44

Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Embed Size (px)

DESCRIPTION

Pod koniec roku 1991 na ulicach Sztokholmu pojawił się zabójca — mężczyzna uzbrojony w karabin z laserowym celownikiem. Aż jedenaście razy próbował zabić przypadkowo napotkane osoby - wszystkie podejrzewał o to, że są imigrantami.

Citation preview

Page 1: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści
Page 2: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragmentpełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnierozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przezNetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym możnanabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione sąjakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgodyNetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepieinternetowym Gazetta.

Page 3: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Gel lert Ta mas

Mężczy zna z la se remHi storia szwedz kiej nie na wi ści

Prze ło żyła Elż bie ta Frąt czak-No wot ny

Page 4: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Wszelkie powie la nie lub wy korzy sta nie niniejsze go pliku elek tronicz ne go inne niż jed nora zowe pobra nie w za kre sie wła sne goużytku sta nowi na rusze nie praw autor skich i pod le ga od powie dzialności cy wilnej oraz kar nej.

Ty tuł ory gina łu szwedz kie go LASERMAN NEN: EN BERÄTTELSE OM SVERI GE

Projekt okład ki AGNIESZKA PASIERSKA / PRACOW NIA PAPIERÓW KA

Fotogra fia na okład ce © by CHRIS CURTIS / SHUTTERSTOCK

Copy right © by GELLERT TAMAS, 2002First published by Ord front, Swe den, 2002. Published by ar range ment with Nor din Agency, Swe den.

Copy right © for the Polish edition by WYDAW NICTWO CZARNE, 2013

Copy right © for the Polish trans la tion by ELŻBIETA FRĄTCZAK-NO WOTNY, 2013

Re dak cja AGNIESZKA GO ŁAW SKA

Korek ty MAG DALENA MRO ŻEK / D2D.PL, ALI CJA LI STWAN / D2D.PL

Projekt ty pogra ficz ny i re dak cja technicz na RO BERT OLEŚ / D2D.PL

Skład wer sji elek tronicz nej MI CHAŁ NAKO NECZNY / VIRTU ALO SP. Z O.O.

Dzię kuje my SWEDISH ARTS CO UN CIL za dofinansowa nie prze kła du książ ki.

ISBN 978-83-7536-639-6

Page 5: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Spis treści

Prolog. Sobota, 20 kwietnia 1991 roku

Ostrzeżenie przed burzą. Poniedziałek, 27 maja 1991 roku

Wstęp. Środa, 10 lipca 1991 roku

Mężczyzna z laserem. Historia szwedzkiej nienawiści

Piątek, 2 sierpnia 1991 roku

Poniedziałek, 5 sierpnia 1991 roku

Światło

Piątek, 9 sierpnia 1991 roku

Westfalia

Niedziela, 15 września 1991 roku

Poniedziałek, 21 października 1991 roku

Wtorek, 22 października 1991 roku

Wspomnienia

Niedziela, 27 października 1991 roku

Poniedziałek, 28 października 1991 roku

Dorastanie

Piątek, 1 listopada 1991 roku

Przyjaciele

Sobota, 2 listopada 1991 roku

Szkoła prywatna

Środa, 6 listopada 1991 roku

Bunt

Piątek, 8 listopada 1991 roku

Page 6: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Piątek, 8 listopada 1991 roku

Pustka

Piątek, 8 listopada 1991 roku

Demony

Czwartek, 14 listopada 1991 roku

Chaos

Poniedziałek, 25 listopada 1991 roku

Przemoc

Sobota, 30 listopada 1991 roku

Odwet

Piątek, 6 grudnia 1991 roku

Upadek

Poniedziałek, 30 grudnia 1991 roku

Środa, 8 stycznia 1992 roku

Środa, 22 stycznia 1992 roku

Czwartek, 23 stycznia 1992 roku

Piątek, 24 stycznia 1992 roku

Poniedziałek, 27 stycznia 1992 roku

Wtorek, 28 stycznia 1992 roku

Środa, 29 stycznia 1992 roku

Czwartek, 30 stycznia 1992 roku

Piątek, 31 stycznia 1992 roku

Poniedziałek, 3 lutego 1992 roku

Wtorek, 4 lutego 1992 roku

Środa, 5 lutego 1992 roku

Sobota, 8 lutego 1992 roku

Niedziela, 9 lutego 1992 roku

Page 7: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Poniedziałek, 10 lutego 1992 roku

Piątek, 21 lutego 1992 roku

Sobota, 22 lutego 1992 roku

Poniedziałek, 24 lutego 1992 roku

Wtorek, 25 lutego 1992 roku

Piątek, 6 marca 1992 roku

Czwartek, 19 marca 1992 roku

Piątek, 20 marca 1992 roku

Wtorek, 7 kwietnia 1992 roku

Czwartek, 9 kwietnia 1992 roku

Środa, 15 kwietnia 1992 roku

Poniedziałek, 27 kwietnia 1992 roku

Poniedziałek, 4 maja 1992 roku

Piątek, 15 maja 1992

Wtorek, 19 maja 1992 roku

Sobota, 30 maja 1992 roku

Poniedziałek, 1 czerwca 1992 roku

Środa, 3 czerwca 1992 roku

Środa, 10 czerwca 1992 roku

Czwartek, 11 czerwca 1992 roku

Piątek, 12 czerwca 1992 roku

Epilog

Nota

Podziękowania

Przypisy

Wszystkie rozdziały dostępne w pełnej wersji książki.

Page 8: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Prolog. Sobota, 20 kwiet nia 1991 roku

Za podium dużej sali Medborgarhuset w centrum Sztokholmu wiszą dwie flagi. Jednaz nazi stow ską swastyką, druga ze szwedz kim krzyżem: żół tym na ciem nonie bie skim tle.

Na mównicy stoi ubrany na czarno wysoki mężczyzna. Pozdrawia zebranych. Siedząca przednim publiczność to zbieranina różnych ludzi. Młodzi mężczyźni z ogolonymi głowami, a wśródnich dystyngowani starsi panowie. Pierwszym mówcą wieczora jest właśnie jeden z nich. GöranAssar Oredsson, mężczyzna w średnim wieku, od ponad trzydziestu lat przewodniczący PartiiRzeszy Nordyckiej1, bezpośredniej spadkobierczyni szwedzkich partii nazistowskich z okresu IIwoj ny światowej.

Göran Assar Oredsson mówi o Hitlerze. Opowiada o życiu „wielkiego wodza”. Poruszakwestię „winy”. Jego słowa wywołują ogólne podniecenie, radosne okrzyki odbijają się echemod ścian dużej sali Medborgarhuset. Mężczyźni wyciągają ręce w hitlerowskim pozdrowieniu:„SIEG HEIL! SIEG HEIL!”.

Spotkanie odbywa się w sto drugą rocznicę urodzin Adolfa Hitlera. Niewykluczone, że jest tonajwiększy zlot nazistów od czasu II wojny światowej. Na sali zebrali się – dzisiaj już posiwiali –przywódcy szwedzkich partii narodowosocjalistycznych z okresu międzywojennego, mężczyźnii kobiety w średnim wieku, członkowie i członkinie Partii Rzeszy Nordyckiej, a także młodepokolenie szwedzkich nazistów, zebranych wokół gazety „Storm” i Stowarzyszenia „PrzyszłośćSzwe cji”.

Zgromadzili się tu nie tylko po to, by uczcić pamięć wodza III Rzeszy, ale także aby wymienićsię doświadcze niami i ze wrzeć sze re gi przed cze kającymi ich zadaniami.

Mężczyźni z wygolonymi głowami, w czarnych mundurach z symbolami nazistowskimi nie tylewiedzą, ile przeczuwają, że w Szwecji powstaje coś nowego. Obecne spotkanie to początek.Następne miesiące okażą się jednymi z bardziej obfitujących w wydarzenia w historii skrajnejszwedzkiej prawicy. Większość uczestników spotkania stanie się w najbliższym czasie znanaszerszym kręgom społeczeństwa jako członkowie ultraprawicowej organizacji terrorystycznejOpór Białych Aryjczyków2. Za kilka miesięcy organizacja ta wezwie swoich sympatyków dozbroj nej wal ki prze ciw ko państwu szwedz kie mu.

Dzisiaj jeszcze zadowalają się hitlerowskim pozdrowieniem. Zanim zebrani na sali ludzie sięrozej dą, intonują wspól ną pieśń:

Na ostrz cie długie noże na ka miennych pły tach chod nikaZa nurz cie je w cie le ŻydaNiech pole je się krewMamy gdzieś wolność ży dowskiej re publikiGdy w końcu godzina ze msty na dejdzieBę dzie my gotowi mor dować

Socjalde mokra ci za wisną na la tar niachNiech zdy cha ją, psy, i gnijąAż spad nąNiech pole je się krew…

Niech czar ne świnie za wisną w sy na godzeWrzuć cie gra nat do par la mentuNiech pole je się krew…

Page 9: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Ostrzeżenie przed burzą. Poniedziałek, 27 maja 1991 roku

OSTRZEŻENIE PRZED BU RZĄ

Wczorajsze wskazania barometru wyborczego ostrzegają przed zbliżającą się burzą: narasta bunt wyborców przeciwkore pre zentowa nym w par la mencie par tiom.

Nowa Demokracja3, która miesiąc temu ledwie zaznaczyła swoją obecność w sondażach, wyrasta obecnie na trzeciąpar tię na sce nie politycz nej, zbie ra jąc 11,7 procent głosów.

Tak spektakularny przełom wydaje się poważnym sygnałem, świadczącym o tym, że coś niedobrego dzieje sięw szwedz kiej polity ce. Im da lej od wła dzy znajduje się par tia, tym bar dziej przy cią ga wy bor ców.

Nagrodzony zostaje tani populizm, nie zaś prawdziwa chęć wzięcia na siebie odpowiedzialności. […] Nadal jeszcze wielemoże się zmienić, jednak ryzyko, że spora część zagubionych i niedoświadczonych nowych demokratów znajdzie się powy borach w par la mencie, jest duże.

Komentarz politycz ny, „Expres sen”

Page 10: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Wstęp. Środa, 10 lipca 1991 roku

BOMBY ZAPALAJĄCE PRZECIWKO UCHODŹCOM

Nieznani sprawcy wrzucili w nocy z poniedziałku na wtorek bomby zapalające do obozu dla uchodźców w Heby,w Västmanland.

Napastnicy obrzucili koktajlami Mołotowa ściany budynku gospodarczego. Pielęgniarki z pobliskiego domu opiekizoba czy ły płomie nie i we zwa ły straż pożar ną.

Po wszczęciu alarmu pielęgniarki pobiegły do obozu, gdzie udało im się ugasić ogień piaskiem. W akcji ratunkowejpoma ga li uchodź cy.

„Mamy nocnego dozorcę, ale nie czuwa przez całą noc” – mówi jedna z zatrudnionych w obozie osób, IngemorJernberg, w wy wia dzie dla na szej ga ze ty „Up psa la Nya Tid ning”.

Na miejsce zda rze nia przy by ły policja, jed nostki stra ży pożar nej i ka retka.„Wie lu uchodź ców wy bie gło na ze wnątrz, pa nowa ło duże za mie sza nie” – mówi Bör je Jans son z komendy w Sala.Uchodź cy opowia da li, że widzie li, jak na pastnicy rzuca li ka mie nia mi w stronę obozu.

Agencja infor ma cyjna Tid ningar nas Te le gram by rå (TT)

Page 11: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Mężczyzna z laserem.Historia szwedzkiej nienawiści

Piątek, 2 sierpnia 1991 roku

Pi jany męż czyzna przyłożył pompkę rowe rową do szyi Ale xandra, krzycząc:– Wynocha stąd, choler ny czar nuchu! Nie masz tu cze go szukać!Ale xander wziął głę boki wdech. „Spokoj nie – tłumaczył sobie. – Tyl ko spokoj nie”.Sytuacja była lekko absurdalna. Alexander i jego przyjaciele, David i Bruck, znajdowali się

w parku Kungsträdgården. Ze sceny przed nimi płynęły dźwięki muzyki religijnej. Było dużoludzi. Nastrój był swobodny. Piękny letni wieczór zwabił tu i rodziny z dziećmi, i młodzież. Gdymężczyzna przyciskał Alexandrowi pompkę rowerową do szyi, chór śpiewał radośnie:„Chwal cie Pana…”.

W końcu Bruck uznał, że musi inter we niować.– Spadaj, pi jaczyno! – rzucił poirytowany.Pchnął pijaka, mężczyzna się przewrócił. Kiedy przyjaciele szybkim krokiem wychodzili

z par ku, słysze li za sobą jego krzyki:– Choler ne czar ne mał py! Pe dały z AIDS. Wszyscy je ste ście tacy sami!– Olej go – powie dział Bruck. – Dzi siaj mamy się bawić.

Godzinę później trzej mężczyźni siedzieli w mieszkaniu Brucka przy Studentbacken na Gärdeti słuchali afrykańskiej muzyki. Przed nimi stała otwarta butelka wina. Dobry nastrój powrócił.Zapomnie li o pi jaku z Kungsträdgår den.

Tuż po północy opuścili mieszkanie Brucka i pojechali metrem na imprezę przyNor r malm storg.

– Dzi siaj tańczymy do upadłe go – śmiał się Bruck.Lato chyliło się powoli ku końcowi. Noce znów były ciemne. Wąską ścieżkę prowadzącą do

stacji metra Gärdet rozświetlały jedynie nieliczne latarnie. Ciała mężczyzn rzucały długie cieniena gę ste, okryte mrokiem krzaki.

David Gebremariam szedł kilka kroków za swoimi przyjaciółmi. Był pogrążony w myślach.W ostatnich latach wiele się zmieniło w jego życiu. Przyjechał do Szwecji w 1989 roku zezniszczonej przez wojnę domową Erytrei. W ciągu dwóch lat udało mu się zdać szwedzkąmaturę. Za niezliczone godziny spędzone na nauce, za bezsenne noce poświęcone wertowaniuangielsko-szwedzkich słowników doczekał się jednak nagrody. Za kilka tygodni miał rozpocząćstudia na Wydziale Antropologii Uni wer syte tu Sztokholm skie go.

Na razie jednak trwało jeszcze lato. Trzeba było dobrze wykorzystać ostatnie wolne dni. W tenweekend David, Bruck i Ale xander postanowi li się zabawić.

Nagle między pniami drzew David zauważył czerwone światło. Promień przemieszczał się

Page 12: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

chwilę bez celu, aż w końcu zatrzymał się na plecach Brucka, kilka centymetrów od odcinkalę dź wiowe go.

– Masz jakieś światło na kurtce – powiedział zdziwiony David do kolegi, zerkającjednocześnie za siebie, żeby sprawdzić, skąd wypływa wiązka. W tym momencie usłyszał głuchydźwięk, jakby kliknięcie. Poczuł ukłucie w prawym biodrze. Początkowo ból nawet nie byłwielki; pomyślał, że pewnie naciągnął sobie mięsień. Zaskoczony zatrzymał się na środkuścież ki.

– To był strzał! To był strzał! – krzyknął Bruck prze rażonym głosem.Ruszył bie giem w stronę stacji me tra, a Ale xander za nim.David spojrzał na przyjaciół. Nadal nie miał pojęcia, co się stało. Dopiero wtedy poczuł, że coś

jest nie tak. Przeszył go ból. Cierpiał przy każdym kroku. Po udzie spływała ciepła krew. Czułnarastającą pani kę. Odwrócił się i zaczął biec za przyjaciół mi.

Dogonił ich przy zejściu do metra. Oddychał ciężko po intensywnym biegu. Spodnie miał całewe krwi. W głowie kołatały myśli: Kto do nie go strze lał? I dlacze go?

Bruck i Ale xander przyglądali mu się z prze raże niem w oczach.– Musi my sprowadzić pomoc – stwier dził Bruck.Ale wokół było pusto. Rozglądali się bezradnie dookoła i nagle w ciemnościach zobaczyli

światła samochodu, który powoli zbliżał się do Smedsbacksgatan. Bruck wybiegł na jezdnię, alekiedy kierowca zobaczył czarnoskórego mężczyznę, po prostu przyspieszył. Wyminął Brucka,który stał i roz pacz li wie machał rę kami, i szybko zniknął za naj bliż szym rogiem.

Bruck stał zdzi wiony na drodze.– Nie stój tak i się nie gap! – zawołał Alexander, wskazując ręką w stronę stojących jakieś

pięćdziesiąt metrów dalej budynków. – W jednym z mieszkań pali się światło. Pomogą nam. –Ruszył bie giem w stronę naj bliż sze go bloku. Bruck pobiegł za nim.

Pierwszy dobiegł Alexander. Zapukał, drzwi się uchyliły, starsza pani ostrożnie wyjrzała naklat kę.

– Mój przyjaciel został postrzelony. Krwawi. Muszę zadzwonić po karetkę! – wołał Alexanderzde ner wowany.

Kobieta przypatrywała mu się podejrzliwie. Spojrzała na Brucka, który też już dotarł do drzwi.Wahała się, na jej twarzy widać było strach. Była północ, a przed nią stało dwóch obcychmęż czyzn. Gdzieś w oddali majaczył trze ci.

– Idźcie stąd, bo zadzwonię na policję! – powiedziała podniesionym głosem i zatrzasnęładrzwi. Ale xander słyszał, jak dwukrot nie prze krę ci ła klucz w zam ku.

Przyjacie le wróci li do Davi da. Był blady, stracił dużo krwi.Ulicą nadjeżdżał kolejny samochód. „Musi się zatrzymać” – pomyślał Bruck. Ponownie

wyszedł na jezdnię i roz łożył ręce. Kil ka se kund póź niej zatrzymało się przed nim białe volvo.– Mój przyjaciel został postrzelony. Krwawi. Musi natychmiast jechać do szpitala –

powie dział stanow czym tonem.Kierowca otworzył okno i spojrzał na Davida, który kulejąc, powoli zbliżał się do samochodu.

Rana zamieniła jego jeansy w lepką, krwawą materię. Miał zakrwawione ręce i twarz, krew nakoszuli i na cienkiej let niej kurt ce.

– Muszę je chać do szpi tala – powie dział błagal nym głosem.– No, nie wiem… – odpowie dział kie row ca z wahaniem.

Page 13: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Zer kał to na Davi da, to na sie dze nia samochodu.– Nie, przykro mi – oświadczył po krótkim namyśle. – Chętnie bym pomógł, ale nie mam jak

ochronić siedzeń, a nie chcę ich pobrudzić. Przykro mi, musicie poprosić kogoś innego – dodał,wrzucił pierw szy bieg i odje chał w ciem ność swoim białym volvo.

W tym momencie David Ge bre mariam ze mdlał.Kil ka lat póź niej podczas roz prawy w sztokholm skim sądzie tak opi sywał, co wte dy czuł:– Miałem wrażenie, jakbym w ogóle się nie liczył, jakbym był czymś całkowicie

bezwartościowym, zwierzęciem, które zbiegło z ogrodu zoologicznego. Moje życie było mniejwar te niż tapi cer ka samochodu.

Wtedy David jeszcze nie wiedział, że tej sierpniowej nocy stał się pierwszą ofiarą mężczyznyz laserem. Strzał oddany do niego 3 sierpnia 1991 roku był pierwszym z całej serii. W sumieodnotowano jedenaście prób zabójstwa. Jeden mężczyzna zmarł, dziesięciu zostało rannych.Zamachy wywołały panikę w mieście i największą mobilizację policji od czasu morderstwapremiera Olofa Palmego. Na ulice Sztokholmu wylegli demonstranci, szef rządu musiałwygłosić uspokajające prze mówie nie do narodu.

Ale tamtej sierpniowej nocy David Gebremariam oczywiście nie mógł tego wiedzieć. Czułjedynie, że jest ranny i krwawi. Trzykrotnie prosił napotkanych ludzi o pomoc i trzykrotnie mujej odmówiono.

Page 14: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

* * *

Decydując się strzelić, zrobiłem ważny krok naprzód. To była trudna decyzja. Wszedłemw ciemność, jeśli można tak powiedzieć. I wcale nie poczułem ulgi, wręcz przeciwnie: było mibar dzo cięż ko. Miałem z tym ogrom ny problem.

Początkowo wcale nie zamierzałem nikogo zabijać… Podczas pierwszego napadu chciałem poprostu… chciałem tylko… narobić trochę zamieszania. Ale nie będę zaprzeczał: imigrancisobie na to zasłużyli. Nie zamierzałem strzelać do pierwszego lepszego, tylko do przestępców,takich, co to jeżdżą mercami, zajmują się praniem brudnych pieniędzy, heroiną i tego typusprawami.

Wszyscy przestępcy, których znałem, byli imigrantami. Zacząłem od poszukiwań pewnegoGreka. Widziałem go kiedyś z dziewczyną, którą według mnie zmuszał do prostytucji. Miałemochotę strzelić do niego, kiedy będzie szedł razem z nią, żeby dać jej szansę na ucieczkę.Czekałem na niego, ale tak to już jest, że kiedy się kogoś potrzebuje, to go nie ma. Ale byli inni,wszędzie było ich pełno. Leniwe dranie. Siedzieli w metrze, rozmawiali głośno, przekrzykującsię. Czy człowiek naprawdę musi słuchać tych arabskich wrzasków? Własnych myśli nie słyszy.Jak ktoś mieszka w Szwecji, chyba może nauczyć się szwedzkiego, no i zachowywać się poludz ku! Oni tego naj wyraź niej nie potrafi li!

Wiem, jak to jest, bo mieszkałem tuż obok nich, na Studentbacken. Strasznie hałasowali. Razposzedłem do nich i zwróciłem im uwagę, nigdy się ich nie bałem. Otworzyłem drzwi bezpukania i powiedziałem, że mają, do cholery, być cicho! Była dziesiąta wieczorem albo jeszczepóźniej. A ich tam było kilkunastu, w jednym małym pokoiku, byli wszędzie, większośćw krót kich gaciach.

W końcu uznałem, że szkoda czasu na szukanie przestępców. Spieszyło mi się. Doszedłem downiosku, że wystarczy, jeśli strzelę do pierwszego lepszego cudzoziemca. Skutek będzie taki sam.Chciałem dać im do zrozumienia, że nie mogą czuć się tutaj pewnie. Chciałem ich przestraszyć.Tak żeby się stąd wynie śli.

Pojechałem na rowerze na Gärdet. Czekałem godzinę, nie chciałem żadnych świadków, niechciałem, żeby mnie złapano. Nagle zobaczyłem trzy osoby. Trzech Murzynów. Poczułem… Nocóż, to nie było fajne. Trudno mi opisać, co czułem, zanim pociągnąłem za spust. Na pewno

Page 15: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

ogromny opór, wszystko mówiło mi: „nie rób tego”. Było mi trudno, ale podjąłem już decyzję.Byłem pew ny. Nie chciałem tego robić, ale czułem, że muszę.

W końcu mi się udało, oddałem strzał, zrobiłem ten krok. Wiedziałem, że jestem złymczłowiekiem, czułem to. Nie potrafię tego opisać, ale wiedziałem, że zrobiłem krok w złymkie runku.

Kie dy już strze li łem i usłyszałem, że trafi łem, szybko stam tąd zniknąłem.

Page 16: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Poniedziałek, 5 sierpnia 1991 roku

Komisarz Lennart Thorin, szef wydziału zabójstw sztokholmskiej policji, przyglądał sięswojemu zespołowi. Rozpoczynali nowy tydzień pracy. Miał przed sobą około trzydziestufunkcjonariuszy. Była ósma rano. Pora na codzienną odprawę.

Brakowało mu zaledwie kilku lat do emerytury. Miał za sobą uwieńczoną sukcesem karierępolicyjną. Zaczynał w latach pięćdziesiątych jako posterunkowy w Nacka, kończył jako szefwydziału zabójstw sztokholmskiej komendy głównej. Przebył długą drogę, nie zawsze byłołatwo. Wiedział, że na pewno miałby mniej problemów, gdyby trzymał język za zębami i się niewychylał, ale on nie należał do tych, którzy milczą. To nie było w jego stylu. Nigdy się niepodlizywał, poza tym miał temperament, który niełatwo było mu okiełznać, chociaż niejeden razpróbował.

Zawsze walczył w słusznych sprawach. Jak na przykład teraz. Kierownictwo policji chciałoprzeprowadzić kolejną reorganizację. Planowano decentralizację jego wydziału, który zajmowałsię napadami i mor der stwami w Sztokhol mie.

Lennart Thorin postanowił się temu przeciwstawić. „Po co rozbijać zespół, który zna się natym, co robi? Pięćdziesięciu zatrudnionych tu ludzi posiada ogromną wiedzę. Decentralizacjaoznaczałaby jej roz trwonie nie” – ar gumentował przy każ dej okazji.

Wiedział, że jego doświadczenie i autorytet dużo znaczą, ale miał też świadomość, coszeptano za jego plecami: że jest uparty i należy do starej gwardii przeciwnej wszelkimzmianom. Nie przejmował się tym. Nie zamierzał pozwolić na rozbicie dobrze funkcjonującegoze społu i nie obchodzi ło go, co inni o tym myślą.

Odchrząknął i roz począł odprawę.– Dzień dobry, witam wszystkich – powiedział i oddał głos swojemu najbliższemu

współ pracow ni kowi, komi sarzowi Åke mu Thor stens sonowi.Poranna odprawa zawsze przebiegała tak samo. Rozpoczynała się od krótkiej prezentacji

nowych i starych spraw, żeby wszyscy byli na bieżąco. Potem osoby prowadzące konkretnedochodze nia zostawały, by wziąć udział w spotkaniach w mniej szych grupach.

Thor stens son prze wracał papie ry.– Zobaczmy, co się wydarzyło w czasie weekendu – zaczął. – Mamy dwa napady nożownika,

Page 17: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

jeden na Kungsholmen, drugi w Rinkeby. Oba można zakwalifikować jako usiłowaniezabójstwa. Poza tym doszło jak zwykle do kilku kradzieży, które omówimy późniejw odpowiednim gronie – oświadczył.

– Słyszałem, że na Gärdet strzelano do jakiegoś mężczyzny. Wiemy coś więcej? – dopytywał sięThorin.

– Niewiele – odpowiedział Thorstensson. – Ofiara to David Gebremariam. Dwadzieściasiedem lat, pochodzi z Erytrei. Dwadzieścia minut po północy z piątku na sobotę oddano doniego strzały na Troppstigen. Razem z dwoma znajomymi był w drodze do metra. Miejsceprzestępstwa było słabo oświetlone. To dość stroma ścieżka. Sprawca prawdopodobnie ukrył sięw pobliskich krzakach. Po strzelaninie Gebremariam i jego koledzy pobiegli do stacji metra.Tam natknęli się na naszych ludzi. Mężczyzna silnie krwawił, był bliski utraty przytomności.Jego przyjaciele byli wzburzeni. Prosili ludzi o pomoc. Jakiś kierowca odmówił, bojąc się, żeofiara pobrudzi mu samochód krwią. Karetka dotarła niemal jednocześnie z naszymradiowozem, więc chłopcy poje chali za nią do szpi tala i tam ode brali zgłosze nie.

– Jak poważ ne są obraże nia ofiary? – spytał Thorin.– Nie zagrażają życiu. Kula weszła pod plecami z prawej strony, wyszła tuż nad kością

miedni cy. Uszkodzi ła mię sień, ale męż czyzna czuje się dobrze.– Co jesz cze wie my?– Jest pewien drobny, ale dość dziwny szczegół. Gebremariam twierdzi, że tuż przed

trafieniem zauważył na plecach kolegi czerwone światełko. Twierdzi, że był to promień lasera.Wi dywał podobne podczas służ by woj skowej. Czer wona, skupiona wiąz ka światła.

– Kto chodzi po mie ście wyposażony w taką broń?– Bar dzo dobre pytanie, na które nie mamy odpowie dzi.– Jest jakiś trop, który moż na by podjąć? Opis spraw cy?– Jak dotąd nic.– Jacyś świadkowie?– Żadnych. Ani jednego. Ale to nic dziwnego, lato się kończy, noce stają się coraz

ciem niej sze.– Ale to jednak środek miasta. Naprawdę nikt niczego nie widział? – dziwił się Thorin. – No

cóż, wygląda na to, że ktoś zabawił się w strze lanie lase rem do ludzi. Zaj miesz się tym, Forss?Inspektor krymi nal ny Lars-Erik Forss nie zare agował zbyt entuzjastycz nie.– Mam co prawda kilka innych spraw, ale dobrze, przyjrzę się temu – odpowiedział w końcu

z pew nym wahaniem.– Wiem, że wszyscy jesteście zajęci, ale nic na to nie poradzę. – Thorin westchnął. –

Kilkakrotnie naciskałem na szefostwo, żeby dali nam więcej ludzi. Taka sytuacja nie może trwaćw nieskończoność. Ale jak zwykle nic się nie dzieje. Natomiast ciągle powraca pomysłreorganizacji. No cóż, zobaczymy. Byłbym wdzięczny, gdybyś poprowadził to dochodzenie, Forss– zakończył.

Rozej rzał się po sali. Nikt nie miał nic do dodania, komi sarz zaczął więc zbie rać papie ry.– Dobra, kończymy na dzi siaj. Życzę powodze nia, chłopcy. Przyłóż cie się.

Lars-Erik Forss usiadł przy biurku i sięgnął po słuchawkę, żeby odbyć pierwszą rozmowęte le fonicz ną tego dnia.

Page 18: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Każde postępowanie w sprawie morderstwa toczyło się według ustalonego trybu i zaczynało odkilku rutynowych czynności. Lars-Erik Forss, który był w tym samym wieku co Thorin,prowadził już wie le śledztw.

Cztery na pięć morderstw popełniane jest przez osobę z najbliższego kręgu znajomych ofiary,dlatego funkcjonariusze zwykle zaczynają od rozpoznania wśród tej właśnie grupy. Z kim sięspotykała, gdzie pracowała, czy była komuś winna pieniądze, czy miała kontakty w środowiskuprze stępczym, czy miała wrogów. Krót ko mówiąc, czy jest ktoś, kto miał by jakiś motyw.

Równie ważne jest sprawdzenie miejsca zbrodni. Jaka to okolica? Czy są tam drogi ucieczki?Jak spraw ca dotarł na miej sce, czy zostawił jakie kol wiek ślady, łuski, kule i tym podobne?

W każdym śledztwie ważną rolę odgrywają świadkowie. Społeczeństwo to oczy policji.Pozornie błahe obserwacje okazują się niekiedy najistotniejsze. Zeznania świadków tworząukładankę; dostęp do wszystkich jej kawałków ma jedynie osoba prowadząca śledztwo. Coś, conam może się wydawać bez znaczenia, jak na przykład fakt, że na schodach do metra minął nasmężczyzna z czapką naciągniętą na głowę, może się okazać właśnie tym brakującym kawałkiemukładanki, który pozwoli ustalić drogę ucieczki sprawcy z punktu A do punktu B. Dlategopolicja zawsze apeluje do społeczeństwa, prosząc o informacje, nawet jeśli nam samym wydająsię one nie waż ne.

Inspektor Lars-Erik Forss szybko się zorientował, że coś w tej sprawie jest nie tak. Wieczornewydania gazet rozpisywały się szeroko o tajemniczym napastniku, przed południem telefondzwonił niemal bez przerwy. Co najmniej dwadzieścia zgłoszeń zawierało istotne informacje.Tyle że żadna nie dotyczyła bezpośrednio Gebremariama. Niemal wszyscy, którzy dzwonili,mówili, że podejrzewają, iż sami w ostatnim czasie zostali namierzeni laserem. Wszystkiezdarze nia miały miej sce w ciągu ostat nie go roku w dziel ni cy Öster malm.

„Czyżby było więcej napastników wyposażonych w broń laserową czy też może jest to jedenosobnik, który od roku grasuje nocami po Öster malm?” – zastanawiał się inspektor.

Po południu pojechał z kolegami na miejsce zdarzenia na Troppstigen. Była to biegnąca dośćostro pod górę ścieżka, otoczona krzakami, skąpo oświetlona ulicznymi latarniami. Sprawcamógł się schować w krzakach, za drzewami, w wielu różnych miejscach. Forss zrozumiał, żepierw sze, co nale ży zrobić, to ustalić, skąd padł strzał.

Policjanci zaczęli chodzić od domu do domu, pukając do drzwi mieszkań, z których okienrozciągał się widok na ścieżkę. Ich zabiegi nie przyniosły żadnych efektów. Nikt nie widział aninie słyszał ni cze go, co mogłoby mieć związek ze sprawą.

W przedszkolu na Furusundsgatan Lars-Erik Forss rozmawiał z dwójką opiekunów. Czytalidzisiejsze gazety i byli wyraźnie zaniepokojeni. Przedszkolny plac zabaw znajdował się bardzoblisko miejsca, gdzie postrzelono mężczyznę. Na wszelki wypadek policjant poprosił personel,aby dzieci przez najbliższe kilka dni nie bawiły się na zewnątrz. Zrobił to jednak główniedlate go, aby pokazać, że poli cja poważ nie traktuje nie pokój per sone lu przedszkola.

Następnego dnia nagłówek „Expressen” krzyczał: Przedszkolakom nie wolno bawić się nadworze! Öster malm boi się męż czyzny z lase rem.

Lars-Erik Forss zdziwił się, ale zanim zdążył doczytać artykuł do końca, zadzwonił telefon.Kolejna osoba twierdziła, że została namierzona laserową wiązką. Liczba zgłoszeń zbliżała się

Page 19: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

już do trzydziestu. Nadal jednak nie miał ani jednego zgłoszenia dotyczącego bezpośredniowczoraj sze go zdarze nia.

Przesłuchanie Davida Gebremariama nie wniosło do śledztwa nic nowego. Mężczyzna nie byłaktywny politycznie, nie był narkomanem, nie miał wrogów, nie był uwikłany w żaden miłosnydramat. Motyw napadu nadal pozostawał nie znany.

Poza tym mężczyźni nie planowali iść Troppstigen, to była spontaniczna decyzja. Wyglądałona to, że – o ile napastnik nie śledził go od dłuższego czasu – Gebremariam był przypadkowąofiarą.

„Ale dlaczego ktoś miałby strzelać do obcej mu osoby? Coś tu się nie zgadza” – pomyślał jużpo raz kolej ny Forss.

Po południu postanowił bardziej aktywnie szukać świadków. Na stacjach metra, w kioskach,bankach i w witrynach sklepów na Östermalm rozklejono kartki z napisem: „Świadkowieposzukiwani”. Zamieszczono krótki opis sobotniego zdarzenia i apel do wszystkich o zgłaszaniejakichkol wiek spostrze żeń.

Trzeciego dnia po wypadku David Gebremariam czuł się już na tyle dobrze, że Lars-Erik Forssmógł zabrać go na Troppstigen w celu przeprowadzenia rekonstrukcji zdarzenia. Mężczyzna byłśmiertelnie przerażony. „A jeśli ten szaleniec też się tam pojawi?” – martwił się. Dopiero kiedyinspektor obie cał mu ochronę, zgodził się opuścić szpi tal Sabbats berg.

Godzinna rekonstrukcja niczego nie przyniosła. Kiedy padł strzał, było ciemno. Poza tymofiara doznała szoku. Gebremariam nie był w stanie udzielić jednoznacznej odpowiedzi napytanie, z które go miej sca strze lano.

Po południu poli cja wysłała śmi głowiec, żeby zrobił zdję cie okoli cy z lotu ptaka.Wieczorne gazety nadal rozpisywały się o mężczyźnie z laserem, a także o coraz większej

liczbie osób, które twierdziły, że widziały czerwoną świetlistą wiązkę. Strach zaczął przybieraćkonkretne kształty. W ciągu następnego dnia w wielu miejscach można było zauważyćogłoszenia, w których mieszkańcy postulowali utworzenie specjalnych patroli obywatelskich,które mogłyby pomóc złapać spraw cę.

Wychodząc na zewnątrz, ryzykujemy życie. Gdzieś w krzakach czai się szaleniec z bronią laserową, wielokrotnie w nascelował, a ostatnio strzelił do młodego mężczyzny, raniąc go w biodro. Ale ofiarą mogłeś być ty. Nie możemy pozwolić, byter ror sza leńca trwał.

Ulot ka była podpi sana: „Z nadzie ją, obrońcy Gär det”.Część mieszkańców Östermalm postanowiła utworzyć straż obywatelską, która miała chronić

ludzi przed męż czyzną z lase rem.

Wczesnym rankiem, w czwartek 8 sierpnia, na biurku Larsa-Erika Forssa zadzwonił telefon.W słuchaw ce ode zwał się ni ski, skruszony głos.

– Dzień dobry, mam na imię Magnus. To ja je stem męż czyzną z lase rem.– Słucham?– Wydaje mi się, że to ja jestem mężczyzną z laserem. Ale nie jestem niebezpieczny. Latem

kupi łem sobie w Londynie taką zabaw kę lase rową i po prostu się nią bawi łem.Inspektor złapał się za głowę. Poprosił Magnusa, żeby natychmiast stawił się na komendzie.Godzinę później bardzo zażenowany dwudziestojednolatek opowiedział mu, jak przez ostatni

Page 20: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

rok zabawiał się, ce lując lase rowym piórem do ludzi na Öster malm.– Ale dlacze go? – chciał wie dzieć funkcjonariusz.– To było faj ne. Ludzie okropnie się bali.Wydawało się, że sprawcą większości zgłoszonych przypadków rzeczywiście był Magnus.

Twierdził jednak, że strzały na Troppstigen nie były jego dziełem. Lars-Erik Forss szybkospraw dził prze kazane mu infor macje i uznał, że nie ma powodu, aby mu nie wie rzyć.

Tajemnicze przypadki z wiązkami światła laserowego wydawały się rozwiązane, pozostawałojesz cze tyl ko złapać spraw cę napadu na Troppsti gen.

Następnego dnia w „Expressen” znów ukazał się artykuł o mężczyźnie z laserem. Reportergazety rozmawiał z Magnusem, który zawstydzony przyznał się do zabawy laserowym piórem.Dzienni karz ode tchnął z ulgą: Poli cja znalazła męż czyznę z lase rem – obwiesz czał tytuł.

Page 21: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Światło

John Ausonius zawiązał krawat i zadowolony przejrzał się w lustrze w przedpokoju. Po razkolejny stwierdził, że właściwe zawiązanie krawata jest nie lada sztuką. I wymaga latdoświadczeń. Węzeł powinien być na tyle blisko szyi, żeby podkreślać kołnierzyk koszuli, ale niemoże być zawiązany tak sil nie, żeby powodować uczucie dusze nia.

Tym razem udało mu się zawiązać krawat idealnie. Czerwone kwiaty na matowym jedwabiuod Anselma Dionisia doskonale pasowały do nasyconej bieli koszuli od Manuela Ritz Pipo.Dys kret na spinka z białe go złota wieńczyła dzie ło.

Ausonius obrócił się przed lustrem z zadowoleniem. Świetnie się prezentował. Miałtrzydzieści sześć lat. Najlepszy wiek dla mężczyzny. Spojrzał na zegarek marki Ferrari. Byładokładnie czter nasta trzydzie ści, 24 wrze śnia 1989 roku. Życie wydawało się zabawą.

Przeszedł się po mieszkaniu na Valutavägen w sztokholmskiej dzielnicy Hägerstensåsen. Byłkoniec lata, ale padające przez okno promienie słońca wciąż jeszcze przyjemnie grzały.Mieszkanie umeblowane było klasycznie. W lewym rogu pokoju stał angielski fotel obity skórą.Naprzeciwko królowało biurko z czerwonobrązowego mahoniu z blatem z zielonej skóry. Podrugiej stronie stał regał z książkami, także z czerwonobrązowego mahoniu. Na podłodze leżałyręcz nie tkane dywany: Baktjar, Te briz i Be ludż, z Iranu i Afgani stanu.

Mężczyzna zaczął przeglądać swój zbiór płyt, w końcu wziął do ręki krążek z Divertimento Es-dur na smycz ki Wol fganga Amade usza Mozar ta.

John uwielbiał muzykę klasyczną właściwie już od czasów liceum. Kolekcjonował nagraniaulubionych dyrygentów, głównie Herberta von Karajana, ale także Georga Soltiego, urodzonegona Wę grzech kie row ni ka ar tystycz ne go londyńskich fil har moni ków.

„Pinchas Zukerman jest fantastycznym skrzypkiem, ale znacznie gorszym dyrygentem. Jestzbyt łagodny, brakuje mu agresji. Tak naprawdę preferuję Karajana. Jego styl jest prosty,nadaje muzyce ostrzejsze, jakby bardziej męskie brzmienie. Żaden dyrygent nie może się równaćz Her ber tem von Karajanem”.

John usiadł w skórzanym fotelu, zamknął oczy, zatopił się w muzyce. Smutne zawodzenieskrzypiec napełniało jego ciało spokojem. W drugiej części utworu tempo nieco zwalniało. Obóji fagot wdzie rały się mię dzy smycz ki. Ostry dźwięk blachy dopeł niał całości.

John Ausonius rozkoszował się muzyką. Nigdy wcześniej jego życie nie było tak doskonałe.Wszystko układało się po jego myśli. A jeszcze nie tak dawno jego sytuacja była zupełnie inna.Wzdrygnął się na samo wspomnienie, próbował wyprzeć je z pamięci. Bo po co miałby o tympamię tać? Te raz li czyła się tyl ko przyszłość.

Mężczyzna był podniecony, rozegzaltowany. Każdy dzień niósł ze sobą coś nowego. Za każdymrazem, kiedy szedł do banku, czuł, jak skacze mu adrenalina. Zastanawiał się, czy kursy akcjiwzrosły od poprzedniego dnia, czy wzrosła wartość jego opcji, czy słusznie ryzykował, czy mu się

Page 22: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

to opłaci ło.Wej ście w świat opcji okazało się bar dzo dobrym posunię ciem.Wszystko zaczęło się kilka miesięcy wcześniej, kiedy Ausoniusowi w końcu udało się zebrać

trochę pieniędzy. Przez cały rok ciężko pracował, ale długie, monotonne godziny harówkiopłaci ły się. Udało mu się odłożyć sie dem dzie siąt tysię cy koron.

Zaczął od ostrożnego inwestowania w akcje. W ostatnich dziesięciu latach sztokholmskagiełda przeszła niezwykły rozwój. Jeśli ktoś w styczniu 1980 roku zainwestował tysiąc koron,mógł pod koniec 1989 roku cieszyć się dziesięcioma tysiącami. „Nie może mi się nie udać” –pomyślał Ausonius i, podobnie jak trzy mi liony Szwe dów, po raz pierw szy w życiu kupił akcje.

Ale transakcje akcjami mu się nie spodobały. Kursy rosły powoli, a on był niecierpliwy. Chciałszybko zarobić duże pie niądze.

Postanowił przyj rzeć się bli żej opcjom.Handel opcjami był w tamtych latach w Szwecji względnie nowym zjawiskiem, ale sporo

o nim pi sano.

Sam pomysł jest prosty, chociaż wycena bazuje na skomplikowanych wyliczeniachmatematycznych. Kupno i sprzedaż opcji oznacza w praktyce nabycie prawa do dokonaniaw przyszłości transakcji kupna lub sprzedaży danego dobra po cenie ustalonej przez obie stronyw chwi li zawar cia kontraktu.

Największą zaletą tego rodzaju transakcji jest to, że zamrożony kapitał jest mniejszy niżw przypadku zakupu akcji. Zamiast na przykład kupować sto akcji Volvo po sto dwadzieścia pięćkoron za akcję (cena z września 1989 roku), kupuje się opcję kupna, płacąc za nią niewielkiprocent war tości akcji.

W ten sposób można, dysponując stosunkowo niewielkim kapitałem, zarobić ogromnepie niądze – je śli jest się spryt nym i ma się szczę ście.

Niestety ten sposób inwestowania ma też swoje minusy. Jeśli ktoś źle obliczy opcje kupnai sprze daży, może się okazać, że w dniu wygaśnię cia opcji zostanie z ogrom nym długiem.

Handel opcjami rozpoczął się w Stanach Zjednoczonych w latach siedemdziesiątych, doSzwecji pomysł dotarł w 1985 roku. Od razu zaczął się cieszyć dużym powodzeniem. Dobrakoniunktura sprawiła, że nie brakowało bogatych graczy chętnych do spróbowania sił nanowym rynku.

Tym bardziej że do wygrania – albo do stracenia – były naprawdę wielkie pieniądze.Zarabiano przede wszystkim na dużych wahaniach wartości akcji. Gdy w tak zwany czarnyponiedziałek, 19 października 1987 roku, doszło do załamania giełdy w Nowym Jorku, kursyakcji spadły przeciętnie o 22,7 procent. Nigdy wcześniej nie odnotowano tak drastycznegospadku, i to w ciągu jednego dnia. Ale i tak nie było porównania z rynkiem opcji, gdzieproporcje były wręcz nieprawdopodobne. W Szwecji przed załamaniem giełdy kupowano opcjepo dziesięć öre, a kilka tygodni później sprzedawano je za dziewięćdziesiąt koron. Jedni zyskalimajątek, inni straci li wszyst ko.

Pewien dwudziestoośmiolatek ze Sztokholmu zdążył przepuścić czterysta pięćdziesiątmilionów koron, zanim zdołano go powstrzymać. W Götabanken poleciały głowy, kiedy sięokazało, że w wyniku nieudanych transakcji opcjami przepadła połowa zysku z 1987 roku. Dużestraty odnotowały też inne banki, mię dzy innymi Handels banken i Öst götabanken.

Page 23: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Wiele osób krytykowało rynek opcji, który pod wieloma względami przypominał grę naloterii. Najostrzej wypowiadał się Stig Malm, przewodniczący LO, potężnej centrali związkówzawodowych pracobior ców.

– Obecna scena ekonomiczna jest zdominowana przez finansowe komety.Dwudziestoośmioletnie szczeniaki w szytych na miarę garniturach, jeżdżące białymi porsche,wyrastają na bohaterów nowych czasów. To nasi nowi potentaci – grzmiał w swoimpierw szomajowym prze mówie niu w 1987 roku.

John Ausonius otworzył oczy. Okazało się, że zasnął. Właśnie wybrzmiał ostatni akord trzeciejczęści utworu. Płyta się skończyła. Mężczyzna rzucił szybkie spojrzenie na zegarek. Było wpół doszóstej, pora je chać do miasta.

Wcisnął lekko pedał gazu. Dwieście koni mechanicznych pod maską zamruczałoz zadowolenia. Mężczyzna włączył klimatyzację, wrzucił jedynkę i wyjechał na E4 w kierunkuSztokholmu. Niski japoński wóz sportowy idealnie trzymał się drogi. John Ausonius miał gozaledwie od dwudziestu czterech godzin, ale już zdążył się w nim zakochać. Jazda toyotą supra89 AC była właści wym sposobem prze miesz czania się.

Ausonius był zachwycony, kiedy odkrył, jakie możliwości otwierał przed nim rynek opcji.Wystarczyło kilka tygodni, żeby wypracował własną strategię. Nie zamierzał zadowalać sięinwe stowaniem je dynie tych pie nię dzy, które posiadał. Jego plan był am bit niej szy.

Pomysł przyszedł mu do głowy, kiedy zaczął czytać regulamin Sparbanken. Był prostyi przejrzysty. Żeby móc handlować opcjami, trzeba było mieć specjalne konto. Zapłata zazakupione akcje musiała być zaksię gowana w ciągu trzech dni.

Ausonius szybko wpadł na pomysł, który polegał na tym, że kupował opcje dzień przedprezentacją sprawozdania kwartalnego. Jeśli było pozytywne, kurs akcji rósł. Wtedy należałosprzedać opcje już następnego dnia, spłacić dług bankowi, łącznie z częścią, na którą nie mapokrycia, a zysk zatrzymać dla sie bie.

„Proste i genialne – uznał. – Bank otrzyma swoje pieniądze w ciągu regulaminowych trzechdni, a ja będę mógł kupić opcje za sumę znacz nie większą niż ta, którą posiadam”.

Jego plan funkcjonował idealnie. Kiedy wkroczył do głównej siedziby Sparbanken naHamngatan w drogim garniturze i dobrze zawiązanym krawacie, został przyjęty z otwartymiramionami. Urzędnik bankowy sprawdził, że Ausonius ma na koncie siedemdziesiąt tysięcykoron, i bez wahania pozwolił mu kupić opcje za dwa razy większą sumę.

– Proszę nie zapomnieć, że opłatę trzeba wnieść w ciągu trzech dni – przypomniał muuprzej mie.

– Oczywi ście, wszyst kie go dopil nuję – uśmiechnął się Ausonius.Zaczął od zakupu opcji na akcje ASEA. Zaryzykował i udało się. Sprawozdanie kwartalne było

pozytywne. Kurs akcji wzrósł, a tym samym także wartość opcji. Trzeciego dnia przelał stoczter dzie ści tysię cy koron na konto obli gacji, na innym zachował czter dzie ści tysię cy zysku.

Powoli lato zbli żało się ku końcowi. Był już sier pień.Kiedy w ostatnich dniach miesiąca wszystko podsumował, okazało się, że na różnych kontach

ma łącz nie czte rysta dzie więć dzie siąt tysię cy koron.Dobre dziesięć lat później John Ausonius nadal był bardzo zadowolony ze swoich operacji na

sztokholmskiej giełdzie. „Może nie jestem najinteligentniejszym człowiekiem na świecie, ale na

Page 24: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

pewno nie można powiedzieć, że jestem nieinteligentny” – podsumował kiedyś swojądziałal ność gospodar czą.

Ausonius uważał się za yuppie – young urban professional. Pod koniec lat osiemdziesiątychpojęcie to zrobiło prawdziwą furorę. Byli to młodzi mężczyźni, niekiedy też młode kobiety, którzyzarabiali ogromne pieniądze na wahaniach giełdowych, żyli szybko i dużo wydawali.Ausoniusowi podobało się to określenie. A Young Urban Professional . Amerykanie potrafilinazywać rzeczy po imieniu. Nie było porównania z ciemnymi, zawistnymi szwedzkimisocjaldemokratami. Niewiele brakowało, a swoim cholernym gadaniem o równouprawnieniui jednakowych zarobkach dla wszystkich doprowadziliby Szwecję do upadku. Na szczęście im sięnie udało. Ist nie li jesz cze ludzie tacy jak on, Ausonius, którzy wychodzi li z własną ini cjatywą.

John myślał z pogardą o Stigu Malmie, przewodniczącym LO, który wypowiadał sięlekceważąco o młodych finansistach. W oczach Ausoniusa ludzie tacy jak Malm byliobłudnikami. Śmiał się do rozpuku, kiedy kilka miesięcy po wypowiedzi o szczeniakach okazałosię, że Folksam – jedna z największych szwedzkich firm ubezpieczeniowych, w której Stig Malmbył przewodniczącym zarządu – straciła dwieście siedemdziesiąt sześć milionów koron swoichklientów przez nieudane spekulacje na rynku finansowym. I jeszcze na dodatek robiła wszystko,by wyci szyć sprawę.

Poglądy Ausoniusa na ten te mat były proste i jasne:„Jeśli ktoś potrafi sam coś stworzyć, powinien też mieć prawo do owoców swoich działań, nie

musząc płacić podat ku na rzecz tych, którzy nie chcą albo nie potrafią tego robić”.

Kiedy John zjawił się w Sturecompagniet4, pozostali siedzieli już przy stoliku, popijajączamówione drinki. Pozostali, to znaczy Filip, Pierre i Martin. Wszyscy trzej mieli butikiw pobliskiej galerii handlowej Sturegallerian. Filip i Pierre sprzedawali damskie i męskiezegarki, Martin ekskluzywne akcesoria. Wszyscy trzej byli singlami i każdy wieczór spędzali taksamo. Po zamknię ciu swoich buti ków schodzi li do baru w Sture com pagniet.

– Cześć, John! Ładny garnitur! Zrobiłeś dobry interes? – zawołał Martin radośnie na widokJohna, który zbli żał się do stoli ka.

– Podoba ci się? – podchwycił John, wyraźnie połechtany. – Jest nowy. Odebrałem gow zeszłym tygodniu od Riccardiego. Wiesz, tego krawca na Biblioteksgatan. Materiał pochodziz Włoch. Musiałem czekać kilka tygodni, ale było warto. Lepszego nie znajdziecie w całymSztokhol mie.

– Co zamawiasz? Ja stawiam – powie dział Fi lip i uśmie chając się, dał znać kel ne rowi.– Piwo, jak zwykle. Dzię ki – odpowie dział John.Całą trójkę poznał, kupując w ich sklepach. U Filipa i Pierre’a zamówił niedawno damski

zegarek marki Girard Perregaux ze skórzanym paskiem. Nadal na niego czekał, zapłaciwszyjedynie niewielką zaliczkę z dwudziestu dwóch tysięcy koron, które zegarek kosztował.U Martina często coś kupował, począwszy od włoskich krawatów, na teczce z krokodylej skóryskończyw szy.

– Coś nie tak z inte re sami, skoro nie zamawiasz szam pana? – zażar tował Mar tin.Martin zwykł nazywać Johna swoim najlepszym klientem. Podczas pierwszej wizyty w sklepie

John przejrzał dokładnie cały asortyment, po czym kupił dwa parasole. Martin nigdy w życiu niesprze dał dwóch parasoli jedne mu klientowi. Bar dzo szybko się okazało, że John Ausonius nie był

Page 25: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

taki jak inni klienci. Przychodził tuż przed zamknięciem sklepu, jego zakupy zawsze byłyprzemyślane. W końcu pewnego razu Martin zaprosił go na piwo. John sprawił na nimwraże nie człowie ka samot ne go, było mu go nawet trochę żal.

Od tamtej pory John zaglądał do Sturecompagniet kilka razy w tygodniu. Był miły, raczejmilczący. Niekiedy sprawiał wrażenie nieobecnego, czasem zaś niespodziewanie wybuchałśmiechem, nie wiadomo, z jakiego powodu. O sobie mówił niewiele, a jeśli w ogóle, to tylkoo prowadzonych przez sie bie inte re sach.

Dzisiaj jednak był wyjątkowo rozmowny. Obojętnym głosem opisywał swojego nowegosportowego japończyka, który kosztował trzysta tysięcy koron, a którego on leasingował za pięćtysię cy koron mie sięcz nie.

– Dlacze go nie kupi łeś porsche? Nie stać cię? – draż nił się z nim Pier re.Ausonius zrobił urażoną minę.– Po co kupować samochód, którym jeż dżą wszyscy? – rzucił.Dobre dziesięć lat później John Ausonius tak przedstawiał swoją życiową filozofię z końca lat

osiem dzie siątych:„Niektórzy pewnie uznają mnie za próżnego, spytają, dlaczego John Ausonius ma mieć

wszystko, co najlepsze? To jednak będzie znaczyło, że nie zrozumieli tego, co najważniejsze.Mnie nie stać na kupowanie rzeczy tanich. Na dłuższą metę zawsze opłaca się kupować to, codrogie”.

John Ausonius uznał wieczór za udany. Wszyscy wypili jeszcze po piwie, a potem Filip, Pierrei Martin wyszli na zewnątrz obejrzeć jego nowe auto. Stało zaparkowane na Humlegårdsgatan,zale dwie kil ka me trów od wej ścia do Sture com pagniet.

John oczywiście zauważył, że jego znajomi byli pod wrażeniem. Kiedy wsiadł do wozui z piskiem opon ruszył E4 w stronę swojego mieszkania na Valutavägen w Hägerstensåsen, byłzadowolony.

Nikt, a już na pewno nie sam Ausonius, nie domyśliłby się wtedy, że za niecałe dwa latamężczyzna w szytym na miarę garniturze, jadący japońskim samochodem sportowym, będziechował się w krzakach, uzbrojony w laserowy karabin Erma, gotów zabijać nieznanych sobieludzi.

Wte dy było jesz cze światło…

Piątek, 9 sierpnia 1991 roku

Shahram Khosravi pochylał się lekko nad kwiatową rabatą w Kungsparken w centrumGöteborga. Metodycznie unosił motykę, walcząc wytrwale z chwastami, które pleniły się międzykwitnącymi różami, astrami i aksamitkami. Był ładny dzień końca lata. Zakochane paryspacerowały w słońcu, trzymając się za ręce, jakieś dziewczynki grały we frisbee, a pod jednymz dę bów sie dział dwudzie stolet ni chłopak, fał szując na gi tarze.

Shahram cieszył się ciepłem. Jeszcze kilka godzin i zakończy pracę dla zarządu parkówGöteborga. Przynajmniej na jakiś czas. Za trzy tygodnie miał rozpocząć studia na UniwersytecieSztokholm skim. Zamie rzał studiować antropologię.

Lubił pracę w parku. Była przyjemną odmianą po miesiącach nauki i ślęczenia nad

Page 26: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

książkami. Poza tym praca fizyczna pozwalała mu na spokojne przemyślenie różnych spraw.W ostatnich tygodniach Shahram wielokrotnie oddawał się marzeniom na jawie, nigdy jednaknie zaprzestając pracy. Jego myśli wędrowały między dniem codziennym w Göteborgu,przyszłością w Sztokhol mie i prze szłością w Iranie.

Nagle znów miał dziewiętnaście lat. Siedział w domu ojca w Isfahanie, w środkowym Iranie.Właśnie zdał maturę. W ręku trzymał list z pięknym czerwonym stemplem. Niestety treść listunie była rów nie piękna. Było to bowiem we zwanie do irańskie go woj ska.

Był rok 1986. Wojna między Iranem a Irakiem trwała już od sześciu lat. Irański reżim nieujawniał żadnych danych, ale i tak wszyscy wiedzieli, że kosztowała życie tysięcy ludzi. Natłocznym bazarze w Isfahanie przekazywano to sobie szeptem. Ci, którzy słuchali zagranicznychradiostacji, mówili o ponad stu tysiącach zabitych. Straty były ogromne. Tak duże, że reżim niebył już w stanie ich zataić. Shahram, podobnie jak inni, doskonale to wiedział. Tylko z jegoszkoły dzie siąt ki uczniów trafi ło do woj ska i nigdy nie powróci ło do rodzinnych domów.

Tygodnie, a nawet miesiące spędzone w upale, w cuchnących okopach na pustyni, skończyłysię dla wielu strzałem z kałasznikowa w brzuch albo w głowę. Znajdywano też ciała rozerwanena strzę py przez granaty.

Coraz częściej pojawiały się plotki, że Irakijczycy używają gazów bojowych. Twierdzono, żeSaddam Husajn nakazał stosowanie broni chemicznej przypominającej gaz musztardowyz okresu I wojny światowej. Inni uważali, że był to gaz paraliżujący układ nerwowy, być możezawierał cyjanek. Dwa lata później plotki zamieniły się w pewność. Samoloty bojowe Husajnaspuściły na kurdyjskie miasto Halabdża bomby z bronią chemiczną, w wyniku czego zginęłoponad pięć tysięcy ludzi. Ani nieliczne drzewa oliwkowe, ani niskie kamienne domy nie byływ stanie zapewnić mieszkańcom schronienia w chwili, gdy gaz powoli zaczął wdzierać się dodoliny. Ciężarnym kobietom, bawiącym się dzieciom, zakochanym parom, ciężko pracującymmiesz kańcom miastecz ka zgotowano peł ną cier pie nia agonię.

Podobno był to ten sam żółty, bezlitośnie uśmiercający gaz, którego Irakijczycy używali terazna froncie irańskim.

To właśnie na tę wojnę, do tych niekończących się okopów wysyłano szkolnych kolegówShahrama. Wielu z nich zostało tam na zawsze. Ostatnie dni ich życia nie były piękne. Podobniejak ich śmierć. Wie le ciał pozostało za li nią frontu, ogień był zbyt intensyw ny, żeby moż na było jestamtąd zabrać, obawiano się też gazów bojowych. W ciągu kilku dni ciała pełnych nadzieimłodych ludzi zamieniały się w groteskowo zniekształcone trupy, rozkładające się w ponadczter dzie stostopniowym upale.

Shahram nie chciał zakończyć swojego życia w ten sposób. Uznał, że jest za młody, byzamie nić się w gni jące go trupa.

W dzień po otrzymaniu powołania do wojska Shahram uciekł z rodzinnego miasta razemz dwoma kolegami ze szkoły. Przez Afganistan zamierzali dotrzeć do jednego z ONZ-owskichobozów dla uchodźców w Pakistanie. Dotarli jednak tylko do miasta Iranszahr, położonegokil kaset ki lome trów od irańsko-afgańskiej grani cy.

Ucieczka zakończyła się w ponurym hotelu, położonym w zaułku tuż za miejscowymmeczetem. Shahram i jego koledzy nie wiedzieli, że właściciel hotelu współpracował z policją.Istniała między nimi niepisana umowa. Policja przymykała oczy na przemyt złota i narkotyków

Page 27: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

z Afganistanu w zamian za to, że właściciel od czasu do czasu przekazywał informacjeo młodych chłopcach, którzy ucie kając z Iranu, czę sto się tu zatrzymywali.

Shahram wzdrygnął się na samo wspomnienie tygodni, które spędził w areszcie. Irański reżimbył zdesperowany. Wojna z Irakiem nie zmierzała w dobrym kierunku: partyzancimudżahedińscy rośli w siłę i coraz bardziej otwarcie atakowali irańskie wojsko i policyjneposte runki, a dzie siąt ki tysię cy młodych ludzi ucie kało po otrzymaniu powołania.

Shahram został bardzo dokładnie przesłuchany. Pytano go, co wie o mudżahedinach. A możedla nich pracuje? Dlaczego nie chce spełnić obywatelskiego obowiązku i walczyć z Irakiem? Nawiększość pytań nie potrafił odpowiedzieć. Za karę umieszczono go w osobnej celi i zaczętotor turować. Tak mi jały kolej ne dni.

Ale i tak miał szczęście. Wprawdzie bito go kijami po podeszwach stóp i bardzo cierpiał, alenie moż na było tego porów nać z tym, przez co prze chodzi li inni więź niowie. Dochodzące z ich celkrzyki mówi ły same za sie bie.

Uratował się prawdopodobnie dzięki ojcu, który pociągając za właściwe sznurki, wpłacającsowitą kaucję i hojnie obdarowując kilku urzędników, sprawił, że jego syn został wypuszczonyz wię zie nia.

Shahram był wolny, ale zrozumiał, że jego życie już nigdy nie będzie takie jak dawniej. ReżimChomeiniego był mściwy. Kto raz z nim zadarł, wiedział, że w każdej chwili jego grzechy mogąbyć znów wyciągnięte na światło dzienne i wykorzystane przeciwko niemu. Teraz policjabez pie czeństwa miała już i jego, i jego rodzi nę na oku.

W 1980 roku ojciec Shahrama został oskarżony o działania przeciwko rewolucji. Właściwienie było żadnych dowodów, ale miał dużą firmę budowlaną i to samo w sobie było jużwystarczająco podejrzane. Kapłani rewolucji nie lubili kapitalistów niemal tak samo, jak kiedyśnie lubili ich rewolucjoniści Lenina. Poza tym ojciec należał do plemienia Bachtiarów. W tymsamym tygodniu, kiedy go zatrzymano, duchowni udaremnili próbę zamachu na Chomeiniego.Większość wojskowych usiłujących obalić ajatollaha należała właśnie do tego plemienia. Towystar czyło, żeby skazać ojca Shahrama na śmierć.

Prasa podała treść wyroku i dokładną datę wykonania kary. Strzały miały paść następnegodnia o świcie. Shahram miał wówczas trzynaście lat. Rodzina czuwała całą noc. Prawie nikt sięnie odzywał. Kiedy słońce zaczęło powoli wschodzić, wszystkie słowa się skończyły. Cóż możnabyło powie dzieć?

Kilka godzin później ojciec wrócił do domu. Egzekucja okazała się okrutnymprzedstawieniem, które miało zastraszyć ludzi. Połowę skazanych rozstrzelano, resztęzwol niono. Prze słanie re żi mu nie pozostawiało wąt pli wości.

Na ułamek sekundy Shahram powrócił do rzeczywistości. Natrętna mucha krążyła wokół jegogłowy. Prze gonił ją ręką i powrócił do wydarzeń z prze szłości.

Grani ca mię dzy Iranem i Afgani stanem. Rok 1987.Shahram siedzi na koniu. Obok niego jest jeszcze jeden jeździec. Słońce zachodzi za skaliste

wierzchołki gór, nagie zbocza wydają się czerwonozłote. Cienie się wydłużają. Złoto przechodziw odcień szarości, a po chwili zamienia się w czerń. Wraz z nadejściem zmroku zaczyna

Page 28: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

napływać chłodne noc ne powie trze.Shahram Khosravi otula się szczelniej kocem, patrzy w napięciu na wschód. Zaledwie kilka

kilometrów dalej, tuż za najbliższymi górskimi szczytami, leży Afganistan. Musi się tam dostaćprzez ni kogo nie zauważony.

Nie było to łatwe zadanie. Irańska straż graniczna mogła się pojawić w każdej chwili.Shahram wiedział dokładnie, co go czeka, jeśli po raz kolejny trafi w ręce irańskiej policji.Zadrżał, otrząsnął się i spojrzał ukradkiem na mężczyznę, któremu powierzył swoje życie.Nawet nie znał jego nazwi ska.

– Możesz mówić do mnie Ibrahim – powiedział mu przewodnik i dodał: – Jeśli będziesz mniesłuchał, za kil ka dni bę dziesz już bez piecz ny.

Shahram zapłacił mężczyźnie całkiem pokaźną sumę pieniędzy. Teraz pozostawała mu jużtylko nadzieja. Tym razem nie wolno mu popełnić żadnego błędu, gdyż nawet drobiazg mógłkosztować go życie. Ibrahim popatrzył mu w oczy, a potem skinął znacząco w stronę górskichprze łę czy. Pora ruszać.

W nocy Ibrahim ode zwał się tyl ko je den je dyny raz. Uniósł rękę i wyszeptał:– Ci cho, to irańska straż granicz na. Musisz był cał kowi cie ci cho.Shahram natychmiast ściągnął cugle. Koń zarzucił łbem niespokojnie, ale stanął. Shahram

wstrzymał oddech. Nie dobiegł ich żaden dźwięk, więc po kilku minutach mężczyźni pojechalidalej.

Bolały go plecy, ale starał się o tym nie myśleć. Nie przywykł do podróżowania konno. Jakwiększość z dwóch milionów mieszkańców Isfahanu, czas poświęcał głównie na czytanieksiążek i gry telewizyjne, a nie na zajęcia na świeżym powietrzu. Teraz, zamiast poddać sięruchom konia, siedział sztywno w drewnianym siodle. Po kilku godzinach jazdy przy każdymruchu miał wraże nie, że prze chodzi go prąd. Zagryzł war gi i patrzył prosto przed sie bie.

Kilka godzin później był już w Afganistanie, a po czterdziestu ośmiu godzinach udało mu sięprzejść przez grani cę Paki stanu. Opuścił Iran.

W obozie dla uchodźców w Karaczi panował chaos. Największe miasto Pakistanu położone jestnad brzegiem oceanu i słynie przede wszystkim z brutalnych wojen między rywalizującymi zesobą zbrodniczymi gangami. Shahram nie czuł się tu bezpiecznie. ONZ-owski urzędnik UNHCR5

poinformował go, że czas oczekiwania na pomoc może być długi. Żaden kraj nie kwapił się doprzyjęcia uciekinierów. Tysiące ludzi, głównie uchodźców z Iranu i Afganistanu, czekało tulatami. Nieco opryskliwy urzędnik nie był nawet w stanie zagwarantować im, że otrzymająstatus uchodźcy. Pakistańska policja mogła w każdej chwili deportować ich do Iranu. Po półroku Shahram uznał, że ma dosyć. Prze szedł przez kolej ną grani cę. Tym razem do Indii.

Po czterech miesiącach w New Delhi otrzymał pierwszą pozytywną wiadomość. AmbasadaKanady poinformowała go, że ma szansę otrzymania statusu uchodźcy. Powinien uzyskać gow ciągu dwóch, trzech mie się cy.

Shahram odetchnął z ulgą. Marzył o wyjeździe do Kanady, ale postanowił również odwiedzićambasadę Szwecji. Urzędnik, który przyjął go w nieco dziwnym, pomalowanym na różowobudynku, w ciągu kilku dni załatwił mu wszystkie potrzebne papiery. Shahram postanowił nie

Page 29: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

czekać na odpowiedź z Kanady. W marcu 1988 roku, niemal rok po opuszczeniu rodzinnegomiasta, wylądował na lot ni sku w Sztokhol mie. Jego uciecz ka dobie gła końca.

Po dwóch latach w nowym kraju nareszcie miał czas pomyśleć o swojej przyszłości. Zdążył jużnie co ochłonąć, nauczył się ję zyka, mógł zwol nić tem po.

Zaczął się zastanawiać nad podstawowymi pytaniami: „Kim jestem? Co tutaj robię? Jak mamodnaleźć się w nowej sytuacji?”. Postanowił poszukać na nie odpowiedzi, studiując innekultury. Może wiedza o społeczeństwach innych niż irańskie czy szwedzkie pozwoli mu znaleźćmiejsce dla siebie. Złożył podanie o przyjęcie na Wydział Antropologii na UniwersytecieSztokholm skim i został przyję ty.

Shahram pokręcił głową i wrócił do rzeczywistości, do grządek kwiatowych w Kungsparken.Spojrzał na zegarek. Pięć po czwartej. Pora kończyć pracę. Bengt i Conny, którzy pracowali turazem z nim, zaczę li się już zbie rać.

– Nie idziesz do domu? – spytał Conny zdzi wiony.– Właśnie mam zamiar. A wy dokąd się wybie racie?– Do monopolowe go!– Świet nie, pój dę z wami!– Ty? Do monopolowe go? Prze cież ty chyba… – zaczął Conny i urwał.– Jestem muzułmaninem, jeśli o to ci chodzi – powiedział Shahram ze śmiechem. – Nigdy nie

wi dzie li ście muzuł manów w skle pie monopolowym?Conny i Bengt spoj rze li po sobie i też zaczę li się śmiać.– Nie znałem cię od tej strony, Shahram – rzucił Conny. – Zrobimy zakupy, a potem

zapraszamy cię na piwo.Shahram skinął głową. Trzej mężczyźni ruszyli zdecydowanym krokiem w stronę Linnégatan.

Chcie li zdążyć przed piąt kowym tłumem w skle pie z al koholami.

Page 30: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Westfalia

Mat ka Johna Ausoniusa Hil de Mül ler czę sto opowiadała synowi o wtor ku 5 grudnia 1944 roku:– Nigdy nie zapomnę tego dnia. Miałam piętnaście lat. Ja i mój brat piekliśmy pierniczki.

Właśnie wyjęliśmy drugą blachę z piekarnika, kiedy spadła pierwsza bomba. Rozpętało siępiekło. Bomby leciały bez przerwy, wkrótce całe Soest stało w płomieniach. Zbiegliśmy dopiw ni cy i tam się schowali śmy. Pier nicz ki z kolej nej blachy się spali ły.

Dom, w którym mieszkała Hilde, był jednym z niewielu, które przetrwały alianckiebombardowania. Ponad sześćdziesiąt procent miasta zostało całkowicie zniszczone. RodzinaHilde miała szczęście. Jedna z bomb trafiła zaledwie kilka metrów od drzwi kuchennych domu.Następnego dnia rodzina zasypała na ulicy wielki lej. Matka Hilde zgubiła wtedy zegarek.O dzi wo, znalazła go wie le lat póź niej, kie dy roz kopano uli cę, by położyć nową kanali zację.

Hilde Müller urodziła się w 1929 roku w Soest, w Westfalii. Kiedy wybuchła II wojnaświatowa, miała dzie sięć lat.

Soest, ładne średniowieczne miasteczko z wąskimi uliczkami i domami z pruskiego muru,położone jest zaledwie kilka kilometrów od Zagłębia Ruhry, najważniejszego niemieckiegookręgu przemysłowego. Liczne kopalnie węgla w okolicy stwarzały dobre warunki do rozwojuprzemysłu, który pod koniec lat trzydziestych w coraz to większym stopniu przestawiał się naprodukcję broni, wozów bojowych i amunicji potrzebnych Hitlerowi do prowadzenia wojny.W wielkich fabrykach Kruppa niemieccy pracownicy harowali razem z milionemprzymusowych robotników z Rosji, Ukrainy i Polski. Zgodnie z nazistowską ideologią robotnicyci byli nazywani Unter menschen, podludźmi, co jednak nie przeszkadzało w wykorzystywaniupracy ich rąk do produkcji śmiercionośnej broni, na której opierał się nazistowski systemuci sku. Dla aliantów okręg Ruhry był oczywi stym ce lem.

Bombardowania rozpoczęły się w 1943 roku. Powtarzające się co noc naloty dywanowezamieniły Dortmund, Düsseldorf i Kolonię w dymiące ruiny, zmuszając mieszkańców doniekończącej się ucieczki zatłoczonymi drogami. Kiedy oddziały alianckie po lądowaniuw Normandii dotarły do Zagłębia Ruhry, rozgorzały nowe, gwałtowne walki o każdą ulicęi każ dy dom, podczas których nisz czono wszyst ko, co cudem ocalało z noc nych nalotów.

Było wielce prawdopodobne, że także Soest stanie się celem aliantów. 16 maja 1943 rokuzbombardowana została tama na jeziorze Möhnesee, położonym kilka kilometrów na południeod miasta. Ogromne masy wody nie dotarły wprawdzie do miasteczka, ale tysiące mieszkańcówokolicz nych osad utopi ło się jak szczury.

Mieszkańcy Soest czekali przerażeni na swoją kolej. Atak na miasto nastąpił rok później, 5grudnia 1944 roku.

Może się to wydać dziw ne, ale Hil de Mül ler podczas woj ny nigdy się nie bała.– Może po prostu byłam za mała, a może sprawiła to obecność matki – opowiadała wiele lat

Page 31: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

póź niej.Założone w IX wieku Soest było miastem z tradycjami. Przed wybuchem II wojny światowej za

potężnym murem z XIII wieku mieszkało około dwudziestu tysięcy ludzi. W czasach Hanzy był toznaczący ośrodek handlowy, jednak siedemset lat później Soest straciło swoją pozycjęi zamieniło się w nieco senne miasteczko, żyjące własnym rytmem. Mieszkańcy kupowaliksiążki w księgarni Rittersche Buchhandlung, założonej w 1836 roku, na kawę szli do CaféKäfer w budynku obok, a na piwo do Pilgrim Haus, gdzie od 1304 roku podawano w tychsamych pomiesz cze niach ten sam rodzaj chmie lowe go trunku.

Ojciec Hilde Müller był dekarzem, podobnie jak jego ojciec. Zawód przechodził z ojca nasyna; przez lata rodzinie udało się osiągnąć całkiem przyzwoitą pozycję finansową. Kiedyw latach dwudziestych XX wieku ojciec Hilde, Bernhard, kupił trzypiętrowy kamienny dom,pięknie położony wewnątrz starych murów miejskich, pozycja rodziny wzrosła i to byłonajważniejsze. Soest okresu międzywojennego było miastem o wyraźnej strukturze społecznej,każdy miał określoną pozycję i funkcję do spełnienia. Sąsiedzi i duchowni licznych kościołówstrzegli zazdrośnie, żeby nikt nie wyszedł poza ustalone ramy. I wojna światowa, która wysłałatysiące młodych chłopców na śmierć na froncie zachodnim, przechodzącym zaledwie kilkakilometrów od miasta, niewiele zmieniła w światopoglądzie mieszkańców, którzy nadal cenilisobie dyscyplinę i przestrzegali raz ustalonej hierarchii. Wielkie miasta, jak na przykład Berlin,przeżywały okres dekadencji, ulegały nowoczesnym ideom głoszącym wolność jednostki i jejodpowiedzialność za własne czyny, ale Soest nadal trwało w swoim śnie Śpiącej Królewny.Miesz kańcy miastecz ka prze strze gali jednej zasady: Ordnung muss sein.

Mimo że rodzina Müllerów poprawiła swoją pozycję ekonomiczną, oddzielając się od klasyrobotniczej, to jej poglądy polityczne pozostały socjaldemokratyczne. W Soest, podobnie jakw większości małych niemieckich miast, klasa robotnicza na początku lat trzydziestychgłosowała niezmiennie na socjaldemokratów. Partię nazistowską wspierała głównie corazbardziej niezadowolona klasa średnia, sklepikarze, nauczyciele i urzędnicy państwowi, którzysil nie odczuli skut ki słabej koniunktury i de pre sji gospodar czej lat trzydzie stych.

Tak więc Bernhard Müller, ojciec Hilde, nie żywił szczególnie ciepłych uczuć wobec Hitlera,nawet jeśli skłonny był przyznać mu rację w tym, że Żydzi zyskali zbyt duże wpływy i władzę.Nigdy jednak nie mówił tego głośno, nie chcąc urazić Sary, młodej opiekunki, która właściwieprowadzi ła dom rodzi ny Mül le rów i która ojcu rodzi ny wpadła w oko.

Poza tym Bernharda bardziej niż polityka interesowały samochody. Sam miał horcha i dkw,o które bardzo się troszczył i starannie pucował. Oba były źródłem jego dumy, a także zawiścisąsiadów.

1 września 1939 roku Niemcy napadły na Polskę i rozpoczęła się wojna. Wkrótce poczmistrzmiasteczka, ubrany na tę okazję w galowy mundur, osobiście wręczył ojcu Hilde powołanie dowojska. Bernhard Müller nie był zadowolony, że ma walczyć w obronie nazistowskich idei, alenawet mu do głowy nie przyszło, by odmówić włożenia brunatnego munduru. Ordnung musssein.

Razem z najstarszym synem wsiadł do jednego z wielu pociągów wiozących żołnierzy nawschód.

Wojna nie sprawiła, że zachwycił się nazizmem. Rzadko mówił o tym, czego wówczasdoświadczył. Rodzina wiedziała, że był w Finlandii, ale niewiele więcej. Niekiedy wspominał

Page 32: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

pojedyncze zdarzenia. Kiedyś opowiadał, jak na granicy fińsko-rosyjskiej zabijano rosyjskichjeńców wojennych strzałem w tył głowy. Zakrwawione ciała zostawiano na śniegu. Siarczystymróz uniemożliwiał jakikolwiek pochówek. Poza tym było to zbędne. Ciała szybko zamarzały, niebyło więc obawy, że zaczną się roz kładać. Na pew no nie przed nastaniem wiosny.

Po zakończeniu wojny Bernhard nie miał wiele dobrego do powiedzenia o nazizmie. Kilka latpóźniej, po śmierci żony, ożenił się z Sarą, żydowską gospodynią, która prowadziła rodzinie domi cały czas wier nie trwała u boku swe go je dyne go chle bodaw cy.

Hilde Müller dorastała podczas wojny. Do czasu bombardowań jej życie toczyło się właściwietak jak przed wojną, z jednym wyjątkiem. W mieście nie było mężczyzn. Na ulicach były niemalwyłącz nie dorosłe kobie ty, młode dziew czę ta i dzie ci.

Najważniejszą organizacją w mieście był Bund Deutscher Mädel, nazistowski odpowiednikskautów. Dziewczęta w ładnych mundurkach maszerowały równo, śpiewając pieśniwychwalające oj czyznę i nazizm. Wszyscy mie li kochać swój kraj i Führe ra.

Członkinie organizacji aktywnie wspierały działania wojenne. Starsze dziewczęta zbierałypieniądze i szykowały paczki z jedzeniem, ubraniami i innymi drobiazgami potrzebnymimęż czyznom na licz nych wojennych frontach.

Hilde, podobnie jak ojciec, nie interesowała się ani polityką, ani nazistami, anisocjaldemokratami. Lubiła się bawić z rodzeństwem, szczególnie ze swoją o trzy lata młodsząsiostrą Ellą, która nie odstępowała Hilde na krok, podziwiała ją i próbowała we wszystkimnaśladować. Dla Hilde było to niekiedy męczące, szczególnie zaraz po zakończeniu wojny, kiedymłodzi chłopcy i mężczyźni zaczęli wracać do domów. Hilde przyciągała ich spojrzenia. Nie byłazadowolona, że jej dziecinna jeszcze siostra zawsze jej towarzyszyła. Hilde była świadomaswojej urody. Kasztanowe włosy, często splecione w dwa warkocze, ładnie okalały jej niecopodłużną twarz. Potrafiła spędzać długie chwile w holu przed lustrem i przyglądać się sobiez zadowoleniem. Ella czasem się z niej śmiała, ale na ogół kończyło się na tym, że siostry padałysobie w ramiona i zaśmie wały się do roz puku.

Ojciec Hilde i jej brat wrócili do domu po zakończeniu wojny w 1945 roku. Pod ichnieobecność wszystko się zmieniło. Kolonia, Dortmund i Düsseldorf obróciły się w ruiny,a wielu ich mieszkańców – wcześniej kupujących produkty rolnicze i inne przedmioty lub usługiod miejscowych rzemieślników – zginęło. Ci, którym udało się przeżyć, nie mieli teraz anidomów, ani pieniędzy. Mieszkańcy Soest dotkliwie odczuli skutki wojny. Coraz więcej ludzi byłobez pracy. Żyw ność, odzież i wie le innych potrzebnych rze czy sprze dawano na kart ki.

Hilde skończyła ośmioletnią szkołę zawodową, kształcąc się na ekspedientkę w sklepieobuwniczym. Ale po wojnie nie było butów. Poza tym kobiety na ogół nie pracowały. W Soest ichcelem było wyjść za mąż i rodzić nowych obywateli, aby przysparzać miastu i Rzeszymiesz kańców. Oj ciec Hil de uznał, że nie ma potrze by, by jego cór ka szła do pracy.

Hilde coraz gorzej znosiła zamknięcie. Piękne średniowieczne domy stawały się jakby corazmniejsze, uliczki coraz węższe i mroczniejsze. Hilde pragnęła poznać świat, zobaczyć coświęcej. W gazetach pojawiły się ogłoszenia, że Szwecja poszukuje ludzi do pracy. Mówiło się, żew tym oszczędzonym przez wojnę kraju na północy życie jest znacznie łatwiejsze. Hildeodpowiedziała na jedno z ogłoszeń. Kilka tygodni później nadeszła wiadomość. Dostała pracę

Page 33: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

jako pomoc domowa u rodziny w Uppåkra, w Skanii, w południowej Szwecji. Przyjęłapropozycję, mimo że w żadnym atlasie nie była w stanie znaleźć takiej osady. Ku jej zdziwieniuoj ciec nie prote stował.

– Rozumiem, że chcesz spróbować czegoś innego – powiedział. – Tym bardziej że nikt niepotrafi przewidzieć, co nas tu czeka, czy w ogóle mamy jeszcze jakąś przyszłość. Jeślizde cydujesz się je chać, masz moje błogosławieństwo.

Hilde stała na dziobie statku, wiatr targał jej włosy, czuła jego podmuchy na twarzy, w oczachmiała łzy. Mrużyła je zadowolona, przyglądając się plamkom słońca na powierzchni wody.Morze zdawało się nie mieć końca, otaczało ją ze wszystkich stron, sięgało hen po horyzont.Hilde, która nigdy jeszcze nie widziała morza, była zachwycona. Był październik 1950 roku.Nie daw no skończyła dwadzie ścia je den lat. Te raz cze kała na nią Szwe cja. I przygoda.

Razem z Hilde podróżowała cała grupka dziewcząt, które podobnie jak ona jechały do pracyw Szwecji. Podróż mijała im bardzo przyjemnie. Dziewczęta dużo się śmiały, wymieniały sięadresami, zawierały przyjaźnie. Wszystkie nieco się denerwowały, ale nowe przyjaciółki dawałypoczucie bez pie czeństwa.

Ich dobry humor wynikał też z zainteresowania, jakie budziły u chłopców i młodych mężczyznpłynących tym samym statkiem. Hilde, jak zwykle, przyciągała uwagę. Cieszyła się niemal jakdziecko, kiedy któryś z mężczyzn fundował jej kawę albo komplementował jej urodę. Nawetpięćdziesiąt lat później wspominała tę podróż jako największą przygodę swojego życia. To niebyło Soest.

– Miałam siedmiu kawale rów, wszyscy się do mnie zale cali – mówi ła z dumą.Najbardziej podobał jej się Egon. Wyróżniał się spośród innych mężczyzn. Miał dwadzieścia

trzy lata. Był zaledwie dwa lata starszy od niej, ale zdawał się wyjątkowo dojrzały i obyty.Pochodził ze Szwajcarii, z wykształcenia był kucharzem. Zdążył już zwiedzić kilka europejskichstolic, od roku pracował w Szwecji. Teraz wracał ze Szwajcarii, gdzie był w odwiedzinachu krew nych.

Hilde przyglądała się ukradkiem jego ładnej twarzy, lekko falującym brązowym włosom.W jednym ręku zawsze trzymał papierosa, w drugim często kieliszek koniaku. Miał zaraźliwyuśmiech – kiedy się śmiał, Hilde coraz częściej mu wtórowała. Nauczył ją pierwszych słów poszwedzku. Goddak i Jak elskar dik. Ćwiczyła ich wymowę, a potem śmiała się, kiedy Egonw końcu powie dział jej, co oznaczają: „Dzień dobry” i „Kocham cię”.

– Może poje chałabyś ze mną do Sztokhol mu? – zaproponował jej uśmiechnię ty.– Zwariowałeś? Jadę pracować jako pomoc domowa w Uppåkra. Przyjechałam tu, żeby

zarobić pie niądze.– E tam, nieważne. Przyjedź do Sztokholmu. Będziemy żyli miłością i winem. We dwoje, ty

i ja!– Jesteś szalony! – Hilde się roześmiała, patrząc w błyszczące oczy Egona. Zanim statek

wpłynął do por tu w Mal mö, wymie ni li się adre sami.

Kiedy Hilde po raz pierwszy przyjechała do Sztokholmu, Egon zabrał ją do Operakällaren,eleganckiej restauracji, w której pracował. Hilde ledwie wierzyła własnym oczom. Wielkieżyrandole rzucały łagodne, przyjemne światło. Ściany były pozłacane, pokryte dębową boazerią

Page 34: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

z motywami łowieckimi, sarnami i bażantami. Krzesła miały obicia z czerwonego aksamitu.Egon opowiadał jej z dumą, że lokal otwarto w tym samym roku, w którym Gustaw III otworzyłnową sztokholmską operę, czyli w 1787. Lokal należał do stowarzyszenia Les Grandes Tables duMonde, zrzeszającego najbardziej eleganckie restauracje świata. I właśnie tutaj, w kuchni,pracował Egon. To było coś całkowicie innego od Soest czy gospodarstwa w Skanii, gdzie Hildedoiła krowy, sprzątała, gotowała i wykonywała róż ne inne prace.

Kiedy trzymając się za ręce, szli przez most Slottsbron, przyglądając się światłomz cumujących przy nabrzeżu Strandkajen statkom, a potem stali na Hamngatan, podziwiającświąteczny wystrój eleganckiego domu towarowego Nordiska Kompaniet, Hilde czuła, że jejżycie się zmie nia. Soest zostało gdzieś dale ko za nią.

Kil ka mie się cy póź niej Hil de i Egon wzię li ślub.12 lipca 1953 roku urodziło się ich pierwsze dziecko. Ochrzcili je Wolfgang Alexander John

Zaugg.Trzydzie ści trzy lata póź niej on sam zmie nił swoje imię i nazwi sko na John Ausonius.

Niedziela, 15 września 1991 roku

Kolejka do lokalu wyborczego w szkole teatralnej w Skarze zaczęła się ustawiać już okołogodziny dziesiątej rano. Jak zwykle składała się głównie z przedstawicieli starszego pokolenia.Kobiety i mężczyźni w wieku sześćdziesięciu do siedemdziesięciu paru lat ustawiali sięw rzę dzie przed członkami komi sji, którzy podawali im z uśmie chem li sty wybor cze.

Kilkaset metrów dalej, na rynku Stortorget, w podmuchach zimnego wiatru przygrywałaorkiestra dęta. Czerwone flagi socjaldemokratów powiewały na wietrze obok szwedzkich flagnarodowych. Wolontariusze Czer wone go Krzyża potrząsali pusz kami.

W Skarze rozpoczynał się dzień wyborów. Przypominał wszystkie poprzednie takie dni,z jednym ważnym wyjątkiem. Na rynku pojawiła się bowiem nowa flaga. Żółta, ze stylizowanąpostacią mężczyzny, przypominającego do złudzenia jednego z synów miasteczka, milioneraBer ta Karls sona, dyrektora wiel kiej wytwór ni płytowej i właści cie la par ku roz ryw ki.

– Polityka polega na tym, żeby wiarygodnie kłamać – stwierdził kiedyś w odpowiedzi napytanie o szwedz ką de mokrację.

– Stąpamy twardo po ziemi. Reprezentujemy zdrowy rozsądek, w przeciwieństwie doniektórych zatwardziałych działaczy innych partii – powiedział kolega Berta Karlssona, hrabiai przedsię bior ca Ian Wacht me ister.

Kilka miesięcy wcześniej obaj mężczyźni założyli Nową Demokrację – partię, która dałapoczątek nowe mu roz działowi w szwedz kiej poli tyce.

Bert Karlsson i Ian Wachtmeister wprowadzili własny styl uprawiania polityki. Bylibezlitośni dla swoich przeciwników. Zamiast dyskutować o ważkich zagadnieniach politycznychi skomplikowanych kwestiach ekonomicznych, przedstawiali proste rozwiązania problemówkraju. Częstowali piwem i zachęcali do wspólnego śpiewania. Hrabia nosił zabawne kapelusze,a dyrektor wytwórni płytowej dziurawe swetry. Ich wiece przyciągały ogromną publiczność.Ludzie byli ciekawi nowych polityków. Jedni uważali ich za zabawnych w ludycznym stylu,u innych wzbudzali nie smak.

– Bert Karlsson jest wręcz wulgarny – stwierdziła Anne Wibble, przedstawicielka szwedzkiej

Page 35: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Partii Liberałów6. – Świadomie gra na naszych uprzedzeniach i rozdmuchuje dzielące naskwe stie.

– Wachtmeister mówi to, co innym zdarza się powiedzieć po wypiciu kilku piw, z tą różnicą, żeon robi to cał kowi cie na trzeź wo – zauważył przywódca li be rałów Bengt We ster berg.

Wyglądało na to, że wiosną i jesienią 1991 roku nic nie będzie w stanie powstrzymać nowejpartii. Dla setek tysięcy wyborców Nowa Demokracja jawiła się jako głos ludu, którego dotądw szwedz kiej poli tyce brakowało.

Dziwne było tylko to, że Karlssonowi i Wachtmeisterowi udało się ukazać siebie jakoprzedstawi cie li zwykłych ludzi, chociaż z prze cięt nymi obywate lami nie mie li nic wspól ne go.

Bert Karlsson był znanym przedsiębiorcą, który zarobił miliony na płytach z muzykątaneczną, a hrabia Ian Wachtmeister ze swoim specyficznym stylem, nosową wymowąi wyszukanym językiem reprezentował raczej pokolenie wielkich posiadaczy ziemskich, którzyokres swojej świet ności prze żywali w latach pięć dzie siątych, po czym zniknę li ze sce ny.

Przez lata niewielkiej grupie bogatych właścicieli majątków ziemskich i przemysłowcówudało się zyskać znaczną władzę lokalną. Niektórzy zachowywali się jak oświeceniosiemnastowieczni despoci, którzy na swych włościach pragnęli stworzyć wzorcowespołeczności, innych bardziej interesowało picie ponczu i zalecanie się do okolicznych kobiet.Łączyło ich jedno: przekonanie o znaczeniu własnej osoby i prawie do decydowaniao wszyst kim, wyni kające z tradycji i posiadanej wie dzy.

Większość Szwedów była przekonana, że właściciele wielkich latyfundiów odeszli do historiiwraz z powstaniem nowoczesnej Szwecji – kraju z równymi prawami dla wszystkich. Hrabia IanWacht me ister wydawał się duchem z hi storycz nych zaświatów.

Ian Melker Shering Wachtmeister przyszedł na świat w rodzinnym majątku Nääs, w pobliżuNyköping w Sörmland, w Wigilię 1932 roku. Historia jego rodu jest bardzo długa. Rodzinanajpierw zamieszkiwała Estonię i Holandię; do Szwecji przyjechała w XVIII wieku. PrzodkowieIana byli zawodowymi ofi ce rami w ar mii szwedz kie go króla.

Dwieście lat później Wachtmeisterowie mieli już liczne powiązania rodzinne ze szwedzkąelitą gospodarczą, polityczną i kulturalną. Dziadek Iana Wachtmeistera był ministrem sprawzagranicznych, gdy w 1905 roku rozwiązywano unię szwedzko-norweską. Wśród członkówrodziny był też przewodniczący Komitetu Noblowskiego Stig Ramel, a także – co prawda poprzezmał żeństwo – przyszły szwedz ki pre mier Olof Pal me.

Hanna von Born, babcia Olofa Palmego ze strony ojca, której rodzinny majątek Ångapołożony był niedaleko Nääs, zabierała czasem rodzinę i jechała w odwiedziny do sąsiadów. IanWachtmeister opowiadał potem, jak podczas świątecznych obiadów bawił się z pięć lat od siebiestar szym Olofem.

W majątku Nääs bywało wielu znakomitych gości. Jako dziecko Ian miał okazję poznaćznanych polityków, pisarzy i artystów. Z dumą mówił o przyjęciu, na którym poznał GretęGustafs son, czyli „boską” Gre tę Gar bo.

Olof Palme opuścił arystokratyczne towarzystwo, kiedy w latach pięćdziesiątych postanowiłzaangażować się w ruch robotniczy i socjaldemokrację. Być może było to także przyczynąnienawiści, którą klasy wyższe, z których przecież się wywodził, żywiły do niego i którejwie lokrot nie dawały wyraz. Czuły się zdradzone.

Page 36: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Dobrobyt, władza i pieniądze nie są jednak gwarancją szczęśliwego dzieciństwa. W jednymz nielicznych bardziej osobistych wywiadów Ian Wachtmeister przyznał, że wielokrotniedostawał cięgi od swoich starszych braci. Kiedy skończył dziesięć lat, został wysłany do szkołyz inter natem Lunds berg7. W tych krę gach było to czymś oczywi stym.

– Ponieważ byłem chyba najmniejszym chłopcem w szkole, więc i tam często obrywałem –zwie rzył się kie dyś.

W Lundsbergu arystokratyczne tytuły, błękitna krew i pieniądze nie robiły na nikim wrażenia.Obowiązywał określony system kar, starsze dzieci miały też prawo poniżać i bić młodsze,dominować nad nimi. To był element wychowania. Starsi zawsze mieli większe prawa, tak poprostu było. Bronią drobnego chłopca stał się jego cięty język. Ian Wachtmeister żartował sobieze swoich drę czycie li. Cel ne re pli ki i swada zyskały mu wkrót ce sporą sławę.

Wachtmeister kontynuował naukę w Królewskiej Wyższej Szkole Technicznej na WydzialeInżynierii Lądowej. Po studiach przez rok zajmował się pracą naukową, by w 1958 roku przejśćdo gospodarki. Szybko zrobił w tej dziedzinie karierę. W ciągu dwunastu lat awansował ześwie żo upie czone go inżynie ra na dyrektora huty że laza w Oxe lösund.

Na początku lat osiemdziesiątych – kiedy został dyrektorem Gränges Aluminium – należał jużdo najwyższych kręgów szwedzkiego życia gospodarczego. Firma wchodziła w skład koncernuElectrolux, w którego zarządzie zasiadali tak znani finansiści jak Hans Werthén i MarcusWal lenberg.

Podczas całej swojej kariery zawodowej Ian Wachtmeister nie przestawał żartować. Potrafiłprzebrać się za stewardesę, zdarzało mu się naśladować znane osobistości, jeździł na wrotkach,a na Boże Narodze nie roz dawał w pre zencie de ski se de sowe.

Ale niektórzy to lubili. Jeden z zatrudnionych w hucie Oxelösund stwierdził kiedyśzaskoczony:

– To dziw ne, bo chociaż zachowuje się jak bur żuj, to chłopcy go lubią. Facet ma gadane.Nie wszyscy jednak byli równie zachwyceni. Pewien działacz związkowy z Oxelösund żalił się

w wywiadzie dla jednej z gazet: „Wachtmeister nie ma wyczucia sytuacji, nie rozumie, że nie zewszystkiego można sobie żartować. Jestem wściekły, kiedy zaczyna błaznować w trakcierokowań związkowych dotyczących przyszłości zatrudnionych… Ale najwyraźniej myśli, że to onde cyduje, co jest śmiesz ne, a co nie, i ocze kuje, że wszyscy będą mu przytaki wać”.

Zarząd miał do niego coraz więcej zastrzeżeń. Wachtmeister bulwersował swoimzachowaniem, wielu uważało, że nie przystoi ono osobie na tak eksponowanym stanowisku.Gorącym obrońcą Iana okazał się Marcus Wallenberg. Podobno zaśmiewał się do rozpukuz dowcipów hrabiego. We wrześniu 1982 roku Marcus Wallenberg zmarł. Osiem miesięcypóźniej szef koncernu Electrolux, Hans Werthén, usunął Iana Wachtmeistera z zajmowanegostanowiska. Na pocieszenie został mianowany szefem jednego z mniejszych przedsiębiorstw.Z sześciu niewielkich firm, zatrudniających około osiemdziesięciu ludzi, stworzył wkrótcemi ni koncern, który nazwał The Em pi re.

Ian Wachtmeister został brutalnie usunięty z grona gospodarczej elity kraju. Znajomitwierdzili, że poczuł się zawiedziony i zgorzkniał. Powrócił do swoich szelmostw, jednak nawetw gronie jego naj bliż szych wywoływały one mie szane uczucia.

O ile Wachtmeister reprezentował Szwecję, która należała już do przeszłości, o tyle Bert

Page 37: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Karls son był dziec kiem powojennej idei szwedz kie go „Domu Ludowe go”8.Urodził się w Skarze w 1945 roku, zaledwie kilka tygodni po zakończeniu II wojny światowej,

w rodzinie robotniczej. W domu wyznawano pogląd bardzo typowy dla mieszkańcówVästgötaland: nie należy się wychylać, nie myśl, że jesteś kimś, nie ryzykuj tego, co masz, licząc,że może zyskasz coś wię cej.

Prawo Jante9 miało się dobrze.„Mój ojciec należy do najbardziej strachliwych ludzi, jakich znam. Nigdy we mnie nie

wierzył… Cały czas musiałem udowadniać, że jest inaczej, a i tak nigdy nie uznał moichsukce sów” – skar żył się Bert Karls son w jednym z wywiadów.

Być może właśnie chęć udowodnienia, że nie jest taki jak wszyscy, stała się jego siłąnapędową. Już jako dziecko „chciał rządzić kolegami”, jak twierdziła jego matka AgnesKarlsson. Nazywano go Lunnetarzan. Zajmował się wszystkim, budował domki na drzewach,urządzał lodowi ska do gry w hoke ja.

Młody Bert uwielbiał interesy. Już w szkole dorabiał sobie, sprzedając butelki, ostrząckolegom łyżwy i handlując używanymi kijami do hokeja. Podczas Mistrzostw Świata w PiłceNożnej w 1958 roku, kiedy Szwecja niespodziewanie weszła do finału, by zaraz przegraćz Brazylią 5 : 2 w meczu, w którym dwie bramki strzelił Pelé – wówczas wschodząca gwiazdapił kar ska Brazylii – Bert postanowił spróbować swoich sił jako re kin czar ne go rynku.

Pod koniec lat sześćdziesiątych jego kariera biznesmena zaczęła się wyraźnie rozkręcaći nareszcie odbił się od dna. Z przerażeniem wspomina czasy, kiedy wcześniej pod koniecmiesiąca zdarzało mu się sięgać po kieszonkowe synka. W wywiadach podkreślał, że pieniądzesą „nie ste ty” waż ne.

W 1972 roku zainwestował wszystkie swoje oszczędności w wytwórnię płytową MariannRecords. On pierwszy dojrzał siłę tkwiącą w popularnej muzyce tanecznej, która bardzo szybkozaczęła cieszyć się powodzeniem, szczególnie na prowincji, budząc jednocześnie pogardękrytyków muzycznych i młodych ludzi z dużych miast. Bert Karlsson nie przejmował się tym.Pie niądze były pie niędz mi, obojęt nie, czy pochodzi ły z prowincji, czy z miast.

Sprzedając płyty z chwytliwymi kawałkami do tańca, Karlsson szybko dorobił się sporegomajątku. Na imprezach w parkach miejskich grano głównie utwory muzyków z jego stajni:zespołów takich jak Vikingarna, Wizex, Schytts, Thorleifs, piosenki Lotty Engberg i wielu,wielu innych. Skara pełniła rolę Nashville szwedzkiej muzyki disco, a Bert Karlsson był jejniekoronowanym królem. W pewnym okresie w latach osiemdziesiątych co trzecia sprzedawanaw Szwe cji płyta pochodzi ła ze Skary.

Karlsson umocnił swoją pozycję, przyzwyczaił się, że może mieć wszystko, co zechce. Byłznany na szwedzkim rynku mediów, chętnie kontaktował się z dziennikarzami. Potrafiłwydzwaniać do nich kil ka razy dziennie:

– Słuchaj, mam świet ny krążek, śpie wa super laska. Zaraz ci pusz czę, posłuchaj…Bert chciał oczywiście promować swoich artystów, każdy z nich był „niesamowity”,

„niewiarygodny” albo „oszałamiający”, ale uwielbiał też dziennikarzy. A oni odwzajemniali jegouczucia, bo dyrektor wytwór ni płytowej w Skarze świet nie wypadał w me diach.

Na początku lat dziewięćdziesiątych Bert Karlsson stał się jedną z najbardziej znanych osóbw Szwe cji.

Page 38: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Od czasu, kiedy w 1983 roku Ian Wachtmeister rozstał się ze stanowiskiem dyrektorazarządzającego Gränges Aluminium, coraz częściej się zastanawiał, czy nie zamienić niezbytudanej kariery biznesmena na karierę polityczną. Zaangażował się w działalność nowopowstałej organizacji tożsamościowej Nowy Dobrobyt10, blisko powiązanej ze SzwedzkimZwiąz kiem Pracodaw ców (SAF)11.

Organizacja Nowy Dobrobyt opowiadała się za klasycznymi rozwiązaniami prawicowymi.Optowała za zmniejszeniem opodatkowania kapitału i akcji, niższymi podatkami dlaprzedsiębiorstw i prywatyzacją w gminach. Latem 1990 roku Ian Wachtmeister próbowałprzekształcić organizację w partię polityczną. Doszło do sporu z pozostałymi członkami zarządu,którzy kategorycznie przeciwstawili się jego propozycji. Wachtmeister uznał swoją porażkęi wystąpił z or gani zacji.

Nadal jednak marzyła mu się kariera polityczna. Brakowało mu tylko partii.I współpracowników. Na pewno zdawał sobie sprawę z tego, że samotny, ekscentrycznyi pie kiel nie bogaty hrabia raczej nie znaj dzie zrozumie nia wśród sze rokich mas.

Jesienią 1990 roku popularny plotkarski tygodnik „Hänt i Veckan” poprosił Berta Karlssona,żeby przedstawił własną propozycję gabinetu cieni. Za radą swojego znajomego, kierownikamiejscowego marketu ICA, Karlsson umieścił na niej na stanowisku premiera hrabiego IanaWachtmeistera, którego widział jeden jedyny raz w życiu, i to w programie telewizyjnym. Pozatym w składzie jego rządu znaleź li się też królowa Syl wia i dzienni karz Jan Guil lou.

Ian Wachtmeister przeczytał artykuł w „Hänt i Veckan”, który zresztą chętnie zamieszczałzdjęcia hrabiego z rozlicznych imprez. Był zachwycony. Właśnie kogoś takiego szukał. BertKarlsson, popularny dyrektor wytwórni płytowej, uwielbiany przez ludzi, okazał się dlaWacht me iste ra praw dzi wym darem nie bios.

Hrabia chwycił za słuchaw kę i wybrał numer do Skary.

Mężczyźni spotkali w kawiarni na lotnisku Arlanda. Tygodnik „Hänt i Veckan” jako jedynyzamie ścił re lację ze spotkania.

„Wachtmeister stawił się ubrany w szykowny kapelusz, kwiecisty krawat, trzymając w rękuelegancką aktówkę. Człowiek z ludu miał na sobie wygodne buty, skórzaną kurtkę i torbęfoliową z logo Spar banken, w której zwykł nosić waż ne dokumenty”.

Bert i Ian natychmiast nawiązali kontakt. Polecieli na Florydę i tam, w cieniu palm,wspól nie napi sali program nowej par tii.

Wypromowanie nowego ugrupowania politycznego nie zabiera w Szwecji wiele czasu.Przynajmniej jeśli ma się właściwe kontakty. Karlssonowi i Wachtmeisterowi zajęło to dwa dni.Dyrektor wytwórni płytowej zadzwonił do redakcji „Dagens Nyheter” i 25 listopada 1990 rokunajwiększy szwedzki dziennik zamieścił półstronicowy artykuł o nowej partii napisany przez jejtwór ców.

Jeszcze tego samego dnia odezwał się do nich inny dobry znajomy ze świata mediów. SiewertÖholm zaprosił obu panów do udziału w najpopularniejszym szwedzkim programiepublicystycznym, Svar Direkt. Bert Karlsson zacierał ręce. Już 27 listopada on i IanWachtmeister siedzieli w studiu telewizyjnym. Program z ich udziałem obejrzało milionwidzów. Dzień wcześniej Siewert Öholm zamówił specjalny sondaż, którego wyniki opublikował

Page 39: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

podczas programu. Okazało się, że dwadzieścia trzy procent respondentów odpowiedziałotwierdząco na pytanie, czy dopuszczają myśl, że w wyborach mogliby oddać głos na BertaKarlssona. Pytanie sformułowane było zawile, nie zapytano wprost, czy zagłosują na nowąpartię, tylko czy ewentualnie dopuszczają taką możliwość, ale kto by się przejmował takimidrobiazgami.

Te le wi zyj ny występ okazał się sukce sem.Ian Wachtmeister i Bert Karlsson mogli startować do walki o władzę. Mimo że brakowało im

par tii i członków. Je dyne, co mie li, to opubli kowany w gaze cie program.

Nowa Demokracja była w głównej mierze tworem hrabiego Iana Wachtmeistera. Bardzoczujnie odczytywał on nastroje społeczeństwa. Wiedział, że wielu ludzi boi się nadchodzącejgorszej koniunktury. Socjaldemokraci nie znali już odpowiedzi na wszystkie pytania, więc tymchętniej słuchano tych, którzy obiecywali, że rozwiążą skomplikowane problemy w sposóbprosty i nie zbyt bole sny.

Ideologicznie nowa partia nie miała wiele do zaproponowania. Domagano się niższychpodatków i deregulacji. W wielu punktach program ugrupowania pokrywał się niemal co dosłowa z programem Nowego Dobrobytu, finansowanej przez SAF organizacji, którą IanWachtmeister zaledwie kilka tygodni wcześniej bez powodzenia próbował przekształcić w partiępoli tycz ną.

Nowy był natomiast sposób przedstawiania przesłania partii. Robiono to w prostych słowach,przy pi wie i muzyce.

Ian Wachtmeister i Bert Karlsson wykorzystywali każdą okazję, żeby zaprezentować się jako„stąpający twar do po zie mi nor mal ni ludzie”.

Było to szczególnie ważne dla Wachtmeistera, a to ze względu na jego pochodzenie.Wcze śniej pre zentował się cał kowi cie inaczej, te raz zmie nił swój wi ze runek.

W wywiadzie dla amerykańskiego „The Wall Street Journal” skarżył się na niebotyczniewysokie szwedzkie podatki, tak wysokie, że nie było go stać na zakup nowego sportowegomode lu mase rati.

Partie polityczne nie bardzo wiedziały, jak traktować Nową Demokrację. Socjaldemokracipostanowili, że nie będą reagować. Swoje ataki kierowali przeciwko prawicy jako takiej. IngvarCarlsson ostrzegał, że głos oddany na partie mieszczańskie jest także głosem na NowąDe mokrację.

Umiarkowana Prawica12 również przyjęła pozycję wyczekującą. Ich głównym wrogiem bylisocjal de mokraci. Carl Bildt oświadczył, że nie zamie rza otwie rać kolej ne go frontu wal ki.

Jedyną partią, która oficjalnie przystąpiła do rywalizacji z Nową Demokracją, byliliberałowie, a przede wszystkim ich przywódca Bengt Westerberg. Zaledwie kilka tygodni pooficjalnym zarejestrowaniu nowej partii, w lutym 1991 roku, Westerberg określił ją jakoskrajnie prawicową, dając wyraźnie do zrozumienia, że jego partia nigdy nie utworzy z niąrządu. Spotkał się z krytyką części mieszczańskich wyborców, którzy za wszelką cenę parli doprze ję cia władzy w kraju.

Dla Nowej De mokracji Bengt We ster berg stał się wrogiem numer je den.

Bengt Westerberg wskazał na pewien drażliwy punkt w programie nowej partii, mianowicie

Page 40: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

nienawiść do imigrantów. Zarówno Ian Wachtmeister, jak i Bert Karlsson widzieli różnicęmiędzy obcymi a Szwedami. Ci pierwsi mieli żyć głównie z zasiłków, co ponoć kosztowałoszwedzkie społeczeństwo majątek. To dlatego szwedzcy emeryci w domach opieki byli tak źleżywie ni, a dzie ci w szkołach zostały pozbawione swojej codziennej por cji mle ka.

Wachtmeister opowiadał się za zdecydowanym oddzieleniem imigrantów od rdzennychmieszkańców kraju. Zaproponował między innymi, żeby wszystkich starających się o azylw Szwecji poddać testom na HIV. Jego propozycja została jednak odrzucona przez zarząd partii,który uznał ją za zbyt skraj ną i obraź li wą.

Jednak niechęć do cudzoziemców pozostała, a z czasem nawet się wzmocniła. Przy tym odpoczątku zarówno Wachtmeister, jak i Karlsson bardzo uważali, żeby ich wypowiedzi nie byłyjednoznacz ne i pozostawiały pole do inter pre tacji. Balansowali na grani cy.

Kto chciał, łatwo mógł znaleźć w ich wypowiedziach potwierdzenie, że Nowa Demokracjachce zamykać granice dla imigrantów, a nawet iść jeszcze dalej i pozbyć się z kraju tych, którzyjuż się tu znaleźli. Ale to samo zdanie można też było interpretować jako krytykęzbiurokratyzowanych i źle funkcjonujących ustaw o imi gracji.

Je śli ktoś tak je rozumiał, mógł spokoj nie głosować na nową par tię.Z dnia na dzień nakręcano jednak spiralę nienawiści do cudzoziemców i coraz częściej

pojawiały się wprost rasistowskie wypowiedzi. Zaledwie kilka miesięcy później Bert Karlssonw wywiadzie dla „Expressen” w dwóch zdaniach załatwił sprawę uchodźców, HIV orazszwedz kich li be rałów:

„Ciekaw jestem, co powiedziałby Bengt Westerberg, gdyby jego córkę jakiś uchodźca zaraziłhifem. Tak pięknie o nich mówi, ale niechby spróbował pomieszkać trochę w gettach, które onitworzą”.

Do pierwszego wywołanego przez nową partię skandalu doszło – czego właściwie można się byłospodziewać – na tle problemów ogólnoludzkich. John Bouvin, drugi wiceprzewodniczący NowejDemokracji, skrytykował w wywiadzie prasowym szwedzką politykę pomocową. Określił ją jakonieludzką. To właśnie pomoc finansowa Szwecji sprawiała, że tyle dzieci w Afryce przeżywało.Z rozrzewnieniem wspominał dawne dobre czasy, kiedy w Afryce lwy pożerały dzieci,roz wiązując w ten sposób wie le proble mów.

Do wyborów został już tylko miesiąc. Wypowiedź wiceprzewodniczącego partii wzbudziłaogólne poruszenie. Bouvin dementował, twierdził, że został źle zrozumiany. Dziennikarzetelewizyjnego programu Aktuellt spotkali się z nim, prosząc, żeby wyjaśnił, o co mu naprawdęchodzi ło.

Bouvin myślał chwilę, wziął głęboki wdech, spojrzał prosto w kamerę i zwracając się domi liona te le wi dzów, powie dział:

– Dawniej w każdej rodzinie dwoje, troje dzieci ginęło w nieszczęśliwych wypadkach,zdarzało się też, że zostawały pożarte przez dzikie zwierzęta. Wiele umierało z głodu i chorób.Zostawało dwoje, troje. I wszystko było w porządku. A teraz, dając pieniądze, przyczyniamy siędo zmniej sze nia umie ral ności dzie ci. I to jest katastrofa.

W debacie telewizyjnej Bengt Westerberg nazwał Bouvina rasistą. Ian Wachtmeister wpadł wzłość. Uznał Westerberga za bezczelnego i zaciekle bronił swojego przyjaciela

Page 41: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

i wi ce prze wodni czące go Nowej De mokracji Johna Bouvi na.Jego polityczni przeciwnicy pozostawili wypowiedź bez komentarza. Uznali, że szkoda tracić

czasu na tak nie poważ ne sprawy.

Gdy zamknięto lokale wyborcze, w całej Szwecji zaczęto gorączkowo liczyć głosy. Po kilkugodzinach można było ogłosić wyniki. 382 281 wyborców, czyli 6,7 procent wszystkichuprawionych do głosowania obywateli, zdecydowało się oddać głos na Nową Demokrację. DoRiks dagu we szła nowa par tia.

Wiatr powiał silnie na prawo. Socjaldemokraci osiągnęli najgorszy wynik od 1928 roku.Partia Zielonych13 w ogóle nie znalazła się w parlamencie. Partia Lewicy14 z ledwościąprze kroczyła próg wybor czy.

Partie mieszczańskie wygrały, ale uczestniczący w wieczorze wyborczym w Aktuelltprzywódcy czterech partii prawicowych nie wyglądali na szczęśliwych. Do uzyskania większościbrakowało im pię ciu mandatów. Nowa De mokracja stała się ję zycz kiem u wagi.

Kiedy w studiu pojawili się Ian Wachtmeister i Bert Karlsson, którzy przywitawszy się,najwyraźniej zamierzali zająć miejsce na kanapie obok pozostałych prawicowych przywódców,Bengt Westerberg uznał, że ma dosyć. Wstał i w trakcie programu na żywo demonstracyjnieopuścił studio.

Olof Johansson, przewodniczący ludowej Partii Centrum15, i Alf Svensson, stojący na czeleChrześcijańskich Demokratów16, popatrzyli na niego zdziwieni, po czym także wstali i wyszli naznak prote stu.

Na kanapie w studiu wyborczym zostali Carl Bildt oraz dwóch szczęśliwych i zadowolonychz sie bie nowych de mokratów.

Poniedziałek, 21 paździer ni ka 1991 roku

Shahram Khosravi przeciągnął się z przyjemnością i ruszył przed siebie lekkim, odprężonymkrokiem. Ćwiczył ciężko, ale jego ruchy były wyważone, kontrolował każdy mięsień ciała.„Jednak war to poświę cić trochę czasu na ćwi cze nia gim nastycz ne” – pomyślał zadowolony.

Spojrzał na zegarek, za kilka minut dziesiąta. Przyspieszył kroku. Wąska ścieżka między haląFrescati a akademikiem na Lappkärrsberget była słabo oświetlona. Nieliczne latarnie ulicznenie były w stanie rozproszyć mroku. Powietrze było zimne, nieprzyjemne. Otulił się szczelniejkurt ką. Zatę sknił za swoim cie płym pokojem.

Shahram powoli zaczynał się orientować w kampusie na Frescati. Zajęcia na antropologiizaczęły się co prawda zaledwie sześć tygodni temu, ale zdążył już nieco poznać okolicę. Jegodziewczyna mieszkała nadal w Göteborgu. Niedawno skończyła medycynę i musiała dokończyćstaż. Tak więc Shahram poświęcał swój wolny czas na zwiedzanie Sztokholmu. Niestety do tejpory nie znalazł jeszcze czasu, żeby odwiedzić Muzeum Historii Naturalnej, którego brązowybudynek znajdował się zaledwie kilkaset metrów od ścieżki. Wybierał się tam już kilka razy, alew stoli cy było wie le innych pokus.

Pod wieloma względami Sztokholm był całkowicie inny niż Göteborg. Miał więcej dozaoferowania, ale też odległości były w nim większe. Shahram dobrze się tu czuł. Kochałmiasta. Im więcej ulic, domów, placów i ludzi, tym lepiej. Cisza prowincji przerażała go,

Page 42: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

podobnie jak brak światła. Miał wrażenie, że gdzieś w cieniu czyha na niegoniebezpieczeństwo; mrok go przytłaczał, zagrażał mu. Już dawno temu doszedł do wniosku, żenigdy nie będzie umiał spędzać weekendów w letnich domkach gdzieś w środku lasu, co byłoulubionym zajęciem jego szwedzkich kolegów. Już na samą myśl, że miałby zamienić miasto nabez ludny las, zaczynał źle się czuć.

Shahram dochodził właśnie do Frescativägen, kiedy nagle z krzaków po prawej stroniedobiegł go jakiś szelest. Nie przejął się nim i poszedł dalej. „Pewnie jakiś ptak albo małezwierzę” – pomyślał. I w tym momencie jego głowa eksplodowała. Usłyszał jeszcze głośny huk,a potem jakaś potęż na, nie znana mu siła rzuci ła go na zie mię.

Wiele lat później próbował opisać dokładniej to, co wtedy czuł. Nawet nie pomyślał, że ktośmógłby do niego strzelać. Był przekonany, że trafił go kamień. Ale siła, która rzuciła go nazie mię, nie pusz czała. Próbował wstać, ale nie był w stanie.

W jego głowie pojawiły się sceny z hollywoodzkich filmów, w których czarni są nękani przezbiałych. W ogóle kolorowi, Azjaci. Kolejne sceny przewijały się w jego głowie. Zbierającybawełnę niewolnicy w Missisipi w ogniu, płonące domy w Przeminęło z wiatrem, mężczyźniw białych pe le rynach w Kolorze pur pury.

– To było bardzo dziwne – mówił. – Nie miałem pojęcia, że padłem ofiarą rasistowskiejnapaści, a jednak w mojej głowie pojawiały się właśnie tego rodzaju obrazy.

Shahram nie wie, jak długo leżał na ścieżce. Nie wie też, czy stracił wtedy przytomność, czynie. Jego pierwsze wspomnienie to twarz pochylonego nad nim młodego studenta. Pamięta też,jak nadjechała karetka na sygnale i ratownicy położyli go na noszach. A także jak dostałnapadu kaszlu, tak ciężkiego, że miał wrażenie, że się dusi. Nie chciał być niegrzeczny, więczasłonił usta. Kiedy otworzył dłoń, zobaczył duże ilości flegmy wymieszanej z krwią.I z kawał kami me talu.

– Co to jest?– spytał prze straszony, wypluwając kolej ne kawał ki me talu.– Proszę się nie niepokoić. To pańskie plomby, resztki amalgamatu – uspokajał go

sani tariusz w karet ce.Dopiero wiele godzin później, kiedy lekarze na pogotowiu powiedzieli mu, co się wydarzyło,

Shahram zdał sobie sprawę z tego, że został postrzelony. Kula weszła przez prawy policzek,trafiła w ząb mądrości i zmiażdżyła go. Personel karetki był przekonany, że Shahram plujeamal gamatem, a to były kawał ki poci sku.

Miał niewiarygodne szczęście. Gdyby kula trafiła kilka milimetrów obok,naj praw dopodobniej już by nie żył.

Kie dy w końcu pojął, co mu się przytrafi ło, jego pierw sze pytanie brzmiało:– Kto do mnie strzelał? Nie mam wrogów. Nie znam nikogo w Sztokholmie. Jestem zwykłym

studentem pierw sze go roku antropologii. Dlacze go ktoś miał by do mnie strze lać?

Page 43: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

WYDAW NICTWO CZARNE SP. Z O.O.

www.czar ne.com.pl

Se kre ta riat: ul. Kołłą ta ja 14, III p., 38-300 Gor licetel. +48 18 353 58 93, fax +48 18 352 04 75 e-mail: ma te usz@czar ne.com.pl,tomasz@czar ne.com.pl, dominik@czar ne.com.pl,honora ta@czar ne.com.pl, ewa@czar ne.com.pl

Re dak cja: Wołowiec 11, 38-307 Sę kowatel. +48 18 351 00 70e-mail: re dak cja@czar ne.com.pl

Se kre tarz re dak cji: malgorza ta@czar ne.com.pl

Dział promocji: ul. Ander sa 21/56, 00-159 War sza watel./fax +48 22 621 10 48e-mail: agniesz ka@czar ne.com.pl, anna@czar ne.com.pl, dorota@czar ne.com.pl, zofia@czar ne.com.pl

Dział mar ke tingu: ka ta rzy na@czar ne.com.pl

Dział sprze da ży: irek.grad kowski@czar ne.com.pltel. 504 564 092, 605 955 550agniesz ka.wilczak@czar ne.com.pl

Audiobooki i ebooki: Iza be la Re gólska, iza@czar ne.com.pl

Wołowiec 2013Wy da nie I

Page 44: Mężczyzna z laserem historia szwedzkiej nienawiści

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragmentpełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji kliknij tutaj.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnierozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przezNetPress Digital Sp. z o.o., operatora sklepu na którym możnanabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji. Zabronione sąjakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgodyNetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej od-sprzedaży, zgodnie z regulaminem serwisu.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepieinternetowym Gazetta.