37
ERNEST HEMINGWAY STARY CZŁOWIEK I MORZE

Stary Człowiek i Morze

Embed Size (px)

Citation preview

  • ERNEST HEMINGWAY

    STARY CZOWIEK I MORZE

  • By starym czowiekiem, ktry owi ryby w Golfstromie pywajc samotnie odzi i oto ju od osiemdziesiciu czterech dni nie schwyta ani jednej. Przez pierwsze czterdzieci dni pywa z nim pewien chopiec. Ale po czterdziestu jaowych dniach rodzice owiadczyli mu, e stary jest teraz bezwzgldnie i ostatecznie salao, co jest najgorsz form okrelenia pechowy i chopiec na ich rozkaz popyn inn odzi, ktra w pierwszym tygodniu zowia trzy dobre ryby. Smucio go to, e stary co dzie wraca z pust odzi, wic zawsze przychodzi i pomaga mu odnosi zwoje linek albo osk i harpun i agiel owinity dokoa masztu. agiel by wylatany workami od mki, a zwinity wyglda jak sztandar nieodmiennej klski.Stary by suchy i chudy, na karku mia gbokie bruzdy. Brunatne plamy po niezoliwym raku skry, wystpujcym wskutek odblasku soca na morzach tropikalnych, widniay na jego policzkach. Plamy te biegy po obu stronach twarzy, a rce mia poorane gbokimi szramami od wycigania link cikich ryb. Ale adna z tych szram nie bya wiea. Byy one tak stare jak erozje na bezrybnej pustyni. Wszystko w nim byo stare prcz oczu, ktre miay t sam barw co morze i byy wesoe i niezomne.- Santiago - powiedzia do niego chopiec, kiedy wspinali si na stromy brzeg od miejsca, gdzie staa d wcignita na piasek. - Mgbym znw z tob popyn. Zarobilimy troch pienidzy.Stary nauczy chopca owi ryby i chopiec go kocha.- Nie - odrzek stary. - Jeste na szczliwej odzi. Zosta z nimi.- A przypomnij sobie, jak kiedy przez osiemdziesit siedem dni nie zapae ani jednej ryby, a potem przez trzy tygodnie owilimy co dzie takie wielkie.- Pamitam - odpowiedzia stary. - Wiem, e nie dlatego odszede ode mnie, e zwtpi.- Tata kaza mi odej. Jestem jeszcze may i musz go sucha.- Wiem - rzek stary. - To cakiem normalne.- Bo on ju nie bardzo wierzy.- A nie - powiedzia tamten. - Ale my wierzymy, prawda?- Tak - odpar chopiec. - Mog ci poczstowa piwem na Tarasie? Potem zabierzemy rzeczy do domu.- Czemu nie? - powiedzia stary. - Midzy rybakami... Siedzieli na Tarasie i wielu rybakw podkpiwao ze starego, ale on si nie gniewa. Starsi patrzyli na niego i robio im si smutno. Jednak nie pokazywali tego po sobie i rozmawiali uprzejmie o prdzie i o gbokoci, na jak zapucili linki, i o tym, e pogoda si ustalia, i o wszystkim, co widzieli. Ci, ktrym powiodo si tego dnia, ju wrcili, wypatroszyli swoje marliny i ponieli je rozcignite na dwch deskach - a pod kocami kadej uginao si dwch ludzi - do skadu ryb, gdzie czekay na samochd-chodni, ktry mia je zabra na targ do Hawany. Ci, co zowili rekiny, zanieli je do przetwrni po drugiej stronie zatoczki, tam za podcignito ryby na blokach, wyjto wtroby, odcito petwy, a po zdjciu skry miso pokrajano na paski, eby je nasoli.Kiedy wiatr wia od wschodu, do przystani dolatyway zapachy z przetwrni, ale dzi ledwie si je czuo, bo wiatr przesun si na pnoc, a potem usta i na Tarasie byo przyjemnie i sonecznie.- Santiago - zacz chopiec.- A co? - odezwa si tamten. Trzyma w rce szklank i myla o tym, co byo przed wielu laty.- Mgbym ci przynie sardynek na jutro?- Nie. Id pogra w baseball. Jeszcze mog wiosowa, a Rogelio zarzuci sie.- Bardzo bym chcia. Bo jak nie mog z tob owi, to chocia chciabym na co si przyda.- Postawie mi piwo - powiedzia stary. - Ju jeste mczyzn.- Ile lat miaem, jak mnie pierwszy raz wzie do odzi?

  • - Pi. Kiedy wycignem ryb za wczenie i o mao ci nie zabia; niewiele brakowao, a rozwaliaby d na kawaki. Pamitasz?- Pamitam, jak trzepaa i bia ogonem i jak awka trzasa, i to omotanie pak. Pamitam, jak mnie rzucie na dzib, gdzie byy mokre zwoje lin, i czuem, e caa d drga, i syszaem, jak walie ryb pak, jakby kto zrbywa drzewo, i pamitam ten sodki zapach krwi na sobie.- Czy ty naprawd pamitasz, czy te to ja ci tylko opowiadaem?- Pamitam wszystko, odkd pierwszy raz popynem z tob.Stary popatrzy na niego swymi wyblakymi od soca, ufnymi, kochajcymi oczami.- Gdyby ty by mj, wzibym ci z sob i zaryzykowa - rzek. - Ale ojca i matki i pywasz w szczliwej odzi.- A mgbym ci przynie sardynki? Wiem, gdzie mona dosta jeszcze cztery przynty.- Zostay mi z dzisiejszego dnia. Woyem je do soli, do skrzynki.- Pozwl mi przynie cztery wiee.- Jedn - powiedzia stary. Nadzieja i ufno nigdy go nie opuszczay. A teraz przybieray na sile jak bryza, ktra si wzmaga.- Dwie - rzek chopiec.- Niech bd dwie - zgodzi si stary. - A nie ukrade ich czasem?- Ukradbym - odpar chopiec. - Ale te kupiem.- Dzikuj ci - powiedzia stary. By zbyt prosty, eby si zastanawia, kiedy osign pokor. Wiedzia jednak, e j osign, wiedzia te, e nie ma w tym nic haniebnego i e nie pociga to za sob utraty prawdziwej dumy.- Przy takim prdzie powinien by jutro dobry dzie - rzek.- Gdzie popyniesz? - zapyta chopiec.- Daleko, eby wrci, jak wiatr si zmieni. Chc by na morzu, nim si rozwidni.- Sprbuj namwi mojego, eby te wypyn daleko. Wtedy, jak zapiesz co naprawd duego, bdziemy mogli ci pomc.- On nie lubi owi za daleko od brzegu.- Nie - powiedzia chopiec. - Ale ja potrafi wypatrzy to, czego on nie dojrzy, na przykad koujcego ptaka, i namwi go, eby popyn za delfinami.- Takie ma kiepskie oczy?- Jest prawie lepy.- Dziwne - powiedzia stary. - Nigdy nie pywa na wie. A wanie od tego psuje si wzrok.- Przecie ty przez cae lata owie wie u Wybrzey Moskitw, a oczy masz dobre.- Bo ze mnie dziwny staruch.- A masz teraz do siy, eby da rad naprawd duej rybie?- Chyba tak. Poza tym jest wiele sposobw.- Zabierzmy rzeczy do domu - powiedzia chopiec. - ebym mg wzi siatk i pj po te sardynki.Wyjli osprzt z odzi. Stary zarzuci na rami maszt, a chopiec wzi drewnian skrzynk ze zwojami mocno splecionych brunatnych linek i osk, i harpun z drzewcem. Pudeko z przyntami zostao na rufie odzi razem z pak, ktr oguszao si due ryby po przycigniciu ich do burty. Nikt nie ukradby nic staremu rybakowi, ale lepiej byo zabra agiel i cikie linki do domu, bo rosa bya dla nich szkodliwa, a stary, chocia mia cakowit pewno, e nikt z miejscowych go nie okradnie, uwaa, e zostawianie w odzi oska i harpuna stwarza niepotrzebn pokus.Ruszyli razem drog do chaty starego i weszli przez drzwi, ktre byy otwarte. Stary opar o cian maszt ze zwinitym aglem, a chopiec postawi obok skrzynk i reszt sprztu. Maszt

  • by prawie tak dugi jak jedyna izba chaty. W chacie zbudowanej z twardych lici palmy krlewskiej, zwanych guano, byo ko, st, jedno krzeso, a na klepisku miejsce, gdzie gotowano na wglu drzewnym. Na brunatnej cianie ze spaszczonych, zachodzcych na siebie lici silnie uwknionego guano wisia kolorowy obrazek witego Serca Jezusowego i drugi, przedstawiajcy Najwitsz Pann z Cobre. Byy to pamitki po onie starego. Niegdy na cianie wisiaa te kolorowana fotografia ony, ale j zdj, bo patrzc na ni czu si zbyt samotny; leaa teraz na pce w rogu, pod czyst koszul.- Co masz do jedzenia? - zapyta chopiec.- Garnek tego ryu z ryb. Chcesz troch?- Nie. Bd jad w domu. Rozpali ogie?- Nie, sam pniej rozpal. Mog te zje ry na zimno.- Mona wzi siatk?- No pewnie.Nie byo adnej siatki i chopiec pamita, kiedy j sprzedali. Ale mimo to co dzie stwarzali sobie t sam fikcj. Nie byo garnka z tym ryem i ryb, i chopiec te o tym wiedzia.- Osiemdziesit pi to szczliwa liczba - rzek stary. - Jakby ci si podobao, gdybym przywiz ryb, co by waya z gr tysic funtw?- Wezm siatk i pjd po sardynki. Posiedzisz na progu w socu?- Dobrze. Mam wczorajsz gazet, to sobie poczytam o baseballu.Chopiec nie wiedzia, czy i wczorajsza gazeta nie jest fikcj. Ale stary wycign j spod ka.- Perico mi da w bodedze - wyjani.- Wrc, jak ju bd mia sardynki. Poo twoje i moje na lodzie, a jutro rano si podzielimy. Jak przyjd, opowiesz mi o baseballu.- Jankesi nie mog przegra.- Ale ja si boj tych Indian z Cleveland.- Wierz w Jankesw, synku. Pamitaj o wielkim Di Maggio.- Boj si i Tygrysw z Detroit, i Indian z Cleveland.- Uwaaj, bo jeszcze si zlkniesz nawet Czerwonych z Cincinnati i Biaych Poczoch z Chicago.- Przejrzyj to i opowiedz mi, jak wrc.- Mylisz, e warto kupi los na loteri z numerem osiemdziesitym pitym? Bo to jutro osiemdziesity pity dzie.- Moemy - powiedzia chopiec. - Ale co z twoim wielkim rekordem osiemdziesiciu siedmiu dni?- To si nie moe powtrzy. Mylisz, e znajdziesz osiemdziesitk pitk?- Mog zamwi.- Jeden los. To jest dwa i p dolara. Od kogo mona by tyle poyczy?- Nic trudnego. Zawsze mog poyczy dwa i p dolara.- Ja chyba te. Tylko e staram si nie poycza. Bo to najpierw poyczasz, a potem ebrzesz.- Uwaaj, eby si nie zazibi - powiedzia chopiec. - Pamitaj, e to wrzesie.- Miesic, w ktrym przychodz wielkie ryby - odpar stary. - Byle kto potrafi by rybakiem w maju.- No, id po te sardynki - rzek chopiec.Kiedy wrci, tamten spa w krzele, a soce ju zaszo. Chopiec zdj z ka stary wojskowy koc i rozoy go na oparciu krzesa i na ramionach rybaka. Dziwne to byy ramiona, wci jeszcze silne, cho bardzo stare; szyja te bya mocna, a bruzdy mniej widoczne, gdy spa i gowa opada mu na piersi. Koszul tyle razy atano, e przypominaa agiel, a aty spowiay na

  • socu i przybray najrozmaitsze odcienie. Gowa starego bya jednak bardzo sdziwa, a kiedy mia zamknite oczy, w twarzy nie byo ycia. Gazeta leaa na jego kolanach, i rka swoim ciarem przytrzymywaa j wrd podmuchu wieczornej bryzy. By boso.Chopiec odszed, a kiedy wrci, stary wci jeszcze spa.- Obud si - powiedzia chopiec i pooy mu rk na kolanie.Stary otworzy oczy i przez chwil powraca z bardzo daleka. Potem umiechn si.- Co tam masz? - zapyta.- Kolacj - odpowiedzia chopiec. - Zjemy teraz kolacj.- Nie jestem godny.- Chod co zje. Nie moesz owi ryb i nie je.- Ju tak bywao - powiedzia stary wstajc i skadajc gazet. Potem zabra si do skadania koca.- Nie zdejmuj tego koca - rzek chopiec. - Pki ja yj, nie bdziesz jedzi na pow bez jedzenia.- W takim razie yj dugo i uwaaj na siebie - powiedzia stary. - Co jemy?- Czarn fasol z ryem, przypiekane banany i troch duszonego misa.Chopiec przynis to z Tarasu w podwjnej metalowej menace. W kieszeni mia dwa komplety noy, widelcw i yek, kady zawinity w papierow serwetk.- Kto ci to da?- Martin. Waciciel.- Musz mu podzikowa.- Ju mu podzikowaem. Ty nie musisz dzikowa.- Dam mu miso z brzucha wielkiej ryby - powiedzia stary. - Czy on ju kiedy przysa nam jedzenie?- Chyba tak.- Wic musz mu da co wicej ni miso z brzucha. Bardzo o nas dba.

    -- Przysa dwa piwa.- Najbardziej lubi piwo w puszkach.- Wiem. Ale to jest Hatuey w butelkach; butelki zabieram z powrotem.- Poczciwy jeste - rzek stary. - Zjemy co?- Przecie ci prosiem - powiedzia agodnie chopiec. - Nie chciaem otwiera menaki, pki nie bdziesz gotw.- Ju jestem gotw - odrzek stary. - Musiaem tylko mie czas, eby si umy.Gdzie ty si umy? - pomyla chopiec. Wioskowy zbiornik wody by o dwie ulice dalej. Musz tu mie wod dla niego - postanowi - i mydo, i porzdny rcznik. Dlaczego jestem taki bezmylny? Trzeba mu sprawi drug koszul i kurtk na zim; jakie buty i jeszcze jeden koc.- To miso jest doskonae - powiedzia stary.- Opowiedz mi o baseballu - poprosi chopiec.- W Lidze Amerykaskiej wygrali Jankesi, tak jak mwiem - odpar tamten z radoci.- A dzi przegrali - powiedzia chopiec.- To nic nie znaczy. Wielki Di Maggio znowu wrci do formy.- Maj tam innych w druynie.- Naturalnie. Ale on przesdza spraw. W drugiej lidze musz midzy Brooklynem a Filadelfi wybra Brooklyn. Tylko e myl o Dicku Sislerze i tych jego wspaniaych rzutach w starym parku.

  • - Nikt lepiej nie potrafi. Podaje najdusz pik, jak w yciu widziaem.- Pamitasz, jak tu przychodzi na Taras? Chciaem go zabra na ryby, ale nie miaem miaoci go zaprosi. Pniej namawiaem ciebie i ty te nie miae odwagi.- Wiem. To by wielki bd. Mg z nami popyn. Mielibymy wspomnienie na cae ycie.- Chtnie bym wzi wielkiego Di Maggio na ryby - powiedzia stary. - Mwi, e jego ojciec by rybakiem. Moe on te by taki sam biedak jak my i potrafiby zrozumie.- Ojciec wielkiego Sislera nigdy nie by biedny i w moim wieku grywa w wielkich rozgrywkach ligowych.- Kiedy ja byem w twoim wieku, suyem jako prosty majtek na statku rejsowym, ktry pywa do Afryki, i wieczorami widywaem lwy nad brzegiem morza.- Wiem. Opowiadae mi.- Pogadamy o Afryce czy o baseballu?- Chyba o baseballu - odpar chopiec. - Opowiedz mi o wielkim Johnie Mc Graw. - Wymawia John przez jot.- Dawniej take czasem przychodzi na Taras. Ale by szorstki, ostry w sowach. I trudno byo da sobie z nim rade, jak popi. W gowie mia tylko baseball i konie. Przynajmniej zawsze nosi po kieszeniach spisy koni i czsto gada przez telefon koskie imiona.- wietny by z niego kierownik druyny - powiedzia chopiec. - Ojciec uwaa, e najlepszy.- Bo tu najczciej przyjeda - odpar stary. - Gdyby Durocher dalej si tu pokazywa co roku twj ojciec jego uwaaby za najlepszego.- A kto jest naprawd najlepszy: Luue czy Mik Gonzalez?- Myl, e s sobie rwni.- A najlepszym rybakiem jeste ty.- Nie. Znam innych, lepszych.- Que va? - zawoa chopiec. - Jest wielu dobrych rybakw i kilku wspaniaych. Ale nie ma takiego jak ty.- Dzikuj ci. Ucieszye mnie. Mam nadziej, e nie trafi si taka wielka ryba, ktra by nam pokazaa, e si mylimy.- Nie ma takiej ryby, jeeli wci jeste tak silny, jak mwisz.- Mog nie by tak silny, jak myl - powiedzia stary - ale znam wiele sposobw i jestem miay.- Teraz powiniene i do ka, eby jutro rano by wypoczty. A ja odnios to wszystko na Taras.- No to dobranoc. Obudz ci rano.- Jeste moim budzikiem.- A moim budzikiem jest wiek - odpar stary. - Dlaczego starzy ludzie budz si tak wczenie? Czy po to, eby mie duszy dzie?- Nie wiem - odpowiedzia chopiec. - Wiem tylko, e modzi chopcy sypiaj dugo i twardo.- Przypominam to sobie - rzek stary. - Zbudz ci w por.- Nie lubi, jak ten mj mnie budzi. Bo to tak, jakbym by gorszy od niego.- Wiem.- pij dobrze, staruszku.Chopiec wyszed. Jedli bez wiata, wic teraz stary po ciemku zdj spodnie i pooy si do ka. Spodnie zwin, eby zrobi sobie zagwek, a do rodka wsadzi gazet. Otuli si kocem i zasn na innych starych gazetach, ktrymi przykryte byy spryny ka.Usn szybko i ni o Afryce z tych czasw, kiedy by chopcem, o dugich, zotych plaach i plaach biaych, tak biaych, e a oczy bolay, o wysokich przyldkach i wielkich, brunatnych grach. Co noc y teraz na owym wybrzeu i w snach sysza huk fal i widzia przedzierajce si

  • przez nie odzie krajowcw. pic, czu wo smoy i paku na pokadzie, czu zapach Afryki, ktry rankiem przynosia bryza od ldu.Zazwyczaj kiedy ju poczu bryz ldow, wstawa i ubiera si, eby obudzi chopca. Tej nocy jednak zapach od ldu przyszed bardzo wczenie, on za przez sen wiedzia, e to jeszcze nie pora, wic ni dalej, by ujrze biae szczyty wysp wynurzajce si z morza, a potem zwidziay mu si rozmaite przystanie i redy Wysp Kanaryjskich.Nie niy mu si ju burze ani kobiety, ani wielkie wydarzenia, ogromne ryby, bjki czy mocowania, ani te wasna ona. Teraz ni ju tylko o rnych miejscach i o lwach na play. W zmroku igray jak mode koty, a on je kocha, podobnie jak kocha chopca. Chopiec nie ni mu si nigdy.Przebudzi si, spojrza przez otwarte drzwi na ksiyc, rozwin spodnie i nacign je. Za chat odda mocz i poszed drog, aby obudzi chopca. Dygota od porannego chodu. Wiedzia jednak, e z tego dygotania zrobi mu si ciepo i e niedugo ju bdzie wiosowa.Drzwi domu, w ktrym mieszka chopiec, nie byy zamknite na klucz, wic uchyli je i wszed stpajc cicho bosymi nogami. Chopiec spa w pierwszej izbie na skadanym ku i stary dojrza go wyranie przy wpadajcym tam wietle gasncego ksiyca. Uj chopca agodnie za stop i przytrzyma j, a w si zbudzi, obrci i spojrza na niego. Stary kiwn gow, a chopiec wzi z krzesa spodnie i wcign je, siedzc na ku. Stary rybak wyszed, chopiec za pody za nim. By senny, wic stary obj go za ramiona i powiedzia:- al mi ciebie.- Que va? - odpar chopiec. - Taki jest obowizek mczyzny.Szli do chaty starego, a wzdu caej drogi, w mroku, spieszyli bosi mczyni, niosc maszty swych odzi.Kiedy dotarli do chaty, chopiec wzi zwoje linek zoone w koszyku, harpun i osk, a stary zarzuci na rami maszt ze zwinitym aglem.- Chcesz kawy? - zapyta chopiec.- Wsadzimy sprzt do odzi, a potem si napijemy. Napili si kawy z puszek po skondensowanym mleku w budce, gdzie wczesnym rankiem obsugiwano rybakw.- Jak si spao, staruszku? - zapyta chopiec. Teraz ju przytomnia, cho nadal ciko mu byo rozsta si ze snem.- Doskonale, Manolin - odpar rybak. - Czuj si dzisiaj pewnie.- Ja te - powiedzia chopiec. - A teraz musz i po twoje i moje sardynki i po wiee przynty dla ciebie. Ten mj sam przynosi nasz osprzt. Nie chce, eby kto inny nosi cokolwiek.- U nas inaczej - zauway stary. - Pozwalaem ci nosi rne rzeczy, kiedy miae pi lat.- Wiem o tym - powiedzia chopiec. - Zaraz wrc. Napij si jeszcze kawy. Mamy tu kredyt.Odszed boso po koralowych skaach do chodni, gdzie przechowywano przynty.Stary powoli yka kaw. Miaa mu wystarczy na cay dzie, wiedzia wic, e powinien j wypi. Od dawna ju znudzio mu si jedzenie, tote nigdy nie zabiera obiadu. Na dziobie odzi mia flaszk z wod i nie potrzeba mu byo nic wicej do wieczora.Chopiec wrci, niosc sardynki i dwie przynty zawinite w gazet; poszli do odzi wydeptan ciek, czujc pod stopami piach i kamyki, dwignli d i zepchnli j na wod.- Wszystkiego dobrego, stary.- Wszystkiego dobrego - odpowiedzia tamten. Umocowa wizadami wiosa w dulkach i pochyliwszy si do przodu, zagarn wod pirami wiose i zacz w ciemnociach wypywa z przystani. odzie z innych pla te wyruszay na morze i stary rybak sysza, jak ich wiosa

  • zanurzaj si i odpychaj wod, chocia nie mg nic dojrze, gdy ksiyc ju zaszed za wzgrza.Czasem kto przemwi w jakiej odzi. Wikszo ich jednak pyna w ciszy, przerywanej jedynie pluskiem wiose. Za wylotem przystani rozproszyy si i kada podya w t stron oceanu, gdzie spodziewaa si znale ryby. Stary pamita, e ma wypyn daleko; zapach ldu pozosta ju w tyle, a on wiosowa prosto w czyst, porann to oceanu. Dostrzeg w morzu fosforescencj wodorostw, pync nad miejscem, ktre rybacy zwali wielk studni, poniewa bya tam naga gbina liczca siedemset sni, gdzie gromadziy si wszelkie odmiany ryb dziki wirowi wytwarzanemu przez prd uderzajcy o strome ciany dna oceanu. Tu byy skupiska krewetek i ryb uywanych na przynty, a czasem, gdzie w najgbszych rozpadlinach, awice mtw, ktre noc wypyway prawie na sam powierzchni i staway si erem wszelkich wdrujcych ryb.Stary czu w mroku zblianie si witu, a wiosujc, sysza drcy dwik, gdy latajce ryby wyskakiway z wody, i syk ich sztywnych, napitych skrzyde, kiedy wzbijay si w ciemno. Bardzo lubi latajce ryby: byy one najwikszymi jego przyjacikami na oceanie. al mu byo ptakw, a zwaszcza maych, delikatnych, ciemnych rybitw, ktre wci latay, rozgldajc si za czym i prawie nigdy nic nie znajdujc. Pomyla: Ptaki maj cisze ycie ni my, z wyjtkiem drapienikw i tych duych, silnych. Dlaczego stworzono ptaki tak kruche i wte jak te jaskki morskie, jeeli ocean potrafi by tak okrutny? Jest dobry i bardzo pikny. Ale umie te by okrutny, a przychodzi to nagle, i takie ptaki, co lataj muskajc wod i polujc, i maj sabe, smutne gosy, s za delikatne na morze.Zawsze nazywa w myli morze: la mar, bo tak nazywaj je ludzie po hiszpasku, gdy je kochaj. Czasami ci, co je kochaj, mwi o nim ze sowa, ale zawsze tak, jakby chodzio o kobiet. Niektrzy modzi rybacy - ci, co uywali boi jako pywakw do linek i mieli motorwki kupione wtedy, gdy wtroby rekinw przyniosy im duo pienidzy - mwili o nim el mar, co jest rodzaju mskiego. Mwili o nim jak o przeciwniku bd miejscu, bd nawet wrogu. Ale stary zawsze myla o nim w rodzaju eskim, jako o czym, co udziela albo odmawia wielkich ask, a jeli robi rzeczy straszne i ze, to dlatego, e nie moe inaczej. Ksiyc dziaa na ni jak na kobiet - myla.Wiosowa rwno i nie wymagao to wysiku, bo dobrze utrzymywa szybko, a powierzchnia oceanu bya gadka, tylko prd kbi si od czasu do czasu. Pozwala prdowi wykonywa jedn trzeci pracy i kiedy zaczo wita, stwierdzi, e jest ju dalej, ni si spodziewa by o tej godzinie.Przez tydzie obrabiaem wielk studni i nic nie zdziaaem - pomyla. - Dzi bd owi tam, gdzie s awice bonito i albacore'w, a moe przy nich znajdzie si i jaka dua sztuka.Zanim si na dobre rozwidnio, zarzuci ju przynty i dryfowa z prdem. Jedn opuci na czterdzieci sni. Druga bya na siedemdziesiciu piciu, a trzecia i czwarta znajdoway si w bkitnej wodzie na gbokoci stu i stu dwudziestu piciu sni. Kada przynta zwisaa gow w d, trzon haka tkwi w rybie, mocno przytwierdzonej i zaszytej, a ca jego wystajc cz, krzywizn i ostrze pokryway wiee sardynki. Wszystkie nanizane byy przez oczy, tak e tworzyy pkolist girland na sterczcej stali. adna ryba nie mogaby znale takiej czstki haka, ktra nie pachniaaby sodko i nie smakowaa dobrze.Chopiec da mu dwa mae, wiee tuczyki, czyli albacore'y i te wisiay na obu najduszych linkach niby ciarki, na pozostaych za mia jedn du bkitn i jedn t makrel, ktrych ju przedtem uywa; byy jednake nadal w dobrym stanie, a wyborne sardynki dodaway im woni i powabu. Kada linka, gruboci duego owka, przyczepiona bya ptl do wieo ucitego, zielonego patyka, tak e wszelkie pocignicie czy dotknicie przynty

  • musiaoby go wygi, kada miaa dwa czterdziestosniowe zwoje, do ktrych mona byo przywiza inne, zapasowe, tote w razie potrzeby ryba moga wybra ponad trzysta sni linki.Obserwowa teraz, czy trzy patyki nie wyginaj si przez burt odzi, i wiosowa powoli, aby utrzyma linki pionowo na ich waciwych gbokociach. Byo ju cakiem widno i soce miao wzej lada chwila.Skrawek soca wynurzy si z morza i stary ujrza daleko w kierunku brzegu inne odzie, ledwo widoczne nad wod, rozproszone w poprzek prdu. Potem soce pojaniao, na wod pad blask, a kiedy wynurzyo si zupenie, gadkie morze odbio go staremu w oczy tak, e zabolay ostro, wic wiosowa nie patrzc w t stron. Spoglda w d i obserwowa linki, ktre zbiegay prosto w mrok wody. Utrzymywa je bardziej pionowo ni inni rybacy, aeby na kadym poziomie w ciemnociach nurtu przynta czekaa na wszelkie przepywajce ryby dokadnie tam, gdzie chcia j mie. Inni pozwalali przyntom unosi si z prdem i nieraz znajdoway si one na gbokoci szedziesiciu sni, kiedy rybak myla, e s na stu.Ale ja to robi dokadnie - myla stary. - Tylko e nie mam ju szczcia. Chocia kto wie? Moe dzisiaj? Kady dzie jest nowym dniem. Lepiej jest mie szczcie. Ale ja wol by dokadny. Bo wtedy, jak szczcie przychodzi, jeste gotw.Soce byo teraz o dwie godziny wyej i oczy nie bolay ju tak od patrzenia ku wschodowi. Tylko trzy odzie byy jeszcze widoczne i ledwie wystaway nad wod daleko w stronie ldu.Przez cae ycie poranne soce razio mnie w oczy - pomyla. - A jednak wci widz dobrze. Pod wieczr mog patrze prosto w soce i nie robi mi si czarno. A ono wtedy ma przecie wiksz si. Tylko e rano jest bolesne.Wanie w tej chwili spostrzeg przed sob sokoa morskiego krcego po niebie na dugich, czarnych skrzydach. Ptak szybko opuci si skosem w d, cignwszy skrzyda do tyu, a potem zacz kry znowu.- Co tam ma - powiedzia na gos stary. - Nie wypatruje tak sobie.Powiosowa wolno i spokojnie ku miejscu, gdzie ptak koowa. Stary nie pieszy si i linki wci utrzymywa pionowo. Ale wszed nieco w prd, tak e wprawdzie nadal pyn prawidowo, to jednak szybciej, niby to robi, gdyby nie usiowa wykorzysta ptaka.Sok wzbi si wyej w powietrze i znowu kry na nieruchomych skrzydach. A potem nagle run w d i stary ujrza latajce ryby, ktre wyrway si z wody i poszyboway rozpaczliwie nad jej powierzchni.- Delfin - powiedzia gono. - Duy delfin.Zoy wiosa na dnie odzi i wyj spod dziobu niewielk link. Miaa przypon z drutu i redniej wielkoci hak, na ktry nasadzi jedn z sardynek. Spuci link za burt i uwiza j do piercienia na rufie. Potem zaoy przynt na drug link, ktr zostawi zwinit w cieniu dziobu. Znw chwyci za wiosa i ledzi dugoskrzydego, czarnego ptaka, ktry teraz koowa nisko nad wod.Kiedy tak patrzy, ptak nagle znurkowa skadajc skonie skrzyda, po czym zacz nimi trzepota dziko i bezskutecznie w pogoni za latajcymi rybami. Stary zauway lekkie wydcie wody, ktr wypieray due delfiny, te pync za uciekajcymi. Delfiny pruy wod wprost pod rybami i mknc tak szybko musiay znale si w miejscu, gdzie miay opa. ,,To dua awica delfinw - pomyla stary. - Rozpostary si szeroko i latajce ryby maj niewielkie szans. Ptak nie ma adnych. Latajce ryby s dla niego za due i poruszaj si za szybko.Patrza, jak ryby wci od nowa wypryskiway z wody, i ledzi bezskuteczne ruchy sokoa. Ta awica wymkna mi si - pomyla. - Pyn za prdko i s za daleko. Ale moe mi si trafi jaka zbkana sztuka i moe moja wielka ryba jest gdzie blisko nich. Moja wielka ryba musi przecie gdzie by.

  • Oboki nad ldem spitrzyy si teraz jak gry i brzeg by ju tylko dug, zielon lini, za ktr widniay szarobkitne wzgrza. Woda staa si ciemnoniebieska, tak ciemna, e prawie fioletowa: Kiedy w ni spojrza, zobaczy w ciemnej wodzie czerwono rozsiany plankton i dziwne wiato rzucane przez soce. Pilnowa, eby linki biegy prosto w d, znikajc w gbinie, i rad by, i widzi tyle planktonu, bo oznaczao to, e s tu ryby. Dziwne wiato, ktre soce, podnisszy si wyej, zapalao w wodzie, wryo dobr pogod, podobnie jak ksztat obokw nad ldem. Ale ptaka prawie nie byo ju wida i nic nie ukazywao si na powierzchni, prcz jednej czy drugiej plamy tych, zbielaych od soca wodorostw sargassowych i fiokowego, ksztatnego, opalizujcego, elatynowego pcherza portugalskiej meduzy, unoszcej si tu przy odzi. Obrcia si na bok, a potem wyprostowaa. Spywaa wesoo jak banieczka, a za ni snuy si w wodzie jej dugie na jard, zabjcze fiokowe nici.- Aqua mola - powiedzia rybak. - Ty kurwo.Lekko robic wiosami spojrza w wod i dostrzeg drobne ryby, ktre byy barwy podobnej do snujcych si nici meduzy i pyny midzy nimi, w niewielkim cieniu, jaki rzucaa. Ryby te byy odporne na jej jad. Natomiast ludzie odporni nie byli i zdarzao si, e kiedy stary wyciga ryb, a nici meduzy, przywarszy do linki, pozostay na niej, olize i fiokowe, wystpoway mu na rkach i doniach prgi i rany podobne do tych, jakie powoduje trujcy bluszcz albo db. Tylko, e te zatrucia od aqua mola pojawiay si szybko i uderzay niby smagnicie biczem.Opalizujce banieczki byy pikne. Ale byy te najzdradliwsz rzecz w morzu i stary lubi patrze, jak je poeraj due morskie wie. wie zobaczywszy je, zbliay si do przodu, po czym zamykay oczy i wtedy, cakowicie osonite pancerzem, zjaday meduzy razem z nimi. Stary lubi przyglda si, jak to robi, i lubi te depta meduzy na play po sztormie, i sucha, jak pkaj, gdy je naciska zrogowacia podeszw stopy.Lubi wie zielone i szylkretowe za ich elegancj, wawo i du warto, a z przyjaznym lekcewaeniem odnosi si do ogromnych, gupich wielkogoww, okrytych tymi pytkami pancerza, kochajcych si bardzo dziwacznie i poerajcych radonie, z przymknitymi oczami, portugalskie meduzy.Nie mia adnych mistycznych wyobrae na temat wi, chocia od wielu lat pywa w odziach wiowych. Wspczu im wszystkim, nawet tym olbrzymom, ktre byy dugie jak czno i wayy ton. Wikszo ludzi nie ma serca do wi, poniewa serce wia zwyko bi godzinami, kiedy ju rozcito i wypatroszono zwierz. Ale stary myla: I ja te mam takie serce, a nasze rce i nogi s do siebie podobne. Zjada biae jaja wie, eby si wzmocni. Jad je przez cay maj, aby we wrzeniu i padzierniku mie dosy si na prawdziwie wielkie ryby.Co dzie wypija te kubek tranu rekinowego z duego bbna, ktry sta w szopie, gdzie wielu rybakw przechowywao swj sprzt. Ten tran mg bra kady, kto chcia. Wikszo rybakw nie cierpiaa jego smaku, ale nie byo to gorsze od wstawania o zwykej, wczesnej godzinie, a doskonae na wszelkie przezibienia i grypy i dobre na oczy.Teraz stary podnis wzrok i spostrzeg, e ptak kry znowu.- Znalaz ryb - powiedzia gono. Latajce ryby nigdzie nie rozcinay powierzchni, nie byo te wida rozproszonych ryb-przynt. Ale kiedy stary tak patrza, may tuczyk wyprysn w powietrze i spad gow na d w wod. Zalni srebrzycie w socu, a gdy ju opad z powrotem, inne poczy wylatywa w gr i tak skakay na wszystkie strony, zapieniajc wod i dajc dugie susy w pogoni za rybami. Okray je i pdziy przed sob.Jeeli nie bd pyny za szybko, dostan si midzy nie - pomyla stary i ledzi awic, ktra biao burzya wod, i sokoa spadajcego teraz na ryby przedzierajce si w popochu na powierzchni.

  • - Wielk mam pomoc z tego ptaka - powiedzia. Wanie w tej chwili linka rufowa naprya mu si pod stop, ktr przytrzymywa jej ptl; puci wic wiosa i wyczu drcy ciar maego tuczyka, gdy trzymajc link zacz j wybiera. Drenie wzmagao si, w miar jak cign, a wreszcie zobaczy w wodzie niebieski grzbiet i zote boki ryby, zanim przerzuci j przez burt do odzi. Lega na rufie w socu, wyprona, o ksztacie pocisku, a jej wielkie nierozumne oczy byy szeroko rozwarte, gdy wybijaa z siebie ycie o deski odzi szybkimi, rozedrganymi uderzeniami zgrabnego, migego ogona. Stary z litoci zada jej ostateczny cios w gow i kopniciem wrzuci dygocce jeszcze ciao w cie rufy.- Albacore - powiedzia na gos. - Bdzie z niego pikna przynta. Musi way z dziesi funtw.Nie pamita, kiedy po raz pierwszy zacz gono mwi do siebie w samotnoci. Dawniej piewa, gdy by sam, zdarzao si te, e piewa sobie noc, sterujc podczas wachty na kutrach czy odziach wiowych. Prawdopodobnie zacz mwi na gos, kiedy zosta sam jeden po odejciu chopca. Ale nie przypomina sobie dokadnie. Jeeli wypywa na pow razem z chopcem, zazwyczaj rozmawiali wtedy tylko, kiedy to byo konieczne. Gadali w nocy albo w chwili, gdy za pogoda pchaa ich w burz. Powstrzymywanie si od zbdnych rozmw na morzu uwaane byo za cnot i stary zawsze by tego zdania i postpowa odpowiednio. Teraz jednake nieraz wypowiada gono swoje myli, bo nie byo nikogo, komu mogyby si uprzykrzy.- Gdyby inni usyszeli, e gono mwi, pomyleliby, e zwariowaem - powiedzia na gos. - Ale poniewa nie jestem wariatem, wic mi to obojtne. Bogaci maj w odzi radio, ktre do nich gada i przynosi im nowiny baseballowe. Teraz nie czas zastanawia si nad baseballem - pomyla. - Teraz trzeba si skupi tylko na jednym. Na tym, do czego si urodziem. Przy tej awicy moe by jaka dua sztuka. Zapaem tylko marudera spord tych albacore'w, ktre tu eroway. Reszta pynie szybko i jest ju daleko. Wszystko, co dzi pokazuje si na powierzchni, pynie bardzo prdko i na pnocny wschd. Moe to pora dnia? A moe jaka nie znana mi oznaka pogody?Nie mg ju dojrze zieleni brzegu, widzia tylko szczyty niebieskich wzgrz, ktre bielay, jakby przysypane niegiem, a nad nimi oboki przypominajce wysokie, niene gry. Morze byo bardzo ciemne, a wiato tworzyo w wodzie pryzmaty. Tysiczne punkciki planktonu zgasy teraz, kiedy soce podeszo wyej, i stary dostrzeg w bkitnej wodzie te wielkie pryzmaty i linki opadajce pionowo w wod, ktra bya na mil gboka.Tuczyki - rybacy zwali wszystkie ryby tego gatunku tuczykami i rozrniali je wedug waciwych nazw tylko wtedy, gdy przyszo je sprzeda albo zamieni na przynty - opuciy si znowu gbiej. Soce byo teraz gorce i stary wiosujc, czu je na karku; czu take, e pot cieka mu po plecach.Mgbym zwyczajnie podryfowa - pomyla - i przespa si, owinwszy link na palcu stopy, eby mnie przebudzia. Ale dzi mija osiemdziesit pi dni i powinienem owi porzdnie.Wanie wtedy, obserwujc linki, zauway, e jeden ze sterczcych zielonych patykw wygi si raptownie w d.- Id - powiedzia. - Ju id. - Unikajc wstrzsw, zoy wiosa na dnie odzi. Sign po link i przytrzyma j delikatnie midzy duym i wskazujcym palcem prawej rki. Nie czu napicia ani ciaru i link trzyma lekko. A potem powtrzyo si to znowu. Tym razem byo to pocignicie prbne, nie uporczywe ani mocne, wiedzia ju dokadnie, o co chodzi. Na gbokoci stu sni marlin zera sardynki pokrywajce ostrze i trzon haka, w miejscu, gdzie rcznie kute elazo wystawao z gowy maego tuczyka.Stary przytrzyma link mikko, delikatnie, a lew rk odwiza j ostronie z patyka. Teraz mg j przepuszcza midzy palcami, nie dajc rybie wyczu napicia.Musi by wielki, jeeli wypyn tak daleko w tym miesicu - pomyla. - Jedz, rybo, jedz!

  • Prosz ci, zjedz je! Patrz, jakie wieutkie, a ty tam tkwisz po ciemku, w tej zimnej wodzie, na szeset stp gboko. Zrb jeszcze jedno koo w ciemnoci, zawr i zjedz je.Uczu lekkie, delikatne pocignicie; potem mocniejsze targanie: widocznie gow ktrej sardynki trudniej byo zerwa z haka. A pniej wszystko ustao.- No, chod - powiedzia gono. - Zrb jeszcze jedno koo. Tylko je powchaj. Prawda, jakie liczne? Zjedz je porzdnie, a potem bdziesz miaa tuczyka. Jdrny jest, zimny i adny. Nie wstyd si, rybo. Jedz!Czeka, trzymajc wci link midzy duym i wskazujcym palcem; ledzi zarazem inne linki, gdy ryba moga wypyn w gr albo zagbi si bardziej. Wreszcie to samo delikatne pocignicie powtrzyo si znowu.- Wemie - powiedzia na gos. - Boe, dopom mu, eby wzi.Jednake marlin nie wzi. Odpyn i stary nie czu ju nic.- Nie mg sobie pj - rzek stary. - Sam Bg wie, e nie mg. Robi koo. Moe ju go brali na hak i zapamita to sobie. Znw wyczu agodne trcenie linki i uradowa si.- Robi tylko to swoje koo - powiedzia. - Wemie. Uszczliwiony, poczu delikatne cignicie, a potem jaki opr i niewiarygodny ciar. Bya to waga ryby; stary pozwoli lince sun w d, w d, w d i odwija pierwszy z dwch zapasowych zwojw. Kiedy tak wylatywaa, sunc mu lekko midzy palcami, mg nadal wyczu ogromny ciar, cho nacisk palcw by prawie niedostrzegalny.- Co za ryba! - powiedzia. - Ma teraz hak bokiem w pysku i odpywa z nim.Potem zawrci i poknie go - pomyla. Nie wyrzek tego jednak, gdy wiedzia, e jeli si powie na gos co dobrego, moe si to nie zdarzy. Domyla si, jak wielka jest owa ryba, i wyobraa sobie, jak odpywa w ciemno, trzymajc tuczyka w poprzek pyska. W tej chwili uczu, e przestaa pyn, ale ciar nie ustpowa. Potem wzrs jeszcze, wic stary wypuci wicej linki. Na moment zacisn mocniej palce, a ciar zwikszy si i cign prosto w d.- Wzi! - powiedzia. - Teraz niech sobie dobrze to zje. Pozwoli lince sun midzy palcami, a tymczasem wycign lew rk i uwiza wolny koniec obu zapasowych zwojw do ptli dwch zwojw nastpnej linki. By teraz gotw. Mia w rezerwie trzy czterdziestosniowe zwoje, a take ten, ktrego obecnie uywa.- Zjedz jeszcze troch - powiedzia. - Zjedz dobrze. Zjedz tak, eby ostrze haka trafio do serca i zabio ci - pomyla. - Wypy gadko i pozwl, ebym wbi w ciebie harpun. W porzdku. Jeste gotowy? Dosy ju nasiedziae si przy stole?- Teraz! - powiedzia gono i oburcz szarpn mocno za link, wybra jej jard, a potem chwytajc j kolejno to jedn rk, to drug, zacz cign ca si ramion i rozkoysanym ciarem ciaa.Nic nie pomogo. Ryba powoli odpywaa i stary nie mg jej podcign nawet o cal. Link mia mocn, przeznaczon na cikie ryby, wic podpar j ramieniem, a naprya si tak, e prysny z niej kropelki wody. Zacza wydawa powolny syczcy dwik, a on trzyma j dalej, zaparty o aw wiolarsk, odchylony do tyu, eby stawi opr napiciu. d zacza wolno posuwa si ku pnocnemu zachodowi.Ryba pyna nieprzerwanie i tak z wolna sunli po spokojnym morzu. Inne przynty wci jeszcze byy w wodzie, ale nie mia na to rady.- Szkoda, e nie ma tu chopca - powiedzia gono. - Holuje mnie ryba i jestem jak koek do uwizywania lin. Mgbym zamocowa t link. Ale wtedy marlin mgby j zerwa. Musz go trzyma ze wszystkich si i oddawa link, jak bdzie trzeba, Bogu dziki, e on pynie przed siebie, a nie schodzi w gb.No, ale nie wiem, co zrobi, jak postanowi zej w gb. Nie wiem te, co zrobi, jeeli pjdzie

  • na dno i zdechnie. Ale co przecie zrobi. Duo jest rzeczy, ktre mog zrobi.Przytrzymywa link na plecach i obserwowa jej skos w wodzie i stae posuwanie si odzi ku pnoco-zachodowi.,,To go zabije - myla. - Nie moe tego robi bez koca.Jednake w cztery godziny pniej ryba wci rwno pyna ku penemu morzu, holujc d, a stary wci zaparty by silnie i lin trzyma na grzbiecie.- Poudnie byo, kiedym go zapa - powiedzia. - A jeszcze go nie widziaem.Nim schwyta ryb, nacisn mocno na oczy kapelusz, ktry teraz wrzyna mu si w czoo. Stary czu te pragnienie, wic uklk i uwaajc, aby nie szarpn linki, podsun si jak najdalej ku dziobowi i jedn rk sign po butelk z wod. Otworzy j i wypi troch. Potem opar si o dzib. Odpoczywa, przysiadszy na zoonym tam maszcie i aglu i stara si nie myle, tylko wytrwa.Potem obejrza si za siebie i stwierdzi, e ldu nie wida. Nie szkodzi - pomyla. - Zawsze mog wraca na un wiate Hawany. Mam jeszcze dwie godziny do zachodu soca, a moe on do tego czasu wypynie. Jeeli nie, moe wypynie przy ksiycu. A jak i tego nie zrobi, moe wypyn o wschodzie. Nie mam kurczw i czuj si silny. To on ma hak w pysku. Ale c to za ryba, eby tak cign! Musia mocno zacisn pysk na drucie. Chciabym go zobaczy cho raz, eby wiedzie, z czym mam do czynienia.O ile mg si zorientowa, obserwujc gwiazdy, ryba przez ca noc nie zmienia kursu ani kierunku. Kiedy soce zaszo, zrobio si zimno i pot przysech mu chodno na grzbiecie i rkach, i na starych nogach. Jeszcze za dnia stary zdj worek przykrywajcy pudeko z przyntami i rozoy na socu, eby go przesuszy. Po zachodzie obwiza go sobie wok szyi, tak e worek zwis mu na plecy, a wtedy ostronie wsun go pod link, ktr teraz trzyma na ramieniu. Worek stanowi dla niej podkadk, a stary znalaz taki sposb oparcia si o dzib dki, e byo mu prawie wygodnie. W gruncie rzeczy pozycja ta bya zaledwie troch mniej nieznona, ale jemu wydawaa si prawie wygodna.Nie mog nic z nim zrobi i on nie moe nic zrobi ze mn - pomyla. - Przynajmniej dopki bdzie dalej tak postpowa.Raz wsta, odda mocz przez burt odzi, popatrza na gwiazdy i sprawdzi kurs. Linka wygldaa w wodzie jak fosforyzujca prga biegnca prosto od ramienia starego. Pynli teraz wolniej i una Hawany nie bya tak mocna, wiedzia wic, e prd musi ich znosi ku wschodowi. Jeeli strac z oczu wiata Hawany, to bdzie znaczyo, e pyniemy bardziej na wschd - pomyla. - Bo gdyby ryba trzymaa kurs, powinien bym je widzie jeszcze przez szereg godzin. Ciekawe, jak wypady dzisiejsze wielkie rozgrywki ligowe w baseballu. Wspaniale byoby usysze to przez radio. A pniej pomyla: Myl tylko o tym, co naley. Miej w gowie to, co robisz. Nie wolno ci zrobi adnego gupstwa.Nastpnie powiedzia na gos:- Chciabym tu mie chopca. eby mi pomg i eby to zobaczy.Nikt nie powinien zostawa sam na staro - myla. - Ale to nieuniknione. Musz pamita, eby zje tuczyka, zanim si zepsuje, bo trzeba zachowa siy. Pamitaj, e choby nie bardzo mia ochot, musisz go zje rano. Pamitaj! - powiedzia do siebie.W nocy podpyny do odzi dwa delfiny i sysza, jak kotoway si w wodzie i dmuchay. Mg rozrni odgos wydmuchu samca i podobne do westchnie dmuchnicia samicy.- Poczciwe s - powiedzia. - Bawi si, figluj i kochaj wzajemnie. To nasi bracia, tak jak latajce ryby.A potem zrobio mu si al wielkiego marlina, ktrego schwyta na hak. Wspaniay jest, dziwny i kto wie, ile ma lat - pomyla. - Jeszcze nigdy nie spotkaem rwnie silnej ryby ani takiej, ktra

  • postpowaaby rwnie dziwacznie. Moe jest za mdry, eby skaka. Mgby mnie wykoczy, gdyby skoczy albo rzuci si nagle. Ale pewnie ju nieraz brali go na hak i wie, e tak wanie powinien walczy. Nie moe wiedzie, e ma przeciwko sobie tylko jednego czowieka, ani e ten czowiek jest stary. Ale c to za ogromna sztuka i ile przyniesie na targu, jeeli miso jest dobre! Wzi przynt, jak na samca przystao, i cignie jak samiec, a walczy bez popochu. Ciekawe, czy ma jakie plany, czy te to taki sam straceniec jak ja?Przypomnia sobie, jak kiedy zowi jednego z pary marlinw. Samiec zawsze pozwala samicy, by pierwsza si poywia: schwytana ryba, samica, rozpocza wtedy dzikie, oszalae, rozpaczliwe zapasy, ktre wprdce j wyczerpay, a przez cay ten czas samiec pozosta przy niej, przepywajc w poprzek linki i krc ze swoj towarzyszk na powierzchni. Trzyma si tak blisko, i stary obawia si, e przetnie link ogonem, ktry by ostry jak kosa i niemal teje wielkoci i ksztatu. Kiedy stary przycign ryb oskiem i trzymajc j za miecz, szorstki na krawdziach niczym tarka, wali pak po bie, a przybraa barw prawie tak jak odwrotna strona lustra, i kiedy wreszcie z pomoc chopca wrzuci j do odzi - samiec nadal pozosta przy burcie. Potem, gdy stary rozpltywa liny i przygotowywa harpun, samiec wyskoczy tu obok wysoko w powietrze, eby zobaczy, gdzie jest samica, a nastpnie znurkowa gboko, rozpocierajc swe lawendowe skrzyda, czyli petwy piersiowe, i ukazujc szerokie lawendowe pasy na ciele. Stary pamita, e by pikny i e pozosta przy odzi.To bya najsmutniejsza rzecz, jak u nich widziaem - myla. - Chopcu te byo smutno, wic przeprosilimy ryb i zarnlimy j szybko.- Chciabym, eby chopiec tu by - powiedzia gono i opar si o pokrge deski dziobu, czujc poprzez trzyman na ramionach link moc wielkiej ryby pyncej nieprzerwanie ku wiadomemu sobie celowi.No i przez mj podstp musia dokona wyboru - pomyla stary. - Jego wyborem byo pozosta w gbokich, ciemnych wodach, daleko od wszelkich side, puapek i podstpw. Moim wyborem byo uda si tam po niego, daleko od wszystkich ludzi. Od wszystkich ludzi na wiecie. A teraz jestemy zczeni ze sob i trwamy tak od poudnia. I nikt nie moe dopomc adnemu z nas. Moe nie powinienem by zosta rybakiem. Ale do tego wanie si urodziem. Musz koniecznie pamita, eby zje tuczyka, jak si rozwidni.Na pewien czas przed brzaskiem co pochwycio jedn z przynt, ktre zwisay w tyle odzi. Usysza, e patyk pka, a linka zaczyna wylatywa przez burt odzi. W ciemnociach wydoby n z pochewki i przenoszc cae napicie trzymanej linki na lewe rami, odchyli si do tyu i przeci tamt o drewnian krawd burty. Potem przeci link, ktra bya najbliej, i po omacku zwiza wolne koce zapasowych zwojw. Pracowa zgrabnie jedn rk, a zwoje nadepta, by je przytrzyma, kiedy dociga wzy. Mia teraz sze zwojw linki w zapasie. Byo ich po dwa z kadej odcitej przynty i dwa z tej, ktr wzia ryba, a wszystkie zwizane razem.Jak si rozwidni - pomyla - podsun si do tej czterdziestosniowej linki, odetn j te i zwi zapasowe zwoje. Strac dwiecie sni dobrego kataloskiego cordelu, a take haki i przypony. To mona odkupi. Ale kto mi odkupi ryb, jeeli zapi inn i ta mi j odetnie? Nie wiem, co to za ryba wzia w tej chwili przynt. Mg to by marlin albo ryba-miecz, albo rekin. Nawet jej nie wyczuem. Za szybko musiaem jej si pozby.Gono powiedzia:- Chciabym tu mie chopca.Ale nie masz chopca - pomyla. - Masz tylko siebie samego i lepiej od razu podsun si do ostatniej linki, i chocia jest jeszcze ciemno, odci j i zczy oba zapasowe zwoje.Tak te zrobi. Trudne to byo po ciemku; raz marlin szarpn si, a stary pad na twarz i rozci

  • sobie skr pod okiem. Krew pocieka mu po policzku. Ale zakrzepa i przyscha, zanim dotara do brody, on za popezn z powrotem na dzib i opar si tam o deski. Poprawi worek i ostronie przesun link tak, e znalaza si w innym miejscu ramienia; przytrzymujc j barkami, stara si wyczu ciar ryby, a potem rk sprawdzi, jak d posuwa si po wodzie.Ciekawe, dlaczego on tak si szarpn? - pomyla. - Moe drut mu si osun po wielkim wzgrzu grzbietu. Z pewnoci plecy nie bol go tak paskudnie jak mnie. Ale chyba nie moe cign tej odzi bez koca, choby by nie wiem jaki wielki. Teraz ju usunem wszystko, co mogoby mi przeszkadza, i mam duy zapas linki, a wicej czowiek da nie moe.- Rybo - powiedzia agodnie - zostan z tob, pki nie umr.I ona te pewnie ze mn zostanie - myla stary i czeka, a si rozwidni. Przed witem zrobio si zimno, wic przycisn si do desek, eby si rozgrza. Wytrzymam tak dugo jak i ona - pomyla.O pierwszym brzasku zobaczy link wycignit daleko w gb wody. d pyna nieprzerwanie i kiedy ukaza si pierwszy rbek soca, promienie pady na prawe rami starego.- Idzie na pnoc - powiedzia.Prd musia znie nas daleko na wschd - myla. - Dobrze byoby, gdyby on pyn z prdem. To by wskazywao, e si mczy.Kiedy soce podeszo wyej, stary uwiadomi sobie, e marlin si nie mczy. Jeden by tylko pomylny znak. Kt nachylenia linki wskazywa, e pynie na mniejszej gbokoci. Nie musiao to oznacza, e wyskoczy, ale mg to zrobi.- Boe, pozwl, eby wyskoczy! - powiedzia stary.- Mam dosy linki, eby da sobie z nim rad.Moe, jak zdoam troch zwikszy naprenie, poczuje bl i wyskoczy - pomyla. - Teraz, kiedy jest widno, nieche wyskakuje, bo wtedy napeni sobie powietrzem pcherze wzdu krgosupa i nie bdzie mg zej gboko, eby tam zdycha.Sprbowa mocniej napry link, ale odkd schwyta marlina, bya napita do samej granicy wytrzymaoci; odchylajc si w ty, aeby j nacign, wyczu jej sztywno i poj, e wicej napina jej nie moe. Nie wolno mi ni szarpn - pomyla. - Kade szarpnicie poszerza ran zrobion przez hak i kiedy ryba skoczy, moe go wyrzuci. Tak czy owak lepiej si czuj przy socu i raz przynajmniej nie musz w nie patrze.Do linki przywary te wodorosty, ale wiedzia, e stawiaj rybie dodatkowy opr, wic by zadowolony. Byy to te te wodorosty zatokowe, ktre tak fosforyzoway w nocy.- Rybo - powiedzia. - Kocham ci i szanuj bardzo. Ale zabij ci, nim ten dzie si skoczy.Miejmy nadziej, e tak bdzie - pomyla.Z pnocy nadlecia ku odzi may ptaszek. By to drozd i lecia tu nad wod. Stary zauway, e jest bardzo zmczony.Ptaszek sfrun na ruf odzi i tam przysiad. Potem okry gow czowieka i siad na lince, gdzie byo mu wygodniej.- Ile masz lat? - zapyta go stary. - Czy to twoja pierwsza wyprawa?Ptak patrza na mwicego. By zbyt zmczony, aby obejrze link, i koysa si, ciskajc j mocno delikatnymi apkami.- Sztywna jest - powiedzia mu stary. - A za sztywna. Nie powiniene by tak zmczony po bezwietrznej nocy. Co to si robi z tymi ptakami!Nad morze wylatuj im na spotkanie jastrzbie - pomyla. Ale nie powiedzia tego ptakowi, ktry i tak nie mg go zrozumie, a o jastrzbiach mia si dowiedzie a za prdko.- Odpocznij sobie dobrze, ptaszku - rzek. - A potem le i zaryzykuj jak kady czowiek, ptak czy ryba.

  • Mwienie pokrzepio go na duchu, bo w nocy plecy mu zdrtwiay i bolay teraz naprawd.- Zosta w moim domu, jeeli chcesz, ptaku - powiedzia. - auj, e nie mog wcign agla i zabra ci na ld z t lekk bryz, ktra si zrywa. Ale jestem tu z przyjacielem.Wanie w tej chwili ryba szarpna si nagle, a stary pad na dzib odzi i byby wylecia za burt, gdyby nie zapar si mocno i nie wypuci troch linki.Ptak zerwa si w chwili, gdy nastpio szarpnicie, i stary nawet nie zauway jego odlotu. Pomaca ostronie link praw rk i spostrzeg, e do mu krwawi.- Co go zabolao - powiedzia na gos i pocz cign za link, by si przekona, czy zdoa ruszy marlina. Gdy jednak bya ju bliska pknicia, przesta i przytrzyma j napit.- Czujesz to teraz, rybo - powiedzia. - A Bg wiadkiem, e i ja take.Rozejrza si za ptakiem, bo mie byoby mu jego towarzystwo. Ale ptaka nie byo.Niedugo tu siedziae - pomyla. - Ale tam, gdzie lecisz, gorzej ci bdzie, zanim dotrzesz do brzegu. Jake mogem pozwoli, eby ryba tak mnie skaleczya tym jednym szybkim szarpniciem? Widocznie cakiem gupiej. A moe patrzaem na ptaszka i o nim mylaem? Teraz skupi uwag na swojej robocie, a poza tym musz zje tuczyka, eby mi si nie zabrako.

    - Chciabym tu mie chopca, a take troch soli - powiedzia gono.Przenis ciar linki na lewy bark i uklkszy ostronie, obmy rk w morzu i przytrzyma j zanurzon przez minut z gr, patrzc, jak krew wysnuwa si z niej, a woda przepywa po doni w miar ruchu odzi.- Porzdnie zwolni - powiedzia.Chtnie by duej trzyma do w sonej wodzie, ale obawia si, e ryba znw szarpnie, wic wsta, zapar si mocno i podnis rk ku socu. Byo to tylko piekce skaleczenie od linki, ktra rozcia mu do. Ale znajdowao si na jej wewntrznej, pracujcej stronie. Wiedzia, e nim to wszystko si skoczy, rce bd mu potrzebne, wic nierad by, e linka go skaleczya, zanim si co zaczo.- Teraz - powiedzia, kiedy rka obescha - musz zje tego maego tuczyka. Mog go sign oskiem i zje tutaj wygodnie.Uklk, wymaca oskiem tuczyka pod ruf i przycign go do siebie, uwaajc, eby nie zahaczy o zwoje. Przytrzyma link na lewym ramieniu i podparszy si lew rk, zdj ryb z haka, a osk odoy na miejsce. Przycisn tuczyka kolanem i zacz odkrawa podune pasma ciemnoczerwonego misa od ba a po ogon. Byy one klinowatego ksztatu, a ci je od krgosupa do brzucha. Ukrajawszy sze paskw, rozoy je na deskach dziobu, otar n o spodnie, podnis szkielet za ogon i wyrzuci za burt.- Chyba nie zjem caego - powiedzia i przeci w poprzek jeden z paskw. Czu nieprzerwane, twarde napicie linki, a w lewej rce chwyta go kurcz. Zacisna si mocno na cikim sznurze i stary spojrza na ni z odraz.- C to za rka - powiedzia. - Kurcz si, jeli chcesz. Przemie si w szpon. Nic na tym nie skorzystasz.,,No, dalej - pomyla i spojrza w ciemn wod na skonie biegnc link. - Pojedz teraz, to rka ci si wzmocni. To nie jej wina, bo ju wiele godzin jeste z t ryb. Ale nie moesz przy niej tkwi bez koca. Zjedz teraz bonito.Wzi kawaek, woy do ust i pocz z wolna przeuwa. Nie byo to nieprzyjemne.Zuj dobrze - myla - i wyssij wszystkie soki. Nieze by to byo jedzenie z odrobin cytryny albo sol.- Jake si czujesz? - zapyta zdrtwiaej rki, ktra bya niemal rwnie sztywna jak ciao

  • trupa. - Zjem jeszcze troch dla ciebie.Zjad drug cz kawaka, ktry przeci na p. Przeu go starannie, po czym wyplu skr.- No, jak tam, rko? A moe jeszcze za wczenie pyta? Wzi nastpny pasek misa i przeu go w caoci.To silna, penokrwista ryba - pomyla. - Miaem szczcie, em zapa j, a nie delfina. Delfin jest za sodki. Ta prawie wcale nie jest sodka, a ma w sobie si.Tylko praktyczno ma sens - myla. - Chciabym mie troch soli. I nie wiem, czy soce zepsuje, czy wysuszy to, co zostao, wic lepiej zje wszystko, chocia nie jestem godny. Marlin pynie spokojnie i rwno. Zjem wszystko i potem bd gotw.

    - Cierpliwoci, rko - powiedzia. - Robi to dla ciebie.Chtnie bym nakarmi marlina - pomyla. - To mj brat.Ale musz go zabi i zachowa na to siy. Powoli i sumiennie zjada wszystkie klinowate paski rybiego misa. Wyprostowa si, ocierajc rk o spodnie.- No - powiedzia. - Moesz puci link, rko. Bd sobie z ni radzi sam praw, dopki nie skoczysz z tymi bzdurami. - Przydepta lew stop napit link, ktr przedtem trzyma w lewej rce, i pochyli si, eby stawi opr naciskowi na grzbiet.- Boe, dopom, eby mnie kurcz puci - powiedzia. - Bo nie wiem, co ten marlin zrobi.Jednak wydaje si spokojny - pomyla - i dziaa wedug planu. Tylko jaki jest jego plan? A mj? Mj musz wymyla na poczekaniu, zalenie od tego, co robi on, bo przecie jest taki wielki. Jeeli wyskoczy, bd mg go zabi. Ale on za nic nie chce si stamtd ruszy. Wic i ja si od niego nie rusz.Potar zdrtwia rk o spodnie i sprbowa rozluni palce. Do nie chciaa si jednak rozewrze. Moe otworzy si na socu - pomyla. - Moe otworzy si, kiedy strawi tego silnego, surowego tuczyka. Jeeli bdzie trzeba, otworz j, choby mnie to nie wiedzie ile kosztowao. Ale nie chc jej teraz otwiera si. Niech si otworzy sama, niech przyjdzie do siebie z wasnej woli. Bd co bd, mocno jej naduyem w nocy, kiedy trzeba byo uwolni i zczy te rne linki.Popatrza na morze i poj, jak bardzo jest teraz samotny. Ale w ciemnej gbinie widzia pryzmaty i nacignit link, i dziwne falowania gadkiej wody. Oboki pitrzyy si w oczekiwaniu pasatu; spojrza przed siebie i dostrzeg stado dzikich kaczek, ktre zarysowao si nad wod na tle nieba, potem si zgubio i ukazao znowu - i wiedzia ju, e nikt nie jest nigdy samotny na morzu.Przyszo mu na myl, jak to niektrzy ludzie lkaj si straci ld z oczu, gdy pyn ma dk, i uzna, e maj suszno w miesicach nagej niepogody. Ale teraz byy miesice huraganw, a jeeli nie ma huraganu, pogoda w tych miesicach bywa najlepsza w caym roku.Kiedy idzie huragan, zawsze na wiele dni przedtem widzi si na niebie jego oznaki, jeeli si jest na morzu. Z ldu tego nie dostrzegaj, bo nie wiedz, czego trzeba wypatrywa - pomyla. - Poza tym ld musi te zmienia ksztat obokw. Ale teraz nie zblia si huragan.Spojrza na niebo i zobaczy biae kumulusy spitrzone jak dobrotliwe masy kremu; daleko nad nimi na tle wysokiego wrzeniowego nieba widzia cienkie pasma obokw pierzastych.- Lekka bryza - powiedzia. - Lepsza pogoda dla mnie ni dla ciebie, rybo.W lewej rce nadal czu kurcz, ale rozwiera j z wolna.Nienawidz kurczu - pomyla. - To zdrada ze strony wasnego ciaa. Upokarzajce jest wobec innych dosta biegunki po zatruciu niewieym jedzeniem albo te rzyga po tym. Ale kurcz (nazywa go w myli calambre) szczeglnie upokarza czowieka samotnego. Gdyby chopiec tu by, mgby mi rk rozetrze i rozluni od przedramienia. Ale jako sama si rozluni.W tej chwili wyczu praw rk rnic w napiciu linki, jeszcze nim zauway, e jej kt w

  • wodzie si zmienia. A potem, kiedy pochyli si nacigajc j i zacz silnie, szybko strzepywa lew rk o udo, spostrzeg, e linka podnosi si z wolna.- Wypywa - powiedzia. - No, chod, rybo. Prosz ci, chod!Linka podnosia si wolno i nieprzerwanie, a potem powierzchnia oceanu wzda si przed odzi i marlin wypyn. Wynurza si bez koca, a woda spywaa strumieniami z jego bokw. Lni w socu, gowa i grzbiet byy ciemnofioletowe, a w wietle widniay pasy na jego ciele, szerokie, jasnolawendowego koloru. Miecz mia dugi jak paka baseballowa, spiczasty jak rapier; wypyn z wody na ca dugo, nastpnie pogry si znowu niby nurek, a stary ujrza, jak znika ogromna kosa jego ogona, po czym linka zacza wylatywa za burt.- Jest o dwie stopy duszy od odzi - powiedzia stary. Linka suna szybko, lecz rwno; ryba nie bya sposzona. Stary prbowa oburcz przytrzyma link, uwaajc, eby nie przekroczy granicy jej wytrzymaoci. Wiedzia, e jeli staym naciskiem nie zmusi ryby do zwolnienia, marlin wybierze mu ca link i wreszcie j urwie.Wielka z niego sztuka i musz go jako zmc - pomyla. - Nie wolno da mu pozna jego wasnej mocy ani tego, co mgby zrobi, gdyby si rzuci do ucieczki. Na jego miejscu zebrabym teraz wszystkie siy i gna, pki si co nie urwie. Ale, Bogu dziki, ryby nie s tak mdre jak ci, co je zabijaj, chocia s szlachetniejsze i zrczniejsze.Stary widzia ju wiele duych ryb. Widywa sztuki, ktre wayy ponad tysic funtw, i zowi w swoim yciu dwie takich rozmiarw, ale nie zrobi tego w pojedynk. Teraz, samotny, daleko od ldu, trzyma na haku najwiksz ryb, jak kiedykolwiek oglda, wiksz od wszystkich, o jakich sysza, a jego lewa rka bya nadal skurczona niczym zacinite szpony ora.Przecie si jednak rozkurczy - myla. - Z pewnoci si rozkurczy, eby pomc prawej. Trzy rzeczy s siostrami: ryba i moje dwie rce. Musi si rozkurczy. To jej niegodne, eby bya drtwa.Marlin zwolni znowu i pyn swoim zwykym tempem.Ciekawe, dlaczego wyskoczy - pomyla stary. - Zupenie jakby chcia mi pokaza, jaki jest wielki. Teraz ju wiem w kadym razie. Chciabym, eby zobaczy, co ze mnie za czowiek. Ale znw wtedy zauwayby, e mam kurcz w rce. Niech myli, e jestem sprawniejszy, ni jestem, to bd taki. Chciabym by na jego miejscu i mie to wszystko, co on ma przeciwko tylko mojej woli i rozumowi.Opar si wygodnie o deski i przyjmowa swoje cierpienie w miar, jak przychodzio; ryba pyna rwno, a dka posuwaa si wolno po ciemnej wodzie. Nadlatujcy ze wschodu wiatr wzd lekko morze, a w poudnie kurcz puci lew rk starego.- Ze mam nowiny dla ciebie, rybo - powiedzia stary i przenis link na worek, ktry okrywa mu ramiona.Byo mu wygodnie, ale cierpia, cho nie przyznawa si do cierpienia.- Nie jestem religijny - powiedzia - ale odmwi dziesi Ojcze nasz i dziesi Zdrowa Mario, eby zapa t ryb, i przyrzekam odprawi pielgrzymk do Najwitszej Panny z Cobre, jeeli mi si uda. To obiecane.Zacz mechanicznie odmawia modlitwy. Chwilami ogarniao go takie znuenie, e nie mg sobie przypomnie sw, i wtedy mwi je prdko, aeby wyszy automatycznie. Zdrowaki atwiejsze s do odmawiania ni ojczenasze - pomyla.- Zdrowa Mario, aski pena, Pan z Tob. Bogosawiona Ty midzy niewiastami i bogosawiony owoc ywota Twojego, Jezus. wita Mario, Matko Boa, mdl si za nami grzesznymi teraz i w godzin mierci naszej. Amen. - A potem doda: - Najwitsza Panienko, pomdl si o mier tej ryby. Cho taka jest wspaniaa.Zmwiwszy modlitwy, poczu si znacznie lepiej, chocia cierpia dokadnie tak samo, a moe

  • nawet troch wicej ni przedtem; opar si o deski dziobu i zacz mechanicznie przebiera palcami lewej rki.Soce byo gorce, chocia bryza wzmagaa si lekko.- Lepiej zaoy z powrotem przynt na t ma link na rufie - powiedzia. - Jeeli ryba postanowi przetrzyma nastpn noc, bd musia znowu co zje, a wody jest mao w butelce. Nie myl, ebym mg tutaj zapa cokolwiek prcz delfina. Ale jeeli go zjem na wieo, nie bdzie taki zy. Chciabym, eby mi si dzisiaj wieczorem trafia latajca ryba. Tylko e nie ma wiata, aby j zwabi. Latajca ryba jest doskonaa na surowo i nie trzeba by jej rozcina. Musz teraz oszczdza wszystkie siy. Chryste Panie, nie miaem pojcia, e on jest taki wielki.- A przecie go zabij - powiedzia. - W caej jego wielkoci i chwale.Chocia to jest niesprawiedliwe - pomyla. - Ale poka mu, co potrafi czowiek i co czowiek moe wytrzyma.- Powiedziaem chopcu, e ze mnie dziwny staruch - rzek. - Teraz wanie musz tego dowie.Tysiczne przypadki, w ktrych ju tego dowid, nie miay adnego znaczenia. Obecnie dowodzi tego ponownie. Za kadym razem zaczyna od nowa i ani przez chwil nie myla wtedy o przeszoci.Dobrze by byo, eby zasn i ebym ja mg usn i ni o lwach - pomyla. - Dlaczego lwy s najwaniejsz rzecz, jaka mi pozostaa? Nie zastanawiaj si, stary - powiedzia do siebie. - Oprzyj si teraz lekko o deski i nie myl o niczym. On si wysila. Ty wysilaj si jak najmniej.Zblia si wieczr, a d wci pyna powoli i rwno. Teraz jednake bryza od wschodu stawiaa dodatkowy opr i stary agodnie koysa si na niewielkich falach, a bl od ucisku linki, biegncej mu przez plecy, wydawa si gadki i atwy.Raz po poudniu linka zacza podnosi si znowu. Ale ryba pyna dalej, tyle e na nieco niniejszej gbokoci. Soce padao staremu na lew rk i rami, i na plecy. Wiedzia wic, e marlin skrci na pnocowschd.Teraz, kiedy ju go zobaczy, mg sobie wyobrazi, jak pynie, rozpostarszy fioletowe petwy piersiowe szeroko niczym skrzyda, i tnie w mroku wod ogromnym, wyprostowanym ogonem. Ciekawe, czy on duo widzi na tej gbokoci - pomyla stary. - Oczy ma wielkie, a ko widzi po ciemku znacznie mniejszymi. Kiedy widziaem bardzo dobrze w ciemnociach. Nie w cakowitych ciemnociach. Ale prawie tak jak kot.Soce i cige przebieranie palcami sprawio, e rka rozkurczya mu si teraz zupenie; wic zacz przenosi na ni coraz to wicej napicia i poruszy miniami grzbietu, eby nieco przesun cisnc go bolenie link.- Jeeli si nie zmczya, rybo - powiedzia na gos - to musisz by bardzo dziwna.Czu si ju ogromnie znuony, wiedzia, e niedugo przyjdzie noc, i usiowa myle o czym innym. Myla o wielkich rozgrywkach ligowych - dla niego byy to Grand Ligas - i o tym, e Jankesi z Nowego Jorku graj z Tygrysami z Detroit.Ju drugi dzie nie mam wiadomoci o wynikach juegos - pomyla. - Ale musz ufa i by godnym wielkiego Di Maggio, ktry wszystko robi doskonale, chocia ma ble pity od ostrogi kostnej. Co to jest taka ostroga? - zapyta sam siebie.- Un espuela de bueso. My tego nie miewamy. Czy to moe by tak bolesne jak ukucie w pit ostrog, ktr zakada si kogutom do walki? Nie myl, ebym potrafi wytrzyma to albo utrat oka czy obu i dalej bi si, jak to robi walczce koguty. Czowiek niewiele moe w porwnaniu do wielkich ptakw i zwierzt. A jednak wolabym by t ryb tam, w ciemnociach oceanu.- Jeeli nie zjawi si rekiny - powiedzia na gos. - Jak przyjd rekiny, wtedy niech Bg si

  • zmiuje nad ni i nade mn.Sdzisz, e wielki Di Maggio pozostaby przy rybie tak dugo, jak ja zostan przy tej? - pomyla. - Z pewnoci tak, a nawet duej, bo jest mody i silny. Poza tym jego ojciec by rybakiem. Ale czy ta ostroga nie bolaaby go zanadto?- Nie wiem - powiedzia. - Nigdy nie miaem takiej ostrogi.Kiedy soce zaszo, wspomina, chcc doda sobie ducha, jak to niegdy w szynku w Casablance prbowa si na rk z wielkim Murzynem z Cienfuegos, ktry by najsilniejszym czowiekiem w porcie. Cay dzie i noc trwali, oparszy okcie na linii wykrelonej kred na stole, z przedramionami sterczcymi w gr i twardo splecionymi domi. Jeden i drugi usiowa przegi rk przeciwnika do stou. Robiono liczne zakady, ludzie wchodzili i wychodzili z izby owietlonej lampami naftowymi, a on patrza na rami i rk Murzyna, i na jego twarz. Po pierwszych omiu godzinach zmieniano sdziw co cztery nastpne, aeby mogli si przespa. Spod paznokci jego i Murzyna sczya si krew, obaj patrzyli sobie w oczy, na rce i przedramiona, a widzowie wchodzili i wychodzili, siadali na wysokich krzesach pod cian i przygldali si. ciany byy drewniane, pomalowane na jaskrawoniebieski kolor, a lampy rzucay na nie cienie ich dwch. Cie Murzyna by olbrzymi i drga na cianie, gdy powiew porusza pomyki lamp.Przez ca noc zmieniay si zakady; Murzyna pokrzepiano rumem i zapalano mu papierosy. Murzyn yknwszy rumu, zbiera si na potny wysiek i raz przegi o prawie trzy cale rk starego, ktry wtedy nie by starym, ale Santiago El Campeon. Mimo to stary znw zdoa podnie rk do rwnego pionu. Mia ju wtedy pewno, e pobi Murzyna, ktry by wspaniaym chopem i nie byle atlet. I o wicie, kiedy widzowie robicy zakady domagali si, eby ogosi nierozegran, a sdzia potrzsa gow, stary zebra wszystkie siy i przegi rk Murzyna w d, pki nie spocza na stole. Prba zacza si w niedziel rano, a skoczya w poniedziaek o tej samej porze. Wielu z zakadajcych si prosio o ogoszenie nierozegranej, poniewa musieli i do dokw, aby adowa worki z cukrem; albo do pracy w Hawaskiej Kompanii Wglowej. Gdyby nie to, kady by chcia, eby spotkanie doprowadzono do koca. Ale stary i tak je zakoczy, i to zanim ktokolwiek musia odej do roboty.Przez dugi czas potem wszyscy nazywali go Czempionem, a wiosn nastpio spotkanie rewanowe. Zakady byy jednak niewysokie, on za wygra z zupen atwoci, bo w pierwszej prbie zama pewno siebie Murzyna z Cienfuegos. Potem mia jeszcze kilka spotka, a pniej nie byo ju ich wicej. Doszed do wniosku, e moe pokona kadego, jeeli dostatecznie si uprze, i uzna, e szkodzi to jego prawej rce przy poowach. Kilkakrotnie przeprowadzi wiczebne prby lew. Ale lewa rka bya zawsze zdrajczyni, nie chciaa robi tego, czego od niej da, wic jej nie ufa.Teraz soce dobrze j wypiecze - pomyla. - Nie powinna ju mi si kurczy, chyba e noc zanadto zzibnie. Ciekaw jestem, co te ta noc przyniesie.W grze przelecia samolot zdajcy do Miami i stary obserwowa, jak jego cie poszy awice latajcych ryb.- Jeeli tu jest tyle tych ryb, powinny by i delfiny - powiedzia i odchyliwszy si w ty, pocign link, eby si przekona, czy mona jej wybra cho troch. Nie zdoa jednak tego zrobi, a linka, drc i pryskajc kropelkami wody, zatrzymaa si w punkcie naprenia, ktry poprzedza pknicie. d z wolna pyna dalej, a stary ledzi samolot, pki nie znikn mu z oczu.Musi by bardzo dziwnie w samolocie - pomyla. - Ciekawe, jak wyglda morze z takiej wysokoci? Powinni dobrze widzie ryby, jeeli nie lec za wysoko. Chciabym lecie bardzo wolno dwiecie sni nad wod i oglda ryby z gry. Na kutrach wiowych waziem na saling

  • maszt i nawet z takiej wysokoci wiele widziaem. Delfiny wydaj si stamtd bardziej zielone i mona dojrze ich pasy i fioletowe ctki, i ca awic, jak pyn. Dlaczego wszystkie szybkie ryby z ciemnego nurtu maj fioletowe grzbiety, a zwykle i fioletowe pasy albo ctki? Naturalnie, delfin wydaje si zielony, bo w rzeczywistoci jest zoty. Ale kiedy wypywa na er i jest naprawd godny, wystpuj mu na bokach fioletowe pasy, takie jak u marlina. Czyby to gniew je wywoywa, czy moe zwikszona szybko?Tu przed zapadniciem zmroku, kiedy mijali ogromn wysp wodorostw sargassowych, ktra wzdymaa si i koysaa na lekkich falach, jak gdyby ocean kocha si z czym pod t kodr, ma link pochwyci delfin. Stary zobaczy go, kiedy delfin wyskoczy w gr, szczerozoty w ostatnich promieniach soca, wyginajcy si i dziko roztrzepotany w powietrzu. Wyskakiwa cigle od nowa, powtarzajc swoje oszalae amace, a stary przedosta si na ruf, kucn i przytrzymawszy du link praw rk i doni, lew zacz cign delfina, za kadym razem nadeptujc wybrany kawaek linki bos lew stop. Kiedy ryba znalaza si przy rufie, nurkujc i miotajc si rozpaczliwie z boku na bok, stary wychyli si i wcign j przez burt, zocist i poyskliw, znaczon fioletowymi ctkami. Szczki jej zwieray si na haku konwulsyjnymi szybkimi kapniciami, omotaa o dno odzi swym dugim, paskim ciaem, bem i ogonem, pki nie uderzy jej pak po tej lnicej, zocistej gowie, a wtedy zadraa i lega bez ruchu.Stary zdj j z haka, zaoy now sardynk i rzuci przynt za burt. Potem powoli wrci na dzib. Obmy lew rk i wytar j o spodnie. Nastpnie przeoy cik link z prawej rki do lewej i opuka praw do obserwujc pogranie si soca w morzu oraz kt nachylenia duej linki.- Nic si u niego nie zmienia - powiedzia. Ale ledzc ruch wody przepywajcej po doni, zauway, e jest wyranie wolniejszy.- Przywi oba wiosa w poprzek rufy, bo to go w nocy zmusi do zwolnienia - powiedzia. - Jest gotw przetrzyma noc, ale i ja take.Lepiej byoby wypatroszy tego delfina troch pniej, eby zatrzyma krew w misie - pomyla. - Mog to zrobi potem, a jednoczenie przywiza wiosa, eby wytworzy opr. Powinienem teraz zostawi marlina w spokoju i nie przeszkadza mu zanadto o zachodzie. Zachd soca to trudna pora dla wszystkich ryb.Osuszy rk w powietrzu, po czym chwyci ni link, odpry si, jak mg, i pozwoli pocign si w przd do samych desek dziobu, tak e d przeja teraz napicie w rwnej lub nawet wikszej mierze ni on.Ucz si, jak to robi - pomyla. - W kadym razie t cz roboty. Poza tym trzeba pamita, e marlin nic nie jad, odkd wzi przynt, a jest ogromny i trzeba mu duo arcia. Ja zjadem caego bonito. Jutro zjem delfina. (Nazywa go dorado). Moe powinienem zje troch, kiedy go oczyszcz. Trudniej go bdzie je ni bonito. No, ale nic nie jest atwe.- Jak si tam czujesz, rybo? - zapyta gono. - Bo ja dobrze, a z moj lew rk jest ju lepiej i mam poywienie na noc i na dzie. Cignij d, rybo.Prawd mwic, nie czu si dobrze, gdy bl od linki, uciskajcej mu plecy, nieomal przekroczy ju bolesno i przeszed w tpe uczucie, ktre wydawao si staremu podejrzane. Ale miewaem ju gorsze rzeczy - pomyla. - Rk mam tylko troch skaleczon, a drug puci kurcz. Nogi s w porzdku. Prcz tego jestem nad nim gr, jeeli idzie o odywienie.Byo teraz ciemno, bo we wrzeniu zmrok szybko zapada po zachodzie soca. Stary lea oparty o stare deski dziobu i odpoczywa, jak mg. Ukazay si pierwsze gwiazdy. Nie zna nazwy Rigel, ale dojrza t gwiazd i wiedzia, e niedugo pojawi si wszystkie i e bdzie mia przy sobie swoich dalekich przyjaci.- Marlin jest take moim przyjacielem - powiedzia na gos. - Jeszczem nie widzia ani nie

  • sysza o takiej rybie. Mimo to musz go zabi. Ciesz si, e nie musimy prbowa zabija gwiazd.Co by to byo, gdyby czowiek musia co dzie prbowa zabi ksiyc? Ksiyc ucieka. A gdyby tak co dzie trzeba byo zabija soce? W czepku si rodzilimy - pomyla.A potem al mu si zrobio tej wielkiej ryby, ktra nie miaa si czym poywi, ale jego postanowienie, e musi j zabi, nie osabo ani na chwil wpord owego alu. Ilu ludzi ona nakarmi! - myla. - Tylko czy oni s warci tego, eby j je? Nie, oczywicie, e nie. Sdzc po jej postpowaniu i wielkiej godnoci, nikt nie jest tego wart.Nie rozumiem si na tych rzeczach - myla. - Ale dobrze, e nie musimy zabija soca, ksiyca czy gwiazd. Wystarczy, e yjemy na morzu i zabijamy naszych prawdziwych braci. Teraz musz pomyle o tym hamowaniu wiosami. Ma to swoje wady i zalety. Mog straci tyle linki, e utrac i jego, jeeli zbierze si na wysiek, a opr wiose nie ustpi i d postrada ca swoj lekko. Ta lekko wprawdzie przedua nasze wsplne cierpienie, ale jest take moim bezpieczestwem, bo on ma wielk szybko, ktrej jeszcze dotd nie wykorzysta. Co bdzie, to bdzie, ale musz wypatroszy delfina, eby si nie zepsu, i zje troch, aby nabra si. Odpoczn teraz jeszcze z godzink i dopiero, jak poczuj, e pynie rwno i spokojnie, przyjd na ruf, eby zabra si do roboty i co postanowi. Tymczasem bd mg zobaczy, co robi i czy wida w nim jakie zmiany. Z tymi wiosami to dobra sztuczka, ale ju przysza pora gra na pewniaka. Bd co bd, to wci jeszcze tga ryba; widziaem, e hak ma w kcie pyska, a szczki trzyma zacinite. Mka haka to jeszcze nic. Mka godu i to, e boryka si z czym, czego nie rozumie - to jest wszystko. Odpocznij teraz, stary, i pozwl mu pracowa, pki nie przyjdzie twoje nastpne zadanie.Odpoczywa, jak mu si wydawao, ze dwie godziny. Ksiyc wschodzi teraz pno, nie mia wic sposobu okrelenia pory. W gruncie rzeczy odpoczywa tylko wzgldnie. Wci trzyma na ramionach ciar cigncej ryby, tyle e uchwyci lew rk krawd dzioba i przenosi na sam d coraz wicej i wicej oporu, ktry stawia marlinowi.Jakie by to byo proste, gdybym mg zamocowa link! - myla. - Ale on mgby j zerwa jednym niewielkim szarpniciem. Musz wasnym ciaem agodzi naprenie linki i kadej chwili by gotw odda mu j obiema rkami.- Ale ty jeszcze nie spa, stary - powiedzia. - Mino ju p dnia, noc, a teraz nastpny dzie, jak nie zmruye oka. Musisz obmyli jaki sposb, eby troch si zdrzemn, o ile on bdzie pyn spokojnie i rwno. Jeeli si nie przepisz, moe ci si zmci w gowie.W gowie mam dostatecznie jasno - pomyla. - A za jasno. Taka jest jasna jak te gwiazdy, ktre s moimi siostrami. Mimo to musz si przespa. Bo one sypiaj, sypia ksiyc i soce, i nawet ocean czasem drzemie w pewne dni, kiedy nie ma prdu i jest gadka cisza morska.Pamitaj, eby si przespa - myla. - Zmu si do tego i wykombinuj jaki prosty a pewny sposb na linki. Teraz id i przygotuj delfina. To za due ryzyko uwizywa wiosa dla oporu, jeeli musisz i spa.Mgbym da rad bez spania - powiedzia do siebie - ale to byoby zanadto niebezpieczne.Popezn na czworakach ku rufie, uwaajc, eby nie szarpn ryby. Moe on sam te na wp drzemie - pomyla. - Ale ja nie chc, eby odpoczywa. Musi cign, pki nie zdechnie.Na rufie obrci si tak, e lewa rka przytrzymywaa na barkach napit link, praw za doby z pochewki n. Gwiazdy wieciy teraz jasno, delfina widzia wyranie, wic wbi mu w gow ostrze i wywlk spod rufy. Przycisn go stop i rozci szybko od odbytnicy a po sam koniec dolnej szczki. Nastpnie odoy n wypatroszy ryb praw rk, wybierajc wntrznoci do czysta i odrywajc skrzela. Poczu w doni ciki, liski odek i rozci go. Wewntrz znajdoway si dwie latajce ryby. Byy wiee i jdrne, wic je pooy jedn obok drugiej, a

  • skrzela i wntrznoci wyrzuci za ruf. Opady w d, pozostawiajc w wodzie fosforyzujcy szlak.Delfin by zimny, a w wietle gwiazd mia jak trdowat szarobia barw; stary, przycisnwszy eb praw stop, odar ze skry jeden bok ryby. Potem obrci j, cign skr z drugiego boku i odkraja z obu stron miso od gowy a do ogona.Spuci szkielet za burt i wyjrza, by si przekona, czy w wodzie nie ma wiru. Ale dostrzeg tylko wietlisto wolno opadajcego szkieletu. Obrci si wic, woy latajce ryby midzy dwa odkrajane kawaki delfina, schowa n do pochwy i z wolna pocz przesuwa si na dzib. Grzbiet mia przygity pod ciarem linki, a ryby nis w prawej rce.Wrciwszy na dzib rozoy na deskach oba kawaki delfina, a przy nich latajce ryby. Nastpnie ulokowa link w nowym miejscu ramienia i przytrzyma j znw lew rk, oparszy si o burt. Potem wychyli si i opuka latajc ryb, notujc sobie w pamici szybko wody przepywajcej po doni. Do fosforyzowaa po oprawieniu delfina; obserwowa przepywajc po niej wod. Prd by sabszy, a kiedy stary potar o deski odzi bokiem rki, oderway si od niej czsteczki fosforu i spyny powoli za ruf.- Zaczyna si mczy albo odpoczywa - powiedzia. - Teraz trzeba si wzi do zjedzenia tego delfina, wypocz troch i przespa si odrobin.Przy wietle gwiazd, wrd nocy, ktra robia si coraz chodniejsza, zjad p kawaka delfina i jedn latajc ryb, uprzednio wypatroszywszy j i odciwszy gow.- Jaki doskonay jest delfin gotowany - powiedzia. - A jaki obrzydliwy na surowo. Wicej ju nie popyn bez soli albo cytryn.Gdybym mia rozum, bybym przez cay dzie rozpryskiwa wod na dziobie, to po wyschniciu zostaaby sl - pomyla.- Tylko e tego delfina zowiem dopiero pod zachd. A jednak to by brak przygotowania. Ale dobrze wszystko przeuem i jako mnie nie zemdlio.Niebo chmurzyo si na wschodzie i gwiazdy, ktre zna, znikay jedna po drugiej. Wydawao mu si teraz, e wpywa jakby w olbrzymi kanion chmur, a wiatr usta zupenie.- Za trzy, albo cztery dni przyjdzie niepogoda - powiedzia stary. - Ale nie dzisiaj ani jutro. Gotuj si teraz do snu, pki ryba pynie spokojnie i rwno.Przytrzyma mocno link praw rk, ktr nastpnie przycisn udem, jednoczenie opierajc si caym ciarem o deski dziobu. Potem umieci link nieco niej na ramieniu i chwyci j silnie lew doni.Moja prawa moe j trzyma, pki jest przycinita - pomyla. - Jeeli puci przez sen, zbudzi mnie lewa, jak linka zacznie wylatywa. Cikie to dla prawej rki. Ale przyzwyczajona jest do cierpienia. Nawet jeeli popi dwadziecia minut czy p godziny, dobre bdzie i to. Pochyli si do przodu i pooy przywierajc caym sob do linki, przycisn praw rk ciarem wasnego ciaa i zaraz usn.Nie niy mu si lwy, ale ogromna awica delfinw, rozcigajca si na osiem czy dziesi mil. By to czas godw i delfiny wyskakiway wysoko w powietrze, spadajc w ten sam lej, ktry trwa jeszcze w wodzie po ich skoku.Potem przynio mu si, e jest w wiosce i ley na ku, e wieje pnocny wiatr, i byo mu bardzo zimno, i praw rk mia drtw, bo trzyma gow na niej zamiast na poduszce.Pniej zacz ni o dugiej, tej play i ujrza pierwsze lwy schodzce na ni o wczesnym zmierzchu, a po nich nadeszy inne, on za wspar brod na krawdzi dziobu statku, stojcego na kotwicy pord wieczornej bryzy wiejcej od ldu, i czeka, czy nie przyjdzie jeszcze wicej lww, i by szczliwy.Ksiyc ju wzeszed od dawna, ale on spa dalej, ryba cigna nieprzerwanie, a d wpyna w

  • tunel obokw.Zbudzio go szarpnicie prawej pici, ktra uderzya go w twarz, i palenie w doni, przez ktr suna linka. W lewej rce nie mia czucia, lecz praw przytrzyma z caej mocy link, ta jednak wylatywaa dalej. Wreszcie lewa odnalaza j, wtedy stary odchyli si, a linka parzya mu teraz plecy i rozrzynaa okropnie lew do, ktra przeja cae naprenie. Obejrza si na zwoje i stwierdzi, e odwijaj si gadko. Wanie w tej chwili marlin wyskoczy, rozbryzgujc potnie morze, po czym run w nie ciko. Nastpnie skoczy znowu i znowu, a d pyna szybko, cho linka wci wylatywaa, stary za zwiksza napicie a do punktu zerwania, i znw do punktu zerwania, i robi to wci od nowa. Lea wcinity w dzib odzi, twarz w pokrajanych kawakach delfina, i nie mg si poruszy.Na to wanie czekalimy - pomyla. - Wic teraz trzeba to znie.Musi zapaci za t link - myla. - Musi zapaci.Nie mg widzie skokw marlina, sysza jedynie rozwieranie si wd oceanu i cikie chlunicia, gdy ryba spadaa. Szybko sunca linka harataa mu strasznie rce, ale od pocztku wiedzia, e to nastpi, wic prbowa trzyma j stwardnia czci doni i nie pozwoli, by osuna si gbiej albo przecia palce.Gdyby chopiec tu by, zmoczyby zwoje - pomyla. - Gdyby chopiec tu by. Gdyby tu by.Linka wylatywaa wci, wci i wci, ale ju teraz zwalniaa, a marlin musia zdobywa kady jej cal. Stary oderwa gow od desek i kawakw ryby, ktre rozgnit policzkiem. Nastpnie podnis si na kolana, a potem powoli wsta. Oddawa link, ale robi to coraz wolniej. Przesun si w ty, do miejsca, gdzie mg wymaca stop zwoje, ktrych nie widzia. Linki byo jeszcze do, a marlin musia obecnie przezwyciy tarcie caej tej nowej jej czci o wod.Tak - myla stary. - Wyskoczy ju z gr tuzin razy, napeni sobie powietrzem pcherze na grzbiecie i nie moe zanurzy si gboko, eby zdycha tam, skd nie zdoabym go wydosta. Niedugo zacznie kry, a wtedy musz si wzi do niego. Ciekawe, co go tak nagle ruszyo. Czy to gd doprowadzi go do rozpaczy, czy te przelk si czego w nocy? Moe raptem ogarn go strach. Ale przecie by taki spokojny, silny, wydawa si taki nieustraszony i ufny. Dziwne.- Lepiej sam bd nieustraszony i ufny, mj stary - powiedzia. - Trzymasz go znowu, ale nie moesz ju wybra linki. Tylko e on niedugo musi zacz koowa.Przytrzymujc ryb lew rk i ramionami, pochyli si i zaczerpn wody w praw do, aby zmy z twarzy rozgniecione miso delfina. Obawia si, e moe go zemdli, a wtedy zwymiotuje i straci siy. Obmywszy twarz, wysun przez burt praw rk, opuka j i przytrzyma w sonej wodzie, ledzc pierwsz zorz pojawiajc si przed wschodem soca. Idzie prawie prosto na wschd - pomyla. - To znaczy, e jest zmczony i pynie z prdem. Niedugo bdzie musia zatacza koa. Wtedy zacznie si dla nas prawdziwa robota.Osdziwszy, e prawa rka pozostaa ju do dugo w wodzie, i obejrza.- Nie jest tak le - powiedzia. - A bl to gupstwo dla mczyzny.Uj link ostronie, tak eby nie trafia w wiee skaleczenia, i przesun ciar ciaa w ten sposb, by mc zanurzy lew rk po drugiej stronie odzi.- Nie najgorzej si sprawia jak na co tak marnego - powiedzia do swojej lewej rki. - Ale bya chwila, kiedy nie mogem ci znale.Dlaczego nie urodziem si z dwiema dobrymi rkami? - pomyla. - A moe to moja wina, e nie wiczyem tej jak naley. Ale Bg wiadkiem, e miaa dosy okazji do nauki. Mimo wszystko niele dawaa sobie rad w nocy, a kurcz j chwyci tylko raz. Jeeli to si powtrzy, niech mi j linka odetnie.Kiedy to pomyla, zrozumia, e mci mu si w gowie, i uzna, e powinien zu jeszcze troch

  • delfina. Ale nie mog - powiedzia do siebie. - Lepiej mie pustk w gowie ni straci siy przez mdoci. A wiem, e odkd tkwiem w tym twarz, nie zatrzymam tego w sobie po jedzeniu. Zachowam miso na wszelki wypadek, pki si nie zepsuje. Teraz ju za pno zdobywa siy jedzeniem. Gupi jeste - powiedzia do siebie. - Zjedz drug latajc ryb.Leaa gotowa, oczyszczona, wic podnis j lew rk i zjad ca ryb a do ogona, starannie przeuwajc oci.Chyba jest poywniejsza od wszystkich ryb - pomyla. - Przynajmniej jest w niej ten rodzaj siy, ktrego mi potrzeba. Teraz zrobiem, co mogem. Nieche on zaczyna kry i niech ju przyjdzie walka.Soce wschodzio po raz trzeci, odkd stary wyruszy na morze, gdy ryba pocza zatacza krgi.Po skosie linki nie mg jeszcze pozna, e marlin kouje. Na to byo za wczenie. Poczu tylko lekkie zlunienie napicia i zacz delikatnie cign link praw rk. Naprya si jak zwykle, ale wanie kiedy bya bliska punktu zerwania, zacza si poddawa. Wysun gow i barki spod linki i zacz j przyciga rwno i delikatnie. Rozkoysanym ruchem wybiera j oburcz, usiujc, ile tylko mg, pomaga sobie ciaem i nogami. Stare nogi i ramiona poruszay si wahadowo, w miar jak cign.- To bardzo due koo - powiedzia. - Ale przecie kouje. Potem nie sposb ju byo wybra wicej linki, wic j przytrzyma, pki nie dojrza w socu pryskajcych z niej kropelek. Wtedy zacza wylatywa z powrotem, a stary uklk i niechtnie pozwoli jej znowu sun w ciemn wod.- W tej chwili robi najdalsz cz koa - powiedzia. Trzeba go trzyma ze wszystkich si - pomyla. - Napicie bdzie za kadym razem zmniejszao jego krg. Moe za jak godzin go zobacz. Teraz musz go zmczy, a potem musz go zabi.Ale ryba wci z wolna krya, a w dwie godziny pniej stary by cay mokry od potu i wyczerpany do szpiku koci. Jednake teraz koa byy ju znacznie mniejsze, a sdzc po skosie linki marlin wci podnosi si coraz wyej.Staremu od godziny pokazyway si przed oczami czarne plamki, a sone strugi potu zaleway mu oczy, skaleczenie nad powiek i na czole. Nie lka si czarnych plamek. Byy one rzecz normaln przy tym nateniu, z jakim cign za link. Jednak dwukrotnie zrobio mu si sabo, uczu zawrt gowy i to go martwio.- Nie mog sprawi sobie zawodu i skona przy takiej rybie - powiedzia. - Boe, dopom wytrwa teraz, kiedy mi tak piknie wypywa. Odmwi sto Ojcze nasz i sto Zdrowa Mario. Ale nie mog zmwi ich zaraz.Uwaaj je za zmwione - pomyla. - Odmwi je pniej.Wanie w tej chwili wyczu nage targnicie i szarpanie za link, ktr trzyma obiema rkami. Byo ono ostre, twarde i cikie.Uderza swoim mieczem o drucian przypon - pomyla. - To byo nieuniknione. Musia to zrobi. Przez to moe jednak wyskoczy, a ja bym wola, eby jeszcze kry. Skoki byy mu potrzebne do nabrania powietrza. Ale potem kady nastpny poszerzy otwr rany od haka i marlin moe go wyrzuci.- Nie skacz, rybo - powiedzia. - Nie skacz.Marlin jeszcze kilka razy uderzy o przypon, a za kadym potrzniciem jego ba stary oddawa nieco linki.Musz utrzyma jego bl w tym samym miejscu - pomyla.- Mj jest niewany. Mj mog opanowa. Ale jego bl moe go doprowadzi do obdu.Po pewnej chwili marlin przesta uderza o drut i zacz znw kry powoli. Stary

  • nieprzerwanie wyciga link. Ale znowu zrobio mu si sabo. Zaczerpn lew rk troch morskiej wody i zmoczy ni sobie gow. Nastpnie nabra jeszcze wicej i roztar kark.- Nie mam kurczw - powiedzia. - On si niedugo pokae, a ja potrafi wytrzyma. Musisz wytrzyma. Nawet nie ma o czym gada.Uklk przy dziobie i znowu na chwil zaoy sobie link na barki. Odpoczn teraz, pki robi koo, a potem wstan i wezm si do niego, kiedy podpynie - postanowi.Mia wielk pokus odpocz na dziobie, pozwoli, by marlin sam zatoczy jedno koo, i nie odbiera mu wcale linki. Gdy jednak stopie jej naprenia wskaza, e ryba zawrcia ku odzi, wsta i pocz przyciga j koyszcym, wahadowym ruchem, ktrym ponownie wybra ca lun link.Nigdy w yciu nie byem tak zmczony - pomyla. - Teraz zrywa si pasat. Ale to mi pomoe go poholowa. Strasznie mi tego potrzeba.- Odpoczn, jak bdzie robi nastpny krg - powiedzia.- Czuj si duo lepiej. A potem jeszcze dwa, trzy koa i bd go mia.Somiany kapelusz osun mu si daleko na ty gowy. Stary, pocignity link, opad na dzib czujc, e ryba zawraca. Pracuj teraz, rybo - pomyla. - Wezm ci na zakrcie.Morze rozkoysao si znacznie. Bya to jednak pogodna bryza potrzebna staremu, aby mg wrci do domu.- Posteruj na poudniowy zachd - powiedzia. - Czowiek nigdy nie zgubi si na morzu, a wyspa jest duga.Za trzecim okreniem ujrza nareszcie marlina. Zobaczy go zrazu jako ciemny cie, ktry tak dugo przepywa pod odzi, e trudno byo uwierzy w jego rozmiar.- Nie - powiedzia stary. - Nie moe by taki wielki. Ale marlin by taki wielki i zatoczywszy koo, wynurzy si na powierzchni zaledwie o trzydzieci jardw, a stary zobaczy jego ogon sterczcy z morza. By duszy od ostrza duej kosy, bladolawendowy nad ciemnobkitn wod. Zagarnia j i kiedy ryba przepywaa tu pod powierzchni, stary mg dojrze jej olbrzymie cielsko i opasujce je fioletowe prgi. Petwa grzbietowa zwisaa w d, a ogromne petwy piersiowe rozpostarte byy szeroko.Podczas tego okrenia stary zobaczy oko ryby i dwie szare remory ssce, ktre pyny w pobliu. Niekiedy do niej przywieray; to znw odskakiway nagle. Czasem pyny swobodnie w jej cieniu. Kada miaa ponad trzy stopy dugoci, a pync szybko, wiy si caym ciaem jak wgorze.Stary poci si teraz, lecz ju nie tylko od soca. Za kadym spokojnym niespiesznym okreniem, jakie robia ryba, wybiera kawa linki i pewien by, e jeszcze dwa krgi, a zdoa uderzy harpunem.Ale musz go cign blisko, blisko, blisko - myla. - Nie wolno mi mierzy w gow. Musz go trafi w serce.- Bd spokojny i silny, mj stary - powiedzia.Za nastpnym okreniem grzbiet ryby ukaza si nad wod, ale marlin by troch za daleko od odzi. Robic nastpne z kolei, by jeszcze wci za daleko, ale bardziej wynurzy si z wody, i stary nie wtpi, e wybrawszy jeszcze troch linki, zdoa go przycign do burty.Od dawna ju przygotowa harpun; zwj lekkiej liny harpunowej lea w okrgym koszyku, a koniec jej uwizany by do koka na dziobie.Ryba zawracaa po kole, spokojna i pikna, poruszajc jedynie swym wielkim ogonem. Stary przyciga j ze wszystkich si, aeby mie j bliej. Na chwil przekrcia si nieco na bok. Potem wyprostowaa si znowu i rozpocza nastpny krg.

    - Ruszyem go - powiedzia stary. - Ruszyem go teraz.

  • Znowu zrobio mu si sabo, ale trzyma ogromn ryb ze wszystkich si. Poruszyem go - myla. - Moe tym razem go dostan. Cignijcie, rce - myla. - Wytrzymajcie, nogi. Wytrwaj, gowo. Wytrwaj dla mnie. Nigdy mnie nie zawioda. Tym razem go przycign.Gdy jednak zebra si na najwyszy wysiek i zanim jeszcze marlin si zbliy, zacz przyciga go z caej mocy, ten skrci nieco, potem wyprostowa si i odpyn.- Rybo - powiedzia stary. - Rybo, i tak bdziesz musiaa umrze. Czy musisz zabi i mnie?W ten sposb nic si nie zrobi - pomyla. W ustach zanadto mu zascho, by mwi, ale nie mg teraz sign po wod. Tym razem musz go przycign do burty - myla.

    - Nie wytrzymam ju wielu okre. - I owszem, wytrzymasz - powiedzia do siebie. - Wytrzymasz wszystko.

    Za nastpnym nawrotem ju prawie go mia, ale marlin znowu wyprostowa si i z wolna odpyn.Zabijasz mnie - pomyla stary. - Ale masz do tego prawo. Nigdym nie widzia nic wikszego, pikniejszego, bardziej spokojnego i szlachetnego od ciebie, bracie. Przyjd i zabij mnie. Wszystko mi jedno, kto kogo zabije.Zaczyna ci si mci w gowie - pomyla. - A musisz j mie jasn. Zachowaj jasno w gowie i umiej cierpie jak mczyzna. Albo jak ryba.- Rozjanij si, gowo - powiedzia gosem, ktry ledwie mg dosysze. - Rozjanij si.To samo powtrzyo si dwukrotnie przy nastpnych okreniach.Ju nic nie wiem - myla stary. Za kadym razem czu, e lada chwila straci przytomno. - Nie wiem. Ale sprbuj jeszcze raz.Sprbowa ponownie i poczu, e mdleje, kiedy zawrci ryb. Ta wyprostowaa si i znw odpyna powoli, zamiatajc w powietrzu potnym ogonem.Sprbuj jeszcze raz - obieca sobie stary, cho rce mia teraz jak z ciasta, a widzia dobrze tylko przebyskami.Sprbowa znowu i znowu byo to samo. Ach tak - pomyla i poczu, e omdlewa. - Wic poprbuj raz jeszcze.Zebra cay swj bl i reszt si, jakie mu pozostay, i swoj dawno utracon dum - i przeciwstawi to mce ryby, a ona przybliya si do niego i popyna agodnie obok, prawie dotykajc swym mieczem desek odzi, i zacza j mija, duga, potna, szeroka, srebrzysta, prgowana fioletem, nieskoczona tam, w wodzie.Stary puci link, przycisn j stop, podnis harpun najwyej, jak mg, i wbi go z caej mocy, ze wszystkich si, jakie jeszcze w tej chwili przywoa, w bok ryby, tu za wielk petw piersiow, ktra sterczaa w powietrzu na wysokoci jego wasnej piersi. Poczu, e grot wchodzi, wspar si na harpunie, i wepchn go gbiej, a potem wcisn jeszcze caym swoim ciarem.Wtedy marlin oy, niosc mier w sobie, i wzbi si wysoko nad wod, ukazujc ca sw wielk dugo i objto, ca sw moc i pikno. Zdawao si, e zawis w powietrzu nad starym rybakiem w odzi. Potem run z trzaskiem w wod, obryzgujc pian jego i ca d.Stary uczu, e mu sabo, chwyciy go mdoci, w oczach mu si zamio. Mimo to rozwin link harpuna i pozwoli jej sun z wolna przez poszarpane rce, a kiedy odzyska wzrok, zobaczy ryb lec na grzbiecie, srebrzystym brzuchem do gry. Drzewce harpuna sterczao ukonie z jej boku, a morze barwio si czerwieni krwi z serca. Zrazu krew bya ciemna niby mielizna w bkitnej, ponad mil gbokiej wodzie. Potem rozpostara si jak obok. Ryba bya srebrna, nieruchoma i unosia si na falach. Przez ow chwil, kiedy mia zdolno widzenia, stary patrza bacznie. Potem dwa razy okrci lin harpuna wokoo koka na dziobie i zoy gow na doniach.- Trzeba zachowa jasno w gowie - powiedzia, opierajc si twarz o deski dziobu. - Jestem zmczony i stary. Ale zabiem tego marlina, ktry jest moim bratem, i teraz musz odrobi

  • paszczyzn.Trzeba przygotowa ptl i lin, eby go uwiza do odzi - pomyla. - Nawet gdyby nas byo dwch i gdybymy j zanurzyli, eby go zaadowa, a potem wybrali wod, ta d nigdy by go nie pomiecia. Musz wszystko przygotowa, potem przycign go i uwiza dobrze, postawi maszt i poeg-lowa do domu.Zacz przyciga marlina, bo chcia go mie tu przy burcie, aeby przewlec lin przez skrzela i paszcz, a potem przytroczy go bem do dziobu odzi. Chc go widzie - myla - dotyka go i czu. To przecie mj majtek. Ale nie dlatego chc go dotyka. Zdawao mi si, e wyczuem jego serce myla - kiedy wepchnem drzewce harpuna po raz drugi. Teraz trzeba go przycign, przytrzyma i zaoy jedn ptl na ogon, a drug wp ciaa, eby uwiza go do odzi.- Bierz si do roboty, stary - powiedzia. Wypi may yk wody. - Teraz, kiedy walka si skoczya, duo jest tej paszczyzny do odrobienia.Popatrza na niebo, a potem na sw ryb. Uwanie przyjrza si socu. Nie jest wiele pniej ni poudnie - pomyla. - A pasat si zrywa. Linki s teraz niewane. Posplatamy je z chopcem w domu.- No chod, rybo - rzek. - Ale ryba nie przysza. Leaa przewalajc si na falach, stary docign d do niej.Kiedy si z ni zrwna, a gowa marlina opara si o dzib odzi, stary nie mg uwierzy, e ryba jest taka ogromna. Odwiza z koka link harpuna, przewlk j przez jedno skrzele, wycign spomidzy szczk, okrci na mieczu, potem wsun przez drugie skrzele, znowu okrci na mieczu, wreszcie zwiza podwjn lin i umocowa j do kka na dziobie. Nastpnie uci kawa liny i przeszed na ruf, eby zaoy ptl na ogon. Ryba, pierwotnie srebrnofioletowa, przybraa barw srebrzyst, a pasy miay ten sam bladoliliowy kolor co ogon.Byy szersze od ludzkiej doni z rozstawionymi palcami, a oko wydawao si rwnie obojtne jak lusterko w peryskopie czy wity w procesji.- To by jedyny sposb zabicia go - powiedzia stary. Czu si lepiej, odkd ykn wody; wiedzia, e nie zemdleje, i w gowie mu si nie mcio. Taki, jak teraz jest, way z gr ptora tysica funtw - pomyla. - A moe i duo wicej. Jeeli po oprawieniu zostanie z tego dwie trzecie po trzydzieci centw za funt...- Na to mi potrzeba owka - rzek. - Tak jasnej gowy jeszcze nie mam. Ale myl, e wielki Di Maggio byby dzi ze mnie dumny. Nie miaem ostrg kostnych, ale rce i plecy bolay porzdnie. - Ciekawe, co to jest ta ostroga - myla. - A moe je mamy nic o tym nie wiedzc?Przytwierdzi ryb do dziobu, rufy i do rodkowej awy. Bya tak wielka, i mia wraenie, e przywizuje do burty znacznie wiksz d. Uci kawaek linki i przytroczy doln szczk ryby do jej miecza, eby pysk si nie rozwiera i eby mogli pyn jak najgadziej. Nastpnie postawi maszt, a kiedy zmontowa bom oraz drg, ktry mu suy jako gafel, poatany agiel wyd si, d ruszya z miejsca, on za, wp lec na rufie, poeglowa na poudniowy zachd.Nie potrzebowa kompasu, by wiedzie, gdzie jest poudniowy zachd. Wystarczyo mu wyczu powiew pasatu i wydcie agla. Warto by zrzuci ma link z byszczykiem i poprbowa zdoby co do jedzenia i zwilenia ust. Nie mg jednake znale byszczyka, a sardynki byy zepsute. Pync, wyowi wic oskiem pk tych wodorostw i potrzsn nimi tak, e znajdujce si w nich mae krewetki pospaday na deski odzi. Byo ich ponad tuzin, a skakay i miotay si jak pchy. Stary pourywa im ebki palcami i zjad krewetki rozgryzajc skorupy i ogony. Byy bardzo mae, ale wiedzia, e s poywne, a smak miay dobry.W butelce zostay jeszcze dwa yki wody, wic zjadszy krewetki wypi jej troch. d pyna dobrze, jeeli zway obcienie, a on kierowa ni trzymajc rkoje steru pod pach.

  • Widzia ryb, a wystarczyo mu spojrze na wasne rce i oprze si plecami o ruf, by wiedzie, e to wszystko zdarzyo si naprawd i nie byo snem. W pewnej chwili, gdy czu si tak niedobrze pod koniec, pomyla, e moe to sen. Potem, kiedy zobaczy ryb, ktra wyskoczywszy z wody zawisa nieruchomo na tle nieba, nim spada, uzna, e jest w tym jaka wielka dziwno, i nie mg w to uwierzy. Wtedy nie widzia wyranie, cho teraz wzrok mia rwnie dobry jak zawsze.Wiedzia, e ryba jest obok, a jego rce i plecy nie s snem. Rce goj si szybko - pomyla. - Wykrwawiem je do czysta, a sona woda je uleczy. Ciemna woda zatoki to najlepszy lekarz, jaki istnieje. Trzeba mi tylko zachowa jasno w gowie. Rce zrobiy swoje, a eglujemy dobrze. On ma pysk zacinity, a ogon trzyma prosto, wic pyniemy sobie jak bracia. Potem zaczo mu si znw troch mci w gowie i pomyla: Czy