: - Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Kiedyś marzyliśmy, żeby założyć zespół i grać utwory autorskie. Dziś dążymy do tego, aby być jak najbardziej profesjonalnym zespołem. Żeby to, co robimy, było naturalne, a z drugiej strony marketingowo na najwyższym poziomie. Chcielibyśmy, aby muzyka wypływała z serca i trafiała do szerokiego grona słuchaczy. Ważne jest, aby stawiać sobie cele i wytrwale do nich dążyć, oczywiście nie za wszelką cenę. Największym marzeniem każdego człowieka jest samorealizacja, także moim i zespołu.

K.M.: - Życzymy więc spełniania kolejnych marzeń i z niecierpliwością czekamy na płytę.

Wywiad przeprowadziła Katarzyna Madejska

1. Sprawy organizacyjne: • opracowano wzór legitymacji człon-

ka TMT; • prowadzona jest weryfikacja człon-

ków Towarzystwa. Zgodnie ze statu-tem skreślono dotąd 19 zapisanych, którzy od lat nie przejawiali żądnej aktywności, nie płacili składek, nie odpowiedzieli na pismo Zarządu TMT lub odpowiedzieli odmownie. Trwają rozmowy z innymi niespełniającymi obowiązków statutowych. 2. Realizacja projektu „Działaj Lo-

kalnie": • zgodnie z planem w czerwcu i w lip-

cu wyznakowano na nowo szlak „Wokół Tuchowa". Pod kierunkiem prezesa Koła PTTK, Piotra Firleja,

znakowanie odnowili i wyznakowali nowe odcinki członkowie PTTK, TMT oraz niezrzeszeni sympatycy: Piotr Antoniuk, Patryk Bielak, Karol Bora-tyński, Bartosz Budzik, Stanisława Burza, Marek Chrząszcz, Jan Firlej, Przemysław Firlej, Ryszarda Firlej, Michał Gryzło, Agnieszka Iwaniec, Paulina Jurek, Katarzyna Klimek, Józef Kozioł, Dominik Lewicki, Kinga Łądkiewicz, Dawid Lempa, Artur Ma-lisiewicz, Marek Marchwica, Monika Marszałek, Helena Michalak, Sewe-ryn Nowak, Jerzy Orobeć, Krzysztof Regucki, Anna Sajdak, Marcin Sajdak, Jakub Siembab, Marcin Siwek, Rafał Sobamia, Michał Solarz, Sylwia Wiatr. Przepracowali łącznie 311 godzin.

Szlak liczy obecnie 23,6 km. Potrzeb-ne do znakowania materiały zakupił i przekazał Urząd Miejski. Wszystkim zaangażowanym w te prace Zarząd TMT składa serdeczne podziękowa-nie. Wkrótce ukaże się przewodnik Szlak „Wokół Tuchowa"; po szlaku lub jego f ragmentach organizowane są przez TMT i Koło PTTK wycieczki dla młodzieży szkol-nej, z których skorzystało już kilka szkół; 26.09. br. odbył się I Rajd im. Tade-usza Wantucha po szlaku „Wokół Tu-chowa", w którym wzięło udział 290 osób, w tym 262 uczniów ze szkół w: Jodłówce, Burzynie, Karwodrzy, Piotrkowicach, Buchcicach, Mesznej,

Page 34: Nr 107/2008

34 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

Siedliskach, Dąbrówce, Tuchowie (Liceum Ogólnokształcące i Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych). W ten sposób uczczono pamięć twórcy te-goż szlaku, wyznakowanego z okazji 650-lecia lokacji Tuchowa. Młodzież wędrowała różnymi jego odcinkami, aby zgrupować się w ośrodku rekre-acyjnym w Tuchowskim Lesie;

• w szkołach gminy został przepro-wadzony szkolny etap konkursu krajoznawczego „Na szlaku «Wokół Tuchowa» odkryj, co się w regionie chowa", etap gminny przewidziany jest na początek października;

• Centrum Animacji Społecznej HORY-ZONTY kontrolowało realizację pro-gramu „Działaj Lokalnie" i stwier-dziło, iż odbywa się ona zgodnie z planem. 3. Członkowie TMT sprzedają ce-

giełki na renowację starego cmentarza w Tuchowie. W październiku (od 26 do

31) i w listopadzie (od 2 do 9) w pobliżu kościołów i cmentarzy będą prowadzić na ten cel zbiórkę do puszek.

4. Zarząd Towarzystwa Miłośników Tuchowa oraz Koła PTTK nr 76 serdecz-nie dziękują tym wszystkim firmom i instytucjom, których właściciele lub dyrektorzy wsparli finansowo albo rze-czowo organizację I Rajdu im. Tadeusza Wantucha po szlaku „Wokół Tuchowa". Są to: • Restauracja „Płowiecki" • Piekarnia E. Więcek • Dom Handlowy „Trójka" W. Wróbel,

J. Grzenia, J. Nowak • Hurtownia Jaj „Martin" Jan Firlej • Wytwórnia Znaków Drogowych WI-

MED • Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych • Przewóz Osób i Towarów „Kambus

II" Biuro Podróży „Krystyna" (bez-płatne przewiezienie uczestników po imprezie)

Kwiaciarnia „Milusia" Leszek Szarama Przedsiębiorstwo Wielobranżowe „SOW-PLAST" A.P. Sowa Firma Usługowo-Handlowa „BET--POL" Adam Wójcik Apteka Prywatna mgr Maria Piech PHPU „Ewa" Leszek Sutkowski Porę-ba Radlna Przedstawiciel Ubezpieczeniowo-Fi-nansowy Waldemar Dusza Zabłędza a także:

p. Jerzy Orobeć (wszechstronna po-moc w organizacji imprezy) Leśniczy Jan Wrona (udostępnienie ośrodka i drewno na ognisko) 00. redemptoryści (wypożyczenie aparatury nagłaśniającej) p. Rafał Magiera - przewodnik Tarnowskie Centrum Informacji Turystycznej (materiały promocyjne o regionie tarnowskim) Zarząd Oddziału PTTK w Tarnowie Zespół Parków Krajobrazowych.

Przewodnicząca Zarządu TMT Stanisława Burza

3J O I Rajdzie im. Tadeusza Wantucha po szlaku „Wokół Tuchowa" - kilka refleksji komandora

r^ Dwie tuchowskie organizacje nawiązały współpracę

na płaszczyźnie, która wchodzi w zakres zainteresowań obydwu: propagowanie wiedzy o Tuchowie i regionie, zwłaszcza wśród młodzieży szkolnej, bo poziom tej wiedzy jest, delikatnie mówiąc, niewysoki, mimo dość licznych publikacji.

Temu celowi służyć mają wspólne przedsięwzięcia: odnowienie szlaku „Wokół Tuchowa", wycieczki po tym szlaku (z propozycji skorzystało już kilka szkół), rajdy, kon-kursy krajoznawczo-historyczne, fotograficzne, II wydanie (uaktualnione) przewodnika po szlaku. Cieszy to, że coraz więcej nauczycieli rozumie znaczenie właściwej kolejności w poznawaniu świata przez młodzież: najpierw Tuchów, później Warszawa, Wiedeń i Nowy J o r k ^

Jednym z tych przedsięwzięć przybliżających młodym naszą małą ojczyznę jest, pomyślany jako impreza cykliczna, rajd imienia twórcy szlaku - Tadeusza Wantucha; w tym roku pierwszy, w dziesiątą rocznicę jego śmierci.

Organizatorzy tej masowej (290 uczestników) imprezy chcieli, aby przekazać jej uczestnikom podstawowe wiado-mości o regionie i patronie szlaku, co później miało zostać potwierdzone wynikami konkursów rajdowych: piosenki turystycznej oraz: „Poeta na szlaku", „Reporter na szlaku", „Malarz na szlaku", „Turysta na szlaku". Miały one na celu, oprócz zabawy, zmusić do pewnego wysiłku intelektu-alnego. Chcieli także dać uczestnikom pamiątkę w postaci rajdowego znaczka.

Organizatorzy dziękują nauczycielom - opiekunom grup za twórcze włączenie się w realizację programu rajdu.

Impreza tego typu organizowana była po raz pierwszy, stąd zapewne niedociągnięcia, z których organizatorzy wyciągną wnioski na przyszłość.

Na koniec refleksja smutna: stanowczo za dużo po uczestnikach rajdu w ośrodku pozostało: opakowania po

cukierkach, pokrywki od kubków z żurkiem, także na stawach, niedojedzone resztki, serwetki, a worki na śmieci pozostały prawie puste.

Józef Kozioł

A oto rymowanka, która zwyciężyła w konkursie „Poeta na szlaku"; jej autorka-mi są uczennice Zespołu Szkół w Karwodrzy - Ewelina Husarz i Eliza Janura.

Przyszliśmy do lasu Narobić hałasu. Lecz leśniczy nam zakazał I dwa stawy nam pokazał. Ledwo wyszliśmy pod górę. Wprost w błotnistą wielką dziurę. Pan przewodnik nam do ucha

Szepnął, że to szlak Wantucha. Człowiek to był nadzwyczajny. Szlak wymyślił superfajny. Dziś deptamy ścieżki tego Turysty przebojowego. Wyznakował szlak genialny. Zostawiając ślad widzialny. My tym szlakiem wędrujemy Okolicę poznajemy.

Page 35: Nr 107/2008

35 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

Wakacyjna przygoda - znakowanie w czasie ostatnich wakacji wykonaliśmy śmiałą akcję,

którą, ze względu na powszechną dysortografię, nazwano: „Więc choć pomaluj mój szlak". Malowanie szlaku odbywało się w ramach IV edycji projektu „Działaj Lokalnie", o na-zwie „Na szlaku «Wokół Tuchowa» odkryj, co się w regionie chowa". Nasze dzieło polegało na inwentaryzacji, czyli ogólnym remanencie ścieżki turystycznej dookoła Tuchowa, która została wyznakowana w 1990 roku. Tej pracy podjęły się zawsze niezawodne, gotowe i zwarte koło PTTK oraz Towarzystwo Miłośników Tuchowa. Byłbym nieuczciwy, gdybym nie wspomniał o sympatykach tych dwóch towa-rzystw. Też gotowych i zwartych.

Malowanie polegało na przykładaniu odpowiednich szablonów do wybranych miejsc, pracy pędzlem i ewentu-alnych poprawkach. Jeszcze długo będą nas prześladować kolory żółty i czarny. Nawet teraz, gdy zamknę oczy, widzę żółty prostokąt z ostentacyjnie czarną kropką. To znak, który przyszło nam powielać wiele dziesiątków razy. Głów-nym problemem koordynatorów projektu było zebranie na tyle mobilnej grupy, aby mogła ona wyruszyć wcześnie rano i pracować przez większą część dnia. Wiadomo, że w okre-sie wakacyjnym młody człowiek jest chętny do wysiłku jak sąsiad do ściszenia telewi-zora, jednak każdy poświęcał na projekt tyle czasu, ile tylko mógł. I tak wspólnymi siłami, krok po kroku, udało obejść się nam cały Tuchów dookoła. Często (jeśli nie zawsze) wra-caliśmy bardziej wymalowani niż ściany na dworcach, tak że jedynie po wysuniętej szczęce i cichym rzężeniu dało się w nas rozpoznać istoty ludzkie. Z ra-dością wyruszaliśmy rankiem czyści, by wrócić po południu zmienieni jak prywatna firma, która przeszła w ręce państwa. Po każdym malowaniu odbywał się obrzęd niemiłosiernego mycia naszych ciał rozpuszczalnikiem, podczas którego dało się słyszeć ciche pomruki w stylu: „Niech to s z l aka" bądź „Urwał nać!". W każdym razie podobne. Należy tutaj wspomnieć, iż te grube pokłady farby, która tak ochoczo lgnęła do naszych ciał, to żaden przejaw jej świadomej formy życia. Po prostu jakoś tak sama ręka drgnęła, kiedy przechodziło się przy zbyt czysto wygląda-jącej koleżance.

Malując szlak, zdobywaliśmy wiedzę o ludziach: były pewne przejawy zwykłej ludzkiej nieżyczliwości, w większo-ści jednak mieliśmy do czynienia z przyjazną i empatyczną postawą mieszkańców, której towarzyszyło dokarmianie i litościwe kiwanie głowami.

Malowanie szlaku testowało odporność na stres. Na-prawdę trzeba zachować zimną krew, kiedy twój własny pies cię nie poznaje spod warstw farby i próbuje ci odgryźć nogę. Do wartych wzmianki zdarzeń można zaliczyć panicz-ną ucieczkę przed nawałnicą, paniczną ucieczkę podczas nawałnicy oraz paniczną ucieczkę przed właścicielem pola, przez które się panicznie uciekało. W takich warunkach świetnie się czuli członkowie nieformalnej grupy PTTK Extream Team, którzy mieli wprawę w działaniu w sytu-acjach kryzysowych.

Sara Bajorek, Gimnazjum Publiczne w Burzynie - pierwsze miejsce w rajdowym konkursie plastycznym „Malarz na szlaku".

Malowanie szlaku wymagało trzeźwego myślenia. Nie chodziło o to tylko, żeby rozpoznawać, czy kółko, które się namalowało, jest czarne na żółtym polu, czy żółte na żółtym polu. Należało również zwracać szczególną uwagę, czy to, na czym się maluje, to przydrożny kamień, czy pochylony do przodu kolega. Nie można było pomylić bezpańskiego drzewa z drzewem pańskim, czyli takim, które rośnie ko-muś na ogrodzie lub zrobiono z niego dom.

Malując szlak, nie można było zapomnieć o podstawo-wych zasadach dobrego wychowania. Zawsze należy pamię-tać, że wykrzyknięcie prostego słowa „przepraszam!" do tego, kto cię aktualnie goni, jest przejawem savoir-vivre'u. Za każde podanie puszki z farbą trzeba podziękować kole-żance, a nawet lekko ją uścisnąć (oczywiście w ramach ko-leżeńskiej wdzięczności), bo inaczej już ci puszki więcej razy nie poda. Również, kiedy się wylewa na czyjąś głowę całe opakowanie czarnej, wypadałoby powiedzieć „proszę". Jak widać panowała wśród nas miła i rodzinna atmosfera.

Podczas malowania zwiedzaliśmy naszą małą ojczyznę. Mogliśmy podziwiać przepiękne panoramy naszego Tucho-wa, chyba że akurat zasłaniała je ściana deszczu i gradu, na widok której zdrowy instynkt doradzał paniczną ucieczkę.

W zimne i wyjątkowo długie poranki nad grodem Tucha uno-siła się ociężała i flegmatyczna mgła, znad której było widać jedynie wieże kościołów.

Podczas malowania pozna-waliśmy ciekawych ludzi. I ich skłonności. Na długo zapadł nam w pamięci miły starszy pan, który chciał, aby namalo-wać szlak na posiadłości jego sąsiada, oraz jego sąsiad, który chciał, aby namalować szlak na posiadłości miłego starszego pana. Interesujące osobowości można było spotkać i potem o tym komuś opowiedzieć, jeśli

utrzymało się odpowiedni dystans między sobą a spotkaną interesu-

jącą osobowością. Grupa znakarzy różnie była nazywana przez mijanych tubylców. Być może z powodu tej iskry szaleństwa w oczach, jaką się widzi u wyjątkowo złośliwych nauczycieli, a być może przez kamizelki z farby, które swoją odpornością mogłyby rywalizować z kevlarem, byliśmy nazywani Potwornym Regimentem, Jeźdźcami Apokalipsy bądź Siódmą Trąbą Pańską. Było nam naprawdę przykro, kiedy na nasz widok na wieżach biły dzwony, matki za-mykały okna i drzwi, dzieci z płaczem uciekały do domów a mężczyźni na gwałt chowali węgiel do piwnicy. Czuliśmy wtedy, że jesteśmy niedoceniani.

Dzięki znakowaniu naszego szlaku odnieśliśmy wra-żenie, że wnieśliśmy coś do historii naszego miasta, coś, co nie zniknie tak szybko jak 2 zł na leżące na ulicy. Urosła nasza drobnomieszczańska duma i poczucie dobrze wyko-nanego obywatelskiego obowiązku. Tym samym apeluję do mieszkańców naszego miasta, aby czynnie brali udział w jego rozwoju turystycznym, np. fundując pomnik z in-skrypcją: „Ku wiecznej pamięci dzielnych znakarzy, którzy swą altruistyczną postawą pokazali, że można dać z siebie więcej niż się otrzymało, a prawdziwa przyjemność płynie z obdarowywania niż z posiadania, wdzięczni rodacy".

Przemysław Firlej

Page 36: Nr 107/2008

36 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

"^gfting ^ucbowski" w ramach VI edycji programu „Działaj Lokałnie"

nauczyciel Liceum Ogólnokształcącego w Tuchowie, mgr Stanisław Obrzut wraz z grupą młodzieży realizują projekt „Rafting Tuchowski". Ma on na celu popularyzację kaja-karstwa rekreacyjnego, turystyki kajakowej oraz raftingu z wykorzystaniem szlaku wodnego, jakim jest rzeka Biała. Chcemy ponownie przywrócić dla turystyki po wielu, wielu latach zapomnienia nasz szlak wodny, ożywić go i wypromować oraz przypomnieć o możliwości uprawiania tej pięknej formy turystyki i rekreacji na naszym terenie. Przygotowana i przeszkolona młodzież klas sportowych spływała rzeką Białą. Nabyte doświadczenia i umiejętności pozwolą nam zorganizować w przyszłości grupowe raftingi i spływy tą rzeką. Wszystkich zainteresowanych i posia-dających niezbędne umiejętności już teraz zachęcamy do spływu na trasie Lubaszowa (most) - Lowczów (most). Na tym odcinku można spotkać wszystkie typowe elementy rzeki górskiej o niskim stopniu trudności: bystrza, odwoje, kaskady, progi, głazy, oraz rzeki nizinnej: zatoczki, płycizny, łachy żwiru, "boniory" i przepłynąć go nawet przy niskim stanie wody.

Projekt został przygotowany i jest realizowany z po-mocą dyrekcji Liceum Ogólnokształcącego im. Mikołaja Kopernika w Tuchowie, rady rodziców i Centrum Animacji

Społecznej „HORYZONTY" w Tarnowie, którym serdecznie dziękujemy!

Dziękujemy także za pomoc i wsparcie: - Burmistrzowi Tuchowa Panu Mariuszowi Rysiowi - Panu Kamilowi Pleszyniakowi (KaMiLeOn) z Gubina - Firmie Państwa Kamykowskich z Piotrkowic - Kambus

- przewóz osób autobusem. Do zobaczenia na szlaku z wiosłem w ręku!

Stanisław Obrzut

V m g ^ O f e & t y ^ w Z d b ł ę d z y

27 sietpnia iOOS

• Ctwatty periodyk M w giBlale Tiichćw

Nasza wies

Zabłędza Wiei Ziibtfd â w gminie Tuchćw ma 'Alasrką g<łZelk - «Haínie uka.

ZlA się pierwszy numer „Nâ$zej Wat Zahię^ja". J«j twórcą jeal Krzyâztùi Jdsjrtski., animator wielu dzfa art spc-hczn^ch i hulluralnych ni« tytto w Zabiędży, ale taki« na tereni« ca t« j gminy.

PierwŁzy nuiiwr |«ât lAr daniem oŁdicjt-noickiiwyin z oLíJtji p l1HJwa ego na

sleninii. fíístyny wsi Zabfędza, - f-s H ffa-iffła joiranie dobfz? odebrani przej mJsw-kaifców i ¿n^idĄ się Maby t^Mártííivranf wspóinnligcwasifvnr, £cj bçfiin Sfç vkazy-ivłi cz^ivj niż raz w roku - rmiwi Krzyaz-li^ Jctsiilflki, - Dzięh sponscucrr) ¡«61 dartna-Wi j <io\i2i rio w ysnlrńriń m^s.ii iirfrf'v.

PrMcjyïiiif morçiry picrwjzy odcifKk hl-sCcrii Z lb Tdzy, ramreuczona ¡«I obuema relac^ z uroc ystiïâcl naddni¿ tainiejuej szkchle rmlenJii Pj wl i IF, PrjuJjęl? dyskusja, Cif kuiritci. rozbudowy sakcHy powinien nftdćtl istnieć., skaro lA'ypcInll }uî Ftvoie zadanie. Spr MtucUnle ïë ïwa^j dzialairtoícl «ohyAa Ewa Micha ek. o ekołogi i psiczoly napisał jMnypHczelan •Mbert Tíadwiu». Swego . bloflosławleńŁl-wa' inicjatywie w iknvie witÇF ^m udilelll rnlejiCywy (JtübtMzcí ks, Stefan WiciuJski.

Kil te i:z\varty periodyk wydłodz^cy na terenie gminy TudU'«. ^st«niatyf:Zhl ulfi ztfj sit daeychCiSi Juihowskio Wicici', T>gdłi:>wiai)l(a' p ySiedliszczanm''.

i. f i ! J Ę S i 23-24 sierpnia 2008 roku były dniami Świętowania mieszkańców » ^ ł ^ B , i wsi Zabłędza. - ^ • ^ ^ J l i Radny wsi Tadeusz Zakrzewski, sołtys Ewa Michałek i rada sołec-

ka, grono pedagogiczne Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II w Za-błędzy oraz Dom Kultury w Tuchowie byli organizatorami drugiego

festynu dla mieszkańców wsi i gości. Okazja była podwójna: druga rocznica nadania Szkole Podstawowej w Zabłędzy imienia

Jana Pawła II oraz święto plonów - dożynki. Na uroczystościach gminę Tuchów reprezentowali: burmistrz Mariusz Ryś, z-ca bur-

mistrza Kazimierz Kurczab, przewodniczący Rady Miejskiej Ryszard Wrona i dyrektor Domu Kultury w Tuchowie Janusz Kowalski, obecny był proboszcz parafii Piotrkowice ks. Stefan Michalski.

Uroczystości rozpoczęły się w sobotę turniejem piłki nożnej, do którego zgłosiło się kilka drużyn piłkarskich, reprezentujących miejscowości: Zabłędza, Karwodrza i Tuchów (tramp-karze młodsi, juniorzy i oldboje). Najlepsi za swoje zwycięstwa otrzymali piłki do gry, dla dzieci były też słodycze. Drużyny oldbojów do gry poprowadzili radny wsi Zabłędza Tadeusz Zakrzewski i radny wsi Karwo-drza Marek Krzemień.

Następnie na boisku szkol-nym odbyło się uroczyste prze-kazanie wieńca dożynkowego Tadeuszowi Zakrzewskiemu - radnemu wsi Zabłędza. Chle-bem upieczonym z nowego zbo-ża z mieszkańcami wsi podzielili się tradycyjnie radny i sołtys.

Nauczyciele i uczniowie przygotowali program arty-styczny, poświęcony patronowi

Page 37: Nr 107/2008

37 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

szkoły. Ponadto był konkurs wiedzy o Janie Pawle II, konkursy i zabawy sportowe z nagrodami dla dzieci oraz całych rodzin. Dużą popularnością wśród dzieci cieszyła się trampolina oraz dmuchana zjeżdżalnia.

Wieczorem odbyła się zabawa taneczna z zespołem SAMI SWOI. Setki mieszkańców wsi i przybyli goście bawili

się znakomicie na festynie przy dobrze zaopatrzonych stoiskach z napojami i jadłem z restauracji „PŁOWIECKI" z Tuchowa.

Drugi dzień świętowania - niedziela - rozpoczął się o godzinie 10.30 w sank-tuarium Matki Bożej w Tuchowie od uroczystej mszy świętej, na którą przy-były delegacje wszystkich wsi gminy Tuchów ze swoimi wieńcami dożyn-kowymi. Mszy świętej przewodniczyli proboszczowie tuchowskich parafii: o. Eugeniusz Leśniak i ks. Zbigniew Pietruszka, który wygłosił homilię. W czasie uroczystości zostały poświę-cone wieńce dożynkowe.

Po nabożeństwie uroczysty koro-wód przeszedł z sanktuarium do amfi-

teatru. Tam na scenie zaprezentowano wszystkie wieńce dożynkowe gminy Tuchów.

Później odbyły się liczne występy. Święto zakończyła zabawa taneczna.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Jasiński

PODSUMOmnNIE SEZONU ROZGRVmKOmEGO 2 0 0 7 / 2 0 0 8 DRUŻVN PIŁKRHSKICH GMINV TUCHÓm

w gminie Tuchów w sezonie rozgrywkowym 2007/2008 prowadziło działalność sportową 6 klubów piłkarskich, posiadających status stowarzyszenia, tj.: MKS Tuchovia Tuchów, LKS Burzyn, LKS Alfa Siedliska, LKS Huragan Buchcice, LKS Biała Lubaszowa oraz LKKS Karwodrza oraz 1 siatkarski - TS SOKÓŁ Tuchów.

Kluby piłkarskie brały udział w rozgrywkach prowa-dzonych przez Małopolski Związek Piłki Nożnej (MKS Tuchovia) oraz Tarnowski Okręgowy Związek Piłki Noż-nej (pozostałe kluby). Zespół siatkarski TS Sokół Tuchów uczestniczył w rozgrywkach prowadzonych przez MZPS.

Działalność klubów w sezonie rozgrywkowym 2007/ 2008 opierała się w głównej mierze na środkach finanso-wych otrzymanych z budżetu gminy. Zgodnie z Ustawą o działalności pożytku publicznego i wolontariacie kluby sportowe otrzymały środki finansowe z budżetu gminy na podstawie umów o wykonanie zadania publicznego w za-kresie upowszechniania kultury fizycznej i sportu, których podpisanie poprzedził wcześniej przeprowadzony konkurs ofert na ich realizację. Oto wyniki sportowe, które osiągnęły drużyny piłkarskie oraz siatkarska w zakończonym sezonie rozgrywkowym 2007/2008.

MKS TUCHOYIA Tuchów - drużyna piłkarska se-niorów uczestniczyła w rozgrywkach IV ligi małopolskiej prowadzonych przez Małopolski Związek Piłki Nożnej. Zespół, borykający się z trudnościami finansowymi, zajął w sezonie 2007/2008 XIV miejsce i zdołał utrzymać się w tej klasie rozgrywkowej. Na uwagę zasługuje fakt, iż zespół Tuchovii w dużej mierze oparty jest na wychowankach, czyli na zawodnikach, którzy pierwsze piłkarskie kroki stawiali właśnie w Tuchovii. Klub ma również drużyny młodzieżowe: juniorów starszych, juniorów młodszych

oraz trampkarzy starszych. Zespół juniorów starszych wy-stępował w I lidze na szczeblu Tarnowskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej, zajmując w tych rozgrywkach VIII miejsce. Zespół juniorów młodszych rozgrywał swoje mecze w klasie okręgowej, gdzie zajął I miejsce, uzyskując awans do turnieju finałowego o mistrzostwo TOZPN, który został rozegrany na boisku METALU Tarnów. Przeciwnikami dru-żyny z Tuchowa w tym turnieju były zespoły Okocimskiego Brzesko oraz Wolanii Wola Rzędzińska. Młodzi zawodnicy z Tuchowa zajęli w turnieju III miejsce, przegrywając z Brzeskiem 4:0 oraz remisując z Wolą Rzędzińska 2:2. Trampkarze starsi natomiast występowali w klasie rejono-wej, gdzie zakończyli rozgrywki na VII miejscu.

LKS BURZYN - drużyna piłkarska uczestniczyła w roz-grywkach klasy A na szczeblu TOZPN. Klub w sezonie 2007/2008 zajął IX miejsce, co pozwoliło na utrzymanie się w tej klasie rozgrywkowej.

LKS HURAGAN Buchcice - zespół uczestniczył w roz-grywkach klasy B (w sezonie 2006/2007 klub spadł z klasy „A"). Sezon rozgrywkowy 2007/2008 nie był udany dla zespołu z Buchcic: po pierwszej rundzie zajmował III miej-sce z dużymi szansami oraz ambicjami na awans (powrót) do klasy A, jednak słabsze występy drużyny w rundzie rewanżowej spowodowały odłożenie walki o awans na na-stępny sezon. Ostatecznie drużyna Huraganu zakończyła rozgrywki na III miejscu.

LKS ALFA Siedliska - drużyna występowała w klasie B rozgrywek piłkarskich. Zespół w sezonie 2007/2008 zajął II miejsce, umożliwiające grę w barażu o wejście do klasy A. Przeciwnikiem drużyny z Siedlisk w meczu barażowym był Sokół Wałki. Drużyna z Siedlisk okazała się lepsza w dwumeczu od zespołu z Wałek i awansowała do klasy

Page 38: Nr 107/2008

38 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

A (przegrała na wyjeździe 1:0, w rewanżu na własnym boisku zwyciężyła 4:0). Zaznaczyć trzeba, iż od sezonu rozgrywkowego 2006/2007 kłub ma drużynę juniorów występującą w kłasie rejonowej TOZPN. W zakończo-nym właśnie sezonie młoda drużyna z Siedłisk zakoń-czyła rozgrywki na wysokim III miejscu.

LKS BIAŁA Lubaszowa - zespół sezonie 2007/2008 występował w kłasie B rozgrywek piłkarskich. Drużyna zakończyła rozgrywki na V miejscu. Zespół nadał bę-dzie rozgrywał swoje mecze w tej kłasie rozgrywkowej. Drużyna utrzymuje od trzech sezonów (jak na tę kłasę rozgrywkową) w miarę wysoki poziom, będąc zawsze w ścisłej czołówce. Zaznaczyć również trzeba, że boisko kłubu jest jednym z łepszych boisk nie tyłko w kłasie B, ałe również kłasie A czy nawet VI łidze..

LKKS KARWODRZA - zespół piłkarski występuje w kłasie B razem z drużynami z Siedłisk, Lubaszowej oraz Buchcic. Sezon rozgrywkowy 2007/2008 zespół zakończył na XI miejscu. Kłub ma także drużynę piłkar-ską trampkarzy. Młodzi piłkarze występowali w kłasie rejonowej, gdzie zajęłi pierwsze miejsce, awansując do finału tej kłasy rozgrywkowej, tu zmierzyli się z zespo-łem BKS Bochnia o tytuł mistrza TOZPN. Należy także wspomnieć o dużym sukcesie młodych piłkarzy z Kar-wodrzy, którzy wzmocnieni zawodnikami z Tuchowa oraz Lubaszowej awansowali do półfinału Krajowego Turnieju „Puchar Mlecznego Startu - Danone Cup",

po drodze wygrywając turniej powiatowy oraz zajmując drugie miejsce w turnieju wojewódzkim.

TS SOKÓŁ Tuchów - zespół występuje w rozgrywkach IV ligi prowadzonej przez Małopolski Związek Piłki Siatkowej. Plasuje się w środkowych rejonach tabeli, co - zważywszy na możliwości kadrowe i finansowe drużyny - jest bardzo dobrym wynikiem. Klub ma również zespół juniorów. Środki finansowe z dotacji zostały przeznaczone na zakup sprzętu sportowego, opłaty regulaminowe na rzecz MZPS oraz opłaty sędziowskie za prowadzenie zawodów.

Podsumowując, należy stwierdzić, że zakończony sezon 2007/2008 był dobry pod względem wyników sportowych. Kluby, jak na swoje możliwości kadrowe, a przede wszystkim finansowe, prezentowały się dobrze. Zaznaczyć trzeba, że kluby z naszej gminy są zawsze w czołówce pod względem dyscypli-ny w rozgrywkach, w których uczestniczą. Środki finansowe przyznane w ramach dotacji zostały wydatkowane przez klu-by głównie na zakup sprzętu sportowego, wody do picia dla zawodników, środków niezbędnych do udzielenia pierwszej pomocy, przejazdy na mecze, opłaty sędziowskie oraz zakup materiałów niezbędnych do utrzymania obiektów sportowych. Należy wspomnieć także o bardzo dobrym utrzymaniu tych obiektów sportowych, a przede wszystkim boisk piłkarskich. Są one jednymi z lepszych w naszym rejonie. Na słowa uznania zasługują również działacze sportowi - na czele z prezesami poszczególnych klubów - za włożoną pracę na ich rzecz.

Witold Styrkowiec

Tuchowski sporł szkolny

Osiągnięcia szkół podsławowych na wyższym szczeblu

SP Tuchów (nauczyciele: Krzysztof Gut, Wanda Siwek, Anna Marsza-łek, Stanisław Rzeszutko)

Piłka koszykowa dziewcz.: 1 m. w fi-nale powiatowym, 2 m. w zawodach rejonowych

Piłka koszykowa chłopców: 1 m. w fi-nale powiatowym, 2 m. w zawodach rejonowych

Piłka ręczna dziewcz.: 1 m. w finale powiatowym, 2 m. w zawodach rejo-nowych

Piłka ręczna chłopców: 1 m. w finale powiatowym, 2 m. w zawodach rejo-nowych

Sztafetowe biegi przełajowe dziewcz.: 1 m. w finale powiatowym, 15 m. w wo-jewództwie

Sztafetowe biegi przełajowe chłop-ców: 2 m. w finale powiatowym, 17 m. w województwie

Czwórbój L-A dziewcząt: 2 m. w finale powiatowym, 4 m. w województwie

Czwórbój L-A chłopców: 1 m. w finale powiatowym, 10 m. w województwie

SP Łowczów (nauczyciel - Janusz Poręba)

Halowa piłka nożna: 1 m. w finale

powiatowym, 3 m. w półfinale woje-wódzkim szkół wiejskich

Mini piłka nożna "7-ki": 1 m. w finale powiatowym, 3 m. w zawodach rejo-nowych.

SP Jodłówka (nauczyciel - Jan Ryndak) Tenis stołowy: Cezary Osika: 2 m. w fi-

nale powiatowym, 4 m. w zawodach rejonowych

Aleksandra Mikosz: 4 m. w finale po-wiatowym

Drużynowy tenis stołowy chłopców: 2 m. w finale powiatowym, 3 m. w za-wodach rejonowych

Wspólna reprezentacja szkół z Dąbrówki Tuchowskiej, Karwodrzy, Burzyna i Tuchowa zajęła 1 miejsce w woje-wódzkim turnieju LZS w halowej piłce nożnej w Nowej Hucie. Ta sama dru-żyna wzmocniona dodatkowo uczniami z Łowczowa i Lubaszowej po wygra-niu eliminacji powiatowych zajęła 2 m. w finale wojewódzkim i uczestniczyła w półfinale krajowym turnieju piłkar-skiego "Puchar Mlecznego Startu". Opiekunami drużyny byli: Kazimierz Gawryał i Bogusław Szeląg.

Page 39: Nr 107/2008

39 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

Osiągnięcia szkół gimnazjalnych na wyższym szczeblu

Publiczne Gimnazjum nr 2 (nauczy-ciele: Ryszard Wrona, Piotr Ma-zurkiewicz, Małgorzata Sobczyk, Mateusz Iwaniec)

Halowa piłka nożna chłopców: 1 m. w finale powiatowym, 4 m. w zawodach rejonowych

Szachy: 3 m. Sylwia Wiatr w finale po-wiatowym, 36 m. w województwie

Piłka siatkowa chłopców: 3 m. w finale powiatowym

Piłka koszykowa dziewcząt: 3 m. w fi-nale powiatowym

Piłka koszykowa chłopców: 2 m. w fi-nale powiatowym

Piłka ręczna dziewcząt: 1 m. w finale powiatowym, 1 m. w zawodach rejono-wych, 4 m. w województwie

Piłka ręczna chłopców: 3 m. w finale powiatowym

Piłka nożna: 1 m. w finale powiatowym

Publiczne Gimnazjum w Jodłówce Tuchowskiej (nauczyciel: Maria Sztorc)

Indywidualny tenis stołowy: 1 m. Prze-mysław Osika w finale powiatowym, 3 m. w zawodach rejonowych, 4 m. w województwie

2 m. Michał Mikosz w finale powiato-wym

Drużynowy tenis stołowy: 1 m. w fi-nale powiatowym, 3 m. w zawodach rejonowych

Szachy: 14 m. Aleksandra Osika w zawo-dach wojewódzkich oraz 32 m. Dawid Osika

Publiczne Gimnazjum w Karwodrzy (nauczyciele: Anna Kmak, Grzegorz Skrzyniarz)

Szachy: 2 m. w finale powiatowym, 25 m. w województwie - Bartłomiej Muszyński, 4 m. w finale powiatowym - Wioletta Surdel, 6 m. w finale powia-towym - Agnieszka Iwaniec

Gminne współzawodnictwo sporłowe szkół podstawowych w roku szkolnym 2007/2008 - klasyfikacja końcowa

Buchcie Burzyn Dąbrówka Jodlówka Karwodrza Lubaszowa Łowczów Meszna Piotrkowice Siedliska Trzemesna Tuchów

m-oe ptt. m-oe pn. m-oe pn. m-oe pn. m-oe pn. m-oe pn. m-oe pn. m-oe pn. m-oe pn. m-oe ptt. m-oe ptt. m-oe pki.

indywidualne biegi przełajowe klas 4

ch. 6 7 8 5 4 9 7 6 5 8 3 1 1 9 4 2 1 3 1 1 5 indywidualne biegi przełajowe klas 4 dz. 5 8 6 7 7 6 4 9 9 4 3 1 1 8 5 1 1 5 2 1 3

indywidualne biegi przełajowe klas 5

ch. 7 6 1 1 5 6 7 4 9 5 8 8 5 9 4 1 0 3 3 1 1 2 1 3 indywidualne biegi przełajowe klas 5 dz. 2 1 3 4 9 6 7 3 1 1 1 0 3 9 4 5 8 8 5 7 6 1 1 5

indywidualne biegi przełajowe klas 6

ch. 5 8 9 4 8 5 7 6 3 1 1 6 7 4 9 1 0 3 2 1 3 1 1 5 indywidualne biegi przełajowe klas 6 dz. 4 9 6 7 5 8 2 1 3 8 5 7 6 9 4 3 1 1 1 1 5

sztafetowe biegi przełajowe

ch. 5 8 3 1 1 7 6 4 9 6 7 2 1 3 1 1 5 sztafetowe biegi przełajowe dz. 3 1 1 6 7 5 8 4 9 2 1 3 1 1 5

4-bój lekkoatle-tyczny

ch. 1 1 2 8 5 4 9 7 6 5 8 1 0 3 2 1 3 9 4 3 1 1 6 7 1 1 5 4-bój lekkoatle-tyczny dz. 6 7 8 5 7 6 2 1 3 5 8 4 9 1 0 3 3 1 1 9 4 1 1 2 1 1 5

3-bó j lekkoatle-tyczny

ch. 7 6 3 1 1 5 8 1 1 5 6 7 4 9 2 1 3 3-bó j lekkoatle-tyczny dz. 5 8 6 7 4 9 7 6 3 1 1 2 1 3 1 1 5

pitka ręczna ch. 3 1 1 5 8 7 6 7 6 5 8 4 9 2 1 3 7 6 1 1 5

pitka ręczna dz. 4 9 6 7 2 1 3 3 1 1 4 9 6 7 1 1 5

koszykówka ch. 3 1 1 6 7 7 6 4 9 2 1 3 7 6 5 8 1 1 5

koszykówka dz. 6 7 2 1 3 3 1 1 5 8 7 6 4 9 7 6 1 1 5

siatkówka ch. 4 9 7 6 1 1 5 8 5 6 7 2 1 3 5 8 1 0 3 8 5 3 1 1

siatkówka dz. 1 0 3 8 5 3 1 1 7 6 4 9 8 5 5 8 2 1 3 6 7 1 1 5

halowa pitka nożna ch. 4 9 5 8 3 1 1 5 8 7 6 1 1 5 9 4 7 6 2 1 3

halowa pitka nożna dz. 4 9 8 5 3 1 1 1 0 3 5 8 5 8 2 1 3 5 8 8 5 1 1 5

pitka nożna ch. 7 6 5 8 3 1 1 2 1 3 6 7 1 1 5 1 0 3 1 0 3 7 6 7 6 4 9

tenis s totowy drużynowy

ch. 8 5 5 8 8 5 1 1 5 8 5 2 1 3 3 1 1 4 9 6 7 7 6 tenis s totowy drużynowy dz. 8 5 9 4 6 7 1 1 5 3 1 1 2 1 3 5 8 7 6 4 9

tenis s totowy indywidualny

ch. 8 5 5 8 8 5 1 1 5 8 5 2 1 3 3 1 1 4 9 6 7 7 6 tenis s totowy indywidualny dz. 7 6 8 5 5 8 2 1 3 1 1 5 4 9 6 7 3 1 1

szachy ch. 5 8 8 5 6 7 2 1 3 1 1 5 4 9 7 6 3 1 1

szachy dz. 1 1 5 6 7 2 1 3 7 6 5 8 3 1 1 4 9

Page 40: Nr 107/2008

40 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

suma pkt. - zajęte miejsce - i lość startów Buchcie Burzyn Dąbrówka Jodlówka Karwodrza Lubaszowa lowczów Meszna Piotrkowice Siedliska Trzemesna Tuchów

suma pkt. 113 123 135 169 152 154 189 16 122 162 15 225 miejsce 10 8 7 3 6 5 2 11 9 4 12 1

ilość startów 16 21 22 25 27 24 26 3 22 27 3 27

Zestawienie i lościowe zajętych miejsc 1 A 1 1 1 miejsce 2 miejsce 3 miejsce 4 miejsce 5 miejsce 6 miejsce 7 miejsce

0 1 1 4 0 1 4 0 0 1 0 15 1 0 0 2 4 5 5 0 1 5 0 4 1 1 4 4 3 1 5 0 1 4 0 3 4 2 1 2 3 3 3 0 6 1 0 3 2 6 4 0 8 2 4 0 3 1 0 0 1 2 5 4 3 2 1 1 0 5 1 0 2 2 3 5 3 2 2 1 1 7 1 2

Do punktacji liczymy 15 najlepszych wyników szkoły z 27 zawodów I m. - 15 pkt., II m. - 13 pkt., III m. - 11 pkt., IV m. - 9 pkt., V m. - 8 pkt., VI m. - 7 pkt...., XII m. - 1 pkt.

Gminne współzawodnictwo sporłowe szkół gimnazjalnych w roku szkolnym 2007/2008

NAZWA ZAWODÓW PG Burzyn PG Jodłówka PG Karwodrza PG Siedliska PG Tuchów

NAZWA ZAWODÓW m-ce pkt. m-ce pkt. m-ce pkt. m-ce pkt m-ce pkt

1 IND. BIEGI PRZEŁAJOWE DZ. KL. I 3 4 4 1 8 2

2 IND. BIEGI PRZEŁAJOWE DZ. KŁ. II 2 6 5 1 8 3 4

3 IND. BIEGI PRZEŁAJOWE DZ. KŁ. III 4 2 2 6 1 8 3

4 IND. BIEGI PRZEŁAJOWE CHŁ. KŁ. I 5 4 1 8 3 2

5 IND. BIEGI PRZEŁAJOWE CHŁ. KŁ. II 2 6 5 4 1 8 3

6 IND. BIEGI PRZEŁAJOWE CHŁ. KŁ. III 1 8 3 2

7 HALOWA P.N. CHŁOPCÓW 5 4 3 2 6 1 8

8 PIŁKA SIATKOWA DZIEWCZĄT 4 2 5 3 2 6 1 8

9 PIŁKA SIATKOWA CHŁOPCÓW 5 2 6 4 3 1 8

10 HALOWA PIŁKA NOŻNA DZIEWCZĄT 3 4 5 4 2 6 1 8

11 IND. TENIS STOŁOWY DZIEWCZĄT 4 2 3 4 1 8 2 6 5

12 IND. TENIS STOŁOWY CHŁOPCÓW 5 1 8 3 2 6 4

13 DR. TENIS STOŁOWY DZIEWCZĄT 4 2 3 4 1 8 2 6 5

14 DR. TENIS STOŁOWY CHŁOPCÓW 5 1 8 3 2 4

15 SZACHY DZIEWCZĄT 1 8 2 6 3 4

16 SZACHY CHŁOPCÓW 4 1 8 3 2

17 PIŁKA KOSZYKOWA DZIEWCZĄT 5 4 3 2 1 8

18 PIŁKA KOSZYKOWA CHŁOPCÓW 4 2 3 4 2 1 8

19 PIŁKA RĘCZNA DZIEWCZĄT 5 2 6 3 4 1 8

20 PIŁKA RĘCZNA CHŁOPCÓW 5 4 3 2 1 8

21 SZTAFETOWE BIEGI PRZEŁ. DZIEWCZĄT 4 2 3 1 8 2

22 SZTAFETOWE BIEGI PRZEŁ. CHŁOPCÓW 5 4 2 2 6 3 1 8

23 PIŁKA NOŻNA "11-TKI" 5 4 2 2 6 3 1 8

KLASYFIKACJA KOŃCOWA V 32 IV 52 II 72 III 68 I 80

Do punktacji - 10 najlepszych wyników szkoły I m. - 8 pkt., II m. - 6 pkt., III m. - 4 pkt., IV m. - 2 pkt. V m. - 1 pkt.

Opracował gminny organizator sportu szkolnego

Marek Srebro

Page 41: Nr 107/2008

41 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

Logopedyczny poradnik dla rodz i ców

Karmienie piersią -najlepszym przygotowaniem

do prawidtowej wymowy Cz.7.

Co się dzieje w okresie prenatalnym? Zanim jednak napiszę o wpływie karmienia piersią

na rozwój mowy, w kiłku słowach przedstawię okres wcześniejszy, kiedy dziecko rozwija się w łonie matki. Już w okresie prenatalnym rozpoczyna się proces przygotowa-nia do mówienia - rozwija się mózg oraz wszystkie narządy mowy. Dziecko ćwiczy ruchy ssące warg, ruchy oddechowe, kształtują się struny głosowe, rozwijają także zdolności wykorzystywane później do mówienia, np. połykanie. Inten-sywnie doskonali się również narząd słuchu - szczególnie dobrze dziecko słyszy głos matki i uderzenia jej serca. W profilaktyce logopedycznej tego okresu zaleca się szczególnie słuchanie muzyki, np. Bacha, Vivaldiego, Mozarta czy Haendla; mówienie do dziecka i śpiewanie, jak również zwracanie uwagi na rodzaj dźwięków otoczenia, w którym matka często przebywa (unikanie hałasu sprzętów domowych, dyskotek itp.).

Już jes tem z wami! Nasze dziecko, najpierw jako

noworodek, a potem niemowlę, przez ki lka miesięcy uczy się „mówić", doskonaląc oddychanie, połykanie, ćwicząc struny głosowe oraz narządy mowy (język, wargi, żuchwę i podniebienie). Rozpoczy-nając od krzyku i płaczu, przecho-dzi przez etap głużenia i gaworzenia do pierwszych s łów^ Aby zapewnić dziecku optymalną stymulację rozwoju mowy, nasze działania w tym okresie po-winny obejmować:

- karmienie piersią, które jest najlepszym treningiem dla mięśni narządów mowy,

- obserwowanie pracy języka dziecka (czy się unosi, jak się porusza, czy prawidłowe jest wędzidełko podjęzy-kowe),

- kontrolowanie reakcji dziecka na dźwięki otoczenia, aby wykluczyć wadę słuchu,

- masowanie policzków i warg dziecka (dotyczy dzieci karmionych butelką),

- zastąpienie butelki ze smoczkiem łyżeczką i kub-kiem.

- częste mówienie do dziecka od pierwszych dni życia, np. podczas kąpieli, przewijania, karmienia.

Zalety karmienia piersią - okiem logopedy - Gdy dziecko ssie pierś, ruchy języka są takie same,

jak podczas artykulacji. - Niemowlę uczy się oddychać prawidłowo przez nos. - Intensywnie ćwiczy język, wargi, podniebienie miękkie

i żuchwę. - Rozwija się i wzmacnia mięsień okrężny warg.

Dlaczego logopeda odradza karmienie butelką?

- Mięsień okrężny warg, odpowiedzialny za domykanie ust, słabo się rozwija u dzieci karmionych butelką.

- Język nie pionizuje się. - Oparcie butelki o żuchwę sprzyja przesuwa-

niu jej ku tyłowi, co może prowadzić do wad zgryzu (często towarzyszą im wady wymowy).

- Przy częstym przerywaniu ssania z butelki do zaczerpnięcia powietrza dziecko uczy się oddychać ustami.

- Technika ssania smoczka jest zupełnie inna niż technika ssania piersi. Ssanie smoczka wymaga znacznie mniejszego wysiłku. Ob-liczono, że do ssania piersi dziecko

używa ok. 40 mięśni, a do ssania smoczka zaledwie kilku. Warto dodać, że technika ssania może mylić się no-

worodkowi, jeśli ma od pierwszych dni smoczek „gryzaczek" lub butelkę. Zdarza się, że dziecko wybierze to, co łatwiejsze i szybko rezygnuje ze ssania piersi.

- Zaburzenia ssania, połykania i żucia zwykle poprze-dzają zaburzenia mowy.

Zatem zachęcam wszystkie matki spodziewające się dziecka, aby zdecydowały się karmić naturalnie i kontynu-owały karmienie piersią przynajmniej do końca pierwszego roku życia.

Aneta Knapik - logopeda Powiatowa Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna w Tarnowie

Filia w Tuchowie ul. Wróblewskiego 1

Sprostowanie do artykułu „Jak potok płynie czas" (Tuchowskie Wieści nr 3/106) Autorka artykułu przeprasza kol. Huberta Kmaka za pominięcie jego nazwiska na liście uczestników zjazdu.

Jadwiga Salamon

Page 42: Nr 107/2008

42 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

Z WORA PROWOKATORA Kanikuła, czyli deliberacJe pod psem albo nawet całą sforą

Kto jeszcze dziś wie, że ka-nikuła to okres największych

upałów, kiedy w gwiazdozbio-rze Wielkiego Psa świeci Syriusz? Nam kojarzy się to słowo nie bez racji z wakacjami, jakimś długim, letnim urlopem. Ale gdzie w tym wszystkim pogrzebany jest pies?

Otóż gdy przychodzą wakacje, należa-łoby zweryfikować niektóre obiegowe prawdy, jak choćby tę, że pies jest największym przyjacielem człowie-

ka. Mam poważne wątpliwości, czy ta relacja jest obustronna. Dlaczego bowiem w wakacje

powiększa się nagle sfora bez-pańskich psów wałęsających się po Tuchowie, a zwłaszcza pod blokami, bo tu o jedzenie nie mu-szą się specjalnie starać. Sam obserwowałem, jak potraktowały wyrzucone przez kogoś pozostałości z grillowania: kaszankę i jakąś kiełbaskę. Jeden, przebiegając tuż obok, nawet nie spojrzał w tamtą stronę, drugi niuchnął raz i natychmiast dał dyla. Jakieś nienowoczesne te psy w przeciwieństwie do człowieka, który ostatnio pożera tylko grillowe spe-cjały. No, ale dajmy spokój modnym kulinarnym upodobaniom i wróćmy do naszych (czy rzeczywi-ście?) psów. Cała ta sfora goni, szczeka, gryzie się, zwłaszcza gdy pojawi się przybysz. W nocy nagle ni stąd, ni zowąd wybucha szczekanina, do której włączają się niektóre co bardziej nerwowe kundelki w mieszkaniach i ^ po spaniu. Pytają ludziska, czy jest jakieś wyjście. Odpowiadam: nie, nie ma poza wyjściem z siebie, ale co to da? Jedyne wyjście jest takie jak z muchami - polubić. Władza tu nie zareaguje, bo choćby kazała te pieski wyłapać, to trzeba by odstawić je do schroniska i - pomijając już kwestię miejsca - za ich utrzymanie tam za-płacić. Zaraz naraziłaby się na zarzut marnowania pieniędzy podatników. Inne rozwiązanie nie wcho-dzi w rachubę, bo momentalnie zaprotestowaliby

obrońcy zwierząt, a szczególnie głośno rozszcze-kaliby się ich „obrońcy" i „przyjaciele", mistrzowie hipokryzji, dzięki którym liczba bezpańskich psów jest coraz większa.

Ale nie do wszystkiego podchodzę z takim stoickim spokojem. Teraz będę się czepiał. Przede wszystkim tej prawdy o psie jako przyjacielu czło-wieka. Jest ona ambiwalentna - na pewno nie tego, którego akurat rąbie zębami, a obiektem tejże psiej przyjaźni zdarzyło mi się być wielokrotnie, bo łażę i jeżdżę po gminnych drogach, i nie chciałbym więcej - tfu, na psa urok! Zastrzegę się jednak, że nic nie mam, a więc nie będę się czepiał tych, których czworonożni przyjaciele trzymani są za ogrodzeniami posesji lub na uwięzi. Czasem nawet bawią mnie różnego rodzaju napisy na bramach w rodzaju: „ja tu rządzę" dodane do psiego kon-terfektu. Znaczy to, że gospodarz nie ma tu nic do gadania. Inny: „zły pies" - nie wiem, czemu ekspo-nuje się tu paskudny charakter psa, a jednocześnie nie informuje, czy gospodarz jest tego czworonoga przeciwieństwem, czy też - mówiąc językiem infor-matyki - jest z nim kompatybilny. Nie będę się cze-piał tych, którzy swoich pupilów wyprowadzają na smyczach i dbają o to, aby zachowywali się godnie. Pewnie - można by mieć do wszystkich pretensję, że w niektórych miejscach, znajdujących się, a jak-że, w tzw. przestrzeni publicznej, nie mogę skupić się wyłącznie na podziwianiu gry obłoków, gdyż skończyć się to może niezbyt wonnie, bo tu Reks, a tu Pikuś uznali, że to idealne miejsce na zrobienie kupy, co sprowadza radykalnie podziwiaczy obło-ków na padół. Jest to problem nie tylko Tuchowa, to jest problem ogólnopolski- i jak wiele prostych spraw - w Polsce nie do rozwiązania.

Będę się wszakże czepiał, i to namolnie, tych, którzy dają swoim psom nieograniczoną wolność w myśl przysłowia: „wolno psu nawet na Pana Boga szczekać"; którzy nie mają nad nimi żadnej władzy albo tylko udają, że ją mają, ale puszczają je wolno w miejscach publicznych, a kiedy te ob-

Page 43: Nr 107/2008

43 Tuchowskie Wieści 4(107)/2008

rabiają jakiegoś nieszczęśnika, to albo ich w ogóle nie ma, bo siedzą w chałupach, albo odwracają się i skwapliwie podziwiają krajobraz. Nie widzą - z głowy! Jak ten gazda, któremu donieśli, że gaź-dzina z Jaśkiem zza potoka na jego wozie w stodole mocno se folgują. -To nie mój wóz - odpowiedział, spokojnie kurzęcy fajkę. Inni (właściciele psów, nie gazdowie) próbują psa przywołać do porządku, ale (z kilkoma nielicznymi wyjątkami) bez skutku. Czasem zaś dochodzi do sytuacji, z których nie wiadomo, czy się śmiać Siedzi panisko, a pies biega po parku. Idę. Zaczyna mnie obszczekiwać, jest coraz bliżej. Panisko informuje jak zwykle w ta-kich wypadkach: - On nie ugryzie, w co, oczywi-ście, z racji wieloletnich pieskich doświadczeń nie wierzę. Niech pan odwoła psa - żądam. Zaczyna ze zwierzakiem pertraktować: - Dino - mówi bła-galnym głosem - chodź tu. A Dino ma to głęboko pod ogonem. - Napisz do niego podanie - myślę sobie - to może rozpatrzy je pozytywnie. Facet zapewnia mnie, że pies nie ugryzie, a nie ma nad nim żadnej władzy. Jakoś udało mi się przejść. Hi-storia jednak powtórzyła się drugi raz. Obroniłem się kilkoma kamykami. Reakcja faceta - jak wyżej. Za trzecim razem podobnie, z tym, że Dino rozzu-

Podziękowanie Stowarzyszenie Rodziców i Przyjaciół Osób

Niepełnosprawnych "Nadzieja" składa serdeczne podziękowanie Panom: Burmistrzowi, Zastępcy Burmistrza oraz Radzie Miejskiej w Tuchowie za po-krycie kosztów zjazdu z drogi wojewódzkiej i pomoc przy budowie drogi dojazdowej do działki i świetłicy stowarzyszenia. Dziękujemy zaangażowanym w pra-ce firmom budowłanym. Składamy podziękowanie sąsiadom, którzy podarowałi część swych działek pod budowę drogi. Jesteśmy bardzo wdzięczni za pomoc. Dziękujemy wszystkim osobom z Tuchowa, okołic i całej Połski, które - rozliczając się w 2008

roku - podarowały 1% ze swego podatku na rzecz podopiecznych stowarzyszenia.

W imieniu Stowarzyszenia "Nadzieja" przewodniczący Marian Gut

chwalał się - t rudno mu się dziwić - coraz bardziej. Tym razem jednak, atakując, podszedł tak blisko, że znalazł się w zasięgu mojej nogi. Nie starałem się go oszczędzać. Nakrył się nogami i ogonem. Na-tychmiast przeszła mu ochota do ataku, a przyszła do ucieczki, czyli czegoś się nauczył, w przeciwień-stwie do swego pana, który oburzony był takim potraktowaniem swego pupila, nie przypuszczając pewnie nawet, że dostał on to, co się jemu należa-ło. A ja użyłem jak pies w studni. Dla mnie jest to zabawa pod zdechłym psem. I co? I nic. Żadnego „przepraszam". A, pies z nim tańcował! Powiadają niektórzy, że psy wyczuwają złych ludzi i atakują ich. To jest taka prawda, o której mówi staropolskie przysłowie: „psi się bodli, a rogów nie mieli". Jeśli tak, to jakim cudem przeżyli Hitler, Stalin, Pol Pot, Mao czy inne przyjemniaczki? Ale niektórym bar-dzo jest wygodnie w nią wierzyć. I dlatego będę na nich psy wieszał. Niech gadają o mnie, że jestem pies na nieodpowiedzialnych właścicieli tychże. Co zaś do wierności, to - jak twierdzą rasowi cynicy - najwierniejszy jest ten pies, na którego z biegiem czasu człowiek schodzi. No, to przynajmniej mamy jasno wytyczony kierunek. W drogę w i ę c ^

Prowokator

Na pierwszej stronie: „Krakowiak" z Karwodrzy w dożynkowej banderii konnej

Fot. R. Fłądro Wydawca: Towarzystwo Miłośników Tuchowa

nr konta: PKO BP SA I o/Tuchów 06 1020 4955 0000 77 02 00 6792 25

Redagują czytelnicy oraz zespół redakcyjny: Grzegorz Stanisławczyk - redaktor naczelny, Stanisława Burza, Zdzisława Krzemińska, o. Stanisław Gruszka, Aleksander Kowalik,

Michał Wojtkiewicz Opracowanie graficzne:

I Bronisław Kapałk^ Ryszard Flądro Adiustacja i korekta: Józef Kozioł

Skład i druk: Mała Poligrafia Redemptorystów w Tuchowie

Nakład: 250 + 50 egzemplarzy Adres redakcji: 33-170 Tuchów, ul. Chopina 10

Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i adiustacji publi-kowanych tekstów oraz korespondencji, a także opatrywania ich własnymi tytułami. Redakcja nie zwraca niezamówionych materiałów i nie odpowiada za treść ogłoszeń. Opinie wyrażo-ne na łamach „Tuchowskich Wieści" są poglądami autorów.

Wszelkie przedruki bez zgody redakcji zabronione.

Page 44: Nr 107/2008

Sanktuaryjny Chór Mieszany z Tuchowa w Austrii Wiedeń - Kahlenberg - Grossengersdorf