16
Samotny pasażer w pustym przedziale Ostatnia dekada XX wieku i kres tysiąclecia, nastawialy refleksyjnie i wyda- walo mi się naturalnym, że również to i owo w moim życiu dobieglo końca. Nawiasem dodajmy, że ludzkość miala szczęście, iż nawiedzeni wariaci tym razem nie mieli tyle wplywów co ich poprzednicy wladający umyslami pod koniec pierwszego tysiąclecia. Niemniej calkowite zaćmienie slońca latem pięknie się w kalendarz wpisalo. Ale podsumujmy ów koniec millenium z wlasnej perspektywy. I tak w polowie lat . nastąpil kres bytu politycznego, którego znaczenia przecenić nie podobna. Zawiesila swą -letnią dzialalność Wolna Europa. Wprawdzie jej ostatni dyrektor Piotr Mroczyk twierdzil, że przy bardziej życzliwym nastawieniu „czynników belwederskich” mogla byla swą pożyteczną dzialalność kontynuować, ale na życzliwość, podobnie jak na wdzięczność, w polityce nie ma miejsca i uroczysta feta w auli uniwersyteu po- znańskiego ten ważny etap politycznej publicystyki zakończyla. Z leżącej na uboczu Danii w Poznaniu zjawilo się aż troje wspólpracowników rozglośni: pani Felicja Nowak, wieloletni kopenhaski korespondent Olgierd Zalewski pi- sujący pod pseudonimem Jan Korek i autor tych slów skromny free lance felie- tonista, któremu po raz ostatni dane bylo porozmawiać z Janem Nowakiem, Tadeuszem Nowakowskim, Wladą Majewską i pożegnać się z wcale licznym gronem mlodszych nabytków Sekcji Polskiej. Uroczystości pogrzebo… prze- praszam, pożegnalne zaszczycila obecnością pani Danuta Wasowa z mężem, do którego oczywiście dostępu dla szaraków nie bylo, ale z panią prezydentową udalo się przez chwilę tamto nasze, „noblowskie” spotkanie na kopenhaskim lotnisku powspominać. Dobiegla także końca moja kariera w szeregach Obrony Terytorialnej, gdzie między innymi „dziecięca choroba” politycznej poprawności czynila życie nie- znośnym, a skuteczność formacji, w chwili ewentualnej próby, wielce iluzorycz- ną. Przestalem, po blisko ćwierćwieczu, udzielać się jako tlumacz policyjny, bo również i tu obecność nowych roczników funkcjonariuszy wplynęla na pogor- szenie atmosfery. Mlodzi ludzie, którym w ramach politpoprawności każą się lasić do każdego „nowoduńczyka”, a jest ich już l miliona, przenoszą niechęć

9. Samotny pasażer w pustym przedziale

Embed Size (px)

DESCRIPTION

9. Samotny pasażer w pustym przedziale

Citation preview

Page 1: 9. Samotny pasażer w pustym przedziale

!"#

Samotny pasażer w pustym przedziale ¶Ostatnia dekada XX wieku i kres tysiąclecia, nastawiały refl eksyjnie i wyda-

wało mi się naturalnym, że również to i owo w moim życiu dobiegło końca. Nawiasem dodajmy, że ludzkość miała szczęście, iż nawiedzeni wariaci tym razem nie mieli tyle wpływów co ich poprzednicy władający umysłami pod koniec pierwszego tysiąclecia. Niemniej całkowite zaćmienie słońca latem pięknie się w kalendarz wpisało. Ale podsumujmy ów koniec millenium z własnej perspektywy. I tak w połowie lat . nastąpił kres bytu politycznego, którego znaczenia przecenić nie podobna. Zawiesiła swą -letnią działalność Wolna Europa. Wprawdzie jej ostatni dyrektor Piotr Mroczyk twierdził, że przy bardziej życzliwym nastawieniu „czynników belwederskich” mogła była swą pożyteczną działalność kontynuować, ale na życzliwość, podobnie jak na wdzięczność, w polityce nie ma miejsca i uroczysta feta w auli uniwersyteu po-znańskiego ten ważny etap politycznej publicystyki zakończyła. Z  leżącej na uboczu Danii w  Poznaniu zjawiło się aż troje współpracowników rozgłośni: pani Felicja Nowak, wieloletni kopenhaski korespondent Olgierd Zalewski pi-sujący pod pseudonimem Jan Korek i autor tych słów skromny free lance felie-tonista, któremu po raz ostatni dane było porozmawiać z  Janem Nowakiem, Tadeuszem Nowakowskim, Władą Majewską i pożegnać się z wcale licznym gronem młodszych nabytków Sekcji Polskiej. Uroczystości pogrzebo… prze-praszam, pożegnalne zaszczyciła obecnością pani Danuta Wałęsowa z mężem, do którego oczywiście dostępu dla szaraków nie było, ale z panią prezydentową udało się przez chwilę tamto nasze, „noblowskie” spotkanie na kopenhaskim lotnisku powspominać.

¶Dobiegła także końca moja kariera w szeregach Obrony Terytorialnej, gdzie między innymi „dziecięca choroba” politycznej poprawności czyniła życie nie-znośnym, a skuteczność formacji, w chwili ewentualnej próby, wielce iluzorycz-ną. Przestałem, po blisko ćwierćwieczu, udzielać się jako tłumacz policyjny, bo również i tu obecność nowych roczników funkcjonariuszy wpłynęła na pogor-szenie atmosfery. Młodzi ludzie, którym w ramach politpoprawności każą się łasić do każdego „nowoduńczyka”, a jest ich już pół miliona, przenoszą niechęć

Page 2: 9. Samotny pasażer w pustym przedziale

!"$

Fot. 94. Reklama kawy

Page 3: 9. Samotny pasażer w pustym przedziale

!""

Fot. 95. Reklama banku

Page 4: 9. Samotny pasażer w pustym przedziale

%&&

Fot. 96. Reklama telefonów

Page 5: 9. Samotny pasażer w pustym przedziale

%&!

i nieufność na każdego „innego”. A w chwili złego humoru nie ma znaczenia, co to za „nowoduńczyk”: Polak, Burkino-Fassyjczyk czy „Terraincognitajczyk”, któremu akurat przyszła ochota osiedlić się w Danii. Widać to jeszcze wyraź-niej, gdy się porówna restrykcyjne traktowanie Polaków, którzy tu przyjeżdżają, by pracować za trzech, na dwie zmiany i pół pensji w porównaniu z niewyczer-panymi pokładami tolerancji dla żyjących z  zasiłków smagłolicych bisurma-nów, od których oczekuje się jedynie prokreacji.

¶Zmieniają się nawet stosunki i  sentymenty sąsiedzkie. Mieszkając w  swym domku, w naszej zielonej dzielnicy od lat ponad , zaskarbiłem sobie, mimo bijącej w  oczy inności, całkiem wiele sympatii i  respektu. Ale gdy w  wyniku zmiany pokoleń i naturalnych przeprowadzek zabrakło większości starych zna-jomych, „piszczałka zabrzmiała innymi tonami”, jak mówi duńskie przysłowie. A dodajmy, że prawie wszyscy sąsiedzi i lepsi znajomi wyprowadzili się na czte-ry strony świata. Na przykład Jørgen już przed kilku laty wyniósł się nad brzeg morza na południowym wybrzeżu Zelandii. Starych sąsiadów można policzyć na palcach jednej ręki, podczas gdy młodzi nowoprzybyli spoglądają na „obce-go” z nieufnością, a błahostki miewają tendencję do powodowania konfl iktów. Dodajmy, na koniec tej litanii, w nadziei, że młodzież do tego fragmentu nie do-trze, że tuż przed Nowym Rokiem kosza dała mi Karin, ostatnia sympatia i muza, z którą przyjaźniliśmy się przez blisko dekadę.

¶A tymczasem kończy się i Dania, jaką znaliśmy od wieku. Zsuwamy się gład-ko po równi pochyłej przygotowanej w roku wraz z uchwaleniem libe-ralnego prawa azylowego. A wbrew coraz głośniejszym, niewczesnym żalom, wypadałoby za to winić nie kolejne tysiące Hannibalów ante portas ⁵², lecz rodzimą piątą kolumnę tzw. kulturradykałów szerzących zarazę w  murach nordyckiej Grenady. Owych niegdysiejszych hippisów i  wyzwolone walkirie zasiadających dziś w  opiniotwórczych gremiach, w  kolegiach redakcyjnych i komitetach partyjnych – na lewo od centrum, per fas et nefas ⁵³ zamienia-jących ten mały kraj w  „raj multikulturowy” przy pomocy obucha zwanego integracją. Integracją, która coraz częściej polega na przystosowaniu nie-wdzięcznych „rasistów i ksenofobów” do norm jakie co aktywniejsi przybysze z dalekich pustyń przynoszą.

¶No, ale jeśli współczesne pokolenie Duńczyków ma zamiar zatopić swoją nawę, to czyż „przyszywany” Duńczyk ma prawo, by ich krytykować i od eks-perymentu odwodzić? Z pewnością nie, a jeśli tyle się nad tym rozwodzę, to raz dlatego, że piszę dla „przyjaciół koła” niewiele poza obwód krakowskich Plant

⁵² u bram ⁵³ prawem i lewem

Page 6: 9. Samotny pasażer w pustym przedziale

%&%

Fot. 97. Czas emerytury, czas przeglądu przepastnych archiwów i wspominania dawnych wędró-wek. Od jeziora – wulkanu Taal na fi lipińskiej wyspie Luzon…

Fot. 98. …do Narviku

Page 7: 9. Samotny pasażer w pustym przedziale

%&'

Fot. 99. …lub Nilu w południowym Egipcie

Page 8: 9. Samotny pasażer w pustym przedziale

%&(

Fot. 100. Od tajlandzkich świątyń…

Page 9: 9. Samotny pasażer w pustym przedziale

%&)

Fot. 101. …po katedrę we Florencji

Fot. 102. …lub w Paryżu

Page 10: 9. Samotny pasażer w pustym przedziale

%&*

Fot. 103. Od białych murów Akropolu…

Page 11: 9. Samotny pasażer w pustym przedziale

%&#

Fot. 104. …po Biały Dom w Waszyngtonie

Page 12: 9. Samotny pasażer w pustym przedziale

%&$

Fot. 105. Od Arktyki…

Fot. 106. …po rajskie Sao Tome

Page 13: 9. Samotny pasażer w pustym przedziale

%&"

Fot. 107. …lub nowojorski Manhattan, gdzie jeszcze nie było wieżowców WTC

Page 14: 9. Samotny pasażer w pustym przedziale

%!&

sięgającego, a po wtóre ze względu na pamięć wcześniejszych wydarzeń mego długiego żywota. Boć tak się przecież złożyło, że w latach – zawaliło się na moich oczach i przepadło państwo, z którym, na miarę dziecinnego roze-znania, już się identyfi kowałem. W , w drodze świadomego, choć w niema-łej mierze wymuszonego, wyboru pozbawiłem się ówczesnej, wielce ułomnej i rozdeptanej przez czerwonych Hunów, Ojczyzny. A  teraz, po raz trzeci, po półwieczu spędzonym w tym sympatycznym, zamieszkałym przez oświecony proletariat i oślepione elity kraju, muszę patrzeć, jak z obsesyjną wytrwałością nawiedzone oszołomy kruszą jego fundamenty i wiercą dziury w kadłubie pań-stwowej nawy.

¶Natomiast niezaprzeczalnej satysfakcji dostarcza fakt, że doczekało się epoko-wego przełomu politycznego i spełnienia z nawiązką półwiecznych, nierealnych zdawało się, oczekiwań i  surrealistycznych marzeń. Jednak „wyszło na moje”. Rację miał niesforny kozielski gimnazjalista z końca lat czterdziestych. I cieszy nawet fakt, że przyszło zrewidować i to zrewidować radykalnie, wieloletnie poli-tyczne sympatie i sentymenty. Bo skoro pojęcie „socjalizm” nie zakłada już lojal-ności wobec Moskwy czy nieograniczonych uprawnień dla tajnej policji, to cóż stoi na przeszkodzie, by szanować i zgadzać się z lewicowcami, którzy wodzą się za głowy z nowobogackimi, nieuczciwymi pracodawcami czy żarłocznym ka-pitałem? Nie ma też sowieckiego Sztabu Generalnego, więc i w tych stronach trudno znaleźć obiekt wrogości. Dla równowagi nie sposób nie przyznać się do postawienia na złego konia i oddawania czci załganemu bóstwu. Bo oto z drugiej strony diabli wzięli mit o szlachetnych Anglosasach, „twierdzy wolności” i przy-jaciołach uciśnionych. Tu wyidealizowany świat niegdysiejszego gimnazjalisty legł w gruzach wraz z kamienicami w centrum Bagdadu…

¶Ilość czasu, jaki spędziłem we wszelkiego rodzaju środkach lokomocji spra-wia, że patrzę na życie jak na wielce urozmaiconą podróż pociągiem. Zmienia-jącymi się wagonami, z bogactwem widoków przesuwających się za oknami i – co najważniejsze, z coraz innymi towarzyszami podróży. Z tymi, którzy mnie do przedziału przyjęli i z całą resztą, która sukcesywnie się zjawiała, by w ten czy inny sposób moją „podróż” formować. A ponieważ podróż nadspodziewa-nie się wydłuża, coraz częściej trzeba doświadczać pożegnań, rozstań i odejść. Im dalej w las… Od kilkunastu lat nie ma już „papy Nielsena” i całego tuzina lotniskowych kolegów, czasem nawet całkiem młodych. A ostatnie dziesięcio-lecie to właściwie jedna wielka lista pożegnań. Z reguły w oddali. Od lat nie ma Maćka Reczki, profesora Batowskiego, Eli Laszczyk z San Diego… A pierw-sza dekada wieku to odejście Jacka, którego kiedyś musiałem kołysać w wózku. Brakuje Andrzeja „Gałązki” Grychowskiego i jego drugiej żony Joli. Od dwóch lat nie ma Krzyśka Łagosza, Włodka Bielnickiego, Teresy Barszowskiej i Mai

Page 15: 9. Samotny pasażer w pustym przedziale

Dzięciołowskiej. Z  szesnaściorga wnucząt babci Bielnickiej zostało nas tylko czworo, a z uniwersyteckich kolegów…, a z lotniskowych kamratów…?

¶Pociąg wprawdzie porusza się całkiem sprawnie, ale „człowiek poczciwy”, mając długi żywot za sobą, odsuwa się od okna, by nie widzieć i nie słyszeć przeobrażającej się scenerii. Nie musieć zajmować stanowiska wobec świata, w którym każdy dźwięk wolno nazwać muzyką, każdy ruch – tańcem, każdy bełkot – mową, a każde międzynarodowe szelmostwo zaprowadzaniem wol-ności i demokracji. Powtarzam sobie z coraz większym przekonaniem pewne, staropolskie powiedzenie ojca, który z troską obserwował moje światoburcze poglądy i wcale nienajspokojniejsze poczynania: „Nie bądź bocianem i nie za-bieraj się do czyszczenia świata”.

¶Oczywiście, trzy ćwierci wieku temu puszczało się takie nauki mimo uszu, ale dziś, gdy jestem „starszy” od mego rodziciela o lat , mądrość wieku doceniam, z  funkcji bociana rezygnuję i zaciągając jeszcze szczelniej fi ranki w mym pu-stym przedziale z najgłębszym przekonaniem winszuję komu trzeba: Upojnej zabawy… na dolnym pokładzie Titanika!

Hafniae, IX III MMX

Page 16: 9. Samotny pasażer w pustym przedziale

Spis treści

„Czasu” początki 5

Weneckie półdiablę 9

Anglik z Ko…źla 31

Wróg ludu 41

Magister czy emigrant? 65

Biel-Jensen 89

Ten sympatyczny Norweg 129

Persona nieco mniej grata 185

Samotny pasażer w pustym przedziale 193