9
Sponsor nagród dla laureatów rankingu „Moto - Turysta Roku 2013” Sponsor nagrody dla autora „Relacji Roku 2013” Sezon 2013 01.04.2013 - 31.03.2014 Tytuł: WYPRAWA KRETA Autor tekstu: Tomek / Moto-Turysta 154 >>> Ranga M-T: Obieżyświat >>> Galeria: Kreta 2013 - 124 zdjęcia >>> Numer relacji: 12/2013/Turystyczne wojaże 1 / 9 Pomysł wyprawy na Kretę miałem już w głowie od końca zeszłego sezonu. Pozostawało tylko w jaki sposób się tam dostanę i gdzie się zatrzymam. Były dwie opcje : 1) Przelot na własny koszt i na miejscu wypożyczenie motocykla, oraz spanie pod namiotem. 2) Zakupienie najtańszych tygodniowych wakacji i wynajęcie motoru z najbliższej wypożyczalni. Wygrała opcja druga z następujących względów : - stała baza noclegowa i wyżywieniowa (odpada koszt wyżywienia - mieliśmy wersje HB), - darmowy transport na lotnisko i z lotniska do hotelu (odpada problem znalezienia najbliższej wypożyczalni i transportu do nie j), - opieka rezydenta (w razie problemu mamy się z kim skontaktować), -mniejsza ilość bagażu w czasie podróży. Na początku miałem jechać sam, ale w końcu kolega się zdecydował, a przecież zawsze w dwójkę raźniej. Następnie poszukałem wsparcia nie tyle psychicznego, co finansowego. Tutaj jak zawsze mogłem liczyć na rodziców. Tak więc firma Gerkar dofinansowała podróż, a koleżanka prowadząca agencję ubezpieczeniową zagwarantowała ubezpieczenie w czasie podróży. W taki oto sposób późnym wieczorem 10-05-2013, razem z Maksem dolecieliśmy do Heraklionu. Relacja objęta rankingami "Moto -Turysta Roku 2013" & "Wyprawa Roku 2013" Data wyprawy Data nadesłania relacji Data publikacji relacji 10-15.05.2013 14.07.2013 14.08.2013

Wyprawa KRETA

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Autor: Tomek / Moto-Turysta 154

Citation preview

S p o n s o r n a g r ó d d l a l a u r e a t ó w r a n k i n g u „ M o t o - T u r y s t a R o k u 2 0 1 3 ”

S p o n s o r n a g r o d y d l a a u t o r a „ R e l a c j i R o k u 2 0 1 3 ”

Sezon 2013 01.04.2013 - 31.03.2014

Tytuł: WYPRAWA KRETA

Autor tekstu: Tomek / Moto-Turysta 154 >>>

Ranga M-T: Obieżyświat >>>

Galeria: Kreta 2013 - 124 zdjęcia >>>

Numer relacji: 12/2013/Turystyczne wojaże

1 / 9

Pomysł wyprawy na Kretę miałem już w głowie od końca zeszłego sezonu. Pozostawało tylko w jaki sposób się tam dostanę i gdzie się zatrzymam.

Były dwie opcje:

1) Przelot na własny koszt i na miejscu wypożyczenie motocykla, oraz spanie pod namiotem.

2) Zakupienie najtańszych tygodniowych wakacji i wynajęcie motoru z najbliższej wypożyczalni.

Wygrała opcja druga z następujących względów:

- stała baza noclegowa i wyżywieniowa (odpada koszt wyżywienia - mieliśmy wersje HB),

- darmowy transport na lotnisko i z lotniska do hotelu (odpada problem znalezienia najbliższej wypożyczalni i transportu do niej),

- opieka rezydenta (w razie problemu mamy się z kim skontaktować),

-mniejsza ilość bagażu w czasie podróży.

Na początku miałem jechać sam, ale w końcu kolega się zdecydował, a przecież zawsze w dwójkę raźniej. Następnie poszukałem wsparcia

nie tyle psychicznego, co finansowego. Tutaj jak zawsze mogłem liczyć na rodziców. Tak więc firma Gerkar dofinansowała podróż,

a koleżanka prowadząca agencję ubezpieczeniową zagwarantowała ubezpieczenie w czasie podróży.

W taki oto sposób późnym wieczorem 10-05-2013, razem z Maksem dolecieliśmy do Heraklionu.

R e la c j a ob j ę t a ra n k in g a m i " M ot o - Tu ry s t a R ok u 2013" & " Wy p ra w a R ok u 2013"

Data wyprawy Data nadesłania relacji Data publikacji relacji

10-15.05.2013 14.07.2013 14.08.2013

Z Heraklionu przewieziono nas do Hotelu Gortyna w miejscowości Skaleta. Przebywaliśmy w północno-środkowej części wyspy, więc w każdą

stronę mieliśmy niedaleko. Recepcjonista najpierw pokazał nam skromny pokoik, a zaraz potem ulokował nas w apartamencie z łożem małżeńskim. Chyba

pomylił cele naszej wyprawy, ale wyglądało to komicznie. Mieliśmy niezły ubaw jak nam pokazał łoże małżeńskie, ale warunki mieliśmy za to super.

Na łóżku wydzieliliśmy nieprzekraczalną barierę i było ok.

Pierwszego dnia po wczesnym śniadaniu, udaliśmy się

do wypożyczalni (na szczęście była zaraz obok hotelu) i wypożyczyliśmy dwie wysłużone Aprilie Pegaso. Jedyne znośne motory jakie akurat mieli

i na szczęście były dwie sztuki. Od razu udaliśmy się na test motorków do pobliskiej miejscowości Rethymno. Pech chciał, że mój motor po zagrzaniu

gasł (nie działał wentylator), więc w bólach wróciliśmy do wypożyczalni z reklamacją. W zamian dostałem nowiutki motorek Aprilia Shiver,

Naked na dotarciu, przy przekroczeniu 6 tyś. obrotów zaczynała świecić czerwona lampka, która informowała żeby szybciej nie jechać. Pegaso miał być

naprawiony i do odbioru następnego dnia. Shiver (byłem pierwszym turystą, który go rozdziewiczał, a na liczniku miał przejechane 15 km),

mimo że nowy nie zrobił na nas żadnego wrażenia. Ładnie wyglądał ale na dłuższe trasy można było zapomnieć o komforcie jazdy (tym bardziej, że nie

posiadał kufra). Tego dnia powłóczyliśmy się po okolicy, co jakiś czas wymieniając się motorami, a także spędzając czas na nurkowaniu na plaży

w Panormos.

2 / 9

DZIEŃ 1

Przed Matalą zatrzymaliśmy się na zwiedzanie ruin

w Pałacu Festos z epoki brązu. Pałac był drugim

co do wielkości i znaczenia pałacem, ustępując jedynie

Knossos. Najstarsze znalezione tu ruiny Starego Pałacu są datowane na ok. 1900r. p.n.e.,

ale na terenie Festos odnajdywano też znaleziska z czasów neolitu ok. 3000 lat p.n.e.

Pałac był kilkukrotnie niszczony i odbudowywany, a definitywnie zburzony około

drugiego wieku p.n.e. W tym miejscu znaleziono wiele cennych przedmiotów, w tym

słynny dysk z Festos, którego inskrypcje nie zostały rozszyfrowane do dnia dzisiejszego.

Festos trzeba odwiedzić choćby z dwóch powodów: ruiny nie podlegały tak daleko

posuniętym rekonstrukcjom jak Knossos i nie są tak oblegane.

Po przeglądnięciu „kamyczków” udaliśmy się do głównego celu dnia,

czyli Matali. W czasach antycznych Matala była portem Festos, a następnie

Gortyny. Największą atrakcją tego miejsca są groty wykute w skale przy plaży.

Prawdopodobnie groty były tworzone już od czasów neolitycznych. Pierwsi

chrześcijanie wykorzystywali je jako katakumby. W latach 60-tych XX w.

skały te upodobali sobie hippisi, którzy ostatecznie zostali stąd przepędzeni, głównie

3 / 9

DZIEŃ 2Na następny dzień już mieliśmy zaplanowaną

trasę, więc po śniadaniu udaliśmy się po odbiór Pegaso.

Po przepakowaniu wyruszyliśmy

na południe poprzez góry

w kierunku Matali, omijając główne drogi. Po drodze

delektowaliśmy się widokami mijając górskie wioski.

ze względów higienicznych. Po odpoczynku na plaży, zwiedzeniu jaskiń, ruszyliśmy w drogę powrotną, poprzez Timbaki, Akumia, Spili, Armeni

do Rethymno, skąd już kawałeczek autostradą mieliśmy do hotelu. Oczywiście zdążyliśmy na kolację jako jedni z ostatnich, po czym odpoczywaliśmy

przed następnym dniem.

4 / 9

DZIEŃ 3

przypomniało mi się co by było gdybym był zmuszony jechać Shiverem. Zostałbym całkowicie pozbawiony frajdy z jazdy w terenie. Po drodze mijaliśmy

samochody, które mozolnie zmierzały do góry, jedynie mieli frajdę ci, co jechali Suzuki Jimmy. Gdzieniegdzie mijaliśmy kózki, aż w końcu po kilku

kilometrach dotarliśmy na malutki parking.

Na kolejny dzień zaplanowaliśmy dojechać na północny zachód do Balos Beach - szczerze nie wiedząc

co zastaniemy na miejscu. Skoro świt po szybkim śniadaniu ruszyliśmy autostradą poprzez Rethymno, Hanie, Kissamos

do portu Kavonisi Cape. Po chwili odpoczynku dalej poprzez Agh. Georgios do Balos. Za Viglia skończył się asfalt

i zaczęły kamienie. Z jednej strony skały, a z drugiej strome górskie zbocze. Najgorsze było to, że w tym najlepszym

momencie akurat padła kamerka. Takim bardzo kamienistym szutrem zmierzaliśmy do samej góry. W czasie drogi

5 / 9

Z parkingu ruszyliśmy dróżką pieszo zobaczyć co tam ciekawego jest… Nagle z góry zobaczyłem najpiękniejszą plażę jaką w życiu widziałem.

Widok zaparł nam dech w piersiach! Zdjęcia nie oddają rzeczywistego piękna krajobrazu. Z góry stromymi schodkami zeszliśmy na plażę żeby się

wykąpać. Oczywiście jak tylko położyliśmy się na leżakach nagle pojawił się Pan z prośbą o zapłatę. Polecam na tę plażę brać obuwie do chodzenia

w wodzie - część plaży jest z bardzo ostrej skały.

14 km za stolicą Krety dotarliśmy do celu. Aquarium nie imponuje wielkością, ale posiada wiele różnych okazów rybek. Na nas największe wrażenie

zrobiły rekiny i ośmiornica.

Po błogim odpoczynku, a spędziliśmy tam dość dużo czasu,

powróciliśmy tą samą drogą na kolację do hotelu. Jazda naszymi Aprilkami po szutrze była przyjemna.

Motor w miarę lekki bardzo dobrze sobie radził w terenie.DZIEŃ 4

Następnego dnia po obfitym śniadaniu ruszyliśmy do centrum

Heraklionu. Później decydowaliśmy, że zamiast zwiedzać muzeum,

lepiej pojechać do wszędzie reklamowanego Crete Aquarium. Dokładnie

6 / 9

Po rybkach na mapie znalazłem miejsce znajdujące się na wysokości ok. 1677m n.p.m.

(według danych na mapie), wiec czym prędzej ruszyliśmy wąskimi górskimi dróżkami

ku nieznanemu. Jakieś 20 km od celu wjechaliśmy dosłownie w chmurę, tylko problem był taki,

że nie byliśmy przygotowani na deszcz (miałem na sobie krótkie spodenki kąpielowe). 10 km od celu

byliśmy już całkowicie przemoczeni, zziębnięci i wymarznięci. Co najgorsze kilometr przed celem

zgasł mi motor i nie chciał odpalić (moment jest uwieczniony na filmie!!!). Pierwszą reakcją był

wybuch śmiechu, ale potem szybko uświadomiłem sobie, że jesteśmy daleko od hotelu i może nam

to w znaczny sposób pokrzyżować plany. Na szczęście po 10 minutach motor odpalił.

Na miejscu zastaliśmy bar i ścieżki do jakiś grot, których nie mieliśmy już siły zwiedzać, tym bardziej,

że były ostrzeżenia przed dzikimi zwierzętami. Na miejscu wypiliśmy po espresso - nie ma to jak przyjechać

na samą górę, wypić espresso i wracać. W obfitym deszczu wróciliśmy do hotelu. Jadąc wolno miedzy

kropelkami, jak się okazało zarówno ja i Maks śpiewaliśmy, żeby mieć przytomność umysłu. Do tego cały

czas zginałem palce podczas drogi, żeby krążyła krew. Po dotarciu do hotelu, szybko udaliśmy się na kolację.

Jak się okazało przez całą Kretę przeszła burza, a my w tym najlepszym momencie mieliśmy górską wycieczkę.

DZIEŃ 5Na przedostatni dzień wybrałem najdłuższą trasę, a mianowicie do jednej z najbardziej oddalonych

na północny wschód plaż, Vai Beach. Z początku mknęliśmy spokojnie autostradą poprzez Heraklion,

aż do Agh. Nikolaos. I tutaj w Agh. Nikolaos skończyła się autostrada i zaczęła kręta górska droga do miejscowości Sitia.

Po drodze na wzgórzach stanęliśmy podziwiać widoki.

7 / 9

W Sitia mały relaks i dalej już spokojnie podziwiając piękne widoki dotarliśmy do bardzo rozreklamowanej plaży z palmami. Na plaży

skonsumowaliśmy ostatnie konserwy, ponurkowaliśmy i po 2 - godzinnym odpoczynku trzeba było już wracać, bo droga przed nami była dość długa.

Ostatnim rzutem na taśmę zdążyliśmy na kolację (w sumie myśleliśmy, że nie zdążymy, ale jakoś tak wyszło). Po kolacji padliśmy jak Kafki i nie minęło

nawet pół godziny a już spaliśmy jak zabici.DZIEŃ 6

Na ostatni dzień zaplanowałem troszkę zwiedzania. Najpierw udaliśmy się do klasztoru Arkadi. Jest słynny jako

miejsce zażartej walki z Turkami w trakcie powstania na Krecie w latach 1866-1869. Jest to dla mieszkańców Krety

i Greków miejsce pamięci narodowej, pomnik męczeństwa i walki o niepodległość.

W listopadzie 1866r., Turcy otoczyli klasztor w sile 15 tys. żołnierzy

i 30 dział. W klasztorze ukrywało się kilkuset powstańców i około 700

kobiet i dzieci. Po kilku dniach oblężenia Turcy przedarli się przez mury.

Kobiety i dzieci ukryły się w prochowni i zdecydowano o wysadzeniu jej

w powietrze. Zginęło 700 kobiet i dzieci, oraz kilkuset żołnierzy tureckich.

Wydarzenie to odbiło się szerokim echem w Europie i miało duże

znaczenie dla powstania republiki Krety w 1898.

8 / 9

Idąc dalej w klimacie walk i męczeństwa dotarliśmy do jaskini Melidoni. W jaskini tej w roku 1824,

w czasie powstania przeciwko Turkom schroniło się ok. 300 osób, głównie starców, kobiet i dzieci,

oraz 30 powstańców. Turcy nie mogąc zdobyć jaskini, zatkali jej wejście drzewem, podpalili, skierowali

dym w głąb jaskini i w ten sposób zadusili wszystkich. Szczątki wymordowanych zostały umieszczone

w ołtarzu – ossarium znajdującym się w głównej komorze jaskini – Sali Bohaterów.

Jaskinia jest ciekawa również ze względu na swoją geologiczną formę. Podświetlone wspaniałe stalaktyty

i stalagmity stwarzają niepowtarzalne wrażenie.

Ostatni etap zwiedzania jaki sobie wymyśliliśmy to forteca w Rethimino, oraz bazarek w centrum miasta i tak ogólnie bez gonitwy spacer po ciasnych

zatłoczonych przez turystów uliczkach. Pozostałości z fortecy umożliwiają podziwianie pięknych widoków na całe miasto i otaczające je wybrzeże.

Na koniec po posileniu się gyrosami udaliśmy się do hotelu.

Już ostatniego dnia oddaliśmy sprzęt do wypożyczalni

i szykowaliśmy się do powrotu. Nawet się do motorów

przyzwyczailiśmy, bo dały nam wiele wrażeń i satysfakcji

(mimo początkowych awarii). Do pozostałych awarii można dodać fakt, że w trzecim dniu wyprawy przestały mi działać kontrolki i obrotomierz,

ale z tym przecież mogłem jeździć. Samo się naprawiło w dzień zdania motorów. No i najgorsze co było, to złamany przeze mnie kluczyk do motoru

(koszt naprawy 37 euro).

9 / 9

Cała podróż dała nam nie tylko wiele wspaniałych i niezapomnianych wrażeń i widoków, ale przede wszystkim dużo motocyklowego doświadczenia,

które z roku na rok uzupełniamy w miarę możliwości. Wszystkim jak najbardziej polecam Kretę na motocyklowe podróże. Mimo, że wyspa nie imponuje

wielkością, to niech nikt nie myśli, że w tydzień zwiedzi wszystko.

Przebyty dystans 1350 km.

Pozdrawiam,

Tomek / MT 154

Szczególne podziękowania za pomoc w wyprawie:

P.P.H.U. GERKAR – Gerard Łapucha

www.gerkar.pl

Centrum Ubezpieczeniowe w Bytomiu – Magdalena Konieczna

www.centrumubezpieczen.bytom.pl