16
1 Przy „Chatce Puchatka” na Połoninie Wetlińskiej JERZY PIOTR KRAKOWSKI (O/Mielec) 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich W dniach 4‐12 sierpnia 2018 roku odbył się 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich, któ‐ rego organizatorem był Oddział Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego „MKG Carpa‐ tia” w Mielcu. Impreza ta jest najstarszą turystyczną akcją w Województwie Pod‐ karpackim i jedną z najstarszych w Polsce. Rajd po raz pierwszy zorganizowano w roku 1954, w czasach panoszącego się w Polsce systemu komunistycznego, a jego ideą było zacieśnianie przyjaźni z turysta‐ mi z „bratnich narodów socjalistycznych”. W rajdach faktycznie brali wówczas udział turyści z ZSRR, CSRS, NRD, Bułgarii, Węgier. Pierwszymi organizatorami były takie organizacje jak WRZZ, TPPR i PTTK. Od najstarszej edycji rajdu brali w nim udział turyści z Mielca, którzy jeździli w Bieszczady raczej nie z pobudek ideo‐ logicznych, ale by poznać ten trudno do‐ stępny w latach pięćdziesiątych ubiegłe‐ go wieku teren. Na szczęście z biegiem lat polityka i ideologia zostały oddzielone od turystyki i Rajd Przyjaźni stał się jedną z ważniej‐ szych akcji turystycznych w polskich górach. Zmieniali się organizatorzy, którymi były głównie oddziały PTTK z Leska, Rze‐ szowa i Mielca (Oddział Zakładowy przy WSK). W latach siedemdziesią‐ tych OZ PTTK przy WSK Mielec stał się samodziel‐ nym organizatorem im‐ prezy. Po zmianach ustro‐ jowych następuje znaczne zmniejszenie liczby uczest‐ ników, a w latach 1994‐ 1996 w rajdach bierze udział tak nieliczna liczba osób, że rozważane było zakończenie organizowa‐ nia tej akcji. Jednak wów‐ czas pomocną dłoń oka‐ zali ludzie z MKG „Carpa‐ tia” Mielec, którzy podjęli się najpierw współorga‐ nizacji, a po rozwiąza‐ niu OZ PTTK przy WSK Mielec w 1997 roku, sa‐ modzielnej organizacji Rajdu Przyjaźni. Impreza odżyła. Poja‐ wiać zaczęli się nowi, młodzi uczestnicy, ale i weterani rajdowi zchęcią zaczęli ponownie przyjeżdżać w Bieszczady. Od kilkunastu lat rajdowicze wędrują już nie tylko po polskich bieszczadzkich szlakach. Najpierw dokonywano przejść na Słowację, a od roku 2010 także w Bieszczady na Ukrainie. W roku bieżącym impreza miała dwie bazy. Najpierw było to Schronisko Młodzie‐ żowe w Górzance, a kolejną bazą było Schro‐ nisko Młodzieżowe w Kalnicy. Uczestnicy zakwaterowani byli w schronisku, na kwa‐ terach prywatnych, ale największa część, zgodnie z tradycją spała w namiotach. W imprezie wzięło udział ponad sto osób, a większość z nich „zaliczyła” udział w całym rajdzie. PTT reprezentowali członkowie oddziałów z Mielca, Ostrowca Świętokrzyskiego, Jaworzna i Tarnobrzega oraz kół z Murowanej Gośliny, Gdańska i Wrocławia. Razem z naszymi turystami wędrowała też dziewiętnastoosobowa ekipa turystów z Klubu Slovenskych Turi‐ stov ze Starej Lubovny ze Słowacji. W niedzielę na rozpoczęcie rajdu w inten‐ cji obecnych uczestników oraz tych, którzy odeszli na niebiańską wędrówkę odpra‐ wiona była msza św., po której ksiądz Piotr Bartnik (przewodnik beskidzki) zapoznał wszystkich chętnych z historią cerkiewki w Górzance. Tegoroczne trasy prowadziły po bardzo znanych bieszczadzkich miejscach jak Po‐ łonina Wetlińska, Jasło, Fereczata, Kreme‐ naros, Wielka Rawka, jak również po miej‐ scach bardzo rzadko odwiedzanych przez turystów takich jak Korbania, Wierchy, Wy‐ soki Horb, Werlas, Horodek czy Zatoka Mar‐ twego Drzewa, gdzie doszło do spotkania z Juliuszem I – pustelnikiem (od 28 lat) i samozwańczym Królem Wędrowców. Z okazji jubileuszu imprezy, zostały wykonane specjalne pamiątkowe, imienne medale, którymi uhonorowani zostali za‐ służeni i najwytrwalsi uczestnicy. Byli to: Wojciech Kotkowski (PTT Wrocław), Marian „Rupieć” Gołąb (Katowice), Manfred Święty (Gliwice), Waldemar Skrok (PTT Ostro‐ wiec Św.), Leszek Karkut (PTT Mielec), Krzysz‐ tof Bartnik (PTT Gdańsk), Jerzy Krakowski (PTT Mielec) i Zdzisław Jankowski (Pabianice). Wszyscy uczestnicy otrzymali pamiąt‐ kowe odznaki, magnesy i kartki pocztowe. Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych udanych rajdów i spotkania za rok, naj‐ lepiej w ukraińskich Bieszczadach. Fot. Waldemar Skrok – PTT Ostrowiec Św.

JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych

1  

Przy „Chatce Puchatka” na Połoninie Wetlińskiej

JERZYPIOTRKRAKOWSKI(O/Mielec)

65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich Wdniach4‐12sierpnia2018rokuodbyłsię65RajdPrzyjaźniBieszczadzkich,któ‐regoorganizatorembyłOddziałPolskiegoTowarzystwaTatrzańskiego„MKGCarpa‐tia”wMielcu.ImprezatajestnajstarsząturystycznąakcjąwWojewództwiePod‐karpackimijednąznajstarszychwPolsce.

Rajdporazpierwszyzorganizowanowroku1954,wczasachpanoszącegosięwPolscesystemukomunistycznego,ajegoideą było zacieśnianie przyjaźni z turysta‐miz„bratnichnarodówsocjalistycznych”.WrajdachfaktyczniebraliwówczasudziałturyścizZSRR,CSRS,NRD,Bułgarii,Węgier.

PierwszymiorganizatoramibyłytakieorganizacjejakWRZZ,TPPRiPTTK.

Odnajstarszejedycjirajdubraliwnimudział turyści z Mielca, którzy jeździliwBieszczadyraczejniezpobudekideo‐logicznych,alebypoznaćtentrudnodo‐stępnywlatachpięćdziesiątychubiegłe‐gowiekuteren.

Na szczęście z biegiem lat politykaiideologiazostałyoddzieloneodturystykiiRajdPrzyjaźnistałsięjednązważniej‐szychakcjiturystycznychwpolskichgórach.

Zmienialisięorganizatorzy,którymibyły głównieoddziałyPTTKzLeska,Rze‐szowaiMielca(OddziałZakładowyprzyWSK).Wlatachsiedemdziesią‐tychOZPTTKprzyWSKMielecstałsięsamodziel‐nymorganizatoremim‐prezy.

Pozmianachustro‐jowychnastępujeznacznezmniejszenieliczbyuczest‐ników,awlatach1994‐1996wrajdachbierzeudziałtaknielicznaliczbaosób,żerozważanebyłozakończenie organizowa‐niatejakcji.Jednakwów‐czaspomocnądłońoka‐zaliludziezMKG„Carpa‐tia”Mielec,którzypodjęlisię najpierwwspółorga‐nizacji,aporozwiąza‐niuOZPTTKprzyWSKMielecw1997roku,sa‐modzielnejorganizacjiRajduPrzyjaźni.

Imprezaodżyła.Poja‐wiaćzaczęlisięnowi,młodzi

uczestnicy,aleiweteranirajdowizchęciązaczęliponownieprzyjeżdżaćwBieszczady.

Odkilkunastulatrajdowiczewędrująjużnietylkopopolskichbieszczadzkichszlakach.NajpierwdokonywanoprzejśćnaSłowację,aodroku2010takżewBieszczadynaUkrainie.

Wrokubieżącymimprezamiaładwiebazy.NajpierwbyłotoSchroniskoMłodzie‐żowewGórzance,akolejnąbaząbyłoSchro‐nisko Młodzieżowe w Kalnicy. Uczestnicyzakwaterowanibyliwschronisku,nakwa‐terachprywatnych,alenajwiększa część,zgodnieztradycjąspaławnamiotach.

Wimpreziewzięłoudziałponadstoosób,awiększośćznich„zaliczyła”udziałw całym rajdzie. PTT reprezentowaliczłonkowieoddziałówzMielca,OstrowcaŚwiętokrzyskiego,JaworznaiTarnobrzegaorazkół zMurowanejGośliny,GdańskaiWrocławia.Razemznaszymiturystamiwędrowała też dziewiętnastoosobowaekipaturystówzKlubuSlovenskychTuri‐stovzeStarejLubovnyzeSłowacji.

Wniedzielęnarozpoczęcierajduwinten‐cjiobecnychuczestnikóworaztych,którzyodeszlinaniebiańskąwędrówkęodpra‐wionabyłamszaśw.,poktórejksiądzPiotrBartnik (przewodnik beskidzki) zapoznał

wszystkichchętnychzhistoriącerkiewkiwGórzance.

TegorocznetrasyprowadziłypobardzoznanychbieszczadzkichmiejscachjakPo‐łoninaWetlińska, Jasło, Fereczata, Kreme‐naros,WielkaRawka,jakrównieżpomiej‐scachbardzorzadkoodwiedzanychprzezturystówtakichjakKorbania,Wierchy,Wy‐sokiHorb,Werlas,HorodekczyZatokaMar‐twegoDrzewa,gdziedoszłodospotkaniaz Juliuszem I – pustelnikiem (od 28 lat)isamozwańczymKrólemWędrowców.

Z okazji jubileuszu imprezy, zostaływykonanespecjalnepamiątkowe,imiennemedale,którymiuhonorowanizostaliza‐służeni i najwytrwalsi uczestnicy.Byli to:WojciechKotkowski(PTTWrocław),Marian„Rupieć”Gołąb(Katowice),ManfredŚwięty(Gliwice), Waldemar Skrok (PTT Ostro‐wiecŚw.),LeszekKarkut(PTTMielec),Krzysz‐tof Bartnik (PTT Gdańsk), Jerzy Krakowski(PTTMielec)iZdzisławJankowski(Pabianice).

Wszyscyuczestnicyotrzymalipamiąt‐koweodznaki,magnesyikartkipocztowe.Ostatniegodniaimprezyprzedwyjazdemwszyscyżyczyliorganizatorowikolejnychudanychrajdówispotkaniazarok,naj‐lepiejwukraińskichBieszczadach. █

Fot.

Wal

dem

ar S

krok

– P

TT O

stro

wie

c Św

.

Page 2: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych

Uczestnicy wyjazdu na Howerli

MARTYNAPTASZEK(O/Bielsko‐Biała)

Czarnohora i Świdowiec – szlakiem huculskich połoninW tegorocznyplanwakacyjnychwyjaz‐dówzoddziałembielskimPolskiegoTo‐warzystwaTatrzańskiegonadługiweekendsierpniowyzaplanowanokilkudniowywy‐pad w Karpaty Ukraińskie. To był jużdrugiwtymrokunaszwypadwgórynaUkrainie.TymrazemwplaniebyłoprzejścieszlakamiCzarnohoryiŚwidowca.Niezłagratkadlagórołazówchcącychprzemie‐rzyćteczęściKarpatWschodnich–BeskidyWschodniezwaneBeskidamiPołonińskimi.

Planwyjazdubyłbardzoatrakcyjny.ZdobyliśmydwadwutysięcznikiCzarno‐hory:Howerlę(2061mn.p.m.),którajestnajwyższymszczytemUkrainyorazPetrosa(2020mn.p.m.).WyszliśmynanajwyższewzniesienieŚwidowca–Bliźnicę(1788mn.p.m.).Mieliśmyokazjęwędrowaćrozleg‐łymipołoninamiispacerowaćdolinąPrutuorazbyćnahuculskimbazarze.

Działosięmnóstwonowych iwspa‐niałychrzeczy:chodziliśmypopięknychgórach, mijaliśmy turystów w papuciach,był upał, deszcz, burze i grad,widzieli‐śmydzikieobozowiskazbieraczy jagód,była sprzedawana kawusia imedale naszczycie,znaleźliśmyróżowejaponkiwbo‐rówkach, nieustannie towarzyszył namdźwięk dzwonków przemieszczającychsięstadowiec,widzieliśmyporazpier‐wszykrowyleśne,mieliśmyoff‐roadgru‐zawikami,labiryntwkosodrzewinieiwiele,wiele innych niezwykłości. Codzienniewstawaliśmypełnientuzjazmu igotowinakolejnąwędrówkęposzlakachCzar‐nohory lub Świdowca, bez względu nazapowiadanąpogodę.

WyjechaliśmyzBielskajużwewtorek14 sierpnia popołudniu, żeby zaraz poponad 16‐godzinnej podróży, następnegodniaranowyruszyćnanajwyższyszczytUkrainy – Howerlę (2061 m n.p.m.).

Naszvipowskiautobusdowiózłnassze‐roką,alekamienistądrogądoZaroślaka–miejsca,gdzieniegdyśstałopolskieschro‐nisko.Dziękitemuzaoszczędziliśmysobiekilkukilometrówmozolnegomarszu.

SzlaknaHowerlępoczątkowowiódłlasem,apotemłąkamijużostropodgórę.Turystównaszlakubyłowielu,odkilku‐letnich dzieci powiekowe starowinki, odprzygotowanychnawszystkowędrowcówz wielkimi plecakami, przez turystówz Polski do spacerowiczów, którzy zde‐cydowali się na wspinaczkę w papuciach.Pogodęmieliśmydynamiczną.Słońceczęstowyglądało zza chmur, ale co chwila tozakładaliśmy, to ściągaliśmy pelerynyprzeciw niewielkim opadom deszczu.Dopiero przy zejściu burze zaczęły nassrogostraszyć.Warunkipogodoweznacz‐nie się pogorszyły. Burze i gęsta mgłautrudniałymarszwsporejgrupie.NaszPrzewodnikMarekpodjąłdecyzjęozejściuwdolinęjemuznanąścieżkąprzezkoso‐drzewinę. Po drodze złapał nas deszczi grad,kilkaosóbujechałonabłotnistejścieżce,alezeszliśmybezpiecznie,aprze‐dzieranie się przez labiryntw kosówcedałonamsporodziecięcejradości.

ZakwaterowanibyliśmywLazeshchyniewniewielkimhoteluprzygłównejdrodze,gdziemieliśmyzapewnionydachnadgło‐wą,śniadaniacodziennieo8:00iobiado‐kolacjepopowrociezgórskichwojaży.

DrugidzieńnaUkrainieprzywitałnaspaskudną pogodą. Nasza trasa grzbietempołonin Apszyńca w Paśmie Świdowcamalowała się szaro imgliście. Jedynymkolorowymakcentembyłynaszepelerynyi namioty uziemionych zbieraczy boró‐wek.Ciekawymurozmaiceniemdniabyłaprzejażdżkagruzawikami– ciężarowymisamochodami przystosowanymi do prze‐

wozuosób,którezamiastautobusu,słu‐żyły nam jako lokalny, terenowy tran‐sport.DopierowokolicachDrahobratu,gdy przyszło nam schodzić z połonin,chmuryniecoodsłoniłyprzednamigłę‐bokiedoliny inajbliższeszczyty.Pomimoszaro‐burej i deszczowej aury, krótkiechwileodsłoniętychwidokówioff‐roadowaprzejażdżkazrekompensowałynammo‐zolnąwędrówkęwemgle.

Rankiemtrzeciegodnia,spoglądającwoknazprzykrościąstwierdziliśmy,żepogodai tymrazemnasniebędzieroz‐pieszczać. Spakowaliśmy do plecakówwysuszonepopoprzednimdniupeleryny,anawetiparasole.Tymrazemlepiejjużprzygotowaninadeszczowąaurępodekscy‐towaniznówzasiedliśmydogruzawików.Itymrazemniezawiedliśmysięprzejaż‐dżką.Byłajeszczelepszaniżpierwsza.

Wyjeżdżając z lasu tymi niezwykłymipojazdamimozolnie,zygzakiem,nadośćdużejwysokości zwielkim zaskoczeniemprzywitaliśmybłękitnenieboipalącesłońce.Iznówniebyliśmyzabardzoprzygoto‐waninawarunkipogodowe.Oilewple‐cakugdzieśnadnieznalazłysiękrótkiespodenki,tokremzfiltremjużniestetynie.

Skąpani promieniami słońca, podzi‐wiając niezwykłe widoki morza chmurwdolinach,napędzaniwitaminąD,dzielnieibezmarudzeniazdobyliśmyszczytPetrosa(2020m n.p.m.). Dalej już tylko 15 kmzejściapołoninami i łąkami,przynieus‐tannymdźwiękuprzemieszczającychsięgdzieśwoddalistadowiec.PozejściudoJasinii,zimny,gazowanychoćniecoroz‐leniwiający izotonikpostawiłnasnanogipodługiejwędrówce.

Naostatnidzieńgórskichwojażyzapla‐nowanoBliźnicę (1883mn.p.m.)–naj‐wyższyszczytpasmaŚwidowca.Choćnie

jesttodwutysięcznik,wejścienatęwybitnąicharakterystycznąszpicębyłostromeidałonasięweznaki.Wybraliśmyopcjęwejściaszlakiemprowadzącym obokmalowniczychjeziorek,gdziezrobiliśmysobiedłuż‐sząprzerwęnazdjęcia,aznaleźlisię i tacy co skorzystali z orzeź‐wiającejkąpieli.

Pogodaciągleutrzymywałasięsłoneczna.Zeszczytuipołoninroz‐ciągały sięprzepięknepanoramyna szczyty, które zdobyliśmy i tejeszczenamnieznane.ByłotonaszeostatnieprzejściegóramiUkrainynatymwyjeździeikażdyczerpałzniegodługąprzyjemność.

NaszawyprawapogórachUkra‐inyzakończyłasięmiłympożegna‐niemprzymuzycelokalnej,huculskiejkapeli.Tańczyliśmyibawiliśmysięrewelacyjnie.Nawetkontuzjeprze‐stały być przeszkodąw udzialewzabawie. █

Fot.

Gra

żyna

Żyr

ek –

PTT

Bie

lsko

-Bia

ła

Page 3: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych

3  

Na szczycie Bliźnicy

GRAŻYNAJEDLIKOWSKA(O/OstrowiecŚw.)

Korona Beskidów Ukraińskich zdobyta!Tobył nasz trzeciwyjazdnaUkrainę,a drugi samodzielnie zorganizowany.Jegocelemmiałobyćzakończeniezdoby‐waniaKoronyBeskidówUkraińskich,doktórej brakowało nam już tylko trzechszczytów.

Tą samą, cowmaju ośmioosobowąekipączłonkówOddziałuPTTwOstrowcuŚwiętokrzyskimwyruszyliśmy10sierpniapóźnymwieczoremkursowymautobusemdo Iwano‐Frankowska(dawnyStanisła‐wów),dokąddotarliśmyok.godziny10następnego dnia. Stąd zabrał nas naszukraińskikierowcaDmitroIlyukdomiejsco‐wościIlci,wktórejmieliśmyzamówionenoclegi.Wpobliżubyłaniewielkaknajpka,więcposzliśmycośprzekąsić.Podługiejpodróży należało się również zrelakso‐wać,zwłaszcza,żenastępnegodniacze‐kałanasbardzodługawędrówka.

Z ogromną radością poszliśmywięcdo czana. Co to takiego, poznaliśmy jużw trakciemajowegowyjazduw Użoku.Otóżjesttoogromnyżeliwnykociołwy‐pełniony bardzo gorącą wodą, na dniektórego leżą kamienie, a na wierzchuunosząsięświeżerośliny,którychcelemjestwzmocnićkąpiel.Oddołupalisięogień,bywodanie straciławysokiej tempera‐tury.Wodajesttakgorąca,żepoczątkowomożnawytrzymaćzaledwiekilkasekund.Powyjściuz tegowrzątkunależynatych‐miastprzejśćdobasenuzbardzozimnąwodą.Itaknazmianę.Myskorzystaliśmyjeszcze zdodatkowej atrakcji, jakąbyłamożliwośćkąpieliwCzeremoszu.Zabawatrwaładwiegodziny,amymieliśmyprzytymnaprawdęogromnąfrajdę.

NastępnegodniakierowcazawiózłnasdomiejscowościSzybene,skądprzezPoło‐ninęŁukawicadotarliśmydonajwyższegoszczytu w Połoninach Hryniawskich –Baby Ludowej (1590 m n.p.m.). Przezcałąwędrówkęmieliśmypięknewidoki,nie tylko na Połoniny Hryniawskie, aletakżenaCzarnohorę,azwłaszczanaPopaIvanaijegookolice.Widokiwprostzachwy‐cająceprzezcałydzień.PozejściudoSzy‐benegobyliśmyzmęczeni,zwłaszczaupa‐łem,alebardzozadowoleni.

Kolejnegodniamiałobyćcośwyjątko‐wego–wejścienaPopa Ivana (2022mn.p.m.). Jest to trzeci co do wysokościszczytwKarpatachUkraińskich.Wlatach1918‐1939terentenznajdowałsięwgra‐nicach Polski. W połowie lat 30‐tychpowstałakoncepcjabudowynaszczycieobserwatorium astronomiczno‐meteoro‐logicznego,aponieważgóraznajdowałasię na granicy polsko‐czechosłowackiejtakżestrażnicygranicznejKorpusuOchronyPogranicza.Budynekoddanodoużytkuwlipcu1938r.–miał5kondygnacjii43pomieszczenia. Placówka ta była filiąObserwatorium Astronomicznego Uniwer‐sytetuWarszawskiego. W czasie wojny

zniszczony, pozostawał niezagospoda‐rowanyprzez65 lat.Dziękiwspółpracywładz Polski i Ukrainy podjęto pracemające przywrócić obiekt i nadać munowe funkcje. Planuje się, że będzie tonietylkoobserwatoriumastronomicznei meteorologiczne. Obiekt będzie takżepracownią naukową dla badaczy, baząpraktyknaukowychdlastudentówischro‐niskiemwysokogórskim.DodatkowobędzietamrównieżPolsko‐UkraińskaStacjaRatow‐nictwaGórskiego.

Wdrodzenaszczytznówpięknewi‐dokinaCzarnohoręiPołoninyHryniawskie.Naszczyciemieliśmymożliwośćzaobser‐wowaćpracezmierzającedoodbudowyobiektu, który zrobił na nas ogromnewrażenie.Wdrodzepowrotnejmijaliśmydawnesłupkigraniczne,którebyływido‐mymznakiemdawnejPolski.ZeszczytuzeszliśmyprzezSmotryczdoDżembronii,gdzie cierpliwie czekał na nas Dmitro,któryodwiózłnasnakwaterę.

Kolejny dzień był przeznaczony naodpoczynekodgór.NajpierwpojechaliśmydoWerchowyny(dawneŻabie)–stolicyHuculszczyzny i poszliśmy do Muzeum„Wyszywanka”. Tam powitała nas paniGalina–pisarkaiznakomitagawędziarka,która w nieszablonowy i fantastycznysposóbprzekazałanammnóstwo infor‐macjioHucułach i ichkulturze.Późniejzwiedziliśmynajstarsząnatamtymtereniedrewnianącerkiewsprzed300lat.Wieczo‐rem zaś czekał na nas koncert zespołuhuculskiego,któregoczłonkiemjestrównieżnaszkierowcaDmitro,znakomityskrzypek(wcześniejnauczycielwszkolemuzycznej).Tobyłniezapomnianywieczór,którydługozostaniewnaszejpamięci.

Iwreszcie kolejnydzień – pożegna‐niezHuculszczyzną–wyjazddoDrago‐bratuiwejścienaBliźnicę(1883mn.p.m.)–najwyższyszczytwPaśmieŚwidowca.

Dragobrattoośrodeknarciarski,któryjestjednymwielkimplacembudowyinictamciekawego, ale towłaśnie stamtądnajłat‐wiejdostaćsięnaszczytBliźnicy.DrogaprowadziwzdłużwyciąguprzezŻandarmai trzeba przyznać, żewidoki ze szczytusąnaprawdępiękneibardzorozległe.

Po zdobyciu szczytu szybko wróci‐liśmy na dół, gdzie czekał Dmitro, byprzejechaćdoBystricy,czylidawnejRafaj‐łowej,skądmieliśmywyruszyćnanajwyż‐szyszczytwGorganach–WielkąSywulę(1836 m n.p.m.). Ranek przywitał nasniespodzianką, bowiem padał deszcz, aleto był ostatni szczyt do zdobycia i bezwzględunapogodęmusieliśmytrzymaćsięplanu.Muszęprzyznać,żetobyłanaj‐dłuższa wędrówka – 34 km po górachwdeszczu,którytosięwzmagał, toprze‐stawałpadać.

WGorganachjestmnóstworumowiskskalnych,przypominającychteznanenamzGórŚwiętokrzyskich,tylkobardziejroz‐ległych.Wędrówka przez nie była dośćuciążliwaichwilaminiebezpieczna.Ogromneprzestrzeniekosodrzewinywpartiachpod‐szczytowychrównieżmocnoutrudniaływędrówkę.Aleudałosię!Zdobyliśmyostat‐niszczytdoKoronyBeskidówUkraińskich,atymsamymkilkoroznasmateżWIELKĄKORONĘBESKIDÓW!Pozostałowięctylkoszczęśliwiewrócićdomiejscanoclegowego–„BiernatHouse”wRafajłowej.

Jesteśmydumni,żetawyprawaukraiń‐skazakończyłasiępowodzeniem,żenikomunicsięniestałowtrakciewędrówki.Naszlakach i miejscowościach spotykaliśmywspaniałych,życzliwychludzi,którzyda‐wali rady iwskazówki.Nigdynie spotka‐liśmy się choćby z najmniejszą niechęcią,wręcz przeciwnie. Jesteśmy zauroczenigóramiUkrainy i jejmieszkańcami. I napewnotamwrócimy!

█Fo

t. a

rchi

wum

PTT

Ost

row

iec

Św.

Page 4: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych

Uczestnicy rajdu na Kalatówkach

JANUSZBARSZCZ(O/Radom)

Tatrzański czerwiecTegorocznyrajd„PerciamiKuWierchom”organizowany przez radomski oddziałPTT był już piętnastym z kolei rajdemzorganizowanymwTatrachPolskichiSło‐wackich.Wzwiązkuzeskromnymjubi‐leuszem, rajd naszmiał trochę bardziejuroczystąoprawęiodpowiedniodobranetrasyiwycieczki.Rajdemtymzainaugu‐rowano także obchody przypadającegow listopadziebr.XXV‐lecia istnieniana‐szegoOddziału.

Zacznę jednak relacjęz rajdu trady‐cyjnie,czyliodopisunaszychwycieczek.Spotkanie z Tatrami rozpoczęło się wewtorek 15 czerwca zjazdemuczestnikówrajdudoZakopanego,dogościnnejstacjiturystycznejPTT„WillaBaja”.

Niektórzyzuczestnikówrajduprzyje‐chalijużnakwateręwsobotęiniedzie‐lę,organizującsobiedodatkowewycieczkinawłasnąrękę.Oficjalnierajdrozpocząłsię w środęwczesnym śniadaniem, na‐stępnie wszyscy szybciutko wsiedliśmydopodstawionychbusówipojechaliśmydoKuźnic.

Słonko świeciło już dosyć mocno,pościągaliśmywierzchnieokrycia iruszy‐liśmy z ochotą na naszą dzisiejszą wy‐cieczkę.Trasaniebyładługaaniuciążliwa,przebiegałaprzezKalatówki,PrzełęczKon‐dracką, Giewont, Dolinę Strążyską do Za‐kopanego.Napoczątekkrótkipostójiwi‐zytawhotelu górskimnaKalatówkach,pamiątkowezdjęcianatleprzejeżdżają‐cychwagonikówkolejkilinowejiMyśle‐nickichTurni.

Następnieniedługispacerekijużby‐liśmyw schroniskunaHaliKondratowej,tutakżekrótkipostójnaherbatkęisesjęzdjęciowąidalejnaszlak.DochodzimydoPrzełęczyKondrackiej, tu czekamynadojś‐ciewszystkichuczestnikówdzisiejszejwy‐cieczkiicałągrupąpodchodzimynaGiewont.

Niemogło zabraknąćna Jubileuszo‐wymRajdzie‐górysymbolu‐jakimjestGiewont,zeswoimzdalekawidocznymkrzyżemiśpiącymipodgórąrycerzami,dlategonaszapierwsza trasaprowadzi‐ła właśnie przez ten najbardziej znanyirozpoznawalnyszczytwPolskichTatrach.

Zbliżając się do Giewontu usłyszeli‐śmy,jakbydochodzącyzniebachóralnyśpiewkobiecy,mocnozaintrygowanipod‐chodziliśmycorazbliżej,śpiewbyłcorazgłośniejszy iwyraźniejszy.Wreszcie pod‐chodzimypodszczyticóżdostrzegamy,u podnóża wierzchołka widzimy kilkakobietwgóralskichstrojach,śpiewająceludowe piosneczki. Ich śpiew roznosiłsięszerokimechempookolicy.Miłobyłospędzić kilka chwilw towarzystwie sym‐patycznychgóralekizdobywaćGiewontjednocześnie słuchając ich śpiewania.JeszczeprzezjakiśczasschodzączGiewontusłyszeliśmy dochodzące z góry śpiewy.Byłtodlanasbardzomiłyakcent,jakby

uhonorowanienaszegoJubileuszukoncer‐temnajednejznajładniejszejinajważniej‐szejdlanasturystówiPolakówgóry.

SchodzimydoWyżniejPrzełęczyKon‐drackiej i szlakiem czerwonym przezPrzełęcz w Grzybowcu, dochodzimy doDoliny Strążyskiej. Bufet znajdujący sięwDoliniebyłakuratnieczynny,więcto‐warzystwomającsporyzapasczasuposta‐nowiłoudaćsięnaspacerdoSiklawicy.

Spacerniedługi,leczwymagającyumie‐jętnościmanewrowaniamiędzytłumemwędrujących w obie strony turystów,uporawszysięzniedogodnościami,dotar‐liśmydowodospaduizpowroteminiemitrężąc jużczasu, ruszyliśmyszlakiemczerwonymdoZakopanego.Udało namsię spokojniedotrzećdokwatery i zdą‐żyćnaobiadokolację.

Następnegodnia,abynaprawdęgodnieuczcićnasz Jubileusz, zgodniezplanemruszyliśmyzdobywaćszczytuważanyzanajwyższywPolsce,czyliRysy.Tumuszęwyjaśnić,żezawszelkącenęstaraliśmysięzorganizowaćwejścienaRysyizejś‐cie od strony polskiej, ale zewzględówbezpieczeństwa iorganizacyjnychzrezyg‐nowaliśmy z tego pomysłu. Zorganizo‐waliśmydowózuczestnikówdoPoprad‐skiegoPlesa,abywejśćizejśćpostroniesłowackiej.

WtensposóbzdobycieRysówstałosięmożliwedlaszerszegogronauczestnikównaszegorajdu.FaktyczniefrekwencjanaRysybyłaogromna,pojechałonaSłowa‐cjęokoło90%uczestnikówrajdu.Tymrazemwycieczkę rozpoczęliśmybardzowcześnie,wyjazdembusemogodz.5:30spodkwatery.Zaopatrzeniwsuchypro‐wiantprzezpaniąMarię,nasząmiłągos‐podynię,właścicielkę„PensjonatuBaja”,wsiadamydobusówiruszamynazdoby‐wanie Rysów. Pogodaw dalszym ciąguwspaniała, słoneczna i lekko wietrzna,wspaniałewarunkidowędrowania.

Busy podwiozły nas do przystanku„elektriczki”PopradskePleso.Stądszla‐kiemniebieskimdowęzłaszlakówprzyPopradskym Plese, bez zatrzymywaniadalejdoszlakuczerwonegoimozolnewspi‐naniesięścieżkąpośródgłazowiskskal‐nych,mijającpodrodzepiękneŻabiePlesa,docieramydoschroniska„ChatapodRy‐sami”.Trochęzmęczenirobimyprzerwęnaodpoczynekiposiłek,ludzibardzodużo,trudno znaleźćwolnemiejsce,wreszciezwolniłsięstolik,siadamystłoczeniiza‐bieramysiędokonsumpcjikanapek.

PosileniiwypoczęciruszamynaRysy.Poniecałejgodzincedocieramynaszczyt,nagórzemrowieludziniemagdzienogipostawić,czekamynazwolnieniemiejscanaszczycie,żebyzrobićzdjęcie.Opuszcza‐mywkrótceszczytiudajemysięwdrogępowrotną,niezatrzymujemysięw„Cha‐ciepodRysmi”,schodzimybezodpoczynkuażdoHorskyHoteluPopradskePleso,tudopierorobimydłuższaprzerwęnapo‐rządnyposiłek.

Było jeszczesporoczasudoustalonejporyodjazdubusazzastawkiPopradskePleso,więcniktniespieszyłsiędopowrotu.Zajęliśmy kilka stolików w restauracjizamówiliśmyposiłki inapoje,byłamiłai sympatyczna atmosfera. Były opowieścioprzygodachnadzisiejszejtrasie,dow‐cipyiwspominki.Cojakiśczasdochodzilido nas kolejni nasi koledzy i koleżankizrajdu,gdydotarłdonasostatnizezdo‐bywców Rysów, ruszyliśmy w drogępowrotną.

Szliśmybezpośpiechuwygodnądrogąjezdnąnaumówionemiejsce,gdziemająoczekiwaćnanasbusy.Dotarliśmyprzedczasem,czekaliśmynabusyjeszczeokoło20min.Grupęmieliśmynaprawdęsolidną,nikt nie odstawał, nikt się nie spóźniał,wszystkoposzłosprawnieibezzgrzytów.Gdy zajechały busy nie czekaliśmy nanikogo,zapakowaliśmysiędośrodkaipo‐

Fot.

Janu

sz B

arsz

cz –

PTT

Rad

om

Page 5: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych

5  

Uczestnicy rajdu nad Popradzkim Plesem

wrót na kwaterę i posiłek. Obiadokola‐cja,awłaściwiekolacjabyłapóźno,boogodz.19:30,aleniktniemarudził,nawetnielicznagarstka,któraniebyłaznami,abyłaskazananawspólnyposiłek.

Kolejnydzieńteżzwiązanybyłzsym‐bolicznym szczytem, z KasprowymWier‐chem.SzczytznanywieluPolakomichęt‐nie odwiedzany, łatwo dostępny poprzezwjazd kolejką linową, na jego zboczachmalownicze zabudowania stacji meteo‐rologicznej, górna stacja kolejki linowejiwyciągukrzesełkowego,wspaniałewi‐dokinaGiewontidużyobszarTatr.

My, jak zwykle rozpoczęliśmydzieńwspólnym śniadaniem, następnie busa‐midoKużnicipieszoszlakiemzielonymnaMyślenickieTurnie. Pogodanie byłajuż tak wspaniała, jak w poprzednichdwóchdniach,najważniejsze jednak, żenie padało, było chłodno i pochmurno.Szliśmyopatuleniwciepłekurtkiiczapki,stopniowo podchodząc na MyślenickieTurnieistacjępośredniąkolejkilinowej.Szliśmymonotonnienigdziesięniezatrzy‐mując i nie odpoczywając, niski pułapchmur nie pozwalał na podziwianiekrajobrazu.WtensposóbdotarliśmynaKasprowyWierch,naszczycietrochęroz‐wiewało nisko przewijające się chmury

pozwalając chwilami na podziwianiewidoków ze szczytu i zrobienie kilkufotek. Jednak nie dało się zbyt długopobyć na szczycie, bo wiatr był zbytporwistyizimny.Uciekliśmyszybciutkow cieplutkie i przytulne pomieszczeniarestauracji na Kasprowym Wierchu.Ciepły posiłek przydał nam się bardzo,szybciutkorozgrzałnaszezziębnięteciała.Odpoczęliśmytroszkęwciepłychpomiesz‐czeniach. Ponownie założyliśmy ciepłekurtki i czapki i na trasę, aby szlakiemczerwonym do Suchej Przełęczy i dalejżółtym dotrzeć do Murowańca. Pogodatrochę siępoprawiła, zrobiło się ciepleji chmury się rozwiały, zanimdoszliśmydoschroniska,tojużzdążyliśmypością‐gaćciepłeodzienia.

WMurowańcu,oczywiściekrótkiod‐poczynek i dalej przez PrzełęczmiędzyKopamidoDolinyJaworzynka.Naszewęd‐rowaniezrobiłosięnawetdosyćprzyjem‐ne, wyszło słoneczko, wiatr zelżał, szłosię bardzo fajnie. Nawet nie wiadomo,kiedyprzeszliśmyprzezJaworzynkę,docho‐dzącdoKużnic.Tunabusyinakwateręiposiłek.

Podzisiejszejwycieczceiobiedziebyłow planie ognisko rajdowe. Spotkaliśmysięwszyscyprzedkwaterąogodz.19:30

na ognisku rajdowym.W związku z XVJubileuszowymRajdem„PerciamiKuWier‐chom”ogniskomiałobardziejuroczystycharakter.NapoczątekprezesOddziałuKrzysztofZdralprzywitałzaproszonychgościipodziękowałuczestnikomzaudział,w tym i poprzednich rajdach tatrzań‐skich,zapraszającjednocześniedoudziałuwnastępnych.Następniewręczyłuczestni‐kompamiątkowedyplomyiokazjonalneznaczkirajdowe.

Zkoleizabrałgłos JanuszSmolka,za‐łożyciel iwieloletniPrezesnaszegoOd‐działuim.dr.T.ChałubińskiegowRadomiu.Przedstawił w zwięzłej formie historięOddziału, rajdów tatrzańskich oraz aneg‐dotyiprzypowieścizwiązanezTatrami.

Po części oficjalnej, nastąpiła nie‐oficjalna, czyli bigosik, kiełbaski, ciepłaherbatka. Było jeszczewiele opowieści,dyskusjiipytań,ogniskotrwałodopóź‐nychgodzinwieczornych.

Sobota, ostatni dzień naszego rajdupodzielonybyłnadwieczęści.Zapropo‐nowanowycieczkępiesząpoZakopanem,trasązwiązanązpamiątkamiponaszympatronie,TytusieChałubińskimoraztrasępiesząnaGęsiąSzyję.Ponieważpropor‐cjauczestnikówrozłożyłasięwstosunku1:4opiszętrasę,gdziebrałoudziałwięcejuczestników,czyliGęsiąSzyję.

Jak zwykle po śniadaniu podjecha‐liśmybusaminatrasę,tymrazemnaWierchPoroniec. Wypakowaliśmy się z busównaparkingu i rozpoczęliśmywędrówkęszlakiem zielonym. Pogoda znowu niebyłazbytłaskawa,byłopochmurnieizim‐no, a co gorsze zminuty naminutę ro‐biłasięcorazgorsza.JeszczezdążyliśmydojśćdoRusinowejPolanyiobejrzećWik‐torówki,przywmiaręznośnejpogodzie,ale już wchodząc na Gęsią Szyję zaczy‐nałopopadywać.NasamejGęsiejjużpa‐dałokapuśniaczkiem,aschodzącnaRówieńWaksmundzką padało już równo, czylinonstop.

Zmuszeni warunkami pogodowymiskorygowaliśmy naszą trasę, mieliśmyiśćnaKopienieciNosala,aleskróciliśmytrasędoToporowejCyrhli,stądautobu‐semdoZakopanego.Deszcznieprzestawałpadaćdokońcadnia,więcniewychodzi‐liśmyjużnigdzie.Następnydzieńbyłdniemwyjazdówdodomów.

█JANUSZPILSZAK(K/Kozy)

Mały Szlak Beskidzki w wnukiemWniedzielę, 3 czerwcaprzestałopadaćokołogodzinydziewiątej,gdyprzejeżdża‐liśmy przezMakówPodhalański. Czter‐dzieści minut później Dagmara, mamaDominikazaparkowałasamochódwRabceZaryteiniebieskimszlakiemzaczęliśmypodchodzićpodLubońWielki.

Dagmara zPiotremz lekkimipleca‐czkami, a ja z Dominikiem z plecakami

pełnymiciuchówisprzętubiwakowego.Półtorej godzinypóźniejbyliśmy jużnaszczycie. Zjedliśmy kanapki, z Piotremwypiliśmypopiwie,zrobiliśmywspólnepamiątkowe zdjęcie i odprowadziliśmyDagmaręiPiotradoszlakużółtegopro‐wadzącegozpowrotemdoRabkiZaryte,przez znajdujący się na zboczu tej góryniezwykle urokliwy rezerwat przyrody

nieożywionej. Tak rozpoczęła się naszawędrówkaMałymSzlakiemBeskidzkimzLuboniaWielkiegodoStraconki.

NaprzełęczGlisneschodziliśmybar‐dzowolno,zewzględunadużenachyleniestoku, który po porannych intensywnychopadachdeszczustałsiędodatkowobardzośliski.StądprzezSzczebeldotarliśmydoMszany Dolnej, a następnie do Kasinki

Fot.

Janu

sz B

arsz

cz –

PTT

Rad

om

Page 6: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych

Początek wędrówki na Luboniu Wielkim

Małej.Tuczekałonanasdwukilometrowepodejście do znajdującej się na zboczuLubogoszczaBazySzkolno‐Wypoczynkowej(600mn.p.m.).

W tym miejscu postanowiliśmyspędzićnoc.PaniBasia,kierownikBazy,przyjęłanasbardzoserdecznie.Dostaliśmywygodnypokójza60zł,azakolejne30złobiadokolację,składającąsięzzupypomi‐dorowej (caławazabyładlanas) idru‐giegodania–kotletaschabowego–conie‐zmiernieucieszyłoDominika.Dotegodo‐staliśmydwadzbanki(1,5l)kompotu!

Poposiłkuniemalnatychmiastposzli‐śmy spać.W ten sposób dobiegł końcabardzo ciepły i parny, pierwszy dzieńnaszejwędrówkiMSB,podczasktóregoprzeszliśmy15,7km.

Poniedziałekrozpocząłsiępotężnąburzą,która ucichła około godziny szóstej rano.Szybkospakowaliśmyplecaki iposzliśmynaśniadanie.WkuchniBazydostaliśmydzbanekherbaty.Kanapkimieliśmyjeszczez domu i należało je natychmiast zjeść,bysięniezepsuły.PoprosiłemteżSzefowąkuchniokawę.Kiedychcieliśmyzaherbatęikawęzapłacićusłyszeliśmy„nazdrowie”.

Okołoósmejwyszliśmynaszlak.PrzezLubogoszczdotarliśmydoKasinkiWiel‐kiej.TuDominikzrobiłniezbędnezakupyspożywcze.NastępnieprzezprzełęczWiel‐kieDrogi iWierzbanowskąGórędotar‐liśmynaszczytLubomira.Byłtokolejnybardzociepły iparnydzień.Zatemszcze‐gólnie długie podejście pod ten szczytdałosięnammocnoweznaki.ObokObser‐watoriumAstronomicznego im.TadeuszaBanachiewiczaurządziliśmykilkunasto‐minutowybiwak.

Okołoszesnastej,poprzejściu23,3kmdotarliśmydoSchroniskaKudłacze,wktó‐rymdostaliśmysześcioosobowypokójnapiętrzeza50zł(gospodarzeuwzględnilizniżki dla członków PTT). Prowadziłydoniegonaderkarkołomneschody.Miałontęzaletę,żespaliśmywnimsamiitęwadę, że pomimo trzydziestu stopni na

zewnątrz,wieczoremdziałałownimcent‐ralneogrzewanie,któregowżadensposóbniedałosięwyłączyć.Prysznicmogliśmywziąćdopieroodziewiętnastejzewzględunabrakciepłejwody.Nakolacjękupili‐śmyżurekinaleśnikizserem(48zł).

Kolejnyranekprzywitałnasprzepiękną,słonecznąpogodą.Na śniadaniezjedliś‐myjajecznicęzkiełbasą.Wrazzherbatąikawązapłaciliśmy29zł.ZeSchroniskaKudłacze wyszliśmy o ósmej i przezDziałek i Ukleję doszliśmydoMyślenic.TuwDelikatesachzrobiliśmyniezbędnezakupyiruszyliśmynaPlebańskąGórę.

Przy niemal trzystuletniej kapliczcepoświęconejśw.Mikołajowi(od1945r.równieżśw.Hubertowi)zrobiliśmypół‐godzinnypostój.W tymmiejscuwczasieostatniejwojnyspotykałysięróżneoddziałypartyzanckie.Dzisiajspotykająsiętutakżeróżne grupy. Jedna z nich pozostawiław tympięknymmiejscu istny śmietnik.Na ogromnym metalowym grillu stałopiętnaściepustychbutelekpo„żubrówce”i„wyborowej”,aobokdwawielkieworypełne puszek po piwie. Tu spotkaliśmymałżeństwo z Myślenic, które pomimojużpodeszłegowieku(78i76lat)trud‐niło się zarobkowo zbieraniem i sprze‐dażą grzybów. Miło było z nimi poroz‐mawiaćnatympustkowiu.

SularzowaiBabica,tokolejneszczytywBeskidzieMakowskim,przezktóreprze‐szliśmy tego dnia. Po przejściu kolejnychkilkukilometrów (w sumie27,8)mieli‐śmyjużdosyćizaczęliśmysięrozglądaćzanoclegiem.Niebyła to łatwa sprawaponieważpierwsze,zaznaczonenamapietakiemiejsce,znajdowałosiędopierowZem‐brzycach(jakieś16kmdalej).

Kiedy mijaliśmy ostatni (z pięciu)domów w Przysiółku Końcówka, okołodwakilometryprzedPalczą,przejeżdżałkołonassamochódosobowy.Zatrzyma‐liśmygo izapytaliśmykierowcęomoż‐liwośćnocleguwokolicy.Niestetyniemiałdlanasdobrychwiadomości,aleporadziłnam byśmy zawrócili i zapytali, w któ‐rymśzdopierocomijanychdomów.Itakteż zrobiliśmy. Jużwpierwszym, drzwiotworzyłanamubranawpięknyludowystrój pani Maria i bez zbędnych pytańprzyjęła nas na nocleg. Jakby tego byłomało,pozaprowadzeniunasnapoddasze(całebyłodonaszejdyspozycji:kuchnia,jadalnia,pokójdzienny,sypialniaiłazienka)poinformowałanas,żewłaśnieudajesiędokościoła.Pochwilizostaliśmywcałymdomusami.

Wdzisiejszymświecie–domówzam‐kniętych twierdz – ufność i gościnnośćpaniMariibyłatakniezwykła,żenaspoprostuzamurowało.Atoniebyło jeszczewszystko.GdypodwóchgodzinachpaniMariawróciłazkościołazeszliśmynadół,byopłacićnaszpobytuNiej.Zanocleg,kolację i śniadanie zapłaciliśmy zaled‐wie60zł.

W środę, po wspaniałym śniadaniuprzygotowanymprzezpaniąMarię,osiód‐

mejzminutami,wyruszyliśmynaszlak.Pierwszyetaptegodniaobejmowałprzej‐ścieprzezPalczę iGóręChełmdoZem‐brzyc (ok. 14 km). Pogoda dopisywała,więcposuwaliśmysięszybkodoprzodu.PrzechodzącobokOśrodkaWypoczynkowo‐RekolekcyjnegoTotusTuusim.KardynałaKarolaWojtyły,znajdującegosięnaprzed‐mieściach Zembrzyc, spotkaliśmy dwiepanieokoło czterdziestki, które zapyta‐liśmy o możliwość kupienia tu obiadu.Poradziłynambyśmyudali siędokuchni(oneuczestniczyły,wtymośrodku,wtur‐nusie „odtruwania”organizmuprzypo‐mocy kaszy jaglanej). Z kuchni skiero‐wanonasdodyrektoraośrodka.Obiadunieudałosięnamkupić,alepoczęstowa‐no nas półmiskiem schabu ze śliwkamii wędlinami oraz pysznymi, świeżymibułeczkami.Zadarmo!

Wpołudnieruszyliśmywdalsządrogę.Minęliśmy Zembrzyce, most na SkawieiprzezGałuszkowąGórę,ŻurawicęokołoszesnastejdoszliśmydoKrzeszowa.PrzednamibyłojeszczepodejściepołudniowymzboczemLeskowcadoSchroniskanaGro‐niu Jana Pawła II. Zajęło nam to dwiegodziny.Oosiemnastej,poprzejściu32kmdotarliśmynamiejsce.Dostaliśmydziewię‐cioosobowy pokój za 55 zł. Na kolacjęzamówiliśmysobieżurekzjajkieminaleś‐niki z serem(48zł).Okołodwudziestejposzliśmyspać,choćdozachodusłońcapozostała jeszcze godzina. Jutro czekałnasprawdziwypieszymaraton.

Naśniadaniezamówiliśmy jajecznicęzkiełbasą(+herbataikawa–33zł)ioós‐mej byliśmy już na szczycie Leskowca.PrzezŁamanąSkałęiPotrójną,wpołud‐nie, dotarliśmy na przełęcz Kocierską.TuwZajeździezamówiliśmysobiebogatyobiadza110zł.NastępnieprzezWielkąCisowąGrapędotarliśmynaGóręŻar,gdzieuzupełniliśmynapoje(18złza4butelki0,33l!)ipognaliśmywdółdoŻarnówki.

Po przejściu zapory na rzece Sole,zaczęłosięniełatwepodejściepodBuja‐kowskąGórę.Oosiemnastej,dosłownienadwieminuty,zatrzymaliśmysięwschro‐nisku na Hrobaczej Łące, by następnieprzezprzełęcz„uPanienki”iGaiki,odwu‐dziestejdwadzieściasiedem,popokona‐niutegodnia44,1km,dotrzećdoStraconki.

Wtenotosposóbpoprzejściu142,9kmwciągupięciudniprzeszliśmyMałySzlakBeskidzki.

Dominik na Żarze – to jeszcze nie koniec…

Fot.

Janu

sz P

ilsza

k –

PTT

Koz

y

Fot.

Janu

sz P

ilsza

k –

PTT

Koz

y

Page 7: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych

7  

Uczestnicy wyjazdu na Sarniej Skale

TERESAKARBOWNICZEK(O/OstrowiecŚw.)

Pożegnanie wakacji w TatrachWdniach24‐26sierpnia2018r.dwuna‐stoosobowagrupaczłonkówPTTwOstro‐wcuŚwiętokrzyskimwybrałasięwTat‐ry. Wczesnym rankiem trzema autamiwyjechaliśmy w kierunku Zakopanego,zatrzymując się na parkingu przy wej‐ściu do Doliny Chochołowskiej. Zmianaobuwia, zabranieprowiantu iplecaków

zajęło nam kilkanaście minut, po czymruszyliśmy długą doliną w kierunkuGrzesia.Tuna szczycie jedna znaszychkoleżanek–TeresaKupraczzostałauro‐czyścieprzejętawpoczet członkówna‐szego Oddziału. Dalej pomaszerowaliśmyprzezRakońnaprzełęczpodWołowcem,niestety czas biegł nieubłagalnie imusie‐

liśmyzejśćzielonymszlakiemwkierunkuschroniska na Polanie Chochołowskiejidalej.Doparkingudotarliśmyo21.15,ananasząkwateręprzed22.00.Byliśmytrochęzmęczeni,bodzieńbyłdośćinten‐sywny.

Następnegodnianaszeplanyzweryfi‐kowałapogoda,jużwnocypadałdeszcz,ranomżawkaichłodno.Postanowiliśmyprzejśćutartymszlakiem, tj. przezDolinęStrążyską, ścieżką nad reglami przezSarnią Skałę i zejśćDol.Białego– trasaurokliwaiznaczniemniejmęcząca.ResztędniaspędziliśmyspacerującpoZakopanem.

Wniedzielępowykwaterowaniuru‐szyliśmy do Orawicy na Słowacji, gdzieoddaliśmy się wspaniałemu i zasłużo‐nemulenistwu–zażywaliśmyleczniczychkąpieliwbasenachtermalnychpomimopadającejmżawki.Był tobalsamnana‐szezmęczone„nóżki”.Około13.30wyru‐szyliśmywwyśmienitychhumorachwdro‐gępowrotnądodomu.Wyjazdpomimozałamania pogodowego był naprawdębardzoudany.

█MARCINKOLONKO(O/Kraków)

Wakacyjna BystraSłowackieTatryZachodniewciągu latawcale nie porażają – tak jak rodzime –ilościąludzinaszlakach.SłowackiTANAPskutecznie sobie radzi z antropopresją,(czylinadmiernymwpływemczłowiekanaśrodowiskonaturalne)zamykającnaponad pół roku górne części szlakówwtamtejszychTatrach.

Pomysłchodziłnampogłowieprzezparętygodni,ażwkońcuzaowocowałdo‐konanąnabooking.comrezerwacjąmałegopokoikuwpensjonaciePohodawPodbań‐skiem.Dojechawszynamiejscewsobotęrano(awłaściwieprzedpołudniem)wzię‐liśmyodsympatycznegoSłowaka–właś‐cicielakluczeiwdrogę!

Celemniebyła jakaś (w stosunkachtatrzańskich)wybitnakulminacja,alepo‐dejścienaBystrą–bonaniąostateczniezdecydowaliśmysięwdrapać–zajęłonamdobre5godzin.

Mijaliśmyturystów,alezracjifaktu,iż nie było ichwielu –wiedzeni chęciąnawiązania paru słów kontaktu (m.in.z parą starszych państwa z Holandii)trafiliśmynamiłąodpowiedź.Coznaczyniebyćanonimowymajednocześnieniepodawać wszem i wobec szczegółówswego życia – tomożliwewgórach, naCamino,możew jakiś enklawach gdzieludzieznaturyżycząinnymdobrze.

Po trzech i pół godziny – na moją,przyznam,prośbę–odbyliśmypółgodzinnypopasnawysokościokoło1800mn.p.m.

Przednamibyłowejścienagrań i kontynuacja grzbie‐tem,którywydawałsięnamzdołupłaski–jakieżmyl‐newrażenie,zważywszynafakt, że trzeba tambyłopodejść 250m, a stromewejściezakosaminagrańmiałozaledwie150‐200mprzewyższenia.Mieliśmyaplikację„Mapaturystyczna“(ech,signumtempori...)zwgranąpoziomicówkąTatrilokalizatorGPSwtelefonie.

Gdyjużwdrapaliśmysięnagrań,zoba‐czyliśmy, żenie jesteśmysami.ByliśmycoprawdaostatnimiHomosapiens(imożejeszczesapiensis)na szczycie tegodnia,jednakspodszczytuBystrejtowarzyszyłynamdwielubtrzykozice,którenicsobieznasnierobiły.Minimalneodległościtotrzymetry,itobeznachalnościznaszejstrony. Chyba one były bardziej ciekawe,prowokowały pozując niczym modelkinacałymszlakuzBystrejprzezBłyszcz(skrótem, łatwą nieoznakowaną ścieżką)ażdoPyszniańskiejPrzełęczy–awięcprzezdobrzeponadpółtorejgodzinymarszu!

NaBystrejAniaznalazłaminerał–jakbypomalowany srebrną farbą kamyczek.Tuż obok drugi. I trzeci... Pomyśleliśmyohematycie,tylkożetasrebrzystośćsu‐gerowała błyszcz, ale ołowiu. PodobnonieodniegoBłyszczmanazwę(tylko,żezdalekabłyszczy sięwsłonecznydzień),alektowie,wszakTatrybyłyterenempozy‐

skiwaniaróżnychrud,wtymiuranu(pier‐wiastkadużorzadszegoniżołów,niemó‐wiącożelazie).Więccobyłopierwsze–jajkoczykura?Internetzapewneznaodpowiedź.

NaPrzełęczy,zpoziomu1755mn.p.m.obejrzeliśmybajeczniekolorowyzachódsłońca, a potem czekający w śpiworkuna Perseidy pan pocieszył nas, że nadole będziemypo 23:00. I rzeczywiście– nie obyło się bez przygody, w którejomalniestraciłemczołówki(półbiedy)iokularów–sytuacjeuratowałrefleksisokoleokoAni.Nawetniezjechałemdosamego strumyka, ot zaplątałem się wjakieś chaszcze i potem skorzystałem zpodanejdamskiejrękiiwdrapałemsięzpowrotemnaszlak.

Nadolebyliśmy–pomałymkluczeniuwzwiązkuzesłabympunktem(wgene‐ralniedobrzeoznaczonym)szlaku–około23:30. Jeszcze tylko znaleźć pensjonat(tojakośwdzieńinaczejwyglądało...)idokąpieli.IleżuciechymieliśmywidzącpanaodPerseidów idącego z płachtą założonąnaplecaknastępnegodniarano–zachódbyłzabójczy,alewnocysięrozlało. █

Fot.

Ter

esa

Kar

bow

nicz

ek –

PTT

Ost

rwow

iec

Św.

Fot.

Mar

cin

Kol

onko

– P

TT K

rakó

w

Page 8: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych

WOJCIECHSZAROTA(O/NowySącz)

Śladami Cezarego Baryki po Gruzji i Azerbejdżanie17sierpniapo22dniachpowróciłako‐lejna wyprawa Polskiego TowarzystwaTatrzańskiegoOddziałuBeskidzwojażypo Gruzji i Azerbejdżanie pt. „ŚladamiCezaregoBaryki”.Sądzącpoilościprzy‐gód i przeciwności można ją bardziejporównać do Eneidy, ale z równie po‐zytywnym zakończeniem. Zakładanegogłównegocelu,czylizdobyciaKazbegazpowodów obiektywnych (zła pogoda,lawinyidużailośćświeżegośniegu)nieudałosięzrealizować,cowiększośćprzy‐jęła z pokorą ludzi gór. Zwiedziliśmy9 krajów i również tyle samo przejśćgranicznych. Niektóre przekraczaliśmy6 godzin, a niektóre nawet za drugimpodejściem.Okazałosię,żezmieniłysięprzepisyikierowcymusieliposiadaćwizypracowników,cowiązałosięzwizytąwkonsulacieTurcjiwPłowdiw.Akuratbyłaniedziela, więc trzeba poszukiwać noc‐leguwpobliżugranicywSvilengradzie.RobertCempazpomocąArkatakinoclegznalazłszybko,więcudajemysięnanoc‐leg.Miastoniecochaotyczne,choćniepoz‐bawionezabytkówczyatrakcji,np.WielkimostMustafy Paszy z 1529 r. na rzeceMaricy.

Plany trzeba korygować ponieważw pierwszym dniu załatwiania (ponie‐działek)nieuzyskanowiz,dopierowdniukolejnym. To dopiero falstart.Wjeżdża‐mydoTurcjiz2dniowymopóźnieniem.Trzeba odwoływać noclegi, korygowaćplany.ZwiedzamynocąIstambułwjegozabytkowym starym centrumw tłumieturystówiturystekdośćczęstozakrytychhadżibem‐nikabem.Nocnyprzejazdwstro‐nę granicy z Gruzją aż po kres możli‐wościkierowcówwokolicachTrazbonuwVakfikebir.Tamnocujemyiniecozwie‐dzamyokolicehotelu,któryzałatwiamyad hoc. Koloryt i temperament jakżeinnyodznanychnam.

Smakujenammiejscowaherbata,boprzecież to zagłębie słynnej tureckiejherbaty. Mężczyźni wydaje się, że pijątylkoherbatę.

RankiemwyruszamywstronęBatumiidocieramydogranicyprzedpołudniem,alekolejkaautokarówisamochodówbar‐dzo długa. Po ok 6 godzinach jesteśmyw Gruzji. Zwiedzamy już o zmierzchuBatumi i ruszamywstronęKutaisi, gdziemamyzastępczynocleg,odwołującnoc‐legiwAchalciche.Docieramypodhotelokołogodziny23.RankiempośniadaniuruszamywstronęTbilisizwiedzającpo‐spiesznie stolicę Gruzji, by dalej ruszyćwstronęgranicyAzerskiej.

Przekraczaniegranicyazerskiejprzy‐pominaniecozamierzchłeczasy.Zakaż‐dymprzejazdempojazduzamykanajestdużażelaznabrama.Myrównieżczekamyprzedbramądlapasażeróważotworzyjąktośzadobre40minut.Uważniekon‐

trolowani przechodzimy na terytoriumAzerbejdżanu.PrzejeżdżamydoGandży,todrugie liczące330tys.miastoAzerbej‐dżanu.WedługlegendyGandżatoskarbw języku arabskim i właśnie ten skarbmiał się przyśnić władcy arabskiemuMuhammadowi ibn Khalidowi, którywłaśniewtymmiejscuzałożyłmiasto.

Nasza grupa śpi nieco za miastemnieopodalmauzoleumNizamiego–poetyperskiego,twórcyliteraturyperskiej.Ni‐zamimiałogromnywpływnaliteraturęmuzułmańską,aleieuropejską,np.„DywanWschodu i Zachodu”Goethego czy „Ro‐meoiJulię”Szekspira.Znanyklasykrockowy„Layla”EricaClaptonatorównieżutwórwstrefiesłownejnawiązującydopoezjiNizamiego.

Kolejnydzieńspędzamywpołożonymkilkanaście kilometrów na południe odGandży,GöygölskimParkuNarodowym,którypowstałw2008rokunabaziesta‐regorezerwatuprzyrody–JezioroGöygöl‐skie z roku 1925. Dojeżdżamy na par‐king skąd ruszamy szosą, by za chwilęzłapaćmarszrutkędo górnego jeziorka.Odparkingukierujemysiębetonowymischodamidogórnegojeziorkanawyso‐kości ok. 2020 m. n.p.m. Nasi górscyzapaleńcy ruszają bez zwłoki w górę,wstronęgrani.Jazostajęzkilkomaoso‐baminadjeziorem.Nadjezioremgórujeszczyt przypominający nasz Giewont.Jest to urocze miejsce ze wspaniałympowietrzem.Zaczynamypowrót,gdynaglezaczyna padać deszcz. Nam się udajeprawie uniknąć deszczu znajdując schro‐nieniewszopieprzeznaczonejdlakoni.Niestety,nasigórscytowarzyszemusieliprzeżyć dość gwałtowną i obfitującawpioruny,deszczigradburzę.Niemuszędodawać, że zejście w rozmoczonychstromych trawkach dostarczyło im nielada trudności.Wracamycali i zdrowidoGandży, wysiadając w jej centrum. abycośzjeść.

Muszęprzyznać,żeAzerowiesąbar‐dzogościnniiuczynni.Zarazszybkonasobsługują i pytają co jakiś czas, czy cośniepotrzebujemy.Jedzeniezgrillasmacz‐ne, obfitującew sałatki. Powracamy dohotelupozmierzchu.

Kolejnego dnia zwiedzamy Gandże,przecieżtomiastozałożonowVwieku,choć prawa miejskie otrzymało w 859roku. Powtórnie lokowane po zniszcze‐niachtrzęsieniaziemiprzezAbassawładcęperskiegook. 8 kmnawschódodpier‐wotnego założenia. Położeniena szlakuhandlowymmiędzyMorzemKaspijskimiMorzemCzarnymnajednymzwarian‐tów tzw. Jedwabnego Szlaku doskonalerozwijało się. Do dziś zachowało sięwiele licznych zabytków, w większościdoskonale utrzymanych: KarawansarajszachaAbassa,czyUgurłuchanazXVII.

Karawansarajetotakiezajazdydlawędru‐jących karawan, z pomieszczeniami dlatowarów, zwierząt i dla podróżujących.TeobiektywGandżysąnaprawdę impo‐nująceiodzyskującedawnyblaskiwygląd.ZwiedzamyMeczetpiątkowyszachaAbassazXVIwieku.Opiekunmeczetuproponu‐jenampoprowadzeniedodumymuzuł‐man, Sanktuarium i nekropoli Immam‐zada.Budowlazachwycaprecyzjąikun‐sztownościąwykończenia.Dominuje spo‐kój i wyciszenie, choć ludzi jest dośćsporo.StądruszamywstronępółwyspuApszerońskiego,wktóregocentrumpoło‐żonejestnajwiększemiastoAzerbejdżanuBaku. Droga szybkiego ruchu jest bezzastrzeżeń.Tak,żewzasadziebezprzy‐góddocieramydoleżącegonieconapołud‐nieodBakuGobustanu.To jednoznaj‐bardziej jałowych i niegościnnych obsza‐rówpołożonychnapołudniowy zachódodBaku.

TerytoriumAzerbejdżanu jest bardzozróżnicowane przyrodniczo.W najwyż‐szychpartiachKaukazupołożonychwpół‐nocnejczęścikrajuwystępująłąkialpej‐skie,skałyilodowce,GóryKarabachskieiTałyskie.Południowączęśćkrajupora‐stają gęste lasy, natomiastw środkowymAzerbejdżanieznajdująsięstepyorazpół‐pustynie.Azerbejdżanjesttakżepaństwem,naktóregoobszarzeznajdujesiępołowawszystkichwulkanówbłotnychnaświe‐cie.Zistniejącychnaświecie800wulka‐nówbłotnych350 znajduje sięna tery‐toriumAzerbejdżanu.

Co roku tysiące turystów odwiedzaAzerbejdżanbypodziwiaćefektownewy‐buchywulkanówbłotnych.Podczaswybu‐chuwulkanubłotnegodochodzidoerup‐cjigazuziemnego,któryprzedostajesiędopowierzchniziemi.Zdarzasię,żepod‐czaswybuchuwulkanusłupogniaosiągado1000mwysokości(np.wulkanGarasu).

Ale nasza grupa najpierw udaje siędobędącychna listachUNESCOnaskal‐nychrysunkówsprzedponad40tys.lat.Gmach budynku parku archeologicznegookazały,a i ścieżkidydaktyczneuporząd‐kowaneidobrzeoznaczone.Wędrujemypoprzezparkostrożnie,ponieważcoruszinformują tabliczki przed niebezpiecz‐nymi małymi wężami, podobno bardzogroźnymi. Naskalnemalunki i ryty wy‐raźneibardzociekawegraficznie–bardzouproszczone,ajednocześniepięknewswejprostocieiwyrazie.Tańczącyludzie,bydło,zwierzęta jakbywyszły spod ręki niecononszalanckichwspaniałychgrafików.TomiejsceAzerowieuważajązaswojąkolebkę.

PrzodkowieAzerówbyliobecnienatych ziemiach od dziesiątek tysięcy latco potwierdzają dokładne badania nadrysunkami.AlenaPołudniowymKauka‐zienicniejesttakieprostejakprzedsta‐wiajątooficjalneprzekazyiźródła,jak

Page 9: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych

9  

przedstawiajątoposzczególnenacje.DotyczytonietylkoAzerów,ale iOrmian,Gruzinów,Osetyńców,Abchazów czyOrmianz Górnego Karabachu i innych nacji zamieszkujących ten takzróżnicowanykraj.Azerowieuważająsięzapotomkówludówtureckich,wszakjęzykturecki iazerskipokrywająsięz90%.Zdrugiej stronyhistorycy rządowi ipaństwowiodwołują siędotradycjiAlbanówKaukaskichbędącychludemindoeuropej‐skimoreligii chrześcijańskiej, awiększośćAzerówtomuzuł‐manie.Połowamuzułmanów jestszyitami, tociktórzyzamiesz‐kująterenybliżejIranu,adrugapołowasunnitamiwpółnoc‐nejczęścikraju.

Alewracając do relacji, wychodząc z parku archeologicz‐negoodrazu jesteśmynagabywaniprzez taksówkarzyoferu‐jącychprzejazddowulkanówbłotnych.Nakońcupobliskiegomiasteczkadogadujemysięz5taksówkarzaminakwotę8Azna‐rów.Nawetnieprzypuszczałem, że będzie to fascynujące i pełneemocjisafariprzezpółpustynnebezdroża.Kierowcychcielisięnawzajemwyprzedzać,nieoszczędzającswoichwozów.Popowrociezwulkanówdomiasteczka,gdzieczekałnanasnaszbus,wszyscybylipodekscytowaniwłaśnietąjazdą,jakbyspy‐chającnadalszyplankilkanaściewysokichod1metrado3‐5metrówwulkanówwyrzucającychcoruszzeswoichkraterówpłynnebłoto. Częściej leniwie odniechcenia, ale zdarzały sięerupcjechlapiąceobserwatorów.Podobnobłotomawłaściwościlecznicze na choroby skóry i wcale nie tak łatwo można jeusunąćzpowierzchniskóry.

JedziemyzGobustanuwzdłużwybrzeżaMorzaKaspijskie‐go. Świetna okazja na wykąpanie się w tym największymsłonym jeziorze bezodpływowym, liczącym ok. 370 tys. km2.Jezioro to jest podobnie jak Morze Czarne czy ŚródziemnereliktemOceanu Tetydy. Zasilane jest rzekami słodkowodnymi:Wołgą, Atrekiem, Kumą, gruzińsko‐azerska Kurą, TerekiemczyUralem.Średniagłębokośćwpółnocnejczęścitegomorzawynosi5‐6m,wśrodkowej190m,wpołudniowejgłębokośćosiągaponad1km.ZMorzaKaspijskiegopoławiano Jesiotra,alewzwiązkuzjegonadmiernympołowemnaraziezanie‐chano,anagranicysprawdzająszczególnieczyniewywozisiękawiorunajcenniejszegopośródkawiorówztegogatunkuryb.Kąpiel w zachodzącym słońcu przynosi ukojenie po pełnymwrażeńdniu,zbierammuszelki,którychwtymmiejscu jestcałamasa. Dojeżdżamy do naszego hotelu w Baku pod wieczór,kwaterujemysięijeszczeokołogodziny21wyruszamynanocnezwiedzanieBaku.

Baku to dwumilionowe miasto budowane z rozmacheminiekiedyzprzepychem.Tonajniżejtakwielkiepołożonemiastoznajdujące się na wysokości ‐28 m poniżej poziomu mórz.Wyruszamy do ścisłego centrum, ale poza starym miastemtzw.miastemwewnętrznym, podziwiamybudynki i budowlepięknie oświetlone zwłaszcza ogniste wieże (zespół trzechwieżowców – mieszkalny, hotelowy i biurowy), zmieniającyżywe płomienie we flagę Azerbejdżanu. Na oświetlonym na‐brzeżuwidocznawieżawiertnicza.WszakBakunaropieleży.TotutajwdrugiejpołowieXIXwiekuprzybyliwszyscy,którzychcielinatejropiezarobićwielkiepieniądze.PrzybyłoturównieżwieluPolaków:zGubernirosyjskiej,zKrólestwa,zGalicji.

WitoldLeonZglenicki,toon,zesłanyzpaństwowejposadywKrólestwie,podejrzanyodefraudowaniepaństwowychpie‐niędzy, w Baku podejmuje się wydobywania ropy naftowejzdnamorza.WcześniejzajmowałsięwKrólestwiehutnictwemżelaza.Ponieważbyłgeologiempasjonatem, równieżdokład‐nieokreśliłpolanaftowe i ichzasobność.Zbudowałpierwsząna świecie platformę wiertniczą czyniąc z Baku prawdziwenaftoweEldorado.Konstruowałprzyrządydopomiaruprosto‐padłości wierceń, do pomiaru krzywizn wierceń darując jenafciarzom. Nawet szach Iranu docenił Go, za określenieiopisaniezasobówIranuwropęnaftową.Możnapowiedzieć,żebyłpierwowzorem,archetypemojcaCezaregoBaryki,ponie‐waż prawiewszystkie swoje doczesne bogactwaprzeznaczyłna naukę polską, na jej rozwój, na stypendia dla zdolnychPolaków.

logo wyprawy PTT Beskid do Gruzji i Azerbejdżanu

pomnik Haydara Alijewa w Gandży

przy wulkanach błotnych w Gobustanie

rysunki naskalne w Gobustanie

Fot.

arc

hiw

um P

TT N

owy

Sącz

Fot.

arc

hiw

um P

TT N

owy

Sącz

Fot.

arc

hiw

um P

TT N

owy

Sącz

Fot.

arc

hiw

um P

TT N

owy

Sącz

Page 10: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych

10 

Fot.

arc

hiw

um P

TT N

owy

Sącz

Fot.

Aga

ta P

odgó

rska

– P

TT Ł

ódź

Fot.

arc

hiw

um P

TT N

owy

Sącz

Fot.

arc

hiw

um P

TT N

owy

Sącz

wieżowce ognia w Baku w dzień…

…i nocą

przed katedrą Gelati w Kutaisi

zamglony Kaukaz

Inni polscy inżynierowie, naukowcy rozwijający swojemoż‐liwości w Baku to: Aleksander Makowielski, Paweł Zdrodo‐wski, Paweł Potocki, Stefan Skrzywan, Michał Abramowicz,TeodorSzumowski,LudwikMłokosiewicz,JózefJeśman.Równieżarchitekci mając finansowe wsparcie azerskich nowobogackich,awtymrównieżPolaków,rozwijaliswojefantazjeitwórczośćrealizującwieleokazałychbudynkówibudowli.JózefPłoszkonależącydonajbardziejpłodnegoiinspirującegotwórcytam‐tychczasów.Fascynowałsięarchitekturąorientu,konstruującportale,oknanaośligrzbiet,wzbogacającjeoelementyhisto‐ryzmu,secesji,modernizmu.Cechowałagonieokiełzanafantazjaipolot.Byłwziętymarchitektem,dającymwielezadowoleniai dumy swoim klientom, podobnie jak: Eugeniusz Skibiński,JózefGosławski,KazimierzSkórewicz.WszyscyonizapisalisięwkrajobrazieBaku,Azerbejdżanuzłotymizgłoskami. Iwszyscyoniniezapomnieli,żesąPolakamiwróżnysposóbwspierającPolskęi jejprzetrwanie,stającsięszlachetnymzaczynemnowo‐powstającejPolski.Dlategowroku100‐leciaodzyskanianiepod‐ległościwartoonichpamiętać,wspominać.

Kolejnegodnianaszawyprawadopołudnia zwiedzamiastowewnętrzne,wcześnieprzejeżdżającprzezmiastomijamyCentumHaydaraAlijewa. Cóż zaniecodziennybudynek zaprojektowanyprzezZahęHadid.ToarchitektkapochodzącazIraku,aletwo‐rząca w Londynie. Realizowała np: przystanek tramwajowywStrasburgu,skoczniewBergiselwInsbruku.Aletenbudynektojestzadziwiającokompletnyiinnyniżkiedykolwiekwidzia‐łem.Szkoda,żetaarchitektkaprzedstawicielkadekonstrukty‐wizmu już nie żyje i nic nie stworzy. Wchodzimy schodamiwzdłuż kolejki szynowo terenowej nawzgórze nadmiastem,wśródzielenimiejskiej, tutajspecjalniedoglądanej i chronio‐nej. Rozciąga się oszałamiającywidokna zatokęBakijską, nawspominanenabrzeże,aleinabudynki‐wieżowceogni.

Schodzącprzekraczamy średniowiecznemury i natychmiastprzednamiwyłaniasiębudynekAmbasadyPolskiej.DalejjużwąskimiuliczkamidocieramydoWieżyDziewic,gdziewedługarcheologów znajdowała się tu zoroastryjska świątynia, zbu‐dowanaponad2500lattemu.DalejdoPałacówSzachówSzyrwanu,dohamamów,bramykupcówprzezktórąwjeżdżałykarawanynaszlakujedwabnym.MiastoBakubyłoznanejużodVwieku.W języku perskim „Bad kube” odznacza „miasto wiatrów”.Rzeczywiście, miasto położone jest na półwyspie i wiatrymorskiedostająsiędoniegoprzynajmniejztrzechstron.

Po przerwie na posiłek powracamy do naszego busapodziemnymprzejściem,któreoślepiaczystościąipołyskiem.Wyruszamy jeszczedomiejscowości Surachany, gdzie zacho‐wałasięświątyniaczcicieliognia–Ateszgiach.Świątyniazbu‐dowanazostaławmiejscu,gdziegazstalewydobywasięspodziemi i zapalony ogień już nie gaśnie.Miejscawiecznie palą‐cegosię„świętego”ogniabyłyodwiedzaneprzezpielgrzymówz Indii–wyznawcówreligiiZoroastran.Naszagruparównieżodwiedzatomiejsce,wcześniejpłacącwejściówkę.Fotografieprzy ogniu wymagają odporności na temperaturę, ale każdychcezrobićsobiezdjęciejaknajbliżejognia.Wychodzimyrów‐nież na pobliskie wzgórze z widokiem na morze Kaspijskie.Późniejwyruszamynapobliskieplaże,poopalaćsięiochłodzićswojeciaławmorzu.Wieczorempowracamydohotelu.

Następnego dnia z powodów opóźnieńmusimywyjechaćzBakuwstronęLahicz.NajpierwodwiedzamybudowanyprzezJózefaPłoszkęmeczetpiątkowyDżumawmieścieShamacha.OczywiścieostatecznegoszlifuidostojeństwaodzyskałdziękiHaydarowi Aliyewowi. Informuje nas o tym biały obelisk,znajdującysięnaśrodkuplacuprzedmeczetem.JózefPłoszkoniemiałfunduszynabudowanietakistotnychwislamiewież.PodobnokonstrukcjacentralnejkopułybyłarobionawWarsza‐wie według projektu Płoszki. Budowli nie ukończył z powo‐dówbrakufinansówgminy,apóźniejnadeszławojnadomowai rewolucja robotnicza.Możnamieć różnepodejściedokultujednostkiHaydaraAlijewawAzerbejdżanie,alejestto„nasze”zbudowanena europejskiej perspektywie iwiedzypodejście.Tenczłowiek,sądzącpojegotrwałychdokonaniach,dbałowszy‐

Page 11: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych

11  

stkiezabytki,nieszczędzącfunduszynaodnowęczyrenowację.Widać,żeznałsięnatymbardzodobrzeimiałdużysmakartystyczny. Meczet ten właśnie budzizachwyt kunsztem i precyzją odnowy.Naszeeuropejskieodnowyzabytkówjużpoparulatachznaczyząbczasuiwszel‐kiegorodzajuniedoróbki,botosąpienią‐dzepubliczne.Tutajjestodwrotnieiwłaś‐nietenmeczetwmiejscowościShamachyjesttegodoskonałymprzykładem.

My w dalszym ciągu podróżujemywstronęLahicz,skądmawyruszyćwy‐cieczka naBabadag, świętą górę Azerów.Babadag znaczy „GóraOjciec” iwłaśnietamAzerowiewędrują, aby spełniły sięich życzenia. Jest to góra o wysokości3629mn.p.m.wewschodnimKaukazie,położonazresztąniedalekonajwyższegoszczytuAzerbejdżanuBazarduzu4466mn.p.m.ZdrogikrajowejnależyskręcićnapółnockilkanaściekilometrówwstronęLahicz.TobazawypadowanaBabadag.Kiedyś,zwłaszczawśredniowieczumiej‐scowość ta była ogromnym centrumsnycerstwa iwszelkichwyrobówmetalo‐wych.Produkowanotamwyrafinowaną,broń palną, białą, uzbrojenie dla dwo‐rówmonarszychikrólewskichnietylkowschodu, ale i zachodu. Jeszcze na po‐czątkuXXwiekubyłotamok.200warsz‐tatów,aiobecnienadaljestichtamprzy‐najmniej kilkanaście, choć na potrzebyturystów.Większośćnaszej grupywynaj‐muje„gruzawika”,bypodwiózłichokoło30kmwgłąbdolinydopodnóżyBaba‐dagu.Gdybyniedoświadczenie i tempogrupybyłoby toniemożliwe,ponieważbyłajużgodz.11.Zasadniczagrupadałaradę,aSzymonPyrćpokontuzjiwzna‐komitymstyluzdobyłgórę,budzącwśródpozostałychbędącychniezłejkondycji tu‐rystów podziw. Parę osóbweszło tylkona główną grań, ale i tak im gratulujetakiegowyczynu.

JazbratemikierowcamipozostałemwLahicz,korzystająctamzposiłkuwpo‐łożonym w cienistym ogrodzie barze.Potemzwiedzamymiasteczko,któreskła‐dasięzkilkunastuwybrukowanychoto‐czakami ulic, z działającym starym syste‐memodprowadzaniaściekówwpodziem‐nychkanałach.Corusz znajduje się stud‐nia, a w zasadzie naziemne podajnikiwody. Budynki budowane są podobniejakwidziałem towBułgarskimBanskuwgórachPiryn.Ścianakamiennadomucookoło50cmprzeplatanajestdębowąbelką. Te belki tworzą jakby stelaż od‐porny nawet na trzęsienia ziemi. Prze‐wodniki informują, że to jest jedynyinnowacyjny system nigdzie indziej niespotykany.Ludziewmalowniczychwar‐sztatach i na straganach mają wyglądindoeuropejski. Jeden z rzemieślników,którygrawerujenaszemukierowcyprezentdlajegożony,uśmiechasięszczerzeimówi:ja lubięPolaków,wczorajbyło ich tutajdwóch.Możnatamznaleźćnietylkowy‐robymetalowe, biżuterię, ale także zioła,

patelnie noże tasaki, przyrządy do grillo‐wania,aleitkaniny.Obecniewłaśniewar‐sztatywłókiennicze,tkackiesąmagnesemprzyciągającymturystówzAzerbejdżanui ze świata.Nasiwracająokoło godziny24mocnozmęczeni.Pogodabyłaładna,aleitrasa„gruzawikiem”,isamagórskawyczerpującawtakkrótkimczasie.Naszegobusa i nas pilnowali „smutni” panowie,alerobiątodośćdyskretnieinienamolnie,rozpoznajemyichjużodpierwszychdniwAzerbejdżanie.Należydodać, żeprzywysiadaniu z „gruzawika” nasza Ninauległawypadkowi,upadłacałymciałemnastalowąosłonętylnegokoła.Niebyłatojejwina,ponieważktośpociągnąłplan‐dekępodcinającją.Wyglądałotostrasz‐nie, aleNina obolała iwijąca się z bóluokazała siębardzodzielna iwsiadładobusa,któryzmierzałkugranicyzGruzją.Nadranembezspecjalnychprzygódminę‐liśmygranicęwmiejscowościCodna.Jesz‐czenagranicyszybkawymianaaznarównagruzińskie lari.Wjechaliśmynatery‐toriumKacheti,krainyprawdziwegowinagruzińskiego.OkołogodzinpopołudniowychznajdujemysięjużwGaudauri,narciar‐skim kurorcie Gruzji. Nasz pensjonatjestbardzoprzyjemny,alerozpoczynająsięszybkieprzygotowaniadoakcjiKaz‐bek.RanowyruszamywszyscywstronęKazbegi, gdzie nasi wspinacze meldująsięwagencji turystycznejwoczekiwaniunapodwózkędoKlasztoruCamidaSameba.Resztabezspecjalnychrezerwacjizaokołopół godziny ruszaw stronęwspomnia‐negoklasztoruwynajętymnacentralnymplacu„mitsubiszi”terenowym.Opłatazaniego dużo niższa niż 2 lata temu, bowynosi10larizaosobę,awtedywyno‐siła 20 euro od osoby. Po zwiedzaniuKlasztoruprzybezdeszczowejpogodzieale z tendencją do opadów, wracamypospieszniedoprzygranicznegozRosjąmiasteczka.WsamymKazbegi‐Stepanc‐minda rozpoczyna sięulewa,przedktórąuciekamy w ostatniej chwili. Naszymżyczymywszystkiegonajlepszego,amywracamy do hotelu. W nocy było kilkaburziniezłeopadydeszczu,aśpimynawysokościponad2000mn.p.m.,alera‐nekjestpiękny,więcmyślężenasiatakująKazbega. My w tym dniu wynajętymterenowymautemwyruszamydoTbilisizNinąnajpierwdoszpitala.Tojużmojadrugawizytawszpitalugruzińskimwciągu2lat.TymrazemnaNinęczekamyniecokrócej. Nina wraca z opisem w językugruzińskim, ale tłumaczy, żema złama‐ne4żebra,wtym2zprzemieszczeniemi zalecane jest leczenie zachowawcze.Naszkierowcapodwozinasdozabytko‐wegocentrum,abyśmyzobaczyliwspół‐czesnąnajwiększąbudowlęwGruzjika‐tedrę Camida Sameba.Wybudowano jąjakodowódwdzięcznościzarekatolizacjęGruzji.Wcześniejudajemysiędogruziń‐skiejrestauracjipołożonejnieopodalodniej. Tam na otwartej sali na dachuurządzamysobiegruzińską„suprę”wzno‐

sząctoastyzawyprawę.Wracamypopo‐łudniemdoGaudauri.Najważniejsze,żeNinabędzie żyła, choć z ciągłymbólemprzezkilkanaścietygodni.Awhotelunasijużzpokorą,ale izuczuciemzawoduczekająpopowrociezKazbega.Narzekalinapogo‐dę,ulewy,którewiększośćprzemoczyły,naspartańskiewarunkiwstacjimeteorologi‐cznej,aleprzedewszystkimnadużeopadyśniegu,lawinyicałkowitezachmurzenie.

KolejnegodniaruszamywstronęKu‐taisi, ale po drodze zwiedzamyMcchettę.To miejsce, w którym Gruzja przyjęłachrześcijaństwow337roku.KrólWchtangGorgasaliprzeniósł,awzasadziezapla‐nowałprzeniesieniestądstolicy.ToMcchettanazawszepozostałamiejscemkoronacji,jak i pochówków królówGruzji.Miastotootoczonemuramizostałowpisanenalistę UNESCO w roku 1994, choć od2009 roku jest na liście zagrożonychzabytkówzpowodustanumurówifres‐ków. Obecniemury i freski sąw stanieidealnym,acałykoloryt izgiełkturystówdodajemagiiwzwiedzaniu.

DalejwyruszamywstronęskalnegomiastaUpliscyche,naktóregozwiedzaniemamyok.1godz.DoKutajsidocieramyozmierzchu,byrankiemwyruszyćwstro‐nęBatumi,wszakprzedgodz.10mamyzjawićsięwbiurze„Ukferry”,ukraińskiegooperatorapromowego.Okazałsię,żebiu‐rootwartodobrzepo10inaglepojawiasię kolejka chętnych, głównie kierowcówtirów. Opłacamy już tylko przeprawęna‐szegobusa, bobiletymieliśmy zapłaconeprzedwyjazdem.Ale równieżdowiadu‐jemysiężewypłyniemyjutroogodzinie12, byw rzeczywistości okazało się, żeokoło godziny 20. Musieliśmy załatwićjakiśdodatkowynocleg.Operującmiędzynabrzeżemaprzybrzeżnymmiastemwewłasnymzakresiezwiedzamyikąpiemysięwmorzuprzypochmurnej iwietrz‐nejpogodzie,alewtemperaturzecałkiemznośnej.Wygląd Batumi z perspektywywypływającegopromubyłoszałamiający.Samopłynięciecałkiemprzyjemne,wogóleniekołysało,kabinybyłycałkiemwygod‐ne,aijedzeniesmaczne:śniadanie,obiad,kolacja. Pogoda w czasie rejsu piękna,słoneczna. I tak po dwóch i pół dniachitrzechnocachdocieramydoCzernomor‐skaok.godz7.00.WCzernomorskumie‐liśmyze4odprawypaszportowe, celnąitakwyruszamyzportuok.godziny11.Teraz tylko jazda przez dzień i noc, bynadranemprzekroczyćcałkiemspokojniegranicęwKrościenku.WNowymSączubyliśmyokołogodziny8.Tojużmójdrugidzieńpozazgłoszonymurlopem.Alewszy‐stkowyszłow porządku.Wyprawa po‐mimowieluperturbacjiudałasięiwyrażamnadzieję,żewszyscynaswójsposób ja‐kośsązadowoleni.Kazbekczekaiwszyst‐kichzapalonychnaniego,jeszczekiedyśprzywitagościnnie.Dziękujęwszystkimza zrozumienie, postawę, a szczególnietym, którzy organizowali, wspomagali,pomagaliwjejorganizacji. █

Page 12: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych

12 

STEFANSYTNIEWSKI(O/Opole)

Ladakh 2018Celem naszym było zdobycie sześcioty‐sięcznika Stok Kangri (6125 m n.p.m.).Wyprawę zorganizował Krzysztof Lisow‐skibiorącpoduwagęminimumopadóww trakcie pobytu oraz pełnię księżycawdniuatakuszczytowego.PlanowanybyłdolotdoLeh (Indie), tam3dni aklima‐tyzacji. Następnie 11‐dniowy trekking natrasie Lamayuru – Hemis Gompa. Dalejpowrót do Leh, i za dwa dni wymarszzwioskiStokdoostatniegoobozowiskapodszczytemStokKangri,zdobycieszczytu,powrótdoLehastamtąddodomu.

6 sierpnia w poniedziałek o 5 ranospotykamysięnalotniskuwWarszawie:Kasia i Olek Bodora z Gliwic, AndrzejDudekzSiemianowicŚląskich,KrzysztofLisowskizOpola,GrzegorzWójcikzWro‐cławia, Witek Dończyk z Bydgoszczy,EwaHaberkoiStefanSytniewskizCzęsto‐chowy.Pierwszaniespodzianka.Andrzejniemawydrukowanej e‐wizy. Ściąga jązwłaściwejstronyinternetowejidrukujegrzecznościowonastanowiskuLufthansy.LecimywkompleciedoFrankfurtu.Dołą‐cza do nas Paweł Sytniewski z Wood‐stock(k/Oxfordu).Tukolejnatrudność.Trzyosobynawydrukue‐wizyniemająwydrukowanych liter w numerze pasz‐portu, a tylko cyfry.Niewpuszczają ichdosamolotu.Resztagrupyleci.Pozosta‐wione osoby wysyłają maila do biurawizowegowDelhiorazzałączajązdjęciazestronyzdanymizpaszportuiczekająna odpowiedź potwierdzającą udzieleniewizynaszejtrójcenapełnenumerypasz‐portów(zliterami).Odpowiedźpozytywnaprzychodzi w miarę szybko i udajemysiędobiuraLufthansynalotnisku,gdzienapodstawie tychmailiwstępnieprze‐bukowująnambiletynanaszelotyodobępóźniej,cotrwawstępnieponad1,5go‐dziny(wysyłająkilkamailidodecydentówzopisemproblemu),poczymkażąnamprzyjśćzagodzinę,kiedywszystkozosta‐nie w pełni zaakceptowane. Zgłaszamysięwięcponownieibezżadnychdopłatwypisują nam bilety na loty na kolejnydzień(+24h)idopisująnaszebagażedobiletów (bagażebyływycofane z samo‐lotutużpoodmowiewpuszczenianasnapokład).Mamyteraz18godzinwolnegoczasuiwybór:hotellublotnisko.Wybie‐ramywygodne leżaki do spania na lot‐nisku.

Nocminęła spokojnie a od rana dopołudniaczekamynaodlot.Przyodprawachkolejnetłumaczeniaiwyjaśnieniapomi‐mowystawienia biletów namiejscu napodstawieotrzymanychzbiurawizowe‐gozDelhimaili.Zostajemywpisanitymrazem na inną listę – nie w pełni pra‐widłowyche‐wiz,alewyjaśnionychizakwa‐lifikowanychdolotudalej.Wsiadamydodużego dwupoziomowego samolotu doDelhi.Lottrwaponad7,5godzin.

Ranopoprzylocie(przesunięcieczaso‐we +5,5 godz.) w okienku e‐wizy całetłumaczenie od początku, acz personelżyczliwy.Potemwymaganeskanywszyst‐kichpalcówoburąk(!),wbiciewreszcienamwizdopaszportów ibiegniemypoodbiór bagaży (trochę nam zeszło przyokienku).Sądwabagaże,braktrzeciego.Taśmastoi.Biegamynaokołotaśmyizauwa‐żamybrakującybagażodłożonywdużejgrupiewycieczkowej.Różni sięonznacz‐nie od pozostałych bagaży, jednak ktośgo zrzucił z taśmy. Mamy szczęście, żegrupa nie odjechała z nim, zanim myzałatwiliśmy te wizy. Przechodzimy naterminal krajowy i odprawiamy naszebagaże do Leh. Czas biegnie, więc bezzwłoki idziemy na odprawę z bagażempodręcznym.Udajemysięwregionzmi‐litaryzowanyisątutajpoważneobostrzeniacodozawartościbagaży.Trzebawyciąg‐nąćpowerbanki,baterie,kamery,aparaty,komputery i inneurządzenia elektronicz‐ne zbagażypodręcznych.Bagażewędru‐jąwokoło, bo zawsze komuś coś zosta‐nie w bagażu i po wyjęciu fantu bagażwędrujenapoczątektaśmy.Naglezamie‐szanie.UGrzesiaznaleźlinietypowe ipo‐dejrzane urządzenie. Zbiegła się całaobsługa antyterrorystyczna do oglądaniaurządzenia i stwierdzenia co to jest. ByłatoładowarkaakumulatorówdoaparatufotograficznegowłasnejprodukcjiGrzesia,z dużą ilością przewodów na wierzchuiwyglądającatrochę,jakoręczneurządze‐nie do odpalania ładunków. Sam Grześnie wytłumaczyłby się. Wkroczyła Ewaopisującpoangielskuurządzenie,aGrześdemonstrowałjepodpinającposzczególneelementy do aparatu.Widownia kiwałagłowamizniedowierzaniem.Przedstawieniebyłonatyleprzekonujące,żewkomple‐ciezurządzeniempolecieliśmynajbliższymlotemdoLeh.NalotniskuwLehpołożo‐nym na wysokości 3500 m npm czekana nas Krzysztof, ładujemy sie do busaidohotelu.Hotelprzyjazny.Witamysięz grupą, kąpiel, odpoczynek. Po południuidziemynaobiad ispacerujemyulicamiLeh.Przyniektórychbudynkachwidzimymiejsca oznaczone napisami „Don't peehere” (tutajnie sikać), conieznaczy, żemożnatoczynićnp.naśrodkudeptaka.NasamochodachinatablicachwLadakhusą napisy propagujące ochronę środo‐wiska przez nieśmiecenie. Na deptakuczasembrakujeprądu,odpalanesąwów‐czasagregatyispalinydominująwpowie‐trzu. Czas uciekać stamtąd. Idziemy nakawęiciastkowmiejscebezagregatów.W Leh jak i innych regionach Indii pa‐nujeprohibicja.Jesttujedensklepwmieś‐cie, gdzie ukradkiem sprzedają alkohol(najtańsze piwo ok. 6 zł). W knajpachceny piwa bywają trzykrotnie droższe,a nie wszystkie z nich podają alkohol.

Częstomają jakieśświęto,kiedyaniniesprzedają,aniniepodająwgastronomiialkoholu.Kiedyśtrafiliśmynatakiepołów‐koweobchodyna cześć trzech zabitychżołnierzyhinduskich,gdydo14wszystkiesklepy i restauracje były pozamykane,apotejgodzinieotwartewrazzalkoho‐lem. Wieczorem na tarasie w hoteluopowiadamysobiewrażeniazostatnichdni.Następnegodniazałatwiamytrans‐portdoLamayuru(początektrekkingu),zwiedzamyPałacKrólewski,klasztorNam‐gyalTsemo,kupujemykartuszezgazem,robimyostatniezakupy,pakowanieizo‐stawiamydepozytwhotelu.

10 sierpnia (piątek) po drodze doLamayuru zwiedzamy klasztorw Alchi.Zakazrobieniazdjęć.Pawłachciałzamknąćwświątynizatowykroczeniejedenzmni‐chów,aleudałomusięuwolnić. Jedzie‐my i trafiamynakontrolępaszportową.Musimywysłaćjednąosobędwakilometrywstecz,abyzrobićkseropaszportówiwiz.Zazwyczaj tam, gdzie potrzebują ksero‐kopii, nie mają urządzeń kserujących.Przydrogachjestsporotablicpouczającychkierowcównp.„Afterwhiskydrivingrisky”.WLamayuruśpimywhoteluprzyklasz‐torze. Wspinamy się na wzgórze, skądmamypięknywidoknaklasztoriokolice.

Ranokoniec chodzeniana lekko.Wy‐marsz z pełnymi plecakami do WanlaprzezprzełęczPrinkti3700m.Wędrujemy4,5godz.JemytamobiadiidziemydalejdoPhanjla.Odranabyłupałiprawiebezcienia. Na polu namiotowym woda zestudni,aciepładomyciastoiwbaniakuplastikowym z czerpakiem wyciętymzplastikowegokanistra.Tujemywłasnyprowiant.Po20.30ciemno.Idziemyspać.Nazajutrz wychodzimy po ósmej. Ranochłodniej.Idziemydoliną,drogąasfaltową.Zboczagór–pustyniaskalna,pył,dołempłynie mętna woda z lodowca. Pięknewidoki kolorowych skał na zboczach.Dochodzimydodziwnegopolanamioto‐wego suchego i zakurzonego w wiosceHinju.Jedynymplusemjesttudrogado‐jazdowa.Naszepolenamiotowejest1kmzawioską.PięknywidoknarzekęRipharTokpo. Czysty strumyk obok namiotuz wodą pitną. Obok stoi duża studniaz napędem ręcznym. Niestety zepsuta.Studnietakiewidzimyrzadkonatrasie.Naogółdziałają.Byłyoneuruchomionewramachprogramupomocowego.Naprawanie była już w ramach tego programu.Niecodalejrzekazmętnąwodąpłynącązlodowca.

Nazajutrzbudzimysię iwidzimy,żemiejscowy człowiek z łopatąw ramachkonserwacjikanałówwodnychdoprowa‐dzających wodę na poletka pogrzebałpowyżej strumyka imamybrudnąwodę.Dobrze, że wczoraj nabraliśmy czystejwbutelki.Wdodatkuchcą250rupiiza

Page 13: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych

13  

namiot, podczas gdy wcześniej płaciliśmy za lepsze warunki200rupii.Płacimypo200.IdziemynaprzełęczKonzke(4900mn.p.m.). Niebo zachmurzone, to dobrze, bo chłodniej. Powolidocieramywkompleciedoprzełęczy.Podkoniecciężko.Idącwdółszybkotracimywysokość.Wdoliniemijamymałepolenamiotowe biwakujemy na większym, gdzie jesteśmy sami.Zrywa się silny wiatr i zaczyna padać. W nocy przychodzipoganiaczzkońmiibiwakujeoboknas.

14 sierpnia (wtorek) idziemy 5 km do najbliższej wioskiSumdahChenmo.Wkraczamyna teren tea tent‐ów, punktówgastronomicznych,gdziepoddachemprzykrytymzużytymdu‐żym spadochronemwojskowymmożna nabyć zimne napoje,aczasemsłodyczeizupkichińskie.Zaliczamypierwszyobiekt,idziemy jeszcze3kmwgórę i biwakujemy500mpodprze‐łęcząDungdunchen.Mamypogodęzdjęciową.Hałasująwieszczki,ptakipodobnedowrony.

WcześnieranopośniadaniudrapiemysięnaprzełęczDung‐dunchen(4710mn.p.m.).Corazbardziejgorącowsłońcu.Naprzełęczyzimno,deszcz,wietrznie.Schodzimywdół.Woddalimost na Zanskarze, który przekroczymy jutro. Schodzimy doChilling na biwak na pole namiotowe. Tutaj dochodzi droga.WpobliżurzekaMarkhawpadadoZanskaru. Jest teżknajpa.Zamawiamydalbat(ryż,smażonewarzywa,sosy)naosiemnastąirozbijamysię.Pranie,suszenie,mycie...Pokolacjizamawiamyśniadanienajutro.

Kolejnegodniawupaledocieramydomostuiprzekraczamyrzekę. Na chwilę gubimy szlak ale docieramy do pierwszejwioski Skyu, do pierwszego tea tent‐u. Odpoczynek i wybórnapojów.Najlepiejrobicocacolachłodzącoinażołądek.Kolejnyobiektgastronomicznymijamy,boza chwilęmabyćwiększyzszersząofertą.Dochodzimytam,ale10dniwcześniejzeszłatam lawina błotna i lokal do połowy wysokości szczelniewypełnionybyłbłotem.Nazewnątrzbłoto jużobeschło ipo‐pękało. Dało się już po tym przejść i nie trzeba było szukaćobejścia.5mindalejudałosięnamzamówićwstarymdomudalbat.Bardzoprzydatnązdobyczącywilizacjijesttamszybkowar.Zpowoduniskiegociśnieniapowietrzanatychwysokościachwoda wrze w temperaturze nie pozwalającej na ugotowanieryżuczykaszy.Szybkowarjesttamwkażdymgospodarstwiewybawieniem.Wysokie ciśnieniewewnątrz podgrzanego na‐czyniapowoduje,żemożliwejestprzygotowaniepotrawztychproduktów.Jedliśmywpomieszczeniuzdużąilościągarnkównapółkachnaścianie.Dachbyłzbudowanyzbalinaktórychbyły poukładane przycięte gałęzie jednakowej długości, a nanich polepa z gliny. Była też pozostawiona dziura na środkudachu pod która kiedyś było palenisko. Deszcz jest tu rzad‐kością. Dalej idziemy jeszcze 5 km. Docieramy do budynkuznapojami zarządzanymprzezdziadka.Odpoczywamy i roz‐bijamysięwpobliżu.Jesttusporodrzewarzecznego.Zbieramyjeirozpalamyognisko.Jestczystawoda.Zewszystkichczterechstronmamyprawiepionoweskały.Wczesnymrankiemprzy‐chodzidziadekzosłemikasujeopłatyzanamioty.Idziemyicotrzy km pojawia się kolejny tea house. Upał powoduje, żezatrzymujemysięczęsto.3kmprzedMarkhątrzebasforsowaćrzekę.Dużo rwącejwodypokolana.Przed samaMarkhą jestmostinietrzebaprzechodzićwpław.Wioskamakilkadomóworazobiekt sakralny.Częśćgrupyobozujeprzed, reszta zawio‐ską.NaszagrupajewspaniałydalbatzamówionyprzezKasię.Wnocypada.Grupabiwakującanadrzekączuwa,abywnocynamiotzzawartościąniebyłprzemoczony.

Sobota,wychodzimypóźno.Po1,5kmprzekraczamyrzekęwpław.Mostzawalony.Wpołowietrasytea‐tent.Dochodzimydo homestay‐u prowadzonym przez kobiety (taki program).Panieprzerywająrobótkiręczneizajmująsięposiłkiemdlanas.Dostajemykluseczkizmąkijęczmiennejzwarzywamiisosem.Czeka nas jeszcze spora droga w górę. Andrzej usiłuje nasnamówićnadodatkowywysiłekzdobycianiższegoKangYatse(ponad6000mn.p.m.),zakładającdzieńopóźnieniadoHemis.Pomysłjednaknieznalazłzwolenników.Byłaobawa,żemożetoobniżyćnaszązdolnośćzdobyciazakładanegoszczytuStok

klasztor w Lamayuru

przeprawa przesz mostek wymaga zwiększonej uwagi

widoki ze szlaku do bazy (5000 m n.p.m.)

zdobywcy szczytu Stok Kangri (6125 m n.p.m.), autor relacji trzeci z lewej

Fot.

Paw

eł S

ytni

ewsk

iFo

t. P

aweł

Syt

niew

ski

Fot.

Ste

fan

Sytn

iew

ski –

PTT

Opo

leFo

t. S

tefa

n Sy

tnie

wsk

i – P

TT O

pole

Page 14: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych

14 

mieszkańcy jednej z nielicznych, mijanych wiosek

Kangri, amoże i żadnego znich.DocieramyzaHankaremdoTachungtse na obozowisko. Na skałach wygrzewają się jasz‐czurki. Śpimy nad bardzo głośną rzeką. Obok nas biegajązabawne szczekuszki,małe zabawne zwierzątka podobne dochomika.Wydajenamsię,żepozująnamnieruchomodozdjęć.Czasamipojawiasiękuna,którananiepoluje.

Niedziela, idziemydoobozowiskaNimalung (4740mn.p.m.).docieramyok12.30.Robimysobieobiad.Dwieosobyzostająna nocleg. Umawiamy się, że jutro czekamy na nich na polunamiotowym za przełęczą. Reszta wchodzi na przełęcz –Gongmaru (5260m n.p.m.). Ładnewidoki wokół nas.WidaćkilkaszczytówKarakorum.Schodzimynapolenamiotowena4760mn.p.m.pogodz18‐stej.Jestzimno.Wnocy5°C.Naobo‐zowiskuwNimalungwnocyszron.

Rankiem,kolejnegodniaśpimydłużej.Czekamynadwójkępozostałąpodrugiej stronieprzełęczy.Dotarli po11‐stej.Natrasie pomagaliHindusce z grupy zUK, która opadła z sił.PoprzedniegowieczorudwójkaCzechówkorzystałazpomocyprzygodnegolekarzapotamtejstronieprzełęczy.Niekażdemuudajesiępokonaćbezproblemówtakichwysokości.Wyru‐szamywdół. Pięknewidoki. Po drodze zaliczamy tea tentw Chogdo. Dalej docieramy do Shang Sumdo, gdzie obok teatent‐u znajdujemy przyzwoity nocleg z wyżywieniem. Pokójwspólny,podłogawyłożonama‐teracami. Pani załatwia namtransportdoHemisnanastęp‐ny dzień. Mój aparat powyw‐rotce ma rozbity wyświetlaczi dalsze zdjęcia będą już tylkozkomórki.Kartazaparatujestwcałości.

Wtorek. Smaczne śniadanie.Jedziemy do Hemis Gompazwiedzić najważniejszy obiektreligijnywLadakhu.PotemdoLehnastarąkwaterę.BrakWi‐Fiw hotelu, ale jest w knajpachw Leh. Od początku naszegopobytu jest to jedyna możli‐wośćkontaktuzdomem.Łącz‐ność telefoniczna dla obcokra‐jowcówjestzablokowana.Mamykomunikat w telefonach, żedziałają tylko numery alarmo‐we. Upragniona kąpiel, pranie,suszenie,porządnyobiad,deser.Pełny odpoczynek po długimtrekkingu.

Odranazałatwiamypermity(50$/osobę)natrekkingnaStokKangrioraztransportnapo‐czątek trasy do Stok. Czekamy na otwarcie biura.Wmieściepusto–świętomuzułmańskie.Dopierowieczoremczęśćskle‐pówjestotwartych(pozasklepempiwnym).

Czwartek. Z opóźnieniem wyjeżdżamy do Stok. Płacimywstępdoparku(myśleliśmy,żetojestwpermicie).Cojestcie‐kaweniktnasniezapytaonaszepermityprzezcałynaszpobytwtymregionie.Idziemyprzez2godz.dopierwszegoteatent‐u.Po drodze zwożą na osłach i koniach, turystów trafionychchorobąwysokościową.Dostajemyinformację,żejednaosobaznaszejgrupyzawróciłaibędzieczekaćnanaszpowrótwStok.Odpoczywamy iwychodzącnadalszą trasę, 2osoby znaszejwyprawywybrały niewłaściwą ścieżkę i zginęły nam z oczu.Łącznościniema.Musząsobieradzićsame.Ztrudemprzekra‐czamymętnąrwącąrzekę.dochodzimydokolejnegonamiotuzkonsumpcją.Odpoczywamyizostawiamykartkęzinformacjamidlazagubionejdwójki.Wtymmiejscuwidzimykartkęznapi‐sem, że każdy turysta czy to Hindus czy nie, powinien imjeszczezapłacićopłatęklimatyczną–700rupii.Stwierdziliśmy,żeidziemywyżejnanocleginiedamysięnabieraćnakolejneopłaty.Docieramynapolenamiotoweztrudem(ok.5tys.mn.p.m.).

Jemycoś, jestnambardzozimnoiprzed20‐stąśpimyubraniw namiotach.Nasza zagubiona dwójka po przejściu dodatkowodwóch przełęczy i skierowana przez przypadkowo napotka‐negopoganiaczamułównawłaściwątrasędocieradonaspo20‐stej,dokładającjakieś3godzinydrogi.Nasnieznajdująpociemkuzpowodudużejilościnamiotówpoustawianychwtymdniu.Mielionijeszczeprzygodęprzyprzekraczaniutejmętnejrzeki. Paweł przerzucał swoje buty na drugi brzeg i niestetywpadłymudorzeki.NaszczęścielokalniprzewodnicywtymczasiepomagaliEwieprzechodzićprzezwodę izauważyli,żewłaśnie płyną rzeką czyjeś buty.Na chwilę zostawili Ewęnaśrodkuprzeprawyipriorytetowowyłowilibuty.

Rankiem,gdypokazałosięsłońce,wbaziezrobiłosięgorąco.Paweł z Ewą są już z nami i po śniadaniu idziemy na reko‐nesansdomiejscaskądwidaćlodowiec.Wypoczywamyprzedatakiemszczytowym.Nazboczunadnamiotamiwidzimydużestadokozic.Kolacjao17‐stej.Robisięzimno,lądujemywnamio‐tach.Wnocypada.

Sobota.Wkierunkuszczytuwyruszamywosiemosóbogo‐dziniedrugiej,gdyprzestajepadać.Dwóchkolegówwycofujesiępodrodze.SzóstkawchodziposześciugodzinachnaszczytStokKangri(6125mn.p.m.).Nietrzebabyłozakładaćraków.Widoczność słaba – zachmurzoneniebo. Popołudniu zwykle

mniejlubwięcejprzejaśniasię.Trzebabyłowyjść3‐4godzinypóźniej,alektotomógłprze‐widzieć.Schodzimyok.4godzin.Jemy coś, w bazie kupujemypopuszcepiwaistwierdzamy,żena tejwysokościpo takimwysiłku działa ono mocniej.Wtakichnastrojachleżakuje‐my do wieczora. Na polachnamiotowychpozaindywidual‐nymiturystamisązorganizo‐wanegrupyzobsługątranspor‐towo‐kuchenną. Są teżna te‐renach częściej odwiedzanychprzez turystówbufety znapo‐jamiizupkamichińskimi.Ob‐sługabufetukasujeteżopłatyzapostawienienamiotu(10zł/namiot/dzień).Niezwożąoniśmieci na dół, tylko palą namiejscu, conie jest zbytmiłedlaśrodowiska.

Niedziela.SchodzimydoStok.Bierzemy2busyijedzie‐my do Pałacu Królewskiego

wStok.PojegozwiedzeniuudajemysiędonaszegohoteluwLeh,gdziezmywamyzsiebiekurzzwyprawy.Mamyjeszczepełne2dnidowykorzystania.Jakdotądniestraciliśmyżadnegozdnirezer‐wowych.KolejnegodniazwiedzamydwaklasztorywpobliżuLehawewtorekspływamy2,5godzinyraftingiempoZanska‐rzezChillingdoNimmo(zobiadem75zł/os.).Mnóstwoemocji.

29sierpnia(środa).WylotzLehdoDelhi.WDelhiodbieramybagażeideponujemywprzechowalnibagażu.Wyjeżdżamymetremna Nowe Delhi. Mamy sporo czasu wolnego. Duszno, parno,wokółniemiłezapachy, zaczynapadać.OglądamyzzewnątrzCzerwonyPałacapotemidziemyodetchnąćdoświątyniSikhów(jest klimatyzacja). Padamocniej,wracamywięc na lotnisko.NadajemybagażedoWarszawy.Przyodprawieczepiająsięumniebrakuwpisuwwiziedatyważnościwizy(jeden ichurzędniktegoniewpisze,ainnymaotodoCiebiepretensje).

Dzieńpóźniej,weczwartek,dolatujemydoWarszawyprzezMonachiumiodbieramybagaże.TymrazemzdążylijeprzepakowaćwMonachium.Przypowrociezjednejzpoprzednichwyprawwpodobnychokolicznościachprzykrótkimczasieprzesiadko‐wymobsługanie zdążyłaprzepakowaćnaszychbagażynanaszsamolotidostarczononamjedodomu. █

Page 15: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych

15  

Ryszard Barteczko na szczycie Elbrusa

RYSZARDBARTECZKO(O/Bielsko‐Biała)

Elbrus – na dachu KaukazuByłatomojakolejnawyprawa,poMontBlanc(4810mn.p.m.)iKazbeku(5033mn.p.m.).Sameprzygotowania trwałykilkamiesięcypocząwszyodrezerwacjibiletówpozałatwieniewizyikompletacjesprzętu.

17 sierpnia wyruszyliśmy z Polski czteroosobową ekipą.DotarcienaKaukazzajęłonamdwadnizmiędzylądowaniem.WpierwlotdoMoskwyizwiedzaniestolicyRosji.Wieczorowąporąrobionawrażenie.NadrugidzieńwylotdomiejscowościMineralneWody.Namiejscuczekananaswcześniejzarezer‐wowanataksówka,którąudajemysiędomiejscowościTeres‐kolupodnóżagóryElbrus.

Podrodzekupujemygazdokuchenek.Docieramynamiejsce do wcześniej zarezerwowanego domu wczasowegoo nazwie Dynamo. Miła obsługa. Pani gospodarz dużomówii rozumie po polsku, co ułatwia załatwienie wiele spraw,łącznie z potwierdzeniem meldunku, co jest obowiązkiemwjeżdżającegodoRosji.Namiejscusąśniadania,obiady iko‐lacjewprzystępnejcenie.Rozkładamysięwpokojuiruszamyna szybki rekonesans po miejscowości. Sklepy przyzwoiciezaopatrzone,jestbankomatijednostkawojskgórskich.

19sierpniawyruszamynaaklimatyzacjęnapobliskiszczytCzeget około 3500 m n.p.m. Schodząc spotykamy znanegoHimalaistęRyszardaPawłowskiego,któryjesttu,komercyjniezeswojągrupą.

Kolejnegodniarano, tak‐sówka i ruszamy do miejsco‐wościAzauoddalonejookoło4 kilomtery od Tereskolu.Stamtąd trzyetapowo kolejkągondolowąnawysokośćokoło3800 m n.p.m. Istnieje rów‐nieżmożliwośćpodejściaszla‐kiem raczej mało urokliwym,przypominającympodejściena‐szymihałdaminaŚląsku.

PowyjściuzkolejkinaszymoczomukazujesięogromobuwierzchołkówElbrusa.Rusza‐mypowolizokoło25‐kilogra‐mowymi plecakami. Po drodze spotykam kolegę podróżnikaŁukasza Supregan. On już szczęśliwy schodzi po zdobyciugóry.Radzi,żebypierwszynoclegzrobićwkamiennymbarakuo nazwie Disel Hut około 4050 m n.p.m. i tak też czynimy.Ważne,żejestdachnadgłowąigazdogotowaniawody,cojużjestluksusem.

Zostawiamyplecaki ipopołudniuruszamynawypadakli‐matyzacyjny w rejon Skał Pastuchowa (około 4600‐4800 mn.p.m.). Jest toostatniemożliwiemiejscenocleguwnamiocieze względu na wypłaszczenie terenu. Schodzimy, gotujemywodęnajutroidospania,amożebardziejczuwania,bosennatych wysokościach jest wyjątkowo płytki i krótki, tak okołodwóch godzin, reszta to przewracanie się z boku na bokisłuchaniechrapaniakolegów.

21 sierpniawstajemy rano. Śniadanie i ruszamynaSkałyPastuchowa. Idzie się ciężko, plecak i wysokość dają się weznaki.Mamydopokonania około600mprzewyższenia przysporym nachyleniu terenu. Docieramy zmęczeni, zrzucamyplecaki ibierzemysię za robienieplatformwśniegupodna‐mioty.Namioty już stojąwrzucamydo środka rzeczy.Krótkadyskusjacodalej.

WrazzkolegąNorbertem,któryrównieżsięczujedobrzespróbujemyzaatakowaćszczyt,kolejnychdwóchkolegówmapierwszeobjawychorobywysokościowej.

Idziesiębardzociężko.Całyczasostropodgórę.Podwóchgodzinach docieramy do zepsutego i w połowie zasypanegoratraka, który stał się punktem orientacyjny (około 4900 m

n.p.m.) Odpoczynek, napoje szturmowe, jedzenie i ruszamydalej do trawersuwschodniego,wierzchołka, któryprowadzidoprzełęczypomiędzyobydwomawierzchołkami.

Samtrawersokazujesiębardzomonotonny ipsychiczniedołujący, ponieważ ciągnie sięniemiłosiernie, niedającmoż‐liwości zobaczenia jegokońca.Krokpokroku, oddech zaod‐dechem, pytam się w myślach: „Co ja tu robię?” W końcudostrzegamyprzełęcz.

Ostatni etap podejścia pod szczyt jest bardzo stromy,zprzełęczydoszczytudzielinasokoło500mprzewyższenia.Niestety opadają kłębiaste chmury, ewidentnie zmienia siępogoda, jest około godziny 14:30. Krótka rozmowa z moimkolegą. Postanawiamy odpuścić i ponowić atak jutro. Telefo‐nicznieotrzymujemy informację, żepogoda się zmienia i jestszansa,żewyjdziemyjutronaszczytwświetnychwarunkach.Powoliczłapiemynadółdonamiotów,cozajmujenamokołodwóchgodzin.

Zaszywamy się do namiotów, papu i uzupełniamy płyny.Niestety,kolegaMichałdalejźlesięczuje.Chorobawysokościowaniewybiera.NieznaszdniaanigodzinykiedyCiędopadnie.

22 sierpnia ranek uśmiecha się do nas słonecznie. Nocciągnęła się niemiłosiernie. Zaledwiemoże trzy godziny snu,reszta jakzwyklestanczuwania iprzekręcaniesięzbokuna

bok,myślącojutrzejszymata‐ku. Michał podejmuje męskądecyzję,schodzidokolejkiizjeż‐dżanadół.Bardzonamprzy‐kro, bo wiemy jak boli takadecyzja. Rok przygotowań namarne, ale zdrowie najważ‐niejsze.

Norbert,Dawidija,poszyb‐kim śniadaniu, ruszamy przypięknejpogodzie.Idzienamsiędobrze. Wczorajsza aklimaty‐zacjasprawdzasię.Dośćszybkodocieramydopierwszegopun‐ktu orientacyjnego jakim jestzasypanyratrak.Batonyiwoda

w ruch, odpoczywamy podziwiając panoramę Kaukazu.Widokizapierająceoddech.

Ruszamydalejdocieramydotrawersuwschodniegowierz‐chołka.Idziemykażdyswoimtempemłapiącoddechcokilka‐dziesiątkroków.Walkazsamymsobą.Mijamyosobyschodzące,niektóre wyglądają niczym zombi – efekt złej aklimatyzacji.Zresztą, co jakiś czas widać na śniegu wymiociny. W końcudocieramy do przełęczymiędzywierzchołkami. Piękna pogoda,robimy postój przed ostatnim atakiem. Do pokonaniamamyostatnie około 400 m przewyższenia do szczytu. Ostatniesłowa otuchy, czekany w dłoń i w drogę bardzo stromymzboczem.

Krokzakrokiem,docieramynawypłaszczenie.Czujemy,żecel jest blisko. Po dłuższej chwili widzimy już wierzchołek.Sprawnie docieramy na szczyt. Mamy to! Chwilo trwaj!!! WEuropieniedasięwyżej.Gratulacje.Pamiątkowefotkiipodzi‐wianiewidoków.Jesteśmysaminaszczycie.

Trzebawracać,obyszczęśliwie.Tesłowaokażąsiępóźniejprorocze. Po drodze do namiotów spotyka nas niemiła przy‐goda.Weszliśmyw chmuręwyładowania elektrostatycznego,w trakcie burzy. W skrócie, czujesz się jak cel snajpera napustyni. Niestety, dla jednego Rosjanina zakończyło się tośmierciąodporażeniapiorunem.Myszczęśliwiewracamydonamiotów.

Na następny dzień schodzimyna dół. Tak oto,w skrócie,wyglądamojahistoriawejścianaElbrus.

Page 16: JERZY PIOTR KRAKOWSKI 65 Rajd Przyjaźni Bieszczadzkich · Ostatniego dnia imprezy przed wyjazdem wszyscy życzyli organizatorowi kolejnych

16 

Pamiątkowe zdjęcie uczestników wyprawy w Dolomity

MONIKANOWAK(O/Jaworzno)

Dolomity 2018OddziałPTTwJaworznieporazdrugizor‐ganizowałkilkudniowywyjazdwDolomity.PonowniecelemnaszejpodróżyzPolskibyłaniewielkamiejscowośćCaviolapołożonanie‐dalekoFalcade.Z Jaworznawyjechaliśmy18 sierpnia 2018 r.w sobotę, namiejscubyliśmywieczorem.Przezpierwszednitrasy górskich wycieczek obejmowałypołudniową część Dolomitów: masywyPalaiCivettaorazcentralnąMarmoladę.

Pierwszegodniapoprzyjeździe,wnie‐dzielę19sierpnia2018r.pojechaliśmynatrasy w masywie Pala. Pieszą wędrówkęrozpoczęliśmywurokliwejalpejskiejdolinieValCanaliniedalekoCantdelGal(1180mn.p.m.).PierwszagrupaskierowałasięnawschódprzezschroniskoRif.Treviso(1631mn.p.m.) na przełęcz Forcella delle Mughe(2258mn.p.m.) znajdującą siępomiędzyszczytami:Palad.MadonnaiSassod'Ortiga,skądzeszłaprzezBivaccoG.MenegazzialPianlonch(1737mn.p.m.)domiejsowościSarasin.Trasaobejmowałapoczątkowowejściezakosamiwlesie,następniepowyżejschro‐niskawchodziliśmydrogamiwśródpiargów.Zprzełęczywspaniaływidoknadolinyiprze‐ciwległe szczyty.Natomiast druga grupawyruszyławkierunkudwóch via ferrat:SentierodelCacciatore(otrudnościokre‐ślanej jako B) oraz Dino Buzzati (trud‐ność B/C) zdobywając szczyt Cimerlo(2505mn.p.m.).

Drugidzień(20sierpnia2018r.)rów‐nieżspędziliśmynatrasachwmasywiePala.Swojewędrówkirozpoczęliśmywmiejsco‐wościSanMartinodiCastrozza.Tymrazemczęśćprzewyższeniapokonaliśmywjeżdża‐jąckolejkądoColVerde (1965mn.p.m.)skądpierwszagrupaprzeszłaszlakiem,ana‐stępnieviaferratąBolver‐Lugli(trud.C/D)doBiv.FiammeGialle(3005mn.p.m.)idalejszlakiemdoschroniskaRif.RosettaG.Ped‐rotti(2581mn.p.m.)skąddoszlidogórnejstacji kolejki i zjechali do miejscowości,zktórejruszaliśmy.Drugagrupapojechałanagórnąstacjękolejki, gdzie spacerowalipocharakterystycznymskalnympłaskowyżuwokolicachschroniskazdobywającszczytC.Rosetta(2743mn.p.m.).

Kolejnegodnia(21sierpnia2018r.)trasaprowadziłaszlakamimasywuCivetta.Węd‐rówkę rozpoczęliśmy z Rif. Pala Favera(1525mn.p.m.)szlakiemprowadzącympo‐czątkowo drogą wśród alpejskich łąk, naktórychpasłysięstadaowiec,anastępniezakosami przez Rif. A. Sonino al. Coldai(2132 m n.p.m.) na przełęcz, z którejmożnabyłopodziwiaćniewielkiejeziorkoLagodelColdai(2143mn.p.m.),apojegodrugiejstroniewidoknaurokliwąmiejsco‐wośćAlleghe.StamtądścieżkąwśródpiargówpodścianamiCivettydotarliśmydoschro‐niskaRif.Tissi(2250mn.p.m.).Zeszczytuwyraźniewidoczna przepaśćw kierunku

Alleghe.Następniekierowaliśmysięjużtypo‐woalpejskimiłąkami,naktórychpasłysięliczne stada krów. Obeszliśmy masywCivettyodpółnocnejstronyidotarliśmydoRif.Vazzoler(1714mn.p.m.),anastępniejuż drogą pokonując kolejne serpentynydoCap.Trieste(1135mn.p.m.).

Następnegodnia(22sierpnia2018r.)częśćgrupywjechałakolejkąlinowąnaMar‐moladę,adokładnienaPuntaRocca(3250mn.p.m.), gdzie można stanąć na lodowcu.Z tarasu widokowego można podziwiaćniezwykłąpanoramęDolomitów.Zkoleinawysokości2950mn.p.m.znajdujesięMar‐moladaMuseodellaGrandeGuerra,któregoekspozycja tom.in. autentyczne pamiątkipoIWojnieŚwiatowejzwiązanezwalkamioMarmoladę.Grupaferratowcówpostano‐wiła tego dnia przejść jedną z bardziejznanychviaferrat–Eterne,któracharakte‐ryzujesięznacznymitrudnościamitechnicz‐nymi.SwojądrogęrozpczęlizPassodiFe‐daia(2057mn.p.m.), idąc ferratązdobyliPuntaSerauta(2961mn.p.m.),następniezeszli do pośredniej stacji kolejki, którązjechalidoMalgaCiapela.

Tegodnia zmieniliśmymiejscenaszegopobytu na Dobbiaco (Toblach), a kolejnewycieczki obejmowały trasywpółnocnejczęściDolomitów:wokółTreCimeimasy‐wuSorapis.

23sierpnia2018r.podjechaliśmypodcharakterystycznetrzyszczyty,czyliTreCimedi Lavaredo (Drei Zinnen). Część grupyzdecydowała się na łatwą, ale niezwyklemalowniczą trasęwokółmasywu. Składasięon z trzechgłównych szczytów:CimaOvest(2973mn.p.m.),CimaGrande(3003mn.p.m.), CimaPiccola (857mn.p.m.)orazdwóchmniejszychturni.Trasaokrężnatoniezapomnianywidokpoczątkowonapołud‐niowe,apóźniejnapółnocneścianytakcha‐rakterystycznych „Trzech Szczytów”, a idziesięprzezkolejneschroniska:Auronzo,Lava‐redoorazDreiZinnen.GrupaferratowategodniaspodschroniskaAuronzoprzeszłabar‐dzołatwąferratąSentieroAlbertoBonacossa

doschroniskaFratelliFondaSavio(2367mn.p.m.),następnieferratąMerlonenaszczytCadin (2788m n.p.m.), z którego znowuprzez schronisko Fratelli Fonda Savio doMisuriny.

KolejnątrasęwMasywieTreCimeroz‐poczęliśmywdolinieFiscalina24sierpnia2018r.ZFischleinbodenhutteRistoroPianoFiscalina(1454mnp.m.)przezTalschluss‐hutteRif. al FondoValle (1548mn.p.m.)doZsigmondy‐Comici‐HutteRif.Zsigmondy‐Comici(2224mn.p.m.),gdziewszystkichturystówwitałydwabardzospokojneosiołki.IdącdalejszlakiemwkierunkuDreiZinnenzaczęłapogarszaćsiępogodatak,żeprzynastępnymschroniskuBullelejochhutteRif.PiandiCengiazłapałanasstrasznaulewa.Dalszątrasępokonywaliśmyjużwdeszczu,zeszliśmy do malowniczo położonych je‐ziorek i do przełęczy, z której doskonalewidać trzy charakterystyczne turnie DreiZinnen. Następnie schodzliśmy w morzumgiełdomiejsca,zktóregowyruszaliśmy.

Grupa ferratowa tego dnia wyjechałakolejką z Bad Moos do Schroniska Rudi(1950mn.p.m.),skądprzeszlidoprzełęczyElferscharte(2650mnp.m.).TamwyruszylinaferratęAlpinisteig,którądoszlidoschro‐niska Rif. Zsigmondy‐Comici, a następniedoFischleinbodenhutte.

Ostatnimmasywem,wktórymbyliśmybyłMasywSorapis.Częśćosóbzrezygno‐wałazwyjściawgóryipozostaławmia‐steczku Cortina d'Ampezzo, gdzie mogłazjeść prawdziwą włoską pizzę w jednejzlicznychknajpek.PozostalizprzełęczyTreCroci(1805mn.p.m.)doszlidoprzełęczyMarcoira(2307mn.p.m.),anastępniedoprzepięknego turkusowego jeziorka LagodelSorapis.

Ostatniegodniaranopowitałanas...zimo‐wapogoda.Szczyty,któremogliśmyoglądaćz balkonów naszych pokoi pokryte byłysporąwarstwąśniegu.PokrótkimspacerzepomiasteczkuDobbiaco (Toblach)wyru‐szyliśmyzpowrotemdoPolski.

Fot.

Seb

asti

an Ł

asaj

– P

TT Ja

wor

zno