View
0
Download
0
Category
Preview:
Citation preview
Guliwer 3 (2008)KWARTALNIK O KSIĄŻCE DLA DZIECKA
lipiec - sierpień - wrzesień 2008
W numerze:
• Jan Malicki - Podróże „Guliwera" 3
WPISANE W KULTURĘ
• Anna Maria Krajewska: Kiedy książki zmieniały świat. Tematyka harcerska w polsk
międzywojennej literaturze młodzieżowej
• Krystyna Heska-Kwaśniewicz: „Cóż to za cudowne zjawisko jest książka!".
0 książce harcerskiej
• Katarzyna Slany: Harcerski system wartości w powieściach dla młodzieży
• Grażyna Lewandowicz-Nosal: Zapomniana Góra
• Joanna Papuzińska: Harce na Obidowej
• Bożena Olszewska: Emigracyjne pisma harcerskie szkołą narodowego
1 religijnego wychowania
• Izabela Mikrut: O harcerzach niebanalnie - trzy obrazki z literatury dla dzieci
i młodzieży
• Edyta Korepta: Śląskie „Kamienie na szaniec"
RADOŚĆ CZYTANIA
• Angela Bajorek, Ewa Górbiel: Podróże małe i duże. Motyw podróży w wybranych
utworach Janoscha
• Tomasz Marciniak: Gapiszon forever! Czyli o pewnym elemencie
międzypokoleniowej socjalizacji pierwotnej
• Agnieszka Adamowicz-Pośpiech: Diabeł tkwi w szczegółach, czyli Joyce
(nie tylko) dla dzieci
• Paweł Czapczyk: O kocie, który uratował duszę człowieka
PRZEKRACZANIE BAŚNI
• Marta Wiktoria Michalska: Kolorowa zabawka na szmacianym kogucie - losy motywu
Pana Twardowskiego w literaturze dla dzieci i młodzieży 81
• Beata Langer: Baśniowa opowieść Morcinka o biedaku i bogaczu 86
• Barbara Pytlos: Funkcje bohaterów w powieściach fantasy 89
NA LADACH KSIĘGARSKICH
• Marta Nadolna: Leśna kraina (Kapelusze) 93
dej
15
21
31
39
42
48
55
64
71
75
79
5
• Marta Nadolna: Psot - niezwyczajny pies czy bohaterski kot?
(Kotek, który merdał ogonem) 94
• Izabela Mikrut: Detektywi z naklejkami (Wświeciezwierząt, Wświecieptaków,
W świecie bajek) 95
• Izabela Mikrut: Magia dzieciństwa (Jak tata pokazał mi wszechświat.
Czy umiesz gwizdać, Joanno?) 97
• Stanisława Niedziela: Gwiazdka z nieba dla Ciebie (Marzenia i gwiazdy) 99
• Marta Nadolna: Bajka czy nie bajka? (O słodkiej królewnie i pięknym księciu) 100
• Marta Nadolna: Magia wdzięczności...! (Bajka o kapciuszku,
czyli jak to z wdzięcznością było) 101
• Izabela Mikrut: Zegarmistrz rysunku (WynalazekHugona Cabreta) 103
• Monika Rituk: Wszyscy na pokład! (Przeciwko wszystkim banderom.
Zatopić piratów. Siedem złotych posągów. Skarb Wielkiego Sułtana) 104
• Joanna Wilmowska: Encyklopedia zwierząt (Świat zwierząt) 106
• Joanna Wilmowska: Magia absurdu (35 Maja) 107
Z LITERATURY FACHOWEJ
• Marta Nadolna: Literatura dla dzieci i młodzieży po roku 1980 109
• Gertruda Skotnicka: Janina Porazińska - po latach... 112
Z RÓŻNYCH SZUFLAD
• Stanisława Niedziela: Centrum Literatury Dziecięcej inicjatywą na miarę XXI wieku 119
• Małgorzata Ast: Wędrujące spotkania 121
ABSTRACT 129
PODRÓŻE „GULIWERA
„Patałachy wszystkożerne nakrapiane piegami..." - to oczywiście nie inicjalny zwrot
w inwokacji do czytelników „Guliwera", ale przypomnienie słów druha Wróbla z uro
czej książki Seweryny Szmaglewskiej Czarne Stopy, wydanej przez katowickie W ydaw
nictwo „Śląsk" w 1960 roku. Publikacji, która w sumie doczekała się bodaj osiemnastu
wydań, a wzbogacona o Nowy ślad Czarnych Stóp z 1973 roku na stałe weszła do kano
nu polskiej literatury młodzieżowej, akceptowanego przez dziadków, rodziców i dzieci.
A przecież, gdy po raz pierwszy sięgałem po tę książkę, to postać Autorki kojarzyłem nie
mal wyłącznie z tragicznymi relacjami z obozu koncentracyjnego zawartymi w tomie Dy
my nad Birkenau. Ten niesamowity kontrast między grozą codzienności obozowej a at
mosferą harcerskiej przygody silniej jeszcze uwydatniał walory tej niezwykłej książki. Bo
Czarne Stopy to nie tylko prosta opowieść o zastępie, którego członkowie uczestniczą
w zwyczajnej, bo przewidywalnej, wakacyjnej przygodzie. To opowieść o wartościach
i wyborach; o tym, co dla każdego z nas najtrudniejsze; owego „pomiędzy". I konsekwen
cji wyborów.
Tego zawsze uczyło harcerstwo. Gdzie „Bóg, honor i Ojczyzna" były wartościami nad
rzędnymi, jeszcze w wymiarze romantycznym i w brzmieniu dosłownym. Nie ma tu falan-
dyzowania, nie ma tu sprzeczności i wieloznaczności między słowem i znaczeniem, nie
ma też prób dookreślenia owych pojęć poprzez ciąg epitetów. Jeśli tak bywało, to w sfe
rze decyzji strategicznych, które w praktyce harcerskiej były unicestwiane. Nie sprawdzi
ło się „Czerwone harcerstwo" i wielkie akcje „Socjalistycznej Ojczyźnie". Częściej m łodym
ludziom bliższe stawały się „kręgi puszczańskie" i opowieści starszych druhów o Szarych
Szeregach, jak mojego najbliższego - najpierw drużynowego, potem komendanta Hufca
druha Alfonsa Burzyńskiego, człowieka z pięcioma wyrokami śmierci za działalność kon
spiracyjną w czasie wojny.
A jeśli jeszcze etos harcerski wzmacniało Prawo, łącznie z bezdyskusyjnym dla mnie
dziesiątym punktem, wówczas świat wartości m łodego człowieka kształtował zupełnie in
ne oblicze, godniejsze, szlachetniejsze, normalniejsze. „Naprzód, lecz nigdy w tył" stawało
się drogowskazem. Zapewne po latach idealizuję. To naturalne. Ale też miałem ogromne
szczęście, że w moim harcerskim życiu przewodnikami byli wspom niany wcześniej druh
Alfons Burzyński i Olgierd Łukaszewicz, człowiek bez skazy, którego autorytet był prze
ogromny, nie tylko wtedy, gdy prowadził drużyny na „szlakach Zamonitu" po Jurze Kra
kowsko-Częstochowskiej, ale i wówczas, gdy mówił: „Janku, jest konkurs czytelniczy po
święcony «Czarnym Stopom». Chciałbym, abyśmy go wygrali". Reprezentanci 11. Drużyny
Harcerskiej im. Jana III Sobieskiego ten konkurs wygrali.
3
Z ogrom nym szacunkiem wspom inam czasy harcerskich fascynacji. I nie wiem, jak
potoczyłyby się moje losy bez dostrzeżenia godności, jaką wymuszały mundur harcerski,
krzyż i lilijka. I bez względu na różnice światopoglądowe dzielące gremia, kierujące zespo
łami harcerskimi, najważniejszy jest interes młodzieży, dla której ideologia jest odległym
światem, nie zawsze atrakcyjnym.
Cieszę się, iż w przededniu stulecia ruchu harcerskiego w Polsce Redakcja „Guliwera"
i wszyscy autorzy zwrócili uwagę na magię i czar harcerskiego munduru w literaturze.
Jan Malicki
4
WPISANEW KULTURĘ
Anna Maria Krajewska
KIEDY KSiĄż Ki ZMiENiAŁY ŚWiAT. TEMATYKA HARCERSKA W POLSKIEJ MIĘDZYWOJENNEJ LITERATURZE MŁo d z IEż o w EJ
Paradoksem może wydać się fakt, że
skauting, ruch oparty na braterstwie ludzi,
narodził się na wojnie1 i to po „niesłusznej"
stronie frontu. W trakcie obrony twierdzy
M afeking2 przed Burami (11 października
1899 - 17 maja 1900) gen. Robert Baden-
Powell, kom endant oblężonych, z braku
wystarczającej liczby żołnierzy szkolił nie-
dorosłych ch łopców do pełnienia funk
cji ordynansów, łączników i zwiadowców.
Po zakończeniu wojny burskiej lord Baden-
Powell przeszedł w stan spoczynku i w glorii
narodowego bohatera po długiej nieobec
ności wrócił na łono ojczyzny. Zmiany, które
zastał, niemile go zdziwiły. Nie m ógł uwie
rzyć w to, że stałymi elementami życia wiel
komiejskiej biedoty stały się niedożywienie,
alkoholizm, przestępczość i wandalizm. Ja
ko człowi ek czynu, by zrobić coś konkretne
go w celu zmiany na lepsze, napisał książkę
dla młodzieży. Jej treść dokładnie przemy
ślał wcześniej pod wpływem afrykańskich
doświadczeń. Książką tą był słynny podręcz
nik Scouting for boys.
Cel podany w niej czytelnikom okazał
się jasny, zrozumiały i na tyle atrakcyjny, że
młodzież chciała go realizować w praktyce.
Na powodzenie propozycji Baden-Powella
w Anglii wpłynęła w dużej mierze jego bo
haterska sława, ale w Polsce zadecydowa
ło głównie to, że program samowychowa
nia rzeczywiście przemówił do czytelników.
Scouting for boys ukazał się w Anglii w 1908 r.,
a już dwa lata później czytał go Andrzej Mał
kowski3 i tłumaczył na polski - w ramach ka
ry za spóźnienie na zbiórkę Zarzewia4. Tak
powstała praca Małkowskiego Scouting ja
ko system wychowania młodzieży, która uka
zywała się arkuszami wiosną i latem 1911 r.
Była to pierwsza z wielu polskich książek za
inspirowanych dziełem „B. P".
Ideały now ego ruchu z miejsca zna
lazły odbicie w literaturze pięknej. Pierw
sza polska powieść uznana za harcerską -
W pustyni i w puszczy Henryka Sienkiewicza
- wyszła w tym samym 1911 r. i od począt
ku towarzyszyła kształtowaniu się skau
tingu na ziemiach polskich. Trudno było
0 lepszą formę popularyzacji idei skauto
wej niż książka uznanego a zarazem popu
larnego pisarza, który umiał celnie przed
staw iać praw dziw e p rob lem y i budzić
w czytelnikach emocje, doskonale zdając
sobie sprawę z wychowawczego wpływu
literatury. Sama nazwa ruchu skautowego
w ogóle w niej nie pada, natomiast główny
bohater wobec przeciwności przyjmuje po
stawę harcerską: kultywując dawne polskie
ideały rycerskie, przezwycięża trudności
1 wytrwale dąży do celu. Przemiana Stasia
z naiwnego pyszałka w prawdziwego męż
czyznę, św iadom ego własnych możliwości
i ograniczeń, stanowi g łów ną oś fabuły,
a zarazem przedstawia główne zasady skau
tingu. Powieść równie dobrze spełnia to za
danie jak książka samego twórcy skautingu.
Jej przewaga nad podręcznikiem polega na
5
tym, że przesłanie W pustyni i w puszczy dla
prawdziwych miłośników książek pozosta
ło czytelne i ważne do dziś.
Dzieło brytyjskiego autora, poza wer
sją M ałkow skiego, znane było w Polsce
między innymi jako adaptacja zatytułowa
na Harce młodzieży polskiej (1912), a potem
jako tłumaczenie pod tytułem Skauting dla
chłopców. Wychowanie dobrego obywate
la metodą puszczańską (1938). W roku 1990
tę wersję wznowiła Oficyna Przeglądu Po
wszechnego. Poradnik Baden-Powella w y
daje się dziś archaiczny. Niejednokrotnie po
budza do śmiechu, nie zawsze zgodnego
z intencją autora, któremu poczucia hum o
ru nie brakowało. Warto jednak pamiętać,
że skauting śmieszył wielu5 już w czasach
współczesnych, co nie przeszkodziło mu
w odniesieniu sukcesu wśród młodzieży.
Poradnik stanowi połączenie rozsądnych
uwag, zgodnych z obecną wiedzą i prakty
ką (niektóre zasady higieny, treningu spor
towego, odżywiania itp.), z pomysłami nie
co dziwnymi (mycie zębów patykiem, strze
lanie z kuszy, zagniatanie ciasta na marynar
ce itd.). Jego lektura jest pasjonująca, choć
obecnie zainteresuje głów nie znawców
i amatorów. Jednak mimo pewnej osobliwo
ści pozwala odczuć ducha pozytywnej idei
skautowej. Składają się nań pojęcia: obo
wiązku (wobec Boga, bliźniego i samego sie
bie), pracy nad sobą, użyteczności, ofiarno
ści i patriotyzmu. Idee te, atrakcyjne dla wie
lu młodych ludzi, szukających własnej drogi,
były jak na zamówienie dla Polaków, przed
którymi w tym okresie stanęły trudne i waż
ne zadania: walki o niepodległość i granice
ojczyzny, a potem - budowy świeżo odzy
skanej państwowości. We wszystkich tych
zadaniach idee skautowe okazały się nie
ocenioną pomocą i życiowym drogowska
zem. Doskonale wpisywały się w postulaty
polskich pedagogów okresu międzywojen
nego, pragnących wychować młodzież na
dobrych obywateli, nawet, jeśli nieco egzo
tyczną „metodę puszczańską"6 woleli oni za
stąpić innymi słowami.
Udział harcerzy w wydarzeniach mili
tarnych w latach 1914-1921 znalazł odb i
cie w literaturze młodzieżowej o tematy
ce wojennej, której celem były często za
pis i dokumentowanie rzeczywistych, dziś
już historycznych, wtedy w spółczesnych
wydarzeń.
Harcerska literatura m iędzywojenna
była literaturą patriotyczną i niepodległoś
ciową, prześladowaną w czasach PRL, po
dobnie zresztą jak i ludzie związani z przed
wojennym harcerstwem. Wyrzucono ją z bi
bliotek publicznych w czasie stalinowskich
czystek i programowo nie wznawiano; po
zostaje więc dziś właściwie nieznana, nazwi
ska jej autorów przeważnie już nic nie m ó
wią. I o to właśnie chodziło władzom PRL. Bi
blioteka Narodowa zachowała egzemplarze
archiwalne „dla przyszłych pokoleń". Sfor
6
mułowanie to w kontekście całkowitego
zapomnienia, na które je skazano, wydaje
się kolejnym paradoksem. Książki, do któ
rych nie ma dostępu, stają się martwe, dla
„przyszłych pokoleń" są po prostu straco
ne. Młodzieży wychowanej po 1945 r., któ
ra chciałaby je czytać, odebrano je, a wraz
z nimi - ważną część tradycji, bo uczyły te
go, czego obywatel socjalistyczny nie po
winien był umieć, aby nie zagrażać ustrojo
wi. Uczyły zwyczajnego, a nie „socjalistycz
nego " patriotyzmu, zwykłej uczciwości,
udzielały prostych odpowiedzi na trudne
pytania. Książki te nadal spoczywają w bi
bliotecznych magazynach i choć obecnej
młodzieży raczej nie zafrapują, m ogą być
dziś przedmiotem zainteresowania bada
czy. Szeroko pojęta idea harcerska realizuje
się w międzywojennych powieściach; kilka
z nich wznow iono po roku 19897, natomiast
harcerstwo jako organizacja bywa tematem
pamiętników i relacji uczestników burzliwe
go kształtowania się polskiej państwowości
po epoce zaborów.
Do kręgu pamiętnikarskiego należą mię
dzy innymi publikacje harcerzy Romualda
Kawalca i Henryka Glassa. W 1932 r. Glass pub
likuje obszerne wspomnienia Na szlaku Chu
dego Wilka. Z podziemi ku Polsce. Opowiada
w nich o wydarzeniach od czasów przedwo
jennej konspiracji, poprzez współpracę z Pol
ską Organizacją Wojskową, udział w Legio
nach Polskich i w wojnie 1920 r. Działalnością
instruktorską autor - Harcmistrz Rzeczypo
spolitej, b. Naczelnik Harcerzy, jak przedsta
wia się w swoich emigracyjnych publikacjach
- interesował się przez całe życie. W Lon
dynie wydaje m.in. Gawędy z drużynowym
(1966) i Życie radosne. Gawędy o prawie har
cerskim (1973).
W 1918 r. Kawalec publikuje Opowie
ści skautowe, w 1919 książkę Z bojów harcer
skiego baonu Wilna i kresów, w 1921 - Szla
kiem tułaczych zastępów. Nowele i obrazki.
(Oparte na najściślejszych faktach). Jest au
torem powieści wojennej Peowiacy i harce
rze (1922). Przygotowuje także do druku no
tatki poległego w wojnie z Ukraińcami kole
gi, Alfonsa Tąkiela (Alka), którym nadał tytuł
Przedarcie się harcerza do oblężonego Lwo
wa (1919). Swój własny pamiętnik wydaje
pod tytułem W hajdamackiej niewoli (1919).
Okazuje się, że Rolek i Alek wyruszyli z Kra
kowa razem, z wieścią o przygotowywanej
dla walczącego Lwowa odsieczy w listopa
dzie 1918 r., oddelegowani przez komendę
harcerską w Krakowie. Alek - ubrany w ro
syjski płaszcz m undurowy - dotarł do ce
lu. Zawdzięczamy mu jeden z wojennych
opisów kresowej twierdzy w początkowej
fazie konfliktu polsko-ukraińskiego (1918
1919). Rolek kusił los znacznie oryginalniej
szym przebraniem: płaszczem ukraińskie
go żołnierza. Ponieważ po ukraińsku wcale
nie umiał, miał wszelkie dane, by przy pierw
szym spotkaniu z prawdziwymi Ukraińcami
zostać rozstrzelanym. Śmierci uniknął, ale
z powodu lekkomyślnie dobranego „kostiu
m u" ściągnął na siebie poważne kłopoty.
Schwytany i osadzony w ukraińskim obo
zie internowania, gdzie panowały straszne
warunki, szczegółowo zdaje z nich sprawę
czytelnikowi. Obie relacje zostały wydane
przez krakowską Harcerską Spółkę W ydaw
niczą, w serii Biblioteczka Powieści Harcer
skich i polecone nabywcom jako materiał do
gawęd obozowych przy ognisku.
Dalszego ciągu wojny z Ukraińcami
o Lwów dotyczy opowiadanie Artura Ko
pacza Jeden z Orląt, poświęcone poległe
mu skautowi Staszkowi Kotłowskiemu, za
mieszczone w tomie Dziecko polskie w la
tach niewoli i walk. Garść wspomnień (1920,
wznowienie w 1930 r.) pod redakcją znanej
7
Rys. B. [właśc] Artur Horowicz
w okresie m iędzywojennym autorki
książek dla młodzieży Marii Reuttów-
ny. Sama Reuttówna przygotowała
do druku i zamieściła w wym ienio
nym wyżej tomie opow iadanie na
podstaw ie zap isków anon im ow e
go harcerza, uczestnika wojny bol
szewickiej, którem u nadała tytuł
Z pamiętnika Niutka. Napisała rów
nież osobną pow ieść z niedawnej
doby, dotyczącą okresu I wojny świa
towej pt. Jak Tomek poszedł do Le
gionów (1929). Tematem jest tu wyprawa
do Legionów Polskich, jaką gimnazjalista
z Łucka pod zaborem rosyjskim podejm u
je pod w pływ em w akacyjnego spotkania
z dwom a galicyjskimi skautami.
Jedyny w polskiej literaturze pięknej
opis obrony Płocka przed bolszew ikam i
w sierpniu 1920 r. znalazł się w końcowych
partiach książki Ania i jej przyjaciele. Powieść
z życia skautów. Bohaterowie, dw unasto
letnia Ania i czternastoletni Jurek na rów
ni z cywilami i żołnierzami skutecznie bro
nią mostu na Wiśle. Ania zostaje ranna. Już
w domu, po wygranej walce, słyszy dzw o
ny zwołujące na pogrzeb poległych ko-
legów-harcerzy. Natom iast początkowa
część utworu poświęcona została opisowi
harcerskiej codzienności, staraniom b o
haterki o pogodzen ie działalności skau
towej z obow iązkam i szkolnym i, jej pra
cy nad sobą, w której napotyka codzien
ne, niełatwe problemy.
W roku 1931 Dawid A leksander Or-
dża wydaje Pamiętnik wojenny harcerza.
Celem autora jest zapoznanie ogółu z du
chem harcerstwa w latach wojny polsko-ro
syjskiej (1918-1920), bowiem jedenasty rok
mija od wiekopomnego zwycięstwa Polaków
nad Rosją, a jednak nie ukazała się dotąd pra
ca, która odzwierciedlałaby dokładnie udział
w wojnie harcerza polskiego. Nawiasem m ó
wiąc Ordża również nie robi tego dokład
nie, skupia się głównie na wyeksponow a
niu własnej osoby.
Warto zauważyć, że w wydanych do
1939 r. tekstach pojawiają się informacje
0 tym, że patronami drużyn harcerskich by
wali księża. Najbardziej znanym przykładem
jest Ignacy Skorupka, kapelan armii ochot
niczej, poległy w bitwie warszawskiej. Już
w swojej pierwszej parafii w Klińcach pod
Homlem organizuje skautów i uczestniczy
w ich ćwiczeniach. O jego harcerskiej działal
ności znajdujemy wzmiankę m. in. w książ
ce Stanisława Helsztyńskiego Bohater War
szawy ks. kapelan Ignacy Skorupka, wydanej
dwukrotnie - w 1923 i 1937 r.
Kazimierz Konarski, m iędzywojenny
historyk i twórca dokumentalnej publika
cji dotyczącej udziału młodzieży w wojnie
bolszewickiej, zatytułowanej O uczniu żoł
nierzu (1922), przyznaje we wstępie, że je
go praca pomija dane dotyczące harcer
skiej przynależności ochotników. Wśród
m łodzieży szkolnej, odbywającej służbę
w szeregach, pewien nieznany niestety bli
żej procent przypada na harcerzy. Wybitniej
szej roli przodującej nie odegrali bodaj, gdyż
trudno było przodować w środowisku, w któ
rym wszystko gorączkowo rwało się na front
1 które po trzebowało raczej ham ulca niż pod
niety. Pod względem militarnym nie wyróżnia
ją się oni specjalnie z ogólnego tła młodzieży
8
szkolnej, znaczną za to różnicę daje się wyczuć
w dziedzinie zagadnień etycznych, szczególnie
zawikłanych i trudnych w życiu żołnierskim.
Nie wszyscy wychodzą z tej próby zwycięsko,
ale są i tacy harcerze, którzy nie tylko nie ule
gają otoczeniu, ale przeciwnie, opanowują je
i poddają je swemu wpływowi. Przyznają im
to towarzysze broni, zarówno harcerze, jak i -
co ważne - nie harcerze (s. 4-5).
W książce Konarskiego trafiamy na sze
reg wstrząsających relacji uczniów-żołnie-
rzy, ukazujących prawdziwe piekło woj
ny bez żadnych złagodzeń i upiększeń. Jed
na z nich dotyczy zagłady oddziału skautów
z Płoskirowa, który w czasie odwrotu polskie
go na froncie południowym w lipcu 1920 r.
miał osłaniać tabory. W zamęcie odwrotu od
dział ten dostał się pod przypadkowe dowódz
two i skapitulował przed bolszewikami, co oka
zało się błędem. Skauci dobrze radzili sobie
z bronią i w razie podjęcia walki mieliby szan
se ocalenia, a przynajmniej drogo sprzedaliby
swe życie. Relacjonujący opisuje, jak żołnierze
Armii Czerwonej najpierw rozbrajają skautów,
następnie rabują zegarki, obdzierają jeńców
do naga, po czym ich mordują. Z opisu wy
nika, że na dwudziestu harcerzy przeżyło nie
więcej niż pięciu ciężko poranionych i to tylko
dlatego, że czerwonoarmiści nie mieli czasu ich
dobić. Można sądzić, że takie wydarzenia legły
u podstaw wydania rozkazu, o którym czy
ta my w Białych różach Heleny Zakrzewskiej,
zakazującego używania oddziałów harcer
skich w pobliżu frontu.
Warto zauważyć, że w literaturze m ło
dzieżowej o wojnach lat 1914-1921 ofice
rowie nagminnie przedstawiani są na wzór
harcerski. Dbają o żołnierzy, dając siebie za
przykład, dzielą z nimi wszystkie trudy, nie
korzystają z żadnych przywilejów, przeciw
nie - ostatni stają w kolejce po obiad, ostatni
kładą się spać. Oficer z literatury młodzieżo
wej przed 1939 r. to w istocie starszy harcerz
- wychowawca i starszy kolega żołnierzy, za
których czuje się osobiście odpowiedzial
ny. Przykładami takich autentycznych po
staci służy zbiór dwunastu biografii ofice
rów pod znaczącym tytułem Kamienie na
szaniec, opracowany przez Karola Koźmiń
skiego i wydany w r. 1937.
Białe róże. Powieść z czasów inwazji bol
szewickiej to rzecz wojenna z racji opisywa
nych wydarzeń, ale i harcerska z racji posta
wy najważniejszej z trojga głównych boha
terów. W utworze opisano masowe zacią
ganie się Polaków do wojska w przededniu
bitwy warszawskiej. Niespełna piętnasto
letni Janek tworzy z kolegami oddział har
cerzy pod w odzą szko lnego profesora,
przeznaczony do służby łącznikowej przy
telegrafie. Jedno z pierwszych zadań po
lega na zerwaniu linii telefonicznej, będą
cej pod nieprzyjacielskim ogniem. Fredek,
nastoletni dow ódca patrolu, postępując
9
w myśl zasady, że nie wysyła się podko
mendnych do zadań, których by się same
mu nie podjęło, decyduje się wykonać to
osobiście i zostaje ranny.
Niemal wszystkie zasady prawa har
cerskiego znajdują odbicie w charakterze
najważniejszej postaci
Białych róż, Wandzi. Jej
rzetelna pracowitość,
pogoda ducha, przyja
zny stosunek do ludzi,
troska o innych, posu
nięta aż do ofiarności,
szlachetny, n ie z ło m
ny charakter i odwaga
są szczególnie w idocz
ne w kontekście bar
dzo trudnej sytuacji,
w której się znalazła,
p rz y m u so w o o s ie d
lona przez bo lszew i
ków w domu wiejskie
go nauczyciela. Pełni
tam funkcję kucharki
b o lszew ick iego szta
bu i opiekuje się cho
rym wujem. M im o możliwości rezygnuje
z ucieczki na polską stronę frontu, by nie
rozdzielać się z krewnym. Cierpliwie zno
si intensywną reedukację przez politruka,
rzeczywiście starając się poznać ideologię
komunistyczną. Odrzuca ją zdecydowanie
i nieodwołalnie dopiero wtedy, gdy na włas
ne oczy przekonuje się, że jest to zbrodniczy
system oparty na kłamstwie: staje się świad
kiem morderstwa sądowego popełnionego
na niewinnym człowieku.
Komunizm w młodzieżowej literatu
rze wojennej jest przedstawiony jako ucie
leśnione zło, które, oficjalnie głosząc wol
ność, niesie ludziom niewolę. Tak też dzieje
się w Białych różach, gdzie rzeczywiste za
sady tego systemu zostały pokazane w y
łącznie na przykładach działań przedstawi
cieli wrogiej strony konfliktu, w żywej akcji.
W ten sposób w yeksponow ano takie je
go cechy jak terror, wywołujący w ludziach
strach i uległość, kłamstwo jako metoda
osiągania celu, niepewność losu człowie
ka, odrzucenie praw
Boskich, brak w o lno
ści, radości i perspek
tyw, podporządkowa
nie i upodlenie czło
wieka. Baden-Powell
pytany, gdzie w jego
system ie pojawia się
Bóg, odpow iadał, że
nie pojawia się; jest
w nim stale obecny.
Nic więc dziwnego, że
choćby z tego w zglę
du komunizm był dla
harcerzy czymś nie do
przyjęcia. Harcerstwo
z definicji jest antyko
munistyczne; np. Glass
publikuje prace: Z a
mach bolszewizmu na
młodzież (1927), Obrona Polski przed bolsze-
wizmem (1928), Ofensywa komunizmu i dro
gi przeciwdziałania (1938). Poglądów na te
mat ustroju w schodniego sąsiada nigdy nie
odmienił. Komunizm w polskiej literatu
rze młodzieżowej okresu międzywojenne
go zostaje przeciwstawiony zasadom tra
dycyjnego, patriotycznego - harcerskiego
właśnie - wychowania młodych Polaków,
w którym reguły są jasne i niezmienne, a zło
pod żadnym warunkiem nie może być na
zwane dobrem.
Postawa bohaterki Białych róż w yra
ża coś, co można określić jako harcerski ro
mantyzm. Bohaterowie romantyczni w o
bec tragicznych wydarzeń uciekali w obłęd
lub samobójstwo. Przykładem takiej p o
10
stawy jest Tadeusz Rejtan, który nie potra
fił przeżyć utraty niepodległości. Bohatero
wie międzywojennych utworów młodzieżo
wych są inni. Gdy trzeba, walczą, ale w obli
czu klęski nie szukają śmierci ani ucieczki od
klęski w szaleństwo. Nigdy się nie poddają.
Ich postawa wyraża afirmację rzeczywisto
ści, nawet bardzo trudnej. Podejmują zada
nia ponad siły i wywiązują się z nich najle
piej jak potrafią. Są to postaci o bardzo sil
nych charakterach, wydają się psychicznie
niezniszczalne. W tekstach o walce w obro
nie granic, które pod względem ideowego
przesłania są tekstami harcerskimi, zostało
zaprojektowane nowe pokolenie Polaków,
obywateli n iepodległego państwa, jakby
w przew idywaniu kolejnych dziejowych
burz. Harcerska mentalność polega na w ie
rze w ostateczne zwycięstwo dobra (osta
teczne nie musi oznaczać: ziemskie). W Bia
łych różach skonfrontowane zostały dwie
postawy wobec sytuacji skrajnej: rezygna
cja z działania, wynikająca z moralnej depre
sji i afirmacja życia, połączona z rozumnym
pragnieniem przetrwania. Zakrzewska ze
stawiła reakcję przedstawiciela świata do
rosłych (wuj Zaremba) i reprezentantki m ło
dego pokolenia (Wandzia) na sowiecką rze
czywistość kłamstwa, przemocy i zbrodni.
Psychiczna ucieczka pana Zaremby od świa
ta, naiwna wiara w zapewnienia bolszewi
ków, przyczynia się do klęski bohatera. Jego
energiczna siostrzenica, która stawia czoła
problemom na wzór baśniowy - i harcerski
- ocala swe życie, odzyskuje wolność razem
z oswobodzonym krajem. Przeżyje zesłanie
wuja w głąb Rosji i śmierć brata, bohatersko
walcząc o równowagę psychiczną. Śmierć
w tamtej literaturze nie jest daremna, jest ce
ną wolności ocalonych. Ich obowiązkiem po
zostaje pamięć i jej przekazywanie. O prze
szłości, o historii ojczystej nie wolno zapo
mnieć, na tej pamięci trzeba z wiarą i opty
mizmem budować przyszłość.
Można uznać, że polska młodzieżowa
i dziecięca literatura m iędzywojenna jest
właściwie w całości literaturą harcerską - nie
tyle pod względem tematyki, ile pod wzglę
dem ideowego przesłania. W książkach dla
młodych czytelników z przekonaniem pro
pagow ano życiową dzielność, uczciwość,
wytrwałe przezwyciężanie trudności, pogo
dę i hart ducha, pracę nad sobą, pochwałę
opanowania, życzliwość i użyteczność dla
innych, wywieranie pozytyw nego w p ły
wu na otoczenie. Przykładami służą powie
ści Marii Buyno-Arctowej, np. Złota nić. Ste
fan, złoty m łodzieniec wychowany w do
brobycie, uważa, że wszystko mu się należy
od życia, kłopoty innych go nie obchodzą.
Jego egoizm zostaje przezwyciężony dzię
ki znajomości z żywiołową Elką i jej rodzi
ną. Energiczna dziewczyna potrafi bez par
donu zwrócić uwagę, gdy jej rówieśnik źle
postępuje, ale umie też serdecznie wyrażać
wdzięczność i radość. Przytłoczona nadmia
rem życiowych trosk, którym stara się dziel
nie sprostać, budzi w Stefanie instynkt opie
kuńczy i pragnienie przyjaźni. Warto pod
kreślić, że etos harcerski nie jest zarezerwo
wany dla młodych; pracowitość, dzielność,
życzliwość dla innych i pogodę ducha mi
mo trudności reprezentuje również bab
cia Elki. Pod wpływem nowych znajomych
egoistyczny playboy porzuca dotychcza
sową postawę obojętności i odnajduje ra
dość życia.
W powieściach Buyno-Arctowej harcer
stwo staje się swego rodzaju znakiem firmo
wym. W Słoneczku harcerz jako pierwszy
niesie pom oc w dramatycznej sytuacji. An
drzej, bohater Figi (1938), mówi o sobie ot
warcie: Jestem przede wszystkim harcerzem.
Czynnie sprzeciwia się głupocie i złu. Gdy
11
nie pozwala rozwścieczonej Lusi zniszczyć
pieniędzy, które przysłała jej znienawidzona
macocha, do rozpieszczonej dziewczynki po
raz pierwszy w życiu dociera, że jej postępo
wanie jest niemądre. Pod wpływem pogod
nego, sympatycznego chłopca, który impo
nuje jej mądrością, samodzielnością i opa
nowaniem, stosunek bohaterki do drugiej
żony ojca zaczyna się powoli zmieniać. Har
cerz to w międzywojennej literaturze m ło
dzieżowej zawsze ktoś, kogo wyróżnia mą
dre i stosowne do okoliczności zachowanie
prowadzące do dobra.
We wrześniu 1939 r. epoka m iędzywo
jenna z dnia na dzień przechodzi w II woj
nę światową. Wychowana w niepodległej
Polsce m łodzież chlubnie zdaje życiowy
egzamin. O trwałości postaw kształtowa
nych przez harcerstwo i literaturę św iad
czą literackie pomniki harcerzy: Kamienie
na szaniec Aleksandra Kamińskiego (1943)
i Wieża spadochronowa Kazimierza Gołby
(1957). Obie książki są naturalną kontynu
acją międzywojennych tradycji wychowy
wania przez pozytywny przykład, a zara
zem dokumentowania wydarzeń. To ostat
nie tego typu teksty w polskiej literaturze,
dla harcerstwa bowiem, a więc i dla literatu
ry o charakterze harcerskim, nie sama woj
na, ale to, co nastąpiło po niej, było w isto
cie końcem.
Tuż po wojnie ZH P szybko zaczął się od
radzać. Organizacja ta cieszyła się ogrom
nym autorytetem, a młodzież po nocy oku
pacyjnej potrzebowała możliwości pozy
tywnego działania i często, mimo nieufności
do nowego systemu, bardzo chciała budo
wać Polskę. Jednak wkrótce warunki poli
tyczne zaczęły się pogarszać. Już na prze
łomie 1948/1949 r. władze PRL rozpoczęły
demontaż dynamicznie rozwijającej się or
ganizacji. W ciągu kilku miesięcy odebrano
dotychczasowym instruktorom stopnie in
struktorskie, zlikwidowano oddzielne har
cerstwo żeńskie, mające ogrom ny dorobek
i potencjał, podporządkowano całą, koe
dukacyjną już organizację partyjnemu kie-
rownictwu8. Zniszczona organizacja nie od
rodziła się już nigdy w pierwotnym kształ
cie. Reaktywowana w 1956 r. straciła swoje
pierwotne znaczenie i zasięg oddziaływa
nia na młodzież.
W odpowiedzi na destrukcyjne działa
nia władz w okresie 1949-1956 tworzy się
tzw. druga konspiracja harcerska9. Zaczę
ły wówczas spontanicznie powstawać taj
ne organizacje młodzieżowe, w tym także
0 charakterze harcerskim. Wydany przez IPN
Atlas podziemia niepodległościowego podaje,
że w latach 1944-1956 istniało w Polsce 1236
niepodległościowych organizacji młodzie
żowych. Liczba ich członków prawdopodob
nie nie przekroczyła 20 tys. Na samym M a
zowszu wśród przeszło stu takich organiza
cji część stanowiły związki nawiązujące do
wzorów harcerskich, nastawione na działal
ność formacyjną. Tworzyły się na zasadach
środowiskowych (koledzy z klasy, podwór
ka) w wyniku niezgody na panującą rzeczy
wistość. Historycy wiedzą dziś o tych, po któ
rych zostały ślady w aktach sądowych i re
jestrach skazanych. Rozpracowywane przy
pom ocy wewnętrznej agentury nie mia
ły szans dłuższego istnienia i rozwoju. Za
udział w nich płacono koszmarem śledztwa,
więzieniem, zrujnowanym życiem - swoim
1 rodziny10. Losów tych ludzi nie opisano do
tąd w żadnej książce dla młodzieży.
Dysponujemy za to ciekawym opisem
organizacji, którą powołano po rozmonto
waniu ZHP. Była to Organizacja Harcerska
ZMP, przemianowana później na Organiza
cję Harcerską Polski Ludowej (1950-1956).
Oderwana od korzeni skautingu i przero-
12
biona na wzór sowieckich pionierów z ideą
harcerską nie miała nic wspólnego. Jej fun
dament ideowy i metody działania przed
stawiła Janina Broniewska w powieści O g
niwo (dwa wydania w latach 1951 i 1952).
Opisana przez nią organizacja to przedsio
nek ZMP. Nazwa „zetempowiec" została po
wtórzona niezliczoną ilość razy. Zetempow-
cy z powieści pomagają „harcerzom", mają
białe zęby i rumianą cerę. Pilnie czytają ga
zety, znają się na wszystkim, współpracu
ją z ORM O i MO. Razem z nimi tropią reak
cjonistów i doprowadzają ich przed oblicze
wymiaru sprawiedliwości. Natomiast „bo
gacze" są podli. Każdy bogacz to chciwiec
i wyzyskiwacz. Łypie spode łba, ma brzyd
kie żółte zęby i niechlujne ubranie. Reak
cjonistę łatwo poznać po czarnym bere
cie. Ludzie w czarnych beretach to w rogo
wie niepodległości Polski, którzy na wojnie
wyłącznie się dekowali. Zdolni są do każdej
podłości i zbrodni. Ważne słowa to „partia",
„plan", „klasa robotnicza", „szeptana propa
ganda" i „Miczurin".
Broniewska informuje, że Związek Ra
dziecki daje nam traktory, a radzieccy ucze
ni potrafią zm ieniać klimat i poskramiać
przyrodę. Uparty, z ły perz, skrzyżowany
z pszenicą odradza się na polach bez nowe
go siewu, jako bujny, pszeniczny łan (s. 195).
Wszystko, co stare, trzeba odrzucić. Dobre
są rzeczy nowe, w tym także nowe „harcer
stwo". Żeby to stare harcerstwo - mówi do
syna dobry komunista i przodownik pra
cy - tobym cię nie puścił. Ani gadania! Z a
bawa w jakieś tam zwierzaki leśne, w Indian.
A wszystko wypisz, wymaluj na wzór angiel
skich kolonizatorów (s. 28). Książka jest ele
mentarnym wykładem komunizmu, ustroju,
który pracowicie demaskowali pisarze mię
dzywojenni. Podstawowe zasady skautingu
zostają odwrócone. W „nowym harcerstwie"
nie ma spontaniczności; zbiórki odbywają
się na modłę partyjnych zebrań. Każda de
cyzja musi przejść przez codzienny „porzą
dek obrad". Nie ma miejsca dla spontanicz
nej inicjatywy ani indywidualnej zasługi,
człowiek ma roztopić się w kolektywie, tak,
by nawet nie pomyślał „ja" - powinien my
śleć „my". Religia zostaje wyszydzona. Nie
ma Boga, człowiek może wszystko. M im o to
nie ma również zabawy, wszystko jest śmier
telnie poważne (np. Plan Sześcioletni - tak!).
W efekcie nie ma więc radości życia.
Próbą wysubtelnienia siermiężnej i pry
mitywnej OH ZM P było powołanie Hufca
Walterowskiego11, przez niektórych uważa
nego za odłam harcerstwa. W istocie z ideą
skautingu nie mieli nic wspólnego: rozpoli
tykowani, kolektywni, ateistyczni i koeduka
cyjni12, nad działanie przedkładali dyskusję,
a ideę komunizmu przysięgali stawiać po
nad wszystko13. Walterowcy nie zostali opi
sani w literaturze młodzieżowej, natomiast
13
pisząc poważne opiniotwórcze teksty „dla
dorosłych", istotnie wpłynęli na poglądy
wielu ludzi i zakres ich wiedzy. Część tej wie
dzy, dotycząca historii najnowszej, niekiedy
zasadniczo mija się z prawdą.
Wiele polskich utworów m łodzieżo
wych po 1989 r. ze względu na ideową za
wartość można określić wręcz jako antyhar-
cerskie. Warto zauważyć, że mimo ekspery
mentów, jakie próbowano szczepić w PRL
na idei Baden-Powella, w tym okresie poja
wiały się dobre książki harcerskie. Można tu
przykładowo wymienić Czarne stopy Sewe
ryny Szmaglewskiej (19 wydań od roku 1960
do 1999) i Gdzie ten skarb Marty Tomaszew
skiej (4 wydania w latach 1966-1990), nie tyl
ko opowiadające o harcerstwie jako organi
zacji, ale i przedstawiające bohaterów żyją
cych według harcerskich zasad.
Współcześnie tematyka harcerska nie
pełni już pozytywnej roli tam, gdzie się po
jawia (Zła dziewczyna Beaty Ostrowickiej,
Ogon Kici Ewy Nowak, Pocałunek Oli Sro
kowskiej). Degeneracji we współczesnej li
teraturze młodzieżowej ulega pojęcie rycer
skości: dawne pragnienie rycerskiej sławy
(którą osiąga się przez dzielne i szlachetne
postępowanie) zastąpiło pragnienie rozgło
su (które rozbudza popkultura). Np. w Doli
nie pojednania Leszka Mikuły bohater, pen
sjonariusz zakładu poprawczego, pracowi
cie planuje dokonanie spektakularnej „za
dymy", która nie tylko przysporzy mu miru
wśród kolegów z poprawczaka, ale zostanie
nagłośniona przez media. Wówczas, w ja
kimkolwiek więzieniu by się kiedyś znalazł -
a jest pewien, że do jakiegoś wkrótce trafi -
dla współwięźniów będzie „kimś". (W zakoń
czeniu nie odrzuca jednak szansy powrotu na
drogę uczciwego życia). Bohaterka najnow
szej powieści Marty Fox (Paulina w orbicie ko
tów) też marzy o zrobieniu czegoś nadzwy
czajnego. Czyta po kryjomu dawny pamięt
nik matki, a streszczenie zamieszcza na swym
blogu. W ten sposób każdy internauta może
się dowiedzieć intymnych szczegółów z ży
cia jej mamy. Paulina w tej niedyskrecji nie
widzi nic złego (przecież nie podała żadnych
nazwisk. O ile Mikuła wyraźnie dystansuje się
od pomysłów swego bohatera, autorka tego
nie czyni: wydaje się w pełni akceptować po
stępowanie wykreowanej przez siebie posta
ci. Cóż - jacy autorzy, takie czasy. Jakie cza
sy, tacy bohaterowie.
1 Była to II wojna burska (1899-1902), w której potomkowie osadników holenderskich w południowej Afryce walczyli o niepodległość przeciwko Brytyjczykom.
2 To historyczne odwołanie wyraźnie zaznaczone zostało w jednej z polskich piosenek harcerskich pt. Mafeking.
3 Andrzej Małkowski (1888-1919) założyciel i współtwórca polskiego skautingu i harcerstwa.
4 Zarzewie - niepodległościowa organizacja młodzieżowa założona w 1909 r. w zaborze austriackim.
5 Ślady początkowego lekceważenia metod skautingu przez dorosłych znalazły się w dawnej polskiej piosence Ciężko skautom.
6 Metoda ta polegała na tym, co nieodłącznie kojarzy się z harcerstwem - na zajęciach terenowych: wycieczkach, obozach, nauce tropienia śladów, sztuce życia w warunkach terenowych, wymagających umiejętności gotowania na ognisku, budowania schronienia, udzielania pierwszej pomocy itp.
7 Zob. A. M. Krajewska, Zerwany most. Rzecz0 wznowieniach międzywojennej literatury „chwili dziejowej", w: Kultura literacka dzieci i młodzieży u progu XXI stulecia pod red. J. Papuzińskiej1 G. Leszczyńskiego, Warszawa 2002. Po tym roku kil ka znanych międzywojennych książek dla młodzieży wznowiło radomskie wydawnictwo Polwen w serii Biblioteka Młodego Polaka, nagrodzonej w 2004 r. przez Stowarzyszenie Wydawców Katolickich.
8 Zob. Anna Zawadzka, Harcerstwo żeńskie w Warszawie w latach 1911-1949, Warszawa, 1995.
9 Zob.: Sowieckiemu zniewoleniu nie. Harcerska druga konspiracja (1944-1956), praca zbiorowa pod red. J. Zabłockiego, Warszawa, 1998.
14
10 Tematyce tej poświęcona była sesja zorganizowana przez Instytut Pamięci Narodowej. Materiały konferencyjne ukazały się pt. Jesteście naszą wielką szansą: młodzież na rozstajach komunizmu 1944-1989. Red. Monika Koszyńska, Tomasz Łabuszewski. Warszawa, 2006.
11 Hufiec Walterowski zorganizował i prowadził Jacek Kuroń, wówczas student pedagogiki, zafascynowany Poematem pedagogicznym Ma- karenki. Organizacja, przez którą przeszło kilka tysięcy młodzieży, działała w latach 1955-1961. Do jej najbardziej znanych uczestników należeli między innymi Adam Michnik, Seweryn Blumsztajn i Andrzej Seweryn.
12 Skauting jest apolityczny, oddzielny dla chłopców i dziewcząt, ceni czystość obyczajówi religię. Hasło użyteczności dla innych nie kłóci się w nim z indywidualizmem.
13 Zob. artykuł Dzieci rewolucji, „Gazeta Wyborcza" wydanie świąteczne 15-16 lipca 1995, s. 8, dostępny również na: www. tekstx.kinomaniak24. pl/tekstx-893.html, dostęp 20 sierpnia 2008 r.
Krystyna Heska-Kwaśniewicz
„CÓŻ TO ZA CUDOWNE ZJAWISKO JEST KSIĄŻKA!" O KSIĄŻCE HARCERSKIEJ
Pragnę dodać, że ja w moim życiu- ale
to przede wszystkim w moim życiu kap łań
skim, jako ksiądz, jako biskup, jako kardynał
- wiele letnich wieczorów spędziłem przy
ognisku. Byłem przez te ogniska związany
z tradycją harcerską, ponieważ ogniska te
były w znacznej mierze urządzane przez
harcerzy, dawnych harcerzy, w duchu har
cerskim, z bardzo wielu harcerskimi p ieś
niami, które dzięki temu są mi dobrze znane.
Jan Paweł II
Polskie harcerstwo zaczęło się od książ
ki. Gdy Andrzej Małkowski, późniejszy twór
ca ruchu, związany był z „Zarzewiem", rady
kalnym zrzeszeniem młodzieży narodowo-
niepodległościowej, spóźnił się na jakieś
ćwiczenia o charakterze wojskowym i za tę
niesubordynację jego przełożony - M ieczy
sław Neugebauer, polecił mu przetłumaczyć
z angielskiego fragment dzieła gen. Rober
ta Baden-Powella pod tytułem Scouting for
boys. Ta lektura wciągnęła Małkowskiego, bo
odnalazł w niej syntezę własnych pragnień
niepodległościowych i przemyśleń w ycho
wawczych, przetłumaczył więc całą książkę.
Przekładał w uniesieniu i polskie tłumacze
nie zatytułowane Scouting jako system wy
chowania młodzieży ukazało się we Lwowie
w roku 1911. I tak się wszystko zaczęło...
Książka Baden-Powella poruszyła w y
obraźnię i serca i zaczęła tryumfalny po
chód przez szeregi polskiej młodzieży, czy
tano ją na pierwszym kursie skautowym
w Skolem i na innych spotkaniach. Miała
w Polsce dobrze przygotowany grunt przez
Sokolstwo, Eleusis i Zarzewie, a także in
ne organizacje, tak jakby czekano tylko na
Baden-Powella, by m ogło się narodzić pol
skie harcerstwo. Prawie równocześnie, także
w roku 1911, pojawiło się we Lwowie czaso-
15
pismo „Skaut", które znakomicie populary
zowało książki harcerskie i literaturę piękną
oraz naukową.
Metodyka i techniki harcerskie posiada
ły swoje podręczniki: samarytanka, pionier
ka, terenoznawstwo, obrzędowość, modli
tewniki, śpiewniki, gawędy, nawet m usz
tra. Ogromna dynamika tych wydawnictw
została zahamowana przez wybuch I woj
ny światowej.
Ale nie na długo. Dwudziestolecie mię
dzywojenne było okresem prawdziwej eks
plozji autorów, talentów i książek. Wyróżnić
można dwa nurty publikacji: podręczniko
wy i beletrystyczny.
Iluż to polskich pisarzy głosiło pochwa
łę harcerstwa! Ten długi szereg otwiera Ste
fan Żeromski Opowieścią o Adamie Żerom
skim , a potem są Marii Dąbrowskiej Wil
częta z czarnego podwórza, Zofii Kossak La
ska Jakubowa, Marii Kuncewiczowej O tym,
jak Paweł stracił fason, Gustawa Morcinka
Narodziny serca, Marii Wardasówny Maryś
ka ze Śląska. Harcerzami bywali bohatero
wie książek Kornela Makuszyńskiego, Ja
nusza Meissnera, Romana Pollaka, Mariusza
Zaruskiego. Piękne gawędy pisał wojewoda
śląski Michał Grażyński.
Nie do przecenienia jest wkład Alek
sandra Kamińskiego, który w Wielkiej grze,
niezwykłym podręczniku konspiracji, zło
żył hołd książce, pisząc:
Czyście się zastanawiali kiedy nad tym,
co to jest książka? Czyście myśleli, co znaczy
nazwisko autora, wydrukowane na pierw
szej stronie książki? Trzymasz w ręku niewiel
ki tom. Tytuł Unia Polski z Litwą, autor Oskar
Halecki. Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że
gdy biegniesz oczyma po stronach tej książ
ki, to w owej samotnej godzinie odbywa się
w twym pokoju zdumiewający cud. Oto przy
szedł do ciebie, przyszedł osobiście, p ro
fesor Uniwersytetu Warszawskiego i naj
większy spośród żyjących znaw ców histo
rii stosunków polsko-litewskich - dr Oskar
Halecki. Przyszedł do ciebie - usiadł przy two
im stole i otworzyłprzed tobą cały swój umysł,
całą wiedzę o przedmiocie, który zna lepiej niż
jakikolwiek człowiek.
Cóż to za cudowne zjawisko jest książka!
Tylko trochę zachodu i pod dach swój ściągnąć
możesz największe umysły, geniuszów ludzko
ści, tytanów wiedzy. Poważne, staranne, grun
towne czytanie książki - przemyśliwanie każ
dego z tej książki rozdziału - po stokroć prze
wyższa słuchanie lekcji i referatów1.
Dwudziestolecie wypracowało oryginal
ne, bo zbeletryzowane podręczniki harcer
stwa, a ich model właściwie stworzył Aleksan
der Kamiński w znakomitym cyklu: Antek Cwa
niak, Książka wodza zuchów i W kręgu Rady.
A potem było Antoniego Wasilewskiego Pod
totemem słońca, Ewy Grodeckiej Rzeka, Juliu
sza Dąbrowskiego i Tadeusza Kwiatkowskie
16
go Jeden trudny rok i inne. Ich fenomen po
legał na tym, że zachowując charakter pod
ręcznika, równocześnie przełamywały jego
konwencję, całą wiedzę metodyczną w pi
sując w tok fabularny opowieści. Za każdym
z nich stało doświadczenie osobistego prze
życia autora.
Były też podręczniki sensu stricte: Juliu
sza Dąbrowskiego Gry i zabawy w izbie har
cerskiej, Harce zimą w polu, Henryka Glassa
Gawędy z drużynowym, Józefiny Łapińskiej
Harcerka na zwiadach, W ładysława Szczy
gła Jak prowadzić drużynę harcerską: uwa
gi metodyczne, Zygmunta Wyrobka Harcerz
w polu i Vademecum skauta i inne.
Osobno można by pisać o śpiewnikach,
które otwierał Hymn, a w których były pieś
ni patriotyczne, wycieczkowe, ogniskowe,
religijne, a zamykała najpiękniejsza „słod
ka pieśń wieczorna Idzie noc", jak napisał
Gustaw Morcinek.
W ażną rolę w popularyzowaniu czy
telnictwa i książek odgrywały równocześ
nie pierwszorzędnie redagowane czasopis
ma harcerskie: „Na tropie", „Skaut", „Harc
mistrz", „Skrzydła", a warszawskie wydawni
ctwo „Na tropie" zaznaczyło swą odrębną,
harcerską pozycję, na m iędzywojennym
rynku wydawniczym.
Na takich lekturach wychowywało się
pokolenie znakom itych harcerzy, którzy
mieli się sprawdzić w latach wojny i okupa
cji hitlerowskiej. Okres okupacji powinien
był zahamować rozwój tej literatury, a przy
niósł najpiękniejszą z książek - Kamienie na
szaniec, książkę stanowiącą według Janu
sza Tazbira2 jeden z kamieni milowych pol
skiej świadomości narodowej i obok Jesz
cze Polska, Pana Tadeusza i Trylogii Sienkie
wicza, uczony zaliczył ją do dwunastu dzieł,
które bądź to najlepiej ukazują umysłowość
oraz postawę wielu pokoleń Polaków, bądź
też wywarły szczególny w pływ najpierw
na losy ich państwa, a następnie na upor
czywe dążenie do niepodległości. Kamie
nie... wciąż należą do lektur szkolnych czy
tanych najchętniej.
Była jeszcze Wielka gra i Przodownik,
wspaniałe podręczniki konspiracji, także
pióra Kamińskiego, stanowiące dobry ko
mentarz do Kamieni na szaniec. Uczyły one
w sposób niezwykle sugestywny i atrakcyj
ny , że i w konspiracji najważniejsza jest pra
ca nad sobą3.
Po wojnie pojawiła się cała fala literatu
ry wspomnieniowej i dokumentalnej i wzno
wienia książek przedwojennych, najważniej
sza jednak była wśród nich Wieża spadochro
nowa Kazimierza Gołby, zwana „śląskimi ka
mieniami na szaniec".
A potem nadeszły lata stalinowskie
i książki harcerskie należały do „zakazanych
i groźnych"4. Kamienie na szaniec oskarżano
o to, że inspirowały „młodocianych bandy
tów"5 do zbrodniczych działań. Na to miej-
17
sce chciano wprowadzić nieszczęsne O g
niwo Janiny Broniewskiej, skądinąd dobrej
pisarki dla dzieci, głoszące pochwałę pio
nierów i kolektywizacji wsi, wzorowaną na
Pawliku Morozowie Witalija Gubariewa, opo
wieści o „bolszewickim świętym", donoszą
cym na w łasnego ojca, „kułaka".
Po październiku nastąpił nieśmiały po
wrót książek harcerskich, w katowickim w y
dawnictwie „Śląsk" powstała nawet seria
wydawnicza Biblioteka Szarej Lilijki. Z ksią
żek, które się wówczas pojawiły, najważniej
sza była opowieść o walce batalionów har
cerskich w Powstaniu Warszawskim, zatytu
łowana Zośka i Parasol Aleksandra Kamiń-
skiego, wydana w roku 1957. Tu także trzeba
wspomnieć o Józefa Kreta Harcerzach wier
nych do ostatka, których wydał także „Śląsk",
dob rze ud okum entow ane j opow ieśc i,
o harcerzach śląskich, którzy zginęli w latach
II wojny światowej. W Warszawie powstały
„Horyzonty" specjalizujące się w wydawa
niu pozycji o tematyce harcerskiej.
Potem już było inaczej, powstawały po
wieści w których harcerstwo było tylko ele
mentem przygody, czasem napisane spraw
nie, ale nie było w nich głębi autentyczne
go przeżycia, ograniczenia cenzury i wielka
presja ideologiczna robiły swoje. Długi sze
reg nazwisk otwiera Adam Bahdaj, potem
jest Janusz Domagalik, Edmund Niziurski,
Krystyna Salaburska, Seweryna Szmaglew-
ska, Marta Tomaszewska i inni. A obok ich
twórczości było dużo tandety, w której har
cerstwo pełniło rolę dekoracyjną lub pro
pagandową, często pełne błędów rzeczo
wych, świadczących o kompletnej nieznajo
mości zagadnienia. Natomiast opracowania
metodyczne miały charakter szkolenia par
tyjnego dla maluczkich.
Bardzo rzadko podejmowali teraz ten
temat najwybitniejsi pisarze, właściwie
można mówić tylko o Zielu na kraterze Mel
chiora Wańkowicza i Jarosława Iwaszkiewi
cza Sławie i chwale.
18
Dopiero w latach osiemdziesiątych ru
szyła lawina wspaniałych książek harcer
skich. Jak świeży powiew była książka Pa
wła Wieczorka Zielone straszydło, ale prze
de wszystkim w roku 1983 Państwowe W y
dawnictwo Naukowe w ydało Stanisława
Broniewskiego „Orszy" Całym życiem. Sza
re Szeregi w relacji naczelnika, książkę kulto
wą, która z jednej strony umocniła opozy
cję harcerską, z drugiej - dla młodszych stała
się elementarzem prawdziwego harcerstwa.
Napisana bardzo pięknym językiem, przez
który przebijało wielkie wzruszenie piszą
cego, rzetelna jak praca naukowa, stała się
prawdziwym wydarzeniem wydawniczym
i harcerskim. W tych latach w drugim obiegu
pojawiało się coraz więcej wznowień litera
tury dwudziestolecia; dzięki Duszpasterstwu
Harcerskiemu były rozprowadzane wśród
m łodzieży w artośc iow e w ydaw nictw a,
a między innymi Wielka Gra Aleksandra Ka-
mińskiego, ze szczególną zajadłością tro
piona przez Służbę Bezpieczeństwa. Harcer
stwo stawało się też coraz częściej tematem
poważnej refleksji naukowej, by wspomnieć
tylko o monumentalnych monografiach ba
talionów harcerskich „Zośka" i „Parasol", na
pisanych przez Annę Borkiewicz-Celińską
i Piotra Stachiewicza.
Miała się także ukazać w w ydaw n i
ctwie „Śląsk" trzytomowa antologia har
cerska Słabość krusz, przygotowana przez
piszącą te słowa, ale została zdyskwalifi
kowana przez redaktora „Harcerstwa" Ol
gierda Fietkiewicza, recenzenta z ramienia
władz ZHP. Wprawdzie druga recenzja - Stani
sława Broniewskiego - zawierała prawie same
superlatywy, to jednak przeważył Fietkiewicz
i jego lęk „przed dywersją ideologiczną"6.
Z podobnych względów wstrzymano wydanie
Dwóch lat w siódemce Pawła Wieczorka, a była
to książka wybitna, sięgająca do najlepszych
tradycji literatury harcerskiej. Podobno szerzy
ła klerykalizm (opisano w niej opłatek i jasełka)
i obecny był w niej „duch Kręgów Instruktor
skich im. Andrzeja Małkowskiego".
Zniesienie cenzury uwolniło nurt książ
ki harcerskiej od tam i barier. Swobodnie wy
dawano wszystkie typy publikacji: beletry
styczne, metodyczne, wspomnieniowe, kil
ka pozycji opublikowała Barbara Wachowicz.
Przywracano dawne wydawnictwa, pisano
nowe teksty. Wiernie temu nurtowi sekundo
wał wydawany w latach 1985-2001 przez nie
strudzonego Janusza Krężla „Bibliofil Har
cerski" (szkoda, że z pow odu braku fun
duszy zaw iesił działalność), czasop ism o
Klubu Przyjaciół Książki Harcerskiej w Tar
nowie. Od roku 1986 pozycje harcerskie
(zwłaszcza w spom nien iow e i naukowe)
są na bieżąco w ykazywane i recenzowa
ne w „Materiałach Historycznych Stowa
rzyszenia Szarych Szeregów", ukazujących
19
się pod redakcją Jerzego Jabrzem skiego
w Warszawie.
Odrodziły się bujnie czasopisma harcer
skie, także w formie internetowej: „Harcerz
Rzeczypospolitej", „Na tropie", „Skaut", „Po
budka" , „W kręgu w odzów " i inne.
Te wszystkie książki i czasopisma są
wciąż żywym przekazem pamięci, z pokole
nia na pokolenie, żyje w nich idea i żyją lu
dzie. Jest tak, jak w pięknym wierszu Jerze
go Ficowskiego:
Przy ognisku
Na rocznicę Szarych Szeregów
Na polanie nocnych świerszczy gra ka
pela,
na polanie złota szyszka w ogniu strzela.
Jak przed laty, tak i dzisiaj znów dru
żyna
przy ognisku swą gawędę rozpoczyna,
wielki księżyc usiadł cicho w gąszczu
jedlin,
na polanie wszyscy chłopcy w krąg za
siedli.
Czem uż to gaw ęda milknie, p iosnka
rwie się?
Czego brak im w noc sierpniową w ci
chym lesie?
Jaka troska im doskwiera w ciepłą noc tę?
Zasm ucili się harcerze sw ym s ie ro
ctwem.
Bo choć wszyscy są i świeci im ognisko,
wiedzą, że już nie usiądzie przy nich bli
sko,
nie zaśpiewa, nie uśmiechnie się już wcale
ani Zośka, ani Rudy, ani Alek,
ani inni dzielni chłopcy uśmiechnięci...
Gdzie ich szukać dziś?
I w sercach, i w pamięci.
Zanim ogień, co ich palił, zgasł i w y
stygł,
przenosili przez kanały broń i listy.
Zanim serca stuk w rozdartej piersi za
milkł,
podpalali wrogie czołgi butelkami.
Złota szyszka im w ognisku nie strze
lała.
Zabijały ich pociski, bomby, działa.
I nie dla nich ogień był, co grzeje d ło
nie,
ale ogień wrogich luf, pożaru płomień.
Dzielnie żyli, zawsze byli niepodlegli.
Pięknie żyli.
Krótko żyli.
I polegli.
I choć pusto po nich, chociaż łza się kręci,
Są tu z nami.
W naszych sercach. I w pamięci.
Niech pieśń uczci tych harcerzy, tych
żołnierzy -
im, poległym , pieśń harcerska się na
leży.
Zaśpiewajmy, ich, najdroższych, w ser
cach nieśmy,
Tych, co padli, byśm y m ogli śpiewać
pieśni.
1 A. Kamiński, Wielka Gra. Warszawa 1981, s. 89-90.
2 J. Tazbir, Kamienie milowe polskiej świadomości . „Polityka" 1988, nr 53, s.1.
3 Obszerniej piszę na ten temat w: Braterstwoi Służba. Rzecz o pisarstwie Aleksandra Kamińskie- go. Katowice 1998, s. 45-59.
4 Por. B. Białkowska, Książki niechciane- książki „groźne" dla dzieci w Polsce Ludowej. „Nowe Książki" 1991, nr 7, s. 60-61; K. Heska-Kwaś- niewicz, Dlaczego się bano „Kamieni na szaniec". „Odra" 1994, nr 7-8, s. 46-55.
5 Por. „Materiały Historyczne Stowarzyszenia Szarych Szeregów" 1992, nr 19 i 1993, nr 23.
6 Dokładnie opisałam całą sprawę w O Bibliotece SzarejLilijki i Harcerzach wiernych do ostatka. W: Książka na Śląsku 1956-1989. Red. M. Pawłowiczowa. Katowice 1999, s. 118-126.
20
Katarzyna Slany
h a r c e r s k i s y s t e m wARTości w p o w ie ś c ia c h d l a m ł o d z ie ż y
Życie jest przygodą- odważ się
Matka Teresa z Kalkuty
Harcerstwo jako styl życia i ruch ogólnoświatowy
Czym jest harcerstwo? Chcąc najogól
niej odpow iedzieć na to pytanie należy
stwierdzić, że jest to styl życia polegający na
altruizmie i rozwijaniu w sobie wartości wyż
szych, które jako jedyne dają pełne szczęś
cie1. Ten styl życia, oparty na właściwym sy
stemie aksjologicznym, istnieje w świecie od
zarania dziejów. Postawa miłosierna ugrun
towana została przez religię chrześcijańską,
której zwolennicy od wieków propagują po
trzebę czynienia dobra względem wszyst
kiego co żywe. Harcerstwo równa się więc
człowieczeństwo i pow inno dotyczyć każ
dego człowieka niezależnie od rasy, płci,
wieku, czasu i miejsca, w którym się znaj
duje. Harcerzem, w najszerszym tego sło
wa znaczeniu, jest bowiem ten, kto kocha
swoich bliźnich i pragnie im w jakiś sposób
służyć. Idee chrześcijańskie w 1908 roku da
ły podwaliny ruchowi harcerskiemu, któ
ry założył Robert Baden-Powell. W opub
likowanej przez siebie książce Skauting dla
chłopców umieścił Prawo Skautowe oparte
na przykazaniu miłości i Kazaniu na Górze
z Ewangelii2. Stworzył w ten sposób system
wychowania, realizujący chrześcijański ideał
miłości do bliźniego. Ruch skautowy został
zdefi ni owa ny jako dob rowo lny, apolityczny
i wychowawczy3, a jego celem stało się dąże
nie do rozwoju młodych ludzi tak, aby m o
gli wykorzystywać swe możliwości fizyczne,
umysłowe, społeczne i duchowe jako odpo
wiedzialne jednostki, obywatele i członko
wie wspólnot lokalnych, narodowych i po
nadnarodowych4. Do głównych praw harce
rza należy służba Bogu i ojczyźnie, polega
nie na słowie harcerskim, niesienie pomocy
bliźnim, braterstwo, postępowanie rycer
skie, miłość do przyrody, posłuszeństwo,
pogoda ducha, oszczędność i ofiarność, kul
tywowanie moralnych cnót i wartości5. M y
ślą przewodnią ruchu jest Wielka Gra o pięk
ne życie6, która polega na przemianie swe
go charakteru poprzez miłość do świata.
Andrzej Glass, harcerz i pisarz, w swej książce
Wielka przygoda życia zaznacza, że szczęścia
i prawości warto szukać w harcerstwie, jed
nak mowa tutaj o harcerstwie rozumianym
jako styl życia, niekoniecznie zaś przynależ
ność do samego ruchu. Chcąc więc osiągnąć
stabilizację duchową, należy iść drogą har
cerstwa, gdyż inna droga do tego celu nie ist
nieje ani w harcerstwie, ani poza nim7.
Harcerski system aksjologicznySą dwie rzeczy, które napełniają du
szę podziwem i czcią, niebo gwieździste na
de mną, prawo moralne we mnie - te słowa
wypow iedział wybitny, ośw ieceniowy fi
lozof Immanuel Kant. Twórca imperatywu
kategorycznego uważał, że idealną posta
wą moralną, w której człowiek realizuje po
zytywne wartości, jest sytuacja, gdy tłumi
w sobie egoistyczne pragnienia i działa
zgodnie z doktrynami moralnymi8. Kantow-
ski imperatyw nakazuje postępować czło
wiekowi tak, jakby postępował w danej sy
tuacji względem samego siebie. Dzięki temu
każdy jest w stanie ukształtować w sobie od
powiedni system wartości, który może w y
korzystywać w relacjach międzyludzkich. Na
czele tej aksjologii powinny stać szacunek
21
i tolerancja względem każdej jednostki ludz
kiej, co wyklucza szeroko rozumianą dys
kryminację. Można więc przyjąć, że u pod
łoża ponadczasowych norm i wartości leżą
działania wynikające z poczucia obowiąz
ku czyn ien ia dobra.
Jak widać Kant posia
dał ducha harcerskie
go. Tym, co jednoczy
Kanta i ruch harcer
ski, jest właśnie impe
ratyw kategoryczny,
wiara w istnienie m o
ralnego systemu war
tości, który kształtuje
ludzki charakter i bez
którego człowieczeń
stwo - harcerstwo nie
m ogłoby istnieć. W ni
niejszym artykule sku
pię się więc na zapre
zentowaniu kantow-
sk ie go system u ak
sjologicznego, który
obecny jest w każdej
z w ybranych przeze
mnie „powieści har
cerskich".
Narodziny ducha harcerskiego w literaturze polskiej
W historii literatury polskiej za pierwszą
powieść o tematyce harcerskiej skierowa
ną do młodzieży uważa się Lato leśnych lu
dzi Marii Rodziewiczówny z 1920 roku. Całej
książce patronuje franciszkańska pochwa
ła wszelkiego stworzenia. Afirmacja natury
przejawia się w każdym czynie ludzkim, zie
mia jest sferą sacrum, która zostaje sperso-
nifikowana jako płodna matka, ofiarowują
ca oddanym jej ludziom niezmierzone swe
bogactwa. Tekst jest hymnem pochwalnym
na cześć pierwotnych idei skautingu, dzię
ki którym człowiek poznając świat przyro
dy, odkrywa mechanizmy rządzące całym
kosmosem. Bohaterami są trzej wierni so
bie kompani oraz chłopiec z miasta, któ
ry p rzybyw a na w a
kacje do leśniczówki,
aby przejść „szkołę ży
cia" u boku przyjacie
la swego dziadka, by
łego partyzanta i jego
leśnych towarzyszy.
Powieść skupia się na
ekologicznym aspek
cie życia harcerskie
go, czyli na integra
cji człowieka z naturą
i człowieka z człowie
kiem. S y n c h ro n iz a
cja natury i człowieka
staje się możliwa dzię
ki harcerskiem u p o
szanowaniu praw zie
mi. Przyroda jest bo
wiem wszechwładna,
nie w o lno naruszać
jej suwerenności, za
w sze trzeba za c h o
wać przed nią poko
rę. Harcerska pokora wynika tymczasem
z harcerskiego charakteru, którego atrybu
tami są dobroć, łagodność, pracowitość, ra
dość życia i wytrzymałość na przeciwności
losu. Braterstwa i miłości do ziemi próbują
nauczyć weterani życia harcerskiego swo
jego m łodego podopiecznego, który zara
żony „trądem miasta" tęskni do metropolii,
traktując swój pobyt w lesie jako banicję.
Powoli jednak natura sama przekonuje go
do siebie. Chłopiec przechodzi wielką me
tamorfozę, dostrzegając ważność wszyst
kich podstawowych wartości harcerskich,
22
do których należy odwaga, honor, brater
stwo, altruizm, patriotyzm i czystość sumie
nia. Wspomnienia o mieście znikają, a wraz
z nimi wewnętrzne lęki, frustracje i niepoko
je, w zamian pojawia się opanowanie, roz
sądek i miłość do leśnego bytowania. Kra
ina, do której trafia czytelnik dzięki histo
rii Rodziewiczówny, to Arkadia - namiastka
Edenu, w którym wyidealizowana zosta
je nie tylko leśna rzeczywistość, ale także
bohaterowie ją zamieszkujący. Jak zapo
wiada autorka w pierwszym rozdziale zaty
tułowanym „Genealogia", o starodawnym,
bo jak bór odwiecznym, rodzie mowa tu bę
dzie. Ma on przodków we wszystkich wiekach
i tradycję we wszystkich szczepach ludzkości,
boć nie ród to ciała, lecz duszy, nie ród lasu
mieszkańców, lecz lasu miłośników, przyrody
czcicieli9. Ród duszy, czyli ród harcerski, ród
ludzi prawych, którzy ponad wszystko cenią
sobie braterstwo sprzyjające solidaryzowa
niu się z sobą i kształtowaniu w samym so
bie moralnego (skierowanego ku innym) sy
stemu wartości.
Harcerskie życie i harcerska śmierć w czasach okupacji
Szczególnie istotnym tekstem, w któ
rym moralna postawa harcerzy opisana zo
stała z wielkim znawstwem i ekspresją, są
słynne Kamienie na szaniec Aleksandra Ka-
mińskiego10 z 1944 roku. W powieści opartej
na faktach przedstawił autor - harcerz dzie
je 23 Warszawskiej Drużyny Harcerzy (Po
marańczami), która oddała życie za Polskę
podczas II wojny światowej. W książce dru
żyna nosi fikcyjną nazwę Buki i reprezentu
je pokolenie młodych, którzy swoje najlep
sze lata życia strawili na walce z okupantem,
dojrzewając do heroicznej śmierci w imię oj
czyzny. W dokumencie Kamińskiego o czło
wieku świadczą jego czyny. Głównymi bo
haterami są Alek, Rudy i Zośka reprezentu
jący całą waleczną społeczność harcerską,
której patriotyczna postawa stanowiła wzór
do naśladowania dla wszystkich walczących.
Powieść odkrywa pokłady dobra, godności
i wierności drzemiące w człowieku i jest hoł
dem złożonym rycerskiej walce oraz kodek
sowi moralnemu, które cechowały wojenne
środowisko harcerskie walczące o niepodle
głą Polskę. W tekście na plan pierwszy w y
bijają się wartości patriotyczne, altruistycz-
ne, etos walki i niezwykła więź między har
cerzami - omówione już braterstwo, które
szczególnie widoczne jest we wspomnieniu
odbicia Rudego z rąk gestapo pod Arsena
łem. Bohaterowie opowieści Kamińskiego
Rys. Zbigniew Lengren
są moralnymi drogowskazami dla młodzie
ży współczesnej, która powinna kultywować
ideały koleżeństwa, aktywności, duchowe
go opanowania w chwilach kryzysowych,
patriotyzmu, altruizmu, braterstwa, w y
trwałości w wyrabianiu silnej woli i zdoby
23
waniu wiedzy. Opowieść o wspaniałych ide
ałach BRATERSTWA i SŁUŻBY, o ludziach, któ
rzy potrafią pięknie umierać i PIĘKNIE ŻYĆ11 ma
więc wymiar ponadczasowy i idealnie w pi
suje się w sytuację ponowoczesnego spo
łeczeństwa polskiego, gdzie od młodych
wymaga się respektowania patriotycznych
wartości harcerskich. Jak mówią bowiem bo
haterowie powieści, patriotyzm przybiera
różne oblicza w zależności od czasów, w ja
kich się żyje, lecz zawsze wymaga skupienia
się na gromadzie i jej ideałach, nigdy na sa
mym sobie, przez co daje prawdziwe szczęś
cie. Na zakończenie warto zacytować frag
ment wiersza Testament Juliusza Słowackie
go, który Czarny Jasiek recytował na prośbę
umierającego Rudego i od którego pocho
dzi tytuł powieści.
Lecz zaklinam, niech żywi nie tracą nadziei
A kiedy trzeba, na śm ierć idą po kolei,Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec...
Juliusz Słowacki
Harcerz - literat o powstawaniu drużyn zuchowych w Polsce
Wśród całego zbioru autobiograficz
nych „powieści harcerskich" napisanych
przez Kamińskiego obok kultowych Kamie
ni na szaniec warto wspomnieć o jego pierw
szej książce - Antku Cwaniaku z 1932 roku,
która opowiada o istniejącej w 1929 roku
drużynie zuchowej założonej przez Anto
niego Cwankiewicza. Antek Cwan iak stan owi
doskonałą przeciwwagę dla najtragiczniej
szej, polskiej „powieści harcerskiej", jest bo
wiem najradośniejszą z książek Kamińskiego
i prezentuje aksjologię harcerską z perspek
tywy zuchów, dzięki czemu bawi i uczy jed
nocześnie. Książka swobodnie uchodzić m o
że za podręcznik harcerski, w którym pod
stawowymi atrybutami zuchowymi okazu
ją się odwaga i dzielność. W związku z tym
hymnem zuchów jest pieśń chwaląca posta
wę moralną i gotowość do ciągłego wykazy
wania się odwagą, a brzmi ona tak:
Z nas się każdy postara, postara, postara,Żeby nie był, ofiara, ofiara - leń,Fason trzymać - cała rzecz.Śmiech to zdrowie. Z płaczem precz. Humor grunt, troski w kąt,Zuchy robią wielki bunt!12
Akcja powieści trwa cały rok i skupia się
na opisie sprawności zuchowych. Wprawki
harcerskie małe zuchy zdobywają dzięki ga
wędom drużynowego Cwaniaka oraz wymy
ślonym przez niego ćwiczeniom, którym to
warzyszy przygoda i tajemnica, czyli to, co
dzieci lubią najbardziej. Kamiński i Cwaniak
pracując z zuchami, odkryli bowiem rzecz
istotną, a oczywistą, o której jednak w po
czątkach istnienia harcerstwa mało kto pa
miętał, a mianowicie, że zuchy są dziećmi
i daleko im jeszcze do poznawania „wielkich
i poważnych" praw harcerskich. Podstawą
pracy z zuchami jest więc zdobycie ich za
interesowania i sympatii, mówienie „dzie
cięcym" językiem i zaczarowywanie każ
dej sprawności tak, aby wydawała się dzia
łaniem magicznym i przeznaczonym tyl
ko dla wybranych. Powieść określić można
jako „dziecięcą gawędę harcerską", w któ
rej do głosu dopuszczone zostają maluchy,
bohaterowie „wywrotowi", bo weseli, peł
ni energii i szalonych pomysłów. W trakcie
zbiórek malcy poznawali chronologicznie
historię Polski, a następnie wystawiali zu
chowe scenki historyczne. Najpierw wcielili
się w ludzi pierwotnych. Jako „dzicy" przyjęli
przydomki pradawnych zwierząt, przesiady
wali w jaskini, lepili garnki, łowili ryby, palili
24
ogniska, zbierali strawę leśną, strzelali z łu
ku, udawali, że polują na mamuty i słucha
li nocnych gawęd o czasach prehistorycz
nych. Kiedy zuchom życie ludzi pierwotnych
zaczęło się nudzić, cwany druh wprowadził
ich w czasy starodawnych Słowian. Chłopcy
zaczęli się modlić do bożków z drewna oraz
wysłuchiwać legend o Kraku i Ziemowicie.
Następnie drużyna z zapałem przemieni
ła się w rycerzy, studiując czasy pierwszych
Polaków. Pisano gęsim piórem, bawiono się
w benedyktynów i giermków, słuchano ga
węd o Zawiszy Czarnym i urządzano licz
ne turnieje. Dzięki zabawie w rycerstwo zu
chy zdecydowały, że będą bronić słabszych
i wszystkich uważać za braci. Aby dać temu
wyraz, drużyna zapoczątkowała akcję „pięk
ne uczynki". Kolejnym etapem stała się za
bawa w Twardowskiego, legendarnego mi
strza czarnoksięskich sztuk, potem w Koś
ciuszkę, a po nim przyszedł czas na powstań
ców, dzięki którym harcerzyki miały okazję
poznać dzieje partyzantki oraz poukrywać
się w lesie przed domniemanym wrogiem.
Po zbiórkach historycznych urządzono serię
zbiórek geograficznych, na których przyszli
harcerze zapoznawali się z życiem Kurpiów
i na ich podobieństwo przyjęli role leśnych
ludzi. Uczyli się m owy kurpiowskiej, naśla
dowali odgłosy zwierząt, zbierali jagody,
a z nich robili przetwory. Po Kurpiach zuchy
zaczęły poznawać życie Kaszubów. Chłop
cy śpiewali kaszubskie piosenki, strugali
z drewna okręty, a do ulubionych sprawno
ści należała nauka pływania. W dalszej kolej
ności słuchano gawęd o krakowiakach, ba
w iono się w lajkonika i turonia oraz fałszo
wano krakowskie przyśpiewki, a następnie
przyszedł czas na górali. Zuchy z upodoba
niem bawiły się w baców, juhasów i zbójni
ków. Śpiewano zbójnickie piosenki, uczo
no się trudnych góralskich tańców i z luboś
cią słuchano podań o Janosiku i jego kom
panii. Pod koniec roku zaś na zuchy czekał
egzamin, z którego wszyscy podopieczni
Cwaniaka wyszli zwycięsko. M im o iż pierw
sza harcerska książka druha Kamińskiego
wydaje się być już nieco archaiczna, wciąż
uniwersalne jest w niej dziecięce pragnie
nie przygody, które stanie się bazą wszyst
kich harcerskich opowiastek dla młodzieży.
Każdy zuch śmiało m ógłby powiedzieć za
Matką Teresą z Kalkuty, że życie jest przygo
dą, należy tylko odważyć się godnie i dziel
nie żyć. Odwaga jest więc kolejną kluczową
wartością harcerską. Chłopcy Cwaniaka swo
ją rycerskością wykazali się podczas II wojny
światowej, w której walczyli i zginęli.
W służbie altruizmu, patriotyzmu, historii, tradycji i przygody - literacki obraz harcerstwa w dobie PRL-u
W okresie PRL-u literatura dla młodzie
ży zaowocowała p rzygodow ym i pow ieś
ciami chłopięcymi. M otyw harcerski stał się
niezmiernie popularny. Fabuła tego typu
opowieści opowiadała najczęściej o losach
drużyny harcerskiej wyruszającej na liczne
wyprawy po Polsce w celu zgromadzenia
25
wiedzy o ojczyźnie, nabycia tężyzny fizycz
nej i umiejętności radzenia sobie w trudnych
- polowych sytuacjach. Znamienne stały się
opisy harcerskiego biwakowania, kiedy to
młodzi uczyli się trudnej sztuki wzajemnej
akceptacji. Przykładem tego typu powieści
jest Gdzie ten skarb?! Marty Tomaszewskiej,
w której harcerskiej wyprawie towarzyszy
ekscytująca przygoda. Wartością nadrzęd
ną w tej książce jest altruizm, drużyna pro
wadzi bowiem działalność charytatywną
zwaną „niewidzialną ręką". Finezji opowieści
dodaje antagonizm między leniwą i dowcip
ną bandą szkolnych łobuziaków a prawymi
harcerzami. To, co jednoczy zwaśnione gru
py, to wyprawa na Spisz, na którą łobuzia
ki wyruszają wraz z harcerzami w celu zwe
ryfikowania legendy o zaginionym skarbie
Inków. W edług podań w iekowy skarb zako
pany został w Niedzicy, zaś kluczem do je
go odnalezienia jest mapa Inków. W ędrów
ka po krainie Spiszu okazuje się bardzo po
uczająca dla trzech „antyharcerzy", którzy
w miarę upływu czasu przeobrażają się w
rzetelnych i prawdziwych skautów. Prag
nienie dołączenia do ruchu harcerskiego
rodzi się także w czytelniku, gdyż książka
niesie niesłychane przesłanie edukacyjne
i moralne podane w formie przygodowej
i komediowej. Z tekstu wynieść można spo
rą wiedzę na temat struktury harcerstwa,
przemierzania drogi od zucha do drużyno
wego i pracy, jaką trudnią się harcerze w ży
ciu codziennym. Harcerz - bohater zbioro
wy powieści przedstawiony jest jako dobry
duch życia społecznego, każda karta uka
zuje nowe oblicza altruizmu harcerskiego.
Opowieść prezentuje idealny wzorzec m ło
dego człowieka, który czerpie przyjemność
z nauki, szlifuje swój charakter, dąży do per
fekcji i rozumie, że w czasach pokoju o wiel
kości człowieka świadczą powszednie, d o
bre uczynki, dzięki którym budować można
„zdrową" rzeczywistość. Do społecznikow
skiej działalności harcerzy na ziemi spiskiej
należy między innymi współpraca z Muze
um Etnograficznym, propagowanie czytel
nictwa prasy, zbieranie podań i pieśni spi
skich, pom oc sanitarna ludności wiejskiej,
służenie radą wiejskiej młodzieży w w ybo
rze dalszej drogi życiowej, organizacja za
baw dla małych dzieci, pom oc tubylcom,
liczne akcje sportowe. Również łobuziaki
stają się Judymami i inicjują budowę stat
ku kosmicznego wraz z małymi tubylcami,
a następnie decydują się zorganizować w y
stawę astronautyczną w okolicznych wsiach.
Wyprawa na Spisz uczy ich także umiejętno
ści gotowania, sprzątania, pełnienia warty,
czyli pokonywania trudów życia obozowe
go. Chłopcy, przejąwszy harcerski system
wartości, przestają dbać o rzeczy material
ne i wykazują się heroiczną walką ze zło
dziejami mapy Inków, którą następnie od
dają w ręce archeologa z muzeum. Finał nie
sie z sobą przesła nie, które będzie patrono
wało wszystkim „powieściom harcerskim"
w okresie powojennym, a mianowicie, że
ojczyznę należy odbudow yw ać w spólny
mi siłami, wcielając w życie wartości altrui-
styczne i patriotyczne tak, aby docierać do
najbardziej poszkodowanych miejsc i ludzi
oraz żeby historia i tradycja Polski były za
wsze żywe w pamięci rodaków.
Kolejną powieścią Tomaszewskiej kon
tynuującą pochwałę harcerskiego altru
izmu jest Którędy do Eldorado? Tytuł ma
w tym przypadku znaczenie symboliczne.
Eldorado to legendarna kraina pełna zło
ta, której przed wiekami poszukiwało wie
lu śmiałków, jednak nigdy nie została od
naleziona. Ten jeden z najwspanialszych
mitów w historii ludzkości stanowił inspi
rację dla autorki, która traktuje Eldorado
26
w swej opowieści jako miejsce, w którym
m łodzi buntow nicy odnajdują najwięk
sze wartości, jakimi są przyjaźń, zaufanie,
oddanie bliźnim, miłość oraz pojednanie.
W tekście tytułowym Eldorado okazuje się
Czarnocin, wieś, w której powstają kopalnie
i która szybko przemienia się w miasto. Tam
to przeprowadza się skonfliktowana rodzi
na inżyniera Makowieckiego. Dzieci M ako
wieckich - warszawscy harcerze i m iłośni
cy westernów decydują się krzewić wśród
m łodzieży wiejskiej ducha harcerskiego.
W artości harcer
skie są źród łem
p onow nego roz
kwitu nieszczęśli
wej rodziny, ale
przede wszystkim
przyczynkiem do
pojednania m ię
dzy dziećmi pra
cowników kopal
ni a dziećmi chło
pów wiejskich ze
w si P y c h ó w k a ,
m ię d zy k tó rym i
występują silne antagonizmy. Konserwa
tywnem u Związkowi Pychowiaków prze
wodzi Polek Karaś, który nie może znieść
myśli o przemianach urbanizacyjnych na
terenach jego ukochanej wsi. Jak się jed
nak szybko okazuje, jego niechęć do no
woczesnych zmian ma podłoże bardzo zło
żone, wyrasta bowiem z tragedii chłopca,
jaką była śmierć matki. Ogromna tęsknota
Polka za dawnym życiem wyraża się więc
w postawie skrajnie negującej młodych M a
kowieckich wraz z ich harcerskimi wartościa
mi. W miarę upływu czasu pod wpływem
tragicznych wydarzeń przeciwstawne obo
zy solidaryzują się głównie dzięki mądrości
Piotra, najstarszego w rodzeństwie M ako
wieckich, który jest wzorowym harcerzem:
roztropnym, uczciwym, wiernym, bohater
skim i sprawiedliwym. Te atrybuty sprawia
ją, że łagodzi wszelkie spory, a miłość i bra
terstwo na stałe goszczą w sercach zwaś
nionych dzieci. W rezultacie odnalezionym
przez wszystkich skarbem - podobnie jak
w poprzedniej powieści autorki - stają się
braterskie więzi, dzięki którym rodzą się
trwałe przyjaźnie i nowe, altruistyczne pla
ny. Piękno obu powieści Tomaszewskiej
polega więc na ukazaniu metamorfozy, ja
kiej podlega czło
w iek pod w p ły
wem humanitar
n ych w a rto śc i,
które celują pro
sto w pokrzyw io
ne, sm utne, za
gubione i niejed
nokrotnie lekko
myślne jednostki
ludzkie. I właśnie
one rażone siłą
cnót harcerskich
prostują się, goto
we nieść pom oc innym oraz pracować na
chwałę kraju.
Powieścią poniekąd analogiczną do hi
storii opowiedzianych przez Tomaszewską
są Czarne stopy Seweryny Szmaglewskiej.
I tutaj mamy do czynienia z popularnym
w literaturze młodzieżowej motywem „chło
paka na opak", tym razem sierotą niechcia
nym przez opiekuna - pijaka. Nieszczęśli
w em u chłopcu w odzyskan iu pewności
siebie ma pom óc obóz harcerski na Kielec-
czyźnie. Tak jak w powieściach Tomaszew-
s ki ej okazuje się, że harcerstwo jest w stanie
pozytywnie wpłynąć na każdego zagubio
nego łobuziaka, który w finale jest bardziej
dojrzały, stabilny emocjonalnie, w yzuty
Rys. Zbigniew Lengren
27
z uczuć destrukcyjnych i pełen wiary w siłę
harcerskiego okrzyku „czuj, czuj, czuwaj!".
Hasło to w Czarnych stopach ma znaczenie
sym boliczne, gdyż stanowi przykazanie
o pacyfizmie i pamięci o historii Polski, któ
ra winna być przekazywana z pokolenia na
pokolenie tak, aby zawsze istniało grono
szlachetnych, którzy
szerzyć będą praw
dę o dziejach ojczy
zny. Szm aglew ska,
była więźniarka obo
zu ośw ięcim skiego,
w p row adza w ątek
s ta re go p a rty za n
ta z II wojny świato
wej, który ukrywa się
w lasach, gdzie obo
zują zastępy harcerzy,
w tym tytułowe Cza r-
ne Stopy. Partyzant
(Leśne Oko) pomaga
chłopcom z ukrycia,
porozumiewając się
z nimi szyfrem har
c e r s k im , j e d n a k
swoją wojenną toż
s a m o ść o d k ry w a
d op ie ro na końcu
p ow ie śc i p o d cza s
spotkania z d ru żynow ym W róblem . To
właśnie jemu - strażnikowi cnót harcer
skich - opow iada historię partyzantów,
którzy zginęli na Kielecczyźnie, aby (...)
tu m ógł brzmieć swobodny śmiech, piosen
ka, mowa polska,..13. Jako weteran harcer
stwa i bohater wojenny daje drużynowe
mu zadanie, żeby zainteresował swoich har
cerzy historią Polski jeszcze silniej niż d o
tychczas, ze szczególnym uwzględnieniem
II wojny światowej - najświeższej z ran zada
nych naszej ojczyźnie. Wskazuje mchy leś
ne, pod którymi znajdują się groby niezna
nych żołnierzy, mówiąc, że ziemia jest jesz
cze gorąca od wspom nień i czeka na m ło
dych patriotów, którzy odbudowywać będą
ojczyznę z rozsądkiem, świadomi prawdy
0 niszczycielskiej sile wojny, która z umar
łych nie czyni bohaterów i pozostawia po so
bie tylko zgliszcza. Na zakończenie powiada:
Dobrze jest patrzeć
n a wa s , m ł o d yc h .
(...) Będę was obser
wował. Takich jak ja
jest wielu. Pragnie
m y byście rośli p ro
sto, wysoko, zdrowo
i radośnie. Czuwaj!
(...)14. Warto spuen
tować wątek patrio
tyczny w tej powie
ści również cytatem
z książki, żadne sło
wa bowiem lepiej nie
wyrażą piękna tego
aspektu misji harcer
skiej: Las odpow ia
dał echem - przesłał
ostatnie słowo Pusz
czy Jodłowej, powta
rzał głosem dębów
i buków, sosen i świer
ków, jak ważną wiadomość, czuwaj - czuwaj
- czuwaj!15. Obok silnie wyeksponowanego
wątku patriotycznego dużo miejsca autor
ka poświęca harcerskiemu zwyczajowi ba
dania regionalizmów, w tym wypadku zie
mi kieleckiej. W celu zgromadzenia jak naj
większej ilości informacji drużyna zorgani
zowała terenowe wycieczki zwiadowcze,
podczas których harcerze poznawali histo
rię regionu, a następnie każdy zastęp przy
ognisku opowiadał o dziejach Kielecczyzny
1 prezentował zdobyte materiały. W trakcie
swych poszukiwań harcerze poznali wiele
28
legend związanych z Kielecczyzną, między
innymi o słynnym królewiczu Emeryku, za
poznali się także z sylwetką twórczą i dzie
łami Stefana Żeromskiego. Podczas ogn i
ska okazało się, że Kielecczyzna to ziemia
rodzinna wielu wybitnych Polaków, między
innymi obok Żeromskiego - Henryka Sien
kiewicza, Mikołaja Reja, Adolfa Dygasińskie
go, Wincentego Kadłubka czy hetmana Ste
fana Czarnieckiego. Opowieści o znanych
i kochanych bohaterach, przypomnienie le
gend i podań kieleckich w trakcie w spólne
go biesiadowania o zmierzchu nadało książ
ce Szmaglewskiej prawdziwie „harcerską at
mosferę". Nie należy jednak zapominać o te
zie dominującej w powieści, podług której
należy wyciągać dłoń do wszystkich jedno
stek ludzkich, szczególnie tych pokrzywdzo
nych przez los, tracących grunt pod noga
mi, osamotnionych, reagujących na wszelką
pom oc wrogością i gniewem. Praca harcer
ska polega bowiem na umiejętności kiero
wania nadmiaru złej energii małych dziku
sów w stronę zajęć zorganizowanych, w któ
rych wykażą swoje umiejętności i zapomną
o trapiącym ich bólu czy pragnieniu czynie
nia chuligańskich psikusów. Jak mówi jeden
z bohaterów: Każdy potrzebuje mieć na świe
cie kogoś, kto by w nim zawsze dopatrzył się
najlepszych intencji, zrozumiał go, wybaczył.
Żeby (...) zapomniał o swoich niepowodze
niach i zaczął żyć na nowy rachunek16.
Motywy harcerskie w dzisiejszej literaturze młodzieżowej
Patrząc na dzisiejszą literaturę młodzie
żową, wydaje się jakby tematyka harcerska
nieco zanikła. Samo harcerstwo dla wielu
młodych jest już formą archaiczną, o której
często nie mają pojęcia. Dla młodzieży prob
lem stanowi nie tylko przeczytanie, ale i zro
zumienie Kamieni na szaniec, nie mówiąc już
0 kultywowaniu harcerskich wartości. W po-
nowoczesności bowiem wartości moralne
nie są już regulatorami postępowania, lecz
wybiórczo traktowanym zespołem norm,
które można swobodnie dobierać w zależ
ności od okoliczności. Nic dziwnego więc, że
coraz rzadziej uświadczyć można problema
tykę harcerską w najnowszych powieściach
skierowanych do młodzieży. Wszak, jaki od
biorca, taka literatura. Kryzys harcerstwa
1 wartości harcerskich dostrzega także Mał
gorzata Karolina Piekarska, powieściopisar
ka i dziennikarka, w której tekstach tema
tyka harcerska jest wciąż aktualna. Autor
ka wykorzystując wątki harcerskie, próbu
je dowartościować harcerstwo. W powieści
zatytułowanej Tropiciele przełamuje zarów
no pozytywne jak i negatywne stereotypy
dotyczące harcerstwa. Nie wybiela swoich
bohaterów i z przymrużeniem oka patrzy
na mit harcerza jako wzoru wszelkich cnót.
W zastępie Tropicieli bohaterow ie kłócą
się, są zawistni, egoistyczni, nie mówiąc już
o tym, że główny bohater Kuba w ogóle nie
uznaje harcerstwa, a decyduje się uczest
niczyć w zbiórkach tylko po to, by przeby
wać z dziewczyną, w której się zakochał.
A mimo to postaci te wydają się prawdzi
we, są bowiem grupą młodych, którzy nad
sprawy ogółu przedkładają sprawy własne,
w chwilach kryzysowych potrafią jednak
zmobilizować się do działań altruistycznych.
Jak już zostało napisane, autorka przełamu
je też negatywne stereotypy, do których na
leży przede wszystkim wizja harcerza jako
niewolnika musztry, zbiurokratyzowane
go i pysznego z powodu swoich dokonań.
W wyniku prostowania harcerskich stereo
typów z kart powieści wyłania się portret
harcerza - człowieka, który skłonny jest do
czynów dobrych i złych. Autorka nie bez
cześci obrazu harcerza, ale też go nie idea
29
lizuje. Dzięki temu zapewne przekonuje do
harcerstwa tych czytelników, którym pew
ne uniwersalne wartości nie są zupełnie ob
ce i którzy sięgają po książki z treścią i prze
słaniem. A przesłanie Piekarskiej jest takie,
że „powieścią harcerską" nadal można zain
teresować młodzież, nie należy jednak się
gać tylko i wyłącznie po sferę ideałów, lecz
po sferę „zwyczajności". Trzeba pokazywać
świat młodych takim, jakim jest, czyli peł
nym kłótni, miłości, zdrad, zazdrości, g łu
poty, a jednocześnie odwiecznych wartości,
których obecność wystarczy, aby wpłynąć
pozytywnie na m łodego czytelnika. Warto
ści nie należy narzucać, one bowiem trwa
ją niezmiennie od zarania dziejów i trwać
będą, a ci, którzy zechcą się nimi kierować,
uczynią to tak, jak to w finale powieści zrobił
Kuba, który przekonał się do harcerskich ide
ałów i oprócz dziewczyny zdobył też przy
jaciół - harcerzy na dobre i na złe. Piekarska
w ciekawy sposób prezentuje misję harcer
ską, opisując roczne zadanie harcerzy, któ
rzy muszą stać się „badaczami przeszłości"
i zapoznać się z historią warszawskiej dziel
nicy Praga Południe. Tropiciele na strychu
Kuby odkryw ają tajem nicze pocztów ki
przedwojennego malarza Wacława Chod-
kowskiego, które stają się pretekstem dla
całej serii niezwykłych wydarzeń. Autorka,
krewna artysty, będąca w posiadaniu kilku
set ręcznie malowanych pocztówek i obra
zów olejnych Chodkowskiego, uczyniła go
milczącym bohaterem powieści. Dzięki pra
com malarza chłopcy wpadają na ślad hi
storii, której geneza sięga Powstania War
szawskiego i dotyczy zaginionych podczas
wojny klejnotów żony Chodkow skiego.
Aby poznać miejsce ukrycia skarbu, trzeba
rozwiązać rebus um ieszczony na portre
cie olejnym artysty, który przedstawia je
go małżonkę oraz...rzygającego generała.
Prawdziwym skarbem okazuje się jednak
historia życia malarza, dzięki której Kuba
(nienawidzący do tej pory historii) z praw
dziwą przyjemnością zagłębia się w przed
wojenne dzieje, śledząc losy wielkich pa
triotów i ich czynów. Największym atutem
powieści jest więc ukazanie, jak radosnym
staje się człowiek, który da szansę harcer
skim wartościom.
PodsumowanieNa podstawie zaprezentowanego ma
teriału literackiego można stwierdzić, że ak
sjologia harcerska opisana w wybranych tu
taj powieściach istnieje od wieków i oscyluje
wokół wartości najszlachetniejszych, które
u progu XX wieku stały się credo życiowym
założycieli oraz członków ruchu harcerskie
go, a spisane zostały w postaci praw harcer
skich. Jako takie na gruncie polskim prze
trwały II wojnę światową, okres PRL-u oraz
transformacji ustrojowej, czyli powstawa
nia wolnej Polski. Funkcjonują także w po-
30
nowoczesnym, zglobalizowanym świecie,
o czym świadczy istnienie ludzi, dla któ
rych bycie harcerzem ma sens. I, cytując
Kamińskiego, nie o to chodzi, żeby zaraz lu
dzie do harcerstwa wstępowali, ale żeby mię
dzy ludźmi były wszędzie stosunki harcerskie.
Bezinteresowność, rzetelność, czystość, uczu
ciowość, wesoły nastrój i wytężona praca17.
Do harcerstwa rozumianego więc uniwer
salnie jako człowieczeństwo powinna litera
tura młodzieżowa przekonywać współczes
nych młodych ludzi. A być może oni później
dostrzegą wartość w samym ruchu i zasilą
jego Szare Szeregi18.
Bibliografia1. Adam Wiśniewski, Korzenie harcerstwa pol
skiego, Warszawa 1998.2. Aleksander Kamiński, Antek Cwaniak, War
szawa 1998.3. Aleksander Kamiński, Kamienie na szaniec,
Warszawa 1944.4. Andrzej Glass, Wielka przygoda życia, War
szawa 1999.5. Małgorzata Karolina Piekarska, Tropiciele,
Warszawa 2006.6. Maria Rodziewiczówna, Lato leśnych ludzi,
Koszalin 1985.7. Marta Tomaszewska, Gdzie ten skarb?!, War
szawa 1966 [i nast.].8. Marta Tomaszewska, Którędy do Eldorado?,
Katowice 1970 [i nast.].9. Seweryna Szmaglewska, Czarne stopy, Kato
wice 1981.10. Władysław Tatarkiewicz, Historia filozofii,
Wrocław 1978, t. 2.
1 Zob. A. Glass, Wielka przygoda życia, Warszawa 1999, s. 26.
2 Zob. Ibidem, s. 63.3 Zob. A. Wiśniewski, Korzenie harcerstwa
polskiego, Warszawa 1998, s. 3.4 Harcerstwo polskie pod nazwą Związek
Harcerstwa Polskiego swoją działalność rozpoczęło w 1918 roku. Kontynuując prawa skautowe, stało się największą organizacją wychowawczą w Polsce, skupiającą dzieci, młodzież i dorosłych.
Zadaniem głównym ZHP jest wychowywać swych podopiecznych zgodnie z chrześcijańskim systemem wartości. Zob. Ibidem, s. 11.
5 Zob. A. Glass...op. cit., s. 84-90.6 Ibidem, s. 62.7 Cyt. za: Ibidem, s. 27.8 Zob. W. Tatarkiewicz, Historia filozofii,
Wrocław 1978, t. 2, s. 165-181.9 Cyt. za: M. Rodziewiczówna, Lato leśnych
ludzi, Koszalin 1985, t. 2, s. 5.10 Pedagog, twórca ruchu zuchowego w Pol
sce, działacz harcerski, naukowiec, pisarz (Antek Cwaniak, Zośka i Parasol, Narodziny dzielności, Andrzej Małkowski), w trakcie II wojny światowej związany z konspiracją podziemną w okupowanej Warszawie, twórca i komendant Organizacji Małego Sabotażu „Wawer".
11 Cyt. za: A. Kamiński, Kamienie na szaniec, Warszawa 1944, s. 202.
12 Cyt. za: A. Kamiński, Antek Cwaniak, Warszawa 1998, s. 14.
13 Cyt. za: S. Szmaglewska, Czarne stopy, Katowice 1981, s. 216.
14 Cyt. za: Ibidem, s. 217.15 Cyt. za: Ibidem, s. 217.16 Cyt. za: Ibidem, s. 32.17 Cyt. za: A. Kamiński, Antek Cwaniak,
s. 161.18 Szare Szeregi kryptonim działającego
w konspiracji od 1939 roku do 1945 roku Związku Harcerstwa Polskiego, w tekście rozumiane metaforycznie.
Grażyna Lewandowicz-Nosal
ZAPOMNiANA GÓRA
Powieści Marii Kann należały, obok ksią
żek Kornela Makuszyńskiego i Marii Rodzie
wiczówny, do ulubionych lektur mojego
dzieciństwa. Dużą pamiątką dla mnie jest
autograf autorki na egzemplarzu Dujawi
cy zdobyty w 1975 r. przez moją babcię na
majowym kiermaszu organizowanym pod
warszawskim Pałacem Kultury i Nauki pod
czas „Dni Oświaty, Książki i Prasy". Byłam
wtedy chora i książkę Marii Kann dostałam
31
w prezencie. Dziś trudno powiedzieć, czy
Dujawica, będąca drugim tomem tzw. try
logii góralskiej, była pierwszą książką pisar
ki, jaką przeczytałam. Niewątpliwe jest nato
miast jedno, za nią poszły kolejne, jakie tyl
ko m ogłam znaleźć w szkolnej bibliotece.
Mój sentyment do autorki przejawił się także
i w tym, że później próbowałam kolekcjono-
waćjej powieści, kupując je w antykwariatach
(o internetowych aukcjach Allegro nikt w la
tach 80. XX wieku jeszcze nie słyszał).
Kim była autorka? Urodziła się 11 ma
ja 1906 r. w Łochwicy pod Połtawą (obec
nie Ukraina), przeżyła repatriację do War
szawy. Tutaj jej matka farmaceutka zaczęła
od podstaw organizować Centralną Apte
kę Więzienną. Maria Kann studiowała polo
nistykę, ukończyła także Studium Pedago
giczne przy Uniwersytecie Warszawskim.
W 1928 r. rozpoczęła swoją przygodę z har
cerstwem, do którego wciągnęła ją Sabina
Marcinkowska, drużynowa 45 W ŻDH (War
szawskiej Żeńskiej Drużyny Harcerek) im.
Emilii Plater. Podjęła pracę w Szkole im.
Andrzeja Małkowskiego przy ul. Kruczej 9.
Rozpoczęła też współpracę z Aleksandrem
Kamińskim. Innych harcerskich przyjaciół,
w tym starszą o 26 lat Zofię Kossak-Szczu
cką i swojego przyjaciela Stefana Waciór-
sk iego poznała w 1933 r. na zlocie har
cerskim w Godollo pod Budapesztem na
Węgrzech. To właśnie Zofia Kossak zare
komendowała powieść Pilot gotów?... Józe
fowi Za rembie, dyrektorowi wydawnictwa,
Gebethnera i Wolffa. Powieść ukazała się
w 1938 r. Drugą, obok harcerstwa, pasją sta
ło się dla Marii Kann lotnictwo, a właściwie
szybownictwo. Ukończyła kurs szybowcowy
w Gimnazjum im. Tadeusza Czackiego przy
ul. Polnej w Warszawie, a w 1938 r. razem
ze Stefanem Waciórskim wystawiła szopkę
lotniczą. Należała też do Harcerskiego Klu
bu Lotniczego i kierowała Referatem Lotni
czym ZHP. Te dwie pasje znajdują swoje od
zwierciedlenie w powieściach Marii Kann. Po
wybuchu wojny zgłosiła się do PCK, później
organizowała Podziemny Sanitariat Harcer
ski miasta Warszawa. W latach 1942-1943
z okien mieszkania na Długiej przy Arsena
le obserwowała tragedię getta. Włączyła się
w prace Rady Pomocy Żydom „Żegota", na
pisała apel Na oczach świata poświęcony gi
nącemu gettu. Po wojnie, za swoją działal
ność otrzymała medal „Sprawiedliwy wśród
narodów świata" i 28 listopada 1963 r. ra
zem z W ładysławem Bartoszewskim zasa
dziła drzewko na górze pamięci w jerozolim
skim ogrodzie Yad Vashem. Swoje wojenne
przeżycia, w tym współpracę z Zofią Kossak
Rys. Stanisław Topfer
opisała w powieści Niebo nieznane. Pierwsze
wydanie tej książki z 1950 r. zostało skonfi
32
skowane przez cenzurę1, w kolejnym, opub
likowanym w 1964 r., ocenzurowano histo
rię wyszywania sztandaru dla 1 Polskiej Bry
gady Spadochronowej w Wielkiej Brytanii.
Maria Kann razem z Józefem Zarembą zorga
nizowała i prowadziła podziemne wydawni
ctwo „Załoga", tworzyła też pismo lotnicze
„Wzlot". Po powstaniu warszawskim trafiła
do obozu w Pruszkowie. Po wyzwoleniu za
angażowała się w działalność W iN-u („Wol
ność i Niezawisłość"), a od listopada 1945
do lutego 1946 r. była więziona na Rakowie
ckiej i przesłuchiwana przez UB2. Zwolnio
na z więzienia, zamieszkała w Warszawie i
podjęła pracę w punkcie repatriacyjnym
PCK, następnie na krótko w Polskim Radiu,
kolejno w „Czytelniku", gdzie była redakto
rem działu literatury dla dzieci i młodzieży.
Tu w październiku 1946 r. współorganizowa
ła pierwszą konferencję poświęconą zagad
nieniom związanym z literaturą dla dzieci
i młodzieży. Na tej konferencji wygłosiła re
ferat3. W 1948 r. opublikowała w „Czytelni
ku" Górę Czterech Wiatrów. W latach 1972
1980 ta książka znalazła się w opisie lektur
szkolnych szkoły podstawowej.
Warto bliżej przyjrzeć się tej, niegdyś
popularnej (11 wydań, ostatnie w 1987 r.),
a obecnie, tak jak i cała twórczość Marii
Kann, skazanej na zapomnienie, powieści.
Pozornie jest to historia o zabezpieczaniu
przez grupę młodych ludzi ocalałego po
niemieckiego szybowiska na Śląsku Opol
skim. Autorka sytuuje szybow isko nieda
leko fikcyjnej wsi Maczki w powiecie prud
nickim. Tak naprawdę bowiem jest to po
wieść o trudnych powojennych wyborach
młodych ludzi, którym w różny sposób uda
ło się przeżyć piekło wojny. Jest to hołd od
dany młodzieży Armii Krajowej, tej z „lasu",
tej z „Parasola", Powstania W arszawskie
go, Małego Sabotażu. Autorka sygnalizuje
to już w pierwszych zdaniach powieści. Ak
cja utworu rozpoczyna się w zimną kwiet
niową noc 1945 r., kiedy dwójka bohaterów
błądzi po nieznanej sobie okolicy w poszu
kiwaniu drogi. Chłopak, przekrzykując wiatr,
Rys. Stanisław Topfer
woła do swojej towarzyszki: M am y drogę.
Ale w którą stronę pójdziemy?, pyta dziew-
czynka4. Postanawiają iść w stronę dostrze
żonego w dali światła. Droga wiedzie ostro
pod górę i chłopak stwierdza: Do nieba nas
prowadzi. (...) No i cóż Małgorzato, czy masz
siły udawać turystkę? W odpowiedzi drżą
cy, dziecinny jeszcze głos odpowiedział mu
z dumą i wyrzutem: - Jeszcześmy się nie cofa
li. Chodźmy do tego „nieba", Adasiu5. Dwójka
głównych bohaterów powieści, dziewiętna
stoletni Adam i piętnastoletnia Małgosia, to
byli AK-owscy partyzanci. W całej powieści
nie mówi się o tym wprost, ale sygnały w y
33
syłane przez autorkę są aż nazbyt czytelne.
Adam jest „człowiekiem z lasu", Małgosia,
której ojciec leśniczy pom agał partyzan
tom, dołączyła w dramatycznych okolicz
nościach do jego oddziału, a gdy ten rozbito,
zostali we dwoje sami. Adam podjął decyzję
0 opuszczeniu kraju, za granicą schronił się
już jego przełożony. Adam prawdopodob
nie już wie, że ze swoją „leśną" przeszłoś
cią nie ma czego szukać w „wolnej" Polsce,
nic go tu nie trzyma, nie ma rodziny, przyja
ciół, poza Małgosią, którą traktuje jak dzie
cko. Dalsza akcja utworu będzie jednak po
kazywała zmianę, jaka dokona się w Ada
mie, powody, dla których zdecyduje się
jednak pozostać. Nieobojętne będzie ro
dzące się uczucie do Małgosi, zwłaszcza po
jej wypadku, ale przede wszystkim fakt, że
Adam na szybowisku odnajdzie dom, spo
kój, przyjaciół, zacznie życie nie tylko par
tyzanta, ale po prostu m łodego chłopaka.
Ważną dla niego informacją będzie to, że
może się uczyć, że otwierane są klasy szkol
ne dla takich jak on, że jego żywiołem m o
że przestać być walka, a zacząć się może
normalne życie. Nieobojętne stanie się też
wyznanie nowego kierownika szybowiska,
który powrócił z Anglii. Na pytanie Adama,
dlaczego wrócił, Andrzej Wicherski odpo
wie: Zwiedzać świat jest miło mając dom, do
którego można powrócić. Mogę kochać ca
ły świat, ale muszę mieć skrawek ziemi, z któ
rym będę zrośnięty. Człowiek - jak roślina -
usycha wyrwany z gruntu. Jestem szczęśliwy,
że od razu trafiłem do was, i życzę wszystkim
rozbitkom, aby na swojej drodze spotkali swo
ją Górę Czterech Wiatrów6. Adam zrozumie,
że chce pozostać w Polsce, tu chce się uczyć
1 pracować. W ybór Adama jest najtrudniej
szy, zwłaszcza gdy czytelnik wie, jak nowa
władza postąpiła z ludźmi „z lasu". W ybór
Adama jest wyborem całego życia, poza nim
żaden z bohaterów powieści nie musi tego
dokonywać w takim wymiarze.
Bohaterem, którego postać łączy dwie
rzeczywistości - przedwojenną i powojen
ną, jest Józek. Najstarszy z załogi, dwudzie
stokilkuletni szybownik, więzień Oświęci
mia. Wprowadzenie tej postaci pozwala na
traktowanie Góry Czterech Wiatrów jako dru
giej części przedwojennego Pilot gotów?....
Bardzo wyraźne są nawiązania do wydarzeń
z części pierwszej, w historii Józka jest opo
wieść o wojennej konspiracji i losach czwór-
Rys. Stanisław Topfer
ki przyjaciół znanych z części pierwszej -
Józka, Jacka, Wojtka i Ewy. W szyscy byli
w konspiracji. Przed samym powstaniem
Józek i Wojtek schwytani przez Niemców
zostali osadzeni na Pawiaku. Józek trafił do
Oświęcimia, natomiast Wojtek zginął na Pa
wiaku przed samym powstaniem. W postaci
Wojtka, a szczególnie w okolicznościach je
go śmierci, możemy dopatrywać się losów
34
znakomitego polskiego inżyniera, konstruk
tora szybowców Antoniego Kocjana, stra
conego przez Niemców na Pawiaku w lipcu
1944 r. W ybór Józka jest prostszy niż Adama
- on musi „tylko" zdecydować czy pozosta
nie na szybowisku, czy poprowadzi pierw
szy kurs szybowcowy czy też, za wszelką ce
nę, będzie się starał wrócić do swoich. Jó
zek zostaje, bo jego pasją jest latanie, bo
jest jedynym, który zna się na szybowcach,
jest „specjalistą", a pozostali bohaterowie
bardzo chcą latać. Zostaje, mimo że docho
dzą do niego informacje o śmierci rodziców
i rodzeństwa, mimo że pojawia się niepew
ność co do wierności narzeczonej Ewy. Jó
zek traktuje swój wybór jako moralny obo
wiązek, przedkłada sprawy ogólne nad pry
watne. Jego postawa jest na wskroś patrio
tyczna, jednocześnie na przykładzie losów
tego bohatera powieści autorka pokazała
terapeutyczną rolę latania.
Trzeci bohater to właściwie grupa bo
haterów - są nimi polscy, jak podkreślają,
harcerze. Najstarszy jest drużynowy Stefan,
0 którym wiemy niewiele, następnie M a
ciej - dziewiętnastoletni student podziem
nej polonistyki, powstaniec „parasolarz",
siedemnastoletni Radek, też powstaniec
1 dziesięcioletni Tomek, brat Stefana. W szy
scy pochodzą z Warszawy i brali udział w po
wstaniu, nawet mały Tomek, który, jak powie
o nim brat, podczas powstania zachowywał
się jak prawdziwy harcerz7. Później dołączy
do nich jeszcze Krzysztof. W szyscy noszą
mundury i zachowują harcerskie zwyczaje
- wystawiają warty, składają drużynowemu
meldunki, mają menażki, rogatywki zapię
te pod brodą, znają harcerskie gry i zabawy,
np. podchody, umieją robić prycze, rozpa
lać ognisko, są dumni z tego, że są harce
rzami. To oni przybywają na Górę Czterech
Wiatrów, aby zabezpieczyć szybowisko. Ich
wybór jest prosty i oczywisty; to zadanie do
wykonania przez zgraną drużynę. Cechuje
ich posłuszeństwo, niepodporządkowanie
się przez Radka rozkazom skutkuje ostrą re
prymendą drużynowego. Ich cechą jest pra
wość, wierność zasadom, wzajemne zaufa
nie. M im o panującego na szybowisku g ło
du, Stefan nie kupuje kradzionej żywności.
Harcerze są pozytywnie nastawieni do no
wej rzeczywistości, ich działania są jasne
i precyzyjne, na pytanie czy to prawda, że
Warszawyjuż nie m a? - odpowiadają - znisz
czona, ale się odbuduje8.
Trudnego wyboru moralnego musi do
konać sierota siedemnastoletni Jasiek. Po
powrocie z trzyletnich przymusowych robót
trafił do bandy bezwzględnych szabrowni
ków. Ich szef szantażuje chłopca, że albo wy
niesie rzeczy z zaminowanego magazynu na
szybowisku, albo go zabije. Jasiek ma do wy
boru, powiedzieć prawdę nowym przyjacio
łom albo odejść. Do bandy, po zaufaniu, ja
kim obdarzono go na Górze Czterech Wia
trów, nie chce wracać. Nie chce też złamać
danego Stefanowi słowa, że nie będzie oszu
kiwał i kradł. Pragnie odejść, ze św iadomoś
cią, że kłamstwem nie można dojść do praw
dy. Ale przyjaciele zrozumieją i wybaczą. To
kolejny przykład trudnego powojennego lo
su m łodego chłopaka. Autorka mistrzowsko
ukazuje sens walki o ocalenie wartości m o
ralnych i ludzkiej godności.
Wreszcie postać Krzysia, ostatniego
z piątki harcerzy - pechowca. Był zbyt młody,
a raczej zbyt delikatny, aby działać w podzie
miu, po przybyciu na Górę Czterech Wiatrów
okazuje się, że nie ma poczucia równowagi
i nie może latać, nie może być pilotem. Trak
tuje to jako kalectwo. Dopiero opowiedzia
na historia rzeczywistego kalectwa mecha
nika Michała otwiera mu oczy na fakt, że są
różne talenty i nie należy rozpaczać, że ja
35
kaś droga jest niemożliwa, tylko rozejrzeć
się za własną.
Jedyną dziewczęcą bohaterką powie
ści jest piętnastoletnia Małgosia. Córka leś
niczego, sanitariuszka leśnego oddziału, po
czątkowo idzie razem z Adamem, ale w y
padki toczące się na szybowisku sprawią,
że chce zostać, chce doczekać powrotu oj
ca i brata. Podporą staje się dla niej miesz
kająca w Bielsku ciotka. Fakt, że Małgosia
doczekała się powrotu ojca, także podtrzy
muje jej decyzję.
Akcja powieści toczy się w bardzo kon
kretnych realiach powojennych. Doskona
le zostały uchwycone działania grupy sza
browników, bezsilność i bezmyślność no
wego na terenach Ziem Odzyskanych wój
ta Pomorka, który wszystkie sprawy chce
rozpatrywać za pomocą przedwojennych,
nieadekwatnych do niczego przepisów.
W niezwykle trafny sposób autorka zesta
wiła z sobą dwie społeczności - rdzennych
Ślązaków, którzy od wieków, mimo prześla
dowań zachowali polską mowę, wiarę i oby
czaj oraz repatriantów i ludność napływową.
Tworzy się swoisty tygiel narodów. Przykład
rodziny Kłosków to świadectwo, jak trudne
były stosunki ludnościowe na terenach Ślą
ska, z jak wielką delikatnością i znajomością
problemu przyszło się zmierzyć nowej wła
dzy. Ta natomiast jest podwójna - cywilna
i wojskowa. Czytelnik nie ma wątpliwości,
która jest ważniejsza i lepiej działa. Do nowej
rzeczywistości należą też chłopcy - towarzy
sze z OMTUR-u, czyli Organizacji M łodzie
żowej Towarzystwa Uniwersytetu Robot
niczego, powstałej w kwietniu 1945 r. Naj
silniej jej działalność zaznaczyła się właśnie
na Śląsku. Samo Towarzystwo Uniwersyte
tu Robotniczego to organizacja społeczno-
kulturalna założona jeszcze w 1923 r. przez
Ignacego Daszyńskiego, w 1948 r. połączo
na z Towarzystwem Uniwersytetów Ludo
wych, a następnie w 1950 r. zlikwidowana;
w jej miejsce powstało Towarzystwo W ie
dzy Powszechnej. Jej członkowie, w prze
ciwieństwie do zielonych harcerskich m un
durów, noszą modre koszule z czerwonymi
krawatami. Ich barwa sygnalizuje w oczy
wisty sposób nową ideologię. W szeregi tej
socjalistycznej organizacji zapisuje się też
konformista Olek Bukara. Robi to nie z prze
konania, ale właśnie dlatego, że może war
to, może się to do czegoś w nowej rzeczy
wistości przydać. Bukara to jeden z niewie
lu zdecydowanie negatywnych bohaterów
powieści. To on zarzuca Stefanowi, że nie-
kupienie szabrowanej żywności przy panu
jącym na szybowisku głodzie to donkiszote-
ria. To on wymyśla kłamstwo o śmierci Józka
w Oświęcimiu, aby w korzystniejszym świet
le przedstawić swoją osobę. W nową rzeczy
wistość wpisują się też maszerujące na za
chód oddziały Armii Czerwonej, śpiewają
ce swoje pieśni. Dla słuchającego ich Tom
ka słowa i rytm pieśni są obce.
Pow ieść składa się z dw óch części.
Pierwsza część kończy się w nocy z 8 na 9
maja wraz z zakończeniem wojny i dotyczy
głównie zabezpieczania szybowiska. Dru
ga, znacznie krótsza, to historia rodziny Kło
sków, rdzennych Ślązaków, których załoga
Góry Czterech Wiatrów wybroni przed w y
jazdem do Niemiec. W powieści znalazło się
sporo informacji o historii Śląska, jego kul
turze, licznie przywoływane są dowody na
polskość tych ziem.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jed
ną sprawę. To podkreślane jako wartość na
uka i czytanie. Uczyć się chcą praktycznie
wszyscy bohaterowie powieści. Gdy Jasiek
w opuszczonej chałupie znajduje czyste ar
kusze papieru, od razu wie, że można zrobić
z nich zeszyty. Małgosi, nawet naj piękniej
36
sza deklamacja polonisty Maćka nie zastąpi
czytania i nauki. Jej ciotka, gdy Niemcy w y
rzucili ją z domu, zabrała z sobą „najwier
niejszych przyjaciół" - książki. Także książ
ki, przechowywane przez pokolenia w ślą
skiej skrzyni, przyczyniły się do utrzymania
polskości Śląska.
Szukając informacji o odbiorze powie
ści, sięgnęłam do jednej z pierwszych recen
zji autorstwa W andy Żuromskiej9.
Zastanowiło mnie w niej, że autor
ka recenzji używa imienia Katarzy
na zamiast Małgosia, pisząc o dziew
częcej bohaterce książki. Błąd? Przy
padek? Należało zatem zajrzeć do
pierwszego wydania z 1948 r. i po
równać je z kolejnymi I tak oto oka
zało się, że Maria Kann zmieniła nie
tylko imię bohaterki. Wiele innych
fragm entów także u leg ło zm ia
nom. Ponieważ jest to spory ma
teriał na osobne rozważanie, przywołam
tutaj tylko kilka, moim zdaniem, najistot
niejszych. W wydaniu pierwszym Adam po
prostu dostaje rozkaz od swojego dow ód
cy, aby przejść przez granicę i dostać się do
Anglii. Musi odejść, rozkaz jest rozkazem,
choć sam dobrze nie wie dlaczego. Stefan
przekonuje go, że trzeba być wiernym sobie
i jeśli dostał rozkaz, to musi iść, ale powinien
wytłumaczyć dowódcy, że jego miejsce jest
w Polsce, że tu powinien wrócić. Na końcową
decyzję Adama o pozostaniu w kraju w pły
wa informacja od Andrzeja Wicherskiego,
że dowódca Adama, major Średnicki także
planuje powrót do kraju. W wydaniu pierw
szym los Adama jest lepiej przedstawiony,
jego decyzja o pozostaniu bardziej zrozu
miała dla czytelników.
W pierwszym wydaniu dowiadujemy
się, że Józek wraz z przyjaciółmi pracował
w podziemnej produkcji wojennej, w na
stępnych wydaniach już tylko w konspira
cji. Ale za to w kolejnych wydaniach autorka
dodała informację, jak Józek opowiada swo
im przyjaciołom o „Wzlocie", tyle tylko, że
w powieści nie jest to pismo lotnicze, ale gru
pa chłopców, którzy w czasie wojny myśleli
o pokojowych zadaniach lotnictwa. W w y
daniu pierwszym szersza jest charakterysty
ka Jaśka i problem zaufania, jakim darzył go
Rys. Stanisław Topfer
Stefan, więcej rozważań moralnych, czy war
to budować świat na bezprawiu.
W kolejnych wydaniach powieści au
torka wykreśliła duży fragment z siódme
go rozdziału części pierwszej, zmieniając
jednocześnie jego tytuł z „Razem młodzi
przyjaciele" na „Powrót Józka". Chodzi tu
taj o fragment, w którym Maciej deklamuje
Odę do młodości Adama Mickiewicza. Także
usunięcie jednego zdania z piątego rozdzia
łu części pierwszej powoduje, że nie do koń
ca jest on zrozumiały dla czytelnika. Cho
dzi tu o zdanie, w którym Tomek skarży się
bratu, że Antkowa zwymyślała go „na czym
świat stoi". Później, dociekliwy chłopiec za
pyta o to brata.
Wreszcie elementy religijne. W swoich
powieściach autorka nigdy ich specjalnie nie
eksponowała. Ale lektura powieści o harce
rzach nie mogła nie zawierać opisu dnia tra
37
dycyjnie kończącego się harcerską modli
twą i pożegnaniem w kręgu. I rzeczywiście,
w wydaniu pierwszym mamy piękny frag
ment o wieczornej modlitwie. Wieczorem na
kominku trzaskał wesoło ogień. - Zbiórka! Do
modlitwy! - powiedział Stefan. Jasiek stanął
ze wszystkimi i bezmyślnie powtarzał słowa
wieczornego pacierza. (...) - Idzie noc - śpie
wał chór czystych głosów - słońce już... - g a
sły, roztapiały się w cichej melodii słowa pieśni.
Chłopcy sple tli ręce, Jaś poczuł prąd życzliwo -
ści i siły, przepływający przez ten żywy, brater
ski krąg, i lekki uścisk ręki Radka, którą trzymał
w swojej dłoni10. I jeszcze jeden fragment.
W w ydaniu pierwszym mamy pośw ięce
nie szybowiska, a wśród gości pojawia się
ksiądz, natomiast w kolejnych wydaniach
jest już tylko oficjalne otwarcie Góry Czte
rech Wiatrów. Wszyscy przyjaciele z miastecz
ka i wsi chcieli uczestniczyć w uroczystości p o
święcenia szybowiska i przekazania go Depar
tamentowi Lotnictwa Cywilnego (...) Zajecha
ła bryka z księdzem i Stefan dał znać, iż pora
zaczyn ać11. Wszyscy przyjaciele z m ias teczka
i wsi chcieli uczestniczyć w uroczystości ofi
cjalnego otwarcia szybowiska i przekazania
go Departamentowi Lotnictwa Cywilnego (... )
Zajechała bryka i Stefan dał znać, iż pora za
czynać12. To, jak sygnalizowałam, kilka pod
stawowych różnic w tekście.
Jak sądzę, powieść Góra Czterech Wia
trów pozostaje obecnie powieścią podwój
nie nieznaną. Po pierwsze, niewiele wiemy
o powodach zmian w tekście. Możemy się
tylko domyślać, że zostały one w ym uszo
ne przez cenzurę i wprowadzone po to, aby
książka w ogóle mogła się ukazać. Po dru
gie, powieść niewznawiana od 20 lat dołą
cza do grona zapomnianych. A szkoda, bo
autorka znakomicie zrealizowała w niej je
den z postulatów zawartych w referacie
z 1946 r. Pisała wówczas tak: Zgodnie z pra
wami rozwoju, w tym wieku młodzi czytel
nicy przeżywają potrzebę bohaterstwa, szu
kają ideałów do naśladowania. I znajdują je
w chłopcach z lasu, w bohaterach powstania,
czyli w starszych swoich braciach i siostrach.
Trzeba zachować ostrożność przy oświetla
niu młodych bohaterów ostatniej wojny zbyt
jednostronnie tylko pod kątem „sztuki umie
rania"... Jest to niezmiernie krzywdzące dla
młodzieży wojennej, której najpiękniejszą
cechą było poczucie współodpowiedzialno
ści za losy kraju. Młodzież wojenna chciała
b u d o w a ć Ojczyznę i do tego zadania przy
gotowywała się w najtrudniejszych warun
kach wojennych, kształcąc się i wypracowu
jąc samodzielnie swój światopogląd. Walczy
li... bo takie były zadania chwili bieżącej. Ginę
li bez szemrania, chociaż tak bardzo pragnęli
żyć i pracować. Ukazanie ich w pełnym świet
le będzie nie tylko spłaceniem długu wobec
nich, ale ułatwi młodszym, którym nie dane
38
było walczyć i którzy tęsknią za tym niespeł
nionym czynem, właściwe zrozumienie poję
cia: S ł u ż b a O j c z y z n y 13.
Zapomnieniu ulega także i postać sa
mej Marii Kann. Marek Kątny nie wykorzy
stał szansy na bardziej szczegółową biogra
fię pisarki14, kuriozalny jest fakt, że w katalo
gu BN figuruje błędnie rok jej śmierci. M a
ria Kann zmarła 30 grudnia 1995, a została
pochowana na Cmentarzu Wawrzyszew-
skim w Warszawie 5 stycznia 1996 r. W yda
je się więc, że do końca jej życie było kon
spiracją, a różne tropy, które pozostawiła
po sobie ta niezwykła harcerka, czekają na
dal na odkrywcę.
1 Taką informację podaje M. Kątny w książce pt. Twórczość prozatorska Marii Kann. Kielce 2007, s. 21.
2 Miało to prawdopodobnie związek z aresztowaniem 5 listopada 1945 r. pierwszego przywódcy WiN-u płk. Jana Rzepeckiego.
3 Kann M., Pierwsza konferencja poświęcona zagadnieniom związanym z literaturą dla dzieci i młodzieży, zorganizowana staraniem i z inicjatywy Wyd. „Czytelnik" w październiku 1946 r. W: Kim jesteś Kopciuszku czyli o problemach współczesnej literatury dla dzieci i młodzieży. Red. S. Aleksan- drzak, Warszawa 1968, s. 229-245.
4 Kann M., Góra Czterech Wiatrów. „Nasza Księgarnia", Warszawa 1973, s. 5. Pozostałe cytaty, chyba że oznaczone inaczej, także z tego wydania.
5 Tamże, s. 7-8.6 Tamże, s. 286.7 Tamże, s. 25.8 Tamże, s. 32-33.9 Żuromska W., Na czym świat stoi? „Dziś
i Jutro" 1949, nr 12.10 Kann M., Góra Czterech Wiatrów. Wyd 1.
Czytelnik, Warszawa 1948, s. 159-160.11 Tamże, s. 261-262.12 Tamże, s. 249-250.13 Kann M., Pierwsza konferencja.. W: Kim
jesteś Kopciuszku..., s. 233.14 Kątny M., op.cit.
Joanna Papuzińska
HARCE NA OBiDOWEJ
Nie każdy wie, iż Bohdan Dyakowski
(1864-1940), znakomity popularyzator przy
rody i autor takich znanych opowiadań jak
Sąd nad żabami, Wąż Władka czy Królowa
górskiego źródła, jest również twórcą jed
nej z pierwszych polskich powieści skau
towych. Pierwsze wydanie Patrolu beskidz
kiego ukazało się na półkach księgarskich
w roku 19131, w chwili, gdy ruch skautingu
dopiero niedawno przeszczepił się z A n
glii na kontynent i do Polski. Z czasem ksią
żeczkę tę przyćmiły inne utwory harcerskie.
Nie miała w okresie międzywojennym żad
nych wznowień i przypomniano ją dopiero
po śmierci autora, w roku 1947, w wydaniu
W ydawnictwa Składnica Harcerska - Kra
ków. Jak wspomina we wstępie wydawca,
edycję zaktualizowano nieco pod w zglę
dem językowym, wprowadzając współczes-
Narzucili na głowy przygotowane stare worki i pośpieszyli na pomoc koledze.
39
Proszę mi tu nie urządzać hałasów przed moim sklepem.
ną terminologię, aby była zrozumiała dla po
wojennego czytelnika. Po kilku latach wraz
z całą literaturą skautową książka ta zna
lazła się wśród prohibitów wydawniczych
i bibliotecznych. Nic więc dziwnego, że ślad
po niej zaginął i jej tytułu nie wymienia
nawet nota o Dyakowskim zamieszczona
w najnowszym ani też w poprzednich edy
cjach Słownika Literatury Dzieci i Młodzieży,
choć należy ona do obszerniejszych utwo
rów Dyakowskiego.
Jednak to właśnie, powojenne wydanie
Patrolu... zaliczało się do moich lektur dzie
ciństwa, podczytywanych na poły konspira
cyjnie mym starszym braciom, których uwa
żałam za ideał ludzkości i naśladowałam we
wszystkim, co tylko było możliwe. Znakiem
firmowym ówczesnych książek harcerskich
były ilustracje Władysława Czarneckiego,
jak również okładki tego ilustratora. Zdobi
ły one Kamienie na szaniec ale też i publika
cje instruktorskie, takie jak Harcerz w polu
Wyrobka, Jak prowadzić drużynę harcerską
Szczygła i inne. Rysunki Czarneckiego ce
chowała swoista rzeczowość i weryzm, nie
było tam żadnych zbędnych ozdobników,
sceny fabularne oddawane były ze skrupu
latną wiernością wobec tekstu, przeplata
ły się też często gęsto z grafiką instrukta
żową, wyjaśniającą jakieś harcerskie umie
jętności: mierzenie odległości, wyznacza
nie stron świata i temu podobne. Wszystko
to robione było z pełnym szacunkiem dla
oglądającego i tym samym budziło wza
jemny szacunek.
O ile jednak lektura Wyrobka czy Szczy
gła stanowczo przerastała moje możliwo
ści, a brałam ją do ręki z wrodzonej prze
kory i aby udow odnić braciom moim, że
„i tak wszystko rozumiem", o tyle Patrol...
miał wiele uroku i potrafił wciągnąć takie
go jak ja czytelnika, choć w zasadzie prze
znaczony był dla nastolatków. Dyakowski
znakomicie różnicował sylwetki bohaterów
chłopięcych: dziecinny, dziewczęcy nieco
Loluś; lubiący zadawać szyku Wacek - M e
cenas, łatwo ulegający w pływ om Adaś...
Po chwili z lasu wychyliło się sześć zgarbionych postaci.
40
i wreszcie ten główny, krowoderski zuch,
Antek z Krakowa, o którym od razu w iado
mo, że stanie się liderem, choć autor z wyra
chowaniem odwleka jego pojawienie się na
widowni, kreśląc z początku scenę, w której
wszyscy zebrani, nudząc się solennie, popa
lając papierosy i gra
jąc w karcięta dla za
bicia czasu, czekają
aż się pojawi.
Przepis na har
cerstwo, ow iany ta
jemnicą niezwykłych
um ie ję tnośc i, s z y
frów i przygód, był
by może zbyt słabą
atrakcją dla zb lazo
wanych podrostków,
gdyby nie umiejętne
wpisanie całej historii
w rabczański pejzaż: rwące potoki, majesta
tyczne lasy, strome zbocza, dalekie zarysy
tatrzańskich szczytów na skraju południo
wego horyzontu. Na pom oc przywołał też
Dyakowski wszystkie wybryki beskidzkiego
klimatu: nagłe burze i potężne ulewy, gwał
towne skoki temperatury, jednym słowem z
tego wszystkiego, co zazwyczaj jest utrapie
niem wakacji, uczynił główny ich atut.
Rekomendując harcerstwo oraz jego
ideologię, Dyakowski odwołuje się przede
wszystkim do dwóch głównych argum en
tów: chłopięcej potrzeby zabawy i aktyw
ności, a także ambicji, która nakazuje naby
wanie umiejętności i cnót, tak aby korzystnie
odbijać się od innych. W latach, które stano
wią czas akcji, skauting nie był jeszcze po
wszechnie znaną masową organizacją, po
szczególne grupki organizowały się sponta
nicznie, korzystając z osobistych kontaktów
i zdobytego tą drogą instruktażu. Dopiero
z końcem wakacji pojawia się „student ze
Lwowa", pełnoprawny skautowy emisariusz,
który ma ocenić działalność zastępu i przy
znać mu rzeczywisty status.
Dzięki temu, być może, wątek harcer
ski utworu zachował pewne rysy świeżości,
zwyczajności i wolny
jest od n ieznośnej
tromtadracji, która
zdominowała ten typ
literatury w latach póź
niejszych, szczegól
nie po drugiej wojnie
światowej. Również
a rgum en ty patrio
tyczne rozłożone są
bardzo wstrzemięźli
wie i głębiej wpisane
w tekst, dopiero koń
cowa scena nadaje im
mocny a kcent. Książka, oczywiście, mimo te
go nie przestaje być ramotką sprzed stu lat,
ale jest ramotką miłą i historyk harcerstwa
czy powieści harcerskiej z pewnością zapo
zna się z nią bez przykrości.
Patrol beskidzki zasługuje też na uwa
gę historyka jako jedna z pierwszych chy
ba kompletnych realizacji wzorca „waka
cyjnej przygody", z wszystkimi ważniejszy
mi atrybutami tego schematu, które mimo
upływu czasu wydają się być niewzruszone
i można je rozpoznać w całkowicie w spół
czesnych utworach. Ale to już materiał na
inne opowiadanie.
Bohdan Dyakowski: Patrol beskidzki, ilustr. W. Czarnecki. Wydawnictwo Składnica Harcerska, Kraków 1947.
1 P atrol beskidzki, opowiadanie w akacyjne przez Bohdana Dyakowskiego, z licznym i rycinam i [B.W.] [B. W isłocki?] Warszawa: M. Arct [1913].
Antek błysnął mu nagle w oczy latarką.
41
Bożena Olszewska
EMIGRACYJNE PiSMA HARCERSKIE SZKOŁĄ NARODOWEGO I RELIGIJNEGO wYCHowANIA
Wśród emigracyjnych wydawców pra
sy dziecięco-młodzieżowej znalazły się róż
ne stowarzyszenia społeczne, religijne oraz
organizacje młodzieżowe o długoletniej tra
dycji, jak np. harcerstwo. Wydawnictwa har
cerskie - zgodnie z ideą organizacji - kładły nacisk na wyrabianie sprawności fizyczneji kształtowanie charakterów, wychowując dzieci i młodzież w duchu patriotycznym1.
Organizacja harcerska od początków swojej działalności była ważnym sprzymierzeńcem szkoły i rodziców w walce o patriotyczne w ychowanie m łodego pokolenia. Tak się skła
dało, że wielu nauczycieli i działaczy było zarazem instruktorami harcerskimi. Propagowali zatem polskie harcerstwo w szkole - na lekcjach, godzinach wychowawczych, jak
i w prasie. W tej ostatniej podawano w iado
mości o harcerstwie zarówno teoretyczne,
jak i w postaci zbeletryzowanej.
Powstałe na emigracji harcerstwo -
zwłaszcza w Wielkiej Brytanii - narodziło się
z organizacji kultywujących tradycje zarów
no angielskie, jak i rodzime2, co odzwiercied
la również zawartość tych periodyków.
Wiele z nich nawiązuje w swej struktu
rze do krajowych wzorców międzywojen
nych (np. „Harcerz" 1917-1921 i 1925-1939;
„Skaut" 1911-1914, 1916-1921, 1923-1939;
„Harcmistrz" 1912, 1919-1933 „Czuj Duch"
1922-1926, 1932-1935); „Skrzydła" 1930
1939; „Harcerstwo" 1934-1939). Wzorce te
naśladowały - z lepszym lub gorszym skut
kiem - w czasie II wojny działające poza Pol
ską organizacje harcerskie. To z ich inicjaty
wy wydawano w Livingstone pismo „Ha
sło", w Teneger - „Głos Harcerzy"; w Ugan
dzie - „Zza równika", „Czuj Duch", w Rodezji
- „Znicz", „Wszystko dla Polski", „Jutrzenka",
„Skaut Polski", a w Diggrefild - „Głos Harce
rzy", „Echo z Diggrefild".
Listę najpopularniejszych powojennych
czasopism harcerskich otwiera „Skaut" - pis
mo Związku Harcerstwa Polskiego na Wscho
dzie - Palestyna - Iran - Irak - Afryka - Indie
wydawane w Jerozolimie od 1942 do 1946
roku3, następnie „Bądź gotów. Miesięcznik
harcerzy w Wielkiej Brytanii", wydawany od
1948 roku do 1956 przez Komendę Harcerzy
w Wielkiej Brytanii z siedzibą w Londynie.
Od roku 1956 pismo występuje pod zmie
nionym tytułem - „Na tropie. Miesięcznik
młodzieży harcerskiej". Jego wydawcą zo
stało Naczelnictwo Związku Harcerstwa Pol
skiego poza Granicami Kraju. Pismo redagu
je Jerzy Kucewicz.
Dla dzieci najmłodszych przeznaczo
no pisemko „Węzełek", którego wydawcą
od 1961 roku do 2000 była Główna Kwate
ra Harcerek w Londynie. Zawiera ono licz
ne materiały dla gromad zuchowych: za
bawy, gry, teksty piosenek z nutami, gawę
dy, konkursy.
W Czeskim Cieszynie wychodzi „Na
sza Gazetka", redagowana przez Jana Ku-
biczka.
Pisma te - ze względu na swe geogra
ficzne usytuowanie - nieco odmiennie po
strzegały charakter organizacji, inaczej ak
centując główne założenia harcerskiego ide
ału, co widać już w zawartości periodyków.
Redaktorzy pism zachodnich ujawniali swo
je polityczne preferencje i stosunek do ko
munizmu w Polsce jeszcze w latach 70., w y
korzystując różne okazje typu: zjazdy ZHP,
konferencje, jubileuszowe obchody. Kiero
wali słowa otuchy do młodzieży w Polsce,
42
zapewniając naród polski, że część harcer
stwa działająca w wolnym świecie pozosta
je wierna harcerskiej tradycji ofiarnej służ
by Bogu, Polsce, bliźniemu; wyrażając wia
rę, że w szeregach po lsk iego skautingu
i harcerstwa żyją nadal prawdy stanowiące
fundament ideowy ZHP; stwierdzając, że
młode pokolenie harcerek i harcerzy uro
dzone i wychowane z dala od Polski, niezra-
żone ciężkimi doświadczeniami dziejowymi
w łasnego narodu, zawsze gotowe jest od
dać Bogu i Polsce wszystko - ciało, serca, du
sze; przesyłając młodzieży w Polsce serdecz
ne pozdrowienia oraz słowa otuchy na dalsze
lata pracy i walki, w których wspólnym wysił
kiem przybliżymy dzień wolności4.
Redaktorzy pism - sami lub za pośred
nictwem dokum entów statutowych, któ
re przytaczali - niejednokrotnie i wyraźnie
podkreśla li, że
podstaw ą dzia
łalności Harcer
stwa poza Polską
są zasady ideo
we i organizacyj
ne zawarte w sta
tucie z 1936 roku. A zatem odmienne od tych
propagowanych przez periodyki wychodzą
ce na terenie Czech.
W harce rstw ie m ię d zyw o je n n ym
współistniały dwie koncepcje pracy dru
żyny. Pierwsza - jak pisze Irena Socha -
traktowała harcerstwo jako organizację
0 charakterze sportowo-param ilitarnym
1 rekreacyjnym z przewagą zajęć technicz
nych i ćwiczeń fizycznych, druga zaś - jako
zespół samokształcenia i sam ow ychow a
nia z przewagą pracy kulturalno-oświatowej
i społecznej5. W harcerskiej prasie emigra
cyjnej dochodzi do kumulacji obu tenden
cji z pewną jednak modyfikacją, tj. odrzuce
niem działań paramilitarnych i położeniem
nacisku na wspólnotę działań. Dbano prze
de wszystkim o rozwój i ntelektualny, ducho
wy i fizyczny m łodego człowieka.
Harcerstwo traktowano jako organ i
zację spełniającą zadania ideowe, narodo
we, społeczne i kulturotwórcze. Stąd sta
rano się kształtować nie tylko charaktery
i postawy, ale także zamiłowania do litera
tury pięknej, polskiego języka, zachęcać do
własnych prób literackich, rozwijania zain
teresowań w różnych kołach: teatralnym,
dziennikarskim, plastycznym, fotograficz
nym. Nie starano się zatem koncentrować
pracy harcerskiej tylko i wyłącznie na spraw
nościach i stopniach, lecz dostosowywać do
rozległych zainteresowań dzieci i młodzie
ży - kulturalnych i literackich, do potrzeb
i p rob lem ów b ieżącego życia spo łe cz
n e go6, specyfiki potrzeb polsk iego har
cerza żyjącego
poza granicami
kraju. Starano
się o form owa
nie człow ieka,
k sz ta łtow an ie
jego świadomo
ści społecznej, narodowej, religijnej, co nie
było obojętne dla sprawy polskiej. W latach
późniejszych większy nacisk kładziono na
kulturę fizyczną, podnoszenie sprawności fi-
zyczn ej, rozwijan i e sportów, gier, zabaw, or
ganizowanie obozów, biwaków i wycieczek.
Wszystkie pisma łączył jeden cel - w ycho
wanie pełnowartościowego człowieka świa
dom ego swego pochodzenia narodowego.
W pismach zachodnich („Skaut",„Bądźgotów",
potem „Na tropie", „Węzełek") łączono go
z wychowaniem religijnym, o czym świad
czy sprawowana opieka duszpasterska oraz
odm ienny od „Naszej Gazetki" repertuar li
teracki, tj. dobór lektur i autorów, prefero
wane gatunki, motywy a także hasła progra
43
mowe: służba Bogu i służba Polsce, służba
bliźniemu (sprowadzona przez druhnę Ol
gę Małkowską do sparafrazowanego rodem
z Biblii nakazu: „abyście się społecznie mi
łowali"), a także wycieczki do Ziemi Świętej
z harcerskimi kapelanami (np. ks. dr. Jerzym
Mirewiczem), a po wyborze Karola Wojtyły
na papieża - również pielgrzymki: ducho
we i fizyczne, za równo
„z" i „za" Ojcem Świę
tym. Polski Papież sta
je się wzorem osobo
wym dla naszego har
cerstwa - początkowo
poza granicami kraju,
a po politycznej trans
formacji, już jawnie, również w kraju nad W i
słą, dumą Polaków. Należy do najczęściej
cytowanych osób. Jego myśli i słowa poja
wiają się na okładkach pism, funkcjonują ja
ko motta, stanowią harcerskie credo. Papież
wyjaśnia młodzieży harcerskiej i zuchowej
obecne w zasobie leksykalnym tej organi
zacji słownictwo w kontekście narodowym
i chrześcijańskim, tworząc jakby podwaliny
„słownika wyrazów harcerskich".
Czuwać to znaczy dostrzegać i miłować drugiego człowieka, szanować jego godność i wartości.
Czuwać to otaczać odpowiedzialną troską całe dziedzictwo kulturowe przodków, które decyduje o naszej tożsamości chrześcijańskiej i narodowej.7
Dla młodzieży polonijnej (w większości
harcerskiej) skupionej w szeregach harcer
stwa to właśnie katolicyzm, przynależność
do Kościoła katolickiego oraz znajomość ję
zyka polskiego i polskiej literatury dawały
asumpt do samorealizacji w ramach włas
nej narodowości, duchowego i kulturowe
go jej wzbogacenia. W papieskiej interpre
tacji harcerskiego „czuwać" jeszcze raz do
głosu dochodzi konieczność integralnego
rozwoju człowieka zgodnie z przekazem
ewangelicznym oraz nakaz miłości ojczy
zny, dbałości o spuściznę przodków: wiarę,
tradycję, obyczaj.
Duch katolicyzmu i polskości przeni
ka do drukowanych i przedrukowywanych
w pismach tekstów literackich, co g łów
nie w idać w „Skaucie". Religijny patrio
ty zm u jaw n ia się
w ta k ich fo rm a ch
jak: modlitwa, pieśń,
hymn, w lirycznych
inwokacjach i antyfo-
nach, w suplikacjach
wznoszonych do Bo
ga i Maryi.
Towarzyszą mu m otywy militarno-żoł-
nierskie i ideologiczne, jak: motyw wolnej
Polski, motyw orła, motyw miecza, motyw
żołnierza i walki.
Zupełnie niezwykłe - i zaskakujące
w tych pismach - są te ujęcia, w których tra
dycyjny motyw służy do wyartykułowania
czystej idei, sedna sprawy - poza politycz
nymi podziałami i ideologicznymi preferen
cjami, kiedy łączy a nie dzieli:
Upadłszy na piasek, jak ścięty drogowskaz
Martwą ręką napisał swój ostatni rozkaz,
Do tych, co jeszcze żyją. Za wielkość
i całość,
Nie za Polskę czerwoną, nie za Polskę białą,
Lecz po prostu za Polskę i to niech wystarczy.
I do takiej wrócimy z tarczą lub na tarczy8.
(podkr. moje B.O.) Polska bez p rzym io tn ika - nawet
w domyśle - jest czymś nowym w pismach zachodnich. W wojennych numerach tych czasopism oprócz drukowanych rozkazów
naczelnego wodza do żołnierzy (gen. Ka
zimierz Sosnkowski, 1944), poetyckich ma
44
nifestów, lirycznych wyznań, chwalebnych
obrazów przeszłości Polski rycerskiej poja
wiały się prośby o Polskę wolną, niepodle
głą, „całą" - z Wilnem i Lwowem („Skaut",
1944). Również w pismach późniejszych,
np. z lat 80. pojawia się mapa Polski z zie
miami, które po 1945 znajdują się w grani
cach Związku Radzieckiego (Lwów, Wilno,
zagłębie naftowe). Pojawiają się informacje
o polskich podręcznikach do geografii, hi
storii, o ich zakłamaniu. Młodzież harcerska
w ramach hasła „służba Polsce" ma śledzić
wszelkie zakłamania i zafałszowania obec
ne w krajowych podręcznikach do geogra
fii, historii i wiedzy o Polsce. Dlatego w pis
mach harcerskich nie ma białych plam. Pe
riodyki te jawnie krytykowały ideologię to
talitarną socjalizmu, kształtując tym samym
poglądy i postawy młodych. Przekonując
harcerzy do swych racji, publikowały arty
kuły publicystyczne oraz utwory kończą
ce stosowną konkluzją, ideowo-moralnym
komentarzem.
W pismach harcerskich nie brak reali
stycznych obrazków przedstawiających bo
haterstwo polskich dzieci biorących udział
w Powstaniu Warszawskim oraz innych for
mach walki w czasie wojny i okupacji. Przy
świecał im ten sam co ich ojcom i dziadom
ideał walki o wolność. Mali bohaterowie
opowiadań, gawęd i wierszy - bez wzglę
du na ich status społeczny, wiek i przyna
leżność organizacyjną - reprezentowali nie
tylko idealne postawy, typy w zorow ego
harcerza, ale też wcielali w czyny idee pra
wa harcerskiego, przekładanego na służ
bę Bogu i ojczyźnie9. Deklarowali swą g o
towość. Stąd aktualnym hasłem dla harce
rzy polskiego pochodzenia mieszkających
poza granicami kraju stały się słowa: „Bądź
gotów!", które znalazły się w tytule jednego
z harcerskich miesięczników. Oto jak ich
treść rozwija anonim owy poeta:
Gotów bądź;
Oto słowa, co starczą za hymn -
Za bojową pieśń, za wiary wyznanie -
Więc cokolwiek się stanie,
W każdej chwili:
W pokoju czy w wojn ie,
w noce wietrzne czy w dni spokojne,
w słońcu życia czy wśród życia burz -
- Ty nie pytaj nie czekaj rozkazu;
na placówce swej stawaj od razu,
Służ!10
Autorzy odwołują się ponadto do topo
su matki ziemi, matki ojczyzny, motywu ofia
ry, za pośrednictwem których kreślą obra
zy Polski zniewolonej, męczeńskiej, ukazu
ją martyrologię narodu, przekonując m ło
dych, że naród polski zapłacił zbyt wysoką
cenę krwi, aby teraz Bóg w naszej sprawie
m ógł pozostać obojętny. W ważnych m o
mentach dziejowych - niczym rycerze spod
Grunwaldu - wzywają Boga i patronkę na-
45
rodu polskiego - Maryję na pomoc. I choć
nie kryją swej trwogi, to górę nad strachem
bierze obowiązek służenia ojczyźnie.
Matka Boska, Matka Niebieska i Królo
wa Polski i patronka walczących pojawia
się często w pismach harcerskich w roli bo
haterki utworu literackiego lub artykułu,
w postaci motywu, przywołania. Na emi
gracji pamiętano i kultywowano święta M a
ryjne - Matki Boskiej Gromnicznej, 3. M a
ja (które dla Polonii miało też rangę święta
państwowego), Matki Boskiej Zielnej, Matki
Boskiej Siewnej, co potwierdzają stosowne
teksty literackie i informacyjne.
Penetrując za
wartość czasopism
harcersk ich, t ru d
no nie zauważyć, że
teksty o tem atyce
harcerskiej przewa
żają w w ojennych
i tuż pow ojennych
numerach tych periodyków. W nich też
do głosu dochodzą mesjanistyczno-mar-
tyrologiczne idee. Im bliżej w spółczesno
ści, tym jest ich mniej. M ocno preferowa
ne ideały walki o wolność, walki o człowie
ka i jego godność, obrazy Polski rolniczej
zastępują u tw ory naw iązujące do p o l
skich i chrześcijańskich tradycji, np. W igi
lii (W. S. Reymont, fragment Chłopów), bo
żonarodzeniowych jasełek (H. Moszyńska-
Januszewska, Gałgankowa szopka), św ię
ta Kupały; materiały repertuarowe dla ze
spo łów dziecięcych; utwory oko licznoś
ciowe oraz autorska twórczość harcerzy
i harcerek.
W pismach program owo-m etodycz-
nych typu „Bądź gotów " („Na tropie"), „Wę
zełek" na ogó ł nie drukowano zbyt w ie
le literatury, nastawiając się na spraw no
ści. Wiedza, umiejętności i postawy zwią
zane z kulturą literacką - podobn ie jak
w pismach międzywojennych - wchodziły
w zakres sprawności oraz prób wymaganych
przy zdobywaniu stopni harcerskich11. Lite
raturę na łamach tej prasy reprezentowały
małe formy narracyjne typu: opowiadanie
z przeszłości i z życia harcerzy, gawędy har
cerskie, biografie wybitnych postaci (królo
wie, wodzowie, pisarze i święci), wiersze
0 treści patriotycznej, fra gm en ty p o
w ie śc i o d p o w iad a ją cych idei harce r
stwa. Na liście tych o sta tn ich zn a la
zły się u tw ory Henryka S ienk iew icza12
(W pustyni i w puszczy ), Marii Rodz ie
w iczówny (Lato leś
nych ludzi), Richar
da Kiplinga (Prawo
Puszczy). Bohatero
wie Sienkiewicza da
wali przykłady służ
by Bogu i o jczyź
nie, Rodziew iczów
na i Kipling propagowali „harcerskie zasady"
1 harcerski sposób życia.
W przypadku poezji podstaw ow ym
kryterium druku stał się stosunek twórcy
do ojczyzny i katolicyzmu. Świadczą o tym
zamieszczone utwory jak: Modlitwa Bona-
ventury (właśc. Jana Romockiego), Święta
miłości... Władysława Bełzy, Moja ojczyzna
Cypriana Kamila Norwida, Brewiarz Zbignie
wa Herberta, Ziemia, W mojej ojczyźnie, Wia
ra, Nadzieja, Miłość Czesława Miłosza, Żeby
Polska była Polską... Jana Pietrzaka, hymny
Polski Podziemnej, np. Naprzód do boju żoł
nierze, hymn harcerski Wszystko, co nasze...
I. Kozielewskiego z refrenem „Ramię pręż,
słabość krusz" dopisanym za zgodą autora
przez Olgę Drahanowską-Małkowską. Nie
które - ze względu na ideowe i programo
we treści - stały się swoistym hymnem har
cerskiej młodzieży: Oda do młodości; Hej,
46
radością oczy błysną Adama Mickiewicza,
Do młodych Adama Asnyka. I choć w latach
90. zmienia się oblicze literatury w tych pis
mach (mniej poezji, więcej materiału oko
licznościowego, więcej publikacji harcerzy
i osób dorosłych spoza organizacji, więcej
biografii patronów drużyn, w tym świętych -
św. Jerzy, św. Benedykt i wybitnych działaczy
ruchu harcerskiego, np. Olgi i Andrzeja M ał
kowskich, Roberta Baden-Powella, Mariana
Sedlaczka), to nie zmienia się klucz interpre
tacyjny. Twórcę przedstawiano jako wzór
osobowy, godny naśladowania przez harce
rzy13. Zwracano uwagę na zgodność słowa
z czynem. Jego dzieło należało zatem do
kładnie poznać i przemyśleć, a jego naukę
wprowadzić w czyn14.
O gn iskow an ie treści literackich, ale
też naukowych, publicystycznych i w y
chowawczych na wzorze osobow ym sta
now iło znaną (od czasu wydania książki
Roberta Badena-Powella Harce m łodzie
ży polskiej - (Scouting for boys) metodę
harcerskiego w ychowania, która okaza
ła się szczególnie przydatna w realizowa
niu programu unarodowienia15. Ów szero
ko pojęty program unarodowienia skau
tingu i m łodzieży kierował pracę w ycho
wawczą ku treściom czerpanym z historii
i tradycji. Na w zory o sobow e w yb ie ra
no w yb itne postacie z ojczystej h isto
rii (dużo miejsca poświęcano Józefowi Pił
sudskiemu, zwłaszcza tuż po wojnie), kul
tury (Henryk Sienkiewicz), religii (św. Jerzy
i św. Benedykt). Niektóre z nich patronowa
ły harcerskim drużynom, a hufce nosiły za
szczytne nazwy polskich miast w granicach
sprzed II wojny i po wojnie (Lwów, Szczecin,
Warszawa). Redakcje, przedstawiając w y
bitne postacie i podkreślając ich znaczenie
w dziejach narodu, budziły i umacniały
w dzieciach poczucie dumy narodowej. Nie
dziwi zatem częsta obecność Ojca Święte
go - Jana Pawła II na łamach tych pism. Po
za Nim na liście harcerskich wzorców oso
bowych znaleźli się: Stefan Batory, Stefan
Czarniecki, Tadeusz Kościuszko, Władysław
Sikorki, Henryk Sienkiewicz, A leksander
Kamiński, Hugo Kołłątaj, Ignacy Potocki, Jó
zef Longin Sowiński, Andrzej Małkowski, Sta
nisław Sedlaczek.
Polscy harcerze - żyjący poza granica
mi kraju - mieli się okazać wiernymi spad
kobiercami wielkich poprzedników.
1 M. Anders, Czasopisma dziecięco-młodzieżowe - historia patriotycznego i demokratycznego wychowania, „Poradnik Bibliotekarza" 1984, nr 3/4, s. 75.
2 Pisze na ten temat J. Gaj. Zob. idem, Główne nurty ideowe w ZHP w latach 1918-1939, Warszawa 1966, s. 26 i 40-41.
3 Pismo to z roku na rok rozszerzało zasięgo nowe kraje i kontynenty: Nowa Zelandia, Syria, Włochy, Liban, a w 1946 nawet o Austrię. Wtedy też redakcję pisma przejął Stanisław Panek.
4 Odezwa Światowego Zjazdu ZHP skierowana do młodzieży w Polsce. Zjazd obradował w Londynie w dniach 28-31 sierpnia 1970 roku,
47
a zwołano go z okazji 60. nieprzerwanej służby harcerskiej. Zob. „Skaut" 1970 nr 12, s. 18-19.
5 I. Socha, Czasopisma dla młodzieży - literatura piękna - wychowanie literackie (1918-1939), Katowice 1990, s. 61.
6 Ibidem, s. 62.7 Jan Paweł II (Telegram do uczestników
IV Zlotu ZHP), za: „Skaut. Pismo harcerek i harcerzy z lat dawnych" 1988, nr 3 [okładka].
8 J. Rostworowski, Na święto żołnierza, „Skaut" 1944, nr 25, s. 2.
9 I. Socha, op. cit., s. 72.10 Bądź gotów, „Bądź gotów. Miesięcznik
Harcerzy w Wielkiej Brytanii" 1948, nr 3, s. 1.11 I. Socha, ibidem, s. 64.12 Henryk Sienkiewicz był dla polskiej emi
gracji wzorem obywatelskich i patriotycznych postaw. Jego życie było wyrazem zgodności słowa z czynem. Był on pierwszym prezesem Rady Polskiej Macierzy Szkolnej powołanej 28 kwietnia 1905 roku w Warszawie z inicjatywy inżyniera Józefa Świątkowskiego. Głównym jej celem było krzewienie oświaty polskiej. Reaktywowano ją 14 maja 1953 roku w Wielkiej Brytanii. Wówczas pierwszym przewodniczącym Rady Polskiej Macierzy Szkolnej został gen. Władysław Anders.
13 Harcerstwo stworzyło swoisty typ bio- grafistyki, dla której punktem odniesienia wzoru osobowego i wzoru postępowania były cnoty i cechy skautowe: rycerskie postępowanie, prawdomówność i bezkompromisowość, wytrwałość w samokształceniu i doskonaleniu się, miłość do książek, odpowiedzialność, poczucie obowiązku. Pisze o tym Irena Socha. Op. cit., s. 73.
14 Na ten klucz interpretacyjny zwróciła uwagę I rena Socha, penetrując zawartość międzywojennych czasopism harcerskich wychodzących w kraju. Zob. eadem, ibidem, s. 71.
15 Ibidem, s. 66.
Izabela Mikrut
0 HARCERZACH NiEBANALNiE TRZY OBRAZKI Z LITERATURY DLA DZIECI I MŁODZIEŻY
Portret harcerza w literaturze dla dzieci
1 młodzieży obarczony był przeważnie funk
cją wychowawczą i „propagandową" - bo
hater, który należał do drużyny harcerskiej,
musiał by prawy, uczciwy, dobry, uczynny,
lubiany i szanowany, musiał budzić sympa
tię innych postaci z powieści i czytelników.
W zbiorze cnót nie miała prawa znaleźć się
ani jedna skaza. Jeśli harcerz stawał się cen
tralną postacią opowieści, dla zwiększenia
atrakcyjności fabuły dozwolone było w pro
wadzenie kilku niejednoznacznych moralnie
wątków, których finał jednak z łatwością da
ło się przewidzieć. Swoisty kodeks honoro
wy, jaki obowiązywał bohaterów z literatu
ry dziecięcej, przy tematyce harcerskiej zo
stawał wręcz wyolbrzymiony. Jeżeli nato
miast postać druha pojawiała się na dalszym
planie historii, nie było m owy o indyw idu
alizowaniu charakteru. Daje się zauważyć
w literaturze dla najmłodszych swoiste kli
sze, wzory, według których wprowadzali pi
sarze do narracji dzielnych harcerzy - m ło
dzieżowe chodzące ideały.
Zabiegiem przeczącym tendencyjno
ści, wykorzystującym stypizowane już i po
wtarzane do znudzenia postawy, czynni
kiem ożywiającym szablon, jest poczucie
humoru. Pozwala ono odświeżyć skostniałe
formy (bądź też - nie pozwala na ich skost
nienie), uatrakcyjnia treść książki. Wśród
twórców, którzy zdecydowali się na zasto
sowanie komizmu w prezentowaniu har
cerzy na szczególne wyróżnienie zasłu
guje dwóch autorów: Kornel Makuszyński
i Ryszard Przymus. Ten pierwszy przez spo
sób opisywania drużyny, drugi przez żar
ty sytuacyjne przyczynili się do wywołania
śmiechu odbiorców. Makuszyński stawiał
harcerzom pomnik, Przymus starał się ich
lekko odbrązowić. Edmund Niziurski także
postawił na nietypowe spojrzenie na harcer
stwo, oddalając się od standardowego spo
sobu oceniania młodzieży i kładąc większy
nacisk na kwestie związane z niezależnoś
cią (w pewnym stopniu zastosował więc nie-
48
śmieszną satyrę na stereotyp prezentowa
nia harcerzy w młodzieżowej literaturze). Pi
sarze w niebanalny sposób próbowali zain
teresować dzieci harcerstwem, ze środków
humorystycznych korzystali jednak ostroż
nie - wystarczy zanotować, że informacje
o akcesie do drużyny pojawiają
się u tych wymienionych pisarzy
dość późno, jakby m ogły bloko
wać niezbyt fortunne przygody.
W Szatanie z siódmej klasy pierw
sza wzmianka o przynależności
do harcerstwa Staszka Burskiego
wieńczy trzeci rozdział, jest więc
podana już po aferze z kradzieżą
pióra kolegi. Akcja „Płot" Przymu-
sa to trzynaste z szesnastu opo
wiadań zbioru Związek Szlachet
nych - wcześniej zatem bohate
rowie mają czas na popełnianie
d robnych grzeszków. W Siód
mym wtajemniczeniu informacja
o przynależności do drużyny jest
kwestią dalszoplanową, dość za
znaczyć, że pojawia się zaledwie
dwa razy. Tworzy przy tym kom
pozycję ramową - jeden z boha
terów ujawnia swoje harcerskie
powołanie na początku opowie
ści, drugi - przed samym jej fi
nałem. To oddalenie tematyki
stanowi celowy zabieg: sugeru
je odejście od stereotypowych
prezentacji i pomniejszenie wagi
„harcerskich" przymiotów ducha.
Zarówno Staszek, jak i Tadek, Ju
rek oraz Wojtek z Akcji „Płot" czy
Lolo i Stef z Siódmego wtajemni
czenia nie m ogą być nikomu sta
wiani za wzór. Owszem, to do
brzy chłopcy, lecz często dają
się ponieść emocjom, wdają się w drobne
sprzeczki i hece oraz niechlubne przygo
dy, których potem się wstydzą. Wstąpienie
do harcerstwa jest dla nich rodzajem kat-
harsis: te trzy książki są tak skonstruowane,
by fakt bycia harcerzem automatycznie w y
mazał dawne postępki: chłopcy
u Przymusa nie tłuką już szyb
na korytarzach, z szacunkiem
odnoszą się do koleżanek i w y
ciągają pomocną dłoń ku młod
szym. Staszek Burski ostatecz
nie odkupuje swoją winę, ratu
jąc Adasia Cisowskiego z opre
sji, ocalając mu życie i potem
- pom agając przy szukan iu
skarbów. M undurek harcerski
zobowiązuje: Staszek będzie
od wyjazdu na obóz bohate
rem nieskazitelnym. Lolo i Stef
od momentu zdradzenia tajem
nicy zmieniają swój stosunek do
Gustka Cykorza, stają się jego
przyjaciółmi.
Komizm sytuacyjny to naj
bardziej pierwotna forma żar
tu 1, d la tego też om aw ian ie
żartobliwych wizerunków har
cerzy rozpocznę niechronolo-
gicznie2, od książki Ryszarda
Przymusa. Autor otwiera opo
wiadanie Akcja „Płot" niewąt
pliwym peanem na cześć orga
nizacji, a że wypowiedź wkłada
w usta Tadka, jednego z trzech
dziecięcych bohaterów, brzmi
ona jak najbardziej wiarygodnie
i zachęcająco:
N ied aw no w naszej szkole utworzono drużynę harcerską.
49
Od razu wielu z nas zapisało się do niej. Stale przybywało kandydatów na harcerzy.
[Przymus, 48]3
Harcerstwo jest więc bezapelacyjnie
atrakcyjne - tej atrakcyjności nie trzeba tłu
maczyć, wystarczy stwierdzenie niepodwa
żalnego faktu. Przymus nie stara się nikogo
przekonać do swoich racji, po prostu przyj
muje za pewnik tezę o powszechnym sza
cunku wobec harcerzy: to nawet nie jest pi
sanie tendencyjne, ale realizacja postulatów
wychowawczych w literaturze dla dzieci. Au
tor posługuje się relacją, której nie da się za
przeczyć, zbliżając się do „poetyki" sloga
nu. Podobnie wydźwięku truizmu nabiera
ją dalsze słowa:
Miło jest nosić piękny mundurek, ale jednocześnie bierze się zobowiązanie wzorowego postępowania.
[Przymus, 48]
Zalety harcerzy podkreśla jeszcze na
zbiórce druh Andrzej:
Pamiętajcie, że wokół nas nie brakuje pracy dla m ą d r y c h g ł ó w i z r ę c z n y c h r ą k.
[Przymus, 48, podkr. - IM]
Organizacja zostaje więc przedstawio
na z jak najlepszej strony, wydaje się wręcz,
że sam harcerski mundurek chroni przed po
pełnianiem błędów. Dzięki procesowi idea-
Rys. Ireneusz Woliński
lizowania harcerzy może już wkrótce Przy
mus wydobyć z fabuły za sprawą kontrastu
kom izm 4. Oto bowiem bohaterowie, p o
szukujący pomysłu na pożyteczne dla spo
łeczeństwa czyny, wpadają na znakomitą
w ich mniemaniu myśl: zamierzają pom a
lować ogrodzenie dziadka Mateusza po
zostawioną przez niego farbą, oczywiście
bez pytania sąsiada o zgodę. Scena kończy
się niewesoło:
- Coście tu narobili?Odwróciliśmy się przestraszenii zobaczyliśmy przed sobą dziadka Mateusza.- Po... pomalowaliśmy płot - wyjaśnił Wojtek niepewnym głosem. - To miała być niespodzianka od nas, harcerzy... -Chcieliśmy pomóc dziadkowi - dodałem
(■■■).- Chcieliście pomóc... - powtórzył i pokiwał głową. - Trzeba było mnie zapytać, w jaki sposób możecie to zrobić, a tak. No, cóż? Będę miał żółty płot... (...) tą farbą miałem pomalować altankę w ogródku. Ogrodzenie miało być zielone. [Przymus, 51]
Dobre chęci i nadgorliwość młodych
harcerzy przedstawione zostały w sposób
humorystyczny. Komizm może wzbudzać
Przymus przez fakt, że w gruncie rzeczy nie
wielka jest szkodliwość czynu chłopców:
ostatecznie strata dziadka Mateusza ogra
nicza się do błahej kwestii - różnicy w ko
lorze. Wszystko zatem kończy się w miarę
dobrze i bohaterowie m ogą się ze swojej
przygody śmiać. Ma ona jednak i wydźwięk
pedagogiczny: Jurek i Tadek chcą zatuszo
wać niefortunną akcję i nie przyznawać się
do niej na zbiórce w obawie przed wyśm ia
niem. Ale ich kolega oponuje:
- Nie, chłopaki! Sam o tym opowiem, chociaż to był mój pomysł. Musimy na własnym przykładzie ostrzec innych, aby dobrze pomyśleli, zanim zaczną działać...Co wy na to?
50
W milczeniu skinęliśmy głowami.[Przymus, 51]
Tak kończy się opowiadanie. Harce
rze zrozum ieli swój błąd, okazali sk ru
chę, zaoferowali pom oc przy odm alow a
niu altanki. Znacznie ważniejsza jest jed
nak ostateczna „kara", przyznanie się przed
drużyną do popełnionego błędu, równo
znaczne z wystaw ieniem się na pośm ie
wisko - czyli z uruchomieniem komizmu
sytuacyjnego. Satyryczna siła scenki leży
w przesadzie: wyolbrzym ione zostały idea
ły harcerskie, przede wszystkim - chęć nie
sienia pomocy. Celem opowiadania Przy-
musa nie miał być czysty śmiech odbiorców,
ale refleksja nad gotowością do niesienia po
mocy5. Autor wyostrzył ten motyw, wiedząc,
że nie przyciągnie czytelników portretowa
niem wzorowych harcerzy. Dążenie do w y
konywania za innych ciężkiej pracy mogło
być wyjaśnione najłatwiej przez nawiązanie
do harcerskich zobowiązań. Przymus odrzu
cając wątek idealnego harcerza paradoksal
nie wzmocnił go jeszcze: chłopcy uczą się na
własnych błędach i przyczyniają się do po
lepszenia swojego zachowania oraz postaw
kolegów. Humor - chociaż dość tendencyj
ny i z czasem tracący na atrakcyjności - miał
w tym opowiadaniu przesłonić dydaktyzm,
współtworzył więc edukacyjny walor tekstu.
Ryszard Przymus posłużył się scenką dow
cipną, a harcerstwo nie było obiektem jego
satyrycznego ataku, miało jedynie posłużyć
jako tło dla rzeczywistego przesła
nia. Stanowiło punkt wyjścia dla
rozważań i dość dobre uzasadnie
nie dla całej akcji.
Dla Kornela Makuszyńskiego
harcerstwo jako zbiór cnót wsze
lakich nie podlega krytyce, braku
je zatem scenek, które kwestiono
wałyby jego sens. Adaś Cisowski,
uspokajając pannę Wandę, bagatelizuje zna
czenie podchodów do wroga słowami to nic
wielkiego... jestem starym harcerzem [Ma ku-
szyński, 95]. To jedyne w książce wyznanie
tego typu, zaraz potem tytułowy bohater
przejmuje indiańskie (nie - harcerskie) me
tody tropienia złoczyńcy. Harcerze u M aku
szyńskiego są jednoznacznie dobrzy. Sta
szek Burski bez wahania przychodzi z po
mocą Adasiowi, a większość decyzji obozu,
którym dowodzi Staszek, wynika z głodu
przygód i awantur. Dzielni chłopcy zacho
wują się bez zarzutu - więc jedyny poten
cjał komiczny, jaki może wykorzystać Maku
szyński, mieści się w sposobie opisu, w zaba
wach słownych6. Uwidacznia się ten rodzaj
komizmu na przykład w scenie pożegna
nia z księdzem:
- Niech was Bóg prowadzi, święci młodziankowie! - rzekł ksiądz.- Czuwaj! - krzyknęła gromada.- Oczywiście, że będę czuwał - odpowiedział staruszek, cokolwiek zdumiony, że ta przyjemna hałastra nakazuje mu to tak gromko i obcesowo.
[Makuszyński, 226]
Chwyt wykorzysta ny tu przez autora to,
rzecz jasna, dezautomatyzacja7. Standardo
wy zwrot, zwyczajowe harcerskie pozdro
wienie, zostaje przez dobrodusznego i po
czciwego księdza niewłaściwie odczytane.
Następuje powrót do pierwotnej semanty
ki, odświeżenie frazeologii. To nieodmiennie
łączy się w teorii komizmu z zaskoczeniem:
Rys. Zbigniew Piotrowski
51
niespodziewane odebranie okrzyku rodzi
śmiech. W zderzeniu żargonu (zrozumiałego
dla harcerzy i „wtajemniczonych") za pod
stawowym, czyli nieumownym znaczeniem
kryje się potencjał dowcipu. Tu, w połącze
niu z naiwnością księdza „prostaczka" ude
rza z całą siłą intencja żartobliwa, autor ko
rzysta z kom icznego chwytu - zaskoczenia,
wprowadzając wartość nieoczekiwaną.
Harcerze w Szatanie z siódmej klasy bu
dzą nie tylko sympatię, ale wręcz przyjaźń
czytelników i pozostałych bohaterów po
wieści. Wystarczy wspomnieć choćby roz
mowę:
- (...) bo my, proszę pani, z polecenia Adasia założyliśmy obóz poza parkiem, nie zapytawszy nawet o pozwolenie...- Załóżcie go nawet w samym parku! - rzekła serdecznie pani Gąsowska.- Bardzo dziękuję... Jeżeli jednak, proszę pani, zginie na folwarku jaka kura lub kaczka, niech to nie idzie na nasz rachunek, bo my nie jadamy mięsa.- Ale jabłka jecie, co? - huknął pan Iwo.- Z przyjemnością - uśmiechnął się Burski.- Cały sad do was należy!- Bardzo dziękujemy - rzekł chłopiec, przymykając oczy z zachwytu.
[Makuszyński, 241]
To humor w najczystszej postaci. Ten
optymizm, za który chwalono wielokrotnie
Kornela Makuszyńskiego, ujawnia się właś
nie w takich scenkach: ciepłych, przepełnio
nych wzajemnym zrozumieniem i serdecz
nością. Harcerzy za uczciwość i chęć niesie
nia pom ocy przyjacielowi spotyka zasłu
żona nagroda, nagroda, o jakiej nie śmieli
marzyć. Groźne zapytanie pana Iwona m o
głoby przecież być przyczynkiem do awan
tury o jabłka - tymczasem ani Staszek Burski
nie wypiera się rozsmakowania w tych ow o
cach, ani Iwo nie ma zamiaru oskarżać m ło
dzieży. Dżentelmeńska umowa przypieczę
towana hojną zgodą gospodarza na korzy
stanie z sadu to wyraz wzajemnego zaufania
i uznania kierowanego pod adresem harce
rzy. Finał tej rozmowy także zbudowany jest
na zasadzie niespodzianki, można by się tu
dopatrywać figury zawiedzionego oczeki
wania - gdyby nie fakt, że pełnym humoru
i dowcipnych zwrotów akcji stylem przy
zwyczaił Kornel Makuszyński swoich czy
telników do niebanalnych rozwiązań. Roz
mowy muszą być więc podporządkowane
żartobliwości, niewymuszonemu i krzepią
cemu humorowi. Tej narracyjnej strategii nie
skruszy nawet powaga harcerskiego m un
durka. Harcerze wypełniają swoje obowiązki
bez zarzutu, przy okazji też przeżywają fan
tastyczne przygody. Ich rangi nie umniej
sza sposób wprowadzania ich do powieści,
przesycony łagodnym śmiechem. Bo jak po
zdrawiają się dwaj „starzy" druhowie?
[Staszek Burski] ujrzawszy Adasia wionął kapeluszem i darł się jak opętany:- Adaś! Bądź zdrów, pieronie!Adaś nabrał w płuca powietrza i wrzasnął tak, że koń dorożkarski, stary melancholik i niedoszły samobójca, stanął dęba:- Staszek! Daj ci, Boże, zdrowie i rozum! Zarżeli ku sobie końską metodą, aż się zdumieli liczni Lechici, smutno w asfalt wpatrzeni.
[Makuszyński, 78]
Podobne sytuacje z pewnością nie pod
kreślają idealnych cech harcerza ani jego po
wagi, mało tego - nie podtrzymują idealne
go wizerunku druha, mają na celu przede
wszystkim afirmację młodości, ale też żar
tobliwe przedstawienie zupełnie zwyczaj
nych bohaterów. Po raz kolejny rezygnuje
autor z pom nikowego prezentowania har
cerzy: można się śmiać z ich zachowań i ze
specyficznego kreślenia ich sylwetek czy
postaw, lecz w przypadku Makuszyńskie
go zawsze będzie to śmiech budujący, pe
łen sympatii.
52
Rys. Zbigniew Piotrowski
W Szatanie z siódmej klasy wesołość jest nieodłącznie przypisana m łodości - bez względu na nieformalną bądź sformalizowaną organizację, do której się należy. Radość towarzyszy codziennym doświadczeniom. Kiedy Adaś orientuje się, że w pobliżu rozbił się obóz harcerski, myśli z zadowoleniem:
- Ach, to jakiś harcerski obóz! - ucieszył się.- Dobre sobie wybrali miejsce... Jest im tu wesoło, tylko rybom nie będzie bezpiecznie.
[Makuszyński, 180]
Harcerze są otwarci, dumni i szczęśli
wi: te cechy podkreśla Makuszyński, przy
taczając dialog:
- A czy wam jest wszystko jedno, gdzie rozbijecie namioty?- Cały świat należy do nas.- To pięknie! W takim razie zabierzcie swoje namioty i chodźcie za mną tam, dokąd ja muszę pójść.- Będzie jaka awantura? - zapytał Burski szybko.- Będzie! - odrzekł Adaś ponuro.- Zrobione! (...) [Makuszyński, 217]
Siłą optym izm u, jaka przenika całą
książkę, przesyca się także sposób portre
towania środowiska harcerskiego. Witalizm,
energia i radość to atrybuty młodości, d o
brze wydobyte przez dzielnych harcerzy.
Ryszard Przym us uczyn ił z harcer
stwa temat w iodący swojego opow iada
nia, przyczynę i skutek zachowań dzieci.
U Makuszyńskiego ten motyw stanowi je
dynie dodatek, uzupełnienie fabuły; istnie
nie drużyny i obozu nad jeziorem uspra
wiedliwia przypadkowy nieco ratunek dla
Adasia. Harcerze są weseli i sympatyczni
jak wszyscy przedstawiciele młodzieży, w y
różnia ich może tylko zamiłowanie do przy
gód. To dwie niestereotypowe metody m ó
wienia o druhach.
Trzecią, zupełnie odmienną, prezentuje
w Siódmym wtajemniczeniu Edmund Niziur-
ski. To nietypowy, bo „czarny" styl. W Gny-
powicach Wielkich szkołą trzęsą dwa wiel
kie quasi-gangi - Matusów i Blokerów. Nie
ma za to drużyny harcerskiej, od czasu pew
nego tragicznego wypadku:
Byliśmy tam [nad Mamrami] na obozie, nad tym jeziorem, w zeszłym roku w sierpniu. Dranie buchnęli jacht, taką małą jolkę, wiesz, napchała się ich cała banda i wypłynęli na szerokie wody. Zerwała się wichura, jolka się wywróciła, jeden facet utonął. Brat Szprota-Rymarskiego, Dorsz- Rymarski, tak go nazywali. A syn Kowbojki dostał masztem po kręgosłupie, dotąd się jeszcze leczy (...). Resztę łebków wyłowili szczęśliwie, ale ledwie żywych. Po tej hecy nasz drużynowy poszedł siedzieć. Nikt nie chciał przyjść na jego miejsce... no i...- Nie ma drużyny - dokończyłe wstrząśnięty. [Niziurski, 19]
Tym razem, jak rzadko, harcerze sta
ją się przyczyną nieszczęścia8. Bezmyśl
na brawura musi skończyć się źle, lecz Ni
ziurski nie ma zamiaru całkowicie potępiać
młodych ludzi, świadczą o tym choćby pró
by złagodzenia dramatu - oddalanie grozy
śmierci przez zgon dalszoplanowego boha
tera (pojawia się on jedynie w tym punkcie
książki). W Siódmym wtajemniczeniu druży
na mimo wszystko istnieje, istnieje niefor
53
malnie i zrzesza przedstawicieli grup wal
czących z sobą na co dzień. Lolo pomaga
nowemu w szkole, „fuksowi" - Gustawowi,
a na jego pełne zdziwienia pytanie o przy
czynę dobroci odpowiada:
- Och, dlaczego, dlaczego (...) a choćby po prostu dlatego - uchylił klapę marynarki i pokazał mi ukryty tam krzyż harcerski.
[Niziurski, 18]
Matus Lolo cechuje się w ogóle łagod
nością i budzi sympatię. Jednak, jak ze zdu
mieniem zauważa bohater, i jeden z najgroź
niejszych Blokerów - Stef Żarłoczny - też na
leży do tej samej drużyny:
- (...) wiesz, w jakich pracujemy warunkach. Nasza drużyna jest przecież tajna...- Wasza drużyna?! - wytrzeszczyłem oczy - jaka znów drużyna?!W odpowiedzi Żarłoczny uchylił klapę marynarki i pokazał mi krzyż harcerski...
[Niziurski, 338]
Harcerstwo w tej powieści staje się
tajemnicą, skrzętnie skryw aną i przede
wszystkim obarczoną mroczną przeszłoś
cią (co tłumaczy jej tajność). Daje m łodzie
ży poczucie przynależności do organizacji
niezwykłej, zapewnia i dreszczyk emocji.
Gwarantuje samodzielność i wymaga od
powiedzialności. Po tragedii nad Mamra-
mi odwieczni rywale muszą działać razem
wbrew przeciwnościom losu. W drużynie zo
stają tylko ci, którym naprawdę na harcer
stwie zależy - dzięki temu tworzy się grupa
niemal idealna.
- Przecież Lolo mówił, że po tej drace na jeziorach rozwiązali was...- Zawiesili. Aż znajdzie się ktoś, kto zgodzi się nas poprowadzić. Ale taki odważny się jeszcze nie znalazł. No więc co? Mieliśmy siedzieć i czekać z założonymi rękami? Postanowiliśmy działać sami. Oczywiście w tajemnicy, bo wątpię, czy inaczej by nam pozwolili (...). Od czasu jak jesteśmy tajną drużyną, wszyscy chcą do nas należeć
Rys. Zbigniew Piotrowski
i prawie wszyscy należą (...). Chłopaki lubią tajemniczość.
[Niziurski, 338-339]
Nie wystarcza więc sama przynależ
ność do uznanej organizacji, trzeba drugie
go dna, dodatkowego posmaczku tajemni
czości i zastrzyku adrenaliny. I Niziurski pró
buje przejść drogę, na którą zdecydował się
Przymus: od błędu do zdecydowanej po
prawy, tak, by punktem docelowym była
idealna drużyna. Tyle że nie poucza przez
żart, pokazuje raczej harcerstwo jako źród
ło niebanal nych przeżyć i doświad cze ń, chce
odejść od stereotypowego wizerunku skau
ta na rzecz przygody.
Dziś, kiedy autorzy powieści dla dzieci
i młodzieży sięgają chętnie i coraz odważniej
po rozwiązania stosowane z powodzeniem
w powieściach krym inalnych czy thrille
rach dla dorosłych, idee harcerstwa wydają
się nieco przebrzmiałe, a już na pewno nie
zbyt medialne. Powoli mija czas w ychowy
wania przez książki tendencyjne, a przyrze
czenie harcerskie - obowiązujące przecież
także bohaterów literackich (więc byty fik
cyjne) - znacznie ogranicza twórcze możli
wości pisarza. Może warto wskrzesić niezbyt
popularne dzisiaj modele spędzania wolne
go czasu i przez odpowiednio uatrakcyjnia
ną fabułę nakłonić dzieci i młodzież do wstę
powania w szeregi harcerstwa?
Joanna Papuzińska pisała:
Przekonanie, iż podkultura dziecięca mieści się bez reszty w sferze zabawy, absurdalnego humoru, karnawałowej zamiany ról, jest
54
dość mocno utrwalone w świadomości publicznej9.
Jak się jednak okazuje, to właśnie hu
mor, pozory zabawy, pozwalają autorom na
prezentowanie utrwalonych już w kulturze
i literaturze schematów w sposób niestan
dardowy i zachęcający do lektury.
1 Na jego rolę zwracał uwagę między innymi Henry Bergson (H. Bergson: Śmiech. Esej0 komizmie. Kraków 1977) oraz Maria Gołaszewska (M. Gołaszewska, Śmieszność i komizm. Wrocław 1987).
2 Powieść Szatan z siódmej klasy powstała w 1937 roku, Siódme wtajemniczenie w 1969, a Związek Szlachetnych w 1986.
3 W dalszej części eseju używać będę na określenie trzech książek „bazowych" skrótów: Przymus (R. Przymus, Związek Szlachetnych. Katowice 1986), Makuszyński (K. Makuszyński: Szatan z siódmej klasy. Warszawa 1996), Niziurski (E. Niziurski, Siódme wtajemniczenie. Warszawa 1999) i numeru strony.
4 Wśród teorii komizmu na rolę wynikającej z przesady deformacji objawiającej się przez kontrast wskazywał między innymi Jan Trzy- nadlowski.
5 Śmiech w tej scence został zatem pod porządkowany funkcji edukacyjnej.
6 Jest to zresztą motyw podkreślany wielokrotnie przez komentatorów twórczości Makuszyńskiego. Pisał między innymi Piotr Czartory- ski-Sziler: Styl Makuszyńskiego nacechowany jest pełnym wdzięku humorem, liryzmem i gawędziarską swadą, a z treści utworów promieniuje radość życia1 zauroczenie pięknem świata. Poprzez swoje książki pisarz uczy, jak odkrywać w innych ludziach dobro, wrażliwość i piękno oraz jak otwierać się na ich potrzeby. Warto wspomnieć, że miłość do ludzi i świata była tą siłą, która stale kierowała piórem twórcy (...). Kornel Makuszyński zasłynął w literaturze polskiej twórczą oryginalnością i optymistyczną postawą wobec życia. Kazimierz Czachowski już przed wojną pisał o nim następująco: „Kornel Makuszyński jest zjawiskiem na tle swego pokolenia wyjątkowym. Z natury liryk o głębokiej i szczerej uczuciowości, organizacja na wskroś poetycka, stał się Makuszyński przede wszystkim humorystą o wybitnie radosnym poglądzie na świat. W utworach Makuszyńskiego rzeczywistość ludzka jest przedmiotem zawsze
wybornego dowcipu, charakteryzującego swoisty i własny, aczkolwiek wpadający niekiedy w manierę, styl autora. Makuszyński nawet gdy szydzi, czyni to z pobłażliwością szczeropolskiego komizmu. Zob. P. Czartoryski-Sziler, Wielcy zapomniani. Kornel Makuszyński - optymistyczna wizja świata. Artykuł jest dostępny na stronie http://www.lwow. home.pl/naszdziennik/makuszynski.html (data dostępu: 21.07.2008).
7 Danuta Buttler poza defrazeologizacją w wykorzystaniu polisemii widziała natomiast dość pospolite źródło satyrycznych manifestacji. Por. D. Buttler, Polski dowcip językowy. Warszawa1974.
8 Paradoksalnie, właśnie ta tragedia ma tworzyć podstawę lekko zabarwionego absurdem, tak charakterystycznego dla Edmunda Niziurskiego, humoru. W perspektywie filozoficznej prawdziwym problemem humorysty jest realna egzystencja. Niezależnie od formy, jaką przybierze jego twórczość, jest on zawsze skory do wyławiania aspektów tragicznych, skrywających się za aspektami śmiesznymi. (H. Sawecka: Humori satyra. Paradoks humorysty. W: Humor europejski. Red. M. Abramowicz, D. Bertrand, T. Stróżyński. Lublin 1994, s. 19).
9 J. Papuzińska, Dziecko w świecie emocji literackich. Warszawa 1996, s. 31.
Edyta Korepta
śLĄsKiE „KAMiENiE NA szANiEc"
Dzieje rybnickich harcerzy nie docze
kały się szerszego opracowania, ich tragicz
ne losy spisywane okazjonalnie1 dają obraz
losów śląskiej m łodzieży harcerskiej, d o
wodzą dążenia do realizacji najszczytniej
szych ideałów walki z okupantem hitlerow
skim i jednoczenia się w tym ruchu z ojczy
zną - Polską.
W śród tych, których nie zdołała zła
mać niemiecka niewola, była i śląska m ło
dzież harcerska z Gotartowic, dawniej gm i
ny położonej na obrzeżach Rybnika, a obec
nie dzielnicy tego miasta. Autentycznymi
bohaterami tamtego okresu byli harcerze
55
z XIII D rużyny im. Rom ualda Traugutta
w Gotartowicach na czele z drużynowym
Józefem Korpowskim, nauczycielem miej
scowej szkoły. Już na początku 1940 roku
trzej harcerze: Paweł Buchalik, Franciszek
Buchalik oraz Alojzy Frelich stworzyli zwią-
Rys. Andrzej Czeczot
zek tajnej organizacji mającej na celu niesie
nie pomocy rodzinom więzionych Ślązaków
oraz walkę z germanizacją. W tym celu zdo
byli niezbędny sprzęt do działalności dzien
nikarskiej: zakupili aparat radiowy, by mieć
dostęp do aktualnych wiadomości, zdoby
li maszynę do pisania, którą wykradli nocą
z Urzędu Gm innego w Kłokocinie (sąsiednia
wieś), w końcu zdobyli również powielacz.
Drukarnię ukryto na strychu w domu Freli-
cha, w małym pokoiku obłożonym sianem
dla wyciszenia odgłosów. Tam dnia 11 lipca
wyszedł pierwszy numer gazety na dwóch
stronicach - „Zew Wolności".
Dwadzieścia pierwszych egzemplarzy
rozdawano z ręki do ręki, wzbudzając nie
mało wzruszeń. Pisemko zdobyło uznanie
ludzi i wyczekiwano następnych numerów.
„Zew W olności" w ychodził w każdą nie
dzielę, wzywając do wytrwania i odwetu za
krzywdy. Rosło również grono harcerskich
kolporterów składających się z harcerskiej
młodzieży. Pisemko znane było nie tylko
w powiecie rybnickim, ale również docierało
do powiatów pszczyńskiego i bielskiego.
Niebezpieczna dla Niem ców działal
ność została wykryta. W nocy z 22 na 23 ma
ja 1942 roku Gotartowice okrążono kordo
nem gestapowców, a w mieszkaniach Fre-
lichów i Buchalików przeprowadzono re
wizję. Aresztowano wówczas całe niemal
rodziny. W ciągu miesiąca osadzono w wię
zieniach i obozach wszystkich niemal har
cerzy i wielu starszych obywateli w więzie
niach mysłowickich.
22 lipca 1942 roku na m ałym placu
w wiosce ustaw iono szubienice. O 15.00
zaczęły zajeżdżać sam ochody policyjne
z uzbrojonymi gestapowcami. Wszystkim
Polakom w ydano rozkaz stawienia się na
egzekucję, zakładników zmuszono do usta
wienia się pod szubienicami; zgrom adzo
ny tłum wyliczono na około 5000 osób. Ze
brani Polacy przyszli żegnać swoich, Niem
cy - by tryumfować. Z samochodu-więźniar-
ki wysiedli Paweł i Franciszek Buchalikowie,
stryjeczni bracia, zbici i sponiew ierani.
W panującej ciszy gestapowiec odczytał wy
rok Himmlera, skazujący ich na karę śmierci
przez powieszenie. Młodzi chłopcy zacho
wali się niezwykle godnie, umierali ze sło
wami „jestem niewinny - niech żyje Polska!
Matko Częstochowska, ratuj nasze rodzi
56
ny!". Tak dwaj młodzi bohaterowie oddali
życie za Ojczyznę.
Posypały się przekleństwa Niemców,
którzy zamyślali ugiąć młodych i zastraszyć
mieszkańców, ale skutek był odwrotny. Jak
pisze I. Libura - postawa ich była do koń
ca bohaterska i budziła wściekłość Niem
ców, a milczący podziw rodaków. W ostat
nich granicznych chwilach dali wyraz wier
ności swoim ideałom, nawet groza śmierci
na szubienicy nie zdołała ich pokonać. Pozo
stali aresztowani harcerze zostali rozstrzela
ni w Oświęcimiu, a byli to: Walenty Sojka, Jan
Emrych, Benedykt Stajer. Młodzi druhowie,
piętnasto-, szesnastoletni Bolesław Śpie-
wok, Paweł Podleśny, Bolesław Kocztorz, Pa
weł Juraszczyk, Alojzy Smołka, Sylwester Ku
la, Ernest Buchalik (brat powieszonego) osa
dzeni w obozie w Oświęcimiu, zginęli tam
w niespełna pół roku, wierni swym przeko
naniom i harcerskiemu zobowiązaniu.
Tyle historii, która stała się motywem
książki Franciszka Klona pt. Dolinieckie zuchy,
opubli kowa n ej p rzez wyd awnictwo „Śląsk"
w 1957 roku. O jej autorze i książce ukazało
się niewiele wzmianek. Pisał o niej Tadeusz
Kijonka, wyrażając ubolewanie, iż autor nie
potrzebnie nadał faktom historycznym ma
skę, która ograniczyła autentyzm wypow ie
dzi2. Irena Sławińska zauważyła, iż zasługą
F. Klona było pokazanie mało znanej sytu
acji okupacyjnej na Śląsku, gdzie prócz re
negatów działało bohaterskie podziemie in
spirowane przez harcerzy. Badaczka wskazy
wała na rolę tej książki - lektury szkolnej de
dykowanej zwłaszcza m łodym harcerzom3
w wychowaniu patriotycznym. Po dziesię
ciu latach od ukazania się powieści na ła
mach „Poglądów" twórczość Klona przy
wołał Jan Sławik4. Napisał krótką biografię
pisarza - nauczyciela śląskich szkół, podał
jego rodowód i związek z poczuciem polsko
ści wśród Ślązaków urodzonych w Westfa
lii. Podkreślił także zaangażowanie nauczy
ciela w środowisku i szacunek, jakim darzyli
go rodzice jego uczniów.
Kolejne badania nad twórczością tego
pisarza zainicjowała Krystyna Heska-Kwaś-
niewicz; interesującą pracę m agisterską
pod jej kierunkiem napisała na temat walki
z okupantem hitlerowskim na Śląsku w lite
raturze dla dzieci i młodzieży Ewa Chrobot5.
Przede wszystki m n owato rskie stały się w tej
pracy materiały związane z życiem i twór
czością Klona.
Ten autor6 wielu książek dla młodzieży
o charakte rze wych owawczym, napisał rów
nież o sobie samym, deklarując równocześ
nie swój program autorski7 i podał genezę
Dolinieckich zuchów - książki o harcerzach,
którą napisał poruszony wyjątkowo okrutnym
dławieniem odruchów patriotycznych m ło
dych Polaków twardą dłonią okupanta8.
Rys. Wiktor Ostrzołek
57
Fabułę tej powieści zestawmy z okrut
ną historią tamtych czasów. Młodzi boha
terowie - harcerze gotartowickiej drużyny
zostali skazani na śmierć za akcję sabota
żową prowadzoną przeciwko okupantowi,
a głównie za redagowaną gazetkę skiero
waną do rodaków przeciwko germanizacji.
Ich działalność sięgała początków wojny,
kiedy stawali w obronie swego nauczycie
la upokarzanego przez zniemczonego bur
mistrza Bramera, donosząc dla jego małe
go dziecka mleko, dla rodziny żywność. Po
mogli ukryć rannego partyzanta, zapewnili
ucieczkę dezerterowi z niemieckiego wojska
nie bez obaw i ludzkiego lęku. Niesienie po
mocy ludziom było bardzo ważną dziedziną
harcerskiej działalności, jednak nie do koń
ca m łodym chłopcom to wystarczało. In
spirowani początkowo przez miejscowego
nauczyciela, a po jego aresztowaniu przez
starszych druhów, bronili znaki Polski z ta
ką zaciekłością niszczonych przez Niemców.
Jedną z ważniejszych akcji było zachowanie
kamieni oraz marmurowej tablicy z rozbite
go pomnika powstańczego - rzeźby w yob
rażającej śląskiego robotnika z karabinem
w ręku; harcerze ukryli tarczę z nazwiska
mi poległych w czasie boju o wolność Ślą
ska. Szacunek dla bohaterów tamtych cza
sów, ważnych dla bytu narodowego Śląza
ków, był wpajany m łodym harcerzom, któ
rzy znali powstańcze strofy:
Słońce jasne za te czarne chmuryNam się uchyliłoUbodzy powstańcy, śląscy szeregowcyznów idą do boju9.
Dzieje powstań śląskich i postacie po
wstańców darzono szczególną estymą - to
były autentyczne znaki polskości na ziemi,
którą Niemcy próbowali nazwać swoją. Har
cerskie metody wychowawcze i tu się spraw
dzały, zwłaszcza w obronie sztandaru. Był on
największą świętością szkoły - orzeł, srebrny
ptak z rozłożonymi skrzydłami, jakby do lotu
się wznosił. Miał iść na tułaczkę w świat, do
póki nie wezwie go do powrotu trąbka pol
skiego żołnierza (s. 75). To dolinieccy chłopcy
uratowali sztandar szkoły przed zbezczesz
czeniem, ukrywając go przed Niemcami.
Zabezpieczyli również kronikę szkoły,
dokumentację szkolną wraz z aktami oso
bowymi pracowników oraz polską bibliote
kę, gdy odkryli zamysł jej spalenia. Bibliote
ka funkcjonowała nadal w ukryciu; m iano
wano bibliotekarza, który skrupulatnie no
tował wypożyczenia ow ego „latającego"
księgozbioru.
Drobne akcje, jak zasmarowanie okien
sm ołą konfidentom i renegatom, którzy
przeszli na stronę wroga, napisy pod ok
nami burmistrza „Niech żyje Polska", bu
dowanie schowków w podwójnych dnach
szuflad, na poddaszach uli i inne tajemne
działania stawały się praktycznym spraw
dzianem harcerskich metod wypracowa
nych w czasie pokoju. Jednak owa dzia
łalność, często podszyta ogrom nym stra
chem, np. w nocy na cmentarzu, gdy zako
pywali tablicę z nazwiskami powstańców
lub usuwali dokumentację zastrzelonego
partyzanta, budziła podziw, ale prowadzi
ła do trudniejszych zadań. Było to zawie
szenie polskiej flagi na kominie cegielni
w rocznicę powstania oraz na wieży koś
cielnej, gdy Niemcy wywozili do obozu na
uczyciela.
Najtrudniejszym zadaniem stało się wy
dawanie gazety. Jej cel został jasno okre
ślony - „budzenie i podtrzymywanie du
cha", „wiarę umocnić w sprawiedliwą Pol
skę". W ymagało to dużych zachodów i walki
z własnymi przekonaniami. Niejednokrotnie
pojawiały się dylematy moralne, tak waż
ne dla harcerza przestrzegającego harcer
skiego przyrzeczenia i stosującego harcer
skie prawo. W zachowaniu poczucia bezpie
58
czeństwa na co dzień, w trakcie drobnych
działań sabotażowych, o tym nie myślano,
to było zrozumiałe samo przez się, czekały
ich jednak ważne wybory. Wychowani na
romantycznej literaturze, wspierali się ideą
wallenrodyzmu: dla dobra Polski można by
ło zrobić wszystko, ważne było jedynie do
bro kraju i dla niego mogli nawet umierać,
ponosić ofiary, znosić bicie, policzkowanie,
ale dylematem stało się - czy można wykraść
Rys. Andrzej Czeczot
z niemieckiego urzędu maszynę do pisa
nia? Jak oceniać ludzi, mieszkańców Doli
ny, którzy przeszli na stronę Niemców, sta
li się renegatami albo nie mogąc odnaleźć
własnej tożsamości, zaczęli współpracować
z okupantem. Może bali się o losy najbliż
szych, o siebie?
Różne postawy Ślązaków opisał autor:
od Bramera - burmistrza - niemieckiego
urzędnika, często nadgorliwie wypełniają
cego swe obowiązki, do jego córki - har
cerki, dotrzymującej harcerskiej obietnicy
i często wybawiającej chłopców z opresji
czy pracującego w gminie Pyrtka, który ewi
dentnie pom agał Polakom, czy zagubione
go Glimajdy, bezmyślnie wykonującego po
lecenia burmistrza? Takie postawy były na
Śląsku w czasie okupacji charakterystycz
ne - na ziemi, którą całe wieki boleśnie na
znaczała historia.
Wzorem osobowym mocno zaznaczo
nym przez Klona był nauczyciel Szweda.
O sposobie kreowania tej postaci niewąt
pliwie zadecydowało wykształcenie i szkol
na praca autora; seminaria nauczycielskie,
a później licea pedagogiczne nie tylko uczy
ły, ale również przygotow yw ały nauczy
cieli do pełnienia ważnych misji w środo
w isku10.
Bohater powieści Klona, młody nauczy
ciel w dolinieckiej szkole, Szweda (bez imie
nia) zapisał się w pamięci mieszkańców w io
ski nie tylko jako pracownik szkoły, który cie
szył się wielką sympatią uczniów, ale także
jako człowiek współpracujący z mieszkań
cami dla stwarzania im lepszych warunków
życia poprzez rozwijanie sadownictwa, mle
czarstwa, zabezpieczając pracę.
Zakorzeniony w środowisku, doskonale
znał historię Śląska i przedstawiał uczniom
zawiłości tej ziemi. Prowadził z nimi rozmo
wy nauczycielskie z jednej strony, ale har
cerskie z drugiej - był bowiem ich drużyno
wym. Słowa pełne patriotycznych deklara
cji i zobowiązań: Przyrzeknijcie mi chłopcy, że
Polski nigdy nie opuścicie, nie zaprzedacie jej
za żadną cenę (s. 16), harcerzom zapadły głę
boko w pamięć. Usprawiedliwiał dwuznacz
ne akcje wobec Niemców Mickiewiczowski
mi cytatami z Grażyny:
59
Wolnym rycerzom wolno wybierać oręże.Tyś niewolnik: jedyna broń niewolnikówjest zdrada (s. 53)
W czasie okupacji nauczyciel szykano
wany przez Niemców wypełniał z godnoś
cią ich najpodlejsze, upokarzające rozkazy,
świadomy, iż okupant nie pozostawi pol
skiego nauczyciela na Ślą
sku bez sankcji. Pełen troski
o żonę, malutkie dziecko,
starał się jak najdłużej po
zostać w Dolinie. Kierował
również podziemnym har
cerskim ruchem oporu.
Je g o a re sz to w a n ie
przedstawił autor w szczeg
ólny sposób, który budzi
w czyte ln iku ok re ślone
emocje: wiele osób obsta
wy, „straszny" samochód,
w górze szum samolotów
potęgow ały grozę sytua
cji, ale i harcerze swojemu
w ych ow a w c y z g o to w a
li n iezapom niane pożeg
nanie - zawiesili w okien
kach kościelnej wieży na
rodow ą b ia ło -cze rw oną
flagę, rozkołysali dzwony,
a córka burmistrza, rów
nież harcerka, podbiegła
do skazanego z w iązanką
kwiatów, zresztą wydartych przez jednego
z hitlerowców. A dzwony dzwoniły. Przesyła
ły nauczycielowiostatniepozdrowieniaze wsi,
w której przebył tyle lat i której służył tak do
brze i ofiarnie (s. 73).
F. Klon skomentował tę tragiczną sytu
ację, wyrażając opinię, którą może w spół
cześnie należałoby mocniej w yekspono
wać, o postawach ludu śląskiego, tego ludu
twardego jak mur, o który rozbijała się bezsku
tecznie zaciętość germańskich prześladowców
(s. 74). Takie zachowania były rezultatem
harcerskiego program u wychowania pa
triotycznego.
Działalność nauczyciela, jego odwaga
i bezkompromisowość stanowią pozytywny
przykład do naśladowania, który wzbogaco
ny został przez autora pokazaniem innych
postaci. Autorytetem działa
cza był zarówno w czasach
n iem ieckiego Śląska, jak
i w okresie m iędzywojen
nym, Karol Miarka, redaktor
„Katolika", ale również w y
dawca, m.in. dzieł Mickiewi
cza w Mikołowie. Przedsta
wienie w powieści jego dro
gi dochodzenia do św iado
mości narodowej miało na
celu pogłębienie rozumie
nia uwikłań politycznych
wśród młodych mieszkań
ców Śląska. Miarka, w ycho
wany w atmosferze niechę
ci do Polski, przedstawianej
przez N iem ców jako kraj
zacofany i biedny, dop ie
ro pod w pływ em innych
osób (m.in. Pawła Stalma
cha), zaczął pisać po pol
sku i angażować się w walkę
z germanizacją. Jego auto
rytet stał się ta k duży, że bu
dził obawy w rządzie pruskim, próbowano
więc go przekupić, stwarzając perspektywy
dostatniego życia dla jego całej wielodziet
nej rodziny. Miarka odmówił. Jako redaktor
„Katolika", co z pełną świadomością podkre
ślał Klon, miał możliwość oddziaływania na
ludzi bez względu na represje.
W ychowawczy zamysł Klona zawierał
plan włączenia w program pracy harcerskiej,
prócz wiedzy historycznej, znajomości lite
ratury śląskiej. Dzieje wiejskiego nauczycie
60
la i jego rola w harcerskim wychowaniu sta
ły się dla autora książki pretekstem do w y
eksponowania fragmentów tej patriotycz
nej literatury, która powstawała na Śląsku,
w okresie walki o zachowanie polskiej mowy
na germanizowanych terenach. Piśmienni
ctwo to w zasadni czym stopniu kształtowa -
ło poczucie tożsamości narodowej.
Oprócz Karola Miarki wzorem osobo
wym uczynił Klon poetę śląskiego, śląskie
go Mickiewicza (s. 23), ks. Norberta Bonczy-
ka. Już samo nawiązywanie w śląskiej szko
le do Mickiewiczowskiej koncepcji walki
z wrogiem bez krytycznej oceny wallenro-
dyzmu miało swą ideową wymowę, a cyto
wanie fragmentów dotyczących zachowa
nia języka polskiego i polskiej wiary umac
niało polskość:
Ziemio, dokąd twój język kochasz, bądź spokojna,Nikt ci wiary nie wydrze ani świętej cnoty, Ni szczerości praojców, ni do prac ochoty.
(s. 16)
Sprawa więzi Śląska z Polską była bar
dzo ważnym historycznym problemem na
tej ziemi. Młodzi, rozentuzjazmowani har
cerze nie rozumieli zachowań niektórych
mieszkańców. Dla nich deklaracja narodo
wych uczuć polskich była ważna. Ów hi
storyczny przekaz i jego rozumienie, pod
jęte przez Klona, odegrały kluczową rolę
w wychowa niu. Celowo zamieszczony frag
ment Starego kościoła miechowskiego i po
dany obraz dawnej szkoły, w porównaniu
ze współczesnością z jednej strony ukazuje
procesy przemian, z drugiej - eksponuje uni
wersalne wartości stale ważne dla polskich
Ślązaków, mianowicie znajomość historii,
w tym zmieniających się granic regionu.
Potwierdzeniem patriotycznych p o
staw na Śląsku są przytoczone przez Klona
słowa Juliusza Ligonia: by nie myślano, że my
Ślązacy/ nie mamy uczuć jako Polacy.
Tak konsekwentnie prowadzone w y
chowanie patriotyczne przez polskich na
uczycieli na Śląsku zaangażowanych rów
nież w działalność harcerską dało rezul
taty. Śląscy harcerze stanowili mocne o g
niwo podziem nego ruchu oporu i złożyli
ofiarę z życia.
Franciszek Klon z dużą sugestywnością
i zaangażowaniem emocjonalnym włączył
w fabułę swej książki obraz egzekucji „do-
linieckich zuchów" oparty na autentycznej
historii gotartowickich harcerzy, aresztowa
nych za podziemną działalność skierowaną
przeciwko okupantowi. Ostatnią ich akcją
było zawieszenie polskiej flagi narodowej
na kominie cegielni w rocznicę wybuchu
powstania śląskiego. Nazwał ich autor „żoł
nierzami podziemnej Polski" i zakończył po
wieść epitafium na cześć zamordowanych,
opisując tragiczne zakończenie ich boha-
61
terstwa. W szystkich harcerzy w yw iez io
no: okrutny moloch hitlerowski połykał ofia
rę po ofierze. Po miesiącu nie został ani jeden
z tych dzielnych junaków (s.186). Wyrokiem
Niemców przywódcy podziem nego ruchu
harcerskiego mieli być straceni w rodzinnej
wsi. Pod przymusem kary śmierci chłopi do-
linieccy postawili szubienice, a na miejsce
egzekucji ściągnięto zastraszonych miesz
kańców. Całą wieś, pisze Klon, otoczono
kordonem hitlerowców. Nad świeżymi szu
bienicami, jak nad górą Golgotą, wznosił się
modry baldachim nieba (s. 189). W yprowa
dzono czterech bohaterów: Alojza Wacła-
wika, Sylwestra, Ernesta, Bolka. Zmaltreto
wanych po przebytych torturach. Dzieci.
Wszystkich, nawet tych dorosłych, którzy
w kopalni przeżyli wielkie chwile zagroże
nia i niejednokrotnie śmierć patrzyła im
w oczy, ogarnęło uczucie grozy. „Opasły ge
stapowiec" odczytał wyroki.
Opis egzekucji budzi w czytelniku wiel
kie uczucia nie tylko współczucia dla skazań
ców, którzy umierali ze słowami: Polacy! Pol
ska żyje!Polska jestwiecz... (s. 190). Rozdzwo
niły się dzwony, ktoś próbował je zatrzymać,
ale dzwoniły dalej...
Autor kończy swą powieść przesłaniem
do młodych, współczesnych harcerzy, a m o
że nie tylko do harcerzy: Zuchu nowej Pol
ski! Taki jest koniec historii o zuchach z Doli
ny. Historii prawdziwej! Kronikarz wierzy, że
cię wzruszy ich los, ich tragiczna, lecz chwa
lebna śmierć (s. 192).
Powieść F. Klona Dolinieckie zuchy zaj
mować winna szczególne miejsce w proce
sie wychowawczym, zarówno organizowa
nym świadomie i celowo przez instytucje
oświatowe, jak i organizacje harcerskie. Jej
walory tkwią na pewno w podjętej tematy
ce, jak i w sposobie konstruowania fabuły.
Zmieniające się okoliczności oraz spo
soby spojrzenia na historię wymagają od
miennych w niektórych wypadkach inter
pretacji teksów literackich, a może wnikliw
szej ich analizy na podstawie pewnych no
woczesnych metod edukacyjnych.
Jeśli przyjąć, iż zjednej strony tekst lite
racki ma wymiar aksjologiczny, z drugiej słu
ży kształtowaniu postaw11, to książka Klona
o bohaterskich harcerzach może stanowić
doskonały materiał dydaktyczny. Tym bar
dziej, iż wnosi nie tylko wiedzę historyczną
o określonym konkretnym miejscu, ale an-
Rys. Wiktor Ostrzołek
gażuje emocjonalnie i wskazuje na działa
nia w celu realizacji wyznaczanych ideałów.
Służyć temu zamierzeniu może konfrontacja
wydarzeń historycznych z fabułą powieści,
co wskazuje na autentyzm wydarzeń.
Dużą rolę w powyżej interpretowanym
tekście spełniają wzorce osobowe ważne
62
współcześnie w sytuacji poszukiwania auto
rytetów, włączanie w ten proces pozytyw
nych postaci i szukanie sposobów wykorzy
stywania ich przykładu, wzorowania się na
nich12, a Klon takie postaci w swej książce
stworzył, nawiązując do sylwetek dawnych
bojowników o polski Śląsk, jak i do młodych
harcerzy, zafascynowanych swoim nauczy
cielem - drużynowym.
W alory emocjonalne tekstu, w sp ó ł
cześnie być może oceniane jako zbyt ckliwe,
w zestaw ieniu z faktami historycznym i,
w zasadzie przedstawiają rzeczywistość
w sposób niezwykle intensywny, a św ia
dom ość tego może być źródłem zupełnie
odrębnych, niepowtarzalnych przeżyć od
biorców13.
Dla realizacji powyższych celów książ
ka F. Klona stanowi źródło, które nie tylko
odbrązawia historię Śląska, ukazując pręż
ny harcerski ruch oporu w czasie okupacji,
działania i postawy śląskich „szarych szere
gów", ale także współcześnie uczy patrioty
zmu. Nasuwa się zatem wniosek o koniecz
ności ponow nego wydania książki Klona
i włączenie jej w kanon lektur szkolnych,
szczególnie w śląskich szkołach i wykorzy
stanie w procesie edukacji regionalnej.
1 I. Libura, Z dziejów domowych powiatu, Opole 1984, s. 114, 309 i in., J. Niekrasz, Z dziejów AK na Śląsku, K. Popiołek, Śląskie dzieje, Froelich, Harcerze z Gotartowic, [w:] Księga pamiątkowa Państwowego Gimnazjum i Liceum w Rybniku. 1922-1947, Rybnik 1947, s. 73, 74.
2 T. Kijonka, „Dolinieckie zuchy" a „Wieża spadochronowa", „Przemiany" 1957, nr 37.
3 I. Sławińska, Wrześniowa epopeja, „Trybuna Robotnicza" 1957, nr 49.
4 J. Sławik, Na jantarowym szlaku, „Nowiny" R. 1967, nr 51.
5 E. Chrobot, Obraz wojny i okupacji na Śląsku na przykładzie „Wieży spadochronowej" Kazimierza Gołby i „Dolinieckich zuchów" Franciszka Klona. Maszynopis pracy magisterskiej napisanej pod kierunkiem prof. dr hab. Krystyny Heskiej-Kwaśniewicz na Uniwersytecie Śląskim w 1994 roku.
6 Franciszek Klon, (1904-1983) urodził się w Westfalii w Bottrop, tam jego ojciec przebywał na emigracji zarobkowej. Pod koniec wojny rodzina Klonów przyjechała do Polski i ojciec pisarza brał udział w powstaniach śląskich i w plebiscycie. Franciszek Klon w 1920 r. rozpoczął naukę w seminarium nauczycielskim w Wielkopolsce, w Kcyni, a po wyzwoleniu Śląska przeniósł się do Pszczyny. Pracę nauczycielską rozpoczął w 1925 r. w Pszowie. Przerwała ją okupacja; wyjechał do Jasła, skąd pochodziła jego żona. Po wojnie pracował w szkole podstawowej w Radlinie. Znany był i szanowany w środowisku. Uczył fizyki, chemii, języka polskiego. Dysponował dużym księgozbiorem, a jako ulubionych polskich pisarzy wymieniał Henryka Sienkiewicza i Bolesława Prusa. Twórczość jego była bardzo różnorodna: od satyr pisanych pod pseudonimem Karlika Klyty, po powieści dla młodzieży. W 1957 ukazały się w wydawnictwie Śląsk Dolinieckie zuchy, a w 1961 powieść Chłopcy z czarnej hałdy. Z kolei ukazały się powieści Bajeczni kłamcy (1969) oraz Łowcy minionego czasu (1972) - nagrodzone przez tygodnik „Nowiny". Książki te zostały decyzją Ministra Oświaty i Wychowania włączone do spisu lektur szkolnych. Publikował również w czasopismach, już przed wojną w „Katoliku", w „Polsce Zachodniej", „Kwartalniku Opolskim"- były to powieści w odcinkach oraz nowele o tematyce powstańczej. Pisał dla młodzieży zgodnie z przekonaniem, że do niej należy kierować przesłanie: poznać, pokochać i szanować to, co błogosławiona ziemia w sobie kryje. Zmarł w Cieszynie i pochowany został na cmentarzu, gdzie spoczywa również Gustaw Morcinek.
(Powyższą notkę biograficzną sporządzono na podstawie następujących źródeł: E. Chrobot, Obraz wojny i okupacji na Śląsku na przykładzie „Wieży spadochronowej" Kazimierza Gołby i „Dolinieckich zuchów" Franciszka Klona. Maszynopis pracy magisterskiej napisanej pod kierunkiem prof. dr hab. Krystyny Heskiej-Kwaśniewicz na Uniwersytecie Śląskim w 1994 roku; F. Klon,O sobie, „Poglądy" 1974, nr 11; J. Sławik, Na jantarowym szlaku, „Nowiny" 1967, nr 51.
7 F. Klon, O sobie, „Poglądy" 1969, nr 15.8 Tamże.9 F. Klon, Dolinieckie zuchy, Katowice 1957,
s. 28.Wszystkie kolejne cytaty książki F. Klona
pochodzą z powyższego wydania i będą bliżej zaznaczane numerem strony podanym w nawiasie po przytoczonym tekście.
63
10 Patrz Księga pamiątkowa zjazdu absolwentów Seminarium Nauczycielskiego i Liceum Pedagogicznego w Pszczynie, Katowice 1961. Wśród absolwentów znajduje się nazwisko Kazimierza Klona, maturzysty z 1925 roku oraz wielu innych znaczących nauczycieli rybnickich, jak Antoni Jarosz, Emil Karkoszka, Jan Lomosik. W tym miejscu nie sposób nie wymienić absolwentki Seminarium Nauczycielskiego w Cieszynie, Marii Pluty, zasłużonej harcmistrzyni, późniejszej wychowawczyni kilku pokoleń rybnickich harcerzy, której należą się oddzielne karty wspomnień.
Angela Bajorek, Ewa Górbiel
PODRÓŻE MAŁE i DUZE. MOTYW PODRÓŻY W WYBRANYCH UTWORACH JANOSCHA
Właśnie ukazał się na polskim rynku
księgarskim Wielki atlas małego tygryska
(2008), piętnasta już książka autorstwa zna
nego pisarza dla dzieci i ilustratora Jano-
scha wydana w Polsce. Jego kolejne utwo
ry udostępnia polskim czytelnikom od wielu
lat krakowskie wydawnictwo „Znak". Pierw
szym polskim tytułem była wydana w ro
ku 1992 (i wznow iona w 2003) historyjka
Ach, jak cudowna jest Panama! Jej bohate
rowie Miś i Tygrysek, powracający w w ie
lu późniejszych utworach, uczynili Jano-
scha najpopularniejszym chyba twórcą li
teratury dziecięcej na świecie. Gdy w 1978
roku publikowano niemiecki oryginał, nikt
- nie wyłączając samego autora - nie mógł
się tego spodziewać: 47-letni już wtedy Ja-
nosch przez 19 poprzedzających lat napisał
i zilustrował ponad 40 książeczek dla dzie
ci, nie odnosząc jednak znaczących sukce
11 Sposób porządkowania procesu wychowania na podstawie teorii postaw opracowany został przez Mirosławę Marody i Stefana Nowaka w rozprawie Teorie postaw, red. S. Nowak, Warszawa 1973.
12 K. Olbrycht, O roli przykładu, wzoru, autorytetu i mistrza w wychowaniu osobowym. Toruń 2007.
13 H. Kwiatkowska, Przeżycie literackie a moralne postawy uczniów. Warszawa 1981.
sów. Wreszcie - jak wyznał w jednym z w y
wiadów - z głodu i zwątpienia postanowił
napisać coś na przekór całej swojej dotych
czasowej zaangażowanej społecznie twór
czości, ukazującej dzieciom zagrożenia ota
czającego je świata. Z pełną perfidią zapla
nował stworzenie „największego kiczu stu
lecia" z pluszowym misiem na pierwszym
planie. Ta w gruncie rzeczy rozpaczliwa de
cyzja już niebawem przyniosła mu prestiżo
wą nagrodę w dziedzinie literatury młodzie
żowej (Deutscher Jugendliteraturpreis 1979),
Order im. Manuela Amadora Guerrero - naj
wyższe panamskie odznaczenie za rozsła
wienie imienia tej środkowoamerykańskiej
republiki (1999), tłumaczenia na ponad 40
języków i miliony wiernych czytelników na
całym świecie. Kolejne lata to nieprzerwane
pasmo sukcesów: rok po ukazaniu się książ
ki powstaje na jej podstawie pierwsza kres
kówka, później 13-odcinkowy serial rysun
kowy, zakupiony m.in. przez wytwórnię Wal-
ta Disneya, piosenki, musicale oraz miliony
dziecięcych gadżetów zdobionych Jano-
schowymi motywami, wreszcie spółka ak
cyjna JanoschAG. Tymczasem sprawca te
go poruszenia obserwuje je wyłącznie z od
64
RADOŚĆ CZYTANIA
dali, od niemal 30 lat żyjąc w górskiej cha
cie na Teneryfie.
Na czym polega fenomen autora, czym
podbija on serca czytelników, widzów i słu
chaczy, niezależnie od szerokości geogra
ficznej, koloru skóry czy języka?
Jego opowieści wydają się być najzwy
klejsze pod słońcem, postaci wiodą beztro
skie życie w domowym zaciszu, zupełnie po
zbawione sensacyjnych wydarzeń - ot, ktoś
ich odwiedza, dostają list, jadą do miasta, od
czasu do czasu snują marzenia o skarbach
czy innych przygodach i próbują je realizo
wać. Każda książeczka opatrzona jest nie
skomplikowanymi obrazkami, utrzymanymi
w ciepłych, optymistycznych kolorach. Ulu
bieńcy Janoscha Miś i Tygrysek z jego nieod
łączną zabawką Tygryskową Kaczką to uro
cze dwunożne zwierzątka o czarującym błę
kitnym spojrzeniu. W ich skromnie urządzo
nej chatce nad rzeką z sufitu zwisa suszący
się grzybek, w kącie stoi wędka, na podłodze
walają się zabawki - jednym słowem idyl-
la, najcudowniejsze miejsce do życia, jakie
można sobie wyobrazić. Te opowieści, peł
ne pogody ducha, harmonii, subtelnego hu
moru i dziecięcej logiki, pisane są prostym
językiem, krótkimi zdaniami, jakby stworzo
nymi do czytania na głos. Niosą przesłanie
o wartości przyjaźni, o szczęściu, jakie moż
na czerpać z codzienności, o niezastąpio
nych walorach rodzinnych stron. Obok tych
życiowych prawd znajdujemy u Janoscha
porady czysto praktyczne - jak prawidło
wo poruszać się po mieście, jak bezpiecznie
jeździć rowerem - a także niemałe kompen
dium wiedzy o świecie. Janoschowy świat
zawieszony jest między śląską ojczyzną pi
sarza (urodzonego w 1931 roku w dzisiej
szym Zabrzu) z jej tradycyjnymi prawdami
o życiu a niezmąconą sielanką Teneryfy,
gdzie - sądząc z nielicznych publikowanych
zdjęć - odnalazł swą Pa namę. To świat oswo
jony i uporządkowany, do którego chce się
wracać z najdalszej nawet podróży.
M otyw podróży przewija się w kilku
bajkach Janoscha, poczynając od tej prze
łomowej dla jego kariery i najsłynniejszej
w jego dorobku: Ach, jak piękna jest Pana
ma (1992, wyd. niem. Oh, wie schon ist Pa
nama 1978).
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej!M otyw em przewodnim tej książecz
ki obrazkowej jest tęsknota za dalą, nie
znanym. Dwaj przyjaciele M ały M iś i Ty
grysek mieszkają szczęśliwie w niewielkim
ukochanym domu nad rzeką, który jest dla
nich azylem i idealnym miejscem do życia.
Tę idyllę codziennego dnia przerywa odna
leziona pachnąca bananami skrzynka z na
pisem „Panama". Egzotyczny zapach bana
nów i słowo „Panama" wywołują w Misiu
nieodpartą potrzebę podróży. Przekonu
je on Tygryska o konieczności wyjazdu. Po
65
stanawiają za wszelką cenę przenieść się
do tego kraju. Sami wyznaczają sobie kie
runek podróży, stawiając drogowskaz z na
pisem „Panama", chociaż nie wiedzą, gdzie
leży ich „kraj marzeń" .
Motywacja podróżyDo wyruszenia w podróż skłania ich
chęć piękniejszego życia niż dotychczas.
Wprawdzie w ich domu żyje im się pięk
nie, ale gdzie indziej m ogłoby być jeszcze
piękniej. M ogliby coś stracić, gdyby tego
nie poznali. Dla małego Misia powód po
dróży jest oczywisty: Wiesz - mówił Miś -
w Panamie wszystko jest o wiele ładniejsze.
Bo Panama, jak długa i szeroka, pachnie ba
nanami. Panama to kraj naszych marzeń. Ju
tro z sam ego rana m usimy wyruszyć do Pana
my, co ty na to, Tygrysku? - Jutro z samego ra
na - zgodził się Tygrysek - bo my możemy się
niczego nie bać, Misiu.
Przebieg podróżyRuszając w drogę M iś i Tygrysek za
bierają z sobą niezbędne rzeczy, jak węd
kę, żeby nie być głodnym i czerwony gar-
Rys. Janosch
nuszek, ale także tygryskową kaczkę, któ
ra ma im przypominać dom. Nocują w w y
budowanym przez siebie szałasie z beczek.
Tygrysek docenia umiejętności przyjaciela,
który umie wybudować schronienie przed
deszczem. M iś chwali natomiast Tygryska,
który umie zebrać grzyby, aby nie odczu
wali głodu. Jednego dnia nic nie jedzą, in
nego zostają zaproszeni przez gościnnego
zająca i jeża. Podczas wizyty dochodzą do
przekonania, iż posiadanie kanapy w Pana
mie byłoby tym, czego najbardziej potrze
buje serce. Następnego dnia wrona poka
zuje im z wierzchołka drzewa ich wyśniony
kraj. Z tej nowej perspektywy identyfikują
dobrze znany krajobraz własnych stron ro
dzinnych jako nieznaną i odkrytą Panamę.
Wcześniejsza tęsknota za zapachem bana
nów ulatuje. Ich celem jest teraz w ybudo
wanie domu z kominem. Docierają w koń
cu do punktu wyjścia swojej podróży. Miś
zna nawet drogę, nie rozpoznaje jednak ani
mostku, który sam w ybudował ani własne
go domu. Odnajdują swój drogowskaz z na
pisem Panama i cieszą się z osiągnięcia celu
podróży. Opuszczony i zarośnięty krzakami
dom wydaje im się najpiękniejszy na świe
cie, zwłaszcza że kupują sobie wymarzoną,
miękką kanapę z pluszu.
Rezultat podróżyS Poznanie wartości prawdziwej przyjaź
ni i wzajemnej pom ocy
S Pokonanie uczucia strachu przed nie
znanym
S Tęsknota za własnym domem
S Umiejętność cieszenia się drobiazga
mi (kanapa, wędka, blaszana budka)
S Pow rót do p unktu w yjśc ia/pętla
historii
S Docenienie tego, co się posiada
S Urzeczywistnianie własnych marzeń.
Ta historia niesie jednoznaczne prze
słanie: mimo zadowolenia z dotychczaso
wego życia protagoniści ulegają marzeniu
poznania jeszcze piękniejszego miejsca niż
to, w którym czują się szczęśliwi. Manipu
lują rzeczywistością, sami stawiając drogo
wskaz z napisem Panama, tak aby ich w y
66
marzony cel wydał się możliwy do osiągnię
cia. Poznają smak przyjaźni, która pozwala
im pokonać trudy podróży. Zmiana spojrze
nia na własny dom pozwala im zobaczyć go
w innym, piękniejszym świetle. Miś i Tygry
sek doceniają swój przytulny domek, za
pominając o wcześniejszych egzotycznych
i obcych potrzebach, które miała im zapew
nić Panama.
Utracony skarb - znalezione szczęścieNieprzeparta chęć poszukiwań, przy
gody i egzotycznych doznań małych pro-
tagonistów potwierdza się w kolejnej hi
storii Janoscha. Idziemy po skarb. Opowieść
0 tym, jak Miś z Tygryskiem szukali szczęścia
na ziemi (2003, wyd. niem. Komm, wir finden
einen Schatz, 1979). Nieco filozoficzny pod
tytuł wskazuje na potrzebę poszukiwania
szczęścia w życiu. O jakie szczęście chodzi
Misiowi i Tygryskowi? Miłość, przyjaźń, zdro
wie? Bynajmniej.
Motywacja podróży(...) - Wiesz, co byłoby największym
szczęściem na ziemi? - zapytał Tygrysek. -
Bogactwo. Bo wtedy mógłbyś mi kupić dwa
pstrągi. (...) - Na deser kupilibyśmy sobie
kremówki - powiedział Miś. (...) - A jutro -
ciągnął M iś - musiałbym czym prędzej ku
pić nadmuchiwaną łódź. Bo ona jest mi ko
niecznie potrzebna. - O nie, nie! - zapro
testował Tygrysek. - Mnie ogrodowa huś
tawka jest o wiele bardziej potrzebna. (...)
Tygrysek życzył sobie jeszcze czapki auto-
mobilisty, zapinanej pod brodą na sprzącz
kę. A także czerwonej lampki nad łóżkiem
1 butów na futerku. - Kazalibyśmy sobie uszyć
modne letnie garnitury - rozmarzył się Miś.
(...) - No to, Misiu - zapalił się Tygrysek - idzie
my po skarb! (...)
Tym, co skłania małych bohaterów do
wyruszenia w drogę, jest nagła chęć w zbo
gacenia się, w yw ołana brakiem ryby na
obiad. Liczą, że znalezienie skarbu zapew
ni im szczęśliwe życie w dobrobycie: elegan
ckie ubrania (wymarzone przez Misia lakier
ki z białymi sznurówkami), wykwintne jedze
nie etc. Pragnienie jest tak silne, że szybko
i sprawnie przygotowują wyprawę po skarb
zakopany zapewne w pobliżu.
przebieg podróżyGdy kolejne etapy poszukiwań kończą
się fiaskiem, przyjaciele udają się w coraz
dalsze miejsca, kierowani uwagami napot
kanych postaci. Ignorują jednak spostrzeże
nia swoich rozmówców, że to nie posiada
nie skarbu jest największym szczęściem, lecz
co innego: dobry słuch, żeby słuchać śpie
wu ptaków, siła i odwaga, podróż w niezna
ne. Im chodzi o skarb! Nie znalazłszy go ani
w morzu, ani za morzem, zmęczeni i zrezyg-
67
nowani wracają w ojczyste strony. Pociesza
ją się wzajemnie, deklarując przyjaźń i g o
towość wzajemnej pomocy. I wtedy skarb
znajduje ich: z drzewa spadają złote jabłka.
Zdobyty skarb zamiast szczęścia p rzyno
si jednak problemy - jest ciężki, pow odu
je kłótnie między przyjaciółmi, sprowadza
urzędnika skarbowego, rozbójnika zaś pro
wokuje do kradzieży. Wreszcie, po ostatecz
nej utracie złota i pieniędzy, Miś i Tygrysek
z ulgą i piosenką na ustach wracają do przy
tulnego domu z ogrodem.
Kiedy wrócili do domu, na kanapie spał
szczęśliwy Kret. (...) - Zostań z nami, bracie
- powiedział Tygrys. - Miś potrafi tak genial
nie gotować, że płaczemy zawsze ze szczęś
cia, zajadając się jego smakołykami. Mówię
ci.... I szczęśliwy Kret pozostał. (...) - Posłu
chajcie! - Zawołał szczęśliwy Kret. - To śpie
wa mysikrólik. Prawda, że pięknie?... I słucha
li wszyscy ptasiego śpiewu, a promienie słoń
ca ślizgały się po łące. Pszczoły brzęczały,
a kalafior smakowałznakomicie. Palce lizać...
Czy można sobie wyobrazić większe szczęście?
Powiedzcie sami.
Rezultat podróżyS Powrót do wytęsknionego domu bez
pieniędzy i skarbu
S Pokonanie strachu przed czyhającymi
niebezpieczeństwami (ciemny las, zło
dzieje)
S Docenienie wartości przyjaźni
S Wspieranie się w trudnych życiowych
momentach
S Czerpanie zadowolenia z codzienno
ści i swojej małej stabilizacji
Ponownie okazuje się, że prawdziwe
szczęście można spotkać w dom owym za
ciszu. Okazuje się, że rzeczywistą radość da
je nie bogactwo, lecz śpiew ptaków i brzę
czenie pszczół oraz niewyszukany posiłek
w gronie przyjaciół.
Wszystko, czego ci potrzeba, to jest po prostu nic
M o ty w p o d ró ż y w p o szu k iw a n iu
szczęścia powraca w książeczce Wujek Pusz
kin, dobry Niedźwiedź (2005, wyd. niem. On-
kelPuschkin guter Bar, 2004). Tym razem Miś
z Tygryskiem ruszają w ślad za swoim wuj
kiem N iedźw iedz iem Puszkinem , k tó
ry podróżuje, aby „poznać szczęście całe
go świata".
Motywacja podróżyImpulsem do podróży jest list od szu
kającego po świecie szczęścia Niedźwiedzia
Puszkina, zachęcający małych krewniaków
do spotkania z nim. Chęć zobaczenia się
z wujkiem jest tak wielka, że Miś i Tygrysek
odrywają się od miski z budyniem truskaw
kowym, choć dla nich to budyń właśnie jest
szczytem szczęścia, i wybierają się do ZOO
w Hamburgu, które Puszkin wyznaczył na
miejsce spotkania.
Przebieg podróżyOpuszczenie w ygodnego dom u peł
nego przyjaciół przychodzi im z trudnoś
cią, najchętniej zabraliby z sobą wszystko,
co otacza ich na co dzień. Dopiero ślepy
Kret, powołując się na filozofię, czyli naukę
o szczęściu kretów, przekonuje ich, że najle
piej nic nie posiadać i niczego nie chcieć: Jak
nie będziesz niczego potrzebował, to będziesz
najbogatszy ze wszystkich na całym świecie.
Bo będziesz miał wszystko, czego ci potrzeba.
A wszystko, czego ci potrzeba, to jest po pro
stu nic. W drogę zabierają więc tylko garnek,
wędkę, kapelusz, zapałki i ukochaną Tygry-
skową Kaczkę. Jak dobra to decyzja, prze
konają się wielokrotnie, coraz to spotykając
na swojej drodze cwaniaka Kocura, próbu
jącego ich oszukać. Dotarłszy na umówione
miejsce spotkania, nie zastają tam już wujka,
68
który w pościgu za szczęściem udał się tym
razem do Kolonii. Wraz z gwiazdą miejsco
wego ZOO - morsem Ante - wsiadają w po
ciąg Intercity i ruszają za nim. Na miejscu tra-
Rys. Janosch
fiają do studia telewizyjnego, gdzie Niedź
wiedź Puszkin udzielać ma wywiadu. Osta
tecznie w tłumie otaczających ich fanów
mijają się z wujkiem, spotykają natomiast
licznych wielbicieli nie tylko supergwiazdy
Anty, ale także własnego talentu. Kiedy Miś
z Tygryskiem, rozpoznani jako gwiazdy do
branocki, rozdają setki autografów, dopada
ich nieodparta tęsknota za domem. Misio-
wa zupa grzybowa staje się dużo ważniej
sza niż szukanie wujka, rezygnują więc z dal
szych poszukiwań i wracają do domu. Tam
czeka na nich niespodzianka: przyjechał ich
odwiedzić wujek Puszkin.
Rezultat podróżyS Szukanie schronienia przed zgiełkiem
tego świata we własnym domu
S Zakwestionowanie wartości dóbr ma
terialnych oraz sławy
S Bezcelowość pogoni za szczęściem,
które przychodzi samo
S Radość z każdego dnia
N iezm ordow any podróżn ik Puszkin
w gościnie u małych krewniaków dochodzi
do przekonania, że szczęścia wcale nie trze
ba szukać daleko. M iś i Tygrysek wiedzą to
już od dawna. Bo są przecież trzy cuda. Po
pierwsze czeka nas nowy dzień. Po drugie m a
my wszystko, czego nam trzeba. Po trzecie za
raz pójdziemy się kąpać.
Prowincjusze w wielkim mieścieMiś i Tygrysek chodzą po mieście (2005,
wyd. niem. Tiger und Bar im StraBenverkehr,
1990) to historia podróży na n ieporów
nywalnie mniejszą skalę. Mali przyjaciele
udają się do pobliskiego miasta, gdzie Ty
grysek zamierza nauczyć Misia reguł po
ruszania się w ruchu miejskim, naiwnie są
dząc, że je zna.
Motywacja podróżyWyprawę inspiruje Tygrysek kierowa
ny instynktem opiekuńczym i potrzebą po
dzielenia się z przyjacielem swoją wiedzą na
temat chodzenia po mieście. Miś z entuzja
zmem przyjmuje tę możliwość poszerze
nia swoich doświadczeń. - Wybierzmy się
do miasta, a ja ci pokażę, jak trzeba chodzić
po ulicach. Dzisiaj będę twoją mamą. - Ach,
to świetnie - wykrzyknął Miś. - Cieszę się na
to wręcz szalenie.
Przebieg podróżyJuż na początku podróży okazuje się,
że opuszczenie dom ow ych pieleszy nie
sie z sobą niebezpieczeństwo. Gdyby nie
ostrożność pierwszego napotkanego kie
rowcy, starego Kozła, dzielni podróżnicy
m ogliby wpaść pod koła jego sam ocho
du, nie docierając nawet do miasta. Kozioł
tymczasem cierpliwie tłumaczy im koniecz
ność poruszania się lewą stroną drogi, którą
to następnie bezpiecznie dochodzą do ce
69
lu swojej wędrówki. Tam dzięki życzliwości
kolejnych przechodniów poznają dalsze taj
niki właściwego zachowania w ruchu miej
skim. Wieczorem, pełni satysfakcji z w ynie
sionych nauk, wracają do swojego domku
nad rzeką, gdzie znajdują wytchnienie. W y
prawa zrobiła na nich tak wielkie wrażenie,
że postanawiają ją powtórzyć, zabierając
na nią zaprzyjaźnione osoby. A w nocy M i
siowi śnią się wszystkie reguły, których na
uczył się w mieście.
Rezultat podróżyS Zebranie nowych doświadczeń
S Poznanie zagrożeń czyhających poza
domem
S Dzielenie się posiadaną wiedzą z mniej
doświadczonymi
S Dom jako miejsce wytchnienia od wiel
komiejskiego zgiełku
Ta podróż-niepodróż jest jedyną, któ
rą ulubieńcy Janoscha odbywają ponownie,
doceniając jej edukacyjne wartości. Chęć za
poznania innych z zasadami, których sami
się nauczyli, gna ich znowu w miejski świat,
gdzie wcale nie tak łatwo się odnaleźć.
Podróż dookoła świataPrzyjrzyjmy się bliżej ostatniej w yda
nej w Polsce książce Janoscha zatytułowa
nej Wielki atlas małego tygryska (2008, wyd.
niem. GroRer kleiner Tiger-Atlas, 1993). Ta
najnowsza publikacja już na pierwszy rzut
oka jest wyjątkowa. Duży format i globus
na okładce, podobnie jak tytuł, wskazują,
że rzeczywiście mamy do czynienia z czymś
w rodzaju atlasu. Nie ma w nim jednak „liczb,
podziałek i trudnych nazw". Nie ma nawet
zaznaczonych wszystkich granic ani kom
pletu ważnych stolic. Jest za to opowieść
o naszej planecie, o jej oceanach, lądach i ich
mieszkańcach. Tekstowi towarzyszą zdjęcia
miejsc, o których mowa, flagi rozlicznych
krajów i mnóstwo drobnych rysunków, bę
dących (czasem zabawnym, czasem cierp
kim) komentarzem do ziemskiej współczes
ności. Wszystko to czytelnik poznaje wraz
z Tygryskiem i Misiem, a ich przewodniczką
jest Maja Papaja, właścicielka Atlasu.
Motywacja podróżyPrzyczyną nagłego zainteresowania
protagonistów dalekim światem jest niewia
rygodne oświadczenie Tygryska, że urodził
się w Indiach. - W Indiach! Czegoś takiego
w ogóle nie ma! - nie dowierza mu przyjaciel.
Najlepszym wyjściem jest zatem wspólna
podróż do rodzinnego kraju Tygryska.
Przebieg podróży
W towarzystwie Mai Papai, która o świe
cie wie wszystko, udają się do Kolonii, a na
stępnie, m.in. przez Włochy, Grecję, Turcję
docierają do Indii. Jako że świat jest okrągły,
70
chcąc wrócić do domu posuwają się dalej
na wschód, poznając też Chiny i obie Am e
ryki, żeby wreszcie przybyć do domu od za
chodu. Podróż okazuje się niezwykle pasjo
nująca i pouczająca, choć ... odbyta jedynie
palcem po mapie.
Rezultat podróżyS Poznanie nieznanych krajów i obycza
jów bez konieczności opuszczania do
mu
S Odkrycie elementarnych zasad geo
grafii (kierunki świata, podziałka itp.)
S Docenienie wartości posiadania atla
su (Przyznajcie kochani, że takiego pre
zentu n ie da się z żadnym innym porów
nać!)
S Rozbudzenie ciekawości świata i m o
tywacja do odbycia kolejnych „wirtu
alnych" podróży (Teraz będziemy mogli
nawet co dzień wyruszać w podroż, i to
dokąd tylko dusza zapragnie)
PodsumowanieWe wszystkich zaprezentowanych teks
tach podróż okazuje się pozytywnym do
świadczeniem. Miś i Tygrysek dzielnie poko
nują trudy podróży i szczęśliwie wracają do
domu. „Bagaże" przywiezione z każdej w y
prawy stanowią dwie podstawowe praw
dy: po pierwsze - docenienie walorów włas
nego „kąta na ziemi" i jego niezaprzeczal
nych uroków. Bohaterowie przekonują się
(i czytelnika), że tęsknota za egzotyką, boga
ctwem, sławą jest naturalna, ale to nie one
mają stanowić cel życia, lecz umiejętność
cieszenia się każdym dniem i codziennymi
przyjemnościami. Po wtóre: wyzwania, ja
kim trzeba sprostać w trakcie podróży, po
zwalają docenić wartość przyjaźni i wzajem
nego wspierania się w każdej sytuacji.
Przyjaźń, wierność, tolerancja i ciepło
dom ow ego ogniska to wartości, które Ja-
nosch uparcie głosi w swojej twórczości
dla najmłodszych, lecz także realizuje w ży
ciu prywatnym. Tak naprawdę azylem M i
sia i Tygryska jest skromna chata Janoscha
w górach Teneryfy.
Tomasz Marciniak
GAPISZON FOR EVER! CZYLI 0 PEWNYM ELEMENCIE MIĘDZYPOKOLENIOWEJ SOCJALIZACJI PIERWOTNEJ
Gapiszon nie stał się na razie ikoną pol
skiej kultury popularnej, może dziecięcej
tylko. Postać chłopczyka w krótkich, bez
względu na porę roku, spodenkach i pasia
stej (przypominającej szlafmycę) czapecz
ce z pom ponem znana jest powszechnie
od momentu jego narodzin dla potrzeb TV
w roku 1958. Wtedy to „Express W ieczorny"
z dnia 5 listopada pisał: Oto Gapiszon, bar
dzo sympatyczny młody człowiek, którego oj
cem jest grafik, p. Bohdan Butenko, zaś mat
ką - Warszawska Telewizja. Dalej następował
opis eksperymentalnego widowiska, łączą
cego elementy ilustracji i filmu animowane
go, gdyż nasz bohater powstawał na żywo,
rysowany przez grafika ukrytego za wielką
szklaną taflą. Zatem Gapiszon ma 50 lat!!!
Jest tylko o rok m łodszy od Tytusa, Romka
1 A'Tomka Henryka J. Chmielewskiego.
Prawdziwy jednak rozgłos zyskał prze
de wszystkim w czasopiśmie „Miś", gdzie
zamieszkał 15 lutego 1965, a które ucho
wało się do dziś pod tym samym tytułem,
wprowadzając przedszkolaki w procedu
ry rozumienia świata. Tak jak robi to też
autor postaci Gapiszona i wszystkich jego
przygód, grafik, ilustrator i scenograf. W la
71
tach furory sztandarowej postaci Bohdana
Butenki powstało 10 filmów animowanych
(1962), prościutkich bardzo, które kilka lat te
mu, bez praw autorskich sprzedawała przez
Internet legalna firma.Tych filmów nie poka
zuje dzisiejsza polska TV - być może są rze
czywiście zbyt proste, a poza tym czarno-
Rys. Bohdan Butenko
białe, co nie przystaje do dzisiejszej estety
ki oraz dziecięcych potrzeb i przyzwyczajeń.
Poza tym Gapiszon ów nosi jeszcze inne cza
peczki (podobnie jak w pierwszych odcin
kach w „Misiu"), przede wszystkim zgodny
z duchem odw ilżowego czasu czarny be
recik z „cyngielkiem". Jedynie wyjątkowo
w ogóle gubi czapkę - i wtedy widać przy
strzyżone na jeża rzadkie włoski. Radzi sobie
jednak błyskawicznie, np. przybierając w to
miejsce znalezionego grzybka (... to i owo).
Jego popularność w pradawnych cza
sach posuchy dziecięcej literatury wzmoc
niło wydawanie przez BW Prasa - Książka -
Ruch trylogii książeczek z komiksami: Ga
piszon w tarapatach (1970), Pomysły Gapi-
szona (1970), Gapiszonowe to i owo (wyd. II,
1975 KAW).
Zamieszczany w książeczkach Gapiszon
to przeważnie historyjki dwu-, trzy-, cztero-
kadrowe, z rzadka posługujące się krótkimi
wypowiedziam i bohatera. Przeważnie sa
motnego, dodajmy. Dopiero od roku 1996
zaczął mu towarzyszyć pies - Korniszon,
którego imię wymyśliła sześcioletnia Sa-
binka Kaczmarczyk z Wrocławia w ogłoszo
nym przez redakcję „Misia" plebiscycie. Ist
nieją domniemania badaczy, że i Korniszon
jest znacznie starszy - bezimienny jamnik
pojawia się bowiem w odcinku nr 24 w nu
merze 7/661.
Teoretycznie sam Gapiszon jest wciąż
jeszcze za mały, aby interesować się płcią
przeciwną. Już jednak w starych historyj
kach spotykamy go, gdy wręcza bukiecik ko
leżance (tak przynajmniej myśli ona - kwia
ty są namalowane na murze, Zabawy, s. 93)
lub ku jej zaskoczeniu oddaje kozie (s. 88).
Może to być naszyjnik z kropelek wody (...co
nieco). Ogląda się za dziewczynką przecho
dząca obok, a że widocznie jest nieśmiały,
jedynie trzymany w ręce czerwony balonik
zmienia kształt na serduszko („Miś" 11/1993).
Jakieś fascynacje dziewczętami uwidacznia
ją się w prozie: tytułowa Bałwanka, w łasno
ręcznie ulepiona znika jednak wraz z w io
sennym i roztopami i poszukiwania przy
jaciół: Lisa, Zająca i Dzięcioła nie przyno
szą rezultatu....
W czasach zawieruchy gospodarczo-
poligraficznej, kiedy to najrozmaitsze firmy
chwytały się wydawniczej produkcji, uka
zał się jeszcze zeszycik Gapiszon i Dynia.
(WOSI W spólna Sprawa, Warszawa 1987,
wyd. III), ukazujący kolorowy kadr po ka
drze, jak bohater przyspiesza rozrost ty
tułowej rośliny używając pompki rowero
wej i co z tego wynikło. Z tego, schyłkowe
go „okresu klasycznego" pochodzi Gapi-
szoNowe co nieco - składany na 12 części,
dwustronny arkusz, zawierający 22 op o
72
wiastki, w n ietypow ym układzie p iono
wych, trójobrazkowych pasków. Bohdan Bu-
tenko zawsze był znany z eksperymentów
edytorskich, przysparzając w siermiężnych
technicznie czasach kłopotu poligrafom.
W końcu w niedatowanym, także kolorowym
zeszycie zadaje dramatyczne pytanie: Co
z Gapiszonem? Wydawca na nie nie odpo
wiada, bo się nie ujawnił. Bohater jednak jest
widocznie dobrej myśli, skoro na okładce te
go zeszytu promiennie się uśmiecha, pogrą
żony po uszy w radosnych kwiatkach. Ten
graficzny objaw szczęścia jest powtórzony
na okładce „Misia", gdzie zapowiadane jest
30-lecie obecności Gapiszona w tym piś
mie (15/1995).
Z tych komiksów nie poznamy rodziny
bohatera. Dopiero przejście Gapiszona z ry
sowanych historyjek do prozy ujawniło, że
i on ma rodziców, co w zasadzie jest natural
ne... Ukazały się dwie autorskie książeczki pi
sane prozą o przygodach Gapiszona.
Gapiszon i bałwanka (Ezop 2001) infor
muje nas, że dziadkowie mieszkają w leśni
czówce, Gapiszon, Krokodyl i... (Ezop 2003)
ujawnia, jak wyglądają rodzice, a babcia,
widocznie druga, mieszka w pobliżu jezio
ra, ma psa w budzie, kok na siwej głowie
(por. Zabawy..., s. 105, s. 42 - tu dodatkowo,
jak na babcię przystało, uprawia zapom nia
ną dziś sztukę robótek na drutach) i maluje
pisanki. Jako że tata interesuje się sportem
i ciężko pracuje na utrzymanie rodziny, jest
stale zajęty, mama zajmuje się domem. Są
i inne nietajne dane osobowe bohatera -
im ieniny obchodzi w prima aprilis („Miś"
7/1984).
Nobilitacją Gapiszona stała się twardo-
okładkowa edycja To ja, Gapiszon (Egmont
2004) - wybór ok. 120 historyjek, w doborze
których nie widać jakiegoś wyraźnego klu
cza, wydana jako nr 290 serii Klubu Świata
Komiksu. Jedynie cztery nie pochodzą z „Mi
sia" (ss. 34, 44, 60, 82).
Gapiszon, tak jak jego rysujący tata,
nie komentuje w żaden sposób otaczającej
rzeczywistości społecznej czy też politycz
nej. Historie są uniwersalne, czego świade
ctwem są edycje w innych językach (Bu-
tenko w To ja,... i Zabawach... wylicza ich
aż osiem: niemiecki, serbski, litewski, buł
garski, francuski, angielski i węgierski) - co
prawda, wydane jeszcze w czasach w spól
noty państw socjalistycznych; były to czaso
pisma „Bummi" 1979-89 (NRD), „Genys" (Li
twa), „Kisdobos" (Węgry), „Płomjo" (NRD -
Łużyce), Weselo Sławejcze (Bułgaria). Jednak
znalazłem jedną historyjkę, gdzie malec stoi
w dłuuugiej kolejce do sklepu. Że też cenzura
to przepuściła! („Miś"). Jeszcze raz Gapiszon
Rys. Bohdan Butenko
zaangażował się społecznie, włączając się
w studencką kampanię promującą wejście
do UE - jest to komiks-ulotka Kwestia pira
ctwa (scen. T. Marciniak, wyd. ZSP 2004). M a
jąc w tle piratów i księżniczkę, uspokaja tam,
że uchowają się i u nas oscypki i korniszo
ny (Korniszon przytakuje!)... Podobnie oka
zjonalna jest trzystronicowa całostka 300 lat
Gapiszona, gdzie bohater spieszy z prezen
tem na 75. urodziny Koziołka Matołka (scen.
T. Marciniak, wyd. Europejskie Muzeum Baj
ki, Pacanów 2008).
73
Twórczość Butenki ma swych admirato-
rów nie tylko wśród przedszkolaków, o czym
św iadczą autorskie spotkania Bohdana
Butenki w bibliotekach, szkołach, domach
kultury i na targach książki. Znany prawnik,
Jacek Dubois publicznie w ypow iadał się
0 swej fascynacji jego rysunkami w dzieciń
stwie i szczęściu, gdy dowiedział się, że ilu
stratorem napisanej przez niego dziecięcej
trylogii będzie Bohdan Butenko. Takie dzie
cięce fascynacje kierują naszym życiem czę
sto podświadomie. Nie trzeba jednak freu
dowskiej analizy, żeby się do tego przyznać
1 nie jest to na pewno kompleks Piotrusia Pa
na. Także znany w środowisku komiksowym
twórca Muzeum Dobranocek, Wojciech Ja
ma zaprojektował wyciętą z podłogowych
kafelków głowę Gapiszona. On sam zaś do
czekał się już kilku prac magisterskich na
swój temat, jedna z nich ukazała się drukiem,
w twardej oprawie jako Zabawy z Gapiszo-
nem - historyjki obrazkowe z komentarzem
Hanny Ratyńskiej (WSiP 1990). Pedagogicz-
no-psychologiczna analiza poparta jest ka
drami z przygodam i bohatera. W jednej
z nich znajdujemy wyjaśnienie noszonych
niezależnie od pory roku kusych spodenek
(co zmienia się dopiero w Ezopowych opo
wiadaniach prozą); w odpowiedzi na pyta
nie kolegi dokąd idziesz w tym stroju - prze
cież jest zima?, bohater idący na plażę ripo
stuje: nie zauważyłem! Wiesz dobrze, że je
stem Gapiszonem!!!
Gapiszon jest u lub ioną postacią ry
sow nika, co potw ie rdza ł w ie lokrotn ie
w udzielanych wywiadach, np. rysunko
we dla „Świerszczyka" - 16/1993 czy „Mi
sia" 8/1996 (2431). Jest to też element prze
kazu, który można by nazwać metakomik-
sem - komiksem mówiącym o elementach
komiksu. Na ścianach mieszkania Kwapiszo-
na - innego z najpopularniejszych kom ikso
wych postaci Butenki (stale, z powodu m on
strualnego jak na dzisiejsze czasy nakładu
- 400 000 egzemplarzy - sic! - w odróżnie
niu od Gapiszona, obecnego na aukcji Alle
gro) wisi portret Gapiszona obok wizerun
ku Gucia i Cezara, Kwapiszon i... cz. 8, „Na
sza Księgarnia" 1981). W małej encyklope
dii dla nastolatków O książce (Ossolineum
1987, s. 134) ilustruje hasło „grafika użytko-
Rys. Bohdan Butenko
wa", wychylając się z ekranu telewizora. Je
go artefakt ozdabia ścianę pokoju królew
skiego (Henryk Bardijewski, Baśń o latają
cym dywanie, EZOP 2006). Przemycony jest
też jako element uczący literki G i jest tam
też przykładową bajką (Maria Lorek, Witold
Ostrowski, Apli - papli, ćwiczenia dla sześ
ciolatka, zeszyt II, wyd. Maria Lorek, 1997).
W Książce dla sześciolatka znalazła się histo
ryjka o Gapiszonie, graficznie przekazują
cym „rady doktor Doroty": myć jabłuszka,
gimnastykować się, spacerować po lesie, nie
przegrzewać się, itp. Gapiszon kryje się (zno
wu z Guciem i Cezarem) w Szufladzie, gdzie
reporter szuka informacji o Pankracym i Je
go Panu (Maciej Zimiński, Piątek z Pankra
cym, Wydawnictwa RiTV 1988).
Ostatnie pokolenie przedszkolaków
edukowanych misiowym Gapiszonem znaj
74
duje się na starcie szkoły podstawowej. Hi
storyjki ukazywały się tam regularnie w la
tach 1965-2005, w ostatnich latach nielicz
nie powtarzane bądź z rzadka przeryso
wane. Było ich 547! I m imo że Gapiszona
w „Misiu" już nie ma, wydaje się, że ich prze
kaz jest rzeczywiście uniwersalny i ponad
czasowy: dopóki ludzkość nie wymrze, za
wsze będą istnieć dzieci, pętające się psia
ki, grzybki w lesie, rybki w jeziorze. Może
tylko, wraz ze zmianami klimatycznymi, nie
będzie u nas (śniegowych) bałwanów. Ale
będą zawsze gapiszony. Więc niech będzie
i zawsze Gapiszon!
1 Te, jak i podane później, dokładne dane zawdzięczam panu Leszkowi Kaczanowskiemu, www.ongrys.pl;
Agnieszka Adamowicz-Pośpiech
DIABEŁ TKWI W SZCZEGÓŁACH, CZYLI JOYCE (NIE TYLKO) DLA DZIECI
Czy to możliwe? Jeden z najtrudniej
szych pisarzy XX wieku w wersji uprosz
czonej? Nie do końca. Niedawno opubliko
waną po polsku bajkę Jamesa Joyce'a pt. Kot
i diabeł1 można bowiem czytać przynajmniej
na dwa sposoby.
Zacznijmy jednak ab ovo. Opowiastka
jest w rzeczywistości listem napisanym do
wnuka Steviego w 1936 roku podczas poby
tu Joyce'a we Francji2. Jednak już w latach
sześćdziesiątych opublikowano ów list od
dzielnie w formie małej książeczki dla dzie
ci z ilustracjami Richarda Erdoesa (1964). Ko
lejna edycja z lat osiemdziesiątych przepla
tana była barwnymi obrazami Rogera Bla-
chona (1981) i tę wersję właśnie otrzymał
polski odbiorca. Ilustracje Blachona zdom i
nowane są przez dwie soczyste barwy: pa
lącą czerwień diabła i w inogronow y fiolet
burmistrza. Obie niedwuznacznie ocierają
ce się o królewską purpurę.
Na pierwszym poziomie jest to bajka
typowa, z serii jak człowiek diabła przechy
trzył; ale nie całkiem. Aliści diabeł nie taki
straszny, jak go malują, gdyż okazuje się być
samotnym i zdolnym kochać zwierzęta.
Przejdźmy jednak na drugi poziom -
stałych Joyce'owskich fascynacji i obsesji,
które także i w tym króciutkim opowiadaniu
możemy odnaleźć. Po pierwsze byłby to ne
gatywny stosunek do establishm en tu. Już we
wstępie poprzedzającym bajkę adresat listu
Stephen J. Joyce podkreśla niechęć Dziadka
Nonno (tak podpisał się Joyce w korespon
dencji do wnuczka) do władzy państwowej
i kościelnej. Autor Dublińczyków nie zgadzał
się z irlandzkimi przywódcami polityczny
mi, winił ich za ograniczający nacjonalizm
i prowincjonalizm, w jakim pogrążona była
75
Irlandia3. W opowiastce burmistrz przedsta
wiony jest jako osoba, która przykłada zbyt
wielką wagę do stroju i kosztowności, świad
czących o statusie społecznym (gruby zło
ty łańcuch, prawie jak insygnia królewskie,
z którym nie rozstawał się nawet we śnie).
Podobnie diabeł - ten również celebru
je wybór odpowiedniej szaty na spotkanie
z merem miasta. Wysłannik piekieł doskona
le wie, do kogo się zwró
cić - do władzy, któ
rej (ana log ic zn ie do
szatana) wydaje się, że
sprawuje rząd dusz. Tak
więc, by posiąść nową
duszyczkę, diabeł uda
je się do burm istrza.
Joyce kpi z zadufania
władzy i jej przekonania
o wszechmocy - przy
kładowo wspomina, iż
w Beaugency łaskawie
zezwala się kotom pa
trzeć na jej reprezen
tantów, ba, nawet doty
kać godła władzy - zło
tego łańcucha. Nie jest
to jednak, jak się póź
niej okaże, bezintere
sowna zgoda....
Kolejne bete noire Joyce'a to dziennikarze.
Irlandzki pisarz miał niską opinię o ludziach
z gazet, co spowodowane było nieprawda
mi, jakie wypisywali. Nie dopuszczał do sie
bie reporterów, nie udzielał wywiadów, a je
śli nawet - to często później nie zgadzał się
na ich wydrukowanie4. W opowieści diabeł
jest tym, który „zawsze czyta gazety", po
średnio więc czasopisma są podstawowym
źródłem piekielnych wieści.
Inną obsesją autora Ulissesa była naro
dowość irlandzka. Choć z Irlandii wyjechał
mając 20 lat i powrócił tam tylko parę razy,
0 Irlandii i Irlandczykach nieustannie pisał. Po
czynając od Portretu artysty z czasów młodości,
a na Finnegans Wake kończąc. Zielona W y
spa była miejscem, gdzie toczyła się akcja
jego opow iadań i powieści. Początkowo
znienawidzono go za to, że opisywał wa
dy swych pobratymców, krytykował nieto
lerancję, obskurantyzm i ciasne moraliza
torstwo. Pierwszy zbiór
opowiadań Dublińczy-
cy nie m ó g ł zna leźć
w ydaw cy p rzez p ra
wie dekadę ze względu
na obawę w ydaw ców
i drukarzy przed sp o
łe c zn ym ska n d a le m
i oskarżeniami o znie
sławienie, a co za tym
idzie i procesami, jakie
te opowiadania m ogły
w yw ołać5. Ale taki też
był cel Joyce'a, aby je
go proza stanowiła roz
dział z „dziejów moral
ności w moim kraju, wy
brałem zaś na miejsce
akcji Dublin, ponieważ
to właśnie miasto wyda
je mi się ośrodkiem pa
raliżu"6. A w innym liście, broniąc realizmu
opowiadań dublińskich, pisał: Nie ponoszę
winy za to, że nad moimi opowiadaniami uno
si się woń popielisk, butwiejących chwastów
1 padliny. Naprawdę wierzę, że opóźniłby Pan
[G. Richards, wydawca] postęp cywilizacyj
ny Irlandii nie pozwalając mieszkańcom tego
kraju przejrzeć się w moim starannie wypo
lerowanym zwierciadle7. W bajce tytułowy
diabeł, posiadający własny język, władają
cy także francuskim, w momencie silnego
rozemocjonowania mówi z silnym akcentem
76
dublińskim. Nie jest to interferencja ogólnie
biorąc języka angielskiego czy nawet jego
irlandzkiej odmiany - poprzez wprowadze
nie tej dublińskiej idiosynkrazji Joyce jedno
znacznie podkreśla pochodzenie diabła - je
go korzenie wywodzą się z Dublina. Ponadto
burmistrz nosi nazwisko bardzo popularne
w Irlandii - Byrne8. Hibernia - ten leitmo-
tiv twórcy Finnegans Wake, kraju, z którego
uciekł w poszukiwaniu wolności, trzymał
go w niewoli pamięci, w rezultacie czego
w twórczości swej koncentrował się tylko na
nim. Dublin był dla niego siedliskiem bigote-
rii, zniewalającego katolicyzmu i nacjonali
zmu9. Dublin w końcu jawił się jako labirynt,
więzienie, a tu możemy nawet powiedzieć
- piekiełko. Jak widać, nawet w tej krótkiej
opowiastce Joyce daje wyraz swoim pod
świadomym obsesjom.
Ostatnią wielką pasją artysty był język.
Kiedy zapisał się na wydział języków now o
żytnych (Modern Languages) odkrył muzy
kę w słowach. Znał biegle francuski i w ło
ski. Zainteresował się francuskimi poetami
symbolistycznymi - Stephanem Mallarme
i Arthurem Rimbaudem, którzy podkre
ślali związki muzyki z poezją, przedkłada
jąc dźwięk nad znaczenie słowa10. Joyce na
miętnie uczył się nowych języków. Bawił
się językiem i jak wyznawał „potrafię zrobić
z językiem wszystko"11, np. w Ulisesie stylizo
wał każdy rozdział na inny rejestr języka an
gielskiego. Najdalej posunął się w Finnegans
Wake, gdzie mieszał i łączył wyrazy z pra
wie stu języków świata12, kierując się głów
nie ich właściwościami muzycznymi. Kryty
cy byli skłonni używać nawet partytury do
opisu znaczenia niektórych fragmentów te
go dzieła13. Przypomina się tu marzenie Mal-
larmego, który chciał stworzyć doskonałą
książkę wyrażającą Absolut14. I w tej bajecz
ce przebija Joyce'owskie zachłyśnięcie się ję
zykiem. Wplata bowiem do tekstu angielskie
go francuską wypowiedź diabła. Dodatkowo
naśladuje kiepską francuszczyznę, posługu
je się błędnymi formami gramatycznymi, np.
belles (ładne, rodz. żeński) łączy z gens (ludzie,
rodz. męski), przekręca również nazwę mia
sta i jej mieszkańców na Balgentiens15. Ty
pową zabawę słowem a la Joyce obrazuje
nazwa dialektu diabelskiego Bellsybabble
wywołująca mnóstwo skojarzeń. Bell z w ło
skiego i francuskiego to piękny/a, sybabble
to dźwięki języka, ale także wypowiadanie,
sylabizowanie - a więc piękny język, język,
który zwodzi. W terminie tym pobrzm ie
wa również imię władcy piekielnego Bel
zebuba, jak i nazwa biblijnej wieży Babel
(dosł. brama niebios) i próby dosięgnięcia
Boga - oraz kary za pychę człowieka, tj. po
mieszanie języków. Polski tłumacz, Michał
Ronikier zdecydował się nie zmieniać nazwy
narzecza Księcia Piekieł, a przez to zachował
wielość znaczeń.
A to przenosi nas w niełatwe zagad
nienie tłumaczeń Joyce'a16. Otrzymujemy
już trzeci przekład tego listu17. Przypomnij
my, po raz pierwszy powiastkę przetłuma
czył Tomasz M irkow icz w „Literaturze na
Św iec ie "18. Próbow ał spo lszczyć angie l
ski Bellsybabble na bellkot19, jednak w m o
im przekonaniu, zbyt jednoznacznie wią
że to nazwę dialektu diabelskiego z bełko
tem i eliminuje gęstą sieć skojarzeń (omó
w ionych powyżej) w yw oływ anych przez
oryginał. N iefortunnie przełożył on też
frazę „He can speak quite bad French ve-
ry well"20 jako „mówi bardzo dobrze i nie
grzecznie po francusku" (s. 103). W tłuma
czeniu Ronikiera brzmi to poprawnie: „po
trafi też m ów ić biegle kiepską francusz
czyzną"21. „Bad French" oznacza niewątpli
wie kieps ką, złą francu szczyznę, co dodatko
wo jest potwierdzone błędami, jakie diabeł
77
popełnia mówiąc po francusku. Mirkowicz
zachowuje jednak oryginalną reakcję diabła
na przybycie burmistrza: „przestał tańczyć"
(s. 102), natomiast Ronikier, nie w iadom o
d laczego, zm ienia orygina lne „stopped
dancing" (s. 383) na „znieruchomiał". Rów
nież forma Mirkowicza dla „the head of the
bridge" (s. 383) „przyczółek mostu" (s. 102)
wydaje się być bardziej idiomatyczna niż
„wylot m ostu" Ronikiera (s. 295). Obecny
przekład Ronikiera różni się od jego tłuma
czenia z lat 80. Generalnie uproszczone zo
stały formy czasowników z imiesłowowych
(np. dowiedziawszy się) na przeszłe doko
nane (dowiedział się) oraz zm ieniono nie
które zdania wielokrotnie złożone na kilka
prostych - prawdopodobnie ze względu na
m łodego odbiorcę. Zastąpiono również wie
le zwrotów na bardziej idiomatyczne, np.:
„na ramieniu" na „pod pachą" (trzymał kota),
„z opuszczonymi uszami" na „stulił uszy"
(kot) czy „z kolanami pod brodą" na „zwi
nięty w kłębek" (spał burmistrz). Niestety nie
dowiadujemy się, kto dokonał tych zmian.
Reasumując, baśń Joyce'a jest niezwy
kłą i zabawną lekturą dla dzieci, ale może
stanowić też swoistą roszadę dla dorosłych,
którzy choć trochę znają twórczość irlandz
kiego wygnańca.
1 Poznań: Media Rodzina,2008, tłum. Michał Ronikier, il. Roger Blachon.
2 Joyce przebywał wtedy w Villers sur Mer w Calvados. (Richard Ellman, James Joyce, Oxford: Oxford University Press, 1959. Polski przekład James Joyce, tłum. Ewa Krasińska, Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1984, s. 605-606).
3 Rodzinne nieszczęścia były wiązane przez ojca Joyce'a i jego samego ze skandalicznym potraktowaniem Ch. S. Parnella „niekoronowanego króla Irlandii", który walczył o autonomię swego kraju. Na skutek intrygi, do której w dużej mierze przyczynił się i kler, był więziony i choć proces zakończył się jego pełną rehabilitacją, nigdy nie odzyskał władzy. Terence Brown, Introduction
[Wstęp] do J. Joyce, Dubliners, London: Penguin Books, 1992, s. XII-XIII. Działalność polityczną irlandzkich parlamentarzystów poddał miażdżącej krytyce w opowiadaniu Ivy Day in the Committee Room. Przekład polski Liść bluszczu w: Dublińczy- cy, tłum. Kalina Wojciechowska, Warszawa: Oskar, 1991, s. 104-120.
4 Ellman R., James Joyce, s. 603.5 Por. listy Joyce'a do wydawcy Granta
Richardsa od 1905 do 1914 roku. (J. Joyce, Listy, tłum. Michał Ronikier, Kraków: Wydawnictwo Literackie, 1986, t. 1. , s. 71-250).
6 Joyce, Listy, t. 1., s. 91.7 Joyce, Listy, t. 1., s. 99. Joyce nie mylił się,
że jego opowieści przyczynią się do postępu cywilizacyjnego Irlandii - jak pisze jeden z krytyków kulturowych i znawca Joyce'a: to nie Joyce stał się bardziej irlandzki, lecz Irlandia - na czele z Dublinem - stała się bardziej joyce'owska. Joe Brooker, Wczasowicze na rodzinnej wyspie: J. Joyce a irlandzka spuścizna w: Katarzyna Bazarnik et al. (red.), Wokół J. Joyce'a, Kraków: Universitas,1999, s. 25.
8 Por. Joyce, Dubliners, przypis nr 25, s. 276. Byrne to również nazwisko najbliższego przyjaciela (John Francis) Joyce'a z okresu studiów w University College.
9 A.M.Pascual, Człowiek i twórca. James Joyce, tłum. Maria Mróz, Warszawa: Muza, 2007, s. 16-24.
10 Hugo Friedrich, Struktura nowoczesnej liryki. Tłum. Elżbieta Feliksiak, Warszawa: PIW, 1978, s. 170-171, 188.
11 Cyt. za Elżbieta Tabakowska, Almosting it w: Wokół J. Joyce'a, s. 221.
12 Katarzyna Bazarnik, „Ab ovo. Leksykon polskich elementów w Finnegans Wake" w: Wokół J. Joyce'a, s. 109.
13 Finn Fordham, Nokturny Finnegans Wake w: Wokół J. Joyce'a, s. 103.
14 Friedrich, s. 138.15 Analizy błędnej francuszczyzny dokonała
dla mnie mgr Mariola Gołasz.16 Szeroko o tym piszą Jadwiga Ćwiąkała-
Piotrowska, Katarzyna Bazarnik i Elżbieta Tabakow- ska w rozdziale „Przekłady" w: Wokół J. Joyce'a, s. 173-247.
17 Wbrew temu, co pisze Adam Poprawa, który zrównuje tłumaczenie Ronikera z wydania Listów z obecnym, pomijając istotne zmiany (Poprawa, Nowa książka Joyce'a, „Tygodnik Powszechny", dodatek „Książki w Tygodniku", nr 27, s. XI.
18 Nr 6, 1978, s. 98-103.
78
19 Mirkowicz, s. 103.20 J. Joyce, Selected Letters of James Joyce,
(ed.) Richard Ellman, London: Faber and Faber,1975, s. 384.
21 Joyce, Listy, t. 2, s. 295. W wydaniu książkowym Media Rodzina nie ujęto paginacji.
Paweł Czapczyk
O KOCIE, KTÓRY URATOWAŁ DUSZĘ CZŁOWIEKA
James Joyce, wielki exul literatury ir
landzkiej, gigant prozy światowej i prawo
dawca narracyjnych technik XX wieku, twór
ca Portretu artysty z czasów młodości, Dubliń-
czyków i Ulissesa, już jako uznany i oprom ie
niony sławą autor, w roku 1936, a więc na
pięć lat przed śmiercią, w liście adresowa
nym do wnuka, zawarł niebanalną opowieść
0 zdarzeniach, jakie rozegrały się „dawno te
m u" w Beaugency, średniowiecznym mia
steczku nad Loarą. Utwór ten, znany jako
baśń dla dzieci pt. Kot i diabeł, wydany teraz
w Polsce jako osobna książeczka w znako
mitym przekładzie Michała Ronikiera, z kilku
względów zasługuje na naszą uwagę.
Po pierwsze: pisany tak prostym i przy
stępnym językiem (że bardziej już chyba nie
można) w niczym nie przypomina poliwa-
lentnej narracji Finnegans Wake, owego le
gendarnego i enigm atycznego poematu,
nad którym Joyce w tym samym mniej wię
cej czasie się trudził (a dziś biedzą się nad
nim jego egzegeci). Jedynie miłość do ję
zyków obcych - którą znamionują w Ko
cie i diable wtrącenia francuskojęzyczne
1 podpisanie się na końcu utworu „Nonno"
(co po włosku oznacza dziadka) - wskazuje
nieomylnie na Joyce'a jako autora, a z punk
tu widzenia wydawcy wymusza technicz
ną konieczność uwzględnienia dwóch przy
pisów.
Po drugie: ta króciutka opowieść jest
wielowarstwowa i niemałą satysfakcję spra
wia odczytywanie jej na kilku poziomach.
Bo jest oczywiście tak, że - na pierwszym
planie - bojaźliwi i raczej bierni mieszkań
cy Beaugency nie posiadają mostu, któ
ry spiąłby oba brzegi Loary i znacznie uła
twił im życie. Mają jednak burmistrza, któ
ry, rozkochany w luksusie, jest zarazem nie
w ciemię bity i nie ogranicza swej wizji wła
dzy jedynie do stanu posiadania. I kiedy po
jawia się przed nim diabeł z propozycją ra
czej do odrzucenia i zdecydowanie mrożą
cą krew w żyłach, to ten - o zgrozo - zawiera
z nim pakt. W ciągu jednej nocy w Beaugen
cy wyrasta piękny, mocny, kamienny most,
u którego wylotu już stoi istota z piekła ro
dem, czekając na swoją część umowy, czy
li pierwszą osobę, która przejdzie po no
wo wzniesionej budowli. Nikt z mieszkań
ców nie należy jednak do kamikadze i kiedy
w asyście heroldów pojawia się burmistrz
z kotem pod pachą, w szyscy zamierają
w oczekiwaniu. Burmistrz leje na kota wia-
79
dro w ody i ten przebiega przez most, w pa
dając prosto w ramiona mającej się teraz
z pyszna rogatej postaci.
Z obrosłego kulturowymi konotacjami
paktu z diabłem, miejski włodarz wychodzi
tu zatem zwycięsko i nawet bez uszczerb
ku, bo utwór Joyce'a jest przede wszystkim
opowieścią dla dzieci. Sam kusiciel, cechu
jący się sprytem i złymi zamiarami, to duża
figura, ale bez przesady - mądry i przebie
gły człowiek może przechytrzyć jego nad
naturalne zdolności (podobnie jak dzieje się
w podaniach ludowych spisanych przez bra
ci Grimm). W przypadku kota obserwujemy
natomiast wyraźne przenicowanie znaczeń.
Oto pisarz irlandzki, kreśląc obraz dawnego
francuskiego miasteczka, czyni z kota narzę
dzie w rękach dobrego bohatera, mieszają
cego szyki złemu. Rzuca tym samym wyzwa
nie jednemu z zabobonów średniowiecznej
Europy, gdyż wedle ówczesnych przeświad-
Rys. Roger Blachon
Rys. Roger Blachon
czeń kot nie był zwierzęciem waloryzowa
nym pozytywnie - najczęściej w idziano
w nim towarzysza czarownic, a jeśli był czar
ny, symbolizował po prostu demona.
Po trzecie: cała ta lapidarna historia jest
nad wyraz lekko przedstawiona, owiewa ją
bowiem błyskotliwy, subtelny i dobrotliwy
humor. Z ironią przedstawione są w niej nie
tylko tło rodzajowe i obyczaje (mężczyźni
wstrzymali oddech, a kobiety wstrzymały ję
zyki), ale na usługach ironii pozostaje rów
nież gra językowa (Diabeł był zły jak wszy
scy diabli), co tylko przydaje książeczce li-
terackości.
Po czwarte wreszcie i ostatnie: Joyce
umiejętnie unicestwia zmorę każdego czytają
cego na głos rodzica, czyli przerywanie głośne
go czytania niekończącymi się wstawkami po
ciechy: Dlaczego? i Ale dlaczego? Probierzem
znakomitości tego dziełka jest bowiem i to, że
chłonie ono z czytelniczej atmosfery dobre
pytania i odpowiedzi na nie zawarte są już
w samej narracji.
James Joyce, Kot i diabeł, il. Roger Blachon, przeł. Michał Ronikier, Media Rodzina, Poznań, 2008.
80
PRZEKRACZANIE BAŚNI
Marta Wiktoria Michalska
KOLOROWA ZABAWKA NA SZMACIANYM KOGUCIE - LOSY MOTYWU PANA TWARDOWSKIEGO W LITERATURZE DLA DZIECII MŁODZIEŻY
Wszystkim Polakom znana jest postać
Pana Twardowskiego, niepokornego czar
noksiężnika, który paktował z diabłem, za
co aż do dnia Sądu Ostatecznego pokutu
je samotnie na odległym księżycu. Dzie
ci, wiedzione opowieściami dziadków, w y
patrują Twardowskiego na tarczy księży
ca. Już w najmłodszych klasach szkoły po
znają także balladę Adam a Mickiewicza
Pani Twardowska, której całe pokolenia
uczyły się na pamięć. I to właśnie ta najbar
dziej rozpowszechniona - Mickiewiczow
ska adaptacja podania determinuje wiedzę
0 p o lsk im cza rn ok się żn iku , p o d t rz y
mując jednocze śn ie ste reo typ sz la ch
cica hulaki, któ ry zab aw nym p o d stę
pem w ypędził diabła. Podanie o Twar
d ow sk im d oczeka ło się je dn ak w ielu
innych, ró żnorodnych adaptacji, także
w literaturze, której adresatami są dzieci
1 młodzież, ulegając jednocześnie cieka
wym przekształceniom, które warto prze
analizować.
O popularności motywu Twardowskie
go w literaturze z adresatem dziecięcym
decydują trzy czynniki: atrakcyjność w ie
lowątkowego podania, przesyconego fan
tastyką poruszającą wyobraźnię (szczegól
nie losy na księżycu), uniwersalne wartości,
których wykładnią stały się dzieje „księży
cowego lokatora" oraz patriotyczne treści
wtopione w strukturę podania o krakow
skim szlachcicu. Wszystkie te „właściwości"
dostrzeżono zresztą bardzo szybko, poda
nie o Twardowskim pióra Kazimierza W ła
dysława Wójcickiego było bowiem pierw
szą książką cyklu Biblioteka obrazkowa dla
grzecznych dzieci, wydawanego od 1878 ro
ku przez Ferdynanda Hoesicka.1 I to właśnie
klechda Wójcickiego, jako próba całościo
w ego opracowania podania, jest najczęś
ciej przedrukowywana w wydawnictwach
przeznaczonych dla dzieci. Jak wiadomo,
w balladzie M ickiew icza przedstaw iony
Rys. Witold Kalicki
przecież został jedynie finał, w dodatku po
mysłowo i dowcipnie zmodyfikowany przez
poetę, a podanie o Twardowskim składa się
z wielu motywów, m.in.: zaprzedanie duszy
dziecka diabłu przez ojca Twardowskiego,
pakt z diabłem w zamian za czarnoksięską
moc, „prace" zadawane diabłu dla kaprysu,
rozwiązanie zagadki zadanej przez pannę
i ożenek z nią, odmłodzenie Twardowskiego,
próba wzbogacenia bydgoskiego szlachci
ca, wywołanie ducha Barbary Radziwiłłów
ny, podstępne sprowadzenie Twardowskie
go do karczmy „Rzym", powołanie się diabła
na szlacheckie słowo, porwanie i lot z czar
tem, nawrócenie Twardowskiego, pom oc
Matki Bożej i pokuta na księżycu2.
W licznych adaptacjach literackich wąt
ki podania traktowane są wyrywkowo i frag
mentarycznie, pewne motywy zaś dodawa
ne i zmieniane w zależności od wyobraźni
autorów. Wśród nich artystycznie najlep
sza3, najdojrzalsza i wyczerpująca jest pro
pozycja Marii Niklewiczowej zamieszczona
w tomie Bajarka opowiada4. Obok wyjaśnie
nia, dlaczego Twardowski studiował na Aka
demii Krakowskiej, nie zaś za granicą (musiał
pochodzić z niezbyt znacznego rodu5), au
torka interesująco wprowadziła wątek prac
diabelskich, jednocześnie pozytywnie m o
tywując jedną z „prac" - stworzenie stawu
Czechowizna, wykonane na prośbę miesz
kającego pod Knyszynem krewniaka, bo
we wsi brakowało wody. Autorka dokona
ła także próby przełamania stereotypu nie
szczęśliwego małżeństwa czarnoksiężnika,
pisząc o Twardowskich: Dobrze z sobą żyli.
Tylko dzieci nie mieli. Ludzie szeptali, że bło
gosławieństwa bożego brak temu stadłu6. Ni-
klewiczowa wykorzystała ponadto motywy:
szlachcica z Bydgoszczy, seansu wywołania
ducha Radziwiłłówny przed Zygmuntem Au
gustem oraz odmłodzenia Twardowskiego.
Warto dodać, że autorka uzupełniła podanie
informacjami dotyczącymi zachowanego
w Węgrowie lustra, które tradycja przypisu
je czarnoksiężnikowi, oraz księgi Twardow
skiego. Opracowanie warte jest uwagi, wie
le bowiem podobnych adaptacji to jedynie
mniej lub bardziej udane kompilacje klech
dy Wójcickiego i ballady Mickiewicza. Od te
go wzorca odbiega jeszcze podanie zreda
gowane przez Katarzynę Małkowską, wyda
ne w serii trójjęzycznych legend, opatrzone
artystycznie nieudanymi, choć bogatymi
w szczegóły ilustracjami Stanisława Dzię
cioła7. Zostały tu wykorzystane motywy:
paktu z czartem, diabelskich prac, budowy
karczmy przez diabła, szlacheckiego słowa
i porwania Twardowskiego. Autorka zre
zygnowała jednak z finałowego lotu czar
noksiężnika nad ziemią - p raw dopodob
nie trudnego do logicznego wytłumaczenia
82
najmłodszym czytelnikom (wedle ludowych
wyobrażeń piekło i niebo obok układu hory
zontalnego m ogły mieć układ wertykalny8 -
stąd lot z diabłem w przestworza). Twardow
ski runął z diabłem w piekielną otchłań, ale
gdy zaczął się modlić, szatan upadł, czarno
księżnik natomiast zaczął unosić się w górę,
aż Stwórca umieścił go na księżycu. Warto
także zwrócić uwagę na pozytywne wartoś
ciowanie Twardowskiego (rzadkie w literatu
rze wysokoartystycznej), który mimo pakto
wania z diabłem: Rozporządzał biesami we
dług swojej fantazji, nigdyjednakludziom nie
szkodząc. Ba, niejednokrotnie cudowną sztuką
uzdrawiania życie ludzkie ratował9. Pozytyw
nie wartościowany jest także Twardowski
w opracowaniu Anny Sójki, zamieszczonym
w zbiorze bajek pt. Pan Twardowski. Poda
nia, legendy i baśnie polskie: Podziwiano go
i lubiano, bo niejednemu w ciężkiej choro
bie dopomógł i radą, i lekarstwem10. W edług
propozycji Sójki, Twardowski wezwał dia
bła, gdyż m imo posiadania księgi o cza
rach, nie potrafił czarować. Autorka w y
mieniła także prace diabła wykonane na
polecenie Twardowskiego, choć jej w yob
raźnia sięgnęła nieco dalej niż tradycja: Po
wiadają też, że na rozkaz szlachcica diabeł
Wisłę kijem zawracał i chaty na jej brzegu
z m akow ych ziaren budow a ł11 - takich
uroczych kompilacji własnej twórczości
z balladą Mickiewicza w podobnych redak
cjach podania jest więcej. Autorka doko
nała także próby wyjaśnienia motywu lo
tu diabła i Twardowskiego w kierunku księ
życa pisząc, iż w granatowe, rozgwieżdżone
niebo lecieli, pewnie jakąś okrężną drogą, do
piekła prowadzącą12.
Literackie adaptacje podania przezna
czone dla najmłodszego czytelnika infan-
tylizują postać Twardowskiego. Przykła
dem może być propozycja Władysława Ko
palińskiego zamieszczona w tomie 125 baś
ni do czytania dzieciom. Autor wzbogacił co
prawda podanie o rys historyczny, pisząc
0 Twardowskim jako nadwornym czarno
księżniku króla Zygmunta Augusta, histo
rię maga zaś zaczął od przytoczenia sce
ny podpisania cyrografu o duszę dziecka,
„baśń" kończy się jednak infantylną poin
tą, że Twardowski musi zostać na księży
cu aż do dnia sądu: chyba że go jacyś kos
monauci, co kiedyś zamieszkają na księżycu,
ułowią i w którejś księżycowej knajpie nakar
mią, napoją i przywrócą mu zwykły humor
1 pewność siebie, choć pozbawione czarodziej
skich sztuczek13.
Przykładem infantylizacji losów maga
jest także podanie zredagowane przez Grze
gorza Kasdepke, wydane w serii „Kolekcja
Dziecka"14. Autor wykorzystał podstawowe
motywy: oddanie duszy diabłu w zamian za
nieśmiertelność, prace diabelskie, zagadka
Twardowskiej, podstęp diabła i lot z czar
tem na księżyc. Poczynania Twardowskiego
dostosował jednak do najmłodszego adre
sata dziecięcego: Przywoływał dusze zmar
łych, leczył nieuleczalnie chorych, miał pie
niędzy, ile tylko zapragnął, objadał się czeko
ladą z orzechami, nawet król m ógł mu poza
zdrościć15. Autor uprościł także finał podania,
rezygnując z motywu pom ocy Matki Bożej,
zawarł w nim jednak element oceny poczy
nań czarnoksiężnika, dostosowany do naj
młodszych czytelników: Dlatego pan Twar
dowski do dzisiaj wisi na księżycu. Zresztą wca
le się nie martwi - lepiej być na księżycu niż
w piekle (...) Przyznajcie, że po tym, co zmalo
wał, nie ma prawa narzekać16.
Odmiennej ocenie podlega Twardowski
w wierszowanej historyjce autorstwa W ie
sława Drabika O Twardowskim na kogucie
i o diabłach w wielkim skrócie17, utrzymanej
w konwencji sym patycznego żartu. A u
83
tor swobodnie potraktował poszczególne
wątki podania: Twardowski przyjaźni się
w dzieciństwie z dwoma rówieśnikami, od
krywa jednak w zabawie, że to małe diabeł
ki, gdy zaś dowiaduje się, że ojciec sprzedał
jego duszę czartu, idzie do piekła i pod po
zorami kontroli temperatury smoły wykra
da cyrograf. Będąc studentem w Krakowie,
zawiera układ z czartem w zamian za dia
belską moc, lata na
Łysą Górę, gdzie po
ślubia czarownicę,
otwiera „Salon Od
now y" (motyw żar
tobliw ie „uw spół
cze śn ia ją c y " p o
danie), za pom ocą
pierwszego rzutni
ka „wywołuje" du
cha królowej Bar
bary, pom aga też
K o p e rn ik o w i u za
sadnić jego teorie. W szpony czarta odda
je w końcu Twardowskiego diabelska żona,
namawiając go do zjedzenia rzymskiej pie
czeni w nowej karczmie... Ta zabawna histo
ria, choć wątpliwa w warstwie edukacyjnej
i niezmiernie upraszczająca morał podania,
doskonale pokazuje degradację legendy
o polskim pokutniku: diabełki stają się do
brymi kompanami do zabawy, a czary i fi
gle, czynione z pomocą piekła, wydają się
bardzo atrakcyjne...
Z przywołanych powyżej przykładów
wynika, że w literaturze dziecięcej dzie
je Twardowskiego ulegają zinfantylizowa-
niu, kontakty z diabłem natomiast są czę
sto umniejszane i żartobliwe.
Nieco mniej żartobliwy i zdecydowa
nie bardziej przekonujący wizerunek czar
noksiężnika stworzyła Anna Świrszczyńska.
Wiersz Pan Twardowski18 nie jest już próbą
całościowego ujęcia legendy. Autorka kon
centruje się na finale podania o czarnoksięż
niku. Twardowski jedzie na kogucie w zbu
dzając podziw ludzi i wesoło zaprasza ich do
karczmy, gdzie na prośbę zebranych czyni fi
gle i pokazuje czary, które zresztą stanowią
kompilację Mickiewiczowskich pomysłów
(skręca m.in. trzy bicze z piasku, robi złoto
z maku, przemienia niezdarę w zucha). Kie
dy o północy pojawia się diabeł i porywa
szlachcica, ten prze
chytrza go jednak
w nieco od m ie n
ny sposób niż pro
ponują Mickiewicz
i W ójcicki. K iedy
zbliżają się do księ
życa, aby móc zo
baczyć go z bliska,
Twardowski uwal
nia się od towarzy
sza podróży zacze
piając o księżyc. Ten
zabawny, inspirowany balladą Mickiewicza
wiersz Świrszczyńskiej, pokazuje dziecię
cemu adresatowi Twardowskiego jako do
brego czarodzieja. Nawet jego stosunek do
diabła jest przyjazny: składa mu ukłon, m ó
wi uprzejmie, a nawet zwraca się do czarta
diabełku ty mój drogi19.
Twardowski jest więc w poezji z adre
satem dziecięcym także wartościowany po
zytywnie. We fragmencie Dzieci pana astro
noma W andy Ch oto mski ej pt. Dzieciom śn ią
się księżyce, staje się on elementem dziecię
cego snu o kosmosie:
przecież na każdym księżycu siedziwąsaty imć pan Twardowski(...)wszyscy Twardowscy spadli z księżycówi tańczą poloneza!20
W wierszu Kołysanka Edwarda Traczyń-
skiego postać czarnoksiężnika wpisana jest
Rys. Witold Kalicki
84
natomiast w nocny krajobraz przychylny
dla dziecka:
Zaśnij córeczko w swoim łóżeczkuw kołderce marzeń już moc...
(...)W księżyca łódce pływa Twardowski...21.
Podobną funkcję spełnia postać w wier
szu Józefa Ratajczaka Polni muzykanci, w któ
rym gra bajkowa orkiestra:
aż Twardowski w górze słucha, tupiąc w księżyc obcasami22.
Twardowski staje się więc nieodłączną
częścią księżycowego krajobrazu. Utwór Ja
skółka o Krakowie Czesława Janczarskiego
odkrywa jednak dziecięcemu czytelnikowi
jeszcze jedną, ważną funkcję „księżycowe
go lokatora":
A tam Pan Twardowski Dumnie wznosząc głowę,Grozi szablą czarnym diabłom...Czuwa nad Krakowem23.
Czarnoksiężnik staje się tu obserwato
rem, stróżem polskiej ziemi i jej mieszkań
ców. Podobnie ukazany jest przecież tak
że w kom iksie Kornela M akuszyńsk iego
120 przygód Koziołka Matołka, gdzie ratuje
Koziołka Matołka ze szponów ogrom nego
ptaka i prosi o nowiny z ojczyzny24.
Warto zwrócić uwagę, że najatrakcyj
niejsze dla dziecięcego adresata, a i najbar
dziej poruszające wyobraźnię twórców są
właśnie księżycowe losy Twardowskiego.
Dalsze dzieje czarnoksiężnika - wykraczają
ce zupełnie poza treść podania - to między
innymi temat komiksu Heleny Urłaub i Jacka
Skrzydlewskiego pt. Nowe przygody Mistrza
Twardowskiego25. Czarnoksiężnik przeżywa
tu szereg ciekawych przygód, czyniąc po
drodze wiele dobrych uczynków. Wszystko
kończy się szczęśliwie: dobro zwycięża zło,
a księżycowe losy postaci stają się ucieleś
nieniem dziecięcych marzeń.
Podobnie jest w zapomnianym już poe
macie Krystyny Korewickiej-Adamskiej pt.
Podróż na księżyc26, którego akcja rozpoczy
na się w nowoczesnym sklepie z zabawkami,
skąd pewnej nocy ożywione zabawki z w y
stawy wybierają się na księżyc. Podczas tej
fantastycznej wyprawy dochodzi do spot
kania z odwiecznym „księżycowym loka
torem", który oprowadza gości po księżycu
i wraca z nimi do ojczyzny, za którą tęsknił -
a tam - staje się sklepową zabawką.
Twardowski w literaturze z adresatem
dziecięcym zmienia się więc z przeklętego
wygnańca w... kolorową zabawkę na szma
cianym kogucie, a jego wielka pokuta -
w projekcję marzeń dziecka o kosmicznych
podróżach. Jednocześnie postać ta - zagu
biona w systemie wartości i poszukiwaniu
szczęścia, w literaturze dziecięcej staje się
nośnikiem wartości i zalet najbardziej po
szukiwanych: odwagi, dobroci serca, tęsk
noty za ojczystym krajem...
1 Por. J. Wiercińska, Sztuka i książka, Warszawa, 1986, s. 88.
2 Motywy wchodzące w skład podania0 Panu Twardowskim wymienia m.in. J. Krzyżanowski (por. tegoż, Polska bajka ludowa w układzie systematycznym, t. 2, Wrocław, 1962, s. 228-229).
3 Także w warstwie graficznej autorstwa M. Orłowskiej-Gabryś.
4 M. Niklewiczowa, Bajarka opowiada, Warszawa, 1983.
5 Ibid., s. 20.6 Ibid., s. 26.7 K. Małkowska, Pan Twardowski, Mister
Twardowski, Herr Twardowski, Wyd. Astra, Kraków, (b.r.)
8 M. Zowczak, Biblia ludowa. Interpretacje wątków biblijnych w kulturze ludowej, Wrocław,2000, s. 91.
9 K. Małkowska, op.cit., s.10.10 A. Sójka, Pan Twardowski. Podania, legendy
1 baśnie polskie, Poznań, 1994, s. 28.11 Ibid., s. 31.12 Ibid., s. 32.
85
13 W. Kopaliński, 125 baśni do czytania dzieciom, Warszawa, 2004, s. 336.
14 G. Kasdepke, Pan Twardowski, Kolekcja Dziecka, Warszawa, 2005.
15 Ibid.,s. 21.16 Ibid., s. 36. Dużą wartość książeczki sta
nowi jej graficzna oprawa autorstwa Elżbiety Wasiuczyńskiej, ilustracje utrzymane w kolorach czerwieni odbiegają od stereotypu Twardowskiego jako polskiego szlachcica. Jest on tu przedstawiony raczej jako bajkowy czarnoksiężnik. Najciekawszym zabiegiem ilustratorki jest jednak symboliczne przedstawienie jego profilu przy wykorzystaniu formy półksiężyca. To formalne uproszczenie pogłębia symbolikę postaci.
17 W. Drabik, O Twardowskim na kogucie i o diabłach w wielkim skrócie, Kraków, 2002.
18 A. Świrszczyńska, Pan Twardowski i inne opowieści, Warszawa, 1984.
19 Ibid., s. 49.20 W. Chotomska, Dzieci Pana Astronoma,
Warszawa 2004, (b.p.)21 E. Traczyński, Kołysanka, [w:] Świeć słonko,
Kielce, 1998, cyt. za: Z. Ożóg, Z księżycem we włosach przez ciemność popłynę. O wątkach lunarnych w liryce dla dzieci, „Warsztaty Polonistyczne" 2000, nr 4, s. 95.
22 J. Ratajczak, Polni muzykanci [w:] Poezja dla dzieci. Antologia form i tematów, oprac. R. Waksmund, Wrocław, 1999, s. 181.
23 Cz. Janczarski, Jaskółka o Krakowie, [w:] Poezja dla dzieci... , s. 261.
24 K. Makuszyński, M. Walentynowicz, 120 przygód Koziołka Matołka, Kraków, 1977, (b.p.).
25 H. Urłaub, J. Skrzydlewski, Nowe przygody Mistrza Twardowskiego, Warszawa, 1990.
26 K. Korewicka-Adamska, Podróż na księżyc, Gdynia, 1961.
Beata Langer
BAŚNIOWA OPOWIEŚĆ MORCINKA O BIEDAKU I BOGACZU
Pierwszy zbiór baśni śląskich Gusta
wa Morcinka ukazał się w 1958 roku pod
tytułem Jak górnik Bulanda diabła oszu
kał: baśnie śląskie. Pozycja ta zawiera szes
naście utworów. Kolejny tytuł Przedziw
ne śląskiepowiarki ukazał się po raz pierw
szy w 1961 i zawiera już tylko dziewięć
utw orów , natom iast ostatni tom za ty
tu łow any Przedziwna historia o zbójn i
ku Ondraszku wydany został w 1963 roku
Rys. Teofil Ociepka
i obejmuje siedemnaście utworów, wśród
których przeważają podania i legendy.
W każdym z wymienionych zbiorów można
odnaleźć wiele utworów opartych na ogól
nie znanych i sklasyfikowanych motywach
folklorystycznych, z których pisarz korzystał
przy konstruowaniu swoich opowieści.
Jednym z ciekawiej przetworzonych
wątków jest motyw oznaczony jako T750A,
stanow iący schem at p od staw ow y baś
ni O ubogim szewcu i chciwym młynarzu.
W klasyfikacji polskiej należy on do gru
py głów nej II. Baśnie, nowele i legendy,
a w jej obrębie m ożna go um iejscow ić
w podgrupie Legendy:(bajkireligijne). Sche
mat tradycyjny wiąże się z przygodami bo
gacza i biedaka, z których każdy zaprasza
Pana Boga w gościnę. Ubogi bohater przyj
muje pod swoim dachem dziada, pod które
go postacią ukrywał się Bóg. Z kolei bogacz
wypędził żebraka pukającego do jego drzwi.
86
Biedak został w ynagrodzony za swoje do
bre serce i znalazł skarb, natomiast bogacz
utracił swój majątek. Baśń Gustawa M or
cinka opierająca się na powyższym wątku
dość wiernie odtwarza przedstawiony sche
mat. Zawiera jednak o wiele więcej elemen
tów i wyróżnia się kilkoma detalami. Głów
ni bohaterowie scharakteryzowani są krót
ko, lecz wyjątkowo trafnie; to dwaj bracia,
z których jeden był bogatym młynarzem,
a drugi ubogim szewcem. Zaznaczyć należy,
że wątek ogólnopolski nie wyróżnia żadne
go pokrewieństwa pomiędzy bohaterami.
Baśń autora Górniczego zakonu rozpoczy
na się od wyraźnej charakterystyki szewca,
a dokładniej od szczegółowego opisu nę
kającej go biedy:
U tego szewca mieszkała bieda pod pie
cem i strasznie go gnębiła. Szczerbatą łyżką
wybierała z miski to wszystko, co było do zje
dzenia. A więc kapustę, kaszę, ziemniaki i co
tylko w niej było. Zjadała łapczywie, jeszcze
palcem wylizała i szła spać pod piec [...] Bie
da chrapała pod piecem jak stary koń, a szewc
ze swą żoną martwił się i narzekał1.
Trwająca siedem lat sytuacja skrajnej nę
dzy doprowadziła w końcu szewca do pod
jęcia decyzji o samobójstwie. Warto zwrócić
uwagę na fakt, że bieda całe siedem lat cho
wała się pod piecem ubogiej rodziny. Znana
jest przecież bogata symbolika tej cyfry. Sió
demka to liczba posiadająca wiele znaczeń
i odniesień. Bywa ona symbolem kosm o
su, stworzenia, przestrzeni, czasu, bosko-
ści, jak również bólu, konfliktu, uporu. Sió
demka niezwykle często w ykorzystyw a
na jest w bajkach, których akcja toczy się
w dalekich krajach. Utwory te zaczynają
się wtedy od słów: za siedmioma górami, za
siedmioma rzekami. W bajkach występuje
również siedmiu braci, siedem potraw, sie
dem kruków, siedem koźląt, a w Biblii poja
wia się siedem lat tłustych i siedem lat chu
dych2. W tym przypadku cyfra ta, oprócz
nawiązania do konwencji, m ogłaby zostać
zinterpretowana jako symbol losu. Szewc,
nękany siedmioletnią biedą, pragnął już
tylko śmierci. Przystanął jednak pod przy
drożnym krzyżem, na którym wisiała figu
ra Pana Jezusa. Mężczyzna, szukając ostat-
n i ej deski ratunku, rozpoczął rozm owę
z ukrzyżowanym Chrystusem 3. W dalszej
części wątek przebiega zgodnie ze sche
matem. Ubogi szewc podzielił się p o ło
wą posiłku p rzygo tow anego dla Jezusa
z dziadem pukającym do jego drzwi. Po
tym wydarzeniu szewc znajduje pod deską
z podłogi kociołek pełen złotych monet. Co
interesujące, Jezus jako miejsce ukrycia skar
bu wskazał kąt, w którym najczęściej prze
siadywała bieda. Kiedy o całym tym wyda
rzeniu dowiedział się młynarz, brat ubogie
go szewca, postanowił również zaprosić do
siebie Jezusa. Pragnął jak najwięcej uzyskać
dla siebie i starał się zawrzeć z Bogiem ko
rzystną umowę. W tym celu z pychą i pogar
dą opisał swojego brata mówiąc:
Jeżeli m og łe ś pójść do tego u sm o
lonego szewca, to tym bardziej m ożesz
87
przyjść do mnie, a ja cię, Panie Jezu Chry
ste, ugoszczę nie m arną, zdech łą kurą
i plackiem ze stęchłej mąki, jak to zrobił mój
niepodarzony brat, ale zrobię ci taką gościnę
i ucztę, że ci oko zbieleje ze zdumienia4.
N astępn ie op o w ie ść b ie gn ie w e
dług ustalonego schematu do momentu,
w którym rozżalony bogacz, który wyrzucił
żebraka z domu, wraca po przeprowadzo
nej z ukrzyżowanym Chrystusem rozmowie.
W tym miejscu pisarz spina opowieść klam-
Rys. Teofil Ociepka
rą, gdyż znów powraca do początków i cha
rakteryzuje biedę, pragnącą zam ieszkać
u młynarza:
Idzie, idzie, gryzie się myślami, przekli
na cały świat, wtem naraz hyc! mu coś spod
nóg. Patrzy, a to jakieś szare straszydełko, p o
kraka jakaś niemrawa o szerokiej gębie, o wy
łupiastych ślepiach, krzywa, chuda, skurczo
na we dwoje. Straszydełko zachichotało i za
częło pląsać przed nim. - Ktoś ty? - zapytał
szeptem przerażony młynarz. - To ja, bieda!
Siedem lat siedziałam u twego brata, szew
ca, pod piecem, teraz przenoszę się do cie
bie, młynarzu!5
W ten sposób bogaty młynarz stał się
nędzarzem, który dzięki litości wyśm iewa
nego wcześniej brata, m ógł dalej godnie
żyć. Akcja tej baśni rozgrywa się w bliżej nie
określonym czasie i miejscowości. Jednak
można przyjąć, że cała historia wydarzyła
się gdzieś na terenie Śląska, gdyż w tekście
pojawia się nawiązanie do jarmarku w O po
lu. Postaci są dość wyraźnie scharakteryzo
wane, ale nie posiadają nawet imion włas
nych. Uwagę zwraca jednak pewien intere
sujący szczegół. Wszystkie postaci, łącznie
z ukrzyżowanym Chrystusem, mówią gw a
rą, co wywołuje efekt humorystyczny. Zasto
sowanie jej, tak jak wspomnienie o jarmar
ku w Opolu, scala wszystkie nieokreślone ce
chy, nadając baśni charakter regionalny. Te
drobne szczegóły i niewielkie różnice w to
ku opowieści pozwalają odróżnić ten utwór
od każdej innej historii opartej na tym sa
mym schemacie.
W charakteryzow anej baśni dobro
przeciwstawione jest złu. To właśnie ubo
gi szewc, w zamian za miłosierny uczynek,
otrzymał w nagrodę pieniądze, gwarantu
jące mu godne i dostatnie życie. Natomiast
złe zachowanie młynarza zostało ukarane,
jego majątek pochłonął pożar, a on sam zo
stał zmuszony do życia na łasce pogardza
nego dotąd brata. Tak wyraźnie skontrasto-
wane dobro ze złem odzwierciedla tradycyj
ną ludową sprawiedliwość. Opisana sytua
cja poprzez konkretne wydarzenie, pomaga
dziecku zrozumieć, jak należy w życiu pra
w idłowo postępować. Wartość człowieka
wyraźnie określona jest poprzez jego spo
sób zachowania, myślenia, wypowiadania
się. Dobre czyny, współczujące serce oraz
gościnny dom zasługują na nagrodę. Baśń
poprzez symbolikę, barwność i wyjątko
wą plastyczność opisów działa stymulują-
co na dziecięcą wyobraźnię. Pomaga rów
88
nież w uporządkowaniu emocji i wyobrażeń
0 świecie oraz przedstawia tradycyjne wzor
ce zachowań. Przesłanie analizow anego
utworu zgodne jest z następującym twier
dzeniem Bruno Bettelheima:
W baśni postacie i wydarzenia także ucie
leśniają i obrazują konflikty wewnętrzne, ale
baśń w niezwykle subtelny sposób daje do
zrozumienia, jak je rozwiązać i jak rozwijać
się, aby osiągnąć wyższe człowieczeństwo
[...] Nie stawiając żadnych wymagań, baśń
dodaje otuchy, budzi nadzieję na przyszłość
1 zapewnia, że wszystko dobrze się skończy6.
1 G. Morcinek, O ubogim szewcu i chciwym młynarzu, [w:] Tegoż, Jak górnik Bulanda diabła oszukał. Warszawa, 1958, s. 67.
2 J. Krzyżanowski, Słownik symboli. Warszawa, 2006, s. 371-378.
4 Wspomniany dialog w swoim charakterze przywołuje na myśl rozmowy innego bohatera literackiego, którym był Don Camillo z opowieści G. Guareschiego.
4 G. Morcinek, O ubogim., s. 74-75.5 Tamże, s. 78.6 B. Bettelheim, Cudowne i pożyteczne:
o znaczeniach i wartości baśni. T. 1. Warszawa, 1985, s. 72.
Barbara Pytlos
FUNKCJE BOHATERÓW W POWIEŚCIACH FANTASY
Poczytność powieści fantasy wciąż
wzrasta. Nie da się ich zastąpić żadną inną
lekturą. I jest to rzecz zrozumiała i oczyw i
sta. Przecież w powieściach tego typu do
minuje przygoda. I to ona angażuje w yob
raźnię i umysł m łodego człowieka, wciąga
w lekturę, a czasami uzależnia. Oczywiście,
w dużym stopniu powieści fantasy swą po
pularność zawdzięczają H. Ch. Anderseno
wi i J. R. R. Tolkienowi. To oni - można powie
dzieć - wyznaczali kierunki jej rozwoju. Ist
nieje wiele jej odmian i warto zwrócić uwa
gę chociaż na trzy, a mianowicie: pierwsza
- heroic fantasy, druga - odwołuje się do
podań, sag, w których bohater posiada ce
chy nadzwyczajne, a jego upór, wola, wraz
z ponadludzkim i siłami prowadzą go do
czynów również nadzwyczajnych; związa
ny jest z fantazją miecza i magii. Trzecia od
miana - science fantasy - odnosi się do fan
tazji naukowej, jej rodowód wywodzi się
z baśni i często do baśni nawiązuje, wiele
w niej pytań o prawa moralne w życiu ludz
kim1. I w tym typie powieści fantasy Tolkien
jest mistrzem, którego raczej się nie dościg
nie. Po prostu Tolkien zna wartość i siłę sło
wa, jak też żywi doń szacunek. Na tym budu
je wielkość literacką, na przykład we Wład
cy pierścieni.
N iepow tarzalną aurę takich pow ie
ści tworzy fikcja, w której autorzy korzy
stając z praw fizyki, biologii, odwołują się
również do magii i mocy nadnaturalnych,
a obok świata ludzkiego w rozwoju akcji biorą
udział istoty mityczne czy też baśniowe (elfy,
trolle, smoki, wiedźmy, fauny, centaury i in
ne)2. Świat przedstawiany w powieściach fan-
tasyjest umowny, lecz autor traktuje go jako
świat historyczny, który kiedyś istniał. Opi
sy tego świata są konkretne, szczegółowe,
stąd wynika siła jego oddziaływania. Dość
szczegółową charakterystykę świata przed
stawionego w powieściach fantasy znajdzie
my w artykule Jolanty Szcześniak Fantasy -
nowe zjawisko w literaturze końca X X wieku3.
Autorka stwierdza w nim na przykład:
W ogromnym zbiorze tekstów, które zali
czyć możemy do kręgu literatury fantasy, za
uważyć możemy różne obrazy świata przed
stawionego - od bliskich naszej rzeczywistości
do zupełnie nowych, innych miejsc. Wszystkie
one w mniejszym lub większym stopniu odwo
łują się do wiedzy, jaką ma czytelnik. O orygi
89
nalności świata przedstawionego świadczy
nie tyle stworzenie zupełnie nowych realiów,
ile wykorzystanie elementów dobrze znanych
i bliskich odbiorcy4. Funkcje poznawcze litera
tury fantasy wiążą się z szukaniem odpowie
dzi na pytania o tajemnice ludzkiej natury
i sens życia, są bliskie ludowemu „myśleniu
mitycznemu"5.
W takich rzeczywistościach funkcjonują
bohaterowie utworów fantasy. Jest ich za
zwyczaj kilku, mogą pochodzić ze świata re
alistycznego, ale i magicznego. Zazwyczaj
też jednemu z nich przypada przewodzenie
i zagospodarowanie przestrzeni literackiej.
I, jak pisze Jolanta Szcześniak, bohater po
wieści fantasy nie jest szarym, zwyczajnym
człowiekiem, chociaż może stwarzać cza
sem takie pozory6. Musi on posiadać pew
ne wyjątkowe zdolności, które pozwolą mu
w razie potrzeby (specjalne zwroty akcji
utworu), przemieniać się, zyskiwać siłę, w y
korzystywać magię przedmiotów, wzywać
na pom oc istoty ze świata ponadrealnego,
aby przeżyć fantastyczne przygody, doko
nać czynów, które są niemożliwie w warun
kach normalnej egzystencji ludzkiej.
Taka konstrukcja bohatera w powieś
ciach fantasy jest odpowiedzią na natural
ne tęsknoty ludzkie, a dla młodych umysłów
stanowi wręcz wyzwanie, jak zauważa Ber
nadeta Niesporek-Szamburska7.
Inną cechą - istotną - bohatera w po
wieściach fantasy jest ta, że będąc w yposa
żonym w razie potrzeby w cudowne moż
liwości w działaniu, wykorzystuje je w celu
pokonania zła i obrony dobra. Zauważmy
jednak, że na ogół bohaterom utworów fan
tasy nic nie „spada z nieba", nawet gdy w spo
magają ich nieziemskie moce, to muszą się
natrudzić, by osiągnąć cel. Zatem najważ
niejsza funkcja bohatera w tego typu utwo
rach, to kreowanie i organizacja zdarzeń ak
cji. Cudowność nie działa spontanicznie, nie
bierze się znikąd. Muszą zaistnieć ku temu
odpowiednie okoliczności, warunki.
Inną funkcją bohaterów powieści fan
tasy jest takie układanie sytuacji, aby słu
żyły osiągan iu celów, jakie dany b oha
ter sobie wyznaczył. Na tym zasadzają się
też edukacyjne znaczenia utworów fanta
sy. Prześledźmy to na przykładach pow ie
ści: Ewy Białołęckiej Róża Selerbergu oraz
Andrzeja Żaka Talizman z cyklu „Bractwo
Szkarłatnych Liter".
Ewa Białołęcka urodzona w roku 1967
w Elblągu mieszka w Gdańsku i zajmuje
się pisaniem powieści fantasy. Bohaterami
książki Róża Selerbergu uczyniła młodych
ludzi w wieku dorastania, ponieważ Rinal-
do von Selerberg ma lat piętnaście i dwa
miesiące i marzy o szczęśliwej miłości. Je
go siostra bliźniaczka, Marge również prag
nie szczęśliwej miłości. U Ewy Białołęckiej
90
światem magicznym jest zarówno rodzina
Rufusa von Selerberga, jak również świat
jego dorastających dzieci: Rinalda i Marge.
To oni są głównymi kreatorami akcji książ
ki i mają w pływ na rozwój jej zdarzeń. At
mosferę cudowności i niezwykłych wyda
rzeń w świecie realnym buduje słownictwo.
Widać to już na przykład przy opisie króle
stwa Selerberg:
Selerberg był zamkiem małym, ale bar
dzo przyzwoitym i z zasadami, co oznacza
ło, że posiadał wystarczająco dużo „zamko-
watości", żeby byle chłystek w hełmie przero
bionym z garnka i drucianej kolczudze (czyli
zrobionej z drutu na drutach przez zapobie
gliwą mamusię, jak to bywało zwyczajem
w okolicy) nie bałaganił mu pod bramami8.
Już w tym pierwszym zdaniu znajduje
my sugestię zabawy, ale także swoistej gry.
I w jednym, i w drugim przypadku w grze
biorą udział dwa pokolenia: rodzice i d o
rastające dzieci. Ciekawie wypada portret
głównej bohaterki - Marge Selerberg - któ
ra z właściwym temu wiekowi krytycyzmem
ocenia koleżanki, używając określeń, które
pokazują jej problemy. Lawinia - dziewczy
na jej brata Ronalda - jest paskudna, mała,
chuderlawa, flądra, rybiousta szantrapa z biu
stem nędzna dwójka9. W postaci Marge sku
mulowany został też stosunek do w ym a
gań m ody dla nastolatków: nienawiść do
diety selerowej, dzięki której można schud
nąć dziesięć funtów w pięć dni przenosi się
aż na modelkę, która tę dietę reklamuje
i wygląda przy tym jak „optymistyczny re
kin", a Margerita ma tylko wstręt do jarzyn
i ciągle narastający stan napięcia nerw o
wego. Ale dla przedmiotu swoich najskryt
szych marzeń - Renarda Apollona Loussie-
ra, pożerającego w błogim spokoju kotle
ta cielęcego - gotowa jest uczynić jeszcze
więcej. Dodajmy, że te dwa światy - doro
słych (rodzice Marge i Ricka) i dorastających
- żyją własnymi problemami, nie są skłóco
ne. Bohaterowie kreują je tak, aby czytel
nik postrzegał je jako cudowne i magiczne.
I to jest niewątpliwy atut kreacji bohaterów
przez Białołęcką.
Jest w tej książce wiele dziwnych zda
rzeń, również dziwnych stworzeń, niezwy
kłe życie w szkole, ale gdy młodzi dowiadują
się z listu ojca o nieszczęściu, jakie dotknę
ło ich rodzinę (z pokoju zniknął ich najmłod
szy brat Winicjusz), nie ma wątpliwości, że
pospieszą na ratunek, będą razem z rodzi
ną, tak jak zawsze bywało. I to jest najważ
niejsze przesłanie książki.
N ieco inaczej m ło d e go człow ieka
z problemami dobra i zła oswaja książka
Andrzeja Żaka Talizman z cyklu „Bractwo
szkarłatnych liter". Przypomnieć trzeba, że
powieści fantasy Andrzeja Żaka znalazły się
na Złotej Liście Książek polecanych przez
Fundację ABCXXI w akcji „Cała Polska czy
ta dzieciom".
W Talizmanie Żak kontynuuje przygody
młodych bohaterów z Władcy Czasu10. Boha
terowie, między innymi Dawid i Kiona, prze
bywają na wyspie magów, której zagraża
ją orchy (morskie potwory), są tam też inne
przeciwności, na przykład ze strony czarno
księżnika Tiro. Młodzi bez pom ocy cudow
nych i magicznych sił oraz przedmiotów nie
daliby rady, aby zwalczyć zło. A jacy są boha
terowie w Talizmanie Żaka? Dlaczego udaje
się im pokonać wiele przeciwności. Osiągają
własne cele dzięki przymiotom ich charakte
ru i życzliwości okazywanej innym istotom.
Światy u Andrzeja Żaka są skontrastowane
tak, że w iadom o kto jest zły, a kto działa
w dobrej wierze. Oba są charakteryzowane
poprzez działania bohaterów. Zatem Kio
na (młoda czarodziejka) jest mądra, dum
na, od swoich przyjaciół wymaga, aby da
91
rzyli ją zaufaniem. Ponadto cechuje ją wola
działania w dobrych sprawach, cierpliwość,
posłuszeństwo ojcu Artusowi. Jest też w y
magająca w stosunku do Dawida, który jej
się podoba, i przewrażliwiona jeśli chodzi
o własną prawdomówność.
Rys. Joanna Michalak
Dawid natomiast jest dzielny, odważny
(zdobył topór z Ans), i umie dążyć do celu.
Ale jest też wiele takich momentów w jego
działaniach, że pojawia się w nim sporo nie
pewności. Targają nim też sprzeczności, je
żeli chodzi o uczucia do Kiony, ale umie oce
nić jej zalety. Dawid to niezwykle sympatycz
ny chłopak w wieku dorastania. Według wie
lu m agów czeka go wspaniała przyszłość.
W Talizmanie Kiona i Dawid są głównymi re
żyserami opisywanych zdarzeń, chociaż sa
mi nie osiągnęliby wiele. Równie ważne jak
oni są inne postacie jak: Manu, mądry rycerz
Lancelot czy koń Poncyliusz, bo książka An
drzeja Żaka jest cudowną opowieścią o sile
dobra, o jego magicznych właściwościach.
A jego magiczna siła jeszcze wzrasta, jeżeli
działamy w obronie innych. Dawid jest też
bystrym obserwatorem wszystkich zdarzeń
akcji, można powiedzieć, że czuwa nad ni
mi, aby nie została zakłócona równowaga
między siłami dobrym i i złymi. Znam ien
nym tego przykładem jest pieśń na zakoń
czenie utworu:
Płaszcz czarnoksiężnika wirował Jak śmigło.I powstał wicher i moc arcymaga Uniosła Tiro w górę.Arcymag Altus poszybował za nim.Dwa wielkie ptaki,Niczym kruk i orzeł.Magiczny wicher niósł ich Pod gwiazdami, ku bezkresowi.I nie wie nikt jak długo?I nie wie nikt co dalej?Tylko poeta nieśmiertelny,Który od wieków struny trąca Wciąż ludziom śpiewa prawdę starą.Jest zło i dobroI jest cień,Co wciąż umykaPrzed promieniem słońca11.
O wartościach powieści fantasy przede
wszystkim decyduje bohater i jego usytuo
wanie w utworze. A za Bernadetą Niesporek-
Szamburską warto przypomnieć, że tę siłę
kom unikatywną postaci utworów fantasy
można wykorzystać do kształcenia języko
wego uczniów w szkolnej edukacji12.
1 Zob. Słownik literatury dziecięcej i młodzieżowej, red. B. Tylicka, G. Leszczyński, Wrocław, 2002, s. 112-113.
2 http://pl.wikipedia.org/wiki/Fantasy.3 J. Szcześniak, Fantasy - nowe zjawisko
w literaturze końca XX wieku, w: Literatura dla dzieci i młodzieży (po roku 1980), pod red. Krystyny Heskiej-Kwaśniewicz, Katowice, 2008, s. 195-212.
92
4 Tamże, s. 196.5 T. Żabski, Słownik literatury popularnej,
Wrocław, 1997.6 Tamże, s. 202.7 B. Niesporek-Szamburska, Wartości edu
kacyjne popularnej literatury fantasy dla dzieci i młodzieży, „Postscriptum" 2004, nr 1, s. 27-34.
8 E. Białołęcka, Róża Selerbergu, Warszawa,2006, s. 10.
9 Tamże, s. 29.10 A. Żak, Talizman, Katowice, 2007.11 Tamże, s. 203.12 B. Niesporek-Szamburska, Wartości edu
kacyjne..., s. 29.
NA LADACH KSIĘGARSKICH
Marta Nadolna
LEŚNA KRAiNA
Kolejną pozycję w twórczości Joan
ny Papuzińskiej dla młodych opublikowało
w 2007 roku Wydawnictwo „Mila" z Pozna
nia. Książka Kapelusze jest interesującym
pomysłem na „podróż" z młodymi czytel
nikami „leśnymi ścieżkami". Autorka znala
zła doskonały sposób by w literackiej formie
przedstawić dzieciom grzybobranie, mające
już tak bogatą tradycję literacką, od Pana Ta
deusza poczynając. Odbiorca zyskuje dzięki
tej lekturze nie tylko samą wiedzę przyrod
niczą, tzn. wiele informacji o grzybach bo
gato występujących w polskich lasach, ale
także sporą dawkę rzetelnych rad pom oc
nych przy tego rodzaju wyprawach.
Kapelusze są zbiorem „ciepłych" wier
szy skierow anych do czytelnika p rzed
szkolnego i wczesnoszkolnego, który ma
szansę poznania kilku ga tunków g rz y
bów. M łodszy odbiorca m ógłby mieć prob
lem z rozróżnieniem i zapamiętaniem po
szczególnych ich rodzajów. Każdy wiersz
stanow i charakterystykę jakiegoś g rzy
ba, nie tylko jego wyglądu, w ystępow a
nia, ale także przeznaczenia czy możliwo
ści w ykorzystania przez człowieka. I tak
w „grzybowym królestwie" można napotkać
kanię, która wielka jest jak talerz, na kozaki,
które przypominają skrzaty, na maślaki, które
rodzą się nad ranem i dlatego są takie zaspa
ne, na prawdziwki i podgrzybki, które trze
ba wysuszyć na wigilię do uszek, na opieńki,
które włażą na pieńki, na kurkę, będącą nie
dużym grzybem kurzym, co ma żółty kapelu
sik, czy wreszcie na pięknego muchomora,
który nie po to jest by ktoś go jadł; tylko po to,
żeby ładny był świat.
Joanna Papuzińska, dostarczając dzie
ciom pewnej nauki, a jednocześnie bawiąc
się słowami, sprawia, że czytelnik ucząc się,
atrakcyjnie spędza wolny czas. Edukacja nie
ogranicza się tu jednak do samego grzybo-
93
brania, ale także do wskazania dzieciom,
jak nie należy w lesie postępować, gdyż
w przeciwnym razie nie będzie on prze
strzenią dla wzrastających tam grzybów
i domem dla dzikich zwierząt, ale siedliskiem
śmieci i brudu. Innym pożytkiem, jaki moż
na wynieść z lektury Kapeluszy, jest na przy
kład informacja, że najlepszym okresem na
zbiór grzybów jest wrzesień, bo wtedy roś
nie ich w lesie najwięcej, czy też niepodwa
żalny fakt, że by być dobrym grzybiarzem,
należy wstawać nim się słońce nad ziemią
pokaże, a więc wczesnym rankiem. Autorka
nie zniechęca m łodego czytelnika posłu
gując się takimi stwierdzeniami, gdyż po
trafi ukazać, że przyjemność wakacyjnego
leniuchowania, a w konsekwencji długiego
spania, nie umniejsza poranna przechadz
ka, gdyż najmilsze jest to wczesne wstawa
nie, ten poranny chłód i ta rosa, która błysz
czy w pajęczynie na wrzosach.
Warstwę tekstową utworu w zbogaca
ją ilustracje Elżbiety Krygowskiej-Butlew-
skiej; są one dość interesujące, na pewno
oddają wygląd poszczególnych gatunków
grzybów, a i las został w książce ładnie za
prezentowany. M im o to, na niektórych stro
nach odczuwa się niedosyt koloru. Okład
ka jest twarda, nie do końca jednak prze
konuje, gdyż pozbaw iono ją charakteru
i wyrazu. Choć na pierwszym jej planie usy
tuow ano grzybi kapelusz i dom inują na
niej dwa kolory (niebieski i zielony), grafi
ka okładki „nie przyciągnie" m łodego czy
telnika, gdyż na półkach księgarskich „zgu
bi się" w całej masie piękniej przedstawia
jących się książek.
Największym atutem w ierszyków Jo
anny Papuzińskiej są z pewnością walory
edukacyjne. Nie mniej zachęca do sięgnię
cia po ten właśnie tytuł odczuwalny w nim
wakacyjny nastrój, ale przede wszystkim
przypomnienie babcinego domu, do któ
rego największa liczba dzieci najczęściej
i na dłuższe okresy udaje się właśnie w lip
cu i sierpniu. Z nimi też wiąże się najwięcej
emocjonujących, czasem ekscytujących i ra
dosnych wspomnień. Może więc i wyciecz
ka na grzyby w głąb fascynującego leśnego
świata będzie miała szansę, by wkrótce do
nich dołączyć?
J. Papuzińska, Kapelusze, Wyd. „Mila", Poznań2007.
Marta Nadolna
PSOT - NIEZWYCZAJNY PIES c z y b o h a t e r s k i k o t ?
Książka o wdzięcznym tytule Kotek,
który merdał ogonem Gerarda Moncomble
zasługuje na uwagę przede wszystkim ze
względu na interesującą stronę edytorską.
Projekt okładki, jak również rewelacyjne ilu
stracje, których podobnego wykonania nie
spotyka się zbyt często w utworach dla naj
młodszych, są dziełem Pawła Pawlaka. Ory
ginalne, ciepłe, nasycone kolorem, a do tego
żywe i temperamentne, powstały jakby ze
zlepków pojedynczych kanciastych malowi
deł. W efekcie m łody odbiorca otrzymał po
mysłowe obrazki, które przypominają umie
jętność tworzenia kolorowych portretów ze
sklejanych skrawków różnorodnie poroz
dzieranych lub porozcinanych papierów. Ta
ki sposób przedstawiania książkowej rzeczy
wistości może zachęcić dzieci do podejmo
wania różnego rodzaju artystycznych przed
sięwzięć w celu wyrażenia własnych myśli
i emocji. Ponadto grafika jest w tym utwo
rze na tyle zachęcająca, by młodzi natych
miast oddali się wnikliwej lekturze.
94
Niestety warstwa tekstowa nie jest tak
bogata, jak zaprezentowana w bajce efek
towna część edytorska. Nie znaczy to jed
nak, że m łody odbiorca nie odniesie z lek
tury książki żadnych korzyści. Autor boha
terami swej historii uczynił najbardziej zna
ne, kochane i przyjazne ludziom zwierzęta
- psa i kota (Kleksa i Psota). Dobierając ta
kie zwierzęce postaci zbliżył się formą swej
opowiastki do bajki zwierzęcej, której pod
stawowym wyznacznikiem jest ukazanie
przy pomocy zwierząt szkodliwości czynów
ludzkich. Tym samym posłużył się alegorią,
na której opiera się ten literacki gatunek. Ge
rard Moncomble nie zapomniał także o m o
ralizatorstwie charakterystycznym dla ro
dzaju dydaktycznej literatury, bowiem za
sadniczym pouczeniem, jakie dzieci wyniosą
z tego tekstu, jest informacja, że należy w ży
ciu wyzbywać się wszelkich uprzedzeń (np.
rasowych), gdyż wszyscy jesteśmy ludźmi
obdarzonym i skłonnościam i odczuwania
szczęścia, radości, bólu czy też żalu, bo je
steśmy po prostu tacy sami. Nie możemy też
wiedzieć, czy aby osoba, która wcześniej wy
dawała się nam „inna" i „obca", nie okaże się
wkrótce naszym przyjacielem, gdyż jak m ó
wi znane przysłowie „prawdziwych przyja
ciół poznajemy w biedzie".
Utwór o przygodach kotka - Psotka,
który z pewnością uatrakcyjni m łodym czy
telnikom wolny czas, opublikowało w 2008
roku Wydawnictwo „Muchomor" w Warsza
wie, specjalizujące się w wydawaniu książek
dla najmłodszych. Najnowszy tytuł propo
nowany przez tę oficynę jest warty polece
nia dzieciom, gdyż skłania do chwili zadumy
i refleksji. Prócz tego, może właśnie ta pozy
cja stanie się zachętą do pogłębienia przez
młodych odbiorców swych koleżeńskich re
lacji czy też ułatwi im wzajemne zrozumie
nie i akceptację (często bardzo widocznych)
ludzkich odmienności?
G. Moncomble, Kotek, który merdał ogonem. Wyd. „Muchomor", Warszawa 2008.
Izabela Mikrut
d e t e k t y w i z n a k l e jk a m i
Opublikow ana przez w ydaw nictw o
„Skrzat" seria opowieści z naklejkami to raj
dla maluchów. Brak fabuły i nudne - bo od
twórcze - opisy równoważy pomysł na te
książeczki. Każda z nich zawiera bowiem
wkładkę z naklejkami wielorazowego użyt
ku, obrazkami nadrukowanymi na przezro
czystej, samoprzylepnej folii. Naklejki te nie
stanowią jedynie „prezentu" dla czytelni
ków - to integralna część książek. Wpraw
dzie można wykorzystywać je według włas
nego uznania, lecz autorzy serii przewidzie
li dla nich specjalne zastosowanie.
95
Trzy książki - W świecie zwierząt Elżbiety
Lekan, W świecie ptaków Łukasza Libiszew-
skiego oraz W świecie bajek Doroty Krassow-
skiej - mają poprowadzić małych odbior
ców przez fascynujące dziedziny życia fau
ny czy bohaterów bajek. To miniencyklope-
die - mieszczą w sobie wiele informacji na
tematy ciekawe dla dzieci. Maluchy dowie
dzą się z tych pozycji, jak wyglądają miesz
kańcy lasów, dżungli, mórz i oceanów, pa
stwisk czy obszarów polarnych. Nauczą się
rozpoznawać spotykane na wsi zwierzęta
i gatunki ptaków, które najczęściej zaob
serwować można w mieście. Zyskają umie
jętności praktyczne, a przy okazji zaczną
się uważniej przyglądać przyrodzie. Dwie
pierwsze części cyklu to właściwie większa
całość, tom Doroty Krassowskiej nieco się
od nich różni.
Na kolejnych stronach wszystkich ze
szytów centralne miejsce zajmują rysunki
Kazimierza Wasilewskiego, barwne, ale ma
jące też odzwierciedlać rzeczywistość, przy
ciągające wzrok i żywe. Na tych ilustracjach
przedstawione są zwierzęta, ptaki bądź bo
haterowie z bajek - w charakterystycznych
dla siebie sytuacjach. Gołąbek siedzi na da
chu kamienicy, do Śnieżki (która żegna idą
cych do pracy krasnoludków) zmierza zła
czarownica z zatrutym jabłkiem, kaczka
pilnuje młodych. Wydarzenia z obrazków
powtórzone są każdorazowo w obiektyw
nym i beznamiętnym kilkuzdaniowym opi
sie. Autorzy książeczek z cyklu „opowieści z naklejkami" nie starali się zaskoczyć czy zainteresować odbiorców i zwyczajnie opisali scenki, które - w mniejszym stopniu intensywności - dałoby się zaobserwować w rzeczywistym życiu lub w literaturze. Nie ma tu żadnej akcji, rozwoju wydarzeń - zatrzymane na obrazku zwierzęta czy osoby nie dążą do zrobienia czegoś niezwykłego, właściwie byłyby nudne i niezachęcające do podjęcia dalszej lektury...
Ale tu ujawnia się koncept autorów serii. Rysunki nie są kompletnym odbiciem tekstu. Zwykle kilka elementów występujących w słownym komentarzu nie pojawia się na ilustracji. To zadanie dla małych detektywów: dzieci muszą odkryć, których motywów wymienionych w treści nie uwzględnił ilustrator. Kiedy już domyślą się, czego brakuje na rysunku, m ogą go uzupełnić: i tu przydają się właśnie włączone do książek naklejki. Przezroczysta folia samoprzylepna sprawdza się idealnie - dzięki niej dziecko ma wrażenie, że w spółtworzy prawdziwą
ilustrację. Źle przyklejoną naklejkę można
bez uszkodzenia książki ostrożnie oderwać,
po czym przymocować jeszcze raz - to waż
ne, jeśli mały odbiorca uzna, że chce popra
wić jej położenie.
96
Dodatkową podpow iedzią dla malu
chów są także wypreparowane z głównej
ilustracji fragmenty obrazków, wizerunki
postaci czy sylwetki zwierząt - miniaturo
we rysuneczki powtarzane są na margine
sach książek (zabawnie wygląda na przy
kład leżąca w powietrzu Śpiąca Królewna)
i opatrzone wyjaśniającym komentarzem.
To ponadprogramowe wskazówki dla dzie
ciaków, które dzięki temu mogą między in
nymi nauczyć się rozpoznawać ptaki, ale
i wzbogacić wiedzę o nowe szczegóły na te
mat bohaterów rysunku. Jeśli czytelnik nie
zauważy po lekturze, jaką naklejkę powinien
umieścić na obrazku, może zestawić margi
nesowe ikonki z główną ilustracją - w przy
pisach bowiem uwzględniają autorzy i bra
kujące partie.
W trzecim zeszycie trochę bardziej roz
budowana jest warstwa narracyjna: Dorota
Krassowska próbuje w niedługich w yw o
dach zamieścić jak najwięcej fabularnych
informacji o danej bajce - choć nie uprze
dza faktów, upycha w komentarzach m nó
stwo wiadomości dotyczących baśni i ba
jek. Ten zabieg odgrywa dość ważną rolę:
stanowi zachętę do zapoznania się z histo
riami z kanonu literatury dla dzieci. Łatwiej
czytelnikom również sprawdzić znajomość
bajek i odkrywać nieuwzględnionych na ilu
stracjach bohaterów bez specjalnych pod
powiedzi.
Pewne jest, że cykl „opowieści z naklej
kami" spełnia swoją rozrywkową i edukacyj
ną funkcję doskonale. Nie o walory literackie
tu chodzi, ale o zabawę, jaką autorzy zapew
niają dzieciom. Pod tym względem książko
wa niespodzianka „Skrzata" nie zawodzi.
E. Lekan, W świecie zwierząt. „Skrzat", Kraków, 2008.Ł. Libiszewski, W świecie ptaków. „Skrzat", Kraków, 2008.D. Krassowska, W świecie bajek. „Skrzat", Kraków, 2008.
Izabela Mikrut
MAGiA DZiECiŃSTWA
Ulf Stark swoimi książkami dla najmłod
szych udowadnia, że o najważniejszych spra
wach można mówić w sposób jak najprost
szy, a przy tym urzekający, a i wzruszają
cy. Dwie wydane przez „Zakamarki" pozy
cje - Jak tata pokazał mi wszechświat oraz
Czy umiesz gwizdać, Joanno? - prezentu
ją chwytające za serce historie: odmienne
a jednak spójne.
Jak tata pokazał mi wszechświat to opo
wieść, w której realizm miesza się z fanta
zją, a raczej świat rzeczywisty zostaje prze
puszczony przez filtr wyobraźni dziecięcej
i w zbogacony o ogrom ną dawkę hum o
ru. M ały Ulf wybiera się z tatą - poważa
nym w miasteczku dentystą - na oglądanie
wszechświata. Zaprowadzony na wielką łąkę
z zachwytem obserwuje ślimaka z wszech
świata, źdźbło trawy i kamień. Te zwyczaj
ne w końcu i często spotykane cząstki natu-
97
ry wieczorem i w towarzystwie taty wyda
ją mu się nadzwyczajne i godne fascynacji,
prawie magiczne. Odbiera je Ulf jako sygna
ły z wszechświata, dopóki ojciec nie wytłu
maczy mu, że wszechświat to kosmos. Tyle
że obserwowane wspólnie konstelacje, po
kazywane przez tatę układy gwiazd, nie bu
dzą już takiego zachwytu, fascynacja dzie
cka gaśnie wyparta przez radość z w ypad
ku dentysty. Zamiast pouczającej wyprawy
wybiera Ulf zwykłą rozrywkę, co rozczaro
wuje jego przewodnika po wszechświecie.
Tata Ulfa jest zniesmaczony postawą syna,
nie chce dostrzec, jak dużo zyskał maluch
podczas wspólnej wycieczki.
W Czy umiesz gwizdać, Joanno? nie ma
miejsca na czysty śmiech. Mały Bertil, za
zdrosny o dziadka Ulfa, wybiera sobie „swo
jego" dziadka w domu starców. Jeden z pen
sjonariuszy, Nils, natychmiast podejmuje
grę i zaczyna traktować Bertila jak swojego
prawdziwego wnuczka. Przygotowuje dla
chłopca i jego przyjaciela zabawki, prowa
dzi z dziećmi długie rozmowy, a Bertila uczy
gwizdać. Udaje dziadka, dając chłopcu uczu
cie, jakiego ten nie znał. Lecz pewnego dnia
umiera. Bertil, który dopiero dowiedział się,
jak to jest mieć dziadka, musi pogodzić się
z ostatecznym rozstaniem...
Obie historie łączy wzruszająca dziecię
ca naiwność bohaterów - mały Ulf (czyżby
wzorowany na autorze?) rozumie świat po
swojemu, przekłada sobie rzeczywistość
na własną wyobraźnię i tłumaczy „dorosłe"
tematy w sposób, na jaki nie wpadliby je
go rodzice. Okazuje się, że każde wydarze
nie zyskuje w oczach nieświadomego ma
lucha nową oprawę i nowe wyjaśnienie.
W efekcie dochodzi do zaskakujących w nio
sków, które nadają książkowym opow ieś
ciom nieczęsto spotykaną jakość. Ulf Stark
nie boi się poważnych m otywów - wątków
eschatologicznych czy „kosmicznych". M o
że mówić o miłości, przyjaźni, przywiąza
niu czy dojrzałości bez obaw, że nie zosta
nie przez małych czytelników zrozumiany.
Prosty, szczery i pozbawiony ozdobników
styl, a dokładniej - relacja dziecka - stano
wi dobrą drogę do osiągnięcia porozumie
nia z odbiorcami.
Istotny jest fakt, że Ulf Stark nie mówi
o uczuciach, nie stara się ich analizować -
ale tylko je przedstawia. Radość i gniew,
szczęście i rozpacz, beztroska i wysiłki po
dejmowane w celu ogarnięcia świata - bo
haterowie w publikacjach „Zakamarków"
przeżywają wydarzenia, nie są natomiast
w stanie ich analizować. Dzięki temu dzie
ci otrzymują opowieść od kogoś, kto je ro
zumie, bo posługuje się tym samym spo
sobem postrzegania rzeczywistości. Autor
nie próbuje na siłę wychowywać: w wielu
miejscach jest cudownie antypedagogiczny,
a mimo to trafi do serc odbiorców.
W tej prostocie i naiwności kryje się ma
gia książeczek Starka. Upraszczając styl i fa
bułę historyjek, absolutnie nie redukuje pi
sarz wagi ich tematyki, przedstawia dzie
98
ciom chwile, z którymi wiele pociech bę
dzie musiało się zmierzyć, uczy, jak ważna
w postrzeganiu świata jest wyobraźnia, jak
wzbogaca ów świat i nadaje mu barw, ale
też przedstawia znaczenie dziecięcej wraż
liwości. Z humorem pokazuje egzystencję
swoich małych bohaterów, ale jest poważ
ny i skupiony tam, gdzie wymaga tego sytu
acja. Od radosnej wspaniałej przygody po
trafi przejść do podniosłej i melancholijnej
atmosfery ani razu nie sprawiając wrażenia
sztuczności czy wydumania.
W obu tych książeczkach strona gra
ficzna odgrywa bardzo ważną rolę, ale sam
tekst Starka nie potrzebowałby ilustracji-
ozdobników, żeby przemówić do najmłod
szych. M oc opowieści kryje się w rewelacyj
nym połączeniu zwyczajnej codzienności
z uroczystymi chwilami, od których nie od
suwa się maluchów, mało tego - przez te
m aluchy w spółtw orzonym i. Co ciekawe
i rzadkie w literaturze dla dzieci - także do
rośli mogą u Ulfa Starka sporo wyczytać. Po
nad linearną fabułą skrywa się bowiem filo
zoficzna głębia - autor dociera do wszyst
kich odbiorców, bo zajmuje się tematami dla
każdego ważnymi. Odwaga, zjaką podejmu
je kolejne „trudne" motywy oraz smak lite
racki Starka przekłada się na wysoką jakość
książek i znaczenie, jakie mają one w proce
sie rozwoju małych czytelników.
Ulf Stark, Jak tata pokazał mi wszechświat. „Zakamarki", Poznań 2008.Ulf Stark, Czy umiesz gwizdać, Joanno? „Zakamarki", Poznań 2008.
Stanisława Niedziela
„g w ia z d k a z NIEBA DLA CIEBIE"
Od pojawienia się książki Emanuella
Schmitta Oskar i pani Róża, którą autor za
adresował zarówno do młodych jak i d o
rosłych czytelników, daje się zaobserw o
wać coraz to nowe tytuły, w których poru
szany jest problem nieuleczalnej choroby,
czasem śmierci nastoletnich i całkiem ma
łych bohaterów.
Ostatnio do plejady dołączyła świeżo
wydana przez Podkarpacki Instytut Książ
ki i Marketingu powieść dla dzieci Elżbie
ty Wojnarowskiej Marzenia i gwiazdy. Po
Okularnicy to kolejna książka tej autorki dla
m łodego odbiorcy traktująca o chorobie
i zmaganiu się z nią, o bezradności dorosłych
w obliczu schyłku życia ich dziecka.
W omawianej powieści kilkunastolet
nia Joasia cierpi na chorobę nowotworową,
czeka ją bolesna i bardzo droga operacja za
granicą. Zanim bohaterka wyjedzie z rodzi
cami do Stanów Zjednoczonych, nie chodzi
do szkoły. Jej nauką i opieką zajmują się róż
nej maści opiekunki i studentki.
Bohaterka przypadkowo poznaje Jul
ka, chłopca z sąsiedztwa, prawie rówieś
nika. Ten chłopak z biednej rodziny, który
ukradł pierścionek matce Joasi, aby kupić
sobie walkmana i wreszcie zaimponować
chłopakom z klasy, okazał się prawdziwym
przyjacielem Joasi.
Dla samotnej i chorej Joasi posiadanie
przyjaciela jest tak ważne, że potrafi skła-
99
mać matce, iż to ona zgubiła pierścionek
z brylantem.
... Będziesz moim przyjacielem? [...] - Jas
ne! - zapewnił ją szybko i uroczyście. - Przyja
ciel taki na mur! [...] - Nigdy nie miałam przy
jaciela - tłumaczyła się Joasia. - Wciąż byłam
sama (s. 62).
Ta przyjaźń wydała wspaniałe owoce.
Julek umiał przejść z Joasią przez wszystkie
problemy ze zdrowiem i zmienić swoje po
stępowanie. Sprawił, że Joasia chciała być
zdrowa, żyć jak jej rówieśnicy. Uwierzyła, że
nie umrze i operacja się uda.
Urywane opowieści Joasi o chorobie,
o tym jak przeżywają to jej rodzice wstrzą
sają sercem i sumieniem m ałego urwisa.
Postanawia zmienić swoje życie; wrócić do
szkoły, uczyć się, odkupić pierścionek i po
jechać do Joasi w odwiedziny. Na dobry
początek daje jej walkmana i obiecuje pi
sać do niej listy.
Książkę powinni przeczytać także doro
śli, rodzice, opiekunowie, bowiem opowiada
o takich sprawach, o których rodzice chore
go dziecka często nie mają pojęcia.
Rodzice Asi troszczą się o nią, starają się
zdobyć pieniądze na leczenie, ale nie wiedzą
o prozaicznym pragnieniu córki - posiada
nia przyjaciela. Najlepszym lekarstwem jest
towarzystwo rówieśnika, nawet takiego ło
buza, jakim początkowo jest Julek.
To Julek w prosty sposób uczy Joasię
tego, że trzeba mieć marzenia, bo one się
spełniają. W ich spełnianiu pomagają spa
dające gwiazdki z nieba (takie jest odwiecz
ne przekonanie). Jeżeli któraś z nich spad
nie, to Julek nazwie ją imieniem Joasi i po
prosi o spełnienie marzenia.
Wzruszająca powieść o potrzebie przy
jaźni, ciepła i miłości. O tym, że najlep
szym lekarstwem na chorobę jest obec
ność drugiej osoby, jej umiejętność słucha
nia i wrażliwość nie tylko na sprawy życia
i śmierci, ale również na zwyczajne codzien
ne problemy.
Autorka - Elżbieta Wojnarowska jest
także poetką Tyle we mnie kobiet, 1991
i pow ieśc iop isarką Pajęczyna, 1999. Ja
ko autorka sztuk teatralnych napisała Uro
dziny, 1995, Kamienne gwiazdy, 1997, Z a
wróceni, 1998. Laureatka Nagrody Funda
cji M łodego Kina i „Dialogu". Zdobywczyni
I miejsca w m iędzynarodowym konkursie
na scenariusz filmowy o nagrodę Hartley-
Merrill za scenariusz filmu fabularnego Był
kiedyś raj, 1995. Dla m łodego czytelnika na
pisała powieści Okularnica, 1998 oraz M a
rzenia i gwiazdy.
E. Wojnarowska, Marzenia i gwiazdy. Podkarpacki Instytut Książki i Marketingu, Rzeszów 2008.
Marta Nadolna
BAJKA CZY NIE BAJKA?
Bajka dla najmłodszych O słodkiej kró
lewnie i pięknym księciu Roksany Jędrze-
jewskiej-Wróbel jest dosyć zaskakującym
i „niebezpiecznym" pomysłem. Po lekturze
nasuwają się wątpliwości, czy aby dziecko
zrozumie kierowany do niego przekaz, bo
wiem pouczenie moralne płynące z książki
(o tym, że życie małżonków nawet po wspa
niałej uroczystości ślubnej „płata różne fi
gle"), jest zbyt poważne jak na wiek m ło
dego odbiorcy.
Główny i pierwszy wyznacznik bajki na
pewno stanowi jej dydaktyzm, lecz morał
w niej zawarty należy wypowiedzieć wprost
lub co najmniej odpow iednio go zasuge
rować, a tego tu nie dostrzegamy. Utwór
z pewnością należałoby zaliczyć do grupy
tekstów moralizatorskich, gdyż jest mądry
i wartościowy, jednak odnosi się wrażenie,
że został skierowany do nieodpowiedniej
grupy wiekowej.
100
Istotnym celem tego literackiego ga
tunku jest też wskazanie błędnych zacho
wań i pouczenie, jak należy etycznie postę
pować. W tej kwestii niewiele można d o
strzec w utworze. Korzystna dla młodych
czytelników staje się jednak możliwość po
znania pewnych stanów psychicznych, ina
czej mówiąc uczuć ludzkich, które bezpo
średnio wiążą się z naszymi emocjami, a te
z kolei - z nastrojami. W ten sposób m ło
dzi doznają uczucia szczęścia, miłości, wąt
pliwości i nadziei czy nastrojów tęsknoty,
niezadowolenia i niepokoju; dowiadują się
także, że w wyborze małżonka ważne jest,
by nie kierować się wyłącznie pięknem ze
wnętrznym, bo najcenniejsze jest to, co dru
ga osoba może w związku „z siebie" ofiaro
wać. M im o to pojawiają się w tym tytule zbyt
trudne problemy, jak na umysł wymagające
go, aczkolwiek niedojrzałego, bo tylko sześ-
cio- czy siedmioletniego odbiorcy.
Autorka sprawia dzieciom dużą nie
spodziankę nie wprowadzając do książki
jednoznacznego zakończenia. Stwarzając
m łodym możliwość wyboru jednej z kilku
wersji wydarzeń, pom aga uruchomić ich
wyobraźnię, a sugestia „a może było jesz
cze inaczej", dodaje bajce pewnej tajemni
czości i otwiera czytelnikom spore pole dla
ich inwencji.
Pozycję O słodkiej królewnie i pięknym
księciu opublikowało w 2008 roku poznań
skie Wydawnictwo „Media Rodzina" z opra
wą graficzną Agnieszki Żelewskiej. Projekt
okładki jest interesujący; w wyrazistych bar
wach przedstawia parę królewską. Ponadto
oprawa jest twarda i lakierowana. Ilustracje
dzielą się na dwa rodzaje: kolorowe i czar
no-białe; jednak te drugie zupełnie nie prze
konują i znów odnosi się wrażenie, że po
wstały z myślą o starszym odbiorcy; z kolei
kolorowe przedstaw iono już bardziej su
gestywnie, ale w tonacji zbyt ciemnej, po
nurej i chłodnej. Tego rodzaju podział miał
zapewne urozmaicić czytelnikom warstwę
edytorską utworu, ale należy się zastano
wić, czy aby nie przyczyni się do „odrzuce
nia" tej właśnie propozycji?
Największą zaletą tekstu Roksany Ję-
drzejewskiej-Wróbel jest najpewniej to, że
czytający go swym pociechom rodzice, za
gubieni w rutynie codziennych zajęć, bę
dą mieli okazję dostrzec, że warto raz na ja
kiś czas przemyśleć małżeńskie relacje, zaś
w kwestiach własnych odczuć nie słuchać
złego doradcy, jakim najczęściej jest Ciotka
Nuda! Może więc książka ta stanowić powin
na po prostu poważną przypowieść dla do
rosłych? Z kolei dzieciaki, jeśli nawet nie do
końca zrozumieją przesłanie, bez wątpienia
„czegoś nowego się z niej dowiedzą".
R. Jędrzejewska-Wróbel, O słodkiej królewniei pięknym księciu. Wyd. „Media Rodzina", Poznań 2008.
Marta Nadolna
m a g ia w d z ię c z n o ś c i...!
Powodem, dla którego młodzi odbiorcy
powinni sięgnąć po magiczną Bajkę o kap-
ciuszku, czyli jak to z wdzięcznością było Lilia
101
ny Bardijewskiej, opublikowaną przez po
znańskie Wydawnictwo „Mila", jest jej baś-
niowość. Ta całkiem niewielkich rozmia
rów książeczka urzeka swą niezwykłością,
szczególnie wówczas, gdy dziecko p od
czas jej lektury przenosi się w fantastycz
ny świat, którego głównym bohaterem sta
je się uroczy kapciuszek, odbywający długą
podróż w poszukiwaniu „swego początku",
by w efekcie znaleźć braciszka - drugiego
kapciuszka.
Świadomy zabieg literacki, którym po
służyła się w utworze autorka, polegający
na trafnym wykorzystaniu antropomorfiza-
cji (czyli na nadaniu przedmiotom, pojęciom
czy zjawiskom ludzkich cech), jak również
sam tytuł, wskazują na określenie tej książki
mianem bajki; jednak cudowność przedsta
w ionego świata, przekraczanie granic kon
wencji i odwołania do motywów ze znanych
baśni (np. Baśń o Kopciuszku, Baśń o Królo
wej Śniegu) sprawiają, że utwór przepełnia
ją elementy obu tych popularnych w odbio
rze dziecięcym literackich gatunków. Obec
ny w tym tekście jest też chociażby motyw
wędrówki i podróży, który stał się jednym
z wyznaczników tzw. baśni współczesnej.
Interesująca w tej pozycji jest także
strona językowa. Liliana Bardijewska spraw
nie rozwija swą opowieść, niczym nitkę
z kłębka włóczki; posługuje się prostymi
słowami, dźwiękonaśladowczymi wyraza
mi (onomatopejami), a wszystko uzupeł
nia zgrabnymi rymami. Gdy dodamy do te
go jeszcze projekt graficzny Elżbiety Kry-
gowskiej-Butlewskiej, przechodzącej przez
wszystkie strony włóczki, „będącej począt
kiem kapciuszka", powstaje idealnie skom
ponowana i harmonijna całość. Ilustracje
nie są przeciętne czy typowe, są oryginal
ne i ciepłe, chociaż m ogłyby być wyrazistsze
i nieco bardziej kolorowe. M im o tego zarzu
tu, wszystko tu z sobą w spółg ra: tekst, żywa
fabuła, ilustracje i oprawa.
Tytuł ten skierowany został raczej do
czytelnika wczesnoszkolnego, ale z Bajki
o kapciuszku odniesie korzyść również od
biorca nieco starszy. Dzieci wyniosą z książ
ki wiedzę przyrodniczą (np. o tym, że zwie
rzęta chomikują pokarm, by przetrwać zi
mową porę, o tym że ptaki, by wysiedzieć
pisklęta, potrzebują w łasnego gniazda lub
też, że bociany chroniąc się przed nadcho
dzącym chłodem, odlatują do ciepłych kra
jów) i poznają cenną cnotę - wdzięczności,
która powinna być ważnym elementem na
szego życia. Podczas lektury nie ujdzie też
uwadze m łodego czytelnika mądrość m ó
wiąca, że jeśli udzieli się pom ocy potrzebu
jącym, można liczyć na odwzajemnienie ge
stów dobrej woli; nie należy więc nigdy my
śleć tylko o własnej wygodzie.
Bajka o Kapciuszku jest więc atrakcyj
ną propozycją, którą warto polecić m ło
dym, gdyż tym samym umożliwia im się
kontakt z „baśniową krainą", pełną hum o
102
ru, zaskakujących zdarzeń i niewątpliwego
czaru. Jeśli zaś to nie przekonuje, dodatko
wym argum entem może być (po prostu)
dobra zabawa.
L. Bardijewska, Bajka o kapciuszku, czyli jak to z wdzięcznością było. Wyd. „Mila", Poznań 2008.
Izabela Mikrut
z e g a r m is t r z RYSUNKU
Wydaje się, że Brian Selznick chciał swo
ją książką Wynalazek Hugona Cabreta upiec
przy jednym ogniu kilka pieczeni. Dając
upust swojej fascynacji pierwszymi zdoby
czami kinematografii, pragnął za intrygo
wać dzieci produkcjami filmowymi. Czer
piąc z konwencji kryminału i baśni (nader
rzadkie skrzyżowanie gatunków), p róbo
wał stworzyć atmosferę grozy czy napię
cia. Skłaniając się ku powieści detektywi
stycznej, chciał wciągnąć młodych odbior
ców w grę, w której do końca rozdawał karty.
Ale nade wszystko spróbował zaistnieć jako
autor nowatorskiej formy powieściowej i ta
sztuka znakomicie mu się udała.
Książka składa się z dw óch części.
W pierwszej mały Hugo Cabret, uzdolnione
w kierunku zegarmistrzostwa dziecko, po
śmierci ojca oraz stryja - opiekuna - próbu
je dokończyć dzieło tego pierwszego, uzu
pełnić zębatki w mechanicznym człowieku
i dowiedzieć się, co może napisać zrekon
struowany robot. Musi też dbać o dworco
we zegary, by nie wyszło na jaw, że mieszka
bez opieki. Droga do celu nie jest łatwa i Hu
go wielokrotnie się o tym przekona. W dru
giej części książki zmienia się sceneria i za
sięg wydarzeń. Informacja uzyskana w w y
niku ciężkiej pracy sprawia, że Hugo i jego
koleżanka muszą odkryć kolejne tajemnice
- labirynt zagadek doprowadzi ich do wia
domości, której się nie spodziewali. Efekt ich
poszukiwań jest olśniewający i zupełnie za
skakujący. Nad obiema partiami książki uno
si się duch starych filmów - zresztą o swo
ich inspiracjach Brian Selznick mówi w po-
słowiu, przytaczając co ciekawsze adresy
bibliograficzne. Jeśli więc zapoczątkowana
w nietypowy sposób przygoda z kinema
tografią spodoba się odbiorcom, to mają
szansę na jej kontynuowanie, wprawdzie nie
w wersji fabularnej, ale trudy poszukiwań
m ogą już spokojnie pominąć.
Nowością u Selznicka jest strategia nar
racyjna, a może szerzej - gatunkowa. Nie
mamy bowiem do czynienia z klasyczną po
wieścią, ale z sylwicznym tomem łączącym
w sobie kilka rodzajów powieści tradycyjnej,
książkę obrazkową i film. Kolejne strony są
niczym kadry - obwiedzione czarnymi mar
ginesami, do złudzenia przypominają klatki
filmu. Mało tego - bardzo często (prawie za
wsze w partiach opisowych) narracja „słow
na" przechodzi w relację filmowca: zamiast
tekstu po przewróceniu strony pojawia się
obrazek. I następny. I tak przez kilka kolej
nych kartek. Te obrazki imitują ruch kame
ry, pracę operatorów, kierują bowiem uwa
gę odbiorców tam, gdzie nieomylnie skie
rowałby się czytelnik. Ilustracje są lekko za
mglone i realistyczne, przygotowane tak, by
imitować obraz filmu. Kiedy na jednym z ry
sunków pojawia się wizerunek mechanicz
nego człowieka, na następnych otrzymuje
my jego stopniowane powiększenia. To w y
olbrzymianie detali, charakterystyczne dla
najazdu kamery, pozwala podkreślić waż
ne dla fabuły elementy bez trudu i w inte
resujący sposób. Ponieważ wiele rysunków
przedstawia fragmenty planu, może autor
sterować odbiorem i rozbudzać ciekawość
widzów. To też znany z kom iksów (choć
w tym wypadku o komiksowości ze wzglę
du na realistyczną kreskę i ilość szczegółów
mowy być nie może) chwyt kierowania w y
103
obraźnią odbiorców. Przed właściwym teks
tem Selznick sugeruje czytelnikom wyobra
żenie sobie kinowego wnętrza, tłumaczy co
za moment wyświetli się na ekranie. I po od
wróceniu kartki obraz zaczyna się wyświet
lać dosłownie - na czarnym tle pojawia się
rysunek, a za nim kolejne. Niemal da się
dostrzec ruch. To mistrzowskie wykonanie
i próba zastosowania starej formy do nowe
go kontekstu - bo w całej książce jest tak, że
chwilami tradycyjna narracja urywa się, a ro
lę komentarza do powieściowych wydarzeń
przejmują rysunki. Opisy słowne i obrazko
we nie dublują się, nie można zatem ilustra
cji traktować tak jak w klasycznych książ
kach - jako uzupełnienia lub ozdoby. Tu są
integralną częścią i bez nich nie jest możli
we zrozumienie fabuły. Dlatego też zostały
w Wynalazku Hugona... rozmieszczone tak,
by nie dało się ich pominąć, by nawet naj
większych przeciwników śledzenia rysun
ków (czy znajdą się tacy wśród młodych od
biorców?) zmusić do zarejestrowania utrwa
lonych graficznie sytuacji.
Brian Selznick walczy o pozycję na ryn
ku literatury dla młodzieży oryginalnym roz
wiązaniem genologicznym i dość udanie ak
centowanymi nastrojami grozy czy tajemni
czości. Lekką staroświeckość i wrażenie baś-
niowości wzmaga tutaj przesunięcie akcji
w pierwszą połowę XX wieku. Ale Wynala
zek Hugona Cabreta to przede wszystkim
umiejętne i niecodzienne połączenie lite
ratury, grafiki i filmu.
B. Selznick, Wynalazek Hugona Cabreta. „Nasza Księgarnia", Warszawa 2008.
Monika Rituk
WSZYSCY NA POKŁAD!
Bohaterami serii, którą stworzył Se
bastiano Ruiz M ignone, są piraci. Ale pira
ci niezwyczajni. Cykl „Piraci, do abordażu!",
wydany przez Egmont, wykorzystuje kres-
kówkowe motywy, prosty styl i błyskawicz
ne tempo akcji, jednowątkowość i wyraziste
charaktery. Kolejne tomy prezentują typo
we dla pirackiego świata wydarzenia: walki
na morzu, pojedynki czy poszukiwanie skar
bów. Niby jest to podstawa fabuły - a jednak
niestereotypowa, co mocno podkreślam.
Zaczyna się zupełnie niebanalnie. Mon-
gard - golibroda i wyrw iząb niespodzie
wanie w zaskakujących okolicznościach
zo sta je . kapitanem piratów. O żegludze
czy fechtunku nie ma zielonego pojęcia,
znacznie lepiej czuje się na lądzie - przypa
dek decyduje o tym, że już wkrótce będzie
dość profesjonalnie zarządzać gromadą lu
dzi, którzy z piractwem nie zawsze mieli do
czynienia. Załogę stanowią mężczyźni róż
nych narodowości i w różnym wieku. Mon-
gard skupia wokół siebie oryginałów i dzi
waków - jest tu kucharz, który marzy o ży
ciu wśród Eskimosów, a chociaż zwiedził już
cały świat, do Eskimosów jeszcze nigdy nie
trafił. Jest Timmy Kid, chłopak, który marzy
o przygodach, bystry i rezolutny. To typo
wy piracki uczeń - na statku będzie dojrze
104
wał i chłonął wiedzę od starszych kolegów
po fachu. Timmy Kid budzi sympatię; dzię
ki jego pom ysłom załoga nieraz wybrnie
z opresji. M ignone łączy skrajności i sprzecz
ne zaw ody - dość powiedzieć, że jeden
z bohaterów, były zapaśnik, zajmuje się kra
wiectwem. Komizm bardzo często powraca
w kreacjach postaci: kilku nowo zaprzysiężo
nych piratów zamiast rumu pije tylko herba
tę, kapitan ma najwięcej szczęścia i od sw o
ich podwładnych musi uczyć się rzemiosła,
a mimo to jest poważany i szanowany. I m o
że dzięki temu, że występuje tu tak niezwy
kła grupa, seria „Piraci, do abordażu!" staje
się bardzo atrakcyjną lekturą.
Piraci kapitana Mongarda, jako że nie
rekrutują się z prawdziwych zabijaków, nie
m ogą być przecież źli. Postępują według
specjalnego kodeksu honorow ego, pre
zentując naprawdę podziwu godne warto
ści, wyrastają więc na bohaterów pozytyw
nych. Przypominają nieco średniow iecz
nych rycerzy, są spraw iedliw i, odw ażni
i przyjaźnie nastawieni do tych, którzy legi
tymują się podobnym stosunkiem do rze
czywistości. Jeśli jednak spotkają na swej
drodze kogoś, kto zasłużył na karę, nie za
wahają się jej wymierzyć. I tu pojawia się
cecha charakterystyczna serii: śmierć ja
ko m otyw napędzający fabułę. Ci p ira
ci nie kradną, nie rabują, nie zastra
szają - ale zabijają, to ich jedyna
wada. Łatw o się domyślić, że tam,
gdzie są piraci, nie można się obejść
bez brutalności i zgonów. Giną więc
w rozmaitych okolicznościach kolej
ne czarne charaktery, bo piraci ka
pitana M ongarda zajmują się prze
de wszystkim oczyszczaniem mórz
i oceanów z niepożądanego elemen
tu. Ratują m ieszkańców wysp przed
rabusiami, przychodzą z pomocą tym,
którzy zasługują na ocalenie - resztę mu
szą wymordować. Seria skierowana jest do
dzieci - wybór adresatów ma niebagatelny
wpływ na rozwiązania narracyjne: M ignone
nie rozwodzi się nad scenami mordów, za
mykając je przeważnie w jedno- lub dwu-
zdaniowym komentarzu. Usuwa z reguły
złych i niebudzących sympatii dalszopla-
nowych bohaterów, dzięki czemu ma pew
ność, że nie zaszokuje odbiorców. Zgony
następują szybko, nie ma właściwie czasu
na refleksję nad wydarzeniami, a egzoty
ka tła także łagodzi wymowę drastycznych
scenek. Autor stara się oddalić grozę śmier
ci, uniemożliwia czytelnikom litość czy sku
pianie się na nieprzyjemnych aspektach pi
rackiego życia.
Cała akcja w cyklu prowadzona jest
w tempie piorunującym, M ignone całko
wicie redukuje opisy, skupiając się na na
stępujących po sobie niezwykle szybko
wydarzeniach. W ymyśla kolejne, m rożą
ce krew w żyłach przygody (czasem zresz
tą podporządkowane wyobrażeniom dzie
ci o egzystencji pirata), ale nie stara się
ich plastycznie przedstawić. Zupełnie nie
dba o warstwę tekstową, skłaniając się
ku m aksymalnie skondensowanej treści.
W książkach M ignone 'a uderza też - przy
105
surowości formy - obecność filozoficzno-
egzystencjalnych refleksji. Bohaterow ie
dzielą się dośw iadczeniem i przem yśle
niami, uczą się wzajemnie, jak sobie radzić
z trudną niekiedy do przyjęcia rzeczywistoś
cią. Te wplecione przeważnie w dialogi afo
rystyczne uwagi nie narzucają się podczas
lektury, co oznacza, że zostały znakomicie
wplecione w tekst.
Piraci, do abordażu! to przygodowa po-
wieść-rzeka, podzielona na odcinki - kolej
ne tomy serii. W każdej części znajduje się
spis osób i statków, krótka charakterystyka
postaci oraz zajmujące niecałą stronę stresz
czenie poprzedniego tomu. Ten cykl trzeba
czytać po kolei, odbiorca, który sięgnąłby
najpierw po dalsze odcinki historii, wtrąco
ny w obcy kontekst nie rozszyfruje wszyst
kich zależności i relacji między postaciami.
Piraci, do abordażu! to seria, nad którą trze
ba się zatrzymać. Z pewnością może budzić
kontrowersje ze względu na ilość scen dra
stycznych. Ale jednocześnie rozlew krwi nie
zajmuje tu objętościowo zbyt wiele miej
sca, nie ma epatowania okrucieństwem,
a zło równoważą trafne porady czy wska
zówki dobrych piratów. Wydaje się, że nie-
manifestowana w sferze treści brutalność
to cena, jaką przychodzi zapłacić autorowi
za chęć powrotu do najlepszych kodeksów
honorowych.
Bo świat piratów nie może być całkiem
ugrzeczn iony.
S. Ruiz Mignone, Przeciwko wszystkim banderom, Egmont, Warszawa 2008.S. Ruiz Mignone, Zatopić piratów, Egmont, Warszawa 2008.S. Ruiz Mignone, Siedem złotych posągów, Eg- mont, Warszawa 2008.S. Ruiz Mignone, Skarb Wielkiego Sułtana, Egmont, Warszawa 2008.
Joanna Wilmowska
ENCYKLOPEDIA ZWIERZĄT
Świat zwierząt jest dla każdego malu
cha fascynującą i pełną niespodzianek kra
iną. W przybliżeniu tajemnic różnych stwo
rzeń ma pom óc wydany w serii „Encyklope
dia wiedzy przedszkolaka" album zatytuło
wany Świat zwierząt. To bogato ilustrowana
książka opisująca zachowania i zw ycza
je zwierząt spotykanych na co dzień jak
i tych najbardziej egzotycznych, z którymi
maluchy m ogą się zetknąć jedynie w ZOO.
Tom został podzielony na osiem części, by
uporządkować małym odbiorcom wiedzę
o zwierzakach. Są więc kolejne prezentowa
ne „zwierzęta w domu i na wsi", „zwierzęta
leśne", „ptaki świata", „zwierzęta egzotycz
ne", „zwierzęta wodne", „gady i płazy", „owa
dy i pająki" oraz „zwierzęta prehistoryczne".
Takie rozwiązanie pozwala rozpocząć pre
zentację zwierząt od tych bliskich, najbar
dziej znanych: psów, kotów, koni, krów czy
królików, przez nieoswojone, a spotykane
w lasach wiewiórki, lisy, sarny i dziki. Osobno
zajmują się autorzy światem ptaków (choć
nie ma znaczenia, jakie to ptaki i gdzie w y
stępują). Przenoszą się do podwodnej kra
iny i równie swobodnie przemieszczają się
w czasie, prezentując erę dinozaurów. Twór
cy Świata zwierząt opowiadają o wybranych
przez siebie gatunkach, nie tylko o tych naj
bardziej znanych. Każde zwierzę charakte
ryzują za pomocą dwu- lub trzyzdaniowej
notatki, wybierając przeważnie kilka najbar
dziej wyrazistych cech, typowych zachowań
lub zwyczajów „bohatera". W zależności od
omawianego stworzenia skupiają się auto
rzy na nazwach samców, samic i ich potom
stwa (głównie w przypadku zwierząt dom o
wych), rodzaju pożywienia czy zachowaniu.
106
W przypadku domowych pupilków uczą od
czytywania wysyłanych przez zwierzę syg
nałów, a przy prezentowaniu bardziej tajem
niczych stworzeń żyjących w lesie czy m o
rzu zatrzymują się autorzy nad wyglądem
zwierząt i ciekawostkami o nich. Ze Świata
zwierząt dowiedzą się maluchy, ile w przeli
czeniu na dorosłych mężczyzn waży samiec
łosia, gdzie występuje ryś i dlaczego cza
ple stoją na jednej nodze. Ponieważ jest to
rodzaj dziecięcej encyklopedii, nie brakuje
w tej książce trudnych terminów: przed
szkolaki będą dzięki tej publikacji wiedzieć,
co to jest gawra i żeremie, co to są czapliń-
ce i jak formują się w locie grupy ptaków.
Poznają też bardziej „egzotyczne" nowinki:
jak przygotowuje pułapki na owady mrów-
kolew i co żyje na rafie koralowej. W książ
ce przedstawia się i zwierzęta egzotyczne,
które można obejrzeć w ZOO, i te, których
już dzisiaj nie ma - mali entuzjaści gatunków
wymarłych także znajdą w Świecie zwierząt
coś dla siebie.
Ogromnym plusem albumu jest wyszu
kiwanie ciekawostek na temat opisywanych
stworzeń. Przy ptakach to poddział „ptasie
rekordy", w którym wymienione zostały ga
tunki najszybsze, o największej rozpiętości
skrzydeł, najcięższe, najdłużej żyjące, wzbi
jające się najwyżej i pokonujące najwięk
sze odległości. Jednym z bardziej atrakcyj
nych podrozdziałów jest opis ssaków, które
występowały po dinozaurach. Każda część
książki rozpoczyna się pytaniami-reklamą,
w rodzaju „co jest przysmakiem czajki?" M a
ją te pytania zachęcić dzieci do lektury, do
poszukiwania odpow iedzi, do odkryw a
nia kolejnych tajemnic z życia zwierząt. Ale
z pewnością Świat zwierząt może być z po
wodzeniem traktowany jako kompendium
wiedzy dla malucha: nie trzeba go czytać
i oglądać strona po stronie, można wyszuki
wać co atrakcyjniejsze elementy lub spraw
dzać wiadomości o tych zwierzętach, któ
re widziało się przed chwilą na spacerze.
Nie jest to tom wyczerpujący zagadnienie,
ale może zaspokoić g łód w iedzy przed
szkolaka.
A. Stańczewska, Świat zwierząt, Aksjomat, Kraków 2008.
Joanna Wilmowska
MAGIA ABSURDU
W jednym z artykułów dla „Nowych
Książek" (numer 2/2000) Bożena Wyrzykow
ska przywołała jedno z określeń znakomi
tego ilustratora książek nie tylko dla dzie
ci, Bohdana Butenki - „architekt książki".
Młodzi odbiorcy mają szansę przekonać się
o trafności tego określenia, sięgając po
wznow ioną przez „Naszą Księgarnię" po
wieść Ericha Kastnera 35 Maja. Niemiecki
satyryk pokazał czytelnikom, jak bogata
literacko może być nieokiełznana w yob
raźnia - a Butenko podjął się zilustrowa
107
nia powieści do zilustrowania praktycznie
niemożliwej. O dniósł oczyw iście sukces,
a dowodem na to może być fakt, że po pięć
dziesięciu dwóch latach tom 35 Maja został
wznow iony z jedną tylko poprawką: prze
kreśloną starą datą (1956) i dop isaną na
czerwono nową. Jednym z moich ulubio
nych rysunków w książce jest satyrycznie
przedstawiona wyprawa przez wydmy. Ale
Butenko skupił się nie tylko na szkicowaniu
prostą kreską bohaterów
i niezwykłego otoczenia
- przygotowywał też do
tej publikacji kolaże, czym
udowodnił całkowite, peł
ne zrozumienie absurdal
nej fabuły. Butenko p o
sługiwał się w latach 50.
zredukowaną maksymal
nie kreską, imitował nie
co rysunki dziecka, łącząc
w swoich p lastycznych
manifestacjach infanty
lizm, groteskę, kom iks
i radość tworzenia.
M ożna by zapytać,
po co w recenzji dotyczą
cej powieści dla najmłod
szych poświęcać tak wiele
miejsca stronie graficznej.
W przypadku 35 Maja jest to jednak integral
na część tomu, współtworząca dowcip. Ze
stawienie pracy Kastnera i Butenki, dwóch
wybitnych satyryków, da się porównać je
dynie z publikacjami, w których teksty Jere
m iego Przybory przekładał na rysunek Gwi
don Miklaszewski: to nie banalny dodatek,
ale wzbogacenie treści i tak już genialnej.
Określenia „genialnej" używam tu z pełną
odpow iedzialnością - bo Kastner, nawet
czytany po przeszło pół wieku, zachwyca
nieskrępowaną ogrom ną wyobraźnią.
Główny bohater, Konrad, zostaje w szko
le ukarany. Tak przynajmniej odbiera polece
nie nauczycieli: ci, którzy są najlepsi z mate
matyki (a Konrad do tej grupy należy) ma
ją w domu opisać wyprawę do mórz połu
dniowych. Średni uczniowie nie muszą się
ta k męczyć i wysta rczy, że przedstawią czte
ropiętrowy dom. Dla chłopca to zniewaga,
ale za decyzją pedagogów kryje się ważne
przesłanie - najlepsi z matematyki uczniowie
myślą racjonalnie, w efekcie
mają słabo rozwiniętą w y
obraźnię. Rozumie to stryj
Rabarbar i dlatego zabie
ra Konrada na pełną przy
gód wyprawę do mórz po
łudniowych. Jeśli przedsię
wzięcie się powiedzie, Kon
rad będzie m ógł napisać
rewelacyjne wypracowa
nie i przestanie cierpieć na
deficyt w yob ra źn i.
Wraz z Konradem i stry
jem Rabarbarem w podróż
wyrusza koń, Negro Ka-
ballo, cyrkowiec znudzo
ny dotychczasow ym ży
ciem. To koń-dżentelmen,
zawsze wie, jak się zacho
wać i, co najważniejsze,
zna d rogę do m órz p o
łudn iow ych . D łu g o m ożna by w ym ie
niać krainy, które podczas swojej w ypra
w y zw iedziła trójka przyjaciół. A każda
z tych krain wyrasta na gruncie fantazji. Pro
ponuje nam Kastner niemal całkowite ode
rwanie się od rzeczywistego świata. Bo z re
alności do kolejnych miejsc przenikają tyl
ko fragmenty, każde terytorium rządzi się
swoimi prawami i swoistą, niepowtarzal
ną logiką. Są tu krainy pasibrzuchów i le
ni, futurystyczne miasta i miejsca, gdzie ka
rze się niesfornych dorosłych. To światy na
opak, budowane przez Ericha Kastnera dzię
108
ki doskonałej znajomości chwytów satyrycz
nych. Co interesujące, wykazał się też autor
nietypowym wizjonerstwem, odm alow u
jąc kilka miejsc tak, jakby były żywcem w y
jęte z socrealistycznej rzeczywistości. Spisa
ne przez autora w latach 30. XX wieku fan
tazyjne absurdy stawały się niejednokrotnie
udziałem czytelników parę dekad później,
popisał się zatem autor i talentem satyrycz-
no-agitacyjnym.
35 Maja to książka, która mimo upły
wu czasu w ogóle się nie starzeje i nie dez
aktualizuje. Wykorzystuje bowiem przede
wszystkim siłę fantazji, a jej zadaniem jest
rozbudzanie wyobraźni maluchów przy od
rzuceniu wszelkich reguł prawdopodobień
stwa. W tej powieści nic nie da się przewi
dzieć, autor prowadzi akcję tak, że każda ko
lejna strona i każda kolejna przygoda są dla
małych odbiorców zaskoczeniem i źródłem
znakomitej zabawy. Wolny jest od jakiego
kolwiek moralizatorstwa (bo jedynym prze
słaniem wyraźnie eksplikowanym staje się
refleksja, że dzieci muszą rozwijać w yob
raźnię, a wszelkie scenki, które m ogłyby
być odebrane jako pouczenia, sprowadzo
ne są do absurdu, wyolbrzym ione i skary-
katuralizowane).
Źródło czystej zabawy? Owszem. Ale
każdy, kto sięgnie po książkę, w której spo
tykają się Konrad, stryj Rabarbar oraz Ne-
gro Kaballo, przekona się, że to nie jedy
ny atut tomu. 35 Maja naprawdę wpływa
też na wyobrażenia i pomysły dziecka, ot
wiera przed nim nowe możliwości twórcze,
oswaja z niezwykłościami oraz zachęca do
wymyślania prostych i urzekających histo
rii. Zwykle książki dla dzieci utrzymane są
w konwencji szeroko pojętego realizmu lub
też zamknięte w świecie fantastyki. Rzadko
zdarza się powieść, której osią konstrukcyj
ną czyni autor absurd w najlepszym wyda
niu. Kastner prócz wielu wymienionych tu
zalet ma jeszcze jedną: z uwagi na absolut
ną nieprzewidywalność nikogo nie znudzi.
Z przekonaniem jego książkę dla dzieci po
lecić można również rodzicom, a ustawić ją
trzeba na półce z najlepszą światową saty
rą. To jakość sama w sobie i humor najwyż
szej próby. Książka, która zauroczy jeszcze
niejedno pokolenie spragnionych magii wy
obraźni maluchów.
E. Kastner, 35 Maja. „Nasza Księgarnia", Warszawa2008.
z LITERATURY FACHOWEJ
Marta Nadolna
LITERATURA DLA DZIECI I MŁODZIEŻY PO ROKU 1980.
Liczba opracowań dotyczących litera
tury dla dzieci i m łodzieży nie jest jeszcze
wystarczająca. Do grona wybitnych bada
czy wciąż dołączają przedstawiciele m łod
szego pokolenia, pasjonaci i fascynaci książ
ki dziecięcej i młodzieżowej, by na bieżąco
uzupełniać stan badań na temat tzw. lite
ratury czwartej. Powstają więc z pewnoś
cią prace z tej dziedziny, jednak nie w y
czerpują one tak prężnie rozwijającego się
i interesującego zagadnienia. W minionym
okresie można wprawdzie zaobserwować
wzrost artykułów naukowych, prac poru
szających jednostkowe lub wybrane prob
lemy czy wreszcie wydawnictw o charak
109
terze encyklopedycznym i słownikowym,
ale brakuje jednolitych ujęć tematu, które
stałyby się wykładnią dla nauczycieli szkol
nych i akademickich, przede wszystkim zaś
pomocą naukową dla studentów, głównie
kierunków hum anistycznych, włączając
w tę grupę doktorantów; także badacze po
szczególnych dyscyplin naukowych, takich
jak np: bibliologii, językoznawstwa, literatu
roznawstwa, kulturoznawstwa, prasoznaw-
stwa czy księgoznawstwa, a nawet peda
gogiki i psychologii, wyniosą pożytek i ko
rzyść z tego rodzaju przekrojowych kom
pendiów wiedzy.
Tym bardziej warta uznania staje się ini
cjatywa podjęta przez badaczy Uniwersyte
tu Śląskiego, której „plon" w postaci skryptu
naukowego Literatura dla dzieci i młodzieży
po roku 1980 pod redakcją Krystyny Heskiej-
Kwaśniewicz przynosi rzetelne opracowanie
zagadnień z zakresu tej literatury; ponadto
popularyzuje najbardziej wartościowe po
zycje współczesnych polskich autorów pi
szących z myślą o m łodym adresacie. Pod
ręcznik obejmuje wybrane tytuły, które po
wstawały i ukazywały się na rynku wydawni
czym w ostatnim dwudziestoleciu XX wieku,
aż do chwili obecnej, uwzględniając zacho
dzące na przestrzeni tego czasu zmiany spo
łeczno-polityczne i ich wpływ na działalność
oficyn wydawniczych, a także na czytelni
ctwo poszczególnych typów książek. Pub
likacja szeroko omawia też przekształcenia,
jakim uległa i nadal ulega literatura dla m ło
dego czytelnika w mijającym właśnie trzy
dziestoleciu. Uwidacznia też nowe kulturo
we zjawiska, ale także oddziaływania me
diów i kultury masowej na wątki przewod
nie utworów dla dzieci i m łodzieży czy na
samą ich recepcję. Nie zabrakło tu również
wzmianek o bieżącej działalności wydaw
nictw, kierunkujących swą politykę na pub
likację dzieł dla młodych.
Pierwszy tom Literatury dla dzieci i m ło
dzieży został podzielony na trzy główne czę
ści (Proza, Poezja, Sztuka książki), które po-
rząd kują zebrany materiał problemowo, te
matycznie i genologicznie. Całość poprze
dza wstęp, przybliżający idee stworzenia tej
pozycji, natomiast funkcję tekstu otwierają
cego i wprowadzającego spełnia szkic w y
jaśniający dziejowy rozwój obszaru literatu
ry przeznaczonej dla „niedorosłego czytel
nika"; dlatego też można powiedzieć, że sta
nowi on rys historyczny kształtującej się już
we wczesnym Oświeceniu „odrębnej gałęzi
piśmiennictwa", jaką jest literatura dla dzieci
i młodzieży; oscyluje także wokół przyjętej
wobec niej terminologii, wymienia jej w y
różniki i funkcje (np. edukacyjno-poznaw-
cza, dydaktyczno-poznawcza, aktywizują
ca itd.), na końcu zaś wskazuje główne zada
nia, jakie literatura ta realizuje wobec swego
odbiorcy, czyli tzw. kategorie immanentne
(np. dydaktyzm, fantastyka, przygodowość,
ludyczność, paidialność itd.). Dalszy układ
przynosi osiem tekstów w ramach działu
Proza, sześć w obrębie Poezji i jeden, któ
ry zadowalająco podejmuje problematykę
sztuki ilustratorskiej książki literackiej dla
m łodego odbiorcy. Skrypt zamyka szcze
gólnie bogata, starannie zebrana i opraco
wana bibliografia.
Podręcznik merytorycznie sytuuje się
na wysokim poziomie. Autorzy tekstów sta
wiają sensowne i logiczne tezy, prezentując
odmienne trendy, sukcesywnie pojawiające
się w literaturze dla małego i m łodego od
biorcy. Skrypt (w dziale Prozy) dostarcza nam
więc informacji na temat baśni, wyliczając
jej cechy gatunkowe, jej odmiany, ukazując
jej synkretyzm gatunkowy; lokuje też baj
kę fantastyczną (baśń lub bajkę magiczną)
w literaturze dziecięcej po 1980 roku. Kolej
ne dwa teksty stanowią analizę literackich
obrazów domu, rodziny i szkoły w utwo
110
rach dla dzieci (od 7-12 lat) czy też w prozie
dla młodzieży; autorki przedstawiają książki,
w których czytelnik docenia znaczenie ro
dziny i najważniejsze wartości kreowane
w życiu człowieka, teksty, w których po
dejmowane są trudne tematy relacji mię
dzyludzkich, miłości, zrozumienia i szacun
ku itp.; wskazują też na kluczowe zadania,
które ma spełniać taka literatura, dostar
czenia odpowiednich wzorców postępowa
nia. Cierpienie i śmierć w dziełach dla dzieci
i młodzieży to motyw przewodni następne
go szkicu, po którym zarysowano sytuację
(dobrze się dziś rozwijającego) współczes
nego piśmiennictwa religijnego i om ów io
no pozycje tego rodzaju adresowane do
m łodego czytelnika. O powieści dla dziew
cząt, powieści pensjonarskiej czy też powie
ści dla panien, która w największym stop
niu burzy zakorzenione w tradycji schema
ty, zrywając tym samym ze stereotypowymi
wyobrażeniami o bohaterach „falbankowe-
go " gatunku, czytamy w kolejnym rozdziale.
Z kolei na tle odchodzących do lam u
sa sztandarowych powieści podróżniczo-
przygodowych i niegdyś atrakcyjnej, dziś
już przeszłej prozy sensacyjno-kryminalnej,
scharakteryzowano aktualne osiągnięcia li
teratury dla dzieci i m łodzieży na tym polu,
wyodrębniając powstające obecnie teksty
przygodowe i kryminalne, jak również hor
ror czy wreszcie pasjonujące zjawisko ostat
nich lat - fantasy.
Blok poświęcony Poezji jest nie tylko do
skonałym informatorem o stanie polskiej li
ryki pisanej z myślą o m łodym czytelniku,
który przede wszystkim dostarcza synte
tyczną wiedzę na temat współczesnej poe
zji, ale ukazuje on także najczęściej podej
mowane przez jej twórców m otyw y (np.
przyrody) i tematy (np. tematyka świątecz
na czy biblijna w obrębie twórczości religij
nej), wyłania jej rodzaje (np. poezja intelek
tualna), jak również główne nurty i trendy
(np. refleksyjny), odzwierciedla jej różno
rodność gatunkową; dalej dzieli lirykę (np.
na perswazyjną, edukacyjną, interperso
nalną), zajmuje się formą i rodowodem ko
łysanki czy też tzw. typologią form i tema
tów poezji dla dzieci (wiersze dla dzieci, li
ryka dla dzieci, liryka dziecięca), ale także
modelami wierszy (dydaktyczny, pieśnio
wy, ludyczny itd). Nie zabrakło też w pub
likacji elementów odnoszących się do za
uważalnego w wielu wierszach dziecięce
go adresata humoru (w tym do kilku odmian
komizmu) i sposobów na jego sprawne uzy
skanie (np. przez nagromadzenia, wylicze
nia, powtórzenia, dźwiękonaśladownictwo)
czy widocznych odwołań do zabawy języ
kiem w poezji (np. przez zastosowanie fra-
zeologizmów czy tworzenie neologizmów).
Wyszczególniony dział zagadnień ukazuje
także istotne, zwłaszcza z pedagogicznego
111
punktu widzenia, kompensacyjno-wycho-
wawcze możliwości wynikające z obcowa
nia dziecka z lirycznym tekstem.
Fragment zatytułowany Sztuka książ
ki jest krótkim, kończącym tom artykułem.
Wprawdzie nie wyczerpuje on tematu, ale
z dużym znawstwem prezentuje pozycję
i potrzebę wykonywania ilustracji w książ
kach dla młodych odbiorców, uwidaczniając
główne jej cechy, zadania i funkcje. Ponad
to tekst zamyka wykaz współczesnych pol
skich ilustratorów utworów dla dzieci i ze
stawienie bibliograficzne najważniejszych
publikacji w zakresie ilustracji książkowej,
w obu przypadkach w wyborze.
Nie można zarzucić autorom skryptu
niepełnego i nieodpow iedniego „potrak
towania" tematów w literaturze dla małe
go i m łodego odbiorcy czy też nietrafnych
sądów. Redaktorka już na samym wstępie
zaznacza, że twórcy opracowania „nie mie
li ambicji monograficznych", gdyż materiał
do opisania jest zbyt obszerny, by udało się
go jednorazowo zebrać i przeanalizować.
Należy też podkreślić, że podręcznik ten
mający stanowić dla czytelnika przejrzysty
i profesjonalny zbiór wiedzy o zjawiskach
widocznych w pisarstwie dla młodych, jak
również mający być swego rodzaju prom o
cją najwybitniejszych czy najcenniejszych
książek naszych czasów, powstał dzięki śro
dowisku (w dużej mierze) wybitnych bada
czy, których miejsce w świecie nauki zosta
ło już ugruntowane.
Konkludując - ambitna i ważna proble
matyka podjęta w tym tytule daje znaczą
cą szansę wykorzystania mądrych rozwa
żań przez bibliotekarzy, filologów, kulturo-
znawców, literaturoznawców, pedagogów,
psychologów i studentów itd. w przedmio
cie własnych zainteresowań; pozwala tak
że zwrócić uwagę czytelnika na całą gamę
ulegających nieustannym zmianom czynni
ków, stanowiących o sytuacji polskiej litera
tury i kultury dla dzieci i młodzieży. Dlate
go udokum entowanie dotychczasowego
dorobku współczesnych polskich twórców
piszących dla określonego kręgu czytel
ników stało się tak potrzebnym przedsię
wzięciem, szczególnie istotnym z punktu
widzenia jego znawców. Dodatkowo rangę
i wartość podjętej pracy podniesie drugi
tom skryptu, który ukaże się niebawem, sta
nowiąc swoistą kontynuację części pierw
szej podręcznika i poruszając przy tym od
rębny zestaw problemów.
Literatura dla dzieci i młodzieży po roku 1980. T. 1, pod red. Krystyny Heskiej-Kwaśniewicz. Katowice: Wyd. Uniwersytetu Śląskiego 2008.
Gertruda Skotnicka
JANINA PORAZIŃSKA - PO LATACH...
Na w ierszykach Janiny Porazińskiej
wychowało się wielu Polaków, stąd prawie
w szyscy znają tekst i śpiewają piosenkę
o iskiereczce, która mruga z popielnika na
Wojtusia i obiecuje mu długą, bardzo dłu
gą bajkę...
Co najmniej trzy pokolenia zawdzięcza
ją pisarce wiele. To właśnie ona od 1917 r. po
lata osiemdziesiąte ubiegłego wieku towa
rzyszyła dzieciństwu na wsi i w mieście swoimi
kołysankami i rytmicznymi wierszykami o ry
mach łatwo wpadających w ucho, a więc nie
trudnych do zapamiętania, ona czasoprze
strzeń dzieciństwa wzbogacała swoją w yob
raźnią poetycką, w której nie brakło baśnio
wych dziwów obok swojskiej codzienności.
Rozśpiewała i roztańczyła cały dziecięcy
światek. A przecież te wierszyki lat najmłod
szych to zaledwie jeden, i wcale nie najwięk
112
szy, wycinek jej bogatej twórczości. I nawet
gdy przegrywała w konfrontacji z poezją
0 nowych kanonach estetyki, kiedy, uznana
za tradycjonalistkę, skazana została na nie
pamięć, trudno odmówić jej dużego wkładu
w kulturę literacką dzieci i młodzieży.
Ogarnięcie całokształtu pracy twórczej
Porazińskiej, w rozmaitych odmianach i ga
tunkach, to zadanie bardzo trudne, a właś
ciwie zdawałoby się prawie niemożliwe do
zamknięcia go w kilku latach badań i jednej
książce. A jednak zostało wykonane! A wyko
nała je Bożena Olszewska i zaprezentowała
w postaci monografii liczącej bagatela! - 417
stron, p rzyg otowanej rzetelnie, z poczu ciem
odpowiedzialności za konstatacje i wnioski,
za treść analiz, uogólnień i syntez. Tu warto
przypomnieć, że praca naukowa w postaci
monografii jest obciążona różnymi w ym a
ganiami, tak natury merytorycznej, jak for
malnej. Podstawowe kryterium tej formy
zobowiązuje nie tylko do ogarnięcia całości
utworów, ale odtworzenia możliwie najbliż
szego prawdzie wizerunku pisarza, głęboko
zanurzonego w klimat własnej epoki.
Bożena Olszewska nie pomija w m ono
grafii nawet bardzo drobnych utworów Po
razińskiej, dzisiaj już zupełnie nieznanych.
Odczytuje je z pozycji badacza XXI wieku
1 z dociekliwością próbuje dotrzeć do istoty
osobowości twórczej pisarki. Zgodnie z kry
teriami monografii pisarza obejmuje dwa
bloki materiału, niejako immanentnie z so
bą związane: twórczość wymagającą uważ
nego oglądu, a więc analizy i interpretacji
tekstów oraz bieg życia pisarki, jej „tu i te
raz", a zatem blok biograficzny.
Autorka m onografii trafnie określa
swoje relacje między tymi rodzajami ma
teriału, pisząc: W odniesieniu do twórczo
ści tej pisarki niezwykle istotne jest podej
ście psychogenetyczne, wywodzące charak
ter utworów z przeżyć i uczuć autorki. Prefe
rencja psychogenetycznej metody badania
twórczości jest tu w pełni uzasadniona
szczupłością autobiografii i ukierunkowa
niem jej na zewnętrzność, co łatwo d o
strzec choćby w I w sto koni nie dogoni czy
w Moich książkach i ja. Porazińska była oso
bą skromną i daleką od ekstrawertyzmu.
W iecznie zapracowana, nie lubiła mówić
0 sobie, niechętnie udzielała wywiadów,
a jak pisze Olszewska, s. 17: (...) pod koniec
jakże pracowitego życia zacierała wszelkie
ślady pisarskiej działalności (...). W tej sytu
acji drogą nieomylnie prowadzącą do od
krywania jej autentycznego wizerunku po
zostają utwory.
Jej teksty, zwłaszcza dla małych dzieci,
ujawniają szczególne zainteresowanie ludo
wością i folklorem dziecięcym. Wierszyk Le-
ci...leci... jest wyrazem intuicji, a może wie
dzy pisarki o małym dziecku? Stanowi lite
racką egzemplifikację bardzo wczesnej po
trzeby zabawy, zabawy manualnej, łączącej
dotyk ze słowem, rytmem i rymem, a służą
cej poznaniu twarzy, a zatem pierwszemu
odkrywaniu samego siebie.
Nie wiadomo, czy Porazińska znała w y
daną pod koniec 20-lecia międzywojennego
książkę Homo ludens Johana Huizingi - ce
nionego wysoko holenderskiego historyka
1 filozofa kultury - który podsum ował w niej
swoją wiedzę o roli i znaczeniu gry i zabawy
w życiu człowieka i całej ludzkości. Jeżeli nie
znała, tym bardziej trzeba docenić skromną
pisarkę, samą znajdującą drogi i dróżki dzieci
od słowa poetyckiego ku zabawie.
Wszystkie swoje wierszyki dla dzieci
pisała poetka tak, aby je można było łączyć
z zabawą, z tym pierwszym żywiołem dzie
cięcym - aby stały się piosenkami, które aż
proszą o gesty, o przytupywanie i klaska
nie dla podkreślenia rytmu. Wiedziała, że
113
powinny służyć do tańca. A więc tańczy Ta
Dorotka, ta malusia od wczesnego ranka do
wieczora, przytupując „piętką bosą", dopó
ki tanecznej zabawy nie przerwie „Senek"
chodzący koło płotka i czuwający nad spo
kojnym wypoczynkiem dziecka.
Zafascynowanie tańcem, jako elemen
tem dziecięcych zabaw, i nie tylko, bo i doro
słych, objawia się w jej utworach wielokrot
nie. Lista tanecznych wierszy, przywoływa
nych przez autorkę monografii, jest im po
nująca i bardzo ciekawe są jej spostrzeżenia
na ten temat. Materiału do interpretacji nie
brak! W Wojtusiowej izbie tańczą nie tylko
dzieci (Husia, Husia). Prawdziwy pokaz „ober-
tasa" daje „siarczysta para" - pogrzebacz
i miotła (Stuku-puku), przywołując zapamię
tanie w szalonym tańcu na weselu Boryny
w Reymontowskich Chłopach. Tańczą posta
cie na glinianym wazoniku i w odczuciu dzie
cka tańczyć nie przestają (Dylu-dylu). W tań
cu biorą udział animizowane i w swojej per
sonifikacji zindywidualizowane przedmioty.
Wszechobecność tańca sygnalizują już same
tytuły, np. Tańcowanie, Obertasik, Krakowia
czek jeden. Opisy tańca dorosłych gości to
warzyszą obrzędowości weselnej w Wese
lu Małgorzatki, gdzie panna młoda tańcem
potwierdza swój status mężatki.
W swojej pracy Olszewska zastanawia
się też nad dłuższą obecnością w kulturze
literackiej niektórych tekstów poetki, choć,
generalnie rzecz biorąc, większość jej utwo
rów niełaskawy los skazał na zapomnienie.
Przyczyn wyjątkowej żywotności kilkunastu
wierszy dopatruje się w ich dużej dyspozy
cyjności wobec innych sztuk, a zwłaszcza
muzyki. Meliczność utworów Porazińskiej
wabiła kompozytorów i śpiewaków. Życie
Bajki iskierki w powszechnej świadomości
przedłużyła swym nagraniem Maryla Ro
dowicz, urzeczona melicznością i walora
mi estetycznymi tekstu. Niektóre wiersze
poetki, opatrzone nutami, mają swoje miej
sce w śpiewnikach dla najmłodszych. W re
pertuarze piosenek przedszkolnych i wczes-
noszkolnych znaleźć można także Dorotkę,
Kiedy utniemy..., Szumi w polu i kilka innych
utworów. Większe szanse na trwanie ma
ją zapewne także utwory sceniczne lub za
wierające jak największy potencjał w idowi
skowy, łatwe do wykorzystania w insceniza
cjach, zwłaszcza typu jasełkowego.
Z nak iem ro zp ozn a w czym n iem al
wszystkich utworów Porazińskiej jest ich
związek z ludowością. Określając kategorię
szeroko pojmowanej ludowości, przedzie
ra się Olszewska pracowicie przez gąszcz
pojęć i definicji, aby z kolei na ponad stu
stronach możliwie najdokładniej pokazać
sposoby wprowadzania przez pisarkę róż
nych odmian folkloru na użytek dzieci. Dla
odbiorcy monografii, który czuje się zobli
gowany do uważnego czytania wartościo
wego naukowo tekstu - zadanie niemałe!
Ale za to otrzymuje się duże kwantum wie
dzy o poetyce ludowej, skrupulatnie doku
mentowanej egzemplifikacjami literacki
mi z teki Porazińskiej. A wśród rozważań na
ten temat, obok charakterystyki popular
nych m otywów wiejskich w liryce pejzażu,
114
z typową architekturą i przyrodą, można
znaleźć liczne przykłady kompozycji utwo
rów i analizę czerpanych z ludowej poety
ki środków artystycznych. W poszukiwaniu
źródeł inspiracji wiejskiego nurtu w twór
czości poetki Olszewska pierwsze miejsce
wyznacza jej osobistemu związkowi z wsią,
autentycznemu przez całe życie, i g łębo
kiemu, którego nie osłabiło zamieszkanie
w Warszawie, a miejsce drugie - wpływom
Lenartowicza, Konopnickiej, Rogoszówny.
W materiale o ludowości najlepszym
okazuje się rozdział poświęcony folklorowi
obrzędowemu w Weselu Małgorzatki. A jest
owo Wesele prawdziwą perełką sceniczną.
Poemat nasycony ludowością, przemawia
do czytelnika prostymi, rytmicznymi p io
senkami, urokiem dawności ludowego ob
rzędu, wiejskiego obyczaju, pięknem stro
jów. W tekst Wesela wpisała autorka wszyst
kie kolejne elementy obrzędu weselnego:
sprosiny, pieczenie kołacza, błogosławień
stwo młodej pary, pożegnanie, wyjazd do
kościoła, ślubowanie, klimat uczty wesel
nej, oczepiny. Autorka musiała zatem, jak
podkreśla Olszewska, przyjąć rolę: „etno
grafa, badacza i znawcy kultury ludowej".
Pełniąc owe role nie zapominała Porazińska
o estetycznej postaci tekstu, o jego drama
turgii i kompozycji.
Porazińska, jak słusznie w m onogra
fii zaakcentowano, była przede wszystkim
poetką, a chciałoby się tu dodać, że nią
być nie przestała także w swojej twórczo
ści prozatorskiej, o czym świadczą lirycz
ne fragmenty powieści, opowiadań, baś
ni, gawęd.
Na jej koncie znajduje się 26 pozycji na
pisanych prozą. Większość tytułów odnosi
się do utworów krótkich, niewielkich rozmia
rami powieści, opowiadań, pogadanek. Na
czoło twórczości prozatorskiej wysuwają się:
Kichuś majstra Lepigliny, Kto mi dał skrzydła,
I w sto koni nie d ogo n i., Pamiętnik Czarnego
Noska. Im też Bożena Olszewska poświęca
najwięcej uwagi i właśnie te nadal, w więk
szym lub mniejszym stopniu, wywołują za
interesowanie czytelnicze.
W obiegu literackim, jeszcze ciągle dość
żywym, pozostaje Kichuś majstra Lepigliny.
Żywot przedłużają mu zapewne różne wa-
lory, ale głównie szlachetna postać ludzika
z gliny, fantastyka, humor i liryzm. W spół
czesne dzieci narzekają jednak na styliza
cję gwarową i archaizmy.
Kichuś to polski Pinokio Carla Collo
diego. Jego mały bohater o dużym sercu,
usytuowany został przez pisarkę między
światem realnym a fantastycznym, na li
nii czasu historycznego, w XVII- wiecznym
Krakowie, przywoływanym w jego dawnej
przestrzeni, obyczajowości i klimacie. Ową
przestrzeń wypełniła pisarka kolorowym tłu
mem mieszczan, reprezentantami różnych
115
cechów, wesołymi i energicznymi przekup
kami. Osadzenie utworu w czasie linearnym,
wykreowanie typowej przestrzeni miejskiej,
pozwala sklasyfikować utwór jako historycz
ny, choć materiał historyczny ogranicza się
w nim do konkretyzacji czasoprzestrzeni
i sfery obyczajowości.
W głębszą przeszłość sięgnęła pisar
ka w obszernej powieści Kto mi dał skrzyd
ła, poświęconej Kochanowskiemu. Słusz
nie ocenia ją wysoko B. Olszewska i przy
tacza dowody jej popularności, wyrażające
się m. in. liczbą 16 wydań i długą, bo prawie
30-letnią obecnością w programach szkol
nych. Dostrzega też trudności, z jakimi m u
siała zetknąć się pisarka podejmując temat
poważny, obliczony raczej na czytelnika do
rosłego i przymierzając go do możliwości
percepcyjnych nastolatka, bez rezygnacji
z ogarnięcia całości życia bohatera. W anali
zie Olszewska wydobywa walory powieści,
ocenia warstwę historyczną, szeroko om a
wia obrazy obyczajowości, pokazuje sposo
by archaizowania stylu i języka za pomocą
form gwarowych. Ze zrozumieniem odno
si się do chwytów dydaktycznych, włącza
jąc je w całość edukacyjnego planu p o
wieści. Trudno jednak w pełni zaakcepto
wać sąd, że powieść : „zbliża się do modelu
zbeletryzowanej książki edukacyjnej", po
nieważ taki pogląd sugeruje podrzędność
celów estetycznych wobec poznawczych,
a tego w Kto mi dał skrzydła nie widać. Zresz
tą sama autorka monografii wymienia spo
ro czysto literackich, estetyzujących zabie
gów pisarki, które w pełni potwierdzają sta
tus książki.
Do gatunków prozatorskich uprawia
nych przez Porazińską należy także auto
biografia. W I w sto koni nie dogoni... ma
ona formę gawędową, jej trzon stanowią
wspomnienia z dzieciństwa. Autobiografie
opowiadające o dzieciństwie mają na ogół
wspólną cechę: dzieciństwo przywoływa
ne jest w nich z dużą dozą sentymentu jako
czas arkadyjski, nieodwracalny, bez możli
wości powrotu. Porazińska, jak pisze autor
ka monografii, ustrzegła się nadmiaru sen
tymentu i wyrazów tęsknoty. Zastanawiając
się nad przyczynami tego zjawiska wyjaśnia,
że były one złożone. Za umiarem słowa, la
pidarnością relacji kryć się mogła: „ obrona
przed tęsknotą za utraconym rajem" - pisze.
A może po prostu jest to typowa dla osobo
wości pisarki niechęć do odsłaniania duszy,
a zwłaszcza tego co boli.
Jak wynika z treści utworu i jego anali
zy, główną miłością życia Porazińskiej była
wieś. I ona zaciążyła w sensie dodatnim na
całej jej twórczości. Czy można dopatrzyć
się w tym także nutki antyurbanistycznej
tendencji z czasów pozytywizmu? Były one
głośne w pierwszym pokoleniu „ wysadzo
nych z siodła", które znalazło się na miej
skim bruku. Olszewska o tym wprawdzie
nie pisze, przypomina natomiast, że Pora
zińska należała do drugiego pokolenia pi
sarzy wychowanych już w mieście, jak np.
Z. Morawska, M. Dąbrowska, H. Januszew
ska, pokolenia, które nadal ciążyło ku zie-
miaństwu. W sumie rozdział pośw ięcony
wspomnieniowemu utworowi pisarki obu
dowany został bardzo dobrą i obfitą biblio
grafią, z której Olszewska wykorzystuje to,
co najwartościowsze.
Elementy autobiograficzne zawiera też
Pamiętnik Czarnego Noska - aktualnie przez
wiele osób bezowocnie poszukiwany. B. Ol
szewską interesują w nim wszystkie kwestie
genologiczne, a więc gatunek i implikowa
na przez niego stylizacja. W centrum uwa
gi pozostaje zatem stylizowana na auten
tyzm narracja i jej w pływ na kreację boha
116
tera tytułowego. Olszewska szuka nie tylko
tego, co utrwaliła konwencja, ale również
odstępstw z racji adresu czytelniczego. Nie
pomija przy tym aksjologii utworu, m.in. pe
dagogiki ludzkiej dobroci.
Tu można dołączyć informację o źród
łach inwazji misia - pluszowej zabawki na
świat dziecięcy. Sąd, że kreacja misia na bo
hatera dziecięcego zaczęła się w Anglii pod
piórem A.A. Milne'a ( Kubuś Puchatek, Chatka
Puchatka), nie jest do końca prawdziwy. Za
częła się wcześniej, to w Ameryce, od przy
gody prezydenta T. Roosevelta na polowa
niu, gdzie spotkał małego, przestraszonego
niedźwiadka. Pierwszym literackim wciele
niem brunatnego niedźwiadka, który na
cześć prezydenta otrzymał imię własne Ted-
dy Bear, był w 1902 r. komiks przedstawia
jący zdarzenie z polowania. Od 1903 r. plu
szowe misie zaczęto produkować w Niem
czech, a w 1906 r. powstała w Ameryce naj
większa fabryka tych zabawek.
Od popularności misia jako zabawki
i słynnego komiksu był już tylko mały krok
do książek dla dzieci. Najlepszym polskim
reprezentantem rodziny misiów w literatu
rze u progu 20-lecia m iędzywojennego był
BohaterskiMiś B. Ostrowskiej.
Do odmian gatunkowych uprawianych
jedynie przez Porazińską w prozie należy tak
że powieść dla dziewcząt W spalonym dworze.
B. Olszewska ocenia czysto literacką war
tość tekstu. Prawdopodobnie słabość ar
tystyczna pow ie śc i w ye lim inow a ła ją
z lektur w spółczesnych nastolatek, choć
książka jeszcze w 20-leciu m iędzywojen
nym miała dwa w ydania. W yższą oce
nę zyskała inna powieść o wsi - Borówka.
W obydwu głównym przedmiotem uwagi
staje się mit polskiego dworku, który w li
teraturze, zwłaszcza drugorzędnej, zaow o
cował wieloma utworami. Obydwa utwory,
zbliżone w swoim pow ieściowym czasie,
wykazują więcej inności niż podobieństw.
B. Olszewska wydobywa z tekstów od dawna
z tematem dworku związane archetypy, ale
przywołuje też wiele motywów dalekich od
ujęć archetypicznych, od wizji białego dwor
ku, odległych przede wszystkim w rzeczy
wistości społecznej i ekonomicznej. W kon
glomeracie wielu m otywów w obydwu po
wieściach występuje ten sam model patrio
tyzmu - umiłowanie ojczystej ziemi, troska
o jej stan, wyrzeczenie się osobistych ko
rzyści dla dobra ogółu, szacunek dla ante
natów i tradycji.
Nieco mniej uwagi poświęca autorka
monografii, baśniom oraz podaniom i le
gendom. Szuka Olszewska w tych gatunkach
przede wszystkim sposobów opracowania
literackiego tworzywa zaczerpniętego ze
źródeł ludowych, przypatruje się śladom
117
proweniencji, analizuje zjawiska formalne.
Dostrzegając odejście od wyznaczników ga
tunkowych, np. w bajce magicznej, przypo
mina hipotezę sugerującą powstawanie no
wego gatunku na granicy baśni i podania.
I tu, podobnie jak w innych rozdziałach, roz
ważaniom towarzyszy bogaty kontekst.
M iędzy autorem monografii a jej b o
haterem tworzy się związek szczególnego
rodzaju. W toku pracy badawczej autor ob
darza „swego" bohatera na ogół coraz więk
szą dozą życzliwości i niemal rodzinnym cie
płem, nawet wtedy, gdy ten doprowadza go
do „szewskiej" pasji. To jednostronne zaan
gażowanie emocjonalne autora sprzyja g lo
ryfikacji osiągnięć bohatera, pobłażliw o
ści dla wszelkich jego potknięć w twórczo
ści i niezbyt chwalebnych poczynań życio
wych. Po kilku latach „bliskiej znajomości"
pełnia obiektywizmu w ocenach jest trud
no osiągalna.
Bożena Olszewska stara się chłodnym
okiem naukowego znawcy przedmiotu XXI
wieku ogarniać twórczość swojej bohater
ki. Bywa jednak i tak, że negatywną ocenę
usiłuje natychmiast złagodzić, przywołując
jakąś cechę dodatnią. Niekiedy jeden wyraz
zdradza chęć podniesienia zasług pisarki, jak
np. w zdaniu (s. 399): „ W ciągu 66-lecia pra
cy twórczej (1903-1969) Porazińska stworzy
ła w i e l e a r c y d z i e ł literatury dziecię
cej (...). Otóż „arcydzieło" w literaturze po
jawia się rzadko (także w literaturze dla do
rosłych), a kategoria została zarezerwowana
dla dzieł wybitnych, znakomitych, wyróżnia
jących się doskonałością.
W sumie moje uwagi negatywne są nie
liczne. Jedna z nich dotyczy znacznej prze
wagi analitycznej warstwy pracy, by nie
rzec drobiazgowości, kosztem uogólnień
i syntez. Pewien niedowład ujęć globalnych
utrudnia lekturę, ponieważ wśród jednost
kowych przykładów łatwo zgubić obraz ca
łości. Z góry współczuję wirtualnym czy
telnikom monografii, którzy na różnych jej
stronach m ogą utonąć w powodzi tytułów,
tracąc z oczu ważne treści tekstu. I tak dla
przykładu, na stronach 146 i 147 jest tytu
łów ponad 40, a na stronie 74 - ponad 30,
przy tym część z nich się powtarza. Przywo
łanie na stronie 139 dwunastu tytułów za
myka autorka wielce optymistycznym sfor
mułowaniem, sugerującym pełne zrozumie
nie kwestii: „Tytuły można by mnożyć, ale nie
o to przecież chodzi".
Przeczytanie monografii I w sto koni
nie dogoni. od deski do deski nasunie za
pewne pytanie o celowość tworzenia ob
szernych dzieł naukowych tego typu przez
strukturalistów odsuniętych na margines.
Otóż na obszarze badawczym literatury dla
dzieci i młodzieży monografia stanowi ewe
nement. Tymczasem jest bardzo potrzebna.
Zawiera pewien rodzaj wiedzy zawsze przy
datnej i w tej warstwie prawie się nie zmie
nia. Jest to wiedza merytoryczna, w dużej
części biobliograficzna. Jest niezastąpiona
w tempie naszego życia, gdy tworzenie za
plecza dla obszerniejszej pracy „na temat"
zmusza do trudnych poszukiwań, pożerając
czas cenny dla pracy twórczej.
Jest jeszcze jeden aspekt przemawia
jący na korzyść monografii pisarza - prze
dłuża i utrwala pamięć o nim i o jego twór
czości. W przypadku Porazińskiej, która
w kulturę literacką dzieci i m łodzieży w nio
sła tak wiele, ma to swoją szczególną w y
mowę. Pisarka zasłużyła na pamięć potom
nych pod każdym względem, a monografia
B. Olszewskiej jest owej pamięci w ym ow
nym znakiem.
B. Olszewska, I w sto koni nie dogoni... O życiu i sztuce pisarskiej Janiny Porazińskiej Opole 2007.
118
z RÓŻNYCHSZUFLAD
Stanisława Niedziela
CENTRUM LITERATURY DZIECIĘCEJ INICJATYWĄ NA MIARĘ XXI WIEKU
Wiek XXI to wiek społeczeństwa infor
macyjnego. Istotą takiego społeczeństwa
jest informacja. Ważne są narzędzia służą
ce wytwarzaniu, przechowywaniu, prze
twarzaniu, przekazywaniu, pobieraniu i wy
korzystywaniu informacji. Wśród nich na
pierwszym miejscu stawia się obecnie Inter
net i elektroniczne źródła informacji. W yda
wać by się mogło, że społeczeństwu infor
macyjnemu niepotrzebne są książki, czaso
pisma i tradycyjne formy przekazu. Miejsce
bibliotekarza winien zająć infobroker, a bi
blioteki zamienić się powinny w pracownie
multimedialne. Jednakże znawcy zagadnie
nia są innego zdania.
Prof. Jadwiga Kołodziejska twierdzi
wręcz, że „przyszłość kraju, wiele dziedzin
życia społecznego, politycznego i go spo
darczego kształtuje się w czytelniach bi
b lio tecznych ."1.
Wielką wagę do czytania dzieciom już
od okresu niemowlęcego przywiązuje Fun
dacja ABCXXI Cała Polska Czyta Dzieciom.
Proponuje do czytania wartościowe książ
ki poprzez przygotowanie „Złotej Listy".
Jako organizator ogólnopolskiej, społecz
nej kampanii g łośnego czytania dla pod
kreślenia jego rangi powołuje się na Jima
Trelease'a, który twierdzi, że „naród, któ
ry mało czyta, mało wie. Naród, który mało
wie, podejmuje złe decyzje w domu, na ryn
ku, przy urnach wyborczych. Te decyzje od
bijają się na całym n a ro d z ie ."2.
Prof. Dariusz Kuźmina twierdzi, iż „bez
utrwalenia i rozwinięcia nawyku czytania,
nie można zbudować nowoczesnego spo
łeczeństwa inform acyjnego"3. Należy to
czynić w pierwszej kolejności wśród dzie
ci i młodzieży, bowiem oni stanowić bę
dą głów ny trzon społeczeństwa informa
cyjnego.
W tej sytuacji nieodzowne wydaje się
podjęcie działań, które służą nie tylko roz
wojowi czytelnictwa, powszechnej i perma
nentnej edukacji. Istnieje potrzeba powoła
nia ośrodka, który realizowałby różnego ro
dzaju akcje związane z książkami i mediami,
zajmował się ich upowszechnianiem, pro
wadził formy aktywizujące dzieci, młodzieży
i dorosłych w zakresie niezbędnym do funk
cjonowania w społeczeństwie informacyj
nym. Dla pośredników między dzieckiem
a książką i innymi źródłami informacji po
trzebne są szkolenia, warsztaty i semina
ria. Ich zadaniem jest przygotowanie kadry,
która zajmie się promocją wartościowej li
teratury, wskaże stosowne źródła informa
cji, zainteresuje m łode pokolenie możli
wościami edukacyjnymi, walorami poznaw
czymi tkwiącymi we współczesnych multi
mediach.
Ośrodkiem realizującym wyżej wskaza
ne zadania oraz służącym tym, którzy służą
dzieciom, jest Centrum Literatury Dziecię
cej w Oświęcimiu. Istotę Centrum Literatu
ry Dziecięcej szczegółowo ujęła prof. Joan
na Papuzińska, twierdząc, że „dostrzega we
119
właściwym środowisku potrzebę w yodręb
nienia i scalenia wszystkich informacji doty
czących problemu książki dziecięcej oraz za
gadnień jej odbioru, a stanowiących dom e
nę różnych dyscyplin naukowych i typów
piśmiennictwa"4.
Zainteresowanie tą ideą
ze strony Miejskiej Biblioteki
Publicznej im. Ł. Górnickie
go w Oświęcimiu i jej Filii
Specjalistycznej dla Dzieci
i M łodzieży nie było przy
padkowe. Placówka dziecię
ca popularnie zwana „Biblio
teką pod Słoneczkiem" od
początku prowadziła oży
wioną działalność, która da
wała podstawy do utworzenia Centrum Lite
ratury Dziecięcej. Ponadto dla budowania
ośrodka naukowo-badawczego i dokumen
tacyjnego szczególne znaczenie miały:
• Kontakty z ośrodkam i naukowym i,
uczelniam i w dziedzin ie prom ocji
książki dziecięcej i młodzieżowej.
• Wymiana doświadczeń i w spółorga-
nizacja międzynarodowych, bilateral
nych i ogólnopolskich sesji , konferen
cji poświęconych literaturze dla dzieci
i młodzieży.
• Zgromadzenie do użytku dzieci i m ło
dzieży z całej Polski kolekcji oryginal
nych książek dziecięcych z różnych kra
jów. Kolekcje te prezentujące sztukę
edytorską i ilustracyjną w dziedzinie
książki dziecięcej mają charakter „Wę
drujących wystaw", które na przestrze
ni 10 lat odwiedziły ponad 120 miejsco
wości w Polsce.
• Realizacja programu „Prezentacja kul
tur innych krajów i integracja kultu
rowa poprzez książkę dla m łodych"
i dorocznej uroczystości Międzynaro- 3.
dow ego Dnia Książki Dziecięcej sta
ła się źródłem wiedzy o kulturze, lite
raturze nie tylko krajów europejskich,
ale także egzotycznych, takich jak Ja
ponia czy Izrael.
Wymiana doświadczeń z innymi biblio
tekami, patronat Stowarzyszenia Przy
jaciół Książki dla M łodych
- Polskiej Sekcji IBBY, rea
lizacja warsztatów dla stu
dentów, nauczycieli i biblio
tekarzy, stały się przyczyn
kiem do budowania bazy
instruktażowo-m etodycz-
nej z zakresu literatury dla
dzieci i młodzieży.
Realizacja licznych kwe
rend dotyczących pisarzy,
redaktorów czasopism i utworów dla
m łodego pokolenia, napływających
z Polski i zagranicy (Japonia).
• Organizacja ogólnopolskiej Nagrody
Literackiej im. Kornela Makuszyńskie
go i związany z tym faktem wzrost za
interesowania oświęcimską placów
ką ze strony pisarzy i wydawców. (Za
pośrednictwem profesjonalnego ju
ry, Oświęcim i jego biblioteka stały się
ośrodkiem opiniotwórczym w dziedzi
nie literatury dla dzieci i młodzieży).
CLD - dzisiaj:
1. Zbiory liczące 1000 woluminów; 700
egzemplarzy - dar prof. Joanny Papu
zińskiej, 300 pochodzi ze zbiorów „Bi
blioteki pod Słoneczkiem". Zbiory bę
dą systematycznie powiększane i po
zyskiwane z różnych źródeł.
2. 25 tytułów czasopism bieżących (od
1995 r.) fachowych, dla dzieci i m ło
dzieży oraz archiwalne numery daw
nych pisemek dla dzieci.
Tworzenie elektronicznej bazy danych
CLD.
120
4. Bieżąca realizacja seminariów i war
sztatów dla bibliotekarzy i nauczycie
li zgodnie z zapotrzebowaniem środo
wiska.
5. Promocja CLD; opracowanie folderu,
informacji i artykułów do czasopism
fachowych i lokalnych mediów; przy
gotowywanie materiałów do linku na
stronę www; przygotowania do powo
łania Rady Programowej CLD.
6. Przygotowanie ekspozycji zb iorów
CLD; „Służyć tym, którzy służą dzie
ciom".
Działalność ekspozycyjną, instrukta-
żowo-metodyczną, wymianę doświadczeń
i organizację sesji literackich w pełnym za
kresie ograniczają warunki lokalowe, bo
wiem CLD mieści się w Filii dla Dzieci i M ło
dzieży.
Zadania, jakie stawia sobie CLD ja
ko ośrodek naukow o-badaw czy i d o ku
mentacyjny, mają szansę pełnej realizacji
w najbliższej przyszłości, po wybudowaniu
nowego gmachu dla MBP, co nastąpi w la
tach 2009-2010.
W tedy możliwe będzie poszerzanie
zbiorów i digitalizacja najcenniejszych i naj
starszych egzemplarzy.
1 J. K ołodziejska, Za d rzw ia m i bibliotek, W arszawa 1996, s. 142.
2 J. Trelease, Podręcznik głośnego czytania3 O pin ia popierająca ideę tw orzen ia CLD
w Oświęcimiu.4 J. Papuzińska, Książki, dzieci, biblioteki,
W arszawa 1992, s. 5.
Małgorzata Ast
WĘDRUJĄCE SPOTKANIA
W bieżącym roku Biblioteka Publicz
na Gminy Stare Miasto otrzymała dofinan
sowanie na realizację zadania „Wędrujące
spotkania z autorami książek dla dzieci" w ramach programu operacyjnego Pro
mocja Czytelnictwa. Rozwój Sektora Książ
ki i Promocja Czytelnictwa.
Celem projektu „Wędrujące spotkania
z autorami książek dla dzieci" była prom o
cja polskiej literatury dziecięcej wśród dzieci
powiatów konińskiego i tureckiego. Ponie
waż literatura piękna jest od dawna jednym
z najskuteczniejszych sposobów kształto
wania rozwoju m łodego człowieka, dlate
go uważamy, iż wyrobienie nawyku czyta
nia oraz korzystania z biblioteki należy roz
począć od najmłodszych lat. W trakcie trwa
nia projektu w bibliotekach publicznych
powiatów: konińskiego i tureckiego zorga
nizowano 36 spotkań autorskich z czoło
wymi przedstawicielami literatury dziecię
cej, połączonych z kiermaszami książek. Naj
młodsi czytelnicy mogli się spotkać między
innymi z Joanną Olech, Kaliną Jerzykowską,
Izabelą Klebańską, Elizą Piotrowską, Roksa
ną Jędrzejewską-Wróbel, Wojciechem W id
łakiem, Grzegorzem Kasdepke, Agn iesz
ką Frączek, Wandą Chotomską oraz ilustra
torką książek dla dzieci Joanną Zagner-Ko-
łat. 23 kwietnia w Światowym Dniu Książki
w Bibliotece Publicznej Gminy Stare Miasto
i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Koninie,
Filia Starówka odbyły się spotkania z Joanną
Olech. Wzięło w nich udział 185 uczniów
szkół podstawowych.
Joanna Olech, która z wykształcenia
jest grafikiem, opowiadała między innymi
o tym, jak została pisarką, prezentowała na
pisane przez siebie książki, czytała ich frag
menty oraz rysowała postaci lubianej przez
dzieci Dynastii Miziołków.
Zaproponowała też wspólną zabawę,
w czasie której młodzi czytelnicy wykazali
się doskonałą znajomością treści Miziołków.
Na wszystkie pytania, np. kto to jest Mami-
szon?; ile zębów miał Mały Potwór?, odpo
121
wiadali bezbłędnie, za co nagradzani byli
cukierkami. Dzieci zgromadzone na spotka
niach wybrały również najbardziej podob
nych do Miziołka chłopców, którzy otrzyma
li od autorki batony. Joanna Olech przypo
mniała, że aby napisać książkę, nie potrzeba
ukończyć żadnej szkoły, pisarzem może zo
stać każdy, niezależnie od kwalifikacji i w y
konywanego zawodu, zachęcała dzieci do
podjęcia twórczych prób i udziału w kon
kursach literackich.
Miłą pamiątką dla uczestników spotkań
były dedykacje i autografy autorki w książ
kach, pamiętnikach i na specjalnie przygo
towanych kartkach z Miziołkową pieczęcią.
28 kwietnia biblioteki powiatu tureckiego
odwiedziła wieloletnia jurorka ogólnokrajo
wych festiwali teatralnych i konkursów recy
tatorskich - Kalina Jerzykowska. Ta wybitna
pisarka, poetka i dziennikarka wzięła udział
w trzech spotkaniach autorskich, które od
były się w Gminnej Bibliotece Publicznej
w Malanowie, Bibliotece Publicznej Gminy
Turek z siedzibą w Słodkowie oraz w Miej
skiej i Powiatowej Bibliotece Publicznej im.
Włodzimierza Pietrzaka w Turku. Ogółem
w spotkaniach wzięło udział 124 uczniów
szkół podstawowych powiatu tureckiego.
Pisarka prowadziła spotkania w formie
warsztatów teatralnych dla dzieci, opowia
dała o swojej pracy artystycznej, dzieciń
stwie i zainteresowaniach. Ciekawie m ó
wiła o pracy w redakcji, dla której pisała ar
tykuły publicystyczne, jak i pracy pisarza
i poetki literatury dziecięcej. O tym, jak nie
łatwo jest napisać książkę lub wiersz, dzie
ci same m ogły się przekonać, biorąc udział
w minikonkursie literackim.
W trakcie spotkań uczniowie mogli za
poznać się bliżej z twórczością Pani Kaliny,
autorka przedstawiała swoje utwory, recy
towała m łodym czytelnikom wiersze z to
mików W moim ogrodzie mieszka czarodziej
oraz Kantor wymiany liter. Dzieci wykaza
ły ogromne zainteresowanie spotkaniami,
na każdym zadawały wiele pytań i z zainte
resowaniem słuchały odpowiedzi pisarki.
Na zakończenie każdego spotkania autor
ka podpisywała m łodym czytelnikom swo
je książki, każdy otrzymał wpis ze specjal
ną dedykacją.
Przez dwa dni (15-16 maja) Izabel
la Klebańska otwierała najmłodszym czy
telnikom Biblioteki Publicznej Gminy Bru
dzew, Biblioteki Publicznej Gminy Kawę
czyn, Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Pub
licznej im. Włodzimierza Pietrzaka w Turku,
M ie jsko -G m innej Biblioteki Publicznej
w Sompolnie i Miejskiej Biblioteki Publicznej
w Slesinie świat muzyki, nut, kompozytorów
i instrumentów. Przewodnikiem w rozśpie
wanych podróżach była przesympatyczna
dżdżownica Akolada, której imię pochodzi
od znaku muzycznego. Dzieci nie tylko w y
słuchały zabawnych i zaskakujących skoja
rzeniami wierszyków, wyjaśniających nazwy
instrumentów, ich brzmienie i wygląd, opi
sujących znaki i utwory muzyczne, pozna
ły wyjaśnienia znaczenia pauz, krzyżyków,
wagę nut, półnut i ćwierćnut, ale także sa
me stały się częścią wielkiej orkiestry sym
fonicznej, nutkami w gamie oraz nauczyły
się kroków gawota. Pisarka roztańczyła, za
sprawą gry na skrzypcach, młodą publicz
ność i zabrała dzieci na muzyczne polowa
nie z wyżłami i końmi, prezentując utwo
ry wybitnych, światowych kompozytorów.
Spotkania, łączące rzetelną wiedzę muzycz
ną z humorem i świetną zabawą, były cieka
wym przeżyciem edukacyjnym dla małych
czytelników.
Autorka, opowiadając o muzyce, ilu
strując opowieści dźwiękiem i obrazem,
włączała uczestników spotkań we w spól
ne śpiewanie.
122
W spotkaniach wzięło udział 358 dzieci.
26 maja gościem Biblioteki Publicznej
Gminy Stare Miasto i Biblioteki Publicznej
w Golinie była Eliza Piotrowska, autorka
i ilustratorka książek dla dzieci, które nie
tylko rozwijają wyobraźnię, ale również
edukują.
Tytuł jednej z książek tej pisarki A ja nie
pozwolę nudzić Wam się w szkole stał się mot
tem tych spotkań, podczas których rzeczy
wiście nie było czasu na nudę, gdyż wypeł
niały je twórcze działania dzieci.
Pani Eliza zaskoczyła wszystkich tym,
że nie tylko opowiadała o swoich książkach,
ale włączała dzieci do twórczych, aktyw
nych zabaw. Miejsca spotkań zamieniły się
na ten czas w wielkie wesołe klasy, a uczest
nicy spotkań wspólnie z zaproszoną pisar
ką tworzyli rymy i wiersze. Wszystkie zaba
wy przeplatane były odczytywanymi frag
mentami opowiadań i wierszy autorstwa pa
ni Elizy Piotrowskiej.
W spóln ie z Książeczką wycieczką po
miastach i miasteczkach dzieci podróżowa
ły po schowanych na mapie lub w wierszach
miastach i miasteczkach oraz odbyły wier
szowane ćwiczenia na orientację w terenie.
Z kolei Alfabecik dla dzieci posłużył do prze
prowadzenia warsztatów ortograficznych,
opartych na zabawnych ćwiczeniach na za
pamiętywanie trudnych wyrazów, opowieś
ciach o historii trudnych liter oraz rozwiązy
waniu ortograficznych rebusów.
Pani Elizie Piotrowskiej udało się w cie
kawy sposób wprowadzić uczniów w świat
literatury dziecięcej, a jej książeczki Książecz
ka wycieczka po miastach i miasteczkach, Al
fabecik dla dzieci, Ortografia czyli heca, któ
rą wszystkim się zaleca czy Cyferki dla niewiel
kich z pewnością zagoszczą w domowych
księgozbiorach.
W spotkaniach wzięło udział 171 dzieci.
W dniach 28-29 maja najmłodsi czy
telnicy bibliotek publicznych powiatu tu
reckiego mogli się spotkać ze znaną autor
ką książek dla dzieci Roksaną Jędrzejew-
ską-Wróbel. Roksana Jędrzejewska-Wróbel
z wykształcenia jest doktorem literaturo
znawstwa, z zawodu i zamiłowania - baj-
kopisarką. Przez kilka lat w miesięczniku
dla rodziców „Dziecko" radziła rodzicom,
Roksana Jędrzejewska-Wróbel Fot. z archiwum Biblioteki Śląskiej
jak wytrzymać z dziećmi. Teraz, pisząc baj
ki, pomaga dzieciom wytrzymać z rodzica
mi. Publikuje w „Świerszczyku" i „Misiu". Jest
autorką takich książek jak: Królewna, Gębo-
lud, Rynna, Kamienica, Sznurkowa historia,
Florka. Z pamiętnika ryjówki.
W trakcie spotkań dzieci dowiedziały
się, jak powstają książki; pisarka zaprezen
towała zgromadzonym dzieciom cały cykl
tworzenia książki - od pomysłu, idei, po
przez wydruk komputerowy, aż po ilustracje
i gotowy produkt, jakim jest książka.
123
Dzięki kawałkowi sznurka i Florce - ma
skotce ryjówce (to taka myszka z ryjkiem),
którą od innych Florek bez ryjka różni to, że
jada kanapki z komarem i muchy w czeko
ladzie, bo poza tym jest zupełnie zwyczaj
nym dzieckiem, bystrym, zabawnym i trochę
marzycielskim - na spotkaniach było weso
ło, kolorowo i zabawnie. Autorka opowiada
ła również o literaturze dziecięcej w sw o
im życiu, okolicznościach powstawania no
wych utworów, zachęcała do twórczych za
baw ze znanymi tekstami literackimi oraz do
tworzenia na ich podstawie nowych histo
ryjek, pozwalających w ten sposób rozwijać
dziecięcą wyobraźnię. Spotkania odbyły się
w Bibliotece Publicznej Gminy Brudzew, Bi
bliotece Publicznej Gminy Kawęczyn, Gmin
nej Bibliotece Publicznej w Malanowie, Bi
bliotece Publicznej Gminy Turek z siedzibą
w Słodkowie oraz Miejsko-Gminnej Bibliote
ce Publicznej w Tuliszkowie. W spotkaniach
łącznie wzięło udział 361 uczniów szkół pod
stawowych powiatu tureckiego.
W dniach 4 -5 czerwca czytelnicy Miej
skiej Biblioteki Publicznej w Ślesinie, Miej
sko-Gminnej Biblioteki Publicznej w Som
polnie, Miejsko-Gminnej Biblioteki Publicz
nej w Kleczewie, Miejskiej Biblioteki Pub
licznej w Koninie, Filii Starówka Biblioteki
Publicznej Gm iny Stare Miasto, Gminnej
Biblioteki Publicznej we W ładysławowie,
Gminnej Biblioteki Publicznej w Przykonie,
Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej
im. Włodzimierza Pietrzaka w Turku spotkali
się z Grzegorzem Kasdepke, dziennikarzem,
autorem popularnych książek dla dzieci.
Pan Grzegorz w lekki i dowcipny sposób
opowiadał o swoich książkach. Dużo czasu
i uwagi poświęcił książkom z cyklu „Co to
znaczy..." i „Bon czy ton, savoir-vivre dla
dzieci", zachęcając je d n o cześnie dzieci
do wspólnej rozmowy. Świetnie bawił się
z dziećmi, tłumacząc znaczenie najpopular
niejszych związków frazeologicznych, z ja
kimi spotykają się na co dzień. Prosił o od
gadnięcie znaczenia takich związków fra
zeologicznych jak: „mieć mleko pod no-
Rys. Elżbieta Wasiurzyńska
sem", „zwijać żagle", „wpaść komuś w oko",
„spiec raka", „robić maślane oczy", „czuć do
kogoś miętę" i w humorystyczny sposób je
tłumaczył. Łączył dzieci w pary i z ich po
mocą wyjaśniał, co to jest savoir-vivre, po
dawał różne podchwytliwe przykłady do
tyczące zachowania ludzi w różnych sytua
cjach, prosił, aby uczestnicy spotkania w y
powiedzieli się, jak się zachowuje dobrze
wychowany człowiek, oraz dawał dowcip
ne rady, jak zachować się w różnych sytua
cjach. Inscenizował zabawne scenki, wyjaś
niające zasady dobrego wychowania, pre
zentował, jak należy zachowywać się przy
stole, pić herbatę, posługiwać się sztućcami
oraz wręczać kwiaty. Ogrom ne zaintereso
wanie wśród uczestników spotkań wzbudził
także przepis na mordoklejki, który czytel
nicy m ogą znaleźć w książce Słodki rok Kuby
i Buby. Potem cierpliwie odpowiadał na licz
nie zadawane pytania w czasie zorganizo
wanych na szybko „konferencji prasowych",
a pytania były przeróżne. Dzieci chciały wie
dzieć wszystko nie tylko o twórczości auto
ra, ale również o jego życiu prywatnym; py
tali o zainteresowania pozazawodowe, pre
124
ferencje kulinarne, podróże, samochód czy
ma dziewczynę, czy lubi dzieci... itp.
Dzieciom spotkania bardzo się podoba
ły, a liczne salwy śmiechu świadczyły o tym,
że wszyscy znakomicie się bawili.
Po zakończeniu spotkań ustawiały się
kolejki chętnych po autografy. Każdy chciał
mieć dedykację w swojej ulubionej książce,
którą można było kupić na miejscu spotkań.
W spotkaniach uczestniczyło 573 dzieci.
6 czerwca w Bibliotece Publicznej Gmi
ny Stare Miasto i Miejskiej Bibliotece Pub
licznej, Filia Starówka w Koninie odbyły się
spotkania z panem Wojciechem Widłakiem.
Pana Wojciecha i bohaterów jego bajecznie
kolorowych książek dla dzieci nie trzeba by
ło przedstawiać. Nagrodzone w magazynie
„Dziecko" opowiadania od początku b o
wiem podbiły serca najmłodszych czytel
ników i ich rodziców.
W trakcie spotkań uczniowie najmłod
szych klas mogli bliżej poznać bohaterów
książek pana Widłaka. Pana Kuleczkę chciał
by znać każdy. Zapewnia bezpieczeństwo
i dyskretnie towarzyszy zabawie. Jest tole
rancyjny, ale uczy poszanowania reguł. Za
wsze jednak można liczyć na jego w yba
czający uśmiech. Pan Kuleczka to idealny
dorosły. Jego podopiecznymi są trzy zwie
rzątka: kaczka Katastrofa, która nie kwacze,
pies Pypeć, który nie szczeka i mucha Bzyk-
Bzyk, która owszem bzyczy. Każde z nich,
choć bardzo się różnią, ma swoje miejsce
w sercu Pana Kuleczki. Umie on sobie po
radzić z rozbrykaną kaczką Katastrofą, wy-
myśleć interesującą zabawę dla spokojne
go psa Pypcia i przyciągnąć uwagę rozlata-
nej muchy Bzyk-Bzyk.
Cała czwórka układa puzzle na kuchen
nym stole, piecze jabłka w ognisku, gra
w „Grzybobranie" (przy czym kaczka Kata
strofa kantuje). Tak więc w domu Pana Ku
leczki nigdy nie jest nudno. Tak samo m ło
dzi czytelnicy nie mogli nudzić się w trakcie
spotkań i mieli okazję popatrzeć na świat
przez różowe okulary, które pojawiają się
w pierwszym rozdziale książki. Uczestnicy
M rdia Rod/ina
spotkań mogli dowiedzieć się, skąd wziął
się pomysł na bohaterów opowiadań. Mówił
również o współpracy ze wspaniałą krakow
ską ilustratorką, panią Elżbietą Wasiuczyń-
ską. Pan Wojciech powiedział, że zanim uka
zały się książeczki z przygodami Pana Kulecz
ki, przez pięć lat opisywał na łamach „Dzie
cka" p rzygody swojego podopiecznego,
a pani Ela pięknie je zilustrowała. Do tej po
ry ukazały się cztery książeczki z przygoda
mi Pana Kuleczki: Pan Kuleczka, Pan Kulecz
ka. Skrzydła, Pan Kuleczka. Spotkanie, Pan Ku
leczka. Światło.
Po spotkan iach m ożna było za ku
pić książeczki z przygodam i Pana Kulecz
ki oraz poprosić pana Wojciecha Widłaka
o autograf.
W spotkaniach wzięło udział 217 dzieci.
W środę 11 czerwca najmłodsi czytel
nicy Biblioteki Publicznej Gminy Stare M ia
sto i Biblioteki Publicznej w Golinie mogli
się spotkać z Agnieszką Frączek.
125
Agnieszka Frączek jest znaną i łubianą
autorką utworów wierszowanych dła dzieci.
Z wykształcenia jest germanistką i leksyko
grafem, pracuje na Uniwersytecie Warszaw
skim jako językoznawca. Z zamiłowania na
tomiast jest autorką utworów dła najmłod
szych - wierszy i opowiadań. Debiutowała
tomikiem Co ja plotę.
W czasie spotkań pani Agnieszka stwo
rzyła przyjazną i ciepłą atmosferę. Rozbawiła
dzieci, czytając im Trzeszczyki, czyłi „trzesz
czące wierszyki". Jak sama powiedziała to
takie teksty, których głośne czytanie może
skończyć się złamaniem, zwichnięciem łub
zasupłaniem języka. Czytanie po cichu grozi
wybuchem absurdałnej wesołości, czkawką,
a nawet pęknięciem ze śmiechu. Kto nie wie
co to za wierszyki, zapraszamy do bibłiotek
by je wypożyczyć.
Z iście aktorskim tałentem pisarka czy
tała też dowcipne, ciepłe i trochę „zakręco
ne wierszyki" pochodzące z książki pt. Chi-
chopotam oraz rymowanki na każdą łite-
rę ałfabetu z tomiku pt. Berek Literek. Dzie
ci nie tyłko uważnie słuchały, ałe aktywnie
uczestniczyły w spotkaniu, tworząc własne
ciekawe rymy, wyjaśniając znaczenie fraze-
ołogizmów, a pomysły dzieci wszystkich nas
rozśmieszyły. Uczestnicy spotkań wykazałi
ogromne zainteresowanie twórczością au
torki, czego dowodem były niekończące się
pytania dotyczące zarówno pracy jak i życia
prywatnego pisarki. Pytałi między innymi
0 to, zjakiego powodu pisze książki?, dłacze-
go niektóre teksty są takie krótkie?, czy pisze
również dła dorosłych?, jaka jest jej najgrub
sza bądź ułubiona książka?, czy ma jakieś
zwierzęta? Autorka cierpłiwie i wyczerpują
co odpowiadała na wszystkie pytania, zdra
dziła także, że niebawem na rynku księgar
skim ukaże się jej najnowsza książka - zbiór
opow iadań kosm icznych pt. Kosmofelek
1 inne opowiadania nie z tej ziemi. Tradycyjnie
na zakończenie spotkań dzieci ustawiły się
w długich kołejkach - najpierw, by zakupić
książkę, a potem - po autograf z dedykacją.
W spotkaniach wzięło udział 170 dzieci.
W dniach 16-18 czerwca w Gminnej Bi-
błiotece Pubłicznej w Przykonie, Miejskiej
i Powiatowej Bibłiotece Pubłicznej im. W ło
dzimierza Pietrzaka w Turku, Gminnej Bi
błiotece Pubłicznej we W ładysławow ie,
126
Miejsko-Gm innej B ibliotece Publicznej
w Tuliszkowie, Miejsko-Gminnej Bibliotece
Publicznej w Som polnie i M iejsko-Gm in
nej Bibliotece Publicznej w Kleczewie od
były się spotkania z panią W andą Chotom-
ską, wybitną pisarką, autorką ponad dw u
stu książek dla dzieci, tworzonych przede
wszystkim w nocy, kiedy jest cisza i sp o
kój, bo - jak stwierdziła pani Wanda - ha
łas nie sprzyja żadnej pracy twórczej. Pa
ni W anda w prost em anowała p ozytyw
ną energią. Z licznie przybyłymi na spot
kania dziećmi przywitała się rymowanką
w stylu rap. Zaznaczyła, że bardzo lubi ry
mować, bo rymy to guziki, na które się zapina
ją wierszyki. I kiedy jeden z periodyków ku
linarnych poprosił ją o przepis, postanowi
ła na pisać tekst wierszowa ny. Ta k powstała
Zapiekanka rapowanka, którą wszyscy zgro
madzeni mogli usłyszeć w świetnej interpre
tacji samej autorki. Zresztą pani Wanda na
spotkaniach wygłosiła wiele swoich utwo
rów z pamięci, przy okazji zdradzając nie
mały talent aktorski.
Podczas spotkań można było usłyszeć,
jakie były początki twórczości autorki, jak
szukała tematów na wiersze, wytłumaczyła
również, skąd się wzięły tytuły niektórych
książek, np. Pięciopsiaczki. Wanda Chotom-
ska opowiadała dzieciom o swoim zam iło
waniu do podróży, mówiła im, gdzie była
i co niezwykłego ją spotkało.
Gdy dzieci dowiedziały się wszystkie
go o dziełach i podróżach pisarki, nadeszła
pora na autografy. Ta część spotkań trwała
długo, bo każdy chciał otrzymać przepiękną
rymowaną dedykację. A oto przykłady nie
których dedykacji: „Dla Michała się wpisała",
„Każda literka Marysi się kłania i zaprasza ją
do czytania", „ Piesek o podpis prosi, dla ko
go? Dla panny Zosi", „O podpis dla Kubusia
prosiła Mamusia", „Pieski przyniosły wier
szyki dla panny Weroniki", „Piesek kłania się
Kubie i mówi ja Cię lubię". Wszystkie spotka
nia upłynęły pod znakiem świetnej zabawy.
Wspaniała atmosfera oraz humor i łatwość
nawiązywania kontaktu pisarki z widzami
zauroczyły wszystkich obecnych na spot
kaniach, a przeżycia i emocje towarzyszące
tym niecodziennym wydarzeniom pozosta
ną na długo w pamięci dzieci, które zainspi
rowane spotkaniami będą sięgać po książ
ki W andy Chotomskiej i nie tylko. W spotka
niach wzięło udział 682 dzieci.
W kwietniu do bibliotek publicznych
powiatów konińskiego i tureckiego, uczest
niczących w realizacji projektu „Wędrujące
spotkania z autorami książek dla dzieci", ro
zesłaliśmy regulamin konkursu plastyczne
go „W kolorowym świecie książki".
Konkurs adresowany był do uczniów
klas 1-4 szkół podstawowych, a jego głów
nym celem było przybliżenie twórczości pi
sarzy zaproszonych na spotkania, rozbudza
nie zainteresowań czytelniczych, rozwijanie
zdolności plastycznych i wrażliwości este
tycznej oraz rozwijanie wyobraźni i ekspre-
Joanna Zagner-Kołat Fot. z archiwum Biblioteki Śląskiej
sji twórczej dzieci. Na konkurs wpłynęło 580
prac wykonanych przez 540 dzieci. Podsu
mowanie konkursu wraz z otwarciem w y
stawy prac nagrodzonych i wyróżnionych
127
w konkursie odbyło się 9 czerwca w Miej
skiej i Powiatowej Bibłiotece Pubłicznej im.
Włodzimierza Pietrzaka w Turku i połączo
ne było ze spotkaniem ze znaną iłustrator-
ką książek dła dzieci panią Joanną Zagner-
Kołat. Spotkanie z iłustratorką stało się cie
kawą formą edukacji na temat powstawa
nia iłustracji książkowej.
- Iłustrator jest w spółtwórcą książki,
występuje na równi z pisarzem - mówiła
do m łodych czytełników Joanna Zagner-
Kołat, pokazując im poszczegółne etapy po
wstawania iłustracji książkowej. Pani Joanna
w trakcie spotkania przeprowadziła krótkie
warsztaty dła dzieci, uczyła je rysować i pa
trzeć na książki oczami iłustratora. Opowia
dała także o tajemnicach swojego warsztatu
płastycznego. Dzieci aktywnie włączały się
do tworzenia rysunków, a na zakończenie
spotkania same wykonały iłustracje do w y
branego przez panią Joannę wiersza.
128
ABSTRACT
This is the third issue of Guliwer in 2008. M ost of its contents have been devoted to
the Scouting movement - the whołe section „Inscribed in Cułture" contains articłes reła-
ted to the Scouts. Anna Maria Krajewska in When books changed the world discusses the
Scouting movement being present in Połish łiterature for young peopłe in the between-
the-wars period. In an essay Whata wonderful thing a bookis Krystyna Heska-Kwaśniewicz
comments on forgotten but very important pubłications about the Scouting.
The section ałso contains an articłe by Katarzyna Słany entitłed The Scouts' system of
values in novels for young readers, a text by Bożena Ołszewska discussing Połish emigration
Scouting magazines and an essay by Edyta Korepta indicating severał important Scouting
books about Siłesia. Izabeła Mikrut wrote an intriguing articłe with a tongue-in-cheek ap-
proach, and Grażyna Lewandowicz-Nosał shared her personał thoughts on an important
book of her chiłdhood - Dujawica by Maria Kann. We particułarły recommend an articłe
by Joanna Papuzińska Scouts' frolics in Obidowa, where a book Beskidy patrol by Bohdan
Dyakowski is discussed.
In the section „Joy of Reading" we present interesting essays by Agnieszka Bajorek
and Ewa Górbieł describing a motif of a journey in sełected works of Janosch. In an artic
łe Gapiszon For EverTomasz Marciniak recałłs the Gapiszon character created by Bohdan
Butenko - a wełł known graphic artist. The section ałso contains an essay by Agnieszka
Adamowicz-Pośpiech devoted to James Joyce's novełs. One of Joyce's novełs The catand
the devil is ałso discussed in an interesting text written by Paweł Czapczyk.
The section „Crossing a Fairy-Tałe" is dedicated to a motif of Mr. Twardowski - a łegen-
dary Połish hero about whom many bałłads and fairy-tałes had been created. In the sec
tion there are ałso to be found other interesting articłes: Beata Langer writes about Gu
staw Morcinek and Barbara Pytłos presents an essay entitłed Functions of heroes in fanta
sy literature.
In the regułar section „On the Bookstore Counters" we present reviews of recent pub
łications, incłuding works by wełł known Połish authors: Joanna Papuzińska (Hats), Rok
sana Jędrzejewska-Wróbeł (Abouta sweetprincess and a handsomeprince) and Liłiana Bar-
dijewska (A tale of Kapciuszek orhow it was with the gratitude). Ałł reviews have been writ
ten by Marta Nadołna. Books by foreign authors (e.g. Erich Kastner, Sebastiano Ruiz M ig
none, Brian Sełznick, Ułf Stark) were ałso presented in the section.
The third issue of Guliwer in the year 2008 introduces a new initiative by the Munici-
pał Pubłic Library in Oświęcim - the Centre of Chiłdren's Literature. This was described in
the section „Out of Various Drawers".
Transl. Agnieszka Koszowska
129
Wydawca:„Śląsk” Sp. z o.o. Wydawnictwo Naukoweal. Ligonia 7, 40-036 Katowice, tel. biuro (032) 25 80 756, 25 81 913 fax 25 83 229, dział handlowy 25 85 870 e-mail: biuro@slaskwn.com.pl, handel@slaskwn.com.pl http://www.slaskwn.com.pl
Rada naukowa:prof. Joanna Papuzińska - Przewodnicząca (Warszawa)prof. Alicja Baluch (Kraków)mgr Liliana Bardijewska (Warszawa)prof. Krystyna Heska-Kwaśniewicz (Katowice)dr Grażyna Lewandowicz-Nosal (Warszawa)prof. Irena Socha (Katowice)dr Magdalena Ślusarska (Warszawa)
Zespół redakcyjny:prof. Jan Malicki - redaktor naczelny - tel. (32) 208 38 75 mgr Magdalena Skóra - zastępca redaktora naczelnego mgr Aneta Satława - sekretarz redakcji - tel. (32) 208 37 1 £3 mgr Ewa Paździora-Palus - redaktor
Korekta: Laura Ryndak
Skład i łamanie: Jolanta Mierzwa
Projekt okładki: Marek J. PiwkoNa okładce wykorzystano ilustrację Karoliny Majdak ze Szkoły Podstawowej w Węgierskiej Górce
Zrealizowano ze środków Ministra Kultury
Zrealizowano w ramach Programu Operacyjnego Promocja Czytelnictwa ogłoszonego przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
ISSN 0867-7115
Dyżury redakcji:poniedziałek, środa, piątek - (od godz. 10.00 do 12.00)
Redakcja zastrzega sobie prawo do adiustacji tekstów i skrótów nadesłanych materiałów oraz do nadawania własnych tytułów. Za skutki ogłoszeń redakcja nie odpowiada.
Adres redakcji:Biblioteka Śląska Redakcja „Guliwera”Plac Rady Europy 1, 40-021 Katowice tel./fax (32) 208 37 20 e-mail: guliwer@bs.katowice.pl
Wpłaty na prenumeratę „Guliwera" na rok 2008 przyjmuje: „Śląsk" Sp. z o.o. Wydawnictwo Naukowe
ul. J. Ligonia 7, 40-036 Katowice kontakt e-mail: handel@slaskwn.com.pl
tel. (32) 258 58 70 fax (32) 25832 29
Cena prenumeraty: 80 zł za rok
Konto: Bank Śląski S.A. w Katowicach, oddział w Katowicach 29 1050 1214 1000 0007 0142 4046
Na blankiecie wpłaty należy wpisać: „Prenumerata Guliwera na rok 2008"
Adres redakcji: Biblioteka Śląska
Redakcja „Guliwera" Plac Rady Europy 1,40-021 Katowice tel. (32) 20 83 875; (32)20 83 718
Zrealizowano w ramach Programu Operacyjnego Promocja Czytelnictwa ogłoszonego przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego
Recommended