44
Sierpieñ/August 2008 8 (26) polski przemysł PIELGRZYMKOWY polski przemysł PIELGRZYMKOWY

8 Sierpieñ/August 2008

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Zobacz: Prawdziwych artystów możemy spotkać również na ulicach, Belfast 2008 PUBLICYSTYKA Słynne brazylijskie fawele, nowojor- ski Bronx czy dublińska Fatima to miejsca, gdzie bieda i przestępczość szerzą się w zatrważającym tem- pie. Podobne zjawisko można za- obserwować w niektórych rejonach Warszawy. Zapraszamy w podróż po światowych dzielnicach biedy. Tekst: Tomek Kurkowski

Citation preview

Page 1: 8 Sierpieñ/August 2008

Sierpieñ/August 2008

8(26)

polski przemysłPIELGRZYMKOWY polski przemysłPIELGRZYMKOWY

Page 2: 8 Sierpieñ/August 2008

www.linkpolska.com

Page 3: 8 Sierpieñ/August 2008

August 2008 | sierpień 2008 | 3www.linkpolska.com

Aleksandra Łojek - Magdziarz

Kilka słówna początek

Zobacz: Prawdziwych artystów możemy spotkać również na ulicach, Belfast 2008

Fot.

Jaku

b Ś

wid

erek

Sierpień 2008August 2008

Odpowiedzialność za słowo to ważny aspekt pracy mediów. Często zdarza się jednak, że media rozdmuchują jakieś zja-wisko po to, by przyciągać czytelników czy widzów, a cza-sami dlatego, że zjawisko to wydaje się ciekawe i nowe. I tak od pewnego czasu wszystkie media, polskie i brytyjskie, żyją powrotami Polaków do ojczyzny. Zaczęło się niewinnie od ja-kiegoś niekoniecznie ścisłego raportu i nagle media zaczęły prześcigać się w ostatecznym diagnozowaniu sytuacji.

Tymczasem zjawisko powrotów jest dużo bardziej nie-uchwytne i skomplikowane niż tego chcemy, a poza tym, na-wet nie wiadomo, czy mamy do czynienia z powrotami, czy też po prostu z nadzwyczajną mobilnością naszych rodaków.

Czy wracamy? Może po prostu więcej jeździmy, bo chce-my smakować innych kultur? Bo jesteśmy Europejczykami, a współczesny Europejczyk to nomada? Oczywiście tęsknimy. Ale tęsknić będziemy już zawsze, bo taki jest los człowieka, który żyje dłużej w innym kraju. Jesteśmy trochę rozdarci i pewnie tak już zostanie.

Dlatego media muszą ostrożniej przyglądać się temu, co się dzieje. Nie diagnozować, ale zauważać i skrzętnie odnotowy-wać wszystkie odcienie towarzyszące poszczególnym zjawi-skom. I najzwyczajniej w świecie uważać na słowa, bo te nie zawsze są ulotne. Bo może (zaryzykuję bardzo odważną tezę) nie ma powrotów? Może po prostu wędrujemy?

Page 4: 8 Sierpieñ/August 2008

Turystyka - Kalifornia

(26)

KULTURA - ROZMOWY AKTORÓWW GARDEROBIE

KULTURA - FESTIWALE Duże brytyjskie festiwale nie mogą się już obejść bez polskich arty-stów, którzy coraz częściej prezen-tują swoją sztukę na Wyspach. Za-praszamy na festiwale Fringe i Edin-burgh International Festival, które odbędą się w stolicy Szkocji. Tam też będą obecne polskie akcenty. Tekst: Jakub Świderek

HISTORIA

PUBLICYSTYKASłynne brazylijskie fawele, nowojor-ski Bronx czy dublińska Fatima to miejsca, gdzie bieda i przestępczość szerzą się w zatrważającym tem-pie. Podobne zjawisko można za-obserwować w niektórych rejonach Warszawy. Zapraszamy w podróż po światowych dzielnicach biedy. Tekst: Tomek Kurkowski

TURYSTYKALos Angeles to miasto, które przy-ciąga turystów, gwiazdy i bezdom-nych, bo tu cieplej. Miasto, gdzie obok taniego baru z meksykańskim jedzeniem można zobaczyć maleń-ką klinikę, w której w czasie lun-chu wstrzykuje się botoks, a podróż transportem publicznym poczytuje się za akt bohaterstwa. LA to mia-sto, w którym jest wszystko. Tekst: Aleksandra Łojek-Magdziarz

SPORT8 sierpnia uwaga całego świata skupi się na stolicy Chin. Tego dnia w Peki-nie rozpocznie się największa impre-za sportowa na świecie – XXIX Igrzy-ska Olimpijskie. O symbolicznej wy-mowie ósemki, chińskich przygoto-waniach i naszych nadziejach meda-lowych przeczytasz w artykule „Ma-giczna ósemka, czyli IO Pekin 2008”. Tekst: Tomek Kurkowski

LINK CAFÉ

32 28

4 | sierpień 2008 | August 2008 www.linkpolska.com

LINKw numerze

23

24

27

28

32POLSKA

ŚWIAT

PERYSKOP

TEMAT NUMERUCo roku pielgrzymuje w Polsce od 6 do 7 milionów Polaków. Wędrują setki kilometrów do miejsc świętych. Jedni chcą się modlić, inni szukają rozrywki i nawiązują nowe kontak-ty. Są też tacy, którzy na pielgrzym-kach chcą zarobić. Tekst i zdjęcia: Jakub Świderek

FOTOGALERIAPrzy okazji Igrzysk Olimpijskich w Pekinie przypominamy sylwetki pol-skich sportowców. Gdy występowali w światłach olimpijskich reflektorów podziwiał ich cały świat. Dzisiaj już nikt o nich nie pamięta. Żyją i umie-rają w nędzy. Zdjęcia: Bartek Solik

REPORTAŻ

6

8

11

14

18

20

35

37

Publicystyka - Gdzie diabeł mówi dobranoc...

Zespół redakcyjny/

Magazine team

Paweł Bruger, Piotr Miś,

Aleksandra Łojek-Magdziarz,

Tomasz Kurkowski

[email protected]

Współpraca/Contributors

Piotr Poraj Poleski, Piotr

Adamczyk, Tomasz Karolak,

Maryna Tomaszewska,

Aleksandra Kaniewska,

Barbara Snowarska, Dorota

Mazur, Helena Kubajczyk,

Anna Kozłowska, Jakub

Świderek, Marcin Wilkowski

Adres/Address:

1a Market Place

Carrickfergus BT38 7AW

Tel.: +44 28 9336 4400

www.linkpolska.com

[email protected]

Sekretarz redakcji/

Deputy Editor

Sylwia Stankiewicz

[email protected]

Reklama/Advertising

Aneta Patriak

+44 7787588140

[email protected]

Redakcja i wydawca nie pono-

szą odpowiedzialności za treść

ogłoszeń, reklam i informacji.

Redakcja nie zwraca materia-

łów niezamówionych i zastrze-

ga sobie prawo do skracania i

redagowania tekstów. Nade-

słane materiały przechodzą na

własność redakcji, co jednocze-

śnie oznacza przeniesienie na

redakcję magazynu „Link Pol-

ska” praw autorskich z pra-

wem do publikacji w każdym

obszarze. Przedruk materiałów

publikowanych w magazynie

„Link Polska” możliwy tylko za

zgodą redakcji.

Konsultant generalny/

General consultant

Andrzej Szozda

Dział graficzny/Art Room

Irka Laskowska

[email protected]

Tomasz Zawistowski (reklamy)

Wydawca/Publisher

Link Polska Limited

Dyrektor/Director

Ewa Grosman

Druk/Print

GPS Colour Graphics Ltd.

8

* na okładce: Pielgrzymi na Jasnej Górze, fot. Jakub Świderek

Spełnienia marzeń i wielu niezapomnianych podróży na nowej drodze życia naszym re-dakcyjnym przyjaciołom, Anecie i Tomkowi, życzy magazyn „Link Polska”.

Page 5: 8 Sierpieñ/August 2008
Page 6: 8 Sierpieñ/August 2008

6 | sierpień 2008 | August 2008 www.linkpolska.com

Paweł Bruger

LINKpolska

Polskie media donoszą o narastającej re-emigracji. Są to jednak często informacje opierające się na wątpliwych danych sta-tystycznych, ponieważ naprawdę solidnych badań zarówno w Polsce, jak i w Wielkiej Brytanii czy Irlandii nikt nie robił. Nie bez powodu. Prawdziwej ilości powrotów poli-czyć nie można, ponieważ nie istnieje je-den ogólny spis wszystkich powracających. Przypuszczenia można jedynie snuć na podstawie przeprowadzanych wśród emi-grantów na Wyspach ankiet (z pytaniami typu: „Czy zamierzasz wrócić?”, a wiadomo, że każdy zdanie może zmienić). To właśnie na wynikach takich ankiet polskie media opierają artykuły o powrotach bądź niepo-wrotach. Zresztą, różnie takie informacje interpretując...

Portal Gazeta.pl w wersji przeznaczonej dla emigrantów w Irlandii (www.dublin.ga-zeta.pl) pisze pod szumnie brzmiącym tytu-łem „Dwa razy więcej Polaków chce wrócić do kraju” o tym, że w ciągu ostatniego roku podwoiła się liczba chcących wrócić emigran-tów: rok temu wynosiła 6 procent, w tym roku wzrosła do 12 procent... Dopiero w dal-szej części artykułu dziennikarz dodaje, że „jednak znacząca większość - 74 proc. - nie zamierza wracać w ciągu najbliższego roku do Polski”. Informacje te oparto na wynikach badań przeprowadzonych w kwietniu przez Interaktywny Instytut Badań Rynkowych.

Z czasem jednak informacje w polskiej prasie stają się coraz mniej optymistycz-ne. Coraz mniej pisze się o powracających, a więcej o tych, którzy powrócić w najbliż-szym czasie nie mają zamiaru. Gazeta „Metro” publikuje rozmowę z rzecznikiem Zjednoczenia Polskiego w Wielkiej Brytanii Tadeuszem Moszczyńskim. Stwierdza on, że rzeczywiście coraz mniej Polaków przy-jeżdża na Wyspy, ale z wyjazdami jest już różnie. Mówi się o tym, że prawdopodobnie

połowa wróci do kraju, ale inni wręcz prze-ciwnie: zamierzają tu pozostać dłużej i co więcej, ściągają również swoje rodziny (braci, siostry, rodziców do pilnowania ich dzieci).

Najnowsze dane Głównego Urzędu Statystycznego przytaczane również przez „Metro” mówią, że po 2004 roku z Polski wy-jechało ok. 2 mln Polaków, z czego 850 tys. do Wielkiej Brytanii i 250 tys. do Irlandii. Dane Centrum Stosunków Międzynarodowych po-twierdzają przypuszczenia Moszczyńskiego. Okazuje się, że pomimo powrotów jednych przyjeżdżają inni. Profesor Krystyna Iglicka z Centrum sądzi, że tak jest, ponieważ: „Tych, którzy wracają, zastępują rodziny tych, którzy zamierzają zostać. Oceniam, że z tej grupy wróci najwyżej jedna trzecia. I to najwcześniej za kilka lat, jeśli w Polsce będzie dobrze”.

Aleksander Dietkow, polski konsul ge-neralny w Edynburgu mówił ostatnio, że Szkocja straci ciężko pracujących Polaków, jeśli ich zarobki nie będą konkurencyjne do tych, które obecnie mogą uzyskać w ojczyź-nie: „W Polsce brakuje rąk do pracy” – mówił Dietkow, a jego słowa przytaczał „Sunday Herald” – „wiele polskich firm ogłasza się w UK, oferując potencjalnym pracownikom zwrot kosztu przeprowadzki do Polski”.

Jest to sygnał, że Polacy rzeczywiście my-ślą o powrotach. Część z nich wraca. Są to zazwyczaj robotnicy budowlani, dla których przy obecnym kryzysie na Wyspach jest co-raz mniej pracy. Powracają również fachow-cy z innych gałęzi przemysłu, których pensje w Polsce rosną obecnie najszybciej i zrów-nują się z zarobkami w Wielkiej Brytanii i Irlandii. Bez wątpienia decyzje o powrocie przyspiesza stale rosnąca wartość polskiej waluty i spadek kursu euro oraz funta bry-tyjskiego. Dla tych jednak, którzy decydują się na życie na Wyspach i ściągają swoje

rodziny nie ma to większego znaczenia, jeśli zarobione pieniądze wydają tutaj.

Zaobserwowano również inne zjawisko: emigracji wtórnej. Część z naszych rodaków, którzy decydują się na powrót, po latach życia na Wyspach nie potrafi odnaleźć się w polskiej rzeczywistości i na tamtejszym rynku pracy. Ludzie ci, po kliku miesiącach prób znalezienia w Polsce dobrze płatnej pracy, rozczarowani emigrują ponownie na Wyspy.

Socjologowie zjawisko polskiej emigra-cji porównują do wystrzelonego korka od szampana. Tuż po wejściu Polski do Unii Europejskiej wielka fala emigrantów wyje-chała na Zachód. Z upływem czasu jednak fala słabła, a teraz wygląda na to, że stru-mień przepływu pomiędzy Polską a innymi krajami wreszcie się stabilizuje.

Czy można mówić o fali zwrotnej emigra-cji? Jeśli nawet, to jest ona niewspółmier-nie mniejsza od wielkości emigracji sprzed czterech lat. Chociaż trudno tu spekulować liczbami, to jednak gołym okiem widać, że część z nas powraca. Czy będzie to 50, 30 czy 12 procent, to z socjologicznego punktu widzenia zjawisko emigracji się normalizu-je. W końcu o to chodzi w Europie bez gra-nic: aby swobodnie podróżować w różnych kierunkach.

Część z nas pozostanie na Wyspach na dłużej, część na zawsze, jeśli będzie im tu dobrze, a kraj nadal będzie oferował im do-brą pracę i możliwość spełniania marzeń. Inni wrócą i jeśli polska gospodarka nadal będzie potrzebować rąk do pracy w ich za-wodach, będą spełniać swoje marzenia w oj-czyźnie. Wiadomym jest, że niektóre media mają skłonności do szukania sensacji i nie należy ulegać tej swoistej panice medialnej. Każdy z nas wie najlepiej, co jest dla niego dobre, a podejmując życiowe decyzje pochop-nie, najłatwiej można popełnić błąd.

O masowych powrotach Polaków z Wysp mówi się w kraju ostatnio dużo. Informacje są jednak niepre-cyzyjne i często sprzeczne. Bo tak jak nikt nie był w stanie rzetelnie określić liczby wyjeżdżających z kraju w ciągu ostatnich lat Polaków, tak teraz nikt nie jest w stanie policzyć wracających. Czy to exodus, czy też pojedyncze przypadki?

Emigranci wracają?

Polskie media donoszą

Socjologowie definiują

Konsul ostrzega

Po 2004 roku z Polski wyjechało ok. 2 mln Polaków, z czego 850 tys. do Wielkiej Brytanii i 250 tys. do Irlandii. Fot. Jakub Świderek

Page 7: 8 Sierpieñ/August 2008

Według tego projektu, Polacy, którzy pra-cowali w UK w latach 2002-2007 i rozlicza-li się z polskim fiskusem będą mogli starać się o zwrot zapłaconego podatku. Natomiast ci, którzy mimo obowiązku (wynikającego z ówczesnej umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania) rozliczenia tego nie dokona-li, będą zwolnieni z zapłaty powstałych za-ległości podatkowych. Zaległości te zostaną im umorzone.

Obie formy abolicji przyznane będą tyl-ko na wniosek. Podatnik będzie musiał złożyć formularz i dołączyć do niego kopie dokumentów potwierdzających uzyskanie przychodów i zapłatę podatku za granicą.

W przypadku wniosku o umorzenie trzeba będzie złożyć również brakujące zeznanie podatkowe.

Od dnia wejścia w życie ustawy na zło-żenie wniosku będzie mało czasu. Miesiąc, gdy wniosek ma dotyczyć rozliczenia za 2002 rok, sześć miesięcy, gdy ma dotyczyć lat 2003-2007. (KG)

Polska dostaje więcej czasu na załatwienie sprawy stoczni – donosi „Dziennik”. Komisja Europejska wydała negatywną opinię o przedstawionym przez polski rząd planie prywatyzacji polskich stoczni. Konsekwencje odracza jednak o dwa miesiące. Dzięki temu Polska dosta-nie dodatkowy czas na rozmowy z inwe-storami w sprawie restrukturyzacji trzech stoczni i prywatyzacji zakładów w Gdyni i Szczecinie. Termin minie 12 września.

63 procent badanych źle ocenia dzia-łalność prezydenta Lecha Kaczyńskiego - wynika z najnowszego lipcowego sondażu CBOS, podanego przez PAP. Pozytywnie aktywność głowy państwa postrzega 25 proc. ankietowanych, 12 proc. nie wyrazi-ło zdania. W porównaniu do czerwcowego sondażu negatywna ocena pracy Lecha Kaczyńskiego wzrosła o 6 punktów pro-centowych, zaś pozytywna zmalała o 5 punktów.

Wbrew spadającemu kursowi fun-ta i umacniającej się złotówce emigranci przelewają coraz więcej pieniędzy do ojczy-zny, donosi „Polska Gazeta Krakowska”. Bankowcy szacują, że wartość przepływów finansowych z Wielkiej Brytanii i Irlandii wzrośnie w 2008 roku o ponad miliard złotych w porównaniu do roku ubiegłego. Polacy z Wielkiej Brytanii prześlą w tym roku do kraju aż 7 mld zł, a z Irlandii po-nad 6 mld zł.

SGH i UW podbiją Londyn, czyta-my w „Życiu Warszawy”. Szkoła Główna Handlowa i Uniwersytet Warszawski za-mierzają otworzyć swoje filie w Londynie w 2009 roku. Pierwszymi planowanymi kierunkami mają być stosunki międzyna-rodowe oraz zarządzanie i finanse.

Liczba oddanych mieszkań w Polsce wzrosła o ponad 80 procent. Czy tak duża podaż wymusi obniżki cen? Liczyć można na przecenę rzędu kilku procent - czyta-my w „Rzeczpospolitej”. „Jeśli tendencja się utrzyma, pogłębi to obecną sytuację rynkową, a zatem zahamowanie sprzeda-ży i wyczekiwanie klientów na obniżki” – potwierdza Piotr Sumara, prezes spółki Północ Nieruchomości.

Szwedzkie władze odebrały prawa rodzicielskie dwójce polskich lekarzy, po tym jak dawali swoim dzieciom klapsy – informuje „Gazeta Wyborcza”. Małżeństwo lekarzy, którzy wyjechali do Szwecji do pracy, jest podejrzewane o znęcanie się nad dwójką synów. Szwedzkie służby so-cjalne bez ostrzeżenia odebrały im chłop-ców. Czeka ich sprawa karna.

August 2008 | sierpień 2008 | 7

LINKpolska

p r a s ó w k a

Firmy turystyczne notują niespotykane wcześniej wzrosty obrotów i zainteresowa-nia klientów. „Rekordowa dynamika rozwo-ju branży turystycznej w 2007 roku, szaco-wana przez nas na poziomie ponad 40 proc. oraz stały wzrost zainteresowania zorgani-zowaną zagraniczną turystyką wyjazdową, pozwoliły firmom działającym na tym rynku na osiągnięcie najwyższych w historii wy-ników w zeszłym roku ” – mówi dyrektor finansowy biura Triada Jacek Dąbrowski. „Sądzimy, że ten trend utrzyma się w przy-szłości, chociaż może wzrost nie będzie już

tak dynamiczny jak obecnie” – dodaje rzecz-niczka prasowa Orbis Travel Stanisława Cieślak. (BRU)

Polskie dzieci rodzą się na WyspachDemografowie w Polsce biją na alarm: w 2035 roku Polaków może być o 2 miliony mniej. Przy-czyną tego zjawiska jest masowa emigracja młodych rodaków do Wielkiej Brytanii i Irlandii.

Polskie społeczeństwo się starzeje. Wynika z danych, że co najmniej 300 tys. Polaków w wieku prokreacyjnym, którzy wyemigrowali na Wyspy Brytyjskie, nie zamierza wracać do kraju w dającej się określić przyszłości. Zdaniem demografów i socjologów, wywoła to poważny problem demograficzny w Polsce – jeszcze bardziej obniży się wskaźnik dziet-ności, przyspieszy też proces starzenia się polskiego społeczeństwa.

W 2035 roku 2 mln Polaków będą miały więcej niż 80 lat, a statystyczna para wciąż będzie decydować się na jedno dziecko. Tak niski przyrost naturalny może doprowadzić

do kryzysu na rynku pracy i załamania sys-temów emerytalnych.

Tymczasem brytyjski urząd statystycz-ny podaje, że poziom urodzeń na Wyspach Brytyjskich jest najwyższy od 34 lat. Zdaniem ekspertów wpływ na to ma również znaczny wzrost liczby imigrantów. (BRU)

Abolicja podatkowa wejdzie w życiePolski sejm zatwierdził rządowy projekt ustawy o abolicji podatkowej dla Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej.

Coraz więcej Polaków decyduje się na wakacje za granicą. Stale rosnąca wartość polskiej wa-luty oraz wyższe zarobki skłaniają do spędzania letnich miesięcy na egzotycznych plażach.

Boom na turystykę zagraniczną

Fot.

Jas

on

Nel

son

Polacy pracujący na Wyspach, którzy wzięli udział w wyborach parlamentarnych wierzyli, że nowy rząd wprowadzi abolicję podatkową. Fot. Jakub Świderek

Czy opustszeje plaża w Międzyzdrojach?

Codzienna porcja newsów na www.linkpolska.com

Page 8: 8 Sierpieñ/August 2008

Republika Islamska to sprzeczność sama w sobie. W Iranie od 1979 roku rządzą fun-damentaliści religijni, mamy więc do czy-nienia z teokracją, a nie republiką. Szyizm, religia wyznawana w Iranie (religia oficjal-na) jest z natury swojej religią protestu, nie może zatem, jak twierdzą znawcy, być religią państwową. Skoro jednak jest i to w formie republiki, oznacza to precedens re-ligijny, obcy islamowi, jest modernistyczną innowacją, a nie powrotem do źródeł, czego chcą rządzący.

Wieloetniczna ludność Iranu sądząc w 1979 roku, że obala szacha, nie przypuszcza-ła, że nadgorliwi rewolucjoniści ograniczą jej wolność w oparciu o dziwny mezalians na nowo odkrytego i rewolucyjnie interpreto-wanego prawa islamskiego pomieszanego z kolejną tyranią. Zmieniono prawo na dużo bardziej restrykcyjne (w kodeksie karnym Iranu znajduje się, na przykład, zapis, jakiej wielkości mają być kamienie, służące do ka-mienowania niewiernych małżonków - nie za duże, by śmierć nie nadeszła zbyt szybko i nie za małe, by skazany na śmierć zanad-to nie cierpiał), wprowadzono karę śmierci za sodomię, ograniczono drastycznie prawa kobiet. Wszystko to w imię zinstrumentali-zowanej religii, która znalazła się nagle w rękach grupy ajatollachów.

Taki Iran, skostniały i konserwatywny, postanowił wzbogacać uran dla celów, jak utrzymuje, pokojowych, co, jak twierdzą rządzący, w żaden sposób nie łamie Traktatu o Nierozprzestrzenianiu Broni Jądrowej. Niemniej, Iran jest sygnatariuszem NBJ, dlatego też zapewnia, że to, co robi ma wy-miar pokojowy. Zarzuca mu się właściwie od strony prawnej tylko to, że robił to od pew-nego momentu w sekrecie. Wiadomo, że Iran jest w posiadaniu 3500 centryfug w fabryce w Natanz.

Timothy Garton Ash napisał w „The Guardian”, że w rozwiązaniu kryzysu z Iranem możliwe są dwie strategie: albo sankcje, ale nie amerykańskie (Iran utrzy-muje stosunki handlowe z Niemcami i Włochami, i to Unia Europejska jest głów-nym partnerem biznesowym Iranu), co by stanowiło skuteczny czynnik przymusu albo

rozmowy dyplomatyczne, ale bez żadnych warunków wstępnych, na każdy temat, jaki Republika Islamska Iranu będzie chciała podjąć, począwszy od interpretacji ksiąg świętych, skończywszy na pełnej normaliza-cji stosunków z USA.

Iran z pewnością nie chce wojny z USA. USA są w tym względzie mocno podzielone. Jeden z amerykańskich generałów powie-dział nieoficjalnie, że wierzy w negocjacje i rozmowy, i że USA w tej chwili po prostu nie stać na drugą wojnę. Poza tym istnieje re-alna groźba, że atak na Iran sprawi, iż zra-dykalizuje się sprzyjająca w tej chwili anty-reżimowym działaniom część społeczeństwa irańskiego – straty cywilne w czasie takiej wojny byłyby nieuniknione. Inny waszyng-toński ekspert stwierdził, że jest szansa, iż do wojny dojdzie, ale że to nie USA będą stroną atakującą – że stanie się to dzięki prowokacji Izraela.

Reżim w Iranie nie jest, wbrew pozorom, kochany przez Irańczyków. USA to wiedzą. Wybór Mahmuda Ahmadineżada na pre-zydenta był aktem rozpaczy opuszczonej i zaniedbanej biedoty miejskiej, której głosy skrzętnie zagospodarowali konserwatyści. W Iranie operują organizacje dysydenc-kie, wspierane finansowo i sprzętowo przez USA. W ubiegłym roku Kongres Stanów Zjednoczonych zgodził się na przyznanie ko-lejnych gigantycznych środków finansowych na tajne operacje CIA w regionie, mające zdestabilizować reżim od środka.

Tymczasem 19 lipca w Genewie Iran otrzy-mał dwutygodniowy termin na odpowiedź,

co dalej ze wzbogacaniem uranu. Po tym czasie rozważane będą kolejne sankcje. Czy dojdzie do wojny? Wydaje się to mało praw-dopodobne, chociażby ze względu na opłaka-ny stan finansów USA, spowodowany wojną w Iraku i operacjami w Afganistanie, ale ist-nieją jeszcze inne scenariusze.

8 | sierpień 2008 | August 2008

Co zrobi Iran? Aleksandra Łojek–Magdziarz

LINKświat

Iran, jak twierdzą Stany Zjednoczone, należy do tzw. „osi zła”. Różne wysuwa się oskarżenia wobec Iranu: po-cząwszy od sponsorowania międzynarodowego terroryzmu, irackich szyitów, Hezbollahu uznanego przez USA za organizację terrorystyczną, skończywszy na produkcji broni jądrowej.

SZYIZM - religia państwowa Iranu. Jest to odłam mniejszościowy islamu, w od-różnieniu od większościowego sunnizmu. Szyizm powstał w wyniku schizmy religij-nej po śmierci proroka islamu Muham-mada (spolszczonego Mahometa). Szyici różnią się od sunnitów nie tylko podej-ściem do sukcesji przywódcy religijnego, ale przede wszystkim inną interpretacją Koranu, a także zupełnie innym stosun-kiem do hierarchii religijnej. W sunnizmie bowiem jej nie ma, w szyizmie jest. Szy-ici mieszkają głównie w Iranie, Iraku, Jemenie.AJATOLLACHOWIE – szyiccy uczeni mu-zułmańscy, absolwenci najlepszych szkół religijnych, znajdujący się na czele szyic-kiej hierarchii klerykalnej. Mogą wydawać edykty religijne. Nieco niżej w hierarchii stoją tzw. mudżtahidzi, którzy mogą stać się ajatollachami. Również oczekuje się od nich wybitnego wykształcenia prawno-religijnego. Wśród nich jest w tej chwili ko-bieta, Iranka - Zohreh Sefati. Sunnizm nie posiada takiej hierarchii, w sunnizmie wy-dawaniem edyktów prawnych zajmują się najczęściej tzw. mufti. Mudżtahidzi nie tyl-ko interpretują prawo, ale, w odróżnieniu od sunnickich muftich, także je tworzą, co oznacza, że po względem prawnym szy-izm jest znacznie bardziej elastyczny od sunnizmu.

Sprzeczność w nazwie

Restrykcyjne prawo

Czy Iran łamie NBJ?

Sankcje, ale europejskie

USA podzielone

Tajne operacje CIA

Najwyższy autorytet religijny Iranu - ajatollach Al Chamenei, zagorzały przeciwnik reform i reinterpretacji prawa islamskiego, krytyk USA, odrzucający ewentualność rozmów z Waszyngtonem na jakikolwiek temat. Fot. www.sajed.ir

Page 9: 8 Sierpieñ/August 2008

Tak surowe kary mają odstraszyć nie-odpowiedzialnych kierowców. Brytyjskie Ministerstwo Sprawiedliwości zamierza również zaostrzyć kary za prowadzenie sa-mochodu bez prawa jazdy oraz ważnego ubezpieczenia.

Peter Neyroud z rady zajmującej się kara-mi za najcięższe przestępstwa (SGC) uwa-ża, że zaostrzenie kar pomoże zrozumieć kierowcom, iż chwila nieuwagi, teoretycznie

banalne wykroczenie, może spowodować śmierć innych ludzi. „Jazda samochodem to nasz przywilej, a nie prawo, dlatego za kierownicą powinniśmy być skoncentrowani przez cały czas” – dodaje Neyroud. (BRU)

Eksperci szacują, że piractwo interne-towe uprawia obecnie w Wielkiej Brytanii 6,5 miliona osób. Jak obliczono, przemysł muzyczny straci z tego powodu ponad mi-liard funtów w ciągu najbliższych pięciu lat. Stąd inicjatywa dostawców Internetu – już niedługo do setek tysięcy brytyjskich do-mów, w których nielegalnie ściąga się z sieci

muzykę, filmy i programy, przyjdą pisemne ostrzeżenia. Inicjatorzy akcji liczą, że dzięki listom wielu dorosłych dowie się niebawem, że ich dzieci uprawiają nielegalny proceder.

Dostawcy Internetu zaczynają od kampa-nii informacyjnej, gdyż obawiają się utraty klientów, jeśli weszłyby w życie rządowe pla-ny walki z piractwem. Ten opracowuje bar-dziej drastyczne środki – m.in. wprowadze-nie zasady „trzy razy nielegalnie ściągasz i jesteś odłączony” oraz zmniejszanie szybko-ści przesyłu sieciowym złodziejaszkom. Za odłączaniem od sieci lobbują zwłaszcza pro-ducenci płyt. (SzK)

Izba Reprezentantów Kongresu USA wypomina Polsce, że jako jedyna z państw dawnego bloku sowieckiego nie uchwali-ła dotychczas takiej ustawy. Chodzi tutaj

przede wszystkim o mienie będące wła-snością żydowskich ofiar Holokaustu i ich rodzin oraz polskich właścicieli majątków prywatnych.

Premier Rzeczypospolitej Polskiej Do-nald Tusk zapowiedział, że projekt ustawy o zadośćuczynieniu za mienie utracone po wojnie trafi we wrześniu tego roku pod ob-rady rządu. (SzK)

„Chodzę z podniesioną głową, po-nieważ mojej ekipie udało się doprowadzić do przemian w Polsce bez rozlewu krwi” – mówił gen. Wojciech Jaruzelski w wy-wiadzie dla rosyjskiej gazety „Rossijskaja Gazieta”. „Jest tu pewien paradoks: wpro-wadziłem stan wojenny, a jednocześnie byłem architektem okrągłego stołu i przej-ścia do demokracji. Inaczej mówiąc, bez stanu wojennego nie byłoby okrągłego sto-łu. Nie wykluczam, że to i tak by się stało, ale znacznie później i nie wiadomo, za jaką cenę” - oświadczył Jaruzelski. Podkreślił, że nie broni siebie, tylko całego pokolenia Polaków, „którzy służyli Polsce takiej, jaka była”. Jak zaznaczył, nieraz podejmował trudne decyzje, które, jego zdaniem, były absolutnie konieczne.

Irlandia ma cztery miesiące, aby zdecydować, co dalej zrobić z problemem odrzucenia przez ten kraj traktatu lizboń-skiego – donosi BBC. Takie ultimatum po-stawiła komisarz ds. stosunków zewnętrz-nych UE Benita Ferrero-Waldner. Pani komisarz nie wykluczyła, że Irlandczycy przeprowadzą jeszcze jedno głosowanie w sprawie traktatu.

Włoska prasa pisze o Polsce jako o środkowoeuropejskim tygrysie gospo-darczym. Odkąd wybory w Polsce wygrał Donald Tusk, wzrosły optymizm i nadzie-ja, ale nad tym pozytywnym obrazem ciąży chęć sabotażu ze strony prezydenta Lecha Kaczyńskiego - to główna teza ob-szernej relacji z Warszawy dla dziennika „La Repubblica”. W artykule „Boom eu-ropejskiego tygrysa” podkreśla się, że z perspektywy Warszawy, pełnej centrów handlowych i eleganckich limuzyn oraz nowoczesnych drapaczy chmur, przypo-minających widoki Londynu czy miast w Australii, kryzys międzynarodowy wydaje się odległy.

Aż o 40 procent spadła w tym roku liczba imigrantów w Irlandii – donosi „The Herald”. Za przyczyny tej sytuacji podaje się spowalniająca irlandzką gospodarkę i poprawiające się perspektywy zatrudnie-nia oraz rosnące zarobki w krajach Europy Wschodniej.

„Gospodarkę brytyjską mogą czekać cięższe czasy niż gospodarkę USA” – mówi dla dziennika „The Guardian” przedstawi-ciel Bank of England David Blanchflower. „Myślę, że wchodzimy w recesję, praw-dopodobnie już jesteśmy w fazie recesji” – powiedział Blanchflower i uznał, że w Wielkiej Brytanii potrzebna jest obniżka stóp procentowych (obecnie stopa procen-towa Bank of England wynosi 5 procent).

August 2008 | sierpień 2008 | 9

LINKświat

p r a s ó w k a

Codzienna porcja newsów na www.linkpolska.com

Stany Zjednoczone wzywają Polskę do zwrotu mieniaKongres Stanów Zjednoczonych przyjął rezolu-cję wzywającą Polskę do uchwalenia ustawy za-pewniającej zwrot lub rekompensatę właścicie-lom mienia prywatnego zagrabionego podczas wojny i w okresie PRL.

14 lat więzienia za prowadzenie po pijanemuNawet 14 lat więzienia grozi kierowcom w Wielkiej Brytanii, którzy po spożyciu alkoholu lub narkotyków spowodują wypadek ze skut-kiem śmiertelnym. Za spowodowanie wypadku podczas rozmawiania przez telefon za kierow-nicą samochodu grozi do 7 lat pozbawienia wolności.

Oprócz Krakowa i Rzeszowa odwołane są również loty do Basel w Szwajcarii, Buda-pesztu, Palmy na Majorce, Walencji i Sal-zburga w Austrii. W wyniku tych zmian pra-cę straci około 150 osób, zaś lotniska w Du-blinie i Stansted setki tysięcy pasażerów.

Przedstawiciele linii Ryanair tłumaczą zaistniałą sytuację wysokimi opłatami na lotniskach europejskich oraz drastycznymi podwyżkami cen paliwa. (BRU)

Ryanair redukuje lotyOd 4 listopada do 19 grudnia nie polecimy li-niami Ryanair m.in. do Krakowa i Rzeszowa. Irlandzki przewoźnik redukuje ilość lotów z Dublina i Stansted.

Nie tylko w Wielkiej Brytanii prowadzi się podobne akcje. Australijczycy również mają swoje sposoby na odstraszenie potencjalnych pijących kierowców.Fot. Markus Vaeth

Jeden z samolotów Ryanair na płycie lotniska.

Ciężkie czasy dla ściągających muzykę i filmy z Internetu zaczną się już niedługo w Wielkiej Brytanii. Sześciu największych dostawców, w tym BT i Virgin Media, oraz fonograficzne i fil-mowe organizacje lobbingowe podpisały umo-wę pozwalającą skuteczniej ścigać piratów.

Wielka Brytania idzie na wojnę z piratami

Page 10: 8 Sierpieñ/August 2008
Page 11: 8 Sierpieñ/August 2008

Mimo zapowiadanych problemów gospo-darczych na Wyspach, Polacy wciąż wierzą w swoje możliwości. Na przekór przepo-wiedniom o masowych powrotach rodaków do kraju, inwestują na emigracji, licząc na sukces.

Agnieszka i Tomek Szmid z Lisburn w Ir-landii Północnej od początku pobytu na Wy-spach planowali otworzenie własnej dzia-łalności. W Polsce Agnieszka przez 15 lat pracowała w branży fryzjerskiej, i jak mówi jej mąż, na szczęście i tu może kontynuować

pracę w zawodzie. Swoje usługi kierują głównie do Polaków. „Kto ma wrócić do Pol-ski i tak wróci” – stwierdza Tomek. „Ten, kto przyjechał tutaj z zamiarem dłuższego pobytu po prostu zostanie. A Polaków jest tu naprawdę sporo” - dodaje. Przedsiębiorczej pary nie odstraszają nawet oznaki niechęci ze strony lokalnej społeczności. „A to kartki z pogróżkami, a to zdrapywane reklamy z szyby wystawowej. Wierzymy, że to wszyst-ko w końcu ustanie” – mówi Tomek.

Anna Olchawska z Newtownabbey za-uważyła, że krawiectwo może być intratnym interesem, gdy podjęła pracę w firmie zaj-mującej się przeróbkami krawieckimi. „By-łam pod ogromnym wrażeniem, kiedy zoba-czyłam, jaki utarg można zrobić w ciągu 8 godzin i ilu jest tu tzw. „niewymiarowych” ludzi” - mówi Anna. Polka długo nie wytrzy-mała pracując dla Irlandczyka. Doszła do wniosku, że nie ma sensu dawać się poni-żać pracodawcy. Zaczęła myśleć o własnej działalności.

Anna nie martwi się, czy Polacy wyjadą czy zostaną. Zresztą swoją krawiecką dzia-łalność kieruje bardziej do Irlandczyków niż Polaków. „Irlandczycy korzystający z naszych usług są mili i zawsze zadowoleni” – mówi Anna – „Polacy, wręcz odwrotnie. Przykro patrzeć i mówić o swoich rodakach w ten sposób, ale... cóż. Widać w nich ogrom-ną zazdrość i ze wszystkich stron czuje się ogromną presję”. Tomek również mówi, że Polacy to dużo bardziej wymagający klienci. Szczególnie polskie kobiety bardzo dbają o swoją fryzurę.

Największe trudności, na jakie napotkali polscy przedsiębiorcy, to wynajęcie lokalu. Tomek i Agnieszka wiele razy słyszeli odmo-wy agencji nieruchomości, mimo że oferty, o które pytali, są aktualne do dziś. „Nie po-wiedzieli nam wprost, że nam nie wynajmą, bo jesteśmy Polakami. Nie sposób się jednak nie domyślić, że to był jedyny powód” – mówi Tomek. Podobne doświadczenia miała Anna. „Na początku chciałam wynająć lokal o dość dużej powierzchni, ale właściciel sprawiał ogromne trudności. Wiecznie czegoś mu brakowało. Kiedy miałam już wszystkie za-świadczenia, właściciel doszedł do wniosku, że jednak nie wynajmie lokalu. Myślę, że nie chciał wynajmować lokalu Polakom” – mówi polska krawcowa.

Ani Anna, ani Tomek z Agnieszką nie pla-nują powrotu do Polski. „Dla nas wartość funta nie ma znaczenia, bo mieszkamy i żyjemy tutaj” – mówi Tomek – „planujemy zostać na stałe, ale jak to w życiu bywa, cza-sami z planów nic nie wychodzi”. Anna też nie chce wracać. „Jestem z siebie dumna, że udało mi się osiągnąć zamierzony cel. W Pol-sce nie miałam takiej możliwości”. (JŚ)

Wiedzę trzeba wykorzystać

W Polsce nie było takiej możliwości

August 2008 | sierpień 2008 | 11

LINKperyskop

Irlandia Północna

Irlandia Północna

Arkadiusz Gładysz podczas uroczystej ceromonii w Stormont w Irlandii Północnej otrzymał nagrody „Future Student of Busi-ness“ oraz „Endeavour award“.

Konkurs polegał na napisaniu raportu o wybranej organizacji. Arkadiusz przedsta-wił wpływ gospodarki ekonomicznej i ochro-ny środowiska na firmę produkującą znaną markę samochodów. Ukazał również zada-nia, jakie spełnia w biznesie strona interne-towa jednej z tanich linii lotniczych.

Zdolny Polak przyjechał do Północnej Ir-landii w 2005 roku na zaproszenie kolegi.

Na początku chciał tylko odłożyć trochę pie-niędzy i wrócić do Polski. Od tamtej pory jednak dużo się zmieniło. Arkadiusz zdecy-dował się na pozostanie w Belfaście i konty-nuację nauki.

„Nie planowałem się tutaj uczyć” – mówi Arkadiusz – „ale gdy okazało się, że miałem problemy z porozumiewaniem się z ludźmi, zacząłem uczyć się języka angielskiego. Po pół roku postanowiłem zaryzykować i wziąć udział w kursie biznesu i komputerów w tu-tejszym college’u”.

Wiedzę, jaką Arkadiusz zdobył w Belfast Metropolitan College wykorzystuje obecnie w pracy. Jest trainee managerem w jednym z dużych sklepów. „W Północnej Irlandii jest tak, że jeśli ma się wiedzę i potrafi się ją wykorzystać, to można osiągnąć wszystko. Tylko trzeba chcieć. Jak na razie nie my-ślę o powrocie do Polski” – mówi Arkadiusz Gładysz, lauerat konkursu. (JŚ)

Arkadiusz Gładysz, student Belfast Metropoiltan College, otrzymał dwie prestiżowe nagrody wrę-czane corocznie przez Fedarację Małych Przed-siębiorstw (FSB) we współpracy ze Stowarzy-szeniem College‘y Irlandii Północnej (ANIC). Nagrody mają zachęcić najlepszych studentów do przedsiębiorczego działania po zakończeniu studiów.

2 lata w Irlandii Północnej wystarczyło Annie na otwarcie własnej działalności gospodarczej. Pol-ka prowadzi zakład krawiecki. Tomek i Agniesz-ka na założenie własnego interesu potrzebowali tylko 18 miesięcy. Wykorzystali swoje doświad-czenie i otworzyli salon fryzjerski.

Mimo zapowiadanej recesji na Wyspach, Polacy nie boją się otwierać własnych działalności. Na zdjęciu polska drogeria w Dublinie. Fot. Jakub Świderek

Arkadiusz Gładysz z Christine Heaney, nauczycielką z Belfast Metropolitan College.

Page 12: 8 Sierpieñ/August 2008

12 | sierpień 2008 | August 2008

LINKperyskop

www.linkpolska.com

W czasie Notting Hill Carnival celebruje się wszystko, co ma jakikolwiek związek z kulturą karaibską, dlatego też można nie tylko zobaczyć barwne ubrania, ale i zakosz-tować przeróżnych przysmaków. Kuchnia karaibska jest raczej pikantna, ale desery łagodzą wszelkie ostrości i uważane są za jedne z najlepszych na świecie.

Na Notting Hill Carnival ściągają wieloet-niczne tłumy z całego świata, ponieważ festi-wal ten jest jedną z najciekawszych atrakcji odbywających się na wolnym powietrzu pół-nocnej półkuli. Trwa zwykle dwa dni. Pierw-szy dzień jest spokojniejszy, bo to część zwa-na Karnawałem Dzieci. Biorą w niej udział całe rodziny, a ze względu na obecność mi-lusińskich, zwykle jest mniej intensywny i hałaśliwy. Rozkwita w drugi dzień.

Całość ma miejsce w Notting Hill i okoli-cach 24 i 25 sierpnia (niedziela, poniedzia-łek). Wstęp wolny. (AŁM)

Anglia

Notting Hill CarnivalCo roku w sierpniu centrum Londynu zamienia się w dwudniowy uliczny karnawał tańca, mu-zyki, kolorowych strojów i jedzenia. Uczestniczą w nim setki tysięcy turystów i mieszkańców Londynu.

Dyrektor naczelny spółki Chris Sangster nie kryje, że prace nad projektem trwają już od bardzo dawna: „Znaczna część pracy już za nami. Poszukiwania i obliczenia zajęły 15 lat”. Gra jest warta świeczki, gdyż szkoc-kie złoto należy do najdroższych na świecie. Cena może być nawet pięciokrotnie wyższa od cen kruszców pochodzących z innych rejo-nów świata. Wynika to przede wszystkim

z rzadkości występowania złota w Szkocji. Prace wydobywcze mają rozpocząć się w ciągu kilku tygodni, potrzebne do wydoby-cia kruszcu urządzenia dostarczone będą z Chile przez australijską spółkę Scotgold Re-sources Ltd.

Inicjatywa, której celem jest wydobycie złota o wartości 70 milionów funtów ma stworzyć 60 nowych miejsc pracy. Chris Sangster zapewnia, że projekt jest całkowi-cie bezpieczny dla środowiska naturalnego, a urządzenia przystosowane są do wydo-bywania kruszcu bez zbędnego naruszania podłoża.

Urzędnicy mają wkrótce podjąć decyzję, co do przyszłości eksploatacji złotodajnych terenów mieszczących się w sąsiedztwie Loch Lomond oraz parku narodowego Trossachs. (MP)

Eksploatacja złotodajnych terenów Szkocji co-raz bliżej. Pierwsze prace wydobywcze mają rozpocząć się w pobliżu niewielkiej wioski Tyn-drum, koło Glasgow. Złota w szkockiej ziemi jest jednak niewiele i trzeba dysponować specjali-stycznym sprzętem, by je wydrzeć strzegącym go zazdrośnie zielonym wzgórzom.

Gorączka złotaSzkocja

Podczas festiwalu prezentuje się piwa z Wielkiej Brytanii i reszty świata – w sumie około 450 rodzajów, począwszy od ale, skoń-czywszy na delikatnych ciderach. Imprezie towarzyszą gry i zabawy pubowe, rozmaite konkursy i oczywiście degustacja dwojakie-go rodzaju: samowolna i niekontrolowana oraz pod okiem wytrawnego piwosza, który o degustowanym piwie ciekawie opowiada (warto zarezerwować miejsce). W czasie Fe-stiwalu można też skosztować różnego ro-dzaju piwnych przekąsek, posłuchać muzyki i ogólnie zanurzyć się w atmosferze trady-cyjnej brytyjskiej zabawy pubowej.

Festiwal odbywa się od 5 do 9 sierpnia na Earls Court. Bilety można nabyć przez Internet (£8) lub tuż przed wejściem (£10). Więcej informacji na stronie:www.camra.org.uk (AŁM)

Zadziwiające, jak mało uwagi zwraca prze-ciętny człowiek na motyle” – pisał w autobio-grafii Władimir Nabokow. I choć nie chodzi-ło o współczesnego człowieka (pisarz w ten sposób komentował przygodne spotkania podczas poszukiwań okazów nad Adriaty-kiem na początku XX wieku) nie wydaje się żeby to stwierdzenie straciło choćby odrobi-nę na aktualności. Jedyną zmianą jest fakt, iż z roku na rok tych pięknych, delikatnych i tajemniczych stworzeń jest coraz mniej.

Rezerwaty motyli zostaną utworzone w rejonach North Argyll, Lorne i Knapdale, Lochaber, Upper Deeside, Badenoch i Stra-thspey, Highland Perthshire, Solway, Mull, Islay oraz Moray Firth. „Ponieważ to takie małe stworzenia, musimy myśleć globalnie, by je uratować” – mówi Paul Kirkland, dy-rektor BCS.

Projekt zakłada współpracę z rolnikami i leśnikami, z pomocą których odtworzone zostaną naturalne siedliska, a ochroną ob-jęte duże kolonie motyli. „Nie chcemy tak jak Anglicy doprowadzić do praktycznie cał-kowitego wyginięcia tych gatunków na na-szych obszarach” – dodaje Kirkland. Projekt powstał z okazji 40-lecia powstania Butter-fly Conservation Scotland. (MP)

Festiwal Brytyjskiego Piwa w Londynie

Papilio machaon z rodziny paziowatych jest rzadkim widokiem w Wielkiej Brytanii. Fot. Linnell Esler

Na terenie Szkocji powstanie dziesięć „rezerwa-tów motyli”. Inicjatywa Butterfly Conservation Scotland ma na celu ochronę ginących gatun-ków tych pięknych owadów. Według badań BCS, Szkocja stała się azylem dla wielu gatun-ków, migrujących z terenów Anglii.

Królestwo motyliSzkocja

Anglia

Jeden z uczestników Notting Hill Carnival, festiwalu celebrującego kulturę karaibską.

Co kryją wzgórza Loch Lomond? Fot. Bryan Weirr

Ponad 66 tysięcy miłośników złocistego napoju pojawia się zwykle w czasie corocznego Festi-walu Piwa w stolicy Anglii.

Page 13: 8 Sierpieñ/August 2008

August 2008 | sierpień 2008 | 13www.linkpolska.com

LINKperyskop

Zosia Noga, założycielka wirtualnej galeriiwww.nogagaleria.com

Zdjęcie miesiącaNiecodzienne widoki w samym centrum Londynu.fot. Tomek Kurkowski

Magazyn „Link Polska” zaprasza wszystkich do nadsyłania propozycji swoich zdjęć wraz z krótkim komen-tarzem autora na adres: [email protected]

Na autorów zdjęć wybranych do publikacji w rubryce „Zdjęcie miesiąca” czekają nagrody!Nadesłane zdjęcia przechodzą na własność redakcji, co jednocześnie oznacza przeniesienie na redakcję magazynu „Link Polska” praw autorskich z prawem do publikacji w każdym obszarze.

„Właściwie to konserwuję papier, bo w pełnym zabytków Londynie, ja pracuję nad sztuką współczesną” – śmieje się absolwent-ka Akademii Sztuk Pięknych. „Moi klienci to kolekcjonerzy dzieł sztuki, muzea, gale-rie i domy aukcyjne. Dzięki temu mogę na co dzień obcować z twórczością takich ar-tystów, jak Andy Warhol czy Allen Jones” – mówi Zosia.

I to właśnie klienci zaczęli pytać o polskich artystów. „Z ciekawości albo licząc na oka-zję. Bo jak z Polski, to powinno być tanie” – wyjaśnia fachowo – „tutaj każdy chce mieć coś nowego na ścianie. Unikat. Pomyślałam,

trzeba im więc tę sztukę pokazać”. A poka-zywać, zdaniem Zosi Nogi, jest co! Coraz wyraźniej zaczął krystalizować się pomysł - może by tak własną galerię...

Lecz galeria „na żywo” to za duży koszt. Internet? A owszem! Profesjonalną witrynę zaprojektował mąż. Są tam prace dwudzie-stu artystów z Polski, prezentujących różne style. Ceny? Od kilkudziesięciu do kilkuset funtów. „Na brytyjskim rynku to dobre ceny” – twierdzi Zosia.

Pod koniec roku nastąpi tygodniowy trans-fer ze świata sztuki wirtualnej do realnej. 5 listopada na Brick Lane w Rug Factory „bę-dzie można „na żywo” obejrzeć prace „moich” artystów. Porozmawiać z autorami, zawią-zać kontakty. Pewnie też coś sprzedać...” – wyjaśnia właścicielka Galerii Noga. (JR)

Anglia

Kup obraz w wirtualnej galeriiWirtualna galeria Zosi Nogi działa od listopa-da, promując w Londynie młodych artystów z Polski. 50 prac już „poszło” do ludzi. To spo-ry sukces młodej konserwator sztuki rodem z Torunia.

Gorączka złota

Królestwo motyli

Page 14: 8 Sierpieñ/August 2008

LINKtemat numeru

14 | sierpień 2008 | August 2008 www.linkpolska.com

Page 15: 8 Sierpieñ/August 2008

LINKtemat numeru

August 2008 | sierpień 2008 | 15www.linkpolska.com

Agata nigdy nie lubiła długich spacerów i pieszych wycie-czek, więc nikt nie wierzył, że jej się uda. Pamięta, że, gdy jako 13-letnia dziewczynka po raz pierwszy wzięła udział w jednej z najtrudniejszych pielgrzymek w Polsce, asfalt topił się jej pod stopami. 540 kilometrów od Szczecina do Częstochowy przeszła w 16 dni. W sumie w Szczecińskiej Pieszej Pielgrzymce na Jasną Górę Agata brała udział 11 razy. Od 4 lat mieszka w Belfaście, ale myślami często wraca do pielgrzymkowych czasów. Podkreśla, że piel-grzymki są dla wszystkich, nie tylko dla rozmodlonych i ugruntowanych w wierze. Może nawet bardziej dla tych, którzy szukają swojej drogi, dla zagubionych. „Przez lata szeregi naszej pielgrzymki poważnie pustoszały w okoli-cach Jarocina” - opowiada Agata - „stosunkowo duża grupa pątników urywała się na festiwal muzyki rockowej, by po kilku dniach powrócić do szeregu i iść dalej”. Agata z wła-snego doświadczenia i obserwacji wie jednak, że postawa pielgrzyma ewoluuje i człowiek dojrzewa do zrozumienia sensu pielgrzymowania: „To długa chwila na zastanowie-nie się nad życiem, postępowaniem, decyzjami. Patrzysz na wszystko z innej, lepszej perspektywy. Zmieniają się priorytety. Najważniejsze jest to, żeby iść, walczyć o dobrą kondycję swoich nóg, gasić zwątpienie i zniechęcenie”.

Polskie pielgrzymowanie to fenomen na skalę światową. Pielgrzymki w Polsce to mieszanka głębokiej duchowości z materializmem, mądrej wiary z fanatyzmem, rozmowy z Bogiem z flirtem nastolatków. To głównie polska mło-dzież stanowi trzon pielgrzymowania. Jej radość wyraża-na śpiewem i tańcem stanowi przeciwwagę dla dewocji i fanatyzmu religijnego. Do polskich miejsc świętych zmie-rzają najróżniejsze grupy. Jest pielgrzymka mężczyzn i młodzieńców, pielgrzymka Poczty Polskiej, pielgrzymują żołnierze, więźniowie, niewidomi i niedowidzący, matu-rzyści, alkoholicy i ci, którzy żyją dzięki przeszczepom, dziękując za drugie życie.

Tysiącami młodych pielgrzymów opiekują się ludzie, dla których długie marsze do miejsc świętych stały się sen-sem życia. Tadeusz Popończyk jest jednym z najbardziej

Polscy pielgrzymi stanowią 20% wszystkich pielgrzymujących Europejczyków i od 3 do 5% wszystkich chrześcijańskich pielgrzymów na całym świecie. Nigdzie indziej duchowy wymiar pielgrzymek nie przenika się z materialnym tak, jak dzieje się to w Polsce.

Polski przemysł PIELGRZYMKOWY

Bóg słucha rock’n’rolla

Rozmowa z Bogiem i flirt nastolatków

tekst i zdjęcia: Jakub Świderek

Page 16: 8 Sierpieñ/August 2008

16 | sierpień 2008 | August 2008 www.linkpolska.com

doświadczonych polskich pielgrzymów. Już ponad 50 razy dotarł z różnymi pielgrzymkami na Jasną Górę. Sam wie-le z nich zorganizował. „Dzisiaj to są pielgrzymki XXI wie-ku” - mówi 70-letni weteran marszów - „kierownik trasy ma GPS, urządzenie, które pokazuje każde odchylenie od wyznaczonej trasy. Pielgrzymowanie nie polega na tym, żeby błądzić po polach i lasach, jak to się kiedyś zdarza-ło. Kiedyś wystarczyło trochę mgły i nadrabiało się parę kilometrów”.

Rzeczywiście z upływem lat zmienia sie również kultura polskiego pielgrzymowania. Wirtualna Mapa Pielgrzymek to serwis internetowy, dzięki któremu można śledzić tempo poruszania się pielgrzymów oraz ich przy-stanki. Według Krzysztofa Piadłowskiego, szefa projektu, w pierwszych dniach działania serwis zanotował 40 tys. odsłon. Najwięcej osób odwiedza wirtualną mapę na po-czątku sierpnia, kiedy na Jasną Górę wyrusza najwięcej pielgrzymów. Do utworzenia serwisu użyto systemu, który na co dzień używany jest do ścigania przestępców. Projekt skierowany jest do tych, którzy z różnych powodów nie mogą brać udziału w pielgrzymkach. Drogą internetową towarzyszą więc milionom Polaków w całej Polsce.

Według danych Zakładu Geografii Religii Uniwersytetu Jagiellońskiego co roku w pielgrzymkach bierze udział od 6 do 7 milionów Polaków, czyli ponad 15% całego narodu. W Polsce jest ponad 500 sanktuariów. Do naj-większych, takich jak Łagiewniki, Licheń czy Kalwaria Zebrzydowska od kilku lat coraz liczniej przychodzą pie-si pątnicy. Najczęściej pielgrzymujemy do Częstochowy na Jasną Górę. Tam corocznie dociera ok. 4 milionów

polskich wiernych. Polacy w celach religijnych wyruszają też za granicę. Około miliona wiernych z Polski co roku wybiera Rzym, Lourdes czy Medjugorie. Ze względu na walory turystyczne, popularne jest też pielgrzymowanie „Szlakiem św. Pawła” przez Grecję, Turcję i Włochy. Tutaj swoją szansę zwęszyły biura turystyczne, które specjali-zują się w organizowaniu wycieczek do miejsc świętych. Za 6-dniową pielgrzymkę do Medjugorie wraz z wyżywie-niem zapłacić trzeba jednemu z toruńskich biur podróży 1330 złoty.

„Tutaj nie ma pieniędzy, tutaj jest Bóg!” - krzyczał je-den z uczestników pielgrzymki słuchaczy Radia Maryja pod Jasną Górą. Pieniądze w Częstochowie jednak są. Częstochowianie nazywani są czasem złośliwie „medali-karzami”. Tak utrwalił się obraz miasta i jego mieszkań-ców, którzy żyją z obsługi pielgrzymek. Wprawdzie nie jest to już zjawisko tak duże, jak np. w końcu XIX wieku, kiedy „przemysł pielgrzymkowy” można było porównywać do włókiennictwa czy metalurgii, ale nie da się ukryć, że częstochowianie wciąż namacalnie korzystają z obecności milionów pielgrzymów z Polski i ze świata.

Jednym z najpopularniejszych i zarazem najmłodszych miejsc świętych w Polsce, do którego podążają pielgrzy-mi z całego kraju jest Sanktuarium Maryjne w Licheniu. Nie wiadomo, ile kosztowało wybudowanie największej w Polsce, ósmej w Europie i jedenastej na świecie bazyliki wchodzącej w skład tego sanktuarium. „Panu Bogu nie wypada wypominać pieniędzy” - ucinał pytania dzienni-karzy ksiądz Makulski podczas święcenia bazyliki. Mówi się, że był to koszt co najmniej kilkudziesięciu milio-nów złotych. Od kilku lat Licheń w sezonie (maj - paź-dziernik) odwiedza 1,5 mln osób. Do dyspozycji gości w Licheniu są domy pielgrzyma o różnych standardach. Jak

LINKtemat numeru

Nowoczesne pielgrzymowanie

Bogata forma, uboższa treść

Tutaj nie ma pieniędzy?

Najczęściej pielgrzymujemy do Częstochowy na Jasną Górę.Tam corocznie dociera ok. 4 milionów polskich wiernych

Page 17: 8 Sierpieñ/August 2008

mówi ks. Zbigniew Krochomal, ekonom sanktuarium w Licheniu, pielgrzymi wybierają droższe, wygodne pokoje z łazienkami. Aby sprostać wymaganiom gości powołano Zakład Gospodarczy, który w sezonie zatrudnia 300 osób. „Staramy się tak kształtować ceny, by były one dostępne dla gościa z większym portfelem, jak i dla tego mniej za-możnego” - mówi ks. Krochomal, dodając, że w ubiegłym roku sanktuarium zarobiło na czysto 80 tysięcy złotych. „To jest przede wszystkim święta służba. Ona się wiąże z pieniędzmi, ale te pieniądze, w moim odczuciu, są bar-dziej zadaniem, odpowiedzialnością niż zyskiem, który należy szybko skonsumować” - mówi ksiądz.

Katarzyna z Wrocławia przyjechała do licheńskiego sanktuarium po raz pierwszy. „Różne rzeczy słyszałam o Licheniu, że bogactwo, przepych, kicz. Przyjechałam, zobaczyłam i zdumiało mnie, że jest to miejsce przede wszystkim dla ludzi” - mówi dziewczyna. Ksiądz Stanisław Musiał pisał jednak w „Tygodniku Powszechnym”, że bo-leje nad brakiem wyobraźni duszpasterskiej i religijnej u niektórych ludzi kościoła. „Znam kilka sanktuariów, gdzie łaskami słynące obrazy lub figury przeniesiono do nowo wybudowanych okazałych świątyń” - pisał ksiądz Musiał - „okazuje się teraz, że wierni od tych sanktuariów odcho-dzą. Nie odnajdują oni w nich tego, co znajdowali przed-tem, często w ubogich, drewnianych kościółkach.

Na szczęście zachwiany balans pomiędzy formą a tre-ścią w sanktuarium w Licheniu nie ma wpływu na isto-tę polskiego pielgrzymowania, która jest niezmienna od wieków. Nasi przodkowie, zanim przyjęli chrześcijaństwo, pielgrzymowali do swoich świętych miejsc - do Góry Ślęży

czy Góry Chełmskiej koło Koszalina. Już oni wiedzieli, że w pielgrzymowaniu to droga jest celem. „Do domu wraca się z naładowanym akumulatorem. Jest się zupełnie in-nym człowiekiem niż wtedy, gdy się wychodziło” - mówi doświadczony pielgrzym Tadeusz Popończyk. „Nie chodzi przecież o to, żeby zmęczyć nogi czy pięknie się opalić. Chodzi o to, żeby na lepsze zmieniło się wnętrze człowieka”.

POPULARNE PIELGRZYMKI NA WYSPACH

Pielgrzymka do Croagh Patrick w Irlandii odbywa się co-rocznie w ostatnią niedzielę lipca. Średnio bierze w niej udział 25 tysięcy pielgrzymów. Celem pielgrzymki jest szczyt góry Croagh Patrick (765 m n.p.m. ). Warunkiem pełnego przeżycia tego pielgrzymowania jest marsz po kamienistych zboczach na bosaka.

Pielgrzymka do Holy Island na angielskim wybrzeżu Northumbrian odbywa się podczas Wielkiego Tygodnia przed Wielkanocą. Pielgrzymi maszerują z różnych miejsc w północnej Anglii i Szkocji, od 70 do 120 mil, dźwigając wielki, ciężki krzyż. Pątnicy spotykają się w Wielki Piątek na wybrzeżu i podczas odpływu przecho-dzą na wyspę. Pielgrzymka ma ekumeniczny charakter, a jej liderami są duchowni różnych kościołów w UK.

Pielgrzymka The Hampshire Pilgrims‘ Trail obejmuje 155-milowy odcinek pomiędzy Katedrą w angielskim Winchesterze a francuskim Mont Saint Michel. Dzień świętego Michała obchodzony jest 29 września i to wtedy najwięcej osób zmierza do normańskiego sank-tuarium we Francji. Pielgrzymów prowadzą znaki, które umiejscowione są na całej trasie.

LINKtemat numeru

Droga jest celem

To głównie polska młodzież stanowi trzon pielgrzymowania. Jej radość wyrażana śpiewem i tańcem stanowi przeciwwagę dla dewocji i fanatyzmu religijnego.

Page 18: 8 Sierpieñ/August 2008

18 | sierpień 2008 | August 2008 www.linkpolska.com

LINKfotogaleria

Bartek Solik, urodzony w 1978 roku, zakopiańczyk, na stałe mieszkający w stolicy Podhala. Ceniony zwłaszcza za obserwacje codziennego dla niego otocze-nia. Zdobył uznanie reportażami publikowanymi w „Gazecie Wyborczej”, tygodnikach „Polityka”, „Newsweek”, „Przekrój”. Nagradzany w wielu kon-kursach fotografii prasowej. Przedstawiciele krakowskich mediów uhono-rowali go tytułem Fotoreportera Roku 2006. Członek kolektywu fotografów Agencji Fotograficznej Visavis.pl

Wojciech Truchan - nar-ciarz i biathlonista, rolnik. Uczestnik i chorąży polskiej ekipy na Zimowych Igrzy-skach Olimpijskich w Inns-brucku (1976). Nie pracuje, sprzedał cały inwentarz i opiekuje się niewidomą, chorą na cukrzycę żoną Zo-fią. Plażówka koło Witowa na Podhalu.

.

Zapomniani olimpijczycy Cykl zdjęć „Zapomniani olimpijczycy” zdobył trzecią nagrodę w konkursie Newsreportaż w kategorii życie codzienne. Opisy do fotografii zostały opracowane zimą 2006 roku i od tego czasu nie były aktualizowane.

Adam Krzysztofiak - sko-czek narciarski, z zawodu de-karz. Olimpijczyk z Sapporo (1972) i z Innsbrucku (1976). Mieszka w nędzy w swoim domu pod Wielką Krokwią w Zakopanem. Żyje z zapo-mogi za 316 zł miesięcznie. Ima się prac dorywczych. Po nawrocie ostrego zapalenia płuc w stanie śmierci klinicz-nej odwieziony do szpitala. Na zdjęciu z 86-letnią matką Amelią w swoim domu.

Page 19: 8 Sierpieñ/August 2008

www.linkpolska.com

LINKfotogaleria

August 2008 | sierpień 2008 | 19

Józef Gąsienica Daniel - narciarz wyczynowy, spe-cjalista w kombinacji nor-weskiej, rolnik. Wielokrotny mistrz Polski, olimpijczyk z Grenoble (1968). Obecnie bezrobotny, mieszka sa-motnie w jednej izbie. Pod sklepem spożywczym prosi o drobne na piwo.

Stanisław Bobak - skoczek narciarski, podoficer Wojska Polskiego, rolnik. Olimpij-czyk z Innsbrucku (1976) i Lake Placid (1980), rekordzi-sta Wielkiej Krokwi z 1975r. Cierpi na skręt jelita, którego nabawił się podczas wyjazdu zarobkowego we Francji. Nie może jeść. Przez 15 godzin na dobę sam dożywia się witaminowym koktajlem w kroplówce. Waży 47 kg.

Roman Sieczka - skoczek narciarski, konserwator ma-szyn. Olimpijczyk z Cortina d’Ampezzo (1956). Rok póź-niej po wypadku na skoczni w Czechosłowacji stracił część prawej stopy. Żyje w Kościelisku ze skromnej emerytury. Nie stać go na profesjonalną protezę, więc sam ją wystrugał w warszta-cie stolarskim.

Page 20: 8 Sierpieñ/August 2008

LINKreportaż

20 | lipiec 2008 | July 2008 www.linkpolska.com

W oparach intelektu Polacy w Oksfordzie

Studentów z Polski jest na Wyspach coraz więcej. I nie tylko studentów - coraz większe grono Polaków zasila też brytyjskie podstawówki i licea. Czasem nawet te najbardziej prestiżowe, w któ-rych uczą się dzieci ministrów i premierów. Jak ważną częścią naszego kapitału społecznego jest tzw. dobre wykształcenie? I czy rzeczywiście jest ono aż tak nieosiągalne?

Pierwsze dni września bywają w Oksfordzie bardzo piękne. Stare klony i olchy gubią liście, chodniki peł-ne są brązowych kasztanów, a mury college’ów pokrywa czerwono-złoty bluszcz. Każdy miesiąc to zresztą inne „smaczki”. Latem wszelkie połacie zieleni stają się miej-scem wymarzonego odpoczynku – w parkach i na zadba-nych trawnikach odbywają się pikniki, grille i gry w polo. Wiosną najpiękniej śpiewają tu ptaki, a zimą świetnie smakuje rozgrzewająca, angielska cream tea. Rytm życia

w miasteczku wyznaczany jest przez pracę Uniwersytetu Oksfordzkiego - jednej z najbardziej znanych i prestiżo-wych uczelni na świecie. „Moje pierwsze dni tutaj to było nieustanne zdziwienie i zachwyt. Patrzyłem na historycz-ne mury, tradycyjne stroje i zastanawiałem się, dlaczego ja?” - śmieje się Aleksander Chmielewski, który studiuje tu inżynierię. „Koledzy mówili, że po jakimś czasie czło-wiek się przyzwyczaja i zaczyna traktować Oksford jak zwyczajne miasto. I mieli rację” - dodaje.

Aleksandra Kaniewska, dziennikarka „Dziennika” i „Gońca Polskiego”, absolwentka rocznych Modern Japanese Studies na Oxford University i dziennikar-stwa na Uniwersytecie Warszawskim. W trakcie studiów w Oksfordzie przynależała do Saint Antony’s College.

Aleksandra Kaniewska

Page 21: 8 Sierpieñ/August 2008

LINKreportaż

www.linkpolska.com

Na Uniwersytecie Oksfordzkim uczy się ponad 18 tysięcy uczniów z całego świata. Część z nich to tzw. studenci undergraduate, któ-rzy przygotowują się do licencjatu. Reszta to przyszli magistrowie i doktoranci. Od kilku lat do Oksfordu przyjeżdża także coraz więcej młodych Polaków. W tym roku będzie już prawdopodobnie powyżej stu osób. Większość z nich twierdzi, że na prestiżową uczelnię nie jest wcale tak trudno się dostać. „Z mojego rocznika w warszawskim liceum do Oksfordu i Cambridge zdawałem tylko ja i kolega, a tak naprawdę powinna się tu znaleźć połowa naszej klasy” - opowiada Antoni Wróbel, student biochemii. „Tylko, że części nie chce się apli-kować, a reszta myśli, że na pewno się nie dostanie. A na niektórych kierunkach jest tutaj tylko czterech kandydatów na miejsce, to mniej niż na Uniwersytecie Warszawskim” - dodaje.

Ania Szmuksta właśnie skończyła w Oksfordzie pierwszy rok fi-zjologii. Na wyjazd do Anglii zdecydowała się po wakacyjnym wyjeź-dzie w okolice Chester. „Wróciłam zachwycona lokalną uprzejmością i mentalnością ludzi. Po wielotygodniowych peanach na cześć Anglii, rodzice zapytali: czemu więc nie wyjedziesz tam na studia? Złożyłam aplikację i dostałam się na wymarzony kierunek w Oksfordzie. Nie było wyjścia, musiałam podjąć wyzwanie” - opowiada Ania. Dla niej Oksford to nie tylko walory akademickie, ale przede wszystkim po-szerzające horyzonty życiowe doświadczenie. „To właśnie studiowa-nie wśród osób z bardzo różnych kręgów kulturowych jest najwięk-szą wartością uczelni zagranicznych. Pozbywamy się wtedy stereoty-powego spojrzenia na inność, różnorodność. Jednego dnia mogę pójść na spotkanie Yidish Society i posłuchać wykładu o Holokauście, innego wieczoru odwiedzić French Society podczas degustacji win i serów, a w weekend spędzić noc na szalonej meksykańskiej imprezie z salsą i tequilą” - mówi Ania.

Czy trudno studiuje się na mitycznym Oksfordzie? I tak, i nie. Polscy studenci przekonują mnie, że słyniemy z mądrych głów i mamy tu świetną reprezentację. „Na pierwszym roku przez mo-ment miałem wrażenie, że trudniejszych rzeczy nauczyłbym się na Politechnice Warszawskiej” - mówi Igor Boczarow, drugoroczny stu-dent chemii, który za swoją pierwszą oksfordzką sesję dostał specjal-ne wyróżnienie. „Później jednak ruszyliśmy z materiałem do przo-du i teraz jestem już bardzo zadowolony. Pewnie nawet zostanę w Oksfordzie na doktoracie” - stwierdza.

Oksford i Cambridge, które w Anglii określane są mianem Oxbridge, od blisko 800 lat mają swoją specyficzną strukturę orga-nizacyjną. Każdy student, który zaczyna tu naukę musi stać się czę-ścią jednego z 39 college’ów. To właśnie college zapewnia studentowi opiekę prawną, zakwaterowanie, dostęp do świetnie wyposażonych bibliotek, czytelni, sal komputerowych oraz tzw. Common Rooms, w których studenci i pro-fesorowie spotykają się na herbatę, ciasteczka i nieformalne dyskusje. W każdym college’u znajduje się też stołówka, nazywana tutaj kan-tyną lub dining hall, w której studenci mogą smacznie i niedrogo zjeść lunch i kolację. To zdecydowanie duża oszczędność, gdyż w kan-tynie dobry obiad można kupić już nawet za 3 funty (w mieście tyle kosztować nas będzie croissant i kawa).

Starsze college’e, np. Christ Church lub Magdalen College mają imponujące, eleganc-kie jadalnie, w których wieczorami często od-bywają się tzw. Formal Halls, czyli uroczyste kolacje z profesorami i gośćmi z zagranicy. Czasem college’e organizują też bardziej niety-powe spotkania. W jednym z nich raz do roku można uczestniczyć w kolacji połączonej z pie-czeniem dziczyzny. Wszystko ku czci studenta,

który kilkaset lat temu w obronie koniecznej zabił przy pomocy opa-słego tomu Arystotelesa szarżującego na niego dzika.

Takie uroczyste kolacje to dla studentów jedna z wielu okazji, żeby przy lampce wina spotkać się ze znanymi naukowcami, politykami i dyplomatami. „Na każdym kroku spotykamy osobistości ze świata nauki, sztuki, autorów książek, które każdy z nas czytał” - opowiada Ania. „Największe wrażenie jednak robi fakt, że większość z tych ludzi jest na uczelni dla nas, studentów, a nie na odwrót. Ponieważ większość zajęć to głównie tzw. tutoriale, czyli spotkania z profeso-rem w małych, dwu- lub trzyosobowych grupkach studentów, bieżąca praca jest bardzo intensywna. Do każdego takiego spotkania przygo-towujemy się prawie jak do egzaminu…”.

„Jakie są największe plusy studiowania w Oksfordzie?” - pytam kilkoro studentów z Saint Antony’s College. „Mieszanka kulturowa, świetnie wyposażone biblioteki i tutoriale z największymi mózgami świata” - odpowiadają szybko. System tutorialny stosuje się tu od samego początku działania uniwersytetu, czyli mniej więcej od XII wieku. Studenci chwalą sobie w nim przede wszystkim fakt, że jest bardzo dopasowany do indywidualnych wymagań i możliwości. I że nikt nie wymaga od nich wkuwania wiedzy na pamięć. „Jeśli ktoś lubi dużo czytać, analizować i brać udział w dyskusjach, każdy z oks-fordzkich kierunków będzie dla niego” - śmieje się Agnieszka, która przez rok studiowała tu socjologię. „Oksford nie jest dla ludzi, którzy chcą studia „przesiedzieć”. To bardzo interaktywna, ale też wyma-gająca uczelnia, w której ceni się samodyscyplinę i kreatywność” - stwierdza rzeczowo dziewczyna.

Oksford to też miejsce wyjątkowo magiczne, które trudno się opusz-cza. „Jest wręcz oderwane od rzeczywistości” - mówi mi jedna ze stu-dentek. Stare, chłodne mury, uniwersyteckie ogrody z połaciami zie-lonej trawy i strzyżonych żywopłotów, tysiącletnie nagrobki, które w konwertowanych na biblioteki kaplicach służą czasem jako podstaw-ki pod książki. A poza tym setki rowerów, którymi przemieszczają się studenci, tradycyjne obrzędy, jak immatrykulacja, zakończenie studiów, gra w krykieta, rzucanie beretami po egzaminach i wiele innych akademickich doświadczeń - wszystko to po latach wspomina się z łezką w oku.

Podróż po oksfordzkiej Tamizie zainspirowała Lewisa Carrolla do napisania baśnio-bajki „Alicja w Krainie Czarów”. Bardziej współ-cześnie, to właśnie tutaj, w Christ Church College, umieszczono część akcji filmu o Harrym Potterze. Są także inne, literacko-histo-ryczne tropy. Po zajęciach oksfordzcy studenci często spotykają się w przepięknym ogrodzie botanicznym, po którym lubił spacerować J.R.R. Tolkien oraz w pubie „Eagle and Child”, gdzie w oparach piwa słynny pisarz tworzył swoje książki. Jeśli nie Oksford, to co? A może inaczej: A dlaczegóż nie Oksford, drogi studencie?

Rozpoczęcie uroczystości absolutoryjnej w teatrze Sheldonian, Uniwersytet Ozvvvfordzki. Fot. Toby Ord.

Oksfordzkie baśnie i legendy

Życie zaczyna się w college’u

Polski Oksford

Page 22: 8 Sierpieñ/August 2008

Luty/Feb 2008

2(20)

Dzień, w którymodeszła drużyna

SEN O WARSZAWIE

Galeria:Micha³a Glinickiego

Turystyka:w krainie Fado

Jeśli mam siê zakochaæ,

to w kimś, kto naprawdê

jest tego wart” - mówi

Paulina z Cork

czyli opowieśæo szczêśliwiesamotnych

ZAWIESZENI NA £OKCIACHTEMAT NUMERU

Marzec/Mar 2008

3(21)

Kwiecieñ/April 2008

4(22)

pierwsze 5 sekund

Maj/May 2008

5(23)

wszystkoo mojej matce

Czerwiec/June 2008

6(24)

Nasi - Obcy

LINKPOLSKA

jedyny polski magazyn dostępny w Wielkiej Brytanii i Irlandii Zamieść reklamę! Aneta PatriakTel.: +44 7787588140E-mail: [email protected]

Lipiec/July 2008

7(25)

Uciśnionemuzułmanki?

Page 23: 8 Sierpieñ/August 2008

TOMASZ KAROLAK: Porozmawiajmy o kreowaniu gustów publiczności i niekompetencji ludzi piszących scenariusze. Gdy dostaję propozycję zagrania w filmie i czytam scena-riusz, to najczęściej mam wrażenie, że czytam coś napisa-ne jak dla debila. Bo tylko debilowi trzeba łopatologicznie tłumaczyć rzeczy oczywiste. A wszystko dlatego, że to ma być tzw. produkcja dla szerokiej publiczności. A przecież można zrobić komercyjny film z dobrym scenariuszem! Właśnie jestem w trakcie robienia filmu tak kiepsko napi-sanego, że niemal każda scena jest zmieniana na planie. Podobnie było, gdy wspólnie kręciliśmy komedię, która odniosła zresztą duży sukces. PIOTR ADAMCZYK: Powinniśmy być tam wpisani jako współautorzy scenariusza, a już na pewno jako autorzy dialogów. TOMASZ: Polscy scenarzyści nie mają ani problemu, ani wstydu, że ostatecznie film jest mówiony zupełnie inaczej niż oni napisali. Mało tego, pną się coraz wyżej po szcze-blach zawodowej kariery. PIOTR: Dziś każdy może napisać scenariusz. A tak dużo i tak szybko się kręci, że nie ważna jest jakość. Zatem kolej-ną niezbędną umiejętnością aktora stała się umiejętność zmieniania tekstu. W szkołach teatralnych uczymy się na tekstach klasycznych, gdzie nie można nawet przecinka zmienić. Zresztą, gdy cokolwiek zmienisz u Tuwima albo Fredry, to zdanie traci sens. Pamiętam pierwsze doświad-czenia z niedobrymi tekstami, gdy stawałem na rzęsach, żeby powiedzieć jakieś źle napisane zdania w jak najbar-dziej naturalny sposób. Zauważyłem jednak, jak pracuje Janusz Gajos, który skreśla marne teksty, mówi własny-mi słowami, wyrzuca nadmiar opisujących słów. Dziś sam tak postępuję, zrobiłem się cenzorem i często zmieniam nawet sens scen, żeby nie mówić bzdur. Gdy widzę błędy ortograficzne w didaskaliach, to nawet nie chce mi się roz-mawiać ze scenarzystą, bo on w ten sposób obnażył swój brak profesjonalizmu. A w Hollywood mają sztaby scena-rzystów i gdy zastrajkowali to przestano kręcić zdjęcia. Strajk scenarzystów w Polsce przeszedłby bez echa…TOMASZ: Bo tam maja szkoły dla scenarzystów i oni się uczą rzemiosła! Ja w pewnym momencie zażądałem spo-tkania z pionem scenariuszowym serialu, w którym gram główną rolę. Na spotkaniu ujrzałem inteligentną kobietę, która nie wychodzi ze swojego supernowoczesnego oszklo-nego biura nawet na krok i tam tworzy pewną rzeczywi-stość w oderwaniu od codziennego życia. Zarabia dobre pieniądze nie mając pojęcia o tym, co naprawdę dzieje się wokół. PIOTR: Zmieniło się też to, że nasze kino robi się bardziej producenckie i często aktorzy biorą to w swoje ręce. TOMASZ: Jak obecny tu Piotr Adamczyk, który również stał się producentem.PIOTR: Ludzie czując pierwsze porywy wiatru ustawiają

żagle w tym kierunku. Ale zauważam, że kino producenc-kie też ma swoje negatywne efekty, bo trzeba dbać o maso-wego widza. Jestem przekonany, że widzowie jednak chcą czegoś więcej. Jako dziecko oglądałem filmy nie rozumie-jąc ich i biegłem do słownika, by znaleźć znaczenie trud-niejszych słów. Chciałem się dowiedzieć. Nie wszystko musi być podane na tacy. Tymczasem ogłupia się widzów telewizyjną papką.TOMASZ: Teraz w serialach nie można już nawet papie-rosa zapalić.PIOTR: Wszystko musi być prorodzinne i nie wolno uży-wać skomplikowanych zwrotów. TOMASZ: Grałem kiedyś w serialu kryminalnym, ale Krajowa Rada Radiofonii zdecydowała, że wszystkie sce-ny krwi i przemocy mają być wycięte. Wyobrażasz sobie taki kryminalny serial? Nic dziwnego, że upadł. PIOTR: Na czym to polega? W latach 70. producenci cze-kali, by Fellini skończył film, żeby dać mu pieniądze na następny. Kino było kinem artystów. A teraz? Trzeba ty-łek pokazać i żeby była jakaś gwiazda, i żeby było o miło-ści, i koniecznie komedia romantyczna, bo inaczej się nie zwróci. TOMASZ: Pamiętaj, że u nas przyjęło się, że kino arty-styczne jest biedne. A tam odwrotnie, kino artystyczne miało rozmach, jak na przykład „Rzym” Felliniego. PIOTR: Bo to były superprodukcje. Ktoś wierzył w jego geniusz i czuł, że na nim zarobi. TOMASZ: Kreowany w jego filmach świat pociągał zwy-kłego widza. Jak świat wspomnień i wyobraźni stworzony w filmie „Amarcord”. Nierzeczywista scenografia, aktorzy w ostrych makijażach.PIOTR: Oglądając ten film zastanawiam się, co się z nami stało, że dziś takie filmy nie powstają? Nie ma pieniędzy? Nie ma rynku? Nie ma widzów? Są. Przecież my oglądamy „Amarcord”. To nie wina widzów tylko tych, którzy liczą słupki według zainteresowania reklamodawców. Wszyscy walczą o słupki oglądalności. Tymczasem, gdy jadę do Krakowa czytać poezję, to od 8 rano w kolejce stoi tłum, żeby wejść do teatru. TOMASZ: Na mnie czekały tam głównie słuchaczki Radia Maryja i zresztą dostałem miażdżące krytyki od krakow-skich kolegów recenzentów.PIOTR: To prześlę ci moje, które akurat w tym przypadku są pochwalne… Ale żarty na bok. Chodzi o to, że ludzie pchają się na salonik poezji, na koncert w filharmonii nie można dostać żadnych biletów, na ciekawe wydarzenie w operze nie wepchniesz się nawet na vipowską twarz. Czyli jest zainteresowanie prawdziwą kulturą. Tyle, że chowa się ona w niszach. I trzeba się o nią postarać, bo nie po-każą jej w Programie Pierwszym Telewizji Polskiej. Mimo abonamentu.TOMASZ: No właśnie, mimo abonamentu.

Telewizyjna papka

Piotr Adamczyk

ROZMAWIAJĄ:

PODSŁUCHUJE:Anna Kozłowska

Tomasz Karolak

August 2008 | sierpień 2008 | 23www.linkpolska.com

LINKkulturaRozmowy aktorów w garderobie

Page 24: 8 Sierpieñ/August 2008

Festiwalowe podróżowanie z artystami z Polski

LINKkultura

Jakub Świderek

24 | sierpień 2008 | August 2008

Z początkiem XXI wieku Europa zmienia swoje oblicze. Granice kontynentu ulegają przeobrażeniom na wiele różnych sposobów. Nie są to już tylko zmiany polityczne czy geograficzne, lecz także kulturowe i społeczne. Polska, jeden z największych krajów w Europie, i Polacy – na-ród ciągle migrujący, odgrywają w obecnych przemianach ważną rolę. „Zgłębienie nowej Europy byłoby niemożliwe bez odniesień do Polski, której sztuki teatralne okazały się wielce inspirujące“ – powiedział Jonathan Mills, dy-rektor Edinburgh International Festival – „moja podróż do Polski, będąca częścią poszukiwań do tegorocznej edy-cji Festiwalu, była bardzo owocna“.

Najbardziej rozpoznawalnymi Polakami na festiwalu

w Edynburgu bedą polscy aktorzy: Magdalena Cielecka i Andrzej Chyra. Wystąpią oni w sztuce jednego z najbar-dziej awangardowych teatrów w Europie, TR Warszawa, zatytułowanej „Dybuk“. Krzysztof Warlikowski, który wyreżyserował sztukę zadaje widzowi pytanie o związ-ki Polski ze społecznością żydowską. Sztuka znakomicie

wpisuje się w założenia festiwalu, który powstał dzięki naglącej konieczności odbudowania poczucia jedności spo-łecznej na rozdartym kontynencie w 1947 roku.

TR Warszawa zaprezentuje również drugą sztukę „4.48 Psychosis“, która, jak twierdzą krytycy w Polsce, jest te-stem dla dzisiejszego teatru. Czy jesteśmy jeszcze w sta-nie rozpoznać na scenie odgrywaną postać, a nie aktora? Czy widzowie rozpoznają ból bohaterów, a nie tylko litera-turę? Szkocka publiczność będzie miała szansę odpowie-dzieć sobie na te pytania po obejrzeniu „4.48 Psychosis“. I wspaniale, że to właśnie polscy artyści postawią festiwa-lową publiczność przed podobnymi dylematami.

Na festiwalu zaśpiewa również czołowa para polskich śpiewaków: Andrzej Dobber i Elżbieta Szmytka w jednym z arcydzieł XX wieku „Królu Rogerze“ Szymanowskiego w reżyserii Mariusza Trelińskiego. Muzyka Karola Szymanowskiego jest również istotną cześcią programu muzycznego festiwalu.

Kolejne polskie sztuki będzie można zobaczyć w ra-mach wiodącego w UK festiwalu teatralnego Fringe, który również corocznie odbywa się w Edynburgu. Gazeta „Edinburgh Evening News“ określiła inscenizację Kompanii Teatr Provisorium „Do piachu“ jako „a must see production“, czyli wydarzenie którego nie można przega-pić. Sztuka na podstawie dramatu Tadeusza Różewicza na długo po premierze wzbudzała w widzach i krytykach silne emocje. „Jego największą siłą jest, że każdy szcze-gół, każdą scenę artyści Kompanii Teatr Provisorium

Pod hasłem „Artyści bez granic“ odbędzie się tegoroczny Edinburgh Internatio-nal Festival. Weźmie w nim udział mocna reprezentacja polskich artystów. Nie jest to jedyny festiwal z udziałem Polaków. Polska sztuka coraz częściej gości na Wyspach i co ważniejsze, jej istota trafia do szerokiego grona odbiorców.

Kultura nie ma granic

„Polski“ International Festival

Polskie teatry w ramach Fringe

www.linkpolska.com

„Król Roger” Szymanowskiego w reżyserii Mariusza Trelińskiego.

Page 25: 8 Sierpieñ/August 2008

windują na wyższe piętra znaczeń, odrywa-jąc je od oddziału AK i odnosząc do party-zanckiego uniwersum, do konfliktów całego świata” - pisali krytycy w Polsce. Kompania Teatr Provisorium nie debiutuje na scenie festiwalu w Edynburgu. Ich głośny spek-takl „Ferdydurke” oczarował szkocką pu-bliczność już w 2001 roku. Za jej wykonanie twórcy otrzymali nagrodę Fringe First.

Na festiwalu Fringe będzie można zoba-czyć też m.in. „Baldanders” inspirowany światami wykreowanymi przez Borgesa, Topora i Poego. Spektakl w reżyserii Marcina Bikowskiego ukazuje relacje po-między dziwolągiem pokazywanym w klatce a jego oprawcą. Z kolei „…ETCETERA…” teatru K-3 to dzieło Ewy Mojsak, Marty Rau oraz Doroty Grabek. Trzy dziewczyny, kilka identycznych lalek, zamiast słów muzyka. Skromnie, ale czarująco. Według krytyków jest to teatr najwyższej próby.

Fringe to nie tylko teatry. W ramach fe-stiwalu odbędzie się również wystawa „RAZEM”. Wystawa jest pomysłem Gemmy Bentley. Gemma już wcześniej była zaan-gażowana w prezentację polskiej sztuki w Szkocji. Wystawy „We are working” i „I Don’t Want to Talk About Communism” odbiły się szerokim echem w prasie szkockiej i pol-skiej. Jak mówi Gemma Bentley, wystawę „I Don’t Want to Talk About Communism” od-wiedzili nawet Tom Hanks i Ronnie Corbett, który zakupił jeden z obrazów. Przy organi-zowaniu wystaw bardzo ważna była pomoc polskiego konsulatu oraz lokalnych przed-siębiorców. Nie sposób też przecenić wspar-cia Demarco European Art Foundation, któ-ra jest również zaangażowana w tegoroczny projekt.

„RAZEM: New Polish Art and Design in Scotland” to wystawa, przy której współpracowało wielu polskich artystów

przebywających w Szkocji, jak również oso-by spoza polskiej społeczności. Wspólnie stworzyli instalację przypisaną do unikal-nej przestrzeni galerii Roxy Art House. Artyści zostali wybrani spośród uczestników warsztatów „Re: Create”, organizowanych przez Stills Gallery, Edinburgh Sculpture Workshop i Edinburgh Printmakers. Wystawa obejmuje prace stworzone przy wykorzystaniu materiałów i umiejętności zdobytych podczas warsztatów, jak również prace artystów już tworzących interesujące dzieła za pomocą innych mediów, takich jak malarstwo i ruchome obrazy.

Polscy artyści i ich sztuka coraz śmie-lej wkraczają do galerii w Szkocji i w całej Wielkiej Brytanii. A to dopiero początek, bo już w przyszłym roku na całych Wyspach roz-pocznie się „sezon” na polską sztukę. Polish Season 2009 organizowany przez Instytut Adama Mickiewicza z Warszawy rozpocz-nie się w maju i będzie trwał do marca 2010 roku. Polskie wydarzenia kulturalne, które odbędą się w galeriach, teatrach i operach w całej Wielkiej Brytanii mają pokazać Polskę jako dynamiczny i nowoczesny kraj z boga-tą tradycją, kulturą i historią. Zapowiada się więc uczta dla brytyjskich miłośników sztuki.

„Wierzę, że festiwale są podróżami, któ-re zachęcają nas do odnalezienia naszego miejsca w świecie oraz naszej roli jako istot ludzkich” - powiedział dyrektor Edinburgh International Festival Jonathan Mills. Teraz nadszedł czas, aby rozpocząć to niezwykłe „podróżowanie“ z artystami z Polski.

Aleksandra Łojek-Magdziarz

DO

BRA

KSIĄ

ŻKA

LINKkultura

August 2008 | sierpień 2008 | 25

Anglia ma królową, czy tego poddani chcą, czy nie. Jeremy Paxman, znany brytyjski dziennikarz, który rozmówców swoich roz-dziera na strzępy, ale tak, że tego nie zauwa-żają, jedyny pisarz, któremu wybacza się krytykę Brytyjczyków (a potrafi być bardzo dosadny), postanowił rozprawić się z królo-wą i monarchią. Ale, jak to Paxman, robi to dowcipnie, metodycznie i analitycznie, acz bez zadęcia, czyli łączy nieprawdopodobną erudycję i intelektualne przygotowanie do tematu z ciętym, bardzo sarkastycznym hu-morem. Oczywiście. Wszak to Brytyjczyk.

Otóż Jeremy Paxman spotyka królową. Zostaje zawieziony do rezydencji rodzinnej w Norfolk, gdzie dostaje pokój, a w nim roz-pakowaną własną walizkę. To, co się w niej pogniotło, zostało wyprasowane i poukłada-ne w odpowiednich szafkach (odszukanie od-powiedniej części garderoby zajmuje zatem dużo czasu) przez wyspecjalizowaną służbę i wszystko znajduje się pod czyjąś niewidzial-ną kontrolą.

Tak zaczyna się przygoda Paxmana z mo-narchią, którą pisarz dekonstruuje, opisuje, obnaża i tłumaczy, czasem z niej kpi, czasem chwali. Opisuje przerażający swą duszno-ścią protokół, ale i zrozumiałe frustracje oraz poczucie samotności członków rodziny królewskiej, którzy też są ludźmi i widzą, że bywa wokół nich nieznośnie pusto. Choć po-zornie nigdy nie są sami.

Czytelnik, który nie rozumie, jakim cudem brytyjska monarchia się ostała i chce pojąć, czym właściwie jest i dlaczego niezmiennie trwa, zdecydowanie powinien sięgnąć po książkę Paxmana „On Royalty” - nie tylko wiele się nauczy, ale i nieźle ubawi.

Jak zrozumieć królową?

Jeremy Paxman, On Royalty, Penguin Books, 2007, cena ok. £9

Polscy artyści „RAZEM”ze szkockimi

Czas na wyjątkową podróż

Edinburgh International Festival prezentuje bo-gaty program muzyki klasycznej, teatru i tań-ca. Jest jednym z największych i najstarszych festiwali w Europie. Po raz pierwszy odbył się w 1947 roku. Tegoroczny festiwal rozpocz-nie się 8 sierpnia i potrwa do końca miesiąca. Rezerwacji biletów można dokonać online na stronie festiwalu www.eif.co.uk oraz pod nume-rem telefonu +44 (0) 131 473 2000

Fringe Festival jest największym na świecie festiwalem sztuki, który odbywa się już od po-nad 60 lat. Tegoroczna edycja festiwalu potrwa od 5 do 27 sierpnia. Spektakle będzie można obejrzeć w 250 miejscach rozsianych po całym Edynburgu. Bilety można rezerwować online na stronie festiwalu www.edfringe.com lub telefo-nicznie pod numerem +44 (0) 131 226 0000

Wystawę polskiej sztuki „RAZEM: New Polish Art and Design in Scotland” będzie można zobaczyć w jednej z najbardziej prestiżowych przestrzeni wystawienniczych w Edynburgu: Rocket @ The Demarco Roxy Art House, 2 Roxburgh Place, EH8 9EB. Wystawa będzie czynna codziennie od 2 do 25 sierpnia w go-dzinach 10:00 - 19:00.

„4.48 Psychosis”. Grupa teatralna TR Warszawa.

„Król Roger” Szymanowskiego w reżyserii Mariusza Trelińskiego.

Page 26: 8 Sierpieñ/August 2008

DIGITAL PHOTOGRAPHY WORKSHOPTOMASZ TOMASZEWSKI

6 -11 SEPTEMBER 2008 BELFAST

to request more information e-mail: [email protected]: www.linkpolska.com

LINKPOLSKA workshops

Page 27: 8 Sierpieñ/August 2008

Piotr Miś, absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. Z redakcją związany od początku powstania magazynu. Obecnie mieszka w rodzinnej Łodzi.

LINKhistoria

August 2008 | sierpień 2008 | 27www.linkpolska.com

Polsko-angielska wojna o handel

Poszło jak zwykle o forsę. Już od czasów I wojny północ-nej o Inflanty (dzisiejsze Łotwa i Estonia) iskrzyło na tym tle między naszymi krajami. Podczas gdy niezwyciężone zbrojne hufce ostatniego Jagiellona prały Moskali w spo-sób jak najbardziej zasłużony, aż miło poczytać, Anglicy postanowili przy okazji wojennej ponabijać kieszenie gro-siwem. Poczęli cichcem dowozić broń naszym przeciwni-kom. Wciskali w dodatku protestującym Polakom, że to ich prawo zarabiać na wojnie. Na takie bezczelne kombi-nacje Rzeczpospolita odpowiedziała blokadą Inflant, kon-fiskując wszystkie angielskie statki razem z zawartością. Na nic się zdały listy Elżbiety I do Zygmunta Augusta z prośbami o zwrot zajętego mienia wyspiarskich kupców dusigroszy. Facet się uparł i koniec. Tę lekcję wyspiarze postanowili jednak zapamiętać...

Nie minęły dwie dekady, a sytuacja się powtórzyła przy odwróconych rolach. Anglia popadła w konflikt z Hiszpanią, z którą Polska utrzymywała ożywione kon-takty gospodarcze. Londyn zablokował handlowe szlaki wiodące do wrogiego mu kraju. Aby powstrzymać znacz-ny transport zboża płynący z Gdańska wysłano nie byle kogo, bo samego admirała Francisa Drake’a. Gwiazdor wyprawy dookoła świata, podczas której złupił większość hiszpańskich kolonii, jakie napotkał na swej drodze, teraz zabrał się za Bogu ducha winnych Gdańszczan. Wraz z ko-lejnym admirałem Johnem Norrisem zajął ich transport i odprowadził do Londynu. Operację powtarzano jeszcze wielokrotnie podczas przedłużającej się wojny z Filipem II. Handlowcy z naczelnego portu Rzeczypospolitej nie zamierzali jednak łatwo wyzbywać się gotówki na rzecz Albionu. Podnieśli larum i poszli na skargę do polskiego króla. Był nim już wówczas Zygmunt III Waza. Jako że Anglicy natychmiast wysunęli kwestię wojny północnej oraz identycznej konfiskaty ich towarów, sprawę należało szybko wyjaśnić. Na czele poselstwa z listem królewskim stanął nie kto inny, jak wzmiankowany Paweł Działyński, szlachcic z Prus Królewskich.

Przyjęto go w Londynie ze wszystkimi honorami, są-dząc, że przybył jako mediator w konflikcie z Madrytem lub może nawet z ofertą sojuszu polsko-angielskiego. Z tego tytułu królowa udzieliła mu audiencji publicznej, tudzież uroczystej w swym pałacu w Greenwich pod Londynem. Na przemówienie zjechały same londyń-skie tuzy i znakomitości dworu... a ten wygarnął swoje. Wymienił wszelkie boleści i uwagi oraz zażalenia i skargi, po czym stwierdził, że statki gdańskie mają być oddane, odszkodowanie zapłacone, a jak nie, to wojna gotowa!

Na to opanowaną zazwyczaj Elżbietę nerwy poniosły, zaczęła pokrzykiwać, a nawet podważać pozycję i znacze-nie Zygmunta III jako władcy elekcyjnego, a nie jak ona

dziedzicznego. Niesłusznie zresztą, gdyż Działyński nie miał od Zygmunta instrukcji do grożenia wojną, a jedynie do wyjaśnienia sprawy i ugodowego jej załatwienia. Miał konflikt załagodzić, tyle że... fantazja go poniosła. Nie po raz pierwszy zresztą. Na swej drodze za kanał La Manche odwiedził Holandię, gdzie z kolei groził wygłodzeniem i wstrzymaniem dostaw zboża, jeśli nie zakończy konfliktu z Hiszpanami.

Nieoczekiwanie jednak twarda postawa młodego wie-kiem i kompletnie niedoświadczonego posła (przeznaczo-nego właściwie jedynie do podania listu) skłoniła dwór londyński do ustępstw i podjęcia z Rzeczpospolitą bar-dziej pojednawczych rozmów. Tym bardziej, że pojawiły się plotki o udziale Polski w antyangielskiej koalicji, a nawet pomocy, jakiej miałaby udzielić Szkocji w jej kon-flikcie z południowym sąsiadem (sic!). Były to wszelako rzeczy całkowicie wyssane z palca. Tym niemniej tumult uczynił się w Londynie niemały, a Anglicy mieli być, jak relacjonował jeden z nich, „w wielkim strachu z powodu polskiego ambasadora”.

Na konflikt Elżbieta nie mogła sobie jednak pozwo-lić. Wysłano, tym razem z Londynu, poselstwo George’a Carewa do Sejmu i króla Rzeczypospolitej, by wszystko załagodzić i zapewnić o przyjaźni między obu krajami. Było to tym łatwiejsze, że Polacy myśleli podobnie.

Sam Działyński po powrocie do kraju kompletnie się załamał. Wiedział dobrze, jak bardzo nabroił i jak król po-dziękuje mu za harce nad Tamizą. Szlachta sejmowa była odmiennego zdania, nie widząc niczego złego w niefraso-bliwości swego przedstawiciela. Uczczono jego powrót, a w 150 lat później, już za króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, umieszczono wizerunek fantasty w Sejmie wśród największych koryfeuszy nadwiślańskiego parlamentaryzmu.

Obok niefortunnego zachowania Działyńskiego i pol-sko-angielskiej sprzeczki wywiązała się ciekawa dysku-sja prawnicza. Polacy bronili koncepcji „wolności mórz” i związanej z nią swobody żeglugi. Anglicy natomiast proponowali ograniczenie tego prawa na czas wojny z możliwością blokowania wrogich portów przed dostawa-mi żywności i broni dla wojska. Historia przyznała ra-cję nam. Współcześnie prawo „wolności mórz” należy do podstawowych zasad prawa międzynarodowego, a jego opracowanie przypisuje się... Holendrom. Zaledwie 10 lat po naszej wymianie zdań z wyspiarzami Hugo Grotius wysunął tezę Mare Liberum (wolność mórz) i dziś uznaje się to powszechnie za jego pomysł. Nie jedyne to zresz-tą osiągnięcie I Rzeczypospolitej podprowadzone przez inną nację.

Główne źródło: „Polska w oczach Anglików XIV-XVI w.”, Henryk Zins.

Monarchini angielska Elżunia z numerem pierwszym była kobieciną nie lada. Bało się jej z pół Europy. Z zapadłej pro-wincji, jaką była Anglia sprzed jej panowania, uczyniła znamienite mocarstwo. Pognębiła Irlandczyków, dała popalić Szkotom, ba, pokonała nawet największe imperium owych lat, USA XVI wieku – Hiszpanię Filipa II. Te przewagi za nic miał jednak niejaki Paweł Działyński, przedstawiciel Rzeczypospolitej. W 1597 roku, w trakcie swego poselstwa do Londynu, stojąc oko w oko z potężną władczynią, odstrojony po staropolsku groził jej wojną! Elżbieta natomiast, zwycięska we wszystkich niemal konfliktach, jakie toczyła Anglia w owych latach... uległa dictum polskiego posła!

Page 28: 8 Sierpieñ/August 2008

LINKpublicystyka

28 | sierpień 2008 | August 2008 www.linkpolska.com

Przez dziesięciolecia warszawska Praga pokutowała z powodu swojej złej sławy. Była postrzegana wyłącznie przez pryzmat lokalnej żulerii, która zalegała jej ulice i zamieszkiwała rozpadające się przedwojenne kamienice. Praga długi czas traktowana była jak stołeczne skupisko bezrobotnych i wszelakiej maści przestępców, gdzie nic poza patologiami się nie rodzi. Okazuje się, że w ostatnich kilku latach coś jednak drgnęło i pejzaż dzielnicy zaczy-na nabierać rumieńców. Choć w dalszym ciągu dochodzi tam do takich incydentów, jak ten, który wydarzył się w 2003 roku, kiedy Praga Północ ustanowiła niechlubny rekord: jednego dnia do mieszkańców domów przy uli-cy Brzeskiej wysłano 400 wezwań do sądu w sprawach pobić, rozbojów i kradzieży. Jednak Praga przechodzi proces głębokich przeobrażeń i rewitalizacji, które mają

uczynić z niej ważną atrakcję turystyczną stolicy, swo-istą oazę życia artystycznego i miejsce spotkań ludzi z rozmaitych środowisk. To właśnie Praga stała się miej-scem akcji „Rezerwatu” Łukasza Palkowskiego, który został uhonorowany m.in. „Złotymi Lwami” na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Zresztą sytuacja w Warszawie poprawia się i jest bezpieczniej, o czym świadczyć mają statystyki Komendy Głównej Policji - w 2007 roku w Warszawie zanotowano spadek ogólnej liczby przestępstw o ponad 19 tysięcy w porównaniu z rokiem 2006.

Tych pozytywnych zmian specjalnie nie odczuwa się na ponad 100-tysięcznym Bródnie, do którego przylgnę-ła łatka dzielnicy chuliganów. Nie bez przyczyny zresztą. Do dziś dochodzi tam do regularnych porachunków mafij-nych, choć ich częstotliowość jest mniejsza niż kiedyś. Nie brak jednak jaśniejszych punktów na mapie tej dzielnicy.

Gdzie diabeł mówi dobranoc...Niemal każde większe miasto na świecie pod przypudrowanym i nieskazitelnie czystym obliczem swojego centrum, w którym prawdziwe bogactwo miesza się z kiczem, kryje również swoją ciemniejszą stronę. Zakamarki i miejsca, gdzie na co dzień kwitnie przestępczość, a potworna bieda boleśnie kłuje w oczy. Nasza Warszawa ma Pragę i Bród-no, europejski Dublin musi zmagać się ze swoją Fatimą, piłkarski Manchester wstydzi się swojego Salford, a stolica świata, Nowy Jork, straszy nas zapóźnionym Bronksem. Nic tak jednak nie uderza przeciętnego turysty, jak widok brazylijskich faweli. I choć wszystkie te dzielnice zmagają się z biedą, to jej wymiar bywa jakże różny.

Tomek Kurkowski - absolwent nauk politycznych na Uni-wersytecie Kazimierza Wielkiego w Bydgosz-czy, znawca Indian amerykańskich, zapa-lony kibic sportowy, podróżnik i narciarz

Europejscy autsajderzy

Fawele to nie tylko potężnych rozmiarów osiedla mieszkaniowe, ale również konglomeraty skomplikowanych relacji społecznych, które nachodzą na siebie od dziesiątków lat. Fot. Thiago Ribeiro Simões

Tomek Kurkowski

Page 29: 8 Sierpieñ/August 2008

LINKpublicystyka

August 2008 | sierpień 2008 | 29www.linkpolska.com

Gdzie diabeł mówi dobranoc...Na Bródnie swoje pierwsze kroki w karierze stawiał zna-komity piłkarz stołecznej legii i polskiej reprezentacji Wojciech Kowalczyk - srebrny olimpijczyk z Barcelony. W wywiadach wielokrotnie podkreślał jak silne piętno odcisnęło miejsce jego wychowania na sportową karierę. Ambitne plany wobec Parku Bródnowskiego ma wybitny polski artysta współczesny Paweł Althamer, który razem z Muzeum Sztuki Nowoczesnej planuje stworzyć tam Międzynarodowy Park Rzeźby.

Z problemem biedy i skrajnego ubóstwa musi sobie ra-dzić na co dzień również Celtycki Tygrys - Irlandia. W Dublinie oś zła koncentruje się wokół dzielnicy Fatima, która niestety nie doświadczyła do tej pory żadnego cudu. Wręcz przeciwnie, chlebem powszednim dla jej mieszkań-ców stały się: handel narkotykami, alkoholizm i przestęp-czość nieletnich. Praktycznie nie ma tu dnia, żeby wan-dale nie zostawili po sobie „pamiątki”. Nie zdała egzami-nu polityka miejscowych władz, które forsowały tu dość prymitywny pomysł na poprawę sytuacji. Wyburzenie szkaradnych wielopiętrowych blokowisk i zastąpienie ich bardziej przyjaznym budownictwem mieszkaniowym nie zmieniło bowiem chorej mentalności jej mieszkańców.

Nie inaczej jest i w Manchesterze. Rejon Salford przez wiele lat uchodził za najgorszą i najniebezpieczniejszą dzielnicę miasta (obecnie palmę pierwszeństwa w tym względzie dzierżą Wythenshawe, Longsight i Moss Side). Choć w dalszym ciągu dochodzi tam do licznych rozbojów i napaści (niestety ich ofiarami padają także Polacy, którzy wybierają tę dzielnicę ze względu na niskie koszty wynaj-mu), to widać korzystne zmiany. To efekt wielomiliono-wych inwestycji, jakich dokonano w ostatniej dekadzie. Ich beneficjentem stało się nabrzeże Salford (tzw. Salford Quay), gdzie stanęły dwie główne atrakcje miasta (wybu-dowane na wodzie) – tzw. Imperial War Museum North (twórcą projektu architektonicznego jest słynny Daniel Libeskind) i The Lowry – lokalna mekka dla ludzi spra-gnionych rozrywki i sztuki.

Bronx – nowojorska dzielnica biedy, latynoskich imi-grantów (65 proc.) i społeczności murzyńskiej (28 proc.), gdzie bezrobocie widać gołym okiem. Bronx zamieszkuje ponad 1,3 miliona ludzi, z czego jedna trzecia żyje poni-żej linii ubóstwa (według danych U.S. Census Bureau). Nawet boom gospodarczy, którego doświadczył Nowy Jork w latach 90. nie poprawił dochodów jej obywateli. Wyniki badań American Community Survey dowodzą nawet, że w latach 1990 - 2000 średnie zarobki w tym rejonie miasta spadły z poziomu 30 tysięcy dolarów rocznie do około 27,5 tysiąca. Co ciekawe, dotyczy to w głównej mierze najniżej sytuowanej klasy robotniczej - klasa średnia zanotowała trend wzrostowy.

Względnym optymizmem napawać mogą dane dotyczące wykształcenia mieszkańców Bronksu – w ciągu ostatnich kilkunastu lat znacząco wzrósł odsetek mieszkańców ze średnim wykształceniem (z 58 proc. na początku lat 90. do poziomu 65 proc. w 2000 roku). W dalszym ciągu brakuje jednak osób z wyższym wykształceniem, choć i w tym za-kresie można dostrzec nieznaczny progres (w latach 1990 - 2000 zanotowano wzrost liczby osób legitymujących się wyższym wykształceniem o 3 proc. – obecnie 15 proc.).

Przyczyny słabej kondycji finansowej mieszkańców Bronksu upatruje się przede wszystkim w ich imigra-cyjnych korzeniach, a tym samym w ich słabej znajomo-ści języka angielskiego, która odbiera szansę na lepszą przyszłość. Aż trudno uwierzyć jak potężna przepaść

cywilizacyjna dzieli, oddalone zaledwie o 2 mile, tereny Upper East Side i Bronksu. Według najnowszych badań dzielnica Upper East Side uchodząca za dzielnicę bogaczy, gdzie średnie roczne dochody zaczynają się od 116 tysięcy dolarów, wyprzedza w rozwoju swoją ubogą „sąsiadkę” o bagatela 56 lat. Przy zachowaniu dotychczasowego tem-pa rozwoju Bronx osiągnie średni poziom rozwoju kraju w 2041 roku (Bronx znajduje się w niechlubnej dwudziestce najgorszych dystryktów w USA, według tzw. UN Index).

Brazylijskie fawele mają w sobie coś osobliwego, co wyróżnia je spośród innych dzielnic biedoty w innych za-kątkach świata. Fawele to nie tylko potężnych rozmiarów osiedla mieszkaniowe, ale również konglomeraty skom-plikowanych relacji społecznych, które nachodzą na siebie od dziesiątków lat. W Rio de Janeiro co czwarty mieszka-niec miasta zamieszkuje fawele. Co ciekawe, ich począt-ki związane są z migracjami dużych grup ludności, które niekoniecznie przybywają do miasta w poszukiwaniu pra-cy. W fawelach panują prawdziwie spartańskie warunki życia. W skandalicznych warunkach sanitarnych żyje cała masa wielodzietnych małżeństw, których potomstwo zmuszone jest pobierać na ulicach część swojej nauki. Smród wydobywający się z miejscowych szaletów miesza się z zapachem tanich perfum. Na miejscową architekturę składają się rzędy prowizorycznych domków, które zadzi-wiają turystów swą prostotą i wytrzymałością. Miejscowi oburzeni są na zachodnie media, które kreują fawele jako istne piekło na ziemi. Tymczasem według nich żyje się tu całkiem spokojnie i jest bezpieczniej niż w centrach brazy-lijskich miast, gdzie co chwila dochodzi do kradzieży.

Kilka lat temu fawele stały się nawet wizytówką Brazylii (skądinąd nie najlepszą) po międzynarodowym sukcesie „Miasta Boga” („Cidade de Deus”) Fernando Meirellesa, który doskonale zobrazował specyfikę życia na przedmie-ściach Rio. Od tego czasu niesłabnącą popularnością cie-szy się tzw. poorism (tourism + poverty). Choć i turystyka slumsów nie oddaje całej prawdy o fawelach. Wycieczki do faweli, szczególnie te organizowane przez oficjalne biu-ra podróży, ukazują całą historię bardzo powierzchownie. Sprowadzają się do pogadanki, kilku zdjęć, punktu wido-kowego i powrotu do Copacabany, nie wnikając w detale. Dopiero wycieczka z lokalnym przewodnikiem (rzecz ja-sna odpowiednio podpłaconym) pokazuje rzeczywistą ska-lę problemu. W oczy rzucają się tysiące nędzarzy i armia dilerów narkotyków. Po jakimś czasie przestaje już nawet dziwić widok hurtowych punktów sprzedaży kokainy. Przypadkowi ludzie okazują się być ludźmi kartelu. Oni wiedzą wszystko i nad wszystkim czuwają. Nic nie odbywa się tutaj bez ich wiedzy. Jeden z Polaków, któremu udało się uczestniczyć w takiej wyprawie wspomina: „Fawele są jak grzyby na ścianie, które pojawiają się znikąd i są niezwykle trudne do usunięcia. I wciąż rosną. Każdy ka-wałek wolnej przestrzeni zostanie przez nie zaanektowa-ny, wchłonięty i zajęty. Czy to zbocze stromej skały, czy to wysypisko śmieci”. Panuje tam niepisana zasada - za żad-ną cenę nie ufaj policjantowi. Policjant to największe za-grożenie i najgorszy wróg mieszkańców faweli. Jedyne co potrafi, to zabijać. Według miesięcznika „Brazzil”, co roku w strzelaninach pomiędzy policją brazylijską a gangstera-mi ginie ponad 1000 przypadkowych osób. Nie dziwi więc nikogo dość ponury dowcip, jaki krąży wśród miejscowej ludności, o tym, że nawet św. Mikołaj tu nie zagląda, bo się boi przekroczyć bramy faweli.

Nowojorskie getto

Poorism, czyli brazylijska samba biedy

Tomek Kurkowski

Page 30: 8 Sierpieñ/August 2008

www.linkpolska.com

...my Ciebie nie znudzimy

Tegoroczny Polski Festiwal Filmowy cieszył się ogromną popularnością. Wychodząc naprzeciw Waszym kulturalnym potrzebom, zapraszamy do Polskiego Klubu Filmowego w Belfaście - Kinogranie. Przed Tobą niezwkła szansa zobacze-nia najnowszych polskich premier filmowych.Na seanse zapraszamy do Queen’s Film Theatre.

Na film zapraszają:

Więcej informacji na: www.linkpolska.com,www.queensfilmtheatre.com

Najbliższy film: „Jeszcze raz”, komedia, 2008Reżyseria: Mariusz MalecW rolach głównych: Danuta Stenka,Jan Frycz, Anna AntonowiczData seansu: 21 września, godz.16:00

kinograniePOLSKI KLUB FILMOWY

kinogranie

Page 31: 8 Sierpieñ/August 2008

Na telefon

stacjonarny

do PolskiNa telefon

komórkowy

do Polski1p 6pNa telefon

stacjonarny

do Polski

0844 972 0010WYKRĘĆ

INSTANT DIAL

2 p

Full instructions and access numbers will be sent to you by text. Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Reverse billing service. Calls to 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of inclusive mobile minutes. Calls to mobiles may cost more. A connection charge equal to the rate per minute for the relevant destination is charged on each call. This is an Auto credit service. To stop auto credit text STOP to number you initially text to. Credit lasts 90 days from �rst use.

Z Twojej komórki

wyślij sms o treści HALOna numer 80556, by otrzymać 5 funtów na rozmowy na numer 84459, by otrzymać 3 funty na rozmowy następnie wybierz numer docelowy

Bez abonamentu

żadnych dodatkowych opłat

talk2save.co.uktext-n-talk.com

Słowacja 3pLitwa 3pLitwa tel.kom. 9pSłowacja tel.kom. 11p

Ask bill payer’s permission. Prices are per minute including VAT. Calls from a mobile may cost more. Contact your mobile provider if in doubt. Cost for using service will be added to landline providers phone bill. See website for full terms.

184 Lisburn Road, Belfast(polskie biuro Baltica)

97 Cregagh Raod, Belfast(polski sklep Bon Appetite)

28 Upper Water Street, Newry(polski sklep Polonia)

43 Darling Street, Enniskillen(polski sklep Orzeł)

NASI AGENCI

niezawodny i bezpieczny system PRZESYŁANIA PIENIĘDZYPRZESYŁAJ NA KONTO PLN I GBPSZYBKOŚĆ, OSZCZĘDNOŚĆ, WYGODA, CZASSPŁATY KREDYTU, OPŁATY ZA MIESZKANIE

PPPPP

PPPPP RACHUNKI i wiele innych

www.easysend.plTel.: 028 90 296 296

£5odod

Od września BMC oferuje ponad 1000 kursów naukowych i zawodowychOd naprawy samochodów do księgowości, od fizjoterapii do biznesu, od pierwszej pomocy do obsługi komputera, od fotografii do kateringu i wiele, wiele innych!

Dni otwarte:21 sierpnia (11:00 – 20:00)22 sierpnia (11:00 – 14:00)Millfield Building

Przyjdź i dowiedz się więcej!

Page 32: 8 Sierpieñ/August 2008

LINKturystyka

www.linkpolska.comJuly 2008 | lipiec 2008 | 33

MIE

JSCE

EM

OCJO

NALN

IE

SEJS

MIC

ZNE

Kalifornia to miejsce zastanawiająco pięknych lu-dzi. Przymus bycia atrakcyjnym i wiecznie młodym rzuca się tu w oczy niemal wszędzie, a zwłaszcza na plażach, takich jak Malibu czy Santa Monica. Ci, którzy naprawdę chcą poznać Kalifornię, niech nie dadzą się zwieść pozorom - powiększonym piersiom, sztucznie naciągniętej skórze czy niena-turalnie szczupłym udom i brzuchom osób w bar-dzo zaawansowanym wieku. Tak, częstym i mocno zaskakującym widokiem będzie kobieta o ciele sie-demdziesięciolatki z gładką twarzą i wyzywającym makijażem, ale to naprawdę nie wszystko, co w Kalifornii zadziwia.

Aleksandra Łojek-Magdziarz

Page 33: 8 Sierpieñ/August 2008

LINKturystyka

www.linkpolska.com

Los Angeles nie jest miastem aniołów, mimo że nazwa sugeruje inaczej. Centrum i okolice sławnego Beverly Hills są trochę anielskie, jeśli ryzykownie aniołami na-zwiemy ludzi pięknych i bogatych. Los Angeles to koktajl wielu kultur, miasto nielegalnej emigracji, skrajnej biedy pomieszanej z porażającym bogactwem, to miejsce orga-nizacji charytatywnych, zajmujących się walką z nędzą i dyskryminacją, które sąsiadują z luksusowymi sklepa-mi odwiedzanymi przez plastykowe postaci z twarzami sparaliżowanymi botoksem. To miasto, w którym można kupić sushi za grosze (4 dolary) w obskurnej koreańskiej (sic!) knajpce tuż obok minikliniki, chełpiącej się tym, że zajmuje pierwsze miejsce w ilości skutecznie wstrzyknię-tego botoksu (w godzinach lunchu, oczywiście).

Los Angeles mówi wieloma językami. Łatwiej jest się porozumieć w sklepie czy restauracji po hiszpańsku niż po angielsku. Co więcej, zdarzają się takie miejsca, w któ-rych sklepikarz jest zdezorientowany, gdy klient zwróci się do niego w języku angielskim. Bo go nie zna.

Właściwie trudno określić, kto jest typowym mieszkań-cem tego miasta, bo każda definicja byłaby nieobiektyw-na. Przy odrobinie szczęścia można spotkać w nim Keanu Reevesa, a na co dzień tysiące nielegalnych imigrantów, którzy śpią na ulicach. Ich jedynym dobytkiem jest kosz z supermarketu wypełniony znalezionymi drobiazgami i ubraniami. Bywa, że bezdomni pomieszkują na plażach znanych z superprodukcji. Nie są agresywni, nie są na-trętni, ale nie sposób ich nie zauważyć, bo amerykańska bieda jest wszechobecna - podobnie, jak bogactwo.

Los Angeles nie jest szczególnie przyjaznym miastem dla tych, którzy nie mają prawa jazdy (vide pisząca te słowa). Transport publiczny nie jest mocną stroną ame-rykańskich miast, a ponadto uważa się powszechnie, że stanowi ryzykowną formę przemieszczania się - do tego stopnia, iż w jednym z lipcowych numerów „Los Angeles Times” na pierwszej stronie pojawiła się wzruszająca hi-storia o tym, jak pewna pani, porażona ceną paliwa (która nie jest szczególnie wysoka, ale Amerykanie bardzo dużo

jeżdżą i mają wielkie samochody) postanowiła zebrać się w sobie i pojechać do pracy zwykłym autobusem. Reportaż poświęcony był nie tylko szczegółowemu przedstawieniu jej lęków i determinacji, z jaką podjęła tę heroiczną de-cyzję. Pojawił się w nim także opis jej radości (przygoda), zaskoczenia (przeżyła podróż) i satysfakcji z interesujące-go poznawczo doznania (odkrywanie miasta z okien auto-busu). Od tej pory owa pani jeździ miejskimi autobusami, co korzystnie wpływa na stan jej portfela, samopoczucie i (ha!) rozwój intelektualny, bo w czasie jazdy czyta książki i gazety, na co zwykle nie miała czasu.

Tym samym „Los Angeles Times” próbował wpisać się w ogólnonarodowy trend i apelował do Amerykanów, by po-rzucili swoje ukochane auta. Wielka jest bowiem panika związana z ceną paliw w USA.

Dzielna podróżniczka na łamach gazety zwierzyła się także, że w ciągu miesiąca straciła kilka kilogramów, bo-wiem każdego dnia musiała pokonywać pieszo milę do najbliższego przystanku autobusowego.

Niewątpliwie miłym miejscem dla duszy i ciała są pla-

że. Co ciekawe, nocami zupełnie puste - jeśli ktoś w nocy rozkłada się na plaży, to niemal na pewno jest to Europej-czyk albo osoba bezdomna. Amerykanie nie mają raczej w zwyczaju jeździć na plaże, by oglądać zachód słońca i przy gwiazdach uprawiać swój narodowy sport, czyli grillowa-nie - to domena Europejczyków. Amerykanie są bowiem stworzeniami dziennymi, gdy w grę wchodzi natura albo nocnymi, ale tylko w klubach.

Plaże kalifornijskiej części Pacyfiku przyciągają tury-stów i gwiazdy. Różnego formatu. Miałam szczęście nie natknąć się na żadną z nich, ale znajoma przewodnicz-ka z ekstatyczną radością pokazywała miejsce, w którym aresztowano Mela Gibsona, bo zachował się antysemicko wobec policjanta, inne, w którym ktoś nieomal pobił papa-razzich, pragnących go uwiecznić, gdy surfował i klub na Sunset Boulevard, z którego wychodził nocą Keanu Re-eves po koncercie własnego zespołu. Ja jednak nie zapo-mnę nigdy widoku samotnego starszego Latynosa, który wieczorem spacerował z bardzo wielopokoleniowo wymie-szanym kundlem i obaj patrzyli rozmarzeni w spokojne fale oceanu.

Aleksandra Łojek-Magdziarz,Aleksandra Łojek-Mag-dziarz – iranistka, so-cjolożka i dziennikarka, publikowała w „Polish Express”, „Coolturze”, „Nowym Czasie”, pisze m.in. dla „The Guar-dian”, jej publikacje można spotkać rów-nież na wielu blogach internetowych.

Bieda i botoks

Kosz z dobytkiem życia

Odważna pasażerka autobusu

Plaża z gwiazdą

1 maja. Demonstracja imigrantów na ulicach Los Angeles. Fot. Alfonso Romero

Jeśli ktoś w nocy rozkłada się na plaży, to niemal na pewno jest to Europejczyk albo osoba bezdomna.Fot. Michel Clemont

Page 34: 8 Sierpieñ/August 2008

www.linkpolska.com

VADEMECUMPODRÓŻNIKA

LOT w obie strony z Londynu – przy odrobinie szczęścia od 400 funtów.

JĘZYKI na co dzień używane – hiszpański i angielski (w tej kolejności).

WARTO ZJEŚĆ: pupusas - placki kukurydziane z nadzieniem (może być też mięsnym). To danie pochodzące z Salwadoru. Bardzo tanie. Tamales - owinięte w liście banana ciasto kukury-dziane z nadzieniem, najczęściej wieprzowym lub pikantną salsą. Danie to cieszy się popularnością w Meksyku, skąd przywędro-wało do Ameryki Północnej. Również bardzo tanie.

PIĘKNE TRASY: słynna Mulholland Drive, która wije się po wzgó-rzach wokół Los Angeles. Z niej widać wspaniałą panoramę mia-sta i napis „Hollywood” (jeśli ktoś lubi oglądać napisy, natural-nie). Wokół drogi wznoszą się ekskluzywne rezydencje gwiazd, producentów telewizyjnych i innych bardziej uprzywilejowanych finansowo pracowników medialnych. Niektóre bardzo kiczowate, niektóre rozkosznie staroświeckie, inne surowo modernistyczne.

TEMPERATURY: latem powyżej 30 stopni Celsjusza, zimą raptem plus 8, co oznacza mróz.

W CO SIĘ UBRAĆ? Niezależnie od figury bezwzględnie szorty i sukienki.

NA CO UWAŻAĆ? Na upał. Należy pić dużo wody, jeść dużo owoców, które sprzedawane są wszędzie (już obrane) i nie je-chać tam, gdzie płoną lasy (zwykle w lipcu i sierpniu). Wystarczy dotrzeć do okolic Santa Barbara, by zobaczyć samochody po-kryte popiołem.

Poza próbą spotkania gwiazd, których jednak nie ma, zdecydo-wanie warto wybrać się do Napa Valley, dzielnicy przednich kalifor-nijskich win, gdzie za 10 dolarów można wziąć udział w bardzo ryzy-kownym przy tych temperaturach wine tasting. Niebezpieczna to zabawa, bo degustacja wina może się skończyć poważnymi zaburze-niami równowagi. Autorka piszą-ca te słowa wie, co chce przekazać czytelnikom, bo w ciągu jednego dnia zaliczyła dwa takie miejsca i świat zdał się jej wyjątkowo jasny i nad podziw figlarny po raptem kilkunastu łykach tych pysznych win. Zatem w towarzystwie znajo-mych, którzy z nią dzielnie to wino kosztowali, musiała legnąć na so-czystej trawie, by odpocząć po tru-dach dnia.

Jedzenie w Los Angeles to mieszanina stylów bardzo la-tynoskich. Prym wiedzie guacamole, serwowane niemal w każdym miejscu jako przekąska i zabijacz czasu, dłu-żącego się niemiłosiernie w oczekiwaniu na danie główne. Guacamole jest jedną z kilku miłości mojego życia, a że mieszkańcy Los Angeles trzymają się miłej zasady, że ser-wują nieodpłatnie guacamole przez cały czas, gdy wzrok studiuje menu, moje studia zwykle przedłużały się w nie-skończoność.

Bezwzględnie polecam pupusas, czyli kukurydziane placki z rozmaitym nadzieniem. To specjalność salwa-dorska, która niezmiennie i ponadnarodowo zachwyca wszystkich. Do pupusas podaje się coś na kształt kapusty kiszonej, ale nie tak bardzo wyrazistej jak polska. Znacz-nie też bardziej słonej. Odkryłam też ze zdumieniem, że Polska nie jest jedynym miejscem, w którym jada się ogór-ki małosolne - w Los Angeles i Teksasie kisi się je całkiem podobnie, chociaż przyznam, że wolę polskie, ale być może jest to kwestia przyzwyczajenia. Ogórki te serwuje się na dużym talerzu z pokaźnymi krążkami cebuli.

Inną wspaniałością, tym razem lokalną, jest cudowny napój ensalata, czyli napój sałatowy. Do wody wsypuje się drobno posiekane składniki zwykłej sałaty - ogórki, pomi-dory, itp. Całość tworzy bardzo sympatyczne i odświeża-jące poidło, które jest ulubionym napojem hiszpańskoję-zycznej części populacji Los Angeles. I moim.

Kalifornia i Los Angeles, dzięki swej różnorodności są piękne i przygnębiające zarazem. Ci, którzy chcą tylko zabawy, znajdą ją natychmiast, bo LA tętni życiem, hała-sem, muzyką, trochę kiczem, trochę szaleństwem, trochę dekadencją. Ci, którzy zapragną antropologicznych badań i analiz wewnątrzkulturowych będą bardzo usatysfakcjo-nowani, bo znajdą tam każdą warstwę społeczną, każdą klasę, każdy problem społeczny, wiele narodowości i wiele sposobów życia. I bardzo dużo zwykłej ludzkiej serdeczno-ści. Jeśli się nie natkniemy na członka gangu na dyżurze. Gangi w LA są wielkie i pozbawione współczucia, gdy na-patoczy się im turysta.

A wreszcie last but not least – Los Angeles jest dużo tańsze od Londynu.

Człowiek i wino

Kapusta w LA

Napa Valley. Tu powstaje kalifornijskie wino.Fot. Raajmb

Pupusas. Fot. Jess Lander

34 | sierpień 2008 | August 2008

Page 35: 8 Sierpieñ/August 2008

LINKsport

30 miliardów dolarów - tyle wynoszą szacunkowe koszty przygotowań do Igrzysk Olimpijskich w Pekinie.Powierzchnia wioski olimpijskiej (zwanej Olimpijskim Stalagiem) jest 6 razy większa niż na ostatniej olimpiadzie w Atenach (nowojorski Park Centralny razy trzy) i leży 40 minut od Zakazanego Miasta, na historycznej osi pół-noc-południe. Stadion olimpijski nazwany Ptasim Gniazdem może pomieścić 91 tysięcy kibiców.Chińczycy kilka dni przed uroczystością otwarcia igrzysk planują „zasiać” chmury pochodną srebra i „wycisnąć” wodę z nieba.Igrzyska w Pekinie będą największym projektem w historii Telewizji Polskiej (1000 godzin programów i transmisji, w tym 200 godzin na żywo, 40 go-dzin na dobę na pięciu antenach, 15 kanałów przesyłających sygnał TV, relacje w standardzie High Definition).

Magiczna ósemka, czyli Pekin 2008

www.linkpolska.com August 2008 | sierpień 2008 | 35

Igrzyska Olimpijskie w Pekinie swoim rozma-chem mają przyćmić wszystkie dotychczasowe imprezy sportowe. Ma to być olimpiada jakiej jeszcze świat nie widział. Wszystko ma tu być wyjątkowe, perfekcyjnie przygotowane, zapie-rające dech w piersiach, wykraczające poza granice ludzkiej wyobraźni. Przy okazji komu-nistyczny reżim w Chinach chce wykorzystać swoje „5 minut” i pokazać światu nieco jaśniej-sze oblicze.

Oficjalna pochodnia olimpijska 2008 zo-stała zaprojektowana przez Lenvo Group. Projekt pochodni opiera się na tra-dycyjnym chińskim wzorze znanym jako „Pomyślne chmury”. Płomień pochodni nie zgaśnie nawet przy wietrze o pręd-kości 65 km/h.

XXIX Igrzyska Olimpijskie w Pekinie trwać będą 17 dni, od piątku 8 sierpnia do niedzieli 24 sierpnia 2008 roku. Organizatorzy żartują, że na pokazanie 5 tysięcy lat swo-jej historii, świat daje im śmiesznie mało czasu. Godziny pozostałe do rozpoczęcia imprezy odmierza wielki elektro-niczny zegar olimpijski zainstalowany w 2001 roku na le-gendarnym placu Tiananmen. Hasłem przewodnim olim-pijskich zmagań będzie: „Jeden świat, jedno marzenie”. Sportowców do boju, oprócz żywiołowo reagującej publicz-ności, zagrzewać będą olimpijskie maskotki: ryba Beibei, panda Jingjing, ogień olimpijski Huanhuan, antylopa Yingying i jaskółka Nini. Pierwsze sylaby ich chińskich imion tworzą przesłanie: „Pekin wita”. Chińczycy, którzy wierzą głęboko w magię liczb, postanowili wykorzystać ich symbolikę. 50-tysięczny Pekiński Komitet Olimpijski swoje przygotowania do uroczystości celowo oparł na cy-frze 8, która w numerologii (nie tylko chińskiej) oznacza pomyślność w interesach, pokój i szczęście. Nie jest dzie-łem przypadku, że igrzyska rozpoczną się 8.08.08, o godz. 8:08 (w Polsce godz. 12:08). Jak się okazuje, im więcej ósemek w dacie, tym lepszy dzień na robienie interesów. Ceremonia otwarcia, która wedle wstępnych szacunków ma zgromadzić przed telewizorami 4 miliardy ludzi, od-będzie się w Ptasim Gnieździe - supernowoczesnym sta-dionie w Pekinie (gniazdo tworzy plątanina stalowych „gałązek” o łącznej wadze 42 tysięcy ton). W ubiegłym roku amerykański „The Times” uznał go za arcydzieło architektoniczne.

Na olimpiadzie w Pekinie wystartuje ponad 9,5 tysiąca sportowców z 205 krajów na świecie. Do tego należy doli-czyć tysiące trenerów, fizjoterapeutów, działaczy narodo-wych federacji, rozmaitych oficjeli, zaproszonych gości i rzecz jasna kibiców. Organizatorzy spodziewają się sie 1,5 miliona gości, z czego jedną trzecią stanowić będą przyby-sze z zagranicy (reszta to Chińczycy). Do sprzedaży trafiło 7 milionów biletów - wstęp na ceremonię otwarcia kosz-tuje ponad 5000 juanów (około 730 dolarów). Zawodnicy uczestniczyć będą w 302 konkurencjach, w 28 dyscypli-nach sportu. Po raz pierwszy na imprezie tej rangi zade-biutują: bieg z przeszkodami kobiet na dystansie 3000 metrów oraz pływanie kobiet i mężczyzn na dystansie 10000 metrów na otwartym basenie. Z programu igrzysk zniknie zaś gra deblowa w tenisie stołowym, którą zastąpi pojedynek drużynowy.

Organizatorzy mają do rozdania w sumie ponad 900 medali. Do dyspozycji sportowców przygotowano też 37 obiektów (31 w samym Pekinie i 6 obiektów poza stolicą Chin - Hongkong, Qingdao, Tianjin, Shenyang, Szanghaj, Qinhuangdao). Od podstaw wybudowano 16 z nich, m.in. kompleks pływacki Watercube (Wodny Sześcian), Laoshan Welodrom - tor kolarski czy Shunyi - park wioślarski i ka-jakowy. Chińczycy zamierzają również przełamać w końcu amerykańską hegemonię w punktacji medalowej. Zresztą w tej klasyfikacji pną się sukcesywnie do góry - w Atlancie w 1996 roku zajęli czwarte miejsce, w Sydney w 2000 roku byli oczko wyżej, zaś w Atenach w 2004 znaleźli się już za plecami Amerykanów (USA ze 103 medalami wobec 63 medali ekipy z Chin).

Już pierwszego dnia igrzysk będziemy świadkami wiel-kiego spektaklu z polskim udziałem. Ceremonię otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Pekinie uświetni wykonanie VIII Symfonii Krzysztofa Pendereckiego. Polski kompozytor nie powinien czuć na sobie nadmiernej presji. Zdążył już bowiem zaistnieć w zupełnie innym wymiarze - jego nazwi-skiem nazwano odkrytą w 1991 roku planetoidę, numer 21059. Ostrożnie należy oceniać szanse medalowe Polaków (wystąpi rekordowa liczba blisko 260 polskich sportowców - tylko na olimpiadzie w Moskwie w 1980 roku mieliśmy więcej). Liczymy na dobry występ naszej kadry pływaków (na czele z Otylią Jędrzejczak i Pawłem Korzeniowskim), wioślarzy (z realnymi szansami osady męskiej czwórki), ciężarowców (z głodnym sukcesu Szymonem Kołeckim) i lekkoatletów (dowodzonych przez byłych mistrzów olim-pijskich Kamilę Skolimowską i Szymona Ziółkowskiego, z cichymi nadziejami wobec Marka Plawgi - 400 metrów przez płotki, Pawła Czapiewskiego - bieg na 800 metrów, Moniki Pyrek i Anny Rogowskiej - obie skok o tyczce). Nie bez szans na olimpijski medal pozostają też florecistki (na czele z Sylwią Gruchałą), żeglarze (utytułowany Mateusz Kusznierewicz), kolarka górska Maja Włoszczowska i nasza wschodząca gwiazda tenisa ziemnego Agnieszka Radwańska. Niespodziankę sprawić mogą też nasi przed-stawiciele w grach zespołowych - męska drużyna w piłce ręcznej oraz obie ekipy siatkarskie (męska i żeńska). Na wszystkich polskich reprezentantów czeka wygodne lo-kum w bloku numer 7 w sektorze A wioski olimpijskiej.

Magia liczb

Sportowe emocje

Polskie akcenty

Tomek Kurkowski

Page 36: 8 Sierpieñ/August 2008

33569_MT_LinkPolska_1-4 page.ind1 1 5/21/08 8:14:45 AM

Christian Brother’s School w zachodnim Belfaście to szkoła z du-żymi tradycjami, która cieszy się wielkim uznaniem lokalnej społecz-ności. W swej blisko 50-letniej historii zdobyła szereg prestiżowych nagród i wyróżnień. Szkoła nie boi się nowych wyzwań i stara sie iść z duchem czasu. Ostatnio we współpracy z University of Ulster wprowadziła szeroką ofertę kursów naukowych oraz zawodowych, które obejmują m.in. usługi finansowe, muzykę elektroniczną, foto-grafię i film. W szkole pracuje polska nauczycielka, pani Michalina Wiśniewska, która pomaga dzieciom w szybkiej adaptacji w nowym otoczeniu. Pani Michalina planuje w najbliższej przyszłości stwo-rzyć zajęcia pozalekcyjne dla dzieci ze wszystkich grup wiekowych oraz zajęcia z języka angielskiego dla rodziców. Grzegorz, jeden z uczniów szkoły, podkreśla miłą atmosferę podczas zajęć dydaktycz-nych oraz ciepłe przyjęcie, jakie spotkało go ze strony irlandzkich równieśników.

Wszystkich zainteresowanych prosimy o kontakt:Christian Brother’s School, Glen Road, Belfast, BT11 8GW, tel.: 028 9080 8050

CHRISTIANBROTHER’S SCHOOL

Electricians/Test TechniciansTimeserved Electricians with relevant quali� cationsand experience.

Mechanical FitterRelevant quali� cations and experience required.

Fabricator/WelderTimeserved Fabricators and MIG Welders with relevantquali� cations and experience.

Assembly OperativesBoth mechanical and electrical assembly work. Experience essential.

Semi-Skilled WeldersPrevious experience in MIG Welding.

FettlersPrevious metal work experience.

Forklift DriversMust have counterbalance licence and relevant experience.

LineloadersProduction experience essential.

To arrange an appointment and factory tour,or to � nd out more about future job opportunities, please contact Cat Boyd at the above number or visitwww.diamondrg.com/fgwilsonjobs

07967 573 977

Diamond Recruitment Group is proud to be the preferred supplier of agency workers to FG Wilson. Please contact us if you are interested in the following opportunities, likely to arise across the three sites Larne, Monkstown and Springvale.

www.diamondrg.com/fgwilsonjobs

At Diamond Recruitment Group we operate an equal opportunities policy and welcome applicants from all communities.

Agencja Diamond Recruitment Group w imieniu firmy FG Wilson poszukuje pra-cowników do oddziałów w Larne, Monkstown i Springvale w Irlandii Północnej:

Elektrycy (Electricians/Test Technicians)Wymagane doświadczenie i odpowiednie kwalifikacje.

Monterzy (Mechanical Fitter)Wymagane doświadczenie i odpowiednie kwalifikacje.

Spawacze-Monterzy/Spawacze MIG (Fabricator/Welder)Wymagane wcześniejsze doświadczenie i odpowiednie kwalifikacje.

Osoby do montażu (Assembly Operatives)Montaż mechaniczny i elektryczny. Wymagane doświadczenie.

Spawacze (Semi-Skilled Welders). Doświadczenie w spawaniu MIG.

Specjaliści do obrabiania metali (Fettlers)Wymagane doświadczenie w pracy z metalami.

Kierowcy wózków widłowych (Forklift Drivers)Wymagane: licencja na wózki widłowe i wcześniejsze doświadczenie.

Osoby do linii produkcyjnej (Lineloaders)Wymagane wcześniejsze doświadczenie na linii produkcyjnej.

0044-7967573978

Electricians/Test TechniciansTimeserved Electricians with relevant quali� cationsand experience.

Mechanical FitterRelevant quali� cations and experience required.

Fabricator/WelderTimeserved Fabricators and MIG Welders with relevantquali� cations and experience.

Assembly OperativesBoth mechanical and electrical assembly work. Experience essential.

Semi-Skilled WeldersPrevious experience in MIG Welding.

FettlersPrevious metal work experience.

Forklift DriversMust have counterbalance licence and relevant experience.

LineloadersProduction experience essential.

To arrange an appointment and factory tour,or to � nd out more about future job opportunities, please contact Cat Boyd at the above number or visitwww.diamondrg.com/fgwilsonjobs

07967 573 977

Diamond Recruitment Group is proud to be the preferred supplier of agency workers to FG Wilson. Please contact us if you are interested in the following opportunities, likely to arise across the three sites Larne, Monkstown and Springvale.

www.diamondrg.com/fgwilsonjobs

At Diamond Recruitment Group we operate an equal opportunities policy and welcome applicants from all communities.

Jeśli chcesz się z nami spotkać, do-wiedzieć się więcej na temat możli-wości zatrudnienia lub obejrzeć fa-brykę skontaktuj się z Sylwią Bujak. Zapraszamy również na naszą stronę internetową:www.diamondrg.com/fgwilsonjobs

www.diamondrg.com/fgwilsonjobs

Page 37: 8 Sierpieñ/August 2008

LINKcafé

Aleksandra Łojek-Magdziarz

www.linkpolska.com August 2008 | sierpień 2008 | 37

Po lekturze jego postów (bardzo licznych) zrozumiałam, że coś innego jest na rzeczy. Człowiek ten był ponurym wyznawcą teorii spiskowych, bardzo inteligentnym, acz jed-nocześnie zgorzkniałym dyskutantem, który atakował wszystko i wszystkich, zmieniał każdy temat tak, by móc zabrać głos i wrócić do swoich problemów. Niezależnie od zwrotu w dyskusji. Czyli zaśmiecał forum. Bardzo konsekwentnie.

Jako że ignorowanie go było zazwyczaj trudne, a nazywanie internetowym trollem nieskuteczne, wielu uczestników forum opu-ściło, nie mogąc rozpocząć żadnej dyskusji. Postanowiłam zatem douczyć się etykiety i postudiować żargon, bo nadal nie kojarzy-łam koncepcji nordyckiego trolla (poza jego domniemaną złośliwością) z wszystkowie-dzącym natrętnym dyskutantem.

Otóż internetowy troll wyłonił się ze świa-

ta komputerowego w latach osiemdziesią-tych. To uczestnik forum dyskusyjnego, który zaburza dyskusję, sprowadza ją na manowce (bywa, że niecałkiem świadomie), rozbudowuje dygresje i nie pozwala, by fo-rumowicze zajęli się czymś innym niż nim samym czy trapiącym go problemem. To taki odpowiednik bablowskiego: „A ten mędrko-wał, bo całkiem był głupi”.

Trolle mogą być też świadomymi prowo-katorami - to ci uczestnicy forum, którzy celowo zadają jakieś kontrowersyjne pyta-nie, wiedząc, że rzuci się na nich fala foru-mowiczów dotkniętych do żywego ich wypo-wiedzią, wzburzonych czy poirytowanych. Taki typ osiąga swój cel, bo sprowokował i odciągnął uwagę dyskutantów od głównego wątku, więc nie musi już się udzielać. Po-dobne zachowanie nazywa się „hit-and-run hosting” – etymologia związana jest z prze-stępstwami drogowymi, gdy ktoś doprowa-dził do wypadku i uciekł. Troll, który stosuje taką technikę, z zadowoleniem czyta setki

postów, które produkują wzburzeni uczest-nicy forum - nieświadomi, że padli ofiarą „hit-and-run”.

Dlatego też czasem taki socjotechniczny trolling nazywa się „ciemną stroną sztu-ki”, bo nie jest łatwe wymyślenie pytania czy tezy, które sprawią, że wszyscy poczują gwałtowną chęć ustosunkowania się do ich treści. Takie trolle nie są bablowskie.

Kiedy troll się pojawi, dyskutanci zwykle reagują dwojako. Ja niestety wchodzę z trol-lem w dyskusję, bo nie umiem odróżnić trol-la od ignoranta i wydaje mi się, że mogę coś zmienić. Staram się, dyskutuję, wyjaśniam, próbuję unaocznić błędy logiczne, ale troll na to nie zwraca uwagi, bo: albo jest nazna-czony swoją idée fixe albo tylko czeka, by ktoś się nim zainteresował i nie popuści. Na pewno nie pierwszy.

Zatem niektórzy z trollem dyskutują. To pierwsza reakcja. Zwykle jednak dochodzi się do momentu, w którym okazuje się, że dyskusja była jałowa i że troll jest dziko uparty. Drugą reakcją jest ignorowanie trolla, które doczekało się swojej komendy: „do not feed the trolls” (nie karmić trolli - DNFTT), co jest sztuką nad sztukami, ale udaje się niektórym. Mi niemal nigdy to nie wychodzi.

Troll internetowy pragnie zaistnieć, wy-

rwać się z niebytu, więc atakuje wszystko, zwłaszcza uczestników forów i angażuje się w nie najlepsze jakościowo dyskusje. Istota taka może śledzić wypowiedzi uczestników, żeby ich łapać na nieścisłościach, przy czym, gdy ktoś zastosuje tę samą technikę wobec trolla, nie zmienia trollowego zachowania. Bo on zawsze ma rację. Ulubioną formą trollingu jest liczenie literówek (kiedy troll miałki intelektualnie). Miałam do czynienia z takim trollem raz w życiu, który poświę-cił swój cenny czas na przeliczenie, ile też

literówek zrobiłam w swojej wypowiedzi. Do treści wypowiedzi naturalnie się nie odniósł.

W żarliwych dyskusjach trolli z nietrol-lami dochodzi nieraz do eskalacji agresji wzniecanej przez trolli, oczywiście. To ła-manie zasad etykiety, czym się powinni za-jąć moderatorzy (nie zawsze im się jednak chce). Dyskusje mogą sięgnąć stopnia wrze-nia i może paść (i zwykle pada) porównanie czyjegoś zachowania bądź tezy do Hitlera. Jest to zupełnie naturalny proces, który zdą-żono sformułować jako tzw. prawo Godwina, które brzmi: „Im bardziej przedłuża się in-ternetowa dyskusja, tym większe jest praw-dopodobieństwo, że pojawi się odwołanie do Hitlera lub nazistów” (w Polsce jeszcze do komunistów i Stalina). I faktycznie. Uważa się jednak, że osoba, która uciekła się do ta-kiego porównania, przegrała dyskusję (troll tak nie uważa).

Uzbrojeni w taką wiedzę, możemy mniej nerwowo reagować na internetowe pro-wokacje bądź argumenty używane przez etykietowych frustratów. I czuć się dużo przyjemniej w świecie dowcipnego slangu internetowego.

Nie karmić trolli! (Ech, żebym to ja umiała...)

W Internecie roi się od istot, które nie mają żadnego związku z grami kom-puterowymi. Są żywe i nieprzyjemne. Nie tak dawno zalogowałam się na stronę serwisu społecznościowego Goldenline do jednego z zawodowych forów i zauważyłam, że wypowiada się w nim bardzo kwieciście i nieustę-pliwie pewien mężczyzna, którego uczestnicy forum nazywają „trollem” albo „cierpiącym na hipergrafię” (wymiennie). Nie znałam powodów tego szkalowania, więc z bólem serca doszłam do wniosku, że zapewne pan ów jest nikczemnego wzrostu niespełnionym pisarzem, a reszta uczestników się z niego dość okrutnie naigrywa.

Trolle w Internecie

SLANG INTERNETOWY, ZWANY TEŻ NU ENGLISH:

10qu – thank youOMG – Oh my God!BTW – by the way, a proposFlamer – również używane w polskim slan-gu internetowym: ktoś, kto używa obraź-liwych określeń wobec innych użytkowni-ków Internetu. Flamer nie musi być trollemLamer – ignorantDzieci Neostrady – przejściowy zwykle etap. To ci, którzy dostali w prezencie od rodziców dostęp do Internetu i nie zna-ją etykiety, więc zachowują się online nieodpowiednio

Zaśmiecanie forum z pasją

Zabiegi trolla

Nie karmić trolli!

Troll czepliwy

Prawo Godwina, czyli słówko o Hitlerze

CHRISTIANBROTHER’S SCHOOL

Page 38: 8 Sierpieñ/August 2008

LETNIE GRILLOWANIE

LINKcafé

Helena Kubajczyk jest absolwentką Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Wielbicielka sztuki wszelakiej, również kulinarnej. Obecnie mieszka w Poznaniu.

fot. H. Kubajczyk

Paprykę po wcześniejszym umyciu i osuszeniu nacieramy w dłoniach oliwką z oliwek. Wstawiamy do piekarnika na ok. 45 minut. Opiekamy w 180 stopniach Celsjusza tak dłu-go aż na powierzchni pojawią się spieczone od temperatury ciemne plamki. Staramy się do-pilnować, by papryka opiekła się równomiernie (obracamy

Kolejny letni miesiąc - sierpień, nie zawsze upalny, ale zobowiązujący do spotkań ze znajomymi i do wyjazdów na urlop. Czy na wycieczce, czy podczas towarzyskiego spotkania na domowym tarasie, jak zwykle nie obejdzie się bez jedzenia. Tym razem propozycja wyjątkowo konkretna. Karkówka z grilla plus przegryzka w postaci nie-zwykle aromatycznej opiekanej papryki.

KARKÓWKA W MARYNACIE

Składniki:ok. 1 kg karkówki (zależy od

przewidzianej liczby gości)

Na marynatę:1 główka czosnku (przynajmniej)2 łyżeczki soli2 łyżki przecieru pomidorowego2 - 3 łyżeczki papryki słodkiej1 - 2 łyżeczki papryki ostrej½ szklanki oleju, np. z pestek winogron (można więcej)

Do marynaty można sypnąć sporą ilość przyprawy grillo-wej bądź sporządzić własną mieszankę z gorczycy, ziela angielskiego, liścia laurowe-go, rozmarynu, chilli, cząbru, pieprzu Cayenne, utłukując wszystko w moździerzu.

W misce mieszamy ze sobą wszyst-kie składniki uprzednio przeciska-jąc czosnek przez praskę i rozgnia-tając korzenie - przyprawy. Mięso kroimy w plastry - kotlety około centymetrowej grubości. Przygoto-waną pastą nacieramy naszą kar-kóweczkę. Po dokładnym nasma-rowaniu mięso możemy przecho-wywać w lodówce w zamykanym pojemniku nawet 2-3 dni. W razie, gdyby grill musiał zostać odwołany zmacerowane mięso bez problemu mrozimy. Grillujemy mięsko oko-ło 45 minut, każdy gospodarz, jak wiadomo, ma własne tajniki grillo-wania, dłużej, krócej, wypieczone bądź soczyste.

WAŻNE: Marynatę na karków-kę przygotowujemy przynajmniej dzień wcześniej przed planowanym grillem.

OPIEKANA PAPRYKA

Składniki:6 sztuk czerwonej papryki 3 - 4 ząbki czosnku oliwa z oliwek (do przyrządze-nia ok. ½ szklanki + do natar-cia przed opiekaniem) ocet balsamiczny (ok. ½ szklanki)1 łyżeczka soli

ją w międzyczasie). Jeszcze gorącą wyjmujemy z piekarnika i przy-krywamy w misce na około 15-20 minut. Papryka zaparzy się i da się bez problemu obrać. Po obra-niu rozdrabniamy ją na ćwiartki bądź paski, jak wolimy. W więk-szej misce przygotowujemy sos z podanych wcześniej składników, przy czym najpierw rozpuszczamy sól w occie balsamicznym i dopiero dodajemy czosnek (przetarty przez praskę) i oliwę. Po dodaniu papryki dokładnie mieszamy i odstawiamy do schłodzenia.

WAŻNE: By papryka była gotowa na naszego grilla przyrządzamy ją dzień lub dwa wcześniej, podobnie jak marynatę.

PS: To, co zostanie nam w pojemni-ku po mięsie możemy wykorzystać do namoczenia kromek chleba, któ-re upieczone na grillu będą równie smakowite i chrupiące.

July 2008 | lipiec 2008 | 29www.linkpolska.com

Wymagania:dobra znajomość języka angielskiego i komunikatywność. Doświadczenie w marketingu mile widziane.Prosimy o przesyłanie swoich aplikacji (list motywacyjny + CV) na adres:1a Market Place, Carrickfergus, BT38 7AW lub [email protected]

Poszukujemy osób do pracyw dziale marketingu!

na terenie Anglii

Page 39: 8 Sierpieñ/August 2008

LINKcafé

Dorota Mazur,absolwentka liceum plastycznego w Szczecinie i komuni-kacji wizualnej Poli-techniki Koszalińskiej. Pasjonatka rysunku i tańca. Od niedawna mieszkanka Poznania.

www.linkpolska.com

RYSUNEK: DOROTA MAZUR

””C

YTA

T M

IES

IĄC

A

Hasło oraz imię i numer telefonu prosimy przesyłać na adres:Rozrywka,Link Polska Magazine,1a Market Place, Carrickfergus BT38 7AWlub [email protected]

Rozwiąż krzyżówkę i wygraj nagrodę niespodziankę!

Zwycięzcą losowania lipcowej krzyżówki (aforyzm Ramona Gomezade la Serny, Kapusta to same spódnice) została Pani Alina Balińska.

GRATULUJEMY!

August 2008 | sierpień 2008 | 39

Należy wypełnić diagram w taki sposób, aby w każdym wier-szu, w każdej kolumnie i w każdym dziewięciopolowym kwa-dracie 3x3 znalazły się cyfry od 1 do 9. Cyfry w kwadracie oraz kolumnie i wierszu nie mogą się powtarzać.

Sud

oku

14

7 98

4

5

36 1

421

6 4

58

6

9 52 8

961

3

1

1273

87

87

3

Rob

ert

Kar

pac

z

„Każ

dy je

st k

owal

em w

łasn

ego

losu

. N

ajcz

ęści

ej n

iew

ykw

alifi

kow

anym

Kto sobie nie wyobra-ża seansu filmowego bez miski ciepłego, ob-lanego masłem popcor-nu, niech lepiej pogo-dzi się z myślą, że nie

będzie mu dane długo żyć. Badania Na-tional Jewish Medical and Research Cen-tre dowodzą, że wdychanie oparów uno-szących się nad prażoną w mikrofalówce kukurydzą powoduje rzadką, ale bardzo niebezpieczną dla zdrowia chorobę płuc. Badająca te zależności dr Cecile Rose stwierdziła obecność zarostowego zapa-lenia oskrzelików u większości pracow-ników zakładów produkujących popcorn przy użyciu mikrofal. Przyczyną wywo-łującą tę chorobę jest diacetyl – związek wzmacniający zapach masła dodawanego do ziaren kukurydzy przygotowanych do prażenia. Pani doktor radzi, by spożywać tylko wystudzony popcorn.

Zabójcza kukurydza

na terenie Anglii

Page 40: 8 Sierpieñ/August 2008

Unit A Canalside John Gilbert Way Trafford Park Manchester M17 1AH tel./fax: 0 161 877 57 21; mobile.: 077 835 33 065, 077 835 33 050; e-mail: [email protected]

*atrakcyjne ceny*największy wybór produktów*świeże dostawy 3 razy w tygodniu

F irst Choice Se lection Services L im ited Recru itm ent Consu ltancy

Tel. No: 028 70 327011Fax No: 028 70 327558

Web: http://www.first-choice-rec.comE-mail: [email protected]

Agencja Pracy FIRST CHOICE w COLERAINE POSZUKUJE SPAWACZY (MAG/MIG)Klientem naszej agencji jest firma z siedzibą w Ballymoney (hrabstwo Antrim).Jeżeli nie mieszkasz w okolicy Ballymoney, możemy Ci zorganizować dogodne zakwaterowanie.Proszę o kontakt telefoniczny z Natalią w naszym biurze w Coleraine pod numerem telefonu:

Nasze biuro mieści się przy: 4A Abbey Street (obok Diamond Centre),Coleraine BT52 1DS

028 70 327011

Page 41: 8 Sierpieñ/August 2008

POLSKIE BIURO

184 LISBURN ROADBT9 6AL BELFASTTEL. 028 90 80 30 85TEL. 028 90 296 296

internet - telefon - telewizjajuż od £15,50 miesięcznie

VIRGIN Media

BILETY

UBEZPIECZENIA NA SAMOCHÓD

lotnicze - promowe - eurotunel

min. formalnościniska cenasatysfakcja gwarantowanawww.balticaonlin

e.comwww.balticaonline.com

od£5przelewy do Polskina konta PLN i GBPnajlepszy kurs na rynku

Angielski 4 razy szybciej!

CENISZ SWÓJ CZAS?

PRZYJDŹ DO NAS Metoda Callana

• SZYBKIE EFEKTY • GWARANCJA

SUKCESU • MAŁE GRUPY (DO 10

OSÓB) • LEKCJE PRÓBNE • BRAK ZADAŃ

DOMOWYCH

WWW.EFECT.CO.UK email:[email protected]

tel: 07521988954 Ravenhill Business Park Ravenhill Road, Belfast

SZKOŁA JĘZYKA ANGIELSKIEGO“EFECT”

przesyłkiIRLANDIA PÓŁNOCNA – POLSKA - IRLANDIA PÓŁNOCNAOferujemy przesyłki paczek, przeprowadzki, przewóz towarów, przewóz zwierząt, przewóz samochodów na lawecie, możliwość negocjacji cen, możliwośćwynajęcia całego samochodu.

Kompleksowa obsługa od drzwi do drzwi.

0789447754807922227434

NORTHERNIRELANDEXPRESS

Wykonujemy wszystkie prace mechaniczne. przygotowanie do M.O.T i P.S.V.

diagnostyka komputerowa sprzedaż opon, naprawa, wyważanie

myjnia samochodowa, mycie M.O.T.holowanie

czyszczenie wnętrznowo otwarta lakiernia samochodowa

z profesjonalnym doradztwem elektryka samochodowa

recovery – pomoc drogowaprofesjonalne doradztwo przy zakupie samochodu

sprzedaż autzłomowanie aut, holowanie na nasz koszt

Creighto

ns Rd

Black Road Link

Golf Course Rd

Stew

arts

tow

n Rd

Stewartstown Rd

Blacks Rd

Upper Lisb

urn R

d

Mot

orw

ay

Mot

orw

ay

M1

M1

A1

A1

A512

A512

3

3Li

sbur

n

Belfa

st4

Tel.: 02890613300, 07789642189, 190 Stewartstown Road, Dunmurry Belfast BT17 0LE

Pierwszy warsztat samochodowy w Belfaścieprowadzony wyłącznieprzez Polaków!

Page 42: 8 Sierpieñ/August 2008

Liczba wydań 612

Wielka Brytania i Irlandia£15£25

Kraje UE

£25£35

ZAMÓW PRENUMERATĘ!Aby zamówić prenumeratę na dowolny adres na terenie Wielkiej Brytanii, Irlandii oraz innych krajów Unii Europejskiej należy wypełnić formularz zgłoszeniowy i odesłać go wraz z załączonym czekiem lub przekazem pocztowym (wysta-wionym na Link Polska) na adres redakcji: Link Polska, 1a Market Place, Carrickfergus, BT38 7AW lub zadzwonić pod nr.: 028 9336 4400, aby dokonać płatności kartą.

Formularz zgłoszeniowy:Imię i nazwisko: ..............................................Prenumerata na okres: ...................................Adres: ...................................................................................................................................Kod pocztowy: ............................................... Telefon: ..........................................................Załączam czek na kwotę: ...............................

Bodybuilding4you_Ogloszenie_Link_Irlandia_63x41 copy.pdf 13/06/2008 20:12:17

PRZESYŁKIPrzesyłki

Polska-Irlandia Północna--Szkocja-Anglia i z powrotem

przeprowadzkiprofesjonalny

transport zwierzątzakupy w Polsce, tanio

0784047813407873145750

PACK-MAN

Firma POLSMAKUnit 33 Jamestown Business Park

Jamestown RoadDublin 11

Tel.: 018341147Fax: 018341043

Największa w Dublinie oferta polskich

pro

duk

tów

Atrakcyjne ceny * Bezpłatny transport na te

renie

cał

ej I

rlan

dii

Miła i fachowa obsługa klienta

Zapraszamy rownież do naszego sklepu w centrum miasta,zapewniamy szeroki i tani asortyment produktów, jak i miłą obsługę

Sklep Polsmak27 Capel Str.

Dublin 1

Sklep Polsmak27 Capel Str.

Dublin 1

www.islandexpress.eu

Regularny transport przesyłekPolska-Irlandia Północna-Polska

IslandExpress s.c. tel.kom. +48 515 280 526 tel.kom. +48 515 280 527 tel. +48 76 856 50 54

oferujemy: bardzo atrakcyjne ceny ubezpieczone przesyłki kompleksową obsługę From DOOR TO DOOR obsługę klientów indywidualnych usługę „zamów kuriera on-line”

Ogłoszeniai reklamy modułowe

Skontaktuj się z nami:Aneta PatriakTel.: +44 7787588140E-mail: [email protected]

osobowe, dostawcze, vany, sprawne, niesprawne, uszkodzone, jeżdżące,

niejeżdżące, powypadkowe,bez MOT-u, bez TAX-u

płacimy najlepiej w regionie!

Działamy na terenie Edynburga i okolic

tel.: 07828111341,e-mail: [email protected]

I Ty możesz zarabiać£1000 na tydzień!zatrudni:

osoby do pracy w dziale przyjmowania zgłoszeńosoby do pracy w marketingutłumaczy

Wcześniejsze doświadcznie niekonieczne.Kandydaci powinni być energiczni i ambitni. Więcej informacji:

07944 831010, e-mail: [email protected], tel.:

ogłasza nabór dzieci na rok szkolny 2008/2009. Zapisy odbędą się31 sierpnia (niedziela) w St Patrick’s Grammar School, Armagh, BT61 7QZ.Szkoła w Armagh to kolejna polska szkoła w Irlandii Północnej, realizująca uzupełniający program nauczania, który obejmuje język polski, historięi geogra�ę Polski, wiedzę o społeczeństwie oraz edukację wczesnoszkolną.Spotkanie organizacyjne odbędzie się w godzinach:

14:00-15:00 - dla rodziców dzieci w przedziale wiekowym od 4-6 lat15:00-16:00 - dla rodziców dzieci od rocznika 2001.

W celu uzyskania dodatkowychinformacji prosimy o kontakt:

Page 43: 8 Sierpieñ/August 2008

Po prostu wybierz 084 4831 3897następnie wybierz numer docelowy

www.auracall.com/link To proste… Spróbuj teraz!

Dzwoń do domu

z tel. stacjonarnego2 p/min

już od

7p/min - 087 1412 38972p/min - 084 4831 38973p/min - 084 4988 38973p/min - 084 4988 3897

Polska tel. komórkowyNiemcy tel. stacjonarnySłowacja tel. stacjonarnyIrlandia tel. stacjonarny

T&C’s: Ask bill payer’s permission. All prices are per minute & include VAT. Calls billed per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls made to mobiles may cost more. Minimum call charge 5p by BT.Cost of calls from non BT operators & mobiles may vary. Check with your operator. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.

Infolinia: 087 0041 3897

do Polski

BEZ NOWEJ KARTY SIM BEZ UKRYTYCH OPLAT

& 1 po £5 kredytu T-Talk. Nastêpnie wybierz numer docelowy i #. Poczekaj na po³¹czenie.

*T&C’s: Ask bill payer’s permission. Calls charged per minute. Charges apply from the moment of connection. Calls to the 020 number cost mobile standard rate to a landline or may be used as part of bundled minutes. Calls made to mobiles may cost more. Connection fee varies between 1.5p & 15p. Text AUTOOFF to 81616 (std SMS rate) to stop auto-top-up when credit is low. **Pence a minute quoted are based on extra credit gained from £20 minimum top-up online & on first call. This service is provided by Auracall Ltd. Agents required, please call 084 4545 3788.

Infolinia: 020 8497 4698 Tanie Rozmowy!

Do³aduj T-Talk z komórki wybierz 0208 497 3897 & 1 po £5 kredytu.

www.auracall.com/glosik

2p/min

7p/min

2p/min

1p/min

1p/min

1.6p/min

5.5p/min

1.6p/min

0.8p/min

0.8p/min

Polska

Polska

S owacja

Czechy

USA

Do³aduj T-Talk przez internet**

na www.auracall.com/glosik

Do 27% extra kredytu ZA DARMO je li do³adujesz konto przez INTERNET

C

M

Y

CM

MY

CY

CMY

K

210x148_TTV_LINK POLSKA_3897_polPage 1 22/07/2008 13:09:52

ogłasza nabór dzieci na rok szkolny 2008/2009. Zapisy odbędą się31 sierpnia (niedziela) w St Patrick’s Grammar School, Armagh, BT61 7QZ.Szkoła w Armagh to kolejna polska szkoła w Irlandii Północnej, realizująca uzupełniający program nauczania, który obejmuje język polski, historięi geogra�ę Polski, wiedzę o społeczeństwie oraz edukację wczesnoszkolną.Spotkanie organizacyjne odbędzie się w godzinach:

14:00-15:00 - dla rodziców dzieci w przedziale wiekowym od 4-6 lat15:00-16:00 - dla rodziców dzieci od rocznika 2001.

W celu uzyskania dodatkowychinformacji prosimy o kontakt:

Page 44: 8 Sierpieñ/August 2008

Fotokasty - krótkie formy multimedialne łączące reportaż fotograficzny i dźwiękowy

Fotokasty dostępne na: