82
Catwalk Maec 2015 #10 ŁUKASZ PODLIŃSKI ZOFIA CHYLAK ASIA WYSOCZYŃSKA GOSIA SOBICZEWSKA

Catwalk #10

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Catwalk Magazine

Citation preview

Page 1: Catwalk #10

CatwalkMarzec 2015 #10

ŁUKASZ PODLIŃSKI ZOFIA CHYLAK ASIA WYSOCZYŃSKA GOSIA SOBICZEWSKA

Page 2: Catwalk #10

2

REDAKCJA:

Redaktor naczelna: Anna Paję[email protected]

Zastępca redaktor naczelnej: Justyna Pajęcka

Skład i oprawa: Anna Pajęcka

Okładka: zdjęcie: Kamil Bogdańskimodelka: Wioletta Goska

Redaktorzy:Michał StrzeleckiKlaudia LitkowskaMarta TuszyńskaJustyna PajęckaAnna Pajęcka

Fotografowie:Dominika JarczyńskaSandra GałkaKamil Bogdański

kontakt: [email protected]

facebook:facebook.com/MagazineCatwalk

Page 3: Catwalk #10
Page 4: Catwalk #10

4

SPIS TREŚCI

6 Skandal czy spektakl? |Anna Pajęcka12 Powolna moda |Rozmowa Marty Tuszyńskiej z ZOFIĄ CHYLAK18 PEPSI GIRL | zdjęcia: SANDRA GAŁKA24 Gdyby Armani został lekarzem| Justyna Pajęcka30 Estby ES. |Rozmowa Klaudii Litkowskiej z GOSIĄ SOBICZEWSKĄ34 MARSHMALLOW | zdjęcia: DOMINIKA JARCZYŃSKA44 Moda wobec płci |Michał Strzelecki54 zdjęcia: Kamil Bogdański64 Nie ma możliwości, żeby klasyfikować mój styl |Rozmowa Justyny Pajęckiej z ŁUKASZEM PODLIŃSKIM68 Granice wyznacza wyłącznie moja estetyka |Rozmowa Anny Pajęckiej z ASIĄ WYSOCZYŃSKĄ76 Czas na modę |fashion week

Page 5: Catwalk #10

Po dłuższej przerwie wracamy do Was z dziesiątym wydaniem Catwalku. Tym razem więcej treści niż obrazów, co możecie zauważyć już po samej objętości magazynu. Rozmawiamy ze znakomitymi twórczyniami mody: Gosią Sobiczewską, Zofią Chylak i Asią Wysoczyńską. Swój punkt widze-nia na modę męską przedstawia jeden z najlepszych polskich blogerów - Łukasz Podliński. Możecie również przeczytać, co podobało nam się na niedawno zakończonych europejskich tygodniach mody, jaka jest różnica między spektaklem a pokazem oraz jak współczesna moda ustosunkowu-je się wobec płci. Zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby Armani został lekarzem? Koniecznie przeczytajcie w najnowszym wydaniu Ca-twalku.Miłej lektury!

Anna Pajęckaredaktor naczelna

WSTĘP

Page 6: Catwalk #10

SKANDAL CZY SPEKTAKL?tekst: ANNA PAJĘCKA

Pokazy mody przestały być jednowymiarowe. To już nie tylko prezentacja kolekcji na nad-chodzący sezon, ale szansa do zamanifestowa-nia swoich poglądów, poruszenia politycznych czy społecznych problemów lub zbudowania narracji, która poprzez obudowanie kolekcji odpowiednim kontekstem uruchomi sprawny mechanizm sprzedażowy. Spektakl albo skan-dal. W modzie granica pomiędzy tymi dwoma zjawiskami jest bardzo płynna. O przekraczaniu granicy nagości w kontekście mody mówi się od lat. Kiedy modelka eksponuje nagie piersi, nie wywołuje to słowa protestu. Ale co, jeśli to nie kobieta obnaży się w imię mody, ale zrobi to mężczyzna? Na to pytanie odpowiedział Rick Owens prezentując na paryskim wybiegu, pod-czas męskiego tygodnia mody, kolekcję, w której oprócz regularnych sylwetek, modele prezento-wali bluzy założone na odwrót. Taka konfigu-

racja nie dała szans nie zauważyć, że nie mają na sobie bielizny. Media zalała fala komentarzy, bardziej i mniej dosadnych, jednak wszystkie wymierzone w tę samą stronę – skandal. Fak-tem jest to, że Rick Owens od kilku sezonów porusza problematykę cielesności i próbuje stworzyć pole do dyskursu, jakiego niezmiennie świat mody potrzebuje. Media nie podejmują dyskusji, próbując uprościć ten performens do miana zabiegu marketingowego. Ale nie moż-na się oszukiwać zaprzeczając, że moda od ja-kiegoś czasu rozgrywa się na dwóch płaszczy-znach. Nie jest tajemnicą, że w modzie wysokiej nie sprzedaje się ubrań bezpośrednio, ale przez kontekst i obudowę. Marka Moschino od kil-ku lat realizuje prawdziwe modowe spektakle, sukcesywnie dekonstruując motywy popkultu-ry. Za wykorzystanie logo McDonalda, będące-go przecież korporacją, która nie tylko wycina

6

Page 7: Catwalk #10
Page 8: Catwalk #10

lasy deszczowe pod hodowlę wołowiny, ale stała się wręcz symbolem unifikacji społeczeństwa i nowoczesnego kapitalizmu, ktoś mógłby się obrazić. Czy ktoś się obraził? Być może. Fakt ten został zepchnięty na drugi plan, a gadże-ty z tej kolekcji stały się ‘must have’ modnych dzieciaków i blogerek. Jeremy Scott kontynuuje swoją podróż przez kulturowe wysypisko śmieci i pewnie będzie to robił przez najbliższe kilka se-zonów. A szerszej debaty nadal brak. Nie inaczej było w przypadku, kiedy podczas pamiętnego londyńskiego fashion week w 2010 roku skan-dal gonił sensację. Charlie Le Mindu specjalizu-je się w akcesoriach, a więc, aby nie odwracać uwagi od najważniejszego kontentu postanowił, że modelkom nie będą potrzebne stroje. I w ten sposób na wybiegu wystąpiła nagość w mało subtelnej wersji. Obok nagich modelek poja-wiło się również kilka kostiumów wykonanych z styntetycznych włosów. Czy wykorzystywanie takiego materiału nie przekracza granic mody? W jej awangardowej definicji nie. Moda stała się spektaklem, a w dużej mierze autoteliczna natura spektaklu daje przyzwolenie na wyko-rzystywanie różnych narzędzi do osiągnięcia celu. Zasadniczym celem każdego spektaklu jest wywołanie poruszenia albo – żeby użyć języka, jakim posługuje się to zjawisko – katharsis. Po-kazy mody traktowane w takim ujęciu nabie-rają innego znaczenia. To jest właśnie ta druga płaszczyzna, której nie biorą pod uwagę wszyst-kie media. Coś na zasadzie „wszystkie chwyty dozwolone”. To, w jaki sposób projektant wyko-rzysta swoje kilkanaście minut z publicznością zależy od tego, co jest dla niego poruszeniem. Stworzenie odpowiedniej obudowy dla prezen-towanej kolekcji jest wyzwaniem, zwłaszcza, że odbywały się już zarówno w formie demon-

stracji na ulicach jak i w supermarketach czy galeriach sztuki. Przykład Charlie Le Mindu pokazuje, że nie zawsze chodzi o formę. Nie-kiedy kształt spektaklu przybiera prezentowana treść. To nie była jednorazowa terapia szokowa, którą próbuje na swoich odbiorcach francuski projektant. Jedna z jego kolekcji była zainspi-rowana niemieckim domem publicznym z cza-sów drugiej wojny światowej. Bardzo dosłow-na i może nie do końca zrozumiała. Na pewno mogę stwierdzić, że w Polsce prezentacja takiej kolekcji byłaby zabroniona już na etapie przy-gotowań, a projektant ekskomunikowany. Czy słusznie, czy nie, to zależy. Czy za odwróconymi krzyżami, maskami gazowymi, z których otwo-rów na usta wystają kępy włosów, dziewiczy-mi białymi koronkami, które mogą być równie dobrze strojami pielęgniarek, i peruką z hasłem „violence” na zakrwawionej modelce kryje się coś więcej niż skandal. Jak na przykład proble-matyka podwójnego wykluczenia. Nie inaczej wybrzmiały echa kolekcji Vivienne Westwood, która również słynie z tego, że nie przebiera w środkach wyrazu. W kolekcji wiosenno-let-niej 2009, projektantka postanowiła wykreować stereotypowy wizerunek cygana, który ma zło-te zęby, jest niedomyty i nieogolony, a następ-nie opatrzyła ten spektakl hasłem „tolerancja”. Krytycy podnieśli alert o ksenofobicznej wymo-wie, gdzie jeden z najostrzejszych komentarzy dotyczył „złodziejskiej natury cyganów, której nie należy tolerować”. Tiziano Mailo, ówczes-ny przedstawiciel włoskiego rządu, oskarżył projektantkę o oderwanie od rzeczywistości, a następnie stwierdził, że teza Westwood, która miała być wywrotowa jest na dobrą sprawę od-wzorowaniem prawdziwej natury Romów. Gdy-by tak było, próba wołania o tolerancję straciła-

8

Page 9: Catwalk #10
Page 10: Catwalk #10

by sens.

Natura spektaklu pozwala twórcom mody na wykorzystaniu narracji do wykreowania wize-runku marki. Taką formę mają pokazy domu mody Alexandra McQueena. Na prezentacje brytyjskiego projektanta, co sezon czekała cała branża wiedząc, że można spodziewać się eks-centrycznego show, gdzie granice są bardzo płynne, jeśli w ogóle istnieją. Sięgał on do teks-tów kultury (filmy Hitchcocka, „Czyż nie zabija się koni”, obrazy Hansa Memlinga), historii i te-orii kultury (teoria Darwina, historia Andreasa Vesaliusa, mitologia, motywy średniowieczne) oraz ponowoczesności i nowych mediów. Two-rzył krótkie, teatralne widowiska wykorzystując niecodzienne lokalizacje. Po śmieci Alexandra, Sarah Burton została nowym dyrektorem kre-atywnym marki i od razu przyznała, że nie bę-dzie udawała, że jest McQueenem. Ostatecznie, nieco delikatniej, ale kontynuuje teatralną wi-zję pokazów, co sezon tworząc równie ciekawe, chociaż o wiele bardziej zachowawcze, widowi-ska.

Podobną drogą idzie duet tworzący pod szyldem Comme des Garçons. Rei Kawakubo i Adrian Joffe bardziej niż do formy widowiska, przywią-zują uwagę do samego obiektu przedstawienia. Ich konceptualna moda to częściej instalacje niż produkty sprzedażowe. Sztuka w wykonaniu tego duetu to bardzo często pole do wypowiedzi o charakterze społecznym lub politycznym.

Na rodzimym podwórku jest ciszej. Polscy pro-jektanci nie mają otwartego pola do działania. Wystarczy przypomnieć, że na miano skanda-listy zasłużył Maciej Zień organizując pokaz swojej kolekcji w jednej z warszawskich parafii. I pomimo melodii z „Dziecka Rosemary” w tle,

nie było to obrazoburcze show, a już na pewno nie zasłużyło na aż taką falę krytyki. Maldoror, który obecnie nie tworzy już w Polsce, próbo-wał zdekonstruować mechanizm tanich, me-dialnych sensacji i otrzymał za to wilczy bilet na łódzki Tydzień Mody. Robert Kupisz, którego zalewa fala krytyki modowych środowisk, po-mimo że tworzy dosyć wtórne kolekcje, stara się je jakoś obudować. Z różnym skutkiem, ale jest jednym z niewielu polskich projektantów, któ-ry próbuje. Nie można jednak jednoznacznie powiedzieć, że w polskiej modzie nie pojawia-ją się elementy spektaklu. Pokazy m.in. MMC, Filipa Rotha czy Ima Mad mają konceptualny charakter, co procentuje A jeśli chodzi o deba-tę lub budowanie pokazu na kilku poziomach znaczeniowych? Być może w przyszłości. Nie-wątpliwie na taką sytuację mają wpływ czynni-ki ekonomiczne. Mało który polski projektant może pozwolić sobie na organizację autorskiej prezentacji. Jeśli już się to uda, jest uzależniony od sponsorów. Pokazy w ramach FashionPhilo-sophy Fashion Week również mają dyrektywy i ograniczenia budżetowe, a stworzenie show na miarę McQueena to pewnie wydatek rzędu or-ganizacji całej imprezy, czyli na razie – nie do osiągnięcia. Jednak trzymajmy się wyrażenia „na razie”. Obserwując rozwój zainteresowania modą i samego rynku mody, który staje się co-raz bardziej dynamiczny, można powiedzieć, że zmiany będą, a czynnikiem, który w tej chwili je hamuje na pewno nie jest brak odwagi projek-tantów. A może winny jest odbiorca, który nie chce fajerwerków? Kwestię pozostawiam otwar-tą, żeby zobaczyć co przyniesie nowy sezon.

10

Page 11: Catwalk #10
Page 12: Catwalk #10

POWOLNA MODA?Z ZOFIĄ CHYLAK rozmawiała Marta Tuszyńska

Mówi, że szycie na miarę można by nazwać „powolną modą”, na którą nie każdy może so-bie pozwolić ze względu na czas, jakiego po-trzeba na dopracowywanie szczegółów. Poma-ga kobietom wyróżnić się z tłumu, nie dzięki ekstrawaganckim krojom, lecz prostocie, ele-

gancji i najlepszym materiałom. Jako miłoś-niczka dawnych czasów, pokazuje jak dodać szczypty romantyczności do naszej brutalnej rzeczywistości. Poznajcie nową królową tore-bek z Polski – Zofię Chylak.

12

Page 13: Catwalk #10

Nie wiem, czy oglądałaś ceremonię rozdania Oscarów, ale ciekawi mnie, czy w momencie kiedy dowiedziałaś się, że „Ida” otrzymała statuetkę za najlepszy film nieanglojęzyczny, a film dokumentalny „Joanna” w reżyserii Anety Kopacz, która na galę założyła sukienkę twojego projektu niestety nie, nie pomyślałaś, że „trochę szkoda, że nie pokazała się na sce-nie”?

Byłam pewna, że film Anety Kopacz zdobędzie Oscara. I nawet nie ze względu na sukienkę, ale ze względu na jej piękny i wartościowy film. Wiem, że za granicą zdobył wielkie uznanie. Niestety, stanął do pojedynku z filmem, który opowiadał o współcześnie ważnych dla Ameryki problemach. Myślę jednak, że i tak te nominacje to wielki triumf polskiego kina i jestem bardzo dumna, że mogłam w tym dniu ubierać Anetę Kopacz oraz Joannę Solecką, pracującą przy pro-dukcji tego filmu.

Szyjesz głównie na miarę. Co najbardziej fa-scynuje cię w tej pracy?

Lubię przymiarki, lubię to, że stoimy przed lu-strem, upinamy i poprawiamy, póki nie jest ideal-nie. Lubię patrzeć, jak panie krawcowe szyją, jak powoli tkanina uzyskuje formę, którą uprzednio narysowałam na kartce papieru.

Kontakt z klientkami może być czasem trudny, jak wszystkie relacje międzyludzkie. Jak sobie z tym radzisz?

Nie wiem jak to się dzieje, ale trafiają do mnie właściwie wyłącznie wspaniałe osoby, z którymi świetnie mi się współpracuje. Rozumieją moją estetykę i oczekują czegoś bliskiego tej prostocie i elegancji.

Jesteś z wykształcenia historykiem sztuki. Czy szycie na miarę nie jest swoistym „powrotem do przeszłości” spowodowanym miłością do historii? Skąd wziął się ten pomysł?

To zdecydowanie chęć powrotu do „dawnego świata”, to przez mój sentyment do czasów przed-wojennych. Zafascynowała mnie kiedyś historia Domu Mody Bogusława Hersego. Zajmował on wszystkie piętra pięknej kamienicy przy uli-cy Marszałkowskiej, niestety zbombardowanej i zniszczonej doszczętnie przez Niemców. Jed-

nak w czasach swojej świetności przyjmował wszystkie warszawskie damy, które na miejscu wybierały tkaniny, konsultowały kroje i przy-chodziły na przymiarki. Marzyłam, żeby udało się wskrzesić tę tradycję, a kiedyś może nawet i sam Dom Mody Hersego.

Przeszło ci kiedyś przez myśl, że urodziłaś się nie w tych czasach, w których powinnaś?

Ta myśl przechodzi mi przez głowę prawie co-dziennie. Trochę to żart, a trochę prawda. Właś-ciwie, ciągle wracam do czasów sprzed wojny, czy to na zdjęciach, zachowanych filmach do-kumentalnych czy w filmach kostiumowych. To moje najczęstsze inspiracje estetyczne, ale też i świat wartości, który jest dla mnie bardzo waż-ny.

Wydaje się, że nie przepadasz za „sieciówka-mi”. Uważasz, że rzeczy dostępne w popular-nych sklepach są tak słabej jakości, że nie opła-ca się ich kupować?

Myślę, że sieciówki postawiły cały rynek ubrań na głowie. Ich ceny bywają naprawdę zaskakują-ce, koszty produkcji tak minimalne. Każdy pro-jektant, który tworzy na mniejszą skalę zmaga się z zupełnie innymi kosztami. Właśnie dlatego ja postanowiłam postawić na coś, czego nie można porównywać z produktami z sieciówek, tworzyć coś w rodzaju ich zupełnego zaprzeczenia. Po-jedyncze egzemplarze, projekty na zamówienie, najlepsze tkaniny, ręczne wykończenia, jedwab-ne podszewki. Czymś trzeba się odróżnić.

Gdzie sama się ubierasz? Zakładasz jedynie swoje projekty, czy masz może swoje ulubione marki?

Najczęściej zakładam swoje rzeczy oraz ubra-nia firm, dla których pracowałam. To bardzo miłe uczucie nosić coś, co się w pewnym sensie współtworzyło.

Często zdarza ci się szyć suknie ślubne, cha-rakteryzujące się prostotą, wykonane z wyso-kiej jakości materiałów - jak wszystkie twoje projekty. Podobno taka działalność nie była twoim pierwotnym założeniem?

Nie była, w ogóle nie brałam tego pod uwagę. A powinnam była, bo to teraz ważna część mojej

Page 14: Catwalk #10

działalności. Trzeba zawsze szukać jakiejś niszy na rynku. W tym wypadku to ta nisza w pew-nym sensie znalazła mnie. Okazało się, że jest mnóstwo kobiet, które szukają czegoś prostego i eleganckiego, czegoś, w czym nie będą czuły się przebrane. Kobiet, które często nie wiedziały do-kąd pójść, jeżeli nie chciały zamawiać sukni-be-zy w salonie mody ślubnej. To one mnie znalazły i teraz co sezon przychodzi ich coraz więcej.

Mawiasz, że ważne jest dla ciebie otaczające cię piękno. Jak odniesiesz to do sztuki współ-czesnej, która często nie ma z pięknem wiele wspólnego?

Właśnie dlatego często uciekam od sztuki współ-czesnej, męczy mnie ona i drażni. Brakuje jej nazbyt często tego pierwiastka, który dla mnie stanowi o tym, czy coś jest sztuką czy nią nie jest. Oczywiście, nie odrzucam jej w całości, staram się szukać w niej piękna, wartościowego prze-kazu, jakiegoś uczucia, które może wyzwalać w odbiorcy, ale rzadko znajduję.

Masz swojego ulubionego artystę lub dzieło sztuki?

Zawsze zajmowałam się bardziej sztuką dawną niż współczesną. Bliscy mojemu sercu byli arty-ści renesansu północnego, pochodzący z Nider-landów - Jan van Eyck, Rogier van der Weyden czy Hans Memling, jest w ich malarstwie to pięk-no, które najbardziej mnie wzrusza.

Często podkreślasz, że twoje staże w Proenza Schouler oraz w atelier Nicolas Caito w No-wym Jorku były niesamowite – świetni ludzie, nowe doświadczenia, wielkie wyzwania. Czy nie myślisz czasem, że odmowa współpracy z marką mogła zahamować twój rozwój, jako projektantki?

Z pewnością moje życie w tej chwili wyglądało-by inaczej. To była dla mnie trudna decyzja. Ale póki co, nie żałuję. Mam własną firmę i nikt ni-czego mi nie narzuca. Oczywiście, muszę sama martwić się o finanse, sama inwestować i nie na wszystko mogę sobie pozwolić. Ale gdy patrzę na kolekcję moich torebek, w których każdy ele-ment zaprojektowany jest przeze mnie odczu-wam ogromną satysfakcję.

Potrafiłabyś wymienić jakąś jedną ikonę stylu,

która szczególnie cię inspiruje, którą podzi-wiasz?

Pewnie nie ma jednej najważniejszej, ale jeżeli muszę wybrać to może Diana Vreeland. Nie tyl-ko za styl, ale i za osobowość, o którą już chyba we współczesnej modzie trudno.

Podobno lubisz zaczynać dzień coca-colą i sło-dyczami?

To prawda. Staram się na co dzień zachowywać jak dama, ale mam też swoje słabości.

Jesteś perfekcjonistką? Podkreślasz zwykle, że sama nie podjęłabyś się szycia dla klientek, mimo ukończonego kursu kroju i szycia.

Nauka szycia pozwoliła mi zrozumieć jak trud-nym i wymagającym zawodem jest zawód kraw-ca. Zwłaszcza takiego, który potrafi również kro-ić. Potrzeba naprawdę wielu lat doświadczenia. Pracuję z ludźmi, którzy szyją od 30 lat, uwiel-biam patrzeć jak pracują. Ich umiejętności są na wagę złota. Myślę, że ten zawód jest w Polsce na-dal niedoceniany i bardzo nad tym ubolewam, bo to piękna praca. Bez krawców i konstrukto-rów mój zawód po prostu nie miałby racji bytu.

Swoją pracownię na warszawskim Żoliborzu traktujesz jako przestrzeń do pracy, czy znaczy dla ciebie coś więcej? Miejsce wydaje się niesa-mowite.

Rzeczywiście jest tam wspaniała atmosfera. Uwielbiam tam pracować. Żoliborz był zawsze takim „moim miejscem”, tutaj mieszka prawie cała moja rodzina, tutaj spędzałam większość mojego dzieciństwa. Trochę czasu zajęło mi znalezienie miejsca na pracownię. Brałam pod uwagę różne dzielnice. Ale gdy trafiłam tutaj, wiedziałam, że to musi być to. Pracownia mieści się przy prześlicznym maleńkim placu Henkla. Budynki, choć zniszczone doszczętnie w czasie okupacji, odbudowane zostały w duchu jeszcze przedwojennym. Wnętrze zostało zaprojektowa-ne przez Zofię Wyganowską i idealnie wpisuje się w charakterystykę marki. Przymiarki sukie-nek odbywają się w niezwykle jasnym, spokoj-nym wnętrzu wśród zieleni palm.

Na początku grudnia ruszył sklep ze sprzeda-żą internetową twoich torebek. Dlaczego zde-

14

Page 15: Catwalk #10
Page 16: Catwalk #10

cydowałaś się na stworzenie swojej pierwszej stałej kolekcji?

Bardzo cenię sobie mój system pracy, przymiar-ki, dopracowywanie każdego szczegółu - nazwać by to można było „powolną modą”. Ale nie ukry-wajmy, w dzisiejszych czasach nie każdy może sobie na taki luksus czasu pozwolić. Chciałabym trafić też do tej grupy odbiorców, którzy nieko-niecznie mają możliwość, żeby przyjeżdżać do mnie do pracowni na przymiarki. Do tej grupy należą na przykład osoby mieszkające poza Pol-ską. Pracujemy właśnie nad tym, żeby nasze to-rebki w coraz większym stopniu tam trafiały.

Czy proces tworzenia tej kolekcji był dla ciebie dużym wyzwaniem?

Był ogromnym wyzywaniem. Trwał też dłu-go, na tyle długo, żebym mogła jak najwięcej nauczyć się o właściwościach skór czy możli-wościach wykańczania. Jeździłam na targi do Włoch, nawiązywałam kontakty. Czuję się już na tym gruncie bardzo pewnie, ale zajęło mi to dużo czasu i pracy. Współpracuję ze świetnymi specjalistami i będziemy tę linię dalej rozwijali. Właśnie pracujemy nad nową kolekcją torebek i akcesoriów, która mam nadzieję już niebawem trafi do sklepów.

Jakie są twoje najbliższe plany? Wreszcie własna, regularna kolekcja ubrań?

Na razie skupiam się na kolekcji torebek. To jest już znacznie poważniejsza produkcja. Torebki są dostępne od ręki. Marzyłam o takim gotowym produkcie, który żyje swoim życiem. Na pierw-szy ogień poszły torebki. Jest jednak duża szansa, że w niedalekiej przyszłości pojawią się też nie-wielkie kolekcje ubrań. Myślę o rodzaju kolekcji kapsułowej, o czymś, co mogłoby funkcjonować trochę poza sezonami, o prostych, eleganckich formach, rzeczach, które mogłyby tworzyć fun-dament każdej szafy. zdjęcia: Małgorzata Turczyńska

stylizacja: Zuzanna Kuczyńskamake-up/włosy: Polka Dźwigałamodelka: Sasha Antonowskaia (Modelplus)

16

Page 17: Catwalk #10

zdjęcia: Małgorzata Turczyńskastylizacja: Zuzanna Kuczyńskamake-up/włosy: Polka Dźwigałamodelka: Sasha Antonowskaia (Modelplus)

Page 18: Catwalk #10

PEPSI GIRLzdjęcia: SANDRA GAŁKAmodelka: IZABELA KOZŁOWSKA/ AMQ MODELS

Page 19: Catwalk #10
Page 20: Catwalk #10
Page 21: Catwalk #10
Page 22: Catwalk #10
Page 23: Catwalk #10

spódnica: SERAFIN ANDRZEJAK

Page 24: Catwalk #10

GDYBY ARMANI ZOSTAŁ LEKARZEMtekst: JUSTYNA PAJĘCKA

24

Page 25: Catwalk #10
Page 26: Catwalk #10

Kiedy Michał Witkowski, autor popularnego ‘Lubiewa’, laureat nagrody Nike, nagle stwier-dził, że od dzisiaj będzie Miss Gizzi, szafiarką brylującą na pokazach mody wiele osób nie wierzyło, że potrwa to dłużej niż wyimaginowa-ny romans z Jacykowem, który stylista i popu-larna Michaśka zaserwowali nam parę lat temu. Zabawa z mediami, prowokacja, nic nie znaczą-cy epizod w życiu pisarza znudzonego środowi-skiem literackim? Pytań było wiele. Witkowski pokazał jednak, że modą potrafi bawić się jak mało kto w naszym kraju. Inspirował polskich projektantów, swoimi nietypowymi stylizacja-mi ozdabiał pierwsze rzędy na pokazach. Po pewnym czasie nikt już nie pytał ‘co on tu robi?’. Jego obecność stała się wręcz oczywista. I choć nie tak dawno byliśmy świadkami ‘pogrzebu’ Miss Gizzi, możemy się spodziewać, że to nie koniec jego przygody ze światem mody. Ta sy-tuacja przypomina o tym jak łatwo skreślamy kogoś kto próbuje czegoś nowego, kiedy znamy go z innej branży. Mówimy, że przecież brak mu kompetencji. A skoro w czymś się wykształcił to powinien trzymać się tej drogi. Utrwalamy stereotypy. Z drugiej strony rzucamy pracę w korporacji na rzecz branży kreatywnej. Ryzy-kujemy. I tego właśnie powinniśmy się trzymać. Wyobraźcie sobie jakby to było gdybyśmy de-cyzję o ścieżce kariery mogli podjąć tylko raz. Świat mody wiele by na tym stracił. Ile kreacji by nie powstało. Ilu pokazów mody nigdy by-śmy nie zobaczyli.

Świat bez kultowej Birkin

Zastanawialiście się kiedyś skąd wziął się po-wóz konny w logo francuskiego domu mody Hermes? Charakterystyczny już znak nawiązuje do początków firmy. W pierwszej połowie XIX wieku Thierry Hermes, z zawodu rymarz ot-worzył sklep w którym sprzedawano sprzęt po-trzebny do jazdy konnej m.in.: siodła i uprzęże. Były to wtedy towary luksusowe, które spośród innych wyróżniały się wysoką jakością wyko-nania. Korzystał z nich choćby car Aleksander II. Kiedy nastąpiła rewolucja w komunikacji, a pojazdy konne zaczęły schodzić na drugi plan, następcy Thierry’ego wykorzystali odpowied-

ni moment i poszerzyli działalność o nesesery, torebki i luksusowe torby podróżne. Później do asortymentu dołączyły kultowe jedwabne apaszki. A stąd droga do haute couture i póź-niejszych kolekcji pret-a-porter była niedale-ka. I choć obecnie dom mody Hermes wciąż produkuje akcesoria służące do jazdy konnej z których korzysta współczesna arystokracja, to czym byłby dziś luksus bez popularnych to-rebek Kelly czy Birkin. Gdyby członkowie ro-dziny Hermes poprzestali jedynie na tworzeniu dla środowiska jeździeckiego to pewnie książę Karol nadal mógłby odziewać swojego rumaka w uprzęż z wygrawerowanym ‘H’, ale nigdy nie

26

Page 27: Catwalk #10

powstałoby przynajmniej kilka obiektów mo-dowego kultu czy świetnych sylwetek autorstwa Jeana-Paula Gaultiera.

Medyczny przypadek

A gdyby tak modowy potentat Giorgio Arma-ni, niegdyś student medycyny poszedł właśnie w tym kierunku i kontynuował swoją karierę w zawodzie lekarza? Może przeprowadziłby parę skomplikowanych zabiegów, przyjął kilka porodów albo dbałby o uzębienie mieszkańców jakiegoś włoskiego miasteczka. Teraz przeby-wałby na zasłużonej emeryturze, a jego nazwi-ska mógłby nie usłyszeć nikt poza medycznym

środowiskiem. Na szczęście, kiedy odbył służbę wojskową podjął pracę w mediolańskim domu towarowym, a później zatrudnił go Nino Ce-rutti. Pracował też dla Emanuela Ungaro. Na-stępnie stworzył własną markę, która obecnie składa się z sześciu głównych linii ubrań, a logo Armani kojarzy się dziś już nie tylko z odzieżą. Projektant stworzył prawdziwe imperium luk-susu. Swoim nazwiskiem firmuje sieć kawiarni w różnych częściach świata, hotele czy nawet luksusowe czekoladki. Odbiorcy pokochali jego styl – pełną prostoty elegancję, luźne marynar-ki, uwielbiane zarówno przez kobiety jak i męż-czyzn, wszystko wykonane z najwyższej jakości

Page 28: Catwalk #10

materiałów. I choć trudno w to uwierzyć prze-łom w dziejach marki nastąpił dopiero, kiedy Giorgio przekroczył czterdziesty rok życia, a na ekranie pojawił się film ‘Amerykański Żigolak’ z Richardem Gere’m w roli głównej, ubranym w garnitury z firmowym logo. I tak jak znaj-dujący się na nim orzeł z szeroko rozpartymi skrzydłami firma Armani wznosiła się coraz wyżej, żeby dotrzeć na szczyt listy najbardziej luksusowych marek na której zajmuje jedno z czołowych miejsc.

Moda na sport

Zanim powstała marka Lacoste, jej założyciel Rene był słynnym tenisistą, członkiem francu-skiej reprezentacji, zdobywcą Pucharu Davisa. Do tej pory wśród fanów tej dyscypliny sportu znany jest ze swoich osiągnięć w tej dziedzinie. Po zakończeniu kariery założył jedną z naj-bardziej znanych firm produkujących odzież sportową. Według badań przeprowadzonych 10 lat temu ponad 90% francuzów potrafiło rozpoznać charakterystyczne logo nawiązujące do pseudonimu popularnego sportowca. Jeden z najbardziej popularnych elementów gardero-by zaprojektowany przez Lacoste’a – bawełniane polo z prążkowanym kołnierzykiem na którym zaczęto wyszywać motyw aligatora zapocząt-kował nową erę w dziedzinie mody sportowej. I choć stroje marki początkowo przeznaczone były do uprawiania różnych dyscyplin sporto-wych dziś Lacoste przedstawia swoje kolekcje pret-a-porter podczas tygodni mody w Paryżu czy Nowym Jorku, a popularne logo często wi-dzimy także na polskich ulicach. Rene mógł zo-stać trenerem, dziennikarzem sportowym czy w inny sposób związać się ze światem sportu, ale droga którą obrał przyniosła mu jeszcze więk-szą popularność niż kariera na korcie. Zresztą, wyobrażacie sobie dziś modę bez charaktery-stycznego krokodyla?

Liga Bluszczowa

Tak jak w przypadku Armaniego zmiana obra-nego w młodości kierunku kariery wyszła na dobre w przypadku Johna Bartletta, który z wy-kształcenia jest socjologiem. Dyplom zdobył na Uniwersytecie Harvarda, ale karierę naukową zamienił na pracę w branży mody. Jego rodzice 28

Page 29: Catwalk #10

byli rozczarowani, że nie zajął się choćby ban-kowością, ale powinni podejrzewać, że chło-pak, który już w młodości wyglądał dość specy-ficznie, ubierał się w stare mundury z demobilu i nadużywał kredki do oczu raczej nie marzy o przyszłości finansisty. Kiedy opuścił Amery-kę, żeby podbijać Londyn wszystkie pieniądze wydał w butikach na King’s Road i ulubionym klubie Taboo. Rok później powrócił do Ame-ryki, żeby zdobywać wiedzę w nowojorskim Fashion Institute of Technology. Tam rozwi-nął swój talent i już cztery lata po rozpoczę-ciu pierwszej w życiu pracy (był projektantem w firmie Williwear) stworzył własną markę. Dwa lata później pokazał swoją pierwszą ko-lekcję na prestiżowych targach Pitti Immagine Uomo we Włoszech. Do dziś urodzony w latach 60 projektant tworzy jedne z najciekawszych kolekcji mody męskiej.

Moda kontra literatura

Dziś czerń jako kolor codziennego ubioru ni-kogo nie zaskakuje. W kolorowych latach 80 było to dość awangardowe rozwiązanie. Styl ten nazywano ‘Hiroshima Chic’. Jedną z jego przedstawicielek była Rei Kawakubo, twórczyni marki Comme Des Garcons, która taką kolek-cję pokazała wtedy w Paryżu. Japońska projek-tantka jest jedną z tych, którzy nie korzystają ze standardowych metod tradycyjnego krawie-ctwa. Jej projekty to małe dzieła sztuki, które wychodzą poza utarte schematy. Nie określa płci dla której przeznaczone są konkretne mo-dele, do produkcji perfum używa takich zapa-chów jak woń smoły czy lakieru do paznokci, dekonstruuje materiały. Kariera Kawakubo w świecie mody zaczęła się od tego, że w skle-pach nie mogła znaleźć nic dla siebie, dlatego też sama zaczęła szyć ubrania. Dziś Ci, którzy szukają alternatywnych rozwiązań mogą po prostu kupić coś z metką Comme Des Garcons. A gdyby tak Rei jako absolwentka studiów lite-rackich na tokijskim uniwersytetu Keio, która po ich ukończeniu pracowała w dziale reklamy, postanowiła zostać krytykiem albo wydać bro-szurkę z poezją, jak wiele straciłby na tym świat mody.

Czy dyplom jest koniecznością?

Nazwisko Tommy Hilfiger dziś jest znane na całym świecie. Aż trudno uwierzyć, że tak uta-lentowany projektant zaczynał karierę bez żad-nego wykształcenia w tym kierunku. Kiedy pod koniec lat 60 prowadził sklep z odzieżą, a jego klienci nie mogli znaleźć na półkach tego, czego oczekiwali, postanowił im to dać. Obecnie czer-wono-biało-niebieskie barwy nie kojarzą się tak bardzo z żadnym innym przedstawicielem bran-ży mody. Jego odbiorcy to zarówno miłośnicy luksusu jak i Ci, którzy poszukują nieskrępo-wanej niczym wygody. Wykształcenia w bran-ży mody poświadczonego dyplomem nie miała również Vivienne Westwood, kiedy zaczynała karierę. Jej kolekcje zaprojektowane wspólnie z Malcolmem McLarenem takie jak ‘SEX’ czy ‘Buffalo Girls’ sprawiły, że projektantka zapisała się w historii mody jako jedna z twórców sty-lu punk. Jej kontrowersyjne kreacje często wy-przedzają czas, a w latach 80 została uznana za jednego z najbardziej wpływowych projektan-tów w historii. Samoukiem jest również Migu-el Adrover, który pod koniec lat 90 debiutował świetną kolekcją stworzoną ze zdekonstruowa-nych rzeczy z second handów. Technika szycia, którą wtedy zaprezentował wywołała falę za-chwytów. Projektant szybko stał się ulubieńcem krytyków i publiczności, odsunął się od mody na chwilę po tragedii 11 września, wrócił z ko-lekcją ‘Citizen of World’ dwa lata później, gdzie pokazał charakterystyczną suknię uszytą z flagi ONZ. To jeden z najlepszych projektantów swo-jego pokolenia. Te trzy nazwiska to tylko nie-wielka część genialnych projektantów, których kształtowały własne obserwacje, a nie akade-mie, a mimo tego ich dokonania stanowią waż-ną część historii ubioru. Co by więc było gdy-by Armani został lekarzem, Hilfiger pozostał zwykłym sprzedawcą, a torebka Birkin nigdy by nie powstała? Czy byliby następcy? Możemy tylko teoretyzować. Na szczęście taka sytuacja nigdy nie miała miejsca. Dlatego, kiedy usłyszę, że jakiś polityk czy aktor chce stworzyć własną kolekcję nie będę krytykować. Może właśnie hi-storia mody zatacza koło?

Page 30: Catwalk #10

ESTby ES. Z GOSIĄ SOBICZEWSKĄ rozmawiała Klaudia Litkowska

Gosia Sobiczewska od najmłodszych lat zajmuje się modą. W 2009 roku założyła markę ESTby ES. i kreuje ją jako główna projektantka do dziś. Tworzy ciekawe, niekrzykliwe kolekcje wyróż-niające się na naszym rynku.

Od kiedy myślała Pani o tym, żeby zostać pro-jektantem mody?

Zaczęło się od pewnej niezgody na to, co wi-działam dookoła, niezgody na brak wyboru – dlaczego wszyscy noszą jeden rodzaj swetra czy spodni? Byłam wtedy mała i samo słowo pro-jektowanie wydawało mi się zbyt abstrakcyjne. Chodziło mi po porostu o robienie ubrań. Nie byłam typem osoby, która chciała za wszel-ką cenę wyróżniać się z tłumu. Pamiętam, jak pod koniec podstawówki nosiłam bardzo nie-śmiało swoje pierwsze wyroby. A naukę szy-cia rozpoczęłam na powijaniu prześcieradeł. Skąd pomysł na markę i jej nazwę?

Historia wiąże się z moją serdeczną koleżanką

Patrycją, którą poznałam w Nicei. Choć byłam wtedy jej nauczycielką, bardzo się zaprzyjaźni-łyśmy. Pati wyjechała do Paryża i zaczęła pra-cować jako stylistka (dziś odnosi sukcesy). Gdy powstała moja pierwsza mini kolekcja, zapro-siła mnie do siebie. Zorganizowała znakomi-tą sesję zdjęciową i prezentację dla znajomych z prasy. Główkowałyśmy – moje nazwisko było za długie i trudne, a mnie zależało na stwo-rzeniu nazwy. EST to wschód po francusku, ES. pochodzi od pierwszej litery mojego na-zwiska. Pierwsza pisownia marki wyglądała tak: est by eS. (została jeszcze na profilu na fa-cebooku). Wraz z nowym projektem logo (au-torstwa Bartka Wieczorka) mamy ESTby ES. Wiele osób rezygnuje z marzeń dotyczą-cych swojego wykształcenia, na rzecz pewnej przyszłości zapewnionej niektórymi zawoda-mi. Jaka była dla Pani perspektywa ukończe-nia Akademii Sztuk Pięknych?

Myślę, że w dzisiejszych czasach nie ma „pew-

30

Page 31: Catwalk #10

Zdjęcia z pokazu HUSH: SZYMON BRZÓSKA (Style Stalker)

Page 32: Catwalk #10

nych zawodów”. A może nigdy nie było? Tem-po zmian jest niewyobrażalne. Moim zdaniem studia artystyczne są trudne i nie gwarantu-ją pracy w zawodzie. To pewne. I kończąc je miałam takie przekonanie, że nie wiadomo co będzie. Tym bardziej, że nie znałam osób z branży, nie miałam ich w rodzinie lub wśród znajomych, a projektowanie kojarzyło się ra-czej z kreacjami wieczorowymi, na czerwony dywan. Dzianina szara czy inna była po pro-stu passe - tak, tak, dokładnie. Pamiętam, jak prowadzący jeden z pierwszych warszawskich butików dla projektantów zareagował na wi-dok mojej dzianinowej sukienki: „Małgosia, ale zrób coś z satyny czy koronki, może jakieś ceki-ny?” Z moją miłością do casualu łatwo nie było. Wracając do edukacji. Spotkałam wie-lu projektantów, którzy ukończyli naj-pierw inne studia, a potem dopiero pro-jektowanie mody. Wielu nie ukończyło w ogóle szkół w tej dziedzinie, a radzą sobie znakomicie. Mnie, absolwentce liceum, klasy biologiczno-chemicznej, studia były potrzebne.

Jak polityka marki, czyli zachodni sposób wprowadzania kolekcji, brak „cenzusu” wie-ku, oryginalność, ale nie krzykliwość i kon-kretna wizja tworzenia wpływają na jej roz-wój?

Myślę, że nie tylko realizacja założeń wpły-wa na rozwój marki, ale i dostosowanie ich do panujących warunków biznesowych. A także wybór partnerów czy konkret-nych ofert. Najważniejsze jest to, by na dro-dze wizji stała najważniejsza osoba – klient. Czym jest dla Pani takie wyróżnienie jak udział w pokazie mody wolnej od futer w Chi-nach?

Wyróżnienie było dla mnie tak duże, że… po-czątkowo w to nie uwierzyłam. Dopiero po wymianie kilku maili doszło do mnie, że to prawda. Wspaniała przygoda i duma – tym bardziej, że pokaz odbył się w słusznej sprawie.

Które z osiągnięć jest dla Pani tym najwięk-szym?

W tworzeniu chodzi o przeskakiwanie same-go siebie. Za dowcipną historię uważam chęć zdetronizowania własnego projektu z poprzed-niej zimowej kolekcji – małej czarnej. Sukien-kę wciąż doszywaliśmy, bo tak podobała się klientkom, a ja bardzo chciałam zmiany warty. Udało się – powstał nowy, hitowy model i po-przedniczka poszła w zapomnienie. Największe osiągnięcia? Osiągnięcia? Sms w nocy „I znów mnie uratowałaś – Paszporty Polityki w two-jej sukience – bezcenne”. Albo historia sprzed kilku dni, gdy sprzedawca jednego z warszaw-skich sklepów opowiedział o wizycie pewnej klientki, która sukienkę kupiła w Poznaniu, a zobaczywszy, że ta sama jest i tu, nabyła drugą kwitując, że tak jej się podoba, że jed-ną będzie nosiła na co dzień, drugą od święta. Czuje się Pani zawodowo spełniona?

Zawodowe spełnienie kojarzy mi się z czymś ostatecznym, jak całkowity koniec pracy, a tego bym nie chciała. Powiedziałabym inaczej – chwile zadowolenia, momenty – misja wy-konana, to krótkie ulgi na sercu, małe radości po kończeniu poszczególnych etapów działa-nia. A są nimi: wybór materiałów do kolekcji, odszycie pierwszych modeli, sesja zdjęciowa, pierwsza transza w sklepach i tak dalej i tak dalej... Ale jeśli zawodowe spełnienie rozpa-trywać jako ciągłą realizację tego, co się kocha – to jak najbardziej! Choć ostatnio usłyszałam „znajdź to, co kochasz i pozwól, by cię zabiło”. Gdzie widzi się Pani za 10 lat?

Tak daleko nie wybiegam w przyszłość. Najbar-dziej liczy się to co jest tu i teraz.

Dziękuję za rozmowę i życzę dalszych sukce-sów i satysfakcji z pracy.

32

Page 33: Catwalk #10
Page 34: Catwalk #10

MARSHMALLOWzdjęcia: Dominika Jarczyńskamodelka: Justyna Jasek | Uncover Modelsmake-up: Daria Dąbrowskastylizacja: Miau Walendzikwłosy. Edyta Kordziświatło: Michał Bobrowicz

Page 35: Catwalk #10

spodnie i kurtka - PAJONK kamizelka - Anna Wiszniewskagolf - Monika Gromadzińska

Page 36: Catwalk #10

spodnie i kurtka - PAJONKkamizelka - Anna Wiszniewskagolf - Monika Gromadzińska

Page 37: Catwalk #10

kurtka - Monika Gromadzinskasukienka - PAJONK

Page 38: Catwalk #10

Spódniczka i kurtka - Sylwia Rochala bluzka - HEVA

Page 39: Catwalk #10

płaszcz - Anna Wiszniewska

Page 40: Catwalk #10

płaszcz - Anna Wiszniewskaspodnie - Monika Gromadzińska

Page 41: Catwalk #10

kurtka- PAJONK spodenki - Joanna Jachowicz

Page 42: Catwalk #10
Page 43: Catwalk #10

kurtka- PAJONKspodenki - Joanna Jachowiczkoszula - PUCH Wear

Page 44: Catwalk #10

44

Page 45: Catwalk #10

MODA WOBEC PŁCI

tekst: MICHAŁ STRZELECKI

Moda męska niejedno ma imię. Każdy sezon to wyzywanie, a globalna recesja, która mocno od-biła się na przemyśle modowym, zmusiła do po-nownej reinterpretacji i dostosowania koncep-cji luksusu do nowych potrzeb. W światowych stolicach mody znów mogliśmy przyjrzeć się wizjom „nadchodzącego mężczyzny”, nie tylko w modowej, ale również kulturowo-społecznej odsłonie. Fakt pokazania najnowszych tren-dów na jesień/zimę 2015/16 jest doskonałym pretekstem, aby na ubiór i mężczyznę spojrzeć w szerszym kontekście.

Moda z każdym sezonem zaznacza swój wkład w daleko idące zmiany polegające na wyraźnym osłabieniu tendencji do rygorystycznego oddzie-lenia ról w zależności od płci. W konsekwencji prezentowane na wybiegach różne wzorce kon-kurują ze sobą o status obowiązującego stan-dardu, stwarzając zachęcającą i znacznie mniej restryktywną sytuację wyboru z szerszej palety możliwości. Przykładem niechaj będą pojawia-jące się co rusz nowe wzorce, które uosabiają się w postaci dyskusji i komentarzy w mediach

społecznościowych. Niedawno miałem moż-liwość przyjrzeć się, w jaki sposób wielu ludzi pojmuje męskość w kontekście tzw. „drwala”. Zakorzeniony w nas archetyp męskocentryczny i nieumiejętność dekodowania tychże wzorców była rozbrajająca, szczególne widoczna w po-jawiających się artykułach „ekspertów od mę-skości”. Ale wracając do sedna, zaprezentowany przykład pojmowania współcześnie „męskości” jest jednym z wielu modeli, jaki dziś każdy z nas – mężczyzn, może sobie wybrać.

I tak, dla tych, którzy wciąż tęsknią za rolą „opie-kuna i żywiciela rodziny” Umit Benan przy-gotował kolekcję, która mocno przywołuje na myśl odzież rybacką. Jak się okazuje, drzemiące w projektancie wspomnienia z dzieciństwa, ro-dzinnego Stambułu, znalazły ujście w podróży nieco sentymentalnej, w której wciąż żywy jest obraz znad cieśniny Bosfor. Trzeba przyznać, że odkąd projektant stanął za sterami swojej marki, czyli od 2013 roku na jego pokazy czeka się z za-interesowaniem. Tym razem postanowił zrobić ukłon w stronę nieco starszej wiekiem klienteli,

Page 46: Catwalk #10

czego wyrazem byli także modele 40+, kroczą-cy pewnie po wybiegu wśród młodych. Silny, stanowczy, dumny i ceniący dobre krawiectwo – oto obraz mężczyzny według Benana na je-sień/zimę 2015/16. Zaprojektowane rzeczy są funkcjonalne o sportowym charakterze, w dość zachowawczej kolorystyce ziemi, ale na pewno nie nudne. Użyte grube materiały urozmaicone wzorami, fakturą nadają całej kolekcji charakter, jakiego nie powstydziłby się „prawdziwy męż-czyzna” – przynajmniej przez niektórych w ten sposób określany.

Idąc dalej przyjętym przeze mnie tropem, uwa-gę przyciąga także kolekcja Husseina Chaly-ana. W tym przypadku projektant zastosował w odzieży elementy o charakterze militarnym, obszerne bluzy, kieszenie, spodnie z grubej weł-ny, nadruk moro. Owe propozycje sprawiają tak-że, że wyobraźnia odsyła nas w zimowy pejzaż górski. Nie są to jednak tak jednoznaczne od-niesienia, jak mogłoby się wydawać, ponieważ w tym przypadku mamy do czynienia z przenie-sieniem owych wojskowych referencji w kierun-ku klasyki, minimalizmu lat 60., gdzie docenić możemy jej architektoniczną formę, konstrukcję i graficzność faktur. Dbałość o wykonie, szla-chetność materiałów i stonowana kolorystyka nadają całości kolekcji wyrafinowanego charak-teru.

Zarówno w tej odsłonie, jak i w innych poka-zach ważnym elementem, który pojawił się w propozycjach na jesienno-zimowy sezon jest kombinezon. I nie jest to z pewnością powrót do uniformizacji, lecz przeciwnie, obserwujemy de-mokratyzacje mody, rozumianą jako możliwość wyrażania siebie w dowolny sposób. Wpisuje się to w szeroki proces zachodzący we współczes-

46

Page 47: Catwalk #10

nych społeczeństwach, który określany jest mia-nem dedystynacji. Odnosi się to do niwelowa-nia różnic i podziałów w kulturze, a przypisany kombinezonowi jego roboczy charakter jest tego przykładem. Ubiór zdaje się dziś odrzucać zna-czenie statusu i pozycji.

Angaż społeczno-polityczny

Jako społeczeństwo zorientowane indywiduali-stycznie, staliśmy się permanentnie kontestują-cy. Tegoroczne pokazy były wiec dobrym przy-kładem, aby spojrzeć na relacje istniejące miedzy modą, a światopoglądem. Stwarza to możliwość rozpatrywania światopoglądowej funkcji mody jako służącej do zamanifestowania treści filozo-ficznych, politycznych, czy religijnych. Z drugiej strony, może również być wyrazem sympatii i poparcia różnych środowisk i grup społecz-nych. Slogany na t-shirtach mogą być zarówno wyrazem poparcia, jak i sprzeciwu wobec wła-dzy.

Walter van Bierendock w poprzednim sezo-nie zwrócił uwagę na problem rasizmu. Teraz przemawia także za sprawą najnowszej kolekcji. Jego rzeczy krzyczały nie tylko za sprawą haseł (Stop Terrorissing Our World, Demand Beauty, czy Warnin Explicity Beauty). Ale również po-przez zaczerpniętą symbolikę w makijażu biżu-terii i użytych materiałach – plastikowa górna część stylizacji przypomniała o roli fetyszu, jaką ubiór spełnia dla wielu z nas na całym świecie. Udowodnił tym samym, że moda jako szerokie zjawisko kulturowe, wciąż mierząca się ze słup-kami sprzedaży, może być „jakaś”, ma coś do po-wiedzenia i nie jest obojętna temu co dzieje się wokół niej. Nie jest hermetycznym światem do-

Page 48: Catwalk #10

stępnym tylko dla tych, którzy w nią bezwarun-kowo wierzą. Pokaz był jedną dużą manifestacją wolności słowa i wolności artystycznej. Do uszy-cia kolekcji Walter użył oczywiście najlepszych materiałów, ale tylko z przodu. Natomiast tył odzieży składał się ze zwykłego perkalu. Asy-metria i podział na dwie odmienne części ubra-nia były kolejnym elementem podkreślającym dwuznaczność kolekcji. Wskazywałoby na to, że ubiór nie decyduje już w tak znacznym stopniu, w  jakim działo się  to dawniej, o  postrzeganiu płci i przestaje być normą konieczną i obowią-zującą. Walter van Bierendock jest przykładem twórcy, którego wizja mody ukształtowana w sposób intencjonalny zmienia się w tekst, szczególnego rodzaju wypowiedz, manifest.

Z ulicy na wybieg – Bad boy

Również subkultury młodzieżowe stanowią ważny głos, odwołując się do toposów kultu-rowych. Zajmują one wyrazistą postawę w sto-sunku do całej otaczającej je rzeczywistości albo do pewnych jej elementów. Wyrazem tej posta-wy może być dbałość o swój ubiór zewnętrzny, czego świetnym przykładem są chociażby skini. Grupy te są na tyle istotne, że wciąż stanowią po-wracający temat na wybiegi, w różnym stopniu interpretowany. Chcąc zachować komunikacje z młodym klientem, projektanci i domy mody podpatrują kulturę ulicy, aby co jakiś czas mogła ona zawitać na nadchodzące trendy.

W ten sposób Gosha Rubchinsky zinterpreto-wał styl rosyjskiego młodego pokolenia. Nie jest to jednak tzw. „złota młodzież”, dzieci oligar-chów, jakie można spotkać w luksusowych loka-lach i dzielnicach w centrum miast, lecz jakie da się zaobserwować na przedmieściach rosyjskich metropolii, takich jak Sankt-Petersubrg czy

Moskwa. Ten młody, bo 25-letni projektant, tym razem zawitał z rzeczami, które poprzez swoją estetykę wpisują się w styl lat 90-tych, jaki poja-wił się na rosyjskich ulicach, osiedlach mieszkal-nych po upadku Związku Radzieckiego, wśród biedniejszej warstwy społecznej. Tamtejsze, tworzące się grupy, gangi wypracowały swoisty styl, który na nowo zinterpretował Rubchinsky. Na bluzach o „pudełkowym” kształcie i naciąg-niętych na dresy i dżinsy skarpetach pojawiły się nadruki z napisem w języku rosyjskim i man-daryńskim „sport”, a także narodowe flagi obu państw. Projektant chciał w ten sposób zaakcen-tować różnice polityczne między dwoma kraja-mi. Napięcia pomiędzy Związkiem Radzieckim a Chińską Republiką Ludową (ChRL) od lat 60-tych XX wieku, skutecznie wryły się w świa-domość decydentów politycznych w obydwu państwach. Dziś szczególne napięcia rysują się w kwestii handlu bronią. Gosha jako wnikliwy obserwator kultury i polityki swojego kraju, za sprawą języka mody rysuje obraz współczesnej Rosji. Nie robi tego jednak w sposób poważny, lecz można powiedzieć, że bawi się konwencja-mi, co zauważyć można, dzięki użytej kolorysty-ce nawiązującej z kolei do jednej z najbardziej rozpowszechnionych amerykańskich marek odzieżowych, Tommy Hilfiger.

Z kolei Marjan Pejoski dla KTZ stworzył ko-lekcję dla mężczyzn, na którą niczym mozaikę, składa się wiele elementów, tworzących intere-sujący obraz, aczkolwiek mogący pozornie bu-dzić pewne obawy. Projektant odniósł się do subkultury skinheadów, a także filmu „Mecha-niczna pomarańcza” Stanley Kubricka, na które-go twórczości się wychował. Niczym w filmie na wybiegu pojawiła się wywrotowa banda, która swój bunt tym razem zamanifestowała poprzez

48

Page 49: Catwalk #10
Page 50: Catwalk #10

ubiór. Owocem wpływu jaki na projektanta wy-warł ten wybitny twórca kina, jest użyta w kolek-cji kolorystyka, a także meloniki. Prócz szelek i ciężkich butów, na płaszczach, marynarkach i kurtkach typu „flyers” pojawiły się rozpikselo-wane portrety takich rewolucjonistów jak Mao, Lenina, Karola Marxa. Wzrok przykuwały także, użyte w całym bloku stylistycznym „pasiaki” ko-jarzące się z holocaustem. Ten budzący złe skoja-rzenia obraz, został przeciwstawiony projektom nawiązującym do tego, w czym chodzą Eskimosi na dalekim biegunie arktycznym. Zatem poja-wiły się futra, włochate obuwie i obszerne par-ki. Projektant zestawił ze sobą elementy i wzory, które z jednej strony kojarzą się z tym co złe, jak i tym co budzi pozytywne emocje. Te wszystkie elementy jak dobro, strach i lęk są i będą z nami zawsze. Z pozoru wszystko w tej kolekcji wyda-je się odmienne, należące do innych kategorii. A jednak. Wszystko ze sobą zestawione prowa-dzi nas do świata fetyszyzującej mody.

Public School natomiast powraca do początku lat 90., sceny klubowej w Nowym Jorku. Dao-Yi Chow i Maxwell Osborne postanowili na war-sztat wziąć kulturę hip-hopu tamtego okresu. W zaprezentowanej kolekcji pojawiły się propo-zycje na męskie i kobiece sylwetki, które płynnie się ze sobą przeplatały. Pojawiły się obszerne, luźne spodnie, flanele w kratę, tuniki, przeska-lowane płaszcze, kurtki typu „bomber” i „puf-fer”. Warstwowe zestawienie ze sobą tych rzeczy nadawało sylwetce objętości, ale całość charak-teryzowała lekkość i dynamika. Marka zapre-zentowała wytworne ubrania gdzie domino-wała szarość, czerń i biel. Równowagą dla tych spokojnych tonacji była forma, ciekawe wzory i zastosowane faktury na materiałach. Rzeczy te nie były unisex, jednak z powodzeniem można

traktować je zamiennie, co sprawia, że są uni-wersalne zarówno dla mężczyzny jak i kobiety. Tym sposobem wpisali się w szerszy kontekst, którego nie dało się nie zauważyć na tegorocz-nym tygodniu mody, a dotyczył on właśnie spo-sobu postrzegania, określania płci. Czy ma ona jeszcze jakieś znaczenie?

Między płciami

Zmniejszenie się nacisku na podtrzymywanie wzorca płci stanowi wyróżnik dzisiejszych cza-sów. Na przykładzie mody możemy zaobserwo-wać jak pojęcie „mężczyzny” i „kobiety” nie jest już postrzegane jako bieguny antynomii, pomię-dzy którymi nie można przerzucić mostu, lecz krzyżują się między sobą i mieszają. Zaciera-nie różnic sprawia, że tożsamość stanowi częś-ciej mozaikę, w której odcienie i cienie nadają niegdyś ‘typowo’ męskim i kobiecym cechom wymiar bardziej elastyczny, niekiedy niepo-zbawiony ironii i pastiszu. Wykonany w 1970 roku nieudany eksperyment zmierzający do fe-minizacji ubiorów męskich, poprzez zapropo-nowanie sukien męskich przez Jaquesa Esterela, dziś wydaje się być bardzo odległym epizodem, o którym pewnie mało kto pamięta. Wtedy jed-nak był to dość odważny krok, który stał się milowym. Obecnie w świetle ponowoczesnych standardów obyczajowych i estetycznych to, co uchodziło za zuchwałość, perwersję i prowo-kację nie jest już traktowane jako zachowanie domagające się negatywnych reakcji. Aby dziś przebić się do szerszej publiczności, konieczne staje się działanie, które wyrwie ludzi z rutyno-wego odbioru przekazów i wprawi w osłupienie. Konieczne więc staje się ciągłe „przekraczanie

50

Page 51: Catwalk #10
Page 52: Catwalk #10

52

Page 53: Catwalk #10

siebie”, przesuwanie granic. Na takiej właśnie tezie tworzy się filozofia działań coraz większej grupy projektantów.

Obecnie na wybiegach mieliśmy możliwość za-obserwowania sporo „zabawy z płcią”. Jonny Jo-hansson dla Acnes Studios stworzył niebanalne sylwetki oparte na zróżnicowanych proporcjach i geometrycznych, prostych formach ubioru. Ob-szerną górę na której zobaczymy przeskalowane płaszcze, marynarki, tuniki, zestawił z legginsa-mi, wąskimi spodniami i creepersami. Do tego szaliki z feministycznymi hasłami, były podpo-wiedzią o kierunku i sposobie patrzenia na tę kolekcję. Jonny Johansson zredefiniował także podejście do tradycyjnego angielskiego krawie-ctwa, poprzez zabawę proporcjami i łączeniem ze sobą różnych materiałów. Kolejnym przy-kładem uniwersalnego podejścia do płci stał się pokaz domu mody Gucci. Alessandro Mi-chel postanowił trochę zamieszać i zaskoczyć wszystkich tych, którzy już zdążyli przyzwyczaić się do sexownego wizerunku marki. Najnowsza kolekcja zbliżyła do siebie obie płcie, a rzeczy ociekały nie w pożądanie, ale ich charakter po-szedł w stronę nostalgii i romantyzmu. Jeżeli za strategię marki obrano świeży punkt widzenia i bardziej odważne przedstawienia, to z pew-nością nowy dyrektor kreatywny marki spełnił oczekiwania. Nowa estetyka poszła w kierunku przekroczenia granic płci, jej stereotypów. Linia ubrań wciąż nawiązywała do lat 70-tych, które wykorzystywała poprzednia dyrektor, lecz jej następca postanowił pójść o krok dalej, aby na dom mody Gucci spojrzeć z innej perspektywy. Trzeba przyznać, że projektant postawił sobie dość wysoko poprzeczkę, a zarazem rozbudził we wszystkich apetyt na więcej. Czy zostanie przy obranym przez siebie kursie?

W podobnym stylu na sezon jesień/zima 2015 została przedstawiona druga kolekcja J. W. An-dersona dla domu mody Loewe. Tutaj ubrania na modelach również nie wpisują się w oczy-wisty kanon męskości, przekraczając go. Pro-jektant zanurzył się w archiwach domu mody, aby na nowo zinterpretować styl lat 70-tych. Ale w tym celu postanowił wykorzystać także kie-dyś przypisane tylko kobietom elementy ubioru. Uwagę przyciągają spodnie z szeroko skrojony-mi nogawkami, zestawione z dwurzędowymi marynarkami, trenczami i ponczami. Także do-datki w postaci toreb i wielkich okularów oraz futrzane szale są elementami, które sprawiają, że kolekcja zapada w pamięć. Na przykładzie ko-lekcji tej da się zauważyć, że dzięki nadanemu kierunkowi, mężczyzna zyskuje szersze pole do wyrażenia autonomii w samookreśleniu własnej tożsamości, sygnalizując to poprzez ubiór.

Jak można się przekonać, mężczyzna sezonu jesienno-zimowego 2015/16 będzie miał duże pole do zamanifestowania swojej tożsamości. Współczesnego człowieka można porównać do architekta, który tworzy projekt własnego siebie, realizując go za pomocą szerokiej gamy środ-ków, do których w dużym stopniu przynależy moda. Przyczynia się także do tworzenia nowe-go paradygmatu, który zezwala mężczyźnie na eksponowanie przypisanych wcześniej stereoty-powo cech kobiecych i męskich. Jest to wyraźny znak w stronę liberalizacji i demokratyzacji płci, która dokonuje się nie tylko poprzez politykę i ruchy społecznościowe, ale również przez ry-nek. To ewidentnie czas przeobrażeń, gdzie pro-jektanci i ich kolekcje zaskakują nas. Tworzy się nowa estetyka - estetyka wobec płci.

Page 54: Catwalk #10

Zdjęcia: Kamil BogdańskiPostprodukcja: Kamil Bogdański i Enola GoskaModelka: Wioletta GoskaWłosy: Tymoteusz PiętaStylizacje: Agnieszka StrawaAsysta: Karolina Chudek

Page 55: Catwalk #10

sweter - Berenika Czarnota

Page 56: Catwalk #10

opaska - Cosima Borawska płaszcz - Anna Dudzińska buty - H&M

Page 57: Catwalk #10
Page 58: Catwalk #10

sweter - Berenika Czarnota spódnica - własność stylistki

Page 59: Catwalk #10

sukienka - never_ever/ dawanda.pl

Page 60: Catwalk #10

sweter - Berenika czarnota

Page 61: Catwalk #10

płaszcz- SI-MI / Mokotowska 63

Page 62: Catwalk #10

golf i spódnica - Monika Kubatek okulary - Perfois

Page 63: Catwalk #10
Page 64: Catwalk #10

NIE MA MOŻLIWOŚCI, ŻEBY SKLASYFIKOWAĆ MÓJ STYLZ ŁUKASZEM PODLIŃSKIM rozmawiała Justyna Pajęcka:

Zacznę standardowo. Moda męska w Polsce. Wiele mówi się o tym, że nie jest dobrze, że mężczyźni wciąż nie zwracają uwagi na wy-gląd. Z drugiej strony, w blogosferze, mediach społecznościowych czy na polskich wybiegach możemy dziś znaleźć więcej inspiracji. Jak oceniasz stan mody męskiej w naszym kraju?

Wydaje mi się, że jesteśmy na dobrej drodze. Co prawda do Włochów jeszcze nam daleko, ale z roku na rok, a właściwie z sezonu na sezon, jest coraz lepiej. Problemem jednak jest ogólnie pojęta tolerancja. Mężczyźni nadal boją się wy-różnić, co szczególnie widać w mniejszych mia-stach. Wielokrotnie otrzymywałem maile od czytelników, którzy chcieliby poeksperymento-wać np. z kolorami, ale boją się opinii i wzro-ku innych. W większych miastach ten problem powoli zanika, ale niektórymi ulicami nadal strach przejść wieczorem, gdy ma się na sobie,

dla przykładu, czerwone spodnie. Dopóki to się nie zmieni, tempo podnoszenia się „mo-dowego poziomu” nadal będzie hamowane. Młodzi mężczyźni są  bardzo świadomi tego, że wygląd ma wielkie znaczenie. Dlatego w tej grupie wiekowej najprościej jest znaleźć świet-nie ubranego i zadbanego faceta. Nieco starsi mężczyźni dłużej przekonują się do niektórych spraw, ale mam wrażenie, że gdy już postawią pierwszą nogę, szybko wpadają  w pozytywny bieg do zmian.

Nie tylko prezentujesz własne stylizacje, ale także radzisz w kwestii ubioru. Co dobrze ubrany mężczyzna powinien mieć w szafie? Co jest na twojej liście ‘must-have’?

To prawda, staram się poruszać sprawy, któ-re często jeszcze są tematami tabu albo stano-wią spory problem dla mężczyzn. Moim zda-

zdjęcia: podlinski.net

64

Page 65: Catwalk #10

niem każdy facet powinien mieć dwie pary butów – czarne i brązowe, dobrze dobrane je-ansy, białą koszulę i granatową  marynarkę. To bardzo podstawowe elementy, od których warto jest zacząć budowanie swojej garderoby. Jest trochę tak, że w miarę jedzenia rośnie apetyt, w tym przypadku zawsze będzie czegoś brako-wało w szafie – czy to innego koloru marynarki, czy detali takich jak zegarki, krawaty i poszetki.

Gala Oscarów. Bardzo popularny ostatnio te-mat. Często rozmawiamy o sukienkach z czer-wonego dywanu. O strojach mężczyzn mówi-my niewiele. Jest o czym mówić? Jakie męskie stylizacje robią na Tobie wrażenie?

Największe wrażenie robią na mnie stylizacje, w których główną rolę odgrywają detale. Uwiel-biam kolory i niecodzienne połączenia. Impo-nują mi wymyślnie – lecz ze smakiem – dobrane

poszetki. Lubię, gdy stylizacje są żywe, nie mu-szą być dla mnie zgodne z surowymi zasadami klasyki. Wolę, gdy „coś się dzieje”.

Nie tylko piszesz, zamieszczasz zdjęcia, ale ostatnio częściej zamieszczasz filmy. Vlogi zdegradują blogi? Myślisz, że w ten sposób ła-twiej dotrzeć do odbiorców czy to raczej cie-kawe urozmaicenie?

Jeżeli chodzi o wpisy ze stylizacjami, to filmiki mają tutaj pełnić rolę dopełnienia. Po opubliko-wanych prawie 200 wpisach, z czego większość to outfity, bardzo chciałem urozmaicić treść, którą prezentuję swojemu czytelnikowi. Mate-riałów wideo nie widziałem na żadnym innym blogu, więc postanowiłem, że zacznę montować krótkie filmiki zapowiadające wpisy. Czytając komentarze i wiadomości wiem, że to był dobry pomysł, który popchnął mnie w rozwój włas-

Page 66: Catwalk #10

nego kanału na YT. Jego błyskawiczny rozwój będzie można zobaczyć od początku kwietnia. W dalszym ciągu blogi i vlogi stanowią inną treść i formę przekazu i znajdują innych odbiorców. Nie zamierzam porzucić bloga by rozwijać YT, myślę, że te dwie formy świetnie się uzupełniają.

Mieszasz eleganckie i casualowe stylizacje. Jak określiłbyś swój styl? W czym czujesz się naj-lepiej? Masz w szafie ubrania, które mógłbyś nosić cały czas?

Chyba nie ma możliwości, aby sklasyfikować mój styl. Ze względu na swoich czytelników prezentuję na blogu mieszankę zarówno elegan-cji, casualu jak i sportowych stylizacji. Świetnie czuję się w każdym z tych połączeń. W zależno-ści od okazji dobieram swoją stylizację. Szybko się nudzę, więc nie mam ulubionych rzeczy. Nie wyobrażam sobie jednak funkcjonowania bez wygodnych dresów i ciekawej marynarki.

Na blogu zwracasz uwagę nie tylko na strój. Piszesz też choćby o fryzurach, radzisz jak dbać o cerę. O czym mężczyźni powinni pa-miętać, a często zapominają?

To może być absurdalne, ale o paznokciach! Wielokrotnie widziałem dobrze ubranych, pachnących mężczyzn z długimi i brzydkimi (całe szczęście z reguły czystymi) paznokciami.

Obserwujesz konkurencję? Kogo lubisz śle-dzić?

Unikałbym słowa konkurencja. W większości się znamy lub kojarzymy. Każdy z nas prezen-tuje zupełnie inny styl i posiada innych odbior-ców. Nie stanowimy dla siebie konkurencji, lecz alternatywę. Przyznam jednak, że nie do końca mam czas przeglądać wszystkie blogi, skupiam się na zagranicznych blogerach i celebrytach. Obserwuję Mariano Di Vaio, Adama Gallaghera i Nicka Woostera.

Jesteś obecny w social mediach. Facebook. Instagram. Pokazujesz jak spędzasz wolny czas. Czytelnicy mogą się z Tobą identyfiko-wać. Zdradzisz coś czego o Tobie nie wiemy?

Mało kto wie, że mam tatuaż, jeszcze mniej osób wie, gdzie on jest. Mając 19 lat wytatuowałem sobie napis „destiny” na wardze. Był to okres, kiedy miałem dready, kolczyk w wardze i w ję-zyku. Czyste szaleństwo.

Zajmujesz się modą męską. Zatrzymajmy się na chwilę po drugiej stronie mody. Jak pa-trzysz na modę dla kobiet? Jakbyś opisał ide-alnie ubraną kobietę?

Raczej nie śledzę damskich trendów. Aby opisać świetnie ubraną kobietę, posłużę się przykładem Kasi Tusk, która według mnie zawsze pięknie wygląda. To mój ulubiony damski blog, na któ-ry wchodzę nieregularnie, ale bardzo chętnie.

Czytasz książki o modzie męskiej albo maga-zyny o tej tematyce? Co mógłbyś polecić?

W moim mieszkaniu znajdują się dosłownie trzy takie książki, jednak denerwują mnie ze względu na ich surowość. Szanuję klasykę, jed-nak często się z nią nie zgadzam i uważam, że nie powinniśmy trzymać się sztywno zasad ustalonych w czasach, kiedy jeszcze na świe-cie nie było moich dziadków. Świat się zmie-nia. Prasa dla mężczyzn jest dość uboga, bar-dzo się cieszę, że w końcu jest Polski Esquire.

Skoro mamy okres w którym dużo się mówi o filmach, na koniec zapytam jeszcze o film, w którym były najlepsze, twoim zdaniem, mę-skie stylizacje?

To pytanie uświadomiło mi, że chyba jeszcze nie mam takiego „zboczenia zawodowego”, aby przesadnie zwracać uwagę na stylizacje wokół mnie. Oglądając film większą uwagę przykła-dam jednak do fabuły i gry aktorskiej.

66

Page 67: Catwalk #10
Page 68: Catwalk #10

GRANICE WYZNACZA WYŁĄCZNIE MOJA ESTETYKAZ ASIĄ WYSOCZYŃSKĄ rozmawiała Anna Pajęcka:

Zdjęcia z projektu: Album “Future in Fashion. Polscy młodzi projektanci” Fundacji FIF

68

Asia Wysoczyńska tworzy dwie marki – dla kobiet, sygnowaną swoim nazwiskiem i FOO-RIAT, która specjalizuje się w modzie męskiej. Jako absolwentka psychologii i Międzynaro-dowej Szkoły Kostiumografii i Projektowania Ubioru ma doskonałe zaplecze, zarówno, jeśli chodzi o narzędzia projektowania, jak i aspek-ty pracy z klientem. O procesie twórczym i postrzeganiu mody, opowiada w wywiadzie dla magazynu Catwalk.

Jaki związek ma moda z psychologią? Czy te dwie dziedziny przenikają się w Twojej pracy? Mam na myśli nie tylko aspekt twórczości, ale też np. planowanie strategii sprzedaży?

Design jako taki ma wpływ na funkcjonowanie człowieka i jego zachowanie w świecie, na ja-kość życia. Wpływ ten jest widoczny zarówno na poziomie codziennego samopoczucia, jak też w zakresie relacji tworzonych na osi ja-inni.

Chyba nie ma osoby, która nie doświadczyła-by kiedyś w swoim życiu uczucia dyskomfortu w kontakcie z ubraniem. Te relacje bywają na tyle intensywne, że rzutują na pewne generalne zachowania. Począwszy od „gryzącego” kożucha z dzieciństwa, po niewygodę ciasno zawiązane-go krawata, kontakt z przedmiotem najbliższym ciału jest dla nas znaczący. Zmysłowość tej re-lacji jest niezaprzeczalna. Poza funkcjonalnoś-cią i wyglądem, każde ubranie jest poddawane testowi dotykowemu, często też węchowemu. Kwestię czasu przeprowadzenia tego testu mo-dyfikuje nieco zmiana w sposobie dokonywa-nia zakupów, która zaszła w ostatnim okresie (wzrost zakupów on-line), ale go nie likwidu-je. Te odczucia sensoryczne to poziom bardzo podstawowy, często nieuświadamiany, jednak o dużej roli w kształtowaniu samopoczucia, ogólnego nastroju. Pierwotne skojarzenia de-terminują również wiele wyborów o charakte-rze zakupowym.

Kolejnym zagadnieniem jest kwestia repre-

Page 69: Catwalk #10

zentacji jednostki w świecie, wyrażenie swoje-go „ja”, poprzez zewnętrzny kod ubioru. Strój może, w zależności od zastosowań, stanowić niejako emanację osobowości lub też przeciw-nie – pomagać w kamuflażu. Ubiór może mieć ogromne znaczenie symboliczne, jest polem badań semiotycznych. To się wydaje oczywiste, jednak wiele osób ciągle o tym zapomina.

Świat materialny oddziałuje na nasz dobrostan psychiczny, pozytywnie lub negatywnie. Czy się nam to podoba czy nie, psyche jest zanurzona w świecie fizycznym. Zawsze polecam też klientom korzystanie ze wszystkich zmysłów, nie tylko wzroku – na przykład dotyk jest dla mnie niezmiernie ważny w projektowaniu kolekcji autorskich czy doborze garderoby do stylizacji z oferty innych marek. Chciałbym, aby ten efekt był odczuwalny dla moich odbiorców, bo kształtuje to nasze samopoczucie i wpływa na jakość życia. W ostatecznym rozrachunku takie, zdawałoby się, detale mają bardzo dużą wagę.

Masz na koncie wiele międzynarodowych wy-różnień w konkursach m.in. w Berlinie, Pary-żu, Amsterdamie. Moją uwagę zwróciło, że powiedziałaś kiedyś w wywiadzie „zamiast dyplomu i głaskania po główce preferuję rze-telną wiedzę i pomoc w pisaniu biznesplanu”, odnosząc się do postrzegania mody przez polski rynek i różnych konkursów organizo-wanych dla artystów. To było jakieś trzy lata temu. Nadal jest źle?

W dalszym ciągu nie ma u nas na przykład od-powiednika British Fashion Council. Pojawia się wiele inicjatyw opartych na finansowaniu ze środków budżetowych, ale często są one organi-zowane na ostatnią chwilę, sprawiając wrażenie działań chaotycznych i niewynikających z żad-nej długofalowej strategii.

Nie chcę oceniać motywacji osób organizują-cych projekty, które w przekazie medialnym mają „służyć promocji młodych talentów”. To, że w projekcie ze sporym budżetem zasadnicza

Page 70: Catwalk #10

70

Page 71: Catwalk #10

jego część idzie na gaże dla jurorów-celebry-tów mówi samo za siebie. Podwyższenie ho-norarium oceniającego kosztem potencjalnej przyszłej gwiazdy projektowania pod szyldem „wspieramy młodych”? To chyba nie wymaga komentarza?

Oczywiście, są też konkursy warte uwagi, ale one zwykle mają dużo mniejsze budżety. Nie są również wolne od poza-eksperckiego doboru sędziów. Nie wydaje mi się, że na przykład tan-cerka powinna decydować o kierunku, w jakim podąża branża modowa, a decyzja o wsparciu jednej osoby i pominięciu innej ma na to prze-cież wpływ. Nie każdy, kto lubi „ładne” rzeczy i „ładnie” się ubiera musi znać się na projekto-waniu. To zupełnie inne sfery. Bolączką takich werdyktów jest kryterium podoba się/nie podo-ba się zastępujące ocenę merytoryczną, popartą rzetelną wiedzą o designie i modzie jako takiej. Wydaje mi się, że wejście z poziomu dyskusji o gustach na poziom ekspercki, dałoby branży „drugi oddech”. Jeśli tego nie będzie, minie tak-że „moda na modę”, bo trudno karmić efeme-rydę… Liczy się coś więcej niż klikalność. Co innego ma naprawdę znaczenie. Przyciąganie uwagi tego rodzaju powinno być jedynie efek-tem ubocznym, a nie celem samym w sobie – i to często głównym lub jedynym. Narasta nad-miar, który męczy i nuży coraz bardziej. Cztery sezony wybiegowe plus osobne linie akcesoriów, gadżetów, a do tego dodatkowe linie konfekcji pojawiającej się tylko w sklepach… Znasz ko-goś, kto pobieżnie zna te wszystkie kolekcje, nawet tylko topowych projektantów, nie wspo-minając o dogłębnym analizowaniu tego, co po-wstaje każdego roku?

Raczej nie...

Konkursy produkują kolejnych laureatów, właś-ciwie nie interesując się losem poprzednich. Powstają oddolne inicjatywy, jak na przykład Fundacja Future In Fashion, które jednak nie są w stanie konsekwentnie promować polskiej mody wzorem British Fashion Council. Ich ska-la jest dużo mniejsza, ale też trudno je winić, gdy brakuje ogólnopaństwowej strategii roz-woju tego obszaru. Projekty ad hoc, jak – idąc torem powyższego przykładu – pokonkursowy album FIFF o młodych projektantach, kończą

dosyć marnie, jako prawie zrealizowane projek-ty w szufladzie. Ten piękny projekt, który jednak nie doczekał się szerokiego zasięgu i większej widowni, to jeden z licznych zapewne, z któ-rych nie udało się „wycisnąć” tyle, ile potencjal-nie byłoby można. Muszę tu podkreślić, że do-ceniam ogromny wysiłek osób, które nad nim pracowały. Moim celem jest zwrócenie uwagi na fakt, że bez pewnych strukturalnych zmian, takie godne podziwu inicjatywy są skazane na wypalenie. Mimo starań wielu osób, inicjatywy zdają się rozmywać. Pokrywają te same obszary, konkurując ze sobą lub też rozmijają się w miej-scach, w których tylko połączenie dałoby dobry, pożądany rezultat.

Jak opisałabyś – w trzech słowach – estetykę Twojej marki?

W przypadku marki ASIA WYSOCZYŃSKA jest to konstrukcyjne wyrafinowanie, minima-lizm, kontrast.

FOORIAT to zdecydowanie: siła, elegancja, awangardowość.

No właśnie, tworzysz równolegle markę FO-ORIAT z modą męską, która z pewnością wyróżnia się na tle brandów stawiających na sportowy, luźny styl. Jest zapotrzebowanie na wysokiej jakości, nowoczesną elegancję wśród mężczyzn?

Coraz większe! FOORIAT balansuje na krawę-dzi mody eleganckiej i autorskiej. Tworzymy dla mężczyzn, którzy źle czują się w uniformie – zarówno tym formalnym, jak i sportowym/streetowym. Oni nic nie muszą – nie muszą do-stosować się do grupy, nie muszą nieustannie starać się wychodzić na prowadzenie w wyścigu szczurów – oni są tam, gdzie chcą.

Trudne pytanie, ale – wolisz projektować modę damską czy męską?

Udało mi się pogodzić te dwie dziedziny. Do każdej podchodzę w inny sposób i to zapewnia mi chyba stabilność. Ujęłabym to w następujący sposób – projektowanie kolekcji męskich to nie-samowite wyzwanie. Uwielbiam je! Czułabym się jednak trochę niespełniona nie mogąc reali-zować pojedynczych fantazji, ekstrawaganckich

Page 72: Catwalk #10

72

Page 73: Catwalk #10

pomysłów dla moich klientek indywidualnych. To zupełnie innego rodzaju zadanie i wymaga przyjęcia innej perspektywy.

Jakiej?

Projektując na zlecenia indywidualne mogę od-powiedzieć na konkretne potrzeby, sprawiając radość osobom, które dostają nie tylko świetnie skrojone i wykończone ubrania, ale też ubrania, które konstrukcją, surowcami i dodatkami są idealnie dopasowane do potrzeb. To też za każ-dym razem sprawdzian umiejętności operowa-nia optyką, poprawiania figury tam, gdzie jest to potrzebne. Rzeczy „skrojone na miarę” są nie do przecenienia, a klientki często są bardzo zasko-czone, że kilka milimetrów potrafi „zrobić róż-nicę”. To jest efekt nie do osiągnięcia w konfekcji masowej, nawet, jeśli nałożone zostaną na nią pewne poprawki krawieckie.

Dużo mówisz o estetyce, w Twoich projektach widać dbałość o każdy szczegół. Gdzie znaj-dujesz inspiracje do poszczególnych kolekcji?

Inspirację czerpię ze styku dwóch rzeczywi-stości ja – świat. Elementy kolizyjne, tworzą-ce napięcie, wywołują pewne procesy myślo-we, które prowadzą do określonych pomysłów, a czasem rezultatów. Tak, tak, nie sposób zrea-lizować wszystkich pomysłów. Staram się je fil-trować przez bardzo gęste sito. Mam wrażenie, że świat i tak jest już przepełniony. Potrzebuje tylko najlepszych, wyrafinowanych rzeczy. Ta-kie staram się proponować. Nie czuję potrzeby „zalewania” rynku swoimi produktami, wolę dialog z odbiorcą i odpowiadanie konkretnym, realnym potrzebom. To, w jaki sposób funk-cjonuje przemysł modowy, jest zaprzeczeniem kreatywności, dlatego staram się szukać włas-nego rytmu i swoich motywów przewodnich. Trudno mi wyodrębnić jakieś jednostkowe in-spiracje – to zawsze jest kompleksowe, budowa-ne piętrowo i często rozłożone w czasie. Nie pra-cuję w rytmie sztucznie narzuconym: inspiracja – kolekcja – ciach – nowa inspiracja – kolejna kolekcja. Jest to bardziej rozproszone i zgodne z moją naturą.

Uważasz się bardziej za artystkę czy rzemieśl-nika?

To zależy jak to zdefiniujesz. Jeśli rozumiesz sztukę jako rodzaj wypowiedzi, komunikatu skierowanego do określonego audytorium, to spełniam to kryterium. Kolekcje zawsze do-pełnione są określoną oprawą wizualną, sesja wizerunkowa nie jest wyłącznie faktograficz-nym materiałem zdjęciowym, ale niesie wiele znaczeń, posługuje się metaforą i dąży do wy-kroczenia poza poziom praktyczny – czyli wy-promowanie danych modeli. Każda dziedzina sztuki, no może czasem poza konceptualną, wy-maga pewnego poziomu warsztatowego. Pozio-my koncepcji i realizacyjny są dla mnie niero-zerwalne. Nawet moda konceptualna wymaga sporych umiejętności rzemieślniczych, aby ktoś to „kupił”. Projekty Margieli to przecież rze-mieślnicze mistrzostwo!

Odpowiadając na pytanie – tak, aspiruję do by-cia rzemieślnikiem. Z ideą!

Szyjesz też na zamówienie? Czym – w aspek-cie procesu twórczego – różni się indywidu-alna praca z klientem od projektowania dla abstrakcyjnego odbiorcy?

Tak jak wspomniałam, praca z klientem indy-widualnym jest dla mnie bardzo ważna. Projek-towanie dla konkretnej osoby nakreśla zupełnie inną ramę. Granice wyznacza wyłącznie moja estetyka i …oczekiwania klienta. Współpraca wymaga zaufania i wzajemnego szacunku. Nie-dopuszczalne jest narzucanie swej wizji, choć przecież jest ona silną dominantą – wszak klien-ta przyciągnął do nas styl i wspomniana wizja.

Tu również wchodzi w grę psychologia. Zarów-no na poziomie postrzegania – budowania kom-pozycji ubioru, konstrukcji w taki sposób, aby nadana sylwetka zyskała pożądanego kształtu w oczach patrzącego, jak też na poziomie budo-wania/wzmacniania pewności siebie. Przedmio-ty powstające w rezultacie tego typu współpracy noszą ponadto często silne znamię emocjonal-nego zaangażowania – to również buduje ich wartość. Wydaje mi się to niezwykle istotne w świecie przeładowanym bodźcami, wciąż „nowymi” rzeczami, które w istocie nie wnoszą niczego ani nowego, ani potrzebnego.

Lubię też dynamikę tego typu projektów, stop-

Page 74: Catwalk #10

74

niowe budowanie zaufania, pozwolenie zle-ceniodawcy na odczucie efektu „wow!”, gdy po wielu korektach, wielu godzinach żmudnej pracy i licznych rozmów ma on możliwość zo-baczyć efekt, na który też miał w jakiś sposób wpływ. Nie ukrywajmy – niezmiernie trudno jest „poczuć się jak w drugiej skórze”, gdy widzi się projekt po raz pierwszy, na papierze, rozry-sowany ołówkiem, z zaznaczoną tylko bryłą. To ogromny wysiłek dla wyobraźni. Osiągnięcie zamierzonego, optymalnego efektu, wymaga nie tylko sporej dozy wyobraźni, ale też umiejęt-ności komunikacyjnych, zaufania obu stron do

siebie. Nie wystarczy znać stylu danego projek-tanta, bo projekt indywidualny ma nieco inne uwarunkowania.

Często wolę też odszywać na miarę również ubrania z kolekcji autorskich – przy skompliko-wanych konstrukcyjnie sylwetkach mój perfek-cjonizm znajduje wtedy świetne ujście. Pozorna prostota fasonów kryje bowiem wiele niuansów i „kruczków”, które mają największą moc, gdy zostaną zastosowane do sylwetki konkretnej osoby.

Page 75: Catwalk #10

Nad czym aktualnie pracujesz? Kiedy zoba-czymy coś nowego z metką Asi Wysoczyń-skiej?

Polecam osobiste spotkanie i zamówienie pro-jektu dedykowanego.

Powoli pracuję nad kolejną kolekcją autorską, jednak wymaga to czasu. Działając niezależnie, bez wsparcia sponsorskiego czy inwestorskiego, moje harmonogramy muszę dostosowywać do uwarunkowań zewnętrznych, a nie jedynie ba-zować na wewnętrznej potrzebie twórczej.

Zbliża się również sezon ślubny – to zawsze gorący okres, nie tylko ze względu na panu-jące temperatury i emocje związane w wy-darzeniami o takim charakterze.

Pracuję również nad kilkoma projektami z pogranicza mody i innych dziedzin. Szczególnie ważna zdaje się w tym momen-cie komunikacja. Ubiór to komunikat sam w sobie, ale też wymaga pewnego dookre-ślenia w postaci obudowującej go historii. Legenda jest często równie ważna, a niejed-nokrotnie nawet ważniejsza, niż przedmiot sam w sobie.

Z podobnych pobudek zajmuję się również stylizacją. Pozwala to na budowanie opo-wieści, które niekoniecznie miałyby szansę zamknąć się w estetyce którejś z moich ma-rek.

Z aktualności wartych wzmianki – moje prace pokazywane będą w marcu na wy-stawie z okazji 10-lecia MSKPU. Będę tam prezentowała kilka projektów, jako jedna z najlepszych dziesięciu projektantów tej uczelni.

Page 76: Catwalk #10

CZAS NA MODĘ

Nowy Jork, Londyn, Mediolan, Paryż. Te mia-sta dwa razy w roku zamieniają się w światowe stolice mody. Fashion Week budzi tyle samo emocji co festiwal w Cannes czy ceremonia roz-dania Oscarów. Świat mody na miesiąc wchodzi w sferę sacrum, żeby później, przez kolejne ty-godnie móc rozliczać zobaczone widowiska. Każde z nich rozgrywa się na trzech płaszczy-znach. Podstawowa to sprzedaż – kupcy i dzien-

nikarze obejrzą kilkaset kolekcji na pokazach i w showroomach. Sukces będzie zależał od dru-giego czynnika – przedstawienia. Pokazy mody dawno przestały być jedynie prezentacją, a sta-ły się widowiskiem. Bardziej niż „co pokazać” liczy się „jak to pokazać”. Trzecia płaszczyzna to komentarz, czyli powidoki tygodnia mody. Są jeszcze echa, najczęściej skandale. Jak było w tym roku?

Gar

eth

Pugh

/ fot

. daz

eddi

gita

l.com

76

Page 77: Catwalk #10

Ale

xand

er W

ang

„New York, New York” śpiewał Frank Sinatra, a za nim możemy dodać „If I can make it there, I’ll make it anywhere”.

Alexander Wang na nowojorskim wybiegu po-stanowił udowodnić, że „ładni ludzie ubierają się na czarno”. Projektant tłumaczył, że odpowiada na zapotrzebowanie swoich klientów, czego właś-ciwie nie musiał robić, ponieważ czerń u Wan-ga, nawet w wersji totalnej, nikogo nie zaskakuje. Wręcz przeciwnie, była mocnym akcentem jego poprzednich kolekcji. Tym razem czerpał z in-spiracje z subkultur: gotów, japońskich lolit czy heavy metalowców.

Shane Gabier i Christopher Peters, czyli Creatu-res of the Wind znaleźli źródło swojej idei w psy-chodelicznym filmie Alejandro Jodorowsky’ego „Święta góra”. Fragmentaryczność obrazu Jodorowsky’ego, nieskończoność podejmowa-

nych motywów w połączeniu z estetyką stylu Art Deco i nawiązaniem do lat 20., 50. i 70., stworzyło bardzo eklektyczny efekt. Przywołuje to roman-tyczną wizję artystów, którzy tworzą w zbioro-wych pracowniach i regularnie upijają się absyn-tem.

Joseph Altuzarra ze swoim wyczuciem estetyki plasuje się w czołówce współczesnych twórców damskiej mody. W jesiennej kolekcji połączył starą modową szkołę z nowoczesną interpreta-cją sex-appealu. Pomimo, że sama idea jest dość wtórna, kolekcja Altuzarry obroniła się przed tą pułapką. Projektant znalazł złoty środek opiera-jąc się na kontrastach tych dwóch stylów. Ładnie wyszło.

Shayne Oliver, czyli twórca marki Hood by Air dużą uwagę zwraca na kwestię płynnej granicy między płciami, co przekłada się na uniwersa-

Page 78: Catwalk #10

Creatures of Comfort

Altuzarra

lizację projektów i tym razem nie było inaczej. Nowa kolekcja nazywa się „Daddy”, a zapowiada ją słynny obraz Goi „Saturn pożerający własne dzieci”. Projektant podejmuje próbę interpretacji motywu dominacji. Modelki mają kłódki na us-tach i pończochy na głowach, co odwołuje się do konceptów ze starych komedii kryminalnych, ale tak naprawdę może być jednocześnie próbą zde-konstruowania motywów patriarchalnych. Czyż-by Oliver potrzebował freudowskiej analizy?

„Ten sezon jest o latach 90., gdzie każdy chciał być tancerzem, a nie DJ-em”, mówi Dao-Yi Chow, czyli połowa duetu Public School na temat nowej kolekcji marki, o której trudno mówić inaczej, niż w kategoriach nowojorskiej ulicznej mody lat 90. Maxwell Osborne, czyli druga połowa duetu do-daje: „Bez Nowego Jorku, Public School nie ist-nieje. Napędza to kim jesteśmy i jak podchodzi-my do każdej kolekcji”. Zdecydowanie to widać.

Na pokazy Jerremy’ego Scotta co sezon cze-ka cała modowa branża. Tym razem projektant odnosi się po całości do motywu pop i charak-

78

Page 79: Catwalk #10

Jerremy Scott

teryzuje modeli na wyrośnięte lalki, tworząc na wybiegu feerię kolorów. Oprócz nawiązania do kiczowatego stylu dziecięcych ubrań, znanego jako toddlercore, znalazły się odwołania do mody z lat 70., czasów największego rozwoju kultury psychodelicznej.

Po amerykańskich prezentacjach moda przenosi się do Europy, a konkretniej – brytyjskiej stolicy stylu.

Świadomie czy nie, J.W. Anderson sięgając po inspirację do rosyjskiej mody lat 80., gdzie królo-wał postkomunistyczny konsumpcjonizm, two-rzy nieco polityczny kontekst. Projektant odwo-ływał się do poczucia wolności przed upadkiem muru berlińskiego, obserwując i dokumentując w swojej modzie zmiany, jakie to wydarzenie za sobą pociągnęło w kontekście wolności. Cho-dziło mu o pokazanie momentu transformacji, przełomu, gdzie zachód wydawał się być bliżej niż kiedykolwiek, a zwiększenie się dostępności zachodnich ubrań w połączeniu z utartymi przez lata schematami, kazało młodym dziewczynom eksperymentować z modą, z różnym efektem. Tak naprawdę chodzi tu o możliwość wolności i to, co ona stwarza. Tak samo jak w modzie. Dlatego kicz nie jest tu traktowany jako coś złego, wręcz przeciwnie, wydaje się działać na korzyść kolekcji.

Po siedmiu latach Gareth Pugh wraca z Paryża do Londynu i postanawia wziąć na warsztat hi-storię. Pokaz odbył się w Muzeum Wiktorii i Al-berta. Przyzwyczajeni do konceptualnych form, i tym razem nie byliśmy zawiedzeni. Na wybiegu odbywał się prawdziwy spektakl, którego główną aktorką była spersonifikowana Anglia, mająca postać walecznej kobiety, która wyrażała różne aspekty historii kraju. Od rewolucji po współ-czesne akcenty polityczne. Na twarzach mode-li wymalowano krzyż św. Jerzego, żeby nie było wątpliwości, o czym opowiada widowisko.

Matka chrzestna punkowego stylu, czyli Vivien-ne Westwood w tym sezonie kreuje kobietę, któ-ra jest miłośniczką sztuki, a kultura jest bardzo istotna w jej życiu. „Gdybyśmy mieli prawdziwą kulturę, nie bylibyśmy w sytuacji, w jakiej jeste-śmy dzisiaj. Kulturę zastąpiła konsumpcja – co jest trudną kwestią. W tej chwili jesteśmy kon-trolowani przez 1% ludzi na świecie, którzy mają

Page 80: Catwalk #10

Jil Sander

Gucci

80

Page 81: Catwalk #10

Gucci

władzę. Popychają nas do konsumpcji i popycha-ją nas do wojny – popychają nas do katastrofy. Jesteśmy w niesamowitym niebezpieczeństwie” – taki manifest wygłosiła Vivienne Westwood, dodając później, że nie warto głosować na inną partię niż Zieloni. To rzeczywiście, nawiązując do słów projektantki, dość problematyczna kwestia, wypowiadać takie słowa podczas pokazu mody. Moda jest branżą, która znajduje się w samym środku konsumpcjonistycznego cyklonu i nawet, jeśli będziemy starać się odczytywać ją językiem sztuki, jej pierwotną funkcją zawsze będzie sprze-daż. Niemniej, dobrze, że pojawiają się głosy, ta-kie jak głos Vivienne, bo są potrzebne, a ekolo-giczny manifest nie był jedynie pustymi słowami, bo znalazł zastosowanie w materiałach użytych do stworzenia kolekcji.

Z kolei Mary Katrantzou postanowiła podjąć dyskusję nad tym, jaka jest różnica pomiędzy pojęciem luksusu kiedyś i dzisiaj. W swoich po-szukiwaniach projektantka cofa się do czasów wiktoriańskich, które były z jednej strony bardzo zachowawcze, ze ściśle określoną etykietą, ale z drugiej – obyczajowo zepsute. Znajduje złoty środek, który transponuje na wybieg, a jest nim kontrast.

Na mediolańskim wybiegu pokazują swoje kolek-cje największe domy mody, o najbardziej „szla-checkim” rodowodzie, spośród istniejących na rynku.

Na przykład Gucci, gdzie w tym sezonie jako dy-rektor kreatywny debiutuje Alessandro Michele i wprowadza duże zmiany w estetyce marki. Wy-bieg zaaranżowano na stację metra, aby przypo-mnieć gościom, że nie cofnęli się w czasie, bo dekadencka moda zafundowała swoistą podróż przez epoki. Z kolei wyraźnie wyeksponowany aspekt kobiecości udowodnił, że Gucci nadal za-sługuje na miano najbardziej luksusowej marki na świecie.

Moschino z Jeremym Scottem jako dyrektorem kreatywnym, znowu dekonstruuje motywy pop-kulturowe. Tym razem, po zeszłosezonowych Barbie, zostaliśmy zabrani do lat 80., gdzie rządzi kolor, graffiti i motywy zaczerpnięte z kultowych kreskówek Looney Tunes. Nie mogło zabraknąć baseballówek, ogrodniczek i dużych, kolorowych swetrów. Scott w rozmowach z mediami podkre-

ślał eklektyczny charakter kolekcji, wynikający z natury lat 80. i nowojorskiego streetwearu, któ-ry stanowił główny obiekt jego zainteresowania.

Pokolenie emotikon, hashtagów i social mediów wzięła na warsztat Donatella Versace. Nowa ko-lekcja to remix wszystkiego, co może przyjść na myśl, jeśli mowa o cyfryzacji i nowoczesności, począwszy od zagęszczonych nadruków, bardzo wyrazistych kolorów i dosłownych symboli. Po pokazie projektantka ogłosiła „żadnych wspo-mnień” podkreślając, że zależy jej na jak najbar-dziej współczesnym charakterze projektów i nie zamierza odwoływać się do historii swojej marki. Ale to nadal sto procent Versace w Versace, od którego Donatella nigdy nie będzie w stanie cał-kowicie się odciąć.

„Order in disorder” to hasło przewodnie kolekcji Jil Sander, która z Rodolfo Paglialunga jako dy-rektorem kreatywnym, chyba już na zawsze po-zostanie apoteozą minimalizmu w modzie. Trud-no mówić o tej kolekcji inaczej niż w kontekście klasycznych dla tej marki, prostych krojów. Być może zmianą, jaką zapowiada już samo hasło, jest bogatsza gama kolorystyczna.

Ostatni przystanek tygodni mody – Paryż i jeden z najbardziej odczekiwanych pokazów.

Sarah Burton, która pełni rolę dyrektor kreatyw-nej w domu mody Alexanda McQueena trzyma poprzeczkę wysoko. W tym sezonie widowisko opowiadało, jak powiedziała Burton, o „naturze, delikatności i pięknie”. Motywem przewodnim była róża, a modelki prezentowały melancholij-ny wizerunek lalek z epoki wiktoriańskiej, dzięki znakomitej charakteryzacji Pat McGrath. Róża z jednej strony jest symbolem miłości, a z drugiej czystości, z jednej strony symbolizuje dziewicę, a z drugiej bywała emblematem prostytutek. Bio-rąc pod uwagę dychotomiczną symbolikę tego kwiatu, możemy potraktować to jako podsumo-wanie samej kolekcji i metaforę współczesnego postrzegania kobiecości.

Page 82: Catwalk #10

facebook.com/MagazineCatwalk