16

ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA · ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA J R E Z U S A W K R Y N I C Y - Z D R O J U Gazetka Kolędowa Numer 25 2019

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA · ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA J R E Z U S A W K R Y N I C Y - Z D R O J U Gazetka Kolędowa Numer 25 2019
Page 2: ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA · ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA J R E Z U S A W K R Y N I C Y - Z D R O J U Gazetka Kolędowa Numer 25 2019

R O C Z N I K P A R A F I I N A J Ś W I Ę T S Z E G O S E R C A P A N A J R E Z U S A W K R Y N I C Y - Z D R O J U

Gazetka Kolędowa

Numer 25 2019

Jesteśmy Kościołem,

jesteśmy rodziną

Przecież modlimy się

„Ojcze nasz” a nie „Ojcze mój”,

„chleba naszego powszedniego

daj nam”, a nie „ daj mi” i „ na-

sze winy” a nie „ moje winy”.

Skoro Bóg jest Ojcem, to zjed-

noczone z Nim w miłości i wie-

rze dzieci - to nasi bracia, a za-

tem wiara jest wspólnotowa.

Religia nie jest czysto prywatną

sprawą, tak samo jak nasze naro-

dziny nie wynikają z nas sa-

mych, nie można w pojedynkę

kochać, bo będzie to karykatura

miłości, czyli egoizm w czystej

postaci, nie można też w poje-

dynkę wierzyć. Tak jak dobro-

czynność wymaga ludzi potrze-

bujących, a patriotyzm wymaga

współobywateli, tak religia wy-

maga bliźnich w relacji do Boga.

Wszystko, co najlepsze w życiu

wymaga wspólnoty, solidarności,

altruizmu.

Państwo mówi: „Mówcie MY” i

wtedy mamy demokrację. Nawet

zwierzęta żyjące i działające w

grupie, czy stadzie, mają o wiele

większe szanse na przeżycie i

przetrwanie. Dinozaury i ichtio-

zaury, które tak zajadle strzegły

swoich terytoriów i traktowały

życie jako prywatną sprawę, już

dawno zniknęły z powierzchni

ziemi.

Bóg w swoim planie zbawienia

świata nie przekazywał swoich

słów i planów pojedynczym oso-

bom , ale narodowi izraelskiemu

za pośrednictwem wybranych

osób – patriarchów, proroków,

apostołów. W dziejach tego na-

rodu wspólnota zawsze zajmo-

wała pierwsze miejsce, a naj-

większą karą i tragedią dla Żyda

było wydalenie z tej wspólnoty.

Nazwa tej społeczności , zgro-

madzenia określana była w Sta-

rym Testamencie słowem kahal .

Około 200 lat przed Chrystusem

Biblię hebrajską przełożono na

grekę i słowo to żydowscy tłu-

macze oddali greckim ekklesia –

czyli „zwołanie” .

I tak, kiedy narodził się Syn Bo-

ży Jezus Chrystus, to urodził się

w samym centrum wspólnoty

wybranej przez Boga. Teraz Bóg

przemówił do narodu i ludzkości

już nie przez proroka, ale przez

własnego Syna. W dniu w któ-

rym Piotr Opoka wyznał, że

Chrystus jest Synem Boga żywe-

go, Jezus odpowiedział: „Ty je-

steś Piotr i na tej opoce zbuduję

mój Kościół, a bramy piekielne

go nie przemogą”(Mt.16, 18).

Pan zapowiedział, że chociaż na

początku ekklesia będzie mała

jak ziarnko gorczycy, to jednak z

czasem rozrośnie się w wielkie

drzewo. Cele i ideały tej wspól-

noty będą różnić się od pomy-

słów na życie reszty świata, dla-

tego świat będzie ją nienawidził,

jak nienawidził Chrystusa. Jed-

ność tej wspólnoty z Jezusem

będzie taka ścisła, jak jedność

krzewu winnego i latorośli. Gło-

wą tego Kościoła jest Jezus –

choć niewidzialny, głowa wi-

dzialna to papież, oraz dusza,

którą jest Duch Boży. Pan Jezus

swoją prawdę, władzę i uświę-

cenie dal wspólnocie i powie-

dział:” Kto was słucha, Mnie

słucha, a kto wami gardzi Mną

gardzi; lecz, kto Mną gardzi, gar-

Page 3: ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA · ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA J R E Z U S A W K R Y N I C Y - Z D R O J U Gazetka Kolędowa Numer 25 2019

dzi tym, który Mnie posłał.”

Obiecał także: „...a oto Ja jestem

z wami aż do skończenia świa-

ta.” Wreszcie papieżom dał wła-

dzę mówiąc: „ Cokolwiek zwią-

żesz na ziemi będzie związane w

niebie, a co rozwiążesz na zie-

mi , będzie rozwiązane w niebie

”(Mt. 16.19).

Nowej wspólnocie Jezus przeka-

zał także swoje uświęcenie i ka-

płaństwo: „Którym grzechy od-

puścicie, są im odpuszczone, a

którym zatrzymacie są im za-

trzymane.”

Ciało Chrystusa – czyli Kościół

nie jest tylko organizacją, przy-

pomina raczej organizm, istnie-

jący w planach Bożych oraz po-

wołany do istnienia i podtrzy-

mywany w istnieniu obecnością

samego Jezusa, który nawet się z

nim utożsamia. Pamiętamy za-

pewne wydarzenie opisane przez

św. Łukasza w Dziejach Apo-

stolskich, gdy pod Damaszkiem

Szaweł jadący prześladować wy-

znawców Chrystusa, olśniony

światłem z nieba spada z konia i

słyszy głos: ”Szawle, Szawle,

dlaczego Mnie prześladujesz?”

a gdy oniemiały pyta: „Kim je-

steś Panie” słyszy odpowiedź

Jezusa: „ Ja jestem Jezus, które-

go ty prześladujesz.” Zatem

Chrystus i Jego Kościół są tym

samym, jak Oblubieniec i

Oblubienica związani są na zaw-

sze węzłem miłości, bo Chrystus

tak umiłował swój Kościół, że

życie swe ofiarował za niego.

I właśnie dlatego chrześcijań-

stwo to nie system etyczny, ale

życie; to nie dobre rady ale przy-

brane dziecięctwo Boże.

„Chrześcijaństwo nie polega na

wielkoduszności wobec ubogich,

na chodzeniu do kościoła, śpie-

waniu hymnów i lekturze Biblii,

na wspieraniu organizacji chary-

tatywnych, sprawiedliwym trak-

towaniu pracowników, życzli-

wości wobec osób niepełno-

sprawnych, na przynależności

do instytucji kościelnych – cho-

ciaż zawiera każdy z tych ele-

mentów. Przede wszystkim jed-

nak chrześcijaństwo jest

więzią miłości.

Członkami rodziny nie stajemy

się przez to, że postępujemy

szlachetnie, lecz dlatego, że się

w niej rodzimy na skutek miło-

ści ... Choćbyśmy postępowali

wobec kogoś jak najszlachetniej,

nie staniemy się przez to jego

dziećmi, jeśli natomiast jesteśmy

czyimiś dziećmi, skłania nas do

szlachetnego postępowania... Je-

steśmy podobni do swoich ro-

dziców, dlatego, że mamy udział

w ich naturze, jeśli zaś mamy

udział w naturze Boga, jesteśmy

podobni do Niego. Postępowa-

nie człowieka pokazuje czym

człowiek jest. ”

Być chrześcijaninem, to przyjąć

sposób myślenia Chrystusa, pod-

porządkować naszą wolę Jego

woli i czynić to co podoba się

JEMU. Jesteśmy Jego świątynią:

„ Czyż nie wiecie, że jesteście

świątynią Boga i że Duch Boży

mieszka w was” – pisał św. Pa-

weł w Liście do Koryntian. Na-

sza religia nie jest tylko wspomi-

naniem tego jak Jezus chodził i

nauczał kiedyś na ziemi, czy ob-

razem zasiadającego na tronie

niebieskim Boga, ale jest świa-

domością zamieszkania Boga w

nasze duszy.

Niech więc Jezus będzie niewi-

dzialnym Gościem przy każdym

naszym posiłku, Boskim Gospo-

darzem przy każdej naszej wizy-

cie, Dowódcą w każdej walce,

Współpracownikiem w każdym

zadaniu, Ojcem w każdym do-

mu, Dawcą wszelkiego daru,

Słuchaczem w każdej naszej

rozmowie, Towarzyszem w każ-

dej drodze, Przybyszem przy

każdy pukaniu do naszych

drzwi, Sąsiadem na każdej ulicy,

Właścicielem każdego naszego

skarbu i Umiłowanym w każdej

naszej miłości. Jesteśmy Kościołem Jezusa

i Bożą rodziną - małą parafią.

Wszystkim Drogim Parafianom

życzę Bożej pomocy i opieki

Matki Jezusa na cały Nowy 2019

rok Wykorzystując katechezy abpa

Fultona Sheena

Ks. Dariusz Fudyma

Page 4: ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA · ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA J R E Z U S A W K R Y N I C Y - Z D R O J U Gazetka Kolędowa Numer 25 2019

4

Seminarium – dom z idealnym

murem Seminarium. Słowo to kojarzy się z pewnością znacznej części

czytelników z zamknięciem, z wysokim murem oddzielają-

cym kleryków od świata. Ko-muś mogłyby się nawet nasu-

nąć skojarzenia z zakładem karnym. By nie trwać w niewie-

dzy przekroczmy ten mur i sprawdźmy, jak naprawdę wy-

gląda życie w Seminarium.

Choć brama seminaryjna

przy ul. Piłsudskiego 6 w Tarno-

wie z zewnątrz nie zachęca swo-

im wyglądem, to z pewnością

życie w seminarium jest bardziej

kolorowe. Można je nawet polu-

bić. Choć mogłoby się wydawać,

że słowa: „Wszystko ma swój

czas, i jest wyznaczona godzina

na wszystkie sprawy pod nie-

bem” są zaczerpnięte

z Regulaminu seminaryjnego, to

jednak nic bardziej mylnego. To

mędrzec Kohelet (Koh 3, 1) w

syntetyczny sposób określił isto-

tę życia seminaryjnego ponad

dwa tysiące lat temu. Jest czas na

wszystko: na modlitwę, naukę,

formowanie się we wspólnocie, a

nawet na „najważniejszą z nie-

ważnych rzeczy” (św. Jan Paweł

II) – piłkę nożną.

Ale do rzeczy. Przyjrzymy

się planowi dnia kleryka. W nor-

malny dzień wykładowy (od po-

niedziałku do piątku) o godz.

5:30 rozbrzmiewa muzyka pły-

nąca z głośników przypominają-

cych „krzykaczki” wiszące jesz-

cze dzisiaj u naszych południo-

wych sąsiadów. Oczywiście – tę

pobudkową melodię puszcza je-

den z braci, który musi wstać od-

powiednio wcześnie. O godz.

6:00 rozpoczyna się pierwsze

spotkanie z Chrystusem – w Jego

słowie podczas medytacji. Po pół

godzinie rozpoczynamy najważ-

niejszy moment w ciągu dnia –

Mszę Świętą. Choć godzina cele-

bracji na to nie wskazuje, to jest

to centrum i najważniejszy mo-

ment każdego dnia kleryka. Pod-

czas każdej Eucharystii słucha-

my również homilii głoszonej

przez naszych Księży Przełożo-

nych, aby lepiej zrozumieć

i przyjąć usłyszane słowo.

Po szybkim śniadaniu i wypitej

kawie w braterskim

gronie udajemy się na

wykłady. Trochę ich

jest – począwszy od

filozofii, przez histo-

rię Kościoła, teologię

moralną i dogmatycz-

ną, języki: łaciński,

grecki, hebrajki i no-

wożytny, a na muzyce

kościelnej kończąc.

Wykłady trwają do

godz. 12:20, a zaraz

po nich udajemy się

do kaplicy na modli-

twy południowe. Po

krótkiej modlitwie

przechodzimy w ci-

szy na refektarz,

Page 5: ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA · ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA J R E Z U S A W K R Y N I C Y - Z D R O J U Gazetka Kolędowa Numer 25 2019

5

gdzie w naszym rodzinnym gro-

nie ponownie spotykamy się

przy stole. Po obiedzie jest

chwilka na złapanie oddechu –

jest to czas tzw. przechadzki.

Można wtedy pospacerować po

ogrodzie modląc się na różańcu,

wyskoczyć do miasta na zakupy,

czy zagrać w piłkę. Od godz.

14:30 rozpoczyna się czas nauki.

Trwa on, z półgodzinną przerwą,

aż do godz. 17:45. Następuje

wtedy drugi co do ważności mo-

ment dnia – czas lectiodivina. To

czas duchowego, modlitewnego

czytania Pisma świętego. Lec-

tiodivina obejmuje cztery etapy:

czytanie (co mówi tekst?) medy-

tację (co do mnie mówi tekst?),

modlitwę (o co się modlę do Bo-

ga w związku z tekstem)

i kontemplację (czas ciszy, w

którym to Bóg mówi do mnie).

Po modlitwie udajemy się na ko-

lację. O godz. 19:00 rozpoczyna-

my lekturę duchowną – czytanie

religijnej książki, np.

dzieła jakiegoś święte-

go. Do wieczornego na-

bożeństwa, które jest

przeważnie o 20:30,

mamy chwilę czasu

wolnego, który możemy

wykorzystać w dowolny

sposób – na modlitwę

(np. modlitwę brewia-

rzową, nawiedzenie

Najświętszego Sakramentu, ró-

żaniec, czy koronkę do Bożego

Miłosierdzia), naukę, czy zwy-

czajną rozmowę. Po nabożeń-

stwie zapada silentium sacrum

(święte milczenie), które obo-

wiązuje aż do śniadania. To

szczególny czas ciszy, dzięki

któremu możemy wsłuchiwać się

w głos Boga i wyciszyć po cało-

dniowej gonitwie.

Jak widać - trochę tego

jest. Bez porządnej organizacji

ciężko by było wyrobić na zakrę-

tach

Z perspektywy V roku coraz bar-

dziej doceniam tę organizację

czasu w seminarium. Warunki,

doprowadzone niemal do dosko-

nałości, pozwalają się formować

pod względem ludzkim, ducho-

wym, czy intelektualnym. Wcale

nie przeszkadza brak telefonu

komórkowego i ograniczony do-

stęp do Internetu. Można powie-

dzieć, że symboliczny mur ota-

czający dom, jakim jest semina-

rium, jest na odpowiedniej wyso-

kości. Pozwala to na spokojną

formację w odcięciu od świata, a

równocześnie na nie utracenie

całkowitego kontaktu, by móc

kiedyś tam wrócić – niosąc

Ewangelię, czyli Dobrą Nowinę

o zbawieniu w Jezusie Chrystu-

sie.

Krzysztof Iwanicki, kleryk V roku

pochodzący z parafii pw. św. Antonie-

go Padewskiego w Krynicy-Zdroju

Page 6: ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA · ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA J R E Z U S A W K R Y N I C Y - Z D R O J U Gazetka Kolędowa Numer 25 2019

Wspomnienia okupacyjne

z Krynicy 1939-1945 /cz.I/

Pierwsze dni września

1939 roku zastały mnie w Kań-

czudze, dziesięć kilometrów od

Przeworska (ówczesne woje-

wództwo lwowskie). Miałem

wtedy sześć lat. Spędzały tam

wakacje również moje trzy sio-

stry oraz kuzyn Janek z Rzeszo-

wa. Opiekowała się nami siostra

ojca, ciocia Karolcia (takiej for-

my imienia wtedy się używało).

Była osobą samotną, według dzi-

siejszego określenia -

„singielką”. Swe niespełnione

uczucia macierzyńskie wypełnia-

ła z wielkim poświęceniem w

stosunku do dziesięciorga brata-

nic i bratanków, którzy ją uwiel-

biali. Była emerytowaną nauczy-

cielką koronkarstwa w szkołach

w Czarnym Dunajcu i w Nowym

Targu. Po przejściu na emeryturę

wróciła do swojego rodzinnego

domu w Kańczudze. Jednak

większość czasu spędzała jako

„pomoc opiekuńcza” w Rzeszo-

wie lub w Krynicy. Była naszym

dobrym duchem, nie mieliśmy

przed nią tajemnic, a w konflik-

tach z rodzicami pełniła rolę sku-

tecznego rozjemcy.

Na wakacjach chodzi-

liśmy z ciocią po polach, pozna-

jąc rodzaje roślin, zbierając rze-

pę ścierniskową, która stała się

akceptowalnym warzywem obia-

dowym. Zobaczyliśmy, jak wy-

gląda skowronek oraz kuropatwy

i przepiórki. Być może wtedy

rodziła się moja fascynacja przy-

rodą, bo z zachwytem odbiera-

łem np. gromadny marsz krów

samotnie wracających z gminne-

go pastwiska. Rano każdy wła-

ściciel przyprowadzał krowy na

wspólne pastwisko, które pilno-

wał dozorujący je pastuch. W

południe kończył się wypas, a

krowy wracały do właścicieli,

bezbłędnie odnajdując swoją ob-

orę. W Kańczudze miałem także

możliwość bliższej obserwacji

koni, które stawały się moim

głównym przedmiotem sympatii.

Sąsiad miał parę koni, którymi

pracował w polu, a w niedzielę

zaprzęgał je do bryczki. W tym

czasie biegał obok nich mały

źrebak. Nudziłem ciocię, żeby

mi go kupiła. Ta na odczepkę da-

ła mi kilkadziesiąt groszy, abym

zadatkował kupno konia, obiecu-

jąc, że w przyszłym roku na

pewno go odbiorę.

Te beztroskie, szczę-

śliwe dni zakończyły się pewne-

go poranka, kiedy to obudził nas

huk detonacji i widok snujących

się dymów z bombardowanej cu-

krowni w Przeworsku. Po jakimś

czasie nastąpił dużo głośniejszy

wybuch i posypało się szkło

okienne. To bomba trafiła w pa-

łac Kellermanów w Żuklinie, po-

łożony około trzech kilometrów

od centrum miasteczka. Wkrótce

na szosie pojawiły się auta cięża-

rowe pełne żołnierzy i motocy-

kliści w płaszczach przeciwdesz-

czowych koloru „feldgrau”,w

hełmach i goglach. Nawet dzieci

przygotowywane do możliwej

wojny zdawały sobie sprawę, że

to nie jest polskie wojsko. Po

przejeździe kolumn szosa wyko-

nana z tłucznia została częścio-

wo uszkodzona, kamienie były

wyrwane z podłoża.

Kursującymi jeszcze

pociągami przyjechała po nas

nasza mama. Niepokoiliśmy się

bardzo o ojca. Wzorem wielu

Polaków udał się na wschód,

chociaż ze względu na wiek nie

był już powołany do wojska. Po-

wszechna stała się wtedy uciecz-

ka mężczyzn z centralnej Polski

na wschód. Wyobrażano sobie,

że przystąpienie do wojny Anglii

i Francji oraz kontrofensywa

polskiej armii odmieni losy woj-

ny. Gdy od przechodzących

uciekinierów dowiedzieliśmy się

o poległych w rejonie dworca

kolejowego w Tarnowie, byli-

śmy bardzo niespokojni, gdyż

rysopis jednego z nich mógł od-

6

Page 7: ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA · ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA J R E Z U S A W K R Y N I C Y - Z D R O J U Gazetka Kolędowa Numer 25 2019

7

nosić się do naszego

ojca.

Mama oraz

nas czworo wyjechali-

śmy pociągiem i z

przesiadkami dotarli-

śmy do Grybowa. Dal-

sza droga do Krynicy

z powodu uszkodzenia

tunelu w Żegiestowie

była niemożliwa. W

Grybowie spotkaliśmy

panią Fularową, wła-

ścicielkę sklepu galan-

teryjnego w willi

„Nałęczówka”. Sie-

działa na wozie zaprzężonym w

parę koni. Nie wiem, czy była to

zdobycz wojenna czy też po-

życzka, lecz tym środkiem loko-

mocji wróciliśmy do Krynicy,

pokonując odległość dwudziestu

ośmiu kilometrów. Domu oraz

psa i kota pilnowała emerytowa-

na kucharka pani Gągolowa. Ma-

ma uruchomiła nasz warsztat

pracy, czyli dwa sklepy spożyw-

cze. Jeden mieścił się w Oficer-

skim Domu Wypoczynkowym

(późniejszym sanatorium woj-

skowym), zaś asortyment towaru

określał przymiotnik

„kolonialny”, co w dzisiejszym

języku oznacza mniej więcej to-

wary delikatesowe. Drugi sklep

mieścił się w domu, w którym

mieszkaliśmy, przy ulicy Puła-

skiego i zaopatrywał mieszkań-

ców z dzielnicy, jak i Łemków z

okolicznych wiosek. Towary w

nim sprzedawane były to nie tyl-

ko artykuły spożywcze, lecz

również inne produkty niezbędne

w gospodarstwie domowym, jak

mydło, proszek do prania, nafta

(okoliczne wioski nie były zelek-

tryfikowane).

Pracą w sklepach zaję-

ła się mama i dwie najstarsze

siostry. Sprzedawano resztki za-

pasów sprzed wojny, a na bieżą-

ce artykuły spożywcze, jak

chleb, marmoladę, melasę, oku-

pant wprowadził kartki, z któ-

rych się rozliczało w magistracie

po zakończeniu każdego miesią-

ca. W połowie września wrócił

nasz ojciec. Przyjechał na kupio-

nym rowerze, półwyścigowej

„wolnobieżce”, na którym uczy-

łem się potem jeździć, kręcąc pe-

dałami pod ramą. Była to jedyna

korzyść z wojny, która zakoń-

czyła się klęską ojczyzny. Po la-

tach dowiedziałem się o dużo

znaczniejszych „łupach wojen-

nych”, jakie zdobył pewien rol-

nik z Leluchowa. Znalazłszy się

za Bugiem, stał się właścicielem

dwu koni, wozu i narzędzi rolni-

czych. Z tym dobytkiem wrócił

do domu, do Leluchowa. Kon-

trolowany przez wojsko i żan-

darmów oświadczył, że jedzie

pracować w polu. Niemcy cenią-

cy pracowitość i zawód rolnika

nie robili mu przeszkód w wy-

pełnianiu obowiązków gospoda-

rza, więc wrócił do domu bez

większych problemów.

W tym czasie ludziom

zaczynał doskwierać głód. Pro-

dukty spożywcze dostarczane

przez władze okupacyjne zapew-

niały Polakom dziennie 700 ka-

lorii, Żydom 400 kalorii, a

Niemcom 2600 kalorii. Starsi,

którzy przeżyli I wojnę świato-

wą, pamiętali, jacy chodzili

wówczas głodni. Nauczeni tym

faktem z przeszłości starali się

sami uzupełniać braki w żywie-

niu. Hodowano więc króliki, ku-

ry, kozy. Ludzie, zwłaszcza pra-

cownicy fizyczni, także ich

współmałżonkowie i dzieci paśli

kozy na obrzeżach rowów, w ob-

rębie lasów i innych miejscach

bezpańskich. Mleko było jedy-

nym pełnowartościowym biał-

kiem, które jest niezwykle waż-

nym produktem rozwoju organi-

zmu dzieci. Natomiast mleko z

przydziału, kupowane na kartki

w mleczarni, miało odciągnięty

tłuszcz i nie spełniało wymogów

zdrowej żywności.

Nauczyła sobie radzić

również inteligencja, wyrzucona

przez wojnę ze swoich domów i

środowisk. Początkowo nie mia-

ła doświadczenia życiowego

(niektóre panie rozpalały w pie-

cu, podkładając zapalony papier

pod węgiel). Stopniowo ludzie ci

Page 8: ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA · ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA J R E Z U S A W K R Y N I C Y - Z D R O J U Gazetka Kolędowa Numer 25 2019

8

zajęli się również chowem zwie-

rząt. Krążył wówczas taki żart,

że dyrektor działającego od 1938

roku prywatnego gimnazjum w

budynku sierocińca przy ulicy

Kraszewskiego nie przyswoił so-

bie języka pasterskiego i pasąc

swoją kozę, dyscyplinował ją

słowami: „Koza! Proszę się na-

wrócić!”

Nasza rodzina liczyła

wtedy sześć osób plus pracownik

zaopatrzenia i zbytu

oraz gospodarczy.

Pracował u nas jesz-

cze przed wojną. Na-

sza mama była rów-

nież po doświadcze-

niach I wojny świa-

towej, więc wiedzia-

ła, jak należy postę-

pować w trudnej sy-

tuacji życiowej.

Ogród przy domu,

dawniej obsadzany

kwiatami, stał się te-

raz ogrodem wa-

rzywnym. Zapełnił

się także krzewami i

drzewami owocowymi. Kupiono

najpierw dwie kozy, potem kro-

wę, która zapewniała nam mle-

ko, ser i masło. Moim obowiąz-

kiem był wypas tego

„inwentarza”. Pasłem w ogro-

dzie willi „Dwór” należącej do

doktora Henryka Ebersa. Córka

doktora, Anna, była chrzestną

matką mojej najstarszej siostry

Marii. Odległość między domem

a pastwiskiem wynosiła około

pięćset metrów. Kwalifikacje pa-

sterskie podnosiłem stopniowo.

Nasza krowa Różana dawała

około dziesięć litrów mleka

dzienne, jednak o niskim procen-

cie tłuszczu. Miała jedną wadę, o

której czasem zapominałem i

wtedy musiałem się ratować

ucieczką. Nie lubiła dzieci i jeże-

li były bezbronne, atakowała je

rogami. Posiadanie długiego kija

nie pozwalało jej na agresję.

Bardzo dawała się we znaki tak-

że jedna koza, która nie reago-

wała na polecenia, a zawsze

wchodziła w szkodę, obgryzając

gałęzie drzew, krzewów owoco-

wych i ozdobnych. Z trudem

można ją było zapędzić do ko-

mórki.

Pastwisko znajdowało

się na miejscu byłego ogrodu

starannie prowadzonego do roku

1919 przez mojego dziadka An-

drzeja Ferka, pracownika dokto-

ra Henryka Ebersa. Po śmierci

właściciela, z ogrodu została tyl-

ko nazwa. Teren zarósł samosiej-

kami, a na miejscach uprawia-

nych rosła trawa – pożywienie

dla naszych przeżuwaczy. Pasie-

niem zajmowała się moja kuzyn-

ka Aniela i ja, lecz odwiedzali

nas „kibice” w osobach Hanki i

Jurka Sołtysiaków, naszych ró-

wieśników, lokatorów ”Dworu”,

gdzie mieszkali z matką. Ojciec

kapitan, dowódca kompanii

Obrony Narodowej, po klęsce

wrześniowej przebywał w nie-

woli w oflagu. Jolanta i Jurek

Zembscy wysiedleni z Poznania

mieszkali z rodzicami w domu

sióstr Elżbietanek u swojej ciot-

ki, zakonnicy. Pan Zembski se-

nior był krawcem i ten fach

utrzymywał jego rodzinę. Mnie

uszył nawet białe ubranko do I

Komunii Świętej.

Na pastwisko chodziły

też inne dzieci, czasem również

te mieszkające w sąsiednim pen-

sjonacie. Byli to

Niemcy z Hitlerju-

gend. Najmłodsi pró-

bowali nawiązać z na-

mi kontakt, lecz barie-

ra językowa nie po-

zwalała na wzajemną

komunikację. My zna-

liśmy kilka najczę-

ściej używanych słów

jak „verboten”, „nur

für Deutsche”, „brot”,

itp. Starsi chłopcy z

H.J. zawsze w mun-

durkach, nosili w

czarnych pochwach

„finki” z małym em-

blemacikiem czerwonej swasty-

ki, byli wyniośli i nie intereso-

wały ich sprawy skolonizowa-

nych ludzi. Ze stoku pod lasem

naprzeciw naszego pastwiska

puszczali własnoręcznie kon-

struowane szybowce. Podczas

tych lotów jeden z nich osiadł w

koronie około dziesięciometro-

wego jesionu. „Lotnicy” stali

bezradni. Wówczas obecny na

pastwisku Wilhelm Bielecki

wspiął się po gładkim pniu drze-

wa i zdjął uwięziony szybowiec.

Nie doczekał się słowa

„dziękuję” ani „danke”, lecz my

byliśmy dumni, że zademonstro-

wał polską sprawność fizyczną.

Nasze zabawy nie mo-

gły zbytnio absorbować uwagi,

Page 9: ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA · ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA J R E Z U S A W K R Y N I C Y - Z D R O J U Gazetka Kolędowa Numer 25 2019

9

bo przecież byliśmy odpowie-

dzialni za inwentarz. Rzadko

graliśmy w „pliszki” lub

„dziadka i babkę”, dużo mówili-

śmy o naszych i rodzinnych

sprawach, uważając, by nie po-

ruszać tematów narodowych,

przed czym przestrzegali nas ro-

dzice. Często paliliśmy ogniska,

lecz rzadko piekliśmy ziemniaki,

aby zbytnio nie zubażać rodzin-

nych zapasów.

Teren wypasu był dla

małoletnich pastuszków bez-

piecznym miejscem. Od strony

ulicy ogrodzony był solidnym

płotem. Równolegle do niego w

odległości około dwustu metrów

płynął potok. Prostopadle, od

strony sióstr Elżbietanek znów

ogradzał parcelę płot. Otwarta

była tylko druga szerokość par-

celi od pensjonatu „Kaprys”.

Krowy na pastwisko i z powro-

tem szły luzem, zachowując peł-

ną dyscyplinę. Ulica była prze-

ważnie pusta, sporadycznie tra-

fiała się furmanka lub dorożka

konna. Jeszcze rzadziej widziało

się samochód. Krowa i kozy do-

jono trzy razy dziennie. Zajmo-

wała się tym mama, potem moja

średnia siostra Irena, która szyb-

ko nabrała wprawy w tym zaję-

ciu. Była jednak obiektem śmie-

chu ze strony klientów, miesz-

kańców wsi, bo rozeszła się

wieść, że ktoś drugi w czasie do-

ju trzyma krowę za ogon, aby

nie uderzała nim dojarki po twa-

rzy. To była prawda; sam trzy-

małem.

Sprawa karmienia na-

szych żywicielek od wiosny do

późnej jesieni była pomyślnie

rozwiązana, lecz trzeba było po-

myśleć o zimie. Wynajmowali-

śmy łąkę koło „Patrii” na stoku,

dziś zdewastowanym, gdzie w

latach siedemdziesiątych przy-

mierzano się do budowy sanato-

rium rady ministrów. Trawę ko-

sili doświadczeni kosiarze, a cała

rodzina suszyła, grabiła i układa-

ła kopy. Drugim miejscem pozy-

skiwania siana była „ośla łącz-

ka” na Górze Parkowej, skąd sia-

no zwożono transportem kon-

nym po torze saneczkowym. W

lecie był on gęsto porośnięty zie-

lem podbiału. Zbieraliśmy ten

podbiał (co było obowiązkiem

szkolnym) pod nadzorem na-

szych nauczycieli. Można było

zbierać również indywidualnie i

w jesieni oddać do szkoły przy-

pisaną uczniowi ilość. Inne ak-

ceptowane zioła to były między

innymi: liście brzozy, dziura-

wiec, kopytnik ,itp.

Władysław Maternicki

Page 10: ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA · ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA J R E Z U S A W K R Y N I C Y - Z D R O J U Gazetka Kolędowa Numer 25 2019

10

Page 11: ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA · ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA J R E Z U S A W K R Y N I C Y - Z D R O J U Gazetka Kolędowa Numer 25 2019

11

Page 12: ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA · ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA J R E Z U S A W K R Y N I C Y - Z D R O J U Gazetka Kolędowa Numer 25 2019

12

Życie

sakramentalne

parafii:

Zostali ochrzczeni:

Oliwier Patryk Szpak

(ul. Stara Droga)

Anastazja Lea Wrona

(ul.Słotwińska)

Aleksander Olbrycht

(ul. Kraszewskiego)

Maja Hanna Jędrzejek

Aleksander Oliwier

Gorczowski (Muszyna)

Hubert Bolesław Semla

(Słotwińska)

Maksymilian Ćwikliński

(Łabowiec)

Maria Kamila Hraj

(ul. Słotwińska)

Fabian Mikołaj Grab

(ul. Stara Droga)

Rafał Marek Dziedziak

(Powroźnik)

Odeszli do wieczności: Bogusław Mizera

Elżbieta Przyborowska

Mirosław Kopyściański

Henryk Biernat

Stanisław Kuśtek

Paweł Zając

Przystąpili do sakramentu

Bierzmowania: Blicharz Nikola

Fiedor Patryk

Hajduga Patrycja

Mytnik Jan

Olchawska Alicja

Przyborowski Gabriel

Ruman Sebastian

Różana Patrycja

Wietecha Kamil

Zając Katarzyna

Sakramentu Małżeństwa udzielili sobie:

Bartłomiej Kulig

i IIona Koczur

Jędrzej Stachura

i Agnieszka Wąsik

Dawid Solecki i Izabela Zając

Dawid Bieda

i Marzena Hajduga

Michał Możdżyński

i Kamila Smoła

Robert Domagała

i Agnieszka Mitręga

Mateusz Jędryka

i Magdalena Tumidalska

Po raz pierwszy uczestniczyli w Ofierze Mszy świętej:

Gorczowska Natalia

Leszyńska Katarzyna

Przyborowska Nadia

Zuzanna Gadowska

Page 13: ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA · ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA J R E Z U S A W K R Y N I C Y - Z D R O J U Gazetka Kolędowa Numer 25 2019

Przepis na udane małżeństwo Poniższy wywiad jest owocem rozmowy przeprowadzonej z

państwem Genowefą i Toma-szem Źrółko –długoletnim mał-

żeństwem mieszkającym na te-renie parafii Najświętszego Ser-

ca Pana Jezusa w Krynicy

Zdroju.

Na początku naszej rozmowy

proszę powiedzieć, jak długo są

Państwo małżeństwem i ile ma-

cie Państwo dzieci.

- Małżeństwem jesteśmy 62 lat i

doczekaliśmy się jedenaściorga

dzieci, dwudziestu trzech wnu-

ków oraz dziewięciorga prawnu-

ków.

Sześćdziesiąt dwa lata temu, w

obecności kapłana ,złożyli Pań-

stwo w kościele przysięgę miło-

ści oraz wierności aż po grób.

Co, zdaniem Państwa, przyczy-

niło się do trwałości Waszego

związku małżeńskiego?

Chrystus i Jego Kościół od zaw-

sze umacniał nasz związek. Cho-

ciaż każdego dnia czekała ciężka

praca na roli, dzień naszej rodzi-

ny rozpoczynał się zawsze od

krótkiej, wspólnej modlitwy. Sta-

raliśmy się wychowywać nasze

dzieci w wierze, uczyliśmy

pierwszych modlitw, zaprowa-

dzaliśmy do kościoła. Kiedy każ-

dy z domowników wracał do do-

mu, klękaliśmy kolejno na kola-

na odmawiając modlitwy wie-

czorne.

Czy mogłaby Pani odnieść się

do obecnie zyskujących na po-

pularności związków partner-

skich , które młodzi traktują

jako swoiste małżeństwo? Za-

kładają rodziny ,ale nie decy-

dują się na zatwierdzenie swo-

jej decyzji przed Bogiem.

- Takie rzeczy nie powinny mieć

miejsca . Wydaje mi się, że może

to wynikać z tego, że młodzi bo-

ją się wziąć odpowiedzialność za

drugą osobę. Ale jeśli tylko po-

dejmą ten trud, Pan będzie zaw-

sze pomiędzy nimi.

Jak , Pani zdaniem mają sobie

radzić pary, w których jedna

ze stron boryka się z uzależnie-

niami jak alkohol/narkotyki

itp.., tym samym doprowadza-

jąc do rozpadu całych rodzin?

- To naprawdę wielka sztuka.

Każdego dnia podejmować wal-

kę o drugą osobę. Trzeba modlić

się za tę osobę każdego dnia i

starać się wytrwać, a nade

wszystko zaufać Bogu i Jego ła-

sce.

Co, Pani zdaniem jest rozwią-

zaniem w wypadku zdrady

jednego z małżonków?

- Bardzo ciężko jest wybaczyć

zdradę, ona bardzo boli. Potrze-

13

Page 14: ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA · ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA J R E Z U S A W K R Y N I C Y - Z D R O J U Gazetka Kolędowa Numer 25 2019

14

ba wiele czasu i modlitwy, aby

otwarta rana zaczęła się goić.

Czy istnieje przepis na wielo-

letnie zgodne małżeństwo?

- Każde małżeństwo doświadcza

w swoim życiu wielu goryczy i

trudności. Tak być musi, każdy z

nas jest przecież tylko człowie-

kiem. Mąż i żona muszą się cza-

sem pokłócić. Ale to nie powód

do rozwodu. Musimy nauczyć

się od nowa naprawiać związki,

a nie „wyrzucać na śmietnik”.

Bez przebaczenia i próby zrozu-

mienia żadne małżeństwo nie

przetrwa.

Bo to tak jak z koniami ciągną-

cymi wóz. Aby wóz mógł jechać

do przodu konie nie mogą iść

każdy w swoją stronę, ale ramię

w ramię pociągać wóz naprzód.

Przysięga przed Bogiem to

nie błahostka.

Co dzieci zmieniają w małżeń-

stwie?

- Radość, radość i jeszcze raz ra-

dość. Mamy ją aż do tej pory, a

teraz szczególnie ją odczuwamy.

I dopiero teraz, na stare lata czło-

wiek umie zrozumieć , jak wiele

dostał od Boga w dzieciach i

przez nie. Czasami dziwię

się ,że daliśmy radę wychować

aż tyle dzieci. Kiedyś to my zaj-

mowaliśmy się dziećmi, teraz to

one zajmują się nami , a przez to

wyrażają swoją wdzięczność za

najpiękniejszy dar życia. Miłość

w rodzinie ni-

gdy nie zagi-

nie, najpierw

kochało się

swoje dziecko ,

potem one ko-

chały swoje

dzieci , a te

swoje.

Nie można żyć

na co dzień w

małżeństwie

mając z tyłu

głowy myśle-

nie ,że jed-

nym z rozwią-

zań problemu w małżeństwie

jest rozwód . Inaczej trudno

było by przeżyć ze sobą tyle

lat.

Czy można znudzić się drugą

osobą w związku?

- Jeśli się ja kocha to nie. Re-

ceptą tutaj jest zrozumienie .

Bo jeśli nie podejmie się walki o

zrozumienie męża/żony to od

słowa do słowa wywiązują się

awantury i kłótnie o często błahe

sprawy.

Co Pani sądzi o małżeństwach

borykających się z problemem

niepłodności? Czy można tak

samo pokochać dziecko , które

zostaje adoptowane jak swoje

własne?

- Na świecie tyle dzieci cierpi w

domach dziecka. Wydaje mi

się ,że jeżeli małżeństwo nie mo-

że mieć dzieci dobrym rozwiąza-

niem jest przygarnięcie choć jed-

nego dziecka, stworzenia mu

prawdziwego domu i podzielenia

się z nim miłością, jaką darzą

siebie małżonkowie.

Miłość doskonała polega na

znoszeniu wad innych, na nie

dziwieniu się ich słabościom, na zrozumieniu, że ta królowa

cnót nie powinna pozostawiać

zamknięta na dnie serca.

Św. Teresa z Lisieux

Redakcja i wywiad:

p. Stanisława W. , Faustyna

Górska i Kamil Hajduk

Page 15: ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA · ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA J R E Z U S A W K R Y N I C Y - Z D R O J U Gazetka Kolędowa Numer 25 2019

15

Wizytacja biskupa Stanisława Salaterskiego - 20-21. 05. 2018

Page 16: ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA · ROCZNIK PARAFII NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA J R E Z U S A W K R Y N I C Y - Z D R O J U Gazetka Kolędowa Numer 25 2019

Zespół redakcyjny: ks. Dariusz Fudyma, Monika Król-Dziedziak, Damian Gubała

Adres Redakcji: „Gazetka Kolędowa” ul. Słotwińska 50 33-380 Krynica-Zdrój,

tel./fax. (018)471-34-27 W sprawach pilnych kom. 725 775 705 E-mail: [email protected] www.nspj.krynica.diecezja.tarnow.pl

Konto: BS Krynica-Zdrój 61880200022001000602640001 ISSN: 1644-8480