28
434 Kardiochirurgia i Torakochirurgia Polska 2009; 6 (4)

Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

  • Upload
    others

  • View
    0

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

434 KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

Page 2: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

435KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

Page 3: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

Urodził się 16 grudnia 1938 r. w Miedniewicach, w powie-cie Grodzisk Mazowiecki (obecnie żyrardowski), w rodzinienauczycielskiej. Świadectwo dojrzałości uzyskał w 1956 r.w Liceum Ogólnokształcącym im. Limanowskiego w War-szawie. W latach 1956–1963 studiował na Wydziale Lekar-skim Warszawskiej Akademii Medycznej. Po odbyciu służbywojskowej w 1966 r. rozpoczął pracę w Szpitalu Wolskimw Warszawie i pod kierunkiem doc. dr. Wacława Sitkowskie-go uzyskał specjalizację z chirurgii ogólnej. Z placówką tą byłzwiązany do 1980 r. W tym czasie uzyskał stopień naukowydoktora nauk medycznych (1973) na podstawie rozprawy„Badania nad przekrwieniem reaktywnym w krążeniu wień-cowym i kurczliwością mięśnia sercowego w warunkach krą-żenia wspomaganego u psów”; następnie zdał egzaminECFMG (Educational Commission for Foreign Medical Gradua-tes) i uzyskał stypendium w Mercy Hospital, w stanie NewYork (USA). W latach 1975–1976 był rezydentem w Sinai Hospital w Detroit (USA), gdzie pod kierunkiem dr. A. Kantro-witza i dr. G. Wesołowskiego zgromadził doświadczenie z za-kresu nowoczesnej kardiochirurgii i chirurgii naczyniowej.

W 1980 r. przeszedł do II Kliniki Kardiochirurgii InstytutuKardiochirurgii w Warszawie kierowanej przez prof. WacławaSitkowskiego, wybitnego pioniera polskiej kardiochirurgii.W roku 1981 uzyskał stopień doktora habilitowanego i odbyłszkolenie w zakresie kardiochirurgii w Deborah Heart andLung Center (New Jersey) w USA. W 1983 r. został powołanyna stanowisko docenta Instytutu Kardiologii w Warszawie.

W roku 1984 z własnej inicjatywy przeniósł się do Zabrza,gdzie w drodze konkursu objął stanowisko kierownika Kate-dry i Kliniki Kardiochirurgii Śląskiej Akademii Medycznej.W następnym roku w dniu 15 sierpnia w nowym ośrodku – Wojewódzkim Ośrodku Kardiologii w Zabrzu (WOK, obecnieŚląskie Centrum Chorób Serca) – zapoczątkował nowoczesnyprogram kardiochirurgiczny. Pierwszą operację w Zabrzu,w nowym ośrodku przeprowadził 15 sierpnia 1985 r. z osobi-stym udziałem prof. Wacława Sitkowskiego jako gościa ho-norowego, który ten zabieg wykonał. Po niespełna trzechmiesiącach, już 5 listopada 1985 r. z nowym zespołem, Zbi-gniew Religa przeprowadził pierwszą udaną transplantacjęserca. W 1995 r. uzyskał tytuł profesora nadzwyczajnego naŚląskim Uniwersytecie Medycznym, a w roku 1997 profesorazwyczajnego.

Kierował zabrzańską kardiochirurgią przez 15 lat, tj. do 30września 1999 r., rozwijając ją bardzo dynamicznie. W roku1987 wykonał pierwszą w Polsce heterotopową transplanta-cję serca, dodatkowo doszczepiając u niewydolnego choregoz nadciśnieniem płucnym serce dawcy. Z inicjatywy Religiw tym samym roku podjęto próby transplantacji serca i płucoraz wykonano ksenotransplantację świńskiego serca czło-wiekowi. Był to drugi tego typu eksperyment kliniczny wykonany za zgodą Komisji Etycznej w Europie, po zabieguuprzednio wykonanym przez znanego kardiochirurga – M. Yacouba z Londynu (Wielka Brytania). Zabieg był poprze-dzony ponad rocznym przygotowaniem i wspólnymi badania-mi doświadczalnymi prowadzonymi z prof. A. Alexandremz Brukseli i biologami, prof. prof. J. Czaplickim i B. Błońską zeŚląskiego Uniwersytetu Medycznego.

Zabrzańscy kardiochirurdzy mając wsparcie lidera Zbi-gniewa Religi, bardzo aktywnie włączyli się do zainicjowane-go w roku 1985 w Zabrzu przez prof. Stanisława Pasyka pro-gramu angioplastyki w świeżym zawale serca poprzez udziałw chirurgicznej rewaskularyzacji w świeżym zawale sercaz zajęciem pnia, także u chorych najtrudniejszych, ze wstrzą-sem kardiogennym, uzyskując dobre wyniki w leczeniu.

Dzięki wysiłkom Zbigniewa Religi w 1988 r. wykładowca-mi Międzynarodowego Kongresu Chirurgii Klatki Piersiowej,Serca i Naczyń w Katowicach byli ówcześni liderzy światowejkardiochirurgii, prof. prof.: sir Barratt-Boyes (Nowa Zelandia),Donald Ross (Wielka Brytania), Ronald Hetzer (Niemcy), Ge-rald Buckberg (USA), Walt Angel (USA), L. Gonzales-Lavin(USA), Bruno Messmer (Niemcy), Freddy Vermeulen (Holan-dia), John Bailey (Wielka Brytania), Daniel Walther (Belgia),Francis Hitchcock (Holandia), Andree Moulert (Holandia)i wielu innych.

W latach 1985–1999 w ośrodku zabrzańskim pod kie-runkiem Zbigniewa Religi rozwijano polską kardiochirurgię,wzbogacając ją przy aktywnym udziale jego uczniówi współpracowników o nowe, niestosowane wcześniejw Polsce rozwiązania, takie jak rewaskularyzacja tętniczaz wprowadzeniem obu tętnic piersiowych (1987), nabrzusz-nej dolnej (1992) i tętnicy promieniowej (1995) w leczeniuchoroby niedokrwiennej serca. W 1988 r. po raz pierwszywprowadzono kardioplegię krwistą podawaną dodatkowo

436 KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009)

Wybitny lekarz kardiochirurg

Dyrektor, rektor, pose³, senator, minister

„„ŻŻeebbyy iinnnnyycchh zzaappaalliićć,, ttrrzzeebbaa ssaammeemmuu ppłłoonnąąćć......””

LISTY DO REDAKCJI

Fot.

Grz

egor

z Bu

chta

Page 4: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

437KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

LISTY DO REDAKCJI

do zatoki wieńcowej w operacjach wieńcowych i wad za-stawkowych. Rozwijano nowe w Polsce sposoby leczenianapadowego częstoskurczu komorowego wraz ze śródope-racyjnym mapingiem oraz nowe metody autooksygenacjiz wykorzystaniem własnych płuc chorego. W roku 1993 roz-poczęto w Zabrzu po raz pierwszy w Polsce operacje endar-terektomii płucnej (PTE) w przebiegu przewlekłej żylnejchoroby zakrzepowo-zatorowej płuc.

We współpracy z czołowymi kardiochirurgami i chirurga-mi na świecie w Zabrzu wprowadzono nowe pionierskiew Polsce metody leczenia w kardiochirurgii. W roku 1993 drStuart Jamieson z Uniwersytetu w San Diego (USA) wykonałw Zabrzu zabieg trombendarterektomii płucnej. Doktor J. Chachques pierwszą kardiomioplastykę z wykorzystaniemmięśnia najszerszego grzbietu do wspomagania pracy niewy-dolnego serca. Randal Batista z Brazylii wykonał w Zabrzu za-bieg wentrykuloplastyki redukcyjnej. Pierwszą w Polsce im-plantację aortalnej zastawki bezstentowej wykonał w roku1998 u 75-letniego chorego brytyjski kardiochirurg S. Westabyz Uniwersytetu w Oxfordzie. Pierwszą implantację własnejprodukcji prototypowych stentgraftów u chorych z tętnia-kiem aorty piersiowej wykonał w Zabrzu w roku 1998 prof. K. Lauterjung z Monachium (Niemcy), a dr Kit Arom z Uniwer-sytetu w Minneapolis (USA) w 1999 r. pierwszą małoinwazyj-ną implantację zastawki mitralnej, rozpoczynając w Zabrzuprogram małoinwazyjnej operacji zastawki mitralnej.

Uczniowie i wychowankowie Zbigniewa Religi tworzylii rozwijali nowoczesne oddziały kardiochirurgii w Polsce: Ma-rian Zembala wraz z Piotrem Knapikiem, Romanem Przybyl-skim, Jerzym Pacholewiczem, Bogdanem Ryfińskim, Bronisła-wem Czechem, Jackiem Wojarskim w Zabrzu; Andrzej Boche-nek, Stanisław Woś, Ryszard Bachowski, Tadeusz Ceglarekw Zabrzu i Katowicach-Ochojcu; Jacek Moll w Zabrzu i Łodzi;Janusz Skalski w Zabrzu i Krakowie; Michał Wojtalik w Zabrzui Poznaniu; Bronisław Czech, Jacek Wojarski i Ewa Kucewiczw Zabrzu i Białymstoku; Tadeusz Gburek w Zabrzu i Zamo-ściu; Jacek Skiba, Witold Gwóźdź i Roman Cichoń w Zabrzui Wrocławiu; Jacek Kaperczak i Jan Borzymowski w Zabrzui Opolu; Ireneusz Haponiuk w Gdańsku.

Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiajprogram pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii i kardiologii dla Ukrainy (Lwów) i Gruzji (Tbilisi).W chwili obecnej jest to największy polski program pomocyszkoleniowej w zakresie chorób serca i naczyń, który obejmu-je 22 ośrodki kardiologiczne i kardiochirurgiczne na Ukrainie,w Rosji, ale także na Cyprze, w Kosowie i na Słowacji.

Ze względu na bardzo szczególne zainteresowanie Zbi-gniewa Religi mechanicznym wspomaganiem krążenia jużw roku 1986 Klinika w Zabrzu rozpoczęła współpracę z uzna-nymi wówczas i dostępnymi dla nas zagranicznymi ośrodka-mi medycznymi w Brnie (Czechosłowacja) i Moskwie (ZSRR).W wyniku tej międzynarodowej współpracy zespołów kiero-wanych przez Zbigniewa Religę oraz zagranicznych partne-rów, prof. prof. Jaromira Vasku i Stefana Czernego z Brna orazSergieja Shumakowa z Moskwy, w Zabrzu dokonano pierw-

szych implantacji klinicznych wspomagania lewej komoryserca pompą pneumatyczną czeskiej produkcji typu BRNO--VAD (1986) i BRNO-TAH (1987). Oryginalnym osiągnięciemi osobistym sukcesem Zbigniewa Religi i jego zespołu kardio-chirurgów i bioinżynierów (R. Kustosz, Z. Nawrat, P. Wilczek)w Zabrzu były polskie pompy do wspomagania niewydolne-go serca typu POL-VAD (1993) i POL-TAH (1996).

W latach 1992–1995 Zbigniew Religa był doradcą Prezy-denta RP Lecha Wałęsy. Równocześnie, konsekwentnienadzorując prace nad polskim sztucznym sercem, w 1991 r.powołał do życia, wspólnie z dr. Janem Sarną i śląskimi kar-diochirurgami i bioinżynieriami, Fundację Rozwoju Kardio-chirurgii, która zajmuje się wdrażaniem do praktyki klinicz-nej nowych technologii, działalnością naukowo-badawcząi programem szkoleniowo-stypendialnym dla polskich i za-granicznych kadr medycznych. W 1993 r. Zbigniew Religazostał dyrektorem Instytutu Protez Serca Fundacji RozwojuKardiochirurgii. Był członkiem Rady Naukowej (1992) i Kra-jowej Rady Transplantacyjnej (1993) przy Ministrze Zdrowia.

W roku 1993, na osobistą prośbę prezydenta Lecha Wa-łęsy, startował w wyborach do Senatu RP, uzyskując man-dat na kadencję 1993–1997.

Aktywnie uczestnicząc w życiu politycznym państwa, byłjednocześnie w latach 1996–1999 rektorem Śląskiej Akade-mii Medycznej. W 1999 r., po powrocie z Zabrza do Warsza-wy, został zaproszony do prowadzenia Kliniki KardiochirurgiiCSK MSW w Warszawie, gdzie rozpoczął pierwszy w stolicyprogram transplantacji serca. W 2000 r. podjął się prowadze-nia grantu naukowego, którego zadaniem było stworzenieprototypu polskiego robota kardiochirurgicznego.

Od roku 2001 kierował II Kliniką Kardiochirurgii oraz ja-ko dyrektor Instytutem Kardiologii w Warszawie-Aninie.W tym czasie po raz drugi uzyskał mandat senatora RP (nalata 2001–2005). Wielokrotnie uczestniczył w oficjalnychzagranicznych delegacjach polskiego parlamentu. W latach1998–2001 pełnił funkcję specjalisty krajowego ds. kardio-chirurgii. Od 2005 do 2007 r. był Ministrem Zdrowia w rzą-dzie premiera Kazimierza Marcinkiewicza, a następnie Jaro-sława Kaczyńskiego.

Profesor Zbigniew Religa jest autorem ponad 160 orygi-nalnych prac naukowych oraz książek, m.in.: „Zarys kardio-chirurgii” (1987), „Kardiochirurgia dziecięca” (2003). Był ini-cjatorem i realizatorem programów naukowo-badawczych:klinicznego zastosowania sztucznego serca, stworzeniapolskiej zastawki biologicznej i prototypu sztucznego serca.

Miał wybitne zasługi dla rozwoju międzynarodowychkontaktów naukowych, utrzymując niezwykle ożywionąwspółpracę z uznanymi zagranicznymi ośrodkami, jak np. Instytut Transplantologii w Cambridge (Wielka Brytania), Klinika Kardiologii w San Diego (USA), Fundacja Favalorow Argentynie, Akademia Nauk Medycznych w Gruzji, Lwow-ski Uniwersytet Medyczny (Ukraina), Narodowy Instytut Kar-

Page 5: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

438 KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

diologii w Meksyku czy Instytut Transplantologii i SztucznychNarządów w Moskwie (Rosja).

Był członkiem wielu towarzystw naukowych, m.in.: European Society for Cardiovascular Surgery, InternationalSociety for Heart and Lung Transplantation, European As-sociation for Cardio-Thoracic Surgeons, European Society ofArtificial Organs, American College of Angiology, PolskiegoTowarzystwa Chirurgicznego, Polskiego Towarzystwa Kar-diologicznego i Polskiego Towarzystwa Transplantologicz-nego. Na zaproszenie organizatorów międzynarodowychkongresów i spotkań naukowych wygłosił ponad 100 refe-ratów programowych.

Za wybitne pionierskie osiągnięcia w dziedzinie kardio-chirurgii i transplantologii otrzymał najwyższe odznaczeniapaństwowe, w tym m.in.: Krzyż Komandorski z Gwiazdą Or-deru Odrodzenia Polski (1995), Krzyż Wielki Orderu Odro-dzenia Polski (1998) i Order Orła Białego (2009).

Był doktorem honoris causa pięciu uniwersytetów:Lwowskiego Uniwersytetu Medycznego (1997), Białostoc-kiej Akademii Medycznej (1998), Śląskiego Uniwersytetu

Medycznego (2000), Uniwersytetu Opolskiego (2002) orazWarszawskiego Uniwersytetu Medycznego (2004).

Został także 5-krotnie wyróżniony nagrodą I stopnia Mi-nistra Zdrowia, medalami: im. Tadeusza Orłowskiego Pol-skiego Towarzystwa Chirurgicznego oraz Gloria MedicinaePolskiego Towarzystwa Lekarskiego, złotym medalem Sto-warzyszenia Lekarzy Polskich „Medicus” w Nowym Jorku,Nagrodą im. Alfreda Jurzykowskiego w Nowym Jorku i Krzy-żem Komandorskim Orderu Wynalazczości, nadanym przezNajwyższą Komisję Odznaczeń Królestwa Belgii.

Był laureatem Orderu Uśmiechu.

Jego pasją było łowienie ryb i kibicowanie ulubionejdrużynie piłkarskiej „Górnik Zabrze”.

Zmarł 8 marca 2009 r. w Warszawie z powodu nieuleczal-nej choroby nowotworowej płuc, której nie zdołał pokonać.

prof. dr hab. n. med. Marian Zembala Katedra i Oddział Kliniczny Kardiochirurgii i Transplantologii ŚUMŚląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu

Szanowny Panie Profesorze, dał mi Pan 4 dni na napisa-nie uwag o prof. Zbigniewie Relidze, co z początku potrak-towałem jako rzecz zupełnie niemożliwą. Gdy jednak za-cząłem się nad tym zastanawiać, stwierdziłem, że może toma jakiś sens, gdyż wyłączało to opis chronologiczny zda-rzeń z jego życia czy też próbę ich klasyfikowania. Poza tymopisanie każdego człowieka wymaga przynajmniej dwóchelementów – by nie było tylko laurką bez znaczenia – wie-dzy o osobie, o której się pisze w sensie faktografii i tę wie-dzę pewnie posiadam, gdyż Zbigniew Religa jako młody,niedoświadczony, choć pełny entuzjazmu pracował w Szpi-talu Wolskim pod moim kierownictwem do czasu, gdy jakodocent w prowadzonej przeze mnie II Klinice Kardiochirurgiiw Instytucie Kardiologii w Warszawie miał ustalone idee,do których dążył bez względu na trudności czy też opinieinnych, gdy przechodził na Śląsk, by objąć tam klinikę. Natomiast drugi element konieczny do opisania jakiejkol-wiek osoby, to jest sylwetki psychologicznej, chyba ważniejszej od faktografii, wymaga wyczucia pisarskiego,a takich zdolności ja nie mam. Chciałbym jednak przybliżyćZbigniewa Religę jako żywego człowieka, choć jest to bar-dzo trudne i fakty z jego życia są jeszcze bardzo bliskie,więc o obiektywnych opiniach nie może być mowy, a trzeba

by mówić o Zbigniewie Relidze jako o profesorze, kierowni-ku katedry, rektorze, polityku, osobie z pierwszych strongazet. Myślę, że jednak przybliżę jego osobę, gdy powiem,że był człowiekiem, który miał ideę, od której nie odstąpił,a dążył do niej bez zahamowań i bez zwracania większejuwagi na cenę, którą musiał za to płacić. Ideą tą była chęć,by w kardiochirurgii dogonić, a może i przegonić, osiągnię-cia świata. A w tym czasie największym osiągnięciem kar-diochirurgii były przeszczepy serca, więc zabrał się za niei zapoczątkował rutynowe ich wykonywanie w klinice.W założonej przez niego Fundacji opracowali i wykonaliaparaturę do wspomagania krążenia, która zdała egzaminw klinice, opracował biologiczną zastawkę serca, którą na-stępnie wprowadził do kliniki i bez wątpienia dogoniłświat, co rzadko komu się udaje. Ale to nie wszystko. Dlamnie – obserwatora jego działań – nie to stanowi przyczy-nę, dla której Zbigniew Religa zostanie w naszym krajutym, który stworzył nowoczesną kardiochirurgię, ale to, żezmienił sposób szkolenia kardiochirurgów, odrzucił istnieją-ce zasady, które powodowały długi i niewydolny tok szkole-nia, pozwolił młodym, dynamicznym lekarzom mieć inicja-tywę, dawał im szerokie pole działania, co skutkowało nietylko postępem, ale i poprawą wyników leczenia. Ta słuszna

Wspomnienia

Wspomnienia o Profesorze Zbigniewie Relidze

Page 6: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

439KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

LISTY DO REDAKCJI

Po pierwszej operacji wady mitralnej serca wykonanej 15.08.1985wychodzą z sali operacyjnej od lewej – M. Zembala, Z. Religa, W. Sit-kowski.

Zespół lekarsko-pielęgniarski Kliniki Kardiochirurgii w Zabrzu popierwszej operacji wady mitralnej serca w tym samym dniu. W środkuZ. Religa, na prawo od niego A. Bochenek, B. Czech, na lewo – K. Su-walski, M. Zembala, leży – W. Sitkowski.

zasada nie mogła być zatrzymana, ale przeciwnie, zaczęłapromieniować na cały kraj i dlatego prof. Zbigniew Religastał się twórcą nowoczesnej kardiochirurgii w Polsce, za coniech mu będą dzięki.

prof. dr hab. n. med. Wacław Sitkowskiemerytowany kardiochirurg

* * *

Znałem prof. Zbigniewa Religę od 1982 r., tj. od chwilipowołania mnie na stanowisko rektora Śląskiej AkademiiMedycznej. Wtedy właśnie pojawił się w towarzystwie prof.Stanisława Pasyka w rektoracie, przedstawiając mi swojąpropozycję pracy na naszej uczelni. Otwarcie stwierdził, żenie widzi możliwości dalszego swojego rozwoju zawodowe-go i naukowego w Warszawie. Byłem zaskoczony jego de-cyzją, mając na uwadze stan zaawansowania budowyi działalności Zabrzańskiego Ośrodka Kardiologicznego,który, powiedzmy to szczerze, był wówczas w stadium racz-kującym. Jego niezwykły zapał do pracy, a szczególnie jegowspółpraca z kardiologią nieoperacyjną sprawiły, że Ośro-dek Kardiologiczny w Zabrzu bardzo szybko zabłysnął napolskim firmamencie kardiologicznym, szczególnie od mo-mentu udanego pierwszego przeszczepu serca. Prof. Religanie szczędził sił, by wychować wysokospecjalistyczną ka-drę kardiochirurgów przeszkolonych w kraju i za granicąoraz zorganizować nowoczesny warsztat naukowy. W tensposób prof. Religa stał się rzeczywistym ojcem współcze-snej kardiochirurgii polskiej. Pamiętam prof. Z. Religę jakoczłowieka niezwykle skromnego i życzliwego, promieniują-cego niespotykanym optymizmem. Myślę, że prof. Zbi-gniew Religa dobrze wpisał się w historię Śląskiego Uni-wersytetu Medycznego.

prof. dr hab. n. med. Franciszek Kokot

* * *

Mijają miesiące od śmierci jednego z najwybitniejszychpolskich kardiochirurgów – prof. Zbigniewa Religi. Mija czas,a my czujemy, jakby wciąż był z nami. Jakby można było za-dzwonić do niego o każdej porze i poprosić o radę, pomoc al-bo wprost o użyczenie jego ogromnego autorytetu w trudnejsprawie. Nigdy nie odmawiał. Ale zawsze chciał wiedzieć do-kładnie, dlaczego i czemu lub komu ma to służyć.

Był wybitnym lekarzem i kardiochirurgiem. Stworzyłpierwszy polski program transplantacji serca, ale przedewszystkim stworzył swoją szkołę kardiochirurgii, swój uko-chany ośrodek zabrzański i przekazał pokoleniom swoichuczniów wiarę w siłę marzeń. Przekazał im także wiaręw sukces i w konieczny koszt tego sukcesu. Uczył bezkom-promisowości, całkowitego oddania pacjentom i wspólnejsprawie, jaką jest ratowanie ludzkiego życia. Miał także nie-zwykły dar i umiejętność dzielenia się swoją wiarą, energiąi entuzjazmem ze wszystkimi, którzy go otaczali. Ludzie wo-kół niego rośli, rozwijali się i przejmowali jego siłę, sami sta-jąc się szczególnymi i wybitnymi. Wykształcił całe pokoleniewspaniałych lekarzy, kardiochirurgów i marzycieli. Przełamy-wał przy tym wiele stereotypów, starych nawyków, konserwa-tyzmów. Wierzył, że nie jesteśmy gorsi od najwybitniejszychna świecie, że potrafimy im dorównać i ich przeskoczyć. Po-trzeba tylko mierzyć wysoko i być może bardziej się natrudzić.Wierzył w rozwój polskiej medycyny i rozwój nauki, uważał,że nie tylko mamy obowiązek walczyć o życie każdego czło-wieka, ale że życie możemy przedłużyć i uczynić je lepszym.

W moim głębokim przekonaniu, to uczniowie byli i pozo-staną największym osiągnięciem i dorobkiem swojego Mi-strza. Nie znam nikogo, o kim uczniowie – dziś słynni profe-sorowie – nadal mówiliby Tatuś. Jest w tym wielka magia,ogromny szacunek i miłość.

Moja osobista refleksja dotyczy roli Profesora w dzisiej-szym zmieniającym się świecie. Świecie upadających autory-

Page 7: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

440 KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

tetów i zapominania o niezmiennych, fundamentalnych war-tościach. Jego autorytet i jego wartości przetrwają wśród je-go uczniów i wśród nas wszystkich, którzy go otaczaliśmy.Pozostaną wraz z jego marzeniami, które wcześniej lub póź-niej zrealizujemy.

prof. dr hab. n. med. Bohdan MaruszewskiKlinika Kardiochirurgii IP CZD w Warszawa

Prezes Klubu Kardiochirurgów Polskich

* * *

„Chory, który podpisuje zgodę na operację i tak musi zaufać lekarzom,

bo skąd on może wiedzieć, jaka metoda leczenia jest lepsza, czy operacja jest konieczna i jakie ma szanse przeżycia.

Ostatecznie więc lekarz musi wziąć całe ryzyko na swoje sumienie

– przed tym nie da się uciec…”

Jan Moll, 1983

Nauczyciel

Zabrze, maj 1986 r. W nocy do szpitala przyjmujemy 42-letniego chorego

po rozległym zawale serca, we wstrząsie kardiogennym i pozatrzymaniu krążenia. Nasi kardiolodzy dwoją się i troją,aby otworzyć cewnikiem chociaż jedno naczynie wieńcowe.Najgorsze, że wszystkie tętnice wieńcowe są zamknięte lubkrytycznie zwężone. Czujemy, że tracimy chorego. Najsil-niejsze leki, nawet pomoc kontrapulsacją wewnątrzaortal-ną niewiele pomagają. Chodzimy wokół chorego. Trudnopogodzić się z umieraniem tak młodego człowieka.

Ściągamy Nauczyciela. W dyżurce, kiedy rozmawiamyz nim o szczegółach stanu tego chorego, jest trochę nieza-dowolony, że to już 12 godz. od zawału serca i że w takimmieście jak Opole, skąd go do nas przywieziono, nie założo-no wcześniej balonu do kontrapulsacji. Wtedy chory miałbywiększą szansę na przeżycie; może nie rozwinąłby sięwstrząs? Tłumaczymy, że takiego urządzenia Opole jeszczenie ma. On decyduje – operujemy ze wskazań życiowych,pomimo iż obwody tętnic wieńcowych są niewidoczne

w koronarografii. No dobrze, ale co innego możemy temuchoremu zaproponować? Zostawia nas, życząc powodzenia.

Tak naprawdę to on podjął tę najważniejszą i najtrud-niejszą decyzję.

Operujemy, wierząc, że trzy nowe, przeszczepione przeznas do zamkniętych tętnic pomosty są jedyną szansą naprzeżycie, ale czy wystarczą wobec zawału aż po 12 godz.jego trwania?

Pomimo zakończenia samego zabiegu trzymamy chore-go znacznie dłużej na sali operacyjnej, bowiem jego serce,pomimo nowego, lepszego ukrwienia wieńcowego, ciężkowalczy z rozległym zawałem. Niestety, po 3 godz. na tylesłabnie, że decydujemy się na ponowne podłączenie krąże-nia pozaustrojowego i przez kolejne 5 godz. wspomagamyjego pracę. Udało się. Jest nadzieja.

Dopiero ok. godz. 14.00 następnego dnia od rozpoczę-cia zabiegu wyjeżdżamy z chorym z bloku operacyjnego,z niezamkniętą całkowicie klatką piersiową, ponieważ bar-dzo powiększone serce zdaje się w niej nie mieścić. Trzebapozwolić mu się zregenerować, dając silne leki, ale takżewiększą przestrzeń.

Trzy dni później nasz pacjent powoli się budzi. Ma lekkiniedowład lewostronny kończyny dolnej, ale żyje, żyje, żyje…

Kilka dni później zamykamy mostek i usuwamy setonytamujące krwawienie. Cieszy nas dalszy przebieg leczenia,chociaż długi, trudny i powikłany niewydolnością nerek. 42dni później, o własnych siłach, nasz pacjent opuszcza szpital.

Kilkakrotnie odwiedzamy go w trakcie rehabilitacjiw Reptach. Podczas drugiej wizyty jedzie z nami także Na-uczyciel i to on nas przekonuje, aby przyjrzeć się uważniejroli kardiochirurga w świeżym zawale serca, szczególniewtedy, kiedy zamknięty jest pień lewej tętnicy wieńcowej,kiedy jest wstrząs kardiogennny. Przywołuje doświadczeniaze stażu w ośrodku amerykańskim, kierowanym przez draAdriana Kantrowitza, o mechanicznym wspomaganiu krą-żenia, kiedy kontrapulsacja już choremu nie wystarcza.

Kiedy kilka miesięcy później pokazuję mu temat mojegowystąpienia na konferencji kardiologicznej, cieszy się, że na-pisałem trochę prowokująco, że w „ambitnych” klinicznychi wojewódzkich oddziałach kardiologicznych musi być stały,24-godzinny dostęp chorego, tak jak w Zabrzu, do leczeniainwazyjnego zawału serca, z pilnym zastosowaniem wspo-magania balonem do kontrapulsacji włącznie. Wyraźniedomaga się, abym przypomniał, że kardiochirurdzy nie po-winni uciekać od takich chorych pomimo dużego ryzykaoperacyjnego, kiedy zamknięte są wszystkie tętnice wień-cowe. „I radzę Ci – mówił Nauczyciel – pokaż tego chorego”.

Wszystkich nas nauczył bardzo wiele, a zwłaszcza tego,że gdy po kilku godzinach wspomagania serce zaczęło słab-nąć, nie uda się uciec od mechanicznego wspomaganiakrążenia, od dodatkowo stworzonej przez człowieka pom-py, dobrej pompy, tylko najpierw trzeba ją tu i teraz mieć.

W drodze do domu pojechałem do Rept, aby zrobić zdję-cie naszemu pacjentowi. Obiecałem Nauczycielowi, że przy-padek tego chorego szczegółowo omówię i przedstawię kar-diologom. Tymczasem sam chory otoczony opieką żonyi córki, samodzielnie spacerując w pięknym parku w Rep-tach, zdawał się o chorobie już nie pamiętać. I dobrze.

Wspomnienia o Profesorze Zbigniewie Relidze

Profesor Z. Religa.

Page 8: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

441KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

My jednak w Zabrzu na samo jego wspomnienie przy-spieszaliśmy jeszcze bardziej. To dzięki niemu uratowali-śmy tak wielu chorych.

prof. dr hab. n. med. Marian ZembalaKatedra i Oddział Kliniczny Kardiochirurgii

i Transplantologii ŚUMŚląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu

* * *

Profesor Zbigniew Religa – mistrz i wizjoner

Profesora Zbigniewa Religę poznałem w 1984 r., wtedybył tym sławnym docentem z Warszawy, który miał podob-no wiedzę i talent do ruszenia koła zamachowego kardio-chirurgii na Śląsku.

Profesor Tadeusz Paliwoda, mój pierwszy nauczyciel,który ze wszystkich sił był zaangażowany w rozwój kardio-chirurgii, zmarł przedwcześnie, ale jeszcze przed śmierciąwysłał obecnego prof. Stanisława Wosia i mnie – ledwo coupieczonego adiunkta – na staż szkoleniowy do OśrodkaKardiochirurgii w Leicester w Wielkiej Brytanii. Mieliśmywrócić i rozpocząć nową erę kardiochirurgii. Niestety, śmierćprof. T. Paliwody zmieniła plany, ale w nowo wybudowanymŚląskim Centrum Chorób Serca pojawił się właśnie docentZbigniew Religa – kardiochirurg z dużym doświadczeniem.Była szansa, że to, czego uczyłem się w Wielkiej Brytanii,będę mógł wykorzystać w Polsce.

Po moim pierwszym spotkaniu z przyszłym szefem by-łem pełen optymizmu i entuzjazmu. Byłem pewien, że totu, w Zabrzu, powstanie nowoczesna kardiochirurgia. Mojepierwsze wrażenie ze spotkania było takie, że spotkałemlekarza entuzjastę, wizjonera i fachowca. W czasie pierw-szej rozmowy dyskutowaliśmy o konieczności wykonaniana Śląsku setek operacji serca, o wymianie zastawek, ope-racjach by-passów i o transplantacjach serca.

Znając pozycję kardiochirurgii i możliwości finansowesłużby zdrowia, miałem wiele wątpliwości, czy ta wizja no-woczesnej kardiochirurgii kiedykolwiek się spełni. Powolikompletowaliśmy zespół – sami młodzi ludzie, razem z Ma-rianem Zembalą byliśmy najstarsi, mieliśmy trochę doświad-czenia ze staży zagranicznych, ale prawdziwej kardiochirurgii,walki o życie pacjentów nauczyliśmy się w Zabrzu. To, co naj-bardziej utkwiło mi w pamięci z pracy w Zabrzu to to, że prof.Zbigniew Religa nigdy nie mógł pogodzić się z przegranąwalką o życie chorego. Często operował tzw. przypadki bez-nadziejne, chorych ze skrajną niewydolnością serca. Opera-cje te czasami kończyły się niepowodzeniem, ale Profesor ni-gdy nie dawał za wygraną. Nauczył nas stosowania urządzeńdo wspomagania niewydolnego serca – rozpoczął programtransplantacji serca, a następnie zmierzył się z transplantacjąserca i płuc. Był to czas, w którym rzeczy niemożliwe stawałysię możliwe, klinika zdobyła sławę, pojawiło się poparcie ów-czesnych prominentów i sponsorów.

I tak, nagle, w Zabrzu i Śląskiej Akademii Medycznej po-wstała najnowocześniejsza kardiochirurgia w Polsce.

Na Śląsku przed powstaniem kardiochirurgii w ŚląskiemCentrum Chorób Serca wykonywano rocznie ok. 20–30 ope-

racji w krążeniu pozaustrojowym. To prof. Zbigniew Religaspowodował, że już po roku na Śląsku wykonywano rocznie300–400 operacji, a po powstaniu Kliniki Kardiochirurgiiw Katowicach dodatkowo 700 operacji. Aktualnie na Śląskuwykonuje się 4500 operacji serca rocznie, czyli ponad 20%wszystkich operacji kardiochirurgicznych w Polsce.

Można spekulować, że niezależnie od tego, kto objąłbyw 1984 r. Klinikę Kardiochirurgii w Śląskim Centrum ChoróbSerca, rozwój tej dziedziny był nieunikniony. Nie jest toprawdą, gdyż właśnie prof. Religa spowodował zaintereso-wanie tą ważną dziedziną medycyny, dzięki niemu wielumłodych ludzi wyjechało na szkolenia do USA. Jego entu-zjazm powodował, że wszyscy kardiochirurdzy wrócili.W trudnej sytuacji i w czasie transformacji politycznych jeź-dziliśmy na światowe zjazdy, spotykaliśmy sławnych kar-diochirurgów. Do Zabrza przyjeżdżali najwięksi światowi

LISTY DO REDAKCJI

Profesor Z. Religa – w roku 1984 rozpoczął działalność kardiochirurgicz-ną od stworzenia nowego zespołu.

Tablica upamiętniająca działalność prof. Z. Religi w latach 1985–1999.

Page 9: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

442 KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

kardiochirurdzy: sir Barrat Boys, Donald Ross, Stephen We-staby i Terence English.

Od 1988 r. pracowałem już samodzielnie, ale zawszemogłem liczyć na fachową pomoc prof. Religi, ponieważ na-dal w Katowicach-Ochojcu operował najtrudniejszych cho-rych, rozpoczął też trudny program transplantacji i zastoso-wał metodę wspomagania niewydolnego serca. Z biegiemczasu byliśmy coraz bardziej samodzielni, odwiedzał nasjuż tylko jako przyjaciel.

Profesor Religa wyjechał do Warszawy, odwiedzał częstoswoją ukochaną Fundację, na Ochojcu bywał rzadko, alegdy mówił o kardiochirurgii, to zawsze wspomniał, że nieopuścił śląskiej kardiochirurgii, tylko odszedł, gdyż uważał,że jego misja została zakończona. Jego wielkie marzeniao kardiochirurgii na Śląsku i w Polsce się spełniły.

prof. dr hab. n. med. Andrzej BochenekI Katedra i Klinika Kardiochirurgii ŚUM w Katowicach

* * *

Moje wspomnienie o Zbyszku Relidze – wspó³twórcy polskiej transplantacji serca

Wiadomość o śmierci Zbyszka dotarła do mnie we Wło-szech, gdzie spędzałem zimowy urlop wraz z rodziną.

Dla mnie osobiście była to wiadomość szczególnie przy-gnębiająca, gdyż obu nas łączyła nie tylko przyjaźń ta zwy-czajnie ludzka, ale i ta zawodowa – kardiochirurgiczna.

Była to smutna wiadomość dla polskiej kardiochirurgiii całego naszego środowiska.

Przywołanie wszystkich wspomnień o takim człowieku,jakim był Zbyszek, nie jest do końca możliwe. Był osobąbarwną, nietuzinkową, był przede wszystkim skutecznymkardiochirurgiem pełnym pomysłów.

Odnosił sukcesy także w innych dziedzinach – był po-słem, senatorem, rektorem naszej uczelni, ministrem zdro-wia, ale również zapalonym wędkarzem.

Moje pierwsze zetknięcie ze Zbyszkiem miało miejscena Posiedzeniu Rady Wydziału Lekarskiego w Zabrzu, tużpo jego przejściu z Warszawy. W tym czasie, co dało się za-uważyć, czuł się niepewnie w nowym, nieznanym mu śro-

dowisku. W przerwie posiedzenia postanowiłem do niegopodejść, aby go nieco ośmielić – stał samotnie w kąciei wypalał któregoś z rzędu papierosa. Wspominam, że kli-mat naszej rozmowy od początku był sympatyczny, aczkol-wiek wyczuwało się pewną nutkę dystansu – uznałem toza normalną sprawę, zwłaszcza, że znał mnie jako osobęz aspiracjami pracy w śląskiej kardiochirurgii. Byliśmy obajna podobnej drodze zawodowej, z marzeniami spełnieniasię w kardiochirurgii.

Jestem przekonany, że ta pierwsza nasza rozmowa zo-stawiła swój ślad w naszych przyszłych wzajemnych rela-cjach, które intensyfikowały się w miarę upływu czasu.

Rozmowy, które z nim prowadziłem, czyniły go w moichoczach bardzo ludzkim, przyjacielskim, co nasilało moją sym-patię i uznanie dla jego indywidualności. Emanował ciepłem.Jako lekarz potrafił wczuwać się w trudne momenty chorego,umiał rozmawiać z chorym, pokrzepić go, dodać otuchy.

Wbrew pozorom był człowiekiem o wrażliwej osobowo-ści, przeżywał bardzo wszelkie niepowodzenia, które w kar-diochirurgii są nie do uniknięcia.

Przy nadmiarze stresu uciekał w samotność, najlepiejnad rzeką, lub długie spacery z ulubionym psem o imieniuBamba, którego bardzo kochał.

Był człowiekiem otwartym, stawiał bardzo jasne i kon-kretne pytania swoim rozmówcom. Od samego początkuzapalał zielone światło młodym i promował ich, przekonu-jąc do nich otoczenie.

Każda osoba ciesząca się jego zaufaniem mogła liczyćna zrozumienie i wsparcie.

W 1985 r. przeprowadził pierwszą w Polsce udaną trans-plantację serca, stając się tym samym pionierem przeszcze-pu serca w kraju.

Nie był to dobry czas dla transplantacji serca, nie tylkow kraju, ale i na świecie. Swoim wyczynem niewątpliwiewypełnił czas, w którym żył.

Miał odwagę porywać się na rzeczy niezwykłe. Na po-czątku lat 90. powołał do życia Fundację Rozwoju Kardio-chirurgii. Sam, na własną rękę zabiegał o pieniądze na roz-wój najnowszych metod leczenia chorób serca.

W Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu organizował koncertycharytatywne, na które zapraszał całą plejadę światowej

Wspomnienia o Profesorze Zbigniewie Relidze

Profesorowie Stanisław Woś i Zbigniew Religa. Profesorowie (od lewej): Marian Zembala, Zbigniew Religa, Sta-nisław Woś, Andrzej Bochenek, Lech Poloński.

Page 10: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

443KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

sławy artystów, m.in. Jose Carrerasa, Placido Domingo czyChrisa de Burgha. Dla niektórych z tych artystów – jak Pla-cido Domingo – były to najwspanialsze koncerty ich życia.

Dwa wielkie niespełnione marzenia Zbyszka to Akade-mickie Centrum Medyczne Zabrze – Gliwice i całkowicie im-plantowalne sztuczne serce.

To pierwsze, mimo zapewnień aktualnych wtedy władz– w tym premiera Leszka Millera – zapewne nigdy się jużnie ziści.

To drugie marzenie będzie zależało od intuicji i energiimłodych konstruktorów pracujących w Fundacji RozwojuKardiochirurgii.

Na koniec chciałbym się odnieść do jednego z ostatnichjego wywiadów dla wścibskiego dziennikarza z „Dziennika”na temat wiary i istnienia Boga. Ten wywiad był dla mnienie tylko zaskakujący, ale i tajemniczy – było to jakieś dzi-waczne starcie podrażnionego chorobą umysłu i prowoku-jącego dziennikarza. Być może postępująca choroba, którajeszcze nie pasowała do niego, wyzwalała ten dziwny bunt.Przecież wielokrotnie zdarzało się w jego życiu, że wycho-dził obronną ręką z sytuacji, kiedy śmierć chciała mu ode-brać chorego, o którego usilnie walczył.

Nie byłem jeszcze na Powązkach, gdzie spoczął, alewkrótce tam będę i zapytam go: „Po coś to zrobił?”

Jestem przekonany, że gdzieś w koronach drzew cmen-tarza usłyszę echo odpowiedzi...

prof. dr hab. n. med. Stanisław Woś Konsultant krajowy w dziedzinie kardiochirurgii

II Klinika Kardiochirurgii ŚUM w Katowicach

* * *

W połowie lutego odebrałem wzruszający telefon. Jakzwykle zagoniony, zaaferowany, przytłoczony codzienno-ścią – odebrałem niechętnie, może nawet zniecierpliwiony.I nagle znieruchomiałem z wrażenia, zrobiło mi się po pro-stu wstyd, że nie poznałem w pierwszej chwili głosu takdobrze znanego i mnie, i wszystkim, podziwianego i szano-wanego przez miliony rodaków. Dzwonił prof. Religa, mójszef, człowiek, którego zawsze darzyłem szacunkiem i za-ufaniem. Dzwonił właśnie do mnie, poczułem się nadzwy-czajnie wyróżniony, zaszczycony…

Dziękował za moją obecność na grudniowej uroczystościwręczenia mu Orderu Orła Białego. Była to niezwykła roz-mowa, ciepła, serdeczna, wzruszająca – szef pytał o wszyst-ko: jak mi idzie praca w Krakowie, czy mamy dobre wyniki,cieszył się, gdy zacząłem mówić, że jest nieźle, całkiem nie-źle... Długo rozmawialiśmy. Usiłowałem zaprosić go do od-wiedzin w Krakowie, jak tylko poczuje się nieco lepiej. Żebyodwiedził klinikę swojego krakowskiego ucznia, zobaczył, corobimy, żeby poznał szpital, w którym jeszcze nigdy nie był.Niby przytakiwał, ale po chwili milczenia dodał, że zadzwo-nił do mnie, bo chciał się po prostu pożegnać. I że nic z tegonie będzie, przecież obaj wiemy… Nagle poczułem, że z na-szym szefem nie da się tak jak z innymi, nie warto „oszuki-wać”, że jest dobrze, jak dobrze nie jest. Był przecież zawsze

niewiarygodnie przenikliwy. Wiedział, co chciało się mu po-wiedzieć i czego się powiedzieć nie chciało. On wiedział pra-wie wszystko o nas. Znał nas na wylot.

Odszedł prof. Zbigniew Religa, człowiek niezwykły, wiel-kiej klasy kardiochirurg, prawdziwy lekarz, naukowiec,świetny organizator, zawsze uczciwy polityk i wizjoner. Od-szedł 8 marca 2009 r. wspaniały lekarz, senator, ministerzdrowia, kawaler i członek Kapituły Orderu Orła Białego.

Jego miejsce w tworzeniu nowoczesnej kardiochirurgiiw Polsce było i jest wyjątkowe. Kreował rozwój kardiochi-rurgii i kardiologii na Śląsku, stwarzając w tym regionie po-tężną bazę opartą o doskonały potencjał intelektualny wy-chowanków, a i sprawną organizacyjnie strukturę, zapew-niającą ludności najwyższy standard usług medycznych.Później starał się realizować swoją wizję ochrony zdrowiaw Polsce z ministerialnej perspektywy. To był rzeczywistywyraz jego patriotyzmu. On chyba nigdy nie myślał inaczejniż w takich właśnie kategoriach.

Po przeprowadzce z Warszawy na Śląsk w 1984 r. i obję-ciu Kliniki Kardiochirurgii w Zabrzu okazał się prof. Religa„mężem opatrznościowym” dla śląskiej kardiologii i kardio-chirurgii, wytrawnym chirurgiem i przebojowym organiza-torem, który swoją pasją zawodową potrafił zarazić swoichuczniów. Był przekonany o konieczności wczesnego ichusamodzielniania i konsekwentnie do tego zmierzał. Rów-nocześnie swoim własnym przykładem zachęcał asysten-

LISTY DO REDAKCJI

Profesor Zbigniew Religa.

Page 11: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

444 KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

tów do wielkiego wysiłku, pracy nad sobą. Był wspaniałymszefem, wyrozumiałym i dbającym o podwładnych. Cieszyłsię sukcesami swoich wychowanków, nawet drobiazgami.Wtedy był naprawdę rozpromieniony i wyraźnie szczęśliwy.Ale bynajmniej nie był pobłażliwym dla nierzetelnościw pracy, niestaranności i nieodpowiedzialności. Wtedy sta-wał się śmiertelnie poważny i nieraz powiało grozą w zaci-szu jego gabinetu, kiedy wypunktował uchybienie i zamierzałwyciągnąć konsekwencje. Nie znosił lekceważenia pacjen-ta. Chory człowiek był dla niego najważniejszy, nieważnebyły nakłady finansowe i nierzadko nadludzki wysiłek, abyratować pacjenta. Uczył więc Profesor własnym przykładem,tak jak swoim przykładem uczyli jego wcześniejsi mistrzo-wie, z prof. Manteufflem na czele. Był prof. Religa tytanempracy, a widząc jego zaangażowanie, jakoś podświadomienabierało się chęci do zwiększonego wysiłku. Ot, żeby niebyć gorszym, a może żeby szefowi zrobić przyjemność…Chyba jednak przejmowanie cech szefa, którego się auten-tycznie szanowało, było w tym procesie najistotniejsze. Te-raz, po latach, wspominam, że pracę w zespole Profesorapo prostu traktowaliśmy jak zaszczyt.

Oczywiście nie na tym, śląskim etapie, kończy się pa-smo sukcesów Zbigniewa Religi. Jego osiągnięcia zawodo-we, naukowe i twórcze są mocnym polskim wkłademw proces kształtowania wizerunku polskiej kardiochirurgiii kardiologii na świecie. Ponadto, poprzez wieloletnie pre-zentowanie społeczeństwu dobrodziejstw współczesnejkardiochirurgii, doprowadził do powszechnej akceptacji tejdziedziny, zrozumienia jej roli, akceptacji przeszczepów ser-ca ze wszelkimi konsekwencjami etycznymi takiej działal-ności, spopularyzowania wiedzy o możliwości leczenia chi-rurgicznego chorób serca. A równoczesna kariera politycz-na, jak można sądzić, w znacznym stopniu przyczyniła siędo realizacji tych celów. Ta polityczna przygoda w życiu na-szego szefa była, w moim głębokim przekonaniu, tylko in-strumentem do załatwienia czegoś pożytecznego dla kar-diochirurgii, dla nas – jego wychowanków i współpracowni-ków i wreszcie używając górnolotnych słów – dla naswszystkich, dla polskiej medycyny, dla Polski.

Zasłużył nasz mistrz i nauczyciel, ze wszech miar, nanajwyższe uznanie i szacunek, przynależne niewielu współ-czesnym politykom i uczonym zarazem.

prof. dr hab. n. med. Janusz H. Skalski Klinika Kardiochirurgii Dziecięcej,

Polsko-Amerykański Instytut Pediatrii, CMUJ, Kraków-Prokocim

* * *

Religa – wielka postać polskiej kardiochirurgii, zwanyprzez nas „Tatusiem”.

Człowiek, który mógł sprzedać duszę diabłu, aby zreali-zować swój cel – rozwój kardiochirurgii. Dowodem tego jestudział w pochodzie pierwszomajowym razem z generałemJaruzelskim, pomimo że nie akceptował istniejącego syste-mu politycznego.

Bardzo źle znosił śmierć pacjenta, walczył do końca,stąd przeszczepy serca oraz wspomaganie sztucznymi ko-morami. Uczniom, jeżeli widział w nich potencjał, dawałwolną rękę w operowaniu, ale nie pozwalał popełniać błę-dów i wstrzymywał pewne typy operacji, jeżeli było zbytdużo powikłań.

Pamiętam, jak po półrocznym pobycie w Zabrzu zapyta-łem, czy mógłbym samodzielnie wykonać jakąś operację.Był to okres, kiedy asystenci, oprócz doc. Bochenka i Zem-bali, wykonywali głównie operacje wszczepiania zastawek.Pamiętam, że spojrzał na mnie dziwnie, ale powiedział:„Dobrze, ale ja będę asystował do operacji”. Wykonałemwymianę zastawki mitralnej w jego asyście. Po operacji po-wiedział: „Zrobiłeś to tak jak ja, tylko wolniej – możesz ope-rować”. Od tego czasu zacząłem samodzielnie operowaćdorosłych, wymieniać zastawki, a później wykonywać ze-spolenia wieńcowe i przeszczepy serca.

Pamiętam, jak przeprowadziłem przeszczep serca u pa-cjenta, u którego przy przewożeniu na blok pooperacyjnydoszło do zatrzymania akcji serca. Pacjenta tego, reanimu-jąc, podłączyłem do krążenia pozaustrojowego i czekałem

Wspomnienia o Profesorze Zbigniewie Relidze

Spotkanie integracyjne wychowanków Z. Religi z różnych ośrodkówkardiochirurgicznych w kraju z okazji odwiedzin w roku 2000 prof.H.G. Borsta (Niemcy). W środku Z. Religa, na prawo – H. Borst, B. Ryfiński, J. Skiba, J. Moll, na lewo – J. Borzymowski, M. Zembala.

Przy operacji Z. Religa i J. Moll (1988).

Page 12: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

445KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

na przywiezienie serca. Wykonałem przeszczep, ale pacjentnie przeżył. Profesora Religi wtedy w Zabrzu nie było. Popowrocie dowiedział się o tym i zbeształ mnie za to, że wy-konałem przeszczep u pacjenta reanimowanego przed ope-racją. Odpowiedziałem, że zrobiłem to, bo on mnie nauczył,żeby nigdy nie rezygnować. Moja odpowiedź tak go zasko-czyła, że nic więcej już nie powiedział. Przy jakiejś okazjiznacznie później przyznał, że zaskoczyłem go prośbą o wy-konanie samodzielnie operacji po tak krótkim okresie pracyw Zabrzu. Powiedział mi, że dowiadywał się o moje umie-jętności, gdy mnie przyjmował do pracy. Dodał, że opiniabyła zła, że nie mam talentu chirurgicznego, generalniedwie lewe ręce. Zapytałem, dlaczego mnie przyjął. Powie-dział, że prosił go o to mój ojciec, a prof. Janowi Mollowi niemógł odmówić, gdyż bardzo go szanował.

Był człowiekiem niezwykle ambitnym i wymagającym,zarówno względem siebie, jak i swoich uczniów. Chciał, abyjego szkoła, jego wiedza krzewiły się w całym kraju. Pomagałuczniom zorganizować nowe ośrodki kardiochirurgiczne. Pra-gnął, aby rozwijała się kardiochirurgia dziecięca. Widział mo-je zainteresowanie tą dziedziną i wysłał mnie na staż doUSA. Dał mi wolną rękę w operowaniu dzieci. Na pytanie kar-diologów dziecięcych, czy Jacek Moll operował już daną wa-dę, odpowiedział, że zawsze musi być ten pierwszy raz, abypóźniej można było regularnie operować coraz cięższe wady.

Profesor Religa niezwykle ciężko znosił porażki chirur-giczne. Opowiedział mi, jak pracując jeszcze w Warszawieprzed przejściem do Zabrza, zmarło mu operowane dziecko.Nie był w stanie wyjść do rodziców, aby ich o tym powiado-mić. Uciekł ze szpitala i się upił. Jego alkoholowe incydentyzwiązane były głównie z ucieczką od stresu. Po takich sytu-acjach w dwójnasób walczył o zbudowanie sztucznych ko-mór wspomagających pracę serca, aby mieć przekonanie,że naprawdę zrobione zostało wszystko, co w ludzkiej mo-cy, aby uratować pacjenta.

Prawie czteroletni okres mojej pracy w Zabrzu pozwoliłmi dać upust pasji operowania pacjentów, wykonywaniadoświadczeń na zwierzętach i brania udziału w konstru-owaniu sztucznych komór i sztucznego serca.

W Moskwie u prof. Szumakova miał wszczepić sztuczneserce u cielaka, ale polecił mi to zrobić, mówiąc: „Ja to jużmam opanowane, teraz ty to zrób”. Na spotkaniu roboczymw Suchumi w Gruzji, będącej wtedy Republiką Radziecką,tradycyjne wieczorne spotkanie z toastami, których nie moż-na nie wypić, i przemówieniami przeciągało się do późnejnocy. Rano prof. Religa miał wykład. Nikt, łącznie ze mną, nieprzypuszczał, że będzie w stanie ten wykład wygłosić.

Rano pojawił się nieco zmęczony, ale bardzo sprawniei rzeczowo przedstawił swój punkt widzenia na stosowaniesztucznych komór serca. Zyskał ogólny ogromny szacunekwidzów, gdyż połowa uczestników wieczornej biesiady niebyła w stanie rano wstać z łóżka, a on wygłosił wykładi prowadził rzeczową dyskusję.

Profesor Religa wniósł ogromny wkład w rozwój pol-skiej kardiochirurgii. Stworzył nowe ośrodki kardiochirur-giczne. Jego uczniowie kierują klinikami w wielu miejscachw Polsce, czcząc jego pamięć i próbując doścignąć Mistrza.

Sądzę, że przynosi to Profesorowi-Tatusiowi satysfakcjęw tym innym świecie, do którego się przeniósł, a w istnie-nie którego mówił, że nie wierzy.

prof. dr hab. n. med. Jacek MollKlinika Kardiochirurgii Instytutu

Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi

LISTY DO REDAKCJI

Profesor Religa przy rentgenogramie pacjenta z przeszczepionym ser-cem (fot. S. Jakubowski).

Podczas pierwszej transplantacji serca wykonanej w Zabrzu 5.11.1985 r.przez Z. Religę. Przy stole operacyjnym biorcy, 62-letniego chorego z Krzepic, po lewej – A. Bochenek, po prawej – J. Wołczyk; na pierw-szym planie E. Kucewicz. Przy dawcy byli M. Zembala i B. Ryfiński (fot.S. Jakubowski).

Page 13: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

446 KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

* * *

„Gigant” – Profesor Zbigniew Religa, którego uczniem mia³em szczêœcie byæ

W roku 1988 zabiegałem o ordynaturę oddziału kardio-chirurgii dziecięcej w Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym weWrocławiu, nad którym pieczę sprawował ówczesny doc. Zbi-gniew Religia. Postanowiłem się z nim umówić, by przedsta-wić swoje plany zawodowe i referencje. Wówczas zatelefo-nował do mnie dr Marian Zembala, którego poznałem w cza-sie pobytu stypendialnego w Szpitalu im. Wilhelminyw Utrechcie i zaproponował, bym przeniósł się do Zabrzai zajął rozwijaniem tamtejszej kardiochirurgii dziecięcej. Pokilku dniach spotkałem się z doc. Zbigniewem Religą, którypozytywnie ocenił moje kwalifikacje na stanowisko ordyna-tora we Wrocławiu, lecz jednocześnie zaproponował mi pra-cę w swoim zespole jako osoby odpowiedzialnej za kardio-chirurgię dziecięcą. Pracę tę podjąłem 1.10.1990 r.

Ta decyzja odmieniła moje życie zawodowe. Trafiłem dozespołu, którego szef – prof. Zbigniew Religia, nazywanyprzez współpracowników „Tatusiem” – wprowadził najnowo-cześniejsze formy szkolenia młodych kadr, kierowania zespo-łem i prowadzenia badań naukowych. Moi koledzy pocho-dzący z różnych części Polski, podobnie jak ja, tu mieli możli-wość realizacji swojej pasji zawodowej, bez tworzeniasztucznych barier. Lek. Roman Przybylski zgłosił chęć szkole-nia się w kardiochirurgii dziecięcej, stając się moim bezpo-średnim współpracownikiem na okres siedmiu lat pracy

w Zabrzu. W krótkim czasie, początkowo z dr. Jackiem Mol-lem, odchodzącym na stanowisko kierownika Kliniki Kardio-chirurgii Dziecięcej w Centrum Zdrowia Matki Polki, wprowa-dziliśmy najnowocześniejsze techniki leczenia wad wrodzo-nych serca u noworodków i niemowląt, w tym anatomicznąkorekcję przełożenia wielkich pni tętniczych. W okresie sied-miu lat pracy w zespole prof. Zbigniewa Religi wykonaliśmyok. 1500 operacji dzieci z wadami wrodzonymi serca.

Pobyt w Zabrzu dał mi możliwość intensywnego rozwojunaukowego. Dzięki powstałemu bankowi tkanek w FundacjiRozwoju Kardiochirurgii zająłem się badaniem przydatnościmrożonego homograftu żylnego do wykonania zespoleń sys-temowo-płucnych u noworodków, które stało się tematemmojej rozprawy habilitacyjnej. Po długich staraniach i dziękifinansowemu wsparciu Mariana Zembali pozyskaliśmy apa-rat do dozowania tlenku azotu i jako pierwsi w Polsce, wrazz Piotrem Knapikiem i Adamem Grzybowskim, zastosowali-śmy go w 1995 r. do leczenia nadciśnienia płucnego u dzieciw okresie pooperacyjnym. Próbowaliśmy, niestety bez powo-dzenia, doprowadzić do przeszczepu serca u noworodka.Wszechstronna współpraca z zespołem kardiologii dziecięcejdr Lili Goldstein zaowocowała w ciągu siedmiu lat 37 publi-kacjami w czasopismach medycznych, 60 wystąpieniami nazjazdach naukowych oraz czterema rozdziałami w podręcz-niku kardiochirurgii dziecięcej.

Z inicjatywy prof. Religi wiele się działo również w sferzedziałalności charytatywnej. Powstała Fundacja Rozwoju Kar-diochirurgii, która m.in. postanowiła wesprzeć ośrodek gru-ziński w Tbilisi celem stworzenia tam kardiochirurgii. Grupalekarzy została przeszkolona w Zabrzu i przyszedł czaswsparcia ich na miejscu w Tbilisi. Zostałem włączony do sze-ścioosobowego zespołu wyjazdowego i w sumie spędziłemtam cztery miesiące, asystując lub wykonując ponad czter-dzieści operacji wad wrodzonych serca, w tym też wad złożo-nych. Za kardiochirurgię dorosłych był odpowiedzialny drBronisław Czech. Nasze kontakty trwają do dzisiaj i zaowo-cowały powstaniem w Tbilisi dwóch oddziałów kardiochirur-gii. Podobny program był realizowany dla kardiochirurgii weLwowie.

Po siedmiu fantastycznych latach pracy z prof. Zbignie-wem Religią otrzymałem propozycję powrotu do Poznaniai objęcia nowo tworzonej Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej – kontynuacji prac zespołu kardiochirurgicznego przecho-dzącego na emeryturę dr. Szelągowicza, który dotychczasdziałał w ramach chirurgii dziecięcej. Na Śląsku było nasw tym czasie trzech docentów w mojej specjalności, więcza zgodą szefa propozycję przyjąłem. Wracając do Poznania,przeniosłem też życiowe zasady mojego Mistrza – prof. Zbi-gniewa Religi – do których należą świadomość, że:– każdy chory, nawet obciążony największym ryzykiem ope-

racyjnym, zasługuje na ratunek i o jego życie należy wal-czyć do końca, wykorzystując wszelkie dostępne metody,

– należy nieustannie poszukiwać rozwiązań problemówtrudnych, które w chwili obecnej są przyczyną niepowo-dzeń leczenia chorych,Profesor Z. Religa (fot. S. Jakubowski).

Wspomnienia o Profesorze Zbigniewie Relidze

Page 14: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

447KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

– każdy ambitny, pracowity i utalentowany człowiek zasłu-guje na wszelkie wsparcie w celu umożliwienia mu roz-woju zawodowego, naukowego oraz realizacji marzeń,

– własna praca i przykład jest najlepszym bodźcem podry-wającym zespół do wielkich celów.

prof. dr hab. n. med. Michał WojtalikKlinika Kardiochirurgii Dziecięcej w Poznaniu

* * *

Profesora Zbigniewa Religę poznałem w momencieutworzenia II Kliniki Kardiochirurgii Instytutu Kardiologiiw 1980 r. Z tego okresu pamiętam go jako energicznego,młodego adiunkta, obdarzonego wizją nowoczesnej kardio-chirurgii i całej polskiej medycyny. Po raz drugi nasze drogispotkały się po moim powrocie z Utrechtu, gdzie odbywa-łem staż z zakresu kardiochirurgii wad wrodzonych. Szcze-gólne wrażenie zrobiło na mnie spotkanie, w czasie któregopoprosiłem go o pomoc i konsultację niezwykle złożonegoprzypadku wady wrodzonej u nastolatka. Profesor Religamiał wyjątkową zdolność dogłębnej analizy faktów, cow połączeniu z niezwykle szeroką wiedzą kardiochirurgicznąi doświadczeniem umożliwiło wybór optymalnej technikizabiegu operacyjnego. Zbigniew Religa, obok wielu nieza-przeczalnych zalet, imponował mi również rzadko spotykanąumiejętnością zauważenia i docenienia sukcesów innychlekarzy. Pamiętam jego bardzo entuzjastyczną reakcję, kie-dy podzieliłem się z nim moim sukcesem po wszczepieniuhomograftu mitralnego w ujście trójdzielne.

Profesor Zbigniew Religa powrócił do Instytutu Kardio-logii w 2000 r., obejmując stanowisko najpierw KierownikaII Kliniki Kardiochirurgii, a potem dyrektora Instytutu Kar-diologii. W owym czasie zatrudnionych było 14 lekarzy,w tym 5 specjalistów kardiochirurgów i 9 w trakcie specjali-zacji. Po objęciu funkcji Ministra Zdrowia, prof. Religa za-proponował mi stanowisko kierownika Kliniki, którą wcze-śniej kierował.

Z inicjatywy prof. Religi rozpoczęto program chirurgicz-nego leczenia schyłkowej niewydolności serca przy użyciumechanicznego wspomagania krążenia z wykorzystaniempolskich, pulsacyjnych sztucznych komór typu POLVAD. Tawieloletnia praca zaowocowała największym jak do tej po-ry w Polsce doświadczeniem w stosowaniu tej metodyu pacjentów ze skrajną postacią niewydolności serca nie-poddającą się leczeniu zachowawczemu. II Klinika Kardio-chirurgii i Transplantologii uczestniczy w wieloośrodkowymProgramie Polskiego Sztucznego Serca. Od momentu obję-cia stanowiska kierownika przez prof. Religę zakres wyko-nywanych w II Klinice Kardiochirurgii zabiegów operacyj-nych powiększył się o transplantacje serca. Wprowadził onszereg modyfikacji do wykonywanych w Klinice procedur.W leczeniu choroby niedokrwiennej serca rozpoczęto sto-sowanie pełnej rewaskularyzacji tętniczej serca z wykorzy-staniem prawej i lewej tętnicy piersiowej wewnętrznej orazlewej tętnicy promieniowej z zastosowaniem krążenia po-zaustrojowego, a także bez krążenia pozaustrojowego na

bijącym sercu. Materiał służący do pomostowania tętnicwieńcowych stosowany był od tego momentu w różnychkonfiguracjach (grafty uszypułowane, pomosty rozwidlone– Y-grafty, T-grafty). Poszerzono także zakres chirurgiczne-go leczenia powikłań zawału. Codzienną praktyką klinicznąstały się operacje wykonywane u chorych z pozawałowymVSD (najczęściej metodą ekskluzji przegrody międzykomo-rowej), ostrą niedomykalnością mitralną (operacja napraw-cza lub wymiana zastawki) oraz operacje tętniaków lewejkomory serca. Zwiększono istotnie liczbę wykonywanychzabiegów naprawczych zastawki mitralnej i aortalnej. Roz-poczęto stosowanie całego zestawu technik chirurgicznychdotyczących samych płatków zastawki mitralnej, jej apara-tu podzastawkowego wraz z translokacją mięśni brodaw-kowatych, skracaniem lub przeszczepianiem natywnych ni-ci ścięgnistych, a także wszczepianie sztucznych nici ścię-gnistych. Zabiegi powyższe od roku 2001 uzupełnianoablacją migotania przedsionków przy użyciu prądu RF.

Z inicjatywy prof. Religi lekarze Kliniki uczestniczyli tak-że w badaniach implementujących genetykę do praktykikardiochirurgicznej. Opracowano eksperymentalną techni-kę przeszczepiania komórek macierzystych w celu leczeniaświeżego zawału i zapobiegania niewydolności mięśnia

LISTY DO REDAKCJI

Profesor Z. Religa, twórca nowej kardiochirurgii w Zabrzu, pioniertransplantacji serca w Polsce.

Page 15: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

448 KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

serca na materiale zwierzęcym. Ponadto prowadzone byłyod 2001 r. pionierskie w Polsce badania naukowe z wyko-rzystaniem osiągnięć biologii molekularnej. Dotyczyły onezastosowania, z pozytywnym efektem klinicznym, terapiigenowej plazmidami (monocistronowy phVEGF165, bicistro-nowy pViF) w leczeniu pacjentów ze skrajnie ciężką postaciąchoroby wieńcowej poddanych operacji niepełnej rewasku-laryzacji, zdyskwalifikowanych od zastosowania innych in-wazyjnych metod leczenia.

Po objęciu Kliniki kierowanej przez Zbigniewa Religę,dostrzegam jego wielką umiejętność w doborze współpra-cowników oraz w motywowaniu zespołu do ciężkiej pracy.

Profesor Religa wprowadził zasadę samodzielnego po-dejmowania decyzji, dzięki czemu podlegli mu lekarze stalisię kompetentnymi i samodzielnymi specjalistami wykonu-jącymi pełny zakres operacji kardiochirurgicznych. Lekarze,którzy w tym okresie pracowali w zespole prof. Religi, wspo-minają, że w każdej chwili mogli liczyć na jego pomoc. Pro-fesor niezależnie od innych, licznych obowiązków, zawszegotów był swoją obecnością wesprzeć w podjęciu decyzjilub pomóc w trudnym zabiegu operacyjnym.

Osoby zajmujące się działalnością naukową równieżotrzymywały życzliwe i merytoryczne wsparcie, dzięki cze-mu do roku 2005 pięcioro lekarzy uzyskało stopień specja-listy, a następnie tytuł doktora nauk medycznych.

Profesora Religę zapamiętamy wszyscy jako wybitnegochirurga i wielkiego wizjonera.

prof. dr hab. n. med. Jacek M. RóżańskiKierownik II Kliniki Kardiochirurgii i Transplantologii

Instytutu Kardiologii

* * *

Od 15 lat kieruję zespołem anestezjologicznym w ŚląskimCentrum Chorób Serca, a z Profesorem miałem szczęściewspółpracować bardzo blisko przez kilka lat – od 1994 r. ażdo jego powrotu do Warszawy. Przeszedłem z Katowic doZabrza wtedy, kiedy transfery specjalistów dokonywały sięraczej w odwrotnym kierunku. Co najbardziej zapamiętałemz tamtych lat?

Przechodząc do Zabrza, nie do końca wiedziałem, czegomogę się spodziewać i – mówiąc szczerze – chyba trochęsię bałem. O pracy na kardiochirurgii w Zabrzu i o samymProfesorze krążyły legendy. Tymczasem okazało się, że tra-fiłem w niezwykłe miejsce, w bardzo ciekawe środowisko„pozytywnie zakręconych” ludzi. Pamiętam, że na samymwstępie zaskoczył mnie niezwykły spokój, z jakim Profesorpodchodził do otaczającej go rzeczywistości. I ten ogromnyszacunek, którym darzyli go współpracownicy! Pamiętamchwile, w których Profesor wchodził na poranne odprawylekarskie, a wszyscy zgromadzeni wstawali bezwiedniez krzeseł na znak szacunku. Coś takiego widziałem wcze-śniej tylko w szkole!

Może trudno będzie w to uwierzyć, ale przez te wszyst-kie lata naprawdę nie pamiętam między nami żadnego kon-fliktu. A były to przecież czasy, kiedy przeprowadzałem róż-ne zmiany, reorganizowałem oddział, w środowisku aneste-zjologicznym dokoła wrzało, trwały strajki, było naprawdęgorąco. Do dziś nie potrafię zrozumieć, jak to było możliwe.

Niektórzy mówili mi, że nie zawsze tak było. Podobnopoznałem już wyciszonego, dojrzałego, „późnego” Religę.Możliwe, ale taki Religa naprawdę bardzo mi odpowiadał!Pewnie znowu miałem szczęście i w odpowiednim miejscuznalazłem się po prostu w odpowiednim czasie.

Obserwowałem codziennie Profesora i mój szacunek doniego rósł z każdym dniem. Do kierowania ludźmi Profesornie używał nigdy manipulacji. Był bardzo przystępny i bez-pośredni. Kiedy było trzeba, potrafił pracować ramię w ra-mię ze swoimi ludźmi, nie zważając na zmęczenie czy upły-wający czas. Ufał ludziom i dawał im olbrzymią swobodędziałania. Był bezwzględnym wrogiem korupcji wśród leka-rzy. To wszystko było niezwykłe, fascynujące i bardzo mi siępodobało.

Powszechnie wiadomo, że Profesor był postacią „me-dialną”, a właściwie pierwszym przedstawicielem środowi-ska lekarskiego w Polsce, który w pełni rozwinął medialne

Wspomnienia o Profesorze Zbigniewie Relidze

Spotkanie prof. Z. Religi z lotnikami, m.in. z dowódcą Wojsk Lotni-czych – gen. bryg. pil. dr. J. Gotowałą, dzięki którym mógł rozwijaćsię program transplantacji w Polsce.

Profesor Z. Religa z członkami Lotniczego Pogotowia Ratunkowe-go w Gliwicach.

Page 16: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

449KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

skrzydła. Nie służyło to jednak autopromocji, tylko raczej to-rowało drogę do załatwienia wielu ważnych spraw. Profesormiał też wyjątkowy, dany mu od Boga, talent do posługiwa-nia się mediami, a tej broni powinni używać wyłącznie lu-dzie posiadający szczególne zdolności, niekwestionowanącharyzmę, a najlepiej jedno i drugie. Niestety, dziś mediamipróbują posługiwać się wszyscy i przypomina to bardziej„targowisko próżności” niż walkę o jakąkolwiek sprawę.

Naprawdę bardzo się cieszę, że miałem okazję być takblisko Profesora przez te kilka lat. Był to bardzo ciekawyi twórczy okres w moim życiu.

prof. dr hab. n. med. Piotr KnapikOddział Kliniczny Kardioanestezji

i Intensywnej Terapii ŚUMŚląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu

* * *

Zabrze zawsze miało szczęście do doskonałych kardio-chirurgów. Profesor Zbigniew Religa zaczął współpracowaćz zabrzańskimi kardiologami już w końcu lat 70. Zmarł bar-dzo zasłużony dla zabrzańskiej, ale i polskiej kardiochirurgiiprof. Tadeusz Paliwoda i zaistniała pilna potrzeba nawiąza-nia współpracy z jakimś ośrodkiem kardiochirurgicznym.Wybór padł na jeden z najlepszych w tym czasie w Polscezespołów – zespół prof. Wacława Sitkowskiego, któregoczłonkiem był prof. Zbigniew Religa. Zaproszenie zostałoprzyjęte i podjęta została bardzo dobra współpraca. Zapa-miętałem prof. Religę jako kardiochirurga, który bardzorzadko mówił: „Tu się nie da nic zrobić”. Nam to bardzo od-powiadało, ponieważ bardzo podobne było podejście prof.Paliwody. Wyniki leczenia operacyjnego były bardzo dobre,a wracający z Warszawy chorzy wielokrotnie podkreślaliświetny kontakt z prof. Religą. Kolejne moje spotkaniez Profesorem miało miejsce w 1981 r. na egzaminie z kar-diologii. Instytut Kardiologii w Aninie, deszczowy dzień i my,zdający, krańcowo zdenerwowani. W mojej komisji byłprof. Zbigniew Religa. Wylosowałem niezłe pytania, egza-min przebiegał po mojej myśli, ale na koniec zostawiłemsobie niewygodny temat: „Wskazania do biopsji endomio-kardialnej, możliwe powikłania”. Przypomnę – był rok 1981,w Polsce wykonano pewnie (jeżeli w ogóle) kilka biopsji,nie było wytycznych w aktualnym rozumieniu tego słowa,było to więc pytanie trudne, a odpowiedź musiała się opie-rać na wiedzy czysto teoretycznej. Coś zacząłem nieskład-nie odpowiadać, gdy włączył się Profesor, pytając przewod-niczącą komisji, panią prof. Wandę Sadowską, ile w Polscemamy bioptomów? – okazało się, że ani jednego. Rozwinę-ła się żywa dyskusja między członkami Komisji o roli biop-sji, kłopotach z bioptomami. Komisja zapomniała o mniei o pytaniu – egzamin zdałem dzięki prof. Relidze bardzodobrze. To pytanie Profesora jest dla mnie jednym z wieludowodów na jego bardzo praktyczne podejście do medycy-ny – jeżeli mamy mówić o czymś, co jest czystą teorią (bow Polsce nie ma ani jednego bioptomu!), to może lepiej za-jąć się czymś bardziej praktycznym?

Ta egzaminacyjna historia miała swój dalszy ciąg.W 1986 r. u pierwszego chorego po przeszczepie serca trze-ba było zrobić biopsję. Profesor Religa wezwał mnie i po-prosił o wykonanie badania. Wtedy w Polsce były już biop-tomy, a ja znałem już wskazania do biopsji. Duże zmiany,jakie nastąpiły w tym względzie w ciągu zaledwie 4 lat totakże niewątpliwa zasługa prof. Zbigniewa Religi.

I jeszcze jeden epizod – po ciężkim dniu, tuż przed Bo-żym Narodzeniem 1984 r. konsultowaliśmy z Profesoremchorych. Nad kwalifikacją jednego z nich długo się zastana-wiał – wielonaczyniowa choroba wieńcowa i bardzo niskafrakcja wyrzutowa. Chory miał 49 lat. Analizując możliwesposoby postępowania, w pewnym momencie powiedział:„W 1985 r. takim chorym musimy przeszczepiać serce”. Byłoto tak nieprawdopodobne i wybiegające w przyszłość, żebędąc pewnym wygranej, zaproponowałem zakład, twier-dząc, że do takiej operacji nie dojdzie. Profesor zakład przy-jął. I oczywiście go wygrał.

prof. dr hab. n. med. Lech PolońskiIII Katedra i Oddział Kliniczny Kardiologii ŚUM

Śląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu

* * *

Kiedy odchodzi Wielki Człowiek, a dla mnie taką osobąbył prof. Zbigniew Religa, przywołujemy w pamięci sytu-acje, rozmowy i chwile osobistych kontaktów.

Profesora Religę poznałem pod koniec lat 80., kiedy ja-ko młody lekarz po studiach rozpocząłem pracę w Woje-

LISTY DO REDAKCJI

Profesor Z. Religa.

Page 17: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

450 KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

Zespół Kliniki po pierwszej udanej transplantacji serca (1985). Odlewej: Z. Religa, B. Ryfiński, B. Kominek, P. Czerwińska-Dzieman(piel.), A. Bochenek, J. Wołczyk, E. Łubek-Wilczewska (piel.), R. Cichoń (fot. S. Jakubowski).

Wspomnienia o Profesorze Zbigniewie Relidze

Profesorowie (od lewej): Mariusz Gąsior, Zbigniew Kalarus, PiotrKnapik i Zbigniew Religa.

wódzkim Ośrodku Kardiologii w Zabrzu. Był dla mnie auto-rytetem z ogromną wiedzą, otwartym umysłem i wielkąpasją, jaką była dla niego medycyna.

Zapamiętałem Profesora jako dobrego człowieka, nie-dbającego o swój wolny czas czy liczbę przepracowanychgodzin. Pamiętam sytuację, kiedy podczas dyżuru na hemo-dynamice przywieziono chorego wymagającego konsultacjikardiochirurgicznej. Biegłem, aby poprosić dyżurującegokardiochirurga, kiedy spotkałem Profesora w cywilnymubraniu wychodzącego z pracy. Od razu zapytał, w czymproblem i, nie zastanawiając się, zszedł do chorego. Pacjentstanowił dla niego najwyższą wartość.

Innym razem miałem zajęcia ze studentami. Podczasprelekcji zostałem poproszony do jego gabinetu. Nie zdąży-łem nawet wyjść z sali, kiedy pojawił się sam Profesor. Po-czułem się niezręcznie – jak to, Profesor do mnie przyszedł.A on tylko powiedział: „Przecież to ja miałem do ciebiesprawę”. Taką właśnie osobą był prof. Zbigniew Religa.

Ufał niezachwianie, że pomoc ludziom chorym na sercejest możliwa. Dzięki ogromnemu zaangażowaniu, zapałowii energii dopiął swego – przeprowadził setki przeszczepów,ratując ludzkie życie.

prof. dr hab. n. med. Zbigniew KalarusOddział Kliniczny Kardiologii Katedry Kardiologii,

Wrodzonych Wad Serca i Elektroterapii ŚUM, Śląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu

* * *

Czuję się niezmiernie zaszczycony zaproszeniem do na-pisania kilku zdań wspomnień o prof. Zbigniewie Relidze,wielkim człowieku i wybitnym kardiochirurgu. Pana Profe-sora poznałem w roku 1988, kiedy to rozpocząłem pracęw Śląskim Centrum Chorób Serca w Zabrzu. Moje wspo-mnienia związane z Panem Profesorem dotyczą głównieperspektywy kardiologa interwencyjnego, częstych kontak-tów w Pracowni Hemodynamiki czy konsultacji kardiochi-rurgicznych. Czytając wspomnienia o prof. Zbigniewie Reli-

dze, zauważyłam, że rzadko omawia się jego wpływ na roz-wój kardiologii. Z punktu widzenia Śląskiego Centrum Cho-rób Serca w Zabrzu uważam, że był on duży. Analizującz perspektywy lat sylwetkę Pana Profesora, coraz bardziejuświadamiam sobie, jak duży wpływ wywarł na kardiologięinterwencyjną w naszym ośrodku. Pozwolę sobie podaćtrzy przykłady, które mocno zapadły w moją pamięć.

Pracując już kilka lat w Śląskim Centrum miałem przy-jemność uczestniczyć w odbywającej się w Częstochowiepolsko-francuskiej konferencji dotyczącej postępów w kar-diologii i kardiochirurgii, gdzie wykład miał prof. Religa.W trakcie długiego obiadu po konferencji rozpoczęła siędyskusja nad postępem w kardiologii interwencyjnej zwią-zanym z wprowadzeniem zabiegów angioplastyki. Na pyta-nie Pana Profesora, czy wiem, kto oprócz prof. Pasyka istot-nie przyczynił się do rozpoczęcia zabiegów w Śląskim Cen-trum, oczywiście z dumą odparłem, że moi starsi koledzyz Pracowni Hemodynamiki. Profesor spokojnie stwierdził,że nie do końca mam rację, ale na tym rozmowa się skoń-czyła. Odpowiedź moja wydawała mi się logiczna. W trakcietej rozmowy byłem jedynym kardiologiem w gronie kardio-chirurgów, a zabiegi angioplastyki balonowej wprowadzo-no dwa lata przed rozpoczęciem mojej pracy. Podczas po-wrotu samochodem do Zabrza Profesor powrócił do swoje-go pytania. Nazajutrz zapytałem Andrzeja Lekstona, jak tobyło z tymi zabiegami i sprawa stała się jasna. Okazało się,że na prośbę prof. Religi przyjechał do Zabrza dr med. Wal-demar J. Wajszczuk z Sinai Hospital Detroit, pod któregokierunkiem wykonano pierwsze zabiegi (doc. Lekston, drBorkowski). Wtedy to reakcja Profesora stała się dla mniejasna i uświadomiłem sobie, że dla kardiochirurgii w tam-tym okresie kardiologia interwencyjna nie była żadną kon-kurencją, a jej rozwojem zainteresowani byli wszyscy.

Drugi przykład to współpraca z Panem Profesorem w Pra-cowni Hemodynamiki. Z punktu widzenia młodych wtedykardiologów inwazyjnych niezmiernie istotna (w związkuz potrzebą chwili, samodzielne, 24-godzinne dyżury w Pra-cowni Hemodynamiki pod koniec lat 80. obejmowaliśmy poniemalże rocznym intensywnym szkoleniu). Wszystkie trud-

Page 18: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

451KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

niejsze zabiegi, które zlecał Profesor zazwyczaj odbywałysię w jego obecności. A na owe czasy były to zabiegi nieba-nalne, np. diagnostyka tętniaków rozwarstwiających częściwstępującej i łuku aorty, angiografia tętnic wieńcowychw tej grupie, diagnostyka przerwania ciągłości aorty pourazach komunikacyjnych „na ostro” czy koronarografiaw wybranych przypadkach u dawców do przeszczepu serca.Jego obecność przy zabiegach uspakajała i dodawała pew-ności. Profesor niejednokrotnie widząc niepokój w naszychoczach, mówił spokojnie: „Biorę to na siebie”. Dzisiaj rzad-ko kto jest w stanie zachować się w ten sposób. Wartow tym miejscu powiedzieć o wsparciu, jakiego udzielał namw inwazyjnym leczeniu zawału serca i wprowadzeniu 24-go-dzinnego dyżuru zawałowego. Ten sposób leczenia pod ko-niec lat 80. był pionierskim w kraju i jednym z nielicznychw Europie. Od początku napotykał na wielu oponentów,a prezentowane na kongresach bardzo dobre wyniki spoty-kały się z tendencyjnymi, złośliwymi komentarzami. Profe-sor wielokrotnie był świadkiem tych nierównych polemik.Gdy po kilku latach ukazały się wyniki badań z randomiza-cją, wykazujące znaczną przewagę angioplastyki nad lecze-niem fibrynolitycznym, prof. Religa w trakcie KrajowegoKongresu PTK na Sesji Plenarnej doprowadził do publicznejdebaty na ten temat, zmuszając dawnych oponentów doprzyznania się do błędu w ocenie naszego wieloletniegowysiłku związanego z pionierskim modelem leczenia zawa-łu. Nie muszę tutaj mówić, jak ważne to było dla nas. Dodzisiaj czujemy do Profesora dużą wdzięczność za to, żestanął za nami murem (kardiochirurg za kardiologiem inwa-zyjnym!). To między innymi zasługą Profesora jest świetnaatmosfera i doskonała współpraca pomiędzy kardiochirur-gią i kardiologią w naszym ośrodku, z której od lat jest zna-ne Zabrze.

Po trzecie wreszcie, to dar Profesora do trafnej oceny cho-rych, którzy niekoniecznie już musieli być leczeni chirurgicz-nie. Doskonale pamiętam przypadek sześćdziesięcioletniegochorego z północy Polski, który pod koniec lat 90. trafił natransplantację serca. Profesor wezwał mnie do swojego gabi-netu i poprosił o ocenę koronarografii z komentarzem: „Zo-bacz, czy można coś tam poszerzyć, on jest za dobry na prze-szczep”. W miarę zapoznawania się z dokumentacją rosłomoje zdziwienie – dlaczego Profesor mówi, że jest „za do-bry”? Chory po dwóch zawałach serca, z frakcją wyrzutową le-wej komory poniżej 20%, istotną niedomykalnością zastawkimitralnej i tętniakiem akinetycznym na ścianie przedniej.

W koronarografii obraz wielonaczyniowej choroby wień-cowej z istotnym zwężeniem pnia, zamkniętą prawą tętnicąwieńcową i przednią zstępującą oraz istotnym zwężeniemtętnicy okalającej. Profesor „naciskał”, namawiając do zabie-gu dwuetapowego. Wykonaliśmy udrożnienie przewlekle za-mkniętej tętnicy przedniej zstępującej z implantacją stentu,„otwierając” krążenie oboczne do tętnicy przedniej zstępują-cej. W drugim etapie implantowaliśmy stenty do pnia lewejtętnicy wieńcowej i tętnicy okalającej. Chory żyje do dziśz frakcją wyrzutową lewej komory powyżej 35%, bez istotnejniedomykalności mitralnej. W międzyczasie przeszedł rozle-gły zabieg onkologiczny. Przypadek ten pokazuje również, że

kardiochirurg niejednokrotnie może wpływać na kardiologa,podnosząc poprzeczkę dla coraz trudniejszych zabiegów.

Przytoczone przeze mnie przykłady wybranych sytuacjizwiązanych z osobą Pana Profesora Religi wskazują na rolę,jaką odegrał w rozwoju kardiologii interwencyjnej w na-szym ośrodku. Pozostanie w naszych – kardiologów inwa-zyjnych – wspomnieniach jako osoba, której na sercu leżałrozwój nie tylko kardiochirurgii, ale i kardiologii. Przeczu-wał, że kardiologia interwencyjna może stać się w wieluprzypadkach dobrą alternatywą leczenia chirurgicznego.Czas pokazał, że miał rację.

prof. dr hab. n. med. Mariusz Gąsiorkardiolog interwencyjny

III Katedra i Oddział Kliniczny Kardiologii ŚUMŚląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu

* * *

Wspomnienie o prof. Zbigniewie Relidze – meksykañski œlad

Z panem prof. Religą miałem przyjemność i zaszczytpracować od roku 1988, kiedy to przeniosłem się z KlinikiPediatrii do nowo powstałej Kliniki Kardiologii Dziecięcejdziałającej na bazie Śląskiego Centrum Chorób Serca w Za-brzu. Ponieważ moja edukacja kardiologiczna miała miej-sce w początkowym okresie w Narodowym Instytucie Kar-diologii (NIK) w Meksyku, wielce zasłużonej placówce na-ukowo-dydaktycznej, siłą rzeczy nawiązałem tam szeregcennych, przyjaznych kontaktów. W rozmowach koleżeń-skich poruszaliśmy tematy burzliwego rozwoju naszej kar-diochirurgii, jak również rozwijającego się projektu biolo-gicznej zastawki serca realizowanego przez Fundację Roz-woju Kardiochirurgii (FRK) w Zabrzu. Ponieważ firmykomercyjne nie były zainteresowane udostępnianiem deta-li ich produkcji, zapytałem prof. Religię, czy nie byłoby cie-kawe przyjrzeć się szczegółom technologicznym wytwarza-nia meksykańskiej zastawki biologicznej produkowanejw NIK dla ich własnych potrzeb. Podjąłem się roli gospoda-rza, organizatora i tłumacza spotkania polsko-meksykań-

LISTY DO REDAKCJI

Profesor Z. Religa jako minister zdrowia, ale i kardiochirurg – spot-kanie z okazji 20-lecia pierwszego przeszczepu serca, listopad2005 roku.

Page 19: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

452 KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

skiego, które miało miejsce w Mexico City w roku 1989. Zestrony polskiej zostali oddelegowani dr Marek Krzysków(aktualnie wicedyrektor Fundacji) i pani Jola Wszołek (z do-mu Stożek – aktualnie szefowa Pracowni Biologicznej Za-

stawki Serca FRK). Ze strony meksykańskiej udostępnienieww. technologii zarządził ówczesny dyrektor NIK w Meksy-ku dr Ignacio Chavez Riviera Jr, wielki przyjaciel Polski (jegoojciec, założyciel Instytutu, został uhonorowany w roku1967 tytułem doktora honoris causa Uniwersytetu Jagiel-lońskiego w Krakowie), a bezpośrednio zaangażował sięw to przedsięwzięcie dr Alejandro Juarez – kardiochirurg,szef Pracowni Sztucznej Zastawki w NIK w Meksyku. Wyni-ki tej 2-tygodniowej misji były bardzo konkretne i pożytecz-ne dla obu stron. Rozwój współpracy pomiędzy prof. Religiąi NIK był bardzo dynamiczny i był możliwy dzięki jego nie-przeciętnej osobowości. Do Polski został kilkakrotnie zapro-szony dr Juarez (wychowanek słynnego mistrza dra Car-pentiera), który zapoznawał naszych kardiochirurgów z de-talami trudnej sztuki chirurgicznej plastyki zastawkimitralnej. Brał on też udział w wielu naszych konferencjachi kongresach. Z kolei prof. Religia został zaproszony do NIK,gdzie przeprowadzał szereg operacji kardiochirurgicznych,wzbudzając prawdziwe uznanie dla jego sztuki operacyjnej.Doktor Juarez stał się wielkim rzecznikiem polskich spraww Meksyku i na świecie, darzył prof. Religę niekłamanympodziwem za jego pasję kardiochirurga i wielkie osiągnięciana polu transplantologii, zastosowania polskiego sztuczne-go serca, produkcji zastawek serca itd. Ponieważ mój udziałw spotkaniach pomiędzy tymi dwoma wybitnymi kardio-chirurgami był nieodzowny (jako tłumacz pokonywałembariery językowe), z wielką przyjemnością obserwowałembardzo burzliwy rozwój tych relacji. Było to możliwe dziękiniewątpliwej charyzmie prof. Religi, jego umiejętnościomnawiązywania trwałych przyjaźni i ogromnego uznania dlajego zalet organizacyjnych, lekarskich oraz bezinteresow-nej życzliwości dla innych. Decyzją prof. Religi do Meksykuzostał nieodpłatnie przekazany mechaniczny tester biolo-gicznych zastawek, skonstruowany przez Z. Nawrata, kie-rownika Pracowni Biocybernetyki Fundacji Rozwoju Kardio-chirurgii, który – z tego, co wiem – do dziś służy owocniew pracy badawczej meksykańskich kolegów. Po śmierciprof. Religi poruszony tym faktem dr Juarez składał nam,jak również Rodzinie Profesora (którą znał, lubił i szanował)szczere i wzruszające kondolencje. Strata prof. Religi jestdla nas niepowetowana.

prof. dr hab. n. med. Jacek BiałkowskiOddział Kliniczny Wrodzonych Wad Serca

i Kardiologii Dziecięcej ŚUMŚląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu

* * *

Profesor Zbigniew Religa zapisał się w mojej pamięciprzede wszystkim jako Nauczyciel i niedościgły Mistrz. Jegostosunek do młodych i niedoświadczonych lekarzy, takich jakja, którzy bezpośrednio po studiach mieli szczęście zetknąćsię z Wielką Medycyną w Wojewódzkim Ośrodku Kardiologiiw Zabrzu, obrazuje przydomek „Tatuś”, którym nazwaliśmygo między sobą. Był bowiem dla nas jak wymagający ojciec,zachęcając nas do pracy, dzieląc się wiedzą i doświadcze-

Wspomnienia o Profesorze Zbigniewie Relidze

Profesor Religa z Janem Statuchem, chorym po przeszczepie sercaw roku 2002, obecnie Prezesem Koła Zabrzańskiego Stowarzysze-nia Transplantacji Serca.

Profesor Z. Religa (fot. S. Jakubowski).

Page 20: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

453KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

niem, ciesząc z naszych postępów i sukcesów. Profesor wrósłnie tylko w nasze życie zawodowe, ale i rodzinne. Pamiętampewien wieczór, kiedy moja, wówczas kilkuletnia, córka przy-biegła do mnie, wołając, że „dziadek jest w telewizji”. Emito-wano wywiad z prof. Zbigniewem Religą.

Wiele zostało powiedziane na temat zasług Profesora dlamedycyny polskiej i światowej. Rozwój transplantologii, po-wstanie Fundacji Rozwoju Kardiochirurgii, skonstruowaniepolskiego sztucznego serca, prace nad robotem medycznymto niewątpliwie zasługa Profesora. Ale w mojej subiektywnejocenie główną zasługą Profesora było wykształcenie wieluwybitnych obecnie specjalistów i znaczne obniżenie średnie-go wieku samodzielnie operujących kardiochirurgów. W ze-spole, którym kierował, nie tylko młodzi lekarze, ale i średnipersonel medyczny traktowani byli jak partnerzy. Wiele namz siebie dawał i wiele od nas wymagał. Uczył nas samodziel-ności. W tamtych latach należało to do rzadkości. Obrazuje topewne wydarzenie w 1990 r. W trakcie egzaminu praktyczne-go z kardiochirurgii kolegi Jacka Molla (obecnie profesora, kie-rownika Kliniki Kardiochirurgii Dziecięcej Centrum Matki Polkiw Łodzi), który odbywał się w Wojewódzkim Ośrodku Kardio-logii w Zabrzu, prof. Antoni Dziatkowiak zajrzał na chwilę nadrugą salę, na której operowałem. Wszywając zastawkę mi-tralną szwem ciągłym, przedstawiłem siebie i zespół, omówi-łem operowany przypadek i zaplanowaną strategię operacji.Wieczorem, na uroczystym spotkaniu całego zespołu klinikiz okazji świąt wielkanocnych prof. Zbigniew Religa, wyraźniezadowolony, pogratulował udanej operacji Jackowi Molowi.Następnie zwrócił się do mnie: „Przybylski, ile ty masz lat? – Trzydzieści, Panie Profesorze”. Profesor spojrzał na mniez niekłamaną satysfakcją. W owych czasach niewielu trzy-dziestolatków samodzielnie wykonywało takie zabiegi. Profe-sor Religa stawiał na młodych (wtedy wszyscy byliśmy mło-dzi), pozwalał nam operować. Dzięki temu Zabrze wyprzedziłoinne ośrodki w ilości wykonywanych operacji. Inni poszli zanaszym przykładem. Spowodowało to zwiększenie ilości ope-rowanych chorych w Polsce bez dodatkowych inwestycji. Totakże zawdzięczamy Profesorowi.

dr n. med. Roman PrzybylskiKatedra i Oddział Kliniczny Kardiochirurgii

i Transplantologii ŚUMŚląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu

* * *

Wspomnienie o prof. Zbigniewie Relidze

Moje pierwsze spotkanie z prof. Zbigniewem Religąmiało miejsce na początku mojej drogi zawodowej. Jakomłody absolwent Śląskiej Akademii Medycznej w roku 1984przyszedłem na spotkanie z Profesorem z zapytaniemo pracę w organizowanej przez niego Klinice Kardiochirur-gii, w ówczesnym Wojewódzkim Ośrodku Kardiologii w Za-brzu. Miły i sympatyczny Profesor po chwili rozmowy doty-czącej moich skromnych doświadczeń chirurgicznych powie-dział: „Jeżeli nie boisz się pracy, to masz miejsce w moimzespole”. W tym zespole nabierałem doświadczeń kardio-

chirurgicznych, a Profesor stawiał przed sobą i nami corazto większe wyzwania – poza zabiegami kardiochirurgiczny-mi wysokiego ryzyka leczenia operacyjnego także trans-plantacje serca, ksenotransplantacje oraz mechanicznewspomaganie serca w ciężkiej niewydolności krążenia. Ideąopracowania polskiego systemu mechanicznego wspoma-gania serca zaraził wiele osób. Żmudne prace konstruktor-skie pod jego kierunkiem doprowadziły do powstania pro-totypu pomp do wspomagania serca oraz systemu napędo-wego. Po wielu doświadczeniach na zwierzętach, na którejeździliśmy do popularnie zwanej „zwierzętarni” w Katowi-cach-Ligocie, Profesor odniósł sukces – nasze cielaki pooperacji wszczepienia polskich pomp żyły wiele tygodnidzięki polskim sztucznym komorom – bez wykrzepianiapomp, bez technicznych usterek. Tak powstały prototypykomór pneumatycznych, które – nieco zmodernizowane – są aktualnie dostępne jako system POLCAS do wspomaga-nia serca. Polski system wspomagania serca POLCAS składasię z pneumatycznych sztucznych komór POLVAD i jednost-ki sterującej POLPDU. Pierwsze implantacje komór POLVADProfesor wykonał w 1995 r. w naszej Klinice. Od tego czasusystem był stosowany w 5 ośrodkach w Polsce (Warszawa,Zabrze, Gdańsk, Kraków, Katowice) i w Klinice Kardiochirur-gii i Transplantacji Serca Fundacji FAVOLORO w Buenos

LISTY DO REDAKCJI

Zespół Katedry i Kliniki Kardiochirurgii w Zabrzu 12 lat po powstaniu(1996).

Spotkanie pracowników Oddziału Kardiochirurgii Śląskiego Cen-trum z okazji 500. transplantacji serca, 5 marca 2002 r.

Page 21: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

454 KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

Aires w Argentynie. Dzięki otwartości Profesora na nowetechnologie, ale również jego pasji w dążeniu do zrealizo-wania postawionych sobie celów, poprzez jego własnyogromny wysiłek i pracę możliwe jest leczenie w Polsce cho-rych z ciężką niewydolnością krążenia metodą mechaniczne-go wspomagania serca.

Podziękowaniem Profesorowi za możliwość ratowaniachorych niech będą uśmiechnięte twarze pacjentów będą-cych na wspomaganiu.

dr n. med. Jerzy PacholewiczKatedra i Oddział Kliniczny

Kardiochirurgii i Transplantologii, ŚUM, Śląskie Centrum Chorób Serca, Zabrze

* * *

Profesor Religa – zawodowiec

Na studia medyczne wybrałem się, wiedząc już przedegzaminem wstępnym, że interesuje mnie tylko kardiochi-rurgia.

Do 1991 r. nigdy wcześniej nie byłem na Śląsku. Alew tym właśnie roku zrealizowałem swój zamiar, który podją-łem sześć lat wcześniej, kiedy jako student AM usłyszałem:przeszczep serca w Zabrzu, docent Religa, klinika kardiochi-rurgii. Wtedy postanowiłem, że przynajmniej spróbuję. Spró-bowałem jako lekarz stażysta. Do dziś mieszkam na Śląsku.

Znając go wcześniej tylko z mediów, miałem zakodowa-ny obraz ciepłego faceta. Ale w bezpośrednim kontakciewyczułem też porcję oschłości – już wiedziałem, że do tejparafii trzeba będzie sporo uczęszczać, żeby coś o człowie-ku dobrego powiedziano. I tak przez pierwsze lata było – do domu wychodziło się tylko przespać.

Profesor słodki w sprawach medycznych nie był. Jakktoś coś zrobił głupio, to zaraz to usłyszał. Jego wielkośćpolegała na tym, że słyszał to każdy, niezależnie, czy Profe-sor go lubił czy nie.

Bo jednych lubił bardziej, drugich mniej. Ale to możnabyło wyczuć dopiero w czasie bardziej prywatnych rozmów.Gdy chodziło o medycynę, to nie miało to znaczenia. Takimedycznie-ojcowsko sprawiedliwy i chyba stąd jego najpo-pularniejsza ksywa. Nie pracowałem w klinice, gdy powsta-ła, ale jej trafność była niezwykle precyzyjna.

Palił jak smok. Jedną z poważniejszych prób rzuceniapalenia osobiście udaremniłem.

A Profesor nawet wtedy przykleił sobie plastry! Miałemomówić bardzo trudnego chorego w czasie konsultacjiz ważną panią profesor nefrologii. Pani Profesor, której jużcoś wcześniej było wiadomo o tym chorym odgadła, że cośkręcę. Faktycznie, było dwóch chorych o tym samym na-zwisku. Wzrok szefa zabijający dwa byki oraz wyrwanaz kieszeni paczka papierosów podsumowały mój występ.

Ale najważniejsze, co widziałem, to kiedy Profesor pod-chodził do chorego, żeby go zbadać.

Zwłaszcza do ciężko chorego. Wybuchała wtedy sku-mulowana bomba klinicznego doświadczenia, wiedzy i te-go, co można nazwać taką wręcz zwierzęcą intuicją, biegło-ścią kliniczną. Wtedy zobaczyłem, że ocenić serce oznaczarównocześnie ocenić wątrobę, nerki, skórę, morfologię. Py-tań niewiele, tyle że wszystkie akurat te, co trzeba. I towszystko trwało bardzo krótko. To budziło respekt.

Stojąc obok, można było wyczuć, jak wielka ilość informa-cji przepłynęła od pacjenta do Profesora. To budziło respekt,chęć i niemal zazdrość, że tak właśnie chciałoby się umieć.

Zawodowiec.

I to samo było przy operacjach. Ta szybkość oceny tego,co się działo, budziła momentami bezsilną złość, że same-mu się tego nie zrozumiało. Wkurzało, że człowiek musiałmyśleć godzinę nad dotarciem do wniosków, które szef wy-suwał, rzucając spojrzenie na serce.

Ale też z biegiem czasu, mogąc to obserwować, czło-wiek czuł, że tę umiejętność zaczyna szefowi wreszcie wy-kradać. Było z czego kraść.

I właśnie dlatego nie zgadzam się, gdy o Profesorze piszesię, że był wizjonerem. Że przewidział sztuczne komory,sztuczne serce. Nie przewidział. On wiedział. Parł do tych rze-czy siłą wiedzy, a nie przeczuć. W każdym razie ja tak myślę.

Tam, gdzie kierował się przeczuciem – często było kiep-skawo. Ta cała polityka... kiepskawo.

Ale jako zawodowiec – minister, znowu trzeba by pisaćtylko dobrze.

Bardzo chciał, żeby jego szkoła kardiochirurgii domino-wała w Polsce. Miał taką słabostkę.

Produkował samodzielnych w zawodzie wychowankóww ilościach niespotykanych.

I ci ludzie obsadzili kawał kraju, roznosząc tę wielkąkardiochirurgię w rozmaite zakątki.

Wspomnienia o Profesorze Zbigniewie Relidze

Aktualnie w Klinice Kardiochirurgii w Zabrzu dzięki idei Profesoraprowadzimy leczenie dwóch chorych – 17-letniego chorego nawspomaganiu dwukomorowym BIVAD przez 12 miesięcy z powo-du ciężkiej kardiomiopatii rozstrzeniowej na tle niescalenia mię-śnia serca formy kardiomiopatii uwarunkowanej genetycznie oraz21-letniego chorego na wspomaganiu LVAD przez 5 miesięcy z po-wodu pozapalnej kardiomiopatii rozstrzeniowej.

Page 22: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

455KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

Ja osobiście miałem okazję skorzystać z tego, kiedy Pro-fesor tak poustawiał sprawy, gdy nowa kardiochirurgia po-wstawała w Białymstoku. Ponownie obsada tworząca klini-kę pojechała z Zabrza. Asygnowany na szefa dr Czech zapy-tał, czy nie pojechałbym tam jako jego zastępca. Pojechałemna 2,5 roku. Cały czas czuliśmy tam, że trzeba sprostać jegooczekiwaniom. Satysfakcję dawało to, że czuliśmy, że nie da-jemy plamy. Nie było Profesora tam z nami, ale wciąż praco-wało się tak, żeby on był zadowolony. Taki to był gość.

dr n. med. Jacek WojarskiOddział Kliniczny Kardiochirurgii i Transplantologii

Śląskie Centrum Chorób Serca w Zabrzu

* * *

Moje wspomnienie o profesorze Zbigniewie Relidze

Większość zdarzeń w naszym życiu jest dziełem przy-padku. Przypadek też sprawił, że dane mi było poznać Pro-fesora. Pracowałem już w Klinice Chirurgii Onkologicznej,kiedy dowiedziałem się, że w Zabrzu ma powstać KlinikaKardiochirurgii, nieznany zupełnie segment działalnościmedycznej na Śląsku.

Pojechałem tam. Ujrzałem energicznego człowiekao urzekającej „inności”. Wśród skostniałej kadry ordynato-rów z siermiężnych czasów PRL-u (był rok 1984) on był „in-ny”. Energiczny, ale emanował spokojem, autentycznieżyczliwy, bez typowego w tych czasach zadęcia.

Kiedy powiedziałem, że chciałbym u niego pracować, alewiąże mnie umowa z Instytutem Onkologii, wsiadł ze mnądo mojego fiata 126 p – wcale niełatwo było mu tam wejść – i wykłócał się z ówczesnym dyrektorem w mojej sprawie.Powiedział: „Nie martw się, załatwimy to” – i załatwił.

Był ze mną w Akademii Medycznej w czasie konkursuna stanowisko asystenta i na egzaminie z chirurgii. Cieszyłsię, że zobaczy tam prof. Gasińskiego.

W pracy był wzorem spokoju i opanowania. Dynamicz-ny, zorganizowany, nie lubił histerii przy stole operacyjnym.Był niecierpliwy, gdy widział, że ktoś nie wkłada w to, co siędzieje podczas operacji, całego siebie.

Wzruszał, gdy mówił, że na czymś tam się nie zna. „Po-wiedzcie mi, jak to jest” – to sprzed lat pamiętam najbardziej.

Zostawił mnie na pierwszym dyżurze, bez przygotowania,byłem okropnie zestresowany, ale lubił rzucać na głęboką wo-dę i z ukrycia przyglądać się, żeby pomóc w razie potrzeby.

Asystował mi przy pierwszej w życiu wszczepionej za-stawce. Pomagał mi tak doskonale, że wszyłem ją – wystra-szony – w pół godziny. Był znakomitym nauczycielem, niestawiał do kąta, ale budził respekt.

W kontaktach z ludźmi potrafił być szarmancki i ujmu-jący, ale jak trzeba było, nie żałował ostrych słów. Nie po to,żeby upokorzyć i wyśmiać, ale po to, żeby pomóc.

W czasie zawirowań w życiu rodzinnym zapytał: „Jakmogę Ci pomóc?” Nie mógł, ale ujął mnie tym bardzo. Byłmoim Nauczycielem.

Otworzył przede mną drzwi do wielkiej chirurgii i poka-zał palcem – tam trzeba iść. Idziemy wszyscy.

Nie lubił marnowania czasu. Operował różnie, czasemw środku nocy i często do rana.

Kiedyś w czasie takiego aktywnego dyżuru asystowa-łem mu przy operacji. Byliśmy tylko we dwójkę, ja miałemjuż wystane kilkanaście godzin przy stole. Był środek nocy.

Poprosiłem, czy mogę odejść na pięć minut. Siadłemw łazience, włożyłem nogi do zimnej wody i zasnąłem zezmęczenia. Wyskoczyłem stamtąd i biegłem na salę – mi-nęło kilkadziesiąt minut. Profesor spojrzał na mnie tylkospod okularów i powiedział najspokojniej w świecie: „Mapan specyficzne poczucie czasu, doktorze”. To była mojaporażka i wstyd. Ten jego spokój mnie pogrążył. Odszedłod stołu operacyjnego, zostawił mnie samego.

To brzmi mi w uszach do tej pory i myślę sobie – terazPan, Profesorze, ma specyficzne poczucie czasu...

dr hab. n. med. Ryszard BachowskiII Klinika Kardiochirurgii ŚUM w Katowicach

* * *

Profesor Zbigniew Religa – moje wspomnienia

Po otrzymaniu maila z zaproszeniem do napisania „cze-goś” na temat prof. Zbigniewa Religi ucieszyłem się, żektoś (? – profesor Marian Zembala?) wpadł na pomysł zapi-sania wspomnień, zanim się zupełnie nie odrzeczywistniąi nie zatrą w naszej pamięci, stając się zbiorem nieuporząd-kowanych w czasie, luźnych anegdot, spostrzeżeń, zdarzeń.

Przemyśleć, a potem „coś” się napisze – to było mojepierwsze wrażenie. Im bardziej myślałem, tym było to trud-niejsze – ponoć już samo myślenie przychodzi chirurgowidość trudno, nie mówiąc o zadanym temacie i koniecznościprzelania tegoż na papier. Bo jak w kilku zdaniach streścićdwadzieścia kilka lat pracy, nauki, szkolenia, życia obok Pro-fesora? Jak dobrze policzyć, to znajomość z nim była dłuż-sza niż mój staż małżeński, a w pracy, na dyżurach zostawi-ło się trochę zdrowia i czasu. Opisać się tego nie da, więcmoże kilka skojarzeń?

Pierwsze wspomnienie: pierwsza rozmowa z pierw-szym szefem świeżo upieczonego absolwenta AkademiiMedycznej ubiegającego się o pierwszą po studiach pracę.

LISTY DO REDAKCJI

Podpisanie umowy o współpracy transplantologów z wojskami lotni-czymi.

Page 23: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

456 KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

Wydawałoby się, że rozmawiam ze zdecydowanym, pew-nym swoich racji, zaangażowanym, wierzącym w swojąideę, twardo stąpającym po ziemi człowiekiem, a mówi on„cuda” o nieistniejącej rzeczy – taką w momencie rozmowybyła Klinika Kardiochirurgii w Zabrzu.

To, co mówił, było prawie z kosmosu. Realnie – lata 80.,mizeria społeczna, polityczna, gospodarcza, gołe ściany nie-wielkiego budynku bez wyposażenia, kadra – niewiele osób„widziało” coś zwane kardiochirurgią, nie mówiąc o pracy naniej, wszystko rozpoczynane „od nowa”, a w rozmowie nie-realne wydawałoby się hasła o najlepszym ośrodku kardio-chirurgicznym w kraju, najnowszych – amerykańskich sposo-bach leczenia, takiej też organizacji pracy, najnowocześniej-szej aparaturze, kontaktach z zagranicznymi uczelniamii klinikami kardiochirurgicznymi. Tak, to do mnie dotarło i te-mu, chyba nie tylko ja, dałem się uwieść. Nie dotarło do mniemówione wprost: praca nie kończy się o określonej godzinie,lecz jak stan chorego na to pozwoli, pensja jak wszędzie, wy-magania ponadnormatywne – może gdybym wtedy go po-słuchał… Młodzież mówi teraz – bajer to połowa sukcesu.

Wspomnienie drugie: mój pierwszy przeszczep serca,a w zasadzie drugi. Pierwszy: dany do wykonania na dyżurze,ot tak, ale przy jego asyście. Dla mnie euforia, technicznyszczyt, perfekcja wykonania, duma, zaufanie szefa, spełnie-nie zawodowych marzeń. Za parę dni medycyna pokazujeswoją władzę i ustawia w szeregu – ostry odrzut i chorego,mimo wielu wysiłków, tracimy – ja tracę. Załamany na na-stępnym dyżurze, kolejne zgłoszenie dawcy, przeszczepiaProfesor, już zaczął zabieg, nagle przypomina sobie o moimchorym – na jego polecenie zamiana miejsc i komentarz: „Boci się transplantologia źle będzie kojarzyć”. Zrozumienie, po-mocna dłoń, wsparcie, nauka – taka prawdziwa, życiowa – moje nowe doświadczenie. Bardziej doświadczony chirurgdzielący się bez oporów nie tylko swoją wiedzą medyczną,praktyką kliniczną, ale może jeszcze czymś ważniejszym – empatią dla młodszego pracownika. I tak było zawsze:nowy pomysł, zamierzenie czasem graniczące z marzeniem,czy to medyczne, organizacyjne, kierownicze czy w końcupolityczne. Wytyczone, zrealizowane, a w końcu, ot tak, daneinnym do wykonywania, jakby się tym znudził, bo coś nowe-go miał już w planie. Kierownik Kliniki, kierownik KatedryKardiochirurgii z kilkoma klinikami, Jego Magnificencja Rek-tor Akademii Medycznej, Senator Rzeczypospolitej, MinisterZdrowia, brakło czasu, bo może Prezydent RzeczypospolitejPolskiej. Przeszczepy serca, wspomaganie krążenia, sztucznekomory, zastawka jego pomysłu. Do tego jego ukochanaFundacja Rozwoju Kardiochirurgii, praca naukowa, studenci,nie zapominajmy o impresariacie – to dzięki niemu mogłemuścisnąć dłoń Placido Domingo, mogłem corocznie być go-ściem na koncertach światowej sławy artystów w ramachprojektu „Serce za serce”.

Trzecie wspomnienie: „dyżur z tętniakiem”, operujeProfesor, cała noc na sali operacyjnej, do rana. Rano wyjazdna pogrzeb do Łodzi – zmarł prof. Moll. My, młodzi wtedyasystenci, zmęczeni do cna, ale jedziemy, Profesor także.Wyjeżdża później, bo trzeba coś jeszcze Klinice załatwić.W trakcie uroczystości pogrzebowych pierwsze telefony – następny problem na oddziale – konieczny pilny powrótdo szpitala. Ja, ledwie żywy, jadę do domu, marząc o odrobi-nie odpoczynku, on z powrotem do pracy, bo nie bardzomiał go kto wtedy zastąpić. Myślałem wtedy: co będzie, jakgo kiedyś zabraknie?

Niedawno odbył się jego pogrzeb. Jakże wiele się zmie-niło od tego czasu: po raz ostatni, my, jego uczniowiei współpracownicy, z jego powodu przyjechaliśmy do War-szawy, zjechaliśmy się z całej Polski i z zagranicy.

I wtedy uzyskałem odpowiedź na powyższe pytanie: coprawda wielu szefów oddziałów kardiochirurgicznychuczestniczyło w pogrzebie, ale praca w klinikach przebiega-ła normalnie, chorzy byli operowani, ktoś pewnie pisał pra-cę naukową. Czy to znaczy, że profesor jest/był niepotrzeb-ny? Czy jest ktoś, kto go zastąpi?

Zbudował szkołę kardiochirurgii, wykształcił całe poko-lenie kardiochirurgów, wielu osobom pomógł w zbudowa-niu własnej ścieżki kariery zawodowej. Potrafił zintegrowaćwokół każdego projektu wiele osób, każdego zmotywować,

Podczas lotu po serce do przeszczepu.

Wspomnienia o Profesorze Zbigniewie Relidze

Wychowankowie prof. Zbigniewa Religi, kardiochirurdzy. Od lewejstoją: Jacek Kaperczak, Jan Borzymowski, Roman Przybylski; siedzą:Bogusław Ryfiński i Marian Zembala oraz Zbigniew Religa.

Page 24: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

457KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

wykrzesać dodatkową siłę, do czasami ponadnormatywne-go wysiłku. Cóż, kończąc, wypada mi podziękować losowi,że pozwolił mi spotkać we właściwym czasie, właściwegoczłowieka, na właściwym miejscu. Dziękuję Ci, Profesorze.

dr n. med. Jacek KaperczakOddział KardiochirurgiiSP ZOZ WCM w Opolu

* * *

Moje wspomnienia o prof. Zbigniewie Relidze

Z perspektywy moich 26 lat pracy muszę przyznać, żezawsze miałem szczęście do dobrych szefów. Jednym z nichbył niewątpliwie prof. Zbigniew Religa. Bardzo dobrze pa-miętam, jakby to było wczoraj, nasze pierwsze spotkaniew grudniu 1984 r. Wtedy jeszcze docent Religa organizowałswój zespół w „świeżo” powołanej I Katedrze i Klinice Kar-diochirurgii ŚAM w Zabrzu. Jadąc na umówione spotkaniedo Zabrza, wiedziałem jedynie, że jest kardiochirurgiem,który po kilku latach pracy w Stanach Zjednoczonych pod-jął się trudnego zadania zorganizowania kardiochirurgii naGórnym Śląsku w Wojewódzkim Ośrodku Kardiologii w Za-brzu. Będąc młodym adeptem sztuki chirurgicznej pracują-cym w szpitalu powiatowym, miałem się spotkać z kimś,kto reprezentował środowisko elity chirurgicznej i dziedzi-nę na tamte czasy powszechnie niedostępną, owianą„mgłą” tajemnej powagi. Jakież było moje zaskoczenie, kie-dy po wejściu do gabinetu spotkałem się z uśmiechniętym,uprzejmym i miłym człowiekiem. Profesor od początku roz-mawiał ze mną, jakbym był jego młodszym kolegą, a nie ja-kimś tam kandydatem na stanowisko asystenta kliniki. Do-skonale pamiętam, jak mi powiedział, czym dla niego jestkardiochirurgia, ile pochłania czasu i ile kosztuje wyrzeczeń,ile swojego prywatnego czasu należy poświęcić, aby staćsię wartościowym kardiochirurgiem. Profesor przedstawiłmi swoją wizję prowadzenia szkolenia kardiochirurgiczne-go bardzo rzeczowo i dobitnie, ale nie straszył. Chciał,abym przemyślał swój krok odejścia z chirurgii ogólnej.Wprawdzie dostałem miesiąc na przemyślenia, ale już potygodniu wiedziałem, być może będąc pod wrażeniem jegoosoby, że nie zrezygnuję z kardiochirurgii.

Nasza Klinika na początku nie posiadała bloku operacyj-nego, więc Profesor uzgodnił z kierownictwem chirurgii na-czyniowej w PSK II, aby raz w tygodniu, tj. we wtorki, na jed-nej sali operacyjnej mogły odbywać się operacje serca. Tamteż po raz pierwszy na żywo widzieliśmy w jego wykonaniuoperację wymiany-wszczepienia zastawki mitralnej. Dla wieluz nas to było niesamowite przeżycie. Po operacjach zawszemęczyliśmy Profesora tysiącem wątpliwości, a on z niezmąco-nym spokojem tłumaczył i odpowiadał na nasze, często pry-mitywne, ale wynikające z niewiedzy pytania. Takie były po-czątki, a prawdziwa nasza praca rozpoczęła się od otwarciabloku operacyjnego Kliniki Kardiochirurgii i pierwszej operacji15.08.1985 r. Szybko zrozumiałem powagę i realność słówProfesora z naszego pierwszego spotkania. Pracy było niesa-mowicie dużo, często nie opuszczaliśmy ośrodka przez kilkadni. Czasami Profesor na kilka godzin jechał do siebie, do ho-

telu, aby odpocząć, ale szybko wracał po telefonie od dyżur-nych, aby wspólnie rozwiązać jakiś problem związany z pa-cjentem. Muszę przyznać, że było mi wielokrotnie niezręcznietelefonować do niego po nocy, wiedząc, jak jest zmęczony.Nie miał do nikogo pretensji i często powtarzał, że taka jestrola szefa nowej kliniki. Nie przypominam sobie, aby bez po-wodu kogoś zrugał, prawie wcale nie podnosił głosu przyswoich pracownikach, ale doskonale wiedzieliśmy, kiedy jestmaksymalnie wkurzony i zły. Jak już ktoś poważnie narozra-biał, to dostawał zaproszenie do gabinetu szefa „na rozmo-wę”. Profesor tak naprawdę nie tolerował głupoty, nonszalan-cji i arogancji w stosunku do pracy. Był bardzo tolerancyjnywobec naszej niewiedzy i umiejętności chirurgicznych, alewymagał stałego postępu. Sam był znakomitym kardiochirur-giem, potrafiącym błyskawicznie podejmować decyzje, alenie głuchym na czyjeś przemyślane i sensowne opinie. Swoimzachowaniem i postawą wzbudził w nas szacunek i pokoręwobec wykonywanej pracy. Profesor często podkreślał, że naj-ważniejsza i najefektywniejsza jest praca zespołowa, a zespółto nie tylko grupa ludzi współpracujących w szpitalu, ale rów-nież chcących się spotkać po pracy. Był współinicjatorem co-rocznych, zespołowych spotkań wigilijnych i karnawałowych,organizowanych jakby w rodzinnej atmosferze. Wszyscy niemówiliśmy wówczas o nim inaczej, jak Tatulo.

Moja blisko trzyletnia praca w Zabrzu przeleciała błyska-wicznie, ale pozostawiła w mojej pamięci wszystkie sukcesyProfesora i naszego zespołu – pierwszy przeszczep serca,pierwszy przeszczep serca i płuc, zastosowanie sztucznychkomór i sztucznego serca produkcji radzieckiej, operację za-torowości płucnej i wiele innych. Za zgodą Profesora rozpo-cząłem specjalizację na kardiochirurgii, której był kierowni-kiem, aż do egzaminu, pomimo mojego przeniesienia do Kli-niki Kardiochirurgii w Katowicach-Ochojcu kierowanej przezjego ucznia, prof. Andrzeja Bochenka. Byłem wtedy zachwy-cony i zaszczycony, że pracuję w jednym z najmłodszych ze-społów kardiochirurgicznych w Polsce, który miał wykony-wać wszystkie operacje kardiochirurgiczne. Profesor Religanam zaufał i jedynie od czasu do czasu odwiedzał nas, abysłużyć swoją pomocą i doświadczeniem. Z biegiem lat, z racjicoraz większych obowiązków i pracy prof. Religi, nasze kon-

LISTY DO REDAKCJI

Otwarcie Oddziału Kardiochirurgii IV Wojskowego Szpitala Klinicz-nego z Polikliniką we Wrocławiu, którym kieruje jeden z wychowan-ków Pana Profesora – dr n. med. Jacek Skiba.

Page 25: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

458 KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

takty stały się ograniczone, głównie do spotkań na zjazdachi w trakcie różnych rocznicowych uroczystości.

Mój ostatni zawodowy kontakt z prof. Religą miał miej-sce w latach 1999–2003, kiedy to z jego pomocą i aprobatązostała powołana Klinika Kardiochirurgii w IV WojskowymSzpitalu Klinicznym we Wrocławiu, którego jestem, jako naj-młodszy uczeń Profesora, kierownikiem. Muszę przyznać, żezawsze w trakcie naszych wszystkich kontaktów mówił domnie po imieniu, co do dzisiaj wspominam z dużą sympatią.

dr n. med. Jacek SkibaOddział Kardiochirurgii

IV Wojskowego Szpitala Klinicznego z Polikliniką we Wrocławiu

* * *

S³owa na po¿egnanie, Profesorze!

W drogę za Profesorem ruszyło wiele słów, niczym ptaki,które nie opuszczają łodzi, gdy odpływa od brzegu. Te podzię-kowania, wspomnienia są próbą budowania czegoś trwałegodla pamięci potomnych i dla siebie, jako punkt odniesieniadla własnej małej historii. Jak wiarygodnie opisać, jaką rolęodegrał prof. Religa w naszym życiu? Jak streścić uczciwie in-spiracje, współpracę wielu lat? Starania, by choć o jeden dzieńprzesunąć granicę śmierci, by uciec przeznaczeniu?

Historię chirurga możemy opisać tylko na dwa sposoby.Od strony mistrzów, nauczycieli lub pacjentów. Jesteśmyświadkami zmiany generacji. Odbieraliśmy ze smutkiemwieści o odejściu de Bakeya, Adriana Kantrowitza i WillemaKolffa. Znali się. Cenili. Współpracowali. Kantrowitz – twórcaamerykańskiej szkoły transplantologii (i balonu wewnątrza-ortalnego) był nie tylko nauczycielem Christiana Bernarda,który wyrwał mu pierwszeństwo w historii transplantacjiserca u człowieka, wywożąc je do Południowej Afryki, alerównież ojca polskiej transplantologii serca. Zbigniew Religaw latach 70. był szefem rezydentów i m.in. opiekował siępacjentami z mechanicznym wspomaganiem serca (tzw. ła-ta Kantrowitza). Kantrowitzowie byli zauroczeni inteligent-nym i przystojnym Polakiem, który ze słowiańską galanteriąpodchodził do niewiast, a z poświęceniem do pracy. Stał sięna lata pewnym standardem, któremu próbowali dorównaćnastępni Polacy przyjeżdżający po nauki do USA. ZbigniewReliga, pomimo kuszącej oferty pracy, powrócił do Polski – i tu zbudował podwaliny nowoczesnej kardiochirurgii. Odtransplantologii – po sztuczne serce. Utworzył PracownięSztucznego Serca w ramach swojej Katedry Śląskiej Akade-mii Medycznej – gdy to okazało się niewystarczające – po-wołał Fundację Rozwoju Kardiochirurgii, gdzie zbudowałjedyny w Polsce niekomercyjny i niepaństwowy ośrodekbadawczy pracujący nad materiałami i urządzeniami (prote-zami serca, zastawkami serca, robotami chirurgicznymii biotechnologią). Odwiedził nas w Zabrzu Donald Ross – kil-ka godzin obserwując, jak koleżanka szyje oryginalną prote-zę zastawki serca wg pomysłu Profesora. Willem Kolff prze-słał nam swoje komory serca do testów laboratoryjnych, je-steśmy partnerem Alaina Carpentiera w pracy nad jegosztucznym sercem. Zanim powstało nasze, polskie serce na-

wiązaliśmy współpracę z prof. prof. Vascu (Brno) i Szumako-wem (Moskwa) – których sztuczne serca wszczepiał Profe-sor pacjentom „na ratunek” w 1986–1988. Gdy wykonałwraz z młodym zespołem pierwszą udaną transplantacjęserca w 1985 – czuliśmy, że Zabrze stało się stolicą polskiejkardiochirurgii. Ten Honorowy Obywatel Zabrza zawsze pa-miętał o miłych słowach podziękowania tej społeczności,która postawiła na „warszawiaka z wyobraźnią”. W tym sa-mym roku w USA wykonano pierwszy udany pomost dotransplantacji z zastosowaniem sztucznego serca. Byliśmytak niedaleko, byliśmy pionierami.

Profesor Religa był moim szefem od ponad dwudziestulat. Ja, fizyk, byłem dumny i nadal jestem, że traktował mnieten wybitny, poważany na świecie chirurg jako partnera. Byłpostacią niezwykłą: ojcem dla rzeszy zafascynowanych no-woczesną chirurgią, którą im pokazał w kraju, lekarzy i twór-cą innowacji medycznych, ze swobodą współpracującym zespecjalistami wielu dziedzin nauki i wreszcie organizatoremważnych dla rozwoju medycyny przedsięwzięć. Jego ogrom-na wiedza i doświadczenie połączone z niebywałą odwagąi poświęceniem zjednywały mu wiernych współpracownikówi przyjaciół. Zmienił mnie, zmienił nas – na lepsze. Jego szkoła,jego sposób na budowanie zespołu polegał na poszanowa-niu indywidualności – „tyle samodzielności, ile odpowiedzial-ności”. Był gdzieś za nami, z tyłu, gotów pomóc, dać radę,wziąć na siebie odpowiedzialność, ale nam nie wypadało.Dlatego dojrzewaliśmy, szybko nabieraliśmy wiary we własnesiły – jego cele stawały się naszymi.

Pozostanie nam w pamięci jego kodeks, w którym naj-ważniejszy był pacjent. Przemierzał setki kilometrów, pra-cował bez wytchnienia nocami i dniami, jeśli była szansaratowania jednego pacjenta.

To właśnie pacjenci budują historię lekarza. Dla mnienajważniejszy był Tomasz G., nastolatek z Bielawy. Kompli-kacje pogrypowe spowodowały potrzebę wymiany serca.Nie było. Profesor postawił na nogi niejedno ministerstwo,zdobył niewiarygodne środki. Samolot wojskowy lądowałw podzielonym Berlinie (był rok 1991, kto wtedy wierzył, żemur będzie wkrótce zburzony?). Komory Berlin Heart zdą-żyły na czas. Pracowaliśmy wtedy nad polską komorąwspomagania serca. Mieliśmy już sztuczne serce. Nie mieli-śmy jeszcze sukcesu. Tym razem wszystko szło perfekcyj-nie. Było niewiarygodne, jak Tomek już następnego dniapowracał do zdrowia. Stał się ulubieńcem całego oddziału.Nie wychodziłem ze szpitala kilkanaście dni i… dojrzewa-łem. Uwierzyłem, że to wszystko ma sens, to działa! Komo-ry mogą mieć mniejszy rzut (60–80 ml) i zaprojektowałemniedługo później oryginalny kształt POLVAD. Ale czekaliśmyna serce. Spokojnie, bo na to pozwalało skuteczne, mecha-niczne wspomaganie krążenia. Gdy dowiedziałem się, żejest serce – napięcie sięgnęło zenitu. Pamiętam jego bezro-botnych rodziców, którzy przynosili mu „michałki” – rów-nież nad nimi górował przekonaniem, że tu nic złego munie grozi. Pamiętam moje zdziwienie, jak jednoznacznieprzyjął to Tomek. Ucieszył się, że będzie mógł wyjść szpita-la i wrócić do siebie takim, jakim był przedtem. Profesorz młodym zespołem operował, jakby było to rutyną. Gdywszył serce, panował cisza. Przyłożenie elektrod i… Boski,

Wspomnienia o Profesorze Zbigniewie Relidze

Page 26: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

459KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

jedyny rytm życia wypełnił salę. Potem Tomek był pierw-szym, któremu Profesor wszczepił nasze komory. Po dwóchlatach nastąpił odrzut serca. Komory POLVAD spisywały sięświetnie, a ja mogłem wrócić do długich rozmów z Tom-kiem. Po z górą trzech tygodniach przyszło serce. Tomeknie miał żadnych wątpliwości, że znowu uda mu się jakopierwszemu pacjentowi w Polsce przejść kolejną barierę(powtórną transplantację serca) – ale tym razem był to suk-ces tylko inżyniera.

Do dziś cieszę się przyjaźnią wspaniałych kolegów, któ-rzy mnie, fizyka, przyjęli jako naturalne rozszerzenie zespo-łu. On to tak widział. Wiedział jak nikt, że medycyna, naukato gra zespołowa. Cieszył się naszymi sukcesami. Swoimiobdzielał nas hojnie. Zawsze pamiętał o udziale każdegoz nas w jego przedsięwzięciach.

Ostatnio rozmawiałem z nim podczas eksperymentów nazwierzętach robotem Robin Heart, w styczniu tego roku. Gdyzaproponowałem w 1999 r., czy nie zrobilibyśmy robota kar-diochirurgicznego – odpowiedział tylko: „A kiedy będę mógłnim operować?” W styczniu operował za pomocą naszych ro-botów jego syn Grzegorz, wykonując elementy resekcji pę-cherzyka żółciowego. Następnego dnia operowaliśmy sercei trzymając w jednej dłoni endoskop, w drugiej telefon, prze-kazywałem Profesorowi szczegóły operacji. Interesował siędo końca, wielu z jego rad jeszcze nie udało nam się wprowa-dzić. Jego wyzwania ciągle są dla nas aktualne.

Nie ma go z nami, ale każdy z nas jest gotów samo-dzielnie podjąć się kontynuacji, w zakresie swojej wiedzyi kompetencji, działań, które rozpoczął. Profesor, gdy podej-mował się kolejnych zadań, zawsze dbał o pozostawienie„trwałych śladów” swojej pracy w postaci sprawnego ze-społu i struktury, organizacji, w ramach której można byłokontynuować rozpoczęte działania. Najlepsze kliniki kardio-chirurgii w kraju, Instytut Protez Serca Fundacji RozwojuKardiochirurgii w Zabrzu – będą świadczyć o jego dziele.

dr n. med. Zbigniew NawratFundacja Rozwoju Kardiochirurgii w Zabrzu

* * *

Pragniemy złożyć wyrazy współczucia z powodu odej-ścia prof. Zbigniewa Religi. Zapisał się on w naszej pamięcinie tylko jako wybitny fachowiec, lecz – co ważniejsze – ja-ko lekarz, który zawsze szanował życzenia pacjenta. Byłpierwszym w Polsce kardiochirurgiem, który wykonał ope-rację w krążeniu pozaustrojowym u pacjentki będącejŚwiadkiem Jehowy bez przetaczania krwi. Kierował się za-sadą poszanowania woli chorego, zanim jeszcze zostałaona wpisana w ustawy prawa medycznego. Przekazał jąswoim uczniom i bronił jej publicznie, ugruntowując jąw świadomości społeczeństwa.

Profesor Religa zostawił po sobie następców, którzykontynuują działalność stworzonej przez niego szkoły kar-diochirurgii w skali całego kraju. Przejęcie duchowego dzie-dzictwa po swoim nauczycielu to wielki zaszczyt. Czasem

jednak zastanawiamy się w takich momentach, dlaczegożycie ludzkie trwa zbyt krótko, byśmy mogli w nim zrealizo-wać choćby swoje plany i zamiary, nie mówiąc o bliskichsercu marzeniach. Jak mówi Biblia: „Człowiek narodzonyz niewiasty żyje krótko i jest przesycony niepokojem. Ni-czym kwiecie wyrasta i zostaje ścięty, i ucieka jak cień, i niepozostaje przy życiu” (Księga Hioba 14: 1, 2). Nie może jużdalej służyć drugim swą wiedzą i doświadczeniem, wzbo-gacać ich swymi zaletami moralnymi i osobowością ani cie-szyć się z nimi wspólnym codziennym życiem.

W takich przykrych chwilach mogą nam przynieść po-cieszenie słowa z Biblii, która zawiera wypowiedzi samegoBoga. Jedna z nich tchnie nadzieją na ponowny powrót dożycia wszystkich, którzy od nas odeszli: „Nachodzi godzina,w której wszyscy w grobowcach pamięci usłyszą jego głosi wyjdą” (Ewangelia Jana 5: 28, 29). Szczerze pragniemy, byte słowa stały się trwałą pociechą dla wszystkich, którzybyli blisko związani z Profesorem Religą i boleśnie przeży-wają jego śmierć.

Antoni TomaszewskiSTRAŻNICA

Towarzystwo Biblijne i TraktatoweZwiązek Wyznania Świadków Jehowy

* * *

Drogi Profesorze, Droga Ma³¿onko, Rodzino,Panie Prezydencie Rzeczypospolitej Polskiej, Panie Premierze, Panie Marsza³ku,Dostojni Pañstwo.

Chciałbym podziękować Tobie, Drogi Profesorze, w imie-niu nas, lekarzy, tak licznie obecnych, ale także naszych pa-cjentów, których silna reprezentacja jest tutaj na CmentarzuPowązkowskim dzisiaj i towarzyszy w Twojej wędrówce dowiecznego odpoczywania.

Dziękuję za tyle dobrych i prawdziwych słów, które dzi-siaj przywołały raz jeszcze tę postać wielkiego polskiegochirurga – wielkiego polskiego lekarza.

Chciałbym, Drogi Profesorze, pożegnać Cię dzisiaj i po-wiedzieć Ci w imieniu nas wszystkich, obecnych tu, zwłasz-cza całej polskiej kardiochirurgicznej rodziny, także TwoichPrzyjaciół i Współpracowników: Andrzeja Bochenka, Witol-da Rużyłło, Marka Krawczyka, ale także bliskich Tobie nie-obecnych dzisiaj, którzy pracują i ratują chorych w Warsza-wie, Krakowie, Wrocławiu, Gdańsku, Łodzi, Poznaniu, Bia-łymstoku, Lublinie, Rzeszowie Katowicach, Zabrzu i tworząto, o czym zawsze marzyłeś, tj. nowoczesną kardiochirur-gię, nowoczesną medycynę w Polsce.

Nie mam wątpliwości, że ci lekarze, ale i pacjenci będąświadkami i jednocześnie posłańcami Twojej życiowej misji.

Towarzyszymy dzisiaj naszemu Nauczycielowi w tej wę-drówce ku wiecznej pamięci, w tak szczególnym miejscunarodowego panteonu.

LISTY DO REDAKCJI

Page 27: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

460 KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

Wspomnienia o Profesorze Zbigniewie Relidze

8 marca 2009 r., Warszawa, pożegnanie prof. Zbigniewa Religi, Dom Pogrzebowy, Cmentarz na Powązkach.

DDrrooggii PPrrooffeessoorrzzee,,pozostawiłeś nam, lekarzom, wielką i nieprzemijającą

misję, że chory człowiek, a zwłaszcza ten najtrudniejszy,jest największym świadectwem naszej wiedzy, naszego ta-lentu, doświadczenia, naszej pasji i zaangażowania. Częstoprzypominałeś nam, że po tym poznaje się, jakim jesteś le-karzem i tylko po tym.

Dlatego poświęciłeś się choremu najtrudniejszemu, jak-że często choremu bez szans na dalsze życie. Dlatego z ta-ką determinacją rozwijaliśmy z Tobą przeszczepy serca, po-tem płuc, dlatego wspólnie z kardiologami podejmowali-śmy już w roku 1986 operacje ratujące życie w zawaleserca. Dlatego całym swoim autorytetem wspierałeś nowa-torski program inwazyjnego leczenia ostrych zespołówwieńcowych i walczyłeś skutecznie, aby nim objąć cały kraj,a nie tylko województwo śląskie. Kiedy i to nie pomagało,aby ratować życie chorych, pierwszy w Polsce bardzo od-ważnie sięgnąłeś po nieznane w naszym kraju mechanicz-ne wspomaganie krążenia z pomocą sztucznych komór,które z Twojej inicjatywy powstały w Zabrzu.

DDrrooggii NNaauucczzyycciieelluu,, dziękujemy Ci, że pokazałeś nam, że Polska jest już tym

demokratycznym europejskim krajem, gdzie nie tylko może-my, ale musimy spełnić nasz obowiązek. Tak, to jest ten kraj– nasz kraj. Ty zawsze mówiłeś, że trzeba wracać lepszym,bardziej doświadczonym po szkoleniu za granicą i tutajw Polsce powinniśmy się zawodowo i naukowo spełniać.

Dziękujemy, że mocno wsparłeś własnym działaniemakademicką medycynę, która w naszym kraju przeżywa ko-lejny kryzys i często sprawia wrażenie nadmiernie skostnia-łej. Pokazałeś własnym przykładem, że musi pozostać silnai nowoczesna, a jednocześnie bardzo otwarta w działaniu namłodych, zdolnych lekarzy i naukowców i nowatorskie, alesprawdzone za granicą rozwiązania. Przywróciłeś nam, na-uczycielom akademickim wiarę i przekonanie, że to medy-cyna akademicka tworzy nową jakość w polskiej medycynie.Dlatego bardzo szczególne i wyjątkowo ważne zadanie wy-znaczałeś jej liderom na wszystkich etapach działania.

Drogi Profesorze, pozwól, że Ci podziękuję w imieniunas wszystkich za tę szczególną misję skierowaną do na-szych pacjentów. To dzięki takim lekarzom jak Ty oni wie-rzą, że polska medycyna jest medycyną skuteczną, że jestmedycyną nowoczesną, europejską w jej wszystkich dzie-dzinach, zaczynając od kardiologii, kardiochirurgii, inten-sywnej terapii, pediatrii, poprzez nefrologię, hematologię,ortopedię, a na onkologii kończąc. Pacjenci wierzą w sku-teczność całej polskiej medycyny, nie trzeba ich straszyć.

DDrrooggii PPrrooffeessoorrzzee,,dziękuję, że pokazałeś naszym pacjentom, ale jeszcze

bardziej pokazałeś nam, leczącym, że kiedy niespodziewa-nie zaatakowała Cię nieuleczalna choroba, z wielką godno-ścią i nieustępliwością walczyłeś, znosząc ciężar nowotwo-rowej choroby i wierząc, że to, co niemożliwe dzisiaj, staćsię może możliwe i uleczalne już wkrótce, może jutro. Nie-stety Ty – bojownik o życie każdego chorego – nie zdążyłeśsam wygrać z chorobą.

Nie jestem politykiem, jestem lekarzem, ale dobrzewiem i my tutaj wszyscy mamy tego świadomość, że zosta-wiłeś bardzo silne przesłanie politykom i samorządowcom,mówiąc i podkreślając, że ochrona zdrowia w każdym krajujest i pozostanie bardzo trudna, mimo to trzeba ją ciąglepoprawiać, doskonalić. Realistycznie i pragmatycznie rozu-miałeś, że trzeba bardzo wiele wysiłku, ponad podziałami,aby na bardzo odpowiedzialnej drodze reform w ochroniezdrowia w Polsce nie ustawać. Twoje myślenie ponad po-działami i aktualnie panującą polityczną modą było bardzowidoczne zarówno w zabrzańskim spotkaniu z prezyden-tem Jaruzelskim i jego wsparciu dla Centrum Zdrowia MatkiPolski w Łodzi na operacje u dzieci i noworodków, jak i pod-czas kilkakrotnych spotkań z prezydentem Solidarności,symbolem nowej Rzeczypospolitej Lechem Wałęsą.

Dzisiaj Panie Prezydencie Kaczyński, ja Panu dziękuję zatyle ciepłych słów poświęconych prof. Zbigniewowi Relidzei za to, że w imieniu nas wszystkich, reprezentując majestat

Page 28: Profesor dr hab. med. Zbigniew Religa (1938–2009) Zbigniew Religa w 1987 r. zainicjował trwający do dzisiaj program pomocy szkoleniowej w zakresie nowoczesnej kar-diochirurgii

461KKaarrddiioocchhiirruurrggiiaa ii TToorraakkoocchhiirruurrggiiaa PPoollsskkaa 2009; 6 (4)

najjaśniejszej Rzeczypospolitej, obdarował Pan nie tylkowielką życzliwością, ale także Orderem Orła Białego – naj-większym z największych zaszczytów i honorów w naszymkraju. Bardzo Panu dziękujemy.

Kończąc, Panie Profesorze, przywołuję dzisiaj szczegól-ne zdjęcie z Twojej, ale także i naszej zawodowej i życiowejbiografii. Tak naprawdę nie wiemy dokładnie, w jakim dniuono powstało w 1987 r. w Zabrzu. Zostało opublikowaneprzez czasopismo National Geographic i otrzymało bardzoprestiżową nagrodę World Press Photo. To zdjęcie pokazujesalę operacyjną i dramat chorego człowieka. Pokazuje takżeTwój dramat, Drogi Profesorze, i nasz dramat, całego na-szego zespołu. Wiemy, że temu choremu w roku 1987 niebyliśmy w stanie pomóc. Chory zginął, ale na drugiej sali,w tym samym dniu, z Twoim liderowaniem, dzięki trans-plantacji uratowaliśmy życie innemu choremu, który jestdzisiaj wśród nas. To pan Tadeusz Żytkiewicz, nauczycielz Warszawy, cieszący się zdrowiem, aktywnym życiem w 22lata po transplantacji serca. To zdjęcie to swoisty symbol,znak na przyszłość.

DDrrooggii PPrrooffeessoorrzzee,, dzisiaj my – uczniowie i Twoi Współpracownicy – stojąc

nad Twoim grobem, chcemy Ci powiedzieć, że nie ustąpimyw naprawianiu Rzeczypospolitej na miarę naszych możli-wości, ambicji i miejsca, za które jesteśmy odpowiedzialni.Łączy nas Twoja pasja w pozytywnym budowaniu oraz po-święcenie i determinacja w codziennym działaniu. Tak jakna tym zdjęciu, niepowodzenia muszą budować, wzmac-niać. Z dzisiejszej wędrówki ku wiecznemu odpoczywaniumy wszyscy musimy wynieść to przesłanie i nie wolno namnigdy o tym zapomnieć.

Żegnam Cię, Profesorze, żegnam Cię, Dobry Nauczycie-lu. Żegnamy Cię wszyscy.

Marian ZembalaWarszawa, 13 marca 2009 r.

* * *

...Ile Ciê ceniæ trzeba, ten tylko siê dowie, kto Ciê straci³

Posłuchaj Zbyszku.

Jest tu Maciek i Marysia, Małgosia i Grzesiek– a wszyscy wokół Twojej Hanki.

Przed chwilą zagrał Ci Armstrong.Może kiedyś zanuci Ci Presley?

Chciałeś mieć pogrzeb skromny – i masz!Skromniejszego już nie dało się zrobić.A zrobilibyśmy znacznie bogatszy, gdybyś tylko nam pozwolił.

Dzwonili już do mnie: dyrektor Zespołu „Śląsk”, MarekTorzewski, ktoś nawet oferował sztuczne ognie.Mówię mu, że nie ma takiej tradycji, a głos na to:„No tak, ale dla Religi?”

Jest nas tu wielu, ale niedługo będzie cicho.

Zajrzę tu do Ciebie od czasu do czasu.Opowiem, co ze sztucznym sercem, jak grał Górnik... Jak biorą ryby – nie powiem, bo wiesz, że się na tym nie znam.

Myślałem, jakich wielkich słów użyć, by pożegnać takiegogigantajak Ty.

I wiesz co? Powiem Ci po naszemu, po śląsku:„Patrz tam jako, Zbyszek, patrz tam jako!”.

Jan SarnaFundacja Rozwoju Kardiochirurgii

im. prof. Z. Religi w Zabrzu

LISTY DO REDAKCJI