102
MARIA RODZIEWICZÓWNA ANIMA VILIS

Rodziewiczówna Maria - Anima Vilis

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Opowieść o losach Antoniego Mrozowieckiego, Polaka przebywającego na Syberii. Główny bohater staje się konkurentem innego mężczyzny nazwiskiem Szumski w rywalizacji o Marię, córkę doktora. Piękne opisy srogiej krainy, charakterystyka losów zesłańców, ich przeżycia oraz wielka miłość! Choć książka powstała pod koniec XIX wieku, to rozterki, dylematy czy motywy bohaterów wpisują się także w dzisiejszą rzeczywistość.

Citation preview

  • MARIA RODZIEWICZWNA

    ANIMA VILIS

  • I

    Mrz trzydziestostopniowy mao dokucza przy wielkiej ciszy powietrza. Zmarzy, zda si,

    wichry i prdy, i na biaym oceanie niegu najmniejszy ruch nie dawa si spostrzec, najlejszy szmer uchwyci.

    Szlak, co wid przez te obszary, znaczny po supach wiorstowych, szkli si jak lustro; gdzie hen na widnokrgu majaczyy marne krzaki, nigdzie wikszego drzewa ni ladu czowieka, a przy tym noc, od niegu tylko jasna, bo ni ksiyca, ni gwiazd nie dao niebo, jakby i te promienie zamarzy.

    Jednake tym szlakiem, w noc, w pustk bezbrzen, szed czowiek samotny. Dobrze by odziany i szed rano; mia w sobie jeszcze zapas ciepa, zaczerpnity na stacji pocztowej ostatniej, gdzie si przed wieczorem zatrzyma.

    Obejrza urzdnik jego paszport, znalaz w porzdku, spyta, dokd chce jecha. Do wsi Lebiay. To w stron, ale konie da mog. Daleko ta wie? Wiorst czterdzieci. A po drodze adnej osady? Owszem, zaraz o wiorst dziesi, Petrwka. Chcecie zaraz koni? Wwczas podrny bardzo si zaczerwieni, zawaha i wreszcie odpar z cicha: Nie, dzikuj! Pjd pieszo. Dziwne to byo, ale czowiekowi posiadajcemu legalny paszport, podrujcemu bez

    stray wolno mie dziwactwa, wic pisarz pocztowy wicej nie nalega i tylko rzek: Posilcie si i wypijcie herbaty. Na to zgodzi si podrny. W taki mrz i noc lepiej jest i z pust kieszeni, ni jecha z

    pustym odkiem. Zjad tedy i zapaci co do grosza. Zostao mu w woreczku dwadziecia kopiejek. Tedy miao ruszy przed siebie.

    Po chwili czerwone wiateka pocztowego domu zmalay i zgasy, wdrowiec szed cicho w wojokowych butach i tylko niekiedy kij jego uderza o nieg. Zrazu ani si kopota, ani lka. Ciepo mu byo i lekko; nie byo supw wiorstowych, ale mu si zdao, e dziesi wiorst to fraszka i coraz konturw wsi przed sob wyglda. Tyle setek, tysicy wiorst przeby; co te kilka znacz? Duyy si jednak, podwaja kroku na widok czego szarego w oddali, dochodzi, byy to wierzchy krzakw; znowu zwalnia tempa, zawiedziony.

    Powoli, od bezustannego wpatrywania si w nieg i pod wpywem mrozu, oczy mu zaszy zami i paliy ogniem; gdy przymkn powieki, zamarzy natychmiast otar je grub rkawic i znowu poczu, e mu drtwiej koce palcw. Kark te bola od ciaru koucha i skrzypia nieg, na podeszwach wojokw zebrany. Potem si polizgn i upad. Wtedy kouch si przypadkiem rozchyli i chd go chwyci za pier. Otuli si szczelnie i zabi rkami po bokach, ale ciepo uleciao bezpowrotnie. Zdawi go jeden dreszcz i drugi, pocz biec, ale wnet usta.

    Stan chwil i za siebie spojrza. Moe wrci? Instynkt zachowawczy cign go tam, a wstyd, ambicja i zapamitanie desperackie popychao naprzd. Zgarn si, zgarbi i poszed dalej.

    Opada go strach i sabo, wic zsiniaymi usty pocz co piewa pgosem. Ale zdao mu si, e z powietrzem kaway lodu poyka, wic umilk.

    Wreszcie jak maszyna szed i majaczyy mu w myli wilki, brodiagi, mier. Co go wemie z tych trzech alternatyw, ale co?

  • Moe wszystko po kolei. Zoczycy obedr go z odziey, mrz z ycia, wilki z ciaa. Coraz wolniej szed i sen go morzy. Nie dziesi wiorst szed, ale chyba sto; moe zbdzi? Szlaku mao co byo zna. Odstpia go wszelka sia i otucha.

    Stan, rozejrza si przygasymi oczami i pgosem do siebie wyszepta: Sdzono mi byo dotd zaj i tutaj stan. I nie wrc do ludzi yw, i nie dotr do tej

    Petrwki. Nie ma ju mnie! Jeszcze raz poszuka po stepie oparcia dla oczu, nadziei, ale nic nie dojrza, wic

    przykucn na ziemi i zda si na ze losy. Gdy tak powoli zamiera, przecie nareszcie zadrgao jakim dwikiem to miertelne pustkowie. Dwik to by dzwonka i on go, szczciem, jeszcze dosysza.

    Poderwa si z ziemi. Moe mu tak w uszach dzwoni? Nie, to byo zbawienie, to byy sanki. Ju i zgrzyt pozw dolatywa uszu, i twarde

    uderzenia kopyt, i ten dzwonek bi mu zmartwychwstania chwil. Pocz woa ochrypym gosem, a potem biec na ten odgos, w bojani, e go min. Ale oto i czarna plama stana na niegu i kto na woanie jego odchrzkn. Zamroczyo mu si w gowie i nieziemska rado ogarna.

    Trjka koni leciaa Ku niemu, dobiega, zarya si w miejscu. Kto ty, czego woasz? zagadn wonica. Na Bo mio, poratujcie mnie! rzek, jkajc si w obawie odmowy. Daleko

    std do Petrwki? Trzy wiorsty. My tam jedziemy. To wecie mnie, dam dwadziecia kopiejek. Pani obejrza si wonica na sanki niech siada. Cho i zbj, nie da nam dwojgu

    rady. Wtedy ta pani ozwaa si po raz pierwszy: Siadaj, czowieku, tu, przy mnie. Nie odmrozie ng czy rk? Nie wiem. Zdaje si, em ju kona. Ot, gupstwo, takie z mrozu przechwaki burkn wonica. Ty chyba nietutejszy? Nie, z Europy jad. Aha! Nu, siadaj, nam nic do tego. Czowiek chcia usi, ale z sa rozlego si zowrogie warczenie. Tam pies rzek ugryzie! Nu, nie jego wina, e zodziej czy kryminalista rzek obojtnie furman. Dobrego

    on nie zaczepi. Wtedy czowiek rk wsun do sanek i dotkn zjeonej sierci psa. Pies podnis pysk,

    rk t obwcha i przesta warcze. Podrny siad spokojnie. Nu, ty nie gniewaj si, em ciebie posdzi rzek wonica, zacinajc konie ten

    pies take warcza, nim ciebie nie poczu. Ruszyli jak wiatr. Nikt si nie odzywa, wic i podrny milcza. Pies mu si pooy na

    nogach i w cieniu wieciy jego zielone oczy. Bada nimi obcego. Wtem zawieciy nad ziemi czerwone pomyki chat i ju stali przed szynkiem.

    Oto Petrwka, gdzie chcia stan ozwaa si kobieta. Podrny wysiad i zatoczy si. Rozpi kouch, doby woreczek z kieszeni i poda pani

    swoj ostatni monet. Dzikuj wam za uratowane ycie wymwi, zawstydzony maoci datku. Wonica parskn miechem, a kobieta ruszya ramionami. Schowaj swoje pienidze! Do mi twego podzikowania. Tu zwrcia si do wonicy i

    rzeka tonem nawykym do rozkazw: Nie wykadaj koni, postaw, niech ostygn, zaatwi si w p godziny! Wysiada te, za ni wyskoczy pies ogromny, kasztanowaty, i skierowaa si do szynku.

  • Podrny wszed za ni do izby ciepej. Kilku siedzcych tam chopw spojrzao na nich i pozdrowili unisono:

    Zdrowia wam, Maria Kazimierowna! Zdrowia wam! odpara uprzejmie. Z alkierza ukaza si szynkarz. Temu podaa rk, pocaowa j z uszanowaniem. Ukazaa

    si te ona szynkarza i dzieci. Wszyscy otoczyli nowo przyby jak dobr znajom, oywia si karczma.

    Podrny usiad za stoem i zaczepi jednego z chopw. Daleko std do Lebiay? Wiorst dwadziecia. A ile bdzie kosztowaa tam podwoda? Rubla, jeli kto zechce jecha. Podrny zwiesi gow. A ty dokd? zagadn chop. Tame. Aha! Na mieszkanie? Nie wiem. Ty zesany? Nie. Szybko doby paszport i pokaza go, ale chopi nie byli ciekawi. Z daleka? spytano go. Z Europy. Trzy tygodnie ju jad. Mario Kazimierowno! ozwa si jeden z chopw. Ten take do was jecha chce. Wtedy podrny obejrza si na sw wybawicielk. Rozebrana z futer, siedziaa naprzeciw

    szynkarza nad ksig i stosem pienidzy, robia rachunki widocznie. Moda bya i bardzo smutna. Oczy jej zdaway si wypakane, usta zacite, jakby w wielkim blu, twarz mizerna i powana.

    Podniosa powoli gow, popatrzaa na obcego. Teraz go dopiero zobaczya. Ciemn mia czupryn, a twarz szerok i nieadn. Ozdabiaa j chyba modo i para oczu ciemnych, o prostym, uczciwym spojrzeniu. Zreszt barczysty by, wysoki, bardzo silny i zdrw.

    Spotkali si spojrzeniem, on jakby zawstydzony sw bied i potrzeb, ona obojtna. Nic nie odpowiedziaa i dalej sumowaa rachunki. Tymczasem wonica jej wnis do izby spor baryk i wr napakowany. ona szynkarza przyja to od niego i wyniosa do alkierza.

    Wonica usiad obok podrnego, podano mu szklank herbaty. Zaczli rozmow, obcy zafundowa mu czark wdki, ale sam nic nie pi.

    Wy do Lebiay jedziecie? Moe si tam spotkamy? rzek. Pewnie, wie nie wiat. A wy do kogo? Do doktora Gostyskiego. Uch, to nie dziw, e si spotykamy! To mj gospodarz, a to jego crka! Panienko

    zawoa to my gocia sobie ze niegu podjli. Teraz kobieta obejrzaa si ywiej, a podrny wsta. Przepraszam pani rzek zawsze niemiao moe brat pani wspomina o mnie? Pan jest Antoni Mrozowicki? Tak, pani. Brat mj i wspomina, i oczekiwa pana odpara gucho, a usta jej ledwie wymawiay

    wyrazy tylko jego ju nie ma. Odwrcia twarz i chwil pasowaa si ze swym blem. On umar przed dwoma tygodniami! dodaa wreszcie z wysikiem. Podrny sowa nie rzek. Odwrci si i on do okna i poczy mu z oczu biec zy jedna po

    drugiej, jak groch wielkie. Szynk zalego grobowe milczenie. Kobieta rachowaa niby, ale nie widziaa cyfr ni

    pamitaa, gdzie jest i po co. Od okna sycha byo ciki oddech obcego.

  • Wreszcie szynkarz gos podnis: Boa wola! Nie paczcie, panienko! A wonica haaliwie nos otar i doda: Bodaj ta mier na zodziejw! Za co ona jego wzia, gobka! Chopi pokiwali gowami. Sprawiedliwiej wziaby starego, a nie modego. Ale na jaki sd j pozwa? Nie ma

    rady! Podrny nie zmieni postawy. Do okna ciemnego zwrcony, nocy si skary cichymi

    zami, wobec tego ciosu zapominajc o swym cikim pooeniu. Kto do niego zagada, nie zrozumia ani odpowiedzia. Dopiero gdy poczu rk na

    ramieniu, wzdrygn si i obejrza. Dziewczyna staa za nim, otulona jak do drogi i znw spokojna. Jedmy, panie! rzeka z prostot, jakby to byo rzecz z dawna uoon. On w milczeniu usucha. Usiad obok niej w saniach i ruszyli cwaem. Przed miesicem pisa do mnie Antoni ozwa si wreszcie niemiao. W par dni potem przezibi si, dosta zapalenia puc i nie wytrzyma. Tak to szo

    piorunem. O, zima, ta zima! Trzeba do niej przywykn. On by bardzo delikatny. A ojciec? yjemy jako odpara pospnie. eby bl mia moc mierci! Ale on ma tylko jej

    rozpacz i pustk! Pan dawno z kraju? Trzy tygodnie. Ja ju pi lat tli jestem, od mierci matki, ojciec ju dwadziecia. Dopiero w tym roku

    zima i do nas po ofiar przysza. Prosz pani rzek ywo moe ojcu pani ja zrobi przykro. Moe ja pastwu

    uczyni wspomnienie blu ywszym. Prosz mi w takim razie do domu swego nie wprowadza i ojcu o mnie nic nie mwi.

    Nie zwyklimy tutaj udawa. Czekalimy pana i radzi widzimy. Antek kocha pana. Dzikuj pani rzek pgosem. Ot, my i w domu ozwa si wonica. Rzeczywicie sanie wbiegy w ulic wioskow,

    ciemn i pust, i stany wreszcie przed parkanem, oddzielajcym od drogi porzdny dom pitrowy. wiecio si w nim i gdy dziewczyna otworzya furtk, dwa psy wpady na ni w radosnych podskokach, a drzwi domostwa skrzypny i ukaza si czek z lampk, szpetny, chuderlawy, pokazujc w umiechu powyszczerbiane zby.

    Dobry wieczr, Siergieju, otwrz Grini wrota! rzeka, biorc mu z rk lampk. Znaleli si w sieni, na schodach prowadzcych na pitro. Wtem kto otworzy drzwi na dole. Wiony z nich kuchenne zapachy i ciepo, a w progu

    stana stara kobieta w czepcu i zawoaa: To ty, Maryniu? Ja, ciotko. Chwaa Bogu! Ju si pan niepokoi. Zaraz ci przynios wieczerz. Ojciec sam? By ksidz Ubysz, ale odszed do siebie. Na grze, w pierwszym pokoju, dziewczyna si rozebraa z futer i za jej przykadem

    Mrozowjcki. Zosta tylko w kurcie skrzanej i wojokach, zawstydzony takim strojem i brakiem tumoka. Trzs si jak w febrze z niewczasu, godu i zmczenia.

    Prosz pana! wezwaa go za sob dziewczyna. W drugiej izbie ogie si pali na kominie, a przy stole stary doktor Gostyski co czyta z

    zajciem. Obejrza si na crk i wycign do niej rce, umiechajc si smutno. Nic ci si zego nie przytrafio? Nie, ojcze. Przywiozam z sob gocia. Pan Mrozowicki.

  • Starzec wsta ywo. Mocny by jeszcze, krzepki, zdrw, tylko zarost i wosy mia biae jak nieg. Przystpi do modego czowieka, popatrza na i bez sowa do piersi przycisn. I zrozumieli si tym milczeniem.

    Gdzie pan spotka moj crk? spyta stary po chwili. Mody poczerwienia gwatownie. Powiem od razu wszystko rzek. W Tobolsku miaem wypadek. Zmczony byem

    okropnie, wstpiem do pierwszego lepszego zajazdu, eby par dni wypocz, ale tej samej nocy wykradziono mi tomok i pienidze.

    Dzikuj pan Bogu, e nie zarnli! Nie; zostawili mi kilkanacie rubli. Jechaem wic poczt, pki mi ich starczyo; potem,

    std o wiorst czterdzieci, poszedem piechot. Szalestwo! Przerachowaem si i bybym zamarz, gdyby pani mnie nie zabraa z sob. Dziewczyny ju nie byo w pokoju. No, udao si cudownie. Nie odmrozie pan twarzy czy rk? Nie, wszystko w caoci. C, jake si panu Syberia podobaa? Straszna! szczerze odpar Mrozowicki. O! A jak by pan j nazwa, eby zamiast tej pogodnej nocy burian nieny rozszala

    si na powitanie. To dopiero orgia stepu! Mwi spokojnie i prdko, jakby si ba, e go obcy o syna spyta, a zarazem czu, e

    objani go trzeba, a nie czu si na siach. Ale przybysz ani pyta, ani si oglda. Mao te czasu zostawali sami, bo do pokoju wpada z impetem stara kobieta, ktr na

    schodach widzia. To pan od nas jedzie? zagadna go bez adnego wstpu, a oczy jej dziwnie wieciy. Z Wilna, prosz pani. Mj Boe, mj Boe! To pan tak niedawno na tych kamieniach klcza przed Ostr

    Bram? W dzie wyjazdu. O! To pan pewnie i ksidza proboszcza tam widzia. Mj to brat rodzony, panie. Widziaem, ale ebym o pokrewiestwie by sysza, tobym do niego wstpi przed

    drog. Niby pan myli, e to ich krewny zawoaa, wskazujc gospodarza gdzie za, mj

    tylko. Ja tu obca, z rodu innego cakiem; ja z Szeygwiw, Utowiczowa. Ksidz proboszcz Szeygwi to mj brat. Postarza pewnie, dwadziecia lat jak ja ju tutaj z mem zjechaam. Pewnie ju siwy, co, panie?

    Ten, ktregom widzia przy mszy, ciemne mia wosy. Doprawdy? Moe by, w naszym rodzie nie siwiej dugo; ja tom zbielaa, ale to od

    klimy tutejszej. Pokiwaa gow i zamylia si o tych czarnych jeszcze wosach brata. Zdrw widocznie, cho ju pi lat, jak nie pisze. Antek obiecywa si o niego

    dowiedzie, ale zapomnia nieborak. Mrozowicki na t wzmiank o zmarym podnis niemiao oczy na starego i a si

    przestraszy, bo doktor na niego patrza. Znowu si zrozumieli tym niemym spojrzeniem i ojciec odetchn. Nie bdzie potrzebowa opowiada tego, co przey.

    Staruszka oprzytomniaa nieco. Gadam ja, a wieczerza stygnie. Mwi mi Grinia, co si panu przytrafio. Prosz do

    jadalni. Marynia zaraz przyjdzie, do kramiku posza na chwil. Mrozowicki zrozumia, e bya w domu tym gospodyni, a doktor, korzystajc, e babina

    znika za drzwiami, rzek:

  • Nie w Ostrej Bramie jej brat, ale na Rossie. Ale po co mwi. Do ma strat wiadomych! Wdowa i sierota. Od dziesiciu lat z nami yje. Pochowaa tu ma i dwoje dzieci.

    Weszli do jadalni. Ukazaa si panna Maria i zasiedli we dwoje do posiku. Mrozowicki mao co jad. Czu, e pada ze zmczenia. Utowiczowa zarzucaa go pytaniami, a tymczasem panna Maria zdawaa ojcu spraw z podry.

    W Krynce odebraam siedemdziesit rubli, a w Petrwce pidziesit trzy. Po wdk do Kurhanu trzeba jutro posya. Pojad sama, bo i do kramiku wiele mi brakuje.

    Moe by lepiej Grini posa z listem do Szumskiego. Ten zaatwi. Zawsze jak najgorzej. Wol sama to zrobi. Jak chcesz. A przygotowalicie gociowi kwater? Tutaj chyba nie zamieszka? Dlaczego? Jest przecie pusty pokj! Dziewczyna nic nie odrzeka. Wstaa i wnet posysza Mrozowicki, jak Siergiejowi

    wydawaa rozporzdzenia. Po chwili kobiety si usuny. Doktor wskaza przybyemu drzwi przeciwlege i rzek gucho:

    Ten pokj teraz pusty. Wygodnie panu bdzie. Prosz darowa, e nie przeprowadzam, ale ja tam od dwch tygodni nie byem.

    To rzekszy, odwrci si prdko i wyszed do siebie. Pusty pokj niedawno by zamieszkay, urzdzony wygodnie ciepy, jasny. Podog

    osania mikki wojok, na cianach wisiaa bro, skry, wypchane ptaki, gdzieniegdzie kirgiskie osobliwoci, dziwaczne stroje i idoy ich monstrualne.

    Badacz tu mieszka, turysta, uczony, czowiek wyksztacony i czynny. Szafy ksig byy pene, w innych byo wida lekarskie narzdzia. Troch kurzu osiado na wszystkim i zapach pleni czu byo.

    Mrozowicki jednak nie mia ju si do myli cikiej o zmarym przyjacielu. Zasn kamiennym snem.

  • II

    Nad picym stan Siergiej w kuchennym stroju, a za nim wszed kot biay i te ciekawie

    zaglda na ko. Mrozowicki si zbudzi i zerwa, przeraony jasnym dniem. Zaspa widocznie.

    Ktra godzina? spyta. Godzina to gupstwo. pisz ju dwie doby odpar kucharz ze miechem. By nie moe! zawoa mody czowiek, prdko si ubierajc. Czemu nie moe? Ja umiem i trzy doby spa, kiedym chory. Nieprawda, Kataaj?

    zwrci si do kota. Przysya mnie tu stara nasza, powiada, e pan moe chory. Uch, co ma mody chorowa!

    Pastwo w domu? Gospodarz poszed do chorych, moda pojechaa do miasta po towary, stara w sklepiku

    siedzi. U nas zawsze tak. Ksidz w kuchni siedzi, bo mu wszdzie zimno. Jak mody y, to on jedzi, a teraz jego nie ma. Nu, Kataaj, chodmy do kotletw!

    Skierowa si do odwrotu, kot za nim. Nie widzia ty, jaki on rozumny? Kto? Mj Kataaj. On by ich tutaj, tych Sybirakw, chrzci mg. Ty nietutejszy? Boe bro! Ja z Europy. Kucharzem byem w Moskwie w restauracji. Teraz ja

    nieszczsny! Nu, skocz, Kataaj! Podstawi kotu nog, ten dal susa i tak wyszli za drzwi. Mrozowicki ubra si i stan w oknie. Wida byo przez nie podwrze, budynki

    gospodarskie, dalej ogrd pusty, a dalej step bezbrzeny. Mody czowiek zastanowi si nad swym pooeniem. Jecha do przyjaciela, ktry go

    wzywa po wielokro. Tam, w Europie, szo jak z kamienia, brako pracy i chleba. Tutaj, byle troch grosza, kariera bya gotowa. Tak pisa do zniechconego zawodami druh serdeczny, podpora, dusza bratnia, wierna. Troch grosza zebra biedak cik prac i ruszy. Teraz by u wymarzonego celu, ale bez zasobu adnego i bez przyjaciela. Co robi? U grobu jego si pomodli i wraca. Ale jak? Pitnacie kopiejek mia caego funduszu i t jedn odzie na grzbiecie.

    Co robi? Co robi? Myla wci jedno, nie mogc dalej si posun, nie mogc znale logicznego wyjcia z pooenia, penego upokorzenia i wstydu. Chyba ebra u tych obcych?

    Czy pan ju wsta? rozleg si gos Utowiczowej z jadalni. Ockn si, przetar rk czoo i oczy i wyszed, witajc staruszk. Odpocz pan ju, chwaa Bogu! Prosz do kuchni na niadanie! Zeszli na d do wielkiej izby, gdzie gospodarzy Siergiej z Kataajem. Przy stole siedzia

    ksidz stary, popijajc herbat. Ukoni mu si Mrozowicki, a Utowiczowa przedstawia: To ksidz Ubysz, nasz lokator, a to, ksie, pan Mrozowicki, ktry temu miesic by w

    Ostrej Bramie i brata proboszcza widzia. I ja byem w Ostrej Bramie! odpar ksidz apatycznie. Kiedy? Sto lat temu. No, to i co? Jak zechc, to znowu bd! zawoa stary zgryliwie. Utowiczowa za jego plecami pokazaa na czoo, a potem rozoya rce, szepczc: Wie pan, biedak troch wariat! Wiadomo, klima tutejsza! Potem ugocia Mrozowickiego i mwia: To pan zna naszego Antosia! Zote byo dziecko, takich Bg zawsze prdko zabiera.

    Biedny pan doktor hodowa no, i co z tego? Teraz sobie darowa nie moe, e go tutaj

  • na t klim sprowadzi. Ale to tak. Daje Bg jedno, to drugiego nie daje. Fortuna sprzyjaa. O, bogaty on! Tene dom wasny i pola ma sporo krowy, konie, a i w handlu nad wyraz szczliwy. Latem bydem handluje, zim zboem to w step to na jarmarki, a grosz pynie. Nawet sklep si opaca i z szynkw dobry dochd. Ano, to szczcie zgubio Antosia. Kiedy pi lat temu umara pani, ja sama doradziam, by sprowadzi Maryni i do pomocy, i do towarzystwa. Napisali do niej, na pensji w Wilnie bya, i zaraz j Anto przywiz. On wtedy w Petersburgu na uniwersytecie by.

    Marynia zostaa, on precz odjecha na te studia. A gdy skoczy i ju na doktora zda egzamin, pan w gow wzi tu go zabra. Roboty tyle jest, pomocy gwatu trzeba byo. Prawda! Ano, i serce za nim zostao. I on tego chcia i tak wszystko na ze szo! Robaczek, niebotko! Krtko pomaga, mao napracowa, a dugi bl zosta, a wiele ez pocieko.

    Sakramenty przyj! wtrci ksidz Ubysz spokojnie, kiwajc gow, jakby dodawa dobrze mu, nie ma co si troska!

    atwo ksidzu mwi, kiedy wasnych dzieci nie mia! zawoaa Utowiczowa. Nie, nie miaem! odpar staruszek. Parafi miaem w farze! i zaspi si nagle. Teraz o Maryni co dzie si modl. Zdrowa ona niby, ale te delikatna, a robota

    bratnia na jej ramiona spada. Oj, bogactwa te, bogactwa! Cikie one i frasobliwe! A ju sama nie wiem, co dalej bdzie! Bo to, panie drogi, ona zarczona z panem Szumskim, co u kupca Szyszkina gorzelniami zawiaduje. Trzy lata ma tu by, a potem moe wrci zechce i j zabierze. Co wtedy my dwoje z panem doktorem poradzimy? Ot, ciekawo!

    Zamylia si, ale w teje chwili dwch chopw zajrzao do kuchni i zadao siarki i tytoniu.

    Zobacze pan nasz sklepik! wezwaa Mrozowickiego za sob. Sklep mieci si naprzeciw kuchni. Posiada wszystko: od cukru, herbaty, perkalu do

    smarowida, piernikw, sznurw i rzemieni. Chopi kupili siarki i wychodzc gryli j jak cukierek; po nich weszo kilkoro dziewczt i

    zadao tasiemek, myda i bielida do twarzy. Patrzc na ich grube postaci i ospowate, szpetne twarze, Mrozowicki nie mg nawet umiechu powstrzyma.

    A jake, ruj si i biel potwierdzia Utowiczowa, zupenie to znajdujc naturalnym.

    Zasiedli na stae w sklepiku, bo wci kto wchodzi. Mody czowiek przypatrywa si ciekawie tym obcym typom. Oglnie roli byli, dobrze zbudowani, o uczciwym wyrazie twarzy. Dostatnio si mieli, wygldali jak wolni obywatele. Wikszo miaa poodmraane nosy i policzki, a mrz ten cigy czyni przygnbiajce wraenie. Mao kto wesoy by, mao kto zagada.

    Utowiczowa raz tylko zgiek podniosa, otrzymawszy faszyw asygnat. Co to takiego? To miecie! Kirgizom w step posyajcie! Ja nie taka gupia! Zreszt targ odbywa si spokojnie, bez swarw i dugich protestw. Wreszcie i Mrozowicki pomaga zacz, bo staruszka rachowaa z trudnoci, a atwo

    tracia gow. Potem Siergiej j wywoa w jakiej sprawie kulinarnej. Panie drogi rzeka wychodzc na kadym towarze cena jest napisana. Niech mnie

    pan na minut zastpi. Zosta chtnie. Robota rozrywaa jego cikie myli. Way tedy, mierzy, pienidze do

    szuflady zgarnia i tak by zajty, e nie sysza dzwonkw sa i nie zauway, e panna Maria zajrzaa do sklepiku. Z ni sta jaki mczyzna.

    Ciotko! zawoaa, ale wnet si poprawia i nie okazujc najmniejszego zdziwienia, dodaa tym waciwym sobie tonem, stanowczym a smutnym:

    Grinia tu wnet przyniesie kupione towary. Prosz, rozpakuj je pan! Dobrze, pani! odpar, zajty wanie wyliczaniem zdawkowej monety. Posza na gr, a za ni w obcy mczyzna.

  • Jak babci kocham mwi ze miechem Antoni mia oryginalny gust! To jest wic ten wybrany przyjaciel! Co za cudaczny pasaer! Istna pokraka. O sto sni czu go parafi, zacofaniem i niezaradnoci! To mi dopiero ananas!

    Ale go pan ledwie widzia! zauwaya panna Maria. To mi wystarcza. Mam szczeglny talent fizjonomisty! Spojrz i wiem, co zacz jest. O,

    prosz pani, w naszym wieku szalonego ruchu i zmian ten tylko co wie, kto w lot pojmuje. Ja mam t wiedz.

    Z wyszukan grzecznoci pomg jej rozebra si z futer. Ojciec jeszcze nie wrci, widz. Musi mie duo chorych. Mody czowiek poszed za Mari do gabinetu. By tu na poufaej stopie przyszego zicia i

    gorliwie spenia sw rol. Zziba pani! O, biedne rczki! ubolewa. Kiedy ten czas nadejdzie, gdy je

    uczyni bezczynnymi? To stanowczo nigdy nie nastpi odpara. O, pani! Nie rozdzieraj mi tczowych marze! Dzie i noc ni o tym. Uczyni pani w

    mym domu krlow, bstwem; postawi na otarzu mej czci i uczucia. Rozkazywa nawet nie bdziesz potrzebowaa, bo wszystko naprzd bdzie spenione. Nie znios troski na tym biaym czole, trudu najmniejszego rk. O, nie! Ja wszystko za ciebie uczyni!

    Panna Maria poruszya brwiami i umiechna si blado. Ten program nie dla mnie. Bior to za art, bo przecie zna mnie pan i o takiej roli

    myle nie moe. Nie stworzonam na bstwo, ale na pomocnic czowieka. Tak si pani zdaje. Tutejsze ycie zamienia kadego w jakie jestestwo nisze,

    pracujce jak w. A przecie nie tu, szczciem, y bdziemy. Jednego dnia nad termin tu nie pozostan. Uwioz swj skarb do mojej ukochanej Warszawy. Tam inne ycie, towarzystwo, dziaanie! Palcami by mnie wytykano, ebym onie pracowa pozwoli. Jestemy ludzie zamoni. Ja mog sobie na zbytek nawet pozwoli.

    Niech mnie pan do zbytku tylko nie zalicza. A zreszt, co o tym mwi? To takie dalekie!

    Wzia z biura ksig rachunkow i zapisywaa poczynione zakupy. Szumski przed lustrem poprawi krawat, musn wsiki, spojrza na st, a wreszcie pocz co nuci pgosem. Dziewczyna skrzywia si na ten piew, ale on w swej ywoci nie spostrzeg si, e niestosowno popenia. Urwa dopiero na odgos krokw gospodarza i wybieg na jego spotkanie.

    A, jeste pan powita go doktor. C sycha na wiecie? Gorzelnie id? Klasycznie! Piramidalne rezultaty. Przywiozem panu dobrodziejowi pienidz za yto.

    Oczekujemy dalszych transportw. Dobrze! Jutro pojad do Szczedryska po zboe. A woy moje na wywarach? O, tyj w oczach! Nie mog da rady wszystkiego sam dopatrze, ale licz na pana i nie dowiaduj si do

    tych gorzelni. Spokojnym o nie. Jak na Zawiszy prosz polega. Wanie to czyni. Maryniu, ka dawa je! A gdzie Mrozowicki? W kramiku zajty. Ju? A tocie go prdko wcigny w robot. Nie ja, zapewne ciotka. Kto by zreszt pracowa, jak nie on! Dlaczego? Znasz go pan? Widziaem, to mi wystarcza. No, i jak si panu zda? Ano, krtko i wzowato: anima vilis!

  • Powoli, powoli! Sowo honoru daj! Na dowd wezm go na spytki przy obiedzie. Zobaczy pan, pewnie

    nie zrozumie nic cienkiego, a ci go mona bezkarnie jak hipopotama! Ja mam do tego talent nie lada!

    Oj, wy, Gaskoczyki! pobaliwie rzek doktor. C mwi o jarmarku w Kurhanie?

    wietnie si zapowiada. Pan dobrodziej ma co na sprzeda? Maso tylko i woy. adny kawaek grosza kapnie. Zaraz i wyciecze, bo drug parti wow postawi na waszych gorzelniach, jeli dam

    rady tyle skupi. Trzeba by w step zajrze. Oj, co roboty! Mwi to z radoci, ale Szumski tonu nie poj i rzek: Pan dobrodziej zbytnio si utrudza. Czas by byo spocz, pienikw nie brak. Pieniki, albo o nie chodzi? Dosy jest, bardzo wiele. Gdybym tyle roboty nie mia, o

    czym bym myla, wiadomo; ja za nie pozwalam sobie myle, bo mam jeszcze jedno dziecko i y trzeba, i skoczy po boemu. Maryniu, we te pienidze za yto i wcignij w ksig, a oto masz pan pokwitowanie!

    Utowiczowa zjawia si z obiadem. Szumski pomaga jej do stou nakrywa i przekomarza si ze star. Wzi te na fundusz ksidza Ubysza i miechem napenia jadalni. miech ten dziwnie brzmia przy aobie gospodarzy, ale Szumskiemu wolno byo dokazywa bezkarnie. Z ywoci jego ju si zyli ci powani ludzie i lubili go moe wanie za ten humor niefrasobliwy.

    Gdy podano wdk, panna Maria zbiega na d. W sklepiku, chwilowo pustym, siedzia Mrozowicki, cierpliwie rozpakowujc towary.

    Naprawd, ciotka za wczenie wyzyskuje pana rzeka dziewczyna. A c bym robi? odpar smutno. Dawno ju byem bez zajcia. A mi dziw, e

    na co si zdam! W kraju przywykem patrze, jak ludzie czekaj na prac, choby najlichsz, cae lata.

    Tutaj tego pan nie ujrzy! Ale dosy tymczasem. Chodmy na obiad. Mamy gocia, rodaka.

    Czy to pan Szumski? Wanie! Zna go pan moe? Nie, ale mwia mi pani Utowiczowa, e jest zarzdzajcym nad kilku gorzelniami.

    Mylaem wic, e mi moe da posad. Technik jestem. Jak pan sobie yczy! odpara, ruszajc brwiami, co u niej znaczyo niezadowolenie. Wprowadzia go do jadalni. Doktor go ucisn szczerze. Szumski z daleka si ukoni.

    Przy wdce i zaksce rozpocza si midzy modymi pierwsza szermierka. Mrozowicki, zbiedzony i niemiay, zby pierwszy art milczeniem. C tu pan myli robi? Zawojujemy Syberi, co? Pan specjalista pewnie w jakim

    fachu? W Europie zapoznano, wysortowano? Co? Cokolwiek pracowa potrafi odpar przybysz niemiao, a twarz jego nie wyraaa

    adnej obrazy za ten lekcewacy egzamin. A w jakiej gazi wiecie pan dotd? Co? Tatu pewnie pieci, mama chuchaa?

    Straszno si tutaj zdaje? Nie mam rodzicw. Jakime innym sposobem na wiat pan zawita? Tak z wiatru czy pary? Mrozowicki popatrzy na Szumskiego wielkimi oczyma i ani drgn. Nie wiem o adnym innym sposobie. Ja technik jestem odpar spokojnie, jedzc

    dalej.

  • Teraz ju wszyscy suchajcy nie mogli wstrzyma umiechu. Panna Maria przelotnie na spojrzaa. Szumski mia racj: ciki to by umys! Za co go Anto tak ceni i kocha? Za agodno i rzetelno zapewne.

    Nauki musiay panu atwo przychodzi? Pami wietna, myl lotna. Pewnie w rok zbywa pan dwie klasy gimnazjalne?

    Nie syszaem, eby to wolno byo. Moe tacy zdolni s? Ja przechodziem gimnazjum siedem lat, akuratnie.

    Ooo, jak pan to dobrze wyrachowa. Siedem klas, siedem lat! Matematyczna gowa! No, a sia te pan mia lat, jak zda matur?

    Siedemnacie. No, no, prosz! Zwykle w tym wieku jest si skoczonym hebesem! Ksidz Ubysz uczyni dywersj, bo pocz woa tonem grymanego dziecka: wika! Ja chc wiky! Podano mu j, a Mrozowicki rzek: Pan dobrodziej pewnie z Warszawy? Skd to pan odgad? Ot tak! Zdao mi si. Pracowaem rok w Warszawie, w fabryce, i poznaem tamtejszych

    ludzi. Weseli s. Ach, nawet i w Warszawie pan by! C, jake si tam powodzio? Rozryway sobie

    pana kobiety i fabrykanci? Nie, suyem rok na jednym miejscu w warsztatach kolejowych. Na posadzie jeneralnego dyrektora? Nie, jako technik. Pi, pi! Z gimnazjum, to sztuka! Ech, juem wtedy by odby wojskow sub. Niedawno, dwa lata temu. Zerwaem dla

    interesw osobistych. Oho! Pewnie teraz usyszymy co o kobiecie! Co tam ciekawego. Kady to samo przechodzi. Uczy si, potem zdobywa jakie takie

    stanowisko, a potem si eni. Co? Wic pan onaty? Z caym szacunkiem! Ukoni si ironicznie. Mrozowicki odkoni si powanie. Dzikuj panu, ale to na potem. Mam narzeczon zaledwie. A zatem przelij jej pan moje uszanowanie. auj, e nie poznam. Wic tutaj pan myli

    zakada gniazdko? Bg wie! lakonicznie odpar przybysz. Tutaj chciabym prac znale. Moe u

    pana w gorzelni znajdzie si dla mnie posada? Ach, panie! Smutnym nauczeni dowiadczeniem wymagamy kwalifikacyj, wiadectw,

    prb, dowodw. Potrzebujemy fachowych ludzi, samoucy nie popacaj! Pewnie! potwierdzi Mrozowicki. Ale dotd, gdziem pracowa, zadowoleni ze

    mnie byli! Tylko ta okropna konkurencja w kraju tu mnie zagnaa. Mam wiadectwa i jeli pryncypa paski zechce, mog je przedstawi.

    Och, mj pryncypa nie zwyk beze mnie decydowa. Zreszt, pomyl o tym. Moe si pan na co zdasz!

    Doktor z crk do rozmowy si nie wtrcali ani bawiy ich podobne arty; jedna Utowiczowa miaa si niekiedy i ksidz wybucha idiotycznym miechem, zawsze nie w por.

    Wreszcie powstano od obiadu. Mrozowicki, zakopotany, cofn si do swego pokoju, nie chcc by wrd tej rodziny natrtem, ale go doktor zawoa.

    Nie palisz pan? spyta. Dzikuj panu! odpar wymijajco.

  • Palaczem by namitnym, ale wstydzi si korzysta z cudzego tytoniu, a kupi nie mia za co. Odzwyczai si na ten czas, nim grosz zdobdzie.

    Zabawi chwil i wysun si na d. Utowiczowa rada go ujrzaa w kramiku i zaraz posadzia na swym miejscu. Miaa mnstwo gospodarskich robt.

    Siedzia cierpliwie do zmroku. Widzia odjazd Szumskiego, ktry mu protekcjonalnie kiwn gow; widzia pann Mari, snujc si po domu i zawsze zajt. Wreszcie pod wieczr doktor go odwiedzi.

    C, targ dobry? spyta, siadajc obok. Bardzo dobry, o ile mi si zdaje. Dobry to interes. By jeszcze lepszy. Teraz takich samych kramikw jest trzy we wsi.

    Konkurencja i u nas, panie. Weszli kupujcy, jaki stary powany gospodarz. Zacza si rozmowa. To ty drugiego sprowadzi syna, Kazimir Stanisawowicz? Nu, ten zuch, pomocniejszy

    bdzie od tamtego. Z tym ty moesz sporo napracowa. Doktor gow potrzsn: Nie mj to syn. Swojak przyjecha w gocin. Tak ty jego nie puszczaj wraca! Niechaj tobie pomaga, za syna jego we, kiedy Bg

    tamtego wzi. Tamtego za z ry brod wygo, bo on do niczego; temu crk daj i bdzie znowu sia u was. Ty stary, sam nie dasz rady, a dziewczyna, cho pracowita, za chopca nie stanie. Ten junak dobrze patrzy, bd z niego ludzie.

    U nas tak si nie robi, Nikito Iwanicz. Czemu? To interes nie krty, czysty. Tu protekcjonalnie poklepa Mrozowickiego po ramieniu i doda dobrodusznie: Tobie po co tam wraca? Dobry nasz kraj! Ty su i suchaj Kazimira Stanisawowicza,

    tobie dobrze bdzie! Zapaci sw naleno i wyszed. Doktor milcza, wygldajc zamylony przez okienko,

    Mrozowicki mia min, jakby co ukrad. Dla pokrycia zmieszania pocz dzienny targ oblicza.

    Przez drzwi zajrzaa panna Maria, wesza, zapalia lampk i pochyliwszy si, pomagaa mu. Zsumowaa prdko, zapisaa w ksig, uporzdkowaa towary. Czynia to wprawnie, prdko, mao co mwic. Umys jej, uczucia, ca dusz pochaniaa praca i cyfry. Targ by skoczony. Poprosia gocia i ojca na gr, zamkna sklepik.

    Mrozowicki uda si na chwil do swego pokoju, a potem wsun si z cicha do jadalni i stojc przy oknie, wyglda na pust ulic. Jeszcze wiata nie zapalono i myla, e w mieszkaniu nikogo nie ma, gdy wtem z pokoju doktora dolecia go gos panny Marii:

    Tatusiu ukochany, nie pacz. Nie, nie, nie trzeba paka. Ju i tak y trudno! Mj zoty, mj serdeczny, ja wiem, e ci go nie zastpi, ale ja ci tak kocham!

    To nie, to nie! odpar stumiony gos doktora. Ja pamitam, e ci mam, o, ja to dobrze pamitam. Widzisz przecie, jaki spokojny jestem, ani si skrzywi dzie cay. Ale ta godzina zmroku przecie nasza! I ty wtedy sobie paka pozwalasz, daje i moim oczom tego aru si pozby, co je pali. Ile to czasu jest?

    Siedemnacie dni. Jak my je przeylimy?! Ciebie poowy nie stao. W oczach nikniesz, pewnie nie pisz? Nie, tatusiu. Mao pracujemy. Wicej trzeba robi, mordowa si, wicej, wicej! Pamitasz? O tej

    porze on nam piewa zawsze. Pamitam. Wieczorami czytywa lub o kraju opowiada. Teraz te wieczory

    nieskoczenie cikie. Mj Boe, jak mu te tam okropnie na tym cudzym cmentarzu! Doczekaa si matka syna, a moe prdko i mnie si doczekaj. Pamitasz, jak on do

    matki na grb co niedziela chodzi? Pamitasz?

  • Dugo adne si nie odzywao. Dziewczyna do ojcowskiej piersi przytulia gow, jego zy paday na jej ciemne wosy. Ciche, tajemne kanie drao w pokoju. Coraz ciemniejszy wieczr zapada.

    Nagle do jadalni Utowiczowa wesza z lamp. A gdzie to pastwo? Herbat podaj. Moe pani pomc? ofiarowa si Mrozowicki. I owszem, panie drogi, Siergieja nie ma. Wykrad si do szynku. Moe raz przecie

    zmarznie ten pijak zatracony. Chod pan do kuchni! Samowar ciki na moje rce. Gdy po chwili Mrozowicki wnis szumicy samowar, lampa ju si palia w gabinecie i

    doktor co pisa, a panna Maria siedziaa z robot u jadalnego stou, ta sama spokojna, troch ponura, pochonita prac i cyframi.

    Ciotka, jak widz, zupenie pana zawojowaa rzeka do modego czowieka. mielej zjem kawaek chleba pastwa, kiedy w czym dopomog. To chleb Antosia, po c wic pan jego pamici ublia? . Przepraszam pani. On, co

    mnie zna, toby si nie obrazi. Takim ja szorstki dla kadego. To niedobrze rzeka agodnie. Doktor wszed do pokoju. Jutro do Szczedryska po yto rusz ozwa si jeeli burian si nie zerwie. Zasiedli do herbaty. Prosz pana spyta Mrozowicki gdzie mieszka Szyszkin, waciciel gorzelni? W Kurhanie, jeli jest w domu. Co, na serio chce pan tam posady? Byle zechcia przyj. A pan kwalifikacje po temu masz? Mody wyj pugilares stary i doby ze kilka arkuszy papieru. Mam to wiadectwo z ukoczenia technologicznego instytutu i to drugie z fabryki w

    Warszawie. licznie! Dzi przy obiedzie odpowiada pan tak niewyranie, em sdzi mie do

    czynienia z dyletantem. Jak mnie pan Szumski pyta, takem odpowiada. Lubi artowa, po co mu miaem

    przeszkadza w tej zabawie. Spojrzaa panna Maria na niego mocno zdziwiona. Mwi, jak zwykle, serio, a twarz miaa

    ten sam nic nie znaczcy wyraz. Jednake zbudzio si w niej podejrzenie, e ten wyraz i ton byy mask, zgoa co innego kryjc. Doktor przejrza wiadectwa tymczasem.

    wietnie! I ludzie z takimi dokumentami musz a tutaj pracy szuka. Trzeba do wszystkiego szczcia, panie. Moje ycie wloko si za jak po grudzie. Opowiedz no pan cokolwiek o sobie! Znudz pastwa. Nie, z pewnoci. To powiem, kiedy wola odpar z prostot. Posucham i ja, jeli pan pozwoli wtrcia pani Utowiczowa. Zawsze pan w

    gawdzie o nasze strony zawadzi. Prosz pani. Opowiada mog miao, dziki Bogu, sekretu adnego nie chowam.

    Ndza wszelaka, bieda, ciko, jak kady ywot. Po herbacie tedy zasiedli w gabinecie. Doktor pasjans kad machinalnie, kobiety szyy,

    Mrozowicki ognia na kominie pilnowa i opowiada: Do dziewitego roku ycia byem bardzo bogaty. Ojciec mj mia due dobra na

    Podlasiu, Promieniew; byo nas tylko dwoje u niego, ja i siostra o par lat modsza. Matki nie pamitam.

    W dziewitym roku stracilimy wszystko ojca, majtek, a nawet dobre imi. Wtedy tego nie wiedziaem; duo pniej objaniono mnie, e ojciec mia dugi i e wielu ludzi zostao pokrzywdzonych. Promieniew naby pan Burski, ktry go ju od dawna w dzierawie

  • trzyma, przyjaciel ojca. Zostalimy tedy z siostr u niego na wychowaniu. Czowiek to by twardy, sknera i mizantrop, ale nas nie pokrzywdzi, bo da, co biednemu potrzebne: nauk i hart na cae ycie. Ze byo jado, gruba odzie, chd i niedostatek w domu. Zwyklimy do wszystkiego, a z nami razem znosia ten system, rodzona jego crka, jedyna dziedziczka wielkiej fortuny, bo Burski bogaty by, bardzo bogaty.

    Dwa lata yem tak, zanim mnie do szk oddano, a i tam trzeba byo sobie wszystkiego odmawia, bo oprcz wpisowego i kwatery nie dostawaem nic. Kiedym wyrs z odziey, nie miaem prosi o now, wic od trzeciej klasy zaczem dawa korepetycje i przepisywa nocami, i tak sobie dawaem rad.

    Na wakacje jedziem zawsze w swoje strony. Bawiem u Burskich, a czasem u dalekiego krewnego matki, Wistyckiego, co w ssiedztwie mieszka. Walka, moja siostrzyczka, hodowaa si z Antosi Bursk i te na los nie narzekaa, zapomniawszy, jako inaczej si dziao, kiedy bya bardzo maleka.

    Zmieni si te nasz Promieniew. Murowany dom mieszkalny zniesiono na ceg, wycito park na drwa, sad wykorzeniono na pole. Spieniy, co mg, Burski. Z roku na rok bardziej by dwr obdarty i pusty, a stary gorzej tetrycza.

    Kiedym doszed do pitej klasy, odmwi mi zapomogi, bo czasy cikie, mawia. Nie wiem jak dla niego, bo dla mnie to byy bardzo trudne. Te trzy lata gimnazjalne, sam nie wiem, jak przebyem. Bez dobrych ludzi nigdy bym nie zdoa przebrn. Kiedym mu matur przywiz i pokaza, nie zdziwi si ani pochwali. Ju si mnie wyrzek zupenie. Walk trzyma, ale te pracowaa mu jak klucznica bezpatnie.

    Nie byo kogo si poradzi i czego wraca w te strony. Ludzie le wspominali mego ojca, krzywo na mnie patrzyli; owych dwoje dziewcztek swoich miaem i tyle. Wic wypoczwszy par miesicy, ruszyem do Petersburga. Wtedy to w tej drodze spotkaem si z Antosiem i to spotkanie doprowadzio mnie do dobrego celu.

    Mrozowicki urwa, bojc si zapdzi za daleko. Spod oka spojrza na suchajcych. Zadreli oboje, ale doktor po chwili wsta, przystpi do komina i siadajc blisko niego,

    rzek: Mw pan, mw! Jak to byo? Wszystko mw! Poznalimy si w wagonie. Zabrako mi pienidzy na reszt drogi i taka mnie depresja

    ogarna, em si zdecydowa prosi. Spojrzaem po wszystkich i do niego si zbliyem, alem nie potrafi ebra, tykom zapaka gorzko.

    A on, jak by wes a serdeczny, i nie pyta. Mazgaju! powiada. A jake ty po narzeczonej rozpacza bdziesz, kiedy o pody

    pienidz beczysz? Ani dbaj, wystarczy nam dla dwch! Trzymaj si mnie, kiedy taka fanta! Mj Boe! Trzyma on mnie jak toncego dobry pywak nad wod, jak ojciec dziecko, jak

    brat sabszego brata, i jak ywot dugi, nie bdzie tej godziny, ebym go nie bogosawi, nie pamita, nie kocha. I paka bd, a jak ez nie starczy, niech cho za nim krew serdeczna pynie.

    I mwic to, zapaka ciko, a doktor go za gow obj i mocno przycisn do piersi, w ktrej kanie grao.

    Teraz panna Maria zrozumiaa, za co tego niewietnego czowieka kocha jej bratbadacz. Za t jasno uczucia, za prost dusz, za wierno i wdziczno pamici.

    Tymczasem mody si pohamowa, w milczeniu uj rk doktora i ucaowa j. ylimy razem i on paci za mnie dwa lata. Potem dostaem stypendium. W ostatnim

    roku tak mi dobrze szo, em nawet sto rubli zebra i jemu chcia zwrci. I wtedy raz pierwszy rozgniewa si na mnie.

    Co to powiada oczu nie masz, rozumu? Nie widzisz, ilu kolegw w ndzy yje? Ty mi, banie, ole, ich fundusze przynosisz? Precz mi zaraz! Nie wiesz, e Zatorski chory ley, e Mirecki raz na trzy dni obiad je! Marsz mi tam, idioto jeden!

  • Wiem ci ja od tej pory, komum winien te zapomogi i paci bd! On ju doktorski egzamin zoy i w Warszawie praktykowa, kiedym ja skoczy i za nim

    pocignem. Takemy przywarli do siebie, e jeden bez drugiego nieswj si czu. Znalazem prac atwo z moim wiadectwem. Wyej tysica rubli miaem w rok, ale te nagy dobrobyt po tylu latach biedy w gowie mi pomiesza i poczem hula. Anto to spostrzeg, karci, napomina, a wreszcie, widzc, e rady nie da, powiada:

    Suchaj no, chleb masz, o byt spokj, teraz si e, bo inaczej do szcztu si rozhultaisz! Kiedy mi to rzek, stana mi przed oczami Antosia Burska i niedugo mylc, wziem

    urlop na tydzie i pojechaem do Promieniewa. Zastaem wszystko po dawnemu: ruder, pustk i starego, skpszego tylko. Antosia dorosa bya, cicha, zalka i dobra dla mnie, jak zwykle. Powiedziaem swj zamiar Walce, popatrzaa na mnie i krtko odpara: Nic z tego nie bdzie!

    Czemu? pytam. Dlatego, e ci jej ojciec nie da, a po wtre, e ci si nie godzi bra crk tego, kto twego

    ojca zamordowa. Patrz na ni bez ducha, a ona mwi: Niedawnom si dowiedziaa i chciaam pisa do ciebie, ale mi al byo Antosi. By u ojca

    stary kamerdyner Tomasz? By. Ot on by wiadkiem, jak ojciec, bardzo chory, da Burskiemu pienidze na spat

    dugw. Wwczas wzi spadek po ciotce Wistyckiej. Burski pienidze wzi, wierzycielom przedstawi ojca jako bankruta, dugi za p ceny kupi dla siebie. Rachowa na rych mier ojca i w tajemnicy to trzyma. Traf zdarzy, e wierzyciel jeden dotar do ojca i srodze go dotkn, swoj krzywd opowiadajc i skarc si na Burskiego. Wtedy ojciec, konajcy, do miasta z nim pojecha i tam, prawd posyszawszy, w zajedzie, apopleksj tknity, umar.

    Wziem si za gow, zupenie oszoomiony, a Walka mwia dalej: Ty tam na wiecie zapomnia o wszystkim. Ja, tu siedzc, zatracona i ndzna z aski

    Burskiego sucham co ludzie mwi. Pozbieraam skrztnie wspomnienia ojca, pozbieraam te krzywdy nasze i chowaam w sercu, aby ci zda, skoro czowiekiem zostaniesz. Tobie trzeba ojca pami oczyci i tych ludzi pognbi, co nas odarli. Dawno to ju wiem, alem nie chciaa tobie nauk przerywa, cierpiaam i czekaam.

    Gdzie ten Tomasz, niech mi to powtrzy! rzekem. Umar. Za milczenie wzi trzysta rubli i milcza do ostatniej chwili. Wtedy po mnie

    przysa i opowiedzia, nie chcc z grzechem tym, jak mwi, do grobu i. To fasz! zawoaem. Wuj Wistycki wtedy marszakiem by, on by si za nami

    uj. Uj by si, gdyby go Burski na mocy plenipotencji ojca nie pokwitowa z caego spadku

    po ciotce, wziwszy tylko poow. Uj si wuj Wistycki, bo bojc si, by mu dwoje dzieci nie spado na kark, powag marszakowsk zobowiza Burskiego, e nas wychowywa bdzie. Tak si i stao; ale niedrogo kosztowalimy, sdz.

    Ale dowody mi daj woam wiadectwo umarego nic nie znaczy! yje jeszcze drugi wiadek, felczer, ktry by wwczas przy ojcu, Drozdowski. Gdzie on? Nie wiadomo. Rozruchy wtedy byy. Zgin bez wieci. eby go odnale! Na sdzie boym zatem bdzie ta sprawa! odparem smutno. Biedna Antosia! Biedna, ale jej si wietny los rokuje. Mody Wistycki chce si z ni eni. Oni

    bankrutuj, a Burskiemu trudno o zicia. Ustp zatem, Antku, niech boto idzie do bota! Ustpiem, goryczy majc pen dusz. al mi byo Antosi dobrej, a gorzko po tym chlebie

    Burskiego, ktrym tyle lat jad. Nieskor mam dusz do zemsty, alem tej aski wroga syt by, jak topielec wody. Bezsilny byem do walki i oguszony ciosem. Poszedem jednak do

  • Burskiego, oznajmiajc, e zabior siostr; sprzeciwia si temu. Wygodna mu bya taka pracownica bezpatna. Tedy mu rzekem:

    Zabra nam pan ojca i dobre imi, i fundusz, i stanowisko. Dziewczyna si wypacia za chleb, ja sobie zdobyem sam stanowisko. Czas i jej o bycie pomyle. Pjdziemy sobie std, a pana niech Bg sdzi!

    Skoczy do mnie jak zwierz, miota si, plu. Alem ja i do ktni nieskory, wyszedem. Zabraem Walk i zamiast z on, wrciem z ni do Warszawy.

    Od tej pory zaczy si te biedy moje. Nie zastaem ju miejsca w fabryce, poczyniono oszczdnoci, a wprdce potem i Anto wyjecha. Bilimy si z Walk jak ryby o ld. Ja chodziem od fabryki do fabryki, szukajc roboty; ona zarabiaa szyciem. Ptora roku nam tak zeszo; a co byo zapasu modej siy i wiary, to nam ta ndza odebraa. W najgorszej chwili Burski przez modego Wistyckiego zaproponowa nam pomoc. Nie zechcielimy jej. Taka gorycz nas ara, e bymy mierci radzi byli, ale takiej pomocy za nic.

    I znowu, jako pod koniec, lej si zrobio. Dostaem niezy zarobek na prowincji, u bogatego gospodarzaprzemysowca. Stawiaem mu tartaki i myny, zebraem troch grosza, a Anto mnie tutaj wzywa. Wic po naradzie z Walk postanowiem szczcia prbowa. Jej si te roio, e za Uralem owego Drozdowskiego odszukam, a mnie, e dorobi si czego. Jesieni, zebrawszy piset rubli, ruszyem. O ni byem spokojny, bo robot sta i pewn miaa, ano i we dwie teraz s, z moj narzeczon. Ale snad sdzono mi niczego nie dosta, jako inni, szczliwsi, dostaj.

    Takem doszed, jak mnie panna Maria z tego stepu miertelnego podja. To i wszystko! Umilk Mrozowicki. Doktor z crk dugo si nie odezwali, zamyleni, tylko ksidz

    Ubysz, ktry na stole ukada z kart domki, aonie rzek: Buduj, buduj, a co postawisz, to ju upado! Biedny ja, biedny! Utowiczowa za, skadajc pracowite rce na kolanach, spytaa: To jake tam byo, kiedy pan odjeda? Czy jeszcze zielono? Zielone byy runie po polach, a drzewa, cho w poowie ogoocone, zote i czerwone! Mj Boe, mj Boe! Dwadziecia lat jesieni runi nie widziaam. Wiadomo, klima

    tutejsza. Wiosn siej i prdko, prdko sprztaj, bo jak we wrzeniu mrozy stan, to a w maju odejd! A drzewa te, lipy, topole, klony? Tutaj ino brzozy i sonina. Przywiz nam Anto bzu krzaczek, posadzilimy od poudnia przy domu, jak wino. Zim nawozem okrywamy. Jednakowo, zda mi si, e i bez tak nie pachnie jak tam lipa, gdy zakwitnie. A pszcz na niej, Boe mj! Nie przywize pan ze sob adnej takiej pamitki?

    Wiozem, bo i mnie Anto prosi. Nasiona rne i kwiaty zesche, ale mi wszystko zabrali zodzieje w Tobolsku. Medalik mi jeden zosta na szyi z Ostrej Bramy.

    O, taki i ja mam, i oni nosz. To nie pamitka, to nasze herby! Doktor z crk patrzyli tymczasem na siebie; oni si tak rozumieli bez sw, przez oczy

    wypakane. Dziewczyna skina gow. Wtedy stary wycign rk i pooy j na wosach Mrozowickiego.

    Zabra mi Bg syna na tej pokutnej drodze ywota, nadziej i cel rzek uroczycie. Moe si potem uali blu mego i sprawi, e nie kto inny, tylko my ciebie z tego stepu podnieli. Zostae u nas jak brat, jak swojak! Chcesz?

    Na co pan pyta? Suy bd z caych si wybka Mrozowicki wzruszony. To dobrze. Tylko o jedno ci jeszcze prosz. Daruj staremu. Bd na ciebie woa:

    Anto! wyszepta doktor drcymi usty. Mrozowicki nic nie odpar, tylko rk jego dugo caowa, a potem wsta i do panny Marii

    niemiao przystpi. Dzikuj pani! zamrucza. Ona podniosa oczy powane i w milczeniu podaa mu do. Czu w ucisku, e czyn ojca

    przyjmowaa z przykroci i cisno mu si serce upokorzeniem, e moe naduy

  • wzruszenia starego i przyj tak atwo rol, ktra z prawa naleaa si Szumskiemu. Caa rado nagle zgasa i cae ciepo go odbiego. Znowu nieswj si poczu, zawstydzony, gorzej jak obcy, bo intruz i wrg mimowolny.

    Odstpi o krok i nie wiedzia, co rzec, gdy wtem ksidz Ubysz znowu o losie swych karcianych domkw zawiadomi:

    e si wal, kiedy le stawiam, no, to rozumiem. Ale kiedy dobrze robi, take si wal! To dlaczego? Nie bd wicej budowa.

    W teje chwili psy na podwrzu podniosy okropne szczekanie i pisk. Utowiczowa porwaa si z miejsca.

    To pewnie Siergiej wraca. Obrzydy pijak. Znowu trzy dni bdzie chorowa. Kasztanowaty pies panny Marii zawtrowa towarzyszom, a doktor wsta. Jednake trzeba wyjrze, co si dzieje. Spojrza na Mrozowickiego i doda: Wyjd no i zbierz tego pijaka z podwrza! Pewnie do drzwi nie trafi. Mrozowicki skoczy na d. Na dziedzicu lea w niegu Siergiej. Psy go obaliy witajc i teraz skubay z radoci, a on

    sabym gosem si odzywa: Nu, nu, Pucyk! Nu, nu, Mucik! Lee, Sybiraki! Kotletw chcecie? Ha? Wstawa za wcale nie prbowa. Mrozowicki wzi go na rce i wnis do kuchni. Tam

    ciepo odurzyo do reszty kucharza. Straci czucie i ruch. Oj, chory ja! Oj, chory! stkn i zasn. Mody czowiek, uoywszy go, poszed do siebie, na gr. Domowi ju si rozeszli i cisza

    panowaa gboka. Tuacz usiad na posaniu zmarego przyjaciela i ciko si zamyli. Teraz aowa, e ofiar doktora tak lekko przyj, ulegszy chwilowemu wraeniu. Straszno mu byo, pusto i smutno. Kobiety mia przeciw sobie, z Szumskim spotyka si bdzie zmuszony czsto, pooenie bdzie dwuznaczne. I po co si zgodzi? Lepiej byo i na olep w pogoni za chlebem, jak to przyj. Pokusa go zdja, chciaby uciec cho tak, wrd nocy, potem wystarawszy si o posad, wrci i przeprosi, i podzikowa. Ale tego si powstydzi. Podnis oczy i wzrok pad na du fotografi przyjaciela, ktry jakby patrza na z wyrzutem.

    Spojrzenie tego przewodnika jeszcze z wizerunku moc zachowao nad nim. Westchn z gbi serca.

    Nie godzi mi si jego ojcu odmawia wyszepta. Niech si dzieje, co chce! cisn zby i bd cierpia.

    Tej nocy mao odpoczywa. Na jutrzejsz niedziel jedyn sw koszul upra, potem odzienie poczyci i pozszywa, jak umia. Byle dugo trwao, cho do lata, gdzie za byle co mona si ubra. Wtedy bdzie mona kouch zby, a potem Machn rk. Cae ycie na to potem nie miewa odpowiedzi, a przecie przebrn.

    Nazajutrz caa kolonia swoja zesza si do domu doktora Gostyskiego i pozna tych rodakw Mrozowicki. Byo ich dziesiciu. Starzy, doywajcy wieku, modzi, tu wychowani lub niedawno przybyli. Wikszo, przewanie starzy, mieli w oczach i gosie tp rezygnacj i spokj, reszta wygldaa zuchwale; haaliwi byli i zdziczali na wzr tubylcw. Biedni byli wszyscy. Zajmowali si drobnym handlem, siedzieli po szynkach, suyli u kupcw; starzy wegetowali z kilku rubli miesicznej zapomogi. Na ten dzie witeczny odziali si porzdnie i zebrali si w komplecie, a kady, co wchodzi, jedno pytanie mia na ustach:

    Jake dzisiaj ksidz si miewa? Dobrze, dobrze! odpowiadaa Utowiczowa z kuchni, gdzie w zastpstwie chorego

    Siergieja przyrzdzaa obiad. Ksidz Ubysz by dziwnie dnia tego uroczysty i przytomny. Od witu drepta po domu,

    gono odmawiajc aciskie pacierze, wertowa rubrycelk, przekada wstki w wytartym

  • mszale i do nikogo zreszt si nie odzywa. Przybywajcy mwili pgosem, w milczeniu witali gospodarza domu, skupieni w jadalni, spogldali na zamknite drzwi gabinetu.

    Bdzie msza, dziki Bogu! szeptano z westchnieniem ulgi. Tak co niedzieli przychodzili zawsze niepewni. Ksidz Ubysz miewa napady melancholii,

    czasem fantazje dziwaczne i wtedy wcale witej Ofiary spenia nie chcia. Naboestwo odbywao si wwczas bez niego. Najstarszy odmawia modlitwy, na zakoczenie intonowa piewy obrzdowe i na tym poprzestawano. Ksidz nawet wcale ze swej stancyjki nie wychodzi. Ostatnimi czasy wanie co do przystpio. Trzy niedziele zabrako biedakom naboestwa, ale dzisiaj za to ksidz by szczeglnie askaw.

    Gdy tak stali skupieni, ukaza si we drzwiach gabinetu. Za nim na przenonym otarzyku jarzyy si ju wiece woskowe, owietlajc obraz czstochowski.

    Chcecie moe spowiedzi? spyta dononie. To chodcie, wysucham was przede msz.

    Kilku starych wystpio naprzd i poszo za nim do improwizowanej kaplicy, a do pozostaych wysza panna Maria i spytaa o Rogowskiego.

    Nie ma go. Posa go Szyszkin do Szczedryska. Kt z panw go zastpi? Nikt nie pamita ministranturki odpar ktry z modych. Moe pan ksidzu usuy? zwrcia si do Mrozowickiego. W szkoach bdc, suyem. eby jaka ksika z tekstem, tobym si poapa. Id, id, Antosiu! zawoa na doktor. Wtedy caa kolonia zwrcia na niego oczy. Dotd, swoim zwyczajem, sta na uboczu. Kto to? pytano doktora. Kolega syna. Pomocnik mj odpar lakonicznie. Na dalsze pytania nie byo czasu,

    dzwonek si rozleg i runli wszyscy do kaplicy. Pokazay si w rkach ksiki bardzo stare, a suchali mszy klczc i modlc si tak

    gono, e ten szmer czasem a guszy aciskie sowa rytuau. Ksidz Ubysz nie ten codzienny by; jaki inny, skupiony, powany, z ogniem w oczach zwykle bdnych, z namaszczeniem w ruchach. Mrozowicki nie pomyli si ani razu.

    Z kuchni przybiega Utowiczowa i krzyem padszy, wzdychaa z gbi duszy. Wieczne odpocznienie! mwia cigle i cigle. Duo tych dusz miaa, dla ktrych o

    wiato wiekuist bagaa. Na zakoczenie ksidz odmwi pacierze, a potem gosem zmczonym i drcym zacz:

    Pod Twoj obron Tutaj ju wszyscy, zoywszy ksiki, na pami, patrzc w obraz, piewa poczli.

    Brzmiay tony stare, mode, faszywe, od mrozu i wdki pochrype; brzmia dyszkant Utowiczowej i nawet gboki bas doktora, a i Mrozowickiego to objo i on niemiao, pgosem, do tej proby si przyczy.

    Od wiec jarzcych blask bi o te twarze stpiae, zdziczae, spodlone ndz lub zaostrzone chorob i nud, kad na nie odrobin rozjanienia, co a w gb przez oczy wzierao. Ksidz wsta z klczek pierwszy, spiesznie si z szat mszalnych rozebra, sprzty wite schowa i ju do powszedniego trybu wracajc, pobieg prawie do kuchni na kaw. Za nim pojedynczo wychodzili do jadalni inni. Jeszcze chwil panowao skupienie, a modzi podnieli gwar i sprzeczk o termin jarmarku i wnet oglna wrzawa napenia pokj.

    Uwaa Mrozowicki, e doktor, wbrew obowizkom gospodarza domu, do rozmw si nie miesza. Usiad przy stole i po gociach swoich spoglda zamylony.

    Wreszcie na Mrozowickiego skin i z cicha mu rzek: Wyjd no, Antosiu, na chwil! Moesz sobie sucha. Przepraszam ciebie. Musz

    szanowa ich draliwo. Gdy si drzwi za nim zamkny, stary do goci si zwrci i spyta:

  • Dlaczeg nie ma Rogowskiego, ukowski? Zainterpelowany, drab zuchway, zamia si:

    A c? Zapa go pan zeszej niedzieli. Zaprzysig wicej si nie pokaza. Czy nie miaem racji go napomnie? Owszem odpar ukowski ale przecie kady ma swoj ambicj. Powinien j mie, aby si nie szarga! A jeli mi przyznajesz suszno, to czemu

    postpujesz jak on? Zamiast pracowa, urzdzacie szulerki, przegrywacie zarobione pienidze, a jak nie stanie, bdziecie naduywa Szyszkina.

    My nie zodzieje! burkn ukowski. Kto idzie w bagno, powinien wiedzie, e moe wpa po szyj, i cofn si, gdy

    ledwie buty oboci. Nas szanowa tu dotd kady, wierzy i ceni. Tej opinii strzec winnimy jak skarbu. Gubicie zatem nie tylko siebie, ale swoj nazw. A my t nazw wszyscy nosimy i wszyscy wam rozkazujemy j szanowa. Jeli dobry i rozumny, zrozumiesz mnie i usuchasz. My tu sami siebie pilnowa musimy, bomy bez adnej opieki i zdroju, skd bymy moc i zdrowie czerpa mogli. Powiedz te Rogowskiemu, niech wrci do swoich.

    ukowski, zawstydzony, milcza, a doktor do drugiego modzieca si zwrci, ktry zupenie po chopsku by ubrany.

    A ty, Rudnicki, prawda to, co gadaj, e z crk chopa z Nagornej chcesz si eni? Ej, tom tak na art powiedzia tumaczy si zagadnity. Jeli to art by, nazw go bardzo gupim, a jeli naprawd pomylae o tym kiedy,

    to Kiedy bo z nudy czasem czowieka desperacja ogarnia! zamrucza Rudnicki. Jeden ze starych, chudy, schorowany, o dziwnie cierpicej twarzy, rzek gucho: A Tob nie pynie ci pod chat, gdy ci nuda re? Cyt, Walenty! zawoa na doktor. Kiedy ci nuda re, Rudnicki, to wstpe do

    mnie wieczorami. Ksika si znajdzie i gawda swoja. Towarzysza te modego teraz znajdziesz, prosz ci, jam zawsze wam rad!

    Rudnicki kilkakro palce ze staww wyamywa, zakopotany, wreszcie zamia si gupowato.

    Jednake ja bym si oeni chcia. Tu wybuchnli wszyscy wielkim miechem, a jeden ze starych si ozwa: No, kiedy taki amator, to czemu do mnie nie wstpisz? Albo mi pan swoj crk da? Czemu? Nie mnie ona si hoduje, ale ktremu z was. To czemu nie mnie? Albo mnie? kilku naraz si odezwao. Ja pierwszy! woa Rudnicki. Doktor nic ju widocznie nie mia do powiedzenia, bo nie bronic wrzawy, j z Walentym

    na stronie rozmawia, a wtem i Utowiczowa wesza z nakryciem do obiadu. Mrozowickiego zawoa gospodarz i przed posikiem przedstawi kolegom. Po chwili traktowano go jak starego znajomego, poufale, szorstko. Pytano go te o ten Zachd daleki, o drzewa, o wody, o ludzi dawno pomarJych. Byli starzy, ktrym jeszcze polityka z gowy nie wywietrzaa, i z Marcinkowskim, ojcem owej crki tyle podanej, Mrozowicki podzieli siedem razy Europ, coraz fantastyczniej.

    Spoyto obiad z wilczym apetytem i poczli si rozchodzi, rozjeda. Gdy za ostatnim zamknito wrota, doktor cik rk na ramieniu modego opar i rzek

    powoli: To, patrz, jest ga od pnia odcita, trudno j na nowy grunt przesadzi, trudno

    utrzyma zielon! A jedn myl maj i ci, co fortun robi, i ci, co godem mr! Wraca tam, wraca! Do gorszego

    A pan nie wrci? niemiao szepn mody.

  • Ale mnie trzeba zosta. Uwaasz, tyle lat ten dom oni znaj! Gdzie by poszli w niedziel? Do szynku? Mnie trzeba zosta!

    I gdy to mwi, oczy jego tkwiy w szybie okna, ktr nieg zamurowa, i byy pene cichego, smutnego uspokojenia. A Mrozowicki z cicha potwierdzi:

    Tak jest. Panu trzeba zosta.

  • III

    Wczesnym rankiem obudzi doktor Mrozowickiego. Pojedziemy w step rzek. Mody, niezwyky czyni uwag ni protestw, odzia si ywo, mimochodem spojrza na

    termometr. Wskazywa tylko dwadziecia stopni. Osobliwie agodna zima mwi Gostyski przy niadaniu. Kurs mamy spory,

    wiorst pidziesit nad jeziora. Marynia wemie Grini i nasze konie, nas powiezie Andrianek. e te go dotd nie ma!

    W tej chwili przeze drzwi wtoczy si chop olbrzymi, czapk zdj, przed witym obrazem kilkakro si pokoni i przy stole usiad, poufale witajc obecnych.

    Pierwszy raz widzisz Antoniego Stefanowicza? zagadn doktor. Pierwszy. Ojciec mi mwi, e swojaka macie, ale nie miaem czasu zaznajomi si.

    Niczego czowiek, moe i pobratamy si, jeli zuch i myliwy. Masz strzelb? Nie. Postaraj si kupi. Prochu i oowiu u mnie dostaniesz. Jest u nas latem i zim co robi.

    Kuropatwy, bielaki, kaczki, gaanduchy. A ot, z ryb teraz robota! Wstp do nas kiedy, to poznamy si lepiej. Z tamtym, co umar, my druhy byli.

    Przyl go do ciebie, jak si znajdzie wolna chwila. Teraz przed jarmarkiem roboty huk. Wiadomo. Ot, ja herbat przekn, jedmy. A znajdziemy Kirgizw nad jeziorkiem? Gdzie by to robactwo si podziao? Jurt ze dwadziecia tam zimuje. No, to z Bogiem! A chwil! rzek Andrianek, spojrzawszy na Mrozowickiego. Jeli ten z nami, to ja

    go nie wezm. U niego pimy (wojoki) dziurawe i kouch wiatrem podszyty. Ubierz si lepiej, bo nam kopotu narobisz w stepie.

    Nic to. Dobrze mi! broni si Antoni, czerwony jak upir ze wstydu. Ale chop si rozemia. Nie kranij jak dziewczyna! Nie masz drugiego tuuba, masz mj. Ja na zapas trzy

    woyem. Biedny ty, to gupstwo, bdziesz kiedy bogaty. Mrozowickiego ary objy. Pod ziemi by si ukry. Doktor i panna Maria spojrzeli na

    niego. e te mi to na myl nie przyszo! zawoa stary. Zaraz, zaraz! Daj no mi klucz od

    kufra, Maryniu! W tej chwili sama, co trzeba, podam odpara dziewczyna ze swym niezachwianym

    spokojem. Przyniosa nowy kouch i wojoki. Zdawao si Mrozowickiemu, e podajc mu to

    odzienie, sumowaa w duchu cen. W milczeniu si odzia, a doktor burcza: Czy to ciebie trzeba jak dziecko pilnowa? Co to za gupia hardo i pycha! Siedli wreszcie we trzech na sanie Andrianka i pognali na wiatr. Czego my jedziemy, panie? spyta Antoni. Do Kirgizw po woy. Uwaasz! Za trzy tygodnie jarmark w Kurhanie. Pobijemy swoje

    opasy na gorzelniach, a natomiast postawimy nowe. Dzi je kupi, a potem ty ju sam je przypdzisz. Ja bd zboem zajty.

    Jechali czystym, nagim stepem bez drogi; chop pogwizdywa wesoo. Jake Kirgizi zimuj bydo? Pas! Na niegu? A tak. Zaraz zobaczysz. Ot, tutaj ju stado przeszo. Zbliamy si do jurt.

  • Rzeczywicie nieg by stratowany, sterczay ze zeszoroczne badyle zi. Tutaj ju przeszy konie zauway Andrianek. Konie id przodem tumaczy doktor potem pdz bydo rogate, reszt wygryzaj

    owce. I niczym wicej nie karmi? Niczym. Kirgiz woli straci cae bydo, ni pracowa. Sabsze sztuki padaj zim, ale

    wikszo doczeka wiosny. Ot, i wasze woy! zawoa Andrianek. Tabun si pas na tym stepie nagim. Bydo byo niewielkie, ale krpe i szerokie, tak chude,

    e wszystkie koci policzy byo mona. Gryzo badyle, krzaki, czarne reszty traw. Za nimi na maych konikach kilku Kirgizw stao nieruchomo. Doktor obejrza woy i zainterpelowa pasterzy, pokazujc im z daleka srebrn monet.

    Przyskoczyli natychmiast i poczli niezrozumiale bekota, wskazujc za siebie. Tam, na horyzoncie, wty dym si wznosi.

    Czyje woy? pyta doktor. Wskazywali rne sztuki i powtarzali: Ten BejgabuBuka, ten Szyngirej Kiczkildejew! Obadwa moi znajomi. Jedmy! Ruszyli na ten dym. Coraz by wyraniejszy, ale oprcz tego nic nie wskazywao

    mieszkania ludzkiego. Wkoo sodkiego jeziorka na szuwary i krzaki wicher nawia zaspy niegu i one to dymiy, zda si. Otar si prawie o jurty, gdy je ujrza Mrozowicki, a obok nich ciemne piramidy koci bydlcych, trofea zimy. Wrd tych szkieletw, mniej lub wicej z misa ogooconych, co si poruszao ywego. Bliej podszedszy, zobaczy przybysz dzieci kirgiskie, erujce w tej trupiarni. Noykami odcinay drzazgi zmarzego misa od koci i poeray chciwie. Na widok obcego pochoway si w gbi stosu.

    Andrianek zawoa modego towarzysza: Nie zostawaj! Ograbi ci te zbje. Splun tedy ze wstrtu i ruszy dalej. Jurty byy okrge. Grube wojoki stanowiy cian

    wewntrzn, a nieg zewntrzn. Dym wydostawa si szczelin, zawieszon wojokiem, ktra stanowia zarazem jedyne drzwi mieszkania. Doktor, obyczajw wiadom, wszed do pierwszej jurty z brzegu, za nim wsun si Mrozowicki. Andrianek pozosta na dworze. Okropny zaduch i ciemno, to byo pierwsze wraenie, tak silne, e Antoni si zachwia i chcia si cofn, ale syszc przed sob gos doktora, machinalnie za nim sowo pozdrowienia powtrzy i j si orientowa. Powoli oczy jego nawyky do ciemnoci i rozrnia przedmioty. Sta jakby w pudeku, zwajcym si w grze, o cianach ciemnych i chropowatych. Pod stopami mia wojoki, przed sob ognisko z nawozu, nad ktrym wisia kocio z kumysem. W gbi, przy cianie, na stosach wojokw, rysowaa si posta ludzka, a dwie inne siedziay przy ogniu, ciekawie patrzc na przybyych.

    Doktor poszed w gb, usiad i zagai rozmow: Pozdrawiam ciebie, BejgabuBuka! Zdrw bd! odpar siedzcy, wcale si nie poruszajc. By to gospodarz jurty, czek ju niemody, wty, ty, bez zarostu, w czarnej mycce na

    ogolonej gowie, cay opity dugim sarafanem. Pozdrowiwszy, zaskrzecza co po swojemu i wnet siedzce przy ogniu postacie poday doktorowi i Mrozowickiemu kubek kumysu, cuchncego ohydnie. Byy to zapewne ony BejgabuBuki. Potem opady modego i bekotay, gestykulujc. Z bekotania tego dolecia go wyraz chleb, sign wic do kieszeni i da im buk, ktr mu Utowiczowa daa na drog. Wyrway mu j z rk, rozdary i pochony, zanim si obejrza. Teraz, omielone, zaczy go oglda, dotyka odziey, dziwi si, cmoka i zachwyca.

    W gbi doktor ju swj interes wyniszczy i rozpocz si targ. Nie zuywano na wiele sw. Postawi doktor przed sob chiskie gaki do rachunku i pokaza na nich sw cen.

  • Kirgiz myla, patrza, dorzuci dwie gaki i znowu po pauzie doktor je odrzuci. Tak naprzeciw siebie siedzc, jak dwa automaty, powtarzali ten sam ruch.

    Wreszcie Kirgiz pocz aman mow wychwala swe woy, doktor ramionami ruszy. To nie woy, to skry! i znowu gaki przestawi. Potem potraktowa Kirgiza

    tytoniem. Palili fajki i znowu tylko szelest drewnianych gaek sycha byo. W ten sposb zabawiali si godzin. Do jurty weszo jeszcze dwch Kirgizw, a kobiety

    poczy obdziera ze skry zdechego barana. Obraz si oywia, spod wojokw ukazyway si gowy dzieci, nowo przybyli dostali kumysu; doktor doby z torby flasz wdki.

    Mrozowicki zbliy si do niego i spojrza na gaki. Targ si rozbija o rubla. Wic to straszydo bogate! mrukn. Co roku kupuj u niego dwiecie wow. W tym stosunku posiada koni i owiec. A obecnie ile pan kupuje? Szedziesit, po sze rubli. Uczciwy to nard? Zodzieje, okradani stokrotnie! BejgabuBuka bekota z ssiadami i wreszcie ow sporn gak na p rozbi. Spieszno

    mu byo wypi kontraktowe. Doktor przede wszystkim umow spisa. Mia w torbie przybory do pisania, mia i wiec, ktra w zaduchu jurty le pona, ledwie dozwalajc dojrze litery koszlawe, ktre u spodu aktu BejgabuBuka nagryzmoli. Za wiadkw podpisali si Kirgiz Szyngirej i Mrozowicki. Wtedy dopiero wypito wdk i kupcy nareszcie wydostali si z tego swdu i dymu na wolne powietrze i odetchnli gboko. Doktor si rozemia z desperackiej miny modego, a Andrianek pocz kl tych brudasw i niechlujnikw.

    Co kraj, to obyczaj mwi stary. W Europie cik, brudn robot zaatwiaj podwadni, biedni, nieszczliwi. Tutaj kady rwny. Te same rce rachuj wasne tysice, co obdzieraj barana i wa j na jarmarku. Nikt nie zdziwi si i nie zaartuje, widzc, jak waciciel zamony sam bydo pasie, i nikt z zawici na jego pienidze nie spoziera. Jego parobek zasidzie z nim razem do stou i nie pojmuje, e jest w czymkolwiek gorszy i niszy: Bogaty mj gospodarz powiada jak si mnie poszczci, bd ja jeszcze bogatszy. W Europie ostatni z moich komisantw nie zechciaby zoy wizyty Bejgabuowi; tutaj odwiedzam go, ilekro potrzebuj, sam. Nie dziw si wic ani wzdrygaj, gdy ci wypadnie by rzenikiem, pastuchem, przekupniem, tragarzem. Wasnymi rkami tu trzeba swe kopiejki zarabia jak i tysice rubli. Kto tak nie czyni, nic nie zdobdzie, bo tu jeszcze ycie pierwotne, ludzie proci, natura dziewicza.

    Siedli do sa i pojechali z powrotem. Jutro rozdzielimy prac! mwi dalej doktor. Ja pojad do Szadryska po zboe,

    ty mi te woy po gorzelniach obejrzysz. Mody po chwili milczenia rzek wahajco: Moe ja bym po zboe pojecha. Czemu? Moe panu Szumskiemu moja wizyta si nie podoba! C ci humor Szumskiego moe obchodzi? Pilnujesz swego, wic o nic i o nikogo nie

    dbaj. Jak pan kae. Noc bya, gdy wrcili do domu. Doktora wprost z sa zabrano do chorego. Kobiety

    przyjy Mrozowickiego. Zdawao mu si, e panna Maria spojrzaa badawczo po jego odziey, wic co rychlej si przebra, a poyczony kouch i wojoki w milczeniu zoy w jadalni.

    Zobaczya to i wtedy spojrzaa w jego oczy, a wzrok jej sta si z chodnego ponurym. Bez sowa te wstaa i sprztna odzie i nie przemwia do tego wieczora. Z obojtnych stawali si wrogami. Rwaa si te rozmowa z Utowiczow i chopak wczenie do swego mieszkania

  • si schroni. Sam nie pojmowa, jak wytrwa duej w takich warunkach. Nuda go te obejmowaa nieokrelona a nieznona.

    Nazajutrz przedstawi siebie i swe papiery do miejscowej wadzy. Urzdnik, przeczytawszy paszport, zacz si mia.

    Wiecie zawoa do obecnych chopw bdziemy mieli szlachcica w swoim powiecie! Ot, on!

    Wszyscy zawtrowali miechem, a si mody oburzy. C to miesznego? Nie jeden ja! rzek. Jest doktor Gostyski, jest Rudnicki, jest

    ukowski. A, nie! Oni swe szlachectwo zgubili za Uralem. Ty jeden. Jest i drugi! kto wtrci. Kto? A Farafontow. Widzia jego kto z was? Nikt, ale wszyscy z niego si miej. Wreszcie ten demokratyczny kraj ubawi i samego Mrozowickiego. Zacz si i on mia z

    tej osobliwoci syberyjskiej, ucisn do ojca Andrianka, swego urzdowego zwierzchnika, i wyszed z gminy.

    Lebiaa, cho si wsi zwaa, miaa pozr miasteczka. Domy drewniane, pitrowe, ozdobione rzeb, ogrodzenie porzdne, czsto gsto sklepik, ludno bardziej handlowa ni rolnicza, za wsi okazaa cerkiew, a na wstpie ogromny szynk. Taki by wygld ulicy. Za wsi Tob, sniowymi lodami skuty, lea w oprawie marnej soniny, a za rzek czerniaa druga wie, Nagorna, dalej step bezbrzeny, biay.

    Antoni wdrapa si na wzgrze i dugo patrza. Wszdy miertelna pustka i nico przyrody. Nie chciao si wierzy, e jest potga, co tu ycie wskrzesi. Biedak ciko westchn. Poj ow nieprzepart ch ucieczki z tej strasznej krainy, odbiega go wszelka otucha. Apatycznie powlk si do domu.

    Doktor ju do drogi by gotw i dla niego stay konie zaprzone. Da mu stary potrzebne instrukcje, list do Szyszkina, wyprawi na rewizj opasw, a sam po zboe wyruszy.

    Pojecha tedy Mrozowicki raz pierwszy za interesem swego chlebodawcy. Pojecha i przepad. Doktor wrci ze zboem i rozesa je po gorzelniach. Zdziwi si, nie znalazszy Antoniego. Szumski si te od paru tygodni nie pokazywa.

    Panna Maria nie okazywaa ani zdziwienia, ani przykroci z opieszaoci narzeczonego. Na uwag ojca ruszya ramionami.

    Nie zginie. Przyjedzie! odpara obojtnie. Co ty nie bardzo o niego dbasz oburzya si Utowiczowa. Dbam o to, o co i on: o moje pienidze zamiaa si ironicznie. To po co go przyja? mrukn ojciec. Bo kady taki sam. Nie wszystko jedno, ten czy inny? O, serce u ciebie, serce! Boe, od niego bro dobrych ludzi! sarkna Utowiczowa. Nikogo nie czstuj! odcia ostro dziewczyna. Daj jej, ciotka, spokj wmiesza si doktor. Ma racj. Kto serca nie ma, zdrw

    bdzie i ludzie go nie zdepc. Zimna ona. C robi! Taka zostanie. Ale gdzie si podzia Mrozowicki?

    Czy pienidze mu ojciec da jakie? Moe go ju podejrzewasz? Przyjaciel Antosia zodziej! gniewnie burkn stary. Dziewczyna zmarszczya brwi. Wcale nie. Moe by uczciwy. Mylaam o rozboju. Zreszt mg zachorowa. Nie ma

    stosownej na ten mrz odziey. Przecie mu daa kouch?

  • Nie przyj, wic drugi raz nie proponowaam. Zapewne; niech raczej umrze, bye ty nie potrzebowaa fatygowa swego serca. A co! Dobrodziej to samo mwi, co ja triumfujco zawoaa Utowiczowa. Nie ma

    serca, nie ma! Ksidz Ubysz nawet popatrza na dziewczyn, ktra, pochylona u stou, szya milczc. ebym mwi jzykami wszystkiej ziemi, a mioci nie mia, bd jako mied

    brzkajca i jako cymba brzmicy zacytowa swym bezdwicznym gosem. Doktor co zamrucza niechtnie i wyszed. Zza drzwi do Utowiczowej si odezwa: We ciotka ten kouch i po mu w stancji. Ja si z nim rozmwi. Stara podreptaa speni rozkaz, ksidz powlk si do kuchni, wszc zapach wieego

    ciasta. Dziewczyna szya. Po chwili na ptno spada jedna za, druga, trzecia. Wzrok si zami, zoya robot.

    Na ulicy rozleg si dwik znajomych sa. Wzdrygna si, zerwaa i ucieka. Gdy Szumski si ukaza, nikogo nie byo w pokoju. Zacz tedy nuci pgosem.

    Na to haso ukaza si doktor. C to, zapomniae o nas? powita. Bro Boe! Ogromnie byem zajty. Widziae Mrozowickiego? Kto to taki? No, mj nowy pomocnik. Ten baw! Nie. Bo go posaem woy obejrze. A ty skd jedziesz? Z Kurhanu. Szyszkin mnie trzyma tydzie dla rnych rachunkw. Nie rozumiem, co si stao chopcu! Chopcu? Kirgizi go moe ukradli! Nie artuj! Jestem na serio niespokojny. Szumski ziewn. Mia min zmczon, oczy czerwone. Rozrusza si na widok

    narzeczonej. Animusz jednak wydawa si sztuczny. Panna Maria par razy spojrzaa na badawczo i nie rozchmurzya oblicza. Jedna Utowiczowa miaa si z konceptw faworyta.

    Spoyto wieczerz i rozmawiano przy kominie, gdy drzwi skrzypny i wszed Mrozowicki tak cicho, e go zrazu nie dojrzano. Biay by od mrozu i zamiast zwykego pozdrowienia tylko ustami bez dwiku poruszy. Nie zdejmujc koucha, usiad w kcie przy piecu.

    Panna Maria wstaa i podesza do niego. Wypij pan! rzeka, podajc mu wdki. Jeste przecie! wykrzykn doktor. Co, przemarze do p mierci? Pije,

    prdzej! Po chwili dopiero zdoa przekn. Mgby pan by wytrzymalszy, sdzc z pozoru! zawoa Szumski. Dzi nawet

    mrz niewielki! Ja go nie czuem. Prawda, e mam moc stalow na wszystko. Ale pani si tyle fatyguje. Przecie ten pan nie

    kaleka, moe sobie sam usuy! Ja bym, konajc, nie pozwoli, aby kobieta dla mnie si trudzia. Rusze si pan!

    Mrozowicki popatrzy na w milczeniu. Inteligentny subiekt zamrucza Szumski. Daj mu spokj! Zmarz, zbiednia, ledwie yw. Niech suy, kto temu winien. Doktor, mwic to, spojrza surowo na crk. Krajaa wanie chleb. Poczerwieniaa, n

    si olizgn i przeszed po rku. Krew trysna na t kromk obcego przybysza. Utowiczowa krzykna wielkim gosem:

    O, Boe! Krew na chlebie! Fatalne!

  • Szumski poskoczy po wod, doktor po jaki eter. Utowiczowa po ptno. Mrozowicki aonie, poczciwie na dziewczyn spojrza: Niech pani mi daruje! szepn. Nikomu waszego chleba nie przyszedem

    odbiera. Moe, da Bg, prdko przestan pani dokucza! Widz, jak mnie pani nie cierpi! Zawizaa rk chustk i rzucia mu ostre spojrzenie. Dowiedziona rzecz, e ja wszystkich nie cierpi! mrukna niewyranie. Zbiegli si wszyscy, opatrzono skaleczenie i zapomniano o Mrozowickim. Ale on ju odtaja, czu powracajce ycie i czucie i nagle wrd oglnej rozmowy ozwa

    si, zwracajc do doktora: Gdzie pan kae te skry zoy, com przywiz? Jakie skry? A z wow. Dziesi mam, a cztery zginy, bo psy poszarpay byki. Jakie byki? Co ty pleciesz? Woy po gorzelniach, ktre pan kaza obejrze, stoj nie sane, w nawozie wyej kolan,

    no, i czternacie pado, wic zabraem skry. Miy z pana posaniec! zamia si Szumski. Ja ich nie miaem pod nadzorem. Com znalaz, to raportuj odpar Antoni spokojnie. adny zna porzdek u ciebie! z przeksem mrukn doktor. Mwi panu, tydzie byem nieobecny, te przeklte rachunki! Beze mnie tam nie ma

    gowy! Ja ich naucz! Mnie ju nauczye. Czternacie wow, zarobek przepad. Ale i ty, Antosiu, tydzie

    siedzisz nie wiadomo gdzie i po co? Przepraszam pana, pan Szyszkin mnie zatrzyma w Utiackiej. To znowu co? Tylko co Szumski dowodzi, e siedzia tydzie z Szyszkinem w

    Kurhanie. Nie wiem, z kim by pan Szumski. Kiedym przyjecha do Utiackiej, pan Szyszkin mia

    kopot, bo mu si popsua pompa. Wic mu j narzdziem i zmitryem dwa dni. Mwi, e za widzeniem sam pana przeprosi.

    Pi, Pi! To pan ju bez mojej protekcji wlizgn si do starego niedwiedzia. No, no, winszuj sprytu!

    Niewiele go zuyem. Rad byem usuy czowiekowi. No, sdz, e i nagrod pan nie pogardzi. Stary, jak pijany, bywa szczodry! Przy mnie by trzewy. Wic nieszczodry, co? W Europie lepiej ceni kunszt paski. Mrozowicki gow pokrci i usta zaci. Mgby duo jeszcze nowin i szczegw swej

    podry opowiedzie, ale nie chcia. Doktor, nachmurzony, brod targa; Szumski widocznie szuka ktni. Wsta wic

    cierpliwy chopak i wyszed do swej stancji. Tam dopiero rozpi kouch i doby na wiato kilka banknotw. Przeliczy je kilkakro. Byo dwadziecia pi rubli. Fundusz w porwnaniu do tego, z czym tu przyszed. Rzuciy mu si do gowy rne projekty. miertelnie znuony, zasn nie mg. Pierwsza myl bya, z t marn sum wraca do kraju, do siostry, do narzeczonej. Ale go i wstyd, i strach powstrzyma. Potem pomyla o kupieniu odziey, ale mu al si zrobio tych pienidzy, tak niespodzianie zdobytych. Odzie si znosi i co dalej? Potem psennie rozbujaa si fantazja i pocz roi wietne handle, kupna, sprzedae, tysiczne zarobki, a gdy zupenie usn, ujrza swj Promieniew, lipami otulony, odzyskany, wasny znowu, wstajcy z ruiny i ciemienia.

    Nazajutrz obudzi si i skarb swj ukrywszy starannie, wyszed z domu. Machinalnie wstpi do sklepiku i kupi troch bielizny. Chciao mu si tytoniu, ale grosza

    poaowa i opar si pokusie. Potem, idc ulic, rozmyla cigle i cigle, od czego zacz.

  • Zdrowia ci, Antoni! kto si ozwa za nim. Obejrza si. By to Andrianek, dobrodusznie umiechnity.

    Chod do nas w gocin! Dzisiaj wito. Poznajomimy si przy herbacie! Caa rodzina przyja obcego z rubaszn, pierwotn serdecznoci. Przy herbacie z wdk

    podano cedrowe orzeszki i jakie ciastka. Wypytywano go o te strony, skd przyby, o rodzin, o on, o ceny i handle tameczne. Nie czuli jednak zazdroci, by owe cuda cywilizacji zobaczy. Andrianek nawet si z nich natrzsa.

    Dugie lato tylko dokuczy, bo z ciepa rne choroby przychodz. Zim zdrowo, a dzieci, co sabsze, mrz wydusi. Jak si ktre uchowa, to sto lat yje i ot, taki jak ja!

    Tu wyzywajco wyprostowa swe potne czonki i pokaza pici olbrzyma. Gdzie spjrz, tam jed; gdzie staniesz, wszystko twoje; co chcesz, dostaniesz! Ot, nasz kraj! z dum jego brat doda. Bogatym by mona? szepn Antoni. Mona. A ty ju zacz? spyta Andrianek. Ja na subie u doktora. To co! Suba sub, handel handlem. Duo masz pienidzy? Nic prawie. Dwadziecia rubli. Do na pocztek. Chcesz ze mn do spki? Albo co? Najmiemy sieci i pocigniemy na szczcie przed jarmarkiem. Masz tonie? A Tob, ojciec? Kto sie ma, tego to. Byle szczcie. Robota te zdrowa, na mrozie

    dzie i noc. Chcesz do spki? Jutro powiem, trzeba gospodarza spyta. Susznie! Kto ojca nie ma, temu gospodarz gowa. A przychode jutro z toporem do

    ponek! Podoba si projekt Mrozowickiemu, podoba si ten olbrzym silny i wes, ktrego oczy

    byszczay na haso oww i cikiej, poczonej z niebezpieczestwem i ryzykiem pracy. Zdrw to by, czysty, prosty typ spoeczestwa.

    Prawie zdecydowany przyszed Antoni do domu na niadanie, ktre, by unikn spotkania z Szumskim, zjad w kuchni u Siergieja. Kot kucharza dotrzyma mu towarzystwa. Potem uda si do doktora. Narzeczem rozmawiali z sob w jadalni. Zda tedy chopak spraw ze swej rewizji, a potem, zawstydzony, nie miejc oczu podnie, podzikowa za gocin.

    C to? zdumia si stary. Prosz pana, jam tu zbyteczny. Zawadzam kademu; co uczyni, zawsze le bdzie.

    Powiem prawd, bd si czu intrygantem, przemilcz, bd si czu niesumiennym. Pjd sobie, zanim spokj pastwa zakc.

    To prdko! z gorycz rzek doktor. Mylaem, e bd mia w tobie syna. Pomyliem si.

    Nie, panie, ale zastpc syna pan ju ma. Ach, tak, prawda! zamrucza doktor. Nie moje gusty ju tu panuj! Trzeba bro

    zoy! Szkoda! Nie mam adnego prawa ci zatrzymywa. Szyszkin ci pewnie zwerbowa, ma sens i ty masz sens. To prdka kariera. Tutaj nikt nawet nie pomyla od mrozu ci zabezpieczy. Susznie wic, e lekkim sercem egnasz!

    Mwi prdko i urywanie, jakby co rychlej chcia ten interes skoczy. Masz ju posad? Nie. Gdzie std pjdziesz? Niewiele mi potrzeba. Znajd kt. Suchaj no! Zaczekaj cho do rana! Namyl si. Nie dziaaj w gorczce.

  • Mog pozosta, ale si ju nie rozmyl szepn Mrozowicki. Ha, jak chcesz. Zawiodem si na tobie. Zwiesiwszy gow, mody wyszed. Czu, e

    dobrze postpi, a wstyd mu byo zarazem, e te on nie mg wytumaczy si doktorowi. Stary mia al do niego. Za co? Za delikatno.

    Utowiczowa wnet go posaa do sklepiku. Rad by zej z oczu wszystkim. Wieczorem przyniesiono mu list. Zadra, mylc, e to moe wie z daleka, ale to byo wezwanie Szyszkina, aby obj zarzd gorzelni. Zdumia; a Szumski?

    Jeszcze sta z listem w rku, oczom nie wierzc, gdy, skaczc co trzy stopnie, wpad do kramiku Szumski. Trzyma te papier i cisn go na st.

    To ty zrobie t denuncjacj! krzykn blady z gniewu. Antoni wzi list i odczyta. Zawiera dymisj bardzo stanowcz.

    Jak denuncjacj? zagadn spokojnie. No, przecie rozumiesz! Doniose, em gra w Kurhanie! Szyszkin mi powiedzia, e hultaj z otrem ju tydzie walaj si po kurhaskich

    szynkowniach i e obu wypdzi. By wtedy pijany, wic szczodry w epitety. Nie wiedziaem, e to o panu bya mowa. Zreszt, akurat tyle mnie to obchodzi, co zeszoroczny nieg! Posady pana obejmowa nie myl, wic co mi pan o jakich denuncjacjach prawisz?

    Jak to, nie mylisz! Trzymasz w rku list Szyszkina z propozycj. Posada nie dla mnie. Nie umiem pi araku, gra w sztosa i umizga si do Smolinowej.

    Niech si pan nie oglda, nie syszy nikt, a jutro rano z tego domu odejd, aby nie by winnym wzgldem nich. Uagodzi si Szyszkin, zostanie pan tu i tam bezpieczny. Tylko drugi raz niech mi pan obelg nie ciska, bo i ja cierpliwo trac niekiedy.

    Szumski odwrci si na picie i odszed. Ostatni wieczerz spoy Antoni w kuchni. Z doktorem i Szumskim skoczy,

    Utowiczow poegna, wreszcie i Siergieja udarowa, i Kataaja pogadzi. I na gr dla jednej panny Marii nie chcia i zdecydowany odej bez poegnania, zasn na par godzin.

    Byo jeszcze szaro, gdy si zerwa i wzeek bielizny zabrawszy, ruszy w drog. Na podwrzu stan i prdko do czapki sign. Panna Maria ju wracaa z obr.

    egnam pani i przepraszam! rzek. Niewiele kosztowaem i niedugo dokuczyem.

    Wysili si na umiech. Stana i spojrzaa na ponuro. Owszem, wiele mnie pan kosztowa. Odchodzisz, wynoszc z sob t reszt uczucia,

    jakie ojciec mia dla mnie. I do dugo pan bawi, aby sobie uczyni z obojtnego wroga. Co prawda, nieosobliwe niwo!

    Mina go bez poegnania i znika w domu. Antoni zupenie osupia. Wic e si Szumskiemu z drogi usun, za to on mu wrogiem.

    e dziewczynie kosztu i kopotu uj, za to jej ojcowskie serce niby zrabowa. Jezu! On winien, czy ludzie? Straci zupenie jasne pojcie i czu si tylko w gbi duszy bardzo biednym i skrzywdzonym, i smutnym!

    Gupi, trzykro gupi, anima vilis!

  • IV

    Dugo oczekiwany jarmark kurhaski przyszed wreszcie i zmieni spokojne, puste

    miasteczko w jak dziwaczn panoram, caego tego azjatyckiego zachodu. Sam tabor kupiecki nie zmieci si w ulicach, wyleg na Tob, roztasoway si tam przewanie partie misa. Woy, odarte ze skr i zamroone, tworzyy ulice, barany cae, maczane w wodzie, oszklone lodem, pitrzyy si stosami. Stosami leay drobno czci misa, ryby, skry, piramidy topionego masa, beczki oju, cae bogactwo stepw.

    Po tych ulicach snuy si tumy Sybirakw, Kirgizw, kupcw, ajentw, roznosicieli, przewonikw; panowa piekielny zgiek i ruch. Dalej wznosiy si szopy i budy z herbat, z wojokami, z porcelan chisk, z futrami, przenone szynki, zasieki cedrowych orzechw, a kramarzyli tam Chiczycy poudniowcy, cudaczni ludzie, dzicz wylega z tajgi i gbokich zaimkw, pstra mieszanina strojw i ras, i dialektw.

    Wrd tego widocznego towaru kry i niewidzialny. Gdzieniegdzie w zauku dwch, trzech ludzi schodzio si tajemniczo. Jeden dobywa

    wagi, tamci jakie nieksztatne sztabki o mdym poysku, waono, skinieniem umawiano si o cen. Sztabki zmieniay si na duo asygnat. Kradzione to byo zoto, czsto za faszywe pienidze. Ryzyko z obu stron.

    Kurhan, picy przez rok cay, skupia w sobie na te kilka dni ludno kilkudziesittysiczn, wrza ruchem, obraca milionami rubli.

    Mrozowicki ju pierwszego dnia spieniy cz ryby, ktr dosta po dziale z Andriankiem, i by w posiadaniu trzydziestu piciu rubli. Powiody mu si pienidze Szyszkina, a przebyta ndza zaszczepia bezwzgldn oszczdno. le odziany i godny, caymi dniami kry po jarmarku, nie szukajc, co potrzeba, ale co korzystne. Roiy mu si handle, handle bezustanne. W tumie spotyka znajomych. Stary Szyszkin zaczepi go i zaprosiwszy do baraku z herbat, zobowiza, e w razie technicznych kwestyj usuy choby rad. Potem rozgada si ten milioner w kouchu i dziegciowych butach. Szklank po szklance wyprnia herbat i spocony prawi z upodobaniem dzieje swego bogactwa.

    Powiem ci, goubczyk! Ojciec mj oeni si z Sybiraczk, tu, w Kurhanie. Byem ja pocztylionem, tragarzem, wonic, subiektem, miaem kramik, potem szynk, warzyem sl, kopaem zoto. Potem wziem si do handlu na stepie. Poszczcio si. Wydzierawiem jedn gorzelni, za on dostaem drug, a potem posza trzecia, czwarta i urosem! Ho, ho, eby Bg syna da! Ale tak, z crkami, zguba, duszo moja! Te ajdaki zicie, jak umr, straci potrafi. Ty, mody, zaczynasz. Ot, wypij jeszcze herbaty! Za t przysug, co mi uczyni, dam ci rad. Chcesz bogatym by, to trzy rzeczy zapamitaj. Jedno: nie chwal si zyskiem i nie opowiadaj straty, bo sobie kredyt popsujesz. Drugie: nie daj pienidzom ani chwili odpoczywa. A trzecie: nie pogardzaj adnym interesem! Tak ja robiem. Dobry jest kady handel; uczciwym trzeba by, byle nie z Kirgizami.

    Antoni, omielony yczliwoci starego, rzek mu z umiechem: A c by pan zrobi teraz, majc trzydzieci pi rubli w kieszeni? Och, duszo moja, to duy kapita! Ty nim w czasie jarmarku sto razy obr. Jeeli za

    cztery dni nie zrobisz z trzydziestu piciu stu rubli, to chyba gupi! To cay rok na te cztery dni pracuje. Tylko ostronie ze zotem, bo si nie znasz! Zoto na koniec, jak wszystkiego sprbujesz i nauczysz si!

    Dojrzano Szyszkina w baraku i poczli si do cisn rni interesanci, wic si Antoni usun. Stary jednak z zamiowaniem i szczerze radzi, bo mu jeszcze na odchodnym krzykn:

    A sysz, duszo moja, nigdy caego kapitau na jedno, nigdy!

  • Znowu pocz Antoni kry w tym zgieku, rozmylajc, od czego zacz. Wtem przy ulicy wow jaki gruby kupiec go zawoa:

    Ej, ty! Prno chodzisz, pom mi adowa miso! Zawaha si sekund, ale tylko tyle. Wnet z kilku innymi chopami pocz dwiga zmarze olbrzymy. Za naadowanie dziesiciu podwd otrzymali trzy ruble. Po dziale Antoni schowa do kieszeni cae pidziesit kopiejek.

    Sta wanie, prac rozgrzany, gdy go dolecia dobrze znany miech Szumskiego. Szed pod rk z pann Mari do sklepu porcelany. Antoni o tyle porozumnia, e nawet nie poczerwienia z przykroci. Skoni si w milczeniu.

    Patrzcie! Nasz technik przy pracy! zakrzykn Szumski. No, nie bardzo wasz czas drogi, mog go kupi?

    Albo co? spyta Antoni. Ot, dam panu kartk do Smolina. Czeka na mnie w klubie, ale mi nie w smak obecnie

    jego kompania. Antoni pocz si dziwnie umiecha. Zanios kartk rzek bo mi tam droga! Zapaci mi pan pitnacie kopiejek. Szumski popatrzy na wahajco, zdumiony. Wreszcie kartk i zapat wrczy. O, anima vilis! mrukn do panny Marii, a goniej doda: Mgby mi pan kaza

    sobie zapaci daleko wicej za t przyjemno! Jak mj czas bdzie droszy, drosza bdzie i pana przyjemno! odpar Antoni,

    odchodzc. W klubie pito i grano w karty. Przed hulak Smolinem leay stosy pienidzy, pijany by,

    rozgorczkowany gr. Przeklestwem przyj odmow wesoego kolegi i dalej sztosem si zabawia. A gsto tam byo od dymu i spirytusowych oparw. Po ktach odbyway si bjki, skandale.

    Mrozowicki z przyjemnoci opuci sal i zaraz opodal kupi u chopa trzy beczki cedrowych orzechw. Rozprzeda bya korzystna, ale chop si pieszy, wic po maym targu Antoni zaj jego miejsce i pocz swj towar rozmierza dzieciom i starszym. Przy tym zajciu Andrianek go zdyba. Ustrojony odwitnie, chodzi po jarmarku dla zabawy ju i towarzyszyy mu dwie olbrzymie dziewki, grube jak kadzie, szpetne, czerwone, siedmiopudowe. Zafundowa im orzeszkw u znajomego i chwil gawdzi.

    Widziae ju Szamana? spyta. Co to? Ot, tam, w budzie siedzi, karty kadzie, zby wyrywa, maci daje! Kto jego nie zna! Na

    jarmarku zawsze jest. Mwi, e i zoto ma, ale ostronie trzeba go bra, bo bestia oszuka najsprytniejszego! Z kart ca prawd gada! .Pjd i ja do niego! Pi kopiejek kosztuje.

    Zabra swoje dziewy i odszed. Od swego straganu widzia Antoni cay plac. Nie opodal rozoy si doktor Gostyski.

    Stay tam wagi, a przekupnie sprzedawali maso topione w paskich, olbrzymich krgach. Sam stary siedzia u wagi przez dzie cay, nie majc kim si wyrczy. Zna mu byo na twarzy zmczenie i zzibnicie.

    Pod wieczr, gdy Antoni wyczerpa do dna swj towar, nie rachujc nawet zarobku, pobieg do doktora. al mu byo bardzo starego.

    Prosz pana rzek po przywitaniu moe bym mg suy? Niech pan spocznie! To ty, Antek! Ano, w czas si znalaze, bom skostnia. Szumski mia mnie zastpi od

    poudnia, ale skoczyo si na obietnicy. Owszem, Bg ci zapa za poratowanie! Oto masz pienidze, pilnuj wagi! Ja troch si ogrzej w szynku.

    Par minut pilnowa nowicjusza, potem go zostawi. Antoni pocz tedy targi i przyjmowanie towaru; wtem przy jednej partii nieskoro mu szo. Przekupie si spieszy i nalega, on zwczy. Pozornie marudzc z wag i szukajc ognia do papierosa, rozglda si

  • na wsze strony. Wreszcie spostrzeg Andrianka, wychodzcego od proroka, i zawoa go. Chop ywo si zbliy.

    A co tam? spyta. wiadkiem bd, nim policji nie zawoam. Cegy s w male. A, taki synu, zodzieju, szelmo! posypao si z ust Andrianka, a pici jego

    podniosy si gronie ku twarzy przekupnia. Na krzyk ludzie si zewszd kupili. Oszust, widzc klsk, skoczy na sanie, konia zaci i

    tratujc ludzi, umkn. Zdobycz zostaa na placu, a po wydobyciu zalanych tuszczem cegie okazao si sze

    pudw czystego masa. Tryumfowa Antoni, cieszyli si otaczajcy, nawet niektrzy, mocniej pijani, chcieli goni zodzieja i pletniami siec. Skoczyo si jednak, szczciem, na projekcie. Andrianek skoczy z dobr wieci do doktora.

    Przyszed stary i wnet poow zdobyczy mu odmierzy. Bierz, to twoje! rzek. Dzikuj ci! I nagle tryumf Antoniego opad. Sczerwienia, w milczeniu na w dar patrzc. Nie kopocz si! mwi dalej stary. Zaraz ci to na pienidze zamieni, aby nie

    dwiga. Towar popsuty, wart dwadziecia rubli. Ot, temu si poszczcio! mwiono wokoo. Antoni bez podzikowania nagrod

    przyj i, nierad by celem spojrze i uwag, w tum si wcisn i przepad. Doktor popatrza za nim, niemile dotknity.

    Czy mu mao? pomyla. Chciwy jest i zawzity. Nie mylaem tego dotd. Dugi czas wasa si Antoni, zanim opanowa jaki nieokrelony al i zawd. Da si

    unosi cibie, potrca rozgorczkowanej fali, wreszcie, gdy noc zapada, wstpi do szynku. Posili si i rozgrza, i odpoczywajc na awie, zaprzysig sobie uroczycie ju nigdy usug nikomu nie wyrzdza. Gdy znowu na rynek wyszed, ju tylko rachowa w myli i snu plany handlw stokrotnych. Noc nie pooya tamy interesom. Noc to bya prawie jak dzie jasna od niegu i blaskw zimowych pnocnej zorzy. Ludzie si roili bez wytchnienia i przerwy, ile e jarmark nazajutrz si koczy, wic kady si spieszy gorczkowo.

    Moe podwod masz? Najm! zagabywano zewszd Antoniego. Myl nabycia konia i wozu umiechaa si, ale z tym trzeba czeka wiosny, a tymczasem

    bary jego suyy do noszenia ciarw i zwija si, pomimo mrozu potem oblany, zbierajc srebrne drobne monety. Nie rachowa pienidzy i wci tylko sobie powtarza zalecenie Szyszkina, e sto rubli mie musi do koca jarmarku. Nad ranem, ciko zmachany, znalaz si przypadkiem pod zajazdem, gdzie si toczyli ludzie, dni wrby i lekw. Niezgrabny napis opiewa moc i zdolnoci Szamana. Nie zdajc sobie sprawy, po co to czyni, i on tam wszed za drugimi.

    Z pierwszej izby, gdzie rozprzedawano herbat i zakski, ludzie przeciskali si pojedynczo dalej, skadajc wartujcej u drzwi kobiecie taks za ujrzenie czarodzieja: pi kopiejek. Opaci si te Antoni, gdy kolej na przysza, i znalaz si w izdebce dugiej i wskiej, gdzie oprcz stou, skrzynki i siedzcego