38

Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Embed Size (px)

DESCRIPTION

gazetka literacka uczniów Zespołu Szkół w Kamionce 2013/2014 www.zskamionka.pl => www.strony.zskamionka.pl www.zskamionka.prv.pl

Citation preview

Page 1: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)
Page 2: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Po przemyśleniu

Joanna Nerlo, Magiczne Święta……………………………………………………………………… str. 1-2 Patrycja Kutnik, Świąteczny cud …………………………………………………………………… str.3-4 Patrycja Kutnik, Mądrość w szaleństwie ……………………………………………………… str. 5-9 Kacper Tomasiewicz, Przyszłość …………………………………………………………………… str. 10-14 Patrycja Kutnik, Córka wiedźmy …………………………………………………………………… str. 15-16 Justyna Wałach, Podróż do Sarolionu ………………………………………………………… str. 17-21 Mikołaj Wasil, Tradycyjna książka czy e-book …………………………………………… str. 22 Weronika Gazarkiewicz, „Ale książki będą na półkach…” ………………………… str.23-24 „Zawsze warto…” wywiad z panią Justyną Świderską - Niedobit…………… str. 25-29

Z biciem serca

Izabela Jaworska, Boże Narodzenie…………………………………………………………… str. 30 Kamil Sugier, Choinka …………………………………………………………………………………………str.31 Kamil Sugier, Życzenie ………………………………………………………………………………………str. 31 Kamil Sugier, Boże Narodzenie ……………………………………………………………………… str. 31 Bibiana Zyga, Wesołych Świąt……………………………………………………………………… str.31

Z przymrużeniem oka

Mikołaj Grela, Wielka wyprawa (komiks) ……………………………………………………… str.32 Justyna Szymańska, Wielka wyprawa (komiks) …………………………………………… str.33 Rafał Sugier, Wielka wyprawa (komiks) ………………………………………………………str.34 Monika Dec, Wielka wyprawa (komiks) ………………………………………………………… str. 35

Drodzy Czytelnicy!

Dziesiąty numer „Świetlika”- szkolnej gazetki literackiej zawiera tym razem kilka dość długich opowiadań. Nam wydawały się one bardzo ciekawe! Czytając je, nie będziecie się nudzić. Dla urozmaicenia zamieszczamy również kilka komiksów. Życzymy wszystkim miłej lektury. Zapraszamy do współpracy w przyszłym roku szkolnym wszystkich, którzy piszą …. Nie chowajcie swojej twórczości do szuflady. W naszej gazetce będą mile widziane wiersze, teksty piosenek, opowiadania, skecze, komiksy i udane wypracowania szkolne. Na koniec życzymy Wam, Drodzy Czytelnicy, wspaniałych wakacji!

Redakcja

List od redakcji

Page 3: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Joanna Nerlo kl IV „c” Magiczne święta

Kiedyś żyła sobie bardzo bogata dziewczynka. Nazywała się Liliana Roxen. Miała najpiękniejsze suknie, zawsze była najpiękniej uczesana i miała służącą Becky. Na pierwszy rzut oka wydawała się miła, ale wcale taka nie była. Naprawdę była okropna, samolubna, chciwa i wstrętna. Jej rodzice byli z bardzo bogatego rodu. Mama nazywała się Klara Roxen a tata Tom Roxen. Zbliżały się Święta Bożego Narodzenia. Liliana zażyczyła sobie sukienki za milion funtów, stadninę kucyków za dwa miliony oraz cały sklep zabawek. Pewnego dnia, podczas spaceru z rodzicami, Liliana zobaczyła biedną dziewczynkę. Ta dziewczynka miała na imię Anna. Liliana krzyknęła: - Co to za potwór! Anna zasmuciła się. Wiedziała, że nie jest najpiękniejsza, ale żeby od razu nazywać ją potworem? Mama Liliany powiedziała to samo co córka. - Masz rację, słoneczko. To jest potwór. Becky! Masz natychmiast przegonić to coś! Mój skarb nie może tego oglądać! Prawda, mężusiu? - Prawda. Tata, tak samo jak jego żona, nie przejmował się, że jego słowa mogą innych ranić. Becky przegoniła Annę, choć współczuła dziewczynce. Pewnego dnia, kiedy zostały tylko dwa tygodnie do Świąt, Liliana zobaczyła śliczną białą myszkę. - Witaj Liliano! Liliana wystraszyła się. - Boże! Myszka, która mówi! - Nie jestem zwykłą myszką. Mikołaj mnie tu przysłał. Prosił, żeby ci ... Liliana nie dała jej dokończyć. - Powiedz Mikołajowi, że posprzątałam pokój na jego przyjście - powiedziała dumnie Liliana. - To nie ty posprzątałaś pokój, tylko Becky. - Skąd wiesz ? - Wszystko wiem. Ale do rzeczy. Mikołaj powiedział, że jak się nie poprawisz do Gwiazdki, to nic nie dostaniesz. - Ale ja... . Myszko? Myszko!!!

1

Page 4: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Myszka już zniknęła. Liliana zastanowiła się, co powiedziała myszka, a później wpadła w furię. - Nic nie dostanę!!! Nic!!! Jakaś głupia mysz powiedziała Mikołajowi, że to nie ja posprzątałam pokój i że jestem zła!!! Krzyczała tak, jakby ją obdzierano ze skóry. Zbiegł się cały dom. Mama prawie zemdlała, a tata prawie umarł ze strachu. Wszyscy ją pocieszali. Dziewczynka histeryzowała dalej. - Nic nie dostanę!!! Zaczęła płakać jeszcze głośniej. Mama powiedziała: - To nieprawda. To jakieś brednie. Och, aniołku, przestań płakać. Dostaniesz coś, naprawdę. - Naprawdę? - Tak. Liliana przestała płakać, ale ciągle myślała o myszce i jej słowach. Postanowiła podarować jakiejś biednej dziewczynce jedną z sukien. Nagle przypomniała sobie o dziewczynce, którą nazwała potworem. Wyszła potajemnie z domu. Włożyła swój ciemny płaszcz i poszła jej szukać. Szukała godzinę, dwie, aż wreszcie znalazła. Podsunęła delikatnie paczuszkę i powiedziała: - Proszę. Przepraszam, że byłam wobec ciebie taka niemiła. - Nic nie szkodzi. Nazywam się Anna, a panienka jak? - Mów mi Liliana. Proszę, oto jedna z moich sukienek. Jest uszyta z futra, ale jest bardzo lekka. - Dziękuję. W sercu Liliany pierwszy raz pojawił się płomyk nadziei. Bardzo się zmieniła. Stała się dobra, miła i sympatyczna. Nadeszła Wigilia. Pierwszy raz w Wigilię w jej sercu była radość. Kiedy weszła do pokoju, zobaczyła piękną choinkę i wielki prezent. Zobaczyła też myszkę. - Wesołych świąt Liliano! Myślę, że spodoba ci się prezent. Liliana szybko rozpakowała paczkę, a w środku był mały kundelek. - Jesteś prześliczny. Nazwę cię Spike. Wiesz Spike, to są magiczne święta!

2

Page 5: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Patrycja Kutnik kl. II „b”

Świąteczny cud Jest grudniowy wieczór. Nie należy on jednak do typowych. Rozpoczyna święta Bożego Narodzenia. To wieczór wigilijny. Ludzie idą ulicami do rodzin, znajomych, by móc cieszyć się wspólnie jego magią. Każda roześmiana, szczęśliwa grupka ignoruje stojącą pod kościelnym murem dziewczynkę. Jej bladziutka buzia, pokryta rumieńcem zalana jest nieszczęśliwymi łzami. Historia tej biednej istotki powoduje ucisk w sercu. Ma na imię Lucynka, ma sześć lat. Mama porzuciła ją, by móc prowadzić swoje życie. Tato zginął w wypadku samochodowym cztery lata temu. Nie miała oparcia w nikim, traktowano ją jak zepsutą laleczkę z saskiej porcelany. Przypomina laleczkę. Nieskazitelnie blada buzia, duże błękitne oczy, bladoróżowe usta, gęste, długie, proste, czarne włosy. Do tego ubrana w rozkloszowaną sukieneczkę, poszarpany płaszczyk i cienkie rajstopki. Nie ma nawet ciepłych bucików. Śnieg padał coraz mocniej, wiatr przybierał na sile. Skulona w kuleczkę, drżąc, zanosiła się szlochem. Chciała wrócić do mamusi albo, żeby ktoś dał jej ciepło. Mimo młodziutkiego wieku rozumiała wiele. Rozumiała, że jest dzieckiem niechcianym. Rozumiała, że wszyscy są szczęśliwi. Wiedziała, że idą coś zjeść, a jej brzuch bardzo głośno burczał. Im ciemniej się robiło, tym głośniej płakała w nadziei, że ktoś to usłyszy, zauważy skuloną postać. Długo walczyła ze zmęczeniem, aż w końcu zasnęła na mrozie, zamieniając się w małą kupeczkę śniegu. Państwo Kwiatkowscy nie mogli mieć dzieci. Święta oznaczały dla nich kolejne przykre doświadczenie. Nie mieli komu dać prezentu, nie mogli zobaczyć radości na dziecinnej twarzy. Szli właśnie na spacer, by przełamać trudną atmosferę między nimi. Pani Kwiatkowska nagle przystanęła zaintrygowana kupką śniegu. Kucnęła i zobaczyła bladą twarzyczkę Lucynki. - Pomóż mi! Tu jest dziewczynka! – krzyknęła do męża, który od razu rzucił się na pomoc. Dobudzili ją. - Czemu nie jesteś w domu? – spytali niemalże jednocześnie. - Ja... nie mam domu – westchnęła i zaniosła się przeraźliwym szlochem. Coś w nich pękło. Nie zastanawiając się ani minuty, wzięli ją za rączki. - Ja nazywam się Maria a to mój mąż, Adam – pani Kwiatkowska z uśmiechem przedstawiła siebie i Adama. Zdjęła szalik i owinęła nim Lucynę. - Jestem Lucynka – szepnęło dziecko i wtuliło przemarzniętą twarz w miękki materiał. Zabrali ją do domu, przygotowali pyszną wieczerzę. Jadła z apetytem, dziękując wiele razy za to, że ją przygarnęli. Po jedzeniu, pod choinką pojawiły się pakunki. Mimo że nie mieli dzieci, czuli, że muszą przygotować prezenty.

3

Page 6: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

- Gwiazdka coś dla ciebie przyniosła – powiedziała podekscytowana Maria. Dziewczynka pobiegła rozpakować niespodziankę. Słodycze, misio, lalki. Nowa sukienka, nowe buciki. Nic, co kupili, nie było przypadkowe. Jakby Bóg podpowiadał im w sklepie, co mają wybrać. A potem wysłał na ten spacer. Cud. Po chwili zabawy Lucynka odłożyła rzeczy. Przytuliła się do Marii i Adama. - Nie potrzebuję prezentów. Największym jest to, że tutaj jestem – powiedziała dziecinnym głosikiem te mądre słowa. Zaniemówili ze zdumienia. Kilka miesięcy później państwo Kwiatkowscy uzyskali prawo do opieki nad Lucynką, która okazała się bardzo inteligentną, wrażliwą gwiazdeczką w ich życiu. Takim lśniącym, najcenniejszym prezentem gwiazdkowym. Ich własnym, prywatnym cudem.

4

Page 7: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Patrycja Kutnik kl. II „b” Mądrość w szaleństwie

Nie tak widziałam swoją przyszłość. W wyobrażeniach była o wiele stabilniejsza. Co mam na myśli? Kłótnie. Nieustanne sprzeczki z Alex. Wyczuwałam taką i dzisiaj, każdą częścią ciała. Chciałam temu zapobiec, jednak bezradność stała wyprostowana na drodze. Przygotowywałam kolację, gdy usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Niechcący upuściłam łyżkę, co wywołało sporo hałasu. - Odłóż to. Musimy porozmawiać. – Białowłosa siadła na krześle z poważną miną. - Słucham. – Siadając na blacie kuchennym, odkręciłam się przodem do niej. - Patrzę na ciebie i z dnia na dzień widzę, jak gubisz uśmiech. Mimo że masz to, czego chciałaś, od dziecka. Ton jej głosu z minuty na minutę stawał się chłodniejszy. – Zadaj sobie pytanie. Jedno pytanie. Czego chcesz od życia? – Przechyliła głowę w bok, wiercąc zielonymi oczyma dziury w mojej duszy. - Ja… chcę jedynie żyć tutaj. Tak jak do tej pory. Tylko bez tych kłótni. – Spuściła wzrok na swoje skarpetki. - Sama mnie prowokujesz – warknęła agresywnie. Poczułam napływającą falę łez. Nigdy nie widziała jak płaczę. Tym razem nie mam zamiaru tego ukrywać. Uniosłam głowę. Załzawione tęczówki połyskiwały w świetle lampy. Dłonie drżały jak na syberyjskim pustkowiu. - Nie! Na litość nic nie zdziałasz. Wstała. Usiadła na kanapie i włączyła telewizor. Bez słowa złapałam swoją kurtkę, wsunęłam na nogi trampki. Rzuciłam krótkie „wychodzę”. Zero reakcji. Na dworze wiało dość mocno, w końcu był to środek listopadowej nocy. Puste ulice jakby tylko dla mnie. Błądziłam długo, rozmyślając nad słowami Alex. Przemęczenie po pracy? A może ma rację? Nie wiem, czego chcę dalej, na dłuższą metę. Rodziny? Dzieci? Wyprowadzki? Przerwania studiów? Tyle pytań, tak mało siły, by odpowiedzieć. Patrzyłam przed siebie. W złotym świetle latarni zauważyłam coś… dziwnego. Chłopiec o śnieżnobiałych włosach, w bordowym fraku, białych rękawiczkach, czarnym cylindrze i zegarku na ręce. Spojrzał w moim kierunku. Lodowato błękitne oczy, a w nich panika, pośpiech, zmęczenie. Zaczął biec. Zaintrygowana, bez namysłu ruszyłam w pogoń za nieznajomym. Mijałam najmroczniejsze zakątki miasta, czując smród ścieków, głośne dźwięki muzyki.

5

Page 8: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Nagle… wszystko ucichło. Stałam w wejściu do tajemniczej groty, może tunelu. W środku iskrzyła się para oczu, cel mojej pogoni. Krok w przód. Dziwaczne prawa grawitacji ściągnęły mnie w dół. Leciałam jak strzała wystrzelona z indiańskiego łuku. Coś zablokowało mi gardło, nie mogłam krzyczeć. Zamknęłam więc oczy, rozkoszując się uczuciem pustki. Jakbym miała w sobie ocean. Jeden z moich tatuaży na ciele znaczył po polsku: „Jestem oceanem. Jestem morzem. To jest świat wewnątrz mnie”. Zawsze czułam jakieś fale w sobie. Kochałam wodę. Te weekendy nad jeziorami, rzekami były cudowne, bajeczne. Z tych stabilnych rozmyślań wybudził mnie nieco niestabilny grunt pod stopami. Z łomoczącym sercem otworzyłam oczy. Otaczała mnie wręcz fantastyczna przyroda. Wielkie grzyby, drzewa, kolorowa trawa. Mnóstwo migoczących gwiazdek dookoła. Przypominało mi to wszystko ukochaną bajkę z dzieciństwa. Czy aby na pewno nie potrąciło mnie jakieś auto? Może zasnęłam? Uszczypnęłam się w rękę. Zabolało. Moje kroki były pełne niepewności. Zupełnie jak życie. Nogi drżą, zagryzam wargę. Przemierzam chaszcze tęczowej trawy, podziwiając krajobraz. Nieskończenie wiele dolinek, pagórków, pięknych, niezwykłych roślin. Kwiaty pachniały słodyczami oraz zieloną herbatą. Nie spostrzegłam nawet, jak szybko weszłam do lasu. Lasu pełnego błękitnych, granatowych, fioletowych drzew. Dotykałam, gładkich jak skóra Alex, pni. Czułam bicie ich serca. Żywe drzewa. Moja wędrówka trwała dalej. Kątem oka zauważyłam długi, renesansowy stół, mnóstwo krzeseł. Z gonitwą myśli pod czarnymi włosami podeszłam w owe miejsce. Zapukałam w blat mebla. - Goście! Goście! Zającu, mamy gości! – wykrzykiwał z entuzjazmem męski głos. Wyczuwałam w nim nutkę szaleństwa, paranoi. Za chwilę z krzaków wyłonił się właściciel intrygującego głosu. Z fantazyjnym kapeluszem na rudej, niesfornej czuprynie. - Przepraszam, że przeszkadzam. Trafiłam w to miejsce przypadkiem i mam jedno pytanie. Gdzie ja jestem? Podkreśliłam pokojowe zamiary jednym z najmilszych uśmiechów, na jaki mogłam się zdobyć w stresie. - Panienko, panienka nie przeszkadza! Zapraszamy na herbatkę. - Ach, zapomniałbym. To Kraina Czarów. – Gestem rozłożonych rąk pokazał na to, co nas otaczało. Czy to żart? Usiadłam niepewnie, rozkładając serwetkę na kolanach. Po kilku minutach stała przede mną bogato zdobiona filiżanka. Zapach mocnej, czarnej herbaty wbił się w moje nozdrza z zaskakującą szybkością. - Kraina Czarów? – spytałam z niedowierzaniem. – Nie jestem Alicją, żeby tutaj z państwem siedzieć.

6

Page 9: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Przeprosiłam skinieniem głowy. - Jestem Szalonym Kapelusznikiem, a to mój kompan Marcowy Zając – wskazał na chłopaka z ulicy. - Miło mi. – Zrobiłam głęboki ukłon. – Mam na imię Misty. Uścisnęliśmy sobie nawzajem dłonie. Uczucie zimna ciała Kapelusznika przeszyło mnie od stóp do głów. - Misty. To takie tajemnicze, nie sądzisz? – Zając wpadł w psychodeliczny atak śmiechu. Zacisnęłam bardziej palce wokół siedzenia. Po minucie nastała cisza. Obaj zasiedli, rozkoszując swoje umysły herbatą. Nie, nie kubki smakowe. Umysły. Dla nich to coś w rodzaju długiej rozmowy z przyjacielem, ewentualnie drugą połówką. Jak najszybciej wlałam gorący płyn w swoje gardło. - Pójdę już dalej. Dziękuję za herbatę, szalenie miło było mi was poznać. Pomachałam dłonią, w odpowiedzi otrzymując kolejną porcję tego okropnego śmiechu. Przyspieszyłam kroku, opuszczając magiczny las. Wyszłam na zwyczajną, polną dróżkę prowadzącą do małego domku. Przed nim Alicja podlewała kwiatki. Nuciła znaną mi piosenkę w języku japońskim. Zauważyła moją niziutką, drobniutką postać. - Czekałam na ciebie. – Uśmiechnęła się promiennie. – Wejdź. Wskazała na uchylone drzwi. Domek w środku był przytulny, złudnie podobny do domów w moim świecie. Usiadłam na mięciutkiej kanapie z puszystymi poduszkami. Jak to czekałaś? – Szok w moich oczach musiał malować się bardzo wyraźnie, gdyż blondynka zastygła w bezruchu. - Musisz porozmawiać z Kocurem. On pomoże Ci znaleźć odpowiedź na pytanie zadane przez Alex. Postawiła talerzyk z ciastkami czekoladowymi i usiadła naprzeciwko. Skąd mogli wiedzieć o problemach z tego gorszego, brudniejszego świata? Szczególnie o problemach tak rozstrojonej emocjonalnie osoby jaką jestem ja? Spuściłam wzrok. - Nie musicie mi pomagać, wy, postacie z całkiem innej bajki. Prędzej czy później odnalazłabym odpowiedź – głos mi się załamywał. Przestałam mówić. - Mogłoby być za późno, mogłabyś popełnić błąd. Kot z Cheshire nie myli się. Nigdy – powiedziała zdecydowanym tonem głosu. – A Ty zrozumiesz jego filozoficzny tok myślenia.

7

Page 10: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Posłała mi podnoszący na duchu uśmiech. Zjadłyśmy po ciastku, pomogłam jej podlać wszystkie kwiaty. Miała ich pięćdziesiąt sześć. - Trzymaj się, Misty. Zawsze jesteśmy obok. – Przytuliła mnie dość mocno, czułam delikatne wgniecenie żeber. - Żegnaj, Alicjo – mruknęłam, wlepiając wzrok w bazgroły na kartce. Była to mapka, jak dostać się do Kocura. Niewiele rozumiałam. Szłam tak, jak podpowiadało mi pełne wątpliwości serce.Słońce świeciło intensywnie, dając przyjemne ciepełko. Z uśmiechem na spierzchniętych wargach przemierzałam kolejne góry i doliny. Uśmiech znikł, gdy weszłam w ciemną, niepokojąco chłodną, wypełnioną dymem alejkę. Chmura dymu oplotła moje ciało, ciągnąc je do przodu. Brutalnie zatrzymała przed potężnym dębem. Na jednej z grubych gałęzi pojawił się kot. Kot o głęboko turkusowych ślepiach, czarno-fioletowym futrze, przerażającym uśmiechu. - Proszę, proszę, proszę – wymruczał melodyjnie z delikatną ironią. – Gdyby nie czasy, pomyślałbym, że Alicja się odnalazła. - Witaj, Kocie – mój głos przybrał dziwnie rozciągnięte brzmienie. - A więc chciałabyś, abym udzielił ci rady. – Zamachał ogonem.– Twoje życie przypomina nieskończoną wspinaczkę na szczyt wielkiej góry lodowej. Jesteś bliziutko celu. Jednak coś cię blokuje i spycha, nieprawdaż? - Lecz jak mogę kontynuować wspinaczkę, gdy jestem sparaliżowana? Odpowiedź pytaniem na pytanie była bardzo adekwatna w tej konwersacji. - A wiesz, kto może zatrzymać paraliżowanie reszty twojego ciała? – Wlepił we mnie te swoje ogromne oczy. – Ma metr osiemdziesiąt wzrostu, białe włosy, mnóstwo malunków na ciele i srebrnych kuleczek w twarzy. - Ale to nie to, czego szukam. Chcę znaleźć odpowiedź na pytanie: czego chcę od życia. Rozdrażnił mnie. Bezsensowne gadanie na temat moich relacji z Alex. Na temat moich wszystkich potknięć i porażek. - Twój organizm jest odwodniony. Potrzebujesz wody z tego źródła, z którego pijesz od wielu, wielu lat. – Przez chwilę w powietrzu balansował żółty uśmiech – wszyscy tutaj jesteśmy dojrzałymi szaleńcami. – I rozmył się w powietrzu, pozostawiając smugę pastelowego dymu. Mój wzrok skierowany był ku wyraźnej dziurze przede mną. Wyjście z groty bądź z tunelu.

8

Page 11: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Z odpowiedzią i mocno bijącym sercem biegłam na łeb, na szyję przez kamienistą dróżkę. Wyskoczyłam prosto na deszcz. Kolanami dotknęłam lodowatego asfaltu. Dom. Kochany, pięknie brudny dom. Biegłam dalej, ledwo łapiąc oddech. Dusiłam się. Poczułam wibracje w kieszeni. Wyjęłam telefon. Dzwoniła Alex. - Halo? – wysapałam do słuchawki, nie przerywając maratonu po szczęście. - Gdzie byłaś? Martwię się. Wracaj do domu – jej głos drżał. Pierwszy raz okazała smutek w ten sposób. - Biegnę! – Rozłączyłam się. Siedziała na ławce przed domem, opatulona w kilka bluz. Z wypiekami na policzkach i zadyszką opadłam tuż obok. Spojrzała bez słowa w moje oczy. – Wyjaśnię wszystko. Odbyłam podróż. Nie jestem pewna, czy to było rzeczywiście, czy może tylko mentalnie. Znalazłam odpowiedź na twoje pytanie – mówiłam jak nakręcona. Atmosfera szaleństwa najwidoczniej zostawiła jakiś ślad. - To dziwne, nawet jak na ciebie. Ale słucham dalej. – Widać było na jej twarzy rozbawienie, wręcz pobłażliwość. - Sprawiasz, że mojego ciała nie paraliżuje strach. Dzięki temu mogę dalej iść przez życie. – Uniosłam do góry lewy kącik ust. – Chcę od życia tylko tego, żeby było tak, jak jest teraz. Na zawsze. Alex wstała. Przytuliła mnie tak, jakby robiła to ostatni raz. Dawno nie czułam rozrywającego mnie na miliardy motylków szczęścia. Było zimno, weszłyśmy do domu. Zrobiła gorącą czekoladę z bitą śmietaną. Piłyśmy ją na balkonie otulone kocem. - Nie zmieniajmy nic. Podążajmy tylko ku ulepszeniu naszej przyszłości – powiedziała, patrząc w gwieździste niebo. - Jedyne pragnienie, jakie posiadamy, to pragnienie picia wody z tego trwałego, słodkiego źródła, jakie stworzyłyśmy – dodałam, widząc na intensywnie granatowym atłasie nieba uśmiech Kota z Cheshire.

9

Page 12: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Kacper Tomasiewicz kl. II „a”

Przyszłość

Życie na ziemi bardzo się zmieniło. Jesteśmy ciągle atakowani przez kosmitów nazywanych

przez nas Alien Rangers. Są bardzo dobrze wyszkoleni, a ich broń zabija jednym strzałem –

przez co ludzkości grozi zagłada. Wszystkie kraje świata połączyły swe siły, by pokonać

wspólnego wroga, ale nie przynosiło to rezultatów, ciągle przegrywaliśmy. Wojsko Narodów

Zjednoczonych wciąż rekrutowało nowych żołnierzy, nie zważając na płeć czy wiek. Wobec

wielkiego zagrożenia, jakie niesie bezpośrednie starcie z wrogiem, została podjęta decyzja,

na mocy której opracowano i wdrożono do armii program ,, Black Iron”. Jest to zbroja, która

wzmacnia wydajność organizmu oraz go ochrania. Zbudowana jest w większości z tytanu,

ponieważ okazało się, że tylko ten metal potrafi pochłonąć energię obcych pocisków, a nawet

ją odbić .

Jestem porucznik Kacper Lennox. Dowodzę jednym z oddziałów wykorzystujących

zbroję w walce. Jako dowódca mam lepszą zbroję niż moi żołnierze – może latać jak inne,

ale posiada dwa dodatkowe działka oraz granatnik.

Walka nigdy nie jest łatwa, ponieważ Rangers-i zawsze atakują dużą grupą.

W ostatnim roku zadaliśmy ich wojskom poważne straty, mimo to nadal atakują – coraz

większymi grupami i z coraz większym zaangażowaniem, ale pomimo tego nie poddajemy się.

Właśnie otrzymałem informację o dużej grupie Alien Rangers-ów zbliżających się do naszej

bazy, razem z moimi ludźmi idziemy włożyć skafandry, aby wejść do akcji.

- Witam, panowie – powiedziałem.

- Witamy pana, poruczniku – odpowiedzieli.

- Mamy dużą grupę obcych zbliżających się od południa do naszej bazy, mamy się nimi zająć -

poinformowałem moich ludzi.

- Jak dużą? – zapytał David, mój krewny.

- Trzy razy większą niż ostatnio – odrzekłem.

- Niewesoło, będzie dużo roboty – odpowiedział mi David.

10

Page 13: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Nastała cisza, a po chwili rozległ się głośny dzwonek, który oznaczał zgodę na wejście do zbrojowni. Przeszliśmy przez śluzę zabezpieczającą i stanęliśmy na wyznaczonych miejscach. Po chwili poszczególne elementy zbroi lądowały na każdym z nas. Za każdym razem ogarniało mnie to samo uczucie – mieszanina strachu i radości, lecz za każdym razem wiedziałem, że dopóki jestem w skafandrze, nic mi się nie stanie. Po paru minutach miałem na sobie prawie całą zbroję, oprócz hełmu, który był centralną jednostką zbroi. Był najważniejszym elementem, ponieważ wbudowany był w niego mini komputer, który sterował całą zbroją. Gdy go wkładam, łączy się z resztą elementów, a następnie wyświetla radar, stan amunicji i długość pracy na ogniwach paliwowych. Dziś mamy pierwszy dzień roku 2019 i zaczynamy siódmy rok walki z obcymi. Zszedłem z platformy i czekałem na resztę. Nagle podszedł do mnie mój kolega Frank, który zawsze informował mnie o szczegółach misji. Porozmawialiśmy chwilę. Moi ludzie byli już gotowi. Poszliśmy na pas startowy i czekaliśmy na pozwolenie. Po chwili w głośnikach naszych hełmów usłyszeliśmy: - Macie pozwolenie na start. Powodzenia – powiedział Frank.

- Dzięki – odpowiedziałem.

Na sygnał każdy wzbił się w powietrze, a ja czułem, że jestem wolny.

Jak zwykle pojawił się na ekranie wysokościomierz, który wielokrotnie pomagał

mi w czasie nocnych lotów. Wylądowaliśmy w miejscu, które zostało wyznaczone wcześniej.

Nagle otrzymaliśmy rozkaz powrotu do bazy.

- Jak to? Przecież za chwilę przejdzie tędy duża grupa obcych, nie możemy się teraz

wycofać – zaprzeczyłem.

- Ta grupa rozdzieliła się na części. Większa idzie na bazę, a mniejsza w waszym kierunku –

powiedział Frank.

- Zostanę tu z dziesięcioma ludźmi, a resztę wyślę wam z pomocą – zaproponowałem.

- Dobrze , może tak być – odpowiedział jakiś głoś.

- Przybył do nas marszałek Newton, chce mieć oko na obronę bazy – powiedział Frank.

Zostaliśmy ja, David i ośmiu ludzi, zaś reszta odleciała do bazy. Przypuszczenia marszałka

były trafne. Zbliżała się do nas mała grupka słabo uzbrojonych obcych. Musiałem przerwać

swoje rozmyślania o tych, których odesłałem do bazy, ponieważ zaczął się atak. Na pierwszy

ogniem poszedłem ja. Jednym strzałem zabiłem dwóch obcych, za mną ruszył David,

natomiast później cały oddział. Bitwa była zaciekła. Rangers-i atakowali z niespotykaną

dotychczas siłą.

11

Page 14: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Chwilami myślałem, że nie uda się, że błędem było pozostanie tutaj. Byłem pewien, że zginiemy.

Gdy zdołałem pokonać te myśli, wstępowała we mnie jakaś moc, która dodawała mi odwagi i dzięki

niej walczyłem zacieklej. Po jakichś trzydziestu minutach dobiłem ostatniego z żołnierzy wroga.

Ruszyliśmy w drogę powrotną. Gdy dotarliśmy do bazy, zdumieliśmy się na jej widok. W miejscu

bramy była ogromna dziura, z której wydostawał się dym.

- Musimy sprawdzić, czy ktoś ocalał – powiedziałem.

- Tak, nie możemy tak tego zostawić – zgodzili się wszyscy.

Przeszliśmy powoli przez dawną bramę, mieliśmy włączone noktowizory i broń przygotowaną do

strzału. Szliśmy powoli, ponieważ zewsząd słychać było głosy obcych, ale nie baliśmy się

i czekaliśmy na jakiś znak życia. Weszliśmy do sali dowódców, gdy dobiegł nas szept.

Skierowaliśmy się w stronę, skąd dobiegł ten dźwięk. Nagle zobaczyliśmy kogoś ukrytego

za rurami.

- Miejcie broń w pogotowiu - powiedziałem. - Kto tam jest?

- Marszałek i Frank – odpowiedział głos.

- Nie strzelać, to nasi –zwróciłem się do moich ludzi.

- Chodźcie, zabierzemy was stąd – powiedziałem do ocalałych.

Powoli wynieśliśmy obu na zewnątrz, byli trochę otępiali, ale przytomni.

- Co się stało? – zapytałem.

- To kosmici, zaczęli atakować bramę, a po paru minutach byli już w środku, obrona żadnego

z nich nie trafiła – powiedział marszałek.

- A czy ludzie, których wam wysłałem, dotarli na czas? - zapytałem.

- Tak, ale jak mówiłem, obcy starli nas na proch, nigdy wcześniej nie widziałem takiej siły ognia

– ciągnął marszałek. – Gdy byli już w środku, okazało się, że ich nie powstrzymany, podjęliśmy

więc decyzję o wysadzeniu bazy.

- Zabierzemy was stąd – zaproponowałem.

- Dobrze, bez pomocy lekarskiej długo nie pociągniemy– powiedział Frank.

Wzięliśmy ich i polecieliśmy do najbliższej bazy wojskowej. Był tam najlepiej wyszkolony personel. Gdy przybyliśmy, czekali już na nas lekarze, którzy zabrali rannych na oddział ratunkowy. My natomiast mieliśmy pójść do głównego dowódcy, który miał dla nas nowe informacje. Najpierw jednak musieliśmy zdjąć kombinezony.

12

Page 15: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Poszliśmy więc za dwoma żołnierzami, których przysłał nam Stark (dowódca bazy). Po paru minutach byliśmy w największej hali montażowo - naprawczej, jaką do tej pory widzieliśmy. Przeszliśmy przez środek i dotarliśmy do stanowiska mechaników. W mgnieniu oka zdjęli

z nas zbroje. Udałem się do gabinetu generała Starka. Pozostali poszli spać, byli bardzo

zmęczeni.

- Witam pana. Musi pan mi opisać przebieg ataku na waszą bazę. – powiedział

,,na powitanie” generał.

Opowiedziałem o tym, jak wyruszyliśmy z bazy, uratowaliśmy marszałka i Franka.

Wychodząc, powiedziałem:

- Jeżeli chce pan wiedzieć więcej o tej sprawie, są to tylko dwaj ocalali.

- Dobrze, mam zamiar odwiedzić ich niebawem – odpowiedział generał.

Wyszedłem, ale nie poszedłem do noclegowni, lecz do skrzydła szpitalnego, gdzie

leżeli moi dwaj ranni przyjaciele.

- Chciałbym odwiedzić marszałka i Franka Casey, zostali tu przywiezieni tej nocy –

powiedziałem do pielęgniarki.

- Dobrze, ale tylko pięć minut – odpowiedziała.

Idąc za nią, mijałem szereg łóżek aż doszliśmy do tych, które były osłonięte wielkim

parawanem. Leżeli tam moi dwaj przyjaciele.

- Jak się macie? – zapytałem, siadając pomiędzy ich łóżkami.

- Bywało lepiej – odpowiedział mi marszałek.

- Byłem u generała, powiedział, że was wkrótce odwiedzi.

- To dobrze, mam mu coś do powiedzenia – powiedział marszałek.

- Kiedy wychodzicie? – zapytałem.

- Za trzy, może cztery dni – powiedział Frank.

- No to cześć, idę odpocząć – powiedziałem. – Wracajcie szybko do zdrowia.

Ze skrzydła szpitalnego poszedłem prosto do noclegowni. Szybko usnąłem. Rano zjadłem

śniadanie i poszedłem zobaczyć, co z moją zbroją. Tam czekała mnie niespodzianka.

Okazało się, że mechanicy pracowali całą noc nad nowym uzbrojeniem dla mojej zbroi.

- Wygląda wspaniale – powiedziałem.

- Zobaczyliśmy. że ma pan przestarzały model uzbrojenia – odpowiedział mi jeden z nich.

– I dlatego założyliśmy nowy – dokończył drugi.

- Jaka jest siła ognia? – zapytałem.

13

Page 16: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

- Dwa razy większa niż przy tamtym modelu – powiedział pierwszy.

- Czy zmieniliście coś jeszcze? – zapytałem.

- Dodaliśmy dwa nowe silniki, dzięki którym będzie pan latał szybciej – powiedział

mechanik. – No i wytrzymuje dłużej na ogniwach paliwowych – dokończył. - Chciałbym go

przetestować - powiedziałem.

- Tak, ale ostrzegam, trzeba się przyzwyczaić do nowych systemów i całej reszty –

powiedział generał, który niespodziewanie się pojawił.– Właśnie wracam ze skrzydła

szpitalnego. Twoi przyjaciele mają się lepiej –poinformował mnie.

- To dobrze. Zakładajcie mi zbroję – zwróciłem się do mechaników.

Przez dwie godziny prowadziliśmy testy. Strój był lepszy niż mogłem sobie

wyobrazić. Później poszedłem razem z generałem do jego gabinetu na naradę mającą

na celu opracowanie planu całkowitej zagłady wroga. Po kilku godzinach przekazałem

wiadomości moim podwładnym.

- Tak po prostu ich zaatakujemy? – zapytał z niedowierzaniem David.

- Tak, zaatakujemy ich wszystkimi możliwymi siłami – odpowiedziałem. – Jutro pobudka

o siódmej rano, musimy się przygotować.

Następnego dnia wstaliśmy o wyznaczonej porze i zaczęliśmy przygotowania.

W hali były już wszystkie oddziały. Czekały na generała.

- Witam wszystkich – powiedział. – Dziś jest szczególny dzień. Ostatecznie rozprawimy się z wrogiem. Wszyscy polecimy do ich statku-matki

i zniszczymy go. Więc do roboty, panowie! Wyleciał przez otwór w dachu, a my oczywiście

za nim. Lecieliśmy tak przez pewien czas , aż w końcu skręciliśmy parę stopni w prawo.

Wtem ukazał nam się gigantyczny statek kosmiczny. Mieliśmy zniszczyć obronę obcych,

aby bombowce mogły unicestwić tego giganta. Gdy tylko się zbliżyliśmy, zaczęli nas

atakować działami okrętowymi, ale gdy spostrzegli, że to nie działa, zaczęły nas atakować

małe statki. Po kilku godzinach zażartej walki, zniszczyliśmy ich obronę i wysłaliśmy

sygnał bombowcom, które zrzuciły bomby i zakończyły żywot tego znienawidzonego przez

nas giganta. Powoli wracaliśmy do bazy. Byliśmy pełni szczęścia, że wreszcie nie mamy

kogo się bać. W bazie otrzymaliśmy podziękowania za to, co uczyniliśmy dla naszego

gatunku. Opłakaliśmy poległych i zamknęliśmy program ,,Black Iron”. Dla mnie jednak

nigdy nie zostanie on zamknięty, ponieważ ja i moi ludzie nadal mamy zbroje i walczymy

ze złem jako tajny oddział ,,Czarnych Zbroi”.

14

Page 17: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Patrycja Kutnik kl. II „b” Córka wiedźmy

W osiemnastym wieku, w pobliżu Tatr, tuż przy ciemnym, gęstym lesie mieszkała

pewna kobieta. Miała około trzydziestu lat. Osiedliła się w starym pałacyku należącym

do nieżyjącej już szlacheckiej rodziny. Kobieta nosiła imię słowiańskie, Mojmira. Według

ludności pobliskiej wioski, Mojmira ponad rok temu przybyła

do pałacu w stanie błogosławionym.

Dworek posiadał dużą piwnicę i pewien sekret. W największym pomieszczeniu pod

ziemią, przesyconym zapachem wilgoci i zgnilizny stało krzesło. Na nim siedziała

młodziutka dziewczyna o długich, gęstych, kruczoczarnych włosach. Cerę miała bladą jak

śnieg, oczy błękitne jak głębiny jezior. Była to córka Mojmiry, Nadzieja. Oprócz niej był

tam tylko biały kot. Nadzieja była przeraźliwie wychudzona, odziana w białą koszulę,

wianek z cierni na głowie, który ozdobiony był białą różą.

Pewnego wieczoru kobieta o zmroku udała się do wioski. Wiedziała,

że przy kościele w co trzecią noc miesiąca rozkwita pewna tajemnicza roślina.

Była ona potrzebna jedynie… wiedźmom. Odprawiały przy jej pomocy pogański rytuał,

przemieniający niewinną dziewczynę w strzygę. Jednak warunkiem było,

by dziewczyna nigdy wcześniej nie oglądała światła dziennego. Kobieta po cichu narwała

potrzebnej rośliny. Następnie, idąc powoli w kierunku domu, narzuciła na głowę czarny

kaptur. Zanim przystąpiła do rytuału, musiała wykonać kilka niezbędnych czynności.

Zasłoniła córce oczy, a mimo że Nadzieja była od urodzenia niemową, zaszyła jej

na wszelki wypadek usta, by nie wydobył się z nich żaden, nawet najcichszy dźwięk.

Do wianka przywiązała welon - stary, znaleziony w piwnicy kawałek cienkiego,

przezroczystego materiału.

Wyprowadziła czarnowłosą na dwór. Księżyc znajdował się w nowiu. Jedynie skowyt

watahy wilków przerywał panującą wokół złowrogą ciszę. Na podwórku stała stara, płytka

studnia. Gwałtownie wepchnęła do niej córkę. Cichy chlupot wody sugerował, że było jej

niewiele. Wiedźma wzięła w swoje kościste dłonie kwiaty i liście tajemniczej, przeklętej

rośliny. Wrzuciła do studni, mamrocząc dziwaczne słowa.

Po chwili zaczęła śpiewać przerażające pieśni, wymachując rękami. Skierowała twarz

do księżyca, szepcząc coś błagalnym tonem. Nagle ze studni wydobył się nieludzki

dźwięk - niby skrzek, niby płacz małego dziecka. Mojmira krzyknęła radośnie.

15

Page 18: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Na krawędzi studni pojawiły się bardzo blade, wychudzone dłonie z długimi

paznokciami, a następnie fragment wianka. Nagle kobieta ujrzała przerażające

oblicze swojej córki. Nieludzko bladosina skóra kontrastowała z włosami

w kolorze smoły. Nadzieja była cała pobrudzona krwią. Z dziwną gracją wydostała

się ze studni. Przechyliła głowę i skierowała się w stronę matki. W tym momencie

niebo przeszył kulisty piorun, który wybił szyby na najwyższym piętrze dworu.

Mojmira złapała się za serce, chciała uciekać. Jednak jej nogi były zupełnie

bezwładne. Upadła na mokry mech. Płakała, błagała, aby córka nie zrobiła jej

krzywdy. Jak się okazało, daremnie.

Strzyga zerwała kawałek szmaty przesłaniający jej oczy. Miały one teraz

przerażający, biały kolor. Matka, patrząc w nie, zmarła.

Ludzie mówią, że od tamtej nocy każdy, kto wybrał się w góry drogą

prowadzącą przez dawną siedzibę Nadziei i Mojmiry, nigdy nie powrócił. Inni znów,

idąc lasem, widzieli między drzewami czarnowłosą dziewczynę w białej koszuli,

słyszeli dziwne szepty lub widzieli zawsze tę samą postać wyłaniającą się ze studni

przy starym pałacyku.

Według opowiadań najstarszej kobiety mieszkającej w wiosce niedaleko

opuszczonego pałacu, każdy, kto spojrzy w oczy strzydze, umrze natychmiast,

a jego niespokojna dusza będzie błąkać się wiecznie po świecie.

Obecnie przy starej budowli stoi tabliczka ostrzegawcza. Jeśli

kiedykolwiek ktoś z was będzie mijał ten dworek, niech zrobi to szybko.

Nie oglądajcie się za siebie, nie patrzcie w oczy strzydze…

16

Page 19: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Justyna Wałach kl. III „c”

Podróż do Sarolionu Lecieli na żurawiach i podziwiali niesamowite, ostro zakończone szczyty gór, krystalicznie czyste rzeki i wodospady, szafirowe jeziora, turkusowe morza, soczyście zielone polany i obsiane kwiatami łąki. Wszystkie krajobrazy zachęcały do zbadania ich z bliska. Żurawie leciały w kluczu, zmierzając ku północy. - Ech… Ach… Co za głupie ptaszyska!- wiercił się Chochlik na biednym zwierzęciu. - Zamilcz, Chochło, bo cię wrzucę w bezdenne czeluście!- ryknęła Goplana. Skierka, słysząc sprzeczkę, mruknął tylko coś pod nosem i polecieli dalej. Przemieszczali się na żurawiach tak około miesiąca, więc nic dziwnego, że każdy z nich był poddenerwowany. Zanim dotrą do Sarolionu, miną dwa tygodnie, a Goplana, Chochlik i Skierka tracili już do siebie cierpliwość. Zbyt długie latanie nie sprzyjało trzem podróżnikom. Do Sarolionu niełatwo się dostać, albowiem jest to kraina położona w północnej części Wiecznego Zlodowacenia, kontynentu usłanego śniegiem i gigantycznymi lodowcami. Średnia temperatura tam to -100°C, z każdym rokiem Wieczne Zlodowacenie pochłania jeden metr kwadratowy Oceanu Gwałtownych Sztormów. W tej ogromnej zamrażarce nie rosną żadne rośliny ani nie ma osiedli ludzkich. Jedyne zamieszkujące ten obszar zwierzęta to niedźwiedzie pingwinie, dwumetrowe potwory o głowie pingwina i tułowiu niedźwiedzia. Żywią się one śniegiem, którego mają pod dostatkiem. Jednakże właśnie w tym zamrożonym piekle leży niewielka, oddzielona od ostrych warunków panujących na Wiecznym Zlodowaceniu kraina- Sarolion, kraj o ciepłym klimacie. To szeroko niewytłumaczone zjawisko potwierdza wielką, magiczną moc tego miejsca, do którego zmierzają Goplana, Chochlik i Skierka. - Spójrz, Goplano! Widać lodowce!- krzyknął Skierka. - Nareszcie - burknął Chochlik. - To nie koniec naszej wędrówki. Wieczne Zlodowacenie na pewno przygotuje dla nas nie lada wyzwanie - odparła Goplana. - Jakie znów wyzwanie?!- poderwał się zdenerwowany skrzat. - Zamarznięty kontynent ma swoje własne prawa, do których musisz siebie dostosować. Tylko samobójców ciągnie do takich terenów - rzekła nimfa.

17

Page 20: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

- To po co my tam idziemy? Ja jestem za młody, żeby umierać! - histeryzował Chochlik. Goplana ze Skierką unieśli jednocześnie jedną brew do góry i wybuchnęli głośnym śmiechem. Zanim Goplana opanowała rozbawienie, a Skierka przeszedł do cichego chichotu, minęło pięć minut. - Po pierwsze, my nie jesteśmy samobójcami, po drugie znamy coś, czego żaden człowiek nie wie- tłumaczyła królowa. - Naprawdę wiemy coś, o czym ja nie wiem?- brnął dalej skrzat. - Tak i zacznij w końcu się orientować - odparł zirytowany Skierka. - Spokój!- warknęła Goplana.- Więc wiemy o tym, że niedźwiedzie pingwinie znają tajemne przejście, jedyną bezpieczną drogę do Sarolionu, niełatwo będzie tę tajemnicę od nich wyciągnąć…- tłumaczyła królowa fal. - No co ty, Goplano! Warunkiem sukcesu jest znajomość języka niedźwiedzio-pingwiniego - oświadczył Skierka. - Skoro tak mówisz- odparła nimfa. - Brrr… Już czuję zimno - poskarżył się Chochlik. - Pora wyczarować sobie coś ciepłego- zakomunikowała Goplana. Diabliki przytaknęły równocześnie i chytre uśmieszki zakwitły na ich twarzyczkach. - Abdulla lulaos lusonum genum- przemówiły trzy głosy. Wokół każdego z podróżników migotała cienka warstwa magii ochraniająca przed chłodem. - O, jak przyjemnie, teraz żadne -100°C nam niestraszne- powiedział zadowolony Skierka. - To ja rozumiem- przytaknął drugi skrzat. Z każdą chwilą lodowce stawały się coraz okazalsze i można było dostrzec człapiące tu i ówdzie niedźwiedzie pingwinie. Dotarłszy na miejsce, Chochlik, Goplana oraz Skierka postanowili rozejrzeć się i zdobyć trochę informacji na temat tajemnego przejścia do Sarolionu. Napotkawszy pierwszego lepszego potwora, zapytali o drogę. - Dzień dobry, czy mógłby nam Pan pokazać tajemne przejście do Sarolionu?- zagaił Skierka.

18

Page 21: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Olbrzym spojrzał ogłupiałym wzrokiem na trójkę towarzyszy i odpowiedział: - Ble ble ble blu? Ugrahh blue belu. - Tak tak, wszystko rozumiem – rzekł Skierka. - Co powiedział?- zapytała Goplana. - Nie mam zielonego pojęcia - przyznał się skrzat. - Skierka, mówiłeś, że znasz niedźwiedzio-pingwini!- rozpaczała królowa. - Nic takiego nie powiedziałem - bronił swojego Skierka. - Naprawdę miło wiedzieć akurat teraz- rzuciła z sarkazmem bogini. Ze smutkiem na twarzy nimfa powoli traciła wiarę w sukces wyprawy. Od niepamiętnych czasów marzyła o zwiedzeniu Sarolionu. Po nieudanym romansie z Grabcem, bardzo pragnęła zakochać się właśnie tam. Przeleciała taki kawał drogi w poszukiwaniu miłości, a obecna sytuacja wskazywała na to, że wszystkie starania na nic. - Posuńcie się trochę i dajcie pracować zawodowcom- odparł cwanie Chochlik, przywracając nadzieję Goplanie. - Ty umiesz ich język?- niedowierzała nimfa. Skierka otworzył usta na znak ogromnego zdziwienia. - Nie potrafię posługiwać się niedźwiedzio-pingwinim, ale miałem kiedyś interes ku temu, by znaleźć zaklęcie na języki- wytłumaczył Chochlik, zdając sobie sprawę, ze swojej przewagi w zaistniałej sytuacji. Uwielbiał wspominać kawalerskie czasy, kiedy był jednym z najznamienitszych agentów na wynajem, zanim oczywiście zaczął służyć Goplanie. Wtedy nauczył się tych wszystkich sztuczek, które zaraz zademonstruje. - Przejdźmy do rzeczy. Zaklęcie polega na tym: zdejmę z miśka barierę języków, wtenczas będziemy go rozumieć, ale i tak nam nie powie, gdzie przejście, więc przeniknę do jego świadomości poszperać trochę- zachichotał złowieszczo. - Oj! Wiedziałem, Chochliku, że z ciebie taki dziwak, lecz nie podejrzewałem, że aż do tego stopnia. Doskonały plan!- pochwalił Skierka. - O, Chochliku mówiłam ci kiedyś, jak bardzo cię kocham?- Goplana uścisnęła skrzata. - Jeszcze nigdy się to nie zdarzyło- mruknął i postanowił zacząć działać. Wypowiadał po cichu zaklęcia, a niedźwiedzio-pingiwn po każdym słowie przybierał dziwne pozy.

19

Page 22: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Raz leżał z łapami na głowie, to znowu siedział po turecku. Wszystko wykonywał w transie narzuconym przez diablika. Elf obchodził zwierzę dookoła, rysując obce znaki na śniegu, kiedy już skończył, klasnął w dłonie i po chwili otępiały zbudził się z hipnozy. Jakby nigdy nic, poszedł przed siebie, nie zważając na trójkę stojących obok niego stworzeń. - I jak?- zapytała z niecierpliwością królowa fal. - Tajemne przejście to wiązanka rur wydrążonych w lodowcach. Do wybrania są trzy rury. Pierwsza prowadzi do oceanu, druga do lęgowiska niedźwiedzi pingwinich, a trzecia do Sarolionu- opowiadał. - Skąd będziemy wiedzieć, którą z nich wybrać?- zmartwił się Skierka. - Nie zamartwiaj głowy o takie błahostki, wejścia są ponumerowane. Gorzej, jeśli nie zdążymy tam być przed rozpoczęciem trzymiesięcznej zamieci śnieżnej- posmutniał. - Na co czekamy? Ruszajmy czym prędzej!- rozkazała królowa. - Jak daleko do rur?- padło pytanie Skierki. - Dwanaście godzin marszu z przerwami. Niedźwiedzio-pingwin wiedział, że zamieć przyjdzie za czternaście godzin, więc mamy dwie godziny zapasu, ale nigdy nic nie wiadomo, jak to się potoczy - wywnioskował. - Prowadź, diabliku- zadecydowała Goplana. Szli przez śnieżne królestwo. Niebo było bezchmurne. Majestatyczne lodowce wywierały ogromne wrażenie na podróżnikach. Wszechobecna biel raziła w oczy, a słońce potęgowało ten efekt. Przez całą wędrówkę towarzyszyło im chrupanie śniegu pod stopami. Mieli jeszcze dwie godziny do celu, kiedy znienacka na niebie pojawiły się ciemne, burzowe chmury rozprzestrzeniające się po spokojnym błękicie. - Przyspieszmy!- krzyknął Chochlik. Troje towarzyszy biegło przez lodową pustynię, ścigając się z zamiecią depczącą im po piętach. Za Chochlikiem, Goplaną i Skierką słychać już było silne wiatry, które bawiły się śniegiem i hulały pośród lodowców. - Widzę rury!- krzyknął Chochlik. Od przejścia dzieliło ich jeszcze pięćdziesiąt metrów

20

Page 23: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Suchość w gardle i zmęczenie dawały się we znaki, lecz duszę każdego ze stworzeń wypełniała determinacja. Ostatnie metry pokonali z taką pasją, jakby urodzono ich w adidasach. Nieustępliwa zamieć o mało nie złapała ich w swoje szpony. Wskoczyli po kolei do rury. Łzy radości ściekały strumieniami po czerwonych policzkach. Ślizgali się w dół przez mniej więcej godzinę i wylądowali na rynku kipiącego życiem Sarolionu, ciepłej, przyjaznej, niesamowitej krainy. Nie dowierzając, patrzyli na piękne kamienice, wielką tryskającą wodą fontannę, oświetlane latarniami ulice. Mimo że była noc, panował gwar, Restauracje, kawiarenki, stoiska z różnościami, zakochane pary przemykające tu i ówdzie. Słowami trudno opisać to miejsce, polecam wybrać się kiedyś w ryzykowną podróż do Sarolionu, by zobaczyć go na własne oczy.

21

Page 24: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Tradycyjna książka czy e-book Mikołaj Wasil kl. III „c”

Jak wiele rzeczy używanych w życiu codziennym, także papier wynaleziono przypadkiem.

Po raz pierwszy otrzymano go w Chinach, jako pozostałość po myciu jedwabnej waty, czynność tę

wykonywano na matach. Polegała ona na zwilżaniu i ubijaniu jej kijami. Po zdjęciu waty na tychże

matach osadzał się cienki nalot, który po wyschnięciu nadawał się do pisania. Ponieważ jedwab był

bardzo drogi, Chińczycy zastąpili go włóknami roślinnymi i szmatami lnianymi. Pierwszy e-book

na potrzeby projektu Gutenberg był dostępny już w lipcu 1971 roku. Pytanie brzmi: Czy obecny

rozwój technologii multimedialnej stanowi zagrożenie dla tradycyjnych książek?

Przyglądając się rozwojowi technologii, e-booki są już powszechne na całym świecie. Mają

więcej zalet od zwyczajnych książek, które dla uczniów są ciężkie i nieporęczne. E-booki

posiadają techniki ułatwiające odbiór informacji osobom z różnymi dysfunkcjami, jak choćby

dźwiękowe odtwarzanie treści szczególnie przydatne osobom niewidomym. W jednym

urządzeniu użytkownik może posiadać wiele materiałów, które może zakupić, nie wychodząc

z domu. E-booki pomocne są też dla osób mających problemy z odczytaniem czcionki w zwykłej

książce dzięki możliwości regulacji, powiększania i pomniejszania obrazu lub czcionki. Książki

elektroniczne mają więcej zalet od zwykłych, jednak trzeba pamiętać, że mają także wady.

Człowiek przy książce elektronicznej szybciej odczuwa zmęczenie z powodu podświetlanego

wyświetlacza.

Przyroda jest dzisiaj dla ludzi bardzo ważna. W tej dziedzinie książki elektroniczne także są

lepsze od zwyczajnych Na jedną tonę papieru potrzeba ściąć średnio siedemnaście drzew,

następnie je przetransportować, przerobić na papier i wysłać do drukarni,

co wiąże się z dodatkowymi kosztami. Podsumowując, w tym aspekcie e-booki też przewyższają

książki zwyczajne. Informacje w Internecie przede wszystkim obiegają świat bardzo szybko, co

także stanowi przewagę różnego rodzaju stron internetowych nad gazetami, po które trzeba

pójść do sklepu, a w dzisiejszych czasach niektórym ludziom zwyczajnie nie chce się wychodzić

z domu. Podobnie jest z internetowymi portalami takimi jak wikipedia.org, paroma ruchami

nadgarstka i palców można dowiedzieć się rzeczy, których szukanie w zwykłej encyklopedii

zajęłoby wieki. Dzisiejsi ludzie rozleniwili się i tutaj znowu na czoło w wyścigu pomiędzy

e-bookami a zwyczajnymi książkami wysuwa się e-book.

Z jednej strony świat dąży do mechanizacji wszystkiego, począwszy od zastąpienia zwykłej

książki e-bookiem, czy też zastąpienia samego człowieka robotem. Jednakże na świecie,

pozostaną miłośnicy szelestu kartek!

22

Page 25: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Weronika Gazarkiewicz kl III „c”

„Ale książki będą na półkach…”?

Książki są już od wieków w użytkowaniu ludzi. Niektórzy czytają je z przymusu

a inni z chęci i z ciekawości. Niestety, na rynek trafiły e-booki i audiobooki, co na

pewno jest wygodniejsze i nowocześniejsze. Przez to książki straciły swoją siłę

i wartość. Jednak utwory literackie pozostaną na półkach. Prawdziwa papierowa

książka ma swój urok i tajemnicę, co zachęca do czytania. Nic nie zastąpi takich

dzieł literackich, ponieważ są one nadal czytane z wielką chęcią i zapałem.

Co prawda istnieją inne elektroniczne formy zapoznawanie się z treścią lektury,

ale to nie spełnia swojej roli. Ludzie, którzy chcą i lubią czytać, będą to robić

w tradycyjny sposób, ponieważ prawdziwy tom ma swój niepowtarzalny zapach,

można go dotknąć, obejrzeć i poobracać w rękach. Sprawia to, że książka staje

się jeszcze bardziej interesująca. Myślę, że do pisania dzieł literackich zawsze

znajdzie się pewna grupa ludzi. Pisarze zapewne nie będą chcieli, aby ich dzieła

były przedstawiane tylko w elektroniczny sposób, ponieważ daje im to pewność,

że czytelnik zrozumie przedstawione w niej przesłania. Daje to satysfakcję

autorowi, iż dobrze wykonał swoją pracę. Jeśli ktoś będzie pisał książki, to

znajdą się ludzie chętni do kupienia ich i zapoznania się z treścią publikacji.

Elektronika staje się coraz ważniejsza i bardziej rozpowszechniana

w dzisiejszym świecie. Za parę lat większość rzeczy będziemy robić wytworami

techniki. Nie jest to dobre, bo zapomnimy o ważnych i potrzebnych sprawach,

które daje nam, na przykład książka. Ludzie na pewno zaczną kupować e-booki

i audiobooki, ponieważ jest to proste. Człowiek jest bardzo leniwy, więc chętnie

sięga po rzeczy, które zrobią coś za niego. Przez elektronikę spadnie

zainteresowanie książkami, ale nie aż tak, by mogło im to zagrozić. Nie każda

osoba lubi i umie korzystać z urządzeń elektronicznych. Ludzie lubią samodzielnie

przekręcać kartki, czuć je w dłoni. Czytając, mogą sobie lepiej wyobrazić świat

przedstawiony. Urządzenia elektroniczne nie spełniają swojej roli, co zapewni

książkom pozostanie na półkach.

23

Page 26: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Książka jest jedyna w swoim rodzaju. Ma w sobie przyciąganie, któremu nie

oprze się żaden maniak książkowy. Elektronika jest dobra i prosta, ale ma swoje

ograniczenia, dzięki temu dzieła literackie są tak przepiękne i warte uwagi

przeciętnego człowieka. Ludzie lubią albo nie lubią utworów literackich, ale każdy

może powiedzieć, że to nie to samo co elektroniczne tomy. Myślę, że książki

nadal będą na półkach, jak stwierdził Czesław Miłosz.

24

Page 27: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Grupa uczniów z klasy II „b” gimnazjum, realizując projekt edukacyjny, rozmawiała na temat wolontariatu i pracy wolontariuszy z panią Justyną

Świderską-Niedobit koordynatorem wolontariatu działającego w II Liceum Ogólnokształcącym

w Lubartowie.

Dlaczego zdecydowała się pani pomagać?

To się zaczęło tak. Przyszłam uczyć tutaj, do tej szkoły i szukałam pomysłu na to, żeby czymś zainteresować młodzież, żeby jakoś fajnie spędzić czas. Uczę polskiego, toteż rzuciłam pomysł na jakiś teatr, jakieś zajęcia teatralne i mówię: „Może wolontariat?”. Okazało się, że największe zainteresowanie było właśnie wolontariatem. Na początku miał niewielkie rozmiary, bo tak naprawdę tylko kilkanaście osób brało udział w działaniach. Z roku na rok było coraz więcej ludzi. W tej chwili jest około stu osób chętnych, które działają w mniejszym lub w większym stopniu, a tak naprawdę cała szkoła jest w to zaangażowana. A dlaczego? Nie wiem, ale taką sobie dołożyłam ideologię, że jest to trochę forma spłaty długu wobec kogoś, kto tam, gdzieś na górze dał mi dobro, ja całe życie przyjmowałam to dobro, więc pomyślałam, że po prostu trzeba się nim dzielić.

Warto zacząć pracę z wolontariatem? Zawsze warto. Zawsze tłumaczę, że młodzież, która jeździ ze mną, np. do Lwowa i jakiekolwiek działania ze mną podejmuje to tak naprawdę otrzymuje dużą zwrotną dawkę pozytywnych emocji, że tego się nie da po prostu nie robić. Tak naprawdę chyba dużo więcej otrzymujemy my, pomagając, niż nawet ci, którym pomagamy.

25

Page 28: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Może coś pani powiedzieć o wycieczce do Lwowa?

Wycieczce? Wycieczka to zabrzmiało relaksacyjnie (śmiech). Nie, to są wyjazdy, które my organizujemy. Zaczęło się w 2006 roku. Chcieliśmy rozpocząć wymiany międzynarodowe - Ukraina, Węgry, Niemcy i chcieliśmy, żeby nasza młodzież gdzieś pojechała, a tamtejsza młodzież przyjechała do nas. I pierwszy temat jaki rzuciliśmy to właśnie wolontariat. Chcieliśmy zobaczyć, jak zajmują się wolontariatem inne szkoły w innych krajach i my chcieliśmy pokazać to, co do tej pory zrobiliśmy. Okazało się, że we Lwowie zobaczyliśmy takie miejsca, z których już nie chcieliśmy wychodzić, w których trzeba było po prostu pomagać. I od tego 2006 roku zaczęliśmy tam jeździć. Były to wyjazdy typowo charytatywne, wolontariackie, które miały za zadanie przede wszystkim pomagać. Wcześniej odbywała się zbiórka rzeczy przeznaczonych dla różnych instytucji, np. dla sierocińca, gdzie są dzieciaczki takie bardzo malutkie, kilkudniowe dosłownie, dla instytucji, gdzie są dorośli i wszystkim tym osobom musieliśmy coś zawieść. Czy musieliśmy? Raczej - chcieliśmy. Zawozimy tam rzeczy, które są im potrzebne, ale też takie, które po prostu sprawiają radość i przyjemność, np. słodycze, zabawki dzieciakom... I tam wszędzie jeździmy. I tak wyglądają nasze wyjazdy 2-3 razy w roku. W tym roku po raz pierwszy tak się złożyło, w związku z sytuacją na Ukrainie, że młodzież nie mogła pojechać i byłam dwukrotnie sama po to, aby zawieźć stroje komunijne, które były potrzebne polskim dzieciom we Lwowie w parafii św. Antoniego.

26

Page 29: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Jak pani myśli, czy wolontariat zmienia ludzi?

Bardzo, bardzo. Czasami oni nie wiedzą o tym, że ich zmienia (śmiech). Ale najczęściej to widzę po wyjazdach właśnie do Lwowa, tam chyba to jest najpełniejsze. Młodzież w czasie takich różnych działań, które wykonujemy, nawet nie zauważa, jak bardzo się zmienia. Ja zauważam, jakie przychodzą dzieciaki w pierwszej klasie, a jakie wychodzą w trzeciej i jak bardzo na nich wpłynęły działania w hospicjum czy w domu dziecka, a zwłaszcza wyjazdy na Ukrainę. Mam taką metodę, że opowiadam o tym, co tam je czeka, co tam może się wydarzyć, ale generalnie nigdy nie uprzedzam. Po prostu rzucam młodzież na głęboką wodę i mówię im, że nawet jeżeli ktoś nie czuje w sobie powołania, czy mówi, że źle się będzie czuł z osobami niepełnosprawnymi, które są w różnym stopniu upośledzone, czy że nie wszystkie dzieci są śliczne, zdrowe, więc czasami te spotkania są trudne, ale zawsze mówię: „Słuchaj, podchodzisz, dotykasz, jeżeli ci to nie pasuje, możesz wyjść, ale zawsze spróbuj”. Chcę, żeby zawsze młodzież dała sobie szansę, że wejdzie do takiego miejsca, wejdzie do hospicjum, wejdzie do osób niepełnosprawnych i potem to już leci. Okazuje się, że można i młodzież wychodzi po takich spotkaniach szczęśliwa. Wracamy po wyjeździe do Lwowa, gdzie przez pięć dni była olbrzymia kondensacja różnych emocji, bo byliśmy i w sierocińcu, i domu dziecka, i w domu opieki dla osób upośledzonych, i w polskim przedszkolu, mnóstwo emocji i to wszystko w krótkim czasie, z tym trzeba sobie w jakiś sposób poradzić. Czy są jakieś cechy wspólne dla wszystkich wolontariuszy? Czy też się je nabywa? Nie mówię, że ktoś ma cechy, które go predysponują do tego, żeby był wolontariuszem. Ja wychodzę z założenia, że każdy może zostać wolontariuszem. Czasami okazuje się, że osoby które najmniej by się nadawały, robią największą „robotę”.

27

Page 30: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Czy stara się pani angażować we wszystkie możliwe akcje charytatywne?

My we wszystkie akcje się angażujemy, we wszystkie, jakie są. A są to różne płaszczyzny. Zaczynamy od szkoły, od tego, co w szkole możemy zrobić, czyli najróżniejszego rodzaju zbiórki (np. akcja „Pomóż koledze ze szkolnej ławki”). Potem kolejne akcje, współpraca ze wszystkimi instytucjami na terenie Lubartowa - hospicjum, wszystkie przedszkola, szkoły podstawowe, dom opieki społecznej. Więc to są tego typu współprace. Także różnego rodzaju instytucje na terenie Polski, czyli np. Polska Akcja Humanitarna, z którą współpracujemy. Otrzymaliśmy tytuł szkoły humanitarnej, przez rok pracowaliśmy nad dużym projektem właśnie z Polską Akcją Humanitarną. Bierzemy udział we wszystkich akcjach ogólnopolskich, czyli Pomóż Dzieciom Przetrwać Zimę, WOŚP Jurka Owsiaka. Działamy poza granicami i tutaj przede wszystkim jest Ukraina i Lwów, gdzie jeździmy do kilku instytucji, tj. sierociniec dla dzieci od zera do trzech lat, dom dziecka dla dzieci od trzech do dziesięciu lat, świetlica Caritas, dom dla osób upośledzonych, przedszkole, w którym są dwie polskie grupy i teraz zaczęliśmy współpracę i pomoc dla polskich dzieci przy parafii św. Antoniego we Lwowie.

28

Page 31: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Z wywiadu z panią Justyną Świderską-Niedobit:

„Dzisiaj Ty szykujesz paczkę dla kogoś, a jutro Ty możesz tej paczki

potrzebować.”

„I dopóki nie pojedziecie, nie dotkniecie takich rzeczy, jak: cierpienie, śmierć, ból

w takiej naprawdę namacalnej postaci, możemy mówić o tym, jak byśmy pomogli,

jak byśmy się zachowali, ale to jest takie bardzo proste tylko w słowach. Okazuje

się nagle, że dostajemy dziecko niewidome, dziecko chore, dziecko strasznie

upośledzone, wyglądające nie fajnie i trzeba je wziąć po prostu na ręce i się nim

przez dwie godziny zająć. I nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jaka będzie nasza

reakcja, bo czasami akurat w tym momencie nie będziemy czuli się z tym dobrze.

A za dwa dni już byśmy to zrobili, więc to na pewno uczy niesamowitej wrażliwości,

ale też takiej otwartości, tego, że człowiek niezależnie w jakim jest miejscu,

co robi i z kim to robi, powinien być po prostu otwarty i dawać sobie szansę właśnie

na takie rzeczy.”

Wywiad przeprowadzili: Klaudia Kopeć, Kamila Sajnaga, Paulina Sajnaga, Piotr Bogusz, Szymon Majchrzak.

29

Page 32: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Izabela Jaworska kl. II „b”

Boże Narodzenie

Kiedy rano czujesz mróz,

no to zima już tuż, tuż.

No a w zimie będą święta

i choinka w lesie ścięta.

Wokół niej usiądziemy

i kolację wigilijną zjemy.

Polskim starym obyczajem

na stół karpia dziś podajem.

Będziem wszyscy tu weseli,

nastrój świąt się nam udzieli.

Wszyscy składamy życzenia

najpiękniejszych snów spełnienia.

W Nowy Rok śmiało wejdziemy

i do szkoły pobiegniemy.

Pojedziemy w odwiedziny

do przyjaciół i rodziny.

Czas Bożego Narodzenia

to czas kłótni zapomnienia.

Gdy przez święta odpoczniemy,

dużo smakołyków zjemy,

wiele czasu nie zostanie

na Sylwestra świętowanie.

Toast szampanem wzniesiemy,

dobrych rzeczy sporo zjemy.

Życzenia bliskim złożymy.

O nikim nie zapomnimy.

30

Page 33: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Kamil Sugier kl. IV „c”

Choinka

Mam choinkę zieloną

Z pięknym łańcuchem.

Dużo światełek jest na niej

I wszystkich zachwyca.

Moja choinka!

Moja choinka!

Życzenie

Boże - spraw, aby nie było głodu.

Narodzenie - spraw, aby ludzie zdrowi byli.

Życzenie - oddaję wam, byście szczęśliwi byli.

Boże Narodzenie

Mała Ania

Już od rana uśmiechnięta.

Wozi w wózku lalę.

Mamo, spójrz!

Już pierwsza gwiazdka na niebie.

Czas na pasterkę.

Bibiana Zyga kl. IV „c”

Wesołych Świąt Bożego Narodzenia!

Niech Gwiazdka spełni wasze marzenia!

Z gościem, który niesie radość i szczęście,

tradycja świąteczna niech będzie:

barszczyk z uszkami ,

karp w galarecie

i prezent w skarpecie,

sianko na stole,

kolędy wesołe,

i choinka zielona

ozdobami przystrojona.

Gwiazda Betlejemska wysoko błyska,

już rodzina przy stole radością tryska.

Opłatek w dłoniach taty i mamy,

życzenia wszyscy sobie składamy.

Jezus malusieńki niech szczęście przyniesie

i w dusze wszystkich radość wniesie!

31

Page 34: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

32

Autor: Mikołaj Grela

RYSUNEK… TEKST… I GOTOWE!

projekt edukacyjny realizowany przez :

Annę Bigoraj kl. II „b”

Patrycję Kutnik kl. II „b”

Filipa Królewieckiego kl. I „b”

Kamila Białka kl. I „b”

Page 35: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

33

Autor: Justyna Szymańska

Page 36: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

34

Autor: Rafał Sugier

Page 37: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

35

Autor: Monika Dec

Page 38: Świetlik nr 10 - gazetka literacka (ZSKamionka) (pl)

Zespół redakcyjny:

�Klaudia Kopeć

�Michał Szalast

Opiekunowie:

�Pani Halina Rybicka

�Pani Beata Waśkowska

�Pan Grzegorz Wojciechowski