1
HISTORIA Kulickie spotkania Dzieje naszej ziemi W kulickiej Akademii Europejskiej rozpoczął się cykl spotkań poświęconych dziejom ziemi nowogardzkiej. Kiedy Lisaweta von Zitzewitz, kierująca Akademią Europejską Kulice-Kulz, planowała w ub. ro- ku seminaria poświęcone historii ziemi nowogardzkiej, nie liczyła na zbyt wielkie zainteresowanie. A jednak na zaproszenie odpo- wiedziało liczne grono ludzi cie- kawych dziejów miasta i regionu – swojej małej ojczyzny. Mieli okazję wysłuchać interesujących wykładów na różne tematy, od najwcześniejszych wieków po- czynając, o których mówili prof. Edward Rymar, Zbigniew Miler i Marian Anklewicz, także tych dotyczących dziejów najnowszych. Na pewno wykłady: prof. Adama Makowskiego (dyrektor Instytutu Historii US) na temat metod walki politycznej przed referendum 30 czerwca 1946r. w powiecie nowo- gardzkim, dr Małgorzaty Machałek nt. przekształceń ustroju rolnego po 1945 r., Marka Słomskiego o po- czątkach samorządu terytorialne- go, czy ks. Kazmierza Łukjaniuka o historii parafii pw. św. Rafała Kalinowskiego, wzbogaciły wiedzę uczestników o wiele nieznanych im faktów. Duże zainteresowanie, szczególnie mieszkańców Nowogar- du, wzbudziły dawne widoki tego miasta przedstawione przez dr Ewę Gniazdowską z Muzeum Narodo- wego. Była też studyjna wycieczka po miejscach, gdzie zachowały się pomniki z czasów pierwszej wojny światowej, którymi pasjonuje się szczeciński dziennikarz i globtroter Michał Rembas. – To dwudniowe seminarium rozpoczęło cały wymyślony przez nas cykl spotkań poświęconych bogatej historii ziemi nowogardzkiej, jej mieszkańcom, kulturze, przyrodzie, gospodarce – mówi Lisaweta von Zitzewitz. – Takie spotkania mogą wzmocnić poczucie tożsamości ludzi tutaj żyjących. (eb) Uczestnicy seminarium w Maszewie – przy pomniku z 1926 r. poświęconym poległym żołnierzom. Odnowiony w 1993 r. przez Polaków i Niemców, dzisiaj przypomina o niemieckich i polskich ofiarach wojen światowych. Fot. Elżbieta BRUSKA

10.03 kol 12-13 red - kulice.pl - Dzieje naszej ziemi... · Co robić?! Prosić klientkę, by zwiększyła stopę? Przecież na to żadna kobieta się nie zgodzi! Nowe książki LENIN

Embed Size (px)

Citation preview

Idziemy dalej naprzód drogą wskazaną nam przez Genialnego Stalina!W ZAKŁADACH pracy Szcze-

cina odbywały się zebrania, na których załogi oddały hołd pamięci zmarłego Wodza mas pracujących Józefa Stalina. Załogi, pragnąc dać wyraz swej wierności dla Je-go wskazań, dzięki którym naród polski może dokonywać wielkiej budowy socjalizmu w swoim kraju – samorzutnie wystąpiły ze zobo-wiązaniami zwiększenia produkcji i oszczędności.

Na zebraniu w Hucie Szczeciń-skiej wystąpił młody robotnik L. Klimek, który oświadczył:

– Śmierć Józefa Stalina jest szczególnie wielkim ciosem dla nas, młodzieży. Stalin był naszym przyjacielem, opiekunem i nauczy-cielem. Ale dzieło Wielkiego Stalina, który wskazał nam drogę walki o socjalizm, wiecznie żyć będzie. By czynem udowodnić nasze przywiąza-nie do tego dzieła – chcemy wnieść swój największy wkład pracy, by pomnożyć siły Polski – ogniwa wiel-kiego frontu pokoju i socjalizmu. Zobowiązuję się imieniem mojej młodzieżowej brygady wytapiaczy pieca „B” zwiększyć wydajność pracy o 5 proc.

Podobne zobowiązania zwiększe-nia wydajności pracy o 5 proc. złoży-ły: młodzieżowa brygada „gardzieli górnej” J. Karłowskiego i brygada surówkarzy J. Sikory.

Według pierwszych meldunków dotychczas do Rady Zakładowej huty wpłynęło 75 zobowiązań in-dywidualnych.

W Fabryce Superfosfatów po-szczególne zmiany zobowiązały się wyprodukować ponad plan 220 ton kwasu siarkowego.

W Stoczni Szczecińskiej załoga jednego z działów złożyła 18 zobo-wiązań indywidualnych, a załoga działu wyposażenia okrętowego 60 zobowiązań. Wyszczególnić należy zobowiązania: 8-osobowej bryga-dy Wójcickiego – skrócenia czasu montażu kabla wysokiego napięcia z 205 godzin do 67 godzin, brygady Brzezińskiego – skrócenia czasu remontu dźwigu głównego o  10 dni oraz długofalowe zobowią-zania grupy Kozyry – pracy 2 dni w  miesiącu na zaoszczędzonym według metody Korabielnikowej materiale.

W Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacyjnym pracownicy warsztatów głównych, działu re-montu wozów, złożyli sekretarzo-wi organizacji partyjnej pisemne zobowiązanie długofalowe – pod-wyższenia wydajności pracy o  20 proc. i  wykonania 100 proc. robót bez usterek, aby ani jeden wóz wychodzący z  remontu nie miał wad.

Współzawodnictwo w stołówkach podniosło jakość posiłków i sprawność obsługiPO zakończeniu konkursu stołó-

wek zamkniętych (przy zakładach pracy) i akademickich odbyła się w Toporowie Lubuskim Krajowa Narada Kierowników Oddziałów Żywienia Zbiorowego i Stołówek. Na naradzie stwierdzono m.in., że po zakończeniu konkursu stołówki obniżyły swoją wydajność i jakość posiłków.

Dlatego też z dniem 1 stycznia znowu wprowadzono współzawod-nictwo pracy, jako najwłaściwszą metodę wychowania załóg pra-cowniczych.

Powołano trójki kontrolne, któ-re uwidaczniają na specjalnych tablicach współzawodnictwa spo-strzeżone błędy w pracy personelu. Metodę tę zastosowano w stołówce

U-15 przy WSE. Jak nas informuje kierownik Medard Trofankowski, daje ona coraz lepsze wyniki. Na wyróżnienie zasługują kucharka Katarzyna Kwiatkowska oraz pomoc kucharki Anna Bumaszak.

Wprowadzony cykl gospodar-czy przyczyni się do podniesienia poziomu higieny i  estetyki oraz poprawy jakości posiłków.

Traktory są gotowe do wyruszenia w poleW CAŁYM kraju dobiegają

końca przygotowania ciągników maszyn i  sprzętu rolniczego do wiosennej kampanii siewnej. Ter-minowe i  na wysokim poziomie wykonanie tych prac ma ogromne znaczenie dla wykonania zadań czwartego roku Planu 6-letniego w rolnictwie.

Wiele załóg warsztatów POM, TOR, PGR zameldowało o przed-terminowym zakończeniu zimowych remontów maszyn i o pełnej goto-wości do rozpoczęcia wiosennych prac rolnych, a wielu traktorzystów – korzystając z  pogodnych dni – przystąpiło już do orek.

Przyspieszenie remontów zi-mowych w większości warsztatów jest m.in. wynikiem realizacji zo-bowiązań, jakie robotnicy warsz-tatów, mechanicy i  traktorzyści podjęli dla uczczenia I Krajowego Zjazdu Spółdzielczości Produkcyj- nej.

Akademia z okazji Międzynarodowego Dnia KobietREJONOWY Komitet Frontu

Narodowego Nr 10 zawiadamia wszystkie obywatelki śródmieścia, że w dniu 12 bm. o godz. 18 odbędzie się w sali ZZK (ul. Partyzantów 2 w Szczecinie) akademia z okazji Międzynarodowego Dnia Kobiet. Po części oficjalnej wyświetlony zostanie film o tematyce kobiecej.

Co zrobić?NAWET kobieta anioł „wyszłaby

z nerwów”, gdyby jej ktoś powie-dział, że ma nogę wielkoluda. Spół-dzielnia szewców im. „1 Maja” od 6 listopada ub.r. zrobiła klientce już trzy pary narciarek. Każde miały inny fason i inny numer, tylko nie ten co trzeba. Zawsze za duże.

Kierownictwo spółdzielni, zde-nerwowane niedokładnością pra-cowników, wzięło w końcu miary samo i… zrobiło to samo.

Co robić?! Prosić klientkę, by zwiększyła stopę? Przecież na to żadna kobieta się nie zgodzi!

Nowe książkiLENIN i Stalin – o socjalistycz-

nej przebudowie wsi. Wyd. „Książka i Wiedza”, str. 540, cena zł 12.

MARKS, Engels, Lenin i Stalin – o wyzwoleniu kobiety i  jej roli w walce o socjalizm. Wyd. „Książka i Wiedza”, str. 176, cena zł 5,30.

WĘZŁOWE zagadnienia XIX Zjazdu Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego – wybór artykułów z „Prawdy”. Wyd. „Książ-ka i Wiedza”, str. 182, cena zł 3.

SOCJALISTYCZNE metody gospodarowania – tłumaczenie z języka rosyjskiego. Wyd. „Książka i Wiedza”, str. 241, cena zł 5,70.

J.W. CAWELLEW – Petersburski okres działalności rewolucyjnej W. I. Lenina (1893–1897), wyd. „Książka i Wiedza”, str. 56, cena zł 1,20.� Wybrała�Sylwia�DUDEK

GWIAZDY sportu chętnie wspomagają Zachodniopomor-skie Hospicjum dla Dzieci, do tej pory jednak na hospicyjnych aukcjach nic nie wywołało takiego poruszenia jak prezent od złotej medalistki z  Vancouver Justyny Kowalczyk. Nowe narty biegowe z autografem mistrzyni licytowane na Allegro osiągnęły już kwotę ponad 60 tys. zł!

Co trzeba zrobić, by dotrzeć do gwiazd? Hospicjum przyznaje, że w tym zakresie korzysta z pomocy przyjaciół. Mistrzem w pozyskiwa-niu cennych fantów od sportowców jest Maciej Kisiel, ojciec chłopca, który był pod opieką hospicyjnej fundacji. Ma wielkie sportowe za-cięcie i wielu dobrych znajomych w tym środowisku. Zaczął lobbować na rzecz hospicjum od czasu, gdy zaistniała możliwość przekazywania organizacjom pożytku publicznego 1 procentu z podatków.

– Czułem, że wobec pomocy, jaką moja rodzina otrzymuje od hospicjum, jestem fundacji coś winien – mówi. – Razem z moim kolegą Maćkiem Sośnickim za-mieściliśmy ogłoszenie o  1 pro-cencie na stronach Szczecińskiej Amatorskiej Ligi Piłki Siatkowej. Następnego dnia urodził się po-mysł, by stworzyć charytatywny turniej SALPS i pozyskać gadżety od mistrzów sportu.

Pierwsze były narty Adama Mały-sza. Ostatnio otrzymany, a zarazem – jak się okazuje – rekordowo cenny prezent to narty biegowe Justyny Kowalczyk. Można je licytować jeszcze przez tydzień na specjal-nej, charytatywnej aukcji Allegro. Zaproponowano za nie już ponad 60 tys. zł. I z pewnością to jeszcze nie koniec.

– Internauci, którzy chcą się włączyć do licytacji, pytają m.in. o to, jak długie są narty, kto je wy-stawia, dopytują też o działalność

hospicjum – mówi Kinga Krzywicka z fundacji. – Jeden z zainteresowa-nych zadzwonił z  informacją, że jest w stanie dużo zapłacić za ten wyjątkowy sprzęt, ale prosi o numer telefonu do Justyny…

Maciej Kisiel podkreśla, że ma-terialny wymiar tej pomocy jest bardzo ważny, ale najważniejszy jest fakt, że przy każdej takiej okazji mówi się o  wsparciu, jakie dzie-ciom i ich rodzinom niesie hospi- cjum.

Każda pozyskana złotówka jest wydawana tak, by przyniosła korzyść podopiecznym. By dzieci mogły być w domach, w jak najlepszych warunkach, miały przy sobie sprzęt medyczny, który pozwala na prze-bywanie wśród ukochanych osób i przedmiotów, a nie w szpitalnej izolacji. Wreszcie, by z życia mogły korzystać jak najpełniej i by z po-wodu ciężkiej choroby, która ich dotknęła, cierpiały jak najmniej. Dziś fundacja ma pod opieką ponad

30 małych pacjentów z terenu całego województwa.

– Wciąż dokupujemy niezbędny sprzęt rehabilitacyjny, pneumatyczne materace przeciwodleżynowe, inha-latory, ssaki, ale robimy też zakupy pod indywidualne potrzeby naszych dzieci – mówi Małgorzata Zielińska z hospicjum. – Zamierzamy właśnie kupić podnośnik potrzebny 17-letnie-mu chłopcu, konieczny jest też zakup podjazdu 15-latkowi, który korzysta z  naszego wsparcia. Trzy czwarte rodzin naszych podopiecznych wy-maga również wsparcia socjalnego. W  każdym z  takich przypadków staramy się zrobić, co możemy.

Czasem trzeba wyposażyć miesz-kanie wystarane od gminy, złamać bariery architektoniczne i  dosto-sować łazienkę do potrzeb niepeł-nosprawnego dziecka. Bywa, że łazienkę trzeba w  domu dopiero stworzyć, bo do tej pory rodzina jej nie posiadała. Mają w tym udział medale Kasi Baranowskiej, narty Adama i każda z serca podarowana hospicjum złotówka, z  taką samą wdzięcznością przyjęta.� Anna�GNIAZDOWSKA

12 10 MARCA 2010 r. 10 MARCA 2010 r. 13

Marzec 1953 r. w „Kurierze Szczecińskim”

rr „KurierrSzczeciński”rtornajstarszargazetarnarPomorzurZachodnim.rZacząłrsięrukazywaćrw październikur1945rr.rTortakżerjużrjedynyrpolskirdziennikrw Za-chodniopomorskiem.rWartorsięgnąćrdornaszegorarchiwum,rbyrsięrdowiedzieć,rjakrbywałorprzedrlaty.

HISTORIA Kulickie spotkania

Dzieje naszej ziemiW kulickiej Akademii Europejskiej rozpoczął się cykl spotkań poświęconych dziejom ziemi nowogardzkiej.

Kiedy Lisaweta von Zitzewitz, kierująca Akademią Europejską Kulice-Kulz, planowała w ub. ro-ku seminaria poświęcone historii ziemi nowogardzkiej, nie liczyła na zbyt wielkie zainteresowanie. A  jednak na zaproszenie odpo-wiedziało liczne grono ludzi cie-kawych dziejów miasta i regionu – swojej małej ojczyzny. Mieli okazję wysłuchać interesujących wykładów na różne tematy, od najwcześniejszych wieków po-czynając, o których mówili prof. Edward Rymar, Zbigniew Miler i  Marian Anklewicz, także tych dotyczących dziejów najnowszych. Na pewno wykłady: prof. Adama Makowskiego (dyrektor Instytutu Historii US) na temat metod walki politycznej przed referendum 30 czerwca 1946r. w  powiecie nowo-gardzkim, dr Małgorzaty Machałek nt. przekształceń ustroju rolnego po 1945 r., Marka Słomskiego o po-czątkach samorządu terytorialne-go, czy ks. Kazmierza Łukjaniuka o  historii parafii pw. św. Rafała Kalinowskiego, wzbogaciły wiedzę uczestników o  wiele nieznanych im faktów. Duże zainteresowanie,

szczególnie mieszkańców Nowogar-du, wzbudziły dawne widoki tego miasta przedstawione przez dr Ewę Gniazdowską z Muzeum Narodo-wego. Była też studyjna wycieczka po miejscach, gdzie zachowały się pomniki z czasów pierwszej wojny światowej, którymi pasjonuje się szczeciński dziennikarz i globtroter Michał Rembas.

– To dwudniowe seminarium rozpoczęło cały wymyślony przez nas cykl spotkań poświęconych bogatej historii ziemi nowogardzkiej, jej mieszkańcom, kulturze, przyrodzie, gospodarce – mówi Lisaweta von Zitzewitz. – Takie spotkania mogą wzmocnić poczucie tożsamości ludzi tutaj żyjących.� (eb)

Uczestnicyr seminariumrw Maszewier–rprzyrpomnikurz 1926r r.rpoświęconymrpoległymrżołnierzom.rOdnowionyrw 1993rr.rprzezrPolakówri Niemców,rdzisiajrprzypominaro rniemieckichri polskichrofiarachrwojenrświatowych.r� Fot.�Elżbieta�BRUSKA�

ZAPISKI, odpryski (53)

Kasiu, łał!DZIECI w telewizyjnych rekla-

mach wyrażają swój podziw, zdu-mienie, zachwyt i  radość jednym niezbyt rozbudowanym okrzykiem: łał! Przodują tu dziewczynki, które wykrzykują łał przy byle okazji. A to, że lalkę dostaną, a to, że mama ugotuje zupę z  paczki, że plama zejdzie, że tata ma konto w banku.

Oczywiście, zwykle bywa tak, że reklamy z  łał są pochodzenia za-granicznego, czyli że owe łał też jest zagraniczne (pisze się: wow). Ale że reklamy zagraniczne się dubbinguje, czyli podkłada pod nie polskie głosy, więc wychodzi na jedno, czy to zagra-niczne dzieci udają dzieci polskie (w dubbingu), czy polskie dzieci udają dzieci zagraniczne, wykrzykując łał (wow) tak samo jak one.

Bo w efekcie wszystkim (zwłasz-cza polskim dzieciom) zaczyna się wydawać, że wydawanie z  siebie łał to obowiązek każdego dziecka zadowolonego z życia. Żadne tam: aaa, ooo, aj, oj, ojej, jejku, ach, och. Weszliśmy do Europy, to teraz wchodzimy do Ameryki. Łał!

* * *Amerykanizujemy się też w na-

gminnym zdrabnianiu imion. Nie ma u nas jeszcze, co prawda, Boba zamiast Roberta, ale dziennikarze telewizyjni robią wiele, by nas do tych familiarnych form zachęcić. Wiadomo, zwrócić się na wizji do ko-legi redaktora: Tomaszu, Wojciechu, Janie, Barbaro, Katarzyno – będzie śmiech i obciach. A jak się powie: Tomku, Wojtku, Janku, Basiu, Kasiu, to będzie miło, sympatycznie i jak w rodzinie. Kochaj nas, telewidzu, bośmy rodziną twą.

Oczywiście, nie każde imię pod-daje się równie łatwo tej familiarnej obróbce. Co słychać, bo np. nikt na wizji nie zwraca się do red. Bogdana per Bogdanku, a już na pewno nie Bodziu czy Bodeczku.

W prasie też są imiona i imionka. Otwieram „Przegląd Sportowy” a tam wielkie ogłoszenie sponsora kadry narodowej Polskiego Związ-ku Łyżwiarstwa Szybkiego, który

gratuluje „naszym wspaniałym panczenistkom: Kasi Bachledzie--Curuś, Luizie Złotkowskiej, Kasi Woźniak i Natalii Czerwonce”.

Czyli co, dwie dziewczyny są doro-słe (Luiza i Natalia), a dwie jeszcze nie (obie Kasie)? Zgoda, pisać o Natalii, że to Natalka jakoś niezręcznie. Ale z  drugiej strony, jeśli już – to już! Swoją drogą, chyba żadna polska Katarzyna – zwłaszcza znana pu-blicznie – nie jest dziś Katarzyną. Gdyby żyła caryca, też byśmy pewnie zrobili z niej Kasię Wielką. Na razie mamy Kasinę Wielką.

* * *Podniósł się szum, że reprezenta-

cja grała z Bułgarią w koszulkach granatowych, mając tylko rękawki w barwach Polski, a i to nie biało- -czerwone, ale czerwono-białe.

Szum słuszny, bo pomysł na gra-natowe (obsydianowe?) stroje miał być niby marketingowy (według promocji PZPN: „miał szokować”), a  był po prostu głupi. Również dlatego, że nasi upodobnili się do reprezentacji Rosji (jej barwy są biało-granatowo-czerwone). Dla równowagi, abyśmy się nie tylko amerykanizowali?

Tyle że kibic tego samego wie-czoru, przełączając telewizor na Polsat Sport, mógł też zobaczyć mecz USA-Holandia. Piłkarze Stanów Zjednoczonych biegali po boisku w strojach identycznych co do koloru i bardzo podobnych co do wzoru.

To dla kogo w sumie grają nasi chłopcy, dla United States czy Rossji?

* * *Skądinąd ciekawe, że wszystkie

te okrzyki oburzenia – jakie ode-zwały się już przy okazji olimpiady, na której biathloniści mieli stroje z  flagą czerwono-białą (Monaco? Indonezja?) – tak głośno zabrzmiały akurat teraz, i że obrońcami naro-dowych tradycji flagi i godła poczuli się i  kibice, choć to akurat wielu z  nich te tradycje – bezmyślnie, nieświadomie? – niszczy.

Bo przecież mylenie narodowych barw zdarza się kibicom od jakiegoś

czasu przy każdej okazji. Jako że rewers szalików i innych elemen-tów stroju kibica w biało-czerwo-nych barwach to… czerwony orzeł. Radośnie, z  dumą eksponowany na trybunach, a i w telewizyjnym studiu (z czerwonym orłem na szaliku pokazywał się choćby – przy mistrzostwach Europy w siatkówce – trener Mazur).

Piszę o tym z uporem maniaka, bo śmieszno i straszno patrzeć na ptaszora mutanta, co z  naszego Orła Białego się wyrodził. Już mi się zdawało, że maniactwo w związku z zabawą narodowymi barwami jest moją prywatną obsesją. A tu, proszę, wszyscy się gorszą, że Monaco, że koszulki granatowe… A CZERWO-NE ORŁY?!

* * *Różne kampanie wyborcze coraz

bliżej, więc przypomina się też przy okazji, jak to było poprzednio. A było też – rzecz jasna – w narodowych barwach i klimatach.

W TVN pokazano np. grupę Ich Troje, która w dramatycznym teledy-sku dramatycznymi głosami wyśpie-wywała: „Dokąd idziesz, Polsko?! Dokąd idziesz, kraju?!” – a  w  tle nadciągały chmury i  błyskawice błyskały nad ojczystym domem.

Ciekawie sobie przypomnieć nie tylko piosenkę, a i to, że stanowiła ona ważny akcent kampanii wy-borczej Samoobrony.

Można dziś rzec, że pytanie (Dokąd idziesz, Polsko?!) zadane było w zasa-dzie prawidłowo, tyle że odpowiedź na nie wpisana była w przyszłość akurat tej partii, która to pytanie zadawała. Tak że wygląda to teraz trochę tak, jakby Samoobrona ostrzegała sama przed sobą. Co skądinąd jest jakoś wpisane w jej nazwę.

* * *Można by się, swoją drogą, za-

stanowić, czy nazwa Ich Troje też nie była w tym wypadku znacząca. Ale o jaką trójkę chodziło? Lepper, Łyżwiński, Beger? Czy raczej Lepper, Maksymiuk, Hojarska?� ADL

AUKCJA Jak złoto zamienić w łazienkę, czyli

Pomoc z gwiazdKASIA Baranowska oddała dzieciom złoty i srebrny medal, Marcin Gortat podarował koszulkę, Adam Małysz narty i kask, a Leo Beenhakker podpisał piłkę.

Nicrnierwywołałordotądrtakiegorporuszeniarnarhospicyjnychraukcjachrjakrprezentrodrzłotejrmedalistkirz VancouverrJustynyrKowalczyk.r

Zapłacimy więcejW 2010 ROKU zapłacimy więcej za wędkowanie. Na szczęście podwyżka nie jest tak duża jak w ub. roku.

Członkowie okręgu PZW w Szcze-cinie wydadzą w tym roku więcej o  5 zł za wędkowanie na wodach nizinnych (95 zł) i górskich (120 zł). Nie wzrosły składki okręgowe dla członków: uczestników (do lat 16), za

spinningowanie i korzystanie ze środ-ków pływających (łódź) ani opłaty egzaminacyjne na kartę wędkarską. O 2 zł wzrosła składka członkowska, ale połowa tej kwoty jest zarezer-wowana na edukację ekologiczną dzieci i młodzieży. W porównaniu do innych okręgów szczeciński plasuje się w środku stawki. Najdroższe jest wędkowanie w  okręgu gdańskim, bo aż 400 zł, i białostockim – 337 zł.

Najtaniej (80 zł) jest w  okręgach: kaliskim, zielonogórskim, łódzkim, lubelskim, konińskim i kieleckim.

Podlodowe mistrzostwaNa jeziorze Steklno odbyła się dru-

ga tura podlodowych mistrzostw Okrę-gu PZW Szczecin z udziałem 27 za- wodników. Drużynowo pierwsze miejsce zajęła ekipa koła „Kiełbik” ze Szczecina w  składzie: Andrzej Tokarski, Stanisław Korzynek i Mi-chał Stachowicz. Na drugim miejscu zawodnicy z klubu Lipień, a trzecim – koła Załom. Indywidualnie zwy-ciężył Andrzej Tokarski, drugi był Stanisław Korzynek, trzecie miejsce zajęła Jadwiga Fitzer z klubu AAL.

* * *Czekamy na listy i zdjęcia: Kurier

Szczeciński, pl. Hołdu Pruskiego 8, 70-550 Szczecin, z  dopiskiem „A może na ryby?” lub na adres e-mail: [email protected].

(raj)

WSPOMNIENIA R. Gomerskiego

Zawód na minieWE wrocławskim wydawnictwie Atut

ukazała się niedawno książka Romualda Gomerskiego „Zawód na minie”. Autor w latach 1953 – 1990 pracował jako dzien-nikarz głównie w prasie dolnośląskiej, ale miał też ośmioletni epizod szczeciński: w początkach lat 70. był zastępcą redak-tora naczelnego „Kuriera”.

„Zawód na minie” to właśnie zapis wspomnień z pracy dziennikarskiej w tych niełatwych latach. Na wstępie Romuald Gomerski zapowiada: „W tych opowie-ściach unikałem celowo wszelkich po-równań z obecnymi czasami, gdyż nie da się niczego porównać, omijając szeroki kontekst życia w PRL. Było jak było. (…) Po prostu nie pragnę powodować wraże-nia, że chcę komuś dokuczyć. Po latach pozostaje pamięć, dawne urazy zanikają”.

Okres szczeciński jest w  tej książce obecny raczej tylko zdawkowo, autor najwięcej miejsca poświęca pierwszym i  ostatnim latom swej kariery dzienni-karskiej. Sprawy dużej rangi stają tu w  jednym szeregu z  błahostkami, zda-rzenia kiedyś komiczne dziś wydają się co najwyżej lekko zabawne, a to, co trak-towano niegdyś najbardziej serio, trąci teraz absurdem i  rzeczywiście dawno już minioną epoką. Chyba właśnie ten aspekt spisanych przez R. Gomerskiego wspomnień jest najbardziej zajmujący: jak bardzo po latach zmienia się ranga

spraw, które niegdyś zaprzątały nasze zawodowe życie. Jak mocno w  pamięć zapadają niewiekopomne szczegóły, oko-liczności, zdarzenia – i wybijają się na pierwszy plan. � (Jr)

1653-10-ATrzebarsięrjużrpowolirżegnaćrz połowamirnarlodzie.r� Fot.archiwum

ROZMAITOŚCI Książę Karol odwiedzi Polskę

Również Puszczę Białowieską

KSIĄŻĘ Karol, następca brytyjskiego tronu, wkrótce przyjedzie do Polski.

Za tydzień przyjadą do Polski następca brytyjskiego tronu książę Karol i  jego małżonka księżna Kornwalii Camilla Parker-Bowles. Goście spotkają się w War-szawie z prezydentem Lechem Kaczyńskim i premierem Donaldem Tuskiem, także z żołnierzami szykującymi się do wyjazdu do Afganistanu oraz młodymi muzykami świętującymi dwusetną rocznicę urodzin Fryderyka Chopina.

– Planowane wizyty podkreślają wagę, jaką rząd brytyjski przykłada do stosun-ków z partnerami z Europy Środkowej po dwudziestu latach od upadku muru berlińskiego – podkreślono w komunikacie ambasady brytyjskiej.

Potwierdziły się prasowe spekulacje o tym, że książęca para odwiedzi także Podlaskie. Jak wiadomo, książę Karol bardzo interesuje się ochroną środo-wiska naturalnego, jest jego żarliwym obrońcą. Jest też zwolennikiem zdrowego stylu życia i odżywiania się. Od wielu lat prowadzi w swoim prywatnym ogrodzie ekologiczne gospodarstwo; hoduje tam warzywa i kwiaty. Od dawna też publicznie propaguje naturalną medycynę, narażając się na krytykę wielu osobistości ze świata medycyny akademickiej. Cała brytyjska

rodzina królewska jest pod stałą opie-ką lekarzy homeopatów z londyńskiego szpitala.

Angielscy goście chcą zobaczyć żubry w ich światowej ostoi – Puszczy Białowie-skiej, najstarszym polskim parku narodo-wym. Ponieważ książę Karol pasjonuje się też starą architekturą, w programie wizyty zaplanowano zwiedzenie drewnianego tatarskiego meczetu w Kruszynianiach, pochodzącego z XVIII wieku.

Władze Podlasia nie ukrywają radości; tacy goście to doskonała promocja wojewódz-twa. Przez całą wizytę, do której przygoto-wania trwały w tajemnicy od jesieni 2009 roku, książęcej parze będzie towarzyszył wojewoda podlaski Maciej Żywno.

Brytyjska ambasada podała we wcze-śniejszym komunikacie, że jak dotąd książę Walii złożył trzy oficjalne wizyty w Polsce i na Węgrzech, a Czechy odwie-dził cztery razy (dwukrotnie za czasów Czechosłowacji). Księżna Kornwalii złoży oficjalne wizyty w Czechach i na Węgrzech po raz pierwszy. Camilla Parker-Bowles gościła już w Polsce w 2008 roku, towa-rzysząc księciu Walii podczas jego wizyty w Krakowie.

Z Polski brytyjska para książęca ma się udać na Węgry, a potem do Czech. � (eb,�PAP)

KsiążęrKarolri księżnarKornwaliirCamillarParker-Bowles� Fot.�PAP�