22
W tym numerze ŚH między innymi: Akademia wędrownicza - str. 2 Vigilantia, czyli czujność - str. 4 Jak powstała pewna drużyna… Wspinaczka? To nie dla mnie! - str. 6 Nietypowa relacja ze zlotu Stulecia Harcerstwa w Ostrzeszowie - str. 8 Daleko na Śnieżnik - str. 11 Obóz wędrowny dla drużyny harcerzy Jedna historia z Kursów Orlich - str. 18 Wyczyn w ZZ-cie - str. 20 październik 2014 Przeszło tydzień temu trzy drużyny harcerek z Dolnego Śląska wzięły udział w Zlocie Złotych Koniczynek w Warszawie. Prawie miesiąc temu trzy drużyny z chorągwi harcerzy wzięły udział w Turnieju Drużyn Puszczańskich, który rozgrywany był w tym roku na naszym terenie - w Obornikach Śląskich i we Wrocławiu. Do tego wszystko 3DH w Ostrzeszowie ten turniej wygrała. Wczoraj, zakończył się w Trzebnicy Turniej Drużyn Leśnych Dolnośląskiej Chorągwi Harcerzy, w którym także wzięły udziały trzy drużyny harcerzy. Kategoryzacja i sukcesy drużyn harcerek i harcerzy są niewątpliwie najbardziej emocjonujące w skali całego ZHRu. Takowych nie ma w przypadku wędrowniczek i wędrowników, bo jest to już inny wiek i trochę inne potrzeby. O ile sama rywalizacja wciąż kręci chłopaków (wczoraj odbyła się Operacja Kampinos o miano Naczelnego Skauta OHy ZHR) i dziewczyny (Drużyny Czerwonego Płomienia), to nie jest o tej rywalizacji tak głośno. A to właśnie temu pionowi - wędrownikom i wedrowniczkom chcieliśmy początkowo poświęcić ten numer. Jak zawsze doszły relacje, opisy, ale cieszę się, że wspólnymi siłami redakcji i poproszonych instruktorów podjęliśmy szeroki temat wędrownictwa. Jest więc i o wspinaczce, i o wyczynach w ZZ-cie, obozie wędrownym drużyny harcerzy, o HAU i o drużynach wędrowniczych w naszym Okręgu. Śmiało, zaglądajcie do tego wydania, polecajcie tez ten numer innym. Nie tylko instruktorom, ale także… wędrownikom! numer 4/2014 redaktor naczelny pwd. Marcin Pluta HO Turniejowo, zlotowo, dolnośląsko...

Październik 2014

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Jesienny numer.

Citation preview

Page 1: Październik 2014

W tym numerze ŚH między innymi:

Akademia wędrownicza - str. 2

Vigilantia, czyli czujność - str. 4 Jak powstała pewna drużyna…

Wspinaczka? To nie dla mnie!

- str. 6

Nietypowa relacja ze zlotu Stulecia Harcerstwa w Ostrzeszowie - str. 8

Daleko na Śnieżnik - str. 11 Obóz wędrowny dla drużyny harcerzy

Jedna historia z Kursów Orlich - str. 18

Wyczyn w ZZ-cie - str. 20

październik 2014

Przeszło tydzień temu trzy drużyny harcerek z Dolnego Śląska wzięły udział w Zlocie Złotych

Koniczynek w Warszawie. Prawie miesiąc temu trzy drużyny z chorągwi harcerzy wzięły udział w Turnieju Drużyn

Puszczańskich, który rozgrywany był w tym roku na naszym terenie - w Obornikach Śląskich i we Wrocławiu. Do

tego wszystko 3DH w Ostrzeszowie ten turniej wygrała. Wczoraj, zakończył się w Trzebnicy Turniej Drużyn

Leśnych Dolnośląskiej Chorągwi Harcerzy, w którym także wzięły udziały trzy drużyny harcerzy.

Kategoryzacja i sukcesy drużyn harcerek i harcerzy są niewątpliwie najbardziej emocjonujące w skali

całego ZHRu. Takowych nie ma w przypadku wędrowniczek i wędrowników, bo jest to już inny wiek i trochę inne

potrzeby. O ile sama rywalizacja wciąż kręci chłopaków (wczoraj odbyła się Operacja Kampinos o miano

Naczelnego Skauta OHy ZHR) i dziewczyny (Drużyny Czerwonego Płomienia), to nie jest o tej rywalizacji tak

głośno. A to właśnie temu pionowi - wędrownikom i wedrowniczkom chcieliśmy początkowo poświęcić ten

numer. Jak zawsze doszły relacje, opisy, ale cieszę się, że wspólnymi siłami redakcji i poproszonych instruktorów

podjęliśmy szeroki temat wędrownictwa. Jest więc i o wspinaczce, i o wyczynach w ZZ-cie, obozie wędrownym

drużyny harcerzy, o HAU i o drużynach wędrowniczych w naszym Okręgu. Śmiało, zaglądajcie do tego wydania,

polecajcie tez ten numer innym. Nie tylko instruktorom, ale także… wędrownikom!

numer 4/2014

redaktor naczelny

pwd. Marcin Pluta HO

Turniejowo, zlotowo, dolnośląsko...

Page 2: Październik 2014

Wędrownictwo nie jest bardzo rozpowszechnionym pionem w naszych chorągwiach. Nie w hufcu czy

środowisku jest taka drużyna. Więcej zauważamy drużyn harcerskich czy nawet gromad zuchowych. To nie

oznacza jednak, że obecność drużyny wędrowniczej wyjdzie nam na złe. Na pewno jest to szansa dla osób,

które przychodzą do harcerstwa w wieku 15, 16 lat. W drużynie harcerskiej (o ile do niej trafią) nie zagrzeją

miejsca na dłużej - dzieje się tak dlatego, że nie mają doświadczenia, by w szybkim czasie stać się

zastępowymi i obejmować wyższe funkcje. Dlatego takie osoby kieruje się do drużyny wędrowniczej.

Swoją drogą podobnie jak osoby w takim wieku, które nie pełnią żadnej funkcji.

Wędrownictwo to przede wszystkim próba charakteru i samorozwój. Próba na naramiennik wędrowniczy

tyczy się trzech kwestii: siły ciała, ducha i umysłu. Każda wędrówka, szczególnie po górach to duża próba

dla naszego ciała. Każda wieczorna modlitwa czy rozmowa - umacnia naszego ducha. A każdy wysiłek

pomaga stać nam się bardziej wytrzymałym psychicznie. W próbie na naramiennik nie chodzi tylko o sam

fakt zdobycia go. Te zadania mają na celu ukształtowanie charakteru.

W tym roku razem z moją drużyną pojechałyśmy w Bieszczady. Sytuacje kiedy na szlaku dopadała nas

ulewa, czy kiedy wchodziłyśmy na najwyższy szczyt - Tarnicę, a tuż obok nas niebo rozświetlały pioruny...

Nikt nie zaprzeczy, że takie chwile nie pozwalają mi się rozwijać. Zdobywam nowe doświadczenia,

przełamuję strach, a to wszystko opiera się również na zaufaniu drugiej osobie. Gdybym nie ufała starszym

od siebie harcerkom, wątpiłabym pewnie w sens takiej wyprawy, gdybym nie wiedziała, że na dziewczyny

z drużyny zawsze mogę liczyć i zawsze będą najpierw chronić kogoś a potem siebie, to nawet nie

miałabym po co zostawać w harcerstwie. Wędrownictwo to wyzwanie i nie każdy jest w stanie mu

podołać. Nie zrzucajmy więc go na drugi tor, bo w życiu harcerskim jest potrzebny równie bardzo jak

drużyny harcerskie czy gromady zuchowe.

KRÓTKO O WĘDROWNICTWIE

st. trop. Marysia Jonik

"Wędrówka podczas jednego z dni na bieszczadzkim szlaku"

Page 3: Październik 2014

AKADEMIA WĘDROWNICZA

Akademia Wędrownicza to otwarta zbiórka mająca na celu promowanie metodyki wędrowniczej wśród dziewcząt

w wieku wędrowniczym oraz instruktorek i drużynowych ZHR. Podobne wydarzenia sprawdziły się już na

Mazowszu (pod nazwą „Projekt KIWI”)

i w Małopolsce („Akademia Wędrownicza”). W Chorągwi Dolnośląskiej Akademia odbędzie się po raz pierwszy.

Zbiórka będzie miała formę całodziennego bloku warsztatów, angażujących ciało, umysł

i ducha. Ta część ma służyć praktycznemu przedstawieniu przykładowych form pracy używanych w drużynie

wędrowniczek.

Między zajęciami znajdzie się czas na obiad, który również będzie miał formę warsztatów -

z przyrządzania sushi.

Odbędą się też „wykłady”- osobny dla wędrowniczek i osobny dla instruktorek. Wędrowniczki będą miały szansę

dowiedzieć się jak działa Kwadrans Wędrowniczy. Drużynowe

i instruktorki będą mogły dowiedzieć się jak zorganizować obóz zagraniczny podczas spotkania z byłą drużynową

wędrowniczek, która poprowadziła swoją drużynę na szczyty bałkańskich gór.

Akademię zakończymy przy obrzędowym ogniu.

Kto może przyjść?

Drużynowe i przyboczne istniejących lub mających powstać drużyn wędrowniczek.

Wszystkie zainteresowane metodyką instruktorki.

Harcerki realizujące próbę na stopień przewodniczki.

Harcerki powyżej 15 roku życia, które chciałyby zobaczyć „z czym się je” to całe wędrownictwo.

Szczegóły dotyczące zapisów znajdziecie niebawem Szczegóły dotyczące zapisów znajdziecie niebawem na

profilu Dolnośląskiej Chorągwi Harcerek na Facebooku.

Zapraszamy serdecznie!

phm. Anna Tumidajewicz, pwd. Magdalena Cieślak i wędrowniczki z 2 WDW„Excelsior”

(Referat Wędrowniczek Dolnośląskiej Chorągwi Harcerek im. św. Jadwigi Śląskiej)

Program 15 listopada 2014:

10:00-11:30 - warsztaty blok I

12:00-13:30 - warsztaty z robienia sushi

14:00-15:00 - obiad

15:00-16:30 - wykłady

17:00-18:30 - warsztaty artystyczne

19:00-20:30 - podsumowanie - ognisko

Page 4: Październik 2014

Tajemnicze pagony

Pamiętam obóz w Biskupinie 2011. Byłem wtedy świeżo upieczonym przybocznym

w 1 ŚDH „Virtus”. Miałem lat 16. Na środku podobozu dostrzegłem drużynowego – ćwika

Bartosza Cieślę, czytającego jakąś książkę. Tak już mam, że wiele spraw w moim życiu właśnie

od książki się zaczyna. Nie inaczej było w tym przypadku. Owa książka nosiła tytuł

„Wędrownicy” hm. Pawła Puciaty. Wtedy właśnie dowiedziałem się, co kryje się za tą

enigmatyczną nazwą. W naszym środowisku drużyn wędrowników nie było. Niektórzy tylko

starzy instruktorzy nosili jakieś tajemnicze pagony z symbolem watry. Nawet nie

zastanawiałem się, co oznacza ów symbol.

Odchodzimy?

Dokładnie rok później wśród starszych chłopaków w drużynie nastał kryzys. Tyczyło się to

grupy wywodzącej się z mojego zastępu. Wszyscy byli rok młodsi ode mnie, pooddawali

funkcje i nie mieli perspektyw na robotę w drużynie. Do tego doszedł fakt, że nie pojechaliśmy

na obóz harcerski w tym roku, tylko zgadaliśmy się wspólnie na obóz survivalowy. Pierwszy

raz ktoś rzucił: „Chyba już jesteśmy za starzy. Ja odchodzę”. Byłem tym przybity. To byli moi

przyjaciele. Ja miałem funkcję i czułem, że muszę zostać. Drużyna sypała się na naszych

oczach i stan liczebny 26 z poprzedniego obozu odchodził w sferę marzeń.

Trudne początki i wiosenne roztopy

Wtedy właśnie sięgnąłem po wspomnianą książkę. Olśniło mnie. Wiedziałem, że nigdy nie

przejmę Virtusa, ponieważ wywodzę się z Mieroszowa. Zorientowałem się, że jakby konieczną

dla mnie ścieżką będzie założenia grupy wędrowników. We wrześniu skrzyknąłem 4

chłopaków. Ustaliliśmy zbiórki co tydzień i co jakiś czas weekendowe wyjazdy. System posypał

się już w listopadzie. Odeszło trzech. Patrol się rozpadł. Na wiosnę odbywały się wówczas

wybory komendanta chorągwi i prawdopodobnie tylko dzięki temu, że na nie poszedłem,

wędrownictwo przy Virtusie odżyło. Dowiedziałem się wówczas o kursie przewodnikowskim

dla drużynowych wędrowników „Polana III”. Jeszcze w ten sam dzień, w nocy, używając

telefonu do wypełnienia formularza, zgłosiłem się na kurs.

Michał Gadowicz HO drużynowy 27 pDDW „Vigilantia”

VIGILANTIA, CZYLI CZUJNOŚĆ

Page 5: Październik 2014

Nabieramy rozpędu

To był pewien przełom. Dla osoby nie mającej pojęcia o metodzie wędrowniczej to było jak

przejrzenie na oczy. Od razu po kursie uderzyłem do Pawła Polańskiego. Było to w czasie treningu

biegowego. „Wracasz?” – zapytałem. „Będę brał udział w akcjach. Po jakimś czasie dam Ci

odpowiedź”. Paweł na szczęście już został. Potem była Lednica, wyprawa po Szlaku Orlich Gniazd,

zlot wędrowników pod koniec sierpnia i patrol odżył. W styczniu 2014 poznaliśmy chłopaków z

Białej, drugą grupę wędrowników z naszego nowego hufca. Od tamtej pory wiele działań

wykonywaliśmy wspólnie.

Fuzja

I wreszcie wspólny obóz. To tam, w pociągu do Wolsztyna, podjęliśmy decyzję – połączmy się w

jedną drużynę. Było to dosyć trudne. W końcu dwa patrole odległe są od siebie o ponad 70km.

Mimo to przedstawiliśmy nasz pomysł hufcowemu. Zgodził się. Przypieczętowaniem naszej decyzji

miała być organizacja przez nas Zlotu Hufca w Gross -Rosen. Udało nam się tego dokonać, a wyjazd

wyszedł świetny. To tam, 7 września, została powołana rozkazem 27 Próbna Dolnośląska Drużyna

Wędrowników „Vigilantia”, co znaczy czujność, zwracanie uwagi na to, co dzieje się w najbliższym

otoczeniu, ale też wrażliwość na niebezpieczeństwo. Symbolem naszym jest oko, a barwami zieleń i

brąz. Zostałem drużynowym.

Z czego jesteśmy dumni

Nie mamy co prawda na koncie (jeszcze) Mont Blanc, czy Camino de Santiago, ale już mamy czym

się pochwalić. W czasie ostatniej Wiosennej Wyrypy Wędrowniczej ludzie z naszej drużyny zdobyli

1., 2. i 4. miejsce. Na ostatniej edycji Harcerskiego Festiwalu Filmowego w Gdyni nasza produkcja

otrzymała wyróżnienie w kategorii filmów fabularnych. Mamy w drużynie również dwóch

maratończyków. Prawie cały patrol „Rosomaków” należy do Strzelca.

Dziś, jutro, pojutrze

Na dzień dzisiejszy nasz stan wynosi siedmiu. Artykuł piszę na dwa tygodnie przed akcją naborową,

więc czytelnik powinien mieć świadomość, że już może nas być więcej. Działamy nadal dwoma

patrolami, lecz już jako jedna drużyna. Ostatnio można nas było spotkać na TDP, gdzie

obstawialiśmy grę dla

drużynowych i przybocznych.

Następny obóz w Karpatach

Rumuńskich. Rok harcerski

zapowiada się pracowicie, gdyż

regularne działania mamy

zaplanowane już do lutego.

Poszukujemy różnych pół służby i

innych drużyn wędrowników/

wędrowniczek do współpracy. W

planach mamy jeszcze wiele

dużych akcji. Obiecujemy, że

jeszcze o nas usłyszycie!

Page 6: Październik 2014

Druhu, czy zastanawiałeś się kiedyś czy nie spróbować swoich sił we wspinaczce?

Wielu potencjalnych wspinaczy rezygnuje przedwcześnie, sądząc, iż jest to sport drogi,

trudny, niebezpieczny i dla przeciętnej osoby niedostępny. Nic bardziej mylnego!

Dobrym pierwszym krokiem jest wybranie się na ścianę wspinaczkową. We Wrocławiu takich

ośrodków jest całkiem sporo, znaleźć je można w prawie każdej części miasta:

Fpinka na Długosza,

Centrum Wspinaczkowe Tarnogaj na Nyskiej,

Zerwa na Przybyszewskiego,

Eiger na Fabrycznej.

Wspinaczka to sport który wymaga kooperacji (poza boulderingiem), dlatego dobrze jest znaleźć drugą

osobę. Jeśli znamy kogoś kto wspina się już dłuższy czas, możemy się zabrać z nim i wszystkiego się nauczyć.

Jeśli idziemy parą żółtodziobów, zawsze można wynająć instruktora pracującego na danym obiekcie. Jednak

biorąc pod uwagę, jak szybko

wspinaczkowy bakcyl rozprzestrzenia się w

harcerskich szeregach, ze znalezieniem

drugiej osoby na pewno nie będzie

problemu.

Wspinanie się, wbrew pozorom, nie jest

zajęciem szczególnie drogim. Koszta,

owszem, zaczynają się kiedy chcemy

skompletować własny sprzęt służący do

wspinaczki w górach, jednakże jeśli dopiero

zaczynamy wspinaczkową przygodę, nie

ma się czym martwić.

Wstęp na ścianki we Wrocławiu (często na

czas nieograniczony) wacha się od 10zł do

25zł, czasem ok. 10zł trzeba dopłacić za

wypożyczenie sprzętu, ale też nie

wszędzie. Zatem żeby spróbować, żadnych

inwestycji czynić nie trzeba. A co jeśli po

paru wizytach na ścianie uznamy, że

chcemy chodzić regularnie i wypożyczać

sprzętu nie się opłaca? Na początek starczy,

że kupimy buty (chyba jak w każdym

sporcie) i uprząż. Łączny koszt to ok. 300-

400zł.

pwd. Mateusz Łabiński sekretarz chorągwi

Oba zdjęcia z wrześniowego wypadu w Jurę - Słoneczne Skały pod Olsztynem

Page 7: Październik 2014

Jednocześnie zestaw ten pozwoli nam brać udział w wyjazdach organizowanych przez wspinaczy z

Chorągwi i zapoznać się ze wspinaczką w prawdziwych skałach.

Nie ma wątpliwości, że wspinaczka to dość specyficzna forma aktywności ruchowej i nie każdemu

przypadnie do gustu. Najgorzej jest jednak w ogóle nie spróbować, gdyż jest to przygoda dająca ogrom

satysfakcji. Trudność tras jest zawsze szczegółowo opisana, nieraz z każdym kolejnym przyjściem na

ścianę lub wizytą w skale pokonujemy trasy, które jeszcze niedawno były dla nas nie do pomyślenia.

Postęp jest szybki i bardzo łatwy do zaobserwowania, a to daje dodatkową motywację. Zaangażowanie

przynosi wymierne efekty, a hart ducha, wytrzymałość mięśni i gibkość, którą zdobywamy podczas

kolejnych treningów, to korzyści o których wartości chyba nie trzeba nikogo przekonywać. I w tym

miejscu dodatkowo chciałbym podkreślić ogólnorozwojowy charakter wspinaczki. Rozwijamy siłę i

wytrzymałość mięśniową, poprawiamy zwinność i koordynację. A łażąc na wysokościach, długie i

wyczerpujące trasy, ćwiczymy jednocześnie swój charakter. Nieraz mimo wyczerpania potrzebne jest

skupienie, opanowanie, pewność siebie i odwaga, żeby móc dalej w sposób zdecydowany pokonywać

kolejne metry. Każdy kto powspina się kilka miesięcy na pewno będzie wiedział o czym mówię :)

Oba zdjęcia z wrześniowego wypadu w Jurę - Słoneczne Skały pod Olsztynem

Page 8: Październik 2014

Czytelniku, jeżeli szukasz obiektywnej relacji ze zlotu stulecia harcerstwa w Ostrzeszowie, to źle trafiłeś. Na

mojej pamięci, ba, na moim sercu te wydarzenie wypaliło zbyt duże znamię, żebym teraz miał napisać suche

fakty na ten temat. Także tak jak każda pożądana historia i ta ma początek dawno, dawno temu za Bałczyną,

Grabowem i krajową jedenastką, kiedy harcerz buszował w klasztornej spiżarni szukając dżemu, aby przetrwać

kolejne sto lat i czuwać.

Pierwszy suchy fakt. Z Kalisza do stolicy

pasztetu ,,Profi” jest 50km. Może to daleko, ktoś

powie, lecz nie dla mnie ani dla dh. Jakuba ‘Pasty’

Pasternaka - drużynowego V Kaliskiej DH ,,Droga”.

Postanowiliśmy pomóc w budowie miasteczka

zlotowego. Nie pamiętam dokładnie jak się tam

znaleźliśmy, ale mogę zapewnić, że jechaliśmy do

siebie. Jak zajechaliśmy na dwa dni przed

otwarciem, większość była w stanie surowym, ale

jak na wszyscy dobrze wiemy, rzeczy robione na

ostatnią chwilę i te improwizowane wychodzą

najlepiej. Tutaj nastąpiłby opis budowy obozu na

kawałku trawy w środku miasta, ale myślę, że każdy

szanujący się instruktor nie jedną prycz w swoim

puszczańskim życiu wyplatał, także podaruję sobie

ów opis.

WIELKIE OTWARCIE! Piątek, godzina ‘W’ stanęliśmy

w szeregu i jak każdą większą imprezę zaczęliśmy

na ostrzeszowskim rynku. Następnie przemarsz pod

Lilijkę w czwórszeregu! Tak dokładnie było nas tylu,

że musieliśmy iść w czwórszeregu, bo

ciągnęlibyśmy się aż do Rogaszyc. Pod Lilijką odbył

się apel, przemowy, apel poległych, przemowy,

powiadomienia i przemowy. Proszę sobie

wyobrazić jak świetnie się zuchy bawiły! Ale jeszcze lepiej

się bawili harcerze z roczników ’75, kiedy ich rówieśnicy jako zespół ,,Siła przebicia” dali wieczorem koncert w

Baszcie. Jednak służba nie drużba - kawalerskiego nie zorganizuje - my piękni i młodzi spotkaliśmy się z młodym

Zimkiem, aby omówić plan sobotniej gry i oczywiście zrobić dziką wuchtę potrzebnych rzeczy np. wyciąć 50

wielkich tarcz. Tak, niektórzy świetnie się bawili do 3 w nocy. Ja dostałem zadanie zjechania połowy

Ostrzeszowa na rozklekotanym, żółtym rowerze i rozklejenia mini zadań. Ale na szczęście znam Ostrzeszów jak

własną kieszeń, więc zajęło mi to jedyną godzinę. Jeździłem tnąc wiatr i pozwalając wiatrom przeczesywać mi

,,GDZIE STULECIE TAM SERCE TWOJE”

Rudy Ryś

Fajerwerki nad Pomnikiem Harcerskim w trakcie otwarcia zlotu. Wszystkie zdjęcia wykonał Sławomir Brdęk - były drużynowy 2 ODH „Puchacze”.

Page 9: Październik 2014

włosy, a słońce... Ach te słońce... Towarzyszyło nam przez cały zlot. Tutaj nastąpiłby opis przebiegu gry,

jednak myślę, że każdy szanujący się instruktor w niejednej miejskiej grze brał udział, także tylko powiem, że

gra była z najwyższej półki.

Co to byłaby za nudna sobota, gdybym nie dostał specjalnego zadania. Biały Kruk dał mi zadanie, abym wraz

z dwoma przyjaciółmi przygotował skecz na wieczór, który będzie przedstawiany podczas HAK-u w

Kinoteatrze. Z początku myślałem, że mało kto będzie się śmiał. Że to będzie suchar na sucharze. Myliłem się

i uradowałem, gdy usłyszałem śmiejących się ludzi, którzy dzielnie wytrzymali półgodzinne przemówienie

asystenta pani Prezydentowej Kaczorowskiej, który już naprawdę tak zanudzał, że trochę, ale tylko

minimalnie zrzucił zasłonę żalu i pożogi na nasze wesołe święto. Całość jednak trwała i tak za długo. Kiedy ta

część programu dobiegła końca dostałem sygnał od mojego partnera do misji specjalnych, nie znacie go, taki

tam Michał Sz., syn Ziemisława Szmaja, żebym szybko przybiegł na miejsce obozu. Miałem podczas ogniska

wcielić się w postać, jakiegoś złego bohatera, który pojawił się wcześniej w grze. O! Relatyvizmus miał na

imię. Tak, Relatyvizmus Maximus. Wszystko oczywiście wyszło wyśmienicie i było improwizowane. Po

ognisku wszyscy rozeszli się do domów, lub pozostali w zlotowej kawiarence aby spróbować pysznych

przysmaków, jakie dzielne druhny oferowały.

Niedziela - “nie działać”. Tutaj to nie wchodzi w grę, albo raczej wchodzi w Grę, w którą zagrały

zuchy! ,,Skarb Rycerzy” tak zwała się gra, na która przyszły dzieci wraz z rodzicami a nasi nieustraszeni

zuchmistrzowie poprzebieranie jak na karnawał biegali po mieście wcielając się w baśniowe postacie. Msza

święta pod Lilijką odbyła się całkiem tradycyjnie, bez awangardy. Czytania, Ewangelia, kazanie,

przeistoczenie, znak pokoju i błogosławieństwo. Apel kończący zlot. Co tu dużo pisać. Jedyny w swoim

rodzaju. Wyjątkowy. Niepowtarzalny.

Z uczestnictwem znamienitych

osobistości. Na wesoło.

Jakub Dominik, przyboczny 3DH podnosi flagę w miasteczku zlotowym.

Kabaret HAK - wszyscy występujący to byli (i obecni) ostrzeszowscy harcerze.

Page 10: Październik 2014

Pragnę jednak dopisać kilka linijek. Czułem, że podczas tego zlotu piszemy historię. Bardzo się

cieszę, że tak jak pięć lat temu mogłem uczestniczyć w obchodach 95-lecia tak i teraz mogłem je

współorganizować. Jest to dla mnie tym bardziej wyjątkowe, że mimo, iż w ciągu swojego

niedługiego życia mieszkałem w wielu miejscach w Polsce i za granicą, to właśnie uśmiecham się

szeroko kiedy myślę, że jadę do Ostrzeszowa. Czuję się tam jak w domu. Tam mam prawdziwych,

oddanych i co najważniejsze uśmiechniętych przyjaciół. Byłem nawet na meczu Victorii Ostrzeszów.

Pragnę z tego miejsca również pogratulować 3 DH im. gen. Władysława Andersa w

Ostrzeszowie zdobycia miana drużyny Rzeczypospolitej. W tym momencie w naszym obwodzie

mamy ów drużynę Rzeczypospolitej, drużynę puszczańską oraz drużynę Złotej Koniczynki. W

mieście, które ma 15 tysięcy mieszkańców. W naszym mieście.

Końcowe zdjęcie harcerzy pod bramą obozu zlotowego. Na czele hufcowy - hm. Stanisław Stawski i naczelnik - hm. Sebastian Grochala.

Page 11: Październik 2014

Łapaliśmy się z Adamem za głowę. Bez liku sytuacji wychowawczych, które tworzyły się w zasadzie

same! Najlepszy jaki prowadziłem i chyba najlepszy na jakim byłem. Obóz wędrowny Sudety 2014 39

Wrocławskiej Drużyny Harcerzy „Bór” im. hm. RP Ryszarda Kaczorowskiego.

Zaczęliśmy mocnym uderzeniem. Pod Wałbrzychem, w Górach Sowich, jest tunel kolejowy, ponoć najdłuższy w

Polsce. W zasadzie to dwa równoległe, w jednym są tory, a w drugim zostały zdemontowane. Borsuki, mój

oddział specjalny, miały za zadanie dokonać penetracji. Mieli tylko ogarek, który zgasł po kilku minutach. Droga

w kierunku światełka zajmuje kilkanaście. Kto pęknie przed kolegami? Super miejsce na próby, również

indywidualne.

Drugiego dnia pokonywaliśmy najdłuższy etap. Każdy przekonał się, że może, ponieważ aż do końca obozu nie

było już takich długich tras. Szliśmy od świtu do 21:00, z obiadem po drodze.

Ucieczka z gułagu – jedno z zadań naszej kampanii bohater. Znów Borsuki i Adam, który był ich przewodnikiem.

Rano, po kryjomu, opuścili obóz. Mieli ze sobą tylko tyle, ile w kieszeniach, mapę i butelkę wody. Nauczyli się,

jak pić, gdy trzeba oszczędzać, zbudowali tratwę i przeprawili się przez Nysę Kłodzką, zdobyli umiejętność

pozyskiwania i filtrowania wody. Po drodze ogołocili wszystkie napotkane krzewy i drzewa owocowe. Noc

spędzili przy rozpalonym krzesiwem ognisku, a wcześniej na kolację upiekli podpłomyki. Spotkaliśmy się z nimi

następnego dnia. Na śniadanie zjedli trochę więcej niż zwykle.

Pod koniec pierwszego tygodnia,

rano, po odwiedzeniu Jaskini

Radachowskiej, wywiadowca

Stachu udał się na misję:

zlokalizować obóz harcerzy

z Bielska-Białej w Różance

i zrobić zwiad przed

podchodzeniem. Wrócił

na wieczór po wykonaniu

zadania. Podchodzili noc albo

dwie później. Stachu, Pociąg i

dwaj Bielece. Wartownika zastali

grającego na telefonie, więc

narobili hałasu i capnęli go, gdy

szedł sprawdzić, co się dzieje.

Nieźle się wystraszył. Zabrali

z komendy sznur drużynowego i

jednocześnie komendanta obozu – Oskara. Harcerze z Podbeskidzia ruszyli VW Polo w pościg i odnaleźli

chłopaków, którzy oddali sznur i pomogli w dokończeniu budowy bramy obozowej. Zaprzyjaźniliśmy się z 4

Beskidzką i ostatnią noc obozu spędziliśmy u nich w Różance.

DALEKO NA ŚNIEŻNIK?

pwd. Łukasz Poznański drużynowy 39 WDH „Bór”

Page 12: Październik 2014

Wśród różnych szczytów zdobyliśmy także Monte Cassino. Niemcy twardo go bronili. Nasze oblężenie ruin

z karabinami ASG trwało kilka godzin, ale udało się. Wielu bohaterskich czynów dokonali harcerze tamtego dnia.

Oficerowie zgłosili potem najdzielniejszych do odznaczeń.

Wiele jeszcze się działo. Był nocleg pod chmurką, pod plandeką, w schronach turystycznych, pierwsze noce spędzone

samotnie w lesie, nocny marsz. Był dzień deszczowy, kiedy siedzieliśmy przy ognisku pod daszkiem

z plandeki. Odwiedziliśmy jaskinię w Rogóżce wczołgując się przez ciasne wejście. Codzienne obiady, próby na

kucharza i zaskakująca pomysłowość chłopaków. Trasa obozu zahaczyła też o piękną Pragę. Były zastępy zagubione,

odnalezione, pot, łzy i krew z otartych nóg.

Przedostatniej nocy na szczycie Śnieżnika czterech

biszkoptów złożyło Przyrzeczenie Harcerskie. Szczyt jest

niezalesiony, widok na całą Kotlinę i okoliczne góry.

Wspięliśmy się tam tuż przed świtem. Gwiazdy i silny wiatr.

„Idziemy w jasną”. Na naszym obozie było harcersko,

stawiliśmy czoła niezliczonym wyzwaniom

i każdy harcerz się wykazał. Przygoda niezapomniana,

a przede wszystkim dobrze wykonane instruktorskie

zadanie. Może Ty, Druhno, Druhu, zabierzesz

w przyszłym roku swoją drużynę na wędrówkę?

ćw. Piotr Lizak

Najsilniejsze drużyny, bezpardonowa walka i rywalizacja do ostatniej chwili! Liga Mistrzów? Mundial? Nie! Każdej

z tych rzeczy doświadczyli uczestnicy tegorocznego Turnieju Drużyn Puszczańskich! Ale również jego

organizatorzy dośiadczyli wielu wspaniałych przeżyć.

Relację z TDP mam zamiar przedstawić z perspektywy punktowego na grze dla drużynowych, ale zanim przejde

do wydarzeń w lasach okalających Oborniki Śląskie kilka słów o przygotowaniu się. Po pierwsze, wielki szacunek

dla osób koordynujących

rywalizację. Odwalili oni kawał

dobrej roboty przy

rozdysponowywaniu zadań. Nie

było żadnych niedomówień i

dzięki temu po przybyciu na

obóz nie doświadczylsmy

częstego w takich sytuacjach

chaosu. Po drugie, wielkie

zaangażowania wykazali również

sami uczestnicy nie marudząc,

powstrzymując się od narzekań i

wyciągając pomocną dłoń kiedy

tylko było to możliwe.

Gra finałowa - szturm na przeciwnika. Wszystkie zdjęcia wykonała pwd. Ania Paszkiewicz.

Page 13: Październik 2014

Maszerujemy na defiladzie po Wrocławskim Rynku - na zdjęciu 3 DH w Ostrzeszowie - Drużyna Rzeczpospolitej!

Osobiście brałem udział w grze nocnej oraz w biegu zastępów i funkcyjnych, więc to na nich zamierzam się skupić.

Zaczne od chronoligicznie pierwszej, czyli zmagań reprezentacji drużyn, które miały miejsce w nocy z piątku na

sobotę. Każda grupa miała za zadanie odrysować w notesie kształty dwudziestu foremek, które widoczne były z

daleka dzięki światłu chemicznemu. Oprócz tego musieli uważać na polujące na nie duchy. Zabawa dostarczyła

wielu emocji, szczególnie w początkowej fazie i pod koniec, kiedy upiory zaczęły wyskakiwać również z

jeżdżących po terenie gry samochodów. Ogólnie rozpatrując sprawę, gra zebrała wiele pochlebnych opinii.

Drugim elementem turnieju o którym chcę wspomnieć jest bieg drużyn – tradycyjna forma sprawdzenia

umiejętności i harcerskiego kunsztu, jakże wymaganego od pretedentów do miana Drużyny Rzeczpospolitej.

Interesujący był podział punktów na te dla zastępów, przybocznych/ funkcyjnych oraz całych drużyn. Pozwalało

to punktowym skupić się na konkretnych aspektach, które należało sprawdzić i każdy przygotowujący zadania na

grę mógł wznieść się na wyżyny kreatywności. I nawet, jeśli ktoś tuż przed turniejem musiał dokupywać aromaty

do ciast, bez których gra by się nie odbyła, widząc swoją pierwszą "ofiarę" jedno już wiedział na pewno – było

warto. Pomimo tego, że około 25 harcerzy podjęło się rozwiązania mojej zagadki – z większym lub mniejszym

powodzeniem – nikomu nie mogłem odmówić wielkiego zaangażowania.

Kiedy podczas zmagań, zarówno nocnych jak i dziennych, obserwowałem przyszłe drużyny puszczańskie, byłem

wobec nich pełen podziwu. Ale równie duże, jeśli nie większe wrażenie zrobili na mnie sami organizatorzy. I tylko

dzięki temu, że i jedni, i drudzy tak wysoko postawili sobie poprzeczkę, tegoroczne TDP było naprawdę dobre.

Page 14: Październik 2014

ćw. Piotr Lizak

Wrocław, dnia 5 października 2014 r. Turniej Drużyn Puszczańskich

Rozkaz Specjalny L 7/14

Druhowie! Wrocławski rynek gości dziś najlepsze drużyny harcerzy Organizacji Harcerzy Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej.

Zjechaliście tu całej Polski, aby pokonywać przeszkody i przeżywać kolejną, niezapomnianą przygodę na szlaku Waszej harcerskiej wędrówki!

Stoicie na jednym ze szczytów. Osiągnęliście go. Za Wami ciężka wędrówka, dzięki której osiągnęliście najwyższe kategorie, jakie mogą osiągnąć drużyny harcerzy naszej Organizacji. To nie koniec. Nie osiadajcie na laurach. Pnijcie się wzwyż. Starajcie się być coraz lepsi. Każdego dnia!

(…)

3. Turniej Drużyn Puszczańskich "Dolny Śląsk 2014"

3.1. Podziękowania

3.1.1. Na wniosek komendanta Turnieju Drużyn Puszczańskich "Dolny Śląsk 2014" dziękuję za służbę

Sztabowi Turnieju w składzie:

- pwd. Tomasz Szkudlarski

- pwd. Maciej Oktaba

- pwd. Łukasz Poznański

- HO Wojciech Pahl

- ćwik Paweł Potarzycki

- mł. Aleks Paszkowski

oraz druhnom:

- pwd. Magdalena Grabowska

- pwd. Magdalena Babicz

- pwd. Anna Paszkiewcz

3.1.2. Dziękuję komendantowi Turnieju, phm. Batłomiejowi Tylkowskiemu za podjęcie się realizacji

tego wyzwania i sumienne wywiązanie się ze służby!

3.2. Klasyfikacja drużyn

3.2.1. Podaję do wiadomości wyniki rywalizacji turniejowej - drużyny nieklasyfikowane w rywalizacji:

- 44 Warszawska Drużyna Harcerzy "KEDYW" - 362 pkt.

- 36 Gdyńska Drużyna Harcerzy - 365 pkt.

- 1 Warszawska Drużyna Harcerzy "Czarna Jedynka" - 372 pkt.

- 22 Warszawska Drużyna Harcerzy "Płowce" - 404 pkt.

- 28 Gdańska Drużyna Harcerzy "Wilki" - 404 pkt.

- 2 Ostrzeszowska Drużyna Harcerzy "Puchacze" - 438 pkt.

- 15 Poznańska Drużyna Harcerzy "Ingonyama" - 477 pkt.

3.2.2. Podaję do wiadomości wyniki rywalizacji turniejowej - drużyny klasyfikowane w rywalizacji:

XIV miejsce - 14 Wrocławska Drużyna Harcerzy "Bukowina" - 312 pkt.

XIII miejsce - 1 Suwalska Drużyna Harcerzy "Baszta" - 336 pkt.

XII miejsce - 16 Warszawska Drużyna Harcerzy "Sulima" - 368 pkt.

XI miejsce - 4 Beskidzka Drużyna Harcerzy - 421 pkt.

X miejsce - 8 Szczecińska Drużyna Harcerzy "Płomień" - 433 pkt.

IX miejsce - 44 Warszawska Drużyna Harcerzy "Stanica" - 467 pkt. VIII miejsce - 1 Beskidzka Drużyna Harcerzy "Szara" - 478 pkt. VII miejsce - 41 Pionkowska Drużyna Harcerzy "Zarzewie" - 486 pkt

Page 15: Październik 2014

V miejsce - 10 Łódzka Drużyna Harcerzy "Serviam" - 496 pkt.

V miejsce - 63 Gdyńska Drużyna Harcerzy - 496 pkt.

IV miejsce - 2 Mazowiecka Drużyna Harcerzy "Oleandry" - 509 pkt.

III miejsce - 2 Poznańska Drużyna Harcerzy "Czantoria" - 548 pkt.

II miejsce - 16 Warszawska Drużyna Harcerzy "Grunwald" - 566 pkt.

I miejsce - 3 Drużyna Harcerzy w Ostrzeszowie - 627 pkt.

3.3. Nadaję miano Drużyny Rzeczypospolitej Organizacji Harcerzy Związku Harcerstwa

Rzeczypospolitej w roku harcerskim 2014 / 2015 3 Drużynie Harcerzy w Ostrzeszowie. Gratuluję!

CZUWAJ

hm. Sebastian Grochala

Naczelnik Harcerzy

pwd . Marcin Pluta drużynowy 2ODH „Puchacze”

Generał brygady Stanisław Sosabowski nigdy nie wydał mi się prostym patronem jak na drużynę

harcerzy. Spektakularnej bitwy w czasie kampanii wrześniowej nie wygrał, w Powstaniu Warszawskim

razem ze swoją 1 Samodzielną Brygadą Spadochronową udziału nie wziął, bo Anglicy potrzebowali naszych

żołnierzy w operacji Market-Garden, która zakończyła się sromotną porażką, a za wszystko obwiniono

niesłusznie… właśnie Sosabowskiego. Po wojnie do tego pracował jako magazynier. Był to wspaniały

dowódca, jest niesamowitym patronem dla drużyny wędrowników, ale czasami sam jakoś nie umiałem

przekonać samego siebie, że jest to właściwa postać dla drużyny harcerzy. Nie żebym się nie starał, ale jak

już ponad 3 lata prowadzę 2 Ostrzeszowską Drużynę Harcerzy „Puchacze” właśnie imienia Sosabowskiego,

to nie do końca umiałem

przekonać swoich harcerzy do

sylwetki generała.

Dzięki propozycji

Naczelnika Harcerzy hm.

Sebastiana Grochali miałem

okazję wraz z 7 harcerzami

z mojej drużyny wziąć udział

w końcowej akcji projektu

„Trzej Generałowie” –

wyjeździe do Holandii, do

Arnhem i Driel.

Pod Arnhem, czekamy na pokazy spadochornowe.

KILKA DYGRESJI O...

Page 16: Październik 2014

Nie chcę tutaj pisać relacji z tego wyjazdu, ale myślę, że dla moich harcerzy(bo dla mnie na pewno) było to

duże przeżycie. Przede wszystkim patriotyczne, bo widok wszyscy z jednej strony dziwili się widząc flagi

polskie na ulicach Driel, ale z drugiej cieszyli wraz z Holendrami. Ponieważ w tym kraju jest to wręcz

świętem. Rocznica przegranej bitwy jest ważnym dniem w roku, obchody z udziałem króla Niderlandów i

prezydenta Polski puszczane są na żywo w telewizji, a pokazy spadochronowe ogląda udział kilkanaście

tysięcy widzów(inna sprawa, że pokazy się w większości nie odbyły z powodu mgły).

Wędrownicy z którymi byliśmy w Holandii z całej akcji Trzej Generałowie najbardziej wspominali kurs

spadochronowy. Nie wiem, zafascynowali mnie tym, chciałbym w przyszłym roku sam taki kurs odbyć i

skoczyć ze spadochronem. Ach, jednak ma człowiek marzenia o przestrzeniach… Wracając do tematu, ten

kurs spadochronowy odbywa się w ramach Harcerskiej Szkoły Spadochronowej im. gen. byrg.

Sosabowskiego a wszystko to wchodzi w skład Harcerskiej Akademii Umiejętności. Szkoła będzie

organizować także wyjazdy na obchody do Arnhem, docelowo co roku oraz spotkania spadochronowe w

jeden weekend roku. A HAU to szeroki projekt o którym najlepiej dowiemy się z poniższego opisu ze strony

www.hau.zhr.pl.

Skoro Głowna

Kwatera Harcerzy

tworzy nam już takie

ułatwienia, żal nie

korzystać!

ćw.

Kurs spadochronowy, szkolenie z technik rozpalania ognia, oba wiosna 2014. Zdjęcia z profilu OHy na portalu Facebook.

Page 17: Październik 2014

„Harcerska Akademia Umiejętności, ma na celu wyposażenie Was harcerzy,

wędrowników, harcerzy starszych i instruktorów w umiejętności, których nie

będziecie musieli się wstydzić, umiejętności dzięki którym będziecie mogli się

rozwijać, doskonalić i zwiększać swoje kompetencje w różnych obszarach.

To wszystko oczywiście poprzez harcerską przygodę.

Chcemy aby dzięki naszym kursom wzrosła liczba harcerzy w organizacji, którzy

posiądą konkretne umiejętności dzięki którym nie tylko zwiększą swoje kwalifikacje

ale również będą gotowi do ich dalszego przekazywania. Dodatkowo dzięki

ciekawym formą szkolenia, które odbywać się będą w różnych częściach Polski,

wzrośnie poziom integracji między członkami organizacji wywodzących

się z różnych środowisk.”

Page 18: Październik 2014

- Pociąg, Lizak, jak pionierka w namiotach?

- Zrobiona, w obozie też już idzie! - zgodnie odpowiedzieli zastępowi. Adam zmierzył nas wzrokiem jakby

starając się z naszych umysłów wyczytać, czy jest to prawda. Uznał chyba, że tak i kazał nam udać się do

namiotów. Spojrzałem na Michała. Tak, on też czuł, że coś się dzieje.

- Kurs przedinstruktorski, zbiórka przed namiotami! - krzyk Kacpra niósł się dobrze po zajmowanej przez nas

polanie. Błyskawicznie oba zastępy zebrały się w idealnych prawie szeregach czekając na kolejne polecenia

swojego wodza. Cisza i wyczekiwanie.

- Przygotowanie do wyjścia w teren, czas 15 minut, tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Nie zapomnieć o nożu! Rozejść

się. - Po tym haśle ze wszystkich gardeł wyrwało się z tysiąc pytań, z których większość była dosyć idiotyczna.

Nie ma się jednak co dziwić - zaczynała się prawdziwa akcja!

Nie było możliwe, żeby ktokolwiek nie zdążył. Poziom adrenaliny zdecydowanie przekroczył zdrową normę.

Wszystkich dręczyło jedno zasadnicze pytanie - CO? Odpowiedź miała nadejść już za kilka chwil… a

przynajmniej tak nam się wydawało. Rzeczywistość okazał się zgoła odmienna. Szybka komenda i równym

szykiem kierujemy się ku wyjściu ze zgrupowania, ku sanitariatom… zaraz zaraz, wchodzimy do nich. Nikt nic

nie rozumie. Dla wyjaśnienia sanitariaty były zrobione nad samym górskim strumieniem, szerokim na ok. trzy

metry. . Zeszliśmy na sam brzeg i Kacper zaczął mówić:

- No dobra. Idźcie teraz razem na samą górę - wskazał na prawie pionową ścianę na drugim brzegu - Prowadzi

zastęp Pociąga. Lizak, ma ktoś od was latarki? Bo będziecie wracać w nocy. Tą drogą. - Na twarzach wszystkich

zebranych malowała się konsternacja, a Kapslowi wyraźnie się to spodobało. - No dalej, nie mamy całego

dnia!

Droga na górę nie była łatwa, ale jak się okazało nic na tym kursie nie było łatwe i… jednocześnie było też

świetne. Trasa na górę zabrała nam z grubsza pół godziny, ale było warto. Kiedy podniosłem głowę

doszedłem do wniosku, że już nigdy jej nie opuszczę, nawet na trochę. Trzy Korony, Giewont - wszystko to

było widać jak na dłoni. Widok marzeń. Przez chwilę wszyscy się nim nacieszyliśmy, po czym nadeszła kolejna

komenda.

Cały dzień minął nam na harcach. A cóż może być lepszego od harców tak blisko nieba jak w górach? Niech

skonam, jeśli ktoś znajdzie odpowiedź. Najpierw szkic terenu, później kolejno wykonanie wyjątkowych lasek

skautowych (kto widział słoniową stopę ten wie o co chodzi), kończąc na krótkiej dyskusji o metodzie

harcerskiej.

Szczerze? To jeszcze nie był koniec. Końcem było ognisko. Jak zawsze. Mógłbym kolejną historię napisać o

jego przebiegu, ale niektóre rzeczy powinny pozostać tajemnicą i to jest jedna z nich. Ogólnie rzecz biorąc,

cały kurs był przeplatanką wspaniałych i przewspaniałych wydarzeń. A kiedy nadszedł dzień wyjazdu, we

wszystkich głowach kołatała się ta sama myśl - dlaczego tak krótko?

“DALEKO JESZCZE?”, CZYLI KURSY ORLE W NAJLEPSZYM WYDANIU.

ćw. Piotr Lizak

Page 19: Październik 2014

Pełna ekipa kursowa. Poniżej obóz zbudowany w Pieninach w ciągu typowego dnia kursu. Fot. Damiana Chrustkowskiego.

Page 20: Październik 2014

Trochę temu druh naczelny poprosił mnie o popełnienie artykułu o wyczynie ZZ-tu. Przez czas jak

jestem drużynowym trochę się tych wyczynów zebrało i zastanawiając się co napisać z pomocą

przyszło mi wygrane TDP. Wracając z Wrocławia do Ostrzeszowa myśleliśmy nad źródłem sukcesu.

Długo nam nie zajęło dojście do wniosku iż jest to fakt zgrania siedmiu osób, które ciągną całą drużynę.

Jak doszło do tego zgrania? Właśnie przez wyczyn, którego jak już wspomniałem, było nie mało.

Harcerzom do szczęścia potrzebne są trzy rzeczy - przygoda, jedzenie i harcerki - gdzie te dwa ostatnie

mogą zostać ewentualnie pominięte, gdy pierwszy element jest wystarczająco atrakcyjny. Wiadome,

im starsi harcerze tym ich wymagania są wyższe. A ZZ-et już w ogóle. Moim zdaniem jest to struktura

znajdująca się o pół poziomu niżej niż wędrownicy, więc praca z nimi musi już opierać się nie tylko

o szkolenie ale też o wyczyn. O szkoleniu mówić nie będę bo jest to temat przewałkowany już x-

dziesiąt razy. A z tego co czasem obserwuje ZZ-ty w drużynach są słabo zgrane. Przyczyna? Szkolenia

nie zgrywają ludzi. Czyni to wyczyn i wspólnie przeżyta przygoda. Także planując ten wyczyn nie ma co

cudować z celami wychowawczymi, cel jest jeden - zgrana i silna paczka nie tylko na zbiórki. Od czego

zacząć? Zmierz siły - nie od razu Rysy zdobyto, ale jest to świetny cel. ZZ-et to nie wędrownicy także

autorem działań jest przede wszystkim drużynowy. Gdy moi zastępowi byli w 1 gimnazjum

zaczynaliśmy od spotykania się u mnie w domu i grania w planszówki czy co-opy przez Internet. Prosta

rzecz, która zaczęła integrować. Potem poszło coraz dalej - nocna wyprawa do pegieeru żeby

pozjeżdżać na linach z wieży dworku, udział w nocnym rajdzie Awangarda, paintball... Dla

wędrowników jest to chleb powszedni jednak dla 13-14 latka jest to mocny wyczyn, którym jak się

pochwali w szkole, to reszcie

opadną szczęki. I to buduje w

zastępowych poczucie

przełamywania barier, swoich

słabości ale przede wszystkim

poczucie siły i jedności. Nic tak

nie łączy ludzi jak przygoda.

Zwieńczeniem pracy z ZZ-tem

był wspomniany tu już

najwyższy szczyt w Polsce.

Zdobycie Rys było swoistą

wisienką na torcie trzyletniej

pracy i niesamowitym kopem

energetycznym do pracy.

WYCZYN W ZASTĘPIE ZASTĘPOWYCH

pwd. Kacper Bacik drużynowy 3DH

Page 21: Październik 2014

Kolejną istotną zaletą stosowania wyczyn w pracy z ZZ-tem jest odbicie od tzw. sobotniej rutyny.

Nie od dziś wiadomo, że praca z ludźmi wypala i potrzeba do niej dużo energii. 14-latek po roku

wałkowania zbiórek ze swoim zastępem jest znużony i powoli zaczyna myśleć o innych

„atrakcjach”. A ma ich dość sporo i dla niego wyglądają one bardzo pociągająco. Dobrze wpleciony

w prace wypad w skały czy spływ kajakami może zadziałać zbawiennie na stosunki zastępowych do

siebie nawzajem ale też przede wszystkim do swoich podopiecznych, dla których po takiej

opowieści jest jeszcze większym autorytetem. A na dodatek jestem pewien, że opowieść o szramie

na pół ręki spowodowanej odpadnięciem od skały przyćmi każdą, nawet najbardziej ubarwioną

historyjkę z piątkowego gimbusiarskiego ogniska. Chłopakowi się „lajki” pod zdjęciem zgadzają,

respekt do harcerzy rośnie, a my mamy super zgraną ekipę.

Oczywiście nie można przesadzić. Za duża ilość wyczynów niszczy regularną pracę w zastępach

przez przyspieszone wypalanie się zastępowych. Dzieje się to z powodu zainteresowania atrakcyjną

formą wędrowniczą, a przez co znudzeniem pracą z młodymi.

Podsumowując - dobra praca z ZZ-tem powinna opierać się na mądrze dobranej przygodzie.

Po przeanalizowaniu swoich możliwości i umiejętności chłopaków, każdy drużynowy musi znaleźć

złoty środek na rodzaj oraz częstotliwość wyczynów. Najlepiej łączy ludzi wspólnie przeżyta

przygoda. Im jest ona cięższa tym więzi silniejsze. A tylko dzięki niej może się wywiązać prawdziwa

braterska więź między drużynowym, a zastępowymi - nawet gdy dzielą ich lata.

Page 22: Październik 2014

Ślężańskie Harce są pismem Instruktorek i Instruktorów Okręgu

Dolnośląskiego Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej.

Redakcja:

pwd. Marcin Pluta HO - redaktor naczelny

st. trop. Marysia Jonik

pwd. Łukasz Poznański HO

ćw. Piotr Lizak

Michał Gadowicz HO

Jeśli jesteś Druhno lub Druhu zainteresowana opublikowanie swojego tekstu

lub tez nawiązaniem współpracy z naszym pismem, pisz śmiało na naszego

maila: [email protected] lub też bezpośrednio do członków redakcji.