Upload
siw-znak
View
222
Download
1
Embed Size (px)
DESCRIPTION
Robert Górski, Mariusz Cieślik: Jak zostałem premierem. Rozmowy pełne Moralnego Niepokoju Chciał być kierowcą autobusu, piłkarzem i perkusistą, ale zły los uczynił go najśmieszniejszym człowiekiem w Polsce. Robert Górski - lider Kabaretu Moralnego Niepokoju i twórca większości jego skeczy - debiutuje jako autor książki, w której pierwszy raz opowiada o tym, dlaczego nie został poetą i jak to się stało, że został premierem. Tylko z tej książki dowiecie się kim naprawdę jest Badyl i z czego śmieją się Polacy. Będzie Pan zadowolony. I Pani też!
Citation preview
ROBERT GÓRSKIProsto z Kabaretu Moralnego Niepokoju:
Chciałbym mieć takiego syna, bo jest inteligentny
i nieźle zarabia.
Artur Andrus
JAK ZOSTAŁEM PREMIEREM
Chciał być kierowcą autobusu, piłkarzem i perkusistą, ale zły los uczynił go najśmieszniej-szym człowiekiem w Polsce.
Robert Górski – lider Kabaretu Moralnego Niepokoju i twórca większości jego skeczy – debiutuje jako autor książki, w której pierwszy raz opowiada o tym, dlaczego nie został poetą i jak to się stało, że został premierem. Tylko z tej książki dowiecie się, kim naprawdę jest Badyl i z czego śmieją się Polacy.
Będzie Pan zadowolony. I Pani też!
Robert Górski sprawił, że na pytanie: „kto jest najlepszym polskim satyrykiem?”, nie odpo-wiadam już bez zastanowienia: Stanisław Tym. Tak odpowiadałem przez dwa, a może trzy ostatnie dziesięciolecia. Myślę, że nadchodzi chwila, kiedy zacznę dodawać „i Robert Górski”.
Jacek Fedorowicz
Dostępna również specjalna edycja zawierająca DVD z najlepszymi skeczami Kabaretu Moralnego Niepokoju.
Będzie Pan podwójnie zadowolony!
w rozmowie z MARIUSZEM CIEŚLIKIEM
Mimo że zawsze czułem się dużo przystojniejszy od pana Górskiego, przy-łapałem pięć czy sześć moich bliskich przy-jaciółek na jawnym lub sekretnym podko-chiwaniu się w wyżej wymienionym, co jest oczywistym powodem do usprawiedliwionej nienawiści.
Maciej Stuhr
ROBERT GÓRSKI
cena detal. 39,90 zł
> Zawsze chciałem napisać książkę, a z tyłu mieć czarno-białe zdjęcie z papierosem.
Ludzie zasadniczo nie czytają książek. Może dlatego, że jest ich za dużo (tych książek) i nie wiedzą, od której zacząć. Ta jest idealna na początek. Ani za mądra, ani za głupia i są zdjęcia. Można czytać i jeść. Zapraszam do świata wielkiej litera... wielkich wyobrażeń o literaturze.
ROBERT GÓRSKIJA
K ZOSTAŁEM
PREMIEREM
Gorski_Jak zostalem premierem_okladka__DRUK.indd 1 2012-09-24 13:39:26
JAK ZOSTAŁEM PREMIEREM
Gorski - premier4.indd 1Gorski - premier4.indd 1 2012-09-11 13:52:372012-09-11 13:52:37
Gorski - premier4.indd 2Gorski - premier4.indd 2 2012-09-11 13:52:482012-09-11 13:52:48
JAK ZOSTAŁEM PREMIEREMRozmowy pełne MORALNEGO NIEPOKOJU
spisał MARIUSZ CIEŚLIK
ROBERT GÓRSKI
Kraków 2012
Gorski - premier4.indd 3Gorski - premier4.indd 3 2012-09-11 13:52:492012-09-11 13:52:49
Copyright © by Robert Górski & Mariusz Cieślik 2012
Projekt okładkimill studio
Fotografi a na pierwszej stronie okładki© Marcin Klaban/Playboy Polska/Studio MMP
Fotografi e zamieszczone na wkładkach, jeśli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z archiwum autora
RysunkiPrzemysław Borkowski
Opieka redakcyjnaJulita CisowskaBogna RosińskaArtur Wiśniewski
AdiustacjaJulita Cisowska
KorektaBarbara Gąsiorowska
Opracowanie typografi cznemill studio
ŁamanieAgnieszka Szatkowska
ISBN 978-83-240-2294-6 (wydanie z płytą)ISBN 978-83-240-2318-9 (wydanie bez płyty)
Książki z dobrej strony: www.znak.com.plSpołeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected] Wydanie I, Kraków 2012Druk: Toruńskie Zakłady Grafi czne „Zapolex” Sp. z o.o.
Gorski - premier4.indd 4Gorski - premier4.indd 4 2012-09-11 13:52:492012-09-11 13:52:49
1 9
Jak nie zostałem
na Bródnie
Haratasz w gałę?
Paskudna kontuzja przerwała mi spektakularną karierę. No
i przezwisko Kempes – od nazwiska największej gwiazdy
mundialu w 1978 – było już zarezerwowane na moim podwórku.
A tak serio: największy sportowy sukces odniosłem kiedyś na
wakacjach, gdy przepłynąłem w poprzek jezioro (rynnowe, ale za-
wsze), żeby kupić papierosy, bo tylko po drugiej stronie był otwar-
ty sklepik. Chwyciłem w zęby foliową torebkę z pieniędzmi i popły-
nąłem.
Inne wakacje dały ci z kolei szansę na karierę bokserską. Jest zdję-
cie na którym masz na głowie coś na kształt irokeza, podpis: „Ja-
rocin 94. Po bijatyce ze skinolami. Czterech gryzie glebę”. Biłeś się
ze skinami?
Tak naprawdę to niewiele brakowało, żebym ja od nich dostał i sam
gryzł glebę. Stałem w bardzo długiej kolejce przed koncertem Kultu
w Hybrydach i wtedy pojawiali się skini. Zaczęli wyciągać delikwen-
tów, którzy im się nie podobali, żeby im spuścić łomot. Wszyscy się
temu biernie przyglądali, więc tamci robili swoje. W pewnym mo-
mencie padło na mnie, ale nie oberwałem, bo jestem z Bródna. Choć
go w ogóle nie pamiętałem, jeden ze skinów okazał się kolegą z dziel-
nicy, a kolegów z dzielnicy się nie bije.
W porządnej bijatyce brałem udział tylko raz w życiu. To było na
początku kabaretu, gdy w 1997 graliśmy premierę naszego programu
Gorski - premier4.indd 19Gorski - premier4.indd 19 2012-09-11 13:52:502012-09-11 13:52:50
2 0
Jak nie zostałem na Bródnie
w klubie Karuzela mieszczącym się w Warszawie na osiedlu, nomen
omen, Przyjaźń. Poszło nam dobrze, więc postanowiliśmy to uczcić –
trochę się napiliśmy, ktoś przyniósł coś do palenia… Bawiliśmy się na
całego, zapewniając się nawzajem o dozgonnej przyjaźni, i nie wie-
dzieliśmy, że już za chwilę tę swoją przyjaźń na osiedlu Przyjaźń bę-
dziemy mogli przetestować.
Przed wejściem do klubu zauważyłem, że ktoś popchnął Mikołaja
Cieślaka, i rzuciłem się na ratunek. Wtedy się okazało, że ich jest tam
cała ekipa, i zaczęła się regularna bitwa. Wszyscy brali w tym udział poza Michałem Majczakiem, członkiem pierwszego składu Kabaretu
Moralnego Niepokoju, który siedział na ławce i udawał, że coś czyta.
Może dlatego dziś nie ma go z nami w kabarecie?
Tak czy owak, praliśmy się z tamtymi we czterech, a że byliśmy
bardziej od nich nietrzeźwi, przegraliśmy to starcie. Skończyło się
tak, że Rafał Zbieć miał pęknięte żebro, Przemek Borkowski obi-
tą gębę (choć chyba on jako jedyny komuś z tamtych przylutował),
a ja na koniec dostałem kopa w twarz i miałem potem mocno ru-
chomy nos.
Później siedzieliśmy na przystanku nocnego autobusu, tamowałem
krwawienie z nosa i wyobrażaliśmy sobie, że wyglądamy jak amery-
kańscy żołnierze wracający z przegranej potyczki gdzieś w Wietnamie
(zwłaszcza że nosiliśmy wtedy wojskowe kurtki). Kiedy wróciłem do
domu, mama narobiła strasznego rabanu, ale tata okazał spokój i za-
skakującą znajomość tematu. Przyjrzał mi się uważnie i stwierdził:
„Chyba zaliczyłeś kopniaka w twarz”. Bardzo mnie ucieszyło, że zna
realia ulicznych bijatyk.
Następnego dnia pojechaliśmy do Krakowa na pierwsze w naszej
karierze telewizyjne nagranie pojedynku kabaretowego. Było po nas
bardzo mocno widać, że już po jednym pojedynku jesteśmy, bo wyglą-
daliśmy jak bokserzy, a nie jak artyści kabaretowi.
Wszyscy, którzy piętnaście lat temu uczestniczyli w tej bójce, do
tej pory są w kabarecie.
Gorski - premier4.indd 20Gorski - premier4.indd 20 2012-09-11 13:52:502012-09-11 13:52:50
2 1
Jak nie zostałem
na Bródnie
A ty zostałeś „najdowcipniejszym człowiekiem w Polsce”.
Tak powiedział o mnie Kuba Wojewódzki, jak byłem u niego w pro-
gramie, choć sam program niestety raczej na to nie wskazywał. Może
dlatego, że cały czas mówił do mnie per Artur, bo mylił mnie z posłem
Górskim z PiS-u. Swoją drogą, człowiekiem małej wiary, skoro chciał
intronizować Chrystusa na króla Polski – jakby Chrystus nie był już
królem wszechświata.
Zabawne, że politycy PiS-u, którzy mają w swoich szeregach posła
Górskiego, przekręcali z kolei moje nazwisko. Mariusz Błaszczak mó-
wił o mnie „Górecki”. Niby powinienem być do tego przyzwyczajony,
bo Kabaret Moralnego Niepokoju mylono już z wszystkimi możliwy-
mi kabaretami, łącznie z Kabaretem Starszych Panów. Notorycznie
mylą nas z Ani Mru Mru – też z powodu nazwy, ich jest łatwiejsza do
zapamiętania. Wielokrotnie gratulowano mi nie moich skeczy. Cza-
sem z rezygnacją przytakuję. Kiedyś strasznie mnie skrytykował pe-
wien radny, że przedstawiłem w złym świetle jego rodzinne miasto,
żartując z zespołu piłkarskiego Izolator Boguchwała. Nie dało mu się
wyperswadować, że to Tomek Jachimek użył tej nazwy w jakimś ske-
czu. Koniec końców, przekonał mnie, że to ja, i serdecznie go prze-
prosiłem.
Skąd się wziął „najdowcipniejszy człowiek w Polsce”?
Moja rodzina pochodzi z Mazowsza, z okolic Węgrowa. Do Warszawy
rodzice przenieśli się w połowie lat sześćdziesiątych, ale zdecydowana
większość naszych krewnych tam została. Teraz niestety spotykamy
się głównie przy okazji jakichś pogrzebów.
Moi rodzice zamienili kulturę wiejską na miejską i znaleźli się
w obcym dla siebie środowisku. Ja już jestem człowiekiem z miasta,
oni mieli do rozwiązania naprawdę poważne problemy – takie jak
choćby zdobycie mieszkania. Nie mieli ani nadzwyczajnych zarobków,
ani kwalifi kacji. Mama pracowała jako krawcowa, tato jako kierowca
MZK. Ja skończyłem studia, a gdy dostałem pierwszą pracę w agencji
Gorski - premier4.indd 21Gorski - premier4.indd 21 2012-09-11 13:52:502012-09-11 13:52:50
2 2
Jak nie zostałem na Bródnie
reklamowej, z miejsca zacząłem zarabiać więcej niż rodzice. Różnica
między kapitalizmem a komunizmem była namacalna.
Choć kiedy teraz o tym myślę, to wydaje mi się, że dla pokole-
nia rodziców chyba nawet ważniejszym od dyplomu wyznacznikiem
sukcesu było posiadanie własnego samochodu. Gdy się zaczął Gierek,
mieliśmy już malucha, a potem to nawet wartburga. Pojechaliśmy
nim z rodzicami do Związku Radzieckiego i zrobił tam furorę.
Każde lato spędzałem u moich dziadków na wsi – dokładnie w Po-
łaziu w gminie Pniewnik. Największym wydarzeniem takich wakacji
były żniwa. Zjeżdżała się cała rodzina: dziadek siadał na kosiarce, inny
gość zsuwał snopki, a kobiety i dzieci je wiązały. W pewnym momen-
cie na rżysku pojawiał się baniak z zupą, kompot, kiełbasa z chlebem.
Teraz na polu wszystko załatwia kombajn, więc tamte obyczaje zagi-
nęły. Szkoda, bo dzięki nim rodziny i sąsiedzi żyli ze sobą blisko.
Przez te prawie czterdzieści lat świat trochę się jednak zmienił.
Dzisiaj wydaje mi się to nieprawdopodobne, ale żyliśmy bez telefo-
nów komórkowych i komputerów. Siłą rzeczy spędzało się cały czas
na dworze, szukając, co można podpalić albo z czego zrobić karabin.
Dzisiaj dzieciaki nie bawią się w wojnę, a dla nas była ona punktem
odniesienia. Nie tylko dlatego, że wciąż karmiono nas Czterema pancer-
nymi czy Stawką większą niż życie, ale też dlatego, że była wtedy jesz-
cze namacalna – u mojego dziadka na podwórku psy jadły z hełmów.
Pamiętam, że przez rów przechodziło się po mostku, którym był frag-
ment burty rozbitego samolotu.
Karabin zamieniłeś jednak na perkusję. Czemu nie na gitarę?
Byłem jak bramkarz – wziąłem pozycję, do której nikt się nie pa-
lił. Wtedy panował kult gitarzystów, którzy w każdej piosence mu-
sieli mieć solówę. Pamiętam taką scenę z festiwalu w Jarocinie: gość
gra solo, wychodzi do publiczności, a ponieważ ma za krótki ka-
bel, to odłącza się od wzmacniacza. Szybko biegnie, żeby to włączyć
Gorski - premier4.indd 22Gorski - premier4.indd 22 2012-09-11 13:52:502012-09-11 13:52:50
2 3
Jak nie zostałem
na Bródnie
z powrotem, ale po chwili sytuacja się powtarza. Wniosek z tego taki,
że jeśli masz pociąg do sławy, to powinieneś mieć też odpowiednio
długi kabel.
Na perkusji grałem w szkole średniej, a w podstawówce pisałem
teksty dla zespołu metalowego – jakieś brednie o cmentarzach, coś
pod satanistów w stylu Iron Maiden czy Slayera.
Wychowałeś się w blokowisku na warszawskim Bródnie.
My wszyscy z blokowisk. Kiedyś w blokach mieszkali wszyscy, od pro-
fesora po woźnego. Bródno z lat siedemdziesiątych i osiemdziesią-
tych to nieotynkowane bloki otoczone błotem. Dziesięciopiętrowce –
takie jak ten, w którym mieszkałem – degenerowały się najszybciej.
Klatki schodowe zamieniały się w slumsy, gdzie się paliło, piło i plu-
ło. Wszystko było zaplute na amen. Sufi ty pełne podklejonych kiepów.
Jednak gdy myślę o dzieciństwie, najpierw przychodzi mi do głowy
wieś, choć nie chciałbym jej bynajmniej idealizować. Napisałem zresz-
tą skecz o tym, jak ojciec ze wsi odwiedza syna w mieście. Kontrast
między mentalnością rodziców a naszą wciąż wydaje mi się ciekawy.
RODZICE ZE WSI
SYN: Co tata taki zziajany? Mówiłem, żeby windą…
OJCIEC: To szkoda prądu. Po schodach się przeleciałem…
SYN: Widzi tata, tak tu w mieście mieszkam… Sto sześćdziesiąt metrów.
Cztery miliony.
OJCIEC: Ładnie. Które to piętro?!
SYN: Trzydzieste.
OJCIEC: Po co to tak wysoko? Trzydzieste piętro… Do samolotu można przez
okno wchodzić.
SYN: Nie bardzo, bo się okna nie otwierają. Klimatyzacja jest.
Gorski - premier4.indd 23Gorski - premier4.indd 23 2012-09-11 13:52:502012-09-11 13:52:50
2 4
Jak nie zostałem na Bródnie
OJCIEC: Co?
SYN: Klimatyzacja.
OJCIEC: A, to wiem. Taka kostka w kiblu. A w piwnicy sucho? Woda nie pod-
chodzi?
SYN: Nie ma piwnicy.
OJCIEC: To ziemniaki gdzie trzymacie? W kopcu?
SYN: Nie trzymamy. Nie gotujemy w domu. Mamy tu sushi na dole. Ryż, kre-
wetki, surowa ryba…
OJCIEC: Surowa ryba? To japońskie jest? Takie płaskie telewizory robią, bez
tej dupy z tyłu, a ryby nie potrafi ą dosmażyć… Dziki naród. A krewetki to
te robaki?
SYN: Tak.
OJCIEC: Idź ty, świnio jedna. To wrona za pługiem idzie, te robaki z ziemi wy-
ciąga… Ja bym po tym zębów nie domył.
SYN: Jakby tata spróbował, toby mu posmakowały.
OJCIEC: A mało to razy człowiek jabłko jadł, się zagapił, potem w jabłku tylko
dziura dymiąca, robaka nie ma, to gdzie jest? Tylko chrupnęło i poleciało.
Ale specjalnie żeby takie wybierać, widelcem z jabłka wyciągać…
SYN: A jeszcze kota teraz kupujemy. Pokażę tacie zdjęcie.
OJCIEC: A co to ja kota nie widziałem? Wczoraj dwa trzepnąłem. Trzeciego
też bym trzepnął, ale za bardzo na poboczu stał.
SYN: Ale nie takiego. O! I co?
OJCIEC: Jaki cholernik… Jakiś taki nie nasz. Gdzie to ma wlot, gdzie to ma
wylot?… Człowiek by chciał się czasem do pyszczka przytulić. Można się
strasznie oszukać.
SYN: Turkmeński kot pustynny. Niebieski. Aldona wybrała, że będzie nam do
zasłon pasował.
OJCIEC: Apartament, sto sześćdziesiąt metrów, centrum Warszawy, cztery
miliony, a myszy są. A ta twoja to gdzie jest? Kąpie się czy na strychu, czy
na gołębie gwiżdże?
SYN: Na jogging poszła.
OJCIEC: Na co?
Gorski - premier4.indd 24Gorski - premier4.indd 24 2012-09-11 13:52:502012-09-11 13:52:50
2 5
Jak nie zostałem
na Bródnie
SYN: Na bieganie.
OJCIEC: To mów, że na bieganie.
SYN: Bo biega to się w tenisówkach po polu, a jogging uprawia się w najkach.
OJCIEC: W czym?
SYN: W najkach.
OJCIEC: A, biega się bez majtek… Kiedyś to żeby zobaczyć tyłek, trzeba było
majtki uchylić, a teraz, żeby zobaczyć majtki, to trzeba tyłek tak… A ja
tobie nie przeszkadzam? Bo miałem zadzwonić, uprzedzić, ale to gnoje
słuchawkę urwały…
SYN: Teraz nie, ale za pół godziny idę na konie.
OJCIEC: Patrz, a ja już mam wszystko poorane. Jak coś, to powiedz, to się
na traktor złożymy, co będziesz za koniem chodził… Co to, XIX wiek? Byś
trochę nowoczesności podłapał, bo to się będą ludzie za tobą śmiali…
SYN: A tak właściwie to czego tata potrzebuje?
OJCIEC: No bo właśnie…. Trzymaj tu mleko… Takiej puchówki nie chcesz?
Prawie nowa.
SYN: A skąd?
OJCIEC: Po Marianie. Bo Marian umarł. A to takie ciepłe, w tym go znaleźli,
myśleli, że żyje, bo ciepły był, tak go ta puchówka grzała… I trzecia spra-
wa… Jak ta twoja się nazywa?
SYN: Aldona.
OJCIEC: A matka cały czas: Alkapone i Alkapone. Aldona. Ile wy tu pod jed-
nym dachem razem mieszkacie?
SYN: Z rok.
OJCIEC: To może byście się pożenili, bo tak to trochę tak nie po bożemu. Jak
ci pasuje ta Aldona, to się żeń, bo to nie ma na co czekać. Tylko cię w lata
wpędzi, potem w dupę kopnie i o! Będzie taki stary dziad w białej czapce
po wsi latał i na wino zbierał. Samemu to człowiek zginie. Jak Marian – fi k,
i już go nie ma. Jaki ci pasuje ten cały Aldone, to się żeń. Bo to z dziewczy-
nami jest tak, że na początku jedna jest taka, druga śmaka, trzecia owaka,
a po paru latach to się wszystko robi jedno i to samo. I tak każda będzie
gruba. Jeszcze przed ślubem to marchew je, sałatę, a potem wpieprza
Gorski - premier4.indd 25Gorski - premier4.indd 25 2012-09-11 13:52:502012-09-11 13:52:50
2 6
Jak nie zostałem na Bródnie
ziemniaki aż się kurzy. I to jej łyżkę w ręku zegniesz, a nie puści. Tak że
nie patrz po chudości, bierz grubą, to nie zgrubieje. A taka grubsza to jest
osobiście przeze mnie rekomendowana, bo to wiesz – na jednym cycku
się położysz, drugim się przykryjesz… I pod głową miętko, i w ucho ciepło,
do tego puchówka i komplet. I co ty na to?
SYN: Śluby to wiejski zabobon. My tworzymy związek partnerski.
OJCIEC: Jaki?
SYN: Partnerski.
OJCIEC: Jak locha i knur. Jeszcze se gęby podrutujcie, żeby w ziemi nie ryć.
No, ale bez żartów, dziecko w drodze… Kiedy rozwiązanie?
SYN: Kraddox urodzi się maju.
OJCIEC: Co się urodzi w maju?
SYN: Kraddox, syn.
OJCIEC: Żeście dziecko jak jakiś granulat nazwali. Nie lepiej jakoś tak po na-
szemu? Wojtuś, Piotruś…
SYN: Tato, jesteśmy w Europie, trzeba się z tego naszego polskiego błota tro-
chę otrzepać. Już mamy umówiony do porodu basen z delfi nami w Ka-
lifornii.
OJCIEC: Z kim?
SYN: Z delfi nami.
OJCIEC: To jakaś rodzina nasza? To chyba z matki strony.
SYN: Nie, ryby. Ssaki właściwie.
OJCIEC: I wy tam razem się będziecie ssać?
SYN: Nie, chodzi o esencję życia i zdobywanie nowych czakramów miłości.
OJCIEC: Masz może wódki się napić?
SYN: Tylko whisky mam.
OJCIEC: To nie. To na myszach pędzone, to niech se ten wasz kot pije.
A chrzciny jakieś będą? Czy tylko, ot tak, otrzecie prosiaka słomą i ru-
szaj w świat?
SYN: Problem w tym, że my razem z Aldoną należymy do Kościoła Wiecznej
Wilgoci. Zbieramy się w czasie pełni na szczycie wzgórza, rozbieramy się,
układamy nago w gwiazdę i tak się modlimy. I tam nie ma chrzcin.
Gorski - premier4.indd 26Gorski - premier4.indd 26 2012-09-11 13:52:502012-09-11 13:52:50
2 7
Jak nie zostałem
na Bródnie
OJCIEC: A co jest? Bo przecież coś musi być.
SYN: Wierzymy, że człowiek po śmierci zamienia się w mech.
OJCIEC: Cholera, a ja tym ostatnio na zimę okna utykałem. Jezu, może tam
babkę wepchnąłem… A daj się napić tego whiskasa.
Syn wychodzi
OJCIEC: Ja myślałem, że on, jak do miasta przyjedzie, to na ludzi wyjdzie, na-
uczy się czegoś… A to się zrobił gorszy wieśniak, niż był.
Na Bródnie miałeś słynnego sąsiada.
Tak, zaraz obok mieszkał Leszek Balcerowicz, co było lokalną sensa-
cją – wicepremier, a w bloku. Wszyscy wiedzieli, jakiego ma malucha.
Na początku lat dziewięćdziesiątych ojciec wysłał mnie na zebranie
w sprawie społecznego parkingu i Balcerowicz też tam przyszedł. Pa-
miętam, że podsumowując dyskusję, spytał, czy parking ma być dla
ludzi, czy ludzie dla parkingu. To były ciekawe czasy. Lokalne spo-
łeczności zaczęły się organizować, demokracja zeszła na sam dół,
a absurd narastał z minuty na minutę. Czy szlaban ma być, czy nie?
Jakie mają być przepustki? Jak się rozliczać? Czy każdy powinien dy-
żurować? Nie każdy ma czas, więc kto nie może, niech płaci. Tylko
komu? Najlepszy był jeden gość, który cały czas wyrywał się do głosu
i kie dy wreszcie dali mu szansę, to zapomniał, co chciał powiedzieć.
Wte dy przekonałem się, jak z bliska wygląda demokracja…
Na Bródnie mieszkał nie tylko Balcerowicz, ale też dresiarz Badyl ze
skeczy Kabaretu Moralnego Niepokoju.
Bródno wtedy słynęło z dresiarzy, potem chyba Gocław przejął sławę
złej dzielnicy. Mnie na osiedlu nigdy nie spotkało nic złego. Wydaje mi
się, że o wiele gorszy był Targówek – tam było, zdaje się, siedlisko zło-
dziei samochodów. Widziałem, jak moi koledzy z podstawówki stawali
Gorski - premier4.indd 27 2012-09-11 13:52:50
ROBERT GÓRSKIProsto z Kabaretu Moralnego Niepokoju:
Chciałbym mieć takiego syna, bo jest inteligentny
i nieźle zarabia.
Artur Andrus
JAK ZOSTAŁEM PREMIEREM
Chciał być kierowcą autobusu, piłkarzem i perkusistą, ale zły los uczynił go najśmieszniej-szym człowiekiem w Polsce.
Robert Górski – lider Kabaretu Moralnego Niepokoju i twórca większości jego skeczy – debiutuje jako autor książki, w której pierwszy raz opowiada o tym, dlaczego nie został poetą i jak to się stało, że został premierem. Tylko z tej książki dowiecie się, kim naprawdę jest Badyl i z czego śmieją się Polacy.
Będzie Pan zadowolony. I Pani też!
Robert Górski sprawił, że na pytanie: „kto jest najlepszym polskim satyrykiem?”, nie odpo-wiadam już bez zastanowienia: Stanisław Tym. Tak odpowiadałem przez dwa, a może trzy ostatnie dziesięciolecia. Myślę, że nadchodzi chwila, kiedy zacznę dodawać „i Robert Górski”.
Jacek Fedorowicz
Dostępna również specjalna edycja zawierająca DVD z najlepszymi skeczami Kabaretu Moralnego Niepokoju.
Będzie Pan podwójnie zadowolony!
w rozmowie z MARIUSZEM CIEŚLIKIEM
Mimo że zawsze czułem się dużo przystojniejszy od pana Górskiego, przy-łapałem pięć czy sześć moich bliskich przy-jaciółek na jawnym lub sekretnym podko-chiwaniu się w wyżej wymienionym, co jest oczywistym powodem do usprawiedliwionej nienawiści.
Maciej Stuhr
ROBERT GÓRSKI
cena detal. 39,90 zł
> Zawsze chciałem napisać książkę, a z tyłu mieć czarno-białe zdjęcie z papierosem.
Ludzie zasadniczo nie czytają książek. Może dlatego, że jest ich za dużo (tych książek) i nie wiedzą, od której zacząć. Ta jest idealna na początek. Ani za mądra, ani za głupia i są zdjęcia. Można czytać i jeść. Zapraszam do świata wielkiej litera... wielkich wyobrażeń o literaturze.
ROBERT GÓRSKIJA
K ZOSTAŁEM
PREMIEREM
Gorski_Jak zostalem premierem_okladka__DRUK.indd 1 2012-09-24 13:39:26