Upload
siw-znak
View
221
Download
2
Embed Size (px)
DESCRIPTION
Kiedy inteligentna i niepokorna Minna nagle traci pracę, ma tylko jedno wyjście: zamieszkać z siostrą i jej mężem Zygmuntem Freudem. Wkrótce odkrywa, że rozmowy z kontrowersyjnym psychoanalitykiem są nie tylko fascynującą intelektualną przygodą, ale też budzą w niej pożądanie i namiętność, jakich dotąd nie zaznała.
Citation preview
Inspirują mnie mocne, samodzielne i niezależne kobiety takie jak bohaterka książki , ale wolność i miłość mają swoją cenę, którą trzeba zapłacić.
—K����z��� H�����
K����M�c�
—J�������
K������Zaskakująca opowieść o pożądaniu i sile miłości, barwnie opisująca Wiedeń na przełomie wieków
i fascynujące życie Zygmunta Freuda.— L�s� S��
Doskonale oddana atmosfera Wiednia końca wieku i domu Freudów, gdzie zakazana miłość zmaga się
z poczuciem obowiązku. Fascynująca lektura…
— Ew� S��c�����, autorka Katarzyny Wielkiej
Kiedy inteligentna i niepokorna Minna nagle traci pracę, ma tylko jedno wyjście: zamieszkać z siostrą i jej mężem
Zygmuntem Freudem. Wkrótce odkrywa, że rozmowy z kontrowersyjnym psychoanalitykiem są nie tylko
fascynującą intelektualną przygodą, ale też budzą w niej pożądanie i namiętność, jakich dotąd nie zaznała.
Kochanka Freuda to porywająca opowieść o niezwykłej kobiecie, fascynującej epoce i człowieku legendzie.
CENA: 34,90 ZŁ
Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 2Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 2 2013-12-12 12:29:142013-12-12 12:29:14
Karen Mack, Jennifer Kaufman
Kochanka Freuda
tłumaczenieAdriana Sokołowska-Ostapko
KRAKÓW 2014
Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 3Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 3 2013-12-12 12:29:142013-12-12 12:29:14
Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl
Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37
Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected]
Wydanie I, Kraków 2014
Druk: Drukarnia Abedik S.A., Poznań
Tytuł oryginału
Freud’s Mistress
Copyright © 2013 by Karen Mack and Jennifer Kaufman
Copyright © for the translation by Adriana Sokołowska-Ostapko
Projekt okładki
Aleksandra Nałęcz-Jawecka, to/studio
Fotografi a na pierwszej stronie okładki
© Małgorzata Maj/arcangel-images.com
Opieka redakcyjna
Julita Cisowska
Alicja Gałandzij
Ewa Polańska
Opracowanie tekstu i przygotowanie do druku
Pracownia 12A
ISBN 978-83-240-2492-6
Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 4Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 4 2013-12-12 12:29:142013-12-12 12:29:14
39
Rozdział 4
– Minno, kochanie, usiądziesz obok Sigmunda – poleciła
Martha, wskazując dwa puste krzesła na drugim końcu stołu. –
Gdzie się podziewają dzieci? Doprawdy, czy tak trudno dopilno-
wać, żeby wszyscy zebrali się na czas?
Minna rozejrzała się po ponurej jadalni. Nigdy jej się nie podo-
bały tapety z pąsowym wypukłym wzorem i przytłaczające aksa-
mitne kotary stwarzające w pokoju duszną, pogrzebową atmosferę.
Gdyby to od niej zależało, pomyślała, zrezygnowałaby z zasłon,
kazałaby także inaczej wykończyć mahoniowy stół polakierowany
na kolor wołowiny. Jednak te wszystkie elementy wystroju jadalni,
łącznie z bogato zdobionym palisandrowym kredensem, należały
do kanonu obowiązującego w każdym przyzwoitym domu. Jedyny
powiew oryginalności stanowiła kanapa umieszczona z niejasnych
powodów na samym końcu pokoju i z każdej strony otoczona per-
skimi dywanami. Jej przeznaczenie pozostawało zagadką.
– Mogłabyś zapalić świece, kochana? – poprosiła Martha, po-
prawiając kwiaty w wazonie.
Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 39Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 39 2013-12-12 12:29:152013-12-12 12:29:15
40
Zniknęła w kuchni, podczas gdy dzieci niespiesznie weszły do
pokoju i zajęły swoje miejsca – Oliver obok Sophie, naprzeciwko
nich Martin i dziesięcioletnia Mathilda. Mathilda była najstarsza
i, jak wszyscy twierdzili, najładniejsza. Nie minęły dwie minuty,
a zaczęła dyrygować młodszym rodzeństwem.
– Wytrzyj nos, Oliverze. Gdzie się podziały twoje maniery?
To odrażające. Sophie, pospiesz się!
Najmłodsze dziecko, Anna, zostało na górze w pokoju dzie-
cięcym z panią Josefi ne, a sześcioletni Ernst miał zajęcia logo-
pedyczne, o czym poinformował Minnę Martin. Ernst seplenił
jeszcze mocniej niż jego siostra Sophie i ponieważ od kilku lat
jego wymowa nie stawała się ani odrobinę bardziej zrozumiała,
wysłano go do specjalisty.
Wszystkie dzieci wyglądały na czyste i zadbane: dziewczynki
w schludnych warkoczykach i obszytych koronką fartuszkach,
chłopcy w świeżo wyprasowanych lnianych marynarskich koszu-
lach i pumpach. Minna próbowała z nimi porozmawiać, ale były
tak bardzo ożywione i nieprawdopodobnie ruchliwe, że co chwilę
traciła wątek toczącej się w zawrotnym tempie dziecięcej dysku-
sji, zwłaszcza gdy mali domownicy zaczynali mówić wszyscy na
raz. Wrzawa wokół stołu narastała, Martha zaś krążyła między
jadalnią i kuchnią, aby dopilnować bułeczek i pieczeni, przynieść
jednemu dziecku szklankę wody, drugiemu serwetkę, zdjąć czyjś
łokieć albo nogę z poręczy krzesła albo schylić się w pewnym mo-
mencie i podnieść jakiś kłaczek z podłogi.
– Co, do licha... – wymamrotała sama do siebie, po czym wes-
tchnęła i usiadła sztywno na krześle.
Minna przygładziła białą jedwabną, wysoką pod szyję bluzkę
i przyszło jej do głowy, że w jadalni panował niedzielny nastrój.
Wcześniej zdjęła żakiet podróżnej garsonki i rozpuściła upięte
Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 40Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 40 2013-12-12 12:29:152013-12-12 12:29:15
41
w kok włosy, ale teraz, patrząc na odświętnie zastawiony stół, po-
czuła się ubrana nie dość elegancko jak na tę okazję. Koronkowy
obrus, srebrne świeczniki, chińska porcelana, wazony z kwiatami.
Martha poprawiła leżące przed nią sztućce i utkwiła spojrzenie
w drzwiach.
– Wykład Sigmunda zapewne znów się przedłużył... nie umiem
tego zrozumieć... rozmawia bez końca ze studentami, chociaż wie,
że my tu na niego czekamy... a może pojechał dłuższą drogą, przez
Ring... na pewno się przeziębi.
Z kuchni wyszła służąca, niosąc wazę z dymiącą zupą, i w tej
samej chwili w dwuskrzydłowych drzwiach pojawił się Sigmund.
Choć oczywiście widywali się już wiele razy wcześniej, Minna
poczuła się tak, jak gdyby ujrzała go po raz pierwszy. Wszedł do
pokoju i uśmiechnął się do niej osobliwie. Wydał się jej przystoj-
niejszy, niż pamiętała, tęższy i bardziej elegancki. Prawdę mówiąc,
był nienagannie ubrany, miał na sobie trzyczęściowy wełniany
garnitur w wąskie prążki i czarny jedwabny fular zawiązany pod
szyją. Wzdłuż kamizelki biegł prosty złoty, należący niegdyś do
ojca Minny łańcuszek, którego jeden koniec przewleczony był
przez dziurkę od guzika w kamizelce, drugi zaś krył się w kie-
szeni razem z przymocowanym do ostatniego ogniwa zegarkiem.
W prawej dłoni Sigmund trzymał niewielki bibelot, odlaną z brązu
antyczną fi gurkę, w lewej zaś cygaro. Jego gęste ciemne włosy
przetykane były na skroniach siwizną. No i jeszcze oczy. Uważne.
Ciemne. Przenikliwe.
Minna wróciła myślami do ich pierwszego spotkania, kiedy był
zaledwie nowym zalotnikiem Marthy. Stał w salonie ich wiedeń-
skiego domu, biedny Żyd mieszkający w nieodpowiedniej dziel-
nicy i wywodzący się z rodziny, która nie miała pożądanej pozycji
społecznej ani majątku. Patrzył na Marthę, a Minna patrzyła na
Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 41Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 41 2013-12-12 12:29:152013-12-12 12:29:15
42
niego. Panował zmierzch, pora gdy dzień i noc zlewają się ze sobą,
kolory płowieją i pogrążają się w mroku. Martha poznała go mie-
siąc wcześniej, ale to pod koniec tej właśnie wizyty wszystko zostało
przypieczętowane. Siostra Minny opowiadała o nim z niemal szcze-
nięcym zachwytem. Jej entuzjazmu nie podzielała jednak matka,
kobieta pochodząca z dystyngowanego rodu niemiec kich Żydów,
która uważała, że młody lekarz nie jest wart jej córki. Mimo to dwa
miesiące później zakochani potajemnie się zaręczyli. Minna pamię-
tała, że szalone zauroczenie Sigmunda Marthą i jego determinacja
w walce o rękę wybranki wydawały się jej nie do końca prawdziwe.
Jak gdyby oboje grali rolę zakochanych, a zaloty w większej czę-
ści odbywały się nie w rzeczywistości, ale w ich umysłach. To, co
się działo między nimi, było zaskakujące, przynajmniej dla Minny.
Podczas tych pierwszych wizyt Martha prawie się nie odzywała.
Wydawała się łagodną, delikatną istotką przepełnioną nadzieją.
Minna również była inna niż w późniejszych latach. Wysoka, chuda,
kanciasta, ze splątanymi włosami. Za bardzo narwana, za bardzo
rozgadana i stanowczo za bystra. W tamtym czasie Sigmund do-
stał dokładnie to, czego pragnął: staroświecki ideał ukochanej, nie
kobietę, która ma własne zdanie i podejmuje dyskusje na poważne
tematy. Już od początku podział ról był jasny i Minna zawsze o tym
pamiętała. Ona była tą mądrą, a Martha tą pożądaną. Teraz zaś
patrzyła na Marthę i Sigmunda, którzy byli małżeństwem, mieli
sześcioro dzieci... i byli małżeństwem.
Stał przez chwilę i przyglądał się Minnie. Nie odwróciła wzroku
i w jego oczach wyczytała to samo, co widziała w nich od lat i co
wydawało jej się więcej niż zwykłym uznaniem. Następnie przeszedł
przez pokój, aby usiąść na wolnym krześle obok miejsca przezna-
czonego dla niej, po czym postawił antyczną fi gurkę na stole przed
sobą i zgasił cygaro w niewielkiej mosiężnej popielniczce.
Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 42Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 42 2013-12-12 12:29:152013-12-12 12:29:15
43
– Moja droga Minno – zaczął – czemuż zawdzięczamy tę miłą
niespodziankę?
– Temuż, iż utraciłam posadę – uśmiechnęła się skromnie. –
Kolejny raz.
Roześmiał się, ale jej żart sprawił, że wydała się cała prawda na
temat jej sytuacji, czego w danych okolicznościach wolała unik-
nąć. Zarumieniła się lekko, gdy pochyliła się nad stołem, żeby
zapalić świece.
– Wyrzucili ciocię Minnę? – spytał Martin, wytrzeszczając
oczy z niedowierzaniem.
– Martin, uważaj, co mówisz. Cóż to za słownictwo? – zga-
niła syna Martha.
– Kolejny raz? Wcześniej też ciocię odprawili? – wtrącił się
siedmioletni Oliver, któremu Sigmund nadał imię na cześć jed-
nego ze swoich bohaterów, słynnego purytanina Olivera Crom-
wella.
– Czego się napijesz, Minno? – spytała Martha. – Chininy?
Piwa? Wina? Sigmundzie, czym poczęstujemy Minnę?
– Ale czemu mieliby odprawić ciocię Minnę? – chciał wie-
dzieć Oliver.
– Co ciocia zrobiła? – dociekał Martin.
– Koniec tych pytań – ucięła Martha. – Proszę jeść zupę. Masz
ochotę na wino, kochana? Jak wspaniale, że ciocia Minna jest
z nami, prawda?
– Tak – potwierdził Sigmund, wstając przez grzeczność, gdy
Minna w końcu usiadła na krześle obok niego.
– Cóż za szczęście, że zatrzymała się u nas. Powiedz – Sig-
mund spojrzał wprost na nią – dlaczego spotkał nas ten zaszczyt?
– Zatrzymała się u was, ponieważ nie mogła dłużej wytrzy-
mać u pewnej miłościwej pani, która miała w sobie tyle miłości
Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 43Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 43 2013-12-12 12:29:152013-12-12 12:29:15
44
bliźniego, ile pierwszy lepszy drapieżnik, jeżeli nie oceniam teraz
zbyt surowo drapieżników. Tak, poproszę wino.
Ich spojrzenia skrzyżowały się na parę sekund i w jego oczach
Minna dojrzała coś na kształt podziwu. Następnie Sigmund od-
wrócił wzrok, rozsiadł się wygodniej na krześle i skrzyżował ręce,
zupełnie tak samo jak lata temu, pomyślała Minna, gdy ona
i Martha spotykały się z nim i jego przyjaciółmi w kawiarni.
Specjalizował się już wtedy w neurologii i mieszkał w ciasnej ka-
walerce na terenie Szpitala Ogólnego w Wiedniu. Narzeczony
Minny, Ignaz Schönberg, jeden z najbliższych przyjaciół Sig-
munda, również należał do tego kameralnego grona. Był san-
skrytologiem i studentem fi lozofi i, a jego częste dygresje na temat
starożytnego hinduskiego języka Sigmund uznawał za zwykłe dyr-
dymały.
– Widzicie, tytuł tego utworu brzmi Turanga Litia. To dwa
osobne słowa. Turanga i litia. Turanga znaczy „czas”. A litia – „za-
bawa”. „Czas zabawy”. To oczywiście o wiele bardziej skompliko-
wane, niż się wydaje... Można by to bowiem interpretować jako... –
tłumaczył Ignaz z przejęciem.
– Tak, z pewnością można by to również i tak interpretować –
przerwał mu Sigmund kpiącym tonem. – Mógłbyś mi podać
tamtą gazetę?
Obaj mężczyźni zwykle spotykali się każdego popołudnia,
a Martha i Minna często dotrzymywały im towarzystwa. Wszy-
scy oni mieli akurat tyle pieniędzy, żeby każdemu starczyło na
jedną fi liżankę kawy, przy której siedzieli potem przez kilka go-
dzin. Martha większość czasu jedynie przysłuchiwała się rozmo-
wie, Minna jednak nie krępowała się włączać do dyskusji o poezji,
sensie życia, interpretacjach Goethego i Szekspira, polityce i przy-
bierającej na sile fali antysemityzmu w Wiedniu.
Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 44Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 44 2013-12-12 12:29:152013-12-12 12:29:15
45
Pewnego razu sprzeczali się na temat teorii Darwina w spo-
sób typowy dla studentów, którzy pragną zaimponować wiedzą
innym. Freud pożyczył Minnie swój cenny egzemplarz O powsta-
waniu gatunków. Ignaz już wcześniej przeczytał tę pracę, Martha
zaś w ogóle nie wykazała nią zainteresowania.
– Ludzie pochodzący od małp. Cóż za niedorzeczność! – za-
wyrokował Ignaz.
Biedny Ignaz.
– Raczej krótkowzroczność, ale z twojej strony! Może uważasz
również, że Ziemia jest płaska? – odparowała Minna.
– Chyba nie zdawałeś sobie sprawy, że zaręczyłeś się z Kata-
rzyną – zauważył z ironicznym uśmieszkiem Freud, który rozsiadł
się wygodnie na krześle i skrzyżował ręce zupełnie tak samo jak
teraz, przy obiedzie.
– Z Katarzyną? – Martha spojrzała pytająco na Minnę.
– Owszem. Twój ukochany Sigmund właśnie przyrównał mnie
do złośnicy.
– Bez urazy, moja droga – odparł Freud. – Wiesz, jak bardzo
lubię tę konkretną złośnicę, pomimo jej skandalicznego sposobu
bycia.
– Bez urazy – potwierdziła Minna, w skrytości ducha ciesząc
się z tego, że porównano ją z Szekspirowską bohaterką.
– Moim zdaniem to postać o wyjątkowo wrednym charakte-
rze i ciętym języku – stwierdził Ignaz.
– Ach, ale na tym właśnie polega cały jej urok – odrzekł Freud,
po czym wyrecytował obszerny fragment Poskromienia złośnicy.
Minna wciąż miała przed oczami tamtą scenę, widziała go, jak
siedząc w kawiarni, rzuca wyzwanie wszystkim i wszystkiemu,
z podniesioną głową i wysuniętym do przodu podbródkiem, jak
gdyby stawał w obronie własnego geniuszu, który ktoś ośmielił się
Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 45Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 45 2013-12-12 12:29:152013-12-12 12:29:15
46
zakwestionować. Już wtedy był niecierpliwy, miał ekscentryczne
poglądy na przeróżne sprawy i zachowywał się tak, jak gdyby był
najmądrzejszą osobą spośród wszystkich zebranych. Początkowo
Minna siedziała w milczeniu i pozwalała mu zdominować dysku-
sję. Jednak po pewnym czasie wciągał ją do rozmowy i kończyło
się na tym, że we dwójkę prowadzili dialog.
Prawdę mówiąc, od wielu lat pisywali do siebie. Zaczęli ze
sobą korespondować, rzecz osobliwa, wkrótce po tym, gdy ożenił
się z Marthą. Z początku poruszali jedynie zagadnienia związane
z literaturą. W dzieciństwie Sigmund, który wychował się z sześ-
cioma siostrami pod czujnym okiem apodyktycznej matki, dużo
czytał, aby uciec od ubóstwa i chaosu panującego w życiu domo-
wym. Pisując z nim, Minna czerpała radość z tego, że ktoś wreszcie
uważa ją za partnerkę do intelektualnych rozważań, a nie dziwaczkę.
Pamiętała te ich pierwsze listy, w których omawiali twórczość
angielskich poetów jezior: Wordswortha i Coleridge’a. Później
przyszedł czas na klasycznych myślicieli. Sigmund snuł wywody
na temat Homera i Dantego, popisując się znajomością greki i ła-
ciny. Minna śmiało wchodziła z nim w polemikę, czytała bowiem
tłumaczenia na język niemiecki i podawała w wątpliwość niektóre
jego interpretacje. Obydwoje uwielbiali Dickensa oraz rosyjskich
powieściopisarzy Tołstoja i Dostojewskiego. Przepadali również
za Szekspirem, którego Sigmund, co z dumą podkreślał, zaczął
czytać w wieku ośmiu lat.
Uwielbiał poezje Schillera i Goethego, potrafi ł cytować dłu-
gie ustępy z ich dzieł. Fascynował się również starożytnością, wy-
marłymi cywilizacjami, bogami, religiami oraz mitami, między
innymi historią Edypa, do której wciąż powracał i która stała się
kanwą tragedii Król Edyp Sofoklesa przetłumaczonej przez Sig-
munda z greki na język niemiecki podczas egzaminu kończącego
Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 46Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 46 2013-12-12 12:29:152013-12-12 12:29:15
47
naukę w gimnazjum. Wszystkie te rozważania przeplatane były
narzekaniami Sigmunda na praktykę lekarską, współpracowników,
nieustanne choroby dzieci i nieudane próby rzucenia palenia. Jego
listy cechowały w tych momentach nadmierna egzaltacja, drama-
tyzm i rozczulanie się nad sobą.
„Znów rzuciłem palenie... to prawdziwa udręka... zupełnie nie
jestem w stanie pracować... życie stało się nieznośne...”
„To twoja pięta Achillesa”, odpisywała mu Minna, po czym do-
pytywała o jego najnowsze badania. Przesyłał jej kilkustronicowe
szczegółowe opisy „przełomowych” technik psychoanalitycznych,
między innymi własne teorie na temat histerii i wynalezionej przez
niego kuracji, którą określił mianem „terapii rozmową”. Chwalił
Minnę, stwierdzając, że jest uważnym i spostrzegawczym czytel-
nikiem jego prac. Ona z kolei już dawno nauczyła się być ostrożna
w swoich sądach, ponieważ Sigmunda łatwo było sprowokować
do ataku i równie łatwo urazić.
W przeszłości Minna wielokrotnie próbowała włączyć Marthę
w tę listowną wymianę myśli, jednak bezskutecznie. Czasami od-
nosiła wrażenie – choć nie było to może zbyt miłe z jej strony,
ale trudno – że Martha nie prowadziła nie tylko bogatego, lecz
wręcz żadnego życia wewnętrznego. Praktycznie przestała czytać
powieści czy choćby gazety i w dalszym ciągu uważała, iż Szeks-
pira, nawet w tłumaczeniu, nie sposób zrozumieć. Wyjątek sta-
nowiły jego sonety, które bardzo lubiła. Być może przypominały
jej wczesny okres czteroletniego narzeczeństwa, kiedy to Freud
regularnie wysyłał jej fragmenty tych właśnie poezji. W tamtym
czasie podobała jej się twórczość kilku pisarzy, zwłaszcza Dickensa,
ale zainteresowanie nimi zgasło po narodzinach dzieci.
Martha weszła z salonu do jadalni, niosąc karafkę z czerwo-
nym winem i zatrzymała się, gdy zauważyła, że chłopcy odeszli
Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 47Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 47 2013-12-12 12:29:152013-12-12 12:29:15
48
od stołu i wcisnęli się za kanapę, gdzie kłócili się o coś, co przy-
pominało zabawkowego żołnierzyka.
– Oliverze, Martinie, wracajcie do stołu! Sigmundzie, gdzie jest
to bordo, które stało na górnej półce, pamiętasz, to od pacjenta,
który nie miał czym ci zapłacić? Znalazłam tylko wino stołowe.
Wzruszył ramionami, w skupieniu przyglądając się statuetce
z brązu. Lewa ręka fi gurki była wzniesiona, przygotowana do
rzutu włócznią (której brakowało), a jej napierśnik zdobiła wy-
ryta głowa Meduzy. Sigmund miał dziwny zwyczaj przynosze-
nia do jadalni ulubionych antyków i stawiania ich przed sobą na
stole, jak gdyby milczące posążki były jego wymyślonymi przyja-
ciółmi. Dzięki Bogu nie mówi do nich, pomyślała Minna.
– Pierwszy wiek? – spytała.
– Drugi, cesarstwo rzymskie. Atena, bogini mądrości i wojny –
odpowiedział.
– Cesarstwo rzymskie, nie Grecja?
– Słusznie. Kopia greckiego oryginału z piątego wieku przed
naszą erą – wyjaśnił, odchylając się w bok, gdy Martha stanęła
między nimi, aby nalać Minnie kieliszek wina.
– Ciociu Minno – zagadnął Oliver. – Chciałaby ciocia posłu-
chać, czego się dzisiaj nauczyłem?
Nie czekając na odpowiedź, chłopiec zaczął przytaczać szcze-
gółowe informacje na temat Dunaju, łącznie z nazwami państw,
przez które rzeka przepływa.
– Modry Dunaj, który tak naprawdę wcale nie jest modry. Ra-
czej brunatnożółty. To najdłuższa po Wołdze rzeka w Europie, ma
dwa tysiące osiemset pięćdziesiąt kilometrów. Jej źródło znajduje
się w Schwarzwaldzie, płynie na wchód przez Niemcy, cesarstwo
Habsburgów, Rumunię i Bułgarię.
Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 48Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 48 2013-12-12 12:29:162013-12-12 12:29:16
49
– Wspaniale, Oliverze – powiedziała Minna, pozwalając roz-
winiętemu nad wiek dziecku ciągnąć wywód naszpikowany na-
zwami geografi cznymi i liczbami.
Słuchała uważnie Olivera, który wymieniał kolejne miasta,
i zastanawiała się, do czego jej siedmioletni siostrzeniec zmierza.
Pozostali domownicy najwyraźniej nie byli zainteresowani mo-
nologiem chłopca, Minna jednak przysłuchiwała się mu z ros-
nącą fascynacją. Coś jej mówiło, że Oliver mógłby tak opowiadać
bez końca.
– Niektórzy myślą, że powinno się go zastrzelić – mruknął
pod nosem w pewnym momencie Martin. – Naprawdę potrafi
działać na nerwy.
Oliver zignorował uwagę brata i z przejęciem kontynuował
tyradę, pozostając w błogiej nieświadomości tego, na czym po-
lega różnica między wykładem wyczerpującym temat a wykładem
wyczerpującym słuchaczy. Tymczasem lodowce się topiły, a pnie
drzew powiększały o kolejne słoje. W końcu Martha przerwała mu.
– Miałam dzisiaj przeprawę z jedną ze służących – oznajmiła. –
Pamiętasz siostrę pani Josefi ne? Tę o ciemnych włosach? Przy-
szła dzisiaj do pracy na próbę i pierwsze, co zrobiła, to upuściła
jeden z naszych najlepszych kryształowych kielichów. Nie wspo-
mnę już o tym, jak ścierała kurze. Zupełnie nieudolnie, musiałam
prosić pokojówkę, żeby wszystko po niej poprawiła. Po prostu
tragedia. Mój Boże, nie trzeba być geniuszem, by zrozumieć, że
brudny dom to siedlisko chorób: cholera, tyfus, dyfteryt. Prawda,
Minno?
Minna przez uprzejmość przytaknęła skinieniem głowy, na
jej twarzy odmalował się jednak ledwo dostrzegalny grymas, po-
nieważ obawiała się tego, co prawdopodobnie miało za chwilę
nastąpić.
Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 49Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 49 2013-12-12 12:29:162013-12-12 12:29:16
50
– Och, tak – ciągnęła Martha – w kurzu domowym znajdują
się drobiny błota ulicznego, końskich odchodów, rybich wnętrz-
ności, pluskiew, rozkładających się zwierząt, śmieci oraz – nie słu-
chaj tego, Sophie – robactwa.
Martha niepotrzebnie się martwiła. Nikt prócz Minny jej nie
słuchał. Nikt nigdy nie słuchał, gdy zaczynała rozprawiać o bru-
dzie. Minna czuła się w obowiązku okazać choć odrobinę zaintere-
sowania, ale było to doprawdy męczące, a do tego żenujące. Oliver
dalej kłócił się z Martinem, dziewczynki zaś nachyliły do siebie
głowy i omawiały jakieś sekrety. Freud spojrzał na Minnę, w jego
oczach czaiło się wyraźne rozdrażnienie, i w tym momencie słu-
żąca wniosła duszone mięso z kulkami ziemniaczanymi i kapustą.
– Sigmundzie, domyślam się, że twoja praktyka rozwija się po-
myślnie – ośmieliła się zauważyć Minna, pragnąc zmienić temat.
– Rzekłbym nawet, że bardzo pomyślnie. Chociaż pacjentów
nigdy za wiele...
– A praca na uniwersytecie? Martha wspominała, że sale wy-
kładowe są zawsze pełne. Czy pan profesor nie miałby nic prze-
ciwko temu, gdybym czasami dołączyła do grona słuchaczy?
– Och, nie, nie, nie. Sigmund nie jest profesorem... – wtrąciła
Martha.
– Dziękuję, Martho. Dziękuję, że nie omieszkałaś wszystkim
o tym przypomnieć. – Freud spojrzał gniewnie na żonę.
O Boże, pomyślała Minna. Dlaczego siostra poruszyła tę kwe-
stię? Wiedziała, że to bardzo delikatny temat. Od dziesięciu lat
Freud nosił tytuł privatdozenta Uniwersytetu Wiedeńskiego – nie-
odpłatnie wykładał neurologię – odmawiano mu jednak przyzna-
nia profesury. Kilka razy wysuwano jego kandydaturę na stano-
wisko profesora, Ministerstwo Edukacji konsekwentnie ją jednak
odrzucało, on zaś, w przeciwieństwie do wielu kolegów po fachu,
Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 50Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 50 2013-12-12 12:29:162013-12-12 12:29:16
51
wzbraniał się przed skorzystaniem z protekcji wpływowych po-
lityków, którzy mogliby mu pomóc w zdobyciu upragnionego
tytułu. W rezultacie rok po roku przyglądał się, jak jego koledzy
awansują, podczas gdy sam pozostawał na niższej rangą pozycji.
– Był na liście – tłumaczyła Martha. – Biorąc pod uwagę staż
pracy, tytuł przysługiwał właśnie jemu.
– To prawda. Przypomnijmy sobie, jak to było dokładnie. Pomi-
nięto mnie dwa lata temu, pominięto mnie rok temu, potem zaś, no
tak, znów mnie pominięto. Chciałabyś dodać coś jeszcze, Martho?
– Owszem – ciągnęła pani Freud, najwyraźniej nie zdając so-
bie sprawy z tego, że doprowadza męża do wściekłości. – Może
gdybyś postarał się być bardziej życzliwy... – Nie potrafi ła czy też
nie chciała zaniechać tematu.
– Według ciebie wszystko przez moje złe maniery?
– Nie, nie według mnie.
– W takim razie według kogo? Kto tak uważa?
– Ludzie.
– Aha, ludzie, tak? – zapytał szyderczo, odkładając z brzękiem
widelec i odsuwając krzesło od stołu. – Jacy ludzie? Ci ze szpitala?
Z uniwersytetu? Czy może panie z twojego kółka krawieckiego?
– Nic nie można na to poradzić? – spytała Minna, na próżno
usiłując ostudzić sprzeczkę, która rozgorzała na dobre.
– Oczywiście, że można. Sigmund musiałby złagodzić swoje
obyczaje.
Minna posłała siostrze spojrzenie. Dobry Boże, czy ona na-
prawdę nie wie, kiedy przestać? Nawet Oliver rozumiał, że są
chwile, w których najlepiej się nie odzywać. Dzieci siedziały przy
stole i milczały jak zaklęte.
– Doprawdy, Martho. Opowiadasz rzeczy niesłychane. Moje
obyczaje nie mają z tym nic wspólnego. Im się nie podobają moje
Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 51Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 51 2013-12-12 12:29:162013-12-12 12:29:16
52
teorie. Prawdę mówiąc, nie rozumieją nic z mojej pracy. Prędzej
czy później będą musieli docenić jej wartość naukową... Na razie
jednak... kto wie... poza tym wszyscy tam są antysemitami.
– Znowu to samo. Widzisz, nic nigdy nie jest naszą winą, winni
są zawsze antysemici. To jego argument na wszystko – westchnęła
Martha, po czym zwróciła się do męża: – Mógłbyś przecież zała-
godzić jakoś różnice zdań...
– Na przykład jak...?
– Mógłbyś... złożyć im wizytę... albo wysłać kwiaty.
– Naprawdę to właśnie mi proponujesz? Naturalnie sko-
rzystam z twojej rady, moja droga. Wszystkim im wyślę kwiaty.
Cóż za genialne rozwiązanie! – roześmiał się szyderczo. – Wi-
dzisz – dodał, zwracając się do Minny, jak gdyby w jadalni znaj-
dowali się tylko oni dwoje – dlatego nie rozmawiam z nią o swojej
pracy.
Zapanowała cisza. Po chwili Martha wydała długie melodra-
matyczne westchnienie, które Minna zapamiętała z dzieciństwa
i które oznaczało, że jej siostra ustępuje, ale bynajmniej się nie
poddaje. Martha tymczasem sięgnęła po lnianą ściereczkę i dzba-
nuszek z wrzątkiem, który zawsze stał obok jej nakrycia, po czym
zaczęła energicznie zmywać plamę sosu pieczeniowego spływa-
jącego z widelca Sophie na stół. Minna przyglądała się w milcze-
niu siostrze szorującej biały obrus. Najwyższy czas zmienić temat,
ponieważ oczywiste było, że nastąpił nie trwały pokój, a jedynie
chwilowe zawieszenie broni.
– Martho – zagadnęła Minna, przybierając beztroski ton –
zdaje się, że wspominałaś coś o wierszu, który napisał Martin.
– Och, tak – potwierdziła siostra, odkładając ścierkę i masu-
jąc ramię, jak gdyby było obolałe. – Martinie, może przeczytałbyś
teraz swój wiersz?
Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 52Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 52 2013-12-12 12:29:162013-12-12 12:29:16
53
Martin wyjął z kieszeni niewielką kartkę, uroczyście wstał
i zwrócił się w stronę Minny, najwyraźniej odgrywając wyćwi-
czoną wcześniej rolę, która przypadła mu podczas „ceremonii
powitalnej”.
– Wiersz nosi tytuł Jak lis kusił gęś – wyrecytował.
– Pokaż to – Oliver uśmiechnął się z wyższością, po czym wy-
rwał Martinowi kartkę z dłoni. – Boże! Robisz okropne błędy. Jak
można źle napisać „zwierzęta”?
Oliver zerwał się z krzesła, Martin zaś rzucił się za nim, usi-
łując odzyskać swoje dzieło. Chłopcy gonili się wokół stołu, do-
póki Oliver, podekscytowany i rozbawiony jednocześnie, nie zmiął
wiersza w kulkę i nie rzucił go na drugą stronę pokoju. Minna
zauważyła, że policzki Martina płonęły ze wstydu. On i Oliver
zawsze się kłócili. Kiedy Ernst był w pobliżu, Oliver, niezwykle
uzdolniony, ale nieprzystosowany społecznie miłośnik matema-
tyki i przedmiotów wymagających abstrakcyjnego myślenia, trzy-
mał się na uboczu. Teraz jednak, pod nieobecność trzeciego brata
pełniącego funkcję bufora, zainteresował się Martinem, instynk-
townie wiedząc, jak doprowadzić go do szaleństwa.
– Dość tego, chłopcy! Przestańcie natychmiast! – zawołała
Martha, wstając gwałtownie i trzymając się za lewą rękę, która
jeszcze przed chwilą drżała, teraz jednak opadła bezwładnie.
Martha upuściła łyżkę na podłogę i złapała się za ramię.
– Co ci jest? Co się dzieje? – spytała zaniepokojona Minna.
– To tylko ta nieposłuszna ręka.
– O czym ty mówisz? Kiedy to się zaczęło?
– Zaraz po urodzeniu Anny. Ręka czasami odmawia mi po-
słuszeństwa. Zażywam salicyl. Sigmund uważa, że to pewien ro-
dzaj kurczu pisarskiego.
– Cóż to takiego? – zdumiała się Minna.
Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 53Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 53 2013-12-12 12:29:162013-12-12 12:29:16
– To zaburzenie ruchowe, dobrze mówię? – spytała Martha,
zwracając się do męża.
– Być może... – stwierdził beznamiętnie. – Chłopcy, siadajcie!
– Bolą mnie również zęby.
– O mój Boże – wybąkała Minna, nie wiedząc, co powiedzieć.
Chłopcy podbiegli do krzeseł i przysunęli się do stołu, Oliver
uśmiechnął się zadowolony z siebie. Freud otworzył zegarek kie-
szonkowy, po czym odchrząknął.
– Niestety muszę was opuścić. Za chwilę przyjmuję pacjenta –
oświadczył.
– A strudel? – spytała Martha, która w dalszym ciągu trzy-
mała się za rękę.
– Może później.
Odsunął krzesło i delikatnie dotknął ramienia Minny:
– Zapraszam na moje wykłady, kiedy tylko będziesz miała
ochotę.
– Z największą przyjemnością – odpowiedziała Minna, której
pochlebiło zaproszenie.
I w tym momencie poczuła w brzuchu ukłucie, którego nie
potrafi ła wytłumaczyć.
Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 54Mack_Kaufman_Kochanka_Freuda.indd 54 2013-12-12 12:29:162013-12-12 12:29:16
Inspirują mnie mocne, samodzielne i niezależne kobiety takie jak bohaterka książki , ale wolność i miłość mają swoją cenę, którą trzeba zapłacić.
—K����z��� H�����
K����M�c�
—J�������
K������Zaskakująca opowieść o pożądaniu i sile miłości, barwnie opisująca Wiedeń na przełomie wieków
i fascynujące życie Zygmunta Freuda.— L�s� S��
Doskonale oddana atmosfera Wiednia końca wieku i domu Freudów, gdzie zakazana miłość zmaga się
z poczuciem obowiązku. Fascynująca lektura…
— Ew� S��c�����, autorka Katarzyny Wielkiej
Kiedy inteligentna i niepokorna Minna nagle traci pracę, ma tylko jedno wyjście: zamieszkać z siostrą i jej mężem
Zygmuntem Freudem. Wkrótce odkrywa, że rozmowy z kontrowersyjnym psychoanalitykiem są nie tylko
fascynującą intelektualną przygodą, ale też budzą w niej pożądanie i namiętność, jakich dotąd nie zaznała.
Kochanka Freuda to porywająca opowieść o niezwykłej kobiecie, fascynującej epoce i człowieku legendzie.
CENA: 34,90 ZŁ