Upload
others
View
2
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
st
ycz
eń/
luty
2017
GAZETKA UCZNIÓW
ZESPOŁU SZKÓŁ IM. K. K. BACZYŃSKIEGO W TŁUSZCZU
mar
zec/
kw
ieci
eń
20
17
POZYTYW 2/2017
Przemoc w szkole Izabela Sakowska
Przemoc nie
powinna mieć miejsca w szkole! W każdej szkole pojawia się problem przemocy, czasem już
w podstawówce, a najczęściej w gimnazjum i szkole ponadgimnazjalnej.
Może Wam się wydawać, że przemoc to tylko ranienie kogoś fizycznie
tj. bicie i szarpanie. Jednakże istnieje również przemoc psychiczna,
która w ostatnim czasie często stosowana jest nie tyko bezpośrednio,
ale przede wszystkim na rozmaitych forach internetowych i portalach
społecznościowych. Przemoc psychiczna to wyśmiewanie się z kogoś,
poniżanie i szantażowanie.
Musimy uważać na to co mówimy, aby nie skrzywdzić nawet przez
przypadek drugiej osoby. Niektórzy są tak wrażliwi, że rani je nawet
krzywe spojrzenie posłane w ich kierunku.
Inni czują się źle, bo są wykluczeni z grupy. Takich przypadków jest
coraz więcej.
,,Przemoc nie jest oznaką siły, lecz słabości’’ (ks. Jerzy Popiełuszko)
Każdy z nas w swoim życiu doświadczył czegoś nieprzyjemnego.
Przezywano nas lub popychano. Może zdarzyło się to jednorazowo, a
może i nie? Jedno jest pewne: długotrwała przemoc nazywa się
POZYTYW 2/2017
znęcaniem i może mieć tragiczne skutki. Nie mówię tu o siniakach czy
złamanym nosie, ale o obniżeniu samooceny, problemach z zawarciem
nowych znajomości, koncentracją czy nawet o myślach samobójczych.
Niektórym prześladowcom może się wydawać, że to tylko niewinna
zabawa, ale dla drugiej osoby może to być trauma, której nie będzie
w stanie przetrwać.
Jeśli spotykasz się z jakimikolwiek przejawami przemocy, pamiętaj,
że nie jesteś z tym sam! Każdy może zgłosić się do psychologa
szkolnego lub wychowawcy, a ten na pewno znajdzie rozwiązanie
problemu. Musisz zdawać sobie też sprawę, że niektórym pastwienie
się nad innymi po prostu sprawia przyjemność. W ten sposób agresorzy
leczą własne kompleksy, budują własne poczucie wartości i siły, próbują
zaistnieć w towarzystwie. Jeśli Cię wyzywają, kpią z Ciebie, poniżają,
to nie dlatego, że na to zasłużyłeś. Ich słowa i czyny nie mówią, kim
jesteś Ty, ale świadczą o nich.
Rady dla osoby, która doświadcza przemocy:
Nie bój się powiedzieć rodzicom lub nauczycielowi, że ktoś się
nad Tobą znęca!
Nie poddawaj się i walcz o swoje!
Ignoruj zaczepki i nie przejmuj się tym, co mówią inni!
Pamiętaj, że to nie jest Twoja wina! Winni są ci, którzy Cię
krzywdzą!
Nikt nie ma prawa Cię źle
traktować!
POPOZYTYW
Co to jest szczęs cie? Izabela Sakowska
Szczęście to emocja spowodowana naszymi pozytywnymi odczuciami.
Wywołuje zadowolenie i uśmiech na twarzy. Jednak pewnie każdy tak naprawdę ma
swoją własną i niepowtarzalną definicję szczęścia.
Dla jednej osoby jest to miłość, dla innej zdrowie, a jeszcze innej pieniądze.
U ludzi, którzy trwale odczuwają szczęście można obserwować optymizm i pogodę
ducha.
Niektórzy mówią, że szczęście musimy sami odnaleźć lub walczyć o nie.
Dla jeszcze innych osób szczęściem jest wszystko to, co mają. Nie starają się
szukać go za wszelką cenę, ale akceptują wszystko takim, jakie jest.
Każdy sam musi zdecydować, co jest dla niego w życiu najważniejsze i obrać własną
drogę. Każdy całe życie szuka osoby, rzeczy, uczucia, które sprawi, że poczuje się
szczęśliwym i spełnionym człowiekiem. Odkryje, że jego życie ma sens i dobrze je
wykorzystał.
Dla matki dziecka szczęściem jest jego uśmiech, dla szefa jakiejś wielkiej
korporacji – nowo podpisana umowa, a dla ambitnego ucznia - zdanie matury lub
dostanie się na wymarzone studia. Niektórzy ludzie nie doceniają tego, co mają.
Chore osoby, marzą o szczęściu w postaci zdrowia i szansy, na życie bez ciągłych
wizyt w szpitalu.
Dlaczego nie potrafimy docenić tego, czego doświadczamy? Musimy znaleźć
własną ścieżkę i iść przed siebie w poszukiwaniu szczęścia!
POZYTYW 2/2017
POZYTYW 2/2017
Kto czyta, żyje dwa razy… Chociaż w szkole wciąż mnóstwo obowiązków, to może znajdziecie kilka chwil na ciekawą
lekturę. Koło Miłośników Książek zachęca do relaksu z książką i poleca nowości wydawnicze.
Katja Millay, Morze Spokoju Bolesna przeszłość i utracone marzenia… to może
zmienić człowieka na zawsze. Tak właśnie było
z bohaterami tej książki.
Oboje są dziwakami, którzy z nikim nie rozmawiają.
Oboje dużo stracili w życiu i myślą, że nikt ich nigdy nie
zrozumie. Jednakże ich drogi się przecinają i nie mogą
już dłużej uciekać przed przeznaczeniem. Oboje muszą
nauczyć się jak wybaczać i dawać drugą szansę.
Nie jest to jednak ,,typowa’’ książka o miłości. Tych
dwoje połączy nie tylko wzajemna potrzeba
zrozumienia, lecz też chęć pogodzenia się ze złymi
duchami przeszłości i zaakceptowania przyszłości.
Jessica Sorensen, Przypadki Callie i Kaydena Jeden przypadek może
zmienić wszystko. Jedna
przyjaźń może zmienić
nasze życie i pomóc
nam przetrwać nawet
najtrudniejsze chwile. Ale
to miłość ma największą
siłę, która potrafi nas na
zawsze uzdrowić i pokazać
jak żyć, mimo krzywd,
które nas spotkały.
Właśnie takie wartości
przekazuje nam książka
Jessici Sorensen Przypadki
Callie i Kaydena.
Oboje ukrywają przed wszystkimi pewne sekrety dotyczące ich życia. Ich ścieżki łączą się
wtedy, gdy Callie ratuje Kaydena. Od tamtej pory nic nie jest już takie samo. Wiedzą, że to
przeznaczenie ich połączyło. Czy gdy skrywane sekrety wyjdą na jaw, będą mogli oni nadal ze
sobą być? Dowiesz się, gdy przeczytasz tę książkę
Gorąco polecam!
Koło Miłośników Książek
BEZCENNE H2O
POZYTYW 2/2017
Woda zajmuje ponad
70% naszej planety.
Jednak ponad 97%
jej światowych zasobów
to woda morska,
jedynie 3% to woda
słodka.
Polska jest na
przedostatnim miejscu
w Europie, jeśli chodzi
o zasobność wody.
Na jednego mieszkańca
Polski przypada 3 razy
mniej wody niż średnio
w Europie.
10 litrów wody zużywa się do wyprodukowania jednej
kartki papieru, 2400 litrów w procesie produkcji
jednego hamburgera, a ponad 4000 litrów do
wyprodukowania jednej bawełnianej koszulki.
Blisko 1,2 miliarda
ludzi na świecie
nie ma dostępu
do czystej wody
w ogóle!
Rozwój urbanizacji, przemysłu,
rolnictwa, wzrost liczby ludności
Ziemi skutkuje większą
eksploatacją zasobów wodnych oraz
wzrostem ich zanieczyszczenia.
Zapotrzebowanie na wodę pitną
wzrośnie o 55% do 2050 roku.
Źródło: Polska Fundacja
Ochrony Zasobów Wodnych
POZYTYW 2/2017
Dominika Maćkowiak
,,Sunrise’’
Sobota, szesnasta zero osiem, a ja stoję przed recepcją hotelu, którego nazwa nie kojarzy mi się
z niczym przyjemnym. Kto nadaje hotelowi taką nazwę jak ' Sunrise '? Czy hotele nie powinny zachęcać
podróżników kojarzącą się z przyjemnymi rzeczami nazwą? Na przykład z odpoczynkiem albo domowym
ogniskiem? O czym ja mówię? Tylko taka osoba jak ja mogłaby się przejmować nazwą hotelu, stojąc cała
przemoknięta, wkurzona i zdesperowana. Większość osób, które się tu (i nie tylko tu) zatrzymują, pewnie
nie zawraca sobie głowy nazwą miejsca, w którym decydują się nocować. Ważne, żeby było sucho (nic
dziwnego, zważając na pogodę panującą w Londynie), ciepło i żeby było na czym spać.
Po raz kolejny od dziesięciu minut spoglądam na wyświetlacz telefonu, czekając aż szanowna, młoda
pani recepcjonistka uraczy mnie swoim zainteresowaniem i da kartę do mojego pokoju. Jednak to, że nie
zerknęła na mnie nawet na chwilkę, pozwoliło mi się jej przyjrzeć. Jej szmaragdowe oczy pozbawione
były blasku, a wyrażały w tym momencie jedynie zmęczenie. Sztuczny uśmiech przyklejony na jej twarzy
zdradzał to, że prawdopodobnie miała już dość. (…)
- Proszę oto pani karta i przepraszam za zwłokę. - recepcjonistka Kate, bo takie imię miała wypisane na
plakietce, wręczyła mi moje klucze, na co jedynie uśmiechnęłam się równie sztucznie jak ona i oddaliłam
się do windy. Mój pokój znajdował się na czwartym piętrze.
Kiedy stanęłam przed drzwiami mojego pokoju, odetchnęłam, marząc, aby w łazience była wanna, a nie
prysznic. Kiedy weszłam do małego przedpokoiku, uderzył we mnie mocny zapach perfum, który drażnił
mój zmysł węchu. Były to męskie perfumy. Czy tak powinno w ogóle pachnieć w pokoju hotelowym?
Może nie często bywałam w takich miejscach, ale byłam pewna, że odpowiedź brzmi nie. Kiedy weszłam
w głąb pomieszczenia, zauważyłam opartą o stolik otwartą walizkę. Nie wiem, co chciałabym tam
zobaczyć, ale na pewno nie górę byle jak poskładanych męskich rzeczy.
- W czym mogę pomóc? - usłyszałam męski, lekko zachrypnięty głos. Odwróciłam się w stronę, z której
dobiegał. To, co zobaczyłam, było czymś w rodzaju typowej sceny z książek, których nienawidziłam
czytać przez ostatnie kilka miesięcy. Stał przede mną chłopak. Na oko mniej, więcej w moim wieku. Mój
wzrok od razu powędrował do jakże mocno hipnotyzujących morskich oczu, które w tym momencie
wyczekiwały na moją odpowiedź. Jednak zanim wydałam z siebie jakikolwiek dźwięk, zdążyłam
zauważyć, że jego mocno zarysowana żuchwa i kości policzkowe, pełne usta oraz kasztanowe włosy
czynią go bardzo, a nawet za bardzo przystojnym.
- Mogłabym zadać to samo pytanie. - uniosłam kartę na wysokość jego oczu i pomachałam nią — To
mój pokój.
- Nie, to mój pokój, jestem tutaj już od rana. - zapadła chwilowa cisza, w której nie czułam się zbyt
przyjemnie z powodu chłopaka, który patrzył na mnie jak na coś, z czym nie miał nigdy kontaktu i nie
wiedział jak się w związku z tym zachować. Jednak podszedł do mnie, położył dłonie na moich ramionach
i patrząc mi w oczy, powiedział — Skoro masz kartę, mogę wykluczyć to, że jesteś hotelową
włamywaczką. W takim razie musiała zajść jakaś pomyłka. Pójdę teraz do recepcji, zapytam, o co chodzi,
a ty weź prysznic, bo jesteś cała przemoknięta i musi być ci zimno.
I tyle go widziałam. Stałam tak jeszcze chwilę, zastanawiając się, co bardziej było pokręcone, to że
POZYTYW 2/2017
wyszedł z pokoju, zostawiając obcą sobie dziewczynę z jego wszystkimi rzeczami, czy to, że nazwałam
go przystojnym. Uśmiechnęłam się na tę myśl, ale dłużej się nie zastanawiając, zamknęłam się
w łazience z wszystkimi moimi rzeczami, mimo że nie było czego ukraść, nie ufałam temu chłopakowi,
nawet w jednym procencie tak jak najwyraźniej on zaufał mi.
***
Kiedy wyszłam z łazienki, nieznajomy siedział na łóżku i najwyraźniej czekał na mnie, bo kiedy tylko
mnie zauważył, wstał jak poparzony. Miał na sobie zwykłe, ciemne dżinsy i białą koszulkę. To nie możliwe
jak w tak zwykłych ubraniach ten chłopak wyglądał tak nieziemsko. Popularne stwierdzenie ''ładnemu we
wszystkim ładnie'' miało swój wiarygodny przykład i stał on naprzeciwko mnie. Chłopak był o głowę
wyższy ode mnie, więc kiedy podszedł do mnie, musiałam podnieść głowę, by patrzeć mu prosto w oczy.
- Jestem Dean.
-Lydia. I co z naszym nieporozumieniem?
-Jesteśmy dzisiaj na siebie skazani. - chłopak wrócił na swoje miejsce, rozsiadając się wygodnie
na łóżku. Najwyraźniej nie robił sobie nic, z tym że przydzielono nam ten sam pokój.
-Co masz na myśli?
-Mam na myśli to, że ta przemiła recepcjonistka, która pracuje, nie wiadomo ile, przez przypadek
przydzieliła ci mój pokój. Jak pewnie zauważyłaś, recepcja to istne piekło przez pogodę, która panuje na
zewnątrz. Wszystkie pokoje zostały zajęte, więc nie masz się gdzie podziać Lydio.
Miałam wrażenie, że zaraz piekło zmieni swoją lokalizację, po tym, jak moje nerwy nie wytrzymają. Nie
miałam zamiaru zostawać tutaj ani chwil dłużej. W momencie, w którym chciałam wyjść, pomieszczenie
chwilowo zalało oślepiające światło zza okna. Po nie całej sekundzie dało się usłyszeć głośny grzmot.
Spojrzałam w stronę okna, widok nie napawał mnie radością. Czarne chmury wisiały nad Londynem,
woda z nieba lała się hektolitrami, aby dopełnić ten przerażający widok, wiatr szalał tak, że drzewa
z pobliskiego parku uginały się niemiłosiernie przed jego siłą. Nastroju nie poprawiło mi to, że pokój zalał
się ciemnością.
- Wychodzę. - zaczęłam kierować się w stronę drzwi, ale Dean z nieprzeciętną szybkością podszedł do
mnie i łapiąc za przedramię, momentalnie zatrzymał. Nie bolało, ale dało się odczuć, że jest silny
i nieważne jakbym się starała czy szarpała, nie wyswobodziłabym się szybko z jego uścisku.
- Czy ty nie widzisz, co się dzieje za oknem? Niby gdzie pójdziesz?
- Poradzę sobie, nie z takich sytuacji udawało mi się wychodzić. - odpowiedziałam sucho, a w moim
głosie było słychać zdenerwowanie. Nie byłam zadowolona z tego, że znajduje się w hotelu
o beznadziejnej nazwie, z chłopakiem którego nie znam i tak naprawdę nie wiem, mam co zrobić. Wyjdę
stąd i co? Pójdę do innego hotelu? Nie ma szans, żebym chociaż wystawiła nos z tego budynku.
- Proszę bardzo.
Kiedy chłopak w końcu mnie puścił, podeszłam do drzwi i szarpnęłam za klamkę. Nic. Nie ruszyły się
nawet o centymetr. Kolejne szarpnięcie i brak rezultatów. Szarpałam tak za klamkę jeszcze kilka razy, ale
nic to nie dało. Byłam zdolna do dalszej walki, ale powstrzymał mnie głos Deana.
- Zamierzasz długo jeszcze się bawić z tymi drzwiami? Nie otworzysz ich tak. Mają tutaj specyficzny
mechanizm zamków. Aby otworzyć drzwi, musisz przyłożyć kartę do czytnika, który jest koło drzwi, ale
teraz to nic nie da, bo kartę musi zweryfikować system. A nie wiem, czy zauważyłaś, ale nie ma prądu,
więc system jest wyłączony. Tak więc nikt nie wyjdzie ani nie wejdzie do swoich pokoi przez najbliższą
godzinę. Także rozgość się słońce.
Byłam zła. Byłam wręcz wkurzona. Zaczęło się od kłótni z mamą, przez co wyniosłam na tę jedną noc
do tego piekielnego hotelu. Zatrzaśnięta z przemądrzałym dupkiem, nie wiem co zrobić. Nie mam bladego
pojęcia co w tej sytuacji robić. Wyjść nie mogę, a zostać też nie chcę. Czy choć raz coś nie może pójść po
POZYTYW 2/2017
mojej myśli? Usiadłam pod drzwiami, podciągając kolana do siebie, czyniąc z siebie małą kulkę. Czy moje
życie musi być tak skomplikowane? Zaczęło się, kiedy miałam dziewięć lat. Mój ojciec, którego teraz tak
bardzo nienawidziłam, znalazł sobie inną, zostawiając mnie i mamę, potem wszystko runęło jak domek z
kart.
Rozwód, podział majątku, prawo do opieki nade mną, przeprowadzka, na szczęście nie musiałam
zmieniać szkoły, ale mimo że nie miałam problemów z nawiązywaniem kontaktów, nie bardzo chciałam
się angażować w przyjaźnie. Odcięłam się od wszystkich w klasie, bo mi współczuli. Byłam dla nich tą
dziewczyną z rozbitego domu. Siedziałam zawsze sama, z nikim nie rozmawiałam, odzywałam się tylko
wtedy, gdy mi kazali. Współczuli mi, a ja tego nie chciałam, nie chciałam współczucia, bo była to moja
wina. A skoro byłam winna, nie zasługiwałam na współczucie.
Przełamałam się dopiero dwa lata temu, kiedy zaczynałam liceum, poznałam wtedy moją współczesną
przyjaciółkę. Sky jest ode mnie o rok starsza, ponieważ nie zdała w piątej klasie. Była typem
imprezowiczki, ale mimo to zawsze znalazła dla mnie czas, nawet jeśli musiała się urwać z super
imprezy. Dzięki niej zaczęłam brać udział w życiu szkoły, ale nie na sto procent. Nadal byłam tą osobą
z ostatniej ławki. Rozmawiałam praktycznie tylko z nią, ale mi to w zupełności wystarczyło, a ona to
rozumiała. Nie nalegała, nie obrażała się, kiedy nie chciałam iść z nią na imprezy. Traktowałam ją jak
siostrę.
-Hej, coś ci jest? - Dean kucnął przy mnie, a widząc moje łzy, zmienił się. Już nie widziałam tego
pewnego siebie dupka, ale miłego, przejętego chłopaka. To, co stało się później, nie było czymś, co
zdarzało się u mnie często. Prawdę mówiąc, jeszcze nigdy się nie zdarzyło.
-Ja ci powiem, co jest. Ja jestem! - krzyknęłam głośniej, niż chciałam, ale w tej chwili się tym nie
przejmowałam, bo chciałam w końcu to z siebie wydusić, chciałam się tego pozbyć, powiedzieć to głośno.
- Mam już dość kłótni rodziców, choć są już prawie dziewięć lat po rozwodzie, nadal to robią. Mam dość
tego, że wszyscy patrzą na mnie jak na osobnika dzikiego gatunku, bo nie chce się z nimi przyjaźnić.
A czy to moja wina? Mam prawo, aby nie nawiązywać z nimi kontaktu i co? Mam, to z niego korzystam.
Mam dość tego, że nie mogę czytać książek, bo życie w nich jest zbyt idealne. Każdą sytuację
przekładam na moje życie i zastanawiam się, czemu nie może tak być. - poderwałam się z podłogi
i zaczęłam chodzić w tę i z powrotem od okna do ściany, kątem oka zauważając, że Dean usiadł na łóżku
i nie chcąc mi przerywać, grzecznie słuchał.
- Mam dość tego, że to moja wina to wszystko, co się ze mną dzieje, co się dzieje z moją mamą, to moja
wina! Gdybym nie poprosiła jej tamtego wieczoru o tego cholernego misia! Nie pojechałaby tam i nie
zobaczyła zdrady męża, którego tak kochała. Tak go kochała, że nie umie znaleźć sobie kogoś innego.
A ja na nią jeszcze nakrzyczałam. Nakrzyczałam, bo powiedziała, że nie korzystam z życia. Jak ona może
mi zwracać uwagę z takiego powodu jak, sama nie jest lepsza? Jej życie kręci się wokół pracy, a w
międzyczasie ma przerwy na branie leków na depresję. Miałam już dość, więc spakowałam się i wyszłam.
Zostawiłam ją. Teraz pewnie siedzi w kuchni i się martwi. Mam dość siebie.
Kiedy w końcu wszystko powiedziałam, czułam się lekka. Nie obchodziło mnie nawet to, że
powiedziałam to wszystko chłopakowi, którego nie znam, a nie przyjaciółce. Najważniejsze było to, że się
tego pozbyłam. Może nie spowoduje to tego, że się zmienię, ale przynajmniej powiedziałam to na głos
i przyniosło mi to ulgę, co było kojące, bo nie czułam ulgi od bardzo dawna. Jednak zaskakujące było to,
że Dean w ciszy podszedł do mnie i objął mnie swoimi silnymi ramionami. Co jeszcze dziwniejsze czułam
się w nich dobrze. Czułam się bezpiecznie. Wtuliłam się w niego bardziej, mając gdzieś, że jest
nieznajomym.
-To nie twoja wina. Nie wiem, co czujesz i nie powiem, że współczuję, bo z tego, co widać, nie lubisz
tego, ale powiem ci jedno. To nie twoja wina. Nie możesz obwiniać się za takie rzeczy.- kiedy to mówił,
cały czas słyszałam kojący dźwięk jego bijącego spokojnie serca. Chciałam w to wierzyć, ale nie byłam
przekonana. Pewnie mówił tak, tylko żeby mnie pocieszyć. Odsunął mnie od siebie i podprowadził do
POZYTYW 2/2017
łóżka, na którym usiedliśmy. Cały czas trzymając mnie za ręce, kontynuował.
- Powiem ci coś, co jeszcze nikomu nie mówiłem, ale kiedyś też się tak obwiniałem. Moja mama zmarła
przy porodzie, a mój tata nie chciał zostawać tutaj bez niej, więc kiedy tylko wystarczająco podrosłem,
zaczęliśmy podróżować. Byliśmy chyba wszędzie, Afryka, Ameryka Północna, Południowa, Azja, w
wakacje zwiedziliśmy chyba wszystkie stolice Europy. Kiedy już byłem zmęczony tymi wszystkimi
wyprawami, powiedziałem tacie, że chce wrócić tutaj, do Londynu. Chciałem w końcu chodzić do szkoły,
a nie uczyć się w domu, chciałem poznawać nowe osoby, zaprzyjaźnić się, zakochać. Zgodził się, ale
widać było, że nie chętnie. Kiedy już zamieszkaliśmy tutaj na stałe trzy lata temu, dzień w dzień
widziałem, jak tata schodzi do swojego gabinetu, marząc tęsknie o miejscach, do których mógłby
pojechać, gdyby nie ja. Obwiniałem się każdego dnia, że pozbawiłem go takich możliwości, a skazałem
na codzienny widok ludzi, którzy spełniali jego marzenia, zatrzymując się na chwilę w jego hotelu, by
potem zwiedzić dalsze części świata. Aż do dnia, w którym spotkał Darcy, jego świeżo upieczoną żonę.
Właśnie wracam z ich ślubu, odbył się na Hawajach. I będąc na ich ślubie, przestałem żałować, że
poprosiłem go o powrót tutaj. Gdyby nie to nie poznałby Darcy, nie ożeniłby się z nią i moim zdaniem
teraz bardziej się cieszy podróżami z nią niż ze mną. -przerwał na chwilę, by spojrzeć czy nadal słucham.
Słuchałam, bo to, co mówił, było ciekawe i prawdziwe, że przestałam wątpić w to, że mówi tylko po to, aby
mnie pocieszyć. Miałam wrażenie, że też potrzebował powiedzieć to głośno, aby tak jak ja poczuć się
lekkim. Zerknął na mnie, uśmiechając się zadowolony, że mnie nie zanudził i mówił dalej. - Nie to, żebym
był zazdrosny, ale stało się, że wilk syty i owca cała. Tata nadal prowadzi hotel, ale również podróżuje,
a ja mogę spokojnie skończyć pobliską szkołę i robić co chcę.
- Czekaj, chodzisz do szkoły niedaleko? Przecież ja tam chodzę. - nie możliwe, abym była tak
zamknięta, żeby go nie kojarzyć choćby z korytarza. Czy aż tak straciłam kontakt z rzeczywistością, że
nie obchodzili mnie inni, że przestałam zwracać uwagę na osoby chodzące po szkolnych korytarzach?
- Jestem w klasie maturalnej i wiem, że tam chodzisz, widziałem cię kilka razy na korytarzu, dlatego nie
bałem się zostawić cię z moimi rzeczami, a nawet jakbyś coś ukradła, wiedziałbym gdzie cię znaleźć.
Teraz wszystko nabierało sensu.
-Bardzo śmieszne - udawałam obrażoną, ale jednak lekko się uśmiechnęłam, tak by chłopak nie
zauważył.
- Może nie jest to takie przeżycie jak twoje, ale chcę, żebyś zrozumiała, że to nasze decyzje budują
przyszłość. Nasze decyzje są częścią nas i nie powinniśmy ich żałować ani się winić za to, co
postanowiliśmy zrobić kiedyś. Kiedyś jest kiedyś, to już przeszłość i powinnaś ją zostawić. A teraz chcę
zobaczyć twój uśmiech, bo jak nie to sam sprawię, by się pojawił na tej pięknej twarzy.
-Po pierwsze nie uda ci się to, a po drugie ostatnimi czasy nie jest proste doprowadzić mnie, chociażby
do uśmiechu. - kłamałam, bo już dwa razy doprowadził mnie do uśmiechu i to nie świadomie
-Wiesz, że jeśli mi się uda, będziesz mi winna dużą kawę? - spojrzał na mnie, a na jego twarzy
dostrzegłam podstępny uśmiech. Chciał załatwić sobie darmową kawę, a ja nie miałam zamiaru mu jej
sponsorować.
-Możesz pomarzyć. -nastała, krótka cisza, po czym puścił moją dłoń i zakręcił wokół palca pasemko
moich włosów.
-Twoje włosy kojarzą mi się z kawą, którą dostałem raz na Brooklynie.
-Dlaczego?
-Bo kawa była równie czarna co twoje włosy i znalazłem w niej równie długiego włosa co twoje. - nie
dałam rady powstrzymać się od uśmiechu, musiałam to zrobić.
-Wygrałem. Zapisz sobie, gdzieś duża, czarna kawa, bez dodatków dla Deana. A teraz, bierz telefon
i dzwoń do mamy, żeby przeprosić za swoje zachowanie i poprosić by przyjechała po ciebie jutro
z samego rana, a później pójdziesz spać, bo masz ważny rozdział do napisania, jakim jest jutrzejszy
dzień twojego życia.
POZYTYW 2/2017
Jak powiedział, tak zrobiłam, co było przerażające. Dean nie był kimś naprawdę ważnym w moim życiu,
a słuchałam go, jakby był moim mentorem. Nie wiem jakim cudem, ale byłam przekonana, że warto go
posłuchać. Może przez to, że miał rację, a może przez to, że zaczęłam rozumieć, o czym mówił.
To nieprawdopodobne, że chłopak, o którym nie miałam nawet pojęcia, że chodzi ze mną do szkoły,
zmienił mnie tak bardzo i to w jeden wieczór. W ten jeden krótki wieczór zmienił więcej niż najbliższe mi
osoby przez poprzednie kilka lat.
***
Szósta rano. Kto by pomyślał, że kiedykolwiek będę w stanie o tej godzinie być na nogach? Zwłaszcza
że spałam tylko pięć godzin, bo byłam tak wkręcona w rozmowę z nieznajomym chłopakiem. Że będę
stać naprzeciwko właśnie tego chłopaka, który jeszcze wczoraj był dla mnie zupełnie nieznaną mi osobą.
Teraz stoi przede mną i jest kimś w rodzaju przyjaciela. Kimś, kogo historię będę chętnie śledzić i komu
kibicować będę w każdych momentach jego życia. Kogoś do kogo wie, że mogę zadzwonić o północy
i wiem, że odbierze, wysłucha, poradzi, a jak będzie trzeba to i nakrzyczy na mnie. Żadne z nas nie
chciało się żegnać. Kiedyś powiedziałabym zwykłe „cześć” i odeszła, ale teraz przy Deanie nie umiałam.
Nie umiałam tak po prostu się pożegnać.
- Miło było cię poznać Lydio. - Dean uśmiechnął się, przyciągając mnie do siebie i obejmując mnie
ramionami. Ramionami, które przez ostatnie kilkanaście godzin poznały mój smutek, żal, ale i tak bardzo
upragniony spokój oraz w tym momencie poznawały radość. Radość z tego, że w końcu znalazł się ktoś,
kto mi pomógł. Ktoś przy kim czuję się sobą, przy kim nie muszę udawać silnej, ale mogę być silna.
Kto by pomyślał, że stanie się to przez błąd obsługi hotelowej, która przydzieliła jeden pokój dwójce
nastolatków. Nastolatków, którzy przez tę pomyłkę zaznali spokoju i poskromili swoje demony czające się
od dawna w ich duszach, sercach i umysłach. Nastolatków, którzy z nieznajomych stali się swoimi
powiernikami i to w nie całe czternaście godzin.
- Mi również. - mocniej wtuliłam się w jego pierś. Ten ostatni raz. Ten ostatni raz chciałam poczuć się
pewnie, polegając na kimś, ale również chciałam ten ostatni raz poczuć mocny zapach jego perfum, które
jeszcze wczoraj tak bardzo mnie drażniły, a dzisiaj dawały mi nadzieje. - Mam nadzieję, że to nie jest
nasze ostatnie spotkanie. Zobaczymy się kiedyś prawda? Chodzi mi, że poza szkołą.
Dean delikatnie odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy, a na jego twarzy widać było radość, ale
i nutkę zaskoczenia. Czyżby się nie spodziewał, że będę chciała spotkać się z nim jeszcze raz? Co
prawda wymieniliśmy się numerami przed wymeldowaniem z pokoju, ale chciałam mieć pewność.
Pewność, że jeszcze kiedyś zobaczę jego uśmiech, posłucham jego głosu, który mimo lekkiej chrypki koił
moje uszy.
- Kiedy tylko zechcesz, w końcu wisisz mi kawę. Pamiętaj, lubię dużą i czarną jak twoje włosy.
Oczywiście bez dodatków, no i bez włosów.
Roześmiałam się, tak właśnie na mnie działał. Potrafił mnie rozśmieszyć w takich momentach, w których
tego potrzebowałam. W tym momencie usłyszeliśmy klakson samochodu mojej mamy. Spojrzałam w jej
stronę i dałam znak, żeby dała mi jeszcze minutkę.
- Czas się rozstać.
- Na to wygląda. Jesteśmy w kontakcie, skarbie. - Ucałował mnie szybko w czoło i zaczął iść tyłem
w kierunku swojego motoru, cały czas wpatrując się we mnie. Gdy był już kilka kroków od celu, odwrócił
się, założył swój kask i wsiadł na swój pojazd. Ponownie spojrzał na mnie, uśmiechnął się i odjechał.
Stałam jeszcze przez kilka sekund z zamkniętymi oczyma. Wciągnęłam głęboko powietrze, które
pachniało świeżą rosą. Odwróciłam się w stronę mojej mamy. Poczułam przyjemne ciepło na twarzy i się
uśmiechnęłam. W końcu doczekałam się pięknego wschodu słońca, który dzisiaj nie zaczynał tylko dnia,
ale rozpoczynał nowy rozdział w moim życiu. Bez strachu i z siłą, by przeskakiwać kałuże pozostawione
jeszcze przez wczorajsze łzy...