Berdnyk - Serce Wseswitu.pdf

Embed Size (px)

Citation preview

  • Radiankyj pymennykKyjiw 1962

    W Czorne more padaje raketa, za-puszczena rik tomu radiankymywczenymy do Saturna. Bila neji zna-chodia dywnyj sferojid. Wczenymposzczastyo rozszyfruwaty nezemnipymena. Ce zakyk pro dopo-mohu. Wczeni, ne zadumujuczy, e-tia do Saturna. Solidarnis i druba osnowa naszoho yttia. Nejmowirnipryhody chorobrych kosmonawtiwskadaju zachoplujuczyj siuet po-wisti Serce Wseswitu. W inszij po-wisti Katastrofa rozpowidajesiapro tragicznu zahybel czetwertojipanety naszoji systemy, jaka koyisnuwaa mi Marsom i Jupiterom.

  • Fantastyczni powisti

  • Drue czytaczu!W czudowyj czas my ywemo. Micna ruka Ludyny wadno zrywaje zapony z wi-

    kowicznych tajn zemli i neba. Widsuwajusia u bezwis kordony Wseswitu, rozkry-wajusia hybyny Atoma. Mohutni kosmiczni korabli we kraju mipanetni prostory,a nejmowirna kazkowa sya, zachowana Pryrodoju w materiji, poczynaje wirno su-yty ludstwu. A szczo dali?..

    Dali newpynnyj, bezkonecznyj polit u carstwo widkryttiw, szuka, tworczojipraci, natchnennia i zwerszennia. Wse dla Ludyny zdijsnenne. Nemaje dla neji odnychperepon. Szczo ne zrobymo my te obowjazkowo zrobla nastupni pokolinnia.

    Ta wse taky choczesia, jak straszenno choczesia pohlanuty, szczo wyroste ztoho simja, jake my sijemo siohodni! Czy ne tak, drue czytaczu?!

    To sidajmo w byskawycznu raketu Mriji ta pomczymo a swit dywowynychpryhod, nejmowirnych tajemny. My cz toboju proynemo sered pusteli Kosmosu, po-budemo na daekych panetach, zustrinemosia z lumy czuych switiw, widkryjemotaki dywa, pered jakymy poblidnu wyhadky drewnich kazok.

    Nasza Mrija ce osiajne Zawtra, plid naszoho natchnennia, kryata Pracia na-szoho pokolinnia

    Oto sidajmo w kazkowyj korabel Fantastyky. Nebo zasijane zoriamy. KrasuniaWenera w sribnomu oreoli opuskajesia za obrij. Tajemnycze pidmorhuje jaskrawyjJupiter. Bymaje krywawe oko Marsa, obiciaje szczo nezwyczajne. Heroji wyjszy zstin szkoy, zrosy, idu szyrokymy dorohamy yttia, pidijmaju pohlad w bezodniuneba

    Ce ne wyhadani heroji. Ce ty, drue czytaczu, twoji towaryszi, naszi dopytywi,natchnenni, muni rowesnyky, jaki, ne zadumujuczy, idu nazustricz Tajemnyci.

    Nebezpeka? Smer?Nam i smer ne straszna! Nawi wona pokirno suytyme torestwu yttia w no-

    womu suspilstwi de Ludyna, jiji Rozum, jiji Serce i jiji Majbuttia budu najbilszojucinnistiu Wseswitu

  • Diwczyna powernua obyczczia do chopcia, ukawo pohlanua z-pid prymruenych wij. A szcze szczo b wy szcze zrobyy zarady mene?Win kumedno prykaw ruky do wukych hrudej, zachopeno wyhuknuw: Wse, szczo zawhodno! Pidu na kraj switu! Poeczu na Mars Aby tilky z wamy, Szu-

    roczkoDiwczyna dzwinko zasmijaasia, pidchopyasia z pisku, skoczya w wodu. Radisno pidsta-

    wya obyczczia, hrudy, wsiu sebe nabihajuczij morkij chwyli. Chope opasywo widsunuwsianazad, oberihajuczy modni sztany i wukonosi czerewyky wid bryzok.

    Szura ironiczno huknua: Ehe! Daeko wam do Marsa! Zanadto szanujete swoji sztany!..Chope rozhubywsia. Prostiahnuwszy ruky, podawsia wpered. Szuroczko! Ta ja hotowyj pozbutysia ne tilky sztaniw, a jNowa chwyla pustotywo i sylno chlupnua na neszczasywoho kawaera, zmoczywszy

    joho z hoowy do nih, zabywszy podych. Win zakaszlawsia, odskoczyw nazad. Diwczata, szczoeay nepodalik, zasmijaysia, Szura wybiha z wody, edwe strymujuczy, szczob ne pyrchnutywid rehotu.

    Nu ot baczyte! Nepidchodiaszcza ja suputnycia!..Chope, stawszy pid hrybkom, rozdiahsia, nijakowo wykruczuwaw mokru odeu. Szu-

    roczka wyliza na weykyj kami, wyprostaasia, zakynuwszy ruky za hoowu. Wsim jestwomswojim wbyrajuczy soniaczni promeni, tepyj morkyj witer, neosianu manywu daynu, zawmera, niby bohynia drewnich mitiw.

    Chope szczo znowu chotiw skazaty, ta czomu zawmer prysuchajuczy. Zamowko iwesee szczebetannia susidnich diwczat. Szuroczka te zdywowano pidwea obyczczia whoru.

    Z-za chmar doynao potune rewinnia. Wono byskawyczno narostao, peretworiuwaosiaw ohuszywyj hrim. We pla schwyluwawsia, zaruchawsia. Potim w nebi spaachnua jaskrawaciatka, strimko ponesasia do zemli. Za neju wooczywsia dowhyj dymowyj szejf.

    Meteoryt! zakryczay sotni hoosiw.Nebesnyj his promczaw nad plaem, wijnuwszy hariaczym podychom. inky zlakano za-

    kryczay. Ohuszywo hrymlaczy, bolid wrizawsia w morku ha za piwkiometra od bereha.Wysoczennyj stowp wody i pary pidniawsia whoru.

    Szuroczka radisno zapeskaa w dooni. Siajuczy zachopenym pohladom, pidbiha dochopcia.

    Czoho wy stojite, mow statuja? Taka podija! A szczo treba robyty? rozhubywsia chope. Jak to szczo? serdyto huknua Szura. Pywty tudy szukaty meteoryt. Doky wczeni

    pryjidu, moe, my joho sami znajdemo!

  • Ja ne dumaw szczo ce mona! Ech wy, tiutia! A szcze na Mars zbyrajete! Anu bihom za szlupkoju. Baczyte, tam punkt

    wydaczi. Pideni siudy. A ja prynesu akwaang.Chope chotiw szczo zapereczyty, ae Szura wystrybom pomczaa do budynku widpo-

    czynku. Niczoho ne porobysz, dowedesia jty.Pla wyruwaw, na wsi ady obhoworiujuczy podiju. Z-za obriju etiy do miscia padinnia

    wertoloty. Koy Szura powernuasia na bereh z akwaangom w rukach, chope ue sydiw uszlupci, jaka wperto krutyasia na odnomu misci metriw za dwadcia od punktu wydaczi.

    Pywi siudy! kryknua Szura. Tak wona ne suchajesia, rozhubeno widpowiw chope. Krutysia i wseDiwczyna zasmijaasia, machnua rukoju i kynuasia w wodu. Za chwyynu wona we sy-

    dia w szlupci. Pokawszy akwaang, schopyasia za kermo. Hrebi. Skorisze.Nad miscem padinnia zdijmawsia tuman. Woda zehka wyruwaa. Chope zlakano ozyr-

    nuwsia, zahlanuw u morku hybi. I wy choczete strybaty, Szuroczko? Ajake! Z czowna meteoryta ne znajdesz! Chiba ne baczyte woda kypy! Win hariaczyj. A on wertoloty etia Znajdu i bez

    nas.Szura chutko pryszczibnua baony z kysnem, wziaa masku. Z aem pohlanua na suput-

    nyka. Dywlusia na was czesne sowo, al! Newe wse yttia wy budete z bereha dywytysia,

    jak chto widkrywatyme tajemnyci? Newe w waszij duszi niczoho nema, krim pustych sliw dlaehkowanych diwczat? Ech wy, kosmonawt!

    Chope znowu prykaw ruky do hrudej, baajuczy widpowisty, ae Szura we odiaha ma-sku, okulary i, machnuwszy na proszczannia, kynuasia w wodu.

    Mu, pidniatyj padinniam, powoli osidaw. Szura zahybyasia metriw na pja, ozyrnuasia.Z odnoho boku wydno buo tremtywyj prymarnyj stowp z mirid dribnekych bulok wody.

    Pewne, tam, zadowoeno podumaa diwczyna.Szcze kilka pawnych ruchiw nohamy i rukamy. Hybsze. Hybsze. O ue wydko w

    owtawo-buromu switli dno, pokryti wodorostiamy pidwodni skeli. A pomi nymyDiwczyna wraeno zawmera. Ni, ce ne meteoryt. O czitko wydno polirowanu powerch-

    niu kulastoho czy cylindrycznoho tia, wystupy jakycho pryadiw. Wony opaweni wysokojutemperaturoju, pokaliczeni, ae szcze zberehy swoji formy.

    Szura nabyzyasia do dywowynoho predmeta, dotorknuasia rukoju, propywa wzdownioho. W sutinkach proczytaa napiwsterti litery, namalowani czerwonoju farboju. Szczo take?Saturn-1! Ne moe buty! Saturn-1 ce awtomatyczna raketa, jaka bahato rokiw tomu po-sana w rajon Jupitera i Saturna. Wona maa obetity ci panety, sfotografuwaty jich i powernuty-sia nazad. Szura pamjataje, szczo ta raketa zamowka de bila Jupitera. Staasia awarija. Tak po-widomlay wczeni, szczo keruway zapuskom. A teper wona powernuasia! Jaka radis dla na-uky!

    Szura we chotia pidnimatysia nahoru, ta znenaka zupynyasia. Jiji pohlad wpaw na dy-wowynyj predmet, prykripenyj do rakety. Ce bua podoba piwkuli, szczo wrosa w metaewupowerchniu kosmicznoho korabla. Diwczyna prydywyasia do neji. Pryhadaa w pamjati kon-strukciju rakety Saturn-1. Ni, takoho wystupu na cij raketi ne buo. Tym bilsze, szczo metakorabla sriblastyj, a cia piwkula temno-fietowa, maje czorna.

    Moe, jakyj meteoryt wrizawsia w korabel pid czas polotu, podumaa Szura.Szcze raz prydywyasia. Ni, ne schoe. Meteoryty ne buwaju taki idealno szlifowani.

    odnoji podriapyny. Todi szczo wono?..Raptom chymerna dumka promajnua w swidomosti diwczyny. Choodok chwyluwannia

    prokotywsia w duszi. A moe cia piwkula sztucznoho pochodennia!.. Todi ce podija swito-woho znaczennia! Skorisze nahoru

    Szura widsztowchnuasia wid skeli, metnuasia, mow stria, do powerchni. Jiji zustriw hur-kit wertolotiw, jaki nawysay nad miscem padinnia, szum hoosiw. Do szlupky, de sydiw rozhu-benyj chope, nabyawsia kater. Win styszuwaw chid. Z pauby poczuwsia hucznyj okryk,

  • posyenyj dynamikom: Chto wam dozwoyw pirnaty?Diwczyna schopyasia rukamy za bort szlupky, skynua masku, huknua: A w koho treba pytaty dozwou?Na kateri zasmijaysia. Wczenyj towstekyj, ysyj muczyna w klitczatij soroczci rozwiw

    rukamy, pochytaw hoowoju: Wy chocz baczyy, szczo tam upao?Szura wyliza na szlupku, wyprostaasia, schopyasia rukoju za bort katera, jakyj buz ue

    poriad. Ce ne meteoryt, schwylowano skazaa wona. Ce raketa Saturn-1!Wczenyj a prysiw od nespodiwanky. Wy wpewneni w ciomu? czomu proszepotiw win. Wy ne maryte?.. Ja czytaa napys. Krim toho, bila rakety je jake tio Sztucznoho pochodennia Wodoazy! kryknuw uczenyj. Opuskajtesia wnyz! Ne hajte ni sekundy!Szura skynua okulary, serjozno pohlanua na wczenoho, na moriakiw. Treba powidomyty Komitet Mipanetnych spoucze. Sergija Sokoowa. Bezumowno! radisno zhodywsia wczenyj. Potim, hlanuwszy na obyczczia diwczyny,

    zawmer z rozkrytym rotom. Tilky czerez chwyynu win spromihsia na sowo. Te-te-te, koho my baczymo? Ta wy Oeksandra Misia?Diwczyna dosadywo znyzaa peczyma. Wy whaday. Ae jake ce maje znaczennia?Moriaky, poczuwszy imja diwczyny, otoczyy jiji, szczyro potyskuway ruky.Wona, smijuczy, wyrwaasia z drunioho koa, strybnua w szlupku. Pidijmajte raketu. A ja powidomlu w Moskwu. Chaj pryszlu specilnyj wertolot.Wczenyj, jakyj szcze j dosi ne mih otiamytysia, huknuw: A czomu wy tut? Ade skoro wasz polit? Widpoczywaju, usmichnuasia Szura. Na Marsi moria nema. Ot i myuju na prosz-

    czannia.Wodoazy poczay opuskatysia pid wodu. Diwczyna sia do kerma. A chope szcze j dosi

    ostowpio dywywsia na Szuru, mow zaczarowanyj. Nareszti, win zdobuwsia na sowo: Tak wy sprawdi ta sama szczo ety na Mars?.. Oeksandra Misia?.. Ta sama, zasmijaasia Szura. Hrebi do bereha. U nas szcze bahato spraw. Jakyj ja nikczema, proszepotiw chope. Czomu , odizwaasia diwczyna. Teper wy moete wykonaty obicianku rozszukaty

    mene na MarsiChope prysoromeno mowczaw.

  • Do Hoowy Komitetu Mipanetnych spoucze Sokoowa prybuw sawetnyj his, odyn znajbilszych fiosofiw Zachodu Semiuel Men.

    Pisla oficilnoho pryjomu, jakyj buw wasztowanyj w Kosmohradi naukowomu mi-steczku pid Moskwoju. Men pobaaw howoryty z Sokoowym. Obydwa wczeni widokremyysiawid szumywoho koa koeg, zajszy do altanky, zachowanoji w hustomu petywi dykoho wy-nohradu. Zwidsy wydno buo kupo Komitetu, gigantku skulpturu Cikowkoho w centri zore-podibnoji poszczi, ae szum siudy ne doynaw.

    Men kilka chwyyn sposterihaw za skulpturoju, wako zitchnuw, pochytaw hoowoju. Dywnyj utwir, tycho skazaw win. Cikowkyj zobraenyj sabkym didom Win

    wtomeno spyrajesia na payciu Ae obyczczia spownene syy i wiry. Wono spriamowane wnebo, do zirok

    Szczo was dywuje? zapytaw Sokoow. Sama ideja Mene dratuje wasza fanatyczna wira. Ade j wy znajete, szczo ludyna

    smertna, szczo ludstwo nedoskonae, szczo joho rozjednuju swarky, woronecza, nestatky. Newydno kincia szlachu Ne wydno mety Zwidky u was wira? Na czomu wona wyrostaje?..

    Chude, asketyczne obyczczia Sokoowa zberihao spokij, maje bajduyj wyraz. Tilkywaki powiky wtomeno pidniaysia, na spiwbesidnyka zyrnuy pronyzywi siri oczi.

    Newe Men serjozno zapytuje taki durnyci? Nibyto! Weyki czorni oczi chworobywobyszcza w jichnij hybyni hory woho jakoho szukannia. Czoho ne wystaczaje cij ludyni,jakoji rozhadky?

    Ja trochy dywuju, mister Men, skazaw Sokoow, powilno wymowlajuczy sowa, nibyprysuchajuczy do jich zmistu, Newe dla wyriszennia takych trywilnych pyta wy pryji-chay do nas?..

    Maje, chytnuw hoowoju Men. Ce ne pusti pytannia. Ja proczytaw, szczo skoro etywasza ekspedycija na Mars. Ja podumaw pro moywu zustricz z inszymy istotamy

    To j szczo?.. Ja ujawyw sobi ciu zustricz I ne znajszow u sobi wiry, takoji wiry, jaka napysana na

    obyczczi cijeji skulptury Takoji wiry, jaka zwuczy u waszych sowach Czomu? Newe wy ne rozumijete? Tysiaczolittia na Zemli hulaju wijny i smer. Panuju rabstwo

    i hood. Najkraszczi zdobutky genija kydajusia w paszczu rujnaciji. Nawi zaraz, koy myzbahnuy neobchidnis myrnoho spiwyttia, nema spokoju, nema dowirja. I ce na paneti, deludy braty, syny odnijeji materi. A czoho wy czekajete wid czuych istot? Newe solidarnosti,rozuminnia?

    Tak, twerdo widpowiw Sokoow. Absurd. De osnowa takoji wiry? Wy zabuwajete najprostisze, mister Men. Boroba ludej mi soboju na Zemli ce po-

    szuky najkraszczoho suspilstwa. Dla wsich narodiw. Ce buo. Ce je. Ce nemynucze. Ae wychidu Kosmos ludyna poczaa ne zarady tijeji samoji boroby. Ne zarady rujiny i smerti. Wyszczestremlinnia sztowchaje jiji na rozhadku wikowicznych tajn. I ja ne wiriu w bytwu mi czuymykosmicznymy rasamy. Jim nema dla czoho nyszczyty odne odnoho. My budemo czui fi-zyczno chaj nawi zowsim neschoi ta je szczo znacznisze, szczo objednuje nas!

    Szczo same? skeptyczno zapytaw Men. Rozum. Wy materilist, znyzaw peczyma Men, a howoryte, niby mistyk. Szczo take rozum?

    Tilky zdatnis nikczemnoji kupky prachu uswidomluwaty swoje buttia. Wmyraje ludyna wmy-raje j rozum. Dla ludstwa nema majbutnioho, nema perspektywy, a znaczy, nema j wyszczychmoralnych czy etycznych norm. Wse ce wyhadky. Tilky orstoka boroba za misce u Wseswitidla swoho wydu, dla swojeji simji. O dewiz buttia

    Ne tak Ne tak, mister Men. Po-persze, rozum ne wmyraje Tilky tio znykaje, a rozumni! Win staje zdobutkom inszych ludej, newe wy ne rozumijete cioho? Pohane widkydajesia, i

  • do zahalnoji skarbnyci wywajusia nowi j nowi czudesni dumky, dia, mriji ludej i pokoli. Lud-stwo ne mona diyty na okremych indywidiw. Wono jedynyj organizm. Wono bezsmertne.Wmyraju okremi klityny, organizm ne wmyraje. I czym dali, tym micniszym win staje, rozum-niszym, zriliszym. Wse te, pro szczo wy kaete mynuli wijny, suczasni supereczky chworobyrostu. Zemla wyjsza w Kosmos, ludstwo staje dorosym

    I wstupaje w bytwu za misce pid Soncem W bytwu z inszymy lumy! pidchopywMen. Zakon Pryrody orstokyj. Zbilszujesia czyso ludej, ne wystaczaje Miscia na Zemli. Mypowynni szukaty inszych panet. Wony tako. W takij sytuaciji wy zabudete pro humanizm.

    Ni, posmichnuwsia Sokoow. Meni al, szczo my ne rozumijemo odyn odnoho. Jaznaju ysze odne nam nema czoho diyty z czuymy istotamy. A objednuwaty je szczo

    yttia perekonaje was w protyenomu Szczo Chaj takSowa Sokoowa perebyw wyhuk. Wczeni pohlanuy w napriami do wchodu. Tam stojaw

    moodyj, korenastyj chope w biomu chaati operatora. Win wako dychaw, niby pisla sylnohobihu.

    Szczo trapyosia? zdywuwawsia Sokoow. Czomu wy w takomu wyhladi?Chope pidniawsia wyszcze, zupynywsia bila wczenych. Probaczte, szczo poturbuwaw, pochapywo howoryw win, kowtajuczy sowa. Wa-

    ywe powidomennia z Krymu W more wpaa raketa Jaka raketa? schopywsia z miscia Sokoow. Saturn-1. De wona? Jiji wytiahy meteorytczyky. Oeksandra Misia teegrafuwaa, szczob wysay litak Nehajno wyszemo Ce szcze ne wse! Bila rakety znajdeno czuerodne tio sztucznoho pochodenniaMen i Sokoow zaczudowano perezyrnuysia, jaku my pomowczay, dywlaczy w oczi

    odyn odnomu, niby namahaysia proczytaty dumky spiwbesidnyka. Poczaosia, proszepotiw Men. Sprawdi poczaosia! dywnym hoosom widpowiw Sokoow. Tilky ne te, szczo wy

    hadajetePowernuwszy do operatora, win czitko, rozdilno skazaw: Powidomte wsich czeniw marsinkoji ekspedyciji. Andrija Sawenka, Iwana Ohniewa,

    Oeksandru Misia. Peredstartowa widpustka widminiajesia. Chaj powertajusia w Ko-smohrad

  • Ohniew mynuw stareznyj parkan, wwijszow na cwyntar. edwe pomitnoju steeczkoju,szczo wyasia pomi hrobkiw, wyjszow na obrosu pokruczenym wyszniakom halawynku. Zu-pynywsia nad trioma mohykamy. Odna weyka, dwi poriad maeseki. W hoowach bujnorozrissia buzok, mi trawoju czerwoniy jahody sunyci.

    Ohniew zapluszczyw oczi, mowczaw. Win niby prysuchawsia do jakoho wnutriszniohohoosu, do szczebetannia ptachiw, do smutnoho podychu witru. Ot by wernuty mynue, woskre-syty ludej, szczo tiniamy proynuy de w nebuttia!

    De wy, dzwinki hoosy mojich maekych syniw, ahidnyj pohlad druyny? Nema Mo-hya nimo chorony swoju zdobycz we bilsze dwadciaty rokiw. Nawiky. Nazawdy

    Ohniew stripnuw hoowoju. Ni! Neprawda! Wsi pi roky wy buy zi mnoju, lubi syny moji,kochana druynoko! O i zaraz sribnym peredzwonom llesia smich Wasi i Serioi mriju wtumani bakytni oczi jichnioji mamy

    Jomu we bilsze soroka. A skilky podij! Wijna. Napruena pracia. Widbudowa. Perszi su-putnyky Zemli. Perszi poloty ludej u kosmicznu bezodniu. Ji sered cijeji naway podij horypekuczym poumjam toj achywyj de Litnij de sorok tretioho roku.

    Litaky z chrestamy nad misteczkom. orstokyj bij u powitri. Okean wohniu wnyzu. W tomupekli hynuy inky, dity

    W toj de Ohniew zbyw dwa szturmowyky. Obpaenyj, poranenyj, win pospiszaw do-domu. Serce kaatao szaeno w hrudiach, mow peredczuwao szczo nedobre

    Wweczeri win z towaryszamy choronyw syniw i druynu.Dwoch byzniat ulubenciw usioho poku i jichniu dwadciatyricznu mamuHurkotia zemla ob wiko truny. Mowczay lotczyky, stojaczy z pochyenymy hoowamy

    nawkoo. A Ohniew blidyj, posywiyj za odyn de dywywsia newydiuszczym pohladom ubezwis. W sta joho szczo szepotiy. Win maryw pro majbutnij swit pro swit, w jakomu nebude strada, w jakomu dity ne horitymu w ohni achywych wybuchiw

    Ohniew rozpluszczyw oczi, pochytaw hoowoju. Szcze daeko do switu bez muk a moe,j wzahali takyj swit nemoywyj Ae wse-taky win wykonaw swoju mriju wsi syy widdawstremlinniu u prostir. Tilky tworyty, a ne rujnuwaty o buw dewiz joho krajiny, nowoho switu

    Nezabarom start korabla. Polit na Mars. Nezwidanyj, tajemnyczyj szlach. Zarady torestwarozumu, zarady majbuttia, zarady tych, chto zrostaje sered ludkoji nywy, hotujesia pryjniatyw swoje serce estafetu weykoho znannia.

    I ci mohyky i ci sumni spohady te zakykaju, wedu, nahaduju. Proszczajte, synymoji proszczaj, druyno Wy budete razom zi mnoju w temriawi Kosmosu

    Ohniew ukonywsia mohykam, wako zitchnuw i piszow steynoju dali. Wona wea dokruczi, wuakoju spowzaa do neszyrokoji riczeczky. Ohniew spustywsia wnyz i zdywowanozupynywsia.

    Pid kruczeju rosa stolitnia werba. Bila neji stojaw desiatylitnij chopczyna, trymajuczy wrukach wiriowku. Druhyj jiji kine buw perekynutyj czerez towstu hillaku, i na niomu telipawsiaprywjazanyj za nohu szcze odyn chope. Win krektaw, stohnaw, zwywawsia w powitri, ae nekryczaw.

    Toj, szczo stojaw unyzu, prymowlaw: Nu, nu Szcze trochy, pidtiahajsia Zihny nohy Chapajsia rukamy Chapajsia, chapajsia! serdyto chrypiw toj, szczo wysiw. Ne distanu chiba ne ba-

    czysz?.. O ja tebe powiszu sam sprobujesz!Ohniew zarehotawsia, pobaczywszy taku nespodiwanu kartynu. Poczuwszy smich, cho-

    pe wypustyw wiriowku. Joho towarysz bebechnuwsia z krykom dodou. Szczo ce wy robyte? zdywowano zapytaw Ohniew. Wpersze baczu taku dywnu hru! Ce ne hra, byknuw spidoba toj, szczo wpaw. Ce repetycija Repetycija? Szczo wy repetyrujete? Newahomis w kosmicznomu korabli My pisla szkoy pidemo w uczyyszcze astropi-

    otiw.

  • O dla cioho j trenujemo, dodaw solidno druhyj.Pidniawszy pohlad na Ohniewa, win raptom pomityw na joho hrudiach znaczok z raketoju.

    Podywywsia na obyczczia Krute pidboriddia, rozrizane wertykalnoju zmorszkoju czoo, hostrioczi, zowsim sywe woossia. Chopcewi zachopyo duch. Ta ce sam Ohniew!..

    Win sztowchnuw liktem towarysza, tremtywym hoosom zapytaw: Wy wy Ohniew Iwan Sergijowycz?.. Ja samyj, drunio usmichnuwsia kosmonawt. Toj, szczo skoro na Mars?.. Ehe . Budemo znajomi.Win serjozno potysnuw ruczeniata chopciam, hrudy jakym a rozpyrao wid zachopen-

    nia, strymujuczy posmiszku, pokazaw na wiriowku: Ce dobre, szczo wy hotujete do polotiw Tilky telipaty na wiriowci ne radu. Moete

    pokaliczyty. U was technicznyj hurtok je w szkoli? Nema. Treba organizuwaty. Powernusia z Marsa, prowidaju. Tak i peredajte swojim towary-

    szam Ot by potrapy na raketu do was! zachopeno skazaw druhyj chopczyk. Odyn by

    tilky raz proeti do Marsa i wmerty mona! A naszczo umyraty! zdywuwawsia Ohniew. Wywczyszsia poetysz ywyj. E, koy te bude!.. Ne bijsia, czas szwydko proyne!..Z-za poworotu znenaka zjawyasia ehkowa maszyna. Koychajuczy na hrebeniach pi-

    sku, wona nabyzyasia do Ohniewa. Z neji wyskoczyw moodyj chope w formi zwjazkiwcia,zakryczaw:

    Iwane Sergijowyczu! edwe rozszukaw was. Terminowa teegrama. Zwidky? Z Kosmohrada.Ohniew rozhornuw ystoczok, proczytaw:

    PEREDSTARTOWA WIDPUSTKA ODMINIAJESIA. WAYWI PODIJINEHAJNO POWERTAJTESIA W KOSMOHRAD.

    SOKOOW.

    Podych jakoji tajemnyci wijnuw u serci Ohniewa. Dywna teegrama. Akademik Sokoowdaremno ne bude turbuwaty. Szczo trapyosia?

    Win pohlanuw na prynyszkych chopciw, na my zadumawsia, poszukaw u kyszeni, potimriszucze odszczibnuw znaczok kosmonawta wid hrudej Podaw joho starszomu. Stroho skazaw:

    Ce dla wsioho kasu. Czujete?Chopci nawi roty porozziawlay wid nespodiwanky. Ce nazowsim? Nazowsim! Tilky z umowoju wczytysia na pja!..Ohniew popeskaw chopciw po peczach, siw u maszynu. Projidajuczy mymo kruczi,

    szcze raz z ninistiu pohlanuw na cwyntar, de spoczywaw prach joho ridnych.Wse harazd. Smer widstupaje pered yttiam. Riadom z mohyamy moodi chopjata hotu-

    jusia poetity w daeki swity. Rady ywych, rady pryjdesznich. Smerti nema. Je tilky sum, peczalza mynuym, je tilky newpynne stremlinnia wpered

    A chopci szcze dowho dywyysia wslid maszyni, niby ne wiryy, szczo baczyy tilky szczosawetnoho kosmonawta Ohniewa. Ae ce prawda. O w dooni ey byskuczyj znaczok Po-czesnyj kosmonawt. Na niomu zobraenyj sribnyj piwmisia, a nawchrest raketa. I cej zna-czok naeaw Ohniewu, a teper win podarowanyj kasu. A pidskakujuczy wid radosti, chopcipomczay ponad berehom, wysoko pidijmajuczy whoru znaczok, nesamowyto haasujuczy:

    Ohniew! Sprawnij Ohniew!..

  • Od stanciji Andrij iszow piszky. Do sea buo try kiometry. Poriad z wysokowoltnoju lini-jeju ynua w daecz striczka asfaltu, ae Sawenko wybraw staru polowu dorohu.

    Tepyj witre zbywaw z chlibiw pyok, owtawa chmarka yttiedajnym strumenem tuma-nya w powitri, w pjankij wysokosti zaywaysia ajworony.

    Andrij zajszow u yto, jake maje zakryo joho z hoowoju, zupynywsia. Zachopyw uobijmy mut askawych kooskiw, prytysnuw do obyczczia.

    Nejmowirno! Mynaju storiczczia, ludy we mcza w temriawi prostoru, a pola, jak i rani-sze, kotia chwyli pid witrom, pestia na swojich hrudiach nowi i nowi pokolinnia. Jaka predko-wiczna, jaka nepowtorna sya! Ja powertajusia do tebe, ja pju twoju snahu, szczob znowu hotu-watysia w daeku dorohu

    Zdrastujte, yta! Witaju tebe, ajworone! Nykyj uklin tobi, poe bezkraje, poe bakiwke!Pociuj mene, witre pestywyj, jak koy u dytiaczi roky pamjatajesz? Ja czasto wybihaw ran-kom za seo, zustriczawsia z twojim drunim podychom, wdywlawsia w hoube marewo naobriji. Tam ja baczyw pryjdeszni roky, majbutni dorohy! Pociuj mene teper, witre! Ty howorywmeni prawdu w swojemu czariwnomu szepoti. I teper nesu w serci bezmirnu wdiacznis, power-taju jiji tobi, polam, sonciu, parkij, rodiuczij, nezabutnij bakiwkij zemli

    Kotia chwyli yta. Pyy predkowiczna doroha. Mow czariwni kazky staroji babusi, chy-merno etia u bakytnij bezodni chmaryny. Tanu znowu narodujusia splitajusia z witromw maje neczutnych obijmach, spiwaju mowczaznu pisniu weykoji harmoniji litnioho dnia

    Z-za horba wyrynuy perszi chaty ridnoho sea. Wirnoju storoeju wyszykuwaysia topoli.Ponad nymy zamajoriw u wysokosti biyj zmij. Andrij, pobaczywszy joho, a zasmijawsia widradosti.

    Biyj zmij. Paperowyj zmij. Same z nioho poczawsia szlach u nebo. Chaj win buw nedoad-nyj, smisznyj, ae chopczyk Andrijko, szczo joho zapuskaw, zawdy pidijmaw pohlad uhoru. Dozirok

    Ce ty joho wiw po wakij i sawetnij dorozi, zmij daekoho dytynstwa. Sawen bu! Jaznowu baczu tebe. Ty znowu na strumeni powitria zdijmajeszsia pid chmary, i oczeniata mu-nich chopjat wbyraju w sebe czary nebesnoji bezodni. O, wony ne opustiasia wnyz, ti oczi,jaki napyysia z kosmicznoho derea!.. Zdrastuj, chymernyj, smisznyj, newmyruszczyj zmij!..

    A o i seo. Caryna, zarosa derezoju. Wysznewi sady. A ponad nymy, skilky oko baczy,maniacza w powitri anteny radi i teewizoriw. Jak daeko ty siahnuo, seo! Zayszajuczy wobijmach materi-pryrody, ty prostiaho bezkoneczni ruky w nawkoysznij swit. Ty oderao oczi,szczo bacza czerez okeany, ty owoodio suchom, szczo czuje hoosy syniw twojich na inszychpanetach. I wse taky ty nezminne dla wirnych syniw tepe, nine, byke serciu, jak mate-rynke ono Zdrastuj, seo!..

    Z skrypom rozczynyysia worota perszoho wid pola podwirja. Andrij wwijszow u nych.Stupyw po prunomu sporyszu. Mamo! Czy serce twoje wiszczuje, szczo syn nedaeko?

    Zahurkotio w siniach. Na hanok wyskoczya litnia inka. Spesnua rukamy, kynuasia na-zustricz synowi, prypaa. Win z wysoty weetenkoho zrostu schylawsia, nino ciuwaw u sywewoossia, zmarnili chudi szczoky, zapakani oczi

    Maty widchyyasia, myujuczy szyrokopeczoju postattiu syna, jasnowydym ycem, najakomu askoju siaju syni oczi z-pid kudatych briw, ridni oczi jedynoho syna.

    Powernuwsia, synu! A ja du ne didusia! Czy nadowho ?.. Na misia, mamo! Sawa tobi, hospody. A potim znowu tudy?..Maty nesmiywo pokazaa oczyma whoru. Andrij zasmijawsia, stwerdno chytnuw. Na Mars, nekoMaty alisno zitchnua, zmachnua slozu. Dumaa, nalitajeszsia enyszsia. Taki diwczata kruhom powyrostay. Ja b onukiw hla-

    dia A ty E, matusiu! ehkowano machnuw rukoju Andrij. Bila zirok moji nareczeni litaju.

  • Moe, de spijmaju todi obowjazkowo prywezu do tebe na pokon Smijeszsia wse Ta ni, serjozno!.. To proszu do chaty, Andrijku! Budemo hostej zwatyTa ne doweosia starekij zwaty hostej. Susidki chopczaky pobaczyy Andrija i zczynyy

    gwat. Bosonoha gwardija pomczaa wzdow sea. Sawenko pryjichaw! Andrij pryjichaw! unao nad chatamy.Do chaty Sawenkiw potiahysia ludy. Zawitaw hoowa silrady, zawkubom.I ne wstyha maty whostyty syna obidom, jak joho we powey do kubu. Tam dao maje

    wse seo.Zustricz wyjsza duszewnoju, uroczystoju. Szkolari naszwydkurucz organizuway koncert

    samodijalnosti. Zworuszenyj Andrij widpowidaw na sotni zapyta, rozhladaw modeli raket, wy-hotoweni w szkoli, suchaw wystupy junych artystiw. Osobywo jomu spodobawsia chor Falsz-ywlaczy wid chwyluwannia, win wykonuwaw pisniu, napysanu miscewym poetom:

    Nezabutnia moja, kochanaMaty ridna, Zemla,Ja u switach neznanychBaczu tebe zdala.

    Baczu twoji szczasywiI pola i haji,Czuju hrozowi zywy,Urahany twoji.

    A nini diwoczi hoosy wywodyy, wkadajuczy w meodiju najszczyriszi poczuttia, pry-spiw pisni:

    Czy na Marsi, czy na Misiaci U najdalszych zorianych krajach,Majakamy oczi twoji switiasia,Bakiwszczyno doroha moja

    Potim wstupyw bas chudorlawyj, wysokyj, hnuczkyj, jak ozyna, desiatykasnyk:

    W nebi siaju panety,Nowych Koumbiw du.Ja w mohutnij raketiWyruszaju u pu.

    Czy wernusia ne znaju,Wiriu ysze w odne:Ty iz hordistiu w serciPryhadajesz mene

    Chor hrymiw, pidchoplujuczy znowu pryspiw, a Sawenko. zapluszczywszy oczi, etiwdumkamy na daekyj Misia, de stojaa, hotowa do startu, mohutnia raketa. Jak zdorowo, jaktoczno cej silkyj awtor peredaw poczuttia ludyny, szczo wyruszaje w kosmiczni bukannia.Same tak: newpynne poczuttia jednannia z daekoju Witczyznoju. Jakymy daekymy wid yttiabuy prognozy dejakych zachidnych fiosofiw. Wony wwaay, szczo ludyna bude odirwana widzwycznych obstawyn u kosmosi, i ce poruszy jiji psychiku. O, maowiry! Nide, nawi na krajubezkonecznosti, sprawnia ludyna ne bude odynokoju, wona widczuwatyme byttia serde swo-jeji rodyny, swoho narodu, swojeji panety. Rozjednuje ne widsta, a pustota w duszi!.. Jakaradis, szczo nawi dity w ridnomu kraju rozumiju ce

  • Koncert zakinczywsia. Andrija poprochay rozpowisty pro swoji wraennia. Zatamuwaw-szy podych, odnoselczany i dorosli i mali suchay pro pereloty mi Zemeju i Misiacem, probudiwnyctwo perszych naukowych baz na suputnyku Zemli, pro dywowyni pryhody w bez-mownych pustelach inszoho switu, pro pidhotowku perszoho polotu na Mars.

    Nacze kazka! proszepotia stareka baba, szczo sydia poriad z matirju Andrija. Otszczasywa ty, Maryno takoho sokoa porodya!..

    Wsi wony taki, radisno widpowidaa maty, tamujuczy hordis i chwyluwannia.A opiwnoczi zakinczya zustricz. Szczebetywi, rumjani diwczata zhrajeju prowoday

    heroja do chaty, spiway jomu pise. Chopczaky prostiahay z usich bokiw fotografiji, adajuczypidpysu. Win pidpysuwaw, usmichawsia, iszow seom, niby spjaniyj, pohynajuczy w duszu, wserce, w konu klitynu tia nepoworotnyj aromat stepowoho sea, nicznoho, skropenoho zoria-nymy bryzkamy neba, czary misiacznoho prominnia.

    I o wony wdwoch. Maty i syn. Jak koy, maty sidaje na prybu. Andrijko schylaje jij ho-owu na kolina. Oboje mowcza. Tam, de pownota poczuttiw ne treba sliw.

    Maty pesty poridili kuczeri syna, znowu i znowu pereywaje joho burchywe yttia widdytynstwa do zriosti. Zawtra bude bil, bude rozuka sumniwy, czekannia, newidomis Tachaj! O siohodni serce syna bjesia riadom z materynkym sercem, joho buntiwywa duszana chwyynu zadrimaa bila bakiwkoho poroha

    Synku Szczo, neko A czy ne straszno tobi tam u nebi?..ahidni zmorszky usmiszky lahaju bila oczej syna, win e pomitno kruty hoowoju. Ne straszno, mamo. Ty pamjatajesz ja w dytynstwi czasto dywywsia na zori, na Mi-

    sia?.. Pamjataju, Andrijku Szcze todi w mene wynyka dywna dumka a moe, j ne dywna Ja zbahnuw, szczo

    ludyna ne czua u Wseswiti szczo wona czastyna joho tak, jak ystok na derewi, jak klitkaw naszomu tili Tilky ne wsi ludy rozumiju ce! Koy ja chodu sered skel na Misiaci, ja baczuna nebi Zemlu Ja znaju, szczo na tij Zemli ty, mamo Koy ja poeczu na Mars, ja budu baczytyzeenu ziroczku ridnoji panety. A dowedesia pobuty w inszych switach, poetity do daekychzirok ja slidkuwatymu za Soncem Serce howorytyme, szczo bila Soncia je paneta, de ywematy moja Tak bude zawdy, matusiu Koy ludy pomcza za mei naszoji zorianoji systemy,za miljony switowych rokiw. I junaky ta diwczata budu dywytysia w peryskopy na ridnu zo-rianu spiral. Sered miljoniw merechtywych wohnykiw bude odyn wohnyk naszoho Soncia Abila nioho znowu jedyna, swoja, nepowtorna paneta i maty

    Slozy radosti kotiasia po szczokach materi. Wona mowczy, wbyraje w serce dorohyj ho-os. O, jake szczastia, doe moja! Bude etity syn u tajemni swity, i slidom za nym prosteesiamaterynke bahosowennia.

    I czorna bezodnia oywe wid podychu tijeji lubowi, i stane wona koy domiwkoju, jak itepa, obyta Zemla

    Spy, mij synku Spy, Andrijku Chaj projdu pered toboju dytiaczi roky, chaj napoja du-szu twoju ciluszczymy spohadamy dytynstwa.

    A syn drimaje, znemoenyj wraenniamy litnioho dnia, dumamy, potokom burianych mrij.W tumannij swidomosti narodujusia i zhasaju dywni wydinnia

    Wychorom pronosiasia zirky na tli czornoho neba. Mow opae ystia za witrom, spadajuwony w temnyj okean, szczo koty waki chwyli z newidomosti. Z hybyny Kosmosu nabya-jesia wohniana krapka. Wona byskawyczno wyrostaje, peretworiujesia w siajuczyj korabel.Win ne schoyj na rakety Zemli Ce zorelot daekoho switu!

    Na szlachu korabla wyrostaju hostri zubci skel. Sylnyj udar! Poumja wybuchu wysokozdijmajesia w nebo, osiawaje okean zowisnym prominniam. Andrij kydajesia wpered, prostia-hajuczy ruky. Win nesamowyto kryczy: Tam e ludy, ywi istoty! Wony zahynu!..

    Wstawaj, Andrijku! Prosny! czujesia turbotywyj hoos materi.Szczo take? Czomu znyk czuyj zorelot? De podiwsia okean?..Andrij schoplujesia z pryby, protyraje oczi. Nawkoo nicz. Misia schylajesia do za-

    chodu, a w worotiach stoji ystonosza mooda diwczyna. Wona nesmiywo pidchodyte do

  • Sawenka, wybaczywo wsmichajesia. Ja ne chotia turbuwaty. Ae tut napysano terminowo!.. Szczo take? ne rozumije Andrij. Teegrama, edwe czutno skazaa maty. Wona zatamuwaa podych, czekaa. Newe?

    Newe znowu rozuka? Za szczo? Czomu? Ne slid buo tak radityAndrij rozkryw ystoczok, pry switli misiacia proczytaw teegramu, rwuczko powernuwsia

    do materi. Meni treba jichaty, mamo!..Ne skryknua, ne zapakaa. Tilky schyya hoowu, proszepotia: Koy? Zaraz. Nehajno. I ne pryjidesz znowu? Ne znaju Koy tebe daty, synku?.. Ne znaju, neko

  • Troje dib ne spaw Sokoow. De j nicz win propadaw win u aboratoriji, doslidujuczytajemnyczyj aparat, szczo wpaw u more razom z raketoju. Na czetwertu nicz akademik wyriszywwidpoczyty.

    Zajszowszy do kabinet, win wtomeno prylig na dywani. Mechaniczno wwimknuw teewi-zor, natrapyw na odnu z ewropejkych stancij. Na ekrani tworyosia szczo nezrozumie.

    Z kosmicznoho prostoru opuskaysia na Zemlu dywowyni hrybopodibni aparaty czorni, straszni.

    Z weetenkych lukiw wychodyy achywi, brydki istoty, schoi na womynohiw. Wonysiday na czudernaki litalni aparaty, riadamy mczay ponad panetoju.

    Pekelne poumja, szczo wyprominiuwao jichnimy ustanowkamy, padao na pola, na sea,mista. Na obriji spaachuway slipuczi jaderni stowpy. Wohnianyj wa kotywsia ponad zemeju.

    Boewilni jurmy ludej bihy mi rujinamy, paday, znykay w ohniOchopywsia wohnem ondonZ hurkotom wpaa sered dymujuczych rujin Ejfeewa weaZ uskotom rozwaluwaysia chmaroczosy ju-JorkaI slidom za tym zjawywsia usmichnenyj dyktor, jakyj rozwjazno zajawyw: edi j dentlmeny! My pokazay wam psychoogicznu kartynku Wydinnia hriadusz-

    czoho. Same taka dola, na naszu dumku, czekaje ludstwo w najbyczyj czas.Persza wistka oderana. Na radianku raketu Saturn-1 zdijsneno napad u rajoni weykych

    panet. Zayszky worooho aparata wpay w more. Mona czekaty agresiji z kosmosu. Zemlabezzachysna pered hriznymy syamy z inszych panet!..

    Jaki kretyny, proszepotiw Sokoow, wykluczajuczy teewizor. A wse zawdiaky tomu,szczo nema rozhadky. Konyj wyhaduje durnyci na swij ad. Ae szczo nasprawdi prychowujew sobi dywna piwkula?

    Na druhyj de pisla padinnia jiji prywezy w Kosmohrad. Spoczatku wona bua temno-fietowoju, a zhodom staa prozoroju, maje nezrymoju. Za prozoroju sferoju pereywaasiawysznewa ma, spaachuway iskorky. Ae odnoho obrysu, odnoho znaku. Ne wydno buotako ni szwa, ni otworu.

    Piwkulu zwilnyy wid metau rakety Saturn-1, w jakyj wona wpajaa newidomym sposo-bom. Spodiwaysia, szczo wnyzu je jakyj otwir. Spodiwanky wyjawyy marnymy. Te samesucilne to!.. odnoji szcziyny

    I szczo najdywnisze prozora reczowyna ne piddawaasia odnomu analizu. Ni chimicz-nomu, ni spektralnomu. Jiji ne mona buo wdowbaty, wstruhnuty, jiji ne braw amaz, ne rozto-pluwaa horika na dwadcia tysiacz hradusiw.

    Wczeni hubyysia w zdohadkach. Jasno buo tilky odne. Aparat pryczepywsia czy johopryczepyy do Saturn de bila weykych panet. Win stworenyj rozumnymy istotamy. Ci istotyperebuwaju w systemi Soncia. Ae chto wony? Naszi susidy? Czy moe yteli daekych zirok?Dla czoho zrobeno cej dywnyj eksperyment? Moe, ce posannia ludiam Zemli? Todi czomutakym dywowynym sposobom?

    Rozhadky nema. Je tilky tysiaczi najbezhuzdiszych wyhadok. De rozhadka? W czomuwona? Sokoow specilno wykykaw czeniw marsinkoji ekspedyciji z widpustky, trymaje jichbila sebe. Moe, dowedesia miniaty marszrut korabla. Ta projszo try dni i niczoho Akademikschopywsia z dywana, nerwowo zachodyw po kabinetu Rozhadka musy buty prostoju. Czymwyszczi po rozumu istoty tym prostiszi w nych metody jednannia

    Na stoli wynyk maekyj switowyj priamokutnyk teewizofona. Na niomu zjawyosia ob-yczczia operatora, pomicznyka Sokoowa. Rot joho rozjichawsia do uszej, w kabinet wwirwaw-sia torestwujuczyj hoos:

    Peremoha, Sergiju Oeksandrowyczu! Jak? skryknuw akademik. Rozszyfruway? Infraczerwonyj filtr. Wony bacza w infraczerwonomu spektri!.. Szczo tam wydno?

  • Ruchywi zobraennia. My niczoho ne rozberemo demo was Biu!.. Spiszu!.. Hoube, ja rozciuju was, Chto ce prydumaw?.. Nichto. Wsi. Wy sami skazay rozhadka musy buty prostoju. Geniji!.. Poky szczo nikomu ne kai. Ja jduSokoow z trepetom schyywsia nad infraczerwonym ekranom. Za nym buo wydno proz-

    oru sferu aparata. W hybyni, na syniomu tli, bihy chwylasti liniji zootystoho koloru. Wonypereplitaysia w najriznomanitniszych kombinacijach, pywy zhory donyzu. Sokoow skrypnuwzubamy. O proklattia! Stojaty otak, mow bowdur, ne rozumijuczy niczoho! Tam, pewne, pulsujuywi dumky rozumnych istot, wony zwertajusia do nas, a my niczohisiko ne rozumijemo

    Ta o liniji obirwaysia, to potemnio, na niomu spaachnuy sribni ciatky. Z hybyny wy-pywa kula panety. Nawkoo kuli powys fantastycznyj siajuczyj pojas.

    Saturn! skryknuw chto.Sokoow machnuw neterplacze rukoju, ne zwodiaczy pohladu z ruchywych kartyn.Saturn widsunuwsia wbik, po czornomu tu promajnuy kulky suputnykiw. Druhyj z nych

    nabyzywsia, peretworywsia z dysk. Zjawyysia hostri zubci hir. Sered nych slipuczyj wybuch.Potim na byskuczij bilij riwnyni uamky koosalnoho korabla. Potim try fietowi kuli na tliSaturna i znowu wse poczaosia z chwylastych linij.

    Sokoow wyprostawsia, pohlanuw na swojich pomicznykiw. Rozhubeno poter skroniu,znowu zahlanuw u otwir ekrana.

    Towaryszi Zdajesia, wse jasno Tam trapyasia katastrofa. Wony prochaju dopo-mohy!..

    Jichnij korabel wpaw na druhomu suputnyku Saturna. Na Mimasi! pidchopyw opera-tor, pomicznyk akademika. Tilky de rozumni istoty? My ne baczyy niczoho, schooho nayttia! Moe, wony zahynuy?

    A chto todi posaw sygna neszczastia? Chto daw nakaz ciomu aparatu pryczepysia donaszoji rakety? poczuo zapytannia.

    Sokoow odnym pohladom prypynyw supereczku. Jak by tam ne buo rozhadka znajdena! Diakuju wam. Widpoczywajte. Czerez kilka

    hodyn my skyczemo specilistiw na naradu. Treba wyriszyty, szczo my moemo zrobyty

  • Rozpowi Sokoowa bua prosuchana z nezwyczajnym chwyluwanniam. Nawi litniwczeni ne mohy wsydity na misciach. Tilky Men, jakoho te zaprosyy na naradu, sydiw mow-czaznyj, nachmurywszy browy. Andrij Sawenko, Iwan Ohniew i Oeksandra Misia, jaki power-nuysia z widpustky, radisno peremowlaysia. Wony peredczuway, to w jichyij doli stanusiaweyki zminy Nastupnyj wystup Hoowy Komitetu pidtwerdyw zdohadky.

    Sokoow pisla chwyynnoji pauzy znowu wyjszow na trybunu. Win ohlanuw prysutnichwczenych, kosmonawtiw i skazaw:

    Po-mojemu, te, szczo wy prosuchay, ne wymahaje komentariw. Wysnowok zwodysiado kilkoch sliw. Persze. W systemi Saturna poterpiy katastrofu rozumni istoty. Zwidky wony my ne znajemo. Czy z susidnioji soniacznoji systemy, czy z daekych gaaktyk, czy. moe, z ja-koji naszoji panety. Ce ne maje znaczennia. Hoowne te, to wony zwertajusia po dopomohu.Do nas, ludej Zemli. Obowjazok Rozumu wey nam widhuknutysia na zakyk Chto choczewysowytysia w cin sprawi?..

    Men wako zwiwsia z miscia. W zali prounaw joho chrypkyj, zdywowanyj hoos: Probaczte Ja tilky his. Ae meni dywno, szczo pytannia stawysia wamy, koega Soko-

    ow, dosy ehkowano. Jak mona riatuwaty jakycho istot abo nawi widhukuwaty na jichnijzakyk, ne znajuczy, chto wony, jaki wony

    A jake ce maje znaczennia? dzwinko huknua Szura. Jak wy ne rozumijete? zdywuwawsia Men. Moe, ce potwory, strachowyka, psy-

    chika jakych ne maje niczoho spilnoho z naszoju. Moe, wony hotuwaysia do napadu na Ze-mlu i tilky neszczastia zmusyo jich posaty nam zwistku z prochanniam dopomohy!.. Moe,wony nikoy ne zrozumiju nas?

    Ae my zrozumiy jich! mjako widpowiw Sokoow. I zowsim ne waywo, jaka wnych zownisznis. Ja we kazaw wam, szczo najhoownisze Rozum. Tilky win objednuje ri-znych istot. Ja wiriu my znajdemo spilnu mowu z daekymy bratamy!

    Szczo wy moete zrobyty? rozwiw rukamy Men. Wasza raketa hotujesia do polotuna Mars. Tilky na Mars. A katastrofa widbuasia w rajoni Saturna. I mynuo we kilka rokiw. Ote,dwi pereszkody. Persza widsutnis neobchidnoji rakety. A druha awantiurnis waszoho za-dumu. Ce bezhuzdyj rysk. Newe waszi kosmonawty pidu na nioho?..

    Pidu, spokijno skazaw Ohniew. Chiba w ciomu mona sumniwatysia? pidchopyw Andrij Sawenko. Ce prosto czu-

    dowo! My etiy w zwyczajnyj, czerhowyj doslidnykyj polit. My ne znay, szczo czekaje nas naMarsi. My ne may absolutno konkretnoji mety, a ysze prybyznu. I raptom take wezinnia!Zustricz z rozumnymy istotamy inszych panet, ekspedycija dla jich poriatunku. Nu, znajete,mister Men, dla takoji mety ja nawi werchy na prymitywnij raketi poetiw by!..

    Prysutni weseo zasmijaysia. Men tilky, rukamy rozwiw.Todi Sokoow znowu pidniaw ruku, wymahajuczy tyszi. Ote, wyriszeno. Ekspedycija poety do Saturna. U nas nema moywosti w najbyczyj

    czas pobuduwaty doskonaliszyj korabel. Dowedesia wykorystowuwaty toj, szczo maw startu-waty na Mars. Miniajesia wse marszruty, pryskorennia, zapasy palnoho, instrukciji. Dla cijejiwakoji i kopitkoji roboty ja j wykykaw was

  • Sokoow ue buw bila dwerej kabinetu, koy prounaw dzwinok teewizofona. Akademikpidijszow do stou. Na ekrani zjawyo obyczczia Semiuela Mena. Win prywitawsia i wyba-czywo skazaw:

    Ja siohodni eczu dodomu. Diznawsia, szczo wy teper budete prowodaty swojich ko-smonawtiw. Czy ne mona meni szcze raz pobaczyty jich?

    O proszu! Ja czekatymu was bila pidjizdu KomitetuMen sekundu pomowczaw, niby obdumuwaw szczo, potim powilno promowyw: We swit strywoenyj Wsi wwaaju, szczo ludstwo naperedodni czoho nadzwyczaj-

    noho Chto wyjawysia prawym? Wy czy ja?..Sokoow zasmijawsia. Pohoworymo w maszyni. Ja muszu pospiszatyCzerez kilka chwyyn prozoryj eektromobil, mynuwszy rozkiszni sady Kosmohrada, wy-

    rwawsia na betonowanu awtostradu. Poriad z Sokoowym sydiw zadumanyj Men. Win neu-wano dywywsia na bujni pantaciji kukurudzy, szczo rozmajitoju striczkoju saysia mymo, ihoworyw, nacze wwi sni:

    Ja ne spaw ciu nicz, mister Sokoow. Ja dumaw Ja szukaw pomyky w swojich pereko-nanniach

    Nu i jak? Znajszy? pocikawywsia akademik. Tuman Wsia istorija ce boroba protyenych sy, idej. Tak buo zawdy. Tak je. Tak

    musy buty. Ae u waszomu stremlinni do jednannia z czuymy switamy ja baczu szczo insze.Zwidky wono? Czy ne poruszennia ce zakoniw Pryrody? Szczo wyjde z waszoho zadumu?..

    Tilky odne, serjozno widpowiw Sokoow. Weetenkyj strybok u Znanni. My dawnozbahnuy, szczo nowym riwniam swidomosti widpowidaju nowi zakony. Worois, prytamannanyczym socilnym formacijam, u wyszczych suspilstwach musy zaminytysia prekrasnoju bo-roboju za istynu. Nasza krajina we staa na cej szlach. My bez strachu jdemo nazustricz zakykuz Kosmosu My znajemo, szczo toj zakyk posanyj Rozumom. Czoho bojatysia?

    Ja, napewne, prosto newihas, znyzaw peczyma Men. Wse taky sympatija aboantypatija czasto wykykajusia nawi formamy pryjemnymy czy nepryjemnymy. I ce na Ze-mli, de pryroda jedyna, ridna i byka nam. A szczo mona skazaty pro porodennia czuychswitiw? Szczo spilnoho nych i w nas?..

    Harmonija, akoniczno widpowiw Sokoow. Zwuk mona zapysaty czysennymy spo-sobamy magnitnym, mechanicznym, switowym. Ae Mocart, zapysanyj bu-jakym z cych spo-sobiw, zayszysia Mocartom. Jaka b ne bua struktura ywych istot, jaki b ne buy w nych po-czuttia, wony te, jak i my, jdu do harmoniji z Pryrodoju. A Pryroda, jak ja twerdo perekonanyj,isnuje realno. Ote, szlachy jiji piznannia, jaki wyjszy z absolutno riznych switiw, wse odnozustrinusia w odnomu punkti

    Moe Chaj bude tak, pryhuszeno ozwawsia Men. Wy znajete, due wako pidkine yttia perekonuwatysia, szczo ty de pomylawsia. Ce bude straszna katastrofa

    Sokoow weseo zasmijawsia, pochytaw hoowoju. Ne zowsim tak, mister Men! Ne zowsim tak! Priamoho znannia nema. Szczob stwerdyty

    jaku su, treba, szczob isnuwaa antysu. Szczob widznaczyty swito, treba widczuty mu Newesea perspektywa Wsi moji perekonannia stanu moju, na tli jakoji zasiaje wasza

    istyna? Czy ne tak?.. A jake ce maje, zresztoju, znaczennia? Koen czesnyj czoowik roby te, szczo win wwa-

    aje prawylnym Ae o we nedaeko kosmodromMen pohlanuw liworucz. Tam na obriji wymalowuway gigantki fermy estakad, kraniw

    Pomi nymy stojao storcz kilka metaewych sygar raket.Men wawo powernuwsia do Sokoowa, w joho oczach majnua zacikawenis. Jak e wy wyriszyy probemu takoho daekoho polotu? Czy ne mona diznatysia pro

    ce? Zalubky. Nijakoho sekretu nema. Pan due ryzykowanyj, ae absolutno realnyj. Taki

  • doswidczeni pioty, jak Ohniew i Sawenko, bezumowno zdijsnia joho. Wy znajete pryncyp no-wych dwyhuniw?..

    Maje ni Detalno proczytajete w specilnych urnaach. Ja skau korotko. W korabli je dwa dwy-

    huna. Odyn dla rozhonu w atmosferi eektrotermicznyj, druhyj dla polotu w Kosmosi innyj. Syowa ustanowka jaderna. Wona perewody energiju jadra bezposerednio w eektroe-nergiju

    Pro innyj dwyhun ja znaju, ozwawsia Men. Ce dawnia konstrukcija. A pro termicz-nyj ne czuw

    Te niczoho pryncypowo nowoho. W specilnomu kanali stworiujesia temperatura biladesiaty tysiacz hradusiw. Robocza ridyna peretworiujesia w pazmu i reaktywnym potokomwylitaje w diuzy. Pid czas polotu w atmosferi specilni nasosy, wstanoweni na nosi korabla,wsmoktuju powitria, kondensuju joho, popowniujuczy takym czynom wtraczene. W popered-niomu proekti cioho wystaczao, szczob startuwaty z Marsa i powernutysia na Zemlu

    A teper?.. Teper ni. Doweosia poamaty hoowu. Ohniew zaproponuwaw genilno prostyj wychid

    Suputnyk Saturna Tytan mas nadzwyczajno hustu atmosferu. Persz ni sidaty na Mimas, jakyjne maje powitria, korabel zroby kilka wytkiw u atmosferi Tytana, szczob nabraty w baky robo-czoji reczowyny

    Czudowo. Ae ce due wako Ja wiriu naszym chopciam Ote, wony siadu na Mimas, wykonaju zawdannia, a po-

    wertajuczy, znowu popownia palne w atmosferi Tytana Wy howoryte tak, niby wpewneni w uspichuSokoow nachmurywsia, pomowczaw, niby pidszukujuczy sowa, potim zitchnuw. Tak Oczewydno, szczo dijsnis ne zawdy zbihajesia z panom Prote, jakszczo nema

    pewnosti kraszcze niczoho ne poczynaty.Eektromobil z szurchotom wyskoczyw na betonowane pokryttia kosmodromu i zupy-

    nywsia bila weykoho kupoa dyspetczerkoho punktu. Sokoow wyjszow z maszyny, z chwylu-wanniam popriamuwaw do wchodu. Pobaczyw try postati. Dwi wysoki, odnu toneku,strunku. Wsioho kilka krokiw maw zrobyty akademik, a za toj nikczemnyj widrizok czasu peredjoho wnutrisznim pohladom proynua wicznis

    Miljony ludej, miljony junakiw i ditej omrijuway ci znamenni dni. Wony tysiaczi raziwprowoday swojich herojiw u daeki swity, wboliway za nymy w tiakych pryhodach, dopoma-hay w neszczastiach, radiy uspicham. I o oyy storinky knyh ywi heroji stoja na poli ko-smodromu, hotujusia w nebezpecznyj szlach. Czy powernusia wony? Czy dopomoe jim pry-strasne baannia miljoniw serde?

    Wusta Sokoowa mowczay. Win zupynywsia pered swojimy uczniamy, zustriwsia z pohla-dom konoho.

    Ohniew. Ludyna-kami. Suwore obyczczia, a hyboko, w oczach okean ninosti. Zanioho mona buty spokijnym. Korabel w nadijnych rukach.

    Sawenko. Mrijnyk, bezstrasznyj astronawt. Dla nioho nema w switi pereszkod. Koy ciajoho rysa bua nebezpecznoju. Szcze dosi pamjataje Sokoow, jak Sawenko pid czas probnohopolotu e kilka raziw perewyszczyw szwydkis uczbowoji rakety, forsuwawszy dwyhuny. Za cewin buw na misia pozbawenyj prawa na polit. Szczo , taka prystras prytamanna junosti. Aeteper buntiwywe more zakowane w hranitni berehy micnoji woli. Na Sawenka mona pokasty-sia w bu-jakij skruti

    Szura Oeksandra Misia. Radystka korabla. Fenomenalna diwczyna. W dwadcia rokiwwona we inener wyszczoho kasu. I nawi opanuwaa majsternis piotuwannia raket na trasiZemla-Misia

    Diwczyna persza kynuasia do Sokoowa, prypaa do hrudej. Potim schyyasia, pociuwaajoho ruku.

    Akademik znijakowiw, pociuwaw jiji w ob. Dla czoho ty Szuroczko?Obyczczia Szury poblido. Wona kri slozy dywyasia na Sokoowa i howorya szczyri,

    serdeczni sowa:

  • Wy ne tilky ludyna Wy symwo majbutnioho Wam budu nasliduwaty tysiaczi juna-kiw i diwczat, jaki szcze nawi ne rodyysia O czomu ja ciuju waszi ruky Spasybi wam zawse Sergiju Oeksandrowyczu Spasybi, uczytelu., wy tak bahato zrobyy dla nas spasybi zaweyku, czudesnu dorohu

    Chwyla ninosti zaya duszu Sokoowa. Ae win strymanyj, nawi troszky suworyj. Spasybi, Szuro Ae wsi my ysze zdijsniujemo mriju pokolinnia My tilky stria w ru-

    kach panetyZ Ohniewym i Sawenkom obniaysia mowczky, pociuwaysia po-sowjankomu. Pidijszow

    Men, potysnuw ruku Szuri. Powernuwsia do Ohniewa i Sawenka. Z trudom pidbyrajuczy sowa,skazaw:

    Wasz polit ne prostyj. Ce ne tilky sprawa nauky, techniky Ce zapytannia ludkojiduszi Paneta bude daty widpowidi chto otoczuje nas w prostori worohy czy druzi? Jabaaju wam uspichu, muni ludy

    Na pulti, w dyspetczerkomu punkti, spaachnuw czerwonyj sygna. Poczuwsia hoos wdynamiku:

    Czerhowa raketa Kosmohrad-Misia hotowa do startu. Prosymo zajmaty miscia. Pora, zitchnua Szczura.Ostanni potysky ruk. Try postati, odiahneni w sribysti kombinezony, ruszyy do centru

    kosmodromu, de wydniysia sygary raket. Sokoow szcze kilka krokiw projszow poriad zswojimy uczniamy, zupynywsia, potim poter czoo dooneju, niby szczo zhadujuczy.

    Szczo chotiw skazaty tobi, Iwane Due waywe Aha, zhadaw Ja dowho dumawpro nastupnu zustricz. Choczu, szczob wy pamjatay odne Ne czekajte niczoho schooho nanas Wy czujete? Chaj bu-jakyj wyhlad ne bude dla was nespodiwankoju!

    Ja rozumiju was, serjozno widpowiw Ohniew. My we howoryy pro ce I szcze odne Moe, wony zowsim ne z inszych system Jak? Wy hadajete szczo tuteszni? Wse moe buty Mars?.. Hadaju, szczo ni Newe Jupiter? Saturn? Bute hotowi do wsioho, druzi moji Bute sprawnimy wczenymy A teper pospi-

    szajteKosmonawty piszy. Ohniew kilka raziw ohladawsia nazad. Tam, bila kupoa dyspetczer-

    koho punktu, neporuszno stojaa posta jichnioho wczytela. Szczo znaczyy joho sowa? Jakinespodiwanky wony wiszczuway ekipau kosmicznoho korabla?..

    W toj czas ludy Zemli we zrobyy perszi riszuczi kroky w Kosmos. Na Misiaci buo pobu-dowano kilka naukowo-doslidnych punktiw, stworeno radianku mipanetnu stanciju i obser-watoriju. Desiatky awtomatycznych raket z pryadamy obetiy najbyczi panety Weneru iMars. Ae fotografiji, jaki wony pereday na Zemlu, wnesy szcze bilsze supereczywoho wdumky wczenych, ni isnuwao dosi. grunt pid nohamy wczenych, jaki zapereczuway rozumneyttia w systemi Soncia poza Zemeju, zachytawsia. Pryady sfotografuway neweykyj wene-rinkyj suputnyk. Joho ne buo wydno w teeskopy zawdiaky sylnomu bysku panety. Suput-nyk maw neprawylnu kilcewydnu formu. Entuzisty wwaay joho sztucznym. Konserwatory,jak i slid buo czekaty, zajawyy, szczo ce weykyj asterojid.

    Marsinki suputnyky te stawyy zahadku. Na fotografijach, peredanych awtomatycz-nymy stancijamy, wony zdawaysia idealno kulastymy. Takych utworiw u pryrodi ne buo.

    Krim toho, dumka pro nadzwyczajnu wyklucznis yttia u kosmosi, jaku tak prystrasnozachyszczaw idealistycznyj wczenyj Dins, bua neszczadno rozbyta we perszym dosliden-niam Misiacia. Nawi na pryrodnomu suputnyku Zemli, w umowach maje pownoho wakuuma,w kraterach, cyrkach, w szcziynach i prowallach isnuwao yttia. Wono cziplaosia za bu-jakyj

  • prytuok, wono wykorystowuwao najmenszu moywis wbyraty w sebe neobchidni reczo-wyny, owyty energiju Soncia, wono stwerduwao swoju zwerchnis nad suworym otoczen-niam.

    Bilszis uczenych schyyysia do toho, szczo w systemi Soncia mona czekaty zustriczi zinszymy rozumnymy istotamy. day z neterpinniam ekspedyciji na Mars. I raptom ne-spodiwanka. Hoos, posannia Rozumu pryjszo zowsim nedano z choodnoho pojasa weykychpanet. Chto buy wony, ti, szczo zaznay neszczastia? Zwidky pryetiy? Czoho mona czekatyrid nych?

    Taki dumky chwyluway miljardy ludej Zemli. W toj de wsi teewizory panety buy na-strojeni na chwylu peredawalnoji stanciji Misiacia.

    Sered neweykoho kratera, nedaeko wid pidzemnych oranerej i schowyszcz, wysocziwgigantkyj innyj korabel. Na joho sribystomu bortu wyrizniawsia hordyj napys: ROZUM. Czo-tyry roky buduway joho tysiaczi najkraszczych ineneriw i konstruktoriw, wczenych i robitny-kiw Radiankoho Sojuzu, desiatky zawodiw postaczay budiwnyctwu na Misiaci najdoskonaliszipryady i materiy.

    I o staosia! Troje posanciw Zemli, odiahneni w waki skafandry, stoja bila wchodu wkorabel. Za skom szoomiw wydno jichni spokijni, trochy zamknuti ycia jich bacza teper wsi:dity i didy, inky i czoowiky byki i daeki, druzi i worohy Na nych teper z hordistiu i lubo-wju dywlasia tysiaczi junakiw, szczo hotujusia stupyty na sawetnu i nebezpecznu dorohu pi-znannia Maty Andrija, sydiaczy bila teewizora w daekomu ukrajinkomu seli, szepocze ser-deczni sowa naputtia, podruhy Szczury prywitalno wsmichajusia kosmonawtam, dity z rid-noho misteczka Ohniewa zatamuway podych, duczy sygnau startu.

    Na Zemli wsi baczyy, jak Ohniew pidniaw ruku. Paneta zawmera. Poczuysia pryhuszenisowa, spokijni sowa komandyra korabla:

    Proszczajte, ludy Zemli! My baczymo waszi sercia, widczuwajemo tepo waszych dusz!Wirymo, szczo w nebezpeci nas pidtrymaje materynka ruka panety. A koy powernemo jawiriu, szczo mei Wseswitu rozszyriasia. Ja perekonanyj, szczo w more rozumu Zemli wwil-lesia rozum inszoho switu. Do zustriczi, ludy Zemli

    Kosmonawty wwijszy w luk. Teeoperatory widjiday wse dali i dali wid korabla. Teperzobraennia na ekrany Zemli peredawaosia z-za prozoroho pokryttia.

    Prounaw sygna. Zdryhnuasia powerchnia Misiacia. Wohnianyj wychor wychopywsia z-pid osnowy kosmicznoho giganta, pidniaw joho whoru. Wslid za tym urahannyj potik slipuczychhaziw zrujnuwaw skeli kratera, zmetnuw chmaru pyu nad powerchneju suputnyka i burnuwkorabel w zorianu bezodniu

  • Troje dib inni dwyhuny rozhaniay korabel, wywodiaczy joho na zazdaehi rozracho-wanu orbitu poza poszczynoju obertannia asterojidiw. Mohutnia sya perewantaenniawadno trymaa kosmonawtiw prytysnutymy do krise. Wsi wony spay pid wpywom dowhodi-juczoho preparata. Keruwannia na ciomu widrizku trasy zdijsniuwao tilky awtomatamy. Wczornij hybyni neba promajnuw i znyk czerwonyj Mars, tak i ne rozkrywszy swojeji zahadky,daeko wnyzu zasribyysia iskorky asterojidnych potokiw. Ludy ne baczyy cioho. Tilky koykorabel, pidkoriajuczy nakazu awtopiota, suchniano powernuwsia, nacilujuczy na umownutoczku, szczo zbihaasia z orbitoju Saturna, nastupyo probudennia.

    Dwyhuny zamowky. Tysza ochopya wse. Wona bua takoju raptowoju, szczo skydaasiana udar. Znyka waha. Korabel razom z lumy powys u zowsim nowomu switi. Kosmonawtamne wpersze dowodyosia widczuwaty takyj stan, ae raptowa zmina pisla strasznoho perewanta-ennia daasia wznaky.

    Nawi zaliznyj organizm Ohniewa ne mih widrazu poboroty temriawu neprytomnosti. Swi-domis naroduwaa, probywaasia kri morok, widczuwaa otoczennia, ta chwyli sonywostikoychay komandyra korabla w mjakych wsewadnych obijmach, niby potiszajuczy nad bez-syllam ludyny.

    Szura marya. Jij wwyaosia more, ninyj switanok. I prybij, szumywyj, rytmicznyj prybij,niby udary hodynnyka wicznosti. Ruchajesia wohniana strika po houbomu cyferbatu, schy-lajesia do fatalnoji rysy. Szczo stanesia, jak wona torknesia? Szczo stanesia? Szura znaa, szczotreba prosnutysia, znaa, szczo wse ce tilky marewo i ne moha

    A Sawenko baczyw wwi sni bezkrajnij czornyj okean, suwori skeli, na jakych rozbywsiaczuyj korabel. Ta o z korabla wychody posta w czornomu skafandri. Ce diwczyna diw-czyna inszoho switu. Wona strunka, wysoka, dowhe bie woossia spadaje chwylamy do peczej,ae obyczczia jiji ne wydko. Jake wono? Czy schoe na ludke? Czomu wona odwertajesia?Newe bojisia wykykaty ohydu w ytela czuoji panety?

    Diwczyna pidnimajesia na skelu, prostiahaje ruky u widczaji, niby prochaje dopomohy.Ne czuty hoosu, tilky w prostori ety, kwyy meodija bahannia, wiry, sumniwu i czekannia.

    A wnyzu nastupaju wohniani chwyli roztopenoji awy. Wony zdijmajusia wyszcze i wy-szcze, wony zahrouju diwczyni. Andrij ohladajesia, szukaje szlachu do neji. Nema. Tilky odynwychid etity!

    Nemaje kry? To darma. Zate je nepoborne baannia!Andrij napruuje syu, w jedynyj poryw wkadaje wsiu swoju wolu. Peremoha! Win ety

    ponad kyplaczym potokom, opuskajesia bila diwczyny. A chwyli awy bryzkaju na skelu, pa-sza nesterpnym arom.

    Andrij pidchopluje diwczynu na ruky, zdijmajesia razom z neju w powitria. I o we nemaokeanu, nema wohnianoho potoku. Wnyzu koychajusia pid witrom yta. ehko na serci. Tilkyszczo ce?.. W joho obijmach ne czua istota, a Szura! O zowsim byko byskotia jiji weyki sirioczi, czujesia tychyj szepit:

    Ty pryjszow do mene daekyj, czuyj Ty pryjszow i wriatuwaw mene Ty ywe, bez-smertne serce Wseswitu Ty ludyna

    Chto wona, cia dywna istota? Szura? Ta czomu na nij takyj chymernyj skafandr, nezemnebiosnine woossia?

    Huczni muzykalni akordy prokotyysia nad switom, zmey wsi wydinnia. Andrij rozplusz-czyw oczi i pobaczyw nad soboju weetenkyj iluminator, a za nym zoriane nebo.

    Powernuw hoowu nabik, zustriwsia pohladom z Ohniewym. Dowheko my spay, zasmijawsia komandyr. Bilsza poowyna szlachu pozadu. Newe? zdywuwawsia Andrij. Pohla na pryady. My we projszy orbitu Jupitera Znaczy, nezabarom halmuwannia? Tak. A szczo z Szuroju? Wona ne prokydaasia?

  • Treba perewiryty, zanepokojiwsia Ohniew. Zaraz, ja pidwedusia Moete ne turbuwatysia, poczuwsia nasmiszkuwatyj hoos Szury. Ja ranisze was

    prokynuasiaMynay hodyny. Potuna korabelna radistancija posaa korotkyj raport na Zemlu. Czerez

    dejakyj czas pryjsza widpowi. W nij buo kilka schwylowanych, akonicznych sliw:

    LUDSTWO WIRY, CHWYLUJESIA, DESOKOOW.

    Na ekranach zjawywsia dysk Saturna. Potuna teeskopiczna ustanowka zbilszya joho. Naczornomu tli jasno wyribyo slipucze kilce, popywy kilcia suputnykiw.

    Ohniew, prypawszy poriad z Szuroju do ekrana teeskopa, proszepotiw: Skilky ne dywlusia na Saturn zawdy dywujusia Czomu, kapitane? pocikawyasia diwczyna. Pohlate na kilce Jaka juwelirna tocznis. Jakyj nejmowirnyj podi na riwni pojasy! A

    bysk, kolir? Czomu wony rizni w konomu pojasi? Jakszczo ce zayszky suputnyka, szczo koybuw rozirwanyj, to czomu wony wyasztuwaysia w prostori tak geometryczno toczno? Nichto zastronomiw ne mih daty zadowilnoji widpowidi na ce zapytannia

    Szura wawo powernuasia do komandyra, w jiji oczach zjawywsia wyraz podywu: Newe wy choczete skazaty Iwane! zahuszujuczy hoos diwczyny, prohrymiw bas Andrija. Kurs zbihajesia z

    rozrachowanym w meach dwoch sekund. Toczka halmuwannia czerez pjatnadcia chwyyn Skorehuju pry halmuwanni, widpowiw Ohniew. A teper proszu zajniaty miscia i

    pryjniaty preparat Znowu spaty? alibno skrywyasia diwczyna. Na cej raz nebahato, posmichnuwsia Ohniew. Opuskatysia na Mimas budemo w

    swidomomu stani Awtomatam ne zowsim mona dowirytysia Komandyr ne zakinczyw frazy.We korabel raptowo potrias achywyj udar

  • Kosmonawty zawmery. Na pulti zamyhotiy bagrowi spaachy trywohy. De w korydori,za stinkoju kajuty zawya syrena.

    Ohniew blidyj, suworyj perehlanuwsia z Andrijem, kynuwsia do pulta, pohlanuw napryady.

    Meteoryt, chrypko skazaw win. Baky palnoho probyti.Korotka pauza. Rizki sowa nakazu: Odiahty szoomy!Czerez kilka sekund kosmonawty peretworyysia z ludej w chymernych puhoowkiw. Z-za

    prozorych sfer ne wydno buo wyrazu oczej, ne czuosia sliw strachu. Wse, szczo trapyosia,zdawaosia nejmowirnym snom.

    Andriju! Czuju, Iwane! Liczylna maszyna praciuje? Tak. Zapusty. Obczysy szwydkis wytikannia palnoho. Czy wystaczy dla halmuwannia!.. Ja

    perewiriu dwyhuny.Ohniew wyjszow u korydor. Sawenko schyywsia nad eektronnym awtomatom. Szwydko

    skaw programu, beruczy za osnowu pokazannia pryadiw. Striczka popowza w pryjomnu szczi-ynu. Szura i Andrij ne zwodyy oczej z kolorowych wiczok maszyny, z nadijeju prysuchaysiado jiji riwnomirnoho bajduoho potriskuwannia. I o nadijsza widpowi. Awtomat wykynuwstriczku z rezultatom obczysennia. Andrij schopyw jiji, proczytaw riady cyfr.

    Szczo? proszepotia Szura.Andrij promowczaw. Win, opustywszy hoowu, stojaw bila pulta, niby bojawsia pohlanuty

    w oczi diwczyni. I wona wse zrozumia. Pidstupya do towarysza, dotorknuasia do joho pecza. Kine?.. Ne znajuNa porozi kajuty zjawywsia Ohniew. Poczuysia joho korotki, rizki sowa: Probojinu zakryty nemoywo. Bokowi dwyhuny wyjszy z adu. My padajemo na Ence-

    ad perszyj suputnyk Saturna.Sawenko podaw komandyru striczku z rozrachunkamy. Ohniew myttiu prohlanuw jiji, wid-

    kynuw he. Metnuw pohlad na chronometr. Hucho skazaw: We nema czasu dla rozdumiw. Normalne halmuwannia nemoywe. Ae w nas je de-

    santna raketa. Jiji palnoho wystaczy, szczob pryzemyty na Encead. Andriju! Ja doruczaju cetobi. Razom z toboju poety Szura.

    A wy, kapitane? skryknua diwczyna. Tycho. Ja sprobuju wriatuwaty Rozum.Sawenko mowczky kywnuw hoowoju. A jakszczo ni Jakszczo kine Todi nakazuju powertatysia na Zemlu. Na Enceadi

    mona znajty roboczu reczowynu. Wyjdete na orbitu nawkoo Zemli, poszete radigramu. Dowas wyszlu dopomohu. Wse. Pospiszaj, Andriju!

    Ohniew obniaw towarysza, diwczynu, widsztowchnuw jich. Szura wid dwerej kajuty ohla-nuasia, sudorono zitchnua, szczob ne zarydaty. Szcze sekunda, szcze my i rozum ne wy-trymaje! Szczo ce? Koszmar najawu? Pidstupnyj udar Kosmosu za te, szczo wony osmiyy pro-nykaty w joho tajny?

    Szuro! poczuwsia trywonyj hoos Andrija w eteri. Pospiszaj.Ohniew kynuwsia do diwczyny, schopyw jiji za ruky, micno potys. Zahlanuwszy w oczi,

    spowneni poumjam muky, proszepotiw: Proszczaj, Szuro Idy, diwczynko Jakszczo ne zustrinemo, to pamjataj, szczo ja tebeWohnyk perestorohy bysnuw u pohladi Szczury. Wona podaasia nazad, pidniaa ruku. Ne treba, kapitane. Proszczajte. My szcze zustrinemo!..Temnyj korydor. De daeko promi lichtaria Andrija. Szura pospiszaa do toho wohnyka,

  • chapajuczy za wystupy stin Widsutnis tiainnia zatrymuwaa stremlinnia, zmenszuwaa zu-sylla. Niby w sni Ludyna namahajesia wtekty wid jakoji pohoni, napruuje wsi syy, ta syyznykaju, ruky i nohy staju nimymy, nesuchnianymy.

    Skorisze, Szuro. Zayszyosia dwadcia sekund do momentu halmuwannia. Ce jedynyjszans!..

    O w szyrokomu szluzi desantna raketa. Czornije widkrytyj luk. Wukym prochodom An-drij i Szura pospiszaju do keriwnoji kajuty, sidaju w krisa pered neweykym pultom. Spaach-nuy ekrany. Na nych zjawyosia zobraennia worit szluzu. Wony widczyniajusia. Czornije neboz wohnykamy ziroczok. Raketa spriamowana tak, jak i korabel Rozum diuzamy do systemySaturna.

    Dwyhuny wkluczeni. Tyche hudinnia. Odna my raketa w prostori. Andrij riszucze for-suwaw dwyhuny. Sya perewantaennia prytysa kosmonawtiw do krise. W oczach potemnio,zaszumio w wuchach. Ae Szura, mow kri tuman, baczya sribystyj dysk Enceada, weetenkutumannu kulu Saturna i na joho tli korabel Rozum, jakyj byskawyczno mczaw nazustricz su-putnyku.

    Andriju! achnuasia Szura. Szczo win roby? Czomu ne halmuje Korabel wriesiaw Encead!..

    Sawenko, ne powertajuczy do neji ycia, tycho szepocze, niby w zabutti: Tychsze, Szuroczko Ce jedynyj szans. Ja rozumiju joho Halmuwaty bila samoho su-

    putnyka. Palne ne wstyhne wyjty A perewantaennia Wono wyroste w desiatky raziw! Ce jedynyj szans! suworo zapereczyw Andrij

  • Suwori, neprywitni skeli oswiteni daekym Soncem. Na siru riwnynu padaju czorni tini.Priamo nad hoowoju siaje prymarnym zeenkuwatym prominniam Saturn. W joho atmosferiwydno gigantki wychory, rozmajiti smuhy, ostrowy jakoji reczowyny, szczo pawaju w sere-dowyszczi haziw. A nawkoo panety pywe u prostori fantastyczne kilce. Wono jaskrawisze widSaturna, i joho promeni poroduju na Enceadi druhi tini wid skel sabiszi wid soniacznych.

    Tysza. Neporusznis. Weyczno pywe u bezwis neboschy. Nad obrijem schody Mimas druhyj suputnyk Saturna, neweykyj buruwatyj dysk.

    Na schyach skel zawmery w spokoji jaki predmety. Matowym switom wybyskuje jichrombowydna powerchnia. Sonce padaje za obrij. Romby wperto slidkuju za nym, powilno po-wertajusia. Szczo ce? ywi istoty? Czy jaki dywni mineray?

    W nebi siaje nowa ziroczka. Wona nabyajesia. Ni, to ne ziroczka, a wychor rozpeczenychhaziw. Rombowydni predmety zaworuszyysia, zhornuy dokupy matowi pelustky, znyky

    Z neba padaje korabel. Pekelni potoky poumja strymuju joho byskawyczne padinnia.Chmara pyu zniaasia nad suputnykom, pokotyasia ehkym tumanom pomi skelamy.

    Straszne ce zmahannia rozumu z mohutnioju syoju inerciji. Okean pazmy, szczo wyry-wawsia z diuziw korabla, dosiahnuw suputnyka, hariaczym wijaom obyzaw riwnynu, hirkichrebty. Roewymy iskramy spaachnuy chmary pyu, rozpeczeni poumjam wybuchiw.

    Niszczo ne dopomahaje! Zanadto weyka szwydkis!W chmari sribystoho hazu wrizawsia korabel w powerchniu Enceada. Straszna sya roz-

    kooa joho popoam. Dwyhuny zamowky. Gigant zachytawsia, kilka chwyyn stojaw werty-kalno, a potim powilno upaw na bik

    Ta o znowu sered zirok wynyk winoczok poumja. Win sabiszyj za poperednij, nabya-jesia powilnisze. Ce neweyka raketa. Wona maje zatrymaa padinnia, tycho opustyasia seredriwnyny.

    Nezabarom z aparata wyjszo dwoje kosmonawtiw w skafandrach. Ce buy Szura i Andrij.Wony pobaczyy nedaeko wid hirkoho pasma powaenyj na grunt korabel, perezyrnuy. Nepromowlajuczy j sowa, pobihy.

    Neweyka sya tiainnia Enceada dozwolaa robyty gigantki strybky, bilszi, ni na Misiaci.Kosmonawty pereskakuway neweyki skeli, prowalla, triszczyny. Andrij wyperedyw Szuru, per-szym nabyzywsia do korabla.

    Ce buo achywe wydowyszcze. Straszni triszczyny rozirway tio kosmicznoho weetnia,kri probojiny wydno buo zrujnowani pryady, aparaty, korydory. Optyczni otwory ne oswitlu-waysia. Korabel skydawsia na mertwu, peremoenu w pojedynku istotu.

    Sawenko poczuw stohin. Za joho spynoju stojaa Szura. Obyczczia jiji w zeenkuwatomusiajwi Saturna buo blidym, mertwennym.

    Kapitan zahynuw, poczuysia rozpaczywi sowa. My ne znajemo cioho, sucho skazaw Andrij. Za mnojuWin riszucze stupyw w czornyj otwir odnijeji z probojin. Szura ruszya za nym. Nezabarom

    wony potrapyy w kruhowyj korydor, szczo wiw do keriwnoji kajuty.Andrij zupynywsia pered dweryma. Na odnu tilky my zawahawsia. Zcipyw zuby, niby

    odwaywsia na jakyj ryzykowanyj krok. Riszucze natysnuw knopku awtomata.Dweri ne odczyniaysia. Napewne, zipsuwawsia awtomat wid udaru, proszepotia Szura.Andrij pryswityw lichtarem nad dweryma. Tam buw awarijnyj waie. ehkyj poworot

    rukoju. Dweri powilno rozczynyysia.Kosmonawty wstupyy do kajuty, z ostrachom pohlanuy na komandyrke kriso. Naby-

    zyysia.W kajuti, oczewydno, szcze buy zayszky powitria na pryadach, na skafandri Ohniewa

    sywia pamoro. Kri neji ne wydno buo obyczczia komandyra. Iwane, tycho pokykaw Andrij.Widpowidi ne buo.

  • Szura schopyasia rukoju za hrudy, niby strymuwaa kryk, szczo rwawsia z duszi.Sawenko ehkym ruchom obmiw pamoro z szooma, pohlanuw na yce towarysza. Wono

    buo synim, neporusznym. W kutykach wust zapekasia krow. Tilky wiji tripotiy. Andrij jasnowidczuwaw, jak za nymy byosia baannia wernutysia do yttia, pobaczyty swit, oczi towa-rysziw. I te nepoborne baannia peremoho. My napruenoho czekannia, ostrachu. Druha. I o,nareszti, powiky Ohniewa powilno rozpluszczyysia

  • ywi lubi moji, prozwuczaw tychyj hoos. Znowu wsi razom Kapitane, bahalno skazaa Szura. Szczo treba zrobyty? Howori. Wy poraneni?Ohniew edwe pomitno pochytaw hoowoju. Ne pro mene jdesia Wse bude harazd. Prosto achywe perewantaenniaKomandyr z natuhoju powernuw yce do peryskopa, pobaczyw kulu Saturna. Sabo

    wsmichnuwsia. Nu ot My bila Saturna. Tilky torestwo zipsowane, Andriju. Ty szcze moesz artuwaty, drue, pochmuro ozwawsia Sawenko. Szczo prydumajemo. Obijdi wsi wuzy korabla. Diznajte, szczo cie szczo zahynuo

    Osobywo zapasy produktiw, wody, kysniu Desantna raketa w poriadku? Tak. Tilky palnoho maje nema Pro ce pohoworymo potim. Idi. Ja datymu wasCzerez piwhodyny kosmonawty znowu zibraysia w keriwnij kajuti. Dopowi Sawenka

    bua korotkoju, bezradisnoju: Produktiw wystaczy na try misiaci. Wsi inszi zahynuy. Wody szcze mensze. Kysniu na

    czotyry misiaci. Reaktor wyjszow z adu. Derea strumu tako ne praciuju. Korabel powaenyjna bik. Obszywka rozirwana maje do seredyny

    A zwjazok? Radistancija ne praciuje, tycho ozwaasia Szura. Widnowyty ne mona? Ni. A radi desantnoji rakety? z nadijeju zapytaw komandyr. jiji potunis maa. Na Zemli ne poczuju.Ohniew pomowczaw, zapluszczywszy oczi. Towaryszi z nadijeju dywyszsia na joho zmu-

    czene obyczczia. A wtim, szczo mona buo czekaty wid komandyra? Win te ne zdatnyj naczudesa. A realnych moywostej dla riatunku nema.

    Dawajte pidsumujemo, nareszti skazaw komandyr. Andriju, dopomoy meni pidwe-stysia. Diakuju, drue Siate, ne stijte nadi mnoju. Ja szcze ne pokijnyk I nadiju, ne skorobudu nym Nu, nu, ne sersia, Szuro, w takomu stani, jak ja, artuwaty neobchidno. Tak o,pidsumujemo My etiy siudy ne dla prohulanky. Treba pamjataty, szczo zawdannia, jake myoderay waywisze za osobystu dolu konoho z nas. Spodiwaju, wy zhodni zi mnoju Ka-tastrofa newidomych kosmonawtiw staasia na Mima-si, susidniomu suputnyku. Nam treba po-buwaty tam

    Jak? wraeno skryknua Szura. Tycho, Szuro. Je wychid. Nasza desantna raketa. Czerez desia-pjatnadcia hodyn ja

    oczuniaju i znowu stanu do aw, jak pyszu gazetiari My z Andrijem zlitajemo na Mimas, znaj-demo misce katastrofy. Moe, tam szcze je chto-nebu ywyj Zrozumijte, druzi, szczo ce kon-cze neobchidno

    A de ty wimesz palne? rozwiw rukamy Andrij. Nawkoo holi skeli. Ne padaj duchom. Na Enceadi musy buty zamerzyj amik. Ce bude czudowa robocza

    reczowyna. Tak ot My zlitajemo na Mimas. Powernemo. Znowu zariadymo tut Jakszczo znajdemo amik, pochmuro kynuw Andrij. Jakszczo znajdemo, zhodywsia komandyr. I startujemo na Zemlu. Raketa rozracho-

    wana na dwoch, ae mona bude szczo-nebu wykynuty. Ce weykyj rysk Wse odno, szczowyruszaty w okean na potu. Jak ce robyw koy Tur Chejjerda Ta czym my hirszi za nioho.Inszoho szlachu nema. Cej jedynyj Jakszczo nam ne poszczasty sisty na Misia abo na Zemlu my peredamo ludstwu rezultaty doslide Radistancija rakety dosy potuna dla cioho nawidstani orbity Marsa. Czy ne tak, Szuro?

    Tak, kapitane Ot i czudesno. Wyriszyy. A teper suchaj, Andriju. Hajaty czasu ne budemo. Hotujsia,

    jdy na rozwidku. W meach wydymoho obriju. Pidtrymuj radizwjazok. Dawaj peeng.

  • Idu, Iwane Ja wiriu w uspich. Tym czasom my z Szuroju skademo wsiudychid Perewezemo na

    raketu wse neobchidne

  • Andrij wyruszyw do hirkoho chrebta. Tam win spodiwawsia znajty sered uszczeyn za-merzli hazy. Saturn, szczo maje neporuszno stojaw nad hoowoju, dosy jaskrawo oswitluwawnawkoysznij krajewyd. Wid skel pacay czorno-zeeni tini. W dejakych misciach byszczao roz-majitymy wohniamy wychody jakycho porid. Sawenko ne zwertaw uwahy na nych. Pryjdeczas, cym zacikawlasia astrofizyky, szczo pryetia siudy. A zaraz tilky odne baannia znajtyamik.

    Ce pytannia yttia Ce jedyna, wuzeka steeczka na ZemluPry dumci pro bakiwszczynu w Andrija zanyo pid sercem. Zhadaosia proszczannia z

    matir ju, w wuchach do bolu widczutno, ywo prounaw tychyj szeest chlibiw sered bezme-nych nyw, zadzwenia trel ajworona.

    Sawenko zupynywsia, pidniaw obyczczia do neba. Do duszi pidkotyasia tepa chwyla. Dety, Zemla? Daj chocz pohlanuty na twij czariwnyj bysk

    Nema.Wona szcze za horyzontom. Wwibraty w serce zeenyj promi i stane ehsze, i dusza

    spownysia nowych sy, nowoji snahy. Wykykaju tebe, Andriju, poczuwsia znowu turbotywyj hoos Szury w eteri. Ja czuju, Szuroczko, radisno ozwawsia Andrij. Prodowuju poszuky. Niczoho no-

    woho. Baaju uspichu. Kapitan we na nohach. Poczynajemo montuwaty wsiudychid. Bu obe-

    renymZnowu wpered. Po riwnyni Andrij rozhaniajesia, roby trydciatymetrowi strybky. Mi ske-

    lamy jde obereno, obchody gigantki prowalla, perestupaje neszyroki szcziyny.W odnomu misci z-pid nih Andrija metnuasia zeena ti. Zabyszczay pid promenem Sa-

    turna dywowyni pastynky rombowydnoji formy. Znyky. Sawenko zdywowano zupynywsia.Newe ywi istoty? Tut, w switi bez powitria?

    Prote szczo w ciomu dywnoho? Ade na Misiaci je ytija. Wono lipysia w kraterach, nasoniacznomu boci, pronykaje w hyboki szcziyny, wykorystowuje wnutrisznie tepo panety.Prote na Misiaci nema ruchywych istot. Tam ysze nyczi formy, schoi na zemni mochy abohrybky. A ce szczo chymerne, ruchywe, schoe na krystalicznu czerepachu. A moe, prostopokazaosia? Moe, wpaw obwaenyj kami?

    Wpered, wpered! Mona bude doslidyty potim. Hoowne amik!Ta szczo ce? Sawenko wyjszow z-pomi skel i potrapyw do szyrokoho korydora mi newy-

    sokymy chrebtamy. Toj korydor tiahnesia a hen do obriju. Wpered i nazad. Sawenko schy-ywsia, pryswityw lichtarem. Szczo za dywyna?

    O tut, de win tilky szczo stojaw, poroda zwyczajna, neporuszna. A tut, w ciomu dywnomukorydori, roztopena. Take wraennia, niby czerez wsiu panetku projszow gigantkyj utiuh.Tilky ni, ne schoe. O z odnoho boku korydora pasmo wysokych hir, obryw, a z druhoho boku,wsioho czerez desia metriw, zowsim inszyj profil

    Andrij pidijszow bycze, pohlanuw, zdywowano swysnuw. Ba, nawi mineray zowsiminszi. Nezrozumio. Nacze chto wziaw i prypajaw dwi czastyny panety odnu do druhoji. Protekomu ce pid syu? Chiba jakymo fantastycznym weetniam?

    Fenomenalne jawyszcze. Jakymy geoogicznymy jawyszczamy mona pojasnyty joho?Moe, czerez szcziynu siudy wyyasia magma? Tak czomu po bokach szcziyny buy rizni po-rody? Moe, Encead utworywsia z dwoch poowynok? Todi jaka sya prypajaa ci poowynky?

    Andrij z chwyluwanniam zbahnuw, szczo natrapyw na slid jakoji weetenkoji tajemnyci.Win ruszyw wzdow korydora, nabyzywsia do priamowysnoji stiny. W nij ziajaw gigantkyjtemnyj otwir. Win buw na dywo prawylnoji owalnoji formy, wysotoju w dwadcia metriw. Andrijpowernuw tudy, stupyw krokiw desia

    I raptom szczo trapyosia. Szczo same Andrij ne mih zbahnuty. Win zanepokojeno ohla-nuwsia, kynuwsia nazad. I natknuwsia na prozoru zahorodu. Szczo ce halucynacija? Ni. Po-zad nioho wyrosa stina z newydymoho twerdoho materiu. Dijuczyj mechanizm? Znaczy, ce

  • sztuczna sporuda? Na Mimasi ywu rozumni istoty.Andrij widczuw, jak pochooo pid sercem. Win potrapyw u jaku pastku. Moe, cia spo-

    ruda dije awtomatyczno. Win ne zmoe wybratysia z neji. Towaryszi zayszasia samotnimy.Szczo robyty?..

    Ae do bisa cikawo! Taka nespodiwana zahadka. Korydor, oczewydno, sztucznoho po-chodennia. Ce jasno! To zwidky tut predstawnyky Rozumu? Newe wony porodennia ciohosuputnyka? Ni, nemoywo. Todi z Saturna? Nawriad. Chiba moe buty wysoke yttia w urahan-nij, otrujnij atmosferi? A moe, ce punkt kosmonawtiw z inszych soniacznych system?

    Dumky zawychryysia w hoowi Andrija, ae win zusyllam woli widkynuw jich. Treba di-jaty. Jak? Zwjazaty z towaryszamy

    Andrij wkluczyw peredawacz, powernuwsia w toj bik, de bua raketa. Wykykaju was, druzi, promowyw Sawenko. Czy czujete wy mene?Eter ne widpowidaw. Sawenko powtoryw sprobu. Prysuchawsia. odnoho szamotinnia.

    odnoho zwuku.Andrij z luttiu wdaryw po prozorij stini. Pewne, cia proklata sztukowyna pownistiu zupy-

    niaje radichwyli.Win szcze raz pokykaw druziw, powertajuczy w rizni boky. W eteri buo nimo.Andrij odstupyw wid stiny, namahawsia zaspokojity. Treba szczo wyriszyty.Win oswityw owalne prymiszczennia, w jake potrapyw. Wono buo wysiczene w sucilnij

    skeli. Trochy dali wid prozoroji stiny wnyz iszow temnyj tunel pjaty metriw w dimetri. Andrijpidijszow do nioho, zupynywsia i zadumawsia.

    Moe, pity wnyz? Tut stojaty beznadijno. Oczewydno, rozhadka tajemnyci wnyzu.Moywo, tam je ywi istoty. Todi wse zjasujesia!

    Andrij riszucze stupyw na pochyenu poszczynu. Obereno projszow kilka krokiw,oswitlujuczy szlach proektorom. Hadeki stiny tunelu pereywaysia maynowymy widtin-kamy, po nych powzy edwe pomitni temno-fietowi liniji. Znowu riwna poszczyna. A speredubezdonna prirwa. W nij husta ima. Jak spustyty tudy?

    Raptom nad hoowoju Andrija szczo bysnuo. Newydymi obijmy schopyy joho, otoczyysferycznymy stinamy. Kosmonawt rwonuwsia. Daremno. Dywna sfera koychnuasia, popywawnyz, u tajemnyczu prirwu.

    Newe kine? promajnua bolisna dumka.Sfera pryskoriuwaa strimke padinnia. A speredu zahoraosia sered sucilnoji imy, jasnio

    kazkowe roeze siajwo

  • Andriju, my wykykajemo tebe Andriju, ty czujesz?W sotyj raz powtoriuwaa ci sowa Szura. Sawenko ne widpowidaw.Dawno we Ohniew skaw wsiudychid, wdwoch z Szuroju wony perewezy czastynu zapa-

    siw na raketu, a jichnij towarysz ne zjawlawsia.Diwczyna kilka raziw porywaasia jty na poszuky. Wona bahalno dywyasia na koman-

    dyra, umowlaa joho. Ta Ohniew buw newbahannyj. Ne mona, Szuro. Zrozumij e. Ty zabukajesz. My szcze zaczekajemo. Moe, win za lini-

    jeju obriju tomu j ne doynaju radichwyli Wy zaspokojujete mene, kapitane! I sebe, diwczynko Trymajte. Szcze poperedu bahato nezhod.Szura znowu schylaasia nad pultom peredawacza, peczalno, wperto powtoriuwaa czerez

    koni pja chwyyn: Andriju! My wykykajemo tebe. Andriju, czy czujesz ty nas?W JIJI hoosi zwuczay bil, nadija i szcze szczo Ohniew dowho prysuchawsia do into-

    nacij diwoczoho hoosu, znowu j znowu owyw sebe na dumci: czomu joho tak cikawy ceszczo? Szczo wono take, newydyme, ae realne, szczo nepoborno strumy z duszi diwczyny?Win zhadaw proszczannia w korabli pered katastroficznym halmuwanniam. Win todi widkrywSzuri swoju tajemnyciu Skazaw abo maje skazaw, szczo luby jiji Wona perebya, ne za-chotia suchaty! Czomu?

    Moe, ne slid buo wypuskaty jomu z hybyn duszi tajemne poczuttia? Nawi pered ycemsmerti? Ponesty joho w nebuttia razom z czystoju pamjattiu druyny i dwoch lubych syniw!Sprawdi, zanadto weyka riznycia Widludkuwatyj, sywyj kosmonawt, napojenyj hirkotojuyttia, i spownena prystrasti, poszukiw i sumniwiw dwadciatylitnia diwczyna. Ni, ne treba buotych sliw Jak win ne mih dohadatysia, szczo inszomu zwuczatymu nini sowa, inszomu budedarowanyj nepowtornyj pohlad i poczuttia O, wono czujesia w konomu sowi Szury, wkonomu jiji zitchanni:

    Andrijku, czy czujesz ty nas? Andrijku, my wykykajemo tebeZnaczy, Andrij Bezumowno, win Szczo , tym kraszcze. Moe, tak i trebaSzura pidweasia z-za pulta, tinniu nabyzyasia do iluminatora rakety. Dowho mowczazno

    dywyasia na zorianyj neboschy, szczo powilno schylawsia do obriju. Profil jiji w promeniachSaturna zdawawsia mertwym. Komandyr zdryhnuwsia, stupyw krok do neji.

    Szuro Ja suchaju, kapitaneWin pokaw dooni na jiji chudeki peczi, powernuw obyczcziam do sebe. Szczo z wamy?.. Wy zowsim insza ni zwyczajno?..Dywlaczy na komandyra temnymy zahybynamy oczej, niby de z inszoho switu, wona,

    zadychajuczy, skazaa: Meni wako, kapitane Straszno Ja ne znaju, szczo ce take? Dijsnis?.. Koszmar? Pro-

    baczte Ja ne znaju, szczo zi mnoju Cej Saturn, jak achywyj fantom Ci skeli nawkoo, tinii tysza Jak w nebutti Bezmownis, smer Dla czoho? Czomu? De ludy, yttia, ruch? Czomumy tut? I nawi joho nema!..

    Koho, Szuro?Diwczyna schyya hoowu, edwe czutno proszepotia: Andrija Wy lubyte joho?.. Tak Lublu I win piszow. Joho nema I ja boju zboewolity sered cijeji tyszi Wy

    buy nedawno tam, bila korabla Ja sydia sama, bila pulta i ja ne moha zrozumity, czy isnujeswit O kapitane! Ne hniwajte na mene Ja ne boju. Ja prosto ne znaju, szczo zi mnoju dijesia.Ja ne bojusia smerti, ja ne bojusia trudnoszcziw. Ja jsza nazustricz ciomu, ae tilky chaj bude netak ne tak. Chaj bude stremlinnia, ruch, boroba!..

    Ohniew eheko strusnuw diwczynu i, dywlaczy priamo w oczi, powilno, stroho skazaw:

  • De wasza munis, Szuro? Bilsze wiry diwczynkoStaw poriad z neju, pohlanuw za iluminator. Pomowczaw kilka chwyyn i wiw dali zowsim

    inszym tepym, zaduszewnym hoosom: Ja rozumiju tebe. U mene te take wraennia, niby ja wykynutyj zorianym prybojem

    na pustynnyj ostriw Ce poczuttia drewnia ma duszi, spadszczyna twaryny mistycznyj achpered newidomym. Ae my ludy Szuro Nas miljardy. Dla nas nema ni czasu, ni prostoru niwidstani Je tilky etapy waki etapy szlachu Jaki koen prochody w samotyni rady wsich.Treba wiryty, Szuro! O pohlate, schody nasza Zemla

    Diwczyna strepenua, prypaa do iluminatora.Nyko na obriji zahoriasia mi skelamy neweyka zeena ziroczka. Jiji promi dywnym

    tepym widbyskom spaachnuw u oczach Szury. Po szczoci pokotyasia sribna krapla slozy. Nasza Zemla, proszepotia wona. Jedyna Jak boy serce za tobojuOhniew mowczaw, dumaw. W serci znykao widczuttia bezodni prostoru, bezkonecznosti

    czasu. Tepyj wohnyk panety wwijszow u duszu, widnowyw spokij, wpewnenis, syu. Wid ze-enoji ziroczky ynuw okean lubowi, nadiji, wiry. Ni, odynokoju ne bude ludyna w najwiddae-niszych prostorach. Widczaj, pryreczenis tilky na my! Chaj morokom opowyw nas Kosmos,chaj hnity tysza, chood, newidomis wpered! Tilky wpered

    Ohniew pohlanuw na chronometr. U Andrija kysniu szcze tilky na try hodyny, jomu trebapowertatysia.

    Newe szczo-nebu staosia? Moe, win potrapyw u prirwu?Komandyr pohlanuw na Szuru. Wona oczikuwaa joho sowa. We ne mona daty, Szuro Treba dijaty. Sprobujte wykykaty szcze raz. Budemo cze-

    katy dwadcia chwyyn. Jakszczo ni ja pidu na rozwidkuSzura sia do pulta. Wkluczya peredawacz. I raptom prysuchaasia, nastoroyasia.Raketa widczutno pochytnuasia. Znowu. Szcze raz.Komandyr zanepokojeno pohlanuw na iluminator, wwimknuw ekran zownisznioho

    ohladu. Nawkoo rakety niczoho ne buo. Ta o znowu na neji natysa newydyma sya, zachytaa.Po riwnyni prokotywsia czornyj wychor. Win wbyraw w sebe py, krutyw joho tonkoju lijkoju,rozwijuwaw u pustoti prostoru.

    Wychor bez atmosfery? Szczo ce znaczy? skryknua wraena diwczyna. Dywne jawyszcze, skazaw zanepokojeno komandyr. Ce moe buty wakuumnyj wy-

    chor dechto z uczenych peredbaczaw ce Wychor w poroneczi? Poroneczi nema, Szuro. Raz je prostir je i materija. Nawi u wakuumnomu stani. Tut

    jake zawychrennia pola. I due nebezpeczne. Wy baczyte, wychory posylujusia. Ity w cij burinebezpeczno. Treba nehajno rozszukaty Andrija. Ja pojidu na wsiudychodi

    O, kapitane, skorisze Ostannij peeng? Sto trydciatyj hradus Idu, Szuroczko. Trymajte bezpererwnyj zwjazokKomandyr ohlanuw szoom i ruszyw do wychodu. Nezabarom mohutnij, korenastyj wsiu-

    dychid, zdijmajuczy ehkyj pyok eastycznymy husenyciamy, ruszyw u napriami hirkohochrebta

  • Padinnia sfery spowilnyosia. Tunel perejszow u koosalne pidzemella, stela jakoho cho-waasia w sutinkach. Nareszti, sfera zupynyasia.

    Andrij z podywom widczuw, szczo obijmy, jaki trymay joho, myttiu posaby. De znyky,niby roztanuy w prostori, stiny sfery. Kosmonawt stojaw sered weyczeznoho zau.

    W prostori pywy jasno zrymi chwyli wysznewoho koloru. Sawenko stupyw kilka krokiw,prowiw rukoju. Tio widczuwao opir seredowyszcza. Szczo ce znaczy? W ciomu prymiszczennije powitria? Bezumowno Ae czomu takoji ne baczenoji na Zemli hustoty? Nahaduje ridynuNewe je istoty, szczo ywu w takomu seredowyszczi?

    Nedaeko wid Andrija zaewrio sabke zeenkuwate siajwo. Wono nabrao formy splusnu-toji kuli. Kosmonawt zacikawywsia, pidijszow bycze. Ce, sprawdi, jakyj prystrij u formi kuli.Win ne torkajesia pidohy, wilno trymajesia w powitri, napewne, litalnyj aparat. I dosy weykyj ne mensze desiaty metriw u dimetri Ae de hospodari? Chto wony, zwidky? Moe, kata-strofa na Mimasi zwjazana z cymy istotamy? Todi wony ne pryszelci z inszoho switu. Tut prowe-dena kapitalna robota, pobudowani pidzemni punkty. Ce pid syu tilky hospodariam. Tak de wony?

    Andrij widczuwaw, szczo rozhadka tajemnyci de poriad. Wona dywysia na kosmonawtaz konoho kutka, z konoji reczi. Prosto w joho rozumi szcze nema faktiw, jaki zwjazay b woje-dyno rozrizneni wraennia.

    W zeenkuwatij kuli zjawywsia otwir. We aparat koychnuwsia, ruszyw nazustricz Sa-wenku. Kosmonawt widstupyw nazad. Schoe na te, szczo joho zaproszuju zajty wseredynu.Ta cioho robyty ne slid.

    Hospodari znaju, jak nym keruwaty, a bez nych mona narobyty durny.Ae czomu tak miano? Tilky wysznewi, maynowi, temno-zeeni widtinky barwy Newe

    wony bacza w takomu spektri?Andrij zhadaw aparat, szczo buw znajdenyj w mori razom z raketoju Saturn-1. Win te

    buw temno-zeenoho koloru. Spoczatku w niomu niczoho ne mohy pobaczyty. Zobraennia zja-wyysia tilky w infraczerwonomu oswitenni

    Mow byskawycia projsza w swidomosti Sawenka. Bezumowno, ce pidzemella zwjazanez kosmonawtamy, szczo zaznay katastrofy. Pro ce swidczy we anciuh faktiw. Wony na Mi-masi, jakyj poriad z Enceadom. Pidzemella puste, bez ywych istot, ae wony buy nedawno.

    Ade aparaty diju bezdohanno. Moe, hospodari wyruszyy w ekspedyciju na Mimas, tamzaznay awariji. Jakymo czynom jim poszczastyo pryczepyty swij aparat do naszoji rakety. Aemynuy roky. Szczo z nymy? Czy ywi? I jakyj u nych wyhlad? Newe w prymiszczenni nemaniczoho, szczo b nahaduwao naszi kartyny czy skulptury?..

    Andrij ruszyw wzdow stin. Wony pereywaysia mianymy barwamy. De-ne-de wynykayfietowi liniji, znowu znykay. Sawenko poczaw do nych prydywlatysia do bolu w oczach. Ztych sabych linij stworiuwao dywne mereywo objemnoho zobraennia. O niby pywe seredsucilnoji temriawy kula, otoczena, kilkoma menszymy. Ce jaka paneta z suputnykamy. Naw-koo neji zjawlajesia szyrokyj pojas. Potim z temriawy powzu kulky nowych suputnykiw, po-czynaju krulaty po widdaenych orbitach.

    Ta ce Saturn. Dewja suputnykiw, kilce Tilky czomu spoczatku kilcia ne buo? I simochsuputnykiw te! Newe ce sztuczni sporudy? Ni, ne moe buty! Marennia.

    A gigantkyj szow, jakyj zjednuje dwi poowynky Enceada? Moe, ce swidczennia ko-smicznych dij jakycho nadmohutnich istot? Nadmohutnich widnosno. Wony mohy we tysia-czolittiamy zwyczno i ehko zajmatysia takymy dijamy, jaki namy wwaajusia nejmowirnymy

    Ae daty bilsze ne mona. Towaryszi, napewne, turbujusia. Treba powidomyty jim prowidkryttia i znowu szukaty amik. Jakszczo rozumni istoty ywu w systemi Saturna moe,wony dopomou nam powernutysia na Zemlu

    Andrij ruszyw nazad, do otworu, kri jakyj opustywsia w pidzemella. Jak probratysia na-zad? Tunel takyj strimkyj, szczo bez schidciw ne wybereszsia.

    Moe, znowu daty, doky sfera zjawysia i ponese nahoru?

  • Mjako pereywajusia nawkoo roewi chwyli. Spokij w zali. Temriawa z riznych bokiwnasmiszkuwato dywysia na kosmonawta. Andrij serdyto tupnuw nohoju Szczo , tak i czekatybowdurom, doky jakyj bezmozkyj awtomat dopomoe jomu? Treba dijaty. Dumaty! Persz zawse spokij. Jasna hoowa. Rozumni istoty buduway pidzemella po pewnomu panu. Owalnazahybyna widhorodujesia prozoroju stinoju wid powerchni suputnyka. Jasno. Tam stworenoszluz. Trochy nycze majdanczyk, z jakoho prozora sfera weze czy nese istotu wnyz. To. moe,tut je inszyj tunel, kri jakyj pidnimajusia nahoru? Due prosto i ogiczno.

    Andrij wwimknuw proektor, macnuw promenem liworucz. Niczoho ne wydno. Tilky siaje-wybyskuje sribysto-zeenymy iskramy owalna stina pidzemella. Praworucz. O win, druhyjotwir. Zowsim nedaeko.

    Sawenko zajszow u niszu. I chocz ue daw pojawy prozoroji sfery, wse-taky mymowolizdryhnuwsia, koy newydymi obijmy wadno ochopyy joho tio.

    Kazkowyj polit sered merechtywych stin tunelu. Szyrokyj otwir, szluz. I o, nareszti, po-werchnia. Bezszumno zaczyniajesia newydyma brama. Andrij stoji pid zorianym nebom, wpromeniach zeenoho Saturna

    Skorisze, skorisze. Treba szukaty palne i ne hajaty ni chwyyny. Ae, persz za wse, powi-domyty towarysziw

    Sawenko powernuwsia w toj bik, zwidky win pryjszow ranisze, wwimknuw peredawacz.Ta ne wstyh skazaty j sowa, jak mohutnia sya sztowchnua joho w hrudy. Kosmonawt upaw naskeli, bolacze wdarywsia peczem. Namahawsia zwestysia na nohy, niczoho ne rozumijuczy.Newydyma ruka wdarya szcze raz, zakrutya tio Andrija w potunomu wychori. Odirwaa odgruntu, pokotya po korydoru mi skelastymy urwyszczamy. Win chapawsia rukamy za uamkykameniu, namahawsia zupynyty padinnia. Marno!

    Wychor pidniaw Sawenka whoru, nemyoserdno burnuw u hyboku prirwu. Druzi, prochrypiw win u widczaji.Sylnyj udar pohasyw swidomis. Tio pokotyosia kudy wnyz.Tak buo dowho, due dowho Swidomis kosmonawta rozryway boluczi wydinnia.

    Nawkoo zjawlaysia achywi prymary, znykay. Potim z czornoji bezkonecznosti narodyysiakartyny ridnoho kraju. Zeeni uhy, szumywi haji Zastrumyasia houba striczka weseoji pu-stotywoji riczky. Czomu tak duszno? Zwidky ara? Andriju staje nesterpno. Win zrywaje odeu,pospiszaje w prochoodnu wodu. Spraha znykaje, tiu ehsze w obijmach tecziji

    Ta o bakytne nebo spowywajesia sywym tumanom. To ne tuman, to husta zawiriucha.Zdijmajesia witer, nese chmary snihu, sicze obyczczia kryanymy krystaamy. Andrij choczewyskoczyty na bereh, szczob odiahtysia. Ne mona! Woda poczynaje zamerzaty, kryha rie tio.Andrij amaje jiji, probyrajesia do bereha a bereh wse widdalajesia, znykaje za hustoju imojusnihu. Kryanyj pancyr styskuje hrudy, chood pronykaje do samoho sercia

    Sawenko zapluszczyw oczi. Newe smer? Ni, ne moe buty!Zibrawszy wsiu snahu duszi, we ar sercia, win rwesia z smertelnych obijmiwSutinky nawkoo. Chaotyczni nagromadennia skel. Whori hostri aa zirok. Kudy win

    potrapyw? Newe w prirwu? Ae jaka sya moha kynuty joho, koy nawkruhy poronecza?Moe, jaki newydymi istoty

    Zastohnawszy wid bolu w peczi, Sawenko zwiwsia na nohy. Wwimknuw proektor. Oswi-tyw skelasti stiny pastky znyzu do horisznioho kraju.