28
LUDZIE I MIEJSCA »14 Twórczy apetyt nadal wielki FELIETIONY »11 Na czasie Wojciech Sobczyński: Tomasz Stańko występuje najczęściej jako lider kwintetów lub kwartetów, proponując własne kompozycje, na kanwie których opiera się improwizacyjna współpraca zespołu. Jest to proces fundamentalnie nowoczesny i stale budujący nowe, współczesne brzmienie. Tak jest teraz, tak też było od samego początku jego kariery, którą obserwowałem z bliska jako jego kolega jeszcze za licealnych czasów w Krakowie. Grzegorz Małkiewicz: Znajomość własnej historii i pamięć o zmarłych przodkach to elementarne zasady każdej społeczności. Czy 14-letnie dziecko zasłużyło na najgorszą klątwę – „nie zaznasz spokoju nawet po śmierci”? Wituś Orłowski zasłużył na więcej. Stał się symbolem wygnania, nadziei i pojednania. W swoim krótkim życiu odbył daleką drogę, ale zrządzeniem losu, ta droga nie ma końca. FAWLEY COURT »4 Wstrzymana ekshumacja ARTERIA »15 Nie strzelać do fotografa Decyzja sądu przyszła w ostatniej chwili – księ- ża marianie planowali ekshumację na ponie- działek 15 marca. Przygotowując się do niej usunęli już płytę nagrobną o. Józefa, krzyż i wy- kopali otaczający grób bukszpan. Zdjęcia, jakie udało się zrobić 11 i 13 marca są porażające. Wydaje się, że grób jest już pusty, ale firma ma- jąca przeprowadzić ekshumację zapewniła nas, że szczątki o. Józefa Jarzębowskiego nie zostały naruszone i nadal znajdują się w grobie, pomi- mo usunięcia płyty nagrobnej. Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną o – w zależności od wyobraźni stróża porządku – terroryzm, pedofilię, etc. Robienie zdjęć w miejscach publicznych nie jest wprawdzie zabronione przez prawo, ale w sprzyjających warunkach, a takie niestety władze sobie stworzyły, zawsze jakiś przepis można znaleźć. Czy nasze czasy zapisze tylko wszechobecna kamera policyjna? Damian Chrobak nie wyobraża sobie robienia zdjęć w innych warunkach. To właśnie ulica, w dodatku londyńska (bajeczne miejsce dla foto- grafa – jak mówi) jest najbardziej inspirująca. LONDON 15-29 marca 2010 5 (141) FREE ISSN 1752-0339 arteria & nowy czas zapraszają artystów i dzieci na WIELKĄ AKCJĘ malowania GIGANTYCZNEJ PISANKI w kryptach kościoła St. George the Martyr Borough High Street,London, SE1 1JA (naprzeciwko Borough Station) 3 kwietnia od godz. 11.00 do 14.00.

Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

  • Upload
    others

  • View
    3

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

LUDZIE IMIEJSCA»14

Twórczy apetytnadal wielki

FELIETIONY»11

Na czasie

Wojciech Sobczyński: Tomasz Stańko występujenajczęściej jako lider kwintetów lub kwartetów,proponując własne kompozycje, na kanwiektórych opiera się improwizacyjna współpracazespołu. Jest to proces fundamentalnienowoczesny i stale budujący nowe, współczesnebrzmienie. Tak jest teraz, tak też było odsamego początku jego kariery, którąobserwowałem z bliska jako jego kolega jeszczeza licealnych czasów w Krakowie.

Grzegorz Małkiewicz: Znajomość własnejhistorii i pamięć o zmarłych przodkach toelementarne zasady każdej społeczności. Czy14-letnie dziecko zasłużyło na najgorszą klątwę– „nie zaznasz spokoju nawet po śmierci”?Wituś Orłowski zasłużył na więcej. Stał sięsymbolem wygnania, nadziei i pojednania.W swoim krótkim życiu odbył daleką drogę,ale zrządzeniem losu, ta droga nie ma końca.

FAWLEY COURT »4

Wstrzymanaekshumacja

ARTERIA »15

Nie strzelaćdo fotografa

Decyzja sądu przyszła w ostatniej chwili – księ-ża marianie planowali ekshumację na ponie-działek 15 marca. Przygotowując się do niejusunęli już płytę nagrobną o. Józefa, krzyż i wy-kopali otaczający grób bukszpan. Zdjęcia, jakieudało się zrobić 11 i 13 marca są porażające.Wydaje się, że grób jest już pusty, ale firma ma-jąca przeprowadzić ekshumację zapewniła nas,że szczątki o. Józefa Jarzębowskiego nie zostałynaruszone i nadal znajdują się w grobie, pomi-mo usunięcia płyty nagrobnej.

Street Photography, czyli fotografia uliczna jestgatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrującyżycie na gorąco staje się coraz częściej osobąpodjerzaną o – w zależności od wyobraźnistróża porządku – terroryzm, pedofilię, etc.Robienie zdjęć w miejscach publicznych nie jestwprawdzie zabronione przez prawo, ale wsprzyjających warunkach, a takie niestetywładze sobie stworzyły, zawsze jakiś przepismożna znaleźć. Czy nasze czasy zapisze tylkowszechobecna kamera policyjna?Damian Chrobak nie wyobraża sobie robieniazdjęć w innych warunkach. To właśnie ulica, wdodatku londyńska (bajeczne miejsce dla foto-grafa – jak mówi) jest najbardziej inspirująca.

LONDON15-29 marca 20105 (141)FREEISSN 1752-0339

aarrtteerriiaa & nnoowwyy cczzaasszapraszają artystów i dzieci na WIELKĄ AKCJĘ malowaniaGIGANTYCZNEJ PISANKIw kryptach kościoła St. George the MartyrBorough High Street,London, SE1 1JA(naprzeciwko Borough Station) 3 kwietnia od godz. 11.00 do 14.00.

Page 2: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

15-29 marca 2010 | nowy czas2|

Prenumeratęmożna zamówić na dowolny adres w UKbądź też w krajach Unii. Aby dokonać zamówienia,należy wypełnić i odesłać formularz na podanyponiżej adres wraz z załączonym czekiem lubpostal order na odpowiednią kwotę.

Imię i nazwisko...........................................................................

Rodzaj prenumeraty.................................................................

Adres.............................................................................................

........................................................................................................

Kod pocztowy............................................................................

Tel.................................................................................................

Prenumerata od numeru .................................. (włącznie)

liczbawydań uk ue

12 £25 £40

26 £47 £77

52 £90 £140

czasPubLisHers

Ltd.63 king’s grove

Londonse15 2na

63 King’s Grove, London SE15 2NATel.: 0207 639 8507, [email protected], [email protected]

RedaktoR naczelny: Grzegorz Małkiewicz ([email protected]);Redakcja: Teresa Bazarnik ([email protected]), Jacek Ozaist, Daniel Kowalski([email protected]), Alex Sławiński; WSPÓŁPRACA REDAKCYJNA: Lidia Aleksandrowicz;FelIetony: Krystyna Cywińska, Wacław Lewandowski; RySUnkI: Andrzej Krauze, Andrzej Lichota;zdjęcIa: Piotr Apolinarski, Aneta Grochowska; WSpółpRaca: Małgorzata Białecka, Irena Bieniusa,Grzegorz Borkowski, Włodzimierz Fenrych, Gabriela Jatkowska, Anna Maria Grabania, Stefan Gołębiowski,Katarzyna Gryniewicz, Mikołaj Hęciak, Zbigniew Janusz, Przemysław Kobus, Michał Opolski, Łucja Piejko,Mira Piotrowska, Rafał Zabłocki.

dzIał MaRketIngU: tel./fax: 0207 358 8406, mobile: 0779 158 [email protected] Rogoziński ([email protected])

WydaWca: CZAS Publishers Ltd.Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść zamieszczanych reklam i ogłoszeń oraz zastrzegasobie prawo niezamieszczenia ogłoszenia.© nowyczas

PPoo��pprrzzeedd��nnii��mmaa��rriiaa��nniiee,,��ppoo��zzaa��mmkknniięę��cciiuu��DDii��vvii��nnee��MMeerr��ccyy��CCooll��llee��ggee,,��zzaa��łłoo��żżyy��llii��ww��FFaaww��lleeyyCCoo��uurrtt��sszzkkoo��llęę��jjęę��zzyy��kkaa��aann��ggiieell��sskkiiee��ggoo��ddllaa��PPoo��llaa��kkóóww..��BByy��łłaa��ttoo��dduu��żżaa��ppoo��mmoocc,,��ggddyyżż��sszzkkoołłyyjjęęzzyykkoowwee��bbyyłłyy��ddrrooggiiee��aa��PPoollaakkoomm��nniiee��wwoollnnoo��bbyyłłoo��wwtteeddyy��lleeggaallnniiee��ttuu��pprraaccoowwaaćć..

[email protected] ta ple rzy w su tan nachNie wie lu Po la ków w kra ju oraz po zagra ni ca mi Zjed no czo ne go Kró le stwaza pew ne wie, czym dla po wo jen nejPo lo nii bry tyj skiej jest Faw ley Co urtoraz ile wy sił ku wło żo no, aby go ku -pić i do pro wa dzić do sta nu uży wal no -ści. Du szą przed się wzię cia był ks.Ja rzę bow ski. ma ria nin, któ ry miał wi -zję stwo rze nia pol skie go cen trum du -cho we go i kul tu ral ne go lu dziomokra dzio nym z Oj czy zny. Zmo bi li zo -wał rze sze Po la ków osia dłych po woj -nie w Wiel kiej Bry ta nii do czyn ne gowłą cze nia się w ten pro jekt. Da wa noszczo drze na ten cel – nie tyl ko pie -nią dze, ale rów nież cen ne pa miąt kiro dzin ne zwią za ne z hi sto rią Pol ski dopo wsta ją ce go tam mu zeum oraz set kigo dzin dar mo wej si ły ro bo czej.

Wi zja sta ła się rze czy wi sto ścią.Ośro dek roz ra stał się, stał się miej -scem, gdzie ce le bro wa no waż ne uro -czy sto ści re li gij ne i pań stwo we.Po wsta ła szko ła dla chłop ców pol skie -go po cho dze nia. Z po wo du te go suk -ce su za czął on być so lą w okuan glo sa skich ra si stów. Nie mo gliznieść, że tak cen ny za by tek ar chi tek -to nicz ny jest w rę kach „blo odyforeigners” – okre śle nie powszechnieuży wa ne w la tach 70. w sto sun ku doob co kra jow ców, na wet przez kil ku let -nie dzie ci szwen da ją ce się sa mo pas pouli cach miast Wiel kiej Bry ta nii. mi moto ośro dek ist niał, dzia łał i dopó ki byład mi ni stro wa ny przez ma ria nów ści -śle zwią za nych z Po lo nią (ks. Pi siak) –dopó ty kwitł. Był ko cha ny przez naswszyst kich. moż na tam by ło przy je -chać na pik nik, zjeść wspa nia ły obiadi cu dow nie spę dzić nad rze ką week -end. Ża łu ję bar dzo, że nie by ło mniejesz cze w An glii, gdy po wsta wał, je -stem jed nak nie zmier nie szczę śli wy,że da no mi szan sę po ma gać przy or -ga ni zo wa niu co rocz nych Zie lo nychŚwią tek oraz wziąć ślub i ochrzcićswe go pier wo rod ne go w ko ście le św.An ny, któ ry wy bu do wa no na te re niete go ośrod ka i w któ re go kryp cie zło -żo ne są szcząt ki księ cia Ra dzi wił ła.

Sy tu acja zmie ni ła się ra dy kal nie,gdy Pol ska od zy ska ła tak zwa ną nie -pod le głość. Od wo ła no ma ria nów,któ rzy po śmier ci księ dza Ja rzę bow -skie go pro wa dzi li to cen trum. Przy -sła no z Pol ski na ich miej sce mło dychcwa nia ków w su tan nach, któ rzy szyb -ko zwie trzy li, że moż na tu coś zwę -

dzić. Po wo li, roz myśl nie za czę li do -pro wa dzać ośro dek do upad ku. Naj -pierw wy alie no wa li przy chyl ne mudaw ne pol skie spo łe czeń stwo po przezstwo rze nie nie przy ja znej, peł nej nie -uf no ści at mos fe ry. Za czę to trak to waćnas jak nie pro szo nych go ści. Da wa nonam wy raź nie do zro zu mie nia, że jestto pry wat na wła sność i że bezuprzed niej za po wie dzi nie ma my tampo co przy jeż dżać, a już na pew no naco kol wiek li czyć. Nie moż na by ło jużani ku pić obia du, ani ko rzy stać z te re -nu lub za grać w te ni sa, bo kort zo stałzli kwi do wa ny.

Po przed ni ma ria nie, po za mknię -ciu szko ły dla chłop ców, za ło ży li tu tajszko lę ję zy ka an giel skie go dla Po la -ków, któ rym nie wol no by ło w tymcza sie w An glii pra co wać. Chcie li wten spo sób umoż li wić im na ukę ję zy -ka oraz miesz ka nie w ośrod ku, abynie mu sie li pła cić zło dziej skich cen wszko łach te go ty pu gdzie in dziej, ja koże Po la kom niebę dą cym jesz cze wUnii Eu ro pej skiej nie wol no by ło ko -rzy stać z ta nich kur sów prze zna czo -nych dla unij nych stu den tów. „No wima ria nie” udo stęp ni li ją przy jezd nymz Bra zy lii i li cho wie skąd jesz cze. Da -li im ro le za rząd ców te re nu, a ci z ko -lei od no si li się do Po la ków tamprzy jeż dża ją cych nie przy chyl nie, a cza sem na wet wręcz po gar dli wie.Wstyd i hań ba, w pol skim ośrod kurzą dzą ob co kra jow cy, „fe no men” nie -spo ty ka ny ni gdzie na świe cie!!!

Nic dziw ne go, że Po la cy po wo liprze sta li przy jeż dżać. Ja też prze sta -łem z ro dzi ną od wie dzać to miej sce,

aby nie na ra żać się na wro gietraktowanie. Stra te gia ta do pro wa dzi -ła do te go, że na gle za czę ło rze ko mobra ko wać pie nię dzy na pro wa dze nieośrod ka. Lu dzie, któ rzy kie dyś gostwo rzy li i wspie ra li, zmar li, a ci, któ -rzy jesz cze są wśród nas, ni gdy nie za -bez pie czy li praw nie swo je go w nimudzia łu. Ni ko mu wte dy na wet nieprzy szło do gło wy, że po win no się tozro bić, ufa li śmy „na szym ma ria nom”,wie rzy li śmy, że re pre zen tu ją na szespo łe czeń stwo. Ci „no wi” już zdą ży liokraść mu zeum, a te raz chcą sprze daćca ły obiekt. Ko mu? Po dob no mu zuł -ma nom! Kom plet ny pa ra doks.

Zwra cam się więc do wszyst kichPo la ków na świe cie, któ rzy kie dy kol -wiek od wie dzi li ten ośro dek, sły sze li onim lub ma ją doń ja kiś emo cjo nal nysto su nek, by za re ago wa li na to świń -stwo, któ re chcą uczy nić „hochsz ta -ple rzy w su tan nach” i po tę pi li ich zatę zmo wę.

Oso bi ście uwa żam, że Faw ley Co urtpo wi nien stać się nie tyl ko cen trum dlaPo la ków miesz ka ją cych na Wy spachBry tyj skich, ale także ośrod kiem słu żą -cym ca łej Po lo nii w Eu ro pie, a na wetna świe cie. Jest nas po dob no 17 mi lio -nów miesz ka ją cych po za Oj czy zną, je ślikaż dy z nas da ekwi wa lent dwóch fun -tów, to bę dzie moż na go ku pić od obec -nych „wła ści cie li” i jesz cze zo sta nie naroz bu do wę. W koń cu je śli moż na ze -brać mi lio ny na ofia ry trzę sie nia zie mina Ha iti, to moż na tę su mę ze brać też ina ten cel, trze ba tyl ko chcieć.

R. LAW mAN

Poniedziałek, 15 marca, Luizy, kLemensa1987 Japońska firma Fuji zaprezentowała jednorazowy aparat fotograficzny.

Wtorek, 16 marca, izabeLi, JuLiana1941 Urodził się Bernardo Bertolucci, włoski reżyser, twórca m.in.

skandalizującego filmu obyczajowego „Ostatnie tango w Paryżu", oraz nagrodzonej Oskarem trylogii orientalnej „Ostatni cesarz".

Środa, 17 marca, Jana, Patryka1953 Stany Zjednoczone przeprowadziły próbę z bronią jądrową na pustyni

w Nevadzie, niedaleko Las Vegas.

czWartek, 18 marca, marty, krystiana1996 Odbyło się pierwsze losowanie Multi Lotka i jednocześnie pierwsza

transmisja losowań gier Totalizatora Sportowego nadawana w telewizji Polsat.

Piątek, 19 marca, marka, bogdana1951 Podpisanie przez kraje Europy Zachodniej umowy o powstaniu

najstarszej z trzech Wspólnot Europejskich: Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali.

sobota, 20 marca, aLeksandry, rafała1978 Krystyna Chojnowska-Liskiewicz zakończyła samotny rejs dookoła

świata. Była pierwszą kobietą, która dokonała takiego wyczynu. Rejs trwał dwa lata.

niedzieLa, 21 marca, mikołaJa, benedykta1828 Urodził się Henrik Ibsen, najwybitniejszy dramatopisarz norweski,

autor takich utworów, jak: „Nora", „Dom lalki", „Upiory", „Dzika kaczka".

Poniedziałek, 22 marca, augusta, katarzyny1925 Otwarto skocznię narciarską Wielka Krokiew w Zakopanem.1943 W Warszawie przeprowadzono akcję odbicia więźniów pod Arsenałem.

Wtorek, 23 marca, feLiksa, Piotra1994 Zmarła Giulietta Masina, włoska aktorka filmowa; żona Federico

Felliniego; zagrała w takich filmach, jak: „La strada”, „Noce Cabirii”, „Ginger i Fred”.

2001 Sowiecka stacja MIR zakończyła swoją działalność. Jej upadek na Ziemię transmitowały wszystkie stacje telewizyjne na świecie.

Środa, 24 marca, marka, oLiWii1794 Tadeusz Kościuszko złożył przysięgę na krakowskim Rynku,

rozpoczynając insurekcję. Hasłami powstania zostały: wolność, całość, niepodległość.

1920 Sejm uchwalił ustawę o nabywaniu nieruchomości przez cudzoziemców – jeden z najstarszych, obowiązujących do dziś aktów prawnych.

czWartek, 25 marca, marioLi, ireneusza1947 Urodził się Elton John (wł. Reginald Kenneth Dwight) brytyski

piosenkarz rockandrollowy, kompozytor i pianista (m.in. „Blue Eyes", „Candle In The Wind").

1957 Polska zawarła umowę z ZSRR o repatriacji Polaków z terenów Związku Sowieckiego.

Piątek, 26 marca, oLgi, tymoteusza1908 Na ulice Warszawy wyjechały pierwsze tramwaje elektryczne.1995 W życie wszedł tzw. układ z Schengen dotyczący zniesienia granic

w obrębie Unii Europejskiej.

sobota, 27 marca, Lidii, ernesta1945 Władze sowieckie aresztowały szesnastu przywódców Polski

Podziemnej. 1952 W Monachium przeprowadzono nieudany zamach na kanclerza

Niemiec Konrada Adenauera.

Są takie odwieczneprawdy, które już samczas uświęcił.

Mikołaj Gogol

Page 3: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

|3nowy czas | 15-29 marca 2010

fawley court

MMaarriiaann FFaatthheerrss CChhaarriittaabbllee TTrruusstt ((NNoo:: 11007755660088))TToo tthhee TTrruusstteeeess::11..WWoojjcciieecchh PPiioottrr JJaassiinnsskkii22.. PPaawweell RRyysszzaarrdd NNaauummoowwiicczz33.. TTaaddeeuusszz MMaarriiaann BByycczzkkoowwsskkii44.. PPaawweell AAnnddrrzzeejj NNaawwaallaanniieecc55.. AAnnddrrzzeejj GGoowwkkiieelleewwiicczz

((RReeggiisstteerreedd OOffffiiccee))FFaawwlleeyy CCoouurrtt,, HHeennlleeyy oonn TThhaammeessOOxxffoorrddsshhiirree RRGG99 33AAEE

15 March 2010

Dear Sirs

Re: 1. LICENCE TO EXHUME FR. JOZEF JARZEBOWSKI ISSUSPENDED (HIGH COURT ORDER No: CO/3422//2010)2. THE NEEDLESS, UNLAWFUL SALE OF FAWLEY COURT

You are doubtless aware that in the High Court of Justice,(Queens Bench Division, Administrative Court), by Order (dated12 March 2010), of the Honourable Mr Justice Silber, theoperation of the exhumation licence (issued by the Ministry ofJustice), to exhume the remains of Fr. Jozef has beensuspended, pending a Judicial Review set for circa the month ofJune of this year.

This issue whilst sadly still inconclusive, has already causedenough distress in the hearts, minds and souls of Fr Jozef’s nextof kin, and the Polish community alike.

Fawley Court Old Boys urge you to counsel caution and charity,and end this awful, disquieting, incomprehensible hounding of thedeceased. We call upon you to halt your pursuit of the exhumationorder forthwith, and thus end this unedifying spectacle.

Meanwhile, as under the terms of an iterrogatory, we write to youon the advice of the Charity Commission under cover of their twoletters; (l) to Mrs. C Mahoney dated, 3 June 2008, and (2) to Mrs.Ewa Rudz-Rudkowski (now deceased ) dated 23 June 2008) ;

THE NEEDLESS, UNLAWFUL SALE OF FAWLEY COURT:In its first letter 2 June 2008, the Charity Commission advises;“Any ‘misinterpretations’ the trustees have with the PolishCommunity regarding the sale of the property of the charity andany restrictions of the gifts, legacies, etc., we advise that thecorrect procedure is for the person (or people) in dispute toaddress the charity trustees about the issues that concern them”.

An issue of overriding “concern” is your persistent attempt tosell (needlessly), the unique monument and symbol that is

Fawley Court, over the heads of its beneficiaries and interestedparties’ in an opaque manner, in breach we believe of section 6(1) of the Trusts for Land and Appointment of Trustees Act1996, and the provision of section 36 of the Charity’s Act 1993.

Is the transaction being conducted at arm’s length? Was thepurported purchaser, Cherrilow Ltd (an offshore company)known to the vendor prior to marketing the said property?Where was the property marketed? Do you have a propercertificate of valuation? Marriotts, in its sales literature, madeprovision for access to St. Anne’s Church to be maintained. Isthis restrictive covenant, together with easements, rights of wayand wayleaves all being observed?

Indeed the Charity Commission states unequivocally in its letterof 3 June 2008 that; “…the trustees must follow the provisionsof the (said) section 36 of the Charity’s Act 1993”, whilst in itsletter of 23 June 2008 to Ewa Rudz-Rudzkowski the CharityCommission reiterates the call for transparency, and the trustees“Amongst other things… are under a duty to obtain the bestterms possible for the disposal”.

Why did you reject very good offers from The Polish CatholicMission, and HRH Prince John Radziwill? Are you genuinelyobtaining the best possible terms?

Fawley Court Old Boys and the Polish community are bothvehemently against the attempted sale of Fawley Court. Seriousquestions keep arising as to certain aspects of the now near-aborted transaction.

Have contracts been exchanged? And if so, when? The trusteeshave declared publicly that Fawley Court was “sold” two years ago.Is this so?

Does the family of Lady Anne Mackenzie hold a lien over thebuildings and land of Fawley Court? Does the same family havefirst refusal to buy Fawley Court in the event that the PolishCommunity vacates it?

Whilst the questions posed thus far are not exhaustive, are youat this stage, given all the controversy and doubts, prepared towithdraw from the attempted sale of Fawley Court?

THE UNAUTHORISED REMOVAL OF THE MUSEUM AND PAINTINGS.As you well know the artifacts and paintings, and particularlythe Lenkiewicz and Buchowski swords, sabres and armourycollections were “presented to Divine Mercy College”. Thisinstitute of which the FCOB are the natural heirs in law, iswholly separate and distinct from the Congregation of MarianFathers. Why have you moved the museum, and under whose

authority did you do so? Do you have a certificated inventory, acertificated valuation, and a legitimate export licence for thesaid museum’s removal?

We note with dismay and alarm that no attempt was made tocontact Fawley Court Old Boys (comprising one hundred andsixty members available on the internet) about the removal ofthe Museum. Why is this so?

THE APOSTOLATE BUILDING THAT WAS NEVER BUILTAccording to your own magazines, the Zwiastun (Messenger ofMercy), your ‘Fr. John’ (sic) continued collecting solicited fundsfor the above building long after his departure. We know youcollected up to £200 000. Where is this money? Under failedappeals and restrictive funding the listed donors should bereimbursed. Have you returned their donations together withinterest?

REGISTERED AND DELETED CHARITIESThe whereabouts and status of Rev. Wladyslaw Duda is of greatconcern to us. Is he still with the Congregation of MarianFathers? We are particularly concerned as we believe heoversaw the fundraising for the ghost Apostolate Building, and aswith the Rev. Wlodzimierz Honkisz, large sums of money areunaccounted for. Can you tell us whether the funds collected byW. Duda are accounted for?We note W. Duda was a trustee on your 1999 trust deed. Do youhave a deed of retirement for him? Do you have a full list oftrustee deeds of appointment and retirement? Particularly from1999 to today’s date?

ST ANNE’S CHURCH FAWLEY COURTAs you know, under the terms of the deed of 15 August 1971, an“assembly” of Marians are custodians, and clearly not owners ofSt.Anne’s. The beneficial and active interest indubitably belongsin perpetuity to Divine Mercy College which FCOB todayrepresents, and to St Anne’s Anglo-Polish worshippers. Whyhave you dishonoured our right to worship at St Anne’s? Can youassure us that the 28 religious plaques are intact? Is therenowned Divine Mercy painting intact and safe at St. Anne’s?

ACCOUNTSYour accounts from 2003 to the year ending 31 December2008 make very troublesome reading, for example you inflateyour asset values artificially by ten million pounds. Can youexplain this? We will get back to you under separate cover onthis and other similar troublesome issues.

Please reply to the above within seven days.Yours faithfully,

Mirek Malevski Chairman, Fawley Court Old Boys

Fawley Old Boys re-uniting!

Join our strong and fast expandingDivine Mercy College old boys network.

As we used to say:„Fawley Forever”

It will be great to hear from you!contact:[email protected]

DIVINE MERCY COLLEGE

FAWLEY COURTOLD BOYS UNITED

FAWLEY FOREVER!The fight starts here

DDOONNAATTIIOONNSS TTOO::FFaawwlleeyy CCoouurrtt OOlldd BBooyyss ((FFCCOOBB))

Cheques/ Postal Orders only made payable to Fawley Court Old Boys (FCOB)C/O FCOB, 82 Portobello Road, Notting Hill, London W11 2QD

Page 4: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

4| 15-29 marca 2010 | nowy czas

fawley court

komentarz > 11

W dniu 12 marca na wniosek najbliższej rodziny i Komitetu ObronyDziedzictwa Narodowego Sąd Najwyższy (High Court of Justice) wydałorzeczenie o wstrzymaniu ekshumacji szczątków o. Jarzębowskiego do czasurozpatrzenia głównego wniosku zaskarżającego decyzję MinisterstwaSprawiedliwości (Ministry of Justice) udzielającą księżom marianomwymaganego prawem zezwolenia na ekshumację. Firma mającaprzeprowadzić ekshumację została powiadomiona o zakazie i dopókiorzeczenie sądu nie zostanie zmienione, dopóty ekshumacji nie będzie.Decyzja sądu przyszła w ostatniej chwili – księża marianie planowali

ekshumację na poniedziałek 15 marca. Przygotowując się do niej usunęli jużpłytę nagrobną o. Józefa, krzyż i wykopali otaczający grób bukszpan.Zdjęcia, jakie udało się zrobić 11 i 13 marca są porażające. Wydaje się, żegrób jest już pusty, ale firma mająca przeprowadzić ekshumację zapewniłanas, że szczątki o. Józefa Jarzębowskiego nie zostały naruszone i nadalznajdują się w grobie, pomimo usunięcia płyty nagrobnej.Kamienie, na których znajdowała się płyta nagrobna, tworzą teraz stertę

gruzu leżącego przy grobie tego Wielkiego Marianina, który wyniósł naświat Nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego.To dzięki Jego charyzmatycznej osobowości, wierze i mądrości, ciężkiej

pracy i zagrzewaniu ówczesnej emigracji do walki o zachowanie wiary ipolskości następnych pokoleń obecni mariańscy współbracia, nie zważającna Jego testament duchowy i wolę, mają możliwość spieniężyć Jego dzieło za22 miliony funtów.

Komitet ObronyDziedzictwa Narodowego Fawley Court

Wstrzymanaekshumacja!

Kiedy poznałem koleje losu Witusia Orłowskiego,pomyślałem, że jest to jedna z wielu tragicznych hi-storii, jakie wydarzyły się ostatniej wojny, w czasach,kiedy tragedia spowszedniała. Ale ta historia nie za-kończyła się w 1944 roku, kiedy 14-letniWituś zmarłw Meksyku. Ona toczy się dalej i jeszcze bardziejprzeraża.Po klęsce wrześniowej w 1939 roku, podobnie

jak tysiące innych Polaków, rodzice Witusia ucie-kają przed jednym najeźdźcą i w krótkim czasie tra-fiają na drugiego. Docierają do Lwowa.Wmieścieokupowanym przez Sowietów brakuje żywności,coraz trudniej o zakwaterowanie. W tej sytuacjiwładze sowieckie zgadzają się na powrót polskichuciekinierów na tereny okupowane przez Niemców.Odjeżdżają specjalne pociągi na zachód. PaństwoOrłowscy dochodzą do wniosku, że bezpieczniejszydla nich, a przede wszystkim dla ich małych dzieci–Witusia (10 lat), i jego siostry Basi (3 lata) – będziepowrót do dziadków w Radomiu. Niestety, z po-wodu choroby dzieci nie zdążyli na ostatni pociąg.Ze Lwowa wprawdzie wyjechali, ale w przeciwnymkierunku, na wschód. Na początku tej podróży pi-szą dramatyczną kartkę do dziadków,ostemplowaną przez Sowietów i Niemców. Kartkę-pożegnanie, podpisaną przez Zosię (mamę), Tolka(ojca), Witusia i Basię. „Trudno, taki los był namprzeznaczony” – czytamy na zachowanej w archi-wach rodzinnych przesyłce.– Zostali wywiezieni w okolice Salechardu u

ujścia Obu, a potem dotarli do Uzbekistanu, doKermine, jeśli dobrze pamiętam nazwę miejsco-wości – zastrzega się mój rozmówca, kuzyn Witu-sia, pan Zbigniew Mantorski. – Tam, już porozdzieleniu, zmarła na tyfus mała Basia.Na tyfus, przed wyjściem z armią Andersa z

Sowietów, do której dotarł, umiera również ojciecWitold (Tolek).Tułaczkę na nieludzkiej ziemi przeżyła tylko

Zofia i jej 12-letni synek Wituś. Przedostają się doIranu, a stamtąd do Meksyku. Daleko od zawie-ruchy wojennej, w słonecznym kraju, mogli liczyćna odmianę losu, na wyleczenie bolesnych ran,które ze sobą przywieźli. W Meksyku wszystkoukłada się lepiej. Poznają księdza Józefa Jarzębow-skiego, którego Wituś uwielbia. Ksiądz Jarzębow-ski, marianin, późniejszy założyciel Fawley Court,

jest duchową opoką dla polskich rozbitków. Mapodobne doświadczenia i niezłomną wolę ratowa-nia okaleczonej wspólnoty. Pewnego dnia ciężkozachorował, jego życie było zagrożone. Wituś niemoże się z tym pogodzić. Modli się o uzdrowienieksiędza ofiarowując w zamian własne życie. Mo-dlitwa została wysłuchana. Wituś umiera mając14lat. Ksiądz Jarzębowski pokonuje chorobę.W kilka lat później przyjeżdża do Anglii. Zakła-

da pierwszą szkołę dla chłopców w Hereford. DoHereford przyjeżdża też Zofia Orłowska z procha-mi swojego syna. Straciła wszystkich najbliższych.Prochy syna składa do grobu na przykościelnymcmentarzu w Hereford. Przez lata współpracuje zksiędzem Jarzębowskim jako nauczycielka. Umieraw 1995 roku i zostaje pochowana na cmentarzu wHenley.GróbWitusia pozostał wHereford. Kiedymiesz-

kający w Polsce kuzynWitusia, pan ZbigniewMan-torski (Zofia była siostrą jego ojca) odwiedziłniedawnoHereford, nie znalazł śladu po jego grobie.Zaniepokojony udał się do miejscowych urzędów.Nie znalazł żadnego śladu ekshumacji.W końcu do-wiedział się od pracownika ośrodka w dalszym cią-gu zarządzanego przez księży marianów, że na ichpolecenie wykopał on prochy Witusia i przewiózł jedo Fawley Court bez wymaganej w takim przypad-ku licencji brytyjskich władz.Księża marianie potwierdzili tę wersję, dodając,

że prochy zostały złożone w grobie matki. Ale namiejscowym cmentarzu w Henley nie ma żadnegośladu potwierdzającego przeniesienie prochów. Ad-ministracja nie otrzymała podania, ani nie wydałastosownego zezwolenia. Nikt grobu matki nieotwierał. Po kilku dniach na grobie pojawiła sięoryginalna płyta z grobu Witusia. – Gdzie są pro-chy? – pyta pan Mantorski. – Dlaczego marianie,znając mój adres, nie skontaktowali się ze mną?Kiedy Zofia Orłowska wyjeżdżała z Witusiem

do Meksyku, musiała się pogodzić nie tylko zestratą męża i córki, ale też z brakiem ich grobów.Taki sam los spotkał jej syna. Nie ma grobuWitusia, choć wyszedł on z nieludzkiej ziemi.

Grzegorz Małkiewicz

Smutna historia Witusia Orłowskiego

Oryginalna płyta z grobu Witusia przeniesiona z Hereford na cmentarz wHenley, pod którą nie ma jego prochów. Gdzie są? Powyżej: kartka-pożegnanie: „Jestem już spokojna. Trudno – taki los nam był przeznaczony”.

Grób ojca Józefa Jarzębowskiego w Fawley Court w stanie poprzednim i obecnym

Page 5: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

|5nowy czas | 15-29 marca 2010

czas na wyspie

Brytyjczyk zawinił, na Polaku psy powiesili

Majster? Pracownik firmy zwalczania szkodników? Chałupniczy producent bomb?Terroryści produkują bomby, co oznacza że oczywiście będą starać się ukrywać swoją działalność. Jednak czasami zostawiają istotne ślady. Ślady, które ty możesz pomóc nam odnaleźć. Mogą na przykład ładować do samochodów znaczne ilości środków chemicznych, nawozów czy butli z gazem – wszystko to można wykorzystać do produkcji bomb. Mogą za to płacić gotówką, albo przechowywać takie produkty w domach, komórkach czy garażach.Czasem można zauważyć wyrzucone resztki materiałów czy opakowań.Jeśli zauważysz coś podejrzanego lub niecodziennego, zadzwoń na poufną linię antyterrorystyczną(Anti-Terrorist Hotline) pod numer 0800 789 321.

Uważamy, że żaden telefon nie jest stratą czasu. Jeśli masz podejrzenia, zgłoś je.

Alex Sławiński

Nie czytam brukowców, które w nazwie mają„Daily”. Nie zaglądam też na portale, które powpisaniu nazwy www… .pl przekierowują mnie– wbrew mojej woli – na www… .eu. Nie lubięmarnować czasu, psuć sobie humoru ani nara-żać się na bycie ofiarą bezczelnych i bezpraw-nych pomówień, wyszczekiwanych przezróżnorakich oszołomów i manipulantów. Pew-nie więc dlatego nigdy nie trafiłby do mnieutrzymany w histerycznym tonie artykuł opubli-kowany w jednym z brytyjskich pism (a potem –często z błędami – przepisany przez kilka innych,w tym również polskojęzycznych).

Poszło o Polaków. A raczej – o język polski.Przypomnijmy: jedna z agencji pracy w Nor-wich zamieściła ogłoszenie, że przyjmie robotni-ków do pracy w przetwórni mięsa. Pewnienikogo by to nie ubodło, gdyby agencja nie za-strzegła sobie, że kandydaci muszą mówić popolsku. Na firmę rekrutacyjną posypały się gro-my, że działa ona niezgodnie z obowiązującymw UK prawem, zabraniającym faworyzowaniakonkretnych grup etnicznych.

Z pewnością podpisałbym się pod tym prote-stami, gdyż faktycznie – niezależnie od mychsentymentów narodowych (w końcu jestem Po-lakiem) – treść ogłoszenia brzydko zapachniałarasizmem. Jednakże forma, w jakiej co ponie-które media zareagowały na owo ogłoszenie,wprawiła mnie w zdumienie.

Pies ze wszystkimi magazynami, mającymi w

tytule „Daily”. Wiele z nich słynie z niewybred-nej nagonki na przedstawicieli różnych mniejszo-ści narodowych. Stanowią one specyficzną formęfolkloru na wielobarwnej mapie medialnej Wiel-kiej Brytanii. Jednak najsmutniejsze w tej całejhistorii było to, że powszechnej antypolskiej hi-sterii uległy również co poniektóre polskojęzycz-ne media, na czele ze wspomnianym jużportalem, który z pl. zmienia się na eu.

Nadały one całemu wydarzeniu klimat skan-dalu, który bardzo ochoczo został podchwyconyprzez wszelakich „forumowiczów”, dopisują-cych pod wiadomościami swoje komentarze.Przez jakiś czas śledziłem poczynania różnychportali informacyjnych (czy też dezinformacyj-nych, zważywszy styl uprawianego przez niedziennikarstwa). Przeglądając takie strony za-uważyłem prostą zależność, że im bardziej głup-kowatą wymowę ma publikowany tam artykuł,tym bardziej żywiołowe komentarze prowoku-je. Ale cóż, każdy z nas obraca się w takiej rze-czywistości medialnej, do jakiej dorósł. Jeśliwięc ty, czytelniku, sięgasz po „Nowy Czas”, wi-docznie takie są twoje potrzeby. Jeśli zaś zaglą-dasz na portale przekierowujące z pl. na eu., torównież twój wybór. W końcu taka jest idea wol-nego rynku, by każdy mógł z niego brać to, comu odpowiada. Większa popularność tych lubinnych tytułów powinna więc być raczej tema-tem badań socjologów i psychologów, niż powo-dem do dumy lub frustracji poszczególnychredakcji. Parafrazując słowa poety: „tacy będączytelnicy, jakie ich – przez media – chowanie”.

Wróćmy jednak do ogłoszenia mówiącego o

zatrudnianiu Polaków. Było ono w rzeczy samejzredagowane w dość nieprzemyślany sposób. Je-go twórcom – jak to później wielokrotnie tłuma-czono – chodziło o to, by nowo przyjęcipracownicy rozumieli, co się do nich mówi wczasie szkoleń. Tak się akurat składa, że zazwy-czaj prace w fabrykach i przetwórniach podej-mują obcokrajowcy bez jakiegokolwiekprzygotowania językowego. Wiadomo, że tegotypu praca jest ciężka i nisko płatna, ale zdrugiej strony nie wymaga też większych kwali-fikacji. W owej industrialnej Wieży Babel czę-sto bywa tak, że pracownicy po prostu niepotrafią się między sobą porozumieć. Skutkujeto nie tylko spadkiem wydajności pracy, ale teżprowadzić może do niebezpiecznych sytuacji.Nic więc dziwnego, że wielu pracodawców wo-li mieć załogę w miarę homogeniczną narodo-wościowo. Wbrew oczywistej nielegalnościowego procederu, jedni preferują Hindusów, in-ni Etiopczyków, a jeszcze inni – Polaków. No,cóż – litera prawa nie zawsze idzie w parze zezdrowym rozsądkiem. Czasem bardziej liczy sięużyteczność, niż poprawność polityczna.

Nieprzemyślanym w perspektywie tejżewłaśnie poprawności ogłoszeniem firma rekru-tacyjna strzeliła sobie w stopę. Nie rozumiemtylko jednego, skąd wzięła się nagonka na Pola-ków? Czym jesteśmy winni, że nieszczęsna agen-cja zechciała zatrudniać akurat przybyszy znadWisły, a nie – dajmy na to – znad Gangesu?

Odpowiedź na to pytanie stara się znaleźć zna-ny działacz polonijny i wieloletni rzecznik prasowyZjednoczenia Polskiego, Wiktor Moszczyński.

Wielokrotnie już dawał on odpór pomówieniom iinsynuacjom, jakie pod adresem Polaków poja-wiały się na łamach prasy brytyjskiej. Tym razem,w liście do „The Mail on Sunday”, jednej z gazet,które podjęły temat ogłoszenia „tylko dla Pola-ków”, stara się on wytłumaczyć trudną sytuację, wjakiej znajdują się polscy pracownicy w WielkiejBrytanii w dobie recesji, ale też daje zdecydowa-ny odpór nagonce, jakiej zostali poddani wskuteknieodpowiedzialnych publikacji.

Firma Forza AW, która zamieściła ogłosze-nie poprzez agencję rekrutacyjną, jest jak naj-bardziej brytyjska. Jest jednym z dominującychdostawców mięsa do brytyjskich supermarke-tów. Dyrektor spółki oświadczył: We employmany English workers as well as Poles and Li-thuanians, though I can’t give you exact figures,and I assure you categorically that all our tra-ining and health and safety briefings are con-ducted in English, Polish or whatever theemployee speaks… I cannot say how this errorcame about, perhaps a glib comment was madeabout the difficulty of operating in several diffe-rent languages, I don’t know, but we would ne-ver turn down an English person for a job onthe basis that they didn’t speak Polish or anyother language. It should never have happenedand I apologise to anyone who was put offapplying for jobs…

Firma zrozumiała głupstwo, jakie popełniła iza to przeprosiła. Ciekawe, czy brukowce, któretemat rozdmuchały, stać będzie na podobny gest.Mało prawdopodobne, najważniejsze więc, bynie dać się wciągać w medialne manipulacje.

Page 6: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

czas na wyspie15-29 marca 2010 | nowy czas6|

KiNOteKA. Poziom rośnie

Jacek Ozaist

Tegoroczny 8 Festiwal FilmuPolskiego w Londynie moc-no podszyty jest naszą trud-ną historią i polityką. Wydajesię, że tyle tego mamy. Gdy

tylko nasi twórcy próbują opisać rzeczywistość,jaka ich otacza, brną często po kolana w bana-łach. Gdy jednak trzeba pokazać światu, z cze-go wynika to, jacy jesteśmy, zawsze pokazujemyswoją bogatą, narodową przeszłość. Śmierć Sta-lina, inwazja Czechosłowacji w 1968 roku, stanwojenny, romans polskiego oficera z Rosjanką,lustracja – to główne motywy prezentowanychw Londynie filmów. Na śmieszno, na straszno,na melodramatycznie, byle o przeszłości.

Mieszanka rutyny i młodości zafunkcjonowa-ła naprawdę wspaniale. Swoje pierwsze filmypełnometrażowe pokazali w Londynie: BorysLankosz, Marcin Wrona i Paweł Borowski(wszyscy urodzeni w 1973 roku) i znaczniemłodsza Katarzyna Rosłaniec, kolejne zaś krokiw karierze postawili: Andrzej Wajda (Tatarak),Feliks Falk (Enen), Waldemar Krzystek (MałaMoskwa) i Michał Rosa (Rysa).

Jak powiedział mi Feliks Falk, debiutanta do-cenia się tak naprawdę po drugim filmie, bo bar-dzo często obiecujący debiut poprzedza całąserię filmów przeciętnych, a świetnie zapowia-dający się reżyser rozmienia swój talent na drob-ne. Niemniej jednak ja zaryzykuję i postawię nakolejne dzieła owych trzech panów z rocznika1973. Jacek Borcuch (1970), który po świetnychTulipanach zrealizował wciągające Wszystko, cokocham, ten umowny egzamin ma już za sobą.To samo dotyczy Xawerego Żuławskiego (1971)i jego sławnej Wojny polsko-ruskiej.

Dwóch utalentowanych dokumentalistówzaprezentowało londyńskiej publiczności swojedebiuty fabularne. Jacek Bławut, jeden z ope-ratorów Krzysztofa Kieślowskiego, autor zdjęćdo Dnia świra Marka Koterskiego oraz wielufilmów dokumentalnych pokazał przejmującestudium starości – Jeszcze nie wieczór, z nieza-pomnianymi rolami takich sław, jak Jan Nowic-ki, Beata Tyszkiewicz czy prawdziwa gwiazdazeszłorocznej KINOTEKI – Danuta Szaflar-ska. Natomiast Borys Lankosz przyjechał doLondynu w glorii reżysera najlepszego polskie-go filmu ubiegłego roku i naszego kandydata doOscara, którym, jak wiadomo, nie został.

Lankosz wydaje się twórcą wyjątkowo zmoty-wowanym, przebiegłym i mądrym. Od począt-ku doskonale wiedział, co chce zrobić i z kimchce tego dokonać. Aby pozyskać znakomitychaktorów, odwiedzał każdego z nich ze scenariu-szem w ręce. Prosił u Anny Polony, Krystyny Jan-dy, Agaty Buzek i Marcina Dorocińskiego.Aktorów zaś z kolei rozbrajał tekst napisany przezcenionego prozaika Andrzeja Barta.

Rewers jest efektem interdyscyplinarnej, postmo-dernistycznej zabawy, która polega na wskrzeszeniubohaterki powieści wyróżnionej nagrodą Kościel-

Zaczęło się od błyskotliwego Rewersu Borysa Lankosza, który zmusił widzów do konwulsyjnegośmiechu i owacji. Potem był nostalgiczny film Jacka Borcucha Wszystko, co kocham, kontrowersyjneGalerianki Katarzyny Rosłoniec, trzymający w napięciu Enen Feliksa Falka, wzruszający Jeszcze niewieczór Jacka Bławuta, pulsujący Moje ciało, moja krew”Marcina Wrony...

skich Rien ne va plus i daniu jej drugiej szansy nawyjście z impasu, w jakim się znalazła. Bohaterkapowieści Barta, Bożena, popełnia samobójstwo, coprzez lata nie daje autorowi spokoju. Dwie dekadypóźniej nadarza się okazja, by dać jej drugie życie izorganizować przewrotny happy end. Filmowa Sa-bina, będąc w sytuacji Bożeny, próbuje wprawdziepopełnić samobójstwo, lecz to tylko pretekst do dal-szej zabawy z widzem. Momentami wydaje się, żeliczba odniesień do innych filmów, konwencji i sty-lów jest tak duża, iż straci on oryginalność, ale to tyl-ko złudzenie. Autorom Rewersu udało się zrobićfilm wyjątkowy. Jedyne odniesienie, z którym sięzgadzam, to film noir. Sam Lankosz we wszyst-kich wywiadach powtarza, że lubi ten rodzaj fil-mowego opowiadania. Wspomina też, że

podczas 28 intensywnych dni zdjęciowych pra-wie uwierzył, iż żyje w świecie przedstawionymw filmie. Pieczołowitość dokumentalisty pozwo-liła mu stworzyć niemal dotykalny świat schyłkustalinizmu lat 50. w Warszawie XXI wieku.

Młodością powiało w British Film Institute naSouthbank, gdzie odbyła się londyńska premierakontrowersyjnego w Polsce, ale znakomicie przyj-mowanego na świecie debiutu Katarzyny Rosła-niec. 26-letnia absolwentka szkoły filmowej miałato szczęście, że udało się jej pracować przy realiza-cji filmu z Witoldem Stokiem, wybitnym operato-rem, który od lat 80. mieszka w Anglii.Doświadczenie i młodość – często niezła fuzja. Tenmarriage of convenience – jak nazwał ich wspólnąpracę Witold Stok – eksplodował dużą energią. Ga-

lerianki to film o młodych dziewczynach, które zawszelką cenę chcą mieć… (najlepszy telefon, naj-lepszy ciuch). Oddadzą za to wszystko, najłatwiejswoje ciało, bo w ich świecie nie ma fundamental-nych wartości. – Czy takie jest wasze młode poko-lenie? – padło pytanie z sali w czasie rozmowy zreżyserką. Tak jest wszędzie w konsumpcyjnychspołeczeństwach, gdzie kryzys wartości to problempodstawowy. Na szczęście są wyjątki, choć za tę od-mienność płacą dużą cenę. Piękno nie umiera.

Stałem pod Riverside Studios, kiedy grupkarozentuzjazmowanych Anglików po wyjściu zpokazu filmu Rysa Michała Rosy burzliwie dys-kutowała. Dominowały głosy: coś nowego, wcią-gającego, niesamowitego emocjonalnie. I o tochodziło! – można powiedzieć.

Skąd wziął się pomysł na ten film?To stara historia. Podsunął mi ją dyrektor TeatruTelewizji jako temat na spektakl i początkowo in-tensywnie myślałem o realizacji teatralnej. Cho-dzi o to – mówiąc w olbrzymim skrócie – że popamiętnej powodzi w 1997 roku, gdy ewakuowa-no pacjentów szpitala psychiatrycznego, okazałosię, że o jednym z nich nic nie wiadomo. Nie manazwiska, historii choroby, niczego dzięki czemumożna by stwierdzić, kim jest i dlaczego znalazł

się w szpitalu. To wydało mi się znakomitympunktem wyjścia do napisania scenariusza.

Czyli najlepsze historie podsuwa życie.Z tym bywa różnie. Punkt wyjścia rzeczywiściepodsunęło życie, resztę pracy jednak wykona-łem ja. Przypadek tego biednego człowiekawydał mi się tak inspirujący, że dopisałem mutrzymającą w napięciu historię. Myślę, że wy-szło całkiem nieźle.

Przy scenariuszu pomagała AgnieszkaHolland. Na czym polegała ta pomoc?Było to coś więcej niż konsultacja. Scenariuszbył już gotowy. Miałem jednakże wiele roz-maitych wątpliwości. Podzieliłem się nimi zAgnieszką, która pomogła mi poprawić cha-rakterystykę kilku postaci i ulepszyć relacjemiędzy bohaterami, a także wniosła znaczącepoprawki dramaturgiczne w kilku sce-nach. Jest podpisana jako współautorka

Non Notus, czyli festiwalowa pogawędka z Feliksem Falkiem

»

Feliks Falk w Riverside Studios w Londynie

Fot.Grzegorz

Lepiarz

Page 7: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

|7nowy czas | 15-29 marca 2010

czas na wyspie

The City of London Corporation is the founder and principal funder of the Barbican Centre

Bilety od £100844 243 0784www.barbican.org.uk/bite

23 – 27 MarcaBarbican Theatre

4.48PsychosisSarah KaneTR Warszawa

Zobacz heroiczna walke o zycie

W ramach www.PolskaYear.pl

� Zdjecie©

StefanO

kotowicz

scenariusza, więc rola Agnieszki Holland w jegotworzeniu była dosyć duża.

Jak to jest z tym Borysem Szycem? Wszyscygo obsadzają. Wiedział Pan, że to właśnie onnajlepiej zagra psychiatrę, który do tegostopnia anagażuje się w przypadek pacjen-ta, że zabiera go do domu?Od samego początku wiedziałem, że chcę BorysaSzyca. Czułem, że jego temperament, jego energiabardzo pasuje do roli człowieka poszukującegoprawdy, łączącego cechy naukowca i dziennikarzaśledczego. I on świetnie się z tego zadania wywią-zał. Pewnie, że nie zawsze gra w filmach dobrych,ale to w niczym nie umniejsza jego talentu.

Rok temu Jerzy Skolimowski odkrył nam Ar-tura Steranko, teraz pan funduje namgenialną kreację aktora, którego publicz-ność zna słabo.Grzegorz Wolf zagrał chorobę psychiczną wspa-niale. Podobnie jak Steranko, który gra w moimEnenie epizodyczną rolę, jest on aktorem te-atralnym. Grywa też w serialach telewizyjnych,choć nie są to role pierwszoplanowe.

Pana kolejny film jest już w fazie postpro-dukcyjnej.Tak. Joanna opowiada historię młodej kobiety,która podczas II wojny światowej bierze podopiekę żydowską dziewczynkę i wcale nie otrzy-ma za to nagrody. Nie chcę zdradzać szczegółów,lecz na skutek złego zbiegu okoliczności bohater-ka grana przez Urszulę Grabowską poniesie kon-sekwencje swojego wyboru. Premiera wkrótce.Serdecznie wszystkich zapraszam.

Rozmawiał: Jacek Ozaist

4.48 Psychosis, według scenariusza SarahKane przedstawia dramatyczną walkęczłowieka „uwięzionego” w swym chorymwnętrzu, opowiedzianą przez cierpiącąautorkę. Sarah Kane, która walczyła zdepresją, po napisaniu tej sztuki targnęła sięna własne życie mając zaledwie dwadzieściaosiem lat. Adaptacja 4.48 Psychosis napotrzeby spektaklu teatralnego odbyła się jużpo śmierci autorki.

W 2008 roku Teatr Warszawazaprezentował 4.48 Psychosis w wersjipolskiej z angielskimi napisany na Festivalu wEdynburgu. W głównej roli wystąpiła znanaaktorka Magdalena Cielecka. Spektaklwyreżyserował Grzegorz Jarzyna, jeden znajwybitniejszych twórców współczesnegoteatru polskiego. Jest absolwentem filozofiiUniwersytetu Jagiellońskiego oraz wydziałureżyserii krakowskiej PWST. W trakciestudiów szlifował swój talent pod okiemwybitnego reżysera Krystiana Lupy (byłasystentem przy realizacji LunatykówHermanna Brocha w Starym Teatrze wKrakowie, 1995). Od 1998 roku Jarzyna jest

dyrektorem artystycznym TR Warszawa zsiedzibą przy ul. Marszałkowskiej (dawnegoTeatru Rozmaitości), a od 2006 takżedyrektorem naczelnym.

Twórczość teatralna Grzegorza Jarzynyzostała wielokrotnie doceniona iuhonorowana takimi nagrodami, jakPaszport Polityki (1998), dwukrotnieNagrodą im. Konrada Swinarskiegoprzyznawaną redakcję miesięcznika „Teatr”(1998, 2009), oraz Nestroy-Preis (2007).

Spektakl 4.48 Psychosis spotkał się zpozytywną krytyką prasy brytyjskiej. „TheDaily Telegraph” napisał, że oglądanie sztukitakiej jak 4.48 Psychosis może być wręcz niedo wytrzymania ze względu na ciężkośćtematu, jednak dzięki koncepcji reżyserskiejoraz grze aktorskiej jest głęboko poruszająca ico najważniejsze – pozostawia w naszejpamięci niezatarty ślad. „The FinancialTimes” określił spektakl jako dzieło znaczące,do głębi przejmujące. Natomiast rola głównejaktorki Magdaleny Cieleckiej zostaładoceniona przez krytyków, „The Times”,którzy określili jej obecność na scenie jako

elektryzującą. Po występie w EdynburguScott Clair w „The Herald” napisał, że4.48 Psychosis, to „fenomenalna adaptacjaporuszającej i mocnej sztuki Sary Kane i wwykonaniu TR Warszawa jest szczerą i dobólu prawdziwą introspekcją tragicznieumęczonego umysłu”.

Spektakl Grzegorza Jarzynyprezentowany będzie w londyńskimBarbicanie od 23 do 27 marca w ramachprojektu Polska. Year! Szczegóły na str. 21.

Joanna Buchta

Z Warszawydo Barbicanu

Grzegorz Jarzyna

Fot.Archiwum TR Warszawa

Page 8: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

czas na wyspie15-29 marca 2010 | nowy czas6|

Ksiądz prałat Stefan Wy-lężek, nowy rektor PMK.Pochodzi z diecezji kato-wickiej, gdzie w 1973 ro-ku został wyświęcony nakapłana. Ukończył studiaw Krakowie, później od-był studia specjalistycz-ne we Francji i w Belgii.W 1986 roku został odde-legowany do pracy wRzymie. Był dyrektoremPolskiego Instytutu Kul-tury Chrześcijańskiej wRzymie i administratoremFundacji Jana Pawła II.

Pasterz akademicki

Grzegorz Małkiewicz

Ksiądz prałat Ta-deusz Kuklazakończył swojąposługę rektor-ską. Polskiej

Misji Katolickiej w Anglii i Walii prze-wodniczył od 2002 roku, czyli wokresie największego wyzwania dlapolskiego Kościoła na Wyspach. Jużw kazaniu inauguracyjnym, jeszczeprzed przystąpieniem Polski do Unii,zwracając się do wiernych, przewi-dział masowy napływ rodaków zkraju: „Także i Wy powinniście do-strzegać nowe potrzeby i problemy,przed którymi staje emigracja. Tymwyzwaniom trzeba będzie wychodzićnaprzeciw. Jednym z nich z pewno-ścią jest bliskie już wejście Polski doUnii Europejskiej. Sytuacja ta możestanowić próbę naszej solidarności zrodakami z kraju, którzy niejedno-krotnie będą właśnie wWielkiejBrytanii poszukiwać pracy i lepszej

Ksiądz prałat Tadeusz Kukla urodził się 22 lutego1940 roku w Łukowej koło Tarnowa. UkończyłSeminarium Duchowne w Tarnowie. Święceniakapłańskie otrzymał w 1964 roku z rąk biskupatarnowskiego Jerzego Ablewicza. W 1966 rokurozpoczął studia w Paryżu, studiował też wMonachium i Münster. W 1974 roku zostałmianowany duszpasterzem akademickim naLondyn i Anglię. W 1986 roku otrzymał godnośćprałata honorowego. W 2002 roku zostałmianowany rektorem Polskiej Misji Katolickiejw Anglii i Walii, którą pełnił do 1 marca 2010.

przyszłości. Umiejmy okazać imotwartość, podać życzliwą dłoń, wes-przeć radą, a jeżeli będzie to możliwe– pomóc w trudnych początkach”.Chociażby z tego tylko punktu widze-nia ks. Tadeusz Kukla był najlepszymkandydatem na rektora w okresie ma-sowych przyjazdów młodych ludzi.Za tę troskę nowo przybyli powin-

ni być księdzu rektorowi wdzięczni.Kościół sprostał wyzwaniu. Budynki

kościelne wprawdzie pękały wszwach, ale wszyscy mogli liczyć naposługę duszpasterską. Zwiększyła sięliczba kapłanów, liczba mszy św. imiejsc, nawet w angielskich kościo-łach, gdzie zaczęto odprawiać mszew języku polskim, o co zadbała Pol-ska Misja Katolicka.Przy polskich parafiach, tam gdzie

pozwalały na to warunki lokalowe,młodzi ludzie stworzyli ośrodki kultu-ralne, tak bardzo potrzebne w życiuemigracyjnym. I tu Kościół ze swoimrektorem też sprostali wyzwaniu, cze-go nie można powiedzieć w wieluprzypadkach o starych klubach polo-nijnych, gdzie wzajemna nieufnośćstawała się przeszkodą nie do pokona-nia. Przy kościołach działają chóry,kluby dyskusyjne, są organizowanespotkania ze znanymi ludźmi, wysta-wy, nawet potańcówki, udzielane sąporady potrzebującym. Duża w tymzasługa ostatniego rektora Polskiej Mi-sji Katolickiej w Anglii i Walii ks. pra-fata Kukli, który w takiej pracy miałduże doświadczenie, sprawując przezdługie lata rolę duszpasterza akade-mickiego w Londynie. Był nim od1974 do 2002 roku, czyli do objęciaposługi rektorskiej.Chociaż stanowisko rektora było

bardziej prestiżowe i odpowiedzial-ność większa, pracę w duszpasterstwieakademickim, w porównaniu z ostat-nim okresem, ks. Kukla prawdopo-dobnie wspomina jako wyzwanieswojego życia. Zaczynał jako duszpa-sterz bez studentów i bez duszpaster-stwa. Studenci oczywiście byli, alerozproszeni. Kiedy już ich zebrał, na-leżało pokonać kolejną przeszkodę –znaleźć jakąś przystań, miejsce spo-tkań towarzyskich i liturgicznych. Napoczątku dysponował jedynie wynaj-mowanym przez siebie pokojem. Roz-wiązaniem stały się wspólne wycieczki(wspominane na pożegnalnym wie-czorze ks. prałata przez ich uczestni-ków). Pokój spełniał rolę centrumadministracyjnego, a w miejscowej ka-plicy były odprawianemsze św. Po ro-ku życie duszpasterskie przeniosło siędo Little Bromton Oratory, pięknejkaplicy w niezwykle prestiżowej dziel-nicy Londynu.W 1981 roku, w okresie stanu wo-

jennego w Polsce, duszpasterstwo aka-demickie otrzymało w dzierżawęhostel przy 44 Ennismore Garden,

gdzie mieściła się kaplica i akademikzapewniający tymczasowe zamieszka-nie dla 20 osób. W Londynie była wte-dy duża grupa studentów, którzy zpowodu wprowadzenia stanu wojen-nego nie wrócili do kraju. W licznychprzypadkach duszpasterstwo nie tylkoużyczało dachu nad głową, ale takżepomagało w znalezieniu pracy, wotrzymaniu stypendium, udzielało re-komendacji Polakom wchodzącym wtutejsze środowisko. Hostel istniał domomentu sprzedania go w 1987 roku.Był to najbardziej aktywny okres

działalności duszpasterstwa akademic-kiego, w czym niewątpliwą zasługęmiał ks. Tadeusz Kukla.Swoje zdolności organizacyjne i

troskę o wszystkie podległe Misji para-fie realizował później w nowej roli rek-tora PMK. Najtrudniej było go zastaćw urzędzie. Jeździł w teren, odwiedzałparafie, uczestniczyl w uroczystościachorganizowanych przez emigrację. Ro-bił wszystko, żeby nadal pozostaćduszpasterzem, chociaż wymaganiaurzędu nie zawsze mu to ułatwiały.W trakcie swojej kadencji ks. Tade-

usz Kukla doprowadził do zmianydziałania Polskiego Funduszu Dobro-czynności (Polish Benevolent Fund),dostosowując go do angielskich wymo-gów (jego dotychczasowe obowiązkiprzejął powołany w 2008 roku PolishCatholic Mission Trust). Na uwagę za-sługują również trzy podniosłe uroczy-stości współorganizowane przez PolskąMisję Katolicką w Katedrze Westmin-ster: 25-lecie pontyfikatu Jana Pawła IIw 2003 roku, 60-lecie zakończenia IIwojny światowej w 2005 roku, 90-lecieodzyskania niepodległości w 2008 ro-ku. Ksiądz Kukla nie zapomniał rów-nież o najmłodszych. Na trwałe wkalendarzu zapisały się wyjazdy do La-xton Hall w ramachWesołego DniaPolskiego Dziecka.Ksiądz Tadeusz Kukla po latach

intensywnej posługi duchowej prze-szedł na emeryturę. Pozostał w Lon-dynie, z którym związał się od 1974roku. Był to chyba jednak bardziejzwiązek z ludźmi niż z miastem, atych opuścić najtrudniej.Nowym rektorem Polskiej Misji

Katolickiej został ks. Stefan Wylężek –dotąd dyrektor Polskiego InstytutuKultury Chrześcijańskiej w Rzymie iadministrator Fundacji Jana Pawła II.Ksiądz Stefana Wylężka czekają

nowe wyzwania. Jeszcze w tym rokuma się rozpocząć proces istotnychzmian w strukturze duszpasterstwapolonijnego na Wyspach Brytyjskich.Do tej pory Polska Misja Katolickamiała charakter diecezji polskiej, nadktórą pieczę sprawował rektor jakodelegat dla Polaków w Anglii i Walii.Pod koniec roku, zgodnie z prawemkościelnym, za duszpasterstwo emi-gracji ma przejąć odpowiedzialność,podobnie jak w innych krajach, bi-skup lokalny i jemu będą przysługi-wać prawa jurysdykcyjne.Rozmowy na temat zmian funk-

cjonowania Polskiej Misji Katolickiejw Anglii i Walii trwają od marca2008 roku. Wówczas po 343 zebraniuplenarnym Konferencji EpiskopatuPolski, którego gościem był kard.Cormac Murphy O’Connor, ówcze-sny przewodniczący Episkopatu An-glii i Walii, prace podjęła gruparobocza obydwu episkopatów.

Page 9: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

|9nowy czas | 15-29 marca 2010

czas na wyspie

St George’s recently enjoyed a Polishconnection that has got me thinkingabout the importance of name in thePolish diaspora. I recently began holdinglunch time recitals in the church, on thesecond Thursday of the month. It’s agreat opportunity for young musicians,and we’ve heard some fineperformances so far. OnMarch 11th wewere entertained by pianist, TomLidbetter and flautist, Tadek Chylinski-Reid. They gave us a delightfulprogramme of Francis Poulenc, EdwinYork Bowen and Cecile Chaminade.When I met Tadek, I had beenexpecting to meet somebodyrecognisably Polish (I’m not quite surewhat I mean by that!), but instead I meta very English young man, fromGloucestershire. I asked him about hisname and he told me that his mother ishalf Polish, but the nearest Tadek hasbeen to Poland is when he studied at the

Moscow Conservatoire. So, Tadek has adisappearing Polish connection apartfrom his name. Many children in myparish have parents fromWest Africa.When I meet these children Iimmediately recognise that their parentsor grandparents probably came fromAfrica. And it must also be true thesedays, that in London I see manychildren that come from Polish parentsor grandparents, but I have no way ofrecognising that unless I get to knowthem and they choose to tell me. And ofcourse I guess they would only tell me ifit was important to them. I absolutelyrespected Tadek’s Englishness, and Ihave some understanding of the issuesrelated to assimilation (I come fromFrench and Irish stock!), but I felt a littlesad that he didn’t feel more Polish. It hasleft me wondering how manygenerations one can feel Polish for in astrange land? I am glad the Polish namehas come down to Tadek through hismother. How else would I have madethat Polish connection?

Father Ray AndrewsParish Priest of St George theMartyr,

Southwark

Polish Connection

drugi brzeg

Winston Spencer Churchill2 marca zmarł Winston Spencer Chur-chill. Był ulubionym wnukiem jednego znajbardziej znanych polityków XX wie-ku. Nazwisko zobowiązuje, WinstonSpencer Churchill wielokrotnie bronił do-brego imienia dziadka. Między innymwtedy, kiedy w 1968 roku Rolf Hochhuthw dramacie „Żołnierze” oskarżył premie-ra za przyczynienie się do śmiercigenerała Sikorskiego.

Dał się jednak poznać jako przyjacielPolaków. Był członkiem komitetu budowyPomnika Katyńskiego w Londynie, kiedyna temat Katynia obowiązywało sowiec-kie kłamstwo. Winston Churchill,podobnie jak jego wybitny dziadek, zaan-gażował się w politykę, w latach 1970-97był konserwatywnym posłem Izby Gmin zManchesteru. Wcześniej pracował jakodziennikarz. Urodził się w 1940 roku.

Brytyjska szkoła uczciła pamięćIreny SendlerowejWatford Grammar School forGirls, brytyjska szkoła o 300-letniejtradycji jest miejscem, gdzie do hi-storii przywiązuje się szczególnąwagę. Dba o to dyrektorka szkołyHelen Hyde, która zorganizowałajuż dla swoich podopiecznych kilkawycieczek do Polski. Poznały histo-rię naszego kraju i działalnośćważnych w niej ludzi. Między inny-mi dokonania Janusza Korczaka iIreny Sendlerowej.

Konsekwencją tej żywej lekcjihistorii było odsłonięcie tablicyupamiętniającej Irenę Sendlerową iprzygotowanie sztuki teatralnej„Korczak”, na podstawie musicaluNicka Stimsona i Chrusa William-sa o tym samym tytule.W tym niezwykłym wydarzeniu

udział wzięła, zaproszona przez dy-rektorkę szkoły, Lili Pohlmann.niestrudzenie walcząca o pamięćbohaterskiej Polki, która w czasie II

wojny ratowała żydowskie dzieci.– Byłam niezwykle wzruszona i po-ruszona wrażliwością uczennic, wskupieniu słuchających mojej opo-wieści.W uroczystości wziął równieżudział ostatni prezydent II RP Ry-szard Kaczorowski z małżonką,który tablicę odsłonił. Przesłanie ipodziękowanie dla organizatorówod ambasador RP, Barbary Tuge--Erecińskiej odczytał attacheprasowy, Robert Szaniawski.

Page 10: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

15-29 marca 2010 | nowy czas10|

felietony opinie

Jestem lekko zawiedziona, że prawienic krytycznego czy złośliwego napisaćo tym spektaklu nie potrafię. A był tospektakl słowno-muzyczny. Podróżprzez życie we wspomnieniach, w po-ezji i piosence. Życie wspominane bezpatosu, bez dramatycznych uniesień,pogodnie i prosto, które mimo drama-tów i tragicznych sytuacji okazało sięjednak zwycięskie.

Tym, którzy o życiu Marysi Druenie czytali, radzę przeczytać. Jej wspo-mnienia powinny się znaleźć na liścielektur szkolnych w Polsce. Bo są todzieje żydowskiej dziewczyny z inteli-genckiego rodu, z dobrego domu osia-dłego w Krakowie. Ukochanymmieście Marysi. Przeżycia dziewczynyczującej się Polką, wychowanej w pol-skiej szkole katolickiej, złapanej w sidłamorderczej wojny. Życie na krawędzizagłady. Na progu krakowskiego getta.Z wizją skazania na wywózkę, obóz ikrematorium. Życie ocalone dziękihartowi ducha i człowieczej pomocy.W tym katolickiego księdza i austriac-kich gospodarzy – bauerów. Jedno ztych ludzkich żyć, naznaczonych po-chodzeniem, które uniknęło fatum.

Scenariusz prawie gotowy. I wbrewnaszym różnym antysemitom, bo i ta-cy są, w kraju i na emigracji, bohater-ka tej swoistej epopei wyszła z niej bezskazy. Bez skazy goryczy, żalów i pre-tensji do polskich rodaków i świata.

Nie jest to opowieść na miarę tragicz-nego pamiętnika Anny Frank. Holen-derskiej żydowskiej dziewczynki,zamkniętej na strychu w Amsterda-mie, zgładzonej w obozie. Opowieść otym rozdziale życia Marii Drue jestraczej beznamiętna i ufna. Niczymopowieść dziewczynki cieszącej sięokruchami uratowanego życia. Dziew-czynki dzielnej i optymistycznej.

Dziewczynka dorosła do panny nawydaniu. Znalazła się po wojnie z ma-mą w Anglii i wyszła tu za mąż za Ste-fana Drue. Jednego z najmilszychludzi, jakich znałam na emigracji.

I tu się zaczyna spełnienie jej uta-lentowanej muzycznie i pisarsko oso-bowości. Ta część życia Marysi jestczęścią naszej radosnej emigracyjnejmłodości. Radosnej, beztroskiej, żąd-nej zabaw, mimo trudnej rzeczywisto-ści. Mimo bytowania poza ojczyznąskazaną politycznie na niebyt w naszejświadomości. Obchodziliśmy tę nasząmłodość na emigracji tryumfalnie.Przecież przeżyliśmy wojnę! My, dziśprzeżytki przeszłości.

Scenariusz spektaklu w POSK-u,słowno-muzyczny, niemal rapsodycz-ny, rodził się podobno akuszeryjnie.Pod wprawnym okiem i uchem wy-trawnej reżyserki Heleny Kaut-How-son. Jej oko, ucho i wizja scenicznastworzyły prawdziwy teatr. Nic w nimnie było z taniej amatorszczyzny. A to

raczej rzadkie, jak na nasze amator-sko-emigracyjne poskowe spektakle.

Chciałabym się do tego i owegoprzyczepić jako widz, bo jako widz otym spektaklu piszę, ale jakoś nie po-trafię. Ogarnął mnie nastrój płynącyze sceny pełnej rzewnych epizodów iromantycznych piosenek. Wyśpiewa-nych z przejęciem przez znanych namemigracyjnych wykonawców.

Wiem, wiem, popadam w przesad-ne uniesienia. Zawodowi krytycy by wnie pewnie nie popadli. Może MarianHemar, któremu Marysia akompanio-wała przez tyle lat, ręce by załamałnad tym czy innym utworem lub wy-konaniem. Ale ja jestem tylko widzem.A raczej jedną z wielu uczestniczek, bona widowni w POSK-u przeważaływdowy i sieroty po naszej emigracyj-nej przeszłości. I wciąż słyszę melodiępiosenki Kiedy znów zakwitną białebzy i dowcipne w piosence słowa Ma-rysi: „Starszy pan sklerotyk, a śpiewaerotyk” i widzę znowu naszego aktorazwanego Buzią, jak je śpiewa w pode-szłym wieku.

Ach, ta nasza młodość, niepowta-rzalna. A czasami nieobliczalna. Aczasami pochopna w sądach. I w tymmiejscu proszę o amnestię dla moichniesłusznych sądów z przeszłości. Na-pisałam kiedyś, że pisanie wspomnieńczy autobiografii w pewnym wieku jestryzykowne. Bo pamięć nie dopisuje, a

dopisuje fantazja. I nie dodałam, żeczytelnik nie jest z reguły ani history-kiem, ani analitykiem. Jest odbiorcą,czułym na fabułę lekko dramatyczniei pogodnie napisaną. A taką fabułą sąwspomnienia Marii Drue.

A kiedy Marysia zasiadła podkoniec spektaklu do fortepianu, miałanas wszystkich pod swymi palcami naklawiszach jak pod pantoflem. Tak jakprzez te wszystkie lata. DziękujęScenie Poetyckiej, organizatorceReginie Wasiak-Taylor i aktorom zaten wieczór przywoływania duchównaszego teatru. Zwłaszcza odeszłych wniepamięć piosenkarek, w którewcieliły się ich odtwórczynie z EwąBeclą i Dorotą Zięciowską – że tylkoje wymienię. Lista byłaby zbyt długa.

Niestety, nie mam tej wenypisarskiej, jaką mają inni. Niedorównuję niektórymdziennikarzom (że przytoczę dlaprzykładu fragment recenzji z„Dziennika Polskiego i DziennikaŻołnierza”, 10.03.10): „Nie ma wtym [filmie] jednej zbędnej sceny,chociaż sączy się go z wolna jaklikier wiśniowy lub gęste, brunatnekonfitury, które kuszą, by mlasnąć”.

Takiego talentu na mlaskanie nieposiadam. To wyższa szkoła jazdy.Wystarczy, że się naklaskałam bezmlaskania. Choć w naturze mojejleży szczypanie.

Oklaski bez mlaskania

Dziesięć anonimowych cyfr

Krystyna Cywińska

[email protected] 639 850763 King’s GroveLondon SE15 2NA

Szłam na ten spektaklw POSK-u w niedzielę28 lutego w lekko sarka-stycznym nastroju. Albosię zdrzemnę w fotelu wcichej loży, albo syknę pa-rę złośliwości dla kurażu.Albo na mnie zasyczą za-słuchani widzowie. Mamw tym już spore doświad-czenie po różnychposkowych przedstawie-niach. Ale tym razem sięprzeliczyłam. SpektaklDobry wieczór, Marysiu,oparty na autobiografii,tekstach i muzyce MariiDrue nie dał mi szansy namoje żądło sarkazmu.

Możemy już zapomnieć o anonimowości. A wszystkoto dzięki internetowi – tak przynajmniej twierdzi drAri Juels, szef naukowców RSA, firmy organizującejnajwiększą konferencję poświęconą bezpieczeństwu.

Twierdzi on, że kombinacja dziesięciocyfrowej in-formacji wystarczy do tego, by każdą osobę na świe-cie w unikalny sposób nie tylko scharakteryzować, aleprzede wszystkim opisać i... zaszufladkować. Nie jestto, co prawda, teoria nowa, tyle tylko, że nigdy wcze-śniej nie dało się jej udowodnić tak łatwo. – Dzisiajnawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, kiedy i jakroznosi się informacja o nas, więc kombinacja owychdziesięciu cyfr jest zbierana w różnych okoliczno-ściach i przez różne źródła. Z technicznego punktuwidzenia jest ona bardzo łatwa do pozbierania i roz-szyfrowania – przyznaje dr Juels i wyjaśnia, jak wróżnych miejscach mniej lub bardziej świadomie zo-stawiamy te małe cyfrowe ślady swojej obecności.Odwiedzając stronę internetową, pozostawiamy naserwerze wiele informacji, które – jeśli dobrze wyko-rzystane – mogą w krótkim czasie doprowadzić dookreślenia nie tylko kraju, z którego weszliśmy nastronę, ale nawet nasz dokładny adres. O tym, jakiejużywaliśmy przeglądarki internetowej i jakiego kom-putera, nie wspominając.

Małe przenośne chipy, które przechowujemy wportfelu, jest jeszcze łatwiej wyśledzić. Wszystko dziękiRFID – radio frequency identyfication – cowykorzystuje się w kluczykach do samochodu, kartachkredytowych, biletach Oyster, paszportach zwklejonym chipem, wejściówkach do pracy,wysyłających unikalny numer seryjny, który bardzołatwo jest wyśledzić, a przez niego również i nas.

Ale to wszystko nic w porównaniu z współczesnymitelefonami komórkowymi z wbudowanym satelitarnymsystemem GPS. Uruchamiając tę funkcję w telefonie,przeważnie nie zdajemy sobie sprawy z tego, że systemten działa w dwie strony i w ciągu kilku sekund możnałatwo określić nasze dokładne położenie. W interneciemożna znaleźć już strony oferujące serwisy „śledcze” –wpisując numer telefonu ukochanej osoby, w ciągukilku sekund otrzymujemy informację zwrotną o tym,w którym miejscu obecnie znajduje się posiadacznumeru. Co prawda, by korzystać z serwisu,potrzebna jest zgoda osoby śledzonej, ale jest tylkokwestia czasu, gdy pojawią się portale niewymagającezgody zainteresowanych.

Technologia, z której każdego dnia tak chętniekorzystamy, owszem, ułatwia nam życie i pomagaczęsto, ale również pozwala na niemal bezbłędne

określenie naszego miejsca pobytu, zainteresowań,przyzwyczajeń. Bez problemu można dziękipozostawianym przez nas sztrzępkom informacjiokreślić naszą rutynową drogę do pracy, knajp, doktórych zaglądamy na piwo, a także to, na jakiejjesteśmy diecie i co ostatnio kupiliśmy ukochanej naurodziny. W świetle tego wszystkiego wspominanie oniemal wszechobecnych kamerach nie miałobywiększego sensu, gdyby nie jeden mały szczegół:najnowsze programy komputerowe oferują niemalstuprocentową poprawność w rozpoznawaniu twarzy.Dzisiaj, by wyśledzić nas na ulicy czy lotnisku, niepotrzeba już armii osób obserwujących ekrany,wystarczy szybki komputer i sprawny program.

Wszystkie te informacje są przechowywane i nawetpo latach można jeszcze do nich dotrzeć. Następnageneracja będzie miała znacznie większe trudności wpozostaniu anonimowym. Nie tylko w sieci. W każdymaspekcie. Chyba że już dzisiaj zostaną podjęte decyzje,dzięki którym nad tym szaleństwem w pewnymstopniu będzie można zapanować i ten informacyjnybałagan uporządkować.

Chciałbym wierzyć, że tak się stanie.

V. Valdi

nowyczas.co.uk

2010

Page 11: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

Jego miejsce spoczynku, wybraneprzez najbliższych, w tajemniczychokolicznościach zniknęło. Po grobienie został nawet ślad. Jak to możliwe,że mogli dopuścić się takiej profanacjiksięża marianie? To w ich nauce i po-wołaniu zmarły zajmuje poczesnemiejsce, a jego szczątki nie mogą byćtraktowane jako niewygodna rzecz,którą można dowolnie przesuwać.

Ekshumacja nie jest tylko czynno-ścią administracyjną. Jest sytuacją wy-jątkową i powinna dokonać się zzachowaniem należnego jej rytuału.Nic na to nie wskazuje, że prochy Wi-tusia Orłowskiego (o całej historii in-formujemy na str. 4) przeniesiono znależnym zmarłemu szacunkiem igodnością. Prawdopodobnie dokonałtego świecki pracownik, bez obecnościksiędza, bez obecności najbliższej ro-dziny i jej zgody.

Takiego obrotu rzeczy nie potrafizrozumieć kuzyn Witusia pan Zbi-gniew Mantarski, o którego istnieniuksięża marianie wiedzieli. Zwrócili siędo niego kilka lat temu w sprawiepraw autorskich do książki napisanejprzez mamę Witusia. Można sądzić,że traktują sprawy doczesne poważ-niej. Z drugiej strony ekshumacja mateż wymiar doczesny, regulowanyprzez prawo. I tutaj też doszło do ka-rygodnych zaniedbań, które badająbrytyjskie władze. Z dotychczasowychustaleń wynika, że licencja zezwalają-ca na ekshumację nie została wydana,bo nikt o nią nie prosił. Prochów niema też tam, gdzie powinny być, czy-li, jak twierdzą księża marianie, nacmentarzu w Henley.

Zdumiewa ten wyrachowanypragmatyzm duchownych, którzyswoimi czynami zaprzeczają głoszonejprzez siebie nauce. Czy sami wierząw to, co przekazują wiernym? Czy re-ligia nie jest dla nich tylko narzę-dziem…? Właśnie, czego? Bezwzględu na ich wiarę, i z uwagi na de-klarowane powołanie muszą się liczyćz pozbawioną okoliczności łagodzą-cych krytyką. Dla dobra Kościoła po-winni odpowiedzieć na dręczącewiernych pytania.

Czy ekshumacja prochów złożo-nych w kościele pw. św. Anny była jużprzeprowadzona? Jaka była procedu-ra? Czy wystąpiono o zezwolenie?Czy poinformowano najbliższe rodzi-ny? Co księża marianie zamierzajązrobić ze szczątkami fundatora ko-ścioła, księcia Radziwiłła, którego ro-dzina nie zgadza się na ekshumację?

Księża marianie uważali, że desa-kralizacja kościoła i sprzedaż FawleyCourt była prywatną sprawą Zgroma-dzenia. Nie mieli, a tym bardziej teraznie mają moralnego prawa, żeby taktwierdzić. Tego prawa pozbawił księżyteż brytyjski sąd, nie uznając argumen-tu, że najbliższą rodziną księdza Jarzę-bowskiego jest Zgromadzenie KsiężyMarianów. Czy również uważali, żenajbliższą rodziną Witusia Orłowskie-go było Zgromadzenie?

Występowanie przeciwko księżommarianom jest niepotrzebną koniecz-nością i zwierzchnicy Zgromadzeniapowinni w końcu to zrozumieć. Po-winni w końcu pomyśleć o swojej rolii miejscu wśród wiernych. Stratymogą być nie do odrobienia.

|11nowy czas | 15-29 marca 2010

felietony i opinie

Jak donosi gazeta „Fakt”, książęKarol ma być zainteresowany kup-nem niszczejącego pałacu w Bożko-wie na Dolnym Śląsku. Podobnominister kultury Zdrojewski widzijakieś przeszkody prawne w postacikłopotu z dotychczasową właściciel-ką, która onegdaj odkupiła rezyden-cję od państwa, ale nie wypełniłazobowiązań w zakresie renowacjizabytku, co było warunkiem utrzy-mania ważności transakcji (i obni-żonej ceny zakupu). Na wszelkiwypadek minister Zdrojewski po-wołał już zespół, który przygotowu-je dla Jego Wysokości ofertę,prezentującą inne dolnośląskie za-bytki, których w Polsce nikt nie jestw stanie przywrócić do dawnejświetności. „Fakt” oczekuje więcspotkania ministra z księciem Waliii dzieli się z czytelnikami marze-niem, jak to byłoby pięknie, gdybynastępca brytyjskiego tronu przy-jeżdżał do Polski na wypoczynek.

W tym samym czasie wszystkiepolskie gazety powróciły do tematu„końca emigracji” i zgodnie wiesz-czą kres „brytyjskiego raju” dla Po-laków. A to kurs funta spadł, a to opracę trudniej, bo kryzys, tak czyowak, coraz mniej rodaków na Wy-spy przybywa. Dziwię się temuzdziwieniu polskich gazet, bo brzmito tak, jakby w redakcjach myślano,że corocznie jakiś milion Polaków

uda się na emigrację. Wynikałoby ztego, że dziennikarze mieli nadzie-ję, że za jakieś 25-30 lat Polaków wPolsce nie będzie, a Polska będzie wWielkiej Brytanii. A teraz wyraźnyzawód, że rynek brytyjski się Pola-kami nasycił i spada liczba przyjeż-dżających...

Widać w tym wszystkim, żedziennikarze w Polsce mają jakieśukryte marzenia, związane z pra-gnieniem eksportu narodu za gra-nicę. Bo gdyby o tym nie marzyli,nie zdradzaliby nam raz po razzgodnym chórem bolesnego rozcza-rowania. Marzenia te mogą byćgłęboko uzasadnione. Dziennikarzw Polsce musi się czuć nieswojo,zwłaszcza gdy jest żurnalistą od po-litycznych komentarzy. Właściwiena każdym kroku czuje swoją zbęd-ność i drugorzędność, bo w naszymkraju funkcję pierwszoplanowychkomentatorów politycznych wyda-rzeń pełnią politycy, których dzieńupływa na przemieszczaniu się po-między studiami telewizyjnymi irozgłośniami radiowymi. Politycy,najwyraźniej nic poza tym nie ma-jąc do roboty, po prostu wygryźlidziennikarzy z ich komentatorskichstołków. Dziennikarzom pozostajewięc podtykanie mikrofonów i za-gajanie wypowiedzi tuzów politycz-nej sceny, co musi rodzić rozżalenie.Dziennikarz wie, że polityk najchęt-

niej dostarczyłby mu gotowy komu-nikat do powielenia na antenie, agdyby chodziło o polityka z obozuwładzy, odmowa równałaby się zgroźbą jakichś podsłuchów czywplątania w Bóg wie jaką aferę. Nicwięc dziwnego, że żurnaliści mielinadzieję, iż w krótkim czasie naródsię wyprowadzi na Wyspy i będziewreszcie powód, by wydawcy prze-nieśli tam polskie gazety.

Może notatka „Faktu” oznaczapewną modyfikację powszechnegodziennikarskiego marzenia? Skorow redakcji tak się rozmarzono, snu-jąc perspektywę zakupu polskiegopałacu przez księcia Karola, możeza tym rozmarzeniem stoi głębokoukryta nadzieja, że jeśli książę Wa-lii zacznie skupować rezydencje wPolsce, z czasem znajdzie się po-wód, by nasz kraj stał się, jak Walia,terytorium autonomicznym w ra-mach Zjednoczonego Królestwa?Perspektywa kusząca – w końcu dlatożsamości narodowo-językowej,dla poczucia historycznej odrębno-ści zagrożenie żadne, a ile możnaby zyskać! Parlament w Warszawie,jako krajowy, miałby mniejsze kom-petencje niż Izba Gmin, premier irząd krajowy też byliby mniej waż-ni niż rząd Jej Królewskiej Mości,więc można by było już ignorowaćnaciski krajowych polityków na re-dakcje i rozgłośnie.

Na czasieGrzegorz Małkiewicz

Wacław Lewandowski

Marzenia

KOMENTARZ ANDRZEJA KRAUZEGO

Znajomość własnej historii i pamięć o zmarłychprzodkach to elementarne zasady każdej społeczności.Czy 14-letnie dziecko zasłużyło na najgorszą klątwę –„nie zaznasz spokoju nawet po śmierci”? Wituś Orłowskizasłużył na więcej. Stał się symbolem wygnania, nadzieii pojednania. W swoim krótkim życiu odbył dalekądrogę, ale zrządzeniem losu, ta droga nie ma końca.

Page 12: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

czas pieniądzbiznes � media � nieruchomości

Opinie na ten temat są podzielone.Teraz omówię jednak inne zmiany,które od 1 stycznia zostaływprowadzone we wszystkichkrajach Unii Europejskiej. Mają oneuprościć naliczanie podatku VAT.

Do 31 grudnia 2009 roku wwiększości przypadków (The BasicRule), kiedy podmiot gospodarczyznajdujący się w jednym państwieUE, np. Wielkiej Brytanii,dostarczał swoje usługi firmiemającej siedzibę w innym kraju UE,VAT naliczany był tam, gdzieznajdował się usługodawca, czyli wnaszym przypadku była to WielkaBrytania. Oczywiście, od tego byłokilka wyjątków. Jeśli zaś chodzi osprzedaż towarów, VAT naliczanybył w tym kraju, w którymznajdowała się siedziba firmykupującej towar (odbywało się topoprzez tzw. reverse charge). Od 1stycznia przepisy dotyczącesprzedaży usług między firmamiznajdującymi się w różnych krajachUE zostały ujednolicone z tymiodnoszącymi się do sprzedażytowaru. Oznacza to, że VATpowienien być naliczany w kraju, wktórym znajduje się siedziba firmyprzyjmującej usługę. Korzystając ztego nowego przepisu, należypamiętać, że dotyczy on tylko iwyłącznie usług przedsiębiorczych,

Do zmiany stawki VATz 15% na 17,5% pewniewiększość z nas już sięzdążyła przyzwyczaić.Jej obniżenie z 17,5% na15% na okres 13miesięcy (od 1 grudnia2008 do 31 grudnia 2009)miało pomóc wpobudzeniu brytyjskiejgospodarki.Czy to pomogło?

VAT w roku 2010tzw. Business2Business (B2B). Naprzykład firma mająca siedzibę wWielkiej Brytanii sprzedająca swojąusługę innemu podmiotowigospodarczemu znajdującemu się wPolsce, aby nie naliczać podatkuVAT w Anglii, musi mieć jakieśpotwierdzenie, że usługa ta zostaławykonana dla polskiego klienta.Potwierdzeniem takim jest np.numer VAT klienta. W przypadkugdy usługa brytyjskiej firmy jestwykonana dla prywatnegokonsumenta w innym kraju UE,wtedy VAT należy naliczać w UKwedług standardowej stawki 17,5%.

Inną zmianą wprowadzoną wcałej Unii Europejskiej jest możli-wość odzyskiwania VAT-u zapłaco-nego przez firmy w innych krajachUE. Dotychczas (do 31 grudnia2009), aby przedsiębiorstwo mająceswoją siedzibę w Wielkiej Brytaniimogło odzyskać VAT zapłacony wPolsce, musiało składać pismo o tenzwrot w polskim Urzędzie Skarbo-wym. Najczęściej robiło to za po-średnictwem różnych biur lubagencji bądź przez polskie biuro ra-chunkowe. Można też było odzy-skać VAT, gdy firma byłazarejestrowana w Polsce, ale z tymwiązały się koszty, a proceduratrwała dość długo, gdyż odbywałosię to drogą pocztową. Od 1 stycz-

nia w całej Unii został wprowadzo-ny system online pozwalający naodzyskanie VAT-u zapłaconego winnym kraju przez internet. Miałoto ujednolicić system VAT orazułatwić procedurę. Okazało się jed-nak, że każde z 27 państw wprowa-dziło swój własny system online,który nie był, niestety, kompatybil-ny z innymi, a odzyskanie nadpła-conego VAT-u z innego kraju jestwciąż długotrwałe. Zapewne jednakinformatycy już nad tym pracują.

Warto też wspomnieć ozmianach w Wielkiej Brytanii. Otóż,od 1 kwietnia wszystkie firmyzobowiązane do płacenia podatkuVAT będą składały deklaracje VATonline i w ten sam sposóbdokonywały płatności tego podatku.Papierowe formularze przechodządo historii. Wyjątkiem będą tefirmy, których obrót roczny jestniższy niż 100 tys. funtów – będąskładać deklaracje albo online, albowysyłać je pocztą.

Krzysztof Wach

PPrrooggrraamm ddllaa pprrzzeeddssiięębbiioorrccóóww17 mar ca Chan nel 5 o godz. 20.00 roz -pocz nie edy cję czte rech od cin ków TheBu si ness In spec tor. Pro gram spon so ro -wa ny jest przez HM Re ve nue & Cu -stoms. Opto men Te le vi sion, pro du centpro gra mu, otrzy mał od HMRC 370tys. fun tów na produkcję filmu. W po -rów na niu z rocz ny mi stra ta mi 6 mldfun tów, ja kie urząd po dat ko wy po no siz po wo du błę dów po peł nia nych w roz -li cze niach po dat ko wych jest to nie wiel -ka su ma, któ rą uza sad nia po trze bazwięk sze nia świa do mo ści zwłaszczama łych przed się bior ców.

Stra ty fi nan so we spo wo do wa neźle pro wa dzo ną księ go wo ścią po no sinie tyl ko urząd po dat ko wy. W kwiet niu2009 ro ku HMRC wpro wa dził ka ry zaewi dent ne za nie dba nia. Jest to nie po -trzeb ne do dat ko we ob cią że nie dla ma -łych firm, szczególnie w okre sie re ce sji.Zda niem HMRC ta kich kar moż naunik nąć, w czym ma po móc pro gramThe Bu si ness In spec tor.

W czte rood cin ko wym pro gramiebędą omawiane nie tylko sprawy po -dat ko we i sys te my księ go wa nia. Księ -go wość nie po win na ogra ni czać się doza dość uczy nie niu wy mo gom praw -

nym, jak czę sto jest po strze ga na. Do -bra księ go wość w fir mie to wa ru nekwięk szej sku tecz no ści, czy li więk szychzy sków. Ła twiej wte dy po dej mo waćde cy zje i kon tro lo wać prze pływ go tów -ki. In ny mi sło wy, o księ go wo ści na le żypa mię tać przez ca ły ro k, a nie do pie rokil ka dni przed roz li cze niem po dat ko -wym, kie dy to w przy sło wio wym pu -deł ku po bu tach za no si my ner wo wood szu ka ne ra chun ki księ go we mu.

Go spo da rzem pro gra mu bę dzieHi la ry De vey – dy rek tor ka i za ło ży ciel -ka fir my trans por to wej Pall -Ex Gro up.W cią gu kil ku lat Hi la ry De vey, za czy -na jąc bez żad ne go za ple cza, osią gnę łapo ziom ob ro tów w wy so ko ści 10 mlnfun tów rocz nie. I zre wo lu cjo ni zo wa łasys te m trans por to wy. Swo im do świad -cze niem dzie li ła się już w pro gra mieChan nel 4 The Se cret Mil lio na ire.

W The Bu si ness In spec tor Hi la ryDe vey nie bę dzie mó wi ła o swo im do -świad cze niu, lecz wy ko rzy sta je ja koprzy kład, do ra dza jąc wy bra nym fir -mom, co po win ny zmie nić w sys te mieza rzą dza nia i pla no wa nia.

Adam WojniczHilary Devey, kobieta sukcesu

The Bu si ness In spec torChan nel 5 17 mar ca godz. 20.00

12| 15-29 marca 2010 | nowy czas

Page 13: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

70-procentowy udział banków zagranicznych wpolskim systemie. Tak się nie stało – powiedziałBrian Caplen – co jego zdaniem było zasługąmi-nistra Rostowskiego.W najtrudniejszymmomen-cie przesilenia zachował zimną krew. Przekonałrząd, posłów i prezydenta do niepopularnych cięćbudżetowych, kiedy w innych krajach, często w

celach prewencyjnych, dokonywano posunięć sty-mulujących ekonomię. Spektakularnym sukce-sem ministra Rostowskiego było uzyskanie tzw.elastycznej linii kredytowej zMFW (swego rodza-ju polisy ubezpieczeniowej), wówczas gdy widocz-na już była spekulacja rynkowa wobec słabnącejzłotówki. Do ataku na polską walutę nie doszło.Tenmoment „twardej gry” w swoimwystąpieniuwspominał także minister Rostowski. Mówił oszczycie w Brukseli, kiedy premierzy Polski iCzech poprosili swoich parterów nie o pieniądze,a o przestrzeganie ustalonych reguł.

Konsekwentna polityka finansowa polskiegorządu stworzyła gwarancje dla inwestorów. Kry-zys udowodnił – podkreślał w trakcie spotkaniaminister Rostowski – że w polskiej ekonomii niebyło ukrytych słabych stron. Najważniejszą spra-wą –mówił – było utrzymanie poziomu wzrostu.Inne kraje miały wyższe wskaźniki przed kryzy-sem, co, jak się okazało, nie było żadną gwaran-cją. Polską receptą na czas międzynarodowegokryzysu było więc postawienie na stabilność, a nierekordy. Rok 2009 udowodnił, że polska ekono-mia nie potrzebowała sztucznego wzmocnienia,tym bardziej taka interwencja nie będziekonieczna w 2010 i 2011 roku, kiedy światowaekonomia zacznie wychodzić z kryzysu.

Dotychczasowa polityka finansowa polskie-go rządu – podkreślał Brian Caplen – wzmac-nia też wiarygodność terminarza wejścia Polskido strefy euro.

Innego zdania jest opozycja w Polsce, atakże liczni eksperci. Zarzucają rządowi –przede wszystkim Jackowi Rostowskiemu –brak konsekwencji (zmienia terminy) i pomyłkiw prognozach ekonomicznych. Zachód widzinas lepiej. Komu wierzyć?

Grzegorz Małkiewicz

|13nowy czas | 15-29 marca 2010

czas to pieniądz

Ministerroku2009

Wyróżnienie przyznane przez „The Banker”mini-ster Rostowski odebrał osobiście w redakcji „Fi-nancial Times” w Londynie. W trakcieuroczystości redaktor naczelny „The Banker”Brian Caplen ujawnił, w jaki sposób redakcja do-konuje selekcji kandydatów do nagrody. W licz-nych porównaniach – jak podkreślił Brian Caplen

– redakcja „The Banker” zwracała uwagę nie tylena najlepsze wyniki, ile na najbardziej stabilną eko-nomię w warunkach głębokiego kryzysu finanso-wego na całym świecie. Wszystko wskazywało nato, że Polska będzie dzieliła losy innych krajów, in-westorzy wycofają swoje udziały. Dużym niebez-pieczeństwem dla polskiej ekonomii był ponad

Brytyjski miesięcznik „TheBanker” wydawany przez„Financial Times” uznał mini-stra finansów RP Jacka Ro-stowskiego za najlepszegoministra w Europie. To już trze-cie z kolei wyróżnienie dla tegoministra za granicą, ale nie wPolsce. Nad Wisłą oczywiściejest krytykowany – zarównow Sejmie, jak i wmediach.Przypadek Jacka Rostowskie-go potwierdza starą maksymę– „nie będziesz prorokiemwewłasnym kraju”.

Brian Caplen, redaktor naczelny „The Banker” (z lewej) i minister Jacek Rostowski

Fot. Piotr Apolinarski

Page 14: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

ludzie i miejsca15-29 marca 2010 | nowy czas14|

Twórczy apetytnadal wielkiTomasz stańko to polska kulturalna instytucja i nie wymaga przedstawia-nia melomanom zarówno polskim, jak i światowym bez względu na pokole-nia. Brytyjska publiczność zna stańkę głównie z wielokrotnegouczestnictwa w London Jazz Festival, wielu nagrań dla znakomitej firmyfonograficznej eCm oraz z częstych transmisji jego nagrań w jazzowychprogramach BBC Radio 3 w sobotnie popołudnia.

Stańko występuje najczęściejjako lider kwintetów lubkwartetów, proponując wła-sne kompozycje, na kanwiektórych opiera się improwi-

zacyjna współpraca zespołu. Jest to procesfundamentalnie nowoczesny i stale budu-jący nowe, współczesne brzmienie.

Tak jest teraz, tak też było od samegopoczątku jego kariery, którą obserwowa-łem z bliska jako jego kolega jeszcze zalicealnych czasów w Krakowie.

Muzyka jazzowa pojawiła się w polskichdemoludowych czasach w schizofrenicz-nym politycznym klimacie. Władzewarszawskie często lubiły pozować podtransparentem postępowości, jeśli to służy-ło propagandowym celom krytykiZachodu. W ten sposób Polskie Radio za-częło nadawanie audycji muzycznychafroamerykańskiej klasy upośledzonych –według oficjalnych wersji sankcjonowanychodgórnie z Moskwy. Natomiast my, młodziludzie tamtych czasów, widzieliśmy i słysze-liśmy w tych dźwiękach okno na światspoza żelaznej kurtyny i afirmację naszejkontrkultury.

Malutki strumień stał się nurtem wiel-kiej rzeki. I tak powstały festiwale muzykijazzowej zarówno w Warszawie, Krako-wie, jak i innych miastach uniwersy-teckich. To właśnie studenci przyczynialisię do tych zmian. W Krakowie lat 60.,gdzie mieszkał Tomek Stańko, wtedy stu-dent tamtejszej Państwowej WyższejSzkoły Muzycznej, powstały kluby stu-dentów prawie przy każdej uczelni, wdomach akademickich czy piwnicach wokolicach Rynku. Tam spotykaliśmy sięwszyscy przy piwie, wsłuchując się wdźwięki improwizacji Charlie Parkera,Dizzy Gillespiego czy Milesa Davisa.

Zarówno tam, jak i w innych miejscachtrwała gorączka zdobywania nagrań pły-towych przywiezionych przez muzyków zzagranicznych podróży.

Tomek zaczął wyjeżdżać dość częstojako młody trębacz zaproszony do zespo-łów prowadzonych przez pionierówpolskiego jazzu – Andrzeja Trzaskowskie-

Wojciech Sobczyński

go czy Krzysztofa Komedę. Po powrocieTomka z zagranicy wpadałem do jegomieszkania przy ulicy Karmelickiej, gdziez religijnym namaszczeniem słuchaliśmynowości awangardowego jazzu, który namobu najbardziej odpowiadał. Słuchaliśmymuzyki Johna Coltraina, Ericka Dolphie-go, Ornette Colemana, Jackie MacLeanaitp. Najczęściej nieotwarte jeszcze płyty za-bierałem do domu, pomimo Tomkaprotestu, aby zrobić transkrypcje na taśmymagnetofonowe, zanim zostaną podrapa-ne i stracą dziewiczy bezszmerowydźwięk. Nagrania te stanowiły późniejbezcenną kolekcję, z którą wędrowałemdo studenckich klubów, a szczególnie klu-bu „Pod Ręką” w piwnicach KrakowskiejAkademii Sztuk Pięknych, znanego zeswojej „podejrzanej” działalności, gdziezarywaliśmy weekendowe noce.

Stańko współpracował z wieloma mu-zykami i ciągle formował nowe zespoły,najczęściej wprowadzając w życie doświad-czenia zdobyte w trakcie zagranicznychwystępów, a co za tym idzie, wspólnegomuzykowania z artystami ze Skandynawii,a także ich gości ze Stanów Zjednoczonych.

Jazz Jamboree w Warszawie i klub„Montmart” w Kopenhadze stały się ta-kim punktem wymiany i współpracy,której kulminacją był udział Stańki jakosolisty w nagraniach płytowych zespołów

skandynawskich, często wraz z instru-mentalistami amerykańskimi.

Stale rozwijający profil artystycznyStańki doprowadza wreszcie do współpra-cy z firmą ECM, która pojawiła się narynku europejskim w 1969 roku jako al-ternatywa takich firm, jak AtlanticRecords, Blue Note czy Impulse. Promo-wanie europejskiej specyfiki jazzowej byłood początku w centrum działania ECM.

Tomek Stańko ma w katalogu tejwytwórni (www.ecm.com) wiele pozycji ja-ko lider i muzyk gościnnie występujący zinnymi zespołami.

W program obecnej edycji KINOTE-KI, tak świetnie zorganizowanej przezInstytut Kultury Polskiej, włączono występStańki z muzyką filmową Krzysztofa Ko-medy. Stańko zaprezentuje programmuzyczno-wizualny wychodzący poza kon-wencjonalne ramy koncertu, czympotwierdza, że nadal jest artystą poszukują-cym, którego twórczy apetyt nadalpozostaje tak wielki, jak za czasów naszejwspólnej młodości.

TToo��mmaasszz��ssTTaańń��kkoo��QQuu��iinn��TTeeTT wwyy��ssttąą��ppii��ww��BBaarrbbiiccaanniiee��((ssoobboottaa,,��2277��mmaarrccaa,,��ggooddzz..2200..0000))��ww��sskkłłaa��ddzziiee::��TToo��mmaasszz��ssttaańń��kkoo��–– ttrrąąbb��kkaa,,aaddaamm��PPiiee��rroońń��cczzyykk��––��ssaakk��ssoo��ffoo��nnyy,,��DDoo��mmii��nniikkWWaa��nniiaa��––��ffoorrtteeppiiaann,,��oollaa��vvii��LLoo��uuhhii��vvuu��oorrii��––iinnssttrruummeennttyy��ppeerrkkuussyyjjnnee..

Dominika Zachman występowała na scenie Jazz Cafe POSK jużkilkakrotnie. Brała też udział w ARTeriach „Nowego Czasu”.Tym razem zaśpiewała z własnym, znakomitym zespołem wspecjalnie przygotowanym na tę okazję repertuarze. W Londyniedobrych muzyków jest pod dostatkiem, ale znalezienie takich, zktórymi można regularnie odbywać próby i przygotowywaćkoncerty, to już jest wyzwanie.

Koncert w Jazz Cafe POSK, 13 marca, otwarły dwainstrumentalne utwory – popis utalentowanego saksofonisty OliArlotto, który niezwykle oszczędnymi środkami wykreowałkameralny, wyrafinowany nastrój, operując świetnie barwą istonowaną ekspresją. Ton jego saksofonu ma niepowtarzalnycharakter. Wspólnie z pianistą Joe Bickerstaffem stworzyli pełencharakteru muzyczny klimat, lat… może 30.? Po czym na sceniepojawił się Sławek Żak grający na gitarze klasycznej i DominikaZachman. Drobna, o delikatnej fizjonomii, weszła na scenęnieśmiało, niemalże niepostrzeżenie. Moje wątpliwości dotyczącetego, jak „przejmie scenę” po znakomitych muzykach rozwiałysię, gdy tylko zaczęła śpiewać – natychmiast ściągnęła na siebiecałą uwagę publiczności.

Tych, którzy jeszcze nie mieli okazji usłyszeć jak śpiewa,spieszę poinformować, że głos ma nietuzinkowy, posunę się nawetdo określenia: niezwykły, o rzadko spotykanej barwie. Pełenmocy i głębi liczonej nie tylko miarą oktaw, ale i siłą jej duchowejekspresji. Kontrast pomiędzy mocnym, posiadającym jakąśdrapieżną chropowatość głosem a drobną fizjonomią urodziwejkobiety może być (i myślę, że jest) dodatkowym atutemscenicznym tej wokalistki.

Dominika Zachman zaśpiewała utwory w większościosadzone w tradycji bluesa i wyraźnie poczułem, że w takimgenre czuje się znakomicie. Jej wersja Love Me Like a Manzostała wykonana brawurowo i zasłużenie porwała publiczność.God Bless the Child z repertuaru Billie Holiday czy Throw itAway Abbey Lincoln pokazały, że ma sceniczną charyzmę,głębokie zrozumienie śpiewanych słów, przez co tworzyoryginalne interpretacje znanych standardów. Nie boi sięujawnić swojej duszy i porywającej pasji.

Mimo że w Jazz Cafe zaprezentowała ciekawy program, wpewnym momencie odniosłem wrażenie, że wokalistkę stać najeszcze więcej, że eksplorując mocną barwę swojego głosupozostawia pewien niedosyt w tonach bardziej lirycznych,zaśpiewanych delikatniej, niedopowiedzianych... I właśnie wtedyartystka wykonała zarezerwowane na koniec dwa utwory w językupolskim. Zaśpiewane przepięknie Kto cię wysłał, by mnie budzićpowaliło mnie kompletnie – dostałem swoją oczekiwaną dawkęliryzmu w tym bezbłędnie wykonanym utworze.

Nieprzeciętny głos, ciekawe operowanie jego barwą,muzykalność, pasja, uroda...

Go, Dominika, go!Tomasz Furmanek

Go, Dominika, go!

Page 15: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

|13nowy czas | 15-29 marca 2010

arteria

NNiiee ssttrrzzeellaaćć ddoo ffoottooggrraaffaa

Street Photography, czylifotografia uliczna jest gatunkiemzagrożonym. Fotografrejestrujący życie na gorąco stajesię coraz częściej osobąpodjerzaną o – w zależności odwyobraźni stróża porządku –terroryzm, pedofilię, etc. Robieniezdjęć w miejscach publicznychnie jest wprawdzie zabronioneprzez prawo, ale w sprzyjającychwarunkach, a takie niestetywładze sobie stworzyły, zawszejakiś przepis można znaleźć. Czynasze czasy zapisze tylkowszechobecna kamera policyjna?

Tych, którzy nie mieli okazji wysłuchania koncertu Dominiki Zachman w Jazz Cafe POSK (recenzja na stronieobok) zapraszamy na jej występ z Leszkiem Alexandrem, który towarzyszyć będzie wystawie Damiana Chrobaka.Leszek od gitary elektrycznej uzależnił się już jako dziecko. Zafascynowanie muzyką rosło jednak wprostproporcjonalnie do frustracji jego rodziców, polskich emigrantów, którzy marzyli o tym, by ich syn zdobył solidnyzawód: lekarz, prawnik, architekt. Leszek spolegliwie poddał się presji rodziców, ale architekturę skończył w wieku 41lat. W ukończeniu studiów przeszkadzała mu… – czy trudno zgadnąć co? Ale mimo wielkiej miłości do muzyki byłteż cenionym przez swoich klientów architektem, choć praca przy biurku była dla niego torturą. Teraz, w czasierecesji i w wieku 61 może bez ograniczeń oddawać się największej pasji swojego życia. W rozwoju muzycznymprzeszedł przez soul, gospel, heavy rock, ale jego prawdziwą fascynacją jest blues. Leszek blues ma we krwi, płynie onteż w żyłach Dominiki. Z pewnością w klubie przy moście Tower Bridge, gdzie najpiękniejsze oblicze Londynuzagląda przez okno, wyczarują pulsującą znakomitymi dźwiękami ARTerię. Zapraszamy!!!

Da mian Chro bak nie wy obra ża so -bie ro bie nia zdjęć w in nych wa run kach.To wła śnie uli ca, w do dat ku lon dyń ska(ba jecz ne miej sce dla fo to gra fa – jak mó -wi) jest naj bar dziej in spi ru ją ca. Uli caskła da się z chwil, scen, któ re prze mi ja -ją, na kła da ją się na sie bie. Tłum nie zna -nych so bie lu dzi, na gro ma dze nieukry tych emo cji, nie zna ne ce le ano ni -mo wych uczest ni ków te go nie zwy kłe gospek ta klu. Apa rat po tra fi za re je stro waćcoś, cze go już za chwi lę nie bę dzie.

Da mian Chro bak nie skoń czyłpierw sze go ro ku stu diów fo to gra ficz -nych na pry wat nej uczel ni w War sza -wie. Mo że to i do brze, bo nie chciał i niechce zo stać fo to gra fem pro fe sjo nal nym.

– Bo ję się, że kie dy fo to gra fia sta niesię mo im źró dłem utrzy ma nia, za mie nisię w rze mio sło – mó wi. W je go przy -pad ku ro bie nie zdjęć w wol nych chwi -lach (z apa ra tem się nie roz sta je) nie jestjed nak ama tor stwem. W War sza wiepierw sze kro ki sta wiał pod okiem uzna -nych mi strzów: To ma sza Si ko ry i An -drze ja Zyg mun to wi cza. Ca ły czas

wzbo ga ca swo ją wie dzę i wraż li wośćoglą da jąc zdję cia mi strzów ubie głe gostu le cia, ta kich jak na przykład Ro bertDo isne au czy Hen ri Car tier -Bres son. WLon dy nie skoń czył kurs Black & Whi tePho to gra phy na Uni ver si ty of Art.

– Bli ska jest mi at mos fe ra fo to gra fii zlat 50., 60., 70. mi nio ne go wie ku. Do niejna wią zu ję. Lu bię fo to gra fo wać „po sta -re mu”, ana lo giem, nie cy frów ką. Pa trze -nie w ekra nik i szyb ka de cy zja: to do bre,to do wy wa le nia – to nie dla mnie. Wo lęnie wie dzieć, cze kać na mo ment wy wo ła -nia zdjęć… I jak jed no z 36 jest tra fio ne,to jest ok. Kie dy na nie pa trzę, wi dzę, żewy ła pu ję ta kie sy tu acje, któ re są osob new tym szyb kim pę dzie Lon dy nu.

Da mian jest czło wie kiem nie zwy kleskrom nym. Sam nie chęt nie mówi o swo -ich suk ce sach. Od ro ku jest człon kiemZwiązku Pol skich Ar ty stów Fo to gra fików.Na SGH w War sza wie miał warsz ta ty zestu den ta mi. W Sta rej Ga le rii ZPA F-u bę -dzie miał nie ba wem du żą wy sta wę au tor -ską. Wcześniej jego prace zobaczyćbędzie można podczas kolejnej ARTerii.

gdzie: La Vista Club, przy wjeździe na Tower Bridge224A Tower Bridge RoadSE1 2UPkiedy:Piątek 26 marca, od godz. 20.00 do późnawstęp: £5

Page 16: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

takie czasy15-29 marca 2010 | nowy czas16|

Chcecie walczyć z paleniem– zdelegalizujcie tytoń!Michał Opolski

Ugrzązłem ostatniow ustawodaw-stwie. Tym razemprzyjrzałem sięustawie antyniko-

tynowej. Po sejmowym głosowaniu ode-tchnąłem z ulgą, gdyż przyjęty zapisróżni się od tego, który jeszcze niedaw-no forsowali nasi „reformatorzy” z sej-mowej komisji zdrowia.Wygląda na to,że w kwestii walki z dymem nikotyno-wymwciąż pozostajemyw europejskimzaścianku, co w tymwypadku powinnotylko cieszyć. I choć procedura legisla-cyjna nie kończy się na Sejmie, mamnadzieję, że w zasadniczych kwestiachnic się już nie zmieni.

Samym pomysłem, by roztoczyćopiekuńcze skrzydła państwa nad nie-palącymi nie jestem jakoś szczególniezaskoczony, mało tego, nawet jako zde-klarowany palacz z pełnym szacunkiemodnoszę się do takich rozwiązań. Niemogę tylko zrzumieć naszych „zdrowot-nych reformatorów”, którzy w swej wy-biórczej wrażliwości i trosce jeszczeniedawno mieli czelność zapropono-wać, by niestandardowa chemioterapia(ratująca życie!), dostępna była tylko dlapacjentów do osiemnastego roku życia.

zakaz paleniapo polskuZakaz palenia wmiejscach publicznychobowiązuje już w kilku krajach UniiEuropejskiej, toteż jedynie kwestią cza-su było, kiedy trafi on również do nas.Znając rodzime umiłowanie dla za-chodnioeuropejskiej myśli „prospołecz-nej” od początku wieszczyłem, żeustawa antynikotynowa zostanie przy-jęta przez Sejmw identycznie absurdal-nej formie, w jakiej funkcjonuje naZachodzie. Myliłem się. Przyjęta przezSejm poprawka brzmi tak: „Właścicie-le lokali gastronomicznych o po-wierzchni do 100 m kw. będą moglizdecydować, czy lokale te będą w cało-ści przeznaczone wyłącznie dla osóbpalących, czy niepalących. W więk-szych lokalach właściciel będzie mógłwydzielić sale dla palaczy”.

Znam i rozumiem argumenty prze-ciwników nikotynowego dymu. Nie za-mierzam ich podważać. Martwi mniecoś innego. Otóż, powołując się naszczytne hasło, że „wolność jednych niemoże ograniczać wolności drugich”,„prozdrowotni politycy” chyba zapomi-nają, że maksyma ta działa w obie stro-ny. Czym jest bowiem całkowity zakazpalenia w barach, restauracjach i dys-kotekach, obowiązujący chociażby naWyspach Brytyjskich? Niczym innymjak tylko zepchnięciem palaczy do pod-ziemia. Czy to jest wolność i równośćspołeczna, z której słyną postępowi Eu-ropejczycy?

wolność wyboruAbsolutny zakaz palenia w barach, dys-kotekach i restauracjach, proponowanyrównież w projekcie polskiej ustawy, zo-stał w czasie głosowania odrzucony.Znaleźli się jednak i tacy, którzy w po-dobnych restrykcjach widzeli sens ilogikę, mimo że sankcjonują one prawow ten sposób, by nie uwzględnić w nimobu stron. A to – powtórzę – z równo-ścią nie ma nic wspólnego.

Życzyłbym sobie, podobnie jak mi-liony palących, by prócz barówprzeznaczonych dla niepalących byłyrównież i takie, w których ci pierwsi bę-dą mogli oddać się nałogowi, bo mimozdrowotnych konsekwencji dalej lubiąpalić i mają do tego prawo w myślwspomnianej zasady, że „wolność jed-nych nie może ograniczać wolnościdrugich” – a jeśli już, to co najwyżej tyl-ko wtedy, gdy palacze łamaliby prawo.

Jak dotąd sprzedaż tytoniu na tere-nie krajów, które wprowadziłypodobne restrykcje, nie została zaka-zana, a więc jest zgodna z prawem! Wtej sytuacji doszukiwanie się jakiejkol-wiek logiki w zakazie prowadzeniabarów, dyskotek i restauracji przezna-czonych dla osób palących przeczyzdrowemu rozsądkowi. Ten kuriozal-ny zakaz obowiązuje w dwunastukrajach Europy, w których pali sięprzed knajpą na ulicy lub wychylającsię przez specjalnie wywiercone w ścia-nach dziury, wydmuchując dym nazewnątrz, z czym można się spotkaćsw Szwajcarii..

Gdy jednak weźmiemy pod uwagę,chociażby Holandię, w której podobnaustawa zakazuje palenia nikotyny nawetw barach, gdzie palenie konopi indyj-skich jest legalne, to chyba nie powinni-śmy się niczemu dziwić. Tymczasem zalekceważenie zakazu właścicielowi ba-ru grożą restrykcje w postaci grzywnynawet do kilku tysięcy euro, aż po za-mknięcie lokalu.

Od kiedy więc klub, który otwieram– dajmy na to – w centrumNorthamp-ton, jest miejscem publicznym? Skoroklub jest mój i płacę uczciwie podatki,to chyba naturalne, że mogę organizo-wać jego pracę tak, jak tylko mi się za-marzy, biorąc pod uwagę prawo kraju,na którego obszarze ten bar funkcjonu-je. A skoro sprzedaż tytoniu – jak dotąd– nie jest w Anglii przestępstwem ściga-nym przez prawo, to jako właściciel tyl-ko ja powinienem decydować, czy chcęgościć u siebie palących klientów, czynie. I na tym sprawa byłaby skończona,gdyby nie fakt, że przyszło nam żyć wczasach postępującego zniewolenia.

Podczas jednej z wielu publicznychdebat nad antynikotynowym projek-tem, jakie toczyły się w Polsce, jeden z„prozdrowotnych” polityków, indago-wany przez przeciwniczkę zakazu pale-nia w barach, wycedził wreszcie, żeistotą tego zakazu ma być równośćwszystkich obywateli, jeśli chodzi o kwe-stię szans znalezienia zatrudnienia.

Pozwalając działać na rynku barom,dyskotekom i restauracjom dla palą-

cych, skazujemy niepalący personel naobcowanie z trucizną, a tak przecież niemożna – kontynuował wywód „refor-mator”.Oczywiście – zupełnie się z tymzgadzam! Dlatego niepalącym kandy-datom proponowałbymposzukać pracyw knajpie po drugiej stronie ulicy, w któ-rej nikt z klienteli nie konsumuje tyto-niu. Proste, ale nie dla europejskich„reformatorów”, którzy podobny zakazwprowadzili już jakiś czas temu,grzmiąc przy tym, że pozostawienie ba-rów dla palących to jawna dyskrymina-cja niepalącego pracownika, któremuzamyka się szansę na podjęcie pracytam, gdzie zechce. Dlaczego więc w lo-kalach ze striptizem nie zatrudnia sięnieatrakcyjnych kobiet? Dlaczego ko-smetyków w eleganckiej drogerii niepsprzedaje brzuchaty i pryszczatymęż-czyzna? Toż to jawna dyskryminacja –nikomu jednak ona nie wadzi.

legislacyjny absurdRozumiem społeczne larum wymie-rzone przeciwko palaczom, konsumu-jącym wyroby tytoniowe w biurach, wśrodkach komunikacji publicznej, naprzystankach oraz we wszelkich innychmiejscach, gdzie nie sposób byłoby od-dzielić zwolenników i przeciwników ni-kotyny – takie działania są dla mnieoczywiste. Podobnie jak to, że kultural-ny palacz nie zapala papierosa w towa-rzystwie osób, które mogą sobie tegonie życzyć. Zastanawia mnie tylko, ja-kich absurdów będziemy jeszczeświadkami lub jakie interpretacjeumożliwią nam źle napisane ustawy.

Zatrzymajmy się jeszcze przy na-szej ustawie, bo choć pomija ona za-kaz palenia w barach, restauracjach idyskotekach, to jednocześnie daje onamożliwość kuriozalnej interpretacjijednego z zapisów – tym razem o za-kazie palenia w miejscach publicznychprzeznaczonych do wypoczynku i za-bawy dzieci.

Tak więc już widzę park (bo prze-cież bawią się tam dzieci), w którymusiądę na ławeczce i zapalę papierosana świeżym powietrzu. Choćbym na-wet przysiadł się do osoby, której to nieprzeszkadza, to nie ulega wątpliwości,

że paląc na „świeżym” powietrzu, ła-mię prawo. Zaniecham więc procede-ru, choć nie mam pewności, czy wobecnych czasach to coś zmieni, gdyżdawka spalin, które połykają dzieci wdrodze do żłobków, przedszkoli i szkółprawdopodobnie znacznie bardziej imzagraża aniżeli dym wypalonego wparku papierosa.

zdelegalizowaćtytońPamiętam historyjkę, jaką opowiedzia-ła mi moja znajoma, która próbowałarzucić palenie, korzystając z pomocyprogramu brytyjskiego NHS. Świetnieobrazuje wybiórczość w postrzeganiui zwalczaniu zagrożeń dla naszegozdrowia.

Mniejsza o sam antynikotynowyprogramNHS, który ogranicza się tyl-ko do wypisywania kolejnych recept naplastry lub gumy do żucia zawierającemniejsze lub większe ilości nikotyny.Zabawne w tej historii jest to, że dziew-czyna, choć nie paliła już od kilku ty-godni, podczas kolejnej wizyty wprzychodni, gdy z nieskrywaną dumąabstynentki dmuchała wmiernik dwu-tlenku węgla, dowiedziała się, że po-ziom toksyn w wydychanym przez niąpowietrzu wciąż jest tak samo wysokijak na początku programu. Jak tomożliwe?

Pielęgniarka wytłumaczyła jej, żeproblem leży w zanieczyszczeniu środo-wiska, w którym przyszło nam żyć. Idącna umówione spotkanie moja znajomapokonała pięciominutowy dystans (do-słownie pięciominutowy) wzdłuż ruchli-wej, zasmrodzonej spalinami ulicy – ot,i cała tajemnica!

Reasumując – Szanowne Komisy-je! Chcecie naprawdę walczyć z pale-niem? Zdelegalizujcie tytoń –przynajmniej będzie w takim zakaziejakaś logika. Chronieni będę wszyscy,a nie tylko niepalący, zgodnie z zasa-dą równości i sprawiedliwości społecz-nej. Jeśli nie chcecie tego zrobić, boucierpią na tym państwowe budżety,to bardzo proszę – przestańcie pero-rować o ochronie zdrowia, gdyż trącito głęboką hipokryzją.

Page 17: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

|17nowy czas | 15-29 marca 2010

wędrówki po londynie

Rafał Zabłocki

Kiedy jedziemymetrem ze stacjiKnightsbridgedo Kensington,możemy zaob-

serwować, że tunel w pewnymmomencie skręca. Dzieje się tak, po-nieważ w trakcie budowy PiccadillyLine pod Hyde Parkiem natrafionona masowy grób wypełniony szkiele-tami tak ciasno, że nie dało się przeztę masę przebić. Londyn zbudowanyjest na grobach.

Przez ponad dwa tysiące lat mia-sto rozmaicie radziło sobie zezmarłymi. W średniowieczu chowanibyli na przykościelnych cmentarzach,jednak w trakcie epidemii, gdy żywinie nadążali z grzeba-niem umarłych, ciałami masowo wy-pełniano nieoznakowane groby. Zkolei w XIX wieku cmentarze działałyjak prywatne przedsiębiorstwa kierują-ce się rachunkiem ekonomicznym.

Przykładem tego był otwarty w1854 roku Brookwood Cemetery wWoking pod Londynem. Zajmowałon powierzchnię 2 tys. akrów, cosprawiało, że był w owym czasie naj-większym cmentarzem na świecie.Wyliczono, że przy ówczesnym zalud-nieniu i umieralności, zakładając, żegroby będą otwierane co 10 lat, bydodać nowe ciała, cmentarz zaspokoipotrzeby Londynu na zawsze.

Bramy Brookwood były otwartedla wyznawców wielu religii. Opróczanglikanów i protestantów przyjmo-wano także muzułmanów i sikhów, cona owe czasy było ewenementem.Miało to oczywiście podłoże ekono-miczne. Będąca właścicielemcmentarza firma London Necropolis

Company była nastawiona na maso-wego klienta. Podstawowe założenieprojektu było proste, lecz pomysłowe.Cmentarz miał być położony na roz-ległych zielonych terenach whrabstwie Surrey. Rejon ten obfitowałw tanie grunty, dzięki czemu nekro-polia mogła się dowolnie rozrastać, akoszty pochówku nie wykluczałyuboższych londyńczyków. Problemtransportu zmarłych w tak odległe re-jony rozwiązano przez otwarcie liniikolejowej przeznaczonej specjalnie doprzewozu zwłok. Pociąg zatrzymywałsię na dwóch stacjach na tereniecmentarza (Brookwood South iNorth), a następnie jechał do stacjiLondon Necropolis położonej w oko-licach Waterloo. Połączenie byłoobsługiwane przez LondonSouth West Railway, której urzędnicywyliczyli, że z dodatkowej linii firmamoże spodziewać się co najmniej 40tys. funtów dodatkowych przycho-dów, przy założeniu, że roczny obrótto 10 tys. zmarłych oraz żałobnicy igoście, przewożeni trzy razy dziennieprzez siedem dni w tygodniu.

Motyw zysku przyświecał też zpewnością firmie London CemeteryCompany, która w 1839 roku otwo-rzyła słynny cmentarz w Highgate.Stawiali oni jednak na bardziej elitar-nego klienta. Najtańszy grób nacmentarzu Highgate kosztował 2 fun-ty i 10 szylingów. Krawiec zarabiał wowym czasie jednego pensa na godzi-nę. Za tak wygórowaną cenęoferowano jednak miejsce pochówkuna najpiękniejszym cmentarzu wLondynie. Percy Shelley napisał, żemożna zakochać się w śmierci, wie-dząc, że będzie się pogrzebanym wtak pięknym miejscu.

Cmentarz, zwany wiktoriańskąWalhallą, położony jest na wzgórzu, zktórego rozciąga się widok na całyLondyn. Poprzecinany jest licznymiżwirowymi ścieżkami, kluczącymi

Dla lepszej i gorszej kategorii

jednak jako Żyd i nowobogacki nigdydo końca nie został zaakceptowanyprzez wiktoriańskie elity. Przed śmier-cią rozkazał zbudować sobienajwiększe mauzoleum w najwyż-szym punkcie cmentarza. Do dzisiajgóruje ono nad Highgate. Nieszczę-sną Lizzie Sidal musianoekshumować dwa lata po pogrzebie,bo jej mąż pochował ją z jedynymegzemplarzem tomiku wierszy, którynastępnie zapragnął odzyskać. Wewschodniej części cmentarza pocho-wany jest Karol Marks. W 1970 rokunieznani sprawcy próbowali wysadzićw powietrze jego popiersie.

Absolutnym przeciwieństwem eli-tarnego cmentarza na Highgate jestcmentarzysko Cross Bones w South-wark. W zasadzie Cross Bones nieistnieje, jest to cmentarz widmo. Po-między Redcross Way a BoroughHigh Street natrafiamy na betonowyplac otoczony drewnianym płotem.Jedyną wskazówką co do przeszłościtego miejsca jest brama wjazdowa.Ozdobiona jest ona kwiatami, znicza-mi i kolorowymi wstążkamiumieszczonymi tu przez stowarzysze-nie „Przyjaciele Cmentarza CrossBones”. Z plakietki dowiadujemy się,że od późnego średniowiecza do XIXwieku Cross Bones było miejscem po-chówku prostytutek i żebraków.Ocenia się, iż pogrzebano tam 15 tys.ludzi. Chowani byli masowo, w nie-poświęconej ziemi i nieoznakowanych

grobach. Prostytutki zwane były wowym czasie „gęsiami z Winchester”,musiały bowiem kupować licencję nawykonywanie zawodu od biskupaWinchesteru.

W wyniku zawirowań historycz-nych obszar miasta nad Tamiząpokrywający się z dzisiejszym Banksi-de wyjęty był zarówno spodadministracji burmistrza City, jak iszeryfa hrabstwa Surrey. Przez ponad500 lat owa enklawa podlegała wła-dzy biskupa Winchesteru, któryotwarcie zezwalał na istnienie domówpublicznych, ściągając z nich opłaty.Prostytutki były dla biskupa dobrymźródłem dochodu, po śmierci nieprzysługiwał im jednak kościelny po-chówek, więc grzebano je wniepoświęconej ziemi. Dzisiaj przyja-ciele cmentarza zabiegają, by namiejscu pustego placu urządzić ogródz tablicą upamiętniającą odrzuconychprzez społeczeństwo.

Podobno śmierć zrównuje wszyst-kich, lecz mieszkańcy Londynu,nierówni za życia, także po śmiercitraktowani byli niejednakowo. Miej-sce pochówku jednych zdobiłymarmurowe pomniki, inni kończyli wmasowych nieoznakowanych gro-bach. Choć dziś może się to wydawaćabsurdalne, to odjeżdżający ze stacjiLondon Necropolis pociąg, którymprzewożono zmarłych do Brookwoodtakże był podzielony na klasy – dlazwłok lepszej i gorszej kategorii.

wśród zarośli i porośniętych bluszczemgotyckich nagrobków. Zaprojektowanoje tak, by można było przemieszczaćsię między tarasami wzgórza bez po-mocy schodów. Wzdłuż głównej aleiznajdują się grobowce wydrążone wzboczu pagórka. Liczne egipskie moty-wy obecne w architekturze cmentarzabyły rezultatem XIX-wiecznej modyna wszystko, co pochodziło z kraju pi-ramid. Obie kultury – wiktoriańska istarożytnego Egiptu – w równym stop-niu zafascynowane były śmiercią.

Aleja Egipska prowadzi do wydrą-żonego w ziemi ronda, nad którymgóruje olbrzymi stary cedr libański.Po zewnętrznej i wewnętrznej stronieronda znajdują się wejścia do mauzo-leów. Całe to miejsce, nadgryzionezębem czasu i zarośnięte, wygląda jakz filmu o przygodach Indiany Jonesa.

W Highgate od początkuchowano sławnych i bogatych. Zcmentarzem wiąże się wiele opowie-ści i legend. Spoczywa tu Julius Beer,który zarobił fortunę na giełdzie i zo-stał właścicielem gazety „Observer”,

Ozdobiona kwiatami,brama cmentarza CrossBones; obok:Brookwood Cemetery,kiedyś największycmentarz na świecie,jego bramy byłyotwarte dlawyznawców wielureligii. W lewym dolnymrogu najpiękniejszycmentarz w Londynie –Highgate Cemetery.Zdjęcia:Rafał Zabłocki

Page 18: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

As Mother’s Day draws near,I wonder how I can bestcelebrate my Mama on thisspecial occasion. Although Iam categorically against

commercialised ‘Hallmark holidays’ whichhave ceased to mean anything besides over-priced cards and flowers, this is a chance forme to honour the woman who inspired andguided me into womanhood. What a gift is aMother! As a child, she was a mystery ofglittering gems, heady perfume and a swish ofdresses; undoubtedly the most glamorous andsensual woman I had ever seen. She also hadthe added accolade of knowing absolutelyeverything! I turned 25 this year and thequarter of a century mark demands specialrecognition in my life as a woman. It feels asthough I recently passed through my ownright of passage; the girl must eventuallybecome a woman, through decisions and life

agenda15-19 marca 2010 | nowy czas18|

Obiecałem sobie, że nigdy więcej nie będę pra-cował dla Hindusów, lecz nie dotrzymałem sło-wa. Tylko oni wtedy do mnie dzwonili.Skończyłem robotę po dwóch tygodniach i zarazwziąłem następną u Roni, hinduskiej aktorki, uktórej na ścianie wisiały same zdjęcia znanychaktorów i reżyserów. Jedno z nich przedstawiałoplan zdjęciowy Indiany Jonesa i Stevena Spiel-berga instruującego hinduskiego chłopca, jak magrać młodego maharadżę. Roni z dumą oświad-czyła, że to jej siostrzeniec. Zapachniało wielkimświatem, „holiłódem” i palmami na bulwarachnad oceanem. Rzeczywistość jednak okazała siębrutalna i daleka od filmowych gładkości. Ronibyła tak skąpa, że odliczała mi minuty pracy,próbując zapłacić na przykład za 2 godziny i 47minut albo wymyślała nowe zadania, bylebymnie wyszedł przed czasem. Poza tym wypuściłamnie na niezłą minę. Najpierw pomalowałem jejkuchnię i położyłem nowy silikon w łazience,potem zażyczyła sobie, abym przyciął drzewosąsiada, które agresywnie rozrosło się na jej stro-

nę. Wziąłem drabinę, zestaw obcinaków i ruszy-łem do boju. Roni stała pode mną i błagała, bywyciąć jak najwięcej od strony sąsiada. W pew-nej chwili coś poleciało w moją stronę. Była tobutelka po tanim winie. Uchyliłem się i szybkozeskoczyłem z drabiny. W tej samej chwili dopłotu dopadł czerwony na gębie facet z dwu-dniowym zarostem i obłędem w oczach.Wrzeszczał, że dzwoni po policję albo nie, sammnie zabije.

– Wyluzuj, stary – mruknąłem. – Ja tu tylkopracuję.

Popatrzył na mnie wzrokiem zamachowca--terrorysty i wziął się za Roni. Obiecał za każdągałąź obciąć jej jeden palec, a jeśli braknie to tak-że palce jej dzieci. Później sprawa zrobiła się poli-tyczna, bo był Pakistańczykiem, ona zaś Hiduską.Pojawił się Kaszmir i reszta zaszłości. Wycofałemsię cichaczem. Wróciłem za dwa dni po pienią-dze, ale pracować już u niej nie chciałem.

Ostatni koszmar przeżyłem u dwóch mło-dych Angielek. Właśnie kupiły sobie dom z takzapuszczonym ogrodem, że karczowanie połu-dniowoamerykańskiej dżungli byłoby przy tymspacerkiem po St James’s Park. Chaszcze, pną-cza, wszędobylski bluszcz, wszystko splątane wjeden organizm. Walczyłem z tym przez całydzień, pogryzły mnie jakieś małe muszki, któ-rych ukąszenia swędziały przez kilka dni, a dotego zarobiłem grubo poniżej średniej.

Dziś to już nieistotne. Mam kilka niedużych,ładnie utrzymanych ogródków u miłych star-szych pań i to mi wystarcza. Regularnie co ty-

dzień odwiedzam każdą, trochę pracuję, trochępopijam kawę i podjadam bisquity.

Z malowaniem też poszło wcale nieźle. Podziadku Pająku przytrafiła mi się Ida, wiekowa,choć wciąż energiczna Indonezyjka z singapur-skim paszportem i wielkim domem na zachod-nim Actonie – leżącym jakieś 500 metrów odnaszego squata. Pewnego dnia zrobiłem dla jed-nej z klientek kopułki z krzaczków. Wyszły mi jaknigdy wcześniej. Ida akurat szła z zakupów i po-dejrzała mnie przy pracy.

– Piękne – pochwaliła. – Musisz przyjść domnie.

I zaczęło się. Przyciąłem krzaki, potem róże,potem drzewa, aż wreszcie doprowadziłem całyogród do idealnego stanu. Ida najwyraźniej po-trzebowała towarzystwa, bo ciągle pytała, cojeszcze umiem i co mógłbym dla niej zrobić. Noto pomalowałem jej sufity, następnie ściany, a nakoniec cały dom z zewnątrz. Oj, zgarnąłem tamkasy. Ida gotowała mi codziennie różne egzo-tyczne potrawy, poiła colą i płaciła jak należy.Głównie dzięki niej wyszedłem na długą prostą iteraz mogę wybrzydzać.

Kolejne malowanie było dla mnie dość przy-krym doświadczeniem. Nie, nie żebym na tymstracił czy coś takiego. Po prostu pewna student-ka kupiła sobie mieszkanie, które chciała wyre-montować. Nie zwykłem zastanawiać się, jakmoi pracodawcy doszli do swoich pieniędzy, aletym razem mnie ruszyło. Mój Boże – pomyśla-łem – ja na studiach rozważałem, jak intepreto-wać surrealizm Buñuela, ascezę Bressona,

inżynierski styl Antonioniego, ewentualnie jaksię napić piwa i wyrwać fajną panienkę w Świ-niarni pośrodku Miasteczka, a tu laska sobie flatkupuje. I najmuje magistra do remontu. Zabola-ło jak cholera. Tego dnia powiesiłem swój dy-plom w kiblu. Wisi sobie żartowniś i poprawiami humor, ilekroć tam wstępuję.

Naprawdę śmieszy mnie fakt, że leworękimagister z zacięciem artystycznym uchodzi wAnglii za profesjonalnego malarza czy ogrodni-ka. Trzeba widzieć i słyszeć rozmowy z klienta-mi, by w pełni pojąć ten paradoks. Oninaprawdę liczą, że zrobię świetną robotę. I jeślimnie potem chwalą, zawdzięczam to nadludz-kim staraniom, żeby czegoś nie spartolić. Niejest mi to dane. Muszę jakość roboty wydrzećswojej skłonności do niedbalstwa, a brak talentuzastapić pracowitością.

Ale nic to. Wrzesień powoli kończy swój ży-wot w tym roku. Siedzę sobie pod drzewem iwyrywam chwasty. Słońce mi świeci, ptaki śpie-wają. W mojej duszy rosną kwiaty. Mój starykumpel, malutki ptaszek z pomarańczową klatkąpiersiową siada na płocie i czeka, podśpiewując.Wie, że stołówka już otwarta i lada moment po-jawi się jakaś tłuściutka glista. Zawsze jest przymnie, kiedy pracuję w ogrodach babć wzdłużCarberry Avenue. Nie spieszę się. Mrs Guth ni-gdy mnie nie pogania, a wręcz mówi, żebym sięnie zmęczył, bo to w niczym nie pomoże.

Nagle widzę Monikę, moją byłą ulubionąpracownicę, podporę mojej firmy. Ma na sobiebiały fartuch, a jej ręce ubabrane są mąką.

jacek ozaist

WYSPA [21]

circumstances, we reach a point of awarenessand a way of seeing that we cannot unknownor unlearn. However, no-one said it was easy.

Hamish, my very own equivalent of atribal elder, asks with a sarcastic grin: “Willyou be baking one of your specialities?!”.Mother’s Day in our family has a twist;“Mama is grateful to my father and I on thisday; without him, she wouldn’t have become amother, at which point he usually puffs out hischest proudly, and without me, she couldn’tpractise the art”; ‘she always says: “Give meanother 100 years and I may become perfectat it”’. I was always aware that Mama’sunconditional love has two conditions: herlove may be stretched high and deep, but itmust not be abused. The second condition isrespect: though my mother is my closestfemale guide in life, she cannot be treated onthe same level as a friend. “It’s a book I’mafter Hamish, ‘Women Who Run With theWolves’; Mama taught me to live in the waythe book prescribes”.

She inspired me to stand up and fight formy truth if necessary, to listen to and build arelationship with the wild heart within mysoul, instead of trying to smother it. The wildwomen always know ‘instinctively when thingsmust die and things must live’; ‘they knowhow to walk away, they know how to stay’. Ibelieve that a strong mother is vital in life, toteach this inner guidance system which mustbe passed down the female line. If you are awoman feeling “fatigued, stressed, frail,depressed, confused, gagged, muzzled, weak,without inspiration, without animation orsoulfulness, without meaning, shame-bearing,chronically fuming, volatile, stuck,uncreative”, then you need to wake the wildwithin! A healthy woman is “much like a wolf:robust, chock-full, strong life force, life-giving,

territorially aware, inventive, loyal, roving”.Hamish scratches his head and begins a

‘sermon’; “The value of a gift cannot bemeasured by its price. The best gifts take theform of attitudes, gestures, sentiments andlove. Japan’s greatest tea master, Sen no Rikyuestablished a tradition in which a host invites afriend to his home for a tea ceremony. Theroom is decorated with blossom and aninscription chosen to celebrate theirfriendship. The tenderness lies in therefinement of the choice and with it, thelargeness of the gift it represents”.

I smile to myself, it is obvious the old devildoes more with books than screwing up thepages and loading them onto the fire orpinning them up in my damp hallway! Irealise from his recent ‘lectures’ that he issomething of an intellectual. “Do you thinkyou could find this book amongst a quarter ofa million of them?!”, Hamish snapped me outof my thoughts, “I’d be willing to give it a try”I reply. “Good then, head for Wigtown”. I ama woman on a quest once again.

Armed with my trusty sat nav andHamish’s approval, I jump into my red rocket.As I hit Scotland’s Book town, I am amazedthat this sleepy, backward little town, tuckedaway in a corner of Galloway was transformedin 1998 into a notorious destination foreccentrics and bibliophiles! I am presentedwith the largest second-hand bookshop inScotland and the far from second-hand-charmof its proud proprietor Shaun Bythell.

As I walk around the cavern containing100,000 books, I think to myself that for someof us, nothing more in life would be neededthan a bed and an endless supply of teaamongst the shelves. Like Anne Fadiman, Ifind that my expectations of new and second-hand book shops are very different. From the

new I expect: ‘cleanliness, computer monitorsand rigorous alphabetization’ and from asecond-hand book shop the preference is for‘indifferent house-keeping, sleeping cats’ and‘organizational chaos’. George Orwelldocumented his experience of working as aclerk in a second-hand book shop in his 1936essay titled “Bookshop Memories”, in whichhe finds the reality of long hours in a freezingshop, shelves full of dead flies, dealing withlunatic customers was enough for the books toloose their allure; “I really did love books…the sight and smell and feel of them… as soonas I went to work in the bookshop I stoppedbuying books. Seen in the mass… books wereboring, even slightly sickening”.

Thankfully, Shaun seems not to have beenafflicted by disenchantment and ‘TheBookshop’ thrives on the energy andenthusiasm we seem to have for old books andthe collective knowledge of human experiencethey represent. Shaun explains the beauty ofhis work lies in each day being a surprise:“You never know what you’re going to get,one morning a £30,000 book might be walkedinto the shop”, in the meantime, it isobviously an enjoyable wait. Book addicts,bird watchers and whisky lovers all flock toWigtown on the quest for their respectiveinterests – what a combination! For somebirds there is only one possible destination –Wigtown Bay, which is how it is for wild geese,wildfowl and ospreys and down the road,Bladnoch distillery produce a whisky forevery pallet.

“What’s all this fuss about books andreading?”, the 1500 strong local inhabitantsare entitled to ask – “does it automaticallymake us wiser and better?” Or the ubiquitousquestion: “What makes a good book good?!”Without going into a lengthy answer, it is

Awild goose chase for a book and

Sophia Butler

Page 19: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

|19nowy czas | 15-19 marca 2010

agenda

– Cześć, szefie. Co słychać?Dobrze, że nie powiedziała tego po angiel-

sku, bo szlag mnie trafia, ilekroć jakiś lokalszwraca się do mnie: hello, boss.

– Leci, opada i znów leci – odpowiadam filo-zoficznie. – Lepiej ty powiedz, jak ty sobie ra-dzisz.

– Wróciłam do mojej dziury w Podkarpac-kiem. Pracuję w piekarni za 1200 brutto.

– Ożesz, fuck – plątam się między językami– Jak z tego wyżyć?

– Z trudem, ale jeśli się wraca do rodziców,to przynajmniej czynsz odpada. Może zresztąpojadę zbierać owoce do Hiszpanii. Zawszechciałam zobaczyć Andaluzję. Jest okazja. Man-darynki, truskawki...

Wzdycham ciężko. Kolejny magister UJ wy-jeżdża za chlebem. I po co myśmy się wszyscyuczyli? Dla siebie – magiczne hasło-klucz powoliprzestaje wszystko tłumaczyć.

Pamiętam, że Monika też popadła w tarapa-ty finansowe. Uparcie trwała w mieszkanku podWawelem kosztem większości zarobionych pie-niędzy. Mężczyźni przychodzili i odchodzili,czasem płacili, częściej nie. Współlokatorka po-mieszkała raptem trzy miesiące. Monika jednaknie umiała się przenieść do mniejszego lokumani zrezygnować. Nasze upory, nasze wybory.

– A ty co robisz? – pyta, zabawnie przekrzy-wiając głowę.

– Grzebię w ziemi.– Jesteś grabarzem czy co?– Nie, ogrodnikiem.

– Kto by pomyślał...W milczeniu przyznaję jej rację i schylam się

po wybujały chwast.– Przyznasz, że spieprzyłem nam życie –

mówię, odwracając się, ale jej już nie ma. – Niebyłem dobrym szefem...

Bo nie byłem. Ludzkim tak, sympatycznympewnie też, troskliwym i odpowiedzialnym – napewno, lecz nie byłem w stanie zapewnić moimludziom bezpieczeństwa ani rozwoju zawodowe-go. Byłem uczciwy – jak mówią Anglicy – asmuch as possible, jednak bez pieniędzy, talentudo zarządzania, genialnych pomysłów – po pro-stu nie miałem szans.

Przegrałem zresztą już na starcie. Nie wie-działem wtedy tego, co teraz wiem. Po pierwszenie zdawałem sobie sprawy, że błyskawiczne ka-riery biznesowe, polegające na wciskaniu klien-towi tego, czego nie potrzebuje, kończą sięrównie szybko, jak się zaczęły. Po drugie posia-dałem znaczny balast w postaci wspólnika alko-holika. Po trzecie i ostatnie rozpoczynaniejakiegokolwiek biznesu bez odpowiedniego za-plecza finansowego prędzej czy później musi sięzemścić.

Harowałem jak wół, by być dla ludzi przykla-dem człowieka zmotywowanego. Wspólnik cotydzień drukował słupki, pokazując, kto ile doko-nał. Moje graficzne erekcje zawsze były najwięk-sze. Wydawało mi się, że wrota do bogactwa idobrobytu są tuż tuż, aż pewnego dnia zadzwo-niła księgowa z zapytaniem, dlaczego tyle fakturjest niezapłaconych. Serce podeszło mi do gardła.

Wskoczyłem w taksówkę i pognałem do niej, że-by sprawdzić co jest grane. Tam, w oparach tyto-niowego dymu, bo paliliśmy oboje na potęgę,wyszo na jaw, że mam w plecy jakieś 40 tysięcy.

Dopadłem wspólnika, Grzesia, w afrykańskiejknajpce za rogiem. Zadowolony z siebie kończyłpstrąga w migdałach, popijając whisky. Zrobiłwielkie oczy i udawał, że nie wie, o co chodzi.Niemal w tej samej chwili barman zapytał, czyzapłacę jego rachunek za bieżący tydzień.

– Ile? – spytałem– Jakieś 1200 – odrzekł ze zmartwioną miną.– Nie.Odwróciłem się na pięcie i pobiegłem do

banku. Odebrałem Grzesiowi pełnomocnictwa,wypłaciłem wszystkie pieniądze i zaniosłem donaszego głównego kontrahenta – „Gazety Wy-borczej”. Okazały się być kroplą w morzu, aleprzynajmniej zaprezentowałem dobrą wolę, zy-skując więcej czasu na opanowanie sytuacji. Na-gle uświadomiłem sobie grozę mojego położeniai przyczyny, które za tym stały. Kiedy zawierali-śmy przyjacielską umowę, nie wziąłem pod uwa-gę faktu, że Grześ już kiedyś zbankrutował, alepozrywał komornicze banderole i wyniósł całysprzęt z zajętego biura. Tłumaczył się, że załatwiłgo inny wspólnik, robiąc z Grzesia ofiarę oszu-stwa. Szybko wyszło na jaw, że jego styl życia iuzależnienie od alkoholu są w stanie położyć każ-dy biznes. Ile to razy Matuś nabijał się z naszychmetod. Pytał na przykład, po co kupować biletna pierwszą klasę, skoro cała drogę pije się wWarsie albo w jakim celu bierzemy na delegację

cdn

JACEK OZAISTZ URODZENIA BIELSZCZANINZ SERCA KRAKOWIANINZ DESPERACJI LONDYŃCZYKABSOLWENTFILMOZNAWSTWA UJPISZE GŁÓWNIE PROZĄPOEZJĄ PARA SIĘNIEREGULARNIE

xxpoprzednie [email protected]/wyspa

do Warszawy 2000 złotych. Oprócz tych wido-mych znaków zdarzyło się coś, co od razu po-winno mnie ustawić do pionu. W dniu wypłatGrześ dramatycznym glosem oświadczył, żeprzegrał w kasynie i zadłużył się u mafii. Musijeszcze dziś oddać 4 tysiące albo połamią mu no-gi. Uległem, zostając sam na sam z pracownika-mi, którzy musieli odejść z kwitkiem. Straciłemich wtedy, mimo że stopniowo zapłaciłem każde-mu, i zostałem zmuszony budować zespół od no-wa. Oczywiście pogoniłem Grzesia, ale było jużza późno. Walczyłem jeszcze przez trzy lata, za-dłużając się jeszcze bardziej w Skarbówce i ZUS--ie, jeździłem do Norwegii, by ciężko zarobionąkasę wpompowywać w studnię bez dna. I w koń-cu upadłem na pysk.

simple: you can live without a book, but youcannot live without a sofa. However, lying on asofa without a book only faintly resembles life!

I manage to locate a copy of Clarissa PinkolaEstes’s ‘Women Who Run With the Wolves’ andescape from the shop, after bidding farewell to“my friends” in the style of A. Pushkin.Something of a bible for the feminine it is afascinating collection of stories coupled withFreudian analysis and a healthy dose of magic! Itis enlightening and empowering for every womanin search of her inner spirit because in every oneof us there is a wild and powerful creature, filledwith sound instincts, passionate creativity andageless knowing. Society attempts to “civilise usinto rigid roles without souls. Without WildWoman, we become over-domesticated, fearful,uncreative and trapped”.

I shared this jewel of archetypal wisdom withall women on Mother’s Day. Mama always usedto tell me, “My darling Zosia, if you are lucky inlife you will have more than one mother, perhapsmany, to get all that you need”. There is alwayshope for those who temperamentally do not fit inwith their genetic family.

d a whisky! Sta e stawki 24/7 Polska Obs uga Klienta

Auracall wspiera:

CALLING THE WORLDPolska Infolinia: 020 8497 4622

www.auracall.com/polska

Polska2p/min

Irlandia1p/min

S owacja2p/min

Polska7p/min

Czechy1p/min

Niemcy1p/min

15%EXTRA kredytu

dla nowych

u ytkowników

1

2

Wy lij smsa o tre ci

NOWYCZAS na 81616

(koszt £5+ stand sms)

Wybierz 020 8497 4029*

a nast pnie numer

docelowy np. 0048xxxx.

Zako cz # i poczekaj na

po czenie.

*T&Cs:*T&Cs: Ask bill payer’s permission. SMS costs £5 + std SMS rate. T-Talk account will be credited with £5. Connection fee varies between 1.5p & 20p. Calls to the 020 number cost standard rate to a landline or may be used as part of bundled minutes. Text AUTOOFF to 81616 (std SMS rate) to stop auto-top-up when credit is low. Charges apply from the moment of connection. Calls billed per minute. Credit may expire 3 months from your first call. Rates are subject to change without prior notice. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.

Page 20: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

20| 15-29 marca 2010 | nowy czas

zobaczyć, posłuchać warto

Urodził się w 1810 roku w Żelazowej Woli, z ojca Francuza i matki Polki. Już w wieku sześciulat okrzyknięto go geniuszem. Nad rozwojem jego talentu czuwał Wojciech Żywny, a następnieJózef Elsner. Jego pierwszy utwór – Polonez g-moll – został wydany drukiem, gdy miał zaledwieosiem lat. Ze zniewolonej Polski wyjechał na zawsze w wieku 20 lat.

W tym roku przypada 200 rocznica urodzin geniusza muzycznego Fryderyka Chopina.1 marca w British Library została otwarta wystawa zatytułowana Chopin: The RomanticRefugee. W Folio Society Gallery można podziwiać oryginalne rękopisy Chopina, faksymilelistów, dwa nigdzie wcześniej niepokazywane portrety kompozytora oraz wiele dokumentówhistorycznych ukazujących zmagania emigracji polskiej o wolność ojczyzny rozdartej przez trzechzaborców.

Wątki z życia Fryderyka Chopina – od wczesnych lat dziecięcych, poprzez pierwsze wojażezagraniczne, do ostatecznego przypieczętowania losu emigranta – przedstawiono na tleśrodowiska emigracji polskiej w Paryżu i Londynie. – Jednym z celów wystawy było naświetleniestosunku Anglii wobec kwestii polskiej po upadku Powstania Listopadowego – komentuje kuratorwystawy Magdalena Szkuta.

Chopin dwukrotnie odwiedził Wielką Brytanię. Dzięki jego wizycie w 1848 – roku szalejącejw Europie rewolucji – ujawniło się wiele różnorodnych opinii dotyczących spraw polskich.

Wystawę Chopin: The Romantic Refugee wzbogaca maska pośmiertna oraz odcisk lewej rękikompozytora. Zostały one wykonane kilka godzin po śmierci Chopina przez rzeźbiarza AugusteClesingera, zięcia George Sand.

Dla tych, którzy chcieliby przenieść się w czasie i posłuchać koncertów Chopina,przygotowano wiele historycznych nagrań. 1500 ścieżek dźwiękowych można znaleźć również na:sounds.bl.uk/chopin.Wystawa jest darmowa i otwarta do 16 maja.

Aneta Grochowska

Historyk Adam Zamoyski tuż powykładzie w British Librarypodpisywał nowe wydanie swojejksiążki Chopin: Prince of theRomantics. Na spotkaniu autorobalił liczne mity na temat życiai twórczości kompozytora.

Czy Chopin był więc, czy nie byłksięciem romantyków? Oto jestpytanie! Autor nie udzielił na niejednoznacznej odpowiedzi, choćktoś z uczestników spotkaniazapytał go, skąd w takim razie tytułjego książki...

Eksponaty prezentowane na wystawie:oryginalny manuskrypt Mazurka f-mollChopina ze zbiorów British Library orazXIX-wieczna fotografia zaginionegoportretu kompozytora, wypożyczona zezbiorów prywatnych Adama Zamoyskiego.

Czapki z głów, panowie– oto geniusz!

Jarek Śmietana BandSobota, 20.03, godz. 20.30, £10

Jarek Śmietana to jeden z liderów polskiej sceny jazzowej.W 2007 roku otrzymał najbardziej prestiżową polskąnagrodę Fryderyk za płytę Songs and other ballads. Odponad dwudziestu lat fachowe pisma muzyczne („JazzForum", „Gitara i Bass") uznają go w ankietach za najwy-bitniejszego gitarzystę jazzowego nie tylko w Polsce, aletakże w Europie. W Jazz Cafe Jarek Śmietana zagraz Wojtkiem Karolakiem na organach Hammonda orazAdamem Czerwińskim na perkusji.

Jarek Śmietana BandSobota, 20.03, godz. 20.30, £10

Koncert Jarka Śmietana z zespołem.

Willie Garnett Big BandPiątek, 26.03, godz. 20.30, £5

Jeden z najlepszych londyńskich big bandów kierowanyprzez weterana jazzowego, saksofonistę Willi Garnetta, wktórym grają trzy pokolenia muzyków. Solistką zespołu jestLesley Christiane, nieustępująca wielkim damom jazzu.

David Kollar Trio z BudapesztuFinałowy koncert obchodów 3 rocznicyJazz Cafe, sobota, 27.03, godz. 20.30, £6

Zespół znakomicie łączy różne style i gatunki muzyczne:jazz, rock, funk i blues. Młodość, energia i wyobraźnia mu-zyczna to cechy wyróżniające tę oryginalną grupęmuzyczną, która już dała się poznać jako jeden z najbardziejprogresywnych zespołów europejskich.

Trzecieurodziny

W marcu Jazz Cafe POSK obchodzi ju-bileusz trzyletniej działalności. Stało sięjuż tradycją, że na urodzinowe koncertyprzyjeżdża wybitny gitarzysta jazzowyJarek Śmietana i w tym roku on równieżwystąpi na scenie Jazz Cafe w znakomi-tym towarzystwie Wojciecha Karolaka(organy Hammonda) i AdamaCzerwińskiego (perkusja).

Dla Czytelników „Nowego Czasu”Jazz Cafe ufundowała sześć biletów naniedzielny koncert Jarka Śmietany(21.03, godz. 20.30). Czekamy nazgłoszenia w piątek, 19 marca, od godz.10.00 do 17.00, tel. 0779 1582 949.

Page 21: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

The Unilever Series:Mirosław Bałka “How It Is”

Stalowy kontener wysokości 13 m idługości 30 metrów, z ogromnymotworem, wsysający wchodzącegow ogromną otchłań ciemnościniczym potwór, wypełnił przestrzeńTurbine Hall w Tate Modern. Cowięcej “How it Is” to nie tylkopotężny stalowy kontener i – jak sięwydaje – niekończąca się otchłań.„How it is” to niezapomnianeprzeżycie, w którym zwiedzający nietylko widzi, ogląda, podziwia – jak tozwykle bywa w galeriach, alerównież doświadcza.Stalowa konstrukcja wybitnegopolskiego artysty zaprasza dośrodka jeszcze tylko do 5 kwietnia.Wstęp bezpłatny.Tate ModernBankside, SE1 9TG020 7887 8888www.tate.org.uk

The Real Van Gogh:The Artist and His Letters

Niezwykła wystawa skupiająca sięwokół korespondencji tegowielkiego impresjonisty.Ponad 35 oryginalnych prywatnychlistów Vincenta Van Gogha (1853–1890), rzadko eksponowanych zewzględu na ich bezcenną wartość,razem z 65 obrazami i 30 rysunkami.Wystawa ta jest pierwszą od 40 lattak dużą wystawą Van Gogha wLondynie.Do 18 kwietniaBilety £12Royal Academy of ArtsBurlington House, PiccadillyLondon W1J 0BD

Dziennikarz i publicysta. Studiowałdziennikarstwo na UniwersytecieWarszawskim. Podczas 12 lat pracyw mediach pracował m.in. w„Expressie Wieczornym", polskimwydaniu „Maxima”, współpracowałz „Cosmopolitan" i „Playboyem",jako felietonista. Debiutował jakopisarz w 2005 roku powieścią„Poklanie". Wkrótce potem opuściłPolskę i jak sam mówi, w wynikuprzedziwnego splotu wypadkówznalazł się w Dublinie.Piątek, 19 marca, godz. 19.00Jazz Cafe POSK238-246 King Street, W6 0RF

ANTHOLOGIA. Through theGrey Zone. Book and Filmlaunch programme.

Niezależne wydawnictwo OFF_Press zaprasza na spotkanieprzygotowane we współpracy zDeConstruction Project (dawnePolish DeConstruction):czytanie wybranych fragmentówksiążki; pokaz filmu „Through theGrey Zone”; rozmowa z reżyseremLilian Tietjen i jejwspółpracownikiem SamemTaradash; na gitarze gra PawełGawroński.Wstęp bezpłatny.www.off-press.org/main/books/Czwartek, 25 kwietnia godz. 19.45Bedroom Bar62 Rivington Stret, EC2A 3AY

OpracowałaJoanna Buchta

Sheen, Alan Rickman, Timothy Spall,Barbara Windsor. Różnie ocenianyprzez krytyków, więc najlepiej miećna jego temat własne zdanie. Wkinach na terenie całej WielkiejBrytanii.

4.48 Psychosis by Sarah Kane

23 -27 marca, godz. 19:45Barbican TheatreTeatr Warszawa przyjeżdża doLondynu ze spektaklem w reżyseriiGrzegorza Jarzyny.Aktorzy:Magdalena Cielecka, KatarzynaHerman, Mariusz Benoit, RafalMaćkowiak, Janusz Chabior, TeresaOwczynnikow.Spektakl prezentowany w ramachprojektu POLSKA! YEAR26 kwietniaPost Show TalkGrzegorz Jarzyna w rozmowiez Grahamem Saundersem.Bilety: £10-30.www.barbican.org.uk/theatreBarbican CentreSilk Street EC2Y 8DS020 7638 8891www.barbican.org.uk/theatre

Spotkaniez Piotrem Czerwińskim

Dyskusja z Piotrem Czerwińskim,autorem powieści, która jest próbąopisu najnowszej emigracji.Piotr Czerwiński, rocznik 1972.

Modern Polish Poster Design

Prosto z studia Homework wWarszawie. Prace Jerzego Skakuna iJoanny Górskiej przywołują na myśltwórców polskiego plakatu, takichjak Mieczysław Wasilewski orazWiktor Górka. Kolekcjaprezentowana jest w galeriiKemistry w Shoreditch (EastLondon).Do 7 kwietniaKemistry Gallery43 Charlotte Road, ShoreditchEC2A 3PDwww.kemistrygallery.co.uk

The Directorspective:Roman Polanski

Prezentacji najlepszych filmówRomana Polańskiego towarzyszywystawa plakatów filmowych zarchiwum Łódzkiego MuzeumKinematografii.

Cul-de-SacNiedziela, 21 marca, godz. 16:00Dance of the VampiresSobota, 27 marca, godz. 16:00Cinema 2Więcej informacji:www.barbican.org.ukBarbican CentreSilk Street, EC2Y 8DS

Alice in Wonderland

Reżyseria: Tim BurtonFilm na podstawie słynnej książkiLewisa Carolla. Występują: JohnnyDepp, Mia Wasikowska, AnneHathaway, Helena Bonham Carter,Crispin Glover, Matt Lucas, Michael

co się dziejenowy czas | 15 marca 2010x

film

teatr

Tomasz Stańko Quintet

Słynny trębacz zaprezentuje muzykębędącą hołdem dla twórczościKrzysztofa Komedy.Koncert prezentowany jako częśćFestiwalu Polskiego Kina KINOTEKA.27 marzec, godz. 20.00Barbican CentreSilk Street, EC2Y 8DSBilety: £10-25www.barbican.org.uk

Street Photography

Nietypowa wystawa w nietypowymmiejscu. Tylko przez jeden wieczórmożna będzie oglądać fotografieDamiana Chrobaka zapisujące nie-uchwytne chwile londyńskiego życiaulicznego, które toczy się równieżza oknem klubu z pięknym wido-kiem na Tamizę, siedzibę burmistrzaLondynu i Tower Bridge. Damianafascynacje dynamicznym życiem uli-cy będzie można podziwiać przydobrym bluesie Leszka Aleksandra iDominiki Zachman.Wystawa organizowana w ramachARTerii przez „Nowy Czas”.26 marzec, od godz. 20.00La Vista Club,224A Tower Bridge Rd, SE1 2UP

Given

Wystawa współczesnegoangielskiego artysty Jeremy Millera,który zafascynowany życiem itwórczością Stanisława IgnacegoWitkiewicza postanowił dokończyćpodróż, którą polskiemu artyścieprzerwał wybuch I wojny światowej.Witkiewicz, który przebywałwówczas w Papui Nowej Gwinei,zdecydował przerwać swą wyprawę,by powrócić do Europy.Miller w 2009 roku wyruszył w tesame miejsce, aby „dokończyć” iuchwycić to, co Witkacy mógłby,gdyby… Wystawa jest częściąprojektu POLSKA! YEAR.Do 5 majaNational Maritime MuseumRomney Road, GreenwichSE10 9NFwww.nmm.ac.uk

Henry Moore

Aż do 8 sierpnia w Tate Britainmożna podziwiać dzieła tegowielkiego brytyjskiego artysty.Ekspozycja prezentuje ponad 150rzeźb w kamieniu, drewnie i w brązieoraz rysunki. Przed pójściem nawystawę można przybliżyć sobiesylwetkę artysty sięgając po numer4 (140) „Nowego Czasu”, gdzie wartykule “A Personal View”znakomity rzeźbiarz polskiegopochodzenia Wojciech Sobczyńskiskomentował twórczość HenryMoore.Bilety £12.50Tate Britain, MillbankSW1P 4RG020 7887 8888www.tate.org.uk

|21

muzyka

Strictly Woman– exhibition of paintings by Carolina Khouri21-26 March 2010, POSK Gallery238-246 King Street, London, W6 0RFNearest tube: Ravenscourt Park

wystawy

Page 22: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

czas na relaks

»Ostatnio gotowaliśmy kopytkai risotto, sięgając do przepisów rodemz Wenecji. Przed nami ciągle kilka dańz polentą, bez której trudno sobiewyobrazić kuchnię wenecką, aleponieważ mamy już półmetekWielkiego Postu, czas zacząć sposobićsię do świątecznych wypieków.

na słodko

maniaGotoWania

mikołaj Hęciak

Zacznijmy więc od kilku deserów prosto z weneckichdomów i restauracji, a później zobaczymy, co cieka-wego może zaproponować nam kuchnia angielska.

Za oknem robi się coraz cieplej i to ostatnidzwonek, by spróbować pieczonych jabłek. Naj-częściej spotyka się jabłka zapiekane z rodzynkami,ale wersja wenecka wyróżnia się grappą i białymwinem. Popularnym dodatkiem do pieczonych ja-błek jest też likier amaretto.

PieCzone jabłkaNa 4 porcje przygotujmy 4 jabłka (najlepiej kwa-skowe, tutaj dostępne są Granny Smith albo Bra-eburn), 25 g rodzynków, 3 łyżki cukru, 2 łyżkigrappy, 1 łyżka masła, 375 ml białego wina, startaskórka z 1 pomarańczy. W bardziej wyrafinowanejwersji jabłka należy obrać i wydrążyć gniazda na-sienne. Piekarnik nagrzewamy do 1900 C. Owocesmarujemy miękkim masłem i obtaczamy cukremalbo układamy na blaszce do pieczenia i środekwypełniamy rodzynkami wymieszanymi z cukremi grappą. Po 10 minutach wlewamy na blaszkę bia-łe wino i dodajemy startą skórkę pomarańczową.Pieczemy bez przykrycia przez następne 20 minut.Co jakiś czas polewamy jabłka alkoholem. Po wy-jęciu z pieca powinniśmy odczekać 10 minut, cią-gle polewając owoce alkoholem, który został zpieczenia.

Takie jabłka są pyszne, ale można skompono-wać bardziej złożony deser, dodając do nich porcjępana cotta. Przełumaczenie tej nazwy jest raczejniemożliwe, a poza tym o pana cotta nie należymówić, tylko spróbować. Podstawą tego deseru jestcreme anglaise, którym możemy polać nasze przy-gotowane już jabłka (a w prostszej wersji podajemyje polane śmietaną).

Pana CottaNajprostsza wersja, która może być podstawą prze-różnych wariantów, to czysty creme anglaise z do-datkiem żelatyny. Na około 600 ml potrzebujemy200 ml mleka, 200 ml śmietany (double cream),100 g drobnego cukru (caster), 6 dużych żółtek, 4listki żelatyny. Mleko podgrzewamy razem ześmietaną i 1 łyżką cukru. Jednocześnie ubijamyżółtka z cukrem, aż masa będzie jasna i gęsta. Gdymleko jest bliskie wrzeniu, odstawiamy je z ognia ipo trochę wlewamy do masy, nieustannie miesza-jąc. Dodajemy namoczoną w zimnej wodzie żela-tynę i całość podgrzewamy, aż zacznie gęstnieć.Można to sprawdzić, dotykając palcem spód łyżkizanurzonej w kremie. Jeżeli znak po palcu pozo-staje widoczny, to znaczy, że wystarczy. Nie może-my dopuścić do zagotowania. Następnieprzelewamy do przygotowanych naczyń i pozosta-wiamy do całkowitego wystudzenia. By łatwo wy-jąć krem z naczynia, zanurzamy je w gorącejwodzie i następnie szybko odwracamy do górydnem, ustawiając na spodku lub talerzyku. W za-leżności od dodanych składników możemy miećwersję waniliową, kawową czy czekoladową.

Mówiąc o panna cotta i Wenecji, trzeba wspo-mnieć o innym deserze – mam na myśli zabaglio-ne. Wyraz ten pochodzi z dialektuneapolitańskiego od słowa pianka. Podobny w wy-konaniu do wspomnianej pana cotta czy creme an-glaise, ale bez użycia żelatyny bądź mleka.Podstawowymi składnikami są tylko jajka, cukier ialkohol. Można dodać zarówno wytrawne białewino czy szampana, jak i wina słodkie (np. Sauter-nes) albo wzmocnione (np. Malaga lub Porto), atakże likiery lub połączenie białego wina z moc-niejszymi trunkami, takimi jak rum, brandy czywhisky. Najczęściej deser ten wykonuje się w nuciewaniliowej bądź cytrusowej. Choć dobór składni-ków jest bardzo prosty, to wykonanie wymaga tro-chę umiejętności, które najlepiej zdobywa się przezpraktykę. Proszę się zatem nie zrażać, jeśli zdarzysię nam zważenie lub przegrzanie masy. W okoli-cach Wenecji deser ten podawano nowożeńcom,by mieli siły na noc poślubną. Na 4-6 porcji po-trzebujemy 4 duże żółtka, 80 g drobnego cukru(caster) i 100 ml Marsali. Ubijamy żółtka z cukremi ewentualnie z dodatkami smakowymi (waniliączy startą skórką z cytrusów). Gdy masa jest gęsta,wstawiamy naczynie do wody i ubijając dalej, do-dajemy powoli alkohol. Kiedy masa jest puszysta,zdejmujemy z ognia i wlewamy do przygotowa-nych miseczek (których brzegi mogą być ozdobio-ne cukrem przyklejonym do soku z cytryny).Podajemy z małymi ciasteczkami, np. bussola. Napewno można znaleźć je w weneckim menu. Są topo prostu maślane herbatniki. Pyszne i proste wprzyrządzeniu.

bussola albo bussolai

Potrzebujemy 125 g masła, 250 g mąki (self-raisingalbo zwykłej z łyżeczką proszku do pieczenia), 2 żółt-ka, po 1,5 łyżeczki syropu waniliowego i otartej skórkiz cytryny oraz 2 łyżki mleka. Ciasto przygotowujemytak jak ciasto półkruche. Łączymy mąkę z pokrojo-nym w kostkę masłem. Potem dodajemy żółtka i do-datki smakowe oraz mleko, jeśli jest potrzebne dolepszego zagniatania. Następnie chłodzimy ciasto wlodówce, zanim je rozwałkujemy i uformujemy cia-steczka. Pieczemy w 170 C przez około 10-15 minut.Bussolai najczęściej mają okrągły kształt. Kiedyś ciast-ka te były przygotowywane tylko na Wielkanoc, a żenajodpowiedniejsze piece posiadali piekarze, miejsco-wa ludność zagniatała własne ciasto i ustawiała się wkolejkach do piekarni, by tam je upieczono. Obecnieciasteczka te można dostać nie tylko od święta, asmakołyk ten znany jest także poza Wenecją.

O zdROwiU z naTURy CzERpanym

dużą ilość lecytyny rozpuszczającejcholesterol),– używać czosnku (usuwa on składy tłusz-czowe doprowadzjące do miażdzycy. Jestdoskonałym środkiem przeciwcholestero-lowym i antybakteryjnym. Aby pozbyć sięjego przykrego zapachu nie należy go roz-gryzać, trzeba raczej połykać w całości al-bo utarzeć go do mleka, można też pićnalewkę czosnkową),– jeść cebulę (duszona lub surowa,powinna być jedzona niemal codziennie),– wspomagać się wiesiołkiem (jest todoskonała roślina dla ludzi w podeszłymwieku, chorych na serce i krążenie, nietylko niszczy szkodliwy cholesterol, aletakże obniża ciśnienie krwi).

Obecnie na kontynencie europejskimobserwuje się powrót do używaniajednego z najbardziej zdrowych tłuszczów,którym jest smalec. Jest to właściwiejedyny tłuszcz zwierzęcy pozytywnieregulujący w naszym organizmie poziomcholesterolu. Smalec gęsi ze względu nawysoką zawartość (ponad 2/3) nienasyco-nych kwasów tłuszczowych zalicza się dozdrowych tłuszczów zwierzęcych. Przewa-ża tutaj kwas oleinowy (podobnie jak woliwie z oliwek), który obniża poziom złe-go cholesterolu, natomiast nie zmniejszadobrego cholesterolu. Potwierdzają tochoćby badania przeprowadzone weFrancji, które dowiodły, iż osoby spożywa-jące tłuszcz gęsi rzadziej zapadają na cho-robę wieńcową serca.

W zdrowej polskiej kuchni jest obecnyod wieków, m.in. ze względu na nieprze-ciętne walory smakowe oraz właściwościzdrowotne. W przeciwieństwie do innychtłuszczów smalec gęsi może być używanyw wysokich temperaturach – nawet powy-żej 2000 C – bez niszczenia jego strukturymolekularnej. Można go stosować dowszystkich rodzajów potraw – w zależno-ści od upodobań. Jest tłuszczem o delikat-nej konsystencji i po przekroczeniutemperatury pokojowej staje się płynny.

Janusz Frączek

No cóż, by w dobrej kondycji dotrwaćsędziwego wieku, trzeba nam: „chronić sięprzed wypadkiem, nadmiernym piciem ipaleniem, rosyjską ruletką i wizytami ulekarzy” oraz dostarczać organizmowiodpowiednich suplementów, witamin iminerałów.

Cholesterol jest naturalnym lipidemprodukowanym przez organizm. Lipidy toszeroka grupa występujących w naturzezwiązków chemicznych. Zaliczają się donich tłuszcze, woski, sterole, tak zwanerozpuszczalne w tłuszczach witaminy (A,D, E, K), monoacyloglicerole, fosfolipidy iwiele innych grup. Główne biologicznefunkcje lipidów to magazynowanie energii,tworzenie błon biologicznych i udział wprzesyłaniu sygnałów.

Chociaż terminu lipidy używa sięczasami jako synonimu tłuszczy, teostatnie są w rzeczywistości ich podgrupą– triacyloglicerolami. Lipidy zawierają teżdiacyloglicerole, monoacyloglicerole,fosfolipidy oraz sterole, np. cholesterol.Chociaż ludzie i zwierzęta posiadająróżnorodne szlaki metaboliczne zdolne dosyntezy i rozkładu lipidów, to jednakniektóre ważniejsze muszą byćdostarczane z dietą. Z doświadczeniawiem, że jeżeli chodzi o cholesterol, to wzależności od mód w żywieniu wieleproduktów, które jeszcze wczoraj byłyuznane za zdrowe, dzisiaj są bombącholesterolową. Takim przykładem sąjajka. Obecnie podnosi się larum, by niejeść białka, a po jakimś czasie dowiemysię, że to żółtko jest szkodliwe. Trzebawięc z dużą dozą rozsądku podchodzić dotych żywieniowych alarmów.

W każdym razie życie bez cholesterolubyłoby niemożliwe. W organizmie istniejetzw. cholesterol dobry (HDL) i zły (LDL) .Ten zły staje się przyczyną miażdżycytętnic, a w efekcie choroby naczyńmózgowych, chorób tętnic wieńcowych inaczyń obwodowych. W ciągu dobyorganizm człowieka wytwarza ok. 1,5-3 gcholesterolu, a ok. 0,5 g dostarczamy muz pożywienia. Aby nie dopuścić domiażdżycy, należy odżywiać sięprawidłowo już od najmłodszych lat.Wyrzucenie z jadłospisu tłuszczówdopiero wtedy, gdy skleroza daje o sobieznać, może być działaniem spóźnionym.

Jak walczyć z nadmiarem cholesteroluwe krwi? Pomogą nam w tym zdrowy stylżycia i właściwa dieta, a także zioła. Abyzlikwidować zabójczy cholesterol, należy:– wystrzegać się zwierzęcego tłuszczu,– jeść jak najwięcej ryb, warzyw, owoców(np. codziennie zjadać jabłko),– spożywać len (siemię lniane jestznakomite dla osób starszych; zawiera

Kto się boi…CHOLESTEROLU» Choć prawie wszyscy lekarze straszą nascholesterolem, w dzisiejszych czasach można spotkaćcoraz więcej zażywnych dziewięćdziesięciolatków,którzy zaskakują nas znakomitym zdrowiem i percepcją.

22 | 15-29 marca 2010 | nowy czas

Page 23: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

czas na relaks

Poziomo: 1. grzęda, 4. Polsat, 9. łódka, 10. kształt, 11. winiarz, 13. dzida, 14. szelka,16. płomyk, 19. marsz, 22. trzaska, 25. cenzura, 26. drzwi, 27. iloraz, 28. plener

sudoku

krzyżówka z czasem nr 5

aby język giętki powiedział wszystko, co… przyjdzie palcom do głowyi

39

97

453

62 4

9

1 47

6

67 3

89

21

36

2

8

12

82545 7 9

2

32

26

8 53

28

6

4

9

76

8

7 26

9 3

4

52

5

4841

9 186

167

8 4

19

7

62

4

2

1

91

7235

5 3

6187 5 4

4

łatwe średnie trudne

Wszyscy znamy masło maślane. To określenie, którym zwykłosię nazywać bełkotliwe wielosłowie. Bełkotliwe, bo nielogiczne.Wyrazy w tego typu konstrukcjach (dodajmy – błędnych) alboznaczą to samo, albo znaczenie jednego słowa zawiera się w in-nych. W obu przypadkach – jeśli nie jest to ich zamierzone uży-cie – są to błędy językowe zwane pleonazmami lub tautologią.„Słowami w lustrze” nazwała je Agnieszka Małocha-Krupa. Otego typu błędach się mówi, więc doskonale są nam znane wy-rażenia: cofać się do tyłu / wstecz, kontynuować dalej, akwenwodny, spadać w dół, skręcić w bok, klękać na kolana, mimikatwarzy, podskoczyć do góry, potencjalne możliwości, ćwikła zchrzanem itd. Wiele jest i takich, nad którymi przeciętny użyt-kownik języka się nie zastanawia, bo używane często stały się –mimo swej nielogiczności – powszechnie stosowane, np. goto-wać we wrzącej wodzie, aktywna działalność, całkowicie elimi-nować, pełen komplet, najlepszy bestseller, całkowita zgoda,słaba silna wola, sam osobiście, sztuczna proteza, przedmieściemiasta, relaksujący odpoczynek, powtórzyć ponownie, szcze-gólnie podkreślać, najbardziej optymalny, iść pieszo, dążyć doosiągnięcia celu, kartka papieru, dokonać czynu, zaspa śnież-na, wolny wakat, trwać nadal, wzajemne relacje, zdawać spra-

wozdanie.Mogłabym wymieniać przykładów bez liku, nie prze-stając się dziwić tym połączeniom wyrazowym i ich liczbie. Nie-które pleonazmy trzeba jednak wziąć w obronę. Są one doprzyjęcia, gdy nadawca chce złagodzić swą wypowiedź lub do-dać jej ekspresji czy też dopowiedzieć coś wyjaśniająco. Mogąwięc mieć sens takie pleonazmy, jak: usilnie / pokornie błagać(szczególnie tych nieubłaganych), brzydki nałóg (żeby walczące-mu z nim zupełnie go obrzydzić), bojaźliwy tchórz (bo drugie-go takiego świat nie widział), życie biologiczne (w odróżnieniuod psychicznego).

Nie może też zdumiewać powstawanie innych, zwłaszcza tychze skrótowcami pochodzącymi z języka obcego. Człowiek niero-zumiejący ich nie będzie wiedział, że używając takiej konstrukcji,powtarza treść nazwy lub skrótu w stojącym obok wyrazie, np.komputer PC, wirus HIV, płyta CD, pamięć RAM czy też serFromage, poczta e-mailowa itd.

Jeśli jednak dobrze przyjrzeć się rzeczywistości, to inaczejmożna ocenić to, co się odzwierciedla w języku. Kiedy w świeciepolityki mówiło się lub mówi o faktach, które tak naprawdę fak-tami nie są i nigdy nie były, to do słowa fakt mimo wszystko masię ochotę dorzucić autentyczny – tak żeby wiedzieć na pewno,

co jest czym. Gdy naród słyszy o oczywistej oczywistości, to teżpowinien podejść do tego bez emocji – jak do walizki z podwój-nym dnem. Ciekawy też jest niewierzący ateista – bo ateista prze-cież też wierzy, że nie wierzy, a gdy do tego jest niewierzący, toprzy tym nawet masło maślane wysiada.

I jeszcze inne błędy językowe – słowa w krzywym zwierciadle– czyli paradoksy (choć i one mogą być świadomie użytymi oksy-moronami). Określenia te składają się z wyrazów, których zna-czenia wzajemnie się wykluczają, chociaż tu też zdarzają sięwyjątki niebędące błędami, takie jak wirtualna rzeczywistość,zimne ognie lub ciepłe lody. Jednak komunistyczne wyrażeniacentralizm demokratyczny czy demokracja ludowa jeżą włos.Śmieszy natomiast, z powodu swej nielogiczności, większa /mniejsza połowa. Nie dziwią też już nikogo żywe trupy, bo ażnadto ich mamy w książkowych i filmowych horrorach. Przy-znam jednak, że kiedy słyszę: Strasznie się cieszę, że cię widzę!,to nie bardzo rozumiem, o jaką radość chodzi. I nie wiem też, czymogę poczęstować lodami waniliowymi kogoś, kto mówi, że jeokropnie lubi.

Lidia Krawiec-Aleksandrowicz

„Słowa w lustrze”... i w krzywym zwierciadle

nowy czas | 15-29 marca 2010 |23

y

Pionowo: 1. gołowąs, 2. zadanie, 3. Diana, 5. oczodoł, 6. stadium,7. Tutka, 12. real, 15. los, 16. por, 17. Oka, 18. klakier, 19. macki,20. rondo, 21. złuda, 22. traf, 23. zydel, 24. sezon

Page 24: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

ROZLICZENIAI BENEfITY

szybko i skutecznie(przyjmuję również

wieczorem i w weekendy)

TEL: 077 9035 9181020 8406 9341

www.polishinfooffice.co.uk

PEŁNA KSIĘGOWOśĆ(rozliczenia przez internet)

Zwrot podatku w ciągu 48hVirtual office

NIN, CIS, CSCS,zasiłki i benefity

ACTONSuite 16

Premier Business Centre47-49 Park Royal

London NW10 7LQTEL: 0203 033 0079

0795 442 5707

CAMDENSuite 26

63-65 Camden High StreetLondon NW1 7JL

TEL: 0207 388 00660787 767 4471

[email protected]

ABY ZAMIEśCIĆ OGŁOSZENIE RAMKOWEprosimy o kontakt zDziałem Sprzedaży pod numerem 0207 358 8406

ogłoszenia komercyjne komercyjne z logo

do 20 słów £15 £25do 40 słów £20 £30

USŁUGI RóŻNE

WYKŁADY TRANSPORTKSIĘGOWOśĆfINANSE

ZDROWIE

NAUKA

ANTENY SATELITARNEjan Wójtowicz

Profesjonalne ustawianie,usuwanie zakłóĶceń,

systemy CCTV,sprzedaż polskich

zestawów: 24h/24h, 7d/7d.Anteny telewizyjne.

Polskie ceny

Tel. 0751 526 8302

POTRZEBNYNAUCZYCIEL

jĘZYKA POLSKIEGO

gotowy udzielać prywatnychlekcji raz w tygodniu.

Wymagane kwalifikacje i dobraznajomość angielskiego.

Tel. 07522 397 120

POLSKI KUCHARZ

prywatne przyjęcia, domoweuroczystości, gotowanie na

miejscu lub pomocw gotowaniu, układanie menu.

Kuchnia polska,kontynentalna i angielska.

Przyjęcia duże i małe.TEL.: 0772 5742 312

www.polish-chef.co.uk

jakzamieszczaćogłoszeniaramkowe?

Ogłoszenia

ramkowe

już od £15!

TTAANNIIOO

II WWYYGGOODDNNIIEE!!

LABORATORIUM MEDYCZNE:

THE PATH LABKompleksowe badania krwi,

badania hormonalne, nasieniaoraz na choroby przenoszonedrogą płciową (HIV – wyniki

tego samego dnia),EKG, USG.

TEL: 020 7935 6650lub po polsku:

Iwona – 0797 704 1616

25-27 Welbeck StreetLondon W1G 8 EN

WYWóZ śMIECIprzeprowadzki, przewózmateriałów i narzędzi.

Pomoc drogowa, auto-laweta,

Złomowanie aut – free

TRANSPOLTel. 0786 227 8730 lub 29

ANDRZEj

DOMOWE WYPIEKIna każdą okazję.Gwarancja jakości

i niskie ceny.

AGATATEL. 0795 797 8398

KUCHNIA DOMOWA

ARCHITEKT REjESTROWANY

W ANGLII Wykonuje projekty:

lofts extensions, pełen service –

planning application, building control notice.

TEL.: 0208 739 0036MOBILE: 0770 869 6377

Auracall wspiera:

T&Cs: T&Cs: Ask bill payer’s permission. Calls billed per minute & include VAT. Charges apply from the moment of connection. One off 8p set-up fee by BT. Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. Rates are subject to change without prior notice. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.

www.auracall.com/polska

Sta e stawki po cze 24/7 Bez zak adania konta

Wybierz numer

dost powy a nast pnie

numer docelowy np.

0048xxx. Zako cz # i

poczekaj na po czenie.

Polska2p/min

084 4831 4029

Polska7p/min

087 1412 4029

Irlandia3p/min

084 4988 4029

Czechy2p/min

084 4831 4029

S owacja2p/min

084 4831 4029

Niemcy1p/min

084 4862 4029

Polska Obs uga Klienta: 020 8497 4622

jĘZYK ANGIELSKIKOREPETYCjE

ORAZ PROfESjONALNETŁUMACZENIA

ABSOLWENTKA ANGLISTYKIORAZ TRANSLACjI

(UNIvERSITY Of WESTMINSTER)

TEL.: 0785 396 [email protected]

24|15-29 marca 2010 | nowy czas

TEL. 0797 396 1340

SPRAWNIE •

RZETELNIE•

UPRZEjMIE

PRZEPROWADZKI • PRZEWOZY

PWWB: WYKŁADAKADEMICKI

DR MAREK LASKIEWICZO TUTEJSZEJ POLSZCZYŹNIE

I SPOŁECZEŃSTWACHniedziela, 27 marca, godz. 17.00

Sala Seledynowa POSK238-246 King Street

London W6 0RFWSTĘP WOLNY

www.pwwb.co.uk

Page 25: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

|25nowy czas | 15-29 marca 2010

ogłoszenia

job vacancies

FAMILY LINKWORKERLocation: HALIFAX, West YorkshireWage: Circa £14,251(pro rata for part time hours)Closing Date: 26/03/2010Employer: Halifax Opportunities TrustPension: Pension availableNo details heldDuration: PERMANENTDescription: Central Halifax is a cultural-ly diverse area. Successful applicants willhave a focus on engaging and supportingfamilies of Polish or Czech and Slovakorigin, therefore will need to be fluent inPolish and/or Czech and/or Slovak withknowledge and understanding of issuesfacing the Polish or Czech and Slovakcommunities living in the UK. In additionyou will need some experience of wor-king with families and children. Poststemporary until 31/03/2011 due to fun-ding. Must have full driving licence anduse of car for work. Part time hours ava-ilable for each post.How to apply: You can apply for this jobby obtaining the employer's applicationform by telephoning 0142 2434979 extand asking for Nicola Salem and returningit to Nicola Salem at Halifax Opportuni-ties Trust, Jubilee Childrens Centre,Lightowler Road, HALIFAX, West Yorkshi-re, HX1 5NB.

SALES ADMINISTRATORLocation: SAXILBY, LINCOLN, LINCOLNSHIREHours: 40 PERWEEK, 5 DAYS OVER 7, 9AM--5PMWage: £6 PER HOUREmployer: Trade Fair InternationalPension: No details heldDuration: PERMANENTDescription: This Local EmploymentPartnership employer shares informationabout new starters with Jobcentre Plus,for statistical purposes only. Seewww.dwp.gov.uk for more information.English and Polish speaking applicantsare preferred. A good telephone mannerand computer skills are required. Re-sponsibilities will include data entry oforders, goods dispatch and visual inspec-tion. Generally dealing with ourcustomers over the phone and via email.You will also handle returns, repairs withcustomers, up selling on the telephoneand general day to day office duties. Weare a busy team and down to earth. If youwould like a job where you can learn, de-velop and enjoy the company of a fastmoving team this is for you. An immedia-te start available.How to apply:You can apply for this jobby sending a CV/written application toMartin Hutchins at Trade Fair Internatio-nal, Unit 7, 8 and 9 Allens Busines,Skellingthrope Road., Saxilby, LN1 2LR orto [email protected].

TRANSLATORLocation: PLYMOUTH, DEVONHours: 20 HOURS PERWEEK, FLEXIBLE TOSUIT BUSINESS NEEDSWage: £6.00 PER HOURPension: No details heldDuration: PERMANENTDescription:Must be able to speak flu-ent English and any of the followinglanguages; Polish, French, German, Portu-guese or Romanian. Should have a

reasonable knowledge of web design, andpreferably previous experience of this.Should be educated to degree or diplomalevel or equivalent. Duties include desi-gning, updating and translating web pagesinto various languages, including English.This Local Employment Partnership em-ployer shares information about newstarters with Jobcentre Plus, for statisticalpurposes only. See www.dwp.gov.uk forfurther information.How to apply:For further details aboutjob reference PYT/22878, please tele-phone Jobseeker Direct on 0845 6060234. Lines are open 8.00am - 6.00pmweekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. Allcalls are charged at local rate. Call char-ges may be different if you call from amobile phone. Alternatively, visit your localJobcentre Plus Office and use the custo-mer access phones provided to callJobseeker Direct. The textphone servicefor deaf and hearing-impaired people is0845 6055 255.

TRANSPORT PLANNERLocation: DINNINGTON, SHEFFIELD,S YORKSHours: 40 HRS PWK, MON-FRI, 4 HOURSEVERY 3RD SAT, + ON CALLWage: £20,000 PER ANNUMClosing Date: 30/04/2010Employer: Frigologistics Consulting LimitedPension: No details heldDuration: PERMANENTDescription: : With experience essentialin transport planning, national and interna-tional, general cargo, temperaturecontrolled cargo, part loads and full loads.A team player, you must have PC userknowledge, experience in Microsoft Offi-ce products and you must have fluentEnglish in word and script. Either German,French or Polish language skills are es-sential. You must be able to work underpressure, with good self confidence. Youwill have contacts with hauliers/subcon-tractors, contacts within the industry andhave experience of promoting and acqu-iring new business.How to apply:You can apply for this jobby sending a CV/written application toSylvia Laux at Frigologistics Consulting Li-mited, [email protected].

NURSERY NURSE –POLISH SPEAKINGLocation: DERBYHours: FLEXIBLEWage: £7.07 - £7.32 PER HOURClosing Date: 15/06/2010Employer: Kidstaff LtdPension: No details heldDuration: TEMPORARY ONLYDescription: This Local EmploymentPartnership employer shares informationabout new starters with Jobcentre Plusfor statistical purposes only. Seewww.dwp.gov.uk for further info. Workingon a supply basis within the Rose HillChildren's Centre. This is a really rewar-ding environment to work in, where youwill get to work with children from a varie-ty of backgrounds. By working on asupply basis you are able to choose thedays and hours that you are available towork which gives you total flexibility. Youwill receive competitive rates of pay,along with 28 days of paid holiday peryear, optional training sessions and excel-lent support from our friendly team. Musthave a minimum of a level 3 qualificationsin childcare and can demonstrate expe-rience of working within a childcaresetting.How to apply:You can apply for this jobby telephoning 0845 6037898 andasking for Nick or Sabrina.

INSURANCE CLAIMADVISERLocation: CHEADLE, CHESHIREHours: 37 MONDAY TO FRIDAY 9AM-5PMWage: £14,000 PER ANNUM

and answering e mails. There will also begeneral office tasks. This is temporary, noduration is given. Exception under RaceRelations Act 1976 - reference languagerequirement - genuine occupational re-ason for this stipulation.How to apply: You can apply for this jobby sending a CV/written application toSharon Stephens at Veritas Language So-lutions Ltd, Sun Alliance House, 166-167St. Helens Road, SWANSEA, SA1 4DQor to [email protected].

INTERNATIONAL SALESPERSONLocation: SITTINGBOURNE, KENTHours: 40 HOURS PERWEEK, MONDAY TOFRIDAY, BETWEEN 8.30AM-5.30PMWage: NEGOTIABLE DEPENDING ON EXPE-RIENCEPension: No details heldDuration: PERMANENTDescription: Must be age 18+. This Lo-cal Employment Partnership employershares information about new starterswith Jobcentre Plus for statistical purpo-ses only. See www.dwp.gov.uk for furtherinformation. Must be fluent in the Polishlanguage verbal and written and have pre-vious experience telephone sales. Dutieswill be contacting clients both current andpotential to make them aware of companyproducts and generate sales.How to apply: For further details aboutjob reference SIG/7161, please telephoneJobseeker Direct on 0845 6060 234. Li-nes are open 8.00am - 6.00pmweekdays, 9.00am - 1.00pm Saturday. Allcalls are charged at local rate. Call char-ges may be different if you call from amobile phone. Alternatively, visit your localJobcentre Plus Office and use the custo-mer access phones provided to callJobseeker Direct. The textphone servicefor deaf and hearing-impaired people is0845 6055 255.

POLISH INTERPRETERLocation: LONDONW2Hours: 30 PERWEEK, MONDAY TO FRIDAY,BETWEEN 10AM AND 4PMWage: £100 PER DAYEmployer: LOMER TRANSLATIONS AND IN-TERPRETINGS LTDPension: No details heldDuration: PERMANENTDescription: Must be fluent in Englishand Polish preferably educated to highereducation. Duties include interpreting forsolicitors. Employee states that hours areflexible. You will be working in The Gre-

Employer: AdeccoPension: No details heldDuration: PERMANENTDescription: This Vacancy is being ad-vertised on behalf of Adecco who isoperating as an employment business.Must be a Polish speaker as will be de-aling with a predominantly Polish clientbase. Previous experience in an insuran-ce claims environment would beadvantageous, but if not good customerservice telephone experience would beconsidered.How to apply: You can apply for this jobby sending a CV/written application to Ja-nine Halliday at Adecco,[email protected].

EXPORT SALES PERSONLocation: LANCASHIRE AND YORKSHIREAREASHours: 37.5 HOURS PERWEEK, DAYS ANDWEEKENDSWage: EXCEEDS NATIONAL MINIMUMWAGEClosing Date: 26/03/2010Employer: Multibrands InternationalPension: No details heldDuration: PERMANENTDescription: This Local EmploymentPartnership shares information about newstarters with Jobcentre Plus for statisticalpurposes only. See www.dwp.gov.uk formore information. Must be a fluent spe-aker in Polish and Czech with excellentcommunication skills as will be dealingwith applicants who speak no English.Ideally you will have experience within asales role. You will be required to sell pro-ducts to an increasing number of existingand potential clients in the EU and furthera field.How to apply:You can apply for this jobby sending a CV/written application toImran Hussain at Multibrands Internatio-nal, [email protected].

MULTILINGUAL CUSTOMER SE-RVICES ASSISTANTLocation: SWANSEA, WEST GLAMORGANHours: 4-8 PERWEEKMONDAY TO FRIDAYBETWEEN 9AM-5PMWage: NATIONAL MINIMUMWAGE + COM-MISSIONEmployer: Veritas Language Solutions LtdPension: No details heldDuration: TEMPORARY ONLYDescription:Must be fluent in German,French, Spanish, Italian, Polish and Rus-sian, both spoken and written. Dutiesinclude working on the telephone dealingwith customer queries in these languages

ater London area.How to apply: You can apply for this jobby sending a CV/written application toRobert Lomer at LOMER TRANSLA-TIONS AND INTERPRETINGS LTD, 74Queensway, LONDON, W2 3RL.

INTERPRETERLocation: WOLVERHAMPTONHours: 30 per weekWage: MINIMUMWAGEClosing Date: 30/04/2010Employer: Interpretation ServicesPension: No details heldDuration: TEMPORARY ONLYDescription: This Local EmploymentPartnership employer shares informationabout new starters with Jobcentre Plus,for statistical purposes only. Seewww.dwp.gov.uk for more information.This vacancy is due to start on01/03/2010 and end on 01/08/2010.Assisting non polish people to learn basicpolish speaking skills, interpreting infor-mation, researching and interpretingpolish legislation and guidance, assistingnew job applicants to find work, accom-modation and assisting in travel plans.How to apply: You can apply for this jobby telephoning 0190 2455384 ext 0 or0780 1846284 ext 0 and asking for Ro-ger Singh.

FLORISTLocation: LONDON NW2, NW3 AND NW6AREAS NW2Hours: 20 PERWEEK, BETWEENMONDAY &SUNDAY, BETWEEN 8.30AM & 8PMWage: £6.00 PER HOURClosing Date: 31 March 2010Employer: ArtFloraPension: No details heldDuration: PERMANENTDescription: This Local EmploymentPartnership employer shares informationabout new starters with Jobcentre Plusfor statistical purposes only. Seewww.dwp.gov.uk for further information.A skilled florist required to work as partof an expanding team in London. Thesuccessful applicant will have at least 3years relevant experience. . This vacancywould suit somebody who is creativeand flexible. Duties include opening theshop, flower arranging, dealing with cu-stomers both face to face and bytelephone and any other related dutiesas required. .How to apply: You can apply for this jobby sending a CV/written application toMark Ferdousian at ArtFlora, [email protected].

Page 26: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

15-29 marca 2010 | nowy czas26|

port RedagujeDaniel Kowalski

[email protected]

Maciej Ciszek

Jak co roku, wraz z rozpoczęciem no-wej rundy rozgrywek ze wszystkich me-diów na naszą ligę są wylewane wiadrapomyj, że za niski poziom, że słabi pił-karze i tak dalej. Trudno się dziwićdziennikarzom i kibicom, przerwa zi-mowa w rozgrywkach rodzimej ligi na-leży bowiem do jednych z najdłuższychw Europie. Sympatykom piłkarskim zpewnością nie jest łatwo przestawić się zpoziomu Primera Division czy boiskangielskich na widowiska rozgrywanew Gliwicach, Bytomiu czy Wodzisła-wiu. Poziom spotkań rzeczywiście wciążnie jest najwyższy, jednak, jak pokazałypierwsze trzy kolejki, wiosna może byćnaprawdę ciekawa.

Po rundzie jesiennej wydawało się,że krakowska Wisła pewnie zmierza potrzeci z rzędu tytuł mistrzowski. Pięcio-punktowa przewaga krakowian nad Le-gią nie podziałała dobrze na zespół,który przegrał najpierw w Bełchatowiez tamtejszym GKS, a później na wła-snym boisku ze słabą Arką Gdynia.Czarę goryczy przelał bezbramkowymecz w wyjazdowym spotkaniu z Ja-giellonią Białystok. W trzech spotka-niach wiślacy wywalczyli zaledwie jedenpunkt. Jakby tego było mało, nie zdo-byli ani jednej bramki. Gra Wisły sta-nęła na tak niskim poziomie, że niemożna tego wytłumaczyć nawet liczny-mi kontuzjami, które cyklicznie nękająpiłkarzy Białej Gwiazdy. Słabo prezen-

tują się napastnicy powracający po kon-tuzjach Paweł Brożek i Rafał Boguski.Z niewiadomych powodów wielu szansna grę nie dostaje bułgarski nabytek Wi-sły, tamtejszy król strzelców GeorgiChristov. Daleko od swojej jesiennejdyspozycji jest także jeden z liderów ze-społu Brazylijczyk Marcelo. Jedynymzawodnikiem, który utrzymuje równąformę, jest Mariusz Pawełek, który wkażdym spotkaniu prezentuje się rów-nie beznadziejnie i swoimi interwencja-mi, przyspiesza bicie serc wiślackichkibiców. W tej sytuacji nie dziwi decyzjao zwolnieniu z funkcji trenera drużynyMacieja Skorży. Biorąc pod uwagę wy-niki Wisły w tym sezonie, można po-wiedzieć, że znany z porywczychdecyzji właściciel klubu Bogusław Cu-piał wykazał się wielką cierpliwością.Ku zaskoczeniu kibiców oraz mediównowym szkoleniowcem Wisły zostałHenryk Kasperczak. Ten doświadczo-ny trener pracował już przy ul. Rey-monta w latach 2002-2004, cozaowocowało dwoma tytułami mi-strzowskimi oraz awansem do 1/8 fina-łu puchar UEFA. Kibice Wisły mająnadzieję, że nowy, choć znany już, tre-ner obudzi drużynę ze snu zimowego iprzywróci Wiśle jej dawny blask.

Drugą pozycję w ligowej tabeli zaj-muje stołeczna Legia. Legioniści wygra-li pierwsze spotkanie rundy jesiennej,którym był wyjazdowy mecz z Craco-vią. Warszawiacy pomimo czerwonejkartki i gry w dziesiątkę zdołali odrobićstraty i wywieźć z Krakowa trzy punk-

ty. Były to jednak miłe złego początki.Kiedy nadarzyła się okazja, by wsko-czyć na fotel lidera ligi bądź przynaj-mniej zmniejszyć stratę punktową doWisły, Legia zupełnie zawiodła, prze-grywając dwa spotkania. Najpierw nawłasnym obiekcie musiała uznać wyż-szość Odry Wodzisław, później w me-czu wyjazdowym uległa bytomskiejPolonii. Odpowiedzią zarządu klubu nataki obrót sprawy było zwolnienie jejdotychczasowego trenera Jana Urba-na. Nowym szkoleniowcem drużyny zestolicy został Stefan Białas, który, po-dobnie jak w przypadku Wisły i Ka-sperczaka, pełnił już kiedyś funkcjętrenera Legii (dwukrotnie w 1998 i 1999roku). Legia w ligowej tabeli traci doWisły trzy punkty.

O punkt mniej od Legii do lideratraci poznański Lech, który jest, jak narazie, największym zwycięzcą rundywiosennej. Drużyna Kolejorza w do-brej formie, o czym najlepiej świadcządwa zwycięstwa w wymiarze 3:1 wWarszawie z Polonią oraz z Cracovią wPoznaniu, a także wyjazdowy remis zGKS Bełchatów. Oprócz siedmiu zdo-bytych punktów Lech pokazał ładną,szybką i efektowną grę. Trzy gole zali-czył już Robert Lewandowski, dobrąformę pokazuje też drugi reprezentantPolski z Poznania Sławomir Peszko.Świetnie do drużyny wkomponował sięsprowadzony z Białorusi za sumę 400tys. euro Sergiej Kriwec. Piłkarz ten byłgwiazdą ligi białoruskiej i wszystkowskazuje na to, że również na polskichboiskach szybko wyrobi sobie dobrąmarkę. Do dobrej formy wrócił BośniakSemir Stilic, który znów zachwyca iswoją grą nawiązuje do wspaniałych

występów w europejskich pucharachsprzed ponad roku. Jeśli piłkarzom tre-nera Jacka Zielińskiego uda się utrzy-mać dłużej taką świetną formę, towłaśnie poznaniacy, a nie Legia czy Wi-sła będą głównym faworytem do koń-cowego zwycięstwa.

Tuż za wielką trójką plasuje się tego-roczna rewelacja rozgrywek – RuchChorzów. Niebiescy rozpoczęli od pew-nego zwycięstwa 3:0 w Gdyni z tamtej-szą Arką, w drugim spotkaniu przegralijednak z Zagłębiem Lubin. Mecz zMiedzianymi przegrany przed własnąpublicznością 2:0 był rozgrywany wciężkich warunkach atmosferycznych(śnieżyca). Dla chorzowian gorszy odstraty punktów w tym spotkaniu jestjednak fakt, że kontuzji nabawił się ichnajlepszy snajper Andrzej Niedzielan.Jego brak był już widoczny w ostatniejkolejce, gdzie Ruch zremisował przy ul.Konwiktorskiej z Polonią Warszawa.

Piąte miejsce w tabeli Ekstraklasynależy do GKS-u Bełchatów. Bełchato-wianie to druga ekipa obok Lecha Po-znań, która na wiosnę prezentuje siębardzo dobrze. Zwycięstwa nad Wisłą,Piastem Gliwice na wyjeździe oraz re-mis z Lechem świadczą o tym, że dru-żyna nie składa broni w walce omistrzostwo Polski.

Spokojne o swój byt w Ekstraklasiesą Lechia Gdańsk, Polonia Bytom iŚląsk Wrocław. Problemów z utrzyma-niem nie powinny mieć również Koro-na Kielce i Jagiellonia Białystok.Piłkarze Jagi mimo dobrej gry zajmujądalekie miejsce w tabeli, jednak przy-czyną tego jest odebranie białostoccza-nom dziesięciu punktów za korupcję.Ze strefy spadkowej wydostała Odra

Wodzisław. Działacze z Wodzisławia sąkrólami zimowego okienka transferowe-go, do klubu sprowadzono bowiem kil-ku wartościowych zawodników m.in.Brasilię, Mauro Cantoro i ArkadiuszaOnyszkę. Ruchy transferowe już przy-noszą zamierzone korzyści, Odra wy-walczyła siedem punktów, pokonującm.in. Legię na jej terenie. Jeśli piłkarzez ul. Bogumińskiej podtrzymają dobrąpassę, to po raz kolejny utrzymają Eks-traklasę w Wodzisławiu. Podobne pla-ny ma warszawska Polonia, która jest wtej chwili na samym dole tabeli. Właści-ciel Czarnych Koszul Józef Wojcie-chowski snuje plany na przyszły sezon,w którym to Polonia ma wywalczyć mi-strzostwo Polski. Zanim to jednak na-stąpi, Polonię czeka ostra walka outrzymanie w lidze. Pomóc ma w tymhiszpański trener Jose Mari Bakero oraznowe nabytki Janusz Gancarczyk, Ad-reu oraz chilijski napastnik Cesar Cor-tes. Jak na razie, transfery nie przełożyłysię na zdobycz punktową, w trzech me-czach poloniści zainkasowali zaledwiedwa punkty. Pozostałe kluby, które uzu-pełnią stawkę walczącą o pozostanie wnajwyższej klasie rozgrywkowej, to PiastGliwice, Zagłębie Lubin, Arka Gdyniai Cracovia Kraków.

Poziom zarówno na dole, jak i górzetabeli jest bardzo wyrównany. Prawdo-podobna jest sytuacja, w której do ostat-niej kolejki będzie się toczyć walka ostart w europejskich pucharach, mi-strzostwo oraz utrzymanie w lidze. Za-wodnicy i trenerzy zdają sobie sprawę ztego, że każdy zdobyty punkt będziejeszcze cenniejszy niż jesienią, gdyż nawiosnę zaplanowano tylko 13 kolejek, zczego trzy są już za nami.

[email protected]

Ponaddwumiesięczna przerwa w rozgrywkach Ekstra-klasy dobiegła końca. Po długim okresie wakacyjno--przygotowawczym piłkarze i kibice wrócili tam, gdzie ichmiejsce, czyli na stadiony. W pierwszych trzech kolejkachrundy wiosennej nie zabrakło niespodzianek, największąz nich jest fatalna forma obrońcy tytułu mistrzowskiegoWisły Kraków oraz Legii Warszawa. W obu tych klubachze względu na słabe wyniki z pracą pożegnali się trenerzyMaciej Skorża i Jan Urban.

Wiosna może być ciekawa

Maciej Skorża podzielił los Jana Urbanai od minionego wtorku jest bezrobotny.

Page 27: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

|27nowy czas | 15-29 marca 2010

sport

Już w najbliższą niedzielę w Northampton Academy odbędą się międzynarodowe zawody siła-czy z Polski oraz Anglii. W programie imprezy oprócz sześciu konkurencji znaleźć można równieżpokaz tańca nowoczesnego, występy cheerleaderek oraz rywalizację dla publiczności.

Bilety w przedsprzedaży kosztują piętnaście funtów, w dniu imprezy kosztować będą dwadzieścia.Sędzią głównym zawodów będzie dwukrotny mistrz Strongman, Svend Karlsen. Adres imprezy:Northampton Academy, Wellinborough Road, Northampton, NN3 8NH.Dodatkowe informacje oraz rezerwacje biletów: Sylwester – 0795 504 7723oraz Magda (Active Polish Community) 0778 215 1255.

Daniel Kowalski

Ireneusz Jeleń doskonale zaczął na boisku 2010 rok. Bardzo szybkostrzelił dwa gole, po jednym w lidze i pucharze. Do tego doszłafantastyczna bramka w spotkaniu z Rennes i trzy gole w meczuo Puchar Francji. Jak na kilka tygodni rozgrywek, dorobek Polakajest imponujący.

Najpierw jednak był mecz ligowy z Nice i bramkastrzelona w doliczonym czasie gry. Kilka dni póź-niej Ireneusz Jeleń trafił na 1-0 w meczu PucharuFrancji z Sedanem. Auxerre awansowało do kolej-nej rundy po serii rzutów karnych.

Rozumiem, że po pierwszym golu była „ko-łyska”.– Oczywiście, że była. To jedna z najważniejszychbramek w mojej karierze, nie tylko dlatego, żezwycięska i strzelona w doliczonym czasie gry.Pierwsza od chwili urodzenia Julii i pierwsza odśmierci babci. Im dedykuję to trafienie.

Chyba nie było łatwo w ostatnich tygo-dniach skupić się na grze w piłkę.– Bardzo trudno. W moim osobistym życiu byłotyle ważnych zdarzeń, że myślenie o piłce zeszłona dalszy plan. Było to widać w meczu ligowym zBoulogne. Grałem bardzo słabo i mam tego świa-domość. Myślami nie byłem na boisku obecny.Myśli krążyły wokół babci, dlatego tak ważny byłdla mnie przylot na jej pogrzeb. Do tego żonatrafiła na kilka dni do szpitala.

Nie było problemu z pozwoleniem na przy-lot do kraju krótko przed meczem?– W takich sytuacjach nie ma dylematów. BabciaMarta miała ogromny wpływ na moje wychowa-nie. Rodzice pracowali, z rodzeństwemspędzaliśmy u niej mnóstwo czasu. Wiedziałem,że muszę tam być. Z pewnymi sytuacjami trzebasię pogodzić, ale nie miałbym czystego sumienia,gdybym tego dnia siedział we Francji. I to bardzodługo. Przyjechałem silniejszy, coś ze mnie „ze-szło”… I wiem, że było to widać na boisku.Bramka to konsekwencja mojego nastawienia dotego meczu.

Czyli czasami nie trzeba być na kilku ostat-nich treningach, by decydować o losachmeczu?– Przecież ja wylądowałem we Francji w dniumeczu, około trzynastej. Pojechałem do hotelu iszczerze mówiąc, nie przypuszczałem, że trenerwstawi mnie od pierwszej minuty. Jak jest się do-brze przygotowanym, to najważniejsza jest„głowa”, a ja po pogrzebie mogłem skupić się jużtylko na piłce.

Taka decyzja trenera świadczy tylko o jed-nym…– Chyba faktycznie ma do mnie duże zaufanie iwiarę, że mogę pomóc drużynie. To wielka satys-fakcja, ale powiem nieskromnie, ciężko pracuję,by tak było, i chyba na takie podejście trenera za-służyłem.

Potem był Puchar Francji i kolejny gol.– Przede wszystkim awansowaliśmy dalej. Sedanto druga liga, ale w Pucharze Ligi wygrali z namijesienią 3-1. Dziwny to był mecz. Strzeliłem fajnąbramkę z woleja, mieliśmy sporo kolejnych okazjii mecz pod pełną kontrolą. Wyszedł im jedenatak, błąd popełnił nas bramkarz i zrobił się re-mis. Boisko mamy dramatyczne, nie da się nanim atakować, więc doszło do serii rzutów kar-nych. Dawno takiej nie widziałem.

To znaczy?– Po trzech „jedenastkach” był koniec. Trafiliśmywszystkie, a oni w słupek, w bramkarza i obok.

Pan wtedy nie strzelał?– Miałem, ale sam zrezygnowałem. Bolało mniekolano i plecy. Z tym pierwszym mam kłopot odgrudnia, a na wspomnianym boisku jest to dla ko-lana droga przez mękę. W lidze karne strzelająinni, a mnie do tego nie ciągnie.

Lepiej raz, ale z 35 metrów?– Na to wychodzi. Jak „idzie”, to trzeba próbo-wać. I mieć trochę szczęścia. Ta bramka była otyle istotna, że dała nam trzy punkty. Przyznamjednak, że wcześniej z takiej odległości chyba dosiatki nigdy nie trafiłem. Taki gol cenię wyżej niżhat trick w Pucharze Francji. Rywal był z niższejligi, ale też fajnie potwierdzić w takich spotka-niach, że strzelanie goli nie jest problemem.

– Na razie rok układa się sportowo fanta-stycznie?– Odpukać.... To prawda. Gram, strzelam, a Au-xerre zdobywa punkty. Jesteśmy wysoko w lidze icały czas gramy w Pucharze Francji. Nie wiem,jaka będzie moja przyszłość po tym sezonie, alechciałbym coś konkretnego z klubem wygrać.

Rozmawiał: Dariusz Czernik

Świetny początekroku

Pojedynek gigantów

Page 28: Wstrzymana - Nowy Czas · Street Photography, czyli fotografia uliczna jest gatunkiem zagrożonym. Fotograf rejestrujący życie na gorąco staje się coraz częściej osobą podjerzaną

PRESENTS

Damian Chrobak śledzi życie Londynu od czterech lat.

Nie wychodzi z domu bez aparatu i, jak sam mówi, prawie

zawsze trzyma palec na spuście. Londyn jest jednym z

najciekawszych, najbardziej kipiących życiem miast świata,

co sprawia, że Damianowi nie brakuje momentów wartych

uwiecznienia. Jednocześnie nie przestaje pracować nad

warsztatem: studia fotograficzne w Polsce pod okiem

Andrzeja Zygmuntowicza, kurs w Londynie na University

of the Arts London – to, jak twierdzi, wciąż za mało.

„Trzeba nieustannie szukać – w arcydziełach tych wielkich,

gromadzić genialne fotografie, przeglądać albumy,

codziennie o krok do przodu, by nauczyć się sztuki

uchwycenia tak zwanego decydującego momentu”.

where:La Vista Club224A Tower Bridge RoadSE1 2UPwhen:Friday, 26 March 2010,from 8.00pm till lateentry: £5

blues byLeszek Alexander &Dominika Zachman

street photography

by damian chrobak

iinn ccooooppeerraattiioonn wwiitthh London Global Art Village