Upload
marta
View
231
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 1/30
TADEUSZ KOTARBIŃSKI
TRAKTAT
O DOBREJ
ROBOCIE
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 2/30
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 3/30
I.. ZADANIA PRAKSEOLOGII
Rozważania zawarte w pracy niniejszej należą do dziedziny prakseologii, czyli ogólnejteorii sprawnego działania 1. Wyraźna jest potrzeba i możliwość uprawiania takiej
dyscypliny. Wszak recepty dobrej roboty bywają bardziej lub mniej ogólne. "Pisz przynajmniej tak wyraźnie, byś sam siebie móg ł bez trudu odczyta ć" - to przepis naderszczegółowy, festina lente ("spiesz si ę powoli") - ta znowu maksyma o nader szerokimzasię gu zastosowań. Otóż prakseologowie stawiaj ą sobie za cel dociekanie jak najszerszychuogólnień a charakterze technicznym. Chodzi tu o technik ę dobrej roboty jaka takiej, owskazania i przestrogi ważne dla wszelkiego działania pragną cego być jak najbardziejskutecznym. Po drodze do takiego ambitnego celu prakseologia rad bywa osią gnię ciomchociaż by czą stkowym i cieszy się , ilekroć mu si ę uda uj ąć ogólniej to, co zalecaj ą ró żniznawcy robót, każdy w kr ę gu swojego rzemiosła. Niechajby powstał racjonalnieuporzą dkowany zbiór zasadnych - pozytywnych i negatywnych - zaleceń maj ą cych walor wewszelakich dziedzinach pracy i we wszelkich jej specjalnościach. Uogólnienia mogą i ść
jednak po innej linii. Np. bior ą c za punkt wyjścia rozróżnienie działania jednostkowego idziałania zbiorowego godzi się bada ć nie tylko swoiste ogólne odr ę bności dzielonej roboty w pojedynk ę i nie tylko swoiste ogólne znamiona sprawnej akcji w zespole, lecz nadto (ba, z perspektywy prakseologia - przede wszystkim) to, ca wspólnie obowią zuje wszelk ą dobr ą robotę , bez różnicy, czy ta ma być robota samotnicza, czy te ż gromadna. I jeszcze jedenwymienimy dla przyk ładu nurt generalizacji: czysto myślowe rozwią zywanie problemu -robota umysłowa, kopanie - robota fizyczna; bez wą tpienia, bardzo to odr ę bne rodzajezachowania się czynnego. Przy ca łej jednak ich odr ę bności - nie absolutnej wszak że, gdyż każda robota fizyczna zawiera elementy umysłowe - zarówno robota umysłowa, jak robotafizyczna wspólnym podlegają kanonom sprawno ści. I tu, i tam zaleca się np. uprzedniezaplanowanie faz działania, i tu, i tam dobrze jest "za jednym zamachem" niejako osią gać to,co wykonawca pracy mniej sprawny uzyskuje jako wynik wię kszej ilości impulsów.
Z tego, co wyżej powiedziano, widać, że za naczelne zadanie prakseologii uważamykonstrukcję i uzasadnienie norm dotycz ą cych sprawności. Wszelako dział ów naczelnywymaga podbudowania przez doświadczenie praktyczne, dorobek trudu i mozołuniezliczonych podmiotów działają cych. Na tym to głównie doświadczeniu praktycznym budować zamierza swoje uogólnienia teoretyk dobrej roboty, rozgl ą dają c się z uwag ą jaknajbaczniejszą w dziejach post ę pu wszelkich umieję tności, a tak samo w dziejach błę dów praktycznych i prób nieudanych; wypatrują c tego, co istotne w mistrzowskich chwytach podmiotów działają cych, świetnie robią cych swoją robot ę ; obserwują c uważnie drogi
nabywania sprawności, drogi, które prowadzą od fazy nieporadno ści do fazy opanowania w pełni danego kunsztu; zastanawiają c się wnikliwie nad tym, co odró żnia technik ę rekordow ą od techniki przecię tnej. Ileż osi ą gnię to już zdobyczy w dziedzinie ulepszania form dzia łania,w dziedzinie urabiania metod! Jaki pokaźny jest zasób poczynionych w tej materiispostrzeżeń! Ile sformułowano maksym doradczych i osą dów krytycznych, szyderczo nieraz pię tnują cych pospolite postacie fuszerki! Wszystko to dostarcza prakseologowi bezcennych iniczym niezastą pionych pouczeń.
Doświadczenie praktyczne zużytkować on mo że na dwa przynajmniej sposoby: bą dź czerpią c uogólnienia wprost z obserwacji faktów, bą dź przejmuj ą c i wcielają c do swegosystemu uogólnienia poczynione przez innych. W obu przypadkach ważne są nie tylko
ewentualne, swoiste dla świata czynów zależności uniwersalne, o typie prawidłowości
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 4/30
stawania się . Takich może w ogóle nie spotkamy. Na ogól wypadnie się zadowala ć generalizacjami czą stkowymi, pod małym kwantyfikatorem, jakby powiedział logik.
Nie zawsze można osią gnąć "zawsze", przewa żnie trzeba poprzestawać na uporczywym"czę stokroć", tak uporczywym i z takimi okolicznościami sprzężonym, że dojrzała rozwaga pozwoli dopatrzyć si ę rzeczowego zwi ą zku mię dzy daną modyfikacj ą dzia łania a określoną
zmianą w wytworze. Nie sk ą pmy przyk ładów. Dziecko, które zaczyna się uczy ć sztuki pisania, zazwyczaj wadliwie chwyta ołówek czy pióro, naciskają c je za silnie z góry palcemwskazują cym nie półkolisto zgię tym, lecz ustawionym w kształcie klina i ze stawemkońcowym wypchnię tym ku dołowi. Począ tkują cy jeździec najczęściej wsuwa stopy głę bokow strzemiona zamiast opierać si ę o nie z lekka brzu ścami palców. Przy pierwszych próbach pływania mało kto przybiera od razu poprawną pozycj ę jak najbardziej poziom ą : "zawsze"zgina się jako ś i idzie pod wod ę . I tak bywa zwykle, normalnie z począ tkują cymi wczymkolwiek: pierwszy chwyt, niby "naturalny", okazuje się niedobry. Przy wdro żeniu się doniego robiłoby się swoj ą robot ę niesprawnie b ą dź po prostu źle, bą dź w sposób zb ę dniemę czą cy, bą dź te ż tylko nieszczególnie, gorzej ni ż mo żna. Pierwszy niejako krok postę pu polega tedy na oduczeniu się chwytu ko ślawego, który przynosimy jak gdyby ze sobą , tak iż
nauczanie od począ tków zaczyna się normalnie nie od punktu zerowego, lecz od jakiej ś fazyujemnej, od czegoś, co leży poniżej zera kompetencji. Oto wyją tek z listu niewidomej pracownicy: "Od kilkunastu dni szczotkarstwo absorbuje mnie trochę mniej, bo si ę odzwyczaiłam od dwóch zbę dnych chwytów, przez co norma dzienna pr ę dzej jest wykonana.Jaka to ulga!" Z podobnych uogólnień do świadczenia praktycznego powstaje osad w postaci przysłów prakseologicznych ("Kuj żelazo, póki gor ą ce", "Jak sobie pościelesz, tak się wyś pisz", Qui trop embrasse, mal etreint), obiegowych maksym technicznej mą drościżyciowej ("Nic nad miar ę ", "Co masz zwalczać, zwalczaj w samych już pocz ą tkach", "Lepsze jest wrogiem dobrego"), aforyzmów dotyczą cych sprawnego działania, a formułowanych przez poszczególnych myślicieli, jak np. owo tak pię kne w oryginale, a tak ociężałe wtłumaczeniu powiedzenie Arystotelesa: "Tego, co winniśmy robić, uprzednio się nauczywszy,uczymy się robi ć dopiero robi ą c to właśnie", lub jak owa słynna sentencja B a c o n a,głoszą ca, że przyrodę opanowuje si ę tylko wtedy, je śli się jej ulega. Przypomnijmy na tymmiejscu lapidarne powiedzonko Lemańskiego z bajki pt. Grobla:
"Mozolne budowanie, ale snadne psucie". Wszystkie tego rodzaju tak zwane złote myślinależy badawczo uwzglę dnić: z powiedzenia nieraz tylko obrazowego wydobyć my śl ogólną iwypowiedzieć j ą w sposób dorównany. Jasne to chyba na przyk ład, iż powiedzonko: "Kujżelazo, póki gor ą ce", żą da, by opracowywać zmieniaj ą ce się tworzywo wtedy, gdy znajdujesię ono w fazie podatno ści do obróbki. Trudno tej prawdy nie uznać; czę stokroć jednak zgo łainaczej bywa z ową nie zawsze rzeteln ą tak zwan ą m ą drością narodów zawart ą w
przysłowiach. Jak że bo kompromitują nasz chocia ż by folklor hasła dojutrkostwa, opieszałościi nieróbstwa wyzierają ce ze znanych pocieszonek:
"Robota nie zają c, nie ucieknie", "Co się odwlecze, to nie uciecze". Krótki namys ł krytyczny odrzuci je natychmiast. W innych znowu pośrednich przypadkach sentencja okażesię s łuszna częściowo, niesłuszna w całej ogólności, jak na przyk ład chę tnie powtarzanetwierdzenie, że każdy począ tek jest trudny. Tak nie jest. Bywają pocz ą tki łatwe - np. pierwszekroki w gór ę po niewielkiej stromi źnie, gdy tymczasem trudności wspinaczki zaczną si ę dopiero na przewieszkach i wysokościach; ale pospolite są te ż pocz ą tki trudne, trudniejsze oddalszych kroków. Tak bywa, ilekroć zaczynamy si ę wdra żać forsownie do nowego rodzajuwysiłku, np. do przemarszów w pełnym rynsztunku. Słowem, jasną jest rzecz ą , iż spotykane
uję cia sentencjonalne doświadczenia praktycznego prakseolog winien ujmować krytycznie: to
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 5/30
i owo odrzucić, to i owo przyjąć, to i owo ograniczyć w drodze namys łu i w drodzezestawienia z własnym i cudzym zasobem znanych faktów.
Czytelnikowi bez wą tpienia nie daje spokoju problem; czyż by uświadomionedoświadczenie praktyczne ludzkości miało się zamyka ć bez reszty w przys łowiach,maksymach, powiedzonkach? Czy nie istnieje literatura myślicielska lub naukowa,
problemom dobrej roboty głównie poświę cona, literatura, z której można by się tak nauczy ć wiedzy ogólnej o dobrej robocie, jak się uczymy ró żnych technik specjalnych z kompendiówinżynierskich, lekarskich, prawniczych itp.? Trudno na to pytanie dać jednolit ą monolityczn ą odpowiedź. Najrzetelniej chyba zdamy sprawę z istotnego stanu rzeczy, je żeli powiemy, żenie ma, o ile nam wiadomo, literatury ściśle prakseologicznej, chociaż przewijaj ą si ę ci ą glewą tki tego rodzaju przez karty dzieł co innego maj ą cych za przedmiot właściwy. Przed przystą pieniem do sumarycznego przeglą du typów takich publikacji uważamy sobie zaobowią zek zwrócić uwag ę Czytelnika na istn ą kopalni ę poj ęć i idei o zaci ę ciu prakseologicznym, jak ą stanowi paragraf pierwszy rozdzia łu pią tego działu trzeciego pierwszej księ gi Kapitał u Marksa, gdzie mowa o procesie pracy i sprawach z nim osobliwie blisko zwią zanych.
Pełno zresztą w ogóle w pismach Marksa tego rodzaju my śli. Zestawienie wielu spośródnich można znaleźć w artykule S. M. Szabatowa O tre ści kształcenia politechnicznego, przedrukowanym w przek ładzie polskim w zbiorze artykułów różnych autorów pt.Politechnizacja, Warszawa 1950. A w Kapitale czytamy s łowa podnoszą ce na duchu prakseologa, który się interesuje teori ą sprawnego dzia łania rozważanego w całej ogólności.Marks powiada, że praca jest "powszechnym warunkiem wymiany materii mię dzyczłowiekiem a przyrodą , wiecznym, naturalnym warunkiem życia ludzkiego, a przeto czymś niezależnym od jakiejkolwiek formy tego życia, natomiast czymś wspólnym wszystkim jegoformom społecznym".
Etycy, moraliści, moralizatorzy uczą c, jak trzeba żyć, by nie popaść w nieszcz ęście azachować czyste sumienie, zwykle rozwa żają te sprawy łą cznie z zagadnieniami skutecznegodziałania, o ile te problemy są im potrzebne do o świetlania dróg cnoty
i ukazywania w należytym świetle bezdroży upadku. Taki mieszany charakter zdradza bajkopisarstwo: Babrios, Fedrus, La Fontaine, Krasicki, Mickiewicz, Kryłow. Wilk i żuraw -to opowieść o niewdzi ę cznikach odpłacają cych krzywdą za wy świadczone imdobrodziejstwo. Temat, powiedzmy, emocjonalny. Golono-strzyżono - to znowu satyra naupór' przekorny, który współżycie czyni nieznośnym. Akcenty wzruszeniowe i tutajdominują . Ale weźmy pod uwagę w ą tek "niedźwiedziej przysługi”... Tu wszak nie idzie o pię tnowanie jakichś z łych uczuć, jakichś antypatycznych sk łonności; tu w sposób obrazowy
wyrażona jest myśl ogólna, zawierają ca krytyk ę pewnego typu fuszerki. Uj ę ta pedantycznie,sprowadzałaby się ona bodaj że do takiej sentencji: przeciwcelowe jest wszelkie działanieusuwają ce przeszkodę do danego celu w ten sposób, że sam ów cel zostaje też udaremniony.Albo weźmy pod uwagę mora ł jednej ze znanych bajek: "Zanim zaczniecie lata ć, nauczcie się chodzić". Czegóż on si ę domaga? Nie żadnych cnót etycznych, lecz racjonalności tokudziałań: stopniowości w nabywaniu mistrzostwa. Multum jest takich przestróg i pouczeń w bogatej puściźnie bajkopisarstwa, gdzie się przeplataj ą ci ą gle postulaty dobroci, uczciwości,czcigodności z zaleceniami sprytu i dobrze zrozumianego interesu i wreszcie z twierdzeniamicałkowicie wolnymi w oderwanej swej treści od jakiejkolwiek emocjonalnej propagandy, ztwierdzeniami "na chłodno", mają cymi za przedmiot celowość lub przeciwcelowo ść,sprawność lub niesprawno ść takich lub innych sposobów brania si ę do rzeczy. Mo żna tedy
wysupłać niejako z tkaniny bajkopisarstwa niejedn ą ni ć prakseologiczn ą , choć bajkopisarstwo jako takie nie jest ani głównie, ani w ogóle traktatem ó dobrej robocie. Stanowi ono postać
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 6/30
literatury w węższym rozumieniu tego słowa, literatury przeciwstawianej pisarstwuteoretycznemu lub fachowemu etc. O literaturze można w ogóle śmiało powiedzieć, że,zawiera bogactwo nader nieraz cennych myśli na temat dobrej lub niedobrej roboty, choć nie jest głównie temu zadaniu oddana. Przyk ładem Robinson Crusoe, istna rozprawa poglą dowa oradzeniu sobie namiastkami w braku zwyk łych narzę dzi i materiałów, w szczególności zaś o
wykonywaniu solo lub samowtór zadań zwykle wykonywanych w drodze pracy zbiorowej.
Pośrednie, miejsce zajmują utwory publicystyczne, zw łaszcza eseje w rodzaju WładcyMachiave11ego, fantazmaty socjotechniczne utopistów ci la M o r u s, rozprawy o mą drościżyciowej, jak np. Gorgiasz Platona. Pośrednie miejsce nie ze wzglę du na wą tpliwą w nich przewagę elementów prakseologicznych nad etycznymi i innymi, lecz ze wzgl ę du nazbliżenie do teoretyczności właściwej. Przewaga teoretyczności charakteryzuje dopierotraktaty etyczne, np. Utylitaryzm J. St. M i 11 a. Niektóre ze znanych piszą cemu te słowazawierają do ść powa żną porcj ę docieka ń prakseologicznych, w czym celuje chyba najbardziejAr y s t o t e l e s o w a Etyka Nikomachejska, dzieło, którego jedna z myśli głównych poucza, że w dziedzinie sprawności działań nie wolno uto żsamiać optymalnej miary
stopniowalnego środka z maksymalnym jego natężeniem, lecz należy poszukiwać tej miaryoptymalnej w jakimś umiarze mi ę dzy ekstremami przeciwnych możliwości.
Po cóż atoli zap ę dzamy się tutaj w jaki ś niewczesny mo że przeglą d ewentualnych źródeł prakseologii? Wszak zamierzaliśmy zobrazować na pocz ą tek zadania tej dyscypliny. Otóż wtym celu właśnie - stwierdziwszy, że głównym jej zadaniem jest konstrukcja norm jak najogólniejszych sprawności jak najwię kszej - zadaliśmy sobie pytanie, na jakich podstawachnormy te winny być uzasadniane. Odpowiedzieli śmy sobie, iż g łównie na podstawiedoświadczenia praktycznego, i stą d chę tka rozejrzenia się w źródłach znajomości tegodoświadczenia rozumianego bą dź jako zasób faktów sprawnego (lub w łaśnie okazowowadliwego) działania, bą dź jako ogó ł dokonanych ju ż uogólnie ń dotycz ą cych sekretów tejsprawności (lub też przyczyn jej braku, lub powodów jej przeciwie ństwa). Atoli znajomość doświadczenia praktycznego przydaje się w równej mierze do innego celu traktatu o dobrejrobocie, mianowicie do uświadomienia sobie dynamiki postę pu (oczywiście w łą czności zdynamik ą uwstecznie ń), i to zarówno w skali procesów dziejowych, jak w procesachdoskonalenia się , czy też regresji indywiduów albo zespo łów na drodze ku mistrzostwu lub naszlakach utraty jego zaczą tków. Chodzi tu o tendencje do takiego, a nie innego nastę pstwa fazi o czynniki, którym się zawdzi ę cza takie, a nie inne przemiany. Dialektyka marksistowskadaje zarys wykonania tego programu dociekań stwierdzaj ą c np. uporczywie się powtarzaj ą ce przechodzenie od "tezy" przez "antytezę " do " syntezy", uporczywie się powtarzaj ą cewyłanianie się eruptywne nowych form z narastaj ą cych i gromadzą cych się stopniowo, zrazu
wielkościowych tylko i ilościowych, zmian współczynników formy wcześniejszej,uporczywie się powtarzaj ą ce przechodzenie uk ładu wcześniejszego w uk ład późniejszy poprzez fazę po średnią , której zaliczenie do tego lub tamtego uk ładu równie mało, a zarazemrównie dobrze jest uzasadnione. N a kanwie osią gnięć dialektyki trzeba wyszywa ć dalej bogate i skomplikowane 'Odwzorowanie czynników i form sk ładają cych się na dynamik ę postę pu w mistrzostwie działań. A nie gardzić przy tym wysi łkami myślicieli zapatrzonychwewnę trznie w problematyk ę ewolucji powszechnej, Heglów, Spencerów, Le Bonów,Spenglerów, choć by z omłotu tego pok łosia wię cej wypadało odrzucić plew ni ż zachowa ć ziarna. Nie o plewy chodzi, lecz o ziarno, nie o setki ton przepłukanego piasku, lecz G grudkiszczerego złota zatrzymanego w popłuczynach.
Godzi się wreszcie po świę cić chwil ę skupionego namys łu tym źródłom piśmienniczym, zktórych najwię cej można się nauczy ć czy to d ążą c do wydobycia i uzasadnienia
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 7/30
ogólnopraktycznych przestróg i zaleceń, czy to zmierzają c do poznania dynamiki postę pu. Naszym zdaniem sk ładają si ę na t ę literatur ę przede wszystkim dzie ła ukazują ce historię rozwoju tej lub innej umieję tności, dalej - kompendia dydaktyczne różnych kunsztów,wreszcie roztrzą sania z dziedziny nowoczesnej nauki o organizacji pracy. Jak bardzo jest tu pomocna prakseologii historia medycyny, ukazują ca np. postę p w przesuwaniu się na wielk ą
skalę form interwencji lekarza od reparacyjnych (terapia w łaściwa) do zapobiegawczych(profilaktyka), któr ą to lini ę post ę pu widzimy tak że w pedagogice, w sztuce administracji publicznej i na innych terenach działania! Taż historia medycyny obfituje w pouczenia oświetnych skutkach działań ćwiczebnych dokonywanych na materiale zastę pczym(zwierzę tach, zwłokach, manekinach), o doniosłości utrwalania i włą czania do planu robotychwytów sprawnych, powstałych przypadkowo, o zastę powaniu, wielokrotnie zbawczym,interwencji intensywnie kierowniczej przez ingerencję zminimalizowan ą w postaci inwigilacji procesów autoregulacyjnych w tworzywie. A wszystko to są przemiany o typie naderogólnym, ważne i znamienne dla postę pu ogólnotechnicznego, się gają ce swym zakresemdaleko poza dziedzinę swoist ą sztuki leczniczej.
I tak jest zawsze przy rozczytywaniu się czy to w dziejach danej umiej ę tności, czy to w jakimkolwiek wnikliwie napisanym podr ę czniku tej czy innej spośród technik ludzkich:uogólnienia prakseologiczne wyłaniają ce się z takiej lektury wielekro ć przelewaj ą si ę niejako przez brzegi danego kunsztu, okazują c się przyk ładami reguł o zasi ę gu ogólniejszym.Bezmiar takich pouczeń zawieraj ą np. poradniki dla osób chc ą cych się doskonali ć w tej czyinnej grze, np. w grze szachowej. Jakichże rad udziela podr ę cznik szachisty? Mówi on, żezwycię stwo za·· leży czę stokroć od ruchu, którym atakuje si ę jednocze śnie dwie obce figury(ogólniej: staraj się robi ć dwie rzeczy za jednym zamachem), że zamiast zaszachować wystarczy nieraz zagrozić szachem, by zmusi ć przeciwnika do korzystnego dla nas posuni ę cia(ogólniej: zamierzoną akcj ę mo żesz nieraz z powodzeniem zastą pić mniej kosztownymujawnieniem jej możliwości), że opanowanie danej pozycji zależy od skoncentrowania na niej potencji wielu figur; ogólniej - to samo, co zaleca prastara przypowieść o starcu, który na łożuśmierci pouczał synów, jak maj ą broni ć swego przed wrogiem: "Oto pr ę t łoziny - mówił - jak że łatwo go złamać! A oto wią zka pr ę tów, któż z łamać j ą zdo ła?"
Im bardziej się rozczytujemy w rozmaitych źródłach, tym uporczywiej narzucają si ę namdwie myśli. Pierwsza - to domniemanie, że ludzkość jako zbiór podmiotów dzia łań, jakowielogłowy homo faber, poczyniła już wszelkie mo żliwe spostrzeżenia w materiiskuteczności rozmaitych arkanów zachowania się czynnego i że teoretykowi w dobiedzisiejszej nie pozostaje już nic innego, tylko klarowa ć, przykrawać, doprowadzać doadekwatności, systematyzować, niektóre ogólnikowo-jakościowe dyrektywy wielkościowo i
ilościowo uściślać. A druga - stale towarzyszą ca tej pierwszej, to raczej zagadnienie, któresobie stawiamy z pełnią konsternacji. Czemu przypisa ć, że dotychczas nie powstała odr ę bnaspecjalność badawcza, która by to w łaśnie miała za cel swego trudu? Czy nie jest osobliwym paradoksem, że homo faber nie zdobył si ę na stworzenie gramatyki czynu, chocia ż by wedlewzoru człowieka jako istoty mówią cej. Ten wszak zbudował - i to w wielu odmianach - nauk ę o formach mówienia. Ostatnimi dopiero czasy, w ostatnim niemal dopiero półwieczu, zaczęłoświtać co ś w rodzaju prakseologii ogólnej. Mamy na my śli niektóre dzieła teoretykówracjonalizacji pracy. Pełno tam spostrzeżeń bardzo ogólnych, tak ogólnych, że nieraz pomysł racjonalizatora-inżyniera okazuje się to żsamym z ideą metodologiczn ą filozofa. Wszak T a ylor, domagają c się jak najdalej id ą cego rozczłonkowywania zadań sk ładowych danego problemu złożonego, powtarza tylko w zastosowaniu do obróbki metali itp. to, co zalecał Kar
t e z j u s z w zastosowaniu do spekulatywnych zadań my śliciela. Wszak F a y o l,streszczają c walory dobrego planu w kategoriach jedności, cią głości, gię tkości i dok ładności,
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 8/30
wchodzi na teren najogólniejszych roztrzą sań o metodzie wszelkiego planowego postę powania, wykraczają c daleko poza speecjalną dziedzin ę zarz ą dzania przedsię biorstwemo celach gospodarczych. Wszak A d a m i e c k i, ślę czą c nad zasadami budowyharmonogramów, ma na warsztacie problem ważny dla wszelkiej pracy zbiorowej - ba, nawetdla wszelkiego scalonego kompleksu równoległych procesów czynnych. Nie jest to kwestia
swoista z repertuaru kierowania wytwórnią , biurem lub bankiem. Co wię cej, w pismachwszystkich wymienionych współtwórców teorii organizacji, teorii naukowego kierownictwa,teorii racjonalizacji pracy, a tak samo w utworach innych koryfeuszów tej dyscypliny (czymoże tych dyscyplin), że wymienimy jeszcze dla przyk ładu nazwisko L e C h ci t e l i e r a,nie brak deklaracji programowych, świadczą cych o samowiednym tych autorów rozpę dzie wkierunku ogólnej teorii działania skutecznego. A jednak ich dzieła - to jeszcze nie prakseologia. Dlaczego nie? Dlatego, że owe ogólne, ogólnopraktyczne myśli ukazują si ę tamsporadycznie tylko, incydentalnie. Zaprawą scalaj ą cą jest tutaj dbanie o dochodowo ść przedsię biorstwa przemysłowego. Trzeba zrobić krok dalej w kierunku emancypacji teoriiogólnej, ogólnej teorii dobrej roboty. Niechajże się ona "rozezna w swoim jestestwie", niech jej embrionalne formy przejdą w posta ć dojrza łą .
Ostatnie z wielkich zadań prakseologii - 'Obok konstrukcji systemu zalece ń i przestróg'Ogólnotechnicznych i oprócz zgłę biania dynamiki postę pu umieję tności ludzkich -upatrujemy w opisie analitycznym elementów działania oraz najrozmaitszych jego form.Przez elementy działania rozumiemy tutaj podmioty działają ce, tworzywo, środki, metody,cele, wytwory itd. Przyk ładów rozmaitych form działania mogą dostarczy ć chocia ż by różne postacie kooperacji, jak np. z jednej strony bieg sztafetowy, złożony z tworzą cych cią gliniowy kolejnych czynów różnych współ biegaczy, z drugiej - zespołowa akcja orkiestry.Omawiane teraz zadanie ma charakter służebny w stosunku do obu poprzednich, z którychdrugie, badanie dynamiki postę pu, znajduje pełnię uzasadnienia dopiero jako przygotowaniedo pierwszego, do budowy norm.
Istnieje pewna ilość - bardzo ma ła, o ile nam wiadomo _ dzieł rozpatruj ą cych mnogość form działania z perspektywy jak najogólniejszej. Są to dzie ła niezmiernie pomysłowe, adotychczas mało wyzyskane. Wymienimy dla przyk ładu Tekstologię Bogdanowa oraz P e t ro v i t c h a jedyną w swoim rodzaju prac ę o strukturach zdarze ń. W obu tych dziełach,wzajem od siebie według wszelkiego prawdopodobieństwa najzupełniej niezawisłych,ujawnia się zale żność prakseologii od dyscypliny ogólniejszej, któr ą pozwolimy sobie nazwa ć w uproszczeniu teorią zdarze ń, zależność, która zresztą wyziera jawnie te ż z idei przewodnichdialektyki. Bardzo to zrozumiałe, ponieważ dzia łania są procesami, zdarzeniami, wi ę cmorfologia i typologia działań musi stanowi ć uszczegó łowienie morfologii i typologii
procesów. A procesy, zdarzenia kinetyczne, to takie lub inne zmienianie się rzeczy, w przypadku działań - zawsze zmienianie si ę jakich ś rzeczy wysoce z łażonych, jakichś kompleksów, z podmiotami działań w łą cznie. Ową przeto uzale żniają cą dyscyplin ę docieka ń można by śmiało nazwać tak że teorią kompleksów - i tak te ż bywa 'Ona czasami nazywana. Na miejscu bę dzie tutaj mały przyk ład. Ota kompleksy bywają rozmaicie zbudowane, ró żnią csię m. in. rozmaito ścią i komplikacj ą zale żności wiążą cych ich części sk ładowe: bywają lu źnekonglomeraty, naturalne całości martwe w rodzaju systemu słonecznego, kryształy,'Organizmy, maszynerie, stada, raje, zespoły, instytucje. W kompleksach dość wysokozorganizowanych wyróżniają si ę elementy kierownicze: np. - z grubsza bior ą c - silnik w pojeździe maszynowym, głowa w 'Osobniku, 'Organ rzą dzą cy we współdziałają cej kampanii.Gradacja stapnia ustrajawaści - ta caś z dziedziny badania "tearii kampleksów". Stwierd źmy
dalej, żerazpadelementu kierawniczego bardziej na 'Ogół zagra ża przetrwaniu przedmiatuzłożanega niż rozpad nieejednega z elementów niekierowniczych - i ta b ę dzie teza z "teorii
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 9/30
zdarzeń". Niewiele znaczy, przy której nazwie ktoś si ę 'Opowie. W ka żdym razie terazróżnienia z dziedziny teorii kompleksów (tearii zdarzeń) leżą u podstawy razró żnień zdziedziny typalogii działań ze spa łowych, gdzie mamy formy niemal czysta agregataawe, jakrabienie wykapu przez równalegle pracują cych kapaczy, i farmy 'O nader paważnym napię ciuarganizacyjnaści, których przyk ładem praca fabryki nowaczesnej uję ta w zawiły splat
spi.ęę trzanych uzależnień wewn ę trznych. Jak zaś zale żnaści z dziedziiny 'Ogólnej teoriikompleksów i zdarzeń (mo że to bę dzie nazwa dla niej najadpowiedniejsza 7) przezierają spoza norm prakseolagiczznych, to widać jasno chocia ż by na przyk ładzie tej części prakksealagii normatywnej, któr ą m'O żna by nazwać 'Ogóln ą teari ą koo'Operacji negatywnej.Taki radzaj kaoperacjicharakteryzuje się niezgodna ścią celów podmiotów bior ą cych udział wakcji. Zdarza się wówczas, że jedna ze stran staje w 'Obliczu zadania destrukcji przedmiotuzłaż'Onega, bę dą cego samym właśnie podmiatem przeciwdziałają cym lub zespołem takich podmiatów, lub konstruktem inżyniersko-technicznym, którym się pos ługuje strona przeciwna jaka narzę dziem. Jasne jest wtedy, że sprawnaść wymaga uderze.. nia w elementykierawnicze tych przedmiatów złożanych, skoro od ich razpadu - a czym poucza teoriakompleksów i zdarzeń ř zależy w najwię kszej mierze razpad całości. Jeszcze przyk ład
'Ogólnika z dziedziny 'Owej teorii k'Ompleksów i zdarzeń, przyłaapany niejaka na gor ą cymuczynku zastasowania ga da specjalnej kwestii metodologicznej powstałej na tereniekonstrukcji systeemów dedukcyjnych sformalizawanych. Ot'O ca pisze Henryk S t 'OOn e r tna s. 46 dzieła z r. 1959 pt. Definicje w naukach dedukcyjjnych: "Zdajemy sobie sprawę ztega, że trudna jest znaleźć czy skonstruowa ć przedmiaty posiadaj ą ce maksymalny stopień natęężenia paru zalet i pod pewnymi wzglę dami wybranych. Ta sama prawidławaść datyczy isymboliki, i tu trudna p'Ogadzić maksiimum ścisłaści z 'Optimum intuicyjnaści. I wię kszystapień jakiej ś jednej cechy nale ży 'Opłacać mniejszym innej".
Nie możemy nie wspomnieć na tym miejscu a publikacji, w której najja śniejszy znalazławyraz zależność zagadnie ń prakksealogicznych 'Od zagadnie ń z dziedziny 'Owych dacieka ń jeszcze 'Ogólniejszych, z dziedziny 'Ogólnej te arii kampleksów i zdarzeń. Mamy na myśli'Ogłaszaną w latach dwudziestych w Kijowie pa ukrai ńsku i pa niemiecku pracę S ł u c k i e ga traktują cą a paaj ę ciu prakseol'Ogii.W tejże pracy jasno jest oświetlony stosunek pojęć praksealogii do p'Ojęć ekonomiki, które musz ą 'Opiera ć si ę na tamtych. Gradacja 'Ogólno ści i jednastrannej zależnaści dzieedzin znalazła tu wyraz należyty: najogólniejsza jest teariazdaarzeń, pośrednie miejsce zajmuje praksealagia (wyraźnie tym miaanem nazwana), aekonamika idzie na kańcu. Toteż w traktacie o dabrej robacie nieraz wypada formu łować tezy bę dą ce uagóllnieniami niektórych tez ekanomiki, gdy mawa na przyk ład a 'Ogólnychznamianach wydajności, niekoniecznie wydajnaści mierzalnej przy pomacy pienią dza. Zdrugiej zaś strony ci ą gle wypada się pawo ływać w takim traktacie na owe zale żnaści z tearii
kampleksów i zdarzeń, teorii, która nie jest częścią prakksealagii, ale której zr ę by musi nieraz praksealog sam ciosać na w łasny użytek wobec~ natorycznega braku g'Otowego systemutaakiej nauki. Wreszcie na specjalne wyróżnienie z naszego punktu widzenia zasługujewieloletnia działalność badawcza, pisarska i nauczycielska my śliciela belgijskiega, GeorgesaH o s t e l e t a, który w szeregu artykułów (m. in. w naszych wydawnictwach) poddał analiziewiele zagadnień z dziedziny swej g łównej specjallności. Jest nią met'Odologia porównawcza,zwłaszcza metodologia porównawcza nauk (we francuskim, węższym ad polskiego,roozumieniu tego słowa) i umieję tności praktycznych. Wę drują c szlakami tych zagadnień Hostelet wielekroć podejmuje problemy ogólnoprakseologiczne u ściślają c i systematyzują c'Odnoszą ce się do nich poj ę cia.
Oto dla ilustracji fragment poświę cony definicji paję cia działania: "Działać - a przynajmniej działać z namys łem - to tyle, ca zmieniać rzeczywisto ść w sposób mniej lub
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 10/30
bardziej świadomy; to zmierzać do okre ślonego celu w danych warunkach przy paamocywłaściwych środków pa ta, by dojść od warunków 'istnieej ą cych do warunkówodpowiadają cych przyję temu celowi; ta włą czać w rzeczywisto ść czynniki, które maj ą tenskutek, że się przechodzi 'Od uk ładu podlegają cych wyznaczeniu warunków pooczą tkowychda uk ładu określonych warunków końcowych. Dziaałanie, które mamy urzeczywistnić,
wymaga przeta trojakiega wyyznaczenia: 1. wyznaczenia celu, 2. wyznaczenia warunkównaleeżą cych do rzeczywistości, 3. wyznaczenia środków przystosowaanych zarówno dozamierzonego celu, jak też do istniej ą cej rzeczyywistości. Nie ma działania z namysłem, które by nie zawierało pragnienia poznania czegoś rzeczywistego i wynalezienia środków. Cel,warunki i środki - oto trzy człony działalności praktycznej, równie zresztą , jak i działalnościnaukowej".
Prakseologiem jest też niew ą tpliwie George H. M e a d, autor dzieła The Philosophy of theAct, znanego piszą cemu te słowa, niestety, tylka z artykułu analityczno-krytycznega Grace A.de L a g u n a, ogłaszanego w "The Journal of Philosophy", 1946, vol. 43, nr 9:Communication, the Act and the Object with Refeerence to Mead. Już za ś po wydrukowaniu
pierwszego wydania niiniejszego Traktatu wpadły nam do r ą k nastę pują ce dzieła achaarakterze w znacznej mierze prakseologicznym: praca zbiorowa pt. Toward a GeneralTheory of Action (autarowie P a r s o n s, S h i l s, T o l m a n, A 11 p a r t, K l u c k h a h n,M u r r a y, S e a r s, S h e l d o n, S t a u f f e r) i dzie ło Josepha N u t t i n pt. Tache, reussiteet echec, theorie de la conduite humaine.
Rozpisaliśmy się do ść szeroko a mo żliwości typologii form działania jaka sk ładnikaopisowo-analitycznej części nauki a dobbrej robocie, tej części, w której wprawdzie rozważasię robot ę jaka tak ą i r'Ozmaito ść robót, czyni ą c to dla przygotowania norm sprawności, ale wktórej nie uzasadnia się rad ani ostrze żeń. Da tejże części zaliczyliśmy analizę elementówdziałania. Istnieją terminy, takie jak "sprawcal', "narz ę dzie", "dzieła" etc. Trzebazanaliz'Ować ich sens, czy te ż sensy, ale nie mo żna poprzestać na tym, nie ma żna się zadawolić definicjami analitycznymi. Wyypadnie raczej ustala ć definicje reguluj ą ce; nie tylkorozpoznawać sk ład pojęć danych poczuciawo i ca łościowo, lecz nadtO' uraabiać poj ę cia przydatniejsze, odpowiednio zmodyfikawane. Weźźmy np. pad uwagę p'Oj ę cie "dzieła".Mowa potoczna obejmuje tym słowem rzeczy tak różne, jak z jednej strony bryły cielesne(buudowla - dziełem budują cego zespału), z drugiej - jakoweś przeesuni ę cia, zmiany,ustosunkowania (likwidacja epidemii - dzieełem zesp'Ołu leczniczego). A przecież jeste śmytu na terenie różżnych kategorii niby ontologicznych, w gruncie - semantycznych. Wolimytedy 'Ograniczyć u żytek terminu "dzieło" do przypadków drugiego' rodzaju, do pierwszychzaś i tylko do pierwszych 'Odnosz ą c termin "wytwór". Ta mały przyk ład modyfikacji. Kta by
natomiast chciał wejrze ć g łę biej w arkana pracy analitycznej i zarazem konstrukcyjnej naterenie pajęć 'Ogólnej teorii dzia łaania skutecznego, najlepiej uczyni, jeśli się odda studiomnad pooję ciem "sprawcy", razczytują c się w pi śmiennictwie z zakresu podstaw 'Ogólnych prawa karnego. Dysharmonie życia społecznego zelektryzowały ten problem. Aby trafniewymierzyć kar ę wedle intencji danego prawadawstwa, niezb ę dne jest wiedzieć, kogo uznać lub nie uznać za sprawc ę danego zdarzenia, i w wielu przyypadkach okazuje si ę , że to wcalenie takie proste. Czy jest sprawwcą po żaru, kto zaniedbał ostro żności lub kto umyślnie niegasił ognia w pocz ą tkach? A jeśli postawił latark ę , jak należy i gdzie należy, ale przewróciłasię pó źniej przypadkiem i zaprószyła ogień? K łopotliwe kwestie ... Toteż nie dziw, że nie brak wysiłków zdążają cych do stanowczego ustalenia wyraźnych znamion sprawwstwa. Zeznanych autorowi - a w niewielkiej ilości niestety przeestudiowanych - dociekań prawniczych
w tej materii i w mateeriach zbliżonych analizy poję ciowe Jeremiego B e n t h a m awyróżniają si ę ogólnoprakseologicznym podej ściem i trzeźwością światopoglą dowej
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 11/30
podbudowy. Podobnież od ekonomistów du żo się mo żna nauczyć w kwestii analizy ikonstrukcji pojęć ogólnooprakseologicznych, którymi si ę oni pos ługują w obfito ści zwężaają c je zwykle (i w rzeczywistym użytku, i w definiowaniu) do granic terenu swoichgospodarczych tylko zainteresowań. Poję cia produkcji, surowca, fabrykatu i półfabrykatu, poję cia zamówienia (jako deklaracji gotowości przyję cia) i oferty (jako deklaracji gootowości
dostarczenia), poję cia wydajności i oszczę dności - toż to wszystko mie ści się w s łownikuspecjalnym ekonomiki (a zarazem, dodajmy, w słowniku teoretyków racjonalizacji pracy,gdyż te dziedziny zaz ę biają si ę o siebie tak, że nie sposób wyznaczyć staanowczo ich granic).Skoro zaś powy ższe przyk łady nawinęły się nam pod r ę k ę , to skorzystamy z ich rozmaitości, by zwrócić uwaag ę na odmienno ść sze ściu pierwszych i dwóch ostatnich. Sześć pierwszychnie zawiera w swej treści nic z ocen, nawet z ocen czysto technicznych, ferowanych z punktuwidzenia sprawności. Do takich należą te ż wymienione nieco wy żej poję cia podmiotu,sprawcy, tworzywa, środka, celu, dzieła, wytworu. Natomiast wydajność i oszcz ę dność - to już pewne kategorie ocen prakkseologicznych, ooen z punktu widzenia skuteczno ścidziałania. Rzecz jasna, że w części poję ciowo-konstrukcyjnej traktatu o dobbrej robocie musisię mie ścić tak że opracowanie zasobu pojęć niezb ę dnych do wypowiadania rozmaitych ocen
prakseologicznych. Oszczę dność i wydajno ść bynajmniej tych ocen nie wyczerpuj ą .Prakseolog interesuje się nadto np. chocia ż by dok ładnością wyykonania, pewno ścią stosowanych sposobów itp.
Tuszymy, że z tego wszystkiego, co wyżej, czytelnik bę dzie mógł wydoby ć dostatecznyzasób powiadomień o zamierzeniach prakseologii. Obawiamy si ę wszelako, że rozmyślają c onich możżna powziąć pewn ą w ą tpliwość, która i nam nieraz dokucza. Czy nie dlatego brak łodotychczas impetu do wyhodowania tej speecjalności, że ogólna teoria dobrej roboty nie manic do powiedzeenia oprócz ogólników? Ze im ogólniejsza jest dana maksyma prakkseologii,tym banalniejszą zawiera ide ę ? Ha, cóż? Może to i prawwda. Ale czy tego samego nie można by powiedzieć np. o gramatyce opisowej? Ta te ż u świadamia zwią zki, które 'Osobnikwładają cy danym ję zykiem wyczuwa jako truizmy. Jednak gramatyka ujmuje poję ciowo tetruizmy dane poczuciowo, zestawia je, twoorzy z nich system i przyczynia się w ten sposób jakoś po średnio do lepszego mówienia. Wię c mDże analogiczne zamierzenia wzglęę demświata działań nie b ę dą z łudne? Może prakseologia stanie się kodyfikatork ą truizmów praktyczności, podobnie jak gramaatyka opisowa stała się notariuszk ą tegD w łaśnie, co w ję zyku zwyk łe i przedtem już znane?
Nam to bę dzie wystarczało, a cieszylibyśmy się , gdyby obecny Traktat o dobrej robocie przyczynił si ę w pewnej mierze do urzeeczywistnienia takich chocia ż by rejestracyjno- porzą dkują cych zaadań prakseologii. Pragniemy rozplanowa ć jej problemy, tu i ówwdzie
zarysować kontury zasadniczych rozwi ą zań, a przede wszysttkim w miar ę si ł posun ąć naprzód pracę klarowania poj ęć. Problematyka tego zatem właśnie trzeciegD z rozróżnionychdziaałów bę dzie przeważała w 'Obecnym utworze. Drugie miejsce pod wzglę demosią gnię tych tymczasowych i szkicowych wyników zajjmie dział pierwszy, normatywny. To i'Owo wreszcie pozwolimy sobie powiedzieć pod sam koniec na temat dzia łu środkowego,który nazwaliśmy powyżej dynamik ą post ę pu.
Przyznajemy, że główny bodaj cel Traktatu jest propagandoowy. Pragniemy rozbudzić uświadDmienie prakseologii jako odr ę bbnej dyscypliny teoretycznej, rozniecić zainteresowanie dla jej problemów, skupić ko ło nich garstk ę przynajmniej oddanych praacowników. A jeżeli nawet prawdą by by ło, że to, co jest do zroobienia w dziedzinie teorii
ddbrej roboty, sprowadza się do spraw mniejszej wagi, zadania jej mimo wszystko pozostan ą go,dne trudu. Słusznie bowiem powiedział pono niegdy ś Micha ł Anio ł B u o n a r r o t i: "Nie
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 12/30
lekceważcie drobnostek, pDnieważ od drobbnostek zale ży doskonałość, a doskonałość nie jest drobnostk ą .
II. CZYN PROSTY, SPRAWCA, IMPULS DOWOLNY
Wszelka praca, wszelka robota, wszelka działalność i wszelkie w Dgóle zachowanie si ę aktywne sk łada się w zupe Łności z czynów prostych, których tylko dlatego nie nazywamygeneralnie czynnnostkami, by tym zdrobniałym słowem nie deprecjonować w czambu ł ichdoniosłości. Przecież poszczególny czyn prosty, na przyk ład wymierzenie fizycznego ciosu, bywa nieraz rozstrzygaają co doniosły dla danego celu. Tym ciekawszym jest przetozadaaniem rozbiór poję cia czynu prostego.
Zacznijmy od przyk ładów. Zwrotniczy popchnął korb ę i para szyn przesun ęła się na bok. Naciśnię to guzik elektryczny i dźwig ruszył z miejsca. Uderzono w klawisz fortepianu i kto ś usłyszał d źwię k. Cóż tu wspólnego a istotnego? Przede wszystkim jakie ś umy ślne wywarcienacisku na jak ąś rzecz, tu - na korb ę , na guuzik, na klawisz. Dalej - jakieś zdarzenie
późniejsze: coś, co się sta ło z jak ąś rzecz ą (bo i osoby s ą rzeczami), a wi ę c z par ą szyn, zdźwigiem, ze słuchaczem. W końcu zaś wi ęź przyczynowa: to, że owo zdarzenie późniejsze jest skutkiem owego wcześniejszego nacisku, ów zaś nacisk wcze śniejszy, co za tym idzie, jest owego zdarzenia późniejszego przyczyną .
Tak się wyra żają c, w pełni zdajemy sobie sprawę z wiadoomych teoretycznychniebezpieczeństw operowania terminami "skutek" i "przyczyna/'. Pospieszamy wię c wyjaśnić, jaki sens chcemy z nimi powią zać. Za punkt wyjścia weźmiemy poję cie przyrodzonej prawidłowości nastę pstwa zdarzeń. Zgon nastę puje po urodzeniu, nie po prostu później, leczwedle jakiegoś przyro·· dzonego prawa. Gdy śniegi w górach topnieją , w dolinach późniejwzbierają potoki te ż moc ą jakiej ś prawid łowości przyrodzonej. Wszelka taka przyrodzona prawidłowość nast ę pstwa zdarzeń wi ąże jakiś uk ład zdarzeń wzajem wspó łczesnych z jakimś zdarzeeniem od nich późniejszym. Ów uk ład zdarzeń wcze śniejszych bęę dziemy nazywaliwarunkiem wystarczają cym owego zdarzenia późniejszego ze wzglę du na dane prawonastę pstwa i ze wzglę du na odcinek czasu, który wypełniają jednako wszystkie zdarzeniask ładowe tego uk ładu. Oto błysnął na ścianie blask od ws.chodząą cego słońca: to zdarzenie późniejsze, skutek. Stało się tak dlatego, że - z grubsza bior ą c - o osiem minut wcześniejwyrwał si ę ze s łońca i podążył ku ziemi p ę k fotonów w nie byle jakich waarunkach. Tak byłymianowicie wtedy rozmieszczone ciała sk łaadowe systemu słonecznego i takie były kierunki iszybkości ich ruchów, że dla owego pę ku fotonów droga stanęła otworem ku naszej ścianie.Wyrwanie się p ę ku fotonów ze słońca wraz z pewwnym kompletem współczesnych temu
faktowi okoliczności twoorzyło właśnie ów uk ład zdarzeń wcze śniejszych od pojawienia się błysku na ścianie, uk ład bę dą cy warunkiem wystarczają cym tego pojawienia się b łysku naścianie ze wzglę du na pewną przyrodzoon ą prawid łowość nast ę pstwa zdarzeń świetlnych i zewzglę du na odcinek czasu wypełniony przez zdarzenie, które nazwaliśmy dość swobodniewyrwaniem się p ę ku fotonów ze słońca. Samo zaś owo wyrwanie si ę p ę ku fotonów nazwiemyśmiało przyczyną pó źniejjszego o osiem minut pojawienia się b łysku na ścianie. Odcinekczasu wypełniony przez dane zdarzenie bę dziemy nazywali chwilą tego zdarzenia. Wi ę cchwila dla nas - to nieża:den bezwymiaarowy punkt czasowy, lecz zawsze jakiś odcinekczasu, dłuższy lub krótszy zależnie od tego, jak długo trwało dane zdarzenie: chwila przelotu ptaka nad drzewem trwa ułamek sekundj7, chwila obrotu ziemi koło słońca trwa cały rok. I jeszcze jedno jest ważne dla naszej konstrukcji poję ciowej, mianowicie odróżnienie zdaarzeń
statystycznych, czyli stanów rzeczy, i zdarzeń kinetycznych, czyli zmian. To że w chwili pojawienia się b łysku na ścianie ta właśnie ściana zachowywała wzglę dnie pionową postaw ę ,
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 13/30
może służyć za przyk ład stanu rzeczy, samo zaś b łyśnię cie światła bęę dzie dobrym przyk ładem zmiany.
Autor był by szczęśliwy, gdyby powyższe informacje przyygotowawcze czyniłydostatecznie zrozumiałą nast ę pują cą prób ę ogólnego uj ę cia wię zi przyczynowej, rozumianej
w tym znaczeeniu, z którym wypadnie nam się policzy ć przy ustalaniu poj ę cia sprawcydanego dzieła. Zdarzenie B jest skutkiem wcześniejszej odeń zmiany A, wype łniają cej chwilę t, a zmiana A - przyczyną zdarzenia B, zawsze i tylko, je żeli zmiana A jest sk ładnikiemistotnym warunku wystarczają cego zdarzenia B ze wzglę du na chwilę t i ze wzgl ę du na jak ąś przyrodzoną prawid łowość naast ę pstwa zdarzeń.
Uzupełnijmyż teraz zbiór dotychczasowych oznajmie ń wyyja śnieniem, co rozumiemy przez sk ładnik istotny danego waarunku wystarczają cego. Jest nim vlszelkie takie zdarzeniesk łaadowe tego warunku, bez którego uk ład pozostałych jego zdarzeń sk ładowych nie był bywarunkiem wystarczają cym. Tego na przyyk ład, by zajaśniała lampa elektryczna, warunkiemwystarczaają cym jest pewien zespół okoliczno ści współczesnych wcześniejjszemu
przekr ę ceniu przełą cznika, z owym przekr ę ceniem włą czznie. Ono zaś samo jest sk ładnikiemistotnym tego zespołu, ale nie tylko ono, gdyż np. bez trwania w tym czasie nieuszkodzoonych przewodów i nie przepalonego splotu drucików żarówki nie nastą piłoby jarzenie się lampy. A mog ą by ć sk ładniki nieeistotne warunku wystarczają cego. Dodajmy bowiem do ogółu jego sk ładników jak ąś jeszcze inn ą wspó łczesną okoliczno ść, np. w przyk ładzie ostatnim połysk zakr ę tki przełą cznika, a rozszerzoony w ten sposób uk ładzdarzeń b ę dzie też oczywi ście warunkiem wystarczają cym zajaśnienia lampy, to zaś połyskiwanie zakr ę tki bę dzie, rzecz jasna, sk ładnikiem nieistotnym tego warunku, gdyż oczywiście lampa zaczęłaby się jarzy ć przy zachodzeniu ogó łu pozostałych jego sk ładników,nawet gdyby zakr ę tka była matowa i nie dawała połysku.
Tak zbudowane poję cie przyczyny ujmuje, jak tuszymy, jego treść zwyk łą , codzienną . Wtym chyba właśnie sensie mówi się potocznie, że topnienie śniegów było przyczyną powodzi,a przyyczyną jasno ści dziennej jest to, że słońce oświeca ziemię itp. Nic wi ę c dziwnego, że o przyczynowości tak rozumianej można poowiedz,ieć, co nastę puje, w zgodzie z mniemaniemogółu. Takie samo zdarzenie, np. rozgrzanie się danego cia ła fizycznego, może mieć wróżnych przypadkach różne przyczyny: wstrzą s mechaaniczny, zetknię cie z ciałem o wyższejtemperaturze, nagrzewanie promieniami cieplnymi etc. Ta sama przyczyna może mieć wróżżnych okolicznościach rozmaite skutki: ogrzewanie bryłki wosku roztapia ją , ogrzewaniewilgotnej grudki ziemi zamienia ją na such ą zbitk ę mia łu. Ilekroć jednak okre ślona przyczynadziała w takich samych istotnych i w całości sk.ompletowanych warunnkach, tylekroć
wywołuje ona ten sam ustalony skutek: z zaapadłego w glebę żytniego ziarna wyrośnie k łosżytni. A dalej: dane zdarzenie ma wiele przyczyn. Ziarno wykiełkowało, "bo" padło na glebę urodzajną , ale i "dlatego" wykiełkowało, że spadł deszcz, ba, i "dlatego", że ... ptaki go niewydziobały. Tak się mówi, a s łówka uję te w cudzysłowy wprowadzają w pierwszych dwóch przypadkach jak ąś przyczyn ę , w .ostatnim - jakiś sk ładdnik istotny warunku wystarczają cego,którego już przyczyn ą nie nazwiemy i którego zreszt ą i świadomość potoczna na serio za"przyczynę " nie uzna. Nie jest to bowiem żadna zmiana. Gdyby się natomiast p.owo łać nawytę pienie ptactwa ziarnożernego przez jastrzę bie, to i ten fakt zarówno wedle naszejkoncepcji, jak wedle świadomości potocznej należałoby zaliczyć do przyczyn lokalnegourodzaju.
Tu pora na bliższe rozważenie sprawy wielości przyczyn.
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 14/30
Rozróżnijmy współuczestnictwo dwu lub wię cej przyczyn w zeespole sk ładników wzajemwspółczesnych danego warunku wyystarczają cego do danego skutku oraz wielość przyczyndanego skutku należą cych do różnych jego warunków wystarczają cych, z których każdynależy do innej chwili. Jasno się to .oka że na przyk ładzie oświetlonej ściany. Oprócz .owegowyrwania się p ę ku fotonów ze słońca działy się liczne wspó łczesne zmiany sk ładaają ce się
wraz z tym faktem i innymi stanami rzeczy na warunek wy'starczają cy - z tej właśnie chwili - późniejszego pojawienia się b łysku na ścianie. Spośród tych zmian wymienimy np. ruchobrotowy ziemi, niezbę dny do tego, by ściana ustawiła się naaprzeciwko wschodz ą cegosłońca. Zwróćmy jednak uwagę z kolei na któr ąś z chwil po średniczą cych mię dzy chwilą emi,sji światła z bryły słonecznej a późniejszą o osiem minut chwil ą rozja śnienia ściany.Przypuśćmy, że w tej właśnie z licznych chwil pośreddniczą cych odpłynęła chmuranieprzezroczysta, zasłaniają ca dotą d miejsce wschodu słońca. Ten ruch chmury, któryodsłonił s łońce, bę dzie też przyczyn ą rozja śnienia się ściany, przyczyną nale żą cą do warunkuwystarczają cego z owej chwili pośredniczą cej, a nie należą cą do warunku wystarczaj ą cego zchwili emisji fotonów ze słońca. I tak jest w ogóle: w każdej z chwil pośrednich mię dzychwilą jakiej ś wyró żnionej przez nas przyczyny danego zdarzenia a chwilą tego zdarzenia jest
jakiś, tej chwili pośredniej właściwy, jego warunek wystarczają cy: zawiera on w swymsk ładzie zmiaany, które są przyczynami tego zdarzenia, nale żą cymi do tej właaśnie chwili pośredniej.
Tyle o wielości przyczyn. Ważne jest wszelako dla naszych celów rozważenie irównież pewnej ich rozmaitości ze wzglę du na sposób niejako przyczyniania się przyczyny do skutku.Bywa tak mianowicie, jak wtedy, kiedy strumień wody, uderzaj ą c w koło młyńskie, powoduje przesunię cie kamienia młyńskiego. Zachodzi tu niejako przeniesienie fizycznego nacisku z pewną proporcjonalno ścią skutku w stosunku do przyczyny. Kiedy indziej jest tak jak wtedy,kiedy zabłą kana iskra wznieca pożar. Przyczyna fizykalnie znikoma wyzwala niejako procesyw stoosunku do niej olbrzymie. Bywa też tak, że mię dzy przyczyną a skutkiem nie mażadnego, nawet pośredniego, łańcuchowego, fizycznego kontaktu, np. w przypadkach zejścia przeszkody z drogi pocisku, czego poszczególną postaci ą jest ods łonię cie źródła światła, któreto światlo potem oświetli dany obiekt; albo w przypadkach przegrodzenia drogi pocisku,czego poszczególną postaci ą jest za ćmienie. P,rzyda ,się nam wreszcie rozró żnienie odmian przyczynowości z innego jeszcze punktu widzenia, w zaależności od tego, czy przyczyna jestzmianą tego przedmiotu, w którym dzieje si ę skutek, czy te ż przedmiotu innego. Rozwaa żanedotychczas przyk łady należały do ostatniej kategorii. Gdy jednak np. uderzenie danej bryłyzmienia jej kształt, mamy wówwczas przypadek pierwszego rodzaju. Inny pospolity przypadek tego rodzaju - to np. zgon osobnika skutkiem wewnę trznego wylewu krwi. Na tymkończymy wyjaśnienia dotyczą ce wię zi przyczynoowej, niezbę dne w charakterze podbudowy
stosunku sprawstwa, czyli stosunku sprawcy do dzieła. Jeszcze tylko jedna uwaga na tematróżnic mię dzy przyczyną a skutkiem. Gdy mianowicie przyczyna zawsze jest jak ąś zmian ą ,skutek bywa bą dź zmiana" b ą dź stanem rzeczy, czyli trwaniem czego ś w ci ą gu danegooddcinka czasu, w cią gu danej zdarzeniowej chwili. Tak wię c np. ruchy liścianadstawiają cego swą powierzchni ę ku s łońcu przyyczyniają si ę do trwania optymalnejinsolacji tegoż li ścia.
Przechodzimy do rozważania stosunku sprawstwa, czyli stoosunku sprawcy do dzieła.Otrzymuje się ten stosunek przez nader proste zastosowanie przyczynowo ści. Sprawcą danego zdarzenia jest ten, czyj impuls dowolny jest przyczyną tego zdarzenia. Pchni ę ciekorby, naciśnię cie guzika, uderzenie w klawisz - oto przyk łady impulsów dowolnych; można
też w tych razach poowiedzie ć: nacisków dowolnych. Wolimy słowo "impuls", gdyż łatwiej przy jego pomocy objąć przypadki takich czynów proostych, gdzie zachowanie si ę sprawcy, z
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 15/30
ważnego dla danej spraawy punktu widzenia, nie polega, głównie przynajmniej, na akciemięśniowym, np. przy wysileniu się dla przypomnienia sobie zaapomnianego nazwiska albowytężeniu uwagi przy dodawaniu w myśli. Ale i w dziedzinie czynów o charakterze akcjimięśnioowej nie zawsze działamy przez nacisk: czasem właśnie przez osłaabienie lubzaprzestanie nacisku. Strzał z łuku nastę puje w chwili wypuszczenia z palców nacią ganej
cię ciwy. Wprawdzie zaprzestaanie nacisku musiało by - i zawsze musi być - poprzedzonenaciskiem, jednak wyrzucenie strzały nastą piło dopiero z chwilą zaprzestania nacisku nacię ciwę . Odpr ężenie dowolne napię tych palców było impulsem dowolnym, choć nie by łodowolnym naciiskiem. Tak też si ę dzieje cz ę sto przy aktach powścią gu wewnę trzznego, gdytłumimy w sobie poryw ku wykonaniu danego ruchu. Owszem, być mo że, iż we wszystkich przypadkach, kiedy nie działa się wyra źnie przez nacisk na coś z otoczenia, nacisk doowolnyteż zachodzi, ukryty b ę dą c niejako w procesach wewnę trzznych ustroju. Ostrożniej jednak postą pi, kto ogólne poję cie sprawstwa zwiąże z praktyczniejszym w zastosowaniach poję ciem
impulsu dowolnego, choć najdobitniejsze przyk łady czynu, a wię c realizacji stosunkusprawstwa, bę dą zawiera ły w ogromnej wię kkszości przypadków właśnie nacisk dowolny jako sk ładnik istotny.
Obwarowawszy w ten sposób poję cie impulsu nie zapobiegliiśmy jeszcze przez to samonieporozumieniom grożą cym ze stroony poję cia dowolności. Spieszymy wię c dodać, żedowolność rozumie si ę tutaj jako znan ą czytelnikowi z w łasnego doświaddczeniacharakterystyk ę zachowa ń :si ę umy ślnych, a nie jak ąś indeterministyczn ą wolno ść czynów wsensie ich niezależności od przyczyn. To jedno ważne wyjaśnienie. Drugie wszelako musi być dodane, aby uchylić nietrafny domys ł, jakoby się by ło sprawcą tylko tego, czego si ę chcia ło wchwili impulsu dowollnego, dla czego ten impuls został na co ś wywarty. Ka żdy impuls jestkierunkowy, intencjonalny, jest impulsem ku czemuś, lecz oczywiście jesteśmy zawszesprawcami nie tylko tego, do czego zmierzamy, a jak że czę sto - tylko nie tego, do czegozmierzamy. Zwrotniczy jest sprawcą katastrofy, je żeli chciał nastawi ć szyny, jak nale ży, lecz przez omyłk ę nastawi ł je tak, jak nie nale żało. Strzał w lesie nabojem ze śrutu do ptaka ma jako skutek nie tylko zgon ptaka zastrzelonego, lecz nadto całe mnóstwo skuttków, np. w postaci złamań, przedziurawień lub zadra śnięć pni, ga łę zi i listowia za pośrednictwem śrucin,które przeszły bokiem. W ogóle każdego takiego zdarzenia jest się sprawc ą przez dany impulsdowolny i każde przeto takie zdarzenie jest wtedy naaszym dziełem, które się tym odznacza,że ów impuls dowolny był jego przyczyn ą , chociaż by się tego zdarzenia nie spowodowa łoumyślnie ani świadomie, ba, chociaż by się w chwili impulsu b łę ddnie mniemało, że onowłaśnie nie nastą pi, lub nawet że zajść nie mo że.
Przeciwko powyższemu rozumieniu stosunku sprawstwa wyytacza się w dyskusjach zarzut,
że jest ono za szerokie, gdyż wyymaga łoby uznania w poszczególnych przypadkach zasprawcę danego zdarzenia kogo ś, kto niewą tpliwie sprawcą tego zdarzeenia nie by ł. Sz'ewc pracują cy dratwą nad obuwiem by ł by rzekoomo sprawcą tego, że przechodzą cy w pobliżu przygodny osobnik pozostał ca ły i zdrów: albowiem szewc mógł by ł wtedy zrani ć go swoimnarzę dziem, wię c pod wzglę dem całości i zdrowia stan owego osobnika zależał odzachowania się szewca w chwili jego impulsu dowolnego, a wobec tego ów jego impulsdowolny (skieerowany na obuwie) był sk ładnikiem istotnym warunku wystarrczają cego (itd., patrz s. 27), tego, że ów osobnik pozostał ca ły i zdrów. Odpowiadają 'c na powyższy zarzut i przytoczone dla jego poparcia podobne do powyższego przyk łady deklarujemy, że niezamierzamy dla konstatowania sprawstwa powoływać si ę na porównywanie faktycznegozachowania się podmiotu dzia łaają cego w danej chwili z jakimś innym zachowaniem si ę jego
w tejże chwili, też mo żliwym. Pię trzą si ę na tej drodze wielkie trudno ści. Natomiast jakokryterium zachodzenia sprawstwa w poszczególnym przypadku przyjmujemy, że warunki
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 16/30
naszej definicji zwią zku przyczynowego są spe łnione wtedy i tylko wtedy, jeżeli ~impuls bą dź dotyczy ł wprost tworzywa, b ą dź zosta ł na nie przeniesiony (ewentualnie przeniesiony zilościową lub jako ściową modyfikacj ą ), bą dź polega ł na umieszczeniu lub cofni ę ciu zaporymię dzy tworzywem a impulisem zmierzają cym ku niemu. W przyk ładach takich, jak wyżej podany, nie jest spełniony żaden z tych warunków alternatywnych. Dopiero w przypadku tzw.
walki pobudek w psychice posiadają cego naarzę dzie zahamowanie jednego z walczą cych porywów pocią ga za sobą Isprawstwo wobec zagro żonego tworzywa; i tak np. zbójca zPowrotu taty był wedle naszej koncepcji sprawc ą tego, że kuupiec "uszedł ca ło" z "życiem izdrowiem". Jeszcze jedna mała ilustracja omawianYich tu zależności i niezależności. Kto jadą c poocią giem podnosi oparcie, by się na nim u łożyć do snu, nie jest sprawc ą tempa ruchu pocią gu, mimo że wywar ł na co ś impuls dowolny i mimo że prawdą jest, i ż kto by z równymimpetem przekr ę cił korb ę hamulca wagonowego, zatrzyma ł by pocią g. Nie nacisnął onhowiem ani bezpośrednio, ani pośrednio na osie kół, ani nie ochronił ich przed takim,sk ą diną d zmierzają cym ku tym osiom, naciJskiem, ani nie cofnął zagrody przed takimnaciskiem. Kto natomiast przekr ę cił korb ę hamulca, by ł sprawc ą tego, że pocią g zmniejszył szybkość i przystan ął. Włą ,czył howiem swój impuls w splot stosunków dynamicznych w
jeden z wymienioonych powyżej sposobów.
Inną jeszcze wysuwano w ą tpliwość pod adresem naszego ogóllnego rozumienia sprawstwa.A cóż - pytano - je żeli impuls dowolny A w danych okolicznościach nie pocią ga za sobą daneego zdarzenia B wedle jakiegoś prawa sta łego nastę pstwa zdaarzeń, lecz jeśli dane prawonastę pstwa zdarzeń ma charakter cz ę stościowy, statystyczny, ujmuje jak ąś prawid łowość przyroodzoną o charakterze masowym, wyznaczaj ą c tylko taki a taki stopień prawdopodobieństwa zajścia owego zdarzenia po tym impulsie wywartym w tych a tychwłaśnie okolicznościach? Czy wtedy sprawca impulsu A bę dzie też sprawc ą zdarzenia B, tozaś zdarzenie b ę dzie jego dziełem ze wzglę du na ten impuls? Przyznajemy, że nas tawą tpliwość nie niepokoi. Tak, oczyywi ście, i w tym przypadku również zachodzi sprawstwo.Jest sprawcą wyzdrowienia lekarz, który zaaplikowa ł lekarstwo, któóre okaza ło się w danym przypadku skuteczne, chociaż nie ma charakteru niezawodnego, lecz pomaga tylko w pewnym proocencie przypadków. Zmniejsza się tylko w podobnych razach stopie ń przewidywalności dzieła. Można tedy mówić s łusznie bodaj tak że o jakimś os łabieniu stopniaumyślności działaania i \v zależności od tego - o zmniejszeniu stopnia słusznejodpowiedzialności za dokonany (lub nawet usiłowany) czyn. Wszelako zagadnienienależytego wymiaru odpowiedzialności nie mieści :się w problematyce niniejszego rozdzia łu.Dopiero na teerenie działania zbiorowego, i to nie we wszystkich jego postaaciach, staje się ono interesują ce pośrednio dla poszukiwaczy usprawnień, ponieważ rozmaite sposobywymiaru odpowiedziallności w rozmaity sposób kształtują motywacj ę czynów w takich
działaniach z!biurowych.Sami wreszcie wytoczymy pewną uci ążliwą kwesti ę dotyycz ą cą sprawstwa. Czy mo żna
działać wstecz? Czy mo żna być sprawc ą czego ś wcze śniejszego od impulsu? Takie pytaniezdroowy rozsą dek próbuje od razu odtr ą cić jako niegodne chwili naamys łu. Oczywiście, niemożna kształtować sprawczo przesz łoości, bo i przyczynowość w ogóle nie dzia ła wstecz.Przeszłość jest raz na zawsze ustalona - i co si ę sta ło, to się nie odstanie, żeby nie wiem, costało się potem. A jednak kto ś przekorny móg ł by nas poczę stować nast ę pują cym wywodem.Przypuśćmy, że Jan pobił rekord w rzucie oszczepem osi ą gną wszy któregoś pi ę knego dniadystans n metrów, gdy Piotr, nieżyją cy już poprzedni rekordzista, móg ł si ę poszczyci ć tylkorzutem na mniejszą odleg łość, na m metrów. Czy Jan nie sprawił swym rzutem tego, że ów
poprzedni rzut Piotra przestał by ć rekordawy? Czy Jan swym rekordowym rzutem nie przerobił zatem minionegO' Piotra z rekordzisty na nierekordzist ę ? - Ogólniej - prawi dalej
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 17/30
ów przekorny oponent - sprawiwszy impulsem z chwili t2, że w chwili t3 powstał przedmiotB wię kszy pod danym wzglę dem od przedmiotu A z chwili t1 (cyfry i litery biegną wraz ztokiem czasu), nasz osobnik działają cy stał si ę przez ta sprawc ą mniejjszo ści owegO'wcześniejszego niż jego impuls przedmiotu A w poorównaniu z przedmiotem B, pó źniejszymod jego impulsu. A teraz krótka: skoro sprawiłeś, że późniejsze B jest wię ksze od minioonego
A, ta sprawiłeś tym samym, że owa miniane A jest mniejsze od 'Owego B, i zawsze w takichrazach działasz wstecz i zawsze działa wstecz każdy, kto bije rekordy.
Cóż na to odpowiedzie ć? Można by próbować padkre ślić, że przedmiat A w podobnychrazach sam należał ju ż wprawwdzie da przesz ł'Ości w chwili impulsu, ale ;gtał si ę mniejszymod przedmiotu B dopiero później, z chwilą pawstania pewnegO' skutku impulsu, czyli w łaśniew chwili właściwej przedmiotowi B. Wszak niejeden człowiek zasłużony staje się s ławnymdopiero pa śmierci, wię c pospalite są przyk łady, że z jakimś przeddmiotem dzieje si ę caś paokresie czasu jego istnienia: dzieło może zatem należeć do innej chwili ni ż twarzywa. Otó ż nie, nie. Uchylamy takie efektowne paradoksy, produkty werbalnej spekulacji. Naszymzdaniem, nie jest się bynajmniej sprawc ą wszystkich faktów, które mo żna wywnioskawać z
tegO', czegO' się jest sprawc ą , przez porównanie lub tylko zestawienie myśloowe z czymś innym, a jest się sprawc ą tylko tego, cO' nast ą piła pa impulsie dowolnym mocą jakiej ś prawidłowaści nastę pstwa zdarzeń. Nie można tedy działać wstecz. Rekordzista sprawi ł, żeoszczep upadł n metrów od miejsca wyrzutu. Nie by ł on nataamiast sprawc ą tego, że ówdystans jest wię kszy ad dystansu m osią gnię tegO' przez jego poprzednika. Nie był sprawc ą tego, choć z porównania obu dystansów mo żna było wywniaskować ich ró żżnicę . Prawdą jestnatomiast, że sprawił on nadto, i ż niektórzy ludzie wiedz ą cy o wyczynie poprzednikadawiedzieli się te ż o jegO' wyczynie i że się w ich umy śle zrodziła uświadomienie różnicytych wyczynów.
Bez żadnych wyjaśnień mówili śmy dotychczas o "czyimś" impulsie dowolnym, o sprawcy jako a tym kimś, czyj impuls dowolny jest przyczyną danegO' zdarzenia, i s ą dzimy, żeczytelnik nie odczuwa potrzeby wyjaśnień, które by dotyczyły poję cia "kogoś", poję cia podmiotu działają cego. Poprzestańmy wię c na oznajmieniu, że rozumiemy poję cie podmiotudziałają cego' tak, jak się je rozumie w życiu codziennym. Podmiot działają cy - to żywyosobnik z krwi i kaści, chcą cy tego lub owego i poruszają cy się tak lub owak lub wysilaj ą cysię my ślowo, aby osią gnąć to, czego chce. Po tych wszystkich omówieniach poj ęć i s łów bardzO' juz łatwa jak najlakaniczniej odpowiedzieć na pytanie, czym si ę charakteryzuje czyn prosty. Przez czyn prosty rozumiemy miaanowicie czyn jednoimpulsowy. Wszystkiewspomniane w niniejjszym rozdziale przyk łady działań by ły przyk ładami takich wlaś··nieczynów.
III. DZIEŁO, WYTWÓR, TWORZYWO
Jak ą kolwiek ktokolwiek wykonywa zewnę trzną robot ę , zaawsze jest wówczas jakiś sprawca, jakiś im_puls dowolny, jakie ś tworzywo, jaki ś wytwór, jakie ś narz ę dzie lub narzą d, jakiś spoosób dzia łania, jakiś cel, jakie ś dzie ło. Te to poję cia bę dziemy się starali wyra źniesobie uprzytomnić na przyk ładach czynów prostych. Niektóre ze wspomnianych elementówomawiało się ju ż po trosze przy klarowaniu poj ęć sprawstwa i czynu prostego, na innedopiero teraz przyjdzie kolej.
Co do sprawcy, to narzuca się pytanie, kto mo że być sprawwc ą , czy tylko istota ludzka ...
Naszynl. zdaniem - nie tylko. Jeesteśmy przeświadczeni, że szympans się gają cy kijem po banan, pies chwytają cy intruza zę bami za połę , ptak wk ładają cy pisklęę ciu pokarm do
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 18/30
otwartego dzioba wykonują pewne czyny proste, i w ogóle że zwierzę ta działają i bywaj ą mistrzami dobrej roboty, której mistrzostwu nieraz trudno dorównać. Mamy na myślichoociaż by ptasze wicie gniazd, bobrów inżynierię wodn ą itp. Wszeelako g łównym terenemnaszych dociekań b ę dzie świat działallności ludzkiej, świat rozmaitych czynów człowieka. Zludżmi bowiem jedynie możemy się porozumiewa ć przy pomocy j ę zyka, niezastą pionego
informatora i niezastą pionego organizatora najjwyższych rozwojowo form działania najintensywniej zracjonalizowanego.
Poję cie impulsu dowolnego zajmowało już nasz ą uwag ę · To, co się powiedzia ło w tejmaterii, doraźnie uzupełnimy stwierrdzają c, że impuls dowolny nlOże być aktem wi ę kszegolub mniejjszego wysiłku i że mę czarnia wielkiego wytężenia, poczucie truudu lub choć bytylko oporu nie są istotne dla poj ę cia impulsu dowolnego jako takiego; obejmuje ono zarówno przypadki podnoszenia ciężkiej bryły, jak też przypadki mówienia za pomoc ą nik łych poruszeń narzqdów mownych.
Rodzaj, rozmiary, doniosłość dzie ła nie zależą wedle żadnego stałego prawa ani od
obiektywnej, ani od subiektywnej intennsywności impulsu, co nie wyłą cza pewnychczą stkowych zwią zzków tego rodzaju w poszczególnych uk ładach i sytuacjach, taakich np., jak zależność osi ą gnię tego dystansu w rzucie oszczeepem od siły wyrzutu. Tak twierdzimy, anie przypatrzyliśmy się jeszcze do ść dok ładnie ogólnemu poję ciu dzieła. Dziełem jest wszelkiskutek przyczyny bę dą cej impulsem dowolnym, a skuutek - to wszak zawsze jakieś zdarzenie.Tak wię c np. zadźwię czenie dzwonu jest dziełem dzwonnika, który dowolnie szarpnął lin ę ;spłonię cie substancji palnej - dziełem osobnika, który ruuchem dowolnym przybliżył do niejogień (chocia ż by nie zdawał sobie sprawy z tego, czym grozi np. dowolne pmzucenieniedoopałka obok sterty słomy), naszym jest dziełem radość lub rozpacz bli źniego, któremudowolnym ruchem ję zyka udzieeliliśmy ,określonej wiadomości. Mówi się wprawdzie np., że p,ommnik Kopernika w Warszawie - to dzieło T h o r v a l d s e n a, chociaż pos ą g nie jestzdarzeniem. Tak się mówi i nie zamieerzamy nikogo sk łaniać do zmiany podobnego sposobumówienia w życiu potocznym. Jednak próbują c robić teori ę dzia łania skuutecznego ikrystalizują c w tym celu rozlewne nieraz poję cia obieegowe, zamierzamy w tym punkcieograniczyć zach łanność zakreesow ą terminu "dzie ło" i nie nazywać nigdy dzie łami żadnychciał, zachowują c dla nich miana przetworów, wyrobów, wytworów, utworów itp.
Wszelkie dzieło jest jakimś zdarzeniem i podzia ł zdarze ń na zmiany i stany rzeczy przenosisię na dzie ła. Bywają wi ę c dzieła kinetyczne, czyli zmiany, oraz dzieła statyczne, czyli stanyrzeeczy, a wię c zdarzenia polegają ce na tym, że coś trwa w ci ą gu całej określonej chwili bezzmiany pod danym wzglę dem. Poodane tuż wy żej trzy przy k łady dzieła należały do
pierwszej kaategorii. Nietrudno postawić obok nich przyk łady dzieł drugiego rodzaju. Model pozują cy malarzowi wysila się , by zatrzymać przez czas jaki ś tak ą sam ą pozycj ę , i to właśnietrwanie w pozycji niezmienionej jest jego dziełem. Przykr ę camy odpowiednio kran rurygazowej, by utrzymać w nale żytych granicach cieepłotę wody podgrzanej p łomieniemgazowego palnika. I tutaj jednym z dzieł b ę dzie zachowanie ciepłoty w tych granicach przezczas jakiś. Aby nie mą cić ciszy, zamykamy drzwi od po··koju, gdzie kto ś odpoczywa. Je śliten zabieg w danych okoliczznościach wystarczy, utrzymanie ciszy bę dzie dziełem tego, ktozamknął drzwi. B ę dzie ono zresztą jego dzie łem tak że, jeżeli zamknął drzwi z innego powodu, ponieważ - jak ju ż powiedzieeli śmy - to, czy dane zdarzenie jest, czy nie jestdziełem danego sprawcy ze wzglę du na dany jego impuls dowolny, nie zależy od tego, czydążył on do jego urzeczywistnienia, czy mia ł je na celu; a dotyczy to zastrze żenie zdarzeń
wszelkich, zarówno kineetycznych, jak statycznych.
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 19/30
Wymieniony podział zdarze ń, a wię c i dzieł, nie pokrywa się z podzia łem ich na zdarzenia,resp. dzieła, które chcielibyśmy nazwać permutacyjnymi, oraz zdarzenia, resp. dzie ła, dlaktóórych proponujemy nazwę perseweracyjnych. Pierwsze - to zmiany prowadz ą ce od jakiegoś stadium pocz ą tkowego danego obiektu pod danym wzglę dem do innego stadiumkońcowego tego obiektu, a dochodzą do skutku takie zmiany b ą dź przez to, że się co ś do
danego obiektu dodaje, bą dź przez to, że się co ś Odel'l odejmuje, b ą dź przez to, że się ówdany obiekt przekształca, a wszystkie te możliwości mogą zachodzi ć zarazem; gdy drugie towszystkie takie zdarzenia, iż podleg ły im obiekt znajduje się w ko ńcu pod danym wzglę demw takim samym stadium, w jakim się znajdowa ł na pocz ą ;tku. Przekr ę cam klucz i dzię ki temudrzwi, które były otwarte, stały się zamkni ę te - oto przyk ład czynu prostego, gdzie skutek jestdziełem permutacyjnym. A oto, dla antytezy, okazowe dzieła perseweracyjne: uderzona kula bilarrdowa rusza ze swego miejsca, obija się parokrotnie o band ę i zaatrzymuje si ę na tymsamym miejscu, sk ą d ruszyła. Dziełem perrseweracyjnym bę dzie tutaj podróż owej kuli. Kto ś postawil: książk ę na pólce bibliotecznej i stoi ona potem w ci ą gu późźniejszych godzin.Dziełem perseweracyjnym bę dzie w tym przyypadku owo stałe znajdowanie się tej ksi3, żkina tym miejscu o tym czasie. Podaliśmy dwa przyk łady, by zwrOCie uwagę czyytelnika na to,
że dwie zdarzają si ę odmiany dzie ł perseweracyjjnych. S ą to b ą dź zdarzenia statyczne, b ą dź tespoś,ród kinetyczznych, które tę maj ą wspólno ść ze statycznymi, i ż stadium ko ńcowe jest wnich powtórzeniem stadium począ tkowego. W zdarzeniach statycznych stadium począ tkowetrwa cały czas i dlatego tak samo jest na końcu, jak było na począ tku, w zdarzeniachkinetycznych natomiast zmieniają ca się rzecz wraca do fazy wyj ściowej oddbiegłszy od niej przejściowo.
Teraz jesteśmy przygotowani do zastanowienia się nad rozzmaito ścią dzie ł z uwagi na pozytywny lub negatywny charakter końcowego fragmentu zdarzenia w zestawieniu z jegofragmenntem począ tkowym. Dzieła bywają konstrukcyjne lub destrukcyjjne, zachowawczelub zapobiegawcze. Pierwszy' z tych podziałów przebiega w obr ę bie dzieł permutacyjnych,drugi - w obr ę bie dzieł perseweracyjnych. Konstrukcyjne jest dzie ło z danej chwili zawsze itylko wtedy, jeżeli polega na wyposażeniu określonego przedmiotu w cechę , której on na począ tku tej chwili nie posiaadał. Destrukcyjne - jeżeli polega na pozbawieniu danego przeddmiotu takiej cechy, któr ą on na pocz ą tku chwili dzieła posiadał. Ilekroć sprawiamy, że'coś na ko ńcu danego okresu czasu ma cechę , któr ą mia ło na począ tku tego okresu - wówczasdzieło przypadają ce na ten okres czasu jest dziełem zachowawczym. Ilekroć wreszcie tak si ę dzieje skutkiem naszego impułsu dowollnego, że ten a ten obiekt nie ma tej cechy na końcuoznaczonego odcinka czasu, której na począ tku tego odcinka czasu też nie mia ł, tylekroć nasze dzieło, którego chwilą jest ten w łaśnie odcinek czasu, nosi charakter zapobiegawczy(inaczej - profilaktyczny). A rzecz jasna, iż wszystkie te ostatnie cztery roz'ró żnienia są
wzglę dne, iż odnosz ą si ę one zawsze do tej, a nie innej cechy. Dana rzecz ze wzgl ę du na pewną okre śloną cech ę zmieniona konstrukkcyjnie, np. doprowadzona do danej temperatury,może być ze wzgl ę du na inną cech ę zmieniona destrukcyjnie, mp. mo że stać si ę martw ą zżywej. Tu miejsce na rozważenie poję cia naprawy, reeperacji. Mówi się o naprawie wtedy itylko wtedy, kiedy dzieło konstrukcyjne z chwili t2 - t3 jest częścią zdarzeniazachowawczego z chwili t1 - t3 (gdzie t2 jest chwilą impulsu, czas biegnie w kierunkurosną cych wskaźników) i kiedy w chwili t3 obiekt działania ma dzię ki temu działaniu cechę cenną dla dzia łają cego, któr ą mia ł w chwili ti przed jego impulsem, lecz której nie mia ł ju ż wchwili t2, chwili impulsu. Przyk ład: w ti spr ężyna zegara była nienaruszona, w t2 - pę knię ta,w ta - znowu cała.
Zanotujemy kilka przyk ładów dzieł konstrukcyjnych. Oto lampa zacz ęła świecić ponaciśnię ciu guzika elektrycznego (konnstrukcja ze wzglę du na świecenie). Oto ból nastą pił po
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 20/30
uk łuciu (konstrukcja ze wzglę du na doznawanie bólu). Zwracamy uwaagę , żekonstrukcyjność danego dzie ła ze wzglę du na daną cech ę , w rozum.ieniu powyżejwyłuszczonym, polega wyłą cznie na stoosunku mię dzy przysługiwaniem określonej cechydanemu przeddn1.iotowi w fazie końcowej, a nieprzysługiwaniem mu tej cechy w jego fazie począ tkowej, nie zależy zaś ani od dodatniego, czy te ż ujemnego charakteru owej cechy (czy
to w sensie pozytywwności jej lub negatywności, czy to w sensie zasługiwania na przyyję cielub odrzucenie), ani też od tego, co by ło celem sprawcy. Tak wię c w przypadku rozbiciaszyby kamieniem, zarówno jeśli rozbicie jej było umyślne, jak też je śli było nie zamierzone,dzieło polegają ce na powstaniu otworu w szybie jest konstrukcyjne ze wzglę du na cechę "dziurawości?' (sit venia verbo), choć destrukkcyjne ze wzgl ę du na cechę "ca łości" (że szyba była "cała", a teeraz nie jest taka).
Gdy dzieło ze wzglę du na daną cech ę jest konstrukcyjne, nazwiemy te ż konstrukcyjnym zewzglę du na tę cech ę samo zachowanie si ę sprawcy i b ę dziemy przeto mówili o czyniekonnstrukcyjnym ze wzglę du na daną cech ę . W ten sposób uogólniamy sens odpowiedniegoterminu, w rozumieniu zwyk łym, ponieważ w tym zwyk łym rozumieniu, mówią c o czynach
konstrukcyjnych, marny na myśli odniesienie wyłą cznie do tej cechy, o której naadaniechodziło sprawcy tego nadania. A trzeba nadto dodać, że nie zawsze mowa zwyk ła nazwiedany czyn konstrukcyjnym, ilekroć si ę zmierza ło do nadania czemuś jakiej ś cechy. Wtedydopiero mowa zwyk ła upatruje w czynie znamię konstrukcyjnoo ści, gdy polega on na pewnejsyntezie, na pewnym zestawieniu rozpierzchłych przedtem części sk ładowych w całość przedmiotu złożonego. Wię c np. potrząśnię cie gałę zią , by str ą cić jab łka, nie byłoby czynemkonstrukcyjnym w tym węższym zakresowo sen·~ sie, natomiast ułożenie kwiatów w bukietmiałoby charakter konnstrukcji.
Analogiczne wyjaśnienia i zastrzeżenia mają walor w stoosunku do koncepcji dzie ła iczynu destrukcyjnego. Istotny jest tu jedynie stosunek mię dzy fazą ko ńcową a faz ą począ tkową dzie ła. Gdy obiekt podległy zmianie miał przedtem dan ą w łaasność, a potem jejnie miał, i gdy ta zmiana była dziełem naaszym, wówczas dzieło ze wzglę du na tę w łasność było destrukkcyjne, czyn był destrukcyjny, jakakolwiek by by ła owa właasność, wszczególności - pozytywna czy negatywna. Ktoś sp ęę dził much ę z czo ła machnię ciem r ę ki.Wprawił przeto ow ą much ę w lot, wi ę c ze wzglę du na własność znajdowania si ę jej w lociewykonał czynno ść konstrukcyjn ą . Zarazem jednak pozbawił si ę sw ę dzenia na czole i zewzglę du na własność doznawania sw ęę dzenia wykonał w stosunku do siebie samegoczynność destrukkcyjn ą w tym ogólnym, ogólnotechnicznym rozumieniu destrukkcyjno ści,chociaż - oczywi ście - nie można by było trafnie nazwać jego dzia łania destrukcją wrozumieniu mowy zwyk łej. Ta bowiem wiąże z poję ciem destrukcji jakiś element rozbijania
rzeczy złożonej, i to rozbijania o charakterze niszczycielskim. Rozmontowanie aparatu przedsię wzię te dla jego naprawy nie bę dzie destrukcją w tym rozumieniu potocznym, b ę dzienią naatomiast por ą banie szafy na opal. Jednak pod pewnym wzglę dem obiegowe poję ciedestrukcji wydaje się lu źniejsze od obiegowego poję cia konstrukcji, wydaje się bowiemluźniej zwią zane z zaamierzeniami podmiotów działają cych. Gdy bowiem o zachowaniu się konstrukcyjnym mówi się bodaj tylko ze wzgl ę du na zamieerzone wyposażenie danegomateriału w określone właściwości, destrukcję upatruje si ę nieraz tak że w przypadkachniezamieerzonego zniszczenia jakiejś struktury, np. st łuczenia kruchego obiektu,upuszczonego na ziemię niechc ą cy.
Dzieła zachowawcze, inaczej konserwacyjne - a stosownie do tego tak że czyny
zachowawcze, konserwacyjne - bywają dwóch rodzajów, co wynika wyra źnie z poczynionychwyze] rozróżnień. Wszak rubryka zdarzeń zachowawczych obejmuje z jednej strony ogó ł
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 21/30
zdarzeń statycznych, z drugiej za ś stroony pewne zdarzenia kinetyczne: z jednej stronywszystkie (w obr ę bie dzieł) przypadki trwania bez zmiany pod danym wzglę dem, z drugiejniektóre przypadki zmian. Znane są rozmaite aparatyautoregulacyjne, np. piece reguluj ą cetemperatur ę paleniska w ten sposób, że utrzymuje się ona przez ca ły określony odcinek czasuw jednakiej mniej wię cej wysokości. Otóż, ilekroć ktakolwiek dzia ła w podobny sposób,
uprawia konserwację pierwwszego rodzaju (a oczywi ście uprawia ją i palacz ogrzewaj ą cy poomieszczenie przy pomocy takiego pieca). Pamię tajmy wszelako, że statyczność zdarzenianie jest bynajmniej tożsama z trwaniem jakiegoś przedmiotu w nieruchomo ści. Trwanie wnieruchomości wzglę dem danego uk ładu odniesienia - ta tylka paszczególny przypadektrwania bez zmiany pod danym wzglę dem. Jeżeli struuna lub gwizdek syreny drga jednastajnie w cią gu tej a tej minuty, wydają c stale tan 'O tej samej wysokości, ta dźwię czenie'Owa jest też zdarzeniem statycznym, cho ć polega na sta łym utrzymywaniu się pewnegowłaśnie ruchu. Wię c też podtrzymanie nadal razzbrzmia łega już tonu sygnalizacyjnego mo że być dobrym przyyk ładem dzieła konserwacyjnego pierwszego rodzaju, pod'Obnie jak podtrzymanie nadal przez odpowiedni nacisk na kierownicę kierunku i tempa posuwania si ę naprzód rozpę dzonega pojazdu.
Drugi rodzaj dzieł i czynów zachowawczych stanawi ą dzie ła i czyny perseweracyjnekinetyczne, kiedy zmiana pad danyxl1 wzglę dem polega na przywróceniu w fazie końcawejstatus quo ante z fazy począ tkawej, który to status quo ante nie utrzymywał si ę wmię dzyczasie. Dla plastycznega unaocznienia różnicy mię dzy zdarzeniami poprzedniegarodzaju a takimi, o jakich teraz mowa, posłużymy 'się 'Obrazem zegarów. Zaniedbany, nienakr ę cony zegar na wieży pokazuje stale tę sam ą gadzin ę , np. szóstą · Weźmy pod uwagę okres czasu od godziny szóstej rano da gadziny szóstej pa pałudniu włą cznie. Ten 'Okresczasu jest chwilą zdarzenia statyczznego, b ę dą cega trwaniem wskazówek zegara w tej samej pozycji od szóstej rano do szóstej pa południu (które to zdarzenie jest z kolei fragmentemdłuższega zdarzenia statycznego o tej samej charakterystyce ze wzglę du na pałożeniewskazówek). Jak że się zachowuje w ci ą gu tej samej dwunast'Ogodzinnej chwiliktórykallwiek zegar dobrze idą cy? Wskazówki takiego zegara w paczą tkoowej minucie tego'Okresu czasu pokażą na tarczy godzin ę szóst ą , potem przejdą da innych kolejnych po łożeń, by wreszcie w ostaatniej minucie powrócić d'O pazycji wyj ściawej, wskazują :cej znowugodzinę szóst ą . Nie jest ważne w tym zestawieniu, że pierwszy z tych zegarów był zepsutylub nie nakr ę cany, a drugi dzielnie spełniał zadanie informatora. Interesuje nas to, jaka by ła budawa przeciwstawionych sobie zdarzeii, i tuszymy, że teraz już zarówno podobieiistwozdarzeii statycznych i zdarzeń kinetycznych perseeweracyjnych, jak te ż ró żnica mię dzy nimizastały jako taka uwyydatniane. Podamy dla zupełnej pewności jeszcze par ę przyk ładów.Ilekroć skutkiem naci śnię cia pedału koło pę dne maszyny (np. maaszyny do szycia)
wykonywa pełny 'Obrót wracają c da pozycji wyjściowej, tylekroć zachodzi ze wzgl ę du na połażenie tega koła zdarzenie kinetyczne perseweracyjne, tylekrać mamy do czynieenia zdziełem zachowawczym i czynnostk ą zachowawcz ą drugiega rodzaju. Padobnie ilekro ć naciskają c klawisz maszyny da pisania sprawiamy, że odpawiedni pr ę t uderza w taśmę i cofasię do narrmalnego, spaczynkawego po łożenia, tylekroć z jednej strony doochadzi da skutku pewne dzieło konstrukcyjne (w pastaci odbicia określanej litery na arkuszu papieru), z drugiejzaś - pewne dzie ła zachowawcze drugiego radzaju ze wzglę du na wyjściawe i koiicowenormalne pałożenie owega pr ę ta.
Pozostaje do omówienia kategoria dzieł. zapobiegawczych, inaczej profilaktycznych. I tu - podobnie jak w rubryce dzieł zachowawczych - mamy dwa radzaje dziel, a to ze wzgl ę du na
charakter dziela kinetyczny lub statyczny. Jeżeli dany skutek danega impulsu dowolnego jestzdarzeniem mają cym charakter przejścia od sytuacji niepasiadania przez dany przedmiat
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 22/30
danej cechy do sytuacji nieposiadania przezeń tej cechy, poprzez faz ę , w cią gu której ten przedmiat choć by tylko przez pewien czas tę w łaśnie cechę posiada ł, w takim razie zdarzenieto jest dziełem zapobiegawczym kinetycznym. Jeżeli zaś dany skutek danego impulsudowolnego jest zdarzeniem mają cym charakter cią głego nieposiadania przez dany przedmiotdanej cechy, wówczas dzieło jest zapobiegawcze a zarazem statyczne. Przyk łady dziel
pierwwszego rodzaju obejmują wszystkie przypadki przywrócenia neegatywnego stanurzeczy i tylko takie przypadki, np. zasłonię cie miejsca zrazu nie oświetlonego, skoroznajdowało się ono pó źniej przez jakiś czas pod dzia łaniem światła. Przyk łady dzieł drugiegorodzaju - to wszelkie przypadki utrzymania począ tkowego negaatywnego stanu rzeczy i tylkotakie przypadki, np. jeśli się zamyka cel ę wi ę zienną i wi ę zień pozostaje nadal pozbawionymożności poruszania się poza jej terenem.
Trudno nie przyznać, że o czynnościach zachowawczych i czynnościach zapobiegawczychmówi się zazwyczaj wy łą cznie ze wzglę du na dzieła zamierzone, kiedy działało się po to, by jaakiś stan rzeczy dla kogo ś po żą dany zachować, lub kiedy działało się po to, by nie dopu ścić do zmiany na gorsze istnieją cego, poożą danego dla kogoś stanu rzeczy. Tak np. w dziedzinie
medycyny zabiegi higieny służą do utrwalania odporno ści ustroju, zabiegi profilaktyki stosujesię np. po to, by nie dopu ścić do schorzenia ustroju. My za ś wprowadzaj ą c tak ą klasyfikacj ę dzieł, jak wyyżej, rozszerzyliśmy zakres stosowania terminów "dzieło zachoowawcze" i"dzieło zapobiegawcze", 'Obejmują c tymi terminami tak że i dzieła nie zamierzane. Padobnie było z terminami: "dzieło kanstrukcyjne" i "dzieło destrukcyjne". Mówi się tedy zazwyczaj odziałaniach (czynnaściach) zachawawczych, zapabiegawczych, konstrukcyjnych,destrukcyjnych i tak dalej, i rozumie się przez ta, że wywierają c dany impuls dawolny miało'się w zaamiarze skutki o charakterze zachawawczym, zapobiegawczym, kanstrukcyjnym, czyteż destrukcyjnym etc. My za ś relatywizuujemy paj ę cie takiej a takiej czynnaści uznają c, żedany paszczeególny impuls dawolny stanowi tak ą a tak ą czynno ść ze wzgl ę du na ten a tenspaśród swych skutków, czyli ze wzglę du na to a to spośród dzieł dzi ę ki niemu powstałych, itenże sam poszczególny impuls dowolny stanowi inną znowu czynno ść ze wzgl ę du na innyspośród swych skutków, czyli ze wzglę du na inne spośród dzieł dzi ę ki niemu powstałych. Np.wystrzeliwszy w stranę jastrz ę bia, który ścigał go łę bia, strzelec wykonał czynno ść destrukcyjną ze wzgl ę du na to, że jastrzą b postradał życie, czynność konstrukcyjjn ą zewzglę du na to, że ktoś us łyszał huk, czynno ść zapobiegawwcz ą ze wzgl ę du na to, że gołą bdzię ki strzałowi nadal nie znajdoował si ę w szponach napastnika, wreszcie czynno ść zachowawczą np. ze wzgl ę du na to, że jastrzą b, chociaż w stanie martwym, zosta ł tu w łaśnie(a był by odleciał dok ą d indziej, gdyby nie było strzału). I to wszystko niezależnie od tego, coleżało w zamiarach strzelca. Dokonanie rozszerzenia zakresów i relatywizacje są nam potrzebne dlatego, że interesujemy się naj rozmaitszymi skutkaami impulsu dowolnego, a nie
tylko skutkami zamierzonymi. Prawdą jest jednak, że skutki zamierzone mają prawo niejakodo tego, by się prakseolog nimi interesowa ł w sposób specjalny, i dlatego chocia ż bywypadnie zastanowić si ę z kolei bli żej nad tą ich odr ę bnością .
Dane zdarzenie było celem sprawcy danego impulsu dowolnego zawsze i tylko, jeżeliwysilił si ę on po to, by to w łaśnie zdaarzenie nastą piło, np. nacisnął dzwonek po to, bydowiedziano się , że ktoś prosi o otworzenie drzwi. Termin "cel" t łumaczymy tedydefinicyjnie przez odniesienie do zwrotu spójnikowego "po to, by".
Tak właśnie czyni np. Eugeniusz G e b l e w i c z w artykule pt. Analiza poję cia celu.Wszystko, co było celem sprawcy daneego impulsu dowolnego, było też przeze ń zamierzone,lecz nie tylko to, gdyż zamierzone by ło wszelkie takie zdarzenie, które sprawca przewidywał
jako jeden ze skutków swego impulsu, choć by wyywar ł impuls dla innego celu. Np.rozlegnię cie się huku by ło zaamierzone, choć nie by ło celem myśliwego, gdy strzelał. Ba,
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 23/30
mogło być nawet niezgodne z tym, czego by on pragn ął. Można też, oczywiście,charakteryzować dany impuls dowolny jak-e·· tak ą , a nie inną czynno ść ze wzgl ę du na dzieło,które bylo jej celem, lub ze wzglę du na któreś z dzie ł zamierzonych, nawet je żeli cel niezostał urzeczywistniony, nawet je żeli owo dzieło zamierzone nie doszło do skutku. Powiemywtedy, np., że dana czynność ze wzgl ę du na dane dzieło zamierzone była jedynie zamierzoną
czynnnością konstrukcyjn ą , jeżeli dzieło zamierzone miała charakter konstrukcyjny.
Tyle o paoę ciu dzieła i tegaż paj ę cia odmianach. Z kolei poję cie wytworu wymaga paświę cenia mu chwili uwagi. Jak że je ująć w ca łej agólnaści? U czynimy to 'Opierają c się na paję ciu dzieeła. Dzieło jest zawsze zdarzeniem, a zdarzenie jest zawsze bą dź zmian ą jakiej ś rzeczy, bą dź stanem jakiej ś rzeczy. Otó ż, przez wytwór danega sprawcy ze wzglę du na dany jego impuls dowallny rozumiemy wszelki przedmiat (rzecz, 'Obiekt - ta to sama, tylko różnicasłów), którego stan lub którego zmiana były dzieełem tega sprawcy ze wzglę du na ten impulsdawalny. Zamiast mówić: "którego stan lub którega zmiana", należałoby właściwie pawiedzieć zwi ęźlej: "którego zdarzenie", i jeżelicafamy się przed takim pawiedzeniem, ta jedynie z pawodu przyzwyczajeń j ę zykawych, z którymi niepadobna się nie liczy ć. Wszak nie
przyyję to mówić po palsku: "zdarzenie danego przedmiatu". Nie paatrzebujemy dodawa ć, żenasza definicja wytwaru 'Obejmuje zaarówno wytwary umyślne, jak i nieumyślne.Mieczysław Wall i s na stranie 13 książki pt. Wyraz i życie psychiczne (Wilna 1939) praponuje nazywać "twarami" wytwory zamierzane, a " śladaami" - powstają ce ubacznie wzwią zku z nimi wytwory nie··zamierzone.
Dla oznaczenia wytwaru mawa zwyk ła używa różnych termiinów w zależnaści odtwarzywa, od obiektu apracawywanego, Od sposobu działania. Mówi się a wytworach, przetworach, produkktach, wyrabach, utwarach, artefaktach itp. Bę dziemy się starali nieco później wyróżnicawać rale znaczeniowe tych nazw, a jedn ą z nich - mianawicie termin"wytwór" - obieramy sobie, aby służyła w rali terminu obejmują cego wszystkie inne i takogóllnego, jak tego wymaga definicja przed chwilą zbudawana. Wyytwarem drwala b ę dzie para szczap, ten przedmiat złażony, paawstały skutkiem rozłupania palana ciosem siekiery.Wytwarem. piszą cego - w przytaczaniu przyk ładów staramy się trzyma ć zakresu czynów prostych - bę dzie np. krapka wypisana (lub kleks zrobiany niechcą cy), gdyż jest to porcyjkaatramentu, któej znalezienie się na papierze, i to w pastaci 'Okr ą gławej grudki, było dziełem piszą cego. Ale wytworem w tym naszym tak bardzo ogólnym znaczeniu bę dzie też np.asobnik, którego strażnik zaatrzymał s łowem "stój"! Ow 'Osobnik - to wytwór strażnika zewzglę du na impuls dowolny, dzię ki któremu dało się s łyszeć weezwanie do zatrzymania si ę idzię ki któremu w dalszym toku zdaarzeń dosz ła da skutku pewna zmiana, mianowiciezatrzymanie się owego osabnika, a przedmiatem tej zmiany by ł sam ów zatrzyymany asabnik.
Rzecz jasna, iż 'Obiekt b ę dą cy wytworem danego sprawcy ze wzglę du na dany jego impulsdawolny maże być te ż jego wytwarem ze wzgl ę du na inny jego impuls dawolny (jeżeli np. ówstrażnik nie tylka zatrzymał s łowem przechadnia, ale go przy tym uderzył). Tenże sam'Obiekt maże być te ż wytworem daanego asabnika ze wzgl ę du na kampleks jega impulsówdowalnych (a czym później) i wtedy dopiero mówi się w stosunkach pataczznych, cha ć iwtedy nie zawsze, że coś jest czyim ś wytwarem. Ba, ów kto ś, czyim coś jest wytworem, ma że być nie 'Osobnikiem, lecz kolektywem dzia łają cym. Ale nie wybiegajmy zbytnio naprzód. Wchwili 'Obecnej interesują nas czyny praste, jednoimpulsowe. Zdajemy sobie spraw ę z tego,że rozcią gają c poję cie wytworu na 'Obiekty dzieł takich czynów 'Odbiegamy da ść daleka odlinii graanicznych tega terminu w jego zwyk łym uży,tku. Ale potrzebny nam jest nieodzownietermin dość ogólny i nie widzimy lepszego.
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 24/30
Od paję cia wytworu ścieżka analizy prawadzi wprast do pojęę cia twarzywa, czyli tega, zczego urabiany zastał wytwór. lato mamy ju ż definicj ę paj ę cia twarzywa podaną w skrótowejforrmie. Wyrażają c ją dok ładniej pawiemy tak: twarzywo ze wzglę du na dany impulsdawolny danega osobnika i ze wzglę du na dane jego dzieło jes,t ta pewien 'Obiekt z chwili'Od począ tku impulsu do ukończenia dzieła, z którego to 'Obiektu powstała rzecz bę dą ca
wytwarem ze wzglę du na to dzieła, innymi słowy, jest to obiekt przerabiany na ten wytwór.Wytwór bawiem zaczyna istnieć, gdy dzieło została spełnione, gdy minęła chwila tego dzieła,np. skońńczył si ę praces rozpadania si ę uderzonego siekier ą polana na par ę szczap. Tomieliśmy na myśli używają c w definicji wytworu forrmy czasu przeszłego. Palano zaczyna być twarzywem dla drwala, gdy ten zaczyna wywiera ć impuls dowolny (upraszczamysytuację traktuj ą c akt rozr ą bania polana jako czyn jednoimpulsowy), a przestaje być tworzywem, gdy 'Omawiane dzieło drwala, mianoowicie praces rozpadania się tego polana na par ę szczap, dobiega ko ńca. To, co istnieje potem, a co powstała z palana, nie jest już twarzywem dla drwala ze wzglę du na ów akt rozr ą bania, lecz jest jego wytwarem. Z drugiejzaś strany, polano sprzed pacz ą tku 'Owego impulsu drwala, czyli to, z czego powstałotworzywo, sama nie było tworzywem. Był to dapiero materia ł na tworzywo. Moo żemy sabie
materiał na tworzywo nazywa ć twarzywem potencjallnym. Obejmiemy przy tym nazw ą materiału na tworzywo lub nazwą tworzywa patencjalneg'O np. ca łaść p łata tkaniny, któregoczęść zasta ła przerobiona na płaszcz, a nie tylko tę w łaśnie część plata tkaniny. Tak w przyk ładach z krawiectwa, a podobnie w 'Ogóle. Chodzi o to, z czego działają cy mógł wybra ć któr ą kallwiek część, by ją przerobi ć na wytwór zamierzony. S łusznie jest też pawiedzie ć, żewszelki wytwór jest przetworem własnega twaarzywa, przetworem tega, z czego pawstał, co było fazą bezpo średdnio wcześniejszą zmieniaj ą cej się rzeczy, której to zmieniaj ą cej się rzeczy fazą jeszcze wcze śniejszą by ł'O twarzywo potencjalne.
Inny przyk ład. Pocią gnię to za sznur i dzwon zadźwię czał. Ten dzwon z okresu czasu adktóregakolwiek momentu począ tkowego do momentu szarpnię cia sznura był materia łem natworzywo dla dzwonnika ze wzglę du na zadźwię czenie dzwanu. W okresie czaasu od począ tku szarpnię cia do zakończenia dźwię czenia - był tworzywem ze wzgl ę du na ten impulsi na to dzieła. W tej zaś chwili zacz ął by ć z tego ż wzgl ę du wytwarem, 'Obiektem, któryzyskał now ą cech ę : stał si ę takim dzwonem, który by ł zad źwięę czał (jak żeby się tutaj przydało starogreckie perfectum l). Jasne jest, że ze wzglę du na ten sam impuls dowolnydzwonnika, lecz ze wzglę du na inne jego dzieło, inaczej się roz łożą fazy dzwonu: na faz ę materiału na twarzywo, fazę tworzywa i faz ę wytworu. Mianowicie np. ze wzgl ę du na dzieło bę dą ce pracesem uderzenia serca dzwanu o jego klosz pierwsza faza zostaje bez zmiany,druuga się ko ńczy w momencie dokonanego uderzenia i wtedy też zaaczyna si ę trzecia faza,kiedy dzwon dźwię czą cy zrazu od uderzenia, a patem - cichną cy i zacichły wreszcie - jest
wytwarem. I tu znowu trzeba stwierdzić, że nasze rozumienie wytwaru jest wyraźnie szerszead patacznega. Albawiem wrazumieniu potaczznym nie tylko 'Ogranicza się , na ogól przynajmniej, użytek tego terminu do osią gnięć dzia łań wieloimpulsowych, lecz nadto widzisię wytwory tylko w rzeczach razwa żanych ze wzglę du na dzieło zamierzone, jeżeli przy tymwyniku dokonanego dzieła dany obiekt zyskał w łasność zamierzon ą . Uważa się ten obiekt zawyytwór, odk ą d 'i dopóki tę cech ę posiada. Np. wytwarem fabryki puude łek jest pudełko,skaro sklecano umyślnie w tak ą w łaśnie caałaść deseczki sk ładowe, a przestaje ono być wytwa rem tej fabryki, gdy się rozpadnie na cz ęści.
Mówi się te ż wprawdzie i a wytworach nieudanych, gdy np. zegarmistrz chcia ł zrabi ć chodzą cy dobrze zegarek, a ten właśnie jega artefakt nie chce dobrze chodzić. Ale wówczas
nazywa się dany obiekt wytworem, zapewne b ą dź co b ą dź, ze wzglę du na urzeczywistnione wnim własności zamierzone, a nieudanym naazywa się go dlatega, że się zamierza ło nadać mu
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 25/30
jeszcze inne ceechy bez powodzenia. Tak np. ów źle chodzą cy zegarek pad cią ga się padmiano wytwaru nie dlatego, że źle chadzi, lecz dlatego, że jest bą dź co b ą dź zegarkiem (azegarmistrz chciał w łaśnie zegarek zrobić, nie co innego). To, co mawa zwyk ła wyłą cznienazywa wyytworem, bę dzie i dla nas wytwarem, lecz wytworem specjalnym, mianowiciewytwarem ze wzglę du na urzeczywistnione dzieło zaamierzone i pasiadają cym w wyniku
tego dzieła własnaść zamieerzon ą ·
Dla wyjaśnienia pewnych rzeczy w sprawie tworzywa byyliśmy zmuszeni pawrócić jeszczena chwilę do wytworu. Atoli teraz znowu zajmiemy si ę bezpo średnio twarzywem, o którym pozostała jeszcze to i 'Owo do powiedzenia. Odróżniliśmy już twoorzywo od materia łu natwarzywo. Stosują c to odróżnienie do przyk ładu z zakresu krawiecczyzny, nazwiemytworzywem płaszzcza to, czego płaszcz jest przetworem z okresu czasu, kiedy ów płaszcz był w robocie, a sztuk ę tkaniny, z której wyci ę to części na płaszcz, zwój nici, z którego urwanakawałki wszyte w szwy itp., nazwiemy materiałem na tworzywo płaszcza, krócej - materiałemna płaszcz. Jak jednak ustosunkować do zakresów przytoczo··nych poj ęć zrzynki tkaninyodpadłe przy wykrawaniu z materiału tych części, które się sta ły tworzywem? Albo strzę py
nitek odrzuucone do kosza, skoro spełniły rolę fastrygi? To ż przecie te i tamte resztkiodegrały jak ąś okre śloną rol ę w wyrobie p łaszcza, mimo że nie weszły w sk ład tworzywa płaszcza. Są to tzw. odpadki. Odró żżniliśmy wię c ogólnie: materiał na tworzywo, tworzywo,odpadki. Atoli czegoś jeszcze w tym wyliczeniu bra.k: bo gdzie umie ścić np. szwy, którymichirurg zszywa ranę , by je usunąć po zagojeeniu? Wszak to ani tworzywo, z którego powstaje blizna, ani część materia łu na tworzywo. Jest to tworzywo wytworu wcześniejszeego, zktórego części powstał wytwór b ę dą cy blizną : tym wcześniejjszym wytworem jest w danym przypadku goją ca się rana wraz ze szwem. Wszelako o tym powinni śmy mówić dopiero przyrozzważaniu elementów czynu złożonego.
Wszystkie wymienione rodzaje przedmiotów (tworzywo i maateriały) - to niewą tpliwierzeczy. Odcinamy się tedy stanowczo od rozumienia materia łu, czy też tworzywa w sensie jakowychś abstraktów. Nieraz bowiem przez materia ł danego wytworu roozumie si ę to, cozeń pozostaje, gdy pominiemy w my śli jego forrmę . Tak 'rozumiany materiał - zwykle zreszt ą nazywany wtedy materią w sensie metafizycznym - z pewno ścią nie jest konkreetem, nie jestżadną rzecz ą , żadnym fizycznym obiektem, żadnym ciałem. Co do na,s, nie odczuwamy potrzeby wprowadzania poodobnego poję cia do teorii czynu, mimo że podziwiamy inwencję i przenikliwość Arystotelesa, który przez wyró żnienie we wszellkim procesie wytwórczymmaterii, formy, -czynnika sprawczego i celu stał si ę inicjatorem analizy rzeczywisto ści wterminach ogólnoprakseologicznych. G a l e n dołą czył do tej czwórcy pooj ęć poj ę cienarzę dzia, czy może raczej środka, jak podają U e b e rrw e g i H e i n z e na s. 331 pierwszej
części dzieła pt. Grundriss der Geschichte der Philosophie (Berlin 1894).Dyskusje na tematy poruszone w tym rozdziale doprowadziły znawców przedmiotu do
wspólnego poglą du, że termin "dzieło" w roli znaczeniowej, tutaj mu przypisanej, można bynie, bez racji próbować zast ą pić którym ś z terminów: "skutek", "wynik", "rezultat", co pozwoliłoby zachować termin "dzie ło" w jego roli obieegowej, kiedy nazywa się dzie łamiczę stokroć te ż okre ślone wytwoory, np. posą gi, portrety itp. Wszelako nie harmonizuje zutartą polszczyzn ą mówienie o "skutku danego sprawcy", mo żna mówić tylko o skutkuczyjegoś dzia łania, gdy używają c zwrotu "dzieło danego sprawcy" nie popełnia się zgrzytu ję zykowego. Podobne skrupuły (choć nie bez pewnych zastrze żeń) nastr ę czają terminy:"wynik" i "rezultat". Nie wyrzekamy się tedy operowania nadal w niniejszym tra,ktacie
terminem "dzieło" w sensie wyżej ustaloonym, ale przyznajemy chę tnie, że w wielu przypadkach byłoby również na miejscu u życie któregoś z trzech rozwa żonych termiinów
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 26/30
konkurencyjnych do oznaczenia zdarzenia, którego ktoś jest sprawc ą · Jest ono wszak zawsze jego dziełem, a zarazem skutkiem, wynikiem, rezultatem jego działania (wywarcia,wzmożenia, osłaabienia zaprzestania impulsu dowolnego).
IV. NARZĘDZIA I POMIESZCZENIA. ŚRODKI I SPOSOBY ?
Po razważeniu pajęć wytworu i tworzywa zastanawimy się z kalei nad paję ciemnarzę dzia. Przez narzę dzia razumierny przedmioty, które bą dź same są źródłem siły, idziełem naszym jest, że wywierają nacisk bezpośredni lub pośredni na daną rzecz,
bą dź służą da przenoszenia takiego nacisku lub naszega własnega impulsu dawalnegoz obiektu naciśnię tego na inny obiekt, wabu zaś przypadkach - przedmiaty urabioneda tego celu z zewnę trznego tworzywa. Takie przeniesienie bywa trzech rodzajów:
bą dź przeniesienie równaważne, bą dź przeniesienie połą czane ze wzmacnieniem, bą dź przeniesienie połą czone z osłabieniem. Przyk ładem narzę dzia przenoszą cegarównaważnie jest blak, dzię ki któremu pa cią gnię cie za sznur przenosi się na ciężar
padnoszany z zachawaniem tej samej miary popę du (w sensie fizyki, p. t, gdzie p -
siła, t - czas jej działania). Za przyk ład narzę dzia przenaszą cega ze wzmacnieniem
może służyć lewar, np. w postaci zwyk łega dr ążka, który przenosi pę d (w sensiefizyki) ~ dłuższega ramienia na krótsze ze wzmacnieniem zależnym od stosunkudługości ,ramion. Paszczególnym przypadkiem przeniesienia impulsu zewzmacnieniem jest przeniesienie w dradze wyzwalenia energii (pałą czane zwykle z
jej transformacją ), gdy np. rzucają c płaną cą zapałk ę na zwał słamy wzbudzamy pożar,naciskają c guzik elektryczny włą czamy pr ą d itp. Przyk ład narzę dzia przenaszą cegaimpuls z 'Osłabieniem mamy w strunie z tłumikiem używanym do tega celu przy grzena skrzypcach.
Zwróćmy uwagę na to, że bywają czyny, kiedy impuls przenosi się tylko na zasłonę ustawianą , utrzymywaną , usuwaną lub niedapuszczaną , bą dź też za,słonę na drodzeruchu takiej zasłony itd. Jasne jest bowiem, choć brzmi ta paradaksalnie, że bywają czyny, przy których mię dzy sprawcą a twarzywem nie ma żadnega ani
bezpośredniego, ani paśredniega dynamicznega kontaktu, w tym sensie, że sprawcanie naciska ani tworzywa, ani przedmiotu, który by sam z kolei naciskał ów pierl)vszy
przedmiot itd. Harmanizuje ta w zupełności z tym, ca mówiliśmy wyżej o farmach bezkontaktawych stasunku przyczyny da skutku. Odsuwają c np. zasłanę okna przedwschadem słańca, sprawiamy, że po wschadzie promienie słaneczne padną na
przeciwległą ścianę , chaciaż naciskaliśmy tylka zasłonę lub sznur, który naciskał zasłanę , a nie naciskaliśmy ani bezpaśrednio, ani pośrednia, ani owej ściany, aniowych pramieni pę dzą cych ad słońca ku owej ścianie. W tym przypadku odsunę liśmyzasłonę , w innych przypadkach wię zi bezkantaktawej mię dzy sprawcą a twarzywemzasłana, czyli przegrada, może być właśnie ustawiona przez sprawcę mię dzytwarzywem jego czynu a obiektem suną cym w kierunku twarzywa, które wówczas
bezkantaktawa chronimy przed uderzeniem: oto zwyk ła funkcja tarczy lub parasala.W obliczu takich chociaż by działań przestaje być dostateczne 'Ogólnie spotykaneokreślenie chwili dakonania czynu jako chwili, w której impuls został nadanytwarzywu. Dabre ta w przyk ładach takich jak wyrzucenie pocisku uderzają cega pa
jakimś czasie w cel; zawodzi w przypadkach, kiedy twarzywa została uchroni 'One przez uruchomienie zapory. Według nas - a dakananiu czynu mażna mówić w dwóchznaczeniach: w pierwszym znaczeniu dakananie czynu nastę puje w chwili impulsu, wdrugim znaczeniu - w chwili pawstania wytwaru, ściślej: w drugim znaczeniu czynnad danym twarzywem pad danym wzglę dem w danej chwili został dakonany zasprawą danega impulsu, ta znaczy, że ta twarzywa pod danym wzglę dem w tej chwilistała się wytworem za sprawą tega impulsu, a dzieje się to wtedy, kiedy w odniesieniuda owego twarzywa powstaje dzieła za sprawą tego impulsu.
Narzucają się dla ilustracji zasłonięć przyk łady czynów zachawawczych lubzapabiegawczych wzglę dem zasłanianego twarzywa, zaś dla ilustracji odsłanięć
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 27/30
przyk łady czynów kanstrukcyjnych lub destrukcyjnych. Jednak nie ma takiegokaniecznego zwią zku, gdyż bywają też przypadki kanstrukcji lub destrukcji przezzasłonię cie, np. uczynienie otoczenia dobrze widocznym przez zasłonię cie źródła światła,które oślepiało osobę patrz ą cą , lub uśmiercenie przez zatamowanie dopływu pawietrza,wady lub żywności. A bywają te ż przypadki zachowania czego ś lub niedoopuszczenia doczegoś w łaśnie przy pamacy usunię cia przegrady. Np. można nie dopuścić da wyschni ę ciastawu przez podniesienie zastawy przegradzają cej kanał dap ływowy lub zachować nale żytą temperatur ę pomieszczenia przez odchylenie zastawki wywietrzznika.
Jasne wię c jest ponad wszelk ą w ą tpliwość, że bywają czyny, gdzie mi ę dzy sprawcą atwarzywem nie ma kantaktu dynamiczznega, i że takie bywają te ż czyny dochadz ą ce doskutku przy poomocy narzę dzi przenoszą cych impuls. Chociaż jednak narz ę dzie w takichrazach przejmują c i przekazują c impuls sprawcy rówwnaważnie lub ze wzmacnieniem nie przenosi go ani bezpaśrednio, ani pośrednia na samo tworzywo danega czynu, wszelako przenosi ano ów impuls na zasłonę lub zas łanę zas łony itd.
Odróżnijmy stwierdzenie, że dany przedmiot w danym czynie pełni rolę takiego a takiegonarzę dzia, i stwierdzenie, że dany przedmiot jest w 'Ogóle takim a takim narzę dziem. Coinnego boowiem znaczy ta i tamto i bywa tak, że coś jest u żyte jako narzęę dzie w danymczynie, chociaż nie mo żna słusznie powiedzieć, że w 'Ogóle jest narzę dziem, albo bywa tak,że coś jest w 'Ogóle taakim a takim narz ę dziem, a zastało użyte w danym czynie jaka innenarzę dzie. Np. mógł kto ś do rozbicia orzecha u żyć przygoddnega kamienia, cho ć nieprawda,że kamień ten jest w 'Ogóle naarz ę dziem; mógł kta ś u żyć klucza jako przycisku, cha ć w'Ogóle biar ą c klucz jest narzę dziem do otwierania lub zamykania zaawory. Gdy mianawicienazywamy dany przedmiat takim a takim narzę dziem nie ze wzglę du na 'Określoną ral ę odegraną przeze ń w danym czynie, lecz w 'Ogóle, wówczas mamy na my śli, że jest to rzeczwytwarzana z zewnę trznego twarzywa pa ta, by służyć w razie patrzeby da 'Okre ślonego,takiega, a nie innego celu, np. dziadek do 'Orzechów jest w tym sensie narzę dziem dotłuczeenia orzechów.
Narzę dzia tak rozumiane, a wię c bę dą ce wytwarami do specjalnych zadań, pewne zatem przedmiaty sztuczne, nie bryły naaturalne, nazywa się przyrz ą dami, instrumentami,aparatami, maaszynami, maszynkami, urzą dzeniami, instalacjami etc. zależnie ad rodzajuzadania i ad rozmiarów, i stopnia kamplikacji narzę dzia, a bez wyraźnego zwią zania tychróżnych terminów z określonymi typami narzę dzi lub 'Określanymi ich wymiarami.Razstrzyga pa prastu zwyczaj, który każe nazywać przyrz ą d do fatagrafawania aparatemfotograficznym, nie instrumentem fotagraficznym, farrtepian - właśnie instrumentemmuzycznym, nie aparatem lub maszyną , a wiadomy niewielki instrument, narzę dziestenotypisttki, właśnie maszyną do pisania, a nie czym innym. By łoby postęę pemnomenklatury prakseologicznej, gdyby się wyró żnicowało role znaczeniawe wymienionychnazw narzę dzi. Nie 'opracowano jednak dotychczas, a ile nam wiadomo, projektu takiego
wyróżniicowania.
Poświę cimy z kolei chwilę uwagi rozmaito ści narzę dzi ze wzglę du na fizyczny lub psychiczny charakter celu, do którego służą , czyli dzieła, do któr,ego 'Osią gnię cia są przeznaczone. Dzieło zamierzone jako cel jest zdarzeniem psychicznym, jeżeli jestdooznaniem czegoś przez koga ś (np. zobaczeniem, us łyszeniem, ucieeszeniem się ,rozgniewaniem się , postanowieniem), jest~darzeniem fizycznym, jeżeli jest zmianą lubstanem rzeczy pod wzglę dem ruuchu lub jego energetycznego równoważnika '(np. przelotem pociisku, utrzymywaniem się sta łej temperatury, razrastem rośliny, procesem utleniania), jestzdarzeniem psychofizycznym, jeżeli jest całością z łożaną ze zdarzenia fizycznego i psychicznego. Impuls dowolny w postaci ruchu dowolnego i wszelki czyn, w którego sk ład
wchodzi ruch dowolny, stanawią trafne przyk łady zdarzeńpsychafizycznych.
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 28/30
Otóż pewne narz ę dzia, np. zwyk łe narzę dzia rzemieślnicze, służą do celów fizycznych, a przy ich funkcjonowaniu ad chwili po wywarciu na nie nacisku wchodzą w gr ę tylkoniepsychaloogiczne prawa nastę pstwa zdarzeń. Inne - służą do celów psyychicznych lub psychofizycznych, a przy ich działaniu od chwili po wywarciu na nie nacisku wchadzą w gr ę tak że pewne psychoologiczne prawa nastę pstwa zdarzeń, np. prawa wiążą ce podrażnienia
określonych narzą dów z takim a nie innym rodzajem doznań. Te narzę dzia mają za zadaniedrażnić narz ą dy odbiorcze ustroju doznają cego przez nacisk i wywoływać w ten sposóboddpowiednie doznanie lub czyn (rózga), lub drażnić narz ą dy odbiorrcze takiego ustroju przez promieniowanie (np. semafory świetlne), lub przenosić, wprost lub pośrednio, po prostulub z modyfikaacjami, bodźce na narzą dy odbiorcze (przyk ładem mikroskop) etc. Pośródtakich narzę dzi wyróżnimy grupę przeznaczonych do wyywo ływania doznań (jak instrumentymuzyczne, narzę dzia optyczzne) i grupę przeznaczonych do wywo ływania czynów (jak budzik wzywają cy do wstania).
Na zakończenie roztrzą sania o rozmaitości narzę dzi wspomniimy o narzą dach, czyli pseudonarzę d;iach, bę dą cych częściami ciała sprawcy, jak oko, ucho, r ę ka, skrzydło, para
szczę k itp. Pierwsze z wymienionych dla przyk ładu służą do odbierania bod źźców, pozostałedo wywierania impulsów. W narzą dy, dzię ki ewoolucji naturalnej, wyposażone są wszelkiestwory żywe, i dlatego nazywamy narzą dy nie narzę dziami, lecz pseudo narzę dziami, że nie powstały one w drodze umyślnego wytwarzania z zewnę trzznego tworzywa. Człowieknatomiast wytworzył narz ę dzia właściiwe; narzę dzia zewnę trzne - i tylko on bodaj. Jestrzeczą zastaanawiaj ą cą , że narzę dzia pierwotne i elementarne stanowią jak gdybyodwzorowania, a zarazem niejako przedłużenia i wyolbrzyymienia narzą dów: maczuga - r ę kizbrojnej w pięść, nóż - ostreego z ę ba siekacza, grabie - r ę ki zakończonej palczystą d łonią ,szczudła - pary nóg, cę gi - pary szczę k itd. Człowiek zdołał dookona ć prze łomowego kroku iurobić narz ę dzia, wytwory zewnęę trzne, jak się zdaje, na wzór i podobie ństwo narząą ówwłasnych lub zauważonych u innych stworów. Żaden z innyc~ stworów na to się zdoby ć nieumiał. A tym to dziwniejsze, że lIczne gatunki zwierzą t odznaczają si ę umiej ę tnością kunsztownego budownicttwa. Nie mylimy się chyba wszelako stwierdzaj ą c, że zwierzę ta,choć umiej ą u żyć takiego czy innego przedmiotu jako narz ę dzia (np. użyć rozwidlenia ga łę zi jako obcę gów do przytrzymywania rozbijanego orzecha), nigdy jednak nie wytwarzają narzę dzi, lecz tylko przedmioty pomocnicze z kategorii pomieszczeń, do której to kategoriiaparatury czynu elementarnego przechodzimy obecnie
Aparatura bowiem, czyli ogół wytworów s łużą cych do pomoocy przy obróbce tworzywa,inaczej jeszcze zwanych sprzę tami, obejmuje nie tylko narzę dzia wszelkiego rodzaju, lecznadto przedmioty takie np., jak domy, skrzynie, naczynia itp., a wię c najrozmaitsze pomieszczenia. Wszystkie one służą do ograniczaania swobody ruchu pewnych innych
przedmiotów zwanych czę sto zawartościami pomieszczeń. Zwyk ły garnek nie zagradza swejzawartości wyjścia do góry, zagradza natomiast wyjście na dół i na boki. Skrzynia - zagradzawyjście we wszystkich kierunnkach. Kryta szopa z otwartymi ścianami zagradza wyjścietylko od góry i od dołu itd. To sobie uświadomiwszy dostrzegamy zaarazem podobieństwofunkcjonalne np. stołu, podłogi, estrady ř z jednej strony - i powyższych rodzajów pomieszczeń - z druugiej. Wszak stó ł, podłoga itp. to też pewne urz ą dzenia służą ce doograniczania swobody ruchu innych przedmiotów, a różnica w stoosunku do wymienionychwyżej polega jedynie na tym, że ograaniczają one t ę swobod ę ruchów tylko w jednymkierunku, mianoowicie ku dołowi. Takie urzą dzenia pomocnicze nazywają si ę poddstawami.Z kolei rzuca się w oczy pokrewie ństwo funkcjonalne podstaw z takimi urzą dzeniami, jak parkany, groble i wszelkie w ogóle tamy i zagrody. Różnica mię dzy zagrodami a
podstawaami sprowadza się do tego, że podstawy kr ę pują ruch ku do łowi, zagrody natomiastruch w kierunku bocznym. A czymże są drogi, bie żnie, wiadukty? Są to oczywi ście podstawy
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 29/30
tym się ró żnią ce od wymienionych poprzednio, że służą do podtrzymywania cia ł pooruszają cych się w tylko pewnych okre ślonych kierunkach. A poojazdy i wszelkiewehikuły? Toż to równie ż podstawy lub pomieszzczenia, same lub tworz ą ce całość zsilnikami, a służą ce do poddtrzymywania czegoś przy umy ślnym przemieszczaniu tegoczegoś. Oto co mówi na ten temat Marks na stronie 191 pierwszego tomu Kapitalu (por.
przek ład polski, Warszawa 1951); "Z kolei, pomię dzy środkami pracy m e c h a n i c z n e,których zespół mo żna nazwać u k ła d e m k o s t n y m i m i ęęś n i o w y m p r o d u k c j i,stanowią o wiele bardziej decyduj ą ce znamiona danej społecznej epoki produkcji niż takieśrodki pracy, które służą tylko jako pomieszczenie przedmiotu pracy, a których zespó ł mo żnanaj ogólniej nazwać u k ła d e m n a c z yyn i o w y m p r o d u k c j i, jak np. rury, beczki,kosze, dzbany itp. Dopiero w fabrykacji chemicznej odgrywają one bardziej donios łą rol ę ". Adalej: "proces pracy włą cza do rzę du swych ś r o ddk ów [ ... ] wszelkie [ ... ] p r z e d m i o to we war u n ki [ ... ] Tego rodzaju środkami pracy, już przedtem dostarczonymi przez praac ę ,są np. budynki robocze, kana ły, drogi itp."
I oto dziwny fakt. Gniazda ptasie, gniazda owadzie (jak plaastry pszczele, mrowiska), tamy
bobrów, nory lisa lub turkucia, pancerze chróścika - toż to wszystko pomieszczenia, nienarzęę dzia. Czy nie należy tak że do nich sieć paj ę cza? Człowiek-rybak też wyrabia sieci, a tosą pewne pomieszczenia. Wszak osznuroowanie nale ży do opakowań i zast ę puje nierazopakowanie, siatka pełni rolę woreczka do noszenia produktów żywnościowych, mięę dzyosznurowaniem a odrutowaniem różnica jest istotna tylko w stopniu sztywności materiału, amię dzy odrutowaniem, czyli siecią z drutów, a krat ą okienn ą jest znowu ró żnica istotna tylkow solidności zapory. Tak, sieć rybaka - to pewne pomieszczenie w naszym wy żejwyłusz'Czorwm znaczeniu, choć jest ona zaraazem narz ę dziem do zagarniania, narzę dziem,którym rybak ruuchowo operuje jako instrumentem chwytnym. Pają k nie chwyta siecią muchy, tylko czatuje i chwyta muchę , która wpadła w sieć. Sieć paj ę cza nie pełni przeto bodajże roli narzę dzia, lecz tylko rolę zapory, jest ona nie narz ę dziem, lecz tylko pomieszczeniem. Oto wię c hipoteza do sprawdzenia: czy rzeczywiście jest tak, jak przypuszczamy, czy rzeczywiście tylko człowiek pośród zwierzą t sam jeden wytwarzanarzę dzia (F r a n k l i n - jak podaje Marks tamże - określa człowieka jako a toolmakinganimal), cała zaś aparatura innych stworów, wyposa żonych wprawdzie w narzą dy, ograniczasię do konstrukcji pomieszcze ń?
Nie bez rzeczowego powodu narzę dnik w naszym ję zyku służy zarówno do powiadamianiao narzę dziach, jak też do powiadamiania o sposobach dzia łania. Mówi się wszak, że ktoś przekroił bochenek no żem, że ktoś podnieca si ę kofein ą , że ktoś powita ł kogo ś uchyleniemkapleusza, że ktoś jedzie k łusem. W dwóch pierwszych zdaniach narzę dnik jest znakiemnarzę dzia, w dwóch nastę pnych - znakiem sposobu. Ponadto w drugim i trzecim przypadku - i
tylko w tych dwóch .spośród przytoczonych Đmożna powiedzieć, wczuwają c się w intencj ę obiegowej polszczyzzny literackiej, że przy pomocy narzę dnika wskazywało się środekzastosowany w działaniu (kofeinę , uchylenie kapelusza). Próbujjmyż tedy Ustali ć stosunekwzajemny pojęć narz ę dzia, środka i spoosobu.
Oto kilka dodatkowych przyk ładów "środka" w takim rozuumieniu, jakie chcielibyśmyzwią zać swoi ście z tym właśnie słoowem: otworzenie okna - środek zastosowany celemusunię cia duszności, przemycie rany - środek zastosowany dla zapobieżeenia infekcji ustroju,nałożenie okularów - środek zastosowany w tym celu, by umożliwić wyra źne widzenie,wycią gnię cie szufflady - środek zastosowany do umożliwienia wydobycia z niej r ę kopisu,wyasfaltowanie drogi - środek jej wyrównania i przyysposobienia do wygodnej jazdy. We
wszystkich tych i 'tym podobbnych przyk ładach wskazują c środek czynimy to przezwymienieenie nazwy narzę dzia lub innego sk ładnika aparatury, jak naczynie, podstawa itp.,
7/23/2019 prof. TADEUSZ KOTARBIŃSKI - Traktat o dobrej robocie
http://slidepdf.com/reader/full/prof-tadeusz-kotarbinski-traktat-o-dobrej-robocie 30/30
oraz wskazanie jakiejś osi ą gnię tej w nich zmiany powodują cej, umożliwiają cej lubułatwiają cej zmianę lub stan rzeczy b ę dą cy celem. Jednak nie zawsze musi tu być zmianaapaaratury i nieraz wystarcza zdarzenie statyczne, zachowanie apaaratury w określonymstanie, gdy mówimy np., że utrzymanie spookoju w otoczeniu chorego bę dzie najlepszymdlań środkiem leczzniczym. Co wię cej, może być środek w postaci zmiany lub stanu samego
tworzywa. A wię c ogólniej: środek do danego celu - to bę dą ce dziełem czyimś zdarzenie w postaci zmiany lub stanu rzeeczy spowodowane dla osią gnię cia tego celu. Przy tym bywa tak,że środek zostaje zastosowany z przewidywanym skutkiem lub bez niego, że nie zostajezastosowany mimo próby wprowadzenia go w czyn, że wreszcie pozostaje w dziedzinieczystych zamierzeń. W ostatnich dwóch przyk ładach nie ma naprawdę środka, jest tylkozamiar zastosowania środka lub, mówią c swobodniej "środek zamierzony". Zgodnie z podaną wy żej definicją znak j ę zykowy środka sk łada się normalnie z pary rzeczowników: znazwy jakiegoś 'Obiektu i z jakiego ś terminu o charakterze zdaarzenio"ll/ym. Przypominamy przyk łady: uchylenie kapelusza, otworzenie okna, wycią gnię cie szuflady itd. A czynnościowychaarakter tych terminów płynie stą d, że wskazują one czyje ś dzie ło. Wszelako wskazuje się nieraz środek przy pomocy jednego zwarrtego terminu mówią c np., że masaż b ę dzie dobrym
środkiem kuuracyjnym albo że zaleca się odpoczynek jako g łówny środek poowrotu dazupełnej sprawności. W tych przypadkach mamy oczyywiście do czynienia ze skrótami.Chodzi niewą tpliwie o masowaanie członków ciała, o odpoczynek osoby osłabionej itp.
Czy jednak w podabny sposób można sobie wytłumaczyć u żyycie jako "nazwy środka"takich nazw, jak np. "kefalgina", która to nazwa miałaby oznaczać " środek od bólu głowy" itp.... Są dziimy, że różnica w tym tylko, iż skrót nast ą pił, jeżeli wolno tak poowiedzieć, odinnego kańca. Odpadł termin o charakterze zdarzeeniowym, zosta ła nazwa obiektu podległego zdarzeniu. Nie sama kefalgina jest środkiem w naszym rozumieniu, lecz zażyciekefallginy, i pozwolimy sobie przypuścić, że to właśnie nieraz mają na my śli osobynazywają ce środkiem leczniczym po prostu takie czy inne apteczne remedium, z czegooczywiście nie wynika, jakoby nie używano potocznie słowa "środek" w innych rolach, choć prakseologicznie pokrewnych. Jeżeli radian, który "sam pierze!', nosi tytuł środka do prania,to raczej ze wzglę du na rolę narz ęę dzia (przedstawioną nie bez personifikacji): narz ę dzienazwano tutaj środkiem.
Wejrzenie w istotę środka otwiera nam widoki na istotę spoosobu. Aby wyja śnić komu ś, w jaki sposób coś si ę robi, wystarrczy odpowiedzie ć na pytanie, jak si ę to robi. A jakodpowiadamy na takie pytania? Podajemy np. radzaj ruchu bę dą cego naszym impulsemdowolnym: czy się pchn ęło, czy się szarpn ęło, czy się zakr ę ciło itp.; wymieniamy narzą dciała, który był czynny przy dzia łaniu, bo w inny sposób wprawyamy w ruch maszynę doszyycia, jeżeli czynimy to r ę k ą , niż je żeli czynimy to przy pomocy nogi; dalej, wskazujemy
śradki zastosowane, bo w inny sposób działa się , jeśli się dzia ła za pomocą perswazji, ni ż je ślisię dzia ła za pomocą rozkazu; inaczej si ę leczy furunkuloz ę sposobem przeeci ę cia czyraka,niż je śli się j ą leczy internistycznie przez zastrzyyki odpowiedniej szczepionki; wreszcie (w przypadku cią gów czynnności, o czym później) 'Opisujemy tok działania złożonego: w innysposób się jedzie, je śli się jedzie k łusem, niż je śli się jedzie gaalopem, w inny spo śóbdowodzi się twierdzenia, je śli się go dowoodzi wprost, ni ż je śli się go dowodzi przez redukcj ę ad absurdum. A te różne sposoby dowodzenia są te ż ró żnymi metodami, bo meetoda to nicinnego jak tylko spasób uświadomiony i systematyczzny. Lecz o metodzie bę dzie porarozprawiać dopiero po zastanoowieniu si ę nad poj ę ciem czynu złożonego.