28
DWUMIESI Ę CZNIK DLA CHORYCH ISSN 0867-7603 3(129)2010 czerwiec lipiec Rok XXII

Wstan 3(129)2010

Embed Size (px)

DESCRIPTION

dwumiesięcznik dla chorych

Citation preview

DWUMIESIĘCZNIK DLA CHORYCH

ISSN 0867-7603

3(129)2010czerwiec

lipiecRok XXII

bł. Matka Teresa z Kalkuty

Eucharystia znaczy tyle co miłość, która rozumie.

Fot.

br. H

. Maj

ka C

SS

p

3

Wydawca: Wyższe Seminarium Misyjne Zgromadzenia Księży Najśw. Serca Jezusowego (Księża Sercanie), 32-422 Stad ni ki 81, tel.: (12) – 271 15 24, fax (12) – 271 15 45, e-mail: [email protected] Re dak cja: ks. Robert Ptak SCJ (red. nacz.), ks. Kazimierz Sławiński SCJ oraz klerycy: G. Siedlarz, M. Wójcik; Współ pracownicy:Z. Dy wic ki, W. Jamróz, A. Jędrzejowska, J. Lasota, J. Le śniak, K. Suwiczak, Z. Szczę sna, M. Wnęk, T. Wrona, Z. Za-remba; Kol por taż: kl. J. Kopystyński, kl. A. Makara; Skład i ła ma nie: Wy daw nic two Księ ży Ser ca nów DEHON; Druk: EURODRUK-Kraków Sp. z o.o. Nakład: 7 200 egz.Redakcja zastrzega sobie prawo zmiany tytułów i skracania nad sy ła nych materiałów. Fotografi e bez podpisów są tyl ko przykładowymi ilustracjami i nie przedstawiają osób, o których mowa w artykule.Za zezwoleniem władzy kościelnej.

UZDROWIENIA SĄ PRZESŁANIEM NADZIEI I ZBAWIENIA Benedykt XVI ............................................ 4

SERCE JEZUSA AŻ DO ŚMIERCI POSŁUSZNEks. Leszek Poleszak SCJ ............................... 6

„LUDZKIE CIERPIENIE OCALA ŚWIAT”

ks. Jan Sypko SCJ ...................................... 8

CHWAŁA SERCU BOŻEMU Roma Ilnicka-Miduchowa ......................... 10

CZĘSTE NAWRÓCENIA NA ŁOŻU SZPITALNYMTeresa Nowak ................................................. 11

MODLITWA DO NAJŚWIĘTSZEGO SERCA JEZUSOWEGO ZA KAPŁANÓW ......................................... 13

S£OWA OCZEKIWANE ......................... 14

CIERPIENIA TRZEBA DOTKNĄĆ…

ks. Lucjan Szczepaniak SCJ ....................... 16

BYŁEM CHORY I ODWIEDZIŁEŚ MNIE

ks. Rinaldo Paganelli SCJ .......................... 19

UKRAINA

s. Stefania Zbyszewska CSFF .................... 22

WÓZEK ZAMIENIAM W OŁTARZ

o. Stanisław Olesiak SVD .......................... 24

3(129)20103(129)2010

Fot. br. A. Gancarczyk SCJ

W naszych kościołach i przy figurach Serca Jezuso-wego rozbrzmiewa w czerwcu litania, w której rozwa-żamy niezgłębione tajemnice miłości Boga objawionej nam w Jezusie Chrystusie. Jego Serce jest znakiem, że w samej istocie Boga znajduje się niewyczerpane źró-dło życia, dobroci, świętości, miłosierdzia… Te skarby,ukryte w Jego wnętrzu, stały się dla nas dostępne przez Syna Bożego, który dla nas i dla naszego zba-wienia stał się człowiekiem. Serce Zbawiciela otwarte na krzyżu włócznią żołnierza jest dla nas najlepszym tego dowodem.

Przekazując Wam obecny numer Wstań, pragnie -my zachęcić do wsłuchania się w głos papieża Bene-dykta XVI. Jego słowa pozwalają nabrać otuchy w trud -nych doświadczeniach cierpienia, choroby i opusz-czenia. Nie jest bowiem łatwo przyjąć to, co boli i być cierpliwym i pogodnym w tym, co trudne, a nieraz niezrozumiałe w naszym życiu. Życiorysy świętych mówią nam, że również i oni doświadczali cierpienia i osamotnienia. Ale są też i dowodem na to, że nawet bardzo prozaiczne sprawy, przyjęte z wiarą, pomagają wzrastać w świętości.

W trudnych chwilach związanych z pobytem w szpitalu pomagają nam księża kapelani. Ich rola jest niezastąpiona, szczególnie, gdy chodzi o ostatnie chwile czyjegoś życia. Wdzięczni za ich posługę, mo-dlimy się o nowych szafarzy świętych sakramentów – zwłaszcza Eucharystii, pokuty oraz namaszczenia chorych.

Cieszymy się, że w tym roku mamy nowych sied-miu księży i dwóch diakonów wyświęconych w Stad-nikach. Polecamy ich Waszej modlitewnej opiece! W imieniu naszego Seminarium pragnę zapewnić o modlitwie w Waszych intencjach oraz podziękować za wszelkie dowody życzliwości i duchowego wspar-cia z Waszej strony!

4

Rozważanie przed modlitwą „Anioł Pański” 8 lutego 2009 r.

Uzdrowienia

są przesłaniem

nadziei i zbawienia

Drodzy bracia i siostry!Dzisiejsza Ewangelia (por. Mk 1,29-39) (…)

ukazuje Jezusa, który po wyjściu z synagogi w Kafarnaum, gdzie nauczał w szabat, uzdrawia wielu chorych, poczynając od teściowej Szymo-na. Gdy przyszedł do jej domu i zobaczył, że leży w łóżku w gorączce, natychmiast wziął ją za rękę, uzdrowił i pomógł jej wstać. Po zachodzie słońca uzdrowił wiele osób dotkniętych różny-mi chorobami. Uzdrawianie chorych stanowiło pokaźną część publicznej działalności Chrystusa i nadal skłania nas do refleksji nad sensem i war-tością choroby w każdej sytuacji, w jakiej może się znaleźć istota ludzka. (…)

Chociaż choroba na-leży do doświadczeń człowieka, nie po-trafimy się do niej przyzwyczaić, nie tylko dlatego, że niekiedy bywa bar-dzo uciążliwa i po-ważna, lecz głównie dlatego, że jesteśmy stworzeni do życia, do pełni życia. Nasz «we-wnętrzny instynkt» słusznie skłania nas do po-

strzegania Boga jako pełni życia, a wręcz jako wiecznego i do-skonałego Życia. Kiedy dotyka nas cierpienie, a nasze modlitwy zdają się nie odnosić skutku, budzą się w nas wątpliwości i z lękiem zapytujemy: jaka jest wola Boża? I na to właśnie pytanie znajdujemy odpowiedź w Ewangelii . Na przyk ład w dzisiejszym fragmencie czy-tamy, że Jezus „uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi choro-bami i wiele złych duchów wy-rzucił” (Mk 1,34); w innym miej-scu, w Ewangelii św. Mateusza, napisane jest, że „obchodził Jezus całą Galileę, nauczając w tamtejszych synagogach, gło-sząc Ewangelię o królestwie

ba na-czeń po-ej iee

ar-po-wnie śmy życia, Nasz «we-

Fot.

ks. Z

. Hub

er S

CJ

Fot.

ks. Z

. Hub

er S

CJ

3(129)20103(129)2010

5

i lecząc wszelkie choroby i wszelkie słabo-ści wśród ludu” (4,23). Jezus nie zostawia wątpliwości: Bóg – którego oblicze On sam nam objawił – jest Bogiem życia, który nas wyzwala z wszelkiego zła. Znakami tej Jego potęgi miłości są dokonywane przez Niego uzdrowienia: pokazuje w ten sposób, że Królestwo Boże jest blisko, przywracając mężczyznom i kobietom ich integralność duchowo-cielesną. Mówię, że owe uzdro-wienia są znakami: ich sens nie wyczer-puje się w samym fakcie, lecz kierują one ku przesłaniu Chrystusa, prowadzą nas do Boga i pozwalają zrozumieć, że prawdziwą i najpoważniejszą chorobą człowieka jest nieobecność Boga, źródła prawdy i miłości. I tylko pojednanie z Bogiem może nam dać prawdziwe uzdrowienie, prawdziwe życie, bo życie bez miłości i bez prawdy nie byłoby życiem. Królestwo Boże to właśnie obecność prawdy i miłości, i tym jest uzdrowienie w głębi naszego jestestwa. Rozumiemy za-tem, dlaczego Jego nauczaniu towarzyszą zawsze uzdrowienia: tworzą one jedno prze-słanie nadziei i zbawienia.

Za sprawą Ducha Świętego dzieło Jezusa trwa w misji Kościoła. Za pośrednictwem sakramentów Chrystus daje udział w swoim życiu rzeszom braci i sióstr, a licznych cho-rych uzdrawia i pociesza poprzez rozmaite dzieła opieki zdrowotnej, które wspólnoty chrześcijańskie wspierają z braterską mi-łością, ukazując prawdziwe oblicze Boga, Jego miłość. To prawda, jakże liczni chrze-ścijanie – kapłani, zakonnicy i świeccy – we wszystkich częściach świata użyczali i dalej użyczają swoich rąk, oczu i serc Chrystusowi, prawdziwemu lekarzowi ciał i dusz! Módlmy się za wszystkich chorych, zwłaszcza tych w najpoważniejszym stanie, którzy w żaden sposób nie mogą sami o siebie zadbać i są całkowicie zdani na opiekę innych: oby każ-dy z nich mógł w troskliwości osób, które się nimi zajmują, doświadczyć potęgi miłości Boga i bogactwa Jego zbawczej łaski. Maryjo, Uzdrowienie Chorych, módl się za nami!

Fot.

ks. A

. Poh

l SC

J

6

W

Fot.

ks. S

. Bys

iek

SC

J

Liście św. Pawła Apostoła do Fili-pian znajduje się hymn chrystolo-giczny mówiący

o pokorze Syna Bożego, która stała się przyczyną Jego wynie-sienia i proklamacji jako Pana i Boga. Pierwsza część tego hymnu ukazuje Jezusa jako słu-gę: „Chrystus Jezus ogołocił sa-mego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym prze-jawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej” (Flp 2,7-8). Fragment tego tekstu stał się jednym z wezwań Litanii do Najświętszego Serca Jezu-sowego, w której modlimy się: „Serce Jezusa, aż do śmierci po-słuszne, zmiłuj się nad nami”.

Słowa św. Pawła kierują nasz wzrok na kilka istotnych

Serce Jezusaaż do śmierci

elementów posłannictwa Jezu-sa: na przyjęcie ludzkiej natury, Jego posłuszeństwo Ojcu, przy-jęcie cierpienia i śmierci oraz postawę służby. Jednorodzony Syn Boży, poprzez fakt Wcie-lenia przyjmuje ludzką naturę i staje się człowiekiem, aby dokonać dzieła Odkupienia. Wcielenie jest Jego odpowie-dzią miłości na pragnienie Ojca niebieskiego dotyczące zbawie-nia wszystkich ludzi. W sposób obrazowy wyraża to jeden z psalmów: „Nie chciałeś ofiary krwawej ani płodów ziemi, lecz otwarłeś mi uszy; całopalenia i ofiary za grzech nie żądałeś. Wtedy powiedziałem: «Oto przychodzę; w zwoju księgi o mnie napisano: Jest moją ra-dością, mój Boże, czynić Twoją wolę, a Prawo Twoje mieszka w moim wnętrzu»” (Ps 40,7-9).

Wcielenie Syna Bożego jest również wyrazem Jego

uniżenia. Będąc Bogiem, Jezus zniża się do po-ziomu człowieka i przyjmuje po-stawę bezintere-sownej s łużby. A wszystko po to, by człowiek mógł na nowo odzy-skać swoją jed-ność ze Stwórcą, który pragnie dla

niego prawdziwego szczęścia i jak miłosierny ojciec z ewan-gelicznej przypowieści z tęsk-notą wypatruje upragnionego powrotu swojego dziecka.

Bezinteresowna i pełna mi-łości postawa Syna Bożego jeszcze bardziej ukazuje swój wymiar służebny w woli przy-jęcia cierpienia, które prowadzi Go aż do śmierci. Bóg, w któ-rym nie ma idei zła, jest świa-domy tego, jakie spustoszenie w relacji człowieka do Boga powoduje grzech. Tutaj znaj-duje się prawdziwa przyczyna cierpienia i niesprawiedliwości, która spada na Jezusa – niewin-nego Bożego Baranka, który gładzi grzechy świata. Jezus nie koncentruje się jednak na samym cierpieniu. Podejmując je, kieruje się przede wszyst-kim pragnieniem miłości, która określa i naznacza każdy Jego czyn, każdą myśl, każde dzia-łanie. Ta miłość swoje wypeł-nienie odnajduje ostatecznie w Jego śmierci na drzewie krzyża: „Jezus świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo, rzekł: «Pragnę»” (J 19,28). W tym sło-wie „Pragnę” zawiera się całe Jego pragnienie miłości, którą z jednej strony chce dalej oka-zywać Ojcu i swoim przybranym siostrom i braciom, a z drugiej strony, którą pragnie otrzymy-

posłuszne

7

3(129)20103(129)2010

wać także od ludzi, których do końca umiłował.

Serce Jezusa posłuszne aż do śmierci. Czego nas uczy to litanijne wezwanie? Uczy nas przede wszystkim dojrza-łej miłości, która wyraża się

w bezinteresow-nym oddaniu

pomimo tego, że cierpienie zmusza często do krzyku z po-wodu doświadczanego bólu. Przyjęcie z miłością tego, co jest trudne, pozwala uniknąć pokusy rozpaczy i zniecierpli-wienia. Pozwala także dostrzec w samym centrum cierpie-nia miłosną dłoń Boga, który

jest zawsze z nami, a w tych najtrud-niejszych momen-

tach sam w nas cier-pi i podtrzymuje nasze zmęczone ciało. Posłuszeństwo Jezusa jest

praktycznym wymiarem Jego miłości do Ojca i do ludzi. Po-szukując woli Ojca, pragnie On pełnić ją z wielkim oddaniem, bo wie, że w niej zawarta jest miłość Boga. Czynienie woli Bożej oznacza więc zgodze-nie się na miłość, przyjęcie jej i włączenie się w dzieło jej rozkrzewiania. Nie chodzi tu jedynie o sam akt moralny, ale o motyw działania, który otwiera przed człowiekiem perspektywę znacznie szerszą. Dzięki tej miłości, nie zamyka się on w klatce egoizmu, szu-kając jedynie tego, co dobre dla niego samego, ale zaczyna do-strzegać innych, swoje siostry i swoich braci w Chrystusie. Nawet cierpienie nie jest w sta-nie zatrzymać w nim pragnienia dawania siebie innym. Poprzez ofiarowanie tego cierpienia za innych, człowiek w misteryj-ny sposób jednoczy swój ból z cierpieniami Syna Bożego, które przyniosły światu zba-wienie. Każdy czyn spełniany z miłości, w czystej intencji pełnienia woli Bożej, nabiera szczególnej wartości, która nawet najbardziej prozaiczne czyny przemienia w czyste per-ły miłości ku Bogu i ludziom. Przykładów takiego bezintere-

sownego oddania się innym, nawet w przeżywanym w ukry-ciu cierpieniu, mamy przecież bardzo wiele.

Może się wydawać niekie-dy, że pisanie i mówienie o cierpieniu w świecie, gdzie liczy się kariera, pieniądze, kult zdrowego i pięknego ciała, jest wielkim nieporozumieniem. Okazuje się jednak, że właśnie cierpienie odkrywa w człowie-ku piękno jego człowieczeń-stwa i wydobywa prawdziwe pokłady jego miłości, która rozlewa się na innych, wyraża-jąc w ten sposób jego oddanie i ufność Bogu. Warto więc mó-wić i pisać o cierpieniu, które – chociaż jest rzeczywistością bardzo trudną i bolesną – przy-bliża nas jednak do Boga, który nie wahał się doświadczyć cier-pienia w swoim umiłowanym Synu. Warto również, wpatrując się w Serce Jezusa Chrystusa – doskonały obraz miłości Stwór-cy do człowieka – z pokorą prosić Boga o coraz lepsze przeżywanie cierpienia oraz o łaskę zjednoczenia z Jezusem. Jedynie z tego źródła miłości można bowiem zaczerpnąć siły, która ugruntowuje naszą słabą miłość i pokrzepia nadwątloną nadzieję.

ks. Leszek Poleszak SCJ (Warszawa)

się Bogu, pomimo przeciwno-ści, które często przygniatają naszą słabą naturę. Spoglądając na Jezusa, który będąc Synem Najwyższego także borykał się z cierpieniem i ofiarował je za nas, mamy uczyć się, w jaki sposób przyjmować cierpienie, by nie zwątpić w miłość Stwór-cy. Syn Boży uczy nas również cierpliwości, która wyraża się w niełatwej sztuce milczenia,

Fot.

ks. Z

. Hub

er S

CJ

Fot.

ks. Z

. Hub

er S

CJ

P

8

rzed dwoma laty (w 2008 roku) w Kościele kato-lickim obchodzone było 150-lecie objawień Mat-ki Bożej Niepokalanej

w Lourdes. Natomiast w 2009 roku w Lourdes obchodzony był Rok św. Bernadetty Soubi-rous z racji 130. rocznicy jej śmierci.

W dniu 7 stycznia 1844 roku w Lourdes we Francji urodziła się Maria Bernadetta, której rodzicami byli Franciszek Sou-birous i Ludwika Castérot. Z powodu trudnych warunków materialnych rodziny musiała zamieszkać w przybranej ro-dzinie w Bartrés i zajmować się wypasaniem owiec. Bernadetta była świadkiem osiemnastu ob-jawień Matki Bożej Niepokala-nej w Grocie Massabielskiej, nad rzeką Gave, od 11 lutego do 16 lipca 1858 roku. W 1866 ro ku wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia i Wychowani aChrześcijańskiego w Nevers, gdzie zmarła 16 kwietnia 1879 roku. W 1925 roku odbyła się beatyfikacja, a w 1933 roku ka-nonizacja Bernadetty Soubirous.

Życie św. Bernadetty Sou-birous, która doznała łaski objawień Matki Bożej, było naznaczone trudnościami i róż-

„O Maryjo, o Matko cierpienia!

U stóp krzyża otrzymałaś tytuł Naszej Matki!

Jestem dzieckiem Twojego bólu, dzieckiem Kalwarii”.

św. Bernadetta

„LUDZKIE CIERPIENIEocala świat”

nego rodzaju cierpieniami. Być może było to zgodne z tym, copowiedziała jej Matka Boża pod -czas objawienia w dniu 18 lute-go 1858 roku: „Nie obiecuję ci szczęścia na tym świecie, lecz w innym”.

Przykrości i cierpienia, któ-re dotykały i towarzyszyły św. Bernadetcie przybierały róż-ne formy. Już w latach dziecię-cych doświadczała biedy w do -mu rodzinnym, dlatego musiała podjąć się pracy służebnej, któ-rą było wypasanie owiec. Na-stępnym przykrym doświadcze-niem była opinia nauczycielki i wychowawców o jej brakach

intelektualnych. Najbardziej za-bolało ją i upokorzyło zdanie: „Jesteś zbyt głupia. Nigdy nie będziesz mogła przystąpić do Pierwszej Komunii Świętej”.

Inną przyczyną cierpienia, tym razem fizycznego, była gruźlica, która od lat dziecię-cych aż do śmierci niszczyła ciało św. Bernadetty. Do tych cierpień dołączyły się następ-ne, kiedy to w czasie objawień Matki Bożej, z racji ich rozgłosu i przybywających licznych piel-grzymów, Bernadettę poddawa-no badaniom psychiatrycznym. Mimo, iż te wykazały, że jest zdrowa, próbowano zamknąć

Fot.

ks. L

. Pol

esza

k S

CJ

3(129)20103(129)2010

9

ją w zakładzie dla umysłowo chorych.

Po wstąpieniu w 1866 roku do Zgromadzenia Sióstr Miło-sierdzia i Wychowania Chrześ-cijańskiego w Nevers, rów-nież była wystawiona na wiele cier pień duchowych i fizycz-nych. W klasztorze głównymi jej zajęciami było: zmywanie naczyń, obieranie ziemniaków i jarzyn, a także sprzątanie – czyli najniższe posługi, które były do zrobienia we wspól-nocie zakonnej. Wiele cierpie-nia sprawiło jej wydarzenie z 1876 roku, kiedy to delegacja współsióstr z Nevers pojechała do Lourdes, aby wziąć udział w konsekracji bazyliki i koro-nacji statuy Matki Bożej Niepo-kalanej, ona, będąc wówczas chorą, pozostała w Nevers. Mo-dliła się i ofiarowała Bogu swoje cierpienia.

Z upływem czasu cierpienia duchowe i fizyczne stawały się coraz bardziej dokuczliwe. Gruźlica, od lat dziecięcych wyniszczała jej ciało, a guz w okolicy kolana był powodem cierpienia i utrudnienia w cho-dzeniu. Pomimo tych doświad-czeń św. Bernadetta w zapi-skach duchowych wiele razy wyrażała swoją uległość wobec woli Bożej. Pisała między inny-mi: „Chcę poświęcić wszystko i cierpieć, nie narzekając, bo mój Jezus nie pozwala mi się lękać czegokolwiek” (św. Ber-nadetta Soubirous, Notatnik). W innym miejscu napisze: „O współczujące Serce Jezusa, przyjmij każdą moją łzę, każdy krzyk mojego bólu jako błaga-nie za tych, którzy cierpią i za wszystkich, którzy płaczą; za wszystkich, którzy zapominają o Tobie” (tamże).

Również wiele razy w notat-kach i postanowieniach reko-

lekcyjnych pisała o sensie cier-pienia w swoim życiu. Napisała między innymi podczas rekolek-cji w 1874 roku: „Łaska, o którą mam prosić: pokora i wspania-łomyślność w cierpieniach, jakie przyjdzie mi znosić: fizycznych i moralnych” (tamże).

W czasie ostatnich miesię-cy swojego życia święta bar-dzo cierpiała fizycznie oraz doświadczała kuszenia przez szatana, które przezwyciężała modlitwą i jednoczeniem się z Matką Bożą Niepokalaną.

Umierając 16 kwietnia 1879 roku, św. Bernadetta miała 35 lat, a ostatnimi słowami, którepowtarzała, były: „Święta Mary-jo, Matko Boża! Święta Maryjo, Matko Boża! Módl się za mną… grzesznicą… grzesznicą”.

Cierpienia duchowe i fizycz-ne, które z poddawaniem się woli Bożej i pod opieką Matki Bożej przeżywała św. Berna-detta Soubirous, miały głębo-ki zbawczy sens. O wartości takiego cierpienia wiele razy mówił Sługa Boży Jan Paweł II w różnych dokumentach, z oka-zji odbywanych pielgrzymek i spotkań z ludźmi chorymi. Podobnie czyni Jego następca

Ojciec Święty Benedykt XVI, który między innymi z racji Światowego Dnia Chorego w 2008 roku pod-kreś l i ł , że: „Ludzkie cier-pienie ocala świat”.

N a j l e -piej ducho-wą syl wetkę św. Bernadet-ty i akceptację przez nią zbawczego sensu cierpienia wyraża jej testament. Oto jego treść:

„Za biedę, w jakiej żyli mama i tatuś, za to, że się nam nic nie udawało, za upadek młyna, za to, że musiałam pilnować dzie-ci, stróżować przy owcach, za ciągłe zmęczenie… dziękuję Ci, Jezu.

Za dni, w które przycho-dziłaś, Maryjo, i za te, w które nie przyszłaś, nie będę Ci się umiała odwdzięczyć, jak tylko w raju. Ale i za otrzymany po-liczek, za drwiny, za obelgi, za tych, co mnie mieli za pomylo-ną, za tych, co mnie posądzali o oszustwo, za tych, co mnie posądzali o robienie interesu… dziękuję Ci, Matko.

ego Dnia Chhorego oku pod-że: ier-ala

-ho-tkę

adet-ptacjęą zbawczego sensu

Fot.

ks. L

. Pol

esza

k S

CJ

10

Za ortografię, której nie umiałam nigdy, za to, że pa-mięci nigdy nie miałam, za moją ignorancję i za moją głupotę, dziękuję Ci.

Dziękuję Ci, ponieważ gdy -by było na ziemi dziecko o wię-kszej ignorancji i większej głu-pocie byłabyś je wybrała…

Za to, że moja mama umarła daleko, za ból, który odczułam, kiedy mój ojciec, zamiast uści-snąć swoją małą Bernadettę, nazwał mnie «siostro Mario Ber-nardo»… dziękuję Ci, Jezu.

Dziękuję Ci za to serce, któ-re mi dałeś, takie delikatne i wrażliwe, a które przepełniłeś goryczą…

Za to, że matka Józefa ob-wieściła, że się nie nadaję do

niczego, dziękuję… za sarka-zmy matki mistrzyni, jej głos twardy, jej niesprawiedliwości, jej ironię i za chleb upokorze-nia… dziękuję.

Dziękuję za to, że byłam uprzywilejowaną w wytykaniu mi wad, tak że inne siostry mówiły: «Jak to dobrze, że nie jestem Bernadettą».

Dziękuję za to, że byłam Bernadettą, której grożono wię-zieniem, ponie-waż widzia-łam Ciebie, Matko… tą Bernadettą tak nędzną i marną, że widząc ją , mówili sobie:

«To ma być Bernadetta, któ-rą ludzie oglądali jak rzadkie zwierzę?».

Za to ciało, które mi dałeś, godne politowania, gnijące…, za tę chorobę – piekącą jak ogień i dym, za moje spróch-niałe kości, za pocenie się i gorączkę, za tępe ostre bóle… dziękuję Ci, mój Boże.

I za tę duszę, którą mi da-łeś, za pustynię wewnętrznej oschłości – za Twoje noce i Twoje błyskawice, za Twoje

milczenie i Twe pioruny, za wszystko. Za Ciebie – i gdy byłeś obecny, i gdy Cię brakło… dziękuję Ci, Jezu!”.

ks. Jan Sypko SCJ(Kraków)

tąą, którejj grożono wię- ponie-

dzia-biie, tą tąą nąą żee ją ,

obbie:

łeś, zaoscchłoi TTwo

mmilzai gCiJez

Ile kropel deszczu opuszcza niebiosaIle płatków śniegu wiruje białegoIle liści ziół kwiatów poi srebrna rosa Tyle razy chwała dla Serca Bożego

Ile ziaren piasku w oceanach wodyIle gwiazd na niebie i pyłu świetlnegoIle dają plonów sady i ogrody Tyle razy chwała dla Serca Bożego

Ile lęku, trwogi, łez gorzkich wylanychIle wojen, krzywdy, upadków i złegoIle cierpień, bólu i ciosów zadanych Tyle razy chwała dla Serca Bożego

Ile spotkań, zapału, entuzjazmu, radościIle ciszy, pokoju i czynu dobregoIle wiary, nadziei, bezgranicznej miłości Tyle razy chwała dla Serca Bożego

Roma Ilnicka-Miduchowa(Kraków)

CChwałahwała SSercuercu BBożemuożemu

Fot.

br. A

. Gan

car c

zyk

SC

JFo

t. br

. A. G

an ca

r czy

k S

CJ

11

3(129)20103(129)2010

a początku swej posłu-gi kapelańskiej w szpi-talu w Zdunowie od-wiedziłem młodą chorą, która znalazła się tutaj

po ciężkim upadku z balko-nu – opowiada ks. Franciszek Warniewski SDB. – Delikatnie zapytałem ją, czy zechce sko-rzystać z mojej posługi sakra-mentalnej. Beata odpowie-działa, że nie może przystąpić do spowiedzi św., bo żyje już cztery lata w konkubina-cie. Ma tylko kontrakt cywilny i z Karolem mają dwoje dzieci. Ale bardzo by chciała zawrzeć sakramentalne małżeństwo, bo zarówno ona, jak i Ka-rol są stanu wolnego. Wobec niepewnego zdrowia chciała uregulować swoje ziemskie sprawy przed Bogiem i ludźmi. W ciągu tygodnia przygotowa-łem całą dokumentację niezbęd-ną do udzielenia sakramentu małżeństwa. Do tej kościelnej uroczystości wszystko, co było potrzebne, zrobił także Karol. Na Mszy św. w pierwszą nie-dzielę Adwentu na oddziale or-topedii odbyła się wzruszająca ceremonia zaślubin leżącej Be-aty z ojcem jej dzieci Karolem z udziałem świadków, zapro-szonej rodziny, gości, a nawet szpitalnych chorych. Wszyst-kich napełniła wielka radość, gdy Beata i Karol związani stułą składali sobie przysięgę małżeńską. Beata wzmocnio-

Częste nawróceniaCzęste nawrócenia

na sakramentalnie wyzdrowiała, opu-ściła szpital i nawet potem przyjechała z tortem i bukietem kwiatów do naszego domu salezjańskie -go podziękować mi za pomoc w uzy-skaniu sakramentu małżeństwa.

Takie przykłady nawróceń na łożu cierpienia bardzo bu-dują nie tylko same-go duszpasterza ludzi chorych, ale również personel szpitalny i współcierpiących.

Szpital Specjalis-tyczny im. prof. Alfre -da Sokołowskiego w Szczecinie Zdunowie od kilkudziesięciu lat jest pod duszpasterską opieką księży salezjanów. Od siedmiu lat codziennie do prawie czte-rystu pacjentów leczonych tutaj w chorobach układu oddechowego, wewnętrznego i kostno-stawowego spieszy do-świadczony kapłan Franciszek Warniewski. Dojeżdża swoim autem z miejscowej plebanii, aby dopołudniową porą odwie-dzić chorych, a potrzebujących mocy Chrystusowej wzmocnić sakramentami.

– Cierpiący – jakże często znajdując się przed zabiegiem operacyjnym – wzywają mnie,

bym pomógł im uporządko-wać swoje życie duchowe – wyjaśnia kapelan szpitala. – Nierzadko są to spowiedzi po kilkunastoletniej, a nawet kilku-dziesięcioletniej przerwie, za-kończone przyjęciem Komunii świętej. One napawają nadzieją, że człowiek ma świadomość ni-cości życia doczesnego wobec spotkania z Bogiem – celem naszego pielgrzymowania.

Ksiądz jest ucieszony tym, że w duszpasterstwie szpitalnym spieszą mu z pomocą niezwy-kle życzliwi lekarze i pielę-gniarki, którzy podpowiadają, kto z chorych takiej duchowej pomocy potrzebuje. Zdarza się

Nna łożu szpitalnymna łożu szpitalnym

Fot.

br. H

. Maj

ka C

SS

p

12

też, że ksiądz wzywany jest w nocy do ciężko chorego (np. z wypadku samochodo-wego lub innego), by go sa-kramentalnie przygotować na spotkanie z Dawcą Życia. Nie-raz bywa tak, że chory po ser-decznej rozmowie z rodziną, a nawet pielęgniarkami, prosi kapelana o sakramentalne spo-tkanie.

Wówczas salezjański ducho-wny szybko ubiera się i w cią -gu kilku minut pojawia się przy łożu szpitalnym, by wes-przeć go uzdrawiającymi sakra-mentami.

– W sobotę byłem u pewnej pani profesor, znanej w świecie nauki, na życzenie jej rodzi-ny, by jej udzielić sakramentu chorych, wysłuchać spowiedzi i udzielić Eucharystii – opowia-da ks. Warniewski. – Duchowo została wzmocniona, a nawet

bardzo ożywiona. Następne-go dnia, odwiedzając chorych w tej samej Klinice Pulmono-logicznej, zauważyłem puste łóżko zajmowane przez tę panią naukowiec. Zapytałem pielęgniarki, która oznajmiła mi, że w dwie godziny po mojej posłudze zmarła. Mia-łem kapłańską satysfakcję, że za życia zdążyła pojednać się

z Bogiem i ludźmi, odchodząc w spokoju do wieczności.

W szpitalu od pięciu lat jest marmurowo-granitowa kaplica (przedtem Msze św. dla chorych i służby zdrowia były celebrowane w kinie sa-natoryjnym), gdzie dwa razy w tygodniu (niedziela, wtorek) sprawowana jest Eucharystia.

W przyległej zakrystii jest miejsce na sakrament pojed na -nia. Najważniejsze, że w ta ber -nakulum jest zawsze Najświęt-szy Sakrament, uzdrawia jący tych, którzy wierzą w Chrystu-sa, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych.

Dla kapelana szpitalnego, nawet o 46-letnim sta-żu kapłańskim, każdy dzień przynosi nowe doświadczenia, czy-niąc tę posługę tak bardzo potrzebną . Ksiądz wzrusza się, gdy mówi o cichym cierpieniu Zofii, która przez trzy miesiące le-żała, przechodząc kil-ka operacji, na nic i na nikogo się nie skarżąc. Umacniała ją codzien-na Komunia święta. A na kapelańskie py-tanie, skąd u niej tyle siły w pokonywaniu bólów, pogodnie od-powiadała: A bo Ojciec Święty Jan Paweł II tak bardzo cierpiał

i nigdy nie narzekał! Jakie to niezwykłe świadectwo utożsa-miania się chorych z ogromny-mi cierpieniami Sługi Bożego.

Kapelan niczym lekarz dusz spieszył z dobrym słowem i sakramentami kilkunastu ofia-rom wypadku autokarowego w Grenoble (Francja) przed dwoma laty, gdy poranionych pielgrzymów przywieziono do szpitala w Zdunowie.

Tutaj niósł radość w cierpie-niu misjonarkom Matki Teresy z Kalkuty, gdy dotknęła ich choroba.

Nigdy nie wiadomo, z kim spotka się ks. Franciszek i jakchory zareaguje na samą obec-ność kapelana, będącego w szpi-talu szczególnym pomostem między nękanym rozmaitymi bólami fizycznymi i duchowy-mi a Bogiem.

Jest to wyjątkowa misja w Kościele, bo od osobowości kapelana i jego daru rozmawia-nia nierzadko zależy szczęście wieczne hospitalizowanych. On najlepiej zna dramat chorych,

bardzgo dnww tejlologicłłóżppappimmmmłeemzza

z Bow w sp

W jest kaplidla cbyły natorw tygspraw

W miejsnia. Nnakulszy Stych

Fot. k

l. E. S

inkev

ich S

CJ

Fot.

br. H

. Maj

ka C

SS

p

13

3(129)20103(129)2010

Fot.

ks. Z

. Płu

ska

SC

J

którzy stają przed niewiadomą, czy powrócą do pełni sił, czy może będzie im dane przejść bramą śmierci do Życia, które się nie kończy.

– Dobrze jest, by udający się do szpitala na leczenie sa-kramentalnie przygotował się w swojej parafii – stwierdza ks. Warniewski – A jeśli nie zdąży, by przynajmniej miał kartkę, że jest ochrzczony i może korzystać z sakramen-tów, z posługi kapelana. Ksiądz nikogo w szpitalu na siłę nie nawraca, ale jego obecność w miejscu, gdzie ważą się losy ludzkiego życia, jest tylko przypomnieniem, że dopóki człowiek żyje, to jeszcze ma czas załatwić swoje sprawy z Bogiem i ludźmi.

Ksiądz Franciszek, który z posłuszeństwa dla swoich przełożonych został kapelanem szpitalnym, spogląda na zega-rek. Musi kończyć rozmowę, bo jedzie do swoich „szpital-nych parafian”, aby odprawić im Najświętszą Ofiarę.

Kapelan ze Zdunowa, wy-wodzący się z przemyskiej, wielodzietnej, biednej rodziny dobrze wie, czym jest cierpie-nie, dlatego tak bardzo utożsa-mia się z ciągle zmieniającymi się chorymi w szpitalu. Kocha ich za to, że oni też w nieraz bardzo ciężkich stanach przed i pooperacyjnych mają dla niego przynajmniej życzliwy uśmiech. Jego przejście w li-turgicznym stroju po salach szpitalnych ma też im przy-pominać, że życie ludzkie jest tylko mającą kres pielgrzymką. Stąd idziemy do krainy wiecz-nego szczęścia, aby móc stale świętować z Bogiem Ojcem.

Teresa Nowak

(Szczecin)

O Jezu, Wieczny Kapłanie,Zachowaj Twoich kapłanów

W prawdziwej przystani Twego Najświętszego Serca,

Gdzie nikt nie odważy się ich dosięgnąć.

Chroń od plam ich ręce konsekrowane,Które codziennie dotykają

Twoje Święte Ciało.

Zachowaj w czystości ich usta zabarwione Twoją drogą Krwią.

Niech Twoja święta miłość ich obejmieI chroni ich od ludzkich

niebezpieczeństw.

Błogosław ich pracę,Uczyń ją żyzną i bogatą w owoce

I spraw, by wszyscy, którym posługiwali środkami zbawienia,

byli ich radościąI pocieszeniem tu na ziemi,

I wieczną koroną szczęśliwości w niebie.

Amen.

Sługa Boży bp Raffaele Dimiccoli

Z języka włoskiego tłumaczył ks. Józef Golonka SCJ

MODLIT WAMODLIT WA do Najświętszego Serca Jezusowego ZA KA PŁA NÓWZA KA PŁA NÓW

Fot.

ks. Z

. Hub

er S

CJ

14

Z głębi serca megodo Ciebie wołammój Panieczy serce mojejest winneodpowiedz na mojewołaniewszak widziszże w myślach się miotamod Ciebie do Ciebiemój Paniepomiędzy zaśdeszcz burzasłotapragnienie nadziejawszak liczy się tylko Twa wolawięc badaj mnieniech tron Twój staniepomiędzy mną a mnąpomiędzy sercema serca wołaniempomiędzy złudą a prawdąpomiędzy krzykiemnie zwlekajprzyjdź szybkotwój wczoraji dzisiaj

Marian Błaszczok(Wodzisław Śląski)

***Trzeba czekać do śwituaż dzwony się rozdzwoniąaż pęki światła strzeląnad przeźroczystą toniąJak ptaki głodne pieśnitylko wyrwane z klatekzawieszone w przestrzeniachpotrafią czas swój zmienićtak my nad tą przepaścią nieznaną choć wiadomąmilczymy tym milczeniemgdzie myśli myśli goniągdzie serca graniem grająskargą i lękiem światagdzie nasza zwykła dusza w nieznane nieba wzlataMy szare cienie z nizinliczymy nasze chwile – te trudne do złowieniaprzeźroczyste motyle –

Wojciech Próchniewicz

MiłośćJak pełnia lata, jak śpiew ptaków

– Co ona robi, że jest taka piękna?Kto potrafi nasycić życie jej barwą,

ocalić jej kolor i podawać innym?

Małgorzata Wnęk(Frysztak)

Fot.

ks. A

. Poh

l SC

J

15

3(129)20103(129)2010

***kto nie kocha Boga

chciałby Mu dorównaćbyć zawsze zaborczym

ani matce ufaći aniołów oczekiwać

w zmartwychwstanie wierzyćkażdy grosik wkładać w konto

by ze światem świat zderzyćleżeć na łące zielonej

pod lipą czy jaworemchciałbym wszystko wiedzieć

mieć Boga w złą pogodę!

Regina Burejza(Kaniów)

Wzniesione ręce i serceGorliwość w kapłańskiej służbie,gorliwość w modlitwie,wysoko błagalnie wzniesione ręce,wyrywające się do Boga czyjeś serce – to bardzo, bardzo wzruszające.

Tak z Bogiem rozmawiać,z taka miłością,z taką żarliwościąserce do Boga wznosić? – Tylko święci potrafią tak prosić,tak Pana Boga wielbić,tak gorąco się modlić.

Och! Jaka głęboka wiaramusi być w tym kapłanie!Określić jej wielkość, siłę,żadna ludzka miaranie jest w stanie.

To Sercejest ukształtowanena wzór Najświętszego mocą Ducha Świętego.Ono Bogiem jest przepełnionei dlatego – już dziś – może być „świętym” nazwane.

Stanisława Kosmala(Tarnobrzeg)

Tęczowa KrólowaTęczowa Królowo

uroku Twego obliczanie wyczaruje ręka

ziemskiego ogrodnika

Tęczowa Królowoblasku Twych oczu

nie opisze pióro człowieczej istoty

Tęczowa Królowowszystkie cuda świata

gasną i milczą,widząc Twą postać

Tęczowa Królowospójrz na ziemię

ona śpiewa i tańczytylko dla Ciebie

Iwona Anna Wyka(Szczawnica)

16

W

Cierpienia

trzeba dotknąć…

1990 roku zachęciłem przełożonego seminarium, aby klerycy podjęli nie-odpłatną pracę wakacyjną jako salowi w Polsko-Amerykańskim Instytucie Pediatrii w Krakowie. Praca ta była

wykonywana przez Sercanów do 1997 r., którzy później jednak z niej stopniowo rezygnowali. Następnie została podjęta przez alumnów Wyż-szego Seminarium Duchownego Archidiecezji Krakowskiej i kontynuowana jest do dzisiaj.

Powszechne jest twierdzenie, że nie moż-na zostać dobrym człowiekiem, zakonnikiem i kapłanem, żyjąc w cieplarnianych warunkach seminarium, w pewnym oddaleniu od ziemskich problemów. Co prawda i w seminarium zawsze jest jakiś chory, czy też starszy ksiądz, ale to jego cierpienie ma rysy łagodne i szlachetne. Nie obezwładnia ono najbliższych z powodu kłopo-tów materialnych, lokalowych, czy też konflik-tów w rodzinie. Nikt z domowników wspólnoty zakonnej nie upada pod jego ciężarem, bowiem pełnione są dyżury przy chorym. Opiekujący

Fot.

br. H

. Maj

ka C

SS

p

Fot. d

k. K.

Szla

chetk

a SCJ

się cierpiącym ma czas na nocny wypoczynek, naukę i rekreację… Niestety, tego komfortu opieki nie ma w wielu rodzinach, gdzie jest cięż-ko chory lub niepełnosprawny. W szpitalu jest wprawdzie całodobowa opieka ze strony perso-nelu medycznego, ale nie zwalnia ona najbliż-szych z bycia ze swoim chorym i zapewnienia mu koniecznych środków materialnych. Przeby-wanie chorego w szpitalu komplikuje również życie całej rodziny, której rytm jest dostosowany do potrzeb cierpiącego.

Młodzi mężczyźni, rówieśnicy kleryków, za-zwyczaj posiadają już rodziny i muszą zmagać się z trudnościami życiowymi, pośród których jedną z najpoważniejszych jest choroba dziecka i jego śmierć. Zatem okazjo-nalne tylko odwiedzanie szpitala, czy też chorego w domu, praca przy re-dakcji czasopisma dla chorych, troska o współbrata-kleryka pozostającego w pokoju z powodu przeziębienia, są oderwane od rzeczywistości. Nie uka-zują bowiem prawdziwego oblicza cier-pienia ukrywanego przed czcigodnym gościem. A przecież ten młody człowiek wkrótce będzie „specjalistą” od duszy. Do młodego kapłana będą zwracać się ludzie, ufając, że rozwiąże ich problemy. I tu pojawia się zasadnicza trudność: Jak bowiem ma udzielać on porad, gdy nie posiada praktycznie żadnego doświadcze-nia, poza tym wyniesionym z domu, o ile byli w nim obłożnie chorzy.

Cierpiący nie potrzebuje deklamacji re-gułek wyuczonych na pamięć w seminarium. Jedno spotkanie z chorym, a nawet gdyby ich było kilka, niczego nie rozwiążą. Cierpiący po-trzebuje stałej obecności i pomocy ze strony duchownego. Unikania tej posługi nie mogą usprawiedliwić inne ważne obowiązki, takie

17

3(129)20103(129)2010

tykanci nie mogą też paradoksalnie zdobyć do-świadczenia z powodu zbyt dużej życzliwości personelu medycznego. W skrajnych bowiem przypadkach są osłaniani przez pracowników służby zdrowia od zajęć fizycznych. Innym nie-bezpieczeństwem jest to, że alumni, pracując w szpitalu, nie potrafią wyzbyć się postawy ludzi „namaszczonych” do większych spraw. Rodzi to zawsze pewne problemy psychologiczne i dusz-pasterskie, spowodowane m.in. podejmowaniem się przez nich poważnych duchowych rozmów, jakoby byli już kapłanami, a nawet nieuprawnio-nego ingerowania w sprawy rodzin chorych.

W obliczu cierpienia bywają zatem stosowane różne formy ucieczki od przykrej rzeczywistości, z którą mieli się spotkać, a więc z ciężką pracą fizyczną w oddziale, elementarnymi czynnościa-mi pielęgnacyjnymi przy obłożnie chorym oraz zbliżającą się śmiercią. Nie mogąc znieść tego napięcia, czynią więc to, co potrafią najlepiej, tzn. nieroztropnie obiecują każdemu modlitwę, z której ciężko będzie się wywiązać oraz próbują organizować akcje charytatywne, jakoby od nich wszystko zależało. Z modlitwą zazwyczaj zwią-zana jest też ryzykowna obietnica uproszenia cudu… To są zapewne błędy młodości, które należy pobłażliwie wybaczyć. Wciąż jednak nie jest w pełni podjęty trud dotknięcia ludzkiego cierpienia, którego nie można uciszyć piosenką

Fot.

br. H

. Maj

ka C

SS

p

jak: dbałość o swoje życie duchowe, przestrzeganie reguły, praca duszpa-sterska ze zdrowymi, osobisty wypoczynek, podtrzymywanie wspól-noty braterskiej, odwie-

dzanie własnej rodziny, itd. Czasami używany jest

bowiem argument, że opie-ka nad chorym nie jest misją

kapłana, gdyż Apostołowie do ob-sługi stołów i chorych ustanowili diakonów (por. Dz 6,2-4). Ujmując to zwięźle, są to różno-rodne sposoby ucieczki od posługi choremu. Jest to też wypaczanie nauki Chrystusa utożsamiają-cego się z chorym: „Bo byłem chory, a odwiedzi-liście Mnie” (Mt 25,36). Święty Wincenty à Paulo uczył, że: „Posługa ubogim powinna być przedkła-dana ponad wszelką inną działalność i niezwłocz-nie spełniana” [Z pism św. Wincentego à Paulo, w: LG IV, s. 1209].

Stąd, wsłuchując się w nauczanie Pawła VI i jego następców, wielu biskupów i przeło-żonych zgromadzeń zakonnych wprowadziło obowiązkowe dla alumnów praktyki pastoralne w szpitalach i zakładach opiekuńczo-leczniczych.

Uczyć się bowiem o cierpieniu, a dotknąć cierpienia, to nie to samo… „Ponieważ zaś

trzeba, aby alumni umiejętności pełnienia apostolstwa nauczyli się nie tylko teo-retycznie, lecz i praktycznie, oraz aby mogli działać z poczuciem własnej odpowiedzialności i zespołowo, na-leży ich już w ciągu studiów, a także w czasie wakacji wprowadzać przez

odpowiednie ćwiczenia w prak-tykę duszpasterską” [Paweł VI,

Dekret o formacji kapłańskiej, Rzym 28.10.1965, nr 21].

Z perspektywy dwu-dz ies tu la t prak tyk w Instytucie Pediatrii należy zaznaczyć, że przy ogólnej dobrej ich ocenie są i pew-ne słabości. Dwuty-godniowe praktyki są zbyt krótkie, aby

zmierzyć się z ludzkim cierpieniem w pełnym

wymiarze. Niektórzy prak-

18

ani uśmierzyć niespełnioną obietnicą, czy też ob-łaskawić podarunkiem. Praktyki spełniają jednak swoją wychowawczą rolę, pomimo przedsta-wienia niektórych ich słabości i niedociągnięć, i należy je kontynuować, albo ponownie podjąć. Są one pożyteczne również ze względu na mar-ginesowe traktowanie przygotowania do posługi chorym w czasie sześcioletniej formacji alum-nów. Są oni bowiem kształceni przede wszyst-kim do pracy w różnorodnych duszpasterstwach ludzi zdrowych.

Należy mieć jednak nadzieję, że krótkie do-świadczenie pracy wśród chorych jest początkiem długotrwałego i wielowymiarowego zaangażo-wania w duszpasterstwo chorych. Posługa ta nie powinna natomiast ograniczać się w przyszłości tylko do wykorzystywania wspomnień w kaza-niach i ubogacenia osobistego życiorysu. Troska o chorego wymaga bowiem od młodego kapłana: jego zaangażowania, zdolności do współodczu-wania oraz ciągłej nauki. W przeciwnym razie zwycięży narcyzm, a skarłowacieje solidarność z cierpiącym, do której zobowiązuje Ewangelia. Chrystus przestrzega przed tego rodzaju postawą: „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili” (Mt 25,45).

Bez ciągłego pogłębiania wiedzy z teologii, medycyny i psychologii, po pewnym czasie duszpasterz nie ma już wiele do zaofiarowa-nia cierpiącemu i jego opiekunom. Spotkaniu z chorym zagraża niebezpieczeństwo pozostania na poziomie emocjonalnego przeżycia, które może dać chwilę odprężenia, ale nie umacnia nadziei. Konieczna jest również osobista i wspól-notowa modlitwa, będąca źródłem siły duchowej duszpasterza. Należy jednak przypomnieć znaną zasadę, że „łaska buduje na naturze”. Modlitwa zatem nie pomoże człowiekowi, który z lenistwa lub wygodnictwa unika pracy i nauki doskona-lącej posługę wśród chorych.

Sługa Boży Jan Paweł II w ciągu całego swo-jego pontyfikatu podkreślał, że: „Chrystus uczynił z uzdrowienia chorych szczególny znak Królestwa Bożego, a przez swoją mękę i śmierć wykupił nas […] od grzechu, aby obdarować nas zbawieniem ducha i ciała. Idąc Jego śladem, Kościół wszę-dzie na ziemi i w każdej epoce spieszy z pomo-cą człowiekowi cierpiącemu przez niezliczone dzieła służące chorym, zwłaszcza najuboższym i opuszczonym” [Jan Paweł II, Śladami dobrego Samarytanina. Rozważanie przed modlitwą „Anioł Pański”, Rzym 6.02.2000, nr 2].

ks. Lucjan Szczepaniak SCJ(Kraków)Fo

t. dk.

K. S

zlach

etka S

CJ

Fot.

ks. S

. Bys

iek

SC

J

19

3(129)20103(129)2010

Kryzys hospitalizacjiBył to 14 maja, czwartek

bardzo gorący, nic nie wskazywało na to, że mogłoby się coś przytrafić. Myślałem tylko o z w y k ł e j kontroli żo-łądka. Gastro-skopia nato-miast pokazała niespodziewa-nie, że coś nie jest w porządku. Pani doktor, pa-trząc mi prosto w oczy, powiedziała: „Muszę księdza leczyć natychmiast”. W jednym momencie wszystko się zamy-ka, wszystkie obowiązki, w któ-re się zaangażowałem, wszelkie inicjatywy, które zamierzałem podjąć. Próbuję zareagować, ale mam za mało siły. Czuję bezradność w poczuciu kryzy-su. Zwracając uwagę na to, kim jestem, muszę wybrać właściwy kierunek. Zauważam natych-miast, że musi przyjść zmiana w zachowaniu wcześniejszej równowagi, gdyż to przyszło niespodziewanie i będzie mia-ło konsekwencje w czasie. Wyraźnie zaznaczam, że moje pierwsze przyjście do szpitala domaga się ode mnie adaptacji. Jest to czas przeznaczony na dokonanie pewnych zmian. Tu mówi się o doświadczeniu, któ-

Świadectwo kapłana, który opisał własne przeżycia i rozważania nad swoją chorobą nowotworową

re angażuje całą osobę. Jest to stopień bardzo trudny, na który

wstępując jeden raz, można wzbogacić

swój bagaż życia, jednocześnie zak łada jąc , aby nie tyl-ko dojść do następnego stopnia, ale

dojść bardziej uposażonym

niż przed star-tem. Jest to zda-

rzenie nieprzewi-dziane, które nakazuje

znaleźć się między okresem, k tó ry się kończy, a tym, który się zaczyna. To terytorium tak niepewne i mało zdefiniowane ma wartość przygoto-wawczą i funda-mentalną dla życia i ma swoje odkrycia. To tak jak świt jest przygotowaniem do światła dzienne-go, a zmierzch do ciemności nocy.

W kierunku nowej równowagi

W tych nowych okolicznościach po-stępu, zdałem so-

bie sprawę z tego, że kryzys jest stanem nieuchronnym do przejścia, aby później znaleźć właściwą równowagę życia. Szybko mi przyszły niektóre pytania: Jakie wyzwana stoją przede mną w tym momencie? Co oznacza ta nieprzewidziana sytuacja? Jakie rezerwy muszę aktywować? Co mi się stało? Co mi się stanie? Gdzie skończę?

Później zacząłem odczuwać serię wrażeń i trudnych emocji: zamęt, niepewność, niepokój, wrażenie, że coś bezpowrotnie straciłem. I to jest prawda, że w jednej trudnej chwili traci się

maja, czwartek y, nic nie na to,się ć.

-ie u. pa-w oczy,

stopień bardzo truwstępując

możnaswó

jez

uni

temrzeni

dziane, k

Fot.

ks. Z

. Płu

ska

SC

J

20

coś, co jest połączone z wcze-śniejszą równowagą; a ta strata jest nieodwracalna. W cho-robie człowiek się dystansuje od czegokolwiek. W każdym przypadku, po każdej rozłące małej czy większej, idzie nie-uchronnie faza, w której ener-gie w cierpieniu są wchłonięte przez tę pustkę, która przyszła budować nowe życie. Traci się siłę obronną. Z kruchości, która jest tego konsekwencją, formu-je nową rzeczywistość życia. Aby zacząć nowy sposób życia trzeba być trochę tolerancyjnym wobec rzeczywistości, w jakiej się znalazło. Aby odnaleźć się, trzeba najpierw się zagubić. Jeden z przyjaciół zapytał mnie w szpitalu: „Dlaczego utracić jakąś cząstkę siebie jest takie trudne?”. Długo rozmawialiśmy i doszliśmy do wniosku, że dzieje się tak dlatego, że wo-kół nas brakuje osób i sytuacji, które pozwolą na kontynuację, stabilność i motywację naszego życia.

Zagubiony i wspomagany

Sens zagubie-nia pozostaje jasną odpowiedzią w ze-tknięciu z czymś nieprzewidzianym. Pierwszy wieczór w szpitalu został za-znaczony złudnym spokojem bazują-cym na zamknięciu się w sobie. Wów-czas szukałem mo-tywacji do usunięcia wszystkich emocji. Próbowałem zane-gować oczywistość, pozwolić zgasnąć nadziei. Nie bra-kowało zwykłych chwil zagubienia,

przede wszystkim wówczas, gdy spostrzegłem, że życie płynie ku podsumowaniu jed-nej formy i dostrzeżeniu in-nej. Podczas, gdy kończyła się zawartość kroplówki, ja rozważałem każdy szczegół, który mi przychodził do głowy w nadziei, że można jeszcze coś odzyskać. Jednak wszystko doprowadzało do wielu trud-ności: oczekiwanie na jedną odpowiedź, zgłębienie chorego miejsca, decyzja interwencji, by usunąć nowotwór, plano-wanie operacji. Rozum później ustępuje miejsca jakimś wspo-mnieniom i zaczyna dostrzegać osoby, które są czy też były w moim życiu. Zatrzymuję się na obrazie moich rodziców, których już nie ma na tym świecie, którzy mnie widzą i mi pomagają. Później są dni i długie chwile, aby zreorga-nizować wszystko wokół na nowy sposób bycia i rozumo-wania, podkreślając przede wszystkim to, co już nie będzie i to, co jeszcze nie jest osta-

tecznie przyjęte. Oczywiście wszystko jest piękne oprócz trudności: podarowany kwiat, telefon przyjaciółki, która mówi o swojej bliskości, uśmiech lub myśl oczekiwana i podarowa-na: „Najdroższy, w domu nie mam wielu kartek… znalazłem tą, która jest życzeniem dobra dla nas i dla Ciebie. Dobro jest naszym Jedynym, które przy-chodzi do nas nie zawsze na sposób zrozumiały, ale które prowadzi do większego dobra. Czuję, że ta próba pomaga mi umieścić Go naprawdę w cen-trum i pomaga mi zrozumieć Dobro. To znaczy to, co ma naprawdę wartość. Chcę Ci podziękować za to wszystko, co przyjmujesz i czym żyjesz, ponieważ razem odnajdziemy w nas i wokół nas nową siłę życia. Wszystkiego najlepszego. Zjednoczeni razem jak nigdy dotąd!”.

Wiara jak ziarenko gorczycyJest dobrze spojrzeć na tego,

który już przeżył kryzys i pomo-

Fot.

br. A

. Gan

car c

zyk

SC

J

21

3(129)20103(129)2010

że nam dokładniej zrozumieć własny kryzys jak w tym liście, jaki został mi podarowany, a który czytałem wiele razy:

„Panie, jakie różne i zwie-lokrotnione są uczucia w tych dniach mojego życia… Stward-nienie rozsiane przypomina mi o swojej obecności. Oczywiście jestem osobą normalną, ale jak długo?

We mnie jest wiele lęku i czasami desperacji, jest wal-ka, nadzieja, modlitwa, wiara i niewierność. W tych dniach, gdy jestem przed Tobą, mówię do siebie i do Ciebie: «jaka jest moja wiara?»… Jest wiara dla tego, kto wierzy, ponieważ ma nadzieję w cudach? Jest wiara poddania się nadziei, w której wszystko pójdzie dobrze… albo raczej mała wiara jak ziarnko gorczycy, które ma siłę wyrwać morwę z ziemi i przesadzić ją do morza? Jest wiara, moja, zdolna uwierzyć nawet w bólu i cierpieniu, nawet wówczas, jeśli któregoś dnia okaże się, że jestem obłąkany. Wiara w to, że moje życie, to które przyjdzie, mimo wszystko będzie czymś dobrym? Mam wiarę taką, że jestem gotów zostawić każde moje zabezpieczenie (także dawne zdrowie), aby żyć w niej i z nią nawet na ruchomych piaskach.

Panie, nie odprawiam wielu nowenn i błagań, nie proszę Cię, abyś mi wyrzucił pustkę z mojego umysłu i nie naka-zywał mi żyć tak dłużej… nie proszę Cię, abyś mi zachował mądrość albo światłość umysłu do końca mojego życia i nie proszę także o akceptację pa-sywną Twojej woli, która była-by tylko czystą rezygnacją.

Natomiast proszę Ciebie Pa-nie o wiarę tak małą jak ziaren-ko gorczycy, zdolne rozwijać

Tekst pochodzi z: ks. R. Paganelli SCJ, „Byłem chory

i odwiedziłeś mnie”.Z języka włoskiego tłumaczył

ks. Józef Golonka SCJ

mnie nawet bez moich korzeni na ziemi, wiarę żywotną, pro-stą, zdolną do zachwytu, do pa-sji, do dziękczynienia Tobie, do radości z każdego spojrzenia, z każdego uścisku ręki, każ-dego serdecznego przytulenia, z każdego słowa miłości otrzy-manego i danego. Wiarę, która Cię odkrywa i kocha Cię w każ-dym spotkaniu. Wiarę, która na-daje tożsamość mojej egzysten-cji. Proszę Cię Panie o wiarę, która pozwoli mi przejść przez każdą nawałnicę, każdy strach, każdy ból. Wiarę, która pomo-

że mi mówić: «oto jestem Panie, czyń ze mną, co zechcesz», nie jako wyrzeczenie, ponieważ nie mogę czynić czegokol-wiek, ale ponieważ nieustanny lęk i ograniczenia mogą żyć w Tobie i z Tobą… żyć w pełni, a nie tylko przeżyć”.

ks. Rinaldo Paganelli SCJ (Rzym)

Fot.

ks. S

. Bys

iek

SC

J

22

JUKRAINA

estem członkinią Zgromadzenia Sióstr św. Feliksa z Kantalicjo, popularnie zwanych felicjankami. Jego założyciel-ką jest bł. Maria Truszkowska, którą w 1993 roku w Rzymie beatyfikował Jan

Paweł II. Błogosławiona Maria Angela czczo-na jest jako patronka chorych. Praca z ludźmi w starszym wieku i chorymi, wraz z opieką i wycho- waniem dzieci zajmowała w życiu i posłudze błogosławionej pierwszoplanową rolę. Podobnie i w Zgromadzeniu, któremu pod duchowym kiero -wnictwem bł. o. Honorata Koźmińskiego OFM cap.

da ła począ tek. Kładziemy nacisk także na pracę z dziećmi, dzięki którym staramy się również wpły-wać na rodziców. Com ie s ię c zne spotkania, które są również kate-chezą dla rodzi-ców, Msza święta dla dzieci z udzia-łem rodziców, w Wielkim Po-ście nabożeństwo drogi krzyżowej, służą temu, aby

w świadomości dzieci i ich rodziców zaszczepić prymat Boga w życiu człowieka.

Ukraina nie jest krajem misyjnym w ścisłym tego słowa znaczeniu, jak np.: Afryka czy Azja. Tradycja chrześcijańska sięga tu X wieku, kie-dy to w 989 roku książę kijowski Włodzimierz Wielki przyjął chrześcijaństwo z Bizancjum. Jest to teren, gdzie współistnieje ze sobą prawosław-ny, greckokatolicki i rzymskokatolicki Kościół. W czasach komunistycznych struktury Kościoła rzymskokatolickiego, jak i Cerkwi greckokatolic-kiej zostały zniszczone. Nieliczni księża działali w ukryciu. Po odzyskaniu przez Ukrainę niepod-ległości w 1991 roku odrodził swą działalność również Kościół katolicki. Dziś na Ukrainie jest 6 diecezji rzymskokatolickich: lwowska, łucka,

kamieniecko-podolska, odesko-symferopolska, charkowsko-zaporoska i zakarpacka. Reżim komunistyczny nie tylko poczynił spustosze-nie w sferze gospodarczo-ekonomicznej, ale przede wszystkim duchowej. Widać to bardzo wyraźnie na przykładzie rodzin. Wiele z nich jest rozbitych. Odnotowuje się tu duży procent rozwodów, co ma również związek z wyjazdami rodziców za granicę w celach zarobkowych. Po kilku latach nieobecności jednego ze współmał-żonków, zakładają nowe rodziny. Dzieci pozo-stawione opiece dziadków lub dalszej rodziny, nie doświadczają rodzinnego ciepła, a wycho-wanie ogranicza się do zabezpieczania potrzeb materialnych.

W zakres mojej pracy, oprócz pomocy w przedszkolu, wchodzi również odwiedzanie ludzi starszych i chorych. Ludzie starsi swój „złoty wiek” spędzają w domach przy rodzinie. Bogu dzięki, gdy ich dzieci pozostają w domu przy rodzicach lub gdy dochodzą, aby się nimi zaopiekować. Jednak gdy dzieci nie ma lub wyjechały, pozostaje, pomoc sąsiadów i najbliż-szego otoczenia.

Wielu z moich podopiecznych to ludzie pogodni, od których można się nauczyć wiary prostej, ufnej i wytrwałej. Dla mnie przykładem takiej wiary byli państwo Anna i Stefan. Pan Ste-fan pochodził ze Lwowa, w wieku 17 lat został skazany na 25 lat katorgii i zesłania na Workutę. Pracował tam w kopalni. Wspominał: „Gdy zjeż-dzaliśmy na dół do szybu, nikt nie wiedział, czy wrócimy żywi. Wtedy modlitwa, aby Pan Bóg pozwolił mi przeżyć moją zmianę, dawała mi nadzieję. Pan Bóg dał mi odczuć swoją opiekę nade mną, dał mi pomoc. Dał mi poznać wspa-niałą dziewczynę, później moją żonę, ona była dla mnie pociechą”.

Pani Anna wspomina: „Zo-stałam zesłana na Workutę, gdy miałam 20 lat. Wyrok brzmiał 25 lat zesłania. Jakże smutno i strasz-nie, gdzie wszystko obce. Pracowałam przy wyrębie tajgi. Mieliśmy wykonać

iej moją żonę,chą”.: „Zo-utę, oka. z-e. ie

nać

Fot.

br. H

. Maj

ka C

SS

p

2322222222232232322323323233333333322222222223223322222222222222232222222222222222222222222222232223222222322222233232333233332233332222223332333333333

Msze Świête w intencji cz³onków

Duchowego Patronatu Mi syj ne go zostan¹ od pra wio ne w kaplicy seminaryjnej

20 VI oraz 18 VII 2010 r.Zapraszamy do ³¹cz no œci w mo dli twie.

In ten cja mo dli twy mi syj nej:Aby chrześcijanie wszędzie, a szczególnie w aglomeracjach miejskich,

usilnie przyczyniali się do rozwoju szkolnictwa, sprawiedliwości, solidarności i pokoju.

3(129)20103(129)2010

Nowi członkowie Patronatu:

Cecylia Dytko, Kraków

Sebastian Sitko, Kraków

normę, gdy nie wykonano tej normy, to wtedy na tydzień trafialiśmy do karceru. Nawet wody nam żałowali, a chleb czarny bardzo się kruszył. Do zesłania nie modliłam się dużo, nie przykła-dałam do tego wagi. Na Workucie starsze kobie-ty, wśród nich była też siostra zakonna z okolic Lwowa, nauczyły mnie modlitwy na różańcu. Różańce robiliśmy z chleba, dziurki na nitki ro-biliśmy ością z ryby. Tam nauczyłam się modlić i Pan Bóg dał mi przetrwać ten straszny czas. Na Workucie poznałam Stefana, bardzo dobry człowiek, nigdy nie powiedział mi przykrego słowa, szanował mnie, przez całe życie był dla mnie bardzo dobry”.

Państwo Anna i Stefan przeżyli razem ponad pięćdziesiąt lat, wychowali czworo dzieci, docze-kali się wnuków i prawnuków. Pan Stefan zmarł w pierwszą sobotę lutego bieżącego roku, po spowiedzi i Komunii świętej, którą przyjął dzień wcześniej w pierwszy piątek miesiąca.

Pani Ewdokija jest osobą niepełnosprawną. Po wywiezieniu mamy do łagru za pomoc partyzan-tom, zaopiekowała się nią babcia. Ojciec odszedł od rodziny i założył nową. W wieku 12 lat przy pracy w polu paraliż dotknął jej lewą stronę ciała. Gdy mama wróciła z łagru, wskutek amnestii po śmierci Stalina zastała córkę niepełnosprawną fizycznie. Dzięki pomocy życzliwych ludzi Ew-dokija rozwinęła swoje zdolności artystyczne. Haftowane przez nią obrazy świętych i pejzaże gościły na wystawach rękodzieła artystycznego w Kołomyi, Iwano-Frankowsku, Lwowie i Kijo-wie. Pani Ewdokija twierdzi, że modlitwa, comie-sięczna spowiedź i Komunia święta pozwalają jej przezwyciężać cierpienie i dają siłę do życia, do zrobienia czegoś dobrego, bo tylko dobro pójdzie za nami przed Boży tron.

„Człowiek po-zostaje dla siebie istotą niezrozu-miałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie ob-jawi mu się Mi-łość, jeśli nie spo-tka się z Miłością, jeśli Jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w Niej żywego uczest-nictwa. I dlatego właśnie Chrystus Odkupiciel, (…) objawia w pełni człowieka samemu człowiekowi. Jest to podsta-wowe zadanie Kościoła we wszystkich epokach, a w szczególności w epoce naszej, aby skierowy-wał wzrok człowieka, aby skierowywał świado-mość i doświadczenie całej ludzkości w stronę tajemnicy Chrystusa, aby pomagał wszystkim ludziom obcować z głębią odkupienia, która jest w Jezusie Chrystusie” (Jan Paweł II, Redemptor ho-minis). Myślę, że te słowa Papieża Jana Pawła II stanowią dla nas wszystkich zachętę do okazy-wania światu Chrystusa, do pomagania każdemu człowiekowi, aby odnalazł siebie w Nim poprzez życie sakramentalne i modlitwę, która sprawia, iż całe nasze życie jest przemienione przez łaskę Bożą i pozwala, aby „przez wszystkich Bóg był bardziej znany, kochany, wielbiony” (bł. M. An-gela Truszkowska).

s. Stefania Zbyszewska CSFF(Ukraina)

Fot.

ks. Z

. Płu

ska

SC

J

24

W czasie turnu-sów rehabilita-cyjnych jeżdżę na spacery

z całą grupą chorych. Aby przeżyć bardziej obecność Pana Boga w naturze, za-proponowałem, że odpra-wię Mszę świętą polową w terenie. Ktoś się zmar-twił, że nie mamy ołtarza. Powiedziałem sprytnej i gibkiej Kaśce, aby zesko-czyła z wózka i usiadła na kocu, a jej wózek stał się na godzinę ołtarzem. W innych okolicznościach był ołtarzem nieco dłużej, gdy trafiliśmy na turnusie na Boże Ciało i jeździłem z Jezusem w Najświętszym Sakramencie na wózku do czterech ołtarzy, które zro-biliśmy w plenerze. Podczas turnusu dla dzieci z porażeniem mózgowym również prowadzi-łem procesję. Miałem do prze-jechania na wózku 800 metrów, a w dłoniach trzymałem ciężką monstrancję. Mówiłem wtedy: Panie Jezu, trzymaj mnie, jak ja trzymam Ciebie, a może jakoś dojedziemy… i dojechaliśmy…

Nie zapomnę przeżycia i ogrom-nego wzruszenia innej kobie-ty, na której wózku zrobiłem ołtarz następnego razu. Po-wiedziałem jej, że powinna

WózekWózekzamieniam w

ofiarować swoje cierpienie w intencji misji, konkretnego misjonarza przebywającego w Afryce, który boryka się z trudnościami. Odebrała to ze wzruszeniem i z wdzięczno-ścią wspomina to wydarzenie. Gdybym nie był na misjach, nie wpadłbym na taki pomysł, a może nie miałbym odwa-gi. Uważam, że misjonarze, ubogaceni doświadczeniem i przeżyciami wyniesionymi z trudnych warunków krajów misyjnych, stają się elastyczni i otwarci. To jest bogactwo

misji, którym możemy się podzielić. Misjonarz musi w wielu sytuacjach znaleźć niekonwencjo-nalne rozwiązanie, po-nieważ jego posługa, w nietypowych miejscach i okolicznościach, często tego wymaga.

Myślę, że to między innymi mój pobyt w An-goli pomógł mi być teraz w Polsce misjonarzem skutecznym inaczej, za-radnym w każdej sytuacji, wydawałoby się nawet bardzo trudnej, działają-cym przede wszystkim jako kapłan.

Na wózku do tańca…Byłem kiedyś na wcza-

so-rekolekcjach dla chorych na wybrzeżu, w Szwajcarii Kaszubskiej. Tamtejszy ksiądz

fff ććć

mmmmmmmssssssmmmmmmzzzznnnnnnwwwiiitttt

iiggggwwsssrrrrrwwwwbbbcccjjjjj

N

kkk

KaKKaaaKaKaszszszszsszsszzs uuubububububububuuuu skskskkkkkkskkkkkkkkieieiiiieieeeiiieeiieej.j.j.j.jj.j.j.jj. TTTT amamamamaamamamamamamammmmamamamammaamteteteeeeeeteejsjjsjsjsjsjsjsjj zyzyzyzyyyy k kksisissiądądądąą z z

ołtarzołtarzFo

t. dk.

F. W

ielgu

t SCJ

Fot. k

l. M. R

utkow

icz S

CJ

25

3(129)20103(129)2010

opowiadał, jaki przewiduje program. Wymienił godzinki, śniadanie, Mszę świętą, konfe-rencję, obiad, różaniec, drugą konferencję… – A dyskoteka? – zapytałem. – Żartujesz, co? – upewnił się ksiądz. – Nie żartuję. – Ale przecież ci lu-dzie ledwie żyją! – dziwił się ksiądz. Dyskoteka się odbyła. I bractwo na wózkach zaczęło szaleć!!! Ten mój kolega ksiądz przyznał, że nigdy by na to nie wpadł. A przecież chorym też się od życia coś należy. Godzinki i różaniec są dla nas, niepełnosprawnych, ważne, ale to nie znaczy, że mamy zrezygnować z rozrywki! My też jesteśmy ludźmi. Na wóz-kach też grają w koszykówkę i uprawiają inne dyscypliny sportowe, są spartakiady nie-pełnosprawnych, dlaczego też nie tańczyć?!

…i do różańca.Róża różańcowa chorych w intencji misji

Zrozumiałem, że wszyst-ko trzeba przyjąć z rąk Boga i przestać pytać dlaczego. Przyj-muję więc i dalej modlę się za innych, służę, jak mogę i tym, którym mogę, nawet w Afryce na swój sposób. Nie wypusz-czam z rąk różańca i do dzisiaj tak jest, ta modlitwa stała się ostoją – pomogła przemóc się i kontynuować misyjną posługę w nowej postaci. Założyłem w swojej diecezji tarnowskiej różę różańcową złożoną z cho-rych. Chorych, którzy ofiarują modlitwę i cierpienie w intencji Ojca Świętego i w intencji misji, aby nie brakło sił misjonarzom i wiary wierzącym. W ten spo-sób służę teraz „mojej afrykań-skiej misji”.

W moim obecnym stanie niewiele mogę robić. Dlatego

często kładę się, biorę różaniec do ręki i modlę się. W modli-twie wyrażam swoje wszystkie nieskończone pragnienia, ale i żale, i bunty. Gdy kończę, pytam Pana Boga, czy przyjął choć jedną zdrowaśkę, bo nie dość, że modlę się w takiej pozycji, to jeszcze czasem z du żym roztargnieniem. Mi -mo wszystko modlę się, bo mo-dlitwa jest moją ostoją.

W modlitwie nie jestem sam w cierpieniu i służę innym…

Różańca z ręki prawie nie wypuszczam. A przecież są jeszcze noce; dla mnie są to często noce nieprzespane. Bogu dzięki, że jest Radio Maryja, a jak nie ma nic cie-kawego, znowu bio-rę różaniec. Zawsze powtarzam na każ-dych rekolekcjach, na spotkaniach, że modlitwa różańcowa jest siłą. Każdemu mówię, że jeśli tego nie przyjmiemy, to zginiemy.

Każda modlitwa, która jest szczerą próbą naszej rozmo-wy z Panem Bogiem, umacnia, daje siły na dalsze dźwiga-nie choroby, posługi. Modlę się, bo wtedy nie tylko nie jestem sam w cierpieniu, ale przez modlitwę mogę służyć innym. W chorobie znala-złem więcej czasu na przebywanie z Panem Bogiem i na rozmowę z Nim. Pan Bóg pozwala czasem odczuwać swoją bliskość… Zacząłem też spisywać niektóre moje modli-twy. Oto jedna z nich:

Dziękuję Ci, Panie.

Kiedy dopisywało mi zdrowie, nie miałem czasu,

Jezu mój umiłowany, by pomodlić się do Ciebie.Byłem ponoć tak bardzo

zapracowany.Dzisiaj żyję z całą masą przeróżnych utrudnień

i ograniczeń,Ale sens swego życia widzę

też bez spełnienia radosnych życzeń.

Kochałem i kocham swe życie takie, jakie mi dałeś, Boże,Bo ono i z ciężką chorobą piękne i cenne być może.

Dziękuję Ci, Panie, mój Boże.

Tekst pochodzi z: o. S. Olesiak SVD, „Mocą Bożą.

Z misją wśród niepełnosprawnych”.

o. Stanisław Olesiak SVD(Trzetrzewina)

ołtarz

Fot.

ks. Z

. Płu

ska

SC

J

Prenumerata Dwumiesięcznika dla chorych Wstań

WARUNKI PRENUMERATY(cena 1 egz.: 2,50 zł + koszt wysyłki)

ilość egz.

półroczna(3 kolejne numery)

roczna(6 kolejnych numerów)

1 12,00 zł 24,00 zł

2 20,10 zł 40,20 zł

3 27,60 zł 55,20 zł

4 35,10 zł 70,20 zł

5 43,50 zł 87,00 zł

6 51,00 zł 102,00 zł

7 62,40 zł 124,80 zł

8 69,90 zł 139,80 zł

9 77,40 zł 154,80 zł

Przy zamówieniu 10 i więcej egzemplarzykoszty wysyłki ponosi redakcja.

Prenumerata roczna wynosi wówczas:15 zł x liczba zamawianych egzemplarzy.

Np. przy zamówieniu 10 egz.należność wynosi 150 zł,

11 egz. – 165 zł.

kwotawalutaP L N

nazwa odbiorcy cd.

nazwa odbiorcy

numer rachunku odbiorcy

numer rachunku zleceniodawcy (przelew) / kwota s ownie (wp ata)

nazwa i adres zleceniodawcy

nazwa i adres zleceniodawcy cd.

tytu em/inne

Op ata:

data, piecz , podpis(y) zle ce nio daw cy

Polec

enie

przele

wu / w

pata

go tów

ko wa

Odcin

ek dl

a ban

ku / p

oczty

W Y S Z E S E M I N A R I U M M I S Y J N E

3 2 - 4 2 2 S T A D N I K I 8 1

8 6 1 0 2 0 2 8 9 2 0 0 0 0 5 1 0 2 0 0 1 6 3 7 5 8

nr rachunku odbiorcy

86 1020 2892 0000 5102 0016 3758

kwota

Op ata: ........................................

DOW

ÓD / P

OKW

ITOW

ANIE

DLA

NAD

AWCY

odbiorca

WYŻSZE SEMINARIUM MISYJNE32-422 STADNIKI 81

stempel dzienny

zleceniodawca:

PW

PRENUMERATA „WSTAŃ”. ZAMAWIAM EGZEMPLARZY.

PÓŁROCZNA ROCZNAOKRES PRENUMERATY:Prenumerata „Wsta ”. Zamawiam egz.

pó roczna roczna

„WSTAŃ” DLA UBOGICH

OFIARA NA MISJE

„WSTAŃ” DLA UBOGICH

OFIARA NA MISJE

KONTAKT: Wyższe Seminarium Misyjne Zgromadzenia Księży Najświętszego Serca Jezusowego (Księża Sercanie),

32-422 Stad ni ki 81, tel.: (012) 271 15 24, fax (012) 271 15 45 e-mail: [email protected]

listownie: Wydawnictwo DEHON, ul. Saska 2, 30-715 Krakówprzez Internet: [email protected]; www.wydawnictwo.net.pl

Dziękuję...

Pamiętam...

Z najlepszymi życzeniami!

Moc życzeń!

Moc życzeń!

Wielu łask Bożych!format: 90x140 mm

cena: 0,60 zł/szt.cena kompletu:

3,00 zł/7 szt.

(12) 290 52 98 (od pn. do pt. w godz. 8.00-16.00)

ZADZWOŃ

I ZAMÓW!

KARTKI MOŻNA ZAMÓWIĆ RÓWNIEŻ:

KKartki okolicznościowe

Wydawnictwo Księży Sercanów DEHON poleca:

do ceny kartek doliczamy koszt przesyłki

B1

B2

B3

B4

B6

B5

B7

Osoby i instytucje, które w marcu i kwietniu 2010 r. wsparły nasze czasopismo materialnie:

Wszystkim, dzięki którym nasz Dwumiesięcznik może docierać do coraz szerszego grona czytelników,

składamy serdeczne „Bóg zapłać” i zapewniamy o naszej pamięci w modlitwie. Fot.

dk. F

. Wie

lgut

SC

J

Centrum Formacji Maryjnej (Licheń Stary); Kolpor-ter SA (Kielce); Jakubowska A. (Mogilno); Bajak Z. (Kraków); Bączek S. (Górki); Boba H. (Imielin); Bobel Z. (Bielsko-Biała); Bojakowska M. (Kowal); H. o. Hen-ryk (Nowa Sarzyna); Bukowiec E. (Kraków); Chłopecka E. (Przytyk); Chochla A. (Nowy Sącz); Ciorgoń K. (Lu-blin); Czogala A. (Raszczyce); Czuchra M. (Mielec); Dąbkowska K. (Urbanowo); Domanik S. (Wieliczka); Dublicka D. (Brudzeń); Duda K. (Orzesze); Dziewior M. (Rybnik); Furmaga Z. (Grabina); Gadocha R. (Wadowi-ce); Galla R. (Sowin); Glińscy J. i B. (Grybów); Gluza M. (Bystra); Gorczyca M. (Przysieki); Gortat A. (Konstancie Jeziorna); Grzegorczyk D. (Sosnowiec); Hajduk J. (Raci-bórz); Harach B. (Przychód); Jadowscy R. i R. (Wojko-wice); Jałowiecka H. (Przyszowice); Janczar A. (Sosno-wiec); Janczar J. (Sosnowiec); Jarosz W. (Grabina); Jaśko T. (Sosnowiec); Juszczyk D. (Dąbrowa Górnicza); Kacz-marek J. (Manieczki); Kałużna K. (Krosno Odrzańskie); Karnowska M. (Pszenno); Kaszta Z. (Dąbrowa Górnicza); Kęsek B. (Osieczany); Klaczak M. (Nowy Sącz); Kmiecik M. (Wieliczka); Knych H. (Pawłowice Śląskie); Kocio-łek J. (Kozienice); Kocur D. i E. (Katowice); Konieczna H. (Inowrocław); Korzeniowski J. (Zator); Korzeniow-ski K. (Tychy); Koś E. (Krosno); Krajczok T. (Czernica); Krasuski K. (Makoszyce); Krężelok S. (Istebna); Krysa T. (Lublin); Krześpiak Z. (Ostrołęka); Krzywicka J. (Mali-nówka); ks. Ryłko J. (Kraków); Kurnik S. (Sławkowice); Kwaśniowska K. (Rabka); Legutko M. (Szczepanów); Lewandowscy M. i K. (Krosno Odrzańskie); Lewan-dowska Ł. (Białogard); Lichoń H. (Dobczyce); Lietke D. (Gdańsk); Luks J. (Mysłowice); br. Łączyński C. (Wola Gułowska); Łopatka J. (Zielona Góra); Maciejczyk J. (Jasło); Manikowska A. (Pawłowice); Marciniak A. (Świeradów); Matuszak A. (Gdańsk); Matuszek A. (Zakopane); Mazurkiewicz Z. (Sosnowiec); Mia-nowska J. (Wola Rębkowska); Murias I. (Pawlikówka); Namięta T. (Duszniki Zdrój); Nowak Z. (Rupinów); No-wakowska B. (Obrzycko); Nowakowski K. (Jurków); Olejniczak M. (Inowrocław); Orszulik A. (Katowice); Ostrowska H. (Lublin); Ozdoba J. (Trzcinica); Pabian

B. (Anielin); Peluti s Ł. (Słupsk); Pętlewski J. (Lublin); Piątek E. (Kraków); Polski M. (Radecznica); Pośpiech D. (Zbrosławice); Prochasek T. (Skrzysz); Par. Rzym.--Kat. pw. Podwyższenia Krzyża Św. (Pawłowice Śląskie); Par. Rzym.-Kat. pw. św. Rodziny (Tomaszów Mazowiec-ki); Par. Rzym.-Kat. pw. św. Sebasti ana (Bestwinka); Par. Rzym. Kat. Pw. NSPJ (Kraków); Rachwał A. (Borek); Rostek G. (Kłodzko); Ryms M. (Gdańsk); Sarga E. (Rze-szotary); Sawicz H. (Sokołów Podlaski); Siepsiak A. (Lu-blin); Skirtun L. (Bolków); Skrobot H. (Kraków); Skwara A. (Stryszów); SS. Albertynki (Wadowice); SS. Felicjan-ki (Otwock); SS. Rodziny Maryi (Augustów); Stalica B. (Kończewice); Stasiak M. (Zapolice); Staśkiewicz E. (Linia); ks. Stawowczyk S. SCJ (Ostrowiec); Stempa H. (Sosnowiec); Strażnik W. (Spytkowice); Strybe J. (Jastrzębie Zdrój); Strykowska G. (Kluczbork); Szalak B. (Lublin); Szlachta M. (Nysa); Szulc J. (Dobczyce); Śnieżek S. (Łuków); ks. Tabath K. (Katowice); Turczuń-ska Z. (Bochnia); Usak R. (Piastów); Walczak K. (Prze-myśl); Warenda-Piechocińska S. (Sosnowiec); Wasiak L. (Gorzów Wielkopolski); Wesołowski Z. (Lidzbark); ks. Włoch A. SCJ (Kraków); Worek J. (Kamesznica Gór-na); Zalewska M. (Suwałki); Żaba S. (Sosnowiec); Żupnik B. (Kraków).

PoniewaPonieważ Bóg ż Bóg nie przestaje się objawiać,nie przestaje się objawiać,

człowiek człowiek nie przestaje się zdumiewać.nie przestaje się zdumiewać.

św. Grzegorz z Nyssy

Fot. k

l. E. S

inkev

ich S

CJ