52

Rynek Muzyczny 00/2012

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Zerowe wydanie czasopisma "Rynek Muzyczny" - jedynego w Polsce magazynu biznesowego skierowanego do branży muzycznej. www.rynekmuzyczny.com

Citation preview

Page 1: Rynek Muzyczny 00/2012
Page 2: Rynek Muzyczny 00/2012
Page 3: Rynek Muzyczny 00/2012

3

Od redakcji

SPIS TREŚCI

WYDAWCA: Iron Media Adres korespondencyjny: ul.Kościelna 24/1 60-538 Poznań Paweł Boroń - tel. 697 917 879 [email protected] Ilona Rosiak - tel. 605 391 275

[email protected]

Drodzy Czytelnicy Cieszę się, że mogę do Waszych rąk oddać zerowy, pilotażowy – z uwagi na charakter branży, można też powiedzieć demowy – numer nowego czasopisma muzycznego. „Rynek Muzyczny” to pierwszy w kraju ogólnopol-ski miesięcznik branżowy. Pro-fil tytułu jest doskonale znany każdej rozwiniętej bądź dynamicznie rozwijającej się branży. Od lat obserwujemy polski rynek muzyczny i po wielu rozmowach z jego przedstawicielami zestawionych z naszymi doświadczeniami oraz konkluzjami, doszliśmy do wniosku, że czas na wydawnictwo o charakterze B2B traktujące o branży muzycznej. Po pierwsze dlatego, że brakuje w tej chwili medium, które podjęłoby się w sposób otwarty i profesjonalny mówić o biznesowej stronie istnienia muzyki w Polsce, po drugie – bo to się branży zwyczajnie należy. Dążymy do tego, by „Rynek Muzyczny” stał się miejscem, w którym zogniskują się poglądy i oczekiwania wszystkich przedstawicieli środowiska muzycznego w kraju. Chcemy wspólnie z Wami pokusić się o diagnozy i podsumowania. Razem tworzyć nowe czasopismo i uczynić z niego narzędzie, które nam wszystkim pomoże określić i usystematyzować stan obecny polskiego rynku muzycznego, a przez to pozwoli także wysnuć prognozy. „Rynek Muzyczny” to branżowe artykuły, raporty, wywiady z muzykami, których przedstawiamy jako biznesmenów, z przedstawicielami firm oraz mediów. To miejsce na prezentację rynkowych nowości produktowych, ich producentów i dystrybutorów. Pokazujemy biznesową, przedsiębiorczą twarz całego środowiska, tak bardzo dla niego zasłużoną, jednak niewidoczną najczęściej w mediach konsumenckich. W zerowym numerze, który macie Państwo w rękach, szczególnie zachęcam do lektury wywiadu z Ryszardem `Peją` Andrzejewskim, który odziera się w rozmowie ze mną z łat wulgarnego, skandalizującego rapera, pokazując niezwykle dojrzałe, biznesowe oblicze. Polecam także artykuły dotyczące polskich festiwali i naszych rodzimych stowarzyszeń oraz raport dra Patryka Gałuszki na temat muzyki w internecie. Bieżący numer „Rynku Muzycznego” jest także wyciągnięciem ręki do Państwa. Oczekujemy uwag, sugestii i propozyji. Chcemy, by to czasopismo odzwierciedlało faktyczny obraz branży muzycznej, dlatego bezpośredni kontakt z Państwem jest nam niezbędny. Życzę ciekawej i inspirującej lektury!

Paweł Boroń, redaktor naczelny, wydawca

Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń re-klamowych oraz udzielanych komentarzy. Jednocześnie zastrzega sobie prawo do dokonywania skrótów nadesłanych materiałów, ich korekty językowej, edycji oraz publikacji w dowolnym terminie. Wykorzystywanie treści zawartych w miesięczniku „Rynek Muzyczny” odbyć się może wyłącznie za zgodą redakcji.

WYWIAD MIESIĄCA

4-7Peja - raper i biznesmen _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

NEWSY

8-13Aktualności branżowe _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

PRZESŁUCHANIE

14-15Zoom na branżę _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

TOP PRODUCTS

16-21Oferta rynkowa _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

MEDIA O BRANŻY

22-25Artur Rawicz - ja tu tylko fotografuję _ _ _ _ _ _ _ _

PRAWO

26-27Twórcy i współtwórcy _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

RAPORT

28-31Rynek w sieci _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

TEMAT NUMERU

38-43Na fali festiwali _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

FORUM

44-50Moda na Polskę? _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

NEXT STEP

51W następnym numerze _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

O BRANŻY

32-37Zjednoczona czy podzielona? _ _ _ _ _ _ _ _ _

RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

Page 4: Rynek Muzyczny 00/2012

WYWIAD MIESIĄCA

4

Peja

- ra

per i

biz

nesm

en

Peja – raper i biznesmen

Ryszard Andrzejewki, znany przede wszystkim jako Peja, to raper, któremu dawno już przyklejono łatkę wulgarnego skandalisty, reprezentanta owianych złą sławą poznańskich Jeżyc. Ale tak samo, jak w przeciągu ostatnich dziesięciu czy piętnastu lat zmienił się obraz tej części Poznania, zmienił się również wizerunek Rycha Peji. No właśnie, zmienił się, czy tak naprawdę Peja w końcu dostał możliwość pokaza-nia swojego prawdziwego oblicza. Już mąż, wkrótce ojciec – od długich lat raper i biznesmen

Rozmawia: Paweł Boroń

Pamiętasz, kiedy pierwszy raz zacząłeś myśleć o tym, by robić biznes w muzyce a nie tylko muzykę? Było kilka takich momentów i one zawsze wiązały się z jakimś przełomem. Jeszcze pod koniec lat dziewięćdziesiątych rozczarowanie pierwszymi wydawcami sprawiło, że byłem gotów już wtedy nie wydawać płyt z hologramem, tylko robić to nielegalnie. W dwa miesiące wyprodukowałem wówczas remiksy płyty „Całkiem nowe oblicze” (1999, Camey Studio – przyp. red.), które rozpowszechniłem na nośnikach kasetowych

i dystrybuowałem bezpośrednio, odwiedzając sklepy albo handlując nimi podczas koncertów. Wszystko bezpośrednio, nie było wtedy sklepów internetowych i tym podobnych. Czysty zysk pokazywał mi, że można. Mieliśmy wtedy jako Slums Attack tak źle skonstruowaną umowę, że mogłem w końcu mieć coś z własnej twórczości i bardzo mnie to motywowało. Ale nie zacząłeś wówczas oficjalnie działać na własną rękę… Nie, bo niedługo potem wydaliśmy album „Na

legalu?” (2001, T1-Teraz, płyta uhonorowana Fryderykiem w kategorii „najlepszy album hip-hop” – przyp. red.) i sukces tego wydawnictwa pozwolił mi odetchnąć ekonomicznie na tyle, by nie przejmować się podstawowymi potrze-bami, co było dla mnie wówczas najważniejsze. Przestałem myśleć o własnym biznesie, bo zwyczajnie zacząłem zarabiać. Choć i tak, gdy oceniam to z perspektywy czasu, byłem wtedy okradany, bo spokojnie mogłem i powinienem zarabiać o wiele więcej. Minęły kolejne dwa lata i chciałem opuścić następną wytwórnię.

RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

Na zdjęciu: Ryszard ‘Peja’ Andrzejewski Fot. K.Janas

Page 5: Rynek Muzyczny 00/2012

WYWIAD MIESIĄCAW branży zaczęło się mówić, że jestem trudnym gościem, że ciężko się ze mną współpracuje, a ja po prostu nie chciałem dać się okradać. Nagle pojawiła się Fonografika, która zaoferowała, że wykupi mój kontrakt. Dzięki temu trafiłem w końcu na współpracę z uczciwymi ludźmi, którzy faktycznie dbają o moje interesy. To było pod koniec 2004 roku. Działamy razem do dziś i jestem bardzo zadowolony. Uważam, że to była wówczas moja najlepsza biznesowa de-cyzja. Tym samym, ponownie przestałem myśleć o tym, by wydawać się samemu, by rozkręcać własny interes, gdyż byłem najzwyczajniej w świecie, co podkreślę, zadowolony. Premiery ukazywały się zgodnie z planem, tantiemy wpływały regularnie, cały czas mieliśmy i mamy świetny kontakt. Zdecydowałeś się jednak otworzyć własną wytwórnię. Dlaczego? Z upływem czasu zacząłem zauważać, że tak dobrze, jak ja w Fonografice nie mają wszyscy. To olbrzymie wydawnictwo i dystrybutor. Tam naprawdę niekiedy nie mają czasu, by poświęcić wystarczającą jego ilość szczególnie tym najmłodszym, debiutującym, zadającym najwięcej pytań i potrzebującym najwięcej odpowiedzi. Sam doświadczyłem tego, jak to jest, gdy rynek muzyczny, na który się wypływa, zdaje się być bezmiarem nie do ogarnięcia. Chciałem takim artystom zwyczajnie pomóc. W tym czasie także bardzo dużo debiutujących zespołów czy muzyków zapraszało mnie na swoje płyty w roli gościa, co też dało mi do myślenia. Zdałem sobie sprawę, że mogę być dla nich jakąś trampoliną. Sam zacząłem zapraszać debiutantów albo artystów bez żadnej historii wydawniczej na swoje płyty. Czy to w gościnnych zwrotkach, czy w roli producentów. I doszedłem w końcu do tego momentu, w którym postanowiłem otworzyć wytwórnię płytową, dzięki której mógłbym robić to w jeszcze szerszym zakresie i jeszcze bardziej profesjonalnie. Mimo wszystko pierwszym albumem wydanym przez RPS Enterteyment był Twój „Czarny wrzesień” z 2010 roku. Wiesz, tego rodzaju profesjonalna działalność była dla mnie novum. Nie chciałem przecierać nowo obranej drogi, ryzykując czyjąś płytą,

czyjąś muzyką. Pracując na „Czarnym wrześniu” właśnie przypomniałem sobie, jak to jest robić szum wokół albumu, od początku uczyłem się mechanizmów rządzących procesem wydawniczo-promocyjnym. Udało mi się wówczas zarobić tyle, by spłacić grzywnę zasądzoną w związku ze sprawą zielonogórską oraz włożyć pozostałe środki w znane-go wtedy jeszcze zaledwie na lokalnym podwórku rapera Kobrę. Wydałem jego debiutancką płytę „Na żywo z miasta grzechu” i był to pierwszy artysta w mojej wytwórni, który dziś jest jej sztandarowym przedstawicielem. Czyli dziesięć lat po pierwszych próbach z wydawaniem i dystrybucją na własną rękę, wracasz do gry i tym razem już nie odpuszczasz?Dokładnie. Okazało się, że cały czas miałem w sobie tę nieustającą chęć, by robić coś na własną rękę, by tworzyć, produkować, wydawać, dystrybuować i sprzedawać. Na jakiś czas ta chęć gdzieś tam z powodu różnych czynników się uśpiła, ale gdy tylko znów pozwoliłem jej dojść do głosu, zdałem sobie sprawę z tego, ile satysfakcji daje mi tego rodzaju działalność, jak bardzo mnie pasjonuje. Dziś RPS Enterteyment ma za sobą już ponad dwuletnią historię. Nawet nie wiem, kiedy mi te dwa lata uciekły. O ile pierwszy rok był dla wydawnictwa krót-kim – w kwietniu „Czarny wrzesień”, w czerw-cu singiel Kobry i w grudniu jego płyta, o tyle kolejny przyniósł już nowych artystów, kilka premier i klipów. To było dla mnie niesamowite. Wydałem płytę Gandziora, ale wydałem też płyty Vixena i Viruza, pokazując tym samym, że nie jesteśmy wytwórnią promującą tylko poznański rap. Przez cały czas uczyłem się współpracy ze wszystkimi muzykami, którzy wstępowali w szeregi RPS Enterteyment. Od początku zależało mi, żeby moje wydawnictwo było ra-czej państwem opiekuńczym, niż despotycznym. Chciałem i chcę wspierać, pomagać w rozwoju a nie decydować za nich wszystkich. Bardziej doradzać, niż kazać. Wychodzę z założenia, że skoro udało mi się zarobić jakieś pieniądze na rapie, to powi-nienem teraz zainwestować w innych, pozwolić im

także poczuć się, już na początku ich drogi, jak profesjonalni artyści. Dlatego od początku kładłem nacisk na dobrą promocję, dobrą produkcję, dobre klipy i całą tę wydawniczą oprawę. Daję im wszystko, co najlepsze i oczekuję tego samego w zamian. Chyba największym przełomem i najbardziej pracowitym okresem jest dla RPS Enterteyment rok bieżący? Tak, ten rok jest dla mnie niesamowicie inten-sywnym. Jestem po pięciu premierach i przede mną pięć kolejnych. To dla mnie wspaniałe, ale jednocześnie przerażające. Niech to zabrzmi, jak chce, ale obecnie uważam że jestem jedną z najciężej pracujących osób w branży. Mogę to powiedzieć z pełnym przekonaniem. Nie jest to ani oznaka próżności, ani jakaś megaloma-nia. Ja naprawdę bardzo ciężko pracuję. RPS Enterteyment to nie jest sztab ludzi. Dostałem duży kredyt zaufania i robię wszystko, by punkt po punkcie spełnić pokładane we mnie oczekiwania. Po to otworzyłem wytwórnię, by swoim doświadczeniem pomóc młodym arty-stom w tym, żeby nie byli na tym rynku oszuki-wani i by nie popełniali tych samych błędów. Ja nie podpisuję umów na więcej, niż jedną płytę, oczekuję jedynie udzielania licencji a nie przeniesienia praw autorskich. Nie ingeruję w wizerunek. Moi artyści mogą czuć się wolni. Opłaca się jeszcze sprzedawać płyty?Fakt, nie jest łatwo. Kryzys jest coraz bardziej odczuwalny…

Ale to kryzys gospodarczy? Kryzys nośnika? Czy może przesyt na rynku? Myślę, że mamy do czynienia ze skrzyżowaniem wszystkich trzech czynników. Na olbrzymi spadek sprzedawanych płyt ma zarówno wpływ kryzys ekonomiczny, kryzys płyty CD jako nośnika oraz przesyt rynku. Do tego można jeszcze dodać potworną skalę piractwa, przecież aktywność słuchaczy na serwisach typu Youtube czy społecznościowych sugerowałaby, że płyty artystów, którymi tak żywo się interesują, miałyby sprzedawać się przynajmniej w kilkudziesięciotysięcznych nakładach. A tak nie jest. Co więcej, współczesne media dają

Peja - raper i biznesmen

RYNEK MUZYCZNY_październik 2012 5

Page 6: Rynek Muzyczny 00/2012

WYWIAD MIESIĄCA

6 RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

Peja

- ra

per i

biz

nesm

en

możliwość mocnej ingerencji w życie artysty, obnażają go. Trudno dziś o kultowych muzyków. Muzykami zaczynają nazywać się amatorzy, zbierający na oślep ilość komentarzy i „lajków”. Kreują siebie na gwiazdy. To niedorzeczne. Wszystko to znajduje swoje odzwierciedlenie w sprzedaży, słuchacze tracą szacunek, nie widzą wartości. Dlatego też zawsze powtarzam swoim artystom, że na miejscu pierwszym muszą stawiać muzykę. Ona musi bronić się sama. Wizerunek, cała ta medialna otoczka to sprawa drugorzędna. Łatwo się w tym pogubić i nagle przestać być muzykiem i stać zjawiskiem. W Twoim rozumieniu biznesu ważne mie-jsce zajmuje edukacja, prawda? Tak, to dla mnie niesłychanie istotna rzecz. Po-siadam doświadczenie, dzięki któremu łatwiej jest mi zdiagnozować współczesne pułapki na rynku muzycznym. To cenna wiedza, której nie skąpie. Staram się przy tym nie być patetycz-nym. W 1990 roku wyszła płyta Boogie Down Productions zatytułowana „Edutainment”. To znane od dawna, rewelacyjne połączenie dwóch słów w pełni oddaje to, o co chodzi w mojej pracy i misji. Bawiąc, nauczam. Gdy rozmawiałem z nowojorskim raperem Onyxem, opowiadał o tym, że często tam w przedszkolach używa się modnego nawet wśród tak młodych ludzi rapu, by lepiej zapamiętywali nowo poznaną wiedzę. My mieliśmy swoich T-Raperów Znad Wisły. Mówię to oczywiście z małym przymrużeniem oka, ale chcę pokazać, że rap dla mnie dziś i cały związany z nim biznes, to coraz częściej narzędzie do edukacji właśnie. Czym jest dla Ciebie sukces? Kwintesencją sukcesu jest dla mnie sytuacja, w której robię coś, co kocham, co sprawia mi olbrzymią satysfakcję i jednocześnie trafia to do innych, czyli znajduję odbiorcę. Nie ma większego napędu do dalszego działania. Jeżeli wybiorą cię ludzie, uwierzą ci i zaufają, jeżeli obronisz się kolejną płytą i zaistniejesz jeszcze szerzej i głębiej w ich świadomości, jesteś szczęśliwy, bo robisz to, co lubisz i jednocześnie tym samym uszczęśliwiasz innych. To jest dla mnie sukces. Trudno dziś o taki stan. Polityka mediów skupia się na kreacji a nie poszukiwaniu i pokazywaniu

tego, co tak naprawdę interesujące i wartościowe. Jeśli masz coś do powiedzenia, stajesz się kon-trowersyjny. Jeśli jesteś niejaki, bezpłciowy, do- stosowany – stajesz się ulubieńcem mediów, jesteś dla nich wygodny, sprzyjają ci stacje telewi- zyjne i radiowe, jesteś upychany po najróżniejszych ogórkowych festynach, z których kasujesz gaże zupełnie nieadekwatne do wartości, czy ra- czej braku wartości tego, co prezentujesz. Tak to wygląda. Dziś na sukces rozumiany tak, jak wspomniałem, trzeba bardzo ciężko pracować. I jeść małą łyżeczką? Dokładnie. Gdybym zdecydował się gdzieś tam w przeszłości, a miałem takie okazje, na współpracę z największymi, mainstreamowymi mediami w kraju, tak naprawdę nie poznałbym rynku. Zostałbym z miejsca wrzucony w wydarze-nia o największym i najbardziej powszechnym formacie, a przez to cały czas żył w świecie iluzji. Zaczynałem od najmniejszych klubów i spelun, od najtańszych moteli i najbrudniejszych dworców kolejowych, do których dojeżdżałem obskurnymi pociągami. To mnie ukształtowało, to mnie wprowadziło potem do większych klubów, do bardziej profesjonalnych studiów nagrań, do kontaktów z ludźmi, muzykami i w końcu me-diami. I im wyżej piąłem się w hierarchii jakości organizowanych najczęściej własnym sumptem koncertów, tym pełniejszy obraz rynku, sceny i środowiska się przede mną rysował. Pokazuję moim artystom, że nie ma czegoś takiego, jak pójście na skróty, że taka łatwa droga daje złudny obraz rzeczywistości rynkowej. Nie można się przekonać o swojej wartości, jeśli ma się dookoła stado doradców, stylistów, ludzi mówiących, co należy grać, mówić, robić, jak wyglądać czy jeść. Ten amerykański styl produkowania gwiazd jest ustawiony tylko po to, by robić pieniądze. A to w muzyce nie może być najważniejsze. Biznes, czy przedsiębiorczość w hip-hopie jest jego stałym elementem niemal od zawsze. Doświadczeni raperzy, coraz częściej również ci mniej doświadczeni, otwierają swoje wydawnictwa, tworzą odzieżowe marki. Jak myślisz, dlaczego tak się nie dzieje na gruncie innych ga-tunków w kraju? Jak choćby w rocku.

Może dlatego, że wielkie wytwórnie zbyt schlebiały przez lata artystom związanym choćby ze sceną rockową? Mówili im: zrobimy z ciebie gwiazdę, zrobimy z ciebie Kurta Co-baina, niczym nie musisz się przejmować. Na-grywaj dla nas płyty w najlepszych studiach, graj koncerty na największych scenach, bądź sławny, żyj jak żyją gwiazdy. I wiesz, to może rozleniwić. Zepsuć. Kto myśli o tym, by pakować się w biznes, jeśli nie brakuje mu niczego? Mijają lata, mijają dekady i skoro nadal ich płyty się sprzedają, to nie czują potrzeby, by robić coś więcej. Poza tym, brak przedsiębiorczości może też wynikać z tego, że rock jest gatunkiem, w którym zawsze było więcej czegoś w rodzaju samozniszczenia, co przecież zupełnie nijak ma się do inwestowania, budowania i plano-wania. Nie negują tego, słucham rocka i szanuję tę postawę, rock`n`rollowy sposób bycia. Hip-hop od początku opierał się na wzajemnym wsparciu, na współpracy. Hip-hop, jako sztuka uliczna został zmuszony przez ekonomię do tego, by identyfikujący się z tym nurtem artyści byli przedsiębiorczy. Silna potrzeba promowania i gloryfikacji własnej marki jest w tym środowisku normą. Dziś każdy zespół hip-hopowy, który zaczyna swoją drogę ma przygotowaną, nawet chałupniczym sposobem odzież z logo swojej marki. Widzę to na koncertach. Pierwsze linie odzieżowe, które pojawiły się na rynku działały równolegle do muzyki, ponieważ z muzyki nie dawało się wyżyć. To były pionierskie dokonania, które dziś stają się elementarną częścią kultury hip-hopowej. Dlatego zdecydowałem się sam otworzyć linię odzieżową Terrorym. Przy czym od początku postawiłem warunek, że odzież ma być wtórna do muzyki. Ma być osobną kategorią, nigdy nie chciałem, by na pęczki sprzedawać koszulki za każdym razem, gdy wydamy jakiś singiel. To tandeta i bazarowa zagrywka. Owszem, zdarza nam się produkować tak zwane trasowe t-shirty, ale to dlatego, że je po prostu uwielbiam. Gdy gdzieś jedziemy czy lecimy samolotem, lubię je nosić, wtedy wszyscy wiedzą, o co chodzi. Terrorym ma być wzmocnieniem marki, jaką jest mój zespół i moja wytwórnia. To identyfikacja oraz ukłon w stronę ludzi.

Page 7: Rynek Muzyczny 00/2012

7RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

WYWIAD MIESIĄCAProjektujesz sam odzież Terrorymu? Tak, uczestniczę w tym procesie i daje mi to mnóstwo frajdy. Ulegasz wtedy modzie? Nie, nie chciałbym być ofiarą mody. Ofiarą mody muzycznej byłem dziesięć lat temu za sprawą „Głuchej nocy”. Wystarczy. Staram się projektować rzeczy, które mi się podobają, które sam bym ubrał. Jak we wszystko, co robię wkładam w to siebie i zwyczajnie nie umiałbym kalkulować i wymyślać projekty zgodne z aktu-alnymi trendami. Przecież moglibyśmy wrzucić na odzież elementy najbardziej przyswajalne od lat jak antypolicyjne hasła i gloryfikacja używek, ale to nie do końca moja dewiza życiowa, choć wielu laików i sceptyków próbu-je sprowadzić moją działalnośc właśnie do tego poziomu. W najnowszej kolekcji uzyliśmy hasła „LIFE ADDICT”, które ma wyrażać pochwałę życia i pracy. Uzależnienie od nich. To jestem ja. Chcemy inwestować w siebie i odbiorcę, dlatego stawiamy na rozwój. Jako artysta i z czasem biznesmen rozwijałeś się przez ostatnie dwadzieścia lat równolegle z polskim rynkiem mu-zycznym. Jak oceniasz nasz rodzimy rynek w kontekście tego czasu? Na pewno dużo się w kraju w tym czasie zmieniło. W stosunku do lat osiemdziesiątych, które dobrze pamiętam, zaczęło się po roku 1989 dziać dużo więcej i lepiej. Powstało coś takiego, jak ZPAV, z czasem szereg innych stowarzyszeń dbających w swoim założeniu o muzyków, pojawiły się wielkie wytwórnie, muzyka zaczęła być legalna, zaczęli nas odwiedzać wielcy artyści – mało tego, zaczęli przyjeżdżać do nas zagraniczni artyści hip-hopowi, co było dużym przełomem. Co więcej, zaczęła powstawać coraz większa liczba świetnie do dziś rozwijających się festiwali. Ale nie mogę powiedzieć, że towarzyszył temu wszystkiemu jakiś huraopty-mizm. Od początku tej branży towarzyszyła jakaś ignorancja nie do zniesienia. Szczególnie, jeśli spojrzeć na działania największych rynkowych graczy wówczas i ich podejście do kwestii promocji muzyki, niezależne czy mowa o popie, rocku czy kiełkującym na początku

lat dziewięćdziesiątych rapie. Inicjatywy niezależne, naprawdę wartościowe nie miały i chyba do dziś nie mają godnych warunków, by się rozwijać. Państwo się nimi w ogóle nie interesuje. Wszystkie działania, jeśli chodzi o rozwój hip hopu w Polsce, odbyły się bez wsparcia wielkich wytwórni i mediów. Zespołom pomogli niezależni dziennikarze, aktywiści, ludzie z branży, którzy w świadomy sposób rozwijali swój muzyczny gust, otwierając się na nowe gatunki jako fani hip hopu. Me-dia i wytwórnie sięgnęły po hip hop aby poszerzyć swóją biznesową gałąź, którą i tak konsekwentnie od lat sami podcinają.

Więc bilans oceniasz negatywnie? Nie do końca. Cieszę się, że mimo wszystko muzyka niezależna utarła nosa main-streamowi. Że ten rynek dał nam narzędzia takie, jak choćby internet, dzięki którym udało się wartościowym artystom dotrzeć do ludzi i pokazać, że nawet niezależny muzyk hip-hopowy bez wsparcia mejdżersów jest w stanie sprzedać więcej płyt, niż na przykład

Doda. Ten rynek jest trudny, zbyt dużo w nim dysonansów, które niekiedy naprawdę ciężko zrozumieć. Takim paradoksem jest dla mnie po-lityka największych wytwórni, inwestujących w coś, co się po prostu nie zwraca. Topią kasę w błoto, przez to spada sprzedaż płyt i na przestrzeni lat tak bardzo zaniżyły się progi za złotą i platynową płytę. Uważam, że złoto powinno być przyznawane dziś za sto tysięcy sprzedanych nośników. Byłoby o co walczyć. A tak złotą płytą dziś może pochwalić się niemal każdy. W połowie września wydajesz nowy album zatytułowany „CNO2” („Całkiem Nowe Oblicze 2”). Pytanie na koniec naszej rozmowy – ile planujesz sprzedać? Pięćdziesiąt tysięcy. W dniu premiery chcę przekroczyć próg platyny, a do końca roku sprzedać właśnie pięćdziesiąt tysięcy egzem-plarzy. Wystawisz „CNO2” do Fryderyka? Nie.

Peja - raper i biznesmen

Fot. K.Janas

Page 8: Rynek Muzyczny 00/2012

RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

NEWSAk

tual

nośc

i bra

nżow

e

8

NEWS

Roland dla perkusistów

W połowie października, a dokładnie 12.10. w Pozna-niu odbędzie się Narodowy Konkurs V-Drum 2012. To wydarzenie współorganizowane jest ze sklepem Music Store w Poznaniu, a jako gwiazdy w jury zasiądą: Craig Blundell (UK), Mariusz Mocarski (PL) oraz Jacek Pelc (PL). Co można wygrać? Zwycięzca otrzyma Multipad SPD-30 razem ze statywem, a dodat-kowo wystąpi w międzynarodowym półfinale/finale na koszt Roland Polska. Zdobywca drugiego miejsca otrzyma pad SPD-SX Sampling. W ręce ostatniego perkusisty, jaki znajdzie się na podium, trafi pad ćwiczeniowy RMP-5A. Więcej informacji na: www.rolandpolska.pl.

Shanghai w biznesowych rytmach – 11-14.10.2012

Już niebawem w Szanghaju odbędzie się druga co do wielkości na świecie, po Musikmesse Frankfurt, impreza targowa poświęcona instrumentom i akcesoriom mu- zycznym oraz branży multimedialnej i „eventowej” – Mu-sic China oraz Prolight+Sound Shanghai. Targi będą zor-ganizowane, tak jak w latach ubiegłych, w nowoczesnym centrum wystawienniczym Shanghai New International Expo Center (SNIEC), w dzielnicy Pudong, na wschod-nim brzegu rzeki Huangpu w terminie 11–14 października b.r. W tym czasie swoją ofertę zaprezentuje około 1900 wystawców (Musik China – 1500; Prolight+Sound – 400) z co najmniej 27 krajów, a targi odwiedzi ponad 52 000 gości z całego świata.

PotencjałTargi Music China cieszą się co raz większym zaintereso-waniem przede wszystkim z uwagi na olbrzymi popyt w Azji i w szczególności w Chinach na ekskluzywne instrumenty muzyczne. Według danych z Narodowego Biura Statystyk wartość sprowadzonych instrumentów muzycznych na rynek chiński wyniosła 220 mln USD, o 20,3 proc. więcej niż w poprzednim roku w tym samym okresie. Szczegól-nym zainteresowaniem cieszy się segment pianin, których do końca 3-go kwartału 2011 roku zakupiono 65 602 sztuki, o 39 proc. więcej niż w 2010 r. Europa i PolskaNie zabraknie także pawilonów narodowych z Belgii, Czech, Niemiec oraz Wielkiej Brytanii, a także z Polski! Już teraz wiadomo, że decyzję o wystawieniu się podjęły firmy SAP Renovation oraz Wydawnictwo Muzyczne Euterpe, które już po raz kolejny będzie prezentowało swoje produkty i usługi w Chinach. Istnieje również prawdopodobieństwo, że duet ten powiększy producent fortepianów, na decyzję którego organizatorzy jeszcze czekają.

KontaktNa targi Music China i Prolight+Sound Shanghai zaprasza Przedstawicielstwo Targów w Warszawie. Wszystkich chętnych zaprasza do wspólnego wyjazdu na targi, który łączy przyjemne z pożytecznym. Organizator zapewnia uczestnictwo w targach i ciekawy program turystyczny podczas tygodniowego pobytu w Szanghaju. Więcej szczegółów dostępnych jest na www.targifrankfurt.pl oraz pod numerem telefonu +22 49 43 200 i adresem email: [email protected].

Al Di Meola z Taurusem

Urządzenia z logotypem Taurus rodzą się z pomysłów oraz sugestii czołowych muzyków. Każdy nowy model Taurusa, zanim trafi do seryjnej produkcji, testowany jest przez arty-stów, których ewentualne sugestie wpływają na jego końcową formę. Wszystko po to, aby sprostać ich najśmielszym ocze-kiwaniom. - Tym bardziej miło nam poinformować, że kole-jnym artystą, który niedługo dołączy do grona grających na sprzęcie Taurusa będzie Al Di Meola – amerykański gitarzysta jazzowy, znany ze współpracy m.in. z: gitarzystą flamenco Paco de Lucią, gitarzystą jazzowym Johnem McLaughlinem, polską orkiestrą Amadeus z Poznania, basistą Stanleyem Clarkiem, skrzypkiem Jean-Luc Pontym, pianistą i keyboardzistą Janem Hammerem – mówi Ma-teusz Rybicki z firmy Taurus. - Al’a zauroczyło to, jak piękny, naturalny i krystalicznie czysty dźwięk oferuje ZEBU - tau-rusowski reverb/delay - dodaje. Taurus to polska marka sprzętu scenicznego zaprojektowanego dla profesjonal-nych muzyków. W jej ofercie znajdują się wzmacniacze i kolumny basowe oraz gitarowe, preampy do gitar basowych oraz efekty podłogowe znajdujące uznanie w międzynarodowym środowisku muzycznym. Z oferty Taurusa korzysta mnóstwo muzyków z najwyższej półki, m.in. Richard Bona, Wes Borland, Nathan East, Mark Egan, Reggie Worthy, Felton Crews, Sam Rivers.

Page 9: Rynek Muzyczny 00/2012
Page 10: Rynek Muzyczny 00/2012

10 RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

NEWSAk

tual

nośc

i bra

nżow

e

Arcade Audio na pomarańczowo

Absolutne nowości Orange – OR50, OR15, JIMI ROOT TERROR, MICRO TER-ROR są już dostępne w ofercie dystrybutora – firmy Arcade Audio. - Wszystkie modele to wzmacniacze uniwer-salne, ale odnosi się wrażenie, że JRT jest wzmacniaczem studyj-no-koncertowym. Jest dedyko-wany do cięższych brzmień- przy tak niedużej mocy uzyskamy prawdziwe metalowe, przesterowane barwy – mówi Monika Poznańska, specjalista ds. administracyjno-finansowych Arcade Audio. Wiel-kim przebojem okazał się OR15 – „mniejszy brat” OR50 ze względu na: piękne, „rasowe” brzmienie regulowane bardzo szeroką, precyzyjną korekcją, specyficzny, Orange’owy, ziarnisty crunch, jakiego nie uzyskamy stosując efek-ty gitarowe oraz bardzo przystępną cenę. OR 50 to prawdziwy rarytas dla gitarzystów grających na wielkich scenach w klubach, nagrywających płyty. Swą rynkową premierę miał również JTR-Jimi Root Terror - pierwszy w historii Orange sygnowany wzmacniacz! We współpracy z gitarzystą Stone Sour i Slipknot - Jimi Rootem - wyprodu-kowano 15 Wattowy lampowy # 4 JIM ROOT TERROR HEAD – wzmacniacz w udoskonalonym stylu Terror, oparty na przesterowanym kanale Rockerverb 100. Wzbogacony został o szerszy gain oraz dokładniejszą korekcję. Dedykowana do niego kolumna to zamknięta obudowa z dwoma 12” głośnikami. Pa-nel przedni to Gain, Bass, Middle, Treble, Volume i przełącznik mocy z 15 na 7 Watt. Z tyłu wzmacnia-cza mamy wyjścia głośnikowe (1x16 Ohm i 2x8 Ohm) i wbudowaną pętlę efektów (na lampie 12AT7). Ciężkie rytmy brzmią mocno, „tłusto”, a zarazem miękko i agresywnie.

Lauda-Audio wyłącznym dystrybutorem Eden Electronics

- Mamy doskonałą informację dla wszystkich gita-rzystów basowych – mówi Przemysław Maleńczyk z firmy Lauda-Audio. - Z przyjemnością informujemy, że nasza firma została oficjalnym i jednocześnie wyłącznym dystrybutorem produktów Eden Electronics w naszym kraju - wyjaśnia. Od ponad 30 lat Eden jest światowym liderem w produkcji wzmacniaczy, głośników i kolumn basowych oferujący rozwiązania daleko wykraczające poza ogólnie przyjęte standardy. Eden to proste w obsłudze, solidnie zbudowane i niezawodne konstruk-cje pozwalające w pełni oddać specyfikę gry każdego basisty i charakter brzmienia każdej gitary basowej.

Wizytówką sprzętu Eden jest bowiem niezwykle czysty, mocny ton co sprawia, że po wzmacniacze i kolumny tej firmy sięgają zarówno jazzmani jak i basiści rockowi. Aktu-alna oferta Eden zaspokaja bardzo szerokie zapotrzebow-ania rynku, dostarczając sprzęt spełniający oczekiwania profesjonalnych muzyków i początkujących basistów.

Iron Media współpracuje z RDS Music!

Firma RDS Music zajmująca się m.in. takimi artystami, jak Andrzej Nowak z zespołem Złe Psy, Kre-on, Dragon czy ostatnio Hammer rozpoczęła współpracę z agencja prasowo-promocyjną Iron Media w zakresie obsługi pra-sowej i PR związanych z RDS Music zespołów. To kolejna po Fonografice, RPS Enterteyment czy 4-event ważna na polskim rynku muzycznym firma współpracująca z Iron Media. Co prawda RDS Music jako wydawnictwo i agencja koncertowa zaistniało dopiero jesienią 2011 roku, ale jej korzenie sięgają pierwszej połowy lat osiemdziesiątych. Wtedy to jej właściciel, doskonale znany w środowisku muzycznym Jacek Adamczyk, rozpoczął działalność na polskim rynku. Pierwsze zespoły, których był menedżerem to znane wówczas na śląskim rynku zespoły heavy metalowe SABOTAŻ, SENAT, OMEN, 666XHE, SZWADRON S. W 1986 roku Adamczyk zorganizował pierwszy w tej części Europy festiwal heavy metalowy Metalmania 86` (jest również autorem nazwy festiwalu) do organizacji którego zaprosił m.in. Tomasza Dziubińskiego. – Cieszy-my się z nawiązania nowej współpracy, tym bardziej że jej celem jest przypomnienie i promocja tak bardzo uznanych dla polskiego rocka i metalu zespołów – komentuje Paweł Boroń, właściciel agencji Iron Media.

Wielka wyprzedaż w sklepach muzycznych Rock`n`Roll!

Trwa wyprzedaż w sieci sklepów muzycznych Rock`n`Roll. Lista produktów objętych obniżką cenową sięga niemal pięciuset pozycji. Organizatorzy wyprzedaży deklarują, że każdego dnia pojawiają się w ich asor-tymencie nowe produktu objęte upustem. Niektóre zniżki sięgają nawet 80 proc.! W wybranych sklepach sieci Rock`n`Roll można kupić m.in. przecenioną o nie-mal 50 proc. dwugryfową gitarę elektryczną Epiphone EG 1275 Double Neck czy z ponad 40 proc.¬ zniżką cenową gitarę Gibson LP BILLIE JOE ARMSTRONG CW. Pełna lista sprzętu znajdującego się w promocji dostępna jest na oficjalnej stronie sieci Rock`n`Roll www.rnr.pl. Muzyczne sklepy sieci można znaleźć w Warszawie, Krakowie, Kato-wicach, Gdańsku, Poznaniu, Częstochowie i Łodzi.

Page 11: Rynek Muzyczny 00/2012
Page 12: Rynek Muzyczny 00/2012

12 RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

NEWSAk

tual

nośc

i bra

nżow

e

Acousticity kompleksowo

Kolejna realizacja firmy Acousticity została właśnie zakończona. Crystalic Studio, bo o nim mowa, to kompleks studyjny składający się z zaprojektowanych w całości przez firmę pomieszczeń - reżyserni, studia oraz kabiny wokalnej. Oprócz adaptacji akustycznej zajęto się również systemem nagraniowym, który wraz z całym sprzętem dostarczony

został i zainstalowany przy pełnym wsparciu Acousticity. - Każdy tego typu projekt upewnia nas w przekonaniu, że rynek muzyczny w Polsce prężnie się rozwija i powstają kolejne studia, które mają ogromną szansę zaistnieć na tym chłonnym rynku. Taka sytuacja napawa niezwykłym optymizmem – podkreśla Piotr Milewski z firmy Acousticity. - Jako firma zajmująca się komplek-sowo projektowaniem i realizacją studiów nagranio-wych, adaptacją akustyczną pomieszczeń oraz sprzedażą sprzętu zauważamy również, że świadomość klientów na temat istotności warunków aku- stycznych niezbędnych do pracy z dźwiękiem i jego optymalnego odbioru stale rośnie – pointuje.

Fonografika coraz mocniejsza

Rośnie pozycja Fonografiki na rynku muzycznym i rynku dystrybucji płyt hip-hopowych w Polsce. Fonografika cieszy się coraz większym zaufaniem i zainteresowaniem raperów i producentów. Wydawane bądź dystrybuowane przez firmę płyty zajmują czołowe miejsca na listach sprzedażowych w kraju. Najważniejsi raperzy i producenci muzyczni w Polsce kierują swo-je produkcje właśnie tu, do doświadczonej i zaufanej firmy. 15 września firma wyda najnowszy album legendy polskiego rapu, poznańskiej formacji „Slums Attack”. Z płytą związane są olbrzymie nadzieje na rynkowy suk-ces, zaś powszechne zainteresowanie albumem pozwala przepuszczać, że zostanie osiągnięty. – Cieszymy się, że możemy mieć swój udział w sukcesie współpracujących z nami artystów – mówi Artur z Fonografiki. – Choć mamy ręce pełne roboty, jesteśmy otwarci na kolejne kooperacje – dodaje.

Nowe propozycje firmy RaBas

Firma RaBas dystrybu-tor niezwykłych gitar Boulder Creek Guitars przedstawia wyjątkowe modele z serii Solitare, które budową powinny zwrócić uwagę wszystkich gitarzystów poszukujących niedrogich i bezproblemo-wych gitar akustycznych do wykorzystania na scenie. W swojej klasie cenowej są to z pewnością jedne z ciekawszych propozycji, a dodatkowo odznaczają się nieczęsto spo-tykanym komfortem i grywalnością. Wzmacniający sys-tem SBS płyty rezonansowej jest trwalszy od drewnia- nego belkowania, ponieważ nie podlega zwilgotnieniu i zmianom temperatur. Pewne jest również, że SBS bardziej zabezpiecza płytę rezonansową przed wygięciem niż standardowe krzyżowe belkowanie. Warto zwrócić uwagę na pozostałe modele, zwłaszcza na akustyc-zne gitary basowe. Więcej informacji na stronie: www.bouldercreekguitars.pl oraz www.rabas.pl

ZPAV rozgrzesza Majewskiego

Głośno było kilka tygodni temu o wywiadzie złotego medalisty w pchnięciu kulą Tomasza Majewskiego dla „Gazety Wyborczej”, w którym otwarcie przyznał, że kradnie muzykę w internecie. W mediach zawrzało. Majewskiego bronił Hirek Wrona, zaś sam zainteresowany oświadczył, że nie miał zamiaru nikogo urazić, przeprasza tych, którzy poczuli się urażeni i że nie jest złodziejem. Całą sprawą zainteresował się Związek Producentów Audio Video, który na oficjalnej stronie oświadczył, że „niezależnie od kontekstu i charakteru takiego stwierdzenia, zostało ono skierowane do szerokiego kręgu odbiorców przez osobę publiczną obdarzoną społeczną estymą i jest godne ubolewania”. Przy czym Związek przyjął oświadczenie Majewskiego oraz zadeklarowanie przez sportowca przystąpienia w charakterze ambasadora projektu do programu edukacyjnego „Bądź świadomy”, którego celem jest wytłumaczenie młodym ludziom, czym są prawa autorskie i jak z nich legalnie korzystać.

Google przegrywa proces

Francuski Sąd Najwyższy orzekł 12 lipca, że Organizacja Producentów Muzycznych i Filmowych SNEP ma prawo wystąpić o nakaz, zobowiązujący Google do usunięcia z funkcji „autouzupełniania” swojej wyszukiwarki niektórych terminów, związanych z piractwem muzycznym i filmowym. Sąd Najwyższy swo-im ostatnim wyrokiem unieważnił wyrok sądu apelacyjnego, uznając, że Google przyczynia się do naruszania praw własności intelektualnej. Źródło: ZPAV

Page 13: Rynek Muzyczny 00/2012
Page 14: Rynek Muzyczny 00/2012

14 RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

PRZESŁUCHANIE Zo

om n

a br

anżę

Na zdjęciu: Wolfgang Lücke, dyrektor Musikmesse

Zoom na branżę - Musikmesse 2013Musikmesse, to największe w Eu-ropie, a może i na świecie targi muzyczne, bez których trudno wyobrazić sobie funkcjono-wanie branży. Bez względu na to, jakie zmiany w ich obrębie zaszły, należy traktować je bardzo poważnie, bo od wielu lat stanowią arenę o randze międzynarodowej. O kondycji imprezy i kierunkach jej rozwo-ju opowiada Wolfgang Lücke, dyrektor Musikmesse

Rozmawia: Ilona Rosiak

Branżowe spotkania targowe w do-bie internetu i nieograniczonych wręcz możliwości wymiany informacji muszą zmierzyć się z wyzwaniem utrzymania liczby wystawców i zwiedzających na odpowiednio wysokim poziomie. Czy te zmagania dotyczą również Musikmesse? Musikmesse zawdzięcza dużą część swo-jego sukcesu osiągniętego na przestrzeni ostat-nich lat możliwościom, jakie dają nowoczesne technologie internetowe. Internet i inne mobilne aplikacje oferują bogactwo informacji i wiedzy na temat tego, co i kiedy dzieje się w branży i na naszej wystawie. Widzimy również, jak wielu profesjonalistów i amatorów śledzi naszą stronę internetową www.musikmesse-events.com i wybiera spośród 1 000 imprez muzycznych odbywających się w ramach targów te najbardziej odpowiadające ich oczekiwaniom. Jeśli chodzi o sam internet, to z całą pewnością wpłynął na kontakty międzyludzkie, również te na płaszczyźnie biznesowej branży muzycznej. Należy jednak zauważyć, że zakupy online nie osiągnęły jeszcze swojego szczytowego poziomu. Tak więc charakter imprez targowych, w tym Musikmesse, jako miejsca zawierania kontraktów i zamawiania produktów musi się zmieniać. Obec-nie wystawcy skupiają się na działaniach mar-ketingowych, przesuwając je w stronę brandingu i eventów. Choć targi muzyczne nie są największe w portfolio Frankfurtmesse to jednak ich

ranga i rola sprawiają, że być na nich po prostu trzeba. Co robicie Państwo, aby w pełni usatysfakcjonować branżystów? Tak, to nie są największe targi w porównaniu z targami innych branż np. targami przemysłu motoryzacyjnego odbywającymi się w Messe Frankfurt, ale są to największe międzynarodowe targi branży muzycznej i eventowej na całym świecie. Naszym głównym celem jest zebranie w jednym miejscu i czasie wiodących marek i firm oraz międzynarodowej publiczności biznesowej związanej z wydarzeniami branżowymi i sztuką, a także ekspertów z dziedziny eventów, montażu i produkcji. Messe Frankfurt oferuje wystawcom i zwiedzającym najbardziej profesjonalny format spotkań oraz możliwości biznesowe pozwalające na rozwój i wzrost w międzynarodowym wy-miarze. Cykliczność imprezy sprawia, że uczestniczący w niej ludzie każdego roku spodziewają się czegoś zupełnie nowego. Co może zaskoczyć ich w 2013 roku? Wkraczamy w nowy etap innowacji, dlatego możemy spodziewać się nowoczesnych rozwiązań, zwłaszcza w dziedzinie muzyki cyfrowej, jej wykonywania, rejestrowania oraz udostępniania w sieci. Nowe oprogramowanie muzyczne i funkcje instrumentów wzmacniają innowacyjne podejście do tworzenia muzyki. Wszystko to sprawia, że udaje nam się przyciągnąć coraz więcej klientów – pasjonatów słuchania i cieszenia się muzyką! Co do aspektów organizacyjnych: w 2013 roku Musikmesse zamierza na nowo ukształtować wygląd hal. W celu łatwiejszego poruszania się po terenie targów planujemy scentralizować hale wystawowe wokół placu zewnętrznego.

W tym celu, instrumenty dęte, blaszane, harmonie i akordeony będą zlokalizowane w hali 4.1, która jest w bezpośrednim sąsiedztwie Via Mobile i hali 3.1, gdzie począwszy od 2013 r., będą prezento- wane instrumenty smyczkowe oraz wydaw-cy muzyki klasycznej. Zmienią się również najbardziej popularne ekspozycje gitar elektrycznych, które zostaną przesunięte do hall 4.0/4.1, przy czym hala 4,0 będzie poświęcona wyłącznie markom z tej kategorii. Targi to w pewnym sensie produkt, który kupują zarówno wystawcy, jak i zwiedzający. Zgodnie z zasadami handlu na jego atrakcyjność może wpłynąć tzw. wartość dodana. Co w tym zakresie oferu-je Musikmesse? Musikmesse zakłada holistyczne podejście do branży muzycznej. To nie tylko miejsce, gdzie dokonują się transakcje i kwitnie biznes, ale przede wszystkim platforma dyskusji na temat zmian społecznych, edukacji, tworzenia muzyki i jej obecności w świecie. I tak na przykład Musikbiz to jeden z sy- nergicznych programów, który zrzesza pro-ducentów, jak również muzyków, wytwórnie niezależne, uczelnie, menedżerów i konsultantów branży muzycznej, w celu pokazania szerokiej gamy usług dla wszystkich tych, którzy pragną rozwoju kariery w obrębie branży. Ponadto w szerokiej gamie wydarzeń towarzyszących Musikmesse istnieje również Musik4kids, interaktywna wystawa, gdzie dzieci i młodzież mają szansę poczuć i zobaczyć proces powstawania i wydobywania się dźwięku. Jest to fantastyczna i pouczająca zabawa, która każdego roku przyciąga na Musikmesse około 10 000 dzieci w wieku od 5 do 10 lat. Wraz z targami Musikmesse odbywają się Light&Sound. W którym sektorze Państwa zdaniem tkwi większy potencjał? Obserwujemy, że od dwóch lat targi Prolight + Sound szybciej niż Musikmesse rosną pod względem liczby zwiedzających. Jednym z po-wodów na pewno może być aspekt postępującej innowacyjności, ale także dynamiczny rozwój branży eventowej działającej w sektorze rozrywki, mediów, sportu.

Page 15: Rynek Muzyczny 00/2012
Page 16: Rynek Muzyczny 00/2012

TOP PRODUCTS

16 RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

Ofe

rta

rynk

owa

Pianino Cyfrowe RP 301 R White

Roland Polska Sp. z o.o.ul. Kąty Grodziskie 16B03-289 Warszawawww.rolandpolska.pl

Syntezator Jupiter 50

Roland Polska Sp. z o.o.ul. Kąty Grodziskie 16B03-289 Warszawawww.rolandpolska.pl

Keyboard podkładowy BK-5 Roland Polska Sp. z o.o.ul. Kąty Grodziskie 16B03-289 Warszawawww.rolandpolska.pl

Zestaw Basowy Wzmacniacz Qube - 450 Kolumna TS - 112N

Box Electronicsul. Cieszyńskiego 481-881 Sopotwww.taurus-amp.pl

TOP PRODUCTS„Rynek Muzyczny” to miesięcznik, na łamach którego pojawi się możliwie najwięcej aspektów związanych z branżą. Jednym z nich jest niewątpliwie handel i niezbędne z punktu widzenia detalistów nowości produktowe. Oto Top Products września. Nie przegap ich!

Cena detaliczna:

6 490 zł

Cena detaliczna:

9 390 zł

Cena detaliczna:

2 540 + 2 430 zł

Cena detaliczna:

3 450 zł

Page 17: Rynek Muzyczny 00/2012

17RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

TOP PRODUCTS O

ferta rynkowa

Wzmacniacz gitarowy Stomp Head 4. High Gain SL

Box Electronicsul. Cieszyńskiego 481-881 Sopotwww.taurus-amp.pl

Zestaw basowy Wzmacniacz BL-450Kolumna TS-112N

Box Electronicsul. Cieszyńskiego 481-881 Sopotwww.taurus-amp.pl

Interfejs MOTU Track 16 Lauda Audio ul. Leśna 15A/181-876 Sopotwww.lauda-audio.pl

Wzmacniacz gitarowy Marshall DSL 15C Lauda Audio ul. Leśna 15A/181-876 Sopotwww.lauda-audio.pl

Gitara elektryczna Gibson Les Paul Studio 2012 Lauda Audio ul. Leśna 15A/181-876 Sopotwww.lauda-audio.pl

Dystem Dynacord - Vertical Array Systems TOMMEX Żebrowscy Sp. J. ul. Arkadowa 2902-776 Warszawawww.tommex.com.pl

Cena detaliczna:

3 200 zł

Cena detaliczna:

2 499 zł

Cena detaliczna:

1 820 zł + 1 820 zł

Cena detaliczna:

2 499 zł

Cena detaliczna:

5 283 zł

Cena detaliczna:

5 283 zł

Page 18: Rynek Muzyczny 00/2012

TOP PRODUCTS

18 RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

Gitara elektryczna Sonorous II Witkowski – Custom Guitarsul. Zielona 20 05-090 Raszynwww.witkowskiguitars.com

Cena detaliczna:

8 400 zł

Gitara elektryczna Sonorous IIIWitkowski – Custom Guitarsul. Zielona 20 05-090 Raszynwww.witkowskiguitars.com

Cena detaliczna:

8 400 zł

Gitara elektryczna Sonorous V Witkowski – Custom Guitarsul. Zielona 20 05-090 Raszynwww.witkowskiguitars.com

Cena detaliczna:

8 400 zł

Aktywna kolumna szerokopasmowa RCF Art 315 A MK III Arcade Audio Sp. z o.o.ul. Galicyjska 232-091 Michałowicewww.arcadeaudio.com.pl

Cena detaliczna:

2 976 zł

Akredytowany pomiar akustyczny Acousticity.pl ul. Szczęśliwicka 19/3 02-352 Warszawa www.acousticity.pl

Cena detaliczna:

4 059zł

Cena detaliczna:

53 € + koszt transportu

Panele akustyczne A.T.P. Cosmos 60x60x8

Acousticity.pl ul. Szczęśliwicka 19/3 02-352 Warszawa www.acousticity.pl

Ofe

rta

rynk

owa

Page 19: Rynek Muzyczny 00/2012

TOP PRODUCTS

RYNEK MUZYCZNY_październik 2012 19

Cena detaliczna:

2 680 zł

Pro Tools 10 Acousticity.pl ul. Szczęśliwicka 19/3 02-352 Warszawa www.acousticity.pl

Kontroler QuNeo

Audio Factory Sp. z o.o.ul. Emilii Plater 4700-118 Warszawawww.audiofactory.pl

Cena detaliczna:

850 zł

Cena detaliczna:

1 600 zł

Kontroler Panorama P4 Audio Factory Sp. z o.o.ul. Emilii Plater 4700-118 Warszawawww.audiofactory.pl

Program Guitar Pro 6 RaBasul. Batalionów Chłopskich 11A78-200 Białogardwww.rabas.pl

Cena detaliczna:

249 zł

Gitara basowa akustyczna Boulder Creek model EBR3-N4 RaBasul. Batalionów Chłopskich 11A78-200 Białogardwww.rabas.pl

Cena detaliczna:

3 165 zł

Riptide Ukulele RaBasul. Batalionów Chłopskich 11A78-200 Białogardwww.rabas.pl

Cena detaliczna:

849 zł

Oferta rynkow

a

Page 20: Rynek Muzyczny 00/2012

20 RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

TOP PRODUCTS O

fert

a ry

nkow

a

Rodzina amplimikserów PowerMate 600-3 TOMMEX Żebrowscy Sp. J. ul. Arkadowa 2902-776 Warszawawww.tommex.com.pl

Podest Sceniczny SCA-03 Athletic Sp. z o.o.Katowicka 8a46-200 Kluczborkwww.athletic.eu

Cena detaliczna:

1 720 zł

Futerał altówkowy profilowany BAM Romuald i Nell Henglewscy ul. Grotkowska 17 60-176 Poznań www.henglewscy.com.pl

Cena detaliczna:

1 859,88 zł

LED głowica ruchoma strong 108x3 W RGBW Wash Flash Butrym Sp. J.Lubieszyn 4E72-002 Dołujewww.flash-butrym.pl

Cena detaliczna:

2 841,30 zł

Struny skrzypcowe EVAH PIRAZZI GOLD

Romuald i Nell Henglewscy ul. Grotkowska 17 60-176 Poznań www.henglewscy.com.pl

Cena kpl. ze

struną G sre

brną:

390,31 zł Cena kpl. ze

struną G zło

tą:

506,15 zł

Page 21: Rynek Muzyczny 00/2012

RYNEK MUZYCZNY_październik 2012 21

TOP PRODUCTS O

ferta rynkowa

Skrzypce lutnicze mistrzowskie Romualda Henglewskiego Romuald i Nell Henglewscy ul. Grotkowska 17 60-176 Poznań www.henglewscy.com.pl

Cena detaliczna:

24 000 zł

LED PAR 36 7x10W RGBW 4 w 1 DMX + Barndoor Flash Butrym Sp. J.Lubieszyn 4E72-002 Dołujewww.flash-butrym.pl

Cena detaliczna:

483, 39 zł

LED PAR 64 36x3W RGBW Flash Butrym Sp. J.Lubieszyn 4E72-002 Dołujewww.flash-butrym.pl

Cena detaliczna:

697,41 zł

LED WALL WASHER 9x10W RGBW 3 SEKCJE IP65

Flash Butrym Sp. J.Lubieszyn 4E72-002 Dołujewww.flash-butrym.pl

Cena detaliczna:

1 097,16 zł

Gitara elektryczna Sonorous I Witkowski – Custom Guitarsul. Zielona 20 05-090 Raszynwww.witkowskiguitars.com

Cena detaliczna:

8 400 zł

Page 22: Rynek Muzyczny 00/2012

MEDIA O BRANŻY Ja

tu ty

lko

foto

graf

uję

- Art

ur R

awic

z

22 RYNEK MUZYCZNY_wpaździernik 2012

Ja tu tylko fotografuję – Artur RawiczKto by pomyślał, że w dobie kultu obrazu i pożerania wszystkiego wzrokiem rynek fotografii muzycznej w Polsce znajdzie się w takiej defensywie. „Odbiorcy (…), przyzwyczajeni do oglądania zdjęć z komórek w codziennej prasie, nie zaprzątają sobie specjalnie głowy tym, co widzą” – tłumaczy bohater poniższej rozmowy, fotograf, dziennikarz, redaktor Codziennej Gazety Muzycznej, Artur Rawicz

Rozmawia: Paweł Boroń

Na zdjęciu: Artur Rawicz

Page 23: Rynek Muzyczny 00/2012

MEDIA O BRANŻY Ja tu tylko fotografuję - Artur Raw

icz

23RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

Pamiętasz swoje pierwsze koncertowe zdjęcie? Pewności nie mam. Takie poważne foto-grafowanie, gdzie trzeba było wystarać się o akredytację i w ogóle, to chyba był koncert Boba Geldofa i Leszka Janerki w Warszawie. Czyli rok 2007. Stosunkowo niedawno. A kiedy i z czyjej inicjatywy powstał Music Foto Kolectiv? A to pamiętam dokładnie. W grudniu 2009 roku, w fosie przed jakimś koncertem w Stodole. Koncert, jak to koncert, nigdy nie może zacząć się punktualnie, więc stoimy w fosie i gadamy. A jak gadamy to o fotografii. Akurat gdzieś w Warszawie można było oglądać wystawę World Press Photo i tak od słowa do słowa doszliśmy z moim przyjacielem, Marcinem Bąkiewiczem,

że nie ma konkursu, w którym mogliby się pokazać fotografowie koncertowi. Tak powstał Music Foto Kolektiv, na potrzeby organizacji tego skromnego wówczas przedsięwzięcia. Potem współpraca w ramach MFK trwała nadal, a pewne mechanizmy z codziennej pracy przenieśliśmy do MFK. Wcześniej pomagaliśmy sobie w różnych kwestiach zawodowych, tak po ludzku, jak kumple. Mimo, że na co dzień pracowaliśmy dla konkurencyjnych mediów, to nie raz ratowaliśmy sobie dupsko na wzajem. MFK uporządkowało nam takie przyziemne tematy jak logistyka, z czasem zaczęliśmy wspólnie obsługiwać klientów, zdobywać zlecenia. No i wciąż organizujemy konkurs na Koncertową Fotografię Roku (KFR) i staramy się promować fotografię koncertową jako taką. No właśnie, MFK to także oferta indywidualna dla muzyków i zespołów. Jakie są jej szczegóły i jakim cieszy się zainteresowaniem? Do tej pory skupiliśmy się raczej na tej dru-giej stronie rynku, na organizatorach koncertów i festiwali oraz na wydawcach, którzy potrzebują fajnych obrazków z koncertów do poligrafii w CD/DVD. Jeśli chodzi o indywidualnych artystów czy zespoły, to docieramy raczej „po znajomości”. Muzycy, przeważnie nasi znajomi, wiedzą, co robimy i czasem zaprzęgają nas do pracy. Nie ma tego za wiele, i może faktycznie powinna powstać taka oferta - choć patrząc z drugiej strony, to nie fotografia ślubna, gdzie wszystko można sobie z grubsza wycenić, bo każde zlecenie jest do bólu powtarzalne. Koncerty w Polsce fotografu-je na poważnie kilka, może kilkanaście osób. Wszyscy się praktycznie znamy, w wie-lu przypadkach potrafimy rozpoznać swoje zdjęcia, nawet, jak nie są podpisane Pomijam już kwestie „świadomości” zlece-niodawcy, czy wie po co mu właściwie te zdjęcia, w jakim zakresie chce z nich korzystać, czy mają służyć jedynie do komunikacji w mediach, czy może powstać ma jakiś spójny wizualnie zbiór prac, które użyte będą np.: na plaka-

tach, na oficjalnych stronach i profilach, w po-ligrafii wydawnictwa, etc.; czy ma to związek z wydaniem płyty, zmianą składu zespołu czy odświeżeniem wizerunku w mediach. No i wreszcie, jak skomplikowana jest produk-cja takiego materiału, czy wymaga to jednej, czy kilku sesji, zdjęć próbnych, grafika, opłacenia różnych, często najdziwniejszych rzeczy. A tu dochodzimy do najboleśniejszego tematu - czyli kasy, której na fotografa zazwyczaj nikt nie ma. Nie ma czy nie zdaje sobie sprawy z tego, jak jest ważna? W promocji muzyki obraz jest dziś przecież niezbędny. Myślisz zatem, że brakuje na rynku tej świadomości? Koncerty w Polsce fotografuje na poważnie kilka, może kilkanaście osób. Wszyscy się praktycznie znamy, w wielu przypadkach potrafimy rozpoznać swoje zdjęcia nawet, jak nie są podpisane. Do tego są ze dwa, trzy „duże” nazwiska, które specjalizują się w fotografii studyjnej, kreacyjnej i od dawna fotografują muzyków na potrzeby wydawnictw. I dla nikogo z nas „fotografowanie muzyki” nie jest jakimś poważnym źródłem dochodu. Żyć trzeba z czegoś innego. Brakuje zleceń, brakuje klientów, stawki są często obraźliwe. Do tej pory skupiliśmy się ra-czej na tej drugiej stronie rynku, na organizatorach koncertów Tak jest w fotografii prasowej, wszędzie, więc już nikogo to chyba nie dziwi. Wiem, że koledzy robią to co robią, bo kochają to. Bo jest to za-zwyczaj połączenie dwóch miłości, tej do muzyki, z tą do fotografii. A do tego wymaga sporego jednak doświadczenia i dość specyficznych umiejętności. Wystarczy spojrzeć na zdjęcia z koncertów, jakie czasem pojawiają się w agencjach. A przecież nie jest tak, że ich au-torzy nie potrafią fotografować. Oni potrafią to, czego fotografowie koncertowi wielokrotnie nie umieją, i na odwrót. Czyli zawód „fotograf muzyczny/koncertowy” to mit? Nie możemy mówić o rynku fotografii koncer-towej, jeśli nawet najbardziej wzięci fotografowie

Page 24: Rynek Muzyczny 00/2012

MEDIA O BRANŻY Ja

tu ty

lko

foto

graf

uję

- Art

ur R

awic

z

RYNEK MUZYCZNY_październik 2012 24

nie są w stanie zarobić choćby na serwisowanie i odtworzenie zużywanego sprzętu, który jest cholernie drogi. Wszyscy pracują na prywatnym sprzęcie, trudno go ubezpieczyć - takich ofert jest na rynku kilka i są średnio atrakcyjne. W przypadku osób, które nie wystawiają faktur VAT, a pracują na umowy o dzieła, ubezpieczenia takie są niedostępne w ogóle. Pomijając kwe-stie ubezpieczenia i amortyzacji sprzętu, trzeba jeszcze wycenić czas, jaki musisz poświęcić na przygotowanie i obróbkę materiału, specja-listyczne oprogramowanie, koszty przejazdów, hoteli, podatki, ZUSy. A i do gara coś wsadzić trzeba. I nagle okazuje się, że pieniądze ofe-rowane za galerię z jednego koncertu nie pokrywają nawet podstawowych kosztów. Wszyscy się już chyba odzwyczailiśmy od do-brych zdjęć w necie czy pra-sie codziennej. Nie ma się na co obrażać i beczeć. Tak to już jest. Dziś fo-tografem jest każdy Odbiorców naszych zdjęć jest naprawdę niewielu. A i tak często spotykamy się ze zjawiskiem „photopass za zdjęcia” tj. oferuje się fotografowi... możliwość wykonania zdjęć. Często fotografowie sami zgłaszają się z takim pomysłem, zwłaszcza ci, co są na początku drogi. Do redakcji, w której pracuję na co dzień, takich propozycji - hej, zrobię wam zdjęcia za darmo, tylko załatwicie mi akredytację - przychodzi multum. Problem zaczyna się wtedy, kiedy trzeba naprawić lub kupić nowy obiektyw. Nagle okazuje się, że kosztuje on 6 tysięcy i nikt nie chce go dać „za podpis”. I przygoda się kończy. Ale w miejsce takiego delikwenta pojawia się następy, który akurat ma aparat i jest gotów do współpracy. Ale trud-no się dziwić, kto tak nie robił, jak zaczynał? Są redakcje, które na tym żerują i tylko w taki sposób pozyskują zdjęcia, raz lepsze, raz gorsze, nie mnie to oceniać. Są też or-ganizatorzy i promotorzy, którzy uzależniają przydzielenie akredytacji od „przekazania” kilku zdjęć z ich koncertu. Koledzy „robiący w sporcie” zapowiadają zgłaszanie do urzędów

skarbowych tych organizatorów meczów czy in-nych wydarzeń sportowych, którzy wymuszając zapisami w umowach z fotografami takie daro-wizny, nie odprowadzają od nich podatku docho-dowego. Bo taka darowizna stanowi przychód podlegający opodatkowaniu. Ciekawe, co z tego wyjdzie. Zatem, co z tą świadomością wartości dobrego zdjęcia? O świadomości wagi obrazu w promocji zespołu możemy zacząć dywagować dopiero, kiedy upor-amy się powyższymi problemami. Czyli zdaje się, że w lwiej części będziemy mieć do czynienia ze zdjęciami przypadkowych autorów, ale za darmo. Odbiorcy takich zdjęć, przy- zwyczajeni do oglądania fotografii z komórek w codziennej prasie, nie zaprzątają sobie specjal-nie głowy tym, co widzą. Wszyscy się już chyba odzwyczailiśmy od dobrych zdjęć w necie czy pra-sie codziennej. Nie ma się na co obrażać i beczeć. Tak to już jest. Dziś fotografem jest każdy. Za zły stan tego typu fotografii, o której rozmawia-my, odpowiedzialna jest nie tylko digitalizacja fotografii, ale i fonografii. Do sprzedaży mp3 nie trzeba wcale wypasionych fot. Wklei się jakieś zdjęcie obok i też będzie git. O kradzieży zdjęć nawet nie chcę mówić. Niech muzycy cieszą się, że nie są fotografami. Wtedy dopiero kradzież w sieci objawiałby im się w całej swej okazałości. Ale przecież to branża artystyczna, jej odbiorcy też mają jakiś pierwiastek w sobie, który każe im odróżnić i zatrzymać się nad dobrym zdjęciem. Może więc jest to kwestia edukacji odbiorcy, niech oczekuje dobrego obrazu. Wtedy wasi po-tencjalni klienci takim się zainteresują. Świetną akcją jest na przykład konkurs na „Koncertową Fotografię Roku”. Uważam jednak, że zbyt mało promowaną. Może to wydarzenie powinno być zaczątkiem jakiegoś cyklu, który pokazałby kon-sumentowi prasowych i internetowych relacji, że może być jeszcze lepiej? Branża to biznes przecież. Im mniej wydam na fotografa, tym więcej zostanie mi w kieszeni. A po co mam wydawać na coś, czego mój odbiorca nie potrzebuje? A jeśli sam nie widzę różnicy, to już nawet wstydu nie mam, czyż nie? Jeśli padło słowo biznes, to może warto zajrzeć do pod-

suwanych fotografom umów do podpisu przed koncertami wielkich, światowych gwiazd? Ich menedżerowie nie znają chyba słowa obciach, wstyd czy wyzysk. Żądania przeniesienia praw lub udzielenia bezpłatnych licencji przy jedno-czesnym ograniczeniu swobody obrotu wytworem pracy fotografa są na porządku dziennym. Polska od lat jest w Unii i nie jest już postrzegana, jak jakiś dziki, zimny kraj, do którego strach pojechać. Relacja dolara do euro oraz siła złotówki powodują, że od kilku lat jesteśmy dość atrak-cyjnym rynkiem koncertow-ym dla największych gwiazd, w tym dla tych zza oceanu Koncertowa Fotografia Roku to przedsięwzięcie które, moim zdaniem, zasługuje na szerszą promocję. Jednak nawet przy największych budżetach trudno zmienić i rynek, i ludzi - tak artystów, jak i pozostałych. W przeciągu czterech lat odbyły się trzy edycje, które, wiem to na pewno, pomogły w jakiś sposób ich laureatom. Już dziś jesteśmy po kilkunastu wstępnych rozmowach odnośnie przyszłorocznej edycji. Niektóre deklaracje są bardzo ciekawe i obiecujące. Nie mogę teraz nic powiedzieć, ale jestem podekscytowany i wiem, że przed nami, jako organizatorami, cholernie dużo pracy. Sporo rzeczy, których jeszcze nie robiliśmy i nie wiem, czy sobie z nimi sami poradzimy. Ale nie podda-jemy się. Jednak czy nasze starania przełożą się jakoś na - jak to nazwałeś „konsumenta praso-wych i internetowych relacji” to nie mam żadnych złudzeń i nie oczekuję niczego. W tak zwanym rynku uczestniczą, po stronie podaży, osoby raczej pełnoletnie, a przynajmniej dojrzałe. Jeśli takie osoby nie mają oporów przed „pożyczeniem” sobie zdjęcia „z netu”, uważają, że podpis pod zdjęciem załatwia wszystko, to nie mamy o czym rozmawiać. Na edukację czas jest w szkole. Wkrótce zamkniesz swoją letnią trasę fotograficzną po największych festiwalach w kra-ju. Na którym z nich fotografuje Ci się najlepiej? Nie wiem, czy to wynika ze zmęczenia, czy

Page 25: Rynek Muzyczny 00/2012

MEDIA O BRANŻY Ja tu tylko fotografuję - Artur Raw

icz

RYNEK MUZYCZNY_październik 2012 25

z czegoś innego, ale bardzo lubię małe, by nie powiedzieć kameralne festiwale, jak Jarocin czy Ostróda. Jedna scena, koncerty co dwie go-dziny, bez spinki. Masa znajomych dookoła sceny. Organizatorzy przyjaźnie nastawieni, rzadko zdarzają się jakieś absurdalne ograniczenia pra-cy fotografów. Na dużych festiwalach też spotyka się co roku ta sama ekipa, tu też się fajnie pracuje, ale tej pracy jest zdecydowanie więcej. Większe są odległości do pokonania np.: między scenami Open'era, choć tu wszystko rekompensują fan-tastyczni ludzie ze stuff'u pracujący w namiocie mediowym. Czasem specyfika festiwalu po-woduje, że nasza praca jest kombinacją akro-batyki sportowej z ekwilibrystyką i „skradaniem się na czas”, jak ma to miejsce na Woodstocku, ale to już zupełnie inna bajka. Uważasz, że dynamiczny rozwój polskich festiwali i w ogóle rosnąca liczba koncertów zagranicznych gwiazd oznacza, że na polskim rynku muzycznym coś zaczyna się w końcu dziać? A czy do tej pory nic się nie działo? Rosnąca liczba koncertów zagranicznych gwiazd wynika pewnie z wielu czynników. Polska od lat jest w Unii i nie jest już postrzegana jak jakiś dziki, zimny kraj, do którego strach pojechać. Relacja dolara do euro oraz siła złotówki powodują, że od kilku lat jesteśmy dość atrakcyjnym rynkiem koncertowym dla największych gwiazd, w tym dla tych zza oceanu. Nagle okazuje się, że można tu nieźle zarobić. Przybyło nam festiwali, nie-które z nich są znaczącymi markami w Europie. Z drugiej strony, nasza publiczność widziała już nie jedno i byle odgrzewanym kotletem już się raczej nie zadowoli. Czasy, w których dowolny artysta z Zachodu był atrakcją nad Wisłą na szczęście minęły bezpowrotnie. Ale to powoduje też, że rynek, na którym działają agencje kon-certowe jest coraz cięższy. Jakoś tak jest, że im więcej widzieliśmy, tym bardziej wybredni jesteśmy... a jeśli faktycznie jest kryzys i jako społeczeństwo zaczynamy oszczędzać, to z czego rezygnujemy w pierwszej kolejności? Koncertowa Fotografia Roku to przedsięwzięcie które, moim zdaniem, zasługuje na szerszą promocję. Jednak nawet przy

największych budżetach trud-no zmienić i rynek, i ludzi - tak artystów, jak i pozostałych Na koniec chciałbym zapytać, jak oceniasz drogę, jaką przeszło środowisko muzyczne w kraju (muzycy, agencje, firmy) od 89` roku? Sądzę, że była to podobna ścieżka do tej, którą pokonywała każda inna branża. Od chaosu wynikającego z upadku peerelowskich central, przez zachłyśnięcie się wolnością i kapita-lizmem i branie wszystkiego, co się da w swoje lub kolegów ręce, poprzez zimne prysznice aż po kształtowanie się faktycznych struktur rynku. Do tego weszły do nas zachodnie marki (wy-

twórnie, promotorzy koncertów), tzw. podziemie ukształtowało się na nowo, ale nie w opozycji do władzy jako takiej, a w odpowiedzi na pop i wybory dokonywane przez szefów ogólnopol-skich anten, prowadzących je, jak firmy zgodnie z zasadami ekonomii. I tak oto minęło nam przeszło 20 lat. Myślę sobie, że innej drogi nie było, ale nie mam pewności, czy nasze doświadczenia w rekonstrukcji rynku da się jakoś przełożyć w inne miejsce na świecie, gdzie zajdzie taka potrzeba. Wyobraźmy sobie, że Białoruś wraca do rodziny wolnych i zdrowych narodów, i że przechodzi transformację ustrojową. Co im po naszych doświadczeniach, skoro w międzyczasie planeta nam się zdigitalizowała?

ZakkWylde podczas Sonisphere 2012 w Warszawe Fot. A. Rawicz

Page 26: Rynek Muzyczny 00/2012

26 RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

PRAWOTw

órcy

i w

spół

twór

cy

Twórcy i współtwórcy - co zrobić, gdy utwór ma wielu ojców?

Własność intelektualna to pojęcie, które często pojawia się w mediach. Wiele słyszy się o potrzebie ochrony i poszanowaniu praw twórców, o sprzeciwie wobec nieuprawnionej eksploatacji tych praw, a także o sporach związanych z własnością intelektualną w branży rozrywkowej. W jaki sposób własność intelektualna dotyka świata muzyki?

Tekst: Dorota Rzążewska, radca prawny, kancelaria JWP Adwokaci i Radcowie Prawni

Ustalenie utworu Ustalenia utworu nie należy mylić z jego utrwaleniem na materialnym nośniku. Zgodnie z polskim prawem, utwór podlega ochronie prawa autorskiego z chwilą jego ustalenia nawet, jeśli nie jest to forma skończona. Teoretycznie wystarczy więc, żeby np. piosenka została zagrana w obecności przynajmniej jed-nej osoby. Nie jest konieczne zapisanie jej na papierze, dysku komputera, ani wyrażenie nutami, choć na wszelki wy-padek lepiej zadbać o ustalenie utworu w sposób, który w przyszłości ułatwi

określenie autorstwa.

Własność intelektualna, to najkrócej rzecz ujmując, ogół praw związanych

z działalnością intelektualną. W obrębie własności intelektualnej można wydzielić dwie kategorie praw – prawa autorskie i pokrewne oraz prawa własności przemysłowej obejmujące między innymi znaki towarowe oraz wzory przemysłowe. Stwierdzenie, że zarówno skompono-wana muzyka, jak i cała piosenka są utworami nie budzi żadnych wątpliwości. Przepisy ustawy o prawach autorskich i prawach pokrewnych określają bowiem, że utworem jest każdy przejaw działalności twórczej o indywidualnym charakterze, który został ustalony w jakiejkolwiek postaci niezależnie od jego wartości, przeznaczenia czy sposobu wyrażenia. Jeśli muzyka lub tekst posiadają powyższe cechy, wówczas mamy do czynienia z utworem. Osoba, która stworzyła utwór to, w świetle obowiązujących przepisów, twórca, któremu przysługują prawa autorskie. Prawa te dzieli się na dwa rodzaje – osobiste i majątkowe.

Więź twórcy z utworem Osobiste prawa autorskie są niezbywalne. Chronią więź twórcy z utworem i dają między innymi prawo do oznaczania utworu imieniem i nazwiskiem lub pseudonimem artystycznym, określania sposobu wykorzystania utworu, a także decydowania o pierwszym udostępnieniu utworu publiczności. Drugim rodzajem praw autorskich przysługujących twórcy są prawa majątkowe. Dają one możliwość czerpania pożytków z wykorzystywania utworu oraz określania sposobu eksploatacji utworu na różnych polach, takich jak utrwalanie określoną techniką, wprowadzanie do obrotu czy publiczne odtwarzanie. Majątkowe prawa autorskie są zbywalne. W praktyce oznacza to, że twórca może decydować o ich przeniesie-niu w całości lub w części na rzecz innej osoby – fizycznej lub prawnej. Przeniesienie autorskich praw majątkowych wymaga za-warcia odpowiedniej umowy, koniecznie w formie pisemnej. Umowa taka określa warunki, na jakich następuje rozporządzenie autorskimi prawami majątkowymi. Powinny być w niej za-

Page 27: Rynek Muzyczny 00/2012

PRAWOTw

órcy i współtw

órcy

Osobiste prawa autorskie

Jeżeli utwór ma kilku współautorów, to

każdy z nich ma prawo być wymieniony

z imienia i nazwiska lub, w zależności od

decyzji, pseudonimu artystycznego.

27RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

warte postanowienia dotyczące wynagrodzenia przysługującego twórcy z tytułu przeniesienia praw. Przeniesienie praw, czyli ich zbycie, może nastąpić za wynagrodzeniem lub pod tytułem darmym, czyli bez wynagrodzenia. Wysokość wynagrodzenia określa twórca. Wielu ojców sukcesu W praktyce często jednak utwór powstaje w wyniku działalności kilku osób. Wtedy za-stosowanie opisanych wyżej zasad nie jest takie proste. Jeśli więc grupa osób biorących udział w procesie powstawania utworu (jed-nego dzieła) współpracowała ze sobą, a ich

udział w tych pracach miał charakter twórczy i indywidualny, wówczas możemy mieć do czynie-nia ze współautorstwem. W takim przypadku współautorom przysługuje wspólne majątkowe prawo autorskie, a wielkość ich udziałów w tym prawie, zgodnie z obowiązującym domnie-maniem, jest równa. Jeśli udział współtwórców w procesie twórczym nie był równy, to każdy z nich ma prawo do określenia przez sąd wielkości udziałów, jakie im przysługują we wspólnym majątkowym prawie do utworu. Określając wielkość udziałów, sąd winien kierować się faktycznym udziałem każdego ze współtwórców w procesie powstawania dzieła. Sam fakt przynależności do grupy osób np. nagrywających piosenkę nie daje podstaw do przypisywania sobie współautorstwa utworu. Do zespołu pracującego nad utworem w studiu nagraniowych należą również osoby wykonujące zleconą usługę np. aranżer lub muzycy studyjni. W celu uniknięcia nieporozumień twórcy po- winni zawierać ze wszystkimi współpracownikami umowy w formie pisemnej określające zakres i wartość prac. Wykonywanie praw autorskich Trzeba podkreślić, że osobiste prawa autor-skie nie są objęte wspólnością i poszczególnym współautorom przysługują „własne” osobiste prawa autorskie, które są wykonywane przez każdego z nich samodzielnie. Właśnie na tym tle w świecie muzyki często pojawiają się spory. Zdarzają się przypadki, w których jedna osoba uważa, że samodzielnie brała udział w proce-sie powstawania utworu. Czując się jedynym twórcą, stoi na stanowisku, że to jej przysługują prawa autorskie, podczas gdy faktycznie utwór powstał w wyniku współdziałania kilku osób, które w sposób twórczy uczestniczyły w procesie jego kreowania. Zdarzają się też przypadki, gdy w procesie tworzenia brało udział kilka osób, ich wkład w powstanie utworu był twórczy, ale jedna z nich, np. lider zespołu muzycznego, twierdzi, że to tylko on jest au-torem. W przypadku takich sporów sprawa najczęściej ma swój finał w sądzie. Zanim jed-nak wkroczymy na salę sądową, warto zadać pytanie, jaki tak naprawdę udział w powstaniu utworu miała każda z osób przypisujących sobie

prawa do utworu. Sam fakt przynależności do zespołu muzycznego nie oznacza automatycznie prawa do nagranych przez tę grupę utworów. Tylko rzeczywisty udział w procesie kreowania a nie tylko w działaniach technicznych, odtwórc-zych, czy też polegających na dostarczeniu ogól-nego pomysłu, daje asumpt do przypisywania sobie praw autorskich. Sąd za wprowadzanie w błąd Obowiązujące przepisy przewidują odpowiedzialność karną za przywłaszczenie sobie autorstwa lub wprowadzenie w błąd, co do autorstwa całości lub części cudzego utworu. Istnieje też możliwość wystąpienia na drogę sądową w postępowaniu cywilnym, np. z powództwem o ustalenie współautorstwa. A co w przypadku, gdy pomiędzy współautorami nie ma wątpliwości co do tego komu i w jakim zakresie przysługują prawa autorskie, zaś utwór jest wykorzystywany bez ich zgody przez inny podmiot? W takim przypadku może dojść do naruszenia praw autorskich, gdyż wyko- rzystywanie cudzego utworu bez zgody twórcy lub współtwórców, stanowi przejaw wkrocze-nia w zakres przysługujących im praw. Każdy ze współtwórców może wystąpić przeciwko naruszycielowi z roszczeniami z tytułu narusze-nia prawa autorskiego do całości utworu. Uzyskane świadczenie (odszkodowanie czy należności z tytułu uzyskanych nienależnie korzyści) przypada wszystkim współtwórcom w wielkości odpowiadającej wielkości udziału we wspólnym autorskim prawie majątkowym do utworu. Przedstawione powyżej rozważania odnoszą się tylko do niektórych, najbardziej pod-stawowych kwestii związanych z autorstwem i współautorstwem utworu. Twórcy i współtwórcy nie są jedynymi bohaterami w świecie muzyki. Utwo-ry muzyczne są przecież publicznie wykonywane, nagrywane, rozpowszechniane, wykorzystywane w fonogramach, wideogramach, utworach audio-wizualnych, etc. Obowiązujące przepisy określają jak układają się wzajemne relacje i powiązania w sferze praw własności intelektualnej między podmiotami zaangażowanymi w proces tworzenia i przetwarzania utworu. Znajomość prawa może być pomocna w bezkonfliktowym eksploatowaniu dzieł muzycznych.

Page 28: Rynek Muzyczny 00/2012

28 RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

RAPORTRy

nek

w si

eci

Page 29: Rynek Muzyczny 00/2012

RAPORTRynek w

sieci

29RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

Rynek w sieciNowoczesne

formaty zapisu i rozpowszechniania muzyki przysparzają branży tyleż korzyści, co problemów. Z jednej strony pojawiły się nowe, łatwo dostępne kanały dystrybucji,z drugiej jednak narodziło się zjawisko tzw. piractwa inter-netowego, którezdaniem branży wymknęło się spod kon-troli. By móc zrozumieć i zbadać stan faktyczny rynku muzyki cyfrowej oraz poznać potencjał, warto przyjrzeć się jego rozwojowi i aktualnej sytuacji w Polsce i na świecie. Czy diagnoza zdoła jeszcze kogoś zaskoczyć?

Tekst: dr Patryk Gałuszka, Insty-tut Ekonomii, Uniwersytet Łódzki, autor książki „Biznes Muzyczny”

Page 30: Rynek Muzyczny 00/2012

30 RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

RAPORTRy

nek

w si

eci

Gdyby chcieć usystematyzować globalny rozwój rynku muzyki cyfrowej, trzeba wziąć pod uwagę przychody ze sprzedaży plików, sub-skrypcji internetowych oraz sprzedaży nagrań i dzwonków za pomocą telefonów komórkowych obliczone według stałych kursów dolara do walut lokalnych (tabela 1). To, że pierwszym rokiem, za jaki mamy tego rodzaju dane jest 2004 nie po- winno dziwić. W 2003 r. został uruchomiony sklep iTunes, pierwszy któremu udało się osiągnąć masowy sukces w sprzedaży plików. Nie ozna-cza to, że formatów cyfrowych nie próbowano sprzedawać wcześniej, jednak wartości, które można pokazać światu w tabeli, pojawiły się dopiero w 2004 roku. Obecnie formaty cyfrowe stanowią już około 1/3 globalnego rynku fonograficznego. Należy mieć jednak świadomość, że wielkość sprzedaży nowych formatów na poszczególnych rynkach jest bardzo różna. W krajach Dalekiego Wschodu for-maty cyfrowe są bardzo popularne (m.in. dzięki mocno rozwiniętej sprzedaży za pośrednictwem telefonów komórkowych), a ich sprzedaż już dawno przekroczyła sprzedaż formatów fizycznych (jest tak np. w Korei Południowej). Z drugiej strony, w innych krajach sprzedaż muzyki cyfrowej osiąga stosunkowo niewielkie wartości w porównaniu ze sprzedażą płyt kom-paktowych. Tak dzieje się ciągle w Polsce. Oczywiście nie ma prostego przełożenia między sprzedażą formatów cyfrowych a ich popularnością. Związane jest to po pierwsze z tym, że formaty cyfrowe (pliki) mogą być nieodpłatnie, legalnie oferowane przez artystów i wytwórnie w celach promocyjnych. Wbrew po-zorom, ta praktyka promocyjna stosowana jest często, czego przykładem może być choćby ini- cjatywa szwedzkich wytwórni niezależnych skupionych w grupie The Swedish Model (www.theswedishmodel.org). Po dru-gie, popularność formatów cyfro- wych związana jest z poziomem tzw. pi-ractwa internetowego. Upraszczając – w Polsce pliki są więc bardzo popularne, ale sto-sunkowo niewiele osób je kupuje.

Wartość rynku a waluta Dane zaprezentowane w tabeli 1 należy interpretować ostrożnie. Z dużą dozą zaufania do

danych można stwierdzić, że w 2011 rynek for-matów cyfrowych stanowił około 1/3 globalnego rynku nagrań. Porównywanie zmian w czasie nie jest już takie proste. Wiąże się to z wpływem tzw. różnic kursowych. Najłatwiej jest to wyjaśnić na przykładzie. Załóżmy, że wartość pol- skiego rynku nagrań wynosi w danym roku 300 milionów PLN. To czy przeliczy się tę wartość na dolary po kursie wynoszącym 2,8 PLN za 1 USD czy 3,2 PLN za 1 USD zmieni wartość polskiego rynku wyrażoną w dolarach z ok. 107 milionów USD do ok. 94 milionów USD. Zatem, wziąwszy pod uwagę liczbę walut funkcjonujących na świecie oraz zmienność ich kursów, wszelkie wa-hania na rynkach walutowych w istotny sposób wpływają na przywołane wartości. Jak podaje The Recording Industry Association of Japan ,szacowana wartość rynku nagraniowego lokuje nas na 20 pozycji światowej listy. Wartość polskie-go rynku nagraniowego w 2010 r. wyniosła 375,6 mln PLN (124,4 mln USD), a wydatki statystycznego kon-sumenta na nagrania to 3,2 USD Aby ten wpływ częściowo zweryfikować, warto zwrócić uwagę na to, jaki odsetek przychodów osiąganych dziś przez branżę fonograficzną stanowią przychody ze sprzedaży muzyki w formatach cyfrowych (pliki, subskrypcje, telefonia). Łatwo wówczas zauważyć, że od trzech lat wzrost choć wolniejszy, jest niezmien-nie kontynuowany, co w czasach kryzysu finan-sowego trapiącego wiele państw można uznać za sukces. Ale tu rodzi się kolejna wątpliwość – okazuje się bowiem, że spadek sprzedaży for-matów fizycznych siłą rzeczy poprawia proporcje na rzecz formatów cyfrowych, nawet jeśli sprzedaż tych ostatnich nie zmieniła się zbyt mocno. I z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia. Wyścig mocarstw W 2005 roku wartość całego światowego rynku nagraniowego wyniosła 31 595 milionów USD, podczas gdy w 2010 r. 16 146 milionów USD

(dane za The Recording Industry Association of Japan). Skoro wartość całego światowego rynku nagrań skurczyła się w przeciągu kilku lat nie-mal o połowę, a zarazem wiemy, że w tym czasie rósł rynek formatów cyfrowych, rodzi się pytanie o skalę spadku sprzedaży formatów fizycznych (przede wszystkim płyt CD). Bez wnikania w szczegółowe dane, można stwierdzić, że sprzedaż formatów fizycznych spada szybciej niż rośnie sprzedaż formatów cyfrowych. Nie jest to optymistyczna infor-macja dla tradycyjnie rozumianej branży fonograficznej. Choć warto w tym miejscu odnotować, że nie wszędzie kry-zys rynku fonograficznego przebiega tak samo. Stosunkowo łagodnie proces ten do-tyka Japonii, która w 2010 roku okazała się być największym rynkiem nagraniowym na świecie. Jeszcze w 2009 r. były nim USA, których rynek nagraniowy był wart 4 562 milionów USD i stanowił 24,5 proc. rynku globalne-go (rynek japoński był drugi, odnotowując odpo-wiednio wartości 4 244 milionów USD i 22,8 proc.). W 2010 r. rynek japoński był już pierwszy – miał wartość 4 097 milionów USD, co stanowi 25,4 proc. globalnego rynku nagraniowego (USA było drugie z wartościami odpowiednio 3 635 milionów USD i 22,5 proc.). Oczywiście w przy-padku Japonii trzeba wziąć poprawkę na różnice kursowe (naturalnie w przypadku USA nie, bo wartości wyrażone są w ich lokalnej walucie). Tak czy inaczej – można w pewnym sen-sie mówić o epokowej zmianie – USA nie są już największym rynkiem fonograficznym na świecie. Sukces japońskiego rynku nagranio-wego ma wiele przyczyn, do których można zaliczyć m.in. siłę lokalnej branży, popularność lokalnych artystów, wysoką sprzedaż singli oraz dynamiczny rozwój rynku nowych formatów. Co ciekawe, w Japonii aż 81 proc. rynku nowych formatów stanowi dystrybucja mobilna (za pomocą telefonów komórkowych), podczas gdy rynek plików kupowanych on-line to jedynie 17 proc. rynku nowych formatów (dane za The Recording Industry Association of Japan).

A Polska? Jak na tym tle wygląda sytuacja w Polsce? Otóż, szacowana wartość rynku nagraniowego

Page 31: Rynek Muzyczny 00/2012

RAPORTRynek w

sieci

31RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

W 2005 roku wartość całego światowego rynku nagraniowego wyniosła 31 595 mln USD, podczas gdy w 2010 r. 16 146 mln USD Tabela 1. Globalny rynek muzyki cyfrowej

lokuje nas na 20 pozycji światowej listy. Wartość polskiego rynku nagraniowego w 2010 r. wyniosła 375,6 milionów PLN (124,4 miliony USD), a wydatki statystycznego konsumenta na nagrania to 3,2 USD (dane za The Recording Industry Association of Japan). Wziąwszy pod uwagę to, jak często mówi się o kryzysie polskiego rynku nagraniowego, jego dwudzi-esta pozycja może budzić i budzi pozytywne zdziwie-nie. Wyprzedziliśmy nie tylko tak duże kraje, jak Indie czy Chiny, ale także tak rozwinięte, jak Korea Południowa, Dania czy Finlandia. Oczywiście, można kontrargumentować, że w Indiach i Chinach dominuje rynek „nie-oficjalny” (nie ujęty w statystykach), a Dania i Finlandia mają znacząco mniej mieszkańców

niż Polska (niższą pozycję Korei Południowej już nie tak łatwo wyjaśnić – ma zarówno więcej mieszkańców, jak i większy poziom zamożności, niż Polska). Jeśli jednak zerknie się na pozycję polskiej gospodarki mierzoną wielkością Produk-tu Krajowego Brutto (PKB) – w 2011 r. była to pozycja 22, według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego – wówczas pozycja polskiego rynku nagraniowego wydaje się być adekwatna. Jeszcze pozytywniej można ją ocenić, jeśli uwzględni się PKB na głowę mierzony realną siłą nabywczą polskich konsu-mentów (tzn. upraszczając, wskaźnik krajowego bogactwa biorący pod uwagę krajowy poziom cen oraz liczbę mieszkańców). Według MFW w

Rok 2004 2005 2006 2007 2008 2009 2010 2011

Wartość przychodów ze sprzedaży formatów cyfrowych (w mld USD)

0,4 1,2 2,2 2,9 3,7 4,6 4,8 5,2

Jaki procent rynku fonograficznego stanowi rynek muzyki cyfrowej

2% 5% 11% 15% 20% 27% 29% 32%

2010-2011 poziom wskaźnika PKB na głowę lokował Polskę na 44 miejscu na świecie (wg siły nabywczej) lub 50 miejscu (nominalnie). Wziąwszy pod uwagę, że dwa ostatnie wskaźniki lepiej oddają realny poziom zamożności mieszkańców Pol-ski, dwudziesta pozycja polskiego rynku nagrań na świecie może być uznana za sukces. Innymi słowy, Polacy kupują więcej nagrań, niż wskazywałby na to ich poziom zamożności. A jak wygląda sprzedaż formatów cyfrowych w naszym kraju? O oficjalne dane trudno, szacunki branżowe wskazują, że formaty cyfrowe stanowią ok. 10 proc. polskiego rynku nagrań. Wziąwszy pod uwagę rozwój tego segmentu rynku w innych krajach można stwierdzić, że istnieje znaczny potencjał wzrostu. Pytanie, w jaki sposób wzrost sprzedaży formatów cyfrow-ych w Polsce odbije się na sprzedaży formatów fi- zycznych? Doświadczenie bardziej rozwiniętych państw pokazuje, że naturalnym następstwem jest spadek sprzedaży tych drugich. Jednak doświadczenie to nie powinno odstraszać branży i przekreślać równo-czesnego rozwoju obu pól obrotu muzyką. Wręcz odwrotnie, wyciągajmy wnioski, in-westujmy w nowe technologie i uczmy się na błędach starszych rynków.

Źródło: Raporty „Digital Music Report” udostępnione przez IFPI

Page 32: Rynek Muzyczny 00/2012

32 RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

O BRANŻY Zj

edno

czon

a cz

y po

dzie

lona

?

Tekst: Ilona Rosiak

Wciąż jesteśmy

Piotr Boimskiczłonek zarządu Stowarzysze-nia Menedżerów Artystów Polskich Celem powołanego w 2001 roku Stowa-rzyszenia jest przede wszystkim wy- miana doświadczeń i integracja na gruncie zawodowym. Powołując SMAP mieliśmy na względzie szerzenie zasad etyki wykony-wania zawodu menedżera, a także dbaniu o godne warunki pracy i reprezentowanie grupy przed innymi instytucjami czy or-ganizacjami. Efektem tego działania była m.in. nowelizacja Ustawy o Radiofonii i Telewizji w kontekście emisji utworów w języku polskim. Naszą inicjatywą było również udostępnienie bezpłatnych porad prawnych dla młodych zespołów, które nie-jednokrotnie błądziły w gęstwinie niewy-godnych dla nich umów. Życie branży jednak znacznie przyspieszyło i z uwagi na ograniczenia czasowe SMAP również nieco wyhamował. Co nie oznacza, że całkowicie zniknął z horyzontu. Naszą siłą są członkowie, którzy dzięki swojemu doświadczeniu i znajomości rynku wciąż mogą służyć nie tylko budowaniu pozycji polskich menedżerów, ale również dbać o komfort pracy artystów.

Jak głosi prawo, każdy obywatel Polski ma możliwość czynnie uczestniczyć w życiu

publicznym i wyrażać zróżnicowane poglądy oraz realizować indywidualne zainteresowania. Zapis ten znalazł się na samym wstępie Ustawy o Stowarzyszeniach w 1989 roku i nijak ma się do współczesnego rozumienia organizacji zrzeszających ludzi związanych z daną branżą, których celem nadrzędnym jest rozwój nie tylko członków, ale przede wszystkich poszczególnych sektorów gospodarki. W liczbach

Jak wynika z danych REGON za 2010 rok w Polsce zarejestrowanych jest 12 000 fundacji i 71 000 stowarzyszeń, spośród których aż 75 proc. aktywnie działa. Pozostała część najprawdopodobniej zawiesiła swoją pracę, choć oficjalnie jeszcze nie zniknęły z rejestru. Najwięcej organizacji pozarządowych na jednego mieszkańca przypada na Mazowszu, Pomorzu i Dolnym Śląsku. Równie wysoko w tej kwalifikacji znajdują się województwa warmińsko-mazurskie, zachodniopomorskie i lubuskie. W samej War-szawie zlokalizowanych jest aż 9 500 organizacji,

Stowarzyszenia branżowe, to nic innego jak koncen-tracja interesów gospodarczych. Ich celem jest lob-bowanie, reprezentowanie i integracja środowiska. W przypadku branży muzycznej, gdzie mamy do czynie-nia z liczną grupą organizacji zbiorowego zarządzania, a także fundacjami o charakterze non profit, interesujące nas pojęcie rozszerza się o dodatkowe znaczenia, jak chociażby wypełnianie misji na rzecz zrzeszonych lub niezrzeszonych reprezentantów branży, a także ich pro-gres zawodowy poprzez edukację. Czy w związku z tym branża muzyczna brzmi jednogłośnie?

Zjednoczona czy podzielona?

Stowarzyszenia w branży muzycznej

Page 33: Rynek Muzyczny 00/2012

O BRANŻYZjednoczona czy podzielona?

33RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

Stowarzyszenie pracy twórczej

Jakub Burzyńskiprezes Koła Muzyki Dawnej Stowarzyszenia Polskich Arty-stów Muzyków SPAM istnieje od 50 lat, a jego struktura w niektórych przypadkach być może słusznie określana była mianem skostniałej. Pojawili się jednak ludzie, którzy odbiegali od pozostałych członków wiekiem, a co za tym idzie również spojrzeniem na świat. Pojawiła się zatem myśl, że mając wspar-cie SPAM – zasłużonej i opiniotwórczej organizacji – warto byłoby wykorzystać aktualną sytuację rynkową i powołując mniejsze komórki, zainicjować działalność koncertową, a więc stworzyć miejsce pracy dla artystów muzyków. W krótkim czasie okazało się, że pomysł był trafiony i dziś, zamiast popijać kawę na walnych zgro-madzeniach, po prostu gramy. Co ciekawe, to właśnie członkowie koła działającego przy Stowarzyszeniu wywołują popyt na gatunek muzyczny, który zagranicą już od kilku lat jest trendy. Realizujemy w tej chwili trzeci, największy projekt w postaci cyklu koncertów dofinansowanych m.in. przez Instytut Muzyki i Tańca oraz Urząd Miasta. Fundusze są odpowiedzią na złożone wcześniej wnioski, na siłę których z pewnością wpłynął fakt, iż pochodziły z naszego stowarzyszenia. Wspólne działanie w ramach SPAM daje nam siłę i pozwala dostrzec realne możliwości nie tylko rozwijania talentu i pasji, ale również uprawiania zawodu, do wykonywania którego przygotowywaliśmy się kilkanaście lat.

Naszą misją jest wspierać

Jarosław Kamiński dyrektor Biura Stowa-rzyszenia Artystów Wyko-nawców Utworów Muzy-cznych i Słowno-Muzycznych Jako organizacja zbiorowego zarządzania jesteśmy zobowiązani, zgodnie z ustawą, egzekwować i chronić prawa majątkowe wszystkich artystów wykonawców, nato- miast członkostwo w Stowarzyszeniu SAWP daje dodatkowe korzyści, np. możliwość wpływu na politykę Stowa-rzyszenia poprzez uczestniczenie w walnych zgromadzeniach, czy też bierne lub czynne prawo wyborcze w wyborach do władz Stowarzyszenia. Podkreślam, że w przy-padku zbiorowego zarządzania jesteśmy zobowiązani do równego traktowania zarówno członków, jak i wykonawców nie-zrzeszonych, a każde zainkasowane wyna-grodzenie wypłacane jest wszystkim na tych samych zasadach. Ale inkaso i wypłata wynagrodzeń to tylko jedno z kilku zadań statutowych, z których się wywiązujemy. Podejmujemy bowiem różne działania w kierunku edukacji młodych artystów, którzy nie zawsze zdają sobie sprawę z korzyści, jakie im przysługują z tytułu korzystania z ich pracy i rozpowszech-niania jej efektów. W tym celu służymy informacją na różnych festiwalach i warsztatach, na bieżąco aktualizujemy odpowiednie wiadomości na naszej stro-nie internetowej, a także publikujemy je w prasie. Naszą misją jest nie tylko wspi-eranie młodych talentów, ale również ho-norowanie tych najbardziej zasłużonych, posiadających wieloletni dorobek i zasługi dla naszej kultury. W ten sposób staramy się rozwijać polski rynek muzycznych, choć absolutnie nie zajmujemy się stroną biznesową branży i nie prowadzimy działalności gospoda-rczej. Zdajemy so-bie jednak sprawę, że zarówno debiutan-ci, jak i doświadczeni muzycy mogą żyć w niewiedzy swoich praw, również tych niematerialnych, dla-tego perspektywic-znie zakładamy zintensyfikowanie działań szkoleniowych i organizacji konferencji mających na celu wzrost tej świadomości.

co stanowi 70 procent zasobów całego regionu. Wśród wszystkich stowarzyszeń i fundacji przeważają te, które związane są ze sportem, turystyką lub po prostu zainteresowaniami. Jest ich około 36 proc. Tymczasem tych, które nas najbardziej interesują, a więc związanych z kulturą i sztuką jest o połowę mniej, bo 14 proc. O tym, że działalność stowarzyszeń jest mocno rozdrobiona może świadczyć, iż ponad jedna trzecia funkcjonuje w skali gminy czy powiatu.

Tak też jest w przypadku branży muzycznej, która jednak na brak konsolidacji narzekać nie powinna. Czym charakteryzują się obecne w niej stowarzyszenia? Jaki mają wpływ na biznes i co znajduje się w polu ich zainteresowań? Od podstaw Obecność stowarzyszeń branżowych pozy-tywnie wpływa na rozwój rynku i świadczy o dojrzałości danego sektora gospodarki. Działanie w grupie tylko pozornie jest łatwe. Wymaga bowiem nieprzeciętnej otwartości na dialog i odrobiny pokory, ponieważ w każdej organizacji niezbędne jest wprowadzenie hierarchii, choć warto wspomnieć, iż zasada bezwzględnego posłuszeństwa władzom stowa-rzyszenia nie może mieć miejsca – tak głosi ustawa. Jak wynika z danych REGON za 2010 rok, w Polsce zarejestro-wanych jest 12 000 fundacji i 71 000 stowarzyszeń, spośród których aż 75 proc. aktywnie działa Wśród spotykanych w Polsce stowarzyszeń wskazać można zasadniczo na dwa ich typy – stowarzyszenia zwykłe i te z wpisem do Krajowego Rejestru Sądowego. Różnią między sobą zasadami utworzenia, przysługującymi prawami, ale także zobowiązaniami. W skrócie wygląda to tak, że stowarzyszenia zwykłe nie posiadają osobowości prawnej i mają za zadanie realizować cel społeczny. Co ciekawe, mogą je utworzyć zaledwie trzy osoby, które jednocześnie określają misję, regulamin, obszar działania oraz wyznaczają swojego przedstawiciela. Pisemne zgłoszenie trafia do organu nadzorującego, którym w większości przypadków jest wydział spraw obywatelskich w starostwie powiatowym. Typ stowarzysze-nia, o którym mowa, nie może się ubiegać o przyznanie dotacji. Zabronione są również pr-zyjmowanie darowizn i spadków oraz działalność gospodarcza. Jedyne dozwolone źródło finansow-ania stanowić mogą składki członkowskie. Mimo to konieczne jest prowadzenie księgowości i przy-goto-wywanie rocznych sprawozdań finansowych. Zdecydowanie bardziej sprzyjające warunki do pracy i rozwoju mają stowarzyszenia za-

rejestrowane w KRS, które poza małymi wyjątkami funkcjonują podobnie jak spółki czy innego typu formy działalności gospodar-czej. Do założenia tego typu stowarzyszenia potrzebnych jest co najmniej 15 osób, których pierwszym zadaniem jest złożenie doku-mentów rejestracyjnych uzupełnionych o statut. W tym przypadku źródła pozyskiwania środków są wręcz nieograniczone, bowiem możliwe jest prowadzenie działalności gospodarczej, przyj-mowanie darowizn i spadków, otrzymywanie dotacji i korzystanie z ofiarności publicznej, a także podejmowanie dochodowej współpracy z administracją publiczną i sferą biznesu. Zbiorowo znaczy skuteczniej? W branży muzycznej najczęściej spotykane sto-warzyszenia to te, których jedną z form działalności

Page 34: Rynek Muzyczny 00/2012

34 RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

O BRANŻY Zj

edno

czon

a cz

y po

dzie

lona

?

Edukujemy i promujemy

Małgorzata Chmurzyńska sekretarz Stowarzyszenia Polskich Artystów Muzyków

Stowarzyszenie Polskich Artystów Muzyków jest organizacją społeczną o ponad 50-letniej tradycji (jubileusz 50-lecia obchodzony był w 2006 roku), skupiającą ok. 1500 muzyków-artystów (a więc z ukończonymi wyższymi stu-diami muzycznymi w akademiach mu-zycznych), także muzykologów, teoretyków muzyki, muzyków-pedagogów, publi-cystów muzycznych. Cele Stowarzysze-nia to przede wszystkim stałe monitoro- wanie warunków rozwoju wysokiej kultury muzycznej, dbałość o prestiż i pozycję zawodu muzyka-artysty, zawodu wymagającego kilkunastu lat specjali- stycznej edukacji muzycznej, promowanie młodych adeptów sztuki muzycznej, ochro-na muzycznego dziedzictwa narodowego, popieranie indywidualnych i zespołowych inicjatyw artystycznych, ale także – i jest to rola przede wszystkim Zarządu Głównego - reprezentowanie interesów muzyków i muzyki artystycznej (zwanej przez wielu „klasyczną” lub „poważną”) w kontak-tach (może raczej należałoby powiedzieć „w bojach”) z podmiotami zewnętrznymi, zwłaszcza z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Parlamentem. W ostatnim czasie do listy naszych zadań doszły nowe, wynikające z wymagań rynku pracy. Chcemy mianowicie przyczynić się do „unowocześnienia” postaw muzyków-artystów, tradycyjnie raczej biernych. Muzycy nie są przyzwyczajeni (i gotowi) do angażowania się także w działania o charakterze PR-owskim, mające na celu kreowanie ich wizerunku, promocję twórczości i odtwórczości. A tego wymaga od nich współczesny rynek pracy. Sto-warzyszenie ma strukturę ogólnopolską, posiada oddziały i koła we wszystkich większych miastach, przy najważniejszych instytucjach muzycznych, jak filharmonie, teatry operowe, akademie muzyczne itp. Warto dodać, że nasze Stowarzyszenie, w przeciwieństwie do np. związków spor-towych mających przecież także charak-ter stowarzyszeń, nie jest dotowane przez państwo. Mało tego – w przeciwieństwie do imprez sportowych, przedsięwzięcia muzyczne z zakresu kultury wysokiej należą do czynności opodatkowanych po-datkiem VAT! Utrzymujemy się ze składek członkowskich, nasza praca ma charakter wyłącznie społeczny, a nasza działalność możliwa jest dzięki wsparciu, jakiego od wielu lat udziela nam Związek Artystów Wykonawców STOART.

jest zbiorowe zarządzanie prawami autorskimi lub prawami pokrewnymi. Wszystkie działają na mocy ministra Kultury i Dziedzictwa Naro-dowego, a znajdują się wśród nich Stowarzyszenie Artystów Wykonawców Utworów Muzycznych i Słowno-Muzycznych (SAWP), Związek Artystów Scen Polskich (ZASP), Stowarzyszenie Autorów ZAiKS, Związek Producentów Audio-Video (ZPAV) oraz Związek Artystów Wykonawców STOART. Każde z nich stoi na straży praw, jakie przysługują twórcom, wykonawcom oraz pro-ducentom. I tak ZAiKS inkasuje środki należne autorom tekstów i muzyki, ZPAV reprezentuje in- teresy producentów, a SAWP i STORAT zbierają opłaty w imieniu arty-stów wykonawców. Naturalnie za zbieranie środków wyżej wymienione organizacje pobierają opłaty, które w ogólnym rozrachunku nie zagrażają opłacalności przedsięwzięcia. Aby autor czy też wykonaw-ca mieli szansę na pozyskanie środków wynikających z wyko-rzystania ich utworu, nie muszą być członkami stowarzyszeń Wypracowana pozycja, doświadczenie i roz-budowana struktura pozwalają im skutec-znie egzekwować należne środki, które następnie przyznają autorom, wykon-awcom lub producentom, według ustalo-nych przez siebie tabel wynagrodzeń. I tu uwaga, trwają właśnie prace zmierzające do ujednolicenia tychże tabel, co umożliwi porównanie warunków współpracy i uczyni je jeszcze bardziej przejrzyste. Czy zaintereso-wane osoby mogłyby bez współpracy ze stowa-rzyszeniami dochodzić swoich praw autorskich i praw pokrewnych? Niezupełnie, ponieważ jak wiadomo samych tylko stacji radiowych jest w Polsce blisko 230. Ich monitorowanie byłoby dla indywidualnego podmiotu zbyt czasochłonne, a co za tym idzie również kosztowne. Ponadto wśród nadawców znajdują się zarówno kluby muzyczne, puby i restauracje, jak również sklepy, punkty usługowe, przychodnie i wiele, wiele innych. Aby autor czy też wykonawca mieli szansę na pozyskanie środków wynikających z wyko-rzystania ich utworu, nie muszą być członkami

stowarzyszeń. Jeśli utwór lub wykonanie zostało uwzględnione w sprawozdaniu składanym przez nadawcę, pieniądze przysługują każdemu artyście, choć dodatkowe korzyści już nie. Mowa tu o biernym i czynnym prawie wyborczym, wpływie na zasady funkcjonowania, budo-wania pozytywnych relacji, współdecydowaniu o formie stowarzyszenia i celach statutowych. To również korzystanie z porad prawnych, wsparcia socjalnego i szkoleń. Przede wszystkim jednak pieczołowita i skrupu-latna ochrona praw autorskich oraz reprezen-towanie twórcy i zgłoszonego repertuaru. Jak dotąd wszystko wydaje się być klarowne i przejrzyste. Warto jednak zwrócić uwagę na fakt, iż wspomniani wyżej twórcy nie mogą liczyć na jakąkolwiek alternatywę. Dlaczego? Ponieważ brak organizacjom zbiorowego zarządzania otoczenia konkurencyjnego, przez co trudno negocjować warunki współpracy czy realnie oceniać ich preferencyjność. Wyjątkiem są tu jednak SAWP i STOART, które mają większe szanse na rozwój i podnoszenie standardów pracy, na czym korzystają artyści wykonawcy. Branżowe tak, handlowe nie Wyżej wymienione stowarzyszenia branżowe stanowią przykład tych najbardziej zaangażowanych w biznes muzyczny. Nie oznacza to jednak, że nie przyświecają im inne cele. Podobnie jak wszystkie pozostałe stowarzyszenia stawiają sobie wyzwania, które pozytywnie wpływają na rozwój rynku. Wśród stowarzyszeń funkcjonujących w branży muzycznej próżno szukać tych stricte handlowych.

Zdecydowanie bardziej sprzyjające warunki do pracy i rozwoju mają sto-warzyszenia zarejestrowane w KRS, które funkcjonują jak różnorodne formy działalności gospodarczej

Wyraźny brak konsolidacji na gruncie sprzedaży detalicznej i hurtowej, a także nieobecne zrzesze-nia producentów chociażby instrumentów czy sprzętu może świadczyć o nieufności wynikającej z braku doświadczenia w tej materii.

Page 35: Rynek Muzyczny 00/2012
Page 36: Rynek Muzyczny 00/2012

36 RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

O BRANŻY Zj

edno

czon

a cz

y po

dzie

lona

?

Stowarzyszenie to wizytówka

Aleksander Nowackiskarbnik zarządu Stowa-rzyszenia Artystów Wyko-nawców Utworów Mu- zycznych i Słowno-Muzycznych

Wejście w życie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych w 1994 r. pozwoliło na zrealizowanie idei ochrony praw arty-stów wykonawców. W tym celu 23 artystów wykonawców mimo braku doświadczenia, zaplecza finansowego, organizacyjnego oraz technicznego powołało Stowarzyszenie Artystów Wykonawców Utworów Mu- zycznych, którego skrócona nazwa brzmi SAWP. Dziś Stowarzyszenie reprezentujące prawa ponad 1900 artystów wykonawców stoi na straży nie tylko praw majątkowych artystów wykonawców, ale realizuje również inne cele statutowe, jak np. wspieranie działalności artystycznej czy uczestniczenie w pracach legislacyjnych. Stowarzyszenie SAWP, powołane z inicjatywy samych zain-teresowanych, musi wzbudzać zaufanie i pracować na zasadach partnerskich. Nam się to udaje przede wszystkim dzięki przej-rzystej polityce, profesjonalnej i kulturalnej obsłudze, rzetelnej informacji przekazywanej artystom, jak i jasno określonemu kodeksowi etyki zawodowej, którego każdy z naszych pracowników ma obowiązek przestrzegać.Zdajemy sobie sprawę, że Stowarzyszenie SAWP to wręcz wizytówka artystów wyko-nawców, dlatego zarówno uczciwość jak i transparentność stanowią dla nas priorytetowe wartości. Uczestniczymy w pracach legislacyjnych i reprezentujemy artystów przed ustawodawcą, jak chociażby w przypadku ACTA, których odrzucenie w całości absolutnie nie załatwia problemu masowego naruszania praw własności intele-ktualnej (a więc również praw artystów wyko-nawców), do których dochodzi w szczególności w internecie, To zagadnienie powinno być jak najszybciej ustawowo uregulowane i oczekujemy od ustawodawcy rozsądnych, a przede wszystkim działających mecha-nizmów. Jako Stowarzyszenie naturalnie śledzimy i będziemy informować o prze-biegu i postępach prac w tym zakresie.

Branża muzyczna nie jest pod tym względem odosobniona. Wciąż jeszcze polscy przedsiębiorcy niechętnie inicjują wspólne działania, co zgodnie z powszechną opinią wynika z mentalności. Ile w tej tezie stereotypowego myślenia, a ile prawdy – trudno określić. Jedno jest pewne, widać już pierwsze oznaki łączenia idei biznesu i pasji, jaką niewątpliwie jest muzyka. Można tego doświadczyć obserwując prężnie działające stowarzyszenia, które starają się wychodzić so-bie naprzeciw. Tych związanych z kulturą i sztuką jest blisko 12 000, z czego według szacunków jedna trzecia zajmuje się muzyką i dźwiękiem w ogóle, skupiając osoby, które zawodowo się nią zajmują lub po prostu należą do grona miłośników. Wśród tych, które zrzeszają zawodowców wymienić warto Stowarzyszenie Menedżerów Artystów Polskich oraz Stowarzyszenie Nauczycieli Muzyki.

Z pragmatycznego punktu widze-nia, jakim odznaczać się powinno środowisko biznesowe, największą wartością stowarzyszeń jest doświadczenie, wiedza oraz infor-macje

W obu przypadkach łączy się i reprezentuje grupy zawodowe, które raczej otaczają muzyków i wspierają, a także promują ich twórczość. Na osobne miejsce zasługują stowarzyszenia, które umożliwiają wymianę doświadczeń wśród artystów związanych z konkretnym gatunkiem muzycznym, takie jak chociażby Stowarzyszenie Muzyków Ludowych, Stowarzyszenie Muzyków Jazzowych, Stowarzyszenie Polskich Muzyków Kościelnych. Tuż obok znajdują się organizacje nieco szerzej określające profil swoich członków. Przy tej okazji warto wymienić chociażby Sto-warzyszenie Muzyków Rozrywkowych, Sto-warzyszenie Polskich Artystów Muzyków lub też Chrześcijańskie Stowarzyszenie Muzyków. Idei propagowania kultury słuchania muzyki hołdują zaś prospołeczne inicjatywy, a wśród nich Polskie Towarzystwo Muzyki Współczesnej oraz Stowarzyszenie „Z muzyką do ludzi”. Wymie-nione stowarzyszenia z całą pewnością różnicują profile działalności i sposoby ich realizacji. Łączy je jednak ogromny wkład w proces integracji środowisk twórczych, edukacji społeczeństwa,

a także lobbowania i reprezentowania członków przed organami ustawodaw-czymi. Dzięki silnym i prężnie działającym grupom wpływu nadawcy zobowiązani są przestrzegać jasno określonych proporcji między emisją utworów polskich i zagranicznych. Wśród zapisów, których udało się uniknąć, znajduje się również ten o 15-le nim stażu, jaki miałby odbyć muzyk w orkiestrze, zanim podpisana zostanie z nim umowa. Zniesiono również podwójne pre-miowanie utworów premierowych. Obecnie zaś toczą się żarliwe spory związane ze zmianami w zakresie kosztów uzyskania przychodów, w myśl których osoby, które będą zarabiały na pracy twórczej więcej niż 85 000 zł zostaną pozbawione 50 proc. kosztów ich uzyskania. Biznesowe horyzonty Z pragmatycznego punktu widzenia, jakim odznaczać się powinno środowisko biznesowe, największą wartością stowarzyszeń jest doświadczenie, wiedza oraz informacje. W momencie, gdy branża muzyczna znacznie zwiększyła swoje tempo rozwoju dostępność danych liczbowych i zdolność wyciągania z nich daleko idących wniosków są na wagę złota. Dlaczego więc te tylko pozornie dalekie bie-guny branży nie miałyby z sobą kooperować? Żaden z ośrodków badawczych nie dysponuje tak dokładnymi statystykami odnoszącymi się do popularności nadawanych utworów mu- zycznych. Poza tworzeniem rankingów popularności warto byłoby się zastanowić nad próbą pro-gnozowania i nakreślania kierunków rozwoju. Wśród stowarzyszeń funkcjonujących w branży muzycznej próżno szukać tych stricte handlowych. Brak konsolidacji chociażby na gruncie sprzedaży detalicznej może świadczyć o nieufności wynikającej z braku doświadczenia w tej materii O tym jak ważna jest promocja, wiedzą już wszyscy. Nie każdy jednak rozumie, że tworząc związki stowarzyszeń i łącząc budżety mar-ketingowe można przeprowadzić szeroko zakrojoną kampanię reklamową propagującą na przykład ideę ochrony praw autorskich.

Błędem byłoby jednoznacznie stwierdzić, iż stowa-rzyszenia nie hołdują przedsiębiorczości. Nic bardziej mylnego. Niektóre z nich zostały powołane wyłącznie ze względu na ułatwienie organizacji festiwali, przeglądów muzycznych czy innego typu spotkań. Każde z nich coraz lepiej radzi sobie ze zdobywaniem środków finansowych, a także aktywizowaniem członków. O jakości stowarzyszenia świadczy bowiem kreatywność. W przypadku branży muzycznej nie należy mieć co do tego żadnych wątpliwości.

Page 37: Rynek Muzyczny 00/2012
Page 38: Rynek Muzyczny 00/2012

38 RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

TEMAT NUMERUN

a fa

li fe

stiw

ali

Na fali festiwaliPoszukiwany jest śmiałek, który zechce podjąć się próby zliczenia polskich festiwali muzycznych – tych jednosezonowych efemeryd, jak również inicjatyw o wielolet-niej tradycji oraz międzynarodowym zasięgu. Tylko po co, skoro i tak wiadomo, że ich liczba, a przede wszystkim popularność sukcesywnie rośnie. Co wpływa na festiwalową koniunkturę i kto na tym korzysta?

We wrześniu 2012 roku zapadnie decyzja, czy Polska, jako kraj o silnej gospodarce,

zostanie zakwalifikowana do grupy rynków rozwiniętych - developed markets. Od roku bo-wiem znajduje się na liście obserwacyjnej, która daje możliwość awansu. Prawdopodobieństwo pożegnania się z mianem kraju rozwijającego się jest całkiem spore, ponieważ pod względem kapitałowym coraz mniej dzieli nas od państw Eu-ropy Zachodniej, Japonii czy Australii. Ile w tym prawdy, a ile propagandy sukcesu trudno orzec. Z jednym jednak zgodzić się trzeba – podnosi się jakość życia Polaków, którzy coraz chętniej inwestują w rozrywkę i kulturę, co pozytywnie wpływa na całą branżę muzyczną, w tym licznie

Tekst: Ilona Rosiak organizowane festiwale. Ile ich jest dokładnie? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpo-wiedzi, ponieważ wiele z nich stanowi przykład jednorazowych zrywów w stylu „pojawiam się i znikam”. Szacuje się jednak, że cyklicznych imprez jest w Polsce około 250, spośród których większość przypada na czas od czerwca do września. Ich charakter wynika bezpośrednio z granej muzyki, choć w przypadku chociażby imprez studenckich, organizatorzy starają się zaspokoić gusta większości słuchaczy. Jeden z największych festiwali – Przystanek Woodstock – w 2011 roku zgromadził blisko 700 000 uczestników z Polski i zagranicy. Łącznie w festiwalach uczestniczy ponad milion osób, dla których najwyżej cenioną wartością jest atmo-sfera, a zaraz po niej muzyka i występujący

na scenie artyści. Warto jednak spojrzeć na festiwale z nieco innej perspektywy, już nie uczestników, ale organizatorów, którzy w Polsce wyjątkowo dobrze sobie radzą. W Polsce najlepiej? W ubiegłym roku agencja Havas Sports & Enter-tainment opublikowała raport dotyczący najlepszych w Europie festiwali muzycznych przeprowadzony na 64 najważniejszych festiwalach organizowanych na 21 rynkach starego kontynentu. Letnie festi-wale uwzględnione w badaniu musiały cieszyć się opinią dużego festiwalu, mieć co najmniej jedną wcześniejszą edycję, a także gościć na scenie rockowych i popowych wykonawców. Wyniki analizy okazały się szczególnie ważne dla potencjalnych sponsorów, jak i festiwalowych maniaków.

Page 39: Rynek Muzyczny 00/2012

Poszukiwany jest śmiałek, który zechce podjąć się próby zliczenia polskich festiwali muzycznych – tych jednosezonowych efemeryd, jak również inicjatyw o wielolet-niej tradycji oraz międzynarodowym zasięgu. Tylko po co, skoro i tak wiadomo, że ich liczba, a przede wszystkim popularność sukcesywnie rośnie. Co wpływa na festiwalową koniunkturę i kto na tym korzysta?

TEMAT NUMERUN

a fali festiwali

39RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

1 Irlandia Oxegen Festival

2 Wielka Brytania Glastonbury Festival

3 Wielka Brytania V Festival

4 Belgia Rock Werchter

5 Belgia Pukkelpop

6 Dania Roskilde

7 Serbia Exit Festival

8 Węgry Sziget Festival

9 Polska Coke Live Music Festival

10 Norwegia Øya Festival

11 Polska Open’er

12 Polska Przystanek Woodstock

17 Polska Off Festival

Konsekwencja, pomysł i szczęście

Artur Rojekdyrektor artystyczny Off Festival

Off Festival - początkowo organizowany w Mysłowicach, od 2010 roku gości w Katowicach. Zmiana miejsca to dość ry-zykowne posunięcie, choć Wasz przykład pokazuje, że jednak było warto. Jak wielkie znaczenie w przypadku organizowania festiwalu ma miejsce? Czy może wpłynąć na skalę sukcesu? Miejsce jest dodatkiem, ważnym dodatkiem. Sukces jednak określa przede wszystkim pomysł i charakter przedsięwzięcia.

Myślę, że te elementy decydująco wpływają na postrzeganie miejsca. Należy bowiem pamiętać, że to, jak odbiorca widzi miejsce podczas festiwalu, kolosalnie różni się od tego, jak to samo miejsce wygląda na co dzień. Choć organizatorom festiwali w większości przypadków zależy przede wszyst-kim na utrzymaniu jak najwyższego poziomu artystycznego imprezy, to jed-nak liczy się również frekwencja. Nie tylko z powodu liczby sprzedanych bi-letów. W przypadku Off Festivalu już w samej nazwie zawiera się pewna jego charakterystyka. Czy zatem tego typu wydarzenia - jak każdy produkt na rynku - powinny mieć założony target, a więc jasno sprecyzowaną grupę docelową? Robię ten festiwal dlatego, że sam jestem fanem takiej muzyki. OFF, alternatywa, under-ground wcale nie muszą znaczyć - nieprzyswajalne, trudne, nie do słuchania. W muzycznym undergroundzie rodzą się gatunki, które stają się w przyszłości ogromnie wpływowe dla całej kultury, w tym mainstreamowej. Oczywiście jest stała grupa fanów, którzy przyjeżdżają co roku i jest to być może mój twardy target. Jednak badania wykazały, że ludzie przyjeżdżają na OFF m.in. dla atmosfery. Dlatego z roku na rok publiczności przybywa – tej polskiej, jak i zagranicznej. Jedynym ograniczeniem jest sam teren, który w pewnym momencie nie przyjmie już większej grupy ludzi. Duże znaczenie ma dla nas komfort uczestników, więc można być pewnym, że nigdy na OFF-ie nie będzie im ciasno. O marce Off Festivalu świadczą m.in. ostatnio przyznane wyróżnienia, takie jak chociażby wciągnięcie przez Pitchfork na listę 20 najważniejszych na świecie letnich festiwali. Czy to oznacza, że Polska staje się coraz bardziej istotna na imprezowej mapie świata?Trudno jest mi wypowiadać się w kontekście całego kraju . Na pewno nasz rynek festiwalowy jest w okresie prężnego rozwoju, co nie znaczy, że wszystkie imprezy są dobre. Staram się patrzeć na swój festiwal i na tym się koncertować. Nagroda dla Najlepszego Festiwalu w Eu-ropie czy top 20 Pitchforka to siedem lat naszej ciężkiej pracy, konsekwencja, pomysł, szczęście i pomoc finansowa miasta i sponsorów. Teraz czeka nas ciężka praca, by nikogo w związku z tymi wyróżnieniami nie zawieść.(Fot.J.Poremba)

Szansa dla młodych

Piotr Boimskimenedżer zespołu Noko

Festiwale potrzebne są zarówno młodym zespołom, jak i tym bardziej doświadczonym, które pojawiają się na scenie w charak-terze zaproszonych gości lub gwiazd. Droga, jaką należy przebyć, prawie zawsze jest długa i kręta, a jej pokonywanie stanowi dla muzyków równie dużą wartość co osiągniecie celu – występ na dużej scenie bez konieczności brania udziału w konkur-sach. Należy jednak pamiętać, że to one niejednokrotnie dają

niepowtarzalną szansę zwrócenia na siebie uwagi. Zespół Noko, jako laureat ubiegłorocznego festiwalu Jarocin, w tym roku miał możliwość wystąpić na scenie w roli gościa, poczynając w ten sposób istotny krok w kierunku rozwoju kariery muzycznej. Miarą sukcesu będzie dopiero 2013 rok, który pokaże, czy zespół właściwie wykorzystał wywalczone przez siebie 5 minut.

Od dłuższego czasu mówi się, że Polska w konkurencji „festiwale” staje się nie-kwestionowanym liderem. Kto jednak mógłby przypuszczać, że festiwale muzyczne w Polsce oferują największą wartość, w porównaniu do ceny. Pierwsze miejsce w ogólnym rozrachunku zajął irlandzki Oxegen Festival, a zaraz po nim uplasowały się brytyjskie Glastonbury i V Festival. Wśród liderów pojawiły się również Belgia (4. Rock Werchter, 5. Pukkelpop) oraz Dania (6. Roskilde), Serbia (7. Exit Festival), Węgry (8. Sziget Fe-stival). Polska zajęła 9-te miejsce z Coke Live Music Festival, 11-te Open’er, 12-te Przystanek Woodstock i 17-te Off Festival. Co ciekawe Pol-ska była jedynym krajem, którego aż cztery imprezy znalazły się w pierwszej dwudziestce. Jak podaje źródło, Europa Wschodnia ma najsilniejszą pozycję w rankingu efektywności kosztowej organizowanych festiwali. Polska zdecydowanie dominuje, zajmując pierwsze trzy miejsca w tym zestawieniu – 1. Przystanek Woodstock; 2. Off Festival; 3. Open’er Festival.

1 Polska Przystanek Woodstock

2 Polska Off Festival

3 Polska Open’er Festival

4 Belgia Lokerse Feesten

5 Rumunia BestFest

6 Polska Coke Live Mu-sic Festival

7 Słowacja Pohoda Festival

8 Portugalia Super Bock Super Rock

9 Serbia Exit Festival

10 Niemcy Haldern Pop

Page 40: Rynek Muzyczny 00/2012

40 RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

TEMAT NUMERUN

a fa

li fe

stiw

ali

Tylko wysoka półka

Mirosław Michalak Fotis Sound

Podstawowym kryterium oceny poziomu festiwalu, poza formatem zaproszonych muzyków, jest nagłośnienie. Samo wypożyczenie sprzętu często nie wystarcza. Jak ważny dla organizatorów imprez jest serwis i profesjonalna obsługa udostępnianych systemów?Często powtarzam, że system jest tak dobry, jak jego najsłabszy element. Jeżeli firma udostępni najwyższej klasy mikser, mikro-

fony, głośniki, systemy monitorowe, a realizator nie obsłuży ich właściwie, to z całą pewnością efekt końcowy pozostawi wiele do życzenia. Gwarancja jakości udostępnionego sprzętu tkwi bowiem nie tylko w jego parametrach technicznych, ale i serwisie, który może spoczywać po stronie firmy wykonującej zlecenie lub akustyka zespołu czy artysty. W powszechnej opinii największą część festiwalowego budżetu pochłaniają gwiazdy. Nic dziwnego, skoro to one właśnie w głównej mierze przyciągają widownię. Z jakimi kosztami należy się liczyć, wybierając nagłośnienie?Organizator festiwalu wybierając nagłośnienie sceny, nie powinien kierować się finansami, a jedynie skalą przedsięwzięcia, od której zależy stopień rozbudowania systemu. Oferujemy rozwiązania dla dużych, średnich i małych festiwali, jednak koszty ich wypożyczenia nie wynikają z wyższej lub niższej jakości modułów, ale wykorzystanej ilości. Trudno więc w tym przypadku doszukiwać się analogii do podziału na trzy półki cenowe. Warto dodać, że każda impreza jest dla nas tak samo ważna, bo zarówno artystom, jak i ich słuchaczom należy się odpowiednio dobre nagłośnienie. Aby oszacować wielkość niezbędnego nagłośnienia i co za tym idzie sprecyzować jego cenę, potrzebne są trzy podstawowe informacje: ridery, a więc wymaga-nia techniczne zespołów, terminy produkcyjne i „wielkość” audytorium – liczba słuchaczy oraz plan terenu, na którym zostaną zgromadzeni. Przydaje się również wiedza na temat charakteru imprezy, a dokładniej gatunków muzycznych, jakie mają wybrzmiewać na scenie. Festiwalowe sceny, wbrew zasadzie optymalizacji kosztów, obsługuje nie jedna firma, ale kilka odpowiedzialnych za konstrukcje, nagłośnienie i oświetlenie. Z czego wynika to zjawisko? Fotis Sound od samego początku istnienia pozycjonował się jako firma dźwiękowa. Pro-fesjonalne usługi są bardzo specyficzne i wymagające, dlatego przy obsłudze festiwali, które są o wiele bardziej złożone w produkcji-zarówno technicznej, jak i logistycznej - najlepiej oddelegować odpowiedni zakres obowiązków profesjonalistom zajmującym się każdym te-matem z osobna - nagłośnieniem, oświetleniem, multimediami i konstrukcjami.

W prowadzonym badaniu wzięto pod uwagę również kryteria logistyczne i organizacyjne, takie jak odległość od najbliższego miasta, szybkość wejścia na obiekt, liczba dostępnych scen, dostępność informacji oraz atrakcje poza-muzyczne. Pod tym względem Polska również nie ma powodów do kompleksów. Trzecie miejsce zajął Przystanek Woodkstock a siódme Open’er.

1 Wielka Brytania Glastonbury

2 Norwegia Øya Festival

3 Polska Przystanek Woodstock

6 Węgry Sziget

7 Polska Open’er Festival

8 Francja Vielles Charrues

9 Wielka Brytania Latitude Festival

10 Serbia Exit Festival

Warto podkreślić, że na podstawie przeprowa-dzonych badań dowiedziono, iż na pozytywny od-biór imprezy nie ma wpływu obecność w nazwie patrona tytularnego. Tylko jak go zdobyć? Przedsięwzięcie pełne zalet Mogłoby się wydawać, że największą barierą wejścia na festiwalową arenę są finanse. Sądząc jednak po liczbie imprez, głównie plenerowych, organizowanych każdego roku, to wcale nie największe wyzwanie. Trudno oszacować, ile kosztuje kompleksowe zorganizo- wanie tego typu eventu, ponieważ o cenie decydują takie czynniki jak planowana liczba uc-zestników, format zaproszonych na scenę gwiazd i gości, ich wymagania techniczne, miejsce wydarzenia i skala działań promocyjnych w me-diach. Bez względu na to jednak, od pieniędzy

wszystko się zaczyna i na nich kończy, dlat-ego też starając się o zabezpieczenie finansowe przedsięwzięcia muzycznego, należy w pierwszej kolejności określić jego atuty i przekonać do pomysłu nie tylko potencjalnych uczestników, ale również - a może przede wszystkim - reprezent-antów władz miasta, sponsorów i jak się oka-zuje decydentów przyznających środki unijne. Doświadczeni organizatorzy zgodnie podkreślają, że każdy festiwal, któremu udało się wypracować rozpoznawalną markę, jest niebywałą inwestycją w promocję mia-sta. I choć włodarze niejednokrotnie sce-ptycznie przyglądają się nowym inicjatywom, to starają się je wspierać. Nigdy jednak nie należy oczekiwać pomocy większej, niż 30 proc. całego budżetu, czego osiągnięcie jest już ogromnym sukcesem. Warto pamiętać, że procedura pozy- skania środków z budżetu miasta nastręczać może wiele komplikacji, szczególnie w fazie rozli-czania, która przypada na przełom roku. Budżety zaś planowane są pod koniec kwartału, co może być kłopotliwe, zwłaszcza dla organizatorów pierwszy raz ubiegających się o dofinansowanie. Rzecz w tym, że rozpatrzenie wniosku to długotrwała procedura, podczas której beneficjent pozostawiany jest w niepewności. Podczas gdy władze miasta określają możliwą kwotę, należy z projektem zwrócić się do poten-cjalnych sponsorów. W błędzie jest ten, kto twierdzi, że wysłanie oferty z załączoną prezentacją imprezy wystarczy, aby pozyskać środki. Biznes robi się z ludźmi, a nie z firmami, dlatego warto osobiście pofatygować się do sponsora, który oczekuje jasnej argumentacji i dowodów na to, że właśnie ten konkretny festiwal na to zasługuje. Z punktu widzenia sponsora najważniejsze są trzy aspekty. Pierwszy – liczba uczestników; drugi – akcja promocyjna w mediach; trzeci – target, czyli profil słuchaczy i klarowna filozofia imprezy. Kolejność rzecz jasna można uznać za przypadkową, choć większość inwestorów właśnie w ten sposób ocenia pragmatyczność tego typu współpracy. Większość organiza-torów zabiega o względy producentów alkoholu i napojów energetycznych. W tym przypadku zazwyczaj podpisywana jest umowa na wyłączność sprzedaży podczas trwania imprezy,

Page 41: Rynek Muzyczny 00/2012

TEMAT NUMERUN

a fali festiwali

41RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

Sukces poza mainstreamem

Łukasz Napora rzecznik prasowy Festiwal Audioriver

Dla większości uczestników festiwali oprawa muzyczna odgrywa największą rolę. Tymczasem organizatorzy wiedzą, że to zaledwie czubek góry lodowej. Myślę tu chociażby o ustawie o bezpieczeństwie imprez masowych. Co jednak jest największym wyzwaniem?Największym wyzwaniem jest finansowanie. Rozmowy ze spon-sorami są bardzo trudne i gdyby nie wsparcie urzędów miast,

wiele festiwali w Polsce szybko przestałoby istnieć. Pewnie łącznie z nami. W tym roku mamy też szczęście, że wsparło nas Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Inną trudną kwestią dla nas jest logistyka – plaża w Płocku to piękne miejsce, ale niełatwe pod względem produkcyjnym. To nie jest wielka polana, na którą jednocześnie może wjechać kilka TIR-ów. Mamy jedną wąską drogę, na której musimy pogodzić potrzeby firm nagłośnieniowych, oświetleniowych, budujących sceny, dostarczających prąd. Poza tym, Audioriver – choć to festiwal przede wszystkim elektroniczny – nie jest łatwy ze względów sprzętowych. Mamy dużo pełnowymiarowych zespołów i skomplikowanych live actów, więc organizacja techni-ki nie ogranicza się do załatwienia kilku gramofonów. Przywozimy ogromne ilości sprzętu. Chcemy też, żeby wszystkie sceny grały praktycznie non stop, więc wszystkiego mamy po kilka, kilkanaście sztuk – tak, żeby zmiana między artystami odbywała się momentalnie. To odróżnia nas od wielu polskich festiwali, które – choć mają na przykład cztery sceny – to w jednym momencie grają tylko dwie, bo na dwóch pozostałych rozkładają się kolejne zespoły. Audioriver - Festiwal świata niezależnego już poprzez samą nazwę precyzuje grupę docelową uczestników. Z pewnością nie ma to być impreza masowa. Jak wobec tego ar-gumentu reagują sponsorzy, którym teoretycznie zależy na jak największym rozgłosie?Organizator festiwalu wybierając nagłośnienie sceny, nie powinien kierować się finansami. Nie oszukujmy się, Audioriver jest imprezą komercyjną. Kierujemy ją jednak do osób, których nie interesuje mainstream. Do osób, które stale szukają czegoś dla siebie – szukają alternatywy od tego, co jest im wpajane przez popularne media. Czy to nie jest atrakcyjna grupa dla spon-sorów? Jeśli spojrzy się na reklamy telewizyjne, największe marki nieustannie odwołują się do takich niepokornych odbiorców. A jeśli chodzi o rozgłos – nasze kampanie reklamowe i PR są warte kilka milionów złotych, a frekwencyjnie jesteśmy czwartym biletowanym festiwalem w Polsce. Nisza nie jest atrakcyjna marketingowo, jeśli jest rozproszona, ale Audioriver to jest kilka nisz zebranych na jednej platformie. Jeśli sponsorzy tego nie widzą, to znaczy, że musimy się bardziej starać, by ich przekonać, a nie zmieniać siebie. Gwiazdy pociągają za sobą tłumy. Wam udało się w ubiegłym roku zgromadzić aż 17 000 uczestników. Jakimi kryteriami wyboru kierujecie się, dobierając muzyków?Jesteśmy już dużym eventem, dlatego kryterium popularności jest dla nas bardzo ważne. Nie możemy sobie pozwolić na to, by w namiocie na 5 000 osób bawiło się kilkuset najbardziej zatwardziałych fanów artysty, który ma na koncie dwie EP-ki wydane trzy miesiące wcześniej. I tu nie chodzi nawet o pieniądze, których nie zarobimy na sprzedaży biletów. Tu chodzi o to, że w pustym namiocie nikt się dobrze nie bawi. Potrzebujemy tłumu, żeby zbudować atmosferę. Na stadionie, nawet przy kiepskim meczu, czujemy się dobrze, bo jesteśmy w dużej wspólnocie. Ale poza tym, artyści których sprowadzamy, muszą prezentować najwyższy poziom muzyczny. Ich twórczość musi się też nam – organizatorom – osobiście podobać. Audioriver powstał jako impreza dla nas samych i tego się trzymamy!

co zdecydowanie wpływa na atrakcyjność kon-traktu, ponieważ umożliwia sponsorowi nie tylko zwrot kosztów inwestycji, ale również zarobek. Powyższe rozwiązanie nie stanowi reguły, szczególnie w przypadku imprez, które do-piero pracują na swoją markę czy pozycję na rynku. Naturalnie najkorzystniej wejść w relacje z kilkoma dużymi sponsorami, co nie znaczy, że współpraca z lokalnymi pro-ducentami nie może być równie udana. Jak to mówią – cudze chwalicie, swego nie znacie. Rozglądając się za naprawdę dużymi kwotami, często te mniejsze, leżące na sąsiedniej ulicy, są wręcz niezauważane. Dużo łatwiej zarazić entuzjazmem lokalnych przedsiębiorców, którzy w mikroskali swojej działalności, mogą liczyć na makropromocję ze strony organizatora, co pozytywnie wpłynie na rozpoznawalność brandu. Ciocia Unia też da Jednym ze źródeł finansowania, choć nie tak rozpowszechnionym w Polsce, jest „Pro-gram kultura”, a dokładnie obszar 1.3.6, jaki z myślą o organizatorach festiwali zaproponowała Komisja Europejska. O dofinansowanie ubiegać się mogą zarówno firmy prywatne, jak i organi-zacje pozarządowe, których główna działalność związana jest z organizowaniem festiwali. Z jedną zasadniczą uwagą – wydarzenie musi mieć charakter non-profit, a jakikolwiek przychód musi zostać wykorzystany na potrzeby projektu. Maksymalna kwota dofinansowania to 100 000 euro i nie więcej niż 60 proc. kosztów kwalifikow-anych. Ale to nie koniec wymagań srogiej Unii. Festiwale, które mają szansę otrzymać fundusze, muszą mieć za sobą już co najmniej pięć edycji, podczas których brali udział artyści z polski i najm-niej siedmiu krajów zagranicznych, uczestniczących z kolei w projekcie – „Narodowość”. Co ważne, kwalifikują się jedynie koszty, które związane są z europejskim wymiarem działań. W prak-tyce oznacza to, iż Unia dofinansuje występy gwiazd zagranicznych, ich podróż i zakwate-rowanie, a także promocję – w 15-procentach. Na zakończenie warto dodać, że na złożenie wniosku organizatorzy mają czas do 15 listo-pada 2012 roku, a merytorycznej ocenie podlegać będą: skala otwartości na kulturę europejską, a nie narodową, liczba uczestników, format zapro-

szonych gości oraz ulubiona w nomenklaturze uni-jnej – innowacyjność.

Bilans zysków i strat Unijna alternatywa z całą pewnością jest atrakcyjna dla wszystkich tych, którzy hołdują uprawianiu „sztuki dla sztuki”. Może dla-tego relatywnie niewielu organizatorów z programu korzysta, bo większość z nich komercjalizuje imprezy. Festiwal to produkt,

który należy wyprodukować, wypromować, a na końcu sprzedać, przy jednoczesnym zacho-waniu wysokiej jakości i odpowiedniego poziomu oprawy muzycznej, jak również infrastruktury czy bezpieczeństwa. Kto i na czym może tu zarobić? Wbrew pozorom na szczycie listy płac wcale nie znajduje się organizator, a już na pewno nie ma szans się na nią wspiąć na przestrzeni pierwszych pięciu lat. Trudne początki ludzi z pasją, którzy nie zawsze potrafią połączyć ją

Page 42: Rynek Muzyczny 00/2012

42 RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

Na

fali

festi

wal

iTEMAT NUMERU

Budżetów „sky is the limit” nigdy nie było

Rafał Mrzygłodzki dyrektor generalny Aram Multimedia

Organizatorzy festiwali, w zależności od skali przedsięwzięcia, jego promocji i hojności sponsorów, dysponują bardzo zróżnicowanym budżetem. Nigdy jednak nie jest on nie-ograniczony. Czy można bardzo ogólnie oszacować, ile jego procent powinna pochłonąć organizacja sceny - światło, nagłośnienie, konstrukcja?Budżety „sky is the limit” nigdy nie istniały i oczywiście w porów-

naniu z koncertem czy eventem budżet takiego festiwalu jest duży, nie mniej jest dużo więcej kosztów, które trzeba z niego pokryć. To samo dotyczy sprzętu. Jeżeli impreza jest transmi-towana na żywo lub rejestrowana przez telewizję, koszty oświetlenia, nagłośnienia i multi-mediów także są wyższe. O kwotach trudno mówić, bo każda impreza jest inna, nie tylko merytorycznie, ale i wielkościowo. Możemy postawiać niewielką multimedialną scenografię za kilkadziesiąt tysięcy, większą za kilkaset i mega dużą czasem nawet za pojedyncze miliony. Czym powinni kierować się organizatorzy festiwali, wybierając firmę odpowiedzialną za nagłośnienie i oświetlenie? Jakie obowiązują kryteria?Doświadczeniem, ludźmi i zaufaniem. Zatrudniając naszą firmę do obsługi, organizatorzy i realizatorzy mają pewność, że przyjedzie doświadczona ekipa znająca swój sprzęt i zdolna nie tylko go zainstalować, ale i nadzorować jego pracę podczas realizacji. Czasem taki nadzór to bycie na „stand-by”, a czasem konieczność wspinania się po konstrukcjach, aby poprawić coś „na gorąco”. Sprzęt jest tylko sprzętem, liczy się że ludzie wiedzą jak zareagować i szybko usunąć ewentualną usterkę. Od ostatnich kilku lat można zaobserwować dynamiczny wzrost liczby organizowanych festiwali. Czy z Pana punktu widzenia rzeczywiście tak jest? Czy rosnąca koniunktura jest również dla Państwa firmy odczuwalna? Moim zdaniem ich liczba nie rośnie, raczej utrzymuje się status-quo. Część imprez znika, a w ich miejsce pojawiają się nowe.

Ale jak pokazuje doświadczenie, i oni wreszcie stają na nogi. Kiedy? W momencie, gdy festi-wal cieszyć się zaczyna popularnością – pod warunkiem, że jest on biletowany. Jeszcze do niedawna, podczas dyskusji na ten te-mat, przeważały argumenty za bezpłatnym wstępem. W porę jednak organizatorzy spo-strzegli, że tego typu postępowanie skutecznie psuje rynek. Wciąż jednak można uczestniczyć w darmowych imprezach miejskich, które niestety pod względem oprawy muzycznej nie mogą się równać z festiwalami. Dlaczego? Z powodu niesprecyzowanego targetu. Impreza dla każdego, często okazuje się dla nikogo. Nawet 70 proc. kosztów generują gwiazdy festiwali, wielkie nazwiska i zespoły, które zaprasza się na scenę z dwóch powodów. Pierwszy to oczywiście muzyka, a drugi – z punktu widzenia marketingu zdecydowanie ważniejszy – przyciągnięcie publiczności. Line-up stanowi o przewadze konkurencyjnej festiwalu i w przypadku tych największych, kartę przetargową. To właśnie przez pry-zmat zaproszonych gwiazd oceniane jest całe

przedsięwzięcie. A mierzyć trzeba coraz wyżej. Wciąż najsilniej oddziałują goście za-graniczni, ale co najważniejsze, publiczności nie wystarcza już wskrzeszanie artystów z minionej epoki. Potrzebują silnych bodźców ze strony żywych ikon popkultury. Jak pokazał ten rok, alternatywa zaczyna być w modzie. Zauważa się tendencję silnego profilowania eventów, celne trafianie w niszę i otwieranie się na nowe konwencje, jak chociażby włączenie w harmonogram imprez towarzyszących. Nie samymi gwiazdami festiwal żyje! Na scenie pojawiają się również goście mniejszego formatu lub nowicjusze muzyczni. To zdecydowanie tańsza, czasem nawet bezpłatna alternatywa. Dla młodych muzyków udział w festiwalu stanowi wyjątkową szansę zaistnienia w świadomości słuchaczy, dlatego chętnie biorą udział w konkursach i plebi-scytach, które stanowią przepustkę na dużą scenę. Najtrudniej mają ludzie środka, artyści, którzy chcieliby, ale nie mogą, bo najzwyczajniej w świecie na ich występ budżetu może już nie wystarczyć, a zniżyć się do poziomu konkursu nie mają zamiaru.

Page 43: Rynek Muzyczny 00/2012

TEMAT NUMERUN

a fali festiwali

43RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

Polska krajem festiwalowym

Michał Konecki rzecznik prasowy Festiwal Muzyczny Juwenalia Poznań

Festiwal, bez względu na target, do jakiego jest skierowany, stanowi przykład przedsięwzięcia, w które poza ludźmi zaangażować należy całkiem spore środki finansowe. Jak w tej materii radzą sobie poznańskie Juwenalia? Skąd czer-piecie na to fundusze?Organizując „Festiwal Muzyczny Juwenalia Poznań”, staramy się pozyskiwać środki z różnych źródeł. Rozprzestrzeniona forma

pozyskiwania funduszy sprawdza się najlepiej przy organizacji tak dużego, bo aż cztero-dniowego festiwalu muzycznego. Dzięki temu, że poznańskie Juwenalia organizujemy pod wspólną banderą, w ramach Porozumienia Samorządów Studenckich Uczelni Poznańskich możemy połączyć nasze środki z budżetów samorządów studenckich poszczególnych uczelni. Kolejnym źródłem finansowania (niestety wciąż za małym, chociażby w porównaniu do in-nych polskich miast) jest kwota, jaką otrzymujemy w ramach pomocy od Miasta Poznań. Niestety na tym polu Poznań wypada gorzej od takich miast, jak Bielsko-Biała, Opole czy nawet Piła. Nie wspominając już o metropoliach pokroju Warszawy, Wrocławia, czy Kra-kowa. Trzecim i ostatnim źródłem wspomagającym budżet Juwenaliów są oczywiście nasi sponsorzy. Z roku na rok staramy się poszerzać i uatrakcyjniać pole sponsorskie, gdyż w parze ze środkami finansowymi idą ciekawe akcje promocyjne naszych sponsorów, które dodają kolorytu takiemu przedsięwzięciu, jak Festiwal Muzyczny Juwenalia Poznań. Nie możemy jednak nie wspomnieć o pomocy, jaką udziela nam producent Festiwalu, czyli Fundacja na Rzecz Studentów i Absolwentów UAM „Universitatis Posnaniensis”, która udostępnia nam swoją osobowość prawną, możliwości finansowe i wsparcie merytoryczne. Pozostając przy temacie finansów, warto zapytać, co właściwie kosztuje najwięcej? Wynajęcie sprzętu? Ochrona? Gwiazdy?Teoretycznie – wszystko. Koszty czterodniowej imprezy mnożą się i mnożą. W kontekście jednorazowej opłaty, to oczywiście wydatki artystyczne są największe. Polskie gwiazdy wbrew pozorom nie należą do najtańszych. Zwłaszcza, kiedy z roku na rok podnosimy sobie poprzeczkę tak, aby spełnić oczekiwania możliwie najszerszego grona słuchaczy, gwarantując jednocześnie line-up o jak najwyższej wartości kulturalnej. Jednak to zsumowane opłaty in-frastrukturalne w ostateczności dają nam największy rachunek.

Historia studenckich Juwenaliów jest bardzo długa, ale ich festiwalowa konwencja doskonale wpisuje się w dzieje najnowsze, bowiem od kilku lat zaobserwować można stale rosnącą popularność tego typu imprez plenerowych. Z czego to wynika? Z koni-unktury czy relatywnie łatwego zarobku?Zależy o jakiej popularności mówimy? Popularność wśród organizatorów, czy też or-ganizacji chcących podjąć się takich przedsięwzięć, wynika moim zdaniem z zapotrze-bowania rynku. Polska od kilku lat staje się krajem „festiwalowym”. Coraz chętniej wybieramy się na różne tego typu wydarzenia, które jak grzyby po deszczu wyrastają w kolejnych to krańcach naszego państwa. Dodatkowym atutem jest fakt, że niejeden z tych grzybków, to naprawdę smakowite i jakościowe kąski. Spoglądając na to jednak z drugiej strony, czyli z pozycji widza, oczywistym jest to, że bardziej opłaca się skorzystać z oferty jednego festiwalu, który proponuje kilka gwiazd oraz masę dodatkowych atrakcji (nieraz w bardzo niskiej cenie), niż kupić kilka biletów na koncerty poszczególnych artystów. Ile czasu zajmuje przygotowanie festiwalu? Jakie są kolejne etapy i fazy natury organizacyjnej? Od czego należy zacząć, a czym zwieńczyć dzieło? Pracę nad „Festiwalem Muzycznym Juwenalia Poznań” rozpoczynamy już w październiku. To właśnie wtedy wybieramy Koordynatora Głównego oraz Team Liderów odpowiedzialnych za poszczególne etapy tworzenia Festiwalu. Wtedy również ustalamy datę imprezy. Następnie machina zaczyna się nakręcać, by w okolicach grudnia-stycznia nabrać już poważnego tem-pa, przyspieszając z miesiąca na miesiąc. Najwięcej skondensowanej w krótkim czasie pracy napotykamy jednak w dwóch miesiącach poprzedzających Festiwal. Podsumowując jednak, to praca przy Juwenaliach trwa praktycznie cały rok akademicki. W tym momencie podeprę się jednak maksymą szefów kuchni, którzy przepisów na swoje specjalności nikomu nie zdradzają i pozwolę sobie przemilczeć resztę spraw harmonogramu tworzenia największego studenckiego Festiwalu w Polsce.

Next step Skoro doświadczenia uczestników i organiza-torów, a także badania dowodzą, iż Polska jest krajem festiwalowym, warto się zastanowić, w jakim kierunku owo dobro narodowe będzie się kształtować i, miejmy nadzieję, rozwijać. W 2012 roku wiele imprez plenerowych orga-nizowanych przez władze miast i gmin po prostu się nie odbyła. Większość środków przeznaczo-nych zostało bowiem na strefy Euro 2012, raje kibica i innego typu przybytki uciech o zabar-wieniu sportowym. W związku z tym obniżyła się podaż, a popyt odwrotnie proporcjonalnie wzrósł. Wygłodniali muzycznych wrażeń kon-sumenci, mimo niesprzyjających warunków atmosferycznych nie zawiedli oczekiwań organi-zatorów. Pozytywnie odpowiedzieli na tegoroc-zny line-up, który z roku na rok staje się bardziej wyrafino-wany. Czego jeszcze im trzeba? Wiedzy i świadomości! Dlatego też kolejny rok powinien upłynąć pod znakiem marketingu i pro-mocji w mediach, również społecznościowych. Liczyć się będzie także interakcja z uczestnikami, którzy mając wpływ na dobór artystów, silniej identyfikować się będą z danym wydarzeniem.

Page 44: Rynek Muzyczny 00/2012

Mod

a na

Pol

skę?

FORUM

Moda na Polskę?Stabilna na tle innych państw Europy sytuacja go- spodarcza w naszym kraju oraz wydarzenia takie, jak choćby Euro 2012 sprawiły, że o Polsce jest coraz głośniej na całym świecie. Pierwszoligowe gwiazdy muzyki swoimi koncertami nad Wisłą przyciągają międzynarodową uwagę w środek Europy. Mówi się o modzie na Polskę. Czy rosnąca popularność naszego kraju może pomóc rodzimemu rynkowi muzycznemu? Jak branża (muzycy, firmy) może wykorzystać sprzyjającą koniunkturę? W końcu, czy mamy się czym pochwalić?Opracowanie: Paweł Boroń

44 RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

Page 45: Rynek Muzyczny 00/2012

45RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

FORUMM

oda na Polskę?

Rynek musi znormalnieć

Dariusz Dusza gitarzysta rockowy, kompozytor, autor tekstów

Popularne są kraje o mocnej gospodarce i silnej kulturze. Niestety Polska nie jest jeszcze takim krajem. Wleczemy się w ogonie Europy pod względem zarobków, za to przodujemy, jeśli chodzi o eksport taniej siły roboczej. Oby to się kiedyś zmieniło. Lecz, żeby ta ewentu-alna, hipotetyczna „moda na Polskę” pomogła naszemu rynkowi, najpierw sam ten rynek musiałby choć trochę znormalnieć. Jeśli taka koniunktura kiedyś przyjdzie, wtedy o wiele łatwiej będzie dotrzeć do szerszego grona odbiorców. Łatwiej wypromować, pokazać, łatwiej konkurować z globalnymi markami zespołów Zachodu. Teraz polscy muzycy mają mikro szanse w obliczu finansowej i promocyjnej potęgi wielkich korporacji. Nie dlatego, że są mniej zdolni, mniej pracowici. Po prostu nikt w nich nie inwestuje. Sądzę, że mamy wiele świetnych zespołów, głównie grających muzykę niszową: metal, punka, reggae czy też folk. Mamy wielu utalentowanych jazzmanów. O wiele gorzej jest z tzw. mainstreamem, gdy popatrzeć – bo słuchać się nie da – na „gwiazdy” lansowane w mediach. Mamy dobrych realizatorów, dobre studia, o wiele tańsze niż na Zachodzie, świetnych lutników, elektroników. Potencjał jest, tylko promować, promować, promować!(Fot.P.Kokot)

Rośnie ranga festiwali

Bartek Stolarek booking agent - Przystanek Woodstock

Rosnąca popularność Polski może pomóc naszemu rynkowi muzycznemu, szczególnie jeśli chodzi o zagranicznych odbiorców, którzy często przemierzają świat w poszukiwaniu różnych muzycznych wydarzeń. Szczegól-nie, że dla naszego kraju jest to okres takich eventów, głównie festiwali, których wcześniej w takiej ilości i na tak wysokim poziomie nie było, jak choćby stawiający na niesamowitą atmosferę Woodstock, imprezy z wielkimi gwiazdami – Open’er czy Coke Live oraz niszowy OFF Festival. Jeżeli chodzi o polskich twórców, to nie byłbym pewien, czy popularność kraju przełoży się na ich popularność, ponieważ nasi wykonawcy mają niestety ogromny problem z przebiciem się na europejski rynek. Dla firm najlepszą wizytówką są opinie zespołów, z którymi miały okazję współpracować, ponieważ firma, której dobrze współpracuje się z jednym wymagającym artystą, na pewno sprosta oczekiwaniom innych muzyków z najwyższej półki, zwłaszcza, że z ekipą towarzyszącą jednemu artyście, możemy się spotkać podczas koncertu innego. Bardzo istotne, zarówno dla artystów, organizatorów festiwali, jak i podwykonawców, są również wyjazdy na zagraniczne imprezy branżowe i targi muzyczne. To właśnie tam można nawiązać różnego rodzaju kontakty. W przypadku zespołów konieczna jest także przemyślana kampania pro-mocyjna w kierunku zagranicznych odbiorców. Mamy artystów, którzy sprawdziliby się na wielu europejskich imprezach. Są to zarówno znane już w Polsce zespoły, jak i młodzi muzycy, z którymi często spotykamy się podczas poprzedzających Woodstock eliminacji oraz samego festiwalu. W dziedzinie sprzętu i usług związanych z muzyką również nie odstajemy od innych kra-jów, dysponujemy w Polsce firmami na światowym poziomie.

Trzeba inwestować w młodych artystów

Yach Paszkiewicz reżyser, współtwórca Festiwalu Polskich Wideoklipów Yach Film

Zapewne jakieś egzotyczne zainteresowanie naszym rynkiem muzycznym wzrośnie. Ale nie oszukujmy się. Każdy z kra-jów ma silny rynek muzyczny i zapewne trudno tam ulepić artystę, który zawojuje zachodnie rynki. Lepiej się ma polski klasyczny ruch muzyczny, mówię np. o Festi-walu Chopinowskim, współcześni kompozytorzy: Penderecki, Kilar, Górecki, czyli klasyka instrumentalna. Również jazz: Stańko, Możdżer, Urbaniak. Ale w sumie to są od lat „ambasadorzy” polskiej kultury muzycznej. Dużo się dzieje w muzyce klubowej. Tu nie trzeba być poetą, by przebijać się z tekstami. Trzeba sporo inwestować w młodych artystów. Jednak jeśli media nie będą wspierać kultury muzycznej, nie będą promować, to nic się nie wydarzy. Pięknie było promowane w Polsce Euro 2012, sta- diony, drużyna i chciałbym widzieć takie zainteresowanie polską sceną muzyczną. Od 21 lat promuję polski teledysk. Tak się stało, że gros młodych zdolnych twórców pracuje dla artystów zagranicznych. Tacy twórcy jak Łukasz Rusinek, Florian Malak, Urszula Morga, Bartosz Mikołajczyk, Dawid Marcinkowski, duet Kijek/Adamski, Maciej Szupi-ca, Darek Szemanowicz, Grupa 13 i wielu innych, to światowy poziom animacji, re-alizacji i tym możemy się pochwalić. Ale w świecie naszych mediów elektronicznych, w telewizji oni nie istnieją. Nie promuje się ich prac, nie wspiera finansowo.(Fot.J.Pawleta)

Page 46: Rynek Muzyczny 00/2012

46 RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

Mod

a na

Pol

skę?

FORUM

Nie mamy się czego wstydzić

Mariusz Kuś dziennikarz, promotor, właściciel agencji 4-event Na pewno dzięki Euro wiele osób na świecie dowiedziało się, że Polska to nie teren białych niedźwiedzi. To, że mamy się czym pochwalić mu- zycznie, jest dodatkiem do tej wiedzy. Jednakże upłynie jeszcze dużo czasu, zanim nasze zespoły zaczną się liczyć na świecie. Nie jest to bynajmniej spowodowane nieznajomością Pol-ski czy rynku muzycznego. Problemem jest to, że wielu ambitnych muzyków siedzi w podziemiu, nie mając wspar-cia promocyjnego ze strony rodzimego rynku muzycznego. Jest on niestety opanowany przez kilkanaście po- dmiotów spijających śmietankę. Skąd więc ludzie za granicą mają się dowiedzieć, że istnieją jeszcze inne zespoły, niż Feel, Budka Suflera czy popularny ostatnio zespół Loka. Bez znajomości w branży, ciężko zrobić cokolwiek. Życzyłbym sobie, aby Euro pozostawiło po sobie wiedzę o naszej branży muzycznej, ale niestety w tej kwestii jestem eruroscep-tykiem. Obym się mylił. Możemy jedynie liczyć na to, że dzięki Euro, zagraniczni to-powi artyści chętniej będą odwiedzali nasz kraj, co na pewno pozytywnie odbije się na ilości koncertów w Polsce. Zarobią agencje koncertowe, być może małe wydawnictwa muzyczne, na które zwrócą uwagę zagraniczni artyści. Na pewno możemy odważniej nawiązywać współpracę bez kompleksów z rynkami zagranicznym. Mamy taką ogromną ilość artystów, że spokojnie możemy z nimi konkurować. Oczywiście, jakość jest różna, ale najważniejsze jest, że ludziom się chce. Od tego się zaczyna. Tworząc ser-wis Muzyczna Strefa, nastawiliśmy się właśnie na tych artystów, co więcej zostaliśmy zauważeni przez zespoły polskie mieszkające np. w Londynie a chcące się w Polsce promować. To chyba dobrze, że tak się dzieje, bo to znaczy, że polski rynek muzyczny może być atrakcyjny, że może konkurować z UK. Polska, to kraj pełen ludzi z pasją, z chęciami do działania, nie wiem jak jest za granicą, ale to my mamy Jurka Owsiaka i Przystanek Woodstock, to u nas jest Ostróda Reagge Festiwal z Piotrem „Piterem” Kolajem na czele, to w końcu u nas jest Węgorzewo czy Złota Tarka w Iławie. Ambit-nych festiwali jest wiele i dobrze, bo to właśnie nasza wizytówka.

Internet kontra koncerty Jakub Roszkiewicz muzyk, dyrektor artystyczny festiwalu Kortofest Najpierw poprawmy własne podwórko. To, że płyty się nie sprzedają - tak jest wszędzie. Ale Zachód postanowił sprzedawać muzykę w internecie. Zróbmy tak – to nie boli. Niestety, jest jedna gorsza rzecz – ludzie nie chodzą na koncerty. Jeszcze kilka lat temu i wcześniej, jakikolwiek zespół mógł liczyć na publiczność, która przyszła z czystej ciekawości oraz pragnienia „wyjścia na koncert”. Teraz w internecie rosną przy zespołach wyświetlenia na Youtube, rośnie liczba komentarzy, odsłon – a na koncertach pustki. Wiadomo, są miasta i kluby, gdzie zawsze są ludzie. Bo klub modny, bo trzeba się pokazać. Ale przyjść na zespół, który jest mało znany? Dajmy im szansę! Ludzie nie chodzą do klubów, ale na festiwalach to inna sprawa. A widać, że masówek jest coraz więcej. Nie mówię o święcie ziemniaka czy czekolady. Chodzi o festiwale, gdzie oprócz gwiazd pojawiają się małe zespoły, często również w konkursach. Nie mają tłumów, ale mają słuchaczy. To wspiera, fakt. Mamy już liczące się festiwale, mamy również kapele na światowym poziomie. Mamy również doświadczenie. Przy odpowiedniej pro-mocji możemy zaistnieć na rynku światowym jako muzycy, producenci i organizatorzy.

Polski rynek czeka na odkrycie

Adam Harris

gitarzysta w zespole Hammer Oczywiście, że Polskę coraz lepiej ocenia się w świecie! Zupełnie nie rozumiem, skąd wątpliwości ludzi, iż jest odwrotnie. Natomiast nasz rynek muzyczny nie ma najmniejszego znaczenia gdziekolwiek w świecie, ponieważ nasz to on już od dawna nie jest. Ile mamy prawdziwych polskich wytwórni? W ilu mediach promuje się polskie zespoły? Ilu polskim twórcom daje się realną możliwość gra-nia i istnienia w mediach ? Uważam, iż polski rynek muzyczny powinien mieć metkę Made in USA. Myślę, że sprzyjająca koniunktura jeszcze nie jest aż tak sprzyjająca, bo jeśli z nikomu nie znanych amatorów robi się na siłę gwiazdy, to nie odbieram tego jako przejaw sprzyjania artystom. Na szczęście ci się nie poddają i dzięki nim, czy dzięki polskim producentom, mamy się czym chwalić. Polskie firmy branży muzycznej są znane i cenione na świecie. Powinniśmy stuknąć się w czoło i poważnie zastanowić, dlaczego w kraju, któremu przynoszą dumę poza jego granicami, nie są niemal w ogóle doceniane. Posiadamy też zespoły, które mogłyby zawstydzić zachodni światek razem z niektórymi wielkimi, zachod-nimi gwiazdami, które dzięki temu, że w końcu możemy zobaczyć i posłuchać ich w kraju na żywo, pokazując ile tak naprawdę znaczą. Przy tym, rozczarowując.

Page 47: Rynek Muzyczny 00/2012

47RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

Eksportujmy to, co najlepsze

Piotr Augustynowicz muzyk, gitarzysta, właściciel agencji Acoustic Polska to kraj coraz bardziej rozpoznawalny na świecie. Myślę, że dopiero zaczynamy powoli budować nasz muzyczny rynek, winić tu należy cały okres komunizmu, w którym nasz kraj odizolował się od zachodniego świata. Jesteśmy na dobrej drodze. Potrzeba jeszcze kilku lat na wyro-bienie sobie marki naszego rynku. Myślę, że Polska ma do zaoferowania ogrom bardzo dobrej muzyki, z której kilku artystów śmiało mogłoby stanąć w czołówce światowej. Myślę też, że w dobie internetu jesteśmy w stanie mierzyć bardzo wysoko. Wydaję się, że jako kraj jesteśmy cały czas bardzo za-kompleksieni, ale jak się okazuje, daje to tylko pozytywne skutki, bo jeżeli chodzi o festiwale, koncerty, imprezy muzyczne jesteśmy już na światowym poziomie. Jeżeli chodzi o branżę muzyczną, da się zauważyć, że idziemy w dobrym kierunku. Cały czas rozwijamy się. Świat stoi już otworem, więc jeżeli chodzi o firmy muzyczne, muzyków, całą branżę, powinniśmy eksportować to, co najlepsze na Zachód, mierzyć się z najlepszymi markami na świecie i nie wstydzić się tego, co mamy do zaoferowania. Nasze społeczeństwo być może nie jest na to przygotowane lub nie docenia tego. Polscy słuchacze nie wierzą w sukces polskiej muzyki. Winę należy zrzucić po części na polski „show-biznes”, który tak naprawdę trzyma się utartych ścieżek, rzadko ryzykując, nie stawiając na polskiego młodego wykonawcę, czasem muzycznie trudnego w odbiorze. Koniunktura napędza się sama i myślę, że prędzej czy później nastąpi taki moment, w którym nastanie rewolucja i cały polski muzyczny underground stanie się nośny i popularny. Przez mniej więcej ostatnie siedem lat edukacja muzyczna w Polsce rozwinęła się nieprzeciętnie. Szkoły, szkółki, kursy, warsztaty stały się dostępne dla każdego młodego człowieka. Edukacja muzyczna w Polsce nie ma się czego powstydzić – stanowi światowy poziom. Dostęp sprzętu muzycznego, to kolejny wiel-ki sukces. Polskie firmy stanęły na wysokości zadania, są rozpoznawalne na całym świecie. Usługi związane z muzyką, organizacja koncertów podobnie.

Umiesz liczyć, licz na siebie

Lesław Dutkowski

redaktor, dziennikarz muzyczny

Marka „Polska” w skali światowej zajmuje miejsce poza 70. Wszyscy eksperci wskazują, że nikt nie ma spójnej wizji, jak promować kraj, a tym samym również jego kulturę, tę wysoką i tę tak zwaną niską. Podpisuję się pod tym obiema rękami. Z żalem, że lata mijają i nic się nie zmienia. U nas wciąż wielką moc ma powiedzenie: „Umiesz liczyć, licz na siebie”. Może z festiwalami jest nieźle, dzięki na przykład takiemu pasjona-towi, jak Artur Rojek albo temu, że parę dużych firm zrobiło się sponsorami tytu-larnymi takowych (Tauron, Heineken, Coke), ale na nasz rynek muzyczny za bardzo to nie wpływa, moim zdaniem. Nasz rynek muzyczny, ten korpora-cyjny, wielkowytwórniowy musi się sam zreformować, uzdrowić, znaleźć sposób, aby dotrzeć do odbiorcy. Podział środków ze sprzedaży nośników jest wciąż na niekorzyść tworzących, a na korzyść ich twórczość wydających. Inter-net na szczęście umożliwia samodzielne docieranie do słuchaczy, skuteczne pro-mowanie się i nie wątpię, że znajdą się twórcy, którzy to świetnie wykorzystają. A nawet już wykorzystują. Są to jednak działania na małą skalę, bez odpowied-nio dużych budżetów. Ergo, siła rażenia jest znacznie mniejsza niż wtedy, gdy jest się pod parasolem dużej korporacji. Przyjrzyjmy się tym, którzy coś już za granicą Polski osiągnęli. To głównie przedstawiciele ekstremalnego meta-lu, paru artystów jazzowych (Stańko, Urbaniak), Basia Trzetrzelewska. Z suk- cesami poza Polską koncertują też choćby Paprika Korps (dużo i często), także Anna Maria Jopek i Aga Zaryan, lecz na niewielką póki co skalę. Naszym udało się głównie dzięki wieloletniej ciężkiej pracy i wytrwałości (vide Nergal z Behemoth, Peter z Vader wspomagany przez Mariusza Kmiołka, Decapitated) albo temu, że byli przez jakiś czas „tam” i wypracowali sobie pozycję oraz kon-takty lub mają obrotnych menedżerów. Nic nie ujmując twórczości, ona sama nie wystarczy.

Wykorzystajmy szansę

Michał Piesiak basista i wokalista w zespole Materia Więcej ludzi słyszy o Polsce i siłą rzeczy słyszy też więcej polskiej muzyki. Rynek w Polsce jest kulawy chyba przez brak pieniędzy. Ludzie nie mają na chleb, więc gdzie znaleźć złotówki na płytę czy koncert? Im głośniej będzie o Polsce, tym będziemy bogatsi - tak uważam. Ludzie w Polsce muszą się nauczyć płacić za muzykę a wtedy rynek rozkwitnie. Myślę, że dobrym sposobem by wykorzystać sprzyjającą sytuację będzie promocja poza grani-cami Polski. Teraz, kiedy mamy lepszy dostęp do Zachodu a obce kraje słyszą o nas, powinniśmy to wykorzystać i zaprezentować swoje możliwości. Powinniśmy zdobyć zaufanie innych krajów i pokazać, że kultura w Polsce to kwestia warta uwagi. Po-lacy potrafią i mogą, tylko brakuje nam wiary w siebie i konsekwencji w działaniu.

Moda na Polskę?

FORUM

Page 48: Rynek Muzyczny 00/2012

Mod

a na

Pol

skę?

FORUM

Możemy konkurować bez kompleksów

Tomasz Dziedzic

dziennikarz, właściciel agencji Wyspa.fm

Zamiast promować dobre zespoły, my wysłaliśmy w świat „Koko Koko Euro Spoko“, a promowany przez UEFA hymn rozgrywek zaśpiewała niezwiązana z Polską (ani Ukrainą) Oceana. Nieste-ty nie mamy pomysłu, jak, kogo i gdzie pokazać zagranicą. Muzycy, aby wyjść poza granice kraju, muszą mieć unika-towy, profesjonalnie nagrany materiał, koniecznie po angielsku. Wytwórnie i management z kolei jakikolwiek pomysł na marketing. Niestety, z tym mamy ciągle spory kłopot na rodzimym rynku, więc nie widzę w najbliższej przyszłości jakichkolwiek perspek- tyw usłyszenia polskiego wykonawcy w zagranicznej rozgłośni. Najpierw posprzątajmy u siebie, a potem myślmy o karierze na świecie. Oczywiście, są zespoły, które mają pomysł na siebie, dobrze kombinują. Przykładem jest Kapela ze Wsi Warszawa, która regu-larnie grywa trasy na Wyspach, ale to tylko wyjątek potwierdzający regułę. Od pięciu lat prowadzę w lokalnym ra-diu w Szkocji cotygodniowy polski pro-gram, przez dwie godziny wypełniony polską muzyką. Zainteresowanie ro-dzimych mieszkańców Glasgow poka-zuje, że mamy się czym chwalić. Kiedyś udało nam się nawet wprowadzić na codzienną playlistę radia „Crazy is my life“ Golców, ponieważ domagali się tego szkoccy słuchacze. Naprawdę mamy wielu ciekawych artystów, który-mi można by pochwalić się zagranicą (Brodka, Myslovitz). Brakuje jednak kogoś z pomysłem, kto będzie potrafił ich sprzedać poza rodzimym ryn-kiem. Pracując od kilkunastu lat przy największym festiwalu bluesowym na świecie - Rawa Blues, obserwuję reak-cje zagranicznych artystów. Każdy, bez wyjątku, chwali organizację festiwalu - obsługę, światła, sprzęt itp. W tej branży widzę pole do popisu dla polskich firm i wyjście zagranicę. Myślę, że tutaj możemy konkurować z najlepszymi, bez kompleksów.

Najwiecej dzieje się w niszy

Anna Jur menedżerka zespołu Neony Z perspektywy osoby pracującej w „niszy” branży muzycznej mogę powiedzieć, że zauważam trochę błędne koło: promujemy te same, stare gwiazdy, zapatrzeni jesteśmy na zagraniczne zespoły, ich suk-cesy i muzykę doceniamy dopiero wtedy, gdy uzna ją za dobrą ktoś obcy. Zmiana w mentalności ludzi, chodzenie i płacenie za koncerty, chęć poszukiwania i odkrywania świeżych polskich zespołów czy muzyków dotyczy zupełnej ni-szy. Tak też ma się rozwój tej polskiej muzyki - niszowo. Naturalnie, sporo polskich zespołów wyjeżdża, gra gościnnie w innych krajach, ale czy te kraje rzeczywiście są zainteresowane polską sceną? Nie promuje się polskiej muzyki. Popularność Polski jest cały czas bardzo zróżnicowana. Uważam, że wszystko zależy od poziomu inwestycji w nasz wizerunek zagranicą. Jeśli będziemy promować bigos i diskopolo - to tak będziemy kojarzeni. Jeśli na festiwalach typu Opener gwiazdami robi się tylko zagranicznych artystów, a polscy grają na rozpoczęciu dnia albo na miniscenach, to czym mają się obcokrajowcy interesować i gdzie ma być szansa dla polskiej muzyki? Tam, gdzie pojawią się pieniądze – takich artystów polskich pozna świat – czyli klasyczną papkę z popularnych stacji radiowych - zestaw utworów granych codziennie po kilka razy.

Pasja ponad rutynowe stawki

Natalia Fiedorczuk wokalistka, felietonistka Popularność Polski może pomóc, dopóki rynek mu- zyczny w Polsce będzie w stanie podołać międzynarodowym standardom. Oczywiście, dużo większe szanse mają rzeczy niszowe i alternatywne, takie, w których nakład finansowy na produkcję nie przekracza kilkunastokrotnie rzeczywistej wartości artystycznej gotowego „produktu”. Jeżeli Off Festiwal znalazł się w prestiżowym rankingu, bądź co bądź, opiniotwórczego portalu o muzyce pitchfork.com, to szansy upatruję w tej właśnie półce: czegoś, co nie jest Rihanną, ani Beyonce. Dużo łatwiej jest być divą na Zachodzie, i chyba lepiej, żeby tak zostało. Już teraz polscy muzycy jeżdżą na prestiżowe europejskie i amerykańskie festiwale i showcase’y. Bynajmniej nie są to reprezentanci Pudelka. Monika Brodka, wokalistka z mainstreamowo-telewizyjnym rodowodem, zaś jej ostatnia płyta i cały wizerunek jest ukłonem w stronę bardziej „alternatywnych brzmień” jedzie grać na festiwal Sziget. Drogę do jej sukcesu przetarł chociażby warszawski Mitch and Mitch, który na Szigecie grał już w zeszłym roku. Możemy pochwalić się upartymi pasjonatami, którzy pomimo trudności, wciąż się doskonalą i wydają coraz lepsze płyty. Znów kłaniam się w stronę „alter-natywy” lub też nawet „awangardy”: ludzie przecierający szlaki, którzy przedkładają wrażliwość i pasję ponad rutynowe stawki i „dżoby”. To im należy przyglądać się i im kibicować. Eksportowa na pewno jest nasza słowiańska wrażliwość, a nie podrabianie tego, co sprawdziło się na Zachodzie. Polaków w twórczości charakteryzuje wyjątkowa wypadkowa wrażliwości właśnie i jakiejś niepodrabialnej energii. Dopóki jesteśmy szczerzy w tym co robimy, a nie dotyczy to tylko muzyki, ale też filmu, literatury, teatru: dopóty będziemy doceniani, chociaż może nie od razu. (Fot.J.Kołodziejski)

48 RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

Page 49: Rynek Muzyczny 00/2012

Nie kopiujmy Zachodu

Robert Laska lider zespołu Krafcy Na pewno Euro 2012, jak i inne sygnały ekonomiczno-gospodarcze pokazują Polskę w świecie, jako kraj otwarty, przyjazny i cywilizowany, jednak na płaszczyźnie muzycznej nie widzę szczególnie przełożenia na zwiększoną popularność rodzimych artystów. Być może jest to wynikiem tego, że cała branża, a w szczególności nurty main-streamowe, to w dzisiejszych czasach przede wszystkim biznes - a gdzie są pieniądze, pojawiają się inwestorzy, którzy pilnują, aby ci, w których włożyli pieniądze, odpowiednio się zwrócili. U nas takich międzynarodowych in-westorów na razie raczej nie ma - chociaż zapewne potencjał artystyczny jest. Pojawiały się pewne próby przebi-cia na Zachodzie - ale opierały się one głównie na metodzie zrobienia czegoś podob-nego do tego, co i sam Zachód oferuje, a to chyba nie najlepsza droga. Należałoby ra-czej promować artystów, którzy nie są kopiami gwiazd zachodnich tylko tych, którzy wnoszą jakiś nasz narodowy, odmienny, oryginalny pierwiastek - i nie chodzi mi wyłącznie o czerpanie z naszej kultury ludowej. Może na przykład warto spróbować wypromować kogoś śpiewającego po polsku i w ten sposób tę „modę na Polskę” wykorzystać. Myślę, że nie mamy się czego wstydzić, zarówno artystycznie, jak i organizacyjnie jesteśmy coraz lepsi i jesteśmy w stanie sprostać wielu wyzwaniom. Chociażby liczba i jakość festiwali, jakie są w Polsce organizowane świadczy o tym, że potrafimy. Szkoda tylko, że faktyczna liczba rodzimych „gwiazd” promowanych zarówno przez media, jak i występująca na tych festiwalach, jest od wielu lat ta sama. Oczywiście są wyjątki. Poprawę jakości sprzętu zaobserwować można nawet na najmniejszych imprezach, podobnie, jeśli chodzi o warunki nagraniowe – oferta jest bogata, chociaż uważam, że brak nam jeszcze doświadczonych i dobrych pro-ducentów i realizatorów, którzy byliby w stanie nadać produkcjom nasz oryginalny charakter na światowym poziomie.

49RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

Muzyka nie ma granic

Aleksander Brejnak

właściciel wydawnictwa Fonografika

Dla mnie muzyka nie ma granic, więc popularność danego kraju wydaje się mieć znikomy wpływ na sukcesy artystyczne. Nastały ciekawe czasy dla rynku muzycznego. Nieuchronnie zbliżamy się do pożegnania z klasycznymi nośnikami. Polska wydaje się wolniej reagować na te zmiany – choć oczywiście obserwujemy de-likatny spadek sprzedaży płyt CD na rzecz „digitalu”. Naszym zadaniem – jako wydawcy i dystrybutora – jest wyłuskać najlepszych artystów, a następnie ułatwić fanom dostęp do ich twórczości. Sprzedaż cyfrowa stwarza tu niesamowite możliwości. W ciągu kilku godzin płyta jest możliwa do kupienia na całym świecie – jeśli będzie naprawdę do-bra, odniesie sukces. W Polsce mamy wspaniałych artystów, więc myślę, że na sukcesy międzynarodowe nie będziemy długo czekać.

Moda na Polskę?

Radek Feberiss wokalista, harmonijkarz

Oczywiście, że p o p u l a r n o ś ć Polski może pomóc naszemu rynkowi muzycznemu, ponieważ wchodzą na rynek światowy nowe, polskie i regio-nalne style muzyczne. Nasi wykonawcy mogą się zaprezentować i coś nowe-go, innego pokazać innym narodom. W drugą stronę może to zaowocować wymianą doświadczeń muzycznych. Regionalna kultura muzyczna jest tak barwna i niepowtarzalna, że warto ją propagować, pokazywać. Może być inwencją twórczą w wielu dziedzinach. Jeżeli jest zapotrzebowanie na dany nurt muzyczny, nawiązują się kontakty, przyjaźnie międzynarodowe. Sprzyja to sponsoringowi, zatem polepsza się stopa życiowa muzyków, którzy mogą poświęcić się pracy twórczej, niż martwić się o byt codzienny. Teraźniejszość pokazuje, że bazując na zagranicznych wzorcach programów rozrywkowych, muzycznych takich, jak „Mam Talent” czy „Must Be The Music” wyłaniane są nowe osobowości muzyczne mające szanse na podwyższenie muzycznej poprzeczki światowej. Mamy nadzieję, że młode talenty zostaną zauważone przez liczące się w świecie firmy. Wielu wykonawców polskich zawładnęło ryn-kiem muzycznym poza granicami nasze-go kraju. Niejednokrotnie polscy muzycy zapraszani są do projektów z gwiazdami światowymi. Wielu kompozytorów pol- skich zostało docenionych. Również pol- scy producenci sprzętu muzycznego niejednokrotnie pokazują się na tar-gach muzycznych, przez co Polska idzie w rozwoju do przodu. Niejednokrot-nie zdarzało się również, że zagranic-zni muzycy zwracali się z prośbą do pol-skich firm, menedzęrów o wydawnictwa muzyczne, czy kierowanie karierą muzyczną. Polacy są w obecnej chwili wykształceni, wyszkoleni pod względem prowadzenia zespołów muzycznych, czym niejednokrotnie udowodnili, że Polak potrafi.

Możemy pokazać cos innego

FORUM

Page 50: Rynek Muzyczny 00/2012

50 RYNEK MUZYCZNY_październik 2012

Mamy się czym pochwalić!

Kamil Wicik dziennikarz muzyczny Polskiego Radia Gdańsk Branża skorzysta z tej koniunktury na tyle, na ile pozwoli kieszeń słuchaczy. Bo można przecież sprowadzać do Polski artystów z zagranicy, nawet tych mniej znanych, jeśli ludzie kupią bilety, a koszty się bilansują. Latem się to znakomicie udaje, nawet tak droga impreza jaką jest Open’er w Gdyni, ma się bardzo dobrze. Choć i tam widać spadek. Nie sądzę, aby masowo tę koniunkturę wykorzystali polscy artyści. Nawet, jeśli śpiewają po angielsku, co zdarza się coraz częściej, to aby naprawdę zaistnieć, musieliby mieć po prostu duże szczęście. Takiemu do-pomóc mogą kontakty oraz, co za tym idzie, bystry i obrotny menedżer. To są koszty , a mało kogo na to stać. Takie grupy jak Vader czy Behemoth od dawna stanowią ważny element światowej kultury death metalowej. Podobnie jest w świecie jazzu. Michał Urbaniak, Tomasz Stańko czy Leszek Możdżer swój sukces na Zachodzie zawdzięczają swojemu talentowi, a nie czemuś w rodzaju mody na nasz kraj. Wszyscy ci wymienieni wykonawcy zaistnieli bowiem na długo przed tą popularnością. Mamy się czym pochwalić! Zdecydowanie! Jest w Polsce kilku wykonawców, którzy w ciągu najbliższych lat mogą zaistnieć na Zachodzie. Każda z tych grup ma coś ciekawego do powiedzenia. Oczywiście, tym przekazem jest po prostu muzyka. Sposób jej podania, melodia czy brzmienie. I co ważne, ci artyści, gdy śpiewają po angielsku, nie ośmieszają się, co jest udziałem lwiej części rodzimych wykonawców. Artyści, o których mówię, robią to w sposób naturalny i już na etapie produkcji, jak sądzę, o tym myślą. Moim zdaniem warto zwrócić uwagę na elektroniczny Kamp! czy alternatywny L.Stadt. Nie od dziś wiele do zaoferowania zachodniej publiczności ma O.S.T.R., który coraz częściej udziela się jako producent hip-hopowych płyt amerykańskich raperów. Jak zawsze, w tym przypadku także jest wyjątek potwierdzający regułę. Nie trzeba śpiewać po angielsku, aby osiągnąć sukces zagranicą. Książkowymi przykładami są tu: Kapela Ze Wsi Warszawa czy R.U.T.A. Obie grupy, kierowane przez Macieja Szajkowskiego, z dużym powodzeniem realizują się na wielu folkowych czy etnicznych imprezach w Europie czy USA. Fakt, to dosyć hermetyc-zne środowisko,ale czy to ma jakieś większe znaczenie? Mało tego, tam śpiewanie w naszym ojczystym języku jest pożądane, bo wówczas ten polski folk brzmi naturalnie.

Nasz „towar eksportowy”, to nie tylko jeden czy dwa zespoły

Joanna Całus

dziennikarka radiowa, menedżerka

Zastanawiam się, czy takiej popularności nie można by nazwać chwilową fascynacją modą, która cały czas się zmienia. Nie byłoby zbyt dobrze zaistnieć jako jednosezonowa atrakcja. Dlatego jestem zdania, że należy skupić się na swoim i pozostać w 100 proc. tu i teraz, wykonując swoją pracę jak najbardziej rzetelnie. Według mnie najwięcej dobrego może przynieść działanie oparte na życzliwości i wzajemnej pomocy, zwłaszcza jeśli chodzi o media niekomercyjne. Jeżeli już mówimy o sprzyjających okolicznościach, cały czas musimy mieć na uwadze, że wszystko jest ulotne. Dobrze łapać chwilę, ale biorąc pod uwagę eventy typu Euro 2012 najwięcej korzysta na tym gastronomia, która chyba poza tym, co na pierwszym planie, stanowi drugą po tym atrakcję. Chcąc przyciągnąć uwagę, trzeba mieć w zanadrzu alternatywę, którą również będzie chciało się konsumować i nie będzie wychodziła bokiem. Myślę przy tym, że jak najbardziej możemy szczycić się dobrami, jakie posiadamy! Zwłaszcza muzyką, z którą mam stale do czynienia z racji pracy w radiu, jak i działalności menedżerskiej. Widzę potencjał, jaki drzemie w tych ludziach, pasję z jaką ją tworzą. W mojej opinii, nasz „towar eksportowy”, to nie tylko jeden czy dwa zespoły, to scena progresywna, metalowa, jazzowa. Mamy niesamowite imprezy cykliczne, niekoniecznie te najbardziej nagłośnione, sztaby ludzi za tym stojących - to prawdziwy skarb narodowy.

Szukajmy nowatorstwa i otwartości

Daniel Naborowski

menedżer zespołu Orange The Juice

Każda koniunktura, która może przyczynić się do zwiększenia wiedzy o polskim rynku muzycznym jest szansą. Należałoby jednak postawić pytanie, czy my mamy coś do zaoferowania Europie? Czy jesteśmy na tyle nowatorscy w naszych poczynaniach artystycznych, aby zwrócić na siebie uwagę szerszego, niż polskie gremium? Moim zdaniem na pewno tak, ale problem leży w tym, że sztuka mogąca zaistnieć szerzej, cały czas leży w czeluściach under-groundu. Wyjściem byłyby projekty współfinansowane z budżetu państwa i szersze otwarcie klientów komercyjnych na działania niszowe. Tak jednak w moim odczuciu nie jest. Zazwyczaj wciąż wwozi się drzewo do lasu. Po-zostaje zatem samodzielne wykorzy- stanie panującego trendu i dalsze „wyrob-nictwo promocyjne”. Szanse na pewno mamy i to dość spore na rynkach, które, w przeciwieństwie do rodzimego, szukają w muzyce nowatorstwa i otwartości.

FORUMM

oda

na P

olsk

ę?

Page 51: Rynek Muzyczny 00/2012

NEXT STEP W

następnym num

erze

RYNEK MUZYCZNY_październik 2012 51

W KOLEJNYM NUMERZE CZASOPISMA

ZNAJDZIESZ:TEMAT NUMERU

Handel detaliczny• muzyczne sklepy

sieciowe • handel niezależny• sprzedaż internetowa

MUZYKA A ...Film • muzyka filmowa i jej

twórcy • wynagrodzenia• perspektywy rozwoju

Nowe spojrzenie na branżę

• nowe propozycje produktowe • forum branży• showcase • wywiady• raport• jeszcze więcej branżowych

informacji

A PONADTO

Po lekturze premierowego wydania miesięcznika „Rynek Muzyczny” nie po-zostaje mi nic innego, jak tylko podziękować i zaprosić do kolejnego nu-meru, który trafi do Państwa rąk już za miesiąc. Naszym celem, a zarazem ambicją, jest tworzenie pola dyskusjom, które do tej pory toczyły się tylko w kuluarach. Dlatego w następnym wydaniu staniemy oko w oko z tematem sprzedaży detalicznej, zarówno tej tradycyjnej – w sklepach, jak również internetowej. Podejmie-my takżepróbę diagnozy sektora custom, który większości z nas kojarzy się wyłącznie z bardzo drogimi instrumentami wykonywanymi na specjalne zamówie-nie. W stałych rubrykach, takich jak Top Products czy News podamy infor-

macje na temat nowych produktów i ich dostawców, a w raporcie postaramy się o garść danych liczbowych, które pozwolą bardziej profesjonalnie rozwijać biznes. Z ogromną przyjemnością ustosunkujemy się także do Państwa propozycji tematów, wynikających z potrzeb codziennego życia zawodowego.

Do przeczytania za miesiąc! Ilona Rosiak, dyrektor wydawniczy, wydawca

Page 52: Rynek Muzyczny 00/2012