76
CENA: 13zł w tym 7%VAT NR 13/05/2008 MAJ ISSN 1897-3655 INDEKS 233021

TF # 13, May 2008

Embed Size (px)

DESCRIPTION

King Carlos, Tattoo Boat, TF 2008 artists: Sven Wiegand, Fishero, Tom & Tyna from Freihand Tattoo, Novick from JuniorInk Tattoo, Leszek Jasina from Gonzo.

Citation preview

Page 1: TF # 13, May 2008

CENA: 13zł w tym 7%VAT NR 13/05/2008 MAJ

ISSN 1897-3655

INDE

KS 2

3302

1

Page 2: TF # 13, May 2008
Page 3: TF # 13, May 2008
Page 4: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 4

Tattoofest to nie tylko im-preza umożliwiająca polskim tatuatorom zaprezentowa-nie swoich umiejętności. Jest niesamowitą okazją, by pod-glądać artystów przy pracy, a czasem stać się również jej częścią. Poprzez tatuowa-nie się podczas konwencji i udział w konkursach możli-we jest przekroczenie tej ma-gicznej granicy bycia jedynie widzem, świadkiem wyda-rzenia i stanie się składową wpływającą na obraz i stan naszego wspólnego świata.

Ale Tattoofest to nie tylko tatuaż. To także piercing. Podobnie jak w ubiegłym roku, do dys-pozycji licznych piercerów będzie mała scena dolnej sali Rotundy. W zeszłym roku pokaz swoich umie-jętności dał Bruno Rago-nesi razem z Kudi z Kul-tu. Nie zabraknie go i te-raz, jednak już pod szyl-dem Ironexperience. Z gości zagranicznych pojawi się także Sala, obecnie piercer Darkti-mes Tattoo. Ponadto za-witają do nas dobrze zna-ni i cenieni za swoje do-świadczenie i zaangażo-wanie w polską scenę BM przekłuwacze Misiek54

i xRonix, obecnie pracujący w Monster Tattoo w Pozna-niu. Sądząc po ich pokazie podczas łódzkiej konwencji tatuażu, z pewnością i u nas będzie można liczyć na coś wyjątkowego i spektakular-nego. Kraków reprezentować będzie dr. X, brzydsza poło-wa duetu ze studia Ania Tat-too, oraz Kudi i xBamx pod szyldem wspólnego projektu One Moment – Kult Piercing. To połączenie wieloletniego doświadczenia Kudi i pomy-słowości Bama, co przy ich

otwartości na nowe sposoby modyfikowania ciał daje pio-runujące efekty. Z pewnością będzie się to dało zauważyć podczas ich Tattoofestowego pokazu.

Jeżeli jesteście zaintereso-

wani wzięciem udziału w po-kazie lub chcecie się prze-konać o ich umiejętnościach na własnej skórze, koniecz-nie obejrzyjcie galerie prze-kłuć wspomnianych pierce-rów i napiszcie do nich, by omówić szczegóły.

One

Mom

ent P

ierc

ing

- Kud

i i x

Bam

x

Usuwanie skóryw wykonaniu Sali

Ron

i i S

mur

fM

isie

k54

Page 5: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 5

To już ostatnia okazja, by zamieścić w magazynie in-formacje dotyczące przygo-towań do tegorocznej edycji Tattoofestu. Dlatego tym ra-zem garść informacji nie tyl-ko o piercerach, którzy od-wiedzą festiwal, ale i o atrak-cjach, które dla was przygoto-wujemy od kilku miesięcy.

W tym roku będziemy mieć dwa motywy przewodnie. W pierwszy dzień będzie to burleskowy klimat lat 30-tych i 40-tych, a także oldschoolo-wy klimat rock’n’rolla. Posta-ramy się przybliżyć wam du-cha tej epoki poprzez oprawę muzyczną, a także przygo-towane atrakcje. Drugi dzień to miejski, współczesny kli-mat. Nie zabraknie także po-kazów filmowych czy niewiel-kich paneli dyskusyjnych ta-tuatorów.

Oni sami nie będą zajęci tylko tatuowaniem w boksach. Planujemy dla nich spektaku-larne bitwy tatuatorskie pro-wadzone na głównej scenie. Czeka nas niesamowity po-jedynek: dwóch tatuatorów, jeden model, podobna te-matyka i dwa różne tatuaże. Choć potyczki te zarezerwo-wane będą dla nielicznych ar-tystów zaproszonych na Tat-toofest 2008, obiecujemy, że kilka osób z publiczności bę-dzie mogło przyjrzeć się tatu-owaniu z bliska lub przekonać się „na cudzej skórze”, jak od-powiednio przygotowuje się sprzęt czy tatuuje.

Poza atrakcjami związa-nymi z samym tatuowaniem, także coś dla oka. Czeka nas występ Devils Angels, czy-li niezwykle utalentowanego duetu - Divy Izazelli i Natashy De Viant. Nie będę jeszcze zdradzać, co szykują gorące dziewczyny, ale na pewno nikt nie będzie zawiedziony. Poza tym w niedzielne popołudnie na scenie wystąpi niesamo-wita formacja prosto z Fin-landii - Bobos Locos Carne-val. Gwarantujemy, że takich widowisk jeszcze w Polsce nie było!!

Każdego dnia zaczynamy wpuszczać zwiedzających od godz. 10. Sami doskona-le wiemy, jakie atrakcje ofe-ruje weekendowe nocne życie Krakowa, ale naprawdę warto pojawić się w niedzielę w Ro-tundzie trochę wcześniej, tak by nie stracić żadnych atrak-cji, i oczywiście zostać trochę dłużej. Przypominamy o cenie biletów: każdy dzień to 25 zło-tych, bilety na MoshFest będą sprzedawane osobno.

Bruno Ironexperience- www.myspace.com/ironexperience

([email protected])Sala Body Modifications

- www.myspace.com/salabodymodification Misiek54 - www.myspace.com/misiek54 xRonix - www.myspace.com/xvxronixvx ([email protected]) dr X - www.dr.x.getphoto.plKudi & xBamx One Moment Piercing- www.tattoo.biz.pl ([email protected])

Dr X

Bru

no p

rzy

prac

yS

ala

(pra

wa

stro

na)

Page 6: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 6

Page 7: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 7

WYDAWCA: FHU Koalicja, ul. Szpitalna 20-22/s5, 31-024 KrakówREDAKTOR NACZELNY: Aleksandra SkoczylasREDAKCJA: Radosław Błaszczyński [email protected] Ponikowska [email protected] GRAFICZNE: Asia STALI WSPÓŁPRACOWNICY: Dawid Karwowski, Dante,Justyna Czarnecka, Raga

OKŁADKA foto: James DebenhamMARKETING I REKLAMA: Anna Błaszczyńska [email protected]: Drukarnia FTF www.ftf.com.pl

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.

ISSN 1897-3655

4 7 8 10 20 28 35 38 42 48 54 60 64 66 70C

o ci

ekaw

ego

poza

tat

uaż

em?

SPIS

TR

EŚC

ITu

taj

jest

INFO

Gar

ść i

nfor

mac

ji

TAT

TOO

BO

AT!

Rozb

ujan

a ko

nwen

cja!

SVEN

WIE

GA

ND

„Być

wsz

ystk

im i

zm

ierz

ać w

szęd

zie”

FREI

HA

ND

Fish

ero,

Tom

& T

yna

DA

NT

EIZM

YTA

TTO

O Z

akc

ente

m n

a FE

ST

NO

VIC

K„D

ymaj

bar

any,

będ

zies

z w

ełni

any”

ALL

OR

NO

TH

ING

Am

eryk

ańsk

i se

n

KIN

G C

AR

LOS

Japo

ński

sty

l

„A”

JA

K A

LAN

AKu

di C

hick

LESZ

EK J

ASI

NA

Ze s

tudi

a „G

onzo

RIC

AR

DO

Rodz

ina

Tatt

ooA

rt

DR

OP

KIC

K M

UR

PH

YS

Cel

tyck

i pu

nk z

Bos

tonu

CIE

KAW

E/N

AD

ESŁA

NE

Gal

eria

tat

uaży

Page 8: TF # 13, May 2008

INFO OD REDAKCJI!

INFO13-ty numer „Tatto-

oFestu”, a w nim kolej-na, gigantyczna prezen-tacja różnorodnych arty-stów i ich tatuaży. Bar-dzo się cieszymy z fak-tu, że coraz więcej osób zgłasza się do nas z chę-cią współpracy. W tym numerze prezentuje-my sporą ilość tatuato-rów, którzy zdecydowa-li się na przyjazd do Kra-kowa na konwencję or-ganizowaną przez na-szą redakcję. Przeczy-tacie o Svenie Wiegan-dzie zaproszonym na fe-stiwal przez Waldiego z Wiednia, Fishero, Tomie i Tynie z czeskiego stu-dia Freihand, a także pol-skich artystach: Novicku ze studia JuniorInk oraz Leszku Jasinie ze studia Gonzo.

Perełką tego nume-ru jest na pewno relacja

z konwencji, która odby-ła się w kwietniu na pro-mie płynącym ze Szwe-cji do Finlandii. To było dla nas naprawdę wyjąt-kowe przeżycie. Zdoby-liśmy wiele nowych do-świadczeń, które mamy nadzieję wykorzystać w naszej pracy. Innym szwedzkim akcentem jest artykuł o Kingu Car-losie specjalizującym się w tatuażu japońskim, a pobierającym nauki u sa-mego Filipa Leu.

Tym razem znaleźli-śmy również nieco miej-sca na muzykę. Oddaje-my do Waszych rąk wy-wiad ze Scruffym Walla-cem, członkiem bostoń-skiego zespołu Dropkick Murphys. Udało nam się spotkać z legendą pun-ka promującą irlandzki styl życia, czyli non stop zabawa, alkohol i tatu-

Kamil Mocet w TattooGuide

TATTOOFEST 8

13 Internationale Tattoo& Piercing Convention30.05-1.06.2008Dortmund - Niemcywww.tattoo-show.de

Od dłuższego czasu nie przestaje się mó-wić i pisać o Kamilu, jednym z naszych najlep-szych tatuażowych dóbr eksportowych. Artysta nie tylko szybko zyskał sławę i liczne trofea za granicą, ale i stał się bardzo rozchwytywany podczas swoich wizyt w rodzinnych stronach (już niedługo będzie gościł na Tattoofeście!). Ostatnio pisaliśmy także o Kamilu w związku z otwarciem własnego studia w Londynie - Ka-mil Tattoos.

Tym razem publikacja o nim i jego pracach zalazła się na niemieckim portalu TattooGu-ide Europa.

Czekają nas nie tylko “majówki” w tym miesiącu, ale i prawdziwe święto hardcore’a. Na dwóch koncertach, w Krakowie i Warszawie zagra Ignite, legenda melodyjnego hc-punk, bo-stońska formacja Death Before Dyshonor oraz punk rockowe Burn the 8 track.Enjoy!!

08.05.2008 - Kraków, klub Lochnessw ramach 8 edycji Mosh Festu

09.05.2008 - Warszawa, klub Progresjaw ramach 16 edycji Show No Mercy

aże. Zestawienie, które gwarantuje długowiecz-ność. Od tego momentu postaramy się częściej prezentować różnego ro-dzaju wytatuowane ze-społy muzyczne. W pla-nach jest Ignite i Agno-stic Front, a także relacja z krakowskiego, czerw-cowego MoshFestu (sio-strzanej imprezy Tatto-ofestu).

W „trzynastce” nie bra-kuje i stałych rubryk jak Kudi Chicks (oj, przy-bywa nam pięknych, ślicznie wytatuowanych dziewcząt!), Danteizmów - tym razem o konwen-cjach, Rodziny Tatto-oArt w osobie Ricardo z wrocławskiego Skullma-stera oraz Ciekawych/Nadesłanych prac.

Radek

Ko

nw

en

cje

:

Ignite - DeathBefore Dishonor- Burn the 8 track

Do relacji z Łodzi wkradł się jeszcze jeden błąd. Doszło do zamiany fotografi i. Zamiesz-czone przez nas zdjęcie pracy na stronie 31 nie jest autorstwa Marzana, a Karola z war-szawskiego Blackstara. Zdjęcie zwycięskie-go tatuażu w wykonaniu Marzana (II Miejsce „Kompozycja Męska) zostało opublikowane w numerze 12 na 73 stronie.Dla przypomnienia dodajemy fotkę:

Do relacji z Łodzi wkradł się jeszcze jeden błąd. Doszło do zamiany fotografi i. Zamiesz-

sprostowanieW relacji z łódzkiej konwencji tatu-ażu, w poprzednim, kwietniowym numerze „TattooFestu”, błędnie podpisaliśmy pracę, która zdoby-ła nagrodę za zajęcie I miejsca w kategorii „Czarno-Biały Duży”. Praca ta jest autorstwa Tofi ego z rybnickiego Art Line, a nie Łuka-sza z Lucky (Tychy). Obu tatuato-rów przepraszamy!

Tofi ,

Artl

ine,

Ryb

nik,

I m

iejs

ce „C

zarn

o-B

iały

Duż

y”

Mar

zan,

Sau

ron,

Rud

a Ś

ląsk

a, II

mie

jsce

„Kom

pozy

cja

Męs

ka”

Page 9: TF # 13, May 2008

Uwaga!Nasz magazyn można już kupować w formie elektro-nicznej ze strony www.tat-toofest.pl. Płacić można na wiele sposobów, w tym rów-nież kartą płatniczą. Wpro-wadziliśmy taką formę sprze-daży przede wszystkim z my-ślą o osobach przebywają-cych za granicą lub miesz-kających w małych miastecz-kach i wsiach, które nie mogą nabyć fi zycznie naszego pi-sma. „TattooFest” w pliku pdf jest w jakości nadającej się do czytania i oglądania za pomocą komputera i nie na-daje się do wydruku. Cena tej wersji to tylko 10zł. Jeżeli jacyś wasi znajomi nie mogą kupić wersji drukowanej, po-informujcie ich proszę o tej możliwości zakupu.

UWAGA!prenumerata

3 numery to 39,00 a 6 numerów to 78,00(kolejny dostaniesz w prezencie).Na terenie Polski przesyłka gratis.

Poza granicami należy doliczyć koszt przesyłki.Żeby zaprenumerować Tattoofest należy:

1. Skontaktować się z Anią,podać swoje dane i zaznaczyć

od którego numeru chcesz otrzymywać gazetę(kontakt 12 429 14 52, 502 045 009 ,

[email protected])2. Wpłacić kaskę przekazem

pocztowym na adres: FHU Koalicja

Szpitalna 20-22/5s 31-024 Krakówlub przelewem na konto:

Anna Błaszczyńska 02 1540 1115 2064 6060 0446 0001

Jeśli chcesz otrzymać fakturę koniecznienas o tym poinformuj podczas zamówienia!

Amsterdam TattooConvention30-31.05-01.06.2008Amsterdam - Holandiawww.tattooconventionam-sterdam.nl

Tattoofest 20087-8.06.2008Kraków - Polskawww.tattoofest.pl

2 Tattooconvention Hart14-15.06.2008Hart - Niemcywww.conventions-hart.de

VI St-Petersburg Interna-tional Tattoo Convention12-14.06.2008St. Petersburg - Rosjawww.tattoo-festival.ru

TATTOOFEST 9

Marzenia fanów mocniejszego brzmienia też się wkrótce spełnią. Trochę wcześnie in-formujemy, bo koncert Napalm Death, Suffocation i Warbringer odbędzie się 1 czerwca w warszawskiej Progresji (to się nazywa Dzień Dziecka), a dzień później we Wrocławiu. Jednak fani grindcora i death metalu już powinni być w pełnej gotowości, by móc świę-tować 25-lecie Napalm Death!

25-lecie Napalm death

fot.

Cla

ire W

help

ton

Już 9 maja w hali warszawskiego Torwaru odbędzie się 9 gala Konfrontacji Sztuk Walki. KSW, czyli walki w najbardziej realnej formu-le na świecie - Mixed Martial Arts, to dyscy-plina sportowa, gdzie zawodni-cy sztuk i spor-tów walki toczą pojedynki przy dużym zakre-sie dozwolo-nych technik. Mieszane sztu-ki walki wyra-żają jeden ze współczesnych kierunków roz-woju tej dyscy-pliny. Sprawdź, czym różnią się mity od prawdy. KSW 9 - „Powrót Mistrzów”! Ośmiu najlep-szych wojowników na świecie stanie do walki o międzynarodowy pas federacji KSW.Dodatkową atrakcją wieczoru będą trzy wal-ki extra fi ght, w których reprezentować nasz kraj będą Mamed Khalidov, Łukasz „Juras” Jurgowski oraz Maciej Górski.Zamów bilet już dziś na TICKETPRO.PLSzczegóły - KONFRONTACJA.COMNa KSW nie zabraknie przedstawicieli redak-cji „TattooFest’u”. Szukajcie naszego stoiska!

JEDEN RING I TYLKOJEDEN ZWYCIĘZCA

Page 10: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 10TATTOOFEST 10

Po raz drugi ze sztokholmskiego portu wypłynął prom wypełniony po burty wytatu-owanymi ludźmi. Przez całą noc trwały swoistego rodzaju igrzyska przy dźwięku ma-szyn do tatuowania, a po kilkugodzinnym śnie artyści powracali na swoje stanowi-ska, by kontynuować misję przyozdabiania ludzkich ciał artystyczną trwałością. Jak twierdzą organizatorzy, to jedyna konwencja w Europie, która odbywa się w 100 % na morzu. To jedna z niewielu naprawdę dobrze zorganizowanych imprez, posiadająca specyfi czny klimat i dająca wiele wrażeń estetycznych.

Page 11: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 11

Kiedy nasz samolot podchodził do lądowania, mogłem przez kil-kanaście minut oglądać krajo-braz Szwecji, a raczej jej frag-ment, czyli okolice Sztokhol-mu. Widok, jak dla mnie, piękny! Ogromne połacie lasów iglastych poprzeszywane skalnymi pola-nami. Czasami można było do-strzec ukryty pomiędzy drzewa-mi samotny dom lub dziką drogę. Przelecieliśmy zaledwie przez Bałtyk, a widok tak bardzo róż-nił się od naszego piaszczystego wybrzeża, że wydawało się, jak-byśmy lądowali na głębokiej pół-nocy, a nie kilkaset kilometrów od Gdańska czy Szczecina. To kraj o jedną trzecią większy od Pol-ski, a posiadający niewiele po-nad dziewięć milionów mieszkań-ców, czyli trzykrotnie mniej niż li-czy nasza populacja.

Pierwszy dzień i kawałek nocy spędziliśmy u przyjaciół w Sztok-holmie. Już na pierwszy rzut oka można dostrzec w tym kraju po-rządek i zamiłowanie do kiełba-sek, które goszczą na każdej uli-cy w niewielkich, gastronomicz-nych budkach, również w formie wegetariańskiej. Można śmiało powiedzieć, że obok śledzi sta-ły się narodową potrawą serwo-waną w formie hot doga. Samo miasto leży wśród malowniczych terenów i pomimo tego, że jest dość rozległe, centrum skupione jest na niewielkim obszarze. Długi spacer zaliczony, charakter mia-sta poznany.

Zatło

czon

y pr

om

Pan

oram

a S

ztok

holm

u

Jim

my,

Infin

ity T

atto

o, S

zwec

ja, I

mie

jsce

„Col

our”

TATTOOFEST 11

Page 12: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 12TATTOOFEST 12TATTOOFEST 12

W tym roku konwencja miała swoją drugą odsłonę. Sam po-mysł zorganizowania jej na pro-mie wydał mi się bardzo intry-gujące z kilku powodów. Po

pierwsze, jeszcze nigdy nie płynąłem promem. Po dru-

gie, mieszkam daleko od mo-rza i każdy kontakt z nim jest dla mnie ogromną satysfakcją.

Po trzecie, festiwal tatuażu w takim miejscu wydaje się trochę nierealny, bo nawet dziecko wie, że na morzu buja, więc jak tam tatuować… Wątpliwości rozwia-ły się jednak bar-dzo szybko. Rejs ruszył z miasta Tur-ku w Finlandii i zde-

cydowana jego więk-szość odbywała się wzdłuż wybrzeża bądź

pomiędzy niesamowi-cie malowniczymi wyspami i wysepkami. Dzięki temu

fale były niewielkie.Na godzinę 18-tą organi-

zatorzy zaplanowali wypłynię-cie z portu. W godzinach od 21-szej do 3-ciej nad ranem przewidziany był czas na tatu-owanie i różnego rodzaju atrak-cje. Następnie kilka godzin snu i od 9-tej rano powrót na stano-wiska i dalsza praca do godziny mniej więcej 16-tej. W tym cza-

sie również konkursy tatuażu. Bardzo wyczerpujący maraton dla tatuatorów!

Design z klimatem

Art F

usio

n na

pok

ładz

ie

Kolacja w tatuatorskim gronie

Logo

kon

wen

cji w

200

8 r.

Laci

, Pin

ker T

atto

o, W

ęgry

Page 13: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 13TATTOOFEST 13

W tym roku zgromadziło się po-nad sześćdziesięciu tatuażystów. Już na wiele miesięcy przed im-prezą lista uczestników zosta-ła zamknięta. Na łodzi gości-ły przede wszystkim studia ze Szwecji. Ze znanych nam do-brze osób był m.in. Diego i studio Zeal Tattoo, które pojawi się rów-nież na krakowskim Tattoofeście. Szczególną uwagę zwróciłem na studia takie jak South Of Heaven, Infinity, Left Hand Tattoo oraz wie-le innych (ciężko byłoby wymienić tu wszystkie). Ze znajomych, za-granicznych wystawców spotka-liśmy prezentowanego już na ła-mach naszego magazynu przy okazji relacji ze sztokholmskiej, lądowej konwencji, Sida Siame-se - fantastycznego, orientalnego artystę. Tatuował również Sean Herman, do niedawna pracujący w studio All Or Nothing, Miguel Ramos ze studia Jaganath, zde-cydowanie międzynarodowy arty-sta, Ed Perdomo, gość z zeszło-rocznej konwencji krakowskiej i wielu, wielu innych, w tym rów-nież Polaków. Z Londynu, już pod szyldem własnego studia, przyle-ciał Kamil Mocet ze swoją narze-czoną. Zawitał też Novick z war-szawskiego studia Juniorink, Ra-fał z radomskiego Raf`s Death Rites (drugi rok z rzędu), a tak-że krakowski Kult z Daveeem na czele. Kilku artystów niestety nie dojechało, na przykład Victor Por-tugal. A szkoda, bo nieobecni do-daliby jeszcze większego kolory-tu całemu przedsięwzięciu.Artystom towarzyszyli także róż-nego rodzaju wystawcy, którzy swój kącik znaleźli pokład wy-żej. Tutaj można było zaopatrzyć się w kolejne numery „Scandina-vian Tattoo Magazine” oraz „Nor-dic Tattoo Mag”. Ponadto znala-zło się tam oczywiście mnóstwo kolorowych koszulek i gadżetów, czyli tego wszystkiego, co powin-no znaleźć się na dobrej konwen-cji. Sprzęt związany z tatuowa-

Reprezentanci z Polski:Juniorink, Rafs Death Rites,Kult, „TattooFest”

Sean Herman, USA

Page 14: TF # 13, May 2008

niem był dostępny tylko dla wystawców i nie mógł go za-kupić przeciętny śmiertelnik, który znalazł się na promie.Kolejnym ogromnym plusem była frekwencja i chęć tatu-owania się osób odwiedza-jących. Chociaż strefa bez-cłowa na promach przyciąga Skandynawów niczym ma-gnes, dla wielu z nich była to okazja nie tylko do świetnej zabawy na tej wyjątkowej im-prezie, ale przede wszystkim do zrobienia sobie kolejne-go tatuażu. Ten cały koloro-wy tygiel ludzki, ograniczona przez statek przestrzeń i róż-ne atrakcje, puby i kajutowo-korytarzowe imprezy wytwo-rzyły jedyny w swoim rodzaju klimat. Klimat zabawy, zawie-

rania nowych znajomości i „prze-chwalania się” posiadanymi już wzorkami. Coś pięknego!!!

Drugiego dnia, po upojnej nocy, nadszedł czas na konkursy. Od-bywały się one co pięćdziesiąt minut, od godziny 11-tej, w pię-ciu kategoriach. Bardzo sprawnie przeprowadzane, zgodnie z cza-sem i planem festiwalu. Tatuaże oceniano w jednym z uroczych pubów z balkonem. Wszyscy mo-gli wygodnie oglądać prezento-wane prace. Po godzinie 16-tej ogłoszono wyniki i rozdano na-grody - statuetki, jak przystało na tego rodzaju konwencję, wykona-ne na wzór kotwicy. Najważniej-szą nagrodę festiwalu zdobył Die-go z Zeal Tattoo. Jest ona dla nie-go tym wartościowsza, że otrzy-

Dav

ee, K

ult,

Kra

ków

Organizator, Rasmus S. ReckewegJi

mm

y, In

finity

Tat

too,

Szw

ecja

Marcus, Szwecja

Kam

il M

ocet

, Kam

il Ta

ttoos

, Ang

lia

Diego, Zeal Tattoo, Szwecja, I miejsce „Best of Cruise”

TATTOOFEST 14

Page 15: TF # 13, May 2008

mał ją drugi rok z rzędu! Pozosta-je mieć nadzieję, że w czerwcu w Krakowie pokaże coś równie ciekawego. Po rozdaniu nagród i ostatnich zakupach w bezcło-wych sklepach większość uczest-ników opuściła prom. Na ich miej-sce czekali w porcie inni pasa-żerowie, jednak już zdecydowa-nie mniej atrakcyjni, nastawieni na imprezowanie w gronie firmo-wych współpracowników, kawa-lersko-panieńskich wieczorków lub urodzinowego świętowania. Konwencja tatuażu Tattoo Boat 2008 dobiegła końca!

Skończyła się jednak nie dla wszystkich. Organizatorzy przy-gotowali dla artystów miłą nie-spodziankę. Kto chciał, mógł po-płynąć w jeszcze jeden rejs do Finlandii. Tym razem po prostu z nastawieniem na zabawę i za-służony odpoczynek, szczególnie dla tych, którzy pracowali. Po wy-płynięciu z portu wspaniała kola-cja, a następnie integracja w jed-nym z klubów na promie, który do godziny 24-tej został zarezerwo-wany tylko i wyłącznie dla uczest-ników konwencji. Po 24-tej im-preza była kontynuowana już na ogólnie dostępnej dyskotece. To była naprawdę świetna okazja do bliższego poznania się z organi-zatorami i innymi uczestnikami konwencji. Mieliśmy okazję po-rozmawiać z sympatycznymi ta-tuażystami ze studia Pinker Tat-toos z Budapesztu o scenie na Węgrzech, z fotografem ze skan-

Noi

, 196

9 Ta

ttoo,

Szw

ecja

, II m

iejs

ce “S

mal

l”

Jim

my,

Infin

ity T

atto

o, S

zwec

ja, I

I Mie

jsce

“Col

our”

Lass

e, In

divi

dual

Ink,

Fin

land

ia,

II m

iejs

ce “B

lack

/Gra

y”

Jens, Heavenly Ink,Szwecja, I miejsce “Small”

Efe

kt A

rt Fu

sion

TATTOOFEST 15

Page 16: TF # 13, May 2008

dynawskiego magazynu „Nordic” i samymi organizatorami. Okazu-je się, że wszyscy mamy podob-ne problemy oraz zbliżone cele w promowaniu tatuażu w Eu-ropie. Po otwarciu granic rów-nież mentalna granica pomiędzy wschodem a zachodem zaczyna się zacierać, a na pewno została przesunięta o wiele dalej niż znaj-dowała się do tej pory. Rano po imprezie kolejne miłe zaskoczenie. Ci artyści nigdy nie mają dosyć! W kajutach rozpo-częło się wzajemne tatuowanie! Kilka z nich zostało zmienionych w okrętowe studia tatuażu. Tego dnia powstało kilka bardzo cie-kawych tatuaży, a pod igłami zna-lazła się również część organiza-torów konwencji. Obsługa promu była naprawdę zaskoczona.

Konwencja ta mieści się w ra-mach średniego formatu, jeże-li chodzi o ilość wystawców. Na pewno nie można jej porówny-wać do wielkich imprez, jakie już niejednokrotnie opisywaliśmy na naszych łamach. Jednak organi-zatorzy niejednej z nich mogliby się wiele nauczyć od ekipy Tattoo Boat. To naprawdę najlepsza im-preza tego formatu, w jakiej bra-łem udział. Organizacja, artyści, atrakcje, frekwencja i klimat za-sługują na duży szacunek. Na pewno postaramy się tam wrócić za rok i mamy nadzieję, że kon-wencja jeszcze bardziej rozwinie skrzydła. Sądząc po zapale i kre-atywności Szwedów, możemy być tego pewni!

Radek Podziękowania: Dla Jara i Karoliny za gościnę!

Dla Tattoo Boat Crew za wspaniałe 48h!

TATTOOFEST 16

Sal

a ko

nwen

cji

Peppe, Left Hand Tattoo, Szwecja, II miejsce

„Best of Cruise”

Add

e, S

outh

Of H

eave

n, S

zwec

ja,

III m

iejs

ce „B

est o

f Cru

ise”

Pep

pe, L

eft H

and

Tatto

o, S

zwec

ja, I

mie

jsce

“Bla

ck/G

ray”

Add

e, S

outh

Of H

eave

n, S

zwec

ja

Page 17: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 17

Tony

, Tat

too

Wor

ld, S

zwec

ja, I

mie

jsce

“Big

Page 18: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 18

Page 19: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 19

Page 20: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 20

Page 21: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 21

Page 22: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 22

z lat 2001-2006. Jest w nich wyraźne po-dobieństwo do jego stylu. Poprzez bar-dzo szczerą i obopólną krytykę moje po-wiązania z nim, jak również z jego córką, wychodzą dzisiaj daleko ponad granicę zwykłej przyjaźni.

Urodziłem się w 1972 roku w Wor-bis (Niemcy/ Land Thüringen). Moje ży-cie zawodowe rozpoczęło się w wojsku 23 lata później. Miałem tam dużo wolne-go czasu i wystarczająco chętnych ofiar, bym mógł rozwijać swój talent w kierun-ku tatuażu. Po odbyciu służby wojskowej poświęciłem się swojemu wyuczonemu zawodowi, czyli mechanice samochodo-wej, oraz dorywczo zajmowałem się ta-tuowaniem. Ale już wtedy miałem swo-je własne studio. Był to dla mnie dość stresujący okres. Moich klientów przy-bywało z dnia na dzień. Nie zostawało

ani chwili na kreatywne myśli. Wytrzyma-łem tak dwa lata. Dzięki temu zbliżyłem się o krok do zawodowego usamodziel-nienia się.

Moje pierwsze prace powstały pod silnym wpływem H.R. Gigera i Roberta Hernandeza. Wykonywałem wówczas prawie same czarno-szare tatuaże, naj-chętniej realistyczne (dziś jest nieco ina-czej). Jednak szybko osiągnąłem grani-ce tej techniki. Potrzebowałem zrobić coś

więcej. Chciałem nadać moim tatuażom więcej siły wyrazu, rozszerzyć swoje ho-ryzonty, włączyć do gry kolor, więcej kon-trastu i abstrakcji. I właśnie w tym okre-sie poznałem na konwencji w Magde-burgu Waldemara Wahna. Wywarł on na mnie wielkie wrażenie i otworzył przede mną nowe drogi. Poprzez ciągłe roz-mowy i studiowanie jego prac, zmie-nił się całkiem mój punkt widzenia wła-snych obrazów i tatuaży. Wahn skłonił mnie również do tego, bym bardziej po-święcił się tematowi „tatuowanie i sztu-ka”. Myślę, że widać to w moich pracach

Nie każdy tatuator jest w moich oczach artystą. Jednak jeśli jest się czynnym kre-atywnie, wtedy jest to sztuka. Być czyn-nym kreatywnie to też wyrażać siebie, swoje uczucia, obawy i nadzieje, a więc aplikować swoje własne aluzje i interpre-tacje na skórę klienta. Jeśli ma on jakieś prawa do tworzenia wraz z tatuatorem, wtedy tatuaż przestaje być sztuką. A ilu

tatuatorów może stwierdzić, że ich klien-ci dają im nieograniczoną swobodę dzia-łania? Czy jest to chociaż 10 % wszyst-kich tatuatorów? Niezbyt w to wierzę. Ciągła obrona swojego zdania kosztuje tatuatora wielu poświęceń. Szczęśliwym trafem mam wielu klientów, którzy rozu-mieją mój punkt widzenia i pozostawiają mi przestrzeń konieczną do kreatywnego

Page 23: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 23

Sve

n Wieg

and

tworzenia. Tysiąckrotne dzięki im za to!Pomimo mojej dwunastoletniej twór-

czości jako tatuator i artysta widzę sie-bie samego dopiero na początku mojej kariery. Tak wiele jest w sztuce, w malar-stwie do poznania... Pragnę i muszę roz-wijać się dalej.

Pomysłów na tatuatorskie obrazy szu-kam często w moim bliskim otoczeniu. Może to być chociażby kupka kamieni, która doda skrzydeł mojej fantazji.

Obecnie wyżywam się na malowaniu, aby nie stracić chęci do tatuowania. Jest wiele ciekawych analogii między malar-stwem a tatuowaniem. Swoje malarskie doświadczenia można często przenieść na drugie medium - skórę. Odwrotnie oczywiście też!

Malarstwo jest dla mnie ważnym po-ziomem porozumiewania się. Na tej plat-

Page 24: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 24

formie jestem całkowicie wolny, mogę być wszystkim i mogę zmierzać wszędzie.

Inspirują mnie malarze współczesnych czasów, np. Juan Davila (Chile) i Neo Rauch (Niemcy, Nowa Lipska Szkoła). Scena ar-tystyczna określa prace tych artystów jako neorealizm. Ich styl i to, co z niego czerpię, wzbogaca moje prace. Lubię, gdy wszystko spotyka się w jednym obrazie: impresja, abs-trakcja i realistyczna, rzeczowa twórczość. Sam jestem ciekaw moich przyszłych prac!

W dziedzinie tatuażu przede wszystkim cenię sobie prace takich artystów jak Kamil Mocet, Osa, która już dawno wyszła z cienia Waldiego i wkroczyła na całkowicie niezależ-ną drogę oraz Sebastian Junior.

To m.in. jeden z powodów, dla których nie chcę przegapić tegorocznego konwen-tu w Krakowie. Byłem w Polsce dwukrotnie na tego typu imprezach i za każdym razem rzucały mi się w oczy ponadprzeciętnie wy-konane prace.

Przyszłość tatuażu widzę i wesoło, i smut-no zarazem. Z jednej strony w ciągu ostat-nich 10 lat prace polepszyły się ekstremalnie - przede wszystkim właśnie w krajach Euro-py Wschodniej. Z drugiej jednak strony tatu-aż jest redukowany przez media do statusu „towaru”. Dlatego uważam za szczególnie ważne, by każdy tatuator, który ma o sobie dobre zdanie, bardzo głęboko poświęcił się swemu powołaniu.

Uważam, że tatuaż powinien pozostać „luk-susowym towarem”, na który klienci muszą się długo przygotowywać, również oszczę-dzać. Wtedy będą zadowoleni ze swojej mo-dyfikacji ciała przez całe życie.

Przy tym dość czasochłonnym zawodzie moja rodzina prawie zawsze jest nieco za-niedbywana i tutaj chciałbym serdecznie po-dziękować moim chłopcom i mojej żonie za ich zrozumienie.

Podziękowania należą się również mojemu zespołowi, współpracownikom Nilsowi i An-drei, którzy wspierają moje studio swoją nie-zależną działalnością.

Sven Wiegand(tłumaczenie z niemieckiego: Osa)

Page 25: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 25

Tatto

ostudi

o SW-

Desig

n L

ange S

traße

5 3

7339

Worb

is N

iemcy

T

el: +4

9 360

74 92

078

www

.tatto

o-sw-

design

.de

Page 26: TF # 13, May 2008
Page 27: TF # 13, May 2008
Page 28: TF # 13, May 2008

Graficy z wykształcenia, tatuatorzy z zamiłowania, czyli Fishero i Tyna - artystycznyduet, który od samego początku razem pokonuje tatuatorską drogę. Razem zaczynali,razem otworzyli własne studio, razem doskonalili się w zdobieniu ciała i razemrobią to nadal. Uzupełnieniem ekipy jest Tom. Cała trójka tworzy zgrabnytatuatorski team. Przedstawiamy czeskie studio Freihand,które będzie obecne na III edycji Tattoofestu.

EKIPA Z OSTRAWY

TATTOOFEST 28

Fish

ero

Tom

Page 29: TF # 13, May 2008

Fishero i Tyna pracują ra-zem od 2000 r. Zaczęli tatu-ować w studiu w Ostrawie. Jednak tamtejsze warunki i sposób funkcjonowania za-częły im szybko przeszka-dzać. Fishero: - To było kla-syczne studio do zarabiania pieniędzy. Właściciele uwa-żali, że wystarczy tygodnio-we zaznajomienie się z pracą i minimum podstaw tatuowa-nia, a potem trzeba już tylko robić pieniądze, bez ogląda-nia się na jakość. Np. o tym, że istnieją jakieś igły ma-gnum, dowiedziałem się do-piero na pierwszej konwencji, jaką odwiedziłem.

Tyna i Fishero postanowili więc otworzyć własne studio, gdzie byliby sami sobie sze-fami i wszystko zależałoby od nich. I tak w kwietniu 2002 r. powstał Freihand. - Nazwa nawiązuje do mojej wcze-śniejszej działalności w graf-fiti crew - Freihand Technik. Wiąże się również z jakąś tę-sknotą za „wolną, swobodną ręką” w plastycznych wypo-wiedziach i ekspresji - tłuma-czy Fishero.

Aktualnie w studiu pracują trzy osoby. Po latach gościn-nego tatuowania do ekipy do-łączył Tom.

Jako studio zdobyli już kil-kanaście nagród i wyróżnień w czeskich i słowackich kon-kursach.

OD GRAFFITIDO TATUAŻUFishero ma 33 lata. Zainte-

resował się sztuką tatuator-ską za sprawą graffiti. Było to ok. 1997 - 1998 roku, kie-dy w pismach poświęconych tatuażom szukał inspiracji do swoich grafficiarskich prób. - Kiedy potem zobaczyłem, że w pewnym studiu w Ostra-wie będzie konkurs na tatu-ażystów, wydało mi się inte-resujące spróbować. Wtedy zacząłem tatuować. Był 2000 rok. Z puszkami łaziłem przez jakieś 10 lat, od 1993 roku. Malowałem wnętrza klubów, sklepów, fasady firm itp. Był to idealny sposób na spożyt-kowanie pewnej umiejętno-ści i dodatkowo zarobienie na nowe puszki. Robienie graf-fiti miało chyba największy wpływ na moją aktualną pra-cę. Tam zdobyłem podstawy rysunku, z których czerpię do dziś. A krzyżowaniem tych dwóch światów - graffiti i tatu-ażu - staram się wypracować osobisty styl - mówi Fishero.

Mimo iż ozdabia ciało od

ośmiu lat, tatuator nadal ma poczucie, że jest na początku drogi: - Czu-ję się pewniej, ale ciągle mam się czego uczyć.

W tym roku ma zamiar skorzystać z dwóch za-proszeń do praskich stu-

diów jako gościnnie tatuują-cy artysta. Fishero lubi tatu-ować prace new schoolowe i old schoolowe oraz wzory w stylistyce japońskiej. - Uży-wam wyraźnych linii, czy-stych powierzchni, bez nie-potrzebnych detali czy kolo-

rów - mówi tatuator. U innych tatuatorów ceni sobie nato-miast indywidualizm, czytelny przekaz, innowacyjne podej-ście i ciekawą techniką wyko-nania. Poza tatuowaniem, Fi-shero od niedawna ma jesz-cze inną pasję - fotografię.

TATTOOFEST 29

Tyna

Fish

ero

Page 30: TF # 13, May 2008

BEZ NEGATYWNYCH EMOCJITina, podobnie jak Fishe-

ro, zaczęła tatuować w 2000 roku. Wcześniej nie intereso-wała się tatuażami. Jak wspo-mina, cieszyła się pozbawio-nym trosk bezrobociem i swo-im psem. Do studia przycią-gnęła ją okazja nauczenia się czegoś nowego. Tyna: - Na początku przenosiły się na mnie negatywne wibracje z ludzi, którzy źle znoszą ból. Z czasem artystka opanowała te emocje i skupiła się na ta-tuowaniu. Największy wpływ miały na nią prace Toma Ren-shaw i Filipa Leu. Poza tym ceni sobie wszystkich arty-stów „potrafiących przenieść tatuowanie na inny poziom niż ten, który istnieje w ogól-nej świadomości o tym, jak tatuaż wygląda”. Jej styl to or-namentyka. Za swój najwięk-szy sukces uważa to, że ma-mie, która jest przeciwko tatu-ażom, zaczynają się podobać jej prace. Ale widzi też minu-sy pracy jako tatuator. - Dość często nie daję rady nawet pójść na obiad - mówi. To dla niej tym trudniejsze, że z na-tury lubi spokój, ciszę, góry i las. Bez pośpiechu, nerwów

TATTOOFEST 30

Page 31: TF # 13, May 2008

i negatywnych emocji. Dużo czasu poświęca rzeczom wy-rastającym z ziemi, szczegól-nie kaktusom i roślinom mię-sożernym.

ZGODNY DUETARTYSTYCZNYZarówno Fishero jak i Tyna

preferują odwiedzanie kon-wencji jako widzowie. Fishe-

ro: - Mam wtedy więcej czasu, aby obejrzeć to, co mi się po-doba. Lubię wielkie imprezy, gdzie można dużo zobaczyć, jak Mediolan, Londyn, Berlin,

Amsterdam, Barcelona. Chęt-nie pojechałbym do Paryża, Rzymu, Helsinek, Sztokhol-mu. Tyna dodaje: - Nie lubię pracować na konwencjach,

TATTOOFEST 31

Page 32: TF # 13, May 2008

bo zabiera to dużo energii. Nie je-stem typem człowieka, który chce być w centrum uwagi. Przy pracy wolę spokój niż tysiące oczu.

Oboje są też zgodni, że naj-większym osiągnięciem jest dla nich zadowolenie klienta i dobrze wykonana praca. Fishero: - Bar-dzo cenię sobie album prac, któ-re pozostają mi po współpracy z klientami. Kartkowanie go do-daje mi energii do dalszej pra-cy. Wiem, że są osoby, które zna-ją moje prace, wiedzą, czemu od-dają się w moje ręce i ufają mi na tyle, że pozwalają mi tworzyć bez ograniczeń.

Tatuatorzy nieco inaczej nato-miast definiują to, czym jest dla nich tatuaż. - Dla mnie, i nie widzę w tym nic złego, jest raczej rze-miosłem, do którego można wie-le wnieść. Dziełem sztuki stają się raczej ludzie, którzy tatuaże no-szą na sobie - uważa Tyna. Z ko-lei dla Fishero sprawa jest nieco bardziej skomplikowana: - Naj-lepsze tatuaże są bez wątpienia sztuką. Osobiście nie potrzebują czuć, że robię sztukę. Mam po-trzebę realizować się plastycznie i ten sposób jest mi najbliższy.

WYCIECZKA CZECHÓW DO KRAKOWACzescy artyści wiążą z wy-

jazdem na krakowski Tattoofest

TATTOOFEST 32

Page 33: TF # 13, May 2008

duże nadzieje. Tym bardziej, że chcą bliżej poznać pol-ską scenę tatuatorską, z któ-rej obecnie najbardziej znają artystów pracujących za gra-nicą: Hernandeza, Waldiego,

Piotrka czy Kamila. Fishe-ro: - Z Polaków pracujących w ojczystym kraju bliżej znam niestety tylko prace Pawła z 3rd Eye, które zresztą bar-dzo sobie cenię. Ale zrobiło

na mnie wrażenie wiele tatu-aży, które znam z magazynu „TattooFest”. Dlatego posta-nowiliśmy pojechać na kolej-ną edycję polskiego festiwa-lu. Bardzo się cieszę, że od-

wiedzę Kraków.Tyna również przyznaje, że

nie zna się zbytnio na polskiej scenie. - Liczę na przyjem-ną niespodziankę. Poza tym mam nadzieję, że w Krakowie

TATTOOFEST 33

Page 34: TF # 13, May 2008

wpadnie mi w oko czyjś oso-bisty styl i dam sobie wresz-cie zrobić porządny tatuaż - mówi artystka.

Fishero dodaje: - Kraków to piękna miasto, więc na pew-no połączymy wyjazd z wy-cieczką.

PLANY I ZAMIERZENIAAktualnie studio Freihand

jest w remoncie. - Zwiększa-my powierzchnię, zmieniamy wnętrze, przygotowujemy ko-lejne pomieszczenie itd. Poza tym swoją pracą chcemy nadal wzmacniać i ugrunto-wać pozycję porządnego stu-dio - mówi o najbliższych pla-nach Fishero.

Kaśka(tłumaczenie: 3ci)

Freihand Tattoo28. Řijna 80Ostrawa 1tel. +420 603 218 615+420 736 772 446+420 603 277 505www.freihand.cz

TATTOOFEST 34

Page 35: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 35

Niekonwencjonalne konwencje

DANTE

IZMY

Wszyscy wiedzą, że nad-chodzi 3 edycja Tattoofestu i trzeba będzie wyruszyć do Krakowa. Nie ma zmiłuj! Każ-dy ma tam być i kropka. Je-śli ktoś naprawdę interesu-je się modyfi kacjami ludzkiej powłoki, nie przepuści takie-go wydarzenia w Polsce. A co z resztą tego typu imprez? Szczecin to już tylko wspo-mnienie. O Łodzi ktoś jesz-cze pamięta? Czytamy w ma-ilach, że konwencja była su-per... impreza świetna... ile za motylka w kolorze (to nie ten mail)... szkoda, że tak mało tego... Jak kurde mało?! Prze-cież w Europie w zasadzie co chwila jest jakaś impreza związana z tatuażem. Gdy-by człowiek chciał jeździć na wszystkie, najpierw musiałby się sklonować (bo czasem ter-miny się pokrywają) i mieć re-aktor zamiast serca (żaden organizm nie wytrzyma tyle kawy, żeby to wszystko prze-żyć). Mnogo tego wszędzie. Od lokalnych spotów (euro-pejskie lokalne zjazdy cza-sem bywają większe niż na-sze międzynarodówki) po na-prawdę multikonwencje. Pół naszego bagażu to baterie do aparatu. Jest tego tyle, że nie nadąża się robić fotek. Co nie znaczy oczywiście, że tyl-ko na zachodzie potrafi ą zro-bić konwencję z prawdziwe-go zdarzenia, a u nas jak zwy-kle wieje nudą. Problem pole-ga na tym, że salony nie kwa-pią się specjalnie do organiza-cji takich imprez. Zagrzeba-ne w ciepłym mule zapisują klientów i potem przeżywają, że mają tyle pracy. O konwen-cjach się mówi i mówi... A ma-my tylko trzy. Jedna to de-biut, jedna wywołała napraw-dę mieszane uczucia i Tatto-ofest, który z roku na rok robi się coraz bardziej zagranicz-ny i prestiżowy. Widać po kra-ju, że salony są i nie chowa-ją się do piwnic, ale organiza-cji takiego konwentu podejmu-ją się nieliczni. Reszta udaje, że nie słyszy.

Tak samo jest z reprezen-tacją za granicą. Wyjeżdża-ją stali bywalcy oraz od wiel-kiego dzwonu wyskoczy ktoś jeszcze. W przypadku salo-nów nie wierzę, że to kwe-stia funduszy. Przeloty są ta-nie jak barszcz, a pokazanie

się na takiej konwencji to też zagraniczna prasa i zagra-niczni klienci. Teoretycznie to, co włożyło się w taki wyjazd, można bardzo szybciutko od-zyskać z górką. Oczywiście zawsze może coś nie wyjść. Tylko dlaczego od razu zakła-dać najgorsze? Spotkałem się też z jękami pod tytułem: trze-ba zamknąć studio i jechać gdzieś w cholerę. No dobra! Ale na ile trzeba zamknąć? Trzy, cztery dni? Większość konwencji organizowana jest w weekendy. Potencjalna sta-tuetka z takiej imprezy zagra-nicznej to odzyskanie tych pie-niędzy plus premia. Pucharki działają przecież na kliente-lę, nie ma co kryć. Ci totalnie nieświadomi nadal będą mieli to w najbardziej zaciemnionej części ciała, ale oni kierują się trochę innymi kryteriami. Bi-let na godzinę czy bilet na pół godziny... Wreszcie osobista satysfakcja, że pokazało się swoje wydumane prace przed innymi gębami niż polskie.

Przykre jest, że na konwen-cjach widać, kto jeździ i zwie-dza, a kto pojawił się na ta-kiej imprezie z przymusu. Nic nie idzie sprawnie. Tacy „nie-dzielni’ artyści nie potrafi ą się zorganizować. Na jednym sta-nowisku gabloty, albumy ze zdjęciami prac, artyści dostęp-ni przez bite dwa lub trzy dni konwencji. Gdzie indziej pla-stikowy stolik, wieszający się laptop, a w niedzielę pusty boks (swoją drogą to się na-zywa „szacunek” dla klienta). Nie ma się co dziwić, że tyle ekip nie chce jeździć, skoro tak ostentacyjnie daje do zro-zumienia, gdzie ma te wyjaz-dy. Strony internetowe to stra-ta czasu. Najważniejsze jest klepanie pieniędzy w zaciszu. Tak właśnie schodzi się na boczny tor wierząc, że nadal jest się w czołówce. Choć pra-ce jakościowo są dobre, to po-trafi ą się zatrzymać w epoce, kiedy o danym salonie się mó-wiło. Świat tatuatorski poszedł do przodu, a ktoś nadal ba-zgroli te same demonki i cza-szeczki myśląc, że to jest tren-dy. Grono klientów się wykru-sza, zostają tylko ci wierni. A kiedy im nagle brakuje miej-sca na ciele, zaczyna się pa-niczne poszukiwanie sposo-bu na zabłyśniecie. Studia wy-

mierają przez izolację, nie tyl-ko przez niski poziom prac. Nie starają się podglądać in-nych, bo przecież są najlep-si we wszechświecie, więc nie muszą... A potem płacz...

Nie będę czarował. Wy-cieczka studia za granicę to też sponsoring (w jakiś spo-sób) modeli albo poszukiwa-nie ludzi, którym można za-ufać. Napracować się kilka miesięcy i usłyszeć, że mo-del nie dostał urlopu i nie może się pokazać... Nie ma nic gorszego. Każdy wyjazd tego typu to przede wszyst-kim inwestycja w siebie. Moż-na się wiele nauczyć, bo ża-den tatuażysta nie jest geniu-szem. Jest też okazja na przy-wiezienie nowego-podpatrzo-nego stylu do kraju. Wtedy to właśnie o nas będą krzyczeć, że jesteśmy pionierami. Albo też zostać w kapciach w do-mu. Plus piwko, kanapa i kle-panie chińskich znaczków aż do znudzenia.

Jeśli nie jesteśmy tatuaży-stami (mało zostało takich lu-dzi, no ale jednak są ;) ), po co lecieć do Rzymu czy je-chać do Pragi na konwen-cję, jak w kilka godzin moż-na podskoczyć samochodem do miasta gdzieś w Polsce? Mniej więcej po to, po co je-dzie tam tatuażysta. Można zobaczyć coś, czego u nas ze świecą szukać. Inni ludzie mają zupełnie inne spojrzenie na tatuaż. Wreszcie rzecz bar-dziej wymierna, czyli szansa na tatuaż u osoby, której gale-rie można było z zaślinieniem oglądać w sieci (Tu pozdro-wienia dla Rogala, który upo-lował Hernandeza. Tak wiem! Tatuaż nie na konwencji). Za-graniczne studia czasem wła-śnie na konwentach szukają modeli. Albo z powodu wykru-szenia się modela, albo z za-sady. W tłumie szukają ludzi, którym chcieliby zrobić tatuaż i namawiają. Ot, taki sposób na modeli.

Kto nie jeździ na zagranicz-ne konwencje, ma potem wra-żenie, że wszystkie zloty, któ-re opisywane są w magazy-nie to jakieś science fi ction. Wyszperali kilka fotek, złoży-li z tego materiał i już jest za-pchaj dziura na trzy strony. Jeśli ktoś ogląda tylko obraz-ki (może będziemy dokładać malowanki z łączeniem kro-pek dla takich „czytelników”), rzeczywiście nie odróżni ściemy od prawdziwej relacji z konwencji. Jeśli sami nie ru-szymy się i nie zobaczymy, jak

to wygląda poza Ciemnogro-dem, nadal będziemy karmić się tylko obrazkami i maru-dzić, że w Polsce to nie umie-ją zrobić niczego cudownego. Z takich wycieczek właśnie powstał specyfi czny klimat „TattooFestu”, pisma nie tylko klepiącego o rodzimych dziar-mistrzach, ale miesięcznika mówiącego o całym świecie. Tak samo konwencja. Cała specyfi ka krakowskiego kon-wentu nie wzięła się jedynie z gdybologii stosowanej.

Organizator w tym roku sta-nął na uszach, żeby pością-gać na Tattoofest 2008 gwiaz-dy z Europy i nie tylko (bę-dzie np. bardzo sympatyczna dziewczyna z Japonii). Tym razem impreza jest dla wybra-nych i zapowiada się na kon-wencję niezwykle prestiżową. Moim zdaniem (tylko moim) krakowska konwencja wyro-biła sobie już taką renomę, że może traktować moczem sła-biznę polskiej sceny tatuator-skiej. Ewentualnie dopisywa-nie na listę rezerwową. Mnie się takie podejście bardzo podoba: selekcja jakościowa, a nie ilościowa (za mały lo-kal). Jest to kolejny efekt pod-glądactwa. Jeśli robi się kon-wencję jedynie ogólnopolską, ludzie podczas którejś tam odsłony czują się jak ogór-ki - znowu kiszenie się w tym samym towarzystwie. Nieste-ty pociąga to też za sobą mar-ny poziom prac. Brak rotacji to klepanie się po pleckach, piwko w towarzystwie kumpli i prace na odwal się.

Dzięki wyjazdowi na Tatto-ofest ma się szansę zobaczyć resztę świata bez wielkiego wysiłku. Choć dla niektórych i dojazd do Krakowa to trau-ma, ale to nieuleczalne przy-padki. Dla nich zostaje modli-twa albo strzelba...

Oczywiście każdy z kocha-nych czytelników ma w czerw-cu podbić kartę obecności, bo inaczej będzie z Wami bied-nie. Przegapienie tego wy-darzenia to plama na hono-rze i obowiązek codziennego płaczu aż do przyszłego roku. Pamiętajcie też o zaklepaniu hoteli. Prognozy pogody nie są aż tak dokładne, żeby prze-widzieć, czy da się przespać pod chmurką. Do zobacze-nia w czerwcu w Rotundzie. Obecność obowiązkowa!

Michał (Dante)

Znowu przyszed³ maj, znowu zrobi³o siê ³adnie za oknemi cz³owiekowi jakos tak ³atwiej wszystko przychodzi. Co z tego, ¿e szef g³upi, a praca nudna... Wrócê do domu i jeszcze bêdzie dzieñ. Trzeba jedynie jeszcze przegnaæ zimowe lenistwoz ty³ka. A co z tymi, co maj¹ chroniczn¹ alergiê na dzia³anie?

Page 36: TF # 13, May 2008
Page 37: TF # 13, May 2008
Page 38: TF # 13, May 2008

JN

TATTOOFEST 38

Novick, tatuator warszawskiego stu-dia Juniorink zajmuje się zdobieniem ciała od 2005 roku. Trzy lata wystar-czyły, by tatuator doszedł do perfekcji w tym, co robi. - Jego pierwsze tatuaże były wykonane na takim poziomie, jak moje po wielu latach - podkreśla na-uczyciel i mistrz Novicka, Junior.Poniżej oddajemy głos młodemu tatu-atorowi, który opowiada, jak doszedł do punktu, w którym znajduje się dzi-siaj. Zainteresowanych pracami arty-sty zapraszamy w czerwcu do Krako-wa. Na tegorocznym Ta�oofeście bę-dzie można na żywo podziwiać Novic-ka w akcji.

Wiele lat temu, jeszcze za małolata, marzyłem, żeby zrobić sobie tatuaż. Chęć posiadania wzoru na skó-rze przyszła sama - nie wia-domo skąd. Było to jakieś 15 lat temu. Minęło parę lat, zanim zrealizowałem marze-nie. Chciałem, żeby mój tatu-aż wykonał Igor. W tamtych czasach był jedną z niewielu kompetentnych w tej kwestii osób w Polsce. W między-czasie okazało się, że mój

przyjaciel, z którym znałem się od podstawówki, zajął się tatuowaniem. Był to Junior - mój późniejszy mentor. Zo-baczyłem jedną z jego dziar i zrobiła na mnie duże wra-żenie. Pomyślałem, że może on wykona mi tatuaż. I tak na mojej łydce pojawiła się sy-rena. Był to początek mojej przygody z tatuażem. Z cza-sem Junior zaczął praco-wać w Artstudio, a ja stałem się dość częstym bywalcem

tego miejsca. Do studia wpa-dałem a to na piwko, a to po-siedzieć i pogadać. Na moim ciele pojawiały się kolejne wzory, a wraz z nimi apetyt na coraz więcej. Z czasem zaowocowało to moim zain-teresowaniem i ciekawością, jak by to było tatuować ludzi. Pewnego dnia, gdy ekipa Art-studio wyjeżdżała na waka-cje, poprosiłem Juniora, aby zostawił mi maszynki. Chcia-łem spróbować i poczuć, jak

to jest tworzyć coś na ludz-kim ciele. W odpowiedzi usły-szałem jednak, że nie dosta-nę sprzętu, bo okaleczę lu-dzi, a nie o to chodzi. Junior oznajmił mi również, że może kiedyś nadarzy się okazja. Najpierw poradził mi poznać tatuowanie w teorii, dowie-dzieć się, jak poprawnie to robić, a dopiero później pró-bować na czyjejś skórze.

Page 39: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 39

Pod okiem Mistrza JunioraNie pamiętam, ile lat minęło

od tej rozmowy. Ale w końcu się doczekałem! Junior plano-wał otworzyć własne studio, w którym widział miejsce dla mnie jako tatuażysty. Wróci-łem więc do rysowania – ćwi-czyłem rękę. Jako że jestem po szkole wyrobów artystycz-nych, po kierunku złotnik-jubi-ler, to miałem ułatwione za-danie. W szkole dużą uwagę przywiązywano do rysunku, co miało nam pomóc w pro-jektowaniu biżuterii. Jak się z czasem okazało, w moim przypadku nie tylko do tego.

Szkoła prócz warsztatu tech-niki rysowania nauczyła mnie kreatywności i wyrobiła we mnie poczucie estetyki.

W marcu 2005 roku Ju-nior otworzył własne stu-dio - Juniorink. Pomagałem mu w tym przedsięwzięciu razem z naszym przyjacie-lem Suchym (pracownikiem technicznym Artstudio, póź-niejszym piercerem Junio-rink). Początki jak to począt-ki - stresujące i trudne. Nowe

narzędzia w rękach, nowe obowiązki i strasznie duża odpowiedzialność. Mój pierw-szy tatuaż wykonałem swo-jemu bratu na łydce, oczywi-ście pod czujnym okiem Mi-strza Juniora. Zap ropono -wałem mu tri-bala. Miałem świadomość, że linie, które gdzieś uciek-ną w trak-cie tatuowa-nia, moż-na będzie skorygować

kształtem wzoru. Do tej pory jestem zadowolony z mojego pierwszego tatuażu. Może wi-dać nieznaczną nierówność konturu, ale czerń do dzisiaj pozostała gładka.

Od tribala do koloruNa początku robiłem głów-

nie tribale. Była to doskona-ła szkoła techniki i zapozna-wania się z możliwościami

maszyn. Jak to na początku bywa, dużo pytań i dokładne podpatrywanie Juniora przy pracy: jak składa sprzęt, jak ustawia maszyny, ile igły wy-stawia itp. Wraz z większą

ilością prac cieniowa-

nych, pojawiały się trochę ambitniejsze pytania i wąt-pliwości dotyczące samej techniki tatuowania. Chociaż pierwszą pracą tego typu był katalogowy skorpion, stara-łem się dodać coś od siebie, aby nie był to tatuaż pospolity. Od początku nie chciałem ko-piować wzorów z katalogu.

Po niecałym roku do ekipy

Juniorink dołączył Łysy (Ły-skacz - lider grupy Mor W.A.). W ten sposób Mistrz Junior miał już dwóch uczniów. Pod jego czujnym okiem powo-li pogłębialiśmy swoją wie-dzę i umiejętności w tej trud-

nej i odpowiedzialnej

dziedzinie, jaką jest tatuowa-nie. Uczyliśmy się nie tylko od Juniora, ale również od sie-bie nawzajem. Jakieś dwa lata temu Łysy wyjechał ta-tuować do Stanów. Ja pozo-stałem i nadal dziargam w Ju-niorink.

Przed rokiem do naszej eki-py dołączył jeszcze jeden ta-

Page 40: TF # 13, May 2008

JN

tuator - Igor. Ten sam, u któ-rego kiedyś chciałem zrobić swój pierwszy tatuaż. Para-doksalnie, teraz dziargamy się nawzajem.

Lekcje malarstwa, które ostatnio pobieram, zainspiro-wały mnie do zabawy z ko-lorem, co przekłada się rów-nież na pracę. Kolorowe tatu-aże zaczęły sprawiać mi wię-cej zadowolenia i satysfakcji. Nie umniejsza to jednak wagi prac cieniowanych, które, jak się okazuje, wybaczają mniej niż kolor.

Inspiracje, wyjazdy i planyJestem tatuażystą, który

zajebiście lubi konwencje. Te w Polsce mają swój urok, ale zagraniczne mają moc. By-łem na wielu imprezach ta-tuatorskich, nie zawsze dziar-gając. Niektórzy wiedzą, co mam na myśli... Jedną z kon-wencji, która zrobiła na mnie niesamowite wrażenie była

ta w Luksemburgu. Nie-powtarzalna atmosfera! Konwencje to doskona-łe miejsce, żeby pod-patrzeć, jak pracują inni tatuażyści, dowiedzieć się, co inni myślą o mo-jej pracy, spojrzeć na własne tatuaże z innej perspektywy. W swo-jej trzyletniej karierze brałem czynny udział głównie w polskich konwencjach. Raz by-łem też na Ukrainie we Lwowie. Wiem, że tam wrócę. W najbliższym czasie planuję tatu-ować na konwencjach w Sztokholmie i Pra-dze.

Co do inspiracji to chyba najwięk-szą z nich jest Ju-nior. Drugi w kolej-ności jest Igor. Są to osoby mi najbliż-sze i zawsze stara-

TATTOOFEST 40

Page 41: TF # 13, May 2008

my się wspierać, do-radzać sobie nawza-jem, pomagać. Waż-nym źródłem inspira-cji są dla mnie rów-nież malarze. Do tych, którzy wywarli na mnie największe wrażenie, zaliczył-bym Axentowicza, Fałata, Menkesa i Styke’a. Jeśli cho-dzi o tatuażystów to prócz Junio-ra i Igora wymie-niłbym Toma Ren-shawa, Boba Tyr-rella, Josha Wood-sa oraz Bammera z Berlina.

Moje plany na przyszłość? Hmmm... Odwiedzać więcej konwencji, zdobywać więcej doświadczeń i jeszcze więcej tatuaży. To chyba tyle o mnie!

Dymaj barany, będziesz wełniany... :)

Novick

Juniorink StudioMarszałkowska 56/4

WarszawaTel. +48 22 621 56 28

+48 22 499 97 74 +48 609 980 964

www.juniorink.pl

TATTOOFEST 41

Page 42: TF # 13, May 2008

„TatuatorskaValhallastworzona

przezartystów

i dlaartystów”

TATTOOFEST 42

Page 43: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 43

Page 44: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 44

„Pracoholizmw najdoskonalszejformie”

Page 45: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 45

Page 46: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 46

Page 47: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 47

Page 48: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 48

Rysowanie, malowanie, graffi ti i sztuka w ogóle to nieodłączna częśćżycia szwedzkiego tatuatora Calle. Szkice na papierze i nielegalne graffi tina murach doprowadziły go do tatuażu, z którym związany jest już 12 lat.

Od sześciu lat jest też właścicielem studia King Carlos Tattoo.Jego znakiem rozpoznawczym są perfekcyjnie wykonane orientalne

tatuaże z dopracowanymi kształtami i intensywnymi kolorami.Robi zwykle duże wzory: całe ręce, plecy czy nawet bodysuits.

Jest świetnym artystą, ale nie dla wszystkich rozpoznawalnym,ponieważ nie udziela się na międzynarodowych konwencjach.

Bardziej ceni sobie chwile spędzone z żoną i małą córeczką. Przedstawiamy

tatuatorskiego króla Carlosa.

Page 49: TF # 13, May 2008

Carl Björkman (Calle) do-rastał w artystycznej rodzinie. Od małego szkicował i ma-lował. Jego matka, malarka i projektantka ubrań, sprzy-jała jego artystycznemu roz-wojowi. Nie przeszkadzało jej nawet, kiedy syn wycho-dził w nocy z domu, ozdabiać miejskie ściany nielegalnym graffi ti. Calle jako nastolatek (w latach 80-tych) należał do sceny hip-hopowej i jeździł na desce. Z czasem jeden z jego starszych kumpli-graffi ciarzy otworzył studio tatuażu. Cal-le początkowo chciał być fo-tografem, ale kiedy z bliska zaczął się przyglądać sztuce tatuatorskiej, dostrzegł w niej pewne podobieństwo do graf-fi ti, które umieszczone na po-ciągach przemieszcza się po mieście niczym wzór wyta-tuowany na ciele człowieka. W obu przypadkach sztukę mogą podziwiać przypadko-wi ludzie, którzy mijają wyta-tuowanego człowieka czy wy-malowany pociąg. Wtedy po-stanowił dołączyć do przyja-ciela prowadzącego w Sztok-holmie studio Circle Tattoo.

Zaraz po skończeniu Szkoły Artystycznej został pełnoeta-towym tatuatorem.

POD WPŁYWEMFILIPA LEU I AZJI- Kiedy zaczynałem, nie

miałem takiego dostępu do informacji o sprzęcie i techni-kach tatuowania, jaki młodzi artyści mają teraz, w dobie in-ternetu. Musiałem regulować maszynki sam, metodą prób i błędów. Moim pierwszym wzorem była gwiazdka wyta-tuowana na ciele dziewczyny przyjaciela. Jak chyba wszy-scy początkujący tatuatorzy uczyłem się sztuki na skórze przyjaciół, za co jestem im bardzo wdzięczny - wspomi-na Calle.

Jak podkreśla, bardzo dużo nauczył się, podróżując po Szwajcarii i tatuując rękaw u Filipa Leu. Carl: - Artysta dzielił się chętnie swoją wie-dzą. Jeździłem do niego i pa-trzyłem, jak pracuje. Dzisiaj z MySpacem i internetem co-dziennie znajduję nieznanego utalentowanego artystę.

TATTOOFEST 49

....

Page 50: TF # 13, May 2008

Co roku od 10 lat szwedzki artysta jeździ też na kilka mie-sięcy do południowo-wschod-niej Azji. - Te podróże to dla mnie zarówno relaks i wypo-czynek, jak i czerpanie no-wych pomysłów do pracy - dodaje.

Wyjazdy do Azji, Calle trak-tuje również jako ucieczkę od zimnego skandynawskie-go klimatu. Czas, który spę-dza na orientalnym konty-nencie, stara się jak najle-piej wykorzystać i włączyć do swoich tatuaży jak najwięcej z tamtejszej kultury. - Mam to szczęście, że moi klienci czę-sto przychodząc z gotowym wzorem, rezygnują z niego i dają mi możliwość stworze-nia nowego motywu tak, jak ja go czuję - mówi tatuator.

NA WŁASNYCHŚMIECIACHSześć lat temu Calle po-

czuł, że może już czas na otworzenie własnego stu-dia. Jak pomyślał, tak zro-bił. W 2002 roku w centrum Sztokholmu otworzył King Carlos Tattoo. - To małe, ale przytulne i artystyczne miej-sce. Staramy się, aby w na-szym studiu tatuowali różno-rodni artyści z całego świata, specjalizujący się w innych stylach.

W King Carlos Tattoo ra-zem z Calle pracuje Elvis z Niemiec, Oliver z Fili-pin oraz Darmiro z Argenty-ny. Studio cały czas się roz-wija i Calle ma nadzieję, że w King Carlos będą praco-wać tylko najlepsi artyści.

- Bycie tatuatorem to arty-styczne rzemiosło połączone z ciężką pracą - uważa Carl. - Każdy tatuaż to artystyczne przedsięwzięcie. Rysuję i ry-suję, dopóki nie poczuję się usatysfakcjonowany z tego, co stworzyłem. Czasem, kie-dy nie jestem w nastroju, ry-suję godzinami, zanim poczu-ję, że jest ok.

Artysta podkreśla rów-nież, że współzawodnictwo w sztuce nie jest jego zda-niem możliwe. Podobnie, jak trudno ocenić różne rodzaje muzyki czy różne smaki. Cal-le: - Wszystko zależy od indy-widualnego gustu i tego, co się lubi. Dlatego według mnie najlepszą nagrodą jest nie statuetka, ale zadowolenie klienta z tego, co stworzę.

Jeśli chodzi o techniki tatu-owania, artysta uważa się za old schoolowca: - Nadal sam gotuję swój tusz* i lutuję igły - mówi.

TATTOOFEST 50

Page 51: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 51

Page 52: TF # 13, May 2008

RODZINAI PRZYJACIELEPONAD WSZYSTKOCalle nie wyobraża sobie,

że mógłby robić w życiu coś innego. - Tatuuję od kilku-nastu lat. Kocham to, co ro-bię - wyznaje. Dla niego nie ma minusów pracy tatuatora. Może poza jednym... - Mam za mało czasu dla swojej ro-dziny. Spędzam wiele nocy na rysowaniu i planowaniu wzo-

rów. Czasem godzinami nie mogę spać, myśląc nad no-wym tatuażem. A rodzina jest moją drugą pasją. Lubi-my z żoną podróżować, ale odkąd urodziła się nasza có-reczka, więcej przebywamy w domu. A wolne chwile spę-dzamy w zamkniętej grupie najbliższych przyjaciół i ro-dziny - wyznaje Carl.

M.in. dlatego tatuator nie bywa na międzynarodowych

konwencjach i ma czas tylko na jedną tatuatorską imprezę w roku - Ink Bash w Sztokhol-mie. Ale zdaje sobie sprawę, jak cennym doświadczeniem są wyjazdy na konwencje. - To świetne miejsce, aby spotkać innych artystów i wymienić się z nimi swoją wiedzą, znaleźć nowe inspiracje. Ale to również okazja do imprezy z przyjaciół-mi, z którymi nie mam się oka-zji zbyt często spotykać. Dla-tego mam zamiar wybrać się w tym roku do Londynu i Am-sterdamu - planuje Calle.

Kaśka

King Carlos TattooSankt Eriksgatan 70113 20 SztokholmSzwecjatel. +46 8 32 77 55www.kingcarlostattoo.com

* stary sposób obróbki termicznej tuszu, celem której jest nadanie mu bardziej czarnej barwy

TATTOOFEST 52

Page 53: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 53

Page 54: TF # 13, May 2008

kudi chicks

Page 55: TF # 13, May 2008

MAJOWĄ KUDI CHICK SPONSORUJE LITERKA „A”.A JAK ALANA, ANGLIA, AUSTRALIA. ZAPYTANA O TO, CO CHCIAŁABY O SOBIE POWIEDZIEĆ, NIE ZAMYKA UST NATEMAT TATUAŻU. TO DOBRZE! BĘDZIE TROCHĘ INACZEJ NIŻ ZWYKLE. NIE O PIESKACH I KOTKACH, NIE O MUZYCEI NARZECZONYCH. DZIŚ KONKRETNIE, O PODEJŚCIU DOTATUAŻU Z KOBIECEGO PUNKTU WIDZENIA. O TYM,CO JEST WAŻNIEJSZE: TATUATOR CZY MOTYW;O NAZWISKACH, O WYMALOWANYCH TUSZEMMARZENIACH ORAZ O PLANACH NA PRZYSZŁOŚĆ.NIC Z NIEWINNEJ DZIEWCZĘCOŚCI I NIEPEWNOŚCICO DO TEGO, CZEGO CHCE SIĘ OD ŻYCIA. ALANA TORACZEJ KOBIECOŚĆ, PEWNOŚĆ SIEBIE I OCZYWIŚCIETATUAŻE! PRZYGOTUJCIE SIĘ ZATEM NA SPRAWDZIAN ZE ZNAJOMOŚCI ARTYSTÓW ZARÓWNO Z ANGLII JAKI AUSTRALII, BO LISTA ŻYCZEŃ ALANY JEST BARDZO, BARDZO DŁUGA.

ZŁE DOBREGO POCZĄTKI

Alana: „Swój pierwszy tatuaż zrobi-łam, mając szesnaście lat. Ponieważ to mała rzecz, nie żałuję tego jakoś spe-cjalnie. Aczkolwiek pewnie kiedyś zo-stanie przykryty innym tatuażem. Tak naprawdę moje tatuowanie zaczęło się od rękawa robionego w 2005 roku u Dawniego, który pracował w Modern Body Art w Birmingham. Właściwie to zaczęłam od orchidei. A potem… zro-bił się z tego rękawek 3/4. Ale nigdy nie patrzę wstecz, nie rozpamiętuję i nie żałuję swoich decyzji.”

TATUATOR CZY MOTYW…MOTYW CZY TATUATOR...?

Alana nie ma wątpliwości:„Dla mnie tatuaż to przede wszyst-

kim artysta i jego praca. To nie tylko wy-branie czegoś, co ma dla mnie osobiste znaczenie albo wybranie wzorku z tysią-ca tych, który mają już inni. Ja chcę cze-goś, co będzie „moje”, czegoś, co jest w stylu danego artysty. Czegoś mocne-go, wyjątkowego, unikatowego. Zazwy-czaj nie wybieram konkretnego motywu, który chciałabym mieć na skórze. Wy-bieram tatuatora, którego naprawdę ce-nię i lubię. Potem staramy się pracować zgodnie z jego stylem. Czasami też jest tak, że patrzę na rysunki tatuatora, któ-re już są i aż się proszą o wytatuowa-nie.” (Och! Jak nam takich osób braku-je w Polsce).

JAK ZNALEŹĆ TATUATORA,KTÓREGO STYL NAS UWIEDZIE….

Alana ma sposób i na to:„Konwencje! Są świetnym sposobem

na spotkanie tatuatorów z całego świa-ta. To naprawdę fantastyczna rzecz zo-baczyć tych wspaniałych, kreatywnych ludzi przy ich pracy. Myślę, ze najlepsza konwencja, jaką w życiu odwiedziłam, to ta w Londynie.”

TATTOOFEST 55

Page 56: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 56

SPEŁNIONE MARZENIA:ANGLIA/AUSTRALIA

„Kiedy mieszkałam w Birmingham, ta-tuowałam się u wspaniałej artystki, która jest jednocześnie moją najlepszą przy-jaciółką. Mam na myśli Beccę Marsh pracującą aktualnie w Blood Brothers w Londynie. Becca tatuowała mnie już kilka razy. Teraz moje najlepsze wolne miejsce na ciele (lewe ramię) oszczę-dzam właśnie dla jej maszynki.

Odkąd przeprowadziłam się do Austra-lii, tatuuję się u bardzo utalentowanych osób. Alison Manners powierzyłam swo-ją klatkę piersiową i piszczel. Uuuuwiel-biam jej styl i od wieków chciałam się u niej wytatuować!!! Mam też trochę faj-nych rzeczy zrobionych przez Loz (We-stside Tattoo w Brisbane), Rose Hardy z Illicit Tattoo w Nowej Zelandii i Jeffery Page z True Tattoo w Hollywood. A kilka dni temu robiłam mój brzuch u Jakoba w Chapel Tattoo w Melbourne.”

TATUAŻOWA LISTA ŻYCZEŃ

„W tym roku moim celem jest zacząć tatuowanie pleców u Trevora McStay’a w Dynamic Tattoo w Melbourne!

Jest tylu artystów, którym chętnie da-łabym się wytatuować... (Alana po pro-stu nie może się powstrzymać) ...no do-bra, dobra, chociaż kilka nazwisk: Davi-de Adreoli - Mediolan, Uncle Alan - Ko-penhaga, Judd Ripley - Dania, Jo Harri-son - UK, Rachi Brains - Australia, Chad Koeplinger - Washington DC.“

PODSUMOWANIE

Takich klientów jak Alana życzyliby so-bie pewnie polscy tatuatorzy. Zero kata-logowych delfi nków i powielanych set-ki razy wzorów, rozeznanie w stylach, w artystach, podejmowane świadomie decyzje, odwiedzane konwencje. Bar-dzo cieszymy się, że Alana trafi ła aku-rat na majową okładkę, kiedy to jeste-śmy o krok od największego festiwa-lu tatuażu w Polsce. Do Krakowa przy-będą światowe sławy, będzie wielu wy-stawców i być może powoli będzie przy-bywać również ludzi podobnych do Ala-nie. Ludzi, dla których tatuaż jest nie tyl-ko ozdobą lub pamiątką, ale czymś na całe życie. Bez popadania w morali-zatorski ton zapewniamy Was, że o ile wzór może się znudzić, dobrze zrobio-ny technicznie tatuaż, starannie wykona-ny, zaprojektowany z myślą o nas przez artystę a nie rzemieślnika, będzie zdo-bił ciało przez bardzo długi czas. Nieza-leżnie od zmiany naszego gustu (nudny czy nie) będzie po prostu dobrą pracą. A takie nie szpecą.

A ponieważ w Polsce sztuka zdobie-nia ciała dopiero zaczyna cieszyć się co-raz szerszą popularnością - świadomych klientów, takich jak Alana, życzymy na-szym tatuartystom. A Wam (i nam) że-byśmy sami stosowali takie kryteria przy wyborze tatuażu.

Alana oprócz tatuowania swojego cia-ła szyje ubrania oraz robi kapelusze i to-rebki. W przyszłości chce założyć sklep z kreacjami zarówno swojej produkcji jak i innych projektantów.

Zdjęcia Alany wykonał James Deben-ham, jej mąż. Zainteresowanych jego pracami odsyłamy na: www.jamesde-benham.com

JustynaCzarnecka

Page 57: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 57

kudi chicks

KUDIchicks

Page 58: TF # 13, May 2008
Page 59: TF # 13, May 2008
Page 60: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 60

13 lat związany ze szczecińskimstudiem Gonzo, w którympracuje razem z Sebastianem(tatuatorem) i Krzysztofem(osobą od spraw technicznych).Przywiązany do miejsca i miasta,Leszek Jasina jak na razienie ma ochoty na żadne zmiany.- Jest mi tutaj dobrze- podkreśla. Wychodzi z założenia,że nie ma sensu szukać szczęściaza granicą, skoro polski rynektatuatorski jest tak dobrzerozwinięty. Poza tatuowaniemjak najwięcej czasu stara siępoświęcać rodzinie, zwłaszczaswojej dwuletniej córeczce.Kiedyś ma nadziejępowrócić do farb i pasteli.Póki co jego celem jest rozwijać się w tatuażu i cieszyć się życiem.

Page 61: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 61

z brakiem sprzętu i było zdane na firmę Piotra Żurawskiego - wte-dy jedynego na rynku. Leszek: - Chwała mu za to! W tamtym cza-sie internet nie był dostępny, a śro-dowisko tatuażu było hermetycz-nie zamknięte. Inspiracji szukali-śmy, gdzie się dało, czyli w książ-kach z pracami polskich mala-rzy i w ciężko zdobytych gazetach o tematyce tatuażu.

Tatuator przyznaje, że nie skoń-czył żadnej szkoły o kierunku pla-stycznym, ponieważ zawsze był na bakier z nauką. Wolał rozryw-ki czy wyjazdy do Jarocina lub na inne koncerty. Ale tajemniczo do-daje: - Nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa w tym temacie, może kiedyś...

Moim stylem jest brak styluTo żelazna zasada Leszka. Tatu-

ator podkreśla: - Jestem elastycz-ny i staram się nie zamykać w jed-nym klimacie, bo na dłuższą metę staje się to według mnie mono-tonne. Każdy dzień przynosi no-wych klientów i nowe wyzwania. Ja jestem na nie otwarty i spełniam oczekiwania moich klientów. Po-tocznie uważa się tatuowanie del-finów i różyczek za obciach, ale ja uważam, że oryginalne i niepowta-rzalne wykonanie wzoru o takiej te-matyce też jest sztuką.

Najbardziej ceni sobie jednak lu-dzi, którzy od lat przyjeżdżają spe-cjalnie do niego, aby się wytatu-

Leszek Jasina pierwszy raz ze-tknął się z tatuażem w wieku 13 lat. Był świadkiem, jak jego wu-jek domowymi sposobami tatu-ował sobie nazwę zespołu punko-wego, a przy okazji zrobił też parę kropek Leszkowi. Na poważnie ta-tuator związał się jednak z tą for-mą sztuki, kiedy poznał Sebastia-na. Miał wtedy 21 lat. - Okazało się, że mamy wspólne pasje - mu-zykę i tatuaż. Po kilku miesiącach zdecydowaliśmy się na otwarcie studio w Szczecinie - wspomina Leszek. Tak w 1995 roku powsta-ło studio Gonzo.

Trudne początki w studiuPrzez dwa lata Jasina zajmował

się głównie sprawami techniczny-mi takimi jak lutowanie igieł czy projektowanie wzorów oraz kol-czykowaniem. Jednak po 150-tym kolczyku w pępku postanowił być bardziej kreatywny. Zaczął więc próbować swoich sił w tatuowa-niu, wykorzystując przy tym wie-dzę zdobytą podczas obserwacji Sebastiana przy pracy.

Szczecińskie studio Gonzo, jak większość tego typu miejsc w po-łowie lat 90-tych, borykało się

Page 62: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 62

ować. Dużo czasu poświęca in-dywidualnym projektom.

Polskie nie znaczy gorszeLeszek Jasina nigdy nie pra-

cował w studiach zagranicz-nych, ponieważ nie odpowiada mu rola pracownika. Woli być sam sobie szefem. Jego zda-niem, nie musi wyjeżdżać, po-nieważ polski rynek tatuażu jest bardzo dobrze rozwinięty, za-równo pod względem zaintere-sowania klientów, jak i różno-rodności tematyki tatuowania. Leszek: - Jest duża różnica mię-dzy tatuażem wschodnim a za-chodnim. Mnie bardziej inspiru-je ten pierwszy.

Tatuator bardzo lubi konwen-cje, szczególnie polskie. - Najle-piej się na nich czuję, ponieważ panuje tam swojski klimat i łączą nas wspólne tematy, a organiza-cja jest na podobnym poziomie jak za granicą - uważa Jasina.

Ma już na swoim koncie tro-chę nagród z tego typu imprez. Przyznaje, że fajnie dostać takie wyróżnienie, ale od niedawna zauważa też drugą stronę me-dalu. - Ocena tatuażu zależy głównie od gustu jurora. To nie jest wyścig. Tutaj nie można wy-łonić najlepszego wzoru. Bywa-ją takie sytuacje, że obrazek nie zdobędzie nagrody i jego posia-dacz jest rozczarowany. To po-woduje niepotrzebny stres. Dla-tego unikam takich konkursów. Moja praca ma mnie cieszyć, nie stresować.

KPStudio Tatuażu Gonzoul. Monte Cassino 34/ 1awww.tattoogonzo.v.pl

Page 63: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 63

Page 64: TF # 13, May 2008

W kolejnej odsłonie przedstawiamy czytelnikom RyszardaDzika vel Ricardo. Tatuowaniem zajął się niejako z przypadku, ale robi to w sposób perfekcyjny, czysty i przemyślany. Pracuje we wrocławskim studio Skullmaster. Na Tattooarcie pojawił się dosyć dawno. Na podstawie prac, które tam zamieszcza, mamy niewątpliwą przyjemność obserwować, jak się rozwija.

Jak długo pracujesz w tym fachu i jak wyglądała twoja droga do tatuowania?Ricardo: Moja droga do ta-tuowania rozpoczęła się do-syć nietypowo - od zrobie-nia swojej pierwszej maszyn-ki do tatuażu. Żeby było ja-sne, nie miałem zamiaru tatu-ować. Chodziło mi raczej o to, by sprzedać ją komuś, kto bę-dzie potrafił „zrobić z niej uży-tek”. Jednak za usilną namo-wą kolegów zrobiłem im po tatuażu... Później następne i następne... Ale nie trakto-wałem tego na tyle poważnie, by zająć się tatuowaniem pro-fesjonalnie. Trwało to mniej więcej dwa lata. Przypadek sprawił, że zaproponowano

mi pracę w Zamościu (po-chodzę z tamtych stron). Stu-dio nie miało nic wspólnego z profesjonalizmem, mimo iż na początku miałem takie wrażenie. Tak naprawdę, do-piero podczas pracy w Ta-t2studio w Warszawie dowie-działem się, jak powinno wy-glądać tatuowanie i podej-ście do niego. To tam nauczy-li mnie spraw technicznych i racjonalnego spojrzenia na zagadnienie. (Gruby, Daniel... Pozdrawiam!)W międzyczasie tatuowałem jeszcze dwa razy na Cyprze, a obecnie pracuję na stałe we wrocławskim studiu Skullma-ster. W sumie tatuuję już ja-kieś osiem lat.

Używasz też jakichś in-nych środków artystyczne-go przekazu: malarstwo, ry-sunek, rzeźba?- Głównie rysuję, zresztą na potrzeby tatuażu. Według mnie rysunek jest i powinien być podstawą do tatuowania. W moim przypadku było nie-co inaczej... Ale z perspekty-wy czasu reguła się potwier-dziła i staram się nadrabiać rysunkowe braki.

Co cię inspiruje? Co popy-cha do nowych pomysłów? Czy muzyka może być inspi-racją do tworzenia tatuaży?- Zawsze interesowała mnie i nadal interesuje architektu-ra gotycka: rozety, strzeliste

okna, ornamenty. To dlatego tak bardzo spodobał mi się Wrocław. Aż postanowiłem zostać tu na stałe. Muzyka również może być inspiracją. Na pewno znacznie łatwiej o dobre pomysły przy dobrej muzyce. Uwielbiam Toola. Tool i długo, długo nic... :)

Jaką radę mógłbyś dać mło-dym ludziom, którzy dopie-ro zaczynają przygodę z ta-tuażem? Mam na myśli obie strony maszyny.- Tatuującym: przede wszyst-kim poszukać osoby lub osób, które znają się na rze-czy i to od nich uczyć się ta-tuowania. Nie na własnych błędach. Wiem, że w niektó-

TATTOOFEST 64

Page 65: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 65

rych rejonach naszego kra-ju jest to trudne. Ale nie ma rzeczy niemożliwych. Sam jestem tego przykładem. Tyl-ko trzeba chcieć i ruszyć dup-sko z miejsca. Teraz jest o ty-le łatwiej, że w Polsce jest już kilka konwencji, na których można podpatrzeć, jak pracu-ją najlepsi i wyciągnąć z tego wnioski. No i jak wspomnia-łem wyżej: papier i ołówek. To dużo nie kosztuje.Tatuowanym natomiast: 10 razy się zastanowić, co się robi i u kogo. W tej chwi-li każde profesjonalne studio ma stronę internetową, więc można zobaczyć, co i jak. Warto iść do kilku salonów ta-tuażu, porozmawiać z ludźmi

tam pracującymi i zobaczyć, jaki mają stosunek do klienta i do samego tatuażu. Studia, w których robią tylko wzory z katalogu, radzę omijać sze-rokim łukiem.

Co sądzisz o polskim rynku tatuażu? Dokąd on zmierza? Czy ma szansę na rozwój?- Biorąc pod uwagę to, jak krótko profesjonalny tatuaż gości w Polsce, nasz rynek tatuatorski jest jednym z naj-lepszych w Europie. Pręż-nie się rozwija i niemal co roku pojawia się nowa oso-ba lub studio, które zaskaku-ją swoimi postępami w profe-sji. Wszystko to spowodowa-ne jest coraz większą popu-

larnością tatuażu artystycz-nego. Klienci również mają coraz bardziej racjonalne po-dejście to tematu. Wybierają studio i artystów, od których otrzymają coś więcej niż tyl-ko chińską literkę z katalogu. Jest to bardzo optymistyczne. Myślę, że w konsekwencji za lat kilka pseudoprofesjonalne studia zejdą na margines. Na rynku zostaną tylko te, które mają coś do zaoferowania. I te będą się rozwijały.

Na Tattoart jesteś obecny od dawna, więc wiesz jak wygląda serwis. Co byś w nim zmienił?Na Tattooart jestem już chy-ba ze trzy lata. Co bym zmie-

nił? Nie mnie to chyba suge-rować. Zresztą nie ma tam rzeczy, które specjalnie mnie rażą. Może czasem bezsen-sowne kłótnie niektórych fo-rumowiczów...

Ryszard Dzik (Ricardo)Urodzony: 15.IV.1977 r.Wykształcenie: średnie (tech-nik mechanik obróbki skra-waniem)Zainteresowania: głównie sportowe; trenuje tenis stoło-wy, z małymi sukcesami; re-kreacyjnie koszykówka i tenis ziemny; hobbystycznie maj-sterkowanie (zostało mu to do dzisiaj - to dzięki temu za-jął się tatuowaniem)

Page 66: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 66

ww

w.k

arte

lmus

ic.p

l

Chłopaki dali w Lipsku czadu

Scruffy i jego ulubione dziary

Page 67: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 67

grać; dajemy ten sam show na scenie. Na pewno nie uważamy się za gwiazdy rocka, za kogoś lepszego od innych lu-dzi. Jesteśmy po prostu grupką normal-nych gości, którzy robią muzykę, dobrze się przy tym bawiąc.

Wasz sukces nie ogranicza się tylko do sceny hardcore/punk. Osiągnęli-ście również sukces komercyjny....

- Rzeczywiście. Ostatnio mieliśmy do-świadczenia z tym związane. Piosenka z naszego ostatniego albumu, „I’m Ship-ping Up To Boston”, została wykorzystana w fi lmie Martina Scorsese „Infi ltracja”. Ten sam kawałek stał się hymnem Red Soxów w rozgrywkach baseballowych World Se-ries 2007. Te dwa zdarzenia dały możli-wość ludziom, którzy normalnie nie wie-dzieliby, kim jesteśmy, usłyszeć naszą muzykę. Uważamy, że mieliśmy szczę-ście, że trafi ła nam się taka okazja.

W Europie ludzie związani ze sceną hardcore/punk uważają, że komercja i punk rock raczej do siebie nie pasu-ją. Czy uważasz, że mimo komercyjne-go sukcesu, który osiągnęliście, pozo-stajecie wiarygodni dla europejskich fanów?

- To nie jest tak. My nadal jesteśmy tym, kim byliśmy. Tak jak mówiłem wcze-śniej, robimy to samo i gramy to, co chce-my grać. Po prostu teraz coraz więcej lu-dzi zna naszą muzykę. Mieliśmy okazję zrobić coś jeszcze i wykorzystaliśmy to. Nie sądzę, żeby to miało jakieś znacze-nie dla ludzi ze sceny hardcore/punk, któ-rzy już nas słuchają. Tak myślę.

All Barr (wokalista DM - przyp. red.) podczas czatu na stronie Synthe-sis.net podkreślał: „Komercyjny suk-ces na pewno jest ważny, ale nie jest to jedyny cel naszego zespołu.” Co jest więc dla was głównym celem?

- Robić muzykę i dobrze się przy tym bawić. Jesteśmy szczęściarzami, że żyje-my z robienia muzyki. Szczególnie w dzi-siejszych czasach, kiedy jedni robią mu-zykę za darmo, inni znowu kradną muzy-kę. Dla nas to bardzo ważne, żeby robić dalej to, co robimy teraz. I jeszcze móc się z tego utrzymać. Niektórzy muzycy jeżdżą wypasionymi furami, mieszkają w willach. My nie. Ja mieszkam w małym mieszkaniu w Dorchester.

Ile masz pokoi?- Tylko jeden. Nie żyjemy jak gwiaz-

ww

w.k

arte

lmus

ic.p

l

Od managera zespołu dowiedzieliśmy się, że Dropkick Murphys z chęcią zagraliby w Polsce, ale z powodu napiętego grafi ku koncertów na razie nie jest to możliwe.

Al Barr na wokalu

Zdobyty w wielkich bólach photo pass

Page 68: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 68

dy, bo po prostu tacy nie jesteśmy. Wszy-scy pochodzimy z klasy robotniczej i sta-ramy się o tym nie zapominać. To, że na-sza muzyka została wykorzystana w ko-mercyjnym fi lmie, nie znaczy, że chcemy być milionerami. Ja osobiście nie chcę. Wolę się dobrze bawić, mieć swoje małe mieszkanko, podróżować po świecie i ro-bić muzykę. I właśnie to teraz robię. To jest mój cel.

A celem naszego zespołu jest po pro-stu robienie dobrej muzyki. To wszystko. Nie milion dolarów, nie komercyjna muzy-ka dla mas... Chcemy cały czas kontynu-ować to, co robimy teraz.

Gracie od 12 lat. Jak zmieniła się wa-sza muzyka przez te kilkanaście lat?

- Na pewno trochę się zmieniła. Kie-dyś np. graliśmy na trzech strunach, te-raz gramy na sześciu. Staliśmy się po prostu lepszymi muzykami. Ale jeśli cho-dzi o nasze podejście do życia, do mu-zyki, to niewiele się zmieniło. Jesteśmy nadal takim samym Dropkick Murphys jak 12 lat temu.

A widzisz jakąś różnicę w amerykań-skim punk rocku sprzed 12 lat i tym dzisiejszym?

- Punk rock generalnie przeszedł pew-na ewolucję. Gdyby zatrzymał się w miej-scu, byłby nudny. Punk ma te same źró-dła i korzenie, ale ciągle się zmienia. Jest tysiące kapel, które grają tę muzykę, ale mimo to brzmią inaczej.

12 lat temu trudniej było zacząć, mieć kapelę. To był typowy punk rock, słucha-ny głównie przez dzieciaków na koncer-tach. Teraz to się zdecydowanie zmieni-ło, choć pewne trudności są i dziś. Pun-kowa muzyka stała się bardziej akcepto-walna w społeczeństwie. I to tak napraw-dę jedyna różnica.

Mieszkacie w amerykańskim mieście, a w waszej muzyce słychać wyraźne irlandzkie akcenty. Skąd zaintereso-wanie irlandzkim folkiem?

- Boston to bardzo irlandzkie miasto. Jesteśmy Amerykanami, ale mamy ir-landzkie i szkockie korzenie. Poza tym według mnie muzyka irlandzka to tak na-prawdę pierwszy punk rock.

Ponieważ co rok w dzień Św. Patry-ka gracie koncert w swoim rodzinnym mieście, staliście się koncertową le-gendą tego dnia...

- Może nie legendą... My po prostu lu-bimy grać te koncerty, które z roku na rok stają się coraz większe i większe. Zwy-kle graliśmy w rodzinnym bostońskim parku. Ale w tym roku został zamknię-ty, więc byliśmy zmuszeni znaleźć nowe miejsce. Przenieśliśmy imprezę do hali w Dorchester. To musiało być miejsce, w którym zmieściłoby się dużo ludzi, po-nieważ na każdym koncercie jest ok. 500 osób. Mamy bardzo wielu przyjaciół i bar-dzo duże rodziny. Tak naprawdę to gramy ten koncert dla nich, nie dla nas. To wiel-ka impreza dla znajomych, podczas któ-rej pijemy piwo i bardzo dobrze się bawi-my. Choć jest to również bardzo wyczer-pujące nie tylko dla kapeli, ale i całej za-

łogi. Mamy dużo koncertów do zagra-nia, nagrania dla radia, wywiady. Często wstajemy o 5.00 i nie kładziemy się przed trzecią nad ranem.

Ale to dla nas bardzo ważne grać te koncerty, bo tak jak mówiłem, one są przeznaczone głównie dla przyjaciół i ro-dziny, których rzadko widujemy, bo czę-sto jesteśmy w trasie. A tego dnia mamy okazję się z nimi spotkać.

Czy tak jak większość zespołów, uwa-żacie, że wasza ostatnia płyta jest naj-lepsza?

- Moim zdaniem i muzycznie, i teksto-wo album „The Meanest of Times” jest bardziej dojrzały w porównaniu do po-przednich płyt. Weźmy np. pod uwagę „The Warrior’s Code” - napisaliśmy wtedy jedną piosenkę, potem wpadł nam do gło-wy jakiś pomysł, więc napisaliśmy kolej-ną, następnie jeszcze jedną. I te wszyst-kie poszczególne fragmenty złożyliśmy w jeden materiał. Natomiast na ostat-niej płycie jest jeden główny wątek te-matyczny, który pojawia się od pierwsze-go kawałka i kończy na ostatnim. To nie 12 osobnych piosenek, ale jedna całość, której elementy są ściśle ze sobą powią-zane. Płyta jest cała o tym, o czym chce-my rozmawiać i o czym chcemy śpie-wać. Czegoś takiego jeszcze nie robili-śmy. I moim zdaniem tę różnicę słychać. Jeśli ktoś zagłębi sie w teksty i w muzy-kę, dotrze do sedna. To sedno to: przy-jaciele, rodzina, miłość, nasze życie i na-sza śmierć. Ostatni album jest po prostu o życiu. Dlatego jest według mnie zdecy-dowanie najbardziej dojrzały lirycznie.

A muzycznie?- Muzycznie aż tak bardzo nie odbiega

od pozostałych płyt. Punk rock i rock&roll został połączony z tradycyjnym brzmie-niem dud, mandoliny czy fl etu. Zsumo-wanie tego wszystkiego w jedno daje bardzo ciekawy efekt. Moim zdaniem na tym krążku nasz zespół brzmi najbardziej prawdziwie.

Wasze płyty pojawiają się średnio co dwa lata. Czyli siódmego krążka mo-żemy spodziewać się w 2009? Pracu-jecie już nad nowym materiałem?

- Pracujemy nad muzyką. Rzeczywi-ście płyty ukazują się co kilka lat, ale te dwa lata odstępu nie są regułą. Równie dobrze moglibyśmy szybko napisać kilka kawałków i byłby nowy krążek. Ale mamy zasadę, że dopóki nie mamy gotowego zestawu piosenek, koncentrujemy się głównie na muzyce, nie myśląc o kolej-nym albumie.

Śpiewacie o życiu na ulicy, o impre-zach, o zabawie. Czasem poruszacie poważniejsze tematy, jak np. wojna. Ale w waszych tekstach raczej nie ma tematów politycznych. Dlaczego?

- Łatwo jest powiedzieć: nie lubimy Bu-sha, nie lubimy amerykańskiego rządu, nie lubimy tego, nie lubimy tamtego. Ale my nie chcemy tego robić. Nie chcemy mówić ludziom, w którą polityczna stro-nę powinni iść. Tak naprawdę nie mamy prawa o tym decydować. Jesteśmy tylko

muzykami. Jakie ja mam prawo mówić lu-dziom, co mają robić? Bo pisze piosenki? Nie, to nie dla mnie. Polityczne upodoba-nia to indywidualna sprawa każdego czło-wieka. Nie obchodzi nas czy ludzie gło-sują lub na kogo głosują. Czy idą w pra-wo, czy w lewo. To nie ma dla nas zna-czenia. Polityka w ogóle mnie nie intere-suje. Staram się trzymać od niej jak naj-dalej się da.

Jak wybieracie tematy do tekstów?- Piszemy o rzeczach ważnych dla

nas, o przyjaciołach, rodzinie, szacun-ku dla drugiego człowieka. Lubimy śpie-wać po prostu o tym, czym ludzie żyją na co dzień.

Jak wygląda scena hardcore/punk w Bostonie? Czy jest tak samo roz-poznawalna w świecie jak scena no-wojorska?

- Bostońska scena była zawsze bar-dzo silna muzycznie. Podobnie jak Nowy Jork. To dwa największe miasta z zadzi-wiającą sceną. W ogóle całe wschodnie wybrzeże to zdecydowanie miejsce dla hardcore’a.

Jest kilka bostońskich kapel, których naprawdę warto posłuchać: Darkbuster, Tommy and the Terrors, Dead before di-shonor czy Kings or Nuthin’. To są zespo-ły różne stylistycznie. Ja je po prostu bar-dzo lubię.

Nas

z ro

zmów

ca n

a sc

enie

Lips

ki ry

nek

Page 69: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 69

Jeśli zaś chodzi o moje ulubione kape-le, to na pierwszym miejscu jest zdecydo-wanie Slayer. Poza tym lubię posłuchać dobrego hardcore’a, jak Sworn Enemy, Terror czy Hatebreed. Ale czasem mam też ochotę puścić Johnnego Casha. Je-stem bardzo otwarty muzycznie. Nie lu-bię jedynie country i opery.

A znasz może jakieś polskie kapele hc/punk?- Niestety nie.

Musisz więc koniecznie nadrobić za-ległości!

- Zdecydowanie sprawdzę jakieś pol-skie bandy...

Zostawmy na chwilę muzykę i poroz-mawiajmy o tatuażach. Masz jakiegoś ulubionego tatuatora, który regularnie ozdabia twoją skórę?

- Tak. Moim tatuatorem jest Casey Da-vies pracujący w Kanadzie. To artysta, którego cenię sobie najbardziej. Trafi łem na niego przypadkiem. Mój pierwszy tatu-aż zrobił gość o imieniu Ken. Potem wy-jechał, ale wcześniej przestawił mi kum-pla. To był właśnie Casey. Zaprzyjaźni-liśmy się i od tamtej pory to on właśnie mnie tatuuje.

Jaki jest twój stosunek do sztuki tatu-atorskiej i jakie wzory najchętniej so-bie tatuujesz?

- Lubię kolorowe tatuaże, które dobrze wyglądają. Ale nie tylko. Lubię też wzory czarno-białe. Na plecach mam duży czar-no-biały motyw. Tatuaż to według mnie bardzo istotna rzecz. Robi się go w końcu na całe życie. Dlatego wszystkie moje ta-tuaże dużo znaczą. I żadnego nie żałuję.

Najcenniejszy jest dla mnie wzór na ręce, który przedstawia mojego brata, matkę i babcię. Drugi, który szczegól-

nie sobie cenię, to krzyże na dru-giej ręce. Miałem przyjaciół, którzy byli w wojsku i którzy zginęli. Wte-dy powstał ten wzór. Przypomina mi o nich.

Jak wygląda scena tatuażu w Bosto-nie? Czy macie dużo studiów tatu-ażu?

- Przez długi czas w Massachusetts tatuaże były nielegalne. Tatuowano więc gdzieś na uboczach, w nielegalnych stu-diach. Teraz to się bardzo rozwinęło. Stu-diów jest bardzo dużo i prezentują różny poziom. Ale jest jedno, które zdecydowa-nie wybija się ponad wszystkie. Regene-ration Tattoo to według mnie najlepsze studio w Bostonie.

Amerykańskie kapele punkowe są zdecydowanie bardziej wytatuowane niż np. polskie. Czy tatuaże są istotne w punkowym stylu życia?

- Pewnie zależy dla kogo. Wydaje mi się, że wcześniej kapele tatuowały się, bo takie zdobienie ciała było tematem tabu, czymś robionym w „podziemiu”. A to jest ściśle związane ze sceną. Ale dziś je-steś bardziej punkrockowy, jeśli nie masz żadnych tatuaży. Tatuaże stają się coraz bardziej popularne i akceptowalne. Tak samo jak muzyka.

Na scenie, wśród muzyków, widać bar-dzo dużo dobrych prac, ale widać też bar-dzo dużo gówna.

Zdecydowanie najbardziej popular-ny jest styl tradycyjny: różnego rodzaju czaszki, wisienki, gwiazdki itp.

Czy tatuujesz się również w znanym hardcore’owym studiu Hardcore NYC? Jak oceniasz jakość tatuaży, które tam powstają?

- Vinnie Stigma ( współwłaściciel studia - przyp.red.) jest naszym przyjacielem. To

są świetni goście. Bardzo ich lubię. Zawsze się spotykamy, kiedy jestem w Nowym Yorku. Ale nie ta-tuuję się tam, więc trudno mi powiedzieć cokolwiek o ich pracy i tatuażach.

A znasz jakiegoś polskiego tatuatora?- Niestety nie. Szczerze mówiąc to bar-

do mało wiem o Polsce.

Ale jako kapela śpiewająca o impre-zach, zabawie i piciu musiałeś chociaż próbować polskiego piwa, którego sły-nie z dobrej jakości na całym świecie.

- To prawda. Polskie piwo znam. Nie pamiętam już, co to była za marka, ale z wielu piw jakie piłem (a piłem go sporo), to było naprawdę świetne.

A polska wódka?- Wódki nie lubię. Z mocniejszych trun-

ków piję tylko szkocką whisky.

Tekst, wywiad i foto:Katarzyna Ponikowska

Dropkick Murphys tworzą:Al Barr - śpiew (głos niski)Marc Orell - gitaraJames Lynch - gitaraKen Casey - gitara basowa, śpiew

(głos wysoki)Tim Brennan - mandolina,

gitara akustyczna, akordeon, fl etScruffy Wallace - dudyMatt Kelly - perkusja

Więcej o kapeli na stronie:www.dropkickmurphys.com

Podziękowania dla Kasi z Kartel Music za pomoc w załatwieniu wywiadu i zdjęcia.

ww

w.k

arte

lmus

ic.p

l

Mag

iczn

y dź

wię

k m

ando

liny

Lips

k

Page 70: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 70

Wal

dem

ar W

ahn,

Sho

ckin

City

, Aus

tria

Wal

dem

ar W

ahn,

Sho

ckin

City

, Aus

tria

Wal

dem

ar W

ahn,

Sho

ckin

City

, Aus

tria

Page 71: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 71

Wal

dem

ar W

ahn,

Sho

ckin

City

, Aus

tria

Wal

dem

ar W

ahn,

Sho

ckin

City

, Aus

tria

Wal

dem

ar W

ahn,

Sho

ckin

City

, Aus

tria

Page 72: TF # 13, May 2008

Jaw

or, J

awor

Art.

, Opo

le

Jaw

or, J

awor

Art.

, Opo

le

TATTOOFEST 72

Page 73: TF # 13, May 2008

TATTOOFEST 73

Kosa

, Artl

ine,

Ryb

nik

Tofi ,

Artl

ine,

Ryb

nik

Kosa

, Artl

ine,

Ryb

nik

Page 74: TF # 13, May 2008
Page 75: TF # 13, May 2008
Page 76: TF # 13, May 2008