Upload
cornelio-cymerman
View
235
Download
0
Embed Size (px)
DESCRIPTION
Pismo Mniejsze
Citation preview
2 Młodzież Seraficka, nr 161
Młodzież Seraficka, nr 161 1
Wyższe Seminarium Duchowne OO. Bernardynów
ul. Bernardyńska 25
34-130 Kalwaria
Zebrzydowska
Kontakt z redakcją:
(Do użytku wewnętrznego)
Skład redakcyjny: br. Kasjan Sadowski, br. Bonawentura Wierze-jewski, br. Kornel Cymerman
Co kryje wnętrze ?
VIRTUS - czyli cnota; i dobre uczynki… - str. 2 Br. Bonawentura Wierzejewski Gotowe przepisy - podane w prosty sposób - str. 4 Br. Kasjan Sadowski I kurs przedstawia się... - str. 9 Tajemnica miłości krzyża - str. 10 Br. Demetriusz Kmieć O nim też mówili, że dziwak - str. 16 Br. Bonawentura Chomicki Kalendarium wydarzeń w WSD - str. 19 Br. Kasjan Sadowski Powołanie czy zawód - str. 22 O. Zefiryn Mazur
„Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się
w niebo?”- orędzie Benedykta XVI
Komentarz - Br. Terencjan Krawiec - str. 27 KDM od kuchni... - str. 34 Katarzyna Mlak Wiersze zakonnego zielarza - str. 38 Br. Bonawentura Wierzejewski Nic ponad to, co bliżej niż myślisz - str. 40 Br. Kornel Cymerman Coś na z(i)ąb - str. 43 Br. Kornel Cymerman Zaproszenie na czuwanie - str. 44
Z nastaniem wiosny całe stworzenie budzi się do życia. Ptaki krzyczą z radości. Wszelkie rośliny zaczynają pobierać życiodajne soki, które krążąc w ich naczynkach, pobudzają je do wzrostu. Czło-wiek wychodzący z okresu Wielkiego Postu, także powinien być spragniony takiego orzeźwienia. Na szczęście dla nas nadzieja na nowe życie z Chrystusem wsącza się w nasze, czasami obu-marłe serca.
Chrystus daje nam WODY ŻYCIA, a ten kto Mu zaufa nie będzie już niczego innego - nigdy!
Drodzy Czytelnicy, obecnym numerem pragnie-my zachęcić was do refleksji nad dobrem, które Bóg rozsiewa i rozsiewał w sercach ludzi każdej epoki.
Z okazji Świąt Wielkanocnych chcemy życzyć wam, abyście otworzyli się na przykład życia tych, którzy swoim życiem wzniecali ogień miłości wszędzie tam, gdzie śmierć bezskutecznie chciała odcisnąć swoje piętno!
Redakcja
2 Młodzież Seraficka, nr 161
1. Aby powiedzieć coś o cnocie,
trzeba wpierw rozważyć pojęcie
dobra. Dobro zaś jest niezrozumia-
łe bez prawdy…
Więc – prawda.
Pierwszą prawdą – ja jestem.
Drugą – nie wszystko, co jest, jest
mną (moją aktualną świadomo-
ścią); pewne rzeczy zdarzają się nie
zważając na mój stosunek do nich.
Zdarzają się – ludzie. Ludzi
kocham, lubię, szanuję, nie chcę,
nie cierpię, nienawidzę. Bez nich –
bez ich mądrości i głupoty, bez ich
słów, ocen, uczuć, bez ich wsparcia
lub szkodzenia – byłbym samotną
niemą małpą.
Ludzkość przerasta mnie sa-
mego. Niespokojna, wiecznie cze-
goś szukająca ludzkość.
Ci, którzy mnie krzyw-
dzą, niszczą mnie. Ci, któ-
rych krzywdzę, są przeze
mnie niszczeni. Każdy z nas
ma serce większe niż świat –
potrafiące go nazwać.
Czego chce każde serce?
Szczęścia – własnego. Lub,
gdy jest już tylko o krok od
zniszczenia, nieszczęścia – innych.
Szczęście jest dobre. W nim
można odpocząć. Zatrzymać się.
Już nie szukać.
Pełny brzuch ułatwia szczę-
ście. Komfort życia ułatwia szczę-
ście. Czas szczęścia nie ułatwia.
Przyjaciele odchodzą, miłości się
wypalają, ciało kruszy… A serce?
Serce wciąż chce (czegoś) więcej…
Więcej, bez końca więcej…
Coś – Ktoś – MUSI być w sta-
nie nieskończonym szczęściem
wypełnić nieskończone pragnie-
nia. TU jest miejsce chrześcijań-
stwa. Jest Bóg. Nieskończenie
prawdziwy – nieskończenie szczę-
śliwy – nieskończenie dobry. Jest
droga, Droga, którą nam dał. Dro-
ga do szczęścia.
VIRTUS - czyli cnota; i dobre uczynki...…
Młodzież Seraficka, nr 161 3
2. Prawda. Człowiek.
Dobro. Dobro odsłania praw-
dę – o człowieku.
Cnota. Cnota to umiejętne od-
słanianie prawdy o człowieku.
O tym, co dla niego dobre.
Dobre dla niego – gdy wszy-
scy są szczęśliwi. Wtedy i on jest
szczęśliwy. Więcej – jest szczęśli-
wy, gdy stara się o szczęście in-
nych.
Proste?
Prawdziwe.
3. Cnoty należy się wyuczyć.
Jak pływania. Jak zawodu. Spra-
wiedliwość, odwagę, umiarkowa-
nie, roztropność można sparta-
czyć.
Serce, poruszone szlachetnym
impulsem, nakłania mnie, bym
przed Bożym Narodzeniem od-
wiedził samotną staruszkę… I tu
potrzebna jest roztropność.
Uwzględnienie okoliczności. Ile
czasu mogę jej poświęcić? Czemu/
komu będę musiał ten czas ode-
brać? Co może się owej staruszce
przydać? W czym ja mogę się jej
przydać? Czy, rozbudziwszy
w niej apetyt na towarzystwo, bę-
dę w stanie ją odwiedzać częściej?
Czy może – wpadnę, wypadnę,
poczuję się lepiej i – zapomnę
o niej na kolejny rok?
Nie od razu i – prawdopo-
dobnie – nie pierwszej samotnej
babci uda się DOBRZE pomóc…
4. Będąc fachowcem, z przy-
jemnością spełniam swój fach.
Przyjemność sprawia mi pływanie
w jeziorze. Przyjemnie jest speł-
niać sprawiedliwość, być odważ-
nym, wyświadczać dobro…
Zarzut: „Jeśli jest ci dobrze po
spełnieniu dobra, to jesteś egoi-
stą!” – to głupota. Ma mi być ŹLE
– po spełnieniu DOBRA??
Intencją – uczynek, efektem –
dobro i – szczęście…
5. Cnoty nabywa się przez
uczynki. Lub przez zaniechanie
niektórych „uczynków”… Szczo-
drobliwość, uprzejmość, spokój…
Znakiem, że jestem cnotliwy, jest
przyjemność i łatwość w czynieniu
danej cnoty.
Niełatwo być cnotliwym. Na-
wet samo słowo „cnotliwy” nieła-
two dziś przechodzi przez gardło.
Na szczęście, jest Prawda, która
chce naszego dobra. I pomaga
nam je osiągnąć.
Nie jest źle.
4 Młodzież Seraficka, nr 161
Szymon Cyrenejczyk wracał
z roboty, fajrant, zmęczony – i pewnie
bolała go głowa. A tu – zgiełk, rwetes,
dzieci piszczą, baby zawodzą, mężczyźni
wrzeszczą, Rzymianie walą nahajkami
na prawo i lewo… Znów wloką jakiegoś
łotra na ukrzyżowanie. Ów słania się,
przewraca, owi hałasują nad nim bez
litości… Miał zamiar jak najszybciej
stąd czmychnąć…
„Hola!”, powiedział Bóg z wysokie-
go nieba. „Zaraz wykonasz mi tu dobry
uczynek – POMOŻESZ temu – Jezusowi
– nieść krzyż. A Ja ci to policzę na zada-
tek twojego szczęścia – wiecznego.”
i „…PRZYMUSILI go aby niósł
z Nim krzyż…”
Br. Bonawentura Wierzejewski,
kurs III
Młodzież Seraficka, nr 161 5
W ten sposób, z biegiem lat, wielu
z nich z życia samotnego ( anacho-
retyzm ) przeszło do życia we
wspólnocie ( cenobityzm ), zakła-
dając pierwsze klasztory.
W niniejszym artykule chciał-
bym przybliżyć osobę św. Doro-
teusza z Gazy. Postać czczoną
w Kościele katolickim i w prawo-
sławiu. Jego historia wydarzyła się
w czasach, w których życie mona-
styczne osiągnęło apogeum roz-
woju i różnorodności.
Święty Doroteusz przyszedł na
świat ok. 500r. Wstąpił do klaszto-
ru w Seridon (k. Gazy). Jak każdy
młody adept, do życia monastycz-
nego przygotowywał się pod czuj-
nym spojrzeniem mistrzów życia
duchowego. W jego przypadku
byli to - Barsanufiusz i Jan Prorok.
Kolebką życia monastycznego
(czyli: życia ozdobionego radykal-
niejszym spełnianiem rad Chrystu-
sa zawartych w Ewangelii) na
Wschodzie są: Egipt, Syria, Palesty-
na; na Zachodzie ten rodzaj egzy-
stencji kwitł w Italii i Galii. Kiedy w
roku 313 cesarz Konstantyn wydał
Edykt Mediolański, tolerancyjny
wobec religii chrześcijańskiej, nie-
mal na dobre skończyły sie prześla-
dowania. Chrześcijanie wzrastali
w liczbę i siłę. Świat formalnie
przestał ich odrzucać. W tym czasie
pojawiają się osoby, które pragną
dosłownie wcielać w życie słowa
Pana: „zostaw wszystko, co masz
i pójdź za Mną”. Owi radykałowie
usuwali się na miejsca ustronne,
aby tam walczyć ze swoimi namięt-
nościami, walczyć z demonami
( które zamieszkiwały podobno
w miejscach odludnych ), aby
wreszcie być sam na sam z Najwyż-
szym. Początkowo nietrudno było
o takie „puste” miejsca, jednak
z biegiem czasu zaczęło przybywać
takich Bożych szaleńców. Tworzyły
się całe osiedla pustelników.
Gotowe przepisy - podane w prosty sposób.
6 Młodzież Seraficka, nr 161
Nazywano ich starcami, aczkol-
wiek nie musiało to oznaczać, że
byli w podeszłym wieku, wskazy-
wało to bardziej na ich wyrobienie
duchowe, pozwalające rozróżniać
duchy - motywacje - kierujące po-
stępowaniem takiego nowicjusza.
Wprawdzie nie było wtedy dzisiej-
szego nowicjatu, ale formacja deli-
kwenta była etapowa. Pierwsze
lata młodego mnicha upływały
pod znakiem pracy fizycznej, na
wykonywaniu poleceń przełożo-
nych... Życie duchowe potrzebo-
wało czasu, aby dojrzeć - przez
fizyczne budowanie cech wytrwa-
łości i cierpliwości.
Początkowo przezywał wiele
trudności i pokus, związanych
z powierzonymi mu obowiązkami,
zmuszającymi go do częstych kon-
taktów z ludźmi z zewnątrz (był
m.in. furtianem, opiekował sie
chorymi, przyjmował gości), to
z kolei mobilizowało go do częste-
go rachunku sumienia. Prowadzo-
ny drogą wolności przez ojców
duchowych, którzy z racji jego wą-
tłego zdrowia nie pozwalali mu na
nadmierne ( w ówczesnym tego
słowa znaczeniu ) praktyki pokut-
ne, sam szybko doszedł do mo-
mentu, w którym stał się kierowni-
kiem dusz - „abba”.
Jego nauka była wierna
„Ojcom”. Ponadto, źródła podają,
że był świetnym psychologiem,
potrafiącym dobrze rozpoznać mo-
tywacje postępowań. Swoją myśl
wzbogacił i oparł o wcześniej zdo-
byte doświadczenie, kiedy to stu-
diował nauki świeckie.
W tym miejscu chciałbym przy-
toczyć fragment jego nauczania,
dobrze obrazujący sposób jego po-
stępowania na drodze do pełnego
wyzwolenia się od przywiązania
do rzeczy tego świata.
Br. Kasjan Sadowski, kurs II
O zdecydowanym i czuj-
nym podążaniu drogą bożą
„Zatroszczmy się o siebie bra-
cia, czuwajmy. Kto nam zwróci ten
Młodzież Seraficka, nr 161 7
czas, jeżeli go zmarnujemy? Zaiste
będziemy szukać tych dni,
a nie znajdziemy. Ojciec Arseniusz
z a w s z e s o b i e p o w t a r z a ł :
„Arseniuszu, po co opuściłeś świat”.
A my trwamy w takiej beztrosce, że
nie wiemy po cośmy swiat opuścili,
ani czegośmy chcieli. Dlatego nie
tylko nie postępujemy naprzód, ale
zewsząd doznajemy udręki. Spada to
na nas dlatego, że sercom naszym
brak stanowczości. Naprawdę gdy-
byśmy zechcieli trochę się potrudzić,
niedługo by trwało bojowanie i cier-
pienie. Chociaż na początku czło-
wiek musi zmuszać się do walki, ale
jeśli ją toczy, powoli robi postępy.
Później już wypełnia wszystko
w pokoju serca. Bóg bowiem widział
przymus, jaki on sobie zadawał,
i zesłał mu pomoc.
I my więc zadajmy sobie
przymus, zacznijmy dzieło, zapra-
gnijmy wreszcie dobra. Bo chociaż
nie jesteś my jeszcze doskonali, ale
samo pragnienie jest dla nas po-
czątkiem zbawienia. Od pragnie-
nia bowiem przechodzimy z Boża
pomocą do podjęcia walki. A gdy
walczymy, otrzymujemy pomoc
do zdobycia cnót. Dlatego to któ-
ryś z ojców powiedział: „ Daj
krew, a weź Ducha”, to znaczy
walcz i posiądź cnoty.
Kiedy zdobywałem wy-
kształcenie świeckie, z początku
kosztowało mnie to dużo trudu.
Gdy trzeba było wziąć książkę do
ręki, czułem się jakbym m miał
dotknąć dzikiej bestii. Ale ponie-
waż wytrwale się przymuszałem,
pomógł mi Bóg i tak się wdroży-
8 Młodzież Seraficka, nr 161
łem, że z gorliwości w nauce nie
wiedziałem już nic, co jem i piję
albo jak śpię. Nigdy też nie uczto-
wałem z żadnym z moich przyja-
ciół, ani nawet nie zaczynałem
z nimi rozmów w czasie nauki,
chociaż lubiłem ich towarzystwo
i kochałem moich kolegów. A kie-
dy nauczyciel nas odprawiał, to
po kąpieli odchodziłem do swoje-
go mieszka nianie myśląc nawet
co będę jadł. Nie potrafiłem ode-
rwać mysli od nauki nawet w Ty-
my celu, żeby sobie zamówić posi-
łek. Ale miałem kogoś zaufanego,
który przyrządzał mi to, co on
chciał. Kiedy zauważyłem, ze już
przygotował posiłek, wówczas go
zjadałem. Na łóżku przy boku
miałem książkę i co chwilę pochy-
lałem się nad nią. Kiedy zasypia-
łem, także ją miałem blisko na
stołku. Zdrzemnąwszy się trochę,
zaraz brałem sie do czytania. Wie-
czorem również, gdy powróciłem
z nieszporów, zapalałem kaganek
i czytałem do północy. I tak żyłem
nie zaznając poza nauką żadnych
przyjemności. Odkąd więc wstąpi-
łem do klasztoru mówiłem sobie:
„ Jeśli świeckiej nauki tak się pra-
gnie, i z taką gorliwością człowiek
się przykłada do jej szukania
i zdobywania, o ileż bardziej, gdy
chodzi o cnotę?” I czerpałem
z tego wiele siły.
W ten sposób jeśli ktoś chce
zdobyć cnotę, nie powinien pozwolić
sobie na obojętność i rozproszenie.
Podobnie jak ten , kto chce być cieślą
nie zjmuje się innymi rzemiosłami,
tak również ten, kto pragnie posiąść
umiejętność duchową, nie powinien
zajmować się żadną inną rzeczą, ale
dniem i nocą o tym tylko myśleć, aby
mógł osiągnąć swój cel. Ci, którzy
inaczej biorą się do sprawy, nie tylko
nie postępują naprzód, ale błądząc
bez celu rozbijają się. Bo kto nie czu-
wa i nie walczy, łatwo zaczyna wy-
kraczać przeciw cnocie. Cnota bo-
wiem leży pośrodku. Jest ona tą kró-
lewską drogą, o której pewien święty
starzec powiedział: „Idźcie drogą
królewską i liczcie kamienie milo-
we”. Cnota jak już mówiłem, leży
pośrodku, pomiędzy brakiem i prze-
sadą. Dlatego napisano: „Nie zbaczaj
na lewo ni prawo”, ale idź drogą
królewską. Św. Bazyli mówi:
„Prostego serca jest ten, który nie
zwraca myśli ani przesady ani do
braku, ale się kieruje prosto do leżą-
cej pośrodku cnoty.”
Młodzież Seraficka, nr 161 9
postulatu. I dlatego jestem tu.
Oprócz rozwoju duchowego
i umocnienia swego powołania, inte-
resuję się: duchowością franciszkań-
ską i karmelitańską, prawem, historią
i psychologią. oczywiście nie wyob-
rażam sobie życia bez sportu, szcze-
gólnie piłki nożnej. Już od dzieciń-
stwa nią się zainteresowałem
i grałem nawet w drużynie sporto-
wej. Kocham też bardzo góry, bar-
dziej w lecie niż zimą. W ogóle nie
mogę siedzieć na miejscu i niektórzy
mówią nawet, że jestem cholery-
kiem. Wyjątkiem może tu być tylko
ciekawa (czasem nudna) książka
albo fajna rozmowa z braćmi i kole-
gami. Interesuje się nowymi techno-
logiami, programowaniem kompute-
rów i Siecią jako środkiem informacji,
komunikacji i ewangelizacji ( oczywi-
ście wszystko z umiarem).
Staram sie zawsze być szczerym,
naturalnym i radosnym – jednym
słowem być sobą (ups... to przecież
dwa słowa). Od niedawna także,
zajmuję się filozofią i teologią, któ-
rych studiowanie stało się moim do-
browolnym obowiązkiem.
I kurs przedstawia się...
Pochodzę z Żytomierza, malow-
niczego miasta na północy Ukrainy,
gdzie się urodziłem, wyrosłem,
ukończyłem szkołę i zacząłem studia
na fakultecie prawa. W celu konty-
nuowania studiów udałem się dalej
na wschód do Charkowa. Miałem
swoje plany, myślałem o tym jak
ułożyć życie, jednak, Pan Bóg myślał
inaczej. W krótkim czasie zmienił się
mój sposób myślenia i wartościowa-
nia. Kiedy dowiedziałem się, kto jest
autorem tych zmian, już nie mogłem
się opierać. Zacząłem poszukiwać
odpowiedniego zakonu... Opatrz-
ność Boża skierowała mnie do
„źródeł”, do rodzinnej parafii, gdzie
do dziś pracują bracia mniejsi… Za-
czął mnie pociągać sposób życia św.
Franciszka, a oprócz tego przykład
jego następców. Już po kilku miesią-
cach złożyłem prośbę o przyjęcie do
„ Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia”
Br. Nazariusz Gusakowski
10 Młodzież Seraficka, nr 161
.
Pochodzę z Radymna woj. Podkarpackie.
Mam 21 lat. Ukończyłem szkołę zawodową o pro-
filu - mechanik maszyn rolniczych. Moje pasje to:
budownictwo, ogrodnictwo, jazda na rowerze,
słuchanie muzyki i chodzenie po górach. Moje po-
wołanie rozpoczęło się 2007r. gdy bardziej zbliży-
łem się do Pana Boga i dałem się poprowadzić Je-
go ścieżkami.
Moje życie związane było z Mikołowem; gdzie
dorastałem, uczyłem się zawodu i pracowałem.
Od dziecka uwielbiałem jeździć na rowerze, co
w późniejszych latach przejawiło się uprawianiem
przeze mnie dyscypliny speedrowerowej. Moim
marzeniem było zostać strażakiem, aby nieść lu-
dziom pomoc. Po ukończeniu szkoły średniej, do-
świadczyłem życia na 9 miesięcznym poligonie,
czasu walki… Dopiero potem się zaczęło…
Z perspektywy ponad 2 lat, kiedy to wstąpiłem
do postulatu, odpowiadając na głos Pana, nie żału-
je tej decyzji. Każda chwila przybliża mnie do Bo-
ga i kształtuje moją osobowość.
Aby bliżej mnie poznać, zapraszam Cię do na-
szego seminarium i braterskiej rozmowy!
Wzorem w postępowaniu są dla mnie: św. Franci-
szek oraz św. Szymon z Lipnicy, których jako brat za-
konny pragnę naśladować.
Moje ulubione fragmenty z Pisma Świętego to:
„Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?”, „Słuchaj,
Izraelu, Pan jest naszym Bogiem – Panem jedynym”.
Br. Eligiusz Gelmuda
Br. Daniel Kęska
Młodzież Seraficka, nr 161 11
.
Prawdziwa miłość, która się
objawiła na krzyżu Chrystusa, sta-
nowi drogowskaz dla człowieka
ku wiecznemu zbawieniu. Echo
Chrystusowego wołania: „Bliskie
jest królestwo Boże. Nawracajcie
się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,
15), wzywa człowieka, by podjąć
walkę z grzechem. Wezwanie to
ukazuje pełne zwycięstwo w Chry-
stusie Jezusie. Człowiek jest powo-
łany do zwycięstwa nad sobą, nad
tym co krępuje wolną wolę i czyni
ją poddaną złu. Zwycięstwo takie
oznacza życie w prawdzie, prawo-
ści sumienia, rozwoju duchowego
człowieka i nadzieję na spotkanie
zmartwychwstania.
W tajemnicy Miłości Krzyża
tak jak Jezus odnalazł Boga Ojca,
tak i człowiek odnajduje Boga.
Krzyż pokazuje bowiem, że to Bóg
jest bezwzględnym źródłem życia
Jezusa. To Bóg Ojciec odkrywa sie-
bie jako Ojciec w ukrzyżowanym
Synu. To na Krzyżu dokonuje się
prawdziwy i naprawdę zupełnie
nowy początek życia i miłości.
W takiego Boga człowiek wierzy
i wyznaje, że jest Duchem – darem
Urodziłem się w 1991 r. Pochodzę
z Róży koło Dębicy. Ukończyłem liceum
ogólnokształcące. Lubię zgłębiać wiedzę
z języka niemieckiego oraz grać w szachy
i biegać.
Wstąpiłem do Zakonu Braci Mniejszych, aby za
przykładem świętego Franciszka służyć Panu Bogu
i ludziom.
Br. Polikarp Chudy
TAJEMNICA MIŁOŚCI
KRZYŻA
12 Młodzież Seraficka, nr 161
Bogu winna tkwić w ludzkim
umyśle i sercu. A szczególnie
wówczas, gdy człowiek ma chwile
zwątpienia na widok swojej nędzy,
niewierności i zmarnowanych łask.
Ożywieniem staje się dla człowieka
myśl o Bogu miłosiernym, goto-
wym zmienić wszystko w naszym
życiu, dlatego człowiek stając
przed Bogiem w całej swej we-
wnętrznej prawdzie, odzwierciedla
prawo moralne. Całe to prawo ku-
muluje się w przykazaniu miłości.
Człowiek w świetle tego Prawa
a bardziej jeszcze w świetle Miłości
objawionej w Krzyżu Chrystusa
widzi swoje życie i postępowanie.
Chrystus otwiera swoje ramiona na
Krzyżu chcąc przygarnąć każdego
człowieka przygniecionego grze-
chem.
Objawiona miłość Chrystusa
w ofierze Krzyża świadczy, że
Krzyż nie był klęską lecz zwycię-
stwem. Zwycięstwem ostatecznym
nad złem, zwycięstwem miłości
nad nienawiścią i przemocą. Zwy-
cięstwem nad wszelkim egoizmem
i pychą. Zwycięstwem, które za-
chęca do wiary i nadziei. „A Ja,
gdy zostanę nad ziemią wywyż-
szony, przyciągnę wszystkich do
miłości jednoczącym Ojca i Syna,
którego centrum wydarzenia i ta-
jemnicy jest krzyż. Radością owej
tajemnicy Miłości jest Krzyż, jako
znak Chrystusa, który czcimy
i wysławiamy. W Krzyżu, znaku
oraz narzędziu Chrystusa Odkupi-
ciela, poznajemy fundament naszej
nadziei, albowiem rozpoznajemy
w nim widzialny dowód wszech-
mocnej i miłosiernej miłości, którą
Bóg darzy człowieka. Bóg nie chce
człowieka potępić, ale zbawić, ob-
darzyć szczęściem wiecznym „Bóg
nie posłał swego Syna na świat po
to, aby świat potępił, ale po to, by
świat został przez Niego zbawio-
ny”, (J 3, 17). Prawda o kochającym
Młodzież Seraficka, nr 161 13
siebie” (J 12, 32). Człowiek wierzą-
cy, w Krzyżu szuka inspiracji
i mocy do budowania jedności.
Jezus Chrystus przez swoją śmierć
gromadzi w jedno rozproszone
dzieci Boże. Droga do jedności
prowadzi przez Golgotę. Miłujący
Bóg, który dobrowolnie się ogoła-
ca i pozwala ukrzyżować, jest
w stanie objąć krzyż każdego czło-
wieka. Aby człowiek mógł w pełni
wywiązać się z powierzonego za-
dania, musi osobiście spotkać się
z Ukrzyżowanym, który zmar-
twychwstał aby przemieniła go
moc Jego miłości. Kiedy to czło-
wiek osiągnie, smutek przerodzi
się w radość.
Chrystus zaprasza człowieka
do pójścia za Nim, zaparcia się
samego siebie i dźwigania swojego
krzyża. Czy człowiek jest gotowy
podjąć swój krzyż i pójść za Jezu-
sem na krzyżową drogę życia?
Przyjąć krzyż to przyjąć dzień po-
wszedni nie patrząc na trudy, za-
dania które podsuwa nam życie.
Łatwo człowiek widzi Krzyż
u naszego Zbawiciela, ale już trud-
niej widzi krzyż u bliźniego, a jesz-
cze trudniej widzi u samego siebie
„Kto nie bierze swego krzyża,
a idzie za mną, nie jest Mnie go-
dzien” (Mt 10, 38). Nie ma drogi
życia bez krzyża. Przed krzyżem
nie można uciec, ani nikomu go
sprzedać. Człowiek potrzebuje
w jego przeżywaniu pomocy. Po-
mocą jest Chrystus umierający na
krzyżu.
Radość płynąca z tajemnicy Mi-
łości Krzyża, dotyczącej ostatecz-
nego losu człowieka, ludzkości
i świata jest istotnym elementem
chrześcijańskiego optymizmu.
Wiara człowieka w spełnienie się
Bożych zapowiedzi co do życia
wiecznego staje się chrześcijańską
nadzieją i radością. Jezus jest Miło-
14 Młodzież Seraficka, nr 161
ścią wierną, która nie opuszcza
nikogo i potrafi przemienić noc
w świt nadziei. Krzyż podjęty
przez człowieka, przynosi zbawie-
nie i pokój. Bez Boga Krzyż czło-
wieka przygniata, z Bogiem daje
odkupienie i zbawienie. Miłość jest
jedyną siłą, która otwiera serca na
słowa Jezusa i na łaskę Odkupie-
nia. Dzieło Odkupienia w Chrystu-
sie wiąże się z samym byciem czło-
wiekiem jego godnością i wolno-
ścią. Jezus Chrystus miał świado-
mość, że Jego śmierć doprowadzi
do wyzwolenia człowieka: Syn
Człowieczy, który „nie przyszedł,
aby Mu służono, lecz aby służyć
i dać swoje życie na okup za wie-
lu” (Mt 20,28). Człowiek zadaje
sobie pytanie. Jaki to jest okup?
Z jakiej zależności wyzwala? Przy-
czyną jest grzech człowieka, który
oddala od Boga Ojca. Z takiej we-
wnętrznej niewoli wyzwala czło-
wieka Chrystus, przez przelanie
krwi na krzyżu.
Człowiek odcięty od źródła
miłości przez grzech nieposłuszeń-
stwa nie jest w stanie wynagrodzić
znieważonej miłości. Dla przywró-
cenia miłości i jedności z ludźmi
Bóg zsyła „Syna swego w ciele
podobnym do ciała grzesznego
i dla [usunięcia] grzechu wydał
w tym ciele wyrok potępiający
grzech” (Rz 8, 3). Ludzkość otrzy-
muje w niczym niezasłużony dar
Syna Bożego, jako ofiarę przebła-
galną za grzechy. Do wypełnienia
misji nie wystarczyła działalność
i orędzie Jezusa, dopiero śmierć
„za wielu” mogła otworzyć
grzesznikom drogę do Boga (por.
Mk 14, 22-24; Kor 11, 24-25). Bóg
nie oszczędził własnego Syna
i „dla nas grzechem uczynił Tego,
który nie znał grzechu, abyśmy się
stali w Nim sprawiedliwością Bo-
żą” (2 Kor 5, 21). Ofiara Chrystusa
na Krzyżu jest objawieniem za-
równo Bożej sprawiedliwości, jak
Młodzież Seraficka, nr 161 15
i Bożego miłosierdzia. Męka,
a także śmierć Chrystusa były wy-
razem absolutnej sprawiedliwości
Bożej i wymownym przywróce-
niem miłości między Bogiem
i człowiekiem. Chrystus przema-
wia do człowieka przez swoje rany
i ból. Pokazuje jak bardzo kocha
oraz jak bardzo jest posłuszny woli
Ojca. Jego miłość jest potężniejsza
niż ból nawet wówczas, kiedy
w swej męce i krzyżu nie doznał
miłosierdzia ludzkiego. Bez-
względna wierność miłości Boga
czyni człowieka radosnym z przy-
wrócenia godności obrazu Boga
i powołania do synostwa Bożego.
Odkupienie to początek zbawienia,
dokonało się ono przez Krzyż
Chrystusa - Jego mękę, cierpienie
i śmierć.
Odkupieńcze dzieło Jezusa
Chrystusa przebiegało drogą krzy-
ża, który dla człowieka stał się naj-
wyższym wyrazem miłości Boga.
Krzyż to kulminacyjny punkt dzie-
ła Syna Bożego, gdyż na nim doko-
nuje zadość uczynienie Ojca
w imieniu ludzi, jako najdoskonal-
szy pośrednik „I dlatego jest po-
średnikiem Nowego Przymierza,
ażeby przez śmierć, poniesioną dla
odkupienia przestępstw popełnio-
nych za pierwszego przymierza, ci,
którzy są wezwani do wiecznego
dziedzictwa dostąpili spełnienia
obietnicy” ( Hbr 9, 15).
Br. Demetriusz Michał Kmieć,
kurs II
16 Młodzież Seraficka, nr 161
ceniem. Młody trubadur, Włoch,
rozrzutny, ambitny, lubiany przez
przyjaciół, pierwszy i najbardziej
wyróżniający się w mieście. Praco-
wał w sklepie, wieczorami odpo-
czywał ze swymi przyjaciółmi,
organizując zabawę, z muzyką
i tańcami, co jest typowe dla śre-
dniowiecza. Gotowy do obrony
tego, co uważał za swoje i do cze-
go czuł się zobowiązany, np. do
obrony miasta przed najazdem
wroga, a jednocześnie posiadający
szacunek do obcego – jako czło-
wieka. Brał pod uwagę swój status
społeczny i realnie oceniał to, co
może uczynić oraz to, co może
uczynić lepiej np. podzielić się
uzbrojeniem z godniejszym od
siebie rycerzem, troszczyć się
o ubogich. Twardo stąpał po zie-
mi. Jednak aby dobrze ocenić to, co
czynił, warto zauważyć to, czego
zabrakło w jego postępowaniu. Jak
widać życie Franciszka było prze-
myślane, zaprogramowane, było
w nim miejsce na obowiązki, na
odpoczynek, na rzeczy niespodzie-
wane; rytm jego życia był prawie
niezmienny, nietrudno zauważyć
Dlaczego wciąż mówimy
o świętym Franciszku? Czym Fran-
ciszek nas fascynuje? Co nam ma
do powiedzenia – po swojej śmier-
ci? Czy jego życie jest dla nas, na-
szej mentalności, zrozumiałe? Co
ma Franciszek, a czego my nie ma-
my? W jaki sposób jego postawa
wobec świata wywarła wpływ na
całe stulecia naszej ludzkiej histo-
rii? Otóż, odpowiadając na te pyta-
nia, prosiłem o pomoc z Nieba,
o Boże światło i natchnienie.
A więc… Aby zacząć pisać
o tym, co Franciszek czynił po na-
wróceniu, wypada wpierw przy-
pomnieć kim on był przed nawró-
O nim też mówili, że dziwak...
Młodzież Seraficka, nr 161 17
w tym wszystkim „robotyzację”
człowieka. Gdyby nie ingerencja
Boga w bieg tej historii, wiódłby -
ku upadkowi. Bez udzielenia miej-
sca dla nadprzyrodzoności, tajem-
nicy, niepoznawalności Boga, dla
Jego obecności w naszym życiu,
wszystko się rozpada. Człowiek
żyje dla siebie, dla swoich spraw,
dla bogacenia się, zadba o spokój
tak, aby mu nikt nie przeszkadzał
– to właśnie jest początkiem za-
mknięcia się na świat, na ludzi i w
końcu na Boga. Ale Boża Miłość
nie pozwoli nigdy by
człowiek zaginął przez
swe ograniczenie się,
przez zagubienie się
w sobie albo w świe-
cie. Bóg przypomina
o sobie. Oto wkracza
w życie św. Franciszka
– na początku we śnie.
Pokazuje, że Franci-
szek będzie miał
wszystko, o czym ma-
rzy, a marzył wtedy o walce.
Chciał iść , bronić Asyżu.
I poszedł i… został pojmany, rok
siedział w więzieniu. Doświadczył
zwykłej ludzkiej klęski. Niewiele
się nauczył, wiedział, że zostanie
wykupiony. Chcąc iść na wojnę
drugi raz , nie rozumiejąc niczego,
słyszy pytanie: „Komu chcesz słu-
żyć, Panu czy słudze?” Ale czy
właściwa odpowiedź nawraca
Franciszka? Bóg w końcu zsyła
chorobę, aby przez nią dotknąć
Franciszka, aby go przemienić.
I tak się staje – dopiero teraz. Po
wyzdrowieniu odchodzi z domu
i rok mieszka na odludziu w gro-
cie, czyta Pismo Święte. To jego
pierwsze kroki w stronę Boga. Kró-
lestwo Niebieskie bardzo różni się
od świata, w którym żyje Franci-
szek. Przyszły święty zostaje pu-
stelnikiem – podług uznanego
zwyczaju. Ale widzi, że to za mało,
nie tędy droga. I dopiero po osobi-
stym poszukiwaniu Boga, Bóg daje
18 Młodzież Seraficka, nr 161
dlitwie do Boga, do którego zwra-
ca się: „ Mój Ojcze” napełnia go
Duch Święty, dając mu moc dzia-
łania, za wzorem Chrystusa. Fran-
ciszek nigdy nie chciał działać w
niepewności. Chciał być w zgodzie
z sumieniem, z pragnieniami serca
i z rozsądkiem; w zgodzie z wolą
Bożą. Nietrudno zauważyć tu mą-
drej prostoty, która wybija się na
pierwszy plan. Ale o niej będzie
już mowa w następnym numerze.
Br. Bonawentura Chomicki,
kurs III
się znaleźć – przemawia do Fran-
ciszka w kościółku San Damiano,
uznając go za gotowego do misji.
Pierwsza Franciszkowa modlitwa –
prośba o rozjaśnienie wewnętrz-
nych ciemności – jest już dojrzałym
pragnieniem Boga. Na tą szczerą
modlitwę Bóg odpowiada. Uczest-
nicząc we Mszy, samotnie medytu-
jąc nad Słowem Bożym, Franciszek
rozpoznaje swoje nowe powołanie.
To już Franciszek przemienio-
ny. Ten, który wszedł na drogę
pokuty i jak sam mówi: Bóg sam
dał mi łaskę rozpocząć życie poku-
ty”. Pracując nad sobą, zauważa
w sobie cos ukrytego , coś tajemni-
czego, coś co w nim zawsze prze-
mawiało. Zauważa, że jest stwo-
rzony na obraz Chrystusowy, co-
raz bardziej czuł pragnienie upo-
dobnienia się do Chrystusa. Chry-
stus jest pierwszym Adamem, jest
pierwowzorem. W Chrystusie
Franciszek znajduje to, czego nikt
dotąd nie mógł mu dać – szczęście
nieograniczone i wieczne. W Bogu,
który stał się człowiekiem, aby być
dla nas, znalazł zrozumienie siebie,
świata, odkrył przede wszystkim
Ojca. Idąc za Chrystusem, zaczął
Go rozumieć i naśladować. Po mo-
Młodzież Seraficka, nr 161 19
Po Świętach pojechaliśmy
na kilka dni do domów,
aby z nowymi siłami
wrócić i przygotować się
do czekającej nas sesji...
Ale nie tak od razu, bo oto,
dzięki reżyserom z kursu III i akto-
rom kursów I-IV, mogliśmy prze-
żywać intensywny czas „Jasełek”.
Inny by się chwalił – ja tylko napi-
Kalendarium wydarzeń w WSD...
Święta Narodzenia Pańskiego
jak zawsze przeżyliśmy we wła-
snym gronie seminaryjnym, nie
zapomnieliśmy jednak odwiedzić,
w samą Wigilię, pacjentów szpitala
w Wadowicach. Myślę, że to spo-
tkanie przynosi wiele radości, tak
samo pacjentom, jak i nam. W spo-
sób szczególny zapada w pamięć
wizyta na oddziale noworodków.
20 Młodzież Seraficka, nr 161
szę – publiczność była bardzo za-
dowolona, gwiazdą spektaklu był
kebab z jego właścicielem - prze-
mądrzałym osiołkiem.
W tym klimacie euforii, prawie
niezauważalnie, nadciągnęły ciem-
ne chmury (nie chodzi tu o dym
z płonącego sprzętu oświetlenio-
wego), gasząc nasz entuzjazm
i złowieszczo anonsując początek
sesji zaliczeniowej i egzaminacyj-
nej.
Zmagania z materiałem nauko-
wym czasami przypominały Syzy-
fową pracę pługów odśnieżających
podczas zimowej zawieruchy. Gdy
studentowi wydawało się, że me-
todologiczne podziały podziałów
nie rozłożyły go na łopatki i jest
w siódmym niebie, wtedy na hory-
zoncie zarysowała się ciemna po-
stać - czy to Kanta, Woltera, czy
wykładowcy, czy w ogóle. W tym
wszystkim udało nam się wyjść
cało z opresji i ducha nie stracić.
12 lutego był dniem kończącym
ten szczególnie gorący okres (choć
za oknem na minusie; jak w Ma-
drycie), a nasze twarze znów roz-
promieniły się uśmiechem.
Czas na przejawy radości był
krótki, bo już następnego dnia, ku
pokrzepieniu ducha, przeżywali-
śmy dzień skupienia, w którym to
przeżywaniu towarzyszył nam
ojciec Leonard Chry-
niewski, wygłaszając
konferencje. Działo sie
to w Środę Popielcową.
Dzień później bracia
z kursów III i IV przyj-
mowali posługi, odpo-
wiednio – lektoratu
i akolitatu (w tym miej-
scu życzymy im wy-
Młodzież Seraficka, nr 161 21
trwałego dążenia do celu, na obra-
nej przez nich drodze do kapłań-
stwa).
Z końcem lutego bracia diako-
ni przystąpili do egzaminu magi-
sterskiego. Bracia podołali temu
obowiązkowi i wszyscy od tego
momentu mogą cieszyć się tytuła-
mi magistrów Świętej Teologii.
Gratulujemy!!!
Czas wielkiego Postu to rów-
nież czas przygotowań Misterium
Męki Pańskiej. W tym
czasie zaczynamy próby.
Jak co roku, pojawiają się
nowi aktorzy, którzy
sprawiają, że każde Mi-
steria są nieco inne. Od
tego roku stroną arty-
styczną Misteriów kieru-
je Pani Agnieszka Man-
dat, która zastąpiła na
tym stanowisku Pana Andrzeja
Buszewicza. Mamy nadzieję, że
efekt będzie - co najmniej! - tak
samo dobry.
Z początkiem marca do naszej
wspólnoty dołączył o. Konrad
Cholewa, który ukończył w Rzy-
mie I st. studiów doktoranckich
z zakresu franciszkanizmu.
Dnia 9. III 2013 AD bracia: Ana-
stazy, Augustyn, Bartosz oraz Cy-
ryl przyjęli, z rąk J.E. Ks. Biskupa
Damiana Muskusa, święcenia dia-
konatu. Na tę uroczystość przybyli
liczni goście z prowincji oraz rodzi-
ny i znajomi nowych ojców diako-
nów. Przejmą oni obowiązki po
poprzednikach, którzy już wyje-
chali na praktyki diakońskie do
poszczególnych placówek.
Br. Kasjan Sadowski, kurs II
22 Młodzież Seraficka, nr 161
Moje osobiste doświadczenie,
związane z rozeznawaniem życio-
wego powołania , a także wiele
rozmów z młodzieżą ( m.in. na
rekolekcjach, dniach skupienia,
katechezie) było przyczynkiem, do
powstania ankiety. Młodzi otrzy-
mywali ową ankietę zatytułowa-
ną: „Panie, co chcesz, abym czy-
nił /-a/?” i byli pytani: 1. Kim
pragniesz być w przyszłości
(jaki zawód wykonywać) i dla-
czego?; 2. Jakie rozeznajesz swoje
życiowe powołanie /stan cywil-
ny/? [małżeństwo/rodzina, ka-
Choć postawione w ten sposób
pytanie jest zasadne lecz, jak wska-
zują życiowe realia, odpowiedź nie
jest taka oczywista. Z doświadczenia
kilkunastu lat w posłudze duszpa-
sterza powołań w naszej Prowincji
zakonnej, dane mi było wielokrotnie
konfrontować z młodymi ich życio-
we marzenia, wybory, decyzje...
Na stronach naszego czasopisma
pragnę podzielić się z Tobą osobi-
stymi refleksjami wokół zagadnień
związanych z rozeznaniem drogi
życiowej. Jesteś na takim etapie dro-
gi? To zerknij niżej.
Powołanie czy zawód?
Młodzież Seraficka, nr 161 23
płaństwo, życie zakonne, stan wol-
ny]; 3. Jeśli wiesz już, jaki obie-
rzesz stan cywilny, to kto czy co
zaważyło na twojej decyzji? [a)
osobiste refleksje / wewnętrzne
przekonanie, b) myślę, że to wola
B o ż a ,
c) świadectwo otoczenia / przy-
kład życia innych, d) inni wskazali
mi, że to będzie właściwa droga,
e) nie zastanawiałem /-am/ się
nad swoim powołaniem, f) nikt
i nic nie miało wpływu, nie chcę
w żadnym stanie się realizować];
4. Jakie zauważasz przeszkody w
odkrywaniu u siebie konkretnej
drogi stanu? [a) przeciwni są ro-
dzice, b) w sobie samym / samej,
c) mam niskie poczucie własnej
wartości, d) boję się konkretnego
wyboru drogi, bo innym się nie
udało, e) zostałem /-am/ zranio-
ny /-a/ w przeszłości, czuję lęk
przed ważną decyzją życiową].
Młodzież do podanych odpo-
wiedzi dopisywała osobiste moty-
wy konkretnych decyzji i postaw
życiowych w odniesieniu do zapy-
tań w ankiecie. Zebrany materiał
i podjęte szczere rozmowy z mło-
dymi osobami, stały się wyjątko-
wym źródłem do przeprowadzenia
analizy i wyciągnięcia wniosków
związanych z tak istotnym i pod-
stawowym zagadnieniem dotyczą-
cym ich przyszłości, celów, planów
i wyborów – rozeznaniem drogi
życiowej.
Na pierwsze pytanie młodzież
najczęściej odpowiadała opisowo,
motywując wybór konkretnego
zawodu, kierunku studiów, celem
uzyskania wykształcenia. Zawsze
kilkanaście procent osób miało
problem z określeniem siebie
w obecnej sytuacji życiowej, gdy
obecnie zdobywają wykształcenie
zawodowe - czy ono będzie ich
wykonywanym zawodem w przy-
24 Młodzież Seraficka, nr 161
szłości.
Na drugie pytanie młodzi naj-
częściej zaznaczali, że rozeznają
swoje powołanie do małżeństwa i ro-
dzicielstwa. Zdarzały się też osoby,
które nie były w stanie określić na
danym etapie życia, jakie odkry-
wają powołanie życiowe. Wśród
ankietowanych byli również tacy,
którzy rozeznali swe powołanie do
stanu duchownego (kapłaństwa,
życia konsekrowanego).
Kolejne pytanie wynikało
z wcześniejszego. Młodzi mieli
zaznaczyć lub podać swoje spo-
strzeżenia i motywy rozeznania
konkretnego stanu. Większość za-
znaczała trzy pierwsze sugerowa-
ne odpowiedzi, mianowicie, że to
jest ich osobista refleksja / wewnętrzne
przekonanie / wola Boża. Młodzi
z przekonaniem zaznaczali, że na
wybór drogi życiowej w ich życiu
mają wpływ świadectwo i przykład
życia innych osób. Zdarzały się przy-
padki, że młodzież zaznaczała
punkty: inni wskazali im, że to będzie
właściwa, życiowa droga czy też nie
zastanawiali się nad tak ważną kwestią
w życiu – swoim powołaniem w przy-
szłości, a nawet: nie chcą w żadnym
stanie się realizować.
Ostatnie sugerowane pytanie
brzmiało: Jakie zauważasz przeszko-
dy w odkrywaniu u siebie konkretnej
drogi stanu? Młodzi zastanawiali
się nad tym pytaniem najdłużej.
Niemalże w równym stopniu od-
powiedzi ich były podzielone mię-
dzy powyższe podpowiedzi.
W dialogu z młodymi zazwyczaj
pojawiało się przekonanie, że ich -
osobowość, środowisko, w którym
żyją; przeżywane relacje z dorosły-
mi; zranienia z przeszłości; niskie
poczucie wartości siebie; świadec-
two czy anty-świadectwo życia
Młodzież Seraficka, nr 161 25
osób w danym stanie - mają duży
wpływ na odkrywanie i rozezna-
wanie drogi życiowej, czy nawet
na ostatecznie podjęcie odpowie-
dzialnej decyzji związanej z życio-
wym powołaniem.
Droga Młoda Przyjaciółko!
Drogi Młody Przyjacielu!
Jedno jest pewne. Ma-
my jedno i niepowtarzalne
życie. Nie ma, nie było
i nie będzie takiego genial-
nego człowieka na świecie
jak „TY”, którego stworzył
Bóg-Ojciec, z niepowta-
rzalną osobowością, god-
nością, niepowtarzalnym
imieniem, wartościami, zdolno-
ściami, talentami... Twoje życie jest
za krótkie, aby na nim ekspery-
mentować, by życie to roztrwonić,
z m a r n o w a ć , z n i s z c z y ć
i sprzedać uzależniając się od do-
palaczy, alkoholu, narkotyków...
Przemyśl też ojcowskie słowa
bł. Jana Pawła II, które zostawił dla
młodych Polaków, będące prośbą-
apelem, wypowiedziane na Jasnej
Górze w 1983 r.: „Musicie od siebie
wymagać, nawet gdyby inni od
Was nie wymagali”, czy na We-
sterplatte w Gdańsku 1987 r.:
„Każdy z Was, młodzi Przyjaciele,
znajduje też w życiu jakieś swoje
Westerplatte, jakiś wymiar zadań,
które trzeba podjąć i wypełnić, ja-
kąś słuszną sprawę, o którą nie
można nie walczyć, jakiś obowią-
zek, powinność, od której nie moż-
na się uchylić, nie można zdezerte-
rować. Wreszcie, jakiś porządek
prawd i wartości, które trzeba
utrzymać i obronić, tak jak to We-
sterplatte. Utrzymać i obronić,
w sobie i wokół siebie, obronić dla
siebie i dla innych”.
Jeśli jesteś na tym etapie drogi
życiowej, na którym stawiasz sobie
ważne pytania, spróbuj odpowie-
dzieć też na te: Jak żyć dalej? Co
w życiu jest najważniejsze? Jakie
wezwanie jest szczególnym powo-
łaniem dla każdego człowieka, dla
mnie? Jakie jest moje życiowe po-
26 Młodzież Seraficka, nr 161
wołanie? Może mnie Pan Bóg po-
wołuje do szczęśliwego życia
w małżeństwie i rodzicielstwie?
kapłaństwie? życiu zakonnym?
Za bł. Johnem Henry Newma-
nem, brytyjskim kardynałem
(beatyfikowanym 19.09.2010 r.
w Londynie przez Ojca Św. Bene-
dykta XVI), przemyśl, przemódl,
rozeznaj swoją osobistą drogę ży-
ciową:
„Stworzony jestem do działania,
aby być kimś,
do czego nie jest stworzony nikt
inny.
Zajmuję moje miejsce w świecie
Boga:
miejsce nie zajęte przez nikogo
innego.
Mało znaczy, czy jestem bogaty,
czy biedny,
poniżany, czy szanowany przez
ludzi:
Bóg mnie zna i wzywa po imie-
niu.
On powierzył mi pracę, której
nie przydzielił nikomu innemu.
Posiadam swoją misję.
W pewien sposób jestem nie-
zbędny w Jego zamiarach,
tak niezbędny na moim miej-
scu,
jak archanioł na swoim.
On nie stworzył mnie przy-
padkowo.
Czynić mam dobro, wykonu-
jąc Jego pracę.
Będę aniołem pokoju,
głosicielem prawdy w miej-
scu, które On mi wyznaczył,
nawet jeżeli do końca tego nie
rozumiem...
Obym jedynie śledził Jego
przykazania
i służył memu powołaniu.”
o. Zefiryn Mazur, Uczestnicy rekolekcji powołaniowych w Za-kopanem.
Młodzież Seraficka, nr 161 27
Referent powołaniowy oo. Bernar-
dynów
ka: ziemską i niebiańską. Najpierw
rzeczywistość ziemska: „Dlaczego
stoicie?” - Dlaczego stoicie na zie-
mi? Odpowiadamy: Stoimy na zie-
mi, bo tu postawił nas Stwórca jako
uwieńczenie swojego dzieła stwo-
„MĘŻOWIE Z GALILEI,
DLACZEGO STOICIE
I WPATRUJECIE SIĘ
W NIEBO?” (DZ 1,11)
Bracia i Siostry, dziś na Bło-
niach krakowskich na nowo pada
to pytanie z Dziejów Apostolskich.
Tym razem jest ono skierowane do
nas wszystkich: „Dlaczego stoicie
i wpatrujecie się w niebo?” W od-
powiedzi na to pytanie zawiera się
podstawowa prawda o życiu
i przeznaczeniu każdego człowie-
ka.
To pytanie odnosi się do
dwóch postaw, związanych
z dwiema rzeczywistościami,
w jakie wpisane jest życie człowie-
„Proszę was (…) byście stojąc na ziemi, wpatrywali się w niebo!” Wydaje się, że niedawno zakończony pontyfikat Benedykta XVI był naznaczo-
ny ciągłym patrzeniem w inną – doskonalszą rzeczywistość, które jednak nie ode-rwało go od ziemi. Był papieżem bliskim każdemu, a to dzięki swojemu ciepłu i pokorze. To właśnie wielka pokora sprawiła, że ten najwybitniejszy teolog ostat-nich lat, mówił językiem prostym, głębokim i trafiającym prosto w serca ludzi, którzy zechcieli się otworzyć na słowa Ojca Świętego.
Chyba dopiero teraz, gdy wybrano jego następcę – przyjdzie czas na odkrywa-nie i przyjmowanie orędzia, które zostawił nam „papież Miłości”.
Trwający Rok Wiary jest dobrą okazją do tego, aby przypomnieć sobie słowa
Benedykta XVI, wypowiedziane podczas Eucharystii, sprawowanej na krakowskich
Błoniach w czerwcu 2006 roku. W końcu cieszył się naszą wiarą, umacniał ją
i pragnął naszego świadectwa we współczesnym świecie.
Br. Terencjan Krawiec, kurs II
28 Młodzież Seraficka, nr 161
rzenia. Bóg wszechmogący, zgod-
nie ze swym niepojętym zamysłem
miłości, stworzył wszechświat,
wywiódł go z nicości. A gdy doko-
nał tego dzieła, powołał do istnie-
nia człowieka – stworzył go na
swój obraz i podobieństwo (por.
Rdz 1, 26-27). Obdarzył go godno-
ścią dziecka Bożego i nieśmiertel-
nością. Wiemy jednak, że człowiek
zagubił się, nadużył daru wolności
i powiedział Bogu „nie”, skazując
się tym samym na egzystencję,
w której pojawiło się zło, grzech,
cierpienie i śmierć. Ale wiemy też,
że sam Bóg nie pogodził się z tą
sytuacją i wszedł bezpośrednio
w dzieje człowieka, i stały się one
dziejami zbawienia. „Stoimy na
ziemi”, tkwimy w niej korzeniami,
wyrastamy z niej. Tu tworzymy
dobro na rozległych polach co-
dziennego bytowania, w sferze
materialnej, ale także duchowej:
we wzajemnych relacjach, w budo-
waniu wspólnoty ludzkiej, w kul-
turze. Tu doznajemy trudu wę-
drowców, zmierzających do celu
krętymi drogami, pośród wahań,
napięć, niepewności, ale z głęboką
świadomością, że wcześniej czy
później ta wędrówka osiągnie
kres. I wtedy rodzi się refleksja:
Czy to już wszystko? Czy ziemia,
na której „stoimy”, jest naszym
ostatecznym przeznaczeniem?
W tym kontekście trzeba roz-
ważyć drugą część pytania zacyto-
wanego w Dziejach Apostolskich:
„Dlaczego wpatrujecie się w nie-
bo?” Czytamy, że gdy Apostoło-
wie usiłowali zwrócić uwagę
Zmartwychwstałego na kwestię
przywrócenia królestwa Izraela,
On „uniósł się w ich obecności
w górę i obłok zabrał Go im sprzed
oczu”. A oni „uporczywie wpatry-
wali się w Niego, jak wstępował
do nieba” (Dz 1, 9-10). A więc
wpatrywali się w niebo, bo odpro-
wadzali wzrokiem unoszącego się
Młodzież Seraficka, nr 161 29
w górę Jezusa Chry-
stusa, ukrzyżowane-
go i zmartwychwsta-
łego. Nie wiadomo,
czy wówczas zdawali
sobie sprawę z tego,
że właśnie otwierał
się przed nimi naj-
wspanialszy, nieskończony hory-
zont, ostateczny cel ziemskiego
pielgrzymowania człowieka. Być
może zrozumieli to dopiero wte-
dy, gdy zostali oświeceni przez
Ducha Świętego w dniu Pięćdzie-
siątnicy. Dla nas jednak to wyda-
rzenie sprzed dwóch tysięcy lat
jest czytelne. Jesteśmy wezwani,
by stojąc na ziemi, wpatrywać się
w niebo – kierować uwagę, myśl i
serce w stronę niepojętej tajemnicy
Boga. By patrzeć w kierunku rze-
czywistości Bożej, do której od
stworzenia powołany jest czło-
wiek. W niej kryje się ostateczny
sens naszego życia.
Drodzy Bracia i Siostry, z głębo-
kim wzruszeniem sprawuję dziś
Eucharystię na krakowskich Bło-
niach, w miejscu, w którym wielo-
krotnie sprawował ją Ojciec Święty
Jan Paweł II podczas swych nieza-
pomnianych podróży apostolskich
do ojczystego kraju. Spotykał się
z ludem Bożym podczas liturgii
w każdym niemal zakątku świata,
ale nie ma wątpliwości, że odpra-
wianie Mszy świętej na krakowskich
Błoniach było dla niego za każdym
razem wyjątkowym przeżyciem. Tu
powracał myślą i sercem do korzeni,
do źródeł swojej wiary i swojej służ-
by w Kościele. Stąd widział Kraków
i całą Polskę. Podczas pierwszej piel-
grzymki do Polski, 10 czerwca 1979
roku, kończąc swoją homilię na Bło-
niach, mówił z nostalgią:
„Pozwólcie, że zanim odejdę, popa-
trzę jeszcze stąd na Kraków, na ten
Kraków, w którym każdy kamień
i każda cegła jest mi droga – i popa-
trzę stąd na Polskę…”. A podczas
ostatniej Mszy świętej, sprawowanej
w tym samym miejscu 18 sierpnia
2002 roku, powiedział w homilii:
„Jestem wdzięczny za zaproszenie
do mojego Krakowa i za gościnę”.
30 Młodzież Seraficka, nr 161
Pragnę uczynić te słowa moimi
i powtórzyć je dzisiaj: dziękuję Wam
z całego serca „za zaproszenie do
mojego Krakowa i za gościnę”. Kra-
ków Karola Wojtyły i Kraków Jana
Pawła II jest również moim Krako-
wem! Jest również drogim sercu
Krakowem dla niezliczonej rzeszy
chrześcijan na całym świecie, którzy
wiedzą, że Jan Paweł II przybył na
wzgórze Watykańskie z tego miasta,
ze wzgórza Wawelskiego, „z dale-
kiego kraju”, który dzięki niemu stał
się dla wszystkich krajem drogim.
Na początku drugiego roku
mojego Pontyfikatu przybyłem do
Polski i do Krakowa z potrzeby
serca, w pielgrzymce po śladach
mojego Poprzednika. Pragnąłem
oddychać powietrzem jego Ojczy-
zny. Pragnąłem patrzeć na ziemię,
na której się urodził i na której do-
rastał do podjęcia niestrudzonej
służby Chrystusowi i Jego Kościo-
łowi powszechnemu. Pragnąłem
przede wszystkim spotkać żywych
ludzi, jego Rodaków, zakosztować
waszej wiary, z której wyrósł
i upewnić się, czy w niej trwacie.
Chciałem też z tego miejsca prosić
Boga, by zachował w was dziedzic-
two wiary, nadziei i miłości, jakie
pozostawił światu, a wam szcze-
gólnie, Jan Paweł II.
Pozdrawiam serdecznie
wszystkich zebranych na krakow-
skich Błoniach, jak daleko sięga
mój wzrok, i jeszcze dalej. Chciał-
bym każdemu z Was uścisnąć
dłoń, patrząc w oczy. Ogarniam
sercem wszystkich uczestniczą-
cych w naszej Eucharystii za po-
średnictwem radia i telewizji. Po-
zdrawiam całą Polskę! Pozdra-
wiam dzieci i młodzież, rodziny
i osoby samotne, chorych oraz
cierpiących na duchu i ciele, po-
zbawionych radości życia. Pozdra-
wiam wszystkich, którzy codzien-
ną pracą pomnażają dobro tego
kraju. Pozdrawiam Polaków żyją-
cych poza granicami ojczyzny, na
całym świecie. Dziękuję Księdzu
Kardynałowi Stanisławowi, Arcy-
biskupowi Metropolicie Krakow-
skiemu, za serdeczne słowa powi-
tania. Pozdrawiam Kardynała
Franciszka Macharskiego i wszyst-
kich kardynałów, biskupów, ka-
płanów, osoby konsekrowane
i naszych wspólnych gości z wielu
krajów, zwłaszcza z krajów sąsied-
nich. Pozdrawiam Pana Prezyden-
ta Rzeczypospolitej, Pana Premie-
Młodzież Seraficka, nr 161 31
ra, przedstawicieli władz państwo-
wych, terytorialnych i samorządo-
wych.
Drodzy Bracia i Siostry, hasłem
mojej podróży śladami Jana Pawła
II po polskiej ziemi są słowa:
„Trwajcie mocni w wierze!” We-
zwanie zawarte w tych słowach
skierowane jest do nas wszystkich,
tworzących wspólnotę uczniów
Chrystusa. Skierowane jest do każ-
dego z nas. Wiara jest bardzo oso-
bistym aktem człowieka, który rea-
lizuje się w dwóch wymiarach.
Wierzyć to przede wszystkim zna-
czy uznać za prawdę to, czego do
końca nie ogarnia nasz umysł.
Trzeba przyjąć to, co Bóg nam obja-
wia o sobie, o nas samych i o ota-
czającej nas rzeczywistości, także
tej niewidzialnej, niepojętej, niewy-
obrażalnej. Ten akt
przyjęcia prawdy obja-
wionej poszerza hory-
zont naszego poznania
i pozwala dotrzeć do
tajemnicy, w jakiej za-
nurzona jest nasza eg-
zystencja. Jednak zgoda
na takie ograniczenie
możliwości rozumu nie
przychodzi łatwo. I tu
wiara jawi się w swoim drugim
wymiarze: jako zaufanie osobie –
nie zwyczajnej osobie, ale Chry-
stusowi. Ważne jest w co wierzy-
my, ale jeszcze ważniejsze, komu
wierzymy.
Św. Paweł mówi nam o tym
w odczytanym dzisiaj fragmencie
jego Listu do Efezjan. Bóg dał nam
ducha mądrości i „światłe oczy
dla naszego serca, tak byśmy wie-
dzieli, czym jest nadzieja naszego
powołania, czym bogactwo chwa-
ły Jego dziedzictwa wśród świę-
tych i czym przemożny ogrom
Jego mocy względem nas wierzą-
cych na podstawie działania Jego
potęgi i siły, z jaką dokonał dzieła
w Chrystusie” (por. Ef 1, 17-21).
Wierzyć – to znaczy zawierzyć
Bogu, powierzyć Mu nasz los.
32 Młodzież Seraficka, nr 161
Wierzyć – to znaczy nawiązać głę-
boko osobistą więź z naszym
Stwórcą i Odkupicielem w mocy
Ducha Świętego, i uczynić tę więź
fundamentem całego życia.
Słyszeliśmy dzisiaj słowa Jezu-
sa: „Duch Święty zstąpi na was,
otrzymacie Jego moc i będziecie
moimi świadkami w Jerozolimie
i w całej Judei, i w Samarii, i aż po
krańce ziemi” (Dz 1, 8). Te słowa
dotarły również przed wiekami na
polską ziemię i wciąż stano-
wią wyzwanie dla wszyst-
kich, którzy się przyznają do
Jezusa Chrystusa i dla któ-
rych Jego sprawa jest naj-
ważniejsza. Mamy być
świadkami Jezusa żyjącego
w Kościele i w ludzkich ser-
cach. To On nas posyła. W
dniu swego wniebowstąpie-
nia powiedział apostołom:
„Idźcie na cały świat i głoście
Ewangelię wszelkiemu stworzeniu.
(… ) Oni zaś poszli i głosili Ewan-
gelię wszędzie, a Pan współdziałał
z nimi i potwierdzał naukę znaka-
mi, które jej towarzyszyły” (Mk,
16, 15. 20). Drodzy Bracia
i Siostry! Wraz z wyborem Karola
Wojtyły na Stolicę św. Piotra, by
służył całemu Kościołowi wasza
ziemia stała się miejscem szczegól-
nego świadectwa wiary w Jezusa
Chrystusa. Wy sami zostaliście
powołani, by to świadectwo skła-
dać wobec całego świata. To wasze
powołanie jest nadal aktualne,
a może nawet jeszcze bardziej od
chwili błogosławionej śmierci Słu-
gi Bożego. Niech nie zabraknie
światu waszego świadectwa!
Zanim powrócę do Rzymu,
by kontynuować moją posługę,
kieruję do was wszystkich tę za-
chętę, nawiązując do słów wypo-
wiedzianych na tym miejscu
przez Jana Pawła II w 1979 roku:
„Musicie być mocni, drodzy Bra-
cia i Siostry! Musicie być mocni
tą mocą, którą daje wiara! Musi-
cie być mocni mocą wiary! Musi-
Młodzież Seraficka, nr 161 33
cie być wierni! Dziś tej mocy bar-
dziej wam potrzeba niż w jakiej-
kolwiek epoce dziejów. Musicie
być mocni mocą nadziei, która
przynosi pełną radość życia
i nie dozwala zasmucać Ducha
Świętego. Musicie być mocni
mocą miłości, która jest potęż-
niejsza niż śmierć (…). Musicie
być mocni (…) mocą tej wiary,
nadziei i miłości świadomej, doj-
rzałej, odpowiedzialnej, która
nam pomaga podejmować (…)
wielki dialog z człowiekiem
i światem na naszym etapie dzie-
jów – dialog z człowiekiem
i światem, zakorzeniony w dialo-
gu z Bogiem samym – z Ojcem
przez Syna w Duchu Świętym:
dialog zbawienia” (10.06.1979).
Również i ja, Benedykt XVI,
następca Papieża Jana Pawła II,
proszę was:
– byście stojąc na ziemi, wpa-
trywali się w niebo – w Tego, za
którym od dwóch tysięcy lat podą-
żają kolejne pokolenia żyjące na
naszej ziemi, odnajdując w Nim
ostateczny sens istnienia;
– proszę was, byście umocnieni
wiarą w Boga, angażowali się żar-
liwie w umacnianie Jego Króle-
stwa na ziemi, Królestwa dobra,
sprawiedliwości, solidarności
i miłosierdzia;
– proszę was, byście odważnie
składali świadectwo Ewangelii
przed dzisiejszym światem, niosąc
nadzieję ubogim, cierpiącym,
opuszczonym, zrozpaczonym, łak-
nącym wolności, prawdy i pokoju;
– proszę was, byście czyniąc
dobro bliźniemu i troszcząc się
o dobro wspólne, świadczyli, że
Bóg jest miłością;
– proszę was w końcu, byście
skarbem wiary dzielili się z innymi
narodami Europy i świata, również
przez pamięć o waszym Rodaku,
który jako Następca św. Piotra
czynił to z niezwykłą mocą
i skutecznością;
– proszę was także, byście pa-
miętali o mnie w waszych modli-
twach i ofiarach, tak jak pamiętali-
ście o moim wielkim Poprzedniku,
bym wypełnił misję powierzoną mi
przez Chrystusa.
– Proszę was, trwajcie mocni
w wierze! Trwajcie mocni w na-
dziei! Trwajcie mocni w miłości!
34 Młodzież Seraficka, nr 161
zwykłe miejsce pozwala człowie-
kowi znaleźć odpowiedzi na nur-
tujące go życiowe pytania, gdyż
kryje się tu tajemnica Męki i Śmier-
ci Pana Jezusa.
Inicjatywa utworzenia KDM-u
wyszła od samych młodych. Wia-
domo - na początku są plany, po-
mysły, które w tym przypadku
zostały przyjęte z wielkim entuzja-
zmem. Przedstawiciele Francisz-
kańskich Młodzieży Oazowych,
działających przy klasztorach ber-
nardynów w całej Polsce, spotykali
się i wspólnymi siłami starali się
plany wprowadzić w życie. Spo-
tkania odbywały się przy obecno-
ści ojca Prowincjała, ojca kustosza
kalwaryjskiego Sanktuarium oraz
ojca Juwenalisa
( jednego z pomy-
słodawców KDM).
Oni także dali swo-
je serca i swój cenny
czas tej inicjatywie.
Bardzo ważny był
wybór nazwy, gdyż
jak wiemy, musi
ona przyciągać
Wielkimi krokami zbliża się
druga już odsłona KDM, Kalwaryj-
skich Dni Młodych (zwanych też
Juwenaliami Kalwaryjskimi).
Pierwszy raz odbyły się w dniach
2-5 lipca 2012r. Przybyło wtedy
wielu ludzi w różnym wieku, bo
przymiotnik „Młodych” nie odnosi
się do określonych ram wieko-
wych, ale skierowany jest do każ-
dego, kto czuje się młody, kto chce
odnawiać i pogłębiać swoją wiarę.
Warto zastanowić się skąd po-
mysł by tu na Kalwarii - polskiej
Jerozolimie - zorganizować takie
spotkanie? Kalwaria od wieków
przyciąga ludzi młodych, wielu
z nich przybywa tu by odnaleźć
drogę życia, tą właściwa. To nie-
K DM o d k uch ni. . .
Młodzież Seraficka, nr 161 35
i zapadać w pamięć. Pomysły były
różne, każdy kolejny wynikał
z poprzedzającego go. Nazwa mia-
ła być uogólnieniem tego, co tu
miało mieć miejsce. Wspólnymi
siłami udało się utworzyć nazwę
KDM- Kalwaryjskie Dni Młodych.
Za wszystkie pomysły składamy
wielkie podziękowania, bo co
dwie głowy to nie jedna (choć
w tym przypadku pracowało wiele
umysłów). Kolejnym krokiem było
utworzenie logo dla spotkania; tu
idei było również wiele. Zgodnie
jednak wybraliśmy takie, które
w prosty sposób obrazowało cel
Juwenaliów Kalwaryj skic h.
W t r a k c i e p r z y g o t o w a ń
i (niełatwych) wyborów, zaczęła
działać prężnie internetowa strona
KDM-u, gdzie pojawiały się infor-
macje, zdjęcia oraz opisywane były
atrakcje, które czekać
miały zainteresowa-
nych. Z biegiem czasu
strona cieszyła się co-
raz większym powo-
dzeniem. Im bliżej było
do spotkania, tym wię-
cej rodziło się pomy-
słów, jak te kilka dni
wypełnić, a każdy po-
mysł był na wagę złota. Od czerw-
ca zaczęły się także próby scholi
i zespołu, które miały prowadzić
śpiew w czasie Mszy świętych.
Przy pomocy braci z WSD, udało
się stworzyć zespół złożony ze
wspaniałych muzyków i wokali-
stów. Dobór repertuaru też był nie
lada wyzwaniem. Pieśni bardzo
dobitnie potrafią oddać to, co czło-
wiek czuje w sercu, dlatego nie
mogło zabraknąć zarówno muzyki
skłaniającej do wyciszenia, jak i tej,
co rozbudzi ducha i ciało.
Nadszedł wreszcie czas KDM-
u. Po wielu trudach, przygotowa-
niach, na początku lipca wspólną
Mszą święta zaczęły się pierwsze
Juwenalia Kalwaryjskie. Przybyło
wiele osób, był to zarówno czas
modlitwy jak i czas zadumy, chwili
pauzy w pędzącym życiu. Można
36 Młodzież Seraficka, nr 161
było porozmawiać, podzielić się
doświadczeniami. Każdego ranka
zaczynaliśmy dzień od modlitwy
i od wspólnego aerobiku, gdyż
„w zdrowym ciele zdrowy duch”;
wspólne tańce i podskoki, pozwa-
lały się wybudzić nawet wielkim
śpiochom. Po aerobiku następowa-
ło przygotowanie do głównego
punktu Dni, czyli Mszy świętej.
Nie brakowało też nabożeństw np.
nabożeństwa pokutnego,
podczas którego na środku
prezbiterium była umiesz-
czona trumna, do której
każdy wrzucał kartkę ze
swoim imieniem, na znak,
że pragnie odrodzić się do
życia bez grzechu, a grzech
uśmiercić. Odbyła się także
Droga Krzyżowa na kruż-
gankach. Po obiedzie spo-
tykaliśmy się w grupach.
Każdy był przydzielony
wg wieku. Tam można
było swobodnie poroz-
mawiać o Bogu, podzielić
się swoim świadectwem.
Wieczorami zaś cała
wspólnota KDM brała
udział we wspaniałych
koncertach, tu była wi-
doczna radość w każdym calu.
Tańce, swawole - nikt nie miał
dość. Na deskach KDM-owej sceny
pojawili się tacy artyści, jak: To-
mek Kamiński, zespół Arymathea,
zespół Bethel, Maleo Reggae Roc-
kers. Swoim świadectwem podzie-
lili się z nami także członkowie
Wspólnoty Cenacolo.
Wszystko, co dobre, szybko się
kończy. Te kilka dni minęło bły-
Młodzież Seraficka, nr 161 37
skawicznie. Żal się było rozstawać.
To nieprawdopodobne, jak przez
trzy krótkie dni można było tak się
zżyć ze sobą. Uroczystą Mszą
świętą zakończyliśmy to wydarze-
nie. Każdy, kto tu przybył, nawią-
zał nowe znajomości, przyjaźnie.
Mógł także dostrzec, jak wielką
miłością darzy nas Chrystus, jak
każdego dnia walczy o nas. Miłość
do Boga powinna
się także objawiać
miłością do drugie-
go człowieka – tu,
w Kalwarii, miło-
ści, wzajemnej po-
mocy i życzliwości
nie brakowało;
a wszystko to pod
płaszczem najlep-
szej Matki- Matki
Bożej. Dziękuję
Bogu za ten czas,
za tą miłość, którą czuję każdego
dnia, za tych ludzi (za wszystkich
razem i za każdego z osobna), któ-
rych poznałam, z którymi mogłam
rozmawiać lub pobyć w milczeniu,
oraz za pogodę, która w tych
dniach była dla nas jakże łaskawa.
Zostaje tylko czekać do kolejnego
spotkania KDM; mam nadzieję, że
tego roku przyciągnie większą
ilość osób. Nie bójmy się otworzyć
Drzwi Chrystusowi, On cały czas
czeka i puka do naszych serc.
W imieniu wszystkich Organi-
zatorów, Przyjaciół i uczestników
ubiegłorocznych Kalwaryjskich
Dni Młodych pragnę serdecznie
was zaprosić na Juwenalia Kalwa-
ryjskie! Nieważne ile masz lat!
Chcesz spotkać żywego Chrystusa?
Dołączyć do wielkiej wspólnoty
KDM? Przyjedź do Kalwarii! Bra-
kuje nam właśnie Ciebie! Czeka-
my! Jezus czeka!
Katarzyna Mlak,
studentka pedagogiki
38 Młodzież Seraficka, nr 161
PSALM Poszarpany, pozrywany, srebrnostrunny Pękły trąby Złego Powstał, ciemna fala. Nienawiść z głębin, spod świata. Runął. Z wysoka. Z rykiem rogów, ciężkich, spiżowych. Kotłów, bębnów, trąb! Zakrzyknąłem! … I ziemia zadrżała I fundamenty świata się odsłoniły W głębokości wód pochwycił, wydźwignął Mój Bóg! Zawsze błogosławić Go będę choć harfa pękła. Znów…
Tam złoty dzień; i bać się nie trzeba.
Tu leśny cień,
chmurne oczy nieba.
Tam śpiewa dal za srebrnym sadem.
Tu, w strugach, żal
gorzkim chlupie jadem.
Tam pszczeli rój młodość sączy z gruszy.
Pajęczy znój
tu oplata dusze.
Wysysając Wypijając
Rzuca czar
Nawołując Wypatrując
Nocnych mar
Wiersze zakonnego zielarza...
Młodzież Seraficka, nr 161 39
ANTYFONA DO PIEŚNI GWIAZDY ZARANNEJ Ciebie, Najpiękniejszą z córek ludzkich, Uczynił Pan pieczęcią swej Chwały
PIEŚŃ GWIAZDY ZARANNEJ Na krańcach nocy Ja jestem Ostatnią i pierwszą Strażniczką; i wołaniem.
Żegnam tych, lekkich jak piórka, Łagodnie opadających w studnię, Smolistą taflę Ciszy
Między niebem a Głębią Stoję; czuwam
Chwytam iskry Wyrzucone wysoko Oddaję ich pieśń Słońcu; nie zgasną.
Już niebo rozbrzmiewa barwami świtu, Już niedługo, moje dzieci… Amen.
40 Młodzież Seraficka, nr 161
bardziej nieruchomy świat. Może
również ubarwić najbardziej
odartą z emocji modlitwę, potra-
fi ją zmienić w Uwielbienie.
Najpiękniejsze obrazy, utwory
muzyczne i literackie powstają
właśnie w okres, gdy ich twórcy,
patrząc na kolory życia, sami ich
zupełnie nie doświadczają, bo sa-
mi są jakby pogrążeni w szarości,
która otwiera im oczy. W takim
stanie możemy znaleźć wspaniałą
drogę prowadzącą do Boga. Drogę
Uwielbienia, modlitwy śpiewem,
muzyką. Drogę, która jest pełna
emocji, z których składa się nasze
życie i to również przez nie Jezus
pozwala nam siebie doświadczyć.
W tym muzycznym Uwielbieniu
pomagają nam przeróżne grupy
artystów, którzy zafascynowani są
Jezusem, Jego nauką i z radością
świadczą o Jego wielkiej Miłości
do nas, chwaląc Go śpiewem. Nie-
wątpliwie do takich należy grupa
‘Hillsong’. Wyrosła na kanwie
wspólnoty protestanckiej ‘Hillsong
W szarość lepiej dostrzegasz
kolory. Na pierwszy rzut oka
dość sloganowo rzucone stwier-
dzenie, które po dłuższym zasta-
nowieniu nabiera jakiegoś sensu,
który może nawet zmienić coś
w życiu. Kolory to bardzo cieka-
wa rzeczywistość, mieszanina
pewnych związków chemicz-
nych, organicznych może stwo-
rzyć cudowny obraz rzeczywisto-
ści. Może zatrzymać chwile, na-
wet te ulotne jak ulotka. Wprawna
ręka malarza może ożywić naj-
Nic ponad to, co bliżej niż myślisz.
Młodzież Seraficka, nr 161 41
Church’. Jak wielka jest potrzeba
takiego prostego, bezpośredniego
i emocjonalnego ‘kontaktu’ z Naj-
wyższym świadczy jej popular-
ność na całym świecie. Jedni mogą
się spierać i dąsać się, bo jest to
grupa, która nie działa na polu
Kościoła Katolickiego, jednak for-
ma modlitwy Uwielbienia jest tak
samo obecna i potrzeba w naszej
wspólnocie. Nie mógłbym nie
wspomnieć o tym, że wiele bardzo
popularnych ‘oazowych’ pieśni
powstało w kręgach wspomnianej
wspólnoty. Nie chcę jednak pisać
tutaj o historii powstania i działal-
ności ‘Hillsong Church’oraz roz-
prawiać nad zagadnieniami eku-
menicznymi, ale chcę przedstawić
coś, co jest piękne, przepełnione
Uwielbieniem i radością. Chcę dać
wam kilka słów
o najnowszej pły-
cie zespołu Hill-
song United –
Zion. Słowa, tek-
sty na tym krąż-
ku to bardzo
istotna rzecz.
Każdy utwór na-
pisany jest, moż-
na by powie-
dzieć, w formie modlitwy skiero-
wanej do Boga, modlitwy uwiel-
bienia. Gdy czytamy te teksty, to
w pewnym momencie stają się jak-
by naszymi własnymi słowami,
przestajemy zauważać to, że oko
patrzy, a umysł analizuje - te słowa
wpadają wprost do serca, wypeł-
niają je i nabierają właściwego sen-
su, a serce kieruje je do samego
Boga, stają się naszymi własnymi
słowami uwielbienia. Dostrzegamy
wtedy, że Jezus umarł za nas na tej
ziemi, po której teraz chodzimy.
Swoją śmiercią zwyciężył śmierć.
Cudownie w utworze ‘Scandal of
Grace’ uwypuklony jest sens słów
św. Pawła z Listu do Koryntian
Gdzież jest o śmierci Twe zwycięstwo?
Gdzież jest twój oścień? Zwycięstwo
pochłonęło śmierć!! (por. 1Kor15,
42 Młodzież Seraficka, nr 161
55).Bardzo suge-
stywnie wy-
brzmiewa to tak-
że w kontekście
czasu Wielkiego
Postu, którego
zwieńczenie jest
centrum Chrze-
ś c i j a ń s t w a -
śmierć i zmar-
tw yc hw sta n ie
Jezusa Chrystusa, Zwycięzcy
Śmierci. Prócz słów ogromną rolę
odgrywa tutaj muzyka. Można od-
nieść wrażenie, że tworzy ona
z tekstem jedną, spójną całość. Mu-
zyka, bowiem podkreśla sens tego,
co zawarte w słowach. Nostalgicz-
na, pełna emocji, nienatrętna linia
melodyczna, to charakterystyczne
cechy dla twórczości tej wspólnoty.
Płyta muzycznie prowadzi nas
przez świat, który zdaje się być
pustynią, na której napotykamy
Jezusa siedzącego przy studni, któ-
ry czeka by dać nam wody żywej
(por. J4, 10). Przy użyciu najnow-
szych rozwiązań w technologii
kompozycji współczesnej muzyki
tworzy się niepowtarzalny klimat,
zadumy, refleksji i w końcu Uwiel-
bienia, które zmienia nasze życie.
Uwielbienie dodaje barw naszemu
życiu, wyzwala z szarości, pozwa-
la zauważyć światło, które naszą
szarość rozświetli. Pokaże nam
wspaniałą paletę barw życia prze-
pełnionego obecnością Chrystusa.
Pewien zakonnik wypowie-
dział kiedyś wspaniałe słowa,
które trafnie oddają postawę
chrześcijanina, a mówił o upad-
ku: „Upadłeś na samo dno?
Ciesz się, zatem, bo niżej już nie
spadniesz!!! Teraz możesz iść
tylko w górę…”. Uwielbienie
może stać się dla nas drabiną, po
której będziemy mogli wspinać
się, od szarości ku Boskim bar-
wom!
Br. Kornel Cymerman, kurs III
Młodzież Seraficka, nr 161 43
mieszkańcy klasztoru powoli zapeł-niali kaplicę.
January energicznie wstał z łóż-ka, na kolanach przywitał nowy dzień, hymnem na cześć Stwórcy obudził swoje usta i ubierając się w lekkim pośpiechu, z ogromnym szacunkiem włożył na siebie habit. Spokojnie otworzył drzwi swojej celi i chwiejnym, porannym krokiem udał się w stronę kuchni, a to dlate-go, że od dzisiejszego dnia rozpo-czynał swoją tygodniową posługę braciom w przygotowywaniu posił-ków. Strzępy jego myśli powoli za-częły się układać w ułożony w gło-wie plan tego dnia. Schody, które napotkał na swojej drodze przywio-dły mu na myśl to, jak ciężka i trud-na, ale zarazem pełna radosnych chwil i uniesień, jest droga w idea-łach, jakie sobie obrał. Zbliżając się do drzwi kuchennych, za którymi mógł dać upust swojemu talentowi, coraz wyraźniej dały się słyszeć gło-sy braci, którzy już wcześniej tam dotarli. Gdy nacisnął klamkę serce zabiło mu mocniej i na ustach poja-wił się niepewny, zaspany uśmiech. Do jego oczu docierały refleksy ostrego światła, które odbijały się od metalicznych i wypolerowanych powierzchni garnków i mebli ku-chennych.
Nie mógł się jednak spodziewać tego, jak bardzo nadchodzące chwile zmienią jego – jak mu się wydawało-
stabilnie zaplanowane życie… cdn.
Br. Kornel Cymerman, kurs III
Dzień zaczął się bardzo smętnie. Słońce delikatnie usiłowało przedo-stać się przez szyby, na których czas, deszcz i wiatr pozostawiły różno-kształtne plamy. Gdy tylko znalazły kawałek przestrzeni, przez którą mogły się przedostać, zaraz odbijały się o każdą drobinkę kurzu unoszą-cą się w powietrzu, tworząc niespo-tykaną mozaikę świateł, która powo-li zaczęła okrywać zamknięte oczy brata Januarego. Nim zdążył pod-nieść ociężałe - zapomnianym już snem zaspane oczy, rozległ się cichy, ale z każdą sekundą coraz bardziej narastający sygnał dzwonka, który w głowie Pankracego rozbudzał każdą postać myśli, jakie dzisiaj mu-siał poukładać.
‘Ave Maria!!!’ - Rozległ się nagle stłumiony głos, który dał się słyszeć zza ściany. To brat Hipolit, wielki czciciel Matki Bożej, radośnie witał Maryję zaraz, jak tylko otworzył oczy, z miłością spoglądając na pięk-ną postać Pani, której figurkę posta-wił w miejscu, które jako pierwsze ukazywało się jego oczom tuż po przebudzeniu.
‘Jeszcze 5 minut… Proszę!!!’ - dało się usłyszeć w pokoju drugiego sąsiada. Gdzieś z oddali korytarza rozległ się odgłos buta, który twar-dym i stanowczym uderzeniem w drzwi okazał się być wyrazem lekkiego niezadowolenia z przerwa-nego sprawiedliwego snu. Jednak narzekania szybko ustały i wszyscy
Coś na z(i)ąb...
46 Młodzież Seraficka, nr 161