2
Wstępniak
Witajcie!
Znów długa przerwa, ale numer już jest. Czasem bywa tak, że wiele rzeczy sprzysięga się
przeciwko nam. Tak było i tym razem. Nie zamierzam tłumaczyć opóźnień w wydaniu
gazetki, ale pragnę Was za to ogromnie przeprosić. Miejmy nadzieję, że ostatni raz.
W numerze jak zwykle wiele ciekawych artykułów. Mamy kolejne dwie strony komiksu
Sandariela, tym razem już kolorowe. Poprzedni odcinek komiksu możecie znaleźć w
ubiegłym numerze magazynu. Zachęcam do czytania, bowiem obie części stanowią całość.
Prócz tego opowiadania, wywiad i (uwaga!) relacja ze ślubu Amai i złego Patryka, czyli
chwilowego połączenia zwaśnionych stron Black Metalu i Tęczowych Misiów. Piszę
chwilowego, bowiem wojna i tak będzie trwała, mimo związku. Wojna śmiechem.
Uwaga: Zrezygnowałem z umieszczania itemów w gazetce, ponieważ można to robić teraz
swobodnie na forum. Niemniej, jeżeli będziecie chcieli powrotu itemów do gazetki, nie ma
problemu. W następnym numerze do tego wrócimy.
Już okładka autorstwa naszej nowej graficzki Fenny nawiązuje do tego wydarzenia, jak i
jego konsekwencji dla nowożeńców. Mamy nadzieję, że Amai nie będzie biła wałkiem
Patryka.
Zapraszam do lektury!
Eigen
3
Spis treści
Wstępniak .............................................................................................................................. 2 Spis treści ............................................................................................................................... 3
Komiks Sandariela cz. II – cz. I w poprzednim numerze e-zinu .............................................. 4 Wywiad z Balduranem ........................................................................................................... 6
Ślub Amai i złego Patryka - relacja ......................................................................................... 9 Herosi, kto to taki? ............................................................................................................... 16
Legenda o nocnej kochance .................................................................................................. 17 Tancerz w akcji .................................................................................................................... 23
Nimfa z jeziora ..................................................................................................................... 25 O Margonem - przemyślenia................................................................................................. 27
Prawda o potędze magów ..................................................................................................... 29 Konkursy .............................................................................................................................. 31
wwwwww..mmaarrggoonneemm..ppll
redaktor naczelny: Eigen ([email protected])
Grafika na okładce: Fenna
Logo: Femme Fatale
Korekta: Xentis, Cahir
Współpraca:
Thinker, Xentis, Xentisia, Chiliout, Tiuso, AdiBielo,
Mirella, Scherii, Perski, Beton kid.
4
Komiks Sandariela cz. II – cz. I w poprzednim numerze e-zinu.
5
6
Wywiad z Balduranem
Baldurana wszyscy pamiętamy jako członka legendarnego klanu Furiaci. Odkąd wygrał
konkurs na projektanta mapek stał się popularny, a jego życie podobno zmieniło się na
zawsze. Odkąd pod jego nickiem pojawiła się ranga Pomocnik gracze zaczęli zasypywać go,
często zbędnymi, pytaniami, zaproszeniami do listy przyjaciół i mnóstwem wiadomości. Dla
tych graczy, którym sylwetka Baldurana jest obca i dla tych, którzy chcą dowiedzieć się o nim
więcej – przeprowadziłem wywiad. Życzę cierpliwości i wytrwałości, bowiem nasza
rozmowa jest dość długa.
1. Grałeś kiedyś w jakąś inną grę MMORPG? Byłeś tam kimś ważnym?
B: Tak, jakiś rok temu grałem w grę MMORPG zwaną Duel Online. Była to tak samo, jak
Margonem gra przez przeglądarkę. Jednak jeśli chodzi o popularność nie miała szans
dorównać Margonem, ponieważ posiadała zaledwie 40 map i 30 rodzajów potworków.
Kiedyś grało w nią maksymalnie 60 graczy w dzień, a teraz, o tej samej porze, gra 20. Jeśli
chodzi o mnie, to byłem tam moderatorem a później tzw. cutbugerem - w większości moim
zadaniem było wyłapywanie bugów i moderowanie forum gry. Swoją karierę jako moderator
tego serwisu postanowiłem zakończyć wraz z odejściem wszystkich moich znajomych z tej
gry. Można powiedzieć, że wtedy właśnie Duel podupadł. Autorzy nie wprowadzali żadnych
nowych rzeczy, więc gra nie miała jak posuwać się do przodu. Wraz z upadkiem Duel’a,
odkryłem wspaniały świat Margonem.
2. Gdzie usłyszałeś o Margonem?
B: O Margonem dowiedziałem się od Lorda Death’a, który kiedyś był moim kolegą w realu.
To właśnie on mnie wprowadził do gry i pomagał na początku, gdy jeszcze nie kumałem
większości rzeczy. Wtedy był już doświadczonym graczem - gdy zacząłem grać miał chyba
69 level.
3. Dlaczego postanowiłeś więcej czasu spędzić na grze? Co Ci się w niej podoba?
B: W Margonem głównie spodobało mi się to, iż nie jest to gra zbyt oblegana przez graczy,
ani tak jak Tibia nie dzieli się na multum serwerów międzynarodowych. Jest to po prostu w
100% polska gra, co zapewnia wg mnie świetny klimat. Kolejnym rzeczą dzięki której
postanowiłem grać w Margo jest duża ilość bardzo dobrze wykonanych questów oraz
dialogów postaci, które zawdzięczamy Xentisowi. Jeśli chodzi o grafikę, hmm… no nie
można powiedzieć o niej złego słowa, bo jest bardzo dobra, tym bardziej teraz, kiedy
większość starych itemków, robionych na szybko, została zmieniona.
4. Wygrałeś konkurs na map - makera. Skąd takie wielkie umiejętności w tworzeniu
map?
B: Prawda wygrałem, przyznam się nawet, że pierwszy raz robiłem mapki na programie typu
rpg-maker, jednak swoje doświadczenie zawdzięczam zabawie, którą było robienie mapek do
HoM&M III. Bardzo lubiłem robić mapki do tej gry, jednak najfajniejszym zajęciem była gra
na nich z moimi kolegami przez sieć lub też na jednym komputerze ;).
7
5. Jak zareagowałeś na wiadomość, że zostajesz pomocnikiem?
B: Haha, to jest dopiero pytanie. Prawdę mówiąc w ogóle nie miałem zamiaru zgłaszać się do
tego konkursu, gdyż nie chciało mi się ściągać .net framework’a :P. Jednak drugiego dnia
napisał do mnie na GyGy White Hunter (KrzysieQ) i stwierdził, że nawet nie mam po co się
zgłaszać, bo i tak już przegrałem i że jego wygrana jest pewna :D. Można powiedzieć, że
„wjechał mi na ambicję”, ale ja nie pozostawiłem tej sprawy ot tak. Zdecydowałem się
ściągnąć .net framework i rozpocząć pracę. Z początku nie miałem żadnego pomysłu jak
zrobić w ogóle wejście na tą mapkę, ale przypomniała mi się pewna mapa w Baldur's Gate II,
a dokładnie wejście na nią, które mnie zainspirowało do dalszej pracy. Następnie praca nad
mapką szła już z górki, miałem co chwilę ciekawe pomysły, które zrealizowałem. Później
nadeszła chwila niepewności, wszystkie prace zostały już wysłane. Oczekiwałem już tylko na
wyniki. W dniu ogłoszenia zwycięzców wstałem rano, włączyłem kompa, jeszcze przed
wyjściem do szkoły. Wszedłem na www.margonem.pl i zobaczyłem w newsie, że
przeszedłem do finału, nie mogłem po prostu opanować radości. Ale przede mną stało jeszcze
bardzo trudne zadanie, gdyż musiałem zrobić dwie mapki do finału: Wioskę Ghuli oraz
kryptę. Od razu po przyjściu ze szkoły wziąłem się do pracy, mapki robiłem chyba dwa dni,
skończyłem w sobotę. Następne dni były dla mnie katorgą, nie mogłem już znieść tego
oczekiwania. Ciągle pytałem się MG, czy są już jakieś wyniki, czy coś wiadomo. Chociaż nie
wierzyłem w swoje szczęście, nie traciłem nadziei. W poniedziałek przyszły wyniki tym
razem dowiedziałem się o nich od ErBiKa, który napisał mi na gadu, że jestem pomocnikiem.
Zamurowało mnie, kiedy usłyszałem tą nowinę, gdyż po raz pierwszy wygrałem jakiś
konkurs :D. Sam nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Myślałem, że to sen :D.
6. Czy cieszysz się, że możesz zrobić coś dla gry?
B: Na to pytanie jest bardzo prosta odpowiedź. Bardzo lubię robić coś do gry. Lubię robić
mapki, po których później stąpają tysiące graczy. Mam świadomość, że przyczyniam się w
tworzeniu tej świetnej gry, a także, że nawet jeśli kiedyś odejdę, to zostanie po mnie jakiś
ślad. Mimo iż robię mapki zgłosiłem się także do moderowania forum, a dokładniej
niektórych działów o profesjach, bo na tych znam się bardzo dobrze. Obecnie także uczę się
tworzenia grafiki pixel-artowej. Na razie jednak nie wychodzi mi to najlepiej, przynajmniej
nie tak, jak Lucy, Perskiemu, Scherii czy Xentisii. Mam nadzieję, że kiedyś i moja grafika się
przyda :P.
7. Nad czym aktualnie pracujesz?
B: Aktualnie pracuję nad przerobieniem mapki znanego miasta zbójników, złodziei i
morderców - Eder. Nie jest to łatwa praca. To miasto i tym samym musi być dobrze
rozplanowane. Jego parametry np. wielkości domków nie mogą odbiegać od tych już
istniejących.
8. Co chciałbyś zmienić w świecie gry?
B: Co chciałbym zmienić? Hm... Tak, myślę, że głównie przydały by się elfy. Elfy byłyby
dopełnieniem klimatu fantasy, który tak bardzo lubię. Może w przyszłości powstanie taki
wielki nadrzewny gaj elfów, ale to już nie ja o tym decyduję :P.
8
9. Czy masz czasem ochotę powiedzieć: "Stop, mam już dość!"?
B: Tak, czasami mam taką ochotę gdy patrzę na nieudolne posty niektórych graczy. Właśnie
wczoraj załamałem się, gdy pewien gracz zadał pytanie typu: "Gdzie jest
Margonem??!!!?!!!!!!1111". Szczerze mówiąc sam nie wiedziałem, czy śmiać się, czy płakać.
Życie moderatora wydaje się usłane różami jednak to tylko pozory. Codziennie, gdy ktoś
mnie zobaczy w statystykach lub w większym mieście od razu zasypuje mnie pytaniami, na
które w większości odpowiedź znajduje się w FAQ lub pomocy. Mimo wszystko staram się to
przetrwać i jak najlepiej spełniać swoje obowiązki.
10. Jesteś w stanie zachęcić ludzi do gry w Margonem?
B: Czy potrafię zachęcić ludzi do gry w Margonem? To pytanie jest banalne, wg mnie
Margonem samo potrafi zachęcić gracza :). Posiada świetny silnik gry, dobry serwer, grafikę,
questy. Jest w całości po polsku i teraz w dodatku jeszcze dom aukcyjny. Reasumując, sądzę,
że dzięki tak szybkiemu rozwojowi gry w przez najbliższy czas powinno przybyć graczy. Kto
wie?
11. Opowiedz nam o sobie i o swojej codzienności.
B: No cóż, na imię dano mi Łukasz obecnie jest to moja 16 wiosna. Na co dzień jestem
zwykłym, przeciętnym chłopcem uczęszczającym do 3 klasy piątego gimnazjum w
Piotrkowie Trybunalskim. W wolnych chwilach (w zależności od pory roku), ćwiczę pixel-
art, robię mapki, uczę się PHP i MySQL, czasem zdarzy mi się też wypad gdzieś ze
znajomymi, ale zazwyczaj nie chce mi się nigdzie wychodzić, a tym bardziej zimą xD. W
wakacje natomiast lubię jeździć na rowerze w jakieś odległe miejsca :).
12. Masz jakieś motto?
B: Moje motto to: "Nie załamuj się, jutro będzie gorzej".
13. Dziękujemy za wywiad :)
B: Również dziękuję :)
Rozmowę przeprowadził
Beton kid
9
Ślub Amai i złego Patryka - relacja
Świat od zawsze podzielony był na dobro i zło, miłość i nienawiść, a w naszej krainie doszło
jeszcze do podziału na... Czerń i Tęczę.
Dawno temu, jeden z władców Margonem, mroczny i przesycony złem Patryk, założył klan
dla takich jak on - lubiących ciężkie, straszne melodie, kochających czerń, zło i...
nienawidzących Tęczy. Klan został nazwany BlackMetal i należały do niego osoby o
najgorszej reputacji w całym kraju, źli i mściwi, Czarna Elita Margonem. Zło
rozprzestrzeniało się po krainie, ginęły niewinne zwierzęta, ludzie bali się wyglądać z
domów. Wtedy pewna odważna księżniczka o wdzięcznym imieniu Near postanowiła się
temu sprzeciwić. Zaczęła gromadzić wokół siebie tych, którzy byli najdzielniejsi i tych,
którym najbardziej zależało na obaleniu Zła. Nazwali się Tęczowymi Misiami. Między
zastraszonymi mieszkańcami krainy zaczęło rozprzestrzeniać się Dobro, Tęcza i wyjątkowe
Ciepło. Wszyscy nabrali nadziei na powrót pokoju w ich małym państewku. W końcu Near i
jej najlepsza przyjaciółka Amai postanowiły, że czas zakończyć działalność w podziemiu,
trzeba stawić czoła Złu i razem z resztą Misiaków wyszły w końcu na ulice i cały klan
rozpoczął powstanie przeciwko BlackMetalowi. W całym Margonem zaczęły rozlegać się
dzikie okrzyki "Tęcza! Tęcza! Tęcza!", "Chcemy powrotu dobra i spokoju!", "Nie damy się
złym Metalom!", "Dobro zawsze zwycięża!". Wiele osób ginęło, zabijanych przez armię
Patryka, rozpoczęła się wojna, która ogarnęła całą krainę. Wyglądało na to, że wojna nie
skończy się, dopóki na ziemię nie upadnie ostatnia kropla ludzkiej krwi... BlackMetalowcy
szykowali pułapki na zwolenników Tęczy, zaganiając ich w ślepe zaułki, korytarze i
wyjątkowo okrutnie zabijając... Gdy szala zwycięstwa zaczęła ponownie chylić się na stronę
Zła coś się... odmieniło...
Nagle ustały wszystkie bitwy, Źli gdzieś się poznikali... Wyglądało na to, że stanie się coś
wyjątkowego, zupełnie nieoczekiwanego...
Pewnego dnia krainą wstrząsnęła tak szokująca wiadomość, że w całym Margonem aż
huczało od plotek, nikt nie wierzył w to, co podobno było prawdą... Jednak większość
domysłów się potwierdziła - zaledwie tydzień temu odbył się ślub Złego Patryka z
BlackMetalu i Amai z Tęczowych Misiaków! Jak to możliwe?! Jak tak dwie różne osoby
mogła połączyć miłość?! A co z całą wojną, z przelaną krwią niewinnych ludzi?! Czy to
wszystko musiało się wydarzyć?! Świat jest naprawdę zaskakujący...
Cała ceremonia odbyła się w odległym, dotąd nieznanym, magicznym Tajemniczym Lesie.
Miejsca siedzące zostały podzielone między Tęczę i Metal tak jak podzielony był las -
wyglądało, jakby był stworzony specjalnie dla nich... Ślub był niezwykle wzruszający i
piękny... Wszyscy nagle zapomnieli o wyrządzonych sobie krzywdach, o przelanej krwi, o
strachu i złości... Teraz liczyli się tylko oni, Dobro i Zło połączone niezwyciężonym
uczuciem... miłością.
No dobra... Koniec tych bajek dla niegrzecznych dzieci :D . Tak naprawdę, to co znalazło się
wyżej to w większości moja wyobraźnia i zapewne myśli, które ogarniają większość graczy,
gdy dowiadują się o wojnie między BlackMetalem a Tęczowymi Misiami. Chcę w takim
razie przedstawić Wam nieco prawdy i obalić niektóre mity. No ale zacznijmy od początku ;]
Do końca nie wiem, który klan powstał pierwszy, ale mniejsza o to, ważne, że istnieją oba.
Wydaje mi się, że na początku zwolennicy Misiaków i Metali dość prawdziwie za sobą nie
przepadali - taki już los, gdy spotyka się człowiek mroczny z kimś słodkim i kolorowym.
Jednak oczywiście nasz zły Patryk nie jest aż taki zły, by siać to swoje zło na całą krainę, nie
zabijaliśmy niewinnych zwierzątek itp :D . Po prostu... była to bitwa, która miała na celu
ukazanie, co tu naprawdę rządzi - dobro czy zło. Świetna zabawa w dogryzanie sobie i
10
wzajemne denerwowanie :D. Jednak w miarę istnienia klanów, w czasie, gdy nieraz
rozmawiało się z przeciwnikami zaczęliśmy się... zaprzyjaźniać :D.
Tak przy okazji tamtego "strasznego opowiadania" i wspomniania o zabijaniu Misiaków
zagonionych w ciasne korytarze bez wyjście... Więc... W naszym Metalowym klanie
mieliśmy naprawdę pewien okres... polowań na Tęczusie :D. Jedno było wyjątkowo udane...
To miał być nasz dzień, dzień, w którym „zabijemy” w końcu Near, dopadniemy ją i
wydusimy z niej resztki jej tęczowej krwi... Jednak... cała ta "impreza" okazała się totalną...
hańbą :D
W kilka osób wybraliśmy się w stronę Andarum Illami, gdzie zmierzała też Near.
Zastawiliśmy na nią pułapkę w Kamiennej Grocie, czekając zawzięcie na swój świeży łup.
Nagle w wejściu do jaskini pojawił się tak znany nam różowy kapelusik, więc bez wachania
się na niego rzuciliśmy... Nie wyobrażacie sobie, jakie było nasze zdziwienie gdy... nad
różową postacią w okienku walki zobaczyliśmy nick "zły Patryk". Każdy powoli odchodził
wąchać kwiatki od spodu, a Near stała z lekka zszokowana w korytarzu, patrząc na nasze po
kolei znikające postaci. Pomijając to, że Misiaki miały ubaw na cały wieczór i zostaliśmy
wyśmiani przez Patryka, że atakujemy wszystko różowe co się rusza to wyprawa była
całkiem fajna :D
I teraz kochani, przerażeni nieraz gracze... Ta bitwa to wcale nie jest bitwa... to jest cudowne
przekomarzanie połączone z prawdziwą sympatią do siebie. Wiele "nowych" zaczynających
grać w Margonem i widzących, że Misiaki i Metale tak ze sobą walczą [najbardziej
wszystkich denerwują zawzięte okrzyki uskuteczniane w Ithan, pt: "Tęcza górą!" bądź "Metal
rządzi!"] są zbulwersowani, przestraszeni, że tak się nienawidzimy... Nic bardziej mylnego!
My [przynajmniej większość] wręcz się uwielbiamy. Zresztą ostatnie wydarzenie - ślub Amai
i Patryka – potwierdził, że nawet tak różne osobowości coś łaczy :). Co do ogólnego
zaskoczenia i sensacji w całej grze - to, jak może niektórzy zauważyli, naprawdę było. Nikt
się nie spodziewał, że do czegoś takiego dojdzie. Jako, że sama jestem w BlackMetalu
miałam to szczęście pojawić się na ślubie, który był naprawdę przepiękny i zjednoczył
"skłócone" klany ;]. Tak więc dobro i zło złączyło się cudowną miłością, której nikt się nie
spodziewał. "Wiwat Misiakom i Metalom!", "Wiwat młodej parze!" - niech te okrzyki niosą
się przez krainę jeszcze długi czas, bo naprawdę jest co świętować! 100 lat dla Amai i
Patryka! 100 lat wspaniałej parze!
Scherii
Powiedzieli po ślubie:
zły Patryk:
- o okolicznościach poznania swojej żony:
„Amai poznałem dzięki Near, założycielce Tęczowych Misów, z którymi mój klan prowadził (i
dalej prowadzi) cichą wojnę. Nasze pierwsze bliższe spotkanie miało miejsce na piętrze
magazynu w Ithan, gdy graliśmy w trójkę (Zły Patryk, Amai i Near) w butelkę. Na zdjęciu
poniżej (pod artykułem, zdjęcie numer 1 – przyp.red.) jest też Anakinss, który dołączył się
pod koniec zabawy. Podczas gry w butelkę przegrałem m.in. swój numer gadu. Mniej więcej
od tego momentu zacząłem więcej rozmawiać z Amai i polubiliśmy się tak bardzo, że nawet
widzieliśmy się w realu :-)”
11
Near:
- o uroczystości:
„Ceremonia była bardzo piękna. Przybyło wielu znakomitych i doświadczonych wojowników,
ale niestety osoba, zajmująca się wystrojem sali była niedoświadczona. Zabrakło baloników,
kwiatki były zwiędnięte i brakowało kolorowych serpentynek. :( Panna młoda była strasznie
zestresowana, a pan młody wyglądał w tym garniturze jak grubas :P Cóż, ślub był planowany
od dłuższego czasu, a ja nie miałam nic w tej sprawie do powiedzenia. Ale 'wojna' między
blekmetalami i tęczakami nie zakończyła się i się nie zakończy. Amai również nie przeszła na
ciemną stronę mocy. Chyba powinnam obwieszczenie na ten temat wydać :D”
Kilka screenów:
Gra w butelkę:
12
Ślub:
13
Prezenty dla młodej pary:
14
Kąpiel w jeziorku:
15
Tęczowy Thinker (miś w środku), młoda para i wytrwali goście pod koniec uroczystości:
Tym kończymy relację ze ślubu Amai i złego Patryka. Została ona przygotowana specjalnie
dla tych, którzy być tam nie mogli.
Eigen
16
Herosi, kto to taki?
Według mitologii greckiej heros to syn boga i ziemianki – śmiertelna istota o
nadludzkiej sile lub innych nadnaturalnych zdolnościach, obcych zwykłym śmiertelnikom.
W świecie Margonem to pojęcie ma trochę inne, lecz zbliżone do mitologicznego,
znaczenie. Herosi powstali w umyśle pana i demiurga tego świata – Thinkera. Współtworzyli
ich również gracze - śmiertelni świata Margonem. Tak, jak mityczna Alkmeny, kochanka
Zeusa, a matka Heraklesa.
To tyle słowem wstępu ideologiczno-teoretycznego. Skąd właściwie wzięli się herosi i
jak powstała legenda, która otacza całe ich istnienie? Jest wiele wersji przekazywanych przez
pokolenia i pewnie są w dużym stopniu wypaczone.
Siły z zamierzchłych czasów, które rządzą tym światem, sprawiły, że powstali herosi.
Wszystkich ich możliwości i skutków działań żaden śmiertelnik nigdy nie pojmie w pełni.
Najbardziej prawdopodobna wydaje się jednak być idea przekształcenia się zwykłego
człowieka pod wpływem boskiej lub szatańskiej ingerencji. Wersję tą popiera wiele
niezależnych źródeł i w nią też wierzę. Jak sami zauważycie, legendy o każdym z herosów, w
mniejszym lub większym stopniu, pokrywają się i uzasadniają ich pochodzenie i życie.
Jedni uważają, że to w kogo przeistoczyli się herosi jest dla nich błogosławieństwem,
inni, że przekleństwem. Jedno jest pewne: ich czyny jeszcze za życia śmiertelnego sprawiły,
że dzisiaj są tym czym są i już nikt i nic tego nie zmieni.
Legendy głoszą, że to jakieś dziwne stworzenie nie z tego świata wysyła do
Margonem swoje dzieci, aby zorientowały się, co tam się dzieje. Dlatego każdy kto ujrzy
herosa zrobi wszystko, aby doprowadzić do jego śmierci. Mimo wiedzy, że kolejne ich
wcielenia i tak prędzej, czy później wrócą, co daje nam tylko kilka godzin spokoju i
wytchnienia.
Inne podania zawierają opowieści o herosach jako odmieńcach z jakiegoś podziemnej,
magicznej pracowni, które czasem wypełzają na powierzchnię ziemi. Może nawet kiedyś byli
ludźmi, ale to, co z nich zrobili czarnoksiężnicy, już na miano człowieka nie zasługuje.
Jednak są uczeni w piśmie, którzy wierzą w prastarą cywilizację, w której żyją istoty
obdarzone nadludzką mocą. Ci pradawni, czy jakkolwiek by ich nie nazywać, wysyłają
sobowtóry w różne miejsca wszechświata jako zwiadowców. Z Margonem jeszcze żaden nie
powrócił do swojej ojczyzny. Dlatego, nie ustając w wysiłkach, wysyłają ich wciąż na nowo.
Dlatego herosi tak rzadko pokazują się w krainie Margonem, ponieważ wiele czasu zajmuje
im zebranie energii potrzebnej do przekroczenia międzywymiarowych bram. Przedmioty,
które herosi pozostawiają po sobie uważane są za stworzone przez najznakomitszych
mistrzów tej właśnie obcej cywilizacji, które powinny ulec samozniszczeniu z chwilą śmierci
ich posiadaczy. Jednak nie zawsze tak się dzieje, dlatego często można je spotkać we
władaniu poszukiwaczy przygód.
Najbliżsi prawdy są chyba ci, którzy uważają, że herosi, niegdyś ludzie, zaprzedali
swą duszę mocom nieczystym. Nie mogąc jednak zaznać spokoju, błąkają się po bezdrożach
Margonem. Przyjmują czasem ludzką postać tkwiąc w jednym miejscu w nadziei, że znajdzie
się śmiałek, który wyzwoli ich dusze z wiecznych mąk. Potrafią sowicie wynagrodzić
swojego wybawcę pozostawiając artefakty, które są dla niech tylko smutnym wspomnieniem
znienawidzonego przymierza z władcami ciemności.
Wersję tą potwierdza w bardzo piękna legenda o nocnej kochance, którą niedawno
usłyszałem w Mythar od Ergassaj. To już inna bajka, którą znajdziecie poniżej...
AdiBielo
red. Cahir, Xentis
17
Legenda o nocnej kochance
Na imię miała Talita, była ubogą sierotą. Kiedy odszedł jej ojciec była zbyt młoda
żeby go pamiętać, matka natomiast zmarła, gdy miała dwanaście lat. Dziewuszkę znaleźli ją i
wychowali tropiciele zamieszkujący okoliczne lasy.
Chatka, w której mieszkała wraz ze swoją matką została zniszczona podczas ostatniej
napaści gnomów, które wielokrotnie nachodziły okolice. Ta najbardziej pamiętna rzeź w
historii zmieniła życie mieszkańców, a w szczególności małej Tality. Ale o tym później…
Śmierć matki była dla dziewczyny tragedią, zniosła jednak to dzielnie. Powoli
usamodzielniła się i zamieszkała już sama. Nie tęskniła za tętniącą życiem wioską – Mythar.
Błądząc po lasach często natrafiała na patrolujących okolicę ergassaj. Początkowo wydawali
się jej obcy, budzący szacunek i nieco zdziwaczali. Przyodziani w jaszczurze zbroje
porozumiewali się między sobą w niezrozumiałym języku, którego brzmienie zdawało jej się
tak piękne i bliskie, że zapragnęła się go nauczyć.
I to z czasem udało się – zwłaszcza jeden z ergassaj okazał się być bardzo pomocny,
który prócz języka lavamasi znał także i dialekt Margonem, który był ojczystym językiem
Tality.
Powoli Talita coraz bardziej interesowała się Mythar i ludźmi mieszkającymi w tej
osadzie, co w konsekwencji miało ją zgubić. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że
zakochała się w Hedlessie – dziadku Hadlissa – obecnym dowódcy ergassaj. W duszy
postanowiła zrobić wszystko, aby zdobyć jego serce, lecz miała dopiero czternaście lat, gdy
on był już dwudziestojednoletnim pięknym młodzieńcem na widok, którego wszystkie
niewiasty we wsi płoniły się. Jego zwinność ruchów i siła imponowała najznakomitszym
wojownikom.
Talita długo biła się z myślami zanim w końcu zdecydowała postawić wszystko na
jedną kartę, wyznała mu swoją miłość. Hedlessa początkowo zdziwiły słowa dziewczyny,
uznał jednak, że to jakaś kolejna jej dziewczęca igraszka. Choć w głębi duszy też ją kochał i
gdyby nie to, że była jeszcze młodą dziewczyną gotów byłby się z nią związać… Nie mógł…
Nie teraz… Była za młoda… Czuł, że nawet jeśli jej intencje są szczere to musi przynajmniej
na jakiś czas odsunąć swoje marzenia. Rzekł więc:
- Kochana Ty moja, przecież wiesz jak bardzo cię lubię – uśmiechnął się do niej przymilnie i
pogładził po niemal że kruczoczarnych długich, gładko opadających na ramiona włosach,
budzących zazdrość nawet wśród panien z wysokiego rodu – Jesteś jeszcze dzieckiem, a
małżeństwo to nie zabawa. Poczekaj… Nie podejmuj pochopnie tak poważnych decyzji.
Talita najpierw się uśmiechnęła, lecz kiedy dotarło do niej, że Hedless traktuje ją jak dziecko
wybiegła rozzłoszczona, z trudem powstrzymując napływające do jej oczu łzy. Dziewczyna
uciekła do opuszczonych ruin świątyni w mrocznej i złowieszczej dolnie, by wznieść modły o
wstawiennictwo bóstw opiekuńczych gór i lasów.
- Bogowie, sprawcie w swej łaskawości, abym była dorosła i mogła związać się z mężczyzną,
którego kocham i aby wszyscy, którzy traktują mnie jak dziecko zaczęli mnie w końcu myśleć
o mnie poważnie.
- Boginka Mira Cię nie wysłucha, dziecko – usłyszała nagle szept dobiegający zza jej pleców.
- Kto tu jest? Kim jes… – pospiesznie wstała i odwróciła się szybko powiedziała, ze strachem
w oczach, bo głos jej zamarł i krzyczeć nie dała rady.
- Jam jest służebnica Pana, którego imię przybrane jest w sukno czarniejsze od samej nocy –
nagle ukazała się przed nią mroczna, wysoka kobieca postać z czarnymi, błoniastymi
skrzydłami, przypominającymi gadzie.
- W jakiż to sposób możesz mi pomóc, przedziwna istoto? Sprawisz, że będę dorosła i stanę
się żoną Hedlessa?
18
- To dla mnie żaden problem. Patrz! – od niechcenia wykonała gest swoją alabastrową dłonią.
Talita spostrzegła, że cała jej postać uległa zamianie. Wydoroślała i do tego stała się
nadzwyczajnie urodziwa.
- Ale nic za darmo, dziewuszko – wykonała po raz drugi ten sam gest ręki i Talita znów stała
się czternastoletnią dziewczynką.
- Cóż chcesz w zamian? Nie mam złota ni niczego cennego, co mogłabym ci ofiarować…
- Myślisz, że złoto i drogocenne kamienie mają dla mnie jakąś wartość? Mam tego tyle ile
zapragnę, a szczerze mówiąc to i tak nie są mi one do niczego potrzebne. Jedyne czego
potrzebuję, to twoja dusza. Jednak pamiętaj, że z niej rodzą się dusze potomków twoich. Póki
twój ukochany o niczym się nie dowie będziecie żyli w szczęściu i dobrobycie, a ja osobiście
dopilnuję żeby niczego wam nie zabrakło.
- Czy wszystko czego zapragnę może być moje? – jej lśniące z podniecenia oczy nie mogły
wróżyć niczego dobrego.
- Wszystko. Jedyny warunek, to żyć w kłamstwie. Hedless nigdy nie może poznać całej
prawdy o tobie. Musi cię poznać jako kogoś obcego, jakby ta, którą byłaś, umarła.
- Dobrze, niech i tak się stanie – szepnęła drżącym głosem, jej myśli zdominowały obrazy
szczęśliwego związku z Hedlessem. Coś niepokojącego wypełniło jej źrenice.
Hedlessa dręczyły wyrzuty sumienia po stracie Tality, dni mijały a ona nadal nie
wracała. Żadne poszukiwania jakie czynił nie przynosiły skutku i nawet jeśli miał cień nadziei
na to, że dziewczyna jest jeszcze żywa, to nie liczył już na jej powrót.
Z zadumania wytrąciła go pewna nieznajoma, bardzo piękna kobieta lat około
dwudziestu ubranej skromnie, aczkolwiek bardzo gustownie. Na palcu serdecznym jej dłoni
spostrzegł bardzo piękny pierścień. Tak kunsztownej roboty jeszcze nigdy nie widział w
całym swoim życiu. Świecił bladym i zarazem wywołującym niepokojące drżenie serca
blaskiem. Sam nie wie jak to się stało, że od razu zapomniał o Talicie i swoich
wcześniejszych troskach. Piękna nieznajoma przedstawiła się jako Loreta.
W tym miejscu powinna zacząć się baśniowa wręcz opowieść, o tym jak to długo i
szczęśliwie żyli, jak Hedless awansował ze skromnego strażnika na dowódcę. Ich szczęście
nie było jednak całkowite.
Dziewczyna nie zgadzała się żadną miarą na ślub. Zabraniała również aby ktokolwiek
poza Hedlessem wiedział o jej istnieniu. Żyła w ciągłym lęku, że ktoś odkryje prawdę, przez
co złamałaby warunki paktu i straciłaby na zawsze swoją nieśmiertelną duszę. Przez co tylko
nocami mogła odwiedzać swojego lubego. Tylko żyjąc w tajemnicy mogli zaznać szczęścia.
Pomimo, że oboje pragnęli dziecka, Talita miała w pamięci słowa Miry.
Tak minęły cztery lata, znienawidzone gnomy napadły na Mythar. W krainie rozpętała
sie wielka wojna. Hedless, w poczuciu obowiązku wobec mieszkańców wioski, wyruszył
wraz z Talitą w drogę. Urok dziewczyny pętał umysł tegoż dzielnego wojownika, jak sznur
pęta nogi konia. Zatrzymali się na nocleg przy zgliszczach dawnego domu Tality. W Hedlesie
odżyły wspomnienia o uroczej dziewczynie, która niegdyś go kochała. Otarłszy łzy rzekł do
Lorety:
- Mieszkała tu kiedyś dziewczę imieniem Talita, które cztery lata temu zaginęło. Uciekła po
tym jak ja odrzuciłem jej uczucie. Bardzo skrzywdziłem ją swoimi słowami. Dziś byłaby już
pewnie piękną i dojrzałą kobietą, kochałem ją tak mocno, że teraz bylibyśmy mężem i żoną.
Zadumał się, a i serce Lorety nagle przepełniło się wspomnieniami i płacząc wyznała mu całą
prawdę. Opowiedziała Hedlessowi o spotkaniu z piękną wysłanniczką Pana Mroku i o pakcie
jaki z nią zawarła. Niebo zasnuły ciemne, burzowe chmury, a ziemia rozstąpiła się i ich
oczom ukazała się Mira, by upomnieć się o swoją należność.
Zmieniła się też jej postać – znowu była 14letnią dziewczynką. Hedless, gdy zobaczył
tą całą scenę, rzucił się na szatana. Rozpoczęła się nierówna walka, w której żołnierz
magiczną mocą został wysłany nie wiadomo gdzie. Kiedy dusza uchodziła z dziewczyny jej
19
ciało powróciło do dawnej formy. Upadła bez życia u stóp młodzieńca. Kiedy do Hedlessa
dotarło, co przed momentem się wydarzyło, chwycił swój miecz i rzucił się wprost na
nadprzyrodzoną istotę. Ta walka z góry była przesądzona i beznadziejna. Jednak jego miłość i
poświęcenie wzruszyło bogów. Talita odzyskała życie, jednak przez swoje błędy została
skazana na wieczną włóczęgę bez końca. Wypatrując dnia, kiedy ktoś na zawsze przetnie nić
jej marnego żywota. Legendy, które powstały w tamtych czasach, wspominają o dziwnej
zjawie tułającej się nocą po okolicznych lasach. Wieśniacy do dzisiaj nazywają ją Nocną
Kochanką. Hedless po zakończeniu wojny powrócił do swoich rodzinnych stron. Tam oddał
się bez pamięci pracy nad poprawieniem bezpieczeństwa osady i już nigdy nie obdarzył
nikogo uczuciem.
Jeśli kiedykolwiek spotkacie Nocną Kochankę, pomnijcie kimże niegdyś była ta
nieszczęsna istota i jakie koleje losu ją spotkały. Dajcie jej chwilę wytchnienia…
AdiBielo
P.S. Podziękowania dla mojej dziewczyny za wsparcie i za natchnienie
oraz dla Roguca za tą piosenkę:
http://ponoorak.wrzuta.pl/audio/uXW0wRSswr/piotr_rogucki_-_ballada_o_proznosci_live
red. Cahir, Xentis
20
Historia mojego życia – AdiBielo – suplement
Witam!
To znowu ja, AdiBielo. W ostatnim numerze gazetki Margonem-e-zine pisałem co
prawda, że to trzecia i ostatnia część cyklu opowiadań o moim życiu w Margonem i rozwoju
zarówno mojej postaci, jak i mnie samego – grającego tą postacią.
Widząc jednak zarówno wśród głosów czytelników, jak i grona redakcyjnego głosy
poparcia dla tego, co piszę i też w pewnym stopniu narzekania dlaczego koniec,
postanowiłem napisać raz jeszcze…
Nie będzie to kolejny etap mojego życia, bo już to, co było dalej można w dużej
mierze śledzić na bieżąco z reakcji współcześnie żyjących naocznych świadków, bo przecież
mało odległa to przeszłość, dlatego tutaj umieszczę pewną celowo przemilczaną sprawę, która
jednak wielki wpływ miała na moje życie…
Tak więc zaczynam… Historia miłosna życia AdiBielo…
Zaczęło się to, gdy miałem jakiś 35lvl i jeśli działo by się to we współczesnych
czasach, byłoby niemożliwe i nigdy nie mogło by mieć miejsca i dlatego cieszę się, że swoją
postać założyłem ponad rok temu, a nie w czasach względnie teraźniejszych, pomijając fakt,
że na dzień dzisiejszy bym już takiej postaci nie założył…
Szedłem sobie ekspić, gdy zobaczyłem ją – nawet w jej outficie było coś takiego… W
każdym razie zwróciła moją uwagę, a musicie wiedzieć, że w tamtych czasach nie było tak
jak teraz – że wszędzie było pełno graczy i nikt na nikogo nie zwracał uwagi w bieganinie, a
jak już się rozgadał, to nie dało się go przekrzyczeć. O nie… Wtedy było zupełnie inaczej…
Graczy było mało i każdy każdego witał mijając i każdy mógł liczyć na miłą rozmowę.
I w taki właśnie sposób poznałem Mirellę – miała coś w sobie, co przyciągnęło moją
uwagę. Pogadaliśmy chwilę na czacie, a potem podaliśmy sobie do siebie gg i tam
kontynuowaliśmy rozmowę. Początkowo myślałem, że będzie to znajomość jak wiele innych
i jakoś nawet nie brałem pod uwagę możliwości, że może z tego być coś więcej…
Były to czasy „mody na partnera”, gdy każdy noobek proponował przypadkowo
napotkanej dziewczynie „bondź mojom dziewczynom”, ale mnie to nigdy jakoś nie ruszało i
zawsze uważałem to za zabawę dla małych dzieci i gdyby wtedy Mirella zaproponowała mi
chodzenie pewnie bym ją wyśmiał.
Ale to nie wyglądało tak… Rozmawialiśmy raz, potem drugi, kolejny… Jakoś
sytuacja sama, niezależnie od nas dwojga, się rozwinęła do tego stopnia, że oboje bardzo się
do siebie przywiązaliśmy i w końcu, kiedy miałem jakiś 50lvl wzięliśmy ślub w Świątyni
Andarum, bo wtedy jeszcze coś takiego jak kaplica ślubna w Torneg nie istniało.
Trzeba dodać, że śluby w Margo są czymś, co wymyślili gracze i zaczęli to wcielać w
życie spontanicznie, niezależnie od woli czy decyzji Thinkera, czy któregoś z MG i to dopiero
pod wpływem graczy, choć nie do końca na ich wolę i propozycję, admin wyszedł naprzeciw
ich potrzebom i tak powstała kaplica ślubna w Torneg.
Ale wróćmy do opowiadania…
Jak to w małżeństwie zaczęły się małe sprzeczki rodzinne, ale nie wyobrażam sobie
jak by mi się udało dojść do tego wszystkiego co osiągnąłem gdyby nie wsparcie mojej
żony…
Zawsze to było tak, że to ja miałem wyższy lvl i to ja zarabiałem na mixy dla siebie i
dla mojej ukochanej żony i podczas, gdy wszyscy na moim lvlu zarabiali fortunę, mój portfel
prawie zawsze był pusty (w tamtych czasach jeszcze Roan i inni handlarze skupowali itemki
za 100% wartości bez żadnych limitów i dało się dużo zarobić i w grze było za dużo kasy i
21
bardzo dobrze, że teraz jest mniej) i w pewnym stopniu, może nawet dużym, miałem o to do
niej pretensję…
Ale dzisiaj, patrząc z perspektywy czasu, widzę, że to nie było dla mnie złe… To
nauczyło mnie wiele – przede wszystkim nauczyło mnie oszczędności – nie szastałem
pieniędzmi na prawo i lewo, bo jej nie miałem, a nauczyłem się zaciskać pasa i ekspić tak,
żeby nie tylko lvle bić, ale i zarabiać według starej dobrej metody, ze można zarobić bijąc
niższe lvle, z których lecą itemy, a wysokie lvle bić tylko wtedy kiedy stać nas na mixy…
Związek z Mirellą i tamte czasy nauczyły mnie też pokory i poświęcenia – nauczyły
mnie jak żyć nie tylko dla siebie, nauczyły mnie nie być egoistą, a kochać i żyć dla innych.
Takie życie nie jest łatwe, ale jakże przyjemne…
Wtedy jednak jeszcze tego nie rozumiałem i nasze małżeństwo się rozpadło… Bardzo
cierpiałem, ale byłem takim idiotą, że nie potrafiłem się do tego przyznać… Niektórzy
mówią, że poszło o faceta, że znalazła sobie innego… Ale to nie ona znalazła sobie innego…
To on ją znalazł, ona zawsze chciała być ze mną… i ja też tego chciałem…
Co się więc stało? Szczerze mówiąc to nic się nie stało… To był przerost ambicji –
wymagaliśmy od siebie zbyt wiele, a gdy się nie udało spełnić wymagań, bo i nie mogło się
udać, zamek z kart, który tak długo i usilnie budowaliśmy, przez pierwszy podmuch wiatru
został zdmuchnięty…
Początkowo była to tylko separacja, za obustronną zgodą – aby odpocząć od siebie, ale
przyznam szczerze, że wtedy nie od niej odpoczywałem, ja od siebie odpoczywałem, nie w
niej leżał mój problem – on leżał we mnie…
Czas mijał i wcale nie było lepiej… Pokłóciliśmy się o pieniądze, które jej dawałem i
już nie chciała ich otrzymywać, choć wiedziała, jak bardzo były jej potrzebne, zresztą zdobyła
już też taki lvl, na którym sama była w stanie na siebie zarabiać i szczerze mówiąc zawsze
myślałem, że tak właśnie będzie…
Ale ona nie chciała sama na siebie zarabiać i wolała bić wyższe lvle, ekspiąc szybciej,
ale i wydając sporo kasy na mixy… I to też w sumie z mojej winy, bo zawsze dawałem jej
nawet więcej niż było potrzeba… Rozpieszczałem ją… Ja uczyłem się pokory i poświecenia,
a jej na to nie pozwoliłem…
To musiało się rozpaść i się rozpadło… Zaczęła brzydzić się moich pieniędzy i
pożyczać i brać od innych, bo taka była kochana, że nikt by jej nie odmówił…
Ale właściwie po co ja to wspominam? To były dawne czasy… Mimo wszystko jak
bardzo złe by te wspomnienia nie były miejscami, to zawsze, jako całość będę to wspominał
pozytywnie i zawsze patrząc w przeszłość łza: nie żalu, a szczęścia będzie się w moim oku
kręcić.
Żeby nie zostawiać jednak czytelnika samego tylko ze wspomnieniami, muszę mu
tutaj pewne sprawy wyjaśnić… Długą mieliśmy przerwę w grze, zarówno ona, jak i ja, ale
wiele musiało czasu minąć i wiele musieliśmy zrozumieć oboje, ale teraz, gdy oboje
wróciliśmy do gry – wróciliśmy do siebie.
Jesteśmy teraz o wiele bardziej szczęśliwi, choć teraz problemy są większe, ale już
jesteśmy mocniejsi – co nas i naszej miłości nie zabiło – wzmocniło ją. W chwili kiedy
będziecie czytać ten tekst będziemy już po ponownym ślubie – w pełni uroczystym, według
obecnych prawideł – czyli w kaplicy ślubnej w Torneg.
Dziś jak nigdy wcześniej rozumiem doskonale, że dla naszego szczęścia konieczne i
potrzebne były te wszystkie wydarzenia i te złe i te dobre, żeby stać się fundamentem i to
mocnym fundamentem budowli, już nie z kart, ale trwałem i mocnej, nie dokończonej jeszcze
co prawda, ale tym razem już z litego kamienia, którego ani słaby podmuch, ani nawet silna
wichura zburzyć nie zdoła.
22
Wydawało by się – sielankowa historia miłosna, koloryzowana przez autora z
głębokim talentem literackim i cóż z tego? Dwoje graczy bardzo się polubiło i się bawią w
małżeństwo w jakiejś głupiej gierce (nie twierdzę, że Margo jest głupią gierką, chodzi mi tu
tylko o odpowiedni kontekst) i tyle… Kiedyś dorosną i zapomną o sobie – ot, zwykła ulotna
znajomość przez Internet.
Sytuacja jednak jest inna, niż Ci się wydaje, drogi czytelniku. Ja i dziewczyna grająca
postacią Mirella to nie jest para tylko w Margo… Margo nas połączyło i związek w Margo
był domkiem z kart, który się rozpadł… Budynek z kamienia, który teraz razem wciąż na
nowo budujemy jest namacalny i prawdziwy.
Z racji, że Ola, bo tak ma na imię moja dziewczyna, jest jeszcze za młoda na
jakiekolwiek realizowanie wspólnej przyszłości, planujemy tylko, że kiedyś nie tylko w
Margo, w zabawie, ale i w prywatnym życiu zostaniemy małżeństwem…
Olu, Ty wiesz, że Cię kocham… Ale oni nie wiedzieli… Długo biłem się z sobą zanim
dojrzałem do tego, żeby moją miłość okazać nie tylko przed Tobą, ale wykrzyczeć ją
światu… Teraz, kiedy wreszcie odważyłem się to zrobić – już nic nas nie może powstrzymać.
Kocham Cię i całuję.
AdiBielo
23
Tancerz w akcji
Szkoda, że w Margonem nie widać, jak wspaniała, a zarazem jak trudna to profesja.
Postaram się opisać jak w rzeczywistości tego rodzaju wojownik wyglądał. Tancerz ostrzy
nigdy nie nosi ciężkiej zbroi i oburęcznego miecza, ale za to jest wytrawnym szermierzem.
Swoją broń miłuje ponad wszystkie inne kosztowności.
Jak już mówiłem tancerz to rzadko wojownik w lśniącej zbroi, a zazwyczaj odziany w
lekki, skórzany pancerz poszukiwacz przygód, podróżnik, nierzadko drobny złodziejaszek
bądź łotrzyk. Ale od każdej reguły są wyjątki: waćpan Michał Wołodyjowski, pierwsza szabla
I Rzeczpospolitej, mimo iż był jeźdźcem to jednak był również wprawnym szermierzem
Na czym polega cała idea bycia tancerzem ostrzy? Na umiejętności władania dwoma
mieczami równocześnie? Oczywiście, że nie! To, czy ktoś jest tancerzem ostrzy poznajemy
po zwinności ruchów i niewątpliwie rzadkiej umiejętności unikania ciosów przeciwnika.
Ale tancerze ostrzy to też często pozerzy, którzy zgrywają twardzieli, a nie potrafią
swojego potencjału wykorzystać (w Margo też z pewnością takich znajdziemy – to ci, którzy
źle dobrali ekwipunek i umiejętności), czego dobry przykład widziałem w jednym z odcinków
„Przygód Sindbada żeglarza”, gdzie wyskoczył ninja i zaczął się popisywać wymachując
bronią i robiąc pełno salt itp., na którego widok Sindbad wzruszył ramionami, schował swój
ciężki miecz dwuręczny (celowo pokazuję Sindbada jako wojownika) i powalił tamtego
jednym celnym uderzeniem pięści prosto między oczy. Kiedy prawdziwy tancerz znajdzie
okazję ku temu, żeby się popisać, przyciąga uwagę i imponuje wszystkim swoim kunsztem.
Przeciwnicy atakują go z każdej strony, a tancerz paruje ciosy szybkim, wręcz
niezauważalnym ruchem miecza lub uchyli się przed nadchodzącym uderzeniem. Przerzuci
przez plecy przeciwnika, by w końcu rozpłatać przeciwnika mocnym i błyskawicznym
sztychem, tak by adwersarz nie zdążył wykonać parady.
Najciekawiej wygląda walka, kiedy tancerz napotka na godnego przeciwnika.
Wojownik jest dla tancerza zbyt wolny, mag potrafi zabić go, ale tylko w momencie, gdy
zdąży wypowiedzieć zaklęcie. Łowca z kolei, jeśli zdołał już trafić i tancerz nie zdążył się
uchylić, to ostatkiem sił zdoła zabić łowcę, bo tak nakazuje mu duma. Nierzadko zdarza się,
że na skutek odniesionych ran umiera.
Walka dwóch tancerzy jest bardzo długa i zaskakująca (jakaż wielka szkoda, że nie ma
to odzwierciedlenia w Margo). W takiej walce wszystko może się zdarzyć. Obydwaj są
wyśmienitymi fechmistrzami i trafienie przeciwnika sprawia ogromną trudność. Dlatego
większą część walki, głównie jej początek, aż do pierwszego skutecznego trafienia, to
wymiana ciosów. Większość jest chybiona albo trafia w broń wroga. Jedna chwila nieuwagi
któregokolwiek z walczących może przesądzić o wszystkim. Każdy z nich stara się
wykorzystać najmniejszy błąd przeciwnika, by zabić go i wygrać walkę.
Walka tancerza z paladynem: paladyn wykorzystuje to, co ma najcenniejszego, czyli
swoją tarczę (tarcza jest skuteczną osłoną, którą paladyn jest w stanie zasłonić się cały) i
większość ciosów przyjmuje na nią starając się równocześnie trafić zza gardy swojego
przeciwnika. Dodatkowym atutem paladyna jest umiejętność korzystania z magii. Święty
wojownik korzysta z aur i obrażeń magicznych, które mogą wytrącić tancerza z rytmu, który
jest kluczowy dla stylu jego walki.
Tutaj natomiast są dwie drogi: albo tancerz okaże się sprytniejszy od paladyna i
znajdzie gdzieś szczelinę w jego obronie wykorzystując to i powalając go serią krótkich i
szybkich ciosów. Bądź nie znajdzie luki i paladyn zdoła dosięgnąć przeciwnika swoim
atakiem.
A dlaczego od razu przekreśliłem szanse wojownika w tej walce? Przecież zadaje on
bardzo silne ciosy, z których każdy jest w stanie zgładzić tancerza, dlaczego więc nie miałby
go pokonać bez większego problemu? Otóż tak jak mówiłem – wojownik jest za wolny. Nie
24
poczuje jak raz, czy drugi tancerz uderzy w niego serią kilku szybkich i krótkich ciosów.
Jednakże trudno mu będzie trafić w tancerza, a nawet jeśli uda się mu ta sztuka i ogłuszy
mistrza dwóch mieczy, to ten otrząśnie się na tyle szybko, że wojownik nie zdoła go dobić. W
konsekwencji polegnie pod gradem jego ciosów.
Jak widać tancerz ostrzy jest niesamowicie skuteczną profesją. Lecz z powodu
zrównoważenia klas postaci w Margonem został zaimplementowany w taki sposób, by walka
pomiędzy graczami o podobnym doświadczeniu była sprawiedliwa.
Niemniej jednak nadal będę się spierał i na łamach gazetki, i na forum, że kształt
profesji tancerza ostrzy powinien zyskać więcej uniku, kosztem hp. Ale to już nie ode mnie
zależy.
Mam nadzieję, że była to dla was przyjemna lektura.
Pozdrawiam
AdiBielo
red. Cahir, Xentis
25
Nimfa z jeziora
Pewnie wielu z was przechadzało się Przełęczą Dwóch Koron i okolicami. Wielu z
was spotkało na swojej drodze tajemniczą nimfę, urzekająco piękną i niedostępną. Pewnie
zastanawialiście się skąd się tam wzięła. Otóż to bardzo stara i wzruszająca opowieść…
Wszystko zaczęło się w czasach, gdy jeszcze ziemią rządziły niepoznane moce. Na
wschodzie położone było ciche i spokojne jezioro. Wydawało się, że nie ma w nim nic
szczególnego. Cóż – nie było. Jezioro było zwykłym jeziorem, ze wszystkim co się z
jeziorami wiąże: ryby, szuwary, glony i wszelkiej maści wodorosty. Natomiast jego
mieszkańcy byli wyjątkowi.
Nimfa, którą spotkaliście na swojej drodze, była wtedy jeszcze bardzo młoda i
niewiele pamięta z tamtych czasów. Nie byłaby w stanie opowiedzieć o tamtych zdarzeniach,
bowiem mgła, jak całunem okrywa jej pamięć tamtego okresu i tłumi bolesne wspomnienia.
To lśniące jezioro było jej domem. Mieszkała tam razem z zapracowanym ojcem,
matką, jej czterema starszymi siostrami oraz ciotką. Jej ciotka była samotna, ponieważ jej
mąż zmarł, a dzieci nie miała. Dlatego postanowiła zamieszkać z resztą rodziny.
Czas mijał im na sielskiej codzienności. Ciotka gotowała przepyszne obiady, mama
dbała o czystość w domu, ojciec ciężko pracował całymi dniami, ale jednak mimo to
codziennie wieczorem znajdował czas, żeby porozmawiać krótko ze swoim licznym
potomstwem.
Najwięcej czasu spędzał z najmłodszą córką, którą najbardziej kochał. Była taka
niewinna i zarazem bezbronna. Cały dzień mijał jej na beztroskich i frywolnych zabawach z
innymi nimfami. Wieczorami ojciec przychodził do małej, opowiadał niesamowite baśnie,
dopytywał się o drobne obowiązki jakie powierzono jej delikatnym i drobnym dłoniom. Pytał
o jej hodowlę złotych rybek, czy jej kolekcja muszelek się powiększyła, czy o poranku nie
znalazła na brzegu jantarów. Po czym całował ją w czółko na dobranoc.
Byli wszyscy razem szczęśliwi. Spokoju ich życia nie zmąciły ani wysokie fale
jeziora, ani wrogie istoty. Każdy na pewno pozazdrościłby takiego niezakłóconego niczym
życia, ale jezioro trwało samotnie pośród odludnych lasów i nikt niepożądany nie wiedział o
jego istnieniu. Niestety wszystko przemija i tak też było tym razem. Był to już schyłek
złotych lat i wydarzenia, które miały nastąpić je zakończyły.
Było ciepłe sierpniowe przedpołudnie, gdy nimfy, które lubiły spać do późna, właśnie
pozrywały się z łóżek. Dzień rozpoczęły, jak zwykle od porannej gimnastyki, gdy nagle
wydarzyło się coś dziwnego i tajemniczego. Niebo nagle zrobiło się ciemne, jak podczas
burzy, mimo, że słońce stało już wysoko nad horyzontem. Coś tu było nie tak. Coś nie
pasowało. Przestraszone nimfy szybko pośpiesznie schroniły się w przepastnej jaskini na dnie
jeziora myśląc, że tam będą bezpieczne. Najmłodsza nimfa, jak to często bywa nie tyle
przestraszona, co ciekawa, nie chciała słuchać swojej rodziny. Z szeroko otwartymi z
ciekawości oczami poszła zobaczyć, co się dzieje. Ostatecznie nie codziennie widać takie
zjawisko, żeby pomimo południowej pory na świecie było ciemno, jak w nocy.
Zanim zdążyła cokolwiek zobaczyć stało się coś przerażającego – ziemia się zatrzęsła
z taką siłą, że nawet zwykle spokojne jezioro wezbrało falami wysokimi na kilkanaście łokci,
natomiast młoda nimfa upadła na mchy tracąc przytomność.
Gdy obudziła się było już jaśniej. Jednak nie było to już światło słoneczne. Było
ciemno i to gwiazdy świeciły. Mieszkańcy jeziora nie pamiętali tak pięknej sierpniowej nocy,
ale młoda boginka bynajmniej nie przywiązywała uwagi do tego, jak piękna jest ta noc. Choć,
być może, jeszcze wczoraj z zachwytem w oczach patrzyłaby w rozgwieżdżone niebo. Tego,
co czuła wtedy nie da się opisać słowami, ale jedno jest pewne – tej nocy nie zapomni już do
końca swojego życia.
26
Upadając raniła się w głowę, rozbiła sobie skroń i łuk brwiowy. Krew ciekła jej po
opuchniętej twarzy. Nie czuła bólu, jej ciało zesztywniało i zrobiło się apatyczne. W głowie
kłębił się jej strach i uczucie zagubienia. Świat zmienił się nie do poznania. Niegdyś jezioro
zamieniło się teraz w wyschnięty, bezkształtny, niewielki wąwóz. Wszystkie te miejsca, które
kiedyś tak dobrze znała wydawały jej się teraz obce i posępne. Budziły wstręt i odrazę.
Przypomniała sobie o swojej rodzinie. W miejscu, gdzie wcześniej znaleźli
schronienie zastała jedynie rumowisko, wejście do jaskini było zasypane. Nimfa zrozumiała,
że jej rodzina została uwięziona pod ziemią, a ona jest zbyt słaba, by usunąć głazy, które
zawaliły wejście. Wokół nie było żywego ducha. Była sama, nie mogła z nikąd otrzymać
pomocy. Łzy napłynęły jej do oczu, upadła na kolana i zaniosła się płaczem. Wpadła w szał,
rękoma zaczęła rozgrzebywać zawalone wejście do jaskini aż zdarła sobie skórę do krwi. Z
wycieńczenia i emocji zemdlała. Tymczasem nad światem wstał świt. Miękkie poranne
promienie słoneczne otulały twarz młodej nimfy, która bez ruchu leżała na kamieniach.
Słońce powoli, jak żółw, zaczęło wędrować po niebie. Minęło zenit. Piękną twarz śpiącej
pokryły skrzepy zaschniętej krwi i linie blizn po doznanych obrażeniach. Noc przyniosła
potrzebną tego miejscu ochłodę i orzeźwienie, ale nimfa byłą cała poza czasem, zatopiona w
swoim śnie. Długo spała i nie mogła wiedzieć, co działo się wokół niej.
W trzy dni po trzęsieniu ziemi niebo znowu zrobiło się mroczne i złowieszcze w
środku dnia. Wielka chmura pyłu zaległa w powietrzu i miała tak trwać jeszcze bardzo długo.
W krainie zapanował wieczny mrok, a w lesie było słychać tylko odgłosy nocnych zwierząt i
piski nietoperzy przemierzających las w poszukiwaniu pożywienia. Dziewczynę przykryły
opadłe liście z drzew, które z braku słońca zaczęły usychać. Kiedy pył zaczął opadać na
ziemię spadły ulewne deszcze, wypełniające każdą niecki, jary, przełazy i wyłomy. Woda
spływała z gór niewielkimi potokami, które łącząc się u podnóży tworzyły małe rzeki. Te
znowu stawały się dopływami większych. Wody wystąpiły z koryt i wylały się na otaczające
tereny ciągle rwąc ku nizinom. Śpiącą boginkę porwały prądy i uniosły ze sobą.
Na południu rzeka rozlała się tworząc mokradła i moczary, a reszta wody utworzyła
niewielki strumień płynący już swoim własnym biegiem. Jego prąd nie był wartki, a szmer
delikatnie pieścił zmysły. Był już zbyt słaby, by nieść ciałko nimfy i wyrzucił je na żwirowym
brzegu. Boginka powoli otworzyła oczy i ujrzała przed sobą ustronną polankę z kilkoma
oczkami wodnymi. Podniosła się z ziemi i zerwała niebieski kwiat rosnący u jej stóp. Jego
zapach przypomniał jej piękno świata i obudził w niej chęć dalszego życia. Jej nowy dom był
tak bardzo odmienny od starego. Gwar domowników zamieniła na ponurą ciszę samotności
wśród kilku żab, śpiewu ptaków i ciężkiego zapachu nenufarów. Była szczęśliwa, choć nie
wiedziała, czy gdzieś jeszcze są jakieś nimfy, z którymi mogłaby żyć. Teraz tylko piękne
noce przypominające ta pamiętna powodują, że w oku samotnej nimfy kręci się łza.
Teraz już wiecie skąd mała nimfa, która już nie jest mała, znalazła się w okolicach
Przełęczy Dwóch Koron.
AdiBielo
red. Cahir, Xentis
27
O Margonem - przemyślenia
Niezbyt często, a nawet rzadko wyrażam swoje poglądy. Kiedy dochodzi do tego
ogólne upowszechnienie, pokazanie światu cząstki siebie – szanse spadają do… miejsca,
gdzie uświadamiam, sobie, że mą złotą myśl wystawiam na ocenę. Jakże srogą, czasem
pochlebną, jednakże cały czas niepewną. Długi to wstęp, z lekka niezrozumiały, ani to wiersz
ani opowiadanie – jakby starego dziadka dumanie? Co fajką się zakrztusił i nawija od rzeczy,
wzrokiem go przycisnąć!– Niech powie, co mu na sercu leży. I tak zostałem pchnięty do
wzięcia udziału, w jakże szlachetnym konkursie, w którym świetnych twórców bez umiaru. Z
kim chcę się równać? Wstydu ci mało? Precz z łapskami, napiszę, przekaże, a tobie nic do
tego poczwaro!
Pokonałem pierwszy stres, pierwszą barierę. Teraz już z górki - klepiąc po plecach
oznajmiają mi to przyjaciele. Wyrzuć to z siebie, podziel się z innym i tak stracili czas
czytając jak walczysz z siłami nieczystymi. Jedni z oburzeniem: Przecież ich nie widać, gdzie
one? Tu w mym mózgu głęboko usadzone. Przejdźmy do rzeczy tzw. sedna, tam rozwiązała
się sprawa niejedna. Temat: Margonem, technika dowolna, a czas płynie jak kropla i kropla.
Spadająca w dół, w otchłań ciemności, aż na samym dole na stałe zagości. Rozpryśnie
się w mig, boś taka krucha, otrzyj swą łzę. Jutro znów słońce zaświta.
Nie zbaczajmy z kierunku, jeszcze tyle przed nami, a droga, która kroczę jest usłana
różami. Czy dam radę, podołam wyzwaniu? Sam Bóg nie wie, lecz nie zapomnę o kochaniu,
miejsca gdzie: 21 tys. ludzi spotyka się i przejawia miłość, do tego samego. Powiedzcie czy
znajdę kiedykolwiek coś podobnego?
Tak różni ludzie, w wspólnocie trwają, bez żadnych bzdurnych podziałów. To coś na
M, niszczy niewidzialną barierę, wszyscy ją spotkaliśmy, nawet w kościele. Przejawia się ona
wszędzie, w najmniej oczekiwanych miejscach, czemuż powstaje? Odpowiedź jest jedna. O
głupie błahostki – kultura, narodowość, skóra. Aż ciężko się robi na duszy, że człowiek może
przejawiać tak wielką głupotę, nie popartą żadnym dowodem…
Lecz ta opowiastka, jest o dziwo radosna – jak po chłodnej zimie nastaje zielona
wiosna. Gra zmieniając bieg życia, powodująca uśmiech na twarzy..Uciszmy się, teraz niech
każdy w duchu pomarzy. O tym, co jej zawdzięcza, a co sam dał w zamian, dogłębne
refleksje mogą zmienić ten świat. Tu chodzi o gest - zwykły kwiat niosący ukryte
przesłanie…
Jeżeli nie wiesz, jak wielką moc posiada słowo Margonem, rozłóż się wygodnie w
fotelu, opowiem ci pokrótce aż dotrzesz do celu. To kraina beztroska o łagodnym
usposobieniu, delikatnie łagodząca wszelkie niepowodzenia, położona na uboczu z dala od
kłótni i nieporozumień. Miejsce, w którym każdy bez względu na wszystko może znaleźć
swoją przystań. Ukaja i łagodzi, pozwala zregenerować siły na dalszą walkę z szarą
rzeczywistością.
Mieszkańcy są dla siebie życzliwi i pełni miłości do drugiego człowieka. W potrzebie
samego się zostawią, pomogą niezależnie od sytuacji. Bratnią duszę z pewnością tam
znajdziesz.
28
Przez godziny można tak opowiadać. Tylko, po co? Przecież i tak nie uwierzysz.
Wejdź do gry, a sam się przekonasz. Z dnia na dzień będziesz odkrywał kuriozum
Margonem, tylko pamiętaj, że Ty także tworzysz ten piękny świat, dlatego:
Pomóż przeobrazić tą piękną krainę na lepsze. Nie klnij, nie spamuj, rozchmurz się
wreszcie. Łatwo powiedzieć, gorzej z wykonaniem, lecz pamiętaj na starcie, że masz moje
całkowite poparcie. A teraz idź już i przekaż to dalej, w życiu liczy się tylko kochanie…
Butcher
29
Prawda o potędze magów
Moc magów jest chyba największym źródłem sporów w Margonem. Nikomu się nie
podoba, że adepci magicznych kunsztów stoją wszędzie na najwyższym stanowisku. Żadne,
mniej, lub bardziej delikatne środki perswazji mające na celu coś z tym zrobić do nich nie
docierają. Ludziom rozchodzi się głównie o to, że magowie korzystając ze swych
tajemniczych zdolności zwykli wszystkich rozbebeszać, nawet jeżeli nie zdążyli specjalnie się
im naprzykrzyć. Głośna ostatnio była historia, która wydarzyła się podczas imprezy na
Nibywyspie – w kolejce po lody nieznany z imienia czarodziej usunął kilka osób czekających
przed nim. Dwóch kończyn jednej z ofiar do dzisiaj nie znaleziono. Postanowiłem dojść do
tego, co tak naprawdę jest powodem takiego stanu rzeczy.
Ci, którzy mnie znają wiedzą, że ja również wyznaję się w użytkowaniu magii, lecz
nigdy nie osiągnąłem takiej potęgi, o jakiej powiada się w karczmach. Znam również kilku
magów, którzy również nie posiadają takiej mocy. Jednak żadnego z nich nie dotyczyły
plotki, które słyszałem. Musiałem więc starać się o informacje u ludzi cieszących się czasem
nienajlepszą sławą. Pominę szczegóły moich poszukiwań, ponieważ mógłbym się jeszcze
bardziej narazić pewnym osobom i znów musieć zbierać kawałki mojej twarzy z podłogi.
Wierzcie mi, to mało przyjemne uczucie, gdy to, co trzymacie w rękach odwzajemnia wam
spojrzenie. Do dziś moje lewe oko wyskakuje mi czasem, gdy za bardzo się pochylę. Ale
najważniejsze, że znalazłem to, czego szukałem. Czternastą osobą, do której zgłosiłem się był
mag o imieniu Mathew i on był tym, który zgodził się odbyć ze mną rozmowę.
Wtedy zdradzona została mi tajemnica potęgi magów. Źródłem ich mocy jest nic
innego jak krowa! Najprawdziwszy, parzystokopytny i w dodatku okropnie zabójczy ssak,
jakiego często mamy okazję podziwiać na pastwiskach.
Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy to usłyszałem. Natychmiast zasypałem
mojego rozmówcę pytaniami o szczegóły. Okazuje się, że połączenie odpowiednio
wyposażonej krowy i kilku technik magicznych daje efekt, który sprawdza się w ok. 95%
walk. Mathew opowiedział mi o tym, jak spotkał kiedyś młodą krówkę w Zniszczonym
Opactwie (każdy posiadacz krowy bojowej znalazł takową jako cielaka w tych okolicach).
Przygarnął ją i wraz ze swym pomocnikiem nadał jej właściwości pomagające w walce. Był
to wynik kilku skomplikowanych eksperymentów. Teraz krowa ta posiada skrzydła i
metalowe pazury w miejscu kopyt. Została też zmieniona jej sylwetka, tak, by była bardziej
aerodynamiczna. Krowa wykazuje się również wysoką siłą i inteligencją. - Ona gada, lata,
pełny serwis – twierdzi z dumą Mathew. Opowiada również o mentalności krowy - Bardzo
dobrze mnie rozumie i nikt nie potrafi mnie pocieszyć tak, jak ona. W dodatku zawsze ma coś
ciekawego do powiedzenia na temat fizyki kwantowej. Jest bardzo miła i honorowa,
głosowała na Roana z Ithan w niedawnej ankiecie.
W walce współpraca maga i krowy wygląda następująco: gdy mag wychodzi na
umówioną walkę, lub zapuszcza się w niebezpieczne tereny, jego krowa szybuje nad nim na
takiej wysokości, by nikt jej nie zauważył. Gdy dochodzi do starcia mag jednym zaklęciem
teleportuje krowę tuż nad głową przeciwnika. Krowa dzięki specjalnym właściwościom
magicznym nabiera ogromnej szybkości podczas krótkiego pobytu na planie astralnym. W
chwili pojawienia się nad przeciwnikiem ma prędkość tak porażającą, jak prędkość, z jaką
YzY nabijał lvle przed wprowadzeniem wyczerpania, a to w połączeniu z pazurami daje
zabójczy efekt. Zaraz po tym, jak krowa dokona swojego ataku mag teleportuje ją na
poprzednią wysokość.
30
Spytałem Mathew co zrobił, by przekonać Zakon Planu Astralnego, by nie gniewał się
za używanie w walce teleportacji. Wiadomo, że bardzo zazdrośnie strzegą swych tajemnic –
Jarenowi ledwo się udało wybłagać ich o pozwolenie na sprzedaż Smoczych Kamieni.
- Cóż… Z początku mieli mi to troszkę za złe… Przysłali mi głowę konia, i w ogóle. Ale
przekonałem ich drobną… przysługą, żeby się odczepili. Wszyscy korzystający z krów
bojowych musieli tak zrobić. – opowiada Mathew. Teraz wiemy skąd u członków Zakonu te
nowe, bogate stroje.
Mathew dementuje pogłoski świadczące o tym, że to przez czar zwany gromem
magów nie da się pokonać. - Kiedy krowa atakuje, pojawia się nad wrogiem, ciacha go i
znika tak szybko, że ludzkie oko nie jest w stanie tego uchwycić. Poza tym delikwent po
skutecznie przeprowadzonym nalocie czuje się jak piorunem rażony, a krówka w walce
wydaje z siebie ryk podobny do grzmotu. Nic dziwnego, że krasule zaczęto mylić z gromem. –
stwierdza czarodziej. Spytałem go również co sądzi o stosunku społeczności Margonem do
niszczycielskiej siły i ich nieświadomości prawdziwego źródła zagrożenia. – Cóż, nie dziwię
się, że cała reszta ma za złe magom, że tak się rządzą, ale niech pamiętają, że nie jest tak we
wszystkich przypadkach. Ja, na przykład lubię rozwalać ludzi tylko za ich zgodą. Ostatnio
coraz rzadziej się zgadzają, he, he, he. Może jeżeli sprawa wyjdzie na światło dzienne, to ktoś
wymyśli coś, bym miał porządne wyzwanie? Lecz nie ulega wątpliwościom, że jestem w
zdecydowanej mniejszości. A jak widzicie jakiegoś maga, to i tak najczęściej nie ma czasu się
zastanawiać jakiego typu ten akurat jest, nie?
Więcej dowiedzieć się nie zdołałem. Mathew stracił humor, gdy zacząłem pytać o
życie prywatne i uzależnienia jego krowy. Zostałem bardzo mało uprzejmie, ale za to bardzo
szybko odprowadzony do drzwi. Jednak dzięki temu spotkaniu wiemy już, co naprawdę się
dzieje. Powiedzenie Nie denerwuj Mistrza Gry, bo spuści ci krowę na głowę nie odnosi się już
tylko do miłościwie nam panujących Twórców. Mam nadzieję, że moje sprawozdanie wyjaśni
wszystkim ofiarom i ludziom niezadowolonym z siły magów prawdziwy stan rzeczy.
Niewiadomo czy kiedykolwiek uda się znaleźć skuteczną obronę przed tak strasznym
narzędziem, jakiego używają teraz czarodzieje, lecz przynajmniej dobrze je znamy. Na razie
każdy z nas wie, że musi liczyć się z najgorszym, gdy usłyszy niedaleko muczenie, bo to, że
ani magowie, ani krowy nie znają litości wie już każdy.
Ainvellir
31
Konkursy
Oto rozwiązania konkursów z poprzedniego numeru.
Konkurs literacki wygrali autorzy dwóch poprzednich, wyżej umieszczonych tekstów.
Konkurs poetycki wygrywa Panodenix, który przysłał nam ten oto wiersz o Margonem:
Witaj w Margonem podróżniku!
Tu zaznasz przygód bez liku.
Czeka Cię tu miła atmosfera,
I pomoc graczy - oraz Thinkera.
Każdy człowiek służy pomocą,
W dzień, a nawet późna nocą.
Ty też możesz kogoś wyręczyć
Liczą się same dobre chęci
W Eder czają się zbóje,
Żaden Cię nie szanuje.
Chcą okraść Cię ze wszystkiego,
To miejsce jest pełne złego.
Torneg - piękne, wesołe miasteczko,
Umówisz się tam z dzieweczką.
Każdy chętnie służy poradą,
Nawet burmistrz - człowiek z zasadą.
W Ithan znajdziesz kowala wyśmienitego,
Unila, mistrza dyplomowanego.
Uleczysz się u Makatary,
U Roana kupisz dobre towary.
Werbin - mała osada z czarem,
Barners służy swym towarem.
Rozalia legendę Ci powie,
A Hiliko przywróci zdrowie.
32
Mythar - miasto tajemnicze,
Któż zna jego oblicze?
Tylko mężni tam przebywają,
Co potworów się nie obawiają.
Andarum wita Cię swym urokiem,
Lecz stąpaj tu ostrożnym krokiem.
Uważaj tam bacznie na siebie,
Jeśli nie chcesz skończyć na glebie.
Karka-Han - całej krainy stolica,
Wyglądem i czystością podróżnych zachwyca.
Jest to siedziba mężnych paladynów
Obrońców honoru, twórców wspaniałych czynów.
Smocze Łzy wiele oferują,
Ludzie chętnie je kupują.
Daj je komuś jako podarunek,
Albo kup za nie lepszy ekwipunek.
Potwory tu stanowią wiele zagrożenia,
Zabij je - zdobędziesz trochę doświadczenia!
Bacz jednak, czyś nie za słaby,
Żeby pokonać bestię aby.
Oprócz zwykłych kreatur w Margonem świecie,
Czają się stwory, jakich nigdzie nie znajdziecie.
Trudno je spotkać, a pokonać nie lada,
Herosi - takie miano im przypada.
Unikaty, Heroiczne, Legendarne,
To przedmioty nie byle marne.
Zdobyć je możesz zabijając elity, herosów,
Potwory, które pokonać może tylko garstka osób.
33
Poszukiwaczu przygód,
Zaznasz tu wielu wygód.
Margonem dużo oferuje,
Na Ciebie wyczekuje.
A więc na koniec, podróżniku drogi,
Szykuj swe strudzone nogi,
Do podróży, w ten wspaniały świat,
Gdzie zaznasz szczęścia i gdzie przygód szmat!
Konkurs fotograficzny wygrywa Fishu. A oto jego pomysłowa praca.
34
Konkurs literacko – poetycko – graficzny wygrywa AdiBielo.
zły
Patryk
z Xentisem
puszczają latawce,
a Thinker przygląda się
siedząc tuż obok na ciemnej ławce
nagle zerwała się burza i trzask grzmotu
przestraszył Xentisa oraz wywołał masę kłopotów.
zły Patryk się potknął, latawca linkę z mocnej zerwał nici
wiatr szarpnął jego latawcem w złowieszczym wyjąc skowycie.
Xentis też wiele szczęścia nie miał – zaplątał w linkę swe nogi i ręce
i gdy wiatr porwał latawiec, upadł, a ze strachu zamarło mu serce,
bo pod niebem gromowładny spoglądał zły duch Black Metalu
miotając pioruny w biednych ludzi z powodu wielkiego żalu
jaki spowodował brak całopalnej ofiary z decybeli śmierci
oraz kult tęczy jaki od dawna w nim czarną dziurę wierci.
Bóstwo przebłagać nie chciało dać się zupełnie niczym
wściekle wrzeszcząc „Tęcza pod moją stopą zakwiczy
z bólu jaki jej sprawię wpośród mdłej jej słodyczy.
Rozdepczę ją ciężkimi podeszwami mych glanów
i pokrzyżuję każdy z jej kolorowych planów.
Rzygam już widząc tą kipiącą słodyczą grę,
którą prowadzi wbrew temu, co ja chcę.”
Aż nagle stało się coś niespodziewanego
Thinker wstał, a bóg spojrzał na niego
„Zamilknij mówię i nie burz spokoju
Ty niewyżyty, wredny, mały gnoju.
Jam władca i ja rządzę światem,
ty jesteś tylko głupim wariatem
oboje tu żyć musicie razem
z tęczą, co budzi odrazę
twoją niepomiernie
oboje w świecie
macie trwać
i społem
razem
stać
!”
35
Natomiast konkurs graficzny wygrywa Erbik, który przysłał tą oto pracę:
Połączył w niej życzenia z okazji ubiegłych świąt, przedstawił twórców gry w nowej postaci.
Brawa za pomysł!
Zwycięzcom gratuluję, po nagrodę proszę się zgłaszać bądź na email, bądź na pocztę w grze.
36
NOWY KONKURS
Ostatni konkurs się sprawdził. Przyszło rekordowo dużo prac o dość wysokim poziomie.
Więc kolejny raz daję Wam wolną rękę. Każdy może zrobić i wysłać dowolną pracę o
tematyce Margonem. Może to być wiersz, opowiadanie, filmik, czy nawet piosenka.
Wszystko w czym czujecie się dobrze. Temat maila ma wyglądać tak:
Nowy konkurs, Nick, Forma pracy (opowiadanie, obraz itd.)
Innych nie będę brał pod uwagę. Nagrodą jest jak zwykle item heroiczny, a rozwiązanie w
następnym numerze, czyli za około miesiąc. Starajcie się bardziej, to będą lepsze nagrody!
Prócz tego ogłaszam konkurs na gazetkę podobną, ale nie identyczną, do Margonem e – zine.
Należy przedstawić projekt 10 stron gazetki, dokument w Wordzie. Nagroda będzie
indywidualnie omawiana ze zwycięzcą, aczkolwiek na pewno będzie atrakcyjna.
Eigen
37
Autorzy maili wysłanych na adres redakcji, czynią to dobrowolnie, bezpłatnie,
nie oczekując żadnych korzyści majątkowych lub wszelkich innych. Wysyłając do nas swoją pracę, autor udziela zgody na jej opublikowanie w ramach niniejszego magazynu Wysyłając mail na podany adres akceptujesz powyższe zasady!
Praca musi być oryginalną pracą autora, a nie plagiatem! Kopiowanie cudzej własności intelektualnej jest przestępstwem, karanym na podstawie Kodeksu Karnego!
Eigen
Margonem e-zine jest dodatkiem do internetowej gry MMORPG Margonem
( www.margonem.pl )
Teksty i ilustracje w nim zawarte są własnością ich autorów. Prace nadesłane na
adres redakcji nie są zwracane.
Redakcja zastrzega sobie prawo do ich redagowania, skracania i wszelkich innych
zmian, bez podania przyczyn, a w szczególności w przypadku podejrzenia o
plagiat lub łamania praw autorskich.