74

Pressja (51) 06/2013

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Magazyn Studencki Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania z siedzibą w Rzeszowie.

Citation preview

Page 1: Pressja (51) 06/2013
Page 2: Pressja (51) 06/2013
Page 3: Pressja (51) 06/2013

Od Redakcji:Czytelnicy! Mamy nadzieję, że spodobała się

Wam nasza elektroniczna twarz, którą pokazaliśmy Wam w poprzednim numerze, a także nasz nowy artystyczny dodatek - Magazyn „Pressja.art” (sami nie wiemy, czy nazywać go dodatkiem czy wyda-niem specjalnym, ale kto powiedział, że wszystko musi być nazwane?). Z nadzieją na równie ciepłe przyjęcie najnowszego numeru „Pressji”, zaprasza-my do czytania w sieci nr 51 naszego studenckiego magazynu.

Tym razem proponujemy Wam kapkę wiedzy o arabskiej wiośnie w wywiadzie z Zofią Sawicką i Maciejem Milczanowskim, co nieco o stypendiach (które tak naprawdę nie są tylko dla wybitnych), przydatne informacje z pierwszej ręki dla marzą-cych o studiowaniu w Wielkiej Brytanii, garść ironii i sarkazmu na system edukacji i nie tylko, w lekkich tekstach naszych publicystów, porządna dawka podróży (tym razem kierunek Macedonia) i wresz-cie – tekst o rzeszowskiej scenie klubowej (tak na-prawdę o Junkie Punks). Do kompletu kilka tekstów naszych studentów obcokrajowców działających w ramach Pressji UA.

Mamy nadzieję, że każdy z Was znajdzie w naj-nowszym numerze coś interesującego, do czytania na plaży w Egipcie, w londyńskim metrze, mace-dońskich górach albo w rzeszowskich klubach – czy gdzie tam jeszcze spędzicie wakacje!

4 Szukaj pracy z biurem karier6 Koło Naukowe BOSS

8 Każdy powinien stworzyć własną demokrację12 Jesteś studentem, więc stypendia są dla Ciebie

14 Drugi język ojczysty19 Анорексія хвороба жінки XXI століття

20 Чорнобильське лихо. Біль кожного21 Студентське самоврядування в УІТ М

22 «Інтернет-поезія, або як стаютьпопулярними в соц.мережах»

24 Любовні відносини в молодому віці: за і проти26 Польща , яку ти не знав

28 Секрети студентських заощаджень, або «чорна діра» в кишені студента та порятунок від неї

30 В ефірі radioeter.fm українська субота

32 Медичне страхування в Польщі: як, чому для чого і… чи варто?36 Lingering Memories38 Britain is calling42 Szkoła życia46 Kto nas ogłupia?48 Magister will work for food50 Utopia52 Macedonia. To nie kraj, to stan umysłu60 Dziewczyna, która żyje tańcem62 Życie jak droga bez końca65 Okiem studenta: sprawa Lance’a Armstronga66 Dziennikarz Samouk?70 Junkie Punks – zbawcy rzeszowskiego clubbingu

Spis treści:

ul. Sucharskiego 2

[email protected]

www.pressja.wsiz.pl

Wydawca: Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzaniaz siedzibą w Rzeszowie

Opiekunowie wydania: Anna Martens,Iwona Leonowicz-Bukała, Olga Kurek

Korekta ukraińska: Iryna Bilousova, Irena Szara

Korekta angielska: Lucyna Tomaka

Page 4: Pressja (51) 06/2013

pressja

04

WIĘCEJ OFERT PRACYW porównaniu z końcem 2012, liczba ofert pracy

w od stycznia do marca tego roku znacząco wzrosła. W grupie zawodów informatycznych, większość sta-nowiły oferty skierowane do programistów, specjali-stów do spraw rozwoju aplikacji mobilnych oraz grafi-ków. To trend, który utrzymuje się od dłuższego czasu. - To już niemal tradycja, że najwięcej ofert pracy no-tujemy w branży informatycznej. Pracodawcy z całej Polski zgłaszają się do naszego Biura w poszukiwaniu absolwentów i studentów informatyki – mówi Barbara Leśniak, kierownik Biura Karier WSIiZ.

Specjaliści i osoby z wyższym wykształceniem, otrzymują oferty na stanowiskach finansowych, kie-rowniczych i inżynierskich. W kategorii doradcy/ob-sługa klienta, najwięcej ofert dotyczyło sprzedaży, między innymi poszukiwano handlowych oraz sprze-dawców. - Do Biura Karier wpłynęło także wiele ofert pracy na stanowisko merchandisera, animatora cza-su wolnego, ale też np. mechanika samochodowego – dodaje Barbara Leśniak.

Biuro Karier Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie od lat pomaga studentom, absolwentom i wszystkim, którzy się do niego zgłoszą, w znalezieniu

pracy. Wszechobecny kryzys gospodarczy wydaje się nie słabnąć, więc na pew-no wielu z Was czarno widzi swoją przyszłość na rynku pracy. Tymczasem – jeśli spojrzeć na oferty dostępne w Biurze Karier WSIiZ – nie jest wcale tak najgorzej.

Szczególnie dla specjalistów.

SZUKAJ PRACY Z BIUREM KARIER

ZNAJDZIESZ PRACĘ, PRAKTYKI I STAŻDo Biura Karier WSIiZ mogą zgłosić się i zarejestro-

wać w bazie osób poszukujących pracy wszyscy za-interesowani. Dzięki temu będą mieli dostęp do ak-tualnych ofert zatrudnienia, staży i praktyk. Można je sprawdzać także na stronie internetowej Biura Karier.

Dodatkowo, zarejestrowane osoby, będą też mo-gły skorzystać z bezpłatnych kursów i szkoleń. A te, które nie wiedzą jeszcze jak odpowiednio zaprezen-tować się podczas rozmowy z pracodawcą, mogą zapisać się na spotkanie z doradcą zawodowym. Eks-pert podpowie między innymi, jak dobrze napisać CV i list motywacyjny. Pomoże w odpowiednim przygoto-waniu się do rozmowy kwalifikacyjnej. W ten sposób można zwiększyć swoje szanse na otrzymanie pracy.

Wszyscy, którzy chcieliby dowiedzieć się więcej, dodatkowe informacje znajdą na stronie www.biuro-karier.wsiz.pl

Kinga Górecka

Page 5: Pressja (51) 06/2013

2013 #051 pressja | 05

Page 6: Pressja (51) 06/2013

pressja

06

BOSS, czyli Biznes od Studenckiej Strony, to „naj-młodsze” koło naukowe na uczelni, jednakże już szczy-cące się dużymi dokonaniami. Nie uszło to uwadze Rady Kół Naukowych, która po I kwartale roku aka-demickiego 2012/2013 wraz z Działem Nauki nagro-dziła KN BOSS tytułem Najlepszego Koła Naukowego. I chyba słusznie. Oprócz wygranej w Marketplace, Koło Boss organizuje bezpłatne szkolenia własnego pomysłu dla studentów – Kuźnia Menedżerów i Aka-demia ProTrader’a. Ostatnio jego członkowie wyszli także z inicjatywą do szkół ponadgimnazjalnych, or-ganizując konkurs „Wirtualny Menedżer”.

Jak się ostatnio przekonaliśmy, tej młodej grupce studentów jest ciągle mało. 22. maja 2013 roku miała miejsce premiera piosenki wraz z teledyskiem, opo-wiadającej o działalności koła. Film można znaleźć w serwisie YouTube pod hasłem: „KN BOSS atakuje!!!”. Jest to pionierski i niezwykle kreatywny pomysł, na który jako pierwsi wpadli właśnie studenci z BOSS’a. Aktorami, którzy wzięli udział w nagraniu video są opiekunowie grupy, Elżbieta Szczepaniak i Wojciech Pitura, członkowie koła, a także Piotr Nowakowski, za-wodnik Asseco Resovii oraz reprezentant Polski w siat-kówce, który niestety z braku czasu nie może wspo-

KOŁO NAUKOWE BOSSDZIAŁAMY! Zapewne większość z Was już

słyszała o Kole Naukowym BOSS, które w ostatnim czasie bardzo prężnie działa przy Wyż-szej Szkole Informatyki i Zarzą-dzania. Było o nim głośno cho-ciażby za sprawą wygrania 35. Międzynarodowego Konkursu Marketplace

Page 7: Pressja (51) 06/2013

2013 #051 pressja | 07

móc BOSS’a w codziennych inicjatywach, jednakże jak najbardziej poleca wstąpienie w jego szeregi. Wiadomością z ostatniej chwili jest informacja, że re-prezentanci Polski w siatkówce, którzy aktualnie przy-gotowują się w Spale do sezonu reprezentacyjnego, także obejrzeli teledysk i są pod dużym wrażeniem.

Teledysk wywołał także spore zamieszanie w lokal-nych mediach. Radio Rzeszów już następnego dnia po premierze przeprowadziło wywiad z opiekunami i członkami Koła. Także sporo fanpage’ów związanych z miastem Rzeszów udostępniło link z teledyskiem. Pojawiło się też sporo pozytywnych komentarzy, cho-

ciażby takie jak: nawet Kate Moss lubi Koło BOSS lub że Hans Kloss chciał być w Kole BOSS. Jak wynika z napisów końcowych teledysku, tekstem i wokalem zajął się jeden z członków BOSS’a, ukrywający się pod pseudonimem Sensej, którego kilka dobrych ka-wałków już jakiś czas temu obiegło Internet. Zdjęcia i montaż wykonał pracownik WSIiZ’u, Adam Janusz.

Jeszcze raz serdecznie polecamy teledysk pt. „KN BOSS atakuje!!!”, oczywiście nie zapomnijcie zalajko-wać i udostępnić.

Kacper Gołośstudent KN BOSS i Mistrz świata 2013 w Marketplace

Page 8: Pressja (51) 06/2013

pressja

08

Pressja: Dlaczego warto zainteresować się tematy-ką rejonu MENA?

Zofia Sawicka: Przede wszystkim dlatego, że bar-dzo dużo tam się teraz dzieje, a ten region jest po-łożony w niewielkiej odległości od Europy. Jego bez-pieczeństwo będzie więc w dużej mierze wpływało na bezpieczeństwo europejskie. Poza tym względy demograficzne. W państwach z obszaru MENA jest wysoki wskaźnik przyrostu naturalnego. Na Starym Kontynencie liczba ludności maleje, więc może się zdarzyć, że za kilka dekad obywatele krajów Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu będą przyjeżdżać nie tylko do państw Europy Zachodniej, ale również do naszego kraju.

Maciej Milczanowski: MENA jest częścią Partner-stwa Eurośródziemnomorskiego, czyli częścią polityki zagranicznej Unii Europejskiej. Jeżeli patrzymy na UE jako zintegrowany organizm, to utrzymywanie do-brych relacji z MENA powinno być domeną każde-go państwa europejskiego. Zaskakujące jest, że tym obszarem interesują się nie tylko kraje położone naj-bliżej geograficznie, czyli południowoeuropejskie, ale także np. skandynawskie. Z kolei Europa Środkowa w związku ze swoją trudną historią wciąż ma różne oba-wy. Niezależnie od położenia geograficznego, każde państwo, jeśli rozumie i zna swoje potrzeby oraz inte-resy geopolityczne, szuka dialogu z innymi.

P: Kiedy pojawiła się inspiracja do napisania tej książki i jakie były okoliczności jej powstania?

Z.S.: Sytuacją i konfliktami w rejonie MENA zajmu-jemy się z doktorem Milczanowskim bardzo długo, to jest nasza pasja. Na pewno przyczynkiem do powsta-nia książki była sama Arabska Wiosna. W Polsce bra-kuje publikacji na temat państw arabskich. Stwierdzi-liśmy, że wydarzenia mające tam miejsce są na tyle ważne, że warto temu poświęcić całą książkę.

M.M.: Ja również tym tematem zajmowałem się dużo wcześniej, ale ta arabska rewolucja jest czymś naprawdę wyjątkowym, to są bardzo głębokie zmia-ny. Tam młodzi ludzie mają wpływ na władzę. To jest ogromna, fundamentalna transformacja, dlatego właśnie mówimy o rewolucji. Wielu w Europie tego nie rozumie. Dla nich to kolejna zmiana reżimu, zupełnie bez znaczenia. Obawy powstają z ignorancji i braku wiedzy. Im mniej wiemy o kulturze islamskiej, tym bar-dziej się jej boimy – stąd bierze się islamofobia w Euro-pie. Jakbyśmy trochę więcej czytali, więcej wiedzieli, to mniej byśmy się bali, a i muzułmanie przyjeżdża-jąc do Europy mogliby się czuć bardziej swobodnie. Na świecie pojawia się mnóstwo książek o arabskiej rewolucji, w Polsce jak dotąd dosłownie kilka. Efekt jest taki, że pojawiają się obawy związane z przejmo-waniem władzy przez islamistów i ich rzekomej agresji wobec Europy.

P: Studenci jakich kierunków powinni w szczegól-ności zainteresować się tą książką?

Z.S.: To jest książka, która trafi do każdego, kto in-teresuje się Bliskim Wschodem i chciałby choć trochę zrozumieć co tam się stało, dlaczego i jakie to może przynieść skutki. Zawodowo, może przydać się stu-dentom z bezpieczeństwa wewnętrznego, stosunków międzynarodowych, również studentom dziennikar-stwa, żeby wiedzieli – kiedy będą pisać o tym rejonie świata – co, jak i dlaczego.

M.M.: Na pewno ci studenci, którzy zajmują się po-lityką. To dla nich ważne, aby rozumieć co się dzieje na świecie, a Bliski Wschód jest kluczowy i dla polityki i dla bezpieczeństwa. To co się tam dzieje, powinno być przedmiotem analizy znacznie głębszej niż do-tychczas w naszym kraju.

P: My studiujemy dziennikarstwo, dlatego szcze-gólnie interesuje nas, skąd bierze się nieobiektywność

„Dwa odcienie rewolucji arabskiej: Egipt i Syria” to najnowsza publikacja autorstwa Ma-cieja Milczanowskiego oraz Zofii Sawickiej, skupiona na burzliwych wydarzeniach Arab-

skiej Wiosny. O książce oraz rejonie MENA (Middle East, North Africa – Bliski Wschód, Afryka Północna) rozmawali z autorami Kamil Olechowski oraz Paweł Serewko.

KAŻDY POWINIENSTWORZYĆ WŁASNĄ

DEMOKRACJĘ

Page 9: Pressja (51) 06/2013

2013 #051 pressja | 09

mediów, szczególnie ze Stanów Zjednoczonych, jeśli chodzi o relacjonowanie konfliktu izraelsko-palestyń-skiego?

Z.S.: W Stanach Zjednoczonych istnieje ogromne lobby izraelskie. Przed ubiegłorocznymi wyborami prezydenckimi Barack Obama, bojąc się utraty po-parcia tego lobby, swoje kroki w stosunku do Izraela bardzo markował. Teraz się to trochę zmieniło, bo wy-grał wybory i przez pierwsze dwa lata prezydentury rzeczywiście może sobie na dużo więcej pozwolić. W dużej mierze nieobiektywność wynika też z tego, że jest taki paradygmat USA jako żandarma światowe-go, którego wartości i idee są najważniejsze i najlep-sze, a wszyscy, którzy nie są z nimi, są przeciwko nim, w związku z tym prowadzą tak a nie inaczej swoją po-litykę.

M.M.: Zdaniem decydentów w USA, strategicz-ny sojusz z Izraelem jest kluczową kwestią dla utrzy-mywania bezpieczeństwa na Bliskim Wschodzie. Tak naprawdę jest odwrotnie. W naszym mniemaniu, bez-względne wspieranie Izraela, czego skutkiem jest an-tagonizowanie Izraela z Palestyną, ale też z Egiptem, Syrią czy Libanem, powoduje, że pojawia się więcej aktów terroryzmu, właśnie dlatego, że wszyscy czu-ją się tam zagrożeni. Zarówno ze strony Izraela jak i ekstremistycznych ugrupowań stosujących terroryzm. Jak mówił jeden hinduski uczony – nie ma dobrotli-wych mocarstw, każdy dba tylko o siebie. I to jest prawda. Amerykanie zabezpieczają samych siebie. Ostatnio miał miejsce bardzo ciekawy wątek, jeśli chodzi o konflikt w Syrii i w Izraelu. Iran zaproponował pomoc USA w negocjowaniu pokoju w tamtych kra-jach. Amerykanie w ogóle nie podjęli tego tematu, a wiemy przecież ze wszystkich teorii zarządzania kon-fliktem, że współpraca jest zawsze najlepszą metodą w wykorzystania konfliktu dla korzyści obu czy wszyst-kich stron. Nie zrobili tego dlatego, że dla nich Iran jest głównym wrogiem.

P: Dlaczego analitycy sytuacji w krajach arabskich nie zwracali uwagi na takie aspekty jak nastroje spo-łeczne i różnice kulturowe?

Z.S.: Dociekliwi badacze na pewno zwrócili uwa-gę na to co się dzieje, ale powszechna opinia skupiła się głównie na tym, że islam jest religią wojowniczą, a jego wyznawcy chcą nam zrobić krzywdę, a te reżi-my autorytarne jakoś trzymały go w ryzach. Tak więc władcy autorytarni byli bardzo Zachodowi potrzebni, bo ich zdaniem zapewniali bezpieczeństwo Europie, stali na straży tego, żeby nastroje terrorystyczne nie były importowane do nas. Niechlubnie wsławiła się tutaj Francja, bo już podczas powstania przeciwko Ben Alemu w Tunezji, rewolucjoniści zatrzymali broń, która została przesłana reżimowi w celu stłumienia powstania. Przez długi czas podobnie było w Egipcie. Stany Zjednoczone wspierały Mubaraka i dopiero kie-dy okazało się, że nie ma on szans na utrzymanie wła-dzy, zaczęły „grać w inną grę”. Wydaje mi się, że nie bierzemy pod uwagę pewnych faktów, bo tak jest nam wygodniej, mamy taką a nie inną wizję świata i postrzegamy ją jako jedyną słuszną.

M.M.: Tutaj też istotna jest polityka amerykańska. W USA już dawno stwierdzono, że demokratyzacja na Bliskim Wschodzie jest niebezpieczna, dlatego że spo-łeczeństwa mają odmienne stanowisko od reżimu. Reżimy są gotowe do współpracy za możliwość jak najlepszego urządzenia siebie i swojego otoczenia, a społeczeństwem się nie przejmują. Amerykanom to bardzo odpowiadało. Oczywiście oficjalnie wciąż mówili o wspieraniu demokracji, ale tak naprawdę robili wszystko, żeby do niej nie doszło. Woleli utrzy-mywać współpracę z reżimami – to było bezpieczne, przejrzyste, dość łatwe. A procesy demokratyzacyjne oznaczały nieprzewidywalne wybory. Ludzie będą głosować na różne ugrupowania. W takiej sytuacji Amerykanie cały czas muszą inwestować w nowe rządy. To jest dla nich bardzo niekorzystne. Przewrót

Page 10: Pressja (51) 06/2013

pressja

010

w Egipcie był symptomatyczny, bowiem popieranie Mubaraka, jeszcze w styczniu 2011 roku, przy władzy miało na celu doprowadzenie do stłumienia rewolu-cji. Okazało się, że ludzi młodych, z dostępem do In-ternetu, zdeterminowanych i dobrze wykształconych po prostu nie da się już zatrzymać.

P: W książce często można natknąć się na stwier-dzenie, że demokracja w wyobrażeniach Egipcjan jest inna od tej zachodniej. Czy moglibyście Państwo ją zdefiniować?

Z.S.: Tu chodzi nie tylko o demokrację w samym Egipcie, ale w ogóle o demokrację arabską. My mamy wizję modelu demokracji zachodniej, ona jest wykształcona tutaj i wspiera te wartości, które głosi-my na co dzień. Wartości arabskie pod tym wzglę-dem niekoniecznie są zbieżne z naszymi. O ile u nas najważniejsza jest wolność, to w tamtych krajach naj-większą wartością jest sprawiedliwość, a demokracja rozumiana w sposób zachodni nie do końca jest spra-wiedliwa. Komuś, kto nie został wykształcony w naszej kulturze i wartościach, trudno będzie wytłumaczyć, że 51% ma rację, a 49% już niekoniecznie. Arabowie muszą sobie stworzyć swój własny model demokracji, a my nie możemy im w tym przeszkadzać ani narzu-cać niczego konkretnego.

M.M.: Demokracja to nie jest jeden system. Już Ary-stoteles pisał o różnych rodzajach demokracji i dzisiaj Arabowie stworzyli własne wzorce. W Algierii jeden z przedstawicieli Bractwa Muzułmańskiego stworzył model szurokracji, czyli demokracji arabskiej. System ten jest inny od zachodniego wzorca, bo nie wszyscy mogą swobodnie głosować. Zresztą to i tak nie do końca wchodzi w grę w krajach arabskich, bowiem funkcjonuje tam system klanowy i jeżeli starszyzna rodu mówi jak głosować, to pozostałym nawet przez myśl nie przejdzie aby zrobić inaczej. Oczywiście są też młodzi ludzie, którzy przyjmują styl zachodni, oni chcą znowu czegoś innego, ale i oni nie przyjmują

wzorców zachodnich bezkrytycznie. Zachód wpro-wadza na siłę swój model, uważając, że jest jedynie słuszny, jednakże powinno się pozwolić, by każdy stworzył własny model demokracji. Egipcjanie wyraź-nie mówili – my chcemy demokracji, ale nie chcemy jej od was, od Europejczyków. Chcą sami ją stworzyć i mają do tego pełne prawo. Powinniśmy ich w tym wspierać i wtedy zyskamy ich przyjaźń oraz partner-stwo w interesach.

P: Jak właściwie widzą obecną sytuację w swoim kraju sami Syryjczycy?

Z.S.: Ostatnio rozmawiałam z Syryjczykiem, który uciekł ze swojej ojczyzny, przyjechał do Polski i pra-cuje tu jako dziennikarz. Powiedział mi, że nie uciekł z Syrii z powodu wojny domowej, ale z powodu działań terrorystów. Stwierdził, że chociaż nienawidzi Baszara al-Asada i kilkukrotnie siedział w więzieniu przez publi-kowanie artykułów przeciwko władzy, to głosowałby na niego. Powiedział, że to jedyna osoba, która jest w stanie utrzymać Syrię w takim kształcie, w jakim po-winna ona być. I to jest bardzo znaczące. Terroryści zdobywają kolejne wioski, wprowadzają szariat, czyli prawo koraniczne, co się Syryjczykom nie podoba, bo Syria była zawsze krajem bardzo liberalnym. Reli-gijnym, ale liberalnym. Oni nie chcą takiej Syrii.

M.M.: Powtarza się sytuacja z Iraku, gdzie wszyscy nienawidzili Husajna, ale po tym co zrobili Ameryka-nie, Irakijczycy mówią, że oni naprawdę woleliby dyk-tatora z powrotem.

P: Jakie skutki dla innych państw z obszaru MENA mają konflikty w Egipcie i Syrii?

Z.S.: Jeśli chodzi o Syrię, to ogromne, bo sąsiaduje ona z Jordanią, Turcją oraz Libanem. Liban jest za-wsze lustrem tego, co się dzieje w Syrii, więc jeśli ona upadnie, to niepokoje rozleją się na cały region. Takie

Page 11: Pressja (51) 06/2013

2013 #051 pressja | 011

państwa jak Turcja, Jordania i Liban, mają problem z uchodźcami syryjskimi, bo jest ich ogromna liczba, dlatego brakuje pieniędzy na pomoc tym ludziom. Całkowicie zmienił się honor syryjskiego mężczyzny oraz kobiety – w ośrodkach dla uchodźców docho-dzi do scen gorszących - prostytucja jest tam na po-rządku dziennym. Poza tym wydaje się, że jeżeli reżim Baszara al-Asada upadnie, to będziemy mieć wojnę w regionie i będzie to wojna krwawa, bo oparta na nienawiści religijnej i etnicznej, a takie wojny – jak na-uczyła nas historia – są zawsze najbardziej krwawe i trudne do rozwiązania.

P: A to będzie mogło się przerodzić w III Wojnę Światową?

Z.S.: W III Wojnę Światową raczej nie, ale na pew-no zaangażuje to siły mocarstw, które będą wspierały jedną albo drugą stronę. Będzie to konflikt, który zno-wu zmobilizuje wojska zachodnie w rejonie dla siebie obcym i na pewno zginie wielu ludzi, którzy nie powin-ni tam się znaleźć i nie powinni zginąć, podobnie jak było w Afganistanie czy Iraku.

M.M.: Ciągle słyszę o zagrożeniach III WŚ, czy to z Korei Północnej, Iranu czy z Syrii. Kiedyś istniały dwa bloki, które groziły sobie całym swoim potencjałem, i to mogło przerodzić się w wojnę światową. Obecnie trwają jedynie wojny regionalne. Czemu Iran miałby w odwecie za atak na swoje terytorium atakować np. Polskę czy Wielką Brytanię? To bez sensu. On będzie atakować Izrael, więc wszystko zostanie w regionie. Sądzę, że nie ma zagrożenia wojną światową, choć skutki wojen regionalnych mogą także wpływać na cały świat. Dalsza destabilizacja Syrii (i w tej kwestii mam nieco inny pogląd niż Zosia), nie musi przerodzić się w totalną wojnę w regionie, choć przyznaję, że ta-kie zagrożenie istnieje. Może powtórzyć się sytuacja z Iraku, czyli wojna wewnętrzna – bardzo krwawa, bru-talna, okrutna, gdzie wszyscy wszystkich zwalczają i

niestety decydujący jest wpływ wielu państw na sytu-ację wewnętrzną.

P: A więc przyszłość rejonu MENA to prawdopo-dobnie wojna?

M.M.: Wszystko zależy od mocarstw. Jeżeli dalej będą się tak uparcie spierać między sobą, to tak – one zaogniają te wszystkie konflikty. W tej chwili pro-blemem jest zaopatrzenie w żywność czy leki w Syrii, jednak nie ma problemu z dostępem do broni. Tak więc istnieje zagrożenie konfliktem regionalnym, ale moim zdaniem w dużej mierze z uwagi na głębokie różnice w działaniach mocarstw i państw regionu in-gerujących w sprawy wewnętrzne Syrii.

P: Czy macie Państwo plany pisania kolejnych książek o zbliżonej tematyce? Być może teraz coś o Tunezji i Libii?

M.M.: Teraz skupimy się na własnych pracach na-ukowych…

Z.S.: …ale być może, jeżeli będzie dalszy ciąg tej historii… Musimy poczekać na to, co wydarzy się w Egipcie, czy okrzepnie na tyle, by wydostać się z im-pasu, w którym jest obecnie. Zobaczymy też jak poto-czy się sytuacja w Syrii i jaka będzie jej przyszłość, być może wtedy napiszemy następną część. Myślę, że to bardzo możliwe, pokażemy wtedy, co stało się w tych państwach i czy mieliśmy rację przewidując taką, a nie inną przyszłość.

Rozmawiali: Kamil Olechowski i Paweł Serewko Wywiad został opublikowany przez portal Bilskiw-

schod.plFot.: Adam Janusz

Page 12: Pressja (51) 06/2013

pressja

012

Zarabianie na studiach nie musi oznaczać po-święcania każdego popołudnia na stanie przy zmy-waku. Stypendia, konkursy i granty są dostępne dla każdego, wystarczy tylko chcieć. Czego dokładnie… studenci powinni więc szukać? Przygotowaliśmy dla Was garść informacji na temat najpopularniejszych, a zarazem najcenniejszych źródeł finansowania wa-szych studenckich potrzeb – tych codziennych i na-ukowych. Na koniec zaś – kilka porad okołostypen-dialnych.

Stypendium RektoraNajprostsze do zdobycia z puli programów opar-

tych na środkach Skarbu Państwa. Najczęściej wyno-si kilkaset złotych miesięcznie. W WSIiZ waha się od 200 do 550 zł, co w skali roku daje 2000 - 5500 zł. Za co? Nie tylko za średnią, choć też jest punktowana, i to wysoko. W praktyce uwzględniane jest w zasa-dzie wszystko. Od publikacji naukowych, osiągnięć sportowych, działalności w kołach i organizacjach studenckich (także w „Pressji”), po wszelaką działal-ność artystyczną. Należy kierować się zasadą – jeśli nie wiesz, czy coś zostanie zaliczone, zwyczajnie to wpisz do wniosku, a niech inni oceniają.

Krok dalej, czyli Stypendium MinistraTutaj konkurencja jest już znacznie większa, idzie

to jednak w parze ze środkami. Obecnie kwota do-finansowania wynosi 14 000 zł i jest wypłacana jed-norazowo. Wniosek składamy do Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego za pośrednictwem uczelni (dokumenty muszą być zaopiniowane przez Radę Wydziału). Wystarczy dobra średnia (dająca pozycję w 5% najlepszych studentów danego kierunku) oraz garść osiągnięć. Punktowane są publikacje nauko-

we, wystąpienia na konferencjach, międzynarodowe osiągnięcia, dzieła artystyczne „o wybitnym znacze-niu”, etc. Szczegółowy wykaz znajdziecie na stronach Ministerstwa.

Diamentowy GrantDo zdobycia 200 000 zł + doktorat. Nie pomyliłem

się zarówno w kwestii zer, jak i stopnia naukowego. Wystarczy pomysł na badania i trochę samozapar-cia. Po ustaleniu, co chcecie badać, należy znaleźć promotora. Narodowe Centrum Nauki (do którego składa się aplikacje) bierze pod uwagę ocenę Was, promotora oraz merytoryczną samego wniosku. W tym roku złożono zaledwie 300 wniosków, a koło 100 dostanie dofinansowanie.

Projekt nie jest jednak dla każdego. Musicie być na 3. roku licencjatu lub skończyć studia I stopnia w roku złożenia aplikacji. W zamian dostajecie możli-wość pominięcia studiów magisterskich oraz do 200 000 zł na badania. Cała pula może także zakładać wypłatę wynagrodzenia dla Was, w kwocie minimum 2500 zł/miesięcznie. Konkurencja jest ogromna, ale myślę, że warto spróbować.

Wszystko inne……czyli pieniądze od fundacji, samorządów, stowa-

rzyszeń, etc. Tutaj jest prawdziwe pole do popisu. Każ-de województwo, często każde miasto i powiat, ma osobne programy stypendialne. Niekiedy warunkiem aplikacji jest miejsce zameldowania – więc możecie studiować w Rzeszowie, a dostawać pieniądze od UM w Szczecinie. Programy dotyczą nie tylko nauki. Czę-sto jednym z kryteriów jest trudna sytuacja finansowa, jednak i tutaj można znaleźć programy uwzględnia-jące jedynie uzyskane oceny lub osiągnięcia sporto-we/artystyczne. Każde rządzi się własnymi prawami,

JESTEŚSTUDENTEM,

WIĘC STYPENDIASĄ DLA CIEBIE!

Page 13: Pressja (51) 06/2013

2013 #051 pressja | 013

dlatego najlepiej zacząć poszukiwania we wszela-kich urzędach i fundacjach, w miejscu zamieszkania oraz studiów.

Jak?Czasem pojawia się problem z odszukaniem pro-

gramu, jednak z pomocą przychodzi sieć: www.mo-jestypendium.pl to wyszukiwarka większości stypen-diów z naszego (i nie tylko) kraju. Z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie.

Oczywiście, nie wystarczy odwiedzić strony tylko raz. Czasem monitorowanie na bieżąco daje znacz-nie lepsze efekty. Czy jednak „strata” 15 minut tygo-dniowo jest tak dużym problemem? W końcu czas to pieniądz, a skoro stawka jest wysoka, czasu też nie powinno się skąpić.

Wypełnienie wniosku stypendialnego na początku zajmuje też kilka ładnych godzin, ale robi się to prak-tycznie tylko raz. Do każdego kolejnego wystarczy ko-piować wcześniej przygotowaną listę osiągnięć. Każ-dy program ma osobne regulaminy, więc nie będę się tutaj nad nimi rozwodził. Wymienione możliwości to wierzchołek góry lodowej. Programów jest mnó-stwo, większość z nich bardzo dobrze opisana czy to na stronie samego ministerstwa, czy na innych ła-

twych do odszukania.

Mentalność zwycięzcówWiększość programów stypendialnych ma, wbrew

pozorom, niewygórowany poziom. Studenci uważa-ją, że konkursy stypendialne są „dla wybitnych jedno-stek”, przez co odpuszczają je bez walki.

Tymczasem, jedynym wymogiem niezbędnym do zdobycia jakichkolwiek funduszy są chęci. Sam już drugi rok z rzędu mam najwyższe stypendium Rektora i Ministra. Przez pierwsze lata studiów nie składałem wniosków, bo... W zasadzie sam nie wiem dlaczego. Obecnie określiłbym to mianem czystej głupoty. Wte-dy po prostu uznałem, że to nie dla mnie. Jeżeli my-ślisz podobnie – nic bardziej mylnego. Jesteś studen-tem, więc stypendia są dla Ciebie. Chyba, że wolisz zmarnować kolejne popołudnie kelnerując w jakiejś knajpie. Powodzenia!

Jakub Ochnio

ilust

racj

a: A

dam

Pię

tak

Page 14: Pressja (51) 06/2013

pressja

014

Podczas gdy Polacy przygotowują się do sesji, ucząc się z różnych przedmiotów, ukraińscy studenci martwią się o swój język. Według danych Ambasady Polski na Ukrainie z lat 2012 i 2013, ponad 7.5 tysięcy Ukraińców studiuje dzisiaj w Polsce. Jest to bardzo liczna grupa wśród studentów cudzoziemców.

Drugi język ojczysty

ilust

racj

a: K

atar

zyna

Woj

tysz

yn

Page 15: Pressja (51) 06/2013

2013 #051 pressja | 015

WSIiZ jak magnes na Ukraińców?Na WSIiZie studiuje obecnie blisko 1,5 tys. Ukraiń-

ców. Nieoczekiwany napływ ukraińskich studentów zaczął się w 2005 i każdego roku rośnie liczba kan-dydatów ubiegających się o miejsce na tej uczelni. Dlaczego Ukraińcy porzucają rodzinny dom i jadą uczyć się do innego kraju? Co ich do tego popy-cha? Odpowiedzi na to pytanie są bardzo różne: dla jednych to po prostu świetna możliwość wyjechania z Ukrainy i trafienia do Europy, gdzie, jak wiadomo, żyje się lepiej. - Studiowanie za granicą to szansa na wyższy poziom życia - uważa student drugiego roku WSIiZ - Jeszcze długo przed zakończeniem szko-ły wiedziałem, że będę uczył się właśnie w Polsce. Dla innych studia za granicą to możliwość pozna-nia innej kultury, nauczenia się języka oraz zdobycia nowych doświadczeń, żeby po powrocie na Ukra-inę, wprowadzać reformy – tak jak to robią Polacy. - Jeszcze kiedy uczyłam się w szkole, zaczęłam kry-tycznie myśleć o ukraińskiej edukacji - mówi Nastia, przyszły ekonomista z Ukrainy - Ta niesprawiedliwość, korupcja, nędza i prostota odstrasza, kiedy stoisz na rozdrożu życia po zakończeniu szkoły.

Swoje wyjaśnienie dłuższego pobytu na WSIiZ wśród cudzoziemców ma też przedstawicielka jed-nej ze szkół na Ukrainie, pani Natalia - Już kilka lat współpracuję z Wyższą Szkołą Informatyki i Zarządza-nia – mówi. - Z każdym rokiem ilość studentów rośnie i stale zadaję sobie pytanie - dlaczego? Jak tłuma-czy pani Natalia, rodzice uczniów wybierających sie na studia są przyzwyczajeni, że za wszystko trze-ba „dodatkowo“ zapłacić - Nie mogą uwierzyć, że

można osiągnąć sukces również bez łapówek. Nie-którzy specjalnie przyjeżdżają lub telefonują, nawet kiedy ich dzieci już zaczynają studia i jeszcze kilka razy mnie pytają, czy na pewno nic nie trzeba bę-dzie dodatkowo płacić. Pani Natalia tłumaczy, że to dzięki przejrzystym zasadom popularność rzeszow-skiej uczelni rośnie wśród Ukraińców.

Wspólna barieraNiezależnie od tego, jaki cel stawia przed sobą

każdy z cudzoziemców, łączy ich jedno – bariera ję-zykowa. Natychmiast, po podjęciu decyzji o wyjeź-dzie na studia za granicę, każdy z nich musi zacząć uczyć się obcego języka i to jest chyba największy problem dla zagranicznych studentów. Po pierwsze dlatego, że bardzo często decyzję o nauczaniu po-dejmuje się miesiąc czy dwa przed rozpoczęciem studiów, a przez tak krótki czas nikt nie jest w stanie nauczyć się płynnie języka. Polskie uczelnie nie pro-wadzą egzaminów wstępnych ani rozmów kwalifika-cyjnych - nawet jeśli słabo znasz język, możesz do-stać się na studia. To sprawia, że do Polski przyjeżdża obecnie tak wielu studentów z Ukrainy, którzy języka uczą się dopiero na miejscu. To oczywiście nie doty-czy wszystkich. Są i tacy, którzy uczą się długo przed przyjazdem i przyjeżdżają tu już z dobrą znajomością języka. Te osoby maja łatwiej, choć wcale nie zna-czy to, że nie mają problemów i trudności związa-nych z uczeniem się w obcym języku.

Historia jakich wieleBył zwykły grudniowy dzień. Idąc korytarzem

Page 16: Pressja (51) 06/2013

pressja

016

dopodobniej właśnie to jest główną przyczyną tego, że mimo, iż język polski nie jest znacznie cięższy od ukraińskiego, jest on problemem dla większości stu-dentów cudzoziemców.- wyjaśnia pani Agnieszka. - Nie dotyczy to wszystkich, bowiem są tacy, którzy pięknie się uczą i regularnie uczęszczają na zajęcia. U mnie zdarzali się studenci, którzy przychodzili zna-jąc zaledwie alfabet, a kończyli moje kursy na naj-wyższym poziomie. Oznacza to, że od samego stu-denta i jego pragnienia zależy to, jak poradzi sobie z problemem. Uczyć się języka polskiego jednocze-śnie studiując na równym poziomie z Polakami jest całkiem realne - mówi lektorka.

Dziwny i jednocześnie ciekawy jest fakt, że wielu studentów, którzy słabo mówią po polsku, wybierają dziennikarstwo - kierunek, który zdawałoby się, nie znając języka, należy omijać szerokim łukiem. Bardzo trudno osiągnąć sukces w dziennikarstwie bez dosko-nałej znajomości języka. Dlaczego jednak wybierają ten kierunek? Odwaga czy nierozerwalna miłość do pióra? Od dzieciństwa lubię komunikować się z ludź-mi i od dawna wiedziałam, że będę dziennikarką - mówi Wiktoria - Zmieniać swoją decyzję, iść wbrew pragnieniu, uczyć się tego, co mi się nie podoba, a później pracować całe życie na siłę i żałować? Nie, tego nie chciałam. Przyznaję, że jeśli uczyłabym się języka przed przyjazdem, teraz byłoby mi lżej. Jed-nak staram się, chodzę na kursy i wierzę, że wszystko będzie dobrze. Inne spojrzenie mają na to moi roz-mówcy. - Zwyczajnie ciężko. Musimy dużo pisać w obcym języku. Oceniają nas na takim samym pozio-mie jak Polaków. Myślę jednak, że poradzimy sobie ze wszystkim, przecież mamy pragnienie i cel, do któ-rego dążymy z podniesioną głową - uważają przyszli dziennikarze z Ukrainy.

uczelni, usłyszałam dziwny dialog mojej znajomej Ukrainki Julii z nauczycielką. - Chcę wziąć od niej książkę, żeby zrobić sobie kopię niektórych stron, lecz ona mnie nie rozumie – powiedziała mi dziew-czyna. Pomogłam jej, porozmawiałam z nauczyciel-ką oraz podpowiedziałam gdzie i jak można sksero-wać podręcznik. Julia natychmiast zarzuciła mnie różnymi prośbami – wszystkie dotyczyły jednego: problemów językowych. - W żaden sposób nie mogę wyrazić swojego zdania i porozumieć się z Polaka-mi – skarżyła się dziewczyna. Zapytałam ją dlaczego nie uczyła się polskiego przed przyjazdem do Polski – Ależ uczyłam się – odpowiedziała – Ale decyzję o wyjeździe podjęłam w lipcu, czyli zostało za mało czasu na studiowanie języka. Zapewniali mnie, że nie będzie ciężko, że jakoś wykręcę się, że nie będę je-dyna, że są studenci, którzy jakoś dają sobie radę w ogóle nie znając języka. A ja znałam podstawy polskiego i - jak mi się zdawało - na dostatecznym poziomie – tłumaczyła Julia - Ja wszystko rozumiem – dodała - mogę napisać, lecz ciężko jest mi czy-tać trudne książki, a to jest konieczne, żeby zaliczyć przedmiot, ciężko też wypowiedzieć się szerzej oraz wyjaśnić własną opinię.

Aby lepiej zrozumieć językową sytuację Ukraiń-ców, postanowiłam odwiedzić kursy języka polskie-go, które przeprowadza się specjalnie dla ukraińskich studentów, aby porozmawiać z jedną z nauczycie-lek. Kursy są bezpłatne i obowiązkowe dla wszystkich studentów pierwszego roku. Obcokrajowcy powinni uczyć się języka dopóki nie osiągną odpowiedniego poziomu. - Już parę lat uczę ukraińskich studentów. Nie rozumiem z czym jest to związane, ale poziom wiedzy, chęć nauki języka i uczestnictwo w zaję-ciach studentów z każdym rokiem spada. Najpraw-

Page 17: Pressja (51) 06/2013

2013 #051 pressja | 017

W kontynuowaniu nauki w Polsce, pomaga Ukra-ińcom wyrozumiały stosunek wykładowców. Ro-zumieją, że studentom jest ciężko, a bardzo często nawet dziwią się i zachwycają, że tak młode osoby odważyły się na taki odważny krok. Nie każdy po-trafi świadomie podjąć taką decyzję. - Rozumiem te dzieci i szczerze mówiąc niekiedy jest mi ich szkoda - mówi mgr Iwona Leonowicz-Bukała, prowadząca na WSIiZ zajęcia z warsztatu prasowego - Byli tacy studenci, którzy przychodząc do mnie w ogóle nie pojmowali co się dzieje, zostawali po zajęciach i już po pół roku czy roku, wszystko pięknie rozumieli. Jeśli się czegoś pragnie, można dużo dosięgnąć. Tania, ukraińska studentka dziennikarstwa, mówi - Żeby ja-koś dać sobie radę, prosimy o pomoc polskich kole-gów. Dobrze, że pomagają i wyjaśniają, chociaż im też jest ciężko nas zrozumieć. Jak przyjechaliśmy tu, myśleliśmy, że będą się śmiali z nas oraz z naszej wy-mowy, lecz naprawdę nie odczuwamy żadnej dys-kryminacji, a nawet przeciwnie. Wielu Polaków pod-chodziło z pytaniami: „Jak odważyliście się na taki krok? Podziwiamy was, bo samym nam jest ciężko uczyć się i zdawać sesję, a Wy robicie to w dodatku w obcym języku”.

Rodzice wiedzą o tym, jak wyglądają studia?- Nie, moi nie wiedzą. Nie przyzwyczaiłam się do

żalenia. Jestem już dorosła, więc sama jakoś roz-wiążę ten problem.- przyznaje jedna ze studentek. - Sama chciałam przyjść się tu uczyć. Jeśli im teraz powiem, że mi ciężko, to ich rozczaruję. Być może zaczną mnie prosić o powrót i uczenie się w domu, a tego nie chcę. Jestem pewna, że jeżeli podjęło się raz decyzję, to należy się jej trzymać do końca. Ten upór ukraińskich studentów dostrzegany jest przez

wykładowców – Wśród obcokrajowców nasta-wienie do studiów jest inne. Mają jasny cel i wielką determinację. Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale większość z nich wkłada ogromny wysiłek w studia i szybko robią postępy. Są bardzo ambitni i praca z nimi to przyjemność – przyznaje dr Anna Martens, wykładowca na kierunku Dziennikarstwo.

- Gdy przyjechałem do Polski, początkowo było bardzo ciężko - opowiada Roman, ukraiński absol-went WSIiZu - Na moim pierwszym roku było troje Ukraińców. Teraz jest im lżej, bo jest ich więcej. Waż-ne jest to, aby widzieć, że nie jest się samemu i ma się wsparcie innych. Pamiętam jak przeżywałem, że nie zdam sesji, chodziłem do nauczycieli po za-jęciach, żeby wyjaśnili mi jeszcze raz materiał. Pa-miętam, że były nawet momenty, kiedy myślałem: to koniec, zabieram torbę i jadę na Ukrainę. Jednak z Bożą pomocą, dużymi chęciami i włożoną pracą przeszedłem to i teraz jestem bardzo zadowolony z życia.

Jest ciężko, lecz „nie taki problem straszny jakim go malują”. Nikt nie jest wrogiem studentów z za-granicy, wszyscy chcą, żeby osiągnęli sukces. Wy-kładowcy pomagają w zrozumieniu materiału, a uczelnia organizuje bezpłatne kursy języka. Ten kto będzie pracował, chciał coś osiągnąć, da sobie radę. Jak mówił wielki ukraiński filozof, Grigorij Sko-woroda: - Sam obrałem sobie tę rolę - i nie żałuję. Musimy wziąć te słowa za własne życiowe credo i iść naprzód, mimo wszystkich problemów. Przecież sami sobie obraliśmy taką drogę.

Oksana BANIAS

Page 18: Pressja (51) 06/2013
Page 19: Pressja (51) 06/2013

Анорексія – «біч» сучасного суспільства. Страшна хвороба, котра призводить до катастрофічного зниження маси тіла та висихання організму. Майже кожна «анорексічка» починає і закінчує свій день на вазі. Їхнє життя сповнене сірої рутини. Збільшення ваги, хоча б на сто грамів недопустиме. Такі дівчата живуть у вічному страху розповніти.

Все починається з банальної дієти. Дівчина, котра має деякі проблеми з фігурою, набуває комплексів, її висміюють однолітки, сторінки улюблених журналів майорять худенькими дівчатами-моделями, а симпатичний їй хлопець не звертає уваги. Стомившись від такого розкладу подій, вона приймає доленосне рішення – схуднути, і таким чином, довести іншим і собі, що також може бути стрункою та привабливою. Зазвичай, подібного роду рішення, дівчата приймають не порадившись ані з рідними, ані з подругами.

І ось перший подвиг і маленький крок назустріч мрії – дієта, старанно вишукана в інтернеті, вона легка, коротка і обов’язково повинна привести до гарного результату. Дівчина з ентузіазмом дотримується всіх умов обраної дієти, відмовляється від улюблених солодощів та булочок. Проходить вказаний термін – 3 тижні, а результатів практично немає. Вона сумлінно виконувала всі вказівки, старалася, але позбулася лише трьох кілограмів, замість обіцяних десяти.

Ось тут починаються проблеми. Дівчина вирішує, що дієти, описані в інтернеті абсолютно не дієві і вона сама здатна позбутися зайвої ваги. Вона повертається до попереднього харчування, але зменшує дозу їжі вдвічі. Тиждень, прожитий за таким режимом не приносить блискучих результатів, втрачено всього один кілограм. Вона вирішує ще більше зменшити звичну порцію, а на додаток ввести інтенсивне фізичне навантаження. Проживши тиждень за такими критеріями, дівчина досягає гарного результату – мінус шість кілограмів. Від колишніх шістдесяти залишилось всього п’ятдесят і, здавалося б це те, до чого вона прагнула, але зараз, виявляється найсумніше,

дівчина не може зупинитися, тому що в її мозку зародилася, скажемо так, манія схуднення. Наступний тиждень її життя минає без їжі. Вона п’є тільки воду та знежирений кефір, продовжуючи виснажувати себе фізичними вправами. І ось… Цей тиждень став вирішальним. Зважування – 40 кілограмів. Раніше, круглолиця та рум’яна дівчинка перетворилася на блідий кістяк, з синяками під очима, зіпсованими нігтями та випадаючим волоссям.

Вона вийшла з кімнати аби привітатися з мамою, а та в секунді поринула в гіркі ридання, і, схопивши за руку потягла на кухню – годувати. Дівчина з болем заштовхнула в себе кашу та шматок м’яса, але марно, за п’ятнадцять хвилин їжа вийшла з неї.

Наступний ранок почався в клініці, на прийомі у лікаря, який знається на проблемі. Потім похід до психолога, якому вона мусила розповісти все, з болем відкриваючи кожен куточок своєї душі, здуваючи пил зі старих таємниць.

Такі походи продовжувались приблизно два роки, саме стільки часу знадобилося, аби відновити функціонування організму і повернутися до нормального життя.

Анорексія – суспільна проблема, про яку мовчать, а навіть більше - популяризують її, встановлюючи суворі параметри, такі як 90 – 60 – 90. І ніби ніхто не змушує їм відповідати, але всі прагнуть бути ідеальними, забуваючи про те, що це абсолютно безглуздо. На сам перед потрібно залишатися особистістю. Ми всі різні, у нас різна будова організму та різні фігури, але кожен з нас по своєму чудовий. Звісно, ніхто не говорить про те, що не варто за собою доглядати, але всього повинно бути в міру. Дівчата, жінки, притримуйтесь здорового способу харчування та виконуйте регулярні фізичні вправи, аби залишатися в гарній формі і ні в якому разі не наслідуйте когось. Любіть себе, ви прекрасні такими, які ви є. І ніхто не в праві диктувати вам, що гарно, а що ні.

Valeria Poligova

АНОРЕКСІЯХВОРОБА ЖІНКИ XXI

СТОЛІТТЯВосьма ранку. Дзвінок будильника. Дівчина підіймається з ліжка і навіть не встигнувши прокинутись

йде зважуватись. З хвилюванням вдивляється в показник на вагах – 45 кілограмів. Нічого не змінилося, а отже можна жити далі.

2013 #051 pressja | 019

Page 20: Pressja (51) 06/2013

Чорнобильське лихо. Біль кожного

Чорний ранок 86-гоБула тиха ніч з 25 на 26 квітня 1986 року. Ніщо не

передбачало біди. Українське атомне містечко Чорнобиль, як і всі інші, спало мирним сном. Яскравий місяць і зоряне небо приглушеним світлом освітлювали місто. Звідкись доносився гавкіт собак. Природа мирно спала в очікуванні нового дня, як раптом трапилося непоправне. Четвертий реактор Чорнобильської атомної електростанції прогримів страшним вибухом та злетів у повітря клубком чорного диму. Чорним полотном вкрилося небо і темною хмарою повисло над Україною. Ранок вона зустріла вже поглинена радіацією. Він назавжди закарбується у пам’яті українців.

Гіркий присмак трагедіїБагато часу пройшло з того дня, багато води

віднесла напівмертва Прип’ять у Дніпро, але ця трагедія ніяк не дає про себе забути. Багато змінилося відтоді. Колись мальовниче і процвітаюче місто стало глухим пустирем серед багатих українських полів. Не літають вже птахи і своїм співом не тішать природу. Люди не ходять на роботу, діти не бігають і не відвідують. Місто і його тридцятикілометрова околиця спить мертвим сном.

Страшним лихом для всього українського народу стала ця аварія на атомній станції. Це тисячі хворих і калік, села і міста, які аж «світяться» від радіонуклідів. Рівень радіації у деяких місцях у десятки разів перевищує допустимі норми. Забруднені всі райони, куди тільки сягнула чорна хмара чорнобильського лиха.

Природа поступово вмирала, а радіація

продовжувала поширюватись і набирала величезного розмаху. Вона вбивала та калічила усе живе: життя людей, поглинала тварини, дерева, квіти. Пошкоджена територія поступово ставала пусткою. Як би не старалася людина, але те, що втрачене, відновити нелегко. Зараз на Чорнобильщині немає життя. Криниці і колодязі повкривані целофаном, люди виселені, будинки майже розвалені. Це територія, огороджена колючим дротом, яка просякнута радіацією.

Пам’ятаймо, бо ми – людиЦя трагедія стала наче Божою карою для

всього світу. Ніби знаком із неба, що людині пора схаменутися, адже всі біди, які терпить природа, викликані тільки людиною. Ми не помічаємо, що саме від рук людини так швидко і беззахисно гине все живе довколо. Кому, як не нам, людям, про неї подбати? Природа не вибачає жорстокості й недбалості до себе, вона завжди віддячує взаємністю. І аварія на ЧАЕС якраз є прикладом такої «подяки».

Кожна людина має замислитися над своїм власним ставленням до природи, до рідної землі. Обов’язок кожного - добре пам’ятати, що Україна – одна, і треба її берегти. Треба жити в єдності з природою, берегти і примножувати її багатства. Кожен справжній патріот повинен цінувати свою землю, піклуватися про її благополуччя, щоб чудові краєвиди завжди милували не тільки наше око, але й наших нащадків.

Марія ПавлюкMariia Pavliuk

Двадцять сім весен минуло з часу аварії на Чорнобильській АЕС, однак рани, завдані трагедією, не загоюються: скалічені людські долі, загублені життя, сплюндрована природа. Минуло вже багато років, але ці гіркі, мов полин, дні, з жалем згадують і вшановують не тільки в

Україні, але і за її межами.

pressja

020

Page 21: Pressja (51) 06/2013

Студентське самоврядування в УТІМ існує від дня заснування університету. Всі студенти УТІМ становлять владу навчального закладу, але є Рада Студентів, яка включає в себе 7 осіб, що репрезентують та захищають інтереси студентів.

Самоврядування відповідає за: - студентську діяльність в університеті; - поділ грошових коштів серед студентів;- безпосередній контакт зі всіма викладачами та владою в університеті; - проведення різних студентських тренінгів, на які запрошують професіоналів; - організування різноманітних заходів: від турнірів до вечірок. Студентське самоврядування завжди інформує студентів нашого університету про різні знижки, акції,

новинки. Також надає можливість придбати купони зі знижками до різних закладів в місті та купити білет на концерт за спеціальною ціною. Одним з напрямків роботи студентського самоврядування є співпраця з іншими вузами та фірмами у місті, що надають найрізноманітніші послуги.

Чим саме може допомогти студентська рада українцеві?Перш за все, якщо Ти загубив в університеті якусь важливу річ: телефон, легітимацію або ключі, то

обов’язково звернись до студентського самоврядування з проханням повідомити про загублені речі. Також можеш просто запропонувати своє цікаве оголошення, пропозицію, наприклад про якийсь концерт, фестиваль або запросити до свого гуртка.

Маєш власні питання, зв’язані з життям студента в УТІМ? Завітай до RA52 і отримай відповіді або напиши листа: [email protected]

Daria Motsar

Студенти кожного вищого навчального закладу мають право на студентське самоврядування.В нашому університеті інтереси студентів представляє Samorząd Studencki.

Студентське самоврядування

в УІТМ

2013 #051 pressja | 021

Page 22: Pressja (51) 06/2013

Питання, з якого я почну: хто пише вірші? Питання риторичне, бо по-перше, на нього відповідь очевидна, по-друге кожен має відповісти на нього сам. І відповідь буде – майже кожен! Бо хто ж не писав вірші після першого невдалого кохання? Або ще з якогось особистого приваду? Звісно, не так багато наважились їх показати кому-небудь, наприклад, друзям. А ще менше осіб пробували десь опублікувати свої тексти.

Колись поету, щоб донести свою творчість до широкого загалу, треба було проходити цензуру в літературних газетах, збирати людей на вечори тільки за допомогою афіш та «сарафанного радіо», а книги видавались самвидавом по кілька сотень, чи десятків і передавались з рук в руки.

Але ці часи минули. Тепер відомим може стати кожен, бо кожен має профіль в соціальних мережах чи блог (або кілька блогів та профілів) і може легко поділитись своєю творчістю з сотнями друзів. Або може викласти вірші на сайтах для цього призначених, і там отримати перших своїх читачів. Те, що колись робилось роками, тепер робиться в декількох кліках миші.

Звісно, на загальну якість поезії це вплинуло не дуже добре, бо можливість стати популярним з’явилась у кожного, а не кожен вірш дійсно вартий суспільної уваги. Але з іншого боку у

дійсно талановитих людей з’явилась можливість отримувати заслужене визнання.

Можна створювати групи і «пабілки», власні блоги і мікроблоги, запрошувати друзів на поетичні вечори і спокійно ставати відомим. Дуже багато вже давно зрозуміли всю силу соціальних мереж і впевнено нею користуються. В кожному місті стали організовуватись різні літературні клуби, в рамках який стали відомими десятки авторів. Частина поетів самостійно здобувала популярність. Багато хто став часто виступати (при чому не тільки в своїх містах), видавати книжки і організовувати власні вечори.

Я сам став організатором різних літературних проектів і фестивалів за останні кілька років. В тому числі найбільшого літературного проекту в Україні – «Поезія виходить на площі», в рамках якого за рік існування більш ніж 150 поетів з різних міст читало вірші на головній площі Дніпропетровська, та LSD (Lітературні Sемові Dобої) – це поетичного турніру, котрий і зараз проходить регулярно в Дніпропетровську, Харкові, Одесі, Бєлгороді (Росія), Кременчуку, та ще десятки різних проектів. Оскільки сам пишу, то встиг виступити в 16 різних містах України, в більшості багатократно, випустити дві книги і побувати на багатьох різних фестивалях. Це все я до того, що пишу про речі реальні, котрими вже на практиці скористався я і

«Інтернет-поезія, або як стають

pressja

022

Page 23: Pressja (51) 06/2013

ще сотні молодих поетів.

Звісно можна до нескінченності перераховувати прізвища авторів, котрі стали доволі відомими в інтернет-просторі і мають сотні чи тисячі своїх читачів. Але я хочу тут згадати про одного з найвідоміших (а може й найвідомішого) поета, котрий став популярним в інтернеті, а згодом почав виступати і випускати книги. Це Євген Соя, більше відомий, як Ес Соя. Сумарно читачів на його сторінках різних соціальних мереж вже більше 50 000 людей. Він входить в 10ку найпопулярніших авторів stihi.ru, найбільш відвідуваного сайту для розміщення віршів на терені СНД.

Після того, як він виклав свої перші вірші, Євген доволі швидко здобув читачів і перші запрошення на виступи. А далі все тільки розвивалось. Зараз Женя Соя – це автор, який збирає регулярно сотні людей на свої вечори в десятках міст України, Росії і Білорусії. Він самостійно випускає свої книги і продає їх по декілька десятків на кожному вечорі, хоча збірка його віршів вже виходила в одному з найбільших російських видавництв, пітерській «Азбукі». Зараз вже готова його четверта збірка віршів «Вереск», а тур в її підтримку буде складатися десь з 40 міст в чотирьох країнах.

Звісно в цій статті можна було б детальніше зупинитись на тому, як себе рекламувати в

соціальних мережах, взагалі розказати про позиціонування себе і маркетинг в інтернеті. Але, як на мене, не цим має займатись хороший автор. Він має писати гарні вірші і постійно самовдосконалюватись, а головне, не боятись використовувати всі можливості, які дають соціальні сервіси. Але автор не має займатись регулярним просуванням себе, спамом і подібними речами. Чому? Бо поезія – як «вірусний» контент. А вірусному контенту (наприклад смішній картинці) достатньо першого поштовху (у вигляді друзів, фоловерів, читачів на сайтах віршів), а далі вона поширюється «вірусно», тобто без участі самого автора. З поезією то само. Якщо «віросної» складової немає, то значить автору треба займатись самовдосконаленням, а не саморекламою.

Тому, підсумовуючи, хочу сказати, що стати популярним поетом може кожен. Звісно головне – це хороші вірші, але треба не боятись ці вірші показувати і приймати критику. Не боятись створювати власні «пабліки» в соціальних мережах і вести творчі блоги. Ми живемо в еру, коли кожен може стати відомим, гляньте он тільки на нещодавні «Gangnam style» та «Harlem Shake». Але не тільки завдяки дивакуватості можна стати популярним, тому пишіть і не бійтеся показувати свою творчість іншим.

популярними в соц.мережах»

2013 #051 pressja | 023

Page 24: Pressja (51) 06/2013

Студентське життя, невід’ємно пов’язане з відносинами між протилежними статями, і досить часто вони виходять за рамки дружніх. І це не дивно, адже саме в цей вік, зазвичай, в організмі відбуваються інтенсивні зміни, людина дорослішає, і інстинкт продовження роду дає про себе знати. Це і є тим, що викликає спочатку відчуття потягу до протилежної статі, а, згодом, і почуття любові.

Звісно, коли вперше закохуєшся, дуже хочеться, щоб ці почуття були взаємними і тривали вічно. Спершу заради цього ти готовий піти на все, що завгодно, проте тільки з часом починаєш розуміти цінність цих жертв. І тепер доводиться вирішувати, чи готовий ти принести їх, щоб ступити на нову доріжку життя, адже в молодому віці ці жертви представлять особливу цінність.

Чим ми жертвуємо, та заради чого, або які є «за» і «проти»?

По-перше, якщо у вас з’явиться друга половинка, то доведеться майже докорінно змінити спосіб життя. Тепер в плани потрібно включати не тільки свої власні бажання, але й бажання партнера. Відповідно, ми жертвуємо нашим простором та часом. Не кожен готовий на це піти: поступитись такими речами, як спокійно провести вихідні вдома, присвятити вільний час своїм хобі, прогулянці з друзями або навчанню, чи просто пограти в «Доту»…

По-друге, доведеться збільшити свої витрати.

Студенти і так вважаються народом не з найбагатших, а обов’язки перед партнером тільки погіршать це положення: подарунки на свята, походи в кіно та кафе і так далі, явно не весело відобразяться на вашому бюджеті.

По-третє, можливими будуть проблеми з батьками. Часто батьки не хочуть, щоб їхні діти вступали в відносини у ранньому віці. Іноді це буває через ревність, особливо, якщо дитина в сім’ї одна. Також можлива недовіра з боку батька або матері до вибору партнера їхнім чадом, або ж дійсно невірний вибір. Загалом, існує багато причин, які можуть спричинити даний конфлікт, але вони залежать від ситуації та стосунків в сім’ї. Проте, якщо батьки відпустили Вас самого до чужої країни, то скоріш за все, вони повністю довіряють вам і вважають, що ви готові до самостійного життя.

І нарешті, постійні сварки, ревнощі і тому подібне, будуть виснажувати вас зсередини. Можливо, спочатку все буде ідеально, але з часом партнери все більше і більше починають звертати увагу на недоліки одне одного та розуміють, що не готові з ними миритись.

Проте, спільне життя несе не тільки збитки. Адже маючи поряд людину, на яку можна покластись (а саме такою має бути друга половинка) набагато легше виконати навіть найскладнішу роботу. А, якщо у житті виникають труднощі, то завжди буде хтось, хто вас підтримає. Зрозуміло, що для людей в молодому віці це має неабияке значення,

«КОХАННЮ ВСІ ВІКИ ПОКІРНІ». МАБУТЬ, УСІМ ВІДОМИЙ ЦЕЙ ВИСЛІВ ВЕЛИКОГО РОСІЙСЬКОГО ПОЕТА, І, МАБУТЬ, БІЛЬШІСТЬ З ЦИМ ПОГОДЖУЄТЬСЯ. АЛЕ, ЯКЩО

ПРИПУСТИТИ, ЩО КОХАННЯ ЗАВЖДИ ПОВ’ЯЗАНЕ З ПЕВНИМИ ОБОВ’ЯЗКАМИ, ТО ЧИ ДОЦІЛЬНЕ ВОНО КОЖНОГО ПЕРІОДУ НАШОГО ЖИТТЯ? ОСОБЛИВО

СТУДЕНТСЬКОГО…

ЛЮБОВНІ ВІДНОСИНИ В

МОЛОДОМУ ВІЦІ: ЗА І ПРОТИ

pressja

024

Page 25: Pressja (51) 06/2013

особливо для студентів, котрі навчаються далеко від рідної домівки і майже позбавлені батьківської підтримки.

Попри це, наявність другої половинки слугує неабиякою мотивацією для саморозвитку, особливо, якщо ви бачите в ній ті якості, якими хотіли би володіти самі. Найбільш дієво це для осіб чоловічої статі, які зазвичай вважають, що саме вони повинні в усьому допомагати своїм супутницям, і ніяк не навпаки.

І, нарешті, просте відчуття тепла поруч з близькою людиною щодня додає нових сил та бажання жити.

Які існують особливості позитивних та негативних сторін близьких відносин для українських студентів в Польщі.

Перш за все, це можливі довгі розлуки з коханими. Якщо починати відносини з людьми, з котрими навчаєшся, то набагато ймовірніше, що ваша друга половинка проживатиме у іншому районі чи, навіть, області. Таким чином, під час канікул можливість бачитись одне з одним буде обмежена. Хоча, з іншого боку, цей аспект може також посилити бажання бути разом, скріпить відносини і заодно зменшить обмеження в свободі, яку вони накладають.

І друге — це відносини з чужоземцями: не тільки з аборигенами Польщі, але й представниками далеких національностей, які навчаються в нашому університеті. В цьому випадку потрібно розуміти, що у кожної країни є свої особливості

в понятті будь-яких відносин, не кажучи вже про відносини між протилежними статями. Перед тим, як приймати будь-які рішення в даному напрямку потрібно добре знати культуру країни вашого потенціального партнера, а також врахувати можливий мовний бар’єр.

Що ж робити, якщо відмовитись від цього?І все ж, навіть якщо відмовитись від бажання

мати біля себе когось близького, вас все одно буде тягнути до протилежної статі, не зважаючи на те, чи хочете ви цього свідомо, чи ні. Просто намагатись блокувати, чи не звертати увагу на це, звісно, немає сенсу. Окрім того, це малораціональне використання енергії, якої, під час закоханості, відчувається не мала кількість. Отже, найкращим, та найбільш раціональним варіантом буде перенаправити цю енергію на інші види діяльності, такі як мистецтво, спорт, навчання і так далі...

Близькі відносини між протилежними статями були і залишаються невід’ємною частиною людського буття. Але в молодому віці, коли і свобода, і почуття представляють особливу цінність, потрібно все ж вирішити, що є для вас дорожчим. Звісно, можливо, знайти людину, яка б, наприклад, мала інтереси подібні до ваших, та з якою можна поєднати ці два, такі різні, способи життя, проте шанси на це дійсно дуже малі.

Sergiy Minin Grafika: Alona Kolomiiets

2013 #051 pressja | 025

Page 26: Pressja (51) 06/2013

Як швидко летить час! Українські студенти живуть в Польщі вже більше ніж півроку,а деякі мешкають тут вже другий, третій та навіть четвертий рік! А що ви встигли дізнатися про цю країну під час свого перебування в ній? Скільки міст відівідали,чим можете похизуватися перед друзями з України?

Напевно більшість відвідала столицю країни, славетну Варшаву, та душу Польщі - Краків. Про ці міста, про їхню історію та величність знає кожен українець, котрий мешкає в Польщі. Скоріш за все кожен другий студент вважає, що побувавши в цих двох містах можна спокійно вважати, що відвідав всю Польшу і нічого цікавого не залишилось.

Отож повстає питання, що можна відвідати щоб ближче познайомитись з культурою та духовністю країни, в котрій кожен з нас проведе частину свого життя, а можливо і залишиться тут назавжди?

Скільки гномів знайдеш ти?Перш за все варто відвідати місто котре

знаходиться від Жешова на відстані приблизно 450 кілометрів, та розташоване на двох берегах ріки Одри. Це місто - Вроцлав, і воно має дві особливості: гноми та мости. Мостів котрі з’єднують частини міста насправді величезна кількість, в наш час їх можна нарахувати приблизно двісті! Розпочати свою подорож варто з Тумського мосту. Цей пішохідний міст служить своєрідною сполучною ланкою між Старим і Новим містом; основна частина історичних пам’яток Вроцлава знаходиться на території Тумського острова. Його недаремно називають «святою землею»: тут представлено

величезну кількість релігійних пам’яток і святинь. Вроцлав поеднує в собі безліч архітектурних

стилів, таких як барокко, готика, неокласицизм та інші. Щодо гномів, котрі роблять це місто особливим, існує карта, за допомогою якої їх, наче скарб можна зайти. Цікаво що кожний з них має своє ім’я і з кожним роком на вулицях міста їх стає все більше.

Отже варто відвідати це місто, побачити величні архітектурні споруди, пройтись по мостах наповнених духом середньовічньої епохи, і, звичайно знайти всіх гномів та добре провести час!

Кораблі «плавають» по землі...Острудско-Ельблонгський канал - єдина в

світі велика гідротехнічна споруда з діючими старовинними механізмами. Загальна протяжність штучної водної системи складає 147 км, довжина водного шляху по каналу - 83,4 км.

Використовуються два шлюзи і п’ять стапелів, за якими на висоту від 13 до 22 метрів по суші в спеціальних роликових візках на рейках переміщаються суда. Самі візки, як і всі механізми каналу, приводяться в рух напором води, а кораблі “плавають” по землі.

Маршрут по Острудско-Ельблонгському каналу знайомить мандрівників з одним з найцікавіших куточків Польщі. Подорож починається від річкової пристані в центрі Ельбльонга. По руслу річки пасажирські судна прямують вгору за течією до озера Друзно. Під час подорожі туристів чекають дивовижні пейзажі ландшафтних парків, лісів, багата фауна і флора заповідників Польщі. Рейси по каналу виконуються(я хз шо тут вліпить, но виконуються явно некатіт) з першого травня до кінця

ПОЛЬЩА, ЯКУ ТИ НЕ ЗНАВ

pressja

026

Page 27: Pressja (51) 06/2013

вересня.Отже любителям насолодитись красою

природи варто спробувати такий цікавий та єдиний в усьому світі спосіб подорожі на судні.

Живі піщані дюниОсоби котрі хочуть побувати в пустелі Сахара

не повинні долати відстань в дві тисячі кілометрів, адже існує Словінський парк, розташований на відстані приблизно 115 кілометрів на північний захід від Гданська.

Цікавинкою парку є рухомі дюни, які сягають висоти декількох десятків метрів і є одними з найбільших в Європі. Дюни повільно рухаються зі швидкістю від 3 до 10 метрів в рік. Величезні гори піску створюють ілюзію пейзажу сахарської пустелі. Якщо пощастить, тут можна побачити піщану бурю. Незабутні відчуття для любителів нових вражень!

Резиденція Тевтонського орденаЛюбителі середньовічних часів можуть відвідати

замок Мальборк - найбільший у світі замок побудований з цегли, який служив резиденцією великого магістра Тевтонського ордену в чотирнадцятому та середині п’ятнадцятого століття. Це найбільший готичний замковий комплекс в світі, площа якого становить 21 гектар. Оточений глибокими ровами і кількома рядами оборонних стін, він приховує численні презентабельні приміщення, зокрема костел св.Діви Марії, під яким знаходиться каплиця св.Анни - місце поховання великих магістрів.

Туристи можуть відвідати постійні виставки, в тому числі багаті колекції військової зброї та готичних скульптур. Особливої уваги заслуговують

«Бурштинові контексти» - всесвітньо відома колекція бурштину в Мальборку. Перебуваючи в замку можна побачити театралізовані вистави лицарських турнірів, спортивні заходи, інсценізацію «Облога Мальборка», які дають можливість перейнятися духом та історією цієї величної споруди.

Цікавий не тільки замок, але і саме місто Мальборк. Тут можна спробувати свій талант гончара в керамічному цеху,створивши своїми руками вироби з фарфору. А також можна просто прогулятися по околицях або спробувати зловити фантастично-величезну рибину в одному з місцевих озер.

Отже місто приваблює всіх небайдужих до культури та архітектури середньовічча.

Край тисячі озер Гордість поляків, місце від якого захоплює дух,

- Мазурські озера - знаходятся в північно-східній частині Польщі.Тут кожен може знайти заняття собі до душі. Любителі активного відпочинку можуть займатися водними видами спорту та насолоджуватись красою озер та лісів що їх оточують. Спокійно провести час та відпочити можна на катері або яхті, спостерігаючи за заходом сонця, гуляючи по лісу, або просто поєднати всі ці способи відпочинку та отримувати незабутні враження та позитивні емоції.

Польша яку ви не знали раніше перед вами. Не гайте часу, попереду весна, пора для нових знайомств, відкриттів та незабутніх вражень! Розвивайтесь та ніколи не зупиняйтесь,подорожуйте, дороги завджи відкриті,все залежить тільки від вас!

Альона Коломієць / Alona Kolomiiets

2013 #051 pressja | 027

Page 28: Pressja (51) 06/2013

Однією з головних проблем, з якою зустрічається майже кожна людина, переходячи на стадію розвитку «студент», — гроші. Точніше їх нестача. А ще точніше — невміння ними розпоряджатись. Адже живучи з батьками, мало хто цікавиться, як вони розраховують свій бюджет, і тому, починаючи самостійне життя, студенти повинні розвивати ці необхідні навики самостійно, так званим, методом «спроб та помилок».

Відчуття повної свободи та незалежності — перше, що охоплює підлітка, коли він, нарешті, відчуває відсутність батьківського контролю. Це і є початком та піком формування великої «чорної діри» в гаманці студента. Зазвичай, за перші два тижні витрачаються гроші, які були виділені на місяць чи, навіть, більший термін, але ж наступного разу батьки поповнять карточку нескоро… Усвідомивши це, студент, зазвичай, усвідомлює й необхідність зменшення та регулювання своїх витрат.

Такий перебіг подій, скоріш за все, знайомий кожному з вас. Проте, чи вдалося вам зменшити їх до бажаного рівня? Чи «чорна діра» й досі невпинно пожирає все, що потрапляє до вашої кишені? Якщо так, то, напевно, вам буде цікаво, які існують способи, щоб від неї позбутись, або, принаймні, частково зменшити, та якими з них користуються студенти, котрі вчаться поруч.

Перш за все, давайте подивимось, як намагаються заощадити студенти, та чи вдається їм це.

Студент інформатики, 4 курс.«Чи стосується мене ця проблема? Звісно ж,

що так, як і будь-якого іншого студента. Щодо моїх методів економії, то я намагаюсь, перш за все, оплачувати вчасно всі рахунки, щоб уникнути додаткових відсотків. Наступне, що намагаюсь робити, це перед покупками обрати, що для мене є найважливішим.

Загалом, я не можу сказати, що я так вже сильно намагаюсь економити. Так, наприклад на їжу я ніколи не шкодую грошей.»

Студентка 4 туризму, 4 курс«Проблема існує, але зайві 500 злотих її легко

вирішили б. Хоча… Мабуть, мені так лиш здається, бо завжди знайдеться ще щось хороше, що я захочу купити.

Способи щоб цій проблемі зарадити? Та вони просто на кожному кроці. Навіть праця в університетському гардеробі, кіоску біля RA3 чи

117 кабінеті можуть покрити деяку частину витрат. А взагалі, все залежить лиш від суми, котру хочеш заробити. Роботу можна знайти доволі легко, якщо мати бажання.»

Студентка Aviation Management, 1курс«Одвічна проблема грошей і студента - це як

проблема війни і миру. Щодня ми вирішуємо складні економічні задачі: як витратити наші обмежені ресурси щоб максимально задовольнити наші необмежені бажання. Особисто я лише віднедавна навчилася контролювати свої витрати, а саме тоді, коли вступила до УІТМу. Тоді в мене з’явився доступ до набагато більших грошей,ніж я мала в школі. І було дуже важко не зайти в магазин і не спустити весь бюджет на місяць. Для того, аби хоч якось зупинити дівоче бажання «купити все блискуче і все, що на мене дивиться» я, насамперед, поклала гроші на карточку і сховала її далеко-далеко. Кожного тижня знімаю певну суму і повинна в неї якось вкластись. А ще я навчилась збирати чеки, щоб в кінці місяця проаналізувати, які покупки я зробила - потрібні чи ні. Ну і з часом це перейшло в звичку. А ще чудовий спосіб не «транжирити» - це знайти собі мотивацію. Наприклад, в кінці року хочу собі купити щось таке, на що б ніколи не наважилася. Спосіб дієвий, але й бажаний предмет має бути дійсно ду-у-уже бажаний.»

Студент інформатики, 1 курс«Звісно мне дана проблема стосується. Досить

великі витрати на їжу плюс оплата житла, без якого ніяк, також бажання купити чогось солодкого, піти на дискотеку або розважитись будь-яким іншим чином в результаті дають доволі таки велику суму.

Як я заощаджую? Я часто не їм або їм один раз в день. Не впевнений, що це правильний метод, але досить дієвий. Їжу я намагаюсь заміняти водою і так, часом, вдається зекономити досить багато.»

Студентка Aviation management, 2 курс«Досить часто, коли ти їх не чекаєш, вони

з’являються - незаплановані витрати… Наприклад, день народження у друга, або похід на вечірку. Ну і ще є така річ як «не змогла пройти повз і … купила», думаю що всім знайомо.

Подолати цю проблему? Хмм... звичайно намагаюся. Ось наприклад грію крісло у гардеробі. Робота хоч і нудна, зате неважка і вже

Секрети студентських заощаджень, або «чорна діра» в кишені студента та порятунок від неїСергій Мінін, Sergiy Minin,2LED Ekonomia, International Mangement

pressja

028

Page 29: Pressja (51) 06/2013

грошей більше. Ще один спосіб — дуже дієвий доречі — це уникати магазинів на зразок «Теско» , «Ашану» ну і так далі.

Голодний шлунок — теж далеко не найкращий «радник» якщо ви вирішили піти по магазинах або до університету.

І непоганим способом, як на мене, є економити де це розумно і можливо. Наприклад квартиру винаймати дешевшу абощо.»

Студентка журналістики, 1 курс«Проблеми як такої особливо й нема. Тому

що студент є настільки бідним, наскільки себе таким вважає. Зазвичай, ми не рахуємо витрати, ми просто витрачаємо. І виходить так, що у підсумку грошей немає і в той момент починаємо економити. Витрати грошей на непотріб стосуються й мене, але треба мати розумні межі, і визначити, які потреби є найважливішими. Останнім часом, я, наприклад, ходжу до спортзалу, тому не витрачаю на шкідливі дрібничкии, такі як чіпси, солодощі, напої... В цьому теж частково проявляється економія, як для мене.»

Як Ви бачите, кожен студент має свої власні методи економії, деякі більш, деякі менш дієві. Проте існують, деякі проблеми, які зможуть змусити Вас купувати більше, ніж потрібно. По-перше це, як вже було раніше зазначено, похід до магазину в «стані вовчого голоду», так як тоді дуже важко втриматись від зайвих покупок, коли хочеться їсти. По-друге, це різниця в цифрах на польських та українських цінниках. Як Ви знаєте, вартість злотого, приблизно, в 2,5-2,7 разів більша, ніж вартість гривні. Тому числа на цінниках в Польщі менші, ніж на українських. Досить часто через цей фактор студенти починають купувати речі, від яких би відмовлялись в Україні через високу ціну, і разом ці речі виливаються у доволі таки кругленьку суму.

І нижче наведені деякі рекомендації, які, можливо, допоможуть вам зменшити витрати, та дадуть змогу користуватись бюджетом дещо довший час.

Складіть план витрат. Це один з найбільш ефективних методів по боротьбі з незапланованими витратами. Звісно, дуже добре б було розписати його на тиждень, чи навіть місяць, але якщо такої можливості немає, то достатньо просто перед походом в магазин скласти список того, що вам потрібно купити. Це допоможе утриматись від спокуси стягнути з полички пачку

чіпсів чи шоколадку. Витрачайте гроші тільки на потрібне.

Подумайте, чи все, на що ви витрачаєтесь, є для вас необхідним? Або, принаймні, чи приносить воно користь, яка покриває грошову вартість того чи іншого товару? Перевірте план витрат, і точно знайдете тисячу й одну річ, які попросту «з’їдають» ваші заощадження.

Слідкуйте за своїми витратами. Постарайтесь завести зошит або блокнот, в якому ви будете записувати всі свої витрати і в кінці дня, тижня або місяця підраховувати суми. Візуальне зображення великих цифр тільки збільшить бажання виключити з плану витрати, без яких можна обійтись.

Тримайте в кишені якнайменше грошей. Наприклад, йдучи в магазин, до університету, чи просто гуляти на вихідних, постарайтесь порахувати приблизну суму, яку ви можете витратити, та, орієнтуючись на неї, беріть з собою відповідну кількість грошей. А якщо після повернення іще дещо залишиться покладіть це до скарбнички, а в кінці місяця порахуйте, скільки вам вдалось заощадити.

Навчіться готувати самостійно. Порівняно з ресторанами або фаст-фудами це обійдеться в 4-5 разів дешевше. І хоча в перші рази це буде не так смачно, з часом ваші навички вдосконаляться. До того ж, самостійно купуючи та готуючи інгредієнти, можна більш впевнено сказати з чого саме страва зроблена.

Слідкуйте за акціями та знижками. В супермаркетах майже завжди можна знайти товари, які продаються по акційним цінам. Зазвичай вони дешевші на 20-30%. Також, добре було б купувати одяг в кінці сезону. Так, наприклад, на початку весни можна купити зимовий, а в кінці осені — літній. Купуючи таким чином ви можете зекономити від 50% до 70% від звичайної вартості, або навіть і більше.

І цей список можна продовжувати ще досить довго. Обирайте, знаходьте, винаходьте та використовуйте методи, які ви вважаєте найбільш ефективними. Проте пам’ятайте, що жоден з них не буде працювати, якщо не докладати сили волі. Адже саме вона являється ключовим фактором для студентських заощаджень.

2013 #051 pressja | 029

Page 30: Pressja (51) 06/2013

В нашому університеті можна доволі часто почути українську мову – це коридори, кабінети, буфет, шатня. Солов’їну можна почути не тільки з вуст учнів, але й з вуст викладачів-українців. А що ж діється в закутках нашого закладу: в засобах масової інформації?

Ні для кого не секрет, що в УІТМі існує медіальна організація Radioeter.Fm і що в ній задіяна не така вже й мала кількість представників нашої країни. Напевно, щодня, включаючи відео-спостерігач в сервізі радіо, можна помітити усміхненого реалізатора-українця, який сидить на пультом перемикання і управління матеріалами в програмах, а простіше кажучи і творить усю атмосферу в ефірі.

Але праця наших співвітчизників не обмежується на реалізаторстві. Кожний з них розвивається по-своєму. Іноді, йдучи університетом, можна побачити, як заклопотана українка бере інтерв’ю у студентів, викладачів, в інші хвилини – помічаємо нашого земляка, котрий сприяє розвиткові ra-dioeter.fm навіть в рекламній діяльності радіо. За кожного з них в душі відчувається піднесенна радість

і гордість. Не беручи до уваги проблеми мовного бар’єру, майже всі «мешканці» університетського радіо віднайшли себе і працюють в атмосфері чудових радіохвиль.

Такою була ситуація донедавна, але в цю суботу доля українських радіовців стрімко змінилась. Ми «вибороли» собі цілий день наших ефірів і, власне, о 16:00, першою стартувала програма «Starter», яку проводили Божена Губич та Катерина Кузнєцова. Дівчата чудово ввели нас в курс новин УІТМу та не тільки. Можна було насолодитись гарною українською мовою, покращити собі настрій, тому що в студії атмосфера була справді гарячою та веселою.

Гарний дебютний ефір продовжився о сімнадцятій англійською програмою «Hello to the world». Її ведучими були, звісно ж, українки, студентки англомовного факультету Aviation Ma-nagment, Анастасія Булавка та Юлія Духнич.

В наступному ефірі кожний із слухачів radioeter.fm мав змогу відпочити від важких буднів і вирушити у таку собі віртуальну подорож разом з Ігорем

В ЕФІРІ RADIOETER.FM

pressja

030

Page 31: Pressja (51) 06/2013

Чуприною та Оленою Шершньовою в програмі «На валізках». Починаючи від вісімнадцятої години, можна послухати цікаві та важливі відомості для туристів, а темою дев’ятого березня була поїздка в Хорватію. Думаю, студент має відпочивати якнайкраще!

Чудовим завершенням українського дня був ефір «Лови момент», проведенний Настею Булавкою та Максимом Волоханем. Цього разу ми вже, всією нашою діаспорою святкували день народження Тараса Шевченка, супроводжуючи це все прекрасною поезією та музикою.

Перший український ефірний день пройшов дуже вдало: не тільки з великою кількістю слухачів, але й з масою позитивних емоцій. Подякувати хочеться не тільки ведучим, але й людям, без котрих неможлива була б реалізація програм з технічного та музичного боку: Олі Васильєвій та Івану Гопку.

Українська редакція radioeter.fm має дуже багато запланованих проектів, нових аудицій. Аж страшно, чи на це все вистачить часу на антені. Анастасія Булавка, котра саме зібрала всю радіо-

родину, коментує: «Ми сформували колектив активних студентів, котрі бажають втілити свої креативні ідеї на благо нашого радіо і зробити життя цікавішим. Наша команда завжди готова до всього нового і оригінального. Вважаю, що кожному українцю дуже приємно чути відлуння рідної мови на хвилях польського радіо».

Наша редакція безмежно радіє від кожному новому слухачеві, від того, що нас не тільки слухають, але й дивляться через веб-камери студії. Відтепер увімкнути наш ефір можна навіть з сайту університетського часопису «Пресія».

Українці в нашому університеті – це не просто діаспора, це не просто гілочка, відірвана від материнського дерева. Це вже саджанець, який з першого погляду молоденький, але дуже міцний і витривалий. Він вже ось-ось подарує соковиті плоди. Насолоджуйтесь і приєднуйтесь, адже українське – це рідне, а значить – найкраще. До наступних ефірів!

Olena Shershnova

УКРАЇНСЬКА СУБОТА

2013 #051 pressja | 031

Page 32: Pressja (51) 06/2013

pressja

032

Page 33: Pressja (51) 06/2013

МЕДИЧНЕ СТРАХУВАННЯ В ПОЛЬЩІ: ЯК, ЧОМУ, ДЛЯ ЧОГО І… ЧИ ВАРТО? Від першого семестру свого навчання

користувалася послугами медичного страхування від Національного фонду здоров’я (NFZ). У тому ж таки семестрі була нагода скористатись нею: застуда. Обслуговування в лікарні, до котрої звернулась, було більш приємним, ніж на Україні, проте решта навіть розчарувала. Чи то я чекала якогось особливого європейського рівня? Відзначу одразу, що серед плюсів медичного страхування в Польщі, – менше хвилювань і невмілих самолікувань, медична довідка від польського лікаря, так зване «zaświadczenie lekarskie”, - і ніяких тут тобі претензій чи зауважень з боку викладачів. Полежала спокійно отак із застудою кілька днів, «харчуючись» антибіотиками зі знижками (власне, медична страхівка передбачує також знижки на певні ліки, про них варто нагадувати лікарям, коли останні не дуже акуратним почерком виписують рецепт). Також зекономила близька 100 злотих за один тільки прийом у лікаря (за словами очевидців, саме стільки він коштує, якщо ти не застрахований).

2013 #051 pressja | 033

Page 34: Pressja (51) 06/2013

Отож, на цьому мої «першокурсницькі» пригоди в медичній сфері Польщі, зокрема міста Жешова, закінчились. Правда, наприкінці навчального року писала відмову від страхування, щоб не переплачувати за літні місяці, коли була вдома.

Цього року знову вирішила не ризикувати зі здоров’ям, тобто в черговий раз застрахувалась. І, коли вдруге довелось звернутись до лікаря, була ще більше розчарована. На огляд у «несімейного» лікаря треба було записуватись на місяць вперед. З думкою, що до цього часу можна вже й Богу душу віддати, серйозно задумалась над питанням: «Чи варто мати медичне страхування в Польщі?». Відверто кажучи, мій негативний досвід з 30-денним очікуванням прийому у лікаря не виключає того факту, що можна звернутися до інших медичних закладів: приватних (котрі підписали угоду з NFZ) або ж державних, з більш відрегульованим графіком прийомів. Та все ж спробуємо разом дати відповідь на питання: «Навіщо мати медичну страхівку в Польщі?»

Декілька сухих фактів про страхування (знати які необхідно)

Як вже стало зрозуміло, щоб безкоштовно користуватись медичними послугами, потрібно застрахуватися в Національному Фонді Здоров’я. Завдяки страхуванню в NFZ можна також користуватися послугами приватних медичних закладів, однак такий заклад повинен мати підписаний договір з Фондом Здоров’я (на замітку: значок-напис «NFZ» при вході до лікарні повідомляє, чи такий договір підписаний).

Як уже було мною підмічено, відсутність медичного страхування може бути причиною високих витрат на медичні послуги у разі хвороби або за необхідності негайної медичної допомоги. Вартість же такого страхування для студентів-іноземців складає 520 злотих на рік, тобто щомісячний внесок - 46,80 злотих. Здавалося б багато, еге ж, але якою є найчастіше наша відповідь на питання про найважливіше в житті, або ж чого бажаємо нашим рідним в першу чергу? Звісно, здоров’я. «Здоров’я – головне», «перш за все бажаю здоров’я», «щастя, здоров’я»… Ой, але не про це мова.

Думка українських студентів про страхуванняВирішила задля виключення суб’єктивності

запитати про медичну страхівку у студентів УІТМ-у. І тут я побачила чітку розмежованість двох таборів: для перших – «здоров’я – головне», а іншим – наплювати. Другий «табір» складається зі сміливців, котрі вважають, що не захворіють на жодну загрозливу хворобу, а витрачати майже 50 злотих на «а може», чи «а всяке буває», не варто. Оскільки я відношусь до першого «табору», то… всяке ж трапляється! Зі мною погодилась Марія:

- Маю страхування ще з першого курсу. Я з тих людей, котрі не ризикують своїм здоров’ям, тому після приїзду в Польщу відразу підписала договір. Скористалась послугами лікаря тільки один раз. Йшла на прийом до „родинного лікаря” у медичний заклад на вулиці Важивній ( ul. Warzyw-na). Без черг. Оглянув – виписав рецепт. Єдине, у польських лікарів такі ж коряві почерки, як і в українських.

Береженого Бог береже. Тому, раджу всім скористатись послугою медстрахування.

А розповідь Андрія не залишає жодних сумнівів про сумлінність працівників відділу співпраці зі студентами-іноземцями в інформуванні про обов’язковість страхування:

- Медичне страхування в Польщі - річ потрібна. Хоча я і знав про нього від початку навчання в Польщі: від працівників «рекрутації», опікуна, зі студентської пошти, проте не став його робити. Бо на виготовлення страхівки потрібно було потратити гроші і час. Тим більше, мені розказували студенти зі старших курсів, що навіть коли і маєш медичне страхування, добитися безплатного лікування дуже важко. Хоча мені відомий випадок, коли одна знайома звернулася по швидку допомогу і завдяки страхуванню не оплачувала цей виклик. Тому, вважаю, що медстрахування варто робити, особливо, якщо ви схильні до захворювань чи травмувань. Краще оплатити його, ніж потім дороге лікування.

Я порекомендував би робити страхування в першу чергу першокурсникам, бо вони ще молоді, «зелені» і не знають, якими районами слід ходити ввечері, - додає з долею жарту (як ми знаємо, у кожному жарті є доля правди). - Я найближчим часом збираюся робити медичне страхування і раджу слідувати моєму прикладу».

pressja

034

Page 35: Pressja (51) 06/2013

Медичне страхування є необхідним документом для легалізації перебування в Польщі при виготовленні дозволу на тимчасове проживання (Karty Pobytu). Тому багато студентів мотивують свій вибір саме цією умовою, як-от, наприклад, Ігор:

- Відверто кажучи, я ніколи не користувався польським медстрахуванням, тільки формальним, купленим в Україні для галочки. Та все ж страхівку буду робити, але тільки тому, що мені потрібна «карта побиту», серед умов отримання якої є медичне страхування. Студентам, звичайно, рекомендую застрахуватись, бо знайомий одного разу з нападом апендициту їздив - робив страхівку.

А ось і студенти-сміливці, котрі мотивують своє небажання страхуватись тим, що ніяка пригода з ними не трапиться (до речі, така формула позитивного мислення дуже часто спрацьовує, але якщо справді в це беззаперечно вірити). Порозмовляла я з однією такою сміливою студенткою, Анною:

- Я не маю медичного страхування. І за півтора року жодного разу не пожаліла про це. Хтось може зі мною не погодитись, бо бувають різні ситуації. Але я не відношусь до тих людей, які впадають в паніку, коли бачать на градуснику 37,6. Мабуть через те, що звикла лікуватись вдома і рідко звертаюсь до лікарів. Так вже склалось, що навіть з лікарями в місцевому медичному закладі в мене завжди були конфлікти.

То що ви тепер думаєте про медичне страхування? Варто чи ні? Не переходячи на жодну зі сторін, я б побажала якнайбільше позитивних думок і не йти на неправильний ризик (читай: застрахуватись), бо відома фраза: «Хто не ризикує, той не п’є шампанського» тут не завжди справджується.

Як?Якщо ви дочитали аж до цього абзацу (честь вам

і хвала!), то тут ви знайдете покрокову інформацію про те, як застрахуватись в NFZ.

По-перше, для укладення договору як студент – іноземець, кожен повинен мати з собою:

- документ, що засвідчує особу (це паспорт чи карта тимчасового перебування);

- номер PESEL (номер соціального забезпечення, попередньо отриманий в Urzędzie

miasta Rzeszowa, а це, в свою чергу означає, що прописку (zameldowanie) ви вже маєте);

- студентський квиток.Для того, щоб укласти договір про добровільне

медичне страхування, потрібно звернутися до відділення NFZ, що знаходиться на вулиці Замковій 8 (Zamkowa 8). Там привітні працівники з досвідом співпраці з іноземними студентами допоможуть заповнити заяву про добровільне страхування. Коли договір буде підписано, потрібно протягом 7 днів подати бланк ZUS ZZA («Зголошення до медичного страхування» - «Zgłoszenie do ubezpie-czenia zdrowotnego») у відділення ZUS-у (Zakład Ubezpieczeń Społecznych), що міститься на алеї Пілсудського, 12 (Al. Piłsudskiego 12). Там медичне страхування реєструють. До речі, не забудьте в поштовому відділенні оплатити перший внесок за користування страхівкою. І тільки тоді ви виконаєте усі формальності, пов’язані з оформленням медичного страхування.

Від моменту підписання договору, ви зобов’язані щомісячно оплачувати послуги страхування до 15 числа кожного місяця (наприклад, оплата за січень – до 15 лютого). Сума ця складає 46,80 злотих, як вже було згадано вище. Не забувайте, що доказом страхування є: екземпляр умови NFZ, бланк заяви в ZUS і підтверджена оплата внеску за останній місяць. Окрім того, після оплати, треба щомісяця подавати бланк про її здійснення до відділення ZUS-у.

По правді, інколи дратує такий бюрократизм. Маю на увазі постійне віднесення підтвердження оплати до ZUS-у. На власному досвіді переконалась, що заносити її кожного місяця необов’язково. Можна віднести кілька таких заборгованих папірців пізніше, але тут, як кажуть: «Відтворення подібних трюків в реальному житті може вам зашкодити». І тоді проблем не збудешся.

Про те, як впливає медичне страхування на впевненість

Вибір за тобою, любий друже. Але охоче поділюсь такою думкою: для чогось те страхування розумні люди та й придумали. Отже, недарма і не випадково. Тому бажаю міцного здоров’я і раджу страхуватись, щоб бути впевненим у його міцності ще й завтра!

Наталія СікораIlustracja: Olia Vasylieva

2013 #051 pressja | 035

Page 36: Pressja (51) 06/2013

Whenever I open my photo album, the door of the past opens for me aga-in. There is always something beautiful there that clutches my heart tightly, softens the hard corners of life, and fills me with tears of excitement. Time flies. One month has passed since I left Poland. I feel as if I were a traveller, travelling in a circle, and returning back to the beginning. I am back to my normal self again. But there is always a hollow in my mind, which I want to fill by recalling the past good days. The memories are too deep to express them with words.

Lingering memories

Before I went to Poland, I had been a little concerned whether we Chinese were welco-med by native people or not, and whether I could handle the culture difference with ease. Also, usually people like each other only because they are similar to each other. I had been wondering how much Polish people knew about Chinese people. My doubts disappeared when some of my classmates welcomed me warmly and sincerely. They asked me about my name and I said, “Feng Ping.” They tried hard to pronounce it, but only managed to utter some strange syllables. Then we laughed wildly. When one guy called me ‘Ms Ping’, I was quite confused at first and did not response immediately. Later I explained to them that my family name was ‘Feng’, not ‘Ping’, and that in China we put a family name in front of a given name. Then we made a lot of jokes with names. Two of my other friends’ names were Yang and Ning. When Polish friends heard our introduction, they laughed. I asked them what was so funny. One guy said, “Ping, Yang, Ning.” Then friends around us laughed again. “The three names combined together sound like a Polish word which means ‘drunk’!” the guy explained. Then we laughed together and this is how our friendship started.

The friendship developed successively and steadily during the following classes. Our cul-tural differences amused each other very much. In one class we were required to make a presentation about food and drinks in our own countries. Both Chinese and Polish students introduced the traditional food in our countries. I had gone to some Polish restaurant before that class, and I thought that Polish food was lighter and sweeter, unlike spicy Chinese food. For example, in China we fry vegetables with salt and pepper, while in Poland, in my view, the vegetables are mainly eaten raw, as salad. In that class, we showed a lot of pictures of Chinese food, including Peking duck (duck is also served in Poland with apples, but Peking duck tastes different), noodles with soybean paste, Kong Pao Chicken, and so on. The dishes impressed my Polish friends a lot. “Your presentation made my mouth water and I hoped I could have a taste,” one of my Polish friend said to me.

Several days later, we invited a few friends to our dormitory and we prepared them a good feast. One girl was a little afraid when she saw the way we cooked the chicken. I promised her that she would never be disappointed if she tried a little. She still dared not to try. I got an idea: I put the plate directly under her nose. She kept away from it at first, but suddenly grabbed it at once in her hand and, holding it tightly, said, “This smell is awesome.” Then she gobbled the chicken greedily.

pressja

036

Page 37: Pressja (51) 06/2013

Lingering memories

One day we went to the Irish Pub with our Polish friends and other international students. We sat at the table in a circle, talking joyfully. They learnt some Chinese characters from us, and we learnt some Polish words from them. The problem was that we could not understand each other completely sometimes, so we had to use hands and feet to explain things to each other. While talking with my new friends, I was really amazed by how we perceived the same things differently and how diffe-rent our value systems were.

I remembered when I first introduced myself to a Turkish guy, I said, “My English name is Hermione, like the heroine in the book Harry Potter, who is both smart and beautiful, but I am neither smart nor beautiful.” It is very popular in China to introdu-ce oneself this way, as it is a way to show the Chinese modesty. But this introduction confused other international students. They could not catch what I meant. The same situation happened to one of my friends too. When one the Polish friend asked her whether the show we saw was interesting or not, she said, “It wasn’t interesting,” she paused, “It was very interesting.” My friend was trying to emphasize how deeply impressed she was by the show and how much she liked it. This could be regarded as Chinese humour, but it confused the Polish friend who did not know much about the Chinese culture.

The days I was in Poland were filled with misunderstandings and tolerance. It was this exciting life that made me still dream about UITM at night even when I returned back to China. To be honest, I always travel back to the past, wondering why I did not react properly when I talked with my Polish friends. I also regret that I did not explain Chinese culture clearly to them. Things become precious only when they turn into memories. During the four months’ stay in Poland, I changed into a person who wants to seek something different in life. My friends in China all say that I am no longer who I was, but a girl who is more willing to accept the differences, an inde-pendent and vigorous person. This stay in Poland will be cherished by me for the rest of my life. I hope that years later I will return to Poland and embrace the atmosphere again.

Author: Feng Ping, China Edited by: Lucyna Tomaka, BA Translation and TEFL, MA student of Bilingual Transla-

tion

2013 #051 pressja | 037

Page 38: Pressja (51) 06/2013

The Queen! Big cities! Theatres! Double-deckers! Red phone booths and black cabs! And on top of that, some of the most renowned academic institutions in the world! Sounds good? Maybe you are considering continuing your education on a postgraduate level in Britain? Or planning to study in London after your MA graduation in Poland?Below you will find all the information you need before you can make this decision. Studying abroad is exciting, it will further your career prospects and let you meet some wonderful people – but it will also be stressful, expensive and sometimes lonely. Not discouraged? Then read on!

Applying to University Applicants for all postgraduate degrees should normally hold a

university bachelor degree or an equivalent qualification in an ap-propriate subject. Please note that it does not mean that if you have a degree in sociology you cannot take a law course, but you may not get a place on an engineering course if you have an undergra-duate degree in music.

Before registration, you will need to submit original certificates or certified copies of your relevant degrees and other qualifications. The closing date for applications is determined by each university and may be as early as February for courses starting in September. You are advised to apply as early as possible as competition for places on many courses is extremely strong and they may be fully subscribed well before the closing date.

Postgraduate applications are made directly to university so you would have to visit the website of the institution you are interested in to find out the exact entry requirements and application procedure.

If you do not have any idea where you would like to study or what course you can choose, you can visit a number of websites which compile lists of all courses in all institutions around the UK; for example:

Britainis calling!ALL YOU NEED TO KNOW BEFORE YOU DECIDE TO CONTINUE YOUREDUCATION IN THEUNITED KINGDOM

pressja

038

Page 39: Pressja (51) 06/2013

www.hotcourses.com, www.findamasters.com or www.prospects.ac.uk/search_courses.htm

Language RequirementsAll applicants are required to demonstrate that

their ability to understand and express themselves in both written and spoken English is sufficient for them to be able to benefit from their course and fully par-ticipate in it. A majority of universities require a cer-tificate of English language proficiency obtained by passing one of the following exams, unless you have completed your undergraduate degree in English (you would have to provide evidence of that), or you are from a country where English is used as the official language:

IELTS (International English Language Testing Sys-tem)-– test of the British Council – different scores are required by particular institutions and generally you will have to achieve higher results for courses like law, business or journalism, and lower results for courses in mathematics, engineering or informatics.

You can take IELTS at British Council offices in War-saw and Krakow, as well as in examination centres in Gdansk, Lublin, Poznan, Wroclaw and in Szczecin. The test can also be conducted at other venues at the request of an institution registering a large group of candidates. For more details visit www.britishcouncil.org/poland-ielts.htm.

Test of English as a Foreign Language (TOEFL), which can be taken online (www.ets.org/toefl/). Ple-ase note that TOEFL is not considered suitable for Jo-

urnalism courses.UCLES (University of Cambridge Local Examina-

tions Syndicate) Certificate of Proficiency in English (CPE) – usually at grade C or above. Information about taking this test in Poland can be found at www.cambridgeesol.pl/recognition/index.php.

Tuition Fees and CostsTuition fees for postgraduate study differ from in-

stitution to institution and from course to course (fees are more expensive for non-EU students), but you can expect to pay anything from £4000 to £15000 (it is more expensive to study in big cities like London and in bigger, more renowned institutions). If you decide to study part-time (it would take you two to four years to complete your master’s degree this way), the cost will be split into yearly instalments.

You must also consider the costs of living; it will be more expensive in big cities but there you also have better chance of finding a part-time job. For exam-ple in London, you would have to include the follo-wing amounts in your budget:

Accommodation - £100-£260 per week Food - £30-£60 per week Electricity/Gas (if your bills are not included in

your rent) - £10 per week Study Materials - £5-£10 per week Travel - £10-£30 per week TV Licence - £3 per week Mobile Phone and Internet Costs - £10 per

week Entertainment - £20-£50 per week

2013 #051 pressja | 039

Page 40: Pressja (51) 06/2013

Miscellaneous (toiletries, clothes etc.) - £20 per week

As postgraduate courses are heavily based on self-study, you won’t have to attend many lectures in a week, and so you should be able to work part--time (but probably not more than 20 hours a week). However, this is not likely to cover all your costs, so it is important that you explore all funding opportunities beforehand.

Funding and Financial SupportScholarshipsMany universities offer scholarships to postgradu-

ate students – search their websites and apply as soon as possible (cut-off dates will often be well befo-re the deadline for course applications). Further, the-re are eight Research Councils in UK that may provi-de assistance in funding your studies. You will need to contact the relevant Council directly for more infor-mation about eligibility criteria and application forms. You should do this early on as many Councils have closing dates within the first half of the calendar year. The eight councils are:

Arts and Humanities Research Council (AHRC) Biotechnology and Biological Sciences Rese-

arch Council (BBSRC) Engineering and Physical Sciences Research

Council (EPSRC) Economic and Social Research Council

(ESRC) Medical Research Council (MRC) Natural Environment Research Council (NERC) Science & Technology Facilities Council

(STFC).The British Council is a good source of information

about postgraduate study and funding for internatio-nal (non-EU) students planning on studying in the UK. You can search for scholarships online through their website at www.educationuk.org.

Finally, you can apply to various charities, founda-tions and trusts for partial funding opportunities. Fun-ding is often dependent on what you will be studying and can range from a small award to cover the cost of travel expenses to partial help with tuition fees or living expenses. You can search for different funding opportunities on websites like www.scholarship-se-arch.org.uk.

Professional and Career Development LoansIf you are unable to get funding from scholarships,

studentships or other sources, you can apply for a Professional and Career Development Loan from one of the high street banks. You can borrow between £300 and £10,000 and your interest will be subsidized by the government agency. These loans are to help you pay tuition fees and living expenses and you will not have to make any repayments until you comple-te the course. Check if you are eligible and request application pack at www.gov.uk/career-develop-ment-loans/overview.

AccommodationMany universities in the UK have their own halls of

residence. These are usually cheaper than living in private residence (although this is not necessary the case in big cities like London). These are student only dormitories, with all bills being included in the rent you pay.

If you do not have a place in halls, usually an ac-commodation team within the university of your cho-ice can provide information to help you find accom-modation in the private sector. In London, July and August are the best times to find private accommo-dation for the following academic year. If you are renting a room in a shared house, you will have to pay rent and you may be expected to pay a share of the household bills (please check if these are inc-luded in rent or not before you sign the contract with the landlord). To search for a flat share you can visit a number of websites, for example: www.spareroom.co.uk , www.uk.easyroommate.com or http://londy-nek.net/.

International StudentsIf you are coming to study in the UK from outside

the European Union, you will need to apply for a Tier 4 visa. This visa scheme has very strict requirements and you should read the guidance at www.ukcisa.org.uk/student/immigration.php carefully, even if you have applied for a UK Student Visa before. You cannot ap-ply until you have accepted an unconditional offer.

When you apply, you need to show that you have:Your CAS statement confirming your place on a

full-time course of study which includes details of your course and the university’s Sponsor Licence Number.

Confirmation that you have enough money to pay your tuition fees and a specific amount of money to cover living expenses for yourself (and any depen-dants) for at least 9 months. This is called the Mainte-nance Requirement.

pressja

040

Page 41: Pressja (51) 06/2013

Then go on! Do some more research, choose the university, choose the course you would love to take and embark on the adventure – the most exciting of all – of studying in another country! If you are still unsure –

then try it out first! If you are a second year undergraduate student and your English is on a level B2 or abo-ve, you can apply to take part in the ‘Double Degree’ Programme offered by WSiZ (Wyższa Szkoła Informa-tyki i Zarządzania), and complete your final year of studies at one of prestigious British universities. For more

information please visit the following webpage:http://www.wsiz.rzeszow.pl/pl/Uczelnia/dzialy_ds_nauczania/dzial_wspolpracy_z_zagranica/studia_za_grani-

ca/Strony/studia_za_granica.aspx#Wielkiej%20Brytanii.

Agata Lambrechts LLB (Hons), professional student adviser at one of London universities,

MA student of politicsilustracje: Katarzyna Wojtyszyn

DO YOU LIKEWHAT YOUREAD SO

FAR?

Page 42: Pressja (51) 06/2013

fot.

Ilona

Den

isiuk

Page 43: Pressja (51) 06/2013

SZKOŁA ŻYCIAPRZECZYTAJ I SKOŃCZ STUDIABEZ NAŁOGÓW Studia, przez wielu nazywane najlepszym okresem

w życiu, dla niektórych nie wyglądają tak kolorowo. Są studenci, którzy decydują się na studiowanie, bo to dla nich ostatni dzwonek, aby się wyszaleć i poimprezować. Jeśli jest to ich świadomy wybór, to czemu nie? Niestety, zdarzają się też przypadki młodych osób, które wyruszyły do obcego miasta, aaby zdobyć wiedzę, a skończyły kiepsko, uzależ-nione od używek.

2013 #051 pressja | 043

Page 44: Pressja (51) 06/2013

ZAWSZE ZNALAZŁA SIĘ OKAZJA, ŻEBY SIĘ NAPIĆAdrian pochodzi z małej miejscowości nieopodal Lublina. Wychowywał się w dobrym domu, miał dużo

znajomych, którzy też pochodzili z porządnych rodzin. Gdy zdał maturę, za cel obrał sobie przeprowadzkę do Rzeszowa, aby studiować geodezję. Zamieszkał w typowym, studenckim mieszkaniu, w którym łącznie z nim było pięciu innych chłopaków. Towarzystwo okazało się bardzo otwarte i atmosfera już od pierwszego

dnia była iście szampańska. - Ledwo co odjechali moi rodzice, a chłopcy zawołali mnie do dużego pokoju. Tam na stole stały już 4 flaszki, napoje i symboliczne chipsy. Czemu miałem się nie napić? Wiadomo, że wte-

dy łatwiej się poznać.Po pierwszej „udanej” nocy przyszedł nieco bolesny poranek. Ekipa postanowiła uśmierzyć swój ból kolej-

ną dawką alkoholu. W efekcie błędne koło trwało praktycznie przez cały rok, z kilkudniowymi przerwami na święta bądź inne okazje do rozjazdów do domu. - Piliśmy praktycznie cały czas. Rodzice wysyłali kasę, nasi

starsi wszyscy byli nieźle sytuowani, więc nie było z tym problemów. Były imprezy, dziewczyny i dużo śmiechu. Jak do kogoś mieli wpaść starzy, to na ten czas ogarnialiśmy mieszkanie i udawaliśmy, że zakuwamy. Sesja też nie była przeszkodą, a jak już zdaliśmy, to piliśmy jeszcze więcej. W sumie to zawsze znalazła się okazja,

żeby się napić.Adrian niczego nie żałował. Poznał masę nowych ludzi i był lubiany za swoje luzackie podejście. Jed-

nak przed sesją letnią zaczęły się problemy zdrowotne spowodowane niezdrowym żywieniem. Praktycznie każdy grosz przeznaczał na alkohol, redukując wydatki spożywcze do minimum. Jego standardowy, dzien-ny posiłek ograniczał się do jogurtu z bułką na śniadanie, zupki chińskiej na obiad i... jogurtu bądź piwa na

kolację. Jego matka zaczęła się martwić, ale to też go nie powstrzymało. - Moja matka zaczęła się dopyty-wać, co mi jest. W 7 miesięcy schudłem 10 kilo, a wcześniej \byłem już chudzielcem. Chodziłem w szerokich ubrniach, co trochę to maskowało, ale gdy zobaczyła mnie w domu bez koszulki wystraszyła się. Ale i z tego

udało mu się wybrnąć. Powiedział matce, że wszystkich studentów przeważnie „ubywa” na studiach. Oj-ciec zajęty prowadzeniem firmy, nawet się nie zainteresował problemem. Adrian obiecał mamie, że zacznie

dbać o siebie. Niestety, organizm wcześniej dał o sobie znać.- Przed sesją piliśmy na umór. Jednej soboty ruszyliśmy na kluby, a jak wróciliśmy, jeszcze się doprawiliśmy.

Urwał mi się film, a gdy rano się obudziłem, ledwo mogłem się przemieszczać przez ciągłe zawroty głowy. Zacząłem wymiotować. Najpierw resztkami pizzy z poprzedniego dnia, którą zjadłem na mieście, a potem

żółcią. Zemdlałem. Koledzy nie mogli go dobudzić. Adrian trafił do szpitala gdzie przeszedł płukanie żołądka i odtruwanie. Był tak wycieńczony i odwodniony, że musiał spędzić kilka dni w szpitalu, aby uzupełnić braki

witamin przez kroplówkę. Zrobiono mu próby wątrobowe, których wyniki były szokujące. - Lekarz powiedział mi wprost, że jeśli dalej będę tak pił, to moja wątroba nie dotrzyma końca studiów. Postanowiłem coś zmie-

nić.Rodzice początkowo chcieli, aby Adrian przerwał studia, ale uprosił ich, by zmienili zdanie. Po wyjściu ze

szpitala przeprowadził się do pokoju w domu jednorodzinnym u starszego małżeństwa. Obowiązywał tam surowy zakaz spożywania alkoholu. - Wiedziałem, że muszę odciąć się od towarzystwa, bo inaczej nic z tego nie będzie. Dziś Adrian ma mniej znajomych niż wcześniej, niektórzy już się do niego nie odzywają. W zamian

za to ocalił zdrowie, udało mu się nabrać trochę wagi i ma nadzieje, że pomyślnie zamknie drugi rok studiów.

MIAŁEM WZIĄĆ TYLKO TE KILKA RAZYKamil już przed wyjazdem na studia lubił zapalić sobie trawkę, ale nigdy nie próbował niczego cięższego i

zawsze zarzekał się, że tak pozostanie. Z natury był spokojnym człowiekiem, pokojowo nastawionym do oto-czenia. Udało mu się dostać na wymarzony kierunek na jednej z wrocławskich uczelni. Zamieszkał w akade-miku, bo miał nadzieję nawiązać nowe znajomości w miejscu oddalonym o ponad 400 kilometrów od jego

rodzinnego miasta.

pressja

044

Page 45: Pressja (51) 06/2013

Kamilowi szybko spodobało się życie z dala od rodziców i ich kontroli. Zaczął palić trawkę częściej niż raz dziennie. - Nie było problemów z tematem. Na akademikach dostaniesz wszystko i przeważnie każdy wie „kto ma”. Ja miałem jeszcze większego farta, bo skumałem się z dilerem. Słuchaliśmy tej samej muzy, ogólnie dobrze się dogadywaliśmy. Czasami pomagałem mu coś pogonić i miałem palenie za friko.Sielanka trwała w najlepsze. Łukasz regularnie opuszczał zajęcia, bo miał do roboty coś lepszego. Na sesji oblał 3/4 egzaminów. Jego rygorystyczni rodzice postawili mu ultimatum: zda wszystko w sesji poprawkowej, albo wraca do domu. Z pomocą przyszedł kumpel diler. - Polecił mi amfę. Na początku nie chciałem, a może w sumie chciałem, tylko bałem się do tego przyznać. Uległem i przed sesją poprawkową zacząłem wciągać. Miałem wziąć tylko te kilka razy, żeby pozaliczać egzaminy i mieć święty spokój. Kamil zamknął se-sję poprawkową i mógł zostać we Wrocławiu. Był to jednak początek jego upadku. Amfetamina spodobała się i zaczął brać najpierw tylko na imprezy, a potem regularnie, praktycznie codziennie.- Jak sie nafukałem, to miałem siłę i gadkę. Czułem się niesamowicie elokwentny i wygadany. Nie było to tylko złudzenie. Na imprezach podbijałem do dziewczyn i łatwo bajerowałem. Każdego ziomka mogłem za-gadać na śmierć. Zdarzało mi się brać tyle, że gdy szedłem ulicą prawie odrywałem się od ziemi. Ale kolega diler nie dawał amfy za darmo. Kamil wykonywał dla niego coraz więcej przysług, ryzykując złapanie przez policję, ale i tego było za mało, żeby pokryć koszty ćpania. Doszło do tego, że zaczął nawet sprzedawać swoje ciuchy za marne grosze. - Gram amfetaminy kosztuje 4 dyszki, a ja potrafiłem przez dobę tyle przyswo-ić. Jak mi schodziło, to dopadała mnie zwała, kołatało mi serce i było ogólnie do niczego. Musiałem brać, żeby utrzymywać wysokie obroty. Do tego dużo piłem i paliłem trawę, bo po fecie chce się więcej czegoś innego. Odczuwałem ciągłe pragnienie alkoholu, ale nie mogłem się upić.Kamil nie miał już skąd brać kasy na narkotyki. Miał długi u kolegów, coraz więcej osób odwracało się do niego plecami, bo pożyczał i nie oddawał. Zdesperowany zatrudnił się dorywczo w barze, aby móc zacią-gnąć pożyczkę w Providencie. Zadłużył się na 7 tysięcy. - Planowałem kupić za to towar, część sprzedać, a resztę wyćpać. Skończyło się na tym, że wszystko wydałem na imprezki. Nie miałem z czego spłacić pierw-szej raty, a procent był zabójczy. Po czterech miesiącach niespłacania pożyczki pojawili się ludzie z firmy windykacyjnej. Oczywiście Kamil w swoim pokoju w akademiku nie miał nic wartościowego. Sprawa trafiła do sądu, a o wszystkim dowiedzieli się rodzice. - Byli wściekli, myślałem, że ojciec mnie zatłucze. Musiałem im wszystko powiedzieć.Gdy rodzice dowiedzieli się o przyczynach problemów finansowych syna zachowali jednak zimną krew i postanowili wyciągnąć go z bagna. Ojciec spłacił dług, w zamian za to Kamil wrócił w rodzinne strony, aby odrobić to w firmie znajomego. Ale nie był to koniec problemów. Chłopak zaczął być agresywny, raz nawet groził swojemu bratu nożem, bo ten nie chciał dać mu pieniędzy. Trafił do przymusowego ośrodka odwyko-wego. – Nie chciałem tam być. Myślałem, że tam są same ćpuny i psychole. Nie mogło do mnie dotrzeć, że ja sam jestem uzależniony. To była jakaś masakra. Po trzech miesiącach odwyku Kamil wrócił do świata żywych. Dzisiaj nadal pracuje w firmie znajomego. W przyszłym roku planuje wrócić na studia, ale zaoczne. Zaufał swoim rodzicom i póki co nie zamierza już od nich uciekać.

WSZYSTKO Z UMIAREMStudia to niewątpliwie piękny czas. Nawiązujemy nowe kontakty, poszerzamy horyzonty, być może pozna-jemy miłość naszego życia. Jednakże przykład obu bohaterów pokazuje, że na nieostrożną, młodą osobę bardzo łatwo może wpłynąć nieodpowiednie towarzystwo, doprowadzając ją na skraj przepaści. Wszystko jest dla ludzi, ale z umiarem. I – jak pokazują doświadczenia – nie dla wszystkich. Może lepiej nie przekonuj się, że właśnie nie dla Ciebie.

Jakub Jastrzębski

2013 #051 pressja | 045

Page 46: Pressja (51) 06/2013

„Media zajmują się pierdołami, pokazują mate-riały dotyczące mało istotnych spraw”. „Na Wiejskiej nie robią nic poza wzajemnym skakaniem sobie do gardeł”. „Rząd nie prowadzi działań w kierunku po-lepszenia sytuacji w Polsce, myśli tylko o tym, jak utrzy-mać władzę”. Któż z nas nie słyszał tego typu stwier-dzeń podczas rozmowy na tematy polityczne bądź społeczne? Mediom zarzuca się brak obiektywizmu, powierzchowność i stronniczość, politykom – lenistwo, egoizm, brak trzeźwego spojrzenia na rzeczywistość, którą przysłania linia polityczna danej partii. Dlacze-go tak się dzieje? Kto jest temu winien? Jak dla mnie, odpowiedź jest banalnie prosta – my sami, zwłaszcza młodzi ludzie.

Uczniowie szkół średnich, studenci, czasem też nieco bardziej rozgarnięci gimnazjaliści mają już wy-robioną pewną wizję polityczno-społeczną. Potrafią określić swoje stanowisko na tematy wzbudzające kontrowersje, choć to oczywiście nie oznacza, że z czasem nie zmieni się ono o 180 stopni. Niestety w szkołach, ale przede wszystkim za pośrednictwem mediów, następuje coś, co nazwałbym „ujednolica-niem światopoglądów”, czyli dostrajaniem ludzi do konkretnego ugrupowania politycznego. Prowadzi to też do pospiesznych osądów i mylnego wyobrażenia o człowieku.

Nie wykluczasz zamachu w Smoleńsku? Więc z pewnością jesteś „PiSiorkiem”, a skoro jesteś „PiSior-kiem”, to na dodatek jesteś fanatycznym katolem, czytujesz Gazetę Polską oraz Sieci, nie oglądasz TVN,

a nad łóżkiem masz obraz autorstwa Hofmana za-tytułowany Prezes z kociczką. Jesteś przekonany, że zamachu nie było? Na sto procent głosowałeś na Platformę, ty lemingu! Popierasz reformę emerytalną i związki homoseksualne, wyśmiewasz moherowe be-rety, świata poza Gazetą Wyborczą i Newsweekiem nie widzisz, nie słuchasz Radia Maryja i kochasz Unię Europejską.

Tak, to media kreują i lansują takie wzorce, ale to my łykamy je jak pelikany i ciężko nam zmusić się do jakiejkolwiek zadumy nad „medialną papką”, a co dopiero do ocenienia jej w sposób trzeźwy i próby polemiki. Telewizja, gazeta czy tygodnik opinii to nie jest jakiś tam samoistny byt. Za tym kryją się ludzie, któ-rzy w ten sposób zarabiają na chleb. Nie zarabialiby, gdyby ludzie dali wyraźny, silny sygnał, że treści przez nich przedstawiane im się nie podobają i chcą kon-kretów, informacji ważnych z punktu widzenia Polaka i obywatela Unii Europejskiej, które w żaden sposób nie byłyby uzupełnione oceniającą wypowiedzią dziennikarza.

Serwisy informacyjne nazywają się Fakty, Wiado-mości, Wydarzenia, w skrócie – nawiązują do informa-cyjnego stylu dziennikarstwa. Dlaczego więc tak wie-le materiałów kończy się bądź zaczyna dziennikarskim komentarzem?! Co kogo obchodzi co Durczok, Kraś-ko bądź Kuźniar sądzą o słowach prof. Pawłowicz na temat „Marszu Szmat” lub Janusza Korwin-Mikkego o poseł Annie Grodzkiej? Oni są od przedstawiania informacji, a nie wyrabiania opinii wśród odbiorców!

OD DŁUŻSZEGO JUŻ CZASU WYCZUWAM FETOR. Wyniuchałem go wśród polskiego społeczeństwa. Staliśmy się zaplutymi malkontentami. Narzekamy na wszystko – od dziur na ulicach, przez kolejki w urzędach, na politykach i decyzjach wagi państwowej kończąc. Te dwie pierwsze przyczyny marudzenia obserwujemy na co dzień. Wiedzę o tych ostatnich czerpiemy najczęściej z mediów – i tu pojawia się pytanie: co jest początkiem tego zła, które nas, Polaków, tak bardzo wkurza? Polityka, serwisy

KTO NAS OGŁUPIA?

pressja

046

Page 47: Pressja (51) 06/2013

Jeśli już tak rwą się do oceniania, to mogliby chociaż komentować rzeczy poważne, a nie takie kontro-wersyjne „zapychacze”. Przez tego typu materiały, serwisom informacyjnym bliżej do tabloidów niż do wiarygodnych źródeł informacji. Osobiście chętnie obejrzałbym dziesięciominutowy materiał dotyczący stanu polskiej gospodarki, pomysłów rządu na wyso-ki poziom bezrobocia, emigrację bądź kryzys gospo-darczy. Zamiast tego otrzymuję pięć minut, okrojone, upchane tak, aby zmieściło się w czasie antenowym, często ze zdaniami powycinanymi z kontekstu, i do-datkowe pięć minut o procesie mamy Madzi z So-snowca, dalszych losach drzewka sadzonego przez Jarosława Kaczyńskiego podczas którejś z kampanii lub o kolejnej idiotyczno-żenującej wypowiedzi Nie-siołowskiego, Pawłowicz bądź Palikota na jakiś błahy temat. Tego typu spraw nie powinno pokazywać się w głównym wydaniu serwisu informacyjnego, ale w programach satyryczno-publicystycznych.

Lista grzechów mediów jest długa, ale w konse-kwencji sami jesteśmy sobie winni, bo godzimy się na taki stan rzeczy. Z podobną pokorą przyjmujemy wydarzenia na scenie politycznej, tak, jakby naszym jedynym obywatelskim obowiązkiem było pójście na wybory, a po nich nic, zero kontroli i weryfikacji speł-niania obietnic przedwyborczych. A może to też po części wina mediów, bo wprowadzają taki zamęt, że czujemy się nie do końca doinformowani i sami już nie wiemy co na dany temat sądzić? Ludźmi niepewnymi łatwiej jest rządzić i kierować.

To nasze pokolenie najboleśniej odczuje reformę emerytalną. Nie służy nam ani emigracja zarobkowa młodych ludzi za granicę ani coraz niższy przyrost na-turalny. Przypomnij sobie, czytelniku, o ilu manifesta-cjach młodych ludzi słyszałeś, gdy rząd podnosił wiek emerytalny do 67. roku życia? A o ilu podczas decyzji o przyjęciu przez Polskę ACTA? No właśnie. Walczyli-śmy o teraźniejszość – swobodny dostęp do Interne-tu, o rozrywkę. Wiadomo, ACTA miało też inne wady (m.in. wykluczenie z rynku tańszych zamienników dro-gich leków), ale młodzież strajkowała w większości w imię sieci. Zrobiliśmy to – w moim odczuciu – w dość festyniarski sposób, ale się udało. Ale co z walką o przyszłość? Dlaczego nie zbuntowaliśmy się przeciw-ko podniesieniu wieku emerytalnego, dlaczego ni-gdy nie patrzymy dalekosiężnie i skupiamy się tylko na tym, co jest tu i teraz?

Fetor by się rozrzedził, gdyby malkontenctwo po-ciągnęło za sobą solidarne działanie, ale zdolność do niego najwidoczniej Polaków opuściła. Marudze-nie nie. Wojna polsko-polska trwa w najlepsze i będzie trwać dopóki my, młodzi ludzie, nie przestaniemy być tacy gnuśni, bierni, obojętni, ospali, leniwi, nijacy i nie-zainteresowani własnymi sprawami. Bo przecież poli-tyka i działania z nią związane nie dotyczą tylko tych, którzy czynnie się nią zajmują, ale nawet tych, którzy nie znają się na niej kompletnie.

Paweł SerewkoIlustracja: Natalia Klocek

2013 #051 pressja | 047

Page 48: Pressja (51) 06/2013

Ferdek Kiepski: Magister? A jak coś takiego wyglą-da?Pan Edzio: Takie do psa niepodobne, brodę ma, okulary, fajkę pali i ten angielski zna!Czas pozbyć się złudzeń. Wielu z nas, studentów,

nie znajdzie pracy w wymarzonym zawodzie. Sam pa-pier z uczelni nie zapewni nam uznania pracodawcy. Skrót mgr nie robi już takiego wrażenia jak 15 czy 10 lat temu. Wymagania przyszłych szefów wciąż rosną, trzeba wiedzieć i umieć coraz więcej.

Rzadko kiedy można znaleźć ofertę, w której nie jest wymagane doświadczenie. Praktyki, chociaż wprawiają nas w zawodzie, to i tak nie są docenia-ne przez osoby odpowiedzialne za rekrutację. Gor-sze jest to, że większość z nas studentów, chociaż jest tego świadoma, to i tak nie robi nic ponad to, co jest wymagane, by tylko zaliczyć kolejny rok, a w końcu dostać papier. Tylko, co nam z tego, skoro będziemy jednymi z tysięcy magistrów, inżynierów i innych sza-rych absolwentów, którzy poza dyplomem, nie mają nic, czym mogliby się wykazać? I dlatego część skoń-czy za ladą w McDonaldzie lub KFC, narzekając naj-głośniej ze wszystkich na system edukacji i wszystko dookoła.

Boczek: Panie Ferdku a ten magister to, od czego jest tym magistrem? Ferdek Kiepski: Panie Boczek, on jest właściwie od tego, że on jest od tego, że on jest do niczego.Dlaczego my, studenci, nie robimy nic ponad to,

co jest wymagane? Przyczyn jest wiele. Bardzo po-pularną jest to, że całkowicie inaczej wyobrażaliśmy sobie studia. Część z nas znała studia jedynie z opo-wiadań o najlepszych imprezach, całkowicie pomija-jących zaś aspekt nauki. Jeśli mamy takie podejście, po rozpoczęciu studiów możemy zostać nieźle zasko-czeni i już na starcie skończyć swoją edukację. Sporo pierwszoroczniaków niestety już po pierwszej sesji wra-ca do rodzinnych domów. Rozczarowanych.

Innym powodem, dla którego nie przykładamy się do studiów jest to, że tak naprawdę nie chcemy się uczyć, a uczelnię wybraliśmy ze względu na rodzi-ców, którzy nie wyobrażali sobie, żeby ich pociechy po liceum lub technikum szły do pracy. Wyobraźmy sobie dumę rodzica, który to rodzic spotyka się ze znajomymi, których dawno nie widział i mówi: „moja Małgosia dostała się na studia, już kończy pierwszy rok!”. A Małgosia tak naprawdę chciała po liceum wyjechać do Niemiec na ogórki, zarobić trochę euro i wybyć do znajomych do Anglii, bo słyszała, że tam to jest życie. Rodzice jednak mieli inne plany wobec niej, więc nasza wyimaginowana Małgosia kończy studia, ma papier, ale co dalej, skoro nie ma w niej chęci rozwoju. A praca, którą udało jej się znaleźć, nie daje satysfakcji. Wciąż z tyłu głowy gdzieś poja-wia się myśl, że mogła jednak wyjechać. Sytuacja jest całkowicie zmyślona, ale pasuje do kolejnych kil-kudziesięciu procent żaków, którzy muszą wybierać pomiędzy oczekiwaniami rodziców, a tym, czego na-prawdę sami chcą.

Ferdek Kiepski: Pańskie życie, panie, jest jak papier toaletowy. Długie… Szare… I sam Pan wiesz do czego.Odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie chcemy ro-

bić nic ponad to, co jest wymagane, istnieje o wiele

więcej. Nie byłoby podobnych zagadek, gdyby wię-cej z nas, studentów, wiedziało, że wybór studiów po-winien być świadomą decyzją, którą podejmujemy sami. Lepiej zrobić sobie rok przerwy, żeby odnaleźć siebie i swoje powołanie, niż zmarnować kilka lat ży-cia i znaleźć pracę, z której nie będziemy zadowoleni. Jeżeli będąc studentem nie czujemy się dobrze na danym kierunku, to niemożliwe jest, żebyśmy później czuli się dobrze w pracy związanej z naszym wykształ-ceniem. W takim wypadku całe nasze życie możemy wyobrazić sobie jako linię, która z kolorowej, do mo-mentu wyboru studiów, staję się coraz bardziej szara i bez wyrazu. Egzystencja powoli zaczyna przypomi-nać wegetację. W takich wypadkach istnieje większe ryzyko, że wpadniemy w depresję, a swoją frustrację będziemy przenosić z pracy na dom. Oprócz nas, zacznie cierpieć nasza rodzina. Staniemy się kolej-nym składnikiem szarej masy, która na dźwięk budzi-ka wstaje o konkretnej godzinie i jak robot wykonuje kolejno zaprogramowane czynności, nie czerpiąc z tego żadnej przyjemności.

Ferdek Kiepski: Walduś, weźże dyszkę i skocz na bazara, może będzie jaka promocja magistrów, albo jaka przecena będzie magistrów. Idźże Wal-dusiu może coś załatwisz.Problem nadmiaru magistrów przekłada się na to,

że pracodawcy stawiają poprzeczkę coraz wyżej. Edukacja nie ma dziś tak dużego wpływu na nasze zatrudnienie, jak zdobyte doświadczenie. W ostat-nich latach jednak jeszcze bardziej zmalała wartość tego jaką szkołę ukończyliśmy. Sam nadmiar absol-wentów szkół wyższych związany jest z polskim ba-byboom’em, który miał miejsce od końca lat 70 do mniej więcej 84 roku. Wpłynęła też na to zmiana w systemie edukacji po 90 roku – znacznie łatwiej było dostać się na studia i je skończyć. To poskutkowało po 2000 roku… „boomem magisterskim”. Dlatego właśnie teraz możemy spotkać absolwentów prawa rozwożących pizzę w miejscowych restauracjach. Nie ma wystarczającej liczby miejsc pracy dla wszystkich, dlatego właśnie… nie możemy być jak wszyscy!

Ferdynand Kiepski: Bycie magistrem, a bycie mą-drym to dwie różne rzeczy.Jak odnaleźć się w czasach, kiedy zza lady jedze-

nie może podawać nam absolwent kulturoznaw-stwa? Żeby nie skończyć podobnie, musimy być pewni kierunku, który wybieramy. Kiedy już jesteśmy na studiach, dać z siebie więcej, niż wymagane mi-nimum. Na uczelniach działa wiele kół naukowych, każdy znajdzie coś dla siebie. Pomoże nam to nabrać wprawy w wymarzonej przez nas przyszłej pracy, do-wiedzieć się czegoś więcej i poszerzyć swoje umiejęt-ności. Bierzmy udział w warsztatach organizowanych przez uczelnię, organizowane są dla nas. Starajmy się chwytać każdą okazję jaka się pojawia. Jeżeli masz jakiś dobry pomysł to wprowadź go w życie, wykaż inicjatywę. Wystąp przed szereg. Chyba, że później razem z tym szeregiem chcesz pytać zza lady czy do Big Maca życzy Pan sobie pepsi i frytki w zestawie. Ale uważaj, bo i tam może zacząć brakować miejsc pracy. A wtedy zostanie jedynie plastikowy kubeczek i napis „Will work for food”.

Marek Maśniak

MAGISTER WILL WORK FOR FOOD

pressja

048

Page 49: Pressja (51) 06/2013
Page 50: Pressja (51) 06/2013

Ujrzałam nastolatków, którym chce się chodzić do szkoły, bez zupełnie niepotrzebnych stresów wywoła-nych nieustannymi kartkówkami, sprawdzianami i od-powiedziami ustnymi. Ach, cóż to był za obraz!

W moim śnie klasy humanistyczne nie miały w dru-giej klasie dwóch godzin biologii czy fizyki, nie obcho-dziły ich szeregi homologiczne alkanów, ani ruchy drgające wahadeł matematycznych. Przedmioty, które tak naprawdę mogłyby dla nich nie istnieć, były realizowane w absolutnie minimalnym stopniu, z przymrużeniem oka i w wersji light. Coś jak Coca Cola Zero, jedynie z dodatkiem słodzików, bez cukru za-wierającego rzeczy, które nie będą potrzebne nawet przy rozwiązywaniu krzyżówek. W końcu przeciętny humanista ma daleko gdzieś wszystkie owieczki Dolly świata.

Ludzie, którzy w przyszłości będą dziennikarzami, prawnikami i politykami nie zapisywali na każdej lekcji czterech stron wzorów, wykresów i regułek dotyczą-cych oddziaływań magnetycznych pomiędzy ładun-kami w próżni. Śniłam o klasach biologiczno-che-

micznych tuż przed maturą, które nie muszą uczyć się historii ani recytować wierszy w wymarłym języku. Pamiętam dokładnie, byli zachwyceni, że mogą sku-pić się na egzaminie dojrzałości, żeby dostać się na wymarzone studia. W końcu chcą być znakomitymi lekarzami i farmaceutami. Na wieść, że ktoś mógłby kazać im się uczyć wierszy na pamięć po łacinie na krótko przed próbnymi testami, wybuchają śmiechem i chwalą rozmówcę za dobry żart.

To był bardzo długi sen… Miałam okazję zerknąć na podział godzin maturzysty i zobaczyłam, że nie za-śmiecają go dodatkowe godziny podstaw przedsię-biorczości czy wiedzy o kulturze. Takim uczniom to do-brze, „wyższe władze” wiedzą przecież, że fakultety i korepetycje to wystarczająco dużo, więc nie ma po-wodów, dla których trzecioklasiści muszą marnować godziny na bezproduktywne siedzenie w szkole. Śnili mi się zadowoleni ludzie, którzy nie muszą spędzać na lekcjach trzydziestu sześciu godzin tygodniowo. Śnili mi się uczniowie, którzy nie zarywają nocy i nie wsta-ją rano z podpuchniętymi oczami przez nawał nauki,

Miałam SEN. Piękny SEN! A w tym ŚNIE polski uczeń, który nie może narzekać na współ-czesny system edukacji. Widzia-łam, bardzo wyraźnie, młodych ludzi, którzy po powrocie ze szkoły mają czas na rozwijanie własnych zainteresowań. Moim oczom ukazali się licealiści, któ-rzy mają poczucie, że wszystko, czego się uczą, będzie im przy-datne w późniejszym, dorosłym życiu.

UTOPIA

pressja

050

Page 51: Pressja (51) 06/2013

większy niż ktokolwiek jest w stanie sobie wyobrazić.Śniło mi się młode pokolenie nie muszące wybie-

rać między dobrymi ocenami a rozwijaniem swoich zdolności i pasji, czy udziałem w olimpiadach. Śniły mi się wolne weekendy, ferie i przerwy świąteczne, które były czasem wypoczynku, do którego KAŻDY, nawet młodociany człowiek, ma święte prawo. I wreszcie, śnili mi się nauczyciele, którzy rozumieją, że wszystkie-go nastolatki zrobić nie są w stanie i mający świado-mość, że nie tylko ich przedmiot znajduje się w planie zajęć. W moim idealnym, nocnym widzeniu można było wybrać na jakie przedmioty chce się chodzić, żeby szlifować jeszcze bardziej to, w czym jest się do-brym. Szkoła nie kojarzyła się z jedną wielką męką, która może przyprawiać o mdłości. Czytanie trzech lektur naraz wydawało się czymś abstrakcyjnym i nie do pomyślenia.

Moje senne marzenia nie ukazywały uczniów, o których mówi się, że są ogólno wykształceni, a tak naprawdę nie są wyspecjalizowani w niczym. Ideal-na edukacja pomagała i była niejaką autostradą do

wymarzonej kariery, nie tworzyła na niej niepotrzeb-nych skrzyżowań i nakazów skrętu. To nieskazitelne widzenie było przyjemną częścią dorastania przyszło-ści narodu, która będzie decydowała o losach wcze-śniejszych i późniejszych pokoleń. Uczniowie nie bez powodu wybierają taki czy inny profil. Mają cel, do którego chcą dążyć i pragną jedynie móc go realizo-wać, zamiast tracić godziny na naukę przedmiotów dla nich zupełnie zbędnych. Rozumieją, że należy mieć ogólną wiedzę o wszystkim, jeżeli chcą się nazy-wać ludźmi wykształconymi. Trzeba jednak znać gra-nicę, bo w pewnym momencie zaczyna się inaczej pojmować ten OGÓŁ, który przechodzi we WSZYSTKO NA RAZ. Spotykają się ze zrozumieniem i korzystają z danych im szans ile się da, mogą skupić się wyłącznie na interesujących ich zagadnieniach.

Niestety, zostałam brutalnie obudzona przez bu-dzik. Tak, to był tylko sen…

Weronika Wilkos (I LO w Rzeszowie)Ilustracja: Maria Gonchar

2013 #051 pressja | 051

Page 52: Pressja (51) 06/2013

MACEDONIA TO NIE KRAJ TO STAN UMYSŁUO Macedonii przed wyjazdem wiedziałam niewiele. Natłok obowiązków nie pozwolił mi się należycie spakować, więc na autokar biegłam z jęzorem na brodzie, niewyspana, za-pominając masę rzeczy. Po drodze starałam się uporząd-kować informacje o kraju, do którego zamierzałam się udać. Wiedziałam, że Macedonia nie leży w Rosji, a jej stolicą jest Skopje.

Do Macedonii pojechaliśmy na wymianę studencką w ra-mach projektu Betwixt Borders – polish & macedonian co-operation. Ośmiu studentów, dwóch koordynatorów – Maj-ka i Kristijan, a także dwóch opiekunów.

pressja

052

Page 53: Pressja (51) 06/2013

2013 #051 pressja | 053

Page 54: Pressja (51) 06/2013

Przygotowania do projektu trwały ponad rok i oku-piono je łzami, krwią i potem. Majka zaczęła uczyć się macedońskiego, ja ograniczyłam się do kupienia pasjonujących rozmówek macedońsko – polskich. Przykłady tam zamieszczone były niezwykle przydat-ne i komunikatywne... Weźmy na przykład mi gnói zábot, co oznacza ząb mi ropieje. Z radością używa-łam później tego i wielu innych podobnych zwrotów dla przyjaznej rozmowy z Macedończykami… A tak naprawdę postawiłam na spontaniczność i „chap-snięcie” paru słówek bezpośrednio na miejscu. Poza tym zawsze zostaje angielski i rozmowy na migi.

Szok o czwartej nad ranemAutokar, którym jechaliśmy do Macedonii, wiózł

nas do celu ponad dwadzieścia godzin. W tym czasie poznaliśmy dziury na drogach na Słowacji, pożegna-liśmy granicę UE na Węgrzech i dostaliśmy pieczątki w paszporcie u Serbów. Wbrew doniesieniom o strze-laninie w Serbii i oczekiwaniom naszych babć, że w każdej minucie wybuchnie gdzieś wojna, przeżyliśmy.

Kumanovo, do którego zmierzaliśmy, leży niedale-ko od granicy. Pół godziny po odprawie granicznej byliśmy na miejscu. Niestety, kierowca stwierdził, że nie będzie dla nas jechał przez centrum miasta, więc wysadził nas na stacji benzynowej na jego obrze-żach. Czwarta nad ranem. Ciemno, zimno. Oczy mi się kleją, bo nie jestem nocnym markiem, a na doda-tek niemiłosiernie burczy mi w brzuchu. Jesteśmy tylko my i cała sterta bagażu. Patrzę z utęsknieniem na mój w pośpiechu zwinięty śpiwór. No i gdzie to ciepło z prognozy pogody? Gdzie te piękne górskie widoki z grafik w przeglądarce Google?!

Majka dzwoni do dr Sinisy, koordynatora projektu od strony macedońskiej, i informuje go, że jesteśmy. Piętnaście minut później z piskiem opon zajeżdża mały, biały bus z podświetlaną (na różowo) podło-gą, (na niebiesko) sufitem i skórzanymi fotelami. Szok i konsternację mamy wymalowane na twarzach. Z busa wysiada nieprzyzwoicie przystojny kierowca w garniturze, który swoim uśmiechem rozbraja nasze niewieście serca. Zaczyna do nas mówić po mace-dońsku, ale widząc nasze zmieszanie rezygnuje z tego pomysłu. Gestami i hasłem: „duzia walizka, mała wa-lizka” rozwala nas na łopatki. Jadąc do hotelu czuję, że właśnie nasza przygoda rozpoczęła się na dobre.

Graffiti i pomnik zwykłego człowiekaKumanovo to miasto trzecie pod względem wiel-

kości w Macedonii. Liczba jego mieszkańców to nie-cała połowa mieszkańców Rzeszowa. Napisy i bo-homazy pseudo-grafficiarzy, brak koszy na śmieci, oblepione pozostałościami po plakatach płoty to normalny widok na ulicach tego miasta.

W pokoju, w którym mieszkam z Niną, mamy mał-żeńskie łoże i niemiłosiernie głośno chodzący wenty-lator w łazience. Notuję też, że macedońskie pająki są nieco większe niż polskie (jak wszelkie owady i ro-bale!). Rankiem z okna widzę rozciągające się pagór-ki i mnóstwo dachów.

Po obiedzie lądujemy w centrum, które jest bar-dziej zadbane: są tu rabaty kwiatowe, fontanna, ładne kawiarnie. Uwagę przyciąga znajdujący się tam pomnik. Oczywiście nie rozumiemy napisu, więc dopytujemy. Dr Sinisa odpowiada, że był to zwykły człowiek, któremu ktoś wystawił pomnik za to, że lubił kobiety i alkohol. Po prostu.

Macedonia timelessMacedonia jest idealna dla kogoś, kto chce od-

począć i uciec od stresu. W tym kraju panuje całko-wity chillout. Wyznaje się tu zasadę, że życie jest zbyt krótkie, żeby spędzić je na przejmowaniu i zamartwia-niu się. Macedonka Ana mówi mi: Bądź optymistką! Ja zawsze mówię, że wszystko będzie ok. Jakież to inne od polskiego narodowego sportu: narzekania! Najcenniejsze jest dobre samopoczucie i życie w zgo-dzie ze sobą.

Macedończycy częściej się uśmiechają, dużo ge-stykulują i głośniej mówią. Są wobec siebie bardziej otwarci i szczerzy. Czasem boleśnie szczerzy: najprost-szym sposobem rozwiązania konfliktu jest oczywiście bójka. Może to być potyczka o kobietę w klubie, albo np. tłum Pudzianów biegnących za jednym, któremu należało się lanie.

Macedończycy są też o wiele bardziej wyluzowa-ni od Polaków. Asia, uczestniczka wyjazdu, kwituje – Czas u Południowców płynie zupełnie inaczej, wol-niej, swobodniej... Na ulicy nikt się nie spieszy, ludzie delektują się każdą chwilą. Taka cecha narodowa. Macedończycy są uroczo beztroscy – dodaje. Mace-dońskie pięć minut to polskie pół godziny – ze świecą w ręce szukać niemieckiej punktualności, ba, nawet polskiej punktualności nie ma. Zdarza się na przykład, że obiad zamawia się na godzinę drugą popołudniu, a podają go o czwartej. Czemu? Przecież nikomu się nie spieszy! Co ciekawe, w restauracjach przez cały dzień przesiadują ludzie, a w najbardziej popularnym Cafe Irish Pub często brakuje wolnych miejsc. Każda pora dnia jest dobra na pogaduchy ze znajomymi. Pytanie: kiedy oni w takim razie pracują albo się uczą?

Nooo, na pewno nie w nocy. Macedoński klimat sprzyja nocnemu imprezowaniu, czyste powietrze powoduje, że następnego dnia wstaje się przeważ-nie bez bólów głowy i wszelkich kacopodobnych objawów. Każdy, kto chce imprezować, musi jednak liczyc się w tym, że od godziny 19:00 obowiązuje w sklepach zakaz sprzedaży alkoholu. Procentowych zakupów nie należy więc odkładać na wieczór. Je-śli jedank zapomnimy się, zawsze można sięgnąć po doskonałe wyroby domowe. Pędzony bimber zwany rakiją, wina, nawet domowa whisky się znajdzie.

U siebie nie tańczęNocna sklepowa prohibicja sprzyja nie tylko do-

skonaleniu technik domowego wyrobu alkoholi, ale przede wszystkim interesom pubów i klubów, w któ-rych zawsze jest mnóstwo młodych ludzi. Bardzo po-pularne w Kumanovie są tzw. standing party, na któ-rych dosłownie stoi się wokół ustawionych stolików.

pressja

054

Page 55: Pressja (51) 06/2013

Cel wyprawy do takiego miejsca? Po prostu się po-kazać.

My też więc chcielismy się pokazać. Co prawda w miejscu, do którego się wybraliśmy,

obowiązywała selekcja co najmniej jak w rzeszow-skim Fashion. Szczęśliwie, jako zagraniczni goście, we-szliśmy niczym VIP-y. W środku neonowo podświetlany sufit, wszystko in modern style (toaleta natomiast mo-del specjalny – à la dziura w podłodze). Śrubująca uszy i mózg muzyka zagłusza wszelkie dźwięki, uci-nając możliwość rozmowy ze znajomymi, a miejsca do tańczenia jak na lekarstwo. Będąc na Bałkanach mimo wszystko postanowiliśmy spróbować poplątać się po skromnym dancefloorze. W końcu Polak potra-fi i jak się bawić, to się bawić! Niestety, ku naszemu zdziwieniu, tylko nieliczne macedońskie przypadki odważyły się do nas dołączyć. Dowiedzieliśmy się, że to podobno z powodu niechęci przed wywołaniem plotek. W Kumanovie każdy o każdym wie wszystko. Dziś odchylasz się od normy, jutro jesteś na językach.

Polki – egzotyka z UENam było już w zasadzie wszystko jedno, bo i tak o

Polakach było głośno. O naszej wymianie pisała ga-zeta lokalna, telewizja też zrobiła o nas materiał. Poza tym wyróżnialiśmy się w tłumie.

Zwłaszcza my, Polki, cieszyłyśmy się powodzeniem u mężczyzn od pierwszego spaceru po Kumanovie. Naturalna blondynka z mleczną cerą to coś niespo-tykanego. Dwie małe, chude oraz skąpo – jak na to miasto – ubrane dziewczęta przyciągały wzrok. Trud-

no uwierzyć, że przy trzydziestu stopniach kobiety no-szą tu długie spodnie, co nam wydawało się abstrak-cją nie do wytrzymania! Wołano za nami, trąbiono, zagadywano, a nawet na nas „dmuchano”, choć nie udało mi się ustalić, co to znaczyło. Co więcej kilkakrotnie pytano się nas, czemu jesteśmy takie chu-de? Czyżbyśmy były chore? Cierpliwe tłumaczenie, że mamy szybką przemianę materii jakoś nie wyja-śniało naszego wyglądu.

Rakija connecting peopleWróćmy jednak do macedońskich przyjaciół, któ-

rzy nie chcieli z nami tańczyć w Kumanovie. Szybko okazało się, że wyrwawszy się spod bacznego oka miejscowej społeczności, nasi bałkańscy bracia i siostry nabrali chęci do zabawy. Przekonaliśmy się o tym w autokarze, gdzie wszyscy śpiewali bałkańskie piosenki. My, Polacy, intuicyjnie przerobiliśmy niezna-ne wersy, które w oryginale brzmią: Srce nije kamen, na mniej romantyczne Zrób mi tę kawę! Na miejscu, podczas kolacji z muzyką graną na żywo, okazało się, że Macedończycy też lubią tańczyć. Nauczyliśmy się tradycyjnego tańca: trzy kroki w prawo, lewa do przodu, prawa do przodu. Takie to proste, a dało tyle radości!

Jak impreza, to i alkohol. – Kultura picia Mace-dończyków zaskoczyła mnie od samego początku pobytu – wspomina Piotrek – Pierwsza konfrontacja z tubylcami przy szklance alkoholu i uruchomiły się ste-reotypy. Czy wypiją na raz pół szklanki rakiji i do tego bez przepicia? Czy będę tam skromnym amatorem?

2013 #051 pressja | 055

Page 56: Pressja (51) 06/2013

Najważniejsze, to nie dać po sobie poznać – myśla-łem. W końcu to Bałkany – twardzi ludzie, mocny alkohol i wypas owiec. Rzeczywistość – wbrew ocze-kiwaniom Piotra – okazała się całkowicie inna. – Al-kohol pije się tu powoli, małymi łyczkami, dosłownie zwilżając język i usta – opowiada chłopak i konkludu-je – Trochę mało w tym sensu, bo ani im ta rakija nie smakuje, ani nie dadzą rady się nią upić….

To prawda. Rakija, czyli najpopularniejszy trunek bałkański – bimber, podobno wcale Macedończy-kom nie smakuje. Co nie znaczy, że go nie pijają. Smaków rakiji jest tyle, ile domów w Macedonii. Po-dobno uraczono nas nawet 25-letnim napitkiem, któ-rego w całej Macedonii było trzy butelki.

Trzeba jednak przyznać, że trunek – mimo iż niezbyt smaczny – rozwiązuje język. Nie na darmo stworzono na Facebook’u profil Rakija connecting people. Dla tych, którzy wolą coś słabszego, polecam piwo Skop-sko. Poza przeciętnym rozmiarem butelki, Skopsko można kupić w małej puszce, a także w dwulitrowej butelce. Dla każdego coś dobrego. Postuluję jednak, żeby główne hasło reklamowe: Skopsko, and every-thing is possible zamienić na: Rakija, and everything is possible. Definitywnie.

A jak jest z trunkami niemacedońskimi? Piotrek wspomina pobyt w lokalu Frans (jeden z kluczowych punktów życia kulturalnego Kumanova) – Postanowi-liśmy zamówić shoty wódki. Zajęło nam trochę cza-su, aby przekonać kelnera, aby podał nam wódkę w kieliszkach i do tego dzbanek Coca Coli. Nie spo-dziewaliśmy się jednak, że zamiast zamówionych kie-

liszków przyniosą nam wypełnioną do połowy wódką szklankę typu highball. Z limonką. I słomką. Bez Coli. Bo w Macedonii jeśli już pija się wódkę, to z sokiem.

Ci, którzy myślą, że w Macedonii tylko piliśmy i lan-sowaliśmy się w miejscowych dyskotekach, mylą się jednak, choć oczywiście poznawaliśmy macedońską kulturę od podszewki. W czasie naszej wymiany uda-ło nam się jednak również zwiedzić parę naprawdę ciekawych miejsc.

Geograficzne all in oneMacedończycy pytani o najpiękniejsze miejsce w

Macedonii odpowiadali: Ohrid. Potwierdzamy, choć dotarcie do niego okazało się dla nas karkołomne. Ze względu na wypadek na drodze musieliśmy niestety jechać okrężną drogą, która zamiast trzech godzin zabrała nam sześć. Ale dla tych zapierających dech w piersiach widoków naprawdę warto jechać okręż-nymi trasami!

Kraj wielkości mniej więcej polskich dwóch wo-jewództw jest w 85% terenem górzystym. Różnorod-ne formy geograficzne występujące obok siebie są niczym kumulacja w Lotto. Bieszczady leżą obok Tatr, Beskidy vis-à-vis Gór Świętokrzyskich, a wszystko otaczają mazurskie jeziora! Wyobraź sobie powolne „wspinanie się” autokaru pod górę, z której widzisz rzekę koloru szafirowego ciągnącą się poza horyzont między zielonymi pagórkami. Kwitnące białym kwie-ciem drzewa dodają nierealności całej scenerii. Z moich ust co chwilę wydobywały się jęki zachwytu (po drugiej stronie drogi można było za to zobaczyć

Page 57: Pressja (51) 06/2013

unikatowe podziurawione znaki drogowe. Jedną z zabaw macedońskich, zwłaszcza na terenach gór-skich małych wiosek, jest bowiem strzelanie do zna-ków. Taki tam narodowy sport).

Na trasie do Ohrid postanowiłam spróbować tra-dycyjnej macedońskiej przekąski. Okazało się, że kel-ner świetnie mówi po angielsku, więc zdałyśmy się na jego propozycję ciasta francuskiego z nadzieniem serowo-jajecznym, a do tego do picia coś pomiędzy śmietaną a kefirem. Mimo mojego wstrętu do jajek, posiłek okazał się nader smaczny, a całość śmiesznie tania (110 denarów, czyli niecałe 8 złotych).

Przy tej okazji nie pierwszy raz okazało się, że polski i macedoński są do siebie podobne. Kiedy wymó-wiłam na głos cenę potrawy, usłyszałam, że, bardzo dobrze mówię po amcedońsku. Mina zdziwionego kelnera, któremu wytłumaczyłam, że to jest język pol-ski: bezcenna.

Antyczny czar OhridPo dotarciu do Ohrid mieliśmy czas dla siebie. Jed-

ni postanowili coś zjeść, drudzy odpocząć. Jeszcze inni postanowili pozwiedzać. Ja – uciekając przed za bardzo mną zainteresowanym Macedończykiem – wybrałam opcję ostatnią, ale w wersji Zosia samosia, czyli samotnie. Wprawdzie dostała mi się bura za nie-odpowiedzialność, ale warto było.

Ohrid jest pełne wąskich i krętych uliczek, z których wiele to ślepe zaułki. Kiedz już się po nich nachodzi-łam, napatrzyłam na widoki nad jeziorem, pozachwy-całam nad łódeczkami i czystą wodą, postanowiłam

działać. Miałam jasno wyznaczony cel: antyczny te-atr i twierdza. Bez zobaczenia tych dwóch miejsc nie mogłabym powiedzieć, że byłam w Ohrid.

Cóż jednak, skoro antyczny teatr… wydał mi się za mały. Ot, zbita z desek scena i kupa kamieni ułożo-nych w półkrąg. Z bliskiej perspektywy nie robiło to oszałamiającego wrażenia. Z teatru pozostała tylko niższa część, nie wiadomo jak wysoko sięgała orygi-nalnie ta konstrukcja. Przeszłam na widownię, siadłam w najwyższym rzędzie i popatrzyłam przed siebie. Moim oczom ukazała się nie tylko scena, ale również piękny widok na jezioro i góry. Ten krajobraz musiał w Antyku zdecydowanie potęgować, tak ważne wów-czas w teatrze, odczucie sacrum. Wyobraziłam sobie siebie ubraną w białą długą tunikę, czekającą na spektakl. Pewnie jeszcze długo bym tak siedziała roz-marzona, ale nadeszli kolejni turyści. To zmotywowało mnie do dalszej drogi. Może chociaż twierdza zrobi na mnie większe wrażenie? – zastanawiałam się.

Gnana pragnieniem zobaczenia twierdzy i upły-wem czasu, popędziłam w górę. Niby na horyzoncie widać mury, ale nie tak łatwo dojść do celu. Zwłasz-cza jeśli w języku macedońskim prosto znaczy prawo. Po drodze niechcący zahaczyłam więc o kilka pięk-nych prawosławnych kościołów i pozostałości po sta-rożytnych świątyniach. Po kluczeniu i przedzieraniu się przez krzaki i ścieżki pełne wylegujących się jaszczu-rek, dotarłam wreszcie do celu. Już zastanawiałam się, jak zapytam o cenę biletu, gdy usłyszałam – !!! – język polski. A więc to prawda, że Polacy są wszędzie! Nawet w tym kraju europejskim podobno najrzadziej

2013 #051 pressja | 057

Page 58: Pressja (51) 06/2013

odwiedzanym przez turystów! Dzięki napotkanej parze dowiedziałam się, że bi-

let to jedyne 30 denarów, czyli ok. 2 zł. Twierdza jest ogromna, jednak tylko jej część dostępna jest dla tu-rystów. Atrakcją jest chodzenie po obwarowaniach niczym po Chińskim Murze. Można podziwiać wi-doki na całe Ohrid i jezioro, co doprowadziło mnie do wzruszenia na najwyższym poziomie. W drodze powrotnej musiałam się nieco uspokoić – schodząc stromymi schodami z obwarowań można łatwo stra-cić zęby na śliskich stopniach. Ja na szczęście wciąż mam wszystkie.

Olek M. PozdrawiaPo Ohrid, już wszyscy razem pojechaliśmy do Sko-

pje, stolicy Macedonii. Leży ona nad rzeką Wardar, która oddziela dwie całkowicie różne od siebie czę-ści: prawosławną i muzułmańską. W centrum prawo-sławnym miasta od dwóch lat znajduje się ogromny pomnik Aleksandra Macedońskiego zbudowany po-dobno za – bagatela – 10 milionów euro. Trzeba jed-nak przyznać, że robi wrażenie. I kojarzy się trochę z Wiedniem.

Inaczej rzecz ma się ze stroną muzułmańską stoli-cy, która jest różnokolorowa i zdecydowanie bardziej azjatycka niż europejska. Pełne sklepików uliczki, sta-re meczety, ozdobne dywany. Jedną z ciekawszych rzeczy, która przykuła naszą uwagę, była lampa ople-ciona różnymi kolorami włóczki. Obok było równie ko-lorowe okno. Stwierdziliśmy, że to naprawdę ciekawy pomysł, a jeszcze piękniej wyglądałaby cała ulica w

takich latarniach (już po powrocie do Polski dowie-działam się, że to podobno było oznaczenie rewiru jednej z pań do towarzystwa).

Ponadto, w muzułmańskiej części Skopje w oczy rzucają się butiki z krzykliwymi sukniami, balowymi i ślubnymi. W jednym z nich zobaczyłam biały turban zakrywający kobiecą głowę, skrojony do typowej u nas sukni ślubnej. Natknęłam się też na salon fryzjerski jak z lat 80. (niestylizowany!), a także sklep rzeźnika, u którego na wystawie można zobaczyć wiszące, mię-so jak na obrazach Francisa Bacona. Na tamtejszy, muzułmański targ poszli tylko nieliczni, ze względu na przerażenie, jakie malowało się na twarzy towarzyszą-cej nam prawosławnej Macedonki. Reszta, zamiast targowania się, wybrała zajadanie się pysznymi ke-babczami w jednym z qebabtore, gdzie przez szybę obserwować można cały proces pieczenia i smaże-nia mięsa i warzyw.

Oliwki, grzybki i baklavaWspomniane kebabcze to bynajmniej nie jest inna

nazwa dania znanego w Polsce jako kebab. To dzie-sięć paluszków mięsnych, kilka frytek, do tego zapie-kana papryka, cebula, a także pieczywo – coś po-między bułką a chlebem. Odchodząc od wpływów tureckich, w macedońskiej kuchni serwuje się ogrom-ne ilości mięsa (żeby życie miało smaczek, raz bara-nina, raz kurczaczek). Wegetarianie muszą cierpliwie tłumaczyć kelnerowi, że posiłek dlań ma być bez meso, w nagrodę zaś dostają w miejsce mięsa – sma-żone grzybki. Nietypowym przysmakiem są, również

pressja

058

Page 59: Pressja (51) 06/2013

smażone, bakłażany w sezamie. Najbardziej jednak tęsknię za dużymi i bardzo słonymi oliwkami z pestka-mi, które często towarzyszą popularnym tu przystaw-kom. Należy uważać przy spożywaniu posiłków, żeby przypadkiem nie stracić kilku zębów (znowu!). Moje serce podbiła także baklava – ciasto przełożone war-stwami pokrojonych orzechów i miodem, polane so-sem klonowym. Słodka i zapychająca, ale uzależnia. Do tej pory ślinka mi cieknie na myśl o tym deserze.

Święty i pawiePo Ohrid pojechaliśmy do Parku Narodowego Ga-

licica, do Sv. Naum. Po drodze zahaczyliśmy o unika-towy skansen na wodzie, który kojarzył mi się raczej z Bora Bora niż Macedonią. Stojąc na molo po raz kolejny zachwycałam się krystalicznie czystą wodą i podziwiałam koloryt toni pełnej wszelkich odcieni morskiego, szmaragdowego czy błękitu. Okazało się wkrótce, że w Macedonii można ujrzeć jeszcze czyst-szą wodę! To źródła świętego Nauma, które wpływa-ją do jeziora Ohrid. Płynąc po nich łódką, miałam wrażenie, że jezioro jest płytkie, w końcu dno było widać tuż pod powierzchnią wody. Ze zdziwieniem usłyszałam, że w rzeczywistości to było ładnych parę metrów w dół. Szczęka opadła mi w dół jednak z innego powodu. Pod wodą widzieliśmy skorupy na-turalnego wapna porastające dno, które zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Zobaczyliśmy też podwod-ne gejzery niczym mini-wulkany plujące powietrzem. Nad wszystkim pływało kilka żółwi, z których każdy

miał swoje stanowisko. Zachwyt to jedyne słowo, któ-re przychodzi mi do głowy…

Kolejny czekał na nas w Sv. Naum, do którego dotarlismy na końcu. Znajduje się tam klasztor św. Nauma ze starymi malowidłami, ikonami i freskami pełnymi symboli. Mistycyzm potęgują pieśni wykony-wane przez chór mnichów. Z wrażenia zastygłam w bezruchu z ciarkami na plecach. Legenda głosi, że kto przystawi ucho do znajdującej się tam płyty grobu św. Nauma, ten usłyszy bicie jego serca.

Wychodząc z kaplicy, natknęliśmy się na dumnie spacerujące pawie, które są jednym z symboli Ma-cedonii. Jeden z nich zawędrował aż na dach, co podobno nieczęsto się zdarza. Paw widnieje między innymi na banknocie o nominale 10 denarów, który noszę w portfelu od powrotu z Macedonii. Dodam, iż banknot ten jest uznawany za najpiękniejszy w całej Europie.

Nasz wyjazd był pobłogosławiony łzami zarówno po stronie macedońskiej, jak i polskiej. Cel projektu, jakim była wymiana doświadczeń i poglądów na świat, a także wzajemne poznanie kultur uważam za prawdziwe mission completed. Studenci z Kumano-va obiecali przyjechać w przyszłym roku świętować z nami Juwenalia. My obiecaliśmy zjawić się jeszcze w Macedonii. Tam zostały nasze serca, przecież musimy kiedyś po nie wrócić.

Kamila POTAPIUK

Page 60: Pressja (51) 06/2013

pressja

060

DZIEWCZYNA,KTÓRA ŻYJE TAŃCEMBalet – cząsteczka życia, treść którego otwiera się za pomocą tańca, mimiki, gestów. O sztuce jednak można mówić godzinami i wszystko to tylko słowa, lecz są osoby dla których balet to życie, w pełnym tego słowa znaczeniu. Ludzie ci pracują, nie bacząc na znużenie czy nawet ból, oni dają z siebie wszystko, po to by osiągnąć zamierzony cel. Roksolana Iskra poświęciła swoje życie tańcu. Teraz jej praca jest częścią niej samej. Opowiada nam o swo-jej pasji i o tym, że dla człowieka niema nic nie możliwego. Rozmowa Sofii Prots.

Fot.:

Kam

ila P

otap

iuk

Page 61: Pressja (51) 06/2013

2013 #051 pressja | 061

Pressja: Dlaczego wybrałaś właśnie balet?Roksolana Iskra: Za mnie, tak jak i za większość ma-lutkich chłopczyków i dziewczynek, zadecydowała mama. Od dziecka byłam bardzo wytrwała, ener-giczna i dlatego też oddano mnie na gimnastykę. Po upływie 2 lat, jako sześciolatka, po raz pierwszy wygrałam konkurs tańca. Jednakże byłam za mała, żeby to zrozumieć i chciałam nawet rzucić taniec.

P: Miałaś już jakiś sukces na swoim koncie, dlaczego chciałaś zrezygnować z tańca?R.K.: Nowa nauczycielka zachowywała się niepo-prawnie, można powiedzieć strasznie! Krzyczała na malutkie dzieci, biła je, nie mogłam tego znieść! Wte-dy jeszcze nie wiedziałam o tym, że taka metoda jest bardzo popularna w sporcie i w sztuce baletowej...

P: Dlaczego zmieniłaś zdanie ?R.I.: Na gimnastyce wykładała choreografię bardzo dobra kobieta - Natalia Ołeksandr, poradziła mi, że-bym zaczęła zajmować się baletem, ponieważ widzi we mnie potencjał. Zaczęłam uczęszczać na zajęcia do studia „Arаbesсk”, które były prowadzone przez męża pani Ołeksandry, Mаtwejа Wiktora Włodzimie-rza. To najlepsi w świecie pedagodzy i świetna para. Wykładali z miłością. Wkładali wszystkie siły w swoją pracę. Byłam jednak malutka i często to wszystko mnie przerastało, dlatego też zdarzało się, że spałam na lekcjach. Kiedy miałam 7 lat, do tej szkoły odpro-wadzała mnie moja babcia. Gdyby nie ona, nie mia-łabym możliwości uczestniczenia w zajęciach, gdyż odbywały się one wieczorem, a szkoła mieściła się daleko od mojego domu. Codziennie, oprócz nie-dzieli, babcia przyprowadzała mnie do szkoły. Dalej leniłam się i były mi obojętne całe te batmen tаndiu, plije i rzеtе.

P: Dziecku ciężko uświadomić sobie, że trzeba rozwi-jać talent. Co stało się przyczyną tego, że pojawiło się marzenie?R.I.: Punktem zwrotnym był pierwszy, międzynarodo-wy, młodzieżowy konkurs choreografii klasycznej „Ga-licja Тepsychowa 2006”. Moja klasa występowała z grupą „Pierwiosnek” i przeszliśmy całe 3 tury, a na do-datek zajęliśmy 2 miejsce! Po tej wygranej zaczęłam rzeczywiście się starać, po każdej lekcji nie mogłam się doczekać kolejnej. Uważnie wsłuchiwałam się w słowa Nelli Wasilija. Jestem jej bezgranicznie wdzięcz-na za swoje sukcesy na konkursach, koncertach i w klasie, dzięki niej pokochałam sztukę.

P: Na dzień dzisiejszy możesz powiedzieć że balet to twoja pasja?R.I.: Baletowi rzeczywiście poświęciłam większą część swojego życia i nie żałuję absolutnie, ponieważ ba-let to część mnie samej. Kiedy odczuwasz jego siłę w swoim ciele, nie potrafisz myśleć o niczym innym. Taniec jest jak narkotyk! Próbujesz, próbujesz i uza-leżniasz się na zawsze. Lekarstwo na nie - nie istnieje. Rzeczywiście zakochałam się w tańcu. Nawet wybie-rając studia, z myślą o stabilnej, dobrze płatnej pra-cy, odczuwam, że nie potrafię przestać zajmować się baletem. Nie zajmując się długi czas tańcem, nie umiem sobie znaleźć miejsca, nie jestem spełniona, dlatego też zaczynam dzień od tych samych ruchów, które zwykły człowiek nazwałby nudnymi.

P: Co jest najważniejsze w tańcu?R.I.: Na pewno harmonia, technika, charyzma tance-rza i muzyka.

P: Czy przeżywasz w życiu takie momenty, jak na scenie?R.I.: Tak, można powiedzieć, że przeżywam. Przecież musisz logicznie myśleć, planować i ważyć każdy ruch, koordynować go, musisz zmusić człowieka do zachwycania się tobą, w tej chwili przeżywając całe życie na scenie. Tygodnie, miesiące, lata poświęcasz na to, żeby przygotować się do roli, żeby przekazać uczucia bohatera. Po kilku minutach na scenie mu-sisz wprowadzić widza do swojego świata. Widzowie powinni zapomnieć wtedy o sobie, powinni przeżyć razem z tobą każdy ruch, każdy gest. A potem jeszcze przez pewien czas żyć niby w baśni, zamglonymi wra-żeniami. Artysta pokazuje życie w nowych kolorach, jak przeczytaną książkę. Trzeba celnie wstawić frazę, wyraźnie opisać obraz, dotrzeć do czytelnika.

P: Więc występ to dla ciebie jak jeszcze jedno przeży-te życie. Które występy znaczą dla ciebie coś szcze-gólnego?R.I.: Było w moim życiu przepiękne doświadczenie, miałam wtedy15 lat i występowałam w Hiszpanii i Маrоku. Jako młoda osoba nie do końca rozumia-łam jakie to wielkie wyróżnienie, być na jednej sce-nie z artystami lwowskiego teatru opery i baletu іm. S.Kruszelnickiej. Wykonywałam to co od mnie należa-ło, lecz wspominam te półtora miesiąca jako jedne z najlepszych dni swojego dzieciństwa. Właśnie ta po-dróż zostawiła we mnie wspomnienia Europy, morza i oceanu. Byłam pod wrażeniem ogromu świata i moż-liwości spełnienia marzeń, zaczęłam jeszcze więcej pracować. Wtedy też zaczęłam na poważnie myśleć o zdobyciu cennej edukacji w Kijowskim Państwo-wym Choreograficznym Kolegium.

P: Już niedługo skończysz Kijowską Państwową Cho-reograficzną Szkołę i co dalej?R.I.: Zakończę edukację w Kijowe… lecz, jakby to dziwnie nie brzmiało, to za mało, żeby czuć się pew-nie w każdym teatrze, ...myślę, że to za mało dla mnie... Właśnie zaczęłam rozumieć czego rzeczy-wiście od mnie wymaga mój świetny pedagog „od Boga”! Jeszcze nie jestem gotowa, żeby zostawiać te mury, chociaż czuję, że nic z tym zrobić nie mogę, przecież czas nie stanie w miejscu. Jestem bezsilna w tym wypadku, w związku z tym muszę zdecydować co chcę robić dalej ze swoim życiem.

P: Co trzeba zrobić, aby osiągnąć sukces?R.I.: Trzeba być w życiu perfekcjonistą, nieważne w ja-kiej dziedzinie. Jeśli wybraliście drogę taką, żeby coś tworzyć, to bądźcie fachowcami. Nie bądźcie ani szarzy ani przeciętni.

Ciężko zrozumieć jak ważny jest dla człowieka taniec. Dla zwykłych ludzi to po prostu sposób odpoczynku, polepszenia swojej kondycji fizycznej. W życiu ważnie jest, by robić to co się naprawdę kocha. Za nic nie przestanę zajmować się baletem, przecież tylko kie-dy tańczę czuję się szczęśliwa. Taniec to życie, które można przeżyć nie jeden raz.

Sofiia PROTS

Page 62: Pressja (51) 06/2013

pressja

062

ŻYCIE, JAK DROGA BEZ KOŃCAŻeby zwiedzić swiat, nie trzeba mieć dużo pieniędzy. Wystarczy pragnąć spełnić swoje marze-

nia, być przyjaznym w stosunku do ludzi i ufać Bogu. Tak uważa Iwan Onysko, któremu udało się pokonać 11 tys. kilometrów w 2 miesiące, mając w kieszeni 200 euro. O podróżowaniu autostopem

w drodze z Ukrainy do Macedonii rozmawia z Yaryną Onishechko.

YO: Od czego wszystko się zaczęło? Ile czasu już po-dróżujesz autostopem?

IO: Pierwszą moją podróżą autostopem była droga z Czernowitz do Tarnopola 5 lat temu. Wracałem wte-dy ze studiów do domu. Miałem pieniądze, jednak przypomniałem sobie, że wcześniej gdzieś widziałem autostopowiczów i zechciałem sam spróbować cze-goś takiego. Jechałem wtedy trochę dłużej, niż au-tobusem, ale spodobało mi się. Lęku raczej nie było, nie miałem tylko pewności, czy dam radę dotrzeć do domu w taki sposób. I udało mi się! Potem za każdym razem zwiększałem odległości, na jakich podróżowa-łem autostopem, a wraz z tym wzrastała moja pew-ność siebie.

YO: W jakich krajach już byłeś?

IO: W Polsce, Niemczech, Królestwie Danii, Belgii, Re-publice Portugalskiej, Szwajcarii, Rosji, Gruzji, Turcji, Francji, Hiszpanii, Holandii.

YO: Oczywiste jest, że nie da się pojechać dokąd-kolwiek z prawie pustymi kieszeniami. Czy na wszelki wypadek bierzesz ze sobą więcej pieniędzy?

IO: Ostatnie moje doświadczenie było bardzo cie-kawe. Świadomie zdecydowałem się pojechać w ogóle bez pieniędzy. Moja podroż zaczęła się we wsi Podobowets w obwodzie Zakarpatckim i skończyła się w Stambule. Droga zajęła mi 3 dni na Ukrainie, je-den dzień w Rosji, jeden w Gruzji i 2 dni w Turcji. Ani razu nie byłem głodny. Do Stambułu przyjechałem nawet z tysiącem rubli, które dostałem od bardzo mi-łych ludzi ze Sławiańska nad Kubaniem w Rosji. Ci lu-dzie zaprosili mnie do siebie do domu, gdzie mogłem wziąć prysznic, przenocować i zjeść smaczną kolację i śniadanie. Wciąż mam ten tysiąc rubli! Więc nie, nie myślę o tym, żeby wziąc pieniądze na wszelki wy-padek. Całkowicie ufam Bogu. Kiedy znajdujesz się w sytuacji bez wyjścia, masz tylko dwa rozwiązania: albo pozwolić, żeby lęk związał Ci ręce, albo szukać pomocy u Boga. Zawsze wybieram to drugie i nigdy jeszcze nie skończyło się to dla mnie źle.

YO: Która podróż najlepiej zapadła Ci w pamięć?

IO: Właśnie ta ostatnia. Wyjechałem spod Kijowa 10 maja, a do Turcji dotarłem 16 maja.YO: Czy przed podróżą tworzysz sobie jakiś plan?IO: Nie planuję, lubię improwizować. Wyznaczam

sobie tylko konieczny punkt wędrówki i może kilka interesujących pośrednich. Resztę czasu spokojnie spędzam w drodze, poruszając się „z nurtem rzeki” w zamierzonym kierunku bez pośpiechu. Zawsze pocią-gały mnie podróże. Podoba mi się, kiedy budzę się rano i nie wiem, gdzie położę się spać. Odczuwam wtedy niezwykłą radość z życia.

YO: Czy zdarzało Ci się podczas wędrówek korzystać ze środków komunikacji miejskiej?

IO: Podczas moich podróży trzykrotnie podwozili mnie taksówkarze za darmo na duże odległości. Zdziwiła mnie tradycja autostopu w Turcji. Tam można po-dróżować autostopem, korzystając z najbardziej ele-ganckich autobusów. Trzeba tylko spełnić jeden wa-runek: wcześniej umówić się na przewóz z kierowcą lub firmą przewozową.

YO: Czy jest różnica między podróżowaniem autosto-pem na Ukrainie a w Europie?

IO: W Europie stworzono bardziej komfortowy klimat dla autostopowiczów. Chociaż może odczuwam to tak dlatego, że przed moim wyjazdem za granicę po-dróżowałem w taki sposób dużo na Ukrainie. To była dla mnie dobra szkoła. U nas ludzie są ostrożniejsi w stosunku do tych, którzy podróżują autostopem. W Europie kultura autostopowiczów powstała jeszcze w drugiej połowie XX wieku. Niektórzy z podwożących mnie ludzi przyznawali się, że robią to dlatego, że pa-miętają jeszcze te czasy, jak sami byli autostopowi-czami. Kiedy oni podróżowali, Ukraina jeszcze była w Związku Radzieckim, i mieliśmy całkiem inne warunki. Kultura autostopu pojawiła się na Ukrainie dopiero ze zdobyciem niepodległości, więc nie jest dziwnym to, że ludzie jeszcze nie wiedzą jak to wszystko traktować. W porównaniu z Ukrainą o wiele łatwiej jest przemiesz-czać się po Europie.

YO: Spotkałeś się kiedyś z negatywnym nastawie-niem do Ciebie dlatego, że jesteś Ukraińcem?

IO: Z negatywną postawą wobec Ukraińców nie spo-tykałem się. Wolę budować relacje z ludźmi w płasz-czyźnie człowiek-człowiek. Tak ja postrzegam ludzi, których spotykam w drodze, i oni mnie też. Nie lubię komunikować się z innymi na poziomie narodowość--narodowość. To stwarza dodatkowe bariery.

YO: Czy podczas twoich wędrówek miały miejsce ja-

Page 63: Pressja (51) 06/2013

2013 #051 pressja | 063

Page 64: Pressja (51) 06/2013

pressja

064

kieś nieprzyjemne sytuacje?

IO: Miały miejsce tylko pozytywne przygody. Stara-łem się omijać potencjalnie niebezpieczne okoliczno-ści i konfliktowe sytuacje. Na przykład, czasem trzeba było znaleźć kryjówkę w centrum wielkiego miasta, gdzie można by było ustawić namiot tak, żeby ani policja, ani chuligani mnie nie znaleźli. Wydaje się, że to jest niemożliwe, jednak udawało mi się znajdować takie miejsca. W sumie było bardzo pozytywnie.

YO: Jesteś założycielem ruchu społecznego „Kawo-we podróże”. Na czym polega idea stworzenia takie-go ruchu i jakie są jego główne cele?

IO: Bardzo podoba mi się podrożowanie. Jednak za każdym razem spotykam się z pewnymi ogranicze-niami, głównie czasowymi i finansowymi. Kończą się pieniądze i trzeba znowu gdzieś je zdobyć, żeby móc zwiedzać świat dalej. Za pomocą kawy staram się obalić istniejący dotychczas stereotyp, który głosi, że nie da się podróżować, nie zarobiwszy przed tym dość pieniędzy. Ludzie wszędzie piją kawę. Właśnie to spostrzeżenie zainspirowało mnie do stworzenia ta-kiego ruchu. Wszystko zaczęło się od przemyślenia sy-tuacji, w której się znalazłem. Chciałem podróżować, ale nie podobało mi się, że najpierw muszę zarobić pieniądze, a potem dopiero mogę ruszyć w podróż. Zostałem kimś na kształt przedstawiciela handlowego – podróżuję, rozmawiam z ludźmi i sprzedaję im kawę.

Z zarobionych pieniędzy finansuję moją podróż. Ta ideą chciałem podzielić się z innymi, więc założyłem ten ruch.

YO: Jakich zasad powinni trzymać się ci, którzy chcą po raz pierwszy pojechać dokądś autostopem?

IO: Po pierwsze, dziewczynom nie wolno podróżować samym, lepiej razem z inną dziewczyną albo chłopa-kiem. Nie wiem dlaczego, ale tandem dziewczyna--chłopak przemieszcza się w drodze szybciej. Po drugie, ważna jest znajomość gestów, za pomocą których można zatrzymać samochód. Zrobić to moż-na na dwa sposoby: poprzez wystawienie do góry wielkiego palca na wyciągniętej ręce albo pokazu-jąc wyciągniętą rękę z odwróconą do dołu dłonią. Trzeba podkreślić to, że w niektórych krajach tym dru-gim sposobem zatrzymują tylko taksówki, a pierwszy jest uniwersalny. Trzecim sposobem zatrzymania sa-mochodu jest podniesienie tabliczki z napisanym na niej punktem koniecznym wędrówki. Wreszcie, trzeba mieć dobry humor, bo nikt nie ze-chce podwozić smutnego autostopowicza. Każdy podróżni dla kierowcy jest współrozmówcą, z którym można będzie miło spędzić czas w drodze. Powinni-śmy cieszyć się przecież z tego, że zwiedzamy świat, poznajemy inne kultury i zdobywamy nowe doświad-czenia.

YO: Dziękuję za rozmowę i życzę udanej podróży!

Page 65: Pressja (51) 06/2013

2013 #051 pressja | 065

OKIEM STUDENTA:sprawa Lance’a Armstronga

Dla wielu Amerykanów Lance Armstrong był nie tylko wspaniałym kolarzem i zdobywcą wielu medali, ale głównie wspaniałym symbolem. Symbolem walki z rakiem, pokonywania własnych słabości. Kiedy w 1996 roku wykryto u niego chorobę nowotworową, nikt nie wierzył, że kiedykolwiek powróci on do wyści-gów. Jednak wbrew wszystkiemu pokonał on swoją chorobę i 3 lata później wygrał Tour de France. Ludzie mieli nowego bohatera w świecie sportu.

Armstrong wygrywał Tour de France przez siedem lat z rzędu. W 2005 roku po zdobyciu siódmego tytu-łu zapowiedział, że kończy karierę. Wrócił jednak do ścigania trzy lata później, aby, jak sam powiedział, promować walkę z rakiem. Był idolem wielu młodych kolarzy, oraz bohaterem i przykładem do naśladowa-nia w całym świecie sportu. Już wtedy jednak na jego lśniącej zbroi zaczęły pojawiać się coraz głębsze rysy.

Oskarżenia o stosowanie dopingu skierowano przeciwko niemu już w 2001 roku. Tuż przed rozpoczę-ciem Tour de France w 2005 roku, na łamach francu-skiego dziennika L’Equipe ukazał się artykuł Davida Walsh’a, w którym dziennikarz oskarża Armstronga o stosowanie EPO – środka dopingowego, podnoszą-cego utlenowanie krwi, przez po mięśnie zdolne są do większego wysiłku. Rok wcześniej na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata skazany został długoletni opiekun kolarza. Otrzymał też zakaz wykonywania za-wodu przez dwa lata. Również koledzy z zespołu czę-sto kierowali oskarżenia przeciwko siedmiokrotnemu zwycięzcy TdF. Dowodów jednak zawsze brakowało.

W czerwcu 2012 roku Lance Armstrong został ofi-cjalnie oskarżony przez Amerykańską Agencję Anty-dopingową (USADA) o stosowanie dopingu w latach 1996-2011. W światowej prasie zawrzało. Według wszystkich amerykańskich dzienników, jeden z boha-terów i ikon światowego sportu okazał się zwykłym oszustem. Sam Armstrong odmówił współpracy z USA-DA i twierdził, że jest niewinny. Mimo to 10 październi-ka 2012 roku Agencja przekazała kolarzowi dowody i decyzję o dożywotniej dyskwalifikacji. Dwa tygodnie później USADA odebrała Armstrongowi wszystkie ty-tuły zdobyte od 1 sierpnia 1998 roku do końca jego kariery. Legenda fantastycznego kolarza, wygrywa-jącego walkę z nowotworem i powracającego na szczyt legła w gruzach.

Zaraz po ogłoszeniu wyroku amerykańskie me-dia były oburzone i wstrząśnięte tą wiadomością. W tym czasie Lance Armstrong pojawiał się w sądzie i przysięgał, że nigdy nie stosował dopingu. Jeszcze wcześniej występował w programach takich jak na przykład: Larry King Live i twierdził, iż nigdy nie stoso-wał dopingu, gdyż jest to niegodne sportowca. Po ogłoszeniu wyroku i przedstawieniu dowodów prasa

amerykańska była zbulwersowana. Kolarza nazywa-no wtedy największym kłamcą na świecie, zarzuca-no oszustwo i kłamstwa. Oburzenia nie kryło również społeczeństwo, gdyż jednym ze sponsorów teamu kolarskiego Lance’a Armstronga była Poczta Amery-kańska, co sprawiło, że podatnicy, płacący podatki na urząd pocztowy poczuli się oszukani.

Przełomowym momentem było wystąpienie Lan-ce’a Armstronga w programie The Oprah Winfrey Show, w którym kolarz oficjalnie przyznał się do stoso-wania dopingu. Wydarzenie to, komentowane przez prasę światową było kamieniem milowym w historii tej afery dopingowej. Media zalały Armstronga falą kry-tyki. Zarzucano mu już nie tylko stosowanie dopingu, ale również kłamstwa na oczach całego świata, nie tylko w mediach, ale i w sądzie, gdzie był przesłuchi-wany w związku z całą sprawą. Koniec sprawy był dla legendy kolarstwa niechybny. Sąd nakazał zwrot pie-niędzy wszystkim sponsorom Lance’a. Kolarz musiał, więc oddać ponad 100 milionów dolarów by spłacić dług wobec firm sponsorskich, które wierzyły, że jego sukces jest całkowicie uczciwy. Czy Armstrong spłacił jednak dług wobec społeczeństwa?

Afera z udziałem Lance’a Armstronga była jed-nym z najczęściej komentowanych wydarzeń w kraju. Jak można się spodziewać, zawsze znajdziemy masę dziennikarzy i ludzi sądzących, że siedmiokrotny zwy-cięzca Tour de France jest oszustem i równie wiele twierdzących, że w sumie nic się nie stało. Przecież każdy wtedy korzystał z dopingu…

Sprawa ta jednak, według mnie. ma drugie dno. Zaufanie. Jako możemy zaufać obecnym sportow-com, skoro legenda światowego kolarstwa i ikona wielu młodych ludzi nagle okazuje się, nie bójmy się tego przyznać, oszustem? Skąd mamy wiedzieć, że współcześni zdobywcy medali olimpijskich nie korzy-stają ze środków EPO? W takich czasach znamienita idea sportu odchodzi w zapomnienie, gdyż szanse nie są równe dla wszystkich. Zamiast zastanawiać się, kto zwycięży, przed każdymi zawodami można snuć przy-puszczenia, kto coś bierze…

Afera z udziałem Lance’a Armstronga może dać nam do zrozumienie bardzo wiele. Otóż trzeba zasta-nowić się, jak cienka granica dzieliła nas od uznania tego kolarza jednym z najznakomitszych sportowców w historii? Granica, która na szczęście pękła i ukazała jednego z najznakomitszych oszustów, jakich widział świat sportu w ostatnich latach. Do starożytnej maksy-my „szybciej, wyżej, dalej” należy, więc od tego cza-su dodać słowo „uczciwiej”.

Tomasz ŁADOŚ

Cały świat sportu był w ogromnym szoku, kiedy to pod koniec sierpnia 2012 roku Amerykańska Agencja Antydopingowa pozbawiła Lance’a Armstronga wszystkich zwycięstw i odebrała wszyst-kie medale. Jeden z najbardziej utytułowanych amerykańskich sportowców, siedmiokrotny zwy-cięzca największego i najbardziej prestiżowego wyścigu kolarskiego – Tour de France, został doży-wotnio zdyskwalifikowany.

Page 66: Pressja (51) 06/2013

DZIENNIKARZ SAMOUK?

Połączenie wspomnianej wiedzy oraz zamiłowanie do tego co się robi, jest kluczem do sukcesu. Faktem jest, paradoks, że prawdziwy dziennikarz – magister, nie ma pojęcia o niczym. Jest osobą, która dotknęła wielu dziedzin nauki, lecz nie może czuć się dobra w żadnej z nich. Do tego potrzebna jest pasja, którą albo samemu się odnajdzie i wypracuje, albo będzie się redakcyjnym nikim. Cała sztuczka polega na tym, że dziennikarze z wykształcenia potrafią słuchać, dociekać i analizować. Znają się na budowie przekazów medialnych, po-trafią pisać, by zainteresować. Pomocna jest wiedza z zakresu psychologii, socjologii, którą wykorzystują, by zbudować zaufanie i stworzyć sytuację, w której odbiorca czuje, że dziennikarz zna się na sprawie. Dzięki temu dorównują specjaliście z każdej dziedziny, który ma potencjał oraz wiedzę, ale niekoniecznie posiada umiejęt-ność jej przekazania. W tym miejscu powinniśmy się zatrzymać i postawić grubą kreskę, oddzielającą dzienni-karzy od przypadkowych zjadaczy chleba. Dziennikarstwo nie jest zarezerwowane tylko dla wybranych. Może się nim zająć każdy, bardziej lub mniej udolnie…

W tym artykule poruszę temat portali internetowych o zasięgu regionalnym, które wyrastają jak grzyby po deszczu. Większość przesiąkniętych jest komercją. Reklamy atakują nas z każdego rogu ekranu, natomiast informacje traktowane są po macoszemu. Przykładem „informacyjnego” portalu regionalnego jest TVPod-karpacie.pl, a właściwie cała rodzina portali o przeróżnych adresach. Pamiętajmy, że powodem, dla którego ludzie zaglądają na te portale są umieszczane tam informacje z regionu. Mówiąc schematem dziennikarza, głównego bohatera mojej analizy - Postanowiliśmy sprawdzić jaki jest z poziomem języka w ich materiałach i relacjach (ciekawe czy zdaje sobie sprawę, że często używane przez niego słowo - relacja – dotyczy tylko wydarzeń, które przekazujemy „na żywo”, a jego wytwory to co najwyżej sprawozdania – górnolotnie rzecz ujmując...).

Z pewnością każdy, kto interesował się branżą dziennikarską wie, że najbardziej cenieni dziennikarze to ci bez wykształcenia dziennikarskiego. Otóż, według licznych znawców, najlepszymi dziennikarzami są eks-perci z danej dziedziny. Relacje sportowe prowadzone przez absolwentów AWF, pogoda omawiana przez nauczycieli geografii – to nie są wyssane z palca myśli, to rzeczywistość, która nas otacza. Łatwo można sobie wyobrazić tą pasję, chęć przekazywania innym wiedzy, którą tacy dziennikarze zdobyli.

pressja

066

Page 67: Pressja (51) 06/2013

Cz. I. Analiza VideoZarówno styl wypowiedzi jak i poprawność językową autora analizowanych przeze mnie materiałów można

określić mianem niechlujstwa. Oto główne błędy, które możemy często zaobserwować:• Powtarzalność jednego typu zdań, a skrajnie ich kopiowanie, co sprawia, że każdy z oglądanych ma-

teriałów staje się podobny. Gdy mamy przyjemność oglądania filmiku o deficycie środków w budżecie nasze-go miasta, czujemy identyczne napięcie, jak w informacji o problemie

jednego z mieszkańców, spowodowanym kałużą przy drodze;• Zdania nie zawierające żadnych informacji lub przesadnie przeładowane danymi;• Nieprawidłowa intonacja;• Błędne wprowadzane cytatów, jak również niejednorodność ich wplatania w obrębie tekstu;• Źle dobrane słownictwo;• Kończenie wypowiedzi za rozmówce;• Zbyt duża ilość jednosylabowców, dokładanych zbędnych składników zdania;Dobrym przykładem do analizy przedstawionych mankamentów, jest materiał video:

http://tvpodkarpacie.pl/2012/w-rzepedzi-mamy-meksyk-video-hd/

0:19 „Mowa o organizacji ruchu, jaka funkcjonuje w Rzepedzi, a związana jest z przebudową drogi woje-wódzkiej 892, Zagórz-Komańcza”.

Autor cytowanych słów powinien używać jak najprostszych zdań, zwłaszcza, że są to słowa dodane „re-dakcyjnie”, w zaciszu swojego biurka. Zabieg pominięcia spójnika „a” oraz rozdzielenie zdań na krótsze, zna-cząco poprawi ich prezencję, uprości przekaz, który stanie się poprawniejszy.

Zobaczmy:0:19 Mowa o organizacji ruchu, która funkcjonuje w Rzepedzi. Związana jest z przebudową drogi wojewódzkiej 892, Zagórz-Komańcza. (I ciąg dalszy…)

Następnie możemy zauważyć brak przerw w wypowiedzi, w miejscu, gdzie znajduję się przecinek. Słucha-jąc reportera mamy wrażenie, iż zdanie wyglądało następująco:

0:35 ” (…) gdzie na dwóch|ponad dwukilometrowych (…)”.

Warto również zwrócić uwagę na nieprawidłową intonację. Autor, pełniąc rolę lektora, powinien dbać o to by jego komentarz był prawidłowo odbierany. Same słowa to tylko półśrodki, warto pamiętać o

mocniejszym akcentowaniu słów kluczowych, które „poprowadzą” odbiorcę przez materiał.

2013 #051 pressja | 067

Page 68: Pressja (51) 06/2013

GDY zapiszemy tO, W JAki sposób AUTor wypoWIADAa zdaNIA, zauWAŻymy, że Mamy do CZYNIenia ze swoISTYM węŻYKIem, (tzw. Melodyjką). 1:40 do 1:44

Ciąg dalszy, moim zdaniem, jest najlepszym przykładem, potwierdzającym całkowity brak profesjonalizmu ze strony dziennikarza - autora omawianego filmu. Widać rozpaczliwą chęć połączenia dwóch nagranych urywków w jeden ciąg wydarzeń… Co wyszło? Pozostawiam do refleksji odbiorcom.

Alternatywa:(…) Z czego wynika problem mieszkańców? Postanowiliśmy zapytać wykonawcę: (wypowiedź…) lub (…) Z czego wynika problem mieszkańców? O zdanie zapytaliśmy wykonawcę: (wypowiedź…)Bardzo miłym zaskoczeniem jest dalszy fragment materiału video, w którym dobór słów oraz ich ilość jest

wprost wzorcowa. Z przykrością stwierdzam, to wyjątek.

Przykład pozytywny:

2:38 (…) Taką sytuacje przewidział urząd gminy w Komańczy: (wypowiedź wójta…)

Cz. II. Analiza wybranych tekstówZnamy już poziom stylistyczny języka i jego kulturę w materiałach audio-video. W dalszej części postaram się

przeanalizować teksty, zwracając szczególną uwagę na ich budowę oraz styl. Postawmy sobie pytanie: Czy dziennikarz powinien znać wszystkie gatunki dziennikarskie? Tu zdania mogą być podzielone. Z pewnością oso-ba, która nosi miano dziennikarza potrafi napisać informację prasową. Każdy, kto chodź trochę interesował się tą profesją, bądź jest spostrzegawczy zauważy podział tekstu na lid oraz korpus. Popatrzmy:

http://esanok.pl/2012/sanok-grozil-pozbawieniem-zycia.htmlNiestety nie potrafię wytłumaczyć dlaczego autor zapomniał wyodrębnić lid. Czy to edytorskie niedopa-

trzenie? Przemilczę interpunkcję tego tekstu. Sprawdźmy kolejny tekst jego autorstwa: http://esanok.pl/2012/w-rzepedzi-mamy-meksyk-video-hd.html Pod wcześniej omawianym materiałem video, mamy do czynienia z fenomenem w dziennikarstwie – lid

składający się z dwóch akapitów. Być może, autor aspiruje do roli prekursora w tej dziedzinie… Fakt, iż tek-sty publikowane w Internecie noszą przede wszystkim miano hipertekstów, nie oznacza możliwości pisania sprzecznie z ogólnymi zasadami. Dodatkowo, pragnę zwrócić na uwagę na naganne komentarze, odnoszą-ce się do wypowiedzi mieszkańców. Oto przykład:

„Wczoraj mieliśmy tu Meksyk – mówi jeden z mieszkańców Rzepedzi, którego ulubionym zajęciem od czasu rozpoczęcia remontu jest obserwowanie tego, co dzieje się na drodze.”Jako czytelnik odbieram te słowa z pewną pogardą dla rozmówcy. Użycie sformułowania „ulubionym zaję-

ciem” powinien zastąpić „z zaciekawieniem”, „z zafascynowaniem ogląda to, co dzieje na (…)”.

Czasy ustawione są w sposób nieracjonalnyMieszkańcy Rzepedzi narzekają też na sygnalizację świetlną. Ich zdaniem interwały między świa-

tłem czerwonym, a zielonym zostały źle ustawione. Czasy ustawione są w sposób zupełnie nieracjo-nalny.

Wnioski płynące z powyższej analizy świadczą o jakości przekazywanych informacji w dziesiątkach portali, które z łatwością znajdziemy w sieci. Powinnyśmy zadać sobie pytanie: dlaczego taka sytuacja ma miejsce? Odpowiedź jest prosta. Przekaz jest akceptowany przez przeciętnego odbiorcę, który nie zdaje sobie sprawy z tego, że publikowane informacje dalekie są od obiektywizmu i rzetelności dziennikarskiej, a co gorsze, zawie-rają błędy. Na szczęście świadomych czytelników przybywa. Z pewnością warto będzie zbadać ponownie temat za parę lat, żeby sprawdzić czy coś się w tej materii zmieniło.

Tekst i ilustracje: Tomasz Korżyk

Powtórzenie zdania(odstępy) Zabawna próba wpla-

tania słów podwyż- szających poziom językowy – podobnie w tytule.

Sytuacja odwrotna do poprzedza-jącej. W tym miejscu powinno być uży-te słowo „nieprawidłowo”.

Powtórzenie zdania

pressja

068

Page 69: Pressja (51) 06/2013

2013 #051 pressja | 069

Page 70: Pressja (51) 06/2013

pressja

070

JUNKIE PUNKSZBAWCY RZESZOWSKIEGO CLUBBINGUTen tekst w zasadzie jest o Junkie Punks. Pozwólcie jednak, że zacznę od wprowadzenia – dla tych, którzy nie wiedzą czym jest EDM. A to całkiem możliwe, że takich ludzi jest jeszcze sporo. Każdy ga-tunek muzyki ma swoich zwolenników i przeciwników, ale wydaje się, że to muzyka klubowa miała najbardziej pod górkę. Być może dlatego, że jest najmłodsza spośród wszystkich najważniejszych dziś gatunków.

Idzie nowe

Ostatnie dwa lata przyniosły ogromne zmiany na rynku muzycznym. Nie wszystkim się one podobają, ale wygląda na to, że nic już tego nie powstrzyma. Jedni te zmiany nazywają ewolucją stylów muzycz-nych poszczególnych artystów, którzy dotychczas tworząc np. trance przerzucają się na electro house, inni mówią wprost – tworzenie tego co modne, aby przypodobać się publiczności, która zechce wyłożyć na to swoje pieniądze.

Komercjalizacja przyczynia się do powstawania nowych gatunków. Osobiście nie mam nic przeciwko temu, pod warunkiem, że za tworzenie muzyki klubo-wej biorą się osoby znające się na tym, a nie takie, które do tej pory zajmowały się kompletnie odmien-nym stylem i nagle tworzą EDM. Koniec końców, takie produkcje okazują się słabą podróbką. Jeszcze go-rzej jest, kiedy ludzie nie interesujący się do tej pory muzyką elektroniczną, biorą takie osoby za autory-tety, a klasyków (bo można już mówić o klasykach) pomijają.

To nie jest techno

Również mentalność potencjalnych odbiorców ma ogromne znaczenie w postrzeganiu muzyki klubo-wej. Ogromna ilość osób określa ją błędnie mianem „techno”, dodając do tego różnorakie przymiotniki, mówiące ogólnie o jej słabości. Zazwyczaj wśród ta-kich osób można zauważyć ogromne przeświadcze-nie o geniuszu tego, czego słuchają, a lekceważeniu EDM. Cytując mojego kolegę: - Jak można takie g**no porównywać z reggae czy rockiem? Ano można, wy-starczy się wsłuchać, żeby przekonać się, że EDM to nie tylko „łup, łup, łup” (nomen omen, najczęstsze określenie używane przez rodziców), ale rozbudo-wane linie melodyczne, często dużo bardziej skom-plikowane niż w przypadku wcześniej wspomnianych gatunków, wymuskane brzmienia wysokich i niskich tonów, i przede wszystkim tajemniczość, która kryje się za tzw. dropem czy breakdownem, który za chwilę ma się pojawić w utworze.

Wszystko zależy od gatunku jakiego się słucha: trance, techno, minimal, house, trap czy electro ho-use, to tylko niewielka część ogromnej różnorodności stylów. Jeżeli chodzi o mnie, zawsze lubiłem mocne brzmienia, czyli takie, na które osoby – nie słuchające na co dzień EDM – mówią „przełącz to”. Sytuacja w

Kiedy świat słuchał Beatles’ów, Rolling Stones’ów, kiedy swoją twórczość rozpoczynała Madon-na, muzyka klubowa była dopiero w powijakach. Co prawda doskonale znana była muzyka disco, to jednak nie należy jej traktować jako bezpośredniego przodka obecnie znanej elektronicznej mu-zyki klubowej (z ang. EDM – electronic dance music). Od kilkunastu lat coraz łatwiej znaleźć muzykę elektroniczną w radiu czy w telewizji.

Page 71: Pressja (51) 06/2013

2013 #051 pressja | 071

odbiorze tego rodzaju muzyki zmienia się diametral-nie, kiedy ci ludzie idą do klubów, żeby się pobawić. Wtedy okazuje się, że da się słuchać muzyki klubowej. Ba, można się nawet przy niej bawić. Nie wiem jed-nak, na ile to zasługa samej muzyki, a na ile alkoholu.

I wreszcie o Junkie Punks

W samym Rzeszowie niewiele jest miejsc, gdzie można spotkać gwiazdy polskiej sceny muzyki elektro-nicznej. Na szczęście, sytuacja zaczyna się zmieniać, a to ze względu na pojawienie się jakiś czas temu trio noszącego nazwę Junkie Punks. To trójka dj’ów, w skład której wchodzą Yapa (Mateusz Japa), Pendzel (Michał Szpunar) oraz Satora (Wojtek Surma). Pierw-szy pochodzi z podkrakowskich Michałowic, drugi i trzeci to Rzeszowianie.

Na początku Junkie Punks tworzyli tylko Yapa i Pendzel, którzy spotkali się w Krakowie i choć sami należeli do środowiska punkowego, polubili muzykę elektroniczną i podążyli w tym kierunku. W krótkim czasie udało im się pokazać z bardzo dobrej strony w krakowskim światku klubowym. Szczególnie znani są ze sławnego Kitschu, Carycy oraz Pixela. Po tym, jak niecałe dwa lata temu dołączył do nich Wojtek – młody (bo zaledwie 19-letni), ale niezwykle zdolny chłopak, który ma smykałkę do tworzenia muzyki, ich

kariera (choć sami tego tak nie nazywają) nabrała rozmachu. Udało im się zagrać obok takich sław jak Steve Aoki, Dimitri Vegas & Like Mike, czy Tristan Gar-ner. Pod swoje skrzydła przyjął ich jeden z najbardziej znanych polskich raperów – Pezet.

Koka Beats, Sunrise Festival i Kitsch

Jeżeli ktoś sądzi, że rap z muzyką klubową ma nie-wiele wspólnego, to jest w ogromnym błędzie. Jak już wcześniej wspomniałem, muzyka ewoluuje, gatunki się mieszają, a Pezet akurat jest jednym z tych, którzy nie boją się tego robić, nawet jeżeli jest regularnie kry-tykowany przez środowisko. Współpraca z Koka Beats – wytwórnią Pezeta – zaowocowała już audycjami w RMF Club, a w chwili obecnej trwają prace nad wy-daniem małego albumu.

Jakby tego było mało, jakiś czas temu organizato-rzy Sunrise Festival – największego i najlepszego festi-walu muzyki klubowej w Polsce, oficjalnie potwierdzili, że Junkie Punks znajdą się w line-up’ie wydarzenia. Podczas dwudniowej imprezy będą mieli szansę za-grać obok swoich idoli, których kawałki do tej pory mogli puszczać na imprezach. Teraz dostają szansę na pokazanie się ogromnej rzeszy fanów i zebranie

Page 72: Pressja (51) 06/2013

pressja

072

opinii od najlepszych na światowej scenie artystów. Kto wie, może zaprocentuje to spektakularną współ-pracą?

Te wszystkie małe sukcesy Junkie Punks złożyły się na jeden wielki sukces – otwarcie własnego klubu w Rzeszowie, które nastąpiło na przełomie marca i kwietnia. Jak zresztą powiedział Satora: – Otwarcie Kitschu to jeden z największych sukcesów w naszym życiu. Nic dziwnego, skoro na imprezy regularnie za-praszane są znane nazwiska, imprezy tematyczne cieszą się dużym powodzeniem, w klubie zawsze jest spora grupa osób. Sama siedziba klubu podzielona jest na trzy części, w każdej jest inna muzyka, co stwa-rza możliwość zaznajomienia rzeszowskiej publiczno-ści z mocnymi, klubowymi brzmieniami. Jeżeli się nie spodoba, można zmienić salę i dalej się bawić, ale zawsze istnieje szansa, że ktoś zostanie na dłużej. Na-tomiast ten, kto lubi taki styl automatycznie wie gdzie się kierować, aby mieć satysfakcję z wieczoru.

Przychodzę, bo mój znajomy gra, gram lepiej, bo moi znajomi przychodzą

Normą stało się, że kiedy pojawia się informacja, że zagrają Junkie Punks (a właściwie Satora, bo to on odwala najwięcej roboty), można spodziewać się sporej frekwencji. W Rzeszowie to już wyrobiona mar-ka i każdy wie czego można oczekiwać. Ogromne znaczenie ma tutaj dodatkowo fakt, że Satora ma wielu znajomych i to właśnie stworzyło regułę: przy-chodzę, bo mój znajomy gra, gram lepiej, bo moi znajomi przychodzą. Dzięki temu, poziom się podnosi,

a powstałą na parkiecie energią możnaby oświetlić pół miasta. XX Rzeszowskie Juwenalia to potwierdziły, drewniany parkiet nie wytrzymał, gdy za konsolą stał Wojtek.

Na Podkarpaciu Junkie Punks to marka postrzega-na w sposób jak najbardziej pozytywny, choć ogrom-na w tym zasługa Satory. Jeżeli chodzi o Kraków, to ich wizerunek tam się zmienił. Yapa i Pendzel nazy-wani są złodziejami i beztalenciami. Nie tak dawno powstał anty-fanpage na Facebooku pod nazwą Junkie Pedals (usunięty po około miesiącu funkcjono-wania). Pojawiały się tam przeróbki zdjęć, sugerujące inną orientację seksualną chłopaków. Do tego oskar-żenia o branie zbyt dużych pieniędzy za granie na imprezach w porównaniu z prezentowaną jakością. Żeby było ciekawiej, nie dotyczy to w ogóle Satory, którego sami „hejterzy” wspierają i otwarcie przyzna-ją, że zna się na tym co robi, a pozostała dwójka do niczego nie jest mu potrzebna.

Ilu ludzi, tyle opinii. Nie zmienia to faktu, że chło-paki z Junkie Punks są swego rodzaju fenomenem na rzeszowskiej scenie muzyki klubowej. Niewielu ma skłonność do przyciągania tak dużej publiczno-ści i organizowania imprez na najwyższym poziomie. To oni kreują gusty, nie muszą dostosowywać się do ludzi, którzy podchodzą do didżejów i proszą o włą-czenie im utworu znanego z radia. Jak sami stwierdzili, są ogromną konkurencją dla całego środowiska klu-bowego w Rzeszowie. Moim zdaniem, konkurować mogą z najlepszymi w Polsce, bo jeżeli chodzi o stoli-cę Podkarpacia, zostawili wszystkich w tyle.

Maciej MilaFot. J. Patrowicz

https://www.facebook.com/junkiepunksdjhttps://www.facebook.com/SatoraOfficialJunkie Punks możesz posłuchać na https://soundcloud.com/junkie-punks

Page 73: Pressja (51) 06/2013

Studenckie�NaukoweCzasopismo InternetoweTH NK!

TH NK!studenckie�naukoweczasopismo�internetowestudenckie�naukoweczasopismo�internetowe

th nk.wsiz.rzeszow.pli

Publikujemy�naukowe

Ka¿dy�tekst�jest�recenzowany

a�i�o�stypendium�³atwiej...

teksty�studentów

Taka�publikacjato�dobry�punkt�w Twoim�CV

Zespó³�Redakcyjny�TH NKStudenckiego�Naukowego�Czasopisma�InternetowegoWy¿szej�Szko³y�Informatyki�i�Zarz¹dzaniaz�siedzib¹�w�Rzeszowie:Redaktor�merytoryczny:Redaktor�techniczny:

dr�Marcin�Szewczykmgr�El¿bieta�Szczepaniak

!

[email protected]

Page 74: Pressja (51) 06/2013