314
Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy Morze potworów R O Z D Z I A Ł I MÓJ NAJLEPSZY KUMPEL WYBIERA SUKNIĘ ŚLUBNĄ Koszmar zacz ął się tak: Sta łem pośrodku wyludnionej ulicy w jakimś nadmorskim miasteczku. Był środek nocy. Szalał sztorm. Wichura i deszcz szarpały palmami rosnącymi wzdłuż chodnika. Po obu stronach ulicy stały otynkowane na różowo i żółto budynki z zasłoniętymi oknami. Przecznicę dalej, za krzakami hibiskusa, wrzał ocean. Floryda - pomyślałem, choc nie miałem pojęcia, skąd to wiem. Nigdy wcześniej nie byłem na Florydzie. Wtedy us łyszałem stukot kopyt. Odwróciłem się i zobaczyłem mojego przyjaciela Grovera, który uciekał w panicznym strachu. Tak, powiedzia łem kopyt.

Riordan Rick - Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy - 02 - Morze Potworów

Embed Size (px)

DESCRIPTION

W porywającym, dowcipnym i cieszącym się ogromną popularnością dalszym ciągu opowieści rozpoczętej w Złodzieju pioruna Percy wraz z przyjaciółmi musi udać się w rejs po Morzu Potworów, aby ocalić obóz. Najpierw jednak odkryje szokującą rodzinną tajemnicę, która każe mu się zastanowić, czy to, że Posejdon uznał go za syna, jest zaszczytem czy okrutnym żartem. Siódma klasa była dla Percy’ego Jacksona wyjątkowo spokojna. Żaden potwór nie przedostał się na teren jego nowojorskiej szkoły. Ale kiedy niewinna gra w zbijanego z kolegami z klasy zmienia się w śmiertelną rozgrywkę z brutalną bandą olbrzymów-ludożerców… sprawy przyjmują paskudny obrót. Niespodziewana wizyta Annabeth, przyjaciółki Percy’ego, oznacza kolejne złe wieści: magiczna granica broniąca Obozu Herosów została zniszczona przez truciznę podrzuconą przez tajemniczego wroga. Jeśli lekarstwo nie znajdzie się na czas, jedyna bezpieczna przystań dla herosów przestanie istnieć.

Citation preview

  • Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy Morze potworw

    R O Z D Z I A I

    MJ NAJLEPSZY KUMPEL WYBIERA

    SUKNI LUBN

    Koszmar zacz si tak:

    Staem porodku wyludnionej ulicy w jakim nadmorskim miasteczku. By rodek nocy. Szala sztorm. Wichura i deszcz szarpay palmami rosncymi wzdu chodnika. Po obu stronach ulicy stay otynkowane na rowo i to budynki z zasonitymi oknami. Przecznic dalej, za krzakami hibiskusa, wrza ocean.

    Floryda - pomylaem, choc nie miaem pojcia, skd to wiem. Nigdy wczeniej nie byem na Florydzie.

    Wtedy usyszaem stukot kopyt. Odwrciem si i zobaczyem mojego przyjaciela Grovera, ktry ucieka w panicznym strachu.

    Tak, powiedziaem kopyt.

  • Grover jest satyrem. Od pasa w gr wyglda jak kady inny chudy nastolatek z ledwie widoczn kozi brdk i paskudnym trdzikiem. Chodzi dziwacznym krokiem, ale jeli nie zdarzyoby si wam przyapac go bez portek (czego nie polecam), nie domylilibycie si, e nie jest do koca czowiekiem. Lune dinsy i sztuczne stopy ukrywaj jego poronity sierci tyek oraz kopyta.

    Grover jest moim kumplem od szstej klasy. Towa-rzyszy mi wraz z dziewczyn o imieniu Annabeth w wyprawie majcej na celu uratowanie wiata. Ale nie widzielimy si od lipca zeszego roku, kiedy uda si samotnie na niebezpieczn misj - wypraw, z ktrej jeszcze aden satyr nie powrci.

    W kadym razie w moim nie Grover macha kozim ogonem i trzyma w rku swoje ludzkie buty jak zawsze, kiedy chce si poruszac naprawd szybko. Pdzi wzdu niewielkich sklepikw z pamitkami i wypoyczalni sprztu surfingowego. Wicher zgina palmy niemal do ziemi.

    Grovera przeraao co, co byo za nim. Musia przed chwil zejc z play, gdy sierc mia pen mokrego piasku. Najwyraniej udao mu si skd uciec. Dalej ucieka przed... czym.

    Na tle wycia wiatru rozleg si przeraajcy ryk. Daleko za Groverem, po drugiej stronie ulicy pojawia si mroczna postac. Przewrcia uliczn latarni, ktra wybucha deszczem iskier.

  • Mj kumpel potkn si i jkn przeraony. Musz si std wydostac - mamrota pod nosem. - Musz ich ostrzec!

    Nie widziaem, co go ciga, ale syszaem, jak co mruczy i przeklina. Ziemia zadraa, kiedy si przybliyo. Grover skoczy za rg ulicy i zawacha si, po czym skrci w lepy zauek peen sklepikw. Nie mia czasu, eby si wycofac. Wicher wyrwa z zawiasw najblisze drzwi. Szyld nad ciemn teraz witryn gosi: BUTIK LUBNY.

    Grover wpad do rodka i zanurkowa wprost pod wieszak z biaymi sukniami.

    Przed sklepem przesun si cie potwora. Wyczuem jego smrd: mdlc kombinacj wilgotnej weny i gnijcego misa, no i ten dziwaczny kwaskowaty odr, jaki wydzielaj ciaa potworw - niczym skunksy, ktre ywiy si wycznie meksykaskim arciem.

    Ukryty za sukniami lubnymi Grover zadra. Cie potwora przemkn dalej.

    Zapada cisza, jeli nie liczyc deszczu. Grover odetchn gboko. Moe to co sobie poszo.

    W tej samej chwili niebo rozdara byskawica. Cay front sklepu eksplodowa, a potworny gos rykn:

    MAAAM CI!

    Skoczyem na ku drc z przeraenia. Nie byo adnego sztormu. Ani potwora. Przez okno mojego pokoju wpadao poranne soce.

  • Wydao mi si, e widz cie przemykajcy po szkle co na ksztat czowieka. Ale potem rozlego si pukanie do drzwi i gos mamy:

    Spnisz si, Percy! I cie za oknem znik.

    To chyba tylko wyobrania pataa mi figle. Okno na pitym pitrze i rozklekotana drabina przeciwpoarowa za nim... nikogo nie mogo tam byc.

    Chod kochanie zawoaa znw mama. Dzi ostatni dzie szkoy. Powiniene si cieszyc! Prawie ci si udao!

    Ju id wydusiem z siebie. Pomacaem pod poduszk. Zacisnem palce na

    dugopisie, z ktrym zawsze sypiam, i to podziaao uspokajajco. Wycignem go i przyjrzaem si wyry-temu na nim staro greckie mu napisowi: Anaklysmos. Orkan.

    Miaem ochot go odetkac, ale co mnie powstrzymao. Od tak dawna nie uywaem Orkana...

    Poza tym mama wymoga na mnie obietnic, e nie bd posugiwa si miercionon broni w jej mieszka-niu, po tym jak rzuciem oszczepem w z stron i zlikwidowaem jej szafk z porcelan. Odoyem Anaklysmosa na nocn szafk i wygramoliem si z ka.

    Ubraem si tak szybko, jak tylko mogem. Staraem si nie mylec o koszmarze, potworach i cieniu za moim oknem.

    Musz si std wydostac. Musz ich ostrzec! Co Grover mia na myli?

  • Zgiem trzy palce w pazury na wysokoci serca i wy -konaem taki gest, jakbym co od siebie odpycha -staroytny znak odpdzajcy ze moce, ktrego kiedy mnie nauczy.

    Ten sen nie mg byc prawd. Ostatni dzie szkoy. Mama miaa racj,

    powinienem si cieszyc. Po raz pierwszy w yciu niemal skoczyem rok i nie zostaem wyrzucony. Nie wydarzyo si nic dziwacznego. Ani jednem bjki w klasie. aden z nauczycieli nie zamieni si w potwora i nie usiowa otruc mnie drugim niadaniem w stowce czy te wysa-dzic w powietrze w czasie klaswki. Jutro bd ju w drodze do najfajniejszego miejsca na wiecie - Obozu Herosw.

    Jeszcze tylko jeden dzie. Chyba nawet ja nie jestem ju w stanie wiele namieszac.

    Jak zwykle nie miaem pojcia; jak bardzo si pomyli-em.

    Mama zrobia niebieskie gofry i niebieskie jajka na niadanie. To jej osobista miesznostka; lubi obchodzic specjalne okazje, przygotowujc niebieskie jedzienie -jakby w ten sposb udowadniaa, e wszystko jest moliwe. Percy moe skoczyc sidm klas. Go fry musz byc niebieskie. Takie drobne cuda.

    Jadem niadanie przy kuchennym stole, a mama zmywaa naczynia. Miaa na sobie strj firmowy: niebiesk spdnic w gwiazdki i bluzk w czerwono-biae paski, w ktrych sprzedawaa sodycze w sieciowej

  • cukierni "Sodka Ameryka". Dugie brzowe wosy zwi-zaa w koski ogon.

    Gofry byy pyszne, ale najwyraniej nie jadem ich z takim zapaem jak zwykle. Mama odwrcia si do mnie i zmarszczya brwi.

    Wszystko w porzdku, Percy? Taaa... wszystko gra. Ale ona wyczuwaa, e co mnie gnbio. Wytara

    rce i usiada naprzeciwko. Chodzi o szko czy...

    Nie musiaa koczyc pytania. Wiedziaem, o czym mwi.

    Obawiam si, e Grover jest w tarapatach - odpowie-dziaem i opisaem jej mj senny koszmar.

    Zacisna usta. Nie rozmawialimy duo o tej drugiej stronie mojego ycia. Usiowalimy yc zupenie zwycza-jnie, ale mama wiedziaa wszystko o Groverze.

    Nie przejmowaabym si zbytnio, kochanie powie-dziaa. - Grover jest ju dorosym satyrem. Gdyby byy jakie kopoty, z pewnoci dowiedzielibymy si czego... z obozu... - Zobaczyem, e sztywnieje, wyma wiajc sowo "obz".

    O co chodzi? - spytaem.

    - O nic odrzeka. - Wiesz co? Dzi po poudniu wi-tujemy zakoczenie roku szkolnego. Zabieram ciebie i Tysona do Rockefeller Center... do tego waszego ulubkrnego sklepu dla skejtw.

    Rany, to byo kuszce. Zawsze mielimy problemy z funduszami. Pacilimy za wieczorowe kursy mamy i moj prywatn szko, wic nie starczao nam pienidzy

  • na kupowanie takich rzeczy jak deskorolki. W jej gosie co jednak mnie zaniepokoio.

    Zaraz, zaraz - powiedziaem. - Dzi wieczorem mieli-my si pakowac na wyjazd na obz.

    Zacisna palce na cierce. Och, jeli o to chodzi, kochanie... Dostaam w

    nocy wiadomoc od Chejrona.

    Serce podskoczyo mi do garda. Chejron by koordynatorem zajc na Obozie Herosw. Nie kontaktowaby si z nami, gdyby nie chodzio o co powanego.

    Co powiedzia? Uwaa... e byc moe powiniene odoyc wyjazd na

    obz. Moe tam byc dla ciebie niebezpiecznie. Niebezpiecznie? I jak to odoyc, mamo? Jestem

    istot pkrwi! To dla mnie jedyne bezpieczne miejsce na ziemi!

    Zazwyczaj, kochanie. Ale zwaywszy, jakie tam maj kopoty...

    Jakie kopoty? - Percy... Tak bardzo mi przykro. Miaam nadziej,

    e porozmawiamy o tym po poudniu. Nie jestem w stanie teraz ci tego wytumaczyc i podejrzewam, e nawet Chejron miaby z tym problem. Wszystko wydarzyo si tak nagle.

    Moje myli szalay. Jak mgbym nie pojechac na obz? Chciaem zadac jeszcze setki pyta, ale wanie w tej chwili zacz bic zegar.

    Na twarzy mamy dostrzegem wyraz ulgi.

  • Sidma trzydzieci, kochanie. Musisz ju ic. Tyson na pewno czeka.

    - Ale... Porozmawiamy po poudniu, Percy. Id do szkoy. To bya ostatnia rzecz, na jak miabym ochot, ale

    na twarzy mamy malowaa si bezradnoc rodzaj ostrzeenia, e jeli bd dalej naciska, to ona si rozpacze. A poza tym miaa racj co do Tysona. Musz spotkac si z nim na stacji metra o umwionej godzinie, inaczej bdzie nieszczliwy. Ba si sam podrowac kolejk podziemn.

    Zebraem swoje rzeczy, ale zatrzymaem si w drzwiach.

    Te kopoty na obozie, mamo. Czy to... czy to moe miec zwizek z moim snem o Groverze?

    Nie spojrzaa mi prosto w oczy. - Porozmawiamy po poudniu, kochanie. Wyjani ci

    wszystko... co bd moga. Niechtnie si z ni poegnaem i zbiegem po

    schodach, eby zdyc na pocig numer dwa. Nie miaem jeszcze pojcia, e do mojej

    popoudniowej rozmowy z mam nie dojdzie. Waciwie miao minc duo czasu, zanim znw

    zoba-cz dom. Wychodzc na ulic, spojrzaem na stojcy po drugiej

    stronie brzowy kamienny budynek. Jaki ciemny ksztat mign mi w wietle sonecznym przez uamek sekundy - ludzka sylwetka na tle muru, cie bez waciciela.

    Nastpnie w cie zafalowa i znikn.

  • R O Z D Z I A II

    MECZ ZBIJANEGO Z KANIBALAMI

    Dzie zacz si normalnie. A w kadym razie nie mniej normalnie ni zazwyczaj w szkole podstawowej Meriwether.

    Rozumiecie, to jest jedna z tych "postpowych" szk w centrum Manhattanu, gdzie siedzi si na pufach zamiast w awkach, nie dostaje si ocen, a nauczyciele przychodz do pracy w dinsach i koszulkach zespow rockowych.

    Mnie si to podoba. Mam ADHD i jestem dyslektykiem, podobnie jak wikszoc dzieci pkrwi, wic sabo mi szo w zwykych szkoach, z ktrych zreszt w kocu mnie wywalano. Problem z Meriwether jest jednak taki,

    e tutejsi nauczyciele zawsze widz wszystko w jasnych kolorach, a wikszoc dzieciakw to... no, ciemnota.

  • Wemy na przykad moj pierwsz lekcj tego dnia: angielski. Starsze klasy czytay powiec Wadca much, w ktrej grupka dzieci lduje na bezludnej wyspie i wszystkim odbija. W ramach pracy zaliczeniowej nauczyciele wysali nas na godzin na podwrko bez opieki dorosych, eby zobaczyc, co si wydarzy. I co si wydarzyo? Wielka bijatyka midzy sidm klas i sm, dwie bjki na kamienie i penokontaktowy mecz koszykwki. Wikszoci z tych zabaw przewodzi szkolny tyran, Matt Sloan.

    Sloan nie jest specjalnie wysoki, ani silny, ale zacho-wuje si tak, jakby by. Ma oczy bulteriera, potargane czarne wosy i zawsze nosi drogie , niechlujne ciuchy, jakby chcia wszystkim pokazac, e nic sobie nie robi z rodzinnych pienidzy. Jeden z jego przednich zbw jest uamany od czasu, kiedy zwin ojcu z garau porshe i wjecha w znak nakazujcy zmniejszenie prdkoci koo szkoy.

    W kadym razie Sloan rozdawa wszystkim kuksace, a w kocu szturchn rwnie mojego kumpla Tysona, a to by bd.

    Tyson by jedynym bezdomnym dzieckiem w Meriwether. O ile bylimy w stanie si zorientowac z mam, rodzice porzucili go we wczesnym dziecistwie, pewnie dlatego, e jest taki... inny. Tyson ma prawie dwa metry wzrostu i jest zbudowany jak yeti, ale bez przerwy pacze i boi si wszystkiego, cznie z wasnym odbiciem w lustrze. Jego twarz jest nieco zdeformowana i mao przyjemna. Nie udao mi si zobaczyc, jaki ma

  • kolor oczu, poniewa nigdy nie zdoaem signc wzrokiem ponad jego krzywe zby. Gos ma niski, ale mwi miesznie, jak duo modsze dziecko zapewne dlatego, e przed pojawieniem sie w Meriwether nigdy nie chodzi do szkoy. Nosi zawsze powycierane dinsy, brudne sportowe buty rozmiaru 50 i dziuraw flanelow koszul. mierdzi wielkomiejskimi zaukami, poniewa tam wanie mieszka: w sporym tekturowym pudle po lodwce niedaleko 72. ulicy na Manhattanie.

    Szkoa Meriwether przyja go w ramach programu integracyjnego, ktrego celem miao byc polepszenie relacji midzy dziecmi. Problem w tym, e uczniowie w wikszoci nie znosili Tysona. A kiedy odkryli, e to cienias, pomimo potnej siy i przeraajcego wygldu, zajli si polepszaniem relacji midzy sob; solidarnie go drczc. W rezultacie byem jego jedynym kumplem, co oznaczao, i rwnie on by moim jedynym kumplem.

    Mama tysic razy skarya si w szkole, e nic nie robi, eby Tyson lepiej tutaj si poczu. Wzywaa nawet pomoc spoeczn, ale to nic nie dao. Pracownicy opieki uwaali, e Tyson nie istnieje. Przysigali na wszystkie witoci, e wielokrotnie odwiedzali zauek, ktry im opisywalimy, i nie byli w stanie znalec Tysona, choc nie mam pojcia, jak mona nie zauwayc dwumetrowe-go nastolatka mieszkajcego w pudle po lodwce.

    W kadym razie Matt Sloan zaczai si za plecami Tysona i usiowa go szturchnc, a Tyson spanikowa i odepchn go nieco zbyt mocno. Sloan polecia jakie

  • pic metrw i zaplta si w hutawk z opon dla pierwszoklasistw.

    - Ty kretynie! - wrzasn Matt. - Wracaj do swojego kartonu!

    Tyson zacz pochlipywac. Usiad na drabince z takim rozmachem, e skrzywi drek, i ukry twarz w doniach.

    Odszczekaj to, Sloan! - krzyknem. Sloan spojrza na mnie szyderczo. O co ci chodzi, Jackson? Mgby miec

    kumpli, gdyby nie trzyma zawsze strony tego kretyna.

    Zacisnem pici. Miaem nadziej, e moja twarz nie jest a tak czerwona, jak mi si wydawao.

    - On nie jest kretynem. On jest tylko... Usiowaem wymylic, co mam powiedziec, ale Sloan

    nie sucha. On i jego wielcy, paskudni kolesie byli zanadto zajci wymiewaniem nas. Zastanawiaem si, czy to wyobrania plata mi figle, czy te rzeczywicie wok Sloana zgromadzio si wicej osikw ni zwykle. Zazwyczaj widywao si go w towarzystwie jednego albo dwch potnie zbudowanych chopakw, ale dzi krci-o si przy nim prawie dziesiciu, a ja byem niemal pewny, e nigdy wczeniej ich nie widziaem.

    Zaczekaj tylko do wuefu, Jackson - zawoa Sloan. - Ju nie yjesz!

    Kiedy skoczya si przerwa, nauczyciel angielskiego, pan de Milo, wyszed na podwrko, eby ocenic szkody, i oznajmi, e zrozumielimy Wadc much doskonale i wszyscy zaliczylimy przedmiot, ale nigdy, przenigdy

  • nie powinnimy wyrosnc na gwatownikw. Matt Sloan kiwa ochoczo gow, po czym posa mi umiech uama-nego zba.

    A ja musiaem obiecac Tysonowi, e na przerwie niadaniowej kupi mu dodatkow kanapk z masem orzechowym, eby przesta pakac.

    Czy ja... czy ja jestem kretynem? - zapyta. - Nie odpowiedziaem z naciskiem, zgrzytajc zbami. - To Matt Sloan jest kretynem. Tyson pocign nosem.

    Dobry z ciebie kumpel. Bdzie mi ciebie brakowao za rok, jeli... jeli nie bd...

    Gos mu zadra. Uwiadomiem sobie, e Tyson nie ma pojcia, czy dostanie si do szkoy w ramach kolejne-go programu integracyjnego. Wtpiem, czy dyrektor raczy z nim porozmawiac.

    Nie martw si, wielkoludzie wydusiem z siebie. Wszystko bdzie w porzdku.

    Tyson spojrza na mnie z tak wdzicznoci, e poczuem si jak najpodlejszy kamca. Jak mogem obiecac komus takiemu jak on, e cokolwiek bdzie dobrze?

    Zaraz potem mielimy egzami z nauk przyrodniczych.

    Pani Tesla powiedziaa nam, e mamy tak zmieszac chemikalia, eby wywoac wybuch. Tyson by moim partnerem w laboratorium. Jego donie byy o wiele za due na malekie naczynka, ktrymi mielimy si po -

  • sugiwac. Przez przypadek strci z awki tac z odczynnikami i sprawi, e z kosza na mieci wzniosa si pomaraczowa chmura w ksztacie grzyba.

    Kiedy pani Tesla ewakuowaa ju laboratorium i wezwaa suby zajmujce si niebezpiecznymi odpada-mi, pochwalia Tysona i mnie jako urodzonych chemikw. Bylimy pierwszymi uczniami w historii szkoy, ktrym udao si zdac u niej egzamin w niecae ptorej minuty,

    Cieszyem si, e przedpoudnie mija szybko, poniewa dziki temu nie miaem czasu na rozmylanie nad wasnymi problemami. Nie mogem wytrzymac z myl, e pewnie co zego dzieje si w Obozie Herosw. A co gorsza, nie udawao mi si odpdzic wspomnienia mojego nocnego koszmaru. Miaem okropne przeczucie, e Grover jest w opaach.

    Podczas testu z nauk spo ecznych, kiedy mielimy wyznaczac na mapie szerokoc i dugoc geograficzn otworzyem notatnik i wpatrywaem si w zdjcie, ktre byo w rodku - moja przyjacika Annabeth na waka-cjach w Waszyngtonie. Miaa na sobie dinsy i dinsow kurtk narzucon na pomaraczow koszulk Obozu Herosw. Na jasnych wosach zawizaa chustk. Staa z rkami skrzyowanymi na piersi przed Lincoln Memo-rial budowl w ktrej znajduje si pomnik Lincolna i wygldaa na niezwykle zadowolon z siebie, zupenie jakby to ona j zaprojektowaa. Annabeth zamierza zo-stac architektem, jak doronie, tote zawsze stara si odwiedzic wszystkie wane budowle i takie tam. To jej

  • osobiste dziwactwo. Wysaa mi e-mailem to zdjcie podczas ferii zimowych, wic zerkaem na nie raz po raz, eby nie zapomniec, e ona naprawd isnieje, a Obz Herosw nie jest tylko wytworem mojej wyobrani.

    Bardzo aowaem, e Annabeth nie ma przy mnie. Ona widziaaby, co sdzic o moim nie. Nigdy si przed ni do tego nie przyznam, ale wiem, e jest ode mnie bystrzejsza, nawet jeli czasem mnie to irytuje.

    Miaem wanie zamknc notatnik, kiedy Matt Sloan wycign rk i wyrwa mi zdjcie.

    Ej! - zaprotestowaem. Sloan spojrza na fotografi i wybauszy oczy ze

    zdumienia. - Niemoliwe, Jackson. Kto to jest? To chyba nie

    twoja... Oddawaj! - czuem, e si czerwieni po same uszy. Sloan poda zdjcie swoim paskudnym kolesiom;

    ktrzy zarechotali i zaczli je drzec, eby ze strzpw zrobic sobie kulki do strzelania. Oni zdecydowanie byli nowi, pewnie z wizyt z innej szkoy, poniewa wszyscy mieli przypite do koszulek te gupie plakietki z napi-sem "CZEC! MAM NA IMI...", ktre dostaje si w sekretariacie. Musieli miec rwnie specyficzne poczucie humoru, poniewa wszyscy wpisali sobie dziwaczne przezwiska typu WYSYSACZ SZPIKU, POERACZ CZASZEK i JOE BOB. aden normalny czowiek tak si nie nazywa.

    Oni docz do naszej klasy w przyszym roku -powiedzia Sloan takim tonem, jakby to miao mnie

  • przerazic. - Jestem pewny, e bd w stanie opacic czesne w przeciwiestwie od twojego opnionego kumpla.

    - On nie jest opniony - musiaem si naprawd bardzo powstrzymywac, eby nie trzasnc Sloana w dzib.

    Jego wielcy kumple przeuwali moje zdjcie. Miaem ochot rozetrzec ich na proszek, ale Chejron wyranie przykaza mi, e nie wolno wyadowywac gniewu na zwykych miertelnikach, niezalenie od tego, jak bardzo byliby nieznoni. Walczyc wolno jedynie z potwo-rami.

    A jednak co mi podpowiadao, e gdyby tylko Sloan wiedzia, kim naprawd jestem...

    Rozleg si dzwonek. Kiedy teraz z Tysonem wychodzilimy z klasy,

    usyszaem za sob szept jakiej dziewczyny.

    - Percy! Rozejrzaem si po korytarzu z szafkami, ale nikt na

    mnie nie patrzy. Jakby to w ogle byo moliwe, eby dziewczyna z Meriwether zawoaa mnie po imieniu.

    Zanim zdyem si zastanowic, czy znw wyobrania pata mi figle, tum uczniw ruszy do sali gimnasty cznej, porywajc Tysona i mnie razem z sob. Czas na wuef. Trener obieca nam wielki mecz w zbijanego, a Matt Sloan obieca, e mnie zabije.

    Stroje sportowe w Meriwether skadaj si z bkitnych spodenek i wielokolorowych, rcznie farbowanych koszulek. Na szczcie wikszoc zajc odbywa si na

  • terenie szkoy, tote nie musimy biegac po Nowym Jorku niczym banda modocianych hipisw z obozu poprawczego.

    Przebraem si w szatni tak szybko, jak tylko si dao, bo nie chciaem si spotykac ze Sloanem. Miaem ju wychodzic, kiedy zawoa mnie Tyson.

    - Percy? Jeszcze si nie przebra. Sta w drzwiach siowni,

    ciskajc w rce strj. - Czy mgby... no... - Ach. Tak - usiowaem ukryc irytacj. - Jasne,

    chopie. Tyson zanurkowa w siowni, a ja staem na stray

    na zewntrz, kiedy si przebiera. Czuem si z tym nieco dziwacznie, ale on zazwyczaj prosi mnie o t przysug. Podejrzewaem, e to dlatego, e jest bardzo owosiony, a poza tym ma na plecach dziwaczne blizny, o ktrych pochodzenie nigdy nie odwayem si zapytac.

    Przekonaem si jednak na wasnej skrze, e jeli kto si namiewa z Tysona, kiedy ten si przebiera, on si strasznie denerwuje i zaczyna wyrywac drzwi z framug.

    Kiedy weszlimy do sali gimnastycznej, trener Nunley siedzia przy swoim niewielkim biureczku, czytajc gazet sportow. Nunley mia chyba milion lat, nosi grube okulary, brakowao mu zbw, a jego siwe wosy byy zawsze tuste. Przypominaby mi wyroczni w Obozie Herosw ktra bya skurczon mumi - gdyby nie to, e porusza si jeszcze mniej ni ona, no i nie plu

  • zielonym dymem. W kadym razie nigdy go na tym nie przyapaem.

    Trenerze zwrci si do niego Matt Sloan. - Czy mog byc kapitanem?

    e co? Nunley podnis wzrok znad gazety. - Taaak - wymamrota. - Mhm.

    Sloan umiechn si szeroko i zaj si wybieraniem druyn. Zrobi mnie kapitanem drugiej, ale moje ewentualne wybory nie miay adnego znaczenia, poniewa wszyscy najlepsi gracze i najbardziej lubiani kumple przechodzili na jego stron. Podobnie jak wielka grupa goci.

    Matt Sloan wyrzuci na podog sali gimnastycznej cay kosz piek.

    Boj si - wymamrota Tyson. - Dziwny zapach. Spojrzaem na niego. Co ma dziwny zapach? - nie podejrzewaem,

    eby mwi o sobie.

    - Oni - Tyson wskaza na nowych kumpli Sloana. -Dziwnie pachn.

    Gocie rozcigali palce, strzelajc knykciami i zerka-jc w nasz stron, jakby nadszed czas na jatk. Cigle mylaem skd oni mog byc. Pewnie z jakiej szkoy, gdzie karmi si uczniw surowym misem i bije trzcin.

    Sloan dmuchn w gwizdek trenera i gra si rozpocz-a. Jego druyna popdzia ku linii rodkowej. Po mojej stronie Raj Mandali wrzasn w jzyku urdu co, co zapewne znaczyo "musz siku!" i pogna ku wyjciu. Corey Bailer usiowa wpeznc pod stojc pod cian

  • mat i schowac si za ni. Pozostali czonkowie mojej druyny, kulc si ze strachu, robili, co mogli, eby nie wygldac na wietny cel.

    Tyson - powiedziaem. - Wemy... Dostaem pik w brzuch. Usiadem na rodku sali

    gimnastycznej. Druyna przeciwna wybuchna miechem.

    Przed oczami miaem mg. Czuem si tak, jakbym wanie znalaz si w uchwycie zapaniczym goryla. Nie wydawao mi si, eby ktokolwiek by w stanie rzucic pik tak mocno.

    Percy, kryj si! wrzasn Tyson. Przetoczyem si po pododze, kiedy kolejna pika

    prze-leciaa mi koo ucha z prdkoci dwiku. uuup! Uderzya w mat pod cian. Corey Bailer zawy.

    - Ej! - krzyknem w stron druyny Sloana. - Moecie kogo zabic!

    Joe Bob posa mi w odpowiedzi okrutny umiech. Dziwne, ale wyda mi si nagle znacznie wyszy... wyszy nawet ni Tyson. Pod koszulk rysoway si potne bicepsy.

    - Mam nadziej, Perseuszu Jacksonie! Mam nadziej!

    Moje imi wymwi tak, e ciarki przeszy mi po plecach. Nikt mnie nie nazywa Perseuszem oprcz tych, ktrzy znali moj prawdziw tosamoc. Czyli oprcz moich przyjaci... i wrogw.

    Co takiego powiedzia Tyson? e oni dziwnie pachn... Potwory.

  • Gocie otaczajcy Matta Sloana roli w oczach. Nie byli ju po prostu wyrostkami. Stali si dwuipmetro-wymi olbrzymami o dzikich oczach, ostrych zbach i owosionych rkach wytatuowanych w we, tancerki brzucha i przebite strza serduszka.

    Matt upuci pik. Rany! Nie jestecie z Detroit! Kim... Inne dzieciaki z jego druyny zaczy wrzeszczec i

    pchac si do wyjcia, ale olbrzym o imieniu Wysysacz Szpiku rzuci pik z upiorn precyzj. Przeleciaa tu obok Raja Mandali, ktry wanie mia wybiec z sali, i uderzya w drzwi, zatrzaskujc je magicznie. Raj i gromadka innych dzieciakw rozpaczliwie walia w nie piciami, ale nie ustpoway.

    Wypucie ich! - wrzasnem w stron olbrzymw. Ten, ktry mia na imi Joe Bob, warkn w moim

    kierunku. Na bicepsie mia tatua z napisem "JB kocha Cukiereczka".

    - Mamy stracic takie smakowite kski? Nie, synu Pana Mrz. Lajstrygonowie nie graj tylko o twoje ycie. Jestemy godni!

    Machn rk i na linii rodkowej pojawi si kolejny zestaw piek - niestety, tym razem nie byy one zrobione z czerwonej gumy. Byy ze spiu, wielkoci kul arma-tnich, dziurkowane niczym kule do krgli, a z otworw wydobywa si ogie. Musiay byc koszmarnie gorce, ale olbrzymi podnosili je bez problemu goymi rkami.

    - Trenerze! - zawoaem.

  • Nunley spojrza przed siebie zaspanym wzrokiem, ale jeli nawet dostrzeg cokolwiek niezwykego w naszym meczu, nie da tego po sobie poznac. Na tym wanie polega problem ze miertelnikami. Magiczna moc zwana mg zasania przed ich wzrokiem prawdziw natur potworw i bogw, w zwizku z czym zwykli ludzie widz jedynie to, co s w stanie zrozumiec. Niewykluczone, e wuefista widzia tylko kilku omioklasistw jak zwykle dajcych wycisk modszym uczniom. Byc moe pozostali chopcy widzieli kumpli Sloana gotuj-cych si do rzucania koktajli Mootowa.(Nie byby to pierwszy taki przypadek). Jednego niemal byem pewny: nikt poza mn nie zdawa sobie sprawy, e mamy do czynienia z prawdziwymi ludoerczymi, dnymi krwi potworami.

    Taaak. Mhm. - wymamrota trener. - Bawcie si grzecznie.

    I wrci do swojej gazety. Olbrzym o imieniu Poeracz Czaszek rzuci pik.

    Uchyliem si, a ognista spiowa kometa przemkna tu koo mojego ramienia.

    Corey! - krzyknem.

    Tyson wycign go zza maty gimnastycznej na moment przed tym, jak rozbia si na niej kula, pozostawiajc z maty jedynie dymice wiry.

    Uciekajcie! poleciem mojej druynie. Drugim wejciem!

    Rzucili si w stron szatni, ale wystarczyo kolejne machnicie rk Joe Boba i rwnie tamte drzwi si zatrzasny.

  • - Nikt std nie wyjdzie, chyba e wypadnie z gry! -rykn Joe Bob. - A nie wypadniecie z gry, dopki was nie zjemy!

    Cisn wasn ognist kul. Moja druyna rozpie-rzcha si, a kula wypalia krater porodku sali gimna- stycznej.

    Signem po Orkana, ktrego zawsze nosz w kieszeni, ale uwiadomiem sobie, e mam na sobie spodenki gimnastyczne, ktre nie maj kieszeni. Orkan tkwi w moich dinsach w szafce w szatni. A drzwi do szatni byy zamknite. Byem cakowicie bezbronny.

    W moj stron leciaa kolejna ognista kula. Tyson popchn mnie w bok, ale eksplozja i tak zwalia mnie z ng. Chwil pniej leaem na pododze, oszoomiony dymem, w farbowanej koszulce upstrzonej nadpalonymi dziurami. Po drugiej stronie linii rodkowej dwaj godni olbrzymi wbijali we mnie wzrok.

    Miso! ryknli. - Miso herosa na niadanie! I obaj si zamierzyli.

    Percy potrzebuje pomocy! wrzasn Tyson i zasoni mnie swoim ciaem w chwili, gdy cisnli kule.

    Tyson! - krzyknem, ale byo ju za pno. Obie kule uderzyy w niego... Nie... On je zapa! W

    jaki sposb ten sam Tyson, ktry by tak niezgrabny, e regularnie strca wyposaenie laboratoryjne i rozwala konstrukcje na placu zabaw, zapa dwie ogniste, meta-lowe kule pdzce ku niemu z prdkoci biliona kilometrw na godzin. Odesa je ku ich zaskoczonym wacicielom, ktrzy zdyli wrzasnc "ZUUUUOOO!" w

  • chwili, gdy spiowe piki wybuchy, trafiajc prosto w nich.

    Olbrzymi rozproszyli si w dwie ogniste kolumny -co stanowio przynajmniej ostateczny dowd na to, e byli potworami. Potwory nie gin. Rozpadaj si po prostu w dym i py, co oszczdza herosom kopotw ze sprzta-niem po walce.

    - Moi bracia! - zawy Joe "Kanibal" Bob. Napi mi-nie, a tatua z Cukiereczkiem zafalowa. Zapacisz za ich zniszczenie!

    Tyson! - zawoaem. - Uwaaj! Ku nam leciaa kolejna kometa. Mj kumpel ledwie

    zdy odrzucic j w bok. Poleciaa prosto nad gow trenera Nunleya i wyldowaa na trybunach z potnym BUM!

    Po caej sali biegali uczniowie, wrzeszczc i prbujc nie wpadac w zionce ogniem kratery, ktrymi poorana bya podoga. Inni walili w drzwi, wzywajc pomocy. Sloan sta po rodku sali jak skamieniay, rozgldajc si z niedowierzaniem za latajcymi wok niego mie-rtelnymi pociskami.

    Trener Nunley wci niczego nie dostrzega. Postuka w swj aparat suchowy, jakby eksplozje powodoway jakie zakucenia, ale nie podnosi oczu znad gazety.

    Haas niewtpliwie byo sychac w caej szkole. Kto w kocu przybdzie nam na pomoc dyrektor albo policja.

    Zwycistwo bdzie nasze! - rykn Joe "Kanibal" Bob. Bdzie jeszcze uczta z twoich koci!

  • Miaem ochot powiedziec mu, e troch za bardzo si przejmuje gr w zbijanego, ale zanim zdyem otworzyc usta, unis kolejn kul. Trzej pozostali olbrzymi zrobili to samo.

    Wiedziaem, e ju po nas. Tyson nie bdzie w stanie odeprzec wszystkich tych pociskw na raz. Musia miec powanie poparzone rce po tym, jak zablokowa pierwszy strza. Bez mojego miecza...

    Przyszed mi do gowy wariacki pomys. Rzuciem si ku drzwiom prowadzcym do szatni.

    Z drogi! krzyknem do mojej druyny. - Odsunc si od drzwi!

    Za mn rozlegy si wybuchy. Tyson odrzuci dwie kule z powrotem ku ich wacicielom, rozbijajc ich w proch.

    Zatem zostao nam jeszcze dwch olbrzymw. Trzecia kula lecia a prosto na mnie. Zastygem na

    chwil w bezruchu - raz, dwa, trzy, cztery, pic po czym uchyliem si, pozwalajc jej rozwalic drzwi do szatni.

    Zakadaem, e gaz zbierajcy si w wikszoci szatni chopcw wystarczy, eby wywoac eksplozj, a zatem nie zdziwiem si, kiedy ponca pika do zbijane-go wybucha z gonym UUUUP!

    ciana si rozleciaa. Drzwiczki szafek, skarpetki, sprzt z siowni i przerne paskudne rzeczy osobiste zasypay ca sal gimnastyczn.

    Odwrciem si w chwili, gdy Tyson rbn Poeracza Czaszek w twarz, dosownie zgniatajc olbrzyma. Ale

    ostatni z napastnikw, Joe Bob, roztropnie nie

  • wypirszcza z rki swojej piki, czekajc na nadarzajc si okazj. Rzuci dokadnie w chwili, kiedy Tyson odwrci si ku niemu.

    - Nie! krzyknem. Kula trafia Tysona w sam rodek piersi, odrzucajc

    go na ca odlegoc sali gimnastycznej, tak e uderzy w tyln cian, ktra pka i czciowo runa na niego. Przez dziur byo widac ulic. Nie miaem pojcia jakim cudem Tyson zdoa to przeyc, ale on wyglda jedynie na lekko oszoomionego. Spiowa kula dymia u jego stp. Usiowa j podniec, ale oguszony upad z powro-tem na stert pustakw.

    - Doskonale! - zawoa radonie Joe Bob. - Zostaem tylko ja! Bd mia doc misa, eby przyniec Cukiere-czkowi na obiad!

    Podnis kolejn kul i zamierzy si na Tysona. Stj! zawoaem. - Przecie to o mnie chodzi! Olbrzym si rozpromieni. Chcesz umrzec pierwszy, herosku? Usiowaem co wymylic. Orkan musia byc gdzie

    w pobliu.

    W tej samej chwili dostrzegem moje dinsy lece na dymicej stercie ubra tu pod nogami olbrzyma. Gdybym tylko zdoa si tam dostac... Wiedziaem, e to beznadziejne, ale rzuciem si naprzd.

    Olbrzym zarechota. - niadanko samo ku mnie zmierza. Unis rk do

    rzutu. A ja pogodziem si ze mierci.

  • Niespodziewanie znieruchomia, a wyraz jego twarzy zmieni si z triumfalnego na zaskoczony. Jego koszulka rozdara si dokadnie w tym miejscu, gdzie pownien miec ppek, a z dziury wyroso co na ksztat rogu - nie, nie rogu... To byo lnice ostrze.

    Kula wypada mu z rk. Potwr gapi si na n, ktry wanie go przedziurawi od tyu.

    Oj wymamrota i rozpad si w chmur zielonego pomienia, co, jak si domylaem, raczej nie ucieszy Cukiereczka.

    Porodku supa dymu staa moja przyjacika Annabeth. Jej twarz bya brudna i podrapana. Annabeth miaa przerzucony przez rami podarty plecak, z kieszeni wystawaa jej bejsbolwka, w rce niosa spiowy sztylet, a jej stalowoszare oczy pony dziko, jakby przez tysic kilometrw cigaa j armia upiorw.

    Matt Sloan, ktry przez cay czas sta oszoomiony na rodku sali, w kocu odzyska zmysy. Zamruga oczami na widok Annabeth, jakby z trudem rozpoznawa w niej osob z mojego zdjcia.

    To ta dziewczyna... To ta dziewczyna... Annabeth walnea go w nos, przewracajc na ziemi. A ty - oznajmia - odczep si od mojego kumpla. Sala gimnastyczna pona. Wszdzie dookoa

    biegay dzieciaki, strasznie wrzeszczc. Syszaem wycie syren i znieksztacony gos w interkomie. Przez szklane drzwi wejciowe widziaem dyrektora szkoy, pana Bonsai,

    walczcego z zamkiem. Za nim toczyli si pozostali nauczyciele.

  • - Annabeth... - wydukaem. - Jak ci si... od kiedy tu jeste...

    - Mniej wicej od rana. - Schowaa swj spiowy sztylet. Prbowaam znalec dobry moment, eby z tob pogadac, ale nigdy nie bye sam.

    - Ten cie, ktry widziaem dzi rano... to bya... - Poczuem, e si rumienie. - Bogowie, to ty zagldaa przez moje okno?

    - Nie ma czasu na wyjanienia! - warkna, chocia na jej twarzy te malowao si co na ksztat rumieca. - Po prostu nie chciaam, eby...

    Uwaga! - krzykna jaka kobieta. Drzwi otwary si i doroli wbiegli tumnie do sali.

    Spotkamy si na zewntrz - powiedziaa do mnie Annabeth. - On te. - Wskazaa na Tysona, wci siedzcego w oszoomieniu pod cian. Rzucia mu spojrzenie pene niesmaku, ktry nie do koca rozumia-em. - Lepiej we go ze sob.

    e co?

    - Nie ma czasu na wyjanienia! - odpara. - Pospiesz si!

    Zaoya bejsbolwk, magiczny prezent od jej matki, i natychmiast znika.

    Ja za staem samotnie porodku poncej sali gimnastycznej, kiedy wtargn do niej dyrektor wraz z poow grona nauczycielskiego oraz kilkoma funkcjona-riuszami policji.

    - Percy Jackson? - odezwa si pan Bonsai. - Co... Jak...?

  • Siedzcy pod rozwalon cian Tyson jkn i podnis si spomidzy pustakw.

    - Boli gowa. Matt Sloan powoli rwnie odzyskiwa

    przytomnoc. Spojrza na mnie z przeraeniem.

    To sprawka Percy'ego, panie Bonsai! To on podpali szko! Trener Nunley to potwierdzi! Wszystko widzia!

    Trener Nunley przez cay czas grzecznie czyta swoj gazet, ale - mj pech - unis gow akurat w tej chwili, kiedy Sloan wymwi jego nazwisko.

    - Eee? Taaak. Mhm.

    Wszyscy doroli zwrcili si ku mnie. Wiedziaem, e przenigdy mi nie uwierz, nawet gdybym opowiedzia im ca prawd.

    Wycignem Orkana z moich zniszczonych dinsw, rzuciem szybkie "spadamy!" w kierunku Tysona, po czym skoczyem przez dziur w cianie szkolnego budynku.

    R O Z D Z I A III

  • PRZYWOUJEMY PRZEKLT TAKSWK

    Annabeth czekaa na nas w zauku koo Church Street. Zgarna Tysona i mnie z chodnika dokadnie w chwili, kiedy wz stray poarnej przemkn obok na syrenie, zmierzajc ku szkole Meriwether.

    Skd ty wyr zasne tego tu? - spytaa wadczym tonem, wskazujc palcem na Tysona.

    W kadych innych okolicznociach cieszybym si ze spotkania z ni. Poprzedniego lata zawarlimy pokj, mimo i jej matk jest Atena, ktra niezbyt dobrze dogaduje si z moim ojcem. Tskniem za Annabeth znacznie bardziej, ni bybym skonny przyznac.

    Ale teraz dopiero co zostaem zaatakowany przez olbrzymich ludoercw, Tyson uratowa mi ze trzy albo cztery razy ycie, a Annabeth tylko gapia si na niego tak, jakby to on stanowi problem.

    - To mj kumpel - odpowiedziaem. Jest bezdomny? A co to ma do rzeczy? On te syszy co mwisz,

    wiesz? Dlaczego nie zapytasz jego? Wygldaa na zaskoczon. On potrafi mwic?

    Owszem - przytakn Tyson. - Jeste adna.

  • Och, fuj! Annabeth odsuna si od niego.

    Nie byem w stanie uwierzyc, e zachowuje si tak

    chamsko. Przyjrzaem si rkom Tysona, ktre powinny

    byc paskudnie poparzone przez ponce piki. Te jednak

    wyglday cakiem dobrze - osmolone i pokryte bliznami,

    z brudnymi paznokciami wielkoci chipsw... ale

    przecie zawsze tak wyglday.

    Tyson - powiedziaem z niedowierzaniem. - Ty nawet

    nie poparzye rk.

    Oczywicie, e nie odburkna Annabeth. - Dziwi

    mnie to, e Lajstrygonowie odwayli si cie zaatakowac

    w jego towarzystwie.

    Tyson najwyraniej nie mg si nadziwic blond

    wosom Annabeth. Usiowa ich dotknc, ale ona pacna

    go w rk.

    Annabeth - odezwaem si. O co chodzi z tymi

    Lajstryco-tam?

    Lajstrygonami. Te potwory z sali gimnastycznej to

    gatunek ludoerczych olbrzymw, ktre mieszkaj na

    dalekiej pnocy. Odyseusz raz si na nich natkn, ale

    nie syszaam, eby kiedykolwiek zapuszczali si tak

    daleko na poudnie, a do Nowego Jorku.

    Lajstry...ja nawet nie potrafi tego powtrzyc. Jak

    oni si nazywaj w jakim ludzkim jzyku?

    Zamylia si chwil.

    Kanadyjczycy uznaa w kocu. - Chod, musimy si

    std wydostac.

    Policja bdzie mnie szukac.

    To najmniejszy z naszych problemw - odpara.

    -Miae sny?

  • Sny... o Groverze?

    Poblada.

    O Groverze? Nie... O co chodzi z Groverem?

    Opowiedziaem jej mj koszmar.

    - Czemu pytasz? Co tobie si nio?

    W jej oczach czaia si burza, jakby jej myli

    wiroway w tempie miliona obrotw na sekund. Chodzi o obz - powiedziaa w kocu. - Maj

    tam

    powany problem.

    - Mama mwia to samo! Ale jaki problem? - Nie wiem dok adnie. Co jest nie w porzdku.

    Musi-my si tam jak najszybciej dostac. Potwory cigay

    mnie przez ca drog z Wirginii, usiujc mnie

    powstrzymac. Ciebie czsto atakoway?

    Pokrciem przeczco gow.

    Przez cay rok ani razu... A do dzi. Ani razu? Ale jakim cudem... - Jej wzrok

    powdro-wa w kierunku Tysona. - Ach.

    Co ma znaczyc to "ach"? Tyson unis rk, jakby by na lekcji.

    Ci Kanadyjczycy na wuefie nazwali Percy'ego

    jako

    tak... synem Pana Mrz? Wymienilimy z Annabeth spojrzenia.

    Nie miaem pojcia, jak to wyjanic, ale uznaem, e

    Tysonowi naley si prawda za to, e omal nie da si zabic.

    Suchaj wielkoludzie zaczem. - Syszae

    kiedy

    te stare opowieci o greckich bogach? Zeus, Posejdon,

    Atena...

    Tak - odpar Tyson.

  • No wic...ci bogowie wci yj. Tak jakby krc si po wiecie ladami cywilizacji Zachodu, mieszkajc w jej

    najsilniejszych orodkach, jak teraz w Ameryce. A

    czasami maj dzieci ze miertelnikami. To s dzieci pkrwi.

    Tak - odpowiedzia Tyson, jakby wci czeka a dojd do sedna.

    No wic... Annabeth i ja jestemy takimi dziecmi pkrwi powiedziaem. - Herosami w trakcie szkolenia.

    A jeli potwory wyczuj nasz zapach, atakuj. Tym

    wanie byli ci olbrzymi z sali gimnastycznej. Potworami.

    Tak Gapiem si na niego jak gupi. Tyson nie wydawa

    si zaskoczony ani zmieszany z powodu tych wszystkich

    rewelacji, a to z kolei sprawiao, e ja czuem si

    zaskoxzony i zmieszany.

    Wierzysz w to, co mwi? Tyson potakn.

    A ty jeste... synem Pana Mrz? Taa... przyznaem si. - Moim tat jest Posejdon. Tyson zmarszczy brwi. Teraz wydawa si

    zakopota-ny.

    Ale w takim razie... Rozlego si wycie syreny. Obok naszego zauka

    prze-mkn radiowz.

    Nie mamy na to czasu - oznajmia Annabeth. -

    Pogadamy w takswce. Chcesz jechac takswk a do obozu? - spytaem. -

    Czy ty wiesz, ile to...

    - Zaufaj mi.

  • Zawahaem si. A co z Tysonem? Wyobraziem sobie podr do Obozu Herosw z moim

    wyronitym kumplem. Skoro on umiera ze strachu na zwykym placu zabaw, gdzie spotyka najzwyklejszych szkolnych chuliganw, to jak si zachowa na placu treningowym dla pbogw? Ale z drugiej strony bdzie-my poszukiwani przez policj.

    Nie moemy go po prostu zostawic uznaem. - On te moe miec kopoty.

    Owszem - Annabeth miaa ponur min. - Zdecydo-wanie musimy go zabrac. Chodmy.

    Nie podoba mi si jej ton, jakby Tyson by jakim potwornym wrzodem, z ktrym trzeba jak najszybciej jechac do szpitala, ale ruszyem za ni zaukiem. W trjk cicho przemknlimy bocznymi ulicami do centrum, a za nami z ruin sali gimnastycznej mojej szkoy unosi si ku niebu ogromny sup dymu.

    Tutaj Annabeth zatrzymaa si na rogu ulic Thomas i Trimble i zacza grzebac w plecaku. - Mam nadziej, e zostaa mi jeszcze jedna. Wygldaa gorzej, ni mi si wczeniej wydawao i miaa szram na podbrdku. W jej wosy zapltay si gazki i dba trawy, jakby spdzia kilka nocy na onie przyrody. Rozdarcia na brzegach jej dinsw podejrzanie przypominay lady po pazurach. Czego szukasz? - spytaem.

  • Wok nas wyy syreny. Pomylaem sobie, e nie minie duo czasu zanim gliny rozszerz obszar poszuki-wa maoletnich przestpcw, ktrzy wysadzili w powie-trze sal gimnastyczn. Matt Sloan z pewnoci zoy ju zeznania. I pewnie nagi fakty w ten sposb, ebymy to my z Tysonem wyszli na krwioerczych kanibali.

    - Mam jedn, bogom niech bd dziki! - Annabeth wycigna zot monet, w ktrej rozpoznaem drachm, olimpijsk walut. Na awersie widniaa gowa Zeusa, na rewersie za Empire State Building.

    - Annabeth - zwrciem jej uwag - nowojorscy takswkarze nie przyjm czego takiego.

    Stethi - zawoaa po starogrecku. - O harma dio boles!

    Jak zwykle, kiedy przemwia w jzyku Olimpu, jakim cudem zrozumiaem, co to znaczyo. Powiedziaa: Zatrzymaj si, Rydwanie Nienawici!

    Nie eby jej sowa natchny mnie optymizmem co do jej planu, jakikolwiek on by.

    Rzucia monet na jezdni, a drachma utona w asfalcie i znika, zamiast zabrzczyc, jak mona by si spodziewac.

    Przez chwil nic si nie dziao. Nastpnie, dokadnie w miejscu, gdzie spada

    moneta, asfalt pociemnia. Wytopi si w regularny prostokt, mniej wicej rozmiarw miejsca parkingowe-go. ktry bulgota jak ciemnoczerwon, przypominaj-c krew ciecz. Chwil pniej z tej mazi wyoni si samochd.

  • Bya to niewtpliwie takswka, ale w przeciwierrstwie do wszystkich taryf w Nowym Jorku nie bya ta, lecz w kolorze szarego dymu. To znaczy wyglda-a, jakby bya utkana z dymu, jakby mona byo przejc przez ni na przestrza. Na drzwiczkach widniay jakie litery - co, co wygldao jak CRATA GRIXAJ - ale moja dysleksja utrudniaa odcyfrowanie napisu.

    Okno po stronie pasaera otwaro si i wychylia si przez nie gowa starej kobiety. Na oczy spadaa jej grzywka posiwiaych wosw, a kiedy si odezwaa, mwia tak niewyranie, jakby przed chwil dostaa dawk rodka paraliujcego.

    - Jaki kursik?

    Troje do Obozu Herosw - oznajmia Annabeth. Otworzya tylne drzwiczki takswki i gestem kazaa mi wsic do rodka, jakby nie byo w tym nic nadzwyczaj - ne go.

    Ale, ale! - zaskrzeczaa starucha. - Takich jak on nie wozimy!

    Wskazaa kocistym palcem na Tysona. O co chodzi? Czybymy obchodzili Dzie Zncania si nad Brzydalami?

    Dopac - obiecaa Annabeth. - Dam trzy dodatkowe drachmy na miejscu.

    Niech bdzie! krzykna starucha. Wsiadaem do takswki z pewn niechci. Tyson

    wcisn si na rodkowe miejsce. Annabeth wgramolia si ostatnia.

    Wntrze rwnie byo szare jak dym, ale sprawiao wraenie doc solidnego. Kanapa zapadaa si

  • miejsca-mi i bya popkana - ale to akurat nie odrniao tego pojazdu od wikszoci takswek. Midzy nami a prowa-dzc staruch nie byo natomiast przegrody z pleksi-glasu... Zaraz, zaraz. To nie bya tylko jedna starucha. Byy a trzy, cinite na przednim siedzeniu, wszystkie ze strkami wosw opadajcymi na oczy, kocistymi rkami i w sukniach z wypowiaego czarnego ptna.

    Ta ktra prowadzia, powiedziaa: - Long Island! Kurs na stref pozamiejsk! Ha! Nacisna peda gazu, a uderzyem potylic w

    zag-wek. W goniku rozleg si nagrany wczeniej komuni-kat: Witajcie, tu Ganimedes, podczaszy pana Zeusa! Podczas podry w poszukiwaniu wina dla Pana Niebios zawsze zapinaj pasy!

    Spojrzaem w d i dostrzegem gruby czarny acuch w miejscu, gdzie normalnie znajduj si pasy. Uznaem, e jeszcze nie osignem takiego stopnia desperacji. Jeszcze.

    Takswka pomkna na zachodni Broadway. Uwaga! Na lewo! - zaskrzeczaa siedzca

    porodku starucha.

    No c, gdyby daa mi oko, Nawanico, mogabym to zobaczyc! - zwrcia jej uwag kierujca samochodem.

    Chwileczk. Gdyby daa jej oko? Nie miaem czasu na pytania, poniewa takswka

    wykonaa ostry skrt, eby wyminc nadjedajc z naprzeciwka furgonetk dostawcz, wjechaa na kraw-nik z podskokiem, od ktrego zagrzechotay mi zby, po czym popdzia dalej przed siebie.

  • Sekutnico! - odezwaa si do kierujcej trzecia

    starucha. - Dawaj monet dziewczyny! Chc j ugryc!

    Gryza poprzedni, Wcieklico! - odpowiedziaa ta, ktrej na imi byo Sekutnica. Tym razem moja

    kolej!

    Nieprawda! wrzasna starucha imieniem

    Wcieklica. Czerwone! rykna rodkowa, nazwana wczeniej

    Nawanic.

    - Hamulec! - zawya Wcieklica.

    Sekutnica jednak nacisna mocniej gaz i

    przejechaa po krawniku, z piskiem wpadajc za rg i

    przewraca-jc stojak z gazetami. Mj odek pozosta

    jakie dwie przecznice za nami. Przepraszam - odezwaem si. Czy panie...

    widz?

    - Nie! odkrzykna Sekutnica zza kka. - Nie! rzucia Nawanica ze rodka. Oczywicie! - warkna Wcieklica od okienka

    po

    stronie pasaera.

    Spojrza em na Annabeth.

    One s lepe?

    - Niezupenie - odpara. - Maj oko.

    Jedno

    oko?

    No.

    - Kada?

    Nie. W sumie.

    Obok mnie Tyson jkn i chwyci si siedzenia.

    Niedobrze mi.

  • - O rany - powiedziaem, poniewa zdarzao mi si byc wiadkiem choroby lokomocyjnej Tysona podczas wycieczek szkolnych i zdecydowanie warto byo zachowac odstp. - Trzymaj si, wielkoludzie. Czy kto ma jaki worek na mieci czy co?

    Trzy grajce mi na nerwach staruchy byy zbyt pogrone w ktni, eby zwrcic na mnie uwag. Zerknem w stron Annabeth, ktra zacisna kurczo-wo palce na uchwycie, jakby od tego zaleao jej ycie, i posaem jej spojrzenie mwice: czem u -mnie -w to -pakujesz?

    - Ej - powiedziaa. - Taxi Grajcar to najszybszy rodek transportu do obozu.

    To czemu nie zamwia jej w Wirginii? To poza stref dziaa Starek - odrzeka, jakby to

    byo oczywistoci. - Jed tylko po Nowym Jorku i okolicy.

    Wozimy t takswk mnstwo saw! krzykna Wcieklica. - Jazona! Pamitacie go?

    Nie przypominaj mi! - zawya Sekutnica. - Poza tym wtedy nie miaymy takswki, stara ropucho. To byo trzy tysice lat temu!

    Dawaj mi zb! - Wcieklica usiowaa dobrac si do ust Sekutnicy, ale ta odepchna jej rk.

    Pod warunkiem, e Nawanica da mi oko! - Nie! zaskrzeczaa Nawanica. - Miaa je wczoraj! Ale to ja prowadz, stara wiedmo! - Wymwki! Jest kolejka! Teraz moja kolej! Sekutnica skrci ostro w ulic Delancey, omal nie

    zgniatajc mnie midzy drzwiczkami a Tysonem.

  • Docisna gaz do dechy i popdzilimy przez most Williamsburg z prdkoci stu kilometw na godzin.

    Bjka trzech Graj, bo teraz ju wiedziaem, co to za staruchy, rozkrcaa si na dobre: okaday si piciami, poniewa Wcieklica usiowaa signc do oka Nawanicy. Z rozwianymi wosami i otwartymi ustami wrzeszczay na siebie nawzajem, a ja uwiado -miem sobie, e adna ze staruch nie ma zbw - jeli nie liczyc pokego siekacza Sekutnicy. Zamiast oczu miay zamknite i zapadnite powieki - z wyjtkiem Wcieklicy, ktra rozgldaa si wygodniaym wzrokiem jednego, nabiegego krwi, zielonego oka, jakby nie moga si napatrzec wszystkiemu dookoa.

    W kocu Wcieklica, ktrej posiadanie oka dawao pewn przewag, zdoaa wyrwac zb z ust swojej siostry Sekutnicy. Ta wcieka si do tego stopnia, e zjechaa na sam krawd mostu z wrzaskiem "Dawaje to wreszcie!"

    Tyson jkn i chwyci si za brzuch. Ekhem, jeli to kogo interesuje odezwaem si

    to zaraz wszyscy umrzemy!

    - Nie martw si - odpowiedziaa Annabeth, sama wyranie zmartwiona. Starki wiedz, co robi. S

    naprawd mdre. Powiedziaa to crka Ateny, ale nie zabrzmiao to

    pocieszajco. Pdzilimy po krawdzi mostu czterdzieci metrw nad powierzchni rzeki.

    - Tak, mdre! - Wcieklica wyszczerzya si we wstecznym lusterku, ukazujc swj nowo nabyty zb. Wiedz wszystko!

  • Znaj kad ulic na Manhattanie! - Sekutnica

    doczya do przechwaek, nie przestajc okadac siostry.

    I stolic Nepalu!

    Znaj miejsce, ktrego szukasz! - dodaa Nawanica.

    Pozosta e staruchy natychmiast obdarzyy j

    kuksacami z obu stron, drc si niemiosiernie.

    Cicho! Cicho! Nawet jeszcze nie zapyta!

    O co chodzi? - zapytaem. - Jakie miejsce? Nie

    szukam adnego...

    - O nic! odwrzasna Nawanica. - Masz racj,

    chopcze. O nic nie chodzi! Powiedzcie.

    - Nie! zawyy chrem.

    Jak ostanio powiedziaymy, stay si straszne

    rzeczy! - oznajmia Nawanica.

    Oko wyldowao w jeziorze! - przytakna

    Wcieklica.

    Straciymy lata, eby je znalec! - jkna Sekutnica - A jak ju przy tym jestemy... oddawaj!

    - Nie! rykna Wcieklica.

    Oko! wrzasna Sekutnica. - Dawaj!

    Rbnea siostr w plecy. Rozlego si ohydne plusk i

    co wypado z twarzy Wcieklicy, ktra zacza

    rozpacz-liwie macac dookoa rkami, usiujc zapac to

    co z powrotem ale udao jej si jedynie to pacnc

    grzbietem doni. liska zielona kulka poszybowaa nad jej ramie-niem na tylne siedzenie prosto na moje

    kolana.

  • Podskoczyem tak, e uderzyem gow w sufit i oko spado na podog.

    Nic nie widz! - zawyy jednoczenie wszystkie trzy siostry.

    Oddawaj oko! - zajczaa Sekutnica. Oddaj jej oko! - wydara si Annabeth. - Nie mam go! - oznajmiem.

    Tam, koo twojej stopy - powiedziaa Annabeth. - Nie nadepnij! Podnie je!

    Nie wezm tego do rki! Takswka uderzya w barierk i przejechaa po niej

    z potwornym zgrzytem. Cay samochd si zatrzs i uniosy si z niego kby dymu, jakby mia zamiar roz-pync si z nadmiaru wysiku.

    Bd rzyga! - ostrzeg lojalnie Tyson. Annabeth! - zawoaem. - Daj Tysonowi swj

    plecak!

    Zwariowae? Podnie oko. Sekutnica gwatownie skrcia kierownic i

    takswka odsuna si od barierki. Popdzilimy mostem w kierunku Brooklynu, szybciej ni jakakolwiek ludzka takswka. Staruchy skrzeczay, okaday si wzajemnie i zawodziy za utraconym okiem.

    W kocu zebraem si na odwag. Oderwaem kawa-ek mojej farbowanej koszulki, ktra i tak rozpadaa si na strzpy przez wypalone w niej dziury, i podniosem oko z podogi.

    Dobry chopiec! krzykna Wcieklica, jakim zmysem wyczuwajc, e mam jej zagubiony organ wzroku. - Oddaj!

  • Nie oddam, dopki si nie wytumaczycie odparem. - O co chodzi z tym miejscem, ktrego szukam?

    - Nie ma czasu! - zawya Nawanica. - Przyspieszamy!

    Wyjrzaem przez okno. Rzeczywicie drzewa, samochody i cae dzielnice przemykay teraz obok nas niczym szara mga. Minlimy ju Brooklyn, zmierzajc w kierunku Long Island.

    Percy ostrzega mnie Annabeth. - one nie znajd celu podry bez tego oka. Bdziemy tylko przyspieszac i przyspieszac, a rozpadniemy si na milion kawakw.

    - Musz mi powiedziec - upieraem si. - Inaczej otworz okno i wyrzuc oko pod koa samochodw.

    - Nie! zawyy aonie staruchy. - To zbyt niebezpie-czne!

    Otwieram okno.

    - Zaczekaj! - wrzasny. - 30, 31, 75, 12! Wyrzuciy to z siebie jak prezenter podajcy

    numery w totku. Co to ma znaczyc? - zapytaem. - To nie ma sensu! - 30, 31, 75, 12! - jkna gono Wcieklica.

    -Tylko tyle moemy ci powiedziec. A teraz oddawaj oko!

    Jestemy prawie na miejscu! Zjechalimy ju z autostrady i przemykalimy przez

    wiejsk okolic pnocnej Long Island. Przed nami majaczy Obz Herosw z ogromn sosn na szczycie wzgrza drzewem Thalii, w ktrym zawarta bya yckrwa sia polegej dziewczyny pkrwi.

  • - Percy! - powtrzya Annabeth naglco. - Oddaj im to oko natychmiast!

    Uznaem, e nie bd si kci. Rzuciem oko na kolana Sekutnicy.

    Starucha chwycia je, wepchna w swj oczod, tak jak ludzie zakadaj soczewki kontaktowe, i zamrugaa.

    Ha!

    Wcisna hamulec. Takswka obrcia si kilkakrot-nie wok wasnej osi w chmurze dymu i zatrzymaa si z piskiem opon na rodku wiejskiej drogi u podnrza Wzgrza Herosw.

    Tyson bekn gono.

    Ju mi lepiej. Doskonale zwrciem si do staruch. - A teraz

    prosz o informacj, co oznaczaj te liczby. - Nie ma czasu! - Annabeth otworzya drzwiczki.

    -Wysiadamy. Ju! Zamierzaem zapytac dlaczego, ale kiedy spojrzaem

    na Wzgrze Herosw, zrozumiaem. Na szczycie wzgrza staa grupka obozowiczw.

    Wanie odpierali atak.

    R O Z D Z I A IV

    TYSON IGRA Z OGNIEM

  • Pozostajc w sferze mitologii, to jeli czego nienawidz bardziej od trjc staruszek, to z pewnoci - bykw. Poprzedniego lata walczyem na Wzgrzu Herosw z Minotaurem. Tym razem zobaczyem na szczycie co jeszcze gorszego: dwa byki. I nie takie zwyczajne, nie: to byy spiowe byki wielkoci sonia. A jakby tego byo mao, na dodatek oczywicie ziony ogniem.

    Kiedy tylko wysiedlimy z takswki, staruchy zawrciy, kierujc si w stron Nowego Jorku, swojej bezpiecznej przystani. Nie zaczekay nawet na obiecane dodatkowe trzy drachmy. Po prostu zostawiy nas na poboczu. Annabeth miaa ze sob tylko plecak i sztylet, a Tyson i ja stalimy tam w naszych nadpalonych farbo-wanych koszulkach gimnastycznych.

    - O rany - powiedziaa Annabeth, spogldajc na bitw toczc si na wzgrzu.

    Moim najwikszym zmartwieniem nie byy nawet same byki. Ani te dziesitka herosw w penym uzbrojeniu bitewnym obrywajca po okrytych spiem tykach. Niepokoio mnie to, e byki szalej po caym wzgrzu, okrajc nawet sosn, co nie powinno byc w ogle moliwe. Magiczna granica obozu nie pozwala potworom przedostac si poza drzewo Thalii. Metalo -wym bykom jednak si to udao.

    Patrol graniczny, do mnie! krzykn kto z obozowiczw. Ten gos nalecy do dziewczyny, by opryskliwy i dziwnie znajomy.

    Patrol graniczny? - pomylaem. Na obozie nie ma patrolu granicznego.

  • To Clarisse oznajmia Annabeth. - Chod, musimy jej pomc.

    W normalnych warunkach pomoc Clarisse nie znajcUrwaaby si wysoko na mojej licie spraw do zaatwienia. Ta dziewczyna naleaa do najgorszych chuliganw w obozie. Kiedy spotalimy si pierwszy raz, usiowaa zapoznac mnie twarz w twarz z klozetem. Poza tym bya crk Aresa, a ja w zeszym roku miaem niez awantur z jej ojcem, w zwizku z czym obecnie bg wojny i jego dzieci nienawidzili mnie gboko.

    Mimo wszystko teraz bya w tarapatach. Towarzysz-cy jej wojownicy szli w rozsypk, rozbiegajc si na wszystkie strony przy kadej szary bykw. Wok sosny widniay wielkie plamy wypalonej trawy. Jeden z chopakw krzycza i wymachiwa rkami, biegajc w kko, piropusz z koskiego wosia na jego hemie pon niczym ognisty irokez. Zbroja Clarisse poczernia-a od ognia. Dziewczyna walczya zaman wczni, ktrej drugi koniec bezuytecznie tkwi w metalowym spawie na kbie jednego z bykw.

    Odekaem dugopis. Zalni, wyduajc si i zwi-kszajc ciar, a w kocu miaem w doni spiowy miecz Anaklysmos.

    - Nie ruszaj si std, Tyson. Nie powiniene ryzykowac.

    - Nie! zaprotestowaa Annabeth. - Bdziemy go potrzebowac.

    Wlepiem w ni wzrok. - To miertelnik. Mia szczcie z tymi pikami, ale

    nie moe...

  • - Percy, czy ty wiesz, co to jest, tam u gry? To byki z Kolchidy, dzieo samego Hefajstosa. Nie jestemy w stanie z nimi walczyc bez olejku sonecznego "Medea" z filtrem 50 000. Upieczemy si na skwarki.

    - Olejku "Medea"... co? Annabeth grzebaa w plecaku, klnc pod nosem.

    - Na nocnej szafce w domu mam soiczek wanie takiego o zapachu kokosowym. Czemu go ze sob nie wzieam?

    Dawno ju nauczyem si nie zadawa Annabeth zbdnych pyta. Odpowiedzi wprawiay mnie w jeszcze wiksze zmieszanie.

    - Suchaj nie mam pojcia, o czym mwisz, ale nie pozwol upiec Tysona.

    - Percy... Tyson, zostajesz - Uniosem miecz. - Id do nich.

    Tyson prbowa protestowac, ale ja gnaem ju po zboczu w stron Clarisse, ktra pokrzykiwaa na swj patrol, usiujc ustawic go w szyku falangi. To by doskonay pomys; Ci, ktrzy byli w stanie suchac, ustawiali si rami w rami, czc tarcze, aby utworzyc mur z woowej skry i spiu. Wcznie wystaway ponad t cian niczym kolce jeozwierza.

    Niestety Clarisse zdoaa zdyscyplinowac w ten sposb tylko szeciu obozowiczw. Pozostaa czwrka biegaa jak oszalaa z poncymi kitami na hemach. Annabeth popdzia w ich stron usiujc jako pomc. Zdoaa pocignc za sob jednego byka, a nastpnie znika, cakowicie zbijajc bydl z tropu. Drugi byk szarowa na jej oddzia.

  • Znajdowaem si w poowie drogi na szczyt wzgrza wci za daleko, eby pomc. Clarisse nawet mnie jeszcze nie dostrzega.

    Byk rusza si zabjczo prdko jak na swoje rozmiary. Jego spiowa skra lnia w socu. W miejscu oczu mia rubiny wielkoci pici, a jego rogi byy z polerowanego srebra. Kiedy otworzy pysk na zawiasach, z wntrza wystrzeli sup biaego ognia.

    Trzymac szyk! - rozkazaa wojownikom Clarisse. Mona o niej powiedziec wiele nieprzyjemnych

    rzeczy, ale trudno odmwic jej odwagi. Jest to potnie zbudo-wana dziewczyna o penych okruciestwa oczach, zupenie takich jakie ma jej ojciec. Wygldaa jakby urodzia si, eby nosic greck zbroj, ale nie wyobra-am sobie, jak miaaby sobie poradzic z szar tego byka.

    Niestety w tej samej chwili drugi byk zrezygnowa z prb odnalezienia Annabeth. Odwrci si i zaatakowa nieosonite tyy oddziau Clarisse.

    Za tob! - ryknem. - Uwaaj! Nie powinienem krzyczec, poniewa to tylko j

    zdekoncetrowao. Byk Numer Jeden uderzy w tarcz Clarisse i falanga zostaa rozbita. Dziewczyna poleciaa w ty i wyldowaa na kpie wypalonej trawy. Potwr przeszarowa koo niej, ale po drodze zion na pozosta-ych herosw ognistym tchem. Tarcze stopiy si na ich ramionach. Rzucili bro i uciekli, podczas gdy Byk Numer Dwa zblia si do Clarisse z dz mordu.

    Skoczyem do przodu i chwyciem za rzemienie jej zbroi, odcigajc j na bok uamek sekundy przed tym,

  • jak przegalopowa Byk Numer Dwa tratujcy wszystko na swojej drodze. Ciem go mocno Orkanem, pozosta-wiajc spor ran w jego boku, ale potwr jedynie zazgrzyta, zarycza i popdzi dalej.

    - Puc mnie! - Clarisse uderzya mnie w rk. - A niech ci, Percy!

    Upuciem j na ziemi tu obok sosny i zwrciem si w stron bykw. Znajdowalimy si teraz po zewn-trznej stronie wzgrza; pod nami rozcigaa si dolina Obozu Herosw z domkami, terenami sportowymi, Wielkim Domem - wszystko to znajdzie si w niebezpie-czestwie, jeli byki zdoaj si przedrzec.

    Annabeth wykrzykiwaa rozkazy do pozostaych herosw, kac im si rozproszyc, eby odcignc potwory.

    Byk Numer Jeden zatoczy spory uk, zawracajc ku mnie. Kiedy przekracza niewidzialn granic porodku wzgrza, ktra nie powinna go przepucic, zwolni nieco, jakby powstrzymywa go silny wiatr. Chwil pniej jednak przedar si i rzuci si ku mnie. Byk Numer Dwa rwnie zwrci si w moj stron; ze szczeliny, ktr wyciem w jego boku, bucha ogie. Nie byem w stanie stwierdzic, czy ta bestia odczuwaa bl, ale jej rubinowe oczy zdaway si przewiercac mnie na wylot, jakby sprawy nabray wanie wymiaru osobistej wendetty.

    Nie byem w stanie walczyc z obydwoma bykami naraz. Musiaem powalic najpierw Byka Numer Dwa, ucinajc mu eb, zanim Byk Numer Jeden znajdzie si w polu raenia. Tymczasem czuem ju zmczenie w

  • rkach. Uwiadomiem sobie, jak dawno nie cwiczyem z Orkanem i jak bardzo wyszedem z wprawy.

    Skoczyem do przodu, ale Byk Numer Dwa zion na mnie ogniem. Odskoczyem w bok, kiedy powietrze zmienio si w czysty ar, ktry wyssa cay tlen z moich puc. Zahaczyem o co nog - pewnie o jaki korze - i poczuem piekcy bl w kostce. Udao mi si jednak zamachnc mieczem i ucic potworowi kawaek pyska. Pogna przed siebie, wcieky i zdezorientowany. Zanim jednak zdrzyem nacieszyc si tym triumfem, sprbo-waem stanc prosto i lewa noga ugiea si pode mn. Miaem zwichnit, moe nawet zaman kostk.

    Byk Numer Jeden pdzi wprost na mnie. Nie miaem najmniejszych szans usunc si z jego drogi.

    Tyson, pom mu! - krzykna Annabeth. Gdzie w pobliu, w okolicy szczytu wzgrza, rozleg

    si aosny jk Tysona. - Nie mog... si... przedostac! Ja, Annabeth Chase, daj ci pozwolenie na

    wejcie na teren obozu!

    Wzgrzem wstrzsn grzmot. I nagle Tyson znalaz si tu obok, pdzc ku mnie z krzykiem:

    - Percy potrzebuje pomocy! Zanim zdoaem go powstrzymac, wpad midzy

    mnie a byka dokadnie w chwili, kiedy ten zion ogn iem z moc bomby atomowej.

    Tyson! - zawyem.

    Pomienie pochony go niczym trba powietrzna. Widziaem jedynie jego ciemn sylwetk. Miaem

  • absolutn pewnoc, e mj kumpel wanie zmieni si w kupk popiou.

    Ale kiedy ogie zgas, Tyson sta w miejscu, jakby nigdy nic. Na jego szmatawym ubraniu nie byo nawet przypalonego kawaka. Byk najwyraniej by rwnie zaskoczony jak ja, poniewa zanim zion po raz drugi, Tyson zacisn donie w pici i rbn zwierz midzy oczy.

    ZE KRWSKO! W miejscu, gdzie wczeniej znajdowa si pysk bestii,

    zia teraz krater. Z uszu dobyway si cienkie smuki dymu. Tyson uderzy ponownie, a spi zgi si pod jego ciosem niczym folia aluminowa. Pysk byka wyglda teraz jak pacynka wywrcona w drug stron.

    - Padnij! - rykn Tyson. Byk zachwia si na nogach i upad na grzbiet. Kopa

    bezradnie nogami w powietrzu, a z roztrzaskanego ba unosiy si w dziwacznych miejscach stmuki pary.

    Annabeth podbiega, eby sprawdzic, co ze mn. Kostka palia, jakby kto j obla kwasem, ale

    Annabeth daa mi yk olimpijskiego nektaru ze swojego termosu i natychmiast poczuem si lepiej. Co mierdziao spalenizn - pniej dowiedziaem si, e to byem ja. Woski na moich przedramionach byy cakowicie zwglone.

    A co z drugim bykiem? - spytaem. Annabeth wskazaa w d wzgrza. Clarisse

    poradzia sobie ze Zym Bykiem Numer Dwa. Przebia mu jedn z tylnich ng wczni z niebiaskiego spiu. Z pyskiem w poowie zmasakrowanym i wielk szczelin w

  • boku bestia biegaa teraz w zwolnionym tempie, zataczajc koa jak rumak na karuzeli.

    Clarisse cigna hem i ruszya w nasz stron. Jeden z jej brzowych kosmykw tli si, ale ona najwyraniej nie zwracaa na to uwagi.

    Popsulicie... wszystko! wrzasna na mnie. Miaam sytuacj pod kontrol!

    Byem zbyt oszoomiony, eby odpowiedziec. - Nam te mio ci widziec, Clarisse. - mrukna

    Annabeth. - Grrr! - warkna Clarisse. - NIGDY wicej nie

    prbujcie mnie ratowac! Clarisse powiedziaa Annabeth - masz

    rannych obozowiczw.

    To j otrzewio. Nawet Clarisse troszczy si o swoich podkomendnych.

    Zaraz wracam - rzucia i odesza, eby ocenic straty. Gapiem si na Tysona.

    - Nie umare. Tyson opuci gow, najwyraniej zakopotany. Przepraszam. Przyszedem z pomoc.

    Zamaem rozkaz.

    - To moja wina - wtrcia si Annabeth. - Nie miaam wyboru. Musiaam pozwolic Tysonowi przekroczyc gra-nic, eby ci ocalic. Inaczej by zgin.

    Pozwolic mu przekroczyc granic? - spytaem. - Ale przecie...

    - Percy - przerwaa mi. - czy ty kiedykolwiek przyjrza-e si dokadnie Tysonowi? To znaczy... jego

  • twarzy? Tak, eby przejrzec Mg i naprawd si mu przyjrzec?

    Mga sprawia, e ludzie widz tylko to, co ich mzgi s w stanie przyswoic... Wiem, e jest rwnie w stanie zmylic pbogw, ale...

    Spogldaem Tysonowi w twarz. Nie byo to atwe. Zawsze miaem problem z patrzeniem wprost na niego, mimo e nigdy nie rozumiaem dlaczego. Mylaem, e to z powodu tych resztek masa orzechowego midzy krzywymi zbami. Zmusiem si do skupienia wzroku na wielkim nochalu, a potem spojrzaem nieco wyej, ku jego oczom.

    Nie; nie oczom. Jednemu oku. Jednemu wielkiemu, brzowemu oku,

    znajdujcemu si dokadnie porodku czoa, otoczonemu gstymi rzsami. Oku, z ktrego toczyy si na oba polrczki wielkie zy.

    Tyson - wydukaem. - Ty jeste...

    Cyklopem -podsuna usunie Annabeth. - Cyklopem oseskiem, sdzc po jego wygldzie. Pewnie dlatego nie

    by w stanie przekroczyc granicy rwnie atwo jak byki. Tyson jest jedn z bezdomnych istot. - e czym jest?

    Znajduje si je w niemal wszystkich wielkich miastach - wyjania z niesmakiem Annabeth. - To... pomyki natury, Percy. Dzieci duchw przyrody i bogw... C, w szczeglnoci jednego boga... One nie zawsze si udaj. Nikt ich nie chce. Zostaj wyrzucone. Dorastaj dziko na ulicy. Nie mam pojcia, jak ten tu ci

  • znalaz, ale najwyraniej ci lubi. Powinnimy go zapro-wadzic do Chejrona, eby zdecydowa, co dalej.

    Ale ten ogie. Jak on... Jest cyklopem - Annabeth urwaa, jakby

    rozpamitywaa jaki mao przyjemny epizod. - Oni pracuj w kuniach bogw. Musz byc odporni na ogie. To wanie usiowaam ci powiedziec.

    Byem w totalnym szoku. Jakim cudem nie zoriento-waem si, kim jest Tyson?

    W tej chwili jednak nie miaem czasu na tego rodzaju rozwaania. Cae zbocze pono. Ranni herosi wymagali opieki. Poza tym musielimy si pozbyc dwch uszko-dzonych spiowych bykw - nie spodziewaem si, e wejd do zwyczajnych pojemnikw na odpady metalowe.

    Clarisse podesza z powrotem, ocierajc sadz z czoa.

    Jackson, jeli utrzymasz si na nogach, to wstawaj. Musimy zaniec rannych do Wielkiego Domu. Trzeba powiedziec Tantalowi o tym, co si stao.

    Tantal? - zapytaem.

    - Koordynator zajc - odpowiedziaa niecierpliwie Clarisse.

    - Chejron jest koordynatorem. I gdzie jest Argus? To on jest szefem bezpieczestwa. Powinien tu byc.

    Clarisse si skrzywia. Argus wylecia. Dugo was nie byo. Troch si

    tu pozmieniao.

  • Ale Chejron... On zajmowa si szkoleniem dzieci do walki z potworami od trzech tysicy lat. Nie moe go po prostu nie byc. Co si stao?

    To si stao. Wskazaa na sosn Thalii. Wszyscy obozowicze znaj kryjc si za ni

    opowiec. Szec lat temu Grover, Annabeth i jeszcze dwjka innych modocianych herosw, Thalia i Luke, przybyli do obozu cigani przez armi potworw. Kiedy zostali otoczeni na szczycie tego wzgrza, Thalia, crka Zeusa, samotnie stawia czoa bestiom, dajc przyjackrom czas na dotarcie w bezpiecze miejsce. Kiedy umie-raa, jej ojciec, Zeus, ulitowa si nad ni i zamieni j w sosn. Jej duch wzmocni magiczn granic obozu, chro-nic go przed potworami. Sosna staa tu od tamtej pory silna i zdrowa.

    Teraz jednak jej szpilki poky. Wiele martwych igie leao u stp drzewa. W samym rodku pnia, jaki metr nad ziemi znajdowa si otwr wielkoci dziury po kuli, z ktrego sczya si zielona ywica. Poczuem ukucie zimna w piersi. Zrozumiaem, dlaczego obz znalaz si w niebezpieczestwie. Magiczna granica przestawaa go chronic, poniewa sosna Thalii umieraa. Kto j otru.

    R O Z D Z I A V

  • WSPLOKATOR W MOIM DOMKU

    Czy zdarzyo wam si wrcic do domu i zastac swj pokj pogrony w chaosie? Kiedy jaka pomocna osoba (czec, mamo) usiowaa w nim "posprztac", w zwizku z czym nagle nie jestecie w stanie nic znalec? I nawet jeli nic nie zgno macie to dziwaczne uczucie, e kto grzeba w waszych rzeczach i przeciera wszystkie pki rodkiem do czyszczenia drewna?

    Tak wanie si poczuem, kiedy ujrzaem znw Obz Herosw.

    Na pozr nie wyglda, jakby bardzo si zmieni. Wielki Dom sta na miejscu, ze swoimi niebieskimi szczytami dachu i obiegajc go dookoa werand. Pola truskawek wygrzeway si na socu. Po caej dolinie byy rozrzucone greckie budowle z biaymi kolumnami: teatr, arena do cwicze, pawilon jadalny z widokiem na zatok Long Island, a midzy lasem a potokiem stay te same domki: wariacki zestaw dwunastu budynkw, z ktrych kady nalea do innego z Olimpijczykw.

    W powietrzu wyczuwao si jednak niebezpiecze-stwo. Natychmiast byo wiadomo, e co jest nie w porzdku. Zamiast grac w siatkwk na piaszczystym boisku, opiekunowie grup i satyrowie zajmowali si ukadaniem stert broni w szopie na narzdzia. Na skraju lasu siedziay, rozmawiajc nerwowo, driady uzbrojone w uki i strzay. Las wyglda

  • le, trawa na ce poka, a lady ognia na zboczu Wzgrza Herosw przypominay paskudne blizny.

    Kto straszliwie zaszkodzi mojemu ulubionemu miejscu na wiecie, co nie czynio ze mnie... no, szczlrwego obozowicza.

    W drodze do Wielkiego Domu rozpoznawaem sporo dzieciakw, ktre widziaem zeszego lata. Nikt nie zatrzymywa si, eby porozmawiac. Nikt nie powiedzia do nas "Witajcie". Niektrzy reagowali zaskoczeniem na widok Tysona, ale wikszoc po prostu mijaa nas z ponurymi minami, spieszc si do swoich obowizkw: noszenia wiadomoci, oddawania mieczy do ostrzenia na wielkich osekach. Obz przypomina szko wojskow. A ja si na tym znam. Wywalono mnie z kilku.

    Tyson nie przejmowa si tym, co widzia. Patrzy na wszystko, co go otaczao, z absolutn fascynacj.

    Atoco? zapyta z podziwem. Stajnie pegazw - odpowiedziaem. - Skrzydlatych

    koni. Atoco?

    - Ekhem... to s toalety. - Atoco? - Domki obozowiczw. Jeli nie wiadomo, kto jest

    twoim olimpijskim rodzicem, ldujesz u Hermesa - to ten brzowy domek, o tam - dopki nie zostaniesz okrelony. A kiedy ju wiadomo. dostajesz si do grupy mamy albo taty.

    Spojrza na mnie z podziwem. - Ty masz... domek?

  • Numer trzy - Wskazaem niski szary budynek z morskiego kamienia.

    Mieszkasz z kumplami w tym domku? Nie. Tylko ja. - Nie miaem ochoty nic wicej

    wyjaniac. Prawda bya nieco kopotliwa: byem sam w tamtym domku dlatego, e nie powinienem yc. "Wielka Trjka" bogw, czyli Zeus, Posejdon i Hades, zawarli po drugiej wojnie wiatowej umow, e nie bd miec wicej dzieci ze miertelniczkami. Jestemy nieco potniejsi od przecitnych herosw. Kiedy nam odbije, zdarza si nam sprawiac kopoty... takie jak chociaby druga wojna. Ukad midzy "Wielk Trjk" zosta za-many tylko dwukrotnie: kiedy Zeus spodzi Thali, a nastpnie kiedy Posejdon zosta moim ojcem. adne z nas nie powinno si urodzic.

    Thalia zostaa zamieniona w sosn, kiedy miaa dwanacie lat. A ja... no c, staraem si robic, co w mojej mocy, eby nie pjc w jej lady. To, w co Posejdon moe mnie zmienic gdybym kiedykolwiek znalaz si na granicy mierci, potrafi mi si nic po nocach. Na przykad plankton. Albo unoszce si na powierzchni morza wodorosty.

    Kiedy dotarlimy do Wielkiego Domu, zastalimy Chejrona w jego pokoju. Sucha ulubionych przebojw z lat szecdziesitych i pakowa juki. Zapewne powinie-nem dodac, e Chejron jest centaurem. Od pasa w gr wyglda jak normalny facet w rednim wieku, z kdzie-rzawymi brzowymi wosami i rozwichrzon brod, ale od pasa w d jest biaym ogierem. Potrafi udawac czkrwieka, ukrywajc doln czc ciaa w

  • magicznym wzku inwalidzkim. Prawd mwic, przez wikszoc mojej szstej klasy z powodzeniem uchodzi za nauczyciela aciny. Niemniej jeli tylko wysokoc pomieszczenia na to pozwala, woli przebywac w penym centaurzym ksztacie.

    Tyson zamar na jego widok. Konik! - krzykn absolutnie zachwycony.

    Chejron odwrci si z wyrazem oburzenia na twarzy. - Przepraszam bardzo?

    Annabeth podbiega do niego i rzucia mu si na

    szyj. Co si dzieje, Chejronie? Ty chyba nie...

    wyjedasz? - gos jej zadra. Chejron by dla niej jak drugi ojciec.

    Centaur pogaska j po gowie i umiechn si do niej agodnie.

    Witaj dziecko. I Percy... bogowie, ale ty wyrs przez ten rok!

    Przeknem lin. Clarisse mwia, e jeste...e zostae... Wylany - W oczach Chejrona rozbysy ogniki

    wisiel czego humoru. - Ach, no przecie trzeba byo na kogo

    zwalic win. Pan Zeus by bardzo niezadowolony. Drzewo, ktre stworzy z ducha swojej crki, otrute! Pan D. musia kogo ukarac.

    - Ale nie siebie, jak rozumiem - warknem. Na sam myl o Panu D., dyrektorze obozu, czuem zoc.

    - Przecie to szalestwo! - zawoaa Annabeth. - Chejronie, ty przecie nie moge miec nic wsplnego z otruciem drzewa Thalii!

  • - A jednak - westchn Chejron - s tacy na Olimpie, ktrzy w obecnych okolicznociach wol mi nie ufac.

    Jakich okolicznociach? - spytaem. Twarz Chejrona spochmurniaa. Wepchn do jukw

    sownik aciski, a z podrcznego odtwarzacza pyt kompaktowych odezwa si Frank Sinatra.

    Tyson nadal wpatrywa si w Chejrona z absolutnym zachwytem. Zamrucza, jakby mia ochot poklepac go po boku, ale obawia si zbliyc.

    Konik? Chejron prychn. Jestem centaurem, mj drogi may cyklopku. - Chejronie - wtrciem si. - A co z sosn? Co jej si

    stao? Pokrci ponuro gow. Trucizna, ktrej uyto przeciwko sonie Thalii,

    pochodzi z podziemia, Percy. Jest to jad, ktrego nawet ja nigdy nie widziaem. Musi pochodzic od jakiego potwora z gbi ochani Tartaru.

    A zatem wiemy, kto za tym stoi. Kro... Nie wzywaj imienia wadcy tytanw, Percy.

    Zwaszcza nie teraz i nie tutaj. Przecie rok temu usiowa wywoac wojn domow

    na Olimpie! To musibyc jego pomys. Na pewno namwi Luke'a, eby to zrobi. Zdrajca.

    - Byc moe - przytakn Chejron. - Ale obawiam si, e pocignito mnie do odpowiedzialnoci dlatego, e temu nie zapobiegem i e nie jestem w stanie wyleczyc rany. Sonie pozostao tylko pare dni ycia, chyba e...

    Chyba e co? - wtrcia si Annabeth.

  • - Nic odpar Chejron. - To gupia myl. Caa dolina cierpi z powodu tej trucizny. Magiczna granica si roz-pada. Obz umiera. Tylko jedno rdo magii jest wys-tarczajco mocne, eby odwrcic dziaanie trucizny, ale zgubilimy je wiele lat temu.

    A co to takiego? - spytaem. - Znajdziemy to! Chejron zamkn juki. Nacisn przycisk "stop" na

    swoim odtwarzaczu kompaktw. Nastpnie odwrci si i pooy rk na moim ramieniu, patrzc mi prosto w oczy.

    Musisz mi obiecac, Percy, e nie bdziesz dziaa pochopnie. Powiedziaem twojej matce, e lepiej, eby w ogle tego lata tu nie przyjeda. Jest tu zbyt niebez-piecznie. Skoro ju tu jeste, to zosta. Cwicz jak naj wicej. Ucz si walczyc. Ale nie wyjedaj.

    Dlaczego? - zapytaem. - Chc co zrobic! Nie mog pozwolic na to, eby granice po prostu si rozpady. Wtedy cay obz zostanie...

    Najechany przez potwory - przytakn Chejron. - Owszem, tego si obawiam. Ale ty nie moesz dac si

    wcignc w pochopne dziaania! To moe byc puapka pana tytanw. Pamitaj zesze lato! Omal nie pozbawi ci ycia.

    To bya prawda, a jednak tak bardzo chciaem pomc. Poza tym chciaem, eby Kronos zapaci. Bo wiecie, mona by pomylec, e wadca tytanw dosta nauczk te tysice lat temu, kiedy bogowie go obalili. Mona by pomylec, e pocwiartowanie i wrzucenie w najczarnie-jsz otcha Podziemia bdzie stanowio

  • delikatn sugesti, e nikt nie chce go ogldac na

    powierzchni ziemi. Ale nie. Poniewa jest niemiertelny,

    przebywa nadal na dnie Tartaru - cierpic wieczne mki

    i marzc o powrocie i zemcie na Olimpijczykach. Nie

    jest w stanie dziaac sam, ale doskonale sobie radzi z

    mamie-niem umysw miertelnikw, a nawet bogw,

    ktrzy wykonuj dla niego brudn robot.

    To otrucie musiao byc jego dzieem. Kto inny

    powa-yby si zaatakowac drzewo Thalii, wszystko, co

    pozo-stao po dziewczynie, ktra powicia ycie dla

    przyj a-ci?

    Annabeth z trudem powstrzymywaa si od paczu.

    Chejron otar jej z z policzka.

    Zosta z Percym, moje dziecko. - powiedzia do niej.

    Dbaj o jego bezpieczestwo. Przepowiednia... pamitaj

    o niej!

    Bd... bd pamietac.

    Ekhem... - wtrciem si. Czy chodzi o t

    meganie-bezpieczn przepowiedni, w ktrej wystpuje

    moja

    osoba, ale bogowie zabronili mi j wyjawic?

    Nikt nie odpowiedzia.

    Super - mruknem. - Tak tylko pytam.

    - Chejronie... - odezwaa si Annabeth. -

    Powiedzia-e mi kiedy, e bogowie obdarzyli ci

    niemiertelnoci tylko dopki bdziesz potrzebny, by

    szkolic herosw. Skoro wylali ci z obozu...

    Przysignij, e zrobisz wszystko, eby

    chronic

    Percy'ego od niebezpieczestw - nalega Chejron. -

    Przysignij na rzek Styks.

  • - Przysigam... przysigam na rzek Styks - powie-dziaa Annabeth.

    Na zewntrz przetoczy si grom. - Doskonale - oznajmi Chejron, nieco uspokojony. -

    Moe zdoam oczycic si z zarzutw i wrc. Na razie udam si w odwiedziny do dzikich kuzynw na Florydzie. Moe oni znaj jakie lekarstwo dla zatrutych drzew, o ktrym ja zapomniaem. W kadym razie zosta-n na wygnaniu, dopki to si nie rozwie... tak czy inaczej.

    Annabeth zdusia kanie. Chejron poklepa j niezgrabnie po ramieniu.

    - Ju dobrze, dziecko. Nad waszym bezpieczestwem bdzie czuwa Pan D. oraz nowy koordynator. Miejmy nadziej... no, moe nie zdoaj zniszczyc obozu tak szybko, jak mona si obawiac.

    No, a co to w ogle za facet, ten Tantal? - spytaem. -Dlaczego dosta pask posad?

    W dolinie rozleg si dwik konchy. Nie miaem pojcia, e ju tak pno. Nadszed czas kolacji.

    - Idcie powiedzia Chejron. - Spotkacie go w pawrlonie. Skontaktuj si z twoj matk, Percy, przeka jej, e jeste bezpieczny. Ona ju pewnie zamartwia si na mierc. I pamitaj o moim ostrzeeniu! Jeste w powanym niebezpieczestwie. Nie ud si nawet przez chwil, e pan tytanw o tobie zapomnia!

    Z tymi sowami opuci pokj ze stukotem kopyt, ktrego echo sychac byo nastpnie na korytarzu.

    - Nie odchod, koniku! - zawoa za nim Tyson.

  • Uwiadomiem sobie, e zapomniaem opowiedziec Chejronowi o moim nie z Groverem w roli gwnej. Teraz byo ju za pno. Najlepszy nauczyciel, jakiego kiedykolwiek miaem, odszed - byc moe na zawsze.

    Tyson ka niemal tak samo gono jak Annabeth. Usiowaem przekonac ich, e wszystko bdzie

    dobrze, ale sam nie do koca w to wierzyem.

    Soce zachodzio za pawilon jadalny, kiedy obozowicze zaczli wychodzic z domkw. Stalimy w cieniu marmu-rowej kolumny i przygldalimy si ich szeregom. Annabeth wci nie moga dojc do siebie, ale obiecaa, e pniej z nami porozmawia. Na razie posza si przywita ze swoim rodzestwem z domku Ateny -tuzinem chopakw i dziewczyn o jasnych wosach i szarych oczach, takich jak jej wasne. Annabeth nie bya najstar-sza, ale spdzia na obozie wicej letnich miesicy ni ktokolwiek z nas. Mwi o tym rwnie obozowy naszyjnik - po jednym paciorku na kade lato. Annabeth miaa ich szec. Nikt nie kwestionowaby jej prawa do przywdztwa w domku.

    Nastpnie pojawia si Clarisse, prowadzc dzieci Aresa. Miaa jedn rk na temblaku, a jej policzek szpecia paskudna szrama, ale poza tym wygldaa tak, jakby starcie ze spiowymi bykami niespecjalnie j ruszao. Kto przy kle i jej do plecw kartk z napisem "MUCZYSZ, DZIEWCZYNO!", ale nikt z jej domku nie zamierza jej o tym mwic.

  • Po dzieciach Aresa nadszed domek Hefajstosa: szeciu chopakw pod wodz Charlesa Beckendorfa, potnie zbudowanego czarnoskrego pitnasto latka. Mia donie wielkoci rkawicy bejsbolowej, ogorza twarz i lekkiego zeza od wpatrywania si przez cay dzie w piec kowalski. By cakiem sympatyczny, jak si go bliej poznao, ale nikt nie zwraca si do niego po imieniu: Charlie, Chuck czy chociaby Charles. Wszyscy mwili do niego po prostu Beckendorf. Kryy pogoski, e jest w stanie wyprodukowac absolutnie wszystko. Wystarczy dac mu kawaek metalu, a stworzy z niego ostry jak brzytwa miecz, automatycznego wojownika albo te piewajcy karmnik dla ptakw, ktry moesz podarowac babci do ogrdka. Wszystko, czego by sobie tylko zayczy.

    Potem kolejne domki: Demeter, Apolla, Afrodyty, Dionizosa. Z kajakowego jeziora wynurzy y si najady. Spomidzy drzew wychodziy driady, a z ki nadszed tuzin satyrw, ktrzy bolenie przypomnieli mi o Groverze.

    Zawsze miaem saboc do satyrw. Kiedy przebywali na terenie obozu, wykonywali rne dziwaczne prace dla dyrektora, Pana D., ale tak naprawd pracowali w zewntrznym wiecie. Ich zadaniem byo wyszukiwanie obozowiczw. Udawali si w przebraniu do szk na caym wiecie, wynajdujc potencjalnych herosw, i eskortowali ich na obz. Tak wanie poznaem Grovera. To on pierwszy rozpozna we mnie pboga.

  • Pochd zamyka domek Hermesa idcy tu za satyra-mi. By zawsze najliczniej zamieszkany. W zeszym roku jego mieszkacw prowadzi Luke, ten sam, ktry towa-rzyszy Thalii i Annabeth w bitwie na wgrzu. Ja te przez krtki czas, zanim Posejdon uzna mnie za swojego syna, mieszkaem w domku Hermesa. Luke zosta moim kumplem, a potem... usiowa mnie zabic.

    Teraz na czele dzieci Hermesa szli Travis i Connor Hoodowie. Nie byli bliniakami, ale byli do siebie tacy podobni, e nikt o tym nie pamita. Nigdy nie byem w stanie zapamitac, ktry z nich jest starszy. Obaj byli wysocy i chudzi, z burz brzowych wosw opadajcych na czoa. Nosili pomaraczowe koszulki Obozu Herosw wypuszczone na workowate szorty, no i obaj mieli elfie rysy dzieci boga zodziei: uniesione lekko brwi, sarkastyczne umiechy i ten ajdacki bysk w oku, ilekroc na ciebie patrzyli - jakby wanie zamierzali wrzucic ci petard za koszulk. Zawsze wydawao mi si zabawne, e akurat dzieci Hermesa nosz nazwisko ksicia zodziei, ale kiedy wspomniaem o tym Travisowi i

    Connorowi, obaj spojrzeli na mnie takim wzrokiem, jakby nie zrozumieli artu.

    Kiedy ostatni obozowicze przemaszerowali przed nami, poprowadziem Tysona do rodka pawilonu. Rozmowy ucichy. Wszyscy obracali ku nam gowy.

    Kto to zaprosi? mrukn kto ze stou Apollina. Rzuciem w tamtym kierunku wcieke spojrzenie,

    ale nie byem w stanie okrelic, kto to powiedzia.

  • Od gwnego stou dobiego mnie znajome przeciga-nie:

    No, no, niech mnie, jeli to nie jest Peter Johnson. Chyba zaraz umr z radoci.

    Zazgrzytaem zbami. - Percy Jackson... prosz pana.

    Pan D. pocign yk dietetycznej coli. Tak. No, jak to wy, modzi, mawiacie: mnie to

    wisi i powiewa.

    Mia na sobie hawajsk koszul w lamparcie ctki, wygodne szorty, i teniswki z czarnymi skarpetkami. Z piwnym brzuszkiem i czerwonymi policzkami wyglda jak turysta z Las Vegas, ktry zbyt dugo bawi w kasynie. Za nim jaki nieszczsny satyr nerwowo obiera winogrona ze skrek i podawa je po jednym Panu D.

    Pan D. ma naprawd na imi Dionizos. Jest bogiem wina. Zeus zrobi go dyrektorem Obozu Herosw, eby zmusic go do stuletniej abstynencji w ramach kary za przystawianie si do jakiej niedostpnej nimfy lenej.

    Obok niego, na miejscu, w ktrym zazwyczaj siedzia (a raczej sta jako centaur) Chejron, zobaczyem kogo, kogo nigdy wczeniej nie widziaem: bladego, strasznie chudego mczyzn w wytartym pomaraczowym kombinezonie wiziennym. Nad kieszeni mia wypisa-ny numer 0001. Pod oczami mia sine cienie, za pazno-kciami brud, do tego le obcite szpakowate wosy, jakby ostatnim razem fryzjer uywa w jego przypadku sekatora. Wyglda na... przegranego. Zy, sfrustrowany i na dodatek godny.

  • Radz miec tego chopaka na oku - zwrci si do niego Dionizos. To dzieciak Posejdona, rozumiesz. - Ach! - przytakn wizie. - To ten. Z jego tonu jasno wynikao, e odbyli ju z Dionizo-sem dug konwersacj na mj temat.

    Jestem Tantal - zwrci si do mnie wizie z chodnym umiechem. - Zostaem tu przydzielony, dopki mj pan, Dionizos, nie odwoa mnie ze stanowi-ska. A po tobie, Perseuszu Jacksonie, spodziewam si, e bdziesz prbowa unikac kolejnych kopotw.

    Kopotw? spytaem nieco bezczelnie. Dionizos pstrykn palcami. Na stole pojawia si

    gazeta - dzisiejszy "New York Post". Na pierwszej stronie widniao moje zdjcie z kroniki szkolnej Merrwether. Miaem niejakie trudnoci z odczytaniem nagwka, ale mogem si domylic treci. Gosi sensaxj rodzaju "Trzynastoletni chopiec zdemolowa sal gimnastyczn".

    Tak, kopotw. - odpar Tantal z satysfakcj. - Z tego co syszaem, w zesze wakacje niele nabroie.

    Czuem zbyt wielk zoc, eby mu odpowiedziec. Jakby to bya moja wina, e bogowie omal nie rozptali wojny domowej.

    Satyr przybliy si niemiao i nerwowym ruchem postawi przed Tantalem talerz z grillowanym misem. Nowy koordynator obliza wargi ze smakiem. Spojrza na swoj pust szklank i powiedzia:

    Piwo korzenne Barqa. Rocznik 1967.

  • Szklanka napenia si pienistym napojem. Tantal

    niepewnie wycign rk, jakby si ba, e si poparzy.

    Dalej, przyjacielu - zachci go Dionizos z

    dziwacz-nym byskiem w oku. - Moe tym razem si uda.

    Tantal sign po szklank, ale ona odsuna si

    zanim jej dotkn. Nieco piwa si rozlao i Tantal

    usikrwa je podniec do ust palcami, ale krople odtoczyy

    si niczym kulki rtci, zanim zdoa jak chwycic.

    Warkn gniewnie i spojrza na talerz z grillem. Podnis

    widelec i sprbowa zowic nim kawaek eberek, ale

    talerz skoczy na drugi koniec stou i spad z niego

    wprost na wgle trjnogu.

    - A niech to! - mrukn Tantal.

    Ojej powiedzia Dionizos gosem ociekajcym

    udawanym wspczuciem. - Moe potrzebujesz jeszcze

    kilku dni. Uwierz mi, chopie, praca na tym obozie jest

    wystarczajc tortur. Jestem pewny, e twoja stara

    kltwa w kocu osabnie.

    W kocu - wymamrota Tantal, wpatrujc si w

    dietetyczn col Dionizosa. - Czy ty masz pojcie, jak

    przez tysice lat wysycha czowiekowi gardo?

    Jeste tym duchem z Rwniny Kar - powiedziaem.

    Tym, ktry stoi nad jeziorem, a nad nim zwieszaj si

    gazie drzew owocowych, ale on nie jest w stanie

    si-gnc po jedzie nie i picie.

    Tantal obrzuci mnie zowieszczym spojrzeniem.

    - Ale z ciebie eurydyta, co, chopcze?

    - Musiae za ycia zrobic co naprawd okropnego -

    dogadaem z pewnym uznaniem. - Co to byo?

  • Tantak zmry oczy. Stojcy za nim satyrowie potrzsali gowami, usiujc mnie ostrzec.

    Bd ci mia na oku, Perseuszu Jacksonie - oznajmi Tantal. - Nie ycz sobie adnych kopotw na moim obozie.

    Ten obz ju ma kopoty... prosz pana. Siadaj wreszcie, Johnson - westchn Dionizos.

    Ten stolik tam jest, zdaje si, twj... Ten, przy ktrym nikt nigdy nie siada.

    Twarz mi pona, ale wiedziaem, e lepiej si nie kcic. Dionizos by wyronitym bachorem, ale to by niemiertelny i niezwykle potny wyronity bachor.

    Chodmy, Tyson powiedziaem wic. - Och, nie, nie, nie - zatrzyma mnie Tantal. - Potwr

    zostaje z nami. Musimy si zastanowic, co z tym poczc. - Z nim - wyrwao mi si. - On ma na imi Tyson. Nowy koordynator unis brwi. Tyson ocali obz - nalegaem. - Zmiady te

    spio-we byki. Inaczej spaliyby wszystko na popi. Owszem - westchn Tantal. - C to by byo za

    wielkie nieszczcie. Dionizos parskn. Zostaw nas samych - rozkaza

    Tantal. Zdecyduje-my, co poczc z tym stworem.

    Tyson spojrza na mnie z lkiem czajcym si w jego jedynym wielkim oku, ale wiedziaem, e nie mog sprzeciwiac si bezporedniemu poleceniu wydanemu przez dyrektora obozu. W kadym razie nie otwarcie.

  • Bd siedzia niedaleko, wielkoludzie obiecaem. - Nie martw si. Znajdziemy ci dobre miejsce do spania na noc.

    Tyson przytakn. - Wierz ci. Jeste moim kumplem.

    Te sowa przyprawiy mnie o kolejny napad poczucia winy.

    Powlokem si ku stolikowi Posejdona i opadem na aw. Lena nimfa przyniosa mi talerz olimpijskiej pizzy z oliw i papryczkami, ale nie czuem godu. Udao mi si zakoczyc rok szkolny kompletn katastrof. Obz Herosw by w opakanym stanie, a Chejron zabroni mi cokolwiek w tej sprawie zrobic.

    Nie miaem nastroju do szczeglnej wdzicznoci, ale zgodnie ze zwyczajem wziem talerz, podszedem do spiowego trjnogu i wrzuciem kawaek pizzy w pomie.

    Posejdonie mruknem. - racz przyjc moj ofiar. I przylij mi jakie wsparcie, skoro ju przy tym

    jestemy - dodaem w mylach. - Prosz. Dym palcej si pizzy zmieni zapach na

    zdecydowa-nie przyjemny: czuc w nim byo wie bryz znad morza oraz wo dzikich kwiatw - ale nie miaem

    pojcia, czy to oznacza, e mj ojciec naprawd sucha. Wrciem na miejsce. Nie przypuszczaem, e sprawy mog przyjc gorszy obrt. W tej samej chwili Tantal rozkaza jednemu z satyrw zadc w konch. Nadszed czas ogosze.

  • A wic do rzeczy zagai Tantal, kiedy rozmowy ucichy. - Kolejny wspaniay posiek! W kadym razie tak mi donosz. - Mwic to, przysun si nieco w kierunku napenionego znw talerza, jakby liczy na to, e jedzenie nie zorientuje si w jego zamiarach. Przelrczy si. Talerz odsun si na drugi koniec stou, kiedy tylko koordynator zajc zbliy si do niego na wyci- gnicie rki.

    W pierwszym dniu mojego urzdowania cign Tantal - chciabym powiedziec, jak przyjemn kar bdzie pobyt tutaj. W cigu nadchodzcych wakacji chciabym podrczyc, ekhem, znaczy si - poznac kade-go z was. Wszyscy wygldacie cakiem apetycznie.

    Dionizos zaklaska uprzejmie, a satyrowie zawtro-wali mu niezbyt entuzjastycznymi owacjami. Tyson wci sta przy gwnym stole, wygldajc doc nieszczliwie, ale ilekroc prbowa przesunc si na bok, Tantal wyciga go znw na rodek.

    A teraz pare sw o zmianach w programie! - Tantal posa nam krzywy umiech. - Wprowadzamy na nowo wycigi rydwanw!

    Przy wszystkich stolikach dao si syszec rozmaite pomruki: podniecenia, obawy, niedowierzania.

    - Wiem doskonale - cign Tantal, podnoszc gos -e zrezygnowano z tej dyscypliny ile tam lat temu ze wzgldu na, hmmm, problemy techniczne.

    Trzy wypadki miertelne i dwadziecia szec przypadkw trwaego kalectwa - zawoa kto od stolika Apollina.

  • Tak, tak! - odpar Tantal. - Jestem jednakowo prze-konany, e wszyscy przyczycie si do mnie w rado-snym powitaniu powrotu do tej tradycji obozowej. W kadym miesicu zwycizcy bd nagradzani zotym wiecem laurowym. Rejestracja druyn zacznie si jutro rano. Za trzy dni pierwszy wycig. Zostaniecie zwolnieni z wikszoci zwyczajnych obowizkw, eby mc przygo-towac rydwany i wybrac konie. Och, czybym zapomnia powiedziec, e zwyciski domek bdzie zwolniony z robt porzdkowych na miesic po wygranej?

    Rozlegy si podekscytowane okrzyki - zwolnienie z kuchni na cay miesic? I z czyszczenia stajni? On mwi powanie?

    I wtedy zaprotestowaa ostatnia osoba, po ktrej bym si tego spodziewa.

    - Prosz pana! - zawoaa Clarisse. Wygldaa na zaniepokojona, ale wstaa, eby si wypowiedziec. Niektrzy obozowicze parskali miechem na widok "MUCZYSZ, DZIEWCZYNO!" na jej plecach A co z obowizkami patrolowymi? To znaczy, jeli teraz porzu-cimy wszystko, eby zajmowac si rydwanami...

    - Ach. Bohaterka dnia - westchn gono Tantal. - Bohaterska Clarisse, ktra wasnorcznie pokonaa dwa

    spiowe byki! Clarisse zamrugaa i oblaa si rumiecem. No... niezupenie... I jaka skromna. Tantal wyszczerzy zby. Nie

    przejmuj si, moja droga! To jest obz letni. Mamy si tu wszyscy dobrze bawic, zgadza si?

  • Ale sosna... A teraz - przerwa jej Tantal, a kilkoro z rodzestwa

    Clarisse usiowao posadzic j z powrotem na awce - zanim przejdziemy do pieww i ogniska, jeszcze jedna drobna sprawa domowa. Percy Jackson i Annabeth Chase uznali z jakiego powodu za stosowne przyprowa-dzic tutaj to - Tantal machn rk w stron Tysona.

    Wrd obozowiczw rozlegy si niespokojne pomruki. Niektrzy rzucali mi podejrzliwe spojrzenia. Miaem ochot zamordowac Tantala.

    - Rzecz jasna - kontynuowa koordynator - cyklopi ciesz si opini krwioerczych potworw o bardzo maych rozumkach. W normalnych okolicznociach wypucibym t besti do lasu, ebycie mogli na ni zapo-lowac z pochodniami i zaostrzonymi kijkami. Ale kto wie? Moe ten cyklop nie jest a taki straszliwy jak wi-kszoc jego braci? Dopki nie