76
ISSN 1897-3655 INDEKS 233021 CENA: 13zł w tym 7%VAT NR 31/11/2009 LISTOPAD polski magazyn dla ludzi kochających tatuaże Hetane

TF # 31, November 2009

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Guy Aitchison, Nick Chaboya, Leszek Jasina, Vinylove: Ciah Ciah, Street art: Sektor C, Tim Pausinger, Kudi Chick: Cherry Dollface

Citation preview

Page 1: TF # 31, November 2009

ISSN 1897-3655

INDEKS 233021

CENA: 13zł w tym 7%VATNR 31/11/2009 LISTOPAD

polskimagazyn dla ludzi

kochających

tatuaże

Hetane

Page 2: TF # 31, November 2009
Page 3: TF # 31, November 2009
Page 4: TF # 31, November 2009
Page 5: TF # 31, November 2009

Spis

Tres

ciM

ARKETING I REKLAM

A:

Anna Błaszczyńska

tattoofest@gm

ail.com

Redakcja nie zw

raca materiałów

niezamów

ionych, zastrzega sobie prawo

redagowania nadesłanych tekstów

i nie odpowiada za treść

zamieszczonych reklam

.

WYDAWCA: FHU Koalicja,ul. Szpitalna 20-22/s4, 31-024 Kraków

REDAKTOR NACZELNA:Aleksandra Skoczylas

REDAKCJA:Radosław Błaszczyński

Kryś, BamBam, Miętus

OPRACOWANIE GRAFICZNE: Asia

STALI WSPÓŁPRACOWNICY:

Dawid Karwowski, Dante, Raga

Darek (3fala.art.pl),

Plushieee

OKŁADKA foto:

Nicolle Clemetson

DR

UK

: Drukarnia FTF

ww

w.ftf.com.pl

ISSN 1897-3655

www.tattoofest.eu

[email protected]

pols

ki m

agaz

yn d

la lu

dzi k

ocha

jący

ch ta

tuże

pols

kim

agaz

yndl

a23232352

Spis

Tres

ciS

pisT

resci

OKŁADKA foto:

Nicolle Clemetson

68

Spis

Tres

ciS

pisT

resci

Spis

Tres

ci2632

8

OPRACOWANIE GRAFICZNE:

Dawid Karwowski, Dante, Raga

REDAKTOR NACZELNA:Aleksandra Skoczylas

REDAKCJA:Radosław Błaszczyński

Kryś, BamBam, Miętus

56

52528862

72

Spis

Tres

ciS

pisT

resci

686844

6 – Co nowego – ciekawostki i od redakcji8 – Guy Aitchison – Hiperprzestrzeń16 – London Tattoo Convention23 – „Black Tattoo Art” - recenzja26 – Leszek Jasina – „To co robimy,

robimy z prawdziwą pasją”32 – Nick Chaboya – Przenikanie wpływów38 – Danteizmy – Tatuator vs klient40 – Street art – SektorC44 – Trzeci Konwent w Paryżu52 – Vinylove – Ciah-Ciah56 – Młoda krew – Tim Pausinger62 – Kudi chick – Cherry Dollface68 – Ciekawe nadesłane,

czyli prace polskich tatuatorów72 – Muzyka - Hetane

6 – Co nowego – ciekawostki i od redakcji8 – Guy Aitchison – Hiperprzestrzeń8 – Guy Aitchison – Hiperprzestrzeń16 – London Tattoo Convention16 – London Tattoo Convention23 – „Black Tattoo Art” - recenzja23 – „Black Tattoo Art” - recenzja23 – „Black Tattoo Art” - recenzja26 – Leszek Jasina – „To co robimy,26 – Leszek Jasina – „To co robimy,

robimy z prawdziwą pasją”robimy z prawdziwą pasją”

16

Page 6: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 6

InfoPaździernik to u nas w redakcji miesiąc urlopowy, jed-

ni wracają inni wyjeżdżają, cóż - każdy musi czasem odpocząć, tym bardziej, że dzisiejsza pogoda (pierw-szy śnieg) nasuwa tylko jedną myśl: „plażę i palmy!”.

Mimo lekko okrojonego składu, choroby grafika i moich ma-łych obaw, wszystko poszło jak należy.

W numerze znajdziecie relacje z dwóch bardzo ważnych, europejskich konwencji, czyli z Paryża i Londynu. Na

obie te imprezy Radek - Robokop zawiózł swoich podopiecz-nych samochodem, za co na łamach magazynu wyrażamy raz jeszcze podziw. Paryż oglądniecie okiem Radka, a Londyn „Olowym”, prace będziecie mogli ocenić sami, bo jak zawsze prezentujemy wiele zdjęć. Bohaterem wywiadu miesiąca jest Guy Aitchison. Człowiek, który wprowadził do świata tatuażu termin taki jak biomechanika. Obecnie tatuowanie nie jest jego głównym zajęciem, jest m.in. grafikiem, wydawcą, organizato-rem seminariów i konwencji, i jak twierdzi, nigdy nie ma i nie będzie miał wolnego czasu. W numerze także Nick Chaboya, tatuator - malarz, lubiący zadawać pytania i szukać na nie odpowiedzi, zapalony podróżnik i bardzo szczęśliwy człowiek. Kilka stron magazynu poświęciliśmy na zaprezentowanie no-wego wydawnictwa o tytule „Black Tattoo Art”, w którym au-torka przekonuje, jak wiele można osiągnąć posługując się tylko czarnym barwnikiem. Album ukazuje sylwetki kilkunastu

tatuatorów i wiele świetnych prac. Polskim artystą numeru 31 jest, z pewnością szeroko znany, Leszek Jasina ze szcze-cińskiego „Tattoo Gonzo”. Przeczytacie trochę o jego pracy, prawdziwej przyjaźni i zamiłowaniach. W dziale „Vinylowe” tym razem zabawki Polaka - Ciah-Ciaha. W jego twórczości stale przewija się motyw czaszki i piramid, oprócz customowania, zajmuje się wieloma innymi dziedzinami sztuki, także street artem, jednak w tym temacie zaprezentuje nam się ktoś zu-pełnie inny, a mianowicie „Sektor C”. SC to warszawski duet, który miałam okazję poznać na odbywającej się tam konwencji, kiedy to ozdabiali ścianę Konesera. Przez swoją pracę pragną udowodnić, że street art to nie wandalizm i bezmyślne maza-nie po murach. Bam (zapewne z tęsknoty za dzieciństwem) „wyhaczył” bardzo młodego, niemieckiego, oldskulowego tatuatora, który podzielił się z nami historią swojej krótkiej, aczkolwiek dobrze rokującej kariery. Dziewczyną na okładce jest amerykanka, Cherry Dollface, która posiada kolekcję nie-samowitych zdjęć. Nam udało się zamieścić tylko ich niewielką cząstkę, dlatego jeśli komuś spodobała się Cherry to bardzo polecam obejrzenie wszystkich fotografii na jej profilu MySpa-ce. Na następnych stronach prezentujemy ciekawe prace, które do nas przysyłali tatuatorzy, dziękuję im za to i ser-decznie zachęcam pozostałych do podsyłania zdjęć. Na koniec muzycznie, czyli wywiad z członkiem grupy Hetane, która ma już na swoim koncie kilka istotnych osiągnięć. Gdzie te palmy?! Krysia

Cały czas dostępna jest DVD z tegorocznego Tattoofestu

w Krakowie. Natomiast trwają prace nad kolejną

produkcją filmową. Pojawi się w niej relacja z kilku

wydarzeń: Warszawskiej konwencji tatuażu - Eastern

Art Fusion, koncertów Hell on Earth Tour, imprezy

organizowanej przez United Visions - Bulbulators - Park

Wolności - Proko Crew, Wielkiej Fety oraz konwencji

tatuażu w Paryżu i Londynie. Po zakończeniu prac

będziemy informować szerzej o tym projekcie.

od listopada pracuje w nowym warszawskim studiu Hand of God na ul. Dobrej 11.Zapisy oraz kontakt z tatuatorem standardowo mailowo lub telefonicznie.

warszawskim studiu Hand of God na ul. Dobrej 11.

ww

w.b

rodo

typ.

com

ww

w.m

yspa

ce.c

om/

brod

otyp

szuka doświadczonego tatuatora.Prace i informacje o sobie przesyłajcie na adres mailowy:[email protected]

tylko czarnym barwnikiem. Album ukazuje sylwetki kilkunastu

Cały czas dostępna jest DVD z tegorocznego Tattoofestu

w Krakowie. Natomiast trwają prace nad kolejną

produkcją filmową. Pojawi się w niej relacja z kilku

wydarzeń: Warszawskiej konwencji tatuażu - Eastern

Art Fusion, koncertów Hell on Earth Tour, imprezy

organizowanej przez United Visions - Bulbulators - Park

Wolności - Proko Crew, Wielkiej Fety oraz konwencji

tatuażu w Paryżu i Londynie. Po zakończeniu prac

będziemy informować szerzej o tym projekcie.

tylko czarnym barwnikiem. Album ukazuje sylwetki kilkunastu

info

Mimo lekko okrojonego składu, choroby grafika i moich ma-łych obaw, wszystko poszło jak należy.

Wobie te imprezy Radek - Robokop zawiózł swoich podopiecz-nych samochodem, za co na łamach magazynu wyrażamy raz jeszcze podziw. Paryż oglądniecie okiem Radka, a Londyn „Olowym”, prace będziecie mogli ocenić sami, bo jak zawsze prezentujemy wiele zdjęć. Bohaterem wywiadu miesiąca jest Guy Aitchison. Człowiek, który wprowadził do świata tatuażu termin taki jak biomechanika. Obecnie tatuowanie nie jest jego głównym zajęciem, jest m.in. grafikiem, wydawcą, organizato-rem seminariów i konwencji, i jak twierdzi, nigdy nie ma i nie będzie miał wolnego czasu. W numerze także Nick Chaboya, tatuator - malarz, lubiący zadawać pytania i szukać na nie odpowiedzi, zapalony podróżnik i bardzo szczęśliwy człowiek. Kilka stron magazynu poświęciliśmy na zaprezentowanie no-wego wydawnictwa o tytule „Black Tattoo Art”, w którym au-torka przekonuje, jak wiele można osiągnąć posługując się

Cały czas dostępna jest DVD z tegorocznego Tattoofestu

w Krakowie. Natomiast trwają prace nad kolejną

produkcją filmową. Pojawi się w niej relacja z kilku

wydarzeń: Warszawskiej konwencji tatuażu - Eastern

Art Fusion, koncertów Hell on Earth Tour, imprezy

organizowanej przez United Visions - Bulbulators - Park

infotorka przekonuje, jak wiele można osiągnąć posługując się

infotorka przekonuje, jak wiele można osiągnąć posługując się

tylko czarnym barwnikiem. Album ukazuje sylwetki kilkunastu

infotylko czarnym barwnikiem. Album ukazuje sylwetki kilkunastu

infotylko czarnym barwnikiem. Album ukazuje sylwetki kilkunastu

infotylko czarnym barwnikiem. Album ukazuje sylwetki kilkunastu

info

info

info

p

olsk

i mag

azyn

dla

ludz

i koc

hają

cych

tatu

aże

TATTOOFEST 6

organizowanej przez United Visions - Bulbulators - Park

Wolności - Proko Crew, Wielkiej Fety oraz konwencji

tatuażu w Paryżu i Londynie. Po zakończeniu prac

będziemy informować szerzej o tym projekcie.

organizowanej przez United Visions - Bulbulators - Park

Wolności - Proko Crew, Wielkiej Fety oraz konwencji

tatuażu w Paryżu i Londynie. Po zakończeniu prac

Info

Page 7: TF # 31, November 2009

Jeśli masz problemyze znalezieniem magazynu, mamy dla Ciebie dwie opcje do wyboru:

1. Prenumerata:• Koszt jednego magazynu

to 13 zł• Za 78 zł dostajesz 6 numerów + 1 w prezencie• Istnieje możliwość zakupu

archiwalnych numerów• Po wpłacie na konto prze- syłka na terenie kraju gratis• Przy przesyłce pobraniowej i zagranicznej doliczamy jej koszty

Bez awizo w Twojejskrzynce pocztowej!!

Zamówienia:12 429 14 52502 045 [email protected]

Wpłata:Przekazem pocztowymna adres:FHU Koalicjaul. Szpitalna 20-22/s431-024 Kraków

Przelewem na konto:Radosław Błaszczyński02 1540 1115 2064 60600446 0001 Dopisz od którego numeruzamawiasz prenumeratę.Jeśli chcesz otrzymaćfakturę, konieczniepoinformuj nas o tymw trakcie zamówienia.

2. Magazyn możnatakże kupić w formieelektronicznejna naszej stroniewww.tattoofest.eu

• Koszt jednego wydania to 10 zł• Do wyboru masz kilka opcji płatności • Do przeglądania stron potrzebny jest Acrobat Reader• PDF’y magazynu nie nadają się do druku

Tę opcję szczególniepolecamy osobomprzebywającym za granicą

INFO

TATTOOFEST 7

Zamówienia

TattooFest!!

Autokar na wspólny wyjazd do Berlina jest już pełen!Jeszcze tylko kilka informacji. W hali Areny pojawią się reprezentanci naszej rodzimej sceny tatuażu: Anabi, Azazel, D3XS, Ink-Ognito, Kult Tattoo, Andrzej „Leńu” Leńczuk, Junior i Paweł z 3rd Eye Tattoo. Poza tym, można liczyć na obecność stałych bywalców berlińskiej konwencji: Workhouse Tattoo Stuff i Cyber Tattoo. Na oficjalnej stronie festiwalu nie ma jeszcze rozpisanych atrakcji scenicznych. Zagości na pewno ze swoim programem Ski King. Pojawiły się też informacje o konkursach. Przewidziano 15 kategorii, między innymi: Najlepszy tatuaż realistyczny, Ornament, Traditional, Crazy, Tatuaż biomechaniczny. Bilet wstępu:17 euro/dzień 38 euro/pt-ndWięcej o imprezie:www.tattooconventionberlin.deRelację z wyjazdu oczywiście znajdziecie w styczniowym numerze TF!

TATTOOFEST 7

Początki zespołu Dig Up sięgają października 2002 roku, założycielem i perkusistą zespołu jest Bazyl - tatuator ze studia TRIBAZ w Żywcu. W roku 2006 grupa zajęła pierwsze miejsce na przeglądzie zespołów amatorskich w Dąbrowie Górniczej. Niedawno ukazała się pierwsza oficjalna płyta zespołu, nosząca tytuł „Piekło na Ziemi”. Znajdziecie tam12 mocnych, bezkompromisowych utworów dla zwolenników: Hatebreed, Throwdown czy Born From Pain. Płyta została nagrana w ZED Studio (2009 r.) pod okiem Tomka „ZED” Zalewskiego, znanego ze współpracy z takimi zespołami jak: Rootwater, Coma, Totem, Chain Reaction czy Black River. Płyta do nabycia w sklepie muzycznym DUDYS MARKET w Żywcu oraz wysyłkowo na stronie zespołu.

Dig Up - „Piekło na Ziemi” rok: 2009cena: 20 zł + koszty wysyłki (7,50 zł)www. digup.pl www.myspace.com/digup

Info

Na połowę listopada zaplanowane jest

otwarcie nowego studia 9th Circle

w Krakowie. Piercingiem będzie się

zajmował xRonix, tatuażem Michał

Zarzycki, Piotr „Deadi” Dedel oraz

Victor Portugal. Czyli, dawno temu

rozsiane plotki się potwierdziły -

Victor będzie pracował w Polsce!

W grudniowym numerze pojawi się

na pewno więcej informacji na ten

temat i relacja z otwarcia studia. Kraków, Plac Szczepański 8

www.myspace.com/9thcircle_tattoo

Page 8: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 8

Page 9: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 9

Bam: Obracasz się w bran-ży tatuatorskiej ponad 20 lat, to imponujące. Przez ten czas zaszły ogromne zmiany. Jak porównałbyś motywację, technologię, etykę ówczesnego tatuażu do dzisiejszego?Guy: Największa zmiana to fakt, że tatuowanie stało się formą sztuki dla dobrze przeszkolonych i doświad-czonych artystów. Przed laty tatuowaniem zajmowali się ludzie, których z pewnością cechowała kreatywność i nie-zwykła odwaga. Tatuowanie nigdy nie było zajęciem dla nieśmiałych, lecz ludzie ci nie mieli właściwie żadnych pod-staw plastycznych. Przejście z rangi ludowego rzemiosła do zaawansowanej sztuki do-konało się szybko. Przyczyni-ły się do tego z pewnością wy-dawnictwa branżowe, których początek sięga lat 80 - tych. Podniosły one świadomość, co ta gałąź sztuki naprawdę ma do zaoferowania. Pokaza-ło to ludziom, którzy nigdy nie uznaliby tatuowania za war-tościową formę sztuki, że jest inaczej. Maszyny zbytnio się nie zmieniły, zmienił się spo-sób w jaki się ich używa.

Bam: „Reinventing The Tattoo Project”. Mógłbyś opisać na czym ów pro-jekt polega? Jakie były twoje oczekiwania zwią-zane z wprowadzeniem go w życie?Guy: „Reinventing The Tattoo” to pakiet edukacyjny dla tatu-atorów. Bazuje on na cyklu se-minariów, które prowadzę od 15 lat. Pierwszą, prostą wersję książki wydałem sam jakieś 9 lat temu. Nowa edycja jest bogatsza o wiele informacji, wydana w kolorze wraz z 75 minutowym DVD. Pakiet za-wiera również wejściówkę na seminarium „Reinventing The Tattoo”. Gotowy produkt jest kompletnym programem, nie książką, która od A do Z tłu-maczy jak tatuować. Skiero-wana jest do doświadczonych tatuatorów lub ich stażystów pracujących w profesjonal-nych studiach i ma służyć jako pomoc w podnoszeniu umiejętności. Więcej informa-cji na temat projektu możecie uzyskać pod adresem: www.hyperspacestudios.com/re-inventing-index.html

Bam: Jak zwykle wygląda twoja praca nad projekta-mi? Niecodzienne wrażenie zrobiły na mnie bio - orga-niczne rzeźby i instalacje

służące za bazę do analizy faktury i oświetlenia w two-ich pracach… Guy: Niektóre projekty rysu-ję wcześniej w sketchbooku, a później przerysowuję na skórę za pomocą mazaków. Nigdy zaś nie rysuję na skórze bez uprzedniego przygotowa-nia szkicu, z którego muszę być zadowolony. Uważam, że zbyt wielu tatuatorów nie bierze poważnie tego, bardzo ważnego, początkowego eta-pu pracy, co potem ma odbicie w efekcie końcowym. Przy nie-których projektach spędzam więcej czasu, niektóre wy-magają pracy w photoshopie,

Page 10: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 10

w kuchni nigdy nie wchodziło w grę, bardzo uważałem, żeby nikomu nie zrobić krzywdy.

Bam: Wygląda na to, że masz mnóstwo źródeł, z których czerpiesz inspi-rację do swoich tatuaży. Możesz wymienić kilka? Guy: Oczywiście, H.R. Giger miał olbrzymi wpływ na moją sztukę… Użycie przez niego płynących, przestrzennych kształtów jest dużą częścią podstaw tworzenia biome-chaniki w ogóle. Jako młody człowiek byłem również pod wpływem: Maxa Ernsta, jego późniejszych, surrealistycz-nych prac, nie wcześniejszych dadaistycznych, M.C. Eshera, Salvadora Dali, Leonarda Da Vinci, który malował, rysował i projektował latające maszy-ny jeszcze w średniowieczu! W moich wczesnych latach tatuowania spędziłem dużo czasu z Eddym Deutsche, Marcusem Pacheco, Aaro-nem Cainem i Gregiem Kul-zem… artyści ci mieli na mnie bezpośredni wpływ. Byłem również swojego czasu za-inspirowany wydawnictwem „Tattootime” D.E. Hardy’ego, które publikował w późnych latach 80 - tych. Jeżeli chodzi o współczesne inspiracje, na pewno będzie to moja żona Michele Wortman, która ma wpływ na bardziej subtelne aspekty mojej pracy.

inne dodatkowych „pomocy” takich jak ów modele, o któ-rych wspomniałeś w swoim pytaniu. Fotografuję je później lub wprowadzam do specjal-nego programu do obróbki 3D. Jest wiele różnych metod przygotowywania projektów, jest ich tyle, ile pomysłów i staram się wszystkie je wpro-wadzać w życie. Skracanie tego pierwszego, wczesnego etapu zawsze przyczyni się do pogorszenia jakości ta-tuażu i nie ma znaczenia ile później spędzisz czasu przy tatuowaniu.

Bam: Skąd zrodził się w tobie pomysł zostania tatuatorem?Guy: Kiedy miałem 16 lat, moja siostra Hannah (rów-nież tatuatorka) wymyśliła, że zrobimy sobie tatuaże. Nigdy wcześniej o tym nie myślałem, ale plan od razu mi się spodo-bał. Przyniosłem własny wzór do lokalnego studia tatuażu i obserwowałem krok po kroku jak tatuator go przygotowywał, odbijał i tatuował. Nie mogłem wyjść z podziwu jak proces, który widziałem, przypominał prace aerografem, z którym miałem już wcześniej stycz-ność. Od tego momentu po-mysł żeby tatuować mnie nie opuszczał, lecz dopiero 4 lata później zacząłem swój staż w znanym studio „Bob Oslons Custom Tattooing” w Chica-go. Nigdy nie przyszło mi do głowy, żeby zacząć tatuować na własną rękę. Tatuowanie

Page 11: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 11

Bam: Jaką ilość czasu po-święcasz obecnie na tatu-owanie? Jakie inne czynno-ści wypełniają twój czas?Guy: W każdym miesiącu jest inaczej. Poza sporadycznymi przypadkami nie tatuuję już nowych klientów, z uwagi na

to, że ciężko mi ogarnąć nawet moich stałych klientów i ich po-zaczynane prace. W sierpniu miałem 3 duże sesje. W ze-szłym miesiącu pracowałem jakieś 10 bardzo długich dni. Większość pozostałego cza-su spędzam przy komputerze

przygotowując video do projek-tu dokumentalnego. Wczoraj malowałem przez kilka godzin i czyściłem pędzle.

Bam: Rozumiem, że często zdarza ci się odmawiać lu-dziom wykonania tatuażu?

Guy: Odmawiam właściwie wszystkim nowym klientom, głównie przez brak czasu. W przeszłości odmawiałem klientom w momencie, gdy ich pomysł nie odpowiadał moim głównym założeniom.

Page 12: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 12

polecam wszystkim. Nie wie-rzę w to, że artysta nie może być w szczęśliwym związku z innym artystą, choć wydaje mi się bliski pogląd, że waż-ne jest, by mieli oni różne cele aby uniknąć niezdrowej konkurencji.

Bam: Która z technik w sztu-ce jest twoją ulubioną?Guy: Każde medium lubię tak samo. Chodzi o wizję, nie o technikę.

Bam: Co chciałbyś udosko-nalić w swoich pracach?Guy: Odpowiada mi kierunek, w którym zmierzam, chciał-bym jednak osiągnąć jesz-cze więcej, pokazać głębię i realizm. Zmagam się z tym w każdej pracy.

Bam: Co myślisz o „szkołach” czy „kursach” tatuażu, które pojawiły się ostatnimi czasy w dużej liczbie? Co z trady-cyjnym „apprenticeship” (popularnym na Zachodzie stażem w studiu tatuażu)?Guy: Sam odbyłem tradycyjny staż i twierdzę, że tatuowanie to forma sztuki, która musi być nauczana w relacji nauczy-ciel - uczeń, osobiście, twarzą w twarz, gdzie uczeń przez wiele miesięcy poznaje tajniki tatuowania i prowadzenia stu-dia. Idealna sytuacja to odby-wanie stażu w pracowni, gdzie po zakończeniu nauki uczeń zostaje na stałe. Jest to długo-falowa korzyść dla studia, więc tatuator też podejdzie do spra-wy poważnie i z zaangażowa-niem. Kiedy płacisz za staż lub uczęszczasz do tych śmiesz-nych szkół tatuażu, możesz spotkać się z regułą, że nie zależy im na nauczeniu cie-bie czegokolwiek, chodzi tylko o pieniądze. Rozpoczynanie praktyki w dobrym studiu jest ważne, lecz nie zawsze moż-liwe. Niektórzy artyści muszą sami odbyć tą drogę. Wtedy warto przenieść się do miejsca gdzie można pracować w do-brym studio, twórczych wa-runkach. Tatuowanie to niezła kariera, więc przeniesienie się do innego stanu czy kraju, by pracować w porządnym studio jest tego warte. Jeżeli nie masz sił wyrwać się z małego miasta aby się rozwijać, nie będziesz też miał siły by być naprawdę dobrym.

Bam: Co myślisz o możli-wościach jakie niesie za sobą laserowe usuwanie tatuażu?Guy: Oba moje ramiona były poddane laserowemu

usuwaniu i ponownie wy-tatuowane. Pozwoliło mi to na posiadanie tatuaży, któ-re oddają mój styl. Laser to dużo bólu i spory wydatek, ale żadne inne metody nie są tak skuteczne, bezpieczne i nie powodujące blizn. Nie-którzy tatuatorzy twierdzą, że laser to pewnego rodzaju oszustwo, gdyż eliminuje do tej pory oczywisty fakt trwa-łości tatuażu. To nieprawda. Po pierwsze usuwanie lase-rem, zwłaszcza dużych ob-szarów naprawdę wymaga

poświęcenia. Żeby usunąć tatuaże z całego rękawa mu-sisz być przygotowany na 2 - 5 lat cyklicznych wizyt, podczas których chodzisz z ręką, która wygląda jak nieszczęście do momentu, w którym w ogóle będziesz mógł ją znów po-kryć. To prawdziwe poświę-cenie. Po drugie jest to dużo bardziej bolesne niż tatuowa-nie i w większości przypadków nie usuwa tatuażu całkowicie, tylko rozjaśnia go na tyle, że można go przykryć. Niektórzy artyści myślą, że z powodu

Bam: Przez te lata na pewno używałeś różnego rodzaju sprzętu. Jako ekspert, wy-powiedziałbyś się natemat: „zalety i wady maszyn pneu-matycznych/ elektrycznych/ rotacyjnych”? Guy: Problemem przy pracy z maszynami rotacyjnymi są ruchy igieł. W tradycyjnej ma-szynie igły stają na moment pod koniec każdego wkłucia i elektromagnesy mogą się wtedy naładować. Kiedy tylko napięcie osiągnie dostateczną wartość, igła bardzo szybko zagłębia się w skórę, po czym bardzo szybko z niej wycho-dzi, po czym znów się zatrzy-muje. W maszynie rotacyjnej zaś, igła jest w ciągłym ruchu, więc nawet jeżeli będzie robiła tyle samo wkłuć na minutę jak elektryczna maszynka, czas w którym igła ma wykonać swoje zadanie jest dłuższy. Igła wolniej wchodzi w skórę i za dużo czasu spędza w tym miejscu cyklu gdzie jest poza skórą. Zauważyłem, że to powoduje uczucie ciągnięcia skóry, co w rezultacie osadza pigment miejscami za płytko. Ruchy igły są bardzo ważne w tatuowaniu, to się czuje. Pra-cowałem razem z Carsonem Hillem (gościem od Neumy) nad wynalezieniem systemu, dzięki któremu igła przez 60% czasu znajduje się na górze cyklu, a przez 40% na dole, imitując tym samym działanie elektrycznej maszynki. Jest to ogromny postęp. Potem razem z Carsonem robiliśmy kolaborację, podczas której on używał pneumatycznych, a ja swoich elektrycznych i pracowaliśmy w tym samym tempie. Problemem Hawków jest ich podstawowy design, który uniemożliwia prawidłowe czyszczenie maszyny. Igły są bardzo drogie, więc tatuatorzy nie kupują ich dużo. Brakuje też systemu, który powstrzy-mywałby tusz przed podcho-dzeniem w górę, w miejsca, których nie można sterylizo-wać. Cały projekt musi być zmodyfikowany, aby uniknąć tych potknięć produkcyjnych.

Bam: Pracujesz wraz ze swoją żoną. Jak udaje ci się łączyć prywatne życie i pracę w studio z tak bliską osobą?Guy: Nasze życie jako arty-stów i jako indywidualnych jednostek niczym się nie różni, nie żyjemy osobno… oddychamy tym samym po-wietrzem jako para artystów. Posiadanie partnera w sztu-ce jest czymś niesamowitym,

Page 13: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 13

jakiejś głupiej postawy w sty-lu macho, powinniśmy nosić na sobie kiepskie prace. Nie mogę się z tym zgodzić. Po-wodzenie i popularność na-szej gałęzi sztuki polega na liczbie ludzi kolekcjonujących świetne tatuaże, które inni ludzie oglądają i podziwia-ją. Jeśli wszyscy mielibyśmy wielkie czarne cover upy na przedramionach, ludzie uwa-żaliby, że tatuaże są ciemne i obrzydliwe. Dla dobra tej profesji posiadanie swoistej „gumki”, służącej w efekcie

polepszeniu jakości tatuaży jest niezbędnym elementem układanki.

Bam: Co Guy Aitchison robi w wolnym czasie?Guy: Nie mam wolnego czasu i nigdy nie będę go miał.

Bam: Ostatnie słowo…Guy: Dziękuję całej scenie tatuażu, razem robimy wiel-kie rzeczy.

„Dzi

ękuj

emy

za k

onsu

ltacj

ę K

arol

owi z

Wor

khou

se’a

www.hyperspacestudios.com

Page 14: TF # 31, November 2009
Page 15: TF # 31, November 2009
Page 16: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 16

W tym roku oczywiście

nie ominęliśmy jednej

z największych imprez

tatuatorskich tej części

globu, czyli londyńskiej

konwencji tatuażu. Dla

miłośników tej formy sztuki

to prawdziwe święto. Kto raz

się tam pojawi, będzie chciał

wracać co roku. Tym razem

postanowiliśmy na bieżąco

relacjonować wydarzenia na

naszej stronie internetowej

zamieszczając zdjęcia

zwiedzających, wydarzeń,

prac prezentowanych

w konkursach i tatuatorów.

Pomysł na relację „na żywo”

zrodził się spontanicznie

i spowodował niezłe

spiętrzenie problemów

natury technicznej

i organizacyjnej. Poszliśmy

jednak na żywioł i na stronie

znalazło się bardzo dużo

informacji i fotek. Na łamach

magazynu prezentujemy

nagrodzone prace oraz

zwięźle przypominamy, co

działo się w Tobacco Dock.

Page 17: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 17

Podróż do Londynu roz-poczęliśmy wczesnym czwartkowym poran-

kiem. Do samochodu zapako-waliśmy się w składzie: Ola, Krysia, Radek - dzielny kie-rowca i BamBam. Wieczorem siedzieliśmy już szczęśliwi w francuskim hotelu, najedze-ni serem i napojeni szampa-nem za 1,5€. Zerwaliśmy się o 4:00 nad ranem i ruszyliśmy na poszukiwanie portu w Ca-lais. Bez większych proble-mów trafiliśmy do celu i udało nam się szybko wjechać i za-jąć miejsce na promie. Morze ukołysało nas i obudziliśmy się już u wybrzeży Wielkiej Brytanii mając przed oczami przepiękny krajobraz białych klifów Dover. Stamtąd bezpo-średnio ruszyliśmy do „Tobba-co Dock” w Londynie. Na miej-scu zastaliśmy jeszcze pustą halę. Tatuatorzy i wystawcy powoli zaczęli się zjeżdżać i rozkładać swoje stanowi-ska. Podzieliliśmy się szybko na dwie grupy: jedna szukała naszego stoiska, druga zaś… internetu. Sieć znaleźliśmy na Camden Town u Gosi i Levie-go w „Evil From The Needle”. Tymczasem przed wejściem do budynku konwencji usta-wiła się (tradycyjnie) baaaaar-dzo długa kolejka, co wcale nie dziwi, bo w trakcie tatoo - weekendu przewija się tam 20 tysięcy ludzi! Warto odstać swoje…

Boksy i stanowiska za-planowano podobnie jak w zeszłym roku, na

dwóch poziomach. Na dolnym znajdują się puby, miejsca gdzie można odpocząć jak Jamaica Inn oraz większość wystawców z odlotowymi ciu-chami: Kreepsville 666, Limb, Team Hell UK, Dark Side i wie-le innych. Tutaj także mieli-śmy swoje miejsce my. U góry znajdowały się stanowiska dystrybutorów z biżuterią jak Wildcat czy Micromutazioni z Włoch. Góra to także boksy tatuatorów. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało tam bardzo podobnie, duża ilość przeszklonych pomieszczeń, w pewne miejsca trafialiśmy po prostu przez przypadek.

T rudno opisać i wymienić wszystkich tatuatorów i wystawców, ale sta-

raliśmy się regularnie zaglą-dać do wszystkich pomiesz-czeń gdzie pracowali artyści. W pierwszej kolejności od-wiedziliśmy salkę gdzie swój boks miał Paolo Acuna, tatu-ator z Ameryki Południowej, którego znakomite orientalne

Noi

Sia

mes

e 19

69, N

orw

egia

- II

I Bes

t Col

or

Shi

ge, J

apon

ia -

III B

est B

ackp

iece

& B

odys

uit

Page 18: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 18

prace oglądaliśmy w Mediola-nie. Znalazła tam też miejsce prawdziwa tatuatorska księ-garnia, czyli Freak Books. Ich asortyment może zadowolić każdego fana tatuażu, a po-nadto można było tam zna-leźć wiele inspirujących ksią-żek z rysunkami, malarstwem i flashami z niemal każdego stylu. Następne pomieszcze-nie przeznaczone było dla ta-tuatorów wykonujących prace w tradycyjny (ręczny) sposób oraz kilku artystów azjatyc-kich. Później trafiliśmy do sali z prawdziwymi herosami tatuażu: Bugs, który znowu na dłużej zawitał do Europy, legenda z Ameryki, która na drugiej edycji zagościła na krakowskim Tattoofeście - Sean Vasquez. Na deser ikona austriackiego tatuażu - Bernie Luther. W kolejnej sali spotkaliśmy wielu znajomych: Kamila Moceta i jego gościa Robsona z Rob Tattoo, Jame-sa z Woodys Tattoo, Roberta Hernandeza, Boba Tyrrella, Jacka Ribeiro i Milosha, oraz

całe szatańskie Tribulation Tattoo. Ponadto boks dzielili tam Leńu i Paweł z 3rd Eye Tattoo, który dołączył do za-szczytnego grona artystów londyńskiej konwencji. Ich stanowisko to był istny punkt

zbiorczy nie tylko tatuujących się Polaków, ale i tych od-wiedzających imprezę. Nie wspominając już o tym, że obydwaj mieli ręce pełne ro-boty. Drugim takim punktem było stoisko TattooFestu, odwiedzili nas liczni polscy miłośnicy tatuażu mieszkają-cy na Wyspach. Spotkaliśmy także Rafała z radomskiego Body Art Factory, Tomka Gacę, Anabiego, chłopaków z Cyber Tattoo. Podczas kon-wencji poznaliśmy Kari Barbę i jej syna Jeremiaha, którego

twórczość prezentowaliśmy w październikowym nume-rze TF. Poznaliśmy się także z przemiłym Carlosem Torre-sem, odwiedziliśmy oblegany boks Jose Lopeza, Tonego Ciavarro. Oczywiście na tej imprezie nie zabrakło Shige, Filipa Leu, Tin Tina, których oglądanie przy pracy jest prawdziwą przyjemnością.

Londyńska konwencja to także zakupy! Pomijam nawet akcesoria i sprzęt

do tatuowania, ale znajdują się

Pao

lo A

cuna

, Div

inity

Tat

too,

US

A –

II B

est o

f Frid

ay, I

Bes

t of S

how

Bur

lesk

owe

show Sabina Kelley

wręczająca nagrodę

Page 19: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 19

tu także dekoracje do domu, ob-razy, plakaty, printy tatuatorów, książki - oczywiście wszystko związane z tatuażem. Atrakcje zaplanowane podczas impre-zy na głównej scenie to burle-skowe show, wykonane przez

Scarlett Daggers, Luna Rosa, Calu C. Fur, które mieliśmy okazje oglądać w sobotę i nie-dzielę, pokaz Barona i Missy w oldschoolowej oprawie oraz licytacja pracy „Graffiti Kings”, która powstawała w trakcie

trzech dni konwencji. Główna scena to także konkursy, które miały miejsce w piątek i sobo-tę w kategorii „Best of Day”. Tutaj w piątek triumf święcił między innymi Piotr Tatoń.W niedzielę konwencja obu-dziła się znacznie później, ale tego dnia dopiero miała miejsce uczta dla konese-rów. Wprawdzie odbyły się

konkursy tylko w czterech ka-tegoriach: „Best Black&Grey”, „Best Color”, „Best Backpiece/Bodysuit”, a także „The Best Of Show”, ale było na co popa-trzeć. Nagrody wręczała naj-bardziej znana modelka świa-ta tatuażu, czyli Sabina Kelley, podnosząc tym samym walory wizualne związane z konkur-sami na najlepsze prace.

YZ

Tatto

o, C

hiny

- II

Bes

t of S

how

Jess

Yen

, My

Tatto

o, U

SA

- III

Bes

t of S

how

Leńujakzawszezajęty

Paweł przygotowuje się do pracy Tin TinBoris

Page 20: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 20

Do niewątpliwych cie-kawostek tego wy-jazdu trzeba zaliczyć

nasz nocleg! Wyczerpani (zwłaszcza po pierwszym dniu, podróży i próbie roze-znania się w tym wszystkim) trafiliśmy do bardzo ciekawe-go miejsca. Pod adresem, gdzie mieścił się nasz hostel znaleźliśmy jamajski pub, ale największym zaskoczeniem było to, że w nim właśnie mieściła się recepcja. Przy dźwiękach reggae, w si-wym dymie (nie papierosów przecież, bo na Wyspach nie można palić w pubach), udało nam się zameldować. W łóż-kach nad knajpą próbowali-śmy zasypiać przy dudniącej do rana muzyce.

Dało się słyszeć na ra-zie nieoficjalne infor-macje, że konwencję

odwiedziło 30 tysięcy osób. Pojawiło się ponad 300 wy-stawców. Był to bardzo miło, ale i efektywnie spędzony czas. Ogromną przyjemno-ścią było spotkanie wielu

starych znajomych i pozna-nie nowych osób, w tym wie-lu tatuatorów. Mam nadzieję, że zarówno relacja na stronie www TattooFestu, jak i to krótkie przypomnienie wyda-rzeń i prezentacja nagrodzo-nych prac, pozwoliło wszyst-kim tym, którzy nie mogli się

Pio

tr Ta

toń,

Frit

h S

treet

Tat

too,

UK

- III

I Bes

t of F

riday

R

icha

rd P

inch

,R

icha

rd’s

Tat

too

Stud

io, U

K - I

I Bes

t Col

or

Ste

war

t Rob

son,

Frit

h S

treet

Tat

too,

UK

- I B

est o

f Frid

ay

Horiyoshi III, Japonia - I Best Backpiece & Bodysuit

Page 21: TF # 31, November 2009

Jond

ix, H

iszp

ania

- II

Bes

t Bla

ck &

Gre

y

Jose

Lop

ez, L

ow R

ider

Tat

too,

US

A -

III B

est B

lack

& G

rey

Loui

s M

ollo

y, M

iddl

eton

Tat

too

Stu

dio,

UK

- II B

est B

ackp

iece

& B

odys

uit

Adam, New Wave Tattoo Studio,UK - I Best Black & Grey

TATTOOFEST 21

Page 22: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 21

wybrać, choćby na chwilę przenieść się do Londynu. Być może dla niektórych bę-dzie to motywacja, by zapla-nować wyjazd w przyszłym roku. Niech to zdanie z pisa-nej na gorąco relacji będzie podsumowaniem dla tego fantastycznego wydarzenia:

„Ta konwencja to istne sza-leństwo! Rozmieszczenie boksów, sam budynek, ilość spotykanych tatuatorów, cie-kawych osób, wspaniałych tatuaży i cały ten klimat… to zadziwiające i niepowtarzal-ne święto tatuatorskie.”

OlaN

oi S

iam

ese

1969

, Nor

weg

ia -

I B

est C

olor

TATTOOFEST 22

Page 23: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 23

Tytuł brzmi mrocznie, a słowo „tribal” jest terminem mało lubianym przez większość

tatuatorów… zapowiada się źle? Nic bardziej mylnego! Obszerny album autorstwa Marisy Kakoulas, wydany przez Edition Reuss pokazuje, jak wiele można osiągnąć wkłuwając pod skórę tylko czarny barwnik, udowadnia, że nie trzeba użyć połowy palety dostępnych barw, by stworzyć efektowną pracę.

Wydawnictwo rozpoczyna się od słów Cliffa Ravena, jednego z pionierów tatuażu

artystycznego, który w pierwszym numerze „Tattootime’a” (wydawany przed laty przez Eda Hardy’ego, ukazało się tylko 5 numerów) napisał, że po 20 latach tatuowania uznaje szeroko pojmowany styl „Decorative Art” za najbardziej pasujący do ludzkiego ciała. Tłumaczył, że kreowanie wysublimowanych dzieł dwuwymiarowych na trójwymiarowej skórze przypomina „kopiowanie obrazu Frazetty na boku butów Vansa”, a proste dekoracyjne motywy porównuje do „pin stripingu na karoserii samochodu” (ozdobne, linearne wzory malowane, odręcznie pędzlem na maskach samochodów), co było dość odważnym stwierdzeniem, z którym można polemizować…

Page 24: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 24

Album zawiera praktyczny i interesujący przekrój wiadomości na temat

historii zjawiska o nazwie na literę „T”, poczynając od wzmianek o tatuowaniu w erze paleolitu, poprzez Otzi’ego, egipskie Mumie, tatuaż w Azji, Afryce, Ameryce, na wyspach Polinezyjskich i wreszcie w Europie. Autorka przenosi nas setki lat wstecz i wyjaśnia aspekt społeczno - kulturowy tatuażu, co daje solidne podstawy do dalszej analizy.

Książka ukazuje sylwetki kilkunastu artystów wykonujących tatuaże,

których wspólnym mianownikiem jest używanie dużej ilości czerni. Autorka postawiła na różnorodność. Książka jest podzielona tematycznie na rozdziały nazwane kolejno: Neotribal, Dotwork, Art Brut, Traditional Revival i Thai/Buddhist. Każdy ukazuje inne oblicze terminu „Black Tattoo Art”, innych artystów, inne podejście i zdecydowaną różnorodność technik i inspiracji.

Neotribal jest częścią książki, do której (co podkreśla sama autorka) zostało wysłanych

najwięcej zgłoszeń artystów, co świadczy o tym, jak bardzo ten gatunek tatuażu jest popularny. Rozdział ów pokazuje bardzo dużą liczbę tatuatorów wskazujących jako największą inspirację dla ich prac dorobek Leo Zulueta, uznawanego za ojca chrzestnego neotribali. Znajdziemy tu obszerny wywiad z Zuluetą jak i dziesiątki zdjęć prac innych tatuatorów zainspirowanych oryginalnym tatuowaniem etnicznym.

Mamy okazję poznać Xeda Leheada, uznawanego za inicjatora stylu „dotwork”,

gdzie fragmenty, bądź całe prace wykonane są z kropek tworzących nieraz bardzo skomplikowane i bardzo efektowne motywy. Kolejnym zaprezentowanym artystą jest Colin Dale, Kanadyjczyk żyjący w Danii, który zasłynął wykonywaniem celtyckich wzorów przy użyciu ręcznej techniki, gdzie igły przymocowane są do patyczka, a siłą napędową jest ludzka ręka. Razem z przedstawianym kiedyś przeze mnie Markiem ze studia Swastika Freakshop stanowią sztandarowe przykłady do rozdziału o coraz bardziej popularnej technice dotwork.

Dalej prezentuje się Yann Black, Francuz wykonujący proste, prymitywne prace, oparte na

dużej ilości czerni i linii oraz Noon, którego również miałem okazję Wam już przedstawić. Tak zaczyna się kolejny rozdział, z którego nazwaniem jak przyznaje autorka był niemały problem. Nic dziwnego, gdyż prace w tej sekcji, z samej definicji miały przeczyć dotychczasowym normom i stanowić alternatywę dla dobrze znanych gatunków w tatuażu. Następną postacią, która przewija się w opisywanej publikacji, tym razem w rozdziale „Art Brut” jest znany Wam dobrze Jef z Boucherie Moderne. Serdecznie polecam również niezwykłe, graficzne prace Navette, obok których trudno przejść obojętnie.

Rozdział poświęcony tatuażom tajskim i buddyjskim rozpoczyna

się niezwykłą historią Petera Schachnera, wtrąconego w latach 90 - tych do tajskiego więzienia „Lard Yao”. Spędził tam cztery lata, podczas których koledzy z celi nauczyli go tajników tatuowania ręczną metodą. Używa on od tej pory wyłącznie tradycyjnej techniki twierdząc, że gdy raz spróbował tatuować elektryczną maszynką, wykonanie wzoru zajęło mu dużo więcej czasu niż „normalnie”. W tym rozdziale zawarte są również sylwetki Jondixa i Mike’a The Athensa.

Page 25: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 25

Traditional Revival przedstawia sylwetki artystów kultywujących tradycje plemion, ich technikę i zwyczaje. Tatuatorami,

których zaprezentowano w tym rozdziale jest między innymi plemię „Tatak Ng Apat Na Alan”, pielegnujace tradycje tatuatorskie na Filipinach, dalej Volker Cloth, z pochodzenia Niemiec tatuujący motywy Maori w Nowej Zelandii oraz wielu innych artystów z Polinezji, Tahiti i Borneo.

Ciekawą i jak dla mnie godną pochwalenia jest idea, która

przyświecała autorce. W jej myśl tatuaże przedstawiane są z uwagi na swój wygląd, bez specjalnego wnikania w powody czy intencje ich powstania. Nie znaczy to oczywiście, że tatuaże pokazane tu, są tylko sztuką dla sztuki, sam fakt znaczenia konkretnych motywów nie jest jednak brany pod uwagę czy oceniany. Cechą unikalną tej książki jest zebranie w jednym tomie prac kilkuset tatuatorów, które do tej pory nie znalazły się w takim zestawieniu. Kolejną zaletą albumu jest jego imponujący format i liczba stron przekraczająca 500, co powinno zadowolić najbardziej wymagających koneserów tatuażu.

Bam

Kakoulas Marisa, „Black Tattoo Art - Modern Expressions of the tribal”, Niemcy, Edition Reuss, 2009 www.editionreuss.de

Page 26: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 26

Leszek jest jednym z tatuatorów tworzących szczecińskie „Tattoo Gonzo”. Wraz z Sebastianem Abramczukiem od kilkunastu lat prowadzą wspólnie studio i nie raz udowodnili, że są świetnie dobranym duetem. Zawdzięczają to między innymi podobnemu podejściu do swojej pracy i wieloletniej przyjaźni. O Sebastianie pisaliśmy w pierwszym numerów TattooFestu, teraz zapraszam na wywiad z Leszkiem.

Lesz

ek z

Maj

orem

i B

arte

zem

Page 27: TF # 31, November 2009

Krysia: Studio, w którym pracujesz niedługo będzie świętować swoje 15 - ste urodziny. Mogę chyba za-ryzykować stwierdzenie, że pracujesz tam całe ży-cie. Co zmieniło się przez lata? Nie miałeś ochoty gdzieś uciec, zmienić branżę?Leszek: 15 lat… długo. Za-wsze chciałem zostać stra-żakiem, ale jak widać nie wyszło i jestem tu gdzie je-stem. Nie uśmiecha mi się praca dla kogoś i pod czyjeś dyktando, chyba nie potra-fiłbym funkcjonować w ten sposób. Z Sebą od początku jesteśmy na swoim. To co stworzyliśmy to nasze dzie-ło – nikt za nas tego nie robił. Uciekać nigdy nie chciałem, prędzej budować prestiż i re-nomę studia. Odpowiada mi sytuacja, kiedy nikt nic nie

narzuca, nie chcę to nie ro-bię. W studiach - fabrykach robisz to, co rozkaże ci szef. Przypomina to pracę na akord. To co robimy, robimy z prawdziwą pasją i zaan-gażowaniem. Przyznam, że miałem kilka propozycji pra-cy za granicą, ale odmówi-łem bez żalu. Lubię podczas tatuowania porozmawiać z klientem, w Polsce mamy swoje problemy, a ja lubię to nasze polskie podwórko. W studio panuje w miarę kameralna atmosferę i ona mi odpowiada, a skoro coś jest dobre i działa, to po co to zmieniać?

Krysia: Mieliście czas na zbudowanie czegoś wyjąt-kowego, rozpoznawalnego. W związku z tym, czy klien-ci, którzy do ciebie trafiają, znają twoje prace i wiedzą

dokładnie, co masz do zaoferowania?Leszek: To jest raczej pew-ne. Przez te 15 lat wyrobiłem sobie jakąś markę. Rzadko trafiają do mnie przypadkowi klienci „z ulotki”, najczęściej wiedzą co robię i znają moje prace. Mam grupę klientów, którym odpowiada mój styl i tatuują się u mnie od stóp do głów. Nie zamykam się w jednej stylistyce, chociaż na pewno mam swoje tema-tyczne koniki, które preferu-ję. Wraz z Sebastianem zbu-dowaliśmy nie tylko studio tatuażu, ale stworzyliśmy też coś więcej. Mamy grupę ludzi, którzy nas regularnie odwiedzają. Często „Studio Tatuażu Gonzo” zmienia się w miejsce spotkań, kawiar-nię czy kącik dyskusyjny, rozmowy toczą się na różne tematy: od polityki po boks.

TATTOOFEST 27

Page 28: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 28

chcą gwiazdki za uchem i nie są fanami serialu Miami Ink). Dobieram sobie ludzi, któ-rzy nie zmęczą mnie swoją osobowością.

Krysia: Jakie zmiany do-strzegasz w swojej pracy? Jak zmieniały się cele i prio-rytety na przestrzeni lat? Leszek: Zmiany? Na pewno technika, najbardziej to mnie teraz kręci. Robienie tatuażu tak, aby za dekadę prezen-tował się wyśmienicie. Poja-wiają się nowinki techniczne, nowe barwniki - to wszystko ma wpływ na sposób, w jaki wykonuję swoją pracę. Roz-wój, rozwój, rozwój - przez cały czas. Nie spocząłem na laurach, cały czas pracuję też nad swoją cierpliwością tatuując np. całe plecy czy rękaw.

Krysia: Co najbardziej ce-nisz w swojej pracy? Czy ma ona jakieś minusy?Leszek: Najbardziej cenię kon-takt z ludźmi, co dzień pojawia się ktoś nowy. Ważny jest też spokój, robienie tego, co lubię - nie muszę wstawać o 6 rano i gonić do jakiejś fabryki. Mogę słuchać swojej muzy w studio, nikt nie stoi nade mną z ba-tem. Minus jest chyba jeden: CAŁKOWITY BRAK CZASU!!! Od rana do wieczora siedzę w studio, potem trzeba robić projekty, a przecież w domu jest rodzina i do tego łupie w krzyżu. Cenię to, co wraz z Sebą stworzyliśmy, nikt nam tego nie dał i nikt nam tego nie odbierze.

Krysia: Czy klienci jeszcze cię zaskakują? Jakaś cie-kawa historia z ostatniego okresu?Leszek: Zaskakują mnie klienci, nazwijmy to specyficz-ni. Tacy, którzy np. jak Major czy Bartez, na starość po-stanawiają zaszaleć i pokryć

Krysia: Musicie być z Se-bastianem bardzo zgra-nym duetem, skoro tyle lat współpracujecie…Leszek: Poznaliśmy się jak łyse konie pracując ze sobą przez 15 lat. Mamy masę wspólnych tematów… Wynika to po części z tego, że różnica wieku między nami jest zniko-ma, wywodzimy się z tej sa-mej ekipy - wspólne wyjazdy, imprezy i tym podobne. Sebę traktuję jak członka rodziny, to prawdziwy przyjaciel. Obaj podchodzimy do naszego za-wodu tak samo: bez napinki. Nigdy nie kłóciliśmy się o pie-niądze czy pierdoły. Krótko uj-mując: nie wyobrażam sobie, że kiedyś nasze drogi mogły-by się rozejść. Jedyny feler to muza… Seba potrafi czasem zapuścić taki wynalazek, że nie da się skupić przy tym cholerstwie :)

Krysia: Biomechanika w ko-lorach, czy szarościach? Co robi dziś na tobie większe wrażenie? Co lepiej wyglą-da szare, a co kolorowe?Leszek: Na pewno większe wrażenie robi na mnie biome-chanika w kolorze, bo wiem ile pracy i wysiłku wymaga stwo-rzenie jej. O wiele prościej i szybciej pracuje się w szaro-ściach. Tatuowanie w kolorze to trzy, czy cztery razy więcej pracy niż przy cieniowanych tatuażach, ale nie oznacza to, że nie lubię czy neguję czarno - szare, co to, to nie! Po pro-stu potrafię docenić wysiłek włożony w dobrze zrobiony kolor.

Krysia: Jakie prace najchęt-niej wykonujesz w ostatnim okresie?Leszek: Swoje autorskie. No i oczywiście te dobrze płat-ne (śmiech). Staram się też pracować z ludźmi, którzy odpowiadają mi swoim podej-ściem do tematu tatuażu (nie

Page 29: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 29

większość swojego ciała ob-razami. Oni dobrze wiedzą co chcą sobie zrobić, wiedzą co robię i po to przychodzą. Nie ma między nami bariery typu: tatuator - klient, są to moi do-brzy koledzy, z którymi utrzy-muję stały kontakt. A poza tym to mało co mnie zaskakuje, przez te lata już swoje zoba-czyłem i usłyszałem.

Krysia: Jak odbierasz to, co dzieje się w Polsce: wielu młodych, zdolnych artystów, 4 konwencje tatuażu w mija-jącym roku, studia powstają jak grzyby po deszczu, two-rzą się nowe portale i fora… Myślisz, że to punkt kulmina-cyjny? Co jeszcze może się wydarzyć?Leszek: Bardzo się cieszę, że tak to postępuje. Kiedy za-czynaliśmy, to nic się u nas w kraju w branży tatuażu nie działo. Epoka internetu bardzo pomaga w rozwoju. Wcześniej siedziałem w czterech ścianach studia i robiłem swoje, tylko z okazji wyjazdu - i to za gra-nicę, bo u nas nie było wtedy konwencji - można było podpa-trzeć co i jak robią inni, zoba-czyć i kupić sprzęt itp. Nie do końca raduje mnie komercjali-zacja tatuażu. Kiedyś to było coś na swój sposób elitarnego, oznaczało przynależność do pewnej grupy, jakiś bunt. Nie wiem czy to jest dobre czy złe, nie mnie to osądzać. Zapewne ci, którzy otworzyli studio wy-łącznie dla zysku, za jakiś czas znikną z rynku, zostaną ci, któ-rym zależy. Ta praca to nie jest łatwy kawałek chleba. Co do młodych, trochę im współczuję tego dzikiego pędu za nagroda-mi i laurami, sami sobie robią chore ciśnienie. Kiedyś sam tak do tego podchodziłem, ale z czasem zmieniły się moje priorytety i wyleczyłem się z tego. Stało mi się obojętne, czy moja praca zdobędzie na-grodę czy nie. Nawet jak jakąś

zdobędę, to się tym nie chwalę na prawo i lewo, po prostu nie przykładam do nich zbyt wielkiej wagi, przecież co jury to inna decyzja. Konkurs jest bardziej formą rozrywki podczas dnia pracy na konwencji. Można zo-baczyć co kto robi i na bieżąco skomentować. Zdobycie nagro-dy to miła sprawa, ale nie jest ona żadnym wyznacznikiem. Młodym często brakuje techniki, w pierwszej kolejności powinni skoncentrować się na jej udo-skonalaniu, przyjdzie czas na zaawansowane prace i własne wzory. Trzeba pamiętać, że ta-tuator to przede wszystkim rze-mieślnik, a nie artysta i pracuje w zakładzie usługowym. Co do forów internetowych: ja tego nie rozumiem, jaka jest tego idea? Słodzenie sobie nawzajem? Co to za komentarz „fajne” albo „extra”? Przecież tam nikt niko-go nie krytykuje, same „ochy” i „achy”. Jest tam mnóstwo lu-dzi, którzy nie mieli maszynki w ręku, a wydaje im się, że są jakimiś znawcami tatuażu, jak nie wiesz ile pracy trzeba w coś włożyć, to jak możesz to oce-niać? Nie mam parcia na udział w takiej imprezie, nie widzę w tym sensu. Punktu kulmina-cyjnego chyba jeszcze nie osią-gnęliśmy, potrzeba jeszcze kilku lat i wzrostu świadomości ludzi, no i nie mamy jeszcze krajowej edycji „Miami Ink”, hehehe.

Krysia: Czy posiadanie rodziny stanowi siłę, która motywuje i napędza?Leszek: Dziwne pytanie, jak masz w domu bandę do wy-karmienia to ona motywuje do wszystkiego. Wiem, że żyję dla kogoś, i że coś po sobie po-zostawię, a może jak już będę stary to córki będą się wręcz mną chwalić, jakie to tatuś robił tatuaże :)

Krysia: Słowo na koniec?Leszek: Wielkie dzięki za roz-mowę, pozdrawiam!

www.myspace.com/leszekjasinawww.tattoogonzo.v.pl

Page 30: TF # 31, November 2009
Page 31: TF # 31, November 2009
Page 32: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 32

Page 33: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 33

Bam: Cześć Nick! Co powie-działbyś tytułem wstępu?Nick: „Żyj swoimi pytaniami teraz. Może kiedyś, w dalekiej przyszłości, powoli, stopnio-wo, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, przeżyjesz swoją drogę do odpowiedzi.” To jest mój ulubiony cytat au-torstwa Rainera Maria Rilke. Staram się codziennie wcie-lać te słowa w życie. Uwa-żam, że zadawanie pytań to jedyny sposób na kreatywną egzystencję. Zawzięcie próbo-wałem rozpoznawać wszelkie zbędne, bezproduktywne i nie-przydatne wpływy. Uważam, że jest tyle lepszych zajęć niż oglądanie telewizji czy obser-wowanie poczynań sławnych ludzi - to wszystko idiotyczna abstrakcja i odciąganie od prawdziwego życia. Wszyscy znamy cytat: „Dajcie im chle-ba i igrzysk, a nigdy się nie zbuntują”. Wierzę w to, że my, jako artyści, ponosimy pewne-go rodzaju odpowiedzialność zostawiając coś, co zaznaczy się w historii, niekoniecznie na kartach książek. Nowoczesny świat oferuje tak wiele źródeł, z których możemy czerpać wiedzę jak: internet, książ-ki, prywatne szkoły, kursy. To wszystko daje możliwości edukowania się, zadawania pytań i szukania odpowiedzi. Większość swojego życia spędziłem w ten sposób. Mam obecnie 29 lat, dotychczas mieszkałem jedynie w Kalifor-nii, ale zawsze szukam czegoś więcej: zrozumienia, pewno-ści, szczerości, kreatywności, miłości. Zadowolenie to uczu-cie towarzyszące mi prawie w każdej chwili. Potem znów zadaję kolejne pytania…

Bam: Jesteś zarówno tatu-atorem jak i malarzem, któ-ra z tych pasji przyszła jako pierwsza? Czy malarstwo pozwala ci na poszerzanie horyzontów w tatuowaniu, czy może całkowicie od-wrotnie, dzięki tatuowaniu odkrywasz dotąd niedostęp-ne obszary w malarstwie?Nick: Zanim zacząłem tatu-ować długo zajmowałem się malarstwem. Dorastając po-trzebowałem pewnego rodza-ju odskoczni, ucieczki. Ma-larstwo i rysunek okazały się doskonałe. Nieważne co się ze mną działo w dzieciństwie, zawsze mogłem polegać na sztuce, która pozwalała moim myślom odbić się w zupełnie inne od rzeczywistości rejo-ny. Stała się czymś, czego potrzebowałem i potrzebuję do dziś. Myślę, że wszystkie

formy sztuki wzajemnie z sie-bie czerpią. Nie widzę innej opcji. Wszystko co tworzysz powinno w naturalny sposób wpływać na pozostałe gałęzie sztuki, którymi się zajmujesz. To nawet wykracza poza te ramy, przenosząc się na ob-szary, które teoretycznie nie mają ze sobą nic wspólnego. Nawet kiedy piszę, używam bardzo dużo słów związanych z malarstwem. Dla mnie artyści są siłą wykonawczą kreatyw-ności. Manipulujemy mediami, które znajdują się w kręgu na-szych zainteresowań i rozwi-jają daną gałąź estetyki, która do nas przemawia.

Bam: Gusta klientów. Do-brze wiemy, że są one róż-ne, tak jak różni są ludzie. Czy często starasz się wy-perswadować klientom ich pomysły gdy wiesz, że two-ja wizja da w rezultacie dużo lepszy tatuaż, czy starasz się dać klientom dokładnie to czego chcą?Nick: Najczęściej moi klienci dają mi duże pole manewru, głównie gdy tatuuję na wy-jazdach. Ludzie tatuujący się u mnie poza studiem doskona-le znają mój warsztat i prace, wtedy chętniej pozwalają mi na swobodną interpretację. Zawsze ostrzegam klientów jeśli proponują projekt, który z założenia nie przyjmie się dobrze na skórze i po paru latach będzie wyglądał kiep-sko. Podoba mi się fakt, że ta-tuowanie to taka kolaboracja z klientem. Najbardziej cieszą mnie sytuacje gdy udaje mi się stworzyć coś, co dokład-nie odpowiada zamysłowi tatuowanego, który nie potra-fił go wcześniej nazwać ani zdefiniować.

Bam: Czy masz jedną pracę, z której jak dotąd jesteś naj-bardziej zadowolony?Nick: Nie wiem czy potrafił-bym znaleźć jedną konkretną pracę. Ciągle dążę do bycia lepszym. Myślę, że tym co najbardziej mnie cieszy jest większa swoboda podczas ta-tuowania. Wcześniej podczas pracy odczuwałem lekki strach i niepewność, która z czasem ustąpiła miejsca pewności siebie i fantazji. Z tą nowo od-nalezioną śmiałością łatwiej jest mi tworzyć. Ograniczenia, które dostrzegałem w tatuażu przestały istnieć. Pozostaje tylko zrozumieć, czego ocze-kuje klient. Reszta to już tylko zabawa. Czego więcej mógł-bym chcieć?

Page 34: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 34

Bam: Co jest dla ciebie najtrudniejszą częścią pro-cesu tatuowania, etapem przy którym skupiasz się najbardziej? Nick: Jak wspomniałem, przez długi czas nie czułem się swo-bodnie ze skórą klienta. Bardzo starałem się jej nie zamęczyć. Musiałem się dużo nauczyć, o tym jak reaguje skóra na każdej części ciała i jak bardzo różni się u poszczególnych osób. Ciągle się tego uczę, ale mam już dużo więcej pewności siebie i umiejętności.

Bam: Kolory czy cieniowanie?Nick: Myślę, że dużo zależy od tego, jak dany tatuaż za-planuję, jak ogólnie będzie wyglądał. Uwielbiam pracę zarówno w szarościach jak i kolorach do tego stopnia, że to pytanie wydaje mi się nie fair! Niezwykle podoba mi się wrażenie delikatności, subtelności i gładkości, które daje greywash (cieniowane rozmycie), lecz jednocześnie kocham wyraziste kolory w to-warzystwie ciemnego cienio-wania. Ostatecznie uważam również, że interesujące są

także kompozycje w szaro-ściach z niewielkim dodatkiem kolorów. Lubię wszystko!

Bam: Tatuowałeś się kiedy-kolwiek sam? Nick: Właściwie pierwszy ta-tuaż wykonałem na sobie! Wy-brałem miejsce na nodze koło kostki, od wewnętrznej strony i na pewno nie zgadniesz… była to mała czaszka!

Bam: Laserowe usuwanie tatuaży. Co o tym myślisz? Uważasz, że tatuaże powin-ny być na stałe? Usunąłbyś którykolwiek ze swoich?Nick: Myślę, że laserowe usu-wanie tatuaży to świetna spra-wa! Jeżeli tylko masz siłę na zniesienie tego bólu by pozbyć się czegoś, co sprawia, że je-steś nieszczęśliwy, to może to przynieść świetne rezultaty. Sam jednak nie mam tatuaży, które chciałbym usunąć. Bam: Każdy artysta pracu-je nad rozwojem swojego warsztatu artystycznego i technicznego. Co ty chciał-byś poprawić w swoich tatu-ażach i obrazach?

Page 35: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 35

Page 36: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 36

Nick: Muszę powiedzieć, że naj-ważniejsze dla mnie obecnie jest rozbudowywanie mojego „wizual-nego słownika”. Chciałbym, żeby moje prace mówiły oglądające-mu kto je zrobił, żeby były spójne i rozpoznawalne. Osiągnięcie ta-kiego poziomu zajmuje lata prak-tyki i wymaga doświadczenia, ale pracuję nad tym krok po kroku.

Bam: A jak postrzegasz pro-gres w światowym tatuażu?Nick: Jest niesamowicie! Sta-nowi to kolejny ważny powód, dla którego zaangażowałem się w tatuowanie. Od zawsze byłem malarzem i obracałem się w krę-gach malarsko - artystycznych, gdzie nie ma tego poczucia więzi czy kooperacji. Każdy zamyka się przed światem na cztery spusty w swojej pracowni. W momencie gdy poznałem ludzi ze środowi-ska tatuażu, byłem oszołomiony tym jak spójna jest to społecz-ność, wspólnie przesuwająca granice i motywująca się do pod-noszenia umiejętności. Od razu zapragnąłem być tego częścią.

Bam: Parę tygodni temu robi-łem materiał z Jeffem Gogu-é’em. Wiem, że się znacie i ra-zem malujecie. Opowiesz coś więcej?Nick: Malowałem z Jeffem wie-le razy i za każdym razem było świetnie! Jest niezwykle inspiru-jącą osobą, miło spędza się z nim czas malując i rozmawiając. To

bardzo dobry człowiek i jestem zaszczycony móc go nazywać moim dobrym przyjacielem.

Bam: Twoja ulubiona książka i film to…?Nick: Mój ulubiony film to bez wąt-pienia „Skazani na Shawshank”. Niesamowita historia, wspania-łe aktorstwo - świetne kino! Nie jestem specjalnie zapalonym czytelnikiem, ale moją ulubioną książką jest „Letters to a Young Poet” Rainera Maria Rilke. Te kilka stron pokazało mi na wie-le sposobów, że my jako artyści nigdy nie jesteśmy osamotnieni. Pozwoliła mi zrozumieć, że sztu-ka nie jest czymś co robimy. Ona stanowi o tym jacy jesteśmy. Bam: Podróżowanie. Masz swoje ulubione miejsce, taki drugi dom? Nick: Kocham podróże! Pamię-tam, że był to jeden z głównych powodów, dla których zainte-resowałem się tatuowaniem! Chciałbym móc pracować wszę-dzie. Czy to konwencja czy guest spot, u któregoś z przyjaciół lub u kogoś kogo nawet nie znam, nie ważne, jestem za! Chcę zwie-dzać świat i odkrywać wszystko co możliwe. Lubię tatuować ludzi z różnych krajów, których za-pewne nie spotkam nigdy wię-cej. Uwielbiam też kolaboracje, które umożliwiają dzielenie się informacjami i wymianę uwag i spostrzeżeń. Sporo do tej pory

Page 37: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 37

podróżowałem i nie chcę na tym poprzestać! Zwiedziłem niemal całe Stany, Kanadę, Włochy, Hiszpanię, Tajlandię, Anglię i nie mogę się doczekać kolejnych miejsc, które zobaczę. Nie mógł-bym się zdecydować na jedno ulubione miejsce, gdyż każde ma co innego do zaoferowania, wszędzie jest inaczej.

Bam: Jak wyglądają zatem twoje plany na przyszłość?Nick: Dużo podróży i tworze-nia! Nauczyłem się, że wszystko w życiu może się zdarzyć i trzeba do tego przywyknąć.

Bam: Potrzebuję puenty…Nick: Trzeba ciężko pracować cały czas i koncentrować wzrok na wyznaczonym celu. Chciał-bym żeby każdy mógł w swoim życiu odnaleźć to, co ja odnala-złem w sztuce. Czasem będzie ciężko, czasem będzie to wyma-gało wiele poświęceń, ale efekt będzie tego wart! Powodzenia!

Seventh Son Tattoo 1017 Howard Street San Francisco, Ca. 94103 415-551-7766

www.seventhsontattoo.com

Page 38: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 38

Szumy na łączachSzumy na łączachSzumy na łączachsz

umy

na łą

czac

hsz

umy

na

łą

czac

h

Danteizmy

N

J

W

D

J

W

Nieraz byłem zmuszony czekać na odbiór czegoś albo na

wcześniej umówione spotkanie. Ostatnio w poczekalni przeglądałem kolorowe magazyny traktujące zazwyczaj o wszystkim i o niczym. Taka rozrywka nie wnosząca nic do życia. Wspaniałe sesje zdjęciowe wydepilowanych panów w koszulach, które kosztują więcej niż średnia krajowa pensja. Spodnie za połowę ceny przeciętnego, dziesięcioletniego samochodu w Polsce. Wszyscy wyszczerzeni w radosnym uśmiechu dostatniego życia lub półgębkiem i tajemniczo pokazują swoją nową szczękę za 4 tysiące zł. Pierwsze odczucie to złość. Po jaką cholerę ja mam oglądać takie bzdety! Nawet jeśli mogę sobie na to pozwolić, to i tak nie kupię tego czy owego bo jestem przedstawicielem klasy pracującej i oszczędność mi na to nie pozwoli. Pokazali co jest trendy, a Ty czuj się gorszy i niemodny. Drugie wrażenie to refleksja: do kogo to jest tak naprawdę kierowane? Do wąskiej grupy cudownych, pięknych i bogatych, którzy w rzeczywistości nie kupują takich pism. Za wyjątek uznałbym „Playboy’a”, który zawsze był snobistyczny i nawet nie próbuje tego kryć. Ale dla gołych bab tego pisma się raczej nie kupuje. Zbyt drogie dla podwórkowych onanistów i zbyt „dobre”. Do tego rzeczywiście można tam coś przeczytać.

No to gdzie jest odbiorca koszulki w paski za 1500 zł? Pomyślałem

o świecie gwiazd: telewizji, muzyce i uczestnikach programu „Taniec z tymi, którzy może znają gwiazdy”- tak zapewne będzie nazywać się kolejna edycja. Bywając czasem na salonach jako ten „mały robaczek”, słyszałem rozmowy tych osób. Oni często nie wiedzą co dzieje się poza pałacami. Dla nich życie leci z prędkością światła i nie ma w nim miejsca na wertowanie kolorowych magazynów. Chyba, że właśnie w poczekalni… Szalona strategia marketingowa, ale może, może…

Jakaś awaria w komunikacji. Pomijam ploteczki - sreczki o tym,

jak to jedna pani drugiemu panu w taksówce. Choć to nie potwierdzone, bo to mógł być jedynie parasol… Na taką karmę zawsze znajdą się chętni. Być może takie sesje zdjęciowe to zwyczajnie zapchaj

dziura. Przyjęło się, że powinno być, to jest. Nikt nie pyta w zasadzie po co. Tutaj powinienem się wychłostać w zasadzie sam. Pisząc to wierzę, że czyta ten tekst więcej niż osiem osób. Albo to tylko zapchaj dziura…?

Wspominałem często o firewall’ach w komunikacji

pomiędzy klientem a tatuatorem. Wierzyć mi się nie chciało, że to nadal istnieje w tak ogromnym wymiarze. Często słyszę, że wcześniej nikt z klientem nie rozmawiał na temat jego przyszłego tatuażu. Dostawał wycenę, termin i cisza. Na pytanie czy to będzie tutaj dobrze wyglądało, statystycznie najczęściej padało magiczne: „No”. Czyżby nadal panowała polityka „żryć co dali”? Nie dyskutować z klientem, bo on ma się czuć komfortowo i wiedzieć, że ma zawsze rację. Nie dowiedziawszy się w zasadzie niczego konkretnego cieszy się ze swojego nowego nabytku aż do momentu konfrontacji z kimś oświeconym. Rozbawiła mnie opowieść jednego znajomego, który był śmiertelnie przestraszony, gdy tatuator pytał się go, co ma dalej zrobić z pracą. Słyszał: może tu przycieniuję? Tutaj może więcej konturu? To kto do cholery się na tym zna? Fajnie, że liczy się ze zdaniem klienta, ale takie pytania to dreszczowiec. Wszystko zakończyło się dobrze, praca była ładna, ale co się strachu najadł to jego. W trakcie tatuowania też nie było miejsca na rozmowę, tylko krótkie polecenia ze strony artysty i nic więcej. Tatuator to nie dama do towarzystwa i nie musi się wznosić na wyżyny intelektualne zabawiając konwersacją klienta. Nie mniej jednak jakieś ogólne „ble ble ble” pozwoliłoby przełamać barierę i pomóc klientowi. Chyba nawet najlepsza praca robiona u takiego gbura będzie mniej pamiętana, niż nawet gorsza praca u kogoś z podejściem do ludzi. Zaraz zostanę pewnie zapluty przez miłośników sztuki, że to praca jest ważna a nie pitolenie przy niej. Na szczęście zwisa mi to śpiącym nietoperzem, bo są w Polsce osoby umiejące połączyć przyjemne z pożytecznym. Klient dzięki temu jest mniej przestraszony, nie czuje się jak na przeszczepie serca, a jak na depilacji. Zawsze gorszyło wszystkich porównywanie pracy tatuatora z pracą kosmetyczki. Trzeba mieć gałki oczne pod

pachą, aby nie dostrzec elementów wspólnych. W każdych usługach, trzeba porozmawiać z drugą stroną. Sam fakt tego, że klient znalazł się w tym, a nie innym studiu jeszcze nie przesądza o tym, że już jest wytatuowany w tym lokalu. Często taka bariera to chęć ukrycia braków w słownictwie, czy w wykształceniu. Inteligencja może być wrodzona lub nabyta. Czasem brakuje i jednej i drugiej… Nie chcę być posądzony o namawianie do „czarowania” i kuglarskich sztuczek polegających na zalepieniu klientowi uszu słodko pierdzącą gadką, często nasyconą pojęciami z podręcznika z ASP, używanych zupełnie bez zrozumienia. Chyba każdy kto pracuje w usługach wie, że każdą informację można podać na kilka sposobów. Od „No” do „owszem, będzie wyglądać świetnie”.

Dodam, że i tak jest cukierkowo w porównaniu do sytuacji

sprzed 6 lat. Wtedy polityka rodem z komuny to 90 % rozmów i 10% debatujących dziwaków. Wreszcie zmiana estetyki powinna wymusić pęd do zdań złożonych. Tak, powinna, a czy wymusiła?

Jest jeszcze coś w tym wszystkim. Zwyczajna nieśmiałość. Często

i druga strona lady ma opór przed rozmową. Bebla coś pod nosem zwyczajnie bojąc się, że za chwilę powie coś nie tak. Jest odbierana jako zwykły „burok” i jakiś tam procent osób odstrasza. Artyści to nie tylko ego większe od właściciela czy rozdarty na pół ciała pysk w krzyku, to też zamknięci w sobie marzyciele. Dla nich zetknięcie z realnym, szarym światem to uderzenie twarzą w drzwi. W takiej sytuacji klient powinien sam też zapytać, wydusić coś z tatuatora, być może uda mu się do niego dotrzeć. Trzeba znaleźć odpowiedni kanał do komunikacji, inaczej będzie dreszczowiec jak u mojego znajomego.

W pracy tatuatora nie jest potrzebne wykształcenie

wyższe. Na szczęście chyba, bo nie ono określa kto jest na właściwym miejscu, a kto ma urlop na budowie. Każdy zauważy wcześniej czy później czy jest u właściwej osoby, czy u małpy z brzytwą. Lepiej dostrzec to przed „goleniem”…

Dante

Page 39: TF # 31, November 2009
Page 40: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 40

SEKTOR C

Wmascepan i Scandalista to dwaj

młodzi, warszawscy artyści streetartowi.

Wspólnie tworzą ekipę o nazwie eSCe. Jeśli dobrze rozejrzycie się po ulicach Warszawy, na pewno dostrzeżecie ich charakterystyczny styl produkcji. Trzecim elementem tego kolektywu jest Dj Fabry. Artysta kreujący sztukę w dźwiękach. Człowiek ten tworzy soundtrack do produkcji chłopaków.

Pełną gamą dźwięków wzbogaca ich wyobraźnie, i ładuje akumulator inspiracji. Ma za sobą już 9 mixów, a jego potencjał ciągle rośnie. Ale nie o nim będzie tu mowa… Kilkakrotnie

miałem okazję zobaczyć SC w akcji. Walczyliśmy ramię w ramię na rondzie Wolnego Tybetu w Warszawie oraz podczas warsztatów

szablonowych na „Orange Warsaw Festival 2009”. W obu przypadkach pokazali klasę, dzięki czemu, setki osób miało dobrą zabawę stawiając swe pierwsze „szabloniarskie” kroki.

3fala.art.pl

Page 41: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 41

„Miasto jest dla nas jak wielka galeria, a każda nasza kolejna produkcja to nowy wernisaż, na który zapraszamy odważnych ludzi. Gdy następnym razem przystaniecie gdzieś w Warszawie, rozejrzyjcie się dobrze, a być może dostrzeżecie dwie małe literki SC.”

Page 42: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 42

koncie mają organizację Stre-et Art Dżemu, który odbył się na ścianach niedziałającego już Teatru Nowego w Warsza-wie. Celem tego eventu było podkreślenie artystycznego potencjału miejsca, które zostanie sprzedane pod ko-lejną, marną mieszkaniówkę. Swoje prace prezentowali na wystawie wlepek w warszaw-skiej galerii Zoya. Ponadto szablony Scandalisty i Wma-scepana były elementem wystawy „Ściany są wasze”, zrealizowanej przez jednego z artystów projektu Ita-Szi.

Swoimi umiejętnościami dzielą się także z innymi. Po-kazują, że szablony i sztuka mogą być ciekawą alternaty-wą w życiu. Starali się to udo-wodnić m.in. podopiecznym z domu poprawczego w Fa-lenicy, dla których ozdabiali ogrodzenie okalające ich bu-dynek. Uśmiech i entuzjazm, którym emanowały dziew-czyny i kolor, który pokrył ich szarą codzienność życia za murem także wzbogacił ar-tystyczną formę spełnienia chłopaków z SC. Nadal się rozwijają. W ciągu kilku lat od wlepek i małych szablo-nów przeszli do większych form, aż po murale. Ich prace zdobią też mieszkania znajo-mych, samochody czy przed-mioty codziennego użytku. Ci

Wszystko zaczęło się od wspólnego obozu na począt-ku liceum. Nazwa SEKTOR C odnosi się do miejsca ich pierwszej integracji na płaszczyźnie sztuki i wlepek. Połączyło ich zamiłowanie do wyrażania się poprzez nieskomplikowane, ale wiele mówiące kompozycje. Swoje pierwsze projekty logotypów wykonywali wyłącznie dla za-bawy, opierając je na klasycz-nym schemacie szablonu w monochromie. Pojawiały się one na wlepkach, ręcznie malowanych t-shirtach i jako małe szablony malowane w sąsiedztwie. Szybko też na-zwa została skrócona do SC. Odkrycie, że duże szablony, szeroko rozumiany street art i kolorowanie miasta to ich pasja przyszło nieco później. Przełomem okazał się rok 2005 i udział w pierwszym Szablon Dżemie. Od tej pory brali udział we wszystkich or-ganizowanych w Warszawie dżemach. Wnieśli także swój wkład w happening na rzecz nazwania jednego z rond na warszawskiej Woli - Rondem Wolnego Tybetu, pomagając tym samym 3 fali. Także na co dzień biorą aktywny udział w street artowym życiu War-szawy (i nie tylko), bombardu-jąc kolorem swojej kreatyw-ności polskie ulice. Na swoim

Page 43: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 43

dwaj młodzi artyści wykonują również wiele prac zleconych, jak na przykład loga czy pla-katy. Wciąż jednak w swoich projektach trzymają się pro-stych form, nie przesadzają z kolorami. Odwołują się tak-że do klasycznych symboli, ikon polskich marek, jak duży Fiat czy skuter Osa, przypo-minając społeczeństwu o ich sile i potędze, która odpły-nęła w zapomnienie, a nie powinna.

Ich inspiracją do kolejnych prac może stać się wszystko. Czerpią natchnienie z dnia codziennego. To może być ja-kaś sytuacja na ulicy, ludzie, których spotykają, jakieś po-jedyncze słowo, spontanicz-ność, która w impulsie chwili kreatywnie buja wyobraźnią. Obecnie najwięcej uwagi poświęcają muralom. Dzięki nim chcą uczynić swoje mia-sto nieco bardziej kolorowym. Nie lubią bowiem szarości, która często otacza nas na ulicy. Nie lubią też horyzon-talnego patrzenia na świat. „Ludzie nie patrzą dookoła siebie, a jedynie przed sie-bie. Zauważają tylko to, co znajduje się na wysokości ich wzroku, a czasami trzeba się rozejrzeć, bo sporo rzeczy nie zostaje zauważonych, przez co i niedocenionych.” Po-przez swoje prace chcą także

udowodnić, że street art to nie wandalizm i przysłowiowe „mazanie” po murach. Starają się, by każdy kolejny projekt był przygotowywany pod kon-kretne miejsce, wpisywał się w architekturę i w przestrzeń.

Page 44: TF # 31, November 2009

Paryż to moje ukochane miasto. Kiedyś powiedziałem, że to

jedyne miejsce z gatunku wielkich, w jakim mógłbym zamieszkać, gdybym miał opuścić Kraków. Może to dlatego, że było pierwszą metropolią, jaką w życiu zobaczyłem, może dlatego, że tam się zaręczyłem, a może dlatego, że ma ten urok, który do mnie pasuje… nieważne! Istotne jest to, że jeżeli tylko mam okazję się tam pojawić, wykorzystuję ją, a z racji mojej pasji znaczący powód pojawia się co rok: Tattoo Art Fest!

TATTOOFEST 44

wielkich, w jakim mógłbym

Paryż to moje ukochane miasto. Kiedyś powiedziałem, że to

jedyne miejsce z gatunku wielkich, w jakim mógłbym

LYDIE JEAN-DIT-PANNEL i jej fi lmowy projekt

Księgarnia „Black Block”

Page 45: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 45

II miejsce „Big”, Didier Ra,Body Seasons Deluxe, FR

The

Bes

t Of S

how

, Rob

erto

, Art

Cor

pus,

FR

III m

iejs

ce “B

ig”,

Eas

y-S

acha

, Mys

tery

Tat

too

Clu

b, F

R

Page 46: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 46

The

Best

Sun

day,

Tira

f&D

avee

e C

olab

orat

ion,

FR/P

L

II m

iejs

ce “S

mal

l”, D

enis

Grr

r, C

arne

vil,

FR

Tira

f&E

skim

o C

olla

bora

tion,

FR

Page 47: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 47

Lion

el, O

ut O

f Ste

p, F

R

The

Bes

t Frid

ay, P

hil V

an R

oy,

De

Sig

ne E

n A

igui

lle, F

RII

mie

jsce

„Med

ium

”, S

teph

Dim

itri

HK

, FR

Jeff,

La

Bou

cher

ie M

oder

ne, B

E

I mie

jsce

“Sm

all”,

Eas

y-S

acha

, Mys

tery

Tat

too

Clu

b, F

R

Page 48: TF # 31, November 2009

I miejsce “Medium”, Entouane, Art Corpus, FR

Ludo, Art. Corpus, FR

Przesympatyczny prowadzący Pascal

Zakochana para Simone i Volker „Buena Vista Tattoo Club”

Ola i Dawid wyboksowali pierwsze miejscew „Dużym kolorze”

TATTOOFEST 48

Page 49: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 49

„Generalnie atmosfera wytworzona przez wszystkich uczestników, pełne zieleni otoczenie i świecące słońce dawały poczucie rodzinnej imprezy. Wszyscy pili piwo, dyskutowali i oczywiście tatuowali się.”

III m

ediu

m, S

am, A

nato

mik

Art

Stu

dio,

FR

The

Bes

t Sat

urda

y,Ti

raf&

Hen

rik C

olab

orat

ion,

FR

III m

iejs

ce „S

mal

l”, M

ikae

l de

Poi

ssy,

FR

Toxyc, Last Rites, USA

Mic

hele

Tur

co, D

a C

osa

Nas

ce C

osa,

FR

Page 50: TF # 31, November 2009
Page 51: TF # 31, November 2009
Page 52: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 52

Plusheee: Cześć, opo-wiedz w paru zdaniach kim jest Ciah - Ciah i czym się zajmuje.Ciah - Ciah: Ciah - Ciah jest znany jako fetyszysta cza-szek i piramid. Interesują go wszystkie formy projektowa-nia graficznego, ale najlepiej czuje się w trakcie różnego rodzaju interwencji ulicznych: od klejenia wlepek, po ma-lowanie murali. Jego prace można znaleźć najczęściej na ulicach polskich miast, ale dzięki swoim małym poma-gierom możesz się natknąć na nie gdzieś dalej lub w lo-kalnej galerii.

Plusheee: Kiedy zaczyna-łeś customować designer toys, niewiele osób w Pol-sce się nimi interesowało, skąd u ciebie fascynacja vinylem?Ciah-Ciah: Około 4 lata temu, przeglądając różne strony i zagraniczne gazety o tematyce graphic design, spotkałem się z nietypowym (wtedy dla mnie) zjawiskiem tworzenia przez grafików i designerów wzorów na viny-lowych zabawkach. Pomysł ten, tak mi się spodobał, że od razu kupiłem na ebay’u kil-ka Dunniesów. Customizacja była chyba już naturalnym, następnym krokiem. Plusheee: Jaką pierwszą fi-gurkę zcustomowałeś? Czy początki były trudne?Ciah-Ciah: Pierwszy był Dunny z L.A. Series, którego pomalowałem czarnym ma-tem i potraktowałem akryla-mi. Mały rozmiar figurki i jej kształt sprawiały na początku pewne trudności, ale dawały także niezwykłe możliwości, które wciąż uczę się jak naj-lepiej wykorzystać.

Page 53: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 53

toys czy street - art. Ostatnio dość mocno zacząłem kolekcjo-nować vinyle Daleka i nie mogę doczekać się nowej serii Bubi Au Yeung. Razem z Bell, moją dziewczyną, mamy zaś pokaźną rodzinkę sygnowaną nazwiskiem Nathana Jureviciusa.

Plusheee: A czy wśród ro-dzimych twórców są jacyś artyści, których szczególnie podziwiasz i obserwujesz ich dokonania?Ciah-Ciah: Z kategorii custo-merów? Bardzo lubię ilustracje Jana Kallwejta, ostatnio zrobił on także customa Munniego dla Vinylcanvas.

Plusheee: Z czego czerpiesz inspirację?Ciah-Ciah: Zabrzmi to może ciut trywialnie, ale po prostu z życia, otoczenia i cudownych ludzi, któ-rych poznaję.

Plusheee: Vinyl w Polsce to da-lej dość świeże zjawisko, my-ślisz że ta „scena” będzie się rozwijać, że pojawi się więcej kolekcjonerów, i że DIY toys (zabawki zrób to sam) przycią-gną artystów?Ciah-Ciah: Jestem jak najbar-dziej przekonany, że dorośniemy do vinyli i customów. DIY toys są bardzo wdzięcznym rodzajem płótna, dają szansę wizualizo-wania swoich pomysłów w trzech wymiarach - to bardzo kuszące dla artystów.

Plusheee: Ile figurek zcusto-mowałeś do tej pory? Masz jakieś ulubione dzieło?Ciah-Ciah: Myślę, że kilkana-ście, staram się nie stawiać na ilość. Ostatnio chyba największą przyjemność sprawia mi seria customów, do których robię do-datkowo makiety.

Plusheee: Jakich technik uży-wasz najczęściej przy custo-mizacji? Ile czasu zajmuje ci przeciętnie wykonanie jedne-go projektu?Ciah-Ciah: Jak to zwykle bywa, każda customizajca wymaga trochę innego podejścia, plano-wania, szkicowania etc. Sama praca na modelu to zwykle kilka do kilkunastu godzin. Moimi ulu-bionymi materiałami są: spraye, farby akrylowe, Posca Paint Markers, folia vinylowa, tektu-ra… a czasami nawet pianka do uszczelniania okien ;). Plusheee: Czy zdarza się, że tworzysz customy na zamówienie?Ciah-Ciah: Ostatnio głównie robię je właśnie na zamówie-nie, ale szykuje się też pewna niespodzianka…

Plusheee: Jakich twórców po-wiązanych z nurtem designer toys najbardziej cenisz i sza-nujesz? Czy któryś z nich miał wpływ na twoją twórczość?Ciah-Ciah: Szanuję i lubię pra-ce wielu twórców, oczywiście nie tylko tych z nurtu designer

Page 54: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 54

Plusheee: Oprócz customi-zacji sporo także malujesz oraz robisz wlepki, którą z tych form sztuki lubisz najbardziej i dlaczego?Ciah-Ciah: Jak się łatwo domyślić, lubię każdą z nich z trochę innego powodu. Wlepki i plakaty można na spokojnie przygotować wcześniej i mieć dużą frajdę z ich lepienia na mieście. Do malowania, zwłaszcza mu-rali, podchodzę już bardziej spontanicznie, pozwalam sobie nieraz na duże zmia-ny w stosunku do projektu. Bardzo ważnym elementem wspólnego malowania, jak i jakiejkolwiek kolaboracji, jest dla mnie rozmowa i wy-miana pomysłów. To właśnie one sprawiają, że możemy się rozwijać i poznawać nowe możliwości.

Plusheee: Masz jakieś rady dla początkujących entu-zjastów customizacji? Ciah-Ciah: Cierpliwość, upór, głowa otwarta na świat i pomysły.

Plusheee: Kolekcjonujesz figurki? Jeśli tak, to opo-wiedz o swojej kolekcji, jaka jest duża i co najchęt-niej zbierasz?Plusheee: Zbieram vinyle razem z Bell. Nasza kolekcja obecnie jest lekko rozrzucona po rożnych mieszkaniach, ale łącznie mamy ich około 160, może trochę więcej. Oczy-wiście większość z nich to głownie minnies (figurki ma-łych rozmiarów). Duża część naszej kolekcji stanowią viny-le Nathana, Kozika, Bubi, Toki Doki czy Rolito. Mamy też trochę customów zrobionych przez naszych znajomych.

Plusheee: Czy zdarzyło ci się malować w jakimś dziw-nym miejscu lub dziwnych okolicznościach?Ciah-Ciah: Jak na razie uda-ło mi się tylko spaść z dachu w trakcie naklejania płótna w centrum Wrocławia. Ale może to się liczy:)?

Plusheee: Jako artysta zo-stałeś doceniony nie tylko w Polsce. Twoje prace uka-zały się na różnych wysta-wach zagranicznych, opo-wiedz coś o tym.Ciah-Ciah: Miło mi słyszeć, że zostałem doceniony. Choć sam bardziej czuję, że dopie-ro jestem na początku mojej drogi. Wystawy i wyjazdy za granice bardzo otworzyły mi głowę, obecnie staram się jak najwięcej podróżować, pozna-wać i rozmawiać z ludźmi. Po każdym takim wyjeździe czu-

ję się odświeżony i pełen energii, to naprawdę

wspaniałe uczucie.

Page 55: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 55

Plusheee: Gdybyś miał oka-zję kolaboracji z dowolnym artystą, kto by to był?Ciah-Ciah: Ashley Wood.

Plusheee: Jakie są twoje plany na przyszłość? Nie myślałeś nigdy o stworze-niu własnej serii fi gurek?Ciah-Ciah: Plany odnośnie serii istnieją, chciałbym okryć je jednak tajemnicą aby nie zepsuć niespodzianki. Wierzę, że na wszystko jest właściwy czas.

Plusheee: Na koniec kilka słów od ciebie, czyli złota myśl lub mroczny sekret, pozytywny przekaz, data końca świata itp…Ciah-Ciah: Make customs, not war!

www.ciahciah.com

www.myspace.com/ciah_ciah

Page 56: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 56

Tim jest młodym, tatuującym od niespełna trzech lat oldskulowcem. Postanowiłem go Wam przedstawić, ponieważ jest to artysta rozwijający się w niesamowicie szybkim tempie. Po krótkim okresie tatuowania dysponuje ciekawym portfolio. Jego prace są bardzo dobrze wykonane, czyste, cechuje je prostota i przejrzystość, ale jednocześnie sporo detali. Jest doskonałym przykładem na to, że ciężko pracując i inspirując się właściwymi dla danego stylu artystami, można osiągnąć bardzo dużo…

Bam: Kim jesteś i czym się zajmujesz?Tim: Hej, nazywam się Tim Pausinger, mam 21 lat, urodzi-łem się w Landshut w Niem-czech i od dwóch i pół roku tatuuję… Pracuję obecnie z Michelem Porchem w studio o nazwie „Most Precious Ink” w Coburg.

Bam: Jesteś bardzo młodą osobą pracującą jako „peł-noetatowy” tatuator. Jak to się w ogóle zaczęło? Kiedy po raz pierwszy złapałeś za maszynkę?Tim: Zaczynałem jakieś trzy lata temu w Landshut… Byłem klientem studia o nazwie „Time Travelling Tattoo”, zawsze próbowałem rysować własne projekty moich tatuaży, które zazwyczaj wcale nie były wy-bitne i tatuator musiał je kom-pletnie zmieniać, lecz pewne-go dnia Gerhard, właściciel studia, zaproponował mi pra-cę w charakterze pomocnika. Miałem zajmować się między innymi sprzątaniem i odbija-niem wzorów. Od tego czasu przebywałem w studio wie-czorami i w weekendy. Był to bardzo ciężki okres dla mnie, ponieważ wtedy pracowałem też jako pomocnik stolarza, a nocami malowałem pro-jekty… Przez kilka miesięcy nauczyłem się podstaw tatu-owania, rysowania, tam też

TATTOOFEST 56Młoda szkoła

Page 57: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 57

wykonałem na sobie swój pierwszy tatuaż. Była to róża na nodze, cóż by innego… Je-stem bardzo wdzięczny Ger-hardowi za to, że tak bardzo mi pomógł, i że dzięki niemu tyle się nauczyłem, była to jedna z najlepszych rzeczy jaka mi się w życiu przytra-fi ła… Po odbyciu stażu chcia-łem zatrudnić się jako tatuator, ale ciężko było dostać posa-dę z tak małym i niecieka-wym portfolio. Postanowiłem zacząć pracować w domu. Tatuowałem przyjaciół i ich znajomych przez pół roku i tak w końcu w lutym 2008 roku przeniosłem się do Coburga, gdzie otworzyliśmy „Most Pre-cious Ink Tattoo Studio”.

Bam: Stara szkoła. Dlacze-go właśnie to?Tim: Dobre pytanie… nie wiem. Wcale nie uważam, że „tylko traditionale są naj-lepsze”. Lubię różne tatuaże, cieniowane, realistyczne, chi-cano, japońskie, cartoon, etc. Gerhard robi tylko czarne do-tworki, uwielbiam też taki styl jak i prace „japońskie”, mimo że tak trudno wykonać je do-brze, a nauka zajmuje całe życie. Powodem, dla którego preferuję traditional jest to, że jest ponadczasowy ze swoimi czarnymi liniami i dużą ilością ciemnych cieni, nawet gdy ta-tuaż ma 20 czy 25 lat wciąż

jest na miejscu i wygląda po-prawnie. Myślę, że to bardzo istotna rzecz w tatuażu: ma nie znikać i wyglądać dobrze przez całe życie.

Bam: Jak wyglądała pomoc Gerharda, za którą tak bar-dzo jesteś mu wdzięczny?Tim: Jak już wspomniałem wcześniej, Gerhard nauczył mnie podstaw. Zawsze gdy tatuował, pozwalał mi stać za plecami i obserwować. Poza tym nauczyłem się jak rozma-wia się z klientami i jakie wzo-ry wyglądają dobrze jako tatu-aż a jakie nie. Jeżeli chodzi o traditional, najwięcej pomógł mi Martin ze studia „Stichtag” w Graz. Wytatuował moje lewe ramię i klatkę piersiową. Uważam, że wiele uczysz się, gdy jesteś tatuowany. W tym momencie najwięcej dają mi guest spoty. Tatuuję w „Time Travelling Tattoo” i w „Lonien Tattoo” w Trier. Jest to dla mnie niesamowita szansa, możliwość przeby-wania w świetnych studiach z dobrymi tatuatorami pracu-jącymi w różnych stylach, po prostu super!

Bam: Na kim najbar-dziej się wzorujesz, kim inspirujesz?Tim: Wymienię tylko kilku, najważniejszych dla mnie: wspomniani już Gerhard Tim Pausinger

Młoda szkoła

Page 58: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 58

Tim Pausinger

Page 59: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 59

organizował u siebie w studio. Mój najlepszy przyjaciel Chris zawsze chciał się podwiesić, więc zdecydowaliśmy się tam pojechać. Kilka razy u niego gościłem, widywaliśmy się również w studio u Gerharda, gdzie się tatuował.

Bam: Opowiedz coś o stu-dio, w którym pracujesz.Tim: Otworzyliśmy studio po-wtórnie, po renowacji w lutym 2008 roku. Jest to stary dom w centrum Coburga. Latem zeszłego roku kompletnie go odremontowaliśmy i powięk-szyliśmy. Teraz jest to świet-na lokalizacja zarówno dla klientów jak i dla nas. System, w którym studio funkcjonuje to prawdziwe partnerstwo. Każ-dy jest swoim własnym sze-fem i robi co do niego należy, działa to znakomicie. Mam nadzieję, że czas przyniesie coraz więcej pracy abyśmy mogli zapraszać znajomych na guest spoty.

Bam: Opowiedz coś o tatuażach, które sam posiadasz.Tim: Mam parę tatuaży od Gerharda, Cygankę od Arona Bella, Darumę od Gianni Ga-biano, klepsydrę z rąk Fabiana Nitza, ręcznie wykonany san-skryt od mojego najlepszego przyjaciela Chrisa. Jak już wspominałem, większa część lewego ramienia i klatki po-chodzi od Martina, prawą rękę tatuowała mi Tiny Miss Becca, a w tym roku spełniłem swoje marzenie o tatuażu od Uncle Allana, który wytatuował moje lewe przedramię… to na razie tyle, ale to dopiero początek!

Bam: Co sądzisz o niemiec-kiej scenie tatuażu i reszcie oldskulowych tatuatorów?Tim: Trochę ciężko jest mi odpowiedzieć na to pytanie, bo nie jestem zbyt długo na scenie tatuażu. Myślę jednak, że mamy wielu świetnych ar-tystów, w tym oczywiście ta-tuatorów wykonujących prace w stylu traditional. Mamy też kilka znakomitych konwencji. Niemcy są na dobrej drodze, by stać się doskonałym krajem dla sceny tatuażu, zobaczymy co czas pokaże…

Bam: Oglądałem twoje akwarele. Czy poza nimi tworzysz jeszcze inne prace?Tim: Większość moich prac to faktycznie akwarele plus mar-ker. Ostatnimi czasy staram

i Martin, Uncle Allan, który jest moim ulubionym old-skulowym tatuatorem, Chris Dettmer, Adam Barton, De-rek Noble, Thad Richey, Peter z Old Bones Tattoo, Owen Williams, Shige, Filip Leu i wielu, wielu innych, z tym że to tylko tatuatorzy a najwięcej inspiracji przy-nosi samo życie…

Bam: Mogę się mylić, ale stopy tatuował ci Mark ze studia „Swastika Freak-shop”, prawda?Tim: Dokładnie! Uwielbiam wzory z kropek i motyw swa-styki. Z Markiem znamy się od ponad roku, parę tygodni temu go tatuowałem. Uwa-żam, że jest świetnym tatu-atorem i miłym człowiekiem. Poznaliśmy się pewnego dnia na imprezie suspension, którą

się używać tuszu zamiast markera, co daje bardziej wyrazisty efekt, jest to trud-niejsze, ale praca z pędzlami daje dużo radości. Chciałbym bardziej poświęcić się sztuce, lecz mam dużo pracy, sporo podróżuję i odwiedzam kon-wencje, więc na malowanie nie zostaje wiele czasu.

Bam: Większość tatuatorów ma swoje ulubione moty-wy, które najchętniej tatu-uje. Jak sytuacja wygląda w twoim przypadku?Tim: Lubię takie rzeczy jak reszta tatuatorów oldskulo-wych: motywy morskie, Cy-ganki, zwierzęta, czaszki itp. Bardzo lubię motyw dłoni. Tak, dłonie lubię najbardziej!

Bam: Tim, co przewidujesz na kolejne kilka lat? Masz jakiś plan?Tim: Chciałbym zbudować dom, spłodzić dzieci i mieć psa… ha, ha, żartuję! Tak naprawdę myślę o odwiedze-niu kilku miejsc na świecie, chciałbym popracować tro-chę w Stanach i Kanadzie. Uważam, że największy plus wynikający z tego, że jesteś tatuatorem, to możliwość podjęcia pracy wszędzie, jeśli tylko jesteś wystarczająco do-bry. To najważniejsza część moich planów. Chcę być co-raz lepszy i pracować tyle, ile tylko dam radę.

Bam: Najlepszy sposób na spędzenie czasu w Niem-czech to…?Tim: Trudne pytanie. Gene-ralnie spędzam czas w studio i tatuuję lub rysuję w swoim mieszkaniu. W Niemczech jest mnóstwo fajnych miejsc, które są warte odwiedzenia, wiele muzeów i tego typu rze-czy, ale nic nie przebije sie-dzenia w ogródku piwnym ze znajomymi. Myślę, że najlep-szy sposób spędzenia czasu gdziekolwiek się nie jest, to po prostu otaczanie się ludź-mi, których kochasz…

Bam: Gdybyś nie był tatuatorem…Tim: Byłbym bardzo niezado-wolony. Nie wiem… pewnie byłbym alkoholikiem he, he. Naprawdę nie wiem. Praktyka u stolarza była niebezpiecz-nym doświadczeniem. Pew-nie pracowałbym w jakimś sklepie czy barze… albo stu-diował beznadziejne kierunki, aż do czterdziestki. Work hard and stay humble!

ww

w.m

yspa

ce.c

om/m

ostp

reci

ousi

nk

ww

w.m

yspa

ce.c

om/g

ipsy

ink

Page 60: TF # 31, November 2009
Page 61: TF # 31, November 2009
Page 62: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 62

Cherry ma 27 lat i prawdopodobnie nie zaskoczę nikogo informacją, że mieszka w Kalifornii. Cherry ma za sobą wiele godzin pracy z bardzo dobrymi fotografami, urzekła mnie ogromna ilość zdjęć, które można zobaczyć na jej „MySpacowym” profilu, ich jakość i wspaniałe stylizacje, a także jej charakterystyczny loczek…

TATTOOFEST 62

Cherry ma 27 lat i prawdopodobnie nie zaskoczę nikogo informacją, że mieszka w Kalifornii. Cherry ma za sobą wiele godzin pracy z bardzo dobrymi fotografami, urzekła mnie ogromna ilość zdjęć, które można zobaczyć na jej „MySpacowym” profilu, ich jakość i wspaniałe stylizacje, a także jej charakterystyczny loczek…

Niepo

prawn

a dom

atorka

Krysia: Jak długo trwa i kie-dy rozpoczęła się twoja przy-goda z obiektywem. Jaki był tego początek? Co lubisz w tym zajęciu, a co nieko-niecznie jest fajne?Cherry: Rozpoczęłam przygo-dę z modellingiem jakieś cztery lata temu. Siedziałam w samo-chodzie i pewien fotograf zrobił mi zdjęcie, które później zna-lazło sie na okładce „Ol’ Skool Rodz”. Nie pamiętałam w ogóle, że to zdjęcie zostało zrobione! To doświadczenie otworzyło mi oczy na świat modellingu i za-częłam się tym interesować. Do zalet bycia modelką należy między innymi fakt, że można przebierać się w różne kreacje, niesamowicie malować i przez lata cieszyć się zdjęciami z se-sji. Jeżeli chodzi o wady, to jest garstka ludzi z branży, na któ-rych nie można polegać, a tak-że odczuwa się swoistą presję by być ciągle na topie i żeby zawsze wyglądać dobrze.

Krysia: Twój wizerunek nie-jednokrotnie pojawiał się na okładkach magazynów i na różnych produktach. Co naj-dziwniejszego zdarzyło ci się reklamować swoją osobą?Cherry: Nie robiłam nic super dziwnego, ale kiedyś miałam niecodzienną sesję. Było to zimą na bagnach w Oregonie. Miałam wtedy na sobie nie-samowitą suknię i włosy zro-bione w stylu Marii Antoniny. Pamiętam, że bardzo padał śnieg i było potwornie zimno. Przez to ciężko było zachowy-wać się swobodnie i w ogóle pracować.

Krysia: Masz jakąś swoją ulubioną stylizację, sesję, której nigdy nie zapomnisz?Cherry: To z pewnością nie-samowita współpraca z Nicolle Clemenson z New York Coutu-re. Ubrania, które nosiłam były bardzo zwariowane i kolorowe, zupełnie z innej bajki. Miałam ekstremalnie zagęszczone włosy, a wraz ze mną udział

TATTOOFEST 62

kudi chicks

fot.

Rob

ert A

lvar

ado

Page 63: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 63TATTOOFEST 63

Fot.

Nic

olle

Cle

met

son

w sesji brali półnadzy męż-czyźni w kolorowych spoden-kach. Ściany udekorowane były folią bąbelkową, czego chcieć więcej?

Krysia: Oglądając twoje zdjęcia z kilku ostatnich lat, zauważyłam, że nie przy-bywa ci tatuaży. Czy to już koniec twojej kolekcji, czy jednak planujesz jeszcze coś zrobić?Cherry: Zaczynam czuć, że kończy mi się miejsce :). Mam jeszcze wolną powierzchnię na plecach i planuję zostawić ją na coś wyjątkowego. Wie-le całkowicie wytatuowanych dziewczyn wygląda świetnie, ale czuję, że to nie dla mnie. Chcę zachować jakiś fragment ładnej, dziewczęcej skórki :).

Krysia: Jak podchodzisz do swoich tatuaży, są pamiąt-ką, tylko ozdobą, czy mają jeszcze jakieś inne, głębsze znaczenie?Cherry: Moje tatuaże są od-zwierciedleniem tego wszyst-kiego po trochę. Niektóre mają głębokie znaczenie, niektóre czysto estetyczne, niektóre są zabawne. Myślę, że naj-ważniejsze to zachować rów-nowagę pomiędzy nimi.

Krysia: Kto jest autorem twoich tatuaży, dlaczego akurat ten artysta?Cherry: Mam prace od wie-lu różnych artystów, w tym

ubrania fi rmy „New York Couture”

Fot.

Lotu

s Jo

seph

ine

Page 64: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 64

kudi chicks Krysia: Wyczytałam, że masz

mnóstwo zainteresowań: czytasz książki, lubisz goto-wać, zbierasz antyki, masz kilka psów… Jak znajdujesz na to wszystko czas? Coś jeszcze pominęłam?Cherry: Moje hobby pozwala-ją mi nie zwariować! Ha, ha. Czytanie to bez wątpienia mój numer jeden. Zawsze mam ze sobą książkę w torebce i gdy tylko znajdę wolną chwilę, wsa-dzam w nią nos. Ostatnio bar-dzo często z moim chłopakiem urządzamy wieczory fi lmowe. Tak naprawdę to jestem niepo-prawną domatorką.

Krysia: Podobno jesteś za-kochana, poza tym piękna, spełniona zawodowo… Czy czegoś brakuje ci do pełni szczęścia?Cherry: Mieszkanie z dala od mojej rodziny to na pewno najtrudniejsza rzecz, z którą przyszło mi się zmierzyć po

momencie moimi faworytami są Eno z Guru Tattoo w San Diego i Mel Cox z Ink Monkey w Veni-ce. Są oni zarówno świetnymi artystami jak i przemiłymi ludź-mi. Dla mnie naprawdę ważne jest to, by tatuować się u kogoś z kim nadajesz na podobnych falach.

Krysia: Opowiedz coś o swo-im codziennym życiu. Jesteś podobno menadżerką w stu-diu tatuażu? Jaka jest twoja praca? Cherry: Generalnie dbam o to, żeby interes dobrze się kręcił. Pilnuję, żeby na wszystkich stronach były aktualne wiado-mości i często dodawane nowe fotografi e czy newsy. Ponadto, sprawdzam czy niczego nie brakuje w studio, dbam o roz-mieszczenie fl ashy i wystrój wnętrza. Ogólnie podział jest taki: tatuatorzy mają talent, ja jestem ich oczami i uszami.

Fot.

Nic

olle

Cle

met

son

ubra

nia

fi rm

y „N

ew Y

ork

Cou

ture

Fot. Nicolle Clemetson

Fot.

Mik

e Lo

ng

Page 65: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 65

przeprowadzce do L.A. Wi-duję moją mamę średnio raz w roku, resztę rodziny jesz-cze rzadziej. Czasem, gdy jest mi źle, bardzo potrzebu-ję uścisku mamy. Wciąż sta-ram się poradzić sobie z jej nieobecnością.

Krysia: Jak bawią się wytatu-owane dziewczyny w L.A.? Cherry: L.A. to najlepsze miejsce na ziemi. Tu zawsze jest co robić. Uwielbiam wy-chodzić na koncerty czy za-bierać moje przyjaciółki na kiczowatą dyskotekę, gdzie można potańczyć przy hitach z lat 90 - tych. Razem z moim chłopakiem staramy się cieka-wie spędzać czas, odwiedza-my muzea, kina i jemy desery w restauracjach - to jest to!

Krysia: Mnóstwo dziew-czyn, które trafi ają do nas na okładkę (jak i świet-nych tatuatorów, o których

ww

w.m

yspa

ce.c

om/c

herr

ydol

lface

piszemy) pochodzi z Ka-lifornii, zawsze pytam ich co takiego wyjątko-wego ma w sobie ten rejon?Cherry: Jak już wspo-mniałam wcześniej, tu za-wsze jest coś ciekawego do robienia. Jedzenie jest świetne. Poznałam tu wie-lu wyjątkowych ludzi, w tym miłość mojego życia. Kultura również ma się nieźle, zawsze gdzieś odbywa się ja-kieś przedstawienie ulicznego teatru i jest tu mnóstwo muzeów. Zawsze grają tu naj-lepsze kapele, a do plaży, gdzie słońce nie przestaje świecić, jest bardzo blisko. Możliwo-ści są nieograniczone…

TATTOOFEST 65

Fot.

Nic

olle

Cle

met

son

ubra

nia

fi rm

y „N

ew Y

ork

Cou

ture

Fot. Nicolle Clemetson

Page 66: TF # 31, November 2009
Page 67: TF # 31, November 2009
Page 68: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 68

Doman, Bloody Tears, Warszawa Dominik Basnyk, Miniol, Sieradz

Aldona, Szery Tattoo, Warszaw

a

Darecki, Darkness Tattoo, ŚwidnicaKuba, Blackstar, Warszawa

Page 69: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 69

Darecki, Darkness Tattoo, Świdnica Edek, Kult Tattoo, Kraków

AgRypa, Kult Tattoo, KrakówAgRypa, Kult Tattoo, Kraków

Doman, Bloody Tears, Warszawa

Page 70: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 70

Enzo, Ink-Ognito, Rybnik Dominik Basnyk, Miniol, Sieradz

Misiek, Ciechanów Tofi, Ink-ognito, Rybnik Kuba, Blackstar, Warszawa

Page 71: TF # 31, November 2009

TATTOOFEST 71

Edek, Kult Tattoo, Kraków

Piti, Kult Tattoo, Kraków

Piti

, Kul

t Tat

too,

Kra

ków

Tofi, Ink-ognito, Rybnik

Enz

o, In

k-O

gnito

, Ryb

nik

Page 72: TF # 31, November 2009

wsz

ystk

ie fo

tki k

once

rtow

e au

tors

twa

Mar

ty J

anus

zew

skie

j

Hetane to wrocławska grupa muzyków łączących brudną elektronikę z zardzewiałym brzmieniem gitar, industrialne bity z trip - hopowym rytmem. To pięcioosobowy skład z kobiecym wokalem opowiadającym historie o ludzkich maszynach, ekscentrycznych duchach i pierwotnych instynktach. Przez 5 ostatnich lat zrobili wiele, a wliczyć w to można: utwór „Ken – Ke - Lai”, który znalazł się na płycie polskich debiutantów Minimax.pl. Gościli również na albumie „IN” Agressivy 69 z tekstem i głosem Magdy w utworze „Destruction”. Zespół wziął udział w przedsięwzięciu muzycznym „Wyspiański Wyzwala”, uwieńczonym koncertem w radiowej trójce oraz wydawnictwem płytowym, na którym zamieszczono utwór „Nienawidzimy” ze słowami S. Wyspiańskiego. Niedługo potem „Machines” pojawiło się na albumie „Play Shortcut to Polish Music”, przygotowanym przez Instytut Adama Mickiewicza oraz Shortcut - wydawnictwo eksportowe, mające promować polskich artystów w Europie. W bieżącym roku zespół wziął udział w projekcie „Gajcy”, autorstwa Muzeum Powstania Warszawskiego oraz w koncercie z cyklu „Pamiętamy 44”. Finalnym osiągnięciem było wydanie oficjalnej debiutanckiej płyty „Machines”, która ukazała się wiosną 2009 roku dzięki „2 - 47 Records”. Na moje pytania odpowiada Radek, klawiszowiec kapeli.

www.myspace.com/hetaneband www.hetane.com

TATTOOFEST 72

Page 73: TF # 31, November 2009

Pamiętam Hetane prawie od początku jego istnienia (od 2004) i wtedy był to duet. Dziś macie dużo większy skład i gracie coraz większe koncerty.

Wciąż zmieniamy się, ewo-luujemy muzycznie, współpra-cujemy z różnymi muzykami i zespołami. Chcieliśmy dawać dużo energii na scenie, a duet za bardzo ograniczał nas w tej kwestii, tak jak i w kompozycjach. Potrzebna jest moc 5 osób, tro-chę inne spojrzenie, inspiracje i instrumentarium. Muzyka wtedy żyje i nie jest tak mechaniczna jak w przypadku samej elektroniki.

Zanim osiągnęliście dzisiejszy poziom, status rozpoznawal-nej formacji, wydaliście sami parę epek, które można uznać za demo. Czy od 2004 do dziś, zmieniło się wasze podejście do grania, do muzyki itp.?

Zmieniło się nasze nastawienie do kompozycji zmieniło się. Eks-perymentujemy coraz bardziej z brudnym, transowym, w więk-szości ciężkim brzmieniem, które w połączeniu z charakte-rystycznym głosem Magdy stało się już wizytówką Hetane. Przede wszystkim jednak, chcemy robić utwory, które są pewnymi opo-wieściami. Teksty Magdy czasem prowokują, czasem zabierają nas gdzieś w dziwną podróż, mają w sobie dużo emocji i nigdy nie są to przypadkowe słowa.

Jak narodził się zespół Hetane i kto był inicjatorem?

Z Magdą znaliśmy się z innych, wcześniejszych, jakże niedoj-rzałych projektów muzycznych, he, he… oboje jakby od zawsze chcieliśmy tworzyć. Pochodzimy z niedużego muzycznie miasta, więc dość szybko się poznaliśmy. Ostatecznie postanowiliśmy zro-bić razem jakiś projekt, bo rozu-mieliśmy się muzycznie. Gdyby nie Piotr Kaczkowski, pewnie nie byłoby Hetane, gdyby nie jego Minimax, nie poznalibyśmy Je-lenia, gdyby nie przeprowadzka do Wrocławia nie byłoby Remi-ka i Maliny. A uwierz, że bardzo ciężko jest dobrać takich ludzi, którzy się muzycznie i towarzy-sko w życiu rozumieją. Czasem opadamy z sił, bo ten kraj nie jest przyjazny muzykom.… a potem dzieje się coś takiego, że ktoś nas zaprasza do jakiegoś projek-tu i na koncert przychodzi dużo ludzi. Ktoś szepnie dobre słowo w radiu i rośnie w nas siła. Jeste-śmy wdzięczni wielu osobom za to, gdzie jesteśmy teraz.

Waszym pierwszym, zauwa-żalnym osiągnięciem było znalezienie się razem ze zna-jomymi z HER na składance Minimax PL. Utwór „Ken-

Kei-Lai” wzbudził chyba zain-teresowanie? Powstał nawet teledysk robiony domowym sposobem.

To był nasz pierwszy utwór, do tego nagrany na karcie So-und Blaster. Był spontaniczny, uważaliśmy, że dość nowatorski i przede wszystkim była w nim masa emocji. Wysłaliśmy to Pio-trowi Kaczkowskiemu i spodo-bało się! Teledysk nakręcił Jeleń z Magdą, jego budżet wyniósł tyle, ile kosztują 2 bilety. Były one potrzebne, żeby pojechać i poży-czyć od kumpla kamerę. Potem trochę nieprzespanych nocy i wy-szedł nasz pierwszy klip.

Dalsze kroki w rozwoju to chy-ba udział Magdy w nagraniu płyty Agressivy 69, oraz wasz jeden numer na składance „Wyspiański Wyzwala”?

Tak, jeszcze ostatnio udział w nagraniu płyty „Gajcy” i kon-cert „Nowe Brzmienia Lecha Janerki”. Branie udziału w tych projektach to jak ćwiczenie na-szej wrażliwości i umiejętności komponowania. Ktoś narzuca ci temat, a ty musisz po swojemu go przedstawić tak, żeby nie za-mazać oryginalnej treści, ale też pokazać w tym siebie.

Jak w ogóle można określi wa-szą muzykę? Dla mnie osobi-ście to coś pomiędzy trip - ho-pem a rockiem industrialnym z dozą gotyckiego klimatu…

Od gotyku uciekamy jak naj-dalej! Myślę, że może to sko-jarzenie wzięło się z tego, że kiedyś zagraliśmy kilka koncer-tów z Anją, a ja zrobiłem remix dla Closterkellera. Poza tym, nie mamy nic wspólnego z tym gatunkiem. Gramy muzykę „po - hetaną”, brudną - jest w nas duch rocka. Uwielbiamy trans-owe podróże, zabawę elektroni-ką i ciężkim brzmieniem. Kapela, która się określa, ogranicza się w ten sposób. Np. taki utwór „Sirenmoon” - nie mam pojęcia jak go określić. To są opowieści. Kieruje nami spontaniczność. Wszystko co jest zgodne z nami samymi i z naszych duchem, może wydobyć się z gardła Mag-dy i z naszych instrumentów. To podniecające uczucie, kiedy nie wie się jaki będzie kolejny utwór. Na pewno „po-hetany” i na pew-no charakterystyczny dla nas.

Po pięciu latach ciężkiej pra-cy nareszcie doczekaliście się swojej oficjalnej, debiu-tanckiej płyty. Jak długo re-jestrowaliście ten materiał, chyba wszystko nagrywaliście w domu?

Cała płyta powstawała po-nad rok. Głównie ze względów finansowych, 90% materiału na-graliśmy w domu. Potem miksy

u Marcina Borsa, który ma spe-cyficzne podejście do dźwięku no i piękne analogowe „zabawki”.

Domyślam się, że niełatwo było znaleźć label, który chciałby pomóc. „2-47 Re-cords” dało wam szansę. Jak do tego doszło, że wydaliście się u nich?

Wiedzieliśmy, że duże wy-dawnictwa nie są dla nas, bo są jak wampiry, a my chcemy jesz-cze trochę pożyć i tworzyć po swojemu. Bodek z 2-47 zgodził się na współpracę, bo wspiera nowatorskie, alternatywne pro-jekty i spodobało mu się nasze brzmienie. Poza tym, rozumie-my się też jeśli chodzi o wspólne inspiracje muzyczne. Po prostu pasowaliśmy do tego labela!

Widzicie jakieś zmiany po wy-daniu płyty? Zainteresowanie mediów, może jakieś koncer-towe propozycje?

Wiesz co, chyba nigdy nie zrozumiem tego kraju. Nie wiem o co chodzi, wydaje mi się, że dziennikarze są leniwi, media przekupne, a kluby koncertowe pazerne. Są oczywiście dobrzy ludzie, którzy nas wspierają, ale to wyjątki. Wyobraź sobie, że mieliśmy nawet taką sytuację, że jakiś młody warszawski dzienni-karz, chciał się z nami sądzić za tekst, który sami napisaliśmy. On po prostu wymyślił temat i uwa-żał, że jego własnością są nasze słowa. Nie opublikował tego, więc postanowiliśmy sami swój tekst umieścić na stronie, wtedy za-częły się maile z pogróżkami…

Niedawno graliście w Węgo-rzewie na Eko Union Of Rock Festiwal. Jakie wrażenia? Na tym festiwalu 5 lat temu wy-promowała się Coma, może i was niebawem czekają po-dobne losy?

Zagraliśmy koncert o 2 w nocy, było zimno, zostali naj-wytrwalsi. Mieliśmy jednak su-per publiczność i nagłośnienie.

Odpoczęliśmy nad jeziorem i ogólnie była to piękna podróż.

Wrażenia jak najbardziej po-zytywne. Czas pokaże czy ten festiwal ma jeszcze faktycznie takie przebicie.

Widząc zdjęcia koncertowe myślę, że robicie niezłe show. Co osobiście wolicie, siedzieć w studio czy grać koncerty i mieć kontakt z publiką.

To trudne. Ja uwielbiam to i to. Nie można chyba porówny-wać. Koncert to święto, ekstaza muzyczna, radość, którą dajesz ludziom. To naprawdę piękne uczucie spełnienia.

A studio to eksperymenty - la-boratorium, w którym hodujemy, wyzwalamy i przetwarzamy swo-je pomysły, żeby potem eksplo-dowały na scenie i ludzie poczuli ten specyficzny rodzaj energii, do którego się potem tęskni, i który uzależnia.

Słyszałem, że macie od nie-dawna menadżera, co chcieli-byście, aby w pierwszej kolej-ności załatwiał, pewnie duże trasy koncertowe?

Koncerty, koncerty, koncerty. Musimy grać. Jednak dziś granie koncertów oznacza dokładanie pieniędzy, a nie zarabianie ich. Nie z powodu małej ilości osób, ale umów z klubami. Wydaje mi się, że muzyków w tych miej-scach traktuje się coraz bardziej jak dodatek do piwa i puszczanej z płyt muzyki…

Jakie są wasze dalsze plany jako muzyków zespołu Heta-ne? Czego wam życzyć?

Chyba tego, żeby nasza mu-zyka wciąż się rozprzestrzeniała i przyciągała więcej słuchaczy.

Obecnie zaczynamy kręcić klip z Grupą13 do utworu „Hard”. Mam nadzieję, że będzie to coś świeżego i prowokacyjnego. To dla nas spore przedsięwzięcie. Teledysk będzie można obejrzeć już pod koniec listopada!Rozmawiał Dawid Krąkowski

HETA

NE to

:M

AG

DA

OLE

Ś - w

okal

e, te

ksty

, fx

RA

D S

PAN

IER

- sy

ntez

ator

y, e

lek-

troni

ka, p

rogr

amow

anie

,

JELEŃ /ŁUKASZ POL / - gitary, cytra,

MALINA /JANUSZ MALINOWSKI - perkusja

REMIK KARPIENKO - bass

TATTOOFEST 73

Page 74: TF # 31, November 2009
Page 75: TF # 31, November 2009
Page 76: TF # 31, November 2009

Tym, którzy byli 13-14 czerwca 2009 na czwartej edycji Tattoofestu oddajemy w ręce fajną pamiątkę. Tym, którzy nie byli chcemy pokazać na jak wysokim poziomie jest obecnie polski tatuaż oraz przybliżyć środowisko tatuatorskie. Krakowska konwencja została oceniona przez jej uczestników jako jedna z najlepszych w Europie, a my Was zapewniamy, że to dopiero początek historii Tattoofestu!Obsada:Sid Siamese1, Andrzej „Lenu” Leńczuk, Valdi i Osa, Tofi, Pavel Angel, Jack Ribeiro, Fadi, Volker & Simone, Daveee, Ed Perdomo, Jeff & Kostek… i wielu innych.