7
5 Szczescie pachnie inaczej Projekt okładki i ilustracje: Katarzyna Sadowska Copyright © Marcin Pałasz Copyright © Wydawnictwo BIS 2015 ISBN 978-83-7551-441-4 Warszawa 2015 Wydawnictwo BIS ul. Lędzka 44a 01-446 Warszawa tel. 22 877-27-05, 22 877-40-33; fax 22 837-10-84 e-mail:[email protected] www.wydawnictwobis.com.pl , , 1

Marcelka i szkolne sprawy - fragment

  • Upload
    ww

  • View
    222

  • Download
    0

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Fragment książki Marcina Pałasza "Marcelka i szkolne sprawy", która ukazała się nakładem Wydawnictwa Bis. Więcej informacji: http://www.granice.pl/ksiazka,marcelka-i-szkolne-sprawy,3771988

Citation preview

Page 1: Marcelka i szkolne sprawy - fragment

4 5

Szczesciepachnie inaczej

Projekt okładki i ilustracje: Katarzyna Sadowska

Copyright © Marcin PałaszCopyright © Wydawnictwo BIS 2015

ISBN 978-83-7551-441-4

Warszawa 2015

Wydawnictwo BISul. Lędzka 44a

01-446 Warszawatel. 22 877-27-05, 22 877-40-33; fax 22 837-10-84

e-mail:[email protected]

,

,

1

Page 2: Marcelka i szkolne sprawy - fragment

6 7

Od pewnego czasu Marcelka musiała wstawać rano nieco wcześniej niż zwykle. Mama z początku nie wierzyła, że córka tak pilnie będzie się zajmowała pieskiem, którego dostała w zeszłym roku. Myślała, że szybko jej się to znudzi. I chyba tro-chę się zdziwiła, że Marcelka posłusznie zaczęła wstawać pół godziny wcześniej, żeby mieć czas wyjść z nim na poranny spacer!

Dziś jednak na tym porannym spacerze

dziewczynka trochę się zdenerwowała. Rozrabiak węszył wszędzie jak zwariowa-ny, wygrzebywał łapą jakieś rzeczy z trawy,

Page 3: Marcelka i szkolne sprawy - fragment

8 9

nadzieję, że ujrzy kawałek kiełbasy, ale to było coś znacznie gorszego! No, ale ciocia Basia, od której Marcelka dostała Rozra-biaka, często ostrzegała, że psy uwielbiają różne takie dziwne rzeczy. Coś zgniłego, śmierdzącego – podobno psy lubią ta-kie okropieństwa najbardziej na świecie! Dziewczynka miała co prawda nadzieję, że jej Rozrabiak będzie pod tym względem wyjątkiem, ale dziś okazało się, że jednak nim nie jest.

Gdy wracała do domu, nagle usłyszała głośny okrzyk.

– Marcela! – wydzierał się ktoś nad nią. – Hej, Marcelka!

Uniosła głowę i uśmiechnęła się, wi-dząc swojego najlepszego kolegę Maćka, który wychylał się z okna i machał jak szalony.

a dwa razy próbował je zjeść! Co najgor-sze, za pierwszym razem mu się udało, zanim został odciągnięty… Za drugim razem Marcelka zdążyła temu zapobiec, a potem postanowiła obejrzeć, co takiego chciał pożreć.

Spojrzała tylko raz i od razu wiedziała, że nie powinna była na to patrzeć. Miała

Page 4: Marcelka i szkolne sprawy - fragment

10 11

że w sporej części to zasługa Rozrabiaka. Bo to właśnie z  jego powodu tak często wychodzi teraz z domu, długo z nim spa-ceruje, a to podobno pomaga w tej całej rehu… rehy… no, rehabilitacji. Prawda, że coś w tym musi być?

*A jednak prawie się spóźnili do szkoły!

I to wcale nie przez Marcelkę ani przez Rozrabiaka, ani przez Maćka… Nawet nie przez mamę, choć to ona miała swój udział w tym, co stało się w domu.

Było tak: po powrocie ze spaceru Marcel-ka zamknęła za sobą drzwi do mieszkania, zdjęła buty, położyła smycz i szelki na półce pod lustrem, tak jak zawsze.

– Uspokój się! – krzyknęła ze śmiechem. – Bo wypadniesz!

– Nie wypadnę! – odkrzyknął wesoło. – Mogę jechać z wami do szkoły?

– Pewnie, że tak! – ucieszyła się. – Ja tylko zaprowadzę Rozrabiaka do domu i nie-długo wyjdę, razem z mamą!

– To ja będę na was czekał na parkingu! – I już go nie było.

Maciek to dobry przyjaciel. To on pomógł jej w zeszłym roku, gdy koleżanka z kla-sy, taka jedna Nikola, śmiała się i drwi-ła z Marcelki. Głównie z  tego powodu, że Marcelka musiała się podpierać kulą przy chodzeniu. Ale teraz dziewczynka prawie już nie używała kuli, a pan doktor powiedział, że wraca do zdrowia niezwy-kle szybko! Tak, użył tego słowa: „nie-zwykle”! Marcelka często myślała sobie,

Page 5: Marcelka i szkolne sprawy - fragment

12 13

– No coś ty! – bąknęła zdumiona Marcel-ka. – To w sypialni!

Jakby w odpowiedzi, za drzwiami coś jesz-cze brzęknęło, rozległ się jakiś dziwny od-głos, po czym wszystko znienacka ucichło. Tylko Rozrabiak ciągle warczał.

– A cóż to takiego? – przeraziła się mama. – Przecież tam nikogo nie ma!

Ostrożnie podeszła do drzwi i je otworzy-ła. Marcelka dreptała za mamą, a Rozrabiak przemknął pomiędzy ich nogami i zaczął węszyć.

– Ostrożnie! – jęknęła mama. – Wazonik jest rozbity!

Istotnie – na podłodze, przy komodzie, leżały skorupy ozdobnego, ładnego wazo-nika, który stał wcześniej na blacie. Obok leżał przewrócony żelazny świecznik.

– Już jesteśmy, mamo! – zawołała, idąc do kuchni, by nasypać do miski psiaka jego jedzenie.

– Dobrze! – odkrzyknęła mama z łazien-ki. – A czy jesteś już…

I wtedy właśnie z sypialni rodziców do-biegł głośny brzęk i coś się tam rozbiło. Marcelka zastygła w pół kroku, z łazienki wyjrzała zaniepokojona mama, Rozrabiak zaś ze zjeżoną na grzbiecie sierścią warczał u zamkniętych drzwi.

– Coś stłukłaś…? – spytała stropiona mama.

Page 6: Marcelka i szkolne sprawy - fragment

14 15

– Jak to się stało? – spytała zdumiona Marcelka. – Przecież drzwi były zamknięte, a ja tu dziś w ogóle nie wchodziłam!

– Nic nie rozumiem – przyznała stropio-na mama. – Może to przez wiatr? Drzwi balkonowe są otwarte, wietrzyłam pokój po nocy…

– Ale czy wiatr mógł przewrócić ten świecznik? – zdziwiła się Marcelka, ostrożnie biorąc do ręki ciężki przedmiot. – Mamo?

– Ja już nic nie wiem – westchnęła mama. – Marcelko, zabierz stąd psa, żeby przypadkiem nie skaleczył się w łapkę. I przynieś mi z kuchni szufelkę i zmiotkę, dobrze?

Gdy Marcelka wracała z  kuchni, nio-sąc potrzebne rzeczy, usłyszała zdławiony okrzyk mamy.

Page 7: Marcelka i szkolne sprawy - fragment

16 17

I właśnie dlatego Marcelka i Maciek pra-wie spóźnili się do szkoły!

Natomiast zagadka zaginionego kolczyka – przynajmniej na razie – pozostała tajem-nicą…

– Mój kolczyk! – jęczała mama, nachy-lając się nad komodą. – Mój złoty kolczyk z diamencikami! Nie ma go…

– Jak to „nie ma”?! – przeraziła się Mar-celka, zatrzymując się w miejscu tak nagle, że aż idący za nią Rozrabiak pacnął nosem w jej łydkę. – Kolczyków nie ma? Tych, które dostałaś od babci Stasi?!

– Właśnie tych! – Mama zajrzała nawet za komodę, po czym załamała ręce. – To znaczy brakuje tylko jednego… Ale co tu się dzieje? Dlaczego to wszystko spadło?! Wa-zonik rozbity, a ciężki świecznik się prze-wrócił… Tego nie zrobił wiatr! A przecież tu u nas nie da się wejść przez balkon! Nikt nie mógł tego ukraść… A na pewno wie-czorem położyłam oba kolczyki obok siebie, właśnie tutaj, na komodzie!