Upload
bibliotekazorga
View
253
Download
0
Embed Size (px)
Citation preview
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
1/171
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
2/171
Dubo... Dubon... Dubonnet
Izabela Czajka-Stachowicz
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
3/171
Przeraliwie gwizaa lkmtywa... para przysnia wszystk - i dworzec, i oprwazajcych mnie
bu przyjaci. Pprzez t gst ktar syszaam wci gs Waka Brniewskieg:
- Uszy gry, Bella.
- A nie aj si - wtrwa mu Brun Jasieoski. - Trzymaj si! zbaczenia.
Pcig rgn i pwli ruszy - ym pa - umiechaam si bu, wiziaam ich twarze za szyb.
Chciaam pwiezied c barz waneg... c, c by zabrzmia jak fanfara triumfu, ale krzyknam
tylko: - Pcztek pry!... - baj parsknli miechem - nie zrzumieli, wiziaam z daleka
pwiewajcy szalik w czerwn kratk Brunna, wspiam si na palce... ten szarzielny kapelusz t
chyba Waka. Zwrtnica... szerka aleja rzbiegajcych si szyn... Warszawa zstaa pza mn.
Salamanrze znwu ua si zbiec... tym razem Krl wy ju jej nie panie.
Wtulona w rg przeziau, snita paszczem, zaciskaam pici. - Chcia mnie sprzead!! za
pienize! Za pienize chcia mnie sprzead kamienicznikwi z dziurkami na nsie! A taki by la
mnie bry. Nigy nikg na wiecie tak nie kchaam jak jeg, mjeg tatusia!
W ciemnym przeziale wiecia si u sameg strpu maleoka niebieska arwka. Mgam si pyd,
bo razem ze mn siezia tylk jakie maeostw. Starsza pani, szczupa i wta, w czarnym toczku
na siwych wsach, o chorowitej cerze, z nie ukrywanym lkiem w oczach, bya w ustawicznym ruchu
- t cigaa jakie walizki, t twieraa i zamykaa neseser i trby wiszce razem z paszczami, t
znwu sprawzaa jakie papiery w pugilaresie - natmiast m jej siezia nieruchm, wpatrujc si
w nieprzejrzan ciemnd za knami.
Uawaam, e rzemi. Chciaam, jak t zwykle bywa w pcigu, kiey czwiek nie przynaley
jeszcze aneg miejsca, uprzkwad minine w jak lgiczn, pwizan cad. Cklwiekby - pwinn mied jaki alszy cig. Jechaam Parya, ale przecie musiaam uregulwad spraw
z Robertem Berny. Zaangawaam si... n by pwanym, uczciwym i ljalnym czwiekiem - nie
mgam gwiznd na nieg i ppzid alej. Trzeba t w jaki luzki spsb zaatwid. Teraz pja
nieg, ale w Berlinie za nic nie zstan. Ju miesicy ni mi si p ncach Pary. Czasami -
wyawa mi si nawet - syszaam aleki jeg gs...
Starsza pani uprzejmie czstwaa mnie herbat z termosu. - O zikuj, barz zikuj, ale nie
mam pragnienia... me pniej - pwieziaam. Manek pani naal wpatrywa si w ciemnd,
mia szarzieln kamizelk, krtk na jea strzyne biae wsy. Pani znw wspia si na awk
do siatki z bagaem, chciaa zjd jak paczk w czarnym papierze, przewizan sznurkiem.
- Przestao si wreszcie krcid, usi na ..., i sie. P c znwu chcesz rzwizywad t paczk...
chlery cikiej, ani chwili spkju.
O, te swa sprawiy na mnie wraenie. Nieczienne i zaskakujce. Pan w szarozielonej kamizelce
niepruszenie tkwi w oknie - czuam, jak starszej pani zy krc si w oczach. - Ty wstrtny,
ordynarny dziadygo - pwstrzymywaam krzyk. Starsza pani wracaa e mnie czy - mj Be,
jake musiaa si wstyzid.
Pcig nie zmienia rytmu - mta - skta - trzs si i melyjnie c wystukiwa. Usypiaam
ukysana rytmem, buziam si, kiey za knem rzbyskiway wiata mijanych stacji. Leaam tulc
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
4/171
gw mjeg mweg jaka, z ngami wycignitymi wzu kanapki. Starszy pan te spa na
lec, tylk jeg rbna, wta na, skurczna, psiezc, usna u jeg ng. Na granicy
niemieckiej weszli celnicy - nie glali nawet walizek - reszt ncy przespaam - ni mi si Rbert...
malwa mi ns pzlem umazanym w cynobrze - mwi sie na ... i nie ruszaj si... Czy t
mliwe, aby n mnie tak mwi? - ziwiam si we nie.
Ran byam w Berlinie, Rbert czeka na pernie, mia rzrawan min. - Bziesz mieszkaa
w pensjonacie na Luitpoldplatz - p minuty e mnie.
Cieszyam si i chatycznie pwiaaam o nie, ale niczeg nie rzumia. Pjechalimy
pensjonatu, gdzie niecierpliwie rzuciam si w jeg ramina. pier wieczrem pszlimy na
Nllenrfplatz, eby zjed przny bia. Rbert nie rzumia tych wyszych pww mjeg
wyjazu Parya.
- Dummheit - pwiezia - sztuk mesz si tutaj zajd. Galerii jest iaba i troch, mesz
glad Chagalla, Czanne'a, Gauguina w Berlinie. Nie rzumiem swa klimat. Nie jeste malarki t ci wcale nie jest ptrzebne. A me... me akniesz nwych przeyd? Me szukasz nwej
mici? Pwiez mi twarcie i szczerze. No?
Zaprzeczaam... przysigaam - nie rzumia - nie chcia zrzumied, nie wierzy w wezwanie Parya.
Nie wierzy, e Pary zawa mnie wielkim gsem - Donnerwetter noch einmal. Hier wirst du
bleiben, hier habe ich eine gewisse Klientele. Du brauchst kein Geld von deinem Vater1.
Przyczaiam si - dobrze, dobrze - zrbi wszystk, c zechcesz. Kchany jeste, zstan z tb w tym
krpnym, kszmarnym Berlinie... naturalnie, tak bzie lepiej. Swami nie ptrafi nieg trafid -
c tu rbid?
ni staway si craz krtsze... Zmierzch zapaa o czwartej p puniu - chzilimy na alekie
spacery, z ktrych wracaam zmczna i zmarznita. Lucas Tichany c zieo przychzi pracwni,
bekta - wyawa wiki craz gwatwniejszej intnacji - raz zerwa swj granatowy beret z gwy
i pepta g. Rzeczywicie, niemwa-pasjnat t nie jest takie sbie zwyke zjawisk.
Kiey pszlimy na spacer z Lucasem, b Rbert nie mg teg nia ejd sztalug. Pwieziaam,
e chciaabym pjechad Parya. Zrbi t na Lucasu wiczne wraenie, stan na ulicy i wygsi
jak ziwaczn przemw - prcz swa Paricz, pwtarzaneg c par sekun, niczeg
niepbna by zrzumied. Wskazywa palcem na swj pier, t znw wali si kuakiem w gw,
jeg mae czki rzucay ognie - pieni si i pskakiwa: - Bella... Paricz... Paricz - w pewnej chwilizstawi mnie sam i pgna prze siebie.
W mim pensjnacie na Luitplplatz wszystk sz jak w uregulowanym zegarku. Pani kierowniczka
bya uprzejma, pkjwa czysta, spkjna i barz bajca o przek. Ran ka stawaam
kaw z mlekiem, na bia przychzi Rbert. Wikinga Eggelinga, Gerhara Eislera, Hausmana, Hansa
Arpa, Stiffersa i pzsta paczk rzaziej wiywaam - unikaam bwiem Hansa Richtera - wstyziam
si teg, c si sta.
1Psiakrew. Zstaniesz tutaj, mam tu jak klientel. Nie ptrzebujesz anych pienizy swjeg jca.
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
5/171
I wreszcie nasze zieo, kiey spakwaam swje rzeczy walizki - pkjwa nisa mi z prania
bielizn - pienizy miaam wicej ni w dniu przyjazu z Warszawy. Rbert by hjny, mgam brad
z jeg prtfela, ile chciaam. laswjej brny musz stwierzid, e nigy nie przekraczaam
ziesiciu marek. Nieraz si gniewa! Das ist kindisch, du lufst ohne Geld, mach keine Dummheit,
nimm zwei hundert - jetzt verdiene ich ganz gut - vorige Woche habe ich zwei Bilder verkauft...2
Ale
nie umiaam brad pienizy, uwaaam, e t w jaki spsb jest niewaciwe.
O gzinie ziewitej z minutami wieczrem z Bahnhf am Z jea pcig Parya.
Miaam wykupine miejsce w wagnie sypialnym. Zatelegrafwaam Zamyskieg: W czwartek
o szstej Gare u Nr - Bella.
A w r p biezie, naturalnie niczeg nie mylajc si, Rbert zaprpnwa mi pjcie na
spacer Tiergartenu. W parku, mim wczesnej pry nia, zapa zmierzch, my rbny eszcz.
Szlimy szerk alej - licie kasztanw szeleciy p ngami, zbutwiae i czarne przylepiay si
peszew pantfli, mizy zwisajcymi lidmi rzczapierznych gazi bieliy si krge, mleczne kulesab jarzceg wiata - zapach wilgtnej ziemi, pwiych lici i teg sipiceg cieniuteok
eszczu przesni cay wiat. Palt Rberta by wchate... tykaam pliczkami mkrej, ksmatej
pwierzchni materiau. - O, mj Be - mylaam - taki zieo, jakby ju wszystk biega koca...
i wiat, i ycie.
Gzie z daleka dochziy przytumine wiki klaksnw, aleki gwar miasta. Wchaam wiat
pprzez zapach zwiych lici, pprzez mg, eszcz i mkre, wchate palt Rberta. gbi
przejmujcy zapach - zapach smutku.
- Jetzt gehen wir in ein schhnes Kaffeehaus. Pjziemy sbie teraz jakiej piknej, jasnej
kawiarni, wypijemy br kaw - sama wybierzesz przy bufecie ciastka, psuchamy muzyki.
Przecie pwinnam jeszcze wpad pensjnatu p walizki - mylaam.
Pwli szlimy w strn Kaiserammu.
- Nie wiziaa jeszcze, jak p skoczeniu wygla prtret Istvana Varr. Nie chciaaby p kawie
pjd ze mn? Mam g na sztalugach.
- Rbert! Przecie n jest ju skoczny lat... sta za ziesitkami innych pcien, wrcny
ciany... Przecie jeszcze zanim si pznalimy, rzucie ten realizm - t ziwne, e znwu wrcie
tego.
Rbert gnit w palcach papiersa, wzrkiem bzi p rutach telegraficznych.
- Mutti (zawsze w przypywie czuci tak mnie nazywa), Mutti, nigy aen braz nie jest
ostatecznie skoczny. Rzumiesz?
(Jeeli w takim tempie bziemy szli, t ja nigy nie ja Parya!)
2T ziecinaa, biegasz bez pienizy, nie rb gupstw, we wiecie teraz zarabiam cakiem brze w
zeszym tygniusprzeaem wa brazy.
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
6/171
- Rbert! Strasznie zmarzy mi ngi... prsz, we takswk, chciaabym ju byd w tej jasnej, ciepej
sali. Rzumiem ju - braz nigy nie jest statecznie skoczony...
Siezielimy w kcie rzsicie wietlnej kawiarni. Rbert zstawi w garerbie mkre, wchate
palt. Jak t brze, e kbiety nie musz zstawiad paszczy w szatni. Rzpiam paszczyk i usiaam
naprzeciw nieg... Pali papiersa i znowu pewno myla o portrecie Istvana Varro - wsateg,starszego pana w szlafroku.
- Teraz pj wybrad ciastka - wya mi si, e gs miaam taki sam jak zawsze.
- Dobrze, a dla mnie we kawaek szarltki...
Ju byam chyba trzy krki stlika, a tu:
- Czekaj - czekaj... - Przystanam, serce wali na alarm. - C ja chciaem pwiezied? Tak. Kawaek
szarlotki i ciastko z serem. Wiesz jakie? Francuskie z serem.
- Dobrze - wykrztusiam - bardzo dobrze, francuskie z serem.
I nie zatrzymujc si, przeszam prkimkrkiem k bufetu, rzchyliam ciemnczerwn ktar,
przebiegam k szatniarza, sprawzajceg jakie numery wyryte na krgych blaszkach, a kiedy
zamknam wyjciwe rzwi, znalazam si znwu we mgle, eszczu i ciemnciach.
- Prk, prk Luitpoldplatz numer trzeci... i pczeka pan p bram, za chwil wrc
z walizkami...
Pitnacie minut trwaa jaza na wrzec. Tragarz sze z walizkami przee mn. eszcz rzpaa si
na bre, byy t ju nie stre igieki, lecz ue krple. Och, wszystk jedno, i tak za chwil usiw ciepym, suchym przeziale, w pcigu, z ktreg wysi na Gare u Nr w Paryu.
Tym razem jechaam sama - by t przezia sypialny pierwszej klasy - tak, pienize t jenak bra
rzecz. Pwleczenie pachnia krchmalem, myem i czystci, sunam przeciera i usiaam.
Jeszcze sieem minut ejcia pcigu. N, ale zyam - i nagle zbaczyam Rberta w tej
rzsicie wietlnej kawiarni na Kaiseramm, jak niespkjnie patrzy w strn bufetu.
- Psza p ciastka... ju przecie min p gziny, i nie wraca? Me zachrwaa? Me
zemlaa?
Och, eby ju ten pcig ruszy. O szatniarza si wiezia, e wyszam? Ale przecie szatniarz by
tak zajty tymi numerkami na blaszkach, e mg mnie nie strzec.
Do drzwi kt zapuka. - Prsz - pwieziaam, a gar miaam ze strachu tak cinite, e swa nie
mgy si przestad.
Wsze may czwiek w munurze, na tku czapki mia napis Mitrpa.
- Czy szanwna pani zechce zjed klacj, czy zarezerwwad miejsce? - Pa mi rweg klru
bilet.
- Prsz - wyjkaam.
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
7/171
Min jeszcze par minut - pcig pwli ruszy, wyszam z przeziau i stanam w przejciu przy
oknie.
Na wrcu ziay si zawsze te same wieczne sprawy. Zawiawca stacji w zielonym mundurze -
tumy luzi egnajcych jeznych - przysadzista kobieta w biaym fartuchu na palcie przy
byszczcym niklem wzku... Frankfurter Wrstchen. Szklany kisk z gazetami, szklany kioskz owocami - zciste kule pmaraoczy - i wielkie napisy wiszce na stalwych uchwytach: Bahnhof
am Zoo. Jeszcze trch wiate, jeszcze trch Berlina, a ptem ciemnd bez kresu. Wilgtna,
ciekajca w nc.
Pszam wagnu restauracyjneg. Pprsiam o jajecznic, buki i mas, ptem napiam si
ohydnej, lurowatej herbaty i zabrawszy ze sb butelk wy mineralnej, wrciam przeziau. A
ziwne, jak brze pamitam tamt nc. Jasnta piama tatusia - jewabna, blata
z biaym blamwaniem - i zapach Jackie Guerlaina. Nie miaam ani ksiki, ani gazety. Zgasiam
wiat i paam si rytmwi pcigu.
Jak ug n tam czeka na szarltk i sernik? Nznic! ajaczk! Kretynk! Czy ju koca ycia
b musiaa si wstyzid? I c sbie waciwie przy tym mylisz, pzbawiny mzgu czerepie? Jak
mga! Jak mga zstawid g przy stliku kawiarnianym i prysnd? Pary ci wa? A jak ci zawa
Kalkuta? A jak ci zawa BiegunPuniwy? Nieszczsna iitk, pzbawiny skrupuw,
prniny stwrze czwieczy. Brzyz si sb. Nienawiz siebie! A zapwiaaam si na uczciw
kbiet... miaam aspiracje... filzfia... plnistyka... histria sztuki. Zaczam pakad. Z pcztku
cich i anie, a ptem craz gwatwniej, a rzryczaam si jak w dawnych, najdawniejszych
czasach. mt wagnw, trzaskanie elastwa szczliwie zaguszay wyawane przeze mnie jki.
- bry by la mnie, za bry. Wszyscy s la mnie za brzy... uu... uu... uu - , Be! Jaka ja jestemnieszczliwa! Inne wychz za m, rz zieci. Ciesz si szczciem mwym, s wierne
z ptrzeby serca, twrz nastpn generacj, b przecie tak chce natura. yj zgnie z prawem
boskim - a ja? Wyrzutek speczeostwa - pmit iabelski, nie chc mied ma... nie chc mied
zieci... nie chc mweg szczcia. Za nic nie chc twrzyd nastpnej generacji! Be, zmiuj si
nae mn, jestem brzyliw egistk! Przysniam gw kr, ciam si statecznie
caeg wiata i z mkr ez twarz zasnam.
Teraz mi si wyaje, e pacz t barz zrwe prenie. Pacz, jak eszcz, wiea czwieka. Jak
nie ma innej ray, brze jest wyrzucid z siebie wszystkie trucizny kanalikami zwymi.
Zielna butelka mineralnej wy nakryta szklank jak przezrczystym turbanem rbia mnie
grymasy - wykrzywiaa si i jazgtaa c zupenie niezrzumiaeg. - Jeste butelk wy mineralnej
i nie wln ci si mnie wykrzywiad - jak b miaa pragnienie, t nalej sbie twjeg
kapelusza wody i napij si.
- Czemu uajesz, e mnie nie rzszyfrwaa? - usyszaam wyranie. sknale wiesz, e jestem
czarwnic, i zamierasz ze strachu - b take wiesz, e p t tu jestem, eby ci zrbid c krpneg.
Rzeczywicie wszystk t wieziaam i umieraam ze strachu.
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
8/171
rzwi przeziau twrzyy si i wesz trzech umunurwanych mczyzn: - Passeport, s'il vous
plat3- rcymi rkma signam p trebk, mim wli spjrzaam na butelk, wykrzywia si
szataosk i pkazaa mi zielny jzyk. rcymi rkma wycignam paszprt z torebki i paam
najbliej stjcemu. Pchyli si i zacz przewracad kartki. Wiziaam ju na pewn, e wszystk
stracne. Czarwnica pkajc ze miechu zrbia mnie krpneg zeza.
- Regardez-moi. Qu'est-ce-que-c'est?4
- krzykn ziwnie umunurwany francuski celnik, mia
bwiem na czapce wielk kit z pir. Pzstali, rwnie z pirpuszami na gwach, pchylili si na
moim paszportem. - Jeden z nich nsi krtk, blazieln brkatw pelerynk. Pali mi
paszport... - Co to znaczy - pwtrzy pierwszy - nie ma francuskiej wizy. Niech pani spojrzy. Co to
znaczy?
Zrtwiaam z przeraenia - wizy francuskiej nie by - zamiast wizy leay trzy zasuszne fiki.
- Prsz panw - krzyknam - prsz panw - t na! Ona ukraa mi wiz i pya na t miejsce
zasuszne fiki - na jest czarwnic - patrzcie! patrzcie! jak si wykrzywia! - Butelka skromnie i jakgyby nigy nic staa na stliku.
- Passeport, s'il vous plat. - Nieprzytmna sunam zasuwk - przeziau wesz trzech
umunurwanych celnikw - nie mieli pirpuszy ani aen z nich nie nsi blazielonej brokatowej
pelerynki. Tak jak przed chwil, we nie, rcymi rkma signam trebki - z uksa spjrzaam
na butelk.
Przyyli pieczd. - Merci - tknli palcami czapek i ju ich nie by.
Teraz pier przy penym wietle elektrycznym zjam z gwy czarwnicy szklank i napeniam
w - banieczki prysny mi w nos. - T jest ju statnia twja sztuka - pwieziaam bcierajctwarz. - Ostatnia, b za chwil wyrzuc ci za kn, tyle mi strachu napzid, nie tylk skrad wiz,
ale na jej miejsce pyd trzy zasuszne fiki.
Z truem twrzyam kn, wychyliam gw, wiatr uerza mnie w twarz, eszcz nie paa, la
rzmachu pkrciam rk i dalek cisnam butelk-czarwnic. Wr pyncych biaych chust na
niebie migtay malutkie gwiazy. Ch - rasny ch uchzcej ncy przenikn mnie na wskr.
Zatrzasnam kn, p kcem nalazam skie ciep.
Ot, i przekrczyam granic Francji. Niechaj mi bzie pzrwina! Ppatrzcie, ppatrzcie, brzy
ludzie - pidziesit lat mija od tamtego wieczoru - p wieku - naturalnie, jak na odcinek czasuw ogle t niewiele, ale jeli mierzyd rzpitci ycia czwieka, t przecie - t przecie nie tak
znwu ma. Entuzjastycznie pwitaam Pary! Tak zreszt zawsze witaam Francj. Ile razy? Ju
chyba nie ptrafi zliczyd - na lotnisku Orly i le Bourget, lujc w Ruen, Hawrze, unkierce,
wychzc z ekspresu na Gare u Nr. Za kaym razem, kiey stp tykaam ziemi francuskiej,
serce przepeniaa cuwna sycz. A teraz - siezc w ftelu przy zanienym knie, w moim
maym mieszkaniu na Mktwie, z blesnym skurczem umiecham si i pzrawiam ci ju z daleka
, najpikniejsze, najmrzejsze, jeyne miast na kuli ziemskiej! Teraz kiey w tym bujnym,
szalnym yciu... yciu marynarza, wczgi, pijaneg socem i mici nierza, pznaam
3Prsz paszprt.
4Co to jest?
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
9/171
wszystkie wspaniae miasta Ameryki Pncnej i Puniwej, kiey psmakwaam wszelakieg
wina w tawernach Hiszpanii, Wch, Grecji, Jugsawii, Marka, kiey znany mi jest czar ceanw,
mrz, lbrzymich rzek, firw i wysp, stepw, wspaw, pustyni i prerii i krnie chyl gw
prze wspaniaciami teg wiata... - zawsze i d koca ni mich Pary pzstanie najukchaoszym
miastem na kuli ziemskiej!
August Zamyski stan przee mn akurat, gy wychyliwszy gw przez kn niezbyt pewnie
zawaam: - Porteur!5
mia si, pkazujc, jak t n, wszystkie trzyzieci wa zby yskajce biel.
- No i jeste. N i jeste w Paryu. - Bagawy nis walizki ku wyjciu, a ja, wystraszna, szam obok
niego - zgubiny jzyk w gbie - niepewna i wstrznita nie znanym mi nwym zapachem, ilci
wiate, gwarem tej mwy, ktr znaam, a jenak, jak mi si nagle wya - niezrzumiaej.
W takswce August nie przestawa mwid - chatycznie, skrtami,gn rc, jak t by w jego
zwyczaju. Jaki n bliski, sereczny, me lateg e mwi p plsku? Me lateg e zna mjeg
jca, e sam jest kim z Nwgrzkiej, przyjacielem Witkaceg... kim z Zakpaneg. O, Be, jaki
wspaniay plac! Jakie te ulice s szerkie. O wiate, wystaw w gwie si krci.
- Patrz! Patrz, to jest Arc de Triomphe - t Rivli, wizisz t klumna? Bellu - nie tam - spjrz tu, na
lew! T Luwr, pjziemy tam jutr - szarpa mnie za rkaw. - Patrz! patrz! Co to za perspektywa -
widzisz?
Champs lyses, spjrz! Tam z daleka Lasek Buloski - Bellu - ty nie patrzysz - przecie t mstAleksandra - ch, ju jestemy na lewym brzegu. Otwrz czy - to boulevard St-Germain-des-Prs...
Bella... Bella, twrz czy - patrz! patrz! Boulevard St-Michel... O, ju jestemy na rue e Rennes,
Bella, ja ci wynajem pkj w Htel Unic numer 151 bis, u madame Martineau. To bardzo
przyzwity htel, wiesz, mczyznm nie wln ci wiezad p ziewitej wieczr... Ona jest
barz prude... Zaje mi si, e t pwienie lcum i barz blisk Mntparnassu... Pkj
nieuy, ale zimna i grca bieca wa. ka tu wszystkie s lbrzymie i maj wietne materace.
Ran przynis ci pkju kaw z mlekiem i briszk alb crissant6.
Suchaam g, n si zachystywa - patrzyam nie wizcymi z oczarwania czyma... nie rzumiaam
pwy teg, c mwi, ale uawaam, e rzumiem. Mj Be, c n te? Brsz ka... c tznaczy? P c? laczeg? Czy nie lepiej buk z masem? Brszki kawy? Ten Gucio trzepie takie
nnsensy! Jacy znwu mczyni maj mnie wiezad ziewitej?
Pani Martineau miaa na raminach szary szal wczkwy - a w raminach ugws, liczn suczk.
August Zamyski kna ceremnii prezentacji: - Et voil c'est Babette7. - Z klei na przestawia
mi pieska. Wycignam rk, chcc pgaskad suczk, ale Babette warkna i obnaya stre, te
zby.
5
Bagawy!6Bueczk alb rgalik.
7A to jest Babette.
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
10/171
- C'est mon amour, c'est un petit ange8
- maame Martineau pnisa entuzjastycznie psin
gry. - Je t'adore, mais il faut tre gentille - c'est notre petite Polonaise, une mademoiselle bien
srieuse... mademoiselle Bella... regardez la bien9.
Umiechaam si i kaniaam, chcc zyskad sympati Babette, ale si nie uawa, Babette pnsia
grn warg ukazujc te zby i warczaa.
- Babette - pwieziaam p plsku - przecie jestem krlw psw... przecie...
- Elle ne comprend pas, elle parle seulement franais10 - Guci ra i tak jak Babette pnsi grn
warg, szcztki wsw pchziy mu p sam ns.
August zsta na le z madame i Babette, a ja z garnem (te wsatym) Paulem i walizkami
pszlimy na trzecie pitr. Paul wstawi mi walizki i oa klucz - miaam za pid minut wiena
i przebrana zejd. - Nie ma mwy anym pczynku, musisz zisiaj jeszcze byd w Rtne -
wiaczy Guci. Pkj nie by uy, ale akurat stateczny la mnie - rzebraam si migiem,
migiem umyam, wyjam z walizki piknie upraswan bia bluzeczk z falbankami, wyam mj
zimwy paszczyk i pozostawiwszy nie rzpakwane walizki, zeszam na .
Babette na mj wik z miejsca zawarczaa. Maame puczya mnie, e p naciniciu zwnka mam
pwiezied cordon, s'il vous plat11 , a ptem brze zamknd za sb rzwi.
- Czy na nie wie, e jestem krlw psw? - zapytaam Augusta.
- O, mja mia! zapminasz, e tu jest republika, czasw rewlucji bwizuj Liberte, galite,
Fraternite12, francuskie psy nie uznaj krlwych - giltyna cia gw statniej, nazywaa si
Maria Antonina.
Dochodzimy do placu Montparnasse, zaraz skrcimy w lewo na boulevard Montparnasse. - Skup si! -
uwaaj, b teraz wanie nachzi najwaniejsza chwila w twim yciu. Tu si znajziesz w wityni
wspczesnci, tu tczna najwiatlejszymi mrcami, rabinami, magami, twrcami, filozofami
nia zisiejszeg, przepwiaaczami jutra zapaczesz na bnymi rgami, ktrymi tychczas
chzia, strzepiesz py ze swich ng, zerwiesz z tym, c by, i... i... - jakie pzce aut ze
zgrzytem hamulcw i piskiem pn zahamwa prze moimi nogami, z ktrych wanie strzsaam
prchy tamtych przucnych rg. - Au nom du diable - tu n'as pas les yeux...13 - Zamyski pcign
mnie na trotuar.
Szam przy nim ju bez sw... nigy ane ciel urzeczne sczyst zieleni nie by tak gupiae
i jenczenie tak zafascynwane. Bulevar Mntparnasse nie tyle mnie zaziwi wiatem wielkich
lamp, ile gwarem - z obu strn szerkieg bulwaru nieprzejrzane tumy bsiaay stliki, setki luzi
siezia przy stlikach ustawinych wzu szerkiegtrtuaru prawie samej jezni. Tumy
gaajcych, tumy gn krzyczcych, miejcych si luzi... Nigy w yciu czeg pbneg nie
8T mja ulubienica, mj aniek.
9Kcham ci na ycie, ale trzeba byd grzeczn, t jest nasz miy gd z Plski, barz pwana panienka,
panna Bella, glnij j sbie brze.10
Ona nie rzumie, mwi tylk p francusku.11
Prsz twrzyd.12Wlnd, Rwnd, Braterstw.
13 iaba, nie masz czu.
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
11/171
wiziaam - siezieli przewanie z gymi gwami alb w beretach. C za przeziwni mczyni, jakie
fantastyczne i cudowne kobiety!
August ra koskim miechem i zaciera rce, patrzc na mje nieprzytmne czy, na zachwyt,
wstrzs, ktremu cakwicie ulegam.
- A c? Nie mwiem? Ha ha ha... ale ci zamrczy, ha ha ha! Zrzumiaa? Wiesz ju teraz, laczeg
ci wtedy w Warszawie pwieziaem, e musisz tu przyjechad? Wizisz, t jest Rtne - to jest
wanie Rtne - n, ty przej! alej! prst, o tam, stlika. Ch, przestawi ci, tam
siez...
Cign mnie mizy stliki pprzez tumy rzgaanych luzi, ptykaam si o krzesa - ptykaam si
o dziesitki par ng tych wszystkich nieznajmych, z brodami i bez br, w beretach i bez,
z czuprynami siwymi, czarnymi, blond i ysinami. ziewczta, kbiety pikne, rzemiane, jaskraw
umalowane, tajemnicze kobiety, pachnce nie znanymi mi perfumami, w lnicych, migtliwych
naszyjnikach turquise (najbarziej mnych wwczas turkuswych kralach). Ngi mwiy mipsuszeostwa - nie mgam ju alej id i wreszcie paam na elazne krzes przy krgym stliku,
na ktreg blacie pitrzya si caa gra spkw.
- To jest Bella z Warszawy - a to Eugeniusz Zak. - Skniam gw. (Kt by w Warszawie nie sysza
o wietnym malarzu, Zaku, jednym z twrcw grupy Rytm?). Teraz prawie pidziesit lat min -
a tu naprzeciw mojego fotela - , tu, na cianie, wisi braz Zaka - Dziewczyna w niebieskiej chustce na
gwie.
Tu bk Zaka sieziaa liczna, mziutka sba - miaa barz niebieskie czy i czarne, gakie,
ramin spywajce wsy.
- To pani Jadwiga - pwiezia Zamyski - na pana Genia - przetem te malwaa, a teraz... -
Umiechna si mnie - miaa rwniutkie zby i wzik zakchanej, szczliwej ny. - A to jest
Roman Kramsztyk i jeg na.
Kramsztyk by brzyki, t prawa, ale w tej brzydocie by c, c z miejsca pzwala jej nie wizied.
Z Kramsztyka prmieniwaa jaka sereczna bliskd. na Kramsztyka, w okularach, wysoka
i autrytatywna, wyawaa mi si usbieniem krytycyzmu i pczuam si cakwicie niemielna.
Po drugiej stronie pana Zaka siezia wyski, chuy, rwnie brzyki i smtny sbnik o dugim nsie
i zupenie rzpaczliwym wyrazie twarzy - malarz Hayen (yje zi nia i nadal przychodzi do
Selectu - zisiejszej Rtne malarzy). B Mntparnasse pzsta naal tym samym siedliskiemartystw, mim istnienia eux Magts i Caf Flore, mim my na najawniejsz klebk
cyganerii artystycznej, Montmartre. Montmartre w roku 1924, w rku mjeg przybycia Parya,
znaczy wczraj. Tuluse Lautrec, Bnnar, Czanne, Renoir, Gauguin, Van Gogh i inne zwizane
z nimi nazwiska - ju wtey naleay przeszci, a Mntparnasse t by tryumfujce zisiaj. T
by Lepl Zbrwski, Migliani i Sutine, August Zamyski, Kisling, Lepl Gttlieb, Lepl
Levy, Foujita. Ukaam ten spis nie weug talentw, nie weug wartci biektywnej, ale weug
wczesnej mjej temperatury uczuciwej.
Waciwie t by tak. Przyjechaam, usiaam w Rtne z najwikszym wewntrznym
przeknaniem, e t jest z gry przeznaczne mi jeyne miejsce na wiecie, gzie mg bydnapraw szczliwa. Wanie tu, na rgu bulevar Mntparnasse i boulevard Raspail, tu, na tym
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
12/171
skrzywaniu wch ulic, przy elaznym stliku i na skaanym elaznym krzele, bjawi mi si
mje bgsawine miejsce na tej ziemi. Nareszcie nalazam! Tu przecie jest mj waciwy m
i nie chc inneg. Nigy w yciu nie czuam si tak wlna i szczliwa. Pczucie tej rasnej wlnci
uerza mi gwy jak alkhl.
Do tej pory - c, uwaaam Pary za wspaniae miast wspaniaeg naru - ot, i wszystko. A teraz...teraz ja sama swim wzrkiem, suchem, tykiem, ca sb, ciaem i naskrkiem pczuam Pary.
Tylu ludzi chodzi po jego trotuarach - jezi metrem, siezi w maych bistrach i na wspaniaych
tarasach jeg kawiaro - kay czeg inneg w nim szuka i kay t, czeg szuka, znajuje. Wszyscy
mg tam yd weug swjeg wizimisi i nikg t nie grszy. Jeli chcesz, mesz chzid
w szlafrku p ulicy, jeli chcesz, mesz sbie wyd na gw garnek i spacerwad w nim - nikogo
nie zadziwisz - na nikim nie zrbi t najmniejszeg wraenia.
Oczarwana miastem, pziwiaam i luzi. Ich inteligencj, ich pczucie humru, a take jzyk - jzyk
sprzedawcy gazet, konduktora i kbiety ziurkujcej w metrze bilety i kelnera - identyczny z jzykiem
Anatla France'a. W anym innym jzyku nie istniej takie subtelnci znaczeo: Czasem wyawami si, e rem tej ltnci jest win. Tylk w winie jest mrd i wietlista rad.
Aha! i jeszcze jedno, co mnie wtey napeni zbnym zumieniem, mnie, przyjeajcej wprst z
Berlina, wyawa si jakby symblem.
W Berlinie, tak jak zreszt w innych miastach Eurpy, ulice na wszystkich przecznicach twrz stre
kty. W Paryu zauwayam, e nie ma strych ktw, kty s zakrglne. I te wanie zakrglenia
ktw naaj Parywi szczeglne pitn.
Specyficzny wzik ulic, placykw, placw. Niepwtarzalny klimat awnci i dnia dzisiejszego.
Urzekajce pikn. miertelnie zakchaam si w Paryu.
Zaraz., zaraz. Jak t by? Wjna. Gett... g... nza... Tata, paska z niebiesk gwiaz na
rkawie. Ic ulic elazn nagle usyszaam gne wanie: - Dodatek nadzwyczajny! Dodatek
nadzwyczajny!
Przee mn na chniku sieziaa przekupka - w kszu na p zgnie gruszki. Ptki jaskraweg soca
zaleway kszmarnie brun ulic, zatczn skazanymi na mierd yami... Wysk, wysk na
murem - blaniebieskie, jakby rzpalne upaem biaci nieb. Wzu rynsztkw malutkiedzieci, porzucone czy osierocone - wycigajce chue piszczele rczek: A stikele brt, Ich hb
hunger14 - jak rbne ptaszki, jak wypae z gniaz pliszki. Mae, czarne czka i zielonkawosine
twarzyczki... atek nazwyczajny. Szmatawiec, ktry, mim e buzi wszzie brzyzenie, by
na g czytany - b przecie nie by innej gazety. uymi, tustymi literami przeczytaam: Wzicie
Parya - t bya ju statnia krpla, ktra przepenia miark. Stanam p jak pczernia,
brun kamienic i na gs... na cay gs pakaam.
Psze mnie jaki czwiek w granatowym usmotruchanym kombinezonie.
- C te pani wyrabia, c par krkw patrle niemieckie, a pani jawnie pacze, e wzili Pary?
14Kawaeczek chleba, chce mi si jed.
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
13/171
- Wzili! Wzili wszystk!
- Niech pani nie pacze! Jak wzili, tak i oaz... niech pani lepiej wejdzie do bramy - a to plugastwo
(wskaza na gazet) niech pani gzie niepstrzeenie rzuci. Oni i tak nie wygraj tej wjny. Bga by
w niebie nie by!
Spjrzaam w gr... wysk blaniebieskie nieb. - A me G nie ma? - szepnam wr ez.
- A stikele Brt!... Hb mitaj! Zlituj si... Ich hb hunger! - krzyczaa ulica. Wszyscy ebrali o chleb.
Przywykam i d gu, i d pnienia, nzy, tarczy z gwiaz awia na rkawie,
krucieostwa - mierci. Ale gzie na nie serca y we mnie wspmnienie Parya. Pary
w rwzcistej mgiece, Pary - jeyna bezpieczna wyspa, na wiecie. A teraz ich buty epcz
i tamt miast. Niemcy w Paryu! A tu, w warszawskim getcie, syszaam stukt ich butw
w paraemarszu p uk Triumfalny.
W brunej bramie bruneg mu, wcinita w najciemniejszy kt, grzk pakaam. - Nic si przenimi nie sti, nic si prze nimi nie sti - , Be.
- Cich ju! Osti si, sti... niech pani przestanie pakad, trzeba in przetrzymad, przetrwad, a nie
pakwad im si w apy. Wzili Pary, wzili Warszaw, wzili wiat?... Oaz Warszaw, az
Pary, zakrztusz si i oaz wiat...
Trzech akw wesz bramy. W ciemnym kcie wstrzymaam i szloch, i oech. Czwiek
w granatowym kombineznie twrzy skrzynk, ktr trzyma w rku, prawie u mich ng
i najspokojniej w wiecie zacz rzwijad jakie ruty. nierze brzucili spjrzeniem ruty i pstad
pchyln na skrzynk i walc gn bucirami, wyszli z bramy na ulic.
- No, i jako usz nam t pakiwanie Parya - dobra jest, a teraz niech pani co tchu zmyka do domu,
przsyali zi tych patrli chlery i trch, czuj pism nsem, ni ju wiez, c la nas znaczy
zajcie Parya.
Wracaam na Chn, przyzielneg mi pkoju, bo z mjeg mu zstaam wyrzucna.
Wchziam krk p krku - cik - na czwarte pitr, nie wypakane zy kuy w powieki. Europa!
caa Eurpa! - cay wiat pltany sieci swastyki!
Im bliej jestem mierci, tym czciej cz w myli zieo zisiejszy z mininym, teraz, kiey pisz te
swa, siez w wygnym ftelu, za knem nieg skrzy si na gazkach frsycji, ktra pierwsza nawisn wybucha pmiennym krzykiem kwitnienia. nieg pkry bia pierzyn re, czarny kt - dziki
kocur, zwany przez nasz m panem Malinwskim, bchzi cay teren k mu. Oswi si i co
zieo przychzi o drugiej na bia. Na bieli niegu uy, czarny, o lnicym futerku, o zielonych
gwiazistych czach - wyaje mi si synem awneg Marcina - kota Ewy. Tak jak tamten jest
legenarnym Casanw, tylk e na sielu WSM Mktw. Tak jak tamten ubstwia zapach
waleriany i jak tamten, kiey g gaskam czule szepczc: - Panie Malinowski, kochany panie
Malinowski - odpowiada mi: - Gr... gr... gr... gr...
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
14/171
Ale wrdmy tamteg wieczru w Rtne, kiey t z miejsca czuam, e siez w samiutkim
rku ziemi, w ppku wiata, a jenczenie wya mi si, e Pary by nie tknity spjrzeniem,
pki nie zbaczyy g mje czy. Czuam pulsujc krew wielkiej arty miasta i rytm mjeg pulsu by
taki sam. Jak te ja mgam tychczas yd? Pary przeinaczy mi cay wiat - nie znaczy t wcale, e
miny mi wszystkie urki i niewla mci - ycie naal zalewa mnie, szamia i olepia.
Uwiamiam sbie jenak, e prawem czwieka jest szczcie.
zieo pneg listpaa wya mi si niem wisennym...
Obuziam si w nocy - peszam twarteg kna maeg pkju w Hotel Unic (rue e Rennes
151). Wpyna paryska nc - spjrzaam na plac p wrcem Mntparnasse. eszcz my
w klrwych smugach wiate - czerwna lnica kaskaa... przenisam wzrk w gb... w strn
bulwaru Montparnasse - bkitnzielna struga nieba niewiczneg gzie w grze czubkw
rzew. Chny, a jenczenie ywczy wiaterek... agna, mikka, eszczwa nc. Wycignam
szyj, wystawiam ns. wchaam, tak, wanie tak, wchaam nie znany mi tychczas zapach ncy
paryskiej, przestpujc bsymi ngami prze twartym knem. Pachniaa? Tak. Niewtpliwiepachniaa. Ale czym?Znwu wystawiam ns w ten klrwy eszcz, na ten mikki, wilgtny,
uzrawiajcy wiatr.
Wchaam, jak mj puel w Warszawie pnie rzew na Nwgrzkiej. Ngi mi przeziby, wrciam
ka. Czy istniej gzieklwiek na wiecie tak wygne ka? Przeturlaam si wzu i wszerz...
Ten elastyczny materac t nie nwczesny, twary tapczan, t nie tak zwane pjeyncze, w miar
szerkie k, t nie trumna Miesa van en Rhe w Berlinie, paryskie ugie i szerkie k,
w ktrym mna leed i fikad kziki - t k, ktre mrze spenia swj funkcj. Zgasiam ma
lampk na szafce ncnej. Przez twarte kn wiziaam rwy blask wiate na Mntparnasse.
Czym wic pachniaa ta migtliwa, wietlista, mkra eszczu paryska nc? Wiem, wiem ju,fikami parmeoskimi, benzyn, pmmes fruitami i... chyba perfumami.
Wpaam w sen jak w kpiec mikkieg siana. Obuzi mnie - rano - pukanie do drzwi.
- Entrez. Prsz wejd. - pkju wsze w pasiastej kamizelce (te i czarne pasy) Paul ze
niaaniem na tacy.
- Mamy zi pikn pg - rzejrza si p pkju. - laczeg pani pi, nie spuszczajc aluzji? Czy
nie by za chn? Przecie me si pani przezibid. Pani Martineau gniewaaby si barz.
Imbryk z kaw, ciepe, prawie grce crissanty, mi, mas w biaej, prcelanwej miseczce, empmaraoczwy.
Croissant... rogalik z francuskieg ciasta... Pierwszy raz w yciu jaam crissanta, ppijajc kaw.
Och, przecie mgabym ich zjed c najmniej st. Pycha! Wiem, e teg nic i nikt nie zawskrzesid.
I teraz smakuj mi ciepe crissanty na niaanie, jeli jestem w Paryu, ale, niestety, tamten smak
zatraci si w czasie.
Soce wpaa przez twarte kna - eseo tapety: na bewym tle rw-niebieskie bukieciki
ryczek - bladoliliowy bukiecik fikw parmeoskich w szklanym wazniku, te fiki t by pwitanie
Parya, zne rkami Augusta. Pwli jaam crissanty psmarwane masem, pwli ppijaammaymi yczkami kaw, a rad ycia tuka mi si w piersiach. Czy t rad? Czy t serce? -
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
15/171
mylaam, umiechajc si rgalika. Czy t rad, czy puls krwi w yach? Ppiam znwu yk
kawy. Jak zatrzymad na zawsze t soce na ryczkach tapety? C zrbid, eby nie rzpyna si
rozedrgana smuga, w ktrej liliwe gwki parmeoskich fikw wyay si najcenniejszymi
klejntami? C zrbid, ebym nigy nie staa si o dzieo starsza? eby mich zbw nie skazia ana
plama? aby mje wsy nie zmieniy klru i zawsze byy ciemne o rdzawomahoniowym odcieniu,
a mje mae piersi pzstay na zawsze takimi, jak s zisiaj?
A teraz na zakoczenie niaania - resztek tej kawy, ktra mi pzstaa - zapal sbie z tej
paczki, lecej na stliku tu p lamp, jeneg gaulisa. One jene - francuska ciemna machorka -
p latach nie zmieniy smaku. Nie jestem bogata - praw pwieziawszy, t yj skrmnie, nawet
bardzo skromnie. Ale pozwalam sobie na jeden zbytek - francuskie papiersy. Rujnuj si i w PKO
kupuj gaulisy. Ju tak ma czasu przee mn - niech mi ten bkitny ymek pzstanie koca.
Pznaam ptem egipskie abullahy (uwaane przez znawcw za najlepsze), angielskie gl fleki
i amerykaoskie camele, mrrisy i chesterfiely, ale twierz stanwcz, e ane nie psiaaj
owego przedziwnego smaku francuskiego ciemnego tytoniu.
Tak t rzpczam mj pierwszy zieo Parya... Zamyski mia przyjd o dziesitej, aby mnie zabrad
Luwru. Pstanwiam si ubrad pwieni. Nie wieziaam, biulka, e Francuzka, wychzc
na ulic (przynajmniej w tamtych czasach, bo teraz - nie wiem), ubiera si w czarn sukienk i nie
bnaa rk pniej kcia. Ubraam si wic w kremwy, prawie biay kstiumik, a na gw wyam
kanarkwty kapelusik. Z kapelusza byam niesychanie umna, albwiem zakupiny za rgie
pienize w okolicach Tiergartenu wyawa mi si szczytem wytwrnci i dbreg smaku. Biae
skrzane pbuciki i biae skrkwe rkawiczki, brzwa trebka uzupeniy strj i jeszcze bardziej
pprawiay sampczucie. Prze lustrem umiecha si mnie blicze zawlnej z siebie mej
sby. August czeka ju na mnie w twarzystwie maame Martineau, trzymajcej w objciach
nieczn Babette.
Kiey przechzilimy na rug strn bulevar St-Germain - Zamyski zaprpnwa filiank
czarnej kawy na tarasie eux Magts - naprzeciwk mjeg krzesa wznsi si szary kci
St-Germain - p lewej rce w gbi wiad by rue Bnaparte.
- Nigy w yciu nie czuwaam tak silnie nastrju niezieli jak zi - stwierziam - nigdy kawa
i papiers nie wyaway mi si tak witne i nigzie na wiecie nie by mi tak brze.
- Masz racj... tylk e zisiaj nie nieziela, a czwartek, ale t wcale nie szkzi, c znacz trzy ni
wbec wiecznci. - August znwu ra ranie, a szcztkwe wsy pnsiy mu si w gr. - Terazpjziemy przez rue de St-Pres, czy te wlisz pjechad metrem?
- Wszzie chc chzid piesz, przecie jeszcze niczeg nie wiziaam, i tak mi ta jedna para oczu,
ktr psiaam, nie starczy.
Plac prze Luwrem zmieni mi nieziel w pierwszy zieo Wielkancy.
Stanlimy na pecie prze wejciem - wrciam si plecami Luwru, chciaam raz jeszcze
spjrzed: na lew, w perspektywie uk Triumfalny, z dala winiay Pla Elizejskie, naprzeciwk arkay
Rivli. A teraz t za chwil przestpi prg Luwru, jeneg z nielicznych skarbcw wiata.
Weszlimy. Zamyski c mment chwyta mnie za kied. - Patrz! Wizisz? Spjrz! - Tumy luzi,wielkie, w marmurze wykute pstacie bgw greckich, rycerzy, jakich nagusw pci mskiej i
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
16/171
eoskiej - usiwaam stand, przyjrzed si, ale ptrcana przez mijajcych mnie luzi, pcigana siln
rk Zamyskieg, straciam gw. Nie wieziaam, na c patrzed. Nie wieziaam, c wiz, nie
suchaam, c mnie mwi. Te sale byy za wielkie, by ich za u, za wiele rzeb, za wiele zceo.
Ot przytaczajce lniewajcym bgactwem brazy Orzenia: Mna Liza wisiaa zielna
barier tumu wpatrujceg si w ten najsawniejszy prtret kbiecy. - Widzisz! Gioconda -
szepn Guci, ale ja ju nie mgam patrzed - zamknam czy.
- Nie, ja ju nie chc patrzed, ju nie mg.
- Gupia jeste - te c! Sti prze Gicn i nie chce patrzed! Wariatk! - t p c przysza
Luwru?
- Jak miesz tak mnie mwid! Sam jeste bawan. - cisznym gsem, aby nie zwracad na siebie
uwagi, przecigalimy si w rzucaniu sobie w twarz najgorszych wyzwisk.
- Stuprcentwa g! Kumszka warszawska. Kicz - brzyliwd.
W tumie przechzcych luzi Zamyski strzeg prawpbnie znajm twarz, b nagle si
umiechn unszc szcztki wsw w gr, i warkn przy tym: - Skrd na lew.
Zupenie guszna, szcztnie zmiana uchw, skrciam - wzi mnie p rk - stanlimy
w wewntrznym przesinku zielcym galeri.
- Uwaaj! Teraz wejziemy w starytny kres. Zaczniemy Egiptu. W tej pierwszej ugiej sali
zwrd przee wszystkim uwag na sarkfagi. Faranwie, wk sali fresk, wizisz, pniej hierglify.
Wieza tajemna kapanw. Rzumiesz? Czytaa Ochrwicza? - Kiwaam gw. - Bella, czekaj...
Zdejm kapelusz, zrobimy eksperyment. Rzejrzyj si, czy nikg nie ma w sali?
Nie by. Tumy pzstay w salach malarstwa z czasw Orzenia. Wicznie Egipcjanie nie buzili
w szeregach zwiezajcych zaintereswania.
- brze. Barz brze. aj swj kapelusz, wymy g sarkfagu - me w ten spsb ua mi si
pcignd ci wzwy... Kapelusz wchnie w siebie c niec z mrci ziejw. Rzumiesz? W
zetkniciu z twj gw mechanicznie - po prostu mechanicznie - przekae jej czstk teg
wtajemniczenia.
Nie tylk zrzumiaam, ale byam zachwycna. Wtajemniczenie za pmc teg kapelusika
ukaza mi ca genialnd umysu Augusta Zamyskieg.
Cuwnie. Rzejrzelimy si. Prcz rzemiceg stareg wneg w kcie przy rzwiach - sala bya
pusta.
- Daj kapelusz i i prtiera, zajmij g rzmw - ale stao w ten spsb, eby zmuszny by
wrcid si plecami sali.
Bez swa sprzeciwu aam mj najpikniejszy kapelusz w rce Gucia i peszam stareg
wneg.
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
17/171
- Dites-moi - zaczam, a kiey wrci si mnie, pczam grczkw pytywad si, jaki ugi
jest jeg zieo pracy, jaka jest jeg pensja... czy ma n i dzieci - czy ktre z dzieci zraza zlnci
i jakie zlnci.
Pprzez rami wneg wiziaam kcie ruchy Zamyskieg, skraajceg si sarkfagu ktreg
z Ramzesw. Pczerwienia z wysiku, unszc wierzchni pyt - wy mj kapelusik...
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
18/171
- Au revoir - egnaam si z prtierem, wychzc z sali - na pewn wpan jeszcze tutaj, aby si
z panem pegnad.
Szam teraz u bku Augusta, starajc si zapamitad t, c mi pwiaa. Trzeba przyznad, e ma
ktry z rzebiarzy mia tyle wiezy, takie gbkie rzeznanie i tak znajmd rzeczy jak Zamyski.
Obejrzelimy chyba z dziesid sal. A sprawy Egiptu zatraciy la mnie legd wiekw i stay mi sitak bliskie, jak sprawy dnia dzisiejszego. Sfinksy - Luxor - faraoni i ich ny - Nil - nawadnianie - Ozyrys
- Izya. Szam za nim, mje czy wypenine byy rgami ww i profilami brodatych postaci
w pasiastych szatach, suncych w hieratycznym pochzie. Nie kcilimy si wicej. Pena
gbkieg pziwu la tak wszechstrnnej wiezy mjeg przyjaciela, staraam si suchad jeg
wykau w nabnym skupieniu.
- A teraz wrdmy sali sarkfagw - wyjmiemy twj kapelusik... a bgsawiny skutek dczujesz
ju niebawem.
Wrcilimy sal z sarkofagami.
- Ten czwarty od drzwi - szepn mi Guci. O razu peszam wneg, ktry barz si ucieszy,
wizc mnie znwu. Pczstwaam g papiersem, ale e nie wln palid w salach Luwru
pwiezia: - Pniej, p subie - i schwa g blaszaneg pueeczka.
- Bella, ch prk - usyszaam gs Augusta.
- C si sta? - pbiegam zaniepkjna samym wikiem jeg gsu. Zamyski sta nieruchmy,
wpatrzony w sarkofag.
- Bella! Nie ma twego kapelusza. Znikn.
- Niemliwe, przecie nikt nie wizia, jak g tam wkaae?
- Nie ma - i sama. Wiek teraz ju atw si pnsi - ja b zasania prtiera.
Uchyliam wiek, zajrzaam - pusty sarkfag, ani lau kapelusza! Zaamaam rce. Wieza tajemna
kapanw nigy nie przeniknie mjeg mzgu. Meta fizyczneg przenikania zawia, a poza
tym utraciam mje najpikniejsze jasnte nakrycie gwy.
- Taki miciutki, puchaty filc - jknam z cicha. - Kapani nie chc uzielid mi swjej mrci.
Wyszlimy z Luwru - stanlimy na grnym pecie schw. Przenikn mnie wiatr Sekwany.
Prysn czar starytnci. Egipcjanie, wieza kapanw Ramzesa - nic nie mg si stad wbec
ywczeg tchnienia Sekwany.
- Phi! Co znaczy Nil wobec niej - wskazaam na niebiesksin rzek, zielc Pary na wie czci.
W tej chwili Zamyskieg psze my czwiek, mia subteln twarz i barz ujmujcy
umiech. - zieo bry - pwiezia. - Ju pan wychzi z Luwru, a ja pier i - umiechn si.
Udawa, e mnie nie wizi. Zamyski zasni mnie sb. - Tak, tak, ju wychz, krpnie u
luzi, nie cierpi takieg tku. wizenia panu - ucisn mu rk i pcign mnie za sb w d
schw.
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
19/171
- e te nie mna ani na chwil uciec rakw - prychn jak rzelny kcur.
- A kto jest ten pan?
- Ju zaczynasz? Kt jest? Sk jest? C ci t bchzi - a zreszt i tak na pewn zi, jutr g
poznasz. Kuzyn, pociotek - czy c takieg - Zakw, architekt, rbi tu pawiln plski na wystaw, naExposition de l'Art Dcoratif. Zreszt nic ciekaweg. A teraz pjziemy na rive rite, na prawy
brzeg. Ot Wielkie Bulwary, kci i place de la Madeleine - na tarasie Cafe la Paix napijemy si
aperitifu.
- Guciu, laczeg ten faran zabra mj kapelusz?
Wiatr rzsypa mi wsy, chwilami przysaniay miczy, czasami pnsiy si gry jakby gtwe
do lotu.
- Szkoda go - westchn Zamyski. - Nieprk stad ci bzie na kupn nweg. C? Mumie... me
z nienawici, z zazrci, lateg, e jeste ywa i ma... A me by tak napisaa ksik ptytuem Zemsta Faraona, albo Tajemnica sarkofagu. - Obje pkalimy ze miechu.
Jeszcze pid ni, jeszcze wa tygnie, a ju bez reszty wchn mnie Pary. Mgabym przysic, e
si tu urziam, wanie tu, na bulwarze Mntparnasse, e wszystk, c pprzeni przeyam, by
tylko snem, a me teg wcale nie by - spwia - esz - nie ciera ju mjej
wiamci... Me tylk czasem w narannych snach wiziaam jca... nia mi si w jakich
pszarpanych fragmentach Warszawa, skbina zieleo btaniczneg gru, stpnie schw na
ulicy Nowogrodzkiej i niebieski emaliwany szylzik Wilh. Szwartz. P przebuzeniu rzglaam
si zziwina p pkju bitym tapet w rw-niebieskie ryczki - teraz ju strzegam, e
w pewnych stpach znajuj si wr bukiecikw i jaskki z rzpstartymi skrzyekami, i jakieinne mae ptaszki z otwartymi zibkami. Pukanie rzwi, entrez, i wchzi Paul ze niaaniem
na tacy. Wraz z pierwszym ykiem kawy naranne sny zstay zapmniane.
Mimi najbliszymi przyjacimi stali si Tytus Czyewski i nieawn przybyy z Krakwa Jacek Puget.
Tytus mieszka tylk par krkw e mnie, w hotelu na placu Montparnasse, naprzeciw dworca.
W tym samym hotelu rezywa Szymek Syrkus, my architekt z Warszawy. Tytus wygla jak
zatroskany gnom - may, garbaty z dugim smutnym nsem i okrgymi ptasimi czami, w szerokiej
i dugiej pelerynie - by stale bez grsza, klepa nrmaln parysk bie. Jacek - syn barona Pugeta,
czarujceg rzebiarza, wytwrneg pana, ktry mia atelier tu naprzeciw htelu Unic na rue Littri ktry by najzupeniej niepbny sweg syna. Ludwik Puget, starannie wygolony, doskonale
ubrany, cyzelwa mae figurki - urocze portrety piknych pao i pyzatych dzieci, a Jacek
w kombinezonie z brzweg relichu, bruny i nie uczesany, z kubekiem cynbru i pzlem, bzi
p zaukach Parya. Mszy Puget by niecznym cieniem Czyewskieg. Och, jak wyranie wiz
ich bu! Wkrtce stali si mimi bliskimi twarzyszami. W uym stpniu kleia t przyjao wsplna
bieda - ane z nas trjga nie mia pienizy. Ja ran zjaaam swje wa crissanty i wypijaam
filiank kawy z mlekiem. Ale k szstej wieczrem czuwaam tkliwy g. Obia, nawet w
Renez-vus es chauffeurs, ksztwa za u; a nawet gyby tylk zjed jen anie (ch, jak
kelnerzy teg nie lubi), t te u ksztuje, kiey si nie zarabia i kiey si jcu nawet aresu nie
przesa.
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
20/171
Jacek w kieszeniach swego relichweg kmbineznu mia zawsze najnieprawpbniejsze
skay nieprzewizianych skarbw. Siezc w gwe ni nzy na awkach avenue u Maine,
rbiam przegl ich zawartci. Z jenej strny siezia Jacek z t swj bezbn w rysunku twarz,
wpatrzony w narny m rue elambre, jakby stamt mia naejd wybawienie - z drugiej,
zakutany w peleryn Tytus. - Szukaj, a znajdziesz - szepta mi w uch umny szatan, garbaty peta-
malarz, jeden z najciekawszych malarzy polskich (ale o tym teraz dopiero wiem, wtedy Jacek i Tytus
byli to tylko pauvres diables - nieznani artyci, zagubieni w wieltysicznym rezerwacie twrcw).
Wycigaam z kieszeni Jacka kb zasupanych sznurkw zwyczajnych i kolorowych, o ktrych
rzpltaniu nie mga marzyd ana Ariana. Pza tymi sznurkami by jeszcze par zarzewiaych
gwzi, trzy, cztery rubki, trch zwiniteg rutu - zuyte bilety tramwajwe - kruchy zescheg
na kamieo chleba, niekrelne miecie, par niklwych centymw z dziurkami, raz znalazam nawet
kruchy czeklay, bya szara kurzu, ale natychmiast wpakwaam j ust i szeptem zwierzyam
si Tytuswi: - Wspaniaa! - Tytus westchn, a raczej zaskrzypia wyrzumiale. Siezielimy tam
w trjk na avenue u Maine i z zazrci przyglalimy si, jak Zakwie, Kramsztykwie,
Zamoyski, architekt Gelbard, Hayden i dziesitki innych wchzili wielkiej restauracji Ln,
ktra, mim e bya tania, psiaaa najbarziej interesujce menu ze wszystkich lkali na
Montparnasse.
Tytus wyszuka w kieszeni swjej brzwej, przetykanej bia nici marynarki 5 centymw, a ja
w swjej trebce znalazam take par tych ziurkwanych mnet. Bya t jenak naal znikma
suma. Tytus rzek, e starczy na funt wingrn. Na avenue u Maine by teg nia fire -
jarmark. Jacek wzi nasze centymy, wrci p chwili i pa mi trb - cay funt wingrn. Jakie byy
te i skie! Sprawieliwie rzzieliam na trzy czci. Naturalnie ta ild wingrn nie mga nas
nasycid... ale przecie w tym okresie zawsze bylimy gni.
- Trzeba si przyzwyczaid, a ptem nie jest ju tak trun - pwiezia Tytus.
- Najgrzej, e nie mam butw - westchn Jacek.
Rzeczywicie, t, c nsi na ngach, nie by ju nawet wspmnieniem p butach. Spjrzaam
z dum na mje pikne czenka z Warszawy Filipczaka z ulicy Chmielnej. W caym Paryu, jak
ugi i szeroki, takich solidnych, a jenczenie piknych pantfelkw nie by. Maame Martineau
trzymaa je ug w rkach, ptem pkazaa z cicha warczcej Babette: - Voil, c'est une chaussure15.
- Ale Jacek napraw ju nie mia w czym chzid. aen malarz na Mntparnasse nie chzi na
bsaka, chcia wikszd biewaa.
- Bella, ty pmwisz z jeg jcem. Ty ptrafisz g przeknad - n musi mu kupid pbuciki. Bella, pan
Luwik barz ci lubi, przecie ci zaprsi na nieziel Petit Rbinsn. Na pewn p niaaniu
bziecie jezid na karuzeli, a me pjziecie na spacer na brzegiem rzeki. On jrzeje takieg
nastrju, e bziesz mga wybid bietnic butw la Jacka.
Jaam skie i brune wingrna (nigy mi tychczas nie zaszkziy ane nie myte wce),
mruc z rozkoszy oczy.
15To dopiero buty!
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
21/171
- Tytus - przyrzekam ci... ju ja si w nieziel wezm tych butw. Och, Tytus, ebym ja nareszcie
staa jak prac - ebymmga nareszcie najed si syta!!
Par ni p tym, ran - leaam jeszcze w ku - i wanie p kawie zapalaam gaulisa, z rzksz
smakujc rzpczynajcy si zieo zisiejszy. Paul stjc za rzwiami znajmi:
- Przysze jaki pan w wanej sprawie. Czy mg g wpucid?
- Bella, t ja, Tytus, mam ci c waneg pwiezenia. - Wsze Tytus w swjej niemiertelnej
pelerynie - sapa - ysza - skrzypia. Usia naprzeciw mjeg ka. - Bellu, jest rbta... wiziaem
si z reaktrem Plnii, wiesz, pismo polskiej emigracji - gazeta, avenue St-Ouen, ptrzebuj
kg krespnencji, amania numeru - zreszt nie wiem czeg. Ubieraj si. Led! Och,
bye si zaczepia! Rzumiesz? Bye si zaczepia. Ja i Jacek jak sbie amy ra, ty przecie na
gn nieug si uchwasz. Ubieraj si, p!!
Reakcja Plnii, pisma emigracji plskiej, miecia si w dsyd brunej kamienicy na avenue St-
Ouen - pamitam, e jac metrem z Mntparnasse przesiaaamsi na Clichy - ptem ju tylk par
stacji by St-Ouen. Ulica ponura - jakie rewniane parkany - mur z czerwnej cegy, par barz
ubgich sklepikw - po obu stronach ulicy w dugich stpach bezlistne knary rzew. Weszam
z bijcym sercem - Be, jeli nie pam? Jeli nie ptrafi? T przecie jeyna la mnie kazja...
ana francuska firma nie ma prawa zatrunid mnie jak cuzziemki.
Za biurkiem siezia my mczyzna o barz jasnych bln wsach i teg klru ugiej brzie
(jeszcze takiej jasnej bry w yciu nie wiziaam) w ksztacie wachlarza. Umiechn si brtliwie,
wskazujc mi krzes p rugiej strnie biurka.
- Pani mnie nie zna, c? Pani Iza mnie nigy nie wiziaa? (Be! chyba n mnie bierze za kginnego.)
- Ja pana? Tyle luzi statni wiziaam, t jest - pznaam, e wszystk mi si w gwie pmiesza...
jeli pan mnie zna, prsz mi przypmnied.
- Cha... cha... - mia si naczelny reaktr Plnii. - Nie tyle pani znam, ile pani bielizn sbist -
cha... cha... te rwe majteczki jak mgieki, porozszywane koronkami... Ani mi w gwie nie psta,
e pani bzie u mnie szukad pracy. A, racja - nazywam si Chmurzecki.
Mgby mi ach tej szarej czterpitrwej kamienicy zwalid si na gw! Impnujca bln bra
gaskana wr wybuchw niepskrmineg miechu, przymrune, brtliwie spglajce,
zwne miechem czy... twarz - bo ja wiem - raczej inteligentna, me cklwiek pretensjnalna,
ale o wyrazie tryumfujceg zbywcy.
- Barz mi przyjemnie... ch, barz si ciesz... - bektaam, nie wiezc, c pwiezied.
- A pana Charupskieg te pani nie zna?
- Charupskieg? - Nie mgam sbie przypmnied,syszaam gzie t nazwisk, ale kiey? I c ten
Charupski ma tu rzeczy?
- Pan Charupski mieszka na Nwgrzkiej 36.
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
22/171
Nowogrodzka 36? Szyldzik z niebieskiej emalii Wilh.Schwartz, Walenty na stku prze strwk,
w brzwym kuchu... upelek gnicy kta, Marcin na achu - ciuacz spaajcych gwiaz, ktre
chwa w kominie i ncami strzeg tych skarbw. Caa mja przeszd - Crka Czarownicy na
hutawce, Krl wyi salamandra. Tatusiu... tatusiu - usyszaam nagle tu, w gabinecie redaktora
Plnii, sereczny krzyk mininych lat...
- Charupski mieszka w oficynie, a paostw zajmwali cay parter z frntu. Barz czst
przychziem Charupskich, a nawet kiey byem na strychu paostwa Schwartz. Pani bielizn
rzwieszaa na sznurach znana w caej kamienicy Julcia, niewiasta bjwa, synca z arliwej mici
najstarszej crki pana Schwartza, Izabeli, wacicielki ucieszneg pula. Ot ta Julcia wpucia
mnie kiey na strych, pmagaem jej rzwieszad bielizn, a ona w zamian pwiaaa mi o herezjach
Stanisawa Ignaceg Witkiewicza i jeg ugletnich swarach z pani jcem. Pamitam, e wyem ze
miechu. I t ta legenarna Bella siezi teraz przee mn w Paryu.
- Czy... czy pan Charupski jest kunierzem? Pierwsze pitr, ficyna na wprst bramy!
- Tak jest.
- Czy t trch tyy blnyn w rednim wieku? - Staraam si twrzyd w pamici sylwetki
lkatrw kamienicy na Nowogrodzkiej 36.
Uzgniwszy pwierzchwnd niezbyt jasn pamitanej sby pana Charupskieg, przeszlimy
sprawy, la ktrej przybyam reakcji. A wic mg zisiaj chciaby przystpid penienia
bwizkw pracwnicy reakcyjnej. Na razie mam pisywad na barz liczne listyczytelnikw
Plnii, przewanie s t grnicy z kpalo na pncy Francji. Pza tym mg sama pisad artykuy -
najchtniej bdzie widziany cykl o wspczesnych malarzach plskich na emigracji. A wic sylwetki
Kislinga, Zawawskieg, ppisujceg si Zawa, Meli Muter, Taeusza Makwskieg, Pajka,
Kergura, Kwarskieg it. it. Skinam ze zrzumieniem gw.
- Naturalnie z czasem bzie pani mga pisad i o innych rzeczach - teraz najwaniejsza jest
korespondencja - przesz trzech miesicy nazbiera si u listw, trzeba przee wszystkim
pisad naszym czytelnikm.
Wymieni rwnie ild frankw, jak miaam trzymad miesicznie, przerazia mnie ta znikma
liczba, ale t przecie lepsze ni nic. Pwinn starczyd na jaki skrmny ciepy psiek raz ziennie.
Ale, ale, przecie trzeba liczyd jazy metrem.
- Prsz pana, czy by pan nie mg chdby trch pwyszyd... b, b t strasznie ma, nie ua mi
si wyyd...
Redaktor z pikn bln br mia si nags.
- Pani Iz, wlne arty, cha... cha, mylaby kt - przecie jciec pani... cha... cha! Nie ua si
wyyd! N, t chmy, przestawi pani zesp reakcyjny. T pism nie jest mj wasnci,
jestem wsplnikiem pana Mrgiewicza, waciwie n stwrzy Plni, a mnie kptwa. Jutr
pozna pani pana Morgiewicza - twrzy rzwi przylegeg pkju. - Paostw si pznaj: Pan
Miklaszewski (wspaniay, wyski, my czwiek o blaej twarzy, kruczczarnych wsach
i melancholijnych niebieskich czach), t panna Kmrwska (ma, liczna ziewczyna o smutnym
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
23/171
wejrzeniu, raswa, wyska), pan Cmela (my, nie za wyski, o czarnej brzie, biaych zbach
i miejcych czach). - Panna Kmrwska chtnie pzieli z pani pkj, bziecie musiay na razie
uprad si z krespnencj. Z zecerami i z rukarni zapzna pani rwnie panna Wana - skin
na Miklaszewskiego i opuci twarzystw.
Wana Kmrwska pprwazia mnie stu, przy ktrym tej chwili miaymy wsplniepracwad. O pierwszej chwili wzbuzia we mnie sympati. P gzinie wieziaymy o sobie
wszystk. Wana pbnie jak ja zbuntwaa si przeciwk wasnym rzicm i tak jak ja ucieka
Parya, i tak sam gwaa.
- Wiesz - pwieziaa, kieymy gaay o jedzeniu - tu jest jedna rzecz dobra, zecerzy i dzrcy maj
elazny piecyk z rur, tzw. u nas kz - s barz mili - mna wsplnie upitrasid c zjezenia,
a jak nie ma nic, t czstuj swj herbat. I na pewn ciebie te przyjm naszej ferajny. Kt ci tu
przysa? Tytus Czyewski, malarz? Ech! Te prtektr - Wana wya usta. - Ci wszyscy malarze to
gmry, a ten w dodatku jeszcze garbus.
Pchyliam gw. Barz zablay mnie te swa.
- N t c, e jest garbaty? Owszem, jest garbaty, ale stkrd mrzejszy od bardzo wielu takich
Apllinw jak Miklaszewski, innych piknisiw i zbywcw serc raz zbiegych z plskich wrkw
zbuntowanych ziemianek. -- Gryzc irni pmciam braz mjeg przyjaciela.
- Niech ci bzie! - Wana zmienia nagle frnt. - Jeli ty g lubisz, ani swa wicej o nim. Zlec
sklepiku kupid c na bia - mg la ciebie te. Teraz pisz, jak wrc, t bejrz. T tylk zisiaj.
Jutr ju bziesz beze mnie wieziaa, jak pwiaad.
Paam jej par centymw.
- To i dla mnie bagietk i pitnacie eka salcesnu.
Nigy nie zapmn teg pierwszeg biau...
Wana zaprwazia mnie zecerw. By t rzajkmrki za rewnianym przepierzeniem. Na
kzie, w ktrej hucza gieo, sta impnujcej wielkci czajnik, a na nim czajniczek, gzie parzya
si herbata. - Zupenie jak w Plsce - pmylaam. Skrzynia wypenina starymi gazetami
(prawpbnie nasz wasn Plni, cziennym pismem plskiej emigracji) stanwia
niewymylny st. Zecerzy przyjli mnie barz yczliwie.
- N, teraz bziemy mieli wie pikne marmuzele - miejc si pwiezia rbtnik z rudym
zarostem, w niebieskim blezerze.
- Sicie sbie na tym zylu - zaprpnwa rugi - brunet o niebieskich, agnych czach i bladej
twarzy.
- Czy pani tak jak panna Wanda do korespondencji? - Usiaam na stku o trzech nogach. Zygmunt
(to ten z niebieskimi czyma) psun mi w blaszanym pueku kstki cukru. - Chyba nie zya
pani zapatrzyd si w cukier? - umiechn si, ale twarz jeg pzstaa smutna.
- zikuj barz, zisiaj pana wezm, ale jutr na pewn i ja b miaa swj... tylk sk wzid
blaszane puek?
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
24/171
- Och, niech pani o t gwa nie bli - mam jeszcze trzy takie puszki, zupenie mi nieptrzebne.
Wana przecia bagietk i obya salcesnem. Paa mi grc herbat w duym fajanswym
kubku o pjemnci chyba wch szklanek. Herbata bya jasna, niewiea, w klrze smkwym...
i o ziw barz mi smakwaa. - Chrupaam rumian skrk buki z salcesnem, wya mi si
przedziwnie smakowity. Byam barz gna. Peraam swj prcj czujc, e mgabym zjedpid razy tyle. Ruy zecer mrukn p nsem: - Jak si par ni nie je, t ptem wszystk smakuje,
lepiej ni kawir i langusty... Co? - miaam si, ppijajc herbat,
- No to niech panienka zje kawaek tej kiebasy, matka mi z Plski przez kazj przysaa. - Py
przee mn uy kawa krakwskiej kiebasy. Jak cuwnie pachniaa!! Przemgam jenak
zachanne akmstw, nykiem, ktry ni nazywali kozikiem, przeciam na p hjny ar zecera.
- Wana, zjemy p pwie. - Wanda z miejsca pnisa swj kawaek ust.
- syd teg biesiawania - prsz wracad rbty - pwiezia str pan Cmela, stajc na prgu.
- Jed - cae gziny bycie jeli, ale pracy t si nikmu nie spieszy.
Natychmiast bie z Wan, cierajc usta chusteczkami, pspieszyymy sweg pkju. Listy,
ktre czytaam, pisane byy klawymi literami luzi nie nawykych pisania. Pcztki brzmiay
przewanie jenakw. W pierwszych swach meg listu niech bzie pchwalny Jezus Chrystus -
a potem - nsz Wam, e Sennik egipskii ksik nabeostwa trzymaem, ale ana przeze
mnie Dlres, czyli sprzedana nanie naesza, barz si tym martwi i prsz o rych pwie,
laczeg mim wysanych pienizy zi nia tej tak ug czekiwanej ksiki nie trzymaem.
- Wanda! Co to jest Dlres, czyli sprzedana na? - nigdy o takiej ksice nie syszaam. - Kt j
napisa?
Wana wzruszya raminami:
- Kt napisa? A b ja wiem...
- Dobrze, ale c napisad w sprawie tej Dolores?
- Napisz, e reakcja Plnii z pww siebie niezalenych na razie musi wstrzymad wysanie
lres, jeeli si ua przezwyciyd trunci, ksika natychmiast zstanie wysana.
Areswaam ju kpert pana Jana Szczepanika z. Lille. Wybraziam g sbie, jak p pracy, ppowrocie z kopalni, z niecierpliwci pyta swj gspyni, czy nie naesza paczka z ksik z
Parya - jak wczesnym witem, spieszc si kpalni, nsi w sercu naziej, e me zisiaj
nadejdzie Dlres, czyli sprzedana na.
W nastpnych listach, ktre rwnie zawieray pwitalne niech bzie pchwalny Jezus Chrystus,
a koczyy si: a teraz nsz, e jestem zrwy i teg sameg Wam ycz, by, prcz prb
o nwe ksiki nabeostwa, par zamwieo na Magielln, czyli klucze szczcia, na ycie witej
Genowefy, barziej pwszechne by zaptrzebwanie na Senniki egipskie, Weterynarza wiejskiego
i na zie pt. Samgwati jego skutki. Cztery listy magay si natychmiastwegprzysania
Ksidza Krdeckieg, czyli brny Czstchwy, waj yczyli sbie Lekarza domowego. Jeden tylkoprsi Star bao Kraszewskieg.
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
25/171
Wielu cznkw jakich nie znanych mi zwizkw muzycznych, chrw i stwarzyszenia Sk
prsi o nuty i piewki ludowe.
Pierwszeg nia byam szmina i przerana. C za iityzm, c za bzura - trzeba natychmiast
jechad Lille - do kopalni - hut... trzeba przmawiad z tymi lumi - wyjanid - wytumaczyd... T
jest niegziwe, przecie ci luzie szukaj, chc czytad, pragn ksiek, trzeba t ich ptrzebzaspkid, ale nie Dolores, nie Sennikiem egipskim i Magielln, tego rodzaju lektura - grzej ni
trucizna - otumania i ogupia.
Reakcja Plnii psya im ane ksiki. Nie me, wbrew swim interesm, zaprzestad tych
wysyek, w interesie reakcji nie ley zmiana zaptrzebwania jej krespnentw - interesem
reakcji jest zwikszenie liczby czytelnikw pisma i naturalnie przesyek ksikwych - na tym
przecie zarabia...
- Wanda - ale sk ni wiez, e s takie ksiki? Nigy w yciu jeszcze o nich nie syszaam.
- Ja te si z pcztku ziwiam - ale my, t jest Plnia, rzsyamy swich prenumeratrw
katalgi. Czekaj, zaraz ci pka jeen, wiziaam g na biurku Miklaszewskieg - teraz si wyczerpay
i o paru tygni wstrzymalimy ich wysyk, ale na pewn naka bzie wznwiny.
Przynisa mi wa arkusiki katalgu ksigarni Plnia i tam napraw sta czarn na biaym:
Magiellna, czyli klucze szczcia
Dlres, czyli sprzedana ona - pwied w trzech tomach
Lekarz domowy- przepisy i wskazwki
Samgwati jego skutki
Ksiga tajemnic Salmna - patrzna pieczciami: tylko dla wtajemniczonych.
Ceny za Dolores i za Tajemnice Salomonabyy tak wyskie, e mnie przeraziy - wynsiy pw caej
mjej miesicznej pensji. Dolores, jeli (naejzie - przeczytam prze wysaniem, ale jeli te
Tajemnices piecztwane, nie b mga ich naruszyd.
- Nie wiesz, Wana, kiey naej te ksiki?
- Cmela pwiezia, e w przyszym tygniu. Bziemy musiay je pakwad i wysyad.
- A czy tam jest napisane czyim nakaem s rukwane? Kt jest wyawc?
- Ju nie masz wikszeg zmartwienia? - Pmyl lepiej, c jutr bziemy jay, nie wiem, jak t jest
u ciebie, ale mnie najbardziej brakuje gorcej zupy. Ach, eby tak mc zjed br maszczn
kartflank alb - czy przysnite gstymi firankami rzs tsknie patrzyy w niewiczn al - co
by tak pwieziaa na gst faslw zup, wiesz, tak, w ktrej pywaj skwarki ze sniny?
- No tak - pwieziaam niepewnie... - fasolowa... chyba z zacierkami?
- T si wi, e z zacierkami - gs Wany by peen liryzmu.
- Ale t Dolorest prze wysaniem wezm mu na jen nc...
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
26/171
O gzinie czwartej p puniu wyszymy razem z redakcji.
Tak, byam wic zahaczna w Paryu, bez pmcy jca, bez pmcy Freka i mamusi ptrafiam si
sama utrzymad. Naturalnie najwicej ksztwa pkj u pani Martineau z tym luksusowym
niaaniem, ale teg ju nie zmieni. T, e mieszkam w samym sercu Montparnasse, t, e ran
staj ciepy crissant z kaw ka... t znaczy, e si nie zeklaswaam..., e mim gweki kompletnej pustki w prtmnetce yj na pewnym szczeblu, zimna i grca wa, kpiel - niaanie
w ku, hm, a o reszt mniejsza. A zupa faslwa? Z czasem te faslw sign. Ic z Wan
w strn metra i marzc o na razie niestpnej zupie faslwej, staraymy si przegaad blesne
ssanie pusteg ka. Wana przycisna mj rk bku.
- eby ty wieziaa, jak u nas we wrze si je! Och, te wzne pgski, ten ur gsty
mietany... a prsi faszerwane czarn kasz... jak sbie tylk przypmn t zcist chrupic
skrk!
- Nie przypominaj - bagam ci, Wana, nie przypminaj - potem w ncy ni mi si te wszystkiewspaniaci. Wiesz, mam je ju na wielcu, ju nis ust, i zawsze nastpuje jaka katastrfa,
nawet we nie nie uaje mi si najed. Buz si ran, prsi naziane czarn kasz niknie
w niebycie, a przecie czuj, e aabym ra zjed je w caci... Czy wa croissanty i odrobina letniej
kawy z mlekiem (ziki ci, Be, i za t) mg mi starczyd czwartej p puniu!
Wana patrzya w strn metra, a wzrk jej by tskny i smutny. Barz an ziewczyn bya ta
Wana, mjeg wzrstu, smuka, wyska, o ciemnych przycitych wsach, granatwych czach
i lekk palnej twarzy. Nsia przewanie ciemnniebiesk sukienk alb biae bluzki ciemnej
spnicy, a na szyi sznur bursztynw. Bya bra, agna, skrmna i gbk religijna, a jednak bunt
przeciwko rodzinie ugruntwa w niej tak zawzitd, e mim gu, mim mieszkania w okropnejklitce jakieg nie pjcia ptwrneg htelu, gzie wynajmwan pkje na gziny, nie chciaa
wrcid mu. Byam tam u niej w tej kmrce na strychu - wiziaam z jak pgar traktwa j
lbrzymi prtier, wyglajcy jak bkser, o maych przekrwinych czkach i przetrcnym nsie.
Sieziaymy przytulne siebie na tym szerkim francuskim ku, czy Wany szkliy si zami,
przez mae kienk o tej dziwnej godzinie zmierzchu - jak mrze alekie, jak mrze bez kraocw -
jarzy si i migta lbrzymi Pary.
- Wanda - pwieziaam cich - mnie si zaje, e ty nie pwinna tu mieszkad. Ten htel rbi na
mnie wraenie mu publiczneg, zupenie taki sam jak m z Biaych niewolnic(przeczytaymy
teg nia rzzia z Biaych niewlnic), te panie w peniuarach na korytarzu... ta murzynkaw czerwonej halce z r wpit w krcne kziry - nie, Wana, t si le skoczy. Musisz, musisz
si st wyprwazid.
- Dobrze ci gaad? T gaaj sbie zrw. Wyprwazid si, ale gzie? Czy ty wiesz, e ja tu pac
jen trzeci teg, c ty tej swjej maame Martineau! A t, c pacisz za wa crissanty i kaw,
mnie musi starczyd na cay zieo. Ile ja si nachziam! Gzie ja ju nie byam! rugieg tak tanieg
pkju nie znaj.
Przytulne sieziaymy na ku w tej godzinie zmierzchu na rue de Lappe, niedaleko Sacr-Coeur...
Wysk, wysk na achami Parya. W grze ciemnd zielnawpyskliwa - jak jaki blask
emalii - w dole mrze wiate.
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
27/171
- Jak t bzie, Wana. Czy reaktr regularnie pierwszeg paci?
Wana pya mi gw na ramieniu. Objam j ramieniem.
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
28/171
- Paci? Kniec kocem paci - ale paci, jak ma z czego... i t te nie razu. Wiesz, t jest chyba
dobry czwiek, ale i jemu manna z nieba nie spada... a jeg wsplnik, Mrgiewicz, w czasie wjny by
zatruty gazami - jest barz chry, ley w szpitalu, ma n i dwje zieci. Chpiec ma na imi Piast,
a dziewczynka Rzepicha... Tak, tak, to wszystko nie jest takie proste i atwe, jak ci si wyaje. A
Miklaszewski? Cmela? Zecerzy? - Miklaszewski chyba urzza jakie skki na bki - nie wywchaam,
o c izie, ale czuj pism nsem... za barz mi elegancki, uny, zagakwy cacu. Paci - ale
jeszcze nie zy mi ad caej pensji z zeszeg miesica, a przecie wie, e nikt mi nie pyczy i e
jestem wci gna. I ju si nie kryjc, wybuchna paczem.
Cholera - mylaam, tulc j rc i wstrzsan kaniem - wszyscy gni. Nikt nie ma pienizy.
Diabli naali. Ten bgaty wsplnik Mrgiewicz zatruty gazami - syn Piast - crka Rzepicha. Tylk
zecerzy jez salcesn i pasztetwk... Dlres, czyli sprzedana na i Tajemnice krla Salmna
zaklejone i opatrzne czarnymi pieczciami... n i marzenia o zupie faslwej. Gzie ja jestem? Ju mi
si wszystk zacz krcid. Niech t iabli - musz c wymylid, musz c zrganizwad. Nie wln
pucid, eby zagzna Wana w celu zbycia zupy faslwej p prstu si pucia!
- Waneczk, ch! Umyj twarz zimn w - przyczesz wsy - przysigam, e sbie zisiaj
pjemy, wtrzchniemy sbie tak, e ci si zrbi ciep w brzuszku.
P wuziestu minutach nisa nas fala luzi, zajca nie wiam gzie i nie wiadomo po co.
Grczkw mylaam, przecie nie jestemy jeyne wr tych milinw, przecie nie tylk my
jestemy gne, zawsze si znaj tacy, ktrych w ku ssie, a jenak yj. Trzeba sbie jak
pmc, trzeba natychmiast zarazid. Krad nie ptrafi, z teg sbie, niestety, jasn zaj spraw.
Natychmiast by mnie zapali, t wymaga wprawy, techniki, spsbu, a ja si na tym nie znam. Ju
wiem. - Ach! jakie to proste - pwieziaam surw, czujnie i baawcz mierzc wzrkiem najblisz
kawiarni z tarasem. Nie bya zbyt wielka, t, ziesid elaznych stlikw ze skaanymi krzesekami -bsiaych przez przestawicieli trzecieg stanu, agnych grubasw z nami i dziedmi,
szczupych rbtnikw raczcych si vin blanc16, mie kupcwe, wacicielki nieuych sklepikw
z ssiakami przy filiancebiaej kawy i pary zakochanych przy kieliszkach porto, cinzano i dubonnet.
- Ch, Wana, zapiewamy jak plsk pisenk.
- Oszalaa - pnisa bie rce gry... - Ja piewad? Ani gsu, ani suchu. Wykluczne! Wymyl
c inneg.
- Niczego innego nie a si wymylid! Musimy zjed c grceg... przecie nikt nas nie wymaga,
ebymy umiay piewad. Par ni temu wiziaam na bulwarze Mntparnasse kbiet, ktra na
tarasie Caf u me skrzeczaa jak zepsuta pzytywka, a ludzie jej jednak dawali. Ch
natychmiast... czy znasz Rsa kalina z liciem szerkim?
- Nie! Nie znam. O Be! Oszalaa! Mesz, mnie zabid, ale ani jeen wik nie przejzie mi przez
gar! Ze wstyu umr! Raczej rzucid si p wagny metra.
- Wanda - pwieziaam - a w mim gsie zawicza szlachetny metal - rzucid si p wagny
metra... na t zawsze mamy czas. Ja chc, ebymy za pitnacie minut sieziay przy grcym
16Biaym winem.
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
29/171
jedzeniu - ssie mnie, cholera, w dku i ciebie te. Haoba? Nikt nas nie zna i my nie znamy nikogo.
Wchzimy razem. Pamitaj: Rsa kalina...
Wana staa jak spiwy sup wrnity w ziemi. Wpaam we wciekd. Pchnam j.
Przekrczyymy wejcie prwazce na szklan weran, zrbi mi si grc. Kawiarnia miaa ca
przeni cian wejcia ze szka i z bu strn bya te szklna. Caa przestrzeo liczya chyba 30metrw kwaratwych. Staymy tu przy rzwiach wejciwych - w gwie wszystk mi si ze
wstydu i strachu pmiesza, na gwie miaam stary ciepy beret w czerwn krat z zielonym
pmpnem na czubku. Wana nsia jaki jakby mski filcwy kapelusz w granatowym kolorze.
Z mich piersi wyar si c w rzaju pisku. Wana zamkna czy.
Cisza -- w ogrodzie milczenie
Ewin Wany ciska o.
Pieo Julci zmywajcej naczynia w kuchni na Nwgrzkiej 36 zwycisk rzlega si wr
knsumujcej, nie przygtwanej na taki wystp publicznci. Nikt ani swa nie rzumia, gsu nie
miaam aneg, suchu take.
Rycerz, ktry w krwawym boju
wkrtce mia pad sw o...
o ryknam tak gn, e jakie przestraszne zieck zapaka.
- Ty, iitk, wycigniesz o z kapeluszem bchzc stliki - warknam grnym szeptem. - Caa
haoba na mj gw - aam pgsem i dalej wyam:
Lecia, lecia w strn wschu,
gdzie krzywe wjny wr...
- C'est pas espagnol?17
- zapytaa starsza pani w zruziaym czarnym kapeluszu swjeg tgieg
manka, ktry na gs pka ze miechu. Pnisam pwieki - wszyscy luzie miali si wes... c
za wspaniay nar - zaam pmyled. Jaka nieprawpbna kultura, ani jeen czwiek nie
rzuci mi w gw nie tylk kuflem piwa, ale nawet pstawk. Zapmniaam z tej emocji, jak idzie
dalej i pmiesza mi si. Niepewnie ryczaam:
Lecia, lecia w strn wschu,
gzie krzywe wjny wr...
Wana wyglaa jak niebszczyk - jkna: - Przestao buczed, zaaresztuj ci...
Ile razy ksiyc wieci,
Ewin wspmnia Wan sw...
- W tej chwili bej stliki - nadstaw kapelusz. - Wana cigna swj przeziwnie wyszarzay
ciemnoniebieski filcowy kapelusz i chwiejnym krkiem pcza bchzid stliki. Jak si t sta, e
nikg przy tym nie wywrcia i nie ptrcia, zi nia pzsta la mnie tajemnic, b uparcie
zamykaa czy. Wszyscy si na gs miali.
17T nie p hiszpaosku?
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
30/171
Stan sbie przy altanie
wzrk namitny jak ze snu...
A litery na marmurze
twja Wana ley tu...
miejc si - wcipkujc, jeni przez rugich nawujc si i rzucajc we mnie kulki zwinitez serwetek, wrzucali mnety kapelusza Wany. Wreszcie wyszymy na ulic. Wana sztywn
trzymaa prze sb kapelusz. Oeszymy par metrw. N! Owaliam kncert! Wcignam
Wan bramy, zabraam z jej bezwanych rk kapelusz - bliczyam.
- Opaci si - stwierziam triumfujc. - Nawet z deserem wystarczy nam na trzy obiady.
Wanda szepna:
- Nigy wicej, wl umrzed z gu - Be! T by k-rop-ne...
Przeszymy jeszcze trzy przecznice, p czym weszymy nareszcie malutkiej restauracyjkiRendez-vous-des-chauffeurs. Akurat c la nas. Usiaymy przy stliku nakrytym czystymbiaym
papierem. Na czarnej tablicy prze maym kntuarem winiay kre wypisane ptrawy - kaa
z cen.
- Ech, nie ma anej prznej zupy, tylk tak zwany bulin.
- Nie wart. Ksztuje u, a t grca wa z maggi. Nie, teg nie wemiemy. C by pwieziaa na
cte de mouton? - zapytaam. - Kotlet barani z ssem subise. wietny ss - zjemy teg ca
bagietk.
- Wana milczaa - patrzya na sufit, stamt wiad czekiwaa natchnienia.
- A me flaki la mode de Cannes?
- Nie! - pwieziaa twar i bezapelacyjnie.
- A... pot-au-feu, wiesz, kurka w rsle, trch makarnu, kawaek wweg misa - wszystko
razem, i niedrogie.
- Nie - pwtrzya z mc.
- Wic c? - Kelnerka wci si krci k stlika, za ug ebatujemy. - Wanda - powiedz wreszcie -wybierz c, b ja la siebie zamawiam ktlet barani z tym sosem soubise, a ozielnie ca prcj
grcych frytek.
Skinam wreszcie na kelnerk.
- Jakie win pad? - zapytaa, zanim zyam cklwiek pwiezied. Zza zacinitych zbw
Wanda rzucia:
- Ros.
Bez sprzeciwu pwtrzyam:
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
31/171
- Un demi ros18.
P tym wspaniaym recitalu naleaa mi si przecie jaka nagra - wystp ksztwa mnie niema
zdrowia, a biena Wana, bchzc stliki z kapeluszem, najaa si tyle wstyu, e tychczas nie
moga wrcid siebie. O Be! Jak nam smakwa! Nalaam pene szklanki wina rs. Dwa kotleciki
z kstk - niestety, taka jest porcja - wa mae, mizerne ktleciki, ale za t ss subise by genialny! Asts ztbrzwych frytek! - Niebo w gbie - westchnam nasyciwszy si. Och, nigy ju nie
bziemy gne! Pamitam jeszcze par takich pwienich pieni. W razie teg ssania w ku
zawsze bziemy si mgy pratwad.
Wana naamaa wikszy kawaek buki, wytara nim talerz sucha i owiaczya:
- Na mnie wicej nie licz! Wl mierd gw, wl skk w Sekwan, wl zstad kkt, ale ju
nigy w yciu nie b bchzia kawiarni z kapeluszem w rce. Och, eby ty miaa rbineczk
suchu, gyby chcia wyawaa wiki, ktre by mna skjarzyd ze piewem. Ale ty, nieszczsna,
uplezna przez natur kmpletn gucht, nie mesz pjd jakie t by k-rop-ne.
Ptem piymy kaw - prku stlika zciy si wie magalenki - praw pwieziawszy,
wlaabym crme caramel, ale jeli Wana wli magalenki, niech jej bzie. Jak na ulega
prk wszelkim zmianm - ziwiam si w duchu patrzc na ziewczyn. Rysy twarzy jej si nawet
zmieniy... i ten wyraz czu... niesychane... c za wspaniay parablizm psychfizyczny. Ta mikkd,
ta ciepa rwa karnacja, t rzmarzenie w szafirwych wilgtnych czach. Przecie na jest pikna.
Napraw pikna.
Zapaliymy papiersa kawy.
- Wana, nastpnym razem wystpimy w oklicy Prte 'Orleans, t barz alek st.
- Milcz, syd, chc, aby wspmnienie tej haoby zapa raz na zawsze w czeluciach niepamici.
Pirunwaa tak, ale bya syta. Wtey p raz pierwszy zrzumiaam jen z niezaprzeczonych prawd:
Byt krela wiamd.
* * *
Jacek i Tytus czekali na mnie prze htelem Unic na rue de Rennes 151 bis. Z miejsca spytali -
laczeg tak pn. O razu zrzumiaam, e baj s rzeleni. Za nic nie wyznaabym mim
przyjacim, e wracam ze wspaniaeg biau - na pewn by chcieli wiezied, sk wziam na tpienize. Raczej mierd, ni wyznad Tytuswi i Jackwi, e piewaam w kawiarni. Tumaczyam si,
e miaam zalegci w robocie i musiaam zstad uej w reakcji, ale Tytus mi przerwa: - C bzie
z obiadem? - Pwieziaam, e staam zaliczk i zsta mi trch, b u zecerw dobrze sobie
pjaam, jeen z nich sta u paczk z Plski i mnie te pczstwa (w uchu czuam si
trem i zimnym draniem). - O widzicie, mam jeszcze tyle - pkazaam gard frankw. - Icie
Lna, wystarczy la was bu na skrmny bia.
Tytus tuli si szczelnie peleryn.
18Ma karafk rs (gatunek wina)
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
32/171
- Nigy nie braem pienizy kbiety - spjrza na mnie karcc. Gnd i mska uma brzmiay
w jeg gsie. Jacek przestpwa z ngi na ng.
- Widzisz, Tytus, w pewnych klicznciach...
- ane klicznci, b cich, ane klicznci... jeszcze nie rse.
- Wiecie c? Pjziemy razem Caf u me... ja wypij kaw, a wy zjecie p grcym mlecie
z fromage rp19. - Pbiegam na gr swjeg pkju, przebraam si w zieln sukienk,
upurwaam ns i zrbiam sbie usta. Iziemy.
W Caf u me, akurat p rugiej strnie Rtne, siezi tum luzi... cay taras zatczny -
w rku p lewej rce, zielny szklanymi rzwiami, sta bufet peen talerzykw, talerzy, kufli
i najrozmaitszych kieliszkw, z brzegu gablota z papierosami, fajkami, gumowymi woreczkami na
tyto. Na kntuarem pki z butelkami - dubonnet - martini - jamaica.
Przy pierwszym stliku p knem, prze szklanymi rzwiami, siezia mj znajmy z Berlina IljaErenburg, pochylony na stlikiem, pisa wtey swjeg Lejzrka Rjtszwaoca - jen z najlepszych
po Julio Jurenicieswich ksiek. Barz g lubiam, jak rwnie jeg przemi, czarujc n Lubw
Michajwn. Erenburg mia gstczupryn, jeen ksmyk wci mu paa na ns, wic
niecierpliwym gestem rzuca g w ty, nie wyjmujc prawie fajki z ust - ns mia cklwiek zaarty
gry, mre smutne czy zasania czst pwiekami, ale najbarziej chwytajcy za serce by jeg
umiech.
Lubw Michajwna - smuka, wyska i dystyngwana, niesychanie subtelna i pena wziku - bya
malark. Prze paru tygniami pznaam ich m przyjacik, Elz Trilet, zisiejsz n
Aragna, sistr Lili Brik, ktra wkrtce miaa przyjechad Parya z Wzimierzem Majakwskim.O jej pobycie i wieczorze Majakowskiego na placu Onnapisz pniej.
Elza Trilet miaa warkcze upite w krn na gwie i barz czst si miaa. Wtey p bu
strnach jej pliczkw ukazyway si ki. Ilekrd sieziaam z mimi przyjacimi Plakami, Elza
prawie biegiem wpaaa na taras i czynic przegl caeg wntrza kawiarni, przystawaa za mim
krzesem: - Kuda Erenburgi? Nie widieli ich? - Byli zies', umaju, czt ni tiepier w Wikingie.
Wiking t taki lkal na rue Bra, ekskluzywny, wytworniejszy Caf u me, zreszt me
wtey taki mi si wyawa, kiey zaprsili mnie tam Erenburgwie. Wwczas p raz pierwszy
sprbwaam flipsa. By t tk ukrcne z cukrem waniliowym i zalane jak wk... Pamitam,e piam barz pwli, raczej mczyam jzyk, a ptem si ug i starannie blizywaam. Flips t
sknay trunek, ale jeen kieliszek teg napju ksztwa tyle, e bie z Wan miaybymy za t
wa biay w Renez-vous-des-chauffeurs.
Pznaam przyjaci Erenburgw, ich nieczn wit, byli t pisarze Liin i Sawicz, z malarzy Xan
Bgusawsk-Punin, liczn, pen temperamentu, klrw jak rajski ptak (na i jej m Punin byli w
Mskwie rganizatrami ar-pticy - bardzo znanego, oryginalnego na tamte czasy literackiego
kabaretu), pznaam Granwski eg, Fntyoskieg i Wwika.
19Z tartym tym serem.
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
33/171
Bc nieawn w Paryu, pszam ktreg nia na Mntparnasse (t zrzumiae, e czwiek chce
naled jakie lay czasu minineg), usiaam na tarasie i znwu zapaliy si wiata i neony,
jezni bulwaru pyn jeszcze wicej aut ni awniej. Przecie t stalwa rzeka - mylaam ze zgrz
- wtey ich tyle nie by. Wtey atw mgam przebiec przez jezni, teraz na rgu bulwaru Raspail i
Mntparnasse stj pena niepkju, jak tylk zielny sygna ukazuje si naprzeciw - staram si
najgbiej wcisnd w tum przechzcych przez ulic. Zyszana, z bijcym sercem, paam na
krzes tarasu Select - tu pbn zbieraj si ci ze starej gwarii - tu przychodzi Hayden,
Fntyoski, Wwik, Granwski. Scz pwli kaw - pal gitana - rzglam si. A w pewnej chwili
sysz krzyk: - Regardez, est-ce possible? Bella de Montparnasse!20
P paru minutach mj stlik bsieli rzbitkwie, wima tamtych czasw, ywi, sereczni, gaaj
jeden przez drugiego - serce mi wali na alarm, nieprzytmnie ciskam ich rce, bejmuj mnie,
ciskaj, cauj... Pacz z raci. Ostatnia garstka mhikanw. Fntyoski chyba najmniej si zmieni,
Granwski uty - ptatusia (ach, jaki wtey by my - bezzabtliwy21 i rasny). Gzie si
pzia chpicy Wwik o czarnych, lnicych wsach i yskajcych biel zbach... ma becnie
n, jest jcem blinit. Trzeba rzin nakarmid, a przecie p wzglem pienizy nic si na
Mntparnasse nie zmieni. Jeni s teraz za bardzo chudzi - inni za tuci, przewanie maj ysiny,
t t karykatury mich awnych przyjaci z Caf u me. Wyjmuj lusterk z torebki, puder,
szmink ust - musz sbie pprawid twarz, i stwierdzam z rzpacz: - o Be! Be, ta siwa, tya
starsza pani... t ma byd Bella z Mntparnassu, synna w rsyjskiej grupie Panna Nawyczka (wymys
Erenburga). - Chowam lusterko i inne utensylia trebki. Karykatury, karykatury tych, ktrych
znaam w 1924 rku. C - min tyle lat, tyle lat, i tak dobrze, e jeszcze yjemy - pcieszam si, ale
ta pciecha nie aje tuchy. Wrdmy jenak tamtych czasw.
Znalelimy wlny stlik w gbi. Tytus zj peleryn i uy j za swim krzesem, a ptem usia.
Jacek palcami rzczesa wsy, niewiele mu t pmg. A przykr by patrzed - chyba znwu zgubi
grzebieo. Westchnam smtnie. Taki mry, taki inteligentny chpiec, czasami si trch jka, ale
t awa mu tylk urku. Mj Be! Gyby tak zechcia si raz wykpad, wyprad te swje wsy -
b umyd t byby za ma.
Krlyi - byy prezyent Wgier - siezia naprzeciw Erenburga - prze nim na stliku leaa
szachownica z ustawinymi pinkami, krzes p rugiej strnie stlika by wlne - wiad partner
nie przysze. Umiechnam si niegna znak zrzumienia sytuacji. By barz przystjny,
wysoki, z czarn brk i bla twarz. Chyba z racji Roberta Berny - z racji, e byam mcn
zwizana twarzysk z emigracj plityczn Wgier, czuam nieg sympati. P niemiecku
mwiam z takim wgierskim akcentem, e kay Niemiec musia mnie pszid o narwd
wgiersk. Tytus zgryliwie zauway:
- Jeli siezisz z nami, nie rzucaj takich malanych spjrzeo Krlyiemu. - Jacek cakwicie a si
studiowaniu cen w karcie.
- Wiesz, wlabym zamiast omletu trzy sandwicze i dwiartk czerwneg wina, wypanie nawet
taniej... a ja b syty.
20Patrzcie, czy t mliwe? Bella z Mntparnassu!
21Beztroski.
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
34/171
Tytus jenak la siebie bstawa przy mlecie z tartym serem. Patrzc na mich przyjaci
paaszujcych z zapaem ary Be, ziwna fala rasnej tkliwci zalaa mi serce. Erenburg czasu
czasu pnsi gw, niecierpliwym gestem rzuca ksmyk jasnych wsw, ktry mu spaa na
nos, i niewizcymi czyma patrza przez kn na taras, czasem je pnsi w gr, gzie na czuby
rzew, t znw spgla na bazeri sali, w ktrej siezielimy. Ale tarasu i luzi siezcych przy
stlikach nie wizia...
We rzwiach ukazaa si nwa pstad w najbardziej zaniedbanym przyodziewku - by t nie glny,
brudny, jeden z gmrw Mntparnassu - Chaim Soutine - my y z jakieg maeg
miasteczka k Mioska. Sutine, pbnie jak Migliani, by rebakiem Zbrwskieg, t znaczy, e
Zbrwski paci mu trzysta frankw miesicznie, za c mia praw caej jeg prukcji. Ale wtey,
gy stan w drzwiach Cafu me p lewej rce majc stlik z tncym w rzwaaniach Lejzrka
Rjtszwaoca Erenburgiem, p prawej Krlyieg, zastygeg w gambicie na szachwnic, a na
wprost Tytusa, Jacka i mnie, umiecha si tym swim charakterystycznym umiechem zawstyzenia,
niemiaci i pokory - jakby przeprasza, e wsze kawiarni.
- Hallo, Soutine! - krzyknam.
Twarz Sutine'a rzjania si umiechu, by szczliwy, e kt g zawa, e n te si liczy, e
Bella siezc z przyjacimi zaprasza g swjeg stlika... Zerwa tak pspiesznie swj szary
kapelusz z gwy, e laska wypaa mu z rki, skt rzleg si na sali.
- Comment a va? - Oczeo brawan. - Czto n owawo? - Malheur - u mienia niet odnawo su. - Ich
hob kein Geld22
.
- Siadaj, Soutine - ja stawiam - pwieziaam (czuam si bgata i barz umna, e i jeg mg
zaprsid). - Me chcesz kaw alb herbat?
Laska po raz drugi z hukiem upaa na pg. Tytus i Jacek chnym spjrzeniem takswali
sylwetk gmra.
- Bea, czt s toboj - otkuda u tiebia diengi? Tu a vle? U tiebia bgatyj pknnik?23
Grub lach Sutine zawiesi na prczy krzesa, nie zj kapelusza, nie zj palta, czerwnymi
mrnymi palcami niewprawnie trzyma yeczk, mieszajc cukier w pczarnej, tprny
i kanciasty, wyrnia si nawet wr ziwacznych pstaci Caf u me. Najbarziej brune
z brunych mae ywskie miasteczk miawice w oklicach Mioska kaza si w nim silniejszeni Pary. Nie mwi jzykiem aneg naru - nie wiem na pewno, ale zdaje si, e nawet w
jiysz te nie mwi pprawnie. Bekta jakie pszczeglne swa p francusku, p rsyjsku, t
znwu argnem ywskim. Jeyn mw, w ktrej ptrafi wszystk wypwiezied, by jeg
malarstwo.
- Czt ja chtie skazat'. A, et vil - votre oncle - je ne sais pas, peut-tre votre cousin - znajesz? No,
Marek Schwartz, n skaza czt by siewnia prisza k'niemu, cztb ja tiebie priwi. Vus savez? A
bulev. Montparnasse, pas lion d'ici...24
22
Jak si masz? Barz mi mi Co nowego? Nieszczcie nie mam ani grsza. Nie mam pienizy(argn).23
Bella, c z tbsk masz pienize? Ukraa? Masz bgateg wielbiciela?
8/7/2019 Izabela Czajka-Stachowicz -Dubo... Dubon... Dubonnet 1970 (zorg)
35/171
Och, przecie ja niczeg jeszcze nie napisaam o Marku! - O tym Marku z Krla wyi salamandry.
Tym ze Zgierza. Kiey (byam wtey w klasie smej na pensji u pani Kchanwskiej) pisalimy
siebie wiersze... pamitaam tragiczn wycieczk brwki... Teraz ju wszystk by inaczej.
Mia ju nGin i ma creczk Teresk. Zmieni si, mim e naal by pikny, e naal by blay
i mia te ciemne, uwane, w ksztacie migaw czy. O awna zgli baczki, nie nsi ju czarnejaksamitnej kurtki, wysze te z tych swich awnych reliefw, z kutej blachy i rzebi wielkie,
tragiczne figury. Zmieni si, a ta przemiana wyaa mi si niepjta. Marek zna bjawienia i sta
si arliwym katlikiem. P mim przyjezie pwita mnie serecznie, ale razu wyczuam jaki
dystans. Ja - arcznie, ranie i bezmylnie chciaam cieszyd si yciem i jedynym dla mnie
susznym prawem, t jest prawem szczcia. - Zwariwa - mylaam - na pewn zwariwa, w
1924 rku tu, w Paryu, tu, na Mntparnasse, tamta cuwna legena zagarna g zupenie.
Chodzi cziennie o pitej ran na msz katery Ntre-ame. Ona, ta jeg na, Gina, crka
futrzarza z zi, zawsze rania mnie jak histeryczn przesa, spsbem mwienia, kazywania