101

Spacerem po Bytomiu

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Przewodnik dla poszukujących... A. Śmiałek, M. Droń, T. Śmiałek

Citation preview

Page 1: Spacerem po Bytomiu

SPACEREM PO BYTOMIUPRZEWODNIK DLA POSZUKUJĄCYCH…

BYTOM 2013ISBN 978-83-62234-64-6

ANNA ŚMIAŁEK MACIEJ DROŃ TOMASZ ŚMIAŁEK

AN

NA Ś

MIA

ŁEK

MA

CIE

J D

RO

Ń

TO

MA

SZ Ś

MIA

ŁEK

S

PAC

ER

EM P

O B

YTO

MIU

PR

ZE

WO

DN

IK D

LA P

OS

ZU

KU

JĄC

YC

H…

Page 2: Spacerem po Bytomiu

ISBN: 978-83-62234-64-6

Wydawca:Urząd Miejski w Bytomiu

ul. Parkowa 2, 41-902 Bytomwww.bytom.pl

Skład i łamanieKrzysztof Więckowski

Druk:Multigraf S.C.ul. Bielicka 76c

85-135 Bydgoszcz

Okładka:Rynek wczoraj i dziś.

Foto: Muzeum Górnośląskie w Bytomiu / Tomasz Kiełkowski

Publikacja dofinansowana ze środków Śląskiej Organizacji Turystycznej.

Page 3: Spacerem po Bytomiu

3

Od autorów 4Spacer śladem podań i legend 5Spacer śladem siedzib bytomskich władz 14Spacer śladami krzyży i kapliczek 20Spacer śladami bytomskich ewangelików 27Spacer śladami bytomskiej społeczności żydowskiej 34Spacer śladami śródmiejskiej komunikacji publicznej 42Spacer śladami bytomskiego muzeum 54Spacer po śródmiejskich śladach powstań śląskich i plebiscytu 64Spacer po rezerwacie segiet i kamieniołomie Blachówka 72Spacer po obiektach industrialnych (Szombierki - Bobrek - Karb) 76Spacer śladami rodu von Tiele-Winckler w Miechowicach 84Spacer śladem przedwojennych polskich fortyfikacji granicznych w Łagiewnikach 89Bibliografia 99

Spis treści

Page 4: Spacerem po Bytomiu

4

Od autorów Oddajemy w Państwa ręce nowy przewodnik po Bytomiu. Pokazujemy w nim nasze mia-sto w ujęciu historyczno-kulturowym, starając się utrwalić jego niegdysiejszą duchowość i dorobek materialny. Przypominamy o społecznościach kiedyś zamieszkujących Bytom, reliktach przemysłu, komunikacji i bogactwie przyrody. Jest to przewodnik tematyczny. Spośród nieprzebranej ilości kontekstów, tropów, pomy-słów, wybraliśmy dwanaście tematów, nadających się – naszym zdaniem – do przetworzenia w trasy ciekawych poznawczo i  turystycznie, kilkugodzinnych spacerów pieszych lub też “pieszo–komuni-kacyjnych” (kiedy proponujemy przebycie części trasy komunikacją miejską). Są to propozycje dla wszystkich: od klas szkolnych i  najrozmaitszych “grup zorganizowanych”, poprzez niestrudzenie przemierzających miasto miłośników jego przeszłości, aż do rodzin, które zwyczajnie mają ochotę wyjść wspólnie na dłuższy spacer. Nie jest to nasze pierwsze zetknięcie z tak ujętą przeszłością Bytomia. Wszyscy troje przez kilka lat opracowywaliśmy dla Biura Promocji Miasta teksty poświęcone różnym aspektom jego dzie-jów, dostępne później przy Rynku 7 w postaci charakterystycznych kolorowych ulotek. Cieszyły się one sporym zainteresowaniem. Postanowiliśmy zatem kontynuować tę pracę w postaci zwartej pu-blikacji. Wszystkie trasy opracowane zostały na nowo, z uwzględnieniem aktualnego stanu opisywa-nych obiektów i wiedzy o nich. Formuła książki pozwoliła nam na dołączenie atrakcyjnego – mamy nadzieję – wizualnie i poznawczo materiału ilustracyjnego. Kilka uwag o korzystaniu z przewodnika. Wycieczki zaczynają się i kończą na Rynku lub w miejscach dogodnych ze względów komunikacyjnych – na placu Wolskiego (dworzec autobusowy) i placu Sikorskiego (dworzec tramwajowy). W znajdującym się przy Rynku 7 Biurze Promocji Miasta można zasięgnąć informacji praktycznych, otrzymać plan miasta i inne, przydatne przy zwiedzaniu, materiały. Wyjąwszy osoby bardzo dobrze znające miasto, wędrującym z naszym przewodnikiem niezbędny będzie plan Bytomia. Wobec mnogości dostępu do różnych jego wersji, nie wyłączając mo-bilnych urządzeń cyfrowych, uznaliśmy zamieszczanie w przewodniku materiału kartograficznego za zbędne. Ze względów praktycznych nazwy ulic podajemy w wersji skróconej (np. ulica Okulickiego zamiast ulica gen. Leopolda „Niedźwiadka” Okulickiego). O  dawnych ich nazwach informujemy jedynie wtedy, gdy zachodzi taka konieczność narracyjna. Najserdeczniej dziękujemy wszystkim instytucjom i osobom, które udzieliły nam bezin-teresownej pomocy przy pisaniu niniejszej publikacji. Zatem przede wszystkim wydawcy – Gminie Bytom – za podjęcie ryzyka wydania naszej pracy, mimo znacznego nasycenia rynku wydawniczego i przestrzeni wirtualnej dużą ilością materiałów krajoznawczych poświęconych Bytomiowi. Następ-nie Muzeum Górnośląskiemu w Bytomiu i jego dyrektorowi, dr Dominikowi Abłamowiczowi, który postawił do naszej dyspozycji zgromadzony tam w ciągu z górą stuletniej działalności materiał iko-nograficzny. Dziękujemy: paniom Annie Majorek (Archiwum Domku Matki Ewy w Miechowicach) i  Izabelli Wójcik-Kühnel oraz panom Czesławowi Czerwińskiemu, Przemysławowi Nadolskiemu, Maciejowi Skalskiemu i Edwardowi Wieczorkowi za udostępnienie unikatowych materiałów foto-graficznych; księdzu Sebastianowi Mendrokowi – proboszczowi Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Bytomiu za użyczenie archiwaliów; za wskazówki oraz cenne uwagi pani dr Aleksandrze Namysło, panom dr Tomaszowi Biskupowi, Czesławowi Czerwińskiemu i Sebastianowi Rosenbaumowi oraz nieocenionemu Edwardowi Wieczorkowi za sugestie krajoznawcze i topograficzne; pani Elżbiecie Ja-błońskiej-Bielińskiej za korektę językową. Wreszcie – i te podziękowania powinny w zasadzie znaleźć się na początku – Przemysławowi Nadolskiemu za konsultację historyczną i Waldemarowi Żyle za konsultację przyrodniczą. Formułę naszego przewodnika chcielibyśmy uważać za otwartą. Mamy nadzieję, że bę-dziemy mogli – również dzięki uwagom Czytelników, którzy zdecydują się spacerować z naszą książ-ką po Bytomiu – opracować kolejne trasy w tomie drugim.

Page 5: Spacerem po Bytomiu

5

SPACER ŚLADEM PODAŃ I LEGEND Bytom, jak każde miasto o średniowiecznym rodowodzie, oplata sieć legend i podań. Jedne wprost nawiązują do różnych wydarzeń z dziejów miasta, inne są „wątkami wędrownymi”, zaadaptowanymi do lokalnej rzeczywistości. Patrzymy dziś na nie z przymrużeniem oka - niesłusznie. W tradycyjnych społecz-nościach opowieści te służyły oswajaniu otaczającego świata, pomagały się w nim odnaleźć, przekazywane z pokolenia na pokolenie były nośnikami wartości i życiowych wskazań. Od z górą stu lat są też przedmiotem badań etnografów i historyków, doszukujących się w nich pieczołowicie ziaren prawdy. Ale czy z  legendą warto polemizować? Lepiej ją po prostu… opowiadać. Wyruszamy szlakiem bytomskich podań i legend.

Spacer rozpoczynamy na Rynku. Stojący przy nim (a niegdyś opodal niego) średniowieczny kościół parafialny Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (ul. ks. Koziołka 3) to miejsce bardzo silnie nasycone wszelkiego rodzaju opowieściami. Najbardziej znane z  nich to oczywiście „klątwa”, rzucona na miasto za zamordowanie bytomskich księży w czternastym wieku i  jej katastrofalne dla Bytomia skutki. Są nawet tacy, którzy wierzą, że ciąży nad nami do dziś.

Historycy są zgodni, że zamordowanie przez mieszczan proboszcza i  wikarego kościoła ma-riackiego w 1367 roku było wypadkową niezwykle złożonej sytuacji politycznej, w  jakiej znalazło się miasto po wygaśnięciu kilkanaście lat wcześniej dynastii lokalnych książąt. Skutkiem zaś zbrodni nie była „klątwa” (nie ma takiego określenia w pra-wie kanonicznym) ale interdykt, czyli zakaz odpra-wiania czynności liturgicznych. Poza tym nałożył go nie papież, ale biskup krakowski. Ale nas prze-cież interesuje legenda, nie historia. Ta zaś mówi, że Patronka kościoła, Najświętsza Maryja Panna,

nakazała duchowi podziemi Szarlenowi (lub Szar-lejowi) zalanie wodą bytomskich kopalń kruszcu – przyczy-ny dotychczasowej zamożności miesz-czan, tak wielkiej, że „k ozdobie śrebr-ne stopnie stawiali

u  swych łożnic sobie”. Wizeru-nek Matki Bo-skiej Bytomskiej - obraz pocho-dzący z  XV wie-ku (przemalowany w  sto lat później) - zachował się do dziś. Obecnie przechowywany jest poza kościo-łem i pozostaje mieć nadzieję, że wreszcie do niego powróci.

Okrągłą kopię obrazu, wykonaną w  latach trzydziestych ubiegłego wieku w  Opo-lu, obejrzymy nad głównym ołtarzem. Przepadły natomiast już dawno dwa kielichy, wyrzeźbione pono nad głównym wejściem (od strony dzisiejszej ulicy ks. Koziołka), symbolizujące zamordowa-nych kapłanów. Wejście to do połowy XIX wieku było zamurowane, rzekomo również na pamiątkę zbrodni. Otwarł je dopiero - widać nie bojąc się „klątwy” - proboszcz Szafranek podczas wielkiej przebudowy kościoła. Uwagę zwiedzających kościół mariacki przyciągają zwykle krypty. Ta w  głównej nawie nie kryje żadnej tajemnicy, są tu pochowani człon-kowie rodu Henckel von Donnersmarck, ongiś właściciele Bytomia. Natomiast krypta w  prawej

Maciej Droń

Page 6: Spacerem po Bytomiu

6

nawie… Nie otwierana od lat międzywojennych, skrywa prawdopodobnie szczątki władających kościołem od piętnastego do dziewiętnastego wieku norbertanów (premonstratensów) z  wro-cławskiego opactwa św. Wincentego. Niewy-kluczone, że chowano tam również mieszczan - pochówek w podziemiach kościoła farnego był przywilejem najbogatszych. Niedawne badania przy pomocy mikrokamer i georadaru wykazały, że krypta ciągnie się gdzieś poza obręb murów kościoła. Czyżby potwierdzić się miały uporczy-wie powtarzane opowieści o podziemnym przej-ściu prowadzącym poza mury obronne, do lasku „Goj” nad Bytomką lub też do Sroczej Góry koło Rozbarku? Zapisane przez przedwojennego etno-grafa Alfonsa Perlicka opowieści mówią o białej zjawie w  kościele, wskazującej ręką na wejście do krypty (po dziś dzień norbertanie noszą białe habity) oraz o zakonniku, który wyszedł z krypty

otwartej podczas jakiegoś remontu i  wystraszył na śmierć majstra, wypytując go o  stan kościo-ła. Stojąc w  nawie południowej, zerknijmy na ołtarz – jedna z  figur przedstawia św. Jana Ne-pomucena. Ten czeski duchowny utopiony zo-stał kilkadziesiąt lat po bytomskich księżach za

odmowę ujawnienia tajemnicy spowiedzi, a jego kult szybko stał się niezwykle popularny na ca-łym Śląsku.

Wychodzimy przez kruchtę południo-wą na placyk przed świątynią. Jesteśmy na daw-nym cmentarzu parafialnym. To tu pojawiać się miała o północy zjawa, która, zrzuciwszy śmier-telny całun, zaczynała bić z całych sił w kościelne dzwony. Widywa-no ją również pod postacią czarnego psa. Skaczący pies z  kością w  zębach miał być również rzekomo wyrzeź-biony na gzymsie, czy też narożniku wieży kościoła. Nawet jeśli tak było, zniknął podczas wielkiej

przebudowy w XIX wieku. Wy-chodzimy z placu kościelnego i  skręcając dwukrotnie w  lewo wchodzimy na Strażacką, by zaraz skręcić w pra-wo w  ulicę Kościelną. Dochodzimy do placu Grunwaldzkiego. To jedno z  najbardziej ta-jemniczych miejsc w  Bytomiu. Jak potwierdziły niedawne badania wykopaliskowe, stał tu w śre-dniowieczu zamek książęcy. W XIX wieku jego miejsce zajęła piękna synagoga w  stylu maure-tańskim – dom modlitw zasobnej i  wpływowej społeczności bytomskich Żydów (spalili ją hitle-rowcy podczas „nocy kryształowej” 9 listopada 1938 roku). W  Bytomiu jeszcze przed II wojną światową żywe było podanie (znane w całej Eu-ropie) o Żydzie-Wiecznym Tułaczu, odbywają-cym wieczną wędrówkę jako karę za znieważenie Chrystusa niosącego krzyż na Golgotę.

Przecinamy na wprost plac Grunwaldz-ki i schodzimy w dół, ku ulicy Korfantego, zwa-nej kiedyś Klukowicką. Skręcamy w lewo. Wła-śnie opuściliśmy teren miasta średniowiecznego,

Page 7: Spacerem po Bytomiu

7

a ulica, którą idziemy, prowadzi po śladzie daw-nej fosy. Dawna nazwa pochodzi od młynarza Kluka (zwanego również Klugiusem), który nad pobliskim stawem miał swój młyn. Jednocześnie jest to historyczna granica Rozbarku, podbytom-skiej wsi, włączonej w 1927 roku do miasta. Prze-cinamy ulicę Piłsudskiego (znaną niegdyś Wielką Błotnicą). Po obu stronach ulicy wznoszą się bu-dynki Muzeum Górnośląskiego, po lewej głów-ny, z  lat 30-tych XX wieku, po prawej - dawny gmach starostwa powiatowego, zbudowany pod koniec XIX wieku. Dochodzimy do ul. Żerom-skiego i  skręcamy w  prawo. Horyzont zamyka monumentalna sylweta rozbarskiego kościoła parafialnego pod wezwaniem świętego Jacka (ul. Matejki 1), wzniesionego w latach 1908-1911.

Rozbark, wieś o  średniowiecznym rodowodzie, to prawdziwa kopalnia śląskiego folkloru słownego. Najpopu-larniejsze opowieści dotyczą pobytu na Rozbarku świętego Jacka Odrowąża (1183-1257), dominikanina, najbar-dziej znanego w  świecie z  polskich świętych. Historycy od dawna usiłują dociec, skąd wziął się pod Bytomiem kult świętego, który choć pochodził z  Górnego Śląska (urodził się w  Ka-mieniu Śląskim), prawdopodobnie nigdy na Rozbarku nie był. Tropy wiodą do Krakowa, najsilniejszego ośrodka kultu jackowego, a zarazem

stolicy diecezji, do której dekanat by-tomski należał aż do XIX wieku.

Obecny neoromański kościół, wzniesiony z  począt-kiem XX wieku, stoi na wzgórzu noszącym imię świętego Jacka. Tu święty głosić miał kazania do miejsco-wego ludu, a  że prze-szkadzały mu w  tym swoim skrzeczeniem sroki, wyklął je, każąc na zawsze wynosić się z Rozbarku. Ongiś biło tu źródło święte-go Jacka, dające daw-

niej początek Bytomce. Zniszczyło je w pierwszej po-łowie XIX wieku intensywne odwadnia-nie wyrobisk górniczych. Źródło „ro-dziło” paciorki, które według legendy wpadły do niego, gdy świętemu Jackowi pękł różaniec, zwyczajem dominikań-skim noszony u  pasa. Różaniec z  ta-kich paciorków (będących w  istocie skamieniałościami liliowców), opra-wiony w srebro, powieźli w 1900 roku rozbarscy gospodarze w prezencie dla papieża Leona XIII. Podania o pobycie na Roz-barku są zaledwie niewielkim frag-mentem zbioru legend o  świętym

Page 8: Spacerem po Bytomiu

8

Jacku. Najbardziej znaną spośród nich jest opo-wieść o  uratowaniu z  Kijowa przed Tatarami Najświętszego Sakramentu i  kamiennej figury Matki Boskiej. Z tymi właśnie atrybutami (figurą Matki Boskiej z  Dzieciątkiem oraz monstrancją lub puszką na komunikanty) najczęściej przed-stawiany jest święty. Przekonać się o tym można oglądając grupę witraży z legendą o życiu święte-go Jacka, znajdujących się w oknach prezbiterium rozbarskiego kościoła. Tak również przedstawia-ny był Jacek na pieczęci gminnej, bowiem aż do włączenia do Bytomia jego właśnie wizerunek był herbem gminy. Druga seria rozbarskich podań wiąże się z miejscem, które dziś już nie istnieje. Na roz-barskich polach, na północny zachód od miejsca, gdzie się w tej chwili znajdujemy, przy starej dro-dze do Kamienia, noszącej obecnie nazwę ulicy Kamieńskiej (jest to przedłużenie ulicy Musiali-ka, już za aleją Jana Pawła II) znajdowała się ongiś Srocza Góra. Na szczycie stała stara kapliczka, którą rozebrano w  sierpniu 1909 roku, podczas budowy nowej drogi. Sama góra zniknęła z po-wodu eksploatowania w tym miejscu przez roz-barskich gospodarzy piasku. Przez stulecia wieść gminna głosiła, że pod górą śpi wojsko świętej Ja-

dwigi, które schroniło się tam po wielkiej bitwie. Powstanie na głos anioła, który wezwie je do wal-ki o świętą wiarę…

Do wnę-trza Sroczej Góry można się było dostać przy-padkiem, jak to zdarzyło się pew-nej gospodyni, której uciekło prosię, lub też na zaproszenie rycerzy. Potrze-bowali oni dla swoich wierz-chowców paszy, nadto co jakiś czas potrzebny był ktoś do ich okucia. Wynajęty w  tym celu roz-barski kowal otrzy-mał jako zapłatę worek ostrużyn

Stary kościółek świętego Jacka na Rozbarku, wyburzony w 1912 roku, stał na miejscu obecnego

Page 9: Spacerem po Bytomiu

9

z końskich kopyt. Po przyjściu do domu, ku rado-ści swej połowicy, wysypał z worka złote dukaty. Nie mogąc odwiedzić Sroczej Góry, idziemy spod kościoła na południe, w kierunku tak zwanej „Pogody” - skrzyżowania ulic Cho-rzowskiej, Witczaka, Siemianowickiej i Krakow-skiej. Po drodze, za skrzyżowaniem z  ulicą Pił-sudskiego, mijamy po prawej stronie tak zwane „nawsie”, dawne centrum wsi Rozbark – dziś jest to placyk między ulicami Witczaka i  Staro-miejską. Po dojściu do „Pogody” (nazwa pocho-dzi od Oskara Pogody, który ongiś miał tu swoją restaurację) przechodzimy na drugą stronę Witczaka i  wchodzimy w  ulicę Kra-kowską i  dochodzimy do ośmiobocznego kościoła pod wezwaniem Świętego Ducha.

Jesteśmy na grun-tach od średniowiecza nale-żących do Zakonu Kanoni-ków Regularnych Stróżów Świętego Grobu Jerozolim-skiego, potocznie zwanych bożogrobcami. Losy tego zakonu rycerskiego, związa-nego z  wyprawami krzyżo-wymi, potoczyły się zupeł-nie inaczej niż tak dobrze znanych u  nas Krzyżaków. Bożogrobcy, powołani do istnienia przez zdobywcę Je-rozolimy, Gotfryda de Bouillon, do obrony Gro-bu Pańskiego i opieki nad pielgrzymami, jeszcze w Ziemi Świętej przyjęli regułę zakonną św. Au-gustyna. Po upadku Królestwa Jerozolimskie-go odłożyli miecze i  oddali się duszpasterstwu oraz pracy dla chorych i ubogich. Ich głównym charyzmatem stało się szerzenie czci dla Grobu Pańskiego. To oni rozpowszechnili w całej Polsce zwyczaj budowania przez Wielkanocą Bożych Grobów. Do małopolskiego Miechowa sprowa-dził ich w XII wieku możnowładca Jaksa Gryfita. Do Bytomia trafili przez Chorzów, ofiarowany im przez księcia opolskiego Władysława. Jego syn, książę bytomski Kazimierz, przeniósł prowadzo-ny przez nich szpital z Chorzowa pod mury By-

tomia. W  średniowieczu unikano lokalizowania takich placówek w samym mieście z obawy przed epidemiami. Obecny kościół barokowy pocho-dzi dopiero z XVIII wieku. Pierwotne założenie składało się z  drewnianej kaplicy (stała niemal-że dokładnie na miejscu dzisiejszego kościoła), domu dla ubogich oraz szpitala. Według legendy, zapisanej przez słynnego Józefa Lompę w  poło-wie XIX wieku, kościół ufundował nie kto inny jak sam Władysław Łokietek, który rzekomo nocować miał pod murami miasta w roku 1298, podczas swej ucieczki z Polski przed królem cze-

skim Wacławem II. Kolejny wybitny zbieracz folkloru bytomskiego, Alfons Perlick, podaje nawet datę dzienną: 26 maja 1298 roku. Stać się tak miało z  powodu odmo-wy mieszczan wpuszczenia orszaku książęcego do mia-sta. Na pamiątkę tego wyda-rzenia Łokietek ufundować miał pod murami miasta kościółek. Kiedy rok później wracał z  Rzymu, zastał już gotową świątynię. W  rze-czywistości fundatorem kościoła w  roku 1299 był książę bytomski Kazimierz, zaś ucieczka i  powrót Ło-kietka miały miejsce nieco później, w latach 1300-1304. Niewykluczone jednak, że niezłomny książę, któremu

udało się po wielu latach walk i starań osiągnąć koronę królewską, rzeczywiście podróżował przez Bytom. Idąc Krakowską w  stronę rynku skrę-camy w lewo w ulicę Józefczaka i po chwili jeste-śmy na placu Klasztornym. Stojący tu od XIII wieku kościół franciszkański pod wezwaniem św. Wojciecha (pl. Klasztorny 5) - kiedyś św. Mi-kołaja – oplata, podobnie jak parafialną świątynię mariacką, sieć legend i opowieści. Według trady-cji kościół ufundował książę opolski Władysław w roku 1258, cztery lata po nadaniu Bytomiowi praw miejskich. Osadził tu Braci Mniejszych, potocznie zwanych od swego wielkiego założy-ciela franciszkanami. Niedawno powstały zakon

Page 10: Spacerem po Bytomiu

10

(1209) chętnie osiadał w miastach, bowiem zgod-nie z regułą franciszkanie zobowiązani do ścisłe-go ubóstwa żyli wyłącznie z jałmużny.

Najbardziej znanym podaniem, zwią-zanym z  kościołem na placu Klasztornym, jest opowieść o  zamurowanych gdzieś w  kościele srebrnych figurach Chrystusa i dwunastu aposto-łów - niewątpliwie jest to reminiscencja legen-darnego bogactwa bytomskich mieszczan, opar-tego o  zyski z  wydobycia kruszców. Śmiałkowi, który spróbuje zdobyć ów skarb, miejsce wskaże promień księżyca wpadający przez dziurkę od klucza na kościelną posadzkę. Wskazówka ta jest o tyle problematyczna, że kościół w średniowie-czu był o wiele mniejszy - jego ówczesny kształt z grubsza wyznaczają rozmiary dzisiejszego pre-zbiterium (części wschodniej z  wielkim

ołtarzem). Tak więc i drzwi do skarbu znajdować się

musiały w  zupełnie innym miejscu… Jan Długosz opi-sał również zjawy

franciszkanów pokutujących

w  czyśćcu za niechlujne

sprawowanie liturgii, poja-wiające się w  kościele

braciom podczas

mszy

świętej. Spośród żyjących tu przez stulecia sy-nów świętego Franciszka zapisał się w  pamięci bytomian ojciec Aleksy ze Spisza, który zmarł w  opinii świętości w  bytomskim konwencie w  1489 roku. Przy jego grobie w  krużgankach klasztornych działy się cuda, w  święta Wiel-kiej Nocy unosić się miał zeń cudowny zapach. Wreszcie nie możemy nie wspomnieć o  jeszcze jednej legendzie: w  obecnym głównym ołtarzu, obok wielkiej postaci świętego Wojciecha legen-dę o  jego życiu i  męczeńskiej śmierci wyrzeźbił znany artysta Ludwik Konarzewski junior. Pod ołtarzem „soborowym” w  formie stołu znajdują się relikwie Świętego, sprowadzone z Pragi. Zanim odejdziemy z  placu Klasztor-nego wspomnijmy wreszcie o  domniemaniach, jakoby w  podziemiach kościoła znajdować się

miała nekropolia Piastów bytomskich. Choć nie sposób tego wykluczyć, twierdzenia te oparte są

przede wszystkim o  analogię z  Opo-lem, gdzie nekropolia piastow-

ska znajduje się w  kościele franciszkańskim, a  także

o  plotkę, jakoby po 1945 roku kilku chłop-ców odnaleźć miało wejście do podziemi. Sprzed kościoła kie-rujemy się w  stro-nę schodów na rogu ulicy Wałowej i  schodzimy nimi na ulicę Katowicką. Po zejściu ze scho-

Page 11: Spacerem po Bytomiu

11

dów skręcamy w prawo. Właśnie przeszliśmy po dawnych fortyfikacjach miejskich i  jesteśmy już na dawnym przedmieściu, zwanym Dyngos. Taką też nazwę - Dyngosstrasse - nosiła do lat 30-tych ubiegłego wieku roku ulica Katowicka. Jest to bo-daj jedyny w Bytomiu przypadek nazwania ulicy imieniem postaci z legendy. Zbieracze bytomskich podań zarejestrowali całą serię opowieści o Wa-lentym Dyngosie, bytomskim zbójniku z  XVII wieku, który pozornie pędząc żywot statecznego mieszczanina, na czele bandy złoczyńców grabił Bytom, chowając skarby w „Goju” - lasku w do-linie Bytomki za wzgórzem świętej Małgorzaty. Jego posiadłość znajdować się miała w okolicach ulicy nazwanej potem jego imieniem, zaś do jaski-ni w „Goju” prowadzić miało podziemne przej-ście. „Życiorys” Walentego Dyngosa zebrał w całość w swoich „Podaniach miasta Bytomia” Alfons Perlick: od syna skromnego woźnicy, służącego u hrabiów Donnersmarcków, poprzez początki przestępczego procederu w  Krakowie, włóczęgę po Europie, lata „podwójnego” życia w  Bytomiu aż po marny koniec na „wieszadle” – szubienicy znajdującej się za Bramą Pysko-wicką, w  miejscu dzisiejszego skrzyżowania ulic Wrocławskiej, Powstańców Warszawskich i Strzelców Bytomskich. Dochodzimy do skrzyżowania Kato-wickiej z  ulicą Rostka, i  skręcamy w  nią w  dół, na południe. Niegdyś ulica nosiła nazwę „Goy-strasse” - tędy szło się bowiem do „Goju”, który w  drugiej połowie XIX wieku uporządkowano, tworząc rodzaj parku wzdłuż Bytomki. Miejsce to straciło popularność już w okresie międzywo-jennym, w  pobliżu przebiegła granica państwo-wa. Dziś jego zwiedzanie polecić można tylko doświadczonym turystom, teren jest zarośnięty, bardzo trudny do penetracji. Chętni do takiej przygody wędrówkę po „Goju” rozpocząć mogą od mostu przy ulicy Młyńskiej, odchodzącej na zachód od Łagiewnickiej, ok. 750 m od skrzyżo-wania Łagiewnickiej i Zabrzańskiej przy dawnej oczyszczalni ścieków. „Goj” był miejscem bogatym w poda-nia: przede wszystkim tu znajdować się miała jaskinia Dyngosa z  ukrytymi w  niej skarbami. Wejście do niej zamykały dębowe drzwi z wbitym w nie mieczem. Według inne wersji skarby zamu-rowane zostały w przyczółku mostu na Bytomce.

Jest też ”Goj” miejscem, gdzie znaleźć można skarby w  noc świętojańską, ponadto ukryte jest tam pod ziemią zaginione miasto, czy też klasz-tor, którego dzwony słychać spod ziemi. Podania te to typowe „wątki wędrowne”, spotykane w całej Europie, które w Bytomiu ulokowały się właśnie w dolinie Bytomki. Ulicą Rostka dochodzimy do ulicy Ka-rola Miarki, w którą skręcamy w prawo, w stro-nę dworca kolejowego. Nie dochodząc do niego skręcamy w  lewo pod wiadukt kolejowy, prze-chodzimy na drugą stronę ulicy Zabrzańskiej i kierujemy się ponownie w prawo, mijając z le-wej zabudowania dawnej oczyszczalni ścieków (ul. Zabrzańska 1) z  początku XX wieku, ongiś jednej z najnowocześniejszych w Europie. Wyżej nad oczyszczalnią widać już nasz cel - Wzgórze świętej Małgorzaty. Po prawej stronie na krót-kim odcinku towarzyszy nam Bytomka. Docho-dzimy do usytuowanego naprzeciw przystanku tramwajowego krzyża (naprzeciw przejścia pod-ziemnego pod dworcem kolejowym). Tu właśnie znajdował się staw, w  którym – przypomnijmy sobie począ-tek naszego spaceru - utopio-no w 1369 roku nieszczęsnych duchownych z  kościoła ma-riackiego. Jeszcze raz skręcamy w  lewo i  najpierw schodząc w  dół, a  potem wspina-jąc się pod górę, stajemy wkrótce na Wzgórzu świętej Małgorzaty.

To najbardziej ta-jemnicze miejsce w Bytomiu. W  średniowieczu określane niezrozumiałą nazwą „Su-tuhali”, już w  czasach przed-chrześcijańskich miało być używane do składania ofiar. Na pewno ufortyfikowane było już we wczesnym śre-dniowieczu, pełniąc funkcję ważnego grodu, być może - zagradzającego w XI wieku drogę do zdobycia Krakowa. Wiemy już dziś na pewno,

Page 12: Spacerem po Bytomiu

12

że pierwszy kościół, murowany, romański, wzniósł na wzgórzu książę krakowski Bolesław Kędzierzawy około roku 1170. Istniejącą tu para-fię włączono z czasem do mariackiej w Bytomiu, a „Małgorzatka” stopniowo podupadała, pełniąc funkcję kaplicy cmentarnej. Obecny kościół wzniesiono w  latach 80-tych XIX wieku (praw-dopodobnie jako czwarty z kolei). W okresie międzywojennym osiedli tu ojcowie werbi-ści, władający wzgórzem do dziś.

Z  „Małgorzatką” łączy się seria podań o początkach Bytomia i innych oko-licznych miejscowości, które Franz Gramer w  swojej „Kronice miasta Bytomia” związał zgrabnie w jedną opowieść, czyniąc jej głów-nym bohaterem księcia Kazimierza Odnowi-ciela. Miał on być autorem nazwy późniejsze-go miasta, pochodzącej od słów „Był tu”, jakie usłyszał na pytanie „Czy był tu nieprzyjaciel?”. O  opowieściach osnutych wokół tragicznego morderstwa bytomskich księży mówiliśmy już wcześniej. Opowiadano również o  procesjach zmarłych, pochowanych na tutejszym cmenta-rzu, a  także o podziemnych przejściach, mają-cych rzekomo łączyć wzgórze z miastem. Schodząc ze wzgórza i  przekraczając ponownie dolinę Bytomki warto wyobrazić so-bie, jak wyglądała niegdyś ta okolica, pełna roz-lewisk i mokradeł. Stał tu, w miejscu późniejszej oczyszczalni, młyn Pielki, zwany tak od nazwiska

właściciela. Tereny takie zwykły zamieszkiwać utopce, o  których na Górnym Śląsku opowiadało się niestworzone historie. Były to istoty przebiegłe i złośliwe, do perfekcji opanowały sztukę wcią-gania pod wodę osobników, któ-rzy nieopatrznie nawinęli się im pod rękę. Szczególnie zawzięte były na „gupie dziouchy”, które wabiły wstążkami i  świecideł-kami oraz „uożyroków”, wraca-jących do domu z roboty okręż-ną drogą - przez karczmę… Przechodzimy na drugą stronę ulicy Zabrzań-skiej, a  następnie przejściem pod peronami dworca kolejo-

wego wychodzimy na plac Wolskiego, skąd kie-rujemy się na ulicę Dworcową. To dawne Przed-mieście Gliwickie - dziś trudno sobie wyobrazić, że obecny deptak był niegdyś polną drogą, przy której stały wiejskie chałupy. U  wylotu Dworcowej na plac Ko-ściuszki ustawiono z inicjatywy władz miejskich

Page 13: Spacerem po Bytomiu

13

w 2004 roku rzeźbę Świetlika - postaci zaczerp-niętej z opowieści zapisanej przez Ludwiga Chro-boka w  Miechowicach. Mówi ona o  wielkim mężczyźnie w  cylindrze i  z  cygarem, który po-jawił się nie wiadomo skąd dwóm mieszkankom Drzezgowca - części Miechowic w pobliżu dzi-siejszej Szkoły Podstawowej nr 54. Ognik z jego cygara wskazać miał zabłąkanym kobietom drogę do domu. Świetlik z Dworcowej, pomijając fakt, że jest „konusem”, który po zdjęciu cylindra i zej-ściu z cokołu mierzyłby około półtora metra, jest także przykładem na to, że nie da się wykreować żadnej tradycji „na siłę”. Miał stać się symbolem miasta, z którym identyfikowaliby się mieszkań-cy. Niestety, mieszkańcy zdecydowali inaczej i swoje ciepłe uczucia przenieśli na ustawionego na rynku brązowego lwa Teodora Kalidego.

Z  wy-lotu Dworco-wej kierujemy się pod gmach Sądu Rejonowe-go (ul. Piekarska 1), wzniesiony w  1894 roku na miejscu starsze-go. Był siedzibą Sądu Krajowego

(Landgericht), odpowiednika

obecnych sądów okręgowych.

Trudno o miejsce mniej kojarzące się z  legendami, jednak… W latach 1875 i 1876 przed bytomskim sądem stanęli dwaj przestępcy, którzy przeszli do legendy: Wincenty Eliasz i Ka-rol Pistulka. Byli przywódcami grupy przestęp-czej, która wsławiła się na całym Górnym Śląsku wieloma zuchwałymi rozbojami, by wymienić tylko skok na kasę zarządu dóbr Tiele-Winckle-rów w  Katowicach. Choć w  rzeczywistości byli pospolitymi przestępcami, ludowa wyobraźnia wykreowała ich na herosów, którzy rozdawali biednym zagrabione bogaczom dobra. Ponadto w wielu miejscowościach poszukiwano ukrytych rzekomo przez nich skarbów. Pistulka miał nawet posiadać kwiat paproci, dzięki któremu potrafił otwierać wszystkie zamki. Obaj bandyci uniknęli

zasądzonej im w Bytomiu kary śmierci: Pistulka zmarł w więzieniu, a Eliaszowi zamieniono ją na dożywocie. O  popularności obu rzezimieszków niech świadczy fakt, że ich woskowe figury usta-wiono w słynnym berlińskim gabinecie figur wo-skowych „Castans Panopticum”.

Wracając na Rynek, gdzie zaczęła się nasza wędrówka, ulicą Gliwicką, miniemy na obecnym rogu ulicy Piastów Bytomskich miejsce, na którym stał kiedyś słynny hotel „Lomnitz” (ul. Gliwicka 17, dawniej 10). Mieścił się tu Polski Komisariat Plebiscytowy, centrala polskich przy-gotowań do plebiscytu górnośląskiego, przepro-wadzonego 20 marca 1921 roku. Do propagan-dy plebiscytowej obie strony konfliktu zaprzęgły absolutnie wszystkie możliwe środki, sięgano po najdziwniejsze pomysły. W jednej z propolskich

broszur, skie-rowanych do mieszkańców

obszaru ple-biscytowego,

opubliko-wano „śre-

dniowiecz-ną” legendę, zgodnie z któ-rą co noc z wawelskiego sarkofagu wy-chodzi król

Kazimierz Wielki i  do

świtu pokutuje przed słynnym czarnym krucyfiksem za odda-nie Czechom Śląska. Bardzo prawdopodobne, że „średniowieczny kronikarz”, który ją ułożył, pracował w  latach 1920-1921 właśnie w  hotelu „Lomnitz”.

Na Rynku kończy się nasz spacer ślada-mi bytomskich legend.

Page 14: Spacerem po Bytomiu

14

Spacer rozpoczynamy na placu Wolskiego (tutaj znajdują się dworce autobusowy i kolejowy). Idzie-my tunelem dla pieszych pod dworcem kolejowym, a  następnie przechodzi-my przez ulicę Zabrzańską i  skręcamy w lewo. Kilkanaście metrów dalej, przed krzyżem, skręcamy w  prawo w  bruko-waną ulicę Małgorzatki. Prowadzi ona do pagórka z niewielkim kościołem.

Gród kasztelański. Przed dziesięcioma wiekami na tym niewiel-kim, naturalnym wzniesieniu, w  zakolu rzeki Bytomki, otoczony podmokłymi łąkami, wznosił się gród. Badania arche-ologiczne wykazały, że posiadał on wał ziemny wzmocniony luźną, drewnianą konstrukcją. Fortyfikacja powstała zapew-ne w okresie polsko–czeskich walk o Śląsk w  XI wieku. Miała strzec Krakowa od zacho-du przed wojskami czeskimi i  osłaniać szlaki handlowe. Przez Bytom bowiem wiódł główny trakt z  Wrocławia do Krakowa z  odnogami: na południe w kierunku Raciborza i Cieszyna oraz na północ w kierunku Woźnik i Poznania. Gród ochraniał także powstałą na przecięciu szlaków handlowych, usytuowaną na północ od niego, przedlokacyjną osadę targową. Od drugiej poło-wy XII wieku był siedzibą kasztelanii bytomskiej. W  XIII wieku po lokacji miasta, które wkrótce stało się stolicą księstwa, znaczenie grodu zaczę-ło maleć. Kasztelanię, która straciła rację bytu, zlikwidowano, a  sam gród uległ stopniowemu zniszczeniu. Około 1430 roku nie oparł się

najazdowi husytów, którzy go najprawdopo-dobniej spustoszyli. Odtąd wzgórze odgrywało już marginalną rolę w  dziejach Bytomia. Obec-nie znajduje się tu niewielki, neogotycki kościół z drugiej połowy XIX wieku i cmentarz.

Wracamy tą samą drogą na plac Wol-skiego, następnie idziemy ulicą Dworcową do placu Kościuszki. Stamtąd udajemy się ulicą Dzieci Lwowskich. Przechodzimy ulicę Jainty i kierujemy się w ulicę Webera. Skręcamy w pra-wo w ulicę Murarską. Po dojściu do ulicy Strażac-kiej skręcamy w nią w prawo, a po kilkudziesię-ciu metrach skręcamy w lewo w ulicę Kościelną. Wkrótce wychodzimy na plac Grunwaldzki.

Istniejącyoddziewięciuset latBytom–początkowo jakogród iosada targowa,potem jakolokowanemiasto–byłniemalodswegozaraniaośrodkiemadministracyjnymokolicy.Tutajmiałswojąsiedzibęnajpierwkasztelan,potemmiastobyłostolicąosobnegoksięstwa,ziemi,wolnegopaństwasta-nowego,wreszciepowiatu.Po lokacjimiastanaprawiemagdeburskimBytomzyskał także samorządmiejski–władzemiasta.Rządzącymiastemiokolicąprzezwiekibudowaliwnimswojesiedziby.Zapraszamynaspacerślademmiejscibudowli,którewciąguwiekówsłużyłyrządzącymjakorezydencje.

SPACER ŚLADEM SIEDZIB BYTOMSKICH WŁADZ

Anna Śmiałek, Tomasz Śmiałek

Page 15: Spacerem po Bytomiu

15

Zamek książęcy. W roku 1281, zgod-nie z  testamentem księcia Władysława opol-skiego, jego księstwo podzielono na trzy części. Dzielnicę obejmującą Bytom, Koźle i  Siewierz otrzymał drugi syn księcia – Kazimierz. Książę ten, obrawszy Bytom za stolicę swojego państwa, na przełomie XIII i  XIV wieku otoczył mia-sto murami obronnymi oraz zbudował zamek. W roku 1289 Kazimierz złożył hołd lenny królowi czeskiemu, powtórzony następnie w  roku 1327. Odtąd losy Bytomia przez ponad czterysta lat związane były z  dziejami Czech. Historycy róż-nią się w opiniach co do lokalizacji zamku książąt bytomskich. Jedni uważają, że znajdował się on poza murami obron-nymi miasta od strony wschodniej, mniej więcej pomię-dzy współczesnymi ulicami Korfantego, Szkolną i  Matejki, niedaleko kościo-ła Świętego Ducha. Inni są zdania, iż mieścił się w  obrę-bie murów miej-skich w  północno-wschodniej części zabudowy średnio-wiecznego miasta, w  rejonie dzisiej-szego placu Grun-waldzkiego. Ostatnie wykopaliska arche-ologiczne zdają się potwierdzać tę drugą tezę. Wedle niej za-mek miałby zajmować północno-wschodni frag-ment placu oraz miejsce współczesnych budyn-ków oznaczonych numerami 7, 8, 8a i częściowo nr 6. Z  zachowanego średniowiecznego opisu wynika, że był on zbudowany prawdopodobnie na rzucie prostokąta, otoczony murem obron-nym. Posiadał piętrowy, murowany budynek mieszkalny i wysoką wieżę. Na dziedzińcu znaj-dowała się studnia oraz drewniane zabudowania gospodarcze.

Po wymarciu bytomskiej linii Piastów w drugiej połowie XIV wieku, nastąpił podział księstwa bytomskiego pomiędzy książąt oleśnickich i cie-szyńskich. Wtedy zamek stracił na znaczeniu i  stopniowo popadał w  ruinę. Ostatnia, pośred-nia wzmianka o jego istnieniu pochodzi z pierw-szej połowy XVI wieku. W tym czasie bytomscy starostowie ziemscy rezydowali już na zamku w Świerklańcu.

Z placu Grunwaldzkiego idziemy ulicą Podgórną na Rynek.

Ratusze – siedziby samorządu miej-skiego. W  1254 roku z  inicjatywy

wspomnianego wcześniej księcia opolskiego Wła-dysława lokowano Bytom na prawie

magdeburskim. Powstał wówczas, istniejący w  ogól-nym zarysie do dzisiaj, układ przestrzenny mia-sta. W  Bytomiu stosunkowo wcze-śnie, bo już na po-czątku XIV wieku powstał samorząd – rada miejska. Siedzibą władz był dom rady – z języ-ka niemieckiego Rathaus czyli ra-tusz. Nie wiadomo

jednak, w  której części rynku znajdował się pierwszy bytomski ratusz. Najprawdopodobniej zajmował środkową część placu i był drewniany. W latach 1369–1479, kiedy Bytom podzielony był pomiędzy książąt oleśnickich i cieszyńskich, w mieście istniały za-pewne dwa ratusze. Prawdopodobnie nie prze-trwały one katastrofalnego pożaru, jaki dotknął miasto w 1515 roku. W XVI wieku wzniesiono nowy, renesansowy ra-tusz. Znajdował się on naprzeciw wylotu obecnej

Page 16: Spacerem po Bytomiu

16

ul. Podgórnej. Jego fundamenty odkryto podczas prac wykopaliskowych w  latach dziewięćdzie-siątych XX wieku. Zarys ich zaznaczony jest na nawierzchni Rynku szarą kostką brukową oraz stosowną spiżową płytą informacyjną. Ratusz ten powstawał dwuetapowo. Najpierw zbudo-wano gmach na rzucie prostokątnym, następnie od strony wschodniej dobudowano mniejsze skrzydło – na rzucie kwadratu. Mimo to, w po-równaniu do innych miast górnośląskich, był niewielkich rozmiarów. W latach osiemdziesią-tych XVI wieku był jedyną murowaną budowlą świecką w mieście. Wiadomo, że już kilkadziesiąt lat później wymagał gruntownego remontu. Bu-dynek spłonął wskutek pożaru w drugiej połowie XVII wieku. Kolejny, nieco większy, ratusz powstał w następ-nym wieku na południowym krańcu zachod-niej pierzei rynku. W  latach 1818–1826 został on przebudowany w  związku z  przeniesieniem z Tarnowskich Gór do Bytomia siedziby powiatu

ziemskiego (Landkreis Beuthen). W  1848 roku dobudowano doń neogotycką wieżę. W  roku 1877 według projektu Paula Jackischa zbudowa-no w tym samym miejscu nowy neorenesansowy ratusz, również ozdobiony wieżą. Przez dziesię-ciolecia służył on władzom Bytomia, stając się

jednym z  architektonicznych symboli miasta. Był siedzibą rady miejskiej oraz burmistrzów (od roku 1890 tytułowanych nadburmistrza-mi w  związku z  wyodrębnieniem się Bytomia z  bytomskiego powiatu ziemskiego jako miasta na prawach powiatu – Stadtkreis Beuthen). Po zbudowaniu nowego gmachu magistrackiego w  latach dwudziestych XX wieku, stary ratusz pełnił głównie funkcje reprezentacyjno–muzeal-ne. W tym czasie pojawiły się, nigdy nie zrealizo-wane, plany wyburzenia całej pierzei zachodniej rynku wraz z ratuszem i budowy w tym miejscu nowej siedziby władz miasta. W  styczniu 1945 roku cała ta część zabudowy została zniszczona przez żołnierzy radzieckich. Jedyną materialną pozostałością po ratuszu jest kuta brama, obec-nie zdobiąca wejście na cmentarz przy ulicy Staf-fa w dzielnicy Rozbark.

Po wymarciu Piastów opolskich ziemia bytomska, będąca częścią Królestwa Czeskiego, przez blisko sto lat rządzona była przez margra-biów Hohenzollernów. Następnie od 1623 wła-dali nią hrabiowie Henckel von Donnersmarck, którzy u  schyłku XVII wieku doprowadzili do przekształcenia ziemi bytomskiej w  wolne pań-stwo stanowe. Po przejściu Górnego Śląska pod panowanie pruskie w roku 1742, Bytom nadal był własnością Donnersmarcków aż do początków XIX wieku, kiedy w ramach tak zwanych reform Steina i  Hardenberga zniesiono w  Prusach pry-watną własność miast. Władze pruskie ustanowi-ły w połowie XVIII wieku powiat bytomski, ale starostwo (Landratsamt) znajdowało się w  Tar-nowskich Górach. W roku 1817 powiat bytomski powiększono i  obejmował on wówczas prawie cały późniejszy górnośląski okręg przemysłowy od Tarnowskich Gór do Mysłowic. Rok później starostwo przeniesiono do Bytomia i ulokowano w  ratuszu obok władz miasta. Siedziba ta oka-zała się z  czasem zbyt ciasna dla obu urzędów, w  związku z  czym konieczne stało się przenie-sienie landratury do budynku przy obecnej ulicy Józefczaka.

Kierujemy się do południowo-wschodniego narożnika Rynku i  idziemy ulicą Szymanowskiego do ulicy Józefczaka. Budy-nek stoi na rogu wspomnianych ulic, frontem do placu Klasztornego.

Page 17: Spacerem po Bytomiu

17

Dawna siedziba starostwa po-wiatu ziemskiego (ul. Józefczaka 39). Neorenesansowy budynek to dawny hotel „Wiktoria”. Po jego zamknięciu ok. 1860 roku gmach został zakupiony przez władze. Odtąd, do końca XIX wieku, stał się sie-dzibą biur starostwa. Szybki rozwój okręgu przemysłowego sprawił, że w  roku 1873 zbyt ludny i rozległy powiat ziemski bytomski po-dzielono na mniejsze: katowicki, tarnogórski, zabrzański oraz bytomski. Z kolei w roku 1890 z bytomskiego powiatu ziemskiego wyłączono miasto Bytom, nadając mu prawa powiatowe. Mimo zmniejszenia rozmiarów powiatu ziem-skiego rozwój administracji wymusił na prze-łomie XIX i XX wieku przeniesienie się staro-stwa do nowo zbudowanego gmachu przy ul. Korfantego. Stary budynek przejęło miasto, insta-lując w nim część przeniesionych ze zbyt małego ratusza biur magistratu. Odtąd nazywany był bu-dynkiem miejskim (Stadthaus), a potem starym budynkiem miejskim (Altes Stadthaus) w odróż-nieniu od nowego gmachu magistratu przy ulicy Katowickiej. Obecnie w budynku mieści się Zes-pół Szkół Elektryczno – Elektronicznych.

Z  placu Klasztornego idziemy ulicą Wałową, a następnie skręcamy w ulicę Rostka, by po kilku-nastu metrach skręcić w prawo w ulicę Katowic-ką. Po kilkudziesięciu metrach po lewej stronie zobaczymy interesujący nas budynek. Dawny budynek magistratu (ul. Kato-wicka 18). Wzniesiono go w latach 1923–1924

dla rozrastających się władz miasta (Stadthaus). Jest to pięciokondygnacyjny, funkcjonalistyczny biurowiec z dwoma dziedzińcami wewnętrznymi, pierwotnie nakryty wysokim dachem (w okresie powojennym w jego miejsce dobudowano jedno piętro). Na parterze mieścił pomieszczenia han-dlowo–usługowe, a na kolejnych kondygnacjach

znajdowały się najważniejsze urzędy magistrackie wraz z siedzibą nadburmi-strza. Po drugiej wojnie światowej, do połowy lat 60-tych XX wieku, budynek nadal mieścił Urząd Miejski. Obecnie użytkowany jest przez Kopex – Przed-siębiorstwo Budowy Szybów SA. Do dzisiaj jego fasadę powyżej głównego wejścia zdobi herb Bytomia.

Wracamy ulicą Katowicką do skrzyżowania z ulicą Rostka, a na-stępnie idziemy dalej w tym kierunku ulicą Katowicką. Po 200 m skręcamy w lewo w ulicę Korfantego.

Ta część naszej wycieczki prowadzi ulicami, które powstały w  miejscu dawnych fos miejskich (Katowicka, Korfantego, Piłsudskiego). Fosy i mury w średniowiecznym mieście decydo-wały o możliwościach obronnych oraz dodawały autorytetu władzom miejskim. Warto więc wejść w bramę mijanego przez nas budynku przy uli-cy Korfantego 1, by w głębi podwórza, na terenie wykorzystywanym przez zakład produkcji na-

Page 18: Spacerem po Bytomiu

18

grobków spojrzeć na fragment średniowiecznego muru obronnego miasta. Zachował się, ponieważ spełniał rolę ściany oporowej na tyłach dawnego klasztoru franciszkanów. Zaś w tej części miasta lokacyjnego, która należała kiedyś do franciszka-nów, od 200 lat znajdują się kolejne szkoły i takie „naturalne” ogrodzenie warte było utrzymania.

Idziemy dalej wijącą się, malowniczą ulicą Korfantego, mijając kolejne przecznice, aż osiągniemy ruchliwą ulicę Piłsudskiego. Po jej przeciwnej, prawej stronie, wśród starodrzewu, za ozdobnym ogrodzeniem, dostrzec można bu-dowlę, dla której tu przyszliśmy.

Dawna siedziba starostwa powiatu ziemskiego (ul. Korfantego 34). Nową siedzibą starostwa powiatowego stał się piękny eklektycz-ny budynek, który powstał w  latach 1897–1899 według projektu Waltera Kerna, na gruntach na-leżących wówczas do gminy Rozbark. Na uroz-maiconej fasadzie znalazła się miedzy innymi duża mozaika z  orłem śląskim (w  jej miejscu po wojnie umieszczono godło państwowe). We-wnątrz, obok służbowego mieszkania landrata, biur i powiatowej kasy oszczędności, znajdowała się reprezentacyjna sala zebrań sejmiku powia-towego (dzisiaj sala koncertowa), z drewnianym stropem ozdobionym herbami miast. Budynek pełnił swoją funkcję do reformy administracyj-nej w 1951 roku, która zlikwidowała powiat by-tomski. Potem gmach przejęło Przedsiębiorstwo Miernictwa Górniczego, a pod koniec lat siedem-

dziesiątych XX wieku Muzeum Górnośląskie, które po długim remoncie i  gruntownej restau-racji obiektu obecnie prezentuje w nim wystawy czasowe.

Ruszamy spod gmachu dawnego staro-stwa ulicą Korfantego i skręcamy zaraz w prawo

w ulicę Piłsudskiego. Przed nami długi spacer tą ulicą. Mijamy kolejne przecznice, ulice: Żołnierza Polskiego, Chrobrego, Piekarską, Po-wstańców Warszawskich, Kraszewskiego i  Drzymały. Po osiągnięciu ulicy Strzel-ców Bytomskich, przekra-czamy ją i  kierujemy się do ulicy Chrzanowskiego. Wkrótce docieramy do Par-ku Miejskiego. Interesujący nas budynek wyłoni się po lewej stronie. Obecny Urząd Miejski (ul. Parkowa 2). Do

obecnej siedziby Urząd Miejski (wówczas Miej-ska Rada Narodowa) przeprowadził się w  roku 1966 ze względu na ciasnotę panującą w gmachu przy ul. Katowickiej oraz brak większej ilości miejsc parkingowych w  ścisłym centrum mia-sta. Ponadto ten otoczony zielenią parku budy-nek wydawał się chyba bardziej reprezentacyjny, nawiązując do tradycji architektury pałacowej późnego, klasycyzującego baroku. Gmach, wy-budowany w  roku 1915 dla Sądu Cywilnego, po wojnie mieścił biura Zjednoczenia Fabryk Maszyn i Sprzętu Górniczego. Jest to trójkondy-gnacyjna monumentalna budowla, zbudowana na planie podkowy z krótkimi skrzydłami bocz-nymi, nakryta wysokim dwuspadowym dachem ozdobionym wieżyczką. W okresie powojennym od strony północnej dobudowano do niego pawi-lon mieszczący salę posiedzeń Rady Miejskiej.

Z  parkingu przed Urzędem Miej-skim idziemy w  lewo w skos alejką parkową do gmachu kąpieliska, widocznego przy ulicy Wro-cławskiej. Następnie w  lewo ulicą Wrocławską, pod wiaduktem tramwajowym. Przekraczamy ul. Strzelców Bytomskich i  idziemy dalej w  tym

Page 19: Spacerem po Bytomiu

19

samym kierunku. Na skrzyżowaniu z  ulicą Pie-karską skręcamy w  prawo i  wkrótce stajemy na placu Kościuszki.

Bytom w  swoich dziejach bywał zdo-bywany, plądrowany i palony przez najeźdźców, jednak okupowany, czyli administrowany przez nieprzyjaciela, był właściwie tylko jeden raz – w 1945 roku przez Armię Radziecką. Radziecka komendantura wojenna (pl. Kościuszki 9) wy-brała sobie za siedzibę okazały modernistycz-ny gmach z 1910 roku, zwany w Bytomiu „Cafe Hindenburg” – od dużego napisu reklamującego znajdującą się wewnątrz popularną kawiar-nię. Trudno dzisiaj dociec, co zadecydowa-ło o  takiej lokalizacji władzy radzieckiej, może to, że otoczenie pl. Kościuszki było stosunkowo w niewielkim stopniu zniszczo-ne przez czerwonoarmistów. Zewnętrznym przejawem obecności sowietów w  budyn-ku był wielki portret Stalina zawieszony na balustradzie balkonu I piętra, a za nim dwie czerwone skrzyżowane flagi (w latach 1945-1956 Stalin stał się też patronem obecnego pl. Kościuszki). Nie miejsce tu, by opisywać jak tragiczne dla miasta i  jego ludności były te rządy. Trwały formalnie od zdobycia Bytomia w końcu stycznia, do przekazania miasta polskim władzom w połowie marca, a faktycznie ciągnęły się co najmniej jeszcze kolejne cztery miesiące – do lipca 1945 roku.

Z  placu Kościuszki idziemy ulicą Gli-wicką do Rynku, gdzie kończymy nasz spacer.

Poza trasą naszej wycieczki pozostały siedziby władz w miejscowościach, które niegdyś były osobnymi gminami, a obecnie są dzielnica-mi Bytomia. Zachowały się budynki dawnych urzędów gminnych w  Bobrku (ul. Konstytucji 43), w Karbiu (ul. Falista 2), w Łagiewnikach (ul. Cyryla i  Metodego 38), w  Stolarzowicach (pl. Witkiewicza 2), w  Suchej Górze (ul. 9 Maja 9) i w Szombierkach (ul. Tatrzańska 2).

Page 20: Spacerem po Bytomiu

20

SPACER ŚLADAMI KRZYŻY I KAPLICZEK Krzyże, kapliczki, figury... Ustawiane przy kościołach, na ulicach, placach, na rozstajach dróg,w niszach na fasadach domów. Czasem jako wota za otrzymane łaski, czasem dla upamiętnienia ważnych wydarzeń, a przeważnie po prostu - z pobożności. Nieodłączny element śląskiego pejzażu, żywe świadectwo wiary katolickiej Górnoślązaków. Czasem dzieła sztuki, częściej – wzruszające nieporadnością wytwory do-morosłych artystów, pracujących ku większej chwale Bożej. Udajemy się na spacer śladem bytomskich krzyży i kapliczek. Spacer rozpoczynamy na Rynku. Od-najdźmy wtopiony w  płytę rynku pas łamanego kamienia, oznaczający jego dawną wielkość. Je-steśmy w  miejscu, gdzie niegdyś była zachodnia pierzeja placu. Jeśli teraz zwrócimy się na wschód - w  kierunku pierzei mię-dzy Krakowską i  Rycerską, łatwo wyobrazimy sobie dawne rozmiary rynku. W  pobliżu wylotu ulicy Krakowskiej znajdował się, prawdopodobnie od XVIII wieku, kamienny basen z  wodą. Zdobiła go figura świętego Floriana, wykuta w  kamieniu. Zapewne ba-sen służył pierwotnie jako kaszta, czyli publiczna stud-nia. Święty Florian, żołnierz rzymski z  III wieku naszej ery, był świętym niezwykle popularnym i  czczonym na Śląsku. Poniósł śmierć za wiarę w  prześladowa-niu dioklecjańskim za to, że ujął się za legionistami, którzy nie chcieli się wy-rzec wiary chrześcijańskiej. Utopiono go w rzece Anizie na terenie dzisiejszej Austrii. W  kulcie świętego Floriana nierozerwal-nie łączą się ze sobą ogień i woda. Przedstawiany zawsze w  stroju rzymskiego legionisty i  w  płasz-czu, czasem z chorągwią, trzyma w ręku naczynie, z którego leje wodę na płonący dom. Jego orędow-nictwa wzywano powszechnie przeciw pożarom, jednej z największych klęsk, jakie groziły dawnym miastom. „Święty Florianie, nasz miły patronie, niech ten budynek od ognia nie spłonie” - rzezano

na belkach stropowych chłopskich chałup i miesz-czańskich kamieniczek. Florian broni od pożaru, jest patronem strażaków i  innych zawodów zwią-zanych z  ogniem: hutników, garncarzy, piekarzy, kominiarzy.

W  1875 roku rynkowa rzeź-ba była już bardzo zniszczona (prawdopodobnie wykonana była z piaskowca). Kaszta przestała być potrzebna z  powodu założenia w  mieście nowoczesnego wodo-ciągu, ponadto utrudniała ruch na rynku, przez środek którego biegła na ukos państwowa szosa (z Krakowskiej do dzisiejszej uli-cy Jainty). W dodatku stary Flo-rian źle komponował się z  usta-wionym nieopodal w  1873 roku pomnikiem poległych w  wojnie francusko-pruskiej mieszkańców powiatu bytomskiego, którego głównym elementem był brązowy lew autorstwa Teodora Kalidego. Co ciekawe, również nowemu pomnikowi nadano formę ka-miennego basenu z  rzeźbą po-

środku. Floriana podarowano roz-barczanom, którzy ustawili ją przy

starym kościółku świętego Jacka. Figura przepadła, kiedy w  1912 roku zburzono stary rozbarski kościółek. Ustąpić mu-siał miejsca nowemu, neoromańskiemu, który stoi na Rozbarku do dziś. Święty Florian zniknął więc z rynku, ale pojawił się wkrótce ponownie w jego pobliżu, przy kościele parafialnym Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny (ul. ks. Koziołka 3). Nową figurę ufundowała parafia ma-riacka. Pochodzący z Bytomia wiedeński architekt

Maciej Droń

Page 21: Spacerem po Bytomiu

21

Hugo Heer polecił jako wykonawcę (również wie-deńczyka) Carla Feldbachera, który figurę wykuł z wapienia wraz z neogotyckim cokołem. Osobiście też, w dniu 12 maja 1877 roku, nadzorował jej usta-wienie na przygotowanym zawczasu fundamencie na terenie dawnego parafialnego cmentarza przy-kościelnego. Bytomski święty Florian przedstawio-ny został w  sposób typowy: w stroju rzymskiego legionisty, z naczyniem, z którego woda leje się na płonący dom. Do Floriana wkrótce dołączyły jeszcze dwie rzeźby. W rok później w południowo-zachod-nim narożniku dawnego cmentarza parafialnego ustawiono figurę świętej Barbary. Skoro mieli już przed kościołem mariackim swego patrona hutni-cy, nie mogło tam zabraknąć patronki górników. Rzadko kiedy zastanawiamy się, dlaczego święta dziewica z pierwszych wieków chrześcijaństwa, za-mordowana własnoręcznie przez ojca za odmowę wyrzeczenia się wiary, patronuje górnikom. Otóż jest Barbara patronką dobrej śmierci: według le-gendy anioł przyniósł jej przed śmiercią Komu-nię świętą. Wzywają jej wstawiennictwa ci, któ-rzy na nagłą śmierć są narażeni: oprócz górników między innymi żeglarze, artylerzyści i więźniowie. Barbara przedstawiana bywa zwykle w powłóczy-stych szatach, z koroną na głowie.

W  ręku trzyma kielich mszalny, miecz lub palmę - symbol męczeń-stwa. Czasem obok świętej poja-wia się wieża.

Trzecią rzeźbę ustawiono po-środku, w  pobliżu wejścia

do kościoła przez kruchtę południową, które przez wieki było wejściem głów-nym. Jest to Grupa Ukrzy-

żowania, jak tradycyjnie nazywana jest scena przed-stawiająca Najświętszą Mary-ję Pannę i świętego Jana, apo-stoła i  ewangelistę, stojących

u stóp krzyża Pana Jezusa na Golgocie. Czasami towarzyszy im również Maria Magdalena, rzad-ko inne postacie, np. Józef z  Arymatei lub Maria Kleofasowa. Jest to jedno z  najczęst-szych przedstawień

w  ikonografii chrześcijańskiej, będące ilustracją słów z  Ewangelii Janowej: A  stały podle krzyża Jezusa matka jego i  siostra matki jego Maria Kle-ofasowa, i Maria Magdalena. Gdy tedy ujrzał Jezus matkę i  ucznia, którego miłował, stojącego, rzekł matce swojej: Niewiasto, oto syn twój. Potem rzekł uczniowi: Oto matka twoja. (J, 19, 25-27). Bytom-skie Ukrzyżowanie ma dość szczególną formę. Na czworobocznym cokole znajdują się ostrołuko-we nisze, w  których umieszczono dwa herby, nie pozostawiające wątpliwości, kto jest fundatorem dzieła. Od strony rynku jest to herb hrabiowski Hencklów von Donnersmarck, przez ponad sto lat właścicieli Bytomia i dobroczyńców kościoła para-fialnego. Herb, umieszczony na płaszczu i nakryty koroną hrabiowską, składa się z herbów ziem, któ-rych byli właścicielami. Bytom jest symbolizowany przez orła. Z tyłu, od strony kościoła, znajduje się herb hrabiowski rodu Schaffgotschów, do któ-rego wżeniła się spadkobierczyni wielkiej fortuny Karola Goduli Joanna Grycik, późniejsza hrabina von Schomberg-Godulla. Z  boków umieszczo-no wsparte na kolumienkach konsole, na których stoją nieproporcjonalnie małe figury Matki Bo-

Page 22: Spacerem po Bytomiu

22

skiej i  świętego Jana. Z  cokołu wyrasta poczwór-na kolumna, zwieńczona ozdobnym kapitelem, na szczycie której umieszczono, znów nieproporcjo-

nalnie mały, krzyż z figurą Ukrzyżowanego. Rzeź-by, znajdujące się w  bardzo złym stanie, kilka lat temu poddano starannej renowacji.

Opuszczamy dawny przykościelny cmentarz i ulicą Jainty, dawną Tarnowitzerstrasse, idziemy w kierunku pobliskiego kościoła parafial-nego Świętej Trójcy (ul. Kwietniewskiego 1). Przez bramę od strony ulicy Piekarskiej wchodzimy na teren przykościelny. Podobnie jak w  przypadku kościoła mariackiego, jesteśmy na terenie dawnego cmentarza, tym razem za murami miasta. Cmen-tarz ten założono z  początkiem XVII wieku, po zamknięciu cmentarza przy kościele parafialnym. Jednocześnie wybudowano kaplicę cmentarną pod wezwaniem Świętej Trójcy. Cmentarz za-mknięto w roku 1865, natomiast zniszczoną kapli-cę rozebrano w roku 1878. Na jej miejscu bytomski mistrz budowlany Paul Jackisch wzniósł w  latach 1882-1886 obecny neogotycki kościół pod tym samym wezwaniem. W 1888 roku stał się kościo-łem parafialnym. Obchodząc kościół z lewej strony idziemy, mijając dom parafialny i plebanię, w stro-

nę prezbiterium. Stoi przy nim kolejny interesujący nas obiekt. Dla upamiętnienia starej świątyni hrabia Hugo Henckel von Donnersmarck z Siemianowic, syn ostatniego pana stanowego Bytomia i  gor-liwy katolik, ufundował Grupę Ukrzyżowania, ustawioną na miejscu dawnego wielkiego ołtarza. Upamiętniała to wydarzenie do niedawna tablica z  łacińską inskrypcją, umieszczona z  lewej strony cokołu. Obecnie umieszczona została wewnątrz kościoła na ścianie prezbiterium. Z przodu cokołu wmurowano dwujęzyczną tablicę komemoratyw-ną, poświęconą zmarłemu w 1890 roku fundatoro-wi (po niemiecku i po polsku, obecna tablica jest współczesną kopią). Rzeźbę poświęcono w  1892 roku. Obiekt nie wytrzymał próby czasu. Zniszczo-ny do granic czytelności, zastąpiony został w 1926 roku nowym. Wykonał tę pracę Franz Schink, by-tomianin, autor wielu dzieł sakralnych w  górno-śląskich kościołach, m. in. wystroju rzeźbiarskiego kościoła w Stolarzowicach. Grupę Ukrzyżowania tworzy bardzo masywny, niewysoki krzyż z  fi-gurą Chrystusa, u  stóp którego klęczy głęboko pochylona Maria Mag-dalena. Z  lewej strony stoi okryta szczelnie płasz-czem-maforionem Matka Boska, po prawej twarz ku Ukrzyżowanemu unosi święty Jan. Obiekt zo-stał odnowiony stara-niem parafii w  1999 roku.

Opuszczamy teren kościoła i  wychodzimy z  powrotem na ulicę Piekarską. Spójrzmy na od-nowioną fasadę kamienicy przy ulicy Piekarskiej 5, dokładnie na-przeciw kościoła. Na wysokości 3. piętra, dokładnie

Page 23: Spacerem po Bytomiu

23

pośrodku, znajduje się duża pusta nisza. Nie ulega wątpliwości, że stała w niej niegdyś rzeźba sakralna, być może Matka Boska lub jakiś święty. Ustawianie takich figur na elewacjach było bardzo popularne, dziś prawie wszędzie pozostały tylko puste nisze. Jednym z nielicznych wyjątków jest znajdująca się kilkaset metrów dalej kamienica przy ulicy Pie-karskiej 19, gdzie na wysokości pierwszego piętra zachowały się w  niszach dwie niewielkie figurki: Matki Boskiej z Dzieciątkiem oraz Chrystusa. Na spotkanie z kolejnym zabytkiem udać się możemy piechotą lub zabytkowym tramwajem linii nr 38, odjeżdżającym z  przystanku przy ko-ściele. Pieszo przejść musimy około 800 metrów (a  potem wrócić do skrzyżowania Piekarskiej i Wrocławskiej). Podróż tramwajem zajmie nam… całe cztery minuty. Wysiadamy na przystanku „By-tom Grottgera” i  idziemy niespełna 200 metrów z powrotem w stronę śródmieścia. W ścianę domu przy ulicy Piekarskiej 70 wmurowany jest „trupi kamień” z  krzyżem i  inskrypcją, upamiętniają-cy śmierć w  tym miejscu dnia 30 czerwca 1808 roku Mateusza Spyry, syna bogatego gospodarza z przedmieścia Wielka Błotnica.

Gospodarstwo znajdowało się w  miejscu dzisiejszego skrzyżowania ulic Piłsud-skiego i  Chrobrego, zaś na peryferiach przy drodze do Piekar Spyrowie mieli łąkę, na której Mateusz pa-sał ojcowskie konie. Tam został zamordowany przez bandytów przybyłych zza Brynicy, z  terenów ówcze-snego Księstwa Warszaw-skiego. Osiem zrabowanych koni zbrodniarze pognali

za granicę i  tam sprzedali. Między bajki należy włożyć relację o  stratowaniu pija-nego Spyry przez furmankę czy też pseudopatriotyczną

opowieść wymyśloną przez aktywistę PTTK Hen-ryka Gerlińskiego o „zamordowaniu przez Niem-ców działacza polskiego”. Tenże Henryk Gerliński doprowadził w  1947 roku do ustawienia obecnie wmurowanej w  ścianę kopii, która zastąpiła ory-

ginał zabrany w latach 30-tych przez Niemców do muzeum, gdzie znajduje się do dzisiaj. Hitlerow-ców drażnił wykonany nieporadną polszczyzną na-pis: „18+08/MATIUS/SPIERA/TUJEST/ZABIE-TI/DNIA 30/CZERW/CAROKU”, dla którego nie było ich zdaniem miejsca w przestrzeni publicznej „starego niemieckiego miasta górnictwa i kultury”. Według podania, nocą na „trupim kamieniu” siada mały szary człowieczek, strasząc przechodniów. Wracamy do skrzyżowania przy kościele i  idziemy ulicą Wrocławską w stronę parku miej-skiego. Po drugiej stronie ulicy towarzyszą nam zabudowania sądu i więzienia (ul. Wrocławska 4), powstałe w 2. połowie XIX wieku. Przy ścianie ka-mienicy numer 13 stoi wysoki, drewniany krzyż. Niegdyś, do lat 80-tych XIX wieku, krzyż stał po-środku dzisiejszego skrzyżowania. Tam właśnie znajdowało się miejsce zwane „wieszadłem” lub też „ścinadłem”. Obie nazwy nie pozostawiają wąt-pliwości:to tu średniowieczne miasto Bytom, ko-rzystając z  przysługującego mu „prawa miecza”, wykonywało kary śmierci. Działo się to, wbrew obiegowym opiniom o  „mrokach średniowiecza”, stosunkowo rzadko. Obecny krzyż pochodzi z 2000 roku. Miejsce to legenda wiąże ze słynnym siedem-nastowiecznym bytomskim przestępcą Walentym Dyngosem (postacią całkowicie fikcyjną), który właśnie tu wyrokiem sądu zakończyć miał zbójecki żywot. Patrząc na krzyż przy Wrocławskiej warto pamiętać, że wyroki śmierci wykonywano też

w  bytomskim więzieniu po drugiej stronie ulicy (przez ścięcie toporem, a  w  późniejszych czasach przez powieszenie). Ostatni raz miało to miejsce w latach 70-tych XX wieku.

Page 24: Spacerem po Bytomiu

24

Idziemy dalej ulicą Wrocławską w  kie-runku parku miejskiego. Naprzeciw gmachu dzi-siejszego Urzędu Miejskiego (dawnego sądu) znaj-duje się duży, pusty plac, obecnie wykorzystywany jako parking. Jeszcze niedawno stał tu browar, zbu-dowany w roku 1876. Jednak miejsce to ma znacz-nie bardziej złowrogą przeszłość, a wiąże się ona... z  Powstaniem Listopadowym. Żołnierze rosyjscy, wysłani do walki z armią Królestwa Polskiego, za-wlekli do Polski cholerę azjatycką. Mimo ostrych przepisów sanitarnych szybko przedostała się na Śląsk. Starano się zapobiegać rozprzestrzenianiu się choroby chowając zmarłych na nią na specjal-nych cmentarzach za miastem. Taki właśnie cmen-tarz choleryczny powstał w opisywanym miejscu. Pochowano tu 32 osoby. Dwadzieścia lat później małżonkowie Marianna i  Bartłomiej Purkopowie upamiętnili to miejsce, stawiając tu wysoki drew-niany krzyż.

Przechodzimy przez ulicę Chrzanow-skiego i  idziemy dalej ulicą Wrocławską wzdłuż skraju parku. Minąwszy kąpielisko dochodzi-my wkrótce do miejsca, gdzie do 1982 roku stał drewniany kościół świętego Wawrzyńca, prze-niesiony tu w 1902 roku z Mikulczyc. Ustawiono go w miejscu, gdzie również znajdował się cmen-tarz. Najpierw umieszczono tu kolejny cmentarz choleryczny, a następnie, w roku 1855, tak zwany cmentarz zastępczy. Chowano tu przestępców, samobójców, osoby o  nieustalonej tożsamości oraz najuboższych bytomian. W 1876 przeniesio-no tu szczątki ze starego cmentarza choleryczne-

go, gdzie właśnie rozpoczęła się budowa browaru. Drewniany kościół św. Wawrzyńca był największą ozdobą parku miejskiego. Pochodził z szesnastego wieku, w Bytomiu nie pełnił nigdy funkcji sakral-nych. W  ostatnich latach swego swego istnienia był własnością Muzeum Górnośląskiego, które urządzało tu wystawy czasowe. Koło kościoła stał wysoki drewniany krzyż. Kościół podpalono, nie-wątpliwie celowo, 14 listopada 1982 roku. Krzyż spłonął wraz z  kościołem. Na jego miejscu usta-wiono obecny, metalowy, z  metaloplastycznym wizerunkiem Chrystusa. Resztki spalonej postaci Ukrzyżowanego do niedawna można było obejrzeć na krzyżu ustawionym przy kościele jezuitów przy ul. Pułaskiego (obecnie zostały usunięte).

Obejrzawszy miejsce po kościele, wy-chodzimy z  parku, kierując się z  powrotem ku miastu. Przechodzimy na drugą stronę ulicy Wrocławskiej i wchodzimy w prostopadłą do niej ulicę Didura. Idziemy nią do skrzyżowania z Olej-niczaka i  skręcamy w  lewo. Jesteśmy na „Klein-feldzie”, zwanym też popularnie „Knajfeldem”. Towarzysząca nam z  obu stron ulicy luźna zabu-dowa mieszkalna pochodzi z  okresu międzywo-jennego. Wkrótce dochodzimy do skrzyżowania z ulicami Okulickiego i Batorego przy charaktery-stycznym „okrąglaku”, mieszczącym Wojewódzkie Zakłady Ortopedyczne. Wchodzimy w ulicę Stefa-na Batorego. Po prawej stronie rozciąga się obszer-ny teren Szpitala Specjalistycznego nr 2. Początek dał mu wzniesiony tu w  roku 1888, przy dawnej Virchowstrasse na peryferiach miasta, Knappscha-

ftslazarett, czyli Szpital Spółki Brackiej – gór-niczej spółki ubezpieczeń wzajemnych. Przeciwną pierzeję ulicy Batorego zaj-muje zwarty szereg dużych mieszczańskich kamienic z  końca XIX wieku. Kamienicę nr 26 wybudował sobie rzeźnik Porwoll, umieszczając na parterze własny sklep ma-sarski. Jednak w  niszy na wysokości trze-ciego piętra znajduje się dużych rozmiarów drewniana rzeźba świętej Barbary. Nie wia-domo, czy umieścił ją tu pierwszy gospodarz (choć nie była to jego patronka), czy też stało się to nieco później. Przyjrzyjmy się rzeźbie: twarz o  doskonale opracowanych, zindywi-dualizowanych rysach, długie rozpuszczone włosy, na głowie korona. W dłoniach święta

Page 25: Spacerem po Bytomiu

25

trzymała jeszcze do niedawna kielich mszalny oraz metalowy miecz. Obecnie figura nie ma już dłoni, widać ślady żerowania drewnojadów, dawno zeszły już z niej resztki polichromii. Wkrót-ce może być za późno. Tuż obok, na elewacji domu numer 24, znajduje się dru-ga rzeźba sakralna - Matka Boska Dobrej Nadziei. Jest to bardzo popularne przedstawienie Ma-ryi, ukazujące Ją oczekującą na narodziny Syna. Oddajmy głos historykowi sztuki: „(...) uka-zana w  kontrapoście, z  twarzą wzniesioną do góry i  złożonymi jak do modlitwy rękami. Twarz o  regularnych rysach, widoczne spod maforionu włosy opadają na plecy. Maforion okrywa włosy i opada w gęstych fałdach z tyłu postaci do ziemi, nad czołem tworząc falującą linię. Suknia pod szyją z  niewielkim wycię-ciem, z  wąskimi rękawami się-gającymi do nadgarstków, ścią-gnięta nad talią. Przez prawą

rękę przerzucony różaniec, sięgający poniżej kolan. Suknia rozcięta z przodu, opadająca w miękko ukła-dających się fałdach do widocznej spod brzegu sukni stopy, obutej w sandał. Dolna część postaci zbytnio wydłużona, przystosowana od oglądania z poziomu ulicy”. Również ta rzeźba jest w bardzo złym stanie. Czy jest nadzieja dla Matki Dobrej Nadziei?

Idziemy ulicą Batorego do końca, prze-chodzimy przejściem podziemnym na tzw. plac Kruczkowskiego, po czym Sądową do placu Ko-ściuszki. Wszedłszy w Gliwicką, jesteśmy z powro-tem w  obrębie dawnych murów obronnych. Do-chodzimy do Rynku i idziemy południową pierzeją do ulicy Krawieckiej. Wchodzimy w uliczkę, której wąskość daje nam wyobrażenie o warunkach, w ja-kich żyło się w mieście jeszcze dwieście lat temu. Do niedawna znajdował się tu zabytek tyleż piękny, co niedostrzegany. Pod numerem 6 znajduje się komplet-nie zrujnowana kamieniczka, pochodząca z 1868 roku. Wzniósł ją wówczas dla siebie browarnik Tenschert. W  latach 80-tych XIX wieku dom nadbudowano o  trzecią kondygnację i  wówczas umieszczono w znajdującej się tam niszy okazałą, drewnianą figurę świętego Józefa z małym Jezu-sem na ręku. Święty Józef, oblubieniec Najświętszej

Maryi Panny, to jeden z najbardziej czczonych w  Kościele świętych. Powszechnie wzywa się jego wstawiennic-twa w godzinie śmier-ci, jest również patro-nem wszystkich, którzy zarabiają na życie pracą fizyczną, szczególnie rzemieślników. Poziom wykonania rzeźby dalece odbiegał od standardowych fi-gurek z  gipsu, jakie po-wszechnie przywożono kiedyś z odpustów i piel-grzymek. Niestety, dziś możemy obejrzeć tylko pustą niszę. Mimo wie-lokrotnych próśb składa-nych przez miłośników przeszłości Bytomia, zbyt

Page 26: Spacerem po Bytomiu

26

długo zwlekano z  podjęciem decyzji o  zabezpieczeniu obiektu. Józefa z  Krawieckiej kilka lat temu skradziono...

Krawiecką docho-dzimy do ulicy Józefczaka, dawnej Langestrasse (Dłu-giej). Jesteśmy na tak zwa-nym „Kaczym Rynku”, gdzie od zawsze królował (i królu-je do dziś) handel. Skręcamy w lewo w Józefczaka i idzie-my nią do Krakowskiej. Je-steśmy w  miejscu dawnej Bramy Krakowskiej. Przej-ście z  jednego końca śre-dniowiecznego miasta na drugi zajęło nam raptem kilka minut.

Skręcamy w Krakowską w dół i po kilkudziesięciu metrach dochodzimy do skrzyżowania z ulicą

Korfantego, dawną Klukowicką. Tędy biegła dawna fosa miejska, po lewej piętrzy się skarpa daw-nych fortyfikacji z ulicą Rycerską. Pośrodku obecnego skrzyżowa-nia, obok stojącej niegdyś w  po-bliżu kamienicy przy Krakowskiej 17, stoi eklektyczna, neoromań-sko-neogotycka kapliczka zwień-czona krzyżem, umieszczona na wysokim cokole z  nietynkowanej cegły. Stanęła tu około roku 1870. Pod baldachimem, wspartym na czterech kolumnach, znajduje się ceramiczna figura Matki Boskiej z  Dzieciątkiem, stylizowana na późnośredniowieczną „Piękną Ma-donnę”. Rzeźbę „zakonserwowali” w  latach 80. ubiegłego wieku „fa-chowcy” usuwający szkody górnicze

niezwykle skutecznie, wbetonowując ją w  podłoże. Kiedy podjęto decyzje o  fa-

chowej konserwacji, trzeba było przeprowadzić ją na miejscu, bowiem próba zdjęcia rzeźby zakoń-czyłaby się jej nieuchronnym zniszczeniem. Prace te przywróciły Madonnie tradycyjną kolorystykę jej szat: przedstawiana jest bowiem zwykle w błę-kitnym płaszczu i czerwonej sukni.

Zakończyliśmy spacer śladami krzyży i  kapliczek. Krakowską wracamy na Rynek, skąd rozpoczęliśmy wędrówkę.

Page 27: Spacerem po Bytomiu

27

Nauki Marcina Lutra trafiły w okolice Bytomia wcześnie (w Tarnowskich Górach pierwszy kościół ewangelicki powstał już w 1529 roku), znajdując tu zarówno podatny grunt społeczny, jak i wpływowego pa-trona w osobie margrabiego Jerzego Hohenzollerna (od roku 1534 właściciela księstwa bytomskiego). Jednak w samym Bytomiu zwolennicy reformacji umocnili się dopiero w latach 60-tych XVI wieku, a symbolicz-nym wydarzeniem o tym świadczącym było przejęcie przez luteran kościoła parafialnego. Kres tej pierwszej w dziejach miasta parafii ewangelickiej przyniosła wojna trzydziestoletnia i związane z nią represje wobec protestantów. W roku 1632 bytomska fara została powtórnie konsekrowana jako kościół katolicki. Jednak, dzięki postawie nowych panów Bytomia – rodu Henckel von Donnersmarck, luteranie byli obecni w mieście prawdopodobnie do końca XVII wieku, ale swe przekonania religijne zazwyczaj ukrywali. Kiedy na początku lat 40-stych XVIII wieku niemal cały Śląsk został zdobyty przez Prusy, atmos-fera religijna uległa zmianie. W kolejnych dziesięcioleciach w Bytomiu osiedliła się nieliczna grupa ewange-lików – w roku 1791 było ich zaledwie około dwudziestu. W mieście nie było kaplicy i luteranie udawali się na nabożeństwa do Tarnowskich Gór, gdzie w roku 1742 erygowano parafię ewangelicką. W  ciągu XIX wieku okolice Bytomia ulegały szybkiej industrializacji, czego konsekwencją był rozwój miasta i  wzrost jego znaczenia w  regionie. Równocześnie dawał się odczuć brak wykwalifikowa-nych specjalistów, szczególnie niższego i  średniego nadzoru technicznego oraz urzędników. Stanowiska te obsadzali, zazwyczaj niemieckojęzyczni przybysze z innych części Śląska i Prus. Niektórzy z nich byli wyznania ewangelicko-augs-burskiego. Liczba luteran w Bytomiu sta-le rosła: od 61 osób w roku 1814 (ok. 3% populacji miasta) do 1181 w roku 1861 (prawie 11%). Od tego czasu aż do 1945 roku odsetek ewangelików wśród miesz-kańców miasta oscylował wokół 10%. W roku 1833 bytomscy ewan-gelicy wykupili popadający w ruinę ko-ściół pofranciszkański przy pl. Klasztornym i  po renowacji umieścili w  nim swój zbór. Trzy lata później w  Bytomiu powstała parafia ewangelicko-augsburska, obejmująca, oprócz miasta, kilkanaście sąsiednich miejscowości. W latach 40-stych XIX wieku zorganizowana została szkoła ewangelicka. W drugiej połowie XIX wieku parafia mogła liczyć na poparcie wpływowych protektorów wyzna-nia ewangelickiego, ówczesnych potentatów górnośląskiego przemysłu - Huberta von Tiele-Wincklera z Mie-chowic oraz hrabiego (potem księcia) Guido Henckel von Donnersmarcka ze świerklanieckiej linii tego rodu. Członkami rady lub zarządu parafii ewangelickiej byli w tym okresie m. in. Ernst Küper (burmistrz Bytomia w  latach 1876-1882), Edmund von Wittken - landrat (starosta powiatu) bytomski w  latach 1874–1886, Erwin Trappenberg - landrat bytomski w latach 1908-1922 oraz wiele innych osób, zajmujących w mieście eksponowane stanowiska. Po podziale Górnego Śląska w 1922 roku, część parafian została odcięta granicą państwową od Bytomia. Jednocześnie do pozostającego w  granicach Niemiec miasta przeniosło się ponad tysiąc luteran

SPACER ŚLADAMI BYTOMSKICH EWANGELIKÓW

Anna Śmiałek, Tomasz Śmiałek

Page 28: Spacerem po Bytomiu

28

Spacer zaczynamy na Rynku, pod siedzi-bą Biura Promocji Bytomia. Idziemy w  kierunku widocznego nieopodal katolickiego kościoła pa-rafialnego p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Świątynia pochodzi z  XIII wieku, była jednak wielokrotnie przebudowywana. Od 1569 roku, przez ponad sześćdziesiąt lat, kiedy to prawie wszyscy mieszczanie bytomscy poparli reformację, kościół znajdował się w  rękach lu-teran. Z okresu tego nie zachowały się żadne ele-menty wyposażenia. Dysponujemy jedynie garścią informacji o  tym, jak wyglądał bytomski kościół parafialny w  1598 roku. Świątynia miała czyste ściany i oszklone okna. Dach był w dobrym stanie. Wewnątrz znajdowało się dziesięć ołtarzy muro-wanych, przykrytych obrusami, na których stały świeczniki. W miejscu ołtarza głównego, na ścia-nie wisiał duży krzyż. Uzupełnieniem tego skrom-nego wystroju była miedziana chrzcielnica. Parafią ewangelicką z tego okresu kierowali kolejno pasto-rzy: Kroczek, Kucharski i Zyzenek. Kościół katolicki odzyskał bytomską farę w  1625 roku, w rezultacie porażek obozu protestanckiego w pierwszej części wojny 30-letniej i  rozpętanego wówczas terroru wobec luteran. Pierwszą ceremo-nią katolicką w mieście była procesja Bożego Ciała w czerwcu tegoż roku. Jednak dwa lata potem, po najeździe na miasto protestanckich wojsk Mansfel-da, ewangelicy prawdopodobnie ponownie prze-jęli kościół. Ostatecznie odebrano go im w  roku 1632, kiedy nowym katolickim proboszczem został ks. Józef Prussius.

Kierujemy się w poprzek Rynku ku jego południowo-wschodniemu narożnikowi, a następ-nie ulicą Szymanowskiego na plac Klasztorny.

Ten kameralny śródmiejski plac jest od lat 30-stych XIX wieku głównym ośrodkiem ży-cia społeczności ewangelickiej w  mieście. Wokół posadowione są budowle związane z  jej dziejami. Zacznijmy od położonego na lewo katolickiego kościoła p.w. św. Wojciecha - to dawny parafialny kościół ewangelicki. Początkowo była to świąty-nia drewniana p.w. św. Mikołaja, ufundowana wraz z klasztorem franciszkanów, krótko po lokacji mia-sta w XIII wieku. W XV wieku w jej miejscu powstał kościół murowany (obecne prezbiterium). Rozbu-dowa z drugiej połowy XVIII wieku (dobudowano nawę i wieżę) nadała budowli cechy stylowe baro-ku. Od 1810 roku, po kasacie zakonu franciszka-nów w Prusach, kościół był wykorzystywany m. in. jako magazyn. W roku 1833 bytomscy ewangelicy wykupili go od magistratu za symboliczną kwotę 400 talarów. Zakup okazał się łatwiejszy niż re-mont, który ze względu na szczupłe środki pa-rafii (183 wiernych) ciągnął się latami. Dopiero w 1845 roku usunięto lektorium czyli mur oddzie-lający typowe dla kościołów klasztornych wydłużo-ne prezbiterium, gdzie niegdyś modlili się zakon-nicy, od nawy, dostępnej świeckim wiernym. Trzy lata później trzeba było wymienić dach kościoła, który spłonął od uderzenia pioruna. Poważniejsze prace, związane z dostosowaniem wnętrza do po-trzeb liturgii luterańskiej, przeprowadzono w roku 1862. Wtedy wzdłuż ścian nawy powstały, charak-terystyczne dla kościołów ewangelickich empory, czyli galerie z dodatkowymi ławkami dla parafian. Podwyższono też ołtarzową część prezbiterium i w całej świątyni wymieniono zniszczoną kamien-ną posadzkę na marmurową. Na wieży zawieszone zostały nowe dzwony. W roku 1897 zamontowano organy (firma Schlag und Söhne ze Świdnicy), roz-budowane w 1928 roku przez firmę Sauer z Frank-furtu nad Odrą. Przy tej okazji zmieniono oprawę

z obszaru przyznanego Polsce. W 1924 roku parafia ewangelicka w Bytomiu liczyła 9562 wiernych. Od przełomu XIX i XX wieku bytomska wspólnota ewangelicka podejmowała wiele inicjatyw spo-łecznych. Pod egidą parafii pracowały przedszkola, żłobek, dom starców, punkty opieki społecznej, działały liczne stowarzyszenia. Rok 1945 stanowi tragiczną cezurę w dziejach bytomskich ewangelików. Zdecydowana większość z nich została zmuszona do opuszczenia miasta na zawsze, a pozostałych czekały lata szykan i niezrozumie-nia. Proboszcza, ks. Fedora Heidenreicha, aresztowano i zamęczono w obozie pracy przy kopalni „Rozbark” w Bytomiu. Parafię ewangelicką pozbawiono prawie całego jej dorobku materialnego. Mimo to przez cały okres powojenny ewangelicy są w Bytomiu obecni, a ich ostoją pozostaje parafia przy placu Klasztornym.

Page 29: Spacerem po Bytomiu

29

chóru organowego, poprzez przedłużenie i  połą-czenie przed nim dotychczasowych przyściennych empor. Na początku XX wieku zmienił się też wy-strój fasady kościoła - do skromnego dotąd wejścia dodano neobarokowy portal, a nad nim, w miejscu okna, umieszczono relief, przedstawiający błogo-sławiącego Chrystusa. W  takim stanie świątynia dotrwała do końca II wojny światowej, a  2. sierpnia 1945 roku odebrano ją ewange-likom. W wyniku przepro-wadzonego w latach 60-tych XX wieku gruntownego re-montu wnętrza, ostateczne zatarto luterański wystrój kościoła.

Spójrzmy z  kolei na sąsiadujący z  kościołem budynek szkolny (pl. Klasz-torny 2). Obecnie mieści się w  nim Gimnazjum nr 2. Niegdyś była to szkoła ewan-gelicka. Pierwotnie w  tym miejscu znajdował się klasztor franciszkanów. Kilka lat po jego sekularyzacji w  zabudowa-niach poklasztornych otwarto miej-ską szkołę elementarną. Od roku 1816 uczyły się w niej dzieci katolickie, żydowskie i ewangelickie. W 1843 roku powstała samodzielna szkoła ewan-gelicka, a  w  latach 1855-1856 magistrat, kosztem 13 tys. talarów, wybudował dla niej osobny budy-nek (w  miejscu dzisiejszego targowiska na rogu ulic Rostka i  Józefczaka). W  1857 roku uczyło się w  niej 240 dzieci, w  tym 9 katolickich i  38 żydowskich. W  latach 70-tych XIX wieku wła-dze miasta sfinansowały budowę dwóch szkół katolickich, wobec czego stare zabudowania klasztorne zostały rozebrane. W  ich miejscu w roku 1881 oddano do użytku nowy, trójkon-dygnacyjny budynek z elewacją o neorenesanso-wych formach, do którego przeniosła się szkoła ewangelicka. Wzrost liczby luteran w  Bytomiu sprawił, że i w tym budynku z czasem stało się za ciasno. Po rozebraniu starej szkoły, w latach 1908-11 wzniesiono istniejący do dzisiaj gmach (proj. C. Brugger). Fasada szkoły przyciąga uwa-gę białą glazurowaną cegłą z zielonymi dekoracja-

mi. Nakryta jest obszernym, mansardowym dachem z wieżyczką. Patronem szkoły ewangelickiej był Johann Hein-rich Pestalozzi (szwajcarski pedagog z  przełomu XVIII i XIX wieku, twórca metody nauczania po-czątkowego). Pod koniec lat 30-stych XX wieku nazistowskie władze miasta pozbawiły szkołę cha-rakteru wyznaniowego, a w 1945 roku w budynku

otwarto polską szkołę podstawową. W  gimnazjum przekształcono ją po przeprowadzonej kilkanaście lat temu reformie systemu oświaty.

Naprzeciwko szkoły (pl. Klasztorny 4a) znajduje się obecnie kaplica i  plebania Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w  By-tomiu. Jest to dawny dom dia-konis, czyli ewangelickich sióstr, które pozostawały w  celibacie i  wspomagały swą działalnością parafię oraz podległe jej instytu-cje. Ten licowany cegłą, dwukon-dygnacyjny budynek, z wysokim użytkowym poddaszem, oddany

został do użytku w  1902 roku. Pomieszczono w  nim mieszkanie

dla sióstr oraz przedszkole dla 120 dzieci. Ponadto miały tam swoją siedzibę ewangelickie stowarzy-szenie dziewcząt (Evangelischer Jungfrauenverein), działające od 1906 roku oraz bytomskie towarzy-stwo pomocy dla kobiet (Evangelische Frauenhilfe Beuthen OS.), istniejące od 1901 roku. A  przede wszystkim stowarzyszenie diakonatu parafialnego (Evangelischer Verein für Gemeindediakonie e.V.),

Page 30: Spacerem po Bytomiu

30

wspomagającego działalność parafialnych instytucji pomocy społecznej. Jest to jedy-ny budynek należący do parafii ewangelic-ko-augsburskiej, którego nie odebrano jej w 1945 roku. Obecnie, jak wspomniano, znajduje się tutaj kaplica parafialna oraz probostwo.

Obok (pl. Klasztorny 5) wznosi się daw-na pastorówka (probostwo) parafii ewangelickiej – obecnie klasztor jców franciszkanów i  pleba-nia katolickiej parafii św. Wojciecha. Budowla pochodzi prawdopodobnie z  pierwszej połowy XIX wieku, jednak obecny kształt uzyskała w  re-zultacie przebudowy z 1901 roku. Jest to otynkowa-ny, dwukondygnacyjny budynek z mansardowym dachem, o  bardzo malowniczym programie architektonicznym. Mieścił mieszkanie dla pastora i jego rodziny, mieszkanie kościelne-go (który jednocześnie był zarządcą dwóch cmentarzy ewangelickich), biuro parafialne oraz księgowość parafii. Znajdowały się tam też sale przeznaczone na spotkania ewange-lickich stowarzyszeń, przede wszystkim dzia-łającego od 1885 roku towarzystwa mężczyzn i młodzieńców (Evangelischer Männer- und Jünglingsverein) oraz powstałego w  roku 1903 stowarzyszenia dla chłopców (Evange-lischer Jugendverein). Spotkania chłopców odbywały się w  pomieszczeniu o  nazwie „Wartburg”. Podobnie jak kościół, probostwo wraz z  całym wyposażeniem, zostało odebrane lutera-nom w sierpniu 1945 roku. Na podwórzu plebanii spalono wówczas całe archiwum parafii ewangelic-kiej.

Opuszczamy pełen ewangelickich pamiątek, plac Klasztorny i ruszamy ulicą Józefczaka w kierunku placu Kościuszki.

Po drodze mijamy miejsce po pierwszym (wspomnianym wcześniej) budynku szkoły ewan-

gelickiej, który stał przy skrzyżowaniu z ulicą Rostka, w  miejscu obecnego targowiska (ul. Rostka 2). Budynek ten, po przeniesieniu się szkoły ewangelickiej w 1881 roku do gmachu przy placu Klasztornym, wykorzystywany był na koszary wojskowe, a  następnie przez kil-kadziesiąt lat służył szkole żydowskiej. Został rozebrany w połowie lat 70-tych XX wieku.

Posuwając się nadal ulicą Józefczaka, mi-jamy skrzyżowanie z ulicą Piastów Bytomskich i dochodzimy do placu Kościuszki. W głębi, za nowoczesną bryłą galerii handlowo-ro-zrywkowej „Agora”, wyłania się neorenesan-sowy gmach Sądu Rejonowego w Bytomiu.

W  połowie lat 20-stych XX wieku na parterze budynku sądu, w  pokoju 31 otwarto ewangelicki punkt pomocy społecznej. Jego kie-rownikiem był pastor F. Heidenreich, a pracowni-kiem dyplomowana specjalistka opieki społecznej – diakonisa Käthe Dittberner, później, w  latach 30-stych, przełożona bytomskich diakonis.

Dalszy ciąg naszego spaceru prowadzi ulicą Sądową. Zbliżając się do jej końca, naprze-ciwko ponurego gmachu aresztu śledczego, mijamy najpierw, cofniętą w  stosunku do linii zabudowy, uroczą jednopiętrową willę z 1887 roku (ul. Sądo-wa 8), a  obok czteropiętrową kamienicę narożną

Page 31: Spacerem po Bytomiu

31

(ul. Sądowa 9 – ul. Powstańców

Warszawskich 32).

Właścicielem obu budowli był bytomski rzeź-biarz oraz wła-ściciel wytwór-ni dekoracji architektonicz-nych z  betonu - Anton Kapst

(1844-1921). Może on posłu-

żyć za modelowy przykład bytomskiego ewangeli-ka z przełomu XIX i XX wieku. Pochodził z Lądka Zdroju (Dolny Śląsk), a osiadłszy w Bytomiu przed 1880 rokiem, stopniowo dorobił się majątku i po-zycji. Był uzdolniony, pracowity i  rzetelny. Warto zajrzeć do willi mistrza Kapsta (obecnie siedziba Zakładu Ubezpieczeń Społecznych) aby zobaczyć, jeden z  najlepiej zachowanych w  mieście, XIX-wieczny witraż w oknie klatki schodowej.

Przekracza-my ulicę Powstańców Warszawskich i  przecho-dzimy przez plac Krucz-kowskiego. Po drugiej stronie ulicy Kolejowej, pomiędzy ulicami Wro-cławską i  Batorego widać już starodrzew – w  tym miejscu znajdował się stary cmentarz ewangelicki. Nim go założono w  roku 1851, ewangelicy byli grzebani na cmentarzu przy kościele farnym, a od początków wieku XVII wokół kaplicy Trójcy Świę-tej w  miejscu obecnego ko-ścioła pod tymże wezwaniem. Cmentarz przy ulicy Kolejo-wej już na początku XX wieku był przepełniony i do 1941 roku dokonywano tam już tylko spora-dycznych pochówków we wcześniej istniejących

grobach rodzinnych. Potem cmentarz zamknięto. Na początku lat 70-tych XX wieku usunięto (bez ekshumacji) nagrobki, rozebrano okalający nekro-polię ceglany mur, wytyczono dróżki spacerowe, ustawiono ławki i przekształcono teren cmentarny w  rodzaj parku. Dzisiaj tylko resztki grobowców w  trawie i  przyziemie ogrodzenia świadczą o  ist-nieniu tu nadal cmentarza.

W  budynku obok cmentarza (ul. Bato-rego 2) mieściła się prywatna klinika chorób ko-biecych, której założycielem był prof. dr Gotthard Schubert. Ten sławny w  swoim czasie ginekolog, ewangelik pochodzący ze Strzelina na Dolnym Ślą-sku, osiedlił się w Bytomiu w 1908 roku i tu praco-wał do śmierci w 1939 roku. Idziemy ulicą Batorego, mijamy ulicę Chrzanowskiego, a na następnym skrzyżowa-niu skręcamy w lewo w ulicę Okulickiego. W głę-bi, po prawej stronie, widać dwupiętrowy, funk-cjonalistyczny gmach o  prostej kubicznej formie (ul. Okulickiego 12a). Jest to dawny ewangelicki dom parafialny.

Budowę gmachu, który był-by miejscem spotkań dla organizacji i  stowarzyszeń ewangelickich, rozwa-żano już w  roku 1913. I  wojna świato-wa, konflikt polsko-niemiecki i  podział Górnego Śląska oraz inflacja odsunęły te zamierzenia w  czasie. W  rezultacie ten obszerny budynek o  powierzchni ponad 1500 m², powstał dopiero w  la-tach 1928-1929. Mieścił m. in. dużą salę widowiskową - kaplicę, ewangelickie centrum kultury, liczne pomieszczenia dla organizacji i stowarzyszeń parafial-nych, przedszkole oraz świetlicę dzie-cięcą (ochronkę). Służył bytomskim ewangelikom do końca 1944 roku. Już w pierwszych dniach po zdobyciu Bytomia w styczniu 1945 roku, budy-nek zajęła radziecka komendantura wojskowa i „w czasowym użyciu wojsk Czerwonej Armii” znajdował się on

jeszcze w ostatnich dniach października 1946 roku. Po ustąpieniu wojsk radzieckich budynku nie zwrócono już parafii. Od kilkudziesięciu lat dzia-

Page 32: Spacerem po Bytomiu

32

ła tu przedszkole nr 24. Od lat 50-tych do 70-tych dawną salę widowiskową użytkowało kino „Śląsk”. Potem budynek przez wiele lat był wykorzystywa-ny przez Zakłady Przemysłu Odzieżowego w  By-tomiu. W ostatnim dziesięcioleciu działał tu dom weselny, a ostatnio został wystawiony na sprzedaż.

Wracamy do skrzyżowania ulic Okulickiego, Bato-rego, Olejniczaka oraz Pułaskiego i kierujemy się w ostatnią z nich. Po lewej stronie (ul. Pułaskiego 5) odnajdziemy budynek dawnej plebanii ewan-gelickiej.

Parcela zakupiona pod budowę domu parafialnego dosięgała Holteistrasse (dzisiaj ulica Pułaskiego) i  tam zdecydowano się zlokalizować jednopiętrową plebanię z użytkowym poddaszem. Wewnątrz powstały dwa obszerne mieszkania dla kapłanów. Obie ewangelickie budowle miały wspólne zaplecze, które przeznaczono głównie na ogród służący wiernym. W  plebanii mieszkał aż do swej śmierci w styczniu 1944 roku pastor Kon-radin Schmula. Po wojnie budynek został uznany za poniemiecki majątek opuszczony i  pozostawał w  gestii tzw. urzędu likwidacyjnego w  Bytomiu. Potem przez wiele lat mieściła się tu przychodnia dziecięca.

W  pierwszej połowie lat 20-stych XX wieku położenie budynków nowego centrum ewangelickiego oceniano jako peryferyjne. Jednak wkrótce na zachód od niego rozpoczęto budowę dużego osiedla mieszkaniowego Kleinfeld i  loka-

lizacja ta, z przyczyn duszpasterskich, okazała się niezwykle trafiona.

Idziemy dalej ulicą Pułaskiego, mijając katolicki kościół p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa zlokalizowany w  1928 roku w  dawnej hali sportowej towarzystwa gimnastycznego „Vor-wärts”. Jego powstanie również wiąże się z rozbu-dową tej dzielnicy miasta.

Poruszając się w  dalszym ciągu ulicą Pułaskiego dochodzimy do ulicy Siemiradzkiego. Obok skrzyżowania tych ulic widzimy masywny budynek szkolny (ul. Siemiradzkiego 9), o  for-mach typowych dla estetyki architektury III Rze-szy, mieszczący Zespół Szkół Ogólnokształcących nr 7. Gmach, którego patronem był Hans Schemm (nazistowski minister edukacji), oddano do użyt-ku w październiku 1936 roku i przeznaczono dla dwóch szkół podstawowych. Jedną z  nich była szkoła ewangelicka, nosząca kolejny, 15 numer w  mieście. Choć w  latach nazizmu wyznaniowe nazewnictwo szkoły nie miało już szczególnego znaczenia praktycznego, świadczy ono o znacznej liczbie dzieci ewangelickich mieszkających wów-czas w tej części miasta.

Spod szkoły ulicą Wyspiańskiego docho-dzimy do ulicy Olejniczaka, a  następnie tą ostat-nią w prawo aż do znanego już nam skrzyżowania z ulicą Okulickiego. Tu skręcamy w lewo i docie-ramy do ruchliwej ulicy Wrocławskiej. Kto ma do-bry zmysł orientacji, może przejść teraz na skróty alejkami Parku Miejskiego, widocznego po drugiej stronie ulicy Wrocławskiej. Mniej zaawansowanym proponujemy dalszy spacer w prawo ulicą Wro-cławską, a następnie w lewo ulicą Chrzanowskiego (obie przylegają do parku). Dochodzimy do zbiegu ulic Chrzanowskiego, Strzelców Bytomskich, Pił-sudskiego oraz Woźniaka i udajemy się w ostatnią z nich.

Pierwsza po lewej stronie trójkondygna-cyjna kamienica (ul. Woźniaka 78) o malowniczej dwuczłonowej bryle to dawny ewangelicki żłobek i dom starców. Budynek powstał w 1900 roku i był własnością rejencyjnego majstra budowlanego, a także bytomskiego radnego – Antoniego Sobo-cińskiego, który mieszkał tu wraz z rodziną oraz

Page 33: Spacerem po Bytomiu

33

wynajmował apartamenty.

W  roku 1916 parafia ewan-gelicka kupiła kamienicę i  za-łożyła w  niej żłobek dla 25 dzieci, którymi opiekowały się trzy diakoni-sy. W  połowie lat 20-stych otwarto tu tak-że ewangelicki dom starców, a  na początku

lat 30-stych – klinikę dzie-

cięcą. Przez cały czas placówką kierowała dia-konisa, siostra Augustine Klinkusch. Ze względu na dokuczliwy brak miejsca, przed wybuchem II wojny światowej, parafia zakupiła willę znajdującą się na sąsiedniej parceli (ul. Strzelców Bytomskich 16a). Widać ją za ogrodzeniem, jednak aby się do niej zbliżyć, należy wrócić do ostatniego skrzyżo-wania i  podejść ul. Strzelców Bytomskich. Willę wybudowano w roku 1894 roku dla inż. Verbunta. Po kilku zmianach właścicieli, od 1908 roku przez kilkadziesiąt lat budynek należał do handlującej materiałami że-laznymi, berlińskiej firmy Rawack & Grünfeld. W nowo nabytej willi parafia ewangelicka umieściła dom starców. W 1945 roku oba budynki zajęło wojsko sowieckie i  użytkowało je jeszcze jesie-nią następnego roku. Latem 1951 roku przeniesiono tu pogotowie opiekuńcze dla dzieci, które w  styczniu 1960 roku zostało przekształcone w  Państwowy Dom Dziecka, działający w  budynkach następne 45 lat. W  roku 2005, po wie-loletnich staraniach, bytomska parafia ewangelicko-augsburska odzyskała obie nieruchomości.

Kierujemy się do ulicy Nawrota i  idzie-my nią, mijając kolejne przecznice, aż do skrzy-żowania z  ulicą Piekarską. Tu skręcamy w  lewo

w ulicę Piekarską, którą podążamy do skrzyżowa-nia z  ulicą Powstańców Śląskich. Można też sko-rzystać z  zabytkowego tramwaju linii 38, który kursuje wzdłuż ulicy Piekarskiej i dojechać nim do końcowego przystanku.

Na północ od wspomnianego skrzy-żowania ulic ciągnie się nowy cmentarz ewan-gelicki (ul. Piekarska 108). Wejście na jego teren znajduje się od strony ulicy Powstańców Śląskich. Przechodzi się przez furtkę w pięknym ozdobnym parkanie, obok niewielkiego, ceglanego domu gra-barza z 1897 roku. Sam cmentarz otwarto w tym-że samym roku ze względu na rosnącą liczbę lu-teran w  Bytomiu – szacowano, że wystarczy na nim miejsca przez 50 lat. Wydarzenia, które miały miejsce po II wojnie światowej, sprawiły, że do dzi-siaj nie został zapełniony, a  wiele zapomnianych grobów zniknęło. Na cmentarzu tym pochowano m. in. pastorów bytomskich: Paula Gericke (zm. 1912), Konradina Schmulę (zm. 1944), Fe-dora Heidenreicha (zm. 1946), Henryka Wegener-Wojnowskiego (zm. 1952) oraz wspomnianego rzeźbiarza Antona Kapsta.

W  tym miejscu kończymy nasz spacer. Do centrum Bytomia można wrócić tramwajem linii 38.

Page 34: Spacerem po Bytomiu

34

Spacer rozpoczynamy na Rynku, przed siedzibą Biura Promocji Bytomia. Obecny Rynek, po 1945 roku powiększony blisko dwukrotnie i  z  częściowo powojenną zabudową, tylko w  nie-wielkim stopniu przypomina wyglądem dawny główny plac targowy miasta. Tutaj do 1938 roku, w  częściowo nieistniejących dzisiaj kamienicach, mieściło się kilkanaście żydowskich sklepów róż-nych branż. Żydzi byli właścicielami niektórych

domów w Rynku już od XVIII wieku. W jednym z nich, należącym do Simona Guttmanna, od 1800 roku do czasu wybudowania pierwszej synagogi, spotykali się bytomscy Żydzi na modlitwę.

Idziemy w  kierunku widocznego ko-ścioła WNMP i przed jego ogrodzeniem skręcamy w prawo w ulicę Strażacką. Po około 30 metrach ponownie skręcamy w prawo w ulicę Kościelną.

Pierwsze pewne informacje o stałej obecności Żydów w Bytomiu pochodzą z XVII wieku, choć możliwe, że osiedlali się tutaj już w średniowieczu. Liczba bytomskich Żydów stopniowo rosła, zwłaszcza po zdobyciu Śląska przez Prusy w latach 40-stych XVIII wieku. W roku 1756 społeczność żydowska liczyła 30 osób, a w roku 1787 - już 145. Najwięcej – 15% mieszkańców miasta stanowili Żydzi w połowie XIX wieku (w roku 1840 w nieco ponad czterotysięcznym Bytomiu mieszkało 711 Żydów). W następnych dzie-sięcioleciach rozwój demograficzny szybko rozwijającego się Bytomia był większy niż wspólnoty żydowskiej i odsetek Żydów wśród mieszkańców miasta malał. W 1933 roku w Bytomiu mieszkały 3574 osoby pocho-dzenia żydowskiego i stanowiły one ok. 3,5% ówczesnej populacji miasta. W XVII i XVIII wieku bytomscy Żydzi zajmowali się drobnym handlem, lichwą, czasem rzemio-słem (jeżeli nie było konieczności przynależenia do cechu) oraz prowadzili karczmy. W pierwszej połowie XIX wieku najbardziej przedsiębiorczy z nich wyrośli na pionierów industrializacji okolic Bytomia. Od po-łowy XIX wieku szybko rosła liczba inteligencji pochodzenia żydowskiego w mieście, choć nadal większość utrzymywała się z handlu. Po wojnach napoleońskich Żydzi w Prusach otrzymali równouprawnienie. Od tego czasu zaczęli w pełni uczestniczyć w życiu społecznym Prus, a potem zjednoczonych Niemiec. W Bytomiu zajmowali od-powiedzialne stanowiska, a powszechnie szanowani liderzy społeczności żydowskiej współdecydowali o lo-sach miasta. Przyspieszyło to proces asymilacji Żydów z kulturą niemiecką. Na przełomie XIX i XX wieku bytomscy Żydzi czuli się w zdecydowanej większości Niemcami wyznania mojżeszowego. Dlatego w polsko-niemieckim sporze o Górny Śląsk po I wojnie światowej powszechnie popierali stronę niemiecką. Kres istnienia tej kilkuwiekowej wspólnoty żydowskiej w  Bytomiu przyniosły rządy nazistów w Niemczech. Po kilku latach szykan i prześladowań pozostałe przy życiu osoby wywieziono w 1942 roku do obozu zagłady w Oświęcimiu. Nieliczni, którzy ocaleli, nie wrócili już do Bytomia, przyznanego po wojnie Polsce. Tymczasem od 1945 roku w  Bytomiu osiedlali się obywatele polscy pochodzenia żydowskie-go, powracający z ZSRR i przesiedlani z Kresów. W 1946 roku liczebność Żydów w Bytomiu szacowano na 4-6 tysięcy osób. W mieście działały żydowskie szkoły, przedszkola, domy dziecka, organizacje społeczne, partie polityczne oraz przedsiębiorstwa i spółdzielnie, a nawet żydowski szpital położniczy. Jednak już pod koniec lat czterdziestych, na skutek masowej emigracji do Izraela, bytomska wspólnota skurczyła się do kilkuset osób. Wiele spośród nich opuściło Polskę na skutek antysemickiej nagonki w 1968 roku. Obecnie w Bytomiu działa filia Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Katowicach oraz oddział terenowy Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce, skupiające po kilkudziesięciu członków.

SPACER ŚLADAMI BYTOMSKIEJ SPOŁECZNOŚCI

ŻYDOWSKIEJ

Anna Śmiałek, Tomasz Śmiałek

Page 35: Spacerem po Bytomiu

35

W  kamienicy przy ulicy Kościelnej 3 działała po II wojnie światowej Żydowska Spółdzielnia Szewsko-Rymarska „Dobrobyt”. Spółdzielczość wśród ocalałych po wojnie i  Ho-lokauście była bardzo popularna. W  okresie po-wojennym w  Bytomiu działało wiele spółdzielni żydowskich, m. in. spółdzielnia mięsna „Jedność”, spółdzielnia elektryczno-instalacyjna „Budowa”, spółdzielnia krawiecka „Progress”, spółdzielnia techniczno-dentystyczna „Dentstal”, spółdzielnia chemiczna „Higiena” i in. Idąc dalej ulicą Kościelną wychodzi-my na plac Grunwaldzki, który od 1809 roku był głównym ośrodkiem życia społeczności żydow-skiej Bytomia. Wtedy to, istniejąca od 1790 roku, bytomska gmina żydowska wybudowała tu swoją pierwszą tzw. starą synagogę. Po kilkudziesięciu latach rozebrano ją, robiąc miejsce nowej, większej i bardziej reprezentacyjnej.

Nowa synagoga, poświęcona w  grudniu 1869 roku, zaprojektowana została w stylu orientalnym przez berlińskiego architekta Freudinga. Bożnica została spalona w czasie tzw. „Nocy Kryształowej” w  listopadzie 1938 roku, a  następnie rozebrana. W jej miejscu po wojnie powstał budynek miesz-kalny. Niewielki relief przedstawiający wizerunek synagogi można zobaczyć na płycie pamiątkowej z  2007 roku, przypominającej w  języku polskim, niemieckim, angielskim i  hebrajskim wydarzenia z 1938 roku. Na tyłach synagogi, w miejscu obec-

nego targowiska przy ulicy Korfantego, znajdowały się niewielkie budynki: zarządu gminy żydowskiej (kahał), łaźni rytualnej (mykwa) i rytualnej ubojni drobiu, zniszczone razem z bożnicą.

Po zakończeniu wojny i przejęciu Byto-mia przez polską administrację, do miasta napły-nęło wielu Żydów ze Wschodu. Władze przekazały tej nowej społeczności przedwojenne nieruchomo-ści gminy żydowskiej. Od lat 20-stych XX wieku gmina żydowska była właścicielem okazałej kamie-nicy narożnej przy placu Grunwaldzkim 6 (wcze-śniej mieścił się w  niej hotel „Hamburger Hof ”). W  okresie powojennym w  tym właśnie budynku koncentrowała się aktywność bytomskiego środo-wiska żydowskiego. Tutaj w latach 1945-1950 dzia-łał bytomski Komitet Żydowski – terenowa agenda Centralnego Komitetu Żydów w Polsce – uznawa-nej przez ówczesne władze oficjalnej reprezentacji

społeczności żydowskiej. Obok znajdował się lokal Haszomer Hacair (hebr.: młody strażnik) – w  okresie międzywojennym była to żydowska lewicowa organizacja młodzieżowa, na-wiązująca formami pracy do międzynarodowego skautingu. Po wojnie przekształciła się w  partię o  odcieniu komuni-styczno-syjonistycznym. Do czasu rozwiązania w 1949 roku zajmowała się m. in. opieką nad osieroconymi dziećmi żydowskimi i  ułatwiała emi-grację do Palestyny. W  bu-

dynku funkcjonowała też szkoła świeckiego żydowskie-

go stowarzyszenia oświatowego „Tarbut” (hebr.: oświata) oraz organizujący kursy zawodowe, tzw. ośrodek produktywizacji. Ośrodek prowadzony był przez Dror (hebr.: wolność) – młodzieżową organizację związaną z  socjalistyczną partią Po-alej Syjon. Podobny ośrodek produktywizacji przy ulicy Żeromskiego19 (poza trasą naszego spaceru) zorganizowała Gordonia – młodzieżówka Socja-listyczno-Syjonistycznej Partii Pracy Hitachduth. Na pierwszym piętrze w zaadaptowanych pomiesz-czeniach urządzony został (czynny do dzisiaj) dom modlitwy.

Page 36: Spacerem po Bytomiu

36

Noc Kryształowa w Bytomiu Od 1933 roku – kiedy w  Niemczech do wła-dzy doszli hitlerowcy – stopniowo pogarszała się sytuacja Żydów w tym kraju. Prześladowania rasistowskie nasiliły się po wydaniu w połowie września 1935 roku tzw. ustaw norymberskich (czyli ustaw o  ochronie niemieckiej krwi i  czci oraz o  obywatelstwie Rzeszy). W  Bytomiu szykany te dały się odczuć na większą skalę dopiero po wygaśnięciu w  1937 roku polsko-niemieckiej konwencji górnośląskiej (genewskiej) o  ochronie mniejszości. Ponad jedna piąta spośród liczącej blisko pół miliona społeczności żydowskiej w Niemczech zdecydowała się na emigrację. Władze na-zistowskie popierały to zjawisko, licząc na przejęcie ma-jątków uciekinierów. Z  końcem października 1938 roku, hitlerowcy upojeni kolejnymi sukcesami w polityce zagra-nicznej (zajęcie Austrii i  Sudetów czeskich), postanowili deportować z Niemiec do Polski grupę kilkunastu tysięcy Żydów, którzy wcześniej posiadali polskie obywatelstwo. Informacje o przeprowadzeniu tej brutalnej akcji policyj-nej dotarły do przebywającego w Paryżu krewnego jednej z prześladowanych rodzin Herszela Grynszpana. Chcąc się zemścić, wtargnął on kilka dni później do budynku amba-sady niemieckiej w Paryżu, gdzie zastrzelił nie jak plano-wał, ambasadora, a niższego rangą dyplomatę Ernsta von Ratha. Zamach został natychmiast wykorzystany przez propagandę III Rzeszy. Na trwającym w tym czasie corocz-nym zjeździe NSDAP w  Monachium minister propagan-dy Joseph Goebbels wygłosił antysemickie przemówienie, które stało się sygnałem do rozpoczęcia tak zwanej „Nocy Kryształowej” (Kristallnacht) w nocy z 9 na 10 listopada 1938 roku. W  całych Niemczech doszło do „spontanicz-nych” ataków na Żydów i ich mienie. Według niepotwier-dzonych danych, w  całych Niemczech zamordowano od kilkudziesięciu do kilkuset osób narodowości żydowskiej, a dwadzieścia do trzydziestu tysięcy zamknięto w obozach koncentracyjnych. Spalono lub uszkodzono blisko trzysta synagog, zdemolowano ponad siedem tysięcy żydowskich sklepów i  zakładów rzemieślniczych. Sprofanowano ży-dowskie cmentarze. Podobnie działo się tej nocy w Bytomiu. Aresz-towano trzystu siedemdziesięciu bytomskich Żydów, a bli-sko stu pięćdziesięciu osadzono w obozie koncentracyjnym w  Buchenwaldzie. Zniszczono około siedemdziesięciu sklepów (głównie w  śródmieściu). Spłonęła dziewiętna-stowieczna synagoga zdobiąca Friedrich-Wilhelm-Ring (obecny pl. Grunwaldzki). Warto zwrócić uwagę, że więk-szość społeczeństwa zachowała się biernie. Nie uczestni-czyła w ekscesach, ale też im nie przeciwdziałała, obawia-jąc się represji. W następnych miesiącach kontynuowano po-litykę antysemicką w Niemczech. Żydom zakazano wstępu do kin i teatrów, wydzielono specjalne miejsca w komuni-kacji publicznej, szpitalach a nawet w parkach, odebrano prawa jazdy, zakazano wykonywania pracy zawodowej. Wszystko to było jednak tylko wstępem do eksterminacji, jaka nastąpiła po wybuchu wojny.

Wąską ulicą Targową wracamy na Rynek w  jego północno-wschodnim narożniku i  skręca-my w lewo w ulicę Rycerską.

W  kamienicy przy ulicy Rycerskiej 5 (dawniej Ritterstrasse 3), w 2. połowie XIX wieku mieszkała żydowska rodzina Kober. Ojciec był krawcem męskim. Synowie zdobyli wykształce-nie: Adolf został historykiem i  rabinem w  Kolo-nii (w czasach nazistowskich wyjechał do Stanów Zjednoczonych), Hans był prawnikiem i  kurato-rem Żydowskiego Seminarium Teologicznego we Wrocławiu, najmłodszy Hermann – znanym mate-matykiem (w końcu lat 30-stych XX wieku wyemi-grował do Wielkiej Brytanii).

Idąc prosto ulicą Rycerską dochodzimy do skarpy w miejscu dawnych murów obronnych i po schodkach schodzimy do ulicy Korfantego.

Po lewej stronie w  narożnej kamienicy (ul. Korfantego 26) po II wojnie światowej znaj-dowała się siedziba wspomnianej już wcześniej żydowskiej organizacji młodzieżowej Dror. Do czasu rozwiązania w 1950 roku Dror skupiał swą uwagę na rozwiązywaniu problemów socjalnych oraz edukacji zawodowej młodego pokolenia pol-skich Żydów.

Page 37: Spacerem po Bytomiu

37

Wracamy tą samą drogą do ulicy Rycer-skiej i podążamy nią kilkadziesiąt metrów w kie-runku ulicy Krakowskiej.

Po przeciwległej stronie ulicy Kra-kowskiej, na lewo od wylotu ulicy Józefczaka, na pustym obecnie placu (ul. Krakowska 24, daw-niej Krakauerstrasse 33) stała niegdyś kamienica Moritza Friedländera. W pierwszej połowie XIX wieku był on jednym z  czołowych górnośląskich przedsiębiorców. Do jego najważniejszych przed-sięwzięć należało założenie hut żelaza: „Friedens” w bytomskim Czarnym Lesie (późniejsza huta „Po-kój”) i „Vulkan” w Bobrku (potem „Julia” i po 1945 roku „Bobrek”) oraz kopalni „Hoffnung” (potem „Heinitz” i wreszcie „Rozbark”). Był także bytom-skim radnym. Po II wojnie światowej w budynku tym odbywały się lekcje żydowskiej elementarnej szkoły religijnej (cheder), zorganizowanej przez Kongregację Wyznania Mojżeszowego w Bytomiu.

Ulicą Józefczaka dochodzimy do placu Klasztornego.

W  prywatnym mieszkaniu nieistnieją-cego dziś domu, zamykającego plac Klasztorny od północy, w  końcu XVIII wieku mieściła się sala modlitw ówczesnej, niewielkiej jeszcze, gminy ży-dowskiej

Podążamy dalej ulicą Józefczaka do ulicy Rostka.

W miejscu obecnego targowiska znajdo-wał się, wyburzony w połowie lat 70-tych XX wie-ku, budynek szkoły żydowskiej. Prawdopodobnie pierwszy cheder w  Bytomiu powstał już w  I  poł. XVIII wieku. Od roku 1811 dzieci żydowskie uczyły się wraz z katolickimi i ewangelickimi we wspólnej miejskiej szkole elementarnej, powstałej w sekularyzowanym rok wcześniej klasztorze fran-ciszkanów (przy placu Klasztornym). Oddzielną miejską żydowską szkołę podstawową zorganizo-wano w roku 1861, a w latach 90-tych XIX wieku przeniosła się ona w miejsce, przy którym stoimy. W  roku szkolnym 1936/1937, 300 uczniów w  7 klasach uczyło się pod opieką 6 nauczycieli, a dy-rektorem był Schürmann. Po „Nocy Kryształowej”, władze nazistowskie zlikwidowały w Bytomiu pra-

wie wszystkie żydowskie instytucje. Szkole, mimo różnorodnych szykan, pozwolono jednak dotrwać do 1941 roku.

Idziemy dalej ulicą Józefczaka.

Po prawej stronie mijamy wylot ulicy Rzeźniczej. Gdzieś przy tej ulicy mieszkał przed ponad dwoma wiekami Josef Böhm. W jego miesz-kaniu w latach 90-tych XVIII wieku zbierali się Ży-dzi na modlitwy.

Ulicą Józefczaka dochodzimy do skrzy-żowania z  ulicą Piastów Bytomskich i  skręcamy w nią w lewo.

Ok. 50 m od skrzyżowania, po prawej stronie stoi nowoczesny budynek (ul. Piastów By-tomskich 3), wybudowany w  miejscu ogrodzenia i  bramy wjazdowej na stary cmentarz żydowski. O  jego istnieniu przypomina tablica pamiątko-wa, umieszczona obok bramy przejazdowej, którą wchodzimy na podwórze – dawny teren cmenta-rza. Choć nekropolia zajmowała całą otwierającą się przed nami przestrzeń pomiędzy kamienicami, to lepiej zachowała się część położona w głębi, za garażami, w kępie starodrzewu. Cmentarz założo-ny został w  roku 1732 na dawnych wałach miej-skich. Ostatni pogrzeb odbył się tu w  roku 1897, choć już w połowie XIX wieku cmentarz był zapeł-niony. Pochowa-ni tu zostali m. in. czterej ko-lejni bytomscy rabini: Moses Israel Freund (zm. 1813), Mendel Cohn (zm. 1829), Israel Deutsch (zm. 1853) i Jakub Levy (zm. 1864) oraz wcześniej wspomniany przemysłowiec Moritz Friedländer (zm. 1861). Niestety, nie zachowały się tu żadne macewy, bowiem pod koniec lat 60-tych XX wie-ku cmentarz, decyzją ówczesnych władz miejskich, został formalnie zlikwidowany. Przeprowadzono częściową ekshumację, a nagrobki zostrały wywie-zione. Z kilkudziesięciu uratowanych macew i ich części, przed dwudziestu laty na nowym cmenta-

Page 38: Spacerem po Bytomiu

38

rzu żydowskim, powstała „Ściana Pamięci”. Trzeba jednak pamiętać, że zgodnie z  żydowską tradycją miejsce to na zawsze pozostaje cmentarzem.

Wracamy na ulicę Piastów Bytomskich i kierujemy się nią w prawo, w dół do placu Sikor-skiego. Następnie idziemy poprzez plac, trzyma-jąc się lewej strony znajdującego się tutaj dworca tramwajowego.

Po lewej stronie uwagę przyciąga secesyjny gmach IV Liceum Ogólnokształcącego (pl. Sikorskiego 1). Tutaj w latach 1910-1911 znajdowała się pierwsza siedziba bytomskiego muzeum (jego kontynuato-rem jest obecne Muzeum Górnośląskie). Jednym z inicjatorów otwarcia muzeum był żydowski prawnik, autor licznych prac poświęconych historii Bytomia - Wilhelm Immerwahr.

Za budynkiem szkolnym wyłania się krótsza, zachodnia fasada klasycystycznego gma-chu Opery Śląskiej w  Bytomiu, dawnego teatru miejskiego i  domu koncertowego (ul. Moniuszki 21-23), otwartego w 1901 roku. Głównym pomy-słodawcą budowy teatru i  tym, który pozyskał środki na ten cel, był bytomski bankier żydowskie-go pochodzenia, radca sądu handlowego Franz Landsberger.

Po drugiej stronie ulicy Moniuszki znaj-duje się wielokrotnie przebudowywana kamienica

(nr 28) z cofniętą środkową częścią i symetryczny-mi wysuniętymi ku ulicy skrzydłami. Najstarszy centralny segment budynku (wówczas jednopię-trowy) powstał w roku 1873 z przeznaczeniem na szpital żydowski. Jednak krótko potem, w  1876 roku, gmina żydowska, pozostając jego właścicie-lem, oddała budynek w  użytkowanie powiatowe-mu sierocińcowi.

Idziemy ulicą Mo-niuszki w  kierunku skrzyżowania z ulicą Ja-giellońską.

Po prawej stronie mijamy gmach szkoły muzycznej. W  tym naj-starszym z zachowanych budynków szkolnych Bytomia, w latach 1870-1945 mieściła się naj-lepsza w  mieście szkoła średnia – gimnazjum klasyczne. Wymowna jest statystyka – spośród bytomskiej społeczności

żydowskiej stanowiącej w  1900 roku ok. 5% lud-

ności miasta, wywodziło się w  latach 1890-1910 ponad 15% absolwentów tej szkoły, której ukoń-czenie umożliwiało podjęcie studiów wyższych.

Przekraczamy skrzyżowanie z  ulicą Jagiellońską.

Na lewo, w drugiej kamienicy po prawej stronie ulicy Jagiellońskiej, pod nr 18 (dawniej Ho-henzollernstrasse 22) mieszkał Lazarus Melchior – bytomski rabin w latach 1925-1934. Przeżył woj-nę i był potem głównym rabinem Kopenhagi.

Podążamy ulicą Moniuszki.

W  mijanym po lewej stronie budynku (ul. Moniuszki 12, dawniej Gymnasialstasse 15) mieszkał Sigismund Goldstein - na przełomie XIX i  XX wieku potentat w  handlu drewnem na skalę europejską. Od roku 1882 był on właścicie-lem największego w ówczesnych Niemczech tarta-

Page 39: Spacerem po Bytomiu

39

ku, znajdującego się w Bytomiu pomiędzy dzisiej-szymi ulicami Chrzanowskiego i Kolejową (po obu stronach, wytyczonej na tym odcinku dopiero po II wojnie światowej, ulicy Wyczółkowskiego).

Dochodzimy do ulicy Dworcowej.

Po lewej stronie, przy ulicy Dworcowej 21 znajduje się obecna siedziba bytomskiego od-działu Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Ży-dów w Polsce.

My skrę-camy w  prawo. Idąc dalej ulicą Dworcową mijamy kolejne kamienice, związane w różnych okresach z  bytom-ską społecznością żydowską.

Pod nu-merem 15 (niegdyś

Bahnhofstrasse 8) mieszkał głów-ny rabin Bytomia w  latach 1889-1924 Max Kopfstein. Jego wieloletnia i  różnorodna dzia-łalność na forum gmi-ny żydowskiej oraz miasta sprawiła, że uznawany był za jedną z najważniejszych osobistości Bytomia tamtych czasów.

W  kamienicy oznaczonej numerem 9 po II wojnie światowej miał swą siedzibę kibuc „Herzlija”, prowadzony przez liberalną, syjoni-styczną partię żydowską Ichud (hebr.: jedność). W tym czasie w żydowskim środowisku w Polsce kibucami (hebr.: zgromadzenie, kolektyw) nazywa-no punkty, w których gromadzono osoby zdecydo-wane na emigrację i przygotowywano je zawodowo do przyszłej pracy w  Palestynie. Ichud, który był wtedy najsilniejszą partią żydowską, zorganizował w całej Polsce około 70 kibuców. W latach 40-stych w  Bytomiu działały przynajmniej jeszcze dwa ta-kie zgromadzenia: kibuc im. rabina C. A. Kozłow-

skiego, formowany przez ortodoksyjną organizację Agudat Israel (hebr.: związek Izraela) oraz kibuc młodzieżowego ruchu syjonistycznego Ha-Oved.

Z  kolei właścicielem budynku, użyt-kowanego obecnie przez Bank Zachodni WBK (ul. Dworcowa 4), był lekarz, dr Moritz Mannhe-imer. Zaangażowanie w  pracę zawodową i  spo-łeczną (był m. in. członkiem kahału oraz zarządu bytomskiego towarzystwa opieki nad sierotami, długoletnim przewodniczącym rady miejskiej) sprawiły, że na początku XX wieku jego imieniem

nazwano w  Bytomiu ulicę – jest to odci-nek dzisiejszej ulicy Woźniaka od alei Legionów do ulicy Nawrota.

Dochodzimy do placu Kościusz-ki. Omijając galerię handlową „Agora” lub przechodząc jej głównym pa-sażem, dostajemy się na ulicę Jainty, a  następnie na uli-cę Kwietniewskiego. Idąc chodnikiem po lewej stronie tej ru-chliwej ulicy docho-

dzimy do budynku nr 7 (wówczas ulica Krzyżowa 7). W  latach 1946-1947 znajdowała się tu szkoła ORT-u, czyli Organizacji Rozwoju Twórczości Przemysłowej, Rzemieślniczej i  Rolniczej wśród Ludności Żydowskiej w Polsce. Był to rodzaj szkoły zawodowej dla młodzieży i dorosłych. W Bytomiu zorganizowano kursy ślusarsko-mechaniczne i sa-mochodowe oraz krawieckie.

Ulicą Kwietniewskiego dochodzimy do skrzyżowania z  ulicą Piłsudskiego, a  następnie idziemy ulicą Chrobrego i skręcamy w lewo w ulicę Smolenia.

W  kamienicy przy ulicy Smolenia 16, działał do wiosny 1947 (potem przeniesiony na ul. Witczaka 43) żydowski dom dziecka w Byto-

Page 40: Spacerem po Bytomiu

40

miu. Placówka pozo-stawała pod opieką Kongregacji Wyznania Mojżeszowego i współ-pracowała z  Vaad Hat-zalah (ortodoksyjną organizacją amerykań-skich Żydów, niosącą pomoc ofiarom Holo-kaustu). Pod tym sa-mym adresem w latach 1946-1947 odbywały się też zajęcia chederu.

Posuwając się dalej ulicą Smole-nia dochodzimy do budynku nr 4. Przez kilkadziesiąt lat, od zaku-pu kamienicy przez gminę żydowską w 1900 roku do początku lat 40-stych XX wieku, mieścił się tu żydowski dom starców. Rozbudowano go w 1935 roku o dwa symetryczne skrzydła w podwórzu (tu w elewacji zachowały się gwiazdy Dawida). W la-tach 1940-1941 budynek stał się ostatnim przytu-

liskiem dla miejskiej żydowskiej szkoły podstawo-wej, usuniętej przez nazistów z (opisanego wyżej) budynku przy ulicy Rostka. Po zakończeniu woj-ny i  odzyskaniu nieruchomości przez bytomski Komitet Żydowski, od roku 1946 przez dwa lata

działała tu podstawowa Szkoła Żydowska im. I. L. Pereca. Językami wykładowymi były jidysz i  pol-ski, uczono też hebrajskiego. Do początku lat 90-tych XX wieku mieściła się tu siedziba bytomskiej Kongregacji Wyznania Mojżeszowego. Ostatnim jej prezesem był Marian Akselrad, zmarły w 1992 r.

Idziemy w  dalszym ciągu ulicą Smolenia, a  następnie ulicą Pie-karską w prawo.

Po przejściu przez ulicy Żeromskiego stajemy przed bramą nowego cmentarza żydowskiego (ul. Pie-karska 56). Cmentarz wytyczono w  połowie lat 60-tych XIX wieku. Wtedy też powstał dom przedpogrzebowy (na lewo od bramy) i  (po prawej stronie) dom zarządcy cmentarza,

fundacji Moritza i Otto Friedländerów. Po wojnie, w tych niewielkich budynkach, istniał Półinternat dla Żydowskiej Dziatwy Przedszkolnej (zapew-niający popołudniowo-wieczorną opiekę najmłod-szym dzieciom) oraz Żydowska Szkoła Powszech-na im. Ch. N. Bialika.

Page 41: Spacerem po Bytomiu

41

Obie placówki podlegały bytomskiemu Komitetowi Żydowskiemu. Przechodzimy kolejną bramę i znaj-dujemy się na właściwym cmentarzu. W nekropo-lii zachowało się w różnym stanie blisko 1300 na-grobków, często o dużych walorach artystycznych.

W  głąb cmentarza prowadzi odchodząca w  lewo główna aleja, z  wchodzącymi nań grobami po-wojennymi. Hebrajsko-niemieckie inskrypcje na pomnikach mogił sprzed wojny przypominają o  głębokiej asymilacji bytomskich Żydów z  kul-turą i  językiem niemieckim. Znajdziemy tu gro-by wspomnianych na trasie naszego spaceru: dr Moritza Mannheimera (zm. 1883), Sigismunda Goldsteina (zm. 1913), rabina Maxa Kopfsteina (zm. 1924) i Wilhelma Immerwahra (zm. 1932). W  pobliżu muru oddzielającego cmentarz od ulicy Prusa urządzono „Ścianę Pamięci” z urato-wanych XVIII- i XIX-wiecznych macew ze starego cmentarza żydowskiego. Nieopodal znajduje się pomnik poświęcony pamięci holenderskich Ży-dów zmarłych i  zamordowanych w  hitlerowskich obozach na Śląsku podczas II wojny światowej.

Cmentarz ten to dzisiaj miejsce najbardziej zapeł-nione materialnymi pamiątkami po bytomskich Żydach. Nekropolia ta jest nadal czynna, dlatego jej zwiedzanie, zwłaszcza grupowe, należy ustalić z  Gminą Wyznaniową Żydowską - Filia w  Byto-miu, tel. 32 281-35-10.

Cmentarz był ostatnim punktem nasze-go spaceru. Najkrótsza droga do ścisłego centrum miasta prowadzi ulicą Piekarską.

Page 42: Spacerem po Bytomiu

42

Podróżujemy od niepamiętnych czasów. W średniowieczu, którego sięgają początki Bytomia, lu-dzie przemieszczali się handlując, poszukując pracy i miejsca do nauki, uciekając przed zarazą, pielgrzymu-jąc. Od czasów nowożytnych wśród zamożniejszych popularne stało się także peregrynowanie w celu pozna-nia świata i delektowania się jego pięknem. Dla wygody i bezpieczeństwa przemieszczano się wytyczonymi drogami. Tymczasem przez nasze miasto przebiegał główny średniowieczny szlak handlowy z Wrocławia przez Opole, Strzelce Opolskie, Toszek, do Bytomia i dalej przez Będzin, Sławków i Olkusz do Krakowa. W Bytomiu krzyżował się on z bocznymi drogami handlowymi: na północ do Woźnik i dalej do Pozna-nia, na południe przez Gliwice do Raciborza oraz przez Łagiewniki do Mikołowa i  dalej przez Cieszyn do Pragi, na Morawy i  Węgry. Można więc się domyślać, że przez całe wieki w  Bytomiu panował duży ruch podróżnych. Jak się przemieszczano? Do końca XVI wieku nie funkcjonowała żadna regularna komunikacja zbiorowa. Dopiero od XVII wieku, w związku z rozwojem poczty konnej i wozowej w Europie, pojawiły się dyliżanse pocztowe, przewożące oprócz przesyłek również od kilku do kilkunastu pasażerów. Jednak dociera-ły one tylko do głównych ośrodków miejskich, a Bytom w tym czasie, w wyniku upadku górnictwa kruszco-wego, odgrywał niewielką rolę. Rozwój transportu publicznego w mieście stał się możliwy dopiero, gdy urosła pozycja Bytomia, a to związane było z rozkwitem okolicznego przemysłu. Przez pewien czas Bytom pozo-stawał jeszcze zapóźniony komunikacyjnie (połączeń dyliżansowych doczekał się dopiero w trzecim dziesię-cioleciu XIX wieku, kolej normalnotorowa dotarła do samego miasta pod koniec lat 60-tych tegoż stulecia – ponad 20 lat po Warszawie i Katowicach). Jednak pierwszy parowo-konny tramwaj pojawił się w Bytomiu już w roku 1894, a elektryczny w roku 1898, wyprzedzając w ten sposób Kraków (1901) i Warszawę (1908). Autobusy miejskie kursowały od 1926 roku, choć prywatne linie obsługiwane były przez automobile-omni-busy długo przed wybuchem I wojny światowej. W przeciwieństwie do wielu innych dziedzin życia miasta, rozwoju komunikacji w Bytomiu nie przerwał nawet rok 1945. Przeciwnie, do końca lat 80-tych (nieraz w sposób kontrowersyjny) poprawiano, przekształcano i rozwijano transport publiczny. Za mała jest jeszcze perspektywa, by oceniać ostatnie dwa dziesięciolecia, choć wyraźnie widać problemy szynowych środków lokomocji, a zwłaszcza kolei. Zapraszamy na wędrówkę po miejscach związanych z  dziejami bytomskiej komunikacji publicznej.

SPACER ŚLADAMI ŚRÓDMIEJSKIEJ KOMUNIKACJI

PUBLICZNEJ

Nasz spacer zaczynamy na Rynku, pod siedzibą Biura Promocji Bytomia. Według arche-ologów główna droga Kraków–Wrocław prze-biegała przez lokowany w XIII wieku, Bytom od Bramy Krakowskiej, ulicą Krakowską, w poprzek (wówczas o jedną trzecią mniejszego) Rynku, da-lej ulicą Jainty (dawniej Tarnowitzerstrasse), obok kościoła farnego, do Bramy Tarnogórskiej (Pysko-wickiej). Rynek, także jako główny plac handlowy, stanowił centrum ruchu komunikacyjnego w mie-ście. Kierujemy się do ulicy Gliwickiej (po-

łudniowo-zachodni narożnik Rynku), która do-prowadza nas do placu Kościuszki – dawnego Przedmieścia Gliwickiego. Ten wydłużony plac otaczają od południa kamienice z XIX i XX wieku, natomiast północną pierzeję stanowi gmach galerii handlowo-rozrywkowej „Agora”.

Dyliżanse pocztowe w Bytomiu Dyliżanse pocztowe, przewożące oprócz przesyłek również pasażerów, od przełomu XVII i XVIII wieku były najważniejszym środkiem ko-munikacji osobowej. Zwykle podróżowano pocz-

Anna Śmiałek, Tomasz Śmiałek

Page 43: Spacerem po Bytomiu

43SPACER ŚLADAMI ŚRÓDMIEJSKIEJ KOMUNIKACJI PUBLICZNEJ

tą regularną, ale osoby zamożniejsze mogły poza rozkładem kursów pocztowych nająć tzw. „ekstra-pocztę”. Najbogatsi, dysponując, własnymi powo-zami mogli na stacjach pocztowych wynajmować dodatkowe konie na wymianę. Powstała w  XVII wieku, a działająca z przerwami na trasie poczto-wej Wrocław–Kraków habsburska poczta cesarska oraz krótko istniejąca na początku XVIII na tra-sie pocztowej Częstochowa–Wrocław–Budziszyn poczta saska (powstała w związku z wyborem Au-gusta II na tron polski) omijały Bytom. Poczta – zarówno konna jak i wozowa – prowadzona była przez posiadające stację pocztową i  będące wów-czas siedzibą powiatu Tarnowskie Góry. Również po zajęciu Śląska przez Prusy w 1741 roku szlaki pocztowe, mimo stopniowej rozbudowy ich sieci, nadal przebiegały przez Tarnowskie Góry. Sytu-acja zmieniła się dopiero w  latach dwudziestych XIX wieku. Od 1 maja 1824 roku trasa Królewskiej Poczty Pruskiej (Königliche Preussische Post) pro-wadziła z Wrocławia przez Opole, Wielkie Strzelce, Toszek, Pyskowice, Gliwice, Bytom, Łagiewniki, Królewską Hutę (Chorzów), Katowice, do Mysło-wic i dalej do Krakowa. Wpływ na tę zmianę miało rosnące znaczenie Bytomia. W 1818 roku przenie-siono tu siedzibę powiatu ziemskiego, a  w  roku 1823 uruchomiono urząd pocztowy. Z kolei poczta

państwowa zapewne wymusiła na władzach powia-tu poprawę stanu dróg w rejonie Bytomia. W re-zultacie utwardzono drogi do Królewskiej Huty, Tarnowskich Gór i Rokitnicy przez Miechowice.

Urząd pocztowy i  stacja dyliżansów pocztowych w  Bytomiu znajdowały się w  nie-istniejącym dziś budynku na rogu obecnej ulicy Dworcowej i  placu Kościuszki. Dzisiaj miejsce to zajmuje wybudowany w  latach 1909-1910 gmach (pl. Kościuszki 9), w którym mieści się m. in. sie-dziba bytomskiego PSS „Społem”. Poczta zajmowa-ła parter, a pierwsze i drugie piętro budynku mie-ściło hotel dla podróżujących dyliżansami „Zur Post”. Dyliżanse stanowiły do czasu powstania linii kolejowych podstawowy i najwygodniejszy środek komunikacji dalekobieżnej. Dopiero po urucho-mieniu połączeń kolejowych zamarł ruch dyliżan-sów pocztowych, a hotel nad pocztą został zlikwi-dowany.

Omnibusy konne Obecny pl. Kościuszki był też od koń-ca lat 40-tych XIX wieku głównym (obok Rynku) miejscem postoju tak zwanych omnibusów, czyli krytych wozów konnych przystosowanych do prze-wozu kilku-kilkunastu podróżnych. Utrzymywały one w miarę regularną komunikację z okoliczny-mi wsiami oraz koloniami robotniczymi. Właści-cielami tych pojazdów byli przeważnie bytomscy hotelarze, a  impuls do pojawienia się omnibusów w mieście stanowiła – paradoksalnie – kolej żela-zna. Pierwsze bowiem linie kolejowe na Górnym Śląsku ominęły Bytom (budowę kolei, jako niebez-piecznej konkurencji, zwalczało wpływowe w mie-ście lobby bytomskich przewoźników konnych, zajmujących się transportem towarów – wekturan-tów) i najbliższe stacje kolejowe powstały w Cheb-ziu (od 1846 roku) oraz w Karbiu (od 1859 roku). Dla podróżujących oddalenie miasta od kolei było znacznym utrudnieniem, a  omnibusy rozwiązały ten problem. Również poczta bytomska miała swój wkład w lokalną komunikację osobową. Od lat 60-tych XIX wieku dysponowała bowiem kilkunasto-ma wozami pocztowymi, które odjeżdżając sprzed budynku poczty, zabierały, oprócz listów i paczek, także pasażerów. Można było w ten sposób z Byto-mia dojechać np. do Lipin przez Łagiewniki, Szom-bierek, Dąbrówki Wielkiej, Brzezin, Czekanowa, Buchacza, Karbia i Bobrka. Omnibusy konne cie-szyły się popularnością do końca XIX wieku, do czasu pojawienia się tramwajów. Jednak na kilku trasach kursowały jeszcze tuż po I wojnie światowej. Przechodząc przez plac Kościuszki zwróćmy uwa-

Page 44: Spacerem po Bytomiu

44

gę na przecinający jego nawierzchnię, współczesny tor tramwajowy, wychodzący z  ul. Katowickiej. Pierwszy tramwaj przejechał tędy blisko 120 lat temu. Jednak kierował się wówczas w ul. Dworco-wą. Ruszmy jego śladem.

Początki tramwajów w Bytomiu Początki tramwajów na Górnym Ślą-sku związane są ze spółką Oberschlesische Dampfstrassebahn (Górnośląskie Tramwaje Pa-rowe), która zbudowała pierwszą linię z  Piekar przez Rozbark, Bytom, Królewską Hutę, Cheb-zie, Zabrze do Gliwic. Odcinek Piekary–Roz-bark–Bytom oddano do użytku 27. maja 1894 roku Przebiegał on obecnymi ulicami Witcza-ka i  Chorzowską. Poprowadzono też, wspo-mniane na wstępie, odgałęzienie prowadzące ul. Katowicką przez plac Kościuszki i  dalej ul. Dworcową do dworca kolejowego. Jak to było wówczas w  zwyczaju, wytyczono ją środ-kiem jezdni. Protesty mieszkańców sprawiły, że już po roku wycofano z tego odcinka uciążliwe parowozy, a tramwajowy wóz pasażerski ciągnęły odtąd konie. Wkrótce tramwaje parowe zostały wyparte przez wydajniejszą i  mniej kłopotliwą trakcję elektryczną. Kolejna linia tramwajowa,

powstała we wrześniu roku 1898, była już zelek-tryfikowana. Biegła spod dworca kolejowego w By-tomiu przez Szombierki do Zabrza (obecna linia nr 5). Rok później uruchomiono też odgałęzienie od tej linii z Szombierek do Wirku przez Chebzie (obecna linia nr 9). Wtedy też wymieniono trakcję na, pierwotnie parowo-konnej, linii z  1894 roku. Dalsze tramwaje elektryczne w  Bytomiu ruszyły w 1901 roku przez Łagiewniki do Piaśnik (obecna odbudowana linia nr 7), a w 1904 z Łagiewnik do Chropaczowa i Lipin (obecna linia nr 17).

Page 45: Spacerem po Bytomiu

45SPACER ŚLADAMI ŚRÓDMIEJSKIEJ KOMUNIKACJI PUBLICZNEJ

Tramwaje w Bytomiu w latach 1922-1939 Po podziale Górnego Śląska w 1922 roku między Polskę i  Niemcy, rozdzielono także sieć tramwajów oraz tabor. Powstały osobne przed-siębiorstwa zarządzające tramwajami. Po polskiej stronie były to Śląskie Kolejki S.A. (nazwa używana od 1928 roku), a  po niemieckiej (po kilku zmia-nach organizacyjnych) od 1930 roku Verkehrsbe-triebe Oberschlesien A.G. (Górnośląski Zakład Komunikacyjny S.A). Bytom pozostał w  Niem-czech, otoczony z  trzech stron polską granicą. Przecięte nią zostały wszystkie linie tramwajowe wychodzące z miasta w kierunku północnym (do Piekar), wschodnim (do Chorzowa), oraz połu-dniowym (do Łagiewnik i dalej do Katowic lub do Piaśnik, do Wirka przez Chebzie i do Zabrza). Od-tąd tramwaje z Bytomia dojeżdżały tylko do grani-

cy państwowej, gdzie pasażero-wie mogli, po kontroli celnej, przesiąść się do tramwaju kursującego po polskiej części sieci. Zgodnie z  Konwencją

Genewską funkcjonowa-ły także dwie linie tram-wajów ekste-

rytorialnych. Niemieckie

tramwaje nr 5 z  Bytomia

do Zabrza, do czasu wybudowania obejścia grani-cy w 1930 roku, jeździły przez należącą do Polski Rudzką Kuźnicę. Z  kolei polskie tramwaje nr 10 z Katowic do Piekar Śląskich, do czasu wygaśnięcia Konwencji w 1937 roku, na odcinku od przejścia granicznego w Łagiewnikach Wschodnich (obec-nie ul. Chorzowska w  rejonie stacji benzynowej BP) przez Pogodę, do przejścia w Szarleju (na koń-cu obecnej ul. Witczaka) kursowały przez niemiec-ki Rozbark.

Idąc ulicą Dworcową przecinamy ulicę Moniuszki. Biegnący nią tor tramwajo-

wy powstał na początku lat 70-tych XX wie-ku w  związku z  przebudową sieci tramwajowej w centrum miasta.

Dochodzimy do końca ulicy Dworcowej. Po lewej stronie widać wyeksponowany w  bruku fragment toru wąskiego (rozstaw szyn 785 mm, czyli 30 cali pruskich). Jest to pozostałość, prowa-dzącego do Zabrza, odgałęzienia najstarszej linii, której śladem szliśmy do tego miejsca. Wszystkie linie tramwajowe, wybudowane w Bytomiu przed 1913 rokiem, miały wąski rozstaw. Następne lata eksploatacji wykazały, że miało to niekorzyst-ny wpływ na bezpieczeństwo oraz komfort jazdy i  w  latach 1931-1935 stopniowo przekuto tory z  prześwitu wąskiego na normalny (1435 mm). Przy tej okazji usunięto z ulicy Dworcowej tram-waje, a  w  zamian wybudowano pętlę biegnącą z  placu Kościuszki przez ulicę Sądową, ulicę Po-wstańców Warszawskich, plac Wolskiego, ulicę Ja-giellońską, ulicę Moniuszki oraz plac Sikorskiego do ulicy Katowickiej. Ulica Dworcowa doprowadziła nas do placu Wolskiego, dawniej zwanego po prostu Bahnhofsplatz. Skręcamy w  prawo i  idziemy do wylotu ulicy Powstańców Warszawskich. Naszą uwagę zwraca okazały gmach z godłem kolei („la-tające koło”) nad zamurowanym wejściem głów-nym (ul. Powstańców Warszawskich 1). W  tym miejscu znajdował się pierwszy bytomski dworzec kolejowy, powstały w 1869 r.

Początki kolei w Bytomiu – Kolej Prawego Brzegu Odry

Pierwsze bezpośrednie normalnotorowe połączenie kolejowe Bytom uzyskał dopiero 26 lip-ca 1869 roku, kiedy uruchomiono odcinek z Tar-nowskich Gór, linii Oleśnica – Dziedzice, wybu-dowany przez Towarzystwo Kolei Prawego Brzegu Odry (Rechte-Oder-Ufer-Eisenbahngesellschaft - ROUE). Tory tej kolei biegły przez Bytom od strony Rojcy, wzdłuż dzisiejszej ulicy Kraszewskie-go oraz pomiędzy ulicami Powstańców Warszaw-skich i Kolejową, a dalej nieistniejącym dziś wia-duktem nad torami obecnej stacji i ul. Zabrzańską w kierunku dawnej kopalni „Szombierki”. Stamtąd zaś łukiem do Łagiewnik i Chorzowa Starego. Wte-dy też powstał wspomniany już pierwszy bytomski

Page 46: Spacerem po Bytomiu

46

dworzec kolejowy. Zasadniczym jego elementem był parterowy budynek stacyjny z  piętrową czę-ścią środkową. Obok znajdowała się wieża ciśnień, parowozownia oraz kilka budynków pomocni-czych. W  roku 1908 dworzec został zlikwidowa-ny, a w  jego miejscu, siedem lat później, powstał, oglądany przez nas na wstępie, reprezentacyjny gmach biurowo-mieszkalny dla dyrekcji kolei wą-skotorowych. Wtedy funkcję dworca na tej linii przejął przystanek osobowy Beuthen West (Bytom Zachodni), wybudowany w  rejonie skrzyżowania obecnych ulic Strzelców Bytomskich i Powstańców Warszawskich. Po podziale Górnego Śląska w 1922 roku, granica przecięła dawną kolej prawoodrzań-ską na południe i północ od Bytomia. W rezultacie w 1929 roku zamknięto ruch na zbędnej już linii, a w roku 1931 ostatecznie rozebrano tory. W na-stępnych latach dawne torowisko zabudowano do-mami lub zagospodarowano jako skwery. Przechodzimy przejściem dla pieszych na dru-gą stronę placu Wolskiego i kierujemy się do hali głównej dworca kolejowego. Przejściem podziem-nym docieramy na peron 3.

Początki kolei w Bytomiu – Kolej Górnośląska 27. października 1872 roku Towarzystwo Kolei Górnośląskiej (Oberschlesische Eisenbahn A.G. - OSE) oddało do eksploatacji zupełnie nową linię kolejową z  Gliwic przez Bytom do Królew-skiej Huty (z  istniejącą już linią prawoodrzańską powiązano ją dopiero po upaństwowieniu kolei

w Prusach w 1884 roku). Wtedy też powstał pierw-szy budynek dworcowy tej kolei w Bytomiu, który przetrwał do końca lat dwudziestych XX wieku. Znajdował się on mniej więcej w miejscu obecnych peronów 2 i 3. Był to stosunkowo długi budynek ze środkową parterową częścią przeznaczoną dla obsługi pasażerów oraz jednopiętrowymi skrzy-dłami biurowo – mieszkalnymi. Pod koniec XIX wieku ruch pasażerski zwiększył się na tyle, że od strony miasta wybudowano w  latach 1894-1897 nowy budynek dworcowy (usytuowany w miejscu obecnego). Nowy, eklektyczny, z nawiązaniami do barokowego budownictwa pałacowego, gmach po-siadał charakterystyczną wysoką halę główną oraz symetryczne parterowe skrzydła. Podział Górnego Śląska między Niemcy a Polskę w roku 1922, spra-wił, że bytomski dworzec kolejowy zaczął pełnić funkcję dużej stacji granicznej i  konieczna stała się jego przebudowa. Wyburzono więc dwa stare budynki dworcowe, a w ich miejsce w latach 1927-1930 postawiono istniejące do dzisiaj: nowoczesny gmach (w stylu funkcjonalizmu, z fasadą pokrytą cegłą klinkierową) oraz halę peronową (o stalowej konstrukcji i wymiarach 140 m na 40 m), pod któ-

rą się znajdujemy. Obecnie jest ona jed-ną z  kilku zaledwie pozostałych w  Pol-sce. Z  dworca na perony prowadziły przejścia podziemne rozdzielające ruch krajowy od zagra-nicznego. Istniały 4 perony osobowe i  3 bagażowe. Po-ciągi transgraniczne zatrzymywały się przy peronie 1, zwa-nym „polskim”. W  okresie między-

wojennym Bytom po-siadał liczne kolejowe połączenia pasażerskie, za-równo lokalne jak i dalekobieżne. Od roku 1936 do wybuchu II wojny światowej kursował z Bytomia do Berlina pociąg pośpieszny obsługiwany przez specjalny szybki zespół motorowy typu „Leipzig”. Pociąg ten zwany „Der Fliegende Schlesier” (Lata-jący Ślązak) pokonywał trasę Bytom–Berlin w cią-

Page 47: Spacerem po Bytomiu

47SPACER ŚLADAMI ŚRÓDMIEJSKIEJ KOMUNIKACJI PUBLICZNEJ

gu 4,5 godziny. Po II wojnie światowej bytomska stacja stopniowo traciła na znaczeniu. Przecho-dzące przez nią linie zelektryfikowano dopiero

w latach 70-tych i 80-tych XX wieku. Po roku 2000 likwidacji uległa prawie cała dawna infrastruktura stacyjna, a funkcjonalistyczny gmach dworca i hala peronowa wymagają kapitalnego remontu.

Z  peronu 3 schodzimy następnym (za-chodnim) przejściem podziemnym i  kierujemy się na południe, w  kierunku ulicy Zabrzańskiej. Po wyjściu z  tunelu od razu skręcamy w  prawo i wchodzimy po schodach na peronik stacji Bytom Główny Wąskotorowy

Kolej wąskotorowa w Bytomiu Dotychczas mowa była o kolei normal-notorowej. Tymczasem pierwsza linia kolejowa, która dotarła do Bytomia miała wąski rozstaw szyn – 785 mm (30 cali pruskich, tak jak wspomniane najstarsze tramwaje). Zbudowało ją w latach 1853 – 1857 Towarzystwo Kolei Górnośląskiej. Powstały wtedy linie wąskotorowe: z Tarnowskich Gór przez Repty, Karb, Bobrek, Orzegów, Chebzie i  Nowy Bytom do Wirka; z Karbiu przez Rozbark, Siemia-nowice Śląskie do Szopienic oraz z Rozbarku przez Łagiewniki do Chebzia. W  późniejszych latach

w dalszym ciągu rozbudowywano ten system, two-rząc sieć liczącą kilkaset kilometrów torów.

Górnośląska kolej wąskotorowa od początku zajmowała się transporto-waniem towarów między zakładami przemysłowymi i  jedynie sporadycznie, na krótkich odcinkach, służy-ła do przewozu pracowni-ków. Siedzibą władz kolei wąskotorowych na Gór-nym Śląsku był oglądany już przez nas gmach przy ulicy Powstańców War-szawskich 1. W latach 90-tych XX wieku zamknię-to i  z  czasem rozebrano większość linii wąskoto-rowych. Dzięki zaanga-żowaniu społeczników – miłośników kolei oraz

staraniem władz samorzą-dowych naszego miasta

udało się uratować odcinek długości 21 km z Bytomia przez Tarnowskie Góry do Miasteczka Śląskiego, w  większości pochodzący z  1853 roku (najstarsza na świecie czynna kolej wąskotorowa). Szlakiem tym kursuje turystyczna kolejka wąsko-torowa, obsługiwana przez Stowarzyszenie Górno-śląskich Kolei Wąskotorowych w Bytomiu (rozkład jazdy: http://www.sgkw.eu/).

Warto podjechać kolejką do siedziby stowarzyszenia - największej i najstarszej zachowa-nej w Polsce stacji kolei wąskotorowych w Karbiu. Można tam m.in. obejrzeć zabytkowe lokomotywy i wagony wąskotorowe, w tym oryginalnie wyposa-żoną tzw. salonkę z 1912 roku, a następnie wrócić do centrum Bytomia, by kontynuować nasz spacer.

Przejściem pod dworcem kolejowym wracamy na plac Wolskiego i  skręcamy w  lewo w kierunku widocznego dworca autobusowego.

Dzieje bytomskich autobusów

Pierwsze autobusy, zwane wówczas omnibusami motorowymi (Automobilomnibus), pojawiły się w  Bytomiu na początku XX wieku.

Page 48: Spacerem po Bytomiu

48

Niewielki omnibus kursował z  Bytomia do Mie-chowic w  roku 1905, już w  następnym roku jeź-dziło ich kilka. Przed wybuchem pierwszej wojny światowej nowa komunikacja przybrała regularny charakter czyli miała określone przystanki i  roz-kłady jazdy. Około 1912 roku obejmowała linie do Miechowic, Karbia, Dąbrowy Miejskiej i  Dą-brówki Wielkiej. Połączenia te obsługiwali wtedy wyłącznie koncesjonowani przewoźnicy prywatni. Po podziale Śląska w  1922 roku władze Bytomia, który pozostał siedzibą powiatów miejskiego oraz powiększonego ziemskiego, musiały zorganizować sprawną komunikację publiczną w  ich obrębie. Konieczne okazało się uzupełnienie komunika-cji poprzez wprowadzenie autobusów. Skoro zaś prywatni przewoźnicy nie byli zainteresowani uruchomieniem linii autobusowych do małych miejscowości powiatu z  powodu przewidywa-nej ich niewielkiej rentowności, obowiązek ten spadł na władze. Dużą rolę odegrała tu poczta nie-miecka, która, nawiązując do tradycji dyliżansów pocztowych, od 1922 roku zaczęła w całym kraju organizować regularne linie autobusowe (Kraft-postlinien der Deutschen Reichspost). 1 listopada 1924 roku autobus pocztowy (Kraftpostomni-bus) ruszył trasą długości 32 km z Bytomia przez Miechowice, Rokitnicę, Wieszową, Zbrosławice, Kamieniec do Miedar. Na przełomie lat dwudzie-stych i  trzydziestych linia ta została przedłużo-na do Gliwic, a  autobusy dodatkowo wjeżdżały do Stolarzowic i  Górnik. Od stycznia 1927 roku autobusy pocztowe kursowały też z  Bytomia do przejścia granicznego przy obecnej ul. Strzelców Bytomskich w Dąbrowie Miejskiej. Od roku 1925 przez kilka lat, działała linia do Zabrza. Po włą-czeniu polskiej części Górnego Śląska do Niemiec, jesienią 1939 roku poczta bytomska uruchomiła połączenia autobusowe z  Woźnikami Śląskimi, Dąbrówką Wielką, Będzinem, Siemianowicami, Pszczyną i  Rybnikiem, a  przedwojenną linię do Dąbrowy Miejskiej wydłużono przez Świerkla-niec do Tarnowskich Gór. Od drugiej połowy lat dwudziestych istniała też regularna komunikacja autobusowa między Bytomiem a  znajdującymi się za granicą Katowicami i Tarnowskimi Górami. Za zezwoleniem władz obu państw zapewniały ją prywatne firmy przewozowe. Rozbudowujący się intensywnie w  okresie międzywojennym By-tom potrzebował uzupełnienia istniejącego dotąd

w obrębie miasta systemu komunikacji publicznej. Najtańszym i najłatwiejszym na to sposobem było uruchomienie komunalnych linii autobusowych. Ruszyły one w  1926 roku i  łączyły śródmieście z  nowo wznoszonymi dzielnicami w  północnej i zachodniej części miasta. Dwie (przejściowo trzy) linie miejskie były okrężne, a przystanki znajdowa-ły się w niewielkiej od siebie odległości.

Pierwsze powojenne połączenie uruchomiono w 1945 roku na trasie Bytom–Chorzów–Katowice. Zostało ono wchłonięte w marcu 1946 roku przez reaktywowaną przedwojenną polską spółkę samo-rządową – Śląskie Linie Autobusowe. W 1947 roku autobusy do Katowic odjeżdżały już co pół godziny. Ponadto kilka razy dziennie można było dostać się do Będzina, Pyskowic i Tarnowskich Gór. W 1948 roku ŚLA zostały włączone do przedsiębiorstwa Śląsko–Dąbrowskie Linie Komunikacyjne, które z kolei w 1951 roku przekształcone zostało w Wo-jewódzkie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne. W  latach czterdziestych i  pięćdziesiątych ustaliły się najstarsze istniejące do dzisiaj bytomskie linie autobusowe: nr 1 (obecnie 830) do Katowic, nr 19 do Tarnowskich Gór i nr 20 do Pyskowic, na-stępnie nr 24 do Będzina, nr 39 do Kochłowic, nr 53 do Sączowa, nr 14 do Zabrza. Współcześnie Bytom posiada blisko pięćdziesiąt autobusowych połączeń międzydzielnicowych i międzymiejskich w  ramach Komunikacyjnego Związku Komunal-nego GOP. W  okresie powojennym przez Bytom prowadziły też trasy autobusów Państwowej Ko-munikacji Samochodowej. Komunikacja PKS roz-rosła się od jednego dziennie kursu do Wrocławia

Page 49: Spacerem po Bytomiu

49SPACER ŚLADAMI ŚRÓDMIEJSKIEJ KOMUNIKACJI PUBLICZNEJ

w  1947 roku, do kilkudziesięciu dzisiaj, umożli-wiających bezpośrednie połączenie między innymi z  Wrocławiem, Poznaniem, Częstochową, Kielca-mi i Krakowem.

Bytomskie dworce autobusowe Pierwotnie rolę dworca autobusowego spełniał chodnik po północnej stronie placu Ko-ściuszki – stąd odjeżdżała większość prywatnych automobili-omnibusów przed i po I wojnie świa-towej. Pozostałe zatrzymywały się obok dworca kolejowego. Tam miały też postój pojazdy komu-nalnych linii miejskich. Autokary pocztowe po-czątkowo ruszały spod gmachu poczty przy ulicy Piekarskiej. W drugiej połowie lat 20-stych pojawi-

ła się racjonalna koncepcja skoncentrowania całej komunikacji zbiorowej w jednym miejscu – obok dworca kolejowego. Projekty nowego budynku stacyjnego z  tego okresu zakładały powstanie na zachód od niego (w miejscu obecnego dworca au-tobusowego) poczekalni dla pasażerów autobusów,

połączonej z  głównym budynkiem zadaszonymi stanowiskami postojowymi dla autobusów. Kon-cepcji tej w  końcu nie zrealizowano, ale w  latach trzydziestych przystankiem początkowym dla praktycznie wszystkich autobusów miejskich, pry-watnych i pocztowych stał się plac przed dworcem kolejowym. Na początku lat 30-stych zmieniono także układ torowy tramwajów wyprowadzając je na plac dworcowy. 1945 rok w Bytomiu, podobnie jak w wielu innych dziedzinach życia publicznego, przerwał dotychczasowy dorobek i doświadczenia komunikacji autobusowej. Po wojnie miejscem postoju oczekujących na wyjazd pojazdów była początkowo północno-wschodnia część Rynku, a następnie, po odgruzowaniu, znajdujący się obok

nieutwardzony i wyboisty fragment kwartału między ulicami Krakowską i  Rycerską. Trudno dzisiaj dociec, jakie przyczyny zadecy-dowały o  takiej lo-kalizacji. W  pierwszej po-łowie lat 50-tych, kiedy zapadła de-cyzja o  zabudowie zniszczonego oto-czenia Rynku, au-tobusy wróciły na plac dworcowy. Po-czątkowo pojazdy stały bliżej dworca kolejowego – tam w 1953 roku wybu-dowano betonową wiatę z  kioskiem dla podróżnych. Powierzchnię pla-cu powiększono do dzisiejszych roz-miarów w  połowie

lat 60-tych, po wyburzeniu stojącej w jego środku, potężnej wieży wodnej (część infrastruktury po-zostałej po dawnej stacji kolei prawoodrzańskiej). Powstał wtedy rząd stanowisk postojowych z (pro-stopadłymi do współczesnych) niskimi peronami. Obecny kształt dworzec autobusowy zyskał po

Page 50: Spacerem po Bytomiu

50

kolejnej przebudowie pod koniec lat 70-tych XX wieku.

Ze względu na odległość od kolejnych obiektów, aby kontynuować spacer, musimy sko-rzystać z  komunikacji autobusowej. Do wyboru mamy siedem linii (numer 24, 52, 53, 99, 104, 114 lub 700). Początek podróży to przejazd ulicą Po-wstańców Warszawskich, równoległą do dawnego torowiska ROUE (możemy obserwować jego obec-ne zagospodarowanie). W rejonie mijanego przez nas skrzyżowania z  ulicą Strzelców Bytomskich w latach 1908-1924 działał przystanek kolei prawo-odrzańskiej Beuthen West. W dalszej części (ulice Chrobrego, Prusa, Mickiewicza, Gallusa, Witcza-ka) jedziemy trasą, która w znacznym stopniu po-krywa się z  przebiegiem przedwojennej miejskiej linii autobusowej nr 1.

Wysiadłszy na przystanku Bytom-Za-jezdnia przy ulicy Witczaka, znajdujemy się w pół-nocnej części dzielnicy Rozbark – Górecku. Ru-szamy w  kierunku południowym (wracamy). Po ok. 100 m, po prawej stronie otwiera się widok na dawną zajezdnię tramwajową (ul. Witczaka 135). Powstała ona w  roku 1894 dla tramwajów paro-wych. Z  dawnego zespołu zabudowań zachowała się zabytkowa hala postojowo – naprawcza (w głę-bi), wzniesiona w latach 1900-1901. Bliżej, po pra-wej stronie od wjazdu, znajdowały się jeszcze (nie-

dawno wyburzone) warsztaty i budynek biurowy. Jako zajezdnię tramwajów zlikwidowano ją w 1968 roku. Potem przez lata służyła jako baza autobu-sowa, najpierw Wojewódzkiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego (WPK), a od roku 1994 Przed-siębiorstwa Komunikacji Miejskiej (PKM) w  By-tomiu. W związku z ogłoszeniem upadłości PKM w roku 2006, likwidator firmy przed kilku laty wy-stawił jej teren na sprzedaż.

Idziemy ulicą Witczaka w  tym samym południowym kierunku, a  następnie skręcamy w prawo w ulicę Sandomierską. Za skrzyżowaniem z ul. Gwarecką kontynuujemy spacer ul. Powstań-ców Śląskich. Po osiągnięciu ulicy Piekarskiej prze-chodzimy na jej przeciwległą stronę i  skręcamy w prawo.

Obok nas biegnie stuletnia linia tram-wajowa. Łączyła ona komunalną sieć tram-wajów miasta Byto-mia z  obsługującą je technicznie zajezdnią. Znajdowała się nieopo-dal (tor wskazuje kie-runek), na północ od miejsca, w  którym się znajdujemy. Zamknię-to ją w  roku 1960. Obecnie dawny tor łącznikowy (bytom-skie tramwaje miejskie od razu budowano jako normalnotoro-

we) wykorzystuje naj-krótsza w  Polsce linia tramwajowa nr 38, licząca zaledwie 1350 m. Jeździ nią zabytkowy wagon typu „N” z 1949 roku (drewniane ławki, ręcznie otwie-rane, przesuwne drzwi), który całą trasę, wraz z  5 przystankami, pokonuje w  6 minut. Kursuje dwa-trzy razy na godzinę, w dni robocze od 5.30 do 19.20, a w dni wolne od pracy od 9.30 do 18.20. Tym tramwajem wracamy do śródmieścia.

Bytomskie tramwaje miejskie Linie tramwajowe budowane na prze-łomie wieków łączyły ważniejsze miasta okręgu

Page 51: Spacerem po Bytomiu

51SPACER ŚLADAMI ŚRÓDMIEJSKIEJ KOMUNIKACJI PUBLICZNEJ

przemysłowego. Brakowało jednak połączeń pro-wadzących do miejscowości ówczesnego powiatu bytomskiego. Aby temu zaradzić, magistrat Byto-mia powołał własne przedsiębiorstwo komunal-ne Städtische Strassenbahn Beuthen (Tramwaje Miasta Bytomia), które w  listopadzie 1913 roku uruchomiło dwie linie: nr I z Rynku przez Karb do Miechowic (końcowym przystankiem była mijan-ka za pl. Szpitalnym w kierunku Rokitnicy) i nr II z Karbia do Dąbrowy Miejskiej (do tzw. Zameczku Leśnego). Na krótko otwarto również linię nr III, prowadzącą z  miejskiej zajezdni tramwajów przy ul. Piekarskiej do Rynku. Po podziale Górnego Ślą-ska w 1922 r. tramwaje miejskie znalazły się w ca-łości po stronie niemieckiej i w następnych latach ich sieć była rozbudowywana. W 1925 roku prze-dłużono linię z Miechowic do Rokitnicy i dalej do Wieszowej, a w 1927 powstała nowa linia z Rynku, przez ul. Krakowską, Pogodę do Neue-Bleischarley Grube (obecnie „Orzeł Biały” S.A).

Po przerwie spowodowanej niewielkimi zniszcze-niami wojennymi, tramwaje w  Bytomiu ruszyły 19 marca 1945 r. Obie sieci tramwajowe (miejska oraz komunikacji górnośląskiej) zostały upań-stwowione i po kilku przekształceniach od 1951 r. znalazły się w WPK. W latach 1991–2002 tramwaje jeździły pod szyldem Przedsiębiorstwa Komuni-kacji Tramwajowej, a  od stycznia 2003 roku jako Tramwaje Śląskie S.A.

Wysiadamy z  zabytkowego tramwa-ju na przystanku Bytom-Kościół św. Trójcy przy ulicy Piekarskiej (obok gmach bytomskiej poczty głównej, który niegdyś był stacją konnych wo-zów pocztowo-pasażerskich, a później autobusów pocztowych). Przekraczamy ulicę Kwietniewskie-go i obok galerii handlowo-rozrywkowej „Agora” wychodzimy na plac Kościuszki. Stąd kierujemy się za torem tramwajowym ku ulicy Katowickiej, która wyprowadza nas na plac Sikorskiego – by-tomski dworzec tramwajowy.

Page 52: Spacerem po Bytomiu

52

Przebieg torów tramwajowych w sród-mieściu zmieniano kilkakrot-nie. Kompleksowa przebudowa układu torowego nastąpiła na przełomie lat sześćdziesiątych i  siedemdziesiątych XX wieku. Plac Sikorskiego stał się wtedy największym węzłem śląskich linii tramwajowych. Obecnie krzyżują się tu trasy 7 linii tram-wajowych.

Bytomskie tramwaje po II wojnie światowej

W  okresie powojen-nym nadal rozwijano komunika-cję tramwajową. Między innymi w latach 1952 i 1958 zbudowano tor do Brzezin Śląskich i  Dą-brówki Wielkiej, w  roku 1949

wydłużono linię z Rokitnicy do Stolarzowic, a w latach 1967–1968 oddano do eksploata-cji trasę Bytom–Stroszek. W tym czasie stop-niowo modyfikowano torowiska, zastępując dwutorowymi dotychczasowe jednotorowe z mijankami. Jednak w  latach 70-tych zbyt wolno modernizowane linie tramwajowe zaczęły tracić pasażerów na rzecz szybszych i wygodniejszych autobusów. W rezultacie stawały się coraz mniej rentowne i  zaczę-to je likwidować. W  roku 1980 zamknię-to odcinek Karb–Dąbrowa Miejska, dwa lata później linię Bytom–Piekary Śląskie. Wreszcie w  maju 1983 roku, w  związku z budową wiaduktu nad torami kolejowy-mi w Karbiu, zawieszono ruch tramwajów do Miechowic, Wieszowej i  Stolarzowic. Komunikacji szynowej nie służą też prze-miany gospodarcze ostatniego dwudzie-stolecia oraz rosnąca liczba samochodów osobowych. W  2006 roku zlikwidowano linię z  Bytomia do Dąbrówki Wielkiej przez Rozbark i Brzeziny Śląskie.

Z  placu Sikorskiego, ulicą Piastów By-tomskich idziemy na Rynek. Nim zakoń-czymy tu nasz spacer, wspomnijmy jesz-cze jeden środek transportu osobowego.

Page 53: Spacerem po Bytomiu

53SPACER ŚLADAMI ŚRÓDMIEJSKIEJ KOMUNIKACJI PUBLICZNEJ

Dorożki i taksówki w Bytomiu Rolę współczesnych taksówek spełniały niegdyś jednokonne fiakry (dorożki), w  Bytomiu zwane „Droschkenkutsche”. Pod koniec XIX wieku było ich w  mieście kilkadziesiąt. Postoje dorożek znajdowały się na Rynku i na pl. Kościuszki, a po otwarciu linii kolejowych także obok ich dworców. Woźnice licencjonowanych fiakrów ubrani byli w błękitne płaszcze i czarne lakierowane cylindry z  białą kokardą (w  późniejszym okresie czarne okrągłe czapki z  białym otokiem i  numerem fur-mana). Obowiązywała ich ustalona taryfa opłat przewozowych. Na podstawie zachowanych foto-grafii Rynku i pl. Kościuszki można stwierdzić, że dorożki dominujące jeszcze w pierwszej połowie lat

dwudziestych XX wieku, zostały wyparte w latach trzydziestych przez taksówki (Kraftdroschken). Już wtedy można je było zamawiać telefonicznie. W  powojennym Bytomiu, pierwsze taksówki ru-szyły, dzięki prywatnej inicjatywie, w  sierpniu 1945 roku. Od lat 50-tych do schyłku PRL działały obok siebie taksówki prywatne oraz należące do przedsiębiorstwa państwowego. W roku 1980 były w  mieście 463 taksówki w  tym 224 „państwowe” i 249 prywatnych. Obecnie w Bytomiu, z korzyścią dla podróżnych, konkuruje ze sobą kilka prywat-nych firm taksówkarskich, dysponujących razem kilkuset pojazdami.

Page 54: Spacerem po Bytomiu

54

Spacer rozpoczynamy na Rynku, przy kościele Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Pan-ny (ul. ks. Koziołka 3). Jest to miejsce dla dziejów Bytomia symboliczne, a przecież właśnie z umiło-wania dziejów wzięło się bytomskie muzeum. Tu miały swój początek przełomowe dla miasta wy-darzenia, tu posługiwali przez czterysta lat ojcowie norbertanie. Jeden z nich, żyjący w szesnastym wie-ku Mikołaj Liebental, jako pierwszy spisał dzieje bytomskiej parafii, a tym samym miasta. Mariacka fara sama w sobie jest małym muzeum, kryjącym cenny zbiór pamiątek przeszłości - paramentów liturgicznych, rzeźb, obrazów, a  także przebogate archiwum parafialne. Kościół i jego dzieje były, są i  będą jeszcze długo inspiracją dla badaczy i  mi-łośników przeszłości, a  tajemnic kryje czcigodna świątynia jeszcze dla kilku pokoleń odkrywców. Ma też mariacka parafia swój bezpośredni wkład w powstanie w Bytomiu muzeum - ideę tę wsparł

czynnie w 1910 roku ówczesny proboszcz, ksiądz Emanuel Buchwald.

Spod ko-ścioła mariackiego idziemy na południe, w  kierunku ulicy Pia-stów Bytomskich. Stojąc u  jej wylotu na dzisiejszy rynek warto pamiętać, że przebito ją na odcinku do dzi-siejszej ulicy Józefcza-ka dopiero po ostatniej wojnie. Wcześniej był to po prostu dalszy ciąg Gliwickiej, a  za naszymi plecami wznosił się on-giś ratusz. Miejsce to dla

muzealnych dziejów Bytomia istotne. Już przeszło sto lat temu stał się dla władz miejskich za ciasny, więc pozostawiono mu głównie funkcje reprezentacyjne, a  w  1925 roku umieszczono tu również miejską galerię obrazów, przeniesioną później do gmachu muzeum przy ówcze-snym placu Moltkego. Największą ozdo-bą galerii był wielki portret papieża Piusa XI, pędzla Karla Witteka. Zbiory galerii przepadły podczas wojny.

Ulicą Piastów Bytomskich schodzimy na plac Sikorskiego. Oba pu-bliczne gmachy, stojące przy nim od po-czątków XX wieku – secesyjna siedziba IV Liceum Ogólnokształcącego z  1903 roku (pl. Sikorskiego 1), dawna Wyższa

Muzeum w Bytomiu kojarzy się nam z jednym konkretnym miejscem: placem Jana III Sobieskie-go. Tymczasem śladów jego z górą już stuletnich dziejów szukać można w różnych miejscach. Wycieczka po Bytomiu tropem idei muzealnej prowadzi po śladach umiłowania kultury i przyrody rodzinnego miasta i Górnego Śląska, a także ludzi, którzy ideę tę mieli odwagę zmienić w rzeczywistość.

SPACER ŚLADAMI BYTOMSKIEGO MUZEUM

Maciej Droń

Page 55: Spacerem po Bytomiu

55SPACER ŚLADAMI BYTOMSKIEGO MUZEUM

Szkoła Realna i  raptem dwa lata starszy budynek Opery Śląskiej (ul. Moniuszki 21-23), niegdyś Te-atr Miejski i  Dom Koncertowy - odegrały swoją rolę w naszej historii. Właśnie w  jednej z sal ów-czesnego Teatru Miejskiego odbyło się 12 maja 1910 roku zebranie założycielskie Bytomskiego Towarzystwa Historyczno-Muzealnego. Choć zgromadziło ono około sześćdziesięciu osób z elity umysłowej i finansowej miasta, a do zarządu we-szło ich ponad dwadzieścia, prawdziwych ojców bytomskie muzeum miało trzech. Oni właśnie: kupiec i kolekcjoner Simo-na Macha, nauczy-ciel rysunków Hans Bimler i ad-wokat a  zarazem historyk-amator Wilhelm Im-merwahr po-zyskali nad-

burmistrza Georga Brüninga i  innych pro-minentnych bytomian. Nowo powstałe towarzystwo za jeden ze swych głównych celów postawiło sobie powołanie w Bytomiu muzeum.

Zapewne z  inicjatywy Bimlera, któ-ry w  sąsiadującej z  teatrem Szkole Realnej (dziś IV LO) uczył rysunków, tu właśnie w  1911 roku w  dwóch salach otwarto pierwszą ekspozycję. Placów-ka nazywała się po prostu „Muzeum w Bytomiu" i była z  formalnego punktu widze-nia przedsięwzięciem pry-watnym, choć od początku wspieranym finansowo przez miasto i  sąsiednią gminę Rozbark. Jak skrupulatnie wyliczył historyk profesor Jan Drabina, bytomskie muzeum było dwudziestym siódmym na Śląsku. Idziemy na zachód (w  stronę „Po-gody”) ulicą Katowic-

ką. Przed modernistycznym budynkiem Ze-społu Szkół Elektryczno-Elektroniczych (ul. Katowicka 35), dawnego Urzędu Pracy z 1930, czyli po prostu „Elektronikiem”, skręcamy na scho-dy wiodące w górę na plac Klasztorny. Idąc nimi, przecinamy pas dawnych fortyfikacji miejskich. Wskazuje na to dawna nazwa ulicy Katowickiej - Dyngosstrasse, co pochodzi raczej nie od imienia legendarnego zbójnika, ale od słowa „dünger” czy-li… gnój. Doskonale oddaje to zawartość przecięt-nej miejskiej fosy w  średniowieczu, a  właśnie po śladzie dawnej fosy biegnie ulica Katowicka.

Plac Klasztorny to jedno z  najciekaw-szych miejsc w  Bytomiu. Góruje nad nim

pofranciszkański kościół z XIII wieku – jedno z najmniej poznanych miejsc w mieście, zazdro-śnie strzegący wielu tajemnic na czele z rzekomą nekropolią rodzimej linii Piastów. Mieszczą się tu dziś dwie szkoły i  dom zakonny franciszkanów, władających (z dużymi przerwami) kościołem od średniowiecza. Ponadto w  budynku z  czerwonej cegły, przylegającym do ulicy Wałowej znajduje się probostwo ewangelickie z  kaplicą. Spójrzmy na gmach szkolny obok kościoła. Obecny pocho-dzi z  1911 roku, jest dziś siedzibą Zespołu Szkół Ogólnokształcących nr 6 (pl. Klasztorny 2). Stoi na miejscu dawnego klasztoru franciszkańskiego, skasowanego decyzją władz pruskich w 1810 roku. Po kasacie klasztor zaadaptowano na szkołę. Uczył w niej i mieszkał człowiek, którego można uznać za „ikonę” lokalnego dziejopisarstwa: Franz Gramer (1797-1865).

Page 56: Spacerem po Bytomiu

56

Historiografem został z  przypadku: na polecenie władz rejencji opolskiej opracował wy-daną w  1863 roku „Kronikę miasta Bytomia” – pierwsze całościowe, oparte na źródłach histo-rycznych, opracowanie jego dziejów. Choć zmarł na długo przed powołaniem w Bytomiu muzeum, jego praca była kamieniem milowym w  dziejach zainteresowań lokalną historią i walnie przyczyni-ła się do rozbudzenia wśród bytomian ciekawości własnej przeszłości. Plac Klasztorny istotny jest dla dziejów bytomskiego muzeum z  jeszcze jednego powodu: w styczniu 1912 roku w dwóch salach świeżo wów-czas wzniesionego gmachu ewangelickiej szkoły powszechnej, zaprojektowanego przez miejskiego radcę budowlanego Karla Bruggera, umieszczo-no część zbiorów powstałego niedawno muzeum miejskiego. Zanim opuścimy plac Klasztorny, spójrzmy jeszcze na budynek znajdujący się w jego północnej pierzei (na lewo od kościoła). To tak zwany „Altes Stadthaus” (Stary Dom Miejski), wzniesiony jako hotel w latach 50-tych XIX wieku (ul. Józefczaka 39). Po likwidacji hotelu przeszedł na własność miasta, tu umieściło się również by-tomskie starostwo powiatowe. Po przenosinach władz powiatowych do nowej siedziby w  1899 roku w całości zajęty został przez władze miejskie. Co prawda, nie mieściło się tu nigdy muzeum, ale tu właśnie przez większość swej niezwykle długiej pracy samorządowej urzędował Georg Brüning (1851-1932), burmistrz a  potem nadburmistrz Bytomia w  latach 1882-1919, pierwszy honorowy przewodniczący Bytomskiego Towarzystwa Histo-ryczno-Muzealnego. Z  placu Klasztornego wchodzimy w ulicę Szymanowskiego, dawniej noszącą nazwę

Klasztornej. Na tę właśnie ulicę, do starego par-terowego domu pod adresem Klosterstrasse 2, muzeum przeniosło się w 1919 roku. Usytuowany był w miejscu, gdzie jeszcze do niedawna znajdo-wała się sala spalonego w kwietniu 2011 roku kina „Gloria” (ul. Szymanowskiego 2). Obecnie jest to pusty plac. Początki nie były łatwe, zrazu bowiem do dyspozycji były raptem dwa pomieszczenia. W  tym czasie kierownictwo muzeum spoczęło w  rękach księdza Alfreda Arndta, dynamicznego naukowca-samouka, który położył podwaliny pod rozwój nowoczesnej archeologii na Górnym Ślą-sku. Starania o własną siedzibę uwieńczone zostały sukcesem 25 marca 1925 roku, kiedy to budynek przy Klosterstrasse 2 po gruntownym remoncie oddany został do użytku. Muzeum w latach dwu-dziestych weszło na drogę intensywnego rozwoju.

Oprócz dotychczasowych działaczy To-warzystwa Historyczno-Muzealnego pojawili się nowi. Poza wymienionym wcześniej księdzem Arndtem na pierwszym miejscu trzeba wymie-nić etnografa Alfonsa Perlicka, a także założyciela działu przyrody Huberta Kotziasa. Działał również w muzeum nauczyciel Josef Koretzki, autor rysun-kowych rekonstrukcji miasta, który w  budynku przy ulicy Klasztornej zrekonstruował izbę chłop-ską. Mimo wsparcia ze strony miasta wciąż było to jednak muzeum prywatne, prowadzone przez gru-pę społeczników, nie pobierających za swą pracę żadnego wynagrodzenia. Zwiedzać je można było wyłącznie w niedzielę. Sytuacja ta zmieniła się dia-metralnie na przełomie lat 20. i 30. Z  ulicy Szymanowskiego idziemy na Rynek, a  następnie ulicą Podgórną na plac Jana III Sobieskiego. Dalszy ciąg muzealnych dziejów Bytomia wiąże się nierozerwalnie właśnie z tym

Page 57: Spacerem po Bytomiu

57SPACER ŚLADAMI BYTOMSKIEGO MUZEUM

miejscem, w okresie międzywojennym noszącym nazwę placu Moltkego (Moltkeplatz). W  1929 roku, z  inicjatywy wojewody śląskiego Michała Grażyń-skiego, utworzo-no w  Katowicach Muzeum Śląskie - placówkę muze-alną, mającą ukazy-wać dzieje i  kulturę Górnego Śląska na tle ogólnopolskim. W  zamierzeniach było wzniesienie dla nowego muzeum imponującego, no-woczesnego gmachu muzealnego. Wiado-mość ta zelektryzowała środowisko muzealników niemieckich. Wobec braku możliwości powołania całkowicie nowego muzeum, postanowiono, że „odpowiedzią” na Muzeum Śląskie w Katowicach będzie przekształcenie muzeum w Bytomiu w pla-cówkę o randze regionalnej.

Zanim muzeum rozpoczęło działalność w nowym gmachu, zbiory przeniesiono raz jeszcze do prowi-zorycznych pomieszczeń.

Wobec wyburzenia we wrześniu 1930 roku znanego nam już budynku przy Klosterstrasse 2 (w związ-ku z  budową nowoczesnego wieżowca „Gloria Hochhaus”), umieszczono je na placu Moltkego, w budynku po którym do dziś nie pozostał żaden

ślad. Wzniesiony w latach 70-tych XIX wieku, znajdował się w południowo-zachodniej czę-ści placu, przy dzisiejszej ulicy Żołnierza Pol-skiego, w pobliżu budynku Zespołu Szkół Me-chaniczno-Samochodowych (pl. Sobieskiego 1). Najpierw mieściła się tu średnia szkoła dla dziewcząt, prowadzona przez Siostry Szkolne de Notre-Dame, później konwikt dla chłop-ców pragnących wstąpić do stanu duchowne-go. Po roku 1922 przejściowo znalazła się tu szkoła budowlana, przeniesiona z  Katowic. Zbiory muzealne przebywały tu przejściowo do lipca 1931 roku, kiedy to zakończyło się ich przenoszenie do nowego gmachu. W rok później budynek konwiktu rozebrano.

Przechodzimy na drugą stronę placu i stajemy przed imponującą fasadą głównego gma-chu Muzeum Górnośląskiego (pl. Sobieskiego 2). Jest to – wraz ze znajdującym się w północno-za-chodniej części placu budynkiem szkolnym – część

Page 58: Spacerem po Bytomiu

58

niezrealizowanej do końca koncepcji urbanistycz-nej z przełomu lat 20. i 30. ubiegłego wieku. Pole-gać miała na zabudowaniu wschodniej i zachodniej pierzei ówczesnego placu Moltkego wzdłuż całych ich długości. Środek placu pozostać miał pusty, tworząc swego rodzaju oś widokową, zamkniętą na horyzoncie budynkiem starych koszar. Te śmiałe plany były częścią wielkiej idei „Trójmiasta”, w ja-kie chciano połączyć Bytom, Gliwice i Zabrze, by tak powstałą metropolię przeciwstawić polskim

Katowicom. Pomysły te zniweczył najpierw wielki kryzys gospodarczy, a potem dojście do władzy hi-tlerowców. Wielofunkcyjny gmach, którego inwe-storem była Miejska Kasa Oszczędności (Stadt-sparkasse) zaprojektował architekt Herbert Het-tler we współpracy z  szefem miejskiego urzędu budowlanego Albertem Stützem. Pomieścić miał kasę oszczędności, bibliotekę miejską i  muzeum. Na potrzeby dwu pierwszych instytucji przezna-czono przyziemie i  sutereny, pozostałe cztery kondygnacje zająć miało muzeum. Gmach, wznie-siony w stylu modernizmu („ornament to zbrod-nia” – głosili wyznawcy nowego prądu w architek-

turze), skonstruowano w  technologii żelbetowej. Spójrzmy na fasadę. Widzimy przed sobą olbrzy-mich rozmiarów betonową „kratę”, którą tworzą trzy pasy ciągnących się wzdłuż całej długości budynku wielkich okien. Podtrzymuje ją równie surowa w  wyrazie, wysoka na dwie kondygnacje kolumnada, złożona z  betonowych filarów. Auto-rzy w niezwykły sposób połączyli tu nowoczesność z  tradycją: zaprojektowali budynek bardzo nowo-czesny, nawiązując jednak poprzez zastosowanie

kolumnady do architektury antycznej. Pozostałe elewacje muzeum, zarówno gmachu głównego, jak i usytuowanego poprzecznie do niego skrzydła mieszczącego biura, pracownie i magazyny, są bar-dzo skromne, wyłożono je ciemnoczerwoną cegłą klinkierową. Za skrzydłem poprzecznym ciągnąć się miał aż do ówczesnej Kasernestrasse (dziś Smo-lenia) gmach „Domu Oświatowego”, o  kubaturze znacznie większej niż samo muzeum. Pod jego imponującym portykiem kolumnowym chciano umieścić pomnik (czy też mauzoleum) „Niemiec-kiego Wschodu” - znak niemieckiej niezgody na podział Górnego Śląska, dokonany w 1922 roku. Nic z tych planów nie wyszło.

Page 59: Spacerem po Bytomiu

59SPACER ŚLADAMI BYTOMSKIEGO MUZEUM

Kamień węgielny pod nowy gmach położono 18 czerwca 1929 roku, a już w sierpniu 1930 roku rozpoczęła działać w nowej siedzibie kasa oszczęd-ności. Muzeum uroczyście otwarto 24 październi-ka 1932 roku. Choć nadal było własnością miasta, nadano mu – dla podkreślenia wiodącej roli w re-gionie – nazwę „Oberschlesisches Landesmuseum” (Górnośląskie Muzeum Krajowe). Jego cel i  pro-gram działania był jasny – zwalczanie twierdze-nia o  polskości Śląska. Pięć lat później muzeum przejęła prowincja górnośląska, a w 1939 roku, po napaści Niemiec na Polskę i  zajęciu całego Gór-nego Śląska przemianowano je na „Schlesisches Grenzlandmuseum” (Muzeum Śląskiego Pograni-cza). Po zburzeniu supernowoczesnego gmachu Muzeum Śląskiego w  Katowicach (w  chwili wy-buchu wojny był gotowy w stanie surowym) jego zbiory przeniesiono do Bytomia.

W marcu 1945 roku działalność Muzeum Śląskie-go wznowiono w  Bytomiu (wcześniej przez dwa

miesiące gmach muzealny wystawiony był na pa-stwę czerwonoarmistów, którzy plądrowali zbio-ry). Tradycyjną nazwę zmieniono w trybie admini-stracyjnym w 1950 roku na Muzeum Górnośląskie. Pod tą nazwą placówka pracuje nieprzerwanie do dziś, konsekwentnie kontynuując tradycje instytu-cji, których jest spadkobierczynią. Jest to obecnie jedno z  największych muzeów na Śląsku, a  także największe w województwie śląskim. Udajemy się na zwiedzanie gmachu muzeum. Do muzeum prowadzi wejście umiesz-czone na osi budynku. Po czarnych schodach z la-stryka wchodzimy do holu głównego (już wkrótce będzie tu można wjechać z poziomu placu nowo-czesną windą). O  ile dolna kondygnacja uległa znacznym przekształceniom, wnętrza na piętrach uległy tylko niewielkim zmianom. Skromny wy-strój jest pochodną ideowych założeń moderni-zmu jak i faktu, że na skutek „Wielkiego Kryzysu” starano się o obniżenie kosztów inwestycji (nie po-suwając się jednak do obniżenia jakości). Hol na całej wysokości oświetlają okna, otwierające się na dwa wewnętrzne dziedzińce, niegdyś z przeszklo-nymi dachami. Mieściły się w  nich: od północy czytelnia biblioteki miejskiej, a  od południa sala operacyjna kasy oszczędności. Obecnie świetliki są zakryte. Podesty klatki schodowej podpierają pary betonowych okrągłych słupów, kielichowato rozszerzających się ku górze. Począwszy od dru-

giego piętra zachowały się orygi-nalne posadzki, wyłożone płytami wapiennymi pochodzącymi z  ba-warskiego kamieniołomu w Soln-hofen, słynnego ze znajdywanych tam skamieniałości. Zajrzyjmy do sal wystawowych. Na pierwszym piętrze do-minuje przyroda. Muzeum bytomskie posiada bogate zbiory przyrodnicze, kolekcjonowane od zarania jego działalności i nie-znacznie tylko uszczuplone przez wojnę. Zwracają uwagę zwłaszcza kolekcje entomologiczna i  orni-tologiczna, ponadto w depozycie Politechniki Śląskiej znajduje

się duża kolekcja geologiczna. Obecna stała wystawa przyrodnicza prezentuje w  nowoczesny sposób różne środowiska przyrodnicze Górnego

Page 60: Spacerem po Bytomiu

60

Śląska: lasy oraz wody i  mokradła. Wzbogacona będzie wkrótce o środowisko łąk i pól oraz miej-skie. W  sali na wprost wejścia obejrzeć można wielką osobliwość i dumę bytomskich przyrodni-ków: spreparowane żubry „Plantę” i  „Plebejera”, które dały początek obecnej populacji tych zwie-rząt w Puszczy Białowieskiej. Następną kondygnację zajmuje w całości stała wystawa etnograficzna „Z  życia ludu ślą-skiego”. Zainteresowania etnograficzne były żywe w  bytomskim muzeum od początku, niemniej w czasach niemieckich ograniczały się przeważnie do kultury materialnej: spuścizna słowna (folklor) jaskrawo nie pasowała do tezy o  „praniemiecko-ści” Śląska. Wystawa prezentuje kulturę material-ną i  duchową wschodniej i  południowej części Górnego Śląska, zobaczymy tu zatem oprócz eks-ponatów związanych z  obszarem przemysłowym również zbiory pochodzące z  ziemi raciborskiej i  pszczyńskiej, a  także Śląska Cieszyńskiego wraz z  Beskidem Śląskim. Na szczególną uwagę zasłu-guje bardzo bogata kolekcja biżuterii noszonej do stroju cieszyńskiego, na czele ze słynnymi srebrny-mi pasami i  napierśnikami „orpantami”. W umieszczonej na trzecim piętrze Ga-lerii Malarstwa Polskiego XIX i XX wieku znaj-dziemy największe nazwiska sztuki polskiej minionych dwóch stuleci: Pio-tra Michałowskiego, Artura Grottgera, Aleksandra Gie-rymskiego, Leona Wyczółkowskiego, Józefa Brandta, Jac-ka Malczewskiego, Stanisława Wys-piańskiego i  wielu innych. Osobliwo-ścią są rzeźby Stani-sława Szukalskiego, artysty-wizjonera z  okresu dwudzie-stolecia. Obecna kolekcja bytomska powstawała po 1945 roku jako organiczna kon-tynuacja zbioru stworzonego przed wojną w  Ka-towicach przez ówczesnego dyrektora Muzeum

Śląskiego, Tadeusza Dobrowolskiego. Zabranie tego zbioru w końcu lat 80. do Katowic przerwało istnienie na Górnym Śląsku kolekcji sztuki pol-skiej porównywalnej z najsłynniejszymi galeriami polskimi. Oprócz galerii malarstwa na tej samej kondygnacji znajduje się Galeria Sztuki Współ-czesnej. Wchodzimy na samą górę. Sala wysta-wowa jest tu o  połowę mniejsza od tych, które zwiedzaliśmy poniżej – połowę powierzchni tej kondygnacji zajmuje taras, niedostępny do zwie-dzania. Tradycyjnie przeznaczona jest na ekspo-zycję archeologiczną, która wkrótce tu powróci. Muzeum bytomskie od początków swego istnienia prowadziło ożywioną działalność na polu arche-ologii, kontynuowaną do chwili obecnej. Zasługą bytomskich archeologów, zarówno niemieckich jak i  polskich, jest między innymi przyczynienie się do lepszego poznania dziejów Bytomia poprzez wiele spektakularnych odkryć, takich jak badania na wzgórzu Małgorzaty czy odkrycie lokalizacji bytomskiego zamku książęcego. Opuszczamy główny gmach muzeum i  skręcamy w  lewo, w  stronę ulicy Piłsudskiego, po czym ponownie w  lewo. Jesteśmy przed bocz-nym wejściem do budynku. Ongiś prowadziło do

Miejskiej Kasy Oszczędności. Do dziś zachowały się oryginalne kraty zasłaniające wejście oraz inne detale (np. luksfery w  podłodze). Po 1945 roku

Page 61: Spacerem po Bytomiu

61SPACER ŚLADAMI BYTOMSKIEGO MUZEUM

działało tu m. in. Archiwum Państwowe oraz od-dział Biblioteki Śląskiej. W  podziemiach, które w okresie międzywojennym używane były również jako biura, zachował się kamień węgielny z  cza-sów budowy gmachu z datą „1929”. Jeden z pokoi w  piwnicy zajmowała w  latach 30-tych placówka Abwehry – niemieckiego wywiadu wojskowego. Obecnie w  pomieszcze-niach dawnego banku znajduje się świetlica muzealna, w  której pro-wadzona jest ożywiona działalność edukacyjna i  kulturalna, adresowana przede wszystkim do dzie-ci i młodzieży. Idziemy w  stro-nę ulicy Korfantego. Po przejściu na drugą stronę znajdujemy się przed kolej-nym budynkiem należącym do Muzeum Górnośląskiego - dawnym Starostwem Po-wiatowym (ul. Korfantego 34).

Pod koniec XIX wieku bytomskie starostwo powiatowe postanowiło wznieść dla siebie nową sie-dzibę. Na lokalizację wybrano, o  dziwo, miejsce znajdujące się poza Bytomiem – na terenie sąsiadującej z miastem wsi Roz-bark (dzisiejsza ulica Korfantego, zwana podów-czas Klukowicką, była granicą miasta). Rozpisano konkurs, a do realizacji wybrano projekt, którego autorem był architekt Walter Kern ze Steglitz koło Berlina. Według tego projektu budowniczy Kon-rad Segnitz z Bytomia wzniósł w latach 1897-1899 niezwykle okazałą, eklektyczną budowlę, którą otoczono dużym, niedostępnym dla publiczno-ści ogrodem. W  gmachu mieściły się na parterze biura starostwa i powiatowa kasa oszczędności, zaś na pierwszym piętrze, na które prowadziła osobna klatka schodowa, reprezentacyjna sala posiedzeń rady powiatu oraz mieszkanie służbowe starosty. Po drugiej wojnie światowej budynek użytkowa-ło miernictwo górnicze, przyczyniając się do jego

dewastacji. Pod koniec lat 70-tych przekazano go Muzeum Górnośląskiemu, które po przepro-wadzeniu remontu przeznaczyło go na wystawy czasowe. Dziś mieści się tu również Dział Kresów i  Kultur Pogranicza, kontynuujący działalność dawnych działów Historii oraz Lwowa i  Kresów

Południowo-Wschodnich. Stoimy przed budynkiem przytłaczającym bogactwem rozwiązań i  detali architek-tonicznych: strome dachy, facjaty, ryzality, wieżyczki, kamienne ganki wejściowe, różnych kształtów okna, elewacje z  różnokolorowej cegły tworzą niezwykle ma-lowniczą, przywodzącą na myśl pałac, całość. W miej-scu, gdzie dziś na elewa-cji znajduje się blaknące malowidło z  godłem pań-stwowym, ongiś znajdował się orzeł śląski - czarny z  białą przepaską na pier-si. Na ryzalicie od strony ul. Piłsudskiego widoczne są dwa medaliony z  gór-niczą kuplą oraz sierpem i kłosami zboża, co sym-bolizować miało przemy-słowo-rolniczy charakter powiatu.

Do holu na parterze wcho-dzimy przez okazały kamienny ganek wsparty na kolumnie z  labradoru. Hol, również wsparty na okazałej kolumnie, nakryty jest sklepieniami z  motywami roślinnymi na gurtach. Motywy ro-ślinne znajdują się również na filarach przyścien-nych. Sala na lewo od wejścia, wsparta na dwóch żeliwnych kolumnach, to dawna powiatowa kasa oszczędności. W dawnych pomieszczeniach biuro-wych mieszczą się dziś sale wystawowe. Skręcamy w lewo i reprezentacyjną, drewnianą klatką scho-dową wchodzimy na pierwsze piętro. W dawnych apartamentach starosty również znajdują się dziś sale wystawowe lub pracownie. Ozdobą gmachu jest okazała sala, nosząca imię księdza Grzego-rza Gerwazego Gorczyckiego, urodzonego około

Page 62: Spacerem po Bytomiu

62

1665 roku na Rozbarku najwybitniejszego polskie-go kompozytora epoki baroku. Dawniej służąca posiedzeniom rady powiatu, obecnie pełni funkcje reprezentacyjne, jest też intensywnie wykorzysty-wana jako sala koncertowa. Wnętrze sali można obejrzeć podczas odbywających się w niej imprez (poza tym jest ona zamknięta). Z pierwotnego bo-gatego wystroju zachował się jedynie ozdobny sufit z herbami Bytomia i miejscowości należących niegdyś do powiatu: Królewskiej Huty, Katowic i Tarnowskich Gór. Sala zo-stała przebudowana w roku 1938, kie-dy zmieniono kształt okien na obecny. Witraże w sali, podobnie jak w całym budynku, są współczesne. Na ścianach zawieszono obrazy: wielki portret Woj-ciecha Korfantego oraz kilka obrazów z kolekcji ofiarowanej społeczeństwu ślą-skiemu przez generała Józefa Zająca.

Wychodząc z budynku war-to zwrócić uwagę na jego otoczenie: w ogrodzenie oraz ścianę sąsiadującej kamienicy wmurowane zostały deta-le pochodzące z wyburzonej kamienicy

przy ulicy Piekarskiej. Pod ścianą kamienicy sto-jącej na rogu ulicy Sokoła znajduje się płyta pan-cerna, pochodząca z jednego ze schronów Obszaru Warownego „Śląsk”. Obok umieszczono niedaw-no odkryte detale kamienne, odkopane na pla-cu Klasztornym – prawdopodobnie pozostałości klasztoru przylegającego do kościoła. Budyneczek z wieżyczką to dawna wozownia z mieszkaniem

Page 63: Spacerem po Bytomiu

63SPACER ŚLADAMI BYTOMSKIEGO MUZEUM

służbowym na górze. Spojrzyjmy jeszcze w głąb dawnego ogrodu – ongiś sięgał aż do dzisiejszej ulicy Matejki, po drugiej wojnie światowej na jego miejscu wzniesiono bloki mieszkalne. Spacer śladami bytomskiego muzeum za-kończymy po drugiej stronie ulicy Sokoła, dawniej nazywanej Nową (Neuestrasse). Stoi tam niewielki budynek, znany jako „Ul” (ul. Korfantego 38). Jego historia jest niezwykle burzliwa. Wzniesiony pod koniec XIX wieku jako restauracja, został uzupełniony nieistnieją-cą dziś dużą salą wido-wiskową. W  1910 roku całość kupił znany by-tomski działacz polski, drogista Michał Wolski. Od tego czasu miejsce to koncentrowało życie polskie w  Bytomiu, od-bywały się tu wszelkiego rodzaju zebrania i  uro-czystości, sala widowi-skowa służyła polskim teatrom amatorskim. Prowadzone były tu również przygotowania do działań zbrojnych w pierwszym powstaniu śląskim w  1919 roku. Wolski sprzedał „Ul” (taką nieoficjalną nazwę nadano temu miejscu od nieustannego ruchu i  gwaru) po przyzna-niu Bytomia Niemcom w  1921 roku. Budynek dalej był restauracją, przez jakiś czas w  rę-kach niemieckich ko-munistów. Hitlerowcy urządzili w nim siedzibę związków zawodowych, natomiast salę przero-biono w  1938 roku na kino. Spalili je w  1945 roku żołnierze sowieccy, natomiast w  części od

strony placu znajdowało się przedszkole. Od 1978 roku budynek jest własnością muzealną, obecnie nie jest użytkowany.

Przy „Ulu” kończy się nasz spacer śladami bytom-skiego muzeum.

Page 64: Spacerem po Bytomiu

64

W dość zgodnej opinii historyków Bytom, w okresie konfliktu o przynależność państwową Gór-nego Śląska po I wojnie światowej, odgrywał rolę głównego ośrodka dyspozycyjnego strony polskiej. Tutaj

znalazły się m.in. Komitet Wykonawczy (sztab woj-skowy) Polskiej Organizacji Wojskowej Górnego Śląska, Podkomisariat Naczelnej Rady Ludowej w  Pozna-niu oraz Polski Komisariat Plebiscytowy. Był to efekt przede wszystkim istnienia już wcześniej w mieście licz-nych polskich organizacji kulturalnych, społecznych i  politycznych oraz roli, jaką Bytom odgrywał jako polski ośrodek wydawni-czy. Tutaj także skupiała się najliczniejsza wśród dużych miast okręgu przemysłowego (w  roku 1919 Bytom liczył 71 tys. mieszkańców) polska inteligencja.

Bytom w tym czasie był jednak miastem z wyraźną przewagą lud-ności niemieckiej. Widać to w wynikach spisu ludności z 1910 roku (58,3% mieszkańców wskazało język niemiecki jako swój ojczysty), wyborów komunalnych z 1919 roku (69,5% poparcia dla kandyda-tów z list niemieckich) oraz plebiscytu z marca 1921 roku (74,5% głosów za pozostaniem miasta w Niemczech). Inaczej rzecz się miała w bytomskim powiecie ziemskim – tam Polskę w plebiscycie poparło 59,1% głosujących. Jednak, wbrew obiegowym opiniom, w obecnych dzielnicach miasta (wówczas samodzielnych gminach) rozkład gło-sów też nie był jednoznacznie propolski. Za przyłączeniem do Polski opowiedziało się: w Bobrku 46,8%, w Górnikach 87,2%, w Karbiu 68,2%, w Łagiewnikach 56,9%, w Miechowicach 71,3%, w Rozbar-ku 53,7%, w Szombierkach 73,0%. O ile nie można odmówić miastu szczególnej roli w pol-skich przygotowaniach plebiscytowych oraz konspiracji wojskowej, o  tyle udział Bytomia w bezpośrednich działaniach zbrojnych po-wstań śląskich był znikomy. W I powstaniu nie tylko nie udało się opanować miasta (zresztą polskie dowództwo nawet nie zakładało

SPACER PO ŚRÓDMIEJSKICH ŚLADACH POWSTAŃ ŚLĄSKICH I PLEBISCYTU

Anna Śmiałek, Tomasz Śmiałek

Page 65: Spacerem po Bytomiu

65SPACER PO ŚRÓDMIEJSKICH ŚLADACH

POWSTAŃ ŚLĄSKICH I PLEBISCYTU

Spacer rozpoczynamy na Rynku, przed siedzibą Biura Promocji Bytomia (Rynek 7). Kierujemy się w kierunku ulicy Podgórnej.

W  okazałej kamie-nicy (ul. Podgórna 7) mieściła się w latach 1903-1922 drogeria (tak nazywano wówczas połą-czenie perfumerii z  apteką) św. Barbary. Właścicielem sklepu był Michał Wolski (informu-je o  tym tablica pamiątkowa). Ten ziemiańskiego pochodze-nia, dyplomowany farmaceuta, któremu w  Bytomiu uniemożliwiono otwarcie apteki, zasłynął jako niezwykle aktywny społecz-nik. Organizował i  materialnie wspierał (dorobił się bowiem sporego majątku) działalność licz-nych polskich organizacji w Bytomiu i Rozbarku. Pracą wielu z  nich kierował. Był m.in. prezesem Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” (najpierw w Bytomiu, potem w całym Okręgu Śląskim) oraz założycielem i  prezesem Związku Śląskich Kół Śpiewaczych (w 1920 roku w związku tym działało trzysta chórów). Współpracując z Polskim Komi-sariatem Plebiscytowym w  Bytomiu, organizował

i  niejednokrotnie finansował propagandowe wy-stępy polskich artystów na Górnym Śląsku. Zaan-gażowany w działalność Polskiej Organizacji Woj-skowej Górnego Śląska, w  swej drogerii ukrywał broń i  amunicję oraz prowadził kursy sanitarne. W roku 1922, podobnie jak większość polskiej in-teligencji, opuścił Bytom. Przeniósł się do Katowic i tam wkrótce zmarł. Ulicą Podgórną schodzimy do widocz-nego przed nami placu Sobieskiego. Dzisiaj po-

takiego scenariusza), ale nawet zdobyć paru wybranych obiektów. W II i III insurekcji po-wstańcy zmuszeni zostali przez francuskie wojska rozjemcze do opuszczenia miasta wkrótce po jego zajęciu. Następnie Bytom był blokowany (cernowany, jak to wówczas określano) przez siły powstańcze. W III po-wstaniu (maj-czerwiec 1921 roku) blokada trwała 9 tygodni i przysporzyła dowództwu powstania wielu problemów, skutecznie od-ciągając z  głównego frontu walk na Odrą setki potrzebnych tam żołnierzy. Bytom stał się wówczas jednym z  głównych ośrodków niemieckiej kontrakcji. Siły bytomskiego

Selbstschutz Oberschlesien (Samoobrona Górnego Śląska) oceniano na 2-4 tys. ludzi.

Decyzją Rady Ambasadorów z  października 1921 roku Bytom pozostał w  granicach Niemiec. W lipcu 1922 roku do miasta uroczyście wkroczyła Reichswehra, symbolicznie przejmując Bytom pod opiekę administracji Republiki Weimarskiej. Zapraszamy na spacer po miejscach związanych z wydarzeniami lat 1918-1921 w śródmieściu Bytomia.

Page 66: Spacerem po Bytomiu

66

dzielony jest on na dwie, rozdzielone budynkami technikum, biblioteki miejskiej i muzeum, części: południową – zabrukowaną i północną – w formie skweru (północna część od niedawna nazywa się placem Hiolskiego)

Moltkeplatz (taką nazwę nosił do 1945 roku) był w interesującym nas okresie o wiele roz-leglejszy – gmachy zajmujące jego środek powstały później – ciągnął się aż po koszary wojskowe przy obecnej ulicy Smolenia. Przez dziesięciolecia pełnił rolę placu targowego. Jednak po I wojnie światowej stał się też ulubionym miejscem masowych i czę-sto burzliwych manifestacji politycznych wszel-kich odcieni. Tutaj w  latach 1920-1922 odbywały się też pokazy musztry i defilady alianckich wojsk rozjemczych, przez niemieckie społeczeństwo By-tomia nierzadko odbierane jako demonstracje siły.

Przecinając brukowaną część placu w lewo na skos dochodzimy do, ograniczającej go od zachodu, ulicy Żołnierza Polskiego. Ulicą tą docieramy do skrzyżowania z ulicą Smolenia i  skręcamy w pra-wo. Przeciwległą (północną) jej stronę zajmuje monumentalny, ceglany gmach starych koszar wojskowych (ul. Smolenia 35).

Koszary, przewidziane na zakwate-rowanie batalionu piechoty, powstały w  latach

1890-1892 według projektu królewskiego garni-zonowego inspektora budowlanego Brooka. W ich skład wchodził budynek główny, w którym oprócz pomieszczeń socjalnych i  służbowych mieściły się dziesięcioosobowe sale żołnierskie, a  za nim plac ćwiczeń, otoczony budynkami towarzyszący-mi i parkanem. W latach 1890-1913 w koszarach kwaterował III batalion 22. Pułku Piechoty (1. Górnośląskiego) im. Keith`a. Potem rozlokowano tu część oddziałów 156. Pułku Piechoty, którego główną siedzibą były nowopowstałe wówczas ko-szary w północnej części miasta. Pod koniec listo-pada 1918 roku, w  celu stłumienia narastającego konfliktu, władze Republiki Weimarskiej przysłały na Górny Śląsk 117. Dywizję Piechoty, pod do-wództwem gen. Karla Hoefera. Wkrótce nadano jej nazwę Grenzschutz-Division (Dywizja Ochro-ny Pogranicza), a śląski proletariat przezwał jej, nie

stroniących od przemocy, żołnierzy „Grenszuca-mi”. W  maju 1919 roku dywizję przekształcono w 32. brygadę Reichsweh-ry. W  Bytomiu rozloko-wany był III batalion 63. pułku piechoty, wcho-dzącego w  skład 117. DP, a  potem 32. bryga-dy, pod dowództwem kpt. Biedera. Podczas I  powstania śląskie-go, wczesnym rankiem 18 sierpnia 1919 roku, stosunkowo niewielki i niedostatecznie uzbro-jony oddział powstańczy z  Rozbarku, kierowany

przez Jana Lortza, próbował zdobyć koszary. Niemców nie udało się zaskoczyć i  po-wstańcy musieli się wycofać. W latach 1920-1922 koszary zostały zajęte przez alianckie wojska roz-jemcze. W okresie międzywojennym gmach prze-stał służyć celom wojskowym – umieszczono tu urzędy fiskalne. Po wojnie wykorzystywany był także jako internat pobliskiego technikum. Obec-nie użytkuje go kilka wydziałów bytomskiego Urzędu Miejskiego. Posuwamy się dalej ulicą Smolenia, ma-jąc po prawej stronie skwer zajmujący północną

Page 67: Spacerem po Bytomiu

67SPACER PO ŚRÓDMIEJSKICH ŚLADACH

POWSTAŃ ŚLĄSKICH I PLEBISCYTU

część placu Sobieskiego. Dochodzimy do ulicy Korfantego. Na wprost u  zbiegu ulic Korfantego i  Sokoła widać niewielki jednopiętrowy budynek z  napisem „ul” i  tablicą pamiątkową na fasadzie (ul. Korfantego 38).

To resztka zespołu zabudowy dawnego Domu Polskiego „Ul”, składającego się z  restau-racji, sali widowiskowej, budynków gospodar-czych i  ogrodu. Obiekty te w  roku 1910 zakupił dla polskich stowarzyszeń wspomniany wcześniej drogerzysta Michał Wolski. Do 1922 roku to tu-taj skupiało się życie kulturalne, towarzy-skie, organizacyjne i  rozrywkowe pol-skiej społeczności Bytomia i  Rozbarku (nazwa „Ul” przy-lgnęła ponoć do tego miejsca właśnie ze względu na panu-jący tu ciągle gwar i ruch). Swoją siedzi-bę miały tu m.in. To-warzystwo Gimna-styczne „Sokół”, chóry „Jedność” i  „Halka”, Towarzystwo Polek, Zjednoczenie Zawodowe Polskie. Od początku 1919 roku lokal stał się kon-spiracyjną bazą dla polskich przygotowań zbroj-nych. Tutaj w lutym tego roku doszło do spotkania, które zaowocowało powstaniem POW Górnego Śląska. W następnych miesiącach w „Ulu” odbywa-ły się odprawy dowódców i zaprzysiężenia człon-ków tej organizacji. Wieczorem 17 sierpnia 1919 roku przeprowadzono tu koncentrację oddziałów przed rozpoczęciem I  powstania (za kamuflaż posłużyła coniedzielna nocna zabawa taneczna). W  okresie międzywojennym działał tu komuni-styczny „Dom Ludowy”, potem była to siedziba na-zistowskich związków zawodowych, wreszcie kino „Atrium”. Po zajęciu Bytomia w styczniu 1945 roku żołnierze radzieccy spalili zabudowania. Przetrwał tylko opisywany jednopiętrowy budynek. W  la-tach 50-tych umieszczono w nim przedszkole. Od końca lat 70-tych XX wieku przeznaczono go na cele wystawowo-muzealne i działał jako filia po-bliskiego Muzeum Górnośląskiego. Po nieudanych

próbach wydzierżawienia „Ula” na cele gastrono-miczne w  latach 90-tych, obecnie stoi on pusty i niewykorzystany.

Idziemy ulicą Korfantego, następnie przekraczamy ulicę Żeromskiego i  przechodzimy prosto przejściem pod wieżowcem na pieszo-jezd-ną alejkę, prowadzącą w kierunku dawnego domu strzeleckiego, obecnie mieszczącego Bytomskie Centrum Kultury (pl. Karin Stanek 1). Teren, na którym się znajdujemy, co najmniej od lat 70-tych XIX wieku był siedzibą Bytomskiego Brac-

twa Strzeleckiego (Beuthener Schüt-zengilde), po-wstałego, według tradycji, w  1508 roku. Obecny gmach zbudowa-no w  roku 1912 po rozebraniu

wcześniejszego, mniejszego bu-dynku. Dom strze-lecki (Schützen-haus) przechodził różne koleje losu. W  czasie I  woj-

ny światowej był wojskowym lazaretem. Po 1945 r. przez kilka dziesięcioleci użytkował go Miejski Dom Kultury. W latach 70-tych XX wieku został poddany niefortunnej przebudowie, której efektów nie udało się usunąć także parę lat temu, podczas gruntownego remontu i  modernizacji gmachu. Bractwo strzeleckie było niemiecką organizacją patriotyczną, powiązaną z kombatanckimi związ-kami wojackimi (Kriegerverein). Wobec toczącego się na Górnym Śląsku konfliktu, wielu członków tych stowarzyszeń zasiliło konspiracyjną Kamp-forganisation Oberschlesien (Organizacja Bojowa Górnego Śląska). Stawiała ona sobie za cel pozo-stawienie Śląska w  granicach Niemiec. Uzbroił ją Grenzschutz, wycofany w styczniu 1920 roku z obszaru plebiscytowego. Na początku 1921 roku organizacja liczyła ok. 33 tys. bojowników. Czekali oni na hasło do rozstrzygającej batalii (zwłaszcza w razie niemieckiej porażki w plebiscycie), nie an-gażując się w bieżące starcia ze stroną polską. Tym zajmowały się wydzielone tzw. oddziały uderzenio-

Page 68: Spacerem po Bytomiu

68

we (Stosstrupps), którymi w Bytomiu kierował mjr Bondik. Po wybuchu III powstania organizacja bo-jowa przekształciła się w  Selbstschutz Oberschle-sien (Samoobrona Górnego Śląska). W  zabloko-wanym wówczas, a  zarządzanym przez władze

koalicyjne, Bytomiu działała ona półjawnie, to-cząc potyczki z oblegającymi miasto polskimi po-wstańcami. Dom strzelecki był jednym z  miejsc skoszarowania bytomskiego Selbstschutzu w maju i czerwcu 1921 r.

Obok budynku dawnego domu strzelec-kiego wychodzimy na ulicę Prusa i  skręcamy nią w lewo. Po przejściu ok. 200 m dochodzimy do pla-cu Słowiańskiego. W jego północnej części (w miej-scu obecnego placu zabaw) do 1945 roku znajdował się pomnik poległych bojowników Selbstschut-zu. Był to znacznych rozmiarów kamienny sar-kofag z  umieszczonym na nim metalowym zni-czem. Odsłonięto go uroczyście w  1925 roku, a  inicjatorem wystawienia monumentu było m.in. Bytomskie Bractwo Strzeleckie.

Idziemy ulicą Orląt Lwowskich, a  następnie, skręciwszy w  lewo, ulicą Oświęcimską. Po przejściu ok. 300 m, mi-jając kolejne przecznice, dochodzimy do bramy jednostki wojskowej (ul. Oświę-cimska 35).

W  roku 1913 powstał w  pół-nocnej części miasta (obecna ul. Oświę-cimska) nowy kompleks koszarowy. Do wybuchu I  wojny światowej stacjonował tam sztab, a także I i II batalion 156. Pułku

Piechoty (3. Śląskiego), a  w  czasie trwania dzia-łań wojennych oddziały zapasowe i  szkolne tego pułku. W 1919 roku na mocy traktatu wersalskie-go 156. pułk opuścił Bytom. Wobec napięć, jakie miały miejsce na terenie plebiscytowym, jesienią

1919 roku alianci podjęli decyzję o  wysłaniu na Górny Śląsk korpusu ekspedycyjnego, zło-żonego początkowo z  oddziałów francuskich i  włoskich, a  potem także brytyjskich (łącznie w  połowie 1921 roku ok. 20 tys. żołnierzy). Bytom został obsadzony przez garnizon wojsk francuskich, które przybyły do miasta 2. lutego 1920. Były to pododdziały należące do 91. Bry-gady Strzelców, wchodzącej w skład 46. Dywi-zji Strzelców Alpejskich (dywizja ta stanowiła trzon sił francuskich na Śląsku). Początkowo był to 6. Batalion, później 24. Batalion, wresz-cie jesienią 1921 roku 15. Batalion Strzelców Alpejskich. W  sytuacjach kryzysowych garni-

zon wzmacniano jeszcze doraźnie przysyłanymi innymi formacjami francuskimi. W  1920 roku zakwaterowano też w Bytomiu pluton francuskich lekkich czołgów Renault FT-17 (część francuskiej grupy pancernej). W  czasie III powstania, pod koniec maja 1921 roku, po czterech tygodniach blokady, w Bytomiu wybuchły zamieszki. Agresja tłumu, wywołana głównie pogarszającą się sytuacją bytową, skie-rowała się na Francuzów, w których nie bez racji niemiecka opinia widziała sprzymierzeńców pol-skich powstańców. 29 maja zginęło w  mieście 9 żołnierzy francuskich. W odpowiedzi dowództwo wojsk koalicyjnych postanowiło skierować do By-tomia dodatkowe oddziały brytyjskie, które znala-

Page 69: Spacerem po Bytomiu

69SPACER PO ŚRÓDMIEJSKICH ŚLADACH

POWSTAŃ ŚLĄSKICH I PLEBISCYTU

zły się w mieście 4 lipca 1921 roku. Były to: sztab i  dwie kompanie 2. Batalionu irlandzkiego pułku Connaught Rangers oraz sztab i  jedna kompania (zakwaterowana w  Miechowicach) 3. Batalionu angielskiego Middlesex Regiment, wchodzące w  skład specjalnie sformowanej 2. Brygady Ślą-skiej. W trakcie owacyjnego powitania wyspiarzy, w których z kolei Niemcy widzieli swych sojuszni-ków, zginął w zamieszaniu mjr Bernard Montale-gre, dowódca francuskiego 27. Batalionu Strzelców Alpejskich (informują o tym dwie tablice pamiąt-kowe, zawieszone na ceglanym odcinku

ogrodzenia, na prawo od bramy wjazdowej do jednostki wojskowej). Odpowiedzią koalicjantów było aresztowanie dziesięciu wybitnych przedsta-wicieli społeczności niemieckiej (w więzieniu spę-dzili blisko 9 miesięcy). Po roku 1922 w koszarach umieszczona została jednostka niemieckiej poli-cji prewencyjnej (Schutzpolizei). Od lat 40-stych XX wieku kwateruje tu Wojsko Polskie. Wracamy ulicą Oświęcimską do najbliższej przecznicy – ulicy Powstańców Śląskich i  skręca-my w prawo. Po przejściu ok. 200 m dochodzimy do bramy cmentarza parafii Wniebowzięcia NMP. Kierujemy się główną aleją w głąb nekropolii.

Po ok. 100 m, tuż za centralnym krzyżem cmentarnym, w  niewielkim oddaleniu po prawej stronie, pod wierzbą płaczącą, znajduje się pomnik jeńców alianckich, pochowanych na tym cmenta-rzu w okresie I wojny światowej. Byli to głównie Rosjanie zmarli na skutek ran lub pracy w niewoli. Mogiły żołnierskie (ponad 1300) zostały zlikwido-wane po 1945 roku. Pamiątką po nich są częścio-wo zachowane emaliowane tabliczki z nazwiskami ustawione obok pomnika. Monument – kamienny blok z łacińską inskrypcją, pierwotnie zwieńczony metalowym hełmem – powstał w lipcu 1921 roku

z inicjatywy dowództwa bytomskiego garnizonu francuskich wojsk rozjemczych.

Wracamy do ulicy Powstańców Śląskich i skręcamy w prawo. Dochodzimy do ulicy Piekar-skiej i skręcamy w nią w lewo. Przed nami dłuższy, około kilometrowy, spacer wzdłuż tej ciekawej uli-cy. Można też skorzystać z zabytkowego tramwaju nr 38, który co 20 min. kursuje na tym odcinku (przystanek początkowy obok skrzyżowania ulic Piekarskiej i Powstańców Śląskich).

Obok ostatniego przystanku tramwaju nr 38 znajduje się gmach Poczty Głównej (ul. Pie-karska 6-12).

Page 70: Spacerem po Bytomiu

70

W latach 1920-1921 w budynku poczty stacjonował niewielki oddział wojsk francuskich, określany zgodnie przez polską i niemiecką stro-nę jako „ślepi i  głusi”. Mimo położenia odwachu w centrum miasta, żołnierze prawie nigdy nie in-terweniowali w  razie zamieszek. Między innymi pod koniec maja 1920 roku przez pięć godzin „nie słyszeli” odległej o 300 m strzelaniny i wybuchów granatów pod obleganym hotelem „Lomnitz” – siedzibą Polskiego Komisariatu Plebiscytowego. Prawdopodobnie prawdziwą przyczyną takiej pa-sywności pododdziału były rozkazy – wartownia miała strzec centrali telefonicznej – jednej z  naj-ważniejszych w okręgu przemysłowym.

Przechodzimy na przeciwległą stronę ulicy Piekarskiej. Kierujemy się do skrzyżowania z ulicą Wrocławską i  skręcamy w  nią w  prawo. Wkrótce po lewej stronie otwiera się najpełniejszy widok na XIX-wieczny zespół gmachów sądu i  więzienia (ul. Wrocławska 4), zajmujący cały kwartał zabu-dowy między ulicami: Wrocławską, Powstańców Warszawskich, Sądową i  Piekarską. Przez cały czteroletni okres polsko–niemieckiego konfliktu administracja i  sądownictwo na Górnym Śląsku

pozostawały w rękach kompetentnych, ale zwykle nie bezstronnych urzędników niemieckich (jed-nym z dowódców niemieckiej konspiracji wojsko-wej w Bytomiu był radca sądowy, kapitan rezerwy Wessel, który w budynku sądu urządził nawet taj-ny magazyn broni). Sądzono tu więc oraz więziono propolskich działaczy, zwłaszcza w okresie represji po I powstaniu śląskim, latem i jesienią 1919 roku. W bytomskim więzieniu w grudniu 1920 roku zgi-nęła, w  nigdy niewyjaśnionych okolicznościach, 21-letnia studentka z  Warszawy, Paulina (Pola) Maciejowska, pracownik inspektoratu harcerskie-go Polskiego Komisariatu Plebiscytowego w Byto-miu i jednocześnie komunistyczna agitatorka.

Wracamy do skrzyżowania z ulicą Piekar-ską i obok gmachu sądu zmierzamy do placu Ko-ściuszki. Następnie wchodzimy w  ulicę Gliwicką. W miejscu, gdzie dochodzi ona do narożnika Ryn-ku, stoi powojenny dom mieszkalny (ul. Gliwicka 17), znajdujący się w miejscu zniszczonego w 1945 roku hotelu „Lomnitz”. Hotel powstał w latach 50-tych XIX wieku. Przez dziesięciolecia uchodził za jeden z najlepszych i największych (po rozbudowie 60 pokoi) w mieście. Nazwa, pod którą został roz-sławiony (Lomnitz), to po prostu nazwisko wła-ścicieli. Na siedzibę, zorganizowanego w  lutym 1920 roku przez Wojciecha Korfantego Polskiego Komisariatu Plebiscytowego (PKPleb.), z  różnych względów, wytypowano właśnie ten budynek. Jednak Lomnitze, niemieccy Żydzi, z pobudek pa-triotycznych, nie chcieli sprzedać hotelu Polakom. Wtedy próbowano kupić go przez podstawionego duńskiego hotelarza. Gdy intryga się nie powiodła, stronie polskiej pozostał tylko argument finansowy.

Page 71: Spacerem po Bytomiu

71SPACER PO ŚRÓDMIEJSKICH ŚLADACH

POWSTAŃ ŚLĄSKICH I PLEBISCYTU

Właścicielom zapłacono 750 tys. marek, przepłaca-jąc co najmniej dwukrotnie wartość nieruchomo-ści. Wkrótce hotel przekształcono w  prawdziwą twierdzę, której bezpieczeństwa strzegło kilkudzie-sięciu uzbrojonych strażników – członków POW. Komisariat był instytucją ogromną – pracowało dla niego blisko tysiąc osób w  dwudziestu kilku wydziałach oraz dziesiątkach sekcji i  komórek. Wobec zbliżającego się plebiscytu podjęły one in-tensywną działalność organizacyjną i propagando-wą na rzecz interesów Polski. Po kilku miesiącach „Lomnitz” okazał się za mały i część agend PKPleb. ulokowano w wynajętych pomieszczeniach hotelu „Schlesischer Hof ” (nieistniejący bu-dynek na rogu ul. Dworcowej i  pl. Wolskiego, w miej-scu obecnego zie-leńca – poza trasą naszego spaceru). W  „Lomnitzu” mieściło się też, aż do rozwiąza-nia organizacji po II powstaniu,

zakonspirowane dowództwo POW (komendant – kpt. Alfons Zgrzebniok). Od stycznia 1921 roku zakamuflowana tu była ko-menda nowej organizacji wojskowej – Dowództwa Obrony Plebiscytu z  płk Pawłem Chrobokiem, a  potem ppłk Maciejem Mielżyńskim na czele. Tutaj, 29 kwietnia 1921 roku, wobec wieści o nie-korzystnym dla Polski projekcie podziału Górnego Śląska, podjęto ostateczną decyzję o  rozpoczęciu III powstania. W związku z pozostaniem Bytomia w granicach Niemiec, w  latach 1922-1931 gmach dawnego hotelu stał się siedzibą Konsulatu Gene-ralnego Rzeczypospolitej Polskiej. Po jego przenie-sieniu do Opola w budynku, nazwanym „Domem Polskim”, do wybuchu wojny działały stowarzy-szenia i  organizacje społeczne Związku Polaków w  Niemczech. Nieistniejący dziś hotel był dużą, trzypiętrową śródmiejską kamienicą, zajmującą dwie parcele zwartej zabudowy między ulicami Gliwicką a  Józefczaka. Obecny budynek przy uli-cy Gliwickiej 17 zajmuje jedynie część przestrzeni

dawnego hotelu. Jego ścianę frontową zdobią dwie tablice pamiątkowe. Jedna przypomina dzieje hote-lu Lomnitz, druga – postać Wojciecha Korfantego.

Skręcamy z  ulicy Gliwickiej w  prawo w ulicę Piastów Bytomskich (na tym odcinku wy-tyczono ją po wojnie w  miejscu części wyburzo-nych ruin hotelu „Lomnitz”), a następnie w  lewo w  ulicę Józefczaka. Po kilkudziesięciu metrach ulica ta rozszerza się w mały placyk. Po lewej stro-nie stoi trzypiętrowa kamienica z bogatą elewacją frontową (ul. Józefczaka 29).

To dawny hotel Skrocha (i tutaj nazwę utworzono od nazwi-ska właściciela). Pod koniec I  wojny świa-towej hotel zbankru-tował, a  jego wyposa-żenie wyprzedano na licytacji. Gmach prze-jął bytomski magistrat i  w  następnych latach użytkował go jako sie-dzibę różnych urzę-dów. Na przełomie lat 1918 i 1919 ulokowano tu centralę telefonicz-ną Grenzschutzu, którą

nad ranem 18 sierpnia 1919 roku, w  czasie I  po-wstania śląskiego, bezskutecznie próbowało zdo-być dziewięciu bojowników POW (o czym przypo-mina tablica pamiątkowa na ścianie budynku). Z ulicy Józefczaka skręcamy w ulicę Kra-wiecką, która wyprowadza nas na Rynek. Tu koń-czymy nasz spacer.

Page 72: Spacerem po Bytomiu

72

SPACER PO REZERWACIE SEGIET I KAMIENIOŁOMIE BLACHÓWKA

Wycieczka w okolice Lasu Segieckiego, położonego na zboczach Srebrnej Góry (346 m n. p. m.) i sąsiadujących z nim wyrobisk kamieniołomu „Blachówka” to niezwykłe doświadczenie miejsca, które, choć poddane przez wieki niezwykle silnej presji człowieka, jednocześnie zachowało niespotykane na innych tere-nach naszego miasta walory przyrodnicze. Na trasie naszego spaceru znajdą się aż dwa obszary chronione: rezerwat leśny „Segiet” oraz stanowisko dokumentacyjne przyrody nieożywionej „Blachówka”.

Uwaga: zwiedzamy tereny leśne - należy zadbać o odpowiedni ubiór i obuwie. W kamieniołomie poruszamy się ze zdwojoną ostrożnością!

Las Segiecki położony jest na pograniczu Bytomia i Tarnowskich Gór. Zwiedzanie najlepiej roz-począć od miejsca, gdzie kończy się ulica Blachówka, a  jednocześnie rozpoczyna ścieżka dydaktyczna po rezerwacie. Zmotoryzowani dojadą tam skręcając z drogi Bytom –Tarnowskie Góry w ulicę Łokietka, która następnie za torami kolejowymi przechodzi w Blachówkę (samochód można zostawić na niewielkim par-kingu po prawej stronie, na końcu asfaltowej drogi). Użytkownicy komunikacji miejskiej będą musieli odbyć spacer z przystanku autobusowego przy tej samej drodze (przystanek Stroszek Osiedle, oddalony ok. 1700 m, autobusy 19 lub 820) lub dojadą nieco bliżej – tramwajem nr 19 do przystanku Stroszek Zajezdnia (oddalony ok. 1300 m). Kolejnym sposobem jest dotarcie do Segietu rowerem. Mieszkańcom Miechowic ułatwi to wy-znakowana niedawno niebieska ścieżka rowerowa, zaczynająca się na osiedlu (tablica informacyjna znaj-duje się na skrzyżowaniu ulic Reptowskiej, Nowej i Chłopskiej, na skraju lasu w pobliżu Szkoły Podstawowej nr 54). Jedzie się nią aż do spotkania ze ścieżką zieloną (ze Stolarzowic), skręca w prawo i dojeżdża ścież-ką zieloną do końca ul. Blachówka. Zwiedzanie okolicy rowerem jest bardzo popularne, wokół rezerwa-tu i kamieniołomów biegnie czerwono znakowana ścieżka rowerowa (zaczyna się w tym samym miejscu – na końcu ul. Blachówka), a jej pokonanie w części biegnącej przez kamieniołom może dostarczyć sporo emocji. Jednak najlepszym sposobem na poznanie okolicy jest wędrówka piesza.

Zaczynamy w opisywanym już miejscu na skraju lasu. Wchodzi-my w  cień wyniosłego lasu bu-kowego i  idziemy wprost przed siebie. Towarzyszą nam niebie-skie znaki szlaku turystycznego Powstańców Śląskich oraz żół-to-czarne ścieżki dydaktycznej po rezerwacie. Co jakiś czas spotykać będziemy również ta-blice z obszernymi informacjami historyczno-przyrodniczymi. Po niespełna dwustu metrach wę-drówki terenem lekko wznoszą-cym się pod górę docieramy do granicy rezerwatu oznaczonej tablicą. Rezerwat „Segiet”,

chroniący na obszarze niespełna

Maciej Droń

Page 73: Spacerem po Bytomiu

73SPACER PO REZERWACIE SEGIET

I KAMIENIOŁOMIE BLACHÓWKA

25 hektarów drzewostany bukowe, powołano w  1953 roku. Starania o  ochronę Lasu Segieckie-go już od początku XX wieku czynili przyrodnicy niemieccy, zaniepokojeni tempem trzebieży drze-wostanów bukowych. Główną przyczyną było za-łożenie pod koniec XIX wieku kamieniołomu do-lomitu „Blachówka”, który stopniowo podszedł aż pod wierzchołek Srebrnej Góry.

Jesteśmy w imponującym lesie buko-wym, liczącym około 150 lat. Przyrodnicy wy-różniają w Lesie Segieckim trzy rodzaje buczyny: ciepłolubną buczynę storczykową (w niej teraz jesteśmy), kwaśną buczynę niżową oraz żyzną buczynę karpacką. Odróżnić je potrafią tylko spe-cjaliści. Oprócz buków w  Lesie Segieckim rośnie jeszcze kilkanaście innych gatunków drzew (ogól-na liczba gatunków roślin naczyniowych to ponad pięćset).

Podłoże skalne terenu składa się z wapie-nia muszlowego i dolomitu marglistego, na którym leżą młodsze utwory dyluwialne o grubości od pół do kilku metrów. Prawie całkowity brak podszy-cia umożliwia obserwowanie terenu. Idąc ciągle na północ obserwujemy liczne wały, zapadliska, kopce. Szczególnie intrygujące są kilkumetrowej głębokości „worpia” z charakterystycznymi wałami ziemi dookoła.

W  ten prosty sposób wydobywano kiedyś płytko zalegające tu rudy ołowiu, cynku, srebra i  żelaza. Drążono szyby, robiono nasypy pod ciągi komuni-kacyjne, Wydobycie kruszców zaczęło się w okoli-

cach Srebrnej Góry (stąd nazwa) już w średniowie-czu. Jego ponowne ożywienie, już na nieco większą skalę, miało miejsce w wieku szesnastym w związ-ku z rozwojem nowego ośrodka górniczego – Tar-nowskich Gór. Po kolejnym zastoju w XVII wieku prymitywne górnictwo ustąpiło miejsca planowej działalności górniczej - w  1784 władze pruskie założyły w okolicach Tarnowskich Gór królewską kopalnię rud ołowiu i  srebra „Friedrichsgrube” („Fryderyk”), która rozpoczęła pod Srebrną Górą wydobycie na wielką skalę. Prowadziła wydobycie do początków XX wieku.

W XIX wieku rozwijało się intensywnie górnictwo rud cynku, odpowiedzialne za najwięk-

Page 74: Spacerem po Bytomiu

74

sze zniszczenia w  drzewostanach. W  okolicy Se-gietu działały dwie duże kopalnie „Verona” i „Pla-net” oraz kilka mniejszych. One również najsilniej przekształciły krajobraz, nasycając go worpiami

i  hałdami. Idziemy nadal łagodnym zachodnim zboczem Srebrnej Góry. Od jakiegoś czasu towa-rzyszą nam znaki czarnego szlaku Segieckiego. Mijamy po lewej niewielki stawek i  dochodzimy do wyraźnego skrzyżowania. Szlak czarny skrę-ca tu w  prawo (możemy nim dojść do Tarnow-skich Gór), a  znaki ścieżki dydaktycznej w  lewo. Idąc dalej prosto bylibyśmy po kilkuset metrach w  Reptach, a  raczej w  ich części noszącej na-zwę… Segiet. Właśnie od tego miejsca (kiedyś był tu folwark) wziął nazwę las i  rezerwat. Idąc

w prawo, za czerwonymi znakami ścieżki rowero-wej „Segieckiej”, doszlibyśmy po około kilometrze do ogromnej hałdy, pozostałej po centralnej płucz-ce kopalni „Friedrichsgrube”. My jednak skręcamy w lewo i po chwili jesteśmy w rejonie niewielkich stawków (konsekwentnie trzymamy się znaków żółto-czarnej ścieżki dydaktycznej). Krajobraz wyraźnie uległ zmianie. Jeste-śmy już poza rezerwatem, w jego otulinie. Miejsce wyniosłych buków zajął drzewostan mieszany, dużo młodszy. Las jest tu podszyty krzewami, m. in. malinami i jeżynami. Stawki po obu stronach drogi są siedliskiem dla wielu zwierząt, począwszy od ssaków poprzez płazy, gady, ryby do innych, mniej znanych organizmów. W sumie w rezerwa-cie i  jego otulinie przyrodnicy doliczyli się kilku gatunków płazów i gadów, oraz kilkuset gatunków owadów. Oprócz tych ostatnich szczególnie łatwo zaobserwować ptaki, których gniazduje w okolicy kilkadziesiąt gatunków. Idziemy na południe szeroką, utwardzo-ną drogą gruntową. Idąc pieszo trzeba zachować ostrożność, bowiem dobre warunki jazdy sprawia-ją, że rowerzyści traktują ją jak autostradę. Po nie-spełna kilometrze jesteśmy przy mostku na Potoku Segieckim, który płynąc na wschód odprowadza swe wody do Szarlejki, należącej do zlewni Wisły. Pas terenu pod linią energetyczną zajmują bujne łąki. Za potokiem, po drugiej stronie linii wyso-kiego napięcia, znajduje się las „Hipolit”, przyrod-niczo cenny zakątek położony na terenie dawnej kopalni galmanu „Hipolit”. Nie przechodząc przez mostek skręca-my w lewo i idąc skrajem lasu, ciągle wzdłuż linii wysokiego napięcia (po drodze pod jednym ze słu-pów stanowisko lilii złotogłów), dochodzimy po niespełna kilometrze do miejsca, gdzie ją zaczęli-śmy. Do obejrzenia pozostał nam kamieniołom „Blachówka”. Możemy to zrobić na dwa sposoby. Wszedłszy ponownie w las idziemy znaną już dro-gą, by po kilkudziesięciu metrach skręcić w drogę prowadzącą pod górę w lewo. Po chwili jesteśmy na skraju kamieniołomu „Blachówka”. Uwaga!: Nale-ży zachować najwyższą ostrożność, brzegi urwiska nie są w żaden sposób zabezpieczone! Przed nami stanowisko dokumenta-cyjne przyrody nieożywionej - kamieniołom „Blachówka”. Utworzono je w  1995 roku na po-

Page 75: Spacerem po Bytomiu

75SPACER PO REZERWACIE SEGIET

I KAMIENIOŁOMIE BLACHÓWKA

wierzchni 6 hektarów. Stanowisko dokumentacyj-ne zajmuje najbardziej na zachód wysuniętą część wyrobisk dolomitu, w  bezpośrednim sąsiedztwie rezerwatu. Jest to teren zamknięty dla tury-stów, głównie ze wzglę-du na niebezpieczeń-stwo osuwisk, a  także mające w  przeszłości miejsce próby samo-dzielnego zwiedzania podziemi przez osoby nieprzygotowane. Dru-gim ważnym powodem jest fakt, że podziemia

bytomsko-tarnogór-skie (jak nazywany jest często system dawnych sztolni, szybów, chodni-ków i  komór), o  łącznej długości szacowanej na trzysta kilometrów, jest największym na Górnym Śląsku zimowiskiem nietoperzy, których doliczono się tu dziesięciu gatunków. Wyloty starych sztolni i  chodników, odsłonięte wtórnie przy eksploata-cji dolomitu, są dla nich otworami wlotowymi do podziemi oraz pełnią funkcję wentylacyjną. Dolomit – począt-kowo jako ważny składnik przy wytopie surówki żelaza (obecnie ma wiele różnych za-stosowań, m. in. jako składnik nawozów), zaczął być eksplo-atowany w  okolicach Srebrnej Góry pod koniec XIX wieku, w miejscu dawnej kopalni rud żelaza spółki należącej do kon-cernu Donnersmarcków. Eks-ploatację zakończono tu w  la-tach 70. XX wieku, a kopalnię zamknięto ostatecznie w  roku 1992. Pięć lat później zakoń-czono wydobycie w sąsiadują-cym z Blachówką kamienioło-mie „Bobrowniki”. Kamieniołom robi imponujące wraże-nie, wysokość jego ścian dochodzi do czterdziestu metrów. Odsłonięte profile ścian dają możliwość obejrzenia przekroju geologicznego zbudowanego

z osadów triasowych. Geolodzy mogą obserwować różne rodzaje dolomitu (kruszconośny, diplopo-rowy, marglisty), w  których znajdowane są ska-

mieliny zwierząt z  okresu triasu. Spotyka się liczne skamieniałości ramie-nionogów i  ślimaków, rzadziej pojawiają się ko-ralowce, liliowce i  gąbki. W  kamieniołomie można również zaobserwować leje krasowe, powstałe ze względu na dużą podat-ność dolomitów i wapieni na wypłukiwanie. Kto chce bliżej przyjrzeć się kamie-niołomowi, może po powrocie do wylotu

ścieżki dydaktycznej przejść ok. trzysta metrów ulicą Blachówka i  wejść na teren dawnych wyro-bisk drogą, którą dawniej wywożono urobek. Po wejściu trzeba skręcić w  drugą drogę w  prawo, w  wyraźny wąwóz. Pierwsza w  prawo prowa-dzi na teren osiedla domków jednorodzinnych

– kości niezgody między in-westorem a ekologami. Idąc drogą na wprost, dochodzimy do zachodniej części kamieniołomu, gdzie na terenie około czterdziestu hektarów działa od 2002 roku niezwykle popularne w  Byto-miu (i  daleko poza nim) cen-trum sportowo-rekreacyjne „Dolomity Sportowa Dolina” (ul. Blachówka 94), którego główną atrakcją jest sztucz-nie naśnieżany stok narciarski z trzema trasami. Ośrodek jest znany z  organizowania wie-lu imprez masowych, zlotów, koncertów itp. Po wyjściu z  ka-

mieniołomu na ulicę Bla-chówka kończy się nasz spacer po okolicach Segietu.

Page 76: Spacerem po Bytomiu

76

SPACER PO OBIEKTACH INDUSTRIALNYCH

(SZOMBIERKI - BOBREK - KARB) „Bytom miastem węgla i stali” – czy ktoś jeszcze pamięta ten slogan z czasów PRL? Co pozosta-ło z jednego z najbardziej zindustrializowanych miast Polski? Zapraszamy na spacer, który poprowadzi nas szlakiem bytomskiego przemysłu. Tego dawnego i tego nadal działającego. Na naszej trasie znajdą się m.in. zamknięta huta, dożywająca swych dni elektrownia i ostatnia czynna bytomska kopalnia węgla.

Wyjeżdżamy z  centrum Bytomia (dwo-rzec tramwajowy - pl. Sikorskiego) tramwajem linii nr 5. Po przejechaniu pod wiaduktem kolejowym, tramwaj, równolegle do ulicy Zabrzańskiej wspina się w kierunku dzielnicy Szombierki. Po lewej stro-nie naszą uwagę przyciąga szyb „Krystyna” (pier-wotnie „Kaiser Wilhelm”). Tak potocznie nazywa się zabudowaną wieżę wyciągową, stanowiącą pozostałość po kopalni węgla kamiennego „Szom-bierki”. Sylwetka wieży (niektórym przypominają-ca górniczy młotek) jest jednym z najbardziej cha-rakterystycznych elementów panoramy Bytomia. Mierząca 57 m stalowa konstrukcja z  siedmioma pomostami, obudowana jest cegłą klinkierową. Zo-stała oddana do użytku w 1929 roku, a cztery lata później na jej górnej platformie, kryjącej pokaź-nych rozmiarów halę, zainstalowano, najsilniejszą wówczas w Europie, maszynę wyciągową o mocy 3264 KM. Od 2004 roku szyb „Krystyna” wpisany został do Rejestru Zabytków Nieruchomych Woje-wództwa Śląskiego. Jesienią 2009 roku internauci wybrali go jednym z „7 Cudów Architektury Wo-

jewództwa Śląskiego”.

Obecnie wieża, wraz z  przyległym

200-hekta-rowym te-renem po dawnej ko-palni, jest

własnością prywatną;

powstały już

projekty jej rewitalizacji oraz adaptacji do współ-czesnych celów użytkowych.

Kopalnia „Szombierki”Kopalnia „Szombierki” (do 1945 roku „Hohenzollern”) po-wstała w latach 1869-1873 jako własność hrabiny Joanny von Schaffgotsch (uboga dziewczynka, nazwana później „Śląskim Kopciuszkiem”, w  1848 roku stała się nieocze-kiwanie główną spadkobierczynią ogromnego majątku „Króla Cynku” – Karola Goduli). Kopalnia uchodziła za jedną z  najnowocześniejszych na Górnym Śląsku, szcze-gólnie pod względem przeróbki mechanicznej, elektryfi-kacji i  transportu. Na przykład już w 1883 uruchomiono w niej (po raz pierwszy w Europie) podziemny elektrowóz. Po II wojnie światowej została, jak wszystkie polskie ko-palnie, upaństwowiona. W  roku 1970 jej licząca ponad 5 tys. osób załoga wydobywała rocznie ok. 1,8 mln ton wę-gla kamiennego. W latach osiemdziesiątych XX wieku, na skutek wyeksploatowania złóż oraz niekorzystnych warun-ków geologicznych, wydobycie zaczęło spadać. Ostatecznie doprowadziło to do włączenia „Szombierek” w roku 1993 do kopalni „Centrum”, a następnie stopniowej likwidacji.

Jedziemy przez dzielnicę Szombierki, do 1951 samodzielną gminę. Miejscowość lokowano prawdopodobnie w XIII wieku, być może z udzia-łem osadników niemieckich (śladem tego jest na-zwa dzielnicy, pochodząca z  języka niemieckiego: Schönberg – piękna góra). Rozwój osadzie zapew-niło odkrycie złóż węgla kamiennego – pierwsza kopalnia „König David” powstała już w  drugiej połowie XVIII wieku. Przez ponad sto lat wio-dącym zakładem pracy była wspomniana już ko-palnia „Szombierki”. Jadąc tramwajem, warto (po lewej) zwrócić uwagę na mijane zabytki dzielnicy: pochodzący z  1904 roku kościół parafialny p.w. Najświętszego Serca Pana Jezusa oraz (po prawej) dużą, wotywną kaplicę św. Józefa, powstałą w 1863.

Anna Śmiałek, Tomasz Śmiałek

Page 77: Spacerem po Bytomiu

77SPACER PO OBIEKTACH INDUSTRIALNYCH

(SZOMBIERKI - BOBREK - KARB)

Z  tramwaju wysiadamy na przystan-ku Szombierki-Elektrownia (obok marketu Lidl), następnie kierujemy się do ulicą Kosynierów i  nią na północ, prosto w  kierunku widocznych w  oddali trzech wysokich kominów fabrycznych. Po przejściu ok. 600 m przechodzimy wiadukt nad torami linii kolejowej Bytom – Gliwice. Zbudowało ją Towarzystwo Kolei Górnośląskiej (Oberschlesische Eisenbahn A.G.) w  1872 roku. Przed nami, po prawej stronie, prezentuje się w całej okazałości Elektrociepłownia „Szombierki” (ul. Kosynierów 30). Schodzimy wybrukowaną drogą, a  następnie skręcamy w  lewo na placyk przed gmachem administracyjnym, wkompono-wanym w całość budowli.

Elektrociepłownia „Szombierki”Elektrownię (wtedy „Górnośląską” - Kraftwerk Oberschle-sien) zaprojektowali znani na Górnym Śląsku berlińscy architekci Georg i Emil Zillmannowie , a  inwestorem był koncern Gräflich Schaffgotsche Werke G.m.b.H. Otwarta została w  1920 roku i  nadal jest czynna jako elektrocie-płownia rezerwowo-szczytowa dla Elektrociepłowni „Mie-chowice”, z którą tworzy Zespół Elektrociepłowni Bytom. Kiedyś turbozespoły elektrowni zasilały 23 kotły parowe, dzisiaj zostały tu jedynie 2 kotły: wodny WR-25 (z lat 70-tych XX wieku) i  parowy OR-32 zainstalowany w  1992 roku. Największą moc (108 MW) elektrownia osiągnę-ła w  połowie lat 50-tych XX wieku (odtworzono wtedy urządzenia wywiezione w 1945 roku do ZSRR z polecenia okupacyjnych władz radzieckich). W  szczytowym okresie zakład zatrudniał blisko 900 pracowników, obecnie wy-starcza kilkunastu. Powierzchnia użytkowa tego potężnego kompleksu zabudowań wynosi ponad 36 tysięcy m², a ku-batura 322 tysiące m³. Charakterystycznymi elementami budowli są: kilkudziesięciometrowa wieża z podświetlaną tarczą zegarową o średnicy 5 m (kryjąca rezerwowe zbior-niki wody kotłowej o  pojemności 600 m³) i  trzy kominy (najwyższy o wysokości 120 m). Największym spośród po-mieszczeń elektrociepłowni jest dawna hala turbin (o po-wierzchni prawie 2800 m² i kubaturze ponad 52000 m³).

Oprócz zabytków o  charakterze indu-strialnym, w elektrociepłowni zachował się orygi-nalny wystrój i  częściowo wyposażenie budynku administracyjnego z lat 20-stych XX wieku, m.in. umeblowanie sali konferencyjnej i gabinetu dyrek-tora. Elektrociepłownia od kilku lat znajduje się na Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskie-go, a  na początku 2013 roku została wpisana do rejestru zabytków. Od stycznia 2011 roku jej wła-ścicielem jest firma Fortum Power and Heat Polska

Sp. z o.o. Trwają starania o przejęcie obiektu przez władze samorządowe i w perspektywie renowację całego kompleksu dawnej elektrowni w  celu jego nowego zagospodarowania. Budowla, która przez wiele lat sprawdzała się jako miejsce różnorodnych wydarzeń kulturalnych i sportowych, obecnie jest niedostępna. Ze względów bezpieczeństwa zgoda na zwiedzanie udzielana jest sporadycznie (http://ecszombierki.pl/).

Wracamy do bramy wjazdowej. Prze-chodzimy na drugą stronę wiaduktu nad linią ko-lejową Bytom – Gliwice i zaraz skręcamy w prawo na polną, nieutwardzoną drogę, biegnącą równole-gle do torów kolejowych. Nieużytki po naszej lewej (południowej) stronie to tereny dawniej wykorzy-stywane przez hutę „Bobrek”.

Page 78: Spacerem po Bytomiu

78

Po przejściu ok. 250 m dochodzimy do peronu stacji kolejowej Bytom-Bobrek. Sta-cję tę otwarto równocześnie z  linią kolejową Bytom–Gliwice w  październiku 1872. Istniejący do dzisiaj zespół zabudowy stacyjnej powstał w roku 1895 (część środkowa i zachodnia, licowa-na cegłą). 16 lat później od wschodu dobudowano prosty otynkowany budynek mieszkalny. Całość przykryta jest wysokimi dachami, które nadają zespołowi malowniczy, historyzujący wyraz, re-prezentatywny dla dworców kolei niemieckich z przełomu XIX i XX wieku. Niestety, opuszczona i zaniedbana stacja powoli popada w ruinę.

Wracamy kilkadziesiąt metrów pero-nem, aż do miejsca, w  którym po prawej stronie rozpoczyna się polna droga. Przechodzimy nią pod rurami ciepłowniczymi i,  starając się utrzy-mać kierunek południowo-zachodni, idziemy ok. 500 m do ulicy Zabrzańskiej. Tu skręcamy w  prawo, na wiadukt nad zarośniętym parowem. Jest to ślad po wykopie powstałej w 1859

roku kolei Tarnowskie Góry–Karb–Chebzie (naj-starszej normalnotorowej linii kolejowej w bezpo-średnim sąsiedztwie Bytomia). Zaraz za wiaduk-tem (obok widocznego tu drewnianego krzyża) skręcamy w prawo w ulicę Czajkowskiego. Po ok. 50 m ulica ta zakręca w  lewo, my razem z  nią. Doszliśmy w  ten sposób do tzw. Nowej Kolonii Robotniczej w  Bobrku – dużego osiedla patro-nackiego, które powstało w  latach 1907-1912 dla pracowników „Julienhütte” (huty „Julia”, potem „Bobrek”). Wszystkie budynki osiedla (są one mie-szaniną wczesnego modernizmu z  nawiązaniami do malowniczego historyzmu) od 1994 roku pod-legają ochronie konserwatorskiej.

Dochodzimy do ulicy Konstytucji (sta-nowiącej fragment powstałej w 1848 roku „Drogi Górniczej” z  Dąbrowy Miejskiej do Mikołowa) i  skręcamy w  prawo. Po lewej stronie ciągną się resztki zabudowań dawnej Huty „Bobrek”.

Page 79: Spacerem po Bytomiu

79SPACER PO OBIEKTACH INDUSTRIALNYCH

(SZOMBIERKI - BOBREK - KARB)

Huta „Bobrek”Huta żelaza „Vulkan” została założona w 1856 roku przez bytomskiego przedsiębiorcę Moritza Friedländera, główne-go akcjonariusza Schlesische Bergwerks- und Hütten AG. Przez następne lata firma borykała się ze zmienną ko-niunkturą, przerywając nawet okresowo produkcję i ban-krutując. Po śmierci założyciela spadkobiercy nazwali hutę „Moritz”. W roku 1883 zakład został wykupiony przez Je-rzego i Oskara Caro, którzy zmienili nazwę na „Julienhüt-te” (obowiązującą do 1945 roku). Cztery lata potem, nowi właściciele weszli w  spółkę z  radcą handlowym Hegen-scheidtem z Gliwic (właścicielem huty „Baildon”), tworząc koncern Oberschlesische Eisenindustrie A.G. für Bergbau und Hüttenbetrieb. Odtąd nastąpił szybki rozwój zakła-du. W kolejnych latach modernizowano piece, poszerzono obszar huty, wybudowano wieżę wyciągową wsadu oraz koksownię. W  roku 1900 „Julienhütte” posiadała własną elektrownię i pierwsze na Śląsku urządzenie do oddziela-nia benzolu z gazu koksowego. W latach 1901–1908 dzia-łała przy „Julienhütte” huta cynku „Flora”, której głównym zadaniem była przeróbka odpadów cynkowych powstałych w  trakcie przetopu rud żelaza. Przystąpiono również do budowy walcowni-zgniatacza o  napędzie elektrycznym oraz stalowni wyposażonej w piece martenowskie (do roku 1913 było ich już siedem). Inwestycje te uczyniły z „Julien-hütte” jedną z najnowocześniejszych w ówczesnych Niem-czech.

Kolejne wielkie inwestycje miały miejsce pod koniec lat 30-stych, kiedy zakład przeszedł na własność hrabiego Bal-lestrema, a hitlerowskie przygotowania wojenne zapewniły

koniunkturę. Także w latach drugiej wojny światowej wy-dajność huty nie malała. Deficyt siły roboczej starano się rekompensować wydłużeniem godzin pracy do dwunastu oraz zatrudnianiem mężczyzn z pobliskich obozów jeniec-kich. Jeszcze w 1944 roku uruchomiono nowy piec o zme-chanizowanym zsypie i objętości 400m³. Wkroczenie Armii Czerwonej w styczniu 1945 roku rozpoczęło kilkumiesięcz-ny okres systematycznego demontażu i  wywózek mienia huty do Związku Radzieckiego. 11 maja 1945 roku władze radzieckie przekazały polskiej administracji całkowicie po-zbawiony wyposażenia zakład. Wywieziono całą walcow-nię-zgniatacz, wszystkie urządzenia elektryczne (w  tym bardzo nowoczesne firmy Siemens), piece martenowskie, a  nawet wyposażenie biur i  całą dokumentację technicz-ną. Ucierpiał niemal każdy z  wydziałów huty. W  1945 roku zmieniono nazwę zakładu na „Julia”, a  rok później na „Bobrek”. W  1949 pracowały w  hucie 4582 osoby. Dzięki inwestycjom z lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych (najważniejsze to uruchomienie w 1952 roku nowej wal-cowni-zgniatacza, a trzy lata potem walcowni kęsów oraz w  1963 roku wytwórni acetylenu) odzyskano możliwości produkcyjne. W okresie powojennym huta pozostawała za-kładem średniej wielkości. W 1970 pracowało w niej 5631 osób (w tym samym czasie na przykład zakłady metalur-giczne w Nowej Hucie zatrudniały ponad 23 tys.). W latach 80-tych XX wieku przestarzałe już wówczas technologie

produkcji sprawiły, że huta „Bobrek” znalazła się na czele listy głównych zakładów – trucicieli w Polsce. W  zmienionych po 1990 roku re-aliach ekonomicznych huty surow-cowe, takie jak „Bobrek”, znalazły się w trudnej sytuacji. Energochłon-ne procesy technologiczne, którym towarzyszyło nadmierne zużycie surowców i  zanieczyszczenie środo-wiska, były nieekonomiczne i  wy-magały unowocześnienia. Wiązało się to z  wielkimi nakładami finan-sowymi i  wobec złej kondycji za-kładów metalurgicznych w wielu przypadkach okazało się proble-mem nie do rozwiązania. W maju 1994 roku huta „Bobrek”, do koń-ca pozostająca przedsiębiorstwem państwowym, została postawiona w  stan likwidacji. Powstałe w oparciu o jej majątek spółki pra-cownicze również po kilku latach

ogłosiły upadłość. Obecnie pracuje tu jedynie koksownia (ul. Konstytucji 61), należąca do firmy Carbo-Koks Sp. z o.o.

Page 80: Spacerem po Bytomiu

80

Idąc dalej ul. Konstytucji możemy prze-konać się, jak niewiele zachowało się z dawnych zabudowań przemysłowych huty, rozsianych nie-gdyś na obszarze kilkudziesięciu hektarów. Z tego, co pozostało, najcenniejszy jest, objęty ochroną

konserwatorską, eklektyczny budynek dawnej siłowni (elektrowni pracującej na potrzeby huty). Składa się on z dwóch części: starszej – południowej z  1900 roku i o siedem lat młodszej – północnej.

Kontynuując spacer ulicą Kon-stytucji wchodzimy na wiadukt nad to-rami kolejowymi. W  tym wciąż jeszcze niezwykle industrialnym miejscu ko-niecznie należy się zatrzymać i rozejrzeć. Na północ i  północny wschód otwiera się panorama na szyby i budynki kopalni „Bobrek” (wkrótce się tam skierujemy). Na wschodzie, ponad plątaniną torów ko-lejowych i sieci trakcyjnej stacji Bytom-Bo-brek, wznosi się majestatyczny kompleks gmachów elektrociepłowni „Szombierki”. Na południe od nas, nad wyburzonymi urządzeniami huty, widać osiedle patronac-kie w Bobrku. Południowy zachód i zachód przesłaniają nam resztki zabudowy huty „Bobrek” z  dominującymi bateriami kok-sowni oraz dawna bocznica kolejowa huty. Na północ od bocznicy, w  oddali widać miejsce po, istniejącej tu do drugiej połowy

lat 80-tych XX wieku, karbidowni „Bobrek”. Była to fabryka produkująca karbid (acetylenek wapnia) – substancję chemiczną wykorzystywaną m.in. w technologiach hutniczych, w produkcji acetyle-nu potrzebnego w spawalnictwie oraz jako kompo-

nent paliwa w  lampach karbidowych. Był to niezwykle energochłonny za-kład, w którym do wypalania kamie-nia wapiennego na karbid, zastosowa-no elektryczne piece łukowe o  mocy 20 MW. Powstał w  latach 20-stych XX wieku z inicjatywy koncernu hra-biostwa Schaffgotschów, bo należąca do nich elektrownia w Szombierkach miała wtedy spore nadwyżki w pro-dukcji prądu. Zachowując dotychczasowy kierunek, schodzimy z wiaduktu uli-cą Konstytucji w kierunku widocz-nej kopalni.

Page 81: Spacerem po Bytomiu

81SPACER PO OBIEKTACH INDUSTRIALNYCH

(SZOMBIERKI - BOBREK - KARB)

Bytomskie górnictwo Górnictwo wywarło szczególny wpływ na dzieje Bytomia. Dwukrotnie zadecydowało o rozwoju miasta. Pierwszy raz w średniowieczu w XIII i XIV wieku, kiedy kopano tu sre-bro i  ołów, a  bogaty Bytom zwano „srebrnym miastem”. Po raz drugi w XIX i XX wieku, kiedy powstały kopalnie rud cynku, ołowiu i żelaza, a następnie węgla kamienne-go. Kopalnie węgla i  towarzyszący im przemysł sprawiły, iż Bytom z  małej mieściny stał się kilkudziesięciotysięcz-nym miastem. Równocześnie ulegały urbanizacji dzisiejsze dzielnice Bytomia, niegdyś samodzielne gminy. Spośród powstałych w najbliższej okolicy miasta kilkunastu kopalń, drogą konsolidacji ukształtowało się siedem zakładów, któ-re w 1945 roku przejęte zostały przez polską administrację. Były to Kopalnie Węgla Kamiennego (KWK): „Bobrek”, „Bytom” (od 1975 „Powstańców Śląskich”), „Centrum” (w  latach 1950-1990 „Dymitrow”), „Miechowice”, „Roz-bark”, „Łagiewniki” (w  roku 1971 włączona do kopalni „Rozbark” i stopniowo zlikwidowana) oraz „Szombierki”. Na początku lat 80-tych XX wieku wydobywały one rocz-nie 17,5 mln ton węgla, dając zatrudnienie ponad 32 tys. pracowników. Dalsze kilkanaście tysięcy osób pracowało na rzecz górnictwa w  innych bytomskich przedsiębior-stwach. Idąc ulicą Konstytucji mijamy po prawej stronie zabudowania ostatniej czynnej w Bytomiu kopalni węgla kamiennego „Bobrek-Centrum”.

Kopalnia „Bobrek”Powstała w latach 1907-1911 jako kolejna na naszej tra-sie inwestycja koncernu Gräflich Schaffgotsche Werke G.m.b.H. Od roku 1910 nosiła nazwę „Gräfin Johanna” na cześć zmarłej wówczas hrabiny von Schaffgotsch (wspo-mnianego wcześniej „Śląskiego Kopciuszka”). Kopalnia, powstająca od razu z  rozmachem, przed II wojną świa-tową uchodziła za największą w  Europie. W  roku 1940 przyłączono do niej otwartą w Bobrku zaledwie dwa lata wcześniej nową kopalnię „Berve”. Po wojnie zmieniono jej nazwę na „Bobrek”. We wrześniu 1971 roku wydarzyła się tutaj największa w  dziejach polskiego przemysłu wy-dobywczego katastrofa powierzchniowa. Niespodziewany wypływ wody spowodował wymycie gruntu i w rezultacie zawalenie się budynku nadszybia oraz stalowej wieży wy-ciągowej szybu „Bolesław”. Odbudowa urządzeń trwała do 1977 roku. Mimo że kopalnia nie miała opinii szczególnie niebezpiecznej, tylko w latach 1979 i 1983 nie zginął w niej żaden górnik. W  krytycznym roku 1954 doszło do 2244 wypadków, w  tym 19 śmiertelnych. W  roku 1979 kopal-nia wydobyła 2,7 mln ton węgla, przy zatrudnieniu 4676 pracowników. Kopalnia „Bobrek” jako jedyna w Bytomiu przetrwała zmiany strukturalne w  górnictwie. Obecnie nadal wydobywa węgiel jako dwuruchowa KWK „Bobrek-Centrum” (czyli składa się z  dwóch, dawniej osobnych, kopalni, których nieruchomości i  urządzenia nazywają się odpowiednio: Ruch Bobrek i Ruch Centrum). W końcu 2011 roku kopalnia zatrudniała 3383 pracowników. Jest to czynny zakład przemysłowy, wejście na jego teren możliwy jest jedynie za zgodą dyrekcji przedsiębiorstwa

Porusza-my się nadal ulicą Konstytu-cji, przez Karb, dzielnicę By-tomia od 1951 roku. Karb roz-winął się w dru-giej połowie XIX wieku z  niewiel-kiej kolonii są-siednich Miecho-wic. Po dojściu do ulicy Wrocław-skiej skręcamy nią w  prawo, w  kie-runku wiaduktu.

Page 82: Spacerem po Bytomiu

82

Szkody górniczePrzemysł górniczy przyczynił się nie tylko do rozbudowy Bytomia, ale doprowadził do jego powolnego burzenia. Ogromne zasoby węgla spoczywające pod tere-nami zabudowanymi zawsze budziły pożą-danie zarządzających kopalniami. Po wojnie rozpoczęto eksploata-cję złóż zalegających w  tak zwanych filarach ochronnych miasta i  jego dzielnic. Odtąd częste wstrząsy (tąpnię-cia) i  nierównomierne opadanie gruntu powo-dowały pękanie budyn-ków, sieci wodociągowej, kanalizacyjnej, torów tramwajowych, ulic i  innych elementów infrastruktury. Najsilniejsze tąpnięcie miało miejsce w czerwcu 1982 roku, kiedy w mieście zo-stało uszkodzonych prawie 600 budynków. W niektórych częściach miasta, na przykład w  Miechowicach czy Dą-browie Miejskiej, odkształcenia terenu dochodzą nawet do trzydziestu metrów. Mimo zamknięcia większości by-tomskich kopalń, szkody spowodowane wydobyciem węgla spod miasta są nadal ogromne i będą odczuwalne jeszcze przez dziesięciolecia. Karb należy do tych dzielnic Bytomia, które najbardziej doświadczyły szkód górniczych. Już kilkadziesiąt lat temu z tego powodu zniknęły całe kwartały starszej zabudowy (między ulicami Falistą, Młodzieżową, Miechowicką i Konstytucji). Latem 2011 roku zaczęły pękać ściany budynków przy ulicach Pocztowej i  Technicznej. W  rezulta-cie, trzeba było ewakuować stamtąd 643 mieszkań-ców i wyburzyć 20 domów. O wydarzeniach tych przypomina pusty, poprzecinany ulicami obszar po lewej stronie ulicy Wrocławskiej.

Po osiągnięciu najwyższego punktu wiaduktu znowu możemy podziwiać industrial-ną panoramę okolicy. Na północ, po prawej stro-nie od miejsca po wyburzeniach – teren dawnych Bytomskich Zakładów Urządzeń Technicznych (ul. Techniczna 4), które produkowały m.in. suw-nice i wciągarki. Wytwórnia konstrukcji stalowych powstała tu w roku 1895 jako Wilhelmswerk, a od 1913 działała jako Schikora & Gerdes Bergbau-

maschinenfabrik Eisenhochbau und Brückenbau. Obok ogrodzenia BZUT przebiega trasa turystycz-nej kolejki wąskotorowej z  Bytomia do Tarnow-

skich Gór. Tor ten oddało do użytku w  1855 roku znane nam już Towarzy-stwo Kolei Górno-śląskiej. Pod wia-duktem przebiegają też dwie nitki kolei

normalnotorowej z  Tarnowskich Gór. Bliższa kieruje się ku stacji Bytom-Bo-brek (to fragment dawnego szlaku ko-lei Tarnowskie Góry – Karb – Chebzie

z  roku 1859). Druga, położona dalej na wschód, prowadzi do Bytomia. W  dole, po prawej, widać peron przystanku kolejowego Bytom-Karb. Nie-opodal otwarto w  roku 1859 pierwszy, położony zaledwie kilka kilometrów od Bytomia, dworzec kolejowy, z niewielkim budynkiem stacyjnym. Dla wygody podróżujących między miastem a  stacją w Karbiu (wzdłuż ul. Wrocławskiej) uruchomiono wtedy konną komunikację omnibusową. Na prawo od torów (kierunek południowy) zobaczymy na

Page 83: Spacerem po Bytomiu

83SPACER PO OBIEKTACH INDUSTRIALNYCH

(SZOMBIERKI - BOBREK - KARB)

pierwszym planie miejsce po rozebranych niedaw-no halach produkcyjnych Górnośląskiej Fabryki Lin i  Drutu „Linodrut”, założonej w  roku 1925 przez Emanuela Bode (Drahtseilfabrik E. Bode). W głębi, za nimi zabudowania Ruchu-Bobrek ko-palni „Bobrek-Centrum”. Nieco w lewo, w oddali – Elektrociepłownia „Szombierki”. Na wschodzie, za likwidowanymi hałdami, widać gmachy i urządze-nia dawnej kopalni „Centrum”, obecnie włączonej do KWK „Bobrek-Centrum” jako Ruch Centrum.

Kopalnia „Centrum” Budowa kopalni „Karsten-Centrum” trwała w  latach 1872-1882, ale wydobywanie węgla rozpoczęto już w roku 1878. Pierwszy człon nazwy przyjęto dla upamiętnienia zasłużonego dla przemysłu śląskiego nadradcy górniczego Karstena, a drugi od pola górniczego położonego w środ-kowej części nadania. Właścicielem kopalni była spółka Schlesische AG für Bergbau und Zinkhüttenbetrieb z  sie-dzibą w Lipinach, a od roku 1922 Schlesische Bergwerks- und Hütten AG z Bytomia. W roku 1890 nastąpiło zalanie kopalni wodą, która przez dwa tygodnie wdzierała się do chodników z prędkością 40 m³ na minutę. Dzięki zastoso-waniu potężnej pompy o mocy 1200 KM po dwóch latach wznowiono wydobycie. Katastrofa spowodowała stosun-kowo powolny rozwój kopalni. W  roku 1902 dokonano sondażowego odwiertu na głębokość prawie jednego kilo-metra, który wykazał znaczne pokłady węgla, zwłaszcza na dużych głębokościach. Przy okazji odkryto też złoża solanki, w  którą odtąd zaopatrywano szpitale i  łaźnie w mieście. Po II wojnie światowej, w latach 1950-1990 ko-palnia nosiła nazwę „Dymitrow”. Na przełomie lat siedem-dziesiątych i osiemdziesiątych minionego stulecia kopalnia zatrudniała 5180 pracowników, a wydobywała 3,8 mln ton węgla rocznie. Wtedy też dotknęła ją seria tragicznych wy-padków górniczych: w październiku 1979 roku na skutek wybuchu pyłu węglowego zginęło 34 górników, w czerwcu i październiku 1982 roku dwa silne tąpnięcia spowodowa-ły śmierć 18 osób, w  listopadzie tegoż roku wybuch gazu i  pożar pochłonął kolejne 18 ofiar. Wydarzenia te miały oczywisty wpływ na zmniejszenie produkcji, dlatego w la-tach osiemdziesiątych nastąpiła gruntowna rekonstrukcja kopalni. W roku 1993 włączono do niej kopalnię „Szom-bierki”. 12 lat potem została połączona z  KWK Bobrek jako Ruch Centrum. Ulicą Wrocławską schodzimy z  wia-duktu w kierunku stacji benzynowej, obok której skręcamy w  ulicę Reja. Na najbliższym skrzyżo-waniu kierujemy się w  ulicę Składową, która do-prowadza nas do stacji kolejowej Bytom-Karb Wąskotorowy.

Stacja kolei wąskotorowych w  Karbiu powstała w  roku 1875. Był to główny dworzec budowanej od 1853 roku, górnośląskiej sieci kolejek wąskoto-rowych. Obecnie jest to największa czynna stacja wąskotorowa w  Polsce. Częściowo zachowała się jej pierwotna zabudowa, składająca się z  m.in.: dawnej lokomotywowni (gdzie można obejrzeć zabytkowe lokomotywy i  wagony wąskotorowe, w tym oryginalnie wyposażoną tzw. salonkę z 1912 roku), dwóch nastawni (jedna z  działającym me-chanicznym urządzeniem kierowania ruchem), budynków: stacyjnego, biurowego i  odcinka dro-gowego, wieży wodnej oraz ponad 4 km torów. Dzisiaj z sieci wąskotorowej, liczącej na przełomie XIX i XX wieku kilkaset kilometrów torów, pozo-stał jedynie odcinek długości 21 km, prowadzący z Bytomia przez Karb, Tarnowskie Góry do Mia-steczka Śląskiego. Latem i na zamówienie kursuje po nim kolejka turystyczna – obiekt na Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego. Cało-ścią zarządza Stowarzyszenie Górnośląskich Kolei Wąskotorowych w Bytomiu z którym należy usta-lać zwiedzanie stacji.

Aby dostać się do centrum miasta (gdzie zakończymy nasz spacer), należy ulicami Składo-wą i Reja wrócić do ulicy Wrocławskiej. Po drugiej stronie jezdni znajduje się przystanek tramwajowy Bytom-Politechnika Śląska, skąd linią nr 6 doje-dziemy do dworca tramwajowego przy placu Si-korskiego. Można też wrócić do Bytomia wąskoto-rowym pociągiem turystycznym (trzeba sprawdzić aktualny rozkład jazdy), który z Karbia Wąskoto-rowego zawiezie nas na swoją stację końcową obok dworca kolejowego w  Bytomiu (od strony ulicy Zabrzańskiej).

Page 84: Spacerem po Bytomiu

84

SPACER ŚLADAMI RODU VON TIELE-WINCKLER

W MIECHOWICACHZ Miechowicami – obecnie dzielnicą Bytomia – wią-

żą się początki dziejów rodu von Tiele-Winc-klerów – na przełomie XIX i XX wieku

posiadaczy bajecznej fortuny, opartej na przemyśle górniczo-hutniczym. Wszystko zaczęło się od uzdol-nionego i pracowitego Franciszka Wincklera, sztygara, a potem za-rządcy kopalni „Maria” w  Mie-chowicach. Winckler w  roku 1833 ożenił się z  Marią, wdową

po swym pracodawcy i  właścicielu Miechowic Franciszku Aresinie i w ten

sposób zdobył kapitał, który z powodzeniem pomnażał do końca życia. Między innymi w 1839 roku kupił niewielką, zaniedbaną wieś Katowice i  rozpoczął wielką karierę

tej miejscowości, ustanawiając w niej zarząd swych dóbr. Cały majątek (6 mln talarów) odziedziczyła jego córka z pierwszego małżeństwa - Waleska, siostrzenica znanego śląskiego rzeźbiarza Teodora Kalidego, któ-ra w roku 1854 poślubiła ubogiego oficera Huberta von Tiele. Młodzi małżonkowie przyjęli nazwisko von

Tiele-Winckler, a Hubert powiększył majątek pięciokrotnie.

Jednym z  dziewięciorga dzieci Waleski i  Huberta była Ewa von Tiele-Winckler, zwana Matką Ewą (1866 – 1930), która od mło-dzieńczych lat poświęciła się działalności charytatywnej. W latach 90-tych XIX wieku założyła w Miechowicach wielkie zakłady opie-kuńcze „Ostoja Pokoju”, którymi, jako przełożona ewangelickiego zgromadzenia sióstr diakonis, kierowała aż do śmierci. Znana ze skromności i  dobroci, pomagała wszystkim potrzebu-jącym – bez względu na ich narodowość czy wyznanie religijne. Współcześnie działalność Matki Ewy kontynuowana jest przede wszystkim w Niemczech, we Freudenbergu i Heiligengrabe, gdzie pod koniec II wojny światowej schroniła się większość diakonis i ich wychowanków z Miechowic. Zapraszamy na krótki spacer po miejscach związanych z życiem i działalnością rodu von Tiele-Winckler w Miechowicach.

Anna Śmiałek, Tomasz Śmiałek

Page 85: Spacerem po Bytomiu

85SPACER ŚLADAMI RODU VON TIELE-WINCKLER

W MIECHOWICACH

Dojazd z centrum Byto-mia z  dworca autobusowego przy placu Wolskiego (autobusem linii: 167, 169, 183, 623, 735). Wysia-damy na przystanku Miechowi-ce – Plac Szpitalny i kierujemy się w kierunku ulicy Matki Ewy.

Dawne Zakłady Diako-nackie „Ostoja Pokoju” (ul. Matki Ewy 1) powstawały stopniowo od 1892 roku, tworzone od podstaw przez Ewę von Tiele-Winckler. Z  czasem Miechowice stały się macierzystym ośrodkiem pracy dobroczynnej o  światowym zasięgu. Szczególnie skupiono się na pracy z osieroconymi dziećmi. W połowie lat dwudziestych miechowic-kie diakonisy opiekowały się ponad 14 tys. dzieci na trzech kontynentach. W  roku 1951 ówczesne władze ograniczyły działalność ośrodka, odbiera-jąc mu większość budynków i umieszczając w nich państwowy dom dziecka.

Spośród ponad dwudziestu budowli dawnych zakładów Matki Ewy do dzisiaj zachowa-ło się kilka. Zaraz na prawo od bramy wjazdowej znajduje się dom „Ostoja Pokoju” z  piętrowymi skrzydłami i  kaplicą. Oddany do użytku w  1890 roku nadał nazwę całemu przedsięwzięciu. Przez dziesięciolecia służył różnym celom. Od roku 1951 mieścił się w nim, prowadzony przez siostry, dom opieki dla starszych kobiet. Na wprost od bramy wjazdowej widać nowocześnie zaprojektowany i wyposażony gmach Ewangelickiego Domu Opieki „Ostoja Pokoju”. Powstał on w  1995 roku w  miejscu rozebranych

kilka lat wcześniej starych zabudowań, zniszczo-nych wieloletnim użytkowaniem przez dom dziec-ka. Malowniczo wkomponowany w otoczenie, na-stawiony jest na opiekę nad osobami starszymi. Skręcamy w prawo w kierunku widocz-nego kościoła ewangelickiego. Niewielka neogo-tycka świątynia została poświęcona w roku 1898. Z  tego okresu pochodzi jej ciekawe wyposażenie z rzeźbionym w drewnie ołtarzem (górnik i hutnik klęczący przed Chrystusem na krzyżu), amboną i emporą. Na prawo od kościoła, w głębi, znajdują się dwa otynkowane budynki. Dom o białym ko-lorze elewacji to nowa plebania z roku 1987, a żół-ty to wybudowany w 1916 roku „Elim”. Pełnił on rolę domu wypoczynkowego dla diakonis, a potem miejsca semi-nariów dla

przedszkola-nek. Tutaj też znajdowały się pokoje dla gości odwiedzających

ośrodek. Na lewo od kościoła, za nowym domem opieki, widać li-

powo-kasztano-wą aleję, niegdyś prowadzącą do głównego wejścia (od strony obec-nej ul. Frenzla). Bliżej widnieje

Page 86: Spacerem po Bytomiu

86

neogotycki, piętrowy gmach „Cisza Syjonu” z  1905 roku z  częściowo użytkowym poddaszem ukrytym pod wyniosłym dachem. Znaczną część budynku zajmuje duża sala, służąca kiedyś jako miejsce spotkań (może tu się pomieścić kilkaset osób – więcej niż w pobliskim ko-ściele) i jadalnia. Na wysokości pierwszego piętra sala ozdobiona jest galerią, z której wchodziło się bezpośrednio do jednooso-bowych pokoi diakonis. Na tyłach budyn-ku mieściła się centralna kuchnia zakła-dów opiekuńczych, a potem państwowego domu dziecka. Za prezbiterium kościoła warto odnaleźć mały cmentarz sióstr ze skrom-nym grobem Matki Ewy podpisanym „An-cilla Domini (Służebnica Pańska) 1866-1930”. Obok znajduje się piętrowy, ceglany budynek starej plebanii z  1894 roku – obecnie mieszkają tu pracownicy Ewangelickiego Domu Opieki. W  pobliżu domek Matki Ewy – niewiel-ki drewniany budynek, który powstał w roku 1902

i wyrażał stosunek przełożonej miechowickich dia-konis do dóbr materialnych – na drzwiach widnie-je napis: „Własność Jezusa Chrystusa”. Matka Ewa mieszkała w nim i pracowała do śmierci. Obecnie w pomieszczeniach z zachowanym wyposażeniem znajduje się małe muzeum (termin zwiedzania na-leży uzgodnić z  Parafią Ewangelicko-Augsburską w Miechowicach).

Wracamy do bramy wjazdowej do ośrod-ka i skręcamy w lewo w ulicę Matki Ewy. Po prawej stronie, za garażami, do końca lat 90-tych XX wie-ku znajdowały się zabudowania i wieża wyciągowa powstałego w 1930 roku Szybu Północnego Kopal-ni „Miechowice” (obecnie w  tym miejscu działa supermarket „Lidl”). Kopalnia „Miechowice”, do roku 1945 – „Preussen”, powstała w  latach 1899-1902, jako inwestycja Franciszka Huberta von Tiele-Wincklera, najstarszego brata Matki Ewy. Po lewej stronie, w miejscu dawnego gospodarstwa ogrodniczego „Ostoi Pokoju”, widać nowe pawi-lony Państwowego Domu Dziecka nr 1 w  Byto-miu. Mniej więcej w tym miejscu stał dom „Pokój w  Chrystusie” (używano indyjskiego tłumaczenia tej nazwy – „Christaram”, bowiem była to funda-cja diakonisy-misjonarki pracującej w  Indiach). Pierwotnie służył jako szpitalik dla sióstr. Przejęty przez dom dziecka w  1951 roku, mieścił począt-kowo sale dla wychowanków, a potem mieszkania pracowników. Został wyburzony na początku lat 90-tych XX wieku.

Idąc dalej, natrafimy po lewej stronie na miejsce po oddanym do użytku w 1927 roku bu-dynku „Świętość Panu”. Przeznaczony był on na

Page 87: Spacerem po Bytomiu

87SPACER ŚLADAMI RODU VON TIELE-WINCKLER

W MIECHOWICACH

mieszkania dla diakonis (60 jednoosobowych po-koi), a po wojnie stał się hotelem robotniczym dla pracowników kopalni „Miechowice”. Na początku lat 90-tych, na krótko, otwarto w nim ośrodek dla uchodźców. Budynek ten, zdewastowany szkodami górniczymi, uległ rozbiórce w 1994 roku.

Tereny znajdujące się dalej po lewej stro-nie ul. Matki Ewy były kiedyś zajęte przez zabudowa-nia dworskiego folwarku. Po wojnie gospodarzyło tu Państwowe Gospodarstwo Rolne, które zlikwi-dowano na początku lat 70-tych XX wieku. Budynki folwarczne (w tym zabytkowy spichlerz z początku XIX w.) wyburzono przed końcem tej dekady, a od roku 1987 zaczęto tutaj wznosić nowy gmach szkolny. W  1990 roku

przeniesiono do niego, z  budyn-ku pamiętającego jeszcze Tiele-Wincklerów, Szkołę Podstawową nr 33. Dochodzimy do ulicy Dzier-żonia. Po jej przeciwległej stronie widać ruiny budowli pałacowej. Są to pozostałości pałacu nale-żącego do rodu von Tiele-Winc-kler. Obiekt, zwany zamkiem, ostatecznie ukształtował się w  roku 1860 poprzez dobudo-wanie obszernych, neogotyckich skrzydeł do wcześniejszego klasy-cystycznego pałacyku z  początku

XIX wieku. W  rezultacie powstała nieco eklektyczna, ale bardzo malownicza bu-dowla z  charakterystycznymi, dominującymi nad okolicą wieżami (jaskółczą, prochową i  wodną). Rozbudowa rezydencji miała w  zamyśle Waleski i Huberta von Tiele-Wincklerów podnieść prestiż rodu, jednak ich najstarszy syn i dziedzic Franci-szek Hubert (1857-1922) przeniósł w  roku 1901 rodową siedzibę do zamku w Mosznej na Opolsz-czyźnie. Ostatecznie Tiele-Wincklerowie sprzedali swój miechowicki majątek na początku lat 20-stych XX wieku. W 1945 roku wojsko radzieckie spali-ło prawie cały pałac, którego mury ostatecznie wysadzono dziewięć lat później. Pozostał tylko niewielki fragment zachodniego skrzydła, które

od połowy lat 70-tych XX wieku popada w coraz większą ruinę.

Obok ruin, alejką będącą przedłuże-niem ulicy Matki Ewy, wchodzimy do par-ku zamkowego. Park powstał na przełomie lat 50-tych i 60-tych XIX wieku w wyniku przekształcenia przypałacowego ogrodu oraz pobliskiego lasu mieszanego. Auto-rami tego romantycznego założenia byli wybitni ogrodnicy tamtej epoki Gustaw Stoll (wykładowca w  Królewskiej Aka-demii Leśnej) i  Gustaw Meyer (dyrektor ogrodów berlińskich). Park nie miał cha-rakteru publicznego. Dla mieszkańców Miechowic otwarto go dopiero w  roku 1924. Po II wojnie światowej park został w znacznym stopniu przekształcony (inny

Page 88: Spacerem po Bytomiu

88

przebieg alejek, budowa, nieistniejących już, ką-pieliska dla dzieci i amfiteatru, celowe nasadzenia i tolerowanie samosiejek).

Na najbliższym skrzyżowaniu alejek wy-bieramy tę, która kieruje się w lewo, węższą od po-zostałych, równoległą do ul. Dzierżonia. Po lewej stronie widzimy stąd ocalałe skrzydło pałacu oraz pomnikowy okaz około 200-letniego, rozłożystego platana klonolistnego.

Po ok. 30 m do naszej ścieżki dochodzi od pra-wej strony szersza alejka – idziemy dalej utrzy-mując dotychczasowy kierunek, a  po kolejnych 30 m na rozwidleniu parkowych alejek, skręcamy w prawo na skos. Po prawej stronie, w odległości ok. 25 m, widać stąd kilka, rosnących blisko sie-bie wiekowych dębów (kiedyś było ich dziewięć) – to drzewa sadzone po narodzinach kolejnych dzieci Waleski i  Huberta von Tiele-Wincklerów. Idąc dalej, mijamy po prawej wyrównane miejsce (przed piaskownicą dla dzieci). To tutaj znajdo-

wał się dawny kościółek miechowicki p.w. Krzyża Świętego (opisany w po-emacie ks. Norberta Bonczyka „Sta-ry kościół Miechowski”). Niewiele o  nim wiadomo. Istniał już w  dru-giej połowie XVII w., był murowany z  dobudowaną w  XVIII w. kaplicą grobową ówczesnych właścicie-li wsi. Niewątpliwie od początku XIX w. wymagał gruntownego re-montu. Rozebrano go w  1853 roku aby zrobić miejsce dla nowej więk-szej świątyni, ufundowanej przez wdowę po Franciszku Wincklerze – Marię. Jednak grunt w tym miej-scu okazał się niestabilny i  nowy

Page 89: Spacerem po Bytomiu

89SPACER ŚLADAMI RODU VON TIELE-WINCKLER

W MIECHOWICACH

kościół powstał na wzniesieniu po przeciwległym brzegu strumienia płynącego wówczas wzdłuż obecnej ul. Frenzla. Idąc nadal tą samą alejką, opuszczamy park.

Przekraczamy ruchliwą ulicę Frenzla i  podchodzimy schodami, obok zabytkowej rzeź-by Grupy Ukrzyżowania (czasowo w konserwacji), pod strzelisty kościół pw. Krzyża Świętego. Wy-budowano go już po śmierci fundatorki – Marii Winckler w  roku 1864 (wieżę ukończono 30 lat później), według projektu Augusta Sollera. We-wnątrz tej konsekwentnie neogotyckiej świątyni szczególnie warto zwrócić uwagę na Madonnę z  białego marmuru – ostatnie znane dzieło Teo-dora Kalidego (szwagra Franciszka Wincklera), a  także na witraże i  piaskowcowy portal główny z  górnośląskimi odniesieniami. W  podziemiach kościoła znajduje się (na co dzień niedostęp-na) krypta grobowa ze szczątkami kolejnych właścicieli Miechowic: Domesów, Aresinów i Wincklerów.

Za prezbiterium kościoła znajduje się część cmentarza parafialnego. Znajdziemy tu m.in. grób rodziców, wspomnianego już, ks. Norber-ta Bonczyka. Urodzony w  Miechowicach w  1837 roku „Śląski Homer” zawsze ciepło wyrażał się o  Franciszku Wincklerze, który w  jego opinii karierę zawdzięczał zdolności do nauki i  pra-cy, miał dużo zrozumienia dla problemów ludu, a  zdobytym majątkiem potrafił się

w  potrzebie dzielić. Zupełnie inny miał stosunek do Huberta von Tiele-Wincklera: „...widzę, jak w [Franciszka] Wincklera Stary poczciwy zamek nowy Pan się wdziera

Obcy, nie naszej wiary, lubiący odmianę: Zburzone runą zamku staroświeckie ściany; Na ich gruzach pałace ze wspaniałą wieżą Zwycięsko się z kościołem nie skończonym mierzą. W nim lud nowy, śpiew nowy, bo i pasterz nowy, Wieś się błogo kieruje rządem jego głowy. Kościół pełny, choć wielki! Przy nim dziwne szkoły, W nich się polska przerabia młódź w niemieckie woły!”

Wychodzimy na ulicę Andersa i kie-rujemy się w  prawo. Po lewej stronie cią-gnie się główna część cmentarza parafial-nego. Obok, za ogrodzeniem cmentarnym, w kępie dzikiej roślinności – widzimy miej-

Page 90: Spacerem po Bytomiu

90

sce po powstałym w  1864 roku budynku dawnej szkoły parafialnej. Rozbudowany i unowocześnia-ny, od roku 1951 był wykorzystany jako siedziba Szkoły Podstawowej nr 33, dotrwał do początku lat 90-tych XX wieku, kiedy uległ rozbiórce.

Ulicą Andersa idziemy jeszcze kilkadzie-siąt metrów i  skręcamy w  lewo w  ulicę Karbow-ską. Na skrzyżowaniu z ulicą Warszawską idziemy prosto, a na następnym skręcamy w prawo w ulicę Drobczyka. Ulica wznosi się stopniowo, a wreszcie urywa u stóp zarośniętego drzewami pagórka.

To najwyższe wzniesienie Bytomia – Góra Gry-ca (Grytzberg 318 m n.p.m.) Warto się wdra-pać na szczyt – znajduje się tutaj neogotycka kaplica św. Barbary, projektu Richarda Lucae. Ka-plica wraz z otaczającym ją parkiem została ufun-dowana przez Franciszka Wincklera w 1850 roku. Obecnie jej wnętrze zdobi tryptyk pochodzący z  cechowni zlikwidowanej w  1999 roku kopalni „Miechowice”. Wokół rozciąga się niewielki park – jeden z najstarszych publicznych zieleńców Górne-go Śląska. Czasy Wincklera pamiętają tu zapewne najstarsze, ponad 150-letnie lipy i dęby.

Schodzimy z  góry w  kierunku widocznej po-przez drzewa ulicy Frenzla i  przechodzimy na jej prze-ciwległą stronę. W  pobliżu znajduje się przystanek Mie-chowice – Ulica Warszaw-ska, z którego autobusem li-nii 14, 20, 92, 132, 135, 167, 169, 176, 183, 184, 623 lub 735 można wrócić do cen-trum Bytomia.

Page 91: Spacerem po Bytomiu

91SPACER ŚLADEM PRZEDWOJENNYCH POLSKICH

FORTYFIKACJI GRANICZNYCH W ŁAGIEWNIKACH

SPACER ŚLADEM PRZEDWOJENNYCH POLSKICH FORTYFIKACJI

GRANICZNYCH W ŁAGIEWNIKACH

Po podziale Górnego Śląska w 1922 roku, polskie czynniki wojskowe z niepokojem obserwowały rewanżystowskie nastroje po niemieckiej stronie granicy. Obawiano się stamtąd ataku, który mógłby, wyko-rzystując niewielką odległość od granicy do głównych miast polskiego Śląska, doprowadzić do ich szybkiego opanowania, a następnie, metodą faktów dokonanych, zmienić ich przynależność państwową. W rezultacie na początku lat trzydziestych podjęto decyzję o wzniesieniu równolegle do granicy systemu fortyfikacji sta-łych, które w pierwszym rzędzie miały uniemożliwić nagłe natarcie wzdłuż głównych dróg jezdnych i linii kolejowych, łączących rozdzielone granicą górnośląskie miasta. W latach 1933-1939 powstała ciągnąca się na przestrzeni kilkudziesięciu kilometrów (od okolic Niezdary na północy do Mikołowa i Pszczyny na południu) linia umocnień (w sumie ok. 170 budowli) zwana Obszarem Warownym „Śląsk”. Jest to obecnie unikatowy zabytek polskiej myśli inżynieryjno-wojskowej z tego okresu. W dzielnicy Bytomia - Łagiewni-kach (przed wojną były one samodzielną gminą w granicach Rzeczpospolitej) oraz w Chorzowie, tuż przy granicy Łagiewnik, zachowała się część fortyfikacji jednego z 9 głównych punktów oporu. Kto jeszcze przed spacerem chce sobie wyrobić opinię o pierwotnym wyglądzie schronów i ich rozlokowaniu w terenie, powi-nien odwiedzić Muzeum Górnośląskie w Bytomiu, gdzie prezentowana jest diorama przedstawiająca punkt oporu „Łagiewniki” oraz makiety poszczególnych schronów. Proponowany spacer umożliwia odnalezienie, czasem w dość trudnym orientacyjnie terenie, ist-niejących schronów bojowych. Mimo, że trasa przebiega przez obszar miasta, ze względu na peryferyjne położenie fortyfikacji, pokonywanie jej powinno odbywać się w grupach przynajmniej kilkuosobowych. Należy też zadbać o odpowiednie obuwie, nadające się do chodzenia po bezdrożach i drogach gruntowych. Uwaga: wchodzenie do wnętrza niezagospodarowanych obiektów jest bardzo niebezpieczne, grozi utratą życia lub zdrowia!

Anna Śmiałek, Tomasz Śmiałek

Page 92: Spacerem po Bytomiu

92

Dojazd z  centrum Bytomia (pl. Sikor-skiego) tramwajami linii 6, 19 w  kierunku Kato-wic. Wysiadamy na przystanku Łagiewniki Me-dia-Markt i  ruszamy chodnikiem równoległym do torów tramwajowych w  kierunku Katowic. Po przejściu ok. 100 m, po lewej stronie, poniżej poziomu chodnika widzimy, stojący poprzecz-nie do ulicy jednopiętrowy budynek (Chorzów, ul. Ka-towicka 156) z  charaktery-stycznymi szczytami wień-czącym jego krótsze ściany (obiekt nr 1). Tutaj znajdowały się koszary kompanii fortecznej, której ok. 200 żołnierzy obsadzało schrony punktu oporu „Ła-giewniki”. Pododdziały for-teczne były jednostkami do-borowymi, składającymi się z  wyselekcjonowanych pod względem psychofizycznym i patriotycznym miejscowych poborowych. Strukturę, cha-rakter i przeznaczenie tych forma-cji utrzymywano (skutecznie) w ścisłej tajemnicy. Kompania łagiewnicka wchodziła w  skład bata-lionu fortecznego „Chorzów”, który oficjalnie był IV batalionem 75 pułku piechoty, stacjonującego w Chorzowie.Budynek z 1936 roku znajdował się w tylnej stre-fie obrony i  wyposażony był w  dwa niewielkie schrony, które miały służyć jego bezpieczeństwu i wzmacniały obronę całego odcinka. Jeden z tych schronów, dziś nieistniejący, położony był po przeciwległej stronie ulicy. Drugi, przylegający do wschodniej ściany koszar, zachował się (widać miejsca po zamurowanych strzelnicach i  wyjście awaryjne). Obecnie w budynku znajdują się miesz-kania komunalne, a zachowany schron służy jako piwnica.

Wracamy chodnikiem w kierunku Byto-mia. Mijamy kolejno po prawej stronie stację ben-zynową, uliczkę dojazdową i parking domu towa-rowego Media Markt. W okresie międzywojennym teren ten zajmowały zabudowania szybu „Wyzwo-lenie” kopalni „Król” (od 1937 ,,Barbara-Wyzwo-lenie”). Przechodzimy dalej obok czterech domów

mieszkalnych pracowników dawnej kopalni. Przy ostatnim z nich widać, pomalowany w maskujące plamy, obiekt (nr 2).Jest to dwukondygnacyjny ciężki schron bojo-wy z  1936 roku, o  klasie odporności „E” (mógł wytrzymać trafienie pociskiem kalibru 305 mm). Jego załoga liczyła ok. 15-17 żołnierzy. Uzbro-

jony był w  3 ckm (ciężkie karabiny maszynowe Browning wz. 30 - jeden w  półkopule pancernej oraz dwa za pancerzami pionowymi) i  1-2 ręcz-ne karabiny maszynowe (rkm) Browning wz. 28. Przeznaczeniem schronu było ryglowanie głównej drogi biegnącej z niemieckiego wówczas Bytomia w kierunku Chorzowa (obecnie ulica Chorzowska w  Bytomiu). Droga schodziła głęboko w  dolinę Rowu Granicznego, a okoliczne pola uprawne i łąki prawie pozbawione drzew i  krzewów, pozwalały na dogodną obserwację przedpola całego odcinka obrony. Zarówno rozmiary tego dwukondygnacyj-nego schronu, jak i  rozkład jego 14 pomieszczeń sugerują, iż spełniał on szczególną rolę - zapewne tutaj mieściło się stanowisko dowodzenia punktem oporu „Łagiewniki”. Wejście jest zamknięte kratą przeciwszturmową, obok której znajduje się wyj-ście ewakuacyjne oraz element systemu wentylacji - czerpnia powietrza. Nasyp ziemny zachowany jest z trzech stron. Warto przyjrzeć się malowaniu maskującemu. Jest ono zgodne z przedwojennymi regulaminami i  instrukcjami oraz odnaleziony-mi na niektórych schronach reliktami kamuflażu. W  przededniu wojny schrony były przykryte do-datkowo siatkami maskującymi.

Page 93: Spacerem po Bytomiu

93SPACER ŚLADEM PRZEDWOJENNYCH POLSKICH

FORTYFIKACJI GRANICZNYCH W ŁAGIEWNIKACH

Stan zachowania wnętrza obiektu jest bardzo do-bry – przed dziesięciu laty został wyremontowany staraniem Stowarzyszenia „Pro Fortalicium”. Mie-ści izbę muzealną z  odtworzonymi elementami wyposażenia, uzbrojenia i  licznymi eksponatami dotyczącymi Obszaru Warownego „Śląsk”. Można ją zwiedzać od maja do października w każdą dru-gą sobotę miesiąca w godz. 10.00-13.00. Ponadto, dla grup zorganizowanych możliwe jest obejrzenie schronu przez cały rok - po uprzednim uzgodnie-niu terminu.

Przed nami najtrudniejszy orientacyjnie i terenowo odcinek spaceru. Kto nie jest zdetermi-nowany, by zobaczyć wszystkie fortyfikacje, może (rezygnując z  obejrzenia trzech obiektów) zejść obok pobliskiego cmentarza na uliczkę biegnącą równolegle do ulicy Chorzowskiej poniżej nasy-pu. Po około 300 m (na wysokości wiaduktu ulicy Chorzowskiej) należy skręcić w lewo skos i polną drogą na nasypie (dawnym torowiskiem) dotrzeć do schronu przy ulicy Krzyżowej.

My tymczasem kierujemy się od schro-nu - izby muzealnej ku widocznym nieopodal ga-rażom. Idziemy równoległą do nich drogą grunto-wą, a dalej nikłą ścieżką biegnącą obok, ciągnącego się po lewej stronie parowu–wykopu nieczynnej kolei piaskowej. Po ok. 100 m ścieżka doprowadza nas do poprzecznej drogi polnej. Skręcamy w nią w  lewo i  przechodzimy betonowym wiaduktem

na drugą stronę wykopu. Tu skręcamy w  pierw-szą, odchodzącą w prawo ścieżynę, pozostawiając z lewej strony ruiny nastawni kolejowej. Po ok. 50 m dochodzimy do betonowego przyczółka roze-branego wiaduktu kolei wąskotorowej. Ścieżką po prawej stronie przyczółka schodzimy na dno wą-wozu (tu niegdyś również przechodził tor kolejo-wy) i kierujemy się w prawo. 50 m dalej z prawej strony dochodzi znajomy wykop dawnej kolei pia-skowej – my idziemy prosto jeszcze ok. 20 m. Tu-taj, kilkadziesiąt metrów przed przerzuconym nad jarem wiaduktem z czynną linią kolejową, po lewej stronie znajdziemy kolejny obiekt (nr 3). Jest nim nieduży (4 pomieszczenia) schron bojowy z 1936 roku, który pierwotnie w całości był ukryty pod ziemią. Ponad powierzchnię wystawała tylko kopuła pancerna uzbrojona w ckm, którego głów-nym zadaniem był ostrzał przedpola po zachod-niej stronie ważnej, transgranicznej linii kolejo-wej Bytom–Chorzów. Do schronu można się było dostać dwoma wejściami (od strony wschodniej i południowej), schodząc po schodach z  transzei,

które musiały powstać równocze-śnie z obiektem. Brak śladów inne-go uzbrojenia niż wspomniany ckm w  kopule, nasuwa przypuszczenie, że załoga liczyła zaledwie 3 osoby, a  pozostałe pomieszczenia powsta-ły jako schron pogotowia dla pod-oddziału piechoty, który miał zająć stanowiska w pobliskich okopach. Obiekt jest bardzo zdewastowa-ny. W  latach 50-tych XX wieku, kiedy budowano wykop kolejowy, którym tu dotarliśmy, otoczenie schronu zostało zupełnie prze-kształcone. Schron częściowo od-kopano od strony południowej, niszcząc przy tym ściany oporowe jednego z wejść. Ziemią z wykopu zasypano stropodach z kopułą oraz

cały teren wokół. Podniesiono też o około 5 m na-syp kolei Bytom – Chorzów. Trzeba bardzo wysilić wyobraźnię, aby uchwycić istotę pierwotnego zało-żenia taktycznego tej budowli.

Idziemy dalej ścieżką w  dnie wykopu. Następny obiekt (nr 4) znajduje się w  odległości zaledwie ok. 50 m na wschód, tuż za wiaduktem.

Page 94: Spacerem po Bytomiu

94

Jest to jednokondygnacyjny schron bojowy z  1936 roku, o  klasie odporności „D” (wytrzy-mywał trafienie pociskiem 220 mm), pierwotnie uzbrojony w  3 ckm (jeden w  kopule pancernej oraz dwa za pancerzami pionowymi) i  1-2 rkm. Załoga składała się z  ok. 12-15 ludzi. Budow-la miała za zadanie ogniem broni maszynowej nie dopuszczać do przemieszczania się nieprzyja-ciela wzdłuż wspomnianej wcześniej linii kolejo-wej Bytom–Chorzów. Ponadto wspierała obronę słabiej ufortyfikowanego terenu na wschód od tej linii – dzisiaj obszaru zespołu przyrodniczo-kra-jobrazowego „Żabie Doły”. Schron jest poważnie uszkodzony. Wpływ na ten stan miały, wspomnia-ne już przy opisie poprzedniego obiektu, prace z lat 50-tych XX wieku. Podkopana budowla ode-rwała się od podłoża i  przechyliła. Spływająca z  podniesionego nasypu kolejowego woda zalała wnętrze. Za to w szczelinie obok przechylającego się żelbetonowego korpusu schronu można zobaczyć tzw. płytę detonacyjną (kamienne okrycie, któ-re miało przejmować energię wybuchów poci-sków przeciwnika, chroniąc w ten sposób ściany budowli).

Około 100 m na wschód od wiaduktu kolejowego dawną linię piaskową przecina droga polna. Kierujemy się nią w lewo, w kierunku ulicy Krzyżowej. A po jej osiągnięciu idziemy nią w lewo pod wiadukt. Kilkanaście metrów przed kolejnym wiaduktem, w prawo odchodzi dróżka. Skręcamy w nią i po przejściu ok. 40 m natrafiamy na kolejne dzieło fortyfikacyjne (obiekt nr 5).

Jest to dwukondygnacyjny schron bojowy z  1936 roku, o  klasie odpor-ności „D”. Uzbrojony był w dwa ckm, strzelające zza płyt pancernych oraz 1 rkm. Obiekt nie posiadał kopu-ły pancernej, co jest ewenementem na tym odcinku polskich umoc-nień. Obsadę schronu zapewniało ok. 8-10 żołnierzy. Wysunięty blisko granicy państwowej (przebiegała ok. 200-250 m na północ) miał, po-przez ostrzał przedpola pomiędzy nasypami kolejowymi, uniemożliwić przeciwnikowi zajęcie dogodnych stanowisk wyjściowych do natar-

cia na główną linię polskich umocnień. Schron jest w  dosyć dobrym stanie, szczególnie górna kondygnacja. Na dolnym poziomie podłoga za-lana jest wodą, której poziom waha się w  zależ-ności od pory roku i  opadów atmosferycznych. W 2012 roku teren w pobliżu obiektu został nadsy-pany o ok. 1,5 m. W rezultacie wejście do schronu zostało prawie zupełnie przysypane.

Wracamy do ulicy Krzyżowej i  rusza-my nią w prawo pod wiadukt. Po przejściu około 500 m przechodzimy pod wiaduktem ulicy Cho-rzowskiej i nadal ulicą Krzyżową, lekko pod górę podchodzimy w kierunku pierwszych zabudowań Łagiewnik. Zanim do nich dotrzemy, po prawej stronie zobaczmy kolejny obiekt (nr 6). To niewielki kubaturowo, dwukondygnacyjny schron bojowy z  1936 roku, o  klasie odporności „D”. Jego uzbrojenie stanowiły 3 ckm (jeden w pół-kopule pancernej oraz dwa za pancerzami piono-wymi w strzelnicach bocznych) i 1-2 rkm. Załoga liczyła ok. 10 ludzi. Schron położony był tuż obok przejazdu kolejowego (tory, zlikwidowane w 2006 roku, ciągnęły się w miejscu nieutwardzonej drogi przecinającej ulicę Krzyżową). Schron dozorował ogniem broni maszynowej odcinek granicy pań-stwowej przebiegający doliną Rowu Granicznego (zaledwie ok. 250 m od niego) pomiędzy idącą na północny-zachód linią kolejową, a ulicą Krzyżową schodzącą ku drodze Bytom-Chorzów. Stan obiek-tu jest nie najlepszy. Kolejne, powojenne remonty pobliskiej ulicy i  nieistniejących już torów, pod-niosły otaczający teren o ok. 1-1,5 m (wejście do schronu jest częściowo zasypane) i  doprowadziły

Page 95: Spacerem po Bytomiu

95SPACER ŚLADEM PRZEDWOJENNYCH POLSKICH

FORTYFIKACJI GRANICZNYCH W ŁAGIEWNIKACH

do stopniowego zalania wnętrza budowli wodą. Z  drugiej strony, utrzymujący się od lat wysoki poziom wody, powstrzymał penetrację i kradzieże. W przeprowadzonej kilka lat temu akcji Stowarzy-szenia „Pro Fortalicium” udało się, po wypompo-waniu wody przez straż pożarną, wydobyć z dolnej kondygnacji wiele unikatowych już dzisiaj elemen-tów wyposażenia. Na ich podstawie powstały re-pliki, którymi urządzono izby muzealne stowarzy-szenia. Przed wyruszeniem w dalszą drogę warto, zachowując odpowiednie środki ostrożności, wejść na stropodach schronu. Rozciąga się stąd, prawie nie przekształcona, panorama dawnego pasa gra-nicznego.

Idziemy dalej ulicą Krzyżową. Po ok. 300 m skręcamy w prawo w kierunku bramy stadionu klubu sportowego ŁKS „Łagiewniki”. Za znajdują-cymi się na wprost zabudowaniami socjalnymi sta-dionu, w obniżeniu terenu po lewej stronie znajdu-je się następny obiekt (nr 7). Przed nami polowy schron piechoty, wybudowa-ny prawdopodobnie w ostatnich miesiącach przed wybuchem wojny. Świadczą o tym deski szalunku pozostawione w strzelnicy. W tym czasie wzmac-niano takimi schronami międzypola i  przedpola powstałych wcześniej fortyfikacji. Jego zadaniem było wspieranie ogniem bocznym 1-2 rkm-ów sta-nowisk piechoty. Budowla ma prostą konstrukcję (jedno pomieszczenie, do którego przylega wejście w formie przelotni, brak drzwi pancernych i pan-cerzy w strzelnicach) oraz niską klasę odporności „B” (załoga składająca się z 4-6 żołnierzy powin-

na przeżyć trafienie pociskiem 155 mm). Schron posiadał od strony północnej nasyp ziemny, który został jednak niefortunnie usunięty osiem lat temu podczas prac porządkowych. Otoczenie budowli jest silnie przekształcone – przed wojną ciągnęły się tutaj opadające w kierunku Rowu Granicznego pola uprawne i łąki.

Wracamy na ulicę Krzyżową i po przej-ściu kilkudziesięciu metrów, naprzeciwko wylotu ulicy Cyryla i Metodego, skręcamy w prawo skos w  wąską uliczkę równoległą do ulicy Krzyżo-wej. Dochodzimy nią do ulicy Świętochłowickiej. W  miejscu skrzyżowania znajdował się kolejny

niewielki schron bojowy (gabarytami po-równywalny z obiektem nr 6) z 1936 roku, wysadzony w  latach 50-tych XX wieku. Według zebranych relacji, jego uzbrojenie stanowiły 3 ckm (w  strzelnicy czołowej i dwóch bocznych) oraz 1-2 rkm. Nie po-siadał kopuły pancernej. Załoga liczyła 10-12 osób. Prawdopodobnie zbudowany był w  klasie odporności „D”. Miał zwalczać bezpośrednim ogniem broni maszyno-wej przeciwnika próbującego wedrzeć się do Łagiewnik wzdłuż osi ważnej trans-granicznej szosy Bytom–Świętochłowi-ce–Katowice (obecnie ulice Łagiewnicka i Świętochłowicka w Bytomiu).  Skręcamy w lewo w ulicę Święto-

chłowicką, przechodzimy przejściem dla pieszych ulicę Krzyżową oraz Świętochłowicką. Można w  tym miejscu przerwać spacer i  wrócić do By-tomia. Obok znajduje się przystanek autobuso-wy (linie 201, 227, 607) , a  w  perspektywie, po zakończeniu odbudowy torów, także przystanek tramwajowy (linia 7). Natomiast osoby kontynu-ujące wycieczkę powinny skręcić w prawo w bie-gnącą pomiędzy parkiem ze stawem, a  ogródka-mi działkowymi ul. Spacerową. Po przejściu ok. 300 m, po lewej stronie, powyżej miejsca, gdzie asfaltowa nawierzchnia przechodzi w  szutro-wą, zobaczymy kopuły pancerne obiektu nr 8. Jest to najciekawsza spośród bytomskich budowli fortyfikacyjnych: ciężki schron bojowy z  trady-torem artyleryjskim (tradytor to ukryty element fortyfikacji przeznaczony do prowadzenia ognia bocznego). Zbudowany w  klasie odporności „D”

Page 96: Spacerem po Bytomiu

96

w 1936 roku, uzbrojony był w armatę polową wz. 97 kal. 75 mm, armatę przeciwpancerną Bofors wz. 36 kal. 37 mm, 3 ckm i 2 rkm. Załogę stanowiło ok. 20 żołnierzy. Schron jest dwukondygnacyjny (w  sumie na obu poziomach znajduje się blisko dwadzieścia po-mieszczeń i zakamarków), posiada pancerną kopułę obserwacyjną i półkopułę pancerną do prowadze-nia ognia ckm. Spełniał jednocześnie kilka zadań. Broń ma-

szynowa i armata przeciwpancerna miały ryglować wspomnianą już ważną drogę Bytom–Świętochło-wice–Katowice (jeden z głównych spodziewanych kierunków natarcia przeciwnika). Armata 75 mm ukryta w tradytorze mogła ostrzeliwać cele w kie-runku zachodnim (dolinę granicznej na tym od-cinku Bytomki, wraz z przecinającymi ją szosami). Z  kopuły obserwacyjnej, wykorzystującej dosko-nały niegdyś widok roztaczający się z tego miejsca,

można było wejrzeć w głąb teryto-rium niemieckiego oraz korygo-wać ogień własnej artylerii. Obecny stan schronu jest nie-zły. Dostępne wejścia są od lat zamurowane, co utrudnia jego niepożądaną eksplorację i  dalszą dewastację. W  2005 roku władze Bytomia sfinansowały wycinkę porastającej go gęstej roślinności, oczyszczenie otoczenia oraz czę-ściowe odtworzenie równi ognio-wych. Niestety, od tego czasu nic więcej nie zrobiono, a  budowla warta jest renowacji i  lepszego wyeksponowania. Kontynuujemy wycieczkę

ulicą Spacerową, która stopnio-

Page 97: Spacerem po Bytomiu

97SPACER ŚLADEM PRZEDWOJENNYCH POLSKICH

FORTYFIKACJI GRANICZNYCH W ŁAGIEWNIKACH

wo zamienia się w  drogę gruntową. Po ok. 200 m dochodzimy do ulicy Szyby Rycerskie, w  któ-rą skręcamy w  lewo. W  miejscu, gdzie kończy się nawierzchnia asfaltowa, skręcamy w  pra-wo w  nieutwardzoną drogę, kierując się ku wi-docznej w  oddali bramie przedsiębiorstwa. Ok. 30 m przed bramą (tutaj droga wybrukowana jest trylinką, czyli sześciokątnymi bloczkami beto-nowymi), po lewej stronie na wzgórku znajduje się obiekt nr 9.Jest to stosunkowo duży, jednokondygnacyjny schron bojowy z  1937 roku, o  klasie odporno-ści „D”. Reprezentuje on nowszy typ polskich konstrukcji fortyfikacyjnych, do których wpro-wadzono wiele ulepszeń. Uzbrojenie obiektu sta-nowiły 3 ckm (jeden w kopule pancernej oraz dwa w  bocznych strzelnicach gazoszczelnych wz.37)

oraz 1-2 rkm. Załoga liczyła ok. 12-15 ludzi. Schron miał za zadanie dozorować ogniem broni maszynowej odcinek granicy państwowej przebie-gający doliną Bytomki oraz chronić flankę sąsied-niego obiektu nr 8 (schronu z tradytorem). Ponad-to bronił dostępu od strony granicy do ważnego dla gospodarki kraju, pobliskiego zakładu przemy-słowego – huty „Zygmunt”. W nocy z 31 sierpnia na 1 września 1939 roku schron został zdobyty wskutek zaskoczenia przez silny niemiecki oddział dywersyjny (Freikorps), który dążył do przeję-cia kontroli nad hutą jeszcze przed rozpoczęciem wojny. Zdecydowany kontratak sił polskich wyparł agresorów za Bytomkę, zadając im znaczne straty w  zabitych, rannych i  wziętych do niewoli. Pier-wotnie od strony zaplecza schronu przebiegały

Page 98: Spacerem po Bytomiu

98

tory kolei przemysłowej, wobec tego w  nie-typowy sposób rozwiązano problem wej-ścia do budowli. Pod torowiskiem po-prowadzono do niego poternę (przejście podziemne) długości ok. 10 m, chronioną przez dwie kolejne strzelnice obrony wejścia. W  okre-sie powojennym, z  inicjatywy obrony cywilnej huty „Zygmunt”, która objęła schron, tunel został przedłużony o następne ok. 30 m korytarza, prze-biegającego pod kątem prostym do osi pierwotnej poterny. Zejście do niego znajduje się kilkadziesiąt metrów na wschód od schronu, w  kępie zarośli (przy drodze, którą przyszliśmy tutaj). Stan schro-nu jest niezły. Kilka lat temu, w związku z likwida-cją huty, za zgodą bytomskiego konserwatora

zabytków, ocalałe wyposażenie ruchome schronu zostało wymontowane i  zmagazyno-wane przez Stowarzyszenie „Pro Fortalicium”. Wracamy do ulicy Szyby Rycerskie i  kierujemy się nią w  prawo ku widocznym ceglanym wielorodzinnym budynkom oraz resztkom dawnej wieży ciśnień. Wijąca się ulica, wyłożona trylinką, doprowadzi nas do dawnej głównej bramy huty i  do uli-cy Fabrycznej. Skręcamy nią w  lewo pod górę. Kilkadziesiąt metrów dalej po prawej mijamy kamień-pomnik, upamiętniający obronę huty „Zygmunt” w  1939 roku. Nie-stety, stalowa tablica informująca o  tym

wydarzeniu, została kilka lat temu skra-dziona. W  miejscu, gdzie ulica Fabryczna osiąga kulminację, na terenie prywatnym za betono-wym ogrodzeniem (posesja nr 29), znajduje się obiekt nr 10.Jest to dwukondygnacyjny schron bojowy z 1936 roku, o  klasie odporności „D”. Pokrojem i  roz-planowaniem przestrzeni wewnętrznej podob-ny do obiektu nr 6, dysponował jednak słab-szym uzbrojeniem, składającym się z  2 ckm (w  półkopule pancernej i  za płytą pancerną do ognia bocznego) oraz 1-2 rkm. Załoga składała się z ok. 8 żołnierzy. Zadaniem schronu było wspoma-ganie tylnej linii obrony w zachodniej części punk-tu oporu „Łagiewniki”, a szczególnie zabezpiecze-nie zaplecza obiektu nr 8 (schronu z tradytorem).

Schron jest zaśmiecony, ale znajduje się w  nie najgorszym stanie, na co wpływ ma jego niedostępność (teren prywatny) oraz gęsta roślinność osła-niająca budowlę przed ciekawskimi. Oba te czynniki sprawiły, iż w  środ-ku zachowały się niektóre, rzadkie już obecnie, elementy wyposażenia, np. relikty systemu wentylacji.

Idziemy dalej ulicą Fabryczną do ulicy Świętochłowickiej. W  po-bliżu ich skrzyżowania znajduje się przystanek autobusów linii 201, 227, 607 (wkrótce też tramwaju linii 7), którymi można wrócić do centrum Bytomia.

Page 99: Spacerem po Bytomiu

99Bibliografia

Archiwalia:

Archiwum Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w BytomiuArchiwum Budowlane Urzędu Miejskiego w Bytomiu

Księgi adresowe :

- Adressbuch der Stadt Beuthen O.S. und der ländlichen Ortschaften des Kreises Beuthen 2. Jg. 1880, hrsg. Robert Laube, Beuthen O/S 1880.- Adressbuch der Stadt Beuthen O.S. einschließlich des Verwaltungsbezirks Schwarzwald und der Nachbargemeinde Rossberg. 1912-1913, hrsg. Georg Meier, Beuthen [1912].- Adressbuch der Stadt Beuthen OS. einschließlich der zum Landkreis Beuthen OS. Gehörenden Gemeinden Bobrek, Friedrichwille, Karf, Miechowitz, Rokittnitz, Schomberg, Stollarzowitz.1927, Beuthen [1927].- Adressbuch Beuthen O/S. einschließlich der Gemeinden Bobrek-Karf, Mechtal und Martinau. 1937, Beuthen 1937.

Opracowania niepublikowane:

- Bestand und Lage, Notstände und Lebensbedürfnisse der evangelischen Kirchengemeinde Beuthen O/S., von Superitendent Pastor primarius Schmula in Beuthen O/S. [Beuthen] 1924. [Maszynopis w Archiwum Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Bytomiu]- Tadeusz B. Hadaś, Flora naczyniowa Lasu Segieckiego i  jego wschodnich obrzeży [praca magisterska], Katowice 1997

Publikacje zwarte:

- Tomasz Biskup, Maciej Droń, Tomasz Śmiałek, Obszar Warowny „Śląsk”, punkty oporu „Łagiewniki” i „Godula” – ścieżka dydaktyczna, Bytom 2002.- Bytom w  cieniu dwóch totalitaryzmów. Szkice z  dziejów miasta, red. Sebastian Rosenbaum, Katowice 2012.- Bytom. Zarys rozwoju miasta, praca zbiorowa pod red. Wacława Długoborskiego, Warszawa - Kraków 1979.- Bytomski słownik biograficzny, red. Jan Drabina, Bytom 2004.- Bytomskie zabytki, praca zbiorowa pod red. Jana Drabiny, Bytom 2001.- Piotr Cempulik, Roland Dobosz, Ścieżka dydaktyczn na Garbie Tarnogórskim. 1. Las Segiecki, Katowice 1997.- Władysław Dąbrowski, KWK „Centrum-Szombierki” 1878-1998, Bytom 1998.- Małgorzata Derus, Kapliczki i krzyże przydrożne Bytomia, Bytom 2006.- Jan Drabina, Historia Bytomia 1254-2000, Bytom 2000.- Maciej Droń, Był sobie Bytom, Bytom 2001.- Bytom i  jego dziedzictwo w  750-lecie nadania praw miejskich, red. Gabriela Bożek, Katowice 2004.- Cmentarze bytomskie od średniowiecza do współczesności, red. Jan Drabina, Bytom 1999.

Bibliografia

Page 100: Spacerem po Bytomiu

100

- Tadeusz Dybeł, Józef Hebliński, Historia Miechowic i kronika kopalni „Miechowice”, Bytom 1988.- Dziedzictwo poczty. Region województwa śląskiego, red. Ariana Gano-Kotula, Bytom 2001.- Encyklopedia powstań śląskich, red. F. Hawranek, A. Kwiatek, W. Lesiuk, M. Lis, B. Reiner, Opole 1982.- Ewa von Tiele-Winckler – Matka Ewa 31.10.1866-21.06.1930, red. Rudolf Pastucha, tłum. i oprac. Anna Sikorska, Katowice 1998.- Fortyfikacje Obszaru Warownego „Śląsk”. Historia. Przewodnik, praca zbiorowa pod red. Dariusza Pietruchy, Piekary Śląskie 2006.- Marcin Hałaś, Przemysław Nadolski , Dariusz Walerjański, Ślad przeszłości. Bytom wielokulturowy, Bytom 2004.- Historia KWK „Bobrek”, red. Józef Hebliński, Bytom 2003.- Małgorzata Kaganiec, Tajemnice bytomskich kamienic, Bytom 1997.- Leonard Kłos, Edward Wieczorek, Miechowice. Rowerem przez dzieje, Bytom 2005.- Leonard Kłos, Edward Wieczorek, Z biegiem Bytomki, Bytom 2009.- Jarosław A. Krawczyk, Przemysław Nadolski, Atlas historyczny Bytomia, Bytom 2006.- Arkadiusz Kuzio-Podrucki, Tiele-Wincklerowie. Arystokracja węgla i stali, Bytom 2006.- Max Kopfstein, Geschichte der Synagogen-Gemeinde in Beuthen O/S, Beuthen 1891.- Muzeum Górnośląskie w  Bytomiu. 100 lat dziejów, red. Mieczysław Dobkowski i Jan Drabina, Bytom 2011.- Aleksandra Namysło, Utracone nadzieje. Ludność żydowska w województwie śląskim/ katowickim w latach 1945-1970. Lost hops. Jews in the Silesian/Katowicki Voivodeship in years 1945-1970, Katowice 2012.- Przemysław Nadolski, Bytom przełomu wieków XIX i XX. Opowieść o życiu miasta, Łodź 2012.- Przemysław Nadolski, Edward Wieczorek, Ze spiżu i granitu. Pomniki Bytomia, Bytom 2012.- Hugo Solger, Der Kreis Beuthen in Oberschlesien mit besonderer Berücksichtigung der durch Bergbau und Huttenbetrieb in ihm hervorgerufenen eigenthümlichen Arbeiter- und Gemeinde-Verhaltnisse, Breslau 1860.- Srebrne miasto czyli bytomskie legendy i  podania, zebr. i  oprac. Bernard Szczech, Bytom 2000.- Szkice z dziejów Bytomia, red. Jan Drabina, Bytom 1984.- Tomasz Śmiałek, Zabytkowe budynki szkolne śródmieścia Bytomia, Bytom 2007.- Edward Wieczorek, Bytom i okolice. Przewodnik turystyczny, Bytom 2009.- Zabytki Bytomia, red. Jan Drabina, Bytom 1988.

Foldery [druki ulotne] Biura Promocji Bytomia:

- Mariusz Senderowski, Tomasz Śmiałek, Bytomskie koleje i dworce kolejowe, 2003. - Mariusz Senderowski, Tomasz Śmiałek, Bytomskie tramwaje, 2003. - Anna Śmiałek, Tomasz Śmiałek, Bytomskie siedziby władz, 2004.

Page 101: Spacerem po Bytomiu

101Bibliografia

SPACEREM PO BYTOMIUPRZEWODNIK DLA POSZUKUJĄCYCH…

BYTOM 2013ISBN 978-83-62234-64-6

ANNA ŚMIAŁEK MACIEJ DROŃ TOMASZ ŚMIAŁEK

AN

NA Ś

MIA

ŁEK

MA

CIE

J D

RO

Ń

TO

MA

SZ Ś

MIA

ŁEK

S

PAC

ER

EM P

O B

YTO

MIU

PR

ZE

WO

DN

IK D

LA P

OS

ZU

KU

JĄC

YC

H…