UNIWERSYTET ŁÓDZKI
INTERDYSCYPLINARNY ZESPÓŁ BADANIA WSI
ZESZYTY WIEJSKIE
(XIV)
ZESZYT CZTERNASTY
ŁÓDŹ 2009
Rada Naukowa:
Prof. nadzw. dr habil. Władysław Baranowski – Przewodniczący Rady
(Łódź), prof. dr habil. Wiesław Caban (Kielce), prof. nadzw. dr habil. Bo-
żenna Dutkiewicz (Łódź), prof. nadzw. dr habil. Jarosław Kita (Łódź), prof.
dr habil. Bronisława Kopczyńska-Jaworska (Łódź), prof. dr habil. Albin
Koprukowniak (Lublin), prof. nadzw. dr habil. Jerzy Kukulski (Piotrków
Trybunalski), prof. nadzw. dr habil. Andrzej Lech (Łódź), prof. dr habil.
Giennadij F. Matwiejew (Moskwa), prof. dr habil. Antoni Mieczkowski (Lu-
blin), prof. nadzw. dr habil. Leszek Olejnik (Łódź), prof. nadzw. dr habil.
Marek Przeniosło (Kielce), mgr Henryk Siemiński (Łódź), prof. dr habil.
Ryszard Szwed (Częstochowa), dr Janina Tobera (Łódź).
Redakcja:
Andrzej Lech – redaktor naczelny
Henryk Siemiński – zastępca redaktora naczelnego
Maria Kostrzewska – sekretarz redakcji
Damian Kasprzyk – informacje naukowe
Jarosław Kita – recenzje
Tomasz Lech – redaktor techniczny
Recenzent tomu:
Prof. nadzw. dr habil. Władysław Baranowski
Projekt okładki: Marian Jagodziński
ISSN 1506-6541
Adres Redakcji: Interdyscyplinarny Zespół Badania Wsi UŁ
90-243 Łódź, ul. Jaracza 78
Tel. (42) 635 61 58
3
Spis treści
STUDIA
Edmund Lewandowski Korzenie Europy ................................................................................................... 8
Paweł Schmidt
Wiedza i teren. Nowe rozumienie (w) etnografii ............................................... 35
Joanna Sadowska
Współczesna sztuka ludowa i jej twórcy w ocenie mieszkańców wsi................ 45
Anna Pietrzyk
Wspomnienia przeszłości: wędrowni rwacze zębów i inni uzdrowiciele ........... 56
Nina Kapuścińska
Chłopskie zaręczyny – od zalotów do wieczoru przedślubnego ........................ 65
Radosław Janiak Fortyfikacje „wielkich grodów‖ kultury łużyckiej
na obszarze Polski Środkowej ............................................................................ 74
Ireneusz T. Kolendo
Charakterystyka średniowiecznego systemu agrarnego Nadbałtyki................... 83
Marek Sygulski
Płatnicy składki szkolnej, ludność, areał i zabudowa w gminie
Mroga Dolna powiatu brzezińskiego w latach 1819-1893 ............................... 111
Janusz Socha Kółka rolnicze Centralnego Towarzystwa Rolniczego 1907-1929 .................. 140
Marcin Matusiak
Przebudowa ustroju polskiej wsi w poglądach Juliusza Poniatowskiego
w latach 1934-1939 .......................................................................................... 149
4
Krystyna Leśniak-Moczuk
Unifikacja standardu warunków mieszkaniowych na wsi i w mieście
na przykładzie powiatu mieleckiego na Podkarpaciu ....................................... 173
Paweł Dzieciński
Marketingowa kreacja Andrzeja Leppera jako reprezentanta wsi
na polskiej scenie politycznej ........................................................................... 185
MATERIAŁY
Grzegorz Szymczak
Historia ludności żydowskiej w Żelechowie .................................................... 198
Przemysław Owczarek, Barbara Chlebowska, Piotr Czepas Raport z projektu badawczego „Chełmo 2006‖................................................ 238
Damian Kasprzyk
Marian Jelonek – leśnik, twórca ludowy, poeta ................................................ 259
Marian Jelonek
Poezje ............................................................................................................... 264
Barbara Szpigiel
Czesław Smela z Bolimowa. „Twórczość co kołem się toczy‖ ........................ 274
Damian Kasprzyk
Zygmunt Luty (1897-1961), stoczkowski społecznik i nauczyciel .................. 290
RECENZJE
„Mała ojczyzna‖ w nowych publikacjach książkowych. (Andrzej Lech) ........ 301
[Rec.:] Józef Hampel: Chłopów polskich drogi do demokracji.
Studia i szkice, Wydawnictwo Naukowe Akademii Pedagogicznej
w Krakowie, Prace monograficzne nr 484, Kraków 2008, ss. 296
(Arkadiusz Kołodziejczyk) ............................................................................... 308
[Rec.:] „Młodzież – Kultura – Wieś – Polski Uniwersytet Ludowy.
Kwartalnik Towarzystwa Uniwersytetów Ludowych‖ (Piotr Tobera) ........... 313
[Rec.:] Janusz Socha: Szkice z dziejów wsi, Łódź 2008, ss. 194
(Ewelina Kostrzewska) ..................................................................................... 316
5
[Rec.:] Henryk Lesiak: Szlakiem dworów regionu kutnowskiego,
Wyd. Agencja Rozwoju Regionu Kutnowskiego S.A., Kutno 2007, ss. 508
(Jarosław Kita) ................................................................................................. 320
[Rec.:] W trosce o zdrowe społeczeństwo – życie i działalność profesora
Marcina Kacprzaka 1888-1968, pod red. Z. Kruszewskiego, Płock 2008,
ss. 56 (Damian Kasprzyk) ................................................................................. 324
INFORMACJE NAUKOWE
Sprawozdanie z Konferencji
„Fundusze europejskie dla rozwoju edukacji na terenach wiejskich.
Dobre praktyki‖ (Julia Mrówczyńska-Pałgan) ................................................. 327
III Krajowa Konferencja Samorządy RP dla Jana Pawła II. Kamieńsk 27-28 marca 2008 r.
(Bogusława Mroczkowska, Grzegorz Turlejski) ............................................... 329
XXXV Sejmik Wiejskich Zespołów Teatralnych Stoczek Łukowski 21-22 czerwca 2008 (Damian Kasprzyk) .......................... 333
Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu – ostatnie dokonania i plany (Joanna i Robert Rumińscy) ............................... 342
PRO MEMORIAM
Odszedł Mistrz. Józef Ryszard Szaflik (1930-2008) (Andrzej Lech) ............... 345
BIBLIOGRAFIA
Bibliografia wsi za lata 2007-2008 (Maria Kostrzewska) ....................................................................................... 351
Contents ............................................................................................................ 361
STUDIA
8
Edmund Lewandowski
Uniwersytet Łódzki
Korzenie Europy
Zacznę od wyjaśnienia tytułowych pojęć. W ujęciu etymologicznym korzeń
jest częścią rośliny w ziemi. Ale w języku staropolskim to również początek
rodu, ludu, narodu, fundament etniczny. W sensie metaforycznym
i socjologicznym chodzi o tradycję, czyli ojcowiznę, spadek, dziedzictwo kultu-
rowe. To znaczy, że pokolenie teraźniejsze jest zakotwiczone w dorobku swych
przodków. Karol Marks słusznie podkreślał: „Ludzie sami tworzą swoją historię,
ale nie tworzą jej dowolnie, nie w wybranych przez siebie okolicznościach, lecz
takich, jakie już zastali, w okolicznościach danych i przekazanych. Tradycja
wszystkich zmarłych pokoleń ciąży jak zmora na umysłach żyjących‖1.
Kazimierz Dobrowolski wskazywał na znaczenie podłoża historycznego,
które obejmuje podłoże geograficzne, biologiczne (substrat ludzki) i kulturowe.
Na ostatnie składają się elementy utrwalone materialnie (w tym dzieła sztuki),
należące do świadomości społecznej (pojęcia, normy, wartości, oceny), obiekty-
wizujące się w ruchach ciała (gesty, ukłony, powitania), wyrażane dźwiękowo
(mowa, muzyka, śpiew). Najbardziej trwałe są: psychika zbiorowości regional-
nych (uwarunkowana ciągłością osadniczą), systemy religijne (wierzenia, obrzę-
dy, instytucje) i stereotypy (etniczne, klasowe, zawodowe)2. O tego rodzaju ko-
rzeniach Jan Szczepański pisał: „Działają jak korzenie roślin – na wszystkie
tkanki i komórki. Korzenie kulturowe zwracają się ku wszystkim jednostkom,
społecznościom, instytucjom, grupom. One uruchamiają mechanizmy ewolucji
i mechanizmy transformacji‖3.
W maju 2008 roku Bronisław Geremek stwierdził, że pytanie o korzenie
Europy wynika z problemu jej tożsamości. Nie można uwzględniać tylko wpły-
wów greckich, rzymskich i oświeceniowych, lecz również chrześcijańskie. Był
on przeciwnikiem rozdziału tradycji religijnej i niereligijnej. W obu dostrzegał
wspólny element łączący. Ma nim być pojęcie osoby ludzkiej i jej godności,
przekonanie, że człowiek jest w centrum. Jedni wierzą, że „człowiek został stwo-
rzony na podobieństwo Boga, który oddał się w ofierze ludziom‖; inni zakładają,
__________ 1 K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 8, Warszawa 1964, s. 125.
2 K. Dobrowolski, Studium z pogranicza historii i socjologii, Wrocław 1967, s. 9-16, 46.
3 J. Szczepański, O zagadnieniach korzeni kulturowych, „Przegląd Humanistyczny‖ 1999,
nr 1, s. 4.
9
że „człowiek jest miarą wszechrzeczy‖4. W każdym razie nie tylko interesy gos-
podarcze są podstawą Unii Europejskiej.
Natomiast moim zdaniem o kształtowaniu tożsamości Europy stanowiły:
substrat indoeuropejski i wyzwanie semicko-muzułmańskie oraz tradycje grecko-
rzymska, chrześcijańska i nowożytno-oświeceniowa. W dalszej części tego arty-
kułu przedstawię ich wpływ. Najpierw jednak muszę odpowiedzieć na pytanie,
czym jest Europa? Na jakim obszarze widać jedność w różnorodności kulturo-
wej? Co naprawdę oznacza wspólna nazwa? A od nazwy przecież zaczyna się
tożsamość każdego przedmiotu.
W VI wieku p.n.e. jakiś autor nazwał Europą północną Grecję.
W następnym stuleciu Herodot miał na uwadze świat leżący na północ od Grecji.
W drugiej połowie IV wieku p.n.e. Hellenowie myśleli o ziemiach położonych
na zachód od Morza Egejskiego. W ich świadomości „Azja‖ oznaczała „kraj
wschodu słońca‖, a „Europa‖ – „kraj zachodu słońca‖. W I wieku p.n.e. geograf
i historyk grecki Strabon używał nazwy „Europa‖ już w znaczeniu zbliżonym do
dzisiejszego.
W średniowieczu granica między Wschodem (Azja) a Zachodem (Europa)
przebiegała wzdłuż Donu. I wtedy Moskwa leżała w Azji. W XVI wieku dopiero
Europejczycy odkryli nową Ruś (Moskiewską). Pod wpływem głównie Polaków
zaczęli ją postrzegać, jako kraj azjatycki, barbarzyński, obcy i wrogi. Jednak car
Piotr I Wielki pragnął, żeby jego państwo było częścią europejskiej cywilizacji.
W sensie geograficznym urzeczywistnił to szwedzki oficer Philip Johan von
Strahlenberg. W 1730 roku zaproponował, co dziś przyjmuje większość Europej-
czyków, żeby granica biegła wzdłuż gór i rzeki Ural do Morza Kaspijskiego oraz
tektonicznym Obniżeniem Kumsko-Manyckim do Morza Azowskiego. W ten
sposób wyłączył rejon kaukaski, który od dawna uchodził za azjatycki.
Problem Rosji
Jeśli uznamy linię Strahlenberga, to Europa obejmuje 10 mln 365 tys. km2
i stanowi 7,6 proc. powierzchni lądów. Jeśli zaś włączylibyśmy całą Rosję, wte-
dy Europa miałaby 23 mln km2 i stanowiłaby 17 proc. lądów. Najprawdopodob-
niej większość Europejczyków nie wie, że europejska część Rosji stanowi 42
proc. Europy, natomiast azjatycka 28 proc. Azji. Z kolei, gdyby Rosja nie należa-
ła do Europy, to nasz kontynent miałby 5 mln 913 tys. km2 i zajmowałby 4,3
proc. lądów.
Na fundamentalne pytanie, jak można zdefiniować Europę, były kanclerz
Niemiec (1974-82) Helmut Schmidt odpowiada: „Wszyscy są mniej lub bardziej
__________ 4 B. Geremek, Zapomniano o Europie chrześcijańskiej (rozm. M. Matlak), „Rzeczpospoli-
ta‖ 2008, nr 164, s. 16.
10
zgodni, żeby umieścić ją na zachód od Uralu. Od razu wyłania się tu problem, co
zrobić z Rosją, skoro na 11 stref czasowych pokrywających ten kraj tylko dwie
znajdują się na zachód od Uralu (...). Rosja w poważnym stopniu przyczyniła się
do wzbogacenia europejskiej spuścizny kulturowej. Nie można wyobrazić sobie
literatury europejskiej bez Dostojewskiego czy Puszkina. To samo można po-
wiedzieć o muzyce bez Czajkowskiego czy Prokofiewa. Ale Rosja nigdy nie
przeszła przez okres oświecenia. Nie rozwinęła kultury prawnej ani mechani-
zmów rynkowych, opartych na własności prywatnej i konkurencji. Rosjanie
nigdy nie mieli możliwości swobodnego wyboru zawodu. Zawsze było to pań-
stwo o organizacji pionowej. A demokracja jest strukturą poziomą‖5.
Helmunt Schmidt, używając słowa „Europa‖, ma jednak na myśli tylko
Unię Europejską. Mówi on: „Z punktu widzenia historii jest to wciąż nowe zja-
wisko. I jest to precedens w historii ludzkości. Nigdy w Azji, w Ameryce,
w Afryce, nigdzie na świecie, kraje reprezentujące różne języki i modele kultu-
rowe nie przejawiały takiej woli rezygnacji z własnej suwerenności na rzecz
zjednoczenia się w ramach większej struktury. Nigdy‖6.
Helmut Schmidt sądzi, że Europa polityczna i kulturowa jest mniejsza od
geograficznej. Nie ma jednej całości socjologicznej. Podobne zdanie miał nie-
miecki filozof historii i kultury Oswald Spengler. W głośnej książce Zmierzch Zachodu (1918) stanowczo twierdził, że pojęcie Europy nie ma sensu, bo na-
prawdę istnieją tu dwa różne światy: Zachód i Wschód (Rosja). Jego zdaniem,
„instynkt rosyjski nader słusznie i dogłębnie rozgraniczał z widoczną u Tołstoja,
Aksakowa i Dostojewskiego wrogością «Europę» od «mateczki Rosji»‖7.
Oswald Spengler znał język rosyjski i wcześniejszą koncepcję historiozo-
ficzną Mikołaja Danilewskiego. W 1869 roku pojawiły się pierwsze rozdziały
pracy Rossija i Jewropa, w której autor wyróżniał dwa odmienne typy kulturo-
wo-historyczne: europejski (romańsko-germański) i słowiański (prawosławny).
Pierwszy znajduje się w stadium „późnego lata i wczesnej jesieni‖, drugi (pod
przewodnictwem Rosji‖ powstanie na ogromnym obszarze od Adriatyku do
Pacyfiku i od Archipelagu do Oceanu Lodowatego. W nowym typie miały być
też Grecja, Rumunia i Węgry. Nie przewidział tam miejsca dla Polski, bo uważał
ją za „Judasza Słowiańszczyzny‖, a Polaków za naród zdegenerowany przez
latynizm i katolicyzm. Podobnie myślał Fiodor Dostojewski. Podkreślał on, że
__________ 5 H. Schmidt, Gdzie leży Europa? (rozm. A. Gyldén, C. Makarian), „Forum‖ 2001,
nr 39/40, s. 9.
6 Tamże. W innym miejscu Schmidt mówił: „Rosyjski naród różni się pod wieloma
względami od narodów Europy i Ameryki Północnej. To byt jedyny w swoim rodzaju. Od
tysiąca lat jest przyzwyczajony do reżimów autorytarnych i nie zamieni się w demokrację
wesminsterską czy waszyngtońską‖. (H. Schmidt, Uwagi o stanie świata, „Dziś‖ 2008, nr 1,
s. 36).
7 O. Spengler, Zmierzch Zachodu (przeł. J. Marzęcki), Warszawa 2001, s. 36.
11
„Stara Polska‖ z Rosją nie może współistnieć. Powinna się odrodzić. Pisał: „Po-
lak ze Starej Polski instynktownie, ślepo nienawidzi Rosjan i Rosji‖8.
Z kolei historyk, geograf i etnograf Lew Gumilow (syn poety Mikołaja
i poetki Anny Achmatowej) głosił, że Rosjanie nie są narodem słowiańskim, lecz
swoistym superetnosem, przystosowanym do środowiska euroazjatyckiego, po-
wstałym z wymieszania Słowian, Ugrofinów i Tatarów, w obliczu wyzwań kato-
lickiego na Zachodzie, islamskiego na Południu, chińskiego na Dalekim Wscho-
dzie. Jego zdaniem, Rosjanie są pięćset lat młodsi od narodów zachodnio-
europejskich, dlatego nie dorównują im pod względem cywilizacyjnym, i nie
muszą kierować się europejskimi zasadami9.
Z badań socjologicznych wynika, że poczucie odrębności Rosjan wzrasta.
Większość uważa się za przedstawicieli innej cywilizacji. Znaczna część postrze-
ga Unię Europejską jako zagrożenie dla Rosji. Trzy czwarte respondentów uzna-
je Rosję za państwo eurazjatyckie, które kieruje się specyficznymi wartościami
i zmierza własną drogą rozwoju. Rosyjska elita polityczna, jak za Piotra I Wiel-
kiego, jest bardziej europejska niż społeczeństwo. A zwykli Rosjanie, zdaniem
Fiodora Łukjanowa (eksperta od spraw międzynarodowych), mogą całkowicie
odrzucić wartości zachodnie10
.
W każdym razie faktem jest, że Rosja leży na pograniczu dwóch różnych
światów. Z Europą łączy ją terytorium, kultura i gospodarka, z Azją zdecydowa-
na większość obszaru (aż 74 proc.), część tradycji i możliwość stworzenia anty-
zachodniego układu. Wiaczesław Igrunow (szef Instytutu Badań Humanistycz-
nych i Politycznych, były dysydent) żałuje, że Rosja idzie drogą autorytarną i nie
staje się częścią cywilizacji zachodnioeuropejskiej, ale przyznaje, że nie ma
innego wyjścia. Zachód popycha ją na Wschód. W ten sposób jednak za 30-40
lat Rosja może znaleźć się w obozie „zwycięzców stawiających opór amerykań-
skiej hegemonii‖11
. Podobnie myśli izraelska i amerykańska uczona Liah Green-
feld, która przewiduje, że niedługo głównym zmartwieniem Rosji będzie nie
Zachód, lecz Wschód, ponieważ epoka Zachodu dobiega końca i przed połową
tego stulecia wkroczymy w azjatycką epokę dziejów12
.
__________ 8 F. Dostojewski, Dziennik pisarza 1877-1881 (przeł. M. Leśniewski), t. 3, Warszawa
1982, s. 292.
9 L. Gumilow, Gieografija etnosa w istoriczeskij pieriod, Leningrad 1991, s. 21; oraz od
Rusi do Rosji (przeł. E. Rojewska-Olejarczuk), Warszawa 1996, s. 275.
10 F. Łukjanow, Pożegnanie z Zachodem, „Gazeta Wyborcza‖ 2008, nr 214, s. 11. Autor
jest redaktorem naczelnym pisma „Russia and Foreign Affairs‖. Zob. też: Z prasy rosyjskiej,
„Dziś‖ 2007, nr 4, s. 125.
11 W. Igrunow, Już nie mamy gdzie się cofnąć (rozm. T. Bielecki), „Gazeta Wyborcza‖
2008, nr 205, s. 15.
12 L. Greenfeld, Nadchodzi epoka azjatycka (rozm. K. Iszkowski), „Europa‖ 2006, nr 32,
s. 3.
12
Tego rodzaju poglądy łatwo mnożyć. Przyjmuję tu więc, że Europą jest za-
chodnia część kontynentu, przede wszystkim kraje romańskie i germańskie,
katolickie i protestanckie, należące do Unii Europejskiej. O korzeniach takiej
Europy dalej piszę. Na początku muszę scharakteryzować pionierów. Kim byli?
Substrat indoeuropejski
Nie ulega wątpliwości, że Europę stworzyli Indoeuropejczycy. Praojczyzną
ich były stepy i lasostepy nad Jeziorem Aralskim oraz na północ od mórz Kaspij-
skiego i Czarnego. W połowie II tysiąclecia p.n.e. fale tej ludności dotarły do
Indii, Bliskiego Wschodu i Europy. Pierwsi nazywali siebie Ariami, czyli szla-
chetnymi. Mieli białą skórę, blade oczy, jasne włosy. Pogardzali ciemnoskórymi
tubylcami; byli rasistami. Płowowłosi są też bohaterowie Iliady. Tego rodzaju
„blond bestie‖ sławił Fryderyk Nietzsche. Podobno ich dzikość, okrucieństwo
i wojowniczość legły u podstaw wartościowej kultury. Adam Krokiewicz
w poematach Homera znalazł następujący pentalog: 1) czcij bogów; 2) kochaj
rodziców; 3) szanuj gości; 4) nie wszczynaj walki bratobójczej; 5) nie znieważaj
dzielniejszych od siebie13
.
Społeczeństwa indoeuropejskie miały trójstopniową strukturę społeczną.
Były podzielone – według funkcji (duchownej, wojowniczej i produkcyjnej) – na
trzy stany: kapłanów, szlachtę i rolników. Platon wyróżniał rządzących, strażni-
ków i pracowników, Marcin Luter – nauczających, walczących i żywiących. Ten
trójfunkcyjny byt społeczny kształtował światopogląd. Indoeuropejczycy przyj-
mowali, że to, co potrójne jest doskonałe (omne trinum perfectum), bo zawiera
początek, środek i koniec, narodziny, rozkwit i upadek. Rosjanie wciąż mówią,
że Bóg lubi Trójcę, dlatego trzy razy się żegnają, trzy razy całują z bliskimi,
lubią trzykonny zaprzęg, szukają trójki do pół litra. Natomiast ludy azjanickie
i semickie wolą paradygmat dwudzielny.
Z charakterystycznych cech Indoeuropejczyków najważniejsze są trzy: in-
dywidualistyczne usposobienie, filozoficzna religijność i wyczucie niuansu.
Pierwsza jest głównym wyróżnikiem zachodniej cywilizacji, druga występuje od
początku kultury europejskiej, trzecia jeszcze dziś stanowi ważny rys polityki
Europy. W krajach ludów „kolorowych‖ (85 proc. ludzkości) indywidualizm jest
czymś złym, uchodzi za źródło wszelkich problemów rodzinnych, obyczajo-
wych, prawnych, moralnych. Kultury pozaeuropejskie nie znają autonomicznej
jednostki. Więzi społeczne łączą rodziny, rody, klany, a nie jednostki. Natomiast
skłonności indywidualistyczne wyróżniały już w starożytności Ariów, Greków,
Celtów, Germanów, (Słowian), a potem jeszcze się nasiliły. Indywidualna oso-
__________ 13 B. Kupis, Historia religii w starożytnej Grecji, Warszawa 1989, s. 81-82; T. Zieliński,
Starożytność bajeczna, Katowice 2005, s. 81-86.
13
bowość wyraźnie zaznaczyła się pod koniec średniowiecza, a szczególnie
w wyniku rozpadu ówczesnej struktury społecznej. To wtedy straciła na znacze-
niu solidarność grupowa. Indywidualizm oznaczał egocentryzm, żądzę bogactwa
i władzy14
.
W przeciwieństwie do Semitów, których cechuje subiektywizm, psycholo-
gizm, zgłębianie przeżyć wewnętrznych, Indoeuropejczyków pociąga obiektyw-
na rzeczywistość, filozofia przyrody i społeczeństwa, struktura i organizacja
świata. Semitom brakuje niuansów, chętnie operują przeciwieństwami, bardziej
wmawiają niż przekonują, Indoeuropejczycy częściej rozróżniają stopnie pośred-
nie. Semici mają talent liryczny, Indoeuropejczycy także epicki i dramatyczny15
.
Indoeuropejczycy byli nastawieni na grabieże i podboje, narzucali pokonanym
swój język16
.
W koncepcji Ottona III (996-1002) Europę symbolizowały cztery indoeu-
ropejskie siostry: Roma, Gallia, Germania i Sclavinia. Pod względem lingwi-
stycznym etnos słowiański obejmuje dziś 40 proc. Europejczyków, romański –
27 proc., germański – 27 proc. Poza tym indoeuropejskie są języki litewski,
łotewski, grecki, albański. W sumie mówi nimi 97 proc. mieszkańców Europy,
a na całym świecie połowa ludności (Europejczycy, Amerykanie, Indusi, Paki-
stańczycy, Irańczycy, Afgańczycy, Banglijczycy, Australijczycy, Nowozeland-
czycy). Natomiast językami semickimi posługuje się tylko 4 proc. ludzkości.
W tym sensie nietzscheańskie „blond bestie‖, osiągnęły niebywały sukces. To
rezultat wielowiekowej ekspansji, pozostałość kolonializmu, imperializmu.
Cywilizacja grecko-rzymska
Na kontynencie europejskim pierwszym sukcesem Indoeuropejczyków była
cywilizacja antyczna. Stworzyli ją Achajowie, Jonowie, Eolowie i Dorowie oraz
Italikowie (Latynowie, Sabinowie, Samnici, Kampanowie, Umbrowie, Wolsko-
wie) i Ilirowie (Wenetowie, Japygowie). Ale według popularnego mitu Europa
jest córką fenickiego (semickiego) króla Tyru (dziś Sur w Libanie). Piękną kró-
lewnę Zeus uprowadził na Kretę. Urodziła tam trzech boskich synów (Minosa,
__________ 14 H. Ringgren, A. Ström, Religie w przeszłości i w dobie współczesnej (przeł. B. Kupis),
Warszawa 1967, s. 185-186, 228, 340-341, 362; A. Guriewicz, Kategorie kultury średnio-
wiecznej (przeł. J. Dancyngier), Warszawa 1976, s. 302-304; S. Huntington, Zderzenie cywili-
zacji i nowy kształt ładu światowego (przeł. H. Jankowska), Warszawa 1997, s. 91-92;
E. Fromm, Ucieczka od wolności (przeł. O. i A. Ziemilscy), Warszawa 1970, s. 56-64.
15 H. Ringgren, A. Ström, Religie..., s. 49.
16 M. Eliade, Historie wierzeń i idei religijnych (przeł. S. Tokarski), Warszawa 1988, t. 1,
s. 132-133; G. Dumézil, Na tropie Indoeuropejczyków (rozm. D. Eribon, przeł. K. Kocjan),
Warszawa 1996, s. 76-79.
14
Radamantysa, Sarpedona) i następnie poślubiła kreteńskiego władcę. W tej histo-
rii jest ziarno prawdy. Grecy nie startowali od zera. Przejęli od Fenicjan alfabet
i wykorzystali dorobek innych ludów semickich. Jednak przede wszystkim oni
stworzyli niespotykaną gdzie indziej filozofię. Najbardziej charakterystycznymi
cechami tej wielkiej myśli są: indywidualizm, racjonalizm, sceptycyzm, mora-
lizm.
W charakterze greckim, co zauważył Hegel, uderza „piękna indywidual-
ność‖. Widać ją w sztuce i filozofii. Sofiści głównie zajmowali się człowiekiem,
myśleniem, językiem. Wzywali do postępowania zgodnego z własnym przeko-
naniem. Człowiek jest tu „miarą wszechrzeczy‖, twórcą filozofii, religii, etyki.
Prawda jest subiektywna, względna, przygodna. Greccy mędrcy zachęcali czło-
wieka do poznania samego siebie (Gnothi seauton!) i zachowania umiaru (Meden
agan!). Słynny proces Sokratesa wskazuje, że można zachować godność nawet
przed ciemnym tłumem, który potrafi skazać na śmierć stojącego już nad grobem
wybitnego myśliciela, wychowawcę i patriotę. W tym przypadku 360 sędziów
przysięgłych było za, a 140 przeciw. Podobny los spotkał 430 lat później Jezusa
z Nazaretu.
W starożytnej Grecji uczono, że istnieje rozumna jedność (Logos)
w różnorodności świata. Wszystkim rządzą prawa niezależne od bogów. Można
je poznać. Warto dociekać i odkrywać. Pitagorejczycy uznali, że podstawą są
formy, relacje, liczby. Kosmos jest harmonijnie uporządkowany. A później Spi-
noza i Einstein przyjęli matematykę za wzór nauki. Lukrecjusz u podstaw rozwo-
ju społecznego dostrzegał potrzeby, rozum, pracę i przekazywanie doświadczeń,
a nie boskie ingerencje, ofiary i modlitwy. Socjologowie nie przekraczają dziś
granic jego intuicji. Heraklit uczył, że wszystko jest zależne i zmienne. Rozumny
proces napędza walka przeciwieństw. Należało więc przejść od pojęcia bytu do
stawania się.
W poznawcze wysiłki Greków, za sprawą Protagorasa i Platona, wkradł się
mądry sceptycyzm. Z metafory jaskini wynika, że ulegamy złudzeniom, mamy
iluzoryczny obraz świata. Nasze pojęcia nie zawierają całej prawdy. Ale warto
dążyć do absolutu. Grecy wierzyli, że wszechświat ma głębszy sens. Ludzie
mogą go zrozumieć dzięki rozumowi oraz logice i matematyce. Na kulturę umy-
słową Zachodu ogromny wpływ miała Arystotelesowska logika, uporządkowanie
myślenia i sposobu dochodzenia do prawdy.
W starożytnej Grecji wolność ograniczało przeznaczenie. Niemniej filozo-
fowie proponowali doskonalenie człowieka i państwa. Sokratesowi wydawało
się, że cnoty zależą od wiedzy. I nadal tak sądzą liczni wychowawcy. O pedago-
gicznym optymizmie Greków świadczy powiązanie etyki ze szczęściem. Platon
dowodził, że dobrze czynić (eu prattein) znaczy pomyślnie żyć. Moralność
umożliwia dobry byt nawet bez dobrobytu materialnego. Stoicy uważali, że le-
piej umrzeć niż niewłaściwie żyć. Uznawali pięć warunków szczęścia: wolność
(uświadomienie konieczności); panowanie nad uczuciami (apathéia); nieprzy-
15
wiązywanie się do życia, zdrowia, bogactwa, władzy, sławy; moralne postępo-
wanie (zgodnie z rozumem); pogodzenie z losem (amor fati).
W przeciwieństwie do współczesnego kultu innowacji technologicznych,
ludzie antyku bali się techniki i pogardzali pracą fizyczną. Ważne były wiedza
filozoficzna, radość odkrywania, kontemplacja ładu. A dziś jest inaczej. Barbara
Skarga pisze: „Nie ceni się nawet teoretycznej wiedzy, która nie przynosi na-
tychmiastowych produkcyjnych rozwiązań. To bowiem, co istotne, to praxis. Nie
myślenie, lecz działanie jest ważne, nie zastanawianie się, lecz robienie czegoś.
(...) Paradoksalnie, jak uczy nas historia, to nie praxis, ale właśnie ta wiedza,
której właściwością była i jest bezinteresowność poznania, otworzyła szerokie,
nieprzewidywalne pola zastosowań i to dzięki niej budował się rozwój współcze-
snej nam cywilizacji, wszystkich tak cennych dla społeczności osiągnięć techni-
ki‖17
. Nadmierna technicyzacja zagraża kulturze duchowej.
Ważną częścią zachodniej spuścizny są demokracja grecka i prawo rzym-
skie. Ateński ustrój (V i IV w. p.n.e.) zapewniał bezpośrednie podejmowanie
decyzji państwowych. Suwerenną władzę sprawowało tylko około 10 proc. lud-
ności, ale istniały godne uwagi instytucje: zgromadzenie ludowe (obejmujące
wszystkich pełnoprawnych obywateli), Rada Pięciuset (powoływana losowo dla
sporządzania wniosków ustawodawczych i kontrolowania urzędników), urzędy
(wybieralne na jeden rok), trybunał ludowy (10 sekcji po 600 osób). W tym
samym czasie Rzymianie otrzymali „prawo dwunastu tablic‖ (poł. V wieku),
które rozwijało się aż do Kodeksu Justyniana (529-534). Potem odrodziło się
w XI wieku, zajęły się nim włoskie uniwersytety. Prawo rzymskie było zaprze-
czeniem bliskowschodniej kazuistyki. Miało charakter systemowy i abstrakcyjny
oraz indywidualistyczny i prywatny. Stało na straży obywatela i jego własności.
Każdy mógł zawierać różne umowy. W końcu średniowieczne chrześcijaństwo
uznało, że prawo jest podstawą świata przyrody i społeczeństwa. Władza legali-
styczna stała się wyróżnikiem zachodniej cywilizacji.
Starożytny chrystianizm
W świecie grecko-rzymskim Paweł z Tarsu musiał zmierzyć się z epiku-
rejczykami i stoikami. Wyznawcom nowej religii szczególnie imponowała etyka
Seneki Młodszego, nauczyciela Nerona, dlatego powstały apokryficzne listy,
które rzekomo wymieniał z „Apostołem Narodów‖. W rzeczywistości wiosną 52
roku sądził Pawła w Koryncie brat Seneki, Iunius Gallio, prokonsul Achai.
I uwolnił go. Nie chciał być sędzią w sprawach religijnych (Dz 18, 12-16). Poza
tym konflikt dotyczył Żydów.
__________ 17 B. Skarga, Wiedza najszczytniejsza, „Gazeta Wyborcza‖ 2008, nr 162, s. 25.
16
Należy jednak podkreślić, że Paweł z Tarsu, który wzbogacił naukę Jezusa
z Nazaretu, miał obywatelstwo rzymskie, pochodził z miasta niemal całkowicie
greckiego, od dzieciństwa znał grecki język, wybrał nawróconego lekarza grec-
kiego za towarzysza swoich podróży. Na Areopagu w Atenach rozmawiał
z filozofami epikurejskimi i stoickimi. Przekonywał ich, że stwórca świata nie
mieszka w ludzkich świątyniach, nie przypomina ludzkich posągów. Ale jest
blisko ludzi i kiedyś sprawiedliwie osądzi świat przez Człowieka, którego
wskrzesił z martwych (Dz 17, 16-33). Podobno udało mu się nawrócić niektó-
rych słuchaczy, w tym Dionizego Areopagitę i jego żonę Dumaris. W każdym
razie chrześcijaństwo powstało w łonie judaizmu i hellenizmu rzymskiego. Po-
czątkowo wykorzystywało stoicką koncepcję Logosu (Słowa), dlatego ewangelia
Jana przeniknięta jest duchem żydowskim (eseńskim) i greckim. Przyjęło rów-
nież dorobek Platona i Arystotelesa18
. W hebrajskiej Biblii nie ma greckiego
przeciwstawienia: soma (ciało) – sema (więzienie duszy). Nie ma też perskich
(zaratusztriańskich) dogmatów: jednego boga w trzech osobach; wolnej woli
człowieka; duszy nieśmiertelnej; hierarchii anielskiej i diabelskiej; nieba, piekła
i czyśćca; sądu pośmiertnego i ostatecznego.
Chrześcijaństwo więcej zawdzięcza Grekom i Persom niż Żydom, ale do
indoeuropejskiego indywidualizmu wniosło semicki kolektywizm. Pierwsi
chrześcijanie sprzedawali majątki, rozdzielali dobra według potrzeb, wszystko
mieli wspólne19
. Ten sposób życia przetrwał w klasztorach. W końcu prekurso-
rem nowożytnego komunizmu został święty Tomasz Morus, a pierwsze komuni-
styczne państwo stworzyli ojcowie jezuici w Ameryce Południowej (1610-1768).
Wybitny historyk ksiądz Mieczysław Żywczyński pisał: „W gruncie rzeczy
wszystkie najbardziej radykalne doktryny społeczne wyrosły tylko w obrębie
chrześcijaństwa. Komunizm pojawił się przecież jako doktryna także na tle
chrześcijaństwa. I w pewnym sensie, chociaż się tego wszystkie oficjalne Ko-
ścioły i wyznania wypierają, to jednak w prostej linii wywodzi się on właśnie
z chrześcijaństwa‖20
.
__________ 18 K. Deschner, I znowu zapiał kur (przeł. N. Niewiadomski), t. 1, Gdynia 1996, s. 375,
382-383, 386-387, 392-394, 397.
19 Łk 6, 20-26; 14, 33; 18, 18-23; oraz Dz 2, 42-46; 4, 32-35; 5, 1-11.
20 M. Żywczyński, Kościół i społeczeństwo pierwszych wieków, Warszawa 1985, s. 42 oraz
47, 94, 100.
17
Wyzwanie semicko-muzułmańskie
Niektórzy sądzą, że platonizm zafałszował naukę Jezusa, który szanował
materialność świata21
. W każdym razie Akademia Platońska istniała ponad dzie-
więć wieków (385 p.n.e. - 529 n.e.). Była pierwszą instytucją naukowo-
dydaktyczną. Nie odpowiadała jednak religii chrześcijańskiej, bo reprezentowała
pogaństwo. Justynian I Wielki, fanatyczny „niestrudzony monarcha‖ (basileus
akeimetos), zakazał nauczania „osobom zarażonym bezbożną chorobą Helle-
nów‖. Na podstawie jego edyktu zamknięto szkoły greckie. Wybitni profesoro-
wie Akademii (Damascjusz, Symplicjusz, Pryscjan, Diogenes, Izydor) znaleźli
schronienie na dworze perskim22
. I dopiero po kolejnych dziewięciu wiekach
powstała nowa Accademia Platonica (1459), w której Cosimo de Medici, Marsi-
lio Ficino i Giovanni Pico della Mirandola mogli zgłębiać platonizm
i neoplatonizm.
Na szczęście filozofię grecką docenili i przejęli twórcy cywilizacji islams-
kiej. Z nazwy była to formacja arabska, lecz współtworzyli ją Arabowie, Perso-
wie, Żydzi, Turcy i inni. Najwybitniejszy historiozof arabski, Ibn Chaldun, za-
uważył nawet, że głównie Persowie (Indoeuropejczycy), a nie Arabowie
(Semici), rozwijali ich teologię, prawo i gramatykę23
. W depozycie tego społe-
czeństwa znalazła się spuścizna kultury grecko-rzymskiej, którą wzgardził świat
chrześcijański. Później od Saracenów przyszło Europejczykom przejmować
dorobek Platona i Arystotelesa. W średniowieczu nieliczni myśliciele (Tomasz
z Akwinu, Robert Grosseteste, Albert Wielki) znaleźli kontakt z tradycją helleń-
ską. Wybitny mediewista Jacques Le Goff przypomina Europejczykom, że wtedy
chrześcijanie – poprzez Hiszpanię i Sycylię – uczyli się od muzułmanów24
.
Należy podkreślić, że tożsamość Europy kształtowała się w zderzeniu
z islamem i judaizmem. Arabowie byli zewnętrznym, a Żydzi wewnętrznym
przeciwnikiem. Po raz pierwszy Europejczykami nazwano wojska frankijskie,
które w 732 roku pod Poitiers (zaledwie 300 km od Paryża) powstrzymały arab-
sko-muzułmańską inwazję. Ponad 20 lat po bitwie pewien chrześcijanin
z arabskiej już Hiszpanii zanotował: „Powstawszy o świcie w swoim obozie,
Europejczycy ujrzeli namioty i baldachimy Arabów rozstawione dokładnie tak,
jak dzień wcześniej. Nie wiedząc, że są puste, i myśląc, że w środku są siły Sara-
cenów, gotowe do bitwy, wysłali zwiadowców na rozpoznanie, a ci odkryli, że
__________ 21 R. Przybylski, Do prawdziwej wiary trzeba odwagi (rozm. K. Czerni), „Znak‖ 2008,
nr 7-8, s. 88.
22 W. Czałojan, Wschód i Zachód (przeł. I. Jaroszewska), Warszawa 1980, s. 104-105, 267.
23 Ibn Chaldun, Wybór pism, [w:] J. Bielawski, Ibn Chaldun, Warszawa 2000, s. 84.
24 J. Le Goff, Europa nigdy nie była nowoczesna, „Dziennik – Europa‖ 2006, nr 29, s. 3.
18
wszystkie zastępy Ismaelitów uszły. Bo w istocie nocą po cichu odeszli
w zwartej kolumnie, wracając do swego kraju‖25
.
W latach 736-739 Frankowie wyparli Arabów z południowo-zachodniej
Galii. A później Karol Wielki zablokował im wyjście z Półwyspu Iberyjskiego.
W jego otoczeniu używano terminów Europa i Europejczycy. Nadworny bard
nazwał króla „ojcem Europy‖. W języku arabskim zaś Frank (al Frandż) stał się
synonimem Europejczyka. Nie można zapominać, że Saraceni (ar. szarkijin =
wschodni) panowali aż 781 lat w Hiszpanii (711-1492), 428 lat w Portugalii
(711-1139), 264 lata na Sycylii (827-1091). W tych czasach faktycznie światło
przychodziło ze Wschodu (ex Oriente lux). Tam były najstarsze uniwersytety
świata: al-Azhar w Kairze i al-Karawijjin w Fezie (założone w IX wieku). Chri-
stopher Dawson pisze, że ten świetny rozwój kulturalny jest Europejczykom
nieznany, że myślą o nim jak o zatopionym królestwie Atlantydy26
.
W powstaniu tożsamości Europy liczy się również obcość Żydów. Z ich
tradycji pochodziła Biblia, ich rodakami byli Jezus i Apostołowie, ale też ich
przodkowie wymusili ukrzyżowanie Chrystusa i wzięli winę na siebie i swoje
potomstwo (Mt 27, 25). Poza tym: Jezus mówił, że mają „diabła za ojca‖ (J 8,
44); św. Jan pisał, że są „synagogą szatana‖ (Ap 2, 9), św. Paweł nauczał, że
„zabili Pana Jezusa i proroków‖, prześladowali Apostołów, nie podobają się
Bogu i „sprzeciwiają się wszystkim ludziom‖ (1 Tes 2, 15). Ikonodulów mogła
irytować żydowska odraza do „pluralizmu, politeizmu i bałwochwalstwa‖27
.
Z trudem znoszono ich mądrość, solidarność, pracowitość, bogactwo, lichwiar-
stwo.
Cywilizacja chrześcijańska
W przeciwieństwie do judaizmu, który cechuje ścisły monoteizm, chrześci-
jaństwo wydaje się politeistyczne. Niektórzy sądzą, że obie religie niewiele mają
wspólnego. Jezus Chrystus zasadniczo różni się od Boga starotestamentowego.
Pierwszy głosił dobrą, a drugi raczej złą nowinę. Nie można więc mówić
o cywilizacji judeochrześcijańskiej. Harold Bloom, autor książki Jezus i Jahwe,
twierdzi, że „greckie pojęcia teologiczne, w których uformowało się chrześcijań-
stwo, są całkowicie antytetyczne wobec hebrajskiej narracji, wypływającej
__________ 25 Kronika mozarabska z roku 754. Cyt. za: Bitwa pod Poitiers, dodatek do „Rzeczpospoli-
tej‖ (28-04-2007), s. 13. Już w latach 673-678 i 717-718 napór Arabów na Europę powstrzy-
mali obrońcy Konstantynopola. Bizantyjska flota wykorzystała tzw. „grecki ogień‖.
26 C. Dawson, Szkice o kulturze średniowiecznej (przeł. J. Sulowski), Warszawa 1966,
s. 243.
27 M. Eliade, Zapowiedź równonocy. Pamiętniki I (1907-1937), przeł. I. Kania, Kraków
1989, s. 214.
19
z zupełnie odmiennej, radykalnie nieteologicznej tradycji‖28
. Chrześcijańska
teologia wyklucza żydowską psychologię. Żydzi preferują uczynki, a chrześcija-
nie wiarę.
W pewnym sensie chrystianizm stał się chrześcijaństwem. Hegel zauważył,
że Jezus przeciwstawił intencję nakazowi. To znaczy, że ludzie powinni być
dobrzy sami z siebie, a nie ze względu na prawa i obowiązki. Chrześcijaństwo
zaś deprecjonuje zdolności moralne człowieka. Tertulian i Cyprian z Kartaginy
wprowadzili do Kościoła prawny dryl. Przykazania religijne uzyskały moc praw-
ną i sankcję państwową. Marcin Luter zrównał nawet moralność z prawem;
uwolnił jednostkę od autorytaryzmu Kościoła, lecz podporządkował autorytetowi
państwa. Protestantyzm wsparł państwo i zwiększył obowiązki jednostek. W tej
formacji chrześcijaństwo było najbardziej efektywne moralnie i społecznie.
Johann Wolfgang Goethe nie bez racji sugerował, że „nauka Chrystusa nig-
dzie nie była bardziej tłumiona niż w chrześcijańskim Kościele‖29
. Należy jednak
podkreślić, że chrystianizm wymaga niezwykłego heroizmu moralnego, któremu
mogli sprostać tylko nieliczni „święci‖ i „szaleńcy boży‖. Jezus przecież głosił,
że należy bezwarunkowo kochać wszystkich ludzi (nawet wrogów); czynić in-
nym to, co chcemy, żeby inni nam czynili; nie szukać odwetu, lecz „nadstawiać
drugi policzek‖; przebaczać wszystkim (nawet wrogom); nie gniewać się i nie
żywić urazy; wystrzegać się osądzania i skazywania innych; nie zabiegać
o bogactwo, władzę i sławę; nie obnosić się ze swoją religijnością; prezentować
jednoznaczną postawę ideowo-moralną; nie uważać siebie ani innych za do-
brych; nie zrywać małżeńskich związków. Nic więc dziwnego, że w średnio-
wiecznej Europie – jak pisze Marc Bloch – „najwyższa wiara w chrześcijańskie
tajemnice bez większego trudu kojarzyła się ze skłonnością do gwałtów
i grabieży, a nawet całkiem świadomym gloryfikowaniem wojny‖30
. A wietnam-
ski intelektualista, który poznał dzieje Greków, Rzymian, Germanów i chrze-
ścijan, w 1927 roku skonstatował: „Historia narodów Zachodu da się ująć zatem
w kilku słowach: atawistyczne okrucieństwo rozpisane na przestrzeni wieków
i wzmocnione w naszych czasach użyciem maszyny‖31
.
Chrześcijaństwo wyłoniło się z cywilizacji antycznej. Najważniejsze insty-
tucje Kościoła mają rzymskie korzenie. W tytulaturze papieskiej znalazł się
„najwyższy kapłan‖ (pontifex maximus). Na chrześcijańską tożsamość Europy
__________ 28 H. Bloom, Judeochrześcijaństwo to mit (rozm. A. Bielik-Robson), „Dziennik-Europa‖
2006, nr 30, s. 13; oraz Bóg na kozetce (rozm. M. Kress), „Forum‖ 2006, nr 3, s. 38-41. Zob.
też: H. Rousseau, Bóg zła, „Literatura na Świecie‖ 1979, nr 10, s. 140; L. Nowak, O podwójnej
herezji w filozofii społecznej, „Twórczość‖ 1987, nr 11, s. 35.
29 K. Deschner, I znowu zapiał kur (przeł. M. Niewiadomski), t. 2, Gdynia 1997, s. 305.
30 M. Bloch, Społeczeństwo feudalne, Warszawa 1981, s. 106.
31 Cyt. za: A. Najman, Wietnamczycy – naród podwójnie urodzony, [w:] K. Gawlikowski
(red.), Powstanie narodów a współczesność, Warszawa 1984, s. 307-308.
20
wskazywał fakt, że państwa były w Kościele, a nie Kościół w państwach. Już
trzynaste stulecie uchodzi za „złoty wiek‖ chrześcijaństwa, czas pełnego triumfu
Kościoła. Nie był to jednak moralnie przykładny okres. Ewa Szelburg-
Zarembina (wieloletnia nauczycielka, działaczka społeczna, pisarka katolicka)
tak go charakteryzuje: „Miasta i zamki, wsie i klasztory są na przemian to gniaz-
dami oporu, to napaści, to rozpusty, to pobożności (albo jednego i drugiego ra-
zem!), piękna rodzącego się spod pędzla i dłuta i barbarzyństwa niszczącego
piękno – bogactw nie znających miary w tkaninach, winie, mięsiwie, w miotaniu
złotem i – nędzy nie do opisania, tężyzny fizycznej i chorób budzących odrazę,
chorób straszniejszych niż sama śmierć. Walczył każdy z każdym o mniej niż nic
i o więcej niż wszystko. O koronę, o tiarę, o mieszek kupiecki, o kapelusz kardy-
nalski, o wyrąb w lesie, o bród na rzece, o ziemię, o niewolników do pracy na
ziemi... o trupy ludzi zmarłych w opinii, że czynili cuda i że je nadal, martwi,
czynić będą. Nawet o sam pokój prowadzono krwawą, wyniszczającą wojnę.
Walczono o doczesne wartości w życiu i o wartości życia wieczystego. Błądzący
zarzucali błędy innym błądzącym. Jedni poszukiwacze prawdy odsądzali od czci
i wiary drugich, na inny sposób tej prawdy poszukujących. Jakby mało było
zamieszania w świecie ludzkim, ludzie włączyli do swych walk świat pozaziem-
ski, nadludzki. [...] Złoty wiek. Złoty od chwały i zwycięstw «podwójnego mie-
cza». Czerwony i czarny – też. Czerwony – krwią przelewaną, krwawym wsty-
dem gorszonej ponad miarę społeczności chrześcijańskiej. Czarny – od symonii,
lenistwa, ciemnoty, lekceważenia przez duchowieństwo – przez wielką liczbę
duchowieństwa – obowiązek kapłańskiego stanu. Zło tak już rosło, tak przybiera-
ło na sile, że sam papież stwierdził, iż «potrzeba ognia i żelaza, aby je ule-
czyć»‖32
. W tym pełnym sprzeczności czasie Europa była wyjątkowo religijna.
Teoretycznie mogli w niej żyć tylko chrześcijanie, członkowie Kościoła rzym-
skokatolickiego; lecz w ogromnym stopniu byli poganami, czyli niewykształco-
nymi wieśniakami. Nie znali Pisma Świętego i chrystianizmu.
Jeśli nauka moralna Jezusa (chrystianizm) nie przyjęła się w życiu codzien-
nym, to na czym polega chrześcijańska tożsamość zwykłych ludzi? Otóż od
wieków Kościół panuje nad przestrzenią, czasem, kulturą i losem człowieka.
Podstawą orientacji przestrzennej są kościoły, cmentarze, krzyże i figury przy-
drożne, miejsca pielgrzymkowe. Czas organizuje ludziom kalendarz liturgiczny –
wyznaczający dni świąteczne, okresy radości i smutku. Kultura wyraża się
w architekturze, malarstwie, rzeźbie, literaturze. Ważnymi znakami tożsamości
są katedry gotyckie. Urs Altermatt zauważył, że dawny Kronstadt (miasto Sasów
siedmiogrodzkich), a dzisiejszy Braszów (Brasov) w środkowej Rumunii, ze swą
gotycką katedrą może być ostatnim bastionem zachodniej cywilizacji33
. W końcu
__________ 32 E. Szelburg-Zarembina, Zakochany w miłości, Warszawa 1981, s. 28-29.
33 U. Altermatt, Sarajewo przestrzega. Etnonacjonalizm w Europie (przeł. G. Sowiński),
Kraków 1997, s. 305.
21
najważniejsze jest to, że bieg życia jednostki (los), od narodzin do śmierci, wy-
znaczają: chrzest, komunia, bierzmowanie, ślub, ostatnie namaszczenie, pogrzeb.
Z czasem Jezus (wędrowny kaznodzieja) stał się Mesjaszem (synem Boga),
a gminy wyznaniowe (ekklesia) przekształciły się w potężny kościół (castellum).
Karlheinz Deschner znakomicie ukazał przejście od chrystianizmu do chrześci-
jaństwa: „Epoka charyzmatyczna przemienia się w ciągu II i III wieku powoli,
ale niepowstrzymanie, w epokę dogmatyczną; prachrześcijańska ekstaza –
w oportunizm hierarchii; żywiołowa wiara – w konfesję kontrolowaną przez
Kościół. Łaska zostaje podporządkowana prawu, duch – przepisom prawa kano-
nicznego, człowiek świecki – kapłanowi. Impuls religijny zanika, głowę podnosi
instancja sądownicza. Następuje koniec wolnej wspólnoty miłości, wypiera ją
instytucja klerykalna. Królestwo Boże staje się strukturą służącą realizacji ludz-
kich celów, dobrze funkcjonującym aparatem hierarchiczno-politycznym, okre-
ślonym przez dogmaty, kult i prawodawstwo – aparatem pozostającym w rażącej
sprzeczności z nauką Jezusa. Obcowanie ludzi z Bogiem odbywa się już tylko za
pośrednictwem funkcjonariuszy‖34
.
W judaizmie i chrześcijaństwie Bóg jest poza i ponad światem, choć w nim
działa. A historia, w której się objawia, jest ważniejsza od przyrody. Chrześci-
jaństwo spostponowało naturę, ciało, seks. Uświęciło celibat, dziewictwo,
wstrzemięźliwość płciową. Z kultury żydowskiej i antycznej przejęło dyskrymi-
nację kobiet. W dodatku zdegradowało życie małżeńskie. W panteonie świętych
są głównie dziewice i wdowy. W pierwszej swej encyklice (Deus caritas est)
papież Benedykt XVI przyznał, że w historii Kościoła zawsze były tendencje
wrogie cielesności. Miłość duchowa (agápe) wyparła miłość fizyczną (éros).
Najbardziej chrześcijański, lecz nie chrystianistyczny, był system feudalny.
W średniowieczu sądzono, że podstawą świata jest prawo boskie i obyczajowe,
którym kierują się wszystkie istoty żywe i nieożywione. W świadomości był
jeden Bóg w trzech osobach i jedno społeczeństwo w trzech stanach. Naturalną
hierarchię stanowiły: duchowieństwo, szlachta i chłopstwo. A mieszczaństwo nie
pasowało do paradygmatu. Naturalne były też wspólnoty: rodziny, rody, plemio-
na, komuny, cechy, gildie, zakony. Najbliższymi chrześcijaństwu epokami są
średniowiecze, barok i romantyzm, a nie odrodzenie, oświecenie i pozytywizm.
Nowożytne oświecenie
Jacques Le Goff wyznaje, że tradycyjna periodyzacja nie przekonuje go,
ponieważ wieki XVI i XVII były głęboko średniowieczne, a następne trzy stule-
cia noszą piętno tej epoki. Był to długi czas wszechwładnej przemocy, mordo-
__________ 34 K. Deschner, I znowu zapiał kur..., t. 1, s. 273.
22
wania i zabijania. Jego zdaniem, reformacja jest ważniejsza od renesansu, bo
rozbiła totalitarną jedność i oznacza początek kapitalizmu35
.
Nie ulega jednak wątpliwości, że odrodzenie (wł. rinascita, fr. renaissan-ce), to ponowne odkrycie antycznej kultury, czas przejścia, zwrot ku człowieko-
wi, rozkwit indywidualizmu, racjonalizmu, humanizmu (studia humanitatis),
realizmu, laickości. Symbolicznym początkiem nowej epoki może być mowa
O wielkości i godności człowieka (1486). Giovanni Pico della Mirandola głosił,
że człowiek jest między niebem a ziemią, nie ma ostatecznej formy bytu, nie
ogranicza go ani boska doskonałość, ani natura zwierzęca, i dzięki wolnej woli
może być dobry lub zły. Z kolei Tomasz Morus dowodził, że ludzie są dobrzy
lub źli i jest im dobrze lub źle w zależności od stworzonego przez nich ustroju.
A jego przyjaciel, Erazm z Rotterdamu, ukazywał potęgę głupoty w społeczeń-
stwie chrześcijańskim, pochwalał wolność, racjonalizm, pragmatyzm, umiarko-
wanie. W tym samym czasie Niccoló Machiavelli wytknął Kościołowi niesku-
teczność moralną, proponował oddzielenie polityki od religii, radził władcom
dostosowywanie metod do okoliczności. W duchu starożytnego historyka, Tuki-
dydesa, przekonywał, że ludziom nie można ufać, ponieważ z natury są źli
i wyżej cenią własne interesy niż ideały.
Protestantyzm wzmocnił proces odnowy. Położył nacisk na indywidualną
pobożność. Podkreślił znaczenie sumienia i własnej odpowiedzialności. Autory-
tet instytucji Kościoła zastąpił autorytetem ksiąg biblijnych. Propagował naukę
czytania i pisania. Przywrócił świętość małżeństwu, rodzinie, pracy. Potępił
bezczynność, zniósł klasztory. Podtrzymał ideę predestynacji (św. Augustyna),
ale sukces życiowy uznał za znak łaski boskiej. Sprzyjał więc podmiotowości
i przedsiębiorczości. Z dzisiejszej perspektywy widać, że bardziej wpłynął na
świat germański niż romański i słowiański.
Postępu kulturowego nie powstrzymała kontrreformacja: jezuici, inkwizy-
cja, sobór trydencki, indeks ksiąg zakazanych. Nastała epoka oświecenia, wieki
racjonalizmu, empiryzmu i antydogmatyzmu, czas wyjścia „człowieka
z niepełnoletności, w którą popadł z własnej winy‖. Hasło tego okresu brzmiało:
„Miej odwagę posługiwać się swym własnym rozumem!‖ (Sapere aude!)36
.
Charles Dickens podsumował go następująco: „Były to czasy najlepsze i były to
czasy najgorsze, był to wiek mądrości i był to wiek głupoty, była to epoka wiary
i była to epoka ateizmu, był to wiek oświecenia i był to wiek ciemnoty‖37
.
__________ 35 J. Le Goff, Narodziny jednostki, „Forum‖ 1991, nr 18, s. 2.
36 I. Kant, Co to jest oświecenie? (przeł. A. Landman), [w:] T. Kroński, Wybór pism, War-
szawa 1966, s. 164.
37 C. Dickens, Opowieść o dwóch miastach (przeł. T. Świderska), [w:] H. Markiewicz,
A. Romanowski, Skrzydlate słowa, Kraków 2005, s. 112.
23
W tych antynomicznych czasach Francois Voltaire napisał: „Prawdziwy fi-
lozof myśli po to, by zmieniać‖38
. I trzydzieści trzy lata później wybuchła Wielka
Rewolucja Francuska, która zdetronizowała Boga i apoteozowała Rozum.
W końcu Max Weber mógł uznać racjonalizm za najbardziej osobliwą cechę
zachodniej cywilizacji, charakterystyczny rys jej gospodarki, administracji, pra-
wa, nauki, filozofii, etyki, religii, sztuki39
. A potem Karol Marks dobitnie stwier-
dził: „Filozofowie rozmaicie tylko interpretowali świat; idzie jednak o to, aby
go zmienić‖40
. I siedemdziesiąt dwa lata później wybuchła Wielka Rewolucja
Październikowa.
W tym samym wieku tworzyli Baruch Spinoza i René Descartes. Obaj byli
racjonalistami, lecz pierwszy rozwijał monistyczną (hebrajską, starotestamento-
wą), a drugi dualistyczną (grecką, chrześcijańską) antropologię. W filozofii kar-
tezjańskiej człowiek jest przede wszystkim duchem, umysłem, intelektem, rozu-
mem; Bóg istotą zwodniczą; świat złudną grą snów. Nie można więc lekko-
myślnie ufać wrażeniom ani autorytetom. Sceptycyzm jest fundamentem
myślenia, istnienia i nauki. Już św. Augustyn uczył, że wątpienie i pomyłki to
symptomy życia (Si fallor, sum). I również Karol Marks wyznał swym córkom,
Laurze i Jenny, że jego ulubione motto brzmi: „O wszystkim należy wątpić‖
(De omnibus dubitandum)41
.
W jeszcze większym stopniu niż Kartezjusz wzmocnił pozycję rozumu
Immanuel Kant, gdyż „odwrócił sposób myślenia‖ i stosunek podmiotu do
przedmiotu. Z jego „kopernikańskiego‖ odkrycia wynika, że nie tyle nasza myśl
jest w świecie, co raczej świat w naszej myśli. Poza tym wykazał, że może być
etyka niezależna nie tylko od religii, lecz również upodobań. Imperatyw katego-
ryczny wpisuje się w długą tradycję „złotej zasady etycznej‖ (do, ut des), najbar-
dziej racjonalnego sposobu regulacji stosunków międzyludzkich, znanego ludom
pierwotnym, konfucjanistom, hinduistom, judaistom, chrystianistom. Późniejsze
odkrycia Noama Chomsky‘ego uniwersalnej gramatyki językowej i Marca Hau-
sera uniwersalnej gramatyki moralnej chyba wspierają teorię kantowską.
Z czasem znakiem kultury francuskiej stały się racjonalizm i sceptycyzm
(Descartes, Pascal, Voltaire), niemieckiej – idealizm i metafizyka (Kant, Hegel,
Schelling), angielskiej – empiryzm i pragmatyzm (Locke, Hume, Mill). Francja
kojarzy się z matematyką, geometrią, estetyką; Niemcy z filozofią, poezją, mu-
zyką; Anglia z nauką, prawem, ekonomią. Wielkimi archetypami Europy są: Don
Kichot (indywidualizm i urojenia), Don Juan (erotyzm i bunt), Hamlet (wątpli-
__________ 38 Cyt. za: W. Markov, A. Soboul, Wielka Rewolucja Francuzów 1789, Wrocław 1984,
s. 51.
39 S. Kozyr-Kowalski, Weberowska socjologia a teoria społeczeństwa jako całości, [w:]
M. Weber, Szkice z socjologii religii, Warszawa 1984, s. 22-23.
40 K. Marks, F, Engels, Dzieła, t. 3, Warszawa 1961, s. 8.
41 K. Marks, F. Engels, O literaturze i sztuce, Warszawa 1958, s. 229.
24
wości i niezdecydowanie), Faust (wiedza i władza). Piotr Kuncewicz podkreślał,
że „nasza epoka zwana jest nawet faustyczną, co polega na parciu naprzód, po-
szerzaniu horyzontów, zdobywaniu świata‖42
.
W kulturze intelektualnej Europy trudno przecenić wkład Hegla i Marksa.
Idealista i materialista zgodnie twierdzą, że nie ideały i religia, lecz namiętności,
potrzeby i interesy determinują bieg procesu historycznego. Obaj wskazywali
zjawisko alienacji. Georg Hegel uczył, że w wyniku naszych działań urzeczy-
wistnia się jeszcze coś innego niż to, do czego zmierzamy, coś, co wprawdzie
tkwi w strukturze zabiegów, lecz pozostaje poza świadomością. Karol Marks zaś
dowodził, że (paradoksalnie) życie kształtuje świadomość, a byt społeczny
kształtuje świadomość społeczną. To znaczy, że idee i ideały nie są niepodległą
krainą ducha, lecz zależą od społeczeństwa, w którym funkcjonują.
Z kolei Erich Fromm twierdził, że Karol Marks i Zygmunt Freud – obok
Alberta Einsteina – są „prawdziwymi architektami naszej współczesności‖. Przy
czym Marksa uważał za „myśliciela znacznie głębszego i bardziej wszechstron-
nego niż Freud‖, ponieważ udało mu się „połączyć duchowe dziedzictwo oświe-
ceniowego humanizmu oraz niemieckiego idealizmu z rzeczywistością faktów
społecznych i ekonomicznych, a tym samym położyć fundamenty pod nową
naukę o człowieku i społeczeństwie, która jest równocześnie empiryczna, jak
i bez reszty przepełniona duchem zachodniej tradycji humanistycznej‖43
. I tu,
przy okazji, warto zauważyć, że uderzające podobieństwo wykazują trójczłono-
we struktury: Platona (duszy i państwa), Marksa (społeczeństwa) i Freuda (oso-
bowości). W tym dostrzegam heglowską triadę, ponieważ baza ekonomiczna i id
mają charakter nieświadomy, państwo i ego racjonalny, a świadomość społeczna
i superego irracjonalny.
Nowożytne oświecenie radykalnie zmniejszyło wpływy katolicyzmu
i protestantyzmu. Arnold Toynbee uważał, że od XVII wieku zachodnie chrze-
ścijaństwo cofa się. Próżnię wypełniały trzy wyznania: wiara w nieuchronność
postępu naukowo-technicznego powodującego wzrost dobrobytu; nacjonalizm
będący odnową starożytnej religii miast-państw; komunizm stanowiący bunt
przeciwko niesprawiedliwości społecznej. Jego zdaniem: „Komunizm jest
w istocie chrześcijańską herezją, która, jak wcześniejsze herezje, stanowczo
głosiła pewien określony chrześcijański nakaz, zlekceważony przez chrześcijań-
ski establishment. Mitologia komunizmu jest żydowską i chrześcijańską mitolo-
gią przełożoną na język nieteistyczny. Jedyny i wszechmocny bóg Jahwe został
przekształcony w konieczność historyczną; pojęcie Narodu Wybranego zostało
__________ 42 P. Kuncewicz, Pisarz w czasach chaosu (rozm. P. Szubartowicz), „Przegląd‖ 2006, nr 9,
s. 42; oraz tegoż Legenda Europy, Warszawa 2005, s. 230-238.
43 E. Fromm, Zerwać okowy iluzji. Moje spotkanie z myślą Marksa i Freuda (przeł. J. Kar-
łowski), Poznań 2000, s. 29 i 30. Jego zdaniem, Marks nie zdawał sobie sprawy ze swej reli-
gijności (E. Fromm, Mieć czy być (przeł. J. Karłowski), Poznań 1995, s. 244).
25
przełożone na pojęcie Proletariatu, który na mocy historycznej konieczności ma
odnieść tryumf; idea Milenium została przekształcona na wiarę w ostateczne
zanikanie państwa. Komunizm odziedziczył także po chrześcijaństwie wiarę
w misję nawrócenia całej ludzkości‖44
. Toynbee podkreślał, że religie „juda-
istyczne‖ (judaizm, chrześcijaństwo, islam) skoncentrowały boskość wszech-
świata w jedynym wszechmocnym Bogu-Stwórcy, co pozbawiło świętości przy-
rodę i naturę ludzką. Natomiast w religiach Wschodu boski jest cały wszechświat
(przyroda i człowiek).
W każdym razie o cofaniu chrześcijaństwa może świadczyć ewolucja sztu-
ki. Pitirim Sorokin obliczył, że w ostatnich pięciu wiekach udział religijnych
obrazów i rzeźb zmalał z 85 do 4 proc. Socjolog rosyjsko-amerykański uznawał
cykliczną teorię rozwoju. Wydawało mu się, że od XVI stulecia Europa ma kul-
turę sensytywną, preferującą to, co uchwytne zmysłowo. Nadchodzi jednak kul-
tura ideacjonalna, ceniąca nadzmysłową, ponadrozumową duchowość, lub kultu-
ra idealistyczna będąca syntezą jednej i drugiej.
Na razie nie ma podstaw wieszczyć upadku religii chrześcijańskiej. Histo-
ryk i politolog francuski, René Rémonde, sprzeciwia się wprowadzeniu do kon-
stytucji europejskiej Invocatio Dei i wartości chrześcijańskich, ponieważ nie
wszyscy Europejczycy są chrześcijanami. Ale równocześnie do głównych źródeł
tożsamości Europy i jej przesłania zalicza – obok filozofii greckiej, prawa rzym-
skiego i judaizmu – tradycję chrześcijańską. Natomiast wyklucza islam, bo jego
wyznawcy „wpisali się w dzieje Europy – poza najnowszą współczesnością –
jedynie jako najeźdźcy i okupanci‖45
. Nie podzielam tej końcowej opinii, lecz
zgadzam się z podstawową tezą. Notabene, francuski filozof, Michel Onfraj,
ateista i krytyk chrześcijaństwa, nie dostrzega w Europie zaniku religii. „Przecież
jest ona – mówi – wciąż obecna, stanowi metafizyczne podwaliny Europy: jest
nią przesiąknięty nasz sposób bycia, myślenia, działania, zachowania w licznych
dziedzinach: w moralności, seksualności, bioetyce czy sztuce. I choć żyjemy
w częściowo zdechrystianizowanym społeczeństwie, podlegamy zasadniczym
wpływom liczącego dwa tysiąclecia społeczeństwa chrześcijańskiego‖46
.
__________ 44 A. Toynbee, D. Ikeda, Wybierz życie. Dialog o ludzkiej przyszłości (przeł. A. Chmielew-
ski), Warszawa 1999, s. 315-316.
45 R. Rémonde, Fundamentaliści wszystkich przekonań (rozm. G. Dobiecki), „Rzeczpospo-
lita‖ 2006, nr 36, s. 6.
46 M. Onfray, Religia nie może już być dla nas oparciem (przeł. W. Nowicki), „Dziennik-
Europa‖ 2008, nr 233, s. 5. Jego rodak Emmanuel Todd (historyk, demograf, antropolog) ma
jednak inne zdanie. Mówi: „Francuska rzeczywistość to nie powrót religii, tylko jej koniec.
Potęga katolicyzmu legła w gruzach w okolicach roku 1965, po drugim soborze watykańskim.
[...] Padają niemal wszystkie ostatnie bastiony Kościoła: Flandria, Bawaria, Nadrenia, północ-
na część Hiszpanii, Portugalia, Quebec. Irlandia dołącza w latach 80., Polska zaczyna dołączać
po upadku komunizmu‖. (E. Todd, Papież nikogo nie obchodzi (rozm. M. Nowicki), „Dzien-
nik-Europa‖ 2008, nr 38, s. 2).
26
W dziejach zachodniej myśli politycznej Isaiah Berlin (brytyjski filozof
i historyk idei) wyróżnił trzy wielkie punkty zwrotne. Pierwszy był między
śmiercią Arystotelesa a powstaniem stoicyzmu. Wtedy straciły na znaczeniu
kwestie społeczno-polityczne, a zyskały problemy jednostki, wewnętrznego
doświadczenia, indywidualnego zbawienia. Drugi zapoczątkował Niccoló Ma-
chiavelli ostrym podziałem na cnoty naturalne i moralne, wartości polityczne
i etykę chrześcijańską. A trzecim, najważniejszym momentem przełomowym,
był romantyzm, który zakwestionował (głównie w Niemczech) dotychczas
fundamentalne przesłanki. W nowym światopoglądzie człowiek nie odkrywa,
lecz tworzy wartości; nie może przewidzieć skutków swoich dążeń i ponosić
odpowiedzialności. Etyka intencji (état d’áme) zastąpiła etykę konsekwencji.
Absolutnie niewybaczalna jest tylko zdrada własnych ideałów. Jeśli mamy prze-
ciwstawne wartości, kompromis jest niemożliwy, ktoś lub wszyscy powinni
zginąć. Nagle wiedza przestała być gwarancją moralności i szczęścia.
W różny sposób walczyli z tym światopoglądem Hegel i Marks, którzy
chcieli przywrócić obiektywne wartości i normy. Ale ich wysiłki nie odniosły
większego skutku. Nadal przede wszystkim liczyły się indywidualny charakter,
siła woli, aktywność, działanie. Isaiah Berlin pisze: „Subiektywistyczna etyka
romantyzmu zbyt głęboko przeniknęła do świadomości Europejczyków. Ludzie
gotowi byli buntować się, a nawet umierać w imię zasad, których nie uważali ani
za lokalne, ani za tymczasowe, ani za coś, co jest wyrazem grupy czy cywiliza-
cji. Uważali je za absolutne i zarazem ich własne; za coś, czego gwarancji nie
stanowi żadne z obiektywnych kryteriów, które weryfikowały twierdzenia faktu-
alne albo decydowały o tym, że prawdy powszechne rzeczywiście były po-
wszechne, obiektywne i wiążące wszystkich ludzi‖47
.
W kulturze Europy, a zwłaszcza Niemiec i Polski, romantyzm zdetronizo-
wał rozum (gr. lógos, łac. ratio). Polaków uczono, że wiarą należy ograniczyć
rozum (Kazimierz Brodziński); że „czucie i wiara‖ silniej przemawiają niż „mę-
drca szkiełko i oko‖ (Adam Mickiewicz); że „wiarą ukorzyć trzeba zmysły
i rozum swój‖ (pieśń katolicka); że rozum „każdej nieprawości dostarczy argu-
mentów‖, jest „kłamcą i szachrajem‖ (Alina Witkowska).
Ta romantyczna rewolucja, a właściwie kontrrewolucja, podważyła cen-
tralną ideę Zachodu, przesłanie cywilizacji grecko-rzymskiej, jakoś tolerowane
nawet w średniowieczu. Jej konsekwencje Andrzej Walicki przedstawia następu-
jąco: „Na początku XIX wieku (a w Polsce – dodajmy – przez dwa wieki
z przerwami) wielkim podziwem darzono męczenników (głównie narodowych),
tych, którzy samotnie walczyli z przytłaczającą większością; tych, którzy w imię
ideałów szli na pewną zgubę. Wielką estymą cieszy się bunt dla samego buntu,
a niepowodzenia i porażki przeciwstawiane są kompromisowi i (cudzym) sukce-
__________ 47 I. Berlin, Zmysł rzeczywistości (przeł. M. Filipczuk), Poznań 2002, s. 242.
27
som‖48
. W tym duchu Juliusz Słowacki głosił: „Ludy! Winkelried ożył!/ Polska
Winkelriedem narodów!‖. W tym samym wieku jednak Jan Lam zauważył:
„Z powodu wynalezienia broni odtylcowej/ winkelriedyzm stracił rację bytu‖49
.
Romantyzm był negacją oświecenia, przeciwstawił uczucie rozumowi, im-
ponderabilia realiom, ale jest częścią naszej tradycji. Już wiemy, że niełatwo
znaleźć rozum bez uczucia, że naturalna jest inteligencja emocjonalna. Najwcze-
śniej przeczuwali to filozofowie niemieccy. W średniowieczu Gemüt oznaczało
umysł i nastrój, a od 1813 roku Weltanschauung (światopogląd) łączy umysł
z uczuciem50
. Z kolei francuski noblista, Anatol France, uświadomił nam, że nie
ma różnicy między ludźmi bez serca (zimny rozum) a ludźmi nadmiernie uczu-
ciowymi (niedostępni rozumowi)51
. Natomiast angielski filozof, logik, ekonomi-
sta John Stuart Mill przekonywał, że czyn jest dobry, gdy redukuje cierpienie,
zwiększa przyjemność, przyczynia się do powszechnego szczęścia. To nazywa-
my utalitaryzmem!
Schyłek postmodernistyczny
Oswald Spengler uważał, że kultura antyczna miała duszę apollińską. Naj-
bardziej ceniono wiedzę i sztukę. Apollińskie były: posągi nagich ludzi, symbol
fallusa, statyka mechaniczna, rozdrobnienie polityczne, los Edypa, Olimp, jaźń
somatyczna, niechęć do techniki, wiedza etyczna, muzyka homofoniczna. Nato-
miast kultura zachodnia ma duszę faustyczną. Takie są: fuga, portrety, ideał
Madonny i Beatrycze, dynamika Galileusza, dogmatyka katolicko-protestancka,
dynastie baroku, los Leara, raj, samowiedza, sumienie, kult techniki, wiedza
metafizyczna. Na kulturą Zachodu panuje duch wikingów i kapitał angielsko-
amerykański usiłujący panować nad światem52
.
__________ 48 Cyt. za: B. Łagowski, Walicki i sarmackie omamy, „Tygodnik Powszechny‖ 2008, nr
25, s. 22-23. Bronisław Łagowski pisze, że Walicki jest zbyt wspaniałomyślny dla romanty-
ków: „Tymczasem romantyczny irracjonalizm mimo przemian, jakie przechodził w ciągu
wieku, zachował swoje trucizny do dziś i widzimy, jak demoralizuje umysły, dając z góry
rozgrzeszenie każdej nawet podłości, jeżeli została popełniona w imię niepodległości, spra-
wiedliwości dziejowej czy »pamięci«‖. (Tamże, s. 23).
49 J. Słowacki, Kordian, [w:] Utwory wybrane, t. 1, Warszawa 1965, a. II, w. 295; J. Lam,
Wędrówka pana Macieja, [w:] Dzieła literackie, Warszawa 1957, t. 4, s. 181.
50 J. Bocheński, O światopoglądzie, [w:] Sens życia i inne eseje, Kraków 1993, s. 166.
51 A. France, Bogowie łakną krwi (przeł. J. Sten), Warszawa 1959, s. 148, 155-156, 192,
198, 248.
52 A. Kołakowski, Spengler, Warszawa 1981, s. 103-104, 224-237; O. Spengler, Historia,
kultura, polityka (przeł. J. Łoziński), Warszawa 1990, s. 192, 224.
28
To pociągająca intelektualnie i artystycznie koncepcja. Ale tradycyjna
symbolika staje się coraz mniej zrozumiała. Na przykład, Maria Kornatowska
pisze o recepcji dzieł Federica Felliniego: „Operował kodami, które nie są dziś
łatwo czytelne, zwłaszcza u nas. Fellini jest silnie osadzony w kulturze śród-
ziemnomorskiej i symbolice zarówno pogańskiej, jak i chrześcijańskiej, która
w latach 60. wśród ludzi ogólnie wykształconych była czymś oczywistym. Teraz
ta wiedza wygasła. Interesujemy się czymś innym. Nadto Fellini był typowym
Włochem, który myśli wizualnie, czuje obrazami. Dojrzewał wśród wielkiej
tradycji malarskiej, przesiąkł nią i nieustannie się do niej odwoływał. Odwoływał
się też do tematów i form malarstwa europejskiego przełomu XIX i XX wieku,
rozwijał je w kinie. [...] Jest niewątpliwie elitarny i bardzo dobrze, ale wiąże się
z tym ciekawy paradoks. Visconti był arystokratą kina włoskiego, Antonioni –
uosobieniem inteligenckości, a Fellini tkwił w tradycji plebejskiej, jarmarczno-
cyrkowej. Niby plebejski – a przecież elitarny, trudny, wieloznaczny. Jego filmy
są jak palimpset. Fascynują wizualnością, ale, by je do głębi pojąć, trzeba je
mozolnie odcyfrowywać. Nigdy nie był więc twórcą dla mas, ale w czasach, na
które przypada szczyt jego kariery, masy pragnęły dorównać elitom. Istniał swo-
isty snobizm na intelektualizm. Teraz takich aspiracji już nie ma. Raczej odrzuca
się wszystko, co trudniejsze, co wymaga umysłowego wysiłku‖53
.
Należy tu dodać, żeby „dać świadectwo prawdzie‖ (J 18, 37), że rozkwit
kina włoskiego przypadł na okres fascynacji komunizmem i chrystianizmem.
Intelektualiście wypadało być komunistą lub sympatykiem komunizmu. Jakiś
czas współpracowały nawet Włoska Partia Komunistyczna z Włoską Partią De-
mokracji Chrześcijańskiej. W 1947 roku razem stworzyły konstytucję republiki,
która ustanowiła pracę główną wartością państwa. Komunistów odsunięto od
władzy pod wpływem Stanów Zjednoczonych, ale nadal ich wpływy były
ogromne. Przez kulturę zamierzali przeobrazić społeczeństwo. Bez komuni-
stycznego zaplecza ideowego nie byłoby neorealizmu w kinie i literaturze.
W intelektualnym organie niemieckich liberałów (400 tys. egz.) Gustav Seibt
pisze:
„Pozostając na wewnętrznej emigracji, włoscy komuniści stworzyli bogatą
alternatywną kulturę i wkrótce nie sposób już było odróżnić partii od stworzo-
nych przez nią instytucji kulturalnych. Od lat 50. do końca lat 70. komuniści
zdominowali włoskie życie kulturalne. [...]
Komunizm we Włoszech stworzył całą kulturę. Podczas letnich festynów
komunistycznego dziennika „L‘Unita‖ ludzie nie tylko jedli, pili, śpiewali
i tańczyli na wolnym powietrzu. Było tam też zawsze stoisko książkowe
z publikacjami wydawnictwa Einaudi i zawsze jakiś pisarz, aktor lub reżyser
wchodził na podium, by dyskutować o poważnych sprawach. Prawie wszystko,
__________ 53 M. Kornatowska, Kult wielkiego artysty (rozm. M. Bomanowska), „Gazeta Wyborcza‖
(Łódź) 2008, nr 261, s. 8.
29
co powojenne Włochy wniosły do kultury światowej, wywodziło się z komuni-
stycznej kontrkultury. [...]
Dla sąsiednich narodów może najbardziej brzemienna w skutki okazała się
idealistyczna próba zbliżenia kultury do mas pracujących, czyli wyzwolenie
klasycznej kultury wysokiej z mieszczańskiego getta klasowego poprzez wysta-
wianie oper w halach fabrycznych. W rzeczywistości był to pierwszy zwiastun
dezindustrializacji, która spowodowała, że wkrótce w całej Europie nowa klasa
średnia zaczęła obcować ze sztuką w bezużytecznych już halach fabrycznych.
Pianista Maurizio Pollini i dyrygent Claudio Abbado występowali w zakładach
Fiata przed umorusanymi smarem robotnikami. Nawet długie dekadenckie filmy
Luchina Viscontiego dawały do zrozumienia, że zepsuty świat wyższych sfer
należy do przeszłości.
Ikoną nowego świata była scena rozpoczynająca film Bertolucciego «Wiek
XX» – najładniejszy monumentalny stalinowski obraz w dziejach sztuki. Przed-
stawiała maszerujący ku przyszłości front robotników i chłopów. Do tego muzy-
ka Verdiego. «Międzynarodówka» nigdzie nie brzmiała równie pięknie
i niewinnie, jak na skąpanych w letnim słońcu miejskich placach, gdzie na tle
zabytków przeszłości ludzie dzierżący tysiące czerwonych flag uczestniczyli
w kampanii przedwyborczej. W ten sposób eurokomunizm po raz ostatni przy-
brał szaty włoskiego romantyzmu, w którym zwłaszcza Niemcy widzieli nader
atrakcyjną mieszankę ludzkiej serdeczności, obietnic zbawienia, aktywności
intelektualnej i dramaturgii codziennej walki politycznej. [...]
Dawny komunizm był też podskórnym nurtem katolicyzmu, spuścizną
świętego Franciszka z Asyżu, kontynuacją opozycji zakonów żebraczych wobec
Kościoła bogatego. Postawę taką ucieleśniał Pier Paolo Pasolini – pobożny lu-
dowy kacerz, krytyk konsumpcjonizmu i obłudnie libertyńskiego równoupraw-
nienia, który nie tylko atakował burżuazję, ale także stworzył poezję religijną
zebraną w tomie «Słowik Kościoła katolickiego» i kręcił filmy o Jezusie‖54
.
W tych niewiarygodnych dziś czasach proletariusze (nie tylko Włoch)
śpiewali: „Avanti o popolo, alla riscossa,/ Bandiera rossa trionfera‖ (Naprzód,
o ludu, do wyzwolenia,/ Czerwony sztandar zatriumfuje). I mogli podziwiać
Jezusa z filmu Pasoliniego Ewangelia według św. Mateusza. Poza tym (nie tylko
we Francji) śpiewano: „Debout! les damnés de la terre!/ Debout! les forcats de la
faim!/ La raison tonne en son cratére,/ C‘est l‘éruption de la fin‖ (Wyklęty
powstań, ludu ziemi!/ Powstańcie, których dręczy głód!/ Myśl nowa blaski pro-
miennymi/ Dziś wiedzie nas na bój, na trud). W ten sposób uskrzydlone masy
__________ 54 G. Seibt, Ciao, Peppone! („Süddeutsche Zeitung‖ 2008-04-17), „Forum‖ 2008, nr 17,
s. 13. W 1948 roku Włoska Partia Komunistyczna miała 2,2, mln członków, w tym 800 tys.
chłopów. Na wsi przeważali dwudziestolatkowie. (M. Marczuk, Włoska Rzeczpospolita Ludo-
wa, „Rzeczpospolita‖ 2007, nr 151, s. 14).
30
ucywilizowały system kapitalistyczny, wywalczyły sobie różne prawa socjalne,
a potem zniosły ustrój „komunistyczny‖.
W zmienionym świecie społeczno-kulturowym Europy pojawiły się jednak
symptomy zmierzchu. Postępująca indywidualizacja i prywatyzacja spowodowa-
ły kryzys małżeństwa i rodziny, atomizację społeczeństwa, alienację jednostek,
relatywizm moralny. W powszechnym dyskursie modny stał się przedrostek
post-. Pojawił się postindustrializm, postkomunizm, postmodernizm. W tym
postświecie tracą znaczenie stałe wartości, zasady, normy, wzory, oceny.
Wszystko staje się względne. Nadszedł zmierzch ontologii. Najczęściej dziś byt
oznacza status materialny, sumienie – pozytywny bilans, rozum – zdrowy rozsą-
dek, prawda – korzystną interpretację, wartość – cenę przedmiotu. Ludzie znają
ceny, jak cynik Oscara Wilde‘a, lecz nie znają wartości. Wzrost wartości rzeczy,
jak zauważył Karol Marks, deprecjonuje świat ludzi (MED. 1, 547).
W minionym półwieczu Europa się zintegrowała. Poszczególne ludy
i narody, regiony i państwa stają się całością. Ale czy kiedykolwiek będą jednym
supernarodem? Nie wierzy w to Liah Greenfeld, bo jej zdaniem Europa jest za
bardzo zróżnicowana, przeżyła „wieki wewnętrznych walk na śmierć i życie‖,
a tożsamości europejskie są „głęboko osadzone w bardzo różnych tradycjach
politycznych i kulturowych‖55
. Jedni (Francuzi i Niemcy) pragną zjednoczonej
Europy dla wzmocnienia pozycji własnych narodów. Inni (Włosi, Hiszpanie,
Belgowie) mogliby przyjąć europejską tożsamość, ponieważ mają kłopoty
z własną, ale jak długo Francja i Niemcy nie uzgodnią swoich projektów, nie
będzie narodowego państwa europejskiego. A gdyby nawet powstało, to i tak
ludzie używać będą swoich języków narodowych i dialektów religijnych.
Podobne zdanie ma amerykański historyk Tony Judt. W książce Powojnie
tłumaczy: „Unia Europejska w 2005 roku nie zastąpiła tradycyjnych podziałów
terytorialnych i nie zastąpi ich w przewidywalnej przyszłości. Sześćdziesiąt lat
po zwycięstwie nad Hitlerem wiele tożsamości, suwerenności i terytoriów
z pewnością zazębiało się i komunikowało ze sobą bardziej niż kiedykolwiek
w przeszłości. Nowa była możliwość bycia jednocześnie Francuzem i Europej-
czykiem, Katalończykiem i Europejczykiem czy też Arabem i Europejczykiem.
Odrębne narody i państwa nie zniknęły. [...] Gdy spojrzy się jedynie przez pry-
zmat produkcji i wymiany handlowej, to Europa rzeczywiście stała się jednoli-
tym schematem blokowym fal ponadnarodowych. Ale jeśli patrzy się na nią jak
na ośrodek władzy czy politycznej legitymizacji albo podobieństw kulturowych,
nadal jest tym, czym była dawniej – znanym nagromadzeniem odrębnych czą-
stek-państw. Nacjonalizm zasadniczo pojawiał się i znikał, ale narody i państwa
pozostały‖56
.
__________ 55 L. Greenfeld, Nadchodzi epoka..., s. 4.
56 T. Judt, Amerykański luz podoba się Polsce, „Polska. Dziennik Łódzki‖ 2008, nr 267,
s. 32.
31
Z tymi poglądami nietrudno się zgodzić. Należy jednak pamiętać, że rozwój
społeczno-kulturalny polega na łączeniu mniejszych grup w większe i bardziej
złożone57
. Po drugie, Heraklit i Hegel nauczyli nas postrzegania jedności
w różnorodności. Po trzecie, socjologicznie Europa jest bytem in spe i in statu
nascendi. Po czwarte istnieją głębokie i wspólne korzenie tej populacji.
I wreszcie, już na pierwszy rzut oka widać różnice antropologiczne między więk-
szością Europejczyków a typowymi Azjatami, Afrykanami, Latynosami.
Istota europejskości
Jerzy Prokopiuk twierdzi, że centrum kulturowe świata od wieków jest
w Europie, która odziedziczyła po judaizmie element sadyzmu, a po chrystiani-
zmie masochizmu58
. Protestanci uznają surowego Boga, preferują etykę odpo-
wiedzialności i obowiązku, kulturę winy i kary; katolicy przyjęli dobrego Boga
i dobrą Matkę Boską, wolą etykę przekonań, perspektywę grzechu i rozgrze-
szenia. Jedni i drudzy mają silne poczucie jaźni i podmiotowości, chcą wpływać
na losy swego narodu i państwa. Arthur Schlesinger jr. stanowczo podkreśla, że
Europa, a nie Azja, Afryka czy Bliski Wschód, jest jedyną kolebką idei wolności
jednostki, demokracji politycznej, rządów prawa i praw człowieka. Ich wyjątko-
wość, a nie uniwersalizm, przesądza o wartości tej cywilizacji59
.
W słynnym liście otwartym do Europejczyków szwajcarski filozof i eseista,
Denis de Rougemont, zdefiniował Europę jako tę część globu, w której człowiek
nieustannie wątpi, szuka samopotwierdzenia i pragnie tak zmieniać świat, aby
jego życie nabrało sensu. To rewolucjonista, który ceni postęp, lubi oryginal-
ność, ma poczucie humoru. Azjata zaś jest poważnym konserwatystą i kon-
formistą60
.
Denis de Rougemont był orędownikiem zjednoczonej Europy, obrońcą
wartości chrześcijańskich, zwolennikiem wolności, podmiotowości, odpowie-
dzialności jednostki. Potępiał nacjonalizm i szowinizm, lecz pochwalał europo-
centryzm, dyfuzjonizm i ekspansjonizm. Jego zdaniem, Europejczycy wynaleźli
niemal wszystko: odkryli przestrzeń (całą kulę ziemską), czas (historię i historio-
grafię), archeologię, muzea. To właśnie Europejczycy, a nie ludność któregoś
z krajów Europy, dali światu: marksizm i psychoanalizę, egzystencjalizm i perso-
__________ 57 E. Laszlo, Systemowy obraz świata (przeł. U. Niklas), Warszawa 1978, s. 82-88, 130.
58 J. Prokopiuk, Zwierzenia dumnego heretyka (rozm. J. Tomczuk), „Dziennik‖ (Magazyn)
2008, nr 267, s. 14.
59 S. Huntington, Zderzenie cywilizacji i nowy kształt ładu światowego (przeł. H. Jankow-
ska), Warszawa 1997, s. 479.
60 D. Rougemont, List otwarty do Europejczyków (przeł. A. Olędzka-Frybesowa), „Litera-
tura na Świecie‖ 1991, nr 10, s. 11-16.
32
nalizm, teorię kwantów i zbiorów, socjologię i wielkie syntezy historyczne, teo-
rię względności i fizykę nuklearną, lotnictwo, radio i kino, szczepionki i peni-
cylinę, syntetyczną benzynę i radar, syndykalizm i spółdzielczość, konstrukcje
metalowe i biurokrację, całą sztukę nowoczesną. Jeśli któryś z odkrywców nie
był Europejczykiem, to u nas się uczył. Autor chyba tu jednak zapomniał
o niezwykłym wkładzie Żydów europejskich.
Ten piewca Europy i Europejczyków ubolewa, że dziś inni biorą nasze pro-
dukty, lecz nie chcą naszych wartości religijnych, etycznych, filozoficznych.
Z kolei Samuel Huntington stwierdza: „Zachód nie podbił świata dzięki wyższo-
ści swoich ideałów, wartości czy religii (na którą nawróciło się niewielu przed-
stawicieli innych cywilizacji), lecz dzięki przewadze w stosowaniu zorganizo-
wanej przemocy. Ludzie Zachodu często o tym zapominają, ludzie spoza kręgu
tej cywilizacji – nigdy‖61
.
W stosunkach międzynarodowych Zachód wymusza na innych przyjęcie
demokracji i praw człowieka. Nie uwzględnia faktu, że tamci wolą – zamiast
indywidualnych roszczeń – poczucie obowiązku wobec grupy, zamiast wolności
i demokracji – sprawiedliwość i autorytaryzm. Indyjski pisarz, eseista i krytyk
literacki, Pankaj Mishra, mówi: „Dla indyjskiej klasy średniej Ameryka czy
Europa nie są dziś żadnym wzorem. Ci ludzie zainteresowani są jedynie wzor-
cami autorytarnymi, takimi jak Singapur, który stanowi zresztą także pewnego
rodzaju laboratorium dla zmian w Chinach. To im się najbardziej podoba – reżim
autorytarny, który całkowicie wyzbywa się przeszłości, równa wszystko
z ziemią, odnosząc jednocześnie sukces ekonomiczny‖62
. Stanisław Zapaśnik
szacuje nawet, że 80 proc. ludzkości (Wschód, Afryka, Ameryka Łacińska, Ro-
sja) nie „dorosło do demokracji‖. Nie znają zachodniej tożsamości indywidual-
nej. Nie postrzegają siebie jako autonomicznych w grupie (rodzie, plemieniu,
społeczeństwie) bytów63
. A brytyjski filozof i politolog, John Gray, mówi: „Ta
tradycja – głosząca, że nasze europejskie doświadczenie trzeba traktować jako
uniwersalne – zbankrutowała. Częściowo z przyczyn politycznych – projekty
ideologiczne zawsze musi wspierać siła, a Europa jest słaba. Unia Europejska
nawet nie wie, czym chce być. Ale ważniejsze są przyczyny filozoficzne. Formy
życia ludzkiego, kultury, cywilizacje są niezwykle różnorodne. To samo z filo-
zofią – jest wspaniała tradycja hinduska, chińska, japońska. Powinniśmy z nich
__________ 61 S. Huntington, Zderzenie..., s. 59-60.
62 P. Mishra, Czy Indie będą superpotęgą? (rozm. M. Nowicki), „Dziennik-Europa‖ 2008,
nr 25, s. 2.
63 S. Zapaśnik, Ja wam dam demokrację (rozm. B. Tumiłowicz), „Przegląd‖ 2006, nr 13,
s. 52.
33
czerpać. Mówienie dziś, w sytuacji przenikania się wielu cywilizacji i tradycji
myślowych, że nasza tradycja jest jedyna albo dominująca, to absurd‖64
.
John Gray twierdzi, że zachodnia demokracja nie może być wzorem dla
wszystkich państw, bo nie ma uniwersalnych rozwiązań. Wiele dobrych syste-
mów umożliwia godne życie. Najlepiej więc trzymać się własnej tradycji. Ale
trzeba ją znać. W końcu sierpnia 1940 roku Andrzej Bobkowski na śródziemno-
morskiej plaży koło Narbonne tłumaczył prostemu rodakowi: „Grecja wpłaca do
banku rozum, poszukiwanie prawdy, walkę z ciemnotą, przesądami
i fanatyzmem. Pozwala ona ludziom porozumieć się, stwarza dyskusję. Rzym
dorzuca prawo, naukę o prawach i obowiązkach; zaś chrystianizm odróżnienie
życia doczesnego od życia wiecznego, pojęcie godności osoby ludzkiej, jej war-
tość nie tylko użytkową. Wytycza on wreszcie granice władzy państwa nad
człowiekiem. W momencie zero, od kreski czerwonej począwszy, zaczyna się
gra. Te trzy wpłaty zostają na stole historii tego naszego świata. Pierwsi gracze
umierają – przychodzą następni. Oczywiście każdy coś wpłaca albo przegrywa
z kapitału, wpłaconego przez poprzedników. Wpłaty są nieraz małe, czasem
żadne, kiedy indziej znaczne. Jedni powiększają lub umniejszają wpłatę chrześci-
jańską, inni grecką, jeszcze inni rzymską. Ta gra raz jest mniej uczciwa, raz
więcej, ale jedno jest pewne: nikt nie podaje w wątpliwość wielkiej i chyba bez-
cennej wartości – tak, wbij to sobie w głowę – bezcennej wartości wpłat greckiej,
rzymskiej i chrześcijańskiej. Dyskutuje się je, kurs ich jest zmienny, ale mowy
nie ma o wycofaniu ich z obiegu, z gry. Na świecie jest źle – to prawda, ale do-
kąd nikt nie traci wiary w te trzy wielkie wpłaty, istnieje nadzieja, że przy ich
pomocy uda się rozwiązać wiele problemów‖65
. Notabene, wykładowca, później-
szy pisarz, miał wówczas 27 lat. Cenił indywidualizm i wolność.
Christopher Dawson uważał, że decydujący zwrot w historii Europy nastą-
pił w X stuleciu, które oznaczało „koniec Wieków Ciemnych i wyłonienie się
kultury zachodniej‖66
. Podobnie sądzili Oswald Spengler i Peter Rietbergen.
W tym momencie europejski bank tradycji miał już wspomniane wyżej „trzy
wielkie wpłaty‖: grecką, rzymską, chrześcijańską. Kolejne pokolenia tylko po-
większały lub umniejszały wspólne konto. Ale wtedy kontakty interpersonalne
Europejczyków były mocno ograniczone. Styczności przestrzenne, psychiczne,
społeczne sięgały końca wsi, miasta, regionu, stanu, języka. A dalej była fascy-
nująca i przerażająca terra incognita (ziemia nieznana).
W dobie łatwej komunikacji, częstych kontaktów wizualnych i audialnych
trudno sobie wyobrazić, że u schyłku Europy średniowiecznej kurier pieszy
pokonywał 30-40 km, a konny do 100 km dziennie. Podróż statkiem z Gdańska
__________ 64 J. Gray, Nieudany eksport liberalizmu (rozm. M. Bosacki), „Gazeta Wyborcza‖ 2006,
nr 90, s. 18.
65 A. Bobkowski, Szkice piórkiem. Warszawa 2007, s. 58-59.
66 C. Dawson, Tworzenie się Europy (przeł. J. Zielińska), Warszawa 2000, s. 280)
34
trwała do Lubeki (stolicy Hanzy) 5 dni, do Londynu 12 dni, Genui – 27 dni.
A lądem do stolicy Ligurii podróżowano aż 57 dni67
.
Niemniej przez wszystkie epoki – od homeryckiej do współczesnej – wiodą
nici spuścizny kulturalnej. Niektóre związki międzypokoleniowe wydają się
nieprawdopodobne. Na przykład Mistrza Eckharta można uznać za prekursora
luteranizmu, kantyzmu i marksizmu68
. Sztafeta pokoleń, jak zauważył nasz po-
wieściopisarz i satyryk, przypomina fale na morzu.
__________ 67 H. Samsonowicz (red.), Schyłek średniowiecznej Europy, Warszawa 2003, s. 96-97, 274.
68 J. Le Goff, Bóg średniowiecza (przeł. K. Kocjan), Warszawa 2008, s. 31; J. Tischner,
Wędrówki w krainę filozofów, Kraków 2008, s. 94, 95, 96.
35
Paweł Schmidt
Uniwersytet Łódzki
Wiedza i teren. Nowe rozumienie (w) etnografii
W polskiej etnologii widać ostatnio zainteresowanie metodą i znaczeniem
badań empirycznych dla pracy naukowej, kształtowania wiedzy etnologa, wresz-
cie dla tego, czym jest i czym powinna być etnologia. Zainteresowanie to uwi-
dacznia się nie tyle w publikacjach naukowych, ile w tematyce organizowanych
konferencji. Od dwóch lat studenci z polskich ośrodków etnologicznych spotyka-
ją się na cyklicznych Międzyuczelnianych Konferencjach Antropologicznych nt.
Teren w ścisłym tego słowa znaczeniu, w październiku 2008 roku odbyła się
w Poznaniu dyskusja panelowa Specyfika wiedzy antropologicznej, do której
organizatorzy (Instytut Etnologii i Antropologii Kulturowej UAM) zaprosili
przede wszystkim aktywnych badaczy terenowych. Problem terenu i metodyki
badań zdominował także część wystąpień i dyskusji w ramach zorganizowanej
w czerwcu przez PAN i wspomniany instytut UAM konferencji Komunikacja
i dialog kultur w Będlewie. Oprócz referatów będących opracowaniem wyników
badań w formie tekstu naukowego zgłoszono i zaprezentowano wiele komunika-
tów z badań lub założeń projektów planowanych.
Czym spowodowane jest takie przełożenie punktu zainteresowań
z „produktu finalnego‖, jakim jest gotowa narracja naukowa na omówienie pro-
cesu badań i zadawania pytań o badacza w terenie? Niewątpliwie wynika to
z przeświadczenia, że uprawianie etnologii jest nierozerwalnie związane
z prowadzeniem badań terenowych, dzięki czemu nasza dyscyplina traktowana
jest jako nauka stricte empiryczna. Z drugiej strony w prowadzonych dyskusjach
uwidacznia się kryzys metodyki badań terenowych i związana z nim potrzeba
wymiany doświadczeń w celu stworzenia względnie ujednoliconych sposobów
postępowania badawczego wyróżniających etnologię od innych nauk humani-
stycznych i społecznych. Kryzys ten jest zresztą ściśle powiązany z empirycz-
nością etnologii i przekonaniu o niepodważalności autorytetu etnograficznego.
Ów autorytet wyróżniał etnologię od innych dyscyplin naukowych przy-
najmniej od czasów B. Malinowskiego. Sam fakt bycia w terenie, uczestnictwo
w obcej kulturze, powoduje wiarygodność pozyskanych danych, a w powiązaniu
z teoretycznym wykształceniem badacza, także późniejszej interpretacji danych
terenowych. Socjolog uwiarygodnia swe badania powtarzalnością danych (w przypadku badań ilościowych), ścisłymi kryteriami doboru badanych lub
określonymi założeniami teoretycznymi i metodologicznymi, które są konse-
kwentnie realizowane w całym procesie badań i interpretacji. Etnolog tworzy
36
często studium przypadku ze świadomością, że dane terenowe nie są pełnym
odzwierciedleniem badanej społeczności w postaci choćby próby reprezentacyj-
nej, oraz że opisuje wyselekcjonowane z ogółu rzeczywistości społeczno-
kulturowej zjawisko niekoniecznie wyjaśniając, ale raczej starając się zjawisko
i będącą dla niego kontekstem rzeczywistość zrozumieć. Studium to jest zinter-
pretowanym, autorskim opisem opartym na własnym doświadczeniu1. Nauko-
wym uwiarygodnieniem tekstu etnograficznego, który przybiera nieraz formę
literacką, jest właśnie osobiste doświadczenie powstałe poprzez względnie dłu-
gotrwałe uczestnictwo w terenie. Jak zauważył J. Clifford, „rosnący prestiż ba-
dacza terenowego-teoretyka ograniczył (nie eliminując) liczbę procedur
i pośredników, zajmujących ważniejsze miejsce w poprzednich metodach‖2.
Odejście, choć nie całkowite, od ściśle przestrzeganych sposobów pozy-
skiwania wiedzy określanych metodą naukową, a przynajmniej redukcja sforma-
lizowanych sposobów badania do minimum, na rzecz uczestnictwa w badanej
rzeczywistości wydaje się być cechą charakterystyczną współczesnych badań
empirycznych w etnologii (choć także w socjologii jakościowej). Istotnym pro-
blemem dla wiarygodności autorytetu etnograficznego staje się zatem nie tyle
metoda pozyskiwania danych, ile ich rzetelny opis, oraz związana z uczestnic-
twem relacja badacz-badany.
W polskiej etnografii techniką najczęściej stosowaną w celu pozyskiwania
danych terenowych był i jest wywiad. Należy jednak pamiętać, że materiał tere-
nowy mogący stanowić dane będące podstawą późniejszego opracowania
i interpretacji, to nie tyle sam wywiad rozumiany jako rozmowa „tu‖ i „teraz‖, ile
zapis wywiadu, najczęściej w formie pisma (odręcznego lub wydruku). Im zatem
większa standaryzacja wywiadu w formie kwestionariusza i dyspozycji jego
wykonania lub w formie wytycznych, tym większa lakoniczność zapisu
i rozbieżność pomiędzy zapisem i rozmową. Widać to szczególnie w zapisach
wywiadów kwestionariuszowych, gdzie kolejność treści ujętych w zapisie odpo-
wiada kolejności pytań kwestionariusza, niekoniecznie odzwierciedla zaś rze-
czywisty przebieg rozmowy. W zapisie ukierunkowanym na kwestionariusz lub
wytyczne znaczna część treści rozmowy zostaje pominięta ze względu na ich
pozorną „nieistotność‖, co może negatywnie odbić się na wynikach badań. Dla-
tego coraz częściej stosowany jest wywiad niestandaryzowany, inaczej wywiad
swobodny, który mimo braku wytycznych pozostaje wywiadem nie zmieniając
się w niekontrolowaną, nieformalną rozmowę3.
__________ 1 Por. K. Kaniowska, Opis – klucz do rozumienia kultury. Łódź 1999, Łódzkie Studia Et-
nograficzne t. XXXIX.
2 J. Clifford, Kłopoty z kulturą. Warszawa 2000, Wydawnictwo KR, s. 43.
3 Zob. M. Hammersley, P. Atkinson, Metody badań terenowych. Poznań 2000, Wydawnic-
two Zysk i s-ka, ss. 146-162.
37
Nie ma ogólnie stosowanych wytycznych dotyczących zapisu takiego wy-
wiadu. Można nawet sądzić, że każdy badacz stosuje własne metody zapisu.
Wydaje się jednak, że zapis wywiadu swobodnego winien wiernie odzwiercie-
dlać przebieg i treść rozmowy. Istotność treści może być oceniona dopiero
w procesie opracowywania materiałów z badań, we wnikliwym wczytywaniu się
w zapisy wywiadów. Takie „wczytywanie się‖, to nie tylko selekcja treści pod
kątem dalszej interpretacji, nie tylko zestawienie faktów będących potwierdze-
niem lub zaprzeczeniem ewentualnych hipotez, czy odszukiwanie treści mają-
cych stanowić ilustrację wielości niuansów badanej rzeczywistości. „Wczytywa-
nie się‖, to także przeżywanie rozmowy na nowo, przywoływanie jej po
zakończeniu zbierania danych, często długo po zakończeniu. Dlatego oprócz
zapisu samych wypowiedzi rozmówców wydaje się ważne oddanie w zapisie
wywiadu treści nie wyrażonych werbalnie, takich jak fatyczne elementy mowy,
odczucia rozmówców, reakcje, gesty. Istotne jest także zapisanie wypowiedzi
obu stron dialogu, co daje nie tylko pełny obraz rozmowy, ale może pozwolić
wychwycić błędy, niedomówienia, postrzec inne zdarzenie wpływające na jakość
pozyskanych poprzez wywiad danych.
Tak rozumiany wywiad i zapis wywiadu wykracza poza tradycyjne ujęcie
tej techniki badawczej. Wywiad swobodny przy zastosowaniu powyższych zasad
zapisu upodabnia się do obserwacji uczestniczącej4, tym bardziej, że obserwacja
uczestnicząca we współczesnej etnografii przestaje być rozumiana jako proces
postrzegania obiektywnego. Wydaje się, że od upowszechnienia się w antro-
pologii postulatu gęstego opisu C. Geertza główny nacisk w omawianej technice
badawczej kładziony jest na uczestnictwo w sytuacji, w badanej rzeczywistości,
w kulturze5. Sam proces postrzegania i jego opisu staje się tym bardziej subiek-
tywny im głębsze jest samo uczestnictwo.
Tu pojawia się problem sytuacji badacza w trakcie badań, relacji badacz-
badany, w kontekście zróżnicowania badań etnograficznych i różnic w tradycji
etnografii zachodniej i polskiej. Podstawową kwestią jest to, czy powyższa rela-
cja oznacza współpracę czy konflikt interesów.
W antropologii brytyjskiej i amerykańskiej widoczna jest potrzeba pełnego
współuczestnictwa w badanej kulturze. W pracach B. Malinowskiego czy
M. Mead, autorów uważanych przez historyków i teoretyków antropologii za
czołowych przedstawicieli takiego podejścia do badań, uwidacznia się koniecz-
ność pełnego uczestnictwa w badanej kulturze i zrozumienia badanych dla po-
trzeb zrozumienia obcej kultury. Uczestnictwo to jest oczywiście ograniczone
przez obcość badacza. Pochodzi on z innego świata społecznego i kulturowego,
opisuje rzeczywistość innym językiem i przez pryzmat innych norm pojęcio-
__________ 4 O wywiadzie jako obserwacji uczestniczącej piszą M. Hammersley, P. Atkinson, op. cit.,
ss. 146-157, choć w innym niż tutaj ujęciu.
5 Por. J. Clifford, op. cit., ss. 39-42 oraz M. Hammersley, P. Atkinson, op. cit., s. 115.
38
wych, ponadto nigdy nie przestaje być obcym, nigdy nie jest uznany za członka
badanej społeczności. Mimo to, badania Trobriandczyków i odpowiednio choćby
Arapeshów, zasadzały się na względnie trwałym uczestnictwie w badanym świe-
cie, na bezpośrednim doświadczeniu obcej rzeczywistości i jej mieszkańców bez
posiłkowania się pomocą wynajętych tłumaczy. Problem dystansu, obcości i nie-
zrozumienia, a także wynikający stąd problem niewiarygodności danych, został
tu rozwikłany trwałością doświadczenia obcego przez kompetentnego badacza6.
Odmienne stanowisko przedstawił reprezentant antropologii francuskiej
M. Griaul. W trakcie badań prowadzonych wśród Dogonów widział on interakcję
z badanym jako ciągły konflikt, grę pomiędzy badaczem i badanym pełną świa-
domych kłamstw7. Kłamstwa te wynikały z ról podejmowanych przez uczestni-
ków interakcji. Badacz występuje tu z pozycji obcego, który chce dowiedzieć się
jak najwięcej o miejscowej kulturze, często o tym, co jest zakazane lub stanowi
tabu. Badany oszukuje badacza przedstawiając mu świat wyobrażony i pomija to,
o czym nie chce mówić. Rolą badacza jest wychwycenie niuansów, niedomó-
wień, czy oczywistych kłamstw znów poprzez uczestnictwo w badanej rzeczywi-
stości, jednak bez szczerego i bezpośredniego kontaktu z badanymi ludźmi. Au-
torytet badacza i wiarygodność badań zostają tu zatem uzależnione od niemal
detektywistycznej dociekliwości etnografa.
Te dwie skrajne postawy wobec badanych dotyczą badania społeczności
pozaeuropejskich przez Europejczyków, a więc sytuacji skrajnej obcości i dys-
tansu. Należy także zauważyć, że wspomniani badacze byli w oczach badanych
przedstawicielami imperiów kolonialnych, co także nie sprzyjało współdziałaniu
badacza i badanego. Na ile te często omawiane przez teoretyków doświadczenia
mogą być przydatne dla procesu badań społeczności znanej badaczowi, nieraz
społeczności własnej, jak ma to miejsce w dużej liczbie tematów podejmowa-
nych w polskiej etnografii?
W polskich pracach etnograficznych pomijano zazwyczaj opis samego po-
zyskiwania materiałów terenowych. Opracowania pisane zgodnie z paradyg-
matem nauki pozytywistycznej zawierały wnioski i analizy oparte na badaniach
empirycznych, ale pomijały opis pracy w terenie. Jedynie K. Zawistowicz-
Adamska opublikowała tekst będący po części pamiętnikiem, po części wska-
zówką dla następców (a więc w pewnym sensie podręcznikiem), po części rela-
cją, niezwykle osobistą, z badań, których wyniki ukazały się w innej, zgodnej
z pozytywistycznym kanonem nauki formie. W opisie postawy badacza autorka
__________ 6 Dopiero w Dzienniku… B. Malinowski przyznaje się do trudności pokonania dystansu,
niemożności pełnego uczestnictwa w obcej kulturze, wreszcie do różnych form kryzysu psy-
chicznego wynikającego z rozłąki i ciągłej obcości – zob. B. Malinowski, Dziennik w ścisłym
znaczeniu tego wyrazu. Kraków 2002, Wydawnictwo Literackie.
7 Postawę Griaula szeroko opisuje J. Clifford w rozdziale Władza i dialog w etnografii –
zob. J. Clifford, op. cit., ss. 65-103.
39
Społeczności wiejskiej postuluje: „Trzeba żyć nie tylko wśród nich, ale z nimi,
by dotrzeć do surowej prawdy ich życia. Stąd dalej idący wniosek: trzeba odrzu-
cić precz własny świat nawyków, pojęć i reakcji. Nie mierzyć własną miarą tych
ludzi „z innego świata‖. Zżyć się z nimi tak, by przejąć ich miarę pojmowania
otaczających zjawisk. Wydaje się to na pozór trudne, ale tylko na pozór. Bo taką
umiejętność wrośnięcia w środowisko zdobywa się z dnia na dzień wraz z pos-
tępem badań, które polegają nie na suchym rejestrowaniu dostrzeżonych zjawisk,
ale na ich przeżywaniu. Aż staną się namacalne, żywe, pulsujące żywą krwią.
I zrozumiałe‖8.
Ciekawe, że K. Zawistowicz-Adamska, dla której naukowym mistrzem był
M. Mauss, nie przyjęła postawy innego Francuza, bardzo z M. Maussem związa-
nego – M. Griaula, a nawiązała do postulatów B. Malinowskiego. Poszła nawet
dalej. W odróżnieniu od B. Malinowskiego i M. Mead, traktuje ona badanych,
a przynajmniej stara się ich traktować jako swoich. Niewątpliwie mieszkańcy
Zaborowa byli bardziej swoi dla polskiej badaczki niż członkowie społeczności
plemiennych dla etnografów z „cywilizowanego świata‖. Badanie polskiej wsi,
umieszczenie terenu badań (nawet w szerokim rozumieniu słowa teren) w zna-
nej, choćby pobieżnie rzeczywistości, sprawia że dystans dzielący badacza
i badanego zostaje zredukowany do poziomu wyznaczonego przez status spo-
łeczny, nie zaś przez niemożliwe często do przekroczenia różnice kulturowe.
Zarówno badacz, jak i badani, mimo różnic wynikających ze specyfiki świata
lokalnego, są przecież reprezentantami tej samej kultury. Świat wsi, mimo tez
o mityzacji chłopów dokonanej przez polskich etnografów, którzy traktowali
mieszkańców wsi jako egzotycznych obcych9, zawarty jest w polskiej rzeczywi-
stości społeczno-kulturowej. Mieszkańcy tego świata mówią tym samym niemal
językiem, co badacz, wyrażają sądy i opinie zrozumiałe dla etnografa, często
sądy te dotyczą znanych badaczowi tematów. Istotne jest ponadto, że Zaborów,
mimo iż K. Zawistowicz-Adamska nie znała go przed rozpoczęciem badań, był
dla niej typową wsią, a więc terenem doświadczonym przez badaczkę już wcze-
śniej – poniekąd znanym, oswojonym, przewidywalnym.
Taka sytuacja sprzyja zmniejszeniu dystansu, niweluje bariery niezrozu-
mienia. Jednak istotna jest tutaj postawa badacza „zdobywającego teren‖, zdo-
bywającego zaufanie ludzi. Badacza powinna zatem charakteryzować „Wytrwa-
łość. Nade wszystko wytrwałość. Wytrwała dobra wola, wytrwałe niczym
niezachwiane opanowanie, wytrwała cierpliwość. Wytrwale życzliwy stosunek
__________ 8 K. Zawistowicz-Adamska, Społeczność wiejska. Doświadczenia i rozważania z badań te-
renowych w Zaborowie. Łódź 1948, Instytut Służby Społecznej, s. 128.
9 Zob. S. Węglarz, Tutejsi i inni. Część 1. O etnograficznym zróżnicowaniu kultury ludo-
wej. Łódź 1997, Łódzkie Studia Etnograficzne t. XXXVI. Autor przedstawia problem mityza-
cji chłopów jako jeden z głównych powodów zainteresowania się etnografów polską wsią –
ss. 102-107.
40
do ludzi. I wytrwale pogodny uśmiech. Bo środowisko wiejskie trzeba zdobywać
powoli, ale wytrwale. Nie można tu liczyć na szybkie osiągnięcia. Wprawdzie
nowy człowiek na wsi może od pierwszej chwili zjednać wsiowych ludzi, albo
ich od razu zrazić, ale po tym wstępnym zadzierzgnięciu stosunków przychodzą
mozolne dni współżycia z wsią i z dnia na dzień trzeba uczynić wszystko, by to
współżycie było najściślejsze, wolne od jakichkolwiek przegród w postaci nieuf-
ności, podejrzliwości czy zwykłej stanowczej niechęci‖10
.
Dlatego taki nacisk w swych badaniach autorka Społeczności wiejskiej po-
łożyła na to, by rozmawiać (także w formie wywiadu) z każdym, aby nikogo nie
urazić. Dlatego żyła z Zaborowianami, nie tylko pośród nich, stając się z czasem
„ich doktórką‖.
A jednak „ich doktórką‖, a nie „jedną z nich‖. Dystans pozostaje zawsze –
wynika choćby z różnicy wykształcenia badacza i badanego, jednak przede
wszystkim z faktu pochodzenia obu stron spotkania w terenie z różnych światów
społecznych11
. Podczas prowadzonych przeze mnie badań studenci uczestniczący
w wyjazdach terenowych, którzy pochodzili ze wsi o wiele łatwiej wchodzili
w interakcję z badanymi niż studenci z miasta. Wynikało to ze znajomości wsi,
jako typowego świata społecznego, przez studentów, oraz założenia o takiej
wiedzy nakładanej na innych mieszkańców wsi przez badanych. W wioskach
góralskich i spiskich (zakładam, że w innych także) faworyzowanie człowieka ze
wsi uprawomocniane jest znajomością ciężkich warunków życia, ciągłej pracy
i podobnymi założeniami analogii pomiędzy dwiema rzeczywistościami dwóch
różnych miejscowości. Studenci ze wsi włączani byli zatem przez badanych do
wyobrażonej wspólnoty mieszkańców wsi. Pozostali musieli tę wieś poznać,
odkryć, zrozumieć.
Zmniejszenie dystansu i zdobycie zaufania polegało więc na poznaniu re-
aliów wiejskiego życia. W trakcie badań ja i moi studenci uczestniczyliśmy
w życiu badanych nie tylko podczas spotkań aranżowanych dla potrzeb wywia-
du. Były „proszone‖ lub spontaniczne biesiady, była pomoc w codziennych zaję-
ciach (np. zakupy, sprzątanie), wreszcie wspólna praca. Wydaje się bowiem, że
etos pracy jest na tyle istotny w świadomości mieszkańca wsi, iż podjęcie jej
wspólnie z badanym prowadzi do zacieśnienia więzów, zwiększenia zaufania,
odczucia swoistej wspólnoty. Jednak właśnie przy pracy dystans i przynależność
do różnych światów były podkreślane najsilniej. Jako „do roboty nie nawykli‖
dostawaliśmy pracę lżejszą i bezpieczną. Kiedyś, w Ochotnicy, uczestniczyłem
w sianokosach, jednak jako „miastowy‖ nie dostałem do rąk kosy. Stało się to
przyczyną żartów i docinków – „chłop, a razem z babami siano grabi‖ – jednak
służyło bliższej interakcji i zdobyciu zaufania.
__________ 10 K. Zawistowicz-Adamska, op. cit., s. 127.
11 Należy pamiętać, że ―pochodzenie stąd‖ stanowi często najważniejsze kryterium człon-
kostwa we wspólnocie lokalnej.
41
Dystans pozostaje mimo starań badacza. Jednak nie wyobrażam sobie opi-
sanej przez M. Griaula sytuacji konfliktu i świadomej gry pomiędzy badaczem
i badanym. Pozyskane dane były efektem wielu rozmów i postrzeżeń wspólnie
doświadczanych sytuacji, podczas których badacza (czyli mnie lub studenta)
obowiązywała szczerość wobec badanego. Opowiadanie własnych historii wy-
woływało reakcję w postaci „odwdzięczenia się‖ opowieścią. Zainteresowanie
biografią badanych i opowieściami o ich wsi, ich świecie, było dodatkowym
katalizatorem dla wywoływania wspomnień, często osobistych, nawet intym-
nych.
Mimo wzajemnej otwartości i szczerości pozostaje problem wiarygodności
uzyskanych danych. Często bowiem rozmówcy odnoszą się do rzeczywistości
deklarowanej, wyobrażonej, takiej jaką chcieliby ją widzieć, nie takiej jaką jest.
Oczywiście badamy świat wyobrażeń, świat funkcjonujący często bardziej
w świadomości badanego niż „rzeczywiście‖, jednak badany świat zawsze odno-
si się do rzeczywistości społeczno-kulturowej doświadczanej nie tylko przez
badanych, ale i przez ludzi z zewnątrz. Dlatego by zrozumieć świat badanych
ludzi trzeba zrozumieć sposób jego idealizacji w wyobrażeniach i w wiedzy
o nim. Dlatego też, zapis wywiadu musi spełniać opisane wcześniej założenia
charakterystyczne bardziej dla obserwacji uczestniczącej niż wywiadu, ponadto
wywiad nie może być jedyną techniką służącą pozyskaniu danych12
.
Przydatnym uzupełnieniem badań, pozwalającym nie tylko weryfikować
„prawdziwość‖ wypowiedzi ale umieszczać je w odpowiednim im kontekście, są
notatki terenowe. Prowadzenie dokładnych zapisów sytuacji postrzeżonych poza
rozmowami daje doskonały obraz badanej rzeczywistości i jej mieszkańców,
oraz samej sytuacji badań. Notatki w formie dziennika czy choćby krótkich zapi-
sów spostrzeżeń pozwalają zrozumieć rozmówców i ich świat, są też zapisem
sytuacji i stanu badacza w terenie. Jak słusznie twierdzi K. Kaniowska, termin
notatki terenowe jest węższy od angielskiego fieldnotes i u większości badaczy
w Polsce ogranicza się do zapisów wywiadów lub obserwacji. Mimo rozszerze-
nia znaczenia fieldnotes na najróżniejsze formy zapisu z badań, ich ścisła defini-
cja nie istnieje. „Przyjęło się zwykle rozumieć przez nie właśnie wszelkie pisane
świadectwo, ów pierwszy efekt badań terenowych, względnie surowy tekstualny
dowód zetknięcia się badacza z przedmiotem jego obserwacji, doświadczeń,
obcowania z ludźmi, obiektami i sytuacjami kultury. To pierwsze świadectwo
stanowi zwykle bazę danych dla późniejszych interpretacji, generalizacji, syntez
czy teoretycznego oglądu. W pewnym sensie tekst fieldnotes jest więc rejestracją
tego, na czym buduje się ideał naszej dyscypliny, a mianowicie tekst ten powi-
nien spełniać takie warunki jak: zawieszenie własnych norm, sądów, nałogów
__________ 12 Na problem zbytniego przywiązania czy nawet ―uzależnienia się‖ od wywiadu, jako
często jedynej znanej i stosowanej techniki badawczej, zwracali uwagę uczestnicy dyskusji
Specyfika wiedzy antropologicznej.
42
mentalnych i estetycznych antropologa. Tekst fieldnotes do ideału tego jednak
nie dostaje, a to głównie dlatego, że jest tekstem właśnie, tekstem czyjegoś au-
torstwa13
‖.
Właśnie to nieantropologiczne „odstawanie od ideału‖ wzbogaca wartość
fieldnotes. Zapis własnych emocji czy sądów, często zakamuflowany „obiektyw-
nością wypowiedzi‖ oddaje aktualny stan badacza poszerzając kontekst pozyska-
nych danych i uwiarygodniając prawdziwość spotkania z obiektem i rzeczy-
wistością badań. Zapisy typu: „usiedliśmy przed bacówką rozkoszując się
smakiem żętycy, którą poczęstował nas baca. Wokół roznosił się zapach dymu
jałowcowego przynoszącego na myśl niepowtarzalny smak oscypków.‖, czy
„spotkałem mężczyznę. Uśmiechnął się odsłaniając nieliczne zęby. Jego cuchną-
cy oddech drażnił mnie, utrudniał rozmowę...‖14
są subiektywne, wartościujące
i niepełne. Zaprzeczają „obiektywności‖ danych terenowych i niewartościującej
postawie etnografa. Literackość formy zapisu upodabniająca takie notatki do
pamiętnika nie spełnia norm „naukowości‖ według pozytywistycznego para-
dygmatu nauki. Są jednak świadectwem bytności w terenie oraz wywołują
z pamięci to, czego nieraz nie można zapisać, bądź z braku czasu, bądź braku
umiejętności opisu doświadczenia. Uwalniają z pokładów pamięci powiązane
z doświadczeniem zdarzenia, spostrzeżenia, emocje obecne jako nie zapisane
fakty – headnotes.
Fieldnotes odnoszą się nie tylko do doświadczeń w terenie. Ich charakter
i sposób opisu spostrzeżeń są zdeterminowane biografią ich autora. Biografią
naukową i pozanaukową. Ten związek fieldnotes z wiedzą przedempiryczną
i wcześniejszymi doświadczeniami terenowymi badacza umożliwia budowanie
interpretacji całości materiału terenowego poprzez umieszczenie względnie
obiektywnych danych – zapisów wywiadów i obserwacji, w odpowiednim im
kontekście zapisanym i opisanym w fieldnotes. To właśnie na tym związku zasa-
dza się autorytet etnograficzny badacza terenowego-teoretyka.
Związek wszelkich relacji z badań z biografią badacza powoduje także
zróżnicowanie opracowań naukowych powstałych na bazie badań. Metody pracy
w terenie brytyjskiego badacza społeczności plemiennych i polskiego badacza
wsi są podobne. Inna jest jednak ich wiedza przedempiryczna warunkująca nie
tylko interpretację, ale samo zdobywanie danych terenowych. Czy zasadne jest
zatem studiowanie prac zachodnich antropologów w celu budowania wiedzy
teoretycznej i metodycznej badacza współczesnej wsi polskiej? Tak – każde
doświadczenie, także cudze, pozwala doskonalić warsztat badawczy i Inter-
pretacyjny. Należy jednak pamiętać, że opisy C. Geertza, J. Clifforda i innych
odnoszą się do innej rzeczywistości badawczej, oraz że autorzy tych prac wyrośli
i wykształcili się w innej rzeczywistości społeczno-kulturowej, w innych realiach
__________ 13 K. Kaniowska, op. cit., s. 49.
14 Fragmenty własnych dzienników terenowych.
43
historycznych, ekonomicznych i politycznych. Polska etnografia, bazująca na
innych podstawach teoretycznych, a także innych przedmiotach badań, daje
równie wiele przykładów sposobów pracy terenowej – tradycja polskich badań
empirycznych sięga XIX w. Szkoda jedynie, że polscy badacze tak rzadko opisu-
ją proces i przebieg własnych badań, a metodyka badań terenowych nie stanowi-
ła nigdy ważnego przedmiotu namysłu naukowego. Warto tutaj zaznaczyć, że
ostatni i jedyny polski podręcznik metodyki badań terenowych ukazał się
w 1971 r.15
, jest już zatem w znacznej mierze zdezaktualizowany.
W trakcie wspominanej już dyskusji Specyfika wiedzy antropologicznej
przewijał się wątek dotyczący potrzeby wykazania cech charakterystycznych
tylko dla antropologii, co pozwoliłoby na odróżnienie jej od innych dyscyplin,
przede wszystkim od socjologii. Uczestnicy dyskusji poszukiwali specyfiki wła-
snej dyscypliny głównie w podejściu metodologicznym i metodycznym, zwłasz-
cza zaś w specyfice badań empirycznych. Zwolennicy „czystości gatunkowej‖
antropologii wskazywali na wiedzę teoretyczną pozyskaną ze zdobyczy antropo-
logii zachodniej. Wspomniane wcześniej różnice rzeczywistości badanych i rze-
czywistości badaczy pomiędzy naukowcami polskimi i zachodnimi, a nawet
indywidualne różnice pomiędzy poszczególnymi badaczami, wskazują jednak, że
nie ma (i sądzę, że nie będzie) jednej antropologii. Specyfika poszczególnych
badań, tradycje ośrodków badawczych16
, wyraźna chęć interdyscyplinarności
ujawniająca się w wielu pracach, poddaje w wątpliwość potrzebę wyraźnego
oddzielania się od innych nauk społecznych. Metody badań, elastyczność meto-
dyczna, wreszcie używane techniki badawcze są podobne zarówno w antropo-
logii, jak w socjologii jakościowej czy historii – mam tu na myśli głównie nurt
oral history. Specyfika dyscypliny polega tutaj nie na metodologii i metodyce
badań, ale na podejściu do materiału terenowego i sposobie zastosowania go
w procesie interpretacji (choć socjologia jakościowa podobnie traktuje dane
terenowe). Różnice w wiedzy przedempirycznej powodują różnice opracowań
nie tylko pomiędzy samymi etnologami, ale przede wszystkim pomiędzy etnolo-
gami i przedstawicielami innych nauk społecznych. Inaczej mówiąc, ten sam
materiał zostanie zinterpretowany inaczej przez etnologa i socjologa ze względu
na ich różną wiedzę teoretyczną, różne doświadczenia badawcze.
Antropologia opiera się na etnografii. Etnografii rozumianej jako sposób
pozyskiwania danych terenowych i wynikającej stąd wiedzy empirycznej, oraz
sposobu rozumienia tych danych. Fieldnotes, wśród nich także zapisy wywia-
dów, które są także notatkami terenowymi i świadectwem bytności w terenie,
stają się dla antropologa pisanym materiałem stanowiącym bazę do pisanej prze-
__________ 15 Chodzi o pracę B. Kopczyńskiej-Jaworskiej, Metodyka etnograficznych badań tereno-
wych, Warszawa 1971, PWN.
16 Choćby specyfika łódzkiej etnologii postrzeganej jako „socjologizująca‖.
44
cież interpretacji. Etnografię nie tyle się uprawia, ile pisze17
. Zdobyte i wywołane
podczas badań treści, ich różnorodny zapis, przestają mieć tym samym cechę
obiektywnego faktu czy artefaktu kulturowego. Głębszy namysł zmusza do re-
fleksji, czy kiedykolwiek było inaczej. Nawet w badaniach wytworów kultury
materialnej etnograf opisywał (sic!) nie tyle sam wytwór ile własne z nim spo-
tkanie, własne rozumienie znaczenia, jakie opisywany przedmiot może mieć
w badanej kulturze. Badany fakt jest więc zatem zawsze faktem już zinterpreto-
wanym w pierwszym etapie badań – zinterpretowanym przez badanego i przez
badacza.
Takie rozumienie faktów, charakterystyczne dla antropologii poststruktu-
ralnej, obecne jest także w socjologii wiedzy. A. Schütz stwierdził, że zarówno
w myśleniu naukowym, jak i potocznym „nie istnieją nagie fakty. Wszystkie
fakty są zawsze już faktami wyselekcjonowanymi z kontekstu wszechświata albo
rozważanymi w ich właściwym kontekście‖18
. Podobieństwo antropologii do
niektórych trendów w socjologii i innych dyscyplin potwierdza także rozumienie
etnografii jako sposobu postępowania w terenie i sposobu podejścia do badań,
który może być przydatny nie tylko dla samej antropologii, ale też dla innych
nauk społecznych19
. Należy jednak jeszcze raz zaznaczyć, że badacz terenowy
jest badaczem terenowym-teoretykiem – jego wiedza zależna jest od wiedzy
pozyskanej jeszcze przed rozpoczęciem badań. Dlatego sposób opisu, a co za
tym idzie interpretacji nawet tych samych lub podobnych danych pozyskanych
często w identyczny sposób będzie inny u antropologa, socjologa historyka czy
psychologa.
Antropologię od innych nauk wyróżnia zatem sam sposób interpretacji. Ja-
ko nauka empiryczna nie będzie odbiegała od założeń innych nauk. Jednak
w pracy terenowej etnografa wyróżnia przede wszystkim opisane wcześniej
podejście do badanego. Współuczestnictwo, współudział, często współpraca
powoduje, że badany jest dla etnografa partnerem badań, nie tylko ich podmio-
tem, przede wszystkim zaś człowiekiem. Człowiekiem samostanowiącym, mimo
anonimowości danych posiadającym imię, mimo typifikacji i postrzegania jego
przynależności do pewnych grup czy wspólnot różnym od innych. Podobnie jak
przez położenie nacisku na opis i interpretację zjawisk i spostrzeżeń antropolog
nie tyle stara się je wyjaśnić, ile zrozumieć, tak nie wyjaśnia działań człowieka,
ale człowieka rozumie.
__________ 17 Nie ma tutaj potrzeby ani miejsca na rozwinięcie tej myśli. Obszernie o pisaniu etnogra-
fii i cechach tworzenia tekstu etnograficznego w różnych etapach pracy naukowej pisze
K. Kaniowska, op. cit.
18 A. Schutz, Potoczna i naukowa interpretacja ludzkiego działania. [w:] E. Mokrzycki
(red.), Kryzys i schizma. Antyscjentystyczne tendencje w socjologii współczesnej. T. 1, War-
szawa 1984, PIW, s. 139.
19 Zob. M. Hammersley, P. Atkinson, op. cit.
45
Joanna Sadowska
Uniwersytet Łódzki
WSPÓŁCZESNA SZTUKA LUDOWA I JEJ TWÓRCY
W OCENIE MIESZKAŃCÓW WSI
MOTTO: „...ludowe to to, co wyrasta z kultury wiejskiej,
to co mówi o wsi i co jest dla niej” [7712]
Sztuka wiejsko-małomiasteczkowa stanowi obecnie sumę trzech, przy-
najmniej, zasadniczych grup tematycznych. W jej obrębie istnieją tradycyjne,
dziewiętnastowieczne wzory, które zostały przejęte wprost z kultury ludowej
i zaadaptowane do powojennych warunków społeczno-kulturalnych trwają do
dziś. Druga kategoria to nowe, nieznane w kulturze ludowej, odgórnie wprowa-
dzone treści, których źródłem były np. tematy konkursów organizowanych dla
twórców ludowych w czasie PRL-u. Trzecia zaś to coraz częściej pojawiające
się, szczególnie w ostatnich latach, indywidualne rozwiązania twórcze, propo-
nowane przez samych wiejsko-małomiasteczkowych artystów pod wpływem
najnowszych przekazów kulturowych. W rezultacie decyduje to o powstaniu
konglomeratu treści i form tak różnorodnych, zarówno pod względem opracowań
artystycznych, jak i pełnionych funkcji społecznych, iż niemożliwych do za-
mknięcia w jakiekolwiek sztywne ramy kanonów twórczych i odgórnych ocze-
kiwań. Sprawę komplikuje dodatkowo fakt, iż przez cały okres PRL-u sztucznie
utrzymywano przy życiu i wręcz lansowano wzory dawnej sztuki ludowej. Za-
biegi tego typu, podejmowane w trosce o przetrwanie elementów tradycyjnej
wiejskiej twórczości, której swoisty charakter podporządkowany był regułom
XIX-wiecznej kultury ludowej, spowodowały, iż „wielu współczesnych twórców
ludowych to... rzeczywistość wykreowana dla potrzeb etnografów i ich klientów.”
[Kroh 1989: 209].
Uważam, że sytuacja taka zmusza do zastanowienia się czy współcześnie
można w ogóle mówić o sztuce ludowej? A jeśli tak to czy jest możliwe ustalenie
nowych granic tego zjawiska na gruncie szeroko rozumianej sztuki nieprofesjo-
nalnej? I wreszcie czy może powieść się próba zdefiniowania tzw. sztuki ludowej
w nowych warunkach kulturowych?
Niniejszy artykuł jest podjętą przeze mnie próbą znalezienia odpowiedzi na
tak postawione pytania badawcze. Wykorzystane poniżej wypowiedzi pochodzą ze 119 rozmów przeprowa-
dzonych z osobami, które nie zajmują się sztuką osobiście, ale żyją w bliższym
lub dalszym otoczeniu twórców. Rozmowy z nimi potraktowałam jako bogate
46
źródło wiedzy o współczesnej sztuce wiejsko-małomiasteczkowej. Źródło tym
cenniejsze, iż uzyskane w ten sposób wiadomości nie pochodzą od „ekspertów‖
zajmujących się zjawiskiem, a od potencjalnych odbiorców omawianej sztuki,
będących jednocześnie depozytariuszami tej samej kultury co twórcy. Po prze-
analizowaniu całości zebranego materiału z trzech regionów objętych badaniami
(Kaszuby, Nowosądeckie, Radomskie), można wyciągnąć wniosek, iż stosunek
informatorów do omawianego problemu jest raczej pozytywny. Ewidentnie do-
datnie oceny znalazły się w 81 na 119 wywiadów, negatywnie wypowiedziało się
zaledwie 11 informatorów, 27 zaś miało stosunek całkowicie obojętny – kwestie
sztuki całkiem ich nie interesowały.
Grupa pierwsza to osoby wypowiadające się przychylnie o twórczości wiej-
sko-małomiasteczkowej we wszystkich dotyczących jej kontekstach. Pozytywny
stosunek do zagadnienia nie musi jednak oznaczać, ani chęci posiadania dzieł
reprezentujących omawianą sztukę w domu, ani też dobrej znajomości dorobku
miejscowych artystów. Najczęściej owa sympatia wynika z budowania przez
informatora opozycji:
sztuka nasza (miejscowa, nieuczona) = czytelna, zrozumiała
sztuka inna (miejska, profesjonalna) = nieczytelna, niezrozumiała.
Następuje tu mechanizm utożsamiania sztuki artystów wiejskich
i małomiasteczkowych z kultywowaniem tradycji regionu.
Dokładna analiza zgromadzonego w trakcie badań materiału pozwoliła mi
wyróżnić pięć, najczęściej powtarzających się, czynników wpływających na
pozytywne wartościowanie omawianego zjawiska. Są to:
1. Sympatia dla konkretnych osób tworzących w okolicy:
„...– Oglądała pani prace tego tutejszego rzeźbiarza...?
Inf. Oglądałam, oglądałam na wystawie, proszę pana, nawet tam byłam
u niego w domu. No on ładnie rzeźbi, jako amator to ładnie rzeźbi...” [7621]
2. Szacunek dla sztuki i ludzkich umiejętności:
„...To już mówiłam panu, że ci twórcy z duszą, co one to widzą, co wyczuwają to piękno... on siedzi, siedzi, naraz zobaczy tam jakiś pniak, widzi twarz, widzi
coś! Ja tego nie dostrzegam, a on zobaczy i on już to chce na dechę przenosić
i to mu ładnie wychodzi. Ja mam np. taką ładną rzeźbę – babę, co przędzie...
– Czyli podoba się pani twórczość takich amatorów?
Inf. No podoba mi się, podoba, ale takich mądrych amatorów, takich zdol-nych amatorów, takich z sercem, a nie takich o! ... żeby wystawić byle co... To
mi się nie podoba, ja nie chcę oglądać tego, bo to każdy potrafi...” [7621].
Wiąże się to także z podkreślaniem szczególnej rangi omawianej sztuki.
3. Postrzeganie twórczości poprzez tradycje regionu a co za tym idzie pochwała
ludzi tworzących w konkretnym regionie: „No sztuka ludowa, tak jak powie-
działam wcześniej to jest właśnie nasza przeszłość. To jest jak gdyby historia, ale historia tylko tutaj – naszego terenu, naszego regionu. W zasadzie to tutaj
powinno się cenić, powinno się o to dbać, żeby to nie zginęło...” [7473]
47
4. Akcentowanie sympatii dla nowoczesnych treści omawianej sztuki:
„– Czy kogoś pani zna malującego lub rzeźbiącego tutaj w okolicy?
Inf. ... Tutaj niedaleko mieszka malarz. On robi pejzaże, takie sceny myśliw-skie, konie... mam jeden jego obraz. Potrafi malować tak bardzo realistycznie
i naturalistycznie... mnie bardzo się podobają konie... jego kolory są takie pa-
stelowe, no i ja czuję to jego malowanie, i to, że maluję tak naturalnie... Tak naprawdę to byle czego nie chcę powiesić, więc póki co mam tylko ten je-
den... Ja nie jestem tym pokoleniem, które na wsi wiesza obrazy Rodziny Świętej albo Ostatniej Wieczerzy [!], ani nie odpowiadają mi Jelenie na Ry-
kowisku...” [7712]
5. Prostota sztuki wiejskich twórców. Tradycyjna forma i treść powoduje po-
strzeganie jej wytworów jako „bliskich sercu‖, szczególnie na zasadzie kontra-
stu ze sztuką nowoczesną, a więc miejską, „uczoną‖ „... I czasem właśnie, ni-
by ten nieprofesjonalny, niby – jak to panie mówią – bez szkoły lepiej namaluje czy wyrzeźbi, niż ten artysta plastyk...” [7712].
Jako oddzielną kategorię wypowiedzi, w obrębie omawianej grupy, potrak-
towałam rozmowy, które zostały przeprowadzone z najbliższą rodziną twórcy
(rodzice, rodzeństwo, żona). Jest to kategoria szczególna, oparta w znacznej
mierze na poczuciu dumy z posiadania w rodzinie osoby utalentowanej, wyjąt-
kowej. „...Jestem zadowolona, cieszę się, że mam tak utalentowanego męża”
[7554] mówi żona jednego z paszyńskich rzeźbiarzy. Rozmowy takie zawierają
pozytywne opinie o twórczości spokrewnionego z informatorami artysty i na
ogół dużą wiedzę o tym, co on robi wpływ na to ma bowiem osobisty kontakt
z twórcą. Warto podkreślić jednak, iż zdarza się nieraz, że ta pozytywna opinia
nie musi oznaczać dobrej oceny sztuki wiejsko-małomiasteczkowej w ogóle. Tak
było choćby w przypadku żony nieżyjącego już rzeźbiarza, która podkreśla zale-
ty tylko rzeźb męża: „...To on od dzieciństwa tak lubił strugać... wziął kawałek drzewa i wystrugał... No on był samouk, ale jak zrobił rzeźbę, to ci wszyscy po
szkole mogli się schować. Bo tam jest taki rzeźbiarz w Bereście... to on jak zrobi rzeźbę to wszystkie takie same, takie bohomazy robi po prostu. A mój mąż ja już
rzeźbił, to już musiał... miał książkę, musiał wiedzieć tak o świętym wszystko:
z jakiej rodziny pochodził, jak to zrobić... bo do kościoła trzeba robić dokładnie,
żeby to miało jakiś wygląd... A jak już robił, to długo robił, a dokładnie. A jak już
zrobił, to nie było poprawy po nim. A jak papież przyjechał pierwszy raz do Pol-ski, to on to tak ładnie uchwycił. Na mapie Polski, ale to wszystko rzeźba była
i papież tu całuje ziemię. Jak o on to zrobił, Matko Święta, ile by nie powiedział,
to tyle by mu dali...” [7568]. Grupa druga skupia osoby prezentujące negatywny stosunek do dzieł two-
rzonych przez artystów wiejsko-małomiasteczkowych.
Owa negacja zasług miejscowych twórców wynika np. z sąsiedzkich anty-
patii lub z niedopuszczania do wiadomości faktu, iż znany, mieszkający obok
człowiek może być wielkim artystą: „... tu nie ma w okolicy według mnie twórcy
48
z prawdziwego zdarzenia...” [7718]. Jest to bowiem określenie zarezerwowane
dla obcych, na ogół klasycznych mistrzów (Kossak, Chełmoński, Van Gogh,
Matejko to najczęściej wymieniane nazwiska). Rzadziej negatywna ocena wyni-
ka z faktu, iż informator nie lubi twórczości nieprofesjonalnej jako takiej i intere-
suje się jakąś inną dziedziną sztuki:
„– A chciałby pan mieć jakąś np. rzeźbę tzw. ludową w domu? On: Raczej nie, wolimy współczesność [!]. Mimo wszystko.
– To znaczy? Ona: Takie starocie to są mało ładne...” [7487].
Zdecydowanie negatywnych wypowiedzi jest jednak, jak już wspominałam,
bardzo niewiele (w stosunku do ogólnej liczby przeprowadzonych rozmów).
Przeważająca większość rozmówców podkreśla swój pozytywny stosunek do
twórczości okolicznych artystów. Ale są również i tacy, których kwestie sztuki
w ogóle nie interesują. Zaliczyłam ich więc do kolejnej grupy prezentującej
całkowicie obojętny stosunek do interesujących mnie kwestii.
Grupę trzecią tworzą więc osoby, które nie są w stanie podać żadnych bar-
dziej szczegółowych informacji na temat lokalnej sztuki i jej twórców. Ich wy-
powiedzi obrazuje dobrze następujący fragment wywiadu:
„– Była pani na jarmarku albo tam w muzeum [przyp. aut. w skansenie]?
Inf. Nie, my to się tym nie interesujemy.
– A dlaczego? Inf. No bo wie pani... co tam możemy oglądać. To turystów bardziej intere-
suje...” [7488]
Te trzy stanowiska ukazują główne postawy informatorów wobec omawia-
nego problemu a zarazem stanowią rodzaj tła dla bardziej szczegółowych kwestii
poruszanych w czasie rozmów z informatorami.
Najważniejszą z tych kwestii są próby odpowiedzi na pytanie czym jest
współcześnie sztuka ludowa dla depozytariuszy kultury, do której jest tradycyj-
nie przypisywana. W dalszej części tego artykułu przedstawię więc spontanicznie
tworzone definicje omawianej sztuki. Naturalnie słowo „definicja‖ jest tu uży-
wane w sensie umownym i znaczy tyle co próba określenia co informator rozu-
mie pod hasłem „sztuka ludowa‖.
Pierwszy wniosek jaki nasuwa się przy opracowywaniu tej części materiału
dotyczy zdecydowanej polaryzacji stanowisk informatorów wobec omawianego
zagadnienia. Ich wypowiedzi i próby zdefiniowania zjawiska dzielą się wyraźnie
na dwie grupy.
Do pierwszej z nich zaliczyłam te, które odwołują się do utrwalonego, ste-
reotypowego ujęcia tzw. „sztuki ludowej‖ i jej twórców poprzez jej klasyczny,
XIX-wieczny obraz. Do drugiej zaś takie, które wzbogacają omawiane zjawisko
o nowe treści, uwzględniając procesy przemian zachodzące na jego gruncie.
Tradycyjne w swej wymowie wypowiedzi zdecydowanie odwołują się do
utrwalonych po drugiej wojnie światowej stereotypów utożsamiających sztukę
49
wiejsko-małomiasteczkową z ludową, a ludową z konkretnymi wartościami
cechującymi ją w dziewiętnastym wieku, które także obecnie powinien zacho-
wywać twórca. Obraz współczesnego artysty wiejskiego, jaki wyłania się z tego
materiału, jest więc dość archaiczny w swej wymowie, a streszcza go doskonale
następujący cytat: „taki twórca ludowy to mi się kojarzy z jakimś dziadkiem,
który w wolnych chwilach coś tam sobie dłubie. Tak dla przyjemności.” [7506].
Informatorzy odwołują się do zastanego, modelowego wizerunku twórcy ludo-
wego, nie dostrzegając zmian zachodzących na przestrzeni ostatnich lat. Podob-
nie rzecz ma się z wytworami omawianych artystów, które przede wszystkim
winne być tradycyjne, odwołujące się tematem i formą do elementów klasycz-
nych, typowych dla danego regionu. „Na przykład hafty kaszubskie są ciągle
takie same i hafciarki ciągle to samo wyszywają.” [7506] mówi informatorka, co
wcale nie zawsze jest zgodne ze stanem faktycznym, ale jest przykładem stereo-
typowego myślenia o omawianej sztuce. Wydaje się, że na opiniach tej grupy
informatorów zdecydowanie zaważyła działalność instytucji dbających
o „etnograficzną poprawność‖ sztuki ludowej, osób zabiegających przez cały
okres PRL-u o podtrzymywanie mitu trwania tej sztuki w niezmienionej formie.
Cechy twórcy i jego dzieła jakie wyłaniają się po przeczytaniu wywiadów
zebrać można w następujących punktach:
Cechy twórcy 1. Pochodzenie wiejskie lub związek z wiejskim środowiskiem („ludowy...bo
z ludu” [7514]) to podstawowy wymóg stawiany twórcom, choć zdarza się, że
niektórzy informatorzy dopuszczają możliwość, iż twórca urodził się
w mieście, a ze wsią lub ogólnie z prowincją związał się w późniejszym życiu,
najczęściej na skutek własnych decyzji. Rozmówcy dostrzegają i podkreślają
zasadnicze różnice między omawianą sztuką a twórczością profesjonalną
(miejską). Nie widzą także możliwości istnienia „sztuki ludowej‖ w oderwaniu
od środowiska, z którego wywodzą się jej korzenie. „Twórca to może być w każdej dziedzinie. A ludowy to znaczy, że z określonego środowiska, np.
z Kaszub, który tu tworzy.” [7514]
2. Brak wykształcenia
Informatorzy podkreślają brak wykształcenia plastycznego tzw. twórców lu-
dowych w sensie profesjonalnego przygotowania do zawodu – „...on się sam wyuczył...i on to zrobić sam umie. Ale nie kończył żadnych szkół odpowied-
nich, tylko sam...” [7515]. Zdarza się, że rozmówcy mówią o braku wykształ-
cenia w ogóle!
3. Związki z regionem
Cecha ta właściwa samemu twórcy (musi znać tradycje i wzory sztuki wystę-
pujące w regionie) znajduje odzwierciedlenie także i w dziele, które poprzez
swą formę i treść powinno wpisywać się w tradycje regionu. „ W moim poję-
ciu twórca ludowy tworzy to, co nasze, znaczy tu, z tego środowiska...To raczej
50
ktoś, kto robi rzeczy tradycyjne na wzór dawniejszych...Może jestem w błędzie,
ale twórca ludowy kojarzy mi się właśnie z kimś, kto tworzyłby nasze tu, ka-
szubskie rzeczy, na ich podobieństwo. Stare rzeczy” [7514]
4. Twórczość z wewnętrznej potrzeby
Sztuka ludowa powstaje wtedy gdy wkłada się w proces tworzenia „więcej
serca, miłości. Wydaje mi się, że to co można dostać w sklepie jest sztuczne i robione dla komercji...W twórczość ludową wkłada się więcej pracy, nie
używa się maszyn, więcej serca i miłości...” [7738]
5. Odrzucenie pobudek finansowych
Na czerpanie dochodów z uprawianej sztuki informatorzy zgadzają się dość
niechętnie podkreślając, że w takim wypadku sztuka nie powinna być dla arty-
stów głównym źródłem utrzymania. „Nie jest to praca zarobkowa, ale sprze-
dają czasami, choć wydaje mi się, że częściej np. po rodzinie, znajomych”
[7738]
6. Ciągłość pokoleniowa twórczości
Twórca ludowy „to jest taki człowiek, który się na wsi urodził, dziadów tu miał i stąd wyjechać nie chce, bo tu mu się bardzo podoba i do miasta nie jedzie.
On umie robić rzeczy takie jak jego tato czy dziadek...” [7515] Przechodzenie
fachu z ojca na syna jest gwarantem zachowania tradycji. Czasem wymiennie,
dopuszcza się możliwość nauki od starych mistrzów lub po prostu ścisłe prze-
strzeganie wzorów typowych dla regionu.
Do wymienionych powyżej cech składających się na ten tradycyjny obraz
artysty wiejsko-małomiasteczkowego dodać należy jeszcze, iż w opinii informa-
torów, twórcy są ludźmi starszymi, a ich praca mieści się w kategoriach zawodu
ginącego. Zaś wynik ich pracy, dzieło sztuki ludowej, łączy w sobie, następujące
elementy:
Cechy dzieła 1. Ręczne wykonanie
„– Czy potrafi pani podać typowe cechy sztuki ludowej? Co ją wyróżnia?
Inf. Jezu kochany, jak to można powiedzieć? Ja myślę, że przede wszystkim to
jest robione ręcznie... To nie takie malowidła «picassowskie», tylko coś tam
przedstawiają. To tak bym powiedziała, że sztuka ludowa, ten twórca ludowy, chce jak najwyraźniej oddać to, co po prostu tworzy.” [7514]
2. Prostota formy, deformacja, anaturalizm (artysta, jako człowiek prosty, uka-
zuje świat takim jakim go widzi)
Tworzone postaci „są nieproporcjonalne. Głowa duża, tułów, te rączki... to
nie ma tutaj proporcji. Przecież patrzy się i ten człowiek tak ich sobie wyobra-
ża. Przecież widzi się, że się ma nogi długie, ręce długie czy... łokieć gdzieś tu w pasie. On robi to tu, to się podoba. Nie zastanawia się.” [7533]
3. Tematyka:
51
świecka: elementy typowe dla tradycji regionu
Sztuka ludowa „to na pewno będzie związana z tymi różnymi regionami.
Na przykład u nas tam jakieś niektóre osoby się tym zajmują haftem ka-szubskim...To na pewno jest sztuka nie? Tym się właśnie ta sztuka ludowa
charakteryzuje, że występuje w pewnym regionie i ma tam od wielu poko-
leń swoje wzory. Jakieś tam bajery... Tutaj na Kaszubach to jakieś ha-fty...Oni haftując...ci ludzie znają się na tym i wiedzą jak to powinno wy-
glądać. Jak to wyglądało kiedyś i jak powinni to robić...Gdzieś indziej znowu jest coś innego” [7484]
religijna: podstawowa ikonografia katolicka
„...To jest tak: najpierw tworzyli proste rzeczy od motywów zwierzęcych
czy postaci po Jezusa Frasobliwego, i to tak jeden od drugiego, rzadko
spotykane są motywy roślinne, przeważnie postacie związane z kulturą re-
ligijną przy czym Matka Boska rzadziej niż Jezus Chrystus. Każdy rzeź-biarz chciał oddać hołd Chrystusowi” [7579]
4. Ostra zdecydowana kolorystyka
5. „No, to co się rzuca w oczy, to jest kolor. Ostry kolor, ostry we wszystkim. Czy
to będzie strój, czy to będą kwiatki. Zaraz te kwiatki takie widzę z papieru, ta-
kie właśnie różne girlandy, jak to się często spotyka jeszcze.” [7533]
Druga, wyróżniona przeze mnie grupa informatorów, wnosi do tego mode-
lowego wizerunku twórcy ludowego pewne nowe treści. Nie są to oczywiście
zmiany zasadnicze, niemniej jednak rozmówcy traktują temat bardziej swobod-
nie. O ile pierwsza grupa wypowiadała się, kładąc głównie nacisk na elementy
związane z patriotyzmem lokalnym, o tyle grupa druga, choć niewiele bardziej
radykalna, dostrzegała jednak fakt, iż zjawisko zwane potocznie „sztuką ludową‖
ulega rozmaitym przemianom. W definicjach tworzonych przez jej przedstawi-
cieli pojawiły się więc pewne nowe elementy będące dla mnie sygnałem, iż za-
chodzące zmiany są obserwowane także przez otoczenie twórców i przynajmniej
przez jego część akceptowane. Nie są to, jak już wspominałam, wypowiedzi
radykalnie różne w porównaniu z tymi już omówionymi. Równie często i w tej
grupie informatorzy posługują się terminem „twórca ludowy‖ (który jest przecież
jedynym szeroko przyjętym określeniem) i przypisują takiemu twórcy pewne
typowe cechy np.: związek ze wsią, podejmowanie tradycyjnej tematyki itp.
Różnica polega głównie na dostrzeganiu zmian, które zaszły w omawianym
zjawisku w ciągu ostatnich dziesięcioleci i zachodzą w dalszym ciągu. Informa-
torzy w swych wypowiedziach sygnalizują konieczność lub przynajmniej nie-
uchronność tego procesu. Do grupy tej zaliczyłam więc wszystkie osoby, które
starały się stworzyć nową definicję tego zjawiska, patrząc na nie z innej perspek-
tywy, bądź takie, które, choć nie umiały całkowicie odejść od stereotypu „artysty
ludowego‖, poprzez pewne nietypowe określenia starały się uaktualnić jego
współczesny wizerunek.
52
Najczęściej powtarzające się w wywiadach, najistotniejsze cechy, które
przypisywali rozmówcy tej grupy artystom wiejskim i małomiasteczkowym
można uporządkować w następujący sposób:
1. Szeroko i luźno pojmowany związek ze wsią
Według informatorów twórca ludowy nie musi być ściśle (poprzez pochodze-
nie i zamieszkanie) związany ze środowiskiem wiejskim. Może żyć
i pracować w dużym mieście. Wiejskie są raczej korzenie sztuki którą tworzy.
„– Czyli nie jest koniecznością by twórca ludowy mieszkał na wsi? Inf. Nie, uważam, że nie. W tych czasach nie ma to znaczenia Kiedyś może tak.
Zresztą polityka była inna kulturowa, poprzednich rządów, poprzedniego sys-
temu. Dowodziła, że akurat ta twórczość ludowa wywodzi się akurat ze wsi na
pewno. Może teraz wieś jest postrzegana inaczej przez państwo. Może to się
wiązało z polityką głównie wtedy... Chociaż tak tradycyjnie sięgając tych cza-
sów skansenu, to pewno, wszyscy twórcy, którzy tam rzeźbili, czy malowali, czy haftowali, to faktycznie oni są stąd. Oni mają tu korzenie. Ale to po prostu były
tradycje, które już zanikają w zasadzie, bo nikomu się nie chce za to brać. Ko-mu się dzisiaj chce wyplatać koszyki, kiedyś to była konieczność życiowa. Oni
zarabiali na tym. To plecionkarstwo dawało im jakieś możliwości zarobkowa-
nia. A jeszcze jak sięgnąć głębiej, to oni wyplatali te koszyki, żeby se w życiu codziennym ulżyć, nie? Po to. To było jakieś tam narzędzie do noszenia ziem-
niaków, czy czegokolwiek. No, wyroby z gliny również. To służyło na potrzeby bieżące wtedy, nie spełniało powiedzmy jakiejś roli sztuki... To było coś, co
ułatwiało życie na co dzień. Sami to tworzyli, więc nie musieli kupować... Ty-
powo użytkowe. To mogło być tam ozdobne, by się bardziej podobało, nie? Ale głównie chodziło o użytkową wartość. Też to miało charakter jakiś tam religij-
ny głównie. Motyw był religijny, więc ktoś malował, by se ten obraz gdzieś tam
powiesić, czy komuś tam podarować. Powstawało pewnie też, bo ktoś miał czas, a miał takie możliwości. Tak to powstawało. No a teraz w zasadzie jest to
nie modne po prostu... to co było kiedyś, no to w zasadzie umiera śmiercią na-turalną...” [7489]
2. Tematyka dzieł związana z szeroko rozumianą specyfiką życia wsi
Zamiast podkreślania związku z tradycjami regionu, co miało miejsce
w przypadku grupy pierwszej, informatorzy kładli raczej nacisk na naturalność
sztuki, powiązanie jej ze środowiskiem otaczającym twórcę w sensie czerpania
wzorów z przyrody np. w odniesieniu do pejzaży, czy umiłowania prowincjo-
nalnej atmosfery przez artystów żyjących w mieście
„-A można nazwać twórcą ludowym kogoś kto np. skończył studia plastyczne? Inf. Ten pan, który tu malował takie pejzaże w skansenie... to właśnie był po
Wyższej Szkole Plastycznej w Gdańsku.
– Ale można go nazwać twórcą ludowym? Inf. No, skoro maluje, robi takie rzeczy, takie ludowe, to czemu nie? Bo np. jak
on mi namaluje taką piękną stodołę, czy konia to mi się to podoba.” [7495]
53
3. Twórca może być wykształcony
Zmiany zachodzące na wsi skorygowały warunek bycia „prostym‖ artystą,
czyli żyjącym w odizolowaniu od zdobyczy cywilizacji analfabetą. Twórcą lu-
dowym „... według mnie to może być nawet i człowiek z miasta, to może być
nawet jakiś profesor, doktor, czy inny człowiek z uczelni, wykładowca, który
umie przekazać, przez swą pracę, przez wykonywane przez siebie czynności, te właśnie treści i wartości ludowe. Dlaczego to miałby nie być twórca ludowy,
przecież twórcą ludowym mógłby być nawet i prezydent, no, bo dlaczego nie?”
[7532] Dopuszcza się więc ukończenie przez twórcę szkół, nawet wyższych.
Niektórzy informatorzy nie mają nic przeciwko nazywaniu mianem „ludowy‖
artysty plastyka.
4. Indywidualność twórcy i jego dzieła
Warunek odtwarzania uznanych, tradycyjnych wzorów został zastąpiony pod-
kreśleniem, iż współcześni artyści mają swoje indywidualne style. „No twórcą ludowym może być każdy. Na przykład ja mogę być twórcą ludo-
wym. Każdy człowiek ma w sobie coś, co powiedzmy daje mu możliwości bycia twórcą ludowym. Często się widzi w telewizji, że tam ludzie w wieku 40, 50 lat
nagle ten talent się w nich ujawnia i oni się interesują, że akurat mieszkają na
wsi, czy w mieście to jest obojętne nawet, nie? On czuje potrzebę robienia cze-goś. Na przykład malowania, czy rzeźb, czy grafiki, obojętne.” [7489]. Roz-
mówcy nie mówią o tworzeniu w jednej konwencji. Podkreślają takie indywi-
dualne cechy twórczości, jak: stosowanie różnych technik, różnej kolorystyki,
często pastelowej, w przeciwieństwie do tradycyjnie wymaganych zdecydo-
wanych zestawień barw.
5. Podkreślanie zmiany upodobań estetycznych kolejnych pokoleń, za którymi
omawiana sztuka powinna nadążyć „...przecież wszystko się zmienia. Jak tak
patrzę na wnuczkę, to jak widzę, jak ona żyje, to jest inaczej niż wtedy, kiedy ja byłam w jej wieku. To wydaje mi się, że i tak się dzieje w tym co ludzie robią
i co im się podoba, bo młodzi to zupełnie inaczej myślą. Oni by tego nie chcieli co my. Mnie się podobają te świątki w skansenie, a wam młodym to się patrzeć
na to nie chce. Ale myślę, że to tak musi być, bo co mielibyśmy zawsze to sa-
mo? To musi się jakoś zmieniać.” [7711]
Z elementów tych można więc ułożyć obraz świadczący o tym, iż sztuka
prowincjonalna, swojska, ludowa, wiejska, nieprofesjonalna czy określana jesz-
cze w jakikolwiek inny sposób, rozumiana jest przez tę grupę ludzi jako żywe
zjawisko związane z życiem środowiska, z którego się wywodzi. Równocześnie
jest ona pojmowana znacznie swobodniej, niż miało to miejsce w przypadku
grupy pierwszej. Sztuka żyje i przekształca się wraz z kolejnymi pokoleniami
artystów, którzy ją tworzą, zaspokajając potrzeby estetyczne nowych odbiorców.
Bardzo ważny jest fakt, iż „ludowe‖ zaczyna być postrzegane jako swojskie,
ukazujące świat, który otacza twórcę, nie zaś jako zabytek, relikt czy ginący
zawód, zjawisko mające na celu ocalenie od zapomnienia tradycji regionu.
54
Przedstawiony powyżej materiał pozwala diagnozować zjawisko tzw.
współczesnej sztuki ludowej jako obszar kultury wkraczający na drogę coraz
wyraźniej widocznych przekształceń.
Sztuka ludowa będąca niegdyś wizualizacją ludowej kultury była zależna
od naturalnych mechanizmów tej kultury, które regulowały jej funkcjonowanie
w konkretnej społeczności. Najbardziej reprezentatywnym okresem jej rozwoju
jest druga połowa XIX wieku. Była to wówczas sztuka przez lud i dla ludu two-
rzona, wpisana w system potrzeb wsi, pełniła głównie funkcję użytkową
i kultową. Podlegała wraz z kulturą, której była częścią, naturalnemu procesowi
zmian. O nieuchronności tych przemian pisał np. Frankowski, podkreślając, iż
„sztuka naszego ludu nie zamiera, żyje i przekształca się ustawicznie... Nie wie
się lub zapomina, że przejawy twórczości ludowej podlegają normom wszystkich
zjawisk życia: rodzą się z nakazu mocy twórczej, przeobrażają się w nowe formy,
a gdy przeżyją cały cykl swego życia zamierają same – i tak bez końca” [Fran-
kowski 1928:5, 24-25].
O takim przeznaczeniu omawianej sztuki zdawano się nie pamiętać
w okresie PRL-u, kiedy to uczyniono z niej wizytówkę ludowego państwa
i stworzono cały szereg instytucji, których zadaniem było ratowanie dawnych
wzorów sztuki ludowej przed zapomnieniem w myśl zasady, iż: „nie wolno nam już więcej lekkomyślnie gubić i niszczyć pięknych tradycji ludowych. Złota nić
sztuki ludowej i folkloru, łącząca dawne i nowe lata nie może być porwana na-szymi dłońmi. Przyszłe pokolenia, dla których pracujemy, nigdy by nam tego nie
wybaczyły” [Błachowski 1974:223]. Zasada ta, właściwie słuszna, rozrosła się do
tak wielkich rozmiarów, iż niemal uniemożliwiła ów, wspomniany wyżej, natu-
ralny proces przemian jakim powinien podlegać każdy rodzaj sztuki, w tym
również ludowa. Przesadna dbałość o „etnograficzną poprawność‖ dzieł wiej-
skich artystów praktycznie odebrała im możliwość wyboru drogi twórczej, ska-
zując na ciągłe odtwarzanie XIX-wiecznych wzorów.
Sytuacja zmieniła się na dobre dopiero po transformacji ustrojowej w 1989
roku kiedy to „załamał się wszechobecny, centralny mecenat państwowy – nad
sztuką ludową (i oby już nigdy nie wrócił)” [Robotycki 1998:119].
Nie było już więc ani kultury ludowej, regulującej dawniej zmiany
w obszarze omawianej sztuki w sposób najbardziej właściwy, ani sztucznie pod-
trzymującego ją przy życiu systemu powstałego w PRL-u.
Zaistniały więc warunki swobodnego rozwoju twórczości wiejsko-mało-
miasteczkowej zarówno pod względem formy jak i treści powstających dzieł.
Rozpoczął się też proces weryfikacji opinii na jej temat wśród depozytariuszy
środowiska, w którym powstaje. Proces ten nie jest oczywiście rewolucyjną
zmiana utartych opinii. Stanowi raczej powolne przekształcanie silnie zakorze-
nionego stereotypu. Świadczą o tym przedstawione wyżej cechy z jakimi miesz-
kańcy wsi utożsamiają sztukę ludową i próby tworzenia przez nich definicji
55
zjawiska. Na 106 zebranych definicji 77 odwołuje się do tradycji, a 29 to spoj-
rzenia zdecydowanie nowatorskie.
Można więc uznać, iż sytuacja taka wskazuje na rozpoczęcie procesu do-
puszczania do tzw. sztuki ludowej pewnych nowych treści i rozluźniania sztyw-
nych ram patrzenia na twórczość wiejską z perspektywy XIX-wiecznych trady-
cji, „bo przecież każdy jednak tworzy inaczej, ma inna technikę, co innego go interesuje, inaczej to przedstawia, a to jeden maluje portrety, inny przyrodę. No
na pewno nie są to taki obrazy jak się widzi w muzeum...jakieś abstrakcje, to są może takie bardziej z życia wzięte, naturalne...” [7719].
Bibliografia:
Kroh A.
1989: Czy w etnografii występują „białe plamy”?, Polska Sztuka Ludowa‖, nr 4, s. 205-209
Frankowski E.
1928: Sztuka ludu polskiego, Warszawa
Błachowski A.
1974: Skarby w skrzyni malowanej czyli o sztuce ludowej inaczej, Warszawa
Robotycki Cz.
1998: Nie wszystko jest oczywiste, Kraków
Wszystkie wywiady wykorzystane w tekście znajdują się w Archiwum Instytutu Etnologii
i Antropologii Kulturowej Uniwersytetu Łódzkiego pod odpowiednimi numerami.
56
Anna Pietrzyk
Uniwersytet Łódzki
Wspomnienia przeszłości: wędrowni rwacze zębów i inni uzdrowiciele
Problem zdrowia i choroby znajduje się w centrum zainteresowania czło-
wieka od zarania ludzkości, o czym świadczą np. znaleziska archeologiczne.
Zawsze wszak istniały choroby, ból, cierpienie i śmierć, których pojawienie się
i naturę tłumaczyły u wszystkich ludów jakieś opowieści, powszechne przekona-
nia czy mity. Zawsze też istnieli w społecznościach ludzie mający przeciwdzia-
łać temu złu za pomocą tajemniczych, im tylko znanych środków czy rytuałów.
Zajmowali oni w grupach ludzkich szczególne miejsce zarezerwowane dla
uzdrowicieli. Status ten utrzymywali nie tylko poprzez uprawianie swojej profe-
sji, lecz również dzięki odpowiedniemu wizerunkowi kreowanemu przez trady-
cyjne przekazy i własne celowe działania.
Podejmowane na nowo próby ulżenia cierpiącemu człowiekowi i nagroma-
dzone dzięki nim wielowiekowe doświadczenie doprowadziły do ukształtowania
nowoczesnej medycyny. Jednak obok niej istnieją dziś również i inne sposoby
leczenia, które nie zawsze dają się zweryfikować przez paradygmat współczesnej
nauki. Sytuacja ta nie jest niczym nowym. Podobnie było także w przeszłości;
medycyna oficjalna skupiająca lekarzy wykształconych w specjalnych szkołach1
__________ 1 Szkoły te przekazywały wiedzę medyczną i metody lecznicze w oparciu o obowiązujący
i uznany przez środowisko lekarskie stan wiedzy medycznej w danej epoce historycznej Jak
pokazuje to historia rozwoju medycyny nie eliminuje to jednak z praktyki lekarskiej danej
epoki działań i zachowań symbolicznych czy nawet magicznych zdyskredytowanych
i obalonych przez odkrycia naukowe, zmiany w świadomości społecznej, czy zwykłą praktykę
medyczną późniejszych czasów. Naukowość średniowiecza charakteryzowała się specyficz-
nym połączeniem religii chrześcijańskiej z lecznictwem ludowym, scholastycznego racjonali-
zmu i zwykłej codziennej empirii. W magiczno – religijnym światopoglądzie, w jakim zanu-
rzone były nawet wybitne umysły nauki i medycyny wieków średnich, cuda dokonywane
przez władców doczesnych (królów uzdrowicieli uzdrawiających dotykiem dłoni), jak i świę-
tych patronów nie kłóciły się zupełnie z obiektywnym obrazem rzeczywistości i tym, co dzi-
siaj nazwalibyśmy naukowo zbadanym faktem. Leki naturalne, których działanie częstokroć
pozostawało tajemnicą nie odróżniano do końca od środków nadprzyrodzonych w rodzaju
amuletów czy relikwii. Odsyłanie do króla skrofulika, wobec którego zawiodły wszystkie
znane medykowi środki terapii nie było wówczas niczym irracjonalnym, tym bardziej, że sami
lekarze nierzadko parali się alchemią i magią, stosując w swej praktyce na równi zwykłe
i niezwykłe specyfiki... zob. B. Bujałowska, Spontaniczny rozwój medycyny od empirii do
medycyny kapłańskiej. Medycyna jako przedmiot kultu [w:] Historia medycyny, red. T. Brze-
ziński, Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, Warszawa 1988, s. 47-48, 51. Por.
M. Bloch, Królowie Cudotwórcy. Studium na temat nadprzyrodzonego charakteru przypisy-
57
i tzw. nieoficjalna2 często współwystępowały ze sobą. Pierwsza z nich obejmo-
wała swym działaniem z reguły wyłącznie elity, druga przeznaczona była dla
mniej zamożnych warstw społeczeństwa, u których żywe były jeszcze dawne
wierzenia i przesądy.
Według danych Tadeusza Brzezińskiego3 liczba wykształconych medyków
w średniowieczu była bardzo mała ograniczając się do jednego lub dwóch na
całe miasto. Możliwość korzystania z ich pomocy była przywilejem wyłącznie
wąskiej, zamożniejszej części społeczeństwa, do której należeli bogaci miesz-
czanie, szlachta i arystokracja. Pozostali musieli polegać na umiejętnościach
duchownych z zakonów, w których regule była także opieka nad biednymi
i chorymi. Oprócz nich działali jeszcze niżsi stopniem wykształcenia miejscy
rzemieślnicy w osobie chirurgów, balwierzy i łaziebników, wędrowni szarlatani
i wiejscy znachorzy. Poza nimi chorym pozostawała już tylko własna wiedza
i doświadczenie lub pomoc najbliższego otoczenia, czyli rodziny i sąsiadów.
W tej sytuacji człowiek średniowiecza chętnie powierzał swój los świętym i in-
nym niezwykłym lekarzom, czy wędrownym partaczom.
W średniowieczu istniała kategoria rzemieślników świadczących usługi
medyczne wśród niższych i uboższych warstw społeczeństwa, których nie stać
było na pomoc wykształconego medyka, czy też czasochłonną pielgrzymkę do
słynącego z cudów sanktuarium. Swoje miejsce w ówczesnym lecznictwie za-
wdzięczali oni głównie zmianom, jakie zachodziły w medycynie świeckiej
i klasztornej. W XII i w XIII wieku Kościół zabronił duchownym przelewać
krew, tj. wykonywać zabiegi chirurgiczne i zajmować się chirurgią. Za przykła-
dem kleru poszli wkrótce lekarze świeccy, dla których praca chirurga zaczęła
uchodzić za niegodną poważnego stanu lekarskiego. Chirurgia przeszła tym
samym w ręce ludzi niewykształconych: balwierzy, łaziebników czy nawet…
katów4.
wanego władzy królewskiej zwłaszcza we Francji i w Anglii, Przeł. J. M. Kłoczkowski, Oficy-
na Wydawnicza VOLUMEN. Dom Wydawniczy Bellona, Warszawa: 1998, s. 126-127.
2 Medycyna nieoficjalna skupiała osoby rekrutujące się spoza kręgu wykształconych leka-
rzy, dysponujące własnymi metodami i środkami leczniczymi. Niosąc pomoc chorym posłu-
giwały się one metodami odmiennymi i często nieuznawanymi przez tzw. medycynę akade-
micką. Pośród nich znaleźć można nierzadko działania o charakterze symboliczno-magicznym
odnoszące się do porządku rytuału i mitu – przyp. A. P.
3 T. Brzeziński, Kształtowanie się zawodu lekarza i koncepcje kształcenia [w:] Historia
medycyny, Red. T. Brzeziński, Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, Warszawa: 1988
s. 69-70.
4 Jak przekonuje E. Sieńkowski wiązało się to z tym, iż kaci z racji wykonywanego fachu
musieli znać się też nieco na ludzkiej anatomii zob. E. Sieńkowski Chirurgia – etapy rozwo-
jowe [w:] Historia medycyny, Red. T. Brzeziński, Państwowy Zakład Wydawnictw Lekar-
skich, Warszawa: 1988, s. 198.
58
Sytuacja ta z jednej strony przyczyniła się do stopniowego nabierania do-
świadczenia przez osoby świadczące usługi chirurgiczne, z drugiej zrodziła rze-
sze domorosłych lekarzy: szarlatanów, hochsztaplerów i innych oszustów działa-
jących poza kontrolą cechów a rekrutujących się najczęściej spośród wędrow-
nych przedstawicieli wspomnianego rzemiosła. Ci wędrowni chirurdzy, zazwy-
czaj wyspecjalizowani byli tylko w jednym typie zabiegów, jak operowanie
przepuklin, leczenie zaćmy, usuwanie kamieni z pęcherza czy wyrywanie zębów.
Z tego powodu dla pozyskania pacjentów musieli oni stale przenosić się
z miejsca na miejsce. Dla swej działalności wykorzystywali oni zazwyczaj duże
skupiska ludzkie, jak miejskie jarmarki i odpusty. Zdaniem badacza dziejów
medycyny, Eugeniusza Sieńkowskiego szczególną aktywnością odznaczali się tu
domorośli dentyści, tzw. rwacze zębowi, których poczynaniom towarzyszyła
często hałaśliwa reklama5. Jej podstawą było rozbudowane decorum ich wize-
runku oraz wykonywanych przez nich zabiegów.
To właśnie sylwetka rwaczy zębowych będzie przedmiotem naszego zainte-
resowania, służąc nam za przykład wizerunku „niezwykłych‖ jarmarcznych
uzdrowicieli. Ze względu na znikomy dostęp do materiałów źródłowych na ten
temat, analizę wizerunku wędrownych dentystów oparliśmy w głównej mierze na
materiale ikonograficznym. Naszą uwagę zwróciły szczególnie obrazy i ryciny
powstałe między XVI a XIX wiekiem zebrane w publikacji Armelle i Pierre
Baron pt.: Stomatologia w malarstwie6, przedstawiające szarlatanów, partaczy
czy cyrulików. Stanowią one jednocześnie odbicie życia codziennego epok,
z których pochodzą, świadectwo stosunku współczesnych (zwłaszcza artystów)
do postaci jarmarcznych chirurgów oraz sposobu, w jaki ci ostatni budowali swój
wizerunek w społeczeństwie.
Strój ukazanego na nich „dentysty‖ jest niezwykle zróżnicowany. Wedle
Armelle i Pierre‘a Baron, może być nim okrycie charakterystyczne dla obowią-
zującej w danym czasie mody, ale również odzież niezwykła, niecodzienna:
kolorowa, wyrazista tunika, egzotyczny strój, unikatowy ubiór lub po prostu
kostium teatralny. Rwacz może wyglądać jak pospolity łazik lub biedak, innym
razem szczyci się strojem bogatego mieszczanina, eleganckim ubiorem rycer-
skim albo podróżnym. Często ma on dodające mu powagi wąsy, brodę lub jedno
i drugie. Niekiedy jego szyję zdobi charakterystyczny naszyjnik z zębów – obok
narzędzi dentystycznych u pasa znak rozpoznawczy zawodu dentysty7. Wywnio-
skować stąd można o zróżnicowanym statusie majątkowym w grupie rwaczy
a z drugiej strony o usilnej dążności domorosłych chirurgów do wyróżniania się
w tłumie, oddzielania swej osoby od zwykłego plebsu. O dążeniu do tego świad-
__________ 5 E. Sieńkowski Chirurgia – etapy rozwojowe [w:] Historia medycyny, Red. T. Brzeziński,
Państwowy Zakład Wydawnictw Lekarskich, Warszawa: 1988 s. 201-202.
6 A. i P. Baron, Stomatologia w malarstwie, Wydawnictwo Parol, Kraków: 1999, s. 10.
7 Ibidem.
59
czyć może także fakt, iż bardzo rzadko przedstawia się ich bez nakrycia głowy,
którego brak charakterystyczny był dla osób wywodzących się z nizin społecz-
nych. Nakrycia te stanowił rodzaj furażerki bądź kapelusza, zaś w wieku XVII
również kwef i futrzany toczek8. Niecodzienny strój mógł być jednak także jed-
nym z elementów „reklamy‖ usług dentysty, przyciągając uwagę potencjalnej
klienteli. Na to ostatnie znaczenie wskazywać mogą niezwykłe nakrycia głowy
w postaci dziwacznych lub efektownych kapeluszy z piórami, jakie nierzadko
nosili przedstawiciele wspomnianej profesji.
Oprócz odpowiedniego „kostiumu‖ jarmarcznego uzdrowiciela, w skład
decorum wchodził jeszcze podest, podwyższenie czy wręcz scena. Pojawia się on
po raz pierwszy w wieku XV, a zanika ostatecznie w pierwszych latach XIX stu-
lecia. Scenerię dopełnia jeszcze szyld, chorągiew, rozmaite plansze i ryciny Ana-
tomiczne oraz wystawione na widok publiczny podrabiane dyplomy uczelni
medycznych w postaci kawałka wyprawionej skóry z pieczęciami9. Zdaniem Ar-
melle i Pierre‘a Baron stanowiły one narzędzie oszustwa, wprowadzając w błąd
niepiśmiennych uczestników spektaklu hochsztaplera. Usankcjonowany prawem
„dokument‖, którego autentyczność potwierdzać miały znajdujące się na nim
pieczęcie, uwiarygodnić miał nawet najbardziej dziwaczne poczynania tych do-
morosłych dentystów, jednocześnie zapewniając pacjentów, że znajdują się w rę-
kach wykwalifikowanych specjalistów10
. Prawdopodobnie taką samą rolę speł-
niał wiszący u sufitu wypchany krokodyl, często spotykany w ikonografii wnętrz
gabinetów „stomatologicznych‖. Pełne uzębienie tego gada mogło symbolizować
zdrowe i dobre utrzymane zęby. Jego obecność służyć miała nadaniu pozoru
naukowości wyczynom niezbyt wykształconych chirurgów, ponieważ malowany
był on również na obrazach przedstawiających pracownie alchemiczne11
.
Elementem dominującym w publicznej praktyce jarmarcznych chirurgów
była jednak w głównej mierze maniera teatru – widowiska, przekształcająca
każdy zabieg w spektakl przyciągający tłumy gapiów. Poza niecodziennym wy-
glądem zewnętrznym samego dentysty oraz usytuowaniem miejsca zabiegowego
na dobrze widocznym podwyższeniu, pacjentów i widzów przyciągali niemniej
ekstrawaganccy pomocnicy rwacza w osobie kuglarzy, błaznów i muzyków
(skrzypków, gitarzystów, trębaczy itp.), a nawet tancerzy dokazujących na scenie
przed i w trakcie kolejnych operacji. Pomocników mogło być od jednego do
__________ 8 Ibidem.
9 W innym materiale źrodłowym czytamy natomiast, że były to listy na pergaminach
z pieczęciami, które poświadczać miały, iż wędrowny medyk uleczył ludzi z ciężkich kalectw
zob. A. Komoniecki cyt. za Z. Kuchowicz 1975: Obyczaje staropolskie XVII-XVIII wieku,
Wydawnictwo Łódzkie, Łódź: 1975, s. 94. Nie wykluczone, że mogły być to również podro-
bione przez partaczy dyplomy i pieczęcie cechowe – przyp. A.P.
10 A. i P. Baron, Stomatologia w malarstwie, Wydawnictwo Parol, Kraków: 1999, s. 12-13.
11 Ibid., s.12.
60
kilku, co zapewne uzależnione było od dochodowości przedsięwzięcia. Poza
zabawianiem publiczności wygłaszali oni również przemowy do zgromadzonych
wokół stanowiska dentysty gapiów, zachwalając jego kunszt i usługi, lub też
sprzedawali różne rzekomo cudowne specyfiki, których „skuteczność‖ zmyślnie
demonstrowali za pomocą sztuczek i zwykłego oszustwa. Oprócz tego asystowali
oni oczywiście chirurgowi dokonującemu zabieg, trzymając i podając mu narzę-
dzia lub lekarstwa albo po prostu przytrzymywali wyrywających się w trakcie
zabiegu pacjentów12
.
Nierzadko wędrowni partacze wozili również ze sobą różne egzotyczne
zwierzęta, które miały przyciągać uwagę gapiów. Polskie źródła wymieniają
tutaj: wielbłąda, żółwie i tresowaną małpę13
. Plastyczny opis tego typu praktyk
na gruncie polskim pozostawił po sobie Komoniecki14
– burmistrz żywiecki,
który opisał przybycie rwacza w 1707 roku na żywiecki jarmark:
„Tegoż roku na jarmark żywiecki na niedzielę pierwszą po Wniebowzięciu
Panny Mariej doktor z Śląska do Żywca przyjechał, przyniósłszy na wielbłądzie
lekarstwa swoje i obrazy uleczonych ludzi. Na rynku jawnie swoje umiejętności
głosił i lekarstwa przez tłomacza prezentował, przy tym zęby bez boleści wielom
wyrywał. Poczym wielbłąda kazał przyprowadzić, z którym sztuczki różne przed
pospólstwem czynił. Także i żółwie żywe miał, a te ludziom pokazywał. Czemu
się pospólstwo dziwowało nie widząc jeszcze wielbłąda i żółwi żywych i takiego
doktora‖15
.
Wspomniany autor opisuje również inny przypadek przybycia na jarmark
„sławnego doktora‖. Obok wymalowanych sylwetek ludzi, których rzekomo
uleczył z ciężkich kalectw, prezentował on także poświadczające to listy na per-
gaminach z pieczęciami. Jak relacjonuje to Komornicki: „Przy tym i lekarstwa
różne ludziom ogłaszał, a zwłaszcza srebrnik jerozolimski z mennice tej, za które
Chrystusa pana żydzi kupili od Judasza, a z tego na wzór i podobieństwo, formę
dał wyrobić i z cyny ponalewał podobnych z literami żydowskimi‖16
. Monety te,
sprzedawał następnie wraz z lekarstwem na głowę i zęby, na morzysko żywota
i glist oraz z zadrukowaną po niemiecku kartą. Wedle podawanych przez „dokto-
ra‖ instrukcji, efekt leczniczy uzyskiwało się, wrzucając monetę do pitego wła-
śnie trunku. Podobnie jak poprzednik, również ten partacz łączył swoją praktykę
__________ 12 Ibid., s.11, 14.
13 A. Komoniecki cyt. za ibidem, s. 94, 95.
14 A. Komoniecki (ok.1658-1729) od 1686 r. burmistrz, a od 1688 r. wójt żywiecki. Za
największe dzieło jego życia uważana jest Chronografia, albo Dziejopis żywiecki – kronika,
która obejmuje dzieje ponad trzystu lat; od 1400 do 1728 roku. Pod względem treści dzieli się
ona na trzy części. Jednocześnie jest to rodzaj pamiętnika, w który wpleciono rozmaite akty
urzędowe oraz informacje zaczerpnięte ze starszych kronik – przyp. A.P.
15 Ibid., s. 94.
16 Ibid., s. 94, 95.
61
z widowiskiem, dostarczając zgromadzonemu pospólstwu niecodziennej rozryw-
ki. W skład towarzyszącej mu świty wchodziła tym razem tresowana małpa
i sztukmistrz. Wedle świadectwa burmistrza żywieckiego: ‖ […] miał małpę
samicę, którą w skrzynce woził i ludziom prezentował, różne z niej czyniąc ucie-
chy. Także miał jednego konstarza, który na rękach i nogach w tył chodził i nogi
podniósłszy w górę, a głowę w dole mając, na rękach po teatronie biegał, wy-
wracając się rozmaicie dla uciechy ludzkiej. Na ostatku po linie wśród rynku
chodził i tańcował‖17
.
Z powyższego wynika, że przedstawienia ikonograficzne wiernie oddają
teatrum wędrownych rwaczy i innych podobnych im domorosłych lekarzy. Na
wizerunkach tych często pojawiają się robaki leżące na stole lub widoczne
w szyldzie dentysty. Stanowi to odbicie długo i szeroko rozpowszechnionych
niegdyś wierzeń, iż przyczyną dokuczliwego bólu oraz psucia się zębów są wła-
śnie robaki zębowe. Nadmienić należy, że wielu jarmarcznych uzdrawiaczy
chlubiło się posiadaniem mikstur likwidujących tą uciążliwą dla człowieka dole-
gliwość. Skuteczność sprzedawanych przez siebie specyfików demonstrowali
w trakcie odpowiednio wyreżyserowanych pokazów ich działania, zjednując
rzesze gotowej je nabyć klienteli18
.
Autorzy rycin i obrazów nie omieszkali zamieścić w swych dziełach wła-
snych obserwacji, ocen i stosunku do działalności różnych domorosłych cyruli-
ków. Ocena ta, ukryta pod powtarzającymi się w kolejnych dziełach motywami,
jest niezwykle surowa i jednoznaczna. Często pojawiający się w przedstawie-
niach wątek złodzieja i kradzieży stanowi wedle Armelle i Pierre‘a Baron sym-
bol oszustwa i szarlatanerii, czyli czegoś fałszywego, oszukańczego. Złodziejem
tym może być kobieta a nawet dziecko, okradanym zaś pacjent a z reguły jednak
widz (zapewne przyszły klient rwacza, który bądź zawierzy mu wkrótce swoje
uzębienie, bądź też nabędzie któryś z jego „cudownych‖ specyfików). Świadec-
twem oszukańczych praktyk jarmarcznego uzdrawiacza jest również obecność
małpy albo sowy w jego otoczeniu. Małpa symbolizować może głupotę i naiw-
ność ofiar oszustwa hochsztaplera, którzy dali się zwieść jego sztuczkom19
. Nie
należy jednak zapominać, że widoczna w przekazach ikonograficznych małpa,
czy też inne egzotyczne zwierzę nie koniecznie znalazła się tam tylko ze względu
na przekaz symboliczny jaki wnosiła do dzieła. Równie dobrze mogła po prostu
towarzyszyć rwaczowi, by uatrakcyjniać jego spektakl, a swoimi popisami
wprawiać tłum w zachwyt i zdziwienie.
__________ 17 Op. cit.
18 A. i P. Baron, Stomatologia w malarstwie, Wydawnictwo Parol, Kraków: 1999, s. 12,
por. W. Piątkowski, Spotkania z inną medycyną., Wydawnictwo Lubelskie, Lublin: 1990,
s. 42.
19 A. i P. Baron, op. cit., s. 12-13, por. W. Kopaliński, Słownik symboli, Wiedza Po-
wszechna, Warszawa 1999, s. 218, 396
62
Na gruncie polskiej kultury, zwłaszcza wsi szczególną popularnością cie-
szyli się wędrowni handlarze – „aptekarze‖, popularnie zwani olejkarzami, bądź
Węgrami, z uwagi na to, iż przybywali oni zazwyczaj ze Słowacczyzny węgier-
skiej.
Pojawienie się i spopularyzowanie kategorii wędrownych terapeutów
i olejkarzy wiązane jest przez Włodzimierza Piątkowskiego z kryzysem ekono-
miczno-społecznym, jaki dotknął Rzeczypospolitą w XVII wieku20
. Wyrazem
wpływu, jaki wywarli oni na obyczajowość polskiej wsi, może być umieszczenie
stereotypowej postaci Węgra-olejkarza w szopce ludowej:
„Węgier kusy z olejkami,
Z prolejkami do szopy przybywa,
Sem głosu dobywa:
Legiem, legiem altana Sem przynosem to dla Pana
Strofem olejki.
Sem ne kupite, panowie, senesu, menesu, alakalabryny (manna calabrina),
sinego kamienia od głowy bolenia?‖21
.
Wędrowni handlarze trudnili się wyrobem i obnośną sprzedażą rozmaitych
substancji, którym przypisywali właściwości lecznicze lub kosmetyczne. Byli
także lekarzami. Wędrowali od wsi do wsi, a w małych miasteczkach zatrzymy-
wali się na jarmarkach, targach i odpustach. Zachwalając swój towar, udzielali
porad i na poczekaniu pokazywali efekty swoich kuracji w starannie wyreżyse-
rowanych pokazach. „W skrzyniach przewieszonych przez ramię – pisze Jan
Stanisław Bystroń – chowali oni cały szereg najrozmaitszych leków, przeważnie
szarlatańskich, rozmaite zioła, maści, lubczyki, cudowne lekarstwa na ból głowy,
niepłodność, czy spędzenie płodu, poza ty różne pachnidła, olejki, mydła‖22
.
Nosili tam również driakiew, kadzidła, mikstury rzekomo pomagające na uką-
szenia żmii, na rychle zamążpójście i tym podobne przypadłości, z którym od
zawsze borykała się ludność wsi i miasteczek23
. Szczególnym zaufaniem
i uznaniem cieszyli się zwłaszcza ci spośród nich, którzy podawali się za cudzo-
ziemców i kazali tytułować się „doktorami‖24
.
__________ 20 Ibidem.
21 J. S. Bystroń, Dzieje obyczajów w dawnej Polsce, t. I., Państwowy Instytut Wydawni-
czy, Warszawa: 1976, s. 432.
22 Ibidem.
23 Z. Gloger, Encyklopedia staropolska ilustrowana, t. III K – P, Warszawa 1985, s. 288.
24 W. Piątkowski, s. 41.
63
Warto w tym miejscu zastanowić się nad problemem dlaczego ludzie wole-
li, aby leczyli ich obcy (abstrahując od tego, czy wspomniani wędrowni uzdro-
wiciele byli nimi w rzeczywistości, czy też tylko pragnęli za nich uchodzić)?
Wszak stereotyp obcego jako źródła wszelkiego zła i nieszczęść, a często wręcz
demona powinien raczej zniechęcić ich do tego, budząc bardziej oczywisty w tej
sytuacji niepokój niż zaufanie. Odpowiedź na to pytanie znaleźć można
w ambiwalencji stosunku do obcych, o jakiej pisał Zbigniew Benedyktowicz25
.
To właśnie z lektury jego dzieła dowiadujemy się, że stereotyp obcego wcale nie
jest tak jednoznacznie nacechowany, a tajemniczy, obco wyglądający i dziwacz-
nie mówiący przybysz równie często może okazać się diabłem, co przynoszącym
błogosławieństwo bogiem, świętym czy aniołem poruszającym się po ziemskim
padole w przebraniu wędrowca. Na polskiej wsi wyrazem tych przekonań były
liczne legendy o Jezusie lub świętych wędrujących po ziemi jako zwykli wę-
drowcy czyniący – przy okazji – rozmaite cuda.
Obcy w mniemaniu prostego ludu uchodzili za najlepszych lekarzy także
z innych względów. Przybywali oni z innej, zaświatowej ekumeny, w której
wyobraźnia ludowa lokowała źródła wszelkich nieszczęść, w tym również i cho-
rób, jakie nękały człowieka. To właśnie stamtąd czerpali swą moc i wiedzę
o chorobach zarówno obcy jak i miejscowi uzdrowiciele. A skoro lecznicze wła-
ściwości pochodziły z zaświatów, z innej, sakralnej bądź też demonicznej rze-
czywistości, moc i skuteczność uzdrowiciela wzrastały tym bardziej, im bliżej
związany był on z odmienną „nieludzką‖ rzeczywistością, tj. im bardziej był on
dla danej społeczności „obcy‖26
.
Ponieważ skuteczność mikstur sprzedawanych przez olejkarzy nie była zbyt
wysoka, często musieli oni szybko zmieniać miejsce pobytu, by uniknąć spotka-
nia z zawiedzionymi klientami. Z tego też powodu nie zawsze byli mile widziani
w miastach, do których czasami zaglądali. Restrykcje ze strony władz admini-
stracyjnych i krytyka ze strony literatury popularnej przyczyniły się do stopnio-
wego zaniku tej profesji. Zdecydowane działania ze strony władz państwowych
w pierwszym ćwierćwieczu XIX wieku doprowadziły, jak podaje Zygmunt Glo-
ger27
, do przekształcenia się olejkarzy w kramarzy handlujących drobnym towa-
rem. Pośród rozmaitych artykułów ukrywali oni jeszcze dość długo różne „ta-
jemnicze‖ specyfiki, na które nadal był jeszcze popyt28
. Pod koniec XIX wieku
__________ 25
Z. Benedyktowicz, Portrety „obcego”. Od stereotypu do symbolu, Wydawnictwo Uni-
wersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2000, s. 139, 148, 151 – 153, 158 – 159, 171, 176.
26 por. Z. Libera, Medycyna ludowa. Chłopski rozsadek czy gminna fantazja? Wydawnic-
two Uniwersytetu Wrocławskiego, Wrocław 1995, s. 250, 252-253.
27 Z. Gloger, op. cit. s. 288.
28 Ibidem.
64
pojedynczych wędrujących olejkarzy można było spotkać już tylko sporadycznie
w najbardziej zapadłych rejonach Polski29
.
Dzisiaj pamięć o tych praktykach zupełnie zanikła. Pozostały jedynie ślady
w postaci materiałów pisanych i ikonografii. Niniejszy artykuł nie wyczerpuje
w pełni tematu, a jedynie sygnalizuje możliwość podjęcia w przyszłości szer-
szych studiów poświęconych tematyce jarmarcznych uzdrowicieli.
__________ 29 J. S. Bystroń op. cit. 432-433.
65
Nina Kapuścińska
Uniwersytet Łódzki
Chłopskie zaręczyny – od zalotów do wieczoru przedślubnego
W wieku XIX i w I połowie XX wieku małżeństwo pojmowane było jesz-
cze jako układ o charakterze przede wszystkim majątkowym, stanowiło element
polityki rodzinnej, zaś uczucia i skłonności partnerów schodziły na plan dalszy.
Bardzo często związki małżeńskie aranżowano niezależnie od zdania zaintere-
sowanych – przyszłych małżonków1. W takim też duchu rozumiano małżeństwo
w środowisku chłopskim2. Rodzicom panny marzył się za zięcia bogaty kmieć,
właściciel wielomorgowego gospodarstwa, podobnie rodzice kawalera zabiegali
o związanie go z posażną panną3. Związki małżeńskie zawierano w zasadzie
w ramach społecznych podziałów wsi, dlatego kmiecie, dążąc do zachowania
uprzywilejowanej pozycji w społeczności wiejskiej, wybierali sobie współmał-
żonków wyłącznie w obrębie własnej warstwy4. Nie zawsze kojarzenie mał-
żeństw wykluczało uczucia młodych, zdarzało się, że szły one szczęśliwie
w parze z zamysłami rodziców. Niezależnie jednak, czy za głosem serca czy
z przymusu, wchodzenie w związek małżeński stanowiło niezwykle ważne wy-
darzenie. Nie było jedynie sprawą prywatną dwojga ludzi, interesowało całą
społeczność wiejską. Oznaczało zmianę statusu młodych, którzy mieli porzucić
stan bezżenny, by zostać mężem i żoną, a w przyszłości ojcem i matką. Musiało
mieć zatem szczególną oprawę w postaci przebogatej obrzędowości weselnej.
Zanim jednak doszło do ślubu i wesela, odbywały się swaty, zaręczyny, opatry,
zapytuśki, wieczór przedślubny i właśnie owym ceremoniom poświęcony jest
niniejszy artykuł.
Optymalnie najlepszy wiek do zawarcia małżeństwa wahał się dla panny –
między 16 a 20 rokiem życia, natomiast w przypadku kawalera między 27 a 29
__________ 1 O. Kolberg, Lud. Jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania, przysłowia, obrzędy, gu-
sła, zabawy, pieśni, muzyka i tańce, seria X: W. Ks. Poznańskie, cz. II, Kraków 1876, s. 80.
2 L. Stróżecka, Pamiętniki chłopów, Warszawa 1955, s. 31.; „Małżeństwa przeważnie ko-
jarzyli ojcowie. Zawierano je najczęściej z wyrachowania. Przy wyborze decydowały względy
majątkowe, przylegający grunt, kawałek dobrej łąki, pieniądze, dobre pochodzenie‖.
W. Witos, Moje wspomnienia, Warszawa 1981, s. 37.
3 Na posag składały się najczęściej: odzież, pościel, naczynia, żywy inwentarz. Historia
chłopów polskich, red. S. Inglot, Wrocław 1992, s. 196.
4 W. Witos, op. cit., s. 134-135.
66
rokiem5. Tych, którzy przekroczyli ów wiek w stanie bezżennym, społeczność
wiejska nieuchronnie określała mianem „starych panien‖6 i „starych kawale-
rów‖7. O gotowości dziewcząt do wydania za mąż świadczyły rozmaite znaki,
dla przykładu ogródek przed domem, gdzie rosły kwiaty do przyszłego ślubnego
wianka. Sprzyjającą okazję do poznania życiowych partnerów stanowiły zwłasz-
cza jesienno-zimowe schadzki sąsiedzkie, zabawy w karczmie, jarmarki, odpu-
sty, jak i wspólne zajęcia gospodarskie. Na podstawie ludowych piosenek mo-
żemy wywnioskować, że mężczyźni cenili u kobiet przede wszystkim zaradność
i pracowitość. Mile widziana była opiewana uroda, aczkolwiek piękna panna,
niezdatna do pracy w gospodarstwie, nie stanowiła dobrego materiału na żonę.
Decydującym walorem pozostawała zasobność majątku, stąd przyśpiewka: „Ma-
jątki, majątki, co wy wyrabiacie, ślepe i kulawe za mąż wydajecie, a młode
i ładne w domu zostawiacie‖8. Z kolei dziewczętom marzył się chłopak urodzi-
wy, robotny, dobry i łagodny, który szanowałby żonę jak własną matkę. Zazwy-
czaj nie preferowały wdowców.
Z reguły inicjatywa należała do kawalera. Gdy znalazł odpowiednią kandy-
datkę na małżonkę, o ile tylko pozyskał zgodę własnych rodziców, rozpoczynał
oficjalne starania o jej rękę9. Wybierał sobie swata, zwanego też rajkiem, fakto-
rem czy dziewosłębem i w jego asyście składał wizytę w domu dziewczyny.
Swatania podejmowali się ludzie dojrzali wiekiem i stateczni, darzeni szacun-
kiem przez lokalną społeczność. Wybadaniem szans matrymonialnych konkuren-
ta często zajmował się jego krewny, ale nierzadko w całej okolicy funkcję „pro-
fesjonalnego‖ swata pełnił odpłatnie określony człowiek. Kojarzeniem mał-
żeństw trudniły się także kobiety, choć gdzieniegdzie istniało przekonanie, że
__________ 5 A. Dróżdż, A. Pieńczak, Komentarze do Polskiego Atlasu Etnograficznego, t. VIII, Zwy-
czaje i obrzędy weselne, część I: Od zalotów do ślubu cywilnego, Wrocław 2004, s. 11.
6 „Staropanieństwo było uważane za wielkie upośledzenie, a do starych panien odnoszono
się z niechęcią, nazywając je pogardliwie ciotkami‖. Dlatego, by zdobyć męża, panny nieraz
odwoływały się do usług stręczycielki, a nawet sięgały do praktyk magicznych, podsuwając
kawalerom lubczyk bądź spalone na popiół pasmo swych włosów. W. Witos, op. cit., s. 61-62.
7 Chłopi opóźniali wiek ożenku do czasu zgromadzenia choćby skromnego majątku.
C. Kuklo, Odmienność rytmów rozwoju? Rodziny europejskie, rodziny polskie na przełomie
XVIII i XIX wieku, [w:] Rodzina – Prywatność – Intymność. Dzieje rodziny polskiej
w kontekście europejskim, red. D. Kałwa, A. Walaszek, A. Żarnowska, Warszawa 2005, s. 16.
8 A. Dróżdż, A. Pieńczak, op. cit., s. 15.; Kalenik Hubenia – bohater „Hrywdy‖ musiał
wybrać między niekochaną Tatianą („Tęga była, czerwona, silna i zdrowa. (...) Poznał, że mu
ją chętnie dadzą, a z nią dwie krowy, troje owiec i trzy bodnie [skrzynie] odzieży‖), a piękną
i dobrą Łucysią Makuszanką, która „za cały dostatek miała swój złoty warkocz; ani krów, ani
bodni‖. W tym literackim wypadku zwyciężyła miłość. M. Rodziewiczówna, Hrywda, War-
szawa 1992, s. 37.
9 T. Skorupka, Kto przy Obrze, temu dobrze (Wspomnienia rolnika wielkopolskiego 1862-
1935), Warszawa 1980, s. 104-106.
67
para skojarzona przez swatkę nie będzie szczęśliwa. Nierzadko zdarzało się, że
podczas swatów młodzi ludzie prawie się nie znali, a nawet wcześniej nie wi-
dzieli. W zależności od regionu dziewosłęby przybierały różną postać, ale mo-
żemy opisać pewien ogólny wzorzec utrwalony przez obyczaj. Zazwyczaj
w czwartkowy wieczór swat, w towarzystwie samego konkurenta, z flaszką na-
pitku, przystrojoną czerwoną wstążką i rutą odwiedzał rodziców panny. Gospo-
darze prosili gości o zajęcie miejsca za stołem, tymczasem ich córka, udając
zawstydzoną, kryła się za piecem, w komorze lub uciekała do sąsiadów. Jako
oficjalny powód wizyty przybysze podawali najczęściej chęć kupna lub poszu-
kiwanie zaginionej gęsi, kaczki, jałówki. „Idziewa tu do was kilkanaście mil,
głodni i chłodni, bośwa się dowiedzieli od ludzi, że macie jałóweczkę na prze-
daż‖10
. Jeśli tylko rodzice wyrażali zainteresowanie wydaniem córki za mąż,
odpowiadali: „Jałóweczka się zdarzy, ale żebyście dobrego byczka dla niej wy-
szukali‖11
. Innym razem swat zaczynał śpiewać:
„Gospodarzu nasz, gospodarzu nasz, Śliczne córki masz!
Staniemy tu wedle proga,
Będziem prosić Pana Boga, To nam jedną dasz!
Gospodyni nasza, gospodyni nasza, Śliczna córka wasza!
Staniemy tu wedle proga,
Będziem prosić Pana Boga, To i będzie nasza”
12.
Omawianie wstępnych warunków przed uzgodnieniem małżeństwa jakkol-
wiek miało znaczenie praktyczne, nie było traktowane jedynie jako przetarg czy
wymiana. Dlatego ewentualne złamanie umowy uznawano nie tyle za handlowe
oszustwo, co za wykroczenie przeciw moralności. Gdy swat, zorientowawszy
się, że dziewczyna posiadała odpowiednie wiano, poprosił o użyczenie kieliszka,
a jej matka, za mężowskim przyzwoleniem, ochoczo i prędko podała kubek,
oznaczało to zgodę rodziców panny. Po spełnieniu zdrowia przybyli pytali
o dziewczynę, a ta przywiedziona z ukrycia, już tylko dla formalności miała
wyrazić zgodę. Z reguły jej rola wyboru męża ograniczała się do podporządko-
wania woli rodziców, dlatego komplementowanej przez swata, nie pozostawało
w zasadzie nic innego, jak zgodzić się z jego zdaniem, że byłaby dobrą żoną
__________ 10 B. Ogrodowska, Zwyczaje, obrzędy i tradycje w Polsce, Warszawa 2001, s. 200.
11 Ibidem.
12 Z. Gloger, Obrzęd weselny polski. Z pieśniami i przemowami, Warszawa 1902, s. 4.
68
i gospodynią i na znak przyzwolenia wypić kilka kropel z pełnego kubka13
. Przy-
jęcie oświadczyn kilkakrotnie przepijano wódką. Należy zaznaczyć, że alkohol
pełnił funkcję rekwizytu obrzędowego, przypisywano mu rolę mediatora14
. Nig-
dy wprost nie komunikowano odmowy przyjęcia oświadczyn, by pozwolić nie-
chcianemu konkurentowi z godnością przyjąć rekuzę i wycofać się z honorem.
W obyczaju włościańskim wystarczyła zwłoka w podaniu kieliszka, oświadcze-
nie, że w domu nie ma nic do sprzedania bądź panujące milczenie. Dla odróżnie-
nia szlachecki zwyczaj nakazywał poczęstować odtrąconego kawalera czarną po-
lewką, arbuzem, a w bogatszych domach ananasem. Na Żmudzi podawano tzw.
szupienie – grochówkę lub gęstą kaszę, pełną wieprzowych ogonków. „I właśnie
owe ogonki wyrażały decyzję podjętą po konkurach. Gdy raźno sterczały
z postawionych na stole półmisków czy talerzy, mógł swat i kawaler cieszyć się
z powodzenia swoich zabiegów, a kolacja przebiegała w pogodnym nastroju.
Gdy jednak świńskie ogonki ponuro tkwiły zanurzone całkiem w grochowej
mazi, kawalerowi rzedła mina, a wieczerzę wypełniały jedynie konwencjonalne
rozmowy o niczym‖15
.
Warto na chwilę zatrzymać się nad problemem swatów w przypadkach
szczególnych, to jest, gdy panna była w ciąży lub posiadała nieślubne dziecko16
.
Wówczas najczęściej swaty nie odgrywały żadnej roli, młodzi uzgadniali mał-
żeństwo bez pośrednictwa swata. Dziewczyna spodziewająca się dziecka była
okryta hańbą, dlatego jej rodzice za wszelką cenę dążyli do wydania jej za mąż,
zmuszeni niejednokrotnie przyjąć wygórowane żądania kawalera co do wysoko-
ści posagu. Bardzo wiele zależało od majątku. Bogata panna oczekująca dziecka
stanowiła doskonałą partię dla biednych kawalerów, zaś uboga ciężarna dziew-
czyna nie mogła liczyć choćby na ślub z ojcem dziecka. Jeśli tylko ciąża nie była
widoczna, udawało się zaaranżować swaty i ukryć przed społecznością wiejską
hańbę panny, a nawet wyswatać ją innemu kawalerowi. W przypadku kobiety
posiadającej nieślubne dziecko podobnie zasadnicze znaczenie odgrywał stan
majątkowy. Do bogatej panny z dzieckiem przysyłano swaty, biedna skazana
była zazwyczaj na staropanieństwo.
Gdy swaty przebiegły pomyślnie, kilka dni później, zwykle w sobotni wie-
czór odbywały się zaręczyny. Określane także jako zrękowiny, zmówiny, zaręka,
rędziny lub pierścionki stanowiły przypieczętowanie umowy małżeńskiej. Nale-
ży zaznaczyć, że nie zawsze miały charakter odrębnego aktu, często łączone były
ze swatami. Jedynie zamożni gospodarze urządzali osobne przyjęcie. W rozbu-
__________ 13 M. Rodziewiczówna, op. cit., s. 90; s. 192–195; W. S. Reymont, Chłopi, Kraków 2001,
s. 85–90.
14 P. Kowalski, Kultura magiczna. Omen, przesąd, znaczenie, Warszawa 2007, s. 15–19.
15 A. Zadrożyńska, Światy, zaświaty. O tradycji świętowań w Polsce, Warszawa 2000, s.
222.
16 A. Dróżdż, A. Pieńczak, op. cit., s. 103-105, 107-108.
69
dowanej uroczystości zaręczynowej uczestniczyli obok młodych, ich rodzice
oraz krewni i sąsiedzi. Ceremonii przewodniczył swat, który z reguły zostawał
starostą weselnym. Po uroczystym błogosławieństwie rodziców panny, swat
sadzał młodych za stołem, składał ich prawe dłonie na bochenku chleba
i przewiązywał białym ręcznikiem17
. Chleb zapowiadał dobrobyt przyszłego
małżeństwa. „Dwie ręce związane razem na bochnie chleba – to najpiękniejszy
znak wspólnej, wytrwałej pracy małżonków, godło połączenia dwóch istot
w jedno nierozerwalne przymierze, na jedną drogę życia, po której pójdą ręka
w rękę, aż do mogiły‖18
. Swat trzykrotnie zadawał pytanie rodzicom dziewczy-
ny: „Z wolą czy z niewolą związana?‖, po czym, jeśli uzyskał odpowiedź:
„Z wolą‖19
, rozwiązywał ręce oblubieńców, przełamywał chleb na dwie części
i wręczał młodym. Ci zaś dalej rozdzielali chleb między przybyłych gości,
a następnie wymieniali pierścienie ślubne (rolę których najczęściej spełniały
wianuszki wykonane z mirtu). Zwyczaj wręczania przez kawalera pierścionka
zaręczynowego upowszechnił się dopiero w II połowie XX w. Wcześniej wzglę-
dy finansowe przeważnie uniemożliwiały zakup srebrnego pierścionka, panna
musiała się zatem zadowolić w najlepszym wypadku tanim pierścionkiem ze
szklanym oczkiem, kupionym na jarmarku. Najważniejsza jednak była nie war-
tość materialna, lecz sama symbolika. Pierścień symbolizował wierność małżeń-
ską obiecaną w dniu zaręczyn, zaprzysiężoną na ślubie. Jako magiczny krąg
oznaczał wzięcie panny w posiadanie, naznaczenie jej piętnem swej własności,
chronił ją przed zalotami ze strony innych kawalerów. Stanowił zapowiedź ob-
rączki ślubnej. Młodzi zazwyczaj darowywali sobie również prezenty ślubne.
W przypadku panny musiał być to dar wykonany własnoręcznie, najczęściej
koszula lub haftowana chusteczka. Tradycyjnym podarunkiem kawalera były:
para trzewików, przetyczka do kądzieli, wrzeciono, sznur korali, medalik
z wizerunkiem Matki Boskiej, chustka na szyję, w którą zawinięte były drobne
pieniądze. Lniana koszula przekazana przez teściową miała służyć pannie pod-
czas pokładzin. Co ciekawe w społeczności włościańskiej już sama kobieta trak-
towana była jako dar przyjmowany przez mężczyznę i jego rodzinę, który zobo-
wiązywał obdarowanych do zapewnienia nowym powinowatym wszelakiej
pomocy.
Niekiedy po zaręczynach, rzadziej przed zaręczynami, następowały dodat-
kowo opatry (zwiady albo oględy) – rewizyta rodziców panny w domu kawalera,
oględziny jego gospodarstwa i tym samym okazja do kolejnego świętowania,
__________ 17 Ręcznik obrzędowy przechowywany był do zgonu i kładziony do trumny. Z. Gloger, op.
cit., s. 7.
18 Ibidem.
19 B. Ogrodowska, op. cit., s. 267.
70
ponieważ obyczaj nakazywał podjęcie gości poczęstunkiem i wódką20
. Zwyczaj
ten praktykowano zwłaszcza, gdy młodzi pochodzili z różnych wsi lub mieszkali
na krańcach swojej wioski. W przypadku, gdy to chłopak szedł w „przystępy‖,
czyli po ślubie miał mieszkać u żony, opatry miały miejsce w jej gospodarstwie.
Zasadniczym celem oględzin było przekonanie się o zamożności kawalera. Zda-
rzało się, że rodziny mniej zamożne, chcąc wywrzeć na wizytujących jak najlep-
sze wrażenie, pożyczały od sąsiadów różne sprzęty czy nawet zwierzęta. By
uchronić się przed podobnymi podstępami, rodzice panny woleli składać nieza-
powiedzianą wizytę. Po udanych oględzinach niekiedy udawano się do rejenta
w celu spisania umowy majątkowej, częściej poprzestawano jednak na umowie
ustnej.
Od chwili zaręczyn młodzi byli już oficjalnymi narzeczonymi, byli już po
przysiędze, „po słowie‖. Pozostawało tylko ustalenie terminu ślubu, a do obo-
wiązków kawalera należało opłacenie zapowiedzi w kościele21
. Zapowiedzi sta-
nowiły rodzaj publicznego śledztwa, które mogło ujawnić przeszkody na drodze
do zawarcia małżeństwa. Najczęstszymi przyczynami zerwania narzeczeństwa
okazywały się: niewierność kawalera, nieślubne dziecko, hulaszczy tryb życia,
a nawet oszustwo swata w kwestii wielkości kawalerskiego majątku. Jeśli ze-
rwanie nastąpiło z winy panny, co zdarzało się rzadziej, była ona zobowiązana
do oddania pierścionka i pozostałych darów. Czas dzielący zaręczyny od wesela
wahał się najczęściej od kilku tygodni do pół roku, z reguły brano pod uwagę
trzy kościelne zapowiedzi, decydujące znaczenie miały również sprawy organi-
zacyjne i finansowe. W okresie narzeczeństwa młodych obowiązywały określone
normy zachowania: powinni udawać się razem zarówno do kościoła, jak i na
wszelkie zabawy, bez zgody kawalera panna nie mogła tańczyć z innymi, już
samo zalotne spojrzenie na przedstawiciela odmiennej płci niekiedy uznawano za
wystarczający powód do rozstania. W niektórych regionach zaręczeni mogli
widywać się jedynie w gronie rodzinnym, pannie nie wypadało składać wizyt
w domu narzeczonego, ten z kolei miał obowiązek częstych odwiedzin narze-
czonej, ale nie wolno mu było zostawać na noc.
Szczególną wagę przykładano już do samego zaproszenia gości weselnych.
Stan majątkowy organizatorów wesela decydował o liczbie zaproszonych. Bo-
gatsi mogli pozwolić sobie na wyprawienie hucznego weseliska, na które zapra-
szali całą wieś, biedniejsi prosili jedynie chrzestnych, najbliższą rodzinę
i sąsiadów oraz znaczniejsze osobistości. Zaproszenie osób odgrywających
__________ 20
A. Zadrożyńska, Przewodnik po tradycji. Świętowania polskie, Warszawa 2002, s. 139.
21 W dzień po zaręczynach, to jest w piątek, narzeczony mógł podarować narzeczonej
kwiaty i wstążki na wianki, które ta roznosiła w sobotę wszystkim pannom we wsi, zaprasza-
jąc je na mszę niedzielną – na swoje zapowiedzi. O. Kolberg, Lud..., seria VI: Krakowskie, cz.
II, Kraków 1873, s. 13.
71
uprzywilejowaną rolę w społeczności wiejskiej, cieszących się respektem, dla
przykładu dziedzica, wójta, sołtysa, pisarza, księdza, nauczyciela, podnosiło
rangę uroczystości. Co ciekawe, z listy gości wyłączone były dzieci, które mogły
co najwyżej liczyć na porcje weselnych specjałów przyniesione przez rodziców.
Dniem tygodnia przeznaczonym na zapraszanie była najczęściej niedziela,
w porze popołudniowej, po ogłoszeniu zapowiedzi. W zależności od regionu
ceremonia zaproszenia przybierała różne formy. I tak wśród wielu lokalnych
wariantów możemy wymienić na przykład: zapytuśki na Ziemi Krakowskiej,
ukłony na Podlasiu, pytacka czy inaczej prosacka na Ziemi Sądeckiej. Gości
w imieniu młodej pary i jej rodziców zapraszali konni lub piesi odświętnie ubrani
drużbowie. Często jednak młodzi osobiście roznosili wesołą nowinę, wspólnie
bądź osobno odwiedzając swoich krewnych i przyjaciół. Zdarzało się również
tzw. chodzenie po lnowalnym, po miskach czy po wilku – wówczas panna sama
prosiła gospodarzy w kolejnych domostwach o błogosławieństwo, a w zamian
przyjmowała od nich dary w naturze na przyjęcie weselne. Spośród nieżonatych
gości pana młodego powstawała jego drużyna, z kolei niezamężne dziewczęta ze
strony młodej formowały grono jej druhen. Zgodnie z wymogami ludowego
konwenansu zaproszenie ponawiano, a nawet powtarzano trzykrotnie. Brak po-
wtórnego zaproszenia oznaczałby bowiem unieważnienie pierwszego. Ostatnie
zaproszenie miało miejsce w przeddzień lub nawet rankiem w dniu wesela22
.
Warto podkreślić, że zapraszaniu gości weselnych nieodłącznie towarzyszyły
pewne wierzenia i magiczne zachowania. Osobom zapraszającym nie wolno było
usiąść aż do chwili wypowiedzenia treści zaproszenia23
, w przeciwnym wypadku
pannom na wydaniu zamieszkującym dane domostwo groziłoby staropanieństwo,
a kury nieuchronnie przestałyby znosić jaja. Dobrze natomiast, jeśli panna młoda
po wyjściu z odwiedzanego domu, pozostawiła otwarte drzwi. Był to bowiem
niezawodny sposób, aby zamieszkujące go dziewczęta wkrótce wyszły za mąż.
Ostatni wieczór przed ślubem obchodzono jako wieczór dziewiczy i kawa-
lerski24
. Z reguły zamężne kobiety i żonaci mężczyźni wyłączeni byli z tej uro-
czystości, choć z upływem czasu ów zwyczaj nie był już tak rygorystycznie
przestrzegany. Druhny panny młodej zbierały się w jej domu, by przy wtórze
pieśni wić wieniec ślubny i rózgę – najważniejsze rekwizyty obrzędu weselnego.
Wianek upleciony z ruty, mirtu, rozmarynu, malw, lawendy stanowił symbol
dziewictwa, a co więcej zapewniał magiczną ochronę. Podobną symbolikę przy-
pisywano rózdze weselnej – wykonanej z gałęzi drzew i krzewów przyozdobio-
nych kwiatami, owocami, kolorową bibułą, wstążkami, cukierkami, dodatkowo
__________ 22 O. Kolberg, Lud..., seria X: W. Ks. Poznańskie, cz. II, Kraków 1876, s. 81-82.; Idem,
Lud..., seria XXIII: Kaliskie, cz. I, Kraków 1890, s. 129-130.
23 Stąd popularne po dziś dzień powiedzenie: „Co tak stoisz przy drzwiach, jakbyś miał na
wesele prosić?‖. A. Dróżdż, A. Pieńczak, op. cit., s. 274.
24 O. Kolberg, Lud..., seria XXIII: Kaliskie, cz. I, Kraków 1890, s. 128-129.
72
uznawanej za metaforę sił witalnych, płodności, ciągłości życia. Druhny wiły
również własne wianki i robiły bukieciki dla drużbów. W tym czasie starościny
piekły ciasta weselne. Wieczór panieński wyrażał pochwałę niewinności panny
młodej, zachowanej aż do dnia ślubu. Dominowały pieśni smutne, pożegnalne,
podczas gdy wieczór kawalerów bywał radośniejszy, choć i na nim nie zabrakło
opowieści o utraconej swobodzie. Wieczór kawalerski w odróżnieniu od panień-
skiego miał charakter zabawy towarzyskiej, nieobwarowanej zachowaniami
wierzeniowymi, magicznymi, stąd dla jego określenia znane były także nazwy:
przepijanie wolności czy kawalerska wódka. Dopiero w późnych godzinach
nocnych pan młody i jego drużbowie przybywali do domu dziewczyny, by wy-
kupić wieniec i rózgę, a także uczestniczyć w obrzędzie rozplecin. Do połowy
XIX w. w wieczór przedślubny odbywały się bowiem rozpleciny – rytualne
rozpuszczenie, rozczesanie i przycięcie dziewczęcego warkocza przez jedną
z panien bądź rzadziej przez brata młodej25
. Czynność ta podkreślała nadchodzą-
cą zmianę w życiu dziewczyny – pożegnanie z panieńskim stanem i dziewiczą
czystością.
Wyraźnie widać, że właściwe zawarcie związku małżeńskiego poprzedzało
szereg czynności o wyjątkowej randze i bogatej symbolice. Wprawdzie możemy
uznać, że swaty czy opatry miały charakter czysto ekonomiczny, ale zauważmy,
że poszczególne etapy prowadzące młodych do ślubu i wesela były opatrzone
głębokim metaforycznym sensem i silnie zakorzenione były w tradycyjnej ob-
rzędowości. Dobitnie dowodzi to tym samym, że chociaż w małżeństwie prefe-
rowano aspekt majątkowy, przyjęcie takiego kryterium nie czyniło z niego wy-
łącznie handlowego kontraktu, opartego na obopólnych korzyściach, nie
zubożało pełni jego znaczenia. Małżeństwo nieodłącznie wiązało się ze zmianą
społecznego statusu dwojga ludzi, trzeba było ich zatem właściwie przygotować
do fazy rytualnego przejścia. W związku z powyższym przykładano tak wielką
wagę do tego, by kolejne ceremonie odbywały się w uznawanych za szczęśliwe
dniach tygodnia, w określonych porach, by jedynie wybrani, zaufani ludzie peł-
nili zaszczytne role: swata, drużby czy druhny. Zwróćmy również uwagę na
__________ 25 „Zakukała kukaweczka na wieży,
Zapłakała Maryleczka na dzieży.
Zakukała kukaweczka na Bugu,
Zapłakała Maryleczka przy ślubu‖.
Ł. Gołębiowski, Lud polski. Jego zwyczaje, zabobony, Warszawa 1830, s. 60.;Istniał także
zwyczaj uprzedniego wpinania szpilek w warkocz lub splątania go nimi tak, że nie można go
było rozplątać. O. Kolberg, Lud..., seria XXII: Łęczyckie, Kraków 1889, s. 45-46. Podobnie
nieraz smarowano włosy panny miodem lub masłem. F. S. Dmochowski, Dawne obyczaje
i zwyczaje szlachty i ludu wiejskiego w Polsce i w ościennych prowincjach, Warszawa 1860,
s. 70.
73
pewne charakterystyczne cechy owej przedweselnej obrzędowości: złożoność
towarzyszących jej nastrojów, bogatą symbolikę, rolę nakazów moralnych, czy
wzajemne przeplatanie się ludowej religijności z przesądem i zabobonem. Rado-
sny nastrój zespalał się ze smutkiem i melancholią. Rytualnie związany z młodą
płacz wyrażał nie tylko przygnębienie wynikające z rozstania z domem rodzin-
nym, lecz w głębszym znaczeniu oznaczał zadumę nad bezpowrotnie utraconym
panieństwem. Wiązanie się dwojga ludzi na resztę życia, skłaniało do refleksji
nad przemijalnością losu i nieuchronnością śmierci. Niemal każdy przedmiot,
każda czynność posiadały symboliczne znaczenie, stanowiły pewną metaforę,
dobrą wróżbę lub zły omen. Co więcej okres przedślubny bardzo mocno osadzo-
ny był w kodeksie surowej ludowej moralności. Stała ona na straży czystości
przedmałżeńskiej narzeczonych, dziewictwa panny, a także nierozerwalności
zaręczyn. Dlatego strona, która z własnej winy zerwała zaręczyny, skazana była
na utratę dobrego imienia w społeczności wiejskiej. Niestety niekiedy można
było dostrzec pewne przejawy swoistego relatywizmu moralnego – dla przykładu
bogaci przedstawiciele ludu, nawet okryci niesławą, stanowili niezmiennie naj-
lepsze we wsi partie małżeńskie. Na koniec zauważmy, że w bogatym ceremo-
niale swatów, zaręczyn, opatrów, spraszania gości weselnych, wieczoru przed-
ślubnego, harmonijnie przenikały się ze sobą żarliwa pobożność oraz wiara
w przekazywane z pokolenia na pokolenie magiczne rytuały. Stąd obok rodzi-
cielskiego błogosławieństwa pomyślność miały zapewnić także odpowiednie
formuły, szczególne właściwości kwiatów i ziół, zabobonne zachowania. Pamię-
tajmy, że okresowi przedślubnemu towarzyszyła niesamowita, podniosła atmos-
fera, wszelkie czynności prowadzące do małżeństwa traktowane były jako rodzaj
oczekiwanego świętowania, najczęściej zatem przypadały na okres karnawału,
wolny od znoju i szarości codziennych obowiązków.
74
Radosław Janiak
Uniwersytet Łódzki
Fortyfikacje „wielkich grodów” kultury łużyckiej
na obszarze Polski Środkowej
Wkroczenie obcego etniczne ugrupowania na obszary Europy Środkowej
w późnej epoce brązu, umownie nazywanego kimeryjskim, podyktowane było
koniecznością zdobycia przez koczowników nowych nisz ekologicznych, umoż-
liwiających przeżycie. W konsekwencji wywarło silne piętno na lokalnych śro-
dowiskach kulturowych, prowadząc do daleko idących przeobrażeń politycz-
nych, kulturowych i społecznych w ich obrębie (Chochorowski 1993, s. 210-
211). Konfrontacja między dwoma odmiennymi środowiskami – agresywnym
żywiołem nomadycznym a ugrupowaniem środkowoeuropejskich kultur, charak-
teryzujących się stabilną siecią osadniczą oraz gospodarką opartą na uprawie
ziemi i hodowli zwierząt, skutkowała nie tylko kryzysem tego drugiego. Pod
pewnym względem stała się też źródłem inspiracji dla lokalnych społeczności do
podejmowania prób przeciwdziałania wszelkim negatywnym skutkom tej sytu-
acji. Był to wprawdzie proces wymuszony, ale ukazywał skalę możliwości lokal-
nych społeczności, podejmujących pewne kroki w celu zabezpieczenia swej
egzystencji.
Wspomniany powyżej proces ze zrozumiałych względów najsilniej zazna-
czył się na terenach bezpośrednio objętych infiltracją przez żywioł koczowniczy.
Na obszarach Wielkiej Niziny Węgierskiej wpłynął na zanik osadnictwo egzy-
stującej tu dotychczas ludności kultury Gava. Podobny proces obserwuje się
w zasięgu kultury Kyjatice. Nie jest to równoznaczne z całkowitym zanikiem
centrów osadnictwa wspomnianych kultur. Ośrodki osadnicze bowiem zaczęły
rozwijać się w strefie górskiej Karpat. Zjawisku temu towarzyszyło zakładanie
potężnie umocnionych grodów, często zajmujących powierzchnię kilkudziesięciu
hektarów (Chochorowski 1993, s. 211-212). Jako przykład można tu wskazać
obszary Siedmiogrodu, gdzie rejestrowane były grodu o powierzchni wynoszącej
67,5 ha (Corneştii-Jădani, jud. Timiş), czy 78 ha (Sîntana, jud. Arad). W tym sa-
mym okresie na Słowacji powstały nieco mniejsze ośrodki grodowe. Ich areał
mieścił się w granicach 13-19 ha (odpowiednio Zemianske Podhradie i Vel‘ky
Třibec). Wspomnieć tu można także osiedle Obińovice, zajmujące powierzchnię
40 hektarów (zob. Janiak 2003, s. 74 – tam dalsza literatura). Charakterystycz-nym było także to, iż powierzchnia wielkich grodów tylko w niewielkim stopniu
zajęta została przez zabudowę mieszkalną i gospodarczą. Świadomym zabiegiem
było zachowanie w obrębie umocnień dużej powierzchni wolnej od zabudowy.
75
W sytuacji zagrożenia tutaj właśnie mogła szukać schronienia ludność na stałe
zamieszkująca okoliczne osady o charakterze otwartym, wzmacniając tym sa-
mym załogę grodu. Osiedle stawało się swoistym refugium. Jednakże zmiany te,
jakkolwiek istotne dla stabilnego rozwoju lokalnych społeczności, stanowiły
jedynie przemodelowanie systemu osadniczego, którego ważnym składnikiem
stawał się gród, nierzadko w randze ośrodka centralizującego. Zaprezentowane
tu przemiany, których wyrazem jest powstanie wielkich, potężnie umocnionych
osiedli, w literaturze przedmiotu określa się mianem „defensywnej strategii prze-
trwania‖ (Chochorowski 1989, s. 94; zob. także 1996, s. 119; 1999, s. 231).
W późnej epoce brązu zjawisko fortyfikowania osiedli uaktywniło się rów-
nież na obszarach, na których nie zarejestrowano bezpośredniego pobytu wojow-
ników pochodzenia wschodniego. Między innymi osiedla takie zakładane były
na obszarach dorzecza Odry i Warty, zajętych w tym czasie przez kulturę łużyc-
ką. W tym jednak przypadku wykształcenie się grodów zainicjowane zostało
dzięki przekazywaniu pewnych idei, co dobitnie może wskazywać na to, iż szlaki
handlowe stanowiły doskonały sposób przekazywania nie tylko towarów, ale
również informacji między daleko od siebie usytuowanymi społecznościami.
Pomimo braku bezpośredniego zagrożenia, w zasięgu kultury łużyckiej również
wznoszono umocnione osiedla, które charakteryzowały się znacznym areałem.
Widoczne jest to na obszarze Śląska, gdzie w Łubowicach, pow. Racibórz po-
wstał największy tego typu obiekt (Gedl 1957; Chochorowski 1977; 2003) oraz
mniejsze osiedla we Wrocławiu – Osobowicach (Gediga 1976). Wpływy te się-
gnęły też nieco dalej na północy wschód, znajdując wyraz na terenach między-
rzecza górnej Warty i Prosny. W strefie tej stwierdzono obecność trzech dużych
grodów w Kurowie – Grodzisku, gm. Wieluń, Wieruszowie – Podzamczu oraz
Strobinie – Mieścisku, gm. Konopnica (Janiak 2003). Osiedla te zajmowały
powierzchnię odpowiednio: 25, 20 i 18 ha. Miejsca ich lokalizacji nie były przy-
padkowe. Starano się wybierać teren, którym odznaczał się naturalnymi walora-
mi obronnymi (Janiak 2006). Powstawały one w wyniku zastosowania określo-
nych technik budowy, odzwierciedlających miejscowe warunki środowiskowe,
ekonomiczne, a w pewnej mierze determinowanych również przez lokalne sto-
sunki społeczne. Jak należy przypuszczać, grody te wznoszone były nie tylko
przez ich przyszłych mieszkańców. W budowę zaangażowana została zapewne
ludność na stałe mieszkająca w otaczających gród osiedlach o charakterze otwar-
tym. Bez wątpienia całość prac realizowana była według z góry przyjętego pla-
nu, pod nadzorem „architekta‖ lub też grupy takich specjalistów. Efektem tych
działań miała być gwarancja bezpieczeństwa lokalnych społeczności oraz stabil-
ne gospodarowanie na danym terenie (Janiak 2004, s. 19-20). Na podstawie
oznaczeń radiowęglowych czas wzniesienia fortyfikacji w Kurowie najpewniej
przypada na I połowę IX w. p.n.e. (Janiak 2003, s. 33). Wał obronny, a także
część zabudowy mieszkalnej grodu w Strobinie powstały między czwartą ćwier-
cią X w. p.n.e. a ostatnim ćwierćwieczem IX w. p.n.e. (Janiak 2003, s. 36-37).
76
Datowanie funkcjonowania fortyfikacji wieruszowskich opiera się na analizie
materiału zabytkowego (ceramika naczyniowa), co nie pozwala na tak precyzyj-
ne ustalenia chronologiczne, jak w dwóch powyższych przypadkach. Czas po-
wstania i użytkowanie umocnień w Wieruszowie zamyka się w późnej epoce
brązu i starszej fazie okresu halsztackiego. Jednakże z uwagi na formę tego osie-
dla, należy łączyć je ze zjawiskami wykształcenia się „wielkich grodów‖
w strefie dorzecza górnej Warty i Prosny (Janiak 2003, s. 70-71).
W przypadku głównych założeń obronnych grodu w Kurowie-Grodzisku,
największego w strefie Polski Środkowej (a zarazem drugiego co do wielkości
w zasięgu kultury łużyckiej) zastosowano rozwiązanie, które pod względem
konstrukcyjnym uznać można za wymagające dużego nakładu sił. Musiało ono
zostać również przemyślane od strony technicznej, wraz z uwzględnieniem np.
kolejności prowadzonych prac budowlanych, jak i zabiegów je poprzedzających,
zmierzających do zapewnienia stabilności całej wznoszonej konstrukcji. Gene-
ralnie system defensywny tego grodu mieścił się w schemacie konstrukcji drew-
niano-ziemnych. Został dostosowany do lokalnych warunków terenowych.
Z uwagi na to, iż zlokalizowany został na piaszczystym wyniesieniu w dolinie
rzeki Pysznej, koniecznym było zastosowanie wału pierścieniowego, otaczające-
go osiedle z wszystkich stron. We wschodniej części przebiegu wał uzupełniony
został elementami kamiennymi, tworzącymi stopę fundamentową pod zewnętrz-
nym licowaniem nasypu. Na tak przygotowanej podstawie ustawiono elementy
drewniane, tworzące lico umocnień. W części południowo-zachodniej oraz
wschodniej zastosowana została konstrukcja szalunkowa (parkanowa). Składała
się ona z pionowych słupów, unieruchamiających ułożone poziomo belki.
W części południowo-zachodniej wał posadowiono na przekładce z faszyny, co
miało zabezpieczyć bryłę wału przed osiadaniem. Zachowane ślady wskazują na
to, iż odległość dzieląca obydwie ściany licujące wynosiła 4 metry. Przyjąć nale-
ży, iż przy takiej szerokości, wysokość wału mogła mieścić się w granicach 4-5
metrów. W części wschodniej, a więc od strony najłatwiejszego dostępu do osie-
dla wał został rozbudowany. W tej strefie szerokość umocnień osiągała 5 me-
trów, a korpus fortyfikacji składał się z dwóch segmentów. Zewnętrzny posiadał
szerokość 3 metrów. Od strony przedpola również zastosowano konstrukcję
szalunkowa, tworzącą licowanie wału, ustawioną na fundamencie w postaci
kamiennej ławy. Druga, wewnętrzna ściana tego segmentu posiadała analo-
giczną, drewnianą konstrukcję. Była ona zarazem elementem wspólnym dla
konstrukcji segmentu drugiego, znajdującego się od strony majdanu. W przypad-
ku tej części obwałowań obydwie ściany dzieliła odległość 2 metrów. We-
wnętrzna ściana licująca wału (od strony majdanu) charakteryzowała się kon-
strukcją plecionkową, wzmocnioną pionowo ustawionymi słupami. Przypuszczać
można, iż w strefie wschodniej maksymalna wysokość wału obronnego mogła
osiągać 5-6 metrów.
77
Warto zaznaczyć, iż podobne rozwiązanie fortyfikacyjne (konstrukcja sza-
lunkowa) znalazło zastosowanie w przypadku wału obronnego grodu w Wieru-
szowie-Podzamczu. Na obiekcie wieruszowskim konstrukcję taką wykorzystano
przy budowie wschodniej części wału obronnego (w I i II fazie jego funkcjono-
wania), a w części zachodniej w fazie I i III użytkowania. Podobna technika
zastosowana została przy budowie wewnętrznego lica wału grodu z okresu halsz-
tackiego C w Grodzisku, woj. kaliskie (Śmigielski 1993, s. 349, ryc. 6). Również
ten typ rozwiązań technicznych wykorzystano w trzeciej fazie budowy systemu
obronnego obiektu w Podrosche, datowanej na fazę Billendorf II b (Buck 1979,
s. 38, 44; 1982, ryc. 1E; zob. Herrmann 1969, s. 95, ryc. 10:3). Wynika stąd, że
konstrukcja wału obronnego odkrytego na grodzisku w Kurowie nie jest rozwią-
zaniem architektonicznym jedynie o zasięgu lokalnym, ograniczonym do wą-
skiego odcinka czasu. Należy przypuszczać, iż podobieństwo fortyfikacji dwóch
środkowopolskich grodów – w Kurowie oraz Wieruszowie – stanowi wynik kon-
taktów pomiędzy społecznościami dwóch sąsiadujących ze sobą mikroregionów
osadniczych. Interesujący jest natomiast dodatkowy element obronny, poprze-
dzający główne umocnienia w południowo-zachodniej strefie grodu w Kurowie.
Prawdopodobnie jest to jedyne tego typu rozwiązanie w obrębie kultury łużyc-
kiej. Stanowił go rodzaj zasieków rozmieszczonych przed wałem obronnym,
utworzonych z pionowo wbitych żerdzi (o średnicy 6-8 cm), rozmieszczonych
wzdłuż linii prostych lub na planie prostokąta. Obserwacji tych nie udało się
potwierdzić w stosunku do wschodniej partii umocnień, z uwagi na brak rozpo-
znania przedpola wału. Wydaje się, że w przypadku specyficznego dla Kurowa
otoczenia, które tworzyły tereny podmokłe i rozlewiska związane z rzeką
Pyszną, zastosowanie fosy stawało się całkowicie zbędne. Wykorzystanie takich
uzupełniających zasieków stwarzać musiało potencjalnemu napastnikowi, wła-
śnie w terenie podmokłym, spore utrudnienie w dotarciu do osiedla.
Grodzisko w Wieruszowie – Podzamczu, w odróżnieniu od osiedla kurow-
skiego charakteryzowało się wałem odcinkowym o długości około 520 m, sta-
nowiącym południową część fortyfikacji. W tym wypadku zadaniem głównego
elementu obronnego było stworzenie bariery zamykającej dostęp z kierunku
najdogodniejszego podejścia do osiedla. Wybór takiego rozwiązania podyktowa-
ny został formą terenu, zajętego przez gród. Był to bowiem cypel wyodrębniony
od strony wschodniej doliną Prosny, od północy i zachodu zaś doliną rzeki Nie-
sób, stanowiącej dopływ Prosny. Analiza profili wału pozwala na stwierdzenie,
że przy wznoszeniu fortyfikacji na całej ich długości zastosowano różne techniki
budowy. W części zachodniej umocnień zarejestrowano trzy sekwencje nawar-
stwień. Interpretować je należy kolejno, jako odpowiadające pierwszej fazie
budowy, następującej po niej lokalnej przebudowie oraz drugiej fazie budowla-
nej. W przypadku pierwszej fazy szerokość wału wynosiła 2 m, w drugiej nato-
miast 4 m. Szacować można, że maksymalna wysokość wału w pierwszej fazie
jego użytkowania osiągała 3 m. Natomiast w fazie drugiej wysokość była równa
78
szerokości lub tylko w niewielkim stopniu mogła przewyższać tę wartość. Zasto-
sowano tu, o czym również wspomniano wcześniej, konstrukcję szalunkową,
tworzącą licowanie wału. Wał obronny w pierwszej fazie budowy spoczywał na
ławie fundamentowej, którą wykonano przy użyciu drewnianych belek ułożo-
nych zgodnie z kierunkiem przebiegu umocnień. Druga sekwencja nawarstwień,
posiadająca wyłącznie lokalny charakter stanowi wynik miejscowego zniszcze-
nia umocnień. Charakteryzowała się licowaniem wyłącznie od strony przedpola.
Tworzyła je najprawdopodobniej jedna drewniana ściana, zbudowana
w konstrukcji szalunkowej. Od strony majdanu usypano rodzaj ziemnej rampy,
po której można było dostać się na szczyt wału. Na podstawie analizy nawar-
stwień stwierdzono, iż we wschodniej partii założeń obronnych wyróżnić może-
my dwie ich sekwencje. Ze względu na ograniczony zasięg prac archeologicz-
nych wiadomo tylko, iż od strony majdanu, w pierwszej fazie budowy
fortyfikacji zastosowano konstrukcję plecionkową, w której funkcję szkieletu
pełniły pionowo ustawione słupy.
Od strony północnej, przy krawędzi doliny Niesobu, omawiane osiedle
chronił odmienny rodzaj osłony. Odkryto tu bowiem ślady, które mogłyby wska-
zywać na obecność najprawdopodobniej palisady (Jadczykowa 1983, s. 271). Nie
można natomiast wykluczyć, iż taką formę umocnień zastosowano również
w innych miejscach, nad krawędziami plateau zajmowanego przez gród – od
zachodu i wschodu, czyli nad dolinami Niesobu i Prosny. Ponadto w przypadku
fortyfikacji wieruszowskich zastosowany został dodatkowy element obronny.
Wał obronny uzupełniała dodatkowo „sucha‖ fosa (Wiklak 1966, s. 132, 134).
Ten element łączony jest dopiero z II fazą użytkowania fortyfikacji. Nie można
natomiast wykluczyć, iż podobna fosa istniała także we wcześniejszej fazie.
Mogła być ona jednak nieco mniejsza i w ten sposób została całkowicie zatarta
w trakcie wybierania piasku potrzebnego na budowę młodszych umocnień.
Pod względem sposobu lokalizacji i charakteru wału obronnego gród
w Strobinie nawiązywać może do omówionego powyżej osiedla w Wieruszowie.
Usytuowany on został na krawędzi wysokiej (III) terasy Warty, która od strony
zachodniej tworzyła trudną do sforsowania naturalną barierę. Od północy
i południa naturalnymi przeszkodami były głębokie jary. Od strony, gdzie dostęp
do osiedla był najłatwiejszy, wzniesiony został wał odcinkowy, drewniano-
ziemny o długości 750 m. Jego końce stykały się ze wspomnianymi jarami (Ka-
szewski 1980, s. 33-34). W toku prac archeologicznych prowadzonych na obsza-
rze grodziska w Strobinie nie zarejestrowano śladów odnoszących się do jakich-
kolwiek dodatkowych konstrukcji, które od strony przedpola tworzyłyby
uzupełnienie głównych umocnień. Lokalizacja strobińskiego osiedla w strefie
krawędzi wysoczyzny oraz typ głównych założeń obronnych wykazują znaczne
podobieństwa do grodziska kultury łużyckiej w Gzinie, woj. kujawsko-
pomorskie (Chudziakowa 1992). Obiekt ten usytuowany został na krawędzi
wysoczyzny nad doliną niewielkiego cieku, z którą sąsiaduje od wschodu (Chu-
79
dziakowa 1992, s. 6, ryc. 1). Pomimo wykorzystania naturalnej obronności tere-
nu, od strony krawędzi wysoczyzny, gdzie deniwelacja osiąga wartość około
37 m, zastosowano jednak dodatkowy element obronny. Gród chroniony był
w tym miejscu wałem, którego relikty do chwili obecnej zachowały się do wyso-
kości 1 metra (Chudziakowa 1992, s. 6-7). Takich rozwiązań obronnych nie
udało się stwierdzić w strefie zachodniej granicy grodziska w Strobinie, tzn.
wzdłuż krawędzi terasy Warty. Jednakże przytoczone tu przykłady grodzisk
w Wieruszowie i Gzinie wskazywałyby na możliwość zastosowania dodatkowe-
go zabezpieczenia nawet w sytuacji, gdy topografia terenu stwarzała wyjątkową
łatwość ochrony. W nawiązaniu do nadwarciańskiego grodziska można by się
liczyć z obecnością takiego założenia obronnego zlokalizowanego w strefie,
która prawdopodobnie uległa samoczynnemu zniszczeniu z uwagi na osuwanie
się krawędzi terasy. Ta druga możliwość wydaje się bardziej prawdopodobna,
jeśli uwzględnimy stopień destrukcji średniowiecznego grodziska w Konopnicy,
bezpośrednio sąsiadującego z „łużyckimi‖ reliktami umocnień strobińskich,
w miejscu noszącym zwyczajową nazwę Zamczysko. Stan zachowania tego
obiektu wyraźnie uwidoczniony został na zdjęciach lotniczych (Kamińska 1966,
ilustracja 26).
Fortyfikacje grodu w Strobinie wzniesiono zasadniczo w konstrukcji skrzy-
niowej. Na krótkim odcinku wykorzystano jednak konstrukcję rusztową. Wał
obronny o konstrukcji skrzyniowej uznawany jest za najwyżej rozwiniętą, pod
względem technologicznym formę umocnień (Niesiołowska-Wędzka 1974,
s. 108). Taką konstrukcję zastosowano również w przypadku I fazy budowlanej
umocnień grodu w Gzinie (Chudziakowa 1992, s. 7, ryc. 5). Stwierdzić jednak
trzeba, że konstrukcja skrzyniowa nie stanowi chronologicznego wyznacznika,
który można by wiązać z najmłodszą grupą grodów kultury łużyckiej, generalnie
datowanych na przełom wczesnej epoki żelaza i wczesnego okresu lateńskiego.
Ten rodzaj fortyfikacji zastosowano także dużo wcześniej przy wznoszeniu
głównych umocnień grodów we Wrocławiu-Osobowicach – „Szańce Szwedzkie‖
i „Wzgórze Kapliczne‖, związanych z ich wczesnymi fazami użytkowania. Przy-
pomnieć należy, iż powstanie umocnień „Szańce Szwedzkie‖ datowane jest na
późny okres epoki brązu (Gediga 1976, s. 169, 184). Również młodsze założenie
obronne na „Wzgórzu Kaplicznym‖, powstałe w okresie halsztackim stanowi
przykład podobnego rodzaju konstrukcji (Gediga 1976, s. 184). Doskonałym
nawiązaniem do omawianego typu konstrukcji obronnych są umocnienia grodów
„typu biskupińskiego‖ (Kostrzewski 1936a, s. 6, ryc. 1, tabl. II, VIII, IX; 1936b,
s. 220). Eponimiczny dla tej grupy grodzisk obiekt w Biskupinie chroniony był
wałem skrzyniowym, którego wypełnisko stanowił piasek (Kostrzewski 1936a,
s. 6, ryc. 1, tabl. II, VIII, IX; 1936b, s. 220, ryc. 143, 144; Malinowski 1955, s. 3;
Rajewski 1963, s. 500, ryc. 4, 8). Główna konstrukcja fortyfikacji spoczywała na
stopie fundamentowej, wykonanej z kłód dębowych. Interesujące są spostrze-
żenia, dotyczące sposobu zabezpieczenia wału przed ewentualnym zniszczeniem
80
na skutek działania ognia. W tym bowiem wypadku okładzinę tworzyła glina,
pokrywająca konstrukcje drewniane. Podobną dbałość o umocnienia zaobserwo-
wano w przypadku grodu w Strobinie, gdzie dodatkowo poza gliną wykorzysta-
no okładzinę z darni (Kaszewski 1980, s. 34, 37). Wspomnieć również można
inne osiedle „typu biskupińskiego‖, w Sobiejuchach, gdzie w profilach wału
zaobserwowano ślady, na podstawie których ustalono, iż gród otoczony był,
zarówno w starszej, jak i młodszej fazie rozwoju wałem o konstrukcji skrzynio-
wej (Bukowski 1959-1960, s. 200; Ostoja-Zagórski 1993, s 95). Relikty umoc-
nień obronnych, odkryte w północnej części grodziska, nie pozwoliły już na tak
jednoznaczne określenie rodzaju zastosowanej techniki budowy (Harding, Osto-
ja-Zagórski, Strzałko 1991, s. 205). Konstrukcja skrzyniowa znalazła również
zastosowanie przy budowie wału obronnego grodziska w Jankowie (Ostoja-
Zagórski 1978, s. 57-59). Główne elementy architektury obronnej, których sze-
rokość wynosiła prawdopodobnie 3,7 m, spoczywały na specjalnie przygotowa-
nej stopie fundamentowej. Tworzyły ją warstwy gałęzi. Skrzynie wału wypełnia-
ne były kamieniami oraz piaskiem przemieszanym z gliną. Konstrukcję
wzmacniającą i zarazem stabilizującą dolną partię wału wykonano z belek po-
ziomo zalegających, wzmocnionych dodatkowo ukośnie wbitymi słupami. Po-
dobną technikę zastosowano przy wznoszeniu wału młodszego. Wspomnieć
jedynie należy, że w tym drugim przypadku stopę fundamentową tworzyły ruiny
wału starszego. Szerokość młodszego wału wynosiła około 4 m, a jedynie
w rejonie bramy był on nieco szerszy (około 4,2 m). Ponownie zastosowano
system legarów i belek, którego zadaniem było wzmocnienie konstrukcji głów-
nych. Ten dodatkowy system tworzył u podnóża wału rodzaj wysuniętego tarasu.
Przedstawione powyżej rodzaje fortyfikacji trzech wielkich grodów na ob-
szarze Polski Środkowej, nie odbiegają pod względem rozwiązań konstrukcyj-
nych, czy też sposobów lokalizacji od innych założeń obronnych w zasięgu kul-
tury łużyckiej. Ustalenia chronologiczne wskazują, iż w pewnych przypadkach
konstrukcje obronne tu zastosowane są starsze od tych, które odnosi się do gro-
dów typu „biskupińskiego‖. Warto też zwrócić uwagę na widoczne w profilach
reliktów wału obronnego w Wieruszowie ślady poświadczające odbudowę, czy
reperację uszkodzonych fragmentów fortyfikacji. Nie jest to wprawdzie zjawisko
odosobnione. Bezsprzecznie świadczy natomiast o staraniach zapewnienia moż-
liwie długiego funkcjonowania podstawowego elementu obronnego, jakim był
wał drewniano-ziemny. Zabiegi takie zmierzały do utrzymania fortyfikacji
w ciągłej gotowości bojowej, na wypadek potencjalnego zagrożenia najazdem.
W materiałach archeologicznych brak jest wprawdzie śladów mogących po-
twierdzić zniszczenie omawianych grodów w wyniku konfliktów politycznych.
Posiadanie silnie ufortyfikowanego osiedla w danym skupisku osadniczym mo-
gło okazać się korzystne także pod innym względem (Janiak 2003, s. 81-84).
Wszystkie trzy grody zostały zlokalizowane na trasach przebiegu szlaków han-
dlowych, czy może raczej komunikacyjnych, tak w skali mikroregionalnej, jak
81
i dalekosiężnej. W ramach kontaktów niekiedy między daleko od siebie usytu-
owanymi środowiskami dochodziło do wymiany towarów często o charakterze
prestiżowym. I właśnie osiedle otoczone silnymi umocnieniami mogło stać się
niezagrożonym miejscem dokonywania takiej wymiany. Z drugiej zaś strony
dysponowanie grodem nadawało jego mieszkańcom wyjątkową, uprzywilejowa-
ną rangę, umożliwiając np. pierwszeństwo w pozyskaniu towarów będących
przedmiotem wymiany. Zarazem takiej wymianie podlegały również informacje,
czy idee. W konsekwencji gród taki sam stawał się swego rodzaju centrum kultu-
rotwórczym dla regionu, w którym funkcjonował.
Bibliografia:
Buck D. W. R.
1979 Die Billendorfer Gruppe, teil 2 (Text), Veröffentlichungen des Museums für Ur – und Frühge-
schichte Podstam, Band 13
1982 Befestigte Siedlungen der Lausitzer Kultur im Norden der DDR [w:] Beiträge zum bronzezeit-
lichen Burgenbau in Mitteleuropa, (red.) B. Chropovsky, J. Herrman, Berlin-Nitra s. 97-118
Bukowski Z.
1959-1960 Łużyckie osiedle obronne w Sobiejuchach, pow. Żnin, Wiadomości Archeologiczne,
t. 26, s. 194-224
Chochorowski J.
1976 Burgen der Lausitzer Kultur in Oberschlesien [w:] Studien zu südpolnischen Wehranlagen,
Zeszyty Naukowe Uniwerstyetu Jagiellońskiego, z. 23, s. 63-80
1977 Badania wykopaliskowe założeń obronnych grodziska w Łubowicach, woj. Katowice, Spra-
wozdania Archeologiczne, t. 29, s. 107-121
1989 Zur Genese und Funktion der befestigten Siedlungen der Gavá-Kultur (Ein Diskussionbeitrag)
[w:] Studia nad grodami epoki brązu i wczesnej epoki żelaza w Europie Środkowej, (red.)
B. Gediga, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź s. 85-97
1993 Ekspansja kimmeryjska na tereny Europy Środkowej, Kraków
1996 Kimmerowie, Scytowie i Sarmaci a Europa Środkowa [w:] Koczownicy Ukrainy. Katalog
wystawy, Katowice
1999 Hiperborejczycy wieku spiżu – epoka brązu poza zasięgiem wysokich cywilizacji w Europie
[w:] Encyklopedia Historyczna Świata. T. I, Prehistoria, (red.) J. K. Kozłowski, s. 202-252
2003 Łubowice stan. 1, pow. Racibórz jako przykład „wielkiego” grodu kultury łużyckiej, Śląskie
Sprawozdania Archeologiczne, t. 45, s. 151-155
Chochorowski J., Janiak R., Kovaljukh N.
2000 Dating of Great Fortifited Settlements in the Basin of the Upper Warta and Prosna Rivers,
Geochronometria, t. 19, s. 47-51
Chudziakowa J.
1992 Grodzisko kultury łużyckiej w Gzinie, Toruń
Gediga B.
1976 Grody ludności kultury łużyckiej we Wrocławiu-Osobowicach, Wrocław-Warszawa-Kraków-
Gdańsk
Gedl M.
1957 Osiedle obronne kultury łużyckiej w miejscowości Łubowice, pow. Racibórz, Wiadomości
Archeologiczne, t. 24, s. 134-135
82
Harding A. F., Ostoja-Zagórski J., Strzałko J.
1991 Archeologiczno-przyrodnicze badania mikroregionalne w Sobiejuchach koło Żnina [w:]
Prahistoryczny Gród w Biskupinie. Problematyka osiedli obronnych na początku epoki żelaza,
(red.) J. Jaskanis, Warszawa, s. 197-215
Herrmann J.
1969 Die früheisenzeitlichen Burgen von Podrosche, Kr. Weiwasser, und Senftenberg in der Nieder-
lausitz, Veröffentlichungen des Museums für Ur – und Frühgeschichte Podstam, t. 5, s. 87-
108
Jadczykowa J.
1983 Grodzisko kultury łużyckiej w Wieruszowie – Podzamczu, województwo kaliskie, Prace
i Materiały Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi seria archeologiczna, t. 30,
s. 267-289
Janiak R.
2003 Grody kultury łużyckiej w międzyrzeczu górnej Warty i Prosny, Łódź
2004 Z badań nad późną epoką brązu i okresem halsztackim Polski Środkowej. Kulturowe strategie
wykorzystania walorów komunikacyjnych dorzecza Warty [w:] Środowisko naturalne dorze-
cza Warty i jego pradziejowa eksploatacja, (red.) K. Turkowska, Acta Geographica Lodzien-
sia nr 88, s. 17-24
2006 Środowiskowe uwarunkowania lokalizacji tzw. wielkich grodów kultury łużyckiej w dorzeczu
górnej Warty i Prosny (Materiały z II Sympozjum Archeologii Środowiskowej), Łódź
[w druku]
Kamińska J.
1966 XX-lecie Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi (1945-1965), Prace i Materiały
Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi, Numer specjalny, seria archeologicz-
na, seria etnograficzna
Kaszewski Z.
1980 Osada obronna w Strobinie, st. 2, gm. Konopnica, woj. sieradzkie na tle osadnictwa we wcze-
snym okresie żelaza [w:] Przemiany kulturowe nad Górną Wartą w czasie od III okresu epoki
brązu do V w. n.e., Warszawa, s. 32-41
Kostrzewski J.
1936a Biskupin. Zatopiona wieś z przed 2500 lat, Poznań
1936b Prasłowiański gród w Biskupinie w pow. żnińskim, Ziemia, t. 26, nr 9, s. 217-224
Malinowski T.
1955 Grodziska kultury łużyckiej w Wielkopolsce, Fontes Archeaeologici Posnaniesnes, t. 5, s. 1-48
Niesiołowska-Wędzka A.
1974 Początki i rozwój grodów kultury łużyckiej, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk
Ostoja-Zagórski J.
1978 Gród halsztacki w Jankowie nad Jeziorem Pakoskim, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk
1993 Mezoregion Sobiejuchy na Pałukach, Warszawa-Żnin
Rajewski Z.
1963 Űber befestigste Siedlungen der Lausitzer Kultur aus der Hallstatt-Periode im Gebiet Polens,
Arbeits – und Forschungsberichte zur Sächsischen Bodendenkmalpflege, t. 11/12, s. 483-510
Śmigielski W.
1993 Grodziska ludności kultury łużyckiej w Wielkopolsce [w:] Miscellanea archaeologica Thadda-
eo Malinowski dedicata quae Franciscus Rożnowski redigendum curavit, (red.) F. Rożnowski,
Słupsk-Poznań s. 347-357
Wiklak H.
1966 Próba chronologii „Wału św. Rocha" w Podzamczu, pow. Wieruszów, Wiadomości Archeolo-
giczne, t. 32, s. 127-136
83
Ireneusz T. Kolendo
Uniwersytet Łódzki
Stosunki agrarne na ziemiach łotewskich na przestrzeni dziejów
(zarys)
Gospodarka Bałtów
W okresie wczesnego średniowiecza teren dzisiejszej Estonii i północnej
części Łotwy zamieszkiwali ugrofińscy Estowie i Liwowie. Zaś pozostałe ziemie
łotewskie zajmowali Bałtowie – obszar Kurzeme (pol. Kurlandia) plemiona
Kurzów (pol. Kurowie) i Talawów (pol Talawowie); centralną Łotwę Zemgalo-
wie (pol. Żemgałowie lub Semigalowie) oraz Selowie (pol. Selowie), zaś połu-
dnie – Ņemaičiai (pol. Żmudzini), a łotewski wschód – Letgalowie (pol. Łatga-
lowie).1
Mianem Bałtów dzisiaj określa się – co wyraźnie kłóci się z danymi demo-
graficzno-narodowościowymi – mieszkańców trzech nadbałtyckich krajów, a po-
wstałe po I wojnie światowej Łotwę, Litwę i Estonię – również przyjęto nazywać
bałtyckimi, rzadziej nadbałtyckimi.
Bałtowie jako plemiona zajmujący stałe siedziby zajmowali się głównie
rolnictwem. Początkowo najbardziej rozpowszechnioną kulturą rolną była upra-
wa jęczmienia. Później zaczęto uprawiać pszenicę i żyto oraz len, a następnie
groch, fasolę, proso i owies. Ważne znaczenie miało leśne bartnictwo. W inwen-
tarzu domowym dominowało bydło zapewniające mięso, mleko i skóry. Hodo-
wano bydło domowe: konie, krowy, kozy, świnie, owce.
Tkaniny wytwarzano z wełny i lnu. Na ubrania wykorzystywano także fu-
tra, zaś głównym zestawem świątecznej odzieży kobiet było wspaniałe, okrycie
pleców w kształcie trójkątnej chusty.
W pierwszych wiekach n.e. Bałtowie zaczęli wytapiać żelazo w piecach
ziemnych z pozyskiwanej na miejscu rudy darniowej. Odkąd żelazo stało się
powszechnie wykorzystywanym metalem, wyroby z niego, głównie siekiery,
motyki, sierpy i noże, ułatwiały pracę. Zwłaszcza w rolnictwie – podnosząc jego
efektywność, a na przykład używanie siekier przy wyrębie lasów prowadziło do
zwiększania areału pól uprawnych, jak również pastwisk. W środkowej fazie
epoki żelaza nastąpił duży przyrost produkcji rolno-hodowlanej dzięki ulepszo-
__________ 1 Nazwę swoją Nadbałtyka otrzymała w XI-wiecznej kronice Świętego Adama Bremeń-
skiego, rektora przykatedralnej ryskiej Szkoły Domskiej, w której pojawia się termin Morze
Bałtyckie (w języku łotewskim i litewskim balts – znaczy biały).
84
nej konstrukcji pługa, w którym zastosowano żelazny lemiesz. Później udosko-
nalono konstrukcję radła ciągnionego przez konie lub woły.
Przypuszczalnie przed tysiącem lat Bałtowie zaczęli budować na wzgó-
rzach drewniane umocnione siedliska i zamki o konstrukcji zrębowej.
W drugiej części epoki żelaza (VI-XII w.) ludy zamieszkujące teren dzisiej-
szej Łotwy przekształciły system wspólnot terytorialnych rządzonych przez
wybieralnych wodzów i plemienne rady starszych w quasi państewka z władca-
mi o dużym zakresie kompetencji i sile wojskowej. Powodem tego procesu było
wyodrębnienie się grupy dysponującej większą ilością ziemi i większym zakre-
sem władzy, a w efekcie przyniosło rozwarstwienie majątkowe i podział spo-
łeczny.
Powstały więc nowe wspólnoty terytorialno-rodowe, które po połączeniu
się w prostej linii prowadziły do tworzenia społeczności plemiennych, a następ-
nie państewek o charakterze plemiennym i wczesnofeudalnych państw. Jednak
w przypadku dawnych łotewskich Liwów, Kurzów, Letgalów, Zemgalów, i Se-
lów, nie doszło do ukształtowania się tych ostatnich form. W dalszym ciągu
funkcjonowały więc liczne jednostki plemienne (państewka) o różnym stopniu
zaawansowanego rozwoju. Poszczególne obszary z gospodarstwami i wsiami
tworzyły jakby parafię, te zaś jakby kasztelanię z centrami, którymi były zwykle
zamki.
Przed inwazją krzyżowców na Łotwie istniało wiele zasiedlonych grodzisk
o charakterze obronnym. Wiadomym jest, że umocnione osiedla pojawiły się
wraz z rolnictwem i zastosowaniu nowej metody uprawy ziemi – trójpolówki.
Sposób życia rolników nie pozwalał bowiem koczować i zbyt często zmieniać
miejsce pobytu. Ponadto rolnictwo wymagało gromadzenia zboża i innych pro-
duktów rolniczych. A to stanowiło pokusę dla sąsiadów. Dla obrony siebie
i swojego dobytku rolnicy zmuszeni byli umacniać swoje osiedla chroniące ich
w razie napadu. W efekcie przekształciły się one w grody częściowo służąc do
obrony, częściowo jako miejsca zamieszkania okolicznej ludności. Z czasem
grody przyjęły funkcje wojskowe, potem także i administracyjne, i na skutek
procesu rozwarstwienia społecznego oraz oddzielenia się rzemiosła od rolnictwa,
stały się ośrodkami władz okręgów i ziem.
Ówcześnie powstały podział administracyjny opierał się na wsiach. Kilka
wsi tworzyło okręg (pagasts) funkcjonujący jako związek podatkowy. Kilka
takich związków składało się na okręg zamkowy, a okręgi tworzyły ziemie.
Pozostałością podziału administracyjnego z tego okresu są dzisiejsze nazwy
krain geograficzno-historycznych – Vidzeme, Kurzeme, Zemgale i Letgale.
Jak wiadomo, proces zniewalania łotewskich i estońskich mieszkańców
ziem nadbałtyckich zaczął się od momentu podjęcia akcji chrystianizacji „ple-
mion pogańskich‖ i co z tym się wiązało – kolonizacji ich terytoriów.
85
Polityczno-gospodarcza ekspansja niemiecka
W okresie od X do XII w. swoje panowanie na terenach bałtyckich starali
się narzucić Rusini i Skandynawowie. Próby uzyskania trwałej supremacji nad
południową Estonią podjął także w pierwszej połowie XI w. książę ruski Jaro-
sław Mądry, m. in. zakładając gród Juriew (dziś estońskie Tartu). Terytoria ło-
tewskie i estońskie najeżdżali w tym czasie także Wikingowie i Duńczycy,
a w końcu XII w. Niemcy-krzyżowcy.
Ekspansja Niemców w rejonie nadbałtyckim zapoczątkowana została zrazu
przez niemieckich kupców, którzy zakładając swe placówki (np. na Gotlandii)
intensywnie penetrowali wschodnie terytoria nadbałtyckie i prowadzili handel
wzdłuż starych szlaków wiodących przez Kijów do Konstantynopola. Intensyfi-
kacji handlu towarzyszyły misje chrystianizacyjne, które w XII w. nie odnosiły
się tylko do znanych krucjat kierowanych do Ziemi Świętej, ale także do terenów
„pogańskich‖ Europy Północno-Wschodniej.
Za kupcami podążali niemieccy misjonarze z zamiarem chrystianizacji Li-wów i Letgalów. Zaraz po nich nadciągnęli krzyżowcy.
Najazdom teutońskim przyświecało kilka celów. Poza misją szerzenia za-
sad wiary chrześcijańskiej istniały ku temu przesłanki ekonomiczne i polityczne.
W kręgu zainteresowania krzyżowców znalazły się bowiem także drogi handlo-
we biegnące przez tereny wschodniej części Nadbałtyki. Nie bez przyczyny więc
kupcy z północnych Niemiec i Gotlandii chętnie materialnie ich wspomagali.
Ważnym powodem ekspansji militarnej był również niedostatek wolnej ziemi
w Europie Zachodniej. Wszystko to skłaniało część kawalerów zakonnych do
wyruszania na wyprawy wojenne.
Presję polityczną, a zwłaszcza militarną niemieckiego rycerstwa oraz Ko-
ścioła katolickiego na tereny Bałtów obserwować można było już w końcu
XII w. Niemiecka ekspansja w rejonie Morza Bałtyckiego rozpoczęła się, jak
wiadomo, od podboju Słowian Połabskich w XII w. i zbudowania niemieckiej
Lubeki w miejscu słowiańskiego Bukowca w 1143 r. Strategicznym obszarem
służącym rozwojowi handlu z Rusią, który należało objąć kontrolą musiało więc
być ujście rzeki Dźwiny (Daugavy). Główną siłą militarną krzyżowców nad
Morzem Bałtyckim był niemiecki Zakon Szpitala Najświętszej Marii Panny
Domu Niemieckiego w Jerozolimie.2
Pierwsze informacje o Bałtach i zamieszkałych przez nich terenach przeka-
zali zakonowi kupcy bremeńscy i lubeccy oraz misjonarze. Około 1180 lub
1184 r. wraz z kupcami z gotlandzkiego Visbi i Lubeki wśród daugavskich Li-
__________ 2 Zrazu operujący w Palestynie, następnie czasowo osiedlony w węgierskim Siedmiogro-
dzie, w końcu został sprowadzony do Polski. Z jej to terenu zakon prowadził zbrojną chrystia-
nizację Prusów, Jaćwingów, Galindów i Litwinów. To właśnie Krzyżacy zapoczątkowali
podbój także innych ziem nadbałtyckich, a hasło nawracanie „pogan‖ na chrześcijaństwo stało
się oficjalnym pretekstem uzasadniającym organizowanie krucjat.
86
wów pojawił się przybyły z Holsztynu zakonnik, augustianin Meinhardt (łot.
Meinards). Osiedlił się w Ikńkile (osada w pobliżu Rygi) i przed 1185 r. wybu-
dował tam kościół i klasztor. Następnie, sprowadzeni przez niego gotlandzcy
rzemieślnicy zbudowali tu kamienny zamek-twierdzę. Miał ona służyć Liwom
jako schronienie w razie napaści Litwinów. Na takich samych warunkach został
wzniesiony kościół i zamek na wyspie Mārtiņsala.
W 1186 r. Meinhardt został wyświęcony na biskupa, a w 1188 r. papież za-
twierdził przynależność nowo powstałego biskupstwa ikńkilskiego do metropolii
bremenskiej. Mnich Meinhardt poświęcił się misji chrystianizacyjnej pobliskich
terenów w sposób pokojowy.
W taki oto sposób Liwowie pierwsi spotkali się z rzymskim katolicyzmem,
a wkrótce i bezpośrednio z krzyżowcami, ponieważ chrystianizacja Liwów meto-
dami pokojowymi nie przynosiła spodziewanego efektu. Zdecydowano się zmu-
sić ich siłą do przyjęcia nowej wiary. Następca zmarłego w 1196 r. Meinhardta został ambitny i energiczny bi-
skup – cysters Berthold Schulte z Hanoweru. To on właśnie zainicjował ewange-
lizację ogniem i mieczem, sprowadzając w tym celu w 1198 r. na tereny Liwów
oddziały krzyżowców. Mimo, iż on sam w pierwszym potyczce z Liwami 24
lipca 1198 r. stracił życie3, najeźdźcy odnieśli zwycięstwo.
Dobrym dyplomatą i politykiem okazał się być trzeci biskup – Albert von
Appeldern von Buxhövden z Bremy, który administrował biskupstwem w latach
1198-1229. Wykorzystał on uzyskaną jeszcze przez poprzednika bullę papieską
Innocenta III zezwalającą na wyprawę krzyżową i starając się skonfliktować
Bałtów, zwłaszcza Liwów i Estów, wzmacniał swoje wpływy.4 Zbudował pierw-
szą warownię u ujścia rzeki Daugavy, do której wkrótce przybyli koloniści
z Hamburga i Bremy. Z osiedla tego wyrosła Ryga. Zaś rok 1201, to znaczy datę
położenia przez biskupa Alberta kamienia węgielnego pod jej budowę, po-
wszechnie przyjęto za rok założenia dzisiejszej stolicy Łotwy.
Ponieważ jednak niemiecka cywilna i wojskowa akcja kolonizacyjna nie
przynosiła spodziewanych rezultatów, dlatego też biskup Albert wraz z mni-
chem-cystersem Teodorykiem z Tauridy utworzyli miejscowy zakon rycerski.
W 1202 r. powstał więc zakon „Braci Chrystusa‖ – w literaturze historycznej
znany bardziej jako Zakon Kawalerów Mieczowych5 – w przytłaczającej więk-
__________ 3 Miał zginąć z ręki Liwa o imieniu Imant.
4 Wiadomo nam, że przybywając do Liwonii wraz z pół tysiącem rycerzy niemieckich
i grupą pielgrzymów Albert nie został przyjaźnie powitany. Chcąc uspokoić wrogie nastroje,
w czasie jednej z biesiad, kazał wziąć do niewoli członków liwskiej rady starszych. Uwięził
jako zakładników także ich synów. W ten sposób wymógł również zgodę na budowę warow-
nego osiedla u ujścia rzeki do morza, gdzie przeniósł swoją rezydencję po 1198 r.
5 Rycerze, podobnie jak bracia-zakonnicy, na biało-czarnej pelerynie mieli naszyte czer-
wone wizerunki krzyża i miecza. Do 1210 r. zakon tworzyło nie więcej niż 10 braci. Potem
87
szości złożony z Niemców. Wkrótce pod jego kontrolą znalazło się Zemgale –
dziedzictwo „króla‖-Talibaldisa (ostatecznie podbite w 1290 r.) oraz Kurzeme,
którego władca Lamekins poszedł za przykładem Estów i wolał przyjąć chrzest
z Rzymu.
W następstwie tych wydarzeń obszary zamieszkałe przez Bałtów znalazły
się pod obcym panowaniem – z jednej strony pod władzą biskupstw, z drugiej –
zakonu.6 Niedługo potem, poza biskupstwem ryskim, wzniesiono siedziby bi-
skupie w Dorpacie (est. Tartu) i w Kurzeme.
Z kolei biskup Albert podjął akcję ujarzmiania Liwów i Letgalów. W tym
celu w 1206 r. wybudowany został zamek w Venden (obecnie Cēsis).
Od 1224 r. ryski biskup Albert praktycznie kontrolował południową Esto-
nię, prawie wszystkie ziemie letgalskie, a także Sēliję – czyli prawie całą póź-
niejszą Liwonię.
Podbój ziem Kurzów zapoczątkował Mikołaj, kolejny biskup ryski.
W długiej, trwającej do 1244 r. wojnie, cel ten częściowo osiągnięto. Zakon doz-
nał jednak kilku poważnych porażek, m. in. z siłami księcia Nowogrodu Jarosła-
wa w 1234 r., a także dwa lata później z Zemgalami i Litwinami pod Ńiauliai
(pol. Szawle, na Litwie).7 Sam Zakon Kawalerów Mieczowych przestał jako taki
istnieć rok później – w 1237 r. 8
W długoletnich walkach z łotewskimi państewkami plemiennymi śmierć
poniosło 2 biskupów, 6 zakonnych mistrzów, 11 tys. rycerzy, 4 tys. niemieckich
osadników i 15 tys. krzyżowców, w sumie jak podaje J. Cynarski – 117 tys.
chrześcijan, zasadniczo Niemców.9
liczba ich wzrosła, ale nigdy nie przekraczała 200. W odróżnieniu od braci rycerze nie składali
ślubów i mogli mieć swój majątek (1/3 przechodziła po śmierci rycerza na własność zakonu).
6 Mimo, iż początkowo rycerze zakonni podlegali biskupowi, wkrótce jednak znaleźli się
z nim w konflikcie, bowiem w 1207 r. uzyskali od papieża prawo dysponowania 1/3 ziem
podbitych nad Bałtykiem. Był to w przybliżeniu obszar 67 tys. km2, w tym 2/3 dzisiejszych
ziem należących do Łotwy.
7 W bitwie tej po stronie zakonu stali Niemcy, Letgalowie, Liwowie, Estończycy, a nawet
rycerze pskowscy licząc w sumie ok. 3 tys. zbrojnych. Zjednoczeni Zemgalowie i Litwini
w sile ok. 4-5 tys. wojowników rozbili w puch siły zakonne i ich sojuszników.
8W wyniku polecenia papieża zakon został zrekonstruowany. Przyjął nazwę Zakonu Inf-
lanckiego, a pozostałych przy życiu rycerzy-zakonników włączono w skład niemieckiego
Zakonu Krzyżackiego bazującego w Prusach. Nowe odgałęzienie Krzyżaków przyjęto po-
wszechnie nazywać zakonem liwońskim. Ten przetrwał dłużej niż zakon macierzysty, bo do
1561/1562 r., tj. do jego zeświecczenia i do hołdu kurlandzkiego złożonego Koronie Polskiej.
Zaś największe klęski, będąc już połączony z operującymi z Prus Krzyżakami, zakon liwoński
poniósł z rąk Aleksandra Newskiego na zmarzniętym jeziorze Pejpus w 1242 r. oraz w 1260 r.
w walkach z litewskimi Żmudzinami i Kurzami nad rzeką Durbe (dzisiaj na Litwie).
9 Zob. J. Cynarski, Łotwa współczesna, Warszawa 1925, s. 35.
88
Tak więc w ciągu XIII w. ziemie Bałtów zostały całkowicie podbite przez
Germanów, a na obszarze dzisiejszej Estonii i Łotwy wzniesiono potężne zamki
i fortyfikacje okołoklasztorne. Na zabranych terenach zaczęto tworzyć liczne
państewka – zakonne i biskupie, a od XVI w również świeckie.
W rezultacie agresji zewnętrznej i uzyskania przez obce siły dominacji nie
mogła zaistnieć łotewska i estońska postplemienna świadomość narodowa,
która dawałaby podstawy dla tworzenia państw narodowych. Najazdy uniemoż-
liwiły powstanie suwerennych organizmów politycznych i zahamowały rozwój
ich rodzimych kultur. Zwłaszcza te ostatnie zostały wyeliminowane przez kolo-
nizację i przymusową chrystianizacji prowadzoną rękami Niemców, którzy dys-
ponowali ponadto instrumentami kształtującymi proces feudalizacji zajętych
ziem oraz uzależniania prawno-ekonomicznego ich mieszkańców.
Ta więc w końcu wieku na skutek podboju autochtoniczni mieszkańcy spa-
dli do roli warstwy najbiedniejszej i najniższej polityczno-społecznie sytuowanej
– do stanu chłopskiego. Zaś warunkiem opuszczenia go mogło być jedynie prze-
jęcie cech najeźdźców w wymiarze kultury i języka, a więc przyjęcie niemiecko-
ści.
Ziemie nadbałtyckie pod panowaniem zakonu i biskupstw
Już w trakcie najazdów podbite ziemie były dzielone między arcybiskup-
stwo ryskie i państwo zakonne. Jak wspomniano, w 1237 r. po połączeniu zako-
nu mieczników z zakonem krzyżackim, ziemie będące we władaniu rozwiązane-
go przez papieża Zakonu Kawalerów Mieczowych przejął krzyżacki Zakon
Inflancki. Rok później zakon uzyskał od papieża zwolnienie ze zwierzchnictwa
nad nim arcybiskupa ryskiego.
W 1346 r. pod władzą zakonu znalazło się również część Estonii, którą ten
wykupił od duńskiego króla Waldemara IV, który nauczony doświadczeniem
sprzed trzech lat (powstaniem chłopów estońskich w 1343 r.) wolał przekazać
ten teren zakonowi. Poza państwem zakonnym i posiadłościami duńskimi
w Estonii istniały także – aż do XVI w. – państewka biskupie: dorpackie (od
1224 r., obejmujące południowo-wschodnią Estonię i wschodnią Liwonię), ozy-
lijskie (od 1228 r., dysponujące zachodnią częścią Estonii i wyspami Saaremaa
i Hiumaa) oraz rewelskie (nieposiadające odrębności państwowej i związane
z duńskim arcybiskupstwem w Lundzie). Dwa pierwsze podlegały arcybiskup-
stwu ryskiemu.
System państwowy Liwonii
89
W 1418 r. rozpoczęła swój żywot tzw. konfederacja liwońska. Związek ten
skupiał wszystkie posiadłości niemieckie na terenie Łotwy i Estonii. W niefor-
malnym związku katolickich państewek inflanckie państwo zakonne zajęło po-
zycję największego pod względem obszaru i najsilniejszego pod względem woj-
skowym tworu na całym nadbałtyckim terytorium. Drugi co do wielkości obszar
zajmowało arcybiskupstwo ryskie. Oprócz niego istniały także trzy biskupstwa:
kurlandzkie, dertskie (tartuskie) i jezelskie (saaremaa-vikskie). Biskupi pełnili
tam jednocześnie funkcje władców świeckich. Zwierzchnictwo nad owymi bi-
skupami-„seniorami‖ formalnie sprawowali papieże rzymscy i cesarze niemiec-
cy. Ich wpływ w Liwonii nie był jednak jakoś szczególnie zaznaczany.
Wszystkie te pięć organizmów polityczno-gospodarczych miało charakter
kościelny, w których osoby reprezentujące wyższe duchowieństwo sprawowały
najwyższe urzędy i były równocześnie feudałami. Podstawą ekonomiczną ich
potęgi był handel hanzeatycki (w tym czasie – w XIV w. – poza zasięgiem nie-
mieckim pozostawała jedynie Litwa rządzona przez Gedyminasa, a następnie
jego dwóch synów – Algirdasa i Kestutisa).
Po dokonaniu podboju plemion i ziem nadbałtyckich zostały one podzielo-
ne w proporcji 1 do 3, tzn. trzecia część przypadła zakonowi, a dwie biskup-
stwom, przy czym arcybiskupstwo ryskie było dla nich głównym donatorem.
Wkrótce proporcje te odwróciły się. Dla posiadłości zakonu i biskupstw na tere-
nie dzisiejszej Łotwy i południowej części Estonii przyjęto jednolitą nazwę –
Liwonia.
Liwonia, czyli ziemia Świętej Marii (w łotewskich pieśniach Ziemia Māry),
nie stanowiła jednolitego organizmu politycznego, lecz była bardziej nieformal-
nym związkiem państewek targanych wewnętrznymi konfliktami. Przysłowiową
kością niezgody o którą toczyła się walka był zakres władzy arcybiskupa Rygi
i zakonu mieczników, generalnie zaś walka o hegemonię. Zwycięsko, już
w 1330 r., wyszedł z niej zakon (wówczas jeszcze jako Zakon Kawalerów Mie-
czowych) podporządkowując sobie najważniejsze spośród nich – arcybiskupstwo
ryskie.
W pracach niektórych autorów małe państwa składające się na Liwonię
traktuje się jako konfederacyjny związek państw. Z tego też okresu pochodzi
utrwalone w literaturze nazewnictwo państewek tego regionu: ziemie podległe
Duńczykom zaczęto nazywać Estonią (obszar w zdecydowanej większości za-
mieszkały przez Estów), pozostające pod kontrolą niemiecką – Liwonią (Inflan-
tami), zaś tereny na południu (na lewym brzegu Daugavy) – Kurlandią.
Tak więc w Liwonia-Inflanty składała(y) się z terytoriów zamieszkałych na
północy przez ludność estońską, a na południu zaś przez ludność łotewską. Ter-
minologia ta, obejmująca formę państwową i administracyjną, funkcjonowała
także w czasach szwedzkich i rosyjskich, choć zasadniczo nie była pochodną
90
struktury i zasięgu etnicznego poszczególnych społeczności.10
Wtedy to pojęcie
Inflanty obejmowało całość regionu. Nie zrezygnowano jednak z używania poję-
cia Estonii, co jeszcze bardziej komplikowało czytelność miejscowego nazew-
nictwa geograficzno-historycznego.
Podział ziem łotewskich był mniej skomplikowany od podziału ziem estoń-
skich. Większość terenów południowych Inflant była własnością arcybiskupstwa
ryskiego, Półwysep Kurlandzki z enklawami wokół Aizpute i Saka należał do
biskupstwa kurlandzkiego, a większość Kurzeme (Kurlandii), Zemgale (Semiga-
lii) i Letgale (Łatgalii) – do zakonu. W XV w. teutoński zakon liwoński dyspo-
nował ponad połową ziem rozciągających się pomiędzy Żmudzią i Zatoką Fińską
oraz znajdujących się w rękach niemieckich.
Szczyt potęgi Zakonu Krzyżackiego, którego częścią był zakon liwoński,
przypada na przełom XIV i XV w. W 1398 r. Krzyżacy uzyskali od Witolda
Wielkiego (lit. Vytautas) Żmudź, by następnie doprowadzić do opanowania
całego wybrzeża bałtyckiego od Odry do Zatoki Fińskiej (miał także w posiada-
niu Nową Marchię, Pomorze Gdańskie, Gotlandię, Ziemię Dobrzyńską, część
Mazowsza, biskupstwo rewelskie, ozylijskie i kurlandzkie, arcybiskupstwo ry-
skie i biskupstwo dorpackie oraz podległe ryskiemu biskupstwa pruskie). Tym
samym kontrolował ziemie estońskie, inflanckie, żmudzkie, pruskie i pomorskie
wraz z ujściami Narwy, Dźwiny, Niemna, Wisły i Odry, które dzięki Hanzie
przynosiły mu ogromne zyski.
Stanowisko najwyższego duchownego w Liwonii piastował arcybiskup ry-
ski będący zwierzchnikiem biskupstwa kurlandzkiego, dorpackiego (wcześniej-
sze nazwy – dertskie, tartuskie) i Oesel-Wick (dawniej jezelskie, saaremaa-
vikskie) i sam był biskupem Rygi. Jednak najbardziej wpływową osobą był
mistrz zakonu dysponujący największą na terenie Liwonii machiną wojskową.11
Żaden z nich nie miał pełni władzy, ponieważ przez lata ciągnął się permanentny
spór pomiędzy zakonem i arcybiskupem ryskim o jej zakres.
Biskupi oddawali swoje ziemie w dzierżawę lenną wasalom-rycerzom, któ-
rzy otrzymywali ją za służbę w biskupim wojsku wraz z osiedlonymi tam chło-
pami. Wasale biskupów cieszyli się znacznymi wpływami ponieważ biskupi nie
dysponowali stałą własną siłą zbrojną. W odróżnieniu od wasali zakonnych,
wasale biskupi w swoich lennach mieli prawo decydowania w sprawach sądo-
wych i pobierania podatków, na co zezwalał im immunitet sądowy i ekono-
__________ 10 Zob. T. Paluszyński, Kurlandia, Inflanty i Estonia pod obcą władzą. (Panowanie nie-
mieckie, polskie i szwedzkie). Zarys historii politycznej regionu od początku XII wieku do roku
1721/1795. [w:] Łotwa wczoraj – dziś – jutro. Materiały pokonferencyjne, Poznań 2003, s. 14.
11 Początkowo główna siedziba mistrza znajdowała się w Rydze. Po 1470 r. został nią za-
mek cēsiski. Państwo zakonne dzieliło się na 40 okręgów, którymi zarządzali komturowie
i fogci. Komturie obejmowały ważne ze względów wojskowych tereny, a ich centrami zawsze
były warowne zamki. Fogci reprezentowali władzę państwową, stanowili sąd i praktycznie
zarządzali sprawami ekonomicznymi komturii.
91
miczny. Swoje dochody arcybiskup ryski uzyskiwał z podatków zbieranych za
pośrednictwem rycerzy-wasali od chłopów zamieszkujących jego ziemie. Po-
dobne były źródła dochodów pozostałych feudałów we wszystkich państewkach
Liwonii. Tak więc wasale żyli na swoich lennach na koszt chłopów-podatników.
Jedynym ich obowiązkiem była służba wojskowa. Jeżeli wasal przestawał pełnić
takową służbę, lenno dostawało się innemu wasalowi. Z czasem wasale mogli je
przekazać męskiemu potomkowi, a w ostateczności lenno mogły dziedziczyć
córki i także dalsi krewni.
W 1419 r. zebrał się po raz pierwszy Landtag12
Liwoni. Był to krajowy
zjazd feudałów duchownych i świeckich oraz przedstawicieli miast zwoływany
odtąd co roku w Valmiera. Nie wszystkie jednak postanowienia podejmowane
w sprawach wewnętrznych tych quasi parlamentów lokalnych były w praktyce
realizowane (np. w sprawie szerzącego się zbiegostwa chłopów).
W Liwonii ukształtowały się korzystniejsze, niż gdzie indziej, warunki pro-
dukcji i sprzedaży zboża na Zachód – co przyczyniło się do zmian w położeniu
chłopów. Wasale zaczęli więcej uwagi poświęcać gospodarce wiejskiej niż służ-
bie wojskowej. Sami osiedlali się na swoich ziemiach lennych i organizowali
majątki. Im większym majątkiem dysponowała rodzina feudała, tym był on po-
tężniejszy. Tym sposobem dawni rycerze stawali się obszarnikami żądającymi od
seniora coraz większej niezależności i dla których głównym bogactwem stały się
dochody z własnego gospodarstwa.
Posiadłości ziemskie dzieliły się na majątki mające charakter rodowy będą-
ce prywatną własnością oraz na majątki lenne, które były ziemiami służebnymi
z prawem osiedlenia. Nominalnie właścicielem wszystkich ziem uprawnych,
mających status lenny, był biskup lub zakon.
Po oddzieleniu się rzemiosła od rolnictwa produkcja rzemieślnicza skon-
centrowana była już w miastach. Rzemieślnicy tworzyli bractwa, tzw. cechy ze
względu na rodzaj zajęcia gromadzące rzemieślników jednej profesji. Miastom
liwońskim, a zwłaszcza Rydze, przypadała głównie rola w prowadzeniu handlu
pomiędzy Wschodnią i Zachodnią Europą. Port zaś przyjmował i wyprawiał
statki handlowe kierujące się do miast hanzeatyckich, Holandii i Anglii. Poza
produktami żywnościowymi luki statków wypełniały drewno, potaż i smoła. Do
Łotwy wwożono sól, wyroby tekstylne, broń, towary luksusowe, wino i przypra-
wy korzenne. Kupcy ryscy grupowali się w „Gildii Wielkiej‖. Rzemiosło ryskie
kontrolowała „Gildia Mała‖. Rzemieślnicy zajmowali się głównie usługami. Na
lokalny rynek produkowali również żywność, ubrania, sukno i narzędzia.
__________ 12 Landtag składał się z równoprawnych 4 kurii – stanów. Do pierwszej należeli biskupi
oraz przedstawiciele ich kapituł, do drugiej – mistrz zakonny z dostojnikami, do trzeciej –
reprezentanci wasalnego rycerstwa, czwartą zaś tworzyli przedstawiciele Rygi, Dorpatu
i Rewla. Coroczne zebranie Landtagu decydowało o polityce zagranicznej i wewnętrznej oraz
pełniło funkcję sądu apelacyjnego.
92
Życie społeczne i gospodarcze
Szacunkowe dane wskazują, że w XVI w. na terenie Liwonii mieszkało ok.
400 tys. ludzi, w tym 12 tys. w Rydze. Społeczeństwo składało się z dwóch cał-
kowicie oddzielnych społeczności – Niemców i Łotyszy. Pochodzenie etniczne
elity na którą składali się duchowni, szlachta i kupcy było niemieckie. Dotyczyło
to nawet większości rzemieślników. Wszyscy oni przybyli w swoim czasie ze
środkowej i północnej Rzeszy i posługiwali się środkowo-dolną odmianą języka
niemieckiego. Dlatego też system ekonomiczny, prawny i administracyjny został
ukształtowany według północno-niemieckich wzorów. W innej sytuacji znalazła
się rdzenna ludność – atentaci współczesnych Łotyszy.
Podbój terenów Estów oraz Liwonii (czyli Vidzeme, Kurzeme, Zemgale
i Letgale) przez Germanów spowodował istotne i głębokie zmiany społeczne
i kulturowe na tych terenach. Miejscowa arystokracja plemienna została bądź to
wyniszczona, bądź uległa germanizacji. Jest interesujące, że późniejsze znane
rody niemieckie, np. Lieven, Hahn, Tiesenhause, czy Meyendorff zamieszkałe
w Kurzeme i Inflantach częściowo wywodziły się ze starszyzny liwskiej lub
kurskiej.
Lud w całości stracił dotychczasowe swobody i stał się przedmiotem proce-
su feudalizacji narzuconego przez zakon i biskupstwa. Jednakże to właśnie
chłopstwo, jak również niższe warstwy ludności miejskiej, pozbawionej prawa
członkostwa w gildiach i zepchnięte na margines życia społecznego, zachowały
język i dawne tradycje plemienne.
Początkowo rdzenni mieszkańcy Liwonii byli ludźmi wolnymi i dyspono-
wali lennami nadawanymi przez mistrza zakonu i biskupów. Miało to swój wy-
miar polityczny. Najeźdźcom chodziło o utrzymanie swej władzy. Jeszcze
w XIII w. większość lenników pochodziła z miejscowej ludności, by później
szybko zmniejszyć się. Określoną część swoich dochodów chłopi-lennicy odda-
wali feudałom i pełnili pomocniczą służbę wojskową w jednostkach zakonu
liwońskiego. Niewielka liczba przodków Łotyszy znalazła się w kręgach władzy,
aby następnie ulec procesowi germanizacji. Jedynie w Kurzeme kilku przedsta-
wicieli posiadającej herby rodowe niezniemczonej miejscowej szlachty, tzw.
koninsze (łot. kursu konini lub leimaņi), zachowało jeszcze swoją uprzywilejo-
waną pozycję.
Warstwa chłopska dzieliła się na właścicieli gospodarstw, chłopów bezrol-
nych (najemników) i niewolników. Ta ostatnia kategoria składała się wyłącznie
z jeńców wojennych, dłużników i przestępców.
Początkowo folwark był tylko miejscem przekazywania panu chłopskich
rent. Sami panowie mieszkali w warownych zamkach razem ze swoją orężną
załogą. Z czasem feudałowie przenieśli się do folwarków i zaczęli budować
dwory oraz zabudowania socjalne dla chłopów-fornali. Część ziem folwarcznych
93
chłopi obrabiali w formie pańszczyzny. Przez określoną liczbę dni w roku każde
gospodarstwo dawało robotnika z koniem i pieszego. W ten sposób wzrastało
znaczenie ekonomiczne chłopów. Przede wszystkim jednak dlatego, że byli to
główni producenci żywności. Stąd starano się maksymalnie ograniczyć zbiego-
stwo chłopów, ale z drugiej strony każdemu właścicielowi ziemi było na rękę
zatrudnianie uciekinierów z innych gospodarstw. W obliczu potęgującego się
zjawiska zbiegostwa chłopów zaczęto prawnie przypisywać ich do ziemi.
Po raz pierwszy prawo to zostało wprowadzone w 1494 r. w arcybiskups-
twie ryskim, a w XVI w. już we wszystkich państewkach Liwonii. Większość
chłopów straciła możliwość migracji i stała się siłą roboczą osobiście związaną
z rodem szlacheckim. Odtąd właściciel ziemi mógł także sprzedać chłopa, poda-
rować lub przekazać w testamencie innemu właścicielowi. Wieśniacy posiadali
własne domy, inwentarz i bydło. Ziemia, którą dzierżawili, pozostawała dzie-
dziczną w rodzinie. Chłopów zwolniono ze służby wojskowej i zakazano nosze-
nia broni. Swoboda zamieszkania w czasie istnienia Liwonii, w sensie prze-
mieszczania się, nie była ograniczona dla osób nieposiadających ziemi i rze-
mieślników.
W tych okolicznościach pojawiła się więc zależność feudalna – pańszczy-
zna i poddaństwo – ujęte w zapisach i oparte na obowiązującym prawie. Nie bez
przyczyny. Gospodarka chłopska była bowiem bazą produkcji rolnej, której
efekty w postaci zboża, lnu i konopi z korzyścią eksportowano.
Mimo zróżnicowanego podziału administracyjnego państwa zakonnego
(baliwaty, komturie i okręgi) i od 1225 r. Prowincji Kościoła Ryskiego (archidie-
cezja ryska, biskupstwa, parafie kościelne) podstawową, rzec można, jednostką
podziału administracyjnego była świecka parafia grupująca kilka wsi. Służyła
ona przede wszystkim pobieraniu od ludności danin i różnego rodzaju innych
świadczeń.
Specyficzną pozycją gospodarczą i strukturą społeczną charakteryzowała
się Ryga.13
W 1280 r. Ryga wstąpiła w związek z północnoniemieckimi miastami han-
dlowymi w Ligą Hanzeatycką będącą unią miast służącą rozwojowi handlu
i walce z piratami na Bałtyku. Po podboju ziem łotewskich przez Niemców we-
szły do niej także Windawa (obecnie Ventspils), Golgingen (obecnie Kuldīga),
Wenden (obecnie Cēsis), Wolmar (obecnie Valmiera), Roop (obecnie Straupe)
i Kokangausen (obecnie Koknese). Liga kontrolowała cały handel nad Morzem
Bałtyckim, a porty bałtyckie przeżywały prosperity pośrednicząc w handlu po-
__________ 13 Pierwszą wzmiankę o Rydze jako miejsca, gdzie w 1198 r. wysiadł na brzeg biskup Ber-
thold, zawiera Kronika Henryka Łotysza. Zawarcie umowy biskupa Alberta z Liwami
o budowie miasta w 1201 r. uznaje się zaś za datę jego założenia, mimo faktu, że osiedle
Liwów w tym miejscu istniało już na długo przed przybyciem niemieckich kupców, misjona-
rzy i krzyżowców. To największe w średniowieczu miasto nad Bałtykiem przyjęło nowe
prawo lokacji wzorowane na niemieckim prawie miejskim Hamburga.
94
między Litwą, Rosją, Europą Zachodnią i Skandynawią. Gros zysków kupcy
ryscy czerpali z pośrednictwa w handlu z Państwem Moskiewskim, a później
z Wielką Rosją.
Mieszczanie ryscy byli ludźmi wolnymi. Zajmowali się przede wszystkim
handlem i rzemiosłem. Początkowo licznymi rzemiosłami zajmowali się rdzenni
mieszkańcy. Następnie, główne działy rzemiosła zostały przejęte przez osadni-
ków z innych krajów, głównie jednak przez przybyszów z Niemiec. W pozosta-
łych miastach mieszczanie nie korzystali już z tak dużej samodzielności. Były
one bowiem małymi ośrodkami i podlegały bezpośredniej władzy feudałów.
Sama Ryga nie do końca była miastem zupełnie samodzielnym. Zarządzał nim
arcybiskup ryski. Z kolei pretensje do władzy w mieście zgłaszał zakon inflancki
dążący do przejęcia miejskich dochodów. Konflikt nosił znamiona wojny bisku-
pa z zakonem. Starając się pogodzić przeciwników mieszczanie wykorzystywali
tę okoliczność dla realizacji własnych interesów i w tym celu powołali w 1226 r.
radę miejską (łot. rat). Ich członków – rajców – wybierano z kręgu najbardziej
zamożnych mieszczańskich rodzin. Najbogatsza grupa ryżan należała do najbo-
gatszych ludzi w całej Liwonii. Większość pełnoprawnych mieszkańców była
tzw. burgerami będącymi z natury rzeczy najbardziej aktywną pod względem
gospodarczym średnią warstwą kupców i rzemieślników.
Należy zaznaczyć, iż w okresie funkcjonowania liwońskiej „konfederacji‖
wiara rzymsko-katolicka nigdy nie stała się dominującym wyznaniem wśród
większości jej mieszkańców. Część z nich nadal wierzyła w bogów czczonych
przez przodków. Zjawisko to należy tłumaczyć tym, iż chrześcijaństwo było
religią narzuconą przez najeźdźców.
Takim, od dawna ustalonym porządkiem, wstrząsnął w XVI w. ruch prote-
stantów. W początkach XVI w. Ryga stała się pierwszym, poza obrębem Nie-
miec, miastem, w którym nastąpiła popularyzacja protestantyzmu, zwłaszcza
nauki Lutra.14
Przyznać jednak należy, że luteranizm w latach 20-tych nie napo-
tykał zdecydowanego odporu ze strony katolicyzmu. Reformacja znalazła swoich
gorących zwolenników wśród mieszczan, niemieckiej szlachty oraz kawalerów
i braci zakonu inflanckiego. Szlachta liczyła bowiem na przejęcie zsekularyzo-
wanych majątków kościelnych, a przy pomocy nowego nurtu wiary chrześcijań-
skiej mistrz zakonu mógł osłabić swojego konkurenta w osobie arcybiskupa, co
zresztą wkrótce nastąpiło. Było tym łatwiejsze, że po likwidacji zakonu krzyżac-
kiego w Prusach w 1525 r. zakon inflancki uzyskał niezależność. W tym samym
roku Landtag przyjął uchwałę wprowadzającą wolność religijną. Oznaczało to
zwycięstwo reformacji w Liwonii.
Reformacja najszybciej objęła większość miast na Łotwie, ale i na terenach
wiejskich znalazła swoich zwolenników wśród posesjonatów ziemskich. Wydaje
się, że sami feudałowie zaakceptowali luteranizm ze względu na to, iż nie pre-
__________ 14 W 1523 r. Marcin Luter wysłał list pasterski do mieszczan Rygi, Rewla i Dorpatu.
95
tendował on, w odróżnieniu od katolicyzmu, do zdobycia władzy świeckiej i nie
wymagał od swych wyznawców świadczeń materialnych.
Na reformacji nie skorzystali łotewscy wieśniacy. Wiara ich musiała bo-
wiem identyfikować się z wiarą ich panów. W zasadzie chłopom obojętne było
to jaką religię wyznają, ponieważ wcześniej rzymski katolicyzm wśród chłopów
nie zakorzenił się zbyt głęboko. Jedno co zyskali – to zwolnienie z płacenia dzie-
sięciny.
Ponieważ większość Łotyszy żyła na wsi, można zakładać, że w stosunku
do społeczeństwa łotewskiego jako całości, oddziaływanie reformacji było nań
niewielkie.
Z drugiej strony ruch reformacyjny pogłębił istniejący brak konsolidacji
małych państewek Liwonii oraz doprowadził do dalszej polaryzacji sił politycz-
nych. Efektem czego był upadek formalnej przecież, jak się okazało w praktyce,
„konfederacji‖ jako całości.
Rządy polsko-litewskie
Pierwsza dekada XV w. przyniosła załamanie się potęgi Zakonu Krzyżac-
kiego. Pruska jego część po raz pierwszy doznała osłabienia w wyniku klęski
pod Grunwaldem (lit. Žalgiris, niem. Grünwald, ang. Gruenwald), gałąź inflanc-
ka zaś – w rezultacie niepowodzenia akcji wojskowej na ogarniętej wojną do-
mową Litwie, toczonej na tle walki pomiędzy Zygmuntem Kiejstutowiczem
i Świdrygiełłą. Porażka tego ostatniego, popieranego przez mistrzów zakonu
inflanckiego, stanowiła o upadku potęgi militarnej krzyżowców także
w Inflantach i Estonii. O zmierzchu dawnego znaczenia obu gałęzi krzyżowców
ostatecznie zadecydowała wojna trzynastoletnia (1454-1466), choć inflancka
jego filia przetrwała dłużej niż pruska – bo do 1561/1562 roku.
Nie ulega wątpliwości, że poza reformacją czy postawą książąt Kościoła15
,
wśród istotnych przyczyn rozkładu państwowości zakonnej w Inflantach
i Estonii wymienić należy kryzys zakonnych struktur administracyjno-ekono-
micznych.
Pod koniec XV w. do gry o łotewskie terytoria przystąpiło Wielkie Księ-
stwo Moskiewskie (następnie Cesarstwo Rosyjskie). Podjęło wysiłki zmierzające
do uzyskania kontroli nad bogatymi portami i wyjścia na Morze Bałtyckie.
A ponieważ ten ważny rejon już od dawna interesował zarówno Szwecję, Danię,
__________ 15 M. in. arcybiskupa Rygi Wilhelma Hohenzollerna i jego brata Albrechta (zsekularyzo-
wał Prusy Zakonne), dążących do rozszerzenia świeckiego władztwa dynastii o Inflanty,
Kurlandię i Estonię czy Gottahrda Kettlera (ostatniego z mistrzów zakonnych), który widział
prywatny zgoła interes w doprowadzeniu do likwidacji zakonu.
96
jak i Polskę wraz z Litwą, musiało dojść do walk o Dominium Maris Baltici.
Największą aktywność na tym polu przejawiała Rosja.
W celu ochrony przed nadciągającym niebezpieczeństwem władcy Liwonii
zmuszeni byli szukać nowych protektorów i tylko zdecydowana postawa liwoń-
skiego mistrza zakonnego Waltera vel Wolthera von Plettenberga (1494-1535)
prezentowana w trakcie czterech dekad jego władztwa oddaliły rozpad Liwonii
o pół stulecia. Łotewscy chłopi praktycznie nie potrafili i nie chcieli walczyć
w imieniu kawalerów zakonnych, a konnica rycerska straciła już dawne decydu-
jące znaczenie na skutek wprowadzenia broni palnej. Von Plettenberg rozumiał,
że cała struktura wojskowa kraju jest anachroniczna. Najważniejszym jego posu-
nięciem było zawarcie sojusz z królem Polski i Litwy – Aleksandrem Jagielloń-
czykiem. W efekcie – wraz z nim pokonał wojska moskiewskie Iwana III
w bitwie pod Izborskiem w 1501 r. i bitwie pod Pskowem w 1503 r. Wkrótce po
śmierci Plettenberga okazało się jednak, że bez oparcia o ludność miejscową
zakon nie jest w stanie dłużej opierać się naciskowi Moskwy. Kraj osłabiły po-
nadto wewnętrzne walki o schedę. W tych warunkach doszło do załamania się
konfederacji liwońskiej.
Jeszcze w 1557 r. zakon inflancki zawarł sojusz z Polską i Litwą o anty-
rosyjskim ostrzu. Było to ostatnie sensowne posunięcie zakonników, ponieważ
w rok potem teren Inflant stał się obiektem najazdu wojsk Iwana IV rozpoczyna-
jącego tzw. wojnę inflancką. Rozbiły one główne siły zakonu i przystąpiły do
oblężenia Rygi.
W tej sytuacji wielki mistrz od 1559 r. – Gotthard von Kettler, arcybiskup
ryski i Landtag zwrócili się o aktywną pomoc do Litwy i Polski. Car moskiewski
przyjął fakt ten za casus belli. Był to moment włączenia się obu krajów do walki
o Inflanty, a efektem porozumienia stał się układ wileński z 1561 r.16
Do wojny
włączyły się również antymoskiewsko nastawione Dania i Szwecja. Tak więc po
1563 r. wojny o posiadanie Inflant były toczone już nie tylko pomiędzy Moskwą
a Polską i Litwą, ale także Moskwą a Danią i Szwedami (od 1561 r. okupowali
północną Estonię i umocnili się w Rewlu). W końcowym efekcie wojska Zyg-
munta II Augusta pokonały siły Iwana Groźnego pod Orszą i w pobliżu Połocka.
Zwycięstwa te w 1564 r. przerwały działania wojenne w pierwszej wojnie inf-
lanckiej.
Wkrótce po dokonanej przez Iwana IV Groźnego opriczninie (krwawa
czystka wewnętrzna w 1575 r.) doszło do kolejnej wojny o Inflanty. W 1577 r.
armia moskiewska zaatakowała Estonię, Liwonię i Semigalię i praktycznie całe
Inflanty (bez bronionych Rygi i Rewla) dostały się pod kontrolę Moskwy. W tej
sytuacji do ofensywy antymoskiewskiej przystąpił nowy król Rzeczypospolitej
Stefan Batory. Jego wojska wkrótce odbiły Połock i Wielkie Łuki, a w 1581 r.
__________ 16 Na mocy układu z 1561 r. (zwanego unią wileńską) zakon liwoński miał ulec sekulary-
zacji i poddać się pod opiekę Litwy oferując w zamian część terytorium Letgale do Dźwiny.
97
znalazły się pod Pskowem, odcinając tym samym wrogie wojska od zaplecza.
Szwedzi mogli więc odzyskać Narwę. Zmuszony do uległości car poprosił
o rozejm, który został zawarty w Jamie Zapolskim,17
który ugruntował władzę
Rzeczypospolitej w Inflantach.
Tak więc po układzie wileńskim z 1561 r. Liwonia przestała istnieć podda-
jąc się Zygmuntowi Augustowi. Ostatni 47 mistrz zakonu von Kettler przeszedł-
szy na luteranizm otrzymał od władcy Rzeczypospolitej inwestyturę i został
mianowany księciem Kurlandii i Semigalii (teren Kurzeme i Zemgale). Dzień 5
marca 1562 r. możemy więc uznać za ów uchwytny moment, który dał początek
„polskim czasom‖ na łotewskich ziemiach.18
Jego drogą poszedł również ryski
arcybiskup (warto jednak wspomnieć, że Ryga przez następne 20 lat pozostawała
wolnym miastem). Ta część ziem łotewskich jako formalne lenno polskie – Księ-
stwo Kurlandzko-Semigalskie – utracona została przez Rzeczpospolitą w 1795 r.
Pozostała część Liwonii – Vidzeme i Letgale, a także południowa Estonia –
zostały inkorporowane do państwa polsko-litewskiego (zasadniczo do Wielkiego
Księstwa Litewskiego) jako Księstwo Zadźwińskie. Włącznie do imperium Ja-
giellonów niezbyt silnego, złożonego z ziem byłego zakonu inflanckiego kraju,
przyniosło dla jego mieszkańców nie określone skutki polityczne. Mimo formal-
nego podziału Liwonii na dwie części nie można jednak mówić o faktycznym
podziale rodzimej ludności. Z drugiej strony wydarzenie to doprowadziło do
istotnych zmian narodowościowych i demograficznych. Miejscowa szlachta
pochodzenie niemieckiego uzyskała przywileje szlachty polskiej i poddała się
procesowi stopniowej polonizacji, podobnego do procesu mającego miejsce na
Litwie w odniesieniu do bojarów (zwłaszcza po unii lubelskiej). Równocześnie
napłynęły tu obdarowane dobrami ziemskimi rodziny szlacheckie z innych ziem
Rzeczypospolitej.19
Nadało to polonizacji warstw wyższych dynamiki. Po upły-
__________ 17 W 1582 r. Iwan Groźny zmuszony został do rezygnacji z pretensji do Inflant i uznania
władzy Rzeczypospolitej w Liwonii – Inflantach (Kurlandia, Inflanty i południowa Estonia
z Dorpatem i Parnawą) oraz jej zwierzchnictwa nad Księstwem Kurlandzko-Semigalskim.
Część Kurzeme przypadło Prusom Książęcym, wyspa Saaremaa – Danii, a większa część
Estonii (Tallin, Narwa, Haapsalu, Paide oraz wyspa Hiiuma) – Szwecji.
18 Co ciekawe – w polskiej literaturze przedmiotu nie określa się, nie wiedzieć dlaczego,
wydarzenia tego mianem Hołdu Kurlandzkiego. Przecież takowym on był z punktu widzenia
ówczesnego prawa i analogii z wcześniejszym Hołdem Pruskim z 1525 r., jaki złożył Albrecht
Brandenburski z rodu Hohenzollern – jako książę pruski.
19 O roli jaką odegrały spolonizowane niemieckie rody szlacheckie pisze m. in. E. Jakab-
son (Łotysz, znawca problematyki łotewsko-polskiej) – zob. E. Jekabson, Stosunki polsko-
łotewskie na przestrzeni dziejów, [W:] Polacy na Łotwie, Lublin 1993, s. 30 – 32.
W XVI w. przybyli z Lubelszczyzny Szadurscy herbu Ciołek, którzy dwieście lat później
osiedlili się w majątku herbu Pusza w powiecie rzeżyckim (z rodziny tej pochodziła ceniona
swego czasu poetka Stanisława Szadurska zamęczona przez bolszewików w 1919 r. w tym
właśnie, rodzinnym dworze). Z Ziemi Czerskiej przywędrowali w XVIII w. Bujniccy herbu
98
wie kilku pokoleń o niemieckich korzeniach niektórych rodów świadczyć mogły
już tylko brzmienia nazwisk, np. Broel-Platerów, Borchów, Mohlów, Römerów,
Roppów czy Denhoffów (Thysenhasowie zmienili się w Tyzenhausów, Huelse-
nowie de Eckeln w Hylzenów, Rückowie w Ryków, Syberkowie a Wischling –
w Zyberków). W tych warunkach przybywające do Inflant kolejne rodziny nie-
mieckie nie były już w stanie utrzymać swej odrębności i szybko „tonęły‖
w „polskim morzu‖.
Bardziej złożona sytuacja etniczna ukształtowała się na obszarach wiej-
skich. Większość ludności chłopskiej była miejscowego pochodzenia i posłu-
giwała się językiem łotewskim. Na obrzeżach południowo-wschodnich Łatgalii
przeważały natomiast dialekty języka białoruskiego, a od strony południowo-
zachodniej dochodził tu etniczny obszar litewski. Tu także pojawiły się polskie
wsie. Zjawisko pojawienia się w Łatgalii polskich osad było spowodowane kil-
koma czynnikami. Zapewne jakąś rolę w tym procesie odegrały migracje Pola-
ków, w tym drobnej szlachty, z etnicznych obszarów polskich. Nie były one
jednak tak duże, aby wyjaśnić genezę powstania w Łatgalii polskich rejonów.
Sądzić należy, że pewną wagę miała polonizacja katolików pochodzenia białoru-
skiego lub łotewskiego. Zaś decydującą rolę w rozpowszechnianiu się języka
polskiego wśród ludności wiejskiej mieli liczni duchowni polskiego pochodze-
nia.
Istotnym czynnikiem w kształtowaniu się narodowościowego charakteru te-
rytorium Vidzeme i Letgale stała się wyznawana religia. W odróżnieniu od pozo-
stałych ziem łotewskich Inflanty Polskie pozostały katolickie. Umacniało to
wpływ języka i kultury polskiej, która oddziaływała nie tylko na szlachtę, ale
również na osadników polskich i miejscową ludność chłopską.
Warta podkreślenia stała się postawa szlachty inflanckiej, która, będąc lo-
jalna wobec Rzeczypospolitej, wiązała swoją egzystencję z tworzeniem swoiste-
go kulturowego regionalizmu inflanckiego. Występowało tu analogiczne zjawi-
sko co na obszarach Wielkiego Księstwa Litewskiego. Identyfikacja z polskością
łączyła się z podkreślaniem odmienności i odrębności inflanckiego etnosu.20
Nie należy jednak zapominać, że obszar historycznych Inflant Polskich
w całości odznaczał się wieloetnicznością. Były to tereny zamieszkiwane przez
Łotyszy, Litwinów, Białorusinów, Rosjan i Polaków. W Księstwie Zadźwińskim
nadal funkcjonował Landtag, w którym przemożny wpływ miała polska szlachta.
Łabądź (z rodziny tej pochodził Kazimierz Bujnicki, twórca wileńskiego pisma poświęconego
kulturze polskich Inflant oraz autor szeregu powieści i nowel opisujących tamtejsze życie
Polaków). Przybyli też do Inflant Chodkiewiczowie, Czapsy, Sołtanowie, Benisławscy, Skir-
muntowie, Bujwidowie, a nawet Sobiescy herbu Janina.
20 Późniejsze włączenie Inflant do Cesarstwa Rosyjskiego zatrzymało postęp procesu po-
lonizacji wsi letgalskiej. Pomimo tego, w ciągu XIX w. ukształtował się nad środkową Dźwi-
ną, z dala od etnicznych ziem polskich, stosunkowo rozległy obszar na którym rdzenna lud-
ność, nie tylko znała, ale również posługiwała się językiem polskim.
99
O jej sile stanowiły otrzymane nowe posiadłości ziemskie wśród których naj-
większymi dysponował kanclerz Jan Zamoyski. Jednakże w rękach szlachty
niemieckiej nadal pozostawało około 70% majątków. Dotyczyło to zwłaszcza
terenu Vidzeme. Tu wpływy niemieckich „baronów‖ były większe niż
w Księstwie Kurlandzko-Semigalskim, a położenie chłopów łotewskich cięższe –
co było efektem umacniania się zależności pańszczyźnianej. Rzeczpospolita nie
mieszała się w te wewnętrzne konflikty nie chcąc mieć przeciwko sobie miej-
scowej szlachty.
Jak wyżej powiedziano, przez dwie dekady Ryga była miastem swoistym,
luterańskim państwem w państwie. Dopóki administrował nią Mikołaj Czarny
Radziwiłł, sam zwolennik reformacji (kalwin), miasto swobodnie rozwijało się.
Sprawy przybrały zły obrót do ryżan wraz z przejęciem władzy przez kontrre-
formatorów i jezuitów. Pod groźbą zniszczenia luterańskiego kościoła św. Jaku-
ba król Rzeczypospolitej, który wcześniej uroczyście wjechał do miasta, zmusił
w 1582 r. je do przyjęcia reformy katolickiej. Tym samym pozbawił Rygę samo-
dzielności włączając miasto do Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
Tak więc dzieje Polaków na Łotwie wiązać należy z kilkoma istotnymi dla
dziejów polsko-łotewskich zdarzeń, a mianowicie: z aktem inkorporacji Vidzeme
i Letgale, utworzeniem lennego Księstwa Kurlandzko-Semigalskiego oraz po-
czątkami panowania w nim Gottharda Kettlera.
Jest faktem, że w Inflantach katolicyzmu broniła Rzeczpospolita. W odróż-
nieniu od nich w Estonii i Vidzeme rolę taką pełniła Szwecja, ale zwolenniczka
reformacji. W rezultacie Inflanty Polskie pozostały katolickimi. Zaś w Kurzeme,
będące lennem polskim, co interesujące, rozwinął się luteranizm na wzór Inflant
Szwedzkich i Estonii.
Pod szwedzkimi rządami
Już w początkach XVII w. Szwecja była mocarstwem odciskającym swe
piętno w polityce w całym basenie Morza Bałtyckiego, a na kierunku północno-
europejskim – w szczególności.
Zygmunt z Wazów (syn ówcześnie panującego króla) w rezultacie elekcji
w 1587 r został królem Rzeczypospolitej, a po śmierci ojca miał objąć także tron
szwedzki. Nie dopuściła jednak do tego arystokracja szwedzka obawiając się
rekatolizacji kraju. Po wyborze w Szwecji nowego władcy między obu pań-
stwami doszło do wojny. Pretekstem do jej rozpoczęcia była formalna inkorpora-
cja północnej Estonii do Polski zgodna z zapisem umieszczonym w pactach
conventach (osobistych zobowiązaniach króla powoływanego w Rzeczypospo-
litej w wyniku elekcji). Terytorium konfrontacji militarnej stała się Liwonia.
Tam głównie w latach 1600-1629 toczyły się działania wojenne.
100
Najważniejszymi wydarzeniami trwającej kilkadziesiąt lat wojen Rzeczy-
pospolitej ze Szwecją były: zwycięstwo wojsk Karola Chodkiewicza w 1605 r.
pod Rygą (bitwa pod Kirchholmem, łot. Salsapils), kapitulacja Rygi przed Gu-
stawem II Adolfem w 1621 r. i opanowanie całości Inflant przez Szwedów, ro-
zejm w Altmarku i przejęcie przez Szwedów północno-zachodniej części Inflant
z Parnawą (est. Pärnu), Dorpatem (est. Tartu), Wenden (łot. Cēsis) oraz Rygą. Po
zawarciu rozejmu w Altmarku (obecnie Stara Wieś) w 1629 r. i potwierdzeniu
stanu rzeczy w układzie pokojowym podpisanym po „potopie szwedzkim‖
w 1660 r. w Oliwie doszło do kolejnego podziału byłej Liwonii. Jej północna
część znalazła się pod zwierzchnictwem szwedzkim, bowiem zwycięscy Szwedzi
już w 1621 r. odłączyli od Rzeczpospolitej południową Estonię i Vidzeme
z Rygą – odtąd nazwane przez nich Inflantami Szwedzkimi. W rękach polsko-
litewskich pozostała południowo-wschodnia część Inflant, czyli Letgale
z Dyneburgiem (łot. Daugavpils). Odtąd terytorium to zaczęto określać mianem
Inflant Polskich. Zaś status polityczny Księstwa Kurlandzko-Semigalskiego po-
został bez zmian.
Powyższe wydarzenia zapoczątkowały w dziejach ziem łotewskich
i Łotyszy „okres szwedzki‖, mimo iż Szwedzi zarządzali mniejszą częścią łotew-
skiego terytorium. Uzyskane przez Szwedów ziemie nie zostały zunifikowane
z koroną szwedzką. Były bowiem zawojowane i stąd – nie były na równi trakto-
wane z terenami skandynawskimi i estońskimi. Siedzibą decydującego o najważ-
niejszych sprawach podbitych ziem pierwszego generał-gubernatora Johanna
Skytte stała się Ryga. Nadto, przy gubernatorze powołany został organ wyko-
nawczy z dużymi pełnomocnictwami, a szwedzka szlachta otrzymała szerokie
przywileje ekonomiczne. Wywołało to niezadowolenie dominującej do tego mo-
mentu szlachty niemieckiej. Chłopom wyznaczono określone wysokości podat-
ków i miary pańszczyzny, mimo faktu, iż w samej Szwecji byli oni ludźmi wol-
nymi. W Inflantach Szwedzkich zachowano poddaństwo. Jedynym oficjalnym
wyznaniem stał się luteranizm traktowany jako religia państwowa.
Prowadząc nieprzerwane wojny Szwedzi potrzebowali coraz większych
środków dla rozbudowy i utrzymania swej armii. Stąd też na ziemiach inkorpo-
rowanych wprowadzony został tzw. stacjonarny podatek, płacony przez chło-
pów. W okresie rządów szwedzkich nastąpiło szereg zmian w gospodarce
i polityce wewnętrznej. W trakcie panowania królowej Krystyny wznowił pracę
miejscowy Landtag. Poddając szlachtę kontroli pod kątem prawa do posiadania
ziemi i wywłaszczając tych, którzy prawa tego nie posiadali, jej następca – kuzyn
król Karol XI, podjął decyzją zakazu dalszego rozdawania państwowej ziemi
„baronom‖. W Szwecji proces ten nazywano się redukcją majątków. Ograniczyło
to władzę dotychczasowych niemieckich posesjonatów ziemskich nad chłopami,
zaś w królewszczyznach zaczęto traktować ich jako bezpośrednich poddanych
króla. Ponadto w ramach tzw. rewizji sklasyfikowano i obliczono powierzchnie
królewszczyzn obejmujących, jak się okazało, 77% wszystkich ziem uprawnych.
101
Ponadto ściśle określono wysokości danin i podatków zbieranych od chłopów.
Skutkowało to zainteresowaniem pracą na ziemi i wzrostem materialnego dobro-
bytu chłopów związanych z dworami.
Część ziem państwowych otrzymali w dzierżawę miejscowi chłopi. Nie bez
przyczyny więc po przeprowadzeniu katasteru, ustaleniu wysokości pańszczyzny
i rozgraniczeniu włości chłopskich od folwarcznych wśród rdzennych mieszkań-
ców wsi utwierdziła się długoletnia pamięć „dobrych czasów szwedzkiego pa-
nowania‖. Nie były one jednakże tak dobre jak się mogło wydawać i jak to zosta-
ło utrwalone w pamięci historycznej współczesnych Łotyszy. Szwedzi bowiem
wywozili będące wówczas bogactwem tych ziem zboże z pobitego kraju, pod-
wyższyli cła i wprowadzili nowe podatki. To właśnie z Liwonii pochodziła 1/5
wszystkich dochodów szwedzkiego królestwa. Bez wątpienia czasy szwedzkie
były złe dla niemieckiej arystokracji, która pozbawiona została przywilejów
polityczno-ekonomicznych, a dotychczasowi właściciele stracili wiele folwar-
ków na rzecz państwa i monarchy.
Jak wiadomo większość szlachty inflanckiej od dawna stanowili nadbałtyc-
cy Niemcy. Majątki w Inflantach nadal więc miały charakter lenny i stosunek ich
właścicieli oraz dzierżawców do chłopstwa był podobny. Z oczywistych powo-
dów redukcja i rewizja wzbudziła opór niemieckiego ziemiaństwa, zwłaszcza, że
dzierżawcy majątków nie mogli brać udział w Landtagach jako dziedziczni
szlachcice. Król Karol XI ignorował zaś pretensje szlachty. Stało się to tłem
konfliktu, który uczynił z „baronów‖ zaciekłych wrogów Szwedów. Ich względ-
na już dominacja uległa dalszemu ograniczeniu pod koniec XVII w. na skutek
osadzania w królewszczyznach szwedzkich urzędników i wojskowych. Położenie chłopów łotewskich w „dobrych czasach‖ w istocie nie zmieniło
się ani pod względem prawnym, ani społecznym. Zmiany nastąpiły w sferze
materialnej. W porównaniu z latami wcześniejszymi chłopom łotewskim żyło się
lepiej, a miasta kwitły dzięki wymianie handlowej.
Sytuacja gospodarcza Księstwa Kurlandzko-Semigalskiego
Zgodnie z obowiązującym wówczas prawem liczące ok. 200 tys. mieszkań-
ców (80% było Liwami i Łotyszami, 15% Polakami, 4% Niemcami) Księstwo
Kurlandzko-Semigalskie było lennem Rzeczypospolitej Obojga Narodów.
A więc książę Gotthard Kettler, wasal króla Rzeczypospolitej, winien udzielać
wszelkiej pomocy wyższemu feudałowi, także wojskowej – co oznaczało m. in.
przymus stawienia się na wezwanie króla z 300 jeźdźcami. Należy jednak wie-
dzieć, że księstwo było tworem o dużej samodzielności w polityce wewnętrznej,
zwłaszcza gdy w 1617 r. Zygmunt III Waza nadał mu konstytucję na mocy której
zaczął działać Landtag, a ustrój księstwa przekształcony został na wzór ustroju
państwa-matki.
102
Dochody skarbu księstwa pochodziły z majątków książęcych. Podobnie jak
i w innych przypadkach dawni kawalerowie zakonni starali się osłabić wpływy
księcia często wnosząc petycje do tronu, dając tym samym możliwość interwen-
cji w wewnętrzne sprawy księstwa. Polityczne stosunki w księstwie były więc
mało stabilne. I choć Księstwo Kurlandzko-Semigalskie egzystowało 234 lata, to
w trakcie wojen polsko-szwedzkich jego wojska często występowały przeciwko
sobie, a książęta musieli balansować między oboma tymi siłami. Początkowo
księstwo posiadało dwie stolice – wcześniejszą w Goldingen (dzisiaj Kuldīga),
późniejszą – w Mitawie (po 1918 r. – Jelgava), gdzie mieściły się dwory i zamki
książęce.
Sytuacja prawna chłopstwa w księstwie była nienajlepsza. We własnych
majątkach niemieccy (głównie) obszarnicy byli panami swoich chłopów ponie-
waż słaba władza centralna nie kontrolowała zakresu narzuconej przez nich feu-
dalnej zależności. Przy dominacji Kościoła luterańskiego katolicy korzystali
jednakże ze swobody wyznaniowej.
Okres największego rozkwitu tego państewka przypada na latach 1642-
1682, tzn. na okres panowania Jakuba (łot. Jēkaba) Kettlera, wnuka Gottharda.
Okazał się on być zwolennikiem charakterystycznej dla tego okresu merkantyli-
stycznej polityki gospodarczej, co przyniosło rozwój miejscowego przemysłu,
zwłaszcza manufakturowego. Jej podstawę stanowiła swoboda działań w eks-
porcie towarów w celu zabezpieczenia dopływu dla państwa pieniędzy i zmniej-
szenie wwozu produktów wytworzonych w innych rejonach.
W okresie rządów Jēkaba zbudowano cegielnie, zakłady kamienia wapien-
nego i huty żelaza, zaczęto masowo wytwarzać szkło, proch, beczki dębowe
i liny. Dobrze rozwinięta była budowa statków, a składająca się z 44 statków
flota kurlandzka znana była nie tylko na Bałtyku. Na rzecz gospodarki morskiej
pracowały trzy stocznie: w Windawie (łot. Ventspils), Libawie (łot. Liepāja)
i rzeczna w Goldingen (łot. Kuldīga ). Budowano w nich różnego rodzaju statki
i kutry oraz jednomasztowe żaglowce. Większość z nich sprzedawano. Śladem
tradycji tego czasu książę uzyskał niewielkie kolonie – wyspę Tobago u brzegów
Ameryki Południowej oraz Wyspę Św. Andrzeja u ujścia rzeki Gambii w Afry-
ce.21
W swoim czasie na dworze książęcym myślano nawet o kolonizacji wy-
brzeży Australii (sic!).
Ocena gospodarczej działalności księcia w koloniach i samym księstwie
może być jednak kontrowersyjna. Niektórzy historycy sądzą, że kolonie przyno-
siły jedynie straty, a przedsięwzięcia przemysłowe (np. manufaktury książęce)
__________ 21 Fakty te miały miejsce w 1640 r. i 1651 r. O losie 212 kolonistów na Tobago wiarygod-
ne świadectwa nie istnieją. Można snuć przypuszczenia, że większa część z nich nie przeżyła
ze względu na warunki klimatyczne i powszechne wśród „białych‖ choroby tropikalne.
103
prowadziły do nakładania na chłopów dodatkowych ciężarów i szybko upadły.
Inni historycy określają te czasy jako swoiście romantyczne.22
Wraz z wygaśnięciem linii Kettlerów władzę w księstwie przejęła rodzina
Bironów, która de facto uzależniła księstwo od Rosji po 1737 r.23
Pomimo faktu, że Kurlandia i Semigalia już wcześniej kontrolowane były
przez Rosję, propolskie nastroje tam nie wygasły. Świadczy o tym aktywne przy-
łączenie się dużej części mieszczaństwa, zwłaszcza Lipawy (łot. Liepāja),
i chłopstwa do powstania kościuszkowskiego.
Podlegające zmieniającym się władzom terytorium Łotwy w XVII i na po-
czątku XVIII w składało się z wyodrębnionych pod względem gospodarczym
i kulturalnym krain historycznych.
Księstwo Kurlandzko-Semigalskie (Kurzeme i Zemgale), Inflanty Szwedz-
kie i Inflanty Polskie24
różniły się zasadniczo pod względem gospodarczym
(zwłaszcza warunków materialnych ludności), stratyfikacji społecznej oraz kultu-
ry. Najbardziej zjawisko to odnosiło się do Łatgalii pozostającej częścią składo-
wą Rzeczypospolitej do 1772 r. charakteryzowało jej odrębność od pozostałych
części Łotwy. Odrębnością cechowała się także warstwa językowa łotewskiego
dialektu używanego przez miejscową społeczność. Do dzisiaj nie do końca ustą-
pił on pola językowi literackiemu. Tu wystąpił także zupełnie inny podział ziemi
i typ zasiedlenia, przy czym majątki ziemskie były znacznie mniejsze i mniej
zasobne.
Jednak już w trakcie przetaczania się wyniszczających wojen przez Estonię,
Kurlandię i Inflanty oraz w okresach względnego spokoju – po wiekach nie-
mieckiej dominacji – rodziła się tożsamość Łotyszy i Estończyków.25
__________ 22 Książę Jēkab nie miał jednak wpływu na niestabilną sytuację polityczną. Sam był za-
kładnikiem łupieżczej dla księstwa wojny szwedzko-polskiej i w trakcie „potopu szwedzkie-
go‖ z lat 1655-1660 długo przebywał w niewoli u Szwedów. W tym czasie rozgrabiono flotę
kurlandzką. Upadała gospodarka. W dodatku w 1664 r. księstwo straciło swe kolonie na rzecz
Anglii.
23 Po zakończeniu wojny północnej w 1721 r. i włączenia praktycznie całego Balticum
w skład Imperium Rosyjskiego uwagę na Księstwo Kurlandzko-Semigalskie skierowała Rosja.
Jej car Piotr I wydał w 1710 r. za mąż bratanicę Annę Joannowną (od 1730 r. carycę) za księ-
cia Fryderyka Wilhelma. Ten wkrótce zmarł, a i jego następca Ferdynand także nie porządził
sobie zbyt długo. Był ostatnim z rodu Kettlerów. Aby nie dopuścić do przejścia księstwa na
rzecz Polski, a zachować w nim wpływy rosyjskie, na władcę księstwa w 1737 r. wyznaczony
został bardzo bliski przyjaciel carycy Ernest Johann Biron vel Bühren. To właśnie jego syn –
Piotr Biron – był ostatnim księciem, który sprzedał w 1795 r. księstwo Rosji.
24 Specyficzna odmienność Łatgalii ujawniła się, gdy stała się ona częścią państwa polsko-
litewskiego, początkowo jako nowe województwo łatgalskie. To właśnie Łatgalia najściślej
powiązana była – i jest obecnie – z polską kulturą, językiem i religią rzymsko-katolicką.
25 Nie jest bowiem przypadkiem, że pierwszą książkę napisaną w języku łotewskim „Cac-
thismus Catholicorum” wydano w Wilnie w 1585 r. Była nią „Katechizm‖ jezuity pochodzenia
104
Warto zwrócić uwagę na pojawiającą się na tle etnosu innych grup etnicz-
nych łotewską kwestę narodową. Odnosząc powyższy problem do ziem nas
interesujących należy skonstatować, że długotrwały ich podział pomiędzy prote-
stancką Szwecją, katolicką Rzeczpospolitą i prawosławną Rosją przyczynił się
nie tylko do podziałów religijnych wśród mieszkańców ówczesnej Łotwy, ale
również do podziałów w kontekście ekonomicznym, do rozwarstwienia społecz-
no-narodowego i kulturowo-etnicznego.*
Interesującą wydaje się być sytuacja demograficzna ziem łotewskich po
tragicznej w skutkach dla Łotyszy wojnie północnej. Na przykład sytuacja de-
mograficzna samej Kurlandii (bez Semigalii) na koniec wieku XVIII wskazywa-
ła na 400 tys. zaludnienie, wśród którego ok. 9% stanowiła populacja Niemców.
Inflanty Polskie, choć zdominowane przez Łotyszy-katolików posługujących się
letgalskim dialektem językowym, pozostawały nadal dzielnicą wielonarodową.
Poza rdzenną ludnością żyli tu bowiem także inne nacje. Mieszkali tu Polacy,
pozbawieni prawa zamieszkiwania w Kurlandii Żydzi oraz Litwini, Rosjanie
prawosławni i Rosjanie staroobrzędowcy, a także nieliczni Estończycy. W Rydze
Łotysze stanowili 31% populacji, zaś Niemcy aż 46%. Ocenia się, iż największe
straty ludnościowe w trakcie XVI i XVII-wiecznych działań wojennych ponieśli
Liwowie. Przetrwali oni jedynie na skrawku ryskiego wybrzeża morskiego.
Terytorium, stosunki własnościowe i społeczeństwo łotewskie pod władztwem
caratu
Jest oczywiste, że dysponująca dogodnymi portami Nadbałtyka była regio-
nem sprzyjającym handlowi zamorskiemu. Posiadała również względnie dobre
warunki glebowe. W końcu XVII i na początku XVIII w. Rzeczpospolita
i Szwecja utraciła nad nią kontrolę na rzecz Rosji, która od dawna czyniła wysił-
ki w celu otwarcia sobie „okna do Europy‖. Liwonia z jej portami stała się jej
głównym i pożądanym celem.
Początkowo pod władzę imperium Romanowych dostały się szwedzkie Inf-
lanty (północna część obecnej Estonii) i rzeczywista Liwonia (ros. Liflandia).
Stało się to w wyniku wojny północnej, gdy kierowana przez Piotra I koalicja
państw w 1700 r. podjęła szeroko zakrojoną antyszwedzką ofensywę, w trakcie
której po 8 miesiącach oblężenia w 1710 r. – zdobyli Rygę.
niemieckiego Pēterisa Kanizijnsa. Z tych czasów pochodzą także obce badania nad językiem
litewskim, łotewskim (w 1644 r. powstała pierwsza gramatyka łotewska) i staropruskim.
* Stąd też do przełomu XIX i XX w. nie należałoby mówić o stosunkach narodowościo-
wych na Łotwie. Jedynie o relacjach do łotewskich ziem i ich autochtonicznych mieszkańców
Polaków i Szwedów czy Rosjan Pojęcie naród wraz z jego cechami w dzisiejszym znaczeniu
tego określenia pojawił się bowiem dopiero w drugiej połowie XVIII w. Uwaga – dla jasności
przekazu pojęcie „naród‖ użyte jest wcześniej, bez koniecznej perspektywy historycznej.
105
W międzyczasie szlachta niemiecka porozumiała się z carem, zdradziła
Szwedów i przeszła na stronę rosyjską. Zgodnie z zawartym w 1710 r. układem
nadbałtyckich „baronów‖ z caratem Estonia i Inflanty miały stać się autonomicz-
nymi prowincjami Cesarstwa Rosyjskiego zarządzanymi przez autochtonicznych
feudałów niemieckich. Porozumienia Niemców z carem przywracało stare po-
rządki gwarantujące im zwrot zredukowanych majątków ziemskich, dominację
polityczną i kulturalną oraz język niemiecki jako język urzędowy.
Po 1721 r. Liwonia została włączona do Rosji, stając się gubernię liwlandz-
ką, która obejmowała również południową Estonię. Gubernia składała się
z okręgów. Reprezentantami cara w Nadbałtyce byli generał-gubernatorzy, któ-
rzy wraz z potężnym garnizonem wojskowym rezydowali w Rydze.
Tak więc po 150 latach rządów szwedzkich na Łotwie i w Estonii nastała
władza rosyjska, a należące obecnie do Republiki Łotewskiej terytorium znalazło
się w składzie trzech rosyjskich guberni: liwlandzkiej, kurlandzkiej i witebskiej.
Do zakończenia I wojny światowej 16 spośród 26 obecnych rejonów wchodziły
w skład cesarstwa rosyjskiego.26
Inflanty Polskie zostały włączone do rosyjskiego imperium w 1772 r. W re-
zultacie pierwszego rozbioru weszły one w skład guberni witebskiej. W grani-
cach Rosji znalazło się także oficjalnie wykupione od księcia Piotra Birona
w 1795 r. Księstwo Kurlandzko-Semigalskie. Faktycznie był to wynik nacisku na
szlachtę, która ochoczo zgodziła się na inkorporację chcąc silnej władzy dla
kontroli nad chłopami, a zwłaszcza by zapobiec ich zbiegostwu Księstwo prze-
kształcono go w gubernię kurlandzką z centrum w Mitawie (łot. Jelgava).
Przez następne prawie 100 lat zdecydowana większość łotewskich teryto-
riów znajdowała się w składzie imperium carów. Nie mogło dziwić, że szlachta
niemiecka przyjęła wiernopoddańczy stosunek wobec nowych rządów. Był to
rezultat nie tyle dotychczasowej polityki władz szwedzkich, co kalkulacji, iż
obiecane dla niej przez władze rosyjskie przywileje wejdą w życie – i co rzeczy-
wiście stało się faktem. Większego znaczenia nabrał Landtag. W guberniach
nadbałtyckich długi okres obowiązywało specjalne proniemieckie prawodaw-
stwo. O ile za panowania Szwedów stosunek królewszczyzn do majątków pry-
watnych szlachty liwońskiej wynosił 6 do 1, to za panowania Romanowych
zmienił się na 1 do 5. Stąd też szlachta niemiecko-bałtycka stała się elitą
w Rosji27
Uprzywilejowaną pozycję polityczną i ekonomiczną „baronowie‖
utracili dopiero w końcu XIX w.
W wiek XIX ziemie łotewskie weszły z rozwijającą się gospodarką wolno-
rynkową, rolnictwem produkującym na potrzeby imperium, ale i z pozostałością
feudalizmu jakim okazał się być system pańszczyźniany. Na dodatek w okresie
__________ 26 Por. P. Eberhardt., Polska ludność kresowa. Rodowód, liczebność, rozmieszczenie,
Warszawa 1998, s.136-137.
27 Jeszcze w 1871 r. 74% generałów i 58% oficerów sztabu miało niemieckie korzenie.
106
caratu nastąpiło jeszcze dalsze uzależnienie chłopów łotewskich od właścicieli
ziemi. Na skutek zwiększenia pańszczyzny i zacieśnienia pętli poddaństwa zna-
leźli się oni w sytuacji niewolników, ponieważ prawo umożliwiało obszarnikom
stosowanie kar cielesnych (najczęściej chłosty), a od 1760 r. na zsyłki na Sybir.
Praktycznie nie było takiego prawa, który przewidywałby skazanie właściciela
ziemi za zabójstwo wieśniaka.
Dzierżawne majątki lenne traktowane były jak posiadłości prywatne,
a dawne królewszczyzny uległy zdecydowanemu uszczupleniu. Stan ten najlepiej
obrazuje treść książki w języku niemieckim Garlieba Merķela28
pt. „Łotysze,
zwłaszcza w Inflantach, pod koniec wieku filozofów‖, ukazującej tragiczne wa-
runki egzystencji społeczeństwa. Sytuację powyższą dostrzegali także postępowi
przedstawiciele nadbałtyckiej niemieckiej inteligencji i duchowieństwa, m.in.
księża – J. Ejzen, A. Hupel i G. Jannau, rektor przykatedralnej Domskiej Szko-
ły29
– K. Sniel czy ryski radny J. Berens. Wszyscy oni krytycznie odnosili się do
przejawów faktycznego niewolnictwa chłopów żądając ograniczenia lub zniesie-
nia poddaństwa. Łączyła ich świadomość skostnienia panującego systemu i jego
destrukcyjnej roli grożącej wyniszczeniem również samej szlachty.30
W tym czasie niemiecka szlachta nadbałtycka starała się jednak utwierdzać
władze rosyjskie w przekonaniu, że posiada absolutną władzą nad chłopami.
Z drugiej strony carat dążył do ograniczenia zakresu jej władzy na drodze praw-
nej z uwagi na konieczność utrzymania spokoju w przygranicznych prowincjach,
jak i na umocnienie tam wpływów imperium. Dopiero jednak fala chłopskich
buntów z drugiej połowy XVIII w. zmusiła carat do opracowania prawodawstwa
agrarnego. W 1804 r. Aleksander I podpisał projekt ustawy zatytułowanej „Za-
rządzenie o inflanckich chłopach‖ lub inaczej, tłumacząc dokładnie z rosyjskiego
„Położenie chłopów inflanckich‖. Odtąd zaczęły obowiązywać uprawnienia
chłopów w stosunku do ruchomych i nieruchomych form własności. Mogli oni
zapisywać w testamencie i dziedziczyć prawo użytkowania ziemi, a chłopi-
gospodarze mogli być sprzedawani tylko wraz z nią. Oznaczało to, że chłop
przywiązany jest tylko do ziemi, a nie do pana. W sumie jednak był on nadal
rosyjskim poddanym. Ponieważ będąca podporą systemu niemiecka szlachta nie
była zadowolona z tej nowej regulacji ustawowej w 1809 r. wprowadzono zapisy
zawężające uprawnienia chłopów-gospodarzy.
__________ 28 Był on Niemcem, mieszkańcem Rygi, wybitnym przedstawicielem oświeceniowych
kręgów ówczesnej inteligencji. Jego praca była wysoko ceniona przez Łotyszy, a krytykowana
przez bałtyckich Niemców.
29 Przymiotnik domski odnosi się do łacińskiego Deus Optimus Maximus – w skrócie
DOM.
30 Za I. Baumerts, G. Kurlovics, A. Tomasuns, Ocнoвные вoпросы истории Латвии, Ri-
ga 2002., c. 42. (tłum. na j. polski Z. Kolendo).
107
Mimo nadziei poprawy położenia materialnego i prawnego ludności wiej-
skiej reform w tej dziedzinie nie przyniosły również czasy napoleońskie. Liczono
na zniesienie poddaństwa, co jednak nie nastąpiło. Po zwycięstwie nad Bonapar-
tym car Aleksander I zrezygnował z realizacji szerokich reform społeczno-
ekonomicznych. Pozwolił jedynie na zniesienie poddaństwa w Kurlandii, a na-
stępnie, po dwóch latach, w Inflantach.
Tak więc dopiero w 1817 r. w guberni kurlandzkiej doszło do zmiany sytu-
acji prawnej chłopów, którzy otrzymali tzw. „ptasią wolność‖. Włościanie odzy-
skali wolność osobistą. Stali się ludźmi mogącymi przemieszczać się, lecz nie
otrzymali ziemi, która pozostała własnością obszarnika. W zależności od woli
właściciela mogła być ona oddana chłopom w dzierżawę. Zazwyczaj umowy
dzierżawne znosiły dotychczasowe świadczenia chłopskie, ale nie zmieniały
relacji pomiędzy właścicielem ziemi i chłopem. Dzierżawca mógł jedynie zgo-
dzić się na przedstawione mu przez ziemianina warunki, albo ją opuścić – bez
prawa osiedlenia się w mieście czy innej guberni. Proces wykupu ziem rozwinął
się dopiero w drugiej połowie wieku po ukazie carskim z 1849 r. Ustawodaw-
stwo to zniosło pańszczyznę zamieniając ją na czynsz pieniężny z dzierżawio-
nych gospodarstw, ale jednocześnie przyzwalając na ich wykup przez chłopów.
Poddaństwo osobiste zniesione zostało także w 1819 r. w Liwlandii
i opierało się na tych samych regulacjach prawnych jak w Kurzeme, zaś pańsz-
czyzna dopiero w 1861 r. Jej realizacja nie była aktem jednorazowym i nie była
pozbawiona konfliktów. Trwała dwa lata, a spory dotyczyły wielkości przekaza-
nego chłopom areału i jego cenie. Gwoli sprawiedliwości należy podkreślić, że
nowe regulacje odnoszące się do włościan miały wręcz przełomowe znaczenie
dla warunkach życia większości przecież mieszkańców kraju. Zapoczątkowały
także istotne zmiany w samym rolnictwie
W okresie panowania caratu pojawiły się pierwsze, przybliżone informacje
o liczebności i rozmieszczeniu Łotyszy. Dla celów finansowo-wojskowych wła-
dze rosyjskie przeprowadzały od końca XVIII tzw. „rewizje‖, polegające na
spisywaniu mieszkańców według ich etnicznego pochodzenia i wyznania. Po-
mimo wielu ich wad, publikowane dane stanowią dzisiaj materiał w dużej mierze
umożliwiający przybliżone określenie ówczesnego stanu demograficznego ziem
łotewskich. I tak, w trakcie V „rewizji‖ dokonanej przez władze rosyjskie
w 1795 r. na obszarze północno-zachodniej Białorusi spisano 127,6 tys. Łotyszy,
zaś w krajach bałtyckich 593,9 tys. (1,7% ludności całej Rosji). Następne spisy
z 1833 r. i 1858 r. wskazały, iż w sumie, w połowie wieku cesarstwo zamieszki-
wało ok. 1 mln Łotyszy.31
Wiek XIX przyniósł znaczny wzrost ich liczby. Pod jego koniec mieszkań-
cy terytorium dzisiejszej Łotwy stanowili już ponad 1,9 mln populację, wśród
której mieściło się 68% etnicznych Łotyszy (ok. 1,3 mln). Inne duże mniejszości
__________ 31 Za P. Eberhardt, Problematyka narodowościowa Łotwy, Warszawa 1998, s. 7.
108
stanowili wówczas Rosjanie – 8%, Niemcy – 7% i Żydzi – 6%. W okresie po-
przedzającym wybuch I wojny światowej Łotwa liczyła ponad 2,5 mln ludności.
Wraz z rozwojem miast i miasteczek wzrastała również liczba ich mieszkańców
– z 7% w początkach stulecia do 40% u jego schyłku. Większość mieszkańców
Łotwy była zatrudniona w rolnictwie, przy czym tereny Kurzeme i Liwonii (Li-
flandii) były monoetniczne. Tam w rolnictwie dominowały gospodarstwa ro-
dzinne, a produkcję i zbyt artykułów żywnościowych organizowały wspólnoty
chłopskie.
Inaczej sprawa przedstawiała się w Letgale, gdzie 60% wieśniaków była
Łotyszami, a 28% Rosjanami. Tu dominowały wielkie majątki ziemskie. Zresztą
cała ówczesna Łotwa była anormalnym krajem, ponieważ posiadała bardzo wy-
soką liczbę bezrolnych chłopów (ok. 0,6 mln) stanowiących ponad połowę całej
ludności wiejskiej. Ta zaś miała zróżnicowany status materialny. Chłopi dzielili
się na dworskich i wiejskich, tych którzy uprawiali ziemię obszarniczą i tych,
którzy pracowali na swój rachunek. Ale i wśród tej ostatniej kategorii można
było wyróżnić: gospodarzy-właścicieli (40%), małorolną biedotę-parobków
(30%) i bezrolnych wieśniaków-wyrobników (20%). Na terenach wiejskich
funkcjonowały jeszcze inne form własności. Były nimi majątki należących do
państwa (11%) i Kościoła (ok. 1%). Największą częścią ziemi uprawnej była
ziemia należąca do szlachty-obszarników – warstwy liczącej 19-20 tys. osób.
Reprezentowali ją bałtyccy Niemcy, spolonizowani Niemcy, Polacy i Rosjanie.
W guberniach kurlandzkiej i liwlandzkiej zdecydowana większość majątków
należała do nadbałtyckich Niemców. Wśród nich najbogatszą grupę stanowili
„baronowie‖ i „książęta‖, którzy posiadali majątki o powierzchni powyżej 10 tys.
hektarów powierzchni.
W końcu XIX w. do dworu carskiego należało 225 majątków, a do pastora-
tów – 171 (liczących 350-400 ha powierzchni). Podstawą rozwoju rolnictwa na
łotewskich ziemiach włączonych do rosyjskich guberni były jednak własnościo-
we gospodarstwa chłopskie, które relatywnie produkowały najwięcej
i najszybciej reagowały na zmiany rynkowe.
Inkorporowane w skład różnych guberni rosyjskich ziemie, w większości
zamieszkałe przez Łotyszy, na początku nowego wieku nie miały oddzielnych
administracji. Były trzema różnymi prowincjami administracyjnymi Cesarstwa.
I tak w prowincji kurlandzkiej wyróżnić można było 10, liwlandzkiej 4,
a w witebskiej – 3 łotewskie „ujezdy‖. Miast z przeważającą liczbą mieszkań-
ców-Łotyszy było 20. Do tak zwanej Cesarskiej Prownicji Bałtyckiej zaliczano
Kurzeme i Liwlandię. Odizolowana od reszty ziem Letgale była traktowana jako
część rosyjskiej prowincji północno-wschodniej.
Administracja rosyjska nie używała terminu „Łotwa‖ odnośnie jakiejkol-
wiek części terytorium zamieszkałego przez Łotyszy. Było to o tyle zrozumiałe,
że zasady polityki rusyfikacyjnej opierały się na nacjonalistycznej „wielkorosyj-
skiej‖ ideologii.
109
Władze centralne i lokalne odwzorowały system administracyjny ustano-
wiony dla całego imperium. Były reprezentowane przez generał-gubernatorów,
zarządców prowincji wyznaczonych przez cara i ministra spraw wewnętrznych.
Ci z kolei, dysponując podległymi im siłami policyjnymi (również tajną policją –
ochraną) oraz odpowiednimi komisjami, kontrolowali działalność władz muni-
cypalnych w miastach i samorządowych na wsiach.
Do drugiej połowy XIX w. państwo carów w zasadzie nie ingerowało
w życie gospodarczo-społeczne guberni bałtyckich. Mimo tego rdzenni miesz-
kańcy Łotwy znajdowali się pod podwójną dominacją. Narzucona polityczna
supremacja rosyjska ściśle korespondowała z utwierdzoną od dawna supremacją
ekonomiczną i społeczną szlachty niemieckiej. Warto wiedzieć, że z całej liczbie
mieszkańców nadbałtyckich guberni 2% populacja niemieckich posesjonatów
ziemskich skupiała w swym ręku od 60 do 74% ziemi uprawnej32
. Z tego wzglę-
du emancypacja społeczeństwa łotewskiego dokonywała się dwutorowo –
w walce z wszechobecną w administracji, oświacie oraz kulturze dominacją
niemiecką i – w walce politycznej z carskim reżimem.
Zdając sobie sprawę z tych kwestii dopiero w latach osiemdziesiątych
XIX w. władze rosyjskie zaczęły przejmować z rąk niemieckich aparat admini-
stracyjny umożliwiając tym samym narodziny łotewskiego ruchu narodowego.
Wiązało się to z nowym, zdecydowanie wrogim wobec cudzoziemców, kierun-
kiem polityki zmierzającej do integracji prowincji bałtyckich z resztą ziem impe-
rium. Stosunek caratu do nadbałtyckich Niemców uległ wówczas zasadniczej
zmianie. Jej dotychczasowe bastiony w postaci obsady administracji, sądów
i systemu edukacji – runęły. Naczelnym celem polityki wewnętrznej stała się
idea budowy jednej Rosji. Polityka ta wyrażała się podjęciem szeregu decyzji, m.
in. wprowadzeniem języka rosyjskiego do administracji, szkół średnich
i wyższych, np. w politechnice ryskiej i uniwersytecie w Dorpacie (wkrótce
przemianowanego na Juriew) językiem wykładowym zamiast niemieckiego stał
się rosyjski. Jedynie w szkołach „podstawowych‖ (gminnych), i to tylko w pier-
wszych oddziałach, nauczanie w języku łotewskim odbywać się mogło się na
lekcjach religii. Rosyjski zaczął spełniać funkcję języka urzędowego.
Z drugiej strony intensywny proces rusyfikacji doprowadzi do zmiany sto-
sunku niemieckiej szlachty wobec rdzennych mieszkańców Łotwy. Wielu do-
tychczasowych przeciwników uczenia Łotyszy niemieckiego zaczęło propago-
wać idee ich germanizacji (m. in. drogą „językową‖) w myśl sloganu budowania
„narodu inflanckiego‖. Napotkało to na kontrakcję caratu szermującego hasłem
„obrony praw rdzennej ludności‖ – co było jeszcze jednym narzędziem wspoma-
gającym politykę rusyfikacyjną. Można jednak powiedzieć, że w przypadku
__________ 32 Zob. J. Hiden, P. Salmon, The Baltic Nations and Europe. Estonie, Latvia and Lithuanie
in the Twentith Century, London – New York 1991, p. 17.
110
Łotwy polityka ta okazała się korzystna, bowiem zahamowała procesy germani-
zacyjne.
Na gubernie nadbałtyckie rozciągnięto obowiązujące w całym cesarstwie
prawodawstwo rosyjskie. Wszystkie te działania świadczyły o narastającej fali
rusyfikacji, która uległa wzmocnieniu po zamachu na cara Aleksandra II
(w 1881 r.).
Polityka caratu przyniosła Łotyszom pogorszenie warunków życia. Nie
przyjmowano ich do pracy w administracji i instytucjach sądowych. Z tego po-
wodu część łotewskiej inteligencji zmuszona była szukać zatrudnienia poza
granicami swej ojczyzny.
Nowym elementem składu społecznego była tworząca się warstwa chłop-
skich właścicieli i dzierżawców ziemi, wolnych robotników rolnych oraz zupeł-
nie nowa grupa miejska – robotnicy przemysłowi i wielkoprzemysłowy proleta-
riat. Mimo wszystko, w końcu XIX w., ziemie łotewskie nadal jeszcze miały
charakter rolniczy.
111
Marek Sygulski
Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Płocku
Płatnicy składki szkolnej, ludność, areał i zabudowa w gminie Mroga
Dolna powiatu brzezińskiego w latach 1819-1898
W dotychczasowej literaturze dotyczącej Brzezin i powiatu brzezińskiego
badacze skupiali swą uwagę na różnych aspektach historii tego regionu. Więk-
szość z nich opisywała samo miasto – jako siedzibę powiatu, lub gminę miejską
Brzeziny. Informacje na temat brzezińskiego, zawierają również niektóre opraco-
wania poświęcone regionowi rawskiemu. Do ważniejszych można zaliczyć prace:
Edwarda Arnekkera o systemie nakładczym w krawiectwie brzezińskim, Zygmunta
Matuszewskiego o powiecie rawsko-mazowieckim, Czesławy Ohryzko-Włodarskiej
o próbach osadnictwa przemysłowego i przemianach na wsi powiatu brzezińskiego,
Bohdana Baranowskiego i Stanisława Mariana Zajączkowskiego o powiecie raw-
skim do 1973 r., Eduarda Kneifela i Harry‘ego Richtera o gminie wyznaniowej
ewangelicko-augsburskiej w latach 1829-1945, Dominika Zaroszyca o właści-
cielach ziemskich, pracę zbiorową pod red. Kazimierza Badziaka o dziejach Brze-
zin do 1995 r. i Stanisława Mariana Zajączkowskiego o lokacjach1.
Ze źródeł drukowanych w artykule wykorzystano opracowanie Aleksandra
Połujańskiego, Teki i Źródła Dziejowe Adolfa Pawińskiego, Liber Beneficiorum
Jana Łaskiego, Dziennik Praw Księstwa Warszawskiego, Dziennik Praw Króle-
stwa Polskiego, Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów sło-
wiańskich oraz Ałfavitnyj spisok nasieliennych miest pietrokovskoj gubiernii.
Wykorzystano akta rękopiśmienne z zasobu Archiwum Państwowego w Łodzi,
zespoły: Komisarz Powiatu Brzezińskiego ds. Włościańskich, Łódzka Dyrekcja
__________ 1 E. Arnekker, System nakładowy w krawiectwie Brzezin, „Rocznik Wyższej Szkoły Han-
dlowej w Warszawie‖, R. 2, z. 2, Warszawa 1925, s. 6-69; Z. Matuszewski, Powiat rawsko-
mazowiecki, Rawa Mazowiecka 1929, s. 317; Cz. Ohryzko-Włodarska, Nieudane próby osad-
nictwa przemysłowego w Brzezińskiem, "Przegląd Włókienniczy" 1962, R. 16, nr 10, s. 545-
549; t a ż, Przemiany na wsi Królestwa Polskiego w latach 1846-1870. Na przykładzie powiatu
brzezińskiego, Warszawa 1972, s. 365; B. Baranowski, S. M. Zajączkowski, Powiat rawski.
Zarys dziejów do końca 1973 roku, Łódź 1975; E. Kneifel, H. Richter, Die evangelisch-
lutherische Gemeinde Brzeziny bei Lodz/Polen 1829-1945, Vierkirchen-Schwabach 1983;
D. Zaroszyc, Wykaz właścicieli ziemskich dawnego województwa łódzkiego, Warszawa 1991,
s. 50; Brzeziny. Dzieje miasta do 1995 roku, red. K. Badziak, Łódź-Brzeziny 1997;
S. M. Zajączkowski, O lokacjach wsi na prawie niemieckim na terenie przedrozbiorowego
powiatu brzezińskiego do końca XVI wieku, cz. 1, „Rocznik Łódzki‖, t. 44, 1997, s. 47-63; t e
n ż e, O lokacjach wsi na prawie niemieckim na terenie przedrozbiorowego powiatu brzeziń-
skiego do końca XVI wieku, cz. 2, „Rocznik Łódzki‖, t. 45, 1998, s. 15-40.
112
Szkolna, Piotrkowski Gubernialny Urząd ds. Włościańskich, Rząd Gubernialny
Piotrkowski Anteriora i Starostwo Powiatowe Łódzkie. Sięgnięto również do
prasy.
Prowadząc kompleksowe badania guberni piotrkowskiej uwzględnić należy
przekazy źródłowe odnoszące się do wszystkich ośmiu powiatów powołanych usta-
wą z 12 stycznia 1867 r. Jednym z nich był powiat brzeziński. W latach 1807-1815
czyli w okresie Księstwa Warszawskiego powiat ten z siedzibą w Strykowie
wchodził w skład departamentu warszawskiego2.
W okresie 1816-1842 powiat brzeziński istniał, ale przestał być jednostką
administracyjną. Spełniał tylko funkcję użytkową przy podziale na okręgi wybor-
cze, przy podziale sądowym i jako punkt zborny dla sejmików. Wchodził wów-
czas wraz z powiatem rawskim w skład obwodu rawskiego województwa mazo-
wieckiego3.
Dekretem z 7 marca 1837 r. województwa zostały przemianowane na gu-
bernie, a 11 października 1842 r. komisarze oddelegowani w obwodach na naczel-
ników powiatów z jednoczesnym przemianowaniem obwodów na powiaty, a do-
tychczasowych powiatów (w tym brzezińskiego) na okręgi. Tak więc w latach
1842-1866 powiatu brzezińskiego nie było a jego teren stanowił część powiatu
rawskiego, dzielącego się na dwa okręgi sądowe: brzeziński i rawski4.
Ustawa z 31 grudnia 1866 r. dzieliła dotychczasowy powiat rawski na dwa
nowe, tj. rawski i brzeziński. Nowo utworzone jednostki terytorialne nie odpo-
wiadały dokładnie poprzednim okręgom sądowym. Reaktywowany powiat brze-
ziński w porównaniu z poprzednim okręgiem sądowym został zmniejszony o 72
wsie oraz 11 osad leśnych i młynarskich, które przeszły do nowego powiatu
rawskiego. Jednocześnie do powiatu brzezińskiego dołączono 27 wsi z dawnych
powiatów łęczyckiego i piotrkowskiego i w ten sposób w jego składzie znalazło
się 360 jednostek posiadających odrębną nazwę własną5.
__________ 2 Dziennik Praw Księstwa Warszawskiego, t. 1, s. 26-27; N. Grossman, Struktura społecz-
na i gospodarcza Księstwa Warszawskiego, Warszawa 1925, s. 90-91; M. Bandurka, Zmiany
administracyjne i terytorialne ziem województwa łódzkiego w XIX i XX w., Łódź 1995, s. 7,
12-13.
3 S. Kutrzeba, Historia ustroju Polski w zarysie, t. 3 – po rozbiorach, Lwów 1917, s. 128;
M. Bandurka, op. cit., s. 17.
4 Dziennik Praw Królestwa Polskiego(dalej: DPKP), t. 20, s. 413-417; tamże, t. 30, s. 281-
285; W. Trzebiński, A. Borkiewicz, Podziały administracyjne Królestwa Polskiego, 1815-
1918 r., (Zarys historyczny), „Dokumentacja geograficzna‖ 1956, z. 4; M. Bandurka, op. cit.,
s. 29.
5 Archiwum Państwowe w Łodzi (dalej: APŁ), Rząd Gubernialny Piotrkowski (dalej:
RGP), Anteriora (dalej: Anter.) sygnatura (dalej: sygn.) 1620, karta (dalej: k.) 375-456; RGP,
Wydział Administracyjny (dalej: WA) sygn. 16, passim; DPKP, t. 66, s. 189, 285. Czesława
Ohryzko-Włodarska, która obliczenia swoje opierała na pod-stawie tabel likwidacyjnych
i nadawczych podawała, że w skład powiatu brzezińskiego weszły 293 wsie. Cz. Ohryzko-
113
Większość użytków rolnych w powiecie brzezińskim stanowiły grunty słabo
urodzajne nadające się głównie pod uprawę żyta i ziemniaków. Znajdowały się tu
duże kompleksy lasów prawie wyłącznie rządowych lub przez rząd administro-
wanych, natomiast lasy prywatne były w znacznej mierze rozdrobnione.
W latach 1820-1853 łączny obszar lasów na tym terenie zmniejszył się z 647
do 394,5 km2, zatem o 39,03% a więc o blisko dwie piąte. Jeśli w 1820 r. stano-
wiły one 40% ówczesnego powiatu brzezińskiego, to w 1853 r. już odpowiednio
tylko 28% powierzchni okręgu sądowego6.
W wyniku reformy administracyjnej wprowadzonej ustawą z 31 grudnia
1866 r. odeszło ze składu nowo powołanego powiatu brzezińskiego do powiatu
rawskiego 1801 mórg z lasów prywatnych i 9293 z rządowych, czyli łącznie
11094 mórg7.
Badanie niniejsze obejmuje obszar gminy Mroga Dolna w latach 1819-
1898. W ostatnim roku tego okresu w gminie znajdowały się: kościół parafialny
we wsi Kołacinku pod wezwaniem Wszystkich Świętych; dwie szkoły elemen-
tarne – jedna w wsi Przecławiu, druga we wsi Kołacinku; dwa sklepy spożywcze
– jeden we wsi Józefów, drugi we wsi Kołacin; trzy młyny wodne – po jednym
we wsi Kołacinie, folwarku Koziołkach i osadzie młyńskiej Pradze oraz jeden
młyn parowy w folwarku Rogowie8.
Zanim przejdziemy do analizy matematycznej odnoszącej się do badanego za-
gadnienia, zapoznajmy się pokrótce z zarysem historycznym dotyczącym zbioru
miejscowości związanych z wspieraniem finansowym wiejskiej szkoły elemen-
tarnej katolickiej w Kołacinku. Należy zaznaczyć, że dobór miejscowości do
analizy zawiera się w trzech zbiorach. Do pierwszego należy zaliczyć te wsie,
Włodarska, Przemiany na wsi Królestwa Polskiego w latach 1846-1870. Na przykładzie po-
wiatu brzezińskiego, Warszawa 1972, s. 19. Z zachowanego przekazu źródłowego można
stwierdzić, że w nowo powstałym powiecie brzezińskim znajdowało się wśród miejsc posiada-
jących nazwę własną: 100 kolonii (27,78% miejsc nazwanych), 96 wsi (26,67%), 65 wsi
i folwarków (18,06%), 29 osad (8,06%), 24 folwarki (6,67%),12 młynów (3,33%), 11 leśnych
osad (3,05%), 7 miast (1,94%), 6 kolonii i folwarków (1,67%), po dwie nazwy: karczma,
smolarnia, stacja kolejowa, własność prywatna (łącznie 2,22%) i po jednej: osada karczemna
i osada młyńska (łącznie 0,55%). Ohryzko-Włodarska pod wsie podciągnęła więc: 100 kolonii,
96 wsi, 65 wsi z pozycji wieś i folwark, 29 osad i 6 kolonii z pozycji kolonia i folwark, łącznie
296 i podając ich liczbę jako 293 w zasadzie zmieściła się w granicach błędu statystycznego.
6 A. Połujański, Opisanie lasów Królestwa Polskiego i guberni zachodnich cesarstwa ro-
syjskiego pod względem historycznym, statystycznym i gospodarczym, t. 1, Warszawa 1854,
s. 76, 78, 130 i nast.; Cz. Ohryzko-Włodarska, op. cit., s. 20-21.
7 Z prywatnych odeszły ze składu powiatu lasy należące do dóbr: Krosnowa, Łochówek,
Rękawiec i Węgrzynowice, z rządowych – straże Brenica i Żelechlin z leśnictwa Lubochnia.
A. Połujański, op. cit., t. 1, s. 62 i tablice A i B; Cz. Ohryzko-Włodarska, op. cit., s. 21.
8 Ałfavitnyj spisok nasieliennych miest pietrokovskoj gubiernii sostavliennyj w 1899-1900
godach, Pietrokov 1900, passim.
114
kolonie, folwarki i osady, które do 1859 r., czyli do wprowadzenia administra-
cyjnego podziału na gminy, wchodziły w skład parafii kołacińskiej. Przypo-
mnijmy, że przed 1859 r. istniały gminy jako takie, ale były one tożsame z dobrami
ziemskimi. Granicę każdej z nich wytyczała wtedy granica danych dóbr, których
dziedzic, lub dzierżawca (posesor dzierżawny) pełnił funkcję wójta
i przewodniczył sądowi gminnemu. Po 1859 r. funkcja wójta gminy została odłą-
czona od posiadacza dominium, a granica gminy przekroczyła granicę pojedyn-
czych dóbr. Po tym też okresie jak świadczy poniższa sprawa z końca 1867 r.
dziedzic jako taki, mógł już być pociągany do odpowiedzialności przed sądem
gminnym któremu do niedawna przewodniczył i mógł przed nim sprawę prze-
grać, a więc boleśnie przekonać się na własnej skórze, o zmianie realiów obycza-
jowych wywołanych przeprowadzeniem przez carat uwłaszczenia włościan
w Królestwie Polskim.
Z początkiem grudnia 1867 r. do sądu gminnego gminy Mrogi Dolnej wy-
stąpił z powództwem cywilnym owczarz Józef Janiszewski pozywając dziedzica
dóbr Kotulina Teodora Dobieckiego o nieprawne wydalenie ze służby i nie wypła-
cenie należnego wynagrodzenia. Powód domagał się również wydania zaległych
ordynarii i zwrotu zawłaszczonych przez dziedzica kartofli. W wyroku wydanym
4 grudnia 1867 r. sąd uznał powództwo Janiszewskiego i skazał dziedzica na za-
spokojenie roszczeń. Dobiecki miał wypłacić owczarzowi umówione kwartalne
wynagrodzenie w wysokości 6,75 rs., ekwiwalent za drewno – 0,75 rs. i za jedną
ćwiartkę owsa 0,6 rs. Miał mu też: „[...] wykopane kartofle w oddzielnym scho-
waniu będące wydać, oraz dopóki Janiszewski nie wynajdzie sobie nowych obo-
wiązków, dać temuż pomieszkanie [...]‖9. Sąd Gminny orzekał w tej sprawie
w pełnym składzie trzyosobowym, pod przewodnictwem wójta Gniotka
z udziałem ławników Aleksandra Lenkiewicza i Grzegorza Pabiniaka.
Przed posiedzeniem sądu wójt dwukrotnie ustnie powiadamiał dziedzica o terminie
i konieczności stawienia się, lecz ten ostatni oświadczył, że: „[...] sprawa w mowie
będąca sądzona być może bez jego obecności na zasadzie kontraktu w ręku Janiszew-
skiego znajdującego się, albowiem mając pilny interes do Warszawy zmuszony był
na parę dni przed sądzeniem sprawy wyjechać, a zwłoka osądzenia onej, żadna
bydź nie mogą, albowiem W. Naczelnik Powiatu polecił natychmiastowe zała-
twienie takowej [...]‖10
. Dobiecki ociągał się ze zwrotem należności. Dlatego wójt
Gniotek 13 grudnia 1867 r. ponaglał go do zaspokojenia roszczeń orzeczonych
wyrokiem, grożąc konsekwencjami egzekucji w przypadku dalszego zwlekania11
.
Drugi zbiór miejscowości mieści w sobie te, które w całym XIX w. wspie-
rały finansowo działalność szkoły w Kołacinku. Placówka ta uruchomiana
__________ 9 APŁ, Komisarz Powiatu Brzezińskiego ds. Włościańskich, sygn. 141, k. 10.
10 Tamże, k. 11 i 14.
11 Tamże, k. 9.
115
w 1819 r. grupowała młodzież z kilku sąsiednich gmin i dlatego w zbiorze tym
spotkamy wsie i kolonie położone poza terenem analizowanej gminy.
Do trzeciego zbioru zaliczały się wyłącznie miejscowości z obszaru gminy
Mroga Dolna. W toku analizy wystąpią miejscowości, wszystkie będące własno-
ścią prywatną okolicznej szlachty, których krótki zarys historyczny w układzie
alfabetycznym przedstawia się następująco.
Bielanki Pierwsze zachowane wzmianki o tej miejscowości pochodzą z Ksiąg Łęczyc-
kich, w których pod 1394 r. występują Nicolaus et Martinus de Bylanouo12
.
W 1400 r. wspomniany w nich jest Przeczslai de Bilanowo13
. W XVI w. występu-
je już Bylanowo – villa, w parafii brzezińskiej, dekanacie szczawińskim, archidie-
cezji łęczyckiej14
. W 1576 r. w źródłach pojawia się nazwa Bilianovo jako wła-
sność szlachecka, w tejże parafii, województwie łęczyckim15
. W XIX w. utrwali-
ła się już nazwa Bielanki16
.
W 1829 r. wieś posiadała 13 domów i 89 mieszkańców i należała do parafii
Skoszewy. W 1899 r. obok wsi funkcjonowała również osada Bielanki Nowiny.
Wieś miała wtedy 10 domów, 91 mieszkańców i 171 mórg areału. W osadzie
były dwa domy i 6 mieszkańców, którzy posiadali 124 morgi. Oba siedliska nale-
żały do parafii w Kołacinku17
.W 1814 r. w dobrach założono kolonię składającą się
z 10 gospodarstw posiadających łącznie 142,5 morgi gruntu. W 1846 r. płaciły one po
__________ 12 Teki A. Pawińskiego, t. 3, Księgi Sądowe Łęczyckie od 1385 do 1419, cz. 1, Warszawa
1897, poz. 3432.
13 Teki A. Pawińskiego, t. 4, Księgi Sądowe Łęczyckie od 1385 do 1419, cz. 2, Warszawa
1897, poz. 2248.
14 Jana Łaskiego Arcybiskupa Gnieźnieńskiego, Prymasa, Legata urodzonego Liber Be-
neficiorum Archidiecezyi Gnieźnieńskiej z poręki Towarzystwa Przyjaciół Nauk Poznańskiego
podług kodeksów rękopiśmiennych Archiwum Gnieźnieńskiego i Kaliskiego (dalej: J. Łaski,
Lib. Ben.), t. 2, Gniezno 1881, s. 399-400.
15 Źródła Dziejowe, t. 13, Polska XVI wieku pod względem geograficzno-statystycznym opi-
sana przez Adolfa Pawińskiego. Wielkopolska, t. 2, Warszawa 1883, s. 93. Stanisław i Stanisław
Marian Zajączkowscy przywołując ten fakt z opracowania Pawińskiego podają błędnie nazwę
miejscowości jako Bilianowo, pod nierozwiniętym odsyłaczem P. 93. Zob. S. Zajączkowski,
S. M. Zajączkowski, Materiały do słownika geograficzno-historycznego dawnych ziem łęczyckiej
i sieradzkiej do 1400 roku, Część I (Abramowice – Mzurki), Łódź 1966, s. 14.
16 S. Zajączkowski, S. M. Zajączkowski, Materiały do słownika..., Część I, s. 14.
17 Słownik Geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, (dalej:
Sł. Geogr.), t. 15/1, Dopełnienia, Warszawa 1900, s. 137.
116
54 kop. z morga czynszu rocznie, świadczyły 12 dni z włóki dodatkowej roboci-
zny w ciągu roku i składały jako daninę 4 kapłony18
.
Henryków Do parafii Kołacinek należał również Henryków, w którym w 1827 r. było
8 domów i 60 mieszkańców. W okresie 1847-1863 wieś została uregulowana
w ten sposób, że w miejsce 11 osad z areałem łącznym 84 morgi, powstało 11
osad z areałem 110 mórg 232 prętów2, przy czym serwituty zostały odjęte
19.
Jasień O miejscowości tej przekazano jedynie, że w XIX w. znajdował się tu młyn
należący do Księstwa Łowickiego20
. Jak wynika z Mapy Guberni Piotrkowskiej
z 1900 r. leżała ona po prawej to jest wschodniej stronie rzeki Mrogi, w dół jej
biegu czyli tuż na północny-wschód nad Mrogą Dolną. Nie wiadomo dlaczego
w spisie alfabetycznym miejscowości guberni piotrkowskiej wydanym w 1900 r.
nie została umieszczona. Natomiast są trzy inne miejscowości o tej nazwie,
wszystkie położone w gminie Lubochnia powiatu rawskiego.
Józefów W 1864 r. uwłaszczeniem w tej wsi objęto: w części należącej dotąd do Bu-
rzyńskiego 9 gospodarzy z areałem 105 mórg 290 p2, w części Grabińskiego 4
gospodarzy z areałem łącznym 60 mórg, w części Jasińskiego 7 zagród z areałem
łącznym 32 morgi 39 p2, w części Kurczewskiego 9 zagród z areałem 47 mórg,
w części Linkiewicza 12 zagród z areałem 116 mórg 248 p2, w części Litkego 7
gospodarzy z areałem 43 morgi 175 p2 i w części Zawadzkiego 7 gospodarstw
z areałem 25 mórg 225 p2. Tak więc łącznie we wszystkich częściach Józefowa
uwłaszczenie objęło 55 gospodarstw z łącznym areałem 431 mórg 77 prętów
kwadratowych21
. O kolonii Józefowie, wiadomo tylko, że w 1881 r. było tu 6
domów, 26 mieszkańców i 112 mórg areału22
.
Kobylin
W XIX w. Kobylin leżał przy drodze bitej z Strykowa do Jeżowa. Był w nim
młyn wodny. W 1827 r. było tu 8 domów i 46 mieszkańców. W 1860 r. wieś zosta-
ła uregulowana w ten sposób, że w miejsce dotychczasowych sześciu gospo-
darstw z areałem łącznym 24 morgi 90 prętów2 utworzono 6 gospodarstw
__________ 18 Cz. Ohryzko-Włodarska, op. cit., s. s. 286-287.
19 Sł. Geogr., t. 3, Warszawa 1882, s. 59; Cz. Ohryzko-Włodarska, op. cit., s. s. 302-303.
20 Sł. Geogr., t. 3, Warszawa 1882, s. 468.
21 APŁ, Kpbdsw, sygn. 10, k. 61-72.
22 Sł. Geogr., t. 3, Warszawa, 1882, s. 611.
117
z areałem łącznym 38 mórg 157 prętów2, przy czym serwituty zostały zachowa-
ne.
W 1882 r. istniały wieś i folwark o tej nazwie. We wsi było 10 domów, 149
mieszkańców i 121 mórg gruntów, a w folwarku 4 domy, 6 mieszkańców i 462
morgi ziemi. W aktach kościelnych miejscowość występowała w formie Cobyno.
Z danych statystycznych Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego wynika, że
w 1866 r. kompleks gospodarczy, w skład którego wchodził folwark Kobylin oraz
wsie Kobylin, Stefanów i Bielanki miał powierzchnię 480 mórg, na którą składały
się: grunty orne i ogrody – 145 mórg, łąki – 65 mórg, pastwiska – 60 mórg. las –
90 mórg, zagajniki – 30 mórg, oraz nieużytki i place 90 mórg. W 1882 r. wieś
Kobylin miała 18 gospodarstw posiadających łącznie 88 morgów ziemi. Wieś
Stefanów miała wtedy 24 gospodarstwa i 296 mórg, a Bielanki 10 gospodarstw
i 171 mórg23
.
Kołacin Kołacin w okresie objętym badaniem leżał przy drodze bitej z Brzezin na
Łyszkowice do Łowicza. W 1827 r. były tu 33 domy i 238 mieszkańców.
W 1882 r. wieś liczyła 21 domów, 409 mieszkańców i 531 mórg ziemi, a folwark
15 domów, 6 mieszkańców i 1217 mórg ziemi w tym 615 (50,53%) ornej. Osada
młynarska Stara Piła należąca do dóbr Kołacin miała jeden dom, pięciu mieszkań-
ców i 25 mórg ziemi. Zgodnie z danymi Towarzystwa Kredytowego Ziemskiego
z końca lat 60. XIX w. kompleks dóbr Kołacińskich, w skład którego oprócz fol-
warku wchodziły również wsie: Henryków, Syberia, Marianów Kołacki
i Żabieniec miał powierzchnię 1294 mórg, w tym: gruntów ornych i ogrodów 698
mórg, łąk – 66 mórg, pastwisk – 351 mórg, lasu – 117 mórg oraz nieużytków
i placów – 62 morgi. Znajdowało się tu wtedy 7 budynków murowanych i 15
drewnianych. Wieś Kobylin miała 29 gospodarstw z areałem 481 mórg, Henryków
– 11 gospodarstw i 130 mórg, Syberia – 14 gospodarstw i 167 mórg, Marianów –
21 gospodarstw i 261 mórg, Żabieniec – 4 gospodarstwa i 22 morgi24
.
Kołacinek
Jako własność książąt mazowieckich wieś Kołacinek wzmiankowana była
w kronikach już w latach 1257 i 1334. Od XVI w. znajdowała się w rękach ro-
dziny Plichtów herbu Półkozic. Była to rodzina czynna w życiu publicznym już
w wiekach XIV i XV. Jeden z jej przedstawicieli był marszałkiem na dworze
książąt mazowieckich, drugi, jako chorąży sochaczewski w 1422 r. był świad-
kiem przy podpisywaniu przez Władysława Jagiełłę przymierza z Krzyżakami.
__________ 23 Sł. Geogr., t. 4, Warszawa 1883, s. 215; Cz. Ohryzko-Włodarska, op. cit., s. s. 302-
303.
24 Sł. Geogr., t. 4, Warszawa 1883, s. 269.
118
Na początku XVII w. karierę publiczną zrobił Walenty Plichta, syn Jana,
podczaszego rawskiego i Barbary z Odrzywolskich. Należały do niego Kalisko,
Kołacin i Wola Łokotowska. W 1618 r. był wojskim rawskim. W 1622 r. szlachta
wybrała go na podkomorzego, a 26 kwietnia tegoż roku król formalnie zamianował
go na ten urząd. Następnie W. Plichta jako poseł na sejm i kasztelan rawski na stałe
reprezentował szlachtę rawską na sejmach i w Trybunale Koronnym. Miał dwie
córki i jednego syna. Jedna z córek – Agnieszka, była kolejno żoną: kasztelana
łęczyckiego Mikołaja Radziejewskiego, podkomorzego łęczyckiego Zygmunta
Walewskiego i wojewody łęczyckiego Władysława Leszczyńskiego. Zmarła
w 1674. Druga córka Elżbieta, poślubiła najpierw Trojanowskiego, następnie
Jarzynę. Syn Maksymilian, dworzanin króla Karola Ferdynanda zmarł młodo
w 1639 r. W tym samym roku w dniu 29 stycznia zmarł również Walenty Plich-
ta25
. Inny członek rodziny, wojewoda Konstanty Plichta był regimentarzem Wła-
dysława IV Wazy na ziemiach pruskich i na Wołoszczyźnie. Przy pałacyku-
dworze kołacińskim rósł jeden z największych w Polsce okazów drzewa katalapii
rodem z Ameryki Południowej26
. Wieś i folwark Kołacinek określano niekiedy
jako Kołaczynko. Znajdował się w nim nie istniejący już kościół parafialny należą-
cy do dekanatu brzezińskiego ufundowany przez ówczesnych właścicieli dóbr –
książąt mazowieckich. Następny kościół pod wezwaniem Wszystkich Świętych
wznieśli Plichtowie w 1673 r. Był on przebudowany w 1788 r.
W 1609 r. do parafii kołacińskiej należały wsie: Kołaczyn Wielki, Kołaczyn
Mały, Koziełły, Kotulin, Kobylin i Zaczywilki. W 1827 r. we wsi było 29 domów
i 199 mieszkańców.
W 1856 r. wieś została uregulowana w ten sposób, że w miejsce dotychcza-
sowych 19 osad z areałem 475 mórg powstało 19 osad z areałem 323 morgi, przy
czym serwituty zostały odjęte. W latach 60. XIX w. według danych Towarzystwa
Kredytowego Ziemskiego folwark Kołacinek obejmował powierzchnię 746 mórg,
w tym gruntów ornych i ogrodów było 573 morgi, łąk – 39 mórg, pastwisk – 62
morgi, lasu – 54 morgi, nieużytków i placów – 18 mórg. Budynków murowanych
było 5, a drewnianych 15. W tym samym czasie wieś Kołacinek miała 26 gospo-
darstw i 436 mórg gruntu. W 1882 r. wieś miała 21 domów, 316 mieszkańców
i 436 mórg ziemi, folwark 6 domów, 4 mieszkańców i 808 mórg, w tym 463
morgi ornej, natomiast osada proboszcza jeden dom, dwóch mieszkańców i 8
mórg gruntu. Do parafii należało 2000 osób27
.
__________ 25 J. Choińska-Mika, J. Dzięgielewski, [w:] Polski Słownik Biograficzny, t. 56, Wrocław-
Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź 1981, s. 738.
26 B. Olszewski, Wędrówki po regionie. Zimowa opowieść, „Gazeta Łódzka‖, 18 III
1994, s. 4.
27 Sł. Geogr., t. 4, Warszawa 1883, s. 269; Cz. Ohryzko-Włodarska, op. cit., s. s. 302-
303.
119
Kotulin
W 1827 r. we wsi Kotulin było 9 domów i 60 mieszkańców. W 1882 r. we
wsi znajdowało się 5 domów i 80 mieszkańców, a w folwarku dwa domy i 10
mieszkańców. Do folwarku należało 647 mórg ziemi, w tym: gruntów ornych
i ogrodów – 487 mórg, łąk – 5 mórg, pastwisk – 6 mórg, lasu – 138 mórg oraz
nieużytków i placów – 11 mórg. Prowadzono gospodarstwo 4-polowe. Wieś
Kotulin liczyła 9 gospodarstw i 75 mórg gruntu28
.
Koziołki
W skład dóbr Koziołki należących do parafii Kołacinek wchodziły wieś,
folwark i osada młyńska położona u zbiegu rzek Judki i Mrogi. W 1827 r. było tu
17 domów i 143 mieszkańców. W latach 1847-1863 wieś Koziołki została uregu-
lowana, a serwituty włościanom odjęte.
W 1882 r. wieś liczyła 9 domów, 120 mieszkańców i 120 mórg powierzch-
ni gruntów, folwark dwa domy 14 mieszkańców i 600 mórg, zaś osada młyńska
zaledwie jeden dom, 7 mieszkańców i 22 morgi29
.
Marianów Kołacki
Marianów Kołacki jako kolonia w dobrach kołacińskich został założony
już w 1799 r.
W 1827 r. we wsi tej należącej do parafii i dóbr Kołacinek było 20 domów
i 128 mieszkańców. W 1846 r. do kolonii należało 20 gospodarstw posiadających
234 mórg 150 prętów2
areału. Czynsz roczny wynosił 62 kop. z morgi. Koloniści
świadczyli na rzecz dworu 10 dni dodatkowej robocizny z włóki w ciągu roku
i składali daninę 4 kapłony30
. W 1884 r. kolonia liczyła 20 domów, 115 mieszkań-
ców i 261 mórg powierzchni, natomiast odrębna osada prywatna o tej samej na-
zwie – jeden dom, pięciu mieszkańców i siedem mórg31
Marianów Rogowski Marianów Rogowski jako kolonia został założony w 1817 r. Należał do para-
fii w Jeżowie. W 1827 r. było tu 30 domów i 140 mieszkańców, a w 1846 r. 25
gospodarstw posiadających łącznie 100 mórg ziemi32
. W 1884 r. liczba domów
wzrosła do 32, mieszkańców do 304, zaś gruntu do 164 mórg33
.
__________ 28 Sł. Geogr., t. 4, Warszawa 1883, s. 500.
29 Tamże, s. 555; Cz. Ohryzko-Włodarska, op. cit., s. 302-303.
30 Cz. Ohryzko-Włodarska, op. cit., s. 288-289.
31 Sł. Geogr., t. 6, Warszawa 1885, s. 150.
32 Cz. Ohryzko-Włodarska, op. cit., s. 288-289.
33 Sł. Geogr., t. 6, Warszawa 1885, s. 150.
120
Michałów
Podobnie jak Marianów Rogowski również ta wieś należała do parafii je-
żowskiej. W roku 1884 we wsi znajdowało się 5 domów, 52 mieszkańców i 98
mórg gruntu, zaś w folwarku jeden dom, czterech mieszkańców i 180 mórg grun-
tu34
.
Mroga Dolna
Swą nazwę wieś i folwark zawdzięczały, jak sądzono, temu, że były poło-
żone w dolinie nad rzeką. W 1521 r., jak zaświadcza protokół wizytacji kościoła
brzezińskiego dziesięcinę snopową składano z gruntów folwarcznych kościołowi
w Brzezinach, a z gruntów wiejskich kolegiacie łowickiej. Od 1817 r. wnoszono
już dziesięcinę pieniężną po 20 złp rocznie do kościoła w Kołacinku35
.
W XVI w. należała do rodziny Krosnowskich. W 1594 r. bracia Kacper
i Florian Krosnowscy podzielili dobra między siebie. Kolejnymi właścicielami
byli Wolińscy, następnie w drodze sukcesji przeszła w posiadanie Hipolita Pierz-
chały-Przezdzieckiego, podczaszego gostyńskiego. Jego syn, Jan Przezdziecki
miecznik bielski w 1775 r. zastawił Mrogę Dolna i część gruntów w Mrodze
Górnej na 3 lata komornikowi granicznemu rawskiemu Aleksandrowi z Mirca
Mireckiemu za 16 tys. złp. Zgodnie z miejscowymi podaniami na polach Mrogi
Dolnej miała być w XVII w. stoczona bitwa między wojskami polskimi
i szwedzkimi, czego dowodem miały być znajdowane często na okolicznych wzgó-
rzach elementy uzbrojenia: kule, hełmy i miecze oraz monety. Trudno powiedzieć,
czy na terenie tym znajdują się pozostałości archeologiczne takie jak wczesnośre-
dniowieczne grodzisko stożkowate w dolinie rzeki Mrogi w ościennej gminie
Dmosin36
.
W 1782 r. po śmierci Jana Przezdzieckiego dobra Mroga Dolna przeszły
drogą sukcesji na jego syna Tadeusza. Tenże, w 1796 r. sprzedał je wraz
z częścią w Mrodze Górnej i wsiami Kołacin, Stara Wieś i Kobylin za 218 tys.
złp Stefanowi Dobieckiemu. Od tego ostatniego zaś samą tylko wieś Mrogę
Dolną w 1804 r. nabył Piotr Grabiński za 59 tys. złp. Następcą Piotra był Adam,
a od 1873 r. Zygmunt Grabińscy. W 1802 r. Helena z Pokrzywnickich Gomoliń-
ska na rzecz kościoła parafialnego w Krośniewicach leżącego wtedy w Regencji
Pruskiej Kaliskiej zapisała na papierach wartościowych 5% od sumy 2500 złp
lokowanej na wsi Mroga Dolna37
. W 1827 r. w wsi tej było 15 domów i 128
mieszkańców, w 1864 r. znajdowało się tu 6 dworskich i 12 wiejskich budynków
oraz 238 mieszkańców. W 1883 r. cztery dworskie i 16 wiejskich budynków zasie-
__________ 34 Tamże, s. 300.
35 Tamże, s. 766.
36 J. Kamińska, Grody wczesnośredniowieczne ziem Polski środkowej na tle osadnictwa,
„Acta Archeologica Universitatis Lodziensis 2‖, Łódź 1953, s. 17, 91-92.
37 APŁ, RGP Anter., sygn. 2781a, k. 705-711.
121
dlało 277 mieszkańców, w tym 268 katolików i 9 żydów. Spośród nich tylko pięciu
umiało czytać i pisać. Wieś podlegała sądowi gminnemu II okręgu z siedzibą
w Woli Cyrusowej.
Folwark Mroga Dolna z częścią gruntów w Mrodze Górnej obejmował ogó-
łem 393 morgi, w tym: 359,5 mórg gruntu ornego, 14,5 morgi łąk, 15 mórg zagajni-
ków, i 4 morgi ogrodów. Wieś Mroga Dolna obejmowała ogółem 196,5 morgi,
w tym: 182 morgi gruntów ornych, 11 mórg łąk i 3,5 morgi nieużytków. Po prawej
stronie wsi znajdowały się grunty gliniaste, po lewej szczerk. W II poł. XIX w. wieś
była siedzibą urzędu i wójta gminy noszącej tę samą nazwę. Ludność gminy liczy-
ła wtedy 1861 mężczyzn i 1991 kobiet, w sumie 3852 osób38
.
Mroga Górna
W 1827 r. w Mrodze Górnej było 12 dymów i 100 mieszkańców, wyłącznie
katolików, w 1864 r. 12 domów i 96 mieszkańców, w 1883 r. 15 domów i 100
mieszkańców, wśród nich dwóch kowali. W 1883 r. spośród mieszkańców tylko
pięciu umiało czytać i pisać. Obszar wsi wynosił wtedy 276 mórg, w tym było
254 mórg gruntu ornego, 15 mórg łąk i 7 mórg nieużytków. Przeważała ziemia
gliniasta. Działy gruntu w tej posiadłości często zmieniały właścicieli i w efekcie
w II poł. XIX w. wieś składała się z 9 części szlacheckich, z których tylko jedna
zwana Mostki lub Zawadczyzna posiadała odrębną nazwę własną. Do 1864 r. do
Mrogi Górnej należały grunty, z których potem powstała kolonia Józefów. Od
kolonistów Józefowa każdy z posiadaczy działów szlacheckich Mrogi Górnej
pobierał należny mu czynsz cząstkowy39
.
Olsza
W Olszy w 1864 r. uwłaszczenie objęło 20 gospodarstw na areale 137 mórg
158 prętów2, były to zagrody małorolne
40. Miejscowość nie jest ujęta w Słowniku
Geograficznym.
Praga
W 1887 r. w tej osadzie młyńskiej należącej do parafii Kołacinek w jednym
domu zamieszkiwało 28 mieszkańców. Do osady należało 28 mórg ziemi dwor-
skiej41
.
__________ 38 Sł. Geogr., t. 6, Warszawa 1885, s. 766.
39 Tamże.
40 APŁ, Kpbdsw, sygn. 10, k. 39-42.
41 Sł. Geogr., t. 9, Warszawa 1888, s. 16.
122
Przecław
W Przecławiu mieściła się jedna z dwóch znajdujących się w gminie Mroga
Dolna szkół elementarnych. Wieś leżała przy trakcie do Rogowa. W XVI w. była
własnością kościoła brzezińskiego. Około 1520 r. tylko połowa wsi, a więc trzy
łany były obsadzone przez sześciu kmieci, którzy płacili po 20 groszy bez dwóch
trojaków czynszu z półłanka i podobnie jak sołtys dziedziczny wykonywali pew-
ne prace dla plebana. W 1827 r. było tu 21 domów i 150 mieszkańców. W 1887 r.
natomiast 32 domy, 266 mieszkańców i 816 mórg gruntu. W osadzie karczemnej
był jeden dom, 7 mieszkańców i 8 mórg ziemi dworskiej42
.
Kuźnica Przecławska
Wieś ta powstała po 1864 r. z rozdania bezrolnym poduchownego areału
spod osady kowalskiej we wsi Przecławiu należącej do kościoła parafialnego
w Brzezinach43
.
Rogów
Rogów należał do parafii w Jeżowie i znajdował się przy drodze z Brzezin
do tej miejscowości. Na początku XVI w. dziesięciny z folwarku pobierał pleban
w Jeżowie, natomiast z łanów kmiecych pleban w Słupi, wsi arcybiskupiej.
W 1827 r. było tu 30 domów i 217 mieszkańców. W 1862 r. wieś prywatna Ro-
gów została uregulowana i oczynszowana w ten sposób, że z 13 osad pańszczyź-
nianych z łącznym areałem 276 mórg utworzono 14 osad wieczysto-czynszowych
z łącznym areałem 286 mórg, przy czym dotąd przysługujące serwituty zostały
zniesione44
. W 1879 r. do folwarku należało 1333 mórg, w tym: 898 mórg grun-
tów ornych i ogrodów, 89 mórg łąk, 28 mórg wód, 148 mórg lasu, 140 mórg
zagajnika i 30 mórg nieużytków. Znajdowało się tu 13 budynków murowanych
i 20 drewnianych. Stosowano płodozmian 13-polowy. Las nie był urządzony.
W dobrach był staw o powierzchni 24 morgi, zatem stosunkowo duży. W 1887 r.
we wsi znajdowało się 14 domów, 280 mieszkańców i 308 mórg gruntu, nato-
miast w folwarku 13 domów, 18 mieszkańców i 1193 morgi gruntu, młyn wodny
i cegielnia. Stacja kolejowa tworzyła odrębną osadę obejmującą trzy domy i 35
morgów gruntu45
.
__________ 42 J. Łaski, op. cit., s. 400; E. O. Kossmann, Die deutschrechtliche Siedlung in Polen.
Dargestellt am Lodzer Raum, Leipzig [b.r.w.], s. 110 i 152; Sł. Geogr., t. 9, Warszawa 1888, s.
128.
43 APŁ, Piotrkowski Gubernialny Urząd do Spraw Włościańskich, sygn. 15, k. 41;
K. Śreniowska, S. Śreniowski, Materiały źródłowe do dziejów polskich walk narodowowyzwo-
leńczych, t. 7, pod red. H. Jabłońskiego, Materiały do dziejów uwłaszczenia w Królestwie Polskim,
Wrocław-Warszawa-Kraków 1961, s. 509.
44 Cz. Ohryzko-Włodarska, op. cit., s. 304-305.
45 J. Łaski, op. cit., s. 335; Sł. Geogr., t. 9, Warszawa 1888, s. 666.
123
Rozworzyn
W 1394 r. wymieniony został w przekazie Jaszco de Rozworzino46
.
W XVI w. występuje Rosworzyn-villa, zatem wieś, w parafii brzezińskiej, deka-
nacie szczawińskim, archidiecezji łęczyckiej47
. W 1579 r. już jako Rozworzin
należy do parafii w Kołacinku w powiecie i województwie rawskim48
. Dziesię-
ciny ze wsi szły dla katedry gnieźnieńskiej, a kolęda dla plebana w Brzezinach49
.
W 1827 r. było tu 16 domów i 117 mieszkańców. W 1872 r. folwark Rozworzyn
posiadał 436 mórg ziemi, w tym: gruntów ornych i ogrodów 394 morgi, łąk 15
mórg, pastwisk 4 morgi, i nieużytków 23 morgi. Budynków drewnianych było 10.
Stosowano płodozmian 4-polowy. W 1887 r. we wsi Rozworzynie było 11 gospo-
darstw, 133 mieszkańców z łącznym areałem 240 mórg, w folwarku 3 domy
i 4 mieszkańców50
.
Stefanów
Stefanów, jako kolonia należąca do dóbr Kobylin, został założony
w 1800 r. W 1827 r. było tu 20 domów i 142 mieszkańców, a w 1846 r. 26 gospo-
darstw posiadających łącznie 256 mórg ziemi. Czynsz roczny wynosił 55 kop.
z morgi. Gospodarstwa świadczyły w ciągu roku 10 dni z włóki dodatkowej robo-
cizny i składały daninę 4 kapłony. W 1889 r. były tu 24 gospodarstwa posiadające
20 domów, zasiedlonych łącznie przez 179 mieszkańców, do których należało
296 mórg ziemi51
.
Syberia
Syberia, jako kolonia należąca do dóbr Kołacińskich, została założona
w 1828 r. Wieś ta wchodząca w skład dóbr Kołacin w 1827 r. miała 14 domów
i 85 mieszkańców. W 1846 r. były tu tylko dwa gospodarstwa wieczysto-
czynszowe posiadające łącznie 21 mórg ziemi, a obok nich w obrębie tej samej
miejscowości funkcjonowało 10 gospodarstw pańszczyźnianych. Czynsz wie-
czysty był tu stosunkowo wysoki i wynosił 75 kop. z morgi rocznie. Każda
z dwu osad czynszowych świadczyła po 22 dni piesze dodatkowej robocizny
__________ 46 Teki A. Pawińskiego, t. 3, op. cit., poz. 3195.
47 J. Łaski, op. cit., s. 399.
48 Źródła Dziejowe, t. 16. Polska XVI wieku pod względem geograficzno-statystycznym opi-
sana przez Adolfa Pawińskiego. Mazowsze, t. 5, Warszawa 1892, s. 163; S. Zajączkowski,
S. M. Zajączkowski, Materiały do słownika geograficzno-historycznego dawnych ziem łęczyc-
kiej i sieradzkiej do 1400 roku. Część II (Nacki – Żywocin oraz Dodatek i Uzupełnienia), Łódź
1970, s. 234-235.
49 J. Łaski, op. cit., s. 400.
50 Sł. Geogr., t. 9, Warszawa 1888, s. 849.
51 Sł. Geogr., t. 11, Warszawa 1890, s. 316; Cz. Ohryzko-Włodarska, op. cit., s. 288-289.
124
w ciągu roku. W 1889 r. było w kolonii 14 domów, 100 mieszkańców i 167
mórg, w folwarku jeden dom, 7 mieszkańców i 82 morgi, a w osadzie karczem-
nej jeden dom i pięciu mieszkańców52
.
Żabieniec
Trudno powiedzieć, kiedy założono Żabieniec jako kolonię w dobrach koła-
cińskich. Prawdopodobnie miało to miejsce pod koniec XVIII w. lub w pierwszym
30-leciu XIX w. W 1827 r. należał do parafii Mikołajewice i miał dwa domy i 17
mieszkańców, potem, to jest w II poł. XIX w. do parafii Kołacinek. W 1846 r.
liczył 4 gospodarstwa z łącznym areałem 20 mórg. Czynsz wieczysty był bardzo
wysoki i wynosił 90 kop. z morgi. Ponadto świadczono dodatkową robociznę na
rzecz dworu w liczbie po pięć dni pieszych z gospodarstwa oraz składano daninę
po dwa kapłony z ośmiu mórg. W 1894 r. były tu 4 domy i 37 mieszkańców.
Areał wsi liczył tylko 21 mórg53
.
Do Towarzystwa Szkoły w Kołacinku należały w badanym okresie również
miejscowości spoza terenu gminy Mroga Dolna, usytuowane w przyległych
gminach, takie jak:
Kraszewek
Kraszewek nazywany też Kraszewem należał do gminy i parafii Dmosin.
W 1827 r. w obu odrębnych miejscowościach noszących tę nazwę było 15 domów
i 123 mieszkańców. W 1862 r. trzy gospodarstwa z łącznym areałem 48 mórg zosta-
ły oczynszowane, czynsz wynosił po 94 kop. z morgi, a włościanom przysługiwały
serwituty. W 1882 r. wieś Kraszewek miała trzy domy, 79 mieszkańców i 15
mórg gruntów, folwark – 5 domów, 54 mieszkańców i 549 mórg, a osada fol-
warczna zwana Salomejką jeden dom, 7 mieszkańców i 90 mórg gruntu54
.
Mikuły
Miejscowość leżała przy drodze w części bitej, z Brzezin w kierunku na
Łyszkowice do Łowicza. W 1884 r. folwark Mikuły litera A i B z wsiami Mikuły
i Teresin obejmował powierzchnię 364 mórg, w tym: gruntu ornego i ogrodów –
307 mórg, lasu – 42 morgi, nieużytków i placów – 15 mórg, jeden budynek mu-
rowany i 11 drewnianych. Stosowano płodozmian 11-polowy. Sama wieś Mikuły
miała 5 gospodarstw, a wieś Teresin zajmująca powierzchnię 257 mórg – 14
gospodarstw55
.
__________ 52 Sł. Geogr., t. 11, Warszawa 1890, s. 732; Cz. Ohryzko-Włodarska, op. cit., s. 288-289.
53 Sł. Geogr., t. 14, Warszawa 1895, s. 712-713; Cz. Ohryzko-Włodarska, op. cit., s. 288-
289.
54 Sł. Geogr., t. 4, Warszawa 1883, s. 648; Cz. Ohryzko-Włodarska, op. cit., s. 306-307.
55 J. Łaski, op. cit., s. 337,509 i 549; Sł. Geogr., t. 6, Warszawa 1885, s. 415.
125
Nadolna
Wieś Nadolna należała również do gminy i parafii Dmosin. W XVI w. był
tu odrębny folwark przekazujący dziesięcinę probostwu w Dmosinie. Natomiast
kmiecie z swych łanów oddawali takową na rzecz arcybiskupstwa w Gnieźnie56
.
W 1827 r. wieś liczyła 13 domów i 96 mieszkańców. W 1863 r. cztery gospodar-
stwa z tej wsi zostały oczynszowane na łącznym areale 60 mórg. Czynsz wieczy-
sty wynosił 1 rb. z morgi, przy zachowaniu prawa do serwitutów57
.
W 1884 r. dobra Nadolna składały się z folwarków Nadolna i Kraszewo oraz
wsi Kraszewka Nowego i kolonii Janów. Ogólna powierzchnia dóbr wynosiła
1072 morgi. Z tego na folwark Nadolna przypadało: 464 morgi gruntów ornych
i ogrodów, na łąki – 5 mórg, pastwiska – 25 mórg, las – 246 mórg, oraz nieużytki
i place – 15 mórg, łącznie 755 mórg. Folwark miał 4 budynki murowane i 13
drewnianych, stosowano płodozmian 10-polowy.W folwarku Kraszew gruntów
ornych i ogrodów było 253 morgi, łąk – 8 mórg, pastwisk – 18 mórg, lasu – 878
mórg, nieużytków i placów – jedna morga, łącznie 317 mórg. Folwark miał tylko
6 budynków drewnianych i wiatrak. We wsi Nadolna było 13 gospodarstw z 92
morgami gruntu łącznie, we wsi Kraszewku 5 gospodarstw z 51 morgami,
w kolonii Janów 20 gospodarstw z 210 morgami gruntu58
.
Wola Cyrusowa
Sądzi się, że miejscowość ta powstała pod koniec XVI w., albowiem spisy
poborowe ziemi rawskiej z 1579 r. nie podają jej nazwy. Leżała na terytorium
gminy Dmosin, ale przyporządkowana była do parafii Kołacinek. W 1827 r. było
tu 27 domów i 225 mieszkańców. W 1862 r. wieś prywatna pańszczyźniana
Wola Cyrusowa została uregulowana i oczynszowana. Liczba gospodarstw
sprzed i po regulacji nie uległa zmianie i nadal wynosiła 17, a łączny areał 510
mórg. Wprowadzono natomiast czynsz po 80 kop. z morgi i zniesiono dotych-
czas przysługujące włościanom serwituty. W 1886 r. folwark Wola Cyrusowa
obejmował 777 mórg powierzchni, w tym 463 morgi gruntów ornych i ogrodów,
53 morgi łąk, 4 morgi pastwisk, 235 mórg lasu i 22 morgi nieużytków. W fol-
warku były trzy budynki murowane i 20 drewnianych. Stosowano płodozmian
12-polowy. Las był nieuporządkowany. W 1892 r. wieś miała 25 domów i 320
mieszkańców, folwark 7 domów i 40 mieszkańców59
.
__________ 56 J. Łaski, op. cit., s. 341.
57 Cz. Ohryzko-Włodarska, op. cit., s. 306-307.
58 Sł. Geogr., t. 6, Warszawa 1885, s. 860.
59 Sł. Geogr., t. 13, Warszawa 1893, s. 780; Cz. Ohryzko-Włodarska, op. cit., s. 304-305.
126
Zacywilki
Na początku XVI w. wieś ta leżąca w powiecie skierniewickim, gminie
Słupia, parafii Kołacinek dawała dziesięcinę z łanów folwarcznych proboszczo-
wi w Kołacinku, natomiast z łanów kmiecych kanonii łęczyckiej. W 1579 r.
dziesięcinę od połowy łanu płacili: Jan Zaciwilkowski, Albert i Mikołaj, nato-
miast Albrecht Plichta z działu Stanisława i Marcina – od jedego łanu60
.
W 1827 r. było tu 14 domów i 110 mieszkańców, a w 1894 r. 150 mieszkańców
i 469 mórg powierzchni61
.
Jak wspomniano powyżej, jednym ze zbiorów miejscowości analizowanych
w niniejszym opracowaniu jest zbiór takich, które finansowały poprzez składki
działalności placówki oświatowej w Kołacinku. Zapoznaje z nimi tabela nr 1.
Zawiera ona listę wszystkich siedlisk, które w latach 1819-1893 a więc przez
znaczną część XIX stulecia okresowo lub nieprzerwanie łożyły na naukę
i posyłały swe dzieci do szkoły elementarnej.
Tabela 1
Wsie prywatne wchodzące w skład Towarzystwa Szkoły w Kołacinku w latach
w latach 1819-1893 Lp Miejscowość Gmina Lata
1819 1825 1836 1855 1866 1893
1 Bielanki Mroga
Dolna
1a 1
2 Henryków 1 1 1
3 Janów Dmosin 1 - 1
4 Jasień Mroga
Dolna
1 1 1 1 1 1
5 Kamień Dmosin 1 1
6 Kobylin
Mroga
Dolna
1 1 1 1 1 1
7 Kołacin 1 1 1 1 1 1
8 Kołacinek 1 1 1 1 1 1
9 Kotulin 1 - 1 1 1 1
10 Koziołki 1 1 1 1 1 1
11 Kraszew Dmosin 1 1
12 Kraszewek 1 1 1 1
13 Marianów Mroga
Dolna
1 1 1
14 Mikuły Łubiankówb 1 1 1
15 Nadolna Dmosin 1 1 1 1 1
__________ 60 Źródła Dziejowe, t. 16. Polska XVI wieku pod względem geograficzno-statystycznym opi-
sana przez Adolfa Pawińskiego. Mazowsze, t. 5, Warszawa 1892, s. 163.
61 Sł. Geogr., t. 14, Warszawa 1895, s. 218.
127
Lp Miejscowość Gmina Lata
1819 1825 1836 1855 1866 1893
16 Mroga Górna
Mroga
Dolna
1
17 Praga 1 1
18 Stefanów 1 1 1 1 1 1
19 Syberia - 1
20 Wola Cyru-
sowa
Dmosin 1 1 1 1
21 Zacywilki Słupia 1 1 1 1 1 1
a – oznacza, że w danym roku mieszkańcy tej miejscowości byli uwidocznieni na liście płatni-
ków składki szkolnej
b – w II połowie XIX w. był to teren gminy Niesułków
Źródło: APŁ, Łódzka Dyrekcja Szkolna (dalej: ŁDS), sygn. sygn.: 717; 719, 721; 722, pas-
sim.
Tabela 2
Płatnicy składki na szkołę elementarną w Kołacinku w 1819 r. Lp
Miejscowość
Liczba płatników wnoszących po złp: Udział
%
Wpłata
łączna
złp
Udział
%
Błędnie
w źródle
złp 6 4 2,5 1,5 razem:
1 Marianów 1 40 6 15 62 14,39 203,5 15,15 209,5
2 Kołacin 4 22 11 19 56 12,99 168,0 12,51 -
3 Wola Cyruso-wa
2 22 4 23 51 11,83 144,5 10,76
4 Kołacinek 1 20 2 16 39 9,05 115,0 8,56 114,5
5 Koziełki 4 12 6 12 34 7,89 105,0 7,82 107,5
6 Nadolna 2 12 10 10 34 7,89 100,0 7,45 -
7 Kobylin 1 15 3 6 25 5,80 82,5 6,14 78,0
8 Zacywilki - 17 2 5 24 5,57 80,5 5,99 -
9 Stefanów 1 13 1 8 23 5,34 72,5 5,40 82,5
10 Kotulin 2 8 3 4 17 3,94 57,5 4,28
-
11 Janów - 11 - 11 2,55 44,0 3,28 12 Kamień 4 1 11 16 3,71 43,0 3,20 13 Mikuły 1 5 1 5 12 2,78 36,0 2,68 14 Jasień 2 4 - 3 9 2,09 32,5 2,42 15 Henryków - 7 1 8 1,86 29,5 2,20 16 Kraszew 1 3 2 4 10 2,32 29,0 2,16
Ogółem: 26 211 52 142 431 100,00 1343,0 100,00 1350,5a
% liczby płatników 6,03 48,96 12,06 32,95 100,00 Wkład finansowy złp 156 844 130 213 1343
Udział % 11,62 62,84 9,68 15,86 100,00
a – taką liczbę napisano w podsumowaniu w źródle, jeśli jednak zliczyć wszystkie składniki
występujące w prze-
kazie to suma wychodzi 1356,5 złp
Źródło: APŁ, ŁDS 717, passim.
128
Właśnie w oparciu o tego rodzaju akta sporządzono poniższą tabelę nr 2.
Zawiera ona spis wszystkich miejscowości należących do Towarzystwa Szkol-
nego w pierwszym roku działalności tej placówki. Podatek wnoszono wtedy
a capito, czyli od głowy (osoby) w zależności od określanej przez Dozór Szkolny
w porozumieniu z opiekunem stopy zamożności. Brano pod uwagę wielkość
posiadanego gospodarstwa i inne możliwości zarobkowania. Jak widać istniały
cztery klasy płatników.
Jak wynika z tabeli blisko dwie piąte całości składki (38,42%) wpłacały
trzy największe wsie należące wówczas do Towarzystwa Szkoły w Kołacinku, tj.
Marianów, Kołacin i Wola Cyrusowa. Każda z nich wnosiła powyżej 10%
składki ogółem. W przedziale miejscowości wnoszących od 5 do 10% (a łącznie
41,36% ) znajdowało się sześć miejscowości, a pozostałe siedem miejscowości
wpłacało 2 do 5% sumy składki, tj. łącznie 20,22%. Blisko połowa składki ogó-
łem wpływała od płatników wnoszących po 4 złp, a blisko jedna trzecia od płacą-
cych najniższą składkę – 1,5 złp. Należy zwrócić uwagę na okoliczność, że
w źródle znajdują się błędy arytmetyczne w podliczeniach. Warto też pamiętać,
że prezentowana tabela ukazuje tylko nakłady na lokalną oświatę elementarną
ponoszone przez osoby czynne zawodowo. Dlatego też kobiety nie pracujące
zawodowo, dzieci, starcy alimentowani dożywotnio przez dzieci nie zostali
w niej ujęci.
Kolejna tabela nr 3 ukazuje jak kształtowała się struktura zawodowa płatni-
ków składki na szkołę w Kołacinku, tj. czynnych zawodowo mieszkańców miej-
scowości przedstawionych w tabeli 2.
Jak wynika z tabeli 2 przekrój zawodowy był dość znaczny. Na górze dra-
biny zawodowej stał dziedzic, a na samym dole plasował się nauczyciel. Najlicz-
niejszą grupę stanowili gospodarze – 43,85% ogółu badanej zbiorowości płatni-
ków, następnie parobcy – 11,60% i wyrobnicy – 7,66%. Gospodarze wnosili
56,44% łącznej składki, parobcy 5,58%, a wyrobnicy 3,69%, razem te trzy grupy
zawodowe blisko dwie trzecie całego volumenu składkowego. Zatem jest jasne,
że to na barkach tych trzech grup spoczywał w owym czasie obowiązek finanso-
wy utrzymywanie szkoły elementarnej w Kołacinku.
129
Tabela 3
Struktura zawodowa płatników składki na szkołę elementarną w Kołacinku
w 1819 r.
Lp
Płatnicy składki szkolnej po złp:
6 4 2,5 1,5
zawód* liczba zawód liczba zawód liczba zawód liczba
1 dziedzic 7 gospodarz 188 karczmarz 11 parobek 50
2 posesora 6 kolonista 11 komornik 11 wyrobnik 33
3 młynarz 5 owczarz 8 kowal 5 dziewkaf 16
4 ekonom 4 gorzelany 3 gajowy 3 kopiarzg 16
5 arendarz 1 dziesiętnike 1 stangret 3 pasterzh 11
6 dożywotnikb 1 kołodziej 2 fornal 7
7 gospodarzc 1 kucharz 2 czeladnik 6
8 pisarzd 1 służący 2 owczareki 2
9 sukiennik 2 bakalarzj 1
10 szewc 2
11 handlarz 1
12 karbowy 1
13 lokaj 1
14 ogrodnik 1
15 organista 1
16 sitarz 1
17 wapniarz 1
18 włodarz 1
19 zdun 1
Razem: 26 211 52 142
* lub wykonywane zajęcie (funkcja, profesja)
a – dzierżawca dóbr (posesor dzierżawny) najczęściej na okresy 3-6–letnie na mocy aktu
notarialnego za określoną opłatą
b – trzymający dobra dożywotnio właściciel, lub osoba obdarowana na mocy testamentu
(forma alimentacji), aktu notarialnego, bądź zapisu hipotecznego
c – chodzi o Krystiana Starka ze Stefanowa
d – chodzi o pisarza dominialnego (dworskiego)
e – był to zapewne jakiś urzędnik dominialny
f – służąca
g – albo kopankarz (kopacz)
h – wśród nich dwaj pasterze dworscy i dwaj gromadzcy
i – pomocnik owczarza
j – nauczyciel
Źródło: jak w tab. 2, passim.
Poprzednie tabele informowały o tym, jak kształtowały się warunki finan-
sowe placówki oświatowej w Kołacinku w zależności od liczby płatników i ich
struktury zawodowej na początku działania szkoły, czyli w 1819 r. Zwarty mate-
riał archiwalny odnoszący się do szkoły elementarnej katolickiej w Kołacinku
urywa się na roku 1893. Z uwagi na to, jak też biorąc pod uwagę rozmiary i cel
niniejszego opracowania przyjrzyjmy się teraz, jak kształtowała się sytuacja
130
w zakresie wpływów finansowych na utrzymanie omawianej placówki pod ko-
niec XIX w. W międzyczasie fiskus odszedł od formy ściągania podatku szkol-
nego a capito. Teraz za podstawę brano wyłącznie posiadany przez daną wieś,
lub folwark, czy też kolonię areał i składkę wyliczano w zależności od ilości
posiadanych mórg. W latach 1891-1893 kiedy to obowiązywały te same wysoko-
ści opłat obciążenie wynosiło 4 kop. od morgi. O wysokości podatku szkolnego
płaconego przez właścicieli dóbr informuje tabela nr 4.
Tabela 4
Właściciele dóbr – płatnicy składki na szkołę w Kołacinku według stawki po
4 kop. z morgi w latach 1891-1893 Lp Nazwa
dóbr
Nazwisko i imię właściciela Posiadany areał Wysokość
składki –
rb
Udział %
morgi pręty2
1 Nadolna Dobrzański Edmund 954
-
38,16 21,62
2 Kołacin Kochanowski Andrzej sukc. 896 35,84 20,30
3 Kołacinek Dobiecki Teodor 648 25,92 14,68
4 Kotulin Dobiecki Józef 495 19,80 11,22
5 Kobylin Myśliński Felicjan 493 19,72 11,17
6 Mikuły Busse Johann 331 13,24 7,50
7
Koziołki
Blomberg Michał 351 150 14,06
13,51
8 Hurt Pinkus 97 150 3,90
9 Klimczak Andrzej 30
-
1,20
10 Klimczak Franciszek 30 1,20
11 Karwacki Franciszek 30 1,20
12 Bartczak Andrzej 30 1,20
13 Pijanowski Ludwik 23 0,92a
14 Pasek Wincenty 4 0,16
Razem: 4413 - 176,52 100,00
a – w źródle przy tej pozycji naliczona składka 0,96 rb., jak za 24 morgi
Źródło: APŁ, ŁDS, sygn. 722, k. nlb.
Jak wynika z powyższej tabeli ponad jedną piątą wolumenu składki należnej
od dziedziców wpłacał Edmund Dobrzański właściciel dóbr Nadolna w gminie
ościennej Dmosin. Niewiele mniej wnosili sukcesorzy Andrzeja Kochanowskiego
z dóbr Kołacin. Najmniej płacił niemiecki posiadacz dóbr Mikuły Johann Busse.
Warto przypomnieć, o czym już była mowa przy zarysie historycznym miejsco-
wości, że w Koziołkach występowało ośmiu posiadaczy cząstkowych, a wśród nich
jeden Niemiec (Blomberg) i jeden Żyd (Hurt). Generalnie łączna wysokość składki
wnoszonej wtedy przez dziedziców była relatywnie wysoka, co wiązało się
z posiadaniem znacznych areałów w porównaniu z włościańskimi.
Na liście płatników widnieją po dwa nazwiska Dobiecki i Klimczak, co oznacza, że poprzednie większe areały szlacheckie zostały podzielone między
członków tej samej rodziny. I jakkolwiek teren ten akurat nie był objęty koloni-
zacją zewnętrzna niemiecką, to jednak jak widzimy wśród posiadaczy ziemskich
131
pojawiły się dwie osoby reprezentujące tę narodowość. Trudno też stwierdzić,
czy Pinkus Hurt nabył swą posiadłość w celu podjęcia w niej działań gospodar-
czych na stałe, czy tylko w celach spekulacyjnych.
Kiedy jeszcze nie w pełni zdawałem sobie sprawę z faktu zmiany podstawy
naliczania składki szkolnej z formy a capito na formę z morgi dziwiłem się, że
w przekazie źródłowym z pierwszej połowy XIX w. nie występują na listach obok
nazwisk płatników areały przez nich posiadane. Dane te zaczęto zamieszczać
dopiero w drugiej połowie stulecia. Umożliwiają one dokonanie analizy struktury
posiadania ziemi w każdej z miejscowości, w której mieszkańcy byli płatnikami
podatku szkolnego. A ponieważ praktycznie rzecz biorąc w każdej wsi były
dzieci, które należało posyłać do szkoły, to dla każdej takiej wsi, nawet
z pominięciem akt statystycznych wytwarzanych przez miejscową kancelarię
gminną, możliwe jest wspomniane badanie.
Tabela nr 5 przedstawia syntetyczny obraz struktury agrarnej miejscowości
w omawianej gminie Mroga Dolna. Rezygnuję w tym miejscu z przedstawienia
struktury agrarnej każdej z 10 ujętych w tabeli wsi, co jest możliwe w świetle
posiadanych danych, ale wymagałoby zaprezentowania dodatkowych, kolejnych,
bardzo analitycznych dziesięciu tabel. A to kłóciłoby się z zakładanymi rozmia-
rami niniejszego opracowania. Skupmy zatem uwagę na udziale poszczególnych
miejscowości w opłacie składki szkolnej i na przeciętnej wielkości gospodarstw.
Tabela 5
Włościanie – płatnicy składki na szkołę w Kołacinku według stawki po 4 kop.
z morgi w latach 1891-1893
Lp
Wieś
Liczba
płatników
Wielkość
areału
– morgia
Udział %
Przeciętna
wielkość go-
spodarstwa
morgi – pręty2
Łączna
wysokość
składki – rb.
1 Kołacin 34 527 20,68 15 – 150 21,08
2 Kołacinek 26 434 17,03 16 – 208 17,36
3 Zacywilki 24 420 16,48 17 – 150 16,80
4 Jasień 24 360 14,13 15 – 000 14,40
5 Stefanów 22 306 12,01 13 – 275 12,24
6 Nadolna 10 142 5,57 14 – 060 5,68
7 Kobylin 9 111 4,36 12 – 082 4,44
8 Koziołki 7 100 3,93 14 – 086 4,00
9 Kraszewek 5 76 2,98 15 – 060 3,04
10 Kotulin 9 72 2,83 8 – 000 2,88
Razem: 170 2548 100,00 14 – 296 101,92
a – chodzi o morgi nowopolskie z których każda miała 300 prętów2, w przeliczeniu na współ-
czesne jednostki miar powierzchni wynosi to:
morga = 5598,7 m2 pręt2 = 18,662 m2
Źródło: jak w tab. 4.
132
Jak wynika z tabeli 5, biorąc pod uwagę posiadany areał, wśród miejscowo-
ści rysuje się wyraźny podział dychotomiczny. Ujęte w pozycjach 1-5 mieszczą
się, w przedziale 300-600 mórg, pozostałe w przedziale 70-150 mórg. Ponad
jedną piąta wolumenu składkowego wnosiła największa wieś Kołacin, najmniej
pieniędzy wpływało z Kotulina. Z kolumny szóstej wynika, że przeciętne wiel-
kości gospodarstw były do siebie (za wyjątkiem Kotulina) zbliżone i oscylowały
wokół przeciętnej dla całej zbiorowości. W zaokrągleniu można przyjąć, że prze-
ciętne gospodarstwo w gminie Mroga Dolna, należące do Towarzystwa Szkoły
w Kołacinku posiadało areał 15-morgowy. Najmniejsze gospodarstwa, za to
równe były w Kotulinie, największe w Zacywilkach. Najbardziej zbliżone do
typowego przeciętnego były areały gospodarzy z Jasienia i Kraszewka. Z tabel 3-
5 wynika, że w badanym okresie znacznie wzrosło obciążenie podatkiem szkol-
nym dziedziców. W 1818 r. 13 dziedziców (w tym posesorzy) opłacało tylko 78
złp z ogólnej kwoty podatku 1343 złp, czyli 5,81%, zatem nieco ponad jedną
siedemnastą. W latach 1891-1893 dziedzice płacili już 176,52 rb. z łącznej kwoty
podatku wynoszącej 278,44 rb., czyli 63,40%, zatem blisko dwie trzecie. Pewnie
tak włościanie, jak dziedzice, a tym bardziej rząd zdawali sobie sprawę z tej
wymowy liczb.
Na podstawie Spisu miejsc zasiedlonych w guberni piotrkowskiej sporzą-
dzonego w latach 1899-1900 a zatem przedstawiającego stan faktyczny – jak
przyjmuję – z co najmniej 1898 r. można dokonać próby przedstawienie zabu-
dowy, stosunków demograficznych i struktury agrarnej miejsc zasiedlonych na
terenie badanej gminy Mroga Dolna. W normalnej praktyce badawczej stosuje
się zazwyczaj bardzo syntetyczne odniesienia. Można to stwierdzić na przykła-
dzie występującej w tabeli miejscowości Rogów. W opracowaniach podaje się
zazwyczaj jedną liczbę budynków odnoszącą się do całej miejscowości Rogów
jako takiej. Tymczasem, jak widzimy, w tabeli występują aż cztery desygnaty tej
nazwy: folwark, wieś, stacja kolejowa i budka strażnicza. Często zdarzają się
w przywołanym Spisie takie układy jak: wieś, kolonia, folwark, osada młyńska,
lub karczemna. Dzięki zatem spisowi miejsc zasiedlonych oraz opartej na nim tej
i kolejnych tabelach możliwe będzie bardzo dokładne ujęcie analizowanych
problemów.
Tabela 6 informuje o liczbie budynków mieszkalnych i gospodarczych
ubezpieczonych i nie ubezpieczonych we wszystkich zasiedlonych miejscach na
terenie badanej gminy z wyjątkiem Jasienia i Kuźnicy Przecławskiej, które z nie-
wiadomych powodów w Spisie powoływanym nie zostały zamieszczone, a o któ-
rych wspominam wyżej w zarysie historycznym poszczególnych miejscowości.
133
Tabela 6
Budynki w gminie Mroga Dolna w 1898 r.
Lp Miejscowość Liczba budynków Udział
% mieszkalnych gospodarczych łączna
nazwa
ro-
dza
ja ubezp. nieubez. razem: ubezp. nieubez. razem:
1 Bielanki w 18 -
18 24 4 28 46 3,55 2 Halinów lo 2 2 5 - 5 7 * 3 Henrykowskie Pieńki k 8 8 9 2 11 19 3,55 4 Henryków w 11 3 14 12 1 13 27 5 Józefów w 31
- 31 62 4 66 97 7,48
6 Kobylin f 5 5 9 - 9 14 2,70 7 Kobylin w 10 10 10 1 11 21 8 Kołacin w 36 1 37 87 4 91 128 9,87 9 Kołacinek w 36 1 37 73 2 75 112 8,63
10 Kotulin f 2
-
2 6
-
6 8 2,08 11 Kotulin w 6 6 13 13 19 12 Koziołki f 4 4 11 11 15 3,39 13 Koziołki w 10 1 11 15 3 18 29 14 Marianów Kołacki w 17 3 20 14 3 17 37 2,85 15 Marianów Rogowski w 31 - 31 42 3 45 76 5,86 16 Michałów f 1 1 2 - 2 3 1,70 17 Michałów w 7 1 8 10 1 11 19 18 Mroga Dolna f 8 - 8 14 - 14 22 4,39 19 Mroga Dolna w 16 16 17 2 19 35 20 Mroga Górna w 13 4 17 25 4 29 46 3,55 21 Olsza k 12
- 12 26 2 28 40
6,17 22 Olsza f 3 3 6 - 6 9 23 Olsza w 13 13 17 1 18 31 24 Praga mo 1 1 2 - 2 3 * 25 Przecław w 44 2 46 83 5 88 134 10,33 26 Rogów f 13
-
13 27 - 27 40
10,02 27 Rogów w 22 22 38 2 40 62 28 Rogów sk 8 8 18
-
18 26 29 Rogów bs 1 1 1 1 2 30 Rozworzyn f 3 3 8 8 11 3,93 31 Rozworzyn w 14 14 24 2 26 40 32 Stefanów w 17 2 19 31 3 34 53 4,09 33 Syberia w 19 3 22 30 7 37 59 4,55 34 Żabieniec w 3 - 3 4 - 4 7 *
Ogółem: 445 21 466 775 56 831 1297 100,00
% 95,49 4,51 100,00 93,26 6,74 100,00
35,93 64,07 100,00
a – znaczenia skrótów zastosowanych w tej kolumnie są następujące: bs – budka strażnicza Kolei Warszawsko-
Wiedeńskiej
f – folwark
k – kolonia
lo – leśna osada
mo – młyńska osada
sk – stacja kolejowa Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej
w – wieś
* wszędzie poniżej 1% a w sumie 1,31%
Źródło: Ałfavitnyj spisok nasieliennych miest pietrokovskoj gubiernii sostavliennyj w 1899-1900 godach, Pietrokov 1900, passim.
134
Jak wynika z powyższej tabeli najbardziej zabudowanymi siedliskami były
wieś Przecław, gdzie znajdowła się nieco ponad jedna dziesiąta łącznej liczby
budynków w gminie, następnie wieś Kołacin gdzie było około jednej dziesiątej
liczby budynków ogółem i wieś Kołacinek ze wskaźnikiem sięgającym blisko 9%.
Przypomnijmy, że w Przecławiu i Kałacinku mieściły się szkoły elementarne. We
wszystkich czterech miejscach zasiedlonych Rogowa wskaźnik udziału w ogólnej
liczbie budynków w gminie nieznacznie przekraczał jedną dziesiątą. Najmniej
budynków spośród wsi posiadał Żabieniec, zaledwie 0,54%, tyle samo co osada
leśna Halinów, natomiast bezwzględnie najmniej budynków ze wszystkich
w ogóle miejsc zasiedlonych na terenie gminy Mroga Dolna w 1898 r. miała
osada młyńska Praga (zaledwie 0,23%). Generalnie nieco ponad jedna trzecia
budynków w gminie wtedy, to budynki mieszkalne, a nieco mniej niż dwie trze-
cie budynki gospodarcze. Wskaźnik ubezpieczenia zarówno jednych jak drugich
był stosunkowo wysoki i oscylował w granicach około 95%.
Jeśli tabela 6 przedstawia analityczny obraz rozmieszczenia budynków
mieszkalnych i gospodarczych, ubezpieczonych i nie ubezpieczonych na terenie
gminy Mroga Dolna w 1898 r., to kolejna tabela 7 ujmuje to zagadnienie
w sposób syntetyczny. Wynika z niej, że najwięcej budynków, bo ponad cztery
piąte znajdowało się we wsiach, niecała jedna dziesiąta w folwarkach, niecała
jedna dwudziesta w koloniach, najmniej natomiast w takich miejscach zasiedlo-
nych jak strażnicza budka kolejowa Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej i osada
młyńska.
Tabela 7
Budynki w poszczególnych kategoriach siedlisk w gminie Mroga Dolna
w 1898 r.
Lp
Rodzaje siedlisk Liczba budynków Udział
% mieszkalnych gospodarczych łącznie:
nazwa liczba ubezp. nieubez. razem: ubezp. nieubez. razem:
1 wsie 20 374 21 395 631 52 683 1078 83,11
2 folwarki 8 39
-
39 83 - 83 122 9,41
3 kolonie 2 20 20 35 4 39 59 4,55
4 stacja kolejowa Kolei W.W.
1 8 8 18
-
18 26 2,00
5 leśna osada 1 2 2 5 5 7
0,93 6 młyńska osada 1 1 1 2 2 3
7 budka
strażnicza
Kolei W.W.
1 1 1 1 1 2
Ogółem: 34 445 21 466 775 56 831 1297 100,00
% 34,31 1,62 59,75 4,32 100,00
Źródło: jak w tab. 6, passim.
135
Analizę zabudowy gminy Mroga Dolna pod koniec XIX w. zamyka tabela 8.
Uwzględniono w niej wartość naniesień budowlanych w gminie według sum
ubezpieczenia od ognia i innych zdarzeń losowych.
Tabela 8
Liczba i przeciętna wartość ubezpieczeniowa budynków w gminie Mroga Dolna
w 1898 r.
Lp
Budynki ubezpieczone
Łączna
wysokość
ubezpie-
czenia
rb.
Udział
%
w siedli-
skach:
mieszkalne gospodarcze
licz-
ba
suma
ubezp.
rb.
przeciętna
wysokość
ubezp.
bdynku rb.
licz-
ba
suma
ubep.
rb.
przeciętna
wysokość
ubezp.
budynku rb.
1 wsie 374 75 400 201,60 631 66
970
106,13 142 370 65,24
2 folwarki 39 16 920 433,85 83 29
370
353,86 46 290 21,21
3 kolonie 20 5150 257,50 35 4060 116,00 9210 4,22
4 stacja kolejowa
Kolei
W.W.
8 5790 723,75 18 3840 213,33 9630 4,41
5 leśna
osada
2 1080 540,00 5 3640 728,00 4720 2,16
6 młyńska
osada
1 140 140,00 2 4860 2430,00 5000 2,29
7 budka
strażnicza Kolei
W.W.
1 800 800,00 1 200 200,00 1000 *
Ogółem: 445 105 280
236,58 775 112 940
145,73 218 220 100,00
* poniżej 1%
Źródło: jak w tab. 6, passim.
Z tabeli 8 wynika, że przeciętna wartość budynków mieszkalnych wiejskich,
których na terenie gminy było najwięcej była ponad dwukrotnie niższa od po-
dobnych dworskich, niższa także niż budynków w koloniach. Najwyższą prze-
ciętną wartość w gminie miały budynki stacji kolejowej Rogów, ale tu na wyso-
kość ubezpieczenia wpływały elementy infrastruktury technicznej i wyposażenia.
Podobne elementy miały wpływ na wysokość ubezpieczenia budki strażniczej.
Jeśli chodzi o budynki gospodarcze, to można stwierdzić, że we wsiach
i koloniach ich wartość przeciętna była zbliżona, w obu przypadkach były to
budynki 3,5-krotnie mniej warte od podobnych dworskich w folwarkach. Naj-wyższa cena budynków gospodarczych w osadzie młyńskiej (zatem samego mły-
na) nie może dziwić, jeśli brać pod uwagę wyposażenie techniczne obiektu.
W tabeli zwraca uwagę stosunkowo wysoka wartość budynków zarówno miesz-
136
kalnych jak gospodarczych w osadzie leśnej Halinów. Może była to już dacza
w nowym stylu, a może na fakt wysokiej wartości wpływało położenie wewnątrz
lasu, które w wypadku pożaru stwarzało większe zagrożenie. Ogólnie rzecz bio-
rąc wartość ubezpieczeniowa przeciętnego budynku mieszkalnego w gminie
Mroga Dolna pod koniec XIX w. była o 62,34% wyższa niż wartość budynku
gospodarczego Najbardziej do wskaźników przeciętnych ogółem tak budynków
mieszkalnych, jak gospodarczych, zbliżone były przeciętne wartości odpowiada-
jących budynków w koloniach.
Pozostała do omówienia kwestia struktury demograficznej gminy Mroga
Dolna pod koniec XIX w. zagadnie nie to ilustruje tabela 9.
Jak wynika z tabeli 9 ludność stała stanowiła w gminie zdecydowaną więk-
szość mieszkańców (prawie 93%), W grupie tej mężczyzn było więcej niż kobiet
o 16,54%. Nieco ponad jedna piąta ludności ogółem gminy zamieszkiwała
w samej tylko wsi Kołacin i w trzech siedliskach Rogowa (8,39%). Najmniejsze
zasiedlenie odnotowano w osadzie leśnej Halinów. W grupie ludności niestałej to
kobiet było więcej niż mężczyzn o 16,09%. Około jedna siódma tej ludności
zamieszkiwała również we wsi Kołacin. Najmniej ludności niestałej zamieszki-
wało wsie Michałów i Żabieniec. Wieś Kołacin była w owym okresie najludniej-
sza w gminie, bo mieszkała tu łącznie blisko jedna piąta ludności, następnie
w kompleksie rogowskim około jedna jedenasta. Najmniej mieszkańców miały
folwark Rogów i osada leśna Halinów. Łącznie w gminie było 46,73% kobiet
i 53,27% mężczyzn, zatem liczba mężczyzn była większa od liczby kobiet
o 13,97%, zatem o nieco ponad jedną siódmą.
Podjętą w niniejszym opracowaniu analizę zamyka tabela 10. Przedstawia ona
problem struktury agrarnej w gminie Mroga Dolna pod koniec XIX w. Jak wyni-
ka z tej tabeli nieużytki stanowiły bardzo niewielką część areału gminy ogółem
(niecałe 4%) przy zastrzeżeniu, że areału stacji kolejowej Rogów w przekazie źró-
dłowym nie podano. Najwięcej ziemi, nawet przy wzięciu pod uwagę powyższego
zastrzeżenia było w kompleksie rogowskim, nieco ponad jedna siódma ogólnej
ilości w gminie, następnie we wsiach Kołacin i Kołacinek. Te trzy miejscowości
wybijają się zdecydowanie ponad pozostałe siedliska położone na terenie gminy,
jeśli brać pod uwagę wielkość posiadanego areału. Najmniej, (co jest zaskakujące)
powierzchni areałów wykazano w Spisie miejsc zasiedlonych guberni piotrkow-
skiej dla folwarku Rogów i wsi Żabieniec. Może są to pomyłki w druku, których
nie sposób zweryfikować z powodu braku erraty.
137
Tabela 9
Ludność w gminie Mroga Dolna w 1898 r.
Lp
Miejscowość Ludność Udział
% stała niestała łącznie
nazwa rodzaja m k razem: m k razem:
1 Bielanki w 79 85 164 3 4 7 171 2,53
2 Halinów lo 1 2 3 2 4 6 9 *
3 Henrykowskie
Pieńki
k 30 35 65 2 2 4 69 2,94
4 Henryków w 61 64 125 2 3 5 130
5 Józefów w 227 231 458 15 19 34 492 7,27
6 Kobylin f 57 63 120 11 13 24 144 3,77
7 Kobylin w 47 58 105 2 4 6 111
8 Kołacin w 905 364 1269 34 41 75 1344 19,86
9 Kołacinek w 221 233 454 27 30 57 511 7,55
10 Kotulin f 29 26 55 4 5 9 64 1,99
11 Kotulin w 37 28 65 3 3 6 71
12 Koziołki f 19 18 37 4 5 9 46 3,46
13 Koziołki w 87 96 183 3 2 5 188
14 Marianów Kołacki w 76 76 152 3 2 5 157 2,32
15 Marianów Rogow-
ski
w 179 191 370 5 7 12 382 5,64
16 Michałów f 10 12 22 2 1 3 25 1,57
17 Michałów w 37 42 79 1 1 2 81
18 Mroga Dolna f 40 46 86 10 13 23 109 5,85
19 Mroga Dolna w 134 144 278 4 5 9 287
20 Mroga Górna w 99 93 192 11 13 24 216 3,19
21 Olsza k 22 19 41 1 2 3 44
3,91 22 Olsza f 38 34 72 4 3 7 79
23 Olsza w 65 73 138 2 2 4 142
24 Praga mo 13 11 24 4 3 7 31 *
25 Przecław w 234 226 460 9 12 21 481 7,11
26 Rogów f - 1 2 3 3 9,16 27 Rogów w 119 120 239 14 17 31 270
28 Rogów sk 29 30 59 27 20 47 106
29 Rogów bs 117 111 228 5 8 13 241
30 Rozworzyn f 36 36 72 3 4 7 79 3,00
31 Rozworzyn w 51 68 119 2 3 5 124
32 Stefanów w 117 113 230 4 6 10 240 3,55
33 Syberia w 132 124 256 5 7 12 268 3,96
34 Żabieniec w 27 24 51 1 1 2 53 *
Ogółem: 3375 2896 6271 230 267 497 6768 100,00
% 53,82 46,18 100,00 46,28 53,72 100,00
92,66 7,34 100,00
a – znaczenia skrótów zastosowanych w tej kolumnie są następujące:
bs – budka strażnicza Kolei Warszawsko-
Wiedeńskiej f – folwark
k – kolonia
lo – leśna osada
mo – młyńska osada
sk – stacja kolejowa Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej
w – wieś
* wszędzie poniżej 1% a w sumie 1,37%
Źródło: jak w tab. 6, passim.
138
Tabela 10
Areał w gminie Mroga Dolna w 1898 r.
Lp
Miejscowość Areał
Udział % użytki nieużytki razem:
nazwa rodzaja morgi
1 Bielanki w 390 30 420 3,53
2 Halinów lo 15 - 15 *
3 Henrykowskie
Pieńki
k 165 165 2,46
4 Henryków w 126 2 128
5 Józefów w 572 13 585 4,92
6 Kobylin f 576 61 637 6,30
7 Kobylin w 110 2 112
8 Kołacin w 1528 68 1596 13,42
9 Kołacinek w 1225 32 1257 10,57
10 Kotulin f 585 52 637 6,03
11 Kotulin w 78 2 80
12 Koziołki f 360 9 369 4,13
13 Koziołki w 120 2 122
14 Marianów Kołacki w 255 5 260 2,18
15 Marianów Rogow-
ski
w 164 2 166 1,39
16 Michałów f 180 - 180 2,34
17 Michałów w 99 99
18 Mroga Dolna f 343 25 368 4,74
19 Mroga Dolna w 193 3 196
20 Mroga Górna w 268 4 272 2,29
21 Olsza k 120 - 120
4,28 22 Olsza f 215 215
23 Olsza w 169 5 174
24 Praga mo 15 15 *
25 Przecław w 806 13 819 6,89
26 Rogów f 1 - 1 14,06 27 Rogów w 1200 88 1288
28 Rogów sk .
29 Rogów bs 378 5 383
30 Rozworzyn f 350 2 352 5,25
31 Rozworzyn w 272 1 273
32 Stefanów w 327 6 333 2,80
33 Syberia w 253 3 256 2,15
34 Żabieniec w 1 1 2 *
Ogółem: 11 459 436 11 895 100,00
% 96,33 3,67 100,00
a – znaczenia skrótów zastosowanych w tej kolumnie są następujące: bs – budka strażnicza Kolei Warszawsko-
Wiedeńskiej
f – folwark k – kolonia
lo – leśna osada
mo – młyńska osada
sk – stacja kolejowa Kolei Warszawsko-
Wiedeńskiej w – wieś
* wszędzie poniżej 1%, łącznie 0,27% Źródło: jak w tab. 6, passim
139
Po dokonanej powyżej analizie, możliwe jest sformułowanie następujących
wniosków:
1. Większość użytków rolnych w powiecie brzezińskim, jak również w gminie
Mroga Dolna stanowiły grunty słabo urodzajne nadające się głównie pod
uprawę żyta i ziemniaków.
2. Wpływ na życie społeczne i gospodarcze gminy w badanym okresie miały
miejscowości ujęte w trzech zbiorach:
a. wchodzące w skład parafii kołacińskiej,
b. należące w różnym okresie do Towarzystwa Szkolnego,
c. położone na terenie gminy.
3. Po 1864 r. generalnie na niekorzyść zmieniła się sytuacja społeczna posiada-
czy ziemskich których można było postawić przed sądem gminnym i ukarać.
4. Przekrój zawodowy mieszkańców gminy w 1819 r. był dość znaczny. Gospo-
darze, parobkowie i wyrobnicy wnosili blisko dwie trzecie całości składek i to
na nich spoczywał wtedy w głównej mierze ciężar utrzymywania szkoły
w Kołacinku.
5. W ciągu XIX w. znacznie wzrosło obciążenie podatkiem szkolnym dziedziców.
W 1819 r. płacili oni nieco ponad jedną siedemnastą ogólnej sumy składek.
W latach 1891-1893 już blisko dwie trzecie.
6. Ponad cztery piąte budynków na terenie gminy znajdowało się we wsiach,
niecała jedna dziesiąta w folwarkach, niecała jedna dwudziesta w koloniach,
reszta w pozostałych siedliskach.
7. Ludność stała tworzyła w gminie zdecydowaną większość mieszkańców,
a łącznie mężczyzn było więcej od kobiet o około jedną siódmą.
8. Nieużytki stanowiły bardzo niewielką część areału gminy ogółem Najwięcej
ziemi było w kompleksie rogowskim, nieco ponad jedna siódma ogólnej ilości
w gminie oraz we wsiach Kołacin i Kołacinek.
Dalsze badania pozwolą niewątpliwie na lepsze poznanie problematyki go-
spodarczej gminy Mroga Dolna w XIX i na początku XX w. Obecnie gmina o takiej
nazwie nie istnieje. Większość zaś miejscowości omówionych w niniejszym opra-
cowaniu znajduje się teraz (2008 r.) na terenie gminy Rogów w powiecie brzeziń-
skim województwa łódzkiego.
140
Janusz Socha
Uniwersytet Łódzki
Kółka rolnicze Centralnego Towarzystwa Rolniczego 1907-1929
Żywiołowo rozwijające się w Królestwie Polskim w czasie rewolucji 1905-
1906 r. chłopskie stowarzyszenia rolnicze stały się podstawą kółek rolniczych
Centralnego Towarzystwa Rolniczego.
Centralne Towarzystwo Rolnicze powstało w dniach 11-12 marca 1907 r.
w Warszawie na zjeździe delegatów ziemian z terenu całego Królestwa Polskie-
go i przejęło cały obszar Sekcji Rolnej, która przestała istnieć. Odziedziczone po
Sekcji Rolnej kółka rolnicze przystąpiły do Towarzystwa tworząc w nim odrębny
wydział. Tylko niewielka ich grupa sformowała się w oddzielne Towarzystwo
Kółek Rolniczych im. Staszica – organizację gospodarczą zaraniarstwa.
6 grudnia 1906 r. w Warszawie odbył się zorganizowany przez później-
szych założycieli CTR tzw. Zjednoczeniowy zjazd delegatów chłopskich kółek
i spółek rolniczych. Wśród delegatów przeważali prezesi i członkowie zarządów
kółek i spółek rolniczych, którymi przeważnie byli właściciele ziemscy, dzier-
żawcy i administratorzy majątków obszarniczych oraz księża. Takie obesłanie
zjazdu zapewniało jego inicjatorom korzystne wyniki dyskusji i głosowania nad
wnioskiem o utworzenie zwierzchniego organu późniejszego CTR nad kółkami,
który po utworzeniu CTR otrzymał nazwę Centralnego Wydziału Kółek i Spółek
Rolniczych (dalej: CWKR). W ten sposób większość powstających zrzeszeń
chłopskich, przeważnie spółek rolniczych znalazła się w orbicie wpływów zie-
miańsko-klerykalnego CTR, które na mocy manifestu październikowego
z 1905 r. mogło przekształcać je w kółka rolnicze.1
Jako pierwsza powstała spółka rolna „Jutrzenka‖ w Woli Bukowskiej
k. Miechowa w 1899 r. Jej inicjatorem był ziemianin Gabriel Godlewski. Kapitał
spółki składał się z dwudziestorublowych udziałów wpłacanych przez członków
i 100 rb. wypożyczonych przez Godlewskiego. Spółka postanowiła sobie za cel
wspólne nabywanie ulepszonych narzędzi i maszyn rolniczych, kwalifikowanego
ziarna siewnego i inwentarza rozpłodowego.
W ten sposób po raz pierwszy w Królestwie Polskim chłopi samorzutnie
przystąpili do wspólnego działania nad podniesieniem zacofanego gospodarstwa
wiejskiego.2 Osiągnięcia spółki propagowano na łamach pism rolniczych
__________ 1 J. Bartyś, Kółka rolnicze w Królestwie Polskim, Warszawa 1974, s.51-52.
2 Z. Pietkiewicz, Zrzeszenie wiejskie – dźwignia kultury i dobrobytu ludności wiejskiej,
Warszawa 1907, s.71.
141
i ludowych, podczas zebrań, kursów i pogadanek. Szeroką propagandę za two-
rzeniem spółek na wsi prowadziły niektóre gazety przeznaczone dla wsi, jak
„Gazeta Świąteczna‖ i „Zorza‖, a także ziemiańskie pisma rolnicze z „Gazetą
Rolniczą‖ na czele.3 Wkrótce też poczęły powstawać podobne spółki w różnych
okolicach Królestwa Polskiego z inicjatywy chłopów oraz ziemian, księży, na-
uczycieli, lekarzy i urzędników gminnych.
Wśród nowo powstających spółek znalazło się już w pierwszych latach kil-
kanaście wzorowych, które mogły pochwalić się nie lada osiągnięciami
w podnoszeniu kultury rolnej. Najbardziej znane z nich to „Różyce‖ w pow.
łowickim, zorganizowana w 1902 r. oraz Lisków w pow. kaliskim.4
Przełomem w rozwoju chłopskich stowarzyszeń rolniczych stał się rok
1906, gdy 4 marca ogłoszono tzw. tymczasową ustawę o zgromadzeniach
i stowarzyszeniach, a w dniu 17 marca car zezwolił na organizowanie wiejskich
stowarzyszeń rolniczych w Królestwie Polskim, znaną jako „Ukaz Najwyższy
o przepisach tymczasowych o towarzystwach i związkach‖.5 Ukaz szczegółowo
precyzował kwalifikacje prawne i zasady rejestracji towarzystw i związków
towarzystw. Po ukazaniu się przepisów wykonawczych do Ukazu, dotychczaso-
wi propagatorzy i działacze spółek rolniczych w Królestwie całą energię skiero-
wali na organizowanie kółek rolniczych. Większość spółek została przeorgani-
zowana na kółka rolnicze, których w końcu 1906 r. było już 191.6
Pierwsze kółko rolnicze w Królestwie Polskim, zorganizowane legalnie za
aprobatą władz carskich i wyposażone w urzędowe pełnomocnictwo na rozwija-
nie działalności przewidzianej statutem, powstało 13 grudnia 1905 r. we wsi
Jastrzębniki pow. kaliskiego. Fakt ten wyprzedził nieco datę uprawomocnienia
się Ukazu z 17 marca 1906 r. Kółko w Jastrzębnikach, którego założycielem był
właściciel tej wsi dr Henryk Chrzanowski, zrzeszyło 50 chłopów oraz zamiesz-
kałych w okolicy ziemian i księży. Chrzanowski został prezesem kółka.7 Wkrót-
ce po tym powstały kółka rolnicze w Rajsku i Koźminku pow. kaliskiego, we
Wróblewie pow. sieradzkiego i wielu innych miejscowościach Królestwa Pol-
__________ 3 S. Wojciechowski, Historia spółdzielczości polskiej do 1914 roku, Warszawa 1939,
s. 219.
4 J. Socha, Powstanie wsi wzorowych w Polsce, „Zeszyty Wiejskie‖, z. V, 2002, s.30.
5 Pierwszy rok konstytucji w państwie rosyjskim. Prawa wydane od 14 stycznia 1906 do
15 marca 1907. Zebrał S. Godlewski, Warszawa 1907, s.345-373.
6 A. Zacharski, Rozwój kółek rolniczych w poszczególnych guberniach Królestwa Polskie-
go od 1904 do 1912 r., „Przewodnik Kółek i Spółek Rolniczych w Królestwie Polskim‖ 1913,
nr 31.
7 Chrzanowski Henryk (1853-1925), w: J. Socha, Słownik biograficzny działaczy Central-
nego Towarzystwa Rolniczego (1907-1929), Łódź 2003, s. 28.
142
skiego.8 w 1907 r. były 142 kółka rolnicze CTR w Królestwie Polskim, w 1908 r.
– 121, w 1909 r. – 113, w 1910 r. – 92, w 1911 r. – 121, w 1912 r. – 167,
w 1913 r. – 136.9
Tymczasem A. Zacharski podaje, że w 1912 r. w Królestwie Polskim były
184 kółka rolnicze CTR10
, a W. Swinarski, że było 117 kółek i 80 kółek z niez-
naną datą powstania, razem 197 kółek.11
15 maja 1907 r. odbyło się pierwsze posiedzenie organizacyjne Centralnego
Wydziału Kółek Rolniczych CTR. W jego skład weszli przedstawiciele Okręgo-
wych Wydziałów Kółek przy Okręgowych Towarzystwach Rolniczych,
z każdego po dwóch delegatów. Każdy delegat dysponował tyloma głosami, ile
kółek znajdowało się w reprezentowanym przez niego okręgu. Prezesem CWKR
został Stanisław Leśniowski, absolwent Instytutu Gospodarstwa Wiejskiego
i Leśnictwa w Puławach, jego zastępcami Leon Hempel i Konstanty Długobor-
ski, sekretarzami Jan Łaszcz i Stanisław Czekanowski, skarbnikiem Feliks Ku-
charek. Ponadto z ramienia Komitetu CTR weszli Antoni Wieniawski i Ludomir
Puławski. W dniu 13 lutego 1980 r. dokooptowano do zarządu J. Charazińskiego,
S. Jankowskiego, ks. Iżyłowskiego oraz jako zastępcę członka zarządu –
A. Prądzyńskiego. Równocześnie wybrano Komisję Rewizyjną CWKR w oso-
bach ks. W. Blizińskiego, M. Bojanowskiego i L. Zawistowskiego. 1 czerwca
1908 r. sekretarzem zarządu CWKR został Włodzimierz Brzozowski. Zarządowi
podlegały pod względem organizacyjnym Wydziały Kółek Rolniczych
w okręgowych towarzystwach rolniczych CTR. CWKR kierował pracami
wszystkich kółek i stanowił ich reprezentację na zewnątrz wspólnie z Radą
Główną CTR. Prezesami kółek lub członkami ich zarządów w większości byli
ziemianie i księża, toteż wpływ chłopów na tek obrad CWKR był znikomy.12
Organem prasowym CWKR był dwutygodnik „Przewodnik Kółek i Spółek
Rolniczych w Królestwie Polskim‖, wydawany od października 1907 r. Pismo to
redagował Włodzimierz Bzowski przy współpracy instruktorów CTR, działaczy
kółek rolniczych, specjalistów różnych gałęzi gospodarstwa wiejskiego a nawet
chłopów. Z początkiem 1912 r. „Przewodnik‖ został przekształcony na tygo-
dnik.13
Nakład pisma w 1911 r. wyniósł 2000 egzemplarzy, w 1914 r. ponad
4000 egzemplarzy. Przeważnie w każdym kółku prenumerowano po jednym
__________ 8 W. Swinarski, Centralne Towarzystwo Rolnicze i włościańskie kółka rolnicze
w Królestwie Polskim, [w:] Ruch spółdzielczy na ziemiach polskich, Lwów 1916, s.110-111.
9 J. Bartyś, op.cit., s.64.
10 A. Zacharski, op.cit.
11 W. Swinarski, op. cit., s.113.
12 J. Bartyś, op.cit., s.74-75.
13 I. Turowska-Bar, Polskie czasopisma o wsi i dla wsi, od XVIII w. do r. 1960. Materiały
bibliograficzne i katalogowe, Warszawa 1963, s.139.
143
egzemplarzu „Przewodnika‖, pozostałą część nakładu prenumerowały indywidu-
alne osoby. „Przewodnik‖ stanowił kompendium wiedzy i porad rolniczych,
bieżących spraw organizacyjnych kółek oraz zagadnień związanych z aktualnymi
potrzebami ekonomicznymi i społecznymi wsi; spełniał także rolę informatora
działalności poszczególnych kółek i podsumowywał wyniki tej działalności co
pewien czas. Artykuły zamieszczane w „Przewodniku‖ czytano i dyskutowano
podczas zebrań organizacyjnych i narad roboczych w kółkach rolniczych CTR;
stanowiły one jeden z podstawowych środków nauczania rolniczego i informacji
w zakresie najnowszych metod gospodarstwa wiejskiego.
Podobną rolę spełniał wydawany corocznie „Kalendarz Centralnego Wy-
działu Kółek Rolniczych‖, stanowiący rodzaj podręcznego informatora
o najważniejszych sprawach rolniczych i organizacyjnych kółek; zawierał kilka-
naście treściwych artykułów na te tematy, porady gospodarskie, właściwy kalen-
darz rolniczy i szereg istotnych dla chłopów informacji ogólnych. Wydawnictwo
to cieszyło się dużym uznaniem i popytem wśród członków kółek. W 1908 r.
nakład „Kalendarza‖ wyniósł przeszło 3400 egzemplarzy, w 1911 r. już 10000,
a w 1913 r. 13000 egzemplarzy.14
Ponadto corocznie wydawano w osobnych
tomach sprawozdania roczne CTR. Na treść każdego rocznika składały się spra-
wozdania Komitetu i poszczególnych Wydziałów CTR, w tym także Centralnego
Wydziału Kółek Rolniczych. Od 1908 r. CWKR rozpoczął wydawanie rocznika
„Sprawozdanie z czynności Centralnego Wydziału Kółek Rolniczych‖, publiko-
wane jednakże w niewielkim nakładzie, głównie dla aktywistów CTR oraz in-
struktorów i działaczy kółek rolniczych.
Od 1908 r. CTR i CWKR rozpoczęły wydawanie broszur i książek rolni-
czych, przeznaczonych dla chłopów – członków i działaczy kółek i spółek rolni-
czych. Pierwszą z nich były wydane w tysiącu egzemplarzy „Rachunki gospo-
darcze‖, opracowane przez J. Kaweckiego, pierwszego instruktora CWKR.
Powołano specjalną komisję wydawniczą w składzie: A. Piątkowski, W. Bzow-
ski, S. Jankowski, A. Wieniawski, J. Łaszcz i S. Leśniowski.15
Do 1915 r.
CWKR sfinansował ogółem wydanie ponad 45 książeczek na tematy z zakresu
ekonomiki i zagadnień prawnych rolnictwa chłopskiego, uprawą i nawożeniem
roli, produkcji roślinnej, hodowli i inwentarza, mleczarstwa i maszynoznawstwa.
Spośród kolportowanych w kółkach rolniczych CTR czasopism największą
poczytność miał „Przewodnik Kółek‖, w 1913 r. prenumerowany w 488 kółkach
w liczbie 1116 egzemplarzy. Na drugim miejscu pod względem poczytności
znajdowała się „Gazeta Świąteczna‖, czytana w 360 kółkach w liczbie 2792
egzemplarzy, trzecie miejsce miała „Zorza‖ czytana w 246 kółkach w liczbie 682
egzemplarzy.16
__________ 14 J. Bartyś, op.cit., s.165-166.
15 Tamże, s.167.
16 Tamże, s.169.
144
Główne wytyczne działalności kółek rolniczych CTR, zwane dalej progra-
mem, zostały uchwalone na zebraniu organizacyjnym CWKR w dniu 15 maja
1907 r. W programie określono CWKR związkiem kółek rolniczych wyposażo-
nym w zupełną samodzielność i samorząd. Program głosił, że korzyści wypływa-
jące z łączności z CTR są obustronne, gdyż kółka tylko w ten sposób mogą ko-
rzystać z powagi CTR, z jego znaczniejszych środków organizacyjnych i z inteli-
gencji jego członków, zaś Towarzystwo zyskuje na znaczeniu przez to, że liczy
w swych szeregach poważną liczbę chłopów.17
Zasadniczymi celami działalności
CTR, obok wyżej wymienionych było spełnienie funkcji samorządu rolniczego
ziemiaństwa, dążenie do pełnienia roli polskiego ministerstwa rolnictwa czy
nawet ministerstwa reform rolnych.18
Wzrastająca aktywność społeczna i Gos-
podarcza, a także wzrost świadomości narodowej chłopów miały zostać wyko-
rzystane w interesie ziemiaństwa i kleru. W tym kierunku kształtowano zresztą
w latach 1907-1918 dążność i działalność chłopów. Jednocześnie próbowano
całkowicie zignorować chłopski ruch ludowy i głoszone przez ten ruch hasła
patriotyczne, niepodległościowe i społeczne. CTR uzurpowało sobie prawo wy-
łączności w decydowaniu o kierunkach rozwoju ekonomicznego, społecznego
i patriotyczno-narodowego wśród mas chłopskich. O ile program działalności
CWKR sformułowano dość ogólnikowo, to instrukcje i regulaminy Wydziałów
Kółek Rolniczych w terenowych TR oraz dla prezesów kółek bardzo szczegóło-
wo normowały zadania tych stowarzyszeń. I tak zarząd Okręgowego Wydziału
Kółek miał spełniać rolę opiekuńczą wobec wszystkich kółek rolniczych
w okręgu. Uprawnienia takie otrzymali prezesi tych Wydziałów oraz wicepreze-
si, typowani przez prezesów w porozumieniu z CWKR. Prezes i wiceprezes
Wydziału miał obowiązek wizytowania każdego kółka przynajmniej raz w roku
i zwoływania przynajmniej 4 razy w roku zebrania przewodniczących kółek
z całego okręgu. Zebrania te miały na celu naradzanie się nad potrzebami kółek
i obmyślanie środków ożywienia ich działalności.19
Głównym celem pracy w kółkach rolniczych CTR miało być szerzenie
oświaty rolniczej poprzez organizowanie wycieczek, kursów, odczytów, wspólne
próby i doświadczenia agrotechniczne, wspólne zakupy maszyn rolniczych,
nasion, nawozów sztucznych, zakładanie bibliotek fachowych, słowem różne
środki mające na celu ulepszanie gospodarstw, zwiększenie dobrobytu, podnie-
sienie poziomu umysłowego i moralnego rolników.20
W miarę upływu czasu cele
programowe kółek rolniczych CTR uległy rozszerzeniu i wzbogaceniu.
__________ 17 „Gazeta Rolnicza‖ 1907, nr 1; W. Grabski, Zadania Centralnego Towarzystwa Rolni-
czego, Tamże, nr 39.
18 S. Dzięciołowski, Centralne Towarzystwo Rolnicze w Królestwie Polskim i jego pro-
gram w latach 1906-1908, „Przegląd Historyczny‖ 1969, z.1, s.68.
19 J. Bartyś, op.cit., s.94.
20 A. Wieniawski, O naszych stowarzyszeniach rolniczych, Warszawa 1906, s.6-10.
145
W 1913 r. Z. Chmielewski określił kółko jako organizację podnoszącą wiedzę
fachową i poziom wykształcenia ludności wiejskiej, wzbogacającej potrzeby
gospodarcze i poszukiwanie lepszych sposobów działania.21
W 1917 r. W. Bzowski określił kółka rolnicze jako organizację podnoszącą
dobrobyt ludu wiejskiego, a przez to całego kraju.22
Przeważył więc pogląd, że
kółko rolnicze powinno stać się organizacją zawodowo-społeczną, której celem
jest urabianie jego członków na dzielnych rolników i obywateli kraju. Dość
istotnym elementem wszystkich prawie oficjalnych wypowiedzi na ten temat
było założenie, że kółko jest i powinno być stowarzyszeniem wiodącym i inicju-
jącym wszelkie inne formy asocjacji na wsi: spółdzielnie spożywcze, handlowe,
mleczarskie, przemysłowe, a także straże ogniowe, teatry, amatorskie orkiestry,
wszelkie kursy zawodowe.
Od 1916 r. rozważano w CTR sprawę aktywizacji przy kółkach rolniczych
młodzieży wiejskiej i wciągniecie jej do prac społeczno-rolniczych. Kierownic-
two CTR i CWKR uznało bowiem, że „główną dźwignią i promotorem rewolty
umysłowej i duchowej wsi jest teraz i przez jakiś czas pozostanie dorosła i doras-
tająca młodzież wiejska.‖ W związku z tym postanowiono zorganizować Zwią-
zek Młodzieży Wiejskiej, który miał upowszechniać się na wsi za pomocą kółek
rolniczych.23
W 1918 r. CWKR przekształcił się w działający samodzielnie w ramach
statutu CTR, Związek Kółek Rolniczych, w którym powstała Sekcja Kół Mło-
dzieży Wiejskiej, w rok później przekształcona w Związek Młodzieży Wiej-
skiej.24
Związek Kółek Rolniczych odzyskanie niepodległości Polski w 1918 r.
uznał i już niezależnie od władz Towarzystwa, w 1920 r. dokonał już oficjalnie
secesji i pod nazwą Centralnego Związku Kółek Rolniczych związał się
z ruchem ludowym. CTR pozbawione zostało zaplecza organizacji chłopskiej
i dla utrzymania działalności wśród chłopów w 1921 r. powołało Instruktoriat
Główny Kółek Rolniczych.
Nie wszystkie kółka poszły do CZKR, część pozostała przy CTR. W czerw-
cu 1920 r. odbyło się specjalne zebranie tych kółek, które wytrwały w organiza-
cji, na którym jednomyślnie postanowiono zachować łączność z CTR. Oczywi-
ście rozłam spowodował przejściowe obniżenie liczby kółek, gdyż przed rozła-
__________ 21 Z. Chmielewski, Stosunek stowarzyszeń mleczarskich do innych stowarzyszeń, „Mle-
czarstwo‖ 1913, z.7.
22 W. Bzowski, Pogadanki o społecznych stowarzyszeniach gospodarczych, Moskwa 1917,
s.29.
23 M. Mioduchowska, Centralny Związek Młodzieży Wiejskiej 1912-1928, Warszawa 1984,
s.53-54.
24 Tamże.
146
mem zanotowano ich 1788 z liczbą 92000 członków, zaś w 1922 r., zatem w dwa
lata po rozłamie, 1339. Kierownikiem Biura IGKR został Bohdan Wieliczko25
.
Po przerwie wywołanej rozłamem i inwazją bolszewicką już w roku 1921
odzywać się zaczyna z dawną siłą praca i pulsować życie w pozostałych przy
CTR kółkach rolniczych. Instruktoriat Główny utworzony w myśl nowej ustawy
CTR rozpoczynając działalność z liczbą 23 instruktorów pozostałych w Okrę-
gach do końca 1921 r. angażuje 46 nowych instruktorów. W 1925 r. ilość in-
struktorów doszła do 93, założono 200 nowych kółek z 7800 członkami, odbyło
się 645 kursów i 3621 pogadanek26
. Jako pozostałość dawnej odrębnej działalno-
ści CWKR utrzymane zostały ogólne zjazdy przedstawicieli kółek, które odby-
wały się w Warszawie raz lub dwa razy do roku, gromadząc bardzo licznie re-
prezentantów drobnej własności. Na takim zjeździe w 1925 r., który odbył się
w sali Rady Miejskiej Warszawy zebrało się ponad 2000 osób. Zjazdy te nie
miały już charakteru zebrań wyborczych, jak w czasach CWKR, gdyż reprezen-
tanci kółek wchodzili bezpośrednio do Rady Głównej CTR, lecz forum spotkań
organizacyjnych27
.
W 1922 r. zmieniono ustawę CTR, według której kółka rolnicze stały się
bezpośrednio członkami Okręgowych Towarzystw Rolniczych bez wydzielenia
w osobne wydziały i osobny wydział w centrali Towarzystwa, którego rolę speł-
niał Instruktoriat Główny. W 1925 r. liczba czynnych kółek rolniczych przy CTR
doszła do 1724 z 69000 członków28
.
„Przewodnik Kółek i Stowarzyszeń Rolniczych‖ z dniem 1 stycznia
1924 r. został przemianowany na „Gazetę Gospodarską‖, w której omawiano
najważniejsze zagadnienia nie tylko treści ściśle rolniczej, lecz gospodarczej
i oświatowej. Sporo miejsca „Gazeta‖ poświęcała sprawom handlowym
i spółdzielczym, jako mającym w rozwoju gospodarstw chłopskich pierwszo-
rzędne znaczenie. „Gazeta‖ zamieszczała często artykuły w obronie interesów
rolnictwa dostarczając w ten sposób materiał do dyskusji w organizacjach rolni-
czych. Szczególnie dużą rolę odgrywał dział porad gospodarczych rozbudzający
duże zainteresowanie czytelników. W 1924 r. pismo wychodziło w nakładzie
2800 egzemplarzy. Rok 1925 był pod tym względem dla pisma przełomowym,
gdyż nakład począł wzrastać niebywale, tego roku pismo drukowano w ilości
6000 egzemplarzy, w 1926 r. – 9000 egz., a w 1927 r. wychodziło już przeszło
10500 egz., niektóre numery drukowano nawet w liczbie 20000 egz. W latach
__________ 25 Tamże.
26 Dwudziestolecie Centralnego Towarzystwa Rolniczego w Warszawie 1907-1927, War-
szawa 1927, s.63.
27 Tamże, s.67.
28 Tamże, s.64.
147
1926-1927 objętość pisma wzrastała nieraz do 48 stron druku.29
Bardzo cenną
zdobycz dla pisma stanowiły liczne głosy czytelników, przeważnie samouków.
Były to komunikaty, spostrzeżenia z praktyki rolniczej oraz bardzo zajmujące
artykuły dyskusyjne. Głosy te, pisane zwięźle były niezrównanym dopełnieniem
prac specjalistów i cieszyły się dużym uznaniem czytelników.
Redakcja „Gazety Gospodarskiej‖ rokrocznie wydawała „Kalendarz Go-
spodarski‖ dla chłopów. Znaczenie „Kalendarza‖ było olbrzymie, w chacie wie-
śniaka była to najczęściej spotykana książka i dlatego redakcja starała się za-
mieszczać treść obfitą, zajmującą i pouczającą. W 1927 r. Kalendarz drukowany
był w liczbie 10500 egz. i nakład ten w rekordowym czasie został wyczerpany,
tak że wysuwano nawet projekt wydrukowania drugiego nakładu. Poza tym
redakcja „Gazety‖ wydawała od 1926 r. raz na kwartał broszury popularne rolni-
cze, rozsyłane bezpłatnie prenumeratorom pisma. Stałym dodatkiem do „Gazety
Gospodarskiej‖ był dwutygodnik „Głos do Kobiet Wiejskich‖ pod redakcją
P. Restorffowej, oraz od listopada 1926 r. dwutygodnik „Młody Rolnik‖ pod
redakcją S. Wyrzykowskiego. „Gazeta Gospodarska‖ była prenumerowana prze-
ważnie przez chłopów z terenu byłego Królestwa Polskiego, najwięcej z woj.
warszawskiego.30
Najważniejszym zadaniem powstających kółek CWKR było szerzenie
oświaty rolniczej. Czołową pod tym względem rolę odgrywał „Przewodnik Ko-
łek i Spółek Rolniczych‖ i „Kalendarz Gospodarski‖. Większość publikowanych
w „Przewodniku‖ materiałów dotyczyła spraw ściśle gospodarczych, zadaniem
pisma było w pierwszym rzędzie szerzenie wiedzy rolniczej i propagowanie
wśród chłopów korzyści osiąganych poprzez zrzeszanie się w kółkach rolniczych
i innych stowarzyszeniach wiejskich typu spółdzielczego. Artykuły zamieszcza-
ne w „Przewodniku‖ czytano i dyskutowano podczas zebrań organizacyjnych
i narad roboczych w kółkach rolniczych CTR; stanowiły one jeden z podsta-
wowych środków nauczania rolniczego i informacji w zakresie najnowszych
metod gospodarstwa wiejskiego. Podobną rolę spełniały wydawany corocznie
„Kalendarz Centralnego Wydziału Kółek Rolniczych‖, stanowiący rodzaj pod-
ręcznego informatora o najważniejszych sprawach rolniczych i organizacyjnych;
zawierał kilkanaście treściwych artykułów na te tematy, porady gospodarskie,
właściwy kalendarz rolniczy i szereg istotnych dla chłopów informacji ogólnych.
W 1913 r. „Kalendarz‖ drukowano w liczbie 13000 egzemplarzy. Duży nakład
osiągnęły też jednodniówki wydawane przez CWKR i kolportujące wśród chło-
pów odwiedzających wystawy rolnicze lub uczestniczących w zjazdach i Nara-
dach. Od 1908 r. CTR i CWKR rozpoczęły wydawanie książek i broszur rolni-
__________ 29 Tamże, s.55.
30 Tamże, s.56.
148
czych, przeznaczonych dla chłopów – członków kółek i spółek rolniczych. Do
1915 r. CWKR sfinansował wydanie ponad 45 takich książeczek i broszur.31
Od samego początku działalności CWKR rozwinięto energiczne prace
w zakresie szkolenia rolniczego chłopów poprzez pogadanki i odczyty, kursy,
systematyczną naukę w powstających szkołach rolniczych. Szkolenie rolnicze
prowadzono także w czasie zebrań poszczególnych kółek, kiedy specjaliści
z różnych dziedzin gospodarstwa wiejskiego i instruktorzy CTR wygłaszali od-
czyty i pogadanki. Główny ciężar pracy oświatowej w kółkach spoczywał na
instruktorach CTR, w 1913 r. było ich 36, w przededniu I wojny światowej kółka
rolnicze CTR obsługiwało 40 instruktorów, w okresie wojny liczba instruktorów
zmniejszyła się do kilku.32
Od 1908 r. w niektórych kółkach i spółkach rolni-
czych zwiększyło się zainteresowanie budową domów ludowych. Dawne miejsce
życia towarzyskiego, gdzie chłopi gromadzili się dla poczęstunku i zabawy –
karczma i szynk, miało być zastąpione salą zebrań, kursów i odczytów, przed-
stawień teatralnych, zabaw i spotkań towarzyskich, mieszczącą się w domu lu-
dowym33
. Do chwili wybuchu I wojny światowej w całym Królestwie Polskim
wybudowano do 60 domów ludowych. Ważną wreszcie formą aktywizacji chło-
pów w kółkach rolniczych CTR były konkursy, wycieczki i wystawy. Najwięk-
szy konkurs gospodarstw chłopskich CWKR zorganizował w 1912 r. Od 1908 r.
CWKR, a z nim okręgowe towarzystwa rolnicze urządzały konkursy hodowlane,
mające na celu intensyfikację hodowli inwentarza żywego w gospodarstwach
chłopskich. Organizowano ponadto konkursy ogrodnicze, strażackie, produkcji
zbożowej i warzywniczej. Corocznie od 1908 r. w skali masowej odbywały się
pokazy i wystawy produkcji roślinnej i zwierzęcej, a także maszyn i urządzeń
rolniczych. W 1925 r. Instruktoriat Główny Kółek Rolniczych położył duży
nacisk na rozwój hodowli w gospodarstwach chłopskich przez zakładanie mle-
czarń spółkowych34
oraz czytelnictwo książek i zakładanie po wsiach bibliotek
rolniczych35
. W 1927 r. CTR liczyło 1907 kółek rolniczych z 60 tys. członków.
W 1929 r. dokonało się zjednoczenie, tzw. unifikacja CTR z Centralnym Związ-
kiem Kółek Rolniczych i grupą pokrewnych organizacji. Nową organizację na-
zwano Centralnym Towarzystwem Organizacji i Kołek Rolniczych, CTR prze-
stało istnieć wprowadzając do niej wszystkie swoje kółka rolnicze36
.
__________ 31 J. Bartyś, op.cit., s.166.
32 J. Bartyś, op.cit., s.177-178; R.Krajewski, Stan pracy społeczno-rolniczej w Królestwie
Polskim w dobie dzisiejszej, „Przewodnik Kółek….‖ 1916, nr 35-36.
33 J. Bartyś, op.cit., s.196-197.
34 A. Piątkowski, O program hodowlany, „Gazeta Gospodarska‖ 1925, nr 52.
35 Czytajcie dobre książki i zakładajcie biblioteki, Tamże, nr 47.
36 J. Borkowski, Centralne Towarzystwo Organizacji i Kółek Rolniczych. Stan organiza-
cyjny w latach 1929-1939, „Roczniki Dziejów Ruchu Ludowego nr 11, 1969, s.143-145.
149
Marcin Matusiak
Uniwersytet Łódzki
Przebudowa ustroju polskiej wsi w poglądach Juliusza Poniatowskiego
w latach 1934-1939
W dniu 28 VI 1934 r. Juliusz Poniatowski otrzymał z rąk Prezydenta Rze-
czypospolitej Polskiej Ignacego Mościckiego, nominację na stanowisko Ministra
Rolnictwa i Reform Rolnych, w rządzie Leona Kozłowskiego. Wraz z informacją
o nominacji, tygodnik „Polska Gospodarcza”1, w dziale „Życie gospodarcze”,
zaprezentował pokrótce życiorys nowego ministra2, który został opublikowany
także na łamach „Monitora Polskiego”. Objęcie funkcji ministerialnej rozpoczy-
nało nowy, ważny rozdział w życiu dotychczasowego Wizytatora Liceum Krze-
mienieckiego3. Jak donosił „Monitor Polski” przejęcie obowiązków nastąpiło
bez zbędnej zwłoki, w dniu 1 VII 1934 r. o godzinie 11, wówczas to oficjalnie
resort przekazał „nowemu gospodarzowi‖, ustępujący ze stanowiska Bronisław
Nakoniecznikow-Klukowski, jednocześnie prezentując podległych sobie urzęd-
__________ 1 „Polska Gospodarcza‖ – tygodnik gospodarczy ukazujący się w soboty, jak głosił podty-
tuł wydawany był przy poparciu Ministerstwa Przemysłu i Handlu, Ministerstwa Skarbu,
Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych, Ministerstwa Komunikacji, Ministerstwa Poczt
i Telegrafów w latach 1930-1939 i był kontynuacją czasopisma „Przemysł i Handel‖. Po-
szczególne działy pisma były redagowane przy współpracy urzędników tych ministerstw.
2 Biogram ten nie był jednak pozbawiony błędów, gdyż w rzeczywistości to w dniu 19 IX
1927 r. J. Poniatowski zrzekł się funkcji wicemarszałka sejmu i zarazem mandatu poselskiego,
a nie jak podano w 1926 r., jeszcze przed zamachem majowym. Podczas 318. posiedzenia
Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej I kadencji, na sesji nadzwyczajnej, w dniu 19 IX 1927 r.
podczas odczytywania zawiadomień, Marszałek poinformował posłów o otrzymaniu pisma od
J. Poniatowskiego, w którym informował izbę o zrzeczeniu się mandatu poselskiego, Sejm RP.
Kadencja I, Sprawozdanie Stenograficzne z 318. Posiedzenia Sejmu Rzeczypospolitej z dnia
19 IX 1927 r., ł. 3; J. Molenda, Poniatowski Juliusz (1886-1975) [w:] Polski Słownik Biogra-
ficzny, pod red. E. Rostworowskiego, T. XXVII, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź,
s. 441; „Monitor Polski‖, nr 147, 30 VI 1934, s. 1; „Polska Gospodarcza‖, zesz. 27, 7 VII
1934, s. 830-831.
3 Bezpośrednio przed objęciem funkcji ministerialnej, J. Poniatowski w okresie od 16 VII
1927 r. do 28 VI 1934 r., pełnił funkcję Kuratora/Wizytatora Liceum Krzemienieckiego,
zawiadując tą instytucją złożoną z szeregu szkół, różnego szczebla oraz wchodzącymi w jego
skład folwarkami, nadleśnictwami, tartakami i fabrykami (J. Molenda, dz. cyt., s. 441-442).
150
ników ministerstwa4, w Sali Marmurowej gmachu resortu, przy ulicy Senator-
skiej 15 w Warszawie5.
Juliusz Poniatowski to postać będąca odpowiednim kandydatem do piasto-
wania urzędu szefa polskiego rolnictwa. W tym konkretnym przypadku, można
było mówić zarówno o należytym przygotowaniu teoretycznym, jak i praktycz-
nym, predestynującym do właściwego sprawowania tego urzędu. J. Poniatowski
odebrał bardzo staranne wykształcenie w kierunku rolniczym. W 1906 r. ukoń-
czył Studium Rolnicze przy Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagielloń-
skiego. W latach następnych uzupełniał edukację, kontynuując naukę zagranicą,
tj. w roku akademickim 1911/12 na Wydziale Ekonomiczno-Społecznym Uni-
wersytetu Libre w Brukseli, a następnie w roku akademickim 1912/13 na Wy-
dziale Rolniczym Politechniki Czeskiej w Pradze. Przygotowanie do sprawowa-
nia tego typu funkcji, jak już wspomniałem, nie ograniczało się wyłącznie do
wiedzy teoretycznej. Jeszcze przed wyjazdem na studia zagraniczne do Brukseli
i Pragi, J. Poniatowski zdobywał doświadczenie praktyczne współgospodarując
rodzinnym majątkiem w Jaszczowie, ale także zawiadując, w charakterze rządcy,
folwarkiem Antoniów, należącym do Antoniego Rozstworowskiego. Po powro-
cie z Pragi, najprawdopodobniej jeszcze w 1913 r., miał kolejną okazję do wyko-
rzystania nabytej już wiedzy w praktyce, tym razem administrując majątkiem
w Przymiechach (pow. częstochowski), należącym do Franciszka Potockiego6.
Zdobyte doświadczenia zagranicą oraz to, czego był świadkiem podczas swej
pracy w kraju, z całą pewnością było czynnikiem kształtującym jego poglądy,
w zakresie organizacji rolnictwa i funkcjonowania polskiej wsi.
Na okres tuż po studiach, datuje się początek jego kontaktów z ruchem lu-
dowym. Swą działalność polityczną J. Poniatowski rozpoczął w ramach Związku
Chłopskiego7, a następnie w wyniku połączenia tegoż, w dniach 4-6 XII 1915 r.,
ze Stronnictwem Ludowym8 i Związkiem Ludu Polskiego
9, w ramach nowopow-
stałego Polskiego Stronnictwa Ludowego, które w dniu 2 XI 1918 roku zmieniło
nazwę na Polskie Stronnictwo Ludowe „Wyzwolenie‖ (dalej: PSL „Wyzwole-
__________ 4 „Monitor Polski‖, nr 148, 2 VII 1934, s. 2.
5 Dotychczas w gmachu zlokalizowanym przy ul. Senatorskiej 15 w Warszawie, mieściła
się siedziba Ministerstwa Rolnictwa, wraz z fuzją z Ministerstwem Reform Rolnych, dotych-
czas mieszczącym się na pl. Dąbrowskiego 5, stał się siedzibą nowo powołanego Ministerstwa
Rolnictwa i Reform Rolnych („Monitor Polski‖, nr 162, 18 VII 1932, s. 2).
6 J. Molenda, dz. cyt., s. 438.
7 Patrz: Tenże, Polskie Stronnictwo Ludowe w Królestwie Polskim 1915-1918, Warszawa
1965, s. 21-22.
8 Tamże, s. 31.
9 Tamże, s. 31-32.
151
nie‖)10
. Poglądy J. Poniatowskiego na sprawy rolne, z całą pewnością ulegały
wówczas dalszej krystalizacji i ewolucji. Zapewne działo się to także, w toku
prowadzonej działalności politycznej, równolegle czy to w ramach przywołanych
powyżej organizacji, czy też w związku z piastowaniem funkcji rządowych lub
parlamentarnych, a warto przypomnieć, że J. Poniatowski pełnił funkcje ministra
rolnictwa, po raz pierwszy w ramach Tymczasowego Rządu Ludowego Republi-
ki Polskiej w Lublinie (od 6/7 XI 1918 r. do 14 XI 1918 r.)11
, kolejną taką okazję
miał w rządzie Wincentego Witosa (od 23 VII 1920 r. do 17 II 1921 r.)12
.
Wprawdzie w obu przypadkach czasokres urzędowania J. Poniatowskiego był
nadzwyczaj krótki, ale z pewnością pozwolił na zdobycie wiedzy potrzebnej do
właściwego zorientowania się w problemach trapiących polską wieś i polskiego
chłopa. Równie doskonałą okazją do zbierania doświadczeń, było w tym czasie
prowadzenie aktywnej działalności poselskiej13
. Przywołana powyżej działalność
ministerialna J. Poniatowskiego, siłą rzeczy musiała mieć raczej charakter „sym-
boliczny‖, sądząc chociażby po krótkim okresie urzędowania. Natomiast
w przypadku Rządu Obrony Narodowej W. Witosa, należy dodatkowo zwrócić
uwagę na fakt, że gabinet ten funkcjonował w specyficznych realiach politycz-
nych, tj. w ramach koalicji, powstałej w trudnej sytuacji międzynarodowej, kon-
kretnie zagrożenia bytu państwa polskiego, przez zbliżającą się do stolicy kraju
nawałę sowiecką. Co więcej było oczywiste, że w tak krótkim czasie i w tak
trudnym momencie, nie mogło być mowy o wypracowaniu jakiegoś szerszego
programu przebudowy ustroju polskiej wsi, nie mówiąc już o jego realizacji.
Tym bardziej, że formuła koalicyjna rządu W. Witosa, bardzo szybko uległa
wyczerpaniu, czego widomym objawem było ustąpienie m.in. J. Poniatowskiego
z zajmowanego stanowiska14
.
Znacznie większe możliwości działania dawał J. Poniatowskiemu, w po-
czątkach istnienia państwa polskiego, mandat poselski wpierw w ramach Sejmu
__________ 10Tamże, s. 5 i 35.
11 Z racji na krótki okres funkcjonowania rządu lubelskiego, można było mówić jedynie
o jego intencjach wyrażonych w „Manifeście Tymczasowego Rządu Republiki Polskiej‖
z dnia 7 XI 1918 r., który zapowiadał niezwłoczne wniesienie pod obrady zapowiadanego
Sejmu Ustawodawczego, szeregu reform społecznych, w tym i reformy rolnej przewidującej
przymusowe wywłaszczenie, likwidację wielkiej i średniej własności ziemskiej oraz oddanie
ziemi w ręce ludu pracującego pod kontrolą państwa (Powstanie II Rzeczypospolitej. Wybór
dokumentów 1866-1925, pod red. H. Janowskiej i T. Jędruszczaka, Warszawa 1984, s. 430).
12 A. Wątor, Gabinet Wincentego Witosa 24.VII.1920-13.IX.1921, [w:] Gabinety Drugiej
Rzeczypospolitej, pod. red. J. Farysia i J. Pajewskiego, Szczecin-Poznań 1991, s. 78.
13 J. Molenda, dz. cyt., s. 440-441.
14 A. Ajnenkiel, Od rządów ludowych do przewrotu majowego. Zarys dziejów politycznych
Polski 1918-1926, Warszawa 1978, s. 292.
152
Ustawodawczego15
, a następnie także w Sejmie I kadencji16
. W tym kontekście
przede wszystkim na podkreślenie zasługuje fakt, że był między innymi współ-
autorem i referentem projektu ustawy o reformie rolnej, zgłoszonego w imieniu
PSL „Wyzwolenie‖ w dniu 11 IV 1924 r., który nie zdobył jednak wymaganego
poparcia i nie wyszedł poza obrady sejmowej komisji rolnictwa17
. Aktywność na
forum Sejmu, sprawiła, że już wówczas uchodzić zaczął, za jednego
z najwybitniejszych znawców problematyki rolnej18
.
Jednak w tym okresie J. Poniatowski, tak naprawdę nie miał realnej możli-
wości urzeczywistnienia swoich poglądów na przebudowę polskiej wsi. Co nie
oznaczało, że nie komentował poczynań ówczesnych ekip rządowych w tym
zakresie. Jak oceniał z perspektywy czasu, kardynalnym błędem działaczy ludo-
wych, u zarania niepodległości, było niewykorzystanie realnych możliwości,
jakie dawały początki funkcjonowania państwa polskiego i ówczesna sytuacja
polityczna, jak mówił: „(…) przywódcy ruchu ludowego chcieli mieć reformę rolną dokonywaną w całym «majestacie prawa». Nie tylko więc odrzucano poli-
tykę faktów dokonanych, która zwłaszcza we wschodniej części Polski, opuszczo-nej przeważnie przez ziemiaństwo była łatwa do stosowania, ale świadomie,
wobec trwającej wojny, przygaszano nastroje rewolucyjne i nawet nie skorzysta-
no z propozycji rządu Moraczewskiego przeprowadzenia reformy rolnej dekre-tami Naczelnika Państwa. Odkładano decyzję do uchwał zapowiedzianego Sej-
mu”, był głęboko przekonany, że gdyby postąpiono w ten sam sposób, również
z innymi reformami przeprowadzonymi drogą dekretów, ustawami np. o 8 go-
dzinnym dniu pracy, czy też o powszechnym prawie wyborczym, itd., to ufor-
mowanie demokratycznego oblicza Polski nastąpiłoby znacznie później19
.
__________ 15 Posłem na Sejm Ustawodawczy został w IV 1919 r., w wyniku zrzeczenia się mandatu
poselskiego przez Władysława Kubusa wybranego w okręgu nr 8, w jego skład wchodziły
powiaty: koniński, słupecki i kolski (J. Molenda, dz. cyt., s. 440).
16 Do Sejmu I kadencji dostał się zarówno z listy państwowej, jak i uzyskując mandat star-
tując w okręgu wyborczym nr 9, w skład którego wchodziły wówczas powiaty: płocki, płoń-
ski, sierpecki i rypiński, z listy wyborczej nr 3 wystawionej przez PSL „Wyzwolenie‖, która
zgromadziła na tym obszarze 17478 głosów, co dawało jej trzecie miejsce wśród wystawio-
nych w tym okręgu list wyborczych (T. i W. Rzepeccy, Sejm i Senat 1922-1927, Poznań 1923,
s. 134-135).
17 J. Jachymek, Myśl polityczna PSL „Wyzwolenie” 1918-1931, Lublin 1983, s. 41-43.
18 J. Molenda, dz. cyt., s. 440-441.
19 J. Poniatowski, Cele i założenia Reformy Rolnej w 20-leciu Niepodległości, Warszawa
2004, s. 12.
153
Objęcie stanowiska i początek pracy w Ministerstwie
Aby przedstawić poglądy J. Poniatowskiego, na temat przebudowy ustroju
polskiego rolnictwa, należało sięgnąć właśnie do okresu lat 1934-1939, kiedy to
po raz trzeci stanął na czele Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych. W od-
różnieniu od wcześniejszych przypadków, tym razem urząd ten piastował znacz-
nie dłużej bo jak już wspomniałem od 28 VI 1934 r. do 30 IX 1939 r., tj.
w kolejnych gabinetach: Leona Kozłowskiego, Walerego Sławka, Mariana Zyn-
drama – Kościałkowskiego oraz Sławoja Felicjana Składkowskiego20
. Zdaniem
autora poglądy, które znalazły swoją największą werbalizacje w przywoływanym
okresie, były tożsame dla tej postaci przez cały okres działalności politycznej,
a w miarę upływu czasu, zdobytych doświadczeń, ulegały doprecyzowaniu
i konkretyzacji, w czym pomogły nabyte doświadczenia oraz możliwości, jakie
między innymi dawał ministrowi będący w jego dyspozycji urząd. Należy pod-
kreślić, że zadaniem autora tego artykułu, było podjęcie próby prezentacji poglą-
dów głównego bohatera, na zagadnienie szeroko rozumianego procesu przebu-
dowy polskiej wsi. W zgodzie z przyjętym założeniem, najistotniejsze dla autora
stały się wszelkie wypowiedzi J. Poniatowskiego prezentujące jego poglądy na
przebudowę polskiego rolnictwa, zwłaszcza w omawianym okresie czasu, ponad-
to ich prezentacja w możliwie najbardziej kompletnym i syntetycznym ujęciu21
.
Siłą rzeczy niejako z urzędu pominięte zostały w tym artykule, takie kwestie, jak:
proces urzeczywistniania tychże poglądów i wyniki prowadzonych działań, czy
też ich postrzeganie i stosunek doń środowisk pozostających w opozycji, wobec
polityki Ministra, zarówno tej antysanacyjnej, jak i wewnątrz samego obozu
sanacyjnego.
Moment, w jakim doszło do zmiany na fotelu ministerialnym, też miał
wpływ na kolejność działań i kształt pierwszych decyzji. Wielki kryzys gospo-
__________ 20 Zob. Gabinety Drugiej Rzeczypospolitej, pod red. J. Farysia i J. Pajewskiego, Szczecin –
Poznań 1991, passim.
21 Należy jednak zaznaczyć, że zagadnienie reformy rolnej, samo w sobie, doczekało się
bardzo licznych publikacji powstałych, zarówno w okresie międzywojennym, jak
i w późniejszym czasie, z najważniejszych należałoby przypomnieć: W. L. Jaworski, Reforma
rolna, Kraków 1926; W. Grabski, Parcelacja agrarna wobec struktury koniunkturalnej
i chwili dziejowej Polski, Warszawa 1936; J. Poniatowski, Cele i założenia Reformy Rolnej
w Dwudziestoleciu Niepodległości, Londyn 1951; Cz. Madajczyk, Burżuazyjno-obszarnicza
reforma rolna w Polsce (1918-1939), Warszawa 1956; M. M. Drozdowski, Polityka rolna
rządu polskiego w latach 1936 – 1939, „Roczniki Dziejów Ruchu Ludowego‖, nr 1, 1959;
J. Ciepielewski, Polityka agrarna rządu polskiego 1929-1935, Warszawa 1968; W. Sułkow-
ska, Reformy w polskim rolnictwie na tle reform w rolnictwie europejskim (1850-1939), Kra-
ków 1994; W. Mich, W obliczu wywłaszczenia. Kwestia reformy rolnej w publicystyce zie-
miańskiej 1918-1939, Lublin 2001.
154
darczy22
w większości krajów europejskich zakończył się zasadniczo w 1933 r.,
w Polsce niestety trwał do 1935 r., a przyczyną tego był między innymi fakt
dominacji rolnictwa w gospodarce narodowej, co miało bezpośrednie przełożenie
na ograniczoną chłonność rynku wewnętrznego i możliwość rozwoju produkcji
przemysłowej, a tym samy na tempo wyjścia z kryzysu gospodarczego23
. Kuli-
sów uzyskania przez Juliusza Poniatowskiego nominacji na fotel ministra, uchy-
lił nieco w swych wspomnieniach Czesław Bobrowski, ówczesny bliski współ-
pracownik J. Poniatowskiego, pisząc że jego przełożony otrzymał nominację,
mimo iż nie cieszył się szczególną sympatią ze strony Józefa Piłsudskiego,
głównego czynnika decyzyjnego w systemie pomajowym24
. Odnośnie samej
nominacji sugerował, że nie była to zwyczajna rotacja wśród członków rządu,
tak charakterystyczna dla okresu pomajowego. Co zatem leżało u genezy tej
decyzji? Cz. Bobrowski wskazywał, że: „Decyzja powołania go [Juliusza Ponia-
towskiego] na stanowisko ministra rolnictwa i reform rolnych oraz jego zgoda na to były oparte na nieporozumieniu (skądinąd jak zaznaczył nie żałował tego
nieporozumienia – dodaje Cz. Bobrowski). Strona rządowa liczyła na pewien atut polityczny w stosunku do organizacji chłopskich, Poniatowski – na szersze
niż to się miało okazać możliwości działania”25
. W opinii Marka Drozdowskiego
nominacja ta oznaczała wzmocnienie wpływów politycznych tych kół sanacyj-
nych, które opowiadały się za znacznym przyśpieszeniem przebudowy polskiego
rolnictwa, które stawiały na przyśpieszenie parcelacji, komasacji, akcji oddłuże-
niowej i stosowanie środków zmierzających do poprawy sytuacji chłopów po-
strzeganych jako pewna całość społeczna26
.
Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych (dalej: MRiRR) było młodym
resortem, zostało powołane do życia rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospo-
litej Polskiej, z dnia 21 V 1932 r., łączącym dwa już istniejące urzędy, a miano-
wicie: Ministerstwo Rolnictwa (powstałe na miejsce Ministerstwa Rolnictwa
i Dóbr Państwowych, działające w latach od 22 XI 1918 do 1927 r.) i Minister-
__________ 22 Zagadnienie wielkiego kryzysu gospodarczego doczekało się gruntownego zbadania
w postaci licznych opracowań naukowych, np.: Z. Landau, J. Tomaszewski, Gospodarka
Polski Międzywojennej 1918-1939, T. III Wielki kryzys 1930-1935, Warszawa 1982; W.
Staniewicz, Deflacja polska w latach 1929-1936, Łódź 2003; Z. Landau, J. Tomaszewski,
Zarys Historii Gospodarczej Polski 1918-1939, Warszawa 1986; Z. Landau, J. Tomaszewski,
Trudna niepodległość. Rozważania o gospodarce Polski 1918-1939, Warszawa 1978;
M. M. Drozdowski, Polityka gospodarcza rządu polskiego 1936-1939, Warszawa 1963;
23 J. Kaliński, Z. Landau, Gospodarka Polski w XX wieku, Warszawa 1998, s. 99.
24 Należy jednak pamiętać, że w tym okresie czasu uwaga Marszałka Piłsudskiego, była
skupiona na wybranych elementach życia politycznego np. wojsko, polityka zagraniczna, co
teoretycznie mogło być również czynnikiem sprzyjającym nominacji.
25 Cz. Bobrowski, Wspomnienia ze stulecia, Lublin 1985, s. 98.
26 M. Drozdowski, Polityka rolna rządu polskiego w latach 1936-1939, „Roczniki Dziejów
Ruchu Ludowego‖, nr 1, 1959, s. 95.
155
stwo Reform Rolnych (utworzone pierwotnie w miejsce Głównego Urzędu
Ziemskiego, działającego w latach 1919-1923)27
. W dniu 25 VI 1932 r. uchwałą
Rady Ministrów, nowy urząd wyposażono w statut organizacyjny, powierzając
wykonanie uchwały pierwszemu szefowi resortu, tj. Sewerynowi Ludkiewiczo-
wi, uchwała ta weszła w życie z dniem 1 VII 1932 roku28
. Zgodnie z przyjętym
statutem, resort składał się z trzech departamentów, na czele których stali dyrek-
torzy: I. Ekonomicznego, II. Produkcji Rolnej i Weterynarii, III. Urządzeń Rol-
nych oraz ponadto z Gabinetu Ministra, Biura Personalnego i Biura Wojskowe-
go29
.
Założenia programowe
W przypadku J. Poniatowskiego, współcześni, a zarazem bliscy mu przyja-
ciele, źródeł podejmowanych decyzji, koncepcji i postaw, upatrywali
w wielorakich czynnikach natury psychologicznej. W tym zakresie zwracali
uwagę zwłaszcza na element emocjonalny, a także na wpływ tradycji towarzy-
szącej wychowaniu, wyniesionemu z domu rodzinnego. Cz. Bobrowski dowo-
dził, że: „U człowieka równie bogatego emocjonalnie jak intelektualnie, u czło-wieka żywo przeżywającego zaobserwowane fakty, a jednocześnie zdolnego do
ich analizowania, w narodzinach decyzji, czy koncepcji istotną rolę odgrywał element emocjonalny (…) Drugim elementem (…) jest wpływ pewnej tradycji
przewijającej się przez historię Polski (…) Ważna była także analiza rzeczywisto-
ści zastanej po niepodległości (…)”, jak twierdził: „… u progu niepodległości wystąpiło charakterystyczne i powszechne złudzenie, że przynosi ona automa-
tycznie rozwiązanie problemów, jakie zawiera nowa rzeczywistość (…) To oczy-
wiście złudzenie. Niepodległość jest dopiero furtką, to jest otwarcie bramy do rozwiązań”
30. Element emocjonalny, to przede wszystkim nędza chłopska, z jaką
mógł się zetknąć J. Poniatowski, jeszcze w rodzinnym Jaszczowie, a także rela-
cje rodzinne. Jak wspominała Maria Dąbrowska, przyjaciółka rodziny Poniatow-
skich, ojciec naszego bohatera: „Nie był zwolennikiem Piłsudskiego, a i nad
poglądami społecznymi swego syna Juliusza bolał srodze”31
, ponadto
J. Poniatowski wraz ze swoją żoną Zofią z Pohoskich, byli zwolennikami zerwa-
__________ 27 Archiwum Akt Nowych, Inwentarz akt, Historia zespołu Ministerstwa Rolnictwa
i Reform Rolnych.
28 „Dziennik Urzędowy Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych‖, nr 1, 30 IX 1932, s.
36.
29 Tamże, s. 37.
30 Cz. Bobrowski, Przemówienie na uroczystym wieczorze…, s. 95-96.
31 M. Dąbrowska, Dzienniki 1914-1932, Warszawa 1988, s. 348.
156
nia z duchem szlachetczyzny, postrzeganym w ujemnym znaczeniu tego słowa32
.
Więzi emocjonalne z rodzinnymi stronami uwidoczniły się w okresie po II woj-
nie światowej, kiedy po powrocie z emigracji, J. Poniatowski, często powracał
w rodzinne strony, o czym wspominał także Cz. Bobrowki, pisząc w swych
wspomnieniach, że: „[Juliusz Poniatowski] Wznowił kontakty ze znanymi mu
z młodości fornalami z ojcowskiego majątku Jaszczów. Ostatnie wakacje przed śmiercią spędził u jednego z nich, nadzielonego ziemią z reformy rolnej. Za życia
opiekował się biblioteką szkolną w Jaszczowi i jej przekazał swój księgozbiór. W tych związkach z Jaszczowem tkwi pewien paradoksalny element: w okresie
przedwojennym pan Juliusz, uważany przez swojego ojca za czarną owcę, nie
miał wstępu do dworu”33
.
Niewątpliwie doświadczenia zdobyte w młodości, czy też te wyniesione
z domu, miały pewien wpływ na kształt wypracowanych koncepcji. Jednak naj-
istotniejszy wpływ na jego poglądy, jak można sądzić, wywarła właściwa ocena
zastanej rzeczywistości oraz stworzenie prawidłowego modelu reformy, jak
mówił: „Każda poważna reforma społeczna – jeżeli tylko nie jest narzucana przymusem – musi wypracować swoją doktrynę, czyli system powiązania założeń
i celów wraz z ich rzekomo osiągalnym wykonaniem. Właściwy wybór założeń,
uzasadnienie celów, które sobie stawia, wykazanie ich osiągalności i budowa sensownego planu wykonania – winny stanowić zrozumiałą i przekonywującą
całość. Bez posiadania takiej doktryny nie będzie miała zazwyczaj szans do pozy-skania bezstronnej opinii swego społeczeństwa”
34. Dla realizacji reformy rolnej
potrzebne było dodatkowo znalezienie powodu usprawiedliwiającego jej postu-
lowanie, jako konieczności narodowej. Zarazem powód ten powinien usprawie-
dliwiać potrzebę radykalnego przeobrażenia stosunków własnościowych, czyli
tym samym konieczność naruszenia prawa własności, tj. zmuszenia jak oceniał
sam J. Poniatowski ok. 20 tys. rodzin, własnych obywateli, do daleko idących
ofiar natury zarówno materialnej, jak i moralnej35
. „Okoliczności” będących
dobrym usprawiedliwieniem dla konieczności reformy, było parę, a za najsku-
teczniejszy J. Poniatowski uznawał hasło odebrania ziemi „obcym narodowo‖.
Jednak metoda ta sprawdzała się jedynie w przypadku krajów, gdzie w obcych
rękach znajdowała się większość ziemi, podawał tu za przykład Łotwę (gdzie ok.
800 niemieckich rodzin posiadało ok. 48% ziemi uprawnej), Czechy i Rumunię,
w przypadku Polski ten sposób kompletnie nie wchodził w grę, gdyż w naszym
przypadku ok. 80% ziemi było w polskich rękach. Podobnie oceniał możliwość
oparcia reformy rolnej na sile i nośności haseł rewolucyjnych, jak stwierdzał,
__________ 32 Tamże, s. 350-351.
33 Cz. Bobrowski, Wspomnienia ze…, s. 100-101.
34 J. Poniatowski, dz. cyt., s. 9.
35 Tamże, s. 11.
157
nowe „sprawiedliwe nadzielenie wszystkich”, nie mogło być dla Polski właści-
we. Co więcej był przekonany, że tego typu ciągot nie przejawiała ludność wiej-
ska, włącznie ze służbą folwarczną36
. Taki wniosek potwierdzał, że stosunek
J. Poniatowskiego, do hasła parcelacji bez odszkodowania, podnoszonego
u zarania niepodległości, jako rozwiązania wówczas realnego, był także wów-
czas wynikiem bieżącej oceny sytuacji, a nie dogmatem ślepo wyznawanym.
Reasumując Minister doszedł do przekonania, że w realiach polskich: „(…) ani
sentyment narodowy (…) ani nastroje rewolucyjne w społeczeństwie nie mogły się stać dla Polski właściwą podstawą do budowania popularnej teorii reformy
rolnej. Pozostawała jedynie możliwość rozwinięcia doktryny gospodarczej. Ona
zatem miała dać rzeczowe uzasadnienie w imię przyszłości, ona miała przekonać
i zawładnąć umysłami tych, którym wypadało decydować o wyborze dróg rozwo-
jowych dla rodzącego się państwa”37
.
Nowy minister rozpoczynając pracę, zmierzającą do stworzenia komplek-
sowego programu przebudowy polskiej wsi, musiał wpierw dokonać właściwej
oceny zastanej rzeczywistości. Ocena ta była natomiast punktem wyjścia do
stworzenia właściwych założeń programowych. Jednym z elementów tej oceny,
było umiejscowienie źródeł aktualnych problemów polskiego rolnictwa. Po la-
tach, gdy przebywał na emigracji, J. Poniatowski wspominając warunki, w jakich
przyszło zmieniać polską wieś stwierdził, że reforma rolna w międzywojniu, była
przeprowadzana w warunkach znacznego zapóźnienia gospodarczego, zwłaszcza
w dziedzinie rozwoju przemysłu, gdyż 2/3 ludności w dalszym ciągu żyło
z rolnictwa. Podczas gdy w analogicznym okresie, w państwach europejskich
odsetek ten nie przekraczał 1/3 ogółu danego społeczeństwa, podając dla zilu-
strowania tej tezy, dane przedstawiające sytuację w kilku krajach: Anglia – 6%,
Holandia – 22%, Niemcy – 26%, Dania – 30%, Francja – 35%, Włochy – 40%.
W związku z tym, jak stwierdzał: „Było jasne, że gospodarcza siła kraju i ogólny stan dobrobytu są w prostej i bezpośredniej zależności od tego, czy i jak zostanie
rozwiązane podniesienie skali produkcyjności, zwiększenie siły nabywczej i zdolności kapitalizacji w tej najliczniejszej warstwie narodu”
38. Cz. Bobrowski,
zgadzając się ze swym przełożonym pisał: „Polska nie przeżyła nie tylko rewo-
lucji przemysłowej, ale także rewolucji rolniczej, która miała miejsce w XIX w.
w wyniku postępu: w przemyśle, urbanizacji i komunikacji. Rewolucję rolniczą
przeszło częściowo – i to w zniekształconej formie – tylko poznańskie, czyli zabór pruski; inaczej mierząc – siedemnaście procent ludności polskiej u progu niepod-
ległości. (…)Wobec tego nie przeżyliśmy także bolesnego procesu odciążenia wsi
przez masową emigrację (…) Inne obciążenia przeszłością były znane, zrozumia-łe od razu, ale czekały wiele lat na zastosowanie skutecznych środków. Trzy
__________ 36 Tamże, s. 11-12.
37 Tamże, s. 13.
38 Tamże, s. 10 i 33.
158
zabory – w większości dziedzin nie komplementarne, a konkurencyjne. Utrata
rynków zagranicznych (…) Problem pogłębiony przez wojnę celną z Niemcami
(…) która w krótkim okresie czasu hamowała nasz eksport zarówno rolniczy, jak i eksport węgla”
39. Jak to po wielu latach określił autor tych słów, formuła ta
powstała pod wpływem J. Poniatowskiego, na potrzeby książki, wydanej z jego
inspiracji pod pseudonimem Grzegorz Turowski, a noszącej tytuł: „Warunki i drogi rozwoju gospodarczego wsi polskiej”, w której jak to określił Cz. Bo-
browski, był jedynie piórem, chcącym wyłożyć poglądy na rolnictwo, swojego
przełożonego40
. Jak więc widać korzenie ówczesnych problemów rolnictwa
umiejscawiano w rozległej perspektywie czasowej, które dodatkowo złożone
były z szeregu czynników o różnorodnym charakterze, tzn.: politycznym, spo-
łecznym i ekonomicznym. Powyższe zaszłości oczywiście należało jak najszyb-
ciej usunąć, aby mówić realnie o przebudowie ustroju polskiej wsi.
W rezultacie tak głębokich zaniedbań zjawiskiem powszechnym, na pol-
skiej wsi było przeludnienie i bezrobocie. J. Poniatowski przeprowadził własne
szacunki w tym względzie, a liczbę osób określanych terminem tzw. „zbędnych‖
na wsi, czyli tych których można byłoby się pozbyć, bez jakiejkolwiek groźby
załamania produkcji rolnej, szacował na 1/3 ogółu ludności rolniczej. W opinii
Cz. Bobrowskiego była to liczba nieco przesadzona, gdyż przeprowadzona
w tym kierunku przez Instytut Gospodarstwa Społecznego ankieta, w 53 wsiach
różnych województw, w okresie pomiędzy X 1934 r., a II 1935 r., wykazała
znacznie niższy procent tzw. „zbędnych”, konkretnie ok. 2,4 mln osób41
. Warto
również wspomnieć, że kwestią przeludnienia zajmował się wnikliwie również
stryjeczny brat ówczesnego szefa resortu rolnictwa, Józef Poniatowski42
, m.in.
autor książki zatytułowanej: „Przeludnienie wsi i rolnictwa”, wydanej
w Warszawie w 1936 r. Obliczał w niej, że na dzień 9 XII 1931 r. na wsi miesz-
kało ok. 3 738 000 osób zawodowo czynnych, a zarazem będących tzw. „zbęd-
__________ 39 Cz. Bobrowski, Przemówienie na uroczystym wieczorze…, s. 97; „Polska Gospodar-
cza‖, zesz. 50, 10 XII 1938, s. 1801.
40 Tenże, Przemówienie na uroczystym wieczorze…, s. 97.
41 J. Ciepielewski, Polityka agrarna rządu polskiego 1929-1935, Warszawa 1968, s. 67-68.
42 Por. : Piotr Tusiński w swym artykule zatytułowanym: „Juliusz Poniatowski – Jako Mi-
nister Rolnictwa i Reform Rolnych (1934-1939) [w:] Dzieje Partii i Stronnictw Chłopskich
w Europie, pod red. J. R. Szaflika, Tom I – Narodziny i rozwój, Pułtusk – Warszawa 2007, s.
551, błędnie podał, że Józef Poniatowski był bratankiem Juliusza, w rzeczywistości był jego
bratem stryjecznym. Józef Poniatowski, publicysta, ekonomista i polityk, po II wojnie świato-
wej w Anglii, gdzie w 1981 r. otrzymał tytuł doktora honoris causa Polskiego Uniwersytetu na
Obczyźnie. Był to stryjeczny brat Juliusza Poniatowskiego, syn Szczęsnego Poniatowskiego
i Marii z Sokołowskich, który był rodzonym bratem Kazimierza Poniatowskiego, ojca Juliusza
Poniatowskiego (L. Hayto, Poniatowski Szczęsny (1857-1936), Polski Słownik Biograficzny,
pod red. E. Rostworowskiego, T. XXVII, Wrocław-Warszawa-Kraków-Gdańsk-Łódź 1983, s.
489-491).
159
nymi”, w gospodarstwach rolnych, a na dzień 1 IV 1935 r., liczba ta wynosiła już
4 988 000 osób, co dawało łącznie, wraz z ludnością zawodowo bierną, ogólną
liczbę 8 800 000 osób „zbędnych” na wsi43
. Pomimo tych rozbieżności, problem
i tak pozostawał dostatecznie nabrzmiały. Należało stwierdzić, że zagadnienie
nadmiaru ludności na polskiej wsi, miało w ich ocenie wymiar niespotykany,
nawet jak na tą część Europy44
. Różnice w podawanych liczbach nie były, aż tak
istotne, jak sam fakt, że omawianemu zjawisku towarzyszyła stała tendencja
wzrostowa. Według obliczeń Instytutu Spraw Społecznych w latach 1931-1936
w Polsce przybywało rocznie średnio ok. 230 tys. osób zdolnych do pracy, jed-
nakże biorąc pod uwagę sam rok 1936, to przyrost ten wynosił już 300 tys.,
z czego na samą wieś przypadało wówczas 230 tys. osób45
.
Tak sformułowana ocena zastanej rzeczywistości, stała się impulsem do
sformułowania pierwszego założenia, mówiącego o konieczności zatrudnienia
możliwie wszystkich zdolnych do pracy. Zasada ta w opinii J. Poniatowskiego,
była naturalną podstawą pozwalającą na podniesienia produkcji rolnej: „(…)
a więc i do pretendowania przez naród do współczesnego poziomu dobrobytu. Gdy pełne zatrudnienie nie mogło być doraźnie osiągnięte przez wielokrotne
pomnożenie warsztatu przemysłowego, winno to być dokonane przez wielką
intensyfikację rolnictwa i to głównie przez wkład pracy”46
. Zdaniem Juliusza
Poniatowskiego od rozwoju produkcji rolnej, zależało zrealizowanie trzech pod-
stawowych postulatów, które warunkowały pomyślniejszą przyszłość. Rozwój
produkcji rolnej miał gwarantować właściwe i równomierne tempo wzrostu
dochodu społecznego, przynajmniej do czasu, kiedy w Polsce dominującym
czynnikiem gospodarki będzie rolnictwo. Ponadto pozwalał na wzrost eksportu
rolnego, który w dalszym ciągu decydował o utrzymaniu czynnego bilansu han-
dlowego, tym bardziej istotnego przy wciąż rosnących potrzebach importowych.
Ponadto szybki wzrost produkcji rolnej przekładał się na wzrost dochodu gotów-
kowego, ale również podnosił skalę własnej konsumpcji żywnościowej. Kon-
sumpcji koniecznej, biorąc pod uwagę dalszy wzrost przeludnienia na wsi oraz
pamiętając o zjawisku niedożywienia polskiej wsi47
. Przypominał, że pojęcie
zatrudnienia powszechnego, było w 20-leciu międzywojennym, pojęciem obcym
nawet dla ówczesnej inteligencji: „Z najwyższą podejrzliwością traktowano
zasadę, że tylko praca stwarza wartości gospodarcze. Teza ta uchodziła już to za
jednostronne i raczej fałszywe założenie socjalistycznej szkoły ekonomicznej, już to w najlepszym razie za jedną z wielu teoretycznych spekulacji myślowych, do
__________ 43 J. Ciepielewski, dz. cyt., s. 66-67.
44 Cz. Bobrowski, Wspomnienia ze…, s. 86-87.
45 J. Ciepielewski, dz. cyt., s. 68.
46 J. Poniatowski, dz. cyt., s. 13.
47 „Polska Gospodarcza‖, zesz. 17, 24 IV 1937, s. 587.
160
których nie należy przywiązywać większej wagi”, jak zaznaczał J. Poniatowski,
opór środowisk inteligenckich był duży wobec wszelkich nowatorskich progra-
mów: „Z wyższych uczelni płynął mętny i co do swego kierunku nieujednolicony prąd nieporadnego «laisser faire’yzmu» i gospodarczego konserwatyzmu, w imię
przeciwstawiania się wszelkim prądom reformatorskim, jako idącym rzekomo
tylko z «bolszewickiego» wschodu”48
. Takie podejście nie ułatwiało formułowa-
nia programu, jak zaznaczał J. Poniatowski powszechnie zgadzano się w jednym,
że zjawisko przeludnienia i nie zatrudnienia tej masy ludzi, albo też jej praca na
emigracji49
, było zwyczajnym marnotrawstwem narodowym. Jednak całkowicie
błędnie postrzegano rozwiązanie tego problemu poprzez natychmiastowe uprze-
mysłowienie: „Nie zdając sobie sprawy z prawdziwego ciężaru zagadnienia, nie
licząc jakiego wkładu kapitału wymaga przemysłowe zatrudnienie milionów ludzi
– oddawano się łatwym złudzeniom, że bardzo szybki rozwój miast i przemysłu
przybierze taką skalę, że nie tylko zabierze ze wsi cały przyrost ludności, ale nawet wieś przerzedzi (…) Nie zdawano sobie sprawy ze skali obiektywnego
braku kapitału”50
.
Obliczano, że aby wchłonąć ten nadmiar ludzki „gnieżdżący‖ się na wsi,
miasta polskie powinny rozwijać się w tempie 6% rocznie, podczas gdy
w rzeczywistości, nawet w okresach najlepszej koniunktury, tempo wzrostu
wynosiło jedynie 2%. Inny wskaźnik podawał, że aby rozwiązać problem prze-
ludnienia, przemysł polski winien rozwijać się przynajmniej w tempie przemysłu
amerykańskiego z końca XIX wieku51
, na co w warunkach polskich wówczas
absolutnie nie było najmniejszych szans. W kontekście przeludnienia polskiej
wsi i sytuacji nań panującej, należało pamiętać, że od 1931 r. nastąpiło dodatko-
wo zahamowanie emigracji ludności z Polski, a co więcej rozpoczął się proces
reemigracji do kraju. Skala tego zjawiska w latach 1931-1932 przewyższyła
liczbę osób opuszczających nasz kraj, co w kategoriach negatywnych dodatkowo
pogorszyło położenie ludności wiejskiej, powodując spadek wpływów pocho-
dzących z przekazów emigracyjnych, opiewających w sumie na kwotę 400 mln
zł w 1930 r., do poziomu 200 mln zł w roku 1932. Zjawisko to osłabło nieco
w okresie od 1933 r., a w roku 1935 liczba wyjeżdżających i powracających do
kraju były w zasadzie identyczne 53,8 tys. wyjeżdżających do 53,4 tys. wracają-
cych do kraju52
.
__________ 48 J. Poniatowski, dz. cyt., s. 14.
49 W kontekście emigracji zarobkowej J. Poniatowski, przytaczał wyniki badań prof. Caro,
według których przed 1914 r., skala tego exodusu, liczonego łącznie z emigracją sezonową,
wynosiła rocznie 600 tys. osób (Tamże, s. 10).
50 Tamże, s. 14-15.
51 Cz. Bobrowski, Przemówienie na uroczystym wieczorze…, s. 99; J. Majchrowski, Silni –
Zwarci – Gotow. Myśl polityczna Obozu Zjednoczenia Narodowego, Warszawa 1985, s. 108.
52 J. Ciepielewski, dz. cyt., s. 65-66.
161
Jedną ze spraw, będącą również wynikiem wcześniejszych wieloletnich za-
niedbań oraz wymagająca, zdaniem J. Poniatowskiego, jasnego postawienia, była
kwestia parcelacji. W realizacji tego zadania postulował nadrzędny udział pań-
stwa, który powinien pozwolić na przełamanie wszelkich oporów psychicznych,
mogących towarzyszyć realizacji reformy rolnej, a także ustrzec przed ewentual-
nymi błędami i wypaczeniami idei reformy53
. Obrót całością ziemi też winien
znaleźć się w rękach państwa, a towarzyszyć temu powinno właściwe zaangażo-
wanie rządu w konieczną osłonę kredytową, umożliwiającą nabywcy długoletnie
spłaty za ziemię oraz zapewnienie wsparcia kredytowego na potrzeby zagospo-
darowania54
. W realizacji reformy rolnej, postulowano przyjęcie, jako nadrzęd-
nego warunku, postulatu w pierwszej kolejności dającego ziemię tym, którzy
utracili pracę w wyniku przeprowadzenia reformy, tzn. służbie folwarcznej,
a następnie starając się doprowadzić do likwidacji gospodarstw karłowatych,
przez ich powiększenie i upełnorolnienie, odrzucając tym samym zasadę „każ-demu po trochu”, jako metodę będącą zwyczajnym marnotrawstwem ziemi
55.
Podczas posiedzenia Senatu, w dniu 4 III 1935 r. J. Poniatowski stwierdził, że
u zarania II Rzeczypospolitej dopuszczono się szeregu błędów, będących pozo-
stałością czasu zaborów: „Zbyt dużo było zaległości, ażeby je można było odro-
bić. A może i zbyt dużo było nacisku ludzi, myślących jeszcze tymi samymi kate-goriami, które się utrwaliły w umysłach polskich za czasów niewoli, a które
dopatrywały się w konserwowaniu wielkiej własności ziemskiej w stanie nienaru-szalnym czynu patriotycznego (…) i popełniła Polska błąd gospodarczy, odbu-
dowując formę produkcji rolnej w znacznej części wielkich warsztatów tam,
gdzie one utrzymać się nie mogły. Dokonany został nakład, który dzisiaj, zmie-niając formę, trzeba by zniszczyć”
56. W tym fakcie leżały przyczyny, które
w jego mniemaniu zmuszały rząd do przyjęcia ewolucyjnego sposobu prowadze-
nia parcelacji. Drugą przeszkodą w sprawnej realizacji tego procesu, jaką pod-
niósł J. Poniatowski, podczas swego przemówienia na plenarnym posiedzeniu
Sejmu w dniu 8 II 1935 r., była słabość budżetowa, która w jego opinii,
w najbliższej przyszłości nie pozwoli na przeprowadzenie przez państwo wiel-
kiej akcji osadniczej towarzyszącej podziałowi gruntów57
. Jednocześnie nalegał,
aby państwo nie zaniedbywało rozwoju akcji parcelacyjnej, w sytuacjach okre-
sowej poprawy koniunktury gospodarczej: „Państwo nie potrzebuje się wstydzić,
że do tej akcji przywiązuje wagę i powinno rozwijać ją znacznie silniej, gdyby
__________ 53 J. Poniatowski, dz. cyt., s. 25.
54 Tamże, s. 27.
55 Tamże, s. 26.
56 „Polska Gospodarcza‖, zesz. 10, 9 III 1935, s. 335.
57 „Polska Gospodarcza‖, zesz. 7, 16 II 1935, s. 235; Sejm RP. Kadencja III, Sprawozdanie
Stenograficzne ze 131. posiedzenia w dniu 8 II 1935, k. 98.
162
środki na to pozwalały”, jednocześnie konstatując: „Dziś środki na to nie pozwa-
lają, ale oddziaływanie życzliwe na przebieg akcji jest słuszne”58
.
Zagadnienie parcelacji było powiązane z następnym założeniem, na którym
opierał Minister Rolnictwa, gospodarcze ujęcie całości reformy rolnej. W ocenie
J. Poniatowskiego to właśnie drobne gospodarstwa rolne stanowiły najproduk-
tywniejszą formę warsztatu rolniczego w przeciętnych warunkach europejskich:
„Taka jednostka gospodarcza nie tylko góruje nad gospodarstwem kapitalistycz-
nym, opartym o pracę najemną, przez swą odporność na trudności zewnętrzne, ale przede wszystkim zatrudnia daleko większą ilość sił pracowniczych
w stosunku do obszaru i daję znacznie większą produkcję brutto na każdą jed-
nostkę obszaru”59
, a to przy tak dużym przeludnieniu wsi, wpływało korzystnie
na niwelowanie tego negatywnego zjawiska. Wierząc w długofalowy proces
uprzemysłowienia kraju, postrzegany między innymi, jako wentyl rozładowujący
przeludnienie wsi, odnosił J. Poniatowski swój program reformy rolnej, do roz-
działu środków inwestycyjnych nie pomiędzy dwa działy gospodarki narodowej,
czyli przemysł, a rolnictwo, ile do wewnętrznego rozprowadzenia środków,
w ramach samego rolnictwa, ale tym razem pomiędzy ziemiaństwo i chłopów.
Takie postawienie sprawy wymagało walki z panującymi mitami, uporczywie
dotąd lansowanymi głównie przez środowiska konserwatywne-ziemiańskie,
starające się przekonać czynniki decyzyjne, w tym przypadku rząd o wyższej
produktywności gospodarstw folwarcznych. J. Poniatowski odpierając ten pogląd
stwierdzał: „Można było bowiem wykazać, że dzięki wykorzystaniu każdego
skrawka ziemi i większemu rozwojowi hodowli gospodarstwa chłopskie z całości
swego obszaru wytwarzały produkcję większą niż folwarczna, mimo wyższej w tych ostatnich wydajności plonów z poszczególnych upraw. Pozorna przewaga
gospodarstw folwarcznych była także produktem uprzywilejowania. Chłopska
wieś poza kredytem parcelacyjnym właściwie nie korzystała z kredytu zorgani-zowanego, natomiast udzielane ziemiaństwu długoterminowe nisko oprocento-
wane kredyty przekraczały 25% ich kapitału ziemi. To samo dotyczyło zresztą wielu inny dziedzin, że wspomnę tu o zmonopolizowaniu rentownej uprawy bura-
ka cukrowego, prawie niedostępnej dla chłopów”60
.
Lansowanie teorii o wyższej produktywności gospodarstw drobnych niż
wielkich, było zadaniem karkołomnym, jak mówił J. Poniatowski: „Brak wiedzy
o tym, czym jest gospodarstwo chłopskie, był bardzo głęboki i istotnie tradycyjny. Uczelnie rolnicze i ośrodki pracy naukowej i badawczej zajmowały się wyłącznie
zagadnieniami produkcji folwarcznej, jakkolwiek już wówczas ponad 2/3 użytków
rolnych było w chłopskiej gospodarce i jakkolwiek znane już były szeroko na świecie rezultaty badań prof. Laura nad drobnym rolnictwem w Szwajcarii. Ba-
__________ 58 „Polska Gospodarcza‖, zesz. 10, 9 III 1935, s. 335-336.
59 J. Poniatowski, dz. cyt., s. 13.
60 Cz. Bobrowski, Przemówienie na uroczystym wieczorze…, s. 87 i 88.
163
dania te powtarzano i potwierdzano już w wielu krajach. W Polsce trzeba było,
aż nacisku Sejmu, aby utworzony został Wydział Ekonomiki Drobnych Gospo-
darstw przy Państwowym Instytucie Naukowym Gospodarstwa Wiejskiego w Puławach”
61. Wyniki podjętych wówczas badań potwierdziły dane mówiące
o wyższej produkcyjności z ha w gospodarstwach drobnorolnych, udostępnione
przez prof. Laura, a nawet więcej wykazały, że w warunkach polskich zależność
ta występuje znacznie „ostrzej‖ niż miało to miejsce w Szwajcarii62
. Na dowód
słuszności swych poglądów, J. Poniatowski dodatkowo przytoczył wyniki badań
prowadzonych w Niemczech, przez prof. Stiegera, na bazie tamtejszych biur
rachunkowych, należących do Towarzystw Rolniczych. Również w tym przy-
padku zauważalna była tendencja do obniżania się dochodu brutto z ha, w miarę
wzrostu obszaru gospodarstwa: „Między gospodarstwami poniżej 100 ha, a go-
spodarstwami powyżej 1000 ha stosunek przychodów brutto wynosił prawie
dokładnie 2 do 1”63
. Jak stwierdzał, na podstawie tych analiz optymalna wiel-
kość gospodarstwa w warunkach Polskich to od 3 do 10 ha. W myśl powyższych
badań wprowadzenie gospodarstw drobnych jednorodzinnych, w miejsce folwar-
ków o obszarze powyżej 100 ha, pozwoli uzyskać pracę ok. 3 do 5 razy więcej
osobom, jednocześnie zastrzegając: „Przy tym nie będzie to wcale zgłoszenie się
liczniejszych konsumentów do podziału tej samej co poprzednio ilości produkcji – stworzone bowiem zostaną wartości nowe. Do gospodarstwa narodowego
wejdą 2-2,5 krotnie większe ilości produktów rolnych, niż przy zagospodarowa-niu systemem folwarcznym”
64.
Jak oceniał zarysowane powyżej fakty oraz wnioski z nich wypływające,
były nie do przyjęcia dla inteligencji polskiej w latach dwudziestych: „Za aksjo-mat uchodziło, że im wyższa renta tym wyższy dochód narodowy. Podobnież
rozmiar produkcji brutto z ha usiłowano sprowadzić – świadomie lub nieświa-
domie – do rozmiaru dostaw na rynek, w nich tylko doceniając wartości dla społecznego życia. Lekceważono zatem fakt, że wyżywienie tych wszystkich, któ-
rzy nie «z rynku» a z własnej dodatkowej produkcji zostaną utrzymani jest zupeł-nie tak samo ważne dla gospodarstwa narodowego i że ono właśnie zwalnia
część rynkowej produkcji już to do eksportu, już to dla potrzeb nadzwyczajnych,
jak potrzeby wojenne (…) Twierdzono, że tylko gospodarstwa dające duże nad-
wyżki ponad potrzeby własne są społecznie użyteczne (…) Idealizacja tak zwane-
go «zdrowego gospodarstwa» posuwana była tak dalece, że ciągle odżywały pomysły ustawowych norm posiadania i zakazu dalszego podziału chłopskiej
__________ 61 J. Poniatowski, dz. cyt., s. 15.
62 Tamże, s. 16.
63 Tamże, s. 16-17.
64 Tamże, s. 17 i 36.
164
własności. Był to przejaw prostego nieuctwa w zakresie historii naszej wsi”65
.
Jak zaznaczał, o ile dochodziło do podziału gruntów chłopskich, to była koniecz-
ność wynikająca z przeludnienia wsi. Należało więc dążyć do likwidacji proble-
mu przeludnienia, a nie stwarzać kolejne przepisy, które zmuszałyby do szukania
dróg ich obejścia lub zwykłego naruszania: „Jaskrawy przykład daje były zabór
pruski, który swoją możność chlubienia się „zdrowymi gospodarstwami” wsi i zachowanymi folwarkami, aż do odrodzenia Rzeczypospolitej – okupił wysła-
niem wielkich mas ludzkich do kopalni Westfalii i do innych ośrodków przemysłu niemieckiego. W zachodnich Niemczech między laty 1880 i 1895 ilość polskich
robotników wzrosła ze 100 tys. do 400 tys.”66
. Należy jednak w tym miejscu
wyraźnie zaznaczyć, że J. Poniatowski nie był przeciwnikiem istnienia wszyst-
kich dużych gospodarstw rolnych. W jego założeniach miała pozostać pewna
liczba tego typu gospodarstw, które spełniać powinny rolę specjalistyczną,
o czym mówił między innymi podczas obrad Komisji Budżetowej Sejmu w dniu
20 I 1938 r.: „(…) obdarzone możnością dysponowania mocniejszym intelektem
kierowniczym mogą podejmować się trudnych zadań, których powszechna i z natury rzeczy masowa produkcja sama podjąć się nie może. Będzie to produk-
cja nasion i rozpłodników”, widząc wielkie braki i rozpiętość działań, dostrzegał
tym samym ogromne zacofanie pod tym względem, mówiąc: „Wielkie warsztaty rolne nie spełniają, tej roli, która na nie w sposób naturalny spada”
67. Parcelacja
w ocenie Ministra, była również czynnikiem niezwykle istotnym z punktu wi-
dzenia integralności państwa polskiego, tak mówił podczas posiedzenia Senatu
w dniu 4 III 1935 r.: „Niewątpliwie bieg dziejów pozostawił na wsi polskiej sze-
reg czynników złych, które przez państwowość polską mają być zatarte. Nie sprzyjał on temu, aby się dawało łatwo osiągnąć zbliżenie i zespolenie ludności
wiejskiej z Państwem”68
. Dodatkowo J. Poniatowski wskazywał, korzystając
z własnych doświadczeń, że drobna własność, była istotnym czynnikiem utrzy-
mującym ciągłość posiadania narodowego, gdyż jak to określił: „Chłop siał
nieraz dosłownie pod kulami, zagospodarowywał wojenne odłogi, zaprzęgając się niekiedy wraz z rodziną do pługa, wówczas, gdy większy właściciel i jego
najemnicy okazali się dużo bardziej wrażliwi na niebezpieczeństwo”69
. Jak oce-
niał należało się też liczyć z falą nastrojów radykalnych płynących ze wschodu,
które „kusiły” do powzięcia podobnych rozwiązań odnośnie podziału ziemi
uprawnej70
.
__________ 65 Tamże, s. 17-18.
66 Tamże, s. 18-19.
67 „Polska Gospodarcza‖, zesz. 5, 29 I 1938, s. 183.
68 „Polska Gospodarcza‖, zesz. 10, 9 III 1935, s. 335.
69 J. Poniatowski, dz. cyt., s. 13.
70 Tamże, s. 10.
165
Podczas konferencji prasowej, w dniu 5 VI 1936 r., w odniesieniu do spo-
sobu przeprowadzenia akcji osadniczej, będącej immanentną częścią parcelacji,
J. Poniatowski postulował: „Natężenie polityki agrarnej, prowadzone w dzielnicy kulturalnej, zmusza do tego, aby sposób dokonywania osadnictwa był zbliżony do
warunków kolonizacyjnych, do których ludność została przyzwyczajona. Zatem
nie jest tam możliwe (…) proste wydzielenie kawałka ziemi i pozostawienie wła-snym losom i wysiłkom nowonabywcy. Od tego prymitywu, który na terenie wo-
jewództw wschodnich jeszcze może być stosowany, przejść się musiało do stwo-rzenia osiedli, pozwalających osadnikowi w pierwszych latach pracy na nowym
warsztacie żyć w warunkach znośnych”71
. Ponadto wskazując na kierunek parce-
lacji, mówił: „Państwo prowadząc swą politykę rolną, zmierza do tego, aby
tereny, które wykazują najniższe zaludnienie rolne, stawały się terenami stop-
niowo zagęszczającymi się, przynosząc ulgę terenom przeludnionym. Poznańskie
i Pomorze pod tym względem jest wyjątkową dzielnicą, albowiem stan przelud-nienia jest tam najniższy i zasób ziemi wielkiej własności jest największy. Natę-
żenie przeto polityki agrarnej w tych 2 województwach ma podstawy swoje za-równo gospodarcze, jak i społeczne”
72.
Należy jednak pamiętać, że mówiąc o porządkowaniu struktury rolnej
w Polsce, J. Poniatowski nie postrzegał tego procesu, jako pojedynczego zagad-
nienia, a jako zespół działań, co też sygnalizował członkom Komisji Budżetowej
Sejmu, podczas przywoływanego już posiedzenia w dniu 20 I 1938 r.: „Myślę tu w pierwszym rzędzie o rozdrobnieniu gospodarstw w sensie szachownicy,
o stosunkach w dziedzinie regulacji i prawa własności i wreszcie o istniejących
jeszcze u nas tzw. wspólnotach. Te rzeczy stanowią kompleks”73
. W ocenie resor-
tu powyższemu zagadnieniu, musiały towarzyszyć także działania rządowe uzu-
pełniające proces parcelacji, w tym kierunku prowadzono prace: „Wysiłki Rządu
idą po tej linii, aby sprząc te trzy grupy działań: regulację wspólnot, regulację szachownicy i regulację stanu posiadania w jedną całość w odniesieniu do tych
dzielnic, gdzie stosunki przedstawiają się najbardziej opłakanie”74
. We wszyst-
kich tych obszarach było bardzo dużo do zrobienie. W kontekście likwidacji
wspólnot podawał: „Na terenie Polski istnieje 1 300 tys. ha wspólnot, z czego
sam południowa część Polski ma ponad 400 tys. ha. W tych 400 tys. ha istnieje
bardzo pokaźna ilość ziemi, nadającej się do intensywnej kultury, lecz dziś mar-
nowanej, skoro służy, jako wypas prymitywny”75
.
__________ 71 „Polska Gospodarcza‖, zesz. 24, 13 VI 1936, s. 675.
72 Tamże, s. 675
73 „Polska Gospodarcza‖, zesz. 5, 29 I 1938, s. 180.
74 Tamże, s. 181.
75 Tamże, s. 180.
166
Równie istotnymi sprawami dla powodzenia całości akcji parcelacyjnej, by-
ło przeprowadzenie procesu scaleniowego i melioracyjnego. Zagadnienie to
przedstawiał J. Poniatowski w dniach 6 i 14 XII 1938 r., na specjalnej konferen-
cji76
odbywającej się z udziałem posłów i senatorów. Komasacja była w ocenie
J. Poniatowskiego, procesem różniącym się od innych działów inwestycji: „(…)
nie jest tworzeniem nowych dotychczas nieznanych w Polsce rozwojowych form, a jest tylko wyrównaniem zaniedbań przeszłości, zaleczeniem starej zadawnionej
rany (…) Scalenie jest to problem likwidacji ciężaru niewoli, który wyjątkowo na naszym kraju jeszcze dotąd ciąży”
77. W jego ocenie tylko likwidacja szachowni-
cy pól mogła pozwolić na prowadzenie racjonalnej gospodarki, a proces ten
musiało i mogło przeprowadzić wyłącznie państwo: „Dopiero w gospodarstwie
skomasowanym może przyjść wcześniejsza uprawa, płodozmian, może przyjść
należyte zabudowanie, może przyjść sad i ogród, a – co za tym idzie – rozwinię-
cie upraw szczególnych, które we wsiach nieskomasowanych są zupełnie niemoż-liwe (…) Dział inwestycji scaleniowych traktuję jako likwidację przeszłości,
likwidację niezbędną, od której nie możemy się cofnąć, a koszty, związane z tym, traktuję jako swoisty kredyt państwowy, niezastępowalny przez żaden inny, bo
nikt inny niż Państwo tego rodzaju zabiegu nie przeprowadzi”78
. Prowadzenie
procesu scaleniowego, musiało być skorelowane z przeprowadzeniem prac me-
lioracyjnych. W opinii Ministra, tylko takie potraktowanie sprawy było prak-
tyczne i przynosiło pozytywne wyniki79
. Celem zaś melioracji było przede
wszystkim powiększenie obszaru upraw, ale również zabezpieczenie plonów,
przed skutkami ewentualnych klęsk żywiołowych, o czym mówił w dniu 5 II
1937 r., na posiedzeniu Komisji Budżetowej Sejmu: „A zatem regulacja ścieków podstawowych, odpływy i wałowanie – to są te prace, które mogą wchodzić
w zakres robót melioracyjnych Ministerstwa Rolnictwa i Reform Rolnych”80
,
uzupełnieniem zaś działań melioracyjnych było prowadzenia tzw. akcji łąkar-
__________ 76 W dniach 6 i 14 XII 1938 r. mała miejsce konferencja Ministra Rolnictwa i Reform Rol-
nych J. Poniatowskiego z posłami i senatorami, podczas tych dwóch spotkań Minister przed-
stawił dwa referaty na temat podstawowych założeń i wytycznych polityki rolnej oraz na temat
prowadzonych prac scaleniowych, wystąpieniom tym towarzyszyło również przemówienie
Wiceministra Maurycego Jaroszyńskiego, na temat zagadnień budownictwa wiejskiego. Rela-
cję z tychże spotkań zamieścił tygodnik „Polska Gospodarcza‖, w trzech kolejnych numerach:
50, 51 i 52 w 1938 r. Najprawdopodobniej spotkania te miały na celu zapoznanie parlamenta-
rzystów z tak, w dalszym ciągu drażliwym tematem, jak sytuacja polskiego rolnictwa
i planowane w tym kierunku działania Ministerstwa.
77 „Polska Gospodarcza‖, zesz. 52, 24 XII 1938, s. 1880.
78 Tamże, s. 1882.
79 Tamże, s. 1881.
80 „Polska Gospodarcza‖, zesz. 7, 13 II 1937, s. 221.
167
skiej, czyli rekultywacji terenów uzyskanych w wyniku osuszenia cieków wod-
nych, animowanej przez MRiRR.
Podczas przywoływanej już konferencji z udziałem posłów i senatorów,
w dniu 6 i 14 XII 1938 r., Minister Rolnictwa i Reform Rolnych, wraz ze swymi
współpracownikami, przypomniał słuchaczom, że: „Brak harmonizacji poszcze-
gólnych działań prowadzi do marnotrawstwa, do wyników pozornych, do efektów papierowych, niewyczuwalnych przez rolnika. Ten sam organiczny związek ob-
serwujemy nie tylko wewnątrz grup działań pokrewnych, lecz i pomiędzy po-szczególnymi grupami, obejmującymi pozornie dalekie od siebie zagadnienia
(…) Rolnictwo nie znosi działania fazami, działania odcinkowego, wyrywkowej,
doraźnej szarpaniny. Bardziej niż jakakolwiek inna gałąź życia – wymaga długo-
falowego planu i równomierności działania”81
. Jedną z przeszkód, poza wyżej
już wymienionymi, stojącą na drodze do prawidłowego rozwoju polskiego rol-
nictwa i tym samym całej gospodarki, był brak kapitału. Zdaniem J. Ponia-
towskiego zjawisko to, w Polsce nie było wynikiem kryzysu, a miało charakter
trwalszy, o czym szczegółowo mówił już wcześniej podczas konferencji praso-
wej w dniu 19 IV 1937 r., stwierdził wówczas, że brak kapitału był: „(…) do-
tkliwy dla wszystkich przedsięwzięć inwestycyjnych w Polsce, jest z rolniczego
punktu widzenia tym dotkliwszy, że wolne kapitały kierują się z natury rzeczy do tych dziedzin, gdzie jest najwyższa stopa rentowności, rolnictwo zaś z szeregu
przyczyn, do takich dziedzin należeć nie może”82
. Potrzeby kapitałowe rolnictwa
były zdaniem J. Poniatowskiego olbrzymie: „(…) sumy, niezbędne dla dosta-
tecznego zainwestowania warsztatów rolnych, są tak znaczne, iż chociażby z tego
tytułu droga kredytu i kapitalizacji pieniężnej może odegrać rolę tylko pomocni-czą. Ilustracją tego twierdzenia może być obliczenie, wskazujące, że dla dopro-
wadzenia wszystkich drobnych gospodarstw w Polsce do poziomu zainwestowa-
nia najzamożniejszych gospodarstw chłopskich z centralnej Polski (nawet nie z zachodniej) potrzeba by teoretycznie kilkunastu miliardów złotych”
83. Mając na
uwadze powyższe postulował, selektywność działań inwestycyjnych rządu. Pań-
stwo winno inwestować wyłącznie tam, gdzie nikt inny nie mógł go zastąpić,
natomiast tam gdzie „życie‖ samo mogło rozwiązać istniejące problemy, aparat
państwowy winien starać się jedynie stwarzać ułatwienia dla tego „życia”. Tym
samym właściwą dziedziną dla bezpośredniego działania państwa były inwesty-
cje agrarne, czyli takie, które zmierzały do zaspokojenia zbiorowych potrzeb wsi,
a więc: melioracje, scalanie, stworzenie urządzeń potrzebnych do właściwego
obrotu i przetwórstwa artykułów rolnych, o czym mówił podczas przywoływa-
__________ 81 „Polska Gospodarcza‖, zesz. 50, 10 XII 1938, s. 1807.
82 „Polska Gospodarcza‖, zesz. 17, 24 IV 1937, s. 587.
83 „Polska Gospodarcza‖, zesz. 17, 24 IV 1937, s. 587; J. Poniatowski, dz. cyt., s. 20.
168
nego już spotkania z posłami i senatorami w grudniu 1938 roku84
. Jak stwierdził
na posiedzeniu Komisji Budżetowej Sejmu, w dniu 5 lutego 1937 r.: „Celowość
inwestycji i ich gospodarcze znaczenie mierzymy tym, jak dalece wpływają na podniesienie i usprawnienie produkcji, na uszlachetnienie produkowanego towa-
ru, czyli tym, jak dalece bezpośrednio zmieniają wartość tego towaru”85
. Jak
objaśniał J. Poniatowski członkom komisji, inwestycje wpływające w sposób
bezpośredni na wartość i wysokość produkcji, można było dodatkowo podzielić
na trzy grupy. W pierwszej znajdowały się te, które bezpośrednio wpływały na
powiększenie obszaru ziemi uprawnej, czyli melioracje. W drugiej grupie ulo-
kował kredyt przeznaczony na dodatkowe koszty towarzyszące komasacji, na
przykład przy przenoszeniu budynków, czy zakładaniu gospodarstw osadni-
czych86
. Pozycja trzecia dotyczyła zaś inwestycji zmierzających do usprawnienia
obrotu produktami rolniczymi: „Zaległości, jakie ma Polska do wyrównania na
odcinku zbytu produktów rolniczych, usprawnienia ich przerobu, uszlachetnienia towaru do wysokości tej jakości, jaka mu zapewni dostęp na rynek światowy, są
dla kraju rolniczego eksportowego wartościami pierwszorzędnymi. Wchodzą tu w grę: elewatory, spichrze, chłodnie, urządzenia mleczarskie, instytucja służące
do przerobu płodów, przechowalnie owoców, instytucje zmierzające do ułatwie-
nia bezpośredniości obrotów, bezpośredniości kontaktu rolnika z rynkiem, a więc najrozmaitsze urządzenia rynkowe i rzeźniane”
87.
Wobec istniejących olbrzymich trudności kapitałowych J. Poniatowski wy-
sunął trzecie założenie, na którym została oparta reforma rolna. Założeniem tym
była: „Świadomość, że wyżej określone gospodarstwo drobne daje najbardziej
energiczną i skuteczną kapitalizację pracy, a więc rozszerzania warsztatu pracy przez coraz lepsze jego wyposażenie w narzędzia produkcji (budynki, melioracje,
inwentarze, maszyny, itp.). Forma własnego, drobnego gospodarstwa wybitnie
sprzyja procesowi włożenia przez właściciela dodatkowego wysiłku swej pracy dla pomnożenia produkcyjnych inwestycji na roli, a nadto umożliwia dokonanie
tych inwestycji przy najoszczędniejszym zużyciu już istniejącego kapitału”88
.
Założenie łatwości pomnażania wkładu kapitałowego, czyli czynnika pozwalają-
cego na powiększenie produkcji rolnej, mimo braku środków finansowych, było
zagadnieniem szczególnej wagi, a w ocenie J. Poniatowskiego pozostawało nie-
zrozumiałe, jeszcze dłużej niż miało to miejsce w związku z dwoma poprzednimi
założeniami, na których opierało się postulowane przez niego gospodarcze ujęcie
__________ 84 „Polska Gospodarcza‖, zesz. 51, 17 XII 1938, s. 1822.
85 „Polska Gospodarcza‖, zesz. 7, 13 II 1937, s. 221.
86 Przeciętny kredyt dla tej pozycji wynosił 300 zł na osadę i miał pozwolić na pokrycie
bezpośrednich wydatków gotówkowych na towary przemysłowe w postaci gwoździ, szkła,
okuć, czy też materiałów na pokrycie dachu (Tamże, s. 222).
87 Tamże.
88 J. Poniatowski, dz. cyt., s. 13-14.
169
reformy rolnej. Dla właściwego zilustrowania wagi tego zagadnienia podawał, że
rolnik w Szwajcarii posiadał majątek zawarty w budynkach, inwentarzu
i w zasobach, który stanowił łącznie 145% posiadanego kapitału ziemi, podczas
gdy w tym samym czasie rolnik polski dysponował kapitałem 78%, w stosunku
do kapitału ziemi89
. Wobec takiej sytuacji tym istotniejsze stawało się hasło
kapitalizacji wewnętrznej w obrębie samego gospodarstwa rolnego. Kapitalizacja
taka mogła obejmować oszczędności w konsumpcji na rzecz inwestycji lub kapi-
talizację pracy gospodarza: „Dla całości gospodarstwa narodowego jest sprawą pierwszorzędną, jaki jest stosunek wzajemny tych obu składowych części każdej
inwestycji. Im większy jest brak kapitału w kraju, tym bardziej pożądane są formy
inwestowania, zapewniające przede wszystkim kapitalizację pracy. Różnice za-
chodzące pod tym względem między folwarkiem, a gospodarką chłopską są ol-
brzymie”90
.
Do kwestii braku kapitału, szef resortu odniósł się podczas przywoływanej
już konferencji prasowej, stwierdził wówczas, że: „Z pobieżnej analizy tych
trzech czynników (przeludnienie wsi, brak kapitału, dążenie do przyśpieszenia
uprzemysłowienia kraju – przyp. M.M.) wynika, że o ile wieś dysponować może
wielkim rezerwuarem taniej pracy, o tyle nie może liczyć na znaczniejszy dopływ
kapitału z zewnątrz. Ponadto liczyć się należy z tym, że aż do chwili uzyskania istotnego postępu uprzemysłowienia, dążenia w tym kierunku stanowić będą
czynnik, wpływający niekorzystnie na podział dochodu społecznego pomiędzy wieś i inne gałęzie gospodarstwa narodowego”
91, sygnalizował to odwołując się
również do swoich wcześniejszych doświadczeń i wypowiedzi. W trakcie swego
przemówienia w sejmie w dniu 8 II 1935 r., J. Poniatowski przytoczył wyniki
analizy dokonanej przez Instytutu Badania Koniunktur, które pokazały, że
w określanym mianem „pomyślnego‖ roku 1929, na ludność wiejską sięgającą
w kraju 65%92
ogółu mieszkańców, przypadało jedynie 46% dochodu społeczne-
go93
, a dysproporcja ta stała się jeszcze bardziej rażąca w kolejnych latach kryzy-
su. Jak podawał dalej, w kolejnym czteroleciu przeciętny spadek konsumpcji
wyniósł 19%, ale analizując głębiej tą wielkość można było dostrzec, że dla
ludności miejskiej spadek ten wynosił, poza artykułami rolniczymi 18%, a dla
wsi wyniósł, aż 46% i to biorąc pod uwagę realną wartość towarową, a nie war-
__________ 89 Tamże, s. 20.
90 Tamże, s. 21.
91 „Polska Gospodarcza‖, zesz. 17, 1937, s. 587.
92 [por.] Jerzy Ciepielewski cytując Mały Rocznik Statystyczny z 1929 r., podawał liczbę
ludności zamieszkującej na wsi wynoszącą 23,2 mln osób, stanowiące 71% ogółu społeczeń-
stwa polskiego, J. Ciepielewski, dz. cyt., s. 63.
93 Dochód społeczny/narodowy – wartość wszystkich dóbr ekonomicznych wytworzonych
przez społeczeństwo w pewnym czasie, zwykle w przeciągu roku kalendarzowego, Złota
Encyklopedia PWN 2002.
170
tość pieniężną. Sprawa wyglądała jeszcze bardziej poważnie, gdy wzięto pod
uwagę tylko tą część najsłabszą, czyli małorolnych wraz z robotnikami rolnymi.
Okazało się wówczas, że w tym przypadku nastąpił spadek konsumpcji towarów
przemysłowych aż o 53%, a wydatki na inwestycje, natury gospodarczej uległy
redukcji o 64%, stanu sprzed kryzysu94
.
Prowadząc bieżące działania zmierzające do przeobrażenia ekonomiczno –
społecznego polskiej wsi, należało pamiętać, że ich rzeczywiste skutki pojawią
się dopiero z upływem czasu, jak twierdził J. Poniatowski, podczas przywoływa-
nej konferencji z udziałem parlamentarzystów: „Nie wolno nam pracować jedy-
nie dla chwili obecnej (…) cała nasza praca i cały nasz wysiłek dzisiejszy muszą
przede wszystkim być skierowane na budowę podwalin dla dalszego rozwoju wsi
polskiej, dla dalszego postępu masy chłopskiej, stanowiącej rdzeń Narodu”95
.
Zadaniem tym najbliższym do realizacji, było stworzenie takich warunków, które
pozwoliłyby na intensyfikację produkcji rolnej, wchłonięcie jak największej
liczby rąk do pracy, wciągnięcie możliwie jak największej liczby gospodarstw
rolnych w sferę gospodarki wymiennej, gdyż jak uzasadniał, mało intensywna
gospodarka możliwa była wyłącznie w krajach o małej gęstości zaludnienia.
Polska zaś, aby móc pozwolić sobie na stan ekstensywnej gospodarki rolnej,
musiałaby mieć przemysł gwarantujący wchłonięcie nadwyżek ludzkich ze wsi,
a to w sytuacji polskiej, mimo starań zmierzających do uprzemysłowienia,
w jego ocenie, jeszcze przez bardzo długi czas nie było możliwe. Co więcej
podkreślał fakt, że wzrost produkcji przemysłowej, o który w jego mniemaniu
słusznie zabiegano, to jeszcze nie był czynnik, który sam w sobie, bezpośrednio
gwarantowałby wzrost zatrudnienia w przemyśle. Na dowód tego stwierdzenia
przytaczał dane mówiące, że pomimo wzrostu produkcji przemysłowej w 1937 r.
o 11%, jednocześnie nastąpił spadek zatrudnienia w przemyśle o 95 tys. osób,
choć należy przypomnieć i podkreślić, że J. Poniatowski był zwolennikiem
uprzemysłowienia: „Toteż z chwilą, kiedy zbliżymy się do równowagi pomiędzy
ludnością wiejską i miejską, wpływ postępu urbanizacji działać będzie z olbrzymią siłą, natomiast na lata najbliższe w postępie uprzemysłowienia wi-
dzieć musimy tylko jeden z ważnych czynników, tym ważniejszy, że kładący pod-
waliny pod przyszłe całkowite rozwiązanie problemu przeludnienia wsi”96
. Nie
można było jednak w tym widzieć jedynej metody na rozwiązanie sprawy prze-
ludnienia.
Celami reformy rolnej było ułatwienie gospodarce narodowej przejścia
przez trudną wstępną fazę rozwoju przemysłu, poprzez możliwie jak największe
zwiększenie zatrudnienia w rolnictwie; zwiększenie produkcji, poprzez prze-
__________ 94 „Polska Gospodarcza‖, zesz. 7, 1935, s. 233; Sejm RP. Kadencja III. Sprawozdania ste-
nograficzne ze 131. posiedzenia w dniu 8 II 1935 r., ł. 24-25.
95 „Polska Gospodarcza‖, zesz. 50, 10 XII 1938, s. 1808.
96 „Polska Gospodarcza‖, zesz. 50, 10 XII 1938, s. 1802-1803.
171
obrażenie struktury własnościowej wsi na ustrój oparty niemal wyłącznie na
drobnych gospodarstwach rodzinnych, czemu towarzyszyć miało przejście do
produkcji hodowlanej, jako najbardziej właściwej dla tego typu gospodarstw oraz
mającej perspektywę znacznie bardziej opłacalnego eksportu, niż miało to miej-
sce w przypadku np. produkcji zbóż; ostatni z celów reformy rolnej odnosił się
do samej wsi, obecnego na niej przeludnienia oraz istnienia ok. 40% gospo-
darstw karłowatych, a uznawał za wręcz konieczne powiększenie ich obszaru
kosztem wielkiej własności, tym bardziej, że upełnorolnienie tych gospodarstw
wymagało znacznie mniejszych środków niż tworzenie nowych warsztatów.
Pozytywnym skutkiem towarzyszącym parcelacji byłoby znaczące zmniejszenie
liczby osób przynależnych do kategorii służby folwarcznej: „(…) tej najbardziej
upośledzonej i najciemniejszej grupy społecznej naszego narodu. Wyposażenie
byłych fornali w samodzielne gospodarstwa miałoby być traktowane nie tylko
jako naturalny obowiązek wobec pozbawienia ich dotychczasowego źródła za-robku – ale także jako krok ku zakończeniu w Polsce okresu archaicznego, po-
pańszczyźnianych stosunków”97
. Energicznie prowadzona reforma rolna, miała
doprowadzić do znacznej redukcji, a może nawet całkowitej likwidacji emigra-
cji98
.
W opinii J. Poniatowskiego, utworzone w zgodzie z powyższymi założe-
niami gospodarstwo winno być: oparte o rynek wewnętrzny, silnie rozbudowany
dzięki postulowanemu uprzemysłowieniu kraju; być zdolne do konkurencji
w dziedzinie eksportu, ale nie kosztem niskiej stopy życia chłopa, lecz dzięki
rozwojowi produkcji; oparte o samodzielne gospodarstwa chłopskie, zdolne do
czegoś więcej niż tylko utrzymanie rodziny, do podejmowania nakładów, ko-
niecznych dla intensyfikacji, ale również zaspokojenia potrzeb kulturalnych;
ponadto winno być oparte o wolne warsztaty, ale właściwie zorganizowane,
jednocześnie odrzucał nie do przyjęcia, w jego opinii, na polskim gruncie modele
gospodarcze, takie jak np. radziecka kolektywizacja, czy też nadmierna kontrola
państwa. Jak przyznawał, intensyfikacja, to nie było zagadnienie nowe: „(…) niestety przybierało ono najczęściej po prostu formę apelu do rolnika, by wzma-
gał produkcyjność swego warsztatu – tak jakby we wszystkich wypadkach zależa-
ło to tylko od woli i umiejętności rolnika”. Przeciwstawiał się tym samym, ta-
kiemu uproszczeniu tej kwestii, gdyż w jego mniemani istniał szereg czynników
i warunków, całkowicie niezależnych od woli samego rolnika, a jednocześnie
będących niezbędnymi dla właściwego przeprowadzenia ww. procesu99
.
J. Poniatowski rozumiał więc hasło intensyfikacji, jako wzrost ilościowy lub
jakościowy produkcji, następujący poprzez podniesienie jakości produkcji rolnej.
Pierwszeństwo przyznawał tym gałęziom produkcji, które poprzez zwiększenie
__________ 97 J. Poniatowski, dz. cyt., s. 23-24.
98 Tamże, s. 24.
99 „Polska Gospodarcza‖, zesz. 50, 10 XII 1938, s. 1802.
172
eksportu i chłonności rynku wewnętrznego, miały realne szanse na sukces lub
tym, które były bardziej pracochłonne oraz nie wymagały dużego kapitału100
.
Reasumując, kierunek do jakiego należało zmierzać zarówno w zakresie gospo-
darczym, ale i społecznym, to: „… pod względem gospodarczym (…) unowocze-
śnienie, zintensyfikowanie nie elit, nie wyjątków, nie grup, lecz całej wsi, pod
względem zaś społecznym – jako oparcie się o szerokie masy chłopskie, stopnio-wo podnoszone do poziomu oświaty i sprawności, wymaganego przez XX
wiek”101
.
Ministerstwo Rolnictwa i Reform Rolnych pod kierunkiem J. Poniatow-
skiego uległo przeobrażeniu, z „martwego‖ urzędu, zajmującego się wcześniej
prawie wyłącznie premiami eksportowymi na zboże, w jak to określił Cz. Bo-
browski: „narzędzie realizacji szerokiego programu o długim horyzoncie czaso-
wym (…) Poniatowski dokonał prawdziwej reanimacji ministerstwa, nadając mu
nowy kształt, styl pracy, a przede wszystkim program (…) mający na oku interesy mas chłopskich, ale równocześnie nawiązujący do szerszych rozważań o kierunku
rozwoju gospodarczego i społecznego kraju”102
. Rzeczywiście skala konkretyza-
cji i szczegółowości programu, a także kształt przyjętych założeń, skłaniały do
oceny mówiącej, że proces przebudowy ustroju polskiej wsi został oparty
o program, w którym dostrzegalna była fachowość autora oraz rozmach tych
koncepcji. Pozwalało to na sformułowanie wniosku mówiącego o realnych szan-
sach na powodzenie w realizacji procesu przebudowy polskiej wsi. Jan Górecki
w swej przedmowie towarzyszącej opracowaniu J. Poniatowskiego, zatytułowa-
nemu „Cele i założenie Reformy Rolnej w 20-leciu Niepodległości”, ponownie
wydanego w 2004 r., przez Fundację „Rozwój SGGW”, pisał w odniesieniu do
autora, że był to jeden: „(…) z najwybitniejszych ludzi i umysłów odrodzonej II
Rzeczypospolitej”, a jego praca „budzi wiele refleksji, które nie straciły aktual-
ności i nawet dziś mogą być wykorzystane w procesie transformacji polskiego rolnictwa (…) wiele myśli i postaw, które świadczą nie tylko o wielkości umysłu
ich Autora, ale także o tym, że wiele prawd i postaw obiektywnych nie ulega koniunkturalnym zmianom, lecz trwa i przynosi pożytek niezależnie od okoliczno-
ści”103
.
__________ 100Tamże, s. 1803.
101Tamże, s. 1802.
102 Cz. Bobrowski, Wspomnienia ze…, s. 73 i 86.
103 J. Poniatowski, dz. cyt., s. 5.
173
Krystyna Leśniak-Moczuk
Uniwersytet Rzeszowski
Unifikacja standardu warunków mieszkaniowych na wsi i w mieście na
przykładzie powiatu mieleckiego na Podkarpaciu
Wstęp Mieszkańcy współczesnej wsi w celu podejmowania pracy i zaspokajania
swoich potrzeb wychodzą obecnie często poza układ lokalny, czemu sprzyja
rozwój infrastruktury technicznej w postaci mediów przekazu i łączności, sieci
drogowej i środków transportu. Zmiany w rzeczywistości gospodarczej wsi,
inicjujące związki ludności wiejskiej ze światem zewnętrznym, kształtują nowe
wzorce kulturowe wsi. Wpływa to na rozszerzanie kręgu kontaktów społecznych,
przejmowanie miejskiego stylu życia i modelu konsumpcji, co obniża stopień
utożsamiania się z lokalnym środowiskiem. Dyfuzja kulturowa powodowana
swobodnym, wahadłowym przemieszczaniem się wiejskiej ludności do ośrod-
ków miejskich, poza granice kraju, a także napływem osadnictwa ludności miej-
skiej na tereny wiejskie, sprzyja przemianie cech konstytuujących wiejskie spo-
łeczności lokalne. Przemiany dokonujące się w środowisku wiejskim, uwarun-
kowane czynnikami endogenicznymi i egzogenicznymi objawiają się stopnio-
wym zacieraniem różnic pomiędzy wiejskim i miejskim środowisk
Jednym z najbardziej spektakularnych obszarów zacierania się różnic po-
między środowiskiem wiejskim i miejskim są warunki mieszkaniowe. Celem
niniejszego artykułu jest zaprezentowanie obecnych przemian dotyczących zaso-
bów mieszkaniowych, urządzania posesji oraz wyposażenia mieszkań w urządze-
nia techniczne i przedmioty trwałego użytkowania w środowisku wiejskim na tle
miasta w porównaniu do okresu socjalizmu.
Przedstawione w artykule dane pochodzą z terenowych badań autorskich
przeprowadzonych w 2006 roku przy wykorzystaniu następujących jakościo-
wych technik badawczych: obserwacja, wywiady kwestionariuszowe, ze scena-
riuszem i narracyjne. Zebrano także materiały zastane w postaci danych staty-
stycznych pochodzących z trzech ostatnich narodowych spisów powszechnych
przeprowadzanych w Polsce w latach 1978, 1988 i 2002, spisów rolnych i rocz-
ników statystycznych.
Zakres terytorialny badań obejmuje wsie w powiecie mieleckim położonym
w północno-zachodniej części województwa podkarpackiego oraz miasto powia-towe Mielec.
174
Zasoby mieszkaniowe
Charakterystyka budynków mieszkalnych, posesji, urządzeń wpływających
na jakość życia codziennego, dokonana na podstawie danych statystycznych
i subiektywnych spostrzeżeń mieszkańców obu środowisk, dokumentuje na prze-
strzeni prawie trzydziestu lat odrabianie dystansu cywilizacyjnego.
Sytuację mieszkaniową można przedstawić za pomocą wskaźników roz-
miarów powierzchni domów i gęstości zaludnienia mieszkań oraz liczby miesz-
kań oddawanych do użytku.
Tab. 1
Warunki mieszkaniowe w powiecie mieleckim w 1978 i 2002 r. Nazwa wskaźni-
ka
Wartość
wskaźnika
dla wsi
w 1978 r.
Wartość
wskaźnika
dla miasta
Mielca
w 1978 r.
Procentowa
wartość
wskaźnika
dla wsi
względem
Mielca
w 1978 r.
Wartość
wskaźnika
dla wsi
w 2002 r.
Wartość
wskaźnika
dla miasta
Mielca
w 2002 r.
Procentowa
wartość
wskaźnika
dla wsi
względem
Mielca
w 2002 r.
Procentowa
wartość
wskaźnika
dla wsi
w 2002 r.
względem
1978 r.
1 2 1:2 3 4 3:4 3:1
Powierzchnia użytk 1 mieszk.
w m2
59,8 50,4 +19 86,9 61,4 +42 +45
Pow. użyt 1 mieszk. w m2 na
1 osobę
13,4 13,9 -4 20,2 18,2 +11 +51
Liczba izb w 1
mieszkaniu
2,9 3,2 -8 4,0 3,8 +6 +36
Liczba osób na 1
izbę
1,52 1,14 +33 1,07 0,91 +18 -30
Liczba osób w 1 mieszkaniu
4,5 3,6 +23 4,3 3,4 +27 -4
Średnia liczba
osób w 1 gosp. domow.
3,9 3,2 +20 3,8 3,2 +21 -1
Liczba gosp.
dom. w 1 mieszk.
1,2 1,1 +2 1,1 1,1 +1 -1
Średnioroczna l.
mieszkań wybud.
w 1944-88 na
1000 l.
4,1 5,7 -29 x x x x
Średnioroczna l.
mieszkań wybud.
od 1989 na 1000
x x x 2,3 3,7 -36 x
Źródło: Opracowanie i obliczenia własne. Dane z Narodowego Spisu Powszechnego w Polsce
w 1978 i 2002 r.
W analizowanym przedziale czasowym nastąpił znaczny wzrost po-
wierzchni użytkowej mieszkań na korzyść wsi i obecnie jest ona wyższa niż
175
w mieście o 42%, a w 1978 roku była wyższa o 19%. Powierzchnia użytkowa
jednego mieszkania na wsi wzrosła z 59,8 m2 w 1978 roku do 86,9 w 2002 roku,
czyli o 45%.
W skali ogólnopolskiej na wsi w 2000 roku powierzchnia użytkowa miesz-
kania wynosiła 72,2 m2, a w 2005 roku 85,2 m
2, w mieście wskaźniki te przybra-
ły wartości 56,2 i 61,51. Pod względem wielkości mieszkań na wsi mieleckiej
osiągnięto lepsze wskaźniki w 2002 roku aniżeli w Polsce w 2005 roku.
Powierzchnia użytkowa mieszkania na jedną osobę i liczba izb w jednym
mieszkaniu w 1978 roku średnio we wsiach powiatu mieleckiego była o 4% i 8%
mniejsza niż w Mielcu, a w 2002 roku wskaźniki te przewyższyły standard miej-
ski o odpowiednio 11% i 6%. Pierwszy wskaźnik na wsi wzrósł z 13,4 m2
w 1978 roku do 20,2 w 2002 roku czyli o 51%. Drugi wskaźnik wzrósł z 2,9 do
4,0 czyli o 36%.
W skali ogólnopolskiej na wsi powierzchnia użytkowa mieszkania na jedną
osobę wynosiła 19,2 m2 w 2000 roku i 24,3 m
2 w 2005 roku, w mieście nato-
miast wskaźniki te przybrały wartości 19,3 i 22,52. Warunki lokalowe w Polsce
zarówno na wsi jak i w mieście są korzystniejsze aniżeli w powiecie mieleckim,
ale obserwuje się podobne proporcje i tendencje ich zmian.
Pozostałe wskaźniki warunków mieszkaniowych są regresorami i mniejsze
ich wartości są korzystniejsze. Dotyczy to następujących wskaźników: liczba
osób na jedną izbę, liczba osób w jednym mieszkaniu, liczba osób w jednym
gospodarstwie domowym i liczba gospodarstw domowych w jednym mieszka-
niu.
Dzięki zwiększeniu na wsi liczby izb w jednym mieszkaniu, spadła liczba
osób przypadająca na jedną izbę z 1,52 w 1978 roku do 1,07 w 2002 roku, tj.
o 30%. W stosunku do miasta wskaźnik ten był większy o 33% w 1978 i o 18%
roku 2002 roku.
Z analizowanych regresorów najmniej korzystna tendencja dla wsi
w porównaniu do miasta utrzymuje się przy wskaźniku liczby osób w jednym
mieszkaniu. Wskaźnik ten na wsi względem miasta był większy o 23% w 1978
roku i o 27% w 2002 roku, ale na wsi spadł w 2002 roku o 4% względem 1978
roku.
Wskaźnik średniej liczby osób w jednym gospodarstwie domowym
w badanym przedziale czasowym nie uległ zmianie i oscyluje na wsi wokół 3,8,
a w mieście wokół 3,2. Stanowi to 20%-ową różnicę na korzyść miasta. Na wsi
wskaźnik ten zmniejszył się z 3,9 do 3,8 tj. o 1%.
__________ 1 Charakterystyka obszarów wiejskich w 2005, GUS, US, Olsztyn 2006, s. 61, 119. 2 Ibidem, s. 61, 119.
176
Liczba odrębnych gospodarstw domowych w jednym mieszkaniu była
większa na wsi niż w mieście o 2% w 1978 roku i o 1% w 2002 roku. Na wsi
wskaźnik ten zmniejszył się w badanym okresie z 1,2 do 1,1, tj. o 1%.
Średnioroczna liczba mieszkań wybudowanych w latach socjalizmu
i w gospodarce rynkowej jest korzystniejsza dla miasta. Na wsi powiatu mielec-
kiego w okresie socjalizmu budowało się przeciętnie o 29% mniej mieszkań na
1000 mieszkańców w porównaniu do Mielca, a w okresie gospodarki rynkowej
buduje się o 36% mniej. W liczbach bezwzględnych wskaźnik ten wynosił dla
wsi 4,05 mieszkania średniorocznie na 1000 mieszkańców w latach 1944-1988
i 2,33 po 1989 roku, a dla miasta odpowiednio 5,7 i 3,66.
Z analizy powyższych wskaźników wynika, że brak jest dużych dyspropor-
cji pomiędzy obu środowiskami, a tam gdzie one występowały w 1978 roku,
obecnie nie tylko zniknęły, ale niejednokrotnie sytuacja zmieniła się na korzyść
wsi w porównaniu z miastem. Zmniejszyło się zagęszczenie mieszkań na wsi, co
upodobniło warunki mieszkaniowe do poziomu miejskiego poprzez wyrówny-
wanie w obu środowiskach wskaźników liczby osób na jedną izbę, liczby osób
w jednym mieszkaniu, liczby osób w jednym gospodarstwie domowym i liczby
gospodarstw domowych w jednym mieszkaniu.
Do wskaźników korzystniejszych dla wsi względem miasta zalicza się
większą powierzchnię mieszkań, większą powierzchnię mieszkalną przypadającą
na jedną osobę i większą liczbę izb w mieszkaniu. Niekorzystną sytuację
w badanych wsiach w porównaniu z miastem Mielcem ilustrują wskaźniki doty-
czące liczby mieszkań oddawanych do użytku w ciągu roku. Warunki mieszka-
niowe ludności wiejskiej uległy jednak znacznej poprawie na przestrzeni anali-
zowanych lat przełomu dwóch systemów, socjalizmu i gospodarki rynkowej. Ma
to również związek z postępem technicznym w budownictwie realizowanym na
terenach wiejskich.
Oblicze architektury polskiej wsi uległo zasadniczym przeobrażeniom na
przestrzeni powojennej Polski. Drewniana zabudowa zniknęła z pejzażu obejść
wiejskich. W perspektywie dokonywanych porównań okresu schyłku socjalizmu
i czasów obecnych, obserwuje się poprawę jakości zabudowań wiejskich. Ponad
40% respondentów mieszka w nowych murowanych budynkach i tyle samo
w starszych budynkach murowanych, a w okresie socjalizmu dotyczyło to 30%
respondentów. W nowych budynkach murowanych zamieszkuje największy
odsetek osób w wieku 30-45 lat, a w starych budynkach murowanych największy
odsetek osób w emerytalnym.
Przed 1990 rokiem jeszcze 16% badanych zamieszkiwało budynki drew-
niane, a obecnie już tylko 9%, głównie są to osoby w podeszłym wieku. Ponad
połowa respondentów z miasta zajmuje mieszkania w blokach wielorodzinnych.
Dotyczy to w największym stopniu osób w wieku 45-60 lat. Zwiększył się odse-
tek osób posiadających domy jednorodzinne – nowe (z 6% do 19%), stare –
(z 11% do 13%). Wśród właścicieli tych domów dominuje młodzież do 30 roku
177
życia. Znikają z miejskiego pejzażu domy drewniane (z 13% do 3%), zamiesz-
kiwane przez osoby starsze.
Trzy czwarte respondentów na wsi uznaje jako bardzo ważną potrzebę po-
siadania własnego, samodzielnego domu czy mieszkania, to jest obecnie o 10%
więcej niż przed 1990 rokiem. W mieście na bardzo duże znaczenie tej potrzeby
wskazuje dwie trzecie respondentów, z tym, że po 1990 roku połowa z nich
uznaje tę potrzebę za średnio ważną. Na wsi jedna piąta badanych oceniała, że
w okresie PRL-u istniała możliwość jej zaspokojenia na bardzo wysokim pozio-
mie, a obecnie uważa tak jedna trzecia respondentów. W mieście zupełnie ina-
czej kształtuje się możliwość zaspokajania tej potrzeby. Trzy czwarte responden-
tów twierdzi, że w czasach socjalistycznych był łatwiejszy dostęp do posiadania
samodzielnego mieszkania, a obecnie tak sądzi tylko jedna czwarta. Młodzież
wiejska ma większe możliwości posiadania własnego mieszkania, aniżeli młodzi
z miasta.
Urządzanie domów i posesji
Pomimo wzrostu obowiązków zawodowych ludności wiejskiej i miejskiej
w okresie transformacji, zauważalne jest w tych środowiskach zwiększenie dba-
łości o estetykę domów i posesji oraz bieżące utrzymanie porządku
w porównaniu do okresu sprzed 1990 roku. Obserwacje takie poczyniło dwie
trzecie respondentów na wsi i trzy czwarte w mieście bez względu na wiek. Jed-
na trzecia respondentów ze środowiska wiejskiego i 40% z miejskiego uważała,
że w czasach socjalizmu nie przywiązywano szczególnej uwagi do estetyki obej-
ścia i wnętrza domów. Dwukrotnie wzrósł odsetek badanych mieszkańców
współczesnej wsi, którzy przywiązują większą uwagę do estetyki wyposażenia
miejsca zamieszkania, niż w czasach wsi socjalistycznej. Na wsi im starsze po-
kolenie, tym jego potrzeby estetyczne są mniejsze, a w mieście większe. Uwa-
runkowane jest to na wsi przyzwyczajeniem osób starszych do dawnego wiej-
skiego życia przebiegającego w prostocie i skromnych warunkach. W mieście
natomiast pokolenie w wieku emerytalnym poświęca zasoby wolnego czasu na
zajmowanie się domem i otoczeniem domu. W ocenie respondentów na wsi
wystąpił w porównywanych okresach, pięciokrotny wzrost zaspokojenia potrzeb
dotyczących estetyki mieszkań, domów i ich otoczenia na bardzo wysokim po-
ziomie, a w mieście ocenia się, że nastąpił pięciokrotny spadek zaspokojenia
potrzeb związanych z estetyką miejsca zamieszkania. Wiarygodność tych ocen
potwierdza wskaźnik pięciokrotnego wzrostu wskazań niskiego stopnia zaspoko-
jenia tej potrzeby w mieście. Wizualnym potwierdzeniem tych opinii jest brak
zauważalnych granic pomiędzy miastem i okolicznymi wsiami. Małe są różnice
w wyglądzie domów, ich wyposażeniu, urządzeniu posesji i ogrodów.
178
Estetyka urządzenia mieszkania tkwi w nie tylko w jakości użytkowanych
mebli, ale również w szczegółach wykończeniowych i przedmiotach ozdobnych.
Pod tym względem nie ma istotnych różnic w wyposażeniu domów pomiędzy
badanymi środowiskami. Przed kilkunastoma laty, co dziesiąty respondent przy-
wiązywał wagę do ozdób w domu, a obecnie jedna czwarta badanych na wsi
i w mieście. Zwiększył się przez to popyt na przedmioty ozdobne nadające
mieszkaniom przytulny i bogatszy wygląd, zgłaszany w okresie PRL-u na wsi
przez 17% i w mieście przez jedną czwartą respondentów, a obecnie przez jedną
trzecią w obu środowiskach. Zmniejszyła się nieznacznie liczba respondentów
nie używających przedmiotów ozdobnych w domach, na wsi z 21% do 19%,
a w mieście z 14% do 11%. Jednakowa jest w obu środowiskach struktura wie-
kowa respondentów posiadających określony stosunek do estetyki stwarzanego
przez siebie otoczenia. O estetyczny wygląd mieszkania stara się najwięcej mło-
dych osób, a najmniej starszych.
Uległ znaczącym zmianom wygląd posesji wiejskiej. Zniknęły składowiska
niepotrzebnych, nieużytecznych rzeczy, które były charakterystycznym wido-
kiem wiejskiego podwórka, odróżniającym go od posesji miejskiej. Już w latach
osiemdziesiątych należały one do rzadkości i respondenci ocenili liczebność
takich posesji na 8%. A obecnie pozostało ich około 7% i są one głównie wła-
snością osób w podeszłym wieku. Przed 1990 rokiem jedna trzecia respondentów
posiadała wiejskie podwórka estetycznie urządzone i uporządkowane, a obecnie
prawie połowa. Estetyka posesji zależy od wieku jej właściciela. W miarę wzro-
stu wieku respondenta estetyka otoczenia domu jest mniejsza. Coraz więcej
gospodarzy dokonuje oddzielania podwórka gospodarczego od ogrodu i obejścia
wokół domu (19% i 30%). Tradycyjne wiejskie ogródki kwiatowe są coraz czę-
ściej zastępowane ogrodami urządzonymi na wzór miejski, z zielenią i roślinami
wieloletnimi pochodzenia zagranicznego. Według oceny jednej trzeciej respon-
dentów, przeważnie w młodym wieku, obserwuje się na wsi nowocześnie urzą-
dzone ogrody, a przed 1990 rokiem stanowiły one tylko 5%. Ponad połowa re-
spondentów miejskich mieszkających w budynkach zbiorowych nie posiada
własnych ogrodów. Kierunki zmian estetyki urządzenia obejść miejskich i ich
nasilenie w badanych przedziałach czasowych są identyczne jak w obejściach
wiejskich.
W wywiadzie (kobieta lat 36) twierdzi: „Teraz ludzie bardziej dbają o siebie, o gospodarstwo, obejście. Nie ma porównania, dziadostwo było na
podwórkach, a dziś sadzi się jakieś drzewa, krzewy żeby było ładnie. Zagospoda-
rowanie ogrodu cieszy. Dawniej nie było czasu na takie rzeczy jak pielęgnowanie ogrodu. Ludzie szli w pole, ci co przychodzili z pracy, czy ze szkoły to trzeba było
pomóc w gospodarstwie, kto myślał o krzewach czy ogrodach”, (kobieta lat 46)
„Jak ktoś był za granico to widać od razu, to tam jest lepiej koło domu”, (kobieta
lat 73) „Status mieszkaniowy na wsi jest obecnie zdecydowanie lepszy niż
w socjalizmie”.
179
Posesję wiejską odróżnia od miejskiej zabudowa gospodarcza. Drewniane
budynki gospodarcze (stodoła i stajnia) w okresie schyłku socjalizmu były
w posiadaniu jednej trzeciej respondentów, a obecnie ich liczebność spadła
o połowę. Są one w posiadaniu przede wszystkim starszych rolników. Gospodar-
cze pomieszczenia murowane, przed rokiem 1990, były własnością ponad poło-
wy badanych, a obecnie posiada je prawie trzy czwarte respondentów, w tym
najwięcej młodych rolników. Coraz bardziej powszechnym elementem składają-
cym się na wiejskie obejście są dodatkowe pomieszczenia gospodarcze typu
garaże na samochody i sprzęt rolniczy. Przed 1990 rokiem posiadała je jedna
czwarta respondentów, a obecnie ponad połowa, w tym głównie młode pokole-
nie.
Wyposażenie mieszkań w urządzenia techniczne
W skali ogólnopolskiej wieś dysponuje większymi od miasta zasobami
mieszkaniowymi, ale o niższym standardzie wyposażenia w elementy infrastruk-
tury komunalnej. Można jednak podać przykłady dużej dynamiki postępu
w nasycaniu wsi poszczególnymi mediami technicznymi. Od 2000 roku następu-
je poprawa w rozwoju sieci kanalizacyjnej i systemu oczyszczania ścieków. Na
Podkarpaciu uruchomiono w 2000 roku 40% nowych podłączeń kanalizacyj-
nych. Dzięki temu województwo to (wraz z trzema innymi) charakteryzowało się
największą dynamiką rozwoju sieci kanalizacyjnej w kraju. W latach 1990-2000
dystans pomiędzy wsią i miastem w zakresie wyposażenia mieszkań w wodociąg
sieciowy zmniejszył się dwukrotnie 3
.
W powiecie mieleckim od lat siedemdziesiątych XX wieku do początku
XXI wieku zaistniały olbrzymie zmiany pod względem wyposażenia wiejskich
budynków mieszkalnych w urządzenia techniczne. Według wyników badań
terenowych połowa domów wiejskich respondentów posiadała łazienki, a obec-
nie w 91%, wodociągi odpowiednio (30% i 85%), toalety spłukiwane (48%
i 85%), centralne ogrzewanie (24% i 79%), gazociągi (17% i 68%), kanalizacja
(10% i 66%). W posiadaniu tych urządzeń przoduje pokolenie młodsze, ale urzą-
dzenia do użytku zbiorowego jak wodociągi i gazociągi, są użytkowane przez
osoby w każdym wieku. Mieszkańcy miasta zajmują lokale wyposażone
w powyższe urządzenia techniczne w 95%. Współczesnej wsi nie dzieli w tej
dziedzinie tak duży dystans, jak w czasach socjalizmu, kiedy wyposażenie
mieszkań wiejskich w te urządzenia sięgało od 10% do 50%, a mieszkań miej-
skich przeciętnie 70%. Wyniki badań terenowych potwierdzają następujące
__________ 3 Polska wieś. Raport o stanie wsi, FnRRPR, Warszawa 2002, s. 53-54, 104; F. Kapusta,
Podstawy strategii zintegrowanego rozwoju wsi i rolnictwa w Polsce (wybrane zagadnienia),
[w:] Rolnictwo a rozwój obszarów wiejskich, red. M. Kłodziński, W. Dzun, Wydawnictwo AR
w Szczecinie, IRWiR PAN, Warszawa 2005, s. 59.
180
wskaźniki statystyczne ukazujące dynamikę w nabywaniu i użytkowaniu urzą-
dzeń technicznych w mieszkaniach na wsi i w mieście na przestrzeni porówny-
wanych lat.
W wodociągi wyposażone było w 1978 roku jedynie jedna czwarta miesz-
kań wiejskich, a w 2002 roku już 89%, co pozwoliło zmniejszyć dystans do
wyposażenia w to urządzenie mieszkań miejskich z 72% do 10%, a zarazem
poprawić standard warunków sanitarnych na wsi o 263%. Stan instalacji wodo-
ciągów na wsi i w mieście w powiecie mieleckim nie odbiega od poziomu ogól-
nopolskiego z 2005 roku (wieś – 88,2%, miasto – 98,5%) i w województwie
podkarpackim (wieś – 87,6%)4.
Tab. 2 Instalacje w mieszkaniach w powiecie mieleckim w 1978 i 2002 r.
Nazwa
wskaźnika
Wartość
wskaźnika dla wsi
w 1978 r.
Wartość
wskaźnika dla miasta
Mielca
w 1978 r.
Procentowa
wartość wsk. dla wsi
względem
Mielca w 1978 r.
Wartość
wskaźnika dla wsi
w 2002 r.
Wartość
wskaźnika dla miasta
Mielca
w 2002 r.
Procentowa
wartość wsk. dla wsi
względem
Mielca w 2002 r.
Procentowa
wartość wsk. dla wsi
w 2002 r.
wzgl. 1978 r.
1 2 1:2 3 4 3:4 3:1
Jednostki
miary
Udział mieszkań z instalacją w liczbie mieszkań [%]
Wodociąg 24,5 89,0 -72 89,0 99,2 -10 +263
Ustęp
spłukiwany
17,7 86,0 -79 74,5 95,8 -22 +321
Łazienka 20,1 84,9 -76 77,4 96,9 -20 +270
Ciepła woda 21,1 84,8 -75 78,1 97,2 -20 +270
Centralne ogrzew.
7,8 74,8 -90 60,0 94,4 -36 +285
Gaz z sieci 2,5 90,9 -93 80,8 97,9 -17 +3198
Źródło: Opracowanie i obliczenia własne. Dane z Narodowego Spisu Powszechnego w Polsce
w 1978 i 2002 r.
Udział wiejskich mieszkań wyposażonych w ustęp spłukiwany w ogólnej
liczbie mieszkań na wsi wynosił w 1978 roku 17,7%, a w 2002 roku 74,5%, co
zmniejszyło różnice pomiędzy wsią i miastem w tym zakresie z 79% do 22%
i poprawiło jakość mieszkań na wsi o 321%. Wskaźnik ten na wsi mieleckiej jest
identyczny jak na wsi podkarpackiej i wyprzedza wieś ogólnopolską o 1 punkt
procentowy. Natomiast wskaźnik w Mielcu jest o 2 punkty procentowe wyższy
niż w miastach w Polsce5.
__________ 4 Charakterystyka obszarów wiejskich…, s. 64, 65, 120.
5 Ibidem, s. 64, 65, 120.
181
Podobny postęp dokonał się w zakresie standardu wyposażenia mieszkań
wiejskich w łazienki. Na wsi udział mieszkań z łazienką wynosił na początku
badanego okresu 20%, a na końcu 77,4%, co zmniejszyło dystans do miasta
z 76% do 20% i wpłynęło na polepszenie warunków sanitarnych na wsi o 270%.
Wskaźnik ten na wsi mieleckiej jest o 3 punkty procentowe wyższy niż na wsi
w Polsce, a w Mielcu o 5 punktów procentowych wyższy w porównaniu do miast
w Polsce6.
Funkcjonowanie łazienek uzależnione jest od dostępu do bieżącej ciepłej
wody. Wskaźniki ilustrujące tempo wyposażenia mieszkań w oba te media tech-
niczne na wsi i w mieście są prawie identyczne.
Duże dysproporcje pomiędzy wsią i miastem występowały w wyposażeniu
mieszkań w centralne ogrzewanie. Na wsi w 1978 roku objęto nim tylko 7,8%
ogółu mieszkań, a w 2002 roku już 69%. Wartość tego wskaźnika przekroczyła
w 2002 roku poziom z 1978 roku o 285% i pozwoliła na zmniejszenie dystansu
wsi do miasta z 90% do 36%. Wieś mielecka wyprzedza pod względem instalacji
centralnego ogrzewania wsie w Polsce o 6 punktów procentowych), a miasto
Mielec miasta w Polsce o 10 punktów procentowych oraz wsie na Podkarpaciu
(o 10 punktów procentowych)7.
Najbardziej znaczące zmiany zaistniały w dziedzinie dostępu do korzysta-
nia z gazu z sieci przez mieszkańców wsi. Mieszkania wiejskie w 1978 wyposa-
żone roku były w gaz zaledwie w 2,5%, a w 2002 roku aż w 80,8%. Skok ten
zmniejszył dysproporcje dzielące wieś od miasta z 93% do 17%. Pod względem
instalacji gazu z sieci powiat mielecki i Podkarpacie wyprzedzają wielokrotnie
wieś i miasto w skali ogólnopolskiej. Na wsi podkarpackiej 57,4% mieszkań jest
wyposażone w gaz z sieci, na wsi w Polsce 17,7%, a w miastach w Polsce 74%8.
W obu badanych środowiskach powiatu mieleckiego do wyposażenia domu
w instalacje (wodociąg, kanalizacja, centralne ogrzewanie, gaz) przywiązywało
bardzo dużą wagę ponad 40% badanych populacji w odniesieniu do okresu PRL-
u, a w odniesieniu do obecnych czasów ponad połowa. Na wsi mniejszą potrzebę
posiadania takich urządzeń odczuwa starsze pokolenie, a w mieście młodsze.
W ocenie wiejskich respondentów możliwość zaspokojenia tych potrzeb
w stopniu bardzo wysokim jest w gospodarce rynkowej czterokrotnie większa
niż w gospodarce socjalistycznej (40% i 10%). W mieście ponad dwie trzecie
respondentów jest zdania, że przed 1990 rokiem łatwiej było zaspokajać te po-
trzeby na bardzo wysokim poziomie, a po 1990 roku podtrzymuje to zdanie już
tylko niecała jedna czwarta respondentów. Spośród badanych najmniej młodych
respondentów twierdzi, że w mieście jest bardzo wysoki stopień zaspokajania
__________ 6 Ibidem, s. 64, 65, 120.
7 Ibidem, s. 64, 65, 120.
8 Ibidem, s. 64, 65, 120.
182
tych potrzeb. Wynika to z podwyższania kosztów eksploatacji tych urządzeń, co
przy spadku dochodów ogranicza ich dostępność.
Wyposażenie mieszkań w przedmioty trwałego użytkowania
Kolejnym przykładem ujednolicania warunków życia na wsi i w mieście
jest sposób meblowania mieszkań. Ponad jedna czwarta respondentów z miasta
w czasach socjalistycznych urządzała mieszkania kupując nowoczesne meble,
a na wsi czyniło to 14% badanych. W mieście wieloletnich mebli używała poło-
wa respondentów, a na wsi 58%. Wyniki badań wykazują, że w obecnych cza-
sach nastąpiło wyrównanie ukazanych wyżej zróżnicowań. Ponad połowa re-
spondentów z obu środowisk używa mebli wieloletnich, a ponad jedna trzecia
nowoczesnych. Jednakowa jest też struktura wiekowa użytkowników obu typów
mebli w mieszkaniach wiejskich i miejskich. Liczba użytkowników mebli wielo-
letnich jest wprost proporcjonalna do wieku respondentów, a mebli nowocze-
snych odwrotnie proporcjonalna.
Wizytówką gospodyni wiejskiej zaczyna być nowoczesna kuchnia wyposa-
żona w sprzęt używany dotąd powszechnie przez mieszkańców miast. Kuchnia
na węgiel schodzi do lamusa historii. Na wsi korzystało z nich w schyłkowych
latach socjalizmu jeszcze prawie dwie trzecie respondentów, a obecnie ponad
jedna czwarta, głównie osób starszych, natomiast w mieście odpowiednio 16%
i 3%. Kuchenka gazowa była przed 1990 rokiem wyposażeniem kuchni u jednej
czwartej wiejskich respondentów i dwóch trzecich miejskich, a obecnie jedna-
kowo 83% w obu społecznościach. Coraz popularniejsze w analizowanych prze-
działach czasowych stają się kuchnie elektryczne w identycznym stopniu na wsi
i w mieście (przed 1990 rokiem – 8% i po 1990 roku – 27%). Czajnik elektrycz-
ny uzupełnia sprzęt kuchenny na wsi odpowiednio w 7% i 57%, a w mieście –
10% i 74%. Do wyposażenia kuchni u niespełna połowy wiejskich respondentów
zalicza się mikrofalówkę, a przed 1990 rokiem znana była jedynie u 4% respon-
dentów. Na wsi ta nowość usprawniająca przyrządzanie posiłków rozpowszech-
niła się prawie tak samo szybko jak w mieście, gdzie posiadanie mikrofalówek
przed 1990 rokiem zgłosiło 6% i po 1990 roku 58% respondentów. W mieście
korzystają z niej głównie młodzi, a na wsi osoby w każdym wieku. Lodówka
uchodzi za nieodzowny standard sprzętu kuchennego w prawie 100% domów
(przed 1990 rokiem używano jej w 70% gospodarstw wiejskich i 83% miej-
skich). Zamrażarka przed 1990 rokiem była wyposażeniem kuchni prawie
u jednej czwartej respondentów w obu środowiskach, a obecnie korzysta z niej
trzy czwarte badanych mieszkańców wsi i ponad połowa z miasta. W szerszym
zakresie używają jej młodsi respondenci posiadający wieloosobowe gospodar-
stwa domowe, szczególnie na wsi, gdzie opłacalny jest ubój zwierząt wyhodo-
wanych we własnym gospodarstwie na własne potrzeby.
183
Nieodzownym wyposażeniem wiejskiego domu jest elektryczny sprzęt go-
spodarstwa domowego usprawniający utrzymanie czystości. Odkurzacze i pralki
były przed 1990 rokiem używane w gospodarstwach ponad połowy responden-
tów na wsi i trzech czwartych w mieście, a obecnie przez około 92% na wsi
i 97% w mieście. Wskaźniki te we wsi mieleckiej nie odbiegają od standardu
ogólnopolskiego, według którego obecnie ponad 96% rolników posiada pralkę,
a 92% odkurzacz9. Podobny poziom wskaźników miasto osiągało już w połowie
lat siedemdziesiątych, a na wsi wówczas wskaźnik ten wynosił ponad 80%.
W pozostałych artykułach gospodarstwa domowego wieś znacznie odstawała od
miasta, na co wskazują poniższe dane.
Tab. 3
Wyposażenie gospodarstw domowych w AGD w Polsce w 1976 r.
Miasto Wieś
Jednostki miary Liczba sztuk na 100 gospodarstw domowych
Pralki elektryczne 92,7 81,3
Chłodziarki i zamrażarki 77,4 26,7
Odkurzacze elektryczne 70,8 14,9
Froterki elektryczne 6,8 1,3 Źródło: Opracowanie własne. Placówki wielokierunkowej działalności kulturalnej ich funkcje
i dynamika rozwoju, red. F. W. Mleczko, Centralny Ośrodek Metodyki Upowszechniania
Kultury, Warszawa 1982, s. 62
O likwidacji dystansu dzielącego wieś i miasto pod względem wyposażenia
domu w przedmioty trwałego użytkowania świadczy szybsze tempo rozpo-
wszechnia się montowania zmywarek na wsi niż w mieście, od 2% w obu śro-
dowiskach przed 1990 rokiem do 18% na wsi i 14% w mieście. Na wsi wiek
respondentów nie ma związku z akceptacją tego nowoczesnego urządzenia,
a w mieście wraz z wiekiem zmniejsza się liczba jego użytkowników. Standard
i estetyka wyposażenia domu wiejskiego zyskały priorytet w skali wydatków, co
upodabnia pod tym względem mieszkańców wsi do środowiska miejskiego,
a w czasach socjalizmu dobór przedmiotów trwałego użytkowania w domach
wiejskich różnił się na niekorzyść od gospodarstw miejskich i był zróżnicowany
w zależności od posiadanych źródeł dochodów10
oraz ograniczonych możliwości
zakupu tego sprzętu (talony itp.).
__________ 9 Polska wieś. Raport o stanie wsi, op. cit., s. 104.
10 M. Halamska, Chłopi na przełomie epok, IRWiR PAN, Warszawa 1991, s. 53-56;
I. Bąk, Dynamika i zróżnicowanie udziałów miesięcznych wydatków gospodarstw domowych
rolników oraz pracowników użytkujących gospodarstwo rolne w Polsce w latach 1990-2003,
[w:] Rolnictwo a rozwój…, s. 360-361.
184
Zakończenie
Najbardziej spektakularny postęp na wsi w ostatnich dziesięcioleciach do-
konał się w budownictwie mieszkaniowym. Warunki mieszkaniowe oceniane
według wskaźników wielkości powierzchni mieszkalnej i liczby izb są korzyst-
niejsze na wsi niż w mieście. W badanym środowisku wiejskim łatwiejszy jest
dostęp do posiadania własnego mieszkania niż w mieście. Tańsze działki budow-
lane i gospodarczy system budowy domu z wykorzystaniem siły roboczej funk-
cjonującej w szarej strefie przyciąga inwestorów z miasta. Wyrównany poziom
technologii budowlanych, jakości i estetyki wiejskich domów oraz zagospoda-
rowania posesji wokół nich, a także infrastruktury drogowej, nie pozwala niejed-
nokrotnie na odróżnienie zabudowy przy miejskiej ulicy i wiejskiej drodze. Jesz-
cze większe tempo postępu odnotowuje się w wyposażeniu domów.
Analiza wskaźników statystycznych i wyników badań terenowych wykaza-
ła, że infrastruktura komunalna w mieszkaniach była jedną z bardziej dynamicz-
nie rozwijających się dziedzin wpływających na poprawę warunków mieszka-
niowych na wsi mieleckiej. Tempo nasycenia tymi urządzeniami wiejskich
i miejskich domów na przestrzeni lat 1978-2002 doprowadziło do podwyższenia
standardu mieszkań w obu środowiskach. Wyposażenie wiejskich mieszkań
w wodociąg, ustępy spłukiwane, łazienki, ciepłą wodę, centralne ogrzewanie
i gaz z sieci w latach siedemdziesiątych oscylowało w granicach 3%-25%,
a w mieście 75%-90%. W dynamicznie rozwijającej się pod tym względem wsi
wyposażenie to osiągnęło obecnie poziom 60%-90%, a w mieście podwyższyło
się do 95%-99%. Dostęp do urządzeń komunalnych w wiejskich domach
w badanym rejonie jest zbliżony do warunków miejskich. Wpływa to na zmniej-
szanie dysproporcji pomiędzy warunkami mieszkaniowymi na wsi i w mieście
oraz zwiększanie komfortu mieszkań i polepszenie warunków sanitarnych
w wiejskich domach. Utrzymujące się jeszcze różnice dotyczą części starego
budownictwa na wsi, natomiast wyposażenie domów w nowym budownictwie
wiejskim nie ustępuje standardom miejskim.
185
Paweł Dzieciński
Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa we Włocławku
Marketingowa kreacja Andrzeja Leppera jako reprezentanta wsi
na polskiej scenie politycznej
Odrodzona po 1989 roku demokratyczna polska scena polityczna podlegała
przez ostatnie kilkanaście lat nieustannej ewolucji. Zmieniał się jej charakter
i stale przekształcały się wzajemne relacje pomiędzy występującymi na niej
aktorami. Powstawały i znikały coraz to nowe partie polityczne. Niektórzy poli-
tycy trwali przy swoich partiach. Inni natomiast zmieniali je jak rękawiczki,
zakładając je lub rozbijając czy też przystępując do coraz to nowych organizacji.
Jak w kalejdoskopie kręciła się swoista karuzela polityczna. Pod jednym nato-
miast względem nasza scena polityczna wykazywała przez miniony okres
znaczną stabilność. Tym trwałym elementem okazała się rozumiana jako pewna
całość klasa polityczna. Znaczna część występujących na polskiej scenie poli-
tycznej aktorów to politycy stale i od początku na niej obecni. Błyszczący na
pierwszym planie i odchodzący na pewien czas w cień, by potem zabłysnąć
w nowej partyjnej konstelacji. Oczywiście wielu z nich w miarę upływu czasu
podlegało politycznemu zużyciu i musiało ze sceny politycznej ustąpić, choć
często ze znacznymi oporami jak np. Leszek Miller czy Aleksander Kwaśniew-
ski, ale nie naruszało to dominacji stałej klasy politycznej jako całości, gdyż byli
oni zastępowani przez współpracowników znajdujących się dotąd za ich pleca-
mi1.
Podobnie sytuacja wygląda z partiami politycznymi, które w tym czasie
przeszły co prawda znaczną ewolucję organizacyjną i ideową, ale zasoby kadro-
we czerpały z określonych kręgów klasy politycznej.
Okresem, w którym nastąpiło ogólnie rzecz biorąc wyłonienie się mającej
funkcjonować w warunkach odrodzonej demokracji klasy politycznej były czasy
schyłku PRL-u, kiedy to ujawniła się dość ostra polaryzacja sił politycznych na
linii władza – opozycja. Kulminacja procesu kształtowania tej nowej elity nastą-
piła w momencie porozumienia Okrągłego Stołu, które otworzyło drogę do roz-
woju demokratycznych przemian w naszym kraju. Wtedy na scenę polityczną
wkroczyli, całkowicie ją opanowując, politycy wywodzący się zarówno z dość
szeroko pojętego obozu dawnej władzy jak i opozycji również dość szeroko
pojętej. Partie przez nich tworzone zachowywały swój polityczny rodowód
__________ 1 A. Krupa, Prawie Biała Księga polskiej sceny politycznej, Warszawa 1997, s. 76,
151,159,173. „Wprost‖, 27 V 2007, s. 24-26.
186
skrzętnie podkreślany przez partie wywodzące się z dawnej opozycji solidarno-
ściowej, a ukrywany przez partie mające rodowód post peerelowski. Tym nie
mniej w stosunkowo dość krótkim czasie nastąpiło wytworzenie się podzielonej
i zwalczającej się wzajemnie, ale jako całość dość trwałej klasy politycznej kon-
trolującej rynek polityczny. Powstała sytuacja, w której szczególnie na prawej
stronie sceny politycznej dochodziło do różnych roszad, rozpadów, secesji oraz
tworzenia nowych partii politycznych. Była to jednak stale gra wewnątrz klasy
politycznej ukształtowanej w ramach procesów zachodzących w okresie przeło-
mu ustrojowego2.
Po okresie początkowego chaosu, kiedy dość łatwo można było się na sce-
nę polityczną dostać i gdy powstawało mnóstwo najróżniejszych partii politycz-
nych, a zgłoszona tak jakby żartem propozycja utworzenia Partii Przyjaciół Piwa
z satyrykiem Januszem Rewińskim na czele przyniosła wielki sukces wyborczy
oraz kiedy święcił swe triumfy w wyborach prezydenckich ‗kandydat znikąd‖
Stanisław Tymiński, nastąpiło uporządkowanie sceny politycznej i znaczne
ograniczenie do niej dostępu dla podmiotów mających swoje korzenie poza do-
minującą na arenie wyborczej klasą polityczną3.
Tymczasem jednak pojawił się kandydat spoza tej klasy, mający w dodatku
chęć zostania na scenie politycznej bardzo istotnym graczem oraz bojowym
reprezentantem wsi. Kimś w rodzaju trybuna ludowego. Prowadzone przez niego
długotrwałe i konsekwentne działania przyniosły po dość długim czasie znaczny
sukces pomimo powszechnej wobec niego jawnej niechęci w szeregach klasy
politycznej oraz w kręgach dziennikarskich i stawianych mu na drodze do sceny
politycznej różnorakich przeszkód.4
Na początku należałoby się zastanowić, jakie okoliczności spowodowały,
iż w okolicach sceny politycznej mógł się na początku lat dziewięćdziesiątych
pojawić tego typu kandydat na polityka jak Andrzej Lepper i co wpłynęło na
przyjęcie przez niego określonej taktyki oraz zastosowanie charakterystycznych
dla niego metod walki politycznej.
Postępujący w pierwszym okresie transformacji rozkład struktur państwo-
wych, a szczególnie aparatu przymusu stwarzał sytuację, w której czyny normal-
nie karane mogły uchodzić bezkarnie. Z drugiej strony istniał również silny
sprzeciw społeczny wobec wszelkich przejawów użycia przemocy fizycznej
przez siły porządkowe. Sekundowały temu środki masowego przekazu ciągle
__________ 2 G. Ignaczewski, Specyfika rozwoju marketingu politycznego w Polsce w latach 1989-
2000, Toruń 2004, s. 29-37.
3 Wybory parlamentarne 1991 i 1993 a polska scena polityczna, red. S. Gebethner, War-
szawa 1995, s. 98.
4 T. Sasińska-Klas, Medialny wizerunek Andrzeja Leppera, [ w:] Populizm na przełomie
XX i XXI wieku. Panaceum czy pułapka dla współczesnych społeczeństw?, red. M. Marczew-
ska-Rytko, Toruń 2006, s. 250-251.
187
stawiające działania policji na cenzurowanym5. Były to reakcje spowodowane
oczywiście odreagowywaniem przez opinie publiczną wydarzeń z okresu minio-
nego, ale dezorganizowało to pracę ówczesnych służb porządkowych. Wytwo-
rzyło poza tym wśród wielu działaczy politycznych i związkowych przekonanie
nie tylko o bezkarności osób łamiących prawo, ale również o tym, że wszystkie
cele najłatwiej można osiągnąć poprzez organizowanie różnego typu wymusza-
jących protestów połączonych często z użyciem przez protestujących siły
i lekceważeniem obowiązujących praw oraz zwyczajów6. Nic więc dziwnego, że
Andrzej Lepper oraz inni działacze Samoobrony od początku wkroczyli na tego
typu drogę walki o interesy swoich zwolenników i własne interesy polityczne7.
Równocześnie pojawiła się w Polsce na początku lat dziewięćdziesiątych
niezwykle korzystna sytuacja dla polityków szermujących hasłami populistycz-
nymi. Zachodzące wówczas przemiany społeczno-polityczno-gospodarcze przy-
nosiły z sobą swoistą negację całego dorobku minionego okresu. Obok relacji
politycznych dotyczyło to również dokonań gospodarczych i istniejącej poprzed-
nio hierarchii wartości. Sławiony przez peerelowskich działaczy, dziennikarzy,
a nawet literatów bohaterski trud rolników, górników, włókniarzy itp. przestał
kogokolwiek obchodzić. Sam wysiłek nie był już wartością, a jedynym mierni-
kiem wszelkich działań gospodarczych stał się zysk. Wszelkie dokonania całych
grup społecznych na przestrzeni minionego okresu były lekceważone i nego-
wane. Pojawiły się zupełnie inne ideały i wzorce osobowe. Dawne postacie pra-
cujących w pocie czoła przodowników pracy zostały zastąpione przez różnego
rodzaju przedsiębiorców mających kontakty ze światem, nowe pomysły i wy-
łącznie dążenie do pomnażania dochodów w jak najkrótszym czasie8.
Jednocześnie nastąpiło gwałtowne pogorszenie sytuacji gospodarczej więk-
szości społeczeństwa. Błyskawicznemu wyrastaniu nieokreślonego pochodzenia
fortun towarzyszyła gwałtowna pauperyzacja szerokich mas ludności. Poprawa
zaopatrzenia połączona była z uregulowaniem cen ograniczającym inflacyjną
konsumpcję. Masowe padanie zakładów przemysłowych oraz racjonalizacja
zatrudnienia w pozostałych zrodziły nieznane poprzednio zjawisko bezrobocia..
W rejonach dawniej całkiem nieźle prosperujących pojawiły się nagle ogniska
biedy. Szczególnie mocno została uderzona ludność małych miejscowości, gdzie
__________ 5 „Gazeta Wyborcza‖, 13 III 1991, s. 9.
6 Przemiany polityczne lat dziewięćdziesiątych, red. J. J. Wiatr, Warszawa 1999, s. 85-86.
7 J. Sielski, Populizm na przykładzie „Samoobrony” Andrzeja Leppera, [w:] Populizm na
przełomie…, s. 260-261.
8 A. Sepkowski, Źródła populizmu w wyobrażeniach zbiorowych, [w:] Populizm na prze-
łomie…, s. 100-101.
188
upadek dwóch czy trzech dużych zakładów powodował sytuację, w której znale-
zienie jakiejkolwiek pracy w okolicy okazywało się niemożliwe9.
Trudna też stała się sytuacja w rolnictwie. Hołubione w poprzednim okresie
gospodarstwa państwowe i spółdzielcze zostały w nowej rzeczywistości skazane
na zagładę. Z przyczyn zarówno ekonomicznych jak i doktrynalnych. Ich do-
tychczasowi pracownicy wraz z pogłębiającym się upadkiem tych podmiotów
tracili nie tylko środki do życia, ale i jakiekolwiek perspektywy. W niezbyt lep-
szej sytuacji znaleźli się również rolnicy indywidualni. Szczególnie ci najaktyw-
niejsi, którzy prowadzili ściśle powiązane z rynkiem gospodarstwa specjalistycz-
ne. Spadły też dochody tzw. chłoporobotników, którzy w pierwszy rzędzie byli
zwalniani z restrukturyzujących się zakładów, a na nowe zatrudnienie nie mieli
żadnych szans. W czasach peerelowskich indywidualni rolnicy jakkolwiek by
byli w oczach władzy ideologicznie niemile widziani, to jednak mogli być pew-
ni, iż wszystko, co wyprodukują, znajdzie zbyt po przewidywalnych dla produ-
centa cenach. Mimo, iż nieustannie występowały braki w zaopatrzeniu
w niezbędne dla rolnictwa artykuły, to jednak kiedy udało się je nabyć, to ich
ceny były stosunkowo przystępne. Istniał w sumie dość dobry dostęp do kredy-
tów dla rolnictwa o niskim i stałym oprocentowaniu. Część spłat bywała uma-
rzana itp. Przyzwyczajeni do takiej siermiężnej, ale przewidywalnej formy go-
spodarowania rolnicy w nowej sytuacji wpadli w pułapkę zadłużenie tak samo
jak amerykańscy farmerzy w okresie wielkiego kryzysu. Spadek spożycia ludno-
ści oraz eksportu na wschód i gdzie indziej po dumpingowych cenach wynikają-
cych ze sztucznego kursu dolara, a także dopływ tańszej bo dotowanej żywności
z Zachodu spowodowały trudności ze zbytem i spadek cen żywności. Odbiło się
to naturalnie na dochodach rolników, które to dość znacznie spadły. Jednocze-
śnie na skutek arbitralnej decyzji władz państwowych banki mogły wielokrotnie
zwiększyć oprocentowanie udzielonych już kredytów dając jedynie krótki czas
na ich ewentualne spłacenie na starych zasadach, co przekraczało możliwości
wielu kredytobiorców. Wkrótce okazało się, że bardzo wielu rolników w ogóle
nie mogło sobie poradzić ze spłatą zadłużeń, a nad ich gospodarstwami zawisła
groźba przejęcia przez wierzycieli czyli banki. Pozostali ograniczali zakupy
towarów niezbędnych dla produkcji jak nawozy czy maszyny. Spadała produkcja
i powierzchnia zasiewów.
Wpłynęło to na znaczne pogorszenie się nastrojów wśród tych grup ludno-
ści, które najboleśniej odczuły skutki transformacji. Pojawiły się zjawiska znie-
chęcenia wobec postępujących przemian. Płynące do społeczeństwa informacje
o coraz to nowych aferach rodziły przekonanie o złodziejskim charakterze pry-
watyzacji. Pojawiło się powszechne uczucie niepewności codo losu własnego,
swoich najbliższych czy też całego kraju. Nie uregulowane stosunki własnościo-
__________ 9 J. Dzwończyk, Populistyczne tendencje w społeczeństwie postsocjalistycznym (na przy-
kładzie Polski), Toruń 2000, s. 57-62.
189
we, szczególnie na ziemiach zachodnich, rodziły obawę, że w przyszłości mogą
przyjść przedwojenni właściciele /m.in. Niemcy/ i odebrać mienie jego obecnym
użytkownikom. Ludzie obawiali się ewentualnego wyzysku ze strony prywatne-
go kapitału oraz wyrzucenia z domów i gospodarstw. Odżywały pielęgnowane
poprzednio mity o niemieckim zagrożeniu. Miało ono wymiar walki o ziemię jak
w czasach Drzymały bądź też szerszy, ponieważ szerzyły się podsycane przez
nacjonalistyczne ekscesy w Niemczech obawy, iż zjednoczone Niemcy mogą
w przyszłości chcieć zrewidować swoją granicę wschodnią na naszą niekorzyść.
Wszystkie te fobie najsilniej występowały na wsi i w małych miasteczkach10
.
Stworzyło to doskonałą pożywkę dla rozwoju różnego typu formacji popu-
listycznych. Tym bardziej, że formująca się klasa polityczna wyraźnie zlekcewa-
żyła ten problem. Ugrupowania postsolidarnościowe zajęte były dobijaniem
poprzedniego ustroju i jego adherentów oraz rywalizacją o wpływy wewnątrz
własnych formacji uważając widocznie, iż elektorat ma jakiś wieczny
i niezbywalny charakter oraz będzie trwał przy pogromcach minionego ustroju
z uwagi na szlachetne idee Sierpnia. W stosunku do problemów i obaw grup na
transformacji poszkodowanych panowało z jednej strony liberalne przekonanie,
że postępujące zmiany w sposób rynkowy uregulują i rozwiążą wszystkie pro-
blemy, a z drugiej ideowo-antykomunistyczne dowodzące, iż za wszystkie trud-
ności odpowiadają lata rządów PZPR i w miarę oddalania się w czasie od daty jej
upadku sytuacja w ten czy inny sposób ulegnie poprawie. Po prawej stronie
sceny politycznej dominował, też wywodzący się z liberalizmu pogląd, iż ludzie
będący w złej sytuacji są po prostu sami sobie winni, zmiany przeprowadzane
w ten właśnie sposób i ich kosztem są nieuniknione, a w przyszłości, kiedy przy-
stosują się do nowej sytuacji, to ich los się poprawi. Partie post peerelowskie
natomiast były bardziej zainteresowane zrzuceniem pozostałego im po dawnym
ustroju odium postkomunizmu i przystosowaniem się do funkcjonowania
w liberalnym systemie polityczno-gospodarczym niż eksponowaniem funkcjonu-
jących w społeczeństwie obaw i fobii11
.
Pozostawienie na uboczu przez główne partie polityczne zajmujące się
wówczas rozliczaniem przeszłości całych grup społecznych musiało zaowoco-
wać wytworzeniem się w tych środowiskach próżni politycznej. Tak czy inaczej
musieli znaleźć się chętni do zagospodarowania marketingowego tej opuszczonej
niszy rynkowej12
. Jednym z najskuteczniejszych okazał się Andrzej Lepper.
__________ 10 E. Ponczek, Syndro populizmu: trwałość – zmienność – następstwa, [w:] Populizm na
przełomie…, s. 70-72.
11 R. Chrusiak, System wyborczy i wybory w Polsce 1989-1998. Parlamentarne spory
i dyskusje, Warszawa 1999, s. 54-58.
12 J. Muszyński, Rynek polityczny, „Przegląd Politologiczny‖, Poznań 1997, r. III, nr 34,
s. 163-164.
190
U źródeł jego politycznego zaistnienia leżała próba dania odpowiedzi na
powtarzane często wówczas przez zagubionych ludzi, szczególnie starszego
pokolenie, ale nie tylko; „Kto nas będzie bronił?‖ Pytanie to miało wymiar za-
równo szerszy w skali międzynarodowej, gdyż po rozpadzie Układu Warszaw-
skiego Polska znalazła się na pewien czas w niejasnej strefie buforowej między
Zachodem a Rosją, ale także odnosiło się do sytuacji osobistych, bo wielu ludzi
z przerażeniem skonstatowało, że w nowym systemie nie mają do kogo zanosić
skarg. Już w okresie rozkwitu swojej kariery politycznej w przerwie między
kolejnymi rozprawami sądowymi Andrzej Lepper chełpił swoim imieniem wy-
wodząc jego znaczenie jako tego, który jest obrońcą.
Wszystkie wyżej przedstawione aspekty przesądziły o sposobie zaistnienia,
ukierunkowania i rozwoju kariery politycznej Andrzeja Leppera. Nieprzypadko-
wo, więc jej zaczątkiem była sytuacja samego Leppera, jako właściciela zadłu-
żonego gospodarstwa rolnego.
Początek jego działalności o charakterze politycznym wiązał się
z następującą po wejściu w życie tzw. planu Balcerowicza atmosferą rozpaczy
i buntu. Protestowały załogi przedsiębiorstw państwowych, a zdesperowani za-
możni rolnicy, którzy m.in. wskutek rewaloryzacji kredytów wpadli w pętlę
zadłużenia pikietowali przed sejmem. Nic więc dziwnego, iż pierwszy stopień do
kariery politycznej Andrzeja Leppera stanowiło zorganizowanie oporu przeciw
egzekucjom komorniczym dokonywanych wobec zadłużonych w bankach rolni-
ków. Był to dobry sposób umożliwiający start do kariery politycznej bez posia-
dania określonego zaplecza materialno-ideowo-towarzyskiego z uwagi na sto-
sunkowo dużą możliwość łatwego pozyskiwania zwolenników spośród ludzi ze
swojego środowiska znajdujących się w tej samej sytuacji. O ty, że Andrzej
Lepper nie rozpłynął się w masie organizatorów podobnych protestów w kraju,
a zdołał przebić się ze swoimi postulatami do środków masowego przekazu
zadecydowała jego agresywna taktyka nastawiona na stosowanie w protestach
siły fizycznej i bezpardonowe bojkotowanie reguł prawnych. Głoszona przez
niego idea zastosowania wobec osób będących egzekutorami prawa jak komor-
nicy czy zarządcy masy upadłościowej kary chłosty, jako funkcjonującej w pols-
kiej tradycji i wymierzanej różnym zdrajcom (powstanie styczniowe, okupacja
hitlerowska) nadawała mu określonego kolorytu zdobywając zarówno zwolenni-
ków jak i przeciwników. Nazwa założonej przez niego organizacji Samoobrona
znakomicie pasowała do ówczesnych czasów oraz oddawała założone przez
niego cele. Początek lat dziewięćdziesiątych to okres, w którym oficjalna propa-
ganda nawoływała społeczeństwo, by brało sprawy w swoje ręce. Nic więc
dziwnego, że w tej atmosferze mogła zaistnieć organizacja, której członkowie
sami mieli bronić swoich racji przeciw, jak uważali, rażącej niesprawiedliwości.
Były to również czasy, kiedy do władzy doszli byli działacze związkowi,
a związki zawodowe uzyskały ogromne możliwości bezkarnego wymuszania na
władzach różnymi, nie zawsze zgodnymi z prawem metodami, całego szeregu
191
ustępstw. Logicznie w stosunku do tej sytuacji Samoobrona była wtedy rolni-
czym związkiem zawodowym. Sporo ludzi, którzy wówczas znaleźli się we
władzach państwowych było owianych legendą pobytu w peerelowskich więzie-
niach, co nie tylko ich nie deprecjonowało, ale wręcz nobilitowało podobnie jak
w XIX wieku działaczy niepodległościowych pobyt w Cytadeli czy na syberyj-
skiej zsyłce. Nic więc dziwnego, iż w Samoobronie wytworzyło się wtedy prze-
konanie, że droga do kariery politycznej może prowadzić przez spektakularne
łamanie prawa w imię wyższych celów, a ewentualna kara więzienia będzie tylko
uwiarygodnieniem politycznej niezłomności nie przyczyniając się do podważe-
nia image danego polityka13
.
Obok organizowania zwykłych protestów i oporu wobec przedstawicieli
prawa Andrzej Lepper przeszedł do dalszej ofensywy politycznej, która miała
mu zapewnić szersze poparcie. Charakterystycznym momentem w jego działal-
ności było przede wszystkim to, że ani przez chwilę nie był zwykłym liderem
związku zawodowego czy potem partii politycznej, ale cały czas kreował się
początkowo na ludowego trybuna a potem wręcz na zbawcę narodu. Cała two-
rzona przez niego organizacja nie była czymś samoistnym, a tylko jego politycz-
nym zapleczem. Wśród wspierających go doradców panowała stosunkowo duża
rotacja uniemożliwiająca im zdobycie odpowiedniej pozycji w partii. Tak samo
politycy większego formatu, którzy pojawiali się później w Samoobronie nie
mogli w partii odegrać większej roli. W tej sytuacji nie może dziwić fakt, że losy
Samoobrony były związane z popularnością kierującego nią polityka i były jedy-
nie lustrzanym obiciem jego pozycji politycznej. Z partii odchodzili posłowie
i teoretycznie ważni działacze, ale nikomu nie udało się stworzyć żadnej frakcji
ani konkurencyjnej partii14
.
Dążąc do pozyskania zwolenników Andrzej Lepper musiał przyjąć koncep-
cję programową, którą mogliby zaakceptować członkowie segmentu elektoratu
ludzi zawiedzionych dotychczasowymi przemianami systemowymi. W rezultacie
stworzył on typową koncepcję populistyczną o znacznym zabarwieniu narodo-
wym, aczkolwiek trzeba zauważyć, iż dość skutecznie unikał akcentów szowini-
stycznych. Wszystko to było zgodne z zasadami kreacji silnej postaci. Najpierw
trzeba wytworzyć strach przed realnym lub urojonym niebezpieczeństwem,
a potem pojawia się obrońca, który potrafi wszystkich przed tym niebezpieczeń-
stwem uchronić. Tak więc w prowadzonej przez niego kampanii pojawił się
czarno – biały świat. Z jednej strony masy uczciwych pracujących Polaków,
mieszkańców wsi i miast, a z drugiej strony podstępni wrogowie czyhający tylko
na to, aby tych biednych ludzi zniewolić i pozbawić podstaw egzystencji. Głów-
nym wrogiem był oczywiście międzynarodowy kapitał oddziaływujący nega-
tywnie na kraj poprzez dyktat swoich międzynarodowych organizacji oraz opa-
__________ 13 „Polityka‖, 23 VII 1994, s. 5.
14 „Przeglad‖, 1 VII 2002, s. 62.
192
nowywanie i doprowadzanie do upadku kolejnych gałęzi gospodarki. Dalej
rzecznicy liberalizmu gospodarczego i monetaryzmu z ich symbolem Leszkiem
Balcerowiczem na czele. Słynne i wielokrotnie powtarzane było hasło Leppera
„Balcerowicz musi odejść‖. Potem działacze zarówno prawicowych lub, w zależ-
ności od okoliczności kto rządzi, lewicowych partii, będących przeciwnikami
Samoobrony, ze szczególnym uwzględnieniem rzeczników prywatyzacji i libera-
lizmu. Kolejnym niezwykle poważnym źródłem niebezpieczeństwa jawił się
w wystąpieniach przywódcy Samoobrony kapitał niemiecki gotów wyzuć
z własności szczególnie mieszkańców Ziem Odzyskanych oraz opanować życie
gospodarcze kraju. Hasła te trafiały w sumie na podatny grunt i były przyjmowa-
ne ze zrozumieniem. Sam Andrzej Lepper przedstawiał się natomiast jako „swo-
jak‖ – uczciwy polski rolnik, rozumiejący kłopoty i cierpienia rodaków w tej
trudnej sytuacji. Jest jednym z nich, a nie nieczułym na krzywdy ludu biurokratą
z Warszawy. Jest prostym człowiekiem i reprezentantem ludu, który nie zdradzi
jego interesów. Jest przeciwieństwem zawodowych polityków z klasy rządzącej,
którzy czują solidarność z ośrodkami zagranicznymi a nie z narodem. Jemu na-
tomiast bliskie są sprawy ubogich mieszkańców wsi i miast. Domagał się zaprze-
stania, jak to nazywał, złodziejskiej prywatyzacji. Piętnował przykłady wykupu
polskiej ziemi przez Niemców. Wysuwał żądania wypłacania zasiłków dla bez-
robotnych bez ograniczenia czasowego, podwyżki emerytur, wsparcia dla rolnic-
twa poprzez system tanich kredytów, gwarantowania cen skupu itp. Żądał utrzy-
mania darmowej oświaty i służby zdrowia15
.
Ulubionymi hasłami w pierwszych latach działalności tego polityka były
skierowane pod adresem ugrupowań liberalnych epitety „khmeroliberałowie‖
i „satanoliberałowie‖ sugerujące wybitnie negatywny charakter tego typu ugru-
powań16
. Twierdził też, iż na szkodę Polski, a szczególnie polskiej wsi działają
różnego rodzaju neostalinowskie, trockistowskie i liberalne grupy, których sym-
bolem stał się Balcerowicz i jego „szatańskie odsetki‖ unicestwiające polską
wieś17
. Natomiast rząd Hanny Suchockiej z inspiracji Brukseli miał według
Leppera zagrażać egzystencji polskiego przemysłu. Zagrożenia te miały być
według niego tak poważne, iż w perspektywie Polakom miał grozić los amery-
kańskich Indian18
. Ze wszą miało się czaić zagrożenie powodowane przez „cywi-
lizację śmierci‖. Andrzej Lepper szczególnie uwypuklał niebezpieczeństwo ze
strony Niemiec. Wielokrotnie podkreślał, że „Franko-Germańska Europa‖ niesie
__________ 15 A. Stępińska, Wizerunek medialny Andrzeja Leppera, [w:] W kręgu mediów i polityki,
red. D. Piontek, Poznań 2003, s. 139-143.
16 J. Marszałek, Samoobrona w walce z okupantem Polski. Obrona konieczna, Warszawa
1999, s. 11.
17 Ibidem, s. 31.
18 Ibidem, s. 9.
193
Polakom eksterminację metodami pokojowymi19
. Zagrożenie suwerenności
widział w wykupywaniu przez niemiecki kapitał ziemi w Polsce, polskich ban-
ków i fabryk oraz opanowywanie przez niemieckich potentatów rynku medialne-
go. Na rynku prasowym, jako głównego swojego przeciwnika, wskazywał Ada-
ma Michnika i jego „Gazetę Wyborczą‖20
. Nie rezygnował też z ataków na
konkurencyjne na wiejskim rynku wyborczym PSL. Swoim przeciwnikom za-
rzucał w sumie generalny spisek przeciw narodowi i jego suwerenności. Mówił
o „odprzemysłowieniu Polski‖, „okupantach brukselskich‖ itp. Odwoływał się do
historycznych obaw wobec zachodniego sąsiada dowodząc, że Germanie znów
szykują się do kolonizacji i wypierania Słowian jak w minionym okresie21
. Na-
woływał wobec tego do nieosłabiania polskiej armii i umacniania ducha narodo-
wego. Oprócz krytyki wszystkiego i wszystkich Andrzej Lepper starał się odwo-
ływać do pozytywnej tradycji i symbolizujących ją postaci jak np. płk Antoni
Heda PS. ‗Szary‖ czy też pozyskany do współpracy generał pilot Stanisław Skal-
ski22
. Te pomnikowe postacie z przeszłości usiłował on przeciwstawić znienawi-
dzonemu w szerszych kręgach społecznych typowi bezideowego „cwaniaczka-
aferała‖ stanowiącego w odczuciu części społeczeństwa symbol grup społecz-
nych, które na przemianach postępujących po upadku PRL skorzystały23
.
Co właściwie przyniosła Andrzejowi Lepperowi kilkuletnia kampania poli-
tyczna tak dynamicznie i konsekwentnie prowadzona? Wydawałoby się, że nie-
wiele, gdyż w wyborach prezydenckich w 1995 roku osiągnął zaledwie 1,32%
poparcia i znalazł się na dziewiątym miejscu w otoczeniu podobnie jak on „egzo-
tycznych kandydatów. O wejściu do sejmu w ówczesnej sytuacji mógł jedynie
pomarzyć. Ale jednak, choć nie był w sejmie to udało mu się przedostać do środ-
ków masowego przekazu24
. Dzięki zastosowaniu odpowiedniej taktyki wywoły-
wania zdarzeń medialnych w postaci głodówek i protestów połączonych
z łamaniem prawa „w obronie pokrzywdzonych‖ stał się częstym gościem tele-
wizyjnych ekranów i pierwszych stron gazet jako postać wyśmiewana
i atakowana, ale taka, obok której nie przechodzi się obojętnie. Ponieważ był
atakowany, łatwo mógł wcielić się w kreowaną postać obrońcy biednych
i uciśnionych. Pierwszy raz pojawił się w mediach w 1991 na czele głodówki
rolników kredytobiorców. Potem przyszły następne akcje jak demonstracje przed
sejmem i połączona z wywożeniem na taczce burmistrza okupacja urzędu miasta
w Praszce czy też wychłostanie zarządcy gospodarstwa w Kobylnicy itp. Nie
__________ 19 Ibidem.
20 Ibidem, s. 120.
21 Ibidem, s. 53.
22 Ibidem, s. 34.
23 Ibidem, s. 29.
24 M. Mazur, Marketing polityczny, Warszawa 2002, s. 206.
194
przeszkadzał kształtowaniu pozytywnego obrazu ludowego bohatera dwumie-
sięczny pobyt w więzieniu tak samo jak kilkadziesiąt spraw sądowych. Wręcz
przeciwnie, dodawało mu to kolorytu, a widowiskowe zatrzymanie po powrocie
z zagranicy w celu doprowadzenia przed oblicze sądu potrafił zręcznie zamienić
w medialny spektakl. Zatrzymany w koszulce z białym orłem został skuty
i pokazany w ten sposób, że nie było wiadomo, co jest w kajdankach jego ręce
czy szpony orła25
.
Dzięki takiej taktyce Andrzej Lepper mógł dla pewnych środowisk przy-
wrócić dawny podział „My i Oni‖ adekwatny dla czasów PRL czy też nawet
minionych okupacji. Mógł swobodnie kreować się na „swojego człowieka‖
z ludu nie uwikłanego w powiązania z warstwami rządzącymi, co czynił pod
okiem wybitnych kreatorów wizerunku26
.
Z czasem skończyła się amatorszczyzna i zaczęła się wielka polityka. Prze-
pisy wprowadzonej w 1997 roku konstytucji wymusiły rejestrację organizacji
Leppera, jako partii Samoobrony RP, a Andrzej Lepper z wyśmiewanego wiej-
skiego watażki powoli stawał się politykiem usiłującym wślizgnąć się na salony.
Stał się częstym bywalcem telewizyjnego ekranu nie tylko z powodu zręcznie
aranżowanych wydarzeń medialnych, ale też, jako gość różnych programów.
Prawdopodobnie jednak pozostałby tylko jednym z przywódców związków
rolniczych, gdyby nie dojście do władzy rządu Jerzego Buzka i jego nieudolna
polityka. W dodatku na to nałożył się szerszy kryzys, którego skutki skumulowa-
ły się szczególnie na wsi. Wszystko to stanowiło wodę na młyn chwytów marke-
tingowych stosowanych przez Leppera, który nadal jednak brzmiał tylko
w chórze przywódców rolniczych. W odróżnieniu od innych potrafił jednak
Andrzej Lepper działać tworząc szereg udanych faktów medialnych. Znakomicie
wykorzystywał przy tym bojowe nastroje dominujące na zrozpaczonej trudną
sytuacją wsi. Właśnie wtedy dzięki umiejętnie zorganizowanej akcji serii blokad
– protestów, kiedy to rolnicy kierowani przez aktywistów Samoobrony blokowali
skutecznie przejazd na drogach tranzytowych zmuszając rząd do ustępstw oraz
dzięki nieudolnej kontrakcji tegoż rządu, Andrzej Lepper po raz pierwszy uzy-
skał w sondażach dziesięcioprocentowe poparcie27
.
Oczywiście wybory prezydenckie 2000 roku pokazały w jakiej roli wybor-
cy nie widzą Andrzeja Leppera, tym nie mniej wzrost liczby oddanych na niego
głosów był duży, bo w porównaniu do 1,32% z 1995 roku głosowało na niego
3,3% wyborców. Jeszcze lepiej wypadają te dane, jeśli porównamy ile kosztował
jeden głos uzyskany przez poszczególnego kandydata w odniesieniu do ponie-
__________ 25 A. Stępińska, op. cit., s. 154.
26 A. Banasik, Jak uwodzą politycy? Język marketingu politycznego w kampanii wyborczej
`97, Katowice 2002, s. 67.
27 M. Cichosz, (Auto)Kreacja wizerunku polityka na przykładzie wyborów prezydenckich
w III RP, Toruń 2003, s. 27.
195
sionych przez niego kosztów reklamy politycznej. Andrzeja Leppera w wyborach
prezydenckich 2000 roku jeden głos kosztował 10 gr, Andrzeja Olechowskiego
63 gr, Aleksandra Kwaśniewskiego 1 zł 22 gr, Jarosława Kalinowskiego 2 zł,
a Mariana Krzaklewskiego 3 zł 41 gr28
.
Wyborcy wiejscy po udanych protestach, które wymusiły ustępstwa rządu
uwierzyli w skuteczność polityczną przywódcy Samoobrony, zaś sam Andrzej
Lepper zdołał swymi sukcesami uwiarygodnić głoszone wcześniej przez siebie
tezy oraz kreowany wizerunek jedynego skutecznego obrońcy uciśnionych oraz
uczciwego syna narodu29
.
Prawdziwy sukces osiągnął ten kreujący się na prężnego przywódcę polityk
dopiero jednak w wyborach do sejmu i senatu w 2001 roku Samoobrona RP
zdobyła 10,2% głosów, 53 miejsca w sejmie oraz 2 w senacie stając się trzecią
siłą polityczną w kraju30
. Jeszcze większy sukces odniosła w wyborach samorzą-
dowych w 2002 roku, który to moment można uznać za apogeum jej siły poli-
tycznej. Na 562 miejsca w sejmikach wojewódzkich zdobyła aż 96 miejsc.
Zręcznie prowadzona kampania reklamowa pod hasłem „Oni już byli‖ przyniosła
konkretne sukcesy. Samoobrona jawiła się bowiem jako siła nowa nie uwikłana
w stare układy polityczno – biznesowe jak inne siły polityczne, partia której
trzeba dać szansę, bo tylko ona może coś zmienić31
.
U szczytu powodzenia zaczęły się jednak wydarzenia medialne i inne, które
w dalszej perspektywie doprowadziły Andrzeja Leppera do upadku. W pierwszej
fazie swojej działalności sejmowej przywódca Samoobrony wpadł we własne
sidła nastawiwszy się na tworzenie rewelacyjnych faktów medialnych rzucił
wobec kilku czołowych polityków oskarżenia, które okazały się wyssanymi
z palca bzdurami. Ulegając dale czarowi swojego informatora rozgłaszał również
brednie o działalności talibów w sympatycznej skądinąd miejscowości Klewki,
czym naraził się na totalna śmieszność. Rozczarowanie opinii publicznej było
tym większe, iż początkowo jej część była skłonna wierzyć, że Andrzej Lepper
przy pomocy zdecydowanych działań zdoła uzdrowić polską scenę polityczną.
W dodatku pojawił się pewien dysonans polegający na tym, że przywódca Sa-
moobrony z jednej strony chciał będąc w sejmie kontynuować swój awanturni-
czy styl tworzenia faktów medialnych, a z drugiej strony zgodnie z radami spe-
cjalistów od kształtowania wizerunku politycznego starał się przybrać pozę
cywilizowanego polityka zdolnego w oczach opinii publicznej do pełnienia pań-
stwowych urzędów. W rezultacie Samoobrona zaczęła tracić swój początkowy
__________ 28 J. Muszyński, Teoria marketingu politycznego, Warszawa 2004, s. 232.
29 „Polityka‖, 13 X 2001, s. 3-6.
30 S. Gebethner, Wybory do sejmu i senatu, Warszawa 2001, s. 239.
31 „Wprost‖, 13 X 2002, s. 16-17.
196
impet i nastąpiła po szybkim wzroście przejściowa stabilizacja jej elektoratu, co
potwierdziły wyniki wyborów sejmowych w 2005 roku32
.
Jednakże równocześnie dokonywały się przemiany społeczno – gospodar-
cze systematycznie podważające sens istnienia tego rodzaju reprezentacji środo-
wisk wiejskich jak awanturnicza i antyeuropejska Samoobrona RP. Ożywienie
gospodarcze, spadek bezrobocia, a przede wszystkim poprawa sytuacji ekono-
micznej wsi, niezależnie od ich przyczyn nastąpiły po wejściu Polski do UE
czemu sprzeciwiała się Samoobrona RP wieszcząca kryzys i utratę suwerenności
gospodarczej w związku z tym faktem. W samym 2007 roku dochody rolników
wzrosły o 13,7%. W tymże roku rolnicy w porównaniu z 2000 rokiem zarobili
dwa razy więcej, a 80% tego wzrostu nastąpiło po wejściu do UE33
. Idea partii
protestu tak potrzebna w trudnych dla rolnictwa czasach rządów Jerzego Buzka
przestała być potrzebna. Fatalnym błędem marketingowym partii Andrzeja
Leppera było wejście do koalicji rządowej z PiS i LPR. Dawne hasło „Oni już
byli‖ przestało obowiązywać, gdyż teraz roszczeniowy elektorat stanowiący
zaplecze wyborcze Samoobrony zaczął oczekiwać realizacji wcześniejszych
obietnic34
. W dodatku prestiż Andrzeja Leppera obniżyła farsa związana
z powoływaniem i odwoływaniem oraz ponownym powoływaniem go na stano-
wisko wicepremiera.
Podczas gdy przywódca Samoobrony coraz bardziej się ośmieszał, jego
roszczeniowy elektorat zaczął przepływać do koalicyjnego silniejszego partnera,
w którym zaczął dostrzegać większą moc sprawczą. Dzieła upadku politycznego
partii Andrzeja Leppera oraz zresztą jego samego dopełniła tzw. seks afera
wprowadzając do jego otoczki politycznej elementy komiczne. Mimo, iż udało
mu się w zasadzie zachować jedność partii, to jednak wynik wyborów strącił go
ostatecznie na polityczne dno35
.
Pozostaje jednak pytanie czy będąc postacią już w sumie zgraną i poważnie
ośmieszoną zdoła się on od tego dna jeszcze odbić i wypłynąć na szersze poli-
tyczne wody. Wydaje się to wątpliwe, gdyż z reguły populistyczni politycy mogą
zaistnieć w określonych warunkach i ich urok polega przeważnie na zręcznie
rzucanych obietnicach oraz rozbudzanych nadziejach. Kiedy dochodzą do wła-
dzy, to albo chociaż pozornie spełniają te obietnice albo ich czar na zawsze pry-
ska wraz z zawiedzionymi nadziejami, jak to się właśnie stało w przypadku An-
drzeja Leppera i jego partii.
__________ 32 „Przegląd‖, 8 I 2006, s. 16-17.
33 „Wprost‖, 23 III 2008, s. 47.
34 „Newsweek‖, 23 IX 2007, s. 20-24.
35 „Wprost‖, 17 XII 2006, s. 22-27, 14 X 2007, s. 30-33.
MATERIAŁY
198
Grzegorz Szymczak
Żelechów
Historia ludności Żydowskiej w Żelechowie
Wstęp
Żelechów, rok 2008, cztery tysiące mieszkańców, 80 km od Warszawy.
Atmosfera senna, żadnych większych zakładów, życie płynie własnym małomia-
steczkowym rytmem. Przyjezdny, wędrując uliczkami miasta, niektórymi jeszcze
brukowanymi, zapewne nie okazałby większego zainteresowania miasteczkiem.
A przecież może się ono pochwalić ponad siedemsetletnią, bardzo bogatą
i ciekawą historią. To o Żelechowie pisał Długosz „Zyelechow jest miastem
mającym kościół parafialny, drewniany. Łany miejskie dają dziesięcinę wartości 20 grzywien Biskupowi Krakowskiemu. Folwark rycerski daje dziesięcinę pleba-
nii, wartości 4 grzywien”. „Wykazy świętopietrza‖ z lat 1325-1328 przynoszą
pierwsze informacje na temat obsady parafii Żelechów (pojawia się w nich imię
plebana żelechowskiego – Fabian lub Florian), wreszcie Akt datowany
z Obornik, w którym wzmianka o pierwszym znanym z imienia właścicielu Że-
lechowa – Andrzeju Ciołku (Andreas Czolek de Zelechow) podkomorzym i sta-
roście sandomierskim.1
Można by tak wymieniać długo, 300-letnią historię pierwszych właścicieli
Żelechowa i założycieli parafii – Ciołków, kolejne rody dziedziców żelechow-
skich Leżeńskich, Linghausów, Rzewuskich, Lubomirskich, Zakrzewskich czy
Ordęgów, znane postacie związane z miastem: Ignacy Wyssogota Zakrzewski –
pierwszy Prezydent Warszawy, właściciel dóbr żelechowskich, zasłużony dla
miasta i tu pochowany w 1801 roku, Romuald Traugutt – ostatni dyktator Po-
wstania Styczniowego przebywający, jako junkier przez 8 lat w Żelechowie czy
w końcu Joachim Lelewel – poseł powiatu żelechowskiego z początku XIX
wieku. Jeszcze dziś baczny obserwator znajdzie tu wiele rzeczy, które nie po-
zwalają zapomnieć o tak wspaniałych tradycjach miasta.
Wjeżdżający od strony Warszawy trafia na górujący na wzniesieniu, wspa-
niały zabytkowy kościół z XVIII wieku. Nieopodal znajdzie rzadko spotykany
rynek miejski z pięknym (choć chylącym się ku upadkowi) ratuszem. Gdy zapyta
ów turysta, co jeszcze ciekawego można tu zobaczyć, każdy żelechowianin
wskaże mu pałac Zakrzewskiego z parkiem, kościółek za miastem pod wezwa-
__________ 1 Akt datowany z Obornik, [w:] K. Ulanowski, Dokumenty kujawskie i mazowieckie 1887,
nr 6, s.379.
199
niem św. Stanisława, kiedyś słynący z cudów, ulicę Pałacową z zachowanymi do
dziś kamienicami z początku XX wieku, remizę strażacką i wiele innych cieka-
wych zabytków – fotografii z przeszłości miasteczka.
I tylko o jednym, zapewne nikt nie wspomni. O miejscach związanych
z ludnością, która żyła tu przez blisko pięćset lat. Tak, i to w dodatku stanowiąc
przez ponad sto lat, zdecydowaną większość ludności naszego miasta. Mowa
o Żydach. Mało kto wspomina ich juz dzisiaj, zniknęli bowiem bezpowrotnie
przed ponad 60. laty. I ...
„Próżno byś szukał w domach zapalonych świeczek
I śpiewu nasłuchiwał w drewnianej bożnicy
Znikły resztki ostatnie, żydowskie łachmany Krew piaskiem przysypano, ślady uprzątnięto
Już nie ma tych miasteczek, gdzie biblijne pieśni Wiatr łączył z polską piosenką i słowiańskim żalem ...”
z wiersza „Elegia miasteczek żydowskich” Antoni Słonimski
Interesując się od wielu lat przeszłością Żelechowa, z roku na rok udawało
mi się jednak zdobywać coraz więcej materiałów. Dziś, w dobie Internetu okaza-
ło się, że mogłem również znaleźć informacje o potomkach Żydów żelechow-
skich rozsypanych po całym świecie. Opracowanie to jest więc jedną z pierw-
szych prób całościowego ujęcia historii Żydów w naszym mieście. Dodać należy,
próba podjęta przez kogoś, kto urodził się ponad 20 lat po wojnie. Z koniecz-
ności musiałem się więc posłużyć wieloma opracowaniami innych autorów.
Przybycie Żydów do Polski i Żelechowa
Żydzi – określenie słowiańskie, pochodzące z języków romańskich, ozna-
czające Izraelitów, Hebrajczyków, Judejczyków, lud pochodzenia semickiego,
z którego ok. 30% zamieszkuje współcześnie państwo Izrael, a ok. 70% tzw.
diaspory w różnych rejonach świata. Nazwa Żydzi oznaczała pierwotnie człon-
ków jednego z 12 plemion izraelskich, plemienia Judy, potem mieszkańców
wyznających judaizm. Pierwsi Żydzi osiedlili się w Polsce w XI – XII w., po tym jak w czasie
krucjat krzyżowcy, w drodze do Ziemi Świętej, gromili gminy żydowskie
w Europie Zachodniej. Najwięcej Żydów przybyło do nas ze średniowiecznych
i nowożytnych państewek niemieckich. Joachim Lelewel w swoich „Dziełach‖
pisał:
„Znaczną część ludności Polski, ledwie nie dziesiątą, składają Żydzi ... Ród osobny, w żadne małżeństwa, w żadne stosunki familijne z chrześcijanami nie
wchodzący; do wojskowej służby i do rolnictwa mający niechęć; mówiący brzyd-
200
kim językiem niemieckim od niemałego czasu odróżnia się brodą, pejsami, ubio-
rem i zwyczajami, które się chrześcijanom wydają niechlujne. W takim odosob-
nieniu trzyma ich nauka nie tylko ściśle biblijna, Starego Zakonu, ale więcej jeszcze talmudyczna, Biblię objaśniająca, przepisy najdrobniejsze ściśle zacho-
wać nakazująca.”2
Najdawniejsze wiadomości źródłowe o osadnictwie żydowskim w Polsce
pochodzą z końca XI w. Pierwszymi Żydami, którzy pojawili się w okresie two-
rzenia polskiej państwowości byli kupcy, w źródłach zwani Radanitami. Jednym
z nich był autor pierwszej obszernej relacji o Polsce Ibrahim Ibn Jakub, który
latem 965 lub 966 roku odbył podróż w celach handlowych i dyplomatycznych
z rodzinnego miasta Toledo do Cesarstwa Niemieckiego i krajów słowiańskich.
Żydzi najwcześniej pojawili się na Śląsku, potem w Wielkopolsce, na Kujawach
i w innych dzielnicach. Najstarszym pewnym śladem są monety bite przez ży-
dowskich mincerzy na polecenie Mieszka III Starego, oraz zachowana we Wro-
cławiu inskrypcja nagrobna z 1203 r. Dawida syna Sar Salomona.3 Początki
osadnictwa żydowskiego na terenie Małopolski sięgają drugiej połowy XIV
wieku. W tym czasie Żydzi stanowili 6% ogółu ludności kraju. Od połowy XVI
wieku coraz więcej Żydów zaczęło osiadać na wsi. Ich instytucję prawną regu-
lowały przywileje królewskie i konstytucje sejmowe. Od 1539 roku Żydzi miast
i wsi prywatnych zostali podporządkowani ich właścicielom. Odtąd duże zna-
czenie nabrały przywileje nadawane przez właścicieli ziemskich. Przyciągali oni
ludność żydowską do swoich posiadłości, czerpiąc z tego faktu duże korzyści.4 Kiedy Żydzi przybyli do Żelechowa dokładnie nie wiadomo, większość
opracowań podaje wiek XV., tj. jeszcze za czasów Ciołków – pierwszego rodu
właścicieli Żelechowa. Przypuszczalnie w tym okresie któryś z kolejnych wła-
ścicieli Żelechowa zachęcił Żydów do osiedlania się na swoich włościach. Z czasem Żydzi osiedlali się w Żelechowie na mocy prywatnych umów, zawie-
ranych między nimi i kolejnymi dziedzicami dóbr żelechowskich. Podstawą tych
umów były znaczne jednorazowe opłaty za prawo osiedlenia się oraz określone
opłaty roczne. Przybywający do Żelechowa Żydzi podlegali jurysdykcji dziedzi-
ca żelechowskiego. Posiadali oni prawo samorządu wewnętrznego. Przewodni-
kiem duchowym i zarazem sędzią w tej społeczności był rabin. Zarząd gminy
sprawowały osoby, pochodzące z wyborów i zorganizowane w tzw. Chewroth
(Bractwa).
Przybycie Żydów do Żelechowa i zamieszkanie prawdopodobnie przy
pierwotnym rynku handlowym (znajdującym się tuż przy kościele i niedaleko
zamku żelechowskiego, istniejącego do czasów potopu szwedzkiego), spowodo-
__________ 2 J. Lelewel, Dzieła, t. VIII, Warszawa 1961, s.115.
3 B. Staros, Historia społeczeństwa żydowskiego w mieście Żelechów, Pułtusk 2000.
4 U. Kobielus, Dzieje Parafii Żelechów do 1867, Lublin 1995.
201
wało założenie tzw. Nowego Rynku, umiejscowionego dalej na południe,
w pobliżu ulicy Zadybskiej. Wynikło to z tego powodu, że Żydzi nie mogli mieć
do czynienia z „nieczystymi‖ zwierzętami, jakimi były świnie, handel więc trzo-
dą chlewną przeniesiono na Nowy Rynek. Z czasem powstały tu jatki żydowskie,
po uprzednim przeniesieniu tzw. „świńskiego rynku‖ na plac położony przy
drodze do Okrzei. Należy dodać, że w dawnych czasach miejsca te były niezabu-
dowane, dlatego też obok nowego rynku grzebano zmarłych w czasie wybucha-
jących co pewien czas epidemii tyfusu, cholery, ospy. Gdy na początku XX
wieku zaczęto place te zabudowywać, znaleziono duże ilości kości ludzkich, co
świadczy, że były tam zbiorowe mogiły.5
Dzieje Żydów do I wojny światowej
Na przełomie XVI i XVII wieku, czyli na początku osiedlania się Żydów
w Żelechowie, nie mieli oni prawa zasiadać w zarządzie miasta i uczestniczyć
w naradach o potrzebach ogólnych. Nie mieli również praw obywatelskich
i stanowili formalnie poddanych dziedzica. Zobowiązani byli również do zapłaty
dziedzicowi tzw. rebochem, tzn. całego haraczu podatkowego. Oprócz tego,
dodatkowa danina, zwana kozubalec, przysługiwała od nich, proboszczowi żele-
chowskiemu. Ta ostatnia opłata wynikała z tego, że Żyd osiedlający się
w mieście, zajmował określone miejsce, na którym nie mógł już osiedlić się
żaden chrześcijanin. Faktycznie jednak wiele praw i swobód sprytni Żydzi wy-
kupywali sobie od dziedzica.6 Wzrost liczby ludności żydowskiej zmusił wład-
ców polskich do regulacji jej statusu prawnego. Stało się to za sprawą kolejnych
przywilejów królewskich oraz ograniczeń prawno – religijnych, uchwalanych
przez Sejmy Rzeczypospolitej i synody kościelne. Na ich mocy powstały
w ramach miast dzielnice żydowskie, posiadające własną organizację we-
wnętrzną, samorząd i władze – kahały czyli ciała kolegialne, w skład których
wchodzili starsi wybierani spośród miejscowych bogaczy. Kahał organizował
szkolnictwo, miał kontrolę nad łaźniami, ubojem i sprzedażą mięsa. W celu
usprawnienia zbierania podatków od Żydów król Stefan Batory utworzył w roku
1580 tzw. Sejm Czterech Ziem (Waad Arba Aracot) reprezentację Żydów Litwy
i Korony. Instytucja ta była unikalna w ówczesnej Europie. Sejm ten, jako na-
czelny organ samorządu żydowskiego, spełniał nie tylko funkcje fiskalne, ale
także sądownicze, ustawodawcze i opiniotwórcze.7
__________ 5 Z. Wojtowicz Historia Żelechowa, Żelechów 1977; I. Gugała, Żelechów i jego dzieje do
1945 roku, Pułtusk 2001.
6 Z. Wojtowicz, Historia Żelechowa, Żelechów 1977
7 www\\:historia zydów\Żydzi w Polsce_ Swoi czy obcy.htm
202
O pozycji i znaczeniu narodu Żydowskiego decydowały znane osobistości,
które potrafiły rozsławić wyznawców judaizmu wśród innych mieszkańców
Polski i krajów ościennych. Najbardziej znanym żelechowskim Żydem z I poło-
wy XVII wieku był bardzo znany kantor – Juda Lejb. Zdobył on uznanie
w największych i najbardziej rozwiniętych gminach niemieckich w Hamburgu
i w Altonie. Od nazwy naszego miasta zwany był Juda Lejb Zelechower. Skom-
ponował on m.in. zbiór pieśni Spirei Yehudach („Pieśni Judy‖) po hebrajsku
i w jidysz.8 Prawdopodobnie już w tym okresie (I poł. XVII wieku) powstała
w Żelechowie drewniana synagoga. Umiejscowiona ona była obok miejsca,
gdzie powstała później synagoga murowana. Był to budynek drewniany o dachu
czterospadowym, parterowy. W późniejszym okresie przeznaczono go na cheder,
a w okresie okupacji był szpitalem żydowskim. O stosunkach panujących między Żydami a chrześcijanami, na początku
XVIII wieku można wnioskować na podstawie archiwum parafialnego. M.in.
dowiadujemy się, że ks. Bogusław Wąsowicz – proboszcz parafii w latach 1723-
1748, dopuścił Żyda Lewka Połcia do dzierżawy całego beneficjum kościelnego,
łącznie z dziesięcinami. Pozwoliło to Żydowi wykorzystywać poddanych pro-
boszczowskich. Sprawa ta wzbudziła duży niepokój władz kościelnych, bowiem
w 1736 wizytator diecezjalny, po jej zbadaniu polecił proboszczowi ks. Wąsowi-
czowi zaprzestania handlu z owym Żydem. Handlował on jednak nadal
z dziedzicami okolicznych majątków ziemskich, którzy zbierali się w jego oka-
załym domu zajezdnym, załatwiając różne sprawy majątkowe i korzystając
z usług bogatego i sprytnego Żyda.9 Protokół wizytacji z 1736 roku przynosi wiadomość, bardzo niepochlebną
dla Żydów. Jest nią informacja o zamordowaniu przez Żyda dziecka chrześcijań-
skiego. Wizytator opisując stan kościoła, wspomniał, że pod Wielkim Ołtarzem
pochowane zostało dziecko z miejscowości Miastków o nazwisku Zawadzki,
przed trzema laty zamordowane przez Żydów żelechowskich. Wizytator nie
kryje oburzenia i piętnuje fakt, że zbrodnia ta nie została ukarana.10 Wizytacja ta
podaje również informację o daninie, jaką Żydzi płacili corocznie parafii Żele-
chów (była to danina w wysokości 100 fl. przeznaczona na utrzymanie lampy
w kościele). Od 1760 roku danina ta została zwiększona do 180 fl. Owe dodane
80 fl. przeznaczono dla proboszcza.11 Były to sumy bardzo znaczne i z czasem
Żydzi przestali je uiszczać. Dekretem z 1786 roku zostali Żydzi zmuszeni do
__________ 8 Encyklopedia Gmin Żydowskich. Polska, Tom VII – Yad Vashem tłum. Andrzej Cieśla.
9 Z. Wojtowicz, Historia Żelechowa, Żelechów 1977.
10 U. Kobielus, Dzieje Parafii Żelechów do 1867, Lublin 1995 (na podstawie Kronika pa-
rafii w Żelechowie od dziejów najdawniejszych do 1905 roku, spisana przez ks. Konstantego
Bieńkowskiego).
11 U. Kobielus, op. cit.
203
znacznie mniejszej już opłaty w wysokości 100 złp oraz do świadczeń w naturze.
Akta parafialne wymieniają, że kahał żelechowski obowiązany był dać probosz-
czowi trzy razy do roku „ćwierć mięsa dobrego bydlęcego” na Boże Narodzenie,
Wielkanoc i Sądny Dzień oraz 12 funtów korzeni – na Boże Narodzenie
i Wielkanoc. Było w tym 4 funty rodzynek, 2 funty migdałów i ryżu, po 1 funcie
pieprzu, ziela angielskiego, kminku, po dwa łuty liści bobkowych, cynamonu,
goździków, 1 łut szafranu i 6 gałek muszkatułowych.12 13
Z kolejnej wizytacji parafii w roku 1747 dowiadujemy się iż liczba ludności
parafii wynosi 800 osób, zaś Żydów „pełno w mieście Żelechowie”.14
Szacuje
się, że w tym czasie ich liczbę wynosiła ok. 1000. Wg szacunków, w samym
mieście mieszkało ok. 700 Żydów, a na wsiach ok. 300. Tak duża liczba ogólna
i procent ludności żydowskiej w granicach parafii powodował fakt usytuowania
w mieście Żelechowie kahału. Kahał żelechowski obejmował 1557 osób
i należąc do większych wykraczał poza granice parafii.15
16 W tym okresie po-
wstały też pierwsze organizacje żydowskie: Stowarzyszenie Recytowania Psal-
mów i Związek Krawców Żydowskich.17
20 czerwca 1750 Andrzej Stanisław Kostka Załuski, biskup krakowski wy-
dał ponowne pozwolenie Żydom żelechowskim na odnowienie synagogi. Z kopii
tego zezwolenia warto zacytować ciekawe fragmenty:
„Zgodnie z przepisami Synodu Proficjalnego, księga 4 traktująca o Żydach ... (przestrzegamy), ażeby niewierni Żydzi nie przyjmowali ciągle na służbę
chrześcijan za rocznym wynagrodzeniem ażeby nie wynajmowali kobiet usługu-jących przy porodzie i mamek katoliczek, ażeby nie gwałcili niedziel i dni świą-
tecznych przez warzenie i przyrządzanie piwa, przez nakłanianie w niedziele i dni
świąteczne robotników katolików do wykonywania czynności służebnych i pracy zawodowej, grzebania za dnia z przepychem zmarłych, ustanawianie stróżami
kierkutu katolików ... (Żydom nie wolno) piastować tych urzędów, przy których pełnieniu mieliby sprawować władzę nad chrześcijanami, albo chrześcijan
w jakikolwiek sposób krzywdzić i narażać na szkodę ...”, „... My zaś, mając na
uwadze, że chociaż Żydzi przez wykonywanie swoich obrzędów grzeszą, to jednak
__________ 12 Z. Wojtowicz, op. cit.
13 U. Kobielus, op. cit.
14 tzw. „Tabele‖ powizytacyjne parafii biskupa Załuskiego (Archiwum Parafialne).
15 M. Surdacki, Ludność Małopolski w poł. XVIII w., „Roczniki Humanistyczne‖ t. 32,
1986, z. 2, s. 180.
16 U. Kobielus, op. cit.
17 H. Krawczyk, Zabytki Żelechowa dowodem historii miasta, Lublin 1985.
204
dla przyczyn znanych Kościołowi, tolerujemy aby niewierni Żydzi w mieście
Żelechowie poprawili dach synagogi, grożący ruiną ...”.18
Pismo to trafić musiało zapewne do ówczesnego rabina żelechowskiego,
którym był Naftali Hertz syn Abigdora.19
W owym czasie na wschodnich kresach Polski rozpoczął swoją działalność
mistyk Izrael ben-Eliezer (1700-1760), nazwany Baal Szem Tow (znany jako
Beszt). Uważał się on za cadik ha-dor (hebr. sprawiedliwy pokolenia), który
wystąpi jako Mesjasz, kiedy świat będzie gotowy do zbawienia. Wokół Baal
Szem Towa zgromadziło się około 10 tys. pobożnych Żydów (chasydów), którzy
odróżniali się od pozostałych polskich Żydów długością trwania na modlitwie,
nowymi rytuałami religijnymi, wesołością oraz noszonymi pejsami. Chasydzi
potępiali suchą scholastykę szkół i akademii rabinicznych, a w Talmudzie wi-
dzieli przeszkodę w dotarciu do Boga. Szukali zjednoczenia z Bogiem poprzez:
posty, tańce, modły, kontakt z naturą i ludźmi. Ruch bardzo szybko rozpo-
wszechnił się w Polsce i na Ukrainie.
W XVIII wieku chasydyzm przeniknął do Żelechowa. Jednym
z zewnętrznych oznak przynależności Żydów żelechowskich do tego odłamu,
były wkładane przez mężatki peruki. Wkrótce Żelechów stał się bardzo silnym
ośrodkiem chasydyzmu w centralnej Polsce.20 Było to zasługą niezmordowanego
krzewiciela chasydyzmu, jakim był Lewi Icchak Berdyczower. W roku 1772 r.
osiadł on w Żelechowie i piastował tu rabinat do 1785 r., w którym zaproszono
go na stanowisko rabina do Berdyczowa. Około 13-letnia działalność Berdyczo-
wera w Żelechowie przysporzyć musiała nowemu ruchowi sporo zwolenników
nie tylko w siedzibie fascynującego żarliwością modłów i kazań „rabina żele-chowskiego” (jak go w tym czasie określano), ale promieniowała ona i poza
Żelechów.21
Według innych źródeł Lewi Icchak był rabinem w Żelechowie
w latach 1770-1780. Jego następcą został rabin Aaron ha-Kohen, autor Or ha-
Ganuz („Ukryta jasność‖).22
Kolejna wizyta kanoniczna przynosi protokół z 23 czerwca 1781 roku,
w którym czytamy: „Dusz Religii Katolickiej w ogólności pod tą Farą 1573. Do
spowiedzi Wielkanocnej bywa ludzi 1221. Chrztów przez Rok 1780-ty 93. Ślubów
__________ 18 Pismo biskupa krakowskiego, Andrzeja Stanisława Kostki Załuskiego do proboszcza pa-
rafii żelechowskiej z dn. 20.06.1750 r. Archiwum Parafialne (cyt. za Z. Wojtowiczem, op.
cit.).
19 Jego podpis widnieje na dokumencie Sejmu Czterech Ziem z roku 1754, broniącym
R. Jonatana Eibeschutza posądzanego o sabataizm, Encyklopedia Gmin Żydowskich…, Yad
Vashem.
20 A. Frydel, M. Golik, Społeczność żydowska w przedwojennym Żelechowie, „Żelechow-
skie Wieści‖.
21 I. Schiper, Przyczynki do dziejów chasydyzmu w Polsce, Warszawa 1992.
22 Encyklopedia Gmin Żydowskich…, Yad Vashem.
205
15. Pogrzebów 62. Dysydent w tej Parafii jeden. Żydów zaś w mieście Żelecho-
wie 352. Na wsiach po Arendach 36 znajduje się, ci Bużnicę mają w mieście
Żelechowie.” 23 Liczba Żydów w mieście musi tu być raczej zaniżona, bowiem
według powizytacyjnego „Spisu Poniatowskiego‖ z 1787 roku miasto zamiesz-
kiwało 1505 Żydów, co stanowiło 70,6% ogółu jego mieszkańców, a 90,1%
wszystkich Żydów zamieszkujących parafię. W mieście Żydzi dominowali
w handlu i rzemiośle, zajmując się także arendą i szynkarstwem oraz transpor-
tem. Na wsiach byli w 80% arendarzami, karczmarzami i szynkarzami. Poza tym
także – gorzelnikami, winiarzami, pracowali jako służba i rzemieślnicy, a także
jako młynarze, mleczarze i kramarze.24 Obok tradycyjnych wyrobów rzemieślni-
czych, wyrabiano w Żelechowie piwo. Nie zaliczane ono było raczej do trunków
alkoholowych i „w XVIII wieku nawet proboszcz żelechowski posiadał niewielki
browar o 4 kotłach”.25 Wiele browarów posiadali także Żydzi. Zajmowali się też
głównie garbarstwem, krawiectwem, czapnictwem i piekarstwem.26 Warto
wspomnieć, że w roku 1788 Żelechów miał już 203 domy i był największym
i według protokołu komisji wojskowej jednym z najzacniejszych miast Ziemi
Stężyckiej.27 28
Chwalebną kartę w dziejach Żelechowa zapisali Żydzi w okresie powstania
kościuszkowskiego. Styczyński, zarządca majątku Ignacego Wyssogoty Za-
krzewskiego, skarży się, w swoim liście do zwierzchnika, na nadmierne wybie-
ranie furażu i żywności przez okoliczne komendy wojskowe, głównie oddział
Kwaśniewskiego. Najcięższe chwile przyszły na miasto i dwór żelechowski po
Maciejowicach. Przechodzące oddziały gen. Ponińskiego zaopatrzyły się
w dobrach Zakrzewskiego w żywność i liwerunek „…a gdy wojsko rosyjskie nastąpiło, z wszystkim zrabowało miasto, zabrali owce, bydło, zboże młócone
i nie młócone. Pokoje, piwnice ze wszystkim zrabowawszy, a jeszcze znalazłszy mundury i broń, na folwarku gorsze krzywdy poczynili... a do tegoż chcieli spalić
miasto, tylko że Żydzi okupnego złożyli się 500 czerw. zł, a resztę różnymi towa-
rami pozabierali, ponieważ nałożono było na miasto kontrybucji 2 tys. czerw.
zł.”29
Okres, kiedy właścicielem Żelechowa był Ignacy Wyssogota Zakrzewski
można ocenić jako jeden wielki skok cywilizacyjny osady. Zarządzono uporząd-
__________ 23 Akta Parafii Żelechów 1781-1869. Archiwum Parafialne.
24 U. Kobielus, op. cit.
25 Materiały ks.W. Milika, Ludność handlowo-przemysłowa, s.2. Archiwum Parafialne.
26 Z. Wojtowicz, op. cit.
27 Ibidem.
28 W. Boruch, Żelechów – ratusz, Lublin 1981.
29 A. Zahorski, Ignacy Wyssogota Zakrzewski, Warszawa 1979.
206
kowanie miasta, m.in. poprzez założenie nowego cmentarza żydowskiego, utwo-
rzonego w 1802 roku, prawie równocześnie z cmentarzem katolickim. Wcześniej
zmarli grzebani byli na placu wokół drewnianej synagogi. Cmentarz usytuowany
jest w południowej części miasta, przy zbiegu ulic Chłopickiego i Reymonta.
W okresie okupacji i po wyzwoleniu został ograbiony z większości cennych
nagrobków. Nagrobki te, czyli macewy, wykonane były z piaskowca, marmuru
i innych kamieni.30 Dziś na jego terenie znajduje się około 100-150 kamieni
nagrobnych. W części wzgórza położonej najbliżej ul. Chłopickiego przeważają
nagrobki wykonane z granitowych głazów, z prostymi inskrypcjami, w zdecy-
dowanej większości pozbawione symbolicznych płaskorzeźb. Jest to zapewne
najstarsza część nekropolii. Około czterdziestu metrów od szosy, po prawej stro-
nie przy ogrodzeniu zwraca uwagę dość rzadki na żydowskich nekropoliach
podwójny nagrobek, ozdobiony dwoma świecznikami. Wyryte na nim inskrypcje
głoszą: „Nad nimi płaczę, moje oko spływa łzami [po lewej] nad kobietą bogo-
bojną jak Sara i skromną, panią Lea, córką pana Fiszela, zmarłą w dobrym imieniu 13 dnia miesiąca aw 5615 roku. Niech dusza jej będzie związana w węźle
życia wiecznego. [po prawej] Bogobojną jak Sara i skromną, panią Jehudit,
córką rabina, naszego nauczyciela Pesacha, zmarłą w dobrym imieniu 13 dnia miesiąca aw 5615 roku. Niech dusza jej będzie związana w węźle życia wieczne-
go”. W kalendarzu hebrajskim zapis: „13 aw 5615‖ odpowiada gregoriańskiej
dacie 28 lipca 1855 roku. Na końcu cmentarza można odnaleźć współczesny
wystawiony grobowiec. Na lastrykowej płycie wyryto napis: „Kochanemu Ojcu
zamordowanemu przez hitlerowców w dn. 17 XI 1943r. w Hucie Dąbrowa. Sonia i Srulek Ogman, zam. w Izraelu. Listopad 1990”. Niestety, grób ten padł ofiarą
wandali, którzy zniszczyli metalowe barierki i rozrzucili betonowe płyty. 31
Za czasów Ignacego Wyssogoty Zakrzewskiego „Zostały wyznaczone nowe
ulice, przy których nie wolno było mieszkać Żydom. Kirkut, znajdujący się
w mieście, przeniesiono poza obręb miasta i umieszczono przy drodze do Kębło-wa. Z czasem od ulicy Długiej w stronę kirkuta zaczęto budować domy i powstała
ulica Kębłowska”.32 Zaczęto też w tym czasie zabudowę trasy procesji z koś-
cioła parafialnego do kościoła św. Stanisława. W ten sposób powstała ulica Ko-
ściółkowa, zamieszkiwana przez samych chrześcijan, głównie rolników. Rozbu-
dowywał się też Żelechów w stronę Wilczysk, dokąd prowadziła ulica Nastawna
(dzisiaj Wilczyska), zamieszkiwana dawniej głównie przez garbarzy i mydlarzy
żydowskich. Zakładali tu oni małe browary, garbarnie, wytwórnie mydła i różne
warsztaty. Miejsce to nadawało się najlepiej na tego rodzaju przedsiębiorstwa,
ponieważ odpadki i nieczystości spływały do pobliskich stawów, jednak brak
__________ 30 H. Krawczyk, Zabytki Żelechowa dowodem historii miasta, Lublin 1985.
31 http://www.kirkuty.xip.pl/zelechow.htm
32 Materiały ks. W. Milika…
207
nadzoru nad terminowym oczyszczaniem rowów odpływających powodował, że
roznosiły one po okolicy niemiłą woń, z czasem przybywało takich zakładów
w centrum miasta.33 Kolejne zmiany dla Żydów przyszły po trzecim rozbiorze Polski. Żelechów
znalazł się w latach 1795-1809 pod okupacją austriacką, w tzw. „Galicji Zachod-
niej‖. Administracja austriacka w krótkim czasie wprowadziła w mieście wiele
nowości, m.in. wszystkim Żydom nadano nazwiska, prawie wyłącznie niemiec-
kie.34
W zaborze pruskim życie Żydów określało „Generalne urządzenie Ży-
dów", z 17 kwietnia 1797 r. Wizytacja parafii z 1798 roku podaje, w tym roku
zawarto „komplanację‖, na mocy której część Żydów żelechowskich otrzymała
na własność użytkowane przez siebie działki miejskie. 35 W latach 1806-1809 nastąpił znaczny wzrost liczby mieszkańców Żele-
chowa. Główną przyczyną tego był napływ do miasta leżącego tuż za granicą
zaboru austriackiego, Żydów z Księstwa Warszawskiego, uciekających w ten
sposób przed przymusową służbą wojskową. W maju 1809 roku książę Józef
Poniatowski rozpoczął wyprawę na Galicję. Część wojsk polskich przemaszero-
wała przez Żelechów, Kock i Lublin, kierując się na Zamość i Lwów. W kampa-
nii tej poległ pod Kockiem Berek Joselewicz, który jako pułkownik żydowskiego
lekkokonnego pułku strzelców, walczący w powstaniu kościuszkowskim, legio-
nach Dąbrowskiego i w Księstwie Warszawskim, był, razem ze swoimi żołnie-
rzami, wyjątkowym przykładem Żyda – „obywatela‖. W okresie między-
wojennym istniała w Żelechowie ulica Berka Joselewicza.
W wyniku wojny 1809 roku Żelechów znalazł się w granicach Księstwa
Warszawskiego i został wyznaczony na miasto powiatowe. Od tego momentu
rozpoczął się rozwój miasta. Dla rzemieślników żelechowskich nastała dobra
koniunktura. Szewcy, rymarze czy krawcy realizowali drobne zamówienia woj-
skowe. Także preceder zaopatrywania wojska w żywność i wszelkie przybory
stał się niezwykle zyskowny dla miejscowych kupców, w znacznej części Ży-
dów, którzy pomimo ograniczeń społecznych, jak choćby specjalnej klauzuli
z 1811 roku, dziedzica Żelechowa, która głosiła, iż: „nie wolno będzie żadnemu
Żydowi od chrześcijanina domu nabywać, osobliwie w ulicach nowych, chrześci-
jańskich, pod nieważnością umowy w tej mierze zrobić się mianej.”36, zrobili
wiele zyskownych interesów w czasach wojen napoleońskich.37 Na podstawie uchwał Kongresu Wiedeńskiego w 1815 roku powstało na
obszarze Księstwa Warszawskiego, okrojonego o ziemie leżące na zachód od
__________ 33 Z. Wojtowicz, op. cit.
34 Ibidem.
35 M. Dauksza, Żelechów – studium historyczno-urbanistyczne miasta, Siedlce 1987.
36 Z. Wojtowicz, op. cit.
37 Ibidem.
208
linii: Kraków, Poznań, Bydgoszcz – Królestwo Polskie. Jakkolwiek konstytucja
Królestwa postanowiła równość obywateli, odnosiło się to wyłącznie do chrze-
ścijan, podczas gdy Żydów pozbawiono praw obywatelskich i cywilnych. Żydów
nie objął powszechny obowiązek służby wojskowej, w zamian za co obłożono
ich specjalnym podatkiem. Z organizacji samorządu żydowskiego pozostały
tylko gminy.38 Żelechów znalazł się na obszarze Królestwa Polskiego i żył
w tym okresie swoim własnym cichym życiem. Ożywienie następowało tylko
podczas targów i jarmarków. W dni targowe i jarmarczne przybywała tu
z bliższej i dalszej okolicy ludność wiejska i handlarze, aby sprzedawać lub
kupować potrzebne artykuły spożywcze, wyroby rzemieślnicze i inne. Płacili oni
miejskie foralia (rogatkowe, placowe lub inne opłaty targowe), które skutecznie
zasilały kasę miejską, sprzedawano i kupowano nabiał, drób, ziemniaki, zboże,
różne buty a nawet sukno własnej roboty. Na osobnym rynku (później tzw.
„świńskim‖) sprzedawano i kupowano duże ilości trzody chlewnej i bydła. Prym
wiedli w handlu Żydzi, którzy nie włączali się tylko do handlu trzodą chlewną.
Zakładali oni też różne drobne zakłady przemysłowe, przede wszystkim liczne
garbarnie, produkujące głównie skórę „jucht‖ potrzebną do wyrobu butów
z cholewami dla okolicznej ludności. Istniała też żydowska farbiarnia
i mydlarnia.39 W roku 1819 zniesiono granicę celną między Królestwem i Cesarstwem.
Spowodowało to wzrost liczby zakładów rzemieślniczych w Żelechowie
i ożywienie handlu eksportowego, skierowanego przede wszystkim do Rosji.
Centralnym miastem eksportowym dla żelechowskich szewców stał się Brześć
Litewski. Stąd obuwie żelechowskie rozsyłane było do kilkunastu innych miast.
Z czasem handlarze, przeważnie rosyjscy Żydzi, przybywali do Żelechowa
w pierwszych dniach stycznia każdego roku i zamawiali obuwie u poszczegól-
nych majstrów zwykle na cały rok. Należność początkowo wypłacano bezpo-
średnio, później za pośrednictwem powstałego w Żelechowie banku żydowskie-
go.40 Charakterystykę miasta z tego okresu (rok 1821), przynosi „Opis topo-
graficzny i historyczno-statystyczny...‖ 41
„rozległość gruntów miejskich (oprócz
placów w mieście) wynosiła 13 włók, 6 morgów i 7 prętów. Miasto nie miało
żadnej własności nieruchomej (ratusz był własnością dziedzica), ani fabryk czy
rękodzielni, oprócz „zwyczajnych pierwsze potrzeby życia zapewniających rze-mieślników”. Dochód z propinacji należał do dziedzica, karczmy dzierżawili
Żydzi, ludność polska trudniła się rolnictwem. Miasto miało targ tygodniowy
w niedziele i 12 jarmarków w roku. Przedmiotem handlu były „przedmioty go-
__________ 38 B. Staros, op. cit.
39 Z. Wojtowicz, op. cit.
40 Ibidem.
41 AGAD, KRSW, sygn. 3194 i 3195.
209
spodarcze”. Żelechów liczył 1870 mieszkańców, w tym 886 chrześcijan i 984
Żydów. Kościół parafialny „spustoszeniu uległ”, ulice brukowane „tylko przy
rynku”, sam rynek nie był brukowany wcale. „Miasto skutkiem klęsk wojennych zniszczone, przy obecnym w kraju zahamowaniu handlu i przemysłu oraz tańszo-
ści produktów rolniczych poupada”. W dalszej części zawarta jest m.in. infor-
macja, iż ludność polska posiadała 154 domy, ludność żydowska 189. 42 Według
Akt Komisji Rządowej z 1821 roku43 Żydzi posiadali następujące place
w mieście:
pod szpital żydowski (pow. 2 morgi, 263 pręty, 52 stopy)
pod łaźnię, przynależność do kahału żydowskiego (szer. frontu 2 pręty i 2
stopy)
pod szkołę, przynależność do kahału (pow. 6 prętów i 48 stóp)
pod bóżnicę z placem (pow. 2 morgi, 31 pręty i 33 stopy)
pod kirkut za miastem (pow. 1 morga, 289 prętów, 46 stóp)
pozostałe place żydowskie (pow. 11 morg, 289 prętów, 86 stóp) 44
Stworzona w 1816 roku bardzo ważna ustawa Królestwa Kongresowego,
wprowadziła „Uporządkowanie rzemiosł, kunsztów i profesyj w Królestwie Pol-
skim”. Na jej podstawie w każdej miejscowości, gdzie było ponad 10 mistrzów
jakiegoś zawodu, mogło powstać zgromadzenie (cech). Członkami cechu mogli
być mistrzowie a starszymi i podstarszymi mistrzowie najmniej od sześciu lat
osiedli i prowadzący samodzielnie zakład. 2 września 1837 roku wydano wyja-
śnienie do tej ustawy, na mocy to którego stwierdzano, że Żydzi mogą należeć
do istniejących zgromadzeń, ale że nie wolno im tworzyć oddzielnych korpora-
cji.45 W praktyce w dawnej Polsce do cechu rzemieślniczego należeli przeważnie
katolicy, w wyjątkowych tylko wypadkach dopuszczano innowierców. Jeśli
chodzi o Żydów, to nie dopuszczano ich do cechu nigdy. W Żelechowie jednak
w I poł. XIX w. figurują w księgach cechu szewskiego Żydzi. W „Księdze za-
wierającej obrachunki cechu szewskiego‖ z 1822 roku widnieją zapisy: „od Żydów majstrów 3zł 20gr”, „dobrowolne składki od starozakonnych 11 zł”.
Księga, w której były zapisywane umowy przyjęcia chłopców do terminu, podaje
że w 1819 r. przyjęto 5 chłopców do terminu, byli to sami Żydzi. W latach 1821-
1835 przyjmowano rocznie na praktykę przeciętnie od 3 do 5 Żydów i mniej
więcej tylu chrześcijan. Po roku 1835 w księgach cechu szewskiego Żydzi już
__________ 42 M. Dauksza, op. cit.
43 AGAD, Akta Komisyi Rządowej Spraw Wewnętrznych i Policyi tyczące się Miasta Że-
lechowa ..., sygn. 3195, k.41.
44 H. Krawczyk, op. cit.
45 E. Dębowski, Dzieje rzemiosła, Łódź 1947, s.83.
210
nie figurują. W aktach zaś cechu stolarskiego nie ma zupełnie nazwisk żydow-
skich.46
W 1826 roku dokonano dokładnych pomiarów terenu miasta. Plan sporzą-
dzony przez geometrę Dąbrowskiego wykazuje, że powierzchnia Żelechowa
obejmowała 195 morgów i 181 prętów. Z tego:
na rynek przypadało dokładnie 2 morgi, 22 pr.
do dworu żelechowskiego należało ok. 30 morgów
do probostwa ok. 32 morgów
mieszczanie polscy posiadali ok. 82 morgów
Żydzi ok. 12 morgów
ulice i drogi zajmowały ok. 37 morgów. 47
W roku 1827 w Żelechowie było 2273 mieszkańców, w tym 1266 Żydów,
co stanowiło 55,7% ogółu ludności miasta.48 W czasach powstania listopadowe-
go i styczniowego liczba ludności miasta wzrastała, głównie dzięki setkom Ży-
dów, osiedlających się w centrum miasta.49 Byli to głównie uciekinierzy z Rosji,
ratujący się przed prześladowaniami, których tam doznawali oraz w związku
z rozwojem gospodarki Królestwa Polskiego, liberalną polityką wobec Żydów,
których Rosjanie próbowali wykorzystywać przeciwko Polakom. W czasie Po-
wstań i po ich upadku sprzyjali oni sprawie polskiej, szczególnie na Litwie.
Urządzali modły na intencję zwycięstwa Polaków, obwieszali bożnice polskimi
orłami, a nawet z bronią w ręku uczestniczyli w powstaniu. W tym czasie, za
panowania Mikołaja I, wypędzano ich z Cesarstwa, pozostałych rusyfikowano, a
nawet próbowano narzucić im prawosławie. Żydów przesiedlających się na tere-
ny Podlasia i Królestwa po Powstaniu Styczniowym zwano „litwakami‖. Najczę-
ściej nie znali oni języka polskiego i nie chcieli się go uczyć. Byli używani przez
carat jako narzędzie polityki rusyfikacyjnej, co przyczyniało się do wzbudzania
nastrojów antysemickich.50 Wizytacja parafii z 1834 roku podaje liczby ludności parafii dotyczące tyl-
ko katolików i wzmiankuje tylko o liczbie Żydów informując, że jest ich dużo
w mieście. Wizytacja wspomina także, że Żydzi zamieszkujący parafię mają
własną synagogę i oddzielną szkołę dla chłopców z własnym nauczycielem.
__________ 46 R. Soszyński – archiwum prywatne
47 Z. Wojtowicz, op. cit.
48 B. Wasiutyński, Ludność żydowska w Polsce w wiekach XIX i XX, Warszawa 1930, s.35;
F. Rodecki, Obraz jeograficzno-statystyczny Królestwa Polskiego, Warszawa 1830; Tabele
miast, osad Królestwa Polskiego, ich położenia i ludności, Warszawa 1827; J. Kazimierski,
Miasta i miasteczka na Podlasiu (1808-1914), Warszawa 1994.
49 Z. Wojtowicz, op. cit.
50 J. Kazimierski, op. cit.
211
W społeczności żydowskiej istniał od XVI w. obowiązek posyłania chłopców do
szkół. Dziewczęta, jeżeli się uczyły, to tylko w domach, w szkole żydowskiej
nauczano systemem pamięciowym, a nad edukacją czuwały komisje kahalne lub
bractwa szkolne. Nauczanie było dwustopniowe: od 4 do 8 lat czytano Biblię,
pisano po hebrajsku, tłumaczono teksty hebrajskie na żydowskie, uczono się
rachunków, zasad moralnych i dobrego wychowania. W wieku od 8 do 12 lat
przerabiano Talmud i komentarze do niego.51 Od 1835 roku w rękach zamożnych Żydów znajdowało się już 11 fabryk
i rękodzielni produkujących cegłę, krochmal, mydło, olej, watę. Największą
jednak częścią społeczeństwa żydowskiego stanowili biedni zajmujący się drob-
nym handlem, nie posiadali oni własnych domów. Większość wynajmowała
mieszkania u właścicieli miasta i mieszczan.52 W 1837 roku opłata kanonu od
procederów w Żelechowie wynosiła 1006 złp. Na podstawie opłaty tego podatku
od profesji, można stwierdzić, iż w Żelechowie było wówczas 219 rzemieślni-
ków, w tym 71 Polaków i 148 Żydów. Dokładne dane informują, że było tu
w tym czasie 21 krawców (byli to głównie biedni Żydzi), 27 szewców, 4 pieka-
rzy i 16 rzeźników. Łącznie w mieście funkcjonowało 219 procederystów: 71
Polaków i 148 Żydów. Co dziesiąty mieszkaniec był procederystą, a wśród nich
21 krawców, 20 kramarzy, 27 szewców, 16 rzeźników, 8 stolarzy, 5 kowali, 14
zdunów, 6 czapników, 9 garbarzy oraz po dwóch: bednarzy, cieśli, kotlarzy,
mydlarzy, murarzy, szmulderzy, tkaczy, ślusarzy, szklarzy, rymarzy i furmanów.
Pojedyńczo występowali: cyrulik, właściciel apteki, faktor (Czech), grzebieniarz,
introligator, kominiarz, kuśnierz, przewoźnik, stelmach, tokarz, waciarz, złotnik.
Na odrębną uwagę zasługują fabrykanci oraz handlarze towarów sukienniczych
(1), mąki (5), towarów łokciowych (2), zboża (1), żelaza i wyrobów żelaznych
(1), soli (6), wiktuałów (19). Fabrykanci to: cykorii (1), oleju (2), wyrobów płó-
ciennych (3). Nadto działali: kupiec korzenny, dzierżawca korzennego, dystrybu-
tor tabaki i tytoniu, pachciarz krów i kolektor, a ponadto szynkarze trunków
krajowych (3) i zagranicznych (1) oraz dom zajezdny. Transportem zajmowało
się dwóch furmanów, utrzymujących konie. Rozrywki dostarczało 3 muzykan-
tów (w tym 2 Żydów). 53 54 55 Od 1846 roku Żydzi przeżywają ciężkie chwile. W roku tym wydano roz-
porządzenie, w którym: „Żydom przepisano krój odzieży, nakazano golić pejsy
i brody, zaczęto brać do wojska i różnymi podatkami obciążać ten zapamiętały
__________ 51 U. Kobielus, op. cit.
52 K. Sztelmach, Oni także byli mieszkańcami Żelechowa, „Żelechów wczoraj i dziś...‖,
2002, Z. II.
53 AGAD, KRSW sygn. 86 k. 468-619.
54 K. Sztelmach, Parafia Żelechów w okresie II RP, Siedlce 1997.
55 J. Kazimierski, op. cit.
212
naród.” 56 57 Jednocześnie, aby przyciągnąć Żydów do udziału w Powstaniu
1846 roku Rząd Narodowy wydał 23 lutego odezwę, która znosiła bariery stano-
we, dzielące do tej pory ludność żydowską od pozostałych mieszkańców kraju.
Apel przyniósł efekt – w powstaniu krakowskim 1846 na skutek ochotniczego
zaciągu wzięło udział ok. 500 Żydów. W okresie Wiosny Ludów (1848) część
zasymilowanej inteligencji żydowskiej w Poznańskiem poparła dążenia niepod-
ległościowe Polaków, aktywnie działając na rzecz reform politycznych
i społecznych. Większość ludności żydowskiej zachowała jednak obojętność.
W Królestwie Polskim w okresie poprzedzającym powstanie styczniowe postę-
powe grupy Żydów, zwłaszcza młodzież, wstępowały do tajnych kółek
i uczestniczyły w manifestacjach patriotycznych.
22 września 1860 to początek wizytacji parafii żelechowskiej przez biskupa
Diecezji Podlaskiej ks. Beniamina Szymańskiego. Warto w tym momencie
wspomnieć, iż od pewnego czasu za staraniem żelechowskich Żydów, targi
oprócz wtorkowych odbywały się także w niedzielę. W związku z przybyciem do
sąsiedniej parafii wilczyskiej ks. biskupa Podlaskiego, mieszczanie żelechowscy
zobowiązali się targi niedzielne zlikwidować. Dopiero wówczas biskup zdecy-
dował się odwiedzić także parafię żelechowską.58 Począwszy od 1861 roku rozpoczęło się ożywienie ruchu politycznego
wśród obywateli żydowskich. Młodzież żydowska wstępowała do kółek spisko-
wych. W czasie tego ożywienia doszło do ogłoszenia wyborów do samorządu
powiatowego i miejskiego w 1861 r. Prawo głosowania otrzymali i Żydzi. Tym
samym po raz pierwszy zostali dopuszczeni w Królestwie Polskim do wyborów
na równych prawach z pozostałymi mieszkańcami.59 W 1862 roku ukaz carski
uchylił większość obciążeń nałożonych na Żydów rozporządzeniem z roku 1846.
Ukaz ten miał na celu zapewne pozyskanie dla rządu ludności żydowskiej. Ukaz
zwalniał Żydów za opłatą od służby wojskowej, pozwalał nabywać i dzierżawić
grunty wiejskie. Wkrótce okazać się jednak miało, że były to ulgi krótkotrwałe.60 Po stłumieniu Powstania Styczniowego w 1863 roku Rosjanie umieścili
w Żelechowie dwa szwadrony kawalerii i oddział artylerii. Rozpoczęto też bu-
dowę garnizonu. Budowa koszar oraz obecność w mieście dużej liczby żołnierzy,
wpłynął na ożywienie gospodarcze miasteczka.61
Według danych z 1864 – powierzchnia miasta – bez pastwisk, łąk etc. wy-
nosiła 68 morgów. Posesji miejskich było 345, w tym z rolą 52, bez roli – 293.
__________ 56 Materiały ks. W. Milika (Archiwum Parafialne).
57 Z. Wojtowicz, op. cit.
58 K. Bieńkowski, Kronika i ceremoniał parafii Żelechów, 1905, (Archiwum Parafialne).
59 B. Staros, op. cit.
60 Z. Wojtowicz, op. cit.
61 Encyklopedia Gmin Żydowskich… – Yad Vashem.
213
Budynków drewnianych było 347, murowanych – 5. Własnością gminy miejskiej
był szlachtuz (rzeźnia), własnością dziedzica 7 budynków (nie wiadomo dokład-
nie jakie, ale prawdopodobnie był to ratusz i kilka budynków przy rynku,
w których kupcy dzierżawili sklepy). Ludność polska posiadała 156 domów,
ludność żydowska 189. Była również jedna szkoła elementarna. Należy przy-
puszczać, że Żydzi posiadali własną szkołę, istniała bowiem w Żelechowie bóż-
nica, prawdopodobnie usytuowana w płd.-zachodnim narożu Starego Rynku.
Miasto płaciło dziedzicowi za dzierżawę placów, budynków i działek gruntów,
w tym 52 rolników opłacało należność robocizną. Dziedzic zaś utrzymywał
mosty i drogi oraz sprzęt ogniowy. Mieszczanie korzystali też z serwitutów:
mogli wypasać bydło na dworskich łąkach i brać drzewo na opał z dworskich
lasów. Dziedzic czerpał dochód z propinacji, który w 1864 roku wynosił 750 rbs.
Miasto nie posiadało żadnych wpływów z typowych dla miast należności, tzw.
mostowego, groblowego, rogatkowego, kopytkowego, brukowego, targowego,
jarmarcznego itp. 62 Większość Żydów w tym okresie stanowili biedacy trudnią-
cy się drobnym handlem (sprzedając po okolicznych wsiach), nie posiadających
własnych domów. Na 3121 Żydów zamieszkałych w Żelechowie w 1865 r., aż
2041 wynajmowało mieszkania u właściciela miasta lub mieszczan posiadają-
cych domy.63 26 grudnia 1865 – na mocy drugiego ukazu cara Aleksandra II wszelki ma-
jątek nieruchomy i kapitały, należne od duchowieństwa rzymsko-katolickiego na
terenie „kraju nadwiślańskiego‖ przeszły na skarb państwa rosyjskiego. Przy
każdym kościele parafialnym pozostawiono mały kilkumorgowy kawałek ziemi
do użytkowania przez proboszcza. W zamian za zabraną ziemię i kapitały rząd
rosyjski wyznaczył rocznie pensję dla księży: 300 rubli dla proboszcza i 150
rubli dla wikariuszy.64
Jak zanotował ks. W. Milik (proboszcz parafii w latach
powojennych XX w.): „Probostwo żelechowskie z całym uposażeniem
w gruntach i kapitałach zostało zabrane, a przy parafii pozostało około 9 mor-
gów ziemi oraz plebania, wikariat i jeden budynek gospodarczy, resztę budynków parafialnych sprzedano z licytacji”
Wg obliczeń innego proboszcza – badacza historii parafii – ks. A. Krasuc-
kiego, ponad 185 morgów ziemi kościelnej władze rosyjskie przydzieliły mało-
rolnym i bezrolnym oraz kilku nowym osadnikom, w tym rosyjskim. Ks.
K. Korwin Bieńkowski, proboszcz parafii Żelechów (1884-1907) spisał wszyst-
kich rolników, którzy w roku 1898 posiadali ziemię poduchowną. Wśród nich
było 2 Żydów: Srul Beker i Srul Rozenkind. Resztę stanowili rodzimi katolicy.
__________ 62 M. Dauksza, op. cit.
63 B. Staros, op. cit.
64 A. Szelążek, Memoriał w sprawie majątków kościelnych w Królestwie Polskim, Płock
1917, s.15.
214
Wszyscy otrzymali po 3-4 morgi ziemi.65 Dawne pozostałości kościelne przy-
pominają dziś tylko pozostałe w tradycji nazwy: Księżyzna Południowa (ul.
W. Reymonta) i Księżyzna Wschodnia (ul. M. Konopnickiej).66
W roku 1865 Żelechów liczy 4419 mieszkańców, w tym 70,6% Żydów.
W mieście są 352 domy w tym 5 murowanych.67 68 Rabinem w tym okresie jest
Jakub Szymon Teutsch (znany także jako Aszkenazy), uczeń Widzącego
z Lublina. W Żelechowie działał również rabin Jehoszua Aszer Rabinowicz, syn
rabina Jaakowa Icchaka („Święty Żyd z Przysuchy‖), admor dla wielu chasydów.
(admor – tradycyjna nazwa używana przez chasydów na oznaczenie cadyka.)
W 1885 roku urzędował jako rabin Izaak Elijah. Jego następcą został rabin Elie-
zer Lejb Treisman, który pełnił tę funkcję do 1906 roku, po czym był rabinem
w Radomiu i Łodzi. W 1908 roku kolejnym rabinem zostaje Izaak Dawid Kohen
Ferzischer (1888-1941). Warto w tym miejscu wspomnieć, że Żelechów był
siedzibą dynastii admorów, zapoczątkowanej rabinem Izaakiem Szelomonem
Goldbergiem, odgałęzionej od dynastii złoczowskiej i kozienickiej. Rabin Izaak
Szelomon zmarł w 1872 roku. Następcą został jego syn, rabin Joszua Aszer Da-
wid. Ostatni admor, Abraham Szalom Goldberg, zginął w czasie II wojny świa-
towej. Pochodzący również z Żelechowa, rabin Szymon Engel-Żelechower stał
na czele Uczelni Mędrców Lublina. Również i on zginął w trakcie II wojny świa-
towej.69
W 1881 roku, prawie rok po wielkim pożarze, który strawił większość cen-
trum miasta, urodził się w Żelechowie Isaac Meir Weissenberg (1881-1938) –
prozaik i dramaturg. W 1904 roku zaczął karierę literacką realistycznymi opo-
wiadaniami o życiu w małym mieście. Najlepszym utworem Weissenberga jest
nowela „A Shtetl‖ opisująca konflikt między starszym pokoleniem żyjącym
tradycyjnie według wskazań religijnych i młodym pokoleniem otwartym na
nowe idee, opierające się bardziej na pistoletach niż psalmach. Weissenberg
redagował „Yidishe Zamibikher‖ (1918-1919), pismo literackie warszawskich
intelektualistów. Jako redaktor i krytyk literacki był barwną postacią, angażującą
się w niezliczone polemiki z wybitnymi pisarzami. Weissenberg odwiedził Stany
Zjednoczone w 1923 roku, lecz powrócił do Warszawy, aby kontynuować swoja
walkę o skrajny realizm w literaturze. Jego dramaty nie spotkały się z pow-
szechnym uznaniem.70
__________ 65 Ks. A. Krasuskiego, Ważne zapiski. (Archiwum Parafialne).
66 Z. Wojtowicz, op. cit.
67 AGAD, KRSW sygn. 6960 k.383-384.
68 J. Kazimierski, op. cit.
69 Encyklopedia Gmin Żydowskich…– Yad Vashem.
70 K. Sztelmach, Oni także byli…
215
W 1884 roku Żelechów liczy już 6098 mieszkańców, w tym 4103 Żydów.71
O ówczesnych stosunkach pomiędzy chrześcijanami i wyznawcami judaizmu
w Żelechowie dowiadujemy się z artykułu w gazecie warszawskiej „Rola‖ nr 42
(z 1885 r.): „Przed dwoma niespełna laty objął probostwo w Żelechowie
K. Bieńkowski. Poprzednik jego wiekowy starzec tak energicznie jakby tego po-trzeba było przeciwdziałać rozkładowym wpływom żydostwa, którego w samym
miasteczku Żelechowie liczy się do 5 tysięcy; przeto nic dziwnego, że nowy pro-boszcz zastał lud wielce zdemoralizowanym, a pijaństwo i kradzieże ujrzał
z boleścią serca w najwyższym swym rozkwicie. Ks. Bieńkowski mimo tak smut-
nego stanu rzeczy nie wątpiąc w siły swego wpływu, zabrał się energicznie do pracy nad umoralnieniem powierzonego mu ludu w parafii żelechowskiej
i w krótkim stosunkowo czasie poziom moralny polepszać się zaczął. Pijaństwo zmniejszyło się, kradzieże stały się mniej powszechne i demoralizacja mniej za-
straszającą. W miarę objawienia się dodatnich rezultatów tych usiłowań, rosło
niezadowolenie a zatem nienawiść żydowskiego tłumu i najpierw poczęły sypać się pogróżki. Grożono ks. Bieńkowskiemu, że go napadną, że spalą, że mu konie
ukradną i.t.d. Szanowny proboszcz mimo takich gróźb i różnych intryg, nie usta-
wał w pracy jaką mu obowiązek kapłański nakazywał, lecz równocześnie przed-sięwziął ostrożności, jakie mu z drugiej strony roztropność wskazywała. Żydzi
tedy nie mogąc ani napaść, ani spalić, ani okraść, znaleźli później sposób niego-dziwej zemsty i otruli proboszczowi konie wartości około 500 rubli. Barbarzyński
ten akt mściwości wywołanej jedynie i wyłącznie zacną pracą kapłana, gorliwem
spełnianiem obowiązków moralnego przewodnika ludu, jest tak wymownym i tak dosadnie malującym stosunki, wśród jakich duszpasterze pracujący nad podnie-
sieniem moralności mas wiejskich żyć i obracać się muszą, że wobec niego wszelkie komentarze byłyby już zbytecznemi. Fakt ten w obfitej kronice obywatel-
skich czynów naszych Polaków mojżeszowych na wzmiankę zasługuje”. 72 Podobnie ciekawy obraz Żelechowa, z końca XIX wieku wyłania się
z fragmentu aktu z ceremonii poświęcenia fundamentów pod nową część kościo-
ła parafialnego w Żelechowie (1889): „Miasto Żelechów, przez rolników i rzemieślników a w znacznej części szewców, w drewnianych domach zamieszka-
łych, nie odznacza się niczym zasługującym na wzmiankę. Liczy obecnie około 7
tysięcy mieszkańców, w liczbie których 5 tysięcy Żydów.”73 Właśnie owe 5 tys.
Żydów, w większości biedoty, zamieszkałej w przeludnionych i brudnych do-
mach, obok których ulicznymi kanałami płynęły cuchnące ścieki, wytworzyło
już w mieście nieprzyjemną atmosferę i zaduch brudnego, zamkniętego światka.
__________ 71 Słownik Geograficzny KP, Warszawa 1884.
72 K. Bieńkowski, Kronika i ceremoniał…
73 K. Bieńkowski, Rys historyczno-chronologiczny parafii Żelechów. (Archiwum Parafial-
ne).
216
Nie mógł zmienić tego fakt, że mała część bogatych Żydów żyła komfortowo.
Według danych z roku 1897 większość żydowska obejmowała już prawie 70%
ogółu ludności Żelechowa. Na ogólną liczbę 7140 mieszkańców, Żydów było
4930. Żelechów bił pod tym względem wszelkie rekordy w powiecie, przodował
w całej guberni siedleckiej i znany był w okolicy, jako „miasto żydowskie‖.
Wzrost liczebny Żydów w drugiej połowie XIX wieku był bardzo duży. W ciągu
40 lat (1857-1897) przybyło w Żelechowie aż 2746 Żydów.74 I nie zmieniła tego
nawet epidemia cholery, która panowała w Żelechowie w 1892 roku, „głównie
pomiędzy żydowstwem”. Nie znane są jednak rozmiary strat.75 W XIX wieku powoli większość placów i domów w Żelechowie, zwłaszcza
wokół rynku, stawała się własnością Żydów. Najbogatsi z nich nabyli ponadto
nieruchomości w Warszawie i Łodzi a także w różnych miastach uzdrowisko-
wych. Oczywiście nie stać na to było biedoty żydowskiej, trudniącej się rzemio-
słem, pośrednictwem, a często wyrobnictwem. Chodzili oni po okolicznych
wioskach, oferując swoje usługi bądź sprzedając wyroby z miasta. Proponowali
m.in. szklenie okien, ostrzenie noży czy naprawy obuwia. Wiejskie chaty odwie-
dzały również staruszki, które bułeczki, guziki, agrafki, igły, itp. wymieniały na
garść kaszy lub mąki.76 Pod koniec drugiej połowy XIX wieku Żydzi całkowicie
opanowali już centrum miasta, a mieszkająca tam ludność polska, otrzymawszy
dobrą zapłatę, przeniosła się na peryferie Żelechowa. Opanowawszy prawie
całkowicie handel, nie wytrzymywali Żydzi konkurencji z Polakami w zakresie
niektórych kierunków rzemiosła. Zdecydowanie lepsi byli tu szewcy polscy,
których produkcja charakteryzowała się szczególną solidnością wykonania.77 Pod koniec XIX wieku Żydzi otworzyli w Żelechowie kilka zakładów przemy-
słowych. Była to m.in.: cukiernia, kilka stolarni, browar, gorzelnia oraz rozlew-
nia wód gazowanych, która służyła całemu regionowi.78 Typowym obrazkiem
naszego miasteczka były, małe drewniane domki w ciasnej zabudowie brukowa-
nych uliczek. Niemal w każdym domu żydowskim mieścił się sklepik lub zakład
rzemieślniczy, natomiast część mieszkalna znajdowała się z tyłu budynku. Rów-
nież charakterystycznym widokiem na podwórku były kozy, powszechnie przez
Żydów hodowane. Do dnia dzisiejszego można jeszcze znaleźć nieliczne domki
pożydowskie.79
__________ 74 B. Wasiutyński, op. cit, s.35.
75 M. Dauksza, op. cit.
76 A. Frydel, M. Golik, op. cit.
77 Z. Wojtowicz, op. cit.
78 Encyklopedia Gmin Żydowskich… – Yad Vashem.
79 A. Frydel, M. Golik, op. cit.
217
Początek XX wieku
W 1900 roku większość żydowska w Żelechowie, kosztem olbrzymich
sum, wznosi nieopodal rynku, na terenie górującym nad miastem, nową, dużą
i stylową synagogę, zaliczaną do najpiękniejszych w całej guberni siedleckiej
a później w województwie lubelskim. Synagoga znajdowała się na placu ogro-
dzonym parkanem (u zbiegu dzisiejszych ulic Staszica i Piłsudskiego.)80
Budowa
rozpoczęła się w 1885 roku, trwała więc aż piętnaście lat.81
Posiadała ona od
strony zachodniej monumentalną czteropiętrową fasadę z tablicami Mojżeszo-
wymi na szczycie. Była to budowla barokowa, założona na planie czworokąta,
dwukondygnacyjna, zwieńczona w fasadzie szczytem. Wejście główne znajdo-
wało się od zachodu na osi budowli. Ściana wschodnia w postaci łagodnej absy-
dy, w której umieszczone były trzy okna w górnej kondygnacji oraz podwójne
drzwi w dolnej. Fasada była bogato wyposażona w ozdoby architektoniczne.
Wnętrze wyglądało skromnie. Po środku podwyższenie z daszkiem wsparte na
sześciu słupach metalowych. Ściany tynkowane, malowane na biało. Ściany
zewnętrzne, boczne i tylne pozbawione tynków.82
Była ona miejscem częstych praktyk religijnych żelechowskich Żydów,
głównie chasydów. W środku znajdowała się kotara, całkowicie odgradzająca
kobiety od mężczyzn, ubranych w szaty liturgiczne. Najuroczyściej święcono tu
Jom Kipur czyli Sądny Dzień oraz Nowy Rok i Paschę. Dwa razy do roku syna-
goga wybuchała radosnym gwarem, który rozbrzmiewał na całe miasto, niosąc
nawet dźwięki doborowej kapeli. To Żydzi śpiewem, muzyką, a nawet tańcami,
święcili pamiętny dzień otrzymania przez Mojżesza, z rąk Boga, kamiennych
tablic z dziesięciorgiem przykazań. W każdy zaś piątkowy wieczór pani domu
zapalała świece i wygłaszała błogosławieństwa, a z synagogi dochodziły odgłosy
mężczyzn, śpiewających „Pieśń nad pieśniami‖. Tak rozpoczynał się szabas,
świąteczny dzień odpoczynku, który trwał do pierwszej sobotniej gwiazdy. Tego
dnia zakazana była jakakolwiek praca, dlatego do drobnych prac domowych
Żydzi starali się zatrudniać Polaków.83 Synagoga stanowiła miejsce dla wielu
innych ceremonii religijnych, przy niej rezydował rabin, przywódca duchowy
Żydów, z którego osobą związany był słynny sąd rabinacki.84 W październiku
__________ 80 Ibidem.
81 Archiwum w Otwocku, Garwoliński Zarząd Powiatowy 1877-1915, sygn. 64.
82 H. Krawczyk, op. cit.
83 A. Frydel, op. cit.
84 Z. Wojtowicz, op. cit.
218
1942 – po deportacji Żydów z Żelechowa do Treblinki, synagoga żelechowska
została przez Niemców zburzona.85 W 1954 roku władze miejskie z pomocą
uczniów miejscowej Szkoły Podstawowej uporządkowały teren po zburzonej
i rozebranej synagodze. Wkrótce założono tu skwer miejski, istniejący do dnia
dzisiejszego. (Nosi on nazwę „Skwer X-lecia‖).86
Żelechów – okres przedwojenny
– synagoga żydowska.
Po prawej stronie widoczna część budynku
żydowskiej szkoły wyznaniowej „Cheder‖
Żelechów – II wojna światowa
– widok z wieży kościoła
na spaloną synagogę żydowską
Początek XX wieku to powstanie pierwszej organizacji syjonistycznej
w Żelechowie. Była to organizacja Poalej Syjon („Robotnicy Syjonu‖). Powstał
również oddział Bundu (Ogólnożydowskiego Związku Robotniczego na Litwie,
Rosji i Polsce). W tym czasie otwarto kółko nauki hebrajskiego oraz zapocząt-
kowano zbiórkę funduszy na Żydowski Fundusz Narodowy. 87
W latach 1905-1906 wybuchła na ziemiach polskich rewolucja, której naj-
ważniejszym momentem był strajk powszechny, rozpoczęty 25 października
1905 roku. Wybuchł on na znak solidarności z ogłoszonym w Rosji strajkiem
powszechnym. Również i w Żelechowie wydarzenia te nie pozostały bez echa.
Najsilniej zareagowali na nie miejscowi Żydzi. Na wiadomość o masakrze mani-
festantów w dniu 1 listopada 1905 roku na Placu Teatralnym w Warszawie,
Żydzi urządzili w Żelechowie demonstrację polityczną w dniu 7 listopada88, co
było niezwykłym wydarzeniem w dziejach miasta i świadczyło o postępie sze-
__________ 85 Ibidem.
86 M. Kasperska, Historia Szkoły Podstawowej im. Romualda Traugutta w Żelechowie
1945-1990, Żelechów 1996.
87 Encyklopedia Gmin Żydowskich… – Yad Vashem.
88 K. Bieńkowski pisze w Rysie historyczno-chronologicznym..., że w dniu 7 listopada ży-
dostwo tutejsze urządziło demonstrację narodowo-socjalistyczną‖ (za Z. Wojtowiczem, op.
cit.).
219
rzącym się wśród części żelechowskich Żydów. Dodać tu należy, że już dwa
miesiące wcześniej, 24 sierpnia 1905 roku, miała miejsce w mieście demonstra-
cja polityczna. Według źródeł wzięła w niej liczny udział młodzież.89 Po nieuda-
nej rewolucji 1905-1906 polityczne organizacje żydowskie rozpadły się wskutek
prześladowań władz. Działalność polityczna odżyła dopiero w 1915 roku, kiedy
to powstały oddziały Mizrachi („Związek Wschodni‖) i Agudas Isroel („Związek
Izraela‖).90
W 1909 roku Żelechów liczy 7628 mieszkańców, w tym 64,8% Żydów,
34,6% katolików.91 Według danych z 1910 miasto ma 7771 mieszkańców.92
W Żelechowie było wtedy 526 budynków, w tym: 202 domy Polaków (38,4%),
323 domy Żydów.93 W roku 1913 Żelechów liczył 8036 mieszkańców, w tym
2832 (35,2%) Polaków, 5164 Żydów.
Przed I wojną światową istnieje w Żelechowie około 40 warsztatów szew-
skich, z czego 10 to warsztaty żydowskie, nie licząc chałupników, bardzo licz-
nych wśród Żydów. Działa 11 garbarni żydowskich. Żydzi dominują w mieście
w zakresie krawiectwa, kamasznictwa, czapnictwa, rymarstwa i farbiarstwa. Do
Żydów należy także wytwórnia mydła i octu, olejarnia (mieszcząca się przy ulicy
Kościuszki), gręplarnia, zakłady fryzjerskie, składy lodu (z jednym przy ulicy
Staszica94
) i wiele innych, w tym większość piekarni. Arendy w okolicznych
wioskach to głównie karczmy żydowskie. Ich liczba w parafii żelechowskiej
doszła do 40. Żydzi prowadzą także na dużą skalę handel drzewem i dzierżawią
większe sady.95 Jedną z bardzo negatywnych cech Żydów żelechowskich była
tzw. lichwa. Kwitła ona bujnie aż do powstania w mieście w 1913 roku Kasy
Spółdzielczej. Z artykułu prasowego z tego roku, dowiadujemy się, iż: „Dzisiaj
pożyczać na swoją robotę musi prawie każdy. Nie dostanie pożyczki w Kasie to
idzie do Żyda i płaci lichwiarskie rujnujące procenta.”96 Lichwiarzami byli
głównie Żydzi, dobrze wyspecjalizowani w wyzysku procentowym.
W 1910 roku urodził się w Żelechowie znany poeta żydowski – Yehiel Le-
rer. Związany z warszawskim okręgiem literackim Weissenberga. Jego wiersze
__________ 89 U. Głowacka-Maksymiuk, Rewolucja 1905-1907 w Siedleckiem, [w:] Społeczeństwo
Siedleckie w walce o wyzwolenie narodowe i społeczne, pod. red. J. R. Szaflika, Warszawa
1981.
90 Encyklopedia Gmin Żydowskich… – Yad Vashem.
91 J. Kazimierski, op. cit.
92 Miasta Polskie w tysiącleciu, Warszawa 1994, s. 527.
93 K. Sztelmach, Parafia Żelechów…
94 A. Frydel, M. Golik, op. cit
95 Z. Wojtowicz, op. cit.
96 J. Połyska „Co się dzieje w Żelechowie?‖ (cytuję za Z. Wojtowiczem „Historia Żele-
chowa‖ Żelechów 1977)
220
charakteryzują się religijną pobożnością i liryczną powagą. Lerer cierpiał niedo-
statek przez całe swoje krótkie życie. Jego główne dzieło: poemat „Mayn Heym‖
(„Mój dom‖) opisujący egzystencję w żydowskim miasteczku przedstawia zmia-
ny zachodzące w tradycyjnym, religijnym i społecznym charakterze rodziny.
Podczas nazistowskiej okupacji Warszawy brał udział w literackiej działalności
getta pod różnymi pseudonimami aż do 1943 roku, kiedy został wywieziony do
Treblinki, gdzie został zamordowany.97 W 1913 roku, w ramach porządkowania centrum miasta, władze rosyjskie
wydały pozwolenie na budowę budek targowych (kramów) na rynku w miejsce
istniejących tu niegdyś ław handlowych. Ogółem wydano pozwolenie (przeważ-
nie Żydom) na budowę ok. 50 kramów (do sprzedaży nabiału) z lokalizacją wo-
kół handlowego ratusza i wzdłuż pierzei rynkowych. Wytworzyło się w ten spo-
sób (nie bez protestów pozostałych mieszkańców Żelechowa) centrum usługo-
wo-handlowe, którego koncepcja z pewnymi uzupełnieniami i modyfikacjami
przetrwała do dnia dzisiejszego.98
Żelechów – 1915
– handel na rynku miejskim
Żelechów – 1915 – rynek, widok na kościół
parafialny
Okres międzywojenny
Po odzyskaniu niepodległości Żelechów, włączony administracyjnie do wo-
jewództwa lubelskiego i powiatu garwolińskiego, przeżywa ciężkie lata. Poja-
wiająca się inflacja dezorganizuje życie gospodarcze miasta. Podupada rzemiosło
szewskie. Tradycyjny eksport do Rosji zostaje całkowicie zlikwidowany. Cały
przemysł wytwórczy, znajdujący się głównie w rękach Żydów, notuje bardzo
znaczny spadek produkcji w porównaniu z okresem przedwojennym. Jeszcze
__________ 97 K. Sztelmach „Oni także byli mieszkańcami Żelechowa‖ zeszyt II serii „Żelechów
wczoraj i dziś...‖ Żelechów 2002
98 W. Boruch „Żelechów – ratusz‖ Lublin 1981
221
przez kilka lat trwa eksport obuwia, głównie wyrabianego przez Żydów, na kresy
wschodnie, ale z czasem ustaje on ze względu na złą jakość eksportowanego
towaru. Obuwie żelechowskie traci tam renomę. Jeszcze przez krótki czas kupcy
kresowi, nie chcąc kupować obuwia złej jakości, angażują sezonowo niektórych
szewców żelechowskich do pracy w miastach kresowych, gdzie mają bezpośred-
ni nadzór nad procesem produkcji; część szewców wysyła też okresowo buty do
Poznania, ale ogólnie po wojnie szewcy żelechowscy ledwie wegetują lub są
bezrobotni. Tylko szewcy żydowscy umieli sobie jakoś radzić. Cały bowiem
przemysł wytwórczy skór znajdował się w ich rękach. Sprzedawali więc oni
skóry swoim współbraciom taniej niż Polakom. Szewcy żydowscy mieli więc
możliwości obniżać ceny na obuwie, które jako tańsze znajdowało nabywców
zwłaszcza wśród mieszkańców okolicznych wsi. Sytuację próbuje ratować ów-
czesny burmistrz miasta Ludwik Pudło. Dzięki jego staraniom powstaje „Wy-
twórnia Obuwia dla Bezrobotnych przy Magistracie m. Żelechowa‖. Znajduje tu
zatrudnienie ponad 100 szewców. Pod fachowym okiem kierownika Bronisława
Pioruńskiego, robiono tu buty dla wojska polskiego, dokładnie buty kawaleryj-
skie. Początkowo w fabryce, która mieściła się w budynku murowanym przy
ulicy Kębłowskiej 45 (dziś Chłopickiego), nawiasem mówiąc nabytym przez
magistrat żelechowski od miejscowego Żyda, pracowało 14 brygad po 9 ludzi
czyli łącznie 126 rzemieślników, z czego połowę stanowiła biedota żydowska.
Niestety pogarszająca się nadal sytuacja gospodarcza powodowała redukcję
zatrudnienia i tak w 1939 roku pracowało juz tu tylko 14 Żydów i 49 Polaków.
Już w czasie I wojny światowej wielu rzemieślników, zwłaszcza szewców
przerzuciło się do handlu nierogacizną, co zapoczątkowało rozwój przemysłu
rzeźniczo-masarskiego w Żelechowie. W okresie międzywojennym powstaje
coraz więcej masarni i tak liczba ta w 1939 roku dochodzi do 21. Masarnie te
były wyłącznie w posiadaniu Polaków. Natomiast Żydzi mieli w swych rękach
handel mięsem wołowym. Skupywali z całej okolicy bydło, cielęta i owce, które
bili w Żelechowie. Lepsze mięso wywozili do warszawy, a gorsze sprzedawali
na miejscu. Posiadali oni w mieście 29 jatek, które położone były przy ul. Jatko-
wej, niedaleko rynku.99 Wpływ Żydów na życie Żelechowa był niewątpliwie znaczny. W okresie
międzywojennym docierały do Żelechowa coraz donośniejsze głosy o szko-
dliwości Żydów. Zwłaszcza antysemici wyolbrzymiali same negatywne cechy tej
narodowości. Starano się często przeciętnemu Polakowi wpoić, że Żydzi stano-
wią plagę, którą trzeba niezwłocznie zlikwidować. Docierały do Żelechowa
w tym czasie ulotki i wydawnictwa antysemickie, szerzące nienawiść do Żydów.
Z drugiej strony należy stwierdzić, że ówczesne władze polskie charakteryzowa-
ły się dużą tolerancją w stosunku do Żydów. Rząd polski starał się o całkowite równouprawnienie Żydów. Dlatego chyba szkoła powszechna w Żelechowie
__________ 99 R. Soszyński, Ludność miasta Żelechowa, (za Z. Wojtowiczem, op. cit.).
222
wypełniła się w tym czasie dziećmi żydowskimi. Każdy Żyd mógł spokojnie
wykonywać swój zawód w oparciu o opiekę policyjną. Żydzi już pod koniec
XIX i na początku XX wieku chwytali się niemal każdego zawodu, oprócz ty-
powego handlu i rzemiosła, niektórzy trudnili się rolnictwem. Rosła też w tym
okresie inteligencja żydowska, obejmując często nawet kierownicze stanowiska
w miejscowych instytucjach. Również Rada Miejska Żelechowa, w której
w latach trzydziestych znaleźli się radni żydowscy (przeciętnie ok. 1/3 wszyst-
kich radnych), ułatwiał Żydom egzystencję. Część szybko bogacących się Ży-
dów żelechowskich rosła w siłę i majętność, budując wspaniałe kamienice
w centrum Żelechowa. Wszystko to na tle pogarszającej się sytuacji materialnej
całego społeczeństwa Żelechowa i podsycane przez hasła antysemickie, powo-
dowało konflikty między chrześcijanami i wyznawcami judaizmu. Szczególnie
oddaje ten negatywny stosunek, cytat za proboszczem ks. Wacławem Milikiem:
„Kiedy w sobotę po szabasie naród wybrany wypłynął na ulice tutejszego miasta, to odnosiło się wrażenie, że to nie polskie miasto, ale jedno z miasteczek
w Palestynie. Arogancja Żydów, a zwłaszcza młodzieży męskiej była tak wielka, że Polacy, często nawet bardzo poważni obywatele miasta, musieli ustępować
z trotuarów młodym Żydom, by nie być narażeni na popchnięcie lub usłyszenie
różnych żydowskich przekleństw.”100
Należałoby jednak, patrząc z perspektywy czasu ocenić, że różnice naro-
dowe i religijne między Polakami i Żydami nie odgrywały znaczącej roli we
wzajemnych stosunkach i nie powodowały wielu konfliktów. Starsi potrafili
docenić Żydów, jako pracowitych rzemieślników i kupców, a młodzi często
spędzali czas na wspólnych zabawach ze swoimi żydowskimi rówieśnikami.
Wprawdzie istniały w polskiej świadomości przesądy, jak ten o zamykaniu przez
Żydów małych dzieci w beczce nabitej gwoździami, w celu uzyskania niezbęd-
nej do świątecznej macy kropli krwi, ale stanowiły raczej element swoistego
folkloru; treści bajek dla niegrzecznych dzieci, nie odzwierciedlały prawdziwego
stosunku do odmiennej kultury.101 W 1918 roku, po zakończeniu I wojny światowej istniały w Żelechowie
dwie publiczne szkoły siedmioklasowe: chrześcijańska i żydowska (powstała ok.
1910 roku). W 1917 roku otwarto żydowskie przedszkole, które działało przez
kilka lat. Warto wspomnieć, że w trakcie I wojny światowej oraz po jej zakoń-
czeniu Żydzi prowadzili różnorodną działalność kulturalną i społeczną. M.in.
powstał klub, w którym prowadzono szkołę wieczorową.102
W 1922 roku zaczęto
dążyć do połączenia wszystkich szkół podstawowych na terenie miasta.
Ze szkoły żydowskiej odszedł dotychczasowy jej kierownik – Birnbaum, a na
__________ 100 W. Milik, Materiały do kroniki parafii żelechowskiej, (za Z. Wojtowiczem, op. cit.).
101 A. Frydel, M. Golik, op. cit.
102 Encyklopedia Gmin Żydowskich... – Yad Vashem.
223
jego miejsce powołany został Alojzy Szary, dotychczasowy kierownik szkoły
katolickiej. Obie szkoły połączono w jedną. Sytuacja ta nie trwała jednak długo.
W momencie, gdy inspektorem oświaty został A. Woźniak, szkoła została po-
nownie podzielona na dwie. Pierwszą o numerze 61, której kierownikiem został
A. Szary i druga, o numerze 61a, której kierownikiem został S. Kawka. Od 1933
do wybuchu wojny, istniały w mieście trzy siedmioklasowe szkoły powszechne,
do których uczęszczały dzieci polskie i żydowskie. Po wybuchu II wojny świa-
towej okupanci zabronili dzieciom żydowskim uczęszczania do szkół.103
Wypadki wojny polsko-bolszewickiej nie ominęły i Żelechowa. 14 sierpnia
1920 oddziały sowieckie zaczęły umacniać się w rejonie Garwolina. W mieście
tym powołano Komitet Rewolucyjny Polskiej Socjalistycznej Republiki Robot-
niczej. W Komitecie tym znaczne wpływy uzyskała ludność żydowska Garwoli-
na (stanowiąca wówczas ok. 55% mieszkańców tego miasta). Tego dnia 14 dyw.
piechoty otrzymała rozkaz od gen. Sikorskiego – dowódcy IV Armii – uderzenia
na Garwolin wzdłuż toru kolejowego Garwolin – Dęblin, a 15 pułk ułanów –
kierować uderzenie wzdłuż Wisły w rejonie Maciejowice. Dywizja korzystała
z sieci telefonicznej dowództwa armii Ryki – Garwolin, Dęblin – Sobolew, łą-
cząc się później z centralą w Żelechowie.104 Tego lata, w czasie wojny polsko-
rosyjskiej, Gmina Żydowska z Żelechowa uchwaliła kupić dla wojska polskiego
2 konie. Z kolei na początku sierpnia, w skład powołanego Komitetu Rewolucyj-
nego Żelechowa, weszło dwóch Żydów (komisarzem Komitetu był Stanisław
Lipski, a w składzie Komitetu było jeszcze dwóch innych Polaków).105
Już po 16
sierpnia tego samego roku, tuż po przejściu wojsk polskich, w pogoni za Rosja-
nami – „z miast Mazowsza i Podlasia uciekła ze strachu i przed represjami pol-
skiego wojska znaczna część ludności żydowskiej, która nie angażowała się
w czynne poparcie sowieckiego aparatu władzy. Z powiatu łukowskiego oraz
miasta Żelechowa tuż za Armia Czerwoną uciekało ok.7 tysięcy Żydów‖.106 107
Wkrótce potem (według danych ze Spisu Powszechnego z września 1921) Żele-
chów miał 7142 mieszkańców, w tym 4016 (56,3%) Żydów.
W 1921 roku powstał samodzielny klub sportowy „Sęp‖, którego pierw-
szym prezesem został Stanisław Zwoliński. Drużyna piłkarska rozgrywa swoje
mecze na prowizorycznych boiskach koło strzelnicy lub koło Magistratu.
__________ 103 M. Kasperska, op. cit. 104 M. M. Drozdowski, Garwoliński Epizod Bitwy Warszawskiej, „Głos Garwolina‖, 1997,
nr 9/46.
105 T. Krawczyk, Postawa społeczeństwa siedleckiego w pierwszych latach niepodległego
państwa, [w:] Społeczeństwo Siedleckie w walce…
106 AAN, Towarzystwo Straży Kresowej, sygn. 381, Raport Powiatowego Komitetu Obro-
ny Narodowej w Łukowie dnia 3 października 1920 r., s.142.
107 J. Szczepański, Wojna 1920 na Mazowszu i Podlasiu, b.m.w. 1995.
224
W okresie tym w drużynie występowali także Żydzi. W roku 1930, po meczu
piłki nożnej między drużyną polską i żydowską – podczas którego jeden z graczy
polskich, Jan Poczwa doznał złamania ręki – nastąpiły bójki i inne przykre wyda-
rzenia. Wynikiem było prowadzone śledztwo oraz zamknięcie na pewien czas
boiska piłkarskiego w Żelechowie.108
Dodać należy, że wypadki tego rodzaju
stanowiły w naszym mieście coś wyjątkowego, choć kroniki notują, że w 1935
roku w Żelechowie miały miejsce bardzo poważne wystąpienia antyżydowskie.
Zorganizowane były przez miejscowe Koło Stronnictwa Narodowego. W wyniku
zajść, do których doszło na ulicach miasta, pobito i raniono wiele osób pocho-
dzenia żydowskiego. Ta „aktywność‖ Stronnictwa Narodowego w naszym mie-
ście mogła wynikać z faktu, że Prezesem Zarządu Powiatowego tej organizacji
był 51-letni wówczas organista z Żelechowa – Bolesław Domański, a skarbni-
kiem 49-letni Antoni Chabrowski, miejscowy stolarz. Dodać należy, że organi-
zacja ta w Żelechowie liczyła w 1935 roku aż 50 członków.109
W 1927 roku na podstawie umowy zawartej między Magistratem Miasta a
Spółką Akcyjną z Warszawy, gdzie większość udziałów posiadali Żydzi, powsta-
ła w Żelechowie elektrownia i zaprowadzono w mieście światło elektryczne.
Pełnomocnikiem eksploatacyjnym (prokurentem) był Żyd S. Lerer. Uciekł on
w 1939 roku, tuż przed wkroczeniem Niemców, do Rosji, co spowodowało za-
przestanie działalności elektrowni. Był on także wielkim fotoamatorem, stąd
możemy jeszcze dziś zobaczyć jak wyglądało wnętrze elektrowni i jej pracowni-
cy. W okresie międzywojennym (do 1942 roku) działał w Żelechowie młyn
motorowy, będący własnością spółki żydowskiej.110 Drukarnia istniejąca przed
wojną w Żelechowie, również należała do Żydów. Jej właścicielem był
M. Goldberg111. W okresie międzywojennym Żydzi prowadzili karczmy po
okolicznych wsiach: w Stefanowie, Goniwilku, Krupie, Zakrzówku, Hucie Żele-
chowskiej, Stryju. Szynków i karczm było około 40.112
W 1926 roku powstał w Żelechowie Związek Żydowskich Kupców. Rok
później rozpoczęło swoją działalność Towarzystwo Kredytowe, które udzielało
kupcom i rzemieślnikom pożyczek z małym oprocentowaniem. W chwili założe-
nia towarzystwo kredytowe liczyło 200 członków i ich liczba stale rosła.113
Lata
trzydzieste to również wzmożona aktywność polityczna Żydów żelechowskich.
Na młodzieży żydowskiej oparta była działalność Komunistycznej Partii Polskiej
__________ 108 Z. Wojtowicz, op. cit.
109 Z. Marciniuk, Garwolin w latach 1918-1939 – Życie społeczno-polityczne, „Głos Gar-
wolina‖, 2002, nr 1/98.
110 Z. Wojtowicz, op. cit.
111 Dane Biura Magistratu Żelechowskiego
112 B. Staros, op. cit.
113 Encyklopedia Gmin Żydowskich... – Yad Vashem.
225
na terenie powiatu garwolińskiego. Komitety miejscowe tej partii działały
w Żelechowie, Łaskarzewie, Rykach i Parysowie. Były one w całości obsadzone
przez Żydów. Do najaktywniejszych działaczy w Żelechowie należeli: Zysko
Ankierman i Gdala Akierman. Działalność społeczną przejawiały też żydowskie
organizacje dobroczynne. Między innymi w Żelechowie istniał oddział „Gemilus
Chesed‖ – Kasa Bezprocentowa, pomagająca kupcom i rzemieślnikom, poprzez
udzielanie im nie oprocentowanych kredytów. Na początku lat 30-tych Kasa ta
liczyła około 250 członków. Działały również: „Biur Cholim‖ („Stowarzyszenie
Udzielania Pomocy Medycznej Ubogim Chorym Izraelitom‖) i „Linas Hacedek‖
(„Towarzystwo Opieki nad Chorymi Żydami‖).114
115
Wielkie znaczenie miały wydarzenia w Niemczech po dojściu Hitlera do
władzy. Od tego momentu rozpoczęło się prześladowanie Żydów, wśród których
było 50 tyś. obywateli polskich. Władze polskie obawiały się, że prześladowania
doprowadzą Żydów obywateli polskich do powrotu do kraju, gdzie nie znajdą
środków do życia. Dlatego nasiliły się interwencje polskich konsulatów
i ambasady. Jednak radykalnie nie można było zmienić położenia Żydów.
W latach 1938 – 39 obywatele polscy byli przepędzani za granicę pod groźbą
śmierci, pozbawiani swego dobytku. Takie wydarzenia nie rokowały optymi-
stycznych przewidywań przyszłości. Polska była bezpośrednio zagrożona. Wo-
bec tego zagrożenia ludność żydowska wykazała dużą ofiarność na rzecz obrony
Rzeczpospolitej. Żydzi udzielali pożyczek na rzecz obronności, zbierali fundusze
na rzecz wojska.116
Przed wybuchem II wojny światowej część inteligencji żydowskiej,
o nastawieniu proradzieckim wyemigrowała z Żelechowa do Związku Radziec-
kiego, część – bardzo nieliczna – wyjechała aż do Ameryki. Na ich miejsce
przybyło trochę ludności żydowskiej z innych miast i pod koniec lat 30-tych
mieszkało w mieście ok. 5250 Żydów.117 Tuż przed wybuchem II wojny świa-
towej liczba mieszkańców zbliżyła się do blisko 9500, w tym 5530 Żydów.118.
II wojna światowa – getto, eksterminacja
8 i 9 września przybyło do Żelechowa setki Żydów z Garwolina,
w znacznej części zbombardowanego i prawie całkowicie zniszczonego przez
__________ 114 Z. Marciniuk, op. cit.
115 Encyklopedia Gmin Żydowskich... – Yad Vashem.
116 B. Staros, op. cit.
117 Z. Wojtowicz, op. cit.
118 J. Zduńczyk, W Żelechowie mieszkali Żydzi, „Powiatowa Gazeta Garwolińska‖, 1994,
nr 6, s. 18.
226
pożary.119
Już wkrótce, 12 września 1939 roku po południu wdarły się od wscho-
du do Żelechowa czołgi niemieckiej dywizji pancernej z bazy wyjściowej
w Prusach Wschodnich. Oddziały te szybko przeszły przez Żelechów. W następ-
nych dniach widywano tylko żołnierzy polskich idących z Warszawy lub do
Warszawy. 16 września 1939 (lub 17) Niemcy spalili synagogę żelechowską.
W płomieniach zginął Hayyim Palhender, przed wojną członek Zarządu Miej-
skiego.120
W tym samym dniu spalili również duży (piętrowy) budynek przy ul.
Szkolnej, należący do Żyda.121
W związku z problemami granicznymi między
Niemcami i ZSRR, wojska niemieckie opuściły Żelechów na kilka dni.. W tym
czasie (według informacji z „Encyklopedii Gmin Żydowskich. Polska. Tom
VII‖) Żydzi doznali wiele krzywd. Wykorzystując zamieszanie, miejscowe anty-
semickie bandy rabowały żydowski majątek. Szczytem zniewagi było porwanie
rabina Ferzischera przez grupę polskich żołnierzy, ukrywających się
w pobliskich lasach. Rabina puszczono dopiero po zapłaceniu znacznego okupu.
Taka sytuacja trwała do 4 października 1939 roku, tj. do powrotu Niemców do
Żelechowa.
W listopadzie 1939 roku utworzono Judenrat. Na jego czele stanął Izrael-
Mordechaj Engel, którego wkrótce zastąpił Szalom Finkelsztajn. W tym okresie
przybywa do Żelechowa setki Żydów z Uchacza, Sobolewa, Dęblina-Ireny, Kali-
sza, Lutosławie oraz innych mniejszych miejscowości. Już w grudniu 1939 roku
powstało w mieście biuro rekrutacji do prac przymusowych dla Niemców.
Pierwsze grupy robotników, około 150 osób, posyłane były do pracy
w niedalekim Jarczewie oraz do Niemiec. Z czasem systematycznie rosło zapo-
trzebowanie na siłę roboczą, i tak w 1941 roku wiele 100-osobowych grup robo-
czych, wysyłanych było do pracy w Wildze, niedaleko Garwolina, gdzie praco-
wano przy kopaniu rowów melioracyjnych w dolinie Wisły.122
Po klęsce wrześniowej Żelechów znalazł się na obszarze Generalnego Gu-
bernatorstwa, obejmującego Małopolskę (z Lubelszczyzną) i południowe obszary
Mazowsza.123
Obywateli polskich, w tym ok. 3,5 mln Żydów, spotkały liczne
restrykcje, wprowadzone przez okupantów. Przed przesiedleniem Żydów do gett
wydano szereg rozporządzeń dyskryminujących ludność żydowską, na przykład
przymus pracy dla Żydów, zakaz zmiany miejsca pobytu bez zezwolenia, prze-
bywania na ulicach w godzinach od 21 do 5, obowiązek zgłaszania swojego
stanu majątkowego, noszenia na prawym rękawie wierzchniego okrycia opasek
__________ 119 Encyklopedia Gmin Żydowskich... – Yad Vashem.
120 Ibidem.
121 Relacja Eugeniusza Majka, mieszkańca Żelechowa.
122 Encyklopedia Gmin Żydowskich... – Yad Vashem.
123 Z. Wojtowicz, op. cit.
227
z gwiazdą syjońską.124
Ludność pokonanej Polski żywiła nadzieję, że Niemcy
będą respektować międzynarodowe konwencje na okupowanych przez siebie
terenach. Żydzi stali się pierwszymi ofiarami tej iluzji. Zbiorowe egzekucje na
Polakach i Żydach przeprowadzane przez Wehrmacht i Einsatzkommanda, sfor-
mowane z oddziałów wojska, policji i SS, pokazały nowe oblicze wojny.125
Wkrótce i sytuacja miasteczka stała się tragiczna. Upada rzemiosło (w 1941 roku
władze niemieckie wprowadziły zarządzenie na mocy, którego utworzono
w mieście jeden wspólny dla wszystkich zawodów cech. Żydom zabroniono
przynależności do tej organizacji)126 i dotychczasowy handel. Ogromnym obcią-
żeniem dla rolników stały się obowiązkowe, darmowe dostawy mięsa, zboża,
mleka i ziemniaków. Rozpoczął się terror i częste rozstrzeliwania, najczęściej
Żydów. Władze III Rzeszy zorganizowały na okupowanych ziemiach polskich
około 400 gett. Podstawą do organizowania gett w Generalnej Guberni było
zarządzenie Hansa Franka z 1 października 1940 roku w sprawie ograniczenia
miejsc pobytu Żydów.127
W powiecie garwolińskim, rozporządzeniem władz okupacyjnych z dnia 20
listopada 1941 roku128, utworzone zostały getta w Żelechowie, Sobieniach-
Jeziorach, Parysowie, Łaskarzewie, Sobolewie, Maciejowicach i Stoczku Łu-
kowskim. Według innych źródeł getto w Żelechowie utworzone zostało już
w październiku 1941 roku i na początku istnienia pozostawało otwarte.129 Za
opuszczenie getta Żydowi groziła kara śmierci, za jakąkolwiek pomoc, udzieloną
Żydowi, groziła także śmierć ludności polskiej. Getto przypominało wręcz obóz
koncentracyjny. Od 25 listopada prawo opuszczania getta przysługiwało tylko
przewodniczącym Rad Żydowskich i ich zastępcom. Mogli oni opuścić dzielnicę
żydowską przedstawiając legitymację służbową i zaświadczenie o wykąpaniu
i odwszeniu, nie starsze niż sprzed 2 dni, wystawione przez lekarza ośrodka
zdrowia, lekarza rejonowego lub żydowskich lekarzy w Parysowie
i Żelechowie.130 W grudniu 1941 roku trzech Żydów: aktywista zajmujący się
nauczaniem dzieci, członek policji żydowskiej oraz kupiec żydowski, zostali
aresztowani przez Niemców. Wszelkie próby uwolnienia ich przez Judenrat nie
__________ 124 I. Gugała, op. cit.; Obozy hitlerowskie na ziemiach polskich 1939-1945, Główna Komi-
sja Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. Rada Ochrony Pomników Walki i Męczeństwa,
Warszawa 1979, s.60.
125 www.historia_zydów/zydzi_w_Polsce_Swoi_czy_obcy.htm
126 R. Soszyński, op. cit.
127 I. Gugała, Historia getta żydowskiego w Żelechowie, Pułtusk 1999.
128 Akta Zarządu Miejskiego (za Z. Wojtowiczem, op. cit.).
129 I. Gugała, op. cit.
130 Z. Gnat-Wieteska, Armia Krajowa Obwód Gołąb-Garwolin, Pruszków 1997.
228
przyniosły powodzenia. Jako ostrzeżenie dla innych, Niemcy dokonali pokazo-
wego mordu, wieszając wszystkich na rynku żelechowskim. 131
Gehenna Żydów w Żelechowie rozpoczyna się już od 1940 roku. W latach
1940-1941 przybywa do miasta masa ludności żydowskiej z Warszawy i Łodzi.
Przy końcu 1941 roku wysiedlono Żydów z Garwolina i Górzna oraz innych
okolicznych miejscowości, skąd duża ich część przybywa do Żelechowa. Szacuje
się liczbę przybyłych Żydów na ok. 5000, ale prawdopodobne jest, że było ich
znacznie więcej. Na niewielkim obszarze w wydzielonym rejonie miasta
(w rejonie ulic: 11 listopada, Kościuszki, Kilińskiego, Traugutta i Chłopickiego.
Było ono oddzielone od reszty miasta murem i drutem kolczastym.132) stłoczono
ponad 10000 Żydów. Dane biura magistratu żelechowskiego z 1941 roku, a więc
z okresu, kiedy powstało getto podają iż liczba ludności żydowskiej mieszkającej
w Żelechowie wynosiła 10003 osoby. Dane te nie są dokładne, ponieważ Żydzi
przybywający do getta nie byli meldowani. Sami Żydzi obliczali swoich wy-
znawców w 1941 roku na 12000 osób.133 Pozbawieni byli pracy, żywności, opa-
łu, lekarstw, zabijani przez niemieckich żandarmów i niektórych polskich poli-
cjantów przy każdej próbie ucieczki z getta. Rozporządzeniem Hansa Franka
z dnia 15 października 1941 roku wprowadzono karę śmierci za opuszczenie
dzielnicy żydowskiej bez zezwolenia oraz za udzielenie schronienia zbiegom134.
Przez pewien początkowy czas istnienia getta próbowano w nim żyć „nor-
malnie‖, pracując, ucząc się. Żydzi organizowali sobie życie, starając się
o pozory „normalności‖. Istniały w getcie różne instytucje: ambulatorium,
ochronka dla dzieci małych i osieroconych oraz kuchnia, która wydawała posiłki.
Wykonywali swoje zawody rzemieślnicy: krawcy, szewcy i inni.135 Organizacją,
która pomagała Żydom znajdującym się na terenie getta w Żelechowie, zarówno
biedocie miejskiej jak też przymusowo deportowanym do Żelechowa, była Opie-
ka Społeczna przy Radzie Żydowskiej w Żelechowie136. Miała ona swą siedzibę
przy ulicy Piłsudskiego 28, a jej przewodniczącym był Chaim Dawid Altman,
przed wojną prezes związku kupców i członek zarządu Banku Kupieckiego137.
Działalność Opieki Społecznej opierała się na funduszach otrzymywanych
__________ 131 Encyklopedia Gmin Żydowskich... – Yad Vashem. 132 I. Gugała, op. cit.; Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego; Korespondencja
Delegatury Żydowskiej Samopomocy Społecznej w Żelechowie z Żydowską Samopomocą
Społeczną w Krakowie, sygn. 211/1177 – 211/1180.
133 Na podstawie Danych Biura Magistratu Żelechowskiego ludność Żelechowa wynosiła
13952 osób. Por. I. Gugała, Żelechów i jego dzieje…
134 I. Gugała, Historia getta żydowskiego…
135 I. Gugała, Żelechów i jego dzieje…
136 I. Gugała, Historia getta żydowskiego… 137 Ibidem.
229
z Żydowskiej Samopomocy Społecznej w Krakowie, dobrowolnych składkach
bogatych mieszkańców getta, jak też bezinteresownej pomocy Polaków138.
W związku z bardzo trudną sytuacją w getcie, głównie brakiem pożywienia od-
powiednich warunków sanitarnych, Opieka Społeczna, a raczej jej działacze
w Żelechowie, zabiegali o tworzenie instytucji, które pomogłyby mieszkańcom
dzielnicy żydowskiej. Pierwszą tego typu instytucją stała się kuchnia ludowa,
której kierownikiem był Izrael Lichtenstein, przesiedlony tutaj z Łodzi. Kuchnia
ta przygotowywała przeciętnie 110 obiadów dziennie, z których połowa wyda-
wana była bezpłatnie139. Oprócz kuchni zorganizowano również Ambulatorium
Izby chorych przy Radzie Żydowskiej. Jego kierownikiem był Sz. Goldsztein.140
Już na początku 1941 roku okazało się, że ambulatorium nie może sprostać
potrzebom mieszkańców dzielnicy żydowskiej. Rada nadzorcza starała się
o utworzenie szpitala. W końcu szpital powstał dzięki wsparciu Żydowskiej
Samopomocy Społecznej w Krakowie, jak też pomocy z Warszawy. Szpital
składał się z trzech pomieszczeń: izby chorych, gabinetu, w którym wykonywano
zabiegi i oddzielnej izby tzw. izolatki.141 Aby zapobiec epidemii wprowadzano
szczepienia ochronne, zorganizowano miejsca do kąpieli i palarnię. Część ludno-
ści prała jednak odzież w przepływającym przez getto strumyku142. Opieka Spo-
łeczna oprócz kuchni ludowej, ambulatorium, kąpieliska i palarni, założyła rów-
nież żłobek, uruchomiła kuchnię samowystarczalną, ochronkę dla dzieci
i młodych samotnych kobiet przybywających do miasteczka, jak też zakłady
fryzjerskie dla biednych143.
W getcie w Żelechowie, podobnie jak w innych gettach w kraju przebywało
bardzo dużo dzieci, często osieroconych. Ich sytuacja była szczególnie trudna. 21
października 1941 roku na polecenie Wydziału Opieki nad Dziećmi i Młodzieżą
w Krakowie, utworzono ośrodek opiekuńczy w Żelechowie. Ośrodek przygoto-
wywał obiady dla wszystkich dzieci w getcie, a następnie zorganizował świetli-
cę, w której dzieci spędzały po kilka godzin dziennie pod stałą opieką wycho-
wawczyni144. Na początku lutego 1942 roku w Żelechowie funkcjonowała
świetlica i „Dom Sierot‖.145
W żelechowski getcie, podobnie jak w innych get-
tach na terenie Generalnej Guberni, działał też Judendrat. Judendraty powołane
__________ 138 „Chrześcijanin ofiarował z własnej inicjatywy 100 kg kartofli i obiecał jeszcze‖. Ibi-
dem. 139 Ibid., s. 14.
140 Ibid., s. 25.
141 Ibid., s. 18.
142 Ibidem.
143 Ibid., s.1.
144 Ibid., s. 17.
145 Ibid., s. 68-87.
230
przez hitlerowców, były formą samorządu żydowskiego. Chociaż miały być one
wybierane, faktycznie ich członków mianował okupant spośród burżuazji ży-
dowskiej146.
Zelechów 1941 – kuchnia Żydowskiej Samopomocy Społecznej
W Żelechowie na czele Judendratu stał Szulim Finkelszteim. Judendraty
zajmowały się rozdzieleniem żywności z przydziałów niemieckich, odpowie-
dzialne były za stan sanitarny, za działalność zakładów pracujących dla okupan-
ta, prowadziły też ewidencję ludności. Władze hitlerowskie zleciły Judendratom
wykonanie szeregu rozporządzeń, między innymi konfiskowanie kosztowności,
futer, bielizny, organizowanie wysyłki do obozów pracy, robót przymuso-
wych147. Rady Żydowskie w gettach spełniły te nakazy, wychodząc z założenia,
że uległość wobec Niemców pozwoli uratować przynajmniej część mieszkańców
gett. Na skutek tej polityki najbardziej cierpiała biedota148. W Żelechowie Ju-
dendrat gorliwie wykonywał polecenia okupanta, starając się nie narażać miej-
scowym władzom. Dopuszczał jednak do nadużyć przy rozdzielaniu żywności
i nie interesował się stanem sanitarnym149. Członkowie Żydowskiej Samopomo-
cy Społecznej w Żelechowie odkryli nadużycia Szulima Finkelsteima, dotyczyły
one głównie gospodarowania pieniędzmi jak też wykorzystywania legitymacji,
przeznaczonych dla Członków Samopomocy Społecznej. Legitymacje te upraw-
niały do opuszczania murów getta. Nadużycia doktora Finkelsteima utrudniały
pracę członkom Opieki Społecznej gdyż pieniądze, które powinny być przezna-
__________ 146 Ibidem. Por. także: S. Wroński, M. Zwolakowa, Polacy i Żydzi 1939–1945, Warszawa
1971, s.92.
147 I. Gugała, Historia getta żydowskiego…
148 Ibidem. Por. także: S. Wroński, M. Zwolakowa, op. cit., s.92.
149 I. Gugała, Historia getta żydowskiego…
231
czone na pomoc dla najbardziej potrzebujących były po prostu marnotrawio-
ne150. Członkowie Judendratu nadzorowali wysiedlanie współwyznawców do
obozów zagłady, wspólnie z policją niemiecką oczyszczali getto z ukrywających
się przed przymusową deportacją, lecz podobnie jak oni znaleźli się w Treblince,
Majdanku czy innym obozie zagłady. Obok Samopomocy Społecznej
i Judendratu w getcie w Żelechowie działała w latach 1941-1942 sekcja Ochotni-
czej Straży Pożarnej. Jej członkowie, również mogli opuszczać getto151.
Bogaci Żydzi, posiadający ukryte dewizy lub kosztowności nie mieli trud-
ności ze zdobyciem produktów żywnościowych niezbędnych do przygotowania
skromnego posiłku. Było to o tyle proste w Żelechowie, że znaczna część miesz-
kańców getta miała znajomych po aryjskiej stronie miasta, oraz co najważniejsze
na wsi. Byli oczywiście szmuglownicy, którzy chcieli dorobić się na dostarcza-
niu żywności do getta. Jednakże wielu chłopów z okolicznych wsi przemycało
żywność do getta za darmo, bądź za bardzo niską opłatą. W ten sposób do getta
trafiały niewielkie ilości mięsa152. W gorszej sytuacji była biedota żydowska lub
przesiedleńcy, którzy mogli liczyć tylko na pomoc Opieki Społecznej.
Mieszkańcy getta próbowali podnieść się na duchu poprzez pracę. Uwierzy-
li w to, że jak długo pracują, tak długo są niezbędni Niemcom. W związku z tym
próbowali za wszelką cenę znaleźć jakieś zatrudnienie Masowo zgłaszali się do
robót publicznych, bo to oznaczało również przepustki możliwość wyjścia poza
obszar getta. Robotnicy z getta pracowali przy odśnieżaniu okolicznych dróg,
budowie drogi do Ryk153.
W getcie znajdowali się również rzemieślnicy. Członkowie Rady Żydow-
skiej próbowali znaleźć zatrudnienie dla jak największej liczby osób.154 Przed-
stawiciele Delegatury Żelechowskiej Samopomocy Społecznej wysyłali listy do
Żydowskiej Samopomocy Społecznej w Krakowie z prośbą o przesyłanie ofert
pracy. Rzemieślnicy wytwarzali rozmaite produkty na potrzeby ludności getta
z materiałów zgromadzonych w miejscowych magazynach. Wykonywano na
przykład buty o drewnianych podeszwach, które następnie rozdawano najbied-
niejszym155.
__________ 150 Ibidem.
151 Ibidem.
152 Ibidem.
153 Ibid., s. 26. 154 Spis rzemieślników; stan na dzień 27 II 1942: szewców – 320, kamaszników – 92,
krawców – 292, krawcowych – 70, garbarzy – 36, wałkowników – 56, kuśnierzy – 110, tryko-
taży – 56, stolarzy – 50, rymarzy – 17, czapników – 13, ślusarzy – 9, waciarzy – 15, kowali –
8, blacharzy – 8, pownożników – 17, kosiarzy – 10, elektrotechników – 3, szoferów – 5, me-
chaników – 2. Ibidem.
155 Ibid. s. 35.
232
Na wiosnę 1942 roku wybuchła w getcie epidemia tyfusu.156
W słynnej
"Księdze Pamięci Żelechowa" opisana jest przez Mosze Boruchowicza niezwy-
kle oryginalna historia. Kiedy w 1942 roku mieszkańcom getta zagroziła epide-
mia tyfusu, „postawiono urządzić ślub na cmentarzu. Był to stary zwyczaj
z czasów zaraz. W tym samym czasie zamierzano też pogrzebać zniszczone święte
księgi z domu modlitwy. Szukano odpowiedniej pary. Niełatwo było znaleźć chęt-nych. Po wielu poszukiwaniach znaleziono pana młodego – Motele, syna Mosze
Bejgera. Panną została Hawele, córka Sora i Welwl Judkes, stara panna w wieku ponad pięćdziesięciu lat. Para zgodziła na ślub i miejsce jego udzielenia pod
warunkiem, że zostaną zapewnione im stroje. Natychmiast dostarczono im dwie
pary chodaków, a gmina kupiła dla nich trochę materiału na ubranie. (....) Za-
prowadzono parę pod chupę na cmentarzu. Orszakowi, za którym na wozach
wieziono zniszczone święte księgi, towarzyszył rabin, jego dzieci, uczeni w Torze
i niemal wszyscy mieszkańcy żelechowskiego getta. Przygrywali muzycy, ale melodia była bardzo gorzka. Na cmentarzu najpierw pogrzebano księgi, a na-
stępnie udzielono ślubu, z zachowaniem całego rytuału. Ceremonię prowadził rabin. W intencji zażegnania epidemii odmówiono modlitwy, wznosząc na koniec
okrzyk «Mazel Tow!». Parę poprowadzono do sali weselnej w siedzibie Judenra-
tu. Żydowska policja pilnowała porządku. Wydano wspaniałe przyjęcie (...). Tak świętowaliśmy cmentarny ślub, który miał uchronić Żydów od tyfusu".
157
W lutym 1942 roku Niemcy podjęli decyzję o zamknięciu getta. Od tego
momentu sytuacja Żydów znacznie się pogorszyła. Zaczęło brakować żywności
i pojawiły się oczekiwania pomocy od Polaków. Większość z nich odsunęła się
od jakiejkolwiek pomocy, bojąc się o własne życie. Byli jednak i tacy, którzy
narażając się dostarczali żywność do getta. Część bezpłatnie a część za sowitą
odpłatnością. Polacy pomagali także Żydom, którym udało się zbiec z getta.
Ukrywali ich w swoich domach, wskazywali drogę ucieczki lub dawali coś do
jedzenia.158 Żydzi uciekając z getta zmierzali w kierunku linii kolejowych. Wielu
z nich w poszukiwaniu drogi trafiło do wiejskich zabudowań. Biedni za okazaną
pomoc dziękowali słowem, bogaci natomiast pozostawiali różne przedmioty,
często bardzo cenne.159
Wieczorem 29 września 1942 roku żandarmeria niemiecka, razem z policją
polską i żydowską, oraz własowcami160 otoczyła żelechowskie getto. Przez rzad-
ki kordon zdołało się wydostać na zewnątrz około 1000 młodych Żydów. 30
__________ 156 Encyklopedia Gmin Żydowskich… – Yad Vashem.
157 http://www.kirkuty.xip.pl/zelechow.htm
158 I. Gugała, Żelechów i jego dzieje…
159 I. Gugała, Historia getta żydowskiego…
160Własowcy – dywizja piechoty ugrupowania politycznego współpracującego z władzami
III Rzeszy podczas II wojny światowej, formułowana z jeńców radzieckich. Ibidem.
233
września rano zgromadzono Żydów na placu w miejscu spalonej synagogi, gdzie
przybyło około 400 wozów (podwód) wiejskich. Żydom kazano oddać wszystkie
kosztowności i pieniądze, a następnie starców i dzieci załadowano na wozy ce-
lem przewiezienia ich do stacji kolejowej w Sobolewie.161 Żydzi w sile wieku szli
pieszo, eskortowani przez uzbrojonych Niemców. W drodze do Sobolewa żan-
darmi zabili kilkadziesiąt osób nie nadążających w marszu.162
Nielicznym udało
się uciec ul. Nową, która umknęła uwadze Niemców, ponieważ była wąska
i rosły przy niej krzewy bzu, w których można było się ukryć.163. Żydzi uciekali
podczas transportu z Żelechowa do Sobolewa i z Sobolewa do Treblinki. Wielu
nie udało się przeżyć.164
Ciekawostką historyczną jest, że Komenda rejonu Armii Krajowej, wieczo-
rem w przeddzień likwidacji, po otrzymaniu od Komendanta policji granatowej
Romualda Jankowskiego ps. „Rym‖, oficera wywiadu Rejonu sygnału
o koncentracji żandarmerii gestapo i policji granatowej w Żelechowie, przeniosła
tę wiadomość do getta przez Franciszka Zwolskiego ps. „Znicz‖. Także Broni-
sław Witek-Pieniążek „Marta‖ pielęgniarka prowizorycznego Miejskiego Szpita-
la Zakaźnego w Żelechowie, przekazała wiadomość o przygotowaniach do li-
kwidacji getta dr Józefowi Żyłkiewiczowi mieszkańcowi tegoż getta. Dzięki
temu, on wraz z żoną udali się natychmiast do Warszawy, przeżyli okupację,
a po wojnie wyjechali do Izraela.165
Wywiezienie z Żelechowa do Treblinki około 7000 Żydów oraz rozstrzela-
nie setek, ukrytych w piwnicach i innych schowkach łącznie z pozostałymi
w mieście dwoma rabinami, zakończył w tragiczny sposób okres, kiedy Żele-
chów nazywany był powszechnie miastem żydowskim. Warto tu niestety pod-
kreślić niesławną rolę policji żydowskiej, która nadal pozostała w Żelechowie
i wyszukiwała ukrytych dobrze swoich współbraci. Niemcy obiecali jej nietykal-
ność, ale gdy policjanci żydowscy, znający każdy skrawek getta, powyciągali
z kryjówek swoich współwyznawców, stali się zbędni. Niemcy urządzili im
obiad pożegnalny, podczas którego dowiedzieli się, że muszą także zginąć. Za
zasługi oddane Niemcom mieli zginąć jednak „z honorem‖ – rozstrzelani na
kirkucie. Bez oporu dokonano egzekucji. Jedynie komendant policji żydowskiej
zdobył się na ratowanie życia. Jako silny fizycznie, przewrócił kilku żandarmów
niemieckich i zdołał uciec, ale później, jako wysługującemu się Niemcom, nie
__________ 161 I. Gugała, Żelechów i jego dzieje…
162 K. Sztelmach, Oni także byli…
163 A. Frydel, M. Golik, op. cit.
164 I. Gugała, Żelechów i jego dzieje…
165 Zarys działalności AK na terenie Żelechowa 1939-1944, red. W.Janickiego, b.m.w.
1999.
234
chciano mu udzielić pomocy i wkrótce zabili go Niemcy.166 W pierwszych
dniach października 1942 roku tuż po likwidacji getta żelechowskiego,
w niedalekiej Okrzei oddziałek niemieckiej żandarmerii ujął i rozstrzelał bronią
maszynową grupę 105 żelechowskich Żydów, ocalałych z wywózki
z Żelechowa. 167 Również 23 lutego 1943 roku rozstrzelano 23 Żydów, ukrywa-
jących się po likwidacji getta w Żelechowie.168
Kiedy Niemcy zlikwidowali w bestialski sposób kwestię żydowską, niektó-
rzy żelechowscy mieszczanie i okoliczni chłopi przygarnęli z litości lub dla zy-
sku, ale pod groźbą śmierci, cudem ocalałych Żydów. Zdecydowana większość
jednak, trzeba to sprawiedliwie ocenić niezbyt przejęła się tragedią Żydów, część
szabrowała mienie pożydowskie szukając, pozostałości domniemanych skarbów
żydowskich. Co najbardziej jednak smutne niektórzy mieszkańcy Żelechowa
poszli wręcz w ślady Niemców, którzy za okupacji macewy z cmentarza żydow-
skiego użyli do utwardzenia posterunku żandarmerii, i podobnie kradli pomniki
z grobów żydowskich, aby wykorzystać je do utwardzenia podwórek czy innych
terenów.
30 września 1942 – transport Żydów z getta żelechowskiego
do stacji kolejowej Sobolew (zdj. Piastów)
Zdjęcia wykonał w Piastowie Marian Rzętała, listonosz z tej
wsi, członek AK, zamordowany później przez Niemców
w Warszawie.
__________ 166 Z. Wojtowicz, op. cit.
167 Na podstawie relacji mieszkańców Okrzei, zebranych przez ks. W. Milika (za
Z. Wojtowiczem, op. cit.).
168 AAN 202/III/7 k.243 Informacja bieżąca nr 13/86 z 1 kwietnia 1943 202/III/8 k. 187
„Aneks‖ nr 51 za czas 1-15 kwietnia 1943 (za Z. Gnat-Wieteska, Armia Krajowa Obwód
Gołąb-Garwolin, Pruszków 1997).
235
Ale były tez i takie zdarzenia: „W czasie likwidacji getta w Żelechowie
Wacław Bożek ułatwił ucieczkę grupie Żydów, których ukrywał w pobliskim
lesie, a następnie skontaktował ich z dowódcą stacjonującego w pobliżu oddziału
partyzanckiego‖. 169 Wielką pomoc nieśli dla Żydów niektórzy mieszkańcy wsi,
w pobliżu Żelechowa. Władysław Sokół z Wilczysk przechowywał około 40
Żydów, zginął on w czerwcu 1944. Według innych źródeł człowiek ten został
zastrzelony 10 lipca 1944 roku za ukrywanie 3 żydowskich kobiet. W egzekucji
razem z nim zginęły Maria i Hanna Popłaskie. Wcześniej Władysław Sokół
udzielał schronienia także rodzinom żydowskim: Boruchowiczom, Wajnbergsom
i Szymfansom.170 Pomocy Żydom udzielali także Edward i Władysław Turkowie
z tej samej miejscowości, a także S.Świetlik. Zaś u Wojciecha Woźniaka przy-
bywało kilku naukowców Żydów, przybyłych tu z Warszawy. Informacje te
wymagałyby jednak weryfikacji.171
W drodze do stacji w Sobolewie żandarmi
zabili kilkadziesiąt Żydów, chcących zbiec (wg. wspomnień mieszkańców pobli-
skiego Stefanowa). Z tej kolumny Żydów, uratowała się jedna Żydówka — Hali-
na Gedanken. W czasie marszu ukryła się w przepuście w rowie. Pomogła jej
rodzina z pobliskiego Goniwilka, która wzięła ją do siebie. Jednak wśród Pola-
ków byli ludzie przeciwni Żydom i chcieli wydać tę Żydówkę Niemcom. Wtedy
rodzina ukrywająca Halinę Gedanken wysłała ją do znajomego leśniczego i tam
w leśniczówce dotrwała do końca wojny. Po wojnie wyjechała do Palestyny.172
Część zamożniejszych Żydów tuż przed likwidacją getta ukryła się u swo-
ich znajomych w okolicznych wioskach, oczywiście za sowitą opłatą. Wielu
z nich wymordowali nieznani sprawcy, niektórych zaś Niemcy, którzy zabijali
ich wraz z ukrywającymi Żydów Polakami. Mała ich część zorganizowała swo-
istą „partyzantkę‖, którą cechowała nie walka z Niemcami, ale chęć przeżycia
wojny. Nieliczni z nich walczyli w oddziałach Armii Ludowej. Pod koniec 1942
roku powstał w lasach koło Żelechowa oddział partyzancki, żydowski, pod do-
wództwem Samuela Olszaka. Do oddziału trafiło kilku młodych Żydów, którym
udało się uciec w czasie likwidacji getta lub wyskoczyć z transportu do Treblin-
ki. Partyzancki oddział Olszaka m.in. przeprowadził akcję uwolnienia radziec-
kich więźniów z obozu niedaleko Dęblina. Dowódca oddziału Olszak zginął
w 1944 roku, w trakcie potyczki z Niemcami.173
__________ 169 T. Piesio, Konspiracyjny ruch ludowy w powiecie garwolińskim 1939-1945, Warszawa
1999.
170 http://www.savingjews.org
171 A. Bryńczak, Bataliony Chłopskie w powiecie łukowskim w okresie okupacji hitlerow-
skiej (1940-1944), b.m. i d.w.
172 B. Staros, op. cit.
173 Encyklopedia Gmin Żydowskich… – Yad Vashem.
236
Wywiezieni Żydów z Żelechowa stało się sygnałem do rabunku ich mienia,
które pozostawili w mieście. Podczas rabunku Niemcy zastrzelili kilku najbar-
dziej chciwych mieszczan i okolicznych chłopów.174 Ciekawe, że po likwidacji
getta, Komisaryczny Zarządca Mienia Pożydowskiego (o inicjałach S.B.K.)
otrzymał od oddziału AK ze Stoczka Łukowskiego, upomnienie za wyciąganie
osobistych korzyści materialnych ze sprzedaży mienia pożydowskiego.175 Ru-
chomości żydowskie zostały sprzedane lub rozszabrowane. Domy znacznie
uszkodzono lub kompletnie zniszczono podczas poszukiwań schowanych przez
Żydów kosztowności. Równocześnie komisaryczny zarząd mienia pożydowskie-
go sprzedał do rozbiórki 155 domów. Domy te zostały szybko przez nabywców
rozebrane, place wyrównane i uporządkowane (często na placach tych urządzano
ogrody warzywne). Ponad 100 pożydowskich domów, po odpowiednich remon-
tach, zostało zasiedlonych przez ludność polską. Kilka większych kamienic stoi
do dziś w centrum miasta.176 W następstwie Holocaustu wszystkie ośrodki życia
żydowskiego w Polsce zostały zniszczone. Z około 3,5 mln Żydów, mieszkają-
cych przed 1939 r. na terenie II Rzeczypospolitej, w granicach odrodzonej Polski
zagładę przeżyło zaledwie 50 – 80 tys. Liczba ta następnie powiększyła się
o około 200 tys. Żydów, repatriowanych z ZSRR. W powojennej Polsce Żydzi
nie czuli się bezpiecznie ze względu na panujące wciąż nastroje antysemickie,
które uległy wzmocnieniu po dojściu do władzy komunistów. Działo się to za
sprawą mitu o żydowsko-komunistycznym spisku, umacnianego faktem udziału
części Żydów w powołanych przez Związek Radziecki organach władzy, szcze-
gólnie aparacie bezpieczeństwa. W dniu 4 lipca 1946 roku podczas pogromu
zginęły w Kielcach czterdzieści dwie osoby narodowości żydowskiej, po tym,
jak posądzono tamtejszych Żydów o dokonanie mordu rytualnego. Pogrom ten
wywołał panikę wśród znacznej części Żydów polskich, z których tysiące, tracąc
nadzieję na lepszą przyszłość, opuściło kraj.177
Lata powojenne
W 1944 roku powrócili na krótko do miasta Żydzi. Jednostki, które uszły
zagładzie, stanowiące ok. 0,5% ludności, zamieszkałej tu w 1942 roku oraz nie-
dobitki z innych stron w liczbie 143. Powrócili po różnego rodzaju dokumenty
__________ 174 Na podstawie akt parafialnych (za Z. Wojtowiczem, op. cit.)
175 Zarys działalności AK…
176 Z. Wojtowicz, op. cit.
177 www\\:historia zydów\Żydzi w Polsce_ Swoi czy obcy.htm
237
i ich duplikaty.178 179 Byli tu krótko, ponieważ nie istniały możliwości odbudo-
wy dawnego życia i ogólny klimat polityczno-społeczny nie sprzyjał ich poby-
towi. W okresie 1946-1950 z Polski do Palestyny wyemigrowało 120 tys. Ży-
dów, kolejne masowe ich wyjazdy nastąpiły po 1956 i po wydarzeniach
marcowych 1968 r. Obecnie ich liczbę w Polsce ocenia się na 15 tys., z czego
niewielką część zrzesza Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich
w Rzeczypospolitej Polskiej. Organizacje skupiające byłych mieszkańców Żele-
chowa działają w Kostaryce, Izraelu, USA, Brazylii i Argentynie.
Zakończenie
"To właśnie Tu naród żydowski stał się sobą.
Nie żył jak gość w cudzym domu, gość który musi stale pamiętać o zwyczajach i nawykach gospodarza.
Żydzi mieszkali tu swobodnie i bez maskowania się,
poza domami tak samo jak wewnątrz nich..."
Abraham Heschel
__________ 178 Według danych Magistratu Żelechowa tylko połowa z tych 143 Żydów było mieszkańcami
Żelechowa (za Z. Wojtowiczem, op. cit.).
179 I. Gugała, Żelechów i jego dzieje…
238
RAPORT Z PROJEKTU BADAWCZEGO
CHEŁMO 2006
Przemysław Owczarek
– koordynator projektu Muzeum Archeologiczne
i Etnograficzne w Łodzi
Chełmska Góra – konteksty
Inspiracją do powstania projektu był mój pobyt na Chełmskiej Górze –
zwanej też Górą Chełmo lub Chełmową Górą – który miał miejsce kilka lat te-
mu. Na górę wszedłem wraz z przyjacielem archeologiem, którego przywiodła
w te rejony fascynacja wczesnym średniowieczem. Wchodząc po ścieżce ku
szczytowi nie przypuszczałem, że góra również dla mnie stanie się przedmiotem
fascynacji. Oszołomiły mnie wyniosłe drzewa i niesamowita atmosfera uroczy-
ska, zdumiała wysokość wałów obronnych, które pozostały po dawnym grodzi-
sku pierścieniowatym. Zaciekawiła opowieść przyjaciela o prawdopodobnie
pogańskim rodowodzie miejsca, które tylko nieznacznie zostało przebadane
przez pracujących tu w latach 50-tych archeologów.180
Moją uwagę zwróciła
piaskowa skała pokryta napisami sięgającymi początku poprzedniego stulecia.
Miałem przed oczami etnograficzny konkret. Skała jawiła mi się, jako potencjal-
ny zalążek antropologicznej opowieści o tym miejscu. Co prawda, etnografowie
odnotowali legendy krążące o górze, ale nie zostały one poddane interpretacji
i analizie. Stworzyły one raczej swoisty inwentarz, który należało umieścić w we
właściwych kontekstach, uzupełnić o współczesne relacje. Co więcej, w „cieniu‖
góry odkryłem także inne interesujące pola znaczeń.
Chełmska Góra wznosi się ok. 120 m. nad okolicą (323 m. n.p.m.). Na
szczycie znajduje się grodzisko z X w., otoczone podwójnym wałem obronnym
o wysokości 4-5 m. (poniżej znajduje się jeszcze trzeci i czwarty wał oraz frag-
menty piątego). W średniowieczu, w okresie formowania się państwa piastow-
skiego, gród dominował nad okolicą. Otaczały go liczne osady, umiejscowione
w okolicy dzisiejszego Zagórza i Goszczowy. Już w XVI w. ze zbocza góry
wydobywano piaskowiec. Kamień używano do budowy obiektów dawnego
przemysłu wiejskiego i budynków mieszkalnych, obiektów sakralnych (kościo-
__________ 180 Zob. J. Kamińska, Grodzisko wyżynne w Chełmie, „Prace i Materiały Serii Archeolo-
gicznej MAiE w Łodzi‖ nr 3, s. 127 – 139.
239
łów i kapliczek) i obiektów sztuki nagrobnej. Dziś kamieniołom nadal jest eks-
ploatowany.
Tak więc moje pierwsze spotkanie z górą posłużyło jako pretekst dla szer-
szych badań etnograficznych. Powstał projekt prac terenowych, który nazwali-
śmy Chełmo 2006. Z racji skąpych sił ludzkich, jak i też z powodu innego nasta-
wienia badawczego – na konkret, szczegół, detal, bowiem nie przyświecał nam
ideał stworzenia ogólno problemowej monografii odwiedzanych przez nas miej-
scowości – skupiliśmy się na zjawiskach od dawna będących w orbicie naszych
zainteresowań. Zatem efekty prac badawczych przedstawione zostaną
w tekstach, które w zamierzeniu będą studiami określonych przypadków bądź
monografiami jedno problemowymi.
Badania prowadzone były w czterech tygodniowych turach. W czerwcu
2006 r., we wrześniu 2006 r. oraz w lipcu i wrześniu 2007 r., na terenie Powiatu
Radomszczańskiego w gminach: Masłowice, Wielgomłyny, Przedbórz. Mgr
Piotr Czepas zebrał materiał dotyczący dawnego wiejskiego budownictwa prze-
mysłowego i mieszkalnego; mgr Barbara Chlebowska przeprowadziła badania
dotyczące współczesnego budownictwa sakralnego w wymiarze kapliczek, este-
tyki nagrobnej oraz estetyki wnętrz mieszkalnych. Moją badawczą ciekawość
wzbudziło ponadto Muzeum Ludowe w Przedborzu, a szczególnie sprawujący
nad nim pieczę dyrektor Tadeusz Michalski, którego chciałbym kiedyś ukazać
jako miejscowego depozytariusza tradycji (swoisty autorytet), regionalnego
poetę oraz bioenergoterapeutę zajmującego się badaniem, jak sam to mówi,
energii subtelnych.
Mamy nadzieję, że efekty naszej pracy zostaną sfinalizowane
w etnograficznej publikacji satysfakcjonującej nas, środowisko naukowe,
i mieszkańców gmin Wielgomłyny, Masłowice i Przedbórz.
Jako inicjator projektu, przyjąłem na siebie zadanie przeprowadzenia badań
nad wyobrażeniami związanymi z Chełmską Górą. Sądzę, że to wzniesienie
pełniej ukaże swoje oblicze, gdy zagłębimy się w szereg kontekstów, które wy-
znaczają sposoby istnienia góry w zbiorowej świadomości mieszkańców Chełma
i okolicznych wsi. Dlatego chciałbym ją ukazać w kilku odsłonach (wymiarach),
polach znaczeń. Istotny wydaje się pytanie – jakie znaczenia powołuje fenomen
góry w kontekstach: historycznym, legendowym (sferze wyobrażeń mitycznych),
patriotycznym – jako miejsce pamięci zbiorowej, ekonomicznym, ludycznym,
i wreszcie jako miejsce rekreacji, która bardzo często przybiera formę obcowania
z przyrodą, intymnej schadzki, randki, grzybobrania. Wreszcie pojawia się wy-
miar praktyczny – edukacji regionalnej. Jak Chełmska Góra służyć może kre-
owaniu tożsamości lokalnej, czy może stać się miejscem ponownego wznoszenia
mentalnej budowli, którą etnografowie tak chętnie nazywają małą ojczyzną?
Badania terenowe przeprowadziłem we wsiach: Chełmo, Zagórze, Krasze-
wice, Koconia, Sokola Góra oraz w Przedborzu. Materiał empiryczny, który
udało mi się zebrać, liczy 13 wywiadów narracyjnych, ponad 200 barwnych
240
fotografii oraz zawiera dokumentację konkursu rozpisanego przez Muzeum Ra-
domskie na legendy dotyczące powiatu.
* * *
Ukazać w miarę pełny obraz Chełmskiej Góry, istniejący w świadomości
okolicznych mieszkańców, to nie tylko dokonać prezentacji materiału powstałe-
go na bazie lektur i nagrywanych opowieści. Trudność tego zadania polega na
tym, że legendy związane z Chełmską Górą i regionalną historia, w której góruje
jej kształt, zostały już przecież zebrane przez etnografów – nieznacznie przez
O. Kolberga – szerzej przez księdza L. Paszkowskiego, jak i również dogłębnie
przez I. Lechową, która jako pracownik MAiE w 1961 r. prowadziła badania
terenowe wokół góry, podczas obozu etnograficznego z młodzieżą szkolną. Góra
w wymiarze historycznym i legendowym, bogato udokumentowanym, ukazana
została przez Tomasza Nowaka w książce: „Chełmo. Zarys dziejów do
1945 r.‖.181
Dzięki tym badaczom dysponujemy szerokim, aczkolwiek niepełnym
materiałem, który tym niemniej nie waham się określić jako inwentarz legend
i historycznych wiadomości, w przypadku Tomasza Nowaka, precyzyjnie
i z pasją zweryfikowanych według metodologii nauk historycznych. Brakuje
natomiast odpowiedzi na dwa istotne pytania: w jaki sposób Chełmska Góra jawi
się współcześnie w świadomości mieszkańców i czy legendy związane z górą
nadal są opowiadane? Jako istotny pojawia się postulat zestawienia zebranych
legend z materiałem porównawczym z innych regionów kraju, choćby ze Śląska,
Podhala czy rzeszowskiego Pogórza, aby prześledzić przemiany legend i ich
lokalne przeobrażenia. Trzeba również dokonać interpretacji tych legend
w planie głębokim – a więc w wymiarze symboliki treści mitycznych analizowa-
nych w kategoriach hermeneutyki i semiotyki kultury (nie myląc oczywiście tych
poziomów). A skoro przywołaliśmy już te kategorie – jaki zarys narracji wyłania
się z opowieści o górze? Przede wszystkim będzie ona miała wielowątkowy
charakter, który powinien składać się ze znaczeń odpowiadających różnym kon-
tekstom życia okolicznych mieszkańców. Określmy je bardziej precyzyjnie,
pamiętając o tym, że zawierać będą zarówno źródła pisane, jak i relacje mówione
przez respondentów.
Chełmska Góra w kontekście historycznym
W tym wymiarze skazany jestem na zapożyczenia z książki Tomasza No-
waka. Niemniej krótki rys historyczny dotyczący Chełmskiej Góry, dla potrzeb
końcowego tekstu, jest tu niezbędny. Wskażmy tylko najistotniejsze elementy: 1) treści historyczne zawarte w zapisach kronikarskich i wyniki badań archeolo-
__________ 181 Zob. T. Nowak, Chełmo. Zarys dziejów do 1945 r., Radomsko 2005.
241
gicznych; 2) wiedza o nieznanej pogańskiej przeszłości góry i jej roli w średnio-
wieczu, zawarta w naukowych analizach i spekulacjach – aktualny wpływ tej
wiedzy na opowieści mieszkańców; 3) motyw góry przewijający się w histo-
rycznych relacjach aż do współczesności (relacje dotyczące pobytu oddziałów
AK na górze – np. wydarzenie dotycząc możliwej pacyfikacji wsi Chełmo przez
Niemców w okresie drugiej wojny światowej)
Chełmska Góra w kontekście legend i podań ludowych
Rzeczą niezwykle istotną jest tutaj zastosowanie podziału na podania
i legendy o górze, w których element mityczny posiada zdecydowaną przewagę
oraz na podania ludowe odwołujące się do wydarzeń historycznych. Pierwszy
rodzaj opowieści należy pogrupować w następujące motywy: 1) niejasny wątek
podziemnych duchów, zamieszkujących górę; 2) opowieść o Królowej Jadwidze
(bądź też św. Jadwidze) i śpiących rycerzach oraz dawnym zamku; 3) związane
z zamkiem opowieści o ukrytych skarbach i grocie pod górą, tajnych przejściach,
korytarzach łączących górę z okolicznymi miejscowościami – motyw nie zawie-
rający wyraźnego odwołania do legendy o śpiących rycerzach (legenda o starym
murgrabim, o kaczce wpuszczanej w podziemne przejścia, lub motyw świni,
która ginie pasterce w podziemiach, bądź świni, która stanowi samodzielną de-
moniczną istotę; 4) motyw czarnego psa i jego możliwe infernalne znaczenie
jako symbolu istoty diabelskiej; 5) motywy legendowe lub baśniowe, które nie
mieszczą się w tej klasyfikacji.
Drugi rodzaj opowieści, to podania ludowe, których treść historyczna zosta-
ła już zweryfikowana i uznana za niepotwierdzoną lub niewiarygodną. Do tego
zespołu opowieści należą: 1) podania o rzekomym drewnianym dworze, który
służył podczas królewskich polowań Królowi Zygmuntowi Staremu, Bonie i ich
synowi Zygmuntowi Augustowi; 2) podania o potyczkach między miejscowymi
rycerzami: Bąkiem i Florianem Szarym; 3) podania o bitwie stoczonej przez
partyzantów ze Szwedami; 4) podania o potyczkach partyzantów z 1863 roku.
W wyróżnionych podaniach również pojawia się motyw tajemnych przejść,
podziemnego korytarza, bądź zasypanego wykopu. Wywiady z mieszkańcami
okolicznych wsi potwierdzają poniekąd wiarę w istnienie takiego przejścia. Jako
przykład posłużyć może relacja Franciszka Wielowieyskiego, byłego współwła-
ściciela majątku Chełmo, który rzekomo widział, jak w latach 50-tych archeolo-
dzy odsłonili fragment tajemnego przejścia.
W raporcie archeologów182
nie znajdziemy jednak żadnej wzmianki
o tajemnym przejściu. Relacja o podziemnym korytarzu przybiera tu kształt,
__________ 182 Tamże, s. 127 – 139.
242
którego uzasadnienie miałoby sięgać do wiedzy naukowej, empirycznie dowie-
dzionej.
Chełmska Góra jako przestrzeń otwarta na teksty patriotyczne
Dwa wydarzenia oraz nadawane im znaczenia świadczą o symbolicznej roli
góry dla tożsamości narodowej okolicznych mieszkańców: 1) wyrycie w skale
przez miejscowych gospodarzy tablicy poświęconej Tadeuszowi Kościuszce,
w setną rocznicę jego śmierci – z inicjatywy miejscowego księdza – warto pod-
kreślić symboliczną wartość postaci Kościuszki dla ruchu chłopskiego. Tablica
odpadła ze ściany i zaginęła. Jeden z rozmówców wskazywał Muzeum Radom-
skie, jako aktualnego depozytariusza tablicy, okazało się jednak, że pracownicy
muzeum nic o niej nie wiedzą; 2) uroczystość patriotyczno–religijna mająca
miejsce 20.08.1924 r., po której pozostał napis w postaci wyrytej na skałach
tablicy: „Res Sacra Renovare. W miejscu prastarej gontyny słowiańskiej, świę-
cimy ofiarny dzień dla powstrzymania od ruiny kolebki katolicyzmu w Polsce,
Kościoła na Górze Świętego Krzyża. Chełmowa Góra A.D. dnia 20.VIII.1924‖.
W uroczystości uczestniczyło ziemiaństwo i okoliczna ludność. 3) Uroczystości
związane z obchodzeniem rocznicy Konstytucji 3 Maja (również czasy przedwo-
jenne) – wycieczki szkolne, deklamowanie wierszy patriotycznych itd.; 4) Har-
cerskie biwaki i ogniska, przekaz treści patriotycznych związanych
z odzyskaniem niepodległości, przyrzeczenia harcerskie, śpiewanie pieśni legio-
nowych, przywoływanie miejscowych legend.
W relacji Franciszka Wielowieyskiego, harcerza uczestniczącego w przed-
wojennych biwakach, czerpanie z tradycji kościuszkowskiej, i rodzącej się legio-
nowej, miało związek z legendą o śpiących rycerzach, którzy się przebudzili.
Adekwatne znaczenia nadawano legionistom Piłsudskiego na Podhalu, gdzie
bardzo żywa była legenda o śpiących rycerzach. Odnotujmy, że kontekst patrio-
tyczny związany z Chełmską Górą wyrażony został w formie znaków i symboli
na skałach wieńczących szczyt. Liczba napisów pojawiających się na skalnych
ścianach pozwala nam wyróżnić następny kontekst, który niejako obejmuje ten,
aktualnie rozważany. Mianowicie, spójrzmy na skalne napisy, jako na pomnik
pamięci – zbiorowej i indywidualnej.
Chełmska Góra jako pomnik pamięci
Otóż chodzi, jak to zauważył Jan Stanisław Bystroń, o: „napisy żywe, po-
zostające w bliskim związku z człowiekiem, kładzione przezeń w chwili afektu,
w nastroju podniosłym, podochoconym, namiętnym, napisy, które są życzeniem,
zaklęciem, pamiątką, żartem, agitacją, paszkwilem. Im dalej się cofamy
243
w przeszłość, tym więcej takich napisów; są one odwieczną literaturą, tradycyj-
nie przekazywaną w pokolenia‖.183
Dodajmy, że stanowią one formę zatrzymy-
wania czasu, tworzenia zasobów pamięci. Jej wymiar zbiorowy ukazałem powy-
żej, dodajmy jeszcze pojawiające się symbole godła państwowego, czy
harcerskiej lilijki. Natomiast warto przyjrzeć się napisom rytym w skale przez
ludzi, którzy pragnęli upamiętnić przede wszystkim siebie. Pojawiają się imiona,
nazwiska i daty, rzadziej nazwy miejscowości.
Skała na Chełmskiej Górze funkcjonuje więc także jako tekst złożony
z sygnatur – znaków, których referencję niepodobna już ustalić (poza wyjątka-
mi). Napisy z różnych okresów nakładają się na siebie, tworząc rodzaj palimpse-
stu. Są tylko drogowskazami, wskazującymi potencjalne kierunki i miejsca,
w których owa pamięć mogłaby jeszcze egzystować, gdyby udało nam się do-
trzeć do żywego człowieka. Dlatego skała na górze stanowi właśnie pomnik
pamięci zbiorowej – łatwiej do odczytania, i indywidualnej – niezwykle trudnej
do eksploracji i nieuchwytnej.
Dodajmy jeszcze fakt, że podobne indywidualne napisy spotykamy
w sanktuariach i miejscach świętych. Stanowią one przykład formy wotywnej
i wyrażają intencję kontaktu i uczestniczenia w przestrzeni świętej, która
w istotny sposób ma chronić autora napisu. W przestrzeni świeckiej, na murach
zabytków, napisy pojawiły się już w XIX wieku – związany jest z tym motyw
romantycznej podróży jak i fakt, że w tym czasie rodził się ruch turystyczny.
Wszędzie napisy miały tę samą intencję – zostawić po sobie trwały ślad
w postaci sygnatury –wpisać się w tożsamość miejsca.
Wśród napisów na skale znajdują się także napisy poświęcone ukochanej
osobie, wyryte przez pary, a może nawet narzeczonych i małżonków. Ta grupa
napisów otwiera następny kontekst.
Chełmska Góra jako przestrzeń erotyki i kontaktu z naturą
Relacje rozmówców potwierdzają, że w czasach dzisiejszych Chełmską
Górę często odwiedzają pary zakochanych. Las jest tą przestrzenią, która umoż-
liwia intymny kontakt z drugim człowiekiem i zarazem z naturą. Spójrzmy na
górę w kategoriach przestrzeni innej niż świecka, codzienna. Gest miłosny jest
przecież wyrwą w codzienności. Tak samo kontemplacja natury zwraca nas ku
odmiennym od stanu profanum znaczeniom.
Las porastający górę, piękny drzewostan, tajemnicze miejsce sięgające ko-
rzeniami czasów pogańskich, nosić może cechy innego świata, który na chwile
__________ 183 J.S. Bystroń, Tematy, które mi odradzano. Pisma etnograficzne rozproszone, PIW,
Warszawa 1980, s. 109.
244
zostaje „przywołany‖ w pocałunku, wyobraźni, lub choćby w mgle porannego
grzybobrania. To potencjalna przestrzeń transgresji i nieskrępowanej zabawy.
I tu pojawia się jeszcze jeden kontekst.
Chełmska Góra jako przestrzeń ludyczna
W latach 60-70. XX w. na górze często odbywały się zabawy dożynkowe,
organizowane przez PGR lub GS. Na szczycie uroczyska, w obrębie centralnych
wałów (tzw. rondel) ustawiano stoły, grała orkiestra, tańczono, odświętnie ubrani
ludzie ucztowali popijając oranżadę (alkoholu nie sprzedawano) lub wódkę
z ukrytych pod marynarką ćwiartek. Na te zabawy przyjeżdżano nawet
z Radomska.
Podsumujmy
Wymienione konteksty ukazują górę, jako miejsce niezwykłe. Miejsce,
gdzie wedle dawnych podań (śpiący rycerze etc.) przenikały się światy. Fenome-
nologia gór ukazuje je właśnie, jako miejsca transgresji, przejścia między świa-
tami. Legendy o Chełmskiej Górze, w znacznej mierze odnoszą się do przestrze-
ni chtonicznej. Tą krainą władają podziemne duchy. Pojawiają się w niej zjawy
przodków-rycerzy, ale też demoniczny czarny pies lub świnia. Nie występują
natomiast legendy o uranicznym charakterze. Góra nie jest miejscem objawień
niebiańskich (np. maryjnych) – nie znajdziemy na niej żadnej kapliczki, chociaż,
kronika Długosza podaje, że w II połowie XII na Chełmskiej Górze wielmoża
Piotr Włast ze Skrzynna wybudował kościół. W latach międzywojennych, uro-
czystości religijno-patriotyczne, jakie miały tam miejsce, czyniły z góry prze-
strzeń realizowania najwyżej cenionych przez społeczność miejscową wartości.
Chełmska Góra sama jawi się – przez fakt odprawiania tych uroczystości – jako
Res Sacra Renovare. Odradzająca się państwowość potrzebowała założycielskich
mitów. II wojna światowa wyznacza istotną granicę aksjologiczną. Po wojnie
przestrzeń góry uległa desakralizacji i mimo, że świeckie zabawy traktowano
w pewnym sensie, jako święto, to jednak były one pozbawione wymiaru trans-
cendencji.
Nie zapominajmy także o kontekście ekonomicznym. Pożerający górę od
południowej strony kamieniołom od dwustu lat przynosi dochody ( mówi o tym
relacja ks. Paszkowskiego) i mimo ustanowionego rezerwatu stanowi zagrożenie
dla stanu przyrodniczego uroczyska. Kiedyś pod Chełmską Górą wypasano stada owiec. Ewentualnemu turyście z pewnością spodobałyby się regionalne swetry
albo owcze sery, przyprawione unikalną mieszanką ziół – jakaś przeciwwaga dla
ekspansywnej góralszczyzny. Dla miejscowych rolników i przedsiębiorców
245
rolnych podobne marzenia o tyle mają sens, o ile są opłacalne. Dobrze wyjść
można na hodowli świń, o czym świadczą rozwijające się prężnie i położone
nieopodal góry dwa zakłady mięsne.
Barbara Chlebowska
Muzeum Archeologiczne
i Etnograficzne w Łodzi
Estetyka wnętrz, budynków mieszkalnych przestrzeni przydomowej;
Krzyże i kapliczki
Część projektu „Chełmo 2006‖, dotycząca estetyki wnętrz, budynków
mieszkalnych i przestrzeni przydomowej oraz form i funkcji kapliczek mieści się
w ramach antropologii obrazu. Antropologia obrazu z jednej strony czyni
z ikonosfery przedmiot badań, z drugiej traktuje obraz, jako źródło do analizy
badawczej. Wpisuje się ona w koncepcję antropologii współczesności przynale-
żącej do paradygmatu humanistycznego, w myśl którego celem antropologii ma
być nie tyle formułowanie praw dotyczących funkcjonowania kultury
i społeczeństwa, co dążenie po pogłębionego zrozumienia pewnego wycinka
rzeczywistości184
.
***
Przeprowadziłam 14 wywiadów narracyjnych na ten temat estetyki wnętrz,
budynków mieszalnych i przestrzeni przydomowej. Moimi informatorami byli
mieszkańcy wsi Sokola Góra, Chełmo, Kraszewice, Koconia i Wielgomłyny.
Zebrałam również dokumentację fotograficzną w liczbie ok. 200 zdjęć.
Opracowywanie wspomnianego tematu zaczęłam od przeglądu budownic-
twa mieszkalnego na wspomnianym terenie. Posunięcie takie uważam za wska-
zane, a nawet niezbędne, ponieważ bryła i kubatura budynku w dużym stopniu
decyduje o rozkładzie pomieszczeń, ich wielkości i funkcji. Korzystając
z kryterium chronologicznego na terenie badań wyodrębniłam cztery grupy bu-
dynków mieszkalnych.
Pierwsza z nich to tradycyjne, domy drewniane (chałupy). Są one bardzo
nieliczne, z reguły zostały opuszczone i znajdują się w bardzo złym stanie tech-
nicznym.
__________ 184 Por. K. Olechnicki, Antropologia obrazu, Warszawa 2003, s.7-26.
246
Druga grupa to domy z lat 50-tych, 60-tych i pierwszej połowy lat 70-tych.
Są to budynki murowane, parterowe, z dwuspadowym dachem. Typowy rozkład
domów z tego okresu wygląda w następujący sposób: w środku budynku znajdu-
je się sień, po obu jej stronach usytuowane są pomieszczenia mieszkalne: kuch-
nia i trzy pokoje (ewentualnie dwie kuchnie i dwa pokoje). Do każdego z nich
można wejść z korytarza, często także z sąsiedniego pomieszczenia. Zaobser-
wowałam, że mieszkańcy modernizują domy tego typu, by dostosować je do
potrzeb rodziny i utrzymać w dobrym stanie technicznym. Przeprowadzone re-
monty nie zawsze powodują zmianę zewnętrznej bryły budynku (na przykład
wymiana dachu, ocieplenie, otynkowanie czy pomalowanie domu). Niekiedy
jednak dokonuje się daleko idących zmian w bryle domu dobudowując do istnie-
jącego już budynku piętro lub nową część, w której mieszczą się dodatkowe
pokoje i ganek185
. Tego rodzaju zmiany sprawiają, że bryła budynku znacznie
odbiega od pierwotnej formy. Spotkałam się też z innym sposobem powiększania
powierzchni mieszkalnej domów tego typu – właściciele zagospodarowują
strych.
Najliczniejszą grupę na badanym terenie stanowią budynki mieszkalne
z drugiej połowy lat 70-tych i z lat 80-tych186
. Domy powstałe w tym okresie to
budynki piętrowe o bardzo prostej bryle, z płaskim dachem (w latach osiemdzie-
siątych znowu stają się popularne dachy dwuspadowe, czasem z różnym kątem
nachylenia poszczególnych połaci dachu). Niektóre z nich mają wysokie pod-
piwniczenia, które mieszkańcy wykorzystują na niereprezentacyjne pomieszcze-
nia mieszkalne i gospodarcze: tzw. „letnie kuchnie‖ (w praktyce jest to wykorzy-
stywana cały rok kuchnia na potrzeby gospodarcze), składziki, kotłownie itp.
Domy te w zdecydowanej większości są rozplanowane w następujący sposób:
przestrzeń domu podzielona jest na oddzielne pomieszczenia – część dzienna nie
stanowi otwartej przestrzeni łączącej pokój dzienny, kuchnię i hall, a klatka
schodowa jest zamknięta. Takie rozwiązanie nadal uznawane jest za wygodne
i w związku z tym oceniane pozytywnie. Charakterystyczne dla tego typu do-
mów są balkony, zarówno wnękowe jak i wysunięte na zewnątrz budynku. Bal-
kony, bardzo wąskie, skierowane do drogi (ulicy) nie nadają się na miejsce wy-
poczynku, można je uznać za element dekoracyjny. Pojawienie się w polskim
budownictwie projektów domu tego rodzaju zbiegło się z okresem koniunktury
na wsi. W środowiskach wiejskich piętrowy, obszerny dom stał się wyznaczni-
kiem prestiżu. Estetyka budynków z lat 70-tych i 80-tych należy do obowiązują-
__________ 185 Mieszkańcy objętych badaniami wsi mianem „ganku‖ określali wszystkie elementy ar-
chitektoniczne związane z głównym wejściem do budynku mieszkalnego.
8 Por. B. Ciesielska-Jezernik, Budownictwo, „Prace i Materiały Muzeum Archeologicznego
i Etnograficznego w Łodzi, Seria Etnograficzna‖ 2001, nr 31, s. 33; Budownictwo indywidu-
alne z tego okresu, zarówno wiejskie jak i podmiejskie, jest bardzo ubogie pod względem
formy. Przyczyna tego stanu rzeczy jest bardzo prosta – inwestorom oferowano bowiem po
przystępnej cenie kilka typowych projektów.
247
cego ówcześnie nurtu czerpiącego z tendencji modernistycznych, pod tym
względem domy te są odpowiednikiem gierkowskich blokowisk w budownictwie
indywidualnym. W czasie badań zaobserwowałam, że budynki tego typu są rów-
nież modernizowane. Niekiedy dostawiane jest kolejne piętro, domy te stają się
wtedy obszernymi siedzibami wielopokoleniowych rodzin. Częściej jednak
mieszkańcy w trakcie użytkowana domu dokonują zmian na mniejszą skalę (na
przykład dobudowują ganek, dodają lub zmieniają detale architektoniczne np.
poręcze, balustrady). Ich efektem są liczne elementy architektoniczne przełamu-
jących prostotę pierwotnej bryły budynku oraz dekoracyjne detale, które świad-
czą, iż w badanym środowisku nie w pełni zaakceptowano estetykę obowiązują-
cą w okresie powstania domów. Efektem zmian wprowadzanych przez
mieszkańców jest bardzo często dysharmonijny wygląd budynków.
Stosunkowo nieliczne są jeszcze domy z ostatniej, czwartej grupy obejmu-
jącej nowe budownictwo mieszkalne (od końca lat 80-tych począwszy). Dostęp-
ność dużej liczby projektów sprawia, że jest ono zróżnicowane. W ostatnim
czasie w objętych badaniami wsiach pojawiły się domy nawiązujące bryłą do
dawnych dworków.
W środowisku wiejskim urządzanie wnętrz mieszkalnych jest sferą objętą,
jeżeli nie kontrolą społeczną, to na pewno regulowaną zwyczajem187
. Czynnik
ten w połączeniu z ograniczeniami finansowymi sprawia, że w dziedzinie urzą-
dzania wnętrz panuje dość duża standaryzacja.
W czasie badań udało mi się wyróżnić trzy grupy wnętrz mieszkalnych.
Pierwszą grupę stanowią wnętrza, w którym można spotkać tradycyjne rozwią-
zania, należą one do starszych, samotnie mieszkających ludzi. Wnętrza urządzo-
ne w ten sposób spotyka się w domach z lat 50-tych i 60-tych. W domach tych
kuchnia jest pomieszczeniem wielofunkcyjnym. Oprócz sprzętów do przygoto-
wywania i spożywania posiłków znajduje się w niej miejsce do spania
i odpoczynku, radio, telewizor. Można sądzić, że mieszkańcy spędzają w tym
pomieszczeniu większość czasu. Natomiast pokój (pokoje) ma charakter repre-
zentacyjny. Takie przyporządkowanie funkcji pomieszczeniom nawiązuje do
tradycyjni czarnej i białej izby. W tego rodzaju wnętrzach możemy spotkać jesz-
cze stare materiały, techniki i rozwiązania architektoniczne (np. drewniane pod-
łogi malowane olejną farbą). Meble z lat 60-tych i 70-tych gospodarze wymie-
niają na nowe praktycznie tylko w przypadku całkowitego zużycia, natomiast
__________ 187 Na potwierdzenie tej tezy przytoczę opowieść jednej z moich informatorek (lat 60, wieś
Sokola Góra, gmina Wielgomłyny). W latach 80-tych, kiedy były duże problemy z zakupem
większości artykułów przemysłowych kupiła firanki, takie jakie były w ofercie sklepu – siat-
kowe bez kwiatowego wzoru. Jej samej firanki podobały się, choć wśród sąsiadek zdecydowa-
nie większym uznaniem cieszyły się firany w duży, kwiatowy wzór. Powiesiła nowe firanki,
ale za kilka dni zaczepiły ją dwie sąsiadki mówiąc: „Coś ty w oknie powiesiła! Wygląda
jakbyś nie miała wcale firanek!‖ Moja informatorka zdjęła firanki, zawiesiła stare, wzorzyste,
nowe bez wzoru podarowała natomiast kuzynce z miasta.
248
nowy sprzęt AGD i RTV z reguły jest prezentem od dzieci bądź wnuków. We
wnętrzach tego rodzaju z reguły jest sporo dewocjonaliów („święte‖ obrazy
i obrazki, plastikowe figurki – butelki na wodę święconą). Liczne są także
przedmioty o znaczeniu emocjonalnym – pamiątkowe bibeloty, zdjęcia dzieci
i wnuków188
, widokówki przysyłane z podróży przez bliskich, kartki okoliczno-
ściowe z życzeniami (świąteczne, imieninowe, urodzinowe). Ustawiane obok
siebie na półce drobne dewocjonalia i pamiątki tworzą quasi ołtarzyki – prze-
strzeń nacechowaną religijnie i emocjonalnie. Rozmieszczeniem tych przedmio-
tów rządzi mocno zakorzeniona w tradycji ludowej zasada symetrii. Święte obra-
zy większych rozmiarów zawiesza się, według dawnego zwyczaju, wysoko.
Druga z wyróżnionych przeze mnie grup to wnętrza urządzone według
wzorca, który można by określić mianem „dekoracyjnego‖. Jest to wzorzec do-
minujący na terenie objętym badaniami. Wnętrza urządzone w ten sposób są
spójne estetycznie lecz mało zindywidualizowane, bowiem wzorzec ten obejmu-
jąc większość elementów wnętrza nie pozostawia wiele możliwości na realizację
nie mieszczących się w jego ramach upodobań mieszkańców. Na wyposażenie
pokoju składa się meblościanka lub zestaw złożony z elementów tzw. systemu
modułowego, meble tapicerowane (tzw. zestaw wypoczynkowy – wersalka lub
sofa i dwa fotele) zasłony, firany (najczęściej białe w duży wzór), dywan. Jeden,
a często więcej z wymienionych elementów jest we wzory189
. Bardzo lubianą
dekoracją są rośliny doniczkowe, które w objętych badaniami wnętrzach, szcze-
gólnie „dekoracyjnych‖ są bardzo liczne. Niezbędną dekoracją tego rodzaju
wnętrza jest umieszczony nad kanapą czy wersalką, obraz o tematyce religijnej
(z reguły jeden, zwłaszcza, jeżeli jest większych rozmiarów). Czasem oprócz
„świętych‖ obrazów wiesza się tzw. „widoczki‖ (obrazy przedstawiające krajo-
braz lub scenę rodzajową). Wnętrza tego rodzaju są w zdecydowanie przeważają
w budynkach z lat 70-tych i 80-tych. W domach urządzonych w ten sposób naj-
częściej mieszkają osoby w średnim wieku. Ich mieszkańcy łączą widoczne
zamiłowanie do dekoracyjności z przywiązywaniem dużego znaczenia do prak-
tycznej strony zastosowanych rozwiązań
Ostatnia z wyróżnionych przeze mnie grup to wnętrza z elementami
o prostej, a nawet awangardowej formie i nowatorskimi rozwiązaniami architek-
tonicznymi. Nie są to wnętrza harmonijne, bowiem wspomniane elementy sąsia-
dują z dekoracyjnymi detalami.
Przyglądając się ogródkom przydomowym na badanym terenie nie trudno
zauważyć, że dzielą się ona na dwa rodzaje – tradycyjne ogródki kwiatowe oraz
__________ 188 Por. J. Bartuszek, Między reprezentacją a martwym papierem, Warszawa 2005, s. 40-
50; Stosunek informatorów do zdjęć bliskich świadczy o tym, iż stanowią one dla nich na-
miastkę obecności przedstawionych na nich osób.
189 Do niedawna dominowały symetryczne i rytmiczne wzory kwiatowe, ostatnio popular-
ność zyskały wzory geometryczne i kwiatowe o swobodniejszej, asymetrycznej kompozycji.
249
obsiane trawą i obsadzone iglakami. W ogródkach często spotyka się elementy
dekoracyjne: krasnale, figurki zwierząt, oraz bardzo modne ostatnio miniatury
wiatraków.
Obserwacje i lektura przekonały mnie, że estetyka wnętrz mieszkalnych na
terenie wsi jest dziedziną ulegającą obecnie bardzo szybkim przemianom, dlate-
go też istnieje potrzeba ciągłego dokumentowania zmian, jakie zachodzą w tej
sferze rzeczywistości.
***
Kapliczki i krzyże przydrożne są istotnym i trwałym elementem krajobrazu
kulturowego polskiej wsi. Liczne kapliczki i krzyże, które zadokumentowałam
w czasie badań są zróżnicowane pod wzglądem wartości historycznej
i artystycznej. Informacji na ich temat udzieliło mi 26 rozmówców190
, byli wśród
nich także proboszczowie parafii Wielgomłyny i Niedośpielin. Dokumentacja
fotograficzna liczy ok. 250 zdjęć.
Na terenie badań reprezentowane są wszystkie typy kapliczek191
. Kapliczki
i krzyże można podzielić na obiekty znajdujące się w przestrzeni publicznej oraz
na kapliczki usytuowane w granicach obejścia. Obiekty z pierwszej grupy naj-
częściej znajdują się na rozstajach dróg i w miejscach niezabudowanych, na
granicy między jedną a drugą wsią – czyli w przestrzeni, wedle ludowej tradycji,
nacechowanej liminalnie. Kapliczki znajdujące się w przestrzeni publicznej
ogradza się, dzięki czemu sfera sakralna zostaje wyraźnie wydzielona.
Jak wynika z moich ustaleń, zgodnie ze zwyczajem o kapliczki znajdujące
się w przestrzeni publicznej dbają mieszkające w sąsiedztwie kobiety. Dekoro-
wanie kapliczek, a nawet ich odnawianie jest obowiązkiem kobiet, tylko
w większe prace remontowe angażują się mężczyźni. Dbałość o kapliczki znaj-
dujące się w obejściach leży w gestii rodziny, która je zamieszkuje (najczęściej
są to potomkowie fundatora). Co roku na początku maja, miesiąca poświęconego
Matce Boskiej, kiedy to przy kapliczkach mieszkańcy wsi modlą się i śpiewają
pieśni religijne, kobiety zmieniają zniszczoną w ciągu zimowych miesięcy deko-
rację ze sztucznych, plastikowych kwiatów, a w razie potrzeby malują kapliczkę.
Jak stwierdziła jedna z moich rozmówczyń ozdabianie kapliczek jest sposobem
wyrażenia szacunku do Matki Boskiej, Chrystusa lub świętego, któremu poświę-
cona jest kapliczka.
__________ 190 Sześciu spośród nich było jednocześnie moimi informatorami, w którymi rozmawiałam
na temat estetyki wnętrz, budynków mieszkalnych i przestrzeni przydomowej.
191 Por. A. Kunczyńska-Iracka, Rzeźba, w: Sztuka ludowa w Polsce, red. E. Fryś-
Pietraszkowa, s. 178; M. Pokropek, Przedmowa, w: P. Wypych, Krzyże i kapliczki znad Pylicy,
Piotrków Trybunalski 2001, s. 5 – 15; A. Kunczyńska-Iracka proponuje następującą klasyfika-
cję kapliczek: słupowe, domkowe, figury i krzyże oraz skrzynkowe; myślę, że za M. Pokrop-
kiem warto uwzględnić jeszcze jeden typ: kapliczki postumentowe.
250
Kapliczki i krzyże pełnią istotną rolę w kulcie religijnym – przy niektórych
z nich przygotowuje się ołtarz na procesję Bożego Ciała. We wsiach oddalonych
o kilka kilometrów od kościołów parafialnych dla wygody parafian księża święcą
przy wybranych kapliczkach pokarmy w Wielką Sobotę. Małe obiekty sakralne
wyznaczają również miejsca postoju procesji w czasie święcenia pól. Przy nie-
których z nich odprawiane są msze święte poprzedzające owe procesje. Niektóre
obiekty miały udział w obrzędowości rodzinnej. Dawniej mieszkańcy Sokolej
Góry odprowadzali zmarłych do kapliczki znajdującej się tuż za granicą wsi,
przy drodze do wsi Trzebce, dalej, na cmentarz w Wielgomłynach udawali się
tylko najbliżsi. Analogiczną funkcje pełniły kapliczki we wsiach Zawodzie
i Trzebce-Perzyny.
Intencje, w których mieszkańcy gmin Wielgomłyny i Masłowice fundowali
kapliczki były różnorodne. Niektórzy fundatorzy informują o nich umieszczając
odpowiednie inskrypcje, jednak częściej intencja fundacji pozostaje w sferze
tradycji ustnej i szczególnie, jeżeli chodzi o obiekty starsze, trudno ją ustalić.
Kapliczki i krzyże ufundowane indywidualnie stanowiły często wyraz pobożno-
ści fundatora i miały zapewnić błogosławieństwo jemu i jego rodzinie. Niektóre
z nich wzniesiono w intencji wyzdrowienia członka rodziny (najczęściej dziec-
ka), fundacje takie czynione są do dziś (np. krzyż we wsi Chełmo). Odrębną
grupę stanowią kapliczki wzniesione w czasie epidemii chorób zakaźnych.
Większość kapliczek to fundacje chłopskie, jednak na trenie objętym bada-
niami znajdują się obiekty ufundowane właściciela majątku Sokola Góra Cze-
sława Walińskiego i dziedzica dóbr Maluszyn Stanisława Potockiego192
. Jeden
z nich, kapliczka domkowa w Sokolej Górze została wzniesiona z inicjatywy
Walińskiego w pierwszych latach XX, rozbudowana ponad 20 lat temu, jest
miejscem gdzie co niedzielę odprawia się mszę świętą. Druga z jego fundacji jest
przykładem połączenia wątków narodowych i religijnych. Inskrypcja: „Królowo
Korony Polskiej módl się za nami; 1914-1920‖ sugerują, że fundacja ma upa-
miętniać „Cud nad Wisłą‖, ofiary pierwszej wojny światowej oraz wojny polsko
– radzieckiej i odzyskanie przez Polskę niepodległości. Nowszym przykładem
połączenia wątków narodowych i maryjnych jest kapliczka przy skrzyżowaniu
dróg do wsi Zagórze i Goszczowa z inskrypcją: „Matko Łaski Bożej, Wspomo-
żenie Wiernych, Królowo Pokoju, Królowo Korony Polskiej módl się za nami.
Za opiekę w czasie wojny wdzięczni Zagórzanie i okolica; 15 VIII 1947 r.‖193
Na badanym terenie zdecydowanie dominują kapliczki maryjne, stosunko-
wo liczne są też kapliczki chrystologiczne i maryjno-chrystologiczne. Natomiast
kapliczki poświęcone świętym są zdecydowanie rzadsze. Warto w tym momen-
cie wspomnieć o kapliczce we wsi Koconia. Jest to kapliczka wykonana z gliny.
__________ 192 Cześć objętego badaniami terenu wchodziła w skład tych dóbr.
193 Wątki narodowe ujawnia także strona wizualna kapliczki (godło Polski – orzeł
w koronie).
251
Dokładna data jej ufundowania nie funkcjonuje już w tradycji ustnej, lecz powała
ona prawdopodobnie w I-szej połowie XIX w. Pierwotnie, we wnęce kapliczki
znajdowała się drewniana figura św. Jana Nepomucena. Gdy kilka lat temu zo-
stała skradziona, wstawiono tam figurkę „Pana Jezusa z Otwartym Sercem‖,
ponieważ mieszkańcy nie mogli kupić nowej figury Świętego194
. W Sokolej
Górze natomiast miała miejsce kradzież drewnianych rzeźb z początku XX w.
będących na wyposażeniu kapliczki, w której odprawia się msze święte. Figury
św. Jan Nepomucena i św. Floriana zostały zastąpione gipsowymi figurkami
Matki Boskiej i Pana Jezusa z likwidowanego po śmierci starszej kobiety ołta-
rzyka domowego. Myślę, że kradzieże te były swego rodzaju szokiem dla oko-
licznych mieszkańców, którzy z racji swej religijności nigdy nie pomyśleliby
o komercyjnym traktowaniu kultu.
Mieszkańcy gmin Masłowice i Wielgomłyny troszczą się o kapliczki, bez
względu na ich wartość artystyczną i historyczną, gdyż postrzegają je głównie,
jako obiekt kultu. Nie zmienia to jednak faktu, że swym postępowaniem przy-
czyniają się do zachowania dorobku kulturowego minionych pokoleń.
Piotr Czepas
Muzeum Archeologiczne
i Etnograficzne w Łodzi
Działalność przemysłowa na terenie gmin Masłowice i Wielgomłyny
Kolejnym tematem badań etnograficznych, podjętych w ramach projektu
„Chełmo 2006‖, była działalność przemysłowa mieszkańców wsi i związane
z nią obiekty budownictwa przemysłowego. Ukierunkowane pod tym kątem
prace badawcze zrealizowane zostały w następujących miejscowościach: Cheł-
mo, Huta Przerębska, Koconia, Kraszewice, Kruszyna, Krzętów, Niedośpielin,
Przerąb, Rudka, Sokola Góra, Sroków-Goszczowa, Szreniawa, Trzebce, Wiel-
gomłyny, Wola Życińska oraz Zagórze, położonych w gminach Masłowice
i Wielgomłyny, w powiecie radomszczańskim, w województwie łódzkim.
Budownictwo przemysłowe stanowiło już przedmiot badań na omawianym
terenie. W końcu lat sześćdziesiątych XX stulecia prace dokumentacyjne prze-
prowadził zespół badawczy kierowany przez Bogdana Baranowskiego. Inwenta-
ryzację w terenie wykonali Władysław Baranowski oraz Andrzej Lech, w 72
miejscowościach rejestrując ponad 120 obiektów przemysłowych lub ich pozo-
stałości. W efekcie opublikowano zestawienie zabytkowych obiektów budownic-
__________ 194 Mieszkańcy jednak nadal nazywają obiekt kapliczką św. Jana.
252
twa przemysłowego dla całego powiatu radomszczańskiego195
, obejmujące rów-
nież obszar gmin Masłowice i Wielgomłyny.
Nie można pominąć faktu, że od momentu ukazania się wspomnianej wyżej
publikacji upłynęło już prawie czterdzieści lat. W tym czasie, zwłaszcza po 1989
roku, zaszły zmiany ustrojowo-gospodarcze, które w decydującej mierze przy-
czyniły się do zaniku (ewentualnie rozwoju) niektórych kierunków działalności
przemysłowej. W wyniku tych przemian stan budownictwa przemysłowego
również uległ zmianie. Pewna liczba jego obiektów została zmodernizowana lub
opuszczona, niektóre zaś nie zachowały się do dnia dzisiejszego. Wybudowano
również nowe zakłady przemysłowe, które w czasie starszych badań jeszcze nie
istniały. Wszystko to, co powiedziano wyżej, stanowiło przesłankę do przepro-
wadzenia ponownych prac dotyczących problematyki przemysłu. W trakcie
nowych badań uwzględniono, poza architekturą przemysłową, również obiekty
będące wynikiem działalności wydobywczej, np. mające postać wyrobisk.
W niniejszym raporcie ograniczono się do krótkiego, możliwie jak najbar-
dziej zwięzłego, omówienia wyników badań. Zostaną one przedstawione
w kontekście funkcjonowania poszczególnych działów przemysłu. Najszerzej
omówiono obiekty zachowane w terenie, ograniczając się tylko do sygnalizacji
branż lub obiektów poświadczonych historycznie. Na badanym obszarze najsil-
niej rozwinięte było przetwórstwo spożywcze, zatem poświęcono mu najwięcej
miejsca.
Przemysł spożywczy
Gorzelnictwo. Na badanym terenie zachowały się dwie gorzelnie, zlokali-
zowane w miejscowościach Chełmo i Sokola Góra. W pierwszej
z wymienionych wsi, gorzelnia wybudowana została przez Zbigniewa Wielo-
wieyskiego w 1923 roku. Starszy zakład tego rodzaju funkcjonował w Chełmo
w XIX stuleciu, stanowiąc własność rodziny Skórzewskich. Na początku XX
wieku gorzelnia ta była nieczynna i znajdowała się w stanie ruiny. Do dziś za-
chowały się tylko jej fundamenty.
Gorzelnia założona przez rodzinę Wielowieyskich, po II wojnie światowej
przechodziła podobne przeobrażenia, jak wiele innych tego rodzaju zakładów
w Polsce. W 1945 roku została upaństwowiona, w okresie transformacji po 1989
roku przeszła na własność Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa. Finalnie
kilka lat temu została sprywatyzowana. W latach sześćdziesiątych
i siedemdziesiątych budynki gorzelni wraz z urządzeniami technologicznymi
__________ 195 B. Baranowski, W. Baranowski, A. Lech, Katalog zabytków budownictwa przemysło-
wego w Polsce. Powiat Radomsko-województwo łódzkie, t. IV, z. 2, Wrocław-Warszawa-
Gdańsk 1969.
253
uległy gruntownej modernizacji. Ponowny remont budynków przeprowadzono
po prywatyzacji. Obecnie zakład jest czynny wytwarzając surowy spirytus do
rektyfikacji.
Historia funkcjonowania kolejnych gorzelni, jakie budowano w Sokolej
Górze sięga XIX stulecia. Budynki najmłodszego z zakładów wzniesiono w 1904
roku. Wskazuje na to data umieszczona na elewacji magazynu spirytusu. Towa-
rzyszy jej monogram w kształcie litery „W‖ pochodzący od nazwiska Czesława
Walińskiego, ówczesnego właściciela dóbr Sokola Góra i fundatora omawianej
gorzelni. Od momentu wzniesienia budynki nie uległy poważniejszym przebu-
dowom. Ostatnie zmiany przeprowadzono u schyłku XX wieku. W ramach tych
prac niestety otynkowano elewacje budynku produkcyjnego, co spowodowało, że
gorzelnia utraciła dotychczasowy charakter. Prawie całkowity brak starych urzą-
dzeń technologicznych, jest wynikiem modernizacji, jakiej uległ park maszyno-
wy w latach sześćdziesiątych XX wieku. Jedynym zachowanym do 2007 roku
elementem wyposażenia mającym przedwojenną metrykę był licznik pomiaro-
wo-przepływowy spirytusu systemu Siemensa.
Po II wojnie światowej gorzelnia znalazła się w rękach państwowych. Była
czynna bez większych przerw do 1993-94 roku. Mimo niskiej opłacalności pro-
dukcji, wyrób spirytusu kontynuowano z przerwami do 1997 roku. Rok później
gorzelnia została sprywatyzowana i ponownie uruchomiona. Od 2001 roku za-
niechano prób działalności produkcyjnej, obecnie zakład nie jest użytkowany.
W 2007 roku zlikwidowano urządzenia technologiczne, a dalsze istnienie budyn-
ków produkcyjnych jest mocno niepewne.
Oprócz omówionych wyżej gorzelni, tego rodzaju zakłady działały
w przeszłości również w Trzebcach i Rudce. Założone zostały w I połowie XIX
stulecia przez Ostrowskich z Maluszyna. Najdłużej, bo do końca lat czterdzie-
stych XX wieku, przetrwała gorzelnia w Rudce.
Młynarstwo (Wiatraki i młyny). Na omawianym terenie występowały
liczne młyny wodne oraz sporadycznie wiatraki. Młyny wietrzne przetrwały
tylko w opowieściach mieszkańców. Fakt ten nie może wydawać się zaskakują-
cy, ponieważ ostatni z wiatraków funkcjonujący w Chełmo rozebrano już
w okresie międzywojennym.
Jedyną miejscowością, gdzie zachował się nadal czynny młyn zbożowy jest
Niedośpielin. Młyny w tej wsi zakładano już w połowie XVI wieku. Historia
młyna w Niedośpielinie na przestrzeni ubiegłego stulecia wiąże się z rodziną
Kruszyńskich. Młyn ten ulokowany na rzece Biestrzykówce identyfikowany jest
przez mieszkańców, jako „Dolny‖. Jako młyn wodny działał do początku lat
trzydziestych XX wieku, rolę wodno-motorowego pełnił do końca lat czterdzies-
tych. Stopniowo reaktywowany i rozbudowywany od lat sześćdziesiątych XX
stulecia działa do dziś, korzystając aktualnie z napędu elektrycznego.
254
Obecnie w młynie prowadzona jest produkcja mąki pszennej i żytniej dla
odbiorców prywatnych oraz piekarń w Dobryszycach, Przedborzu i Strzelcach.
Ponadto wyrabiana jest kasza jęczmienna na zamówienia odbiorców prywatnych.
Młyn ten aktualnie znajduje się w posiadaniu Jerzego Kruszyńskiego, choć
przemiał faktycznie prowadzi jego syn.
W pozostałych badanych miejscowościach po młynach przetrwały najczę-
ściej tylko skromne pozostałości, w jednym tylko przypadku zachowany jest
zaadaptowany do nowych potrzeb budynek. Funkcjonowanie młynów przetrwało
także w opowieściach mieszkańców.
W Wielgomłynach zachowany jest budynek pomłyński pochodzący z końca
lat pięćdziesiątych XX wieku. Ostatni z młynów działał tu od lat sześćdziesią-
tych do schyłku lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. Po zakończeniu produk-
cji zabudowania młyńskie zostały sprzedane na początku lat dziewięćdziesiątych
XX wieku. Dokonany wtedy remont budynku połączony był z adaptacją na punkt
usługowy i magazyn. Aktualnie mieści się tu warsztat mechaniczny oferujący
artykuły metalowe. Pamiątką prowadzonej niegdyś działalności młynarskiej jest
koło zamachowe od silnika spalinowego ustawione w obrębie posesji młyńskiej.
Warto podkreślić, że młyny w tej miejscowości lokowano już w połowie XVI
stulecia. Najmłodszy z młynów wodnych tzw. „Górny‖, działał do 1948 roku,
kiedy to strawił go pożar.
W Srokowie-Goszczowej zadokumentowano skromne pozostałości młyna,
początkowo o napędzie wodnym, z upływem czasu obiekt zmodernizowano.
Ulokowany był na niewielkiej rzeczce Biestrzykówce. Jeszcze w końcu lat
sześćdziesiątych XX wieku młyn był czynny. Jego ostatni właściciel po zakoń-
czeniu działalności młynarskiej przeniósł się wraz z rodziną do pobliskiej Kru-
szyny gdzie założył cegielnię. Budynek opuszczonego młyna rozebrano na po-
czątku lat siedemdziesiątych XX stulecia. Do dzisiejszych czasów dotrwało
jedynie jego murowane przyziemie.
Resztki młyna zachowane są również w Szreniawie. Młyn miał powstać tu-
taj już około 1870 roku przy karczmie w miejscu dawnego zajazdu. Był to nie-
wielki młyn motorowy, od końca lat pięćdziesiątych XX wieku elektryczny.
Budynek tego młyna udało się zadokumentować w pierwszej części badań etno-
graficznych wykonanych latem 2006 roku. Pod koniec tego roku został on roze-
brany przez nowych właścicieli.
Ostatnią miejscowością gdzie zachowały się pozostałości młyna jest Wola
Życińska. Po II wojnie światowej funkcjonował tu niewielki młyn motorowy,
którego pozostałość stanowi jedynie złożenie kamieni młyńskich.
Na omawianym terenie młyny wodne działały również w Borowcu
i Szreniawie oraz ponadto w przysiółkach Świńska Krzywda i Jaskółki. Były one
stopniowo likwidowane w pierwszych dekadach po II wojnie światowej.
255
Produkcja kaszy. Na badanym terenie zadokumentowano jedną, wyspecja-
lizowaną wytwórnię kaszy ulokowaną w miejscowości Koconia. Kaszarnia zało-
żona została w 2000 roku. Wpływ na jej powstanie miały czynniki natury eko-
nomicznej, tj. niskie ceny skupu i trudności w sprzedaży zboża uzyskiwanego
z sześćdziesięciohektarowego gospodarstwa. Właściciel w trosce o podniesienie
jego rentowności założył kaszarnię. W zakładzie wytwarzana jest kasza jęcz-
mienna, na zamówienie produkuje się niewielkie ilości kaszy gryczanej i kaszy
manny. Podstawę surowcową stanowią uprawiane we własnym gospodarstwie
jęczmień jary, pszenica oraz w niewielkich ilościach gryka. Większość gryki jest
dokupywana na potrzeby produkcyjne. Odbiorcami kaszy są hurtownie spożyw-
cze w Radomsku, Końskich, Niekłaniu oraz Częstochowie. Wyrób kaszy ma
charakter sezonowego zajęcia, produkcja odbywa się bowiem przez około sześć
miesięcy w roku. Produkty uboczne stanowią otręby na paszę dla świń i owiec.
Olejarstwo. Na badanym obszarze ten dział wiejskiego przemysłu już nie
funkcjonuje. Wiadomości o funkcjonujących dawniej olejarniach przetrwały
w opowieściach mieszkańców. Olejarnie stanowiły maleńkie zakłady produkcyj-
ne zlokalizowane w Kraszewicach (początkowo w Chełmo), Koconi oraz Wiel-
gomłynach. Ich działalność miała efemeryczny charakter obejmując maksymal-
nie ostatnie lata okresu międzywojennego i pierwsze lata po zakończeniu
okupacji. Wszystkie olejarnie nastawione były na przerób siemienia lnianego,
rzepaku oraz maku, zaspokajając potrzeby okolicznych mieszkańców.
Produkcja krochmalu. O tym kierunku działalności możemy stosunkowo
niewiele powiedzieć. Wiadomo jedynie, że krochmalnia założona została na
krótko przed I wojną światową w Przerąbie, gdzie działała prawdopodobnie do
końca okresu międzywojennego.
Przemysł mineralny
Produkcja materiałów budowlanych. Na omawianym obszarze zadoku-
mentowano kompleks różnoczasowych cegielni zlokalizowany w Kruszynie.
Początki działalności najstarszego zakładu sięgają schyłku XVIII stulecia.
Cegielnia znajdowała się w rękach rodziny Ostrowskich, a następnie Potockich
z Maluszyna. Niewielka część zabudowań tej cegielni dotrwała do dnia dzisiej-
szego. Najlepiej zachowanym i jednocześnie pewnie datowanym obiektem, jest
budynek dla zatrudnionych tu pracowników i ich rodzin. Wzniesiony został
w 1884 roku, na co wskazuje data widoczna na połaci dachu. W dużo gorszym
stanie zachowały się pozostałe zabudowania. Murowany budynek maszynowni
oraz piec z kominem (dawna kaflarnia) znajdują się w stanie rozpadu. Zachowa-
ne są ponadto dwie szopy pełniące funkcję suszarni, po trzeciej rysują się jedynie
256
nikłe ślady. Pozostałością prowadzonej tu działalności są również wyrobiska
gliny zalane obecnie wodą, znajdujące się w pobliżu zabudowań cegielni.
Pozostałe trzy cegielnie wzniesione zostały z inicjatywy osób prywatnych
na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia. Stan zachowania tych
obiektów jest bardzo zróżnicowany. Najlepiej zachowały się dwa z nich, których
zabudowania tworzą dziesięciokomorowe piece kręgowe typu Hoffmanna, szopy
stanowiące suszarnie oraz murowane budynki pełniące funkcję maszynowni.
Widoczne są również w pobliżu tych obiektów zarastające roślinnością wyrobi-
ska gliny. Ostatnia trzecia cegielnia znajduje się w stanie daleko posuniętego
rozpadu.
Wszystkie omówione wyżej obiekty znajdują się poza eksploatacją. Pro-
dukcji materiałów budowlanych zaniechano w nich w połowie lat dziewięćdzie-
siątych XX wieku. Przyczynę stanowiły względy ekonomiczne, tj. brak zbytu na
wytwarzane produkty. Prezentowane obiekty były miejscami produkcji cegły na
potrzeby własne oraz okolicznych mieszkańców. Tylko w cegielni należącej
początkowo do rodzin Ostrowskich i Potockich (po II wojnie w rękach państwo-
wych) wytwarzano szerszy asortyment produktów, tj. dachówki, kafle, pustaki
i sączki drenażowe.
Historycznie poświadczonym obiektem jest również cegielnia w Przerąbie.
Założona została w początkach XX wieku i funkcjonowała do wybuchu II wojny
światowej.
Przemysł drzewny. Tartacznictwo. Na omawianym obszarze tego rodzaju
działalność jest aktualnie reprezentowana przez dwa niewielkie tartaki, założone
w pierwszych latach okresu transformacji po 1989 roku.
Pierwszy z zachowanych tartaków zlokalizowany jest w Wielgomłynach.
Zakład został założony w 1994 roku. Tartak jest czasowo czynny, wytwarza
tarcicę z drewna liściastego i iglastego.
Drugi z zadokumentowanych tartaków ulokowany jest w Niedośpielinie,
gdzie powstał w 1990 roku. Efektem produkcji tartaku, podobnie jak zakładu
w Wielgomłynach, jest tarcica z drewna liściastego i iglastego. Obiekt jest jed-
nak przeznaczony do likwidacji z uwagi na brak opłacalności produkcji.
Wcześniej, bo do połowy lat osiemdziesiątych XX wieku w Niedośpielinie
funkcjonował tartak, który działał tam od 1910 roku.
Papiernictwo.196
Na badanym obszarze działała papiernia założona przed
1826 roku. Zlokalizowana była w Niedośpielinie. Zlikwidowana została przed
I wojną światową. Budynek papierni został następnie sprzedany i zaadaptowany
__________ 196 Ta branża przemysłu zasługuje na osobne omówienie, z uwagi na wykorzystywanie do
lat sześćdziesiątych XIX stulecia szmat lnianych, jako podstawowego surowca do produkcji
papieru.
257
na młyn wodny, działający do początku lat pięćdziesiątych XX wieku. Pozosta-
łość tego młyna stanowią trudno obecnie dostępne resztki turbiny wodnej, której
położenie pozwala zorientować się również w lokalizacji pracującej tu niegdyś
papierni.
Hutnictwo szkła. Dokładniejsze opisanie tego kierunku działalności prze-
mysłowej natrafia na trudności wynikające z braku przekonywujących dowodów
w postaci materiałów archiwalnych. Na ewentualność produkcji hutniczej wska-
zuje bowiem tylko nazwa jednej z miejscowości w gminie Masłowice, a miano-
wicie Huta Przerębska.
Przemysł wydobywczy. Kopalnie odkrywkowe. Na badanym terenie zado-
kumentowano funkcjonujące kopalnie odkrywkowe w okolicach wsi Zagórze
oraz ich pozostałości w Krzętowie i Wielgomłynach.
Odkrywkowa kopalnia piaskowca znajduje się na południowych stokach
Góry Chełmo, na północ od wsi Zagórze. Trudno jest ustalić, kiedy rozpoczęto
eksploatację piaskowca w tym rejonie, wobec braku jednoznacznych świadectw
na ten temat. Niewykluczone jednak, że złoża eksploatowano na większą skalę
już w II połowie XIX stulecia. Od co najmniej początku XX wieku działalność
wydobywcza prowadzona jest nieprzerwanie do dziś. Wydobycie piaskowca
prowadzi obecnie prywatna firma z siedzibą w Zagórzu oraz osoby będące
mieszkańcami wymienionej miejscowości. Wydobywany piaskowiec jest prze-
znaczany na elementy wykończenia elewacji domów, ogrodzeń, komponenty
dekoracyjne ogródków. Kruszywo natomiast wykorzystuje się do budowy
i utwardzania dróg. Odbiorcami wydobywanego surowca są firmy handlujące
materiałami budowlanymi z Polski, a także z Niemiec i Holandii. Dawniej ka-
mień piaskowcowy służył okolicznym mieszkańcom do wznoszenia budynków
mieszkalnych, gospodarczych i inwentarskich.
Miejscem eksploatacji kamienia wapiennego był w przeszłości Krzętów.
Istnieją wskazówki by sądzić, że działalność tę prowadzono już w okresie mię-
dzywojennym. Warto zwrócić uwagę, że obok mieszkańców Krzętowa wydoby-
wających kamień wapienny na swoich polach, w odkrywkową eksploatację za-
angażowany był również Stanisław Potocki (ostatni właściciel maluszyńskich
dóbr). Wydobycie kontynuowano po II wojnie światowej z przyczyny braku
materiałów budowlanych na wsi potrzebnych do wznoszenia zabudowań. Dzia-
łalność wydobywczą w Krzętowie prowadzono do początku lat siedemdziesią-
tych XX wieku. Wobec nastania gierkowskiej prosperity na wsi i łatwiejszego
dostępu do nowych materiałów budowlanych, wydobycia zaniechano. Pozyski-
wany surowiec stosowany był przy wznoszeniu domów mieszkalnych oraz zabu-
dowań inwentarskich. Otrzymywany przy okazji eksploatacji gruz wapienny
służył do utwardzania dróg. Pozostałość opisanej działalności stanowią zacho-
wane wyrobiska znajdujące się na północny-zachód od Krzętowa.
258
Teren dawnych odkrywek kamienia wapiennego zlokalizowany jest rów-
nież na północny-zachód od wsi Wielgomłyny. Kopalnia odkrywkowa w tym
miejscu była czynna w okresie międzywojennym. Po II wojnie światowej zanie-
chano eksploatacji wapienia, w 2005 roku zasypano ostatnie z wyrobisk. Wydo-
bywany tu surowiec był przeznaczany m. in. na budowę domów, spośród których
kilka do dziś zachowało się w Wielgomłynach.
Resumée. Przeprowadzone badania skłaniają do kilku wniosków. Po
pierwsze: obecnie prowadzona działalność wydobywcza stanowi zagrożenie dla
rezerwatu przyrodniczego na Górze Chełmo. Rozwija się także na jej południo-
wych stokach, wyrządzając znaczne i raczej nieodwracalne szkody
w miejscowym krajobrazie. Po drugie: tradycyjne młynarstwo zorientowane na
zaspokojenie potrzeb własnych i lokalnej klienteli na badanym obszarze prak-
tycznie nie funkcjonuje. Jest to odbiciem szerszego zjawiska, tj. definitywnego
upadku małych, gospodarczych młynów ulokowanych w środowisku wiejskim
wskutek przemian ustrojowych po 1989 roku. Proces ten uwidocznił się już
w latach pięćdziesiątych XX wieku, wtedy jednak główny jego czynnik stanowi-
ła polityka ówczesnych władz. Aktualnie są to przyczyny ekonomiczne. Po trze-
cie: na badanym terenie widoczne jest po 1989 roku całkowite zaniechanie pro-
dukcji materiałów budowlanych, pomimo dogodnej bazy surowcowej. Po
czwarte: istnieją odpowiednie warunki ekonomiczne, sprzyjające odrodzeniu się
lokalnie prowadzonej drobnej produkcji spożywczej, w omawianym wypadku
wyrobu kaszy, ale na innych terenach np. Lubelszczyźnie również wyrobu oleju.
Po piąte: urządzenia zadokumentowanych gorzelni pochodzą przeważnie z lat
sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku. Od tego czasu nie dokonano na
tym polu poważniejszych modernizacji. Jest to jedną z przyczyn niskiej opłacal-
ności produkcji gorzelniczej.
Na podstawie wyżej dokonanego omówienia, można stwierdzić, że na ba-
danym terenie funkcjonowało co najmniej kilka gałęzi przemysłu. Warunkiem
ich rozwoju było wykorzystanie lokalnej bazy surowcowej, tj. złóż surowców
mineralnych, lasów oraz uprawianych płodów rolnych.
***
Prezentowane w niniejszym raporcie materiały z badań w ramach pro-
jektu Chełmo 2006 zostały zamieszczone w Pracach i Materiałach Muzeum
Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi. Serii Etnograficznej., nr 34, 2008,
których tematem przewodnim był fenomen prowincji.
259
Damian Kasprzyk
Uniwersytet Łódzki
Marian Jelonek – leśnik, twórca ludowy, poeta
Marian Jelonek urodził się 14 stycznia 1924 roku we wsi Długowola w po-
wiecie Iłżeckim na Kielecczyźnie. Jego rodzice (Franciszek i Magdalena z domu
Krupa) posiadali duże gospodarstwo liczące ok. 30 morgów ziemi ornej i lasu.
Po ukończeniu szkoły powszechnej w Długowoli zdał egzaminy wstępne do
gimnazjum w Solcu nad Wisłą. Początkowo do szkoły tej nie został jednak przy-
jęty ze względu – jak sam twierdzi – przekonania polityczne swojego ojca,
członka Polskiego Stronnictwa Ludowego. Zaproponowano mu miejsce
w gimnazjum w odległym Pińsku na Kresach. Determinacja i upór rodziców
wzięły ostatecznie górę i syn rozpoczął naukę w Solcu. W momencie wybuchu II
wojny światowej był uczniem 3 klasy.
Gdy Marian Jelonek skończył 17 lat wstąpił do Batalionów Chłopskich,
otrzymując pseudonim „Wierzba‖. Nakłonił go Antoni Leszczyk ps. „Poluks‖,
kwatermistrz zgrupowania „Ośka‖ w Okręgu Kieleckim. Konspiracja była
w rodzinie Jelonka czymś – bez mała – powszechnym. Jeden z braci stryjecz-
nych należał do BCh drugi do Armii Krajowej. Bataliony Chłopskie na tym
terenie zorganizowane były w tzw. „piątki‖ – pięcioosobowe oddziały. M. Jelo-
nek pamięta nazwiska kolegów z „piątki‖. Był w niej Górniak i trzech Leszczy-ków (bracia stryjeczni). Dowódcą grupy był Kazimierz Węgłowski ps. „Czarny‖.
Konspiracja wymagała ciągłej gotowości stawienia się o każdej porze dnia i nocy
do dyspozycji dowódców. Oddziały miały charakter grup wypadowych. Akcje,
260
w których uczestniczył „Wierzba‖ polegały m.in. na niszczeniu wszelkiej doku-
mentacji urzędów gminnych zawierającej ewidencje ludności. Służyło to dez-
orientowaniu okupanta, utrudniało prowadzenie przez niego zorganizowanych
akcji represyjnych. Likwidowano będące pod zarządem Niemców magazyny,
unieruchamiano młyny i tartaki. M. Jelonek realizował także zadania związane
z dystrybucją prasy konspiracyjnej. Po wykonaniu rozkazów członkowie grup
wracali do domów.
Scalenie AK i BCh, które nastąpiło w 1943 roku zakładało, że członkowie
BCh będą szkoleni przez oficerów AK. Marian Jelonek został skierowany do
konspiracyjnej podchorążówki. Kursy polegały na cotygodniowych spotkaniach,
podczas których przyswajano wiedzę z zakresu taktyki prowadzenia działań
dywersyjnych i walki zbrojnej. Odbywano też ćwiczenia w terenie. Marian Jelo-
nek dopiero latem 1944 roku poszedł „do lasu‖ w ramach akcji Burza. Wcześniej
w oddziałach partyzanckich przebywali na stałe tylko ci, którym groziła dekon-
spiracja lub tacy, którzy uciekli z niemieckich transportów. „Wierzba‖ dobrze
strzelał. Twierdzi, że umiejętność tę odziedziczył po ojcu, który służył w wojsku
carskim a potem brał udział i został ranny w bitwie warszawskiej 1920 roku. Ze
względu na wzrost Marian Jelonek wyspecjalizował się w strzelaniu „z biodra‖.
Po przetoczeniu się frontu wschodniego M. Jelonek próbował kontynuować
przerwaną wybuchem wojny naukę, tym razem w gimnazjum w Opolu Lubel-
skim. W tym czasie miało miejsce wydarzenie, które wpłynęło na dalsze jego
losy. Do domu rodzinnego w Długowoli przyszło adresowane do Mariana Jelon-
ka wezwanie do stawienia się w Wojskowej Komisji Rekrutacyjnej. Rodzice
pisma nie odebrali. Podobne wezwania otrzymali dwaj koledzy Jelonka
z konspiracji, którzy z budynku WKR w Starachowicach wyprowadzeni zostali
w kajdankach. Zauważył to wuj Jelonka – Józef Krupa, który nie omieszkał
ostrzec siostrzeńca. Jak się później okazało przyjaciele zostali wywiezieni do
Kaługi. Po latach wrócił tylko jeden.
Marian Jelonek zdecydował się przerwać naukę i zmienić nazwisko. Jesz-
cze w 1945 roku, jako Leszczyński, wyjechał do Poznania. Tam zaryzykował,
zgłosił się do władz miejscowych i wyraził chęć wyjazdu na tzw. „ziemie odzy-
skane‖. Zamiast przydziału do pracy przy organizowaniu kolei, poczty lub mili-
cji, w maju 1945 roku został skierowany najpierw na szkolenia a następnie do
pracy w Urzędzie Bezpieczeństwa. M. Jelonek po 7 miesiącach zwolnił się na
własną prośbę. Kontynuowanie pracy w UB pod fikcyjnym nazwiskiem
i z przeszłością AK-owca musiałoby skończyć się dla niego tragicznie. Sprzyjało
mu jednak szczęście. Najpierw skorzystał z pomocy krewnego, który organizo-
wał szkolenia ekip tworzących administrację lasów państwowych na zachodzie
kraju. Potem spotkał znanego jeszcze z konspiracji inżyniera Święcickiego –
nadleśniczego z Rawicza, który dał Leszczyńskiemu (Jelonkowi) list polecający
do nadleśnictwa Krosino w okolicach Połczyna-Zdroju. Leszczyński został tam
przyjęty jako praktykant uczestnicząc jednocześnie w szkoleniach dla leśników
261
organizowanych w Warcinie. Po skończeniu kursu i praktyk pełnił obowiązki
leśniczego w Leśnym Dworze (nadleśnictwo Krosino). Po kilku latach otrzymał
dodatkowo leśnictwo Kołacz. Warunki pracy były ciężkie. Jak sam wspomina
miał do dyspozycji jedynie 14 arów ziemi na spółkę z robotnikiem. Musiał kon-
trolować i organizować eksploatację dużych połaci lasu. Ubiegał się o przenie-
sienie. W 1953 roku otrzymał leśnictwo Kusowo w nadleśnictwie Wierzchowo.
W 1955 roku „przyjaciel‖ ujawnił jego prawdziwe personalia. W paździer-
niku tegoż roku Marian Jelonek został aresztowany. Postawiono mu zarzut
udziału w zabójstwie członka Armii Ludowej w czerwcu 1944 roku. W istocie
Marian Jelonek był wówczas świadkiem strzelaniny, w której brał udział jego
stryjeczny brat i starający się go zlikwidować AL-owiec. Obydwaj uczestnicy
zajścia zginęli a Marian Jelonek został wówczas postrzelony w łokieć prawej
ręki. Po przejściu frontu władze rozpowszechniały na tym terenie pogłoskę, że to
członkowie AL zostali napadnięci. Jelonek był więziony w Starachowicach,
następnie w Sandomierzu i Radomiu. W tym ostatnim mieście odbył się proces,
który zakończył się uniewinnieniem. Marian Jelonek wyszedł na wolność 9
czerwca 1956 roku. Powrócił do swojego prawdziwego nazwiska i do zawodu,
który zdążył już polubić a który był w pewnym sensie przedłużeniem jego „le-
śnej‖, konspiracyjnej przeszłości. Objął leśnictwo Lipczyno (obecnie Niesiłowo)
w nadleśnictwie Miastko, Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinku. W ciągu
30 kolejnych lat ochraniał las, dbał o racjonalne gospodarowanie drewnem, orga-
nizował polowania (także te „dewizowe‖). Pomagali mu podleśniczowie – często
w charakterze praktykantów oraz gajowy. M. Jelonek, jako ekstern zdał egzamin
dojrzałości w 1961 roku w Technikum Leśnym w Warcinie, uzyskując prawo
używania tytułu technik-leśnik. Należał do Związku Zawodowego Pracowników
Leśnych i Przemysłu Drzewnego. Jest członkiem Polskiego Związku Łowieckie-
go. Pracował jako leśniczy do 1987 roku. Po przejściu na emeryturę wykupił
zabudowania leśniczówki w Niesiłowie, gdzie mieszka do dziś.
Marian Jelonek to wytrawny gawędziarz. Niczym pamiętny z programu te-
lewizyjnego Zwierzyniec Michał Sumiński, potrafi opowiadać o ciekawych prze-
życiach i obserwacjach poczynionych na łonie przyrody: o parze kaczek krzyżó-
wek, która wyróżniała się niespotykaną w tym gatunku wiernością; o wędko-
waniu, podczas którego złowionego już nieomal jazgarza inna ryba potraktowała
jako przynętę; o niezwykłym miejscu, w którym dwukrotnie udało mu się ustrze-
lić byka (samiec jeleniowatych). Osobny obszar opowieści stanowi kolekcja
trofeów myśliwskich – głównie poroży – zapełniających ściany pokoju leśni-
czówki Jelonka. Każdy „wieniec‖ ma swoja osobną historię, która zaczyna się od
określenia czy należał do byka „selekcyjnego‖, „dostrzelonego‖ czy też padłego
wcześniej na skutek choroby, działalności kłusowników lub też wejścia na minę
z czasów II wojny światowej.
Leśniczy Jelonek podkreśla swoje zasługi w walce z kłusownikami, których
8 pochwycił na „gorącym uczynku‖. Z dumą mówi o wzorowej gospodarce ło-
262
wieckiej jaką prowadził, o osiągnięciach w produkcji drewna, odnowieniach
naturalnych, którymi objął ok. 300 ha (przy ogólnej powierzchni podległych mu
terenów wynoszącej 3000 ha), o ekologii, o przebudowie drzewostanów. Po-
twierdzają to odznaczenia przyznane Marianowi Jelonkowi:
Odznaka Honorowa „Zasłużony dla lasów‖ (Okręgowy Zarząd Lasów
Państwowych w Szczecinku, 20 VII 1976)
Odznaka Ministra Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego „Zasłużony dla
Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego‖ (20 IV 1979)
Odznaka Honorowa „Za Zasługi dla Województwa Słupskiego‖ (28 XI
1979)
Order Sztandaru Pracy II klasy, za wkład w gospodarczy i społeczny
rozwój Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej w 35 rocznicę Jej powstania
(1979)
Złoty Krzyż Zasługi (Rada Państwa, 2 VII 1986)
Po 1989 roku uhonorowano Mariana Jelonka za działalność konspira-
cyjną.
W latach 90-tych otrzymał:
Krzyż Armii Krajowej (Prezydent PR, 30 IX 1993)
Krzyż Batalionów Chłopskich (Prezydent PR, 11 IV 1995)
Krzyż Partyzancki (Prezydent PR, 4 V 1995)
W listopadzie 1946 roku M. Jelonek (wówczas Leszczyński) ożenił się
z Ireną Bukś, pochodzącą z zamożnej rodziny chłopskiej z poznańskiego. Mają
troje dzieci: Barbarę ur. 1947, Macieja ur. 1949, Andrzeja ur. 1954. Dwoje spo-
śród siedmiorga wnucząt kontynuuje zainteresowania zawodowe dziadka. To-
masz, syn Andrzeja, jest adiunktem w Akademii Rolniczej w Poznaniu. Jego brat
Łukasz, podleśniczym w Polanowie (nadleśnictwo położone na wschodnich
krańcach województwa zachodniopomorskiego) i jednocześnie studentem IV
roku Wydziału Leśnego AR w Poznaniu.
Marian Jelonek, mimo zasygnalizowanych wyżej przeżyć, nie wygląda na
mężczyznę twardego i surowego. Jest raczej drobnej postury, w bezpośrednim
kontakcie sprawia wrażenie człowieka wrażliwego a nawet delikatnego. Z ce-
chami tymi korespondują jego pozazawodowe pasje i zainteresowania. Jest po
amatorsku artystą, poetą i prozaikiem. Na wszystkie te dziedziny twórczości
zdecydowany wpływ ma chłopski rodowód i leśne doświadczenia Mariana Je-
lonka. Dostrzegalne są także inspiracje patriotyczne.
W twórczości plastycznej dominuje rysunek odręczny i korzenioplastyka. M. Jelonek szkicuje widoki wsi, lasu, jezior, chłopskich zabudowań. Ciekawe
pod względem plastycznym są prace w korzeniu. Z powykręcanych form wyła-
niają się takie tematy jak „Gęś na odlocie‖, „Satyr‖. Jedną z korzennych figur
263
przedstawiającą parę splecioną w przedziwnym uścisku leśnik-artysta nazwał
„Oleg Protopopow i Ludmiła Biełousowa‖, na cześć niegdysiejszych mistrzów
olimpijskich w jeździe figurowej na lodzie.
Ulubionymi formami wypowiedzi Mariana Jelonka jest poezja i proza.
Wiersze pisywał już przed wojną, ale nic się nie zachowało z tych młodzień-
czych prób. Obecnie, gdy jest już na emeryturze, chętnie sięga po pióro. Powsta-
ją krótkie opowiadania o charakterze wspomnieniowym i wiersze. Jedno
z opowiadań („Rykowisko‖) zostało opublikowane w miesięczniku „Przegląd
Leśniczy‖ (1997, nr 2).
Pod względem podejmowanych motywów panuje w twórczości Jelonka du-
ża różnorodność. Największą grupę stanowią wiersze osobisto-refleksyjne (m.in.
„Rodowód‖, „Opętanie‖, „Moja Mateńko‖, „Czas‖), ale poeta-leśnik pisuje także
utwory dydaktyczno-patriotyczne („Przesłanie dla młodzieży‖), moralizatorskie
(„Polowanie zbiorowe‖), o delikatnie zarysowanym wątku miłosnym („Polny
mak‖). Osobną kategorię stanowią wiersze o charakterze swobodnych, humory-
stycznych przypowiastek, np. „Żniwa‖. „Byłbym może i dobrym satyrykiem” –
powiada Jelonek.
Niektóre utwory inspirowane były wydarzeniami, które utkwiły w pamięci
autora. Wiersz „Bursztynowy chłopiec‖ powstał na kanwie doświadczeń znajo-
mej Jelonka, która poznała nad morzem młodego, rudego chłopca. Spotkanie
zaowocowało uczuciem i małżeństwem. „Ubrałem to trochę w piórka i tak po-wstał utwór” – twierdzi poeta-leśnik. Z kolei „Walc cygański‖ był inspirowany
ostatnim taborem, który zatrzymał się nad jeziorem Głębokim w połowie lat 60.
Cechą wspólną poezji Mariana Jelonka jest obecność natury i zespolonego
z nią człowieka. Powstają także utwory, których bohaterką jest przyroda sama
w sobie np. cykl wierszy poświęconych kolejnym porom roku.
Różnorodność tematyczna poezji Mariana Jelonka idzie w parze z bogac-
twem formalnym. Większość utworów to tzw. wiersze wolne, pozbawione jedno-
litej liczby sylab w wersach. Utwory z reguły nie mają równej liczbie wersów
w strofach. Bywają jednak wyjątki. Niektóre to tzw. wiersze toniczne –
o jednakowo rozłożonych akcentach w strofach. Także pod względem budowy
strof i rymów istnieją utwory bardziej „uporządkowane‖ np. „Walc cygański‖
pisany jest kwartyną (strofy czterowersowe) o rymach krzyżowych; „Zima‖ –
również kwartyną ale o rymach parzystych; „Dokarmiane‖ posiada strofy dwu-
wersowe o rymach krzyżowych w ramach kolejnych par strof. M. Jelonek pisuje
także wiersze białe – pozbawione rymów np. utwór „Poeta‖. Spośród środków
stylistycznych dostrzec można m.in. apostrofy, metafory, przerzutnie, personifi-
kacje.
264
Marian Jelonek
Poezje
Rodowód
Mój rodowód to wiosną świergot skowronka,
Wzywający sygnaturką do chłopskiej modlitwy
Ręka spękana,
Rzucająca ziarno w zapach przeoranych zagonów
Jak granat w czasie krwawej bitwy.
Stukot pędzącego wiadra w głąb studni
Po eliksir życia. Świergot jaskółek spod strzechy
W niedzielę w drewnianym kościółku
U rzeźbionej w lipce Madonny, zamkniętej
Dłutem w łagodnym uśmiechu
Szukanie wsparcia i jedynej pociechy.
Brzęk klepanych kos tnących poszumem
Łanów pokosy. Żar słońca. Koszule mokre
Ciężkie od znojnego potu. Granie świerszczy
I od żniw proszące derkaczy i przepiórek głosy.
Dostatkiem dla innych, sobie zawsze przymało
Pazurami wydartego chleba.
Łańcuch wieków pogardy ciężki, długi
Rdzą wrzynający się batogiem
Haftowane ciało.
Stukot międlic października
Zgarbione plecy nad czółenkiem
Z nicią nadziei w osnowie tkającej
Odzienie dla chłopskiego wojska
I białą sukmanę dla Naczelnika.
Lęk budzący, gdy w potrzebie zgrzebne koszule
Czerwienią zdobione padały jak porzucone proporce
Strach, gdy w twarde ręce ujmowano drzewce
265
Kos świecących w słońcu stawianych sztorcem.
Nie słyszeć więcej nigdy cepów łuskających ziarno
Na zaczyn dla następców Jakuba Szeli
By nie było powodu do nienawiści i szukania zemsty
Na ciemiężcach za doznane krzywdy.
I ta gwiazda i ta gwiazda chłopska
Co się ciągle blado nad wiejskimi dachami świeci
I czarna skiba brzemienna treścią a niepłodna
Zdradą. Którą siermięgą przyodziały wieki
W tym cały jest zawarty mój rodowód
Włościański, chłopski, kmieci.
Walc cygański
Walc cygański raz dwa trzy
Wśród ognia wrzosów drzew
Mieni się tęczą w oczach skrzy
Jak wiosna w żyłach mąci krew.
Tabor, wozy, konie rżą
Jasny płomień iskrami pryska
Cygańskie skrzypki melodią drżą
W czarnych oczach radość tryska.
Smagła dziewczyna barwną wstęgą
W rytmie oplata leśną głuszę
Harmonia, lekkość jej potęgą
Która przykuwa, patrzeć muszę.
Tańczy? Raczej gdzieś płynie
Wdziękiem i rytmem poezje pisze
Co się pokaże to znów ginie
Jak matka dziecię mnie kołysze.
Rzeźbi mą duszę, odbija bryły
Co mi ciążyły przez tyle lat
Zrywa okowy, otwiera bramy
Za którymi dla ptaków świat.
266
Czarna tancerka w rytm noga bosą
Przechyla do mnie pełny dzban
Jest napełniony swobody rosą
Wypij. Co moje tobie dam.
Swobodny wietrze dziękuję tobie
Za te doznania co dałaś mi
Przez resztę życia zachowam sobie
I będę o nich ciągle śnił.
Ucichły skrzypce, tabor śpi
Wokół ogniska śpi pokotem
Wiatr dalej w płótnach walca gra
Dla ptaków przed odlotem.
Polny mak
Wśród chlebnych łanów
Dziewczyna w czerwonej sukience
Polny mak. Wysmukła jak brzoza
Prosta jak jeziorna trzcina
Kochana dziewczyna.
Gdy mrok zapadał ławeczka pod bzami
Kląskanie słowika w krzewie jaśminu
Przytuleni do siebie, bogaci młodością i szczęściem
Chłopiec z dziewczyną.
Przetoczyła się fala dziejowa
Nie ma ławeczki, bzów, krzewu jaśminu
Ptaszek odleciał, gdzieś hen
W zamęcie odeszła dziewczyna
Czy to był tylko sen?
Przecież dostałem gałązkę niezapominajki,
Którą jak wszystko ząb czasu na proszek rozkruszył
Tylko co w sercu rozkwitło
Na zawsze pozostanie w duszy.
267
Tak, tak zmarnowanego życia
Minął szmat w pamięci pozostała dziewczyna
Polny mak
Kochana dziewczyna młodzieńczych mych lat.
Przesłanie dla młodzieży
Synu i wnuku ty sobie dobrze zważ
Że dziad twój po wszystkich frontach Europy kości słał
By tobie żeś Polakiem żaden najeźdźca
Nigdy więcej nie pluł w twarz.
Synu i wnuku ty głęboko w serce włóż
Że dziad twój kanałami szedł, w wyrwach murów trwał
Po uroczyskach leśnych krwią i mogiłami
Ślad swój znaczył, by tobie żeś Polakiem
Nigdy więcej nie został w plecy wbity nóż.
Synu i wnuku teraz masz wolny kraj
Ciesz się i raduj i niechaj będzie to przekazem
Że za przyjaźń przyjaźnią zawsze płać
A za serce, serce daj.
Ja głęboko wierzę, że dzięki twojej Szkole
Egzamin człowieczeństwa i patriotyzmu dobrze znasz
Od ojców przejmiesz ster i nad Ojczyzną
Sarmatów z honorem będziesz pełnił straż.
Po staropolsku szczęść Boże tobie daj
Życzy ci tego dziad i ojciec
Byś pod spokojnym polskim niebem
Budował wolny i dla wszystkich jego mieszkańców
Sprawiedliwy kraj.
Bursztynowy chłopiec
W letnim słonecznym dniu siedzę
Na plaży na wyrzuconym przez falę
Rozdartym sosnowym pniu.
268
Słony wiatr z białych grzyw zeskakuje
Opływa mnie powiewem. Czesze włosy
Pieści ręce, nogi, usta całuje.
Odchodzi lecz tabunami rumaków powraca na fali
Którą bryzgami kładzie u stóp
Jak posłów pokornych wasali.
Posłów z bardzo dalekiej krainy
Którzy przychodzą hołd złożyć i w darze
Przynieść dobre wieści dla swej dziewczyny.
Fala odpływa, by nabrać rozpędu do czynu
Patrzę i oczom nie wierzę.
W zasięgu ręki leży na piasku kawałek lśniącego bursztynu.
Biorę do ręki. Jakiś ty piękny kochany
Całuję. Przytulam do piersi
Jesteś mój. Przez Neptuna przysłany.
Gorące słowa. Ciepło rąk sprawiło, że się rozpłynął
Lecz obok stanął chłopiec smukły jak sosna
Z oczami morza, włosami barwy bursztynu.
Ukląkł u stóp i wziął mnie za ręce
Przycisnął je czule do serca i powiedział
Teraz już nic nie pragnę więcej.
Przez całe wieki na ciebie czekałem
Nie wiem gdzie nasze drogi się rozeszły
Pamiętam, że gorzko łzami żywicy płakałem.
Teraz mewy zygzakiem lotu welon utkają
Żurawie trąbieniem wszem obwieszczą
A szare skowronki Mendelsona zagrają.
Niech sobie epoki mijają i płyną
Nareszcie ziemską ścieżką i gwiezdną drogą
Pójdą razem bursztynowy chłopiec ze swoją dziewczyną.
269
Dokarmianie
Dalej nemrodzi, zima nadchodzi
Trzeba zwierzaczki dokarmić.
Starzy czy młodzi nic to nie szkodzi
Sarenki nie mogą zmarnieć.
Chłopy zuchy wdziali kożuchy
Załadowali pękate wory.
Wuj wąsaty, młodzian brodaty
Szwagier cioteczny, ruszyli w bory.
Duma w nich wzbiera, radość rozpiera
Więc zaśpiewali – góralu czy ci nie żal.
A echo niesie piosnkę po lesie
W szeroką dal – oj żal, oj żal.
Więc uzgodnili i zanucili
To dla mnie, dla ciebie, dla mnie, dla ciebie.
Gdy dokończyli tak zawrócili
Bardzo, bardzo zadowoleni z siebie.
A piosnka się niesie dalej po lesie
Śpiewają w duecie drzewa i ptaki.
Jak bardzo nażarci wrócili jegry
I jak bardzo głodne zostały zwierzaki.
__________ nażarci – (gwar.) bardzo pijani
270
Poeta
Poeta to wielki człowiek
Niesie toto głowę wysoko
Prawie w chmurach.
Kiszki mu marsza grają
Obuty bosą stopą
Ślad swój znaczy.
Wiatr wygrywa mu fanfary
W portek dziurach.
Po śmierci bardzo wielcy
Za życia bardzo wielcy biedacy.
„Satyr”
rzeźba w korzeniu autorstwa M. Jelonka
271
Żniwa
Przyszły żniwa. Tęgie chłopy
Dla sarenek wożą snopy.
Nie próżnują, nie próżnują
Pot się leje, lecz pracują.
Prosta sprawa gdy pot spływa
Trza go spłukać puszką piwa.
Szesnaście snopów załadowano
I tyleż puszek w gardła wlano.
Gdy się ostatnia na rżysko stacza
Na dwa paśniki skończona praca.
Kierownik wyjaśnia
Po cztery rozścielę na powale
Czterema drzwiczki zawalę.
Łowczy obejrzy z daleka i z bliska
Pełne paśniki. Prawice uściska.
Zadowolony uściska prawicę
Normalnie na was tylko liczę.
Odstrzałów proszę do oporu
I drzwi szeroko otwarte do boru.
A w borze dzielni junacy wznieśli toast
Szklanicami czerwonej
Na pohybel głupcom niech żyją cwaniacy.
Opętanie
Przepłynęło pajęczyn babie lato
Opadło złoto z białych brzóz
Niebo ołowiem się pokryło
A rankiem trawy srebrzy mróz.
272
Jesień przenika chłodem ciało
W pobliżu mały ogień płonie
Choć trochę usiąść by się zdało
By ogrzać zziębnięte dłonie.
Obok sunąc przechodzą ludzie
Idzie ich dużo, idzie ich wiele
Zapraszam, kto zmarznięty lub utrudzony
Usiądźcie, pogwarzcie przyjaciele.
Własnym oczom nie wierzę
Jakby ze strachu lub bojaźni
Odchodzą, wciskają czapki, stawiają kołnierze
Nie ma przyjaciół więc nie ma przyjaźni.
Aż iskry sypnęły po szarym niebie
Gdyż podszedłem do żaru z bliska
Co miałem za przyjaźń wygarnąłem z siebie
I rąbnąłem w sam środek ogniska.
Nadchodzi. To ona. Poznaję. Ma bliska
Chce minąć. Wołam – „poznajesz kochana‖
Coś z oczu chłodem błyska
Jakaś obca, dziwnie zmieszana.
Odrzekła. Powiem ci, wyraźnie, dosadnie
Patrzyła przy tym chłodno, wyniośle
Tamto pamiętam, pamiętam dokładnie
Że diabeł mnie opętał. Zrozumiałeś ośle.
Co tu było rozumieć. To żadna zagadka
To prawda jak ludzkość jest stara
Uczciwie i szczerze kocha tylko matka
I tu inna nie pasuje miara.
Matka dawno w mogile spoczywa
Prawdziwa miłość z nią w grobie
Więc cóż mi przewrotna, fałszywa
Imitacja kruszcu, cóż mi po tobie.
273
Z korzeniami wyrwałem z serca
Nawet nie dochodząc z bliska
Choć się wygina, wywija, wykręca
Z goryczą rzuciłem w jęzorów ogniska.
Teraz dokładnie wyrzucałem z siebie
Bo cóż mogło być mi potrzebne
Na przemian zalety i wady co miałem
I to przyziemne i to podniebne.
A ogień zależnie od treści
Wybuchał jasno, wysoko bez miary
Lub kłębił się czarno, jakby w boleści
Brudne przywar zżerając ciężary.
O ludzka naturo. Przyznać się nieładnie
Niby przypadkiem nadzieja została do ostatka
A przecież wiedziałem, wiedziałem dokładnie
Że to głupców i straceńców matka.
Jakież dziwne to człecze nasienie
Oszukując siebie niech to licho trzaśnie
Ciągle tę iskrę miałem rzucając w płomienie
Może wyskoczy, może ogniem zgaśnie.
Spłonęła. Teraz już tylko dusza została
Ale cóż ona warta bez wad i bez zalet
Odarta. Zdruzgotana cała
Jak w wymarłym mieście ocalały szalet.
Nie oddam jej czartom, by uciechę miały
Nie oddam w szeregi białych aniołów
Niech doszczętnie spłonie na proszek biały
Być może się odrodzi jak Feniks z popiołów.
274
Barbara Szpigiel
Uniwersytet Łódzki
Czesław Smela z Bolimowa. Twórczość, co kołem się toczy.
Bolimów k/Skierniewic, to mała osada na Mazowszu położona nad malow-
niczą rzeką Rawką. Ziemia bolimowska mimo, że administracyjnie znajdowała
się w bezpośrednim sąsiedztwie Księstwa Łowickiego, to zachowała swe trady-
cje kulturowe. Nie znajdziemy tutaj charakterystycznego, łowickiego budownic-
twa czy stroju ludowego. Jedyną dziedziną sztuki ludowej, która przez wieki
rozwijała się na tym terenie, było garncarstwo.
O prastarym pochodzeniu osady, świadczą fragmenty ceramiki odnalezione
podczas wykopalisk archeologicznych w latach 1959-1962 w Wólce Łasieckiej,
znajdującej się około 4 kilometry od Bolimowa. Znaleziska archeologiczne do-
wodzą, że na tym terenie już w III i IV w. n.e. istniała osada, w której wykony-
wano naczynia gliniane, stosując różne techniki. Znaleziono fragmenty naczyń
lepionych ręcznie i wykonanych przy pomocy koła garncarskiego. Materiał ba-
dawczy wskazuje, że wykonano je wykorzystując miejscowe złoża gliny „schu-
dzając‖ ją tłuczniem i drobnym piaskiem. Domieszka tłucznia wzmacniała od-
porność naczynia i powodowała chropowatość jego powierzchni.
Zrekonstruowano tylko kilka przedmiotów w całości i kilkanaście częściowo, ale i z tych pojedynczych elementów można określić rodzaj naczynia. Wykonywano
tutaj dzieżki, naczynia zasobowe, dzbanki, pucharki, dwustożkowate wazy, czar-
ki i misy. Naczynia te miały powierzchnię gładką, wyświecaną. Barwę czarną,
275
brunatną, ceglastą i żółtawą. Zdobiono je stosując dołki paznokciowe i palcowe
oraz ornament linearny prosty lub falisty. Wśród znalezionych obiektów znajdują
się również piece kopułkowe, mogące służyć, jako piece garncarskie.1
Badania archeologiczne, jak również fragmenty ceramiki wydobyte pod-
czas prac ziemnych na terenie osady, wskazują, iż przez całe wieki na tym tere-
nie działał duży ośrodek garncarski. Wiadomo też, że bolimowscy garncarze
działali w ramach cechu rzemieślniczego, który przed 1900 rokiem skupiał około
30 garncarzy.2 W okresie międzywojennym działały już tylko cztery pracownie,
a po roku 1945 pozostały dwie – Stefana Konopczyńskiego i Walentego Smeli,
który przejął warsztat po zmarłym w 1928 roku Michale Stobieckim.
Ponieważ wszyscy garncarze, poza rodziną Konopczyńskich, nie sygnowali
swych wyrobów, trudno jest dokonać identyfikacji i określić datę ich wykonania.
Bolimowscy garncarze wytwarzali naczynia o formach typowych dla ceramiki
ludowej – dzbanki, garnki, doniczki ze spodkami, dwojaki, trojaki, dzieżki do
mleka i miski różnych wymiarów. Szczególnie charakterystyczne dla Bolimowa
są wytwory garncarni Konopczyńskich, zdobione motywem gałązki z siedzącym
na niej ptaszkiem. Garncarnia Smelów wytwarzała naczynia użytkowe nieszkli-
wione lub pokryte jednolicie bladozieloną glazurą zamiast pobiałki i zdobione
dyskretnie paskami.
Dziś, miano współczesnej ceramiki bolimowskiej, odnosi się tylko do wy-
robów pracowni Konopczyńskich. Pracę ojca, Stefana Konopczyńskiego, konty-
nuują syn Jan i wnuczka Dorota. Naczynia z charakterystyczną malaturą może-
my spotkać na jarmarkach regionalnych, pokazach i w pracowni przy ul. Dwor-
skiej 8.
Po roku 1945, garncarstwo tak, jak i inne dziedziny sztuki ludowej, znala-
zło się pod opieką państwa ludowego. Zrzeszano artystów ludowych w stowa-
rzyszenia, organizowano konkursy, przygotowywano wystawy, uruchamiano
programy, których celem miało być niedopuszczenie do zaprzestania produkcji
ludowej i ochrona dziedzictwa narodowego. Jednak stosowana szeroko propa-
ganda „ludowości‖, zwiększyła tylko dystans dużej części społeczeństwa do
tego, co ludowe i pogłębiła kryzys kultury środowiska wsi i małych miasteczek.
Brak popytu na ręczne wyroby gliniane pociągał za sobą niewielkie zaintereso-
wanie zawodem garncarza, powodując upadek warsztatów garncarskich.
UNESCO, uchwałą z listopada 1989 r. o ochronie folkloru i sztuki ludowej,
zaleca wszystkim Krajom Członkowskim, by podjęły wszelkie działania, mające
__________ 1 Por. W. Bender, B. Barankiewicz, Badania nad osadnictwem z okresu rzymskiego
w Wólce Łasieckiej, „Sprawozdania Archeologiczne‖, T. XIII, 1961; W. Bender, B. Barankie-
wicz, Osada z okresu rzymskiego w Wólce Łasieckiej pow. łowicki, „ Archeologia Polski‖,
t. VII, 1962, z. 1.
2 Por. Z. Głowa, Materiały do mapy ośrodków garncarskich w Polsce, cz. III, „Polska
Sztuka Ludowa‖, 1956, nr 4-5, s. 246.
276
na celu zachowanie „piękna użytecznego‖. Ministerstwo Kultury i Sztuki w 1994
roku przygotowało program pod nazwą „Ginące zawody‖. Program ten, był
kontynuacją rozpoczętych w końcu XIX wieku działań, których celem było
wspieranie rzemiosła i rękodzieła ludowego. To właśnie dzięki działaniom ludzi
i instytucji zajmujących się jego ochroną, zachowały się elementy nieistniejącej
już kultury ludowej, tworząc nową rzeczywistość. W tej „ludowej‖ rzeczywisto-
ści, twórcy rzemiosła ludowego jawią się jako nosiciele tradycji, a ich wyroby
jako rzemiosło i wytwórczość wiejska, stanowią znaki minionej kultury.
Do takich twórców należał Czesław Smela, garncarz z bolimowskiego
ośrodka garncarskiego. Urodził się w 1926 roku, w Bolimowie przy ul. Farnej
15, jako trzecie dziecko Karoliny ze Stobieckich i Walentego Smeli. W dzieciń-
stwie, obserwował pracę swego ojca, ale dopiero jako dziewiętnastolatek rozpo-
czął naukę zawodu. Nie trwało to jednak długo, ponieważ w 1951 roku został
aresztowany i osadzony w więzieniu. Wychowany w rodzinie, w ktorej patrio-
tyzm i wolność uznawane były za podstawowe wartości, nie akceptował sytuacji,
w jakiej znalazła się Polska po II wojnie światowej. Niepogodzony z nowym
ustrojem, nie uznając władz politycznych, dokonał czynu uznanego za działania
na szkodę państwa ludowego i jako przestępca polityczny, został skazany na
sześć lat wykluczenia ze społeczeństwa. Powrócił do domu w maju 1956 roku
i rozpoczął pracę w warsztacie ojca. Po jego śmierci w 1957 roku warsztat pro-
wadził wspólnie z matką, Karoliną, kontynuatorką tradycji rodzinnej garncarni
Stobieckich.
Warsztat
foto Rafał Knorowski
277
W 1958 roku, Czesław Smela zdał egzamin czeladniczy i otrzymał kartę
rzemieślniczą na prowadzenie garncarstwa. Dokumenty te pozwoliły mu uru-
chomić własny warsztat rzemieślniczy, w którym kontynuował pracę swych
przodków. Ponieważ, głównymi odbiorcami wyrobów byli mieszkańcy wsi
i miasteczek, sprzedawał swój towar na targach i jarmarkach. Z czasem okazało
się, że pozostawiony przez ojca warsztat miał ograniczone możliwości produkcji
i nie pozwalał na zaspokojenie popytu. Ponieważ stary, drewniany budynek nie
mógł być poddany modernizacji, umożliwiających wprowadzenie nowych tech-
nologii, Smela podjął decyzję o budowie nowego warsztatu, którą zakończono
w 1969 roku. W nowej, zmodernizowanej garncarni, mógł rozwinąć produkcję
i dostosować ją do aktualnych potrzeb rynku.
W 1976 roku uległ poważnemu wypadkowi, ale nie zważając na swą nie-
sprawność, nadal pracował i rozwijał działalność. Jednak już w końcu lat 80.,
rozwój przemysłu ceramicznego oraz zmiana upodobań estetycznych odbiorców
w dużym stopniu zmniejszyła zapotrzebowanie na produkty wykonywane
w garncarni. Brak zbytu i zły stan zdrowia spowodował, że w końcu 1993 roku
zawiesił działalność garncarni. Warsztatu nie zlikwidował, licząc na poprawę
sytuacji. Zmarł 19 lutego 2004 roku. Po jego śmierci warsztatu nie uruchomiono,
ale pozostawiono część maszyn, a w piecu nadal czekają na wypalenie przygo-
towane przez niego wyroby.
Naczynia z garncarni Stobiecki – Smela nie były białkowane3, ale czę-
ściowo lub w całości pokrywane szkliwem. W okresie międzywojennym, oprócz
polewy wykonywanej przez Karolinę Smelę, stosowano różne metody zdobienia
z wykorzystaniem motywów roślinnych i motywów związanych z życiem wsi.
Wyrabiano naczynia użytkowe o formach typowych dla ceramiki ludowej, która
obok cech artystycznych miała właściwości użytkowe. Na kształt naczyń wpły-
wała ich funkcjonalność, ponieważ służyły do użytku gospodarskiego, a nie do
celów dekoracyjnych. Dlatego dzban służący do nalewania mleka posiadał dzió-
bek, a dzieża, w której nastawiano kwaśne mleko, miała szerokie gardło, by
ułatwić zdejmowanie odłożonej na nim śmietany. Garnek natomiast był zwężony
u podstawy, ponieważ przeznaczony był do gotowania w piecach płomiennych.
Formy tych naczyń wskazują na ich przeznaczenie, a doskonałe kształty są wy-
nikiem przekształceń i ulepszeń dokonywanych przez pokolenia. Wzory
i technologie garncarni Stobiecki – Smela, kontynuowali Czesław i Karolina.
Czesław wykonywał prace przy kole, a Karolina dbała o estetykę, zdobiąc
i wykończając wyroby.
__________ 3 Pobiałka – to zawiesina delikatnej glinki, którą polewano wysuszone naczynia, by przy-
słonić barwę gliny, upodabniając je przez to do fajansowych. Białe tło stanowiło dobry pod-
kład pod malowane zdobienia.
278
Czesław Smela
foto arch. rodzinne
Dzbany wykonane w tym warsztacie są pękate, o szerokiej i krótkiej szyi
oraz średnicy wlewu, równej średnicy dna. Nieco poniżej wlewu, rylcem żłobio-
no rowek. Pod krawędzią wlewu i tuż nad maksymalnym wychyleniem brzuśca
umocowane jest ucho wstęgowe, a po jego przeciwległej stronie znajduje się
plastycznie uformowany dziobek. Dzbany mają lekko zaznaczoną stopkę. Trzy,
cztery paski w kolorze białym, umieszczone równolegle do siebie, tuż nad miej-
scem dolnego mocowania ucha, uzupełniają ogólną estetykę.
279
Dzban
foto Rafał Knorowski
W garncarni wykonywano również dzieże i garnki, które służyły do prze-
chowywania i przygotowywania potraw. Charakteryzują się małą średnicą dna
przy znacznie większym wlewie. Tak jak dzbany, naczynia te mają lekko zazna-
czoną stopkę. Natomiast w górnym brzegu wykonywano wgłębienie, które two-rzy wąski kołnierz. Do kołnierza u góry, tuż nad maksymalnym wychyleniem
brzuśca na dole, garnek ma przymocowane jedno ucho wstęgowe. Wnętrze po-
kryto glazurą, która przechodzi na zewnętrzną powierzchnię kołnierza i czerepu
280
pod uchem, stając się elementem zdobiącym naczynie. Dzieże nie posiadają
glazury, są natomiast zdobione rowkami poniżej kołnierza w liczbie 1-3,
w zależności od wielkości naczynia.
Garnki
foto Rafał Knorowski
281
Misy, oprócz dzbanów, dzież i garnków, stanowiły duży procent produkcji
tej garncarni. Nieszkliwione, bez stopy i bez zaznaczenia wylewu, a tylko
z lekkim wywinięciem krawędzi na zewnątrz, o płaskim lustrze bez łagodzącego
wyokrąglenia przy przejściu w kołnierz. Cechy te lub ich brak, nadawały im
charakter surowy, prosty, „zgrzebny‖.
W zbiorach rodziny zachowały się dzbanek, dzieża i kilka doniczek wyko-
nanych jeszcze najprawdopodobniej przez Walentego Smelę. Szczególnie intere-
sujące wydają się dwie donice, ponieważ garncarz wykonując je zastosował
nietypowe zdobienia. Całą, nieszkliwioną, zewnętrzną powierzchnię jednej
z prezentowanych doniczek, pokrył wypukłym rysunkiem gałązek z kwiatem
róży, stanowiącym rodzaj płaskorzeźby. Prosty kształt drugiej natomiast, ukrył
w stylizowanym kielichu kwiatu. Zewnętrzne ścianki pokryte są warstwą gliny
imitującą kwiat, z którego wystają tylko krawędzie doniczki. Jest to dowód na
poszukiwania twórcze, jakim poddawał swoje wyroby. Być może jest to efekt
szkolenia, jakie odbył na warsztatach twórców ludowych Towarzystwa Popiera-
nia Przemysłu Ludowego (TPPL), a poznane tam metody, próbował wprowadzić
w swoim warsztacie. Ponieważ nie posiadają sygnatury, trudno określić daty ich
powstania, możemy opierać się tylko na przekazie rodzinnym.
Dwojaki, dzieżki, garnki, dzbanki i misy wykonywane w garncarni Smelów
odznaczały się piękną formą i delikatnością wyrobu. W rodzinnych zasobach
i w muzeach etnograficznych Łowicza i Łodzi, znajdziemy eksponaty wykonane
przez tych garncarzy. Wytwory te nie posiadają sygnatury twórcy, ale dokładny
opis i data zakupu, może wskazywać ich autora.
Doniczki
foto Rafał Knorowski
282
Doniczki
foto Rafał Knorowski
W zbiorach Muzeum Etnograficznego w Łowiczu możemy odnaleźć mię-
dzy innymi dzbanek o szczególnie pięknej formie – kulistym brzuścu, którego
dekorację stanowią trzy paski w kolorze białym, umiejscowione równolegle nad
miejscem umocowania ucha wstęgowego. Jest też misa nieszkliwiona, bez stopy
i zaznaczonego od strony zewnętrznej wylewu, który posiada tylko małe wywi-
nięcie krawędzi na zewnątrz, o płaskim lustrze bez wyokrąglenia przy przejściu
w kołnierz. To właśnie te elementy nadają wyrobom Smelów surowy
i „zgrzebny‖ wygląd,
W Muzeum Archeologicznym i Etnograficznym w Łodzi znajduje się sześć
eksponatów wykonanych przez Czesława Smelę. Wyroby te zakupiono od wy-
konawcy w 1968 roku.
Garnuszek o wysokości 10,5 cm, baniastym kształcie i dnie z zaznaczoną,
zaokrągloną stopą. Wyodrębniona krawędź górna tworzy jakby wąski kołnierz
z plastycznie uformowanym dziobkiem. Po przeciwległej stronie dziobka, tuż
pod kołnierzem u góry i na linii maksymalnego wychylenia brzuśca na dole,
zamocowane jest ucho wstęgowe. Garnuszek jest ciemnobrązowy, polewany,
z nieznacznymi plamkami barwy ciemnozielonej. Glazura znajduje się wewnątrz
naczynia i przechodzi na zewnętrzną powierzchnię czerepu, aż do granicy mo-
cowania ucha.
283
Garnuszki
foto Rafał Knorowski
Drugi garnuszek ma lekko zaokrąglony kształt i dno bez zaznaczonej stopy.
Krawędź górna jest wyodrębniona i zaokrąglona. Tuż pod krawędzią na górze
i w miejscu zaokrąglenia na dole, zamocowano ucho wstęgowe. Garnuszek jest
glazurowany wewnątrz i na zewnątrz o polewie koloru jasnobrązowego
z jasnozielonymi plamami.
Garnek ma 22 cm wysokości, 17,5 cm średnicy wylewu i 10 cm średnicy
dna. Charakteryzuje go wydłużony kształt brzuśca z maksymalnym wychyleniem
w 1/3 wysokości naczynia. Krawędź górna jest wyraźnie wyodrębniona i lekko
rozchylająca się ku górze. Ucho wstęgowe zamocowano do górnej krawędzi
wylewu u góry i w linii maksymalnego wychylenia brzuśca na dole. Naczynie
jest glazurowane wewnątrz i na zewnątrz, ma barwę jasnobrązową z zielonymi
plamami.
Miska „makocha‖ o wysokości 10 cm, 31 cm średnicy wylewu, 12,7 cm
średnicy dna. Dno nie ma zaznaczonej stopy, a krawędź górną zaznaczono po-
przez lekkie wywinięcie na zewnątrz. Naczynie nie glazurowane.
Znajduje się tutaj również dzbanek „baszczak‖ o wysokości 17,4 cm
o kulistym brzuścu, którego maksymalne wychylenie znajduje się powyżej 1/3
wysokości naczynia, nadając mu pękaty kształt. Szyja dzbana jest lejkowata,
rozchylająca się ku górze z plastycznie uformowanym dziobkiem, a w połowie
jej wysokości u góry i w linii maksymalnego wychylenia brzuśca na dole, zamo-
cowano ucho wstęgowe. Dno naczynia ma lekko zaznaczoną stope. Dzbanek jest
nieglazurowany, a jego zdobienie stanowią dwa, równoległe paski z pobiałki,
umieszczone w górnej części brzuśca, dokładnie w połowie wysokości światła
ucha.
284
Misa „makocha”
foto Rafał Knorowski
Dzban „baszczak”
foto Rafał Knorowski
285
Drugi dzbanek ma kulisty kształt brzuśca, a jego maksymalne wychylenie
znajduje się powyżej 1/3 wysokości naczynia. Ma prostą szyję z plastycznie
uformowanym dziobkiem i dno z zaznaczoną, zaokrągloną stopą. W połowie
wysokości szyi u góry i tuż powyżej linii maksymalnego wychylenia brzuśca na
dole, zamocowano ucho wstęgowe. Naczynie jest jasnobrązowe, glazurowane na
zewnątrz – od dołu do połowy wysokości szyi i na krawędzi górnej.
Opisane naczynia charakteryzuje funkcjonalność i prostota wykonania. Ła-
godne linie brzuśców, cienka i równomierna na całej powierzchni grubość ścia-
nek, wskazuje na wielki kunszt twórcy i znajomość sztuki garncarskiej. Forma
i sposób zdobienia nadaje im surowy charakter, ale wykonując je Czesław Sme-
la, czerpał z rodzinnych doświadczeń zarówno w kwestii kształtu, jak
i zdobienia.
Dzban
foto Rafał Knorowski
286
Czesław Smela podczas swej długoletniej działalności zawodowej, podej-
mował również współpracę z twórcami filmowymi. W 1959 roku nawiązali
z nim kontakt realizatorzy ekranizacji „Krzyżaków‖ według Henryka Sienkiewi-
cza. Dla potrzeb tego filmu wykonał szereg naczyń, których formy i zdobienia
miały osadzić scenografię w realiach epoki, w której rozgrywały się filmowane
wydarzenia.
W 1966 roku odbyła się premiera „Faraona‖ w reżyserii Jerzego Kawale-
rowicz. W przygotowaniu tej ekranizacji również wykorzystano wyroby
z garncarni Smeli.
Latem 1973 roku Czesław Smela wykonał swe największe zadanie filmo-
we. Przygotował szereg elementów ceramicznej scenografii do filmu „Chłopi‖
w reżyserii Jana Rybkowskiego. Jak duże było to przedsięwzięcie i jak z tego
twórca się wywiązał, możemy ocenić sami, oglądając film. Przy realizacji tego
obrazu, również bardzo istotne były realia epoki, dlatego sprawdziła się forma
„zgrzebnej‖ ceramiki, która jest tak charakterystyczna dla wytworów tego garn-
carza.
Na charakter wyrobów garncarni wpłynął zapewne fakt, że Czesław Smela
nie wstąpił w szeregi Stowarzyszenia Twórców Ludowych i nie podjął stałej
współpracy z Cepelią, która przez ostatnie pół wieku zajmowała się propagowa-
niem sztuki ludowej, zabezpieczała surowiec, zbyt, ale także narzucała określone
wzory i technologie. Jako niezrzeszony twórca, by zachować swych odbiorców,
produkował to, czego od niego oczekiwali. Ponadto, rozwój przemysłu i dostęp-
ność ceramiki fajansowej, spowodowało, iż garncarstwo znalazło się na granicy
upadku i w końcu XX wieku okazało się zawodem deficytowym. Czesław Sme-
la, tak jak większość garncarzy, by nie rezygnować z zawodu, musiał dokonać
zmian w produkcji garncarni. By utrzymać warsztat rozpoczął masową produkcję
doniczek. Działalność ta była odpowiedzią na aktualne potrzeby rynku. Produk-
cja doniczek nie stanowiła szczytu jego możliwości zawodowych, ale pozwalała
kontynuować działalność i umożliwiała utrzymanie miejsc pracy dla zatrudnia-
nych w warsztacie pracowników. Jednakże wykonując na zamówienie „chryzan-
temówówki‖, nadal wprowadzał innowacje i nowe wzory, które były odpowie-
dzią na estetyczne i praktyczne oczekiwania nabywców. Naczynia, które
wytwarzał dowodzą, że posiadał dużą sprawność manualną i bardzo dobrze opa-
nował technikę toczenia.
W latach 70-80. XX wieku wytwarzał tzw. ceramikę nagrobną. Wykonywał
wysmukłe, o prostej linii „flakony‖ (tak je nazywał), których charakterystyczną
cechą było podwójne, ciężkie dno, pozwalające utrzymać pozycję pionową,
nawet przy silnym wietrze. W typowych kształtach, dno i wylew mają zbliżoną średnicę. W tym wypadku dno było dwa razy szersze od wylewu, co nadawało
charakterystyczną formę i stabilizowało naczynie, narażone na niesprzyjające
warunki atmosferyczne. Można byłoby zastanawiać się nad estetyką takich wy-
287
robów, ale one były znakiem czasu, były tym, co na daną chwilę odpowiadało
potrzebom odbiorcy.
Gotowe wyroby
foto Rafał Knorowski
Innym proponowanym wzorem były tzw. „pieńki‖, czyli donice, których
forma przypominała ścięte pnie drzew. Donice te, wielkością przypominające
tradycyjne „palmówki‖, znajdowały nabywców, ponieważ stanowiły urozmaice-
nie domowych ogródków kwiatowych.
Donica „palmówka”
foto Rafał Knorowski
288
Bardzo popularną formą okazały się tzw. „ogródki‖, czyli wielkie misy
z dziurką, w których przygotowywano kompozycje kwiatowe. Ogródki
w odróżnieniu od „flakonów‖ i „pieńków‖ nie były ani malowane, ani glazuro-
wane. Była to typowa, biskwitowa misa, która różniła się od tradycyjnej tym, że
miała w dnie otwór umożliwiający odpływ nadmiaru wody.
Misa „ogródek”
foto Rafał Knorowski
Walcząc o utrzymanie garncarni, nie znajdował czasu na przygotowywanie
wyrobów na wystawy czy konkursy. Jego prace prezentowane były tylko na
kilku okresowych wystawach w Muzeach Etnograficznych Łodzi i Łowicza.
Przez wiele lat Czesław Smela znany był tylko, jako producent doniczek
i współczesnej ceramiki użytkowej. Jednakże w roku 2008, po wielu latach nie-
obecności, powrócił jako twórca ludowy. Od 20 czerwca do połowy sierpnia
2008 roku w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi w ramach wystawy
czasowej „Tkanina dekoracyjna i ceramika regionu łowickiego‖ obok ceramiki
Konopczyńskich, mogliśmy oglądać prace Czesława Smeli.
Garncarstwo, to umiejętność wyuczona, nabywana drogą przekazu pokole-
niowego. Zawarte w nim elementy artystyczne, traktowane są również, jako
umiejętność techniczna, którą garncarz nabywa wraz z nauką zawodu. Wynika to
zapewne z faktu, że w garncarstwie kształt naczynia, jego linia i forma są wła-
śnie przejawem piękna. Uważa się więc, iż garncarz nabywa artyzmu wraz
z nauką rzemiosła i kontynuuje je na takim poziomie, na jaki pozwalają mu jego
umiejętności. Efekt jego działań, pozwala odkryć, ile w pracy rzemieślnika znaj-
duje się inwencji artysty. To właśnie ta inwencja pozwala stwierdzić, czy garn-carz jest rzemieślnikiem, czy artystą ludowym.
289
Dzbanki i garnki
foto Rafał Konorowski
W wyrobach Czesława Smeli, możemy znaleźć wiele cech wskazujących
na wysokie walory artystyczne. Jednakże wraz z rozwojem przemysłu, zmianą
wymagań estetycznych odbiorcy i brakiem zapotrzebowania na użytkowe formy
sztuki ludowej, zmuszony był do zweryfikowania swojej działalności. Ale nie
zrezygnował z pracy garncarza i nadal wykonywał naczynia o tradycyjnych
formach, toczone na kole garncarskim. Wprowadzał również indywidualne inter-
pretacje oraz nowe wzory, które były odpowiedzią na aktualne potrzeby kupują-
cych. Jego kunszt i umiejętności techniczne pozwalają na umieszczenie go
w gronie twórców, wnoszących swój wkład w naszą kulturę.
Dawny twórca ludowy, był członkiem zwartej grupy społecznej, dla której
sztuka stanowiła naturalny produkt warunków życia i kultury. Była wynikiem
doświadczeń grupy i jej stosunku do przyrody, ziemi i pracy. Obecnie, sztuka
ludowa oddzieliła się od swego środowiska. Coraz częściej twórczość bywa
świadomym wyborem, a wytwory rękodzieła stają się pewnego rodzaju wzorem
regionalnych motywów. Współczesny „twórca ludowy‖, „artysta ludowy‖ opiera
się na tradycji swego regionu, ale zwraca do innego odbiorcy. Zdarza się jednak
i tak, że twórca pamiętając o dawnych formach i odczuwając więź z przeszłymi
pokoleniami, tworzy sztukę będącą realizacją potrzeb rodzimej wsi i okolicznych
miasteczek. Ponieważ tworzy dla określonego odbiorcy, często znany jest tylko
w środowisku, w którym żyje i pracuje. Dlatego ważne jest, by efekt pracy jego
rąk i talentu zaprezentować poza macierzystym środowiskiem.
290
Damian Kasprzyk
Uniwersytet Łódzki
Zygmunt Luty (1897-1961), stoczkowski społecznik i nauczyciel
12 maja 1961 roku, w Stoczku Łukowskim, miasteczku rozsławionym
zwycięską bitwą powstania listopadowego zmarł Zygmunt Luty. Kilka dni póź-
niej odbył się pogrzeb, który według wspomnień jednego ze świadków tego
wydarzenia, zgromadził tak wielu uczestników, że przypominał manifestację1.
Kondukt zmierzał na cmentarz dłuższą drogą, trumna wyeksponowana była
w szczególny sposób. Przybyli przedstawiciele miejscowych instytucji, dzwo-
niono w kościele, wyła syrena Ochotniczej Straży Pożarnej a podniosłą mowę
pożegnalną wygłosił proboszcz miejscowej parafii, ksiądz prałat Józef Pyziołek –
przyjaciel zmarłego.
Niewątpliwie był to pogrzeb osoby znanej, szanowanej, zasłużonej dla lo-
kalnej społeczności i cieszącej się powszechnym autorytetem. Pewne aspekty
biografii Zygmunta Lutego w zestawieniu z jego cechami osobowościowymi,
mogą w znacznym stopniu odsłonić proces kształtowania wiejsko-
małomiasteczkowego autorytetu a w szerszym wymiarze mogą stanowić przy-
czynek do analizy przemian społecznych, jakie następowały w środowiskach
lokalnych 1 połowy XX w.
Stoczek Łukowski, choć uzyskał prawa miejskie w XVI wieku, był miej-
scowością o wybitnie rolniczym charakterze. Jak podkreślił Adam Budzyński,
współautor monografii „Stoczek Łukowski – z dziejów miasta‖: „mieszczanie stoczkowscy wywodzili się w 90 procentach z warstwy chłopskiej, osiadłej tutaj
__________ 1 Informator – mężczyzna lat 77, Stoczek Łuk.
291
od niepamiętnych czasów – tak jak rodziny Lutych, Bąków, Piskorzów czy Soć-
ków (...)‖2. Zygmunt Luty, urodzony 21 grudnia 1897, był zatem członkiem
rodziny hołdującej tradycji długiego trwania na tym terenie. Nazwisko Luty na
przełomie XIX i XX wieku nosiło co najmniej kilkadziesiąt osób w liczącym
wówczas ok. 2.000 mieszkańców Stoczku. Można mówić o istnieniu nie tylko
rodziny, ale i rozgałęzionego rodu. Zapewne w wielu przypadkach dopiero spo-
tkanie w szerszym gronie i w towarzystwie osób starszych umożliwiało precy-
zyjne ustalenie wspólnych przodków dla różnych rodzin Lutych. Dziadkiem
Zygmunta był Aleksander Luty (ur. ok. 1838), zaś domniemanym pradziadkiem
Franciszek (ur. ok. 1809), który jako „gospodarz w Stoczku‖ figuruje w księdze
metrykalnej będąc świadkiem przy wpisie potwierdzającym urodzenie i chrzest
najwybitniejszego stoczkowianina Aleksandra Świętochowskiego. Wydarzenie
to miało miejsce w 1849 roku3.
Mieszczanie-rolnicy posiadali „osady‖ na terenie miasta oraz grunty poza
terenem zabudowanym. Już od XVI wieku zwolnieni byli z pańszczyzny4. Gdy
przyszedł na świat Zygmunt Luty, jego rodzice dysponowali „osadą‖
o powierzchni ponad 1600 m² położoną przy ul. Garwolińskiej (obecnie Party-
zantów), oraz gruntami ornymi o trudnym obecnie do ustalenia areale w całości
lub w części zlokalizowanymi na południowych krańcach miasteczka. Na placu-
osadzie stał drewniany dom z charakterystycznym dla XIX-wiecznej zabudowy
Stoczka gankiem. Dom ten został przez rodziców Zygmunta rozbudowany.
Nauczyciel
Istotnym wydarzeniem mającym wpływ na losy Zygmunta Lutego i jego
rodziny, było podjęcie przez niego nauki w Seminarium Nauczycielskim
w nieodległej Siennicy. Placówka ze względu na okoliczności polityczne zmie-
niała w tamtych latach dwukrotnie nazwę. Zygmunt zapisany został do semina-
rium rosyjskiego w 1915 roku, kontynuował naukę w Królewsko-Polskim Semi-
narium Nauczycielskim Męskim, aby zakończyć edukację już po odzyskaniu
niepodległości w Państwowym Seminarium Nauczycielskim Męskim, 14 czerw-
ca 1919 roku5. W Siennickim Seminarium pobierał także nauki młodszy brat
Zygmunta – Edward.
__________ 2 A. Budzyński, J. Filipczuk, Stoczek Łukowski – z dziejów miasta, Stoczek Łukowski
1996, s. 23.
3 M. Brykalska, Aleksander Świętochowski, t. I, Warszawa 1987, s. 8.
4 A. Budzyński, J. Filipczuk, dz. cyt., s. 18.
5 Por. Siennicka uczelnia pedagogiczna. Historia, nauczyciele, absolwenci, red. S. Bar-
toszczak-Gadaj i in., Siennica 2005.
292
Nie znamy przyczyn, dla których małomiasteczkowi chłopi „z dziada pra-
dziada‖ posłali synów do seminarium nauczycielskiego. Być może warunki ma-
terialne rodziny były w tym okresie na tyle dobre, aby sobie na to pozwolić.
Córki Zygmunta mówią z kolei o słabościach ich dziadka do kart, kłopotach
z tym związanych i chęci zapewnienia synom przyszłości wobec kurczącego się
chłopskiego majątku. Ich przekaz ma jednak raczej charakter zabarwionej humo-
rystycznie rodzinnej anegdoty.
Podjęcie decyzji o wysłaniu Zygmunta do seminarium, niespełna rok po
wybuchu wojny światowej i w obliczu zbliżającego się frontu mogło wynikać
z chęci uchronienia go przed służbą wojskową. Nie można wykluczyć innych
pozamaterialnych bodźców. W domu Lutych (wspomnianym wyżej domu
z gankiem) mieściła się na pocz. XX w. szkoła elementarna. Szkoły tego szcze-
bla w miejscowościach takich jak Stoczek z reguły nie posiadały własnych bu-
dynków. Często zajęcia prowadzone były w pomieszczeniach udostępnianych
lub wynajmowanych od gospodarzy. Choć to jedynie hipoteza, jednak nie można
wykluczyć, że kontakt rodziców Zygmunta i Edwarda z nauczycielami, obserwa-
cja ich pracy a być może namowy z ich strony spowodowały, iż podjęli oni de-
cyzję o „przekwalifikowaniu‖ najmłodszego pokolenia.
Już samo pojawienie się możliwości wyedukowania synów na poziomie
seminarium nauczycielskiego było „znakiem czasu‖. Niezależnie od tego, które
z wymienionych wyżej motywów ostatecznie wzięły górę należy podkreślić, że
nieliczni stoczkowianie mogli i chcieli z możliwości tej skorzystać na początku
XX wieku. Wielu nie rozumiało jeszcze sensu i nie przewidywało korzyści
z tego typu działań.
Zygmunt Luty był jakoby w Siennicy uczniem ostrożnym i spokojnym.
Wiemy jednak – o czym zostanie wspomniane niżej – że nie były to charaktery-
styczne dla niego cechy. Tego typu postawa mogła wynikać ze świadomości
szansy, jaka została mu dana, ryzyka i kosztów jakie ponoszą rodzice oraz obaw
aby nadziei jakie w nim pokładali nie zawieść.
Po ukończeniu seminarium otrzymał nominację nauczycielską nr 1007
i rozpoczął pracę w szkole powszechnej w Stoczku (od 1 września 1919). Od
tego roku datuje się także członkostwo Zygmunta Lutego w Związku Polskiego
Nauczycielstwa Szkół Powszechnych. Był skarbnikiem Ogniska. Przez kolejne
lata, co miesiąc przywoził z Łukowa i wypłacał stoczkowskim nauczycielom
pobory. Przysięgę służbową złożył 4 października 1923 roku. W latach 20. na-
uczyciele posiadali specjalne zaświadczenia potwierdzające ich zawód i umożli-
wiające korzystanie z przysługujących im zniżek. Gdy w początku lat 30. zaczęto
wydawać legitymacje, nauczyciel ze Stoczka otrzymał dokument nr 145 wysta-
wiony 26 lutego 1931 r. przez Kuratorium Okręgu Szkolnego Lubelskiego.
Zygmunt Luty rozpoczął pracę jako nauczyciel matematyki jednak w kolej-
nych latach prowadził także zajęcia z wychowania fizycznego, geografii, biolo-
gii, fizyki, zajęć praktyczno-technicznych. Wymagało to stałego podnoszenia
293
własnych kwalifikacji na drodze kursów odbywających się w okresach wakacyj-
nych. Zygmunt Luty utrzymywał w ten sposób kontakty z szerszym środowi-
skiem nauczycielskim. W latach 1927-1929 był słuchaczem Państwowego Wyż-
szego Kursu Nauczycielskiego informacyjno-przygotowawczego w Siennicy
(grupa fizyko-matematyczna). W archiwum rodzinnym zachowało się zdjęcie
z kursu w Nowym Sączu (lipiec 1929) oraz wycieczki nauczycielskiej do Wilna.
Na odwrocie tego ostatniego widnieje szereg wpisów: „morowemu Lutemu...‖,
„wzorowemu uczestnikowi gier i zabaw...‖, „sympatycznemu...‖, „poczciwemu...‖
itp.
W Polsce Odrodzonej szkoła powszechna w Stoczku przeżywała okres
rozwoju. Setna rocznica bitwy powstania listopadowego stała się okazją do po-
zyskania funduszy na budowę stałej siedziby. W komitecie budowy szkoły za-
siadał także Zygmunt Luty. W latach 1931-1935 na potrzeby placówki oddano
do użytku 2 drewniane budynki (do 1963 r. funkcjonowały jako jedyne). Obwód
szkolny obejmował wówczas Stoczek i 4 pobliskie wsie: Wólkę Poznańską,
Zabiele, Zgórznicę i Dębek. Pracowało w niej kilkunastu nauczycieli a liczba
uczniów przekraczała 6006. Samo miasto w przededniu wojny liczyło ponad
4.000 mieszkańców (w tym 60% Żydów)
W okresie okupacji niemieckiej 7-klasowa szkoła w Stoczku działała nadal.
Nauczyciele musieli złożyć przyrzeczenie lojalności i przedstawić zaświadczenie
o aryjskim pochodzeniu. Nie przyjmowano do szkoły dzieci żydowskich, zredu-
kowano także liczbę samych nauczycieli7. Zygmunt Luty pozostał w szkole.
Nauka nie wyglądała jednak tak jak wyobrażali ją sobie okupanci. Uczniowie
z tamtych lat pamiętają m.in. palenie w szkolnym piecu zabronionych podręczni-
ków na wieść o zbliżającej się kontroli wysłanej przez Niemców8.
W sąsiadujących ze sobą domach Zygmunta i Edwarda Lutych mieścił się
punkt tajnego nauczania na poziomie szkoły średniej9. Jeszcze w latach 70.
XX w. przyjechała do Stoczka nauczycielka z Chełma z prośbą o potwierdzenie,
że takie kursy prowadziła. W domu Zygmunta istniał schowek na prasę konspi-
racyjną i zabronione materiały edukacyjne. Często przebywały w nim osoby
związane z ruchem oporu m.in. Bratanek Zygmunta – Longin czy Kazimierz
Makarewicz – zięć nauczycielki wynajmującej w domu Lutych mieszkanie.
Zygmunt prowadził tajne nauczanie o charakterze niezorganizowanym na
poziomie szkoły powszechnej we wsi Toczyska pod Stoczkiem10
. Wraz z żoną
__________ 6 A. Budzyński, J. Filipczuk, dz. cyt., s. 107.
7 Tamże, s. 123.
8 Informator – mężczyzna lat 75, Stoczek Łuk.
9 Por. J. Filipczuk, Dzieje Stoczka 1939-1945, „Zeszyty Stoczkowskie‖, z. 4, 1991, s. 12.
10 H. Szczęśniak, W. Szczęśniak, Zarys dziejów ZNP w Łukowskiem 1905-2005, Łuków
2007, s. 526.
294
Bronisławą udzielali także pomocy dzieciom wysiedlonym z Zamojszczyzny,
potajemnie zabranym ze stacji kolejowej w Garwolinie i przywiezionym do
Stoczka w końcu grudnia 1943 r.11
Po wojnie Zygmunt Luty pracował nadal. Uczył już wtedy dzieci swoich
pierwszych wychowanków z lat dwudziestych. Ze względu na niski wzrost
uczniowie przezywali go „Kurek‖12
. Niski wzrost niejako rekompensowała do-
syć porywcza natura Zygmunta Lutego (poniekąd również zawarta w tym
uczniowskim przezwisku). Żyjący obecnie uczniowie właśnie takiego go zapa-
miętali energicznego, zdecydowanego, stanowczego nie stroniącego od wymie-
rzania niesfornym uczniom razów i samodzielnie umiejącego zaprowadzić ład
w niezdyscyplinowanej klasie. Pod koniec lat 50-tych, tuż przed przejściem na
wcześniejszą emeryturę z uwagi na zły stan zdrowia, ten znakomity nauczyciel
i pedagog tracił już dawną charyzmę. Ale oto wówczas, gdy kilkusetmetrowa
droga z domu do szkoły była dla Zygmunta Lutego uciążliwa, niektórzy ucznio-
wie zapewniali transport pożyczając od rodziców furmanki i podwożąc starego
nauczyciela13
.
Grono nauczycielskie w Stoczku Łukowskim (lata trzydzieste XX w.).
W górnym rzędzie, w środku, Zygmunt Luty.
__________ 11 Por. J. Filipczuk, dz. cyt., s. 13.
12 Informator – mężczyzna lat 73, Stoczek Łuk.
13 Informator – mężczyzna lat 92, Stoczek Łuk.
295
Społecznik
Hanna Stosio – badaczka dziejów stoczkowskiego szkolnictwa, kreśląc
sylwetkę Zygmunta Lutego, użyła określenia „zamiłowany społecznik‖, ze
względu na jego pracę w szeregu organizacji i aktywny udział w licznych inicja-
tywach14
. Obok zaangażowania w ZNP należy przede wszystkim zwrócić uwagę
na związki Zygmunta Lutego z Ochotniczą Strażą Pożarna w Stoczku Łukow-
skim, które sięgają co najmniej 1923 roku. Wśród pamiątek rodzinnych zachował
się dyplom za 10-letnią wysługę wydany we wrześniu 1933 roku. Był to jednak
dopiero początek kariery Zygmunta w jakże ważnej dla małomiasteczkowych
środowisk tamtych lat strukturze strażackiej. W latach 30-tych został komendan-
tem odpowiedzialnym za działalność operacyjną i szkolenia, które organizował
w niedzielne przedpołudnia. Kolejnym szczeblem kariery była funkcja naczelni-
ka, którą piastował prawdopodobnie w latach 1937-1946. Był piątym z kolei
naczelnikiem stoczkowskiej OSP. Po 1946 roku był przez kilka lat naczelnikiem
rejonowym (odpowiednik dzisiejszego komendanta gminnego). W pamięci ludz-
kiej zachowały się wspomnienia niedzielnych zbiórek, skutecznych akcji gaśni-
czych, którymi dowodził oraz samej sylwetki niskiego nauczyciela-strażaka
wybiegającego z domu na dźwięk syreny i zapinającego w biegu ostatnie guziki.
Pod koniec lat 30. z inicjatywy OSP wybudowano w Stoczku remizę, której
obszerne pomieszczenia przeznaczano na cele kulturalne i siedzibę rozmaitych
organizacji społecznych. Przez wiele dziesięcioleci był to budynek o największej
w Stoczku kubaturze (poza kościołem parafialnym). Strażaków szanowano
i podziwiano a pełnienie wyższych funkcji w OSP było oznaką prestiżu. Stano-
wiło to swego rodzaju normę w dziesiątkach miejscowości podobnych do Stocz-
ka. Mundur strażacki robił wrażenie nawet na okupantach. Jedna z córek Zyg-
munta wspomina, że gdy niemiecki żołnierz wbiegł do domu Lutych poszukując
młodej Żydówki (która rzeczywiście tam się ukryła), zobaczył mundur, zaintere-
sował się nim i odstąpił od przeszukania.
Rokrocznie w dniu imienin Zygmunta Lutego przed jego domem członko-
wie strażacko-parafialnej orkiestry (przed wojną) lub strażaccy trębacze (po
wojnie) wykonywali coś w rodzaju koncertu dla solenizanta. Wśród rodzinnych
pamiątek znajduje się imieninowy ryngraf ofiarowany mu przez Zarząd OSP
w 1948 roku z inicjałami ZL pod wizerunkiem Matki Boskiej i ze stosowną
dedykacją na odwrocie.
Zygmunt Luty brał czynny udział w amatorskim ruchu teatralnym, którego
początki w Stoczku datuje się na rok 1916. Być może, jako aktor amator wystę-
pował już w pierwszych latach istnienia zespołu, z cała pewnością natomiast był
__________ 14 H. Szczęśniak, W. Szczęśniak, dz. cyt., s. 461. Biogram Z. Lutego opracowany przez H.
Stosio na podstawie Kroniki Ogniska ZNP w Stoczku i „Rocznika Ogniska Nauczycielskiego
w Lublinie‖, 1969, nr 2, s. 155.
296
jego członkiem w latach 20., po ukończeniu seminarium w Siennicy. Charaktery-
styczne, że ruch teatralny w Stoczku jak wiele innych obszarów aktywności
społecznej stał się domeną nauczycieli i ludzi związanych ze Strażą. Trudno już
dziś ustalić, w których przedstawieniach występował Zygmunt Luty. Wiadomo
jedynie, że spełniał się aktorsko w rolach komicznych i charakterystycznych.
Z upodobaniem grywał Żydów ku ogromnej uciesze widzów (wspomnienie to
jeszcze w lipcu 2008 roku wywołuje szczery śmiech u stoczkowianina starej
daty)15
. W czasie I wojny światowej i w latach II Rzeczypospolitej amatorski
zespół teatralny wystawiał m.in. popularne utwory o charakterze burleskowym:
„Zięć od parady‖, „Flisacy‖, „Żyd w beczce‖, „Dwóch głuchych‖, „Chrapanie
z rozkazu‖, „Końska kuracja‖, „Spokojny lokator‖. Do nieco poważniejszego
repertuaru zaliczyć można sztuki: „Więzień Magdeburga‖, „Porucznik Pierwszej
Brygady‖, „Pan Twardowski‖, „Sublokatorka‖, „Orlęta‖, „Obrona Częstocho-
wy‖, widowisko „Pan Wołodyjowski‖. W latach 30., w repertuarze stoczkow-
skiego zespołu pojawiły się nawet operetki, organizowano także spektakle wy-
jazdowe. Przedstawienia urozmaicały życie miasteczka, rozwijały swoistą
wrażliwość zarówno u aktorów jak i widzów, umożliwiały gromadzenie fundu-
szy na rozmaite społecznie pożyteczne cele16
.
Zygmunt Luty dał się także poznać jako działacz spółdzielczy, piastując
wiele lat funkcję skarbnika istniejącej od 1912 roku Spółdzielni Spożywców.
W okresie II Rzeczypospolitej, po przewrocie majowym zapewne sympaty-
zował, a być może należał do Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem.
Wskazywałoby na to kilka okoliczności. Legitymację BBWR posiadał jego
młodszy, ale lepiej zorientowany politycznie brat – Edward, zaś organizatorem
tego ugrupowania na terenie Stoczka był Stanisław Wielgosek, kierownik szkoły,
burmistrz miasta w latach 1923-1930, postać ciesząca się dużym autorytetem
szczególnie wśród miejscowego nauczycielstwa i urzędników państwowych17
.
Tuż po zakończeniu II wojny światowej Zygmunt Luty został członkiem
miejscowego koła Stronnictwa Demokratycznego. Koło skupiało przedstawicieli
miejscowej inteligencji, kupców i rzemieślników – zasadniczo grupę osób sym-
patyzujących przed wojną z obozem sanacyjnym. Koło SD powstało jako pierw-
sze ugrupowanie w Stoczku w nowej rzeczywistości politycznej (zanim zorgani-
zowała się PPS, PPR a nawet obecni tu przed wojną ludowcy)18
. Być może
aktywność miejscowej inteligencji w akceptowanym przez władzę ludową ugru-
__________ 15 Informator – mężczyzna, lat 92, Stoczek Łuk.
16 Por. U. Perczyńska, Tradycje teatralne Stoczka Łukowskiego, [w:] Na początku był Sto-
czek... Publikacja jubileuszowa XXXV Sejmiku Wiejskich Zespołów Teatralnych w Stoczku
Łukowskim, red. L. Śliwonik, Lublin 2008, s. 5-6; A. Budzyński, J. Filipczuk, dz. cyt., s. 95,
109.
17 W Polsce Odrodzonej 1918-1939, „Zeszyty Stoczkowskie‖, z. 3, 1989, s. 7.
18 J. Filipczuk, Stoczek w latach 1944-1960, „Zeszyty Stoczkowskie‖, z. 7, 1993, s. 38.
297
powaniu uchroniło niektórych przedstawicieli tego środowiska przed poważniej-
szymi represjami wynikającymi chociażby z przedwojennych sympatii politycz-
nych.
Głowa rodziny
Zygmunt Luty w 1932 roku ożenił się z młodszą od siebie o 9 lat Bronisła-
wą Bańską. Bronisława pochodziła z odległego, uprzemysłowionego Sosnowca,
gdzie w roku 1928 ukończyła Państwowe Seminarium Nauczycielskie Żeńskie.
Bronisława przez wiele lat była nauczycielką publicznej szkoły powszechnej
w Kobiałakach Nowych – wsi położonej kilka kilometrów na wschód od Stocz-
ka, oraz w samym Stoczku.
Pensje nauczycielskie małżonków (a prawdopodobnie także posag Broni-
sławy) umożliwiły podjęcie poważnej inwestycji budowlanej. W lipcu 1932 roku
Burmistrz Stoczka Wacław Michałowski zatwierdził projekt piętrowego, drew-
nianego domu o powierzchni mieszkalnej ok. 160 m² (nie licząc korytarzy, stry-
chu i piwnic). Nie udało się ustalić, czy budowę rozpoczęto jeszcze latem 1932
czy w roku następnym. Część budulca Zygmunt Luty pozyskał kupując (bez
gruntu) i rozbierając parterowy dom w innej części miasteczka. Budynek, który
stanął przy ul. Garwolińskiej, tuż obok starego domu Lutych zaprojektowany był
w ten sposób, że z korytarzy zarówno na parterze jak i na piętrze można było
wejść do każdego z pomieszczeń. To „hotelowe‖ rozwiązanie nie było przypad-
kowe. Pokoje-mieszkania były przez kolejne 50 lat wynajmowane. Drewniany,
ale obszerny dom stał się źródłem dodatkowych dochodów, będąc stoczkowskim
odpowiednikiem miejskiej kamienicy czynszowej. Często mieszkania wynajmo-
wali nauczyciele – samotni lub z rodzinami (w ich mieszkaniach prowadzono
w czasie okupacji wspomniane tajne komplety). Przed wojną jedno z mieszkań
zajmował Żyd – felczer.
Dom w momencie swojego powstania był jednym z okazalszych budynków
mieszkalnych w miasteczku. Jeszcze w latach 70. XX w., mimo pojawienia się
dziesiątków domów jednorodzinnych i pierwszych bloków, wyróżniał się z ra-
czej niskiej zabudowy. Dopiero bum budowlany lat 90. ostatecznie go przysłonił.
Warto zauważyć, że ta budowlana inwestycja Zygmunta Lutego nastąpiła
w okresie głębokiego kryzysu gospodarczego. Okolice Stoczka dzieliły los pozo-
stałych rolniczych terenów II Rzeczypospolitej, których mieszkańcom zapaść
gospodarcza szczególnie dała się we znaki. 10 lat po ukończeniu seminarium
w Siennicy wybór drogi życiowej okazał się trafny. Konsekwentne odchodzenie
od rolnictwa ku zawodowi nauczycielskiemu być może uratowało rodzinę od
poważnych kłopotów materialnych.
W 1936 urodziła się Zygmuntowi i Bronisławie córka Alicja, a rok później
Danuta.
298
Zygmunt Luty nie był człowiekiem pozbawionym wad. Posiadał porywczą
naturę, bywał impulsywny. Nie stronił od alkoholu. Energiczność pozwalała mu
jednak zyskiwać szacunek i posłuch u uczniów mimo niepozornej postury, kore-
spondowała także z jego strażackim zaangażowaniem. Z kolei dzięki towarzy-
skiemu usposobieniu był postacią lubianą, mającą liczne grono przyjaciół wśród
nauczycieli, sąsiadów, strażaków – mikrośrodowisk zlewających się w jedną
stoczkowską społeczność. Zdarzało mu się wypowiadać z dezaprobatą o Żydach,
choć jednocześnie rodzina utrzymywała kontakty z żydowskimi mieszkańcami
miasteczka w okresie międzywojennym. Wspomniane wady mieściły się zatem
w granicach „stoczkowskiej normy‖ i były społecznie aprobowane.
Nawet osoby spoza najbliższej rodziny wspominają jak czule zwracał się do
swojej żony „Broncia‖, „Broneczka‖19
. Córki Zygmunta również zachowały
w pamięci taki obraz ojca choć wiedzą też, że czułe słowa miały nieraz na celu
przebłaganie żony za wykroczenia wynikające z towarzyskiego usposobienia.
Cechowała go odwaga osobista. Córki wspominają jak zatrzymywał spło-
szonego konia na ulicy przed domem, jak spadł z dachu próbując go naprawić
itp. Jeden z epizodów obrazujących naturę Zygmunta Lutego wiąże się ze wspo-
mnianą wyżej funkcją płatnika nauczycielskich poborów, które przywoził
z Łukowa. Pewnego wieczoru dojeżdżając do Stoczka, z mostu nad rzeką Świder
zobaczył zarysy postaci. Lokalne podania utrzymywały, że w miejscu tym stra-
szy. Zygmunt Luty wcale nie oddalił się w popłochu, lecz wyciągnął broń, którą
legalnie dysponował i oddał kilka strzałów (nad ranem okazało się, że był to
konar drzewa).
Zygmunt Luty, jako ojciec i nauczyciel, doskonale zdawał sobie sprawę
ze znaczenia wykształcenia. Jego córka Alicja ukończyła Wyższą Szkołę Peda-
gogiczną w Katowicach. Kontynuując niejako drogę zawodową swojego ojca
przez wiele lat uczyła chemii w stoczkowskim liceum ogólnokształcącym. Ak-
tywnie działała w ZNP. Młodsza córka – Danuta ukończyła Akademię Ekono-
miczną w Katowicach a w latach 60-tych przeprowadziła się do Płocka.
* * *
Autorytet nauczyciela i społecznika ze Stoczka Łukowskiego Zygmunta
Lutego wynikał z niektórych jego cech osobowych oraz trafnie dokonanych
wyborów życiowych. Możemy w tym wypadku mówić zarówno o autorytecie
desygnowanym jak i nieformalnym.
Był członkiem rodu osiadłego w Stoczku od wielu pokoleń. Rodu chłop-
skiego, który jednak dzięki pierwotnemu statusowi mieszczańskiemu, cieszył się
względną swobodą w ramach swojego stanu. Członkowie rodu Lutych przyglą-
dali się (przez co najmniej sto kilkadziesiąt lat udokumentowanej egzystencji na
tym terenie) przybyszom ze specyficznej perspektywy „tutejszych‖, zwanych
__________ 19 Informator – kobieta, lat 72, Stoczek Łuk.
299
tutaj „koziarami‖20
. Stoczkowianie, których rodzinne związki z tym miastem nie
były tak długie bez wątpienia zwracali uwagę na tę okoliczność.
W ściśle społecznym kontekście funkcjonowania autorytetu pozostaje fakt,
iż Zygmunt Luty mimo konsekwentnego odchodzenia od zawodu rolnika nigdy
nie starał się ostatecznie odciąć od chłopskich korzeni i zrezygnować
z chłopskich zajęć. Jeszcze w latach 50-tych XX w. rodzina posiadała krowę
(i drobniejszy inwentarz żywy), a do lat 60-tych dysponowała ziemią stopniowo
oddawaną w dzierżawę i w końcu sprzedaną.
Źródłem prestiżu był zawód nauczycielski, z którym Zygmunt Luty zwią-
zany był 42 lata – do emerytury, na którą przeszedł tuż przed śmiercią, jak
i związane z zawodem tym wykształcenie. W przededniu II wojny światowej
zaledwie kilkanaście osób w kilkutysięcznym Stoczku Łukowskim posiadało
wykształcenie wyższe lub średnie21
. Była to grupa osób bez wątpienia aktywna
i wpływowa, biorąca na siebie główny ciężar organizowania życia społeczno-
kulturalnego w miasteczku. Funkcje skarbnika w Ognisku ZNP i w Spółdzielni
Spożywców oraz poważne stanowiska w strukturze miejscowej OSP, także
świadczyły o zaufaniu, którym darzono Zygmunta Lutego. Pewną miarą popu-
larności w małomiasteczkowym środowisku było (gdzieniegdzie jest nadal)
proszenie w „kumy‖. Zygmunt Luty mógł poszczycić się kilkudziesięcioma
chrześniakami22
.
Był on człowiekiem rodzinnym i towarzyskim, odważnym i konsekwent-
nym w działaniu. Niesprzyjające okoliczności, takie jak wielki kryzys lat 30.
XX w., II wojna światowa, skomplikowana sytuacja polityczna po jej zakończe-
niu nie miały tragicznych konsekwencji dla rodziny. Jednocześnie Zygmunt Luty
nie pozostawał bierny. Brał czynny udział w życiu społecznym Stoczka zarówno
przed jak i po wojnie, w trakcie której związany był z tajnym nauczaniem. Bez
wątpienia jego postawa w wielu momentach życiowych świadczyła o swoistej
intuicji i rozwadze, których to cech nie można jednak sprowadzić do negatywnie
postrzeganego koniunkturalizmu.
Wspomniane wyżej cechy i okoliczności zespolone ze sobą stanowiły
o popularności Zygmunta Lutego. Sprawiały, że był w lokalnej społeczności
postacią łatwo rozpoznawalną i cenioną, której wkład w rozwój życia społeczno-
kulturalnego Stoczka Łukowskiego na przestrzeni 40 lat nie może budzić wąt-
pliwości.
Zygmunt Luty cierpiał na astmę i kłopoty z sercem. Konsekwencją było
niedotlenienie organizmu. Dolegliwości te stały się przyczyną śmierci w wieku
63 lat. „Zostawił dobrą pamięć‖.
__________ 20 Tych, którzy „wżeniali się‖ w stoczkowskie rody określano „nastańcami‖ a „włuczami‖
nazywano małżeństwa, które przybywały do Stoczka z zewnątrz.
21 A. Budzyński, J. Filipczuk, dz. cyt., s. 115.
22 H. Szczęśniak, W. Szczęśniak, dz. cyt., s. 461.
300
301
RECENZJE
„Mała ojczyzna” w nowych publikacjach książkowych
Czasy postępującej globalizacji, sięgającej nie tylko ekonomiki, ale również
innych dziedzin życia społeczno-kulturalnego, rodzą zapotrzebowanie na wzbo-
gacenie tożsamości społeczno-kulturowej różnych grup społecznych o wartości
wydobyte z własnych tradycji. Ma to bronić przed nadmierną unifikacją, aliena-
cją czy nawet utratą własnej tożsamości; umożliwiać odnalezienie się jednostek
i grup społecznych w ramach systemu wartości tzw. małej ojczyzny, czy ojczy-
zny prywatnej. Przy tym „ziemia‖, region etnograficzny, którym bywa niejako
przyporządkowana dana grupa, często określa charakter jej integracji w ramach
„małej ojczyzny‖.
Ostatnio ukazało się kilka opracowań książkowych, zasługujących na
szczególną uwagę regionalisty, właśnie z punktu widzenia wyżej zarysowanych
nadziei związanych z „małą ojczyzną‖. Zaprezentujemy kilka z nich, autorstwa
osób związanych bezpośrednio, bądź pośrednio, z Instytutem Etnologii i Antro-
pologii Kulturowej Uniwersytetu Łódzkiego.
***
Przegląd ten otwórzmy prezentacją książki Beaty Wasilewskiej-Klamki
(adiunkt w JE i AK UŁ): „Łemkowski Raj Utracony. Antropologiczne studium
małej ojczyzny‖. (Warszawa 2006, ss. 207). Dzieło to zostało starannie wydane
przez Fundację Wspierania Mniejszości Łemkowskiej „Rutenika‖ z Warszawy.
Praca o „Łemkowskim Raju ...‖ wychodzi z założenia, że „Wygnanie ludzi
z własnego środowiska, pozbawienie rodzinnego otoczenia, «małej ojczyzny» to
z pewnością dramat dla jednostki, który ma także i szerszy wymiar – oznacza
bowiem także rozpad społeczności lokalnych‖. (s. 9).
Umiejętnie i oryginalnie został określony przedmiot poznania prezentowa-
nej pracy. Ponieważ istnieje dość bogata literatura na temat Łemków, Autorka
ustaliła cel swego dzieła tak, aby nie powielać zagadnień już zbadanych: „Celem
pracy było stworzenie zapisu świadectw Łemków, uczestników akcji „Wisła‖, dotyczących przebiegu przesiedlenia, egzystencji na Ziemiach Odzyskanych i ich
powrotów na Łemkowszczyznę, a także przeprowadzenie antropologicznej anali-
zy materiału etnograficznego, powstałego na podstawie wywiadów dotyczących
302
małej ojczyzny Łemków‖ (s. 13). Przekonujące metodologicznie jest więc usta-
lenie wyboru „Łemkowskiego Raju...‖ jako przedmiotu badania dla pracy noszą-
cej charakter analizy badawczej.
W latach 1994-1996 oraz w okresie 2000-2001 Autorka prowadziła szeroko
zakrojone badania terenowe na znacznych obszarach zachodniej Łemkowszczy-
zny. Dzięki temu zebrała materiał w postaci źródeł wywołanych, który służy
potrzebom obiektywnego zaprezentowania „Raju Utraconego‖. Przy tym został
on znacznie wzmocniony źródłami pisanymi o charakterze narracyjnym, czyli
pamiętnikami przesiedleńców na Ziemie Zachodnie w ramach akcji „Wisła‖
z 1947 r.
Układ pracy jest przejrzysty. W zupełności odpowiada przyjętym we wstę-
pie założeniom badawczym. Sama analiza realizowana jest w ramach dwóch
logicznie do siebie przylegających rozdziałów merytorycznych: I „Podróże Łem-
ków opowiedziane przez nich samych‖ i II „Antropologiczna analiza małej oj-
czyzny‖. Natomiast „Zakończenie‖ syntetycznie prezentuje całość opracowania.
Można pod adresem opiniowanej pracy sformułować zaledwie kilka uwag
krytycznych o charakterze historyczno-politologicznym, ale nie antropologicz-
nym. Zauważmy więc, że tożsamość narodową Łemków, w 95% chłopów, trud-
no określić w sposób jednoznaczny, choćby dlatego, że przedstawiciele tej gru-
py, posługującej się dialektem języka ruskiego, uznawani byli przez Ukraińców
za grupę własnego narodu. Informacja, że po 1956 r. Łemkowie mogli „częścio-
wo powracać w góry‖ (s. 12) jest prawdziwa, ale mogłaby być zaopatrzona w
przypis ustalający, że już od kwietnia 1952 r. ówczesne władze przestały prze-
szkadzać w powrotach, ale też w dalszym ciągu nie pomagały pokrzywdzonym.
Na teren Łemkowszczyzny w 1945 r. wkroczyły wojska „Robotniczo-Chłopskiej
Armii Czerwonej‖ a nie „wojska rosyjskie‖ (s. 20).
Zapewne dodatkowego komentarza wymaga przekonanie, iż w stosunku do
Łemków zastosowano „czystkę etniczną‖ (s. 86). O ile wiadomo ok. 60% Łem-
ków opuściło swoją ojczyznę po II wojnie światowej, jeszcze przed akcją „Wi-
sła‖. Pojęcie „czystka etniczna‖ dotyczy raczej całej grupy etnicznej.
Trudno zgodzić się z bardzo osobistym i mało w związku z tym obiektyw-
nym, recenzowaniem przez Autorkę demokratycznie wybranych organów wła-
dzy państwowej (s. 90-93). Tym bardziej, że te, wbrew opiniom środowisk naro-
dowych, potępiły działania akcji „Wisła‖. Na czym polegał „ambiwalentny
charakter‖ wystąpienia Prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, przepraszające-
go za tę akcję? Czyżby było nieszczere.... Niejasno sformułowała Autorka pre-
tensje pod adresem „polskiego parlamentu‖. Przecież Senat, jako część Zgroma-
dzenia Narodowego potępił akcję „W‖.
Wyżej zamieszczone uwagi nie wpływają na ogólnie wysoką ocenę pozio-
mu merytorycznego prezentowanej pracy. Swoją treścią wypełnia lukę badaw-
czą, jaka dotychczas istniała w kwestii antropologicznej analizy wysiedlonych po
II wojnie światowej Łemków. „Podróże Łemków opowiedziane przez nich sa-
303
mych‖ oraz „Antropologiczna analiza małej ojczyzny‖ układają się w pewną
harmonijną całość, przynoszącą nie tylko wiedzę, ale także wzruszenie i refleksję
nad losem narodu cierpiącego na skutek wysiedlenia z ziemi rodzinnej – grupy
zbiorowo odpowiadającej za czyny nie popełnione, lecz nie gubiącej swojej
tożsamości społeczno-kulturowej.
Występując w roli subtelnego narratora, Autorka umiejętnie, w potocznym
toku narracji, analizuje zebrane przez siebie materiały, nie obarczając ich nad-
miernym komentarzem. Dlatego pokrzywdzonym pozwala na nostalgiczną re-
fleksję, zaś czytelnikowi zapewnia wczucie się w jaźń ludzi pozbawionych swo-
jego „Raju‖. Uważam to za najważniejsze osiągnięcie przedstawionej książki.
***
Również bardzo starannie zostało opublikowane dzieło z zakresu regionali-
styki: „Na styku regionów. Dziedzictwo kultury ludowej województwa łódzkie-
go‖ (Pułtusk 2007, ss. 351). Wydawnictwo to firmują: Akademia Humanistyczna
im. Aleksandra Gieysztora i Polskie Towarzystwo Ludoznawcze. Warto też
zauważyć, iż powstało ono we współpracy z Muzeum Archeologicznym i Etno-
graficznym w Łodzi. Nad poziomem merytorycznym opracowania czuwały:
prof. dr habil. Bronisława Kopczyńska-Jaworska, dr Anna Nadolska-Styczyńska
oraz mgr Aleksandra Twardowska, badaczki związane z łódzką etnologią. Praca
została dedykowana twórczyni tej szkoły etnograficznej, prof. dr habil. Kazimie-
rze Zawistowicz-Adamskiej. Najwybitniejsza kontynuatorka pionierskiego
w Polsce Środkowej dzieła tej uczonej, prof. B. Kopczyńska-Jaworska określiła
następująco kontekst kulturowy opracowania, którego funkcją ma być wzboga-
cenie i kształtowanie tożsamości społeczno-kulturowej różnych grup społecz-
nych w dobie postępującej globalizacji: „Stąd też rodzi się obawa o zachowanie
tożsamości kulturowej poszczególnych zbiorowości etnicznych, narodowych czy
regionalnych, w wyniku której z jednej strony obserwujemy powstawanie obron-
nych ruchów żywiołowych, często negatywnie ocenianych fundamentalizmów,
a z drugiej strony, pojawienie się międzynarodowych czy krajowych programów
zmierzających do zachowania własnego, swoistego dziedzictwa kulturowego
poszczególnych społeczności‖. („Nie tylko Mazowsze. Kultura ludowa Polski
środkowej‖, s. 21).
Całość prezentowanej pracy została poprzedzona zwięzłą „Przedmową‖ au-
torstwa prof. Katarzyny Kaniowskiej z Instytutu Etnologii i Antropologii Kultu-
rowej UŁ, docenianego już w nauce metodologa i antropologa kulturowego.
Tekst ten, wyposażony w odpowiedni „oddech‖ metodologiczny, stawia m.in.
problem znaczenia dziedzictwa kulturowego w etnologii i w tym kontekście
ustala, poprzedzając artykuły poświęcone bezpośrednio dziedzictwu kulturowe-
mu woj. łódzkiego, iż „Ważne staje się nie tylko to, co zostało przekazane, ale to,
co zostało przejęte‖ (s. 15).
304
Zebrane w recenzowanym tomie teksty, w swojej części merytorycznej, po-
siadają walory syntezy, zbudowanej w oparciu o wieloletnie badania terenowe
i gabinetowe prowadzone przez łódzki ośrodek etnograficzny od końca lat 40.
XX w. W sposób pogłębiony wykorzystały one olbrzymi dorobek łódzkiego
środowiska w zakresie badania życia społecznego, kultury duchowej i material-
nej, głównie wsi woj. łódzkiego. Dlatego kompetentnie odwołują się do publika-
cji zamieszczanych m. in. w „Łódzkich Studiach Etnograficznych‖ oraz „Pracach
i Materiałach Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi‖. Seria
etnograficzna. Przy tym w miarę równomiernie traktują problematykę wszyst-
kich regionów etnograficznych Polski Środkowej, która przecież obejmuje po-
granicze trzech dużych regionów historyczno-geograficznych: Mazowsza, Wiel-
kopolski i Małopolski.
Logicznie i przejrzyście skonstruowany został układ rzeczowy opracowa-
nia, które, zgodnie z założeniami, charakteryzuje wybrane aspekty etnografii
tego obszaru, uwzględniając przy tym cechy typowe dla całości przedstawionej
przestrzeni, jak i elementy właściwe dla poszczególnych regionów kulturowych
Polski Środkowej.
W przywołanym wyżej artykule B. Kopczyńskiej-Jaworskiej, znajdziemy
określenie zasięgu geograficznego kultury ludowej Polski Środkowej, będącej
zasadniczym przedmiotem poznania naukowego prezentowanej pracy: „(...)
kultura ludowa Polski środkowej, to nie tylko dobrze znana kultura kurpiowska
czy łowicka kojarzone z historycznym Mazowszem, ale również, czy przede
wszystkim kultura ludowa barwnych subregionów (Sieradzkiego, Opoczyńskie-
go, Rawskiego czy Łęczyckiego), które rozwinęły się na styku Mazowsza
z sąsiednimi ziemiami‖ (s. 19).
Na wysoki poziom naukowy składają się i pozostałe teksty publikowane
w opisywanym tomie. Artykuł B. Kopczyńskiej-Jaworskiej jest dla nich swo-
istym zwornikiem, ustalając konkretnie zakres zainteresowań całości. W kolejno-
ści wymieńmy następne opracowania tego obszernego dzieła: „Pod wspólnym
dachem. Tradycyjne budownictwo wiejskie‖ (mgr Elżbieta Miszczyńska); „Urok
rzeczy pożytecznych. Tradycyjne rękodzieło ludowe‖ (prof. Władysław Bara-
nowski); „Pasiak pasiakowi nierówny. Tradycyjny strój i tkanina ludowa‖ (mgr
Alicja Woźniak); „Z potrzeby serca i ducha. O sztuce ludowej‖ (mgr Bożenna
Magdalena Liberska-Marianow); "Zgodnie z rytmem przyrody. Tradycyjne ob-
rzędy doroczne‖ (mgr Aleksandra Twardowska); „Przekroczyć granicę. Trady-
cyjne obrzędy rodzinne: chrzciny, wesele, pogrzeb‖ (mgr Elżbieta Królikowska,
dr Anna Nadolska-Styczyńska); „Muzea – skarbnice tradycji‖ (dr Anna Nadol-
ska-Styczyńska).
Wymienione prace pożytecznie uzupełniają aneksy:
1) Wykaz instytucji i organizacji realizujących działania z zakresu ochrony
i upowszechniania dziedzictwa kultury ludowej, opracowany przez pracow-
ników Ośrodka Regionalnego Łódzkiego Domu Kultury;
305
2) Wykaz twórców sporządzony na podstawie materiałów muzealnych, reje-
strów oddziałów lokalnych Stowarzyszenia Twórców Ludowych oraz
Łódzkiego Domu Kultury, opracowany przez B. M. Liberską-Marinow.
Podsumowując, wyrażę pogląd, iż dzieło o „dziedzictwie kultury ludowej‖
może przyczynić się również do upowszechniania w środowiskach animatorów
kultury, także szkolnych i akademickich, rzetelnej wiedzy o dorobku kulturo-
wym tzw. regionu Polski Środkowej, czyli ziem wchodzących w skład woj.
łódzkiego, jako regionu administracyjnego. Przy tym, wobec wejścia Polski do
Unii Europejskiej, wypełnia treścią oddziaływania regionalizmu, jako ruchu
społecznego istotnie wzbogacającego tożsamość kulturową różnych grup spo-
łecznych w dobie globalizmu.
***
Z uznaniem, z nawet podziwem, należy powitać oryginalną inicjatywę wy-
dawniczą mgr Alicji Król-Kamińskiej, autorki pracy o Bratoszewicach, osadzie
położnej przy drodze krajowej nr 14, Łódź-Łowicz, w gminie Stryków na terenie
powiatu zgierskiego (Z dziejów Bratoszewic, Łódź 2008, ss. 240). Napisała Ona
dzieło ważne dla historiografii regionalistycznej. Zresztą Autorka jest wyjątkowo
predestynowana do podjęcia tego typu wyzwań, jako wieloletnia nauczycielka
języka polskiego w miejscowym zespole szkół rolniczych oraz jako animator
działań Stowarzyszenia Przyjaciół Bratoszewic. Prace A. Król-Kamińskiej bar-
dzo starannie i nadzwyczaj estetycznie wydało Archidiecezjalne Wydawnictwo
Łódzkie, zaś sfinansował ją Urząd Miasta-Gminy Stryków, którego burmistrz
Andrzej Jankowski, poprzedził całość słowem wstępnym (s. 5).
Układ rzeczowy pracy przedstawia się logicznie i przejrzyście. Stosując
kryterium chronologiczno-rzeczowe, prowadzi tok narracji od początków wsi, aż
po czasy zupełnie współczesne, słusznie eksponując rolę szkół rolniczych
w budowaniu specyfiki, rangi i osiągnięć tej osady. Po zwięźle zarysowanym
wstępie, rozdział I przedstawia „Początki Bratoszewic‖, prowadząc je od pierw-
szej wsi do efemerycznych praw miejskich, uzyskanych prawdopodobnie
w początkach XV w. Rozdz. II, posiadając właściwości biografistyczne, przed-
stawia wizerunki poszczególnych rodów i właścicieli Bratoszewic w układzie
chronologicznym, poczynając od Oporowskich-Goślubskich-Bratoszewskich,
w kolejności Ciecierskich, Czarneckich, Matuszewskich, Lemańskich, aż po
Rzewuskich. Rozdz. III opisuje historię osady w okresie II wojny światowej,
czyli okupacji niemieckiej. Z kolei rozdz. IV, wyróżniający się dużą objętością,
przedstawia dzieje miejscowej parafii Kościoła Katolickiego. Rozdz. V prezentu-
je „herbarz bratoszewicki‖, czyli bogato ilustrowany opis herbów znajdujących
się w miejscowym kościele: „Sulima‖, „Jastrzębiec‖, „Pomian‖, „Korab‖,
„Gryf‖, „Topór i Odrowąż‖, „Bukowczyk i Topór‖, „Krzywda i Bukowczyk‖.
306
Kolejne rozdziały przedstawiają dzieje i funkcje instytucji oświatowych i organi-
zacji społecznych, ożywiających swoją działalnością życie społeczno-kulturalne
Bratoszewic: Szkoły rolnicze (rozdz. VI); Ośrodek Doradztwa Rolniczego
(rozdz. VII); Szkoły podstawowej i gimnazjum (rozdz. VIII); Złote lata sportu
(rozdz. IX); Stowarzyszenie Przyjaciół Bratoszewic (rozdz. X).
Na docenienie zasługuje także baza źródłowa prezentowanej pracy. Jest ona
dobrana starannie i w sposób urozmaicony. Opiera się bowiem na źródłach pisa-
nych, aktowych i narracyjnych oraz na źródłach wywołanych i ikonograficznych.
Strona formalna recenzowanej pracy także się wyróżnia. Starannie dobrany
materiał ilustracyjny udanie wzbogaca poszczególne rozdziały.
W sytuacji, gdy w ramach Unii Europejskiej toczy się dyskurs na temat
kształtu społeczno-kulturowego i politycznego naszego kontynentu: Europa
ojczyzn czy Europa regionów, szereg środowisk oczekuje kompetentnej wiedzy,
pozwalającej na przekonujące odpowiedzi na tak postawioną kwestię. Sądzę, że
dzieło A. Król-Kamińskiej udanie bierze udział w rozwikłaniu tego problemu
czasów współczesnych, rzetelnie prezentując wiedzę o Bratoszewicach, swoistej
„małej ojczyzny‖ mieszkańców tej osady i absolwentów miejscowych szkół,
głównie zaś rolniczych.
Treść przedstawionej pracy skłania również do wniosku, iż może ona uda-
nie realizować zadania dydaktyczno-wychowawcze bratoszewickich placówek
oświatowych różnego szczebla i specjalności, wzbogacając wiedze uczniów jak
i wpływając na formowanie ich określonych postaw patriotycznych w odniesie-
niu nie tylko do „małej ojczyzny‖, ale także do ojczyzny narodowej.
***
Przedstawione w kolejności wydawnictwo to „Prace i Materiały Muzeum
Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi‖. Seria etnograficzna, Nr 34, 2008,
ss. 367. Jest ono wyrazem aktywności badawczej przede wszystkim etnografów
z Zespołu Działów Etnograficznych M A i E, ale także zawiera analizy badawcze
autorstwa archeologów oraz etnologów z UŁ. W ten sposób, pożytecznie dla
środowiska, integruje młodych naukowców łódzkich, którzy w sposób nowocze-
sny, czyli interdyscyplinarny, traktują swój przedmiot poznania naukowego.
Teksty zawarte w potężnym 34. tomie „Prac i Materiałów...‖ to głównie
źródłowe analizy badawcze, będące wynikiem zrealizowania projektu badawcze-
go „Chełmo 2006‖, w ramach którego zespół badawczy etnologów, pracowni-
ków Muzeum (Zespół Działów Etnograficznych) postarał się o szerokie i kompe-
tentne przedstawienie wybranych sfer życia mieszkańców gmin Masłowice,
Przedbórz i Wielgomłyny z woj. łódzkiego. Opracowania te w formie opartych
na bogatych źródłach analiz, jako efekt pracy grona młodych specjalistów
z MAiE, określają charakter i profil naukowy recenzowanego tomu i wpływają
na wysoką ocenę merytoryczną całego przedsięwzięcia wydawniczego. Przede
307
wszystkim więc docenić należy teksty trojga naukowców realizujących projekt
„Chełmo 2006‖. I tak Przemysław Owczarek, jako inicjator projektu zbadał
i opisał wyobrażenia związane z Chełmską Górą, najwyższym wzniesieniem na
Ziemi Łódzkiej i jednocześnie rezerwatem archeologiczno-przemysłowym.
Z kolei Piotr Czepas w obszernej, opartej także na źródłach archiwalnych, anali-
zie nie pozbawionej również akcentów syntezy, ambitnie zaprezentował działal-
ność przemysłową na terenie gmin Wielgomłyny i Masłowice od schyłku XVIII
do początku XXI w. Podobnie wysoko oceniam teksty Barbary Chlebowskiej.
Autorka ta, bazując głównie na umiejętnie wykorzystanych źródłach wywoła-
nych, opisała etnologicznie kapliczki i krzyże przydrożne w krajobrazie kulturo-
wym wsi z terenu gmin Wielgomłyny i Masłowice oraz zastanowiła się nad
estetyką wnętrz mieszkalnych i przestrzeni przydomowej w tychże gminach.
Również pozostałe zamieszczone w „Pracach i Materiałach...‖ teksty ce-
chuje odpowiedni poziom merytoryczny, jakkolwiek, co jest naturalne w przy-
padku prac zbiorowych, nie jest równy i różni się stopniem szczegółowości uję-
cia badanego przedmiotu i charakterem wykorzystanych źródeł.
Bardzo istotnym dla spoistości recenzowanego tomu jest tekst autorstwa
Justyny Laskowskiej-Otwinowskiej: „Pochwała Prowincji... Nie po raz pierw-
szy‖, który na podstawie bogato dobranej literatury przedmiotu oraz własnych
doświadczeń naukowych Autorki, uzasadnia zainteresowania tzw. prowincją, ale
jednocześnie regionem, a nawet „małą ojczyzną‖.
Z analiz badawczych zamieszczonych w 34 tomie „Prac i Materiałów...‖ na
uwagę zasługują także inne opracowania z dziedziny archeologii, historii i etno-
logii, zamieszczone przez młodych badaczy: Jerzego Sikory – „Grodzisko wcze-
snośredniowieczne na Górze Chełmo. Badania, interpretacje, hipotezy‖; Toma-
sza Andrzeja Nowaka – „Mikrohistoria wsi Chełmo? Rozterki metodologiczne
młodego historyka‖; Ingi Kuźmy – „Prywatność-intymność, czyli na badaw-
czych peryferiach etnologii‖; Michała Świercza – „Analiza tekstu wizualnego na
przykładzie cmentarzy w Wielgomłynach i Chełmie‖; Iwony Świętosławskiej –
„Na straży pamięci. Rola muzeum w edukacji regionalnej‖.
Ponadto materiałową część prezentowanej publikacji znacznie wzmacniają
opracowania Marii Augustyniak („Spuścizna po profesor Kazimierze Zawisto-
wicz-Adamskiej w archiwum Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego
w Łodzi‖) oraz Anny Hernik („Osobista historia etnografii. Kilka wolnych uwag
na podstawie pracy nad spuścizną po profesor Kazimierze Zawistowicz-
Adamskiej‖).
Dobrze się stało, iż w 34 tomie „Prac i Materiałów...‖ znajdziemy wspo-
mnienia o zmarłej, zasłużonej dla Muzeum Elżbiecie Władykowej, autorstwa
równie zasłużonego dla placówki tej Witolda Nowosza. Nostalgiczny w tonie
tekst ten, poświadczyć może o istnieniu więzi międzypokoleniowej wśród byłych
i obecnych pracowników M A i E.
308
Ogólnie wysoko oceniam również poziom opracowania redakcyjnego re-
cenzowanego tomu. Na uznanie zasługuje przyjęcie niekonwencjonalnego ukła-
du tekstów, wśród których, poza analizami stricte naukowymi, znajdziemy wy-
wiady oraz luźniejsze refleksje antropologiczne.
Umiejętnie i bogato dobrany materiał ilustracyjny, nie tylko ilustruje teksty,
ale także prezentuje sobą wysoki poziom artystyczny.
Podsumowując, podtrzymam opinię, iż na uznanie zasługuje to, iż Zespół
Działów Etnograficznych MAiE w Łodzi, po niedługiej przerwie, przygotował
kolejny tom cenionego w naszym środowisku wydawnictwa. Po raz pierwszy
„Prace i Materiały ...‖, podnosząc swój poziom metodologiczny, są tak bardzo
interdyscyplinarne. W ten sposób ugruntowują swoją pozycję w łódzkiej i ogól-
nopolskiej etnografii, etnologii i w ogóle antropologii kulturowej.
Doceniając, poziom merytoryczny całego recenzowanego tomu, zwracam
uwagę na jeszcze inne jego walory, przede wszystkim, jak już zaznaczyłem wy-
żej, poziom i estetykę opracowania oraz starannie dobrany materiał ilustracyjny.
Jednocześnie mam nadzieję, iż tłumaczenia streszczeń poszczególnych artyku-
łów, pożytecznie wprowadzą pismo do międzynarodowego obiegu informacji
naukowej.
Prezentowany tom swoją treścią jest wkomponowany we współczesny dys-
kurs, mający miejsce w ramach postępującej globalizacji, nad miejscem regionu
i „małej ojczyzny‖ w budowaniu tożsamości społeczno-kulturowej grup społecz-
nych, oddalonych miejscem zamieszkania od centrów administracyjnych.
Andrzej Lech
[Rec.:] Józef Hampel: Chłopów polskich drogi do demokracji. Studia i szkice,
Wydawnictwo Naukowe Akademii Pedagogicznej w Krakowie, Prace
monograficzne nr 484, Kraków 2008, ss. 296.
Od kilku już dziesiątków lat nie ustaje dobra passa historiografii polskiego
ruchu ludowego. Dzieje się tak nie tylko za sprawą prężnie działających instytu-
cji i stowarzyszeń, wspomniawszy w pierwszym rzędzie o Muzeum Historii
Polskiego Ruchu Ludowego w Warszawie, Zakładzie Historii Polskiego Ruchu
Ludowego, Ludowym Towarzystwie Naukowo-Kulturalnym i jego oddziałach
rozsianych po całej Polsce. Ukazują się specjalistyczne periodyki naukowe po-
święcone dziejom wsi, chłopów i ruchu ludowego, z „Rocznikami Dziejów Ru-
chu Ludowego‖ (nr 35, 2008), „Rocznikiem Historycznym Muzeum Historii
Polskiego Ruchu Ludowego‖ (nr 24, 2008), łódzkimi „Zeszytami Wiejskimi‖,
krakowskim „Rocznikiem Ludowego Towarzystwa Naukowo-Kulturalnego‖ (nr
8, 2008) na czele, pojawiają się liczne rzetelne, naukowe i popularnonaukowe
309
publikacje1, tematyka ruchu ludowego znajduje odzwierciedlenie w pracach
zbiorowych i na łamach periodyków historycznych o zasięgu ogólnopolskim
i regionalnym2. Nie słabnące zainteresowanie powyższą problematyką stanowi
odzwierciedlenie miejsca ruchu ludowego w najnowszych dziejach Polski, roli
ludowców w kształtowaniu nowoczesnego narodu, odzyskaniu niepodległości
w 1918 r., jej utrwalaniu i udziale w walce o niepodległość kraju, współudziale
w kształtowaniu polskiej myśli politycznej, jak również uobywatelnianiu klasy
chłopskiej w XIX-XX w.
Jednym z autorów, który wniósł poważny wkład do badań nad dziejami
wsi, chłopów i ruchu ludowego, szczególnie w odniesieniu do terenów byłej
Galicji i Małopolski, jest pracownik naukowy Instytutu Historii Krakowskiego
Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej, dr Józef Ham-
pel, autor i współautor licznych publikacji historycznych3. Wydawnictwo Na-
ukowe (byłej już Akademii Pedagogicznej im. KEN) opublikowało w 2008 r.
zbiór studiów i szkiców opatrzonych tytułem Chłopów polskich drogi do demo-
kracji (Prace monograficzne, nr 484), zawierający 16 tekstów autorstwa J. Ham-
pla – referatów wygłoszonych na konferencjach i sesjach naukowych, a następ-
nie opublikowanych w zbiorach materiałów pokonferencyjnych, artykułów
__________ 1 Przykładowo w 2007 r. ukazał się t. 5 Dzieł wybranych Wincentego Witosa – Przemó-
wienia, w opracowaniu zmarłego w 2008 r. prof. J. R. Szaflika, wieńczący te fundamentalne
dla historii najnowszej Polski i ruchu ludowego wydawnictwo źródłowe (choć przydałoby się
jeszcze opublikować zachowane listy tego chłopskiego premiera i męża stanu); Z. Kaczyński,
P. Popiel, A. Przybylska, Kalendarium historii polskiego ruchu ludowego, Warszawa 2008, ss.
374; T. Dorosz, Bastiony Podlasia. Konspiracyjny ruch ludowego na Podlasiu 1939-1944,
Warszawa 2005; Z. Ilski, Jakub Bojko 1857-1943. Biografia polityczna, Wrocław 2004;
A. Indraszczyk, Adam Bień 1899-1998. Działalność społeczna i polityczna, Warszawa 2005;
M. Krisań, Chłopi wobec zmian cywilizacyjnych w Królestwie Polskim w drugiej połowie
XIX – początku XX wieku, Warszawa 2008; M. Przeniosło, Chłopi Królestwa Polskiego
w latach 1914-1918, Kielce 2003.
2 Por. publikację poświęconą 100. rocznicy rewolucji 1905-1907: Dziedzictwo rewolucji
1905-1907. Pod red. nauk. A. Żarnowskiej, A. Kołodziejczyka, A. Stawarza i P. Tusińskiego,
Warszawa-Radom 2007 (gdzie dwa referaty – J. Gmitruka i A. Kołodziejczyka poświęcono tej
tematyce, kilka innych zawierało wiele interesujących informacji na temat roli chłopów i ro-
dzącego się ruchu ludowego w wydarzeniach tego okresu; „Rocznik Wołomiński‖, t. IV, 2008
zawiera aż trzy artykuły poświęcone ruchowi ludowemu w byłym powiecie radzymińskim.
3 J. Hampel, Stronnictwo Ludowe i antysanacyjne wystąpienia chłopów powiatów rop-
czyckiego i dębickiego 1931-1939, Kraków 1977: K. Przyboś, J. Hampel, B. Dereń, Strajk
chłopski w Małopolsce w sierpniu 1937, Warszawa 1988; Szczurowa. Z dziejów wsi i gminy,
pod red. J. Hampla, Kraków 1996; Sucha Beskidzka, pod red. J. Hampla i F. Kiryka, Kraków
1998; J. Hampel, Sucha Beskidzka – narodziny miasta, Sucha Beskidzka 1997; autor biogra-
mów w publikacji Kto był kim w Drugiej Rzeczypospolitej. Red. nauk. J. M. Majchrowski
przy współpracy G. Mazura i K. Stepana, Warszawa 1994. J. Hampel jest też członkiem Kole-
gium Redakcyjnego, sekretarzem i redaktorem ośmiu tomów, wspomnianego powyżej „Rocz-
nika LTN-K‖ w Krakowie, na łamach którego opublikował szereg artykułów.
310
i fragmentów rozpraw naukowych opublikowanych w monografiach regional-
nych w latach 1974-2002. „Myślą przewodnią autora przy ich doborze było uka-
zanie uwarunkowań, czynników i przebiegu kształtowania się chłopskiej świa-
domości społecznej, obywatelskiej, narodowej i politycznej od polowy XIX
wieku do końca II Rzeczypospolitej. (…) Przedstawiono pracę «wśród ludu»,
jego otwieranie się na wpływy zewnętrzne, motywacje wspólnego działania
w organizacjach społeczno-gospodarczych, oświatowo-kulturalnych, instytucjach
samorządowych i wreszcie samodzielnych stronnictwach politycznych oraz
instytucjach państwa. Różne ugrupowania ideowo-polityczne, z różnymi inten-
cjami podejmowały działania w środowisku wiejskim, dlatego wydawało się
konieczne uwzględnienie obok politycznego ruchu ludowego, także działań
innych obozów politycznych – podkreślił autor w Słowie wstępnym. – Próba
spojrzenia na te procesy, nie tyle przez pryzmat programów zorganizowanego
ruchu ludowego, działalności jego politycznych reprezentacji, ile od strony
«podmiotu», samych chłopów oraz ich lokalnych przywódców, zadecydowała
też o zamieszczeniu w zbiorze fragmentów rozpraw z dwóch monografii gmin,
Szczurowej i Wierzchosławic. Ilustrują one specyfikę omawianych zjawisk oraz
uczestnictwo w «demokracji» w realiach konkretnej społeczności, a także zmie-
niającej się rzeczywistości społeczno-politycznej. Zdają się również dokumen-
tować trwałość dokonujących się przemian w mentalności i postawach, co po-
twierdzają reakcje na próby ograniczenia ładu demokratycznego w ostatnim
dziesięcioleciu II Rzeczypospolitej‖ (s. 5).
Mimo, iż praca J. Hampla nie ma charakteru klasycznej monografii nauko-
wej, stanowi znaczące wydarzenie w historiografii ruchu ludowego i ludowej
myśli politycznej. Podkreślili to recenzenci – profesorowie Jan Jachymek
z UMCS w Lublinie i Czesław Brzoza z Uniwersytetu Pedagogicznego w Kra-
kowie. J. Jachymek stwierdził m.in.: „W piśmiennictwie historycznym nie ma
pozycji, która w sposób wszechstronny ukazywałaby trudny «marsz» chłopów
polskich do ustroju i państwa demokratycznego. Czyni to autor niniejszych stu-
diów i szkiców na przykładzie, chociaż nie wyłącznie, Galicji – kolebki polskie-
go ruchu ludowego w końcu XIX wieku, a w Polsce odrodzonej – bastionu
wpływów ludowców, skąd pochodzili jego organizatorzy i przywódcy tego for-
matu, co Jakub Bojko, Wincenty Witos czy Władysław Kiernik. Godne podkre-
ślenia jest, że Józef Hampel nie skupia się wyłącznie na sferze polityki, ale też
zasięgiem analizy obejmuje problematykę gospodarki i oświaty oraz szeroko
rozumianych spraw społecznych. Praca ta może inspirować w przyszłości dalszy
wysiłek badawczy‖ (4 s. okładki). Natomiast Cz. Brzoza podkreślił źródłowo-
naukowe walory zbioru studiów i szkiców J. Hampla, konstatując: „Zbiór esejów
jednego z najlepszych znawców problemów dziejów polskiego ruchu ludowego
od 2 połowu XIX wieku do końca okresu międzywojennego to efekt wieloletnich
badań archiwalnych i bibliotecznych autora. Zakres przeprowadzonych przez
niego kwerend jest imponujący, gdyż obejmuje zarówno archiwa zagraniczne,
311
polskie archiwa centralne, jak i regionalne składnice akt. Za szczególnie cenne
uważam wprowadzenie do obiegu naukowego mało znanych źródeł przechowy-
wanych poza instytucjami archiwalnymi, np. kronik szkolnych, kronik parafial-
nych oraz dokumentów i wspomnień znajdujących się w rękach prywatnych.
Równie imponująca jest kwerenda prasowa, która objęła prawie wszystkie wy-
dawnictwa galicyjskie i małopolskie (polskie i ukraińskie) z tego okresu‖ (4 s.
okładki).
Autor uszeregował wyniki swych dociekań w sposób problemowy, co zo-
stało – według jego słów – podyktowane „próbą zilustrowania płaszczyzn prze-
mian światopoglądowych, ich mechanizmów oraz kształtowania się form insty-
tucjonalnych życia zbiorowego, zarówno inspirowanych z zewnątrz, jak również
będących efektem samoorganizacji w społecznościach wiejskich‖ (s. 5). Zbiór
początkuje wnikliwa analiza miejsca i roli Małopolski w dziejach polskiego
ruchu ludowego. Mimo upływu ponad 10 lat od jej opublikowania (1997 r.),
zasadnicza teza autora, że poza mocno przestarzałą już pracą Krzysztofa Dunina
– Wąsowicza z 1956 r.4, nie powstało żadne syntetyczne opracowanie dziejów
ruchu ludowego na obszarze Małopolski w XIX i XX w., a „stan badań nad ma-
łopolskim ruchem ludowym, jak się wydaje, nie odzwierciedla jego roli i wkładu
w dokonaniach politycznego ruchu chłopskiego w skali ogólnokrajowej‖, zaś
istniejące opracowania cechuje „pewna epizodyczność i schematyzm ujęcia,
pewien brak komplementarności‖ (s. 11). Dotyczy to także dziejów Stronnictwa
Ludowego w latach 1931-1939 na tym terenie. W kolejnym studium J. Hampel
przedstawia wnioski i spostrzeżenia na temat stosunku chłopów do kwestii nie-
podległości Polski, formułując odpowiedź na podstawowe pytania o stan świa-
domości społeczno-politycznej i obywatelskiej klasy chłopskiej przed odzyska-
niem niepodległości i w okresie suwerennego bytu państwowego lat 1918-1939.
Warto podkreślić jakże trafne spostrzeżenie, że w okres dwudziestolecia mię-
dzywojennego „(…) chłop polski wchodził, dzięki ruchowi ludowemu, nie tylko
z wolą bycia Polakiem, ale także z wyobrażeniem, jaka ta Polska powinna być.
Zakres rozumienia Ojczyzny chłopów wyszedł poza dom rodzinny i granice
gminy, obejmował całość spraw narodowych. Chłopi pojmowali równocześnie
Ojczyznę jako ich osobisty obowiązek od pierwszych trudnych dni niepodległo-
ści‖ (s. 29). Pisany z okazji 70-lecia odzyskania niepodległości przez Polskę
tekst, w swych zasadniczych tezach, mimo zmian ustrojowych i pojawienia się
wielu nowych publikacji, pozostaje aktualny do dziś
Podobnie trafne, udokumentowane źródłowo są wywody autora zapre-
zentowane w studium Chłopi i ludowcy wobec kwestii narodowej w Galicji (s. 31-43), podkreślenie rozbieżności między formułowanymi zasadami, a kon-
kretną praktyką polityczną, a w efekcie opowiedzeniem się ludowców za pryma-
tem polskich interesów narodowych, a nie klasowych, wskazanie na nierealność
__________ 4 K. Dunin –Wąsowicz, Dzieje Stronnictwa Ludowego w Galicji, Warszawa 1956.
312
ludowcowej wizji asymilacji Żydów. Następnie przedstawiony został obraz zwy-
cięstwa grunwaldzkiego 1410 roku i stosunków polsko-niemieckich w krakow-
skich i lwowskich publikacjach historycznych dla ludu z lat 1848-1914, w któ-
rym autor słusznie wyartykułował stopniową ewolucję moralizatorsko-dydak-
tyczno-poznawczej treści tych wydawnictw, przesunięcie akcentów z płasz-
czyzny militarno-politycznej na cywilizacyjno-kulturową (s. 44-57, tekst z 1990
r.). Bardzo istotne wartości poznawcze posiada też kolejny szkic J. Hampla pt.
Lwowskie środowisko ukraińskie wobec narodzin ruchu ludowego w Galicji (s. 58-66), w którym wskazał na poważne rozbieżności w rozumieniu wspólnych
interesów przez obie strony, narastającą podejrzliwość a nawet wrogość (tekst
z 1995 r.). Następny szkic o stosunku socjalistów galicyjskich do zagadnień wsi
J. Hampel trafnie podsumował w sposób następujący: „(…) trzy zasadnicze
sprawy rodziły kontrowersje: przyjęcie odrębnego programu agrarnego, czy
przystosowanie ogólnych zasad socjalistycznych do specyfiki wsi galicyjskiej;
po drugie – kto z kręgów wiejskich może być przedmiotem oddziaływania; po
trzecie – agitacja i propaganda, czy odrębne struktury organizacyjne dla zabez-
pieczenia ciągłości wpływów. Żaden z tych dylematów nie został w ramach
PPSD rozstrzygnięty, gdyż obiektywnie takiej możliwości nie było, ale doświad-
czenia galicyjskich socjalistów w działalności wśród mieszkańców wsi, bez wąt-
pienia stanowiły istotny element dla sformułowania późniejszego stanowiska
PPS w kwestii agrarnej‖ (s. 73).
W kolejnym studium przedstawiony został udział i pierwszoplanowa rola
ludowców w powołaniu, strukturach i działalności Polskiej Komisji Likwidacyj-
nej w Krakowie, szczególnie jej przewodniczącego Wincentego Witosa i innych
prominentnych działaczy PSL „Piast‖ (s. 74-83); dużą wartość poznawczą posia-
dają też wywody autora przedstawione w opracowaniu pt. Ruch inteligencji
ludowej – formy organizacyjne i działalność polityczna, wywołujące refleksję
o potrzebie pogłębionych badań w tym zakresie i opracowanie monografii;
w studium dotyczącym próby wypracowania koncepcji Polski ludowej przez
ruch ludowy w latach 1918-1947, zarówno w dokumentach programowych, jak
publicystyce i bieżącej praktyce politycznej. J. Hampel przedstawił interesująco
zarówno dynamikę przemian wizji ludowców, jak i jej podstawowe przesłanie –
nie dominacja klasy chłopskiej – swoista „dyktatura chłopów‖, a „projekcja
społeczeństwa obywatelskiego, jako podstawy demokratycznego państwa‖ oraz
wskazanie na dzisiejszą aktualność wielu jej postulatów (s. 109, tekst z 2000 r.).
Następnie autor pokusił się o pogłębioną analizę źródeł i przyczyn radykalizacji
wsi małopolskiej w latach 1931-1935 (s. 110-138), wynikających zarówno
z poważnego zaostrzenia politycznego kursu rządów sanacyjnych wobec ruchu
ludowego, widocznej zwłaszcza w pierwszej połowie lat trzydziestych aktywiza-
cji ruchu młodowiejskiego, głownie w szeregach ZMW RP „Wici‖, jak i przy-
czyn ekonomicznych – narastającej w zastraszający sposób nędzy wsi małopol-
skiej. Koresponduje z powyższymi konstatacjami autora następny tekst obra-
313
zujący przenikanie wpływów ruchu komunistycznego na wieś województwa
krakowskiego, uwidaczniające się w drugiej połowie lat trzydziestych, szczegól-
nie w okresie wielkiego Strajku Chłopskiego 1937 r., głównie na płaszczyźnie
haseł programowych, postulatów ekonomicznych i społecznych (s. 139-152,
tekst z 1982 r.).
Równie istotne dla historiografii ruchu ludowego, choć zaryzykuję tezę –
z przewagą warstwy poznawczej nad analityczną, są kolejne studia: o początkach
ruchu ludowego w powiecie Dąbrowa Tarnowska (s. 153-169), aktywności spo-
łecznej i postawach politycznych mieszkańców rodzinnej wsi W. Witosa –
Wierzchosławic do 1918 r. (s. 170-206), udziale ludności wsi sądeckich w wybo-
rach parlamentarnych lat 1919-1930 (s. 207-224), wreszcie studium z dziejów
wsi i gminy Szczurowa w XIX – XX w. (do 1939 r.). Zbiór opatrzony został
wykazem skrótów, podstawową bibliografią (źródła archiwalne, drukowane,
prasa i opracowania (s. 266-280), notą edytorską wskazującą na źródła pierwo-
druku tekstów, a tom zamyka indeks nazwisk.
Praca wyróżnia się niewątpliwie poziomem erudycyjnym i warsztatowym
(zauważyłem jedynie kilka drugo- i trzeciorzędnych potknięć w przypisach).
Skłania natomiast do niepodważalnej refleksji: najwyższy już czas, by środowi-
sko krakowskich (może szerzej – małopolskich) historyków ruchu ludowego
opracowało poważną syntezę dziejów ruchu ludowego w tym regionie, od jego
genezy i narodzin, po pierwszą dekadę transformacji ustrojowej oraz społeczno-
politycznej po 1989 r. Mnogość istniejących już monografii, przyczynków,
a nawet syntetycznych ujęć pewnych okresów, wydawnictw o charakterze bio-
graficznym i edycji źródłowych, upewnia o konieczności jak najśpieszniejszego
przygotowania takiej syntezy.
Arkadiusz Kołodziejczyk
Akademia Podlaska w Siedlcach
[Rec.:] „Młodzież – Kultura – Wieś – Polski Uniwersytet Ludowy”
Kwartalnik Towarzystwa Uniwersytetów Ludowych
Wydawcą czasopisma jest Fundacja Polskich Uniwersytetów Ludowych
przy finansowej pomocy Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Zespół Redak-
cyjny tworzą: Bronisław Gołębiowski, Zofia Kaczor – Jędrzycka, Helena Kozic-
ka, Ryszard Miazek, Jan Socha, Jan Traczyk.
Istniejący od 23 lat kwartalnik jest wydawnictwem poświęconym nurtowi
oświaty dorosłych, który realizuje znane na całym świecie idee Mikołaja Grund-
tviga. W Polsce idee te, niemal od początku XX wieku, urzeczywistniają Uni-
wersytety Ludowe. W świetle założeń tego dobrowolnego samokształceniowego
ruchu ludzi wsi, omawiane czasopismo można oceniać jako wzorcowe. Redago-
314
wane jest ono na wysokim poziomie merytorycznym a przy tym atrakcyjnie
i przystępnie, z pełnym zaangażowaniem ideowym wobec bogactwa tradycji
narodowej i polskiej kultury ludowej.
W Uniwersytetach Ludowych całościowe oddziaływanie na ludzi obejmuje
zaspokajanie ich potrzeb poznawczych, emocjonalnych i estetycznych a także
psychospołecznych pragnień – poczucia przynależności, znaczenia, uznania
i szacunku. Tak właśnie widzi swą misję Towarzystwo Uniwersytetów Ludo-
wych i w tym duchu redagowany jest kwartalnik TUL-u.
Każdy numer, w pierwszej części, zawiera zagadnienia ogólne, pobudzają-
ce czytelnika do przemyśleń na tematy polityczne, ekonomiczne, oświatowe czy
kulturalne. Wiążą się one z aktualnymi wydarzeniami w Polsce i na świecie
(Unia Europejska, ekologia i ochrona środowiska, globalizacja, kultura narodowa
i kultura ludowa, rewitalizacja obszarów wiejskich, reforma oświaty itp.) Są to
przeważnie kilkustronicowe artykuły wybitnych znawców poruszanych tematów,
pracowników wyższych uczelni. Posiadają oni umiejętność popularyzacji wiedzy
w grundtvigowskim sensie. Jest zasługą Redakcji zapewnienie sobie stałego od
lat grona autorów. Jednym z nich był zmarły przed trzema laty prof. Jan Szcze-
pański. Książeczka Profesora „Korzeniami wrosłem w ziemię‖ jest niezwykle
ceniona w Towarzystwie i bywa opracowywana jako widowisko na sesjach
TUL-u. Po śmierci Profesora w 2004 roku ukazały się w kwartalniku – nekrolog,
zdjęcie oraz wspomnienia o Profesorze uczniów i przyjaciół.
Dodajmy w tym miejscu, że zwyczajem pisma jest prezentowanie sylwetek
zasłużonych zmarłych TUL-owców i omawianie ich dorobku (np. Waldemara
Babinicza, Narcyza Kozłowskiego, Maestro – Janusza Mirczewskiego czy Ja-
dwigi Harasimowicz). Spontaniczne te głosy, nadsyłane do Redakcji, wyrażają
osobisty żal, są świadectwem przyjaźni. Kwartalnik jest wówczas znakiem łącz-
ności między członkami Towarzystwa – rodziną TUL-owską.
Teksty, o których mowa, zamieszczane bywają w drugiej części numeru,
w części dotyczącej bieżących spraw TUL-u. Są tam krótsze bądź dłuższe spra-
wozdania z sesji i warsztatów a także z uroczystości wyznaczanych przez obrzę-
dowy kalendarz polskiej kultury ludowej (np. dożynki, miodobranie, zaduszki,
wigilia, święcone, Święto chleba). W grę wchodzą też wszelkie przedsięwzięcia
oświatowe i kulturalne z aktywnym udziałem TUL-owców – wystawy, widowi-
ska, festiwale, konkursy, festyny. Słowu pisanemu towarzyszą kolorowe zdjęcia.
Bywa też poezja (np. wiersze laureatów konkursów literackich w szkołach wiej-
skich).
Najciekawsze są wypowiedzi na temat „Świat wartości, który mnie otacza‖,
„Ideały UL w moim życiu‖ oraz cykl „Prosto ze szkoły. Ambicje, Pasje, Satys-
fakcje.‖ Obok nauczycieli dzielą się swoimi refleksjami także uczniowie.
O wadze i znaczeniu tych tekstów czytamy w słowach „Od Redakcji‖ w numerze
4 z 2007 roku. Warto je zacytować, gdyż dobrze odzwierciedlają założone funk-
cje wydawnictwa – co do treści i co do zasięgu personalnego oddziaływania:
315
„W dziale „Prosto ze szkoły. Ambicje, Pasje, Satysfakcje‖ znajdują się wy-
powiedzi, artykuły i informacje ukazujące szeroką panoramę działalności kultu-
ralno-wychowawczej szkół ponadpodstawowych – głównie rolniczych, działają-
cych w środowisku wiejskim i małych miast. Chodzi o ukazywanie szkoły
poprzez pracę ludzi, wykonywaną najczęściej z potrzeby serca, którzy pragną
wprowadzać młodzież w świat wartości humanistycznych, zaszczepić jej potrze-
bę pielęgnowania i kultywowania dziedzictwa kultury ludowej i narodowej,
którzy za cel życia obrali kształtowanie przyszłych twórczych obywateli wsi,
„małych ojczyzn‖ i Polski.
Prezentujemy dorobek kulturalny i wychowawczy szkół rolniczych, tym
cenniejszy, że opisany przez nauczycieli, którzy potrafią nie tylko twórczo pra-
cować z młodzieżą, ale też interesująco opisać tą pracę.
Autorzy artykułów są w większości uczestnikami wakacyjnych i feryjnych
warsztatów artystycznych pn. „Sami twórzmy teatr‖, a przez to stali się działa-
czami i sympatykami Towarzystwa Uniwersytetów Ludowych.
Zachęcamy placówki szkolne, nauczycieli, dyrektorów, wychowawców in-
ternatów do dzielenia się swoimi doświadczeniami wychowawczymi, do poka-
zywania jak np. teatr, obrzęd, pieśń, poezja, tańce, czytelnictwo, wycieczki,
muzealnictwo, samokształcenie, szkolny uniwersytet ludowy – mogą stać się siłą
przemieniającą ludzi, sięgającą głęboko w uczucia i wpływającą na świadomość
ludzką.‖
Podkreślić trzeba, że wszystkie nadsyłane teksty, obok wartości kronikar-
skiego zapisu (jakże ważnego, gdyż utrwalają dokonania osób podpisanych
imieniem, nazwiskiem i miejscem pracy, „gdzieś w terenie‖), pełnią istotne
funkcje kształcące. Służą wymianie doświadczeń, podsuwają pomysły, zachęcają
do działania. Każdy numer kwartalnika jest świadectwem i czynnikiem swoistej
terenowej pracy organizacyjnej TUL-u. Proces samokształcenia ma miejsce
w rezultacie współpracy twórczej ludzi na rzecz swego środowiska. (Dodajmy,
że taki punkt widzenia na oświatę dorosłych przyjmował wybitny pedagog prof.
Aleksander Kamiński, kierownik Katedry Pedagogiki Społecznej na Uniwersyte-
cie Łódzkim. Właśnie dlatego omawiane czasopismo przydaje się na zajęciach
z pedagogiki społecznej na wyższych uczelniach w Łodzi.)
Była już wcześniej mowa o funkcji integracyjnej kwartalnika. Pełnią ją
podtrzymujące pamięć zbiorową zdjęcia grupowe czy choćby takie sformułowa-
nia jak – nasza Jadzia Kolasińska, nasz Henio Milanowicz czy nasz Janek Pień-
kowski. Dzięki stylowi pisarstwa, jaki prezentuje kwartalnik, daje on czytelni-
kowi poczucie rzeczywistej łączności nie tylko z ogromną liczbą ludzi, ale także
z instytucjami i miejscowościami rozsianymi na mapie Polski. Obojętne wcze-
śniej nazwy geograficzne stają się fragmentami stron ojczystych. Wymieńmy ich
kilka dla przykładu: Głuchów, Jabłoń, Lubiejewo, Ciosny, Piórków, Milicz,
Miasteczko Krajeńskie, Podedwórze, Wojsławice, Szczawin, Nowa Wieś,
Grzybno, Czarnocin, Kłanino, Brzostów.
316
Każdy numer „Polskiego Uniwersytetu Ludowego‖ zamykają działy:
„Książki dla Ciebie‖, praktyczne porady dla mieszkańców wsi pod nazwą „Kon-
sultacje‖ i „Kalendarium TUL.‖
Na specjalną uwagę zasługuje przemyślana zewnętrzna strona pisma:
zgrabny format zeszytowy, stron około 150; stylowa, taka sama dla wszystkich
numerów lakierowana biało-zielona okładka. Jednocześnie jej pierwsza strona
jest zróżnicowana w poszczególnych rocznikach poprzez tematycznie dobrane,
nawiązujące do spraw wsi kolorowe zdjęcia lub ilustracje.
Skutkiem tego każdy numer i rocznik zaskakuje swą oryginalnością przy
zachowaniu cech identycznych z pozostałymi.
Na redakcję kwartalnika „Młodzież – Kultura – Wieś – Polski Uniwersytet
Ludowy‖ składa się dobrany zespół osób. Jednak, realnie rzecz biorąc, redago-
waniem pisma zajmuje się pani Zofia Kaczor – Jędrzycka, wieloletni prezes
Towarzystwa Uniwersytetów Ludowych. Jej słowa są słowami „Od Redakcji‖
rozpoczynającymi każdy numer. Można powiedzieć, że Jej Ambicje, Pasje
i Satysfakcje znacząco oddziałują na cały TUL. Dzięki Jej mądrości, sercu
i codziennemu osobistemu trudowi, ukazuje się czasopismo, w kształcie wyżej
opisanym.
Piotr Tobera
Instytut Socjologii UŁ
[Rec.:] Janusz Socha: Szkice z dziejów wsi, Łódź 2008, ss. 194.
Autor tej interesującej książki posiada w swoim dorobku naukowym szereg
prac poświęconych szeroko postrzeganej historii agrarnej ziem polskich. W krę-
gu Jego zainteresowań badawczych znajdują się zagadnienia polityczne, spo-
łeczne, gospodarcze i oświatowe, ze szczególnym uwzględnieniem dziejów or-
ganizacji rolniczych. Prezentowana publikacja asymiluje owe wątki, z wyraźnie
przewijającym się w nich leitmotivem różnorodnych inicjatyw i działań zmierza-
jących do modernizacji rolnictwa oraz wsi polskiej w okresie od przełomu XIX
i XX wieku, aż po lata zamykające II Rzeczypospolitą.
Jak zauważa sam Autor, omawiana książka powstała na kanwie Jego badań
prowadzonych nad Centralnym Towarzystwem Rolniczym (CTR)5. Organizacja
__________ 5 Zainteresowania naukowe dra Janusza Sochy ukazujące rolę CTR w samoorganizowaniu
współdziałania gospodarczego rolników, zaowocowały opublikowaniem w ostatnich latach
trzech książek Jego autorstwa. Pierwsza z sygnalizowanych prac poświęcona jest działalności
CTR w dziedzinie oświaty rolniczej, druga natomiast zasłużonym działaczom polskiego do-
świadczalnictwa rolniczego. Zostały one wydane przez Wydawnictwo Uniwersytetu Łódzkie-
go. Trzecia z sygnalizowanych publikacji, to słownik biograficzny 77. wybijających się dzia-
317
ta mająca społeczno – gospodarczy charakter, powstała z inicjatywy ziemian
w Warszawie w 1907 r. Początkowo działała na terenie Królestwa Polskiego,
a po odzyskaniu niepodległości przez Polskę w 1918 r., objęła swoim zasięgiem
także jej wschodnie obszary. Towarzystwo skupiało w swoich szeregach zarów-
no ziemian, jak i chłopów, zainteresowanych przebudową oraz unowocześnia-
niem rolnictwa.
Warto w tym miejscu odnotować, że dr Janusz Socha z jednej strony
konsekwentnie skupia swoją uwagę na tematyce związanej z organizacjami rol-
niczymi, a z drugiej poszerza obszar naukowej penetracji podejmując zagadnie-
nia, które w dotychczasowej historiografii traktowane były marginalnie. Tym
większa więc zasługa Autora, że wnosi do naszej wiedzy o przeszłości wsi i rol-
nictwa szereg nowych i cennych spostrzeżeń. Ponieważ praca została wydana w
bardzo niewielkim nakładzie (40 egzemplarzy) i z pewnością nie dotrze do wielu
zainteresowanych czytelników, dlatego też celowe wydaje się choćby ogólne
zasygnalizowanie jej treści.
Przede wszystkim podkreślić należy, że wachlarz zagadnień poruszanych
w omawianej pozycji wydawniczej jest szeroki oraz różnorodny. Składa się ona
z sześciu odrębnych szkiców, tworzących jednak pewną całość problemowo
jednorodną – wszystkie traktują o dziejach wsi polskiej w kontekście jej moder-
nizacji. Zgodnie z tytułem pracy, sformułowany katalog problemów badawczych
Autor ukazuje nie tyle w sposób wyczerpujący, co raczej zarysowany szkicowo,
inspirujący do dalszych poszukiwań i naukowych refleksji.
Dwa pierwsze szkice dotyczą działalności gospodarczo – oświatowej
Sekcji Rolnej Warszawskiego Oddziału Popierania Rosyjskiego Przemysłu
i Handlu, która dzięki staraniom ziemiańskich działaczy powstała w 1890 r.
Dodajmy, że w oparciu o jej działalność i struktury organizacyjne utworzono
wspominane już CTR. Przy Sekcji powoływano tzw. Delegacje zajmujące się
między innymi poszczególnymi działami produkcji rolniczej. Prace Sekcji
i Delegacji zmierzały do upowszechniania wśród ziemian koncepcji racjonalnego
gospodarowania. Służyć też miały pomocą w przekształcaniu folwarków w no-
woczesne, kapitalistyczne przedsiębiorstwa rolne, z sukcesem pokonujące skutki
kryzysów rolniczych, a także umiejętnie wykorzystujące okresy dobrej koniunk-
tury rynkowej. Wymagało to od ziemian wiedzy nie tylko w zakresie zarządzania
majątkami, ale także zmiany struktury produkcji. Problem ten szczególnie ja-
skrawo wystąpił w ostatnich dziesięcioleciach XIX wieku, kiedy to rolnicy Kró-
lestwa Polskiego zmuszeni byli zmierzyć się ze skutkami ówczesnego kryzysu.
łaczy społecznych i politycznych, którzy związali swoje aspiracje oraz prace z CTR. Dodajmy,
że słownik, podobnie jak i prezentowaną obecnie książkę, wydano nakładem własnym Autora.
Zob. J. Socha, Działalność Centralnego Towarzystwa Rolniczego w dziedzinie oświaty rolni-
czej 1907-1929, Łódź 1994, ss. 151; tenże Koryfeusze polskiego doświadczalnictwa rolnicze-
go, Łódź 2000, ss. 109; tenże, Słownik Biograficzny Działaczy Centralnego Towarzystwa
Rolniczego (1907-1929), Łódź 2003, ss. 135.
318
Jego przejawem był spadek cen nie zarówno w zakresie produkcji zbożowej, jak
też przynoszącej wcześniej znaczne zyski, hodowli owiec. Kwestie owe znalazły
się więc w polu zainteresowania działaczy organizacji rolniczych, poszukujących
rozwiązań dostosowanych do nowych warunków ekonomicznych. Podejmowali
oni starania zmierzające nie tylko do przekształcenia kierunków oraz organizacji
produkcji rolniczej w majątkach ziemskich, ale także w gospodarstwach chłop-
skich. Jedną z dróg wiodących do tego celu upatrywano w rozwoju nowocze-
snych metod hodowli zwierząt. W związku z tym w ramach Sekcji Rolnej powo-
łano w 1898 r. Delegację Hodowli Owiec a rok później – Hodowli Bydła. Obraz
sukcesów i porażek towarzyszących działalności owych Delegacji, w nasyco-
nych statystyką rozważaniach przedstawił Autor w szkicu pierwszym (hodowla
owiec) i drugim (hodowla bydła).
Lektura tej części książki pozwala czytelnikom na poznanie starań Sekcji
Rolnej zmierzających do przebudowy wiejskich owczarni w celu dostosowania
ich do potrzeb zmieniającego się „przemysłu sukienniczego‖ oraz działań na
rzecz propagowania określonych rachunkiem ekonomicznym, właściwych ras
bydła. Zagadnienia owe ukazuje Autor w szerszej perspektywie ogólnego stanu
tych gałęzi rolnictwa Królestwa Polskiego. Wprowadza też czytelników w krąg
mało znanych szczegółowych, zootechnicznych charakterystyk poszczególnych
ras zwierząt hodowlanych. Sprzyja to konkretyzacji wywodów i dostrzeganiu
wzajemnych zależności między dążeniami do uszlachetniania i „podrasowywa-
nia‖ inwentarza a wzrostem dochodowości produkcji rolniczej.
Wymóg modernizacji majątków ziemskich stawiał ich właścicieli przed
koniecznością zdobywania wykształcenia rolniczego. Na początku XX wieku
ziemiańscy synowie, częściej niż w poprzednich okresach, podejmowali studia
w uczelniach rolniczych, co stanowi przedmiot rozważań podjętych prze Autora
w kolejnym, objętościowo niewielkim szkicu. Poświęcony on jest organizacjom
zrzeszającymi pod auspicjami CTR, absolwentów wyższych szkół rolniczych.
Tematyka tej części pracy koncentruje się wokół spraw związanych z powstałym
w 1916.r. w Warszawie, Związkiem Rolników – Krakowiaków, łączącym byłych
studentów Studium Rolniczego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Stawiając tezę, że
„nieprzecenioną wizytówką procesu dydaktycznego i wychowawczego‖ (s. 63)
realizowanego w uczelniach były osiągnięcia ich absolwentów, Janusz Socha
zaprezentował biogramy sześciu wychowanków Studium pochodzących z Króle-
stwa Polskiego. Zasłużeni na polu działalności społecznej, gospodarczej i oświa-
towej związanej z rolnictwem, zasilali oni także szeregi członków Związku.
Doceniając heurystyczny wysiłek Autora, trudno nie zgodzić się z stawianą
w jego kontekście tezą. Jednocześnie zasygnalizowany problem powoływania
zrzeszeń absolwentów, rodzi postulat wpisywania ich w szersze tło ówczesnej
rzeczywistości, zdeterminowanej polityką zaborców. Zrzeszenia owe można
postrzegać jako sposób podtrzymywania międzyzaborowych więzi Polaków,
wymiany doświadczeń, koordynacji wysiłków na rzecz unowocześniania pol-
319
skiego rolnictwa. Problem ten Autor przedstawił marginalnie, co jak sygnalizuje
wiąże się tak ze stanem badań, jak i charakterem źródeł. Z pewnością jednak
zasługuje on na głębszą analizę. Nie wątpliwym walorem rozprawki, jest zawarty
w niej personalny wymiar zbiorowych działań.
Następny szkic zbioru poświęcony został Okręgowemu Towarzystwu Rol-
niczemu CTR w Łowiczu. Cennym elementem tego szkicu jest ukazanie kolej-
nych etapów rozwoju organizacyjnego Okręgu, jego stanu osobowego, ideowych
i politycznych dylematów, przed którymi stawali liderzy stowarzyszenia. Znacz-
na część rozważań Autora ogniskuje się wokół pracy oświatowo – gospodarczej
(doświadczalnictwo, szkoła rolnicza, wystawy i pokazy). Autor ocala także od
zapomnienia szereg nazwisk lokalnych działaczy, wśród których poczesne miej-
sce zajmował przyszły premier – Władysław Grabski. Dodajmy, że Towarzystwo
w Łowiczu istniało do 1929 roku, kiedy to w efekcie unifikacji CTR, przestało
funkcjonować jako odrębna organizacja.
Okresu dwudziestolecia międzywojennego dotyczy zarys dziejów Polskie-
go Towarzystwa Zootechnicznego (1927 – 1938). Skupiono w nim uwagę przede
wszystkim na działalności hodowlanej, a także sprawach doświadczalnictwa.
W ten sposób Autor w tematyce swoich badań niejako zatoczył koło, powracając
do problemów poruszanych w dwóch pierwszych szkicach. Nie jest to jednak
tylko kwestia powrotu do wcześniejszych zagadnień. W nowych realiach II Rze-
czypospolitej hodowla zwierząt nabierała innego wymiaru, chociaż postulaty
modernizowania tej gałęzi rolnictwa wykazywały zbieżność z okresem przełomu
XIX i XX wieku. Dotyczyło to szczególnie dostosowania kurczącej się hodowli
owiec do potrzeb producentów wełny sukienniczej.
Zbiór szkiców zamyka Autor publikacją ukazującą drogi powstawania wsi
wzorowych w Galicji oraz w Królestwie Polskim. Warto zwrócić uwagę, że
próby unowocześniania gospodarowania i życia na wsi, podejmowane były
głównie pod kierunkiem miejscowych księży z udziałem chłopów. Wsie wzoro-
we stawały się symbolem cywilizacyjnych przeobrażeń społeczności wiejskiej,
zarówno w okresie zaborów, jak i w Polsce niepodległej. Spinały one, jak klamra
wszelkie wysiłki podejmowane na wielu płaszczyznach przez przedstawicieli
różnych środowisk i organizacji, którym przyświecał wspólny cel – unowocze-
śnienie polskiej wsi oraz rolnictwa.
Omawiany zbiór szkiców odznacza się rzeczowością wykładu, wykorzysta-
niem obszernych materiałów prasowych, znajomością literatury przedmiotu, przy
czym Autor ponownie wprowadza w obieg zapomniane pozycje z lat 20. i 30.
ubiegłego wieku. Istotną rolę dla przejrzystości narracji spełniają uwagi wstępne
i zwięzłe posłowie, w którym Autor spointował treść poszczególnych szkiców
oraz uwypuklił tezy, które uznał za najistotniejsze, chociaż polemizować można
by, czy akurat taki ich wybór jest najbardziej zasadny.
Książka Janusza Sochy może być uznana za ciekawą próbę przedstawienia
panoramy dziejów wsi oraz rolnictwa poprzez pryzmat sygnalizowanych, mo-
320
dernizacyjnych postulatów i działań. Zasługą Autora jest, że różnorodne wątki
obecne w szkicach ukazał w kontekście konkretnych działań i nie zagubił tych
wątków w poszczególnych faktach. Walory książki wzbogaca wprowadzenie
statystyki i nazwisk wielu działaczy lokalnego szczebla. Ten ostatni efekt
zmniejsza niestety brak indeksu osobowego i geograficznego, czy też mało sta-
ranna korekta, co razi szczególnie w odniesieniu do nazwisk wymienianych
działaczy organizacji rolniczych. Żałować też można, ze autor nie sporządził
bibliografii, co pozwoliłoby czytelnikom na docenienie trudu Jego badawczej
penetracji i naukowej dociekliwości. Nie zmienia to faktu, że prezentowana
publikacja dra Janusza Sochy jest pracą bardzo interesującą i cenną, zasługującą
z pewnością na uwagę szczególnie tych kręgów czytelników, którzy interesują
się historią polskiej wsi.
Ewelina Kostrzewska
Instytut Historii UŁ
[Rec.:] H. Lesiak: Szlakiem dworów regionu kutnowskiego, Wyd. Agencja
Rozwoju Regionu Kutnowskiego SA, Kutno 2007, ss. 508.
W ostatnich latach majątki ziemskie i siedziby ziemiańskie znalazły się
w kręgu zainteresowania nie tylko badaczy wywodzących się ze środowiska
naukowego, ale również tematykę tę podejmują liczni regionaliści i potomkowie
dawnych rodzin ziemiańskich. Dzięki temu przywracana jest pamięć o przedsta-
wicielach warstwy ziemiańskiej, stanowiącej, szczególnie w okresie zaborów,
elitę kultywującą polską tradycję i kulturę oraz podejmującą niełatwe zadanie
modernizacji ziem polskich na wszystkich płaszczyznach aktywności ludzkiej.
W ten nurt badań wpisuje się recenzowana, niezmiernie obszerna, książka
Henryka Lesiaka, znanego w regionie kutnowskim regionalisty, który jest auto-
rem szeregu publikacji popularyzujących dzieje Kutna i ziemi kutnowskiej.
Książka powstała przy wsparciu finansowym Agencji Rozwoju Regionu Kut-
nowskiego SA i dzięki temu otrzymała wspaniałą szatę graficzną (kredowy pa-
pier, znakomitej jakości reprodukcje zdjęć i dokumentów). Niestety, wielka
szkoda, że z tak wspaniałą oprawą graficzną nie idzie w parze zawartość meryto-
ryczna książki, gdyż jej Autor popełnił zbyt wiele poważnych błędów i jeszcze
więcej drobnych usterek, których wyliczenie przekształciłoby krótką recenzję
w obszerny artykuł recenzyjny. Zamierzając trzymać się jednak formuły recenzji,
odniosę się tylko do niektórych poważnych błędów i usterek.
Książka składa się ze wstępu, trzynastu rozdziałów, aneksu (a raczej po-
winno być aneksów), bibliografii, spisu fotografii, spisu tabel oraz indeksu na-
zwisk. Już we wstępie Autor zaskakuje sformułowaniem celów publikacji: „Pra-
321
ca, z którą Czytelnik może się zapoznać, ukazuje przeobrażenia terytorialne,
społeczne i gospodarcze wsi kutnowskiej, warunki życia szlachty bogatej i za-
ściankowej, chłopa pańszczyźnianego i czynszownika‖ (s. 7). Gdzie w takim
wypadku miejsce dla charakterystyki dworów ziemiańskich, które zgodnie
z tytułem książki powinny być celem prezentacji? Z drugiej strony lektura publi-
kacji wcale nie przynosi istotnej odpowiedzi na tak zakreślony przez Autora
problem badawczy, jak przytoczono wyżej.
Rozdział pierwszy zatytułowany Przemiany cywilizacyjne na terenie obec-nego powiatu kutnowskiego, potraktowany jako wprowadzający do dalszych
rozważań, nie oddaje jednak swoją zawartością przyjętego przez Autora tytułu.
Jest to raczej niepełny i niezmiernie lakonicznie, co należy wyraźnie zaznaczyć,
zaprezentowany rys historyczny powiatu kutnowskiego od XVIII do XX w.
Pomimo jego niewielkiej objętości (nie licząc reprodukcji i tabel około 13 stron
tekstu), udało się H. Lesiakowi popełnić w nim kilka poważnych błędów m.in.
natury terminologicznej, do których odniosę się w dalszej części recenzji.
Tytuł książki, a miał być przecież zachęcający i chwytliwy, wskazuje, iż
czytelnik powinien spodziewać się przede wszystkim charakterystyki dworów
ziemiańskich tego regionu. Jednak w kolejnych dwunastu rozdziałach Autor,
niekiedy w kilkunastu zdaniach, omówił, według kolejnych gmin tworzących
powiat kutnowski, głównie dzieje tutejszych dóbr ziemskich, a czasem nawet
poszczególnych folwarków i wsi, które wchodziły w skład większych komplek-
sów ziemskich, według schematu – właściciele i majątek. Tylko w części z za-
prezentowanych majątków ziemskich Autor zamieścił, najczęściej niewielkie,
informacje dotyczące samego dworu czy też nieco szerzej potraktowanego ze-
społu dworskiego i parkowego. Wydaje się, że w dużym stopniu taką konstrukcję
narzuciła Autorowi zawartość ksiąg hipotecznych i akt notarialnych, z których
korzystał w kutnowskim oddziale Archiwum Państwowego w Płocku.
W rozdziale pierwszym, a także w kolejnych, wyraźnie dostrzegalne jest, iż
H. Lesiak zupełnie nie pojmuje różnicy pomiędzy szlachtą, jako stanem funkcjo-
nującym w strukturze społecznej dawnej Rzeczypospolitej, a ziemiaństwem,
które jako warstwa wykształciło się w okresie rozbiorów i istniało do 1945 r.
Z pewnością znaczna część ziemiaństwa wywodziła się z dawnych rodzin szla-
checkich, ale w wyniku zakrojonego na szeroką skalę obrotu majątkami ziem-
skimi, z biegiem lat coraz większy odsetek tej warstwy stanowili ludzie nie po-
siadający szlacheckiego klejnotu. Wyraźnie Autor tego nie dostrzega, używając
dla całego okresu XIX w. błędnych pojęć w stylu: „szlachta‖, „gospodarka szla-
checka‖, „szlachta ziemiańska‖, „dwór szlachecki‖, „gospodarstwa szlacheckie‖
itp., chociaż sam o takich właścicielach dóbr w powiecie kutnowskim również
przecież pisze w różnych częściach książki.
Z kolei szlachta cząstkowa, która zamieszkiwała w niektórych wsiach re-
gionu kutnowskiego, nie jest zaliczana do ziemiaństwa, gdyż najczęściej nie
posiadała określonej wielkości ziemi (100 mórg, bądź 100 ha), który to majątek
322
mógłby ich do tej warstwy zaliczyć. Ponadto szlachta cząstkowa nie zamieszki-
wała najczęściej w dworach, o których zamierzał napisać H. Lesiak. Wydaje się
więc, że Autorowi nieznane są ustalenia historiografii, dotyczące umownego
rozgraniczenia tzw. wielkiej własności ziemskiej (ziemiańskiej) od drobnej,
kiedy pisał: „… ziemianie, o tradycjach szlacheckich. Mieszkali w dworach /…/.
Pod względem posiadanej ziemi, granica była trudna do ustalenia. Istniały wioski
zamieszkiwane przez drobną szlachtę i również bogaci chłopi‖ (s. 12, por. s. 14).
W innym miejscu Autor błędnie interpretuje, że po reformie uwłaszczenio-
wej z 2 marca 1864 r. wójtem gminy zostawał wyłącznie chłop (s. 11). Powołano
wówczas samorząd gminny, którego jednym z uprawnień był wybór wójta spo-
śród wszystkich posiadających majątek na terenie gminy. Wójtem z wyboru
mógł więc zostać i dziedzic posiadający tutaj swoje dobra.
Wydaje się, że Autor miejscami nie panował nad prezentowanym materia-
łem statystycznym. Tytułem przykładu na s. 15 podaje procentowy wykaz mająt-
ków ziemskich według kryterium ich rozległości, pisząc, że tylko jeden przekra-
czał obszar 3000 mórg. Natomiast niżej, wymieniając z nazwy największe pod
względem powierzchni dobra ziemskie w pow. kutnowskim podaje, że majątki
Kutno i Krośniewice przekraczały 7000 mórg, a dobra Strzelce nawet 8000
mórg, czyli mamy nie jeden a trzy powyżej 3000 mórg.
To tylko podkreślam przykładowe poważne błędy i nieścisłości, których nie
zdołał uniknąć Autor. Jest ich w recenzowanej książce zdecydowanie zbyt wiele
i wynikają niestety w znacznej mierze z niedostatecznego opanowania warsztatu
naukowego historyka przez H. Lesiaka. Wydają się tę opinię potwierdzać rów-
nież kolejne krytyczne uwagi nieco innej natury, do których przechodzę poniżej.
H. Lesiak podejmując się napisania pracy o charakterze historycznym po-
winien zdecydowanie przestrzegać przyjętych zasad stosowanych przy tego typu
publikacji. Poważne zastrzeżenia budzi niestety aparat naukowy, jakim opatrzona
została recenzowana pozycja, a uwagi dotyczą szczególnie skrótów błędnie sto-
sowanych w bardzo wielu przypisach. Autor łączy ze sobą w jednym zapisie dwa
ich rodzaje (np. M. Bandurka, Zmiany administracyjne … op. cit., czy też Słow-
nik geograficzny … op. cit.). Ponadto niektóre pozycje po raz pierwszy podane
w przypisach nie mają pełnego zapisu bibliograficznego (np. W. Pol, Dzieła albo
Encyklopedia Powszechna), natomiast inne zawierają nawet zbędne w tym wy-
padku informacje dotyczące np. wydawnictwa, w którym wydano daną pozycję.
Szereg uwag krytycznych budzi również bibliografia zamieszczona w koń-
cowej części książki (s. 472-473), sporządzona, jak się wydaje, według zasad
znanych jedynie Autorowi /!/. Źródła drukowane czy też wydawnictwa źródłowe
to z całą pewnością nie literatura przedmiotu. Ponadto niektóre pozycje zamiesz-
czone w bibliografii posiadają niepełne, bądź błędne zapisy bibliograficzne.
Usterek jest nazbyt wiele, aby je wszystkie przytoczyć w niniejszej recenzji.
Jeżeli Autor zamierzałby w przyszłości po raz kolejny wydać swoją książkę, to
323
bibliografia i przypisy (a raczej cała praca) winny zostać poważnie poprawione
(może przydałaby się konsultacja zawodowego historyka?).
Kolejne poważne zastrzeżenia budzą zamieszczone w książce tabele. Nor-
mą w recenzowanej pracy jest brak podawania źródeł pod licznymi tabelami, na
podstawie których zostały one sporządzone. Dodatkowo niektóre tabele są nie-
zbyt przydatne i czytelne, gdyż Autor nie podaje najczęściej daty (okresu) jakie-
go dotyczą zamieszczone w nich wielkości, a w tekście zupełnie brak do nich
odwołania (zob. szczególnie tab. VII, XIV, jak również i inne). Tytułem przykła-
du we wspomnianej tabeli VII Autor wykazuje gospodarstwa mające poniżej
i powyżej 50 ha (dla jakiego okresu?), a w rubryce razem zaskakuje podziałem
na folwarki i wieś(!), co zupełnie nie wynika z zawartości wcześniejszych rubryk
tejże tabeli. Tak sporządzonych tabel jest niestety więcej w tej książce.
Niestety zastrzeżenia budzi również język i sposób narracji Autora. Niejed-
nokrotnie brak jest ciągłości wywodu. Poszczególne akapity, a nawet pojedyncze
zdania zdają się być wyłącznie zlepkiem kolejnych faktów dotyczących mająt-
ków ziemskich, czy też niektórych epizodów z życia ich właścicieli, a które
jedynie udało się odszukać. Sposób narracji Autora można przyrównać do rekon-
strukcji ogromnych rozmiarów mozaiki, gdzie nie udało się jeszcze dopasować
wielu istotnych elementów.
Czy publikacja H. Lesiaka ma w takim wypadku jakieś zalety? Z pewnością
ogromną zasługą Autora jest żmudne zebranie bogatej dokumentacji dotyczącej
przeszłości rodzin wywodzących się ze środowiska ziemiańskiego zamieszkują-
cych szeroko pojęty region kutnowski i posiadanych przez nich majątków ziem-
skich. Nie bez znaczenia dla wartości pracy jest wykorzystanie przez Autora
materiałów znajdujących się w prywatnym posiadaniu potomków dawnych wła-
ścicieli ziemskich regionu kutnowskiego, a przede wszystkim znacznej liczby
zdjęć osób i obiektów, które dotychczas nie były publikowane. Z pewnością
H. Lesiak wniósł swoją pracą szereg istotnych i nowych ustaleń faktograficznych
poszerzających dotychczasowy stan wiedzy o ziemiaństwie nie tylko w zakresie
regionalnym. Praca ta powinna być wykorzystywana przez innych badaczy
przede wszystkim ze względu na znaczny materiał źródłowy tutaj zgromadzony,
pozwalający dokonać interesującej analizy w celu odtworzenia portretu zbioro-
wego środowiska ziemiańskiego regionu kutnowskiego. W tym też przede
wszystkim kontekście polecam książkę H. Lesiaka dla badaczy dziejów ziemiań-
stwa polskiego w XIX i XX w.
Jarosław Kita
Instytut Historii UŁ
324
[Rec.:] W trosce o zdrowe społeczeństwo – życie i działalność profesora Marci-
na Kacprzaka 1888-1968, pod red. Z. Kruszewskiego, Płock 2008,
ss. 56.
Postać Profesora Marcina Kacprzaka i jego dorobek naukowy ściśle zwią-
zany jest z polską wsią. Ten urodzony w Podolszycach pod Płockiem lekarz-
higienista, epidemiolog, jeden z pionierów medycyny społecznej w naszym kra-
ju, wiele miejsca w swojej działalności badawczej poświęcił warunkom bytowa-
nia i pracy ludności wiejskiej oraz kwestiom upowszechniania w tym środowisku
nowoczesnych zasad higieny. Problematyce tej był wierny zarówno przed wybu-
chem II wojny światowej jak i w okresie Polski Ludowej, choć najważniejsze
jego publikacje poświęcone wsi: Stan opieki lekarskiej nad ludnością wiejską
(1937), Pielęgniarka społeczna na wsi (1937), Wieś płocka. Warunki bytowania
(1937), Gruźlica na wsi (1938), powstały w okresie II Rzeczypospolitej.
W trosce o zdrowe społeczeństwo... jest publikacją będącą plonem konfe-
rencji zorganizowanej 6 listopada 2008 roku w siedzibie Towarzystwa Nauko-
wego Płockiego (TNP), nad którą Patronat Honorowy objęli: Ewa Kopacz –
Minister Zdrowia, Adam Struzik – Marszałek Województwa Mazowieckiego,
Mirosław Milewski – Prezydent Miasta Płocka, prof. dr hab. med. Marek Kraw-
czyk – Rektor Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, dr n. med. Kazimierz
Dragański – Prezes Polskiego Towarzystwa Higienicznego. Czas i miejsce spo-
tkania nie było przypadkowe. W 2008 roku przypadała bowiem 120. rocznica
urodzin i 40. rocznica śmierci M. Kacprzaka – członka honorowego TNP oraz
honorowego obywatela miasta Płocka. Na zawartość książki składają się 4 tek-
sty, z których 3 wygłoszone były w formie referatów podczas wspomnianej kon-
ferencji. Wydawnictwo sfinansowano ze środków Samorządu Województwa
Mazowieckiego.
Jarosław Wanecki (Okręgowa Izba Lekarska w Płocku) w artykule Młodość
Marcina Kacprzaka oraz wpływ płockiego środowiska lekarskiego początku XX wieku na wybór jego drogi zawodowej nakreślił obraz dzieciństwa i młodości,
które M. Kacprzak spędził w Podolszycach, Lelicach i Płocku, gdzie uczył się
w gimnazjum gubernialnym. Zapewne nikła ilość informacji dotyczących tego
okresu życia M. Kacprzaka spowodowała, iż Autor artykułu maksymalnie roz-
szerzył tło społeczno-kulturowe przełomu XIX i XX w. Wspomniał o ówcze-
snych osiągnięciach medycyny światowej, wydarzeniach politycznych mogących
mieć wpływ na kształtowanie postawy społecznej i wrażliwości przyszłego
uczonego. Wiele miejsca J. Wanecki poświęcił środowisku płockich lekarzy-
społeczników organizujących w gubernialnym wówczas mieście Towarzystwo
Lekarskie (1872), Towarzystwo Udzielania Pomocy Biednym Żydom (1902),
„Kroplę Mleka‖ (1903). Obserwacja tych poczynań oraz pamięć dzieciństwa
spędzonego na wsi, legły u podstaw późniejszych działań podejmowanych przez
M. Kacprzaka, zmierzających do upowszechniania opieki zdrowotnej.
325
Artykuł Mariana Chudzyńskiego (TNP) pt. Wieś płocka w badaniach dok-
tora Marcina Kacprzaka poświęcony został w całości książce Wieś płocka. Wa-
runki bytowania, wydanej w Warszawie przez Instytut Spraw Społecznych
w 1937 roku. To swego rodzaju recenzja po latach. Recenzja zdecydowanie
pozytywna, zawierająca imponujące dane. Otóż w latach 1932-1933 zbadano na
terenie powiatu płockiego 1528 zagród oraz warunki życia u 500 rodzin służby
folwarcznej. Wyniki M. Kacprzak umieścił w liczącym ponad 200 stron opraco-
waniu podzielonym na 2 części. Pierwsza to zwięzły opis powiatu zawierający,
m. in. dane statystyczne dotyczące nie tylko stanu zdrowia, ale także rolnictwa,
ludności, klimatu i oświaty. Część druga zawiera rozdziały: wieś gospodarska,
służba folwarczna oraz rozdział trzeci poświęcony kościołom, plebaniom, dwo-
rom i szkołom. Dzięki zgromadzonemu materiałowi M. Kacprzak dokonał anali-
zy każdego niemal zakamarka wiejskiej chaty. Oddzielne akapity poświęcono
wietrzeniu pomieszczeń, wilgoci, przyborom do mycia, porządkowi i czystości
w mieszkaniach, ogrzewaniu, oświetleniu, wodzie, ustępom, a więc wszystkim
kwestiom mogącym mieć decydujący wpływ na stan zdrowia mieszkańców.
Stosowne fragmenty dotyczą także wyposażenia w poszczególne meble, ozda-
bianiu mieszkań, obecności w nich książek. Zebranie tak różnorodnego materiału
możliwe było dzięki wykorzystaniu narzędzia badawczego w postaci ankiety.
Zbadano warunki życia 12.445 osób, co stanowiło prawie 14% ogółu ludności
wiejskiej powiatu płockiego (wg danych z 1931 r.). Fakty te pozwalają uznać
monografię za szeroki i wierny obraz warunków życia mieszkańców płockiej wsi
pierwszej połowy lat 30. XX w. Tekst historyka M. Chudzyńskiego dowodzi, iż
książka M. Kacprzaka stanowi wciąż ważną lekturę dla badaczy dziejów regionu
płockiego.
Kolejny artykuł autorstwa Kazimierza Dragańskiego (Polskie Towarzystwo
Higieniczne), Marcin Kacprzak – higienista, wychowawca, publicysta, to konty-
nuacja rozważań J. Waneckiego i zwięzły przegląd osiągnięć M. Kacprzaka,
zajmowanych przez niego stanowisk, piastowanych funkcji, godności honoro-
wych. Imponuje szczególnie prezesura w Polskim Towarzystwie Higienicznym,
funkcja redaktora naczelnego czasopisma „Zdrowie‖ (potem „Zdrowie Publicz-
ne‖), godność rektora Akademii Medycznej w Warszawie, prestiżowe odznacze-
nie przyznane przez Światową Organizację Zdrowia za zasługi przy tworzeniu
statutu WHO. Tekst dowodzi, iż M. Kacprzak był postacią wybitną – niekwe-
stionowanym autorytetem w dziedzinie medycyny społecznej. K. Dragański
zastrzegł, iż w życiorysie wybitnego higienisty pozostają „białe plamy‖ – studia
w Paryżu, pobyt w Rosji oraz okres okupacji niemieckiej w Warszawie. Autor
artykułu – niestety – mnoży „białe plamy‖. Dowiadujemy się m.in., że w 1922
roku higienista, po powrocie z Rosji Radzieckiej, został wysłany na studia pody-
plomowe do Baltimore w Stanach Zjednoczonych. Nie przeczytamy jednak przez
kogo, na jakich zasadach i na jak długo został tam skierowany. Szkoda, że Autor
artykułu nie pokusił się choćby o domysły na ten temat.
326
Ostatni tekst autorstwa Ireny Kosińskiej, Bożeny Sobierajskiej i Katarzyny
Wieczorek (Polskie Towarzystwo Higieniczne), zatytułowany Profesor Marcin
Kacprzak promotor młodych, służy w znacznej części ukazaniu form upamięt-
niania sylwetki wybitnego higienisty wśród dzieci i młodzieży. Autorki zdobyły
na potrzeby swojego opracowania szereg informacji m.in. w Szkole Podstawo-
wej im. Prof. M. Kacprzaka w Starym Cykarzewie k/Częstochowy, oraz w Leli-
cach – miejscowości, w której spędził on dzieciństwo. Ten ostatni tekst recenzo-
wanego wydawnictwa, choć bez wątpienia wartościowy, sprawia momentami
wrażenie chaotycznego za sprawą m.in. kilku otwartych, lecz nie zamkniętych
cudzysłowiem cytatów (s. 45, 51, 53).
Publikację W trosce o zdrowe społeczeństwo – życie i działalność profesora
Marcina Kacprzaka 1888-1968 należy uznać za cenny dowód aktywności płoc-
kich regionalistów umiejętnie promujących region poprzez popularyzację zwią-
zanych z nim postaci. Pewien niedosyt pozostawia w tym kontekście brak drob-
nej choćby przedmowy autorstwa redaktora lub któregoś ze świetnych
opiekunów honorowych konferencji. Tekstu wprowadzającego, który przybliżył-
by ideę całego przedsięwzięcia. Szkoda też, że książka nie zawiera artykułu, lub
fragmentu zwracającego uwagę na pozamedyczne walory publikowanej spuści-
zny naukowej M. Kacprzaka. Rozmach badawczy i dokumentacyjny jego ksią-
żek poświęconych warunkom życia na wsi, kiedyś cenny dla higienistów, dzisiaj
staje się niezmiernie wartościowy dla etnografów zajmujących się budownic-
twem ludowym, wyposażeniem wnętrz, obyczajowością, estetyką etc. Tę lukę
wypełniłby tekst kogoś z Działu Etnograficznego miejscowego Muzeum Mazo-
wieckiego w Płocku lub z Muzeum Wsi Mazowieckiej w nieodległym Sierpcu.
Szkoda, że tak się nie stało.
Zawartość książki urozmaicają 34 fotografie przedstawiające M. Kacprza-
ka, jego dokumenty osobiste, miejsca z nim związane oraz samą konferencję.
Warto nadmienić, iż TNP upamiętniło 120. rocznicę urodzin i 40. rocznicę
śmierci Profesora M. Kacprzaka nie tylko konferencją, ale i reprintem jego pracy
Zdrowie w chacie wiejskiej (1928). Recenzowana publikacja oraz wspomniany
reprint stanowią cenny wkład w historię zarówno polskiej medycyny, jaki i pol-
skiej wsi.
Damian Kasprzyk
Uniwersytet Łódzki
327
INFORMACJE NAUKOWE
Sprawozdanie z konferencji
„Fundusze europejskie dla rozwoju edukacji na terenach wiejskich.
Dobre praktyki.”
Konferencja, pod wyżej wymienionym tytułem, zorganizowana przez
Urząd Marszałkowski w Łodzi (Departament ds. Programu Operacyjnego Kapi-
tał Ludzki), przy współudziale Towarzystwa Inicjatyw Europejskich, odbyła się
6 maja 2008 r. w auli Politechniki Łódzkiej. Została poświęcona wykorzystaniu
funduszy europejskich dla rozwoju edukacji na terenach wiejskich. Patronat nad
nią objął Marszałek Województwa Łódzkiego Włodzimierz Fisiak.
Na konferencji dokonano podsumowania realizacji projektu „Nowy Impuls
– projekty rozwojowe szkół wiejskich‖. Ogólnym celem tego projektu było
przygotowanie programów rozwojowych szkół, dostosowanych do lokalnych
potrzeb społeczno-gospodarczych i kulturalnych.
„Nowy Impuls‖ był finansowany przez Biuro Wdrażania Europejskiego
Funduszu Społecznego( EFS) w Ministerstwie Edukacji Narodowej (Konkurs 8/2
1a/2006) jako cześć sektorowego Programu Operacyjnego Zasobów Ludzkich
(SPOZL) – dotacje na projekty rozwojowe. Zakładał on‖ budowę otwartego,
opartego na wiedzy społeczeństwa poprzez zapewnienie warunków do rozwoju
zasobów ludzkich w drodze kształcenia, szkolenia i pracy‖. „Nowy Impuls‖
realizowany był w ramach Priorytetu II – Rozwój społeczeństwa opartego na
wiedzy, Działanie 2.1 – Zwiększenie dostępu do edukacji – promocja kształcenia
przez cale życie, schemat a) Zmniejszenie dysproporcji edukacyjnej pomiędzy
wsią a miastem.
Liderem „Nowego Impulsu‖ było Towarzystwo Inicjatyw Europejskich
(TIE) – stowarzyszenie działające na terenie Łodzi i województwa łódzkiego.
Założone zostało formalnie w czerwcu 2000 r. przez grono osób zafascynowa-
nych perspektywą wejścia Polski do Unii Europejskiej. Celem TIE jest propago-
wanie i wdrażanie idei spójności gospodarczej i społecznej Unii Europejskiej,
upowszechniania wielokulturowości europejskiej, podejmowanie działań na
rzecz szeroko rozumianej edukacji i kształcenia postaw właściwych obywatelom
zjednoczonej Europy.
Projekt realizowało 58 szkół wiejskich: szkoły podstawowe, gimnazja,
szkoły ponadgimnazjalne, publiczne i niepubliczne niezależnie od ich wielkości.
W ramach projektu odbywało się szereg zajęć pozalekcyjnych i pozaszkol-
nych rozwijających pasje i zainteresowania dzieci i młodzieży. Zajęcia te przy-
czyniły się do wykreowania twórczych uzdolnień i talentów uczniów w różnych
328
dziedzinach, rozwijały wyobraźnię, kształtowały postawy prospołeczne.
Uczniowie wykazywali talenty taneczno-muzyczne, plastyczne, dziennikarskie,
sportowe, językowe, w dziedzinie nauk ścisłych. Uczestnicy zajęć poznawali
najbliższe regiony, zwiedzali Polskę, często byli po raz pierwszy nad morzem
czy w górach. Zwiedzali Europę i poznawali inne kultury.
Zagadnienia te przedstawiła na konferencji w ramach osobnego wystąpienia
mgr Grażyna Mrówczyńska – prezes Towarzystwa Inicjatyw Europejskich. Pod-
kreśliła ona rolę inicjatyw tego typu w wyrównywaniu szans edukacyjnych mię-
dzy miastem a wsią. Zwróciła uwagę, iż dzięki projektowi uczniowie nabrali
ogłady i pewności siebie. Zwiększyła się ich samoocena, bo odnosili sukcesy,
byli doceniani. Zaczęli też odczuwać potrzebę aktywnego spędzania czasu wol-
nego.
Również inne wystąpienia konferencyjne nawiązywały, bądź rozwijały ten
problem. Wystąpienia Wicemarszałek Województwa Łódzkiego mgr Elżbiety
Hibner oraz Bartosza Rzętkiewicza – dyrektora departamentu ds. POKL w Urzę-
dzie Marszałkowskim w Łodzi zachęcały do podejmowania działań na rzecz
rozwoju edukacji wiejskiej. Wyrażano przekonanie, że wieś posiada godne pie-
lęgnowania tradycje i że stać dzieci i młodzież wiejską do podejmowania wła-
snych inicjatyw, które mogą przyczynić się do rozwoju wsi, regionu i tym sa-
mym całego kraju.
Pracownicy wymienionego departamentu dokonali prezentacji Programu
Operacyjnego Kapitał Ludzki (POKL) dotyczącego rozwoju edukacji realizowa-
nego w ramach Priorytetu IX Rozwój wykształcenia i kompetencji w regionach
POKL. Podział Priorytetu przedstawia się następująco:
Działanie 9.1 Wyrównywanie szans edukacyjnych i zapewnienie wysokiej ja-
kości usług edukacyjnych świadczonych w systemie oświaty
Działanie 9.2 Podniesienie atrakcyjności i jakości szkolnictwa zawodowego.
Działanie 9.3 Upowszechnianie kształcenia ustawicznego w formach szkolnych
Działanie 9.4 Wysoko wykwalifikowane kadry systemu oświaty.
Działanie 9.5 Oddolne inicjatywy edukacyjne na obszarach wiejskich.
Konferencji towarzyszył bogaty program edukacyjno-kulturalny, w ramach
którego wyróżniła się projekcja filmu charakteryzująca działania szkół w ramach
projektu „Nowy Impuls‖. Materiały do filmu zebrała mgr Julia Mrówczyńska-
Pałgan, a wyreżyserował Jacek Grudzień.
W ramach barwnych występów artystycznych dorobek swój zaprezentowa-
ły dzieci biorące udział w zajęciach pozalekcyjnych realizowanych w ramach
omawianego projektu. Na początku wystąpił zespół tańca ludowego „Proszenia-
cy‖ ze Szkoły Podstawowej im. Miry i Tadeusza Sygietyńskich w Proszeniu.
Następnie swój program przedstawiła orkiestra dęta ze Szkoły Podstawowej
w Kunicach, której występ uzupełniały „Mażoretki‖ ze Szkoły Podstawowej
w Bukowcu. Ponadto wystąpił dziecięcy zespół folklorystyczny ze Szkoły Pod-
stawowej w Sławnie oraz grupa wokalna z Zespołu Szkół w Zapolicach.
329
Po zakończeniu oficjalnej części konferencji jej uczestnicy mogli wziąć
udział w degustacji regionalnych potraw przygotowanych przez Koło Gospodyń
Wiejskich z Proszenia.
Ciesząca się zainteresowaniem uczestników konferencja nie tylko pozwoli-
ła ocenić dotychczasowe dokonania na rzecz edukacji wiejskiej w ramach „No-
wego Impulsu‖, ale również zainspirowała a wręcz zachęciła licznie przybyłych
wójtów, dyrektorów szkół, nauczycieli i animatorów życia społeczno-
kulturalnego z woj. łódzkiego do podejmowania dalszych wyzwań edukacyjnych
na rzecz środowiska wiejskiego.
Julia Mrówczyńska-Pałgan
III Krajowa Konferencja Samorządy RP dla Jana Pawła II.
Kamieńsk 27-28 marca 2008
W dniach 27-28 marca 2008 r. w Kamieńsku odbyła się III Krajowa Konfe-
rencja – „Samorządy RP dla Jana Pawła II‖. Pierwsza Krajowa Konferencja
odbyła się w Krośniewicach w 2006 r., druga – rok później – w Gnieźnie.
Wiodącym tematem Kamieńskiej Konferencji było hasło: „Kultura w na-
uczaniu Jana Pawła II‖. Patronat nad Konferencją objął Metropolita Częstochow-
ski ks. Arcybiskup Stanisław Nowak oraz Minister Kultury i Dziedzictwa Naro-
dowego Bogdan Zdrojewski. Patronat medialny nad Konferencją objęli:
„Dziennik Łódzki‖, Tygodnik „Co Nowego‖, Tygodnik „Po prostu Informacje‖,
Miesięcznik „Echo Kamieńska‖, Tygodnik Katolicki „Niedziela‖, Niezależna
Telewizja Lokalna Radomsko. Organizatorami Konferencji byli – gmina Ka-
mieńsk i Stowarzyszenie Pamięć Jana Pawła II.
Podczas Konferencji wygłoszono 4 referaty. Ich autorami byli księża – wy-
kładowcy Wyższego Seminarium Duchownego Archidiecezji Częstochowskiej
oraz Instytutu Teologicznego w Częstochowie.
Ks. dr Marian Szymonik wygłosił referat „Krzewienie polskiego regionali-
zmu – kultura regionalna i lokalna wyrazem godności człowieka i obywatela
lokalnej społeczności‖. Prelegent starał się dokonać uporządkowania ważnych
kategorii kultury i ludzkiej godności w aspekcie zasugerowanym w tytule refera-
tu. Punktem wyjścia dla ukazania życia człowieka w lokalnej czy bardziej uni-
wersalnej społeczności powinna być – zdaniem dr. M. Szymonika – rozumna
ludzka osoba jako „byt z natury społeczny i spotencjalizowany, tworzący różno-
rakie więzi społeczne od lokalnych począwszy, a na globalnych skończywszy (....) Niezależnie bowiem od kontekstu społecznego człowiek pozostaje człowie-
kiem, a jego godność jest tak samo czymś zobowiązującym, niezależnie od tego
czy mieszka w wielkim mieście czy też w małym przysiółku oraz niezależnie od
330
pozycji społecznej. Oczywiście w wielkich metropoliach istnieją lepsze warunki
dla realizowania ludzkich potencjalności, w wymiarze jednakże nie głęboko
ludzkim, metafizycznym, ale w wymiarze jakby instrumentalnym‖. W związku
z powyższym regionalizm posiada niepodważalne walory etyczne stojąc niejako
na straży ludzkiej godności.
Kolejnym prelegentem był ks. dr Andrzej Kuliberda, który zaprezentował
referat „Kształtowanie poczucia polskości jako wyrazu więzi świadomości naro-
dowej i państwowej, zwłaszcza wśród młodzieży‖. Ks. dr A. Kuliberda przypo-
minając troskę jaką otaczał Jan Paweł II młode pokolenie, zwrócił uwagę na
liczne zagrożenia płynące z braku poczucia świadomości narodowej i państwo-
wej a także na fakt, iż poczucie to musi być każdorazowo budowane w środowi-
skach lokalnych. Część odpowiedzialności za krzewienie postaw patriotycznych
i pro-państwowych spoczywa także na samorządach.
Z kolei ks. dr Paweł Bogumił Sobuś wygłosił referat zatytułowany „Inspi-
rowanie przedsięwzięć społecznych, politycznych i kulturalnych zmuszających
do przełamywania bierności obywatelskiej przez wzmacnianie tożsamości i iden-
tyfikacji społeczności lokalnych z małą i wielką Ojczyzną‖. W referacie podjął
m.in. trudny temat swoistego wyzwania, jakie stoi przed katolikami należącymi
do różnych społeczności ziemskich. Wyzwanie to polega na konieczności odna-
lezienia właściwego stosunku, jaki zachodzić ma pomiędzy realizowaniem zo-
bowiązania do uświęcania świata a autonomią – tworzonej również przez nich –
rzeczywistości ziemskiej. Uczestnictwo we wszystkich płaszczyznach ludzkiego
życia (wspólnotach społecznych, politycznych, gospodarczych) wymaga jedno-
cześnie zrozumienia i tolerancji dla światopoglądów odmiennych, ale współwy-
stępujących w wymiarze ponad-lokalnym.
„Miłość do «małej Ojczyzny» w myśli i przykładzie życia Jana Pawła II‖ –
to tytuł referatu ks. prof. Mariana Dudy. W referacie tym podkreślono, iż czło-
wiek ze swojej natury potrzebuje zakorzenienia, które dokonuje się nie tylko
w określonym czasie, ale także w konkretnej przestrzeni. „Nikt przecież nie
przychodzi znikąd. Ileż to razy człowiek podaje w ciągu swojego życia wciąż na
nowo, przy różnych okazjach czas i miejsce swojego urodzenia‖. Naturalnym
miejscem zakorzenienia każdego z nas jest tzw. „mała ojczyzna‖ – rodzinna
wioska, gmina, miasteczko lub dzielnica dużej aglomeracji miejskiej. Przez te
małe struktury wchodzimy we wspólnoty większe. To małe ojczyzny stanowią
dla człowieka niejako „start życiowy‖. Wykorzeniony ze swego naturalnego,
rodzinnego środowiska człowiek nie jest w stanie w pełni zaangażować się we
wspólnotę szerszą. Nie będzie także w stanie ubogacić sobą i swymi korzeniami
środowiska, w które wchodzi. Jan Paweł II wielokrotnie uświadamiał wiernym
ogromne znaczenie tak rozumianego zakorzenienia.
Do uczestników Konferencji swoje słowo skierowali: Stanisław Kardynał
Dziwisz Arcybiskup Metropolita Krakowski, Arcybiskup Metropolita Często-
chowski ks. Stanisław Nowak oraz Marian Kardynał Jaworski Arcybiskup Me-
331
tropolita Lwowski. Ten ostatni wyraził przekonanie, iż: „Każda inicjatywa,
a w szczególności samorządów i społeczności lokalnych jest dowodem nie tylko
pamięci o Słudze Bożym Ojcu Świętym Janie Pawle II, ale stanowi również
inspirację do zgłębiania nauczania, które nam pozostawił po swoim pontyfikacie,
pełnym ojcowskiej miłości serca i oddania każdemu człowiekowi‖. Podziękował
za propagowanie myśli i przesłań, zawartych w tytule Konferencji. Wyraził
przekonanie, że uczestnicy spotkania będą w swoich środowiskach, przekazywali
te treści szczególnie młodemu pokoleniu. Wyraził szczególną wdzięczność dla
samorządu Kamieńska, który jako pierwszy w Polsce wsparł inicjatywę budowy
Pomnika Jana Pawła II we Lwowie. Przekazał życzenia uczestnikom Konferencji
– prezydentom, burmistrzom, wójtom i pozostałym osobom, a także uczestniczą-
cym w spotkaniu księżom – wykładowcom oraz miejscowym duszpasterzom.
W Konferencji udział wzięły następujące samorządy, instytucje, parafie,
organizacje i Stowarzyszenia: Katolicki Uniwersytet Lubelski im. Jana Pawła II
w Lublinie, Wyższe Seminarium Duchowne w Częstochowie, Kuria Metropoli-
talna w Częstochowie, Instytut Teologiczny im. Jana Pawła II w Częstochowie,
Sejmik Województwa Łódzkiego, gminy: Gdów, Rozprza, Skrzyszów, Kamion-
ka, Kleszczów miasta: Toruń, Konin, Piotrków Trybunalski, Pabianice, Radom,
Radomsko, Krośniewice, Wołów, Rejowiec Fabryczny, Częstochowa, Podkowa
Leśna, Łęczyca, miasto i gmina Kamieńsk, powiat Radomszczański, parafia p.w.
Św. Trójcy w Będzinie, Firma EMES, Rejonowe Koło Pszczelarzy w Kocierze-
wach, Klub Kolekcjonerów Pamiątek Pontyfikatu Jana Pawła II Gminy Kamion-
ka, Oficyna Poligraficzno – Wydawnicza ADAM z Warszawy, Muzeum Regio-
nalne w Radomsku, Zrzeszenie „Ludowe Zespoły Sportowe‖, Delegatura
Kuratorium Oświaty w Piotrkom Trybunalskim, BOT KWB Bełchatów, Elek-
trownie Wiatrowe Kamieńsk, Fundacja Rozwoju Gminy Kleszczów, Stowarzy-
szenie Pamięć Jana Pawła II,.
W Konferencji wzięli również udział przedstawiciele instytucji i organizacji
społecznych działających na terenie gminy Kamieńsk: Publiczna Szkoła Podsta-
wowa im. Jana Pawła II w Kamieńsku, Publiczne Gimnazjum im. Jana Pawła II
w Kamieńsku, Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych im. Tadeusza Kościuszki
w Kamieńsku, Publiczne Przedszkole w Kamieńsku, LZS Świt w Kamieńsku,
Komisariat Policji w Kamieńsku, Urząd Miejski w Kamieńsku, Ochotnicza Straż
Pożarna w Kamieńsku, Związek Byłych Żołnierzy Konspiracyjnego Wojska
Polskiego w Kamieńsku, Koło Związku Szarych Szeregów w Kamieńsku, Kole-
jarze z Kamieńska, Rycerstwo Niepokalanej w Kamieńsku, Wspólnota Grunto-
wo-Leśna w Kamieńsku, Społeczny Komitet Budowy Pomnika Jana Pawła II
w Kamieńsku, Stowarzyszenie Przyjaciół Miasta Kamieńska.
Uczestnicy Konferencji wzięli udział w mszy świętej w intencji beatyfikacji
Jana Pawła II, którą odprawił ksiądz infułat, kanclerz Kurii Metropolitarnej Ma-
rian Mikołajczyk, spotkali się z młodzieżą szkolną Publicznej Szkoły Podstawo-
wej im. Jana Pawła II w Kamieńsku i Publicznego Gimnazjum im. Jana Pawła II
332
w Kamieńsku, zwiedzili wystawę „Formy upamiętniania pontyfikatu Jana Pawła
II‖, wystawę Tygodnika Katolickiego „Niedziela‖, wystawę Oficyny Poligra-
ficzno – Wydawniczej ADAM, wystawę kart różańcowych firmy Emes, wystawę
znaczków, widokówek, kartek pocztowych Poczty Polskiej, wystawę promocyj-
ną BOT KWB Bełchatów, obejrzeli prezentację multimedialną "Jan Paweł II –
I Honorowy Obywatel Miasta i Gminy Kamieńsk", zwiedzili KWB Bełchatów
i Elektrownie Wiatrowe Kamieńsk na Górze Kamieńskiej oraz wysłuchali kon-
certu artystów scen warszawskich – Grażyny Biernat-Borkowskiej i Magdaleny
Kluczyńskiej.
Wspomnienie o Janie Pawle II w wykonaniu młodzieży szkolnej przygoto-
wali nauczyciele Publicznej Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II oraz Pu-
blicznego Gimnazjum im. Jana Pawła II w Kamieńsku.
Uczestnicy Konferencji otrzymali od burmistrza Kamieńska dyplom i pa-
miątkowy medal z podobizną Jana Pawła II na awersie oraz herbem Gminy Ka-
mieńsk i herbem papieskim na rewersie.
Z okazji Konferencji wydano książkę „Kamieńsk Ojcu Świętemu Janowi
Pawłowi II‖ autorstwa Bogusławy Mroczkowskiej i Grzegorza Turlejskiego,
płytę DVD „Jan Paweł II – I Honorowy Obywatel Miasta I Gminy Kamieńsk‖
autorstwa Cezarego Białka, Magdaleny Wieczorek, Arkadiusza Stolarskiego,
Bogusławy Mroczkowskiej, Grzegorza Turlejskiego, oraz 4 widokówki i 4 karty
beznominałowe. Na zakończenie Konferencji, jej uczestnicy uchwalili uchwałę
programową:
W dniach 27–28 marca 2008 r. w Kamieńsku jednym z 109 polskich miast
i gmin, które nadały Ojcu Św. Janowi Pawłowi II tytuł Honorowego Obywatela,
zebrali się Prezydenci, Burmistrzowie, Wójtowie Miast i Gmin Papieskich oraz
przedstawiciele instytucji związanych z Osobą Jana Pawła II, aby w przede dniu
kolejnej rocznicy Jego śmierci dokonać oceny wszelkich przedsięwzięć i inicja-
tyw związanych z upamiętnieniem Jego wielkiego pontyfikatu, a także bliżej
poznać nauczanie papieskie dotyczące znaczenia dla naszego narodu kultury
w szeroko pojętym znaczeniu. Spotkanie w Kamieńsku jest konsekwentnym
realizowaniem inicjatywy podjętej w 2006 r. w „środku Polski ‖ w Krośniewi-
cach, następnie spotkania w 2007 r. w Gnieźnie, kolebce polskiej państwowości
i chrześcijaństwa.
Nie ulega wątpliwości, że to właśnie na samorządach spoczywa największy
obowiązek kultywowania pamięci o tym Wielkim Polaku wyrażanej w przeróżny
sposób począwszy od materialnych dowodów w postaci pomników, nazw ulic,
placów, tablic pamiątkowych, nazw dla placówek dydaktyczno – wychowaw-
czych, aż do inicjatyw w postaci fundacji pomocowych, koncertów, konkursów
itp. Każda kolejna rocznica śmierci tego Wielkiego Polaka powinna być okazją
nie tylko do podsumowania tego, co już uczyniono dla zachowania pamięci
o Nim, ale opracowania nowych koncepcji i zamierzeń upamiętniających rów-
nież ten niebywały historyczny pontyfikat biorąc pod uwagę wszechstronny
333
i wyjątkowo bogaty zakres przesłań i nauczania papieskiego. Oprócz działań
Kościoła powinniśmy korzystać z tego bogatego materiału ponadczasowej mą-
drości, jaką pozostawił nam nasz papież wskazując, jak należy żyć po chrześci-
jańsku, jakim należy być patriotą, jak korzystać z wiedzy i nauki i jakie to ma
znaczenie w życiu jednostek oraz całego społeczeństwa. Po raz kolejny spotka-
nie, tym razem w Kamieńsku wykazało głęboki sens tej inicjatywy i jej niepod-
ważalne znaczenie dla samorządów skupionych w formie miast i gmin papie-
skich oraz instytucji i organizacji związanych w różny sposób z Jego Osobą.
Wzajemna informacja o zrealizowanych inicjatywach i pomysłach – szczególnie
w działaniach kultury masowej, nawiązanie osobistych kontaktów, poznanie
specyfiki danych samorządów daje nie tylko niezapomniane wspomnienia i wra-
żenia, ale stanowi element doskonałej integracji wszystkich bez wyjątku wokół
umiłowanego papieża Jana Pawła II. Uczestnicy III Konferencji w Kamieńsku
w pełni popierają przygotowania do formalno-prawnego powołania ogólnopol-
skiej organizacji skupiającej miasta i gminy oraz instytucje i organizacje związa-
ne z Janem Pawłem II i z radością przyjmują deklaracje samorządu Torunia, aby
w tym mieście w 2009 r. nastąpił uroczysty akt powołania w/w związku i upo-
ważniają do stosownych działań Stowarzyszenie Pamięć Jana Pawła II.
Bogusława Mroczkowska
Grzegorz Turlejski
Kamieńsk
XXXV Sejmik Wiejskich Zespołów Teatralnych,
Stoczek Łukowski 21-22 czerwca 2008
Od 1970 roku (z 3-letnią przerwą) odbywają się w Stoczku Łukowskim
Sejmiki Wiejskich Zespołów Teatralnych. W 2008 roku Sejmik miał charakter
jubileuszowy. Była to już XXXV edycja imprezy.
Stoczek Łukowski to miejsce szczególne dla wiejskiego ruchu teatralnego
w Polsce. Przegląd w 1970 roku posiadał charakter zaledwie powiatowy. Idea
sejmikowania stopniowo rozprzestrzeniała się i od połowy lat 80-tych ogarnia
cały kraj. Obecnie mamy do czynienia z cyklem skoordynowanych imprez, któ-
rym patronuje szereg instytucji z Zarządem Głównym Towarzystwa Kultury
Teatralnej (TKT) na czele. Zimą każdego roku w poszczególnych wojewódz-
twach ośrodki kultury, oddziały TKT a także same zespoły wysyłają zgłoszenia.
Wybrane widowiska latem prezentowane są podczas sejmików międzywoje-
wódzkich. Finałem tych spotkań jest ogólnopolski Sejmik Teatrów Wsi Polskiej
w Tarnogrodzie (w powiecie biłgorajskim). Ten starannie zaplanowany i zorga-
334
nizowany cykl imprez ma na celu m.in. upowszechnianie, inspirowanie i doku-
mentowanie wiejskiego teatru, oraz tworzenie tradycji stałych spotkań.
Stoczek Łukowski jest obecnie miejscem jednego z 5 sejmików międzywo-
jewódzkich, podczas którego prezentowane są zespoły z województw: mazo-
wieckiego, lubelskiego, podlaskiego i warmińsko-mazurskiego. W latach 1970-
2008 zaprezentowało się w Stoczku 199 zespołów, pokazano ok. 300 widowisk.
Sejmiki mają charakter niekonkursowy. Nie kończą się oficjalnym ogłoszeniem
wyników. Nie ma tu wygranych i przegranych. Komisje Artystyczne po kilku
tygodniach ogłaszają stosowne komunikaty i dopiero wówczas rekomendują
widowiska na sejmik ogólnopolski1.
Gospodarzem XXXV Sejmiku Wiejskich Zespołów Teatralnych w Stoczku
był tradycyjnie Miejski Ośrodek Kultury. Prezentacje odbywały się w sali kina
„Echo‖ mogącej pomieścić ok. 200 widzów. Powołano Komisję Artystyczną
w składzie: Antoni Śledziewski (folklorysta), Jan Zdziarski (Wiceprezes Towa-
rzystwa Kultury Teatralnej, wykładowca Akademii Teatralnej w Warszawie),
Edward Wojtaszek (reżyser, wykładowca Akademii Teatralnej w Warszawie).
Imprezę prowadziła Iwona Niewczas z Wojewódzkiego Ośrodka Kultury
w Lublinie. Podczas Sejmiku zaprezentowały się następujące zespoły (w kolej-
ności prezentacji)2:
Kurpiowski Zespół Folklorystyczny „Carniacy‖ z Czarni w woj. mazo-
wieckim, działający pod patronatem Towarzystwa Kurpiowskiego „Strzelec‖.
Kierownikiem zespołu jest Witold Kuczyński – nauczyciel i gawędziarz. Zespół
zaprezentował widowisko obrzędowe „Rajby‖ (swaty), skutecznie nawiązujące
do przedwojennych przedstawień „Wesela na Kurpiach‖, wystawianych nie tylko
przez teatry amatorskie. Przedstawienie zostało opracowane z dużym rozmachem
i dbałością o szczegóły obrzędowe i scenograficzne. W Stoczku „Carniacy‖
prezentowali się po raz 3-ci
Amatorski Zespół Teatralny z Gręzowa w woj. mazowieckim, działający
przy Świetlicy Wiejskiej. Kierownikiem zespołu jest Mieczysława Kaczorek.
Grupa sięga po repertuar daleki od obrzędowego. Na swoim koncie ma m.in.
sztuki „Ścieżka przez pole‖ Haliny Auderskiej, „Oczekiwany gość‖ Marii Kos-
sak-Szczuckiej. Podczas XXXV Sejmiku zespół zaprezentował spektakl „Brylan-
towy krzyż‖, pełną dydaktyzmu religijnego, osadzoną w baśniowej konwencji
przypowieść o dziewczynie – Adelce – gorliwie modlącej się o zdrowie dla cho-
rej matki. Dziewczyna dostępuje objawienia. Figura Matki Boskiej, przed którą
się modli ożywa i wręcza jej brylantowy krzyż zawieszony wcześniej, jako wo-
tum przez księżną – władczynię tej okolicy. Otoczenie księżnej (i ona sama) nie
__________ 1 Komunikaty publikowane są m.in. na stronach internetowych Towarzystwa Kultury Te-
atralnej – www.tkt.art.pl
2 Informacje na temat zespołów uzyskałem od prowadzącej Sejmik (zapowiadającej zespo-
ły) Iwony Niewczas z Wojewódzkiego Ośrodka Kultury w Lublinie.
335
są w stanie uwierzyć w relacje Adelki, dopiero kolejny cud ratuje dziewczynę
przed karą za świętokradztwo. W Stoczku zespół występował po raz 9-ty.
Zespół Koła Gospodyń Wiejskich z Trzcińca w woj. mazowieckim. Zespół
o bogatych tradycjach i dorobku (zdobyli m.in. Basztę na Ogólnopolskim Festi-
walu Kapel i Śpiewaków Ludowych w Kazimierzu). Kierownikiem jest Barbara
Brodzik. Zaprezentowali widowisko „Po prosonom‖, którego akcja rozgrywa się
w izbie podczas szatkowania kapusty. Domowników odwiedza szereg postaci –
sąsiadów i żebraków, co staje się pretekstem do ożywionych dialogów i zabaw-
nych sytuacji. Zespół brał udział w stoczkowskim Sejmiku już po raz 15-ty.
Zespół „Zielawa‖ z Rossosza w woj. lubelskim, działający pod kierunkiem
Anieli Halczuk przy Stowarzyszeniu Przyjaciół Gminy Rossosz. Zespół bardzo
liczny, składający się z 34 osób w wieku 8-85 lat, przygotował widowisko dra-
matyczno-obrzędowe „Wianeczki‖ – wieczór panieński. W ramach przedstawie-
nia zostały ukazane 2 spotkania: młodych dziewczyn żegnających pannę młodą
oraz starszych kobiet przygotowujących weselny korowaj. Widowisku towarzy-
szyła rozbudowana dekoracja (składane ściany wnętrza chałupy jak również
elementy umożliwiające przeniesienie akcji z chaty w „plener‖). W Stoczku
zespół „Zielawa‖ prezentował się po raz 3-ci.
Zespoły Obrzędowe „Grabowianie‖ i „Palinocka‖ z Grabowa w woj. podla-
skim. Obydwa zespoły są stosunkowo młode zarówno ze względu na daty po-
wstania (2006 i 2005) jak i wiek członków. „Palinocka‖ tworzy oprawę muzycz-
ną widowiska. Kierownikiem „Grabowian‖ jest Dariusz Piekarski – scenarzysta
i reżyser całości przedstawienia. Połączone siły obydwu zespołów zaprezentowa-
ły widowisko „Nocel moja, kopiel moja‖ – inspirowane obrzędowością święto-
jańską. Próbując opisać spektakl, trudno nie oprzeć się refleksji, iż w swojej
ogólnej muzyczno-choreograficznej konwencji był on wzorowany na koncercie
telewizyjnym „Raz na ludowo‖ zrealizowanym w 2000 roku przez Elżbietę
Skrętkowską z udziałem laureatów teleturnieju „Szansa na sukces‖ i kilkakrotnie
emitowanym przez TVP. Dziewczęta ubrane w swobodne, białe stroje z wian-
kami na głowach i uwspółcześniona muzyka, której rytmy określić można jako
folkowe. Zespoły „Grabowianie‖ i „Palinocka‖ prezentowały się na Sejmiku po
raz 1-szy, choć mają już wspólne osiągnięcie jakim jest I miejsce na Przeglądzie
Teatrów Wiejskich i Obrzędowych w Łomży w 2008 roku.
Zespół „Czeladońka‖ z Lubenki w woj. lubelskim, działający przy tamtej-
szym Wiejskim Domu Kultury. Zespół wielopokoleniowy i wielorodzinny, liczą-
cy ok. 60 artystów pracujących pod kierownictwem Kazimierza Kusznierowa.
Specjalizuje się w widowiskach obrzędowych takich jak „Herody‖, „Wesele
lubeńskie‖, „Andrzejkowe wróżby‖. Zespół zaprezentował widowisko plenerowe
„Sobótki‖ – baśń o nocy świętojańskiej. Plener stanowiły Izydory – dzielnica
Stoczka z domkami letniskowymi usytuowanymi nad kilkoma stawami i rzeką
Świder. Warunki te sprzyjały popisom wokalno-instrumentalnym istniejącego
już od 27 lat zespołu, występującego w Stoczku po raz 3-ci.
336
Zespół „Szczuczyniacy‖ z woj. podlaskiego, działający przy Miejskim Do-
mu Kultury w Szczuczynie pod kierunkiem Barbary Paszkowskiej. Posiada
w swoim repertuarze szereg widowisk obrzędowych m.in.: „Wielka Sobota‖,
„Oczepiny‖. Corocznie przygotowuje plenerowe widowisko „Misterium Męki
Pańskiej‖ wystawiane na ulicach Szczuczyna. Zaprezentowali w Stoczku wido-
wisko „Rajki‖, ukazujące proces swatania z całym szeregiem skomplikowanych
a zabawnych zabiegów z tym związanych. Występowali na Sejmiku po raz 6-ty.
Zespół Śpiewaczo-Obrzędowy z Jakówek w woj. lubelskim, działający przy
Gminnym Ośrodku Kultury w Janowie Podlaskim. Ma na swoim koncie wiele
wyróżnień, m.in. Basztę Ogólnopolskiego Festiwalu Kapel i Śpiewaków Ludo-
wych w Kazimierzu i nagrodę im. Oskara Kolberga „Za zasługi dla kultury lu-
dowej‖. Zespół pod kierunkiem Marii Ochnik zaprezentował widowisko obrzę-
dowe pt. „Matki Boskiej Gromnicznej‖. Rzecz dzieje się w izbie tuż przez
wyjściem z gromnicami do kościoła. To przepełniony dydaktyzmem religijnym
przekaz starszej gospodyni kierowany ku najmłodszemu pokoleniu. „To żywa
i prawdziwa wiara a ty to wszystko przekażesz dalej‖ mówi bohaterka do swojej
wnuczki. Dowiadujemy się o symbolice Trójcy Świętej zawartej w elementach
gromnicy, o tym, że za jej pomocą można przegonić chmury, że „wacikami‖
z lnu, którymi przewiązana jest gromnica ksiądz namaszcza chorych, że „jak na
gromnicy jasno, to w stodołach ciasno‖ etc. etc. Zespół z Jakówek wystąpił pod-
czas stoczkowskich Sejmików po raz 2-gi.
Zespół Koła Gospodyń Wiejskich „Wróblanki‖ z Wróbli w woj. mazo-
wieckim, działający przy Gminnym Ośrodku Kultury w Maciejowicach. Zespół
pod kierunkiem Adeli Wielgomas zaprezentował widowisko „Pierzacki‖. Tłem
akcji jest darcie pierza – okoliczność często wykorzystywana w przedstawie-
niach wiejskich zespołów teatralnych. W Stoczku prezentowali się po raz 4-ty.
Zespół Ludowy Koła Gospodyń Wiejskich z Woli Koryckiej Górnej w woj.
mazowieckim. Kierownikiem jest Maria Bienias. Zespół przygotował widowisko
„Piórzacky‖. I w tym przypadku darcie pierza stało się okolicznością, której
towarzyszą prezentowane na scenie dialogi oraz zabawne sytuacje z życia ro-
dzinnego i sąsiedzkiego, prowokowane głównie przez charyzmatyczną gospody-
nię zaprowadzającą ład wśród domowników. Zespół z Woli Koryckiej był
uczestnikiem Sejmiku już po raz 4-ty.
Zespół Śpiewaczy „Jarzębinki‖ z Trzcińca w woj. lubelskim, działający
przy Urzędzie Gminy w Michowie. Kierownikiem zespołu jest Stefania Banu-
cha. Obok widowisk teatralnych zespół posiada w swoim repertuarze spektakle
kabaretowe. Zaprezentowali widowisko „Randka w ciemno cz. II‖, skonstru-
owane w oparciu o popularny niegdyś program telewizyjny, a będący kontynu-
acją widowiska zaprezentowanego w Stoczku rok wcześniej.
Interesujące z merytorycznego punktu widzenia były fora dyskusyjne orga-
nizowane pod koniec każdego z 2 dni sejmikowania. Przeprowadzenie dyskusji
w obecności członków zespołów jest ważnym zadaniem spoczywającym na
337
Komisji Artystycznej. W myśl celów i zasad programowych musi ona nie tylko
sformułować końcowy komunikat – syntezę Sejmiku, ale także stworzyć warunki
sprzyjające wymianie opinii. Przybiera to formę otwartego spotkania, podczas
którego komisja wypowiada swoje spostrzeżenia i sugestie a członkowie zespo-
łów mogą się do tych uwag ustosunkować. Członkowie Komisji mają doradzać,
podpowiadać, sugerować a tym samym teatr ludowy udoskonalać, bacząc jedno-
cześnie, aby pozostał on wyrastającym z rdzennych tradycji amatorstwem.
Dyskusje podczas tych spotkań pełne były nieoczekiwanych zwrotów.
Wywiązywały się momentami pełne ekspresji dialogi między członkami zespo-
łów a Komisją, wymieniano się anegdotami i wspomnieniami mającymi związek
z omawianym zagadnieniem. A. Śledziewski – jako folklorysta zwracał uwagę
głównie na stopień osadzenia widowisk w tradycjach wsi, natomiast J. Zdziarski
i E. Wojtaszek analizowali zazwyczaj spektakle od strony sztuki teatralnej. Po-
nieważ nie zawsze ich wypowiedzi mieściły się w ramach własnych specjaliza-
cji, dochodziło momentami do wymiany zdań pomiędzy poszczególnymi człon-
kami Komisji Artystycznej.
Nie wszystkim widowiskom Komisja Artystyczna poświęciła tyle samo
czasu i uwag. Siłą rzeczy dosyć skrótowo lub wcale nie dyskutowano nad pre-
zentacjami zespołów, które musiały z rozmaitych względów wyjechać ze Stocz-
ka zanim rozpoczęło się forum dyskusyjne. Dotyczyło to zespołów: „Czeladoń-
ka‖, „Carniacy‖ (pochwalono umiejętne przenoszenie atmosfery ze sceny na
widownię, szczególnie w momencie błogosławieństwa udzielanego młodym
przez matkę), „Szczuczyniacy‖ (wyrażono żal, że tekst nie został dostatecznie
opanowany przez aktorów, choć sam scenariusz był wartościowy). Widowiska
w wykonaniu pozostałych zespołów zostały omówione. Obok pochwał nie
szczędzono także słów ostrej nieraz krytyki.
Szczególnie dużo miejsca poświęcono widowisku „Brylantowy krzyż‖. Po-
chwalono scenografię i trudną, niemal pantomimiczną rolę dziewczyny – figury
Matki Boskiej. J. Zdziarski wyraził jednak poważne zarzuty do sposobu prowa-
dzenia dialogu, określając go jako „fragment przypowieści przeczytanej na głos‖
– bez komunikacji, bez emocjonalnego napięcia, bez konfliktu. E. Wojtaszek
z kolei wskazał na zły dobór literatury, która jego zdaniem doprowadziła na
scenie do sytuacji a-teatralnych. Kierowniczka zespołu ujawniła, że sztuka ma
proweniencję misyjną (misjonarską) i prawdopodobnie pierwotnie przeznaczona
była dla afrykańskiego odbiorcy. Próba adaptacji tego materiału na potrzeby
teatru wiejskiego dała takie a nie inne efekty. Stroje bohaterów można było
z grubsza określić jako barokowe. Na tym tle zdziwienie i krytykę wywołał ko-
stium strażnika księżnej, który przypominał strój indiańskiego wojownika.
Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że na złe przyjęcie widowiska – oprócz za-
gadnień warsztatowych – miało wpływ znikome jego osadzenie w tradycji ludo-
wej. Atmosfera dworsko-baśniowa jaką starano się nadać widowisku okazała się
zbyt odległa kulturowo. W tym kontekście samo zagadnienie religijności i sensu-
338
alizmu to zbyt mało, aby sztuka mogła zostać pozytywnie odebrana. Naturalna
mowa aktorów, pełna naleciałości gwarowych, która tak doskonale współgra
w przedstawieniach obrzędowych lub sztukach osadzonych przestrzennie we
współczesnej lub dawnej wsi polskiej w tym wypadku działała na niekorzyść
widowiska. Księżna i damy dworu operowały językiem z Gręzowa.
Refleksje członków Komisji dotyczyły rozmaitych aspektów prezentowa-
nych widowisk. A. Śledziewski dostrzegł np. walory poznawcze o charakterze
etnograficznym. Zauważył nietypowy – jego zdaniem – sposób przygotowywa-
nia kapusty do kiszenia w widowisku „Po prosonom‖, Zespołu KGW z Trzcińca.
Wykorzystywano duże, zielone, zewnętrzne liście. Przed szatkowaniem nie myto
ich a jedynie czyszczono i prostowano za pomocą wilgotnych szmatek. Czyn-
ność ta był jedynie tłem widowiska. Aktorzy nie zdawali sobie sprawy z obec-
nych tu walorów poznawczych. Komisja otrzymała w ten sposób przepis na
kapustę tzw. „szarą‖, „siwą‖, inną od „białej‖ powstającej z wewnętrznych,
zwartych kapuścianych główek.
Podczas dyskusji nie zabrakło precyzyjnych, konkretnych rad i sugestii ze
strony członków Komisji, np.: Zespół muzyczny „Palinocka‖ powinien grać
ciszej i wyeliminować jeden akordeon na rzecz skrzypiec, chłopiec z widowiska
„Piórzacky‖ powinien być inaczej ubrany, bo łamie konwencję codziennego,
wiejskiego odzienia reszty aktorów.
Reakcje aktorów-amatorów na te i inne uwagi były rozmaite. Wymagania
niektórych były zbyt wygórowane, jakby oczekiwali od Komisji gotowych sce-
nariuszy: „A jak możnaby tę część widowiska poprowadzić?‖, „A jak powinni-
śmy zakończyć?‖ – padały pytania. Inni brali uwagi Komisji bardzo „do siebie‖
twierdząc: „Nie mamy żadnego prowadziciela, który by nam podpowiedział.
Tylko my sami z siebie‖, „My jesteśmy amatorami‖, „Ja jestem po 7 klasach i od
60. lat nie chodzę do szkoły. Nie potrafię lepiej‖ – usprawiedliwiała się jedna
z aktorek.
Charakterystyczną cechą postaw wiejskich artystów teatralnych jest chęć
dosłownego interpretowania przedstawianych sytuacji. Powstawała w ten sposób
wyraźna bariera pomiędzy poszukującymi „prawdy‖ aktorami-amatorami a po-
szukującymi wartościowej artystycznie sztuki scenicznej członkami Komisji
Artystycznej.
Jeden z członków Komisji dziwił się powszechnemu w widowiskach bra-
kowi reakcji na wchodzenie nowych osób do izby, co byłoby okazją do ożywie-
nia akcji. Ale przecież wejście sąsiada do stale otwartej chałupy nie było na wsi
(a i często nadal nie jest) czymś nadzwyczajnym i godnym jakiegoś szczególne-
go zachowania. Scenarzyści czy reżyserzy przedstawień nie widzieli konieczno-
ści kreowania sytuacji – ich zdaniem – nie prawdziwej. Ten rozdźwięk pomiędzy
pędem ku dosłowności ze strony aktorów-amatorów a chęciami udoskonalania
zdarzenia teatralnego przez specjalistów z Komisji Artystycznej był wielokrotnie
nader widoczny i trudny do obalenia. Nawet folklorysta A. Śledziewski nie zaw-
339
sze stawał po stronie wierności etnograficznej. Omawiając widowisko „Matki
Boskiej Gromnicznej‖ folklorysta paradoksalnie wyraził potrzebę ingerencji
w tradycję dla poprawienia efektu teatralnego. Zaproponował mianowicie, aby
niepozorne, woskowe gromnice – jako główne rekwizyty widowiska – były
okazalsze, ładniejsze, przewiązane wstążką. Sugestia ta spotkała się ze zdecydo-
waną reakcją członków zespołu. „Bo takie były a my pilnujemy się tej tradycji‖ –
pada natychmiastowa odpowiedź. „Ale nie robimy dokumentu (...) robimy
uogólnienie‖ – równie zdecydowanie ripostował Śledziewski. W przypadku
widowiska „Wianeczki‖ zarówno J. Zdziarski jak i E. Wojtaszek zaproponowali,
aby ożywić przedstawienie skracając niektóre pieśni. Usłyszeli w odpowiedzi, że
pieśni te nie miałyby wówczas sensu. Jeden z członków Komisji podsunął po-
mysł, aby w przedstawieniu „Pierzacki‖ długa scenę wieczornego darcia pierza
poprzeplatać np. wizytami proszalnych bab. Dowiedział się wówczas, że „baby
nie chodziły wieczorem, chodziły za dnia‖.
Takich momentów podczas dyskusji było wiele. Często postawa wiejskich
aktorów była nieprzejednana. „Uwagi przyjmujemy, ale chcieliśmy odtworzyć to
tak jak było, bo inaczej zaginie‖ – zawyrokował ktoś z Zespołu Śpiewaczo-
Obrzędowego z Jakówek. Kiedy indziej wydawało się, że to członkowie Komisji
bronią lub domagają się dosłowności etnograficznej. Tak było w przypadku
omawiania widowiska „Nocel moja, kopiel moja‖, które członkowie Komisji
określili jako „daleko posunięty przekład tradycyjnego widowiska sobótkowe-
go‖, „zgrubna rekonstrukcja obrzędu z wykorzystaniem tekstów autentycznych‖,
„zabawa na motywach‖. Nie ukrywali w swoich wypowiedziach, że zabrakło
nieco autentyzmu, zastanawiali się jak daleko można przekładać tradycyjne ob-
rzędy na nowoczesne widowisko teatralne.
Podczas przerw między poszczególnymi widowiskami budowana była spe-
cyficzna, trudna do zrelacjonowania językiem „informacji naukowej‖ atmosfera.
Siedzący na widowni członkowie zespołów śpiewali, gdzieś w tle słychać było
orkiestrę stoczkowskiej OSP, ktoś z zespołu „Zielawa‖ z Rossosza częstował
obecnych na widowni swojską nalewką za pomocą ogromnej butli i jednego dla
wszystkich kieliszka (prawie nikt nie odmawiał), a „Szczuczyniacy‖ rozdawali
przywiezione ze sobą racuchy.
Wiejskie zespoły teatralne to pole aktywności przede wszystkim kobiet.
Kierownikami 8 z 12 prezentowanych w Stoczku zespołów były kobiety. Wśród
ok. 50 członków zespołów, którzy przyszli na forum dyskusyjne drugiego dnia
Sejmiku było zaledwie 5 mężczyzn. Jeden z członków komisji podjął nawet
wątek braku mężczyzn w spektaklu „Matki Boskiej Gromnicznej‖. W odpowie-
dzi usłyszał, że mężczyźni nie biorą udziału w sytuacjach, które zespół starał się
odtworzyć, więc nie ma ich wśród aktorów. Tylko fragmentarycznie ta odpo-
wiedź wyjaśnia absencję mężczyzn. Np. w sztuce „Brylantowy krzyż‖, nawet
rola strażnika księżnej obsadzona została przez kobietę. Oczywiście były wyrazi-
ste role grane przez mężczyzn np. dziad w widowisku „Po prosonom‖ czy chło-
340
pak w przedstawieniu „Piórzacky‖. Wydaje się, że przyczyna leży w odmiennych
wzorach spędzania wolnego czasu przez mężczyzn i kobiety w środowisku wiej-
skim. Zaangażowanie w zespołach – wielogodzinne nieraz próby, wyjazdy,
przygotowania scenograficzne to przecież jeden z możliwych sposobów spędza-
nia wolnego czasu na wsi.
Uroczyste zakończenie Sejmiku stało się okazją do wręczenia nagród i wy-
różnień osobom i instytucjom, które na różnym szczeblu przyczyniły się do zor-
ganizowana tego sejmiku jak i poprzednich 34 jego edycji, a tym samym do
rozwoju i popularyzacji polskiego teatru ludowego. Ministerstwo Kultury i Dzie-
dzictwa Narodowego przyznało resortową, Odznakę Honorową „Zasłużony dla
Kultury Polskiej‖: Iwonie Niewczas, Wandzie Księżopolskiej, Marii Halinie
Balińskiej. Dyplomy MKiDN „Za działalność na rzecz upowszechniania kultu-
ry‖ wręczono Miejskiemu Ośrodkowi Kultury w Stoczku Łukowskim oraz Łu-
kowskiemu Ośrodkowi Kultury w Łukowie, natomiast „Za upowszechnianie
teatru w środowisku wiejskim‖ Irenie Barbarze Kosil-Plucie. Urząd Marszał-
kowski w Lublinie przyznał dyplomy „Za upowszechnianie tradycji i kultury
polskiej na terenie województwa lubelskiego‖: A. Śledziewskiemu, J. Zdziar-
skiemu, E. Wojtaszkowi, Lechowi Śliwonikowi, Janowi Adamowskiemu, Jac-
kowi Szczękowi. Starosta Powiatowy w Łukowie wręczył okolicznościowe dy-
plomy Bogdanowi Gołęgowskiemu, Irenie Szczepanik, Franciszkowi
Rzążewskiemu, Januszowi Królowi, Janowi Pudle, Hannie Stosio, Bogusławowi
Słodkowskiemu. Od Burmistrza Stoczka Łukowskiego dyplomy otrzymali: Bo-
gumiła Tulkiewicz, Jarosław Juchniewicz, Alina Sałasińska, Zofia Kościesza,
Tomasz Barej, Wiesława Baka, Tadeusz Baka, Urszula Pyrczyńska, Agnieszka
Barej. Wojewódzki Ośrodek Kultury w Lublinie przyznał dyplomy: J. Juchnie-
wiczowi, Elżbiecie Jaroszyńskiej, Annie Tymińskiej, Sławomirowi Markowi
Żyłce, Ludwikowi Wysokińskiemu, Stefanowi Szaniawskiemu, Bogdanowi
Boguszowi, Agnieszce Barej. Wiceprezes J. Zdziarski, reprezentujący Prezydium
Zarządu Głównego Towarzystwa Kultury Teatralnej wręczył medale wybite
z okazji 100-lecia TKT (stowarzyszenie powstało w 1907 roku we Lwowie jako
Związek Teatrów i Chórów Włościańskich). Otrzymali je: WOK w Lublinie,
Janina Biegalska, Mirosław Nalaskowski, Józef Obroślak.
J. Zdziarski dokonując krótkiego podsumowania imprezy podkreślił, że nie
było przedstawienia, które wywoływałoby „rumieniec zażenowania‖. Jak zwykle
obrzęd i praca stawały się na scenie pretekstem do ukazania życia wsi, zarówno
tej współczesnej, jak i tej dawnej. Odbywało się to przy użyciu języka „swojego
miejsca‖, poprzez który mieszkańcy wsi wyrażają uczucia i opisują świat.
Stwierdził, że z roku na rok coraz lepiej i mądrzej budowana jest scenografia,
dostrzega coraz wyrazistsze i lepsze aktorstwo.
Warto także wspomnieć o imprezach towarzyszących Sejmikowi. W bu-
dynku MOK w Stoczku zorganizowano wystawy: „Stoczek w obiektywie‖ autor-
stwa A. Bednaruka i W. Mularczyka z Łukowskiej Grupy Fotograficznej
341
MIGAWKA, „Stoczkowskie sejmikowanie – lata 2005, 2006 i 2007‖ – fotore-
portaże T. Niewęgłowskiego oraz „Jata – karty z kroniki Piotra Nowińskiego ps.
Paweł‖. Odbyła się także promocja 2 wydawnictw regionalnych sygnowanych
przez Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej Koło w Stoczku Łukow-
skim: Żołnierskie wspomnienia. Relacja Konstantego Wiertaka żołnierza gen.
Władysława Andersa, Stoczek Łukowski 2007, ss. 52; Partyzanckie wspomnie-nia. Relacje Mieczysława Dziaka ps. Piorun oraz jego towarzyszy broni, Stoczek
Łukowski 2007, ss. 56. Pierwszego dnia imprezy odbył się barwny korowód na
Izydory – rekreacyjną dzielnicę Stoczka położoną w dolinie rzeki Świder oraz
zabawa taneczna na miejskim rynku. Nie zapomniano o najmłodszych, którym
zorganizowano zajęcia plastyczno-teatralne i mini-park rozrywkowy na skwerze
miejskim. Drugi dzień sejmikowania (niedziela) rozpoczęto Mszą Świętą
w Kościele Parafialnym pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Maryi
Panny w Stoczku Łukowskim.
Cenną pozostałością opisanego wydarzenia jest wydana staraniem Woje-
wódzkiego Ośrodka Kultury w Lublinie książka Na początku był Stoczek… Pu-
blikacja jubileuszowa XXXV Sejmiku Wiejskich Zespołów Teatralnych
w Stoczku Łukowskim, pod redakcją L. Śliwonika, Lublin 2008. Zawiera ona
m.in. krótki rys historyczny Stoczka, wspomnienia dotyczące tutejszego życia
teatralnego (zarówno tego sejmikowego jak i z lat wcześniejszych), fragmenty
komunikatów Komisji Artystycznych 2003-2007, wykaz zespołów uczestniczą-
cych w sejmikach. Na jednej ze stron publikacji współorganizatorka stoczkow-
skich Sejmików napisała: „Działa na nas magia sceny, na której dzięki staraniom
wiejskich teatrów, ożywa na chwilę dawna wieś, z jej zwyczajami, obrzędami.
Bo tu wszystko jest prawdziwe: i stary kołowrotek, i spracowane dłonie kobiety,
która na nim przędzie, i jej opowieść o dawnych tradycjach, wierzeniach. Rów-
nie prawdziwe i na miejscu są rzucane szeptem komentarze z sali – że w naszych
stronach to bywało podobnie, albo inaczej; to dopowiadanie, czasem też dośpie-
wywanie przekazu scenicznego...‖ 3.
Damian Kasprzyk
__________ 3 A. Barej, Stoczkowski Sejmik Wiejskich Zespołów Teatralnych – od kuchni, [w:] Na po-
czątku był Stoczek... Publikacja jubileuszowa XXXV Sejmiku Wiejskich Zespołów Teatralnych
w Stoczku Łukowskim, red. L. Śliwonik, Lublin 2008.
342
Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu – ostatnie dokonania i plany
W dniach 10-11 maja 2008 roku w Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu
miało miejsce uroczyste otwarcie nowo wybudowanego Kompleksu Muzealno –
Wystawienniczego, w skład którego wchodzą budynki: wystawienniczo oświa-
towy, administracyjny, konserwatorsko – renowacyjny, magazynów zbiorów,
garaże, wiata magazynowa, stajnia, portiernia oraz amfiteatr i parkingi. W nowo
powstałych obiektach znajduje się także m. in. wyposażona w nowoczesny
sprzęt, przystosowana do prezentacji multimedialnych, obszerna (na 300 osób)
sala konferencyjna z zapleczem hotelowym i gastronomicznym.
Powstały w ciągu dwóch lat, a sfinansowany przez Samorząd Wojewódz-
twa Mazowieckiego kompleks w pełni odpowiada standardem zapleczom tego
typu muzeów europejskich i znacząco wpłynie na poprawę jakości realizacji
statutowych zadań placówki, dzięki znajdującym się w nowych obiektach pra-
cowniom i magazynom oraz salom wystawienniczym, a także oświatowym.
Pozwoli rozszerzyć ofertę usług Muzeum, a tym samym przyczyni się do wzro-
stu liczby gości odwiedzających sierpecki skansen.
W dniu 10 maja uroczystości zainaugurowała msza, odprawiona w siedem-
nastowiecznej kaplicy z Dębska, po czym odbyło się uroczyste odsłonięcie tabli-
cy pamiątkowej i poświęcenie obiektów, którego dokonał dziekan sierpecki
ksiądz Andrzej Więckowski. Wśród zaproszonych przez Dyrektora Muzeum
Jana Rzeszotarskiego gości, znaleźli się między innymi przedstawiciele muzeów,
placówek kulturalnych i oświatowych z regionu i spoza Mazowsza, przedstawi-
ciele władz samorządów lokalnych i powiatowych. Jako gospodarz regionu wy-
stąpił Wicemarszałek Województwa Mazowieckiego Stefan Kotlewski.
W godzinach otwarcia ekspozycji na terenie wsi można było zwiedzać za-
grody i podziwiać pokazy dawnych zajęć i rzemiosł.
W niedzielę Zielonych Świątek przebiegała dalsza część uroczystości adre-
sowana głównie do turystów odwiedzających sierpecką placówkę. Poza zwie-
dzaniem ekspozycji, można było zaopatrzyć się w wyroby rękodzieła, spróbować
przygotowanych według tradycyjnych przepisów potraw i napojów, skorzystać
z przejażdżek konnych. Ponadto Muzeum zadbało o oprawę artystyczną. Wystą-
piły: zespół pieśni i tańca Toruniacy, Kapela Pieczarków z Żywca oraz zespół
Zayazd.
8 czerwca 2008 roku uroczyście otwarto najnowszy obiekt w Muzeum Wsi
Mazowieckiej w Sierpcu – pochodzący z 1744 roku kościół z Drążdżewa pod
Przasnyszem. Prace związane z translokacją obiektu, od momentu rozpoczęcia
rozbiórki do udostępnienia zwiedzającym, trwały około roku. Kościół jest przy-
kładem budowli ryzalitowej, rzadkiej na Mazowszu wśród świątyń drewnianych, i jak na drewniany, jest jednym z bardziej obszernych kościołów w regionie.
Jego wyposażenie, to między innymi zastany i odrestaurowany neogotycki ołtarz
główny, a także dwa pochodzące z tego samego okresu ołtarze boczne. Poświę-
343
cenia obiektu dokonał biskup płocki Piotr Libera, a oprawę artystyczną zapewnił
zespół Mazowsze.
Kościół i Kompleks Muzealno-Wystawienniczy to nie jedyne obiekty, jakie
pojawiły się w ostatnim czasie na terenie sierpeckiego skansenu.
Istniejący do niedawna zespół zabudowy wiejskiej typu rzędówki uzupeł-
niono o kolejne budynki. Poszczególne zagrody wchodzące w skład muzealnej
rzędówki odzwierciedlają rzeczywiste gospodarstwa pochodzące z wiosek pół-
nocno-zachodniego Mazowsza, jednak przez szereg lat w niektórych zagrodach
odtwarzanych na terenie skansenu brakowało jednego lub kilku budynków.
W położonej na końcu zespołu zamożnej zagrodzie z Rębowa (dawna wieś
królewska pod Wyszogrodem) jeszcze kilka lat temu znajdowały się jedynie
obszerna chałupa z połowy XIX wieku i stojący za nią kurnik. W 2002 roku
zestawiono zakupiony wcześniej wielofunkcyjny budynek dla zwierząt, potem
przeniesiono na teren zagrody znajdujący się już w muzeum spichrz, natomiast
we wrześniu 2006 roku zakończono prace budowlane przy dwóch stodołach,
będących kopiami stodół rębowskich istniejących dotychczas, ale będących
w złym stanie, co uniemożliwiło ich translokację. W ostatnim czasie zrekonstru-
owano studnię z żurawiem oraz ogrodzenie i bramę wjazdową, a niebawem zo-
stanie wymurowana piwnica – ostatni brakujący element gospodarstwa.
Usytuowana pośrodku rzędówki, również zamożna zagroda z Dzierżążni,
do niedawna funkcjonująca bez stodoły, została uzupełniona o odpowiedni
drewniany, stuletni budynek zamykający siedlisko od północnej strony. W 2007
roku wybudowano pośrodku podwórza niewielki, drewniany, wolnostojący
spichrz podcieniowy będący rekonstrukcją jedynego zachowanego do niedawna
tego typu obiektu w okolicy (stał w Dzierżążni jeszcze w 2001 roku, ale był już
w bardzo złym stanie). Po wymurowaniu piwnicy, zagroda uzyska wygląd
z okresu międzywojennego.
Do sąsiedniej zagrody z Ligówka przeniesiono w 2004 roku pochodzącą
z końca XIX wieku z tej samej wioski stodołę, a w rok później zrekonstruowano
drewnianą oborę, gdyż jeszcze istniejący budynek wzorcowy nie nadawał się już
do przeniesienia. W 2006 roku przeprowadzono kompleksowe prace remontowo-
konserwacyjne budynku mieszkalnego w tej zagrodzie i obecnie wygląda ona
tak, jak na przełomie lat 50-tych i 60-tych XX wieku, z tego samego okresu
pochodzi także wystrój wnętrz tego ponad stuletniego domu.
W nieco oddalonej od głównej drogi wiejskiej najstarszej muzealnej zagro-
dzie z Rzeszotar Zawad, przez wiele lat brakowało obory. W 2007 roku wybu-
dowano kamienny obiekt wzorowany na odpowiednich dziewiętnastowiecznych
budynkach dla zwierząt, wznoszonych w okolicy Rzeszotar.
W tym samym roku uzupełniono pochodzącą z regionu sannicko-
gąbińskiego zagrodę z Czermna. Przy stojącej dotąd samotnie wąskofrontowej
chałupie z 1900 roku stanęły dwa obiekty: kamienno-ceglana obora oraz drew-
niana, niewielka stodoła z czterospadowym dachem, zamykająca siedlisko od
344
północnej strony. Obiekty te są kopiami odpowiednich budynków z przełomu
XIX i XX wieku, istniejących jeszcze w latach osiemdziesiątych XX wieku
w regionie Sannik.
Na następne lata przewidywane jest uzupełnienie ostatniej już zagrody
z podbieżuńskiej wioski Jonne. Brakuje w niej jeszcze stodoły i obory.
W związku z przeniesieniem dyrekcji i administracji Muzeum z budynku
dworku do nowo wybudowanego obiektu, możliwe będzie w najbliższym czasie
urządzenie ekspozycji wnętrz dworskich, co uatrakcyjni ofertę placówki. Ponad-
to w kamienno-ceglanym budynku gospodarczym, przedwojennej dworskiej
owczarni, zostanie otwarta wystawa transportu dworskiego.
Prawdopodobnie na początku przyszłego roku udostępniona zostanie zwie-
dzającym ekspozycja stała prezentująca rzeźbę zabytkową i pochodzącą z drugiej
połowy XX wieku rzeźbę ludową z okolic Sierpca.
Na kolejne lata przewidziana jest realizacja drugiego zespołu zabudowy
wiejskiej – ulicówki.
W ciągu ostatnich lat powiększył się także inwentarz zabytków ruchomych:
w wyniku wyjazdów terenowych oraz zgłoszeń pozyskano w latach 2005 i 2006
około ośmiuset eksponatów, a od początku 2007 do czerwca 2008 w zbiorach
muzealnych pojawiło się blisko czterysta kolejnych zabytków. Są wśród nich
przedmioty codziennego użytku, meble, naczynia fajansowe, pojazdy, rzeźby
ludowe i inne.
Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu rozbudowuje się dwutorowo – po-
wstawaniu nowoczesnych budynków kompleksu muzealno-wystawienniczego
towarzyszy uzupełnianie zabytkowej zabudowy wiejskiej, będące planowym
działaniem placówki.
Joanna i Robert Rumińscy
Muzeum Wsi Mazowieckiej
w Sierpcu
345
PRO MEMORIAM
Odszedł Mistrz
Józef Ryszard Szaflik
(1930-2008)
Profesor Józef Ryszard Szaflik urodził się 18 lutego 1930 r. we wsi Więcki
(pow. Częstochowski) w rodzinie nauczycielskiej, kierownika miejscowej szko-
ły, Aleksandra i Heleny ze Starczewskich. W okresie okupacji niemieckiej, pod-
czas II wojny światowej, Szaflikowie zostali wysiedleni do Borowa, również na
terenie powiatu częstochowskiego. Ponieważ ich syn, po ukończeniu zaledwie
trzech klas szkoły powszechnej nie miał możliwości dalszego uczenia się na
obszarze tzw. ziem włączonych do Rzeszy, udało się go „przerzucić‖ przez gra-
nicę na teren Generalnego Gubernatorstwa, gdzie dalej uczył się na Tajnych
Kompletach. Od roku szkolnego 1943/1944 był uczniem gimnazjum prowadzo-
nego przez Braci Szkolnych w Częstochowie. Tutaj ukończył I klasę gimnazjalną
i jednocześnie zamknął tym wydarzeniem swoje dzieciństwo.
Kolejny, młodzieńczy etap życia J. R. Szaflika dotyczył dalszej nauki
w szkole średniej, w Gimnazjum i Liceum im. Romualda Traugutta w Często-
chowie. Był w nim od 1945r., zaś świadectwo dojrzałości uzyskał w roku 1949.
346
Po maturze, od roku akademickiego 1949/1950 rozpoczął dwustopniowe
studia historyczne w Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Ukończył
je w 1954r., uzyskując tytuł magistra historii.
Jednocześnie rozpoczął nowy etap życia, tak rodzinnego jak i zawodowego.
Zawarł związek małżeński z koleżanką ze studiów Krystyną Klepachą, z którą
doczekał się dwóch córek i czworo wnucząt. Również w tym samym roku podjął
pracę zawodową na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, gdzie
właśnie tworzono Wydział Humanistyczny i w jego strukturze studia historycz-
ne. Od 1 listopada 1954r. został zatrudniony na etacie asystenta w Katedrze Hi-
storii Polski do XVIII wieku. W Lublinie w pełni rozwinął się talent naukowy
i organizacyjny J. R. Szaflika. Zwieńczeniem tego etapu życia było uzyskanie
przez Niego 6 czerwca 1960 r. stopnia doktora nauk humanistycznych w zakresie
historii.
W 1963 r. przeniósł się do stolicy. Posiadał już wtedy ustaloną pozycję na-
ukową i polityczną w ruchu ludowym. 13 lutego tegoż roku, z inicjatywy ówcze-
snego Marszałka Sejmu Czesława Wycecha, przejął kierowanie Zakładem Histo-
rii Ruchu Ludowego przy Naczelnym Komitecie Zjednoczonego Stronnictwa
Ludowego w Warszawie. Pracę naukowo-dydaktyczną kontynuował zaś na eta-
cie adiunkta w Katedrze Historii Polski Najnowszej i Nowoczesnej Instytutu
Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie został zatrudniony od
1 października 1963 r.
Konsekwentnie prowadzone prace badawcze zaowocowały uzyskaniem
przez J. R. Szaflika kolejnego stopnia naukowego. 24 marca 1970 r. habilitował
się w zakresie historii najnowszej i wkrótce 1 czerwca 1971 r. uzyskał etat do-
centa w Instytucie Historycznym UW. Jego wysokie osiągnięcia naukowe za-
owocowały kolejnymi tytułami naukowymi: profesora nadzwyczajnego
w 1977 r. oraz profesora zwyczajnego w 1986 r.
Pozostając pracownikiem UW w 1991 r. jednocześnie podjął pracę nauko-
wo-dydaktyczną w Wyższej Szkole Rolniczo-Pedagogicznej w Siedlcach (obec-
nie Akademia Podlaska), zaś w 1994 r. współzakładał Wyższą Szkołę Humani-
styczną w Pułtusku (obecnie Akademia Humanistyczna im. Aleksandra
Gieysztora), z którą to uczelnią związał się aż do końca swoich dni.
Uczony zmarł 24 maja 2008 r. Niestety, nie pokonał ciężkiej choroby,
która zabrała Go, gdy jeszcze był bardzo twórczy.
***
Profesorowi J. R. Szaflikowi, co było zasadniczą cechą Jego drogi życio-
wej, udawało się harmonijnie godzić aktywność naukową z pełną wrażliwości
społecznej działalnością organizacyjno-polityczną. Zajmował się bowiem w swo-
ich badaniach ruchem politycznym, który w swojej historii umiejętnie i z pożyt-
kiem dla Polski oraz jednocześnie warstwy chłopskiej, realizował idee wolności
347
narodowej i społecznej. Uczestniczył podmiotowo w tym ruchu społeczno-
politycznym, czyli w ruchu ludowym, jako niezależny badacz i jednocześnie
animator. Mogło wydawać się to sprzeczne. Nie przybrało jednak właściwości
dychotomii, gdyż ruch ludowy prezentował zawsze określony personalizm hu-
manistyczny, zaś Mistrz, jako jego badacz, naturalną dla Siebie uczciwość ba-
dawczą. Jak przenikliwie zauważył prof. Jan Jachymek: „Józefa Ryszarda Sza-
flika cechowało duże poczucie wrażliwości społecznej (...) Różne gremia
ludowców chciały mieć w swoim gronie człowieka uczciwego do szpiku kości,
ogromnie rzeczowego w wystąpieniach publicznych, szczerze zaangażowanego
w poprawę losu chłopów i wsi polskiej, a zwłaszcza studiującej młodzieży
chłopskiej.‖
Zaangażował się w ruch ludowy już od wczesnej młodości. Jako uczeń
Gimnazjum i Liceum im. R. Traugutta w Częstochowie rozpoczął działalność
społeczną w Związku Młodzieży Wiejskiej „Wici‖. Został prezesem Zarządu
Szkolnego, wiceprezesem Zarządu Powiatowego w Częstochowie oraz człon-
kiem Zarządu Wojewódzkiego tej organizacji w Kielcach.
Później, po ukończeniu studiów, w Lublinie pełnił z powodzeniem
i uznaniem środowiska, funkcje wiceprezesa Zarządu Uczelnianego Zjednoczo-
nego Stronnictwa Ludowego w UMC-S, także członka Miejskiego i Wojewódz-
kiego Komitetu tej partii; był również przewodniczącym Komisji Historycznej
przy WK ZSL, która zresztą, jako pierwsza w kraju, zorganizowała sesję nauko-
wą z okazji 70. rocznicy powstania ruchu ludowego i następnie wydała materiały
konferencyjne, które starannie zredagował. (Ruch ludowy na Lubelszczyźnie.
Materiały z sesji naukowej zorganizowanej przez WK ZSL w Lublinie, pod red.
J. R. Szaflika, Lublin 1964, ss. 409).
Aktywny był także w organizacjach społecznych i instytucjach związanych
z ruchem ludowym. Jak już wymieniłem w 1963r. został powołany na stanowi-
sko kierownika Zakładu Historii Ruchu Ludowego przy NK ZSL w Warszawie.
Natomiast w ruchu spółdzielczym był w latach 1983-1989 przewodniczącym
Rady Nadzorczej Ludowej Spółdzielni Wydawniczej. Ponadto przez wiele lat
przewodniczył Komisji Historycznej przy Zarządzie Głównym Związku Ochot-
niczych Straży Pożarnych Rzeczpospolitej Polskiej.
Kilkanaście ostatnich lat swego pracowitego życia poświęcił Ludowemu
Towarzystwu Naukowo-Kulturalnemu, które współorganizował (powstało
w 1992 r.) i któremu przewodniczył do końca swych dni. Jak wspominają współ-
pracownicy Profesora powstało ono „w okresie przemian społecznych, politycz-
nych i ekonomicznych w Polsce, a także istotnych zmian w politycznym ruchu
ludowym. Jego inicjatorami było grono ludowców-naukowców i przedstawicieli
inteligencji ludowej, zaniepokojone degradacją społeczno-kulturową środowisk
wiejskich i małomiasteczkowych, w także marginalizowaniem wpływu środo-
wisk inteligencji ludowej w programowej i politycznej działalności ruchu ludo-
348
wego. Podjęli oni decyzję o powołaniu Towarzystwa, nawiązującego swoimi
tradycjami do przedwojennego Związku Inteligencji Ludowej „Orka‖.
Dzięki inicjatywie LTN-K i osobiście Profesora, zwołano trzy Kongresy
Historyków Wsi i Ruchu Ludowego: 1) w Rzeszowie (1995 r.); 2) w Lublinie
(2000 r.); 3) w Pułtusku (2006r.). Monumentalne, wielotomowe publikacje po-
kongresowe, były również opracowywane z udziałem Mistrza.
***
Olbrzymie są zasługi Profesora w kwestii zainspirowania i rozwijania ba-
dań nad historią ruchu ludowego, ujmowaną wielowątkowo, tak w aspekcie
politycznym, jak i gospodarczym oraz ideologicznym. W tej mierze można uznać
Mistrza za twórcę odrębnej szkoły historycznej. Cechuje ją w metodologii
wprawdzie podejście tradycyjne, ale traktujące wszechstronnie i wieloaspektowo
przedmiot poznania naukowego. Pracom J. R. Szaflika rzetelność naukową
i obiektywizm zapewnia dążenie do odpowiedniego wykorzystania staranie do-
branej bazy źródłowej, przede wszystkim zaś materiałów archiwalnych. Profesor,
wykazując się benedyktyńską wręcz pracowitością, prowadził kwerendy nie
tylko w archiwum i bibliotekach krajowych, ale także we Lwowie, Petersburgu,
Moskwie, Wiedniu, Londynie i Paryżu.
Wysokie wymagania metodologiczne i merytoryczne stawiał nie tylko
sobie, ale również swoim uczniom i współpracownikom. Swoiście więc wy-
kształcił i zainspirował do prac nad dziejami ruchu ludowego wysokiej klasy
naukowców: Jana Jachymka, Romualda Tuskowskiego, Arkadiusza Kołodziej-
czyka, Janusza Gmitruka, Stefana Pastuszkę, Piotra Matusaka, Henryka Mierz-
wińskiego, Zbigniewa Gnat-Wieteskę i wielu innych.
Dorobek naukowy Profesora jest olbrzymi, a wręcz imponujący. Wy-
mienimy tylko najważniejsze publikacje książkowe:
Dzieje miasta Łukowa, Lublin 1962, ss. 170 ( współautor: R. Orłowski);
Wieś lubelska w połowie XVII wieku. Problem zniszczeń wojennych i od-
budowy, Lublin 1963r, ss. 182;
Z dziejów Zjednoczenia Lewicy Chłopskiej „Samopomoc‖, Warszawa 1968,
ss. 241;
Polskie Stronnictwo Ludowe „Piast‖ 1926-1931, Warszawa 1970, ss. 383;
Początki konspiracyjnego ruchu ludowego. Studium o taktyce politycznej
Centralnego Kierownictwa Ruchu Ludowego 1939-1943, Warszawa 1973,
ss. 261;
rząd chłopskich dusz, Warszawa 1976, ss. 350;
Historia Polski 1939-1947, Warszawa 1984 (Uniwersytet Warszawski), ss.
242;
Historia Polski 1939-1947, Warszawa 1987, ss. 215;
Dzieje Ochotniczych Straży Pożarnych, Warszawa 1985, ss. 329.
349
Ponadto Profesor był wydawcą „Dzieł Wybranych‖ Wincentego Witosa.
Ostatni, piąty tom tego dzieła ukazał się w 2007 r.
Był także znakomitym organizatorem życia naukowego, przede wszystkim
swojej macierzystej uczelni. W latach 1975-1980 był prodziekanem i pełnił
obowiązki dziekana Wydziału Historycznego UW. W okresie 1982-1985 był
prorektorem tej szkoły wyższej. Dorobek naukowy i doświadczenia organizacyj-
ne Profesora spowodowały jego powołanie do pracy w Polskiej Akademii Nauk,
w której w latach 1984-1988 był zastępcą sekretarza Wydziału I – Nauk Spo-
łecznych.
***
Profesor był uczonym, który tworzył nie tylko w zaciszu swego gabinetu
naukowego, usytuowanego w Stolicy. Również znakomicie inspirował i organi-
zował życie społeczne i naukowe pozawarszawskich środowisk historycznych
wsi, ruchu ludowego oraz regionalistów. Łączyły go, między innymi, liczne
związki ze środowiskiem Łodzi akademickiej, w szczególności z Uniwersytetem
Łódzkim. Przez Rady Wydziału Filozoficzno-Historycznego powoływany był do
oceny prac doktorskich i habilitacyjnych. Z Jego inicjatywy uczone z UŁ, prof.
dr Brodowska-Kubicz (historyk dziejów nowożytnych i najnowszych) oraz prof.
dr Eugenia Podgórska (historyk wychowania), jednocześnie zasłużone działaczki
ruchu ludowego, zostały wyróżnione honorowym członkowstwem TLN-K.
Mistrz z aprobatą obserwował poczynania i wysoko oceniał działalność
unikalnego w skali kraju Interdyscyplinarnego Zespołu Badań Wsi (Przy Instytu-
cie Etnologii i Antropologii Kulturowej UŁ). Przyjął też honorowy patronat nad
konferencją przez ten zespół, przy udziale TLN-K, organizowaną 25-26 listopada
2004 r. w Łodzi. Zintegrowała ona badaczy wsi i ruchu ludowego z ośrodków
krajowych oraz zagranicznych. Nosiła tytuł: „Wieś polska w tyglu przemian
społeczno-kulturowych i politycznych XX wieku‖ i była poświęcona pamięci
prof. Heleny Brodowskiej-Kubicz.
***
Profesor J. R. Szaflik był człowiekiem o nieprzeciętnej humanistycznej
osobowości. Łączył olbrzymią wiedzę z życzliwym stosunkiem do otoczenia.
Poszerzając krąg swoich zainteresowań badawczych w obrębie historii wsi
i ruchu ludowego, tworzył dzieła znaczące w polskiej historiografii. Wychodząc
ze środowiska, które po II wojnie światowej doceniło wpływ przeobrażeń ustro-
jowych na możliwość awansu społecznego i cywilizacyjnego dzieci chłopskich,
jak większość nowej inteligencji, brał aktywny udział w życiu organizacji spo-
łecznych, politycznych i naukowych.
350
Działając roztropnie, z humanistycznym wyczuciem, w kategoriach pa-
triotyzmu, doceniał znaczenie państwa, jako ojczyzny Polaków w świecie po-
dzielonym ustrojowo.
Trudno pogodzić się z odejściem Mistrza.
Andrzej Lech
Bibliografia przedmiotowa J. R. Szaflika
Bibliografia prac Profesora Józefa Szaflika za lata 1956-1996, zestawili: Kołodziejczyk,
Popiel, [w:] Wieś – chłopi – ruch ludowy – państwo.
Księga Pamiątkowa Profesora Józefa Ryszarda Szaflika, pod red. A. Kołodziejczyka,
Warszawa 1996, s. 12-19;
S. Durlej: Zmarł prof. Józef Ryszard Szaflik, prezes Zarządu Głównego Ludowego To-
warzystwa Naukowo-Kulturowego, „Ludowiec Świętokrzyski‖, Nr 7-8, 2008, s. 1;
J. Gmitruk, H. Mierzwiński: Józef Ryszard Szaflik 1930-2008. Szkic biograficzny,
„Rocznik Historyczny Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego, Nr 24, 2008,
s. 157-167;
J. Jachymek: Profesor Józef Ryszard Szaflik – sylwetka naukowa i zawodowa, [w:] Wieś
– chłopi – ruch ludowy – państwo. Księga ..., s. 21-27;
Lista doktorów Profesora Józefa Ryszarda Szaflika, zestawił R. Turkowski, ibidem,
s. 20;
Profesor Józef Ryszard Szaflik, „Gazeta Wyborcza‖, Nr 122 z 27 maja 2008r., [Lublin],
s. 5;
Profesor Józef Ryszard Szaflik (1930-2008) wychowawca kilku pokoleń historyków,
współtwórca i przyjaciel Zakładu Historii Ruchu Ludowego, (Kolegium Redakcyjne),
„Roczniki Dziejów Ruchu Ludowego‖, Nr 35, 2008, s. 493-496;
Szaflik Józef Ryszard, [w:] Słownik biograficzny działaczy ruchu ludowego. Makieta,
Warszawa 1989, s. 384.
351
BIBLIOGRAFIA
Bibliografia wsi za lata 2007-2008
Wstęp Niniejszy wykaz zawiera publikacje zwarte polskich autorów wydane
w Polsce w latach 2007-2008, które dotyczą problematyki wsi i rolnictwa.
W nielicznych przypadkach uwzględniono prace wydane wcześniej, które nie
znalazły się w poprzedniej bibliografii. Szczególną uwagę zwrócono na prace
z zakresu etnologii, historii, socjologii.
Przy gromadzeniu materiałów do prezentowanej bibliografii wykorzystano
bibliografię prymarną „Przewodnik bibliograficzny‖, będący urzędowym wyka-
zem rejestrującym na bieżąco wydawnictwa zwarte ukazujące się w Polsce.
Materiał zawarty w bibliografii został uszeregowany według alfabetycznie uło-
żonych działów, wewnątrz których układ not jest także alfabetyczny. Materiał
uszeregowano w czterech działach, a przy ich klasyfikacji brano pod uwagę
treść, a nie tytuł pracy. Dział czwarty zatytułowany Rolnictwo zawiera głównie
wykaz prac dotyczących ekonomiki gospodarstw rolnych.
Skróty zastosowane w niniejszej bibliografii odnotowane są zgodnie z po-
wszechnie obowiązującymi. Skrót tabl. oznacza tablice, s. – stronę, wyd. – wy-
danie.
Spis treści: 1. Etnologia
2. Historia
3. Rolnictwo
4. Socjologia
1. Etnologia
Adamczewski Jerzy
Młynarstwo magiczne, Warszawa 2005, ss. 217.
Bartnicka Aneta
Skarby Mazowsza: folklor kobielski, Sufczyn 2008, ss. 63.
Belcik Wanda
Regionaliści krośnieńscy: informator biograficzny, Krosno 2007, ss. 103.
Catering dziedzictwa kulturowego?: Kaszubi i Kaszuby w oczach etnologów,
red. P. Kalinowski, Gdynia 2006, ss. 299.
352
Damrosz Jerzy
Ojczyzna i jej regiony: (region, regionalizm, edukacja lokalno – regionalna i et-
niczna), Płock 2007, ss. 600, il.
Dłużewska-Sobczak Anna, Woźniak Alicja
Łęczyckie chusty kamelowe, Łódź 2007, ss. 72, il.
Dziedzictwo kulturowe wsi jako potencjalny produkt turystyczny Podkar-
pacia, red. Piotr Lentik, Krosno 2006, ss. 136.
Etnografowie i ludoznawcy polscy: sylwetki, szkice biograficzne, t. 2, pod
red. Ewy Fryś-Pietraszkowej i Anny Spiss, Wrocław – Kraków 2007, ss. 392, il.
Gancarz Natalia
Brzozowa – wiek później: zmiana kulturowa w obrzędowości narodzin
i śmierci, Wrocław 2007, ss. 176.
Jastrzębski Jerzy
Skansen Kurpiowski im. Adama Chętnika w Nowogrodzie, Łomża 2007, ss. 76,
il.
Konferencja Etnologiczna. Tradycja z przyszłością: kultura ludowa
w mediach, Sandomierz 2005, ss. 101.
Kopoczek Tadeusz
Jak to u nas drzewiej bywało, Cieszyn 2008, ss. 103, il.
Mamelski Janusz
Legendy Kaszubskie, Gdynia 2008, ss. 119.
Na styku regionów: dziedzictwo kultury ludowej województwa łódzkiego:
praca dedykowana […] Kazimierze Zawistowicz, red. Bronisława Kopczyńska-
Jaworska, Anna Nadolska-Styczyńska, Aleksandra Twardowska, Pułtusk 2007,
ss. 351, il.
Obrębski Józef
Polesie, red. nauk. i wstęp Anna Engelking, Warszawa 2007, ss. 574.
Ogrodowska Barbara
Witaj dniu uroczysty: Wielkanoc w Polsce: tradycja, obrzędy i zwyczaje, War-
szawa 2007, ss. 192.
Olszewski Wojciech
Tożsamość kulturowa Kresów w humanistycznym nurcie polskiej myśli etno-
graficznej do roku 1939; studium z zakresu antropologii stosowanej, Toruń
2007, ss. 325.
Piskorz-Branekova Elżbieta
Polskie stroje ludowe, Warszawa 2007, ss. 239.
Pilch Kazimierz
Bielcza: wieś galicyjska: studium historyczno-etnograficzne, Brzesko 2007, ss.
501.
Rzeszotarski Jan
Cztery pory roku: Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu, Sierpiec 2007, ss. 16.
Simonides Dorota
Mądrość ludowa: dziedzictwi kulturowe Śląska Opolskiego, Wrocław-Opole
2007, ss. 312, il.
353
Smarduch Maria
Łopuszno – mała ojczyzna, Kraków 2008, ss. 148.
Sopylak Grażyna
Zwyczaje i obrzędy adwentowe i bożonarodzeniowe w parafii Potok Górny,
Biłgoraj 2008, ss. 162, il.
Szkumlowska Wanda
Ziemia rodzinna to Kujawy, Bydgoszcz 2006, ss. 151.
Trebunia – Staszek Stanisława
Śladami podhalańskiej mody: studium z zakresu historii stroju górali podhalań-
skich, Kościelisko 2007, ss. 223, il.
Wieczorek Krystyna
Pamiętnik, Lubiaszów, 2007, ss. 71, tabl.
2. Historia
Bagińscy Ewa i Włodzimierz
Drugie szkice z dziejów Piaseczna i okolic, Piaseczno 2008, ss. 207.
Bagińscy Ewa i Włodzimierz
Słownik historyczny miejscowości gminy Lesznowola, Łoziska, Magdalenka,
Wysiadło, Nowa Iwiczna, Stara Iwiczna, Lesznowola 2008, ss. 27.
Bataliony Chłopskie w Lubelskiem – Powstanie Zamojskie, oprac. i red. Ma-
rian Wojtas, Lublin 2006, ss. 334, il.
Bądźcie solidarni!: Wielki Strajk Chłopski 1937, red. Janusz Gmitruk, Doro-
ta Pasiak-Wąsik, Warszawa: Muzeum Historii Polskiego Ruchu Ludowego,
2007, ss. 216.
Bielasta Barbara
Szulmierz i okolice: rys historyczny, Ciechanów 2007, ss. 191.
Bokota Piotr
Od świtu do zmierzchu czyli historia dworu w Smólsku przez Janusza Ta-
tarkiewicza zobrazowana a Piotra Bogotę spisana, Poznań 2007, ss. 125.
Boras Zygmunt
Historia gminy Komorniki, Komorniki 2008, ss. 164.
Cimek Henryk
Myśl polityczna stronnictw ludowych w kwestii niepodległości Polski w latach
1914-1919, Warszawa 2007, ss. 107.
Chodunaj Stanisław
Ubezwłasnowolnienie polskiej wsi w latach 1945-1956 na przykładzie regionu
łódzkiego, Łódź 2008, ss. 291.
Chorwat Jerzy
Historia Przyszowic, Przyszowice 2007, ss. 304.
Dawid Adriana, Klemens Weber
Chróścice: historia Straży Pożarnej Chróścice 1945-1948, parafia i jej świąty-
nie, Chróścice 2007, ss. 46.
354
Dwór a społeczności lokalne na ziemiach polskich w XIX i XX wieku, pod
red. Wiesława Cabana, Mieczysława B. Markowskiego i Marka Przeniosło,
Kielce 2008, ss. 389.
Dygowo i okolice: szkice z dziejów wsi pomorskiej, red. A. Chudziński, Gdy-
nia 2007, ss. 320, tabl., il.
Dziedzictwo Warmii. Wojny. red Stanisława Achremczyk, Krystyna Orłow-
ska-Wojczulanis, Olsztyn 2007, ss. 118.
Flisiak Jadwiga
Bogucin na przestrzeni wieków 1398-2008, Lublin 2008, ss. 174.
Gierczyk Marek
Historia wsi Strzałkowice, Koszalin 2007, ss. 200, il.
Glinica – zarys dziejów, red. Edward Pawołka, Józef Bremer, Glinica 2007,
ss. 114.
Gmina Pokrzywnica: z historii oświaty, kultury i samorządu gminnego,
red. Marian Kalinowski, Otwock 2007, ss. 182.
Gmitruk Janusz
Rola dziejowa Stanisława Mikołajczyka, Warszawa 2007, ss. 81, tab., il.
Grabowski Stanisław
Z dziejów Kurzętnika i okolic, Warszawa 2008, ss. 285.
Grządzielski Zbigniew
Leksykon miasta i gminy Kamieńska, cz. 1, Kamieńsk 2007, ss. 349, il.
Historia gminy Wąbrzeźno. T. 2., red. Roman Czaja, Wąbrzeźno 2007,
ss. 515.
Historia i kultura ziemi sławieńskiej, red. Włodzimierz Rączkowski, Jan Sro-
ka, Gdynia 2007, ss. 375, tabl., il.
Jankiewicz Janusz
Wieś Lutocin (1372-1864), Lutocin 2007, ss. 88.
Jaruga Adam
Wieś Rudniki w powiecie częstochowskim w latach 1261-2006: zarys mono-
graficzny, Częstochowa 2008, ss. 162, il.
Jażdżewski Krzysztof
Wielki Klincz: zarys dziejów wsi, Pelpin 2008, ss. 164, il.
Kołacz Małgorzata, Tarasiuk Dariusz
Dzieje gminy Sosnowica, Sosnowica 2007, ss. 231.
Kołodziejczyk Arkadiusz
Dzieje Korytnicy i ziemi korytnickiej, Korytnica 2007, ss. 488, il.
Korecki Andrzej
Gmina Nowe Miasto Lubawskie, Pelpin 2006, ss. 111.
Korowaj Tadeusz
Dzieje miasta i gminy Korsze: przewodnik historyczny, Korsze 2007, ss. 216.
Kowalkowski Krzysztof
Nowa Wieś Rzeczna, Gdynia 2008, ss. 126.
Król-Kamińska Alicja
Z dziejów Bratoszewic, Łódź 2008, ss. 240.
355
Kita Jarosław
Tomasz Potocki (1809-1861): ewolucja postaw ziemianina polskiego, Łódź
2007, ss. 525, tabl., il.
Kostrzewska Ewelina
Ruch organizacyjny ziemianek w Królestwie Polskim na początku XX wieku.
(Zarys dziejów w świetle prasy), Łódź 2007, ss. 207, tabl., il.
Kuchta Władysław
Twarda chłopska ręka: kronika mojego życia; wybór, oprac. Donat Niewiadom-
ski, Lublin 2007, ss. 347.
Kukulski Jerzy
Generałowie carscy i ich majątki ziemskie w Królestwie Polskim (1835-1920),
Warszawa 2007, ss. 393, il.
Kukulski Jerzy
Państwo, chłopi, Kościół w okresie wielkich reform na ziemiach Królestwa Pol-
skiego w latach 1768-1890, Piotrków Trybunalski 2007, ss.509.
Kutyma Manfred
Siołkowice: zarys dziejów wsi opolskiej, Opole 2007, ss. 374.
Lesiak Henryk
Szlakiem dworów regionu kutnowskiego, Kutno 2007, ss. 508, tabl., il.
Lutowo: szkice z dziejów wsi, sołectwa i parafii, red. Leszek Skaza, Sępólno
Krajeńskie 2008, ss. 88, il.
Łysiak-Kosowska Lucyna
Parafia Trzesin i okolice podczas wojen światowych, Sandomierz 2007, ss. 298.
Mazurek Jerzy
Kraj a emigracja: ruch ludowy wobec wychodźstwa chłopskiego do krajów
Ameryki Łacińskiej (do 1939 roku), Warszawa 2006, ss. 479, tabl.
Mączka Dorota
Powiat siedlecki w latach 1918-1919, Siedlce 2008, ss. 239.
Miazga Czesław
Chłopi na południowym Podlasiu: ich byt społeczno-ekonomiczny w latach
1807-1948, Międzyrzec Podlaski 2007, s. 368, il.
Michta Norbert
Nie rzucim ziemi skąd nasz ród…, Warszawa 2004, ss. 260.
Mujta Józef
Monografia powiatu kolskiego: przeszłość i teraźniejszość, Koło 2007, ss. 539.
„Nie traćcie wiary w lepszą przyszłość”: myśl i działalność polityczna Sta-
nisława Mikołajczyka, red. Janusz Gmitruk, Warszawa 2007, ss. 267.
Olejniczak Marek
Kotłów 1108-2008: monografia wsi, Ostrów Wielkopolski 2008, ss. 134, tabl.
Orlicz Krystyna
Na ścieżkach czasu, Połaniec 2006, ss. 120.
356
Pałuki: ludzie, wydarzenia, miejsca: wybrane zagadnienia z przeszłości re-
gionu: materiały opracowano na podstawie sesji popularno-naukowej, która
odbyła się 26 września 2007 roku w Szubinie, red. Kamila Czechowska, Szubin
2007, ss. 172, il.
Podkowski Marek
Samorząd gminny w Wielkopolsce 1918-1939, Wrocław 2007, ss. 234.
Polski ruch ludowy na emigracji (1968-1991): dokumenty i materiały. Cz. 3,
wybór i oprac. Romuald Turkowski, Kielce 2007, ss. 522, il.
Prawda i pamięć o Batalionach Chłopskich: materiały z konferencji nauko-
wej 15 września 2005r. w Kielcach, pod red. Mieczysława Adamczyka, Janusza
Gmitruka, Kielce-Warszawa 2006, ss. 208.
Reformy rolne w Polsce międzywojennej i powojennej: prawo, realizacja,
skutki, problemy reprywatyzacji, red. Ewa Borkowska, Wojciech Stefański, Po-
znań 2008, ss. 246.
Regulski Ryszard
Węgłowice dawniej i dziś: VI wieków wsi i II wieki kościoła, Bydgoszcz 2007,
ss. 139.
Skodlarski Janusz
Przełomy polityczne w Polsce Ludowej a rozwój ruchu ludowego i związkowe-
go, Toruń 2006, ss. 109.
Sobieszczak Piotr
Poświętne wczoraj i dziś: zarys dziejów parafii i gminy do końca XX wieku,
Poświętne 2008, ss. 365, tabl.
Socha Janusz
Szkice z dziejów wsi, Łódź 2008, ss. 194.
Syrek Wiesław
Pietrusza Wola: z dziejów miejscowości i organizacji strażackiej, Krosno 2007,
ss. 108.
Szymusik Bogdan
Historia pszczelarstwa polskiego w zarysie: w Skansenie i Muzeum im.
B. Szymusika zawarta i w IX okresach historycznych przedstawiona, Nowy
Sącz 2006, ss. 136.
Ściężor Tomasz
Historyczny Prokocim: monografia wsi podkrakowskiej XIV-XX w., Kraków
2008, ss. 320, il.
Świetlicki Lucjan
Skąd nasz ród?: saga rodów Świetlickich, Olechów, Lesiewiczów i Szabałów na
tle dziejów królewskiej wsi Bazar, Lublin 2007, ss. 172.
Szczygieł Emil
Grobla – wieś mojego dzieciństwa, Gliwice 2007, ss.207, il.
Sześć wieków Lututowa: studia i materiały, pod red. Tadeusza Olejnika, Lutu-
tów-Wieluń 2007, ss. 248, tabl.
Tęcza Władysław
357
Monografia wsi Zalesie poszerzona o wybrane wydarzenia z dziejów Żurawi-
czek z elementami przeżyć i refleksji autora, Rzeszów 2007, ss. 90, il.
Trzciana – zarys dziejów wsi, red. Zofia Dziedzic, Zbigniew Lis, Janusz Pisu-
la, Trzciana 2007, ss.800.
Ulman Tadeusz
Zarys dziejów wsi Albigowa, Albigowa 2007, ss. 216, il.
Walewska Maria
W cieniu ustawy o reformie rolnej: wspomnienia 1944-1945, red. nauk. Krzysz-
tof Jasiewicz, Warszawa 2007, ss. 214.
Wieczorek Wojciech
Życiorysy pokornych, Warszawa 2007, ss. 297.
Wielki Strajk Chłopski 1937 roku: uwarunkowania i konsekwencje, pod red.
Wacława Wierzbieńca, Rzeszów 2008, ss. 180.
Witos Wincenty
Przemówienia; wyboru dokonał Józef Ryszard Szaflik, Warszawa 2007,
ss. 448.
Włodawa i wieś nadbużańska w epoce nowożytnej: studia pod red. Marka
Bema i Adama Duszyka, Radom 2007, ss. 229.
W cieniu goślińskich lip, red. Lucyna Bełch, Murowana Goślina 2007, ss. 20.
W rządzie i opozycji: dramatyczna działalność PSL: materiały z sympozjum
naukowego, które odbyło się 29 marca 2007 roku w Kielcach, red. Stanisław
Durlej, Kielce 2007, ss. 148.
Zaborowski Sebastian
Milenium łęczyckie: fakty, dokumenty, wspomnienia, Łódź 2007, ss. 190.
Zagajewski Zbigniew
Czas naszych przodków – nasz czas. Domaniewice 1357-2007, Łowicz 2007,
ss.96.
Zbrodnie hitlerowskie na wsi polskiej w latach 1939-1945: wspomnienia,
pamiętniki, relacje, w oprac. Stanisława Durleja i Janusza Gmitruka, Kielce –
Warszawa 2008, ss. 462.
Zimnoch Krystyna
Wieś Zimnochy w świetle tradycji historycznej od XV do XX wieku, Białystok
2006, ss. 176.
3. Rolnictwo
Agroturystyka – moda czy potrzeba?, red. Grażyna A. Ciepiela, Siedlce
2007, ss. 522.
Durka Włodzimierz, Jadwiga Olszowska-Urban
Praca w posagu: wychodzenie z rodzinnego bezrobocia na wsi: podręcznik
prowadzenia Klubów Wsparcia Koleżeńskiego, Szczecin 2008, ss. 59.
358
Giordano Klaudia
Planowanie zrównoważonego rozwoju gminy w praktyce, Lublin 2006, ss. 242.
Guzewicz Wacław, Kagan Adam
Procesy dostosowawcze w rolniczych spółdzielniach produkcyjnych, raport 2,
Warszawa 2006, ss. 48.
Guzewicz Wacław
Procesy dostosowawcze w rolniczych spółdzielniach produkcyjnych, raport 3,
Warszawa 2007, ss. 54.
Jarczewski Wojciech
Pozyskiwanie inwestorów dla gmin, Warszawa 2007, ss. 176, il.
Jezierska–Thole Aleksandra
Przekształcenia społeczno-gospodarcze obszarów wiejskich Pomorza Nadwi-
ślańskiego w latach 1988-1998, Toruń 2006, ss. 216.
Kapusta Franciszek
Teoria agrobiznesu, Wrocław 2007, ss. 201, il.
Konwersja użytków rolnych w procesie rozwoju obszarów wiejskich, red.
Danuta Kołodziejczyk Warszawa 2006, ss. 198.
Kulawik Jacek, Ziółkowska Justyna
System finansowy rolnictwa a globalizacja finansowa, Warszawa 2006, ss. 36.
Leśnictwo stymulatorem rozwoju regionalnego, red. nauk. Ewa Ratajczak,
Warszawa 2007, ss. 246, il., tabl.
Michna Waldemar
Sterowane i samoistne przemiany struktury agrarnej w różnych regionach kraju,
Warszawa 2007, ss. 34
Odnowa wsi w integrującej się Europie, red. nauk. Marek Kłodziński, Marta
Błąd, Ryszard Wilczyński, Warszawa, ss. 256.
Polska wieś w Unii Europejskiej, red. Tadeusz Guz, Paweł Marzec, Zbigniew
Michalski, Lublin 2007, ss. 247.
Przyrodnicze uwarunkowania rozwoju obszarów wiejskich, pod red. Stani-
sława Grynienia i Władysława Hasińskiego, Warszawa 2007, ss. 183.
Regionalne zróżnicowanie produkcji rolniczej w Polsce, red. Adam Harasim,
Puławy 2006, ss. 233.
Rolnictwo i wieś w krajowej oraz wojewódzkich strategiach rozwoju spo-
łeczno-gospodarskiego Polski do 2020 roku, pod red. W. Michny, Warszawa
2006, ss. 125.
Spółdzielcze formy gospodarowania: tradycja i współczesność, red. nauk.
Agata Mirończuk, Bożena Piechowicz, Siedlce 2007, ss. 183, il.
Sprawdzenie przydatności wskaźników do oceny zrównoważonego gospo-
darowania zasobami środowiska rolniczego w wybranych gospodarstwach,
gminach i województwach, Puławy 2007, ss. 178.
Szewczyk Paweł
Zrównoważony rozwój w gminach województwa śląskiego, Gliwice 2007,
ss. 129, il.
359
Szumski Stanisław
Wspólna polityka rolna Unii Europejskiej, Warszawa 2007, ss. 288, il.
Walkowski Maciej
Regionalne i globalne uwarunkowania reform wspólnej polityki rolnej Unii Eu-
ropejskiej, Poznań 2007, ss. 459.
Woś Augustyn
Rolnictwo, przemysł spożywczy, rynki rolne 2005, Warszawa 2006, ss. 74, il.
Wyniki ekonomiczne polskiego rolnictwa w ujęciu europejskim, red. nauk.
Zbigniew Floriańczyk, Warszawa 2008, ss. 120, il.
Zróżnicowanie poziomu rozwoju społeczno-gospodarskiego obszarów wiej-
skich a zróżnicowania dynamiki przemian, red. nauk. Andrzej Rosner, War-
szawa 2007, ss. 279, il.
Wolak Jan
Rola środków trwałych w rolnictwie polskim w latach 1990-2004, Lublin 2007,
ss. 187.
4 Socjologia
Bielce Jerzy
Bieda wiejska i możliwości jej łagodzenia poprzez procesy aktywizacji spo-
łeczno-gospodarczej, Szczecin 2007, ss. 248.
Borowska Beata
Ja siebie nie widziałam na wsi: o awansie edukacyjnym młodzieży wiejskiej w
okresie zmiany systemowej, Białystok 2006, ss. 238.
Bukraba-Rylska Izabella
Socjologia wsi polskiej, Warszawa 2008, ss. 577, il.
Diagnoza sytuacji społeczno-narodowej kobiet wiejskich w Polsce, red. Je-
rzy Krzyszkowski, Warszawa 2008, ss. 370.
Górecki Janusz
Świadomość regionalna Polaków na Bukowinie, Kraków 2007, ss. 117.
Hampel Józef
Chłopów polskich drogi do demokracji: studia i szkice, Kraków 2008, ss. 294.
Jeżewska-Zychowicz Marzena
Postawy względem żywności i żywienia: wybrane aspekty teoretyczne i meto-
dyczne, Warszawa 2007, ss. 103, il.
Kalinowski Sławomir, Łuczka-Bakuła Władysława
Ubóstwo ludności wiejskiej województwa wielkopolskiego, Poznań 2007,
ss. 187.
Kamiński Ryszard
Aktywność społeczności wiejskich: lokalne inicjatywy organizacji pozarządo-
wych, Warszawa 2008, ss. 151.
360
Leśniak-Moczuk Krystyna
Przemiany wiejskich społeczności lokalnych w odniesieniu do miasta: studium
zmiany systemowej, Rzeszów 2008, ss. 536.
Lokalizm – problemy, instytucje i aktorzy, red. Leszek K. Gilejko, Pułtusk
2007, ss. 334.
Mierzwa Janusz
Podstawy religijno-społeczne słuchaczy Ludowego Uniwersytetu Katolickiego
Archidiecezji Przemyskiej: studium socjologiczne, Rzeszów-Krosno 2007,
ss. 416, il.
Stępak Józef
Organizacja i funkcjonowanie samorządu gminnego, Kielce 2007, ss. 427, il.
Tomaszewski Krzysztof
Regiony w procesie integracji europejskiej, Kraków-Warszawa 2007, ss. 258, il.
Wójcik Marcin
Przemiany społeczno-gospodarcze wsi aglomeracji łódzkiej w okresie trans-
formacji ustrojowej, Łódź 2008, ss. 185.
Maria Kostrzewska
361
Contents
STUDIES
Edmund Lewandowski Roots of Europe .................................................................................................... 8
Paweł Schmidt
The knowledge and the region. New approach of (in) ethnography .................. 35
Joanna Sadowska Contemporary folk animators in the opinion of village inhabitants ................... 45
Anna Pietrzyk
Memories from the past: wandering tooth extractors and other healers ............. 56
Nina Kapuścińska
Peasants‘ engagement – from courtship to wedding night ................................. 65
Radosław Janiak
Fortifications of big old towns in Łużyce culture (Central Poland) ................... 74
Ireneusz T. Kolendo
Characteristics of the Nadbałtyka medieval agrarian system ............................. 83
Marek Sygulski Payers of school fee, population, acreage and buildings in Mroga Dolna
(Brzeziny Province) in the period of 1819-1893 .............................................. 111
Janusz Socha
Farmers Circles of Central Agriculture Association 1907-1929 ...................... 140
Marcin Matusiak
Reconstruction of the Polish village political system in the opinion
of Juliusz Poniatowski (1933-1939) ................................................................. 149
362
Krystyna Leśniak-Moczuk
Unification of village and town living standards
(case of Mielec province in Podkarpacie) ......................................................... 173
Paweł Dzieciński
Marketing image of Andrzej Lepper as representative of Polish village
in the political scene ......................................................................................... 185
MATERIALS
Grzegorz Szymczak
The history of Jewish population in Żelechów ................................................. 198
Przemysław Owczarek, Barbara Chlebowska, Piotr Czepas Report on research project ‗Chełmno 2006‘ ..................................................... 238
Damian Kasprzyk
Marian Jelonek – forester, folk creator, poet .................................................... 259
Marian Jelonek
Poems ............................................................................................................... 264
Barbara Szpigiel
Czesław Smela from Bolimowo. ‗Twórczość co kołem się toczy‘ .................. 274
Damian Kasprzyk
Zygmun Luty (1897-1961) – Social activist and teacher from Stoczek ........... 290
REVIEWS
‗Small homeland‘ in new publications. (Andrzej Lech) ................................... 301
[Rev.:] Józef Hampel: Chłopów polskich drogi do demokracji.
Studia i szkice, Wydawnictwo Naukowe Akademii Pedagogicznej
w Krakowie, Prace monograficzne nr 484, Kraków 2008, pp. 296.
(Arkadiusz Kołodziejczyk) ............................................................................... 308
[Rev.:] ‗Młodzież – Kultura – Wieś – Polski Uniwersytet Ludowy. Kwartalnik
Towarzystwa Uniwersytetów Ludowych‘. (Piotr Tobera) .............................. 313
[Rev.:] Janusz Socha: Szkice z dziejów wsi, Łódź 2008, pp. 194.
(Ewelina Kostrzewska) ..................................................................................... 316
363
[Rev.:] Henryk Lesiak: Szlakiem dworów regionu kutnowskiego,
Wyd. Agencja Rozwoju Regionu Kutnowskiego S.A., Kutno 2007, pp. 508.
(Jarosław Kita) ................................................................................................. 320
[Rev.:] W trosce o zdrowe społeczeństwo – życie i działalność profesora
Marcina Kacprzaka 1888-1968, ed. Z. Kruszewskiego, Płock 2008, pp. 56.
(Damian Kasprzyk) .......................................................................................... 324
SCIENTIFIC INFORMATION
Report from the conference
European Funds for education development in rural areas. Good practices.
(Julia Mrówczyńska-Pałgan) ............................................................................ 327
3rd
Polish Conference Local governments of Polish Republic for Jan Paweł II.
Kamieńsk 27-28 March 2008
(Bogusława Mroczkowska, Grzegorz Turlejski) ............................................... 329
35th
Local Parliament of Rural Theatres,
Stoczek Łukowski 21-22 June 2008. (Damian Kasprzyk) ............................... 333
The Museum of Mazowsze Village in Sierpc– last achievments and plans.
(Joanna i Robert Rumińscy) ............................................................................. 342
PRO MEMORIAM
Master is gone. Józef Szaflik (1930-2008). (Andrzej Lech) ............................. 345
BIBLIOGRAPHY
Village Bibliography (2007-2008) (Maria Kostrzewska) ....................................................................................... 351
Contents .......................................................................................................... 361
Translated by Aleksandra Lech
INFORMACJA DLA AUTORÓW
Artykuły do Zeszytów Wiejskich prosimy dostarczać w 1 egzemplarzu (wy-
druk wraz z płytą CD), zapisanym w formacie doc lub rtf, czcionką 12 z odstę-
pem 1,5 między wierszami. Fragmenty tekstu mogą być pogrubione lub pochy-
lone (w celu wyróżnienia). Innych formatowań prosimy unikać –
w szczególności ręcznego dzielenia wyrazów na sylaby, przenoszenia spójników
z końców wierszy oraz rozstrzeliwania tekstu za pomocą spacji.
Preferujemy przypisy „klasyczne‖ umieszczane na dole każdej strony.
Maksymalna objętość – 20 stron.
Artykuły (za wyjątkiem recenzji i informacji naukowych) prosimy zaopa-
trzyć w tytuł oraz „Summary‖ w języku angielskim o objętości od 500 do 1000
znaków.
Autorów przysyłających artykuły pocztą prosimy o krótką informację doty-
czącą wykształcenia, stopni naukowych, miejsca zatrudnienia (adres) oraz nume-
ru telefonu (do wiadomości redakcji).
Redakcja
Bank Spółdzielczy
Towarzystwo Oszczędnościowo-Pożyczkowe
PA-CO-BANK
www.pacobank.pl
95-200 Pabianice, ul. Pułaskiego 8
tel.(42) 225 10 00
Bank oferuje:
rachunki osobiste ROR/UNIKONTO oraz firmowe,
konta internetowe,
karty bankomatowe,
lokaty terminowe na korzystnych warunkach.
Proponujemy dogodne warunki kredytowania dla:
osób fizycznych,
firm oraz
rolników.
Gmina Dobroń
Na obszarze centralnej Polski, gdzie pierwsze ślady życia pochodzą z trze-
ciego tysiąclecia p.n.e. i które w XVI w. Jan Długosz nazywał „Dobrunem‖, leży
Gmina Dobroń.
Gmina Dobroń zajmuje powierzchnię 9437 ha i zamieszkiwana jest obecnie
przez 9834 mieszkańców.
W Dobroniu znajduje się kościół św. Wojciecha zbudowany w latach 1763-
1779 z trzema ołtarzami barokowymi, rokokową chrzcielnicą i cennymi żyrando-
lami.
Obszar Gminy Dobroń to urokliwe, ciche i zielone miejsca cieszące się du-
żą popularnością wśród mieszkańców okolicznych miast jako miejsce odpoczyn-
ku weekendowego. Na lewym brzegu rzeki Grabi, we wsi Talar położona jest
osada młyńska z końca XIX w.
Na terenie gminy Dobroń znajduje się sześć placówek edukacyjno-
wychowawczych cieszących się bardzo dobrą opinią i wysokim poziomem na-
uczania.
Od 1958 roku działa tutaj Zespół Pieśni i Tańca „Dobroń‖, znany w kraju
i za granicą, pielęgnujący dawne obyczaje, pieśni i tańce, a także posiadająca
ponad stuletnią tradycję orkiestra dęta.
Gmina Dobroń utrzymuje wzorowe relacje z sąsiadami. Wspólnie
z ośmioma gminami wchodzi w skład Lokalnej Grupy Działania „Dolina rzeki
Grabi‖, a także szczyci się bardzo bliskim kontaktem z zaprzyjaźnioną niemiecką
gminą Dörpen.
www.dobron.ug.gov.pl