144

Na ringach calego swiata

Embed Size (px)

DESCRIPTION

 

Citation preview

Page 1: Na ringach calego swiata
Page 2: Na ringach calego swiata
Page 3: Na ringach calego swiata

STANISŁAW ZBYSZKO CYGANIEWICZ

NA RI NGACH

CAŁEGO ŚWIATA

KSIĘGA

WSPOMNIEŃ

NAKŁADEM KSI ĘGARNI KAROL,INY PISZOWEJ ' W NOWYM SĄCZU

Page 4: Na ringach calego swiata

COPYRIGHT BY STANISŁAW ZBYSZKO CYGANIEWICZ

1937 WARSZAWA - NEW.YORK

ZAKŁ. GRAF. "SPÓŁDZIELNIA PRACY" KRAK.-PRZEDM. 66. - (DAWNIEJ KOZIANSCY)

Page 5: Na ringach calego swiata

l l • ! l

MISTRZ ŚWIATA ST ANISlA W ZBYSZKO CYGANIEWICZ

Page 6: Na ringach calego swiata
Page 7: Na ringach calego swiata

MÓWIMY

Oto siedzimy w pokoju hotelowym. Jest już

lekko sinawo od dymu Z papierosów. A zarazem pokój napełniony jest słowami, wspomnieniami i orrazami. Wstaje przeszłość i krząta się koło

nas. Rozmawiamy.

Pokój jest w hotelu, a hotel w Warszawie. Ale my jesteśmy w całym świecie. W Paryżu i w Bue~ nos Aires, w Casablance i N. Jorku, w Chicago i Brukseli, w 'Petenburgu i w Sidney. Zaglądamy (tak na chwilkę) na Florydę i do Santa Monka. Ale już w chwilę później chodzimy po Krakowie, po N owym Sączu, po Warszawie.

Kontynenty straciły dla nas granice, świat od~

rzucił od siebie przestrzeń.

I dziwne, że pokój hotelowy zmienia też grani~

ce, też rośnie w przestrzeń. Jest nas tylko trzech, ale nie jesteśmy sami. Ciągle mamy tysiące, dzie# siątki, setki tysięcy świadków naszej rozmowy.

My mówimy spokojnie, Z lekkim namysłem,

podkreślając słowa uśmieszkiem, w który zawsze

7

Page 8: Na ringach calego swiata

oprawione. są wspomnienia. My bronimy się od cichych rozrzewnień, a - tłum?

Tłum wyje!

Get him, Zibby!

To krzyczy Madison Square Garden. Pół miljona ludzi! Płonące oczy, wzniesione ręce, napięte mięśnie

usta otwarte do krzyku.

_. Rompe cavessa!

Lecą w górę kapelusze, laski, torebki damskie, owoce! Jakiś grubszy obywatel wali pięścią stojącego przed nim caballera. Jakaś śniada piękność ssie pomadkę do ust. I miljon nóg tupotem akompaniuje okrzykowi.

Tak wygląda entuzjazm Buenos Aires.

- Allez!

.Olbrzymia sala Palais des Sports w Paryżu. Znów uniesione, egzaltowane emocją tłumy.

I tak, w tym niewielkim pokoju hotelowym, krzyczy cały świat wszystkimi językami.

W środku pokoju wznosi się ring. Dwa potężne ciała w skoku. Mięśnie bardziej stalowe niż stal, ruchy szybsze, niż myśl, ciosy, jak błyskawice •..

Nie, to tylko wizia.

Jest nas bowiem tylko trzech. Cyganiewicze i ja, który piszę te słowa.

Page 9: Na ringach calego swiata

] estem trochę oszołomiony, a całkiem zagubion)" w dalekim świecie!

Mówię:

- Przecież. to trzeba napisać! lest rzeczą nie do pomyślenia, aby to wszystko miało zagin,qć.

Powstaje pewien sprzeciw. Wahanie .

. - Ależ tak -.argumentuję-niepodobna; aby te ciekawe przygody nie miały swej monografii.

Wówczas na światło dzienne wypływa pamiętnik~ pisany własnoręcznie przez Stanisława Zbyszko Cy~

ganiewicza. Czytam, jak powieść Londona. Tyle wyrazu, t']le barw, taka gama przeżyć.

- Ta książka musi powstać ...

leszcze wahanie, jeszcze zastanawienie się.

W reszcie decyzja:

- Niech idzie w świat!

I tak powstaje ta książka. Tak powstaje książka,

która się dawno Cyganiewiczom należała. Za to, że walczyli o sławę polskich mięśni na ringach całego świata.

Pt;tiniętacie Zbyszka z Bogdańca z sienkiewiczo­wskich "Krzyżaków"? To protoplasta Cyganiewiczów. W prostej linii.

Ekspanzia narodu musi przeć w świat w każde

dziedzinie. A kiedy w zakłamanej polityce' przed~ wojennej głucho byto o Polsce-ekspanzia narodu

.9

Page 10: Na ringach calego swiata

upominała się o Jej imię. W nauce, w literaturze, w muzyce, w sztuce. I w sporcie. A ta dziedzina należy całkowicie do Cyganiewiczów. 1 w tym ich

niezapomniana zasługa.

Dlatego powstaje ta książka.

Czytając zauważycie, że Stanisław Cyganiewicz, trzykrotny mistrz świata na ringu, pisze jak urodzo .. ny gawędziarz. Opowiada zajmująco. Czytajcie wi~c .•.

10

Page 11: Na ringach calego swiata

Było to już bardzo dawno.

ROZDZIAŁ I

PO "RYCERSKIE O S T R O G I" ATLETY

T eraz, kiedy sięgnę pamięcią wstecz, kiedy prze­biegnę w duszy tę długą drogę mojego życia, wszystko to w jaskrawych barwach staje mi w pa­mIęCI.

Tak, jakby, to było wczoraj. Czasy dziecinne tak wyraziście stają mi przed oczyma.

Urodziłem się w roku 1881 w Jodłowej pod Kra­kowem.

Ojciec mój z pochodzenia góral, był leśniczym. T o też od najwcześniejszej młodości uczyłem się żyć z naturą. Las ze swoim tysiącem czarów, ze swym balsamicznym, ożywczym powietrzem był mi kolebką, był pierwszym towarzyszem mych dziecię­cych zabaw.

Gdy byłem pięcioletnim zaledwie chłopcem, lUZ

stary, omszały las nie miał dla mnie tajemnic. Zna­łem każde drzewo, każdą kryjówkę borsuczą ...

Nie dziw też, że z dnia na dzień wzbierała we mnie siła, że wyrastałem na, co się zowie, . zdrowego chłopaka.

1 1

Page 12: Na ringach calego swiata

Nauki początkowe pobierałem w Pilźnie, tara ho-­wiem przenieśli się moi rodzice. Cały czas wolny od nauki spędzałem na powietrzu, uprawiając wszel-­kie, dostępne podówczas, sporty. Mój rozwój fizyczny szedł jednak w parze z rozwojem umysło­wym, to też uważany byłem wśród kolegów za jed­nego z naj silniejszych: ciesząc się wśród nich uzna­niem i sympatią.

Dalsze etapy mojej nauki następowały po sobie­szybko, jak w kalejdoskopie. Gimnazjum w -J aśle niedługo gościło mnie swych murach, . albowiem. losy przerzuciły mnie do Stanisławowa.

Tam też spotkałem człowieka, który wywarł d\;­cydujący .wpływ na całe moje życie.

Był n,im, nieodżałowanej pamięci, Włodzimierz Swiątkiewicz, twórca i organizator Sokoła. Czło­wiek, w c~łem tego słowa znaczeniu, zacny i silny. Silny ciałem i duchem,.

Swiątkiewicz wciągnął mnie do Sokoła; pod jego kierunkiem - już jako 13-letni chłopak - stawia­łem pierwsze kroki na trudnej drodze prawidłowego treningu. Stałem się prymusem w drużynie, to też.

do pokazów trlldniejszych ćwiczeń, mnie zawsze' uzywano.

Wkrótce zorientowałem się, że pływanie, szer­mierka, długo i krótkodystansowe biegi wpływają. znakomicie na rozwój fizyczny. Sportom tym po­święciłem cały czas wolny oc! nauki i im też za­wdzięczam w znacznej mIerze, wspaniały rozwój, swoich mięśni.

12

Page 13: Na ringach calego swiata

Rodzina Stanisława Cyganiewicza. W środku siedzlł rodzice, stoją dwie siostry, a obok stoi mały Staśl

Page 14: Na ringach calego swiata

· .

Page 15: Na ringach calego swiata

Wytrenowany już pierwszorzędnie próbować po­cząłem zwolna swoich sił w walce francuskiej. Oczy­wiście jeszcze bardzo po amatorsku.

Dopiero kiedy mnie losy rzuciły do krakowsKiego gimnazjum, dostałem się we właściwe ręce.

Ówczesny naczelnik krakowskiego Sokoła, Szczę­sny Ruciński, zajął się poważnie moją edukacją za­paśniczą. Z nim i pod jego kierunkiem przeszedłem całkowity kurs praktyczny i teoretyczny walki fran­cuskiej. Rzeultaty były znakomite. Zacząłem pró­bować swoich sił na atletach zawodowych, z dosko­nałym . zresztą skutkiem. Miałem już wówczas lat 15. Było to w roku

1896. I oto popadłem w konflikt z moim ojcem, który surowo skarcił jakiś mój wybryk.

Zbuntowałem się i zdecydowałem szybko.

Postanowiłem wyzyskać swoje siły i umiejętność jako zawodowy atleta, nie przerywając zresztą nau­ki. Brakowało mi tylko jednego... Spuchniętych

i połamartych uszu.

Każdy zawodowy atleta ma połamane w czasie walki muszle uszne, skutkiem czego ucho staje się nienormalnie duże.

T akie, właśnie, uszy nie dawały mi spokojnie spać. Uważałem je za "rycerskie ostrogi" w zawo­dzie zapaśniczym. Pragnąłem je zdobyć za wszelką cenę·

Cóż kiedy moje uszy były, małe, kształtne, nor­malne ... Martwiłem się tem srodze. Lecz trzeba było zacząć, to też zacząłem.

15

Page 16: Na ringach calego swiata

Podczas wakacji spróbowałem objechać cyrki prowincjonalne, do których walki francuskie ściąga­ły codziennie tysiące widzów.

Nie spodziewający się spotkać groźnego przeCl­wnika atleci rzucali z areny wyzwanie:

- : No, kto się zgłosi? Przyjmuję każdą walkę o zakład pieniężny.

Stawałem i kładłem ich wszystkich po kolei. Pieniądze w ten sposób zarobione obracałem na

opłacenie dalszych studiów. W owym czasie jeden z przygodnie spotkanych

zapaśników, nabił mi w czasie walki prawe ·ucho. Spuchło znakomicie. Pokazywałem je z dumą wszystkim. Zdobyłem

rycerskie ostrogi. Jak bardzo miały mi się te połamane uszy przy­

dać i to w niedługim czasie, niech potwierdzi zda­rzenie, które nastąpiło wkrótce po zdobyciu przeze­mnie lego, jak mniemałem, "atletycznego herbu". Byłem podówczas w 6-tej klasie. Pewnej nocy śniło mi się, że jestem pod jakimś

zielonym namiotem i że walczę. Obudziłem się rano spocony, zmęczony jak po zapasach. Sen mara, a Bóg wiara - pomyślałem i powróciłem do swych codziennych szkolnych zajęć. Jakoś w bardzo krót­kim czasie po tym nadeszły wakacje.

Na owe czasy najsławniejszymi w Polsce aranże­rami turniejów zapaśniczych byli: mistrz PytIasiński i równie na owe czasy znany atleta Pie~rusiński. Otóż owego Pietrusińskiego zakarbowałem sobie dokładnie i postanowiłem zmieJ:zyć się z nim w walce. Sprawa nie była bardzo trudna, bo właśnie

16

Page 17: Na ringach calego swiata

dowiedziałem się, że Piełrusiński występuje w cyrku w Kołomyji i że wyzywa wszystkich zgłaszających się amatorów . Trzeba się było więc tylko do owej Kołomyji dostać.

Decyzja nastąpiła szybko, to też już następnego dnia siedziałem w pociągu, mknącym w stronę Hu­culszczyzny. Cóż, kiedy uczniowska kieszeń nad­miernie była pusta i pieniędzy na podróż starczyło mi -tylko do Stanisławowa. Dalszą drogę postano­wiłem odbyć piechotą. Po paru jednak kilometrach ' zorientowałem się, że czynię nierozsądnie, oddalam się bowiem od bazy operacyjnej. W Stanisławowie . znałem wielu ludzi, to też łatwo tam mogłem poży­czyć pieniędzy, w Kołomyji natomiast byłem zu­pełnie obcy. Rad nie rad powróciłem do Stanisła­wowa. Pierwszą rzeczą, jaka mi się w oczy rzuciła, był

olbrzymi, jaskrawy afisz, ogłaszający, iż w ogrodzie Sidelmajera rozłożył swe' namioty cyrk węgierski Chorwata. Niewiele się namyślając, ~dałem się do cyrku.

N a środku ogrodu stał zi~lony namiot, który już przedtem widziałem we śnie.

- Czegó pan sobie życzy? - zapytał mnie jeden z koniuszych.

- Chcę pomówić z dyrektorem. - A po co?

- Jestem atletą.

Niezwłocznie zaprowadzono mnie do dyrektora cyrku Rosencwajga, który dowiedziawszy się, ze byłem uczniem miejscowego gimnazjum i że za1muję

17

Page 18: Na ringach calego swiata

SIę atletyką, nietwłocznie mnie zaangażował. Inte­res był bowiem oczywisty. Ponieważ w oWym cyrku nie było turnieju, popi­

sywałem się podnoszeniem ciężarów, za co otrzymy­wałem po 10 koron dziennie. Gdy jednak pierwsze zainteresowanie osłabło, Rosencwajg pożegnał się ze mną, mówiąc:

- Gdy tylko będę miał atletę w cyrku, napiszę do ciebie, będziesz miał u mnie robotę.

Z tym wyjechałem. W bardzo nie długim czasie otrzymałem od Ro­

sencwajga weżwanie, abym przyjechał walczyć. Po­jechałem niezwłocznie.

Rosencwajg zaangażował właśnie dla swoJego cyrku wiedeńskiego · zapaśnika Adolfa Spechta który zobowiązywał się położyć każdego zgłaszają­cego się amatora. Zakład opiewał na 1000 koron.

- Będziesz walczył ze Spechtem przez 10 minut, przy czym uprzedzam cię, żebyś się tylko . bronił, gdyż atleta może ci łatwo kości połamać. Prosiłem go, żeby tego nie robił, ale radzę ci, uważaj. Po 10 minutach, gdy dam znak dzwonkiem, uciekaj do garderoby. Za Występ dostaniesz 10 koron. Zastosowałem się ściśle do dyspozycji Rosen­

cwajga i przez cały czas . walki zachowyw:ałem się defenzywnie. Po 10 minutach walki dźwięk dzwon­ka odwołał mnie do garderoby.

Na;tępnego dnia Rosencwajg ciągle strasząc mnie połamaniem kości, zażądał odemnie walki 1S-to mi­nutowej. Byłem znowu posłuszny, ale już zacząłem się orientować, że coś jest nie w porządku. To też

18

Page 19: Na ringach calego swiata

r r

Dom rodziny Stanisława Zbyszko Cyganiewicza w Jodłowej.

Page 20: Na ringach calego swiata
Page 21: Na ringach calego swiata

trzeciego dnia pobytu w Stanisławowie zjawiłem się u dyrektora:

- Niech już ten pański atleta łamie mi kości. Ja go i tak położę.

- To jest tupet 1 Uważaj, bo ryzykujesz życie. Nic jednak nie pomogło, byłem całkowicie zde­

cydowany. To też w półtorej miriuty "sława świato­wa", "najsilriiejszy człowiek na świecie" i wogóle "Weltmeister" leżał już na łopatkach. W pół go­dziny potem otrzymałem swoją gażę i zostałem sro­motnie -wyrzucony za drzwi. Sytuacja przedstawia­ła się o tyle nieprzyjemnie, że nie miałem wystarcza­jącej sumy pieniędzy na powrót. Zaryzykowałem po raz wtóry . Wpakowałem się

do budki hamulcowego w pociągu, idącym ku Kra­kowowi i tam nieposrtzeżony przez nikogo zamie-' rzałem odbyć podróż. Skulony na ławeczce zasną­

łem szybko. Mniej więcej w połowie drogi obudził mnie blask latarki. ?v1995"O

- Kto tu jest? - wołał zirytowany' K~nduktor. Zamiast odpowiedzi pokazałem mu swój "pasz­

port" ~ złamane ucho.

I, 'proszę darować ten odskok, co za zbieg oko­liczności. Dziś, w paszporcie, mam zaznaczone wy­raźnie w rubryce: szczególne znaki: "Złamane uszy". Ale wróćmy do naszego konduktora. Nie zrozu­

miał on początkowo o co mi idzie; myśląc, ma do czynienia z człowiekiem głuchym, począł głośno krzyczeć. Natychmiast wyjaśniłem nieporozumienie.

- Nie jestem głuchy. Jestem championem. - Co to znaczy?

21

Page 22: Na ringach calego swiata

- Walczę z atletami w cyrkach. Dziś właśnie ' położyłem jednego sławnego zapaśn\ka, a teraz jadę do Krakowa rozprawić się z drugim.

Zdumiony konduktor, pełen już dla mnie szacun­ku, obejrzał moje ucho, poczęstował kiełbasą i wód­ką i dowiózł bezpiecznie do Krakowa.

W ten sposób po raz pierwszy zrobiłem użytek z moich "rycerskich ostróg". Ułatwiły mi one bez­płatny przejazd pociągiem.

Kochani rodzice 1 Właśnie w tym czasie otrzyma­łem od ojca list, w którym darowywał moje - nie­wielkie zresztą winy i przyjmował "marnotrawnego syna" z radością na łono rodziny. Wiadomość o mych zwycięstwach w Stanisławowie dotarła z dzienników do domu rodziców, który teraz otwo­rzył się przede mną. Otworzył się, ale pod ciężkim warunkiem: musiałem zrezygnować z walk i oddać się wyłącznie nauce.

I oto wprawdzie ciągle napływały zaproszenia, pozostawały one jednak bez odpowiedzi ...

Tak zakończył się okres młodocianych triumfów, pierwszych, chłopięcych występów.

22

Page 23: Na ringach calego swiata

R o Z~.D Z l A L II

• WYSTĘPY

I ... MATURA

Nadszedł rok 1901.

Przygotowywałem się właśnie do matury piśmien­nej w gimnazjum św. Jacka w Krakowie. Egzamina oderwały mnie na krótki okres czasu od moich co­dziennych treningów, których nie przerywałem, mi­mo zaprzestania występów.

N agle po Krakowie gruchnęła wieść, która zasad· niczo zmieniła bieg moich myśli:

Mistrz Pytlasiński zawitał do podwawelskiego grodu i bierze udział w turnieju.

Nie wytrzymałem. Poszedłem do niego i zapre­zentowałem moje bicepsy.

"Pyt~as" w mig ocenił moją fizyczną wartość i otworzył przedemną horyzonty świetnej kariery zapaśniczej. A że trenował się właśnie do wszech­światowego turnieju w Charlottenburgu, więc zaan­gażował mnie jako "sparring partner'a".

Pracowałem z Pytlasińskim przez pewien czas, nad jego i swoim treningiem i wreszcie... uległem namowom.

23

Page 24: Na ringach calego swiata

Pojechałem na turniej do Charlottenburga. Z początku miałem kilka zwycięstw, to też my·

ślałem, że kariera moja stoi już na pewnych podsta­wach.

Lecz jakże szybko miałem się rozczarować? L.. Stanąłem- do walki z Beaukcerois, jednym z nai­

groźniejszych wówczas zapaśników, który od szere­gu lat cieszył się już zasłużoną sławą·

Kilk~ pierwszych chwytów poszło znakomicie. Stawałem dobrze. Grała we mnie młoda krew i am­bicja. Lecz już po chwili z~rientowałem się, że co~ jest niedobrze. Ręce moje zaczęły trafiać w próżnię , podczas gdy mój przeciwnik stosował bolesne i sku­teczne chwyty. Po kilku minutach leżałem już na. ziemi z wybitym ze stawu kolanem. Uważałem to za koniec swej kariery zapaśniczej. Wobec ··tego zwróciłem się - sądząc, że zostanę

r:.a całe życie kaleką - z prośbą do Pytlasińskiego o wypłacenie mych zarobków celem powrotu za nie do Krakowa. Byłem przecież już po maturze piśmiennej, a 1110głem zdążyć na termin matury ustnej. Wyjechałem. Tuż w pociągu zabrałem się do ...

kucia. Wkuwałem trygonometrię, której najbardziej się bałem. .

Przypadek zdarzył, że właśnie z trygonometrii t'yłem pytany. I zdałem! Bez mała z odznacze­nieml

Tymczasem kolano moje goiło się prędko, nad­spodziewanie szybko, tak, że zacząłem znów marzyć' o karierze atlety.

Z jakąż więc radością powitałem telegram mi-o strza Pytlasińskiego, który zaproponował mi wyjazd.

24

Page 25: Na ringach calego swiata

(

Młodociany siłacz

fotografia Stanisława Cyganiewicza z lat gimnazjalnych

Page 26: Na ringach calego swiata
Page 27: Na ringach calego swiata

z nim razem na tournee po cyrkach w Ciechocinku, Włocławku i Płocku. Zgodziłem się chętnie, ponie­waż wiązało się to z pierwszorzędnym treningiem pod kierunkiem najlepszego, wówczas, polskiego atlety.

Pojechaliśmy. Po raz pierwszy w życiu przekroczyłem wtedy ro­

syjską granicę.

W ówczesnej Galicji "Moskalami" straszono wszy­stkich. To też przeczucia miałem więcej, niż niemi­le. Ni mniej ni więcej sądziłem, że już nie wrócę. Ze pierwszy z brzegu żandarm chwyci mnie w swe szpony i wyśle na Sybir, gdzie za życia przyjdzie mi gnić w tajdze. Gdyśmy przejechali granicę, grały właśnie dzwo­

ny cerkiewne. Dla mnie grały one grobową pieśń pożegnania z domem rodzinnym. Na zawsze.

Rzeczywistość nie była oczywiście tak straszna. Rosjanie, którzy gnębili ludność b. Kongresówki za każdy odruch polskości, byli - swoim zwyczajem - uprzedzająco grzecznl dla Polaków z innych dzielnic.

W owym czasie treningi moje z Pyt1asińskim posu­wały się szybko naprzód, to też z dnia na dzień mistrz miał ze mną coraz więcej roboty.

W Ciechocinku walczyłem z dużym powodze­niem, co mi zjednało wielką sympatię jednego z tam­tejszych oficerów hr. J efimowskiego, bardzo sympa­tycznego Rosjanina.

Hr. J efimowskij zachwycony moją walką ofiarv wał jako nagrodę, 25 rubli, które zdobyłem. Była to na owe czasy dość duża sumka.

27

Page 28: Na ringach calego swiata

Pieniądze te natychmiast włożyłem w kopertę i wysłałem mojemu ojcu. Był to pierwszy prezent jClki mu zrobiłem z pieniędzy, zarobionych w wal­kach.

Przez cały czas pobytu w Ciechocinku gościł mnie i kilku moich kolegów hr. I efimowskij. Działo nam się dobrze.

Wkrótce jednak miał mnie spotkać wypadek, który wstrząs'nął do głębi mojem jestestwem l na długi czas oderwał od areny.

We Włocławku, gdzieśmy zkolei przybyli spot ­kałem się ze znanym z humoru, doskonałym zapaś­nikiem I ankiem Wasilewskim, popularnie przezwa­nym "Słoniem". Było nam razem b. dobrze. Zaprzyjaźniliśmy się

serdecznie. Wszędzie bywaliśmy razenl. Któregoś dnia I anek namówił Pytlasińskiego mnie na kąpiel w Wiśle. Poszliśmy.

Woda była duża. Odpłynęliśmy daleko od brze·· gu zażywając rozkoszy wodnego sportu, gdy wtem ... I anek zbladł, krzyknął "ratunku" i zaczął tonąć.

Pośpieszyłem na pomoc, jednak nie zdołałem utrzymać śliskiego od wody i szarpiącego mi Się w rękach przyjaciela. Sam cudem ocalałem.

Poczciwy mój, drogi "Słoń" utonął. Przez długie dni musiałem potem patrzeć na łzy,

szalejącej z rozpaczy, matki Wasilewskiego. Uspa·· kajałem ją jak mogłem, a że byłem bardzo do Janka podobny, więc też musiałem przesiadywać u niej w

domu. Moja obecność bowiem, jak twierdziła, była dla niej ukojeniem.

28

Page 29: Na ringach calego swiata

. ..

Zapasy na ławie szkolnej.

·1 . j

l

j

Cały ten wypadek zrobił na mnie wstrząsają~~

wrażenie, to też wyjechałem do Krakowa. Tam postanowiłem zapisać się na wiedeńską "Bo­

denkultur". Wkrótce też wyjechałem nad Dunaj.

29

Page 30: Na ringach calego swiata

R o Z D Z I A Ł 111

NA DRODZE DO ŚWIATOWEJ KARIERY

Przybyłem na studia do Wiednia. Równocześnie ze zgłoszeniem się w Akademii Leśnej zapisałem się do amatorskiego klubu atletycznego, który nosił na·, zwę: "I. Wiener Ringsport Club". Przynależność do tego klubu dała mi okazję brania ud~iału w trenin­gach i zapasach klubowych. Ponieważ jednak nie byłem specjalnie wysokiego wzrostu, lecz tylko bar­dzo muskularny, podkpiwano sobie ze mnie, nie rokując wielkich nadziei. Bolałem nad tern bardzo.

W owym czasie sport atletyczny w Wiedniu był u szczytu swego rozwoju, a jego najsławniejsz.ym

przedstawicielem w naddunajskiej stolicy był niejaki T omasevicz, olbrzymi Kroat, bardzo silny, któremu nikt się w walce oprzeć nie mógl

Zaproponowano mi sp~tkanie z nim, co też z ra­dością zaakceptowałem.

Walka była ciężka, olbrzym nacierał ostro, to też kilka razy znajdowałem się w poważnym niebez­pieczeństwie. Ambicja jednak wzięła górę. Zacisną­łem zęby i walcząc z najwyższym wysiłkiem woli)

30

Page 31: Na ringach calego swiata

rzuciłem groźnego przeciwnika w 17 minucie na ło­patki. Spotkanie rewanżowe dało mi jeszcze większy triumf, bowiem już po 4 minutach miałein T omase­vfcza na dywanie.

Oba te spotkania wywołały w Wiedniu oczywi­ście olbrzymią. sensację. Następnego dnia wszystkie tygodniki zamieściły moją podobiznę, a przejeżdża· · jący wówczas przez Wiedeń znakomity zapaśnik bawarski Hitzler zaproponował mi wyjazd z nim do Bukaresztu na wielki, klasyczny turniej międzyna­rodowy. Propozycję przyjąłem i odrazu przystąpi.·.

lem do treningów. A że z gotówką, jak zwykle u studentów, było u mnie dość krucho, więc tymcza­sem walczyłem w kilku prowincjonalnych miastach galicyjskich, aby zdobyć nieco grosza.

Z owych czasów przypominam sobie dosyĆ zaba­wny incydent. Przyjechałem do Jasła, gdzie miałem kilka występów w cyrku. W mieśde tym zamieszki­wały dwie moje ciotki, które bardzo się martwiły tym, iż obrałem tak ryzykowną drogę do kariery.

Pewnego wieczoru obie staruszki, po cichutku, aby ich nikt, broń Boże 1, nie widział, zapukały do mojej garderoby w cyrku.

- Bój się Boga, Stasiu 1 Jakżeś ty mógł taki des­pekt rodzinie zrobić? Dlaczego obraleś sobie karierę cyrkowca? . Wytłomaczyć staruszkom ich mylny ~ąd o rzeczy

było trudno, to też znowu tak, aby ich nikt nie wi­dział, zaprosiłem je do siebie do pokoju hotelowego na pogawędkę i szklankę wina.

Spoiłem je tak dokładnie, że pewnie do końca ży­Cla pamiętały to niewczesne zwrócenie mi uwagi.

31

Page 32: Na ringach calego swiata

Tymczasem nadszedł termin turnleJu w Buka­l'eszcie. Przybyłem do stolicy Rumunii i tam na are­nie pokazałem dopiero naprawdę zęby. Kładłem wszystkich po kolei. Naj sławniej si zapaśnicy jak: Calve, Charles Axa, Georg Burghard, Franc Saurer, nie mogli mi się oprzeć w walce.

Pewnego dnia, zwróciłem się do Hitzlera, który cały turniej organizował, z zapytaniem:

- Kto też tu ma szanse do I nagrody? Hitzler uśmiechnął się, zmierzył mnie z politowa­

niem wzrokiem i z przeświadczeniem swej wyższo­

ści (przecież był to najwyższej . klasy zapaśnik -- miał właśnie za sobą takie zwycięstwo jak pokonanie

Halego Adalego we Wiedniu w 2 minutach) zapro­ponował mi takie wyjście:

- Przyjdź do mnie na trening. Jeżeli mnie poło­żysz - I nagroda będzie twoja.

Już o piątej rano czekałem przed hotelem na niego. O 7 -mej zbudziłem go.

Nastąpiło starcie i oto leżał po 3 ~inatach. Zdobyłem - pierwszą - w życiu pierwszą na­

grodę.

Musiałem za nią jednak drogo zapłacić.

Hitzler, obrażony, że śmiałem jego, gospodarza turnieju, położyć, nie dopłacił mi gaży i czemprędzej pożegnał się ze mną. Z małymi zapasami gotówki, znalazłem się w sytuacji finansowej nad wyraz trud-

. nej. Trzeba było myśleć o zdobyciu środków mate­rialnych na dalsze studia, a to wiązało się oczYWl­'ście z ciągłymi wyjazdami. Sytuacja taka uniemożli­wiała mi naukę na Bodenkultur, gdzie trzeba było

·32

Page 33: Na ringach calego swiata

John Pohl Abs, pokonany przez Zbyszka w Bukareszcie.

Page 34: Na ringach calego swiata

,

Page 35: Na ringach calego swiata

być ciągle na mIeJSCU. Po krótkim namyśle zdecy­dowałem przerzucić się na prawo, które umożliwiało studia poza uniwersytetem. Dlatego też od nowego semestru zapisałem się na wydział prawny uniwer­sytetu Jagiellońskiego w Krakowie.

Było to w roku 1903. Wyjechałem na zwykłe swoje tournee atletyczne, przy czym znowu zawa­dziłem o zabór rosyjski. Znalazłem się w Łodzi, gdzie w owym czasie rozgrywał się w cyrku turniej walk zapaśniczych, z Lurichem, Abergiem i Petro­wem na czele.

Wystawiono mnie .jako konkurencję przeciwko tym trzem zapaśnikom, którzy nie chcieli dopuścić mnie do swego turnieju, bojąc się o swe pierwsze miejsca. Oczywiście skutkiem tego doszło do ostrych wyzwań i scysji. W rezultacie, pragnąc mi dać moż­ność rozegrania decydujących walk z moimi prze­ciwnikami, obywatelstwo łódzkie ofiarowało mI na ten cel olbrzymią ujeżdżalnię. Wyzwałem Aberga, Luricha i Petrowa na walkę

meczową i w oznaczónym dniu oczekiwałem w ujeż­dzalni na swych przeciwników. Tłum zapełnił zaim­prowizowane trybuny, pragnąc ujrzeć tak ciekawe walki.

Tymczasem wyzwani ... nie stawili się. Stchórzyli! Ogłoszono mnie zwycięzcą, a rozentuzjazmowany tłum, urządził mi olbrzymią owację.

Rzecz prosta, że po takim wypadku, sława moja wzrosła niepomiernie. '

Po powrocie z Łodzi kontynuowałem dalsze stu­dia, -przerywając je jednak czę'sto wycieczkami do

I ' 3'5

Page 36: Na ringach calego swiata

różnych cyrków. W tym czasie odwiedziłem Kiszy­nlOW, gdzie · spotkałem się z niesłychanie silnym i· groźnym przeciwnikiem, John Paul Absem. Nie wróżono mi wielkiego powodzenia w tej walce, Abs bowiem był to olbrzym, bardzo dużej wagi. Wbrew jednak wszelkim przewidywaniom rzuciłem Absa na łopatki w ciągu 9 .lminut i to tak, że niebo!ak zem­dlał i wyniesiono go z areny.

W owym czasie cały mój trening poświęciłem na wyrobienie sobie chwytu, który niejednokrotnie póź­niej był wielkim postrachem dla mych przeciwni­ków. Opracowywałem specjalnie "tylny pas" i do­szedłem do zdumiewających wyników.

Chwyt ten stał się później moim chwytem "żelaz­nym".

Z Kiszyniowa udałem się do Sebastopola, gdzie doszła m·nie wiadomość, że w Paryżu odbywa się wielki, klasyczny, wszechświatowy turniej atletów zawodowych o mistrzostwo świata. Nie płacono tam wiele, lecz nadarzała się sposobność do zdoby­cia wielkiej sławy.

Po długich pertraktacjach i korespondowaniu udało mi · się nareszcie podpisać kontrakt z dyrekcją . "Casino de Paris" na udział w tym turnieju. Był to kontrakt na bardzo ciężkich warunkach, przyznano mi bowiem tytułem zwrotu kosztów utrzymania 20 franków dziennie, z tern zastrzeżeniem, iż przy pierwszej porażce, kontrakt automatycznie się zry­wa. Drogę do Paryża musiałem opłacić sam.

Ponieważ kieszeń moja znów nie była zbyt zasob­na w mamonę, jechałem do stolicy Francji najgorszy-

36 , • I

Page 37: Na ringach calego swiata

mi pociągami, tak, że podróż z Sebastopola do Pa­ryża zajęła mi 6 dni.

Przybyłem po raz pierwszy w życiu do Paryża, Nie będę tutaj opisywał tego co zobaczyłem w nad­sekwańskiej stolicy, gdyż miasto to znane jest wszystkim czytelnikom chociażby z licznych i szczegółowych opisów.

W pierwszych dniach mego pobytu w Paryżu nie kwapiłem się wcale do zwiedzania zabytków i pamią­tek, gdyż myśl moja całkowicie zajęta była oczeku­jącym mnie turniejem zapasniczym, śfedzeniem

walk i ich rezultatów, układaniem planów strate­gicznych, któreby mi zapewniły honorowe miejsce w wszechświatowych nagrodach. Ciągle myślałem

o tym, jaką rolę wypadnie mi odegrać pomiędzy

światowymi sławami, zapasanymi do konkursu. Za raz tedy pierwszego dnia udałem się do Casino de Paris, na rue Blanche, aby zobaczyć z kim będę miał do czynienia na ringu.

Pierwszą osobą, jaką spotkałem był olbrzymi za­paśnik, Serb, Antonicz - mający 2 mtr 14 cm wy­sokości. Stanąws'zy przy nim, skonstatowałem z przerażeniem, że sięgam mu zaledwo ramieniem do łokcia. Widok olbrzyma nastroił mnie dość pesymi­stycznie. Wolałbym spotkać mniejszych od siebie niż wyższych i to w takiej dysproporcji. Zacząłem się zastanawiać, czy mam wogóle jakiekolwiek szanse w stosunku do takich zapaśników, czy może lepiej było pozostać na Krymie. Jednem 'słowem opadły mnie czarne myśli.

Widok dalszych współzawodników, nietylko nIe rozchmurzył mi czoła, ale nastrajał mnie coraz go-

37

Page 38: Na ringach calego swiata

rzej . Tacy bowiem zapaśnicy: jak Kotch Mechmet, l\lurzuk, Omer de Bouillon, Petersen', Raoul Lebou­cher, uważani byli na owe czasy za niepokonanych przeciwników.

Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu wśród zawod­ników spotkałem również Aberga, który zwrócił się do l!lnie dobrodusznie, mówiąc, iż przyjechał tu wyq trenowany z zamiarem rewanżu za despekt, jaki uczyniłem w Łodzi jego mlecznemu bratu Luri­chowi.

Dalej jeszcze większym zdziwieniem napełniły nlnie olbrzymie plecy, przybrane w czerwoną kozac­ką lezginkę, dźwigają,ce głowę w olbrzymiej futrza­nej "papasze". Podszedłem bliżej, aby się przeko­nać, kto .jest posiadaczem kształtów o tak niezwy­kłych rozmiarach i poznałem w nim jednego z naj­groźniejszych na owe czasy zapaśników i najsilniej .. szych ludzi świata Iwana Maksimowicza Poddubne­go. Sławny ten kozak doński, mawiał zawsze, iż

trzech jest największych ludzi w Rosji: pierwszy -to on Poddubny, drugi Maksim Gorkij, a trzeci, który zaledwie dochodzi do ich klasy to... Szalapin.

Poddubny spojrzał na mnie dobrotliwie, poklepał po ramieniu i rzekł:

- Zal mi ciebie, mały. Szkoda, żeś tu przyjechał, bo przecież będziemy musieli ze sobą walczyć.

Pocieszyłem go jak mogłem" że jakoś to będzie i poszedłem dalej. Nie przeczuwał on, że spotkał we mnie jedynego człowieka, który go w serio walce pokonał w kilka lat po tym spotkaniu.

38

Page 39: Na ringach calego swiata

Kiedym tak rozmyślał o życiu, które nie szczędz.iło mi krzyżów i kamienistej drogi, przypomniał mi się incydent z mojego dzieciństwa, jaki mi się zdarzył w Pilźnie, gdzie uczęszczałem do szkół normalnych. Byłem wtedy małym chłopcem i, jak każdy mały

chłopiec, rwałem się do służenia przy mszy świętej i do wszelkich kościelnych uroczystości. Pewnego dnia, spóźniłem się do kościoła i przybiegłem już wtedy, kiedy procesja ruszyła i kiedy wszystkie sztandary i feretrony były już z kościoła wyniesione.

Rozpacz moja nie miała granic. Zacząłem się roz­glądać po kościele i ujrzałem, że jeszcze jeden wielki, ciężki, mosiężny krzyż pozostał. Chwyciłem go oburącz i pobiegłem za procesją, ale już na rynku moje drobne pod ówczas ręce omdlały, czułem, że nie jestem w stanie nieść dalej zbyt wielkiego ciężaru

i krzyż rzuciłem, zostawiając go y"lasnemu losowi.

T ego, zasłużonego zresztą "lania", jakie dostałem wówczas od miejscowych przekupek i kobiet, nigdy nIe zapomnę.

I oto ta właśnie przygoda z krzyżem była dla mnie jak gdyby przestrogą na przyszłość, aby nie porywać się na rzeczy niemożliwe do wykonania.

Kto wie, czy w tej chwili, tam w Paryżu, nie zna­lazłem się znowu w takiej samej sytuacji.

Tak niewesoło rozmyślając, począłem wazyc wszystkie "za" i "przeciw" swojego przedsięwzięcia. Cóż mogłem przeciwstawić sile, technice i sławie

moich przeciwników? Młodość, wielki zapas energii, nieprzepartą chęć

wybicia się, doskonale wyrobioną walką obronną, a z walki zaczepnej mój "tylny pas".

39

Page 40: Na ringach calego swiata

Zresztą o odwrocie jakimś nawet myśli nIe do­puszczałem i rozpocząłem akcję.

Jako pierwszego przeciwnika wyznaczono mi zna­nego podówczas Niemca, Alberta Sturma. \X' alka była ciężka i trudna, lecz po 49 minutach olbrzy­miego wysiłku rzuciłem go na łopatki.

To zwycięstwo zwróciło na mnie uwagę inr.ych zapaśników, którzy zaczęli mi się już uważniej przy­glądać. Między innymi zainteresował się mną bar­dzo . ówczesny współzawodnik Sturma, berlińczyk

Georg Strenge. Jako starszy wiekiem i doświadcze­

niem zapaśnik zbliżył się on do mnie z bardzo traf­nymi radami, a nawet zaczął mi pomagać w trenin­gach.

I oto tak, jak nauczyciel śpiewu, pracując nad swymi uczniami, ustawia im głos, tak Strenge, pra~

cując nademną, ustawiał mnie w mojej sztuce zapaś­nICZe].

Pewnego dnia dyr:ekcja Casino de Paris, siła nas wszystkich na wyścigi odbywające l'OCZnle na sławnym polu wyścigowym w champs.

zapro­SIę co­Long-

o oznac~onej godzinie przed lokalem teatru stanął długi ' szereg powozów, w których zajęliśmy miejsca. Mnie w wycieczce tej przypadło miejsce w powozie obok olbrzyma Antonicza.

Podczas pogawędki, jaka się zawiązała pomiędzy nami, Antonicż oświadczył mi, iż jeszcze nic nie umIem, że jestem wielkim zerem zapaśniczym i ra­dził mi zacząć się uczyć u niego.

40 I I i

Page 41: Na ringach calego swiata

- Mam nadzieję, że w kilka miesięcy uda mi się doprowadzić cię do takiej formy, ażebyś mógł za­cząć walczyć.

Podziękowałem mu bardzo za życzliwość. Jakże się jednak zdziwiłem, kiedy za powrotem do Casino de Paris ujrzałem, iż na dzień następny wyznal:zono mi z nim walkę.

41

Page 42: Na ringach calego swiata

PIERWSZE NA MIARĘ ŚWIATOWĄ ZWYCIĘSTWO

Antonicz faktycznie był jedynym olbrzymem dość proporcjonalnie zbudowanym i człowiekiem zu­pełnie zdrowym. N aogół bowiem francuscy biolo­dzy twierdzą, iż ludzie o wzroście i kształtach nad­miernie wybujałych nie są normalni. Budowa ich wskazuje na chorobliwy stan gruczołów (pituryitis) ich organizmu, na przerost ciała i zależnym od niego kośćca.

Antonicz prócz tego, że był człowiekiem naJzu­pełniej normalnym, prowadził równocześnie ,życie

;adzwyczaj higieniczne, trenował regularnie i uwa­żany był za jednego 'z najgroźniejszych prze­ciwników.

Nietylko on sam miał o sobie bardzo dobre mnie­. manie. Również i inni atleci i dyrekcja teatru uwa­i~i go za niepokonanego atletę i przekonani byli, że weźmie on w tym turnieju mistrzostwo świata.

Stając do spotkania z Anłoniczem, zdawałem so­bie również dokładnie sprawę z tego, że tak on, jak

42

Page 43: Na ringach calego swiata

ja pochodzimy obaj z zaboru austriackiego i że zwy­cięstwo jednego z nas wykluczało całą przyszłą ka­rierę drugiego. Miałem tedy stanąć do walki "na śmierć i życie". Szczęśliwym trafem, przed walką spotkałem się

z dawnym impresariem Antonicza, starym zapaśni­

kiem Dumont' em. Antonicz musiał widocznie z nim zerwać kontrakt, czy też wogóle wyjść nie w po­rządku, dość, że Dumont najwidoczniej szukał na nim zemsty. Eximpresario odciągnął mńie na bok i odezwał się w następujące słowa:

- Radzę ci, jeżeli chcesz skutecznie oprzeć się

olbrzymiej sile przeciwnika, trzymać się w walce ta­kiej taktyki; trzymaj się zawsze pozycji jaknajbar­dziej pochylonej, tak, ażeby Antonicz, jako czło­

wiek bardzo wysoki, chcąc założyć ci chwyt, musiał się jaknajniżej schylać. W ten sposób szybko zmę­czysz mu mięśnie krzyża. Kiedy Antonicz rozpro­stuje się, ażeby znaleźć odpoczynek dla zmęczonych krzyżów, chwytaj go szybko wpół, to znaczy w "przedni pas".

Rady te bardzo mi się przydały, jak się pOZnle] podczas walki okazało. Narazie zanotowałem je so­bie dobrze w pamięci i poszedłem się ubierać, a wła­ściwie rozbierać do walki. Podczas gdy robiłem tualetę zapaśniczą, do garderoby mej przyszedł ko­zak Poddubny, który ubierał się w jednym pokoju z Antoniczem.

- Znajesz brat - powiedział do mnie - Anto­nicz przeznacza na walkę z tobą wyraźnie 16 minut. Oświadczył mi przed chwilą, iż w 16-tej minucie bez­względnie cię położy.

43

Page 44: Na ringach calego swiata

Przyznam się, że ta pewność siebie Antonicza nietylko mnie nie przeraziła, ale jeszcze dodała mi ducha.

- N o, zobaczymy - pomyślałem.

Znaleźliśmy . się naprzeciw siebie na ringu.

W pierwszych kilku minutach walki Antonicz zy­skał pewne fory, zdołał mnie bowiem dostać do po­zycji parterowej. W tej chwili doskonale zdałem so­bie sprawę, iż jeżeli dłużej pozostanę w tej sytuacji, nie zdołam uniknąć jego strasznych, powszechnie znanych, dławiących nelsonów. To też nie tracąc ani jednej sekundy czasu wyrwałem mu się z silnym po­stanowieniem nie dać się więcej sprowadzić do par­teru. W tej chwili, jak wybawienie przyszła mi na myśl rada Dumonta, zacząłem ją natychmiast ściśle stosować, stając ciągle vi pozycji obronnej, ale jak najbardziej pochylonej.

Po 4 minutach takiej taktyki zauważyłem, że mOJ przeciwnik się .męczy i że rozprostowuje rozbolałe

. od ciągłego nachylania się mięśnie krzyża, przecią­

. gając się przy tym. Pozwoliłem mu to bezkarnie uczynić dwa, czy trzy razy, gdy jednak olbrzym po­nownie się wyprostował, szybko chwyciłem go wpół i rzuciłem o ziemię. Nie zdołałem go jednakże przy­trzymać na obu łopatkach. Antonicz znalazł się

w pozycji parterowej, wszelako defenzywnej.

W szelkie chwyty, zakładane na olbrzymie kształty . Serba, nie dawały żadnych rezultatów, wobec tego postanowiłem uciec się do mego chwytu "żelaznego", zastosować "tylny pas". Cztery razy pod rząd pod­nosiłem olbrzyma i rzucałem nim z wielką siłą o ma-

44

Page 45: Na ringach calego swiata

Stanisław Zbys2:ko Cyganiewicz

jako mistrz świata, ze zdobytym złotym pasel?

Page 46: Na ringach calego swiata

/ '

Page 47: Na ringach calego swiata

terac, jednakże chwyt ten zdołał zawsze pokonać zaledwo trzy czwarte olbrzyma. Jedna czwarta była ciągle w defenzywie. Gdy Antonicz próbował wy­dostać się z pozycji parterowej do pozycji stojącej, ja siedziałem na nim jak pantera i każdy jego wysi­łek udaremniałem. W ten sposób walka przeciągnęła się do jednej godziny i 25 minut. Zauważyłem, iż przeciwnik mój pod moim ciężarem, jak i przez od­parowywanie moich ciągłych ostrych chwytów, był

z minuty na minutę coraz bardziej zmęczony, tak dalece, że nie reagował nawet na dziwne zachowanie się dyrektora Casino de Paris, któ-ry stal obok ringu, i faworyzując najwidoczniej Serba, krzyczał głośno

1 nieustannie: - Allez, Antonicz, allez Antonicz!! Zorientowałem się, że Antonicz jest zupełnie wy­

czerpany, postanowiłem przeto raz jeszcze, wywindo­wać go do góry i chwyciwszy go w "tylny pas" rzu­ciłem nim o ziemię z taką precyzją, iż zmęczony do ostatecznych granic Serb nie zdołał się już obronić od porażki. Walka trwała ogółem 1 godzinę 27 minut. Odniosłem swoje pierwsze i jedno z największych

zwycięstw.

Nawiasem mówiąc porażka ta złamała najzupel. niej karierę Antonicza, który później nawet całko­wicie zarzucił sport atletyczny, oddał się grze w kar~ ty i pijaństwu i w końcu umarł w nędzy jako por·· tier hotelu w Brukseli.

Sic transit gloria mundi. Byłem tak podniecony swym zwycięstwem, że gdy

kilkakrotnie musiałem się pokazać, bijącej frenetycz-

47

Page 48: Na ringach calego swiata

ne brawa publiczności, wykonałem, aby dowieść, że moja energia zapaśnicza i siły nie są jeszcze wy­czerpane, - efektowne "salto". Oklaskom nie było końca.

Następnego dnia pisma "Auto" i "Velo" rozpisa­ły się o mnie bardzo szczegółowo, opowiadając mo­Ją dotychczasową karierę i wróżąc mi piękne nadzie­je na przyszłość. Był to pierwszy szczebel do wiel­kiej kariery, pierwsza zapowiedź zjawlaJącego się

na arenie nowego światowej sławy zapaśnika.

Dyrekcja Casino de Paris, która z początku trak­towała mnie dosyć nieprzychylnie, tak dalece się do mnie przekonała, że umieściła mnie wśród swych największych atrakcji. Obdarzono mnie taką pamię­cią i życzliwością, że w ciągu 20 dni miałem 13 bar-dzo groźnych i ciężkich spotkań. .

Można sobie wyobrazić, co to znaczy trzynaście walk meczowych w ciągu 20 dni, i to walk, jakie Anglik nazywa "bloode matches" . Olbrzymi wysi­łek mięśniowy i niesłychane napięcie nerwów - oto zwykła przyprawa przy "krwawych meczach".

Rezultatem wytężonej pracy było to, że moje uszy znowu napuchły tak, że wisiały mi poprostu przy twarzy, i że pozbyłem się skóry z czoła, zdartej w czasie codziennych spotkań. Pomimo to doszedłem szczęśliwie do półfinałów i wszedłem do walk fina­łowych.

Moja walka o pierwszą i drugą nagrodę ze sław­nym Duńczykiem Petersenem, trwała P/2 godziny. Pomimo obustronnych wysiłków żaden z nas nle

48

Page 49: Na ringach calego swiata

zdołał przeciwnika docisnąć do dywanu, tak że w rezultacie komisja sędziowska zarządziła walkę na punkty. Za punkt dobry liczono każdemu z nas, jeżeli przeciwnika sprowadził z pozycji stojącej do pozycji parterowej. -..

Przez cały czas walki mieliśmy równe szanse, to też Petersen zdołał zWyC1ęzyC zaledwie jednynl punktem przewagi i w ten sposób zdobył pierwszą

nagrodę·

Tak samo rozegrała się moja walka z Raulem Le,· boucher o ' drugą i trzecią nagrodę. W ten sposób ani razu nie będąc rzuconym na łopatki, zająłem w , turnieju trzecie, bardzo zresztą wtedy dla mnie zaszczytne mleJsce, kładąc uprzednio na łopatki Omera de Bouillon'a.

Dyrekcja Casino de Paris stanęła już teraz całko " wicie po mojej stronie i była' tak zadowolona z mo­ich występów, że zaofiarowała mi nowy kontrakt, w którym sama podniosła mi gażę z 20 franków na 150 frankó.w dzieńnie, przy czym oczywiście zobo­wiązała się pokryć koszta podróży.

Turniej ten o mistrzostwo wszechświatowe zakoń­czył się, więc, w ten sposób, że Petersen zdobył pierwszą nagrodę. Raul Leboucher drugą nagrodę. Trzecie miejsce w kolejności nagród' zdobyłem ja. Czwartą nagrodę otrzymał Omer de Bouillon.

Groźba Aberga o rewanżu za Luricha spostpo­nowanego przezemnie w Łodzi, ' nie miała się nigdy spełnić. Aberg doszedł bowiem do półfinału, lecz w spotkaniu finałowem przegrał do Lebouchera. W spotkaniu tern, masakrowany przez przeciwnika,

, J 49

Page 50: Na ringach calego swiata

Aberg wytrzymał jednak 45 minut. W rezultacie przegrał walkę na punkty.

Niemniej tragicznie zakończył się udział w tur­nieju Iwana Maksymowicza Poddubnego. Prze~rał on również spotkanie z Leboucherem na punkty. Zawinił tu znacznie jego temperament, ten sam tem­perament, dzięki któremu w jakiś czas potem, w - ro­ku 1907 w Londynie Poddubny uległ mi w walce.

Gdy turniej zakończył się już definitywnie, i kie­dy zabierałem się powoli do wyjazdu, niespodziewa­nie zgłosili się do mnie- dwaj zapaśnicy: Ernest Zyg­fryd z "Królewca i Schleidermillers z Pfortsheim. Obaj z niebywałym entuzjazmem oświadczyli n;r że walka z olbrzymem Antoniczem, a w szczególności to, że go czterokrotnie, z pozycji parterowej podnio· słem do góry, niezwykle im zaimponowała. Obaj tedy prosili mnie, abym ich wziął ze sobą w cha­rakterze uczniów.

Zgodziłem się na ich propozycję i odtąd podró· żowaliśmy razem.

50

Page 51: Na ringach calego swiata

ROZDZIAŁ V

"CYKLOP" I

BOLeIO

W owym czasie otrzymałem ofertę z tego samego cyrku, w którym występowałem w roku 1903 w Ło­dzi podczas mojego sławnego zajścia z Lurichem. Był to cyrk Devigne. Ofertę zaakceptowałem i po­jechałem wraz z moimi uczniami do Wilna, gdzie się podówczas cyrk ten znajdował.

W cyrku tym w owym czasie, atletą stale zaanga­żowanym był Cyklop.

T o moje pierwsze spotkanie z Cyklopem było

bardzo ciekawe.

Cyklop Bieńkowski był niewątpliwie jedną z naj­oryginalniejszych postaci, jaką mi się zdarzyło kie­dykolwiek w życiu spotkać. Przypominał on tak żywo małpę, iż Darwin mógłby go użyć jako dowód swoich teorii, jako obraz jednej z faz przejściowych Dd małpy wyższego gatunku do człowieka.

Nieprawdopodobnych rozmiarów, potwornej sze­rokości tułów wsparty na stosunkowo krótkich no­-gach, oddzielony zamiast szyji i karku dwoma fał­dami skóry od głowy. Niskie czoło, wystające ko-

. i '. 51

Page 52: Na ringach calego swiata

SCl policzkowe, wydatna szczęka dolna niezwykle naprzód wysunięta, zdradzały zwierzęcą siłę i ener­gIę·

Cyklop przywitał mnie słowami:

- Wyśta Polok?

N a moją twierdzącą odpowiedź, zadecydował, że on ' jest "tyż Polok" i nazywa się Cyklop Bień­kowski.

Zwróciłem się do Cyklopa z troszkę niegrzecz­nym zapytaniem, lecz musiałem mu powiedzieć to, co naprawdę myślałem i czułem:

- Niech mi pan po~ie, dlaczego właściwie, pan tak silny człowiek, ustawicznie cierpi porażki od wszystkich atletów?

-- Moja robota, to jest "chebowanie elefantów", "brechowanie" pieniędzy i "rajsowanie" łańcuchów. Jak mnie ta -jakaś lichota położy, to nie wchodzi w rachubę. Mam zresztą na to doskonały sposób. Gdy pokonany schodzę z areny albo ringu, znacząco przymrużam oko do publiczności i uśmiecham się. ~Ttedy cała publika myśli, że się sam położyłem.

A jeżeli chodzi o spróbowane siły, to każden wi, że jak go "dmuchnę" w gębę, to trzy koziołki wywinie.

Jak wiadomo, Franuś Cyklop był epokowo silnym człowiekiem. Sensacyjność jego występów w cyrku polegała na łamaniu pieniędzy i rwaniu grubych że­laznych łańcuchów. Jak zwykle każdy, tak i on nie był wolny od podejrzeń. Nawet my, atleci, przy­puszczaliśmy, że poczciwy Cyklop używa do łamania pieniędzy jakiejś. maszynki. Podejrzenia te tern były

52

Page 53: Na ringach calego swiata

silniejsze, że na każdą. prośbę złamania .pieniędzy poza areną, ot tak dla sprawdzenia, Franuś odpowia­dał kategoryczną odmową.

Pewnego razu, jednak, przekonał nas wszystkich. Część championatu zaproszona była do pułkownika \X' ąsiackiego (wielkiego entuzjasty walki grecko­r~ymskiej) ówczesnego komendanta Cytadeli War­szawski.ej. Przy kolacji Cyklop, posądzany ciągle o ~krywanie w ręku maszynki do łamania· pieniędzy, tak się rozgniewał, że kazał sobie dostarczyć dziesięć 10-kopiejkówek i złamał je jedne po drugiej. Ostat­nią 10-kopiejkówkę Cyklop złamał do jednej czwar­tej i podał nam wszystkim, proponując, abyśmy do­kończyli, rozpoczętego przez niego dzieła.

Ni~stety, żaden z nas nie był w stanie tego doko­nać. Olbrzymia siła Franusia przestała od tej chwili podlegać wszelkim dyskusjom. Występy Cyklopa w cyrku odbywały się zawsze

przy ustawicznych wybuchach .śmiechu. Niezgrabna postać, .ciężkie, źle skoordynowane ruchy, bawiły le­piej publiczność, niż występy najzdolniejszego z clownów:

Koniec Franusia był bardzo smutny. Przy rwaniu karkiem łańcucha grubszego, niż zwykle, . pękł mu nerw wzrokowy. Cyklop oślepł, zmarniał i podczas wojny umarł.

Owe czasy (rok 1903 i · 1904) były dla atletyki dość ciężkie. Pomimo wyrobionego już dużegO' imie­nia i rozgłosu nie mogłem zebrać poważniejszej sumy. Skutkiem tego spotykałem się ciągle z wymówkami. ze strony -mojego ojca i z napomnieniami, ażebym porzucił atletykę i kończył uniwersytet, tym bardziej,

l ' , 53

Page 54: Na ringach calego swiata

że w roku 1904, wypadało mi odbyć służbę wOJ­skową.

Wszystkie podróże moje po takich miastach, jak: Wilno, Mińsk, Ungwar, po różnych miastach Mało­polski, przynosiły mi bardzo nikłe rezultaty finanso­we. To też byłelu w ciągłych pieniężnych kłopotach . Muszę tu wspomnieć o jednym moim współtowa­

rzyszu, który tak przejął się atletyką i zapaśnictwem , że później jeździł ze mną przez długi czas po ś~ecie. Był to niejaki Bolesław Rogalski.

Rogalski był typowym krakowskim andrusem. Brunet, bardzo wysoki, obdarzony silną budową, za­wołany tancerz, usposobienia niesłychanie żywego,

cŻYwał w mowie potocznej miłej, podgórskiej gwary. Pogoda usposobienia czyniła zeń niezwykle pożąda­nego towarzysza na wszelkich zebraniach, tym bar­dziej, że przez cały wieczór potrafił bawić towarzy­stwo swymi miłymi, pozbawionymi całkiem złośliwo­ści, żartami. Rogalski był naogół bardzo lubiany w Krakowie. · Potępiały go i obmawiały złośliwie tylko stare panny twierdząc, że ma niesłychany apetyt na kocie mięso. Bolcio bowiem, gdzie spotkał jakiego­kolwiek tłustego kota, bez litości sporządzał z niego wyśmienite, jak twierdził, kotlety.

Ta jego namiętność do polowania na swojskie ko­ty, była niejednokrotnie powodem przykrych zajść. Ilekroć Rogalski wybrał się z rodziną do kina, wów­czas, gdy tylko _ światło zagasło, ze wszystkich stron odzywały się głosy "krakowskich dzieci":

- Bolciu, dać ci kota?? Błahe te napozór przyczyny, odegrały jednak

w ZyCIU poczciwego Bolcia, rolę bardzo poważną.

54

Page 55: Na ringach calego swiata

Rogalski, któremu ta kocia popularność sprzykrzyła się, postanowił wyjechać z Krakowa i w tym celu zwrócił się do mnie, proponując wspólną podróż po świecie w charakterze atlety-zapaśnika. Zgodziłem się na to i oto przez długi czas, Bolcio'

i ja byliśmy nierozłącznymi towarzyszami w naszych atletycznych wędrówkach. Dzieliliśmy dolę i niedolę aren i ringów, czasem zasobni w gotówkę, czasem bez grosza przy duszy, to też zżyliśmy się ze sobą bardzo. .

Podczas wędrówek po różnych miastach Europy t Rogalski tak przejął się tureckim, modnym naów­czas, stylem walki francuskiej, że wzorując się na sławnych zapaśnikach tureckich: Kara Ahmedzie i Halim Adalim, przybrał się w turecki kostium i stał 5ię gorliwym 'adeptem tego rodzaju walki.

Styl turecki w walce polega na tem, iż , zapaśnik

zamiast chwytów, używa wyłącznie brutalnej siły,

uderzeniami i szarpaniem za głowę męczy przeciwni­ka i doprowadza go po pewnym czasie do takiego stanu przemęczenia, że później poprostu zwykłym szarpnięciem rzuca go na dywan i kładzie na łopatki.

Rogalski po kilku latach podróży po Europie po­wędrował wraz ze mną do Ameryki i tam dorobił się znanego majątku, a dorobił się ... grą na harmonii. Po kilku latach jednak. zatęsknił za stronami rodzin­nymi, postanowił wszystko zlikwidować i powrócić do tak ulubionych przez każdego krakowianina "oleandrów". A jednak ...

Przed wyjazdem moim do Indii pochowaliśmy zacnego Bolcia na cmentarzu w Long Island.

55.

Page 56: Na ringach calego swiata

R o Z D Z 1 A L VI

PIERWSZA

MIŁOŚĆ

Nie mogę tutaj pominąć milczeniem zdarzenia, które przez krótki okres czasu zaważyło jednak na

. . . mOlm ZyCIU.

Było to pierwsze zjawienie się nowego czynnika na moim horyzoncie życiowym, czynnika, który omal nie kosztował mnie wiele.

Była to kobieta. Podróżowałem wówczas z cyrkiem Devigne. Losy

rzuciły nas do Mińska, gdzie na pewien czas cyrk l'ozbił swoje namioty.

W balecie cyrkowym, który podówczas występo­wał, zjawiła się bardzo piękna, o wybitnie południo­wym typie, kobieta. Zjawienie się jej otoczone było nimbem pewnej tajemniczości.i tylko egzotycz­ne imię Mariska, wskazywało . na- jej węgierskie po­chodzenie.

Gdy ją pierwszy raz ujrzałem, poczułem, że serce moje zabiło żywiej, i że dla tej kobiety gotów jestem oddać wieIe.

W ten sposób rozpoczął się tnój pierwsz.y w życiu l'omans.

56

Page 57: Na ringach calego swiata

Mariska mówiła o sobie niechętnie, to też począt­kowo raczej domyślałem się, niż dowiedziałem od niej, że jakaś tragedia rodzinna rzuciła ją na deski teatralne. Ze tkwi w tem jakaś "romantyczna" historia.

Szybko zbliżyliśmy się do siebie i, mówiąc po prostu - zakochałem się.

Ta miłość, jak już poprzednio zaznaczyłem, kosz­towała mnie wiele. Mój "dalszy rozwój sportowy stanął na martwym punkcie. Miłość ta, w połączeniu ze świadomością, iż w najbliższym czasie oczekuje mnie służba wojskowa, tak mnie znięchęciły do atle­tyki, że nawet z miernym zapaśnikiem, Turkiem Sai-Sulimanem, nie mogłem sobie" dać rady. Teatr lIamburski był świadkiem tego mojego zapaśniczego lliepowodzenia. "

W długich rozmowach z Mariską udało mi się nareszcie przeciąć węzeł otaczającej ją tajem­nicy. Dowiedziałem się, iż jest mężatką, żoną wę­gierskiego oficera niejakiego M. i że ma małego syn­ka. T ęsknota za dzieckiem oderwała ją po pewnym czasie odemnie. Mariska wyjechała do Budapesztu. Podążyłem za nią.

Chciałem za wszelką cenę poślubić Mańskę, to też nie obeszło się bez konfliktu z jej mężem. Doszło do pojedynku.

Zawsze byłem dość dobrym szermierzem, to też

spotkanie na szable nie przedstawiało dla mnie więk­szych trudności.

Zaraz, W pierwszym złożeniu, raniłem swojego prze­ciwnika w prawe przedramię, sam zaś otrzymałem lekkie cięcie w palec u prawej ręki. Walkę przer-

57

Page 58: Na ringach calego swiata

w'ano, gdyż przeciwnik mój ze zranioną ręką broniĆ" się już nie mógł. Zwyciężyłem.

Niedługo potem odbyć się miał nasz ślub. Nieste­ty Mariska rozchorowała się na gruźlicę i musiałem ją ciężko chorą umieścić w Erżebet - w sanatorium ..

Niedługo potem zmarła. / Po raz pierwszy w życiu przyszło mi się rozstawać'

z kimś bardzo drogim i bardzo bliskim. Tragiczne: to przejście odczułem niesłychanie głęboko.

58

Page 59: Na ringach calego swiata

R o Z D Z I A Ł VII

NIEUDANA KARIERA WOJSKOWA

W tym czasie, po skończonym 24:-tym roku życia, ~edług obowiązującego prawa austriackiego powo­łano mię do służby wojskowej.

Wstąpiłem jako jednoroczny ochotnik (einjahriger ł'reiwilliger) do 13 pułku piechoty w Krakowie.

Przyznam się, że nagięcie się do rygoru wojsko­wego przyszło mi z ogromną trudnością. 4: lata po­dróży, wolny jak ptak, po całej Europie, tak dalece odciągnęły mnie od rygoru szkolnego, nie mó~iąc już o wojskowym, że czułem się, jak w nieswojej skórze.

Na wstępie też mojej służby wojskowej doszło do konfliktu z moim dowódcą, ówczesnym kapitanem 13 pułku piechoty, Swobodą. Mój kapitan, pomimo czeskiego nazwiska, był jednak Polakiem. Był to wojskowy z krwi i kości, dla którego rygor pułkowy był wszystkiem.

Zgłosiełm się do kapitana Swobody, aby mu się

zameldować. Gdy na jakieś pytanie z jego strony, . zacząłem odpowiadać i dla tern plastyczniejszego wy-

59

Page 60: Na ringach calego swiata

]dSnlenia poruszonej kwestii zacząłem gestykulować," spotkałem się z ostrą naganą. Wytł,ómaczono mi szybko i dobitnie, że _każdy szeregowiec, a tym bar­dziej jednoroczny ochotnik ma trzymać ręce przy szwach: :

- Każdy prosty szeregowiec, a tym bardziej każdy jednoroczni~k, to jest w wojsku wielkie zero. Nie­tylko wobec mnie, ale i wobec swego "trajtra" -grzmiał oburzony kapitan.

To jedno przykre napomnienie wystarczyło, aby mnie doprowadzić do równowagi i do zrozumienia smutnej doli, która mnie czeka na przeciąg najbliż­szego jednego roku.

Ciągłe przesiadywanie i nauka w szkole oficerskiej, przyczyniły śię do nadzwyczajnego wzrostu mojej tuszy, tak że po kilku miesiącach 'mojej kariery woj­skowej, musiano mi zmienić mundur, w stary bowiem lnundur już się zmieścić nie mogłem.

Gdy po kilku miesiącach ta sama historia powtó­rzyła si-ę znowu, znany ze skąpstwa i ekonomicznej gospodarki rząd austriacki począł się zastanawiać

nad tem, czy mu się moja osoba w wojsku kalkuluje. Czy i . jakie właściwie korzyści przynoszę armii, na­rażając ją równocześnie na coraz to nowe wydatki.

Ówczesny austriacki minister wojny von Pitter­rich odbywał w tym okresie czasu przegląd pułków, stacjonowanych w Małopolsce. Między innymi von Pitterrich zawitał i do 13 pułku piechoty i był obecny

.. na naszych ćwiczeniach . Gdy podczas zaskakiwania w czwórki, ze względu na moj-ą nie zwykłą szerokość

60

Page 61: Na ringach calego swiata

"Jednoroczny ochotnik"

Page 62: Na ringach calego swiata
Page 63: Na ringach calego swiata

pleców, potrąciłem obu mych sąsiadów, stojących po obu stronach, minister zainteresował się tym wy­

padkiem i zwrócił na, mnie uwagę. Po krótkim namy­'śle uznano mnie za nienadającego się do służby woj­skowej w szeregach piechoty i wysłano na lekarską .superreWIZJę·

W bardzo krótkim przeciągu czasu, bo już w maju byłem człowiekiem wolnym.

Moja kariera wojskowa, zaczęta w październiku, zakończyłaj się szczęśliwie i szybkO).

;

63

Page 64: Na ringach calego swiata

R o Z D Z I A Ł VII l

KILKA SŁÓW O WYCHOWANIU FIZYCZNYM

Po uwolnieniu z wojska, gdym poczuł znowu, że

świat stoi przede mną otworem, postanowiłem spra­\ ... -ić sobie wielką radość. Wyjechałem do ~tryja, gdzie podówczas . zamieszkiwali moi rodzice, aby po ,vi elu latach rozłąki, nacieszyć się rodziną.

Brat mój ukończył wtedy właśnie 10 lat życia

i zaczął chodzić Ido gimnazjum w Stryju. Ponieważ

sam przeszedłem przez cztery gimnazja, zacząłem bowiem w gimnazjum w Jaśle, potem przeniosłem się do Stanisławowa, później do Stryja, wreszcie ukończyłem szkoły w Krakowie, miałem czas i moż­ność dokładnie przypatrzeć się szkole i zaznajomić z życiem moich rówieśników.

Dla nikogo nie jest tajemnicą, że rozwój sił fizycz­nych i moralnych młodzieży w tym wieku (od lO-go do 20-go roku życia) ma niesłychaną wagę, tak dla nich samych, jak i dla całego społeczeństwa. Nie Jest również tajemnicą, iż na rozwój ten zwraca się, a przyna jmniej zwracało się naówczas zbyt mało uwagi. W ostatnich czasach stan ten uległ znacznemu

64

Page 65: Na ringach calego swiata

polepszeniu. Z prawdziwą radością dowiedziałem się, że obecnie zwraca się baczną uwagę na zdrowie fizyczne i rozwój cielesny uczniów, że zaczyna się w szkole wnikać w zakulisowe życie powierzonych opiece pedagogów dzieci, że już wszystkie chyba za­kłady średnie posiadają lekarzy szkolnych, którzy specjalnie zajmują się tym zagadnieniem.

W owych czasach było z tym znacznie gorzej. Młodzież była pozostawiona sama sobie. Dlatego też tak często czytaliśmy na łamach !rozmaitych pism co­dziennych, powtarzające się notatki, donoszące o sa­mobójstwach "z niewiadomych przyczyn". Najbar­dziej zadziwiającym w tych notatkach był najczęściej bardzo młody wiek denatów. Mogę zapewnić, iż 90 procent tych- tajemniczych wypadków mogliby wy­jaśnić miejscowi lekarze chorób wenerycznych lub nerwowych.

Wielką winę takiego stanu rzeczy ponosili rodzice ówczesnej młodzieży, którzy kierując się czy to fał­szywym wstydem, czy też innymi jakimiś powoda­mi, nie starali się w poważny sposób przygotować swoich dzieci do przejścia przez tak niebezpieczny a tak ważny okres ich życia.

Rzecz ·prosta, że pragnąłem, aby mój brat uniknął tych wszystkich rozczarowań i niebezpieczeństw jakie czekały nań na drodze życiowej, których mnie nie­stety życie nie oszczędziło.

-. Postanowiłem dokonać na nim szeregu doświad-

czeń, oczywiście nie niebezpiecznych, aby go w ten sposób jaknajlepiej przygotować do życia i wycho­wać zeń dzielnego zdrowego człowieka.

65

Page 66: Na ringach calego swiata

Zacząłem od anatomii. Zwróciłem jego uwagę na budowę ciała i wskazałem mu znaczenie, ważność i przeznaczenie każdego organu, stopniowo zaczą­

łem rozwijać przed nim różne zagadnienia życiowe. Z początku mówiłem o sprawach najmniej skompli­kowanych, później o coraz zawilszych. Następnie

wyjaśniłem mu, że niezłomną tarczą, która go zasłoni w najcięższych chwilach życia jest tężyzna ciała i du­cha. Starałem się wzbudzić w nim zamiłowanie do wyrobienia w sobie sił fizycznych i wzmocnienia zdrowia.

Oczywiście w rozmowach tych strzegłem się wszel­kiej przesady, gdyż nic łatwiejszego, jak przy zbyt forsownych ćwiczeniach uszkodzić jakiś wewnętrzny organ lub naprzykład zbyt silnie rozwinąć bicepsy kosztem innych części organizmu.

Przez kilka miesięcy mojego pobytu w gronie ro­dzinnym mogłem poczynić szereg prób i doświad­czeń, a w codziennych debatach na ten temat udało mi się w końcu bez trudności przyjść do porozumie­nia z moim bratem. W ten sposób ' przekonałem go, iż młodzieniec już od lO-go roku swojego życia musi pilnie baczyć na siebiCl i na swe otoczenie. Musi dbać o czystość duszy, myśli i ciała. Musi dbać o swe zdrowie, a do tego pomocne mu są ćwiczenia fizyczne, zajęcie się nauką, przyswojenie sobie czy­stości obyczajów, wzorowe obchodzenie się z otocze­niem, i poprawne zachowanie względem starszych.

Szczęśliwy ten młody chłopiec, który na swej dro­dze życia spotka kogoś życzliwego i doświadczonego! Chłopiec, który trafi na doradcę o zdrowych moral-

66

Page 67: Na ringach calego swiata

Trzej Cyganiewicze. Ojciec i brat Stanisława Zbyszka w czasie wizyty u mistrza w Petersburgu. Młodzieniec w mundurku

uczniowskim to Władysław Zbyszka Cyganiewicz.

Page 68: Na ringach calego swiata

~ .

Page 69: Na ringach calego swiata

nych zasadach i otrzyma porady mogące mu posłu­żyć za drogowskazl życiowy, jeśli się do tych rad zastosO'wać potrafi i zechce, może być pewny, że ży­cie go nie złamie. Wiadomą jest rzeczą, jak dziedziczność, złe oto­

czenie mogą łatwo wypaczyć duszę młodzieńca.

"Errare humanum est" - sentencja ta sprawdza się niestety W życiu każdego prawie człowieka, dla­tego każdy powinien pilnie baczyć na rozwój O'gólny nlłodzieży, aby przestrzec ją przed błędami, wiodą­cymi nieraz do bram nieszczęścia.

Iluż to młodzieńców udałoby się uratować, zawró­cić ze złej drogi, ba nawet uzyskać z nich w przy:­szłoś ci wartościowe, a niekiedy wybitne jednostki dla społeczeństwa, gdyby zawczasu pomyślało się o nich

udzieliło światłej rady, opartej na doświadczeniu.

Zycie młodzieńca da się , po~zielić na trzy okresy.

Pierwszy: do lat IO-ciu, dzieciństwo, kiedy mło-dzieniec pozostaje pod opieką i dozorem swych naj­bliższych, ·i kiedy cała odpowiedzialność za jegO' ~oz­wOJ,~ a częściowo i ukształtO'wanie charakteru spo:. czywa właśnie na nich.

Następny okres od lat IO-ciu dO' 15-tu, najważniej­'szy, ze względu na to, iż w tym czasie z dziecka wy­rasta na pół dojrzały chłopiec skłonny dO' różnorod­nych wybryków. Wtedy to należy wpoić w niego te zasady, które urobią jego ~harakter.

Trzeba wpoić w dziecko w tym okresie życia chęć rozwO'ju sił duchownych i fizycznych.

Oczywiście przy pracy tej musi być zachO'wana pewna równowaga pomiędzy rOzwojem' duchowym

~69

Page 70: Na ringach calego swiata

i cielesnym i w żadnym wypadku jedna strona nle może być kształcona kosztem drugiej . . Dzień dziecka w tym okresie powinien być po­

dzielony w sposób niezwykle troskliwy, tak, ażeby się znalazł czas na wszystko i tak, ażeby każda chwi­la była należycie wyzyskana dla ,jego zdrowia umysłu.

Można to 'zrobić w ten Imniej więcej sposób: Po przespanej w dobrze odświeżonym powietrzu,

o ile to możliwe przy otwartych zarówno w lecie, jak i w zimie oknach, nocy, należy dokładnie umyć przynajmniej pół ciała i stopy zimną wodą.- Pomaga to w znakomity sposób do zahartowania fizycznego i chroni od późniejszych lekkich przeziębień. Po do­kładnym wymyciu jamy ustnej i zębów, trzeba 10 do 15 minut poświęcić na ćwiczenia. Ćwiczenia te po­winny obejmować głębokie oddychanie i najprymi-tywniejsze ruchy rąk i nóg. Aby ćwiczyć giętkość ciała należy zastosować również ćwiczenia w przegi­naniach w przód i wtył.

Po śniadaniu, złożonym z owoców, mleka, chleba, jaj lub kaszy następują codzienne zajęcia w szkole, lub w domu ..

Przy nauce należy baczną zwrócić uwagę na to, ażeby lokal, w którym się lekcja odbywa, był do­kładnie przewietrzony. Dziecko powinno siedzieć przy stole szkolnym w pozycji prostej, gdyż często­kroć długie siedzenie w pozycji pochyłej, a szczegól­niej wykrzywiającej kręgosłup, może bardzo ujemnie wpłynąć na rozwój fizyczny ciała.

Bardzo często zdarza się widzieć ludzi o skrzy­wionej łopatce-o Niejednokrotnie winę za to ponosi

70

Page 71: Na ringach calego swiata

nauczyciel, który w wieku młodzieńczym nie zwracał młodzieży uwagi na nieodpowiednią pozycję przy pracy w szkole.

Po skończonych zajęciach szkolnych, dziecko po­winno przepędzić jakiś czas na świeżym powietrzu, aby przed obiadem poruszać się trochę i nabrać ape­tytu. Obiad w młodym wieku powinien składać się z mięsa, jarzyn i potraw mącznych. Również i tu wskazane jest jedzenie owoców.

N ależy zwrócić uwagę na to, iż mięso powinno się jadać tylko w młodym wieku wtedy, kiedy nastę­puje ciągły rozwój fizyczny, kiedy człowiek się roz­rasta. Ludzie starsi mogą się bez mięsa obejść do­skonale i nietylko, że jeść go nie potrzebują, ale jeść go na\vet nie powinni. Potrawy bezmięsne trawi się znacznie łatwiej, co w późniejszym wieku jest rzeczą pierwszorzędnej wagi. Oczywiście mięso, dawane do jedzenia dziecku, powinno być starannie dobrane i takie, które nie obciążając zbytnio żołądka przyno­si największą korzyść organizmowi. W pierwszym rzędzie mięsem takim jest baranina.

Trzeba tutaj zaznaczyć, iż najzdrowszym napitkiem dla młodzieży w tym wieku, jest bezwzględnie woda. Należy jaknajstaranniej unikać alkoholu pod jaką­

kolwiek postacią. T o samo muszę powiedzieć o tyto­lliu. Te dwie rzeczy są największym wrogiem roz­woju fizycznego.

Po obiedzie dziecko powinno odbyć dłuższy spa­cer na świeżym powietrzu zanim powróci do codzien­nych I zajęć.

Po ukończeniu zwykłych zajęć codziennych, mniej więcej około godziny 6-tej, 7 -mej wieczorem dziecko

71

Page 72: Na ringach calego swiata

powinno spożyć lekką wieczerzę, zł~żoną z potraw mlecznych, mącznych i owoców.

Po spożyciu tego posiłku około pÓłtorej godziny czasu. należy poświęcić na dowolne rozrywki.

Przed snem 10-15 minut czasu powinno być prze­znaczone na lekkie ćwiczenia gimnastyczne. Ćwicze­nia te powinny być podobne do ćwiczeń porannych, jednak nie zbyt jednostajne, aby nie nużyć mięśni.

Po odbyciu gimnastyki "nastąpić powinno zupełne

odprężenie nerwów i umysłu. Można w ' tym czasie dać dziecku lekką, niezbyt utrudniającą lekturę~ względnie jakieś wesołe, ale również niezbyt skom­plikowane gry. Wszystko zaś po to, aby uwolnić

umysł zupełnie od cięższych myśli i .mózg od wy tę­zone] pracy.

Dziecko " idące na spoczynek nie pownino mieć głowy obciążonej żadnymi zawiłymi myślami, aby mogło ~ zupełnym spokoju i z jaknajwiększym po­żytkiem dla zdrowia przepędzić noc. Zdrowy, moc­ny sen jest czynnikiem niezbędnym dla rozwoju fizycznego. Zły sen, wyczerpuje nerwy i nie daje należytego odpoczynku zmęczonemu ' ciału. Chybia więc celu.

Sen w młodym wieku powinien trwać dłużej, ani­żeli w wieku późniejszym. Jest rzeczą jasną, iż sen przed północą jest daleko bardziej 'wartościowy, ani­żeli sen po północy, dlatego należy dbać o to, aby dziecko nie szło na spoczynek zbyt późno. W tym okre.sie życia, o jakim 'mowa, sen powinien trwać od R-miu do lO-ciu godzin.

72

Page 73: Na ringach calego swiata

Kierując się tymi żasadami, zacząłem wychowanie swojego lO-letniego brata i postępując w ten sposób, doszedłem do znakomitych wyników.

Pobyt ten w kole rodzinnym miał na mnie wpływ zbawienny. Nigdzie tak prędko nie dochodzi się do równowagi umysłowej, jak wśród takich najbliższych i najdroższych istot, jakimi są ojciec i matka,.

Czas jednak szybko upływał i po kilku tygodniach pobytu w Krakowie, dokąd rodzice moi przenieśl~ , się w tym czasie, zacząłem SIę za~tanawiać co począć z sobą w przyszłości.

Page 74: Na ringach calego swiata

R o Z D Z 1 A Ł IX

PO NOWE LAURY

Pięć lat mojej kariery zawodowego zapaśnika nie przyniosło mi właściwie pod względem materialnym nic. Studiów prawniczych nie ukończyłem, stanąłem więc przed alternatywą: albo rzucić arenę i pójść na karierę adwokacką, albo też wziąć się nanowo do treningów i raz je~zcze spróbować szczęścia na ringu lub arenie. Wpływające oferty z różnych stron i żyłka włó­

częgostwa, chęć zwiedzenia świata, jak również chęć dojścia do pierwszego miejsca na skromnym polu za­paśniczym, zwyciężyły. Pod koniec 1904 roku przy­jąłem zaproszenie na turniej odbywający się w Ham­burgu w teatrze "Metropol" .

Trzydziestego grudnia 1904 roku wyjechałEm

z" Krakowa w podróż do Hamburga.

Jadąc wagonem IV klasy, rozmyślałem nad tym, jak rozpocząć rok 1905 z tymi l O-ma fenigami, które po nabyciu biletu kolejowego, pozostały mi w kie­szeni. Było to stanowczo zamało na wesołe spędze­nie nocy sylwestrowej, tym bardziej, że trzeba było

74

Page 75: Na ringach calego swiata

pomyśleć o różnych Jwydatkach, zanim wpłyną pierw­sze zarobki.

Rozmyślania te nastroiły mnie niewesoło, gdy ",rtym z boku usłyszałem głos przygodnego towarzy­sza podróży.

- Przepraszam, czy pan czasem nie z Warszawy?

- Tak '- z Warszawy.

- A czy jedzie pan do Ameryki?

Nie czekając na moją odpowiedź, sąsiad mój zade­cydował sam, iż jadę do Ameryki, oświadczył, że

- jest też z Warszawy, z Nalewek, tak samo bez pasz­portu, że się postara o paszporty i ponieważ wyglą­dam na dość silnego człowieka, znajdzie mi w Ame­ryce miejsce przy maszynie do prasowania ubrań.

W trakcie tej rozmowy, podjechaliśmy do stacji Klostertor w Hamburgu. Otoczeni tłumem podróż­nych wyszliśmy na peron.

Mój przygodny towarzysz o nikłej postaci, trzy­mał się przez cały czas blisko mnie. Podczas przej­ścia przez dworzec, pochylił się nieznacznie, tak jakby coś podniósł z ziemi i zwrócił się do mnie ze słowami:

- Proszę pana, już wszystko dobrze.

W tej samej chwili podszedł doń , agent policji, schwycił go za rękę, z drugiej zaś strony podbiegła jakaś głośno płacząca kobieta, krzycząc, iż zgubiła

pieniądze.

J ak się okazało, zgubiony woreczek znalazł mój towarzysz podróży.

75

Page 76: Na ringach calego swiata

Po dokładnym sprawdzeniu zawartości woreczka, w którym znajdowało się około 1000 marek złotych, agent zwrócił go poszkodowanej, a twierdzącego,

iż sam chciał oddać znaleziony przedmiot na policji mego towarzysza, puścił wolno.

Poszliśmy dalej. Po drodze zatrzymał nas okrzyk goniącej nas kobiety, której woreczek przed chwilą zwrócił agent policji.

- Młody człowieku 1 Należy się panu nagroda za twoją uczciwość - to mówiąc niewiasta wsunęła to­\varzyszowi memu coś w rękę.

Bardzo" byłem ciekaw, ile też w Niemczech daje się znalazcy za znalezienie sumy wynoszącej około 1000 marek. Szybko się przekonałem.

Było to 10 fenigów.

W tejże chwili znalazłem najlepszą lokatę dla tych 10 fenigów, które stanowiły mój cały ówczesny ma­jątek. Dołożyłem je do znaleźnego i poleciłem memu towarzyszowi oddać to wszystko "hojnej" ofiarodaw­czyni. Była wprawdzie mocnO' zdziwiona, ale dzię­kując " nam za wspaniałomyślność, 20 fenigów przyję­ła z radością. "

T owarzysz mó.j udał się do Linii Hambursko­Amerykańskiej, a ja zajechałem do hotelu, gdzie prze­byłem pam·ętną Sylwestrową noc, z roku 1904-1905.

W ówczesnym turnieju w Hamburgu występowało mnóstwo bardzO' dobrych zapaśników. Walki roz­poczęły się widać pod złą dla mnie gwiazdą, albo­wiem uległem w spotkani"ach: J akubowi Kochowi~ Absowi II-mu, Beaukerois i Romanowowi.

Z6

Page 77: Na ringach calego swiata

Franuś Cyklop BienkowsKi

trzyma w swym żelaznym uścisku G. Luricha.

Page 78: Na ringach calego swiata
Page 79: Na ringach calego swiata

W ten sposób wyszedłem z turnieju z piątą zaled-wie nagrodą. ' -

O technice walki zapomniałem prawie 'zupełnie.

Równocześnie tusza moja znacznie przekraczała mo­je potrzeby. To też wziąłem się gwałtownie do pra­cy, starając się jaknajprędzej stracić niepotrzebną wagę i ,przejść należyty trening.

Zapaśnicy, z którymi spotkałem , się w turnieju, myśleli, że już się "skończyłem". Sądzili, że nigdy już nie uda mi się dojść do pierwotnej, znakomitej formy i uważali mnie za nieszkodliwego kolosa.

Grubo się jednak pomylili w swych rachubach.

Kilku zapaśników, których zdawna łączyły ze mną bliższe stosunki, a nierzadko i węzły przyjaźni, mię­dzy innymi Georg Strenge, dopomogło mi w trenin­gach, to też już po kilku tygodniach sumiennej pracy doszedłem do świetnej formy. Niewątpliwie wielu czytelników zainteresuje się

tym, jak odbywa się trening atletyczny i co należy czynić, ażeby uzyskać należyte ' wyrobienie swych lnięśni.

Trening taki wymaga mniej więcej 4 godzin pra­cy dziennie. Półtorej godziny należy poświęcić na t zw. "wolne ćwiczenia", godzinę na walkę ze spar­ring partnerem, resztę zaś czasu na przechadzkę i bieganie. Oczywiście należy przy tym zachować specjalną dietę, czego niestety europejscy zapaśnicy nie przestrzegają. Wierzą oni, że spożywanie nad­nliernych ilości pokarmów pomnoży ich siły.

Spożywanie wielkiej ilości pokarmu w młodym Vvieku, kiedy niezużyty jeszcze o~ganizm daje sobie

99

Page 80: Na ringach calego swiata

doskonale radę z nadmiarem jadła, które mu wypada przyswoić, uchodzi najczęściej bezkarnie. W póź­nIeJszym natomiast wieku organizm źle absorbuje nadmiar jedzenia, przychodzi zatłuszczenie wew­nętrzne, zapaśnik staje się niezdolnym do walki i wykonywania ćwiczeń atletycznych i najczęściej za­wodzi pokładane w nim nadzieje.

Wtedy walka i piękny sport atletyczny daje mu lniast szlachetnych emocji, wyłącznie uczucie cięż­

kiej, nieprzyjemnej pracy.

80

Page 81: Na ringach calego swiata

ROZDZIAŁ X

WIELKIE IMIĘ

ZAP A ŚNICZE

Za takiego też nieszkodliwego kolosa, wzięto mnie w cyrku Buscha w Berlinie, dokąd się po skończeniu turnieju hamburskiego udałem.

W cyrku Buscha występował wówczas jeden z naj­groźniejszych ówczesnych zapaśników, postrach wszystkich atletów: Omer de Bouillon z Belgii. Zbu­dowany bardzo podobnie do mnie i prawie takiego samego wzrostu, jak ja, Omer znany był ze swej wspaniałej techniki w walce francuskiej. Technikę tę posiadał zapaśnik belgijski tak, jak niewielu z jego Vlrspółczesnych.

Z tym oto zapaśnikiem wypadło mi się spotkać na arenie cyrku Buscha, aby poprawić moją nadpsutą

przez hamburski turniej reputację. Walka ta wzbudziła takie zainteresowanie pomię­

dzy wszystkimi zapaśnikami, znajdującymi się w owym czasie w Bt?rlinie, że tego wieczora cały świat atletyczny zgromadził się w cyrku, aby być świad­kiem tego spotkania.

Rzecz prosta, że taka asysta podniecała w nas obu ambicję, to też już od pierwszej chwili walki można

81

Page 82: Na ringach calego swiata

było zauważyć, że nie idzie tu o jakieśkolwiek prze­dłużanie spotkania, ani o wzajemne ustępstwa. Zaraz po podaniu ręki zderzyliśmy się tak silnie czołami, że odgłos poszedł po całym cyrku.

Przez pierwsze 16 minut walka odbywała się w pozycji stojącej i polegała na szukaniu chwytów, na silnych pociągnięciach, dążących do zmęczenia prze­ciwnika, względnie uwikłania go w chwyt, z którego trudno by \ mu było się wyplątać. Po 16 minutach przyparłem Omera do bariery i tutaj udało mi się zajść z tyłu. W jednej chwili zastosowałem swój nie­omylny, tylny pas i rzuciłem przeciwnikiem silnie o arenę. Rzut ten oszołomił go na chwilę, lecz wstrzą­snął tylko głową i stanął do dalszej walki.

T eraz już widząc, że ma do czynienia z nieprze­ciętnym przeciwnikiem, Omer starał się zastosować swą znakomitą technikę i ciągle usiłował zakładać

mi najrozmaitsze chwyty, ja jednak strzegłem się pilnie i starałem się odgadywać naprzód wszystkie jego ataki.

Znowu po kilkunastu minutach udało mi się do­prowadzić Omera do pozycji parterowej. Tutaj trzy­małem go przez kilka minut pod sobą, pilnie bacząc ażeby nie uwikłał mnie on w jakiś niebezpieczny chwyt. Po 46 minutach walki podniosłem go znowu w górę i z krótkiego zamachu rzuciłem tak silnie o arenę, że podłoga jęknęła poą ciężarem Belga.

Om er upadł tak nieszczęśliwie, że stracił przytom­ność i dostał jakgdyby jakichś drgawek i konwulsji. W takim stanie przeciwnik mój przeleżał na dywanie 12 minut. W tym czasie otoczyła mnie berlińska

82

Page 83: Na ringach calego swiata

policja, sądząc, iż jestem nieumyślnym zabójcą de Bouillon'a. Na szczęście, dzięki wysiłkom Pogoto­wia Ratunkowego, Omer przyszedł do siebie i po ja­kimś czasie znowu mógł stawać do walk ... Tą walką zdołałem sobie dopiero urobić wielkie

imię pomiędzy zapaśnikami.

Zbyszko w pozycji atakuj-icej.

Jest rzeczą niezwykle charakterystyczną i ciekawą, że właśnie atleci muszą naprzód ocenić człowieka, a czynią to istotnie dokładnie, a dopiero przez nich opinia ta przedostaje się do publiczności.

Po kilku dniach pobytu )mego w Berlinie, udałem się do Helsingforsu, gdzie walczyłem przez kilka ty­godni w cyrku Dukandra.

83

Page 84: Na ringach calego swiata

Podczas pobytu swego w Finlandii, zdołałem się, korzystając z wielkiej gościnności i przysłowiowej sympatii narodu fińskiego do Polaków, zapraszany do rozmaitych klubów i domów prywatnych, zapo­znać z fińskim systemem wychowania fizycznego.

Finlandia, kraj stosunkowo bardzo mały, zdobywa jednak prawie na wszystkich olimpiadach i igrzy­śkach najwięcej nagród, zarówno w lekkiej, jak i w ciężkiej atletyce . . Rezultaty takie znamionują świet­nie wyrobienie fizyczne fińskich sportsmenów.

Przyczynia się do tego w znacznej mierze zdrowy, surowy klimat, w jakim Finowie żyją, prosty spo­sób odżywiania i zamiłowanie do sportów. Dzięki temu właśnie Finowie zdobywają pierwsze miej­sca we wszystkich gałęziach atletyki.

Wielu ludzi twierdzi, iż olbrzymią rolę w przygo­towaniu atletycznym Finów odgrywa ten czarny su­chy chleb razowy i ryby, które stanowią ich główne pożywienie. N aturaInie, że odgrywa to bardzo po­ważną rolę, jednak najważniejsze jest zamiłowanie do sportów.

Sporty w Finlandii są tak rozpowszechnione, że nawet w najmniej szych miasteczkach i wsiach istnieją stowarzyszenia i kluby, w których członkowie pilnie ćwiczą i zaprawiają się do sportów atletycznych.

Dlatego też Finowie są najtęższymi zapaś'nikami, do tego stopnia, że wystarczy atlecie przedstawić się w jakimk'olwiek klubie, że pochodzi z Finlandii, a to już nadaje mu wysoką markę zapaśniczą.

W tym właśnie czasie rozpisano nowy konkurs -turniej w Paryżu.

84

Page 85: Na ringach calego swiata

Było to w roku 1906. Do turnieju zgłosiło 'się przeszło 60 zapaśników a pomiędzy nimi Beck Olsen, Turek - Madrali, Beaukerois, Pytlasiński, Lurich, Abs, Popławski, Cyklop Bieńkowski, Ali Dali, Go­rub, ja i wielu innych światowej sławy atletów.

W czasie tego turnieju dwie najciekawsze walki stoczyłem z Madralim i Lurichem.

Turek - Madrali, olbrzym, o kolosalnej sile i że­laznych muskułach był postrachem całego świata za­paśniczego. Rzucał on na łopatki wszystkich uczest­ników turnieju z taką łatwością, że prasa zgóry "ty­powała go" do pierwszej nagrody, przewidując że

będzie on zwycięscą w turnieju. To też zapowiedź mojej walki z Turkiem wzbudziła tak kolosalne zain­teresowanie, iż olbrzymi Cirque de Paris był zamały ażeby pomieścić wszystkich żądnych widoku tej walki.

5.000 osób odeszło od kas bez biletów.

Gdyśmy się zwarli na materacu w pierwszym żela­znym uścisku, w cyrku zapanowała taka cisza, iż sJychać było oddech rozentuzjazmowanych widzów.

Zaraz w pierwszych kilku · minutach zorientowa­łem się, iż Turek przewyższa mnie znacznie siłą i zwyciężyć go mogę tylko jakimś "fortelem". T o też od pierwszej chwili zachowywałem się wyłącznie

defenzywnie, a po kilkunastu minutach walki udałem takie zmęczenie fizyczne, iż Turek sądząc, że pokonać nlnie jest już tylko kwestią czasu, zaniedbał wszelkiej ostrożności. W 14-tej minucie walki, korzystając

z nieostrożności mego przeciwnika, chwyciłem go za ralnię i przerzuciłem na materac. Nim oszołomiony

85

Page 86: Na ringach calego swiata

Madrali zrozumiał, co się stało, leżał już przygniecio­ny na obydwu łopatkach.

Cyrk zatrząsł się od braw. Wśród nieustannych aplauzów i oznak sympatii zarówno ze" strony pu­bliczności, jak i kolegów, dostałem się do swej garde­roby. Po kilku minutach zgłosiło się do mnie dwuch .Anglików, którzy specjalnie na tę walkę przybyli z Londynu i zaproponowało mI szereg występów w Anglii.

Narazie nie mogłem przyjąć tej propozycji, gdyż turniej nie był jeszcze skończony, a poza tym wybie­rałem się jeszcze do Petersburga, gdzie występował podówczas Iwan Poddubny.

Niesłychanie trudną walkę wypadło mi stoczyć o pierwszą nagrodę z Georgiem Lurichem.

T en wspaniale zbudowany atleta, nietylko dyspo­nował techniką, doprowadzoną do najwyższego stopnia, lecz posiadał jeszcze jedną zaletę: niezwykły spryt. Ta zaleta umysłu nadała mu nawet przydo­mek: "Fox" *). Nieraz spryt !ten pomógł mu do osiągnięcia zwycięstwa nad przeciwnikami.

Od pierwszej chwili walka nosiła charakter nie­zWykle zacięty, to też dopiero po 20 minutach uda­ło mi się ściągpąć Luricha do parteru. Po krótkiej jed­nak chwili przeciwnik mój wyrwał się i walka prze­szła znowu do pozycji stojącej. Znowu po kilku mi­nutach rzuciłem go na ziemię, lecz również nie zdoła­łem utrzymać pod sobą. Zmieniłem wtedy taktykę i z ofensywy przeszedłem do defensywy. Korzystając

*) Po angielsku Fox, znaczy lis.

86

Page 87: Na ringach calego swiata

z tego Lurich sprowadził mnie do parteru i założył mi półnelson, który z trudnością złamałem.

Gdy Lurich trzymał mnie w parterze, w 52 minu­cie walki udało mi się chwycić go za głowę i prze­rzuciwszy z klęczącej pozycji przez ramię, .przytrzy­mać na łopatkach. Nie pomogły żadne protesty Lu­richa, uznano mnie zwycięzcą. Zdobyłem pierwszą nagrodę w sumie 5.000 fran­

ków. Zdobyłem po raz plerwszy mistrzostwo świata

i zaszczytny tytuł. Chociaż stanąłem w tej chwili u szczytu sławy

atletycznej pamiętałem, że wypadnie mi stoczyć jesz­cze walkę z kilkoma zapaśnikami, z którymi będzie ona równie ciężka, jak z Madralim i Lurichem. M y­ślałem wtedy o Iwanie Poddubnym i Georgu Hackenschmidt'cie, z którymi w najbliższym czasie wypadło mi si~ spotkać.

87

Page 88: Na ringach calego swiata

R o Z D Z l A Ł Xl

WARSZA WSKI ATLETA JAKO ... TORREADOR

Po zakończeniu turnieju paryskiego otrzymllłem

takie mnóstwo zaproszeń, że przez kilka dni waha­łrm się, którą ofertę przyjąć.

Wybrałem Lizbonę.

Portugalia była dla mnie jeszcze wtedy "terra in­cognita", to też chęć poznania tego ' ciekawego kraju, znanego mi tylko z g-eografii i opowiadań ko-" legów, zwyciężyła. Nie namyślając się wiele, zabra­łem ze sobą, jako towarzysza podróży, zapaśnika z Warszawy Józefa Kafarowskiego i pojechałem ...

Po kilku dniach znaleźliśmy się na miejscu.

Walki zapaśnicze wzbudzały w Lizbonie wielkie zainteresowanie wśród wszystkich warstw ludności. Cyrk był codziennie przepełniony.

Szczególnym uznaniem cieszyły się walki u ów­czesnego dworu królewskiego. Zarówno don Car­los, i obaj jego synowie, jak i książę Oporto (brat królowej) byli codziennymi gośćmi cyrku.

Właśnie w tym czasie, równocześnie z turniejem atletów, odbywały się w i Lizbonie walki byków.

88

Page 89: Na ringach calego swiata

Widowisko to cieszyło się w Portugalii wielkim powodzeniem. Sama walka, aczkolwiek znacznie zła­godzona przez nałożenie bykowi złotych gałek na rogi, kończy się jednak często rozlewem krwi .. Czę­stokroć ofiarą padają zarówno pikadorzy jak i tor­readorzy. Toteż wystąpienie do walki z bykiem wy­maga dużej odwagi.

Owczesny leader portugalskich torreadorów, ulu­bieniec publiczności, stary, wytrawny torreador por­tugalski don Sanchez, bardzo sceptycznie zapatry­wał się na odwagę zapaśników. ·Odbywające się w Cyrku zapasy atletów drażniły go, bo odciągały u­wagę publiczności od niego i zabierały mu, jak mniemał, część należnych mu hołdów.

Zapragńął nas poniżyć w opinii publicznej. Pewnego dnia na murach Lizbony pojawiły się

plakaty, podpisane przez don Sancheza, rzucając wy­zwanie zapaśnikom:

- Czy znajdzie się któryś z atletów decydujący się na walkę z bykiem?

Rzuconą rękawicę trzeba było podnieść.

Don Sanchez nie czekał długo. Niezwłocznie zgło­siło się doń dwóch zapaśników zdecydowanych wy­stąpić w roli torreadorów. Byli to: Estończyk Babut i nasz poczciwy warszawiak, Józio Kafarowski.

Gdy ogłoszono udział zapaśników w walkach by­ków, zainteresowanie wzrosło do tego stopnia, że arena z czasóW rzymskich, mieszcząca około 20 ty­sięcy osób, była przepełniona.

N a długi czas przed rozpoczęciem widowiska wszystkie kasy i wejścia były oblężone, a miejsca

89

Page 90: Na ringach calego swiata

-wewnątrz zajęte. Widownia była dosłownie prze­pełniona przez żądny wrażeń tłum.

Czekano tylko na zajęcie loży królewskiej.

Wreszcie zjawił się król i zasiadł na swoim fotelu.

Rzecz charakterystyczna. Zewsząd ozwały się gwi-zdy i nieprzyjazne okrzyki.

Było to "memento mori" portugalskiej monar:chii. Pierwsza złowroga zapowiedź późniejszej rewolty, która obaliła tron.

Policja zaprowadziła jednak wkrótce porządek i spokój. N a dany znak rozpoczęło się widowisko. Wszystko odbywało się według odwiecznych zwy­czajów. Nie opuszczono naj drobniejszego szczegółu.

Na arenie zajaśniał w pełnym blasku przepych średniowieczny. .

Naprzód w dwu rzędach, w pysznych, kapiących od złota i srebra strojach, wystąpili heroldowie z fan­farami. W takt ceremonialnego marsza obeszli w półkolach arenę, wiodąc za sobą konnych pikadorów, matadorów i torreadorów. Stroje tych ostatnich ol­śniewały po prostu przepychem.

Stary doli Sanchez czul się w swoim żywiole. Ob­chodząc arenę witał publiczność protekcjonalnym u­śmiechem i już naprzód liczył na pewno na kompro­lllitację zapaśników.

Wprowadzono pierwszego byka. Don Sanchez, po­mimo podeszłego wieku, dokazywał cudów odwagi i zręczności.

Po don Sanchezie popisywał się młody, nadzwyczaj zwinny torreador. Walcząc z bykiem młodzieniec zaćmił zupełnie Sancheza brawurą i zręcznością.

90

Page 91: Na ringach calego swiata

Wtedy 'Sanchez, nie chcąc dać o sobie zapomnlec publiczności, wyszedł na arenę 1 protekcjonalnym klapnięciem po ramieniu polecił młodego kolegę względom widowni.

Walki szły zwykłym trybem. Publiczność z ogrom­ną znajomością rzeczy patrzyła na tę "wspaniałą" sztukę . . Nagradzała każde dobre pchnięcie szpadą w "bycze cielsko" burzliwymi oklaskami, gwizdem zaś każdą niezręczność matadorów.

Wreszcie przyszła kolej na spotkanie atletów z by­kami.

Zaczęto od Babuta.

Wypuszczono byka. Babut odważnie jedną nogą przekroczył dwumetrowej wysokości barierę, oddzie­lającą publiczność od areny.

Ale tylko jedną nogą. Druga ociągała się wyraź­nie i nie chciała pójść za pierwszą. Spowodował to byk, znajdujący się zresztą w bardzo przyzwoitej odległości, zwróciwszy nagle głowę w stronę nasze- . go "bohatera".

Głośny śmiech na widowni był jedynym aplauzem, jaki spotkał niefórtunnego "torreadora".

Siedziałem na widowni razem z oficerami rosyj­skiego statku "Ruryk", których znałem już dawniej. Byliśmy początkowo oburzeni zachowaniem się Ba­buta, lecz gdy próbował on kilkakrotnie zejść na a­renę i za każdym razem uciekał, gdy tylko byk, o­perujący mniej więcej o 500 metrów od niego, zrobił jakikolwiek ruch, i nas ogarnął śmiech.

91.

Page 92: Na ringach calego swiata

Wreszcie Babut wyskoczył na piasek areny, prze­zornie trzymając się żdaleka od byka.

Gdy jednak byk zwrócił się w jego stronę, Babut zaczął wywijać dziwne jakieś koziołki i przeskoczył przez dwumetrowy parkan ze zręcznością, której by mógł pozazdrościć nie jeden akrobata .

Popis ten powtarzał Babut kilkakroć, ciągle z jed­nakowym skutkiem.

Don Sanchez triumfował. Ale niedługo.

Ratując honor zapaśniczy, na arenę wystąpił J ó­zio Kafarowski. Odważnie wskoczył na konia, lancę mocno ujął

w garść i ruszył na byka.

Kilka mocnych pchnięć i martwe cielsko zwaliło się na piasek.

Cyrk zatrząsł się od braw.

Don Sanchez, wściekły, podbiegł .do triumfalnego Józia.

- A może pan spróbuje walczyć pieszo?

- Chętnie.

Józio ujął w ręce dwie metalowe strżały i pobiegł odważnie na spotkanie wypuszczonego w między­

czasie nowego byka.

Zderzenie było straszne.

Józio dostał rogiem w pachwinę i począł silnie krwawić. Pomimo to wbił obie strzały w "byczy" kark, lecz dłużej już nie mógł się utrzymać na nogach.

Padł w kałuży własnej krwi.

Cudem tylko matadorom udało się odciągnąć roz­Juszone zwierzę od nieszczęśliwego Józia.

92

Page 93: Na ringach calego swiata

Nieprzytomnego wyniesiono z areny.

Kafarowski był człowiekiem zupełnie prostym, do tego stopnia, że gdy go zabierałem ze sobą do Por­tugalii, nie orientował się zupełnie przez jakie pań­stwa przejeżdżamy i pytał się naiwnie, gdzie to ta Portugalia się znajduje? Zupełnie nieinteligentny, ot, zwykły sobie warszawski andrus z Woli, który nawet nie miał czasu nauczyć się czytać i pisać, za­inlponował mi w tym wypadku naprawdę.

Nie przypuszczałem, że u takiego, z gruba ciosa­nego człowieka, mogą się kryć w duszy tak nieprze­brane skarby odwagi, a nawet bohaterstwa.

Co za kapitalny materiał na bohaterów tkwi w takich ludziach. Co za potęga i moc z nich wyrasta, gdy przyjdzie im bronić własnej ziemi.

Kafarowski nie tylko mnie zaimponował. Stary don Sanchez odwiedzał go codziennie po wypadku na arenie, opiek~~ał się nim, a nawet ofiarował mu 500 franków złotych, jako nagrodę, oraz złoty, spe­cjalnie dla niego wybity medal.

Zdarzenie to było jedynym ciekawym epizodem z czasów mojego pObytu w Lizbonie, to też nie długo tam pozostawałem.

93

Page 94: Na ringach calego swiata

R o Z D Z I A L XII

MIŁOŚĆ ROZCZAROWANIE I ZNÓW RING

Z Lizbony; gnany tęsknotą za krajem i szczerym serdecznym uczuciem, wyjechałem do Warszawy. Wprawdzie oferty i propozycje sypały się na mnie ze wszystkich stron świata, jak z rogu obfitości od­rzuciłem je wszystkie i powróciłem do Warszawy.

I oto pewnego wieczora na ,drodze, wiodącej do cytadeli warszawskiej spostrzegłem elegancki powóz, w którym siedziała młoda panienka, przedziwnej

' piękności. Była to jedna z najpiękniejszych kobiet, jaką mi się kiedykolwiek w życiu _ zdarzyło widzieć. Jasna blondynka, o włosach, wśród których srebro mieniło się z popiołem, o błękitnych jasnych, dobrych oczach i klaśycznym profilu. Od pierwszego rzutu oka zrobiła na mnie silne wrażenie. Twarz ta wryła mi się w pamięć, tak, że gdy zamknąłem oczy, wi­działem ją przed sobą.

- Czy się też kiedy spotkamy? - pomyślałem w duszy.

94

Page 95: Na ringach calego swiata

Powóz minął mnie i znikł na zakręcie, a z nim zni­knęła - jak sen~e marzenie - urocza główka nie­znajomej.

Jakoś w dwa tygodnie potem wybralem się w większvm towarzystwie do bardzo znanego naów­czas i cieszącego się dużym powodzeniem warszaw­skiego kabaretu.

W "Aquarium" przy ul. Chmielnej zbierała się wtedy cała warszawska złota młodzież i wiele osób z towarzystwa. Kto tylko chciał wesoło i przyjemnie przepędzić noc, śpieszył w progi tego gościnnego za­kładu, gdzie przy dźwiękach piosenki i perlącym się w kielichach szampanie, spędzał wiele miłych chwil.

Jakież było moje zdziwienie, gdy w tym nocnym kabarecie spotkałem moją uroczą, tajemniczą nle­znajomą·

Była to, jak się później okazało, panna H. G." Oczywiście postarałem się . o to, aby być Jej

przedstawionym i rzecz dziwna, od pierwszej chwili zawiązały się między nami głębokie, serdeczne sto­sunki. Mówiąc krótko, zakochałem się na zabój w tym uroczym zjawisku, a i panna G. nie pozostała mi dłużna.

Były to może najpiękniejsze chwile mojego życia.

Wiosna, słońce, zamiejskie wycieczki, śpiew sło­

wików w cichy, zadumany wieczór, jednym słowem - te wszystkie akcesoria, tak cudownie potrafią po­łączyć dwa rozmiłowane w sobie serca, odegrały rolę oczywiście i tutaj. Cały swój wolny czas poświęca­łem. mojej narzeczonej, bowiem niebawem się zarę­

czyliśmy.

95

Page 96: Na ringach calego swiata

Byliśmy bardzo szczęśliwi.

Szczęście nasze jednak nie trwało długo.

źli ludzie postarali ' się o to, aby poroznlC nas ze sobą. Na dobitkę na horyzoncie zjawił się znakomi­ty tenor; śpiewak Warszawskiej Opery T. L., który zaczął ze mną rywalizować.

Po raz pierwszy może w dziejach świata, tenor wystąpił do walki z atletą i w walce tej zwyciężył.

Byłem pokonany, toteż starałem się wycofać z' ho­norem.

Wyjechałem z Warszawy do Petersburga.

Pragnąłem za wszelką cenę zapomnieć o swojej mi­łości. Chciałem ją wyrwać ż serca, ale nie mogłem.

Miłość ta p~)Została przez długi czas ze mną.

Pragnąc w tym okresie zabić w sobie tęsknotę,

szukałem jak najgroźniejszych przeciwników, my­śląc, ie w ten sposób uda mi się myśl moją' skierować w inną stronę .. Dlatego też za wszelką cenę postano­wiłem stoczyć walkę z Iwanem Maksymowiczem Poddubnym, sławnym na owe czasy atletą, naj sil­niejszym kozakiem na świecie, o którym zapasnicy opowiadali między sobą, iż złamać rękę dla niego, znaczy tyle, co dla innego złamać zapałkę.

Poddubny znajdował się wtedy w Moskwie, toteż ja ciągle podróżowałem pomiędzy Moskwą a Peters­burgiem, szukając odpowiedniego momentu do wy­zwania Poddubnego.

W Moskwie znajdował się w owe czasy mój sta­ry nauczyciel, mistrz Pytlasiński, do którego też nie­z.włocznie się udałem.

96

Page 97: Na ringach calego swiata

- Mistrzu kochany, chcę stoczyć walkę z Pod­dubnym.

Pytlasiński popatrzył na mnie niedowierzająco. -Niech się pan tak na mnie nie patrzy, tylko jeżeli

chce pan być moim sekundatem, proszę się ubrać i pójdziemy wyzwać Poddubnego.

Pytlasiński zdecydował S1ę szybko i poszliśmy

wyzwać Poddubnego.

Na ringu w Chicago S. Zbyszko i )oussuth Mohmut

Poddubny występował wówczas w "Ermitażu". toteż tam skierowaliśmy nasze kroki.

W szedłem na arenę i zażądałem walki z kozakiem. Ten jednak nie zgodził się na to odrazu, stawiając mi żądanie przyniesienia ze sobą odpowiedniej su­my, tak, ażeby walka odbyła się o zakład pieniężny.

97

Page 98: Na ringach calego swiata

Niestety, pieniędzy ze sobą nie miałem, musiałem więc na ten wieczór zrezygnować ze spotkania i uda­łem się do "Aquarium", gdzie miałem odbyć wal­kę z jakimś , mniejszej wagi zapaśnikiem.

W trakcie mojej walki, gdy w konstiumie atletycz­nym znajdowałem się na ringu, nagle ku wielkiemu nlojemu zdziwieniu, na salę wkroczył wraz ze swoi­mi sekundantami Iwan Poddubny i, tak jak ja przej varu godzinami, zażądał walki. Odwdzięczył mi się

w ten sposób za wyzwanie.

Oczywiście do walki nie doszło, zdołaliśmy tylko ustalić termin i miejsce spotkania.

Walka miała się odbyć ;, Petersburgu, w ogrodzie Nemety, na Petersburskiej stronie.

Spotkanie to wzbudziło oczywiście olbrzymie za­interesowanie, toteż sala była przepełniona.

Spotkaliśmy się na ringu, obaj ambitni, obaj żądni zwycięstwa. Walka ta trwała dwie godziny i piętna­ście tcinut i nie dała rezultatu. Przez cały czas wal­czyliśmy w pozycji stojącej. Trzykrotnie udało mi się sprowadzić Poddubnego do parteru, nie udało mi się jednak zajść go z tyłu, toteż nie zdołałem go chwycić w mój "żelazny" tylny pas.

Walka ta narobiła takiego hałasu w całym świecie sportowym, iż obydwaj otrzymaliśmy propozycję

wyjazdu do Londynu z obowiązkiem odbycia walki meczowe).

98

Page 99: Na ringach calego swiata

R o Z D Z I A L XI11

ZWYCIĘSTWO NAD

PODDUBNYM

\Vkrótce też i Poddubny i ja znaleźliśmy się w stolicy Albionu.

Sport atletyczny był podówczas w Londynie w . pełnym rozkwicie. Najlepsi zapaśnicy świata zjeż­

dżali nad Tamizę, występując tam z mniejszYln lub większym powodzeniem, nikt jednak ni,e potrafIł

zdobyć takiego poklasku u publiczności i takiego szalonego powodzenia, jak George Hackenschmidt.

Hackenschmidt odpowiadał pod każdym wzglę­

dem wymaganiom sportowym i estetycznym publi­czności angielskiej,. Pięknie zbudowany, z niezwv­kłe proporcjonalnie rozwiniętą muskulaturą, młody,

odważny, szybki i podstępny, jak lew, rzucał każde­go zapaśnika na łopatki.

Atletą tym interesował się do tego stopnia cały na­r6d angielski, że na jego meczu z Turkiem Madra­Iim, był obecny nawet król angielski, Edward VII.

Wszyscy ówcześni zapaśnicy ubiegali się o walkę z nim, chcąc sobie w ten sposób urobić wielkie

99

Page 100: Na ringach calego swiata

ImIę. Pokonanie takiego przeciwnika dawało im me tylko wielkie korzyści materialne, ale ustaliłoby raz na zawsze ich opinię w świecie atletycznym. Dlatego też znakomici menażerowie Dumont i C. B. Cochran postarali się o najgroźniejszych przeciwników dla Hackenschmidta, to jest o Iwana Poddubnego i mnie Ułożyli oni w roku 1907 spotkanie moje z Poddub­nym z tym, że zwycięzca walczyć będzie o palmę pierwszeństwa w świecie z Georgem Hackenschnli­dtem.

Walka miała się odbyć na niezwykle ostryc::h wa­runkach. Przede wszystkim zwycięzca zabierał cał­

kowity dochód z teatru "London Pavillon", a zwy­ciężony musiał się zadowolić porażką. Poza tym mię­dzy s~bą założyliśmy się jeszcze o cztery tysiące funtów szterlingów, które miały przypaść zw1 cięzcy

Walka ta wzbudziła zrozumiałe zainteresowanie tak wielkie, że wiele osób przyjechało aż z Egiptu" aby móc zobaczyć niezwykłe to spotkanie.

Ułożyliśmy się w ten sposób, iż każdy z nas o­trzymał trzy miesiące czasu na trening, aby się móc. dobrze przygotować.

Codziennie walczyłem z kilkoma zapaśnikarrli.

Podczas jednego z treningów omal nie straciłem życia. Mianowicie jeden z moich trenerów próbował na mnie mój specjalny chwyt, którym spOC1Zlewa­lem się pokonać Poddubnego. Chwyt ten przez na­cisk na kark odcinał dopływ krwi do głowy. Gdy mi go mój trener założył, straciłem przytomność. Sparring-partner nie spodziewając się tak kolosalne­go efektu ze swego chwytu, trzymał mnie przez dłuz-

100

Page 101: Na ringach calego swiata

szy czas w uścisku i 4opiero gdy zauważył, że me stawiam żadnego oporu, odskocżył ode mnie.

Z trudem udało się przywrócić mnie do przytom­ności.

Poddubny równie pilnie trenował w Paryżu .

Dr. B. F. Roller jako arbiter meczu S. Zbyszko i G. Hackenschmidta

Dnia 7 grudnia 1907 roku o godzinie 3 popołud­niu stanęliśmy naprzeciw siebie na ringu. Czułem się doskonale. Byłem zupełnie spokojny

i pewny siebie. Mój przeciwnik natomiast zachowy­wał się zupełnie inaczej, był zdenerwowany. Wid~ia­lem, że krew go ponosi.

101

Page 102: Na ringach calego swiata

Poddubny doskonale orientował się w tvm, iż na czas pokonać mnie jest niemożliwe, gdyż im dłużej walczyłem, tym więcej okazywałem siły i wytrwało­ści, dlatego też zmienił swoją zwykłą taktykę. Rzu­cił się na mnie w niesłychanie ostrym tempie. \\i"i­docznym było, iż leży w jego planie jak najszybciej mnie pokonać. '

Pilny i baczny, jak zwykle, odgadłem w jednej chwili jego zamiary, toteż ograniczyłem się tylko do defensywy, pilnie strzegąc się, aby mu nie dać oka- ' zji do założenia mi jakiegoś niebezpiecznego chwytu. - Po 20 minutach takiej walki, zacząłem liczyć się z tym, że wytrzymam jeszcze najwyżej 20 minut i że jeżeli to potrwa dłużej, będę musiał ulec przeważają­cej sile i ciężarowi kozaka.

Poddubny również nie spodziewał się innego za­kończenia, doszły mnie bowiem słuchy, iż bezpośred­nio przed walką chełpił się:

- Ej, gdyby nie było liny naokoło nngu toby Zbyszko na pewno uciekł.

Mniej więcej w 23-ej minucie walki, kozak zaka­szlał, co zwróciło moją uwagę i pozwoliło mi się zo­rientować, że i przeciwnik mój zaczyna się wyczer­pywać.

Dodało mi to takiej otuchy, iż krzyknąłem po ro­syjsku, aby mnie i kozak zrozumiał, do siedzącego między sędziami Hackenschmidta:

- No, teraz na mnie kolej atakować. Poddubny już jest bez sił.

Tymczasem tempo napadu kozaka znacznie osłab­ło, skończył się huraganowy napór jego tytanicznej siły, natomiast oddech stawał się coraz ciężs~y, a mo­je szarpnięcia za głowę zbijały go z nóg.

102

Page 103: Na ringach calego swiata

Iwan Poddubny.

Page 104: Na ringach calego swiata

,

Page 105: Na ringach calego swiata

Poddubny zrozumiał w mig, że zawiódł go jego plan strategiczny i że nic mu w rezerwie nie p02;osta­lOr Zaczął więc myśleć tylko o ratowaniu swych ło­patek. Miał na to dwa sposoby: albo odpocząć, uży­wając tylko połowy wysiłku do odparcia moich ata­ków, i później zrównać się ze mną w tempie, starając się o honorową, długą, nierozstrzygniętą walkę, albo też w wypadku, gdyby go siły zawiodły pozwolić

sobie na chwyty niedozwolone i doprowadzić do te­go, aby go sędziowie zdyskwalifikowali.

Wybrał tę ostatnią drogę.. Z początku wybił mI

ząb, a później wywichnął palec. Sędzia widząc zachowanie Poddubnego, zwrócił

mu uwagę, iż zmuszony . będzie zdyskwalifikować go za nieprawidłowe prowadzenie walki. Nic to jed­nak nie pomogło. Poddubny widząc, iż jego plan za­czyna się udawać, tym bardziej stosował chwyty niedozwolone.

Wreszcie, gdy mnie mocno kopnął w nogę, tak że zmuszony byłem przejść do pozycji parterowej w 47 -mej 'minucie walki, Poddubny zeszedł z areny zdyskwalifikowany. Ogłoszono mnie zwycięzcą z prawem walki z

Hackenschmidtem i wypłacono 30.000 franków. Za pieniądze te niezwłocznie nabyłem dom w Kra­

kowie przy ul. Wolskiej. Kozakowi odmówiono dalszych występów, skut­

kiem czego musiał opuścić Londyn. W tym czasie Hackenschmidt udał się do Amery­

ki, aby zmierzyć się z Gotchem, a w ślad za nim po­jechałem i ja.

105

Page 106: Na ringach calego swiata

R o Z D Z l A L XIV

WŚRÓD POLAKÓW'

AMERYKAŃSKICH

Po kilkudniowym: pobycie w N. Jorku postanowi­łem wyjechać na swój pierwszy występ do Buffalo. Ze stacji Grand Central, wspaniałej budowli, wyje­chałem sypialnym pociągiem do Buffalo.

Buffalo, położone na granicy kanadyjskiej nad rze­ką Niagara, jest jednym z najliczniejszych ośrodków osiedli polskich, jedną z naj starszych miejscowo­ści, gdzie się Polacy osiedlali. Kolonia: polska liczy tutaj przeszło 120 tys. Polaków, dobrze zorganizowa­nych w różnych towarzystwach i przeważnie ludzi za­możnych. Pod ówczas najbardziej wzięte rodziny by­ły '- pp. Dorasiewiczów - Kielawów - Schoenów Nowaków - Pawłowskich-Fronczaków i wielu in­nych.

Przyjęto mnie nadzwyczaj entuzjastycznie jako jed­nego z przedstawicieli rodaków z za oceanu. Entu­zjazm ten powiększył się z każdym moim zwycię­skim występem.

Walk w Buffalo miałem kilka, jedną z najważniej­szych z Fr. Gotchem, który daleko pewniej czuł się

106

Page 107: Na ringach calego swiata

n.:l gruncie amerykańskim, aniżeli na angielskim, gdzie nie pozwalano mu używać toe hold'u, któ­rym tD chwytem pokonywał on każdego swego prze­ciwnika. Gotch taki pewny był zwycięstwa nade nlną, że mi nawet handicap dał tj. zobowiązał się do pokonania mnie dwa razy w ciągu godziny.

A faktem jest, iż jego manager Emil Klang założył się o 5.000 dolarów, że Gotch w przeciągu godziny przynajmniej raz mnie położy. Wogóle amerykanie stawiali za Gotchem, olbrzymie sumy pieniędzy, Po­lacy, zaś którzy . chętnie przyjmowali zakłady wygra­li sporo dolaró~. J eden z nich, rzeźnik Boraczewski jako upominek wręczył mi złoty ezgarek, który miał mi przypominać jego wielką wygraną.

Powróćmy jednak do Gotcha.

Kiedy przyszło do spotkania, pomylił się on gru­bo w swych nadziejach. Zadnego absolutnie chwytu nie mógł nC;l mnie wykonać.

Olbrzymia sala "Armory Hall" była po brzegi wy~ pełniona entuzjastycznie nastrojoną publicznością.

Pomimo, że w całogodzinnej walce nie było prawie wymiany chwytów i efektownego urozmaicenia, pu­bliczność zrozumiała, że walka tocży się na serio i i śledziła z uwagą i natężeniem każdy ruch zmagania Slę·

Po godzinie, pomimo, że większą część czasu bro­niłem się tylko, zyskałem na popularności jeszcze bardziej. Tutaj bowiem zobaczono prawdziwy, wy­soki poziom moich zapaśniczych zdolności.

Walka ta i mnie również dodała dużo otuchy. Zo­baczyłem bowiem, ze nawet szampion świata nie po~

107

Page 108: Na ringach calego swiata

trafi mnie pokonać, pomimo, że byłem świeżym

przecież adeptem tego nowego dla mnie' stylu walki amerykańskiej.

Postanowiłem się trenować, by kiedyś w decydu- . jącym spotkarll'd móc pokonać Gotcha i zwycięstwem tym przynieść chlubę ramieniu polskiemu, a roda­kom sprawić żywą sadysfakcję.

Pod ówczas przecież nie było jeszcze wolnej Pol­ski. Ponlimo olbrzymich zasług naszych nieśmiertel­nych bohaterów Kościuszki, i Pułaskiego, pomimo .sławie, jaką sz.tu.ce polskiej przyniosły tak wybitne osobistości jak Modrzejewska i Paderewski, żywioł

emigrantów polskich był raczej przygnębiony.

Inne narodowości starały się o to, aby Polakowi wszystko wszędzie utrudnić, o to by nawet nazwa ,.Polak" ozna<;zała coś niższego - jakiegoś helotę. Dlatego to wśród wychodźtwa porobiło się tylu Mil­lerów l Schulców, 'boć korzystniej było zwać się Mil­lerem, niż Wojtkiewiczem, Ketchel'em, niż Keciałą­jak to przezwali się Polacy, którzy zajmowali wybit­ne stanowiska w amerykańskiej atletyce i boksie.

Ponieważ sport w każdej swej gałęzi odgrywa w życiu amerykańskim jedhą z pierwszych ról, przeto Amerykanie cenili zawsze i będą cenić tych, którzy w tych gałęziach celują. Inne narodowości pojęły znaczenie sportu w Ameryce i dlatego zawsze stara­ły się mieć i posyłać tutaj często swych przedstawi­cieli lekkiej i ciężkiej atletyki. Stąd też dążenie Niemców, Francuzów, czy Finów ...

Gdym tylko przyjechał do Ameryki, zaraz zaak­centowałem swoją polską narodowość. Przez swe

108

Page 109: Na ringach calego swiata

zaś zwycięstwa Wykazałem, że Polacy i w tym dziale sportu mają pierwszorzędnych przedstawicieli. To właśnie zrobiło mnie tak popularnym.

Rodacy uznali to i bardzo mi swą przychylność o­kazywali. Każda rodzina chciała mnie gościć u siebie Imię Zbyszka stało się wtedy w polskich rodzinach bardzo popularne i .. z te'go to czasu pochodzą wszys­tkie Zbyszki.

Pobyt mAj w BuHaJo był bardzo przyjemny. Czas upływał mi na treningu, na odwiedzinach u kolonii polskiej, wreszcie na zwiedzaniu okolic.

I'~ajpiękniejszym bez wątpienia miejscem w okoli­cy był wodospad Niagary. Na cudowne to. wspania-

łe zjawisko natury można było codziennie patrzeć

i za każdym razem nowe piękno odkryć. Co za po­tęga żywiołów!

Nie dziwota, że okolica ta zwabia turystów z ca­łego świata, że jest ona tak ulubionym przez nowo­żeńców miejscern wycieczkowym. Miejsce, gdzie wo­dy jeziora Erie przelewają się do Ontario, należy do naj wspanialszych zjawisk natury. Ale zarazem ma ono coś pO,ciągającego dla samobójców, którzy, na­pCltrzywszy się wprzód dowoli temu pięknemu wido­wisku, chętnie składają potem życie w ofierze.

Bardzo ciekawe były również polowania, na któ­re byłem zapraszany przez nestorów polskiego wy­chodźtwa z Buffalo.

Polują tutaj tylko na ptactwo wodne i drobne sza­raki. Zwierzyna większa - niestety już wypolowa­na. Biały człowiek, dzisiejszy pan tej pięknej ziemi, dokonał strasznego spustoszenia tak między daw-

109

Page 110: Na ringach calego swiata

niejszymi gospodarzami Indianami, jak też na ich terenach do polowa~a.

Z niezliczonych hord Buffalo - znaczy to "bawoł" '- od których obfitości w okolicznych stepach miejscowość ta otrzymała nazwę, pozostało zaledwie kilka sztuk w zoologicznych ogrodach.

Z licznych i zdrowych szc.zepów różnych Indian, którzy od niepamiętnych czasów byli osiedleni nad j wielkimi jeziorami pozostały zaledwie resztki, któ­re pod wpływem białej cywilizacii stały się ofiarą

chorób przez nią zawleczonych. Weneryczne choro­by i gruźlica szalona z'vyrodniły i zdziesiątkowały Indian. Zyją oni teraz pod ścisłą opieką rządu fede­ralnego, osiedleni w swoich rezerwatach.

Mają tam niejako samorząd - prowadzą życie le­niwe - tylko wyjątki wychodzą poza rezerwat i kształcą się, podobnie jak biali; reszta żyje spędzając czas na polowaniach, na wyrabianiu kilimów i t. p. W całych Stanach Zjednoczonych liczba ich nie prze­kracza 10.000. Niektórzy z nich, szczególnie w Za­chodnich Stanach, wzbogacili się niezmiernie na ob­fitych kopalniach nafty, którą znalezioną na ich grun­tach. Z dawnej dzikości i waleczności nie pozostało śladu u ' nich.

Po kilku tygodniowym pobycie w Buffalo wyje­chałem do Chicago. W Chicago mieszka najliczniel­sza kolonia polska. Zarazem grupa polska tworzy tu największy procent ludności cudzoziemskiej.

Jak prawie wszędzie w kolonii polskiej, tak i. tu każdemu przyjeżdżającemu rzucają się w oczy dwa ugrupowania Polaków. Jedno zachowawcze - dru-

110

Page 111: Na ringach calego swiata

gie narodowo-socjalne. Po przyjeżdzie doznałem go­ścinnego przyjęcia w obu kołach ..

A jednak pomimo moich usilnych starań aby być usłużnym obu ugrupowaniom jednakowo, zawsze czułem że, oba były z tego niezadowolone.

Podczas kilku tygodniowego pobytu w Chicago ()dwiedziłem, dzięki uprzejmej inicjatywie ks. dra Zapały, ówczesnego ks. biskupa Rhodego, oraz kil­ku proboszczów większych parafji chicagowskich i byłem przez nich nader iyczliwie przyjęty.

Równocześnie :za pośrednictwem dziennikarza p. Dangla zapoznałem się też z leaderami Związku N a­rodowego Polskiego, którzy również bardzo życzli­wie się do mnie odnieśli.

Prasa polsko ,- amerykańska poświęciła całe stro­Ilice opisom moich triumfalnych występów.

Mój pierwszy występ w Chicago ściągnął bardzo liczne tłumy. Olbrzymia sala "Collosseum" była wy­I'cłniona po brzegi. Kazano mi walczyć z trzema prze­przeciwnikami, których miałe~ pokonać w godzinę. Pierwszego położyłem w 2112 minutach, drugiego w 5-ciu, trzecim przeciwnikiem był Charles Cutler.

Pod ówczas Charles był jednym rz lepszych zapaśni­ków amerykańskich. Dobrze wytrenowany wagi o­koło 220 funtów sześć stóp, wysoki.

Z początku Cutler nie mógł mi stawić oporu. Po­.ciągnięciami za kark łatwo parłem go na wszystkie .~trony tak, iż myślałem, że łatwą z nim będę miał ro-11otę·

Tymczasem Cutlerowi raz udało się za mnie zajść z tyłu i w tej pozycji przetrzvmał mnie pod sobą

1 1 1

Page 112: Na ringach calego swiata

przez 22 min. Byłby mnie jeszcze dłuzej' trzymał, gdy­hy mi nie pomógł podstęp. Widząc, ze-moja europej­ska technika kompletnie zawodzi przeciw znakomi­temu systemowi amerykańskiemu i ze nie potrafie się wydostać z tego połozenia, postanowiłem skorzy­stać z nieuwagi Cutlera. Zastosowałem boczne po­ciągniecie za ramię, przyczem wypadliśmy obaj z rin­gu między publiczność . Zdaje mi się, ze po drodze, padając, poczęst9.)Vałem Cutlera jakimś uderzeniem, które odebrało mu zupełnie chęć do przedłuzenia walki tak, ze mnie ogłoszono zwycięzcą.

Było to jednak Pyrrhusowe zWycięstwo. Nawet pewien odłam polskiej prasy skrytykował mnie, zre­sztą zupełnie słusznie, ze az 22 min. dałem się przy­trzymać w obronnej pozycji Cutlerowi.

Cutler natychmiast zaczął trenować po tym meczu i przygotowywać do nowego spotkania się ze mną, w którym spodziewał się mnie pokonać. W kilka tygodni przyszło znów do meczu, w którym wyka­załem szybkie postępy, jakie uczyniłem w przyswa­janiu sobie amerykańskiej techniki. Cutlerowi ani razu nie udało się mnie przyprowadzić do parterowej pozycji. W pierwszym spotkaniu pokonałem go w 46 minutach, w dtugiem w 4 minutach.

Po tym meczu wyjechałem do innych miast ame-1 ykańskich i we wszystkich walczyłem z wielkim po­V\rodzeniem. W niektórych miastach, gdzie kolonie polskie były liczniejsze jak w Milwaukę, Detroit, Minneapolis, St. Paul zatrzymywałem się przez dłuz­szy czas w innych znów po skończonym meczu zwy­kle zaraz wyjezdzałem.

112

Page 113: Na ringach calego swiata

W Minneapolis pokonałem H. Ordemana, w St. Paul i Duluth Westegarda, w Cansas City Americu­sa, w Milwauke Fred Beela i dziesiątki innych zapaś­ników, tak, że pozostało dwóch najgłówniejszych y oussuff Mahmut i Frank Gotch.

Mecz z Y oussuffem był naznaczony w Chicago. Po godzinnej bardzo ciężkiej walce udało mi się po­konać Y oussuffa tak, że tym zwycięstwem utorowałem sobie drogt do spotkania się o światowy szampio­nat z Fr. Gotchem.

Tymczasem objeżdżałem wszystkie większe mia­sta Ameryki i występowałem z różnymi mniej zna­cznymi przeciwnikami. Mój menażer ówczesny Jack Herman, okazał się człowiekiem bardzo energicznym w wyszukiwaniu mi meczów ' - to też nieraz musia­łem w tygodniu w sześciu miastach występować.

Niejednokrotnie zdarzało się, że w braku odpowied­nich pociągów, musiałem w podróży sypiać na wor­kach z pocztą. .

Ciągłe te podróże, w końcu jednak wyczerpały mnie do tego stopnia, że z 265 funtó,v, wagi 'zesze­cHem na 209 funtów w przeciągu 5 miesięcy, co Innie też znacznie osłabiło.

Do tego podczas powtórnego pobytu w Buffalo dostałem wiadomość o śmierci ojca, wiadomość, któ­ra mię ogromnie zmartwiła i zupełnie wytrąciła z równowagi. Z jakimiż to bowiem planami jechałem do Ameryki, do tej ziemi, obiecanej, - gdzie każdy może znaleźć sposobność do zyskania sławy, mająt­ku? Wyjeżdżając nie pożegnałem się nawet z ojcem, chcąc mu oszczędzić ciężkiej chwili rozstania - OJcu

11 3

Page 114: Na ringach calego swiata

jednak inaczej się to wydało. Zaraz w pierwszym li­ście do mnie wyraził zwątpienie, czy jeszcze się kie­dyś zobaczymy, jakgdyby przeczuwając, że jego sło­wa prorocze już za kilka miesięcy się sprawdzą.

I tak po śmierci ojca główny cel mej podróży był chybiony. - Wszystkie wynagrodzenia, które mia­ł~m obrócić na otoczenie dostatkiem rodziców, teraz okazały się bezcelowe.

Co znaczyły dla mnie wszystkie te pochwały, któ­re mi obdarzała amerykańska sportowa prasa, wszy­stkie te pieniądze, które zdobyłem pracując po róż­nych arenach, ringach i teatrach?

Ogólna apatia ogarnęła mnie i w takim to właśnie stanie postanowiłem się wycofać z mej ulubionej pro­fesji, o czem też zawiadomiłem mego menażera. Moż­na sobie wyobrazić jego zdziwienie 1 Zaczął mi przed­stawiać, że pokonanie. Franka Gotcha przyniesie mi ogromne sumy pieniędzy i sławę. Jako zwycięzca naj­ltpszego zapaśnika światowego będę mógł wprost dyktować warunki każdemu dyrektorowi, · z drugiej zaś strony jeśli wyjadę bez walki z Gotchem, będę uznany za tchórza i na nic się nie ( przydadzą moje dotychczasowe zwycięstwa. Więcej w Ameryce ja­ko zapaśnik nie będę się mógł pokać. . Ostatecznie uległem jego namowom i uznając słu­szność jego w lipcu 1910 roku podpisałem kontrakt na match z Gotchem.

l ł 4

Page 115: Na ringach calego swiata

R o Z D Z I A Ł XV

PORAŻKA Z NAJLEPSZYM ATLETĄ ŚWIATA

Frank Gotch był wtedy idealnym typem zapas nl­ka szampiona. Czy to w ubraniu, czy to. trykotach na ringu, przedstawiał tak wybitnie i tak orygi­nalnie szampiona zapaśniczego, że podczas całej mo­jej kariery zapaśniczej - chociaż przed "mymi oczy­ma przewinęło się setki tak zwanych szampionów lub pretendentów, chociaż sam byłem w trzech oso­bnych ' okresach szampionem -muszę otwarcie przy­znać, nawet) w przybliżeniu ani ja, ani nikt inny nie dorównaliśmy pod żadnym względem Gotchowi.

J eden tylko zapaśnik podobny był do Gotcha w swych zaletach, to Georg Hackenschmidt. Frank (jotch był bardzo pięknie zbudowanym zapaśnikiem. Przeszło 6 stóp wysoki, smukły, bez wybitnej mus­kulatury. Jednak był to typ prawdziwego tygrysa w ringu. Nazwyczajnie szybki - silny, podstępny -doprowadził on do doskonałości toa hold tak, że nikt przed nim ani nikt po nim, nawet w) przybliże­niu potrafił go w wykonaniu tego chwytu naślado­wać.

1 ł 5

Page 116: Na ringach calego swiata

Cały styl jego walki polegał na błyskawicznym ruchu ; zajścia z tyłu przeciwnika i zaraz też zaczynał pracować nad swym chwytem. Jeśli jakiemuś prze­ciwnikowi udało się zajść Gotcha z tyłu, nie mógł on tam dłużej na'd parę sekund pozostać. Sprężystością plecowych mięśni wprawiając wszystkich fachowych i niefachowych widzów w podziw, wykonując dziw­ny ruch, wydostawał się natychmiast na wierzch prze­ciwnika i w tej samej chwili już z zaczynał go tortu­rować swoją specjalnością toa holdem, a potem po­woli przechodzić w crotch hold w ten sposób kłaść przeciwnika.

Wyższość Gotcha nad każdym innym zapaśnikiem polegała na tym, że umiał on błyskawicznie kombi­nować i koordynować równocześnie 1 dokładnie

fu~kcje s~ych mięśni.

Znałem Gotcha już z mego pierwszego spotkania z nim w Buffalo, gdzie dzięki tylkO' mej ogromnej si­le i wadze udało mi się oprzeć jego atakom przez ca­łą godzinę. Tej siły teraz jednak nie miałem. Przez ustawiczne życie w pociągu z menażerem straciłem

50 funtów ~obrej wagi, co pociągnęło za sobą również utratę siły, tak że w walce mojej z Gotchem potrafi­łem zaledwie 26 minut wytrzymać, wreszcie uległem jego toa holdowi. Miało to być moja ostatnia walka w mym życiu. 1

Przebieg całego meczu był bardzo przykry dla mnie. Vae victis 111 Biada zwyciężonym!!

Collosseum w Chicago było wypełnione amery­kańską i polską publicznością, Na każdym kroku wi­dać było barwy narodowe amerykańskie i polskie.

-116

Page 117: Na ringach calego swiata

Po skończeniu walk wstępnych, trębacz zatrąbił u­rywek hymnu amerykańskiego i przy jego dźwiękach elastycznymi wskoczył na ring ideał zapaśnika­szampiona amerykańskiej publiczności Frank Gotch - Znów polski hymn i wszedłem ja.

Przy pierwszym spotkaniu Gotch zaraz pozwoliJ sobie na niewłaściwości. Otóż ja pilnie przestrzega­jąc reguły walki wyciągnąłem prawą rękę na znak, że będę przestrzegał wszelkich prawideł walki, Gotch IIliał to samo uczynić i uściśnięciem mojej prawicy

, do tego samego się zobowiązać. Zamiast tego bły­~kawicznie pociągnął mnie za obie nogi tak, że zbyt porywczy sędzia Flemming uznał to za pIerwszy rzut ..

Zawsze protestowałem przeciw temu, naturalnie bezskutecznie.

Tak więc ten mecz zaczął się dla mnie od razu pod złym znakiem. .

Porażkę moją cała kolonia polska w Chicago i w innych miastach przyjęła bardzo tragicznie. Posy­pały się chmary obelg pod moim adresem. Różne głosy, że dałem się przekupić i za dużą sumę pienię- .

dzy sprzedałem moje łopatki Gotchowi, przez kilka lat nie ustawały. Dzisiaj jednak, jak wówczas, mogę powtórzyć, że Gotch był absolutnie lepszym zapaś­nikiem, aniżeli ja i dlatego właśnie mię pokonał. Mo­gę również ze spokojnym sumieniem dodać, że by­ło błędem z mej strony przyjąć tę walkę ze względu na mój stan psychiczny, ze względu na niedostatecz­ną znajomość amerykańskiego sposobu walki, a w końcu ze względu na utratę wagi i ogólne osłabienie,

119

Page 118: Na ringach calego swiata

cz.ego dowodem były.liczne wrzody, które miałem podczas tej walki. Głównym wszakże powodem przyjęcia tej walki

była zachłanność mego menażera dla którego 10.000 dolarów dostać za te walki lub poważnej tej kwoty się wyrzec - nie było bynajmniej sprawą mniejszej wagi. Przyznać muszę, że z tej sumy otrzymać mia-1em sześć tysięcy, i w tym stosunku biorę jego winę na siebie.

Sądząc. że w ten sposób skończyłem swoją karie­zapaśniczą, wyjechałem na statku "Arabie" do Eu­l'Opy - do Krakowa, gdzie zamieszkiwała moja po­zo-stała rodzina. Był to prawdziwy wypoczynek. O ,valce wcale nie myślałem i nigdy nie przeczuwałem, że pozorny koniec mej kariery zapaśniczej stanowił ::aledwie zakończenie jednego z licznych okresów tejże.

120

Page 119: Na ringach calego swiata

R o Z D Z I A Ł XVI

WALKA Z INDYJSKIMI SIŁACZAMI

Po kilku zaledwie tygodniach mego pobytu wśród nidziny dostałem zawiadomienie z Londynu z reda­kcji gazety,,} ohn Bull", że w stolicy Anglii znajdu­je się grupa hinduskich zapaśników z czołowym szampionem Gamą na czele.

Otóż ów Gama, ,zwany "lwem z Pendżabu" 1 wysła­ny przez Maharadzę z Patiala wyjechał w świat po "skalpy" Franka Gotcha, George'a Hackenschmidta i Stanisława Zbyszko i do nich trzech wystosował wyzwania, powtórzył je kilkakrotnie i czeka cierpli­wie na ' odpowiedź.

Uważając to jako jedno z małoznaczących rekla­mowych wyzwań, pominąłem je milczeniem. W kil­ka dni jednak odwiedził mnie w Krakowie W. } ack Curley, który wówczas objeżdżał Europę w towa­rzystwie Mrs. Roller i doktora zapaśnika swego pu­pila B. F. Rollera. l . Zjawił się u mnie z zaprosze­niem do trenowania dr. Rollera, ponieważ ma on wkrótce walczyć Hindusem Gamą.

121

Page 120: Na ringach calego swiata

Ponieważ taki trening wymaga kosztów i wiele cza:­su, M. Curley urządził między mną a d-rem Rolle­rtm mecz we Wiedniu, który się finansowo bardzo udał. Cyrk był wypełniony po brzegi. ; Cały uniwer­sytet wiedeński, wszyscy lekarze chcieli zobaczyć jak walczy ich amerykański kolega. Ich oczekiwania by­ły w zupełpości wynagrodzone ...

Dr. Roller był jednym z bardzo wspaniałych oka­zów zapaśników. Bardzo silnej "budowy korpusu i nóg, za słaby stosunkowo) był w rękach.

Po godzinnym przeszło zmaganiu się, pokonałem go. To tylko rozbudziło we mnie wrodzoną chęć do dawnego życia zapaśniczego i bez dalszych namawiań ze strony J. Curley'a pojechałem wraz z bratem swym Władysławem do Anglii, by tam pomagać dr. Rollerowi w treningu.

Zaraz po przybyciu do Londynu zgłosiłem się do naczelnego redaktora gazety ,,} ohn BulI' Mra Bo­tomley i podpisałem z nim kontrakt, mocą którego zobowiązywałem się do meczu z Gamą po szeSClU tygodniach treningu. Mecz miał odbyć się w Lon­dynie w dzielnicy Shepperds Bush na tamtejszym, sta­dionie olimpijskim.

Jako wynagrodzenie za mecz - ze względu na kosztowny trening - miałem dostać 25 proc. docho­du z wstępnych biletów bez względu na wynik wal­ki: czy zwyciężę, czy będę zwyciężony, czy też wal-ka będzie nierozstrzygnięta. '

Przeniosłęm się do pięknej miejscowości Brighton nad oceanem i zacząłem pilnie przygotowywać do walki.

122

Page 121: Na ringach calego swiata

Znakomity zapaśnik dr. Roller, który po wielu występach został wr.!szcie profesorem Uniwersytetu w Harward.

Page 122: Na ringach calego swiata
Page 123: Na ringach calego swiata

Trening mój zaczynał się rano długą przechadz­ką po miejscach górzystych, pewien czas spędzałem na ćwiczeniach, biegu, skokach i po dwóch godzinach wracałem do domu. Po odpoczynku walczyłem z kil­koma zapaśnikami dr. Rollerem. John Lemem. i swoim bratem, który wtedy - chociaż bardzo mło­dy, bo przecież 16-letnim zaledwie był chłopcem -już nieźle zaczynał walczyć. Po walkach brałem ma­saz.

Popołudnia spędzałem na słońcu i w morskiej ką­pieli.

Wkrótce też tak dr. Roller, jak ja i. inni zapaśnicy. doszliśmy do bardzo pokaźnych rezultatów. I oto wszyscy z. niecierpliwością oczekiwaliśmy spotkania z Hindusami.

Mecz Gamy z d-rem Rollerem i , brata Gamy Imam Buxa z Johnem Lemem odbył się w teatrze Alhambra w Londynie ~' i był niejako przygrywką do meczu dużego Gamy ze mną.

Przyznam się, że gdym zobaczył I Gamę i Imam Bu­xa, . nie mogłem wyjść z podziwu. Dotychczas nie spotkałem atletów lepiej i pięknej wyrobionych, ani­żeli tych dwóch braci. Tak, §ma rzeczywiście za­sługiwał na prżydomek "lwa Pendżabu". T akiej har­monii ciała, tak wspaniale wyrobionych mięśni nóg, ramion, pleców, piersi nigdy nie widziałem.

Nie dziwota więc, że zainteresowałem się sposo­bem i trybem ich życia. Dowiedziałem się rewelacji, że Gama i Imam Bux pochodzą z bardzo stare; ka­sty zapaśników. Rodzina ich z dziada pradziada te­nlU tylko zawodowi się poświęcała. Taki kastowy za-

125

Page 124: Na ringach calego swiata

paśnik żyje wyłącznie dla swego zawodu i nawet że­ni się po 31 roku życia z córką zapaśnika.

Wyglądali oni zupełnie odmiennie od białych za­paśników i na pierwszy rzut oka można było poznać ich przewagę w sile i szybkoś~i nad nami.

Imam Bux w przeciągu 4 minut wprost zniósł Le­nlma. Gama rzucił dr. Rollera w 11

/2 minuty.

Był to nieco nieprzyjemny wniosek dla mnie, gdyż ja w treningu z doktorem nie mogłem ani w przybli­żeniu tego dokazać.

Podczas przerwy pomiędzy pierwszym, a drugim rzutem doszedłem więc do doktora i oświadczyłem nlU, że mam zakład 25 funtów angielskich z ' mena­żerem hindusów Beniaminem, który ich przywiózł z Pendżabu, Gama nie potrafi go dwa razy rzucić w 10 minutach.

Doktór w drugim spotkaniu, pomimo uszkodze­nia t. j. złamania dwóch żeber w pierwszym spotka­niu, wytrzymał 9 minut prawie wygrywając \ mój za­kład o parę sekund. Niestety przeleżał późnie.l kilka tygodni w szpitalu\w Londynie.

Rozważając swoje szanse powodzenia w meczu z Gamą, doszedłem do przekonania, że muszę koniecz­nie wziąć się do daleko forsowniejszego treningu, by odpowiednio przygotować się do Gamy. Ponieważ taktyka jego polegała głównie na szybkości i \ sile, muszę więc w tym kierunku pracować.

Aby więcej wzmocnić swoje nogi i więcej siły na­być, przeniosłem się do górzystej miejscowości Rot­hingdin:. Tam też przez forsowne przechadzki i biegi po górach doszedłem do wspaniałych rezultatów

. 126

Page 125: Na ringach calego swiata

Trening swój odbywałem głównie na świeżem powie­trzu na słońcu i wśród morskich kąpieli, . co dopro­"vadziło mnie do niebywałej formy. Owczesne spor­towe organy pisząc o mnie, uznały to i wszystkie jed-110głośnie przepowiadały nadzwyczajny przebieg meczu.)

Zaczeliśmy walczyć o trzeciej godzinie popołud­niu na stadjonie pod gołym niebem.

Gama wziął inicjatywę iz taką lekkością, tak bły­skawicznie i tak łatwo zachodził mnie z tyłu, że do­tychczas nie umiem wytłumaczyć sobie tego ruchu, który szybciej był wykonywany, aniżeli oko mogło go wyśledzić. "'

Kilka razy wstałem, ale to mnie tyle trudu koszto­'wało, że gdybym \ to wstawanie powtórzył częSCle),

wyczerpałbym się i wybiłbym się z sił, a walka za­powiadała się na bardzo uporczywą i przewlekłą. Postanowiłem więc ograniczyć się na defenzywie i na próbie wyczerpana Gamy. Planem moim było wybić Gamę z sił, a następnie przejść w atak i w ten sposób pokonać go zmęczonego.

Po półtoragodzinnej, bardzo jednostajnej walce , s<}dząc, że mój czas nadszedł, wydostałem SIę na

wierzch Gamy. Przeliczyłem się jednak! Omyliłem się co doi zaso­

bu jego wytrzymałości i sił! Gama po prostu wstał i strząsnął mnie ' ,z siebie z

wielką łatwością. Natychmiast spróbował on prze­Liągnąć mnie przez biodra i tylko ostatnim wysiłkiem llratowałem się.

Znów zwarliśmy się pierś o pierś przy czym uda-10 mi się zamknąć moje ramiona około jego torsu

127

Page 126: Na ringach calego swiata

l, O dziwo, zwykłym grecko-rzymskim chwytem w pół podniosłem go wysoko i rzuciłem całą siłą o ::lemlę·

Siła tego rzutu była tak duża, że Gama upadł Q kil­ka kroków ode mnie wprost na obie łopatki. Zanim j~dnak sędzia mógł, a raczej chciał uznać to 'za rzut, Gama znalazł aż zadużo czasu do podniesienia się.

Od tego momentu walka toczyła się. nadzwyczai ostrożnie i w bardzo powolnym tempie.

Po trzech godzinach, gdy już tak ściemniało w nieoświetlonym stadjonie, że nawet najbliżsi widzo­wie nie mogli zobaczyć walczących - walkę przer­wańo i zapytano nas czy zgadzamy się na ' uznanie walki za nierozstrzygniętą. Od żadnego z walczą­

cych nie spotkali się z protestem.

Sędzia po walce tłumaczył się, że nie uznał rzutu Gamy dlatego, iż za dużo ograniczałem się do obro­ny.

Dodać tu muszę, że ani za walkę, ani za koszta treningu nie dostałem pomimo kontraktu, żadnego wynagrodzenia; dlatego też wyjechałem po tej walce ao Krakowa.

Gama, znalazłszy taki opór we mnie, nie ryzyko­wał już jazdy do Ameryki, gdzie spodziewał się spot­kać takiego zapaśnika, jak Frank Gotch, który przecież z łatwością mnie pok"nał. -

Sama walka miała w gruncie rzeczy nie zbyt efek­towny przebieg. Zwykle się tak zdarza, jeśli się

dwóch przeciwników pod względem siły, wagi wie­ku i znajomości sztukildobierze.

128

Page 127: Na ringach calego swiata

Wywarła ona jednak ogromne wrażenie. Długo po tym w Anglii o innym meczu ·: i o innych zapaśni­kach publiczność nie chciała słyszeć.

Przed odjazdem z Anglii dopomogłem J. Cur­lcy'owi do nakłonienia George'a Hackenschmidta, aby ten dobry atleta podpisał z nim kontrakt i poje­chał do Ameryki. Sam wróciłem do domu.

Po kilku miesiącach pobytu w Europie zabrałem brata swego Władysława, który właśnie szkołę śred­nią ukończył i pojechałem z nim do Stanów Zjedno­czonych. Menażer mój J. Herman spotkał nas w Nowym

lorku. Po krótkiej konferencji z nim zrozumiałem, że bę­

dę miał bardzo ciężki sezon przed sobą. Pomimo, że po odbytym treningu po walce z Gamą poczułem się daleko lepszym zapaśnikiem, to jednak będę mu­siał pokazać i udowodnić amerykańskiej publiczno­ści, że tak jest w istocie.

Tu muszę dodać, że polska publiczność, jak plzedtem przyjęła mnie entuzjastycznie1 tak teraz, po niedawnej porażce mej z rąk Gotcha, odwra­cała się ode mnie i wprost bojkotowała. Musiałem więc pracę zacząć na nowo. Wyzwałem wszyst­kich pod ówczas znajdujących się w Stanach zapa­śników, a przede wszystkim Gotcha.

Frank Gotch wtedy zadawalniał Się lekkimi walkami z małego kalibru zapaśnikami. Jego mena­żer Emil Kłank, chcąc jaknajbardziej ułatwić wystę"­py dla swego championa, zaangażował również You­suffa Mahmuta, który uchodził za jednego z naj­groźniejszych zapaśników. J ego zadaniem było

129

Page 128: Na ringach calego swiata

przyjmować na siebie wszystkie ciężkie niebezpiecz­ne walki, pozostawiając łatwe spotkania Gotchowi y ousuff Mahmut pełnił rolę "żandarma" ochrania­jąc tron championa, który ponadto przez to samo był zwolniony od niebezpiecznego spotkania SIę właśnie z Mahmutem.

Memu menażerowi równIez nie uśmiechała się moja walka z Y ousuffem. Za dużo było do ryzyko­wania w razie zwycięstwa Mahmuta nade mną.

Oddalało mnie to na drugi plm i przyprawiało o utratę szansy do ponownego spotkania się z Go­tchem o championat światowy. Zadowalnialiśmy się niniejszymi spotkaniami w całych Stanach Zjedno­czonych. Pracowałem bardzo dużo, zwyciężałem wszystkich zapaśników z wielką łatwością, z bardzo małą jednak korzyścią finansową.

Wreszcie doszliśmy do przekonania, że w ten sposób nietylko nie uzyskamy walki z Gotchem, ale unikając spotkania z Mahmutem, własnym kosz­tem wysuwamy go na pierwszy plan.

Gdy więc promoterowie w Chicago naznaczyli nagrodę 5.000 dol. dla zwycięzcy meczu między mną a Mahmutem, bez dłuższego namysłu przyjęli­śmy tę walkę i wyjechaliśmy z pięknej Kalifornii do Chicago.

Tutaj muszę zaznaczy~, że M-ahmut był świad­kiem mej pamiętnej walki z Gotchem. Wyjaśni

bowiem ten szczegół niespodzianką, jaka spotkała

nas po przyjeżdzie do Chicago. Oto dowiedzieli­śmy się, że Mahmut jeszcze przed moim przyjazdem wyjechał do ... Europy! Nie ulega wątpliwości, ze w

130

Page 129: Na ringach calego swiata

tcn sposób - wyrażając się :' delikatnie - chciał uni­knąć spotkania ze mną.

Teraz jednak nikt nie stał na mej drodze i Gotch 111usiał przyjąć moje wyzwanie tym bardziej, 'że róż­ne kluby sportowe gwarantowały mu 30.000 dol. bez względu na wynik za wałkę ze mną

I tu czekała mnie druga niespodzianka. Gotch widział, że pokonać mnie nie będzie mógł tak łatwo, jak przedtem. Zamiast więc zgodzić się na walkę i przejść 'przez odpowiedni trening do niej, ogłosił, ŻE się wycofuje z profesji zapaśnicz,ej, pozostawiając

sprawy szampionatu światowego na razie w zawie­szen1U ... Ponieważ podczas lata sezon zapaśniczy zupełnie

zacichał, ·w połowie maja 1912 roku wyjechałem do Europy.

W tym czasie w Europie odbywały się turnieje zapaśnicze w kilku dużych miastach. . Przyjąłem zaproszenie do wzięcia udziału w turnieju warszaw­skim (na ulicy Karowej), który potrwał około 6 ty­godni.

I tutaj, w Warszawie właśnie pod koniec turnieju dostałem wiadomość, że Jack Curley' owi udało się

zmusić Gotcha do wałki z Hackenschmidtem i z powodu ważności tej walki zaproszono\ mnie do tre­nowania Hackenschmidta.

T en wziął się bardzo serio do przygotowania się

do tego meczu. Zaraz, gdy przyjechałem z Warsza­wy, poprosił mnie, abym z całą ,siłą poszedł na niego, by wypróbować i dokładnie obliczyć jego siły. Hackenschmidt w ciągu 5 minut tej próby musiał dwa razy przerywać wałkę i wypoczywać. Jakie

131

Page 130: Na ringach calego swiata

jednak rezerwy były w tym fenomenalnym zapaśni­ku wskazuje, że po trzech tygodniach sumIennej pracy, walczyliśmy zupełnie równo.

Mieszkaliśmy w letniej rezydencji Hacken-schidta Shoram on the Sea.

Dr. Roller, Jacob Koch i ja pomagaliśmy mu w treningu. Rano, około dziesiątej, wychodziliśmy na długi spacer, trwający około godziny, spacer prze­platany biegiem, skokami, zakończony ćwiczeniami ruchowymi i gimnastykowaniem wszystkich mięśni. Popołudniu, koło piątej, walczyliśmy kolejno z nim również około godziny; walkę kończono masażem. Naturalnie zachowywano odpowiednią, najściślej­szą dietę.

Trzy tygodnie takiego treningu wprost cudownie podziałały na Hackenschmidta. Powłoka tłuszczu znikła, a z pod niej pokazały się znów wspaniałe za­rysy mięśni tak wiernie przypominające Herkulesa farnezyjskiego.

Z jaką pewnością siebie i zaufaniem jechał Ha­ckenschmidt wskazuje fakt, że gotów był wziąć mo­je pieniądze na zakłady za swoje zwycięstwo. W podróży towarzyszył mu Jakub Koch, jego wierny przyjaciel z lat młodych i jego wielbiciel, Jack Cur­ley.

J a tymczasem znów wróciłem do Krakowa. Tak minęła zima 1912/13.

Ni~ był to okres bez przygód. Ale właściwe przygody zaczęły się w r. 1914, kiedy to znalazłem się, w chwili wybuchu wojny, w Rosji.

132

Page 131: Na ringach calego swiata

Dotychczas byłem już raz mistrzem świata. Po wojnie, kiedy ,wydobyłem się z pJekła bolszewic­kiego, czekały mnie dalsze walki i zarazem czekał na mnie jeszcze dwa razy tytuł mistrza świata.

Ale o tym okresie swego życia opowiem w na­stępnym tomie ...

.. .

133

Page 132: Na ringach calego swiata

R o Z D Z I A Ł XVII

POLACY SĄ

WSZĘDZIE

Kiedy' patrzę w lata ubiegłe, kiedy sięgne pamięcią do młodości, widzę wyraziście jak wiele dawało nam dawniejsze nasze wychowanie. Już jako chłopcy mie­liśmy świadomość, że jesteśmy pokoleniem, które musi na swe barki wziąć pracę i odpowiedzialność. Tak nas bowiem wychowywano w domu i , w szkole.

Nie mogę pominąć milczeniem tak ważnego w dziale wychowania czynnika, jakim była lektura sienkiewiczowskich dzieł. Zyliśmy Sienkiewiczem i jego bohaterowie byli nam bliscy i umiłowani. Pod tym właśnie wpływem zakładaliśmy kluby szermier­cze, wstępowaliśmy do gniazd sokolich i ćwiczyli się na przyszłych Podbipiętów, Rochów Kowalskich i Zbyszków.

Już naprzykład w Stryju, będąc w V klasie gimna­zjum, należałem do miejscowej tajnej organizacji mło­dzieży polskiej, Dziesiętnikiem w naszej dziesiątce był wówczas Opolski, syn miejscowowego notariu­sza. Na naszych zebraniach wygłaszano odczyty, od­bywały się pogadanki i ćwiczenia.

134

Page 133: Na ringach calego swiata

Tworzyliśmy wówczas - jakże inaczej jest dzisiaj - zwarty i silny żywioł polski w przeciwstawieniu do żywiołu ukraińskiegó. Myśmy wtedy dominowali.

Najbardziej nam odpowiadał kierunek i idee, ja­kie niecił "Sokół", dlatego też kiedy przeniosłem się ze Stryja do Krakowa, od razu wstąpiłem do tej organizacji. Wierzyliśmy wówczas, ba, wiedzieliśmy że Polska musi powstać i rozumieliśmy, że każdy w miarę sił i możności jaknajbardziej musi przyczynić się do tego.

Nikt chyba nie zaprzeczy, że występy choćby na ringu mają poważne walory propagandowe. To wła­śnie skłoniło mnie do wyjazdu w świat.

Przypomninam sobie znamienny szczegół. Miano­wjcie jako student uniwersytetu wiedeńskiego, ' wyje­chałem do Suwałk. I oto tam spotkałem się z grupą młodych patriotów. Urządziliśmy zjazd w Sejnach, na którym poważnie i długo dyskutowaliśmy na te­mat mojego ewentualnego wyjazdu za granicę.

-Widziałem wrażenie, jakie robiły moje występy i zwycięstwa na Polakach, którzy cierpieli w jarzmie i musieli się poddawać brutalnej sile rosyjskiej. Ze­branie w Sejnach zakończyło się uchwałą. Postano­wiliśmy mianowicie, żeby moje występy kierować o ile możności za granicę, nie z'apominając jednak o kresach, .0 zaborze rosyjskim i niemieckim.

Dlatego to tak chętnie występowałem w Wilnie i w Mińsku. I właśnie w Mińsku z racji moich wystę­pów odbyło się u ks. Światopełka Mirskiego przy­jęcie w udziałem' kilkunastu wybitniejszych osób. \X' czasie tego przyjęcia książę zaznaczył w przemó-

135

Page 134: Na ringach calego swiata

wieniu, że Polacy kresowi widzą we mnie łącznika wszystkich Polaków. Naprzykład w r. 1907 sk~rzystałem ze sposobno­

ści odbywających się w Poznaniu występów najwybit­niejszego podówczas atlety niemieckiego Jakuba Ko­cha, mianującego się szampionem świata i czemprę­

dzej tam pojechałem. Odbyło · się spotkanie. Rozło­żyłem "szampiona świata" błyskawicznie. W ten spo­sób przypomniałem się swoim i w swym skromnym zakresie pokazałem Niemcom przewagę polskiego ra­mIenIa .. Wiadomość o tym zwycięstwie popłynęła w cały

świat i ona to sprawiła, że zacząłem otrzymywać licz­ne zaproszenia z za oceanu, gdzie - nawiasem mó­wiąc - bardzo liczna nasza emigracja nie i 'Odgrywała tej roli, na jaką i liczbą i jakoś'cią zasługiwała.

Zrozumiałem, że obowiązek każe mi tam jechać - ze względu na to, że sport w Stanach Zjednoczonych odgrywa wybitną, pierwszorzędnę rolę, rolę bez kon­kurencji w tamtejszym życiu.

Czyż nie jest wymownym fakt, że nawet rząd ame­rykański postawił w Grand Rapid pomnik Ketchelo­wi, który w pierwszym dziesiątku tego wieku był

najsławniejszym bokserem lekko-ciężkiej wagi. Na­wiasem mówiąc - a pisałem o tym w poprzednim rozdziale - był on Polakiem, jednak polskość ukrywał. Nazywał się ... Keciałal

Zginął on tragicznie w Teksas, gdzie bawił w goś­cinie. Miejscowy ogrodnik posądził go o romans z żoną i zastrzelił w czasie obiadu przy stole.

Od razu, od pierwszej chwili pobytu w Ameryce, od pierwszych swych występów, zaakcentowałem

136

Page 135: Na ringach calego swiata

Tak wygłądał Żagar.

Page 136: Na ringach calego swiata
Page 137: Na ringach calego swiata

swe polskie pochodzenie bez względu na to jak się sfery amerykańskie do tego odniosą.

Pierwsze występy moje odbyły się w Buffalo. Zgromadziło się na pierwszym z nich około 10.000 samych Polaków. W czasie jednego meczu położy­łem 5 zapaśników, a między nimi sławę amerykańską Yankey Rodgersa. Bez najmniejszej przesady mogę stwierdzić, że cała Polonia czekała na wiadomość o wyniku walki i przyjęła go z entuzjazmem.

Dlatego też na moim występie w Chicago olbrzy­lnia sala Coloseum wypełniona była po brzegi. 15.000 widzów w połowie amerykan, a w połowie Polaków patrzyło na me zapasy. Polskie towarzystwa wystąpi­ły ze sztandarami i odznakami i zapełniły pół sali. Pokonałem tam w przeciągu godziny 3 zapaśników, wśród nich jednego z lepszych atletów amerykańs­kich Charles'a Cutler'a o czym piszę w poprzednim rozdziale.

Trudno mi mówić o skutkach tych ! zwycięstw, bo wyglądałoby to może na chwalbę, czego bezwarun­kowo chcę uniknąć. Ale nie mogę pominąć milcze­niem faktu, że moje zwycięstwa Amerykanom zain­ponowały, a Polaków napełniły otuchą.

Wtedy Polakami nikt się nie opiekował. Naprzy­kład wobec żywiołu niemieckiego, który stanowił po­tęgę, wielka rzesza Polaków nie stanowiła żadnego czynnika. Wiem, że wielu Polaków, którzy ukrywali swą narodowość, zaczęło się znowu ' przyznawać do polskości. Młodzi chłopcy choćby łamaną polszczyz­ną starali się mówić ze mną po polsku.

Wybitnym działaczem wśród Polaków amerykań­skich był w tedy ks. Zaprała, obecny generał. On' to

,139

Page 138: Na ringach calego swiata

ułatwił mi kontakt z mIeJSCowym społeczeństwem polskim, zwłaszcza z młodymi. On urządzał zebrania, na których niejednokrotnie miałem sposobność wy­głaszać krótsze lub dłuższe przemówienia.

Polacy są wszędzie, Nie ma miasta w Stanach Zjednocz'onych, gdziebym nie występował, a wszę­dzie spotykałem liczniejszą lub mniej liczną Polonią polską.

Nawet w jakiejś dziurze prowincjonalnej ozwał się głos z galerii:

- Stasiek, kiedyż go "dziompniesz" bez te liny?

Oczywiście "dziompnąłem" swego przeciwnika.

Powtarzam: Polacy są wszędzie. Nawet w Austra-lii, nawet w N owej Zelandii.

W Zachodniej Kanadzie w mieście Edmond T own bez przesady cztery do pięciu tysięcy Polaków ocze­kiwało na mnie na stacji kolejowej. Na meczu było ich mniej, bo ich niestety nie było stać na drogie bilety.

Gdzie się tylko ruszyłem, wszędzie zgłaszali się

do mnie Polacy, wszędzie przypominali się starzy znaJomI.

Ot naprzykład w 1936 r. idąc z żoną ulicą w Rio de Janeiro. Podchodzi do nas jakiś pan:

- Czy pan Zbyszko? - zapytuje po polsku.

I oczywiście następuje rozmowa.

Takie spotkania miałem ciągle, miałem je wszędzie. Zapraszano mnie do samochodów, goszczono i przyj­mowano serdecznie w domach. T ak było w całym świecie.

140

Page 139: Na ringach calego swiata

A ileż dowodów życzliwości miałbym do zanoto­wania1 Wspomnę tutaj tylko o jednym, ale bardzo zna­

mlenym. Wojna zaskoczyła mnie w Petersburgu. Zosta­

łem internowany. Miałem kontrakt do cyrku Nikiti­na. Ale z chwilą wybuchu wojny kontrakt wobec lunie, jako obcokrajowca stracił ważność.

Z trudem uzyskałem pozwolenie na wyjazd do Moskwy. Tam organizatorzy podsunęli atletę niej a­ki~go Martynowa (właściwie nazywał się on Zagar i był Łotyszem), ażeby zawarł ze mną kontrakt, oczywiście za dużą mniejszą cenę. On oczywiście

skorzystał ze sposobności i obciął mi warunki. Już na drugi dzień po zawarciu umowy, otrzyma­

łem wezwanie do zgłoszenia się na policji w t. zw. II l1czastku. Zastałem tam pełno interesantów.

Kierownik tego urzędu, pułkownik, rzucił na mnie obojętnie wzrokiem i kazał czekać z tym, ze mnIe przyjmie jako ostatniego.

Załatwił wszystkich, aż wreszcie zostałem sam . . Wówczas pułkownik zaprosił mnie do swego poko­]u) zamknął starannie drzwi za sobą i bez żadnego wstępu po polsku do mnie gruchnął. Odezwał się czystą, wykwintną polszczyzną:

- Panie Zbyszku, znam pana oddawna. Widzia­łem pana w Moskwie jeszcze przed wojną. Teraz na­deszła chwila, żeby panu wykazać, że pod mun'dureln rosyjskim bije polskie serce, gotowe na usługi ziom­ków.

I oto pułkownik wyjmuje jakiś papier i pokazuje mi. Była to denuncjacja.

141

Page 140: Na ringach calego swiata

- Mierżawiec mówi pułkownik - nie umie nawet pisać po rosyjsku, a napisał prośbę, żeby pana wydalić z: Moskwy jako· szpiega austriacko - niemiec­kiego.

Przeczytałem tę denuncjację. Autor dowodził, że pośyłam pieniądze dla wzmocnienia wrogów Rosji, że stanowię dla "rosyjskich bohaterów" niepokona­ną konkurencję i wreszcie podawał ściśle warunki nlego kontraktu. Poznałem pismo - donos pisał właśnie Zagar.

Pozatem tylko on znał i mógł z.nać tak dokładnie wa­runki konkursu. Oczywiście pułkownikowi tego nie powiedziałem.

- Niech się pan jednaki nie obawia, roztoczę nad panem opiekę.

U fny w tę opiekę wygarnąłem Zagarowi kilka słów prawdy i potrafiłem go zastraszyć. Ostatecznie pozostałem w Moskwie do końca szampionatu i zdo­byłem I nagrodę.

We wdzięcznej pamięci chowam wspomnienie ży­czliwości tego pułkownika, który nazywał się Ziół­kowski i którego czekał tragiczny koniec. Oto bol­szewicy go rozstrzelali ..

Zamykam pierwszy okres moich pamiętników. Je­śli poniosłem jakieś, najmniejsze i, choćby, zasługi dla polskości; to nagrodą, nagrodą sowitą za nie jest ~-łaśnie ta życzliwość, jaką mnie ' Polacy zawsze i wszędzie darzyli. Na ringach całego świata i poza nngamI.

1'42

Page 141: Na ringach calego swiata

Spis rozdziałów.

l ,Po "Rycerskie Ostrogi" atlety.

II Występy i ... matura.

III Na drodze do światowej karjery.

11 23 30

IV Pierwsze na miarę światową zwycięstwo. 4! 51

56

59 64 74 81

88 94 99

V "Cyklop" i Bolcio ..

VI Pierwsza miłość. .

VII - Nieudała karjera wojskowa ..

VIII _.- Kilka słów o wychowaniu fizycznym.

IX - Po nowe laury. .

X - Wielkie imię zapaśnicze.

XI - Warszawski atleta jako torreador.

XII Miłość, rozczarowanie i znów ring.

XIII Zwyoięstwo nad Poddubnym.

XIV - Wśród Polaków amerykańskich.

XV - Porażka z najlepszym atletą świata.

XV - Walka z indyjskimi siłaczami. .

XVII - Polacy są wszędzie!

106

. 115

121

134

Page 142: Na ringach calego swiata
Page 143: Na ringach calego swiata
Page 144: Na ringach calego swiata

, .