25
BEZPŁ A TNA GAZETA REGIONU BYDGOSKIEGO Specjalny dod atek edukacyjny. Czytaj na str. - ISSN - 27 maja Numer Powiat Koronowo Victoria Koronowo ma nie- zwykłe plany? Gmina Dobrcz Gmina obchodzi -lecie obecności w historii Gmina Sicienko Mieszkaniec gminy hoduje pszczoły, aby żyć *** *** Gmina Dąbrowa Chełmińska Powstanie trasa do biegów nar- ciarskich? *** Solec Kuja wski Policja poszukuje świadków śmiertelnego wypadku *** Gmina Osielsko Mieszkanka gminy ma najład- niejszy ogród w powiecie *** Tylko u nas Śladami pierwszej damy polskiej piosenki Eksluzywny reportaż z planu zdjęciowego lmu o Irenie Santor Na garbatego całkiem prosty O wolności obywateli i okupacji Polski rozmawiamy z Januszem Korwin-Mikkem Wywiad IMPRESARIAT “SAURON” GSM: 793-447-666 www.impresariat.net.pl Proesjonalna organizacja imprez, nagłośnienie i technika sceniczna. Public Relations, budowa stron internetowych. acebook.com/pozabydgoszcz Już jechał po nią karawan str.

Poza Bydgoszcz nr 3

Embed Size (px)

Citation preview

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 1/24

BEZPŁATNA GAZETA REGIONU BYDGOSKIEGO

Specjalny dodatek edukacyjny. Czytaj na str. -ISSN -27 maja Numer

Powiat

Koronowo

Victoria Koronowo ma nie-zwykłe plany?

Gmina DobrczGmina obchodzi -lecieobecności w historii

Gmina SicienkoMieszkaniec gminy hodujepszczoły, aby żyć

***

***

Gmina Dąbrowa ChełmińskaPowstanie trasa do biegów nar-ciarskich?

***

Solec Kujawski

Policja poszukuje świadków śmiertelnego wypadku

***

Gmina Osielsko

Mieszkanka gminy ma najład-niejszy ogród w powiecie

***

Tylko u nasŚladami pierwszejdamy polskiej piosenkiEksluzywny reportaż z planuzdjęciowego lmu o Irenie Santor

Na garbategocałkiem prosty O wolności obywateli i okupacjiPolski rozmawiamy z JanuszemKorwin-Mikkem

Wywiad

IMPRESARIAT “SAURON”GSM: 793-447-666

www.impresariat.net.pl

• Proesjonalna organizacjaimprez, nagłośnienie itechnika sceniczna.

• Public Relations, budowastron internetowych.

acebook.com/pozabydgoszcz

Już jechał po nią karawanstr.

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 2/24

POZA BYDGOSZCZ, maja

TOMASZ WIĘCŁAWSKI

Felieton

Gwiazdy. Normalny człowiek po-szukuje ich na niebie. Przynajmniejten sprzed ery pudelków, kozacz-ków i innych plotków. Poszukiwa-niem ciał niebieskich zajmowali sięod dawien dawna astronomowie.

Współcześnie jednak, te objawia- ją się nam same. Kreują się sameprzez się, nie bacząc na akt, że po-zycja, którą sobie przypisują, jestczęsto odwrotnie proporcjonalnado ich zasług. O ile jakiekolwiek zasługi posiadają.

Swoim blaskiem biją po oczachznacznie dotkliwiej niż lipcoweSłońce oświetlające w sobotni po-ranek twarz zmęczonego piątkowy-mi wojażami człowieka. Pokora tosłowo, które ich nie dotyczy. Szacu-nek dla pracy innych osób jest dlanich wartością nieznaną. O dzien-nikarzach przypominają sobie w dwóch przypadkach: gdy zostały  już zapomniane przez wszystkich inie widzą innego sposobu niż po-kazanie swojej twarzy (przenośnia)

na okładce kolorowego magazynulub w przypadku domniemanegozniesławienia, które miało stać się

ich udziałem.Najczęściej jednak poszukują

kół wzajemnej adoracji. Z unkcjo-nowania takich nie wynika abso-lutnie nic, poza aktem, że wszyscy ich członkowie mogą dowartościo-

wać swoje (już i tak nader napom-powane) ego. Tego rodzaju grupy mają również wartość terapeutycz-ną. Bez względu na poziom tego,co się ostatnio napisało, skompo-nowało czy zagrało pobratymcy w nich zgromadzeni wpadać będą w zachwyt. Ze zwykłej przezorności,bo przecież w końcu sami też cośstworzą.

Dawno przestały istnieć kon-wenanse, które pozwalały współ-istnieć dziennikarzom i osobompopularnym (określenia „ gwiazda”nie używam z szacunku dla praw-dziwie wybitnych). Wina wcale nieleży tylko po stronie „hien dzienni-karskich”.

Największy problem mam jed-nak z tymi, których cenię, a którzy 

dali się zmanierować. Małość - to jedyne określenie przychodzące namyśl.

Gwiazdozbiórwzajemnej adoracji

Red. Monika Olenderczeka na inormacje

Kontakt pod numerem:537 049 739

Masz dlanas temat?

Stopka redakcyjna

Redakcja “Poza Bydgoszcz”Złotoria, ul. 8 marca 28

[email protected] PR Goldendor 

Redaktor Naczelny Radosław Rzeszotek [email protected](GSM 609 119 016)

Sekretarz RedakcjiTomasz Więcławski(GSM 535 405 385)

Dział reportażuMonika Olender, Marcin Tokarz

Dział samorządowy Agnieszka Kapela, Marcin Lewicki,Milena Kaszuba, Łukasz Piecyk 

Dział oto

Tytus Szabelski, Maciej Pagała,Maria Lewandowska

E-wydanie:Łukasz Piecyk 

REKLAMAMałgorzata Pałka (GSM 607 908607), Karol Przybylski (GSM 665169 292) Kinga Baranowska (GSM796 302 471)[email protected]

SkładStudio Poza Bydgoszcz

Druk: Agora SA. Piła

ISSN 2084-9117Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń.

***Na podstawie art.25 ust. 1 pkt 1b ustawy z

dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskimi prawach pokrewnych Agencja PublicRelations Goldendor zastrzega, że dalszerozpowszechnianie materiałów opublikow-anych w “Poza Toruń” jest zabronione bezzgody wydawcy.

RADEK RZESZOTEK

Felieton

Uwielbiam wszystko co kobie-ce i wyznaję zasadę, że kobiety sąistotami od nas mężczyzn lepszy-mi.

Po pierwsze dają życie - my le-dwie mamy nadzieję, że mieliśmy 

w tym skromny, acz imponujący udział.Po drugie są bardziej odpor-

ne na ból, nie boją się zastrzy-ków, pobierania krwi i do tegożyją dłużej. My zaś rozwijamy medycynę w kierunku leczenianaszych nałogów, ale nadal ma-sowo produkujemy całkiem ajnewdówki ku radości kumpli pozo-stałych przy życiu.

Po trzecie każdy kocha mamę,bo mama jest tylko jedna.

Po czwarte kobiety są od naswłochatych o wiele ładniejsze.Pachną, kiedy od nas zalatujechłopem, a z toalety korzystajątak, jakby wcale w niej nie bywa-ły.

Na wojnie są o wiele bardziejniebezpieczne i bezwzględne.Każdy antyterrorysta na świeciewie, że mając na muszce terrory-

stę i terrorystkę - najpierw trzebazastrzelić kobietę. Facet zapewnesię podda, kobieta-wojownik -nigdy.

Kobiety mają też wreszcie tewszystkie regulaminowe miejsca,

o których każdy samiec śni conoc.Kopernikiem nie zostanę

twierdząc, że świat od stuleci krę-ci się wokół damskich czterech li-ter. Zwłaszcza w polityce, o czympolitycy nie mówią - jak o wieluinnych sprawach, które są im niena rękę.

Gdyby jednak ktoś mnie spy-tał, czy chciałbym być kobie-tą - oczywiście, za nic! Facet jak wiadomo do śmierci pozostajechłopcem, a moi synowie lat sie-dem i osiem powtarzają wciąż,że wszystko „dziewczyńskie” jestnieajne. Całe szczęście za żonęnie chcą wziąć już swojej mamy.

Niedawno przy piwku przy-znałem się kumplom jaki ze mnieeminista. Jeden wziął mnie nastronę i poradził: mów lepiej, że jesteś babiarzem, to jakoś brzmi...

Jestemeministą

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 3/24

POZA BYDGOSZCZ, maja

REGION

  Tomasz Więcławski 

Sąsiedzi staruszki są zbulwerso-wani. Mieszkanka gminy Osiel-sko została przez pracownicępogotowia wysłana na tamtenświat. Zaalarmowano już księ-dza i zakład pogrzebowy. Przed-wcześnie. Kobieta pomału do-chodzi do siebie w Szpitalu im.Jurasza w Bydgoszczy.

Wszystko zaczęło się od wizyty pracownicy Gminnego OśrodkaPomocy Społecznej. Ta nie mogładostać się do mieszkania starszejpani, która mieszkała samotnie w domku należącym do parai. Są-siedzi nie widzieli jej od kilku dni.Przejęta kobieta zaalarmowała

policję. Funkcjonariusze wezwalina pomoc strażaków.- W godzinach popołudnio-

wych wezwana została do Żołę-dowa karetka pogotowia – rela-cjonuje Tadeusz Stępień, rzecznik Wojewódzkiej Stacji PogotowiaRatunkowego w Bydgoszczy. –Strażacy po wejściu do mieszka-nia zastali starszą panią w pozycjisiedzącej w łazience. Z kobietą niedało się skontaktować, stąd zgło-szenia do nas.

Zmarła otworzyła oczy 

Karetka bez problemu trałado mieszkania Anny M. Do tegomomentu działania służb nie bu-

dzą wątpliwości. Prokuratura zaj-muje się jednak dalszym biegiemwypadków.

- Po wstępnych oględzinachzewnętrznych lekarka pogotowiaoceniła, że nastąpił zgon – mówiTadeusz Stępień. – Zostawiła kar-tę inormacyjną dla policji. Pogo-towie odjechało.

Całe szczęście policjanci pro-wadzili na miejscu zdarzenia ru-tynowe czynności.

- W przypadku zgonu na miej-sce kierowany jest policjant do-

chodzeniowo-śledczy – wyjaśniaMaciej Daszkiewicz z zespołuprasowego KWP w Bydgoszczy. –Tak też było i w tym przypadku.Podczas prowadzonych czynnościunkcjonariusz zauważył, że ko-bieta daje znaki życia. Sprawdził jej puls, który był wyczuwalny, iposadził w pozycji bezpiecznej,żeby mogła swobodnie oddychać.Rozmawiał z nią, żeby nie straciłaz nim kontaktu.

Do Żołędowa wezwane zosta-ło po raz drugi pogotowie. Przy- jechała ta sama karetka. Lekarka,która kilkadziesiąt minut wcze-śniej stwierdziła zgon, zdecydo-

wała o zabraniu starszej pani doszpitala. Kobieta żyje.

Już wzywalizakład pogrzebowy 

- W międzyczasie do mieszka-nia, które kobieta wynajmowałaod parai, przyszedł proboszcz– mówi Maciej Daszkiewicz. –Powiedział, że wie o całym zda-rzeniu i już powiadomił zakładpogrzebowy. Policjant wyjaśnił

mu, że nie będzie to konieczne.W związku z zaistniałą sytu-

acją unkcjonariusze z komisaria-tu policji Bydgoszcz-Śródmieściewszczęli postępowanie w kierun-ku ewentualnego narażenia nautratę życia lub zdrowia. We wto-rek i środę śledczy Prokuratury Rejonowej w Bydgoszczy przesłu-chiwali świadków zdarzenia.

- Prowadzone postępowanie jest na wstępnym etapie - mówiprokurator Adam Lis z Prokura-tury Rejonowej Bydgoszcz-Pół-noc. - Wyjaśniamy czy doszłodo bezpośredniego narażeniapacjentki na utratę życia. Zdecy-

dowaliśmy o powołaniu biegłychmedycyny, którzy jednoznacznieokreślą czy tego rodzaju sytuacjamiała miejsce. Policjant czy pro-kurator nie mają bowiem odpo-wiedniej wiedzy medycznej by móc wyrokować w tej sprawie. Zgubiło ją wieloletnie doświad-

czenie?

Do zamknięcia tego numeruPoza Bydgoszcz anestezjolog, któ-ra brała udział w akcji ratunko-

wej, nie usłyszała zarzutów.- Lekarka ma wieloletnie do-

świadczenie – mówi TadeuszStępień. – Czekamy na kroki,które podejmie w tej sprawie pro-kuratura. Wiemy, że doszło dopomyłki, bo oczywiste jest, że je-żeli stwierdza się zgon, a pacjentżyje, to nie jest to trana diagnoza.Oględziny na miejscu zdarzeniabyły prowadzone bez dotykaniapacjentki. Może to dawać czasaminiepełny obraz sytuacji. To bar-dzo przykra sprawa dla nas.

Rzecznik Wojewódzkiej StacjiPogotowia Ratunkowego wskazu- je, że takie przypadki mają miej-sce bardzo rzadko. W Bydgoszczy podobny nie zdarzył się od wielulat.

- Nie mieliśmy do pracy ane-stezjolog wcześniej uwag mery-torycznych – mówi Tadeusz Stę-pień. – Jest ona pracownikiemkontraktowym, więc mogła od-wołać najbliższe dyżury. Nie jestto zawieszenie, bo nie chcemy otym decydować bez wyjaśnieniadokładnych okoliczności całegozdarzenia przez prokuratora.

Stwierdziła zgon bez zbadania pulsuTa sama karetka pogotowia przyjeżdżała do 84-letniej mieszkanki Żołędowa dwukrotnie. Za pierwszym razem odje-chała, bo anestezjolog uznała kobietę za zmarłą. Ta jednak żyła

Opinia eksperta

Dr Przemysław Paciorek,wojewódzki kujawsko-

-pomorski konsultant ds.medycyny ratunkowej

Żeby stwierdzić zgon le-karz musi uznać, że wystą-piły pewne cechy śmierci.Te dzielą się na dwie grupy – wczesne i późne. Późnącechą śmierci, która jestpewna, jest rozkład zwłok.Wczesne pewne cechy śmierci są dwie: stężeniepośmiertne i plamy opa-dowe. Zdarzają się jednak sytuacje, w których plamy opadowe występują za ży-cia pacjenta. Lekarz musizbadać pacjenta. Na bada-nie składa się jednak sze-reg elementów: wywiad,osłuchiwanie, opukiwanie,a dopiero później czynno-ści dodatkowe jak rentgenczy biochemia. Czasamiwystarczy obejrzenie pa-cjenta, które będzie ba-daniem. W tym przypad-ku doszło do błędu, więcczynności podjęte w tychwarunkach były niewy-starczające.

W tym mieszkaniu wydarzył się dramat 84-letniej mieszkanki Żołędowa

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 4/24

POZA BYDGOSZCZ, maja

REGION

  Monika Olender

Minęły trzy lata. Oni od razu

wiedzieli, po co przyjechali-śmy. To miejsce czeka na zala-nie przez rzekę. W tym tkwi jego urok.

Przez miesiąc przebijali sięłódką przez wodne wiry do po-bliskiego sklepu w Strzyżawie,w gminie Dąbrowa Chełmiń-ska. To aż dwa kilometry. Zwody wyłaniały się czubki cho-inek. Za oknami, otoczonegowodą domu, powódź. Wszyst-ko zalane. Pole, leśna dróżka,pnie drzew. Wisła zniszczyłacztery ule, klatki na króliki.Dziś po tym zalaniu nie ma pra-wie śladu. Gdzieniegdzie tylkomur jakby bardziej wyblakły,

obmyty przez wodę. Oglądamy zdjęcia z maja 2010 roku.

Bezludna Mała Kępa

Ustrzyccy dzierżawią gospo-darstwo od leśnictwa. Mieszka-

 ją na wysokości Wyszogrodu w Fordonie. Minęło już czterdzie-ści jeden lat, odkąd wprowadzi-li się do domu postawionego

 jeszcze przez Niemców w 1908

roku. Po drugiej stronie Wi-sły, na terenach zalewowych,wszystkie domy wybudowanesą na górce. Jest ich zaledwie

sześć.– Jak to Niemiec budował, toon specjalnie nasypał tu górkę,aby potem postawić dopieromury – tłumaczy Mieczysław Ustrzycki, były leśniczy.

Kiedy tylko poziom Wisły przekracza stany alarmowe, le-śniczówka zostaje odcięta odlądu. Wtedy trzeba odwrócićperspektywę. Spojrzeć na go-spodarstwo od wewnątrz. Bo nazewnątrz nie ma nic. Wszędziewoda. Aż pod schody prowa-dzące do domu z czerwonychcegieł.

– Potrałam sprawdzać stanwody do trzeciej nad ranem –

opowiada Wioletta Ustrzycka.– Dopiero, kiedy woda stanęła,to kładłam się spać.

Jej mama wyjmuje z szufady zeszyt. Wszystkie kartki zapisa-ne. Tabelki, daty. I najważniej-sze: stany wody. Rodzinny do-kument. Przesuwa palcem pokolejnych liczbach.

– W 2010 roku stan Wisły wynosił 839 – mówi. – W tymroku było 644, czyli nawet sta-nu ostrzegawczego nie osiągnę-

ła. Mogliśmy czuć się bezpiecz-nie.

Kiedy woda zalewa, to trze-ba zapomnieć o świecie, w któ-

rym żyło się do tej pory. Trzebainaczej z nim współpracować.Syn pani Wioletty przez mie-siąc mieszkał u kolegi, aby mócchodzić do szkoły. Na sobotę iniedzielę przypływał do domu.Potem znów odpływał.

– Ciężko było – uśmiecha sięPrzemek.

Pan Mieczysław pamięta,że w okresie stanu wojennegozagrożenie było na tyle duże,że mieli być ewakuowani. Naszczęście woda nie przyszła.

– Jak się żyło? Jak na bez-ludnej wyspie – wspomina zuśmiechem Wioletta Ustrzyc-ka. – Strażacy dostarczyli nam

puszki rybne i mielonki.Wracajcie śmieci z Wisłą

Łódka, pamiętająca powódź,leży dzisiaj oparta o drzewo. Napodwórku, niegdyś zalanym,spotykamy gąsiora z irokezem.Tuż obok są klatki, w którychmieszka pięć królików. Pod no-gami kręcą nam się dwa pieski– Maksiu i Maja. Z pewnościąone także pamiętają powódź.

– Ten piesek płynął za mnądo Strzyżawy – pokazuje paniWioletta. – Ja wypłynęłam,pożyczyłam rower, zrobiłam

zakupy i przypłynęłam. A onsiedział przy moich kaloszachmokry i wygrzewał się na słoń-cu. Nawet nie wiedziałam otym, że za mną płynął.

Najgorsze było to, że Wisłazabrała Ustrzyckim wszystkieplony, a przyniosła śmieci. Iryby, które łowili sąsiedzi.

– Tu pływało dosłowniewszystko – mówi pani Wioletta.– Nawet nie liczyłam, ile czasuzabrały nam porządki.

Dzisiaj powódź to już wspo-mnienie. Ustrzyccy dostali od-szkodowanie, uporządkowalicałe gospodarstwo. Nie znaczy to jednak, że woda nie przycho-

dzi. Zdarza się, że pogrozi pal-cem.– Gdyby nie ta klapa na

zbiornikach z wodą, która po-wstała w ubiegłym roku, to te-raz w kwietniu nic by nam niezalało – tłumaczy pani Wiolet-ta.

W tym roku woda uwięziłaUstrzyckich zaledwie na kilkadni. Mimo, że stan Wisły niebył wysoki, to rzeka zalała imkawałek pola. Dzięki klapie

sąsiedzi nie zobaczyli wody w ogóle.

– Ta klapa powstała po to,aby chronić sąsiednie pola –

żali się pani Wioletta. – Tylkoprzez to my jesteśmy zalewani.Najgorsze jest to, że nikt nas na-wet nie zapytał o zdanie w mo-mencie, kiedy ją stawiano. Aby uchronić wszystkich mieszkań-ców, klapa powinna być w in-nym miejscu.

Skazani na wielką wodę

Droga, która prowadzi dogospodarstwa Ustrzyckich, jestmalowniczo piękna. Okolicabajeczna. Leśne zagajniki czy pobliski staw są niezwykle uro-kliwe. Co za przyroda. Dla tegomiejsca pan Mieczysław porzu-cił Rzeszów. Jego żona opuściłaMazury. Dzisiaj opowiadają opowodzi bez emocji. Było, mi-nęło. Trzeba puścić w niepa-mięć. Mimo wszystko, to miej-sce nadal czeka na zalanie. Cowtedy, gdy znów pod schodamipojawi się woda?

– Przejdzie i będzie się żyłodalej – puentuje pani Wioletta.

Ustrzyckich powódź spotkała dokładnie trzy lata temu. Jak się im teraz (po)wodzi?

Woda, spokój, woda, spokój   F  o

   t .   M  a  c   i  e   j   P  a  g  a    ł  a

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 5/24

POZA BYDGOSZCZ, maja

REGION

  Tomasz Więcławski

Wojciech Porzych kupił sobieChevroleta Aveo z 2011 roku.Burmistrz Koronowa Stanisław Gliszczyński nie ma już własno-ściowego mieszkania ani domu.Posiada za to trzy działki o łącz-nej wartości 230 tysięcy złotych.Mieszkanie gospodyni Solca Ku- jawskiego jest warte 30 tysięcy złotych.

Najwięcej w 2012 roku z tytu-łu sprawowanej unkcji zarobiłstarosta bydgoski. Na jego kon-to wpłynęło 176 tysięcy złotych.Daje to miesięczną pensję rzędu14 600 złotych. W porównaniu do

2011 roku jego praca była wartawięcej o blisko 30 tysięcy złotych.Nie przekłada się to jednak naoszczędności zarządcy powiatu.Te, jak na piastowaną unkcję, sąbardzo skromne. Trzydzieści ty-sięcy złotych nie robi wielkiegowrażenia. Rok temu było 10 tysię-cy więcej.

Bycie burmistrzem jest bar-dziej opłacalne na północy powia-tu. Stanisław Gliszczyński – wy-braniec mieszkańców Koronowa– zarobił w 2012 roku blisko 157tysięcy złotych. Jego odpowied-niczka na stanowisku burmistrzaSolca Kujawskiego, Teresa Sub-styk – 10 tysięcy mniej. Nie może jednak narzekać, bo rok wcześniej jej wpływy z tytułu piastowane-

go urzędu były niższe o blisko 20tysięcy złotych. Pani burmistrz

przestała być jednak członkiemrad nadzorczych Zakładu Gospo-darki Komunalnej i RegionalnegoCentrum Przedsiębiorczości.

Włodarz Koronowa jest bar-dzo oszczędnym człowiekiem.Na „czarną godzinę” ma odło-żone 269 tysięcy złotych i 7000euro. To nieco więcej niż rok temu. W tamtym roku przesiadłsię z Volksvagena T4 z 2001 rokudo 5-letniego BMW E-65. TeresaSubstyk nie przepada za luksu-sowymi autami. Nadal wystarcza jej OPEL Corsa 1.2 z 2007 roku.

Wykazuje się natomiast najwięk-szą przezornością w zakresie in-westycji w papiery wartościowe.Łączna wartość tych, które posia-da wynosi 40 tysięcy złotych. Nakoniec 2011 roku miała 130 tysięcy oszczędności. W 2012 udało się jejdo tego dołożyć jedną pensję. Te-raz jej oszczędności wynoszą 142tysiące złotych.

Dziwić może akt, że burmistrzKoronowa nie posiada własnegomieszkania. W nie mniejsze zdu-mienie wprawia jednak wycena53-metrowego mieszkania za-

rządczyni Solca Kujawskiego, któ-re w oświadczeniu majątkowymwycenione zostało na niecałe 30tysięcy złotych. Starosta bydgo-ski wygląda przy tym jak krezusnieruchomości. Posiada 185-me-trowy dom o wartości 250 tysięcy złotych i 50-metrowe mieszkaniespółdzielcze własnościowe wyce-nione na 150 tysięcy złotych. Wpoprzednim roku zmienił samo-chód. Przesiadł się ze Skody Fabiiz 2005 roku do dwuletniego Che- vroleta Aveo.

Najważniejsi samorządowcy 

z powiatu bydgoskiego zgodnieunikają obciążeń. Żadne z nichnie zaciągnęło kredytu bankowe-go na kwotę powyżej 10 tysięcy złotych. Nie mają też dodatko-wych dochodów, które uzupeł-niałyby pensję wypłacaną z bu-dżetu państwa. Starosta bydgoskiutracił w ubiegłym roku 6 tysięcy złotych, które w 2011 roku zarobiłz tytułu najmu mieszkania. W ko-lejnym numerze Poza Bydgoszczprzyjrzymy się oświadczeniommajątkowym wójtów gmin po-wiatu bydgoskiego.

Nie muszą, to się nie zadłużająZnamy oświadczenia majątkowe samorządowców za 2012 rok. Poza Bydgoszcz sprawdziło, jak zasobne są portelewłodarzy miast powiatu bydgoskiego. Pod lupę wzięliśmy również starostę

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 6/24

POZA BYDGOSZCZ, maja

REGION

Szacuje się, że w 2010 roku byłoich na świecie 440 miliardów.To oznacza, że na jednego czło-wieka przypadały średnio 62elementy. Klocki Lego, bo o nichmowa, bawią dzieci już od ponad60 lat.

Dziś trudno uwierzyć, że 60lat wcześniej były znane główniew Danii, gdzie dopiero zaczynały swój podbój świata. I choć mogło-by się wydawać, że Lego przezna-czone jest tylko dla najmłodszych,to nasz glob zamieszkuje tysiącedorosłych hobbystów, którzy spo-tykają się na zlotach anów tychklocków. Wypustki i gniazda, z

których zbudowane są elementy Lego, pozwalają łączyć ze sobąróżnorakie części w jedną całość.Takie rozwiązanie nie ograniczawyobraźni budowniczego do kon-kretnego schematu czy modeluukazanego na rysunku. Ponadto,dziecko poprzez świetną zabawę

ma okazję rozwinąć swoje umie- jętności, stać się bardziej kreatyw-ne i błyskotliwe. Warto zaznaczyć,że klocki dostępne w dzisiejszychsklepach, można łączyć z tymi wy-produkowanymi w latach 60-tychXX wieku. To ewenement, a jed-nocześnie niezwykła zaleta Lego.

− Faktu, iż klocki Lego cały czas są na topie, nie da się ukryć− zaznacza Agata Gburczyk z byd-goskiego sklepu Lego znajdujące-go się przy ul. Gdańskiej. − Ro-dzice, którzy odwiedzają nas zeswoimi pociechami, wspominająswoje zestawy i zdradzają niekie-dy, że ich kolekcja, nabyta jeszcze

lata temu, wciąż służy dzieciom.Dziś, Lego oeruje nieco więcej.Otworzyło się chociażby na płećpiękną, poszerzając swoją oertęo serię Friends, która adresowana

 jest przede wszystkim do dziew-czynek. Ta nowość wzbogaconaw laleczki, pozwala zbudować ka-

wiarnię, domek czy salon piękno-ści. Nie można zapominać, że dzi-siejsze Lego to nie tylko beztroskazabawa, ale również dydaktyka.Istnieją bowiem zestawy, które

można połączyć z komputerem,a które uczyć mogą programowa-nia. Ponadto, Lego wciąż pamię-ta o najmłodszych – klocki LegoDuplo − to seria przeznaczona dla

dzieci, które ukończyły 18. miesiącżycia. Sporym zainteresowaniemcieszą się również pozostałe se-rię − Lego Ninjago czy Lego StarWars − skierowane do różnychgrup wiekowych.

Postęp Lego widać na prze-strzeni lat. Wystarczy spojrzećna połowę XX wieku, gdzie po-szczególne elementy były jeszczez drewna, a łączono je tylko przy pomocy kleju. Dzisiejsze Legoidzie z duchem postępu i stawiana nowatorskie rozwiązania, któremogą dać wiele korzyści konsu-mentom. Kupno miśka czy lalkito czasem rozwiązanie na krótką

metę. Dzięki ormule klocków Lego możemy zbudować samo-chód, a następnie, przy wykorzy-staniu tych samych elementów,samolot. Ograniczeniem jest tylkowyobraźnia konstruktora, którąbawiąc się duńskimi klockamimoże wzbogacić.

Leg godt − baw się dobrze z LEGODziecko pragnie zbudować domek, a może zamek? Dzięki Lego może spełnić swoje marzenie

Marcin Tokarz

Mama miała siną twarz.Umarła na zawał, na podwór-ku. Karetka do Nowego Dwo-ru, niewielkiej wsi pod Kowa-lewem Pomorskim nie zdążyłana czas. Przyjechała – żeby sa-nitariusz podpisał akt zgonu.Dzieci stały i płakały, nie wie-działy co robić. Siedmioro – w tym pięcioro niepełnospraw-nych. W jednej chwili światcałej rodziny legł w gruzach.Został tylko smutek. I resztkinadziei...  Żona Czesława Czekały sko-nała w jego ramionach. Zgasła.Kto poczuł odchodzenie czło-wieka, zwłaszcza bliskiego, tenłzę już zawszę na to wspomnie-nie uroni. Czesław także...

- Samotny mężczyzna wy-chowujący siedmioro dzieci?To nie może się udać – kwito-wali sąsiedzi. Nikt nie dawałszans. Mało kto wierzył... Niktz otoczenia - poza samym Cze-sławem Czekałą. Mimo tragediiodnalazł w sobie siłę. Śmierćżony nie oznaczała końca ro-dziny.

Listy, wnioski, błagania -

wszystkie odrzucane. Pomocnansowa - niemożliwa. Orga-nizacje pomocy społecznej od-mawiały jej udzielenia.

- Padła propozycja oddaniadzieci do placówki opiekuńczo- wychowawczej. Tłumaczono,że tak będzie łatwiej. Odwró-ciłem się na pięcie i trzasnąłemdrzwiami.

Dla Czesława poddanie wal-ki nie wchodziło w rachubę.

Zwielokrotnione wysiłki, dal-sze poszukiwania poskutko-wały. Na horyzoncie pojawiłasię nadzieja. Caritas w Toruniuodpowiedział na żarliwe prośby mężczyzny.

Jednego dorosłego mniej,a roboty więcej niż było. Czas,

 jaki Czesław poświęcał na wy-konywanie zawodu musiał za-stąpić stałą opieką nad dziećmi.Teraz rodzina zmuszona jest do

dużych oszczędności, by star-czyło na chleb…Dłonie męż-czyzny są styrane wysiłkiem.

- Dzieci, mimo młodegowieku rozumieją, że liczy siękażdy zaoszczędzony grosz.Dom remontowany jest etapa-mi. Stopniowo, gdy uda się ze-brać potrzebną sumę. Nie jestto łatwe. – tłumaczy głowa ro-dziny. - ZUS zwleka z przyzna-niem zasiłku.

Renta dla niepełnospraw-nych dzieci nie wystarcza. Fun-dusze Czekałów uzależnione sąod woli darczyńców.

Oczy mężczyzny przepeł-nione są smutkiem i boleścią.Przed dziećmi skrywa swojelęki. Ich utrata na rzecz domudziecka oznaczałaby klęskę.Dlatego Czesław poświęca każ-dą chwilę na poprawę bytu ro-dziny. Cały swój czas poświęcaoddaleniu groźby jej rozłamu.Odetchnie ze spokojem dopie-ro wtedy, gdy każde z dzieci za-łoży własną.

- Spadł na mnie kamień.Muszę go podnieść – oznajmia.

Nie oczekuje podziwu. Jestwdzięczny za ciepłe słowa, alewzięcie na barki skutków tra-gedii było dla niego jedynym

rozwiązaniem. Niemniej posta-wa, jaką reprezentuje nie mogłazostać niedoceniona. Dzieciz domu dziecka, gdzieś spozaTorunia, wysłały darowiznę, awraz z nią list. Po przeczytaniu

 jego treści, łzy poleciały ciur-kiem po policzkach mężczyzny.Łzy radości i nadziei. „To, coPan robi dla swoich dzieci jestpiękne. Chcielibyśmy mieć ojcatakiego jak Pan – dzieci z domudziecka”.

Czesław Czekała samotnie wychowuje siedmioro dzieci. Żona zmarła na jego rękach

Tato, bądź przy nas zawsze

PomóżCzesławowi Czekale. 

Przekaż 1%Caritas Diecezji

Toruńskiej

KRS0000225584z dopiskiem: dla Czesła-

wa Czekały 

   F  o

   t .   C  a  r   i   t  a  s

   D   T

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 7/24

POZA BYDGOSZCZ, maja

REGION

  Tomasz Więcławski

Do „chodzenia z kijkami” na-mówiła ją córka. Na początkubyły krótkie dystanse. Potemokazało się, że pięć kilometrów to za mało. „Benia” zwiększyłaobciążenia dwukrotnie. Na codzień trenuje obok orlika w Żo-łędowie. W Gdańsku stanęła nanajwyższym stopniu podium.

- Chorowałam poważnie nareumatoidalne zapalenie stawów – opowiada Bernardyna Suma-ra z Maksymilianowa. – Córkastwierdziła, że może taka ormarehabilitacji mi pomoże. Ja jużpraktycznie nie chodziłam, a te-raz wygrywam zawody sporto-we. To niesamowite.

Przygodę z nordic walking

rozpoczęła w 2011 roku. Od sa-mego początku aktywnie uczest-niczy w treningach sekcji tej dys-cypliny, którą prowadzi Gminny Ośrodek Sportu i Rekreacji w Osielsku. Zawodnicy z tej miej-scowości są już rozpoznawani natrasach w całym kraju. W swoichcharakterystycznych, żółtych ko-szulkach wyjeżdżają na wszelkiemożliwe zawody.

- Babcia „Benia” jest naszymdobrym duchem – mówi ŻanettaKaźmierczak, dyrektor Gminne-go Ośrodku Sportu i Rekreacjiw Osielsku. – Wszystkich zarażaswoim optymizmem i radościążyciową. Kilka lat temu musiałabrać bardzo silne leki, a teraz nie

dość, że zrezygnowała z arma-

kologii, to jeszcze osiąga rewela-cyjne wyniki sportowe.

Nordic walking nie jest jedy-ną aktywnością Bernardyny Su-mary. Ostatnio spróbowała swo-ich sił w rajdzie rowerowym.

- Wśród młodych ludzi czło-wiek nabiera więcej energii dożycia – mówi babcia „Benia”.– Planuję start w kolejnych za-wodach kolarskich. Wyniki tooczywiście kwestia drugorzędna,ale puchary, które przywożę zzawodów, mają swoje honorowemiejsce.

Zajęcia w gminie Osielsko

prowadzone są trzy razy w tygo-

dniu. Na każdym treningu po- jawia się ok. 25 osób. Jako, że teodbywają się w trzech miejsco-wościach w gminie, stale z kij-kami chodzi 75 osób. Jest sporarotacja, ale większość osób przy-chodzi jeden raz i zostaje na dłu-żej. Gdy trzeba na zawody zmie-ścić się w jednym autokarze, jestduży kłopot. Tak wiele osób chcebowiem zaznać smaku rywaliza-cji.

W sierpniu ubiegłego rokupo raz pierwszy odbywały się naterenie gminy zawody PucharuPolski w Nordic Walking. Orga-

nizatorów spotkało miłe wyróż-

nienie.- „Chodziarze” przyznali nam

tytuł najlepszego eventu i im-prezy sportowej, jeżeli chodzi otę dyscyplinę, w naszym kraju –mówi z dumą Żanetta Kaźmier-czak. – Polska Federacja NordicWalking zaproponowała nam w tym roku organizację zawodów oPuchar Świata. Już 10 sierpnia nastarcie staną amatorzy tego ro-dzaju rekreacji z różnych państw.

Swoje uczestnictwo potwier-dzili już zawodnicy ze Słowacji,Szwecji i Niemiec. Gotową dowalki ekipę wystawi również

sekcja z Osielska.

- Nie mogę się doczekać tychzawodów – mówi BernardynaSumara. – Występowałam już w 

Polanicy Zdroju, Pakości, Ino-wrocławiu i wielu innych miej-scowościach. W Gdańsku wy-grałam zawody o Puchar Świata.

Popularność nordic walkingrośnie w naszym kraju. Na star-cie zawodów różnej rangi mel-duje się po kilkaset osób. Babcię„Benię” znają jednak wszyscy.

- Bardzo się cieszę, że ludziemnie szanują – mówi zawodnicz-ka z Maksymilianowa. – Mambardzo dobry kontakt z młodymiludźmi. Nie ma żadnego konfik-tu pokoleń. Wszyscy chcemy siędobrze bawić i to robimy.

„Benia” startuje na dystansie10 kilometrów. Na początku ry-walizowała na trasie o połowie

krótszej, ale było jej mało.- Gdy pierwszy raz docho-dziłam do mety, to myślałam,że wyzionę ducha – opowiadaz uśmiechem Bernardyna Su-mara. – Teraz mam zdecydowa-nie lepszą kondycję. Jeżeli tylkozdrowie pozwoli, to chciałabymstartować na obecnym dystansie.

Mieszkanka gminy Osielsko jest na emeryturze. Wcześniejpracowała jako teleonistka napoczcie w Bydgoszczy i w nadle-śnictwie w Żołędowie. Teraz madużo czasu na realizację swoichpasji.

- Cieszę się, że córka mnie dotego namówiła – mówi „Benia”. –Teraz nie wyobrażam sobie tygo-dnia bez treningu.

Dziewczyna na medal„Babcię” z Maksymilianowa znają wszyscy amatorzy nordic walking. Startuje w kategorii 70+ w zawodach w całej Polsce

   F  o   t .   T

  y   t  u  s

   S   z  a    b  e    l  s    k

   i

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 8/24

W niedawnych wyborachuzupełniających do Senatu,które odbyły się w Rybniku,zdobył pan 8% głosów? Tosukces czy porażka?

Porażkę poniosło PiS, którezmobilizowało ogromne siły na te wybory. Jarosław Ka-czyński przebywał tam 5 dni,miał po 2-3 spotkania dzien-nie, a za kandydaturą Bole-sława Piechy agitowało 130posłów. Wynik wyborczy był jednak niższy niż ich sondażeogólnopolskie. To prawda, żedla nich to trudny teren, ale tosamo można powiedzieć o nas.Mój wynik znacznie przewyż-

sza jednak nasze notowania,które szacowane są na ok. 4,5%poparcia. W tym sensie wynik  jest dobry. Liczyliśmy jednak,że będzie znacznie niższa re-kwencja, co sprzyjałoby mojejkandydaturze. Przy takim za-angażowaniu PiS nie mogłem jednak wygrać.

Przez wiele lat grał pan w szachy czy brydża. Nie myślałpan, żeby zmienić taktykę iwzorem innych polityków „oszukać” wyborców w czasiekampanii? Mówienie tego, cosię myśli, nie daje sukcesów wyborczych.

Nie zajmuję się oszukiwa-niem ludzi, bo jest to sprzecz-ne z moją moralnością. Jeżelizacząłbym tak robić, to do mo- jej partii zapiszą się osoby, któ-re w to uwierzą. Gdy zmienięzdanie i zacznę mówić prawdę,zostanę z niej wyrzucony. Był-by to nonsens.

W mainstreamowym przeka-zie medialnym przedstawia-ny jest pan, paradoksalnie,

 jako antywolnościowiec…Ja? Przecież jestem uciele-

śnieniem wolności.

Taki obraz powstaje, gdy przedstawiane są pana po-glądy w odniesieniu do praw wyborczych kobiet czy praw osób niepełnosprawnych.

W odniesieniu do osób nie-pełnosprawnych, chciałbym jedynie nie płacić podatków na paraolimpiadę. Zresztą tak samo jak na zwykłe igrzyska.Czemu tego rodzaju zawo-dy nie mogą być nansowaneprzez prywatne rmy? Dla-czego ludzie, którzy nie oglą-dają olimpiady, mają płacićza jej organizację? Nie jestemprzeciwnikiem osób niepeł-nosprawnych. Niech skaczą,biegają, organizują biegi przezpłotki na wózkach. Zupełniemi to nie przeszkadza. Muszęzauważyć, że w trakcie wybo-rów w Rybniku, głosowanieodbywało się także w domudla niepełnosprawnych, gdziepoparło mnie 22% wyborców.

W mediach prowadzona jestkampania prounijna. Corazwięcej jest reklam, w którychpokazywane są pozytywne

skutki wykorzystania undu-szy europejskich w naszymkraju. Wskazuje się w nich,

że nie zauważamy jak Polskazmieniła się dzięki akcesji doUE.

Proszę zauważyć, jak zmie-niły się w XIX wieku USAdzięki UE, albo Chiny w ostat-nich 30 latach. Tego rodzajuakcje mają jedynie wymiarpropagandowy.

Donald Tusk jest premieremod 2007 roku. Długo jeszczebędzie rządził?

Ale przecież w Polsce nierządzi Donald Tusk. Jesteśmy pod okupacją „ederastów” zBrukseli. Premier nie ma zbytwiele do powiedzenia. Jak na

warunki, w których przycho-dzi mu rządzić, trzeba przy-znać, że wychodzi mu to nienajgorzej. Jak na garbatego, to jest całkiem prosty. To samotyczy się Jarosława Kaczyń-skiego. Brukselą rządzi wyjąt-kowa hołota. Czegoś takiegonie było nigdy w historii, żeby władzę nad całym kontynen-tem sprawowała taka bandawariatów. Oczywiście, były czasy, kiedy Kaligula rządziłRzymem. Nota bene on pierw-szy wypędził inwalidów naarenę. Imperium rządzili wte-dy dziwacy, a teraz mamy tegopowtórkę. Żyjemy w okresie

upadku cywilizacji europej-skiej. Tylko czekać, aż przyjdąmuzułmanie i poderżną namgardła.

Jednomandatowe okręgi wy-borcze. Co pan na to?

Obiecałem, że będę za tymgłosował. Mam w tym zresz-tą prywatny interes, bo wtedy moje szanse wyborcze rosną.

Niewiele to jednak zmieni.Popatrzmy na USA, które za-czynały jako republika a prze-

istoczyły się w demokrację.Teraz na życzenie ludu musządodrukowywać pieniądze. De-mokracja jest tyranią większo-ści. To nie jest ustrój wolności,ale zwykłego zniewolenia, tyletylko, że durniów. Król czy dyktator, żeby rządzić, musimieć jakieś zdolności, a ludwręcz przeciwnie. Obecna sy-tuacja w USA czy w Polsce tooczywiste spadkobierstwo tegoustroju. W ten sam sposóbupadły starożytne Ateny. Jed-nomandatowe okręgi są mniejgłupie niż obowiązująca terazordynacja, ale tylko dlatego, żegłupszej być już nie może.

Mówi pan o zniewoleniuprzedsiębiorców zagmatwa-nymi przepisami. Czemuwięc ludzie nie wychodzą naulicę i nie domagają się wol-ności?

Bo przywykli do tego sys-temu. Wiedzą już komu daćłapówkę, w jaki sposób za-łatwić daną sprawę. Uprosz-czenie przepisów nie działana korzyść obecnych przed-siębiorców, ale tych, którzy będą dopiero zakładali swojejdziałalności. Dla nas jest tylko jednak grupa – konsumenci,których jest 38,5 miliona. Pro-

ducent ma służyć konsumen-towi, a nie odwrotnie, jak za-kładają socjaliści. Dla USA jestdobre to, co dla Amerykanina.Jeżeli korzystne jest dla niegokupienie tańszego samochodu japońskiego, to jest to korzyst-ne dla Ameryki, bo pieniądze,które zaoszczędzi, wyda nainne produkty.

Przyjmijmy hipotetycznie, żedochodzi pan do władzy. Copan zmienia?

Przede wszystkim trzebaprzywrócić zasadą „chcącemunie dzieje się krzywda”. Jest onaoczywista dla logicznie myślą-cych osób. Przymus bezpie-czeństwa, czyli np. zapinaniapasów w samochodach jest znią sprzeczny. Na każdym kro-ku mamy państwo opiekuńcze,które „dla mojego dobra” cośmi nakazuje. Nie jestem więc już wolnym człowiekiem, aleniewolnikiem, któremu sięcoś każe. Krowę też się wiążena łańcuch, żeby nie weszła w szkodę. To samo robi się terazz ludźmi, których traktuje się jak bydło.

Żył pan w okresie PRL-u. Jak wypada porównanie dzisiej-szych realiów z okresem ko-munistycznej władzy?

Dziś jest znacznie gorzej.Za komuny było źle, ale Go-mułka był lepszy od Bieruta,Gierek od Gomułki itd. Nastę-powała więc poprawa, bo niebyło demokracji. W tej chwilikażdy kolejny rząd jest gorszy.Rządzi większość, która jestgłupia. W wyniku demokracjipadły Ateny czy I Rzeczypo-spolita. Jak rozsądny człowiek może chcieć ustroju, w którymdwóch meneli spod budki z pi-

wem ma dwa głosy, a proesoruniwersytetu jeden?

Sprawdzianem dla KNP będąwybory do Parlamentu Euro-pejskiego. Jego wyniku panoczekuje?

Jesteśmy, poza UPR-em, je-dyną partią eurosceptyczną odsamego początku. W tej chwi-li w sondażach mamy 5,3%, a

UPR i Ruch Narodowy 1,8%,więc razem mielibyśmy ponad7%. Nie wiadomo jednak, czy 

te wybory się odbędą, bo UEmoże się przez ten rok rozpaść.Myślę jednak, że mamy szansęna 20% poparcia – jako koali-cja „antyunijna”. My nie jeste-śmy antyeuropejscy. Dobry Rosjanin nienawidził ZSRR,dobry Niemiec nienawidziłTrzeciej Rzeszy, dobry Euro-pejczyk nienawidzi Unii Euro-pejskiej.

O wyborach w Rybniku, Unii Europejskiej, wolności obywateli i okupacji Polski, z JanuszemKorwin-Mikkem, prezesem Kongresu Nowej Prawicy , rozmawia Tomasz Więcławski

Na garbatego całkiem prosty 

Janusz Korwin-Mikke

Urodzony 27 października1942 r. w Warszawie, od czasów młodości narażał się władzy lu-dowej, za co kilkakrotnie został

aresztowany.Publicysta i elietonista.

Autor kilku tysięcy artykułów i elietonów, w których konse-kwentnie opowiada się za rady-kalną wolnością gospodarczą ikoniecznością powrotu do war-tości tradycyjnych. Autor kilkuksiążek, obecnie publikuje w „SuperExpressie”, tygodnikach„Najwyższy CZAS!”, „Angora”i „Uwarzam Rze”.

Polityk, lider Unii Polity-ki Realnej. W latach 1980-81doradca NSZZ ,,Solidarność”Indywidualnego Rzemiosła,w 1982 r. internowany na półroku. W 1984 r. wraz ze Ste-anem Kisielewskim założyłPartię Liberałów ,,Prawica”, w 1990r. stworzył Konserwatyw-no-Liberalną Partię „Unia Po-lityki Realnej”, której był preze-sem do 1997 roku - i ponownie,po Stanisławie Michalkiewiczu,od 1999 r. Zrezygnował w 2003.W latach 1991-92 poseł na Sejmz woj. poznańskiego.

W 1999 roku zebrał wrazz UPR 140.000 podpisów narzecz przywrócenie kary śmier-ci.

Janusz Korwin-Mikke spotykał się z mieszkańcami naszego r agionu przez cały maj

POZA BYDGOSZCZ, maja

WYWIAD

   F  o   t

 .   T  y   t  u  s

   S   z  a    b  e    l  s    k

   i

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 9/24

  Marcin Tokarz 

Jej tata jest lekarzem. Uratowałniejedno ludzkie życie, nigdy nie traci głowy, gdy trzeba ko-muś pomóc. Po wypadku, w któ-rym potrącona została jego có-reczka, był jednak bezsilny.Została po niej cisza i milczeniesąsiadów. I pusta szafa w przed-szkolu „Tęczowa Kraina”.

To brak rozsądku naciskałwtedy na pedał gazu. Biały Volks-wagen pędził z prędkością po-nad dwukrotnie przekraczającą„czterdziestkę” widniejącą naznaku. Nie powstrzymywały goprogi zwalniające, ani światła,których próżno szukać na ul. Byd-goskiej w Niemczu, choć wzdłużniej unkcjonują: szkoła i przed-szkole. Gdy kierowca spostrzegł

dziewczynkę wbiegającą na ulicę,było już za późno.

Karetka w ciągu dziesięciu mi-nut przybyła na miejsce wypadku.5-latka w stanie krytycznym zo-stała zabrana do szpitala. Piotr S.,ojciec, a zarazem lekarz doskona-le wiedział, że szanse na przeżyciesą niemal zerowe. Razem z żoną,Renatą, byli przy niej do końca.Julia S., po ośmiu dniach zmarła. 

W Niemczuczekają na zmiany 

Od wydarzenia z 15 kwiet-nia minął ponad miesiąc, a lękimieszkańców Niemcza nie słabną.Śmierć dziewczynki pamięta wie-

lu, a niektórzy boją się wypusz-czać dzieci z domu. Przedszkolan-ki nawet na chwilę nie spuszczająoczu z gromadki dzieci. UlicaBydgoska miała być bezpieczna.Śmierć Julki na skrzyżowaniu z ul.Ks. Henryka Mrossa pokazała, żew Niemczu bezpiecznie wcale nie jest...

- Po tym tragicznym wypadkuna sesji Rady Gminy Osielsko po- jawił się przewodniczący komisjirozwoju Rady Powiatu – mówi

Wojciech Sypniewski, wójt gmi-ny Osielsko. – Podjęto rozmowy na temat bezpieczeństwa dróg w Niemczu, padła propozycja za-łożenia świateł. Położenie nowejnawierzchni na ulicy Słowackie-go znacznie odciążyło ruch z ul.Bydgoskiej. Doszło jednak dotragedii. Dlatego trzeba coś zmie-nić, bo w Niemczu powinno byćbezpieczniej. Jesteśmy otwarci nawspółpracę z właścicielem dro-gi, czyli starostwem, od któregooczekujemy rozsądnej inicjatywy.

Ponad pięćdziesiąt osób pod-pisało się pod petycją w spra-wie poprawy bezpieczeństwa w Niemczu skierowaną do starosty powiatu bydgoskiego. Mieszkań-cy niecierpliwe czekają na zmiany.

- Wystarczyłoby postawieniesygnalizacji przy szkole – mówiMarianna Reiska, dyrektor przed-szkola „Dziecięcy Świat”.

Także dyrekcja „Tęczowej Kra-iny” opowiada się za wzmoże-niem środków ostrożności na ul.

Matejki. Poziom bezpieczeństwazdaniem dyrekcji przedszkola po-zostawia wiele do życzenia...

- Rodzice boją się, że ich dzie-ci spotka to samo – mówi HannaŻuralska, dyrektor ds. pedago-gicznych „Tęczowej krainy”. – Wpetycji prosimy o założenie barie-rek na drodze.

Dyrekcja przedszkola od po-czątku roku szkolnego 2011/2012parokrotnie zwracała się doGminnego Zakładu Komunalne-go Zarząd Dróg w Żołędowie o

poprawę bezpieczeństwa w po-bliżu placówek edukacyjnych w Niemczu. Bezskutecznie. Miesz-kańcy Niemcza nie mają wąt-pliwości, że w jakimś stopniu tourzędnicy ponoszą odpowiedzial-ność za śmierć 5-letniej Julki.

- Moim zdaniem należąca dogminy ulica Matejki nie wymagawprowadzania zmian – stwierdzaWojciech Sypniewski. - Prawidło-wa opieka rodziców nad dziec-kiem wykluczy poczucie braku

bezpieczeństwa.Na ulicy Bydgoskiej rzadko

który kierowca przestrzega prze-pisów. Prosta droga wręcz pro-wokuje do szybkiej jazdy. Brak progów zwalniających w pobliżuszkoły i przedszkola wywołujezdumienie wśród przyjezdnych.Rzadki ruch usypia czujnośćprzechodniów.

- Tą ulicą jeździliśmy z Julką nawycieczki rowerowe – mówi PiotrS, ojciec 5-latki. – W głowie mi sięnie mieści, że jak długi był ślad

hamowania... Jaka to musiała byćprędkość...

Kto poniesie winę?

Kierowca uczestniczący w zde-rzeniu w najgorszym wypadkuponiesie karę do dwóch lat pozba-wienia wolności. Niemcz znał jak własną kieszeń. To nie wystarczy-ło.

Opiekunka miała we krwi 0,34promila alkoholu. Nie przyznaje

się do winy. Szuka wymówek w nieprzewidywalności zachowańdzieci. Rodzice nie mogą uwie-

rzyć, że zaledwie godzina dzieliłaich od odebrania Julii od niani.- Od trzech lat Ewa U. opieko-

wała się naszą córeczką – mówitata Julki, – Mieliśmy do niej peł-ne zauanie. Tymczasem z ustaleńpolicji wynika, że to ona pozwoli-ła małej przejść przez ulicę.

Opiekunka Julki wypiera sięodpowiedzialności za wypadek izapowiada, że w sądzie udowod-ni, że nie ponosi za tragedię od-powiedzialności.

- Julka była spokojnym dziec-kiem – dodaje Piotr S. – Przeży-ła wypadek, czołowe zderzenie,nauczyła się bardzo dobrze, żesamochód to wielkie niebezpie-czeństwo. Niemożliwe, że samawybiegła na jezdnię. Jestem tego

całkowicie pewien.Udało nam się dotrzeć doopiekunki Julki. Udawała, że jestprzypadkowym świadkiem zda-rzenia – ot, coś słyszała...

- Takie małe dziecko bardzotrudno upilnować, może w każdejchwili zaskoczyć, więc nie ma conaskakiwać na opiekunkę – po-wiedziała nam Ewa U., nie przy-znając się, że Julka została przy niej potrącona. - To bardzo nie-bezpieczna droga, ten samochód jechał naprawdę bardzo szybko...Tak słyszałam...

Policja prowadzidochodzenie

 

- Prowadzimy postępowaniew sprawie śmiertelnie potrąco-nej – mówi Maciej Daszkiewiczz Zespołu Prasowego KWP w Bydgoszczy. – Na tę chwilę nie jesteśmy w stanie powiedzieć, ktoprzyczynił się do zdarzenia.

* * *

W „Tęczowej Krainie” dziecibawiły się w chowanego. Wszyst-kie szukały Julki...

W Tęczowej Krainie brakuje JulkiNietrzeźwa niania, nadmierna prędkość i gładki asalt. To wystarczyło, by zginęła 5-letnia Julcia. W Niemczu od tegotragicznego wypadku każdy pisk opon kojarzy się mieszkańcom tak samo

POZA BYDGOSZCZ, maja

REGION

   F  o

   t .   T  y   t  u  s

   S   z  a    b  e    l  s    k

   i

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 10/24

POZA BYDGOSZCZ, majaa

GMINA OSIELSKO

  Tomasz Więcławski 

Jest wnuczką jednego z najbar-dziej znanych bydgoskich ry-zjerów. Po nim odziedziczyłazamiłowanie do tego achu. WPolsce wygrała praktyczniewszystkie możliwe konkursy.Wysokie miejsca zajmuje takżena zawodach za granicą. Późniejwraca do Osielska i dba o włosy swoich klientów.

Agata Stoppel w kwietniuzdobyła tytuł mistrza Polski weryzjerstwie męskim w czesaniuklasycznym oraz artystycznym.

- Mój dziadek pracuje jakoryzjer od 55 lat – mówi AgataStoppel-Malinowska. – Jego żonai moja ciocia również zajmują siętą proesją. W genach mamy więc

ryzjerstwo. Mój salon jest czwar-tym w rodzinie.

Sukcesy odmłodzieńczych lat

Tegoroczny sukces nie był jed-nak pierwszym w karierze 25-let-niej ryzjerki z Osielska. W 2005roku (wówczas uczennica pierw-szej klasy szkoły ryzjerskiej) zdo-była tytuł najmłodszego mistrzanaszego kraju we ryzjerstwiemęskim. Dwa lata później zaję-ła drugie miejsce w Grand Prixodbywającym się w niemieckimFrankurcie. Agata Stoppel wy-stępuje również w kadrze naro-dowej, z którą zdobyła czwarte

miejsce drużynowych mistrzostw 

świata w Chicago.- Bardzo lubię kontakt z klien-

tem – mówi mistrzyni nożyczek.– W tej pracy non stop poznajesię nowe osoby. Wyjazdy na kon-kursy dają możliwość poznawa-nia innych państw, zwiedzania,obcowania z wieloma kulturami.Fryzjerstwo jest moją pasją. Ko-cham to robić i daje mi to porząd-ną dawkę adrenaliny. Od małegoprzebywałam w salonie, więc za-raziłam się tym wiele lat temu.

Salon a konkursy 

Salon w Osielsku powstał rok temu. Czeszą się tam zarównopanie, jak także panowie. Pracująw nim wyłączenie kobiety, ale jak mówi właścicielka, jest to tylkokwestia przypadku.

- Tak po prostu wyszło – śmie- je się Agata Stoppel. – Nie manajmniejszych przeciwwskazań,aby ryzjerem w moim saloniebył mężczyzna. Liczą się kontaktz klientem i umiejętności.

Codzienna praca w salonie

znacznie różni się od rzeczywi-

stości konkursowej.- Na zawodach rywalizuje-

my we ryzjerstwie artystycznym– wyjaśnia najmłodsza ryzjer-ka z rodu Stoppli. – Każdy musinauczyć się określonych ryzur,zmierzyć z wyzwaniami, którestawiają przed nami organizato-rzy i sędziowie. Przygotowania dokonkursów są naprawdę ciężkąpracą. Jeżeli chce się osiągać suk-cesy, trzeba poświęcić na dosko-nalenie swoich umiejętności wielegodzin. Praca w salonie uczy do-

kładności, precyzji.

Zdaniem mistrzyni, rośnie w Polsce świadomość swojego wy-glądu. Coraz więcej osób dba o to,

aby włosy były zadbane i oddawa-ły charakter ich właścicieli.

Królują jednolite kolory 

- Kobiety zwracają na to wielkąuwagę, by ich ryzura była zadba-na – mówi właścicielka salonu w Osielsku. – Wśród mężczyzn wi-dać wyraźną poprawę w ostatnichlatach. Coraz częściej nie jest imobojętne to, jak wyglądają. To cie-szy.

Specjalnie dla czytelników Poza Bydgoszcz postaraliśmy sięrównież dowiedzieć, co w tymroku jest modne.

- Na topie są jednolite kolory oraz robiąca urorę koloryzacja3D– mówi Agata Stoppel. – Do-minują krótkie włosy u pań.Uznaniem cieszą się równieżsploty i warkocze.

Pomimo tego, że w saloniepracuje kilka osób, część klientów oddaje swoje włosy jedynie podopiekę mistrzyni kraju. Ta nie boisię konkurencji i cieszy się z ak-tu powstawania coraz to nowychzakładów, które stoją w regioniebydgoskim na bardzo wysokimpoziomie.

- Przychodzę do tego salonu odpoczątku jego istnienia – mówimieszkanka Osielska. – Wcześniejczesałam się w Bydgoszczy u JanaStoppla. To porządni ludzie, któ-rzy wiedzą, jak dbać o włosy.

Furorę robi koloryzacja 3DW Osielsku włosy mieszkańców czesze mistrzyni Polski we ryzjerstwie. Stoppel – to nazwisko znane wszystkim

   F  o

   t .   T  y   t  u

  s   S   z  a    b  e    l  s    k   i

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 11/24

POZA BYDGOSZCZ, maja

GMINA OSIELSKO

  Tomasz Więcławski 

Pielęgnacja roślin to bardzoczasochłonne zajęcie. Wyma-ga od człowieka dużego na-kładu energii i systematycz-ności. Trzeba lubić kontakt znaturą i mieć sporą wiedzę,

bo drzewa, krzewy czy kwiaty mają swoje humory. Każdaroślina lubi co innego i nieko-niecznie adaptuje się w do-wolnym miejscu.  - Jak przeprowadziliśmy siętutaj, to naokoło był bagnisty teren – mówi Ewa Abramczyk.– Musieliśmy włożyć wielezaangażowania i pracy, żeby osuszyć teren i krok po krokustworzyć przyjemne i pięknedla oka miejsce. Codziennie

spędzam między krzewamikilka godzin. Rośliny wymaga- ją dużej uwagi.

Ogród państwa Abramczyk ma ok. 0,5 ha powierzchni.Można w nim znaleźć prak-tycznie wszystko. Są drze-wa, krzewy ozdobne, zakątek kwiatowy, różne gatunki ziół

i warzywa. W jego centrumznajduje się staw, w którympływają różne gatunki ryb– szczupaki, liny czy karpie.Jakżeby to było, gdyby świa-towy eksporter ryb nie miałnieopodal domu stawu. Do-bytku strzeże Basterek – mały,ale niezwykle przywiązany dowłaścicieli pies.

- Przyroda jest tak ekspan-sywna, że jakby się to zostawi-ło na tydzień, to wszystko by 

zarosło – mówi mieszkankaOsielska. – W naszym ogro-dzie staramy się unikać che-mii. Naturalne rzeczy są o wie-le zdrowsze. Każda pora rokuprzynosi coś nowego, ale nie-prawdą jest, że pięknie jestwśród natury tylko wiosną ilatem. Oszronione krzewy ro-

bią w styczniu oszałamiającewrażenie.Magnolie, dzikie lilie, meli-

sa cytrynowa czy rzadkie drze-wo platan - wszystko to odnaj-dziemy w osielskim ogrodzie.Są też rzeźby, które właścicielezaprojektowali albo przywieź-li z zagranicznych podróży.Nie może zabraknąć równieżmiejsca na piwniczkę, w którejznajdziemy butelkę dobregowina.

- Sałatka ze świeżymi liść-mi mniszka jest zdrowsza odnaszpikowanych chemią wa-rzyw - mówi Ewa Abramczyk.– Wnuki uwielbiają bawić sięw naszym ogrodzie. Wiele go-dzin potraą spędzić na most-ku nad oczkiem wodnym.Teściowie mieli niewielkie

gospodarstwo. Przy poprzed-nim mieszkaniu też mieli-śmy ogród, ale zdecydowaniemniejszy. Od wielu lat się tymzajmuję. Poza czytaniem ksią-żek to moje ulubione hobby.

Polskie zimy nie są łaska-we dla roślin. Wiele gatunków trzeba otulać, żeby nie wymar-zły.

- Platan jest bardzo delikat-nym drzewem – wskazuje EwaAbramczyk. – Podobnie jest

z różami, które przy -15 stop-niach giną. Trzeba je okrywaćchochołem. Cały czas zmie-niam coś w swoim ogrodzie.W tym roku przymarzły brzo-skwinie. Co chwilę trzeba cośwykopywać, nasadzać, przesa-dzać. Jest w tym jednak wieleuroku.

Mąż Ewy Abramczyk po-maga jej jednak w ogrodzie.Przed domem są strzyżoneprzez niego rośliny, którymisię opiekuje.

- Razem dbamy o otoczenienaszego domu – wskazuje EwaAbramczyk. – Zawsze jest cośdo zrobienia. To nie jest zaję-cie na pół gwizdka. Trzeba po-święcić kilka godzin każdegodnia, żeby eekt był zadowala- jący.

Pasją Ewy Abramczyk z Osielska jest ogrodnictwo. Od siedmiu lat stara się upiększać okalającą dom działkę.Zdobywała już wyróżnienia za najpiękniejszy ogród w gminie i powiecie bydgoskim

Ogród zachwyca o każdej porze roku    F  o   t .

   M  a  c   i  e   j   P  a  g  a    ł  a

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 12/24

POZA BYDGOSZCZ, maja

GMINY NOWA WIEŚ WIELKA I BIAŁE BŁOTA

Aleksandra Radzikowska

Łochowice już po raz trzeci mia-ły swoje święto. 18 maja na tere-nie wsi odbył się estyn rodzinny pod nazwą „Jak smakują Łocho-wice”, a smaków tego dnia byłowiele!

Główną atrakcją imprezy byłII Łochowicki Bieg Przełajowy,w którym udział wzięło aż stupięciu biegaczy z całego regionu.Na starcie oprócz zawodowców stanęli również amatorzy. Boha-terem dnia okazał się trzyletniJaś Lewicki, który udowodnił,że podczas rywalizacji nie wol-no zapominać o dobrej zabawie.Wszyscy uczestnicy biegu zosta-li uhonorowani pamiątkowymi,drewnianymi medalami, zaś nanajlepszych na mecie czekały pu-chary.

- Jesteśmy dumni z tak dobrzezorganizowanej zabawy. Połącze-nie biegu przełajowego z esty-nem było strzałem w dziesiątkę. –ocenia Justyna Białogłowy, prezesStowarzyszenia Kulturalno-Spo-łecznego „Łochowice z Przyszło-ścią”, współorganizatora estynu.Chociaż zawody biegowe były główną atrakcją dnia, to organiza-

torzy zadbali też o niespodzianki.W harmonogramie dnia zna-lazło się wiele różnorodnychpropozycji, przeznaczonych nietylko dla małych pociech, ale iopiekunów. Impreza była też ide-alną okazją do zaprezentowaniaswoich umiejętności szerszej wi-downi. Oklaskami zostały nagro-dzone występy dzieci i młodzieży z Zespołu Szkół im. Jana Pawła w Łochowie oraz Zespołu Pieśni iTańca KRAJNA.

- Impreza zorganizowana byłaz dużym rozmachem - komentujeKatarzyna Kirstein-Piotrowska,wójt gminy Białe Błota. - Jakouczestniczka estynu mogę tylkopogratulować Stowarzyszeniu cie-kawego pomysłu i jego realizacji.Każdy znalazł coś dla siebie. Od-były się świetnie zorganizowanezawody sportowe, promocja lo-kalnych przedsiębiorców i zaba-wy dla najmłodszych. Czekamy na powtórkę w przyszłym roku.

Prezentacja układów chore-ogracznych nie była jedynym

artystycznym akcentem imprezy.Jak co roku, zainteresowaniemcieszyły się kąciki rozrywki, wio-ska indiańska i loteria antowa,główne atrakcje dla najmłod-szych uczestników estynu.Najodważniejsi mieli okazję dokonnej przejażdżki. Organiza-torzy przewidzieli też miejscena prezentację oert lokalnychprzedsiębiorców z terenu gminy Białe Błota. Zainteresowani mie-li możliwość zakupu wybranych

produktów.- Cieszę się, że już po raz trzeci

odbył się w Łochowicach estynrodzinny - dodaje z uśmiechemJustyna Białogłowy. - Nie wierzy-łam, że ten plan uda się tak do-brze zrealizować. To była świetnaokazja do rozmów i spotkania zmieszkańcami. Sądząc po komen-tarzach, takie imprezy w naszymregionie powinny odbywać sięczęściej.

Po części ocjalnej, około go-dziny dziewiętnastej rozpoczęła

się impreza taneczna przy muzycena żywo, która zakończyła sobot-nią imprezę. Główny cel estynu,integracja społeczności, zostałzrealizowany. Wydarzenie odby-ło się przy wsparciu nansowymgminy Białe Błota, Starostwa Po-wiatowego Bydgoszcz, sołectwaŁochowice, Gminnego CentrumKultury Białe Błota oraz Nadle-śnictwa Bydgoszcz.

Oby Łochowice smakowały tak słodko za rok!

Tak smakują Łochowice!Sezon majówkowy tętni poza miastemInwestycja mająca na celu po-prawę warunków wychowanianajmłodszych w Brzozie maszansę się rozpocząć.

Jak powszechnie wiadomonajwięcej czasu podczas każdejbudowy zajmuje proces admini-stracyjny. Decyzja lokalizacyjnanowego budynku przedszkolapozwala sądzić, że zaplanowany pierwotnie do końca przyszłegoroku projekt ma szansę zostaćzrealizowany w terminie. Wedługplanów urzędu gminy budżet ca-łej inwestycji wyniesie ponad 3,5miliona złotych.

Aktualne warunki lokaloweprzedszkola już dawno wyczer-pały możliwości poprawnegorozwoju placówki. Dzięki budo-

wie nowego budynku znacznejpoprawie powinny ulec warunkipobytu i wychowania dzieci, pod-opiecznych przedszkola. Z pew-nością również zwiększy się liczbadostępnych miejsc pobytowychdla najmłodszych mieszkańców gminy.

To ważne, ponieważ przed-szkole dobrze wypełnia swojerole wychowawcze, co potwier-dza przyznany niedawno certy-kat „Przedszkola przyjaznegodzieciom”. Certykat ważny jestdo września 2014 roku. O jegoprzedłużenie placówka ma szansę

ubiegać się już w nowym budyn-ku.(AO)

Powstanie przedszkoleWójt wydał decyzję zabudowy 

  Marcin Tokarz

Igła wkłuta w żyłę. W niej cieszdająca życie. Jednym jest po-trzebna, innym niezbędna. Dladawcy to kilkadziesiąt minutspędzonych na wygodnym ote-lu w ambulansie. Dla biorcy,szansa na spędzenie kolejnychdni, miesięcy, lat z rodziną. An-drzej Kubiak, mieszkaniec Brzo-zy na nowo deniuje sens krwio-dawca. „Szlakiem 8 kropelnadziei” obejmuje powiat byd-goski. A to dopiero początek…

Do bydgoskiego oddziału Ca-ritas zgłosiła się czteroosobowarodzina. Zwrócili się o pomocnansową. Tłumaczyli, że zostaliobrabowani z porteli. Nie mieli jak wrócić do domu w Rudzie Ślą-skiej. Wzbudzali nieuność wśródpracowników biura. Jednak ondostrzegł w nich prawdziwie po-szkodowanych.

- Umiem rozpoznawać inten-cje ludzi - mówi Andrzej Kubiak,Przewodniczący ParaalnegoZespołu Caritas. – Potrzebowali130 zł. Zauałem im i otworzyłemportel. Miałem nosa, bo pienią-dze wykorzystali zgodnie z zapo-wiedziami, na powrót do domu– dodaje.

Andrzej Kubiak brał udział w 

2011 roku w pierwszej edycji pro-gramu Szymona Hołowni: Zwy-kły bohater – historie prawdziwe.Nie wygrał, ale dla każdego, ktogo zna i wie, czym się, na co dzieńzajmuje bohaterem był zawsze.

- Pierwszy objazd „ Szlaku 8kropli nadziei” liczył sobie czter-naście przystanków – wspominaAndrzej Kubiak, Założyciel i Pre-zes Fundacji Szlakiem nadziei. –Osiem kropli symbolizuje każdąz gmin powiatu, a szlak nadziei…każdy z nas idzie swoją ścieżkąmając nadzieję, że dojdzie do celu

– uzupełnia.Obdarowywanie pomocą dajemu radość. Odbiera ją świado-mość, że upośledzeni nie mająrównych szans z w pełni sprawny-mi. Nikomu nie odmówi wspar-cia. Taki już jest, a poznać mógłto mężczyzna, który po okolicz-nościach, w jakich się spotkalipostanowił zgłosić Andrzeja Ku-biaka do „Zwykłego bohatera”.

- Poruszał się na wózku – opi-suje Andrzej Kubiak, radny po-wiatu bydgoskiego. – Pomogłemmu zapakować się do samochodu

i wręczyłem wizytówkę

na wypadek, gdyby kie-dyś mnie potrzebował.Po pół roku zadzwonił.Stracił pracę. Znalazłemdla niego nowe zajęcie w projekcie wsparcia osóbniepełnosprawnych narynku pracy.

Poluje na krew,choć nie jest wampirem.Dzięki porozumieniu zRegionalnym CentrumKrwiodawstwa i Krwio-lecznictwa w Bydgosz-czy w 2011 roku udało sięzorganizować ambulans,który sprawuje unkcjeprzenośnego szpitala.Projekt „Szlaku 8 kro-pel nadziei” zakończył

się sukcesem zebrania460 jednostek krwi. Akcja docze-kała się już trzeciej edycji i wciążrozkwita zgodnie z marzeniamiAndrzeja Kubiaka, których zasięgwydaje się nie mieć końca.

- Chcę, aby w społeczeństwiewzrastała świadomość jak wiel-kim darem jest oddawanie krwi.To najbardziej ludzkie, co może-my zrobić, dostarczyć leku, które-go nie ma w aptekach wytwarzany przez nas wszystkich – uzupełniamężczyzna o grupie krwi Rh -.

W wciąż zapracowanej głowie

Andrzeja Kubiaka już rodzą się

pomysły rozszerzenia akcji napowiaty sąsiadujące z bydgoskim.Celuje nawet na państwa sąsiadu- jące z Polską.

- Mam znajomych na Słowacji,w Czechach, na Ukrainie, którzy wyrażają chęci realizacji takiegoprojektu – mówi Andrzej Kubiak.

56-letni mężczyzna wziął w swoje ręce los potrzebujących.Akcję: „Szlak 8 kropel nadziei”zorganizował, jako osoba zycz-na. Rodziny, którym pomagaobdarowuje przyjaźnią. Niektórekończą się, choć ledwo się zaczę-ły…

- Ci ludzie nie mają tyle czasu,co my, zdrowi – mówi AndrzejKubiak. – Każdy dzień może byćdla nich ostatnim. Dlatego udzie-

lam im pomocy w momencie, w którym jest ona realnie potrzeb-na. Organizacje, które zostały do tego powołane karzą czekaćchoremu na wózek miesiącami.Ja przywiozę go następnego dnia– opowiada o tym, co go gryzie.

Mikołaj miał białaczkę. An-drzej Kubiak wraz z zespołemwolontariuszy robili wszystko,aby mógł dalej cieszyć się życiem.56-latek z Brzozy chciał uwiecznićuśmiech chłopca na otograi. Tobyło ostatnie zdjęcie w życiu cho-rego.

Wyjdź poza kwadrat myśleniaGrak jego dnia nie mieści się na jednej stronie notesu. Planowanie jest dla niego odpoczynkiem, pomoc innymskładową poczucia własnego spełnienia

W gminie Białe Błota moż-na aktywnie spędzić czas w ramach imprez organizowa-nych od 26 maja do 1 czerwca.Patronat nad imprezą objąłPrezydent RP.

Zmagania rozpoczęły się

w niedzielę 26 maja od zawo-dów na orliku w Cielu. Pierw-sza z imprez powiązana była zDniem Matki. Wszyscy chętnimogli zagrać ze swoimi rodzi-cielkami w siatkówkę. Późniejna boisko wkroczyli amatorzy utbolu, którzy rywalizowali w „Wiosennym Turnieju Piłkar-skim”.

Zwieńczeniem zmagań bę-dzie sołecki dzień dziecka,

który rozpocznie się 1 czerwcao godzinie 15.00 na orliku w Cielu. Ciekawie zapowiada sięrównież „Gminny Dzień Spor-tu”. Mieszkańcy rywalizowaćbędą w różnych konkurencjach na stadionie lekkoatletycz-

nym w Białych Błotach. Im-preza zaplanowana jest na 29maja. Start o godzinie 10.00.Dzień później, w tym samymmiejscu, swoich sił będą moglispróbować najbardziej wytrzy-mali, którzy zmierzą się w „te-ście Coopera”.

Poza Bydgoszcz zapraszana wszystkie imprezy. Więcejinormacji na www.pozabyd-goszcz.pl

Gwarno na orlikachTrwa V Europejski Tydzień Sportu DlaWszystkich

   F  o   t .

   D  a  r   i  u  s   z

   W  a  r  y    l  e  w  s    k   i

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 13/24

POZA BYDGOSZCZ, maja

REKLAMA

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 14/24

POZA BYDGOSZCZ, maja

SOLEC KUJAWSKI

  Tomasz Więcławski

 Lech Lewandowski nie zdobyłwykształcenia plastycznego.Skończył technikum we Wło-cławku. Swoją pasję do malar-stwa zaczął na poważnie roz-wijać, gdy został nauczycielemw bydgoskiej szkole. Mistrzów znalazł w polskich malarzach– Kossaku i Matejce.

Zanim trał jednak do szko-ły, pracował jako majster. Arty-styczna dusza dała jednak szyb-ko o sobie znać.

- Na emeryturę poszedłemwcześnie, bo w wieku 49 lat– mówi Lech Lewandowski,malarz z Solca Kujawskiego. –

Byłem jednym z najmłodszychemerytów w szkole. Miałem jednak swoje zajęcie. Ludzie w pewnym wieku, gdy nie mają jakichś pasji i przestają pra-cować, to szybko umierają. Ja,odpukać, mam się całkiem do-brze.

Uzdolnione dzieci

Córka artysty z Solca speł-nia marzenia, których nie danebyło zrealizować jej ojcu. Skoń-czyła szkołę plastyczną, a terazstudiuje historię sztuki na Wy-dziale Sztuk Pięknych UMK.

- W moich czasach pójściedo „plastyka” było abstrakcją –mówi Lech Lewandowski. – Zakomuny liczył się konkretny zawód, a nie artystyczne dusze.Poza tym wszyscy byli wtedy biedni. Sam miałem dwadzie-ścia kilo niedowagi i gdziekol-wiek nie wyjeżdżałam pocią-giem, to moja mama strasznie

się o mnie bała. Nie żałuję jed-nak, bo swoje osiągnięcia mam.

Malarz z dumą wypowiadasię o swojej córce. Ma dla kogożyć. Jego obrazy zawędrowały do najdalszych zakątków glo-bu. Kupują je osoby z Japoniiczy Meksyku.

- Moje malowanie jest inneod osób, które odebrały pla-styczne wykształcenie – śmiejesię artysta z Solca Kujawskiego.

– Maluję akturowo. Proesjo-naliści mają trochę inny styl.Mam jednak swoich wiernychodbiorców. Wszystko zaczęłosię od znajomego, który chciałmieć moje obrazy. Później to już poszło. Od słowa do słowai traali się kolejni chętni.

W rodzinie Lewandow-skich talent do malarstwa nie jest rzeczą nową. Stryj Lecha– Bernard, skończył przed woj-ną sztuki piękne w Krakowie.Potem uczył się achu w Pary-żu, aż w końcu wyemigrowałdo Ameryki. Był dość znanymartystą, który malował nawetobraz papieża-Polaka na zamó-wienie prezydenta USA.

Swoje obrazy solecki ma-

larz wystawiał w rodzinnymmieście, Nakle nad Notecią czy niemieckim Lipsku.

- Mój syn także jest uzdol-niony w tym kierunku – mówiLech Lewandowski. – Gdy miał 9-lat to mieliśmy wspólnąwystawę w Niemczech. Moje

obrazy mają Aleksander Kwa-śniewski, Marek Borowski czy Krystyna Łybacka. Gdy przy- jeżdżali do Solca, to urząd ku-pował ode mnie obrazy, którepóźniej traały do nich jakoprezenty. 

Inspirują gopiękne dziewczyny 

W szkole dzieci nazywały go„Matejką” lub „Rembrandtem”.Inspiracji szuka w muzyce ipięknie otaczającego świata, zeszczególnym uwzględnieniempięknych dziewczyn. Cenitwórczość bydgoskiego ma-larza Mariana Danielewicza.Głównie tworzy pejzaże. Swoją

twórczość musi jednak dosto-sowywać do potrzeb klientów,

bo jest wziętym artystą. Abs-trakcje powstają głównie na za-mówienie.

- Planujemy rodzinną wy-stawę na otwarcie remontowa-nego domu kultury w Solcu– opowiada o swoich planachLech Lewandowski. – Będąprace moje, córki i syna. Coprawda on teraz mieszka w Ho-landii i pracuje, by godnie po-żyć, ale zamierza wrócić i znów zająć się sztuką.

Córka malarza docenia za-angażowanie miasta w promo-cję kultury.

- Soleckie Centrum Kultury działa prężnie – mówi Dagma-ra Lewandowska. – Jest wielesekcji, więc każdy może się roz-wijać. W naszym mieście niemożna narzekać na zły klimatdla artystów. Często robione sąwystawy zbiorowe twórców znaszego miasta.

Parę osób, które Lech Le-wandowski uczył w szkole,związało swoją drogę życiowąz malarstwem. Jedną z jegouczennic przyjęto do „plasty-ka” od razu do drugiej klasy.Artysta chętnie uczestniczy w wielu konkursach plastycznychorganizowanych przez SCKi miasto. Często jest również

undatorem swoich obrazów nawszelkiego rodzaju aukcje. Ga-leria Homo Faber w SCK jesz-cze nie raz będzie wystawiała jego prace. Zanosi się równieżna to, że tą samą drogą pójdą jego dzieci – Dagmara i Woj-tek.

Matejko z ulicy Garbary Przygodę z malarstwem rozpoczynał w czasach, gdy było ono anaberią. Jego obrazy kupująkoneserzy z całego świata

Blisko 50 uczestników wzięło udział w regatach Związku MiastNadwiślańskich w ramach Biesiady Nadwiślańskiej. Zawody rozpoczęły się 18 maja w stanicy WOPR „Salina” o godzinie14.00. Nie mogło zabraknąć również szant, które rozbrzmie-wały do wieczora. Fotogaleria z zawodów na www.pozabyd-goszcz.pl

Policja prowadzi śledztwo w sprawie wypadku, w którym zginęły dwie kobiety 

Świadkowie poszukiwani

  Łukasz Piecyk 

Policja szuka osób, które mogąpomóc w śledztwie. Chodzi owypadek w okolicy Solca Kujaw-skiego, w którym zginęła 18-lat-ka i kobieta w ciąży.

Do zdarzenia doszło 2 majaprzed godziną 14. Na wysokościSolca Kujawskiego niedaleko sta-cji benzynowej. Żółty dostawczy mercedes uderzył wtedy w nad- jeżdżającą od strony Torunia alęromeo. Prawdopodobnie powo-dem wypadku było wymuszenie

pierwszeństwa. Kierowca aly został przewieziony do szpital, alepasażerki (18-latka i 24-letnia ko-

bieta w ciąży) nie żyją.Na miejscu zdarzenia pojawiły 

się cztery ekipy strażackie, policjaoraz pogotowie ratunkowe.

Komenda Miejska Policji w Bydgoszczy prowadzi śledztwo w tej sprawie. Nadzoruje je Prokura-tura Rejonowa Bydgoszcz-Połu-dnie. Wydział kryminalny bydgo-skiej KMP prosi osoby, które były świadkiem zdarzenia, o kontaktpod numerami (52) 525 56 93 orazprzez całą dobę (52) 525 51 59, 997

i 112 lub osobiście w budynku przy ul. Wojska Polskiego 4F.Tego samego dnia w Parku

Przemysłowym kierowca uderzyłw słup. Samochód dachował, akierowcę zabrano do szpitala.

Dwa tygodnie później kilkasamochodów zderzyło się w Przy-łubiu. Do zdarzenia doszło po go-dzinie 15. Wtedy kierowca hondy wjechał na przeciwległy pas, ude-rzając czołowo nissana. Auto da-chowało, a sprawca zderzył się znaczepą ciężarówki. Nadjeżdżają-cy kierowca orda próbował omi-nąć kraksę, ale uderzył w barierki.

Ranne zostały tylko dwie oso-by z uderzonego nissana. Kie-rowcy jadący drogą krajową nr10 musieli liczyć się ze sporymi

korkami.Natomiast 5 lat więzienia możegrozić złodziejom, którzy z gdań-skiej budowy ukradli sprzęt warty nawet kilkadziesiąt tysięcy zło-tych. Gdańska prokuratura umo-rzyła sprawę z braku sprawców.Zatrzymali ich jednak kryminalniz Solca Kujawskiego, którzy zosta-li poinormowani o możliwościsprzedaży kradzionych produk-tów.

Biesiada Nadwiślańska

   F  o

   t .   T  y   t  u  s   S

   z  a    b  e    l  s    k

   i

   F  o   t .

   M  a  r   i  a   L  e  w  a  n

    d  o  w  s    k  a

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 15/24

POZA BYDGOSZCZ, maja

SOLEC KUJAWSKI

  Milena Kaszuba

Solec Kujawski na dwa dni stałsię w miastem lmowym. IrenaSantor przyjechała do rodzinnejmiejscowości, aby wziąć udziałw nagraniach do programu

„Szlakiem Gwiazd”. Emisja do-kumentu już 2 czerwca w TVP 1.Piosenkarka spędziła w Solcu

Kujawskim część swojego dzie-ciństwa. To właśnie tutaj podjęładecyzję o tym, że chce śpiewać.Podczas nabożeństw w kościeleprzyglądała się swojej koleżance oanielskim głosie.

– Moim marzeniem było za-śpiewać w białym kościele, jesz-cze się nie spełniło, ale kto wie,może przyjdzie na to jeszcze pora– wspominała Irena Santor, pod-czas wizyty w świątyni.

Pod okiem kamery 

Piosenkarka została bohaterkądrugiej serii programu „SzlakiemGwiazd”. Produkcja jest pomy-słem rmy Servimedia, TVP 1 jedynie emituje poszczególneodcinki. Ekipa lmowa, którątworzą młodzi i kreatywni ludzie,współpracowała już, m. in. z Ma-ciejem Zakościelnym, czy Dorotą

Rabczewską. Główną ideą serii jest ukazywanie zmian zacho-dzących w rodzinnych miastachznanych postaci, które są możli-we za sprawą dotacji z Funduszy Unijnych.

– Scenariusze powstają zazwy-czaj na żywo. Wraz z ekipą jeździ-my wcześniej do poszczególnychmiejscowości, aby zorientowaćsię, co jest godne uwagi. Samegwiazdy później podejmują decy-zję, gdzie jeszcze warto nakręcićokreślone sceny – mówi Filip Ju-rzyk, producent programu.

Mała Santorka

Ekipa stara się przedstawiaćgwiazdy w różny sposób. Przy kręceniu odcinka o Irenie Santorwpadli na pomysł, aby ukazaćpiosenkarkę z czasów dzieciń-stwa. Rozpoczęły się poszukiwa-nia odpowiedniej małej aktorki.Idealną kandydatką okazała siębyć solecczanka, 7 – letnia Marty-na Lichocka.

– Filmowcy na kilka tygodniprzed rozpoczęciem zdjęć przyje-chali do miasta i trali do biblio-teki, w której pracuje – opowiadaIwona Lichocka, mama młodejartystki. – Na moim biurku stałozdjęcie córki, która wpadła ekipie

w oko. Widać nawet pewne podo-bieństwo, między Martyną a pa-nią Santor, z czasów dzieciństwa.

Młoda aktorka chodzi na lek-cje tańca. Mimo sześciogodzinnejpracy na planie było bardzo wy-trwała i dzielnie znosiła duble po-szczególnych scen.

– Mała jest enomenalna.Świetnie odnalazła się na planiei myślimy, że jej talent koniecznietrzeba dalej rozwijać – mówi FilipJurzyk.

Martyna skromnie dodaje: –Na planie było super. Chciałabymzagrać jeszcze kiedyś w lmie.

Powrót dzieciństwa

Irena Santor odwiedziła bliskie jej sercu miejsca. Park, w którymzgubiła się jako dziecko. Kościółw którym rzuciła kwiatami w księdza. Złożyła też bukiet przy pomniku, upamiętniającym mordPolaków z czasów II wojny świa-towej. Na płycie znajduje się takżenazwisko jej ojca.

W nagraniach wzięła udziałtakże burmistrz Solca Kujawskie-go, Teresa Substyk. Wystąpienieprzed kamerami Servimedia były dla niej pierwszym lmowym do-świadczeniem.

– Wcześniej udzielałam już

wywiadów, jednak udział w takiejprodukcji, to zupełnie inne, alebardzo ciekawe przeżycie – opo-wiada Teresa Substyk. – Ekipabyła szalenie miła i pomocna.

Gdy Irena Santor przyjeżdżado Solca, to jest to dla nas świę-to, dlatego tym bardziej cieszę sięz możliwości towarzyszenia jej w czasie nagrania.

Soleckie ujęcia 

Na ulicach miasta ekipę spo-tkały nie lada wyzwania. Szumsamochodów zagłuszał wypowie-dzi bohaterów nagrania. Na kilkachwil miasto stanęło w miejscu.Współpracownicy zatrzymywalikierowców i prosili o wyrozu-miałość. Dostawca pizzy martwiłsię możliwym niezadowoleniemklienta, a mężczyzna kierujący betonowozem pytał: „o co tu cho-dzi?!”. Ruch został wznowiony.Prowadzący pojazdy dostrzegliIrenę Santor. Na ich niezbyt zado-wolonych twarzach natychmiast

pojawił się uśmiech.Przechodnie wyciągali teleony 

komórkowe i otograowali pio-senkarkę. Do kierowców, którzy zatrzymywali się pasach, IrenaSantor krzyczała: „dziękuję bar-dzo, pozdrawiam!”. Ekipa bardzo

dbała o artystkę. Jak sami mówilipraca z nią to dla nich ogromny zaszczyt. Na wypadek zmęczenia,zawsze czekało na nią przenośnekrzesło. Gdy torebka przeszka-dzała jej w trakcie gestykulacji,kobiecy ekwipunek przejął męskiprzedstawiciel ekipy. Podczas kie-rowania ruchem, także biegał ztorebką Ireny Santor.

– Musiałem bardzo proesjo-nalnie wyglądać. Facet, z damskątorebką proszący kierowców, by się zatrzymali. Wolę nie wiedzieć,co sobie o mnie pomyśleli – opo-

wiadał.Zdjęcia do programu były krę-cone również w Papowie Bisku-pim, gdzie urodziła się artystka.Pierwszy odcinek serii, wyemito-wany na początku czerwca, bę-dzie poświęcony Irenie Santor.

Śladami pierwszej damy polskiej piosenki

Znana artystka odwiedziła najważniejsze miejsca swojego dzieciństwa

   F  o   t .

   M  a  c   i  e   j   P  a  g  a    ł  a

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 16/24

POZA BYDGOSZCZ, maja

MIASTO I GMINA KORONOWO

  Marcin Lewicki

Choć Victoria to mały klubgrający w A-klasie, to niekon-wencjonalne pomysły działa-czy z Koronowa powinny wzbudzać podziw i uznanie.Ich zaangażowanie możesprawić, że za kilka lat Victo-ria znów będzie mogła sze-rzej zaprezentować się pił-karskiej Polsce.

Jeszcze nie tak dawno pił-karze z Koronowa rozgrywaliemocjonujące spotkania z ta-kimi klubami jak Elana Toruń,Zawisza Bydgoszcz czy Zagłę-bie Sosnowiec. Dziś piłkarze zKoronowa nie mierzą się z tak znanymi klubami, ale kibicewierzą, że dzięki zaangażowa-niu uda się powrócić do do-brych tradycji.

- Robimy wszystko, aby pozyskać jakichkolwiek spon-sorów – mówi prezes VictoriiKoronowo, Arkadiusz Jago-dziński. – Nie liczymy na wiel-kie kwoty, ważny jest każdy grosz.

Ponieważ lokalni biznesme-ni nie są zainteresowani współ-pracą z klubem, to zarząd starasię inaczej pozyskiwać środki

na unkcjonowanie drużyny.Ewenementem na krajową

skalę jest pomysł współpracy z rmą FM Group. Firma taspecjalizuje się w dystrybucjiperum poprzez marketingsieciowy. Działacze z Korono-wa wpadli na pomysł, aby zbu-dować w klubie odpowiedniąsieć kontaktów, wejść w pro-gram lojalnościowy i prowizję

ze sprzedaży perum przezna-czać na działalność klubu.

- Od dłuższego czasu szu-kaliśmy alternatywnego źródłanansowania klubu – mówiczłonek zarządu, Jerzy Jasio-nowicz. – Stwierdziliśmy, żewarto wykorzystać potencjałludzki. Dzięki współpracy zrodzicami naszych zawodni-ków, rozbudowaliśmy bazę

kontaktów i staramy się roz-kręcić ten biznes.

Sama rma była bardzozainteresowana współpracą zVictorią. Na posiedzenie za-rządu przyjechał przedstawi-ciel FM Group, który wytłu-maczył na czym polegałaby wymiana korzyści.

To nie pierwsze tego typuakcje organizowane przez klub

z Koronowa. Niedawno byłogłośno o domniemanym prze-

 jęciu klubu przez piosenkarkęMarylę Rodowicz.- Pojawiła się inormacja, że

marzeniem Maryli Rodowicz jest przejęcie klubu piłkarskie-go – stwierdza Jasionowicz.– Zgłosiliśmy się do pani Ma-ryli, ale niestety nic nie wyszłoz tych planów. Cała sprawamiała jednak bardzo medialny charakter, a to spowodowało,że o naszym klubie znowu zro-biło się głośno.

Działacze z Koronowa nieustają w poszukiwaniach ko-lejnych źródeł nansowaniaklubu. Mają już w głowach

wiele pomysłów, ale skrzętnie je ukrywają. Potwierdzają jed-nak, że Victoria będzie starałasię o uzyskanie statusu organi-zacji pożytku publicznego.

- Niektórzy śmieją się z na-szych działań – kończy prezesJagodziński. – Nie przejmuje-my się tym, ponieważ wiemy  jak ciężką pracę trzeba włożyć,aby drużyna dobrze unkcjo-nowała. Najważniejsze jest to,że wszystko robimy z miłoścido naszego klubu.

Działacze Victorii Koronowo mają niekonwencjonalne pomysły na pozyskiwanie unduszy 

Niezwykle nie znaczy źle

Minęło już dokładnie 645 lat,odkąd Koronowo posiadaprawa miejskie. Z tej okazjiwładze miasta przygotowały specjalne atrakcje.

Przygotowania do obcho-

dów 645-lecia nadania praw miejskich miastu Koronowotrwają już od dawna. Nie tylkowładze miejskie zajęły się orga-nizacją jubileuszu. Szkoły z te-renu całej gminy przygotowały 

specjalne spektakle teatralne.Mimo, że zostały zaprezento-wane już wcześniej na prze-glądzie widowisk teatralnych,to mieszkańcy Koronowa będąmieli okazję zobaczyć je raz jeszcze podczas czerwcowychobchodów. Koronowskie orga-nizacje i stowarzyszenia takżewłączyły się w organizację uro-dzin miasta. Z inicjatywy To-warzystwa Miłośników Ziemi

Koronowskiej powstało nawetspecjalne świąteczne logo Ko-ronowa.

Obchody z okazji rocznicy nadania praw miejskich mia-stu odbędą się w dniach od 14do 16 czerwca. Już pierwszegodnia mieszkańcy gminy będąmieli okazję wziąć udział w Spartakiadzie. Ze względu nato, że ilość drużyn jest ogra-niczona, wszyscy chętni po-winni zgłosić się do UrzęduMiejskiego (pokój nr 8) do 29maja. Dla najlepszych zespo-łów przewidziane są atrakcyj-ne nagrody. Drugiego dnia

obchodów odbędzie się z ko-lei III Bieg Uliczny im. BraciMikrut. W ramach imprezy przewidziane są następującebiegi towarzyszące: rodzice zdziećmi do 10 lat, dzieci w wie-ku od 11 do 13 lat, młodzież w wieku od 14 do 16 lat oraz biegpo zdrowie. Zawodnicy mogązapisywać się na stronie: www.biegmikrutow.pl.

(MO)

Do zobaczenia w Koronowie!Perła Zalewu Koronowskiego obchodzi swoje 645 urodziny 

Od lutego br. koronowski PunktInormacji Turystycznej byłzamknięty. Było to szczegól-nie uciążliwe podczas długiegoweekendu w maju.

Mieszkańcy Koronowa skarży-li się, że Punkt Inormacji Tury-stycznej wraz z izbą muzealną jestnieczynny od kilku miesięcy.

– Koronowo to stolica całegoZalewu Koronowskiego – mówinasz czytelnik. – To niedorzecz-ne, aby był on zamknięty wtedy,

kiedy do naszego miasta przyjeż-dżają turyści podczas majowegoweekendu.

Od początku lutego nadrzwiach placówki wisiały dwie

inormacje. Pierwsza mówiła otym, że punkt czynny jest w sezo-nie codziennie, z wyjątkiem dniświątecznych. Druga z kolei za-wierała inormację, że z powoduzwolnienia chorobowego placów-ka jest nieczynna do odwołania.

Władze Koronowa zdążyły otworzyć Punkt Inormacji Tury-stycznej przed kolejnym długimweekendem. Od ponad tygo-dnia placówka jest znów czynna.Wcześniej została przeprowadzo-

na inwentaryzacja. Jak wynikaz inormacji udzielonej nam w Urzędzie Miejskim, na czas cho-roby pana Grzegorza Myka, PITprowadzi inna osoba.

W końcu otworzyli spusty!Po kilkumiesięcznej przerwie Punkt Inor-macji Turystycznej jest znów czynny 

Victoria Koronowe pozyskuje środki na unkcjonowanie klubu w sposób niekonwencjonalny 

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 17/24

POZA BYDGOSZCZ, maja

MIASTO I GMINA KORONOWO

  Marcin Tokarz

Rok do roku na wiosnę drogi w gminie Koronowo zamieniająsię w tor przeszkód niekiedy nie-możliwy do pokonania. Miesz-kańcy wiosek jednoczą wtedy siły, by naprawiać to, co żywiołtak bezwzględnie niszczy. Grun-towe drogi Tryszczyna pełnedziur wymagają systematyczne-go łatania, które stało się co-dziennością jego społeczności.

W czasie słoty są odcięci odreszty gminy. Najgorszy okres toprzełom zimy i wiosny, gdy top-nieje zmrożona ziemia. W połą-czeniu z deszczem droga zmieniasię w bagno. Ulice: Polna i Ks.Hamerskiego w Tryszczynie wy-glądają wtedy jakby przejechałapo nich kawalkada czołgów. Rze-czywisty obraz jest temu bliski.

- Rolnicy na swoje pole mogąwjechać tylko ciężkimi trakto-rami – mówi Tomasz Gordon,sołtys Tryszczyna. - Potem nie-stety problem mają samochody osobowe. Jednak nic bardziej nieniszczy dróg niż ciężarówki przy- jeżdżające po towar – uzupełnia. 

Łatanie gruzem musiwystarczyć

W gminie Koronowo 650 z 700km dróg stanowią drogi grun-towe. Zarząd robi, co może by sprawowały swoją unkcję jednak undusze są ograniczone. Na tę

chwilę ulicom: Polnej i Ks. Ha-merskiego musi wystarczyć łata-

nie dziur gruzem.- To pozostałości budowli

PRL-u z terenu gminy – tłumaczy Tomasz Gordon. – Choć na cośsię przydał – żartuje sołtys.

Gmina organizuje jego zwo-żenie i kruszarkę, mieszkańcy rozbijają większe bryły młotami,potem zasypują dziury i wszystkowyrównują. Praca zespołowa dajezdumiewające eekty. Drogi, choć

gruntowe miejscami są równe jak asalt.

Część mieszkańców w liściedo burmistrza wyraża niechęćdo płacenia podatków: „(…) Niepozostaje nam nic innego, jak do-magać się zwolnienia z płaceniapodatków - do czasu utwardze-nia przez gminę wymienionychdróg”.

- W tym momencie plany za-kładają stabilizację przy użyciukruszywa – mówi Stanisław Glisz-

czyński, burmistrz Koronowa. –W pierwszej kolejności stawiamy 

na przejezdność. Niestety pogodaniekiedy wyklucza nawet i to. Narazie czekamy na donansowaniebudowy 3,5 km odcinka Pusz-kowo – Łąsko Wielkie. Wartośćwykonania tego zadania wynosiokoło 5 mln złotych. Gdy je otrzy-mamy będziemy w stanie zade-cydować, czy wystarczy środków na utwardzanie dróg gruntowych– kwituje.

W pełnej gotowości

Teleon Tomasza Gordona

stale czeka w pogotowiu na zgło-szenia mieszkańców. Od pięciukadencji sołtyskich koordynujeinterwencje naprawiania dróg.

- Jak tylko pojawia się inor-macja, że jakaś ulica przestaje byćprzejezdna, załatwiamy równiar-kę, kolejną porcję gruzu i łatamy – zaczyna Tomasz Gordon. – Każ-dy chętny do pomocy jest zawszemile widziany – dodaje.

Nazwa ul. Księdza Hamer-skiego została nadana w hołdzierozstrzelanemu w 1939 roku ów-czesnemu proboszczowi paraiWtelno. Grób położony wśróddrzew otaczają wertepy i dziury, w które koła zwykłego samochoduosobowego chowają się po osie.

W okresie słoty wskazówka licz-nika nie przekracza 10 km/h. Wprzeciwnym razie samochód jestnarażony na gubienie części.

- Nie raz zdarzało się, że samo-chód stawał unieruchomiony, apodczas jego wyciągania odpadałtłumik – skarży się Julia Socha, li-stonosz – Pracując na tym terenietrzeba wziąć poprawkę na wielo-godzinne przestoje – uzupełnia.

Podczas wyciągania aut z dziu-rawych jak ser szwajcarski drógczęsto dochodziło do ich zepsu-cia. Do wioski miał przyjechaćradiowóz w celu spisania pro-tokołów ze zniszczonych przezmieszkańców samochodów. Niedojechał. Utknął w błocie, a po-

móc mogli mu tylko doświadcze-ni Tryszczynianie.

W pocie czoła wykonują syzyową pracę. Jak na razie nie ma perspektyw na zakończenie tej harówki

Tu depcze się po gruzach PRL-u

Pod wyrównaną przez Tryszczynian drogą kryje się kruszywo.

   F  o   t .

   T  y   t  u  s

   S   z  a    b  e    l  s    k   i

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 18/24

POZA BYDGOSZCZ, maja

GMINA DĄBROW CHEŁMIŃSKA

„Poza Bydgoszcz” objęło patronatem gminny dzień dziecka

  Łukasz Piecyk 

Nie trzeba jechać w góry, aby uprawiać sporty zimowe naprzystosowanych do tego celuterenach. Takie miejsca są nawyciągnięcie ręki. Wystarczy 

 je przygotować do użytku.Robert Gonia na co dzień

pracuje w Zespole Parków Krajobrazowych Chełmińskie-go i Nadwiślańskiego. Narciar-stwem biegowym zaintereso-wał się ponad 10 lat temu. Dolasów wałdowskich w pobliżuOstromecka dotarł jednak do-piero w marcu tego roku.

- Długo zalegający śniegzmobilizował mnie do wyru-szenia w te tereny – wspominaRobert Gonia. – Uzbrojony w mapy topografczne zacząłempierwsze objazdy po tym miej-scu. Ze zdumieniem muszęprzyznać, że to tereny idealnedo tego sportu zimowego.

Później dołączył do niegoprzyjaciel. Narciarze zaprosiliznajomych i razem ze swoimirodzinami zaczęli wspólne wy- jazdy w tereny lasów wałdow-skich.

- Okazało się, że łagodnepodjazdy, piękne krajobrazy i miejscami szybkie zjazdy w otwartej przestrzeni mamy pod ręką w gminie DąbrowaChełmińska – ocenia RobertGonia.

Swoje wnioski bazuje natym, co zobaczył po czeskiejstronie Karkonoszy.

- Nie mogłem i nadal niemogę się nadziwić, jak to moż-liwe, że większość czeskich tras jest na bieżąco utrzymywanych– mówi Robert Gonia. – Prze-kraczając granicę w Zieleńcu,

oniemiałem z wrażenia, kiedy 

z trudem przeszedłem ruchli-wą, pięknie przygotowaną tra-sę narciarską. Jeździ po nichtyle osób w różnym wieku, żespotkać można małżeństwa zdziećmi w nosidłach czy spe-cjalnych wózkach z uprzężą.

Jazdy testowe pozwoliły wy-tyczyć pętlę główną o długości

blisko 5 kilometrów, którą po-

konamy w ciągu 40 minut w spokojnym tempie. Wewnątrztrasy przebiegają krótsze od-cinki, które łącznie mają 3kilometry. W planach jest po-szukanie trasy biegnącej pro-sto z Ostromecka.

- To byłoby świetne rozwią-zanie dla osób, które nie miały-

by samochodu – tłumaczy Ro-bert Gonia. – Wtedy wystarczy wysiąść z pociągu w Ostro-mecku i dalej już praktyczniepodróżować na nartach.

Jednym z warunków przy-gotowania trasy z prawdziwe-go zdarzenia jest rozpoczęcierozmów z Leśnictwem Wał-dowo, które jest właścicielemterenu. Propozycję współpracy usłyszeliśmy od Urzędu Gmi-ny Dąbrowa Chełmińska.

- Jesteśmy jak najbardziejotwarci na ten pomysł – mówiRadosław Ciechacki, wójtgminy. – Oczywiście ormaczy wkład fnansowy wyma-

gają konkretnych ustaleń, ale

z naszej strony taka inicjaty-wa może liczyć na promocję iwsparcie.

Trasa wymaga także wstęp-nego przygotowania. Chodzitutaj m. in. o miejscowe usu-nięcie połamanych gałęzi izwalonych drzew. Najważniej-sza jest jednak kwestia wyci-

skania śladów dla nart.- Pętlę trzeba odświeżać,najlepiej 3 razy w tygodniu– wyjaśnia Robert Gonia. -Nieocenioną pomoc zapewniłwłaściciel pobliskiego stokunarciarskiego w Unisławiu,który dysponuje i może udo-stępnić specjalne urządzeniesłużące do tego celu. Mówimy o tym już teraz, bo niektórerzeczy trzeba zaplanować zwyprzedzeniem, aby w najbliż-szym sezonie pokazać, że nietrzeba jechać w Karkonosze,aby mieć świetne warunki douprawiania narciarstwa biego-wego.

Cudze chwalicie, swego nie znacie?Narciarstwo biegowe na terenie gminy? Wydaje się to całkiem prawdopodobne

Gminny Ośrodek Kultury iSportu w Dąbrowie Chełmiń-skiej przygotowuje święto dlanajmłodszych z całej gmi-ny. Na dzieci czeka 5 godzinwspólnej zabawy.Wszystkie atrakcje będą bez-płatne. Wśród nich m. in. lot

balonem na linie oraz wielekonkursów z nagrodami.- Do naszej inicjatywy włą-czyło się kilka sołectw – mówiDorota Ratajczak, dyrektorGOKiS-u. – Pojawi się tak-że Ochotnicza Straż Pożarna,która razem z policją zapre-zentują pokazy prewencyjne.Goście przyjadą aż z Łodzi– swój spektakl zaprezentuje

grupa teatralna „Świat Przy-gód”. Do tego na dzieci będączekały zamki dmuchane orazprzejazdy bryczką i jazdy kon-ne. Z całą pewnością dużąatrakcją będzie lot balonem nalinach.- W zeszłym roku pojawiło się

u nas ok. 300 najmłodszych –wspomina Dorota Ratajczak. –Teraz spodziewamy się nawet500 dzieci.Osobom, które nie będą mogły dojechać we własnym zakresie,gmina zagwarantuje transport.Dzieci z sołectw zostaną przy-wiezione i odwiezione przezpodstawiony autobus.

(ŁP)

Setki uśmiechów 

gwarantowaneLasy pokrzyżowały plany?

Nadleśnictwo Toruń wydało swoją opinię o przebiegu linii wysokie-go napięcia na swoich terenach

Rok temu na gminnym dniu dziecka pojawiło się 300 gości

Robert Gonia zaangażował w pierwsze biegi rodzinę i znajomych.Wytyczyli blisko 5-kilometrową pętlę (mapa)

   F  o   t .  n  a

    d  e  s    ł  a  n  e

  Łukasz Piecyk 

Po dwóch kwietniowych spo-tkaniach przyszedł czas naopinię Lasów Państwowych oprzebiegu inwestycji na tere-nach leśnych. W piśmie skie-

rowanym do Urzędu Gminy w Dąbrowie ChełmińskiejNadleśnictwo Toruń zgadzasię na wariant, który tylko w części zgadza się z propozycjągminy i jej mieszkańców.

  Lasy przychyliły się do al-ternatywnego wariantu Pol-skich Sieci Elektroenerge-tycznych. Od wyjścia z gminOsielsko i Dobrcz jest zgodny z propozycją Urzędu Gminy i stowarzyszenia Eko-Życie.Rozbieżności zaczynają się w okolicach drogi wojewódz-kiej nr 551 w punkcie między Reptowem a Wałdowem Kró-lewskim. Dalej trasa miałaby biec po starej linii 220 kV przy wspomnianym Wałdowie iBoluminie. Gmina razem zestowarzyszeniem chciałyby,aby słupy zostały postawionew lasach w pobliżu granicy zgminą Zławieś Wielka.

- To dla nas połowiczny sukces - komentuje Radosław Ciechacki, wójt gminy Dąbro-wa Chełmińska. - Część lasów 

sąsiadująca z powiatem toruń-skim jest dla NadleśnictwaToruń wyjątkowo cenna i stąddecyzja o wariancie propono-wanym przez PSE.

Nadziei na pomyślne za-kończenie sprawy nie traci Ja-cek Klingier, prezes stowarzy-szenie Eko-Życie.

- Spotkania robocze mają todo siebie, że tutaj nic nie jest jeszcze przesądzone - komen-tuje. - Na początku nasza pro-pozycja w ogóle nie miała racjibytu, a teraz jest coraz lepiej.

Przedstawicieli mieszkań-

ców i samorządów czeka jesz-cze wyjazd w okolice, gdzietaka inwestycja została już zre-alizowana.

- Pod koniec maja jedziemy w okolice Kaliszan- dodaje Ra-dosław Ciechacki. - Będziemy mieli okazję sprawdzić, jak towygląda w praktyce.

Historia protestów prze-ciwko budowie linii wysokie-go napięcia na terenie gminy sięga 2007 roku. Wtedy doprezesa PSE wpłynął pierwszy protest w związku z planamiinwestycji.

Jacek Klingier (drugi od lewej na pierwszym planie), prezes stowa-rzyszenie Eko-Życie, ma nadzieję, że wspólnie z samorządem udasię przekonać Lasy Państwowe do wariantu mieszkańców 

   F  o   t .   Ł  u

    k  a  s   z   P   i  e  c  y

    k

   F  o   t .   U  r   z  ą

    d   G  m   i  n  y

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 19/24

POZA BYDGOSZCZ, maja

GMINY SICIENKO I DOBRCZ

Monika Olender

Przez całe życie był otoczony pszczołami ze wszystkichstron. Nie można powiedzieć,że są jego pasją. Bo są czymświęcej.

Spotykam się z Janem Sze-ferem w jego mieszkaniu w Strzelewie. Tuż obok wyrastająmury starej gorzelni. Za okna-mi park przypałacowy, nie mażywego ducha. Wiatr gwiż-dże. Kilka rzędów uli. To tammieszka druga rodzina panaJana. A właściwie aż osiem-dziesiąt drugich rodzin. Idzie-my do parku.

– Wychowałem się w Ka-mionkach Małych – rozpoczy-na swoją opowieść Jan Szefer.– Urodziłem się jednak w Ka-mionkach Dużych pod koniecwojny. To był 1944 rok. Potemprzez długie lata byłem zwią-zany z Wojnowem. Mój tatuśprzejął pszczółki po jakimśNiemcu jeszcze w Kamion-kach. Jak przeprowadzaliśmy się do Wojnowa, to zabraliśmy  je ze sobą. To było około dzie-sięć rodzin.

„Ule-śmiecie”

Od dziewiętnastu lat JanSzefer żyje tylko dla przyrody.Z pracy zawodowej zostało mumieszkanie, przyzwyczajeniedo wstawania o czwartej ranooraz podpis, którego nikt nie jest w stanie podrobić.

– Po udarze mózgu zrezy-gnowałem ze wszystkiego w  jednym dniu – wspomina. –

Chciałem poświęcić się przy-rodzie. I odtąd robię siebie,nie poganiając nikogo. Kiedy przechodziłem na emeryturęmiałem sześć czy siedem ro-dzin.

Teraz w pasiece Jana Szefera jest zarejestrowanych osiem-dziesiąt rodzin. Sto pięćdzie-

siąt uli. Każdy inny. Każdy zwłasną historią. Najstarszy maponad sto lat. Pszczelarz śmie- je się, że są to „ule-śmiecie”.Są z Michalina, Zielonczyna,Kruszyna. Nawet spod Lwowa.Pan Jan jeździł i je zbierał. Dziś jest dumny, że takiego śmietni-

ka, to nikt nie ma.– W jednej rodzinie, ale ta-

kiej która jest maksymalnie doprodukcji, to jest około sześć-dziesiąt tysięcy pszczół – tłu-maczy pszczelarz. – Opróczzarejestrowanych rodzin, mamtakże odkład z poprzedniegoroku. Odkład to nowe, świeże

rodzinki, które łączę jesienią iwiosną.

Pszczółki całują

Wydawało mi się, że tenświat pszczół, który rozpoczy-na się za blokiem Szeferów,

 jest bardzo przyjazny. Wciążo nich rozmawiamy. Jeszcze i jeszcze. Aż nagle one zaczyna- ją wtrącać się między nas.

– Bo wie pani, do pszczółek to trzeba przychodzić po litrzewódki albo z zapachem jakie-goś eleganckiego dezodorantu– śmieje się pan Janek. – One

tego nie tolerują. Ale proszęsię nie bać – pszczółki nie gry-zą, one tylko całują. Kiedyśpszczółka pocałowała mojąwnusię, to ona tak krzyczała,że chyba w Bydgoszczy było jąsłychać. A mi tylko szkoda, że jak pszczółka już kogoś poca-

łuje, to wtedy traci życie.Pana Janka jego podopiecz-

ne rozpoznają już po zapachu.W końcu nikt nie dba o nie tak  jak on. Zimą pilnuje, aby kuny nie rozwaliły ich domków. La-tem dogląda, czyści, karmi…

– Tutaj są tulipany, a tam sąołki – pokazuje pszczelarz.– Pszczółki zapylają te ołki.Hoduję też ptaszki, chociażostatnio już mniej, po tym jak mi indyczkę dorwał pies.

Jan Szefer przyznaje, że niehoduje pszczół dla pieniędzy.Robi to po to, aby przedłużyćswój żywot. Mnie jednak cie-kawi, ile pszczółki dają miodu.

– Tego miodu jest różnie, w zależności od okresu – mówi.– Tak średnio wychodzi 20 kgod rodziny. Zdarzyło się nawet30 kg.

Wracamy do mieszkaniaSzeferów.

– Akurat robię mężowi mik-sturę z miodu, soku z cytryny,wody i czosnku – krzyczy odprogu żona pana Jana. – Roz-lewam w słoiczki, chowam dolodówki i jemy jedną łyżkę dośniadania. Dzięki temu w ogó-le nie chorujemy.

Pan Jan zaprasza mnie doswojego gabinetu. Jedna ześcian jest w całości pokry-ta książkami. Całe kolekcje.Wyspecjalizowane magazyny.Wszystko o pszczelarstwie.

– Nie czytam żadnej innejprasy – przyznaje. – Ta gazet-ka, którą dostałem od pani jest jedyna, którą mam w domu.Za wyjątkiem tych, które sąpoświęcone mojej pasji. 

Pszczółki, a potem długo, długo nic…Jan Szefer ze Strzelewa hoduje pszczoły po to, aby przedłużyć swój żywot

Łukasz Piecyk 

Gmina przygotowuje się dowielkiego jubileuszu. Wczerwcu mieszkańcy będąobchodzić 800. rocznicę po-

 jawienia się Dobrcza na kar-tach historii. Pierwsze impre-zy już się odbyły.

Historia wsi rozpoczy-na się dokładnie 24 czerwca1213 roku. Wtedy pojawiły siępierwsze zapiski dotycząceprzyszłej siedziby gminy. Hi-storyczny dokument dotyczyłbiskupa Iwa Odrowąża, który przekazał klasztorowi w Su-lejowie odziedziczoną wieśDobrcz. Ta inormacja znaj-dzie się również w przygoto-wywanej publikacji DariuszaKarbowskiego „VIII wieków Dobrcza na kartach historii”.

Wszystkie wydarzenia zwią-zane z obchodami jubileuszubędą sygnowane specjalniezaprojektowanym logo, na któ-rym widnieje stosowny napisoraz kościół pod wezwaniemśw. Wawrzyńca. A wydarzeń

związanych z okrągłą rocznicą jest nie mało. Główne obcho-dy zaplanowano na 15 czerwca.Zaczną się mszą świętą w pa-raalnym kościele, a uroczystaakademia odbędzie się ZespoleSzkół im. Kazimierza Górskie-go. Na koniec zaplanowanozabawę ludową, która będzienawiązywać do 60- i 70-tych.

Do tego czasu odbędzie siękilka wydarzeń towarzyszą-cych. W Gądeczu powstajegminny lamus.

- Chcemy w nim groma-dzić, celem zachowania dla na-stępnych pokoleń, stare przed-mioty powszechnego użytku,które są jeszcze sprawne, ale już przestarzałe technologicz-nie np. maszyna do pisania,telewizor czarno-biały – tłu-maczy Marek Richter z UrzęduGminy Dobrcz. - Znajdzie sięw nim także miejsce na książ-ki, publikacje, oldery, po którenikt ze współczesnych już niesięga, a mogą stać się źródłemcennych inormacji dla no-wych pokoleń.

Z okazji jubileuszu zyska-

 ją również tereny zielone gminy. Przy ulicy Osiedlowej naterenie miejscowo-ści powstanie skwer.Zasadzono już tamuroczyście dąb800-lecia, a młodzieższkolna z Dobrcza iKotomierza obsia-ły sadzonkami lipy drogą pomiędzy tymimiejscowościami. Sa-dzonki rozdano takżemieszkańcom gminy,aby i oni w korze-niach drzew zostawiliswoje kapsuły czasu,np. kuerki z pamiąt-kami lub butelki z li-stami dla przyszłychpokoleń. Gmina chcetakże zwerykowaćistniejące pomnikiprzyrody i dodać ko-lejne do listy.

Do tej pory rozstrzygnięto już dwa konkursy – plastycz-ny oraz literacki, który pole-gał na stworzeniu legendy oDobrczu. Natomiast Lokalna

Grupa Działania „Trzy Doli-ny” zorganizowała konkursotograczny. Jedynym warun-kiem jest ograniczenie się domiejsc i wydarzeń związanych

z Dobrczem. Swoje praca moż-na zgłaszać do końca maja, aszczegółowy regulamin do-stępny jest na stronie gminy.

Sto lat to za małoDzieje Dobrcza sięgają początków XIII wieku

   F  o

   t .   M  a  c   i  e   j   P  a  g  a    ł  a

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 20/24

POZA BYDGOSZCZ, maja

EDUKACJA

  Jacek Laskowski

Maturalne szaleństwo dobiegłokońca. Abiturienci, którzy pew-ni są swego, już dziś mogą gło-wić się nad wyborem kierunkustudiów. Ważne, by dobrze okre-ślić swoje możliwości, zaintere-sowania, a jednocześnie obraćdrogę, która nie zaprowadzi w kozi róg. Konia z rzędem temu,który wyznaczy młodym ścieżkęedukacji zapewniającą godziwe

zarobki i pewne zatrudnienie w przyszłości. O tym, że łatwo po-gubić się w szerokiej oercieszkół wyższych, przekonał się jeden z naszych czytelników.

− To prawda, wybór kierunkustudiów to trudna decyzja − za-znacza Kamil, który stoi w obliczutego wyzwania. − Broszury inor-macyjne nadmieniają tylko po-zytywne strony uczelni czy danejścieżki naukowej. Trzeba napraw-dę chłodnej głowy i dobrego do-radztwa, by podjąć traną decyzję.Czasami zachodzę w głowę, gdy zastanawiam się nad słusznością

istnienia jednego czy drugiegokierunku. Nie rozumiem postę-powania osób, które wybierająstudia „produkujące” bezrobot-nych. Z drugiej strony, cenię sobiepomysłowość polskich uczelni, bo jest naprawdę wiele intrygującychi nowatorskich rozwiązań. Niewiem, co będzie za 5 czy 10 lat, ale

 ja postawię raczej na kierunek ści-sły, bowiem w obecnych czasachto chyba najrozsądniejszy wybór.Zresztą, od dwóch, może trzechlat śledzę rynek pracy i wiem, żeinżynierowie mają większą szansęna znalezienie lepszej pracy.

Kampania rządowa promującastudia techniczne, zdała się przy-

nieść oczekiwane rezultaty. Corazwięcej młodych ludzi rezygnuje zwyboru politologii czy psycholo-gii, a w zamian stawia na kierunkiścisłe lub zamawiane. Nie oznaczato jednak, że popularne „huma-ny” nie są oblegane. Jak wynikaze statystyk prowadzonych przezbydgoski Uniwersytet KazimierzaWielkiego, w 2012 roku o jeden in-deks studenta psychologii UKWwalczyły ponad 4 osoby. To tyl-ko przykład, jeden z wielu, który pokazuje mentalność młodych. Z

drugiej strony, nie sposób nie za-uważyć starań i zabiegań uczelni opotencjalnego studenta. Powstającoraz to nowsze, zmyślniejszekierunki studiów, które wycho-dzą naprzeciw oczekiwaniom ża-ków. Raczej spokojnie mogą spaćparaanie, których proboszczukończył studia podyplomowe nakierunku zarządzanie paraą. Ów kierunek przygotowuje do podję-cia posługi proboszcza, a jak po-wszechnie wiadomo − każda wie-dza bywa przydatna. Z kolei inną,równie interesującą oertę, aletym razem dla hodowców bydła,przygotowała jedna z warszaw-

skich uczelni. Wszyscy, którzy swoją przyszłość planują związaćz krowami czy innym bydłemmlecznym, w stołecznej szkolemogą zgłębić tajniki wiedzy na te-mat nowoczesnych metod prowa-dzenia bydła mlecznego. Kto wie,może to całkiem dobre rozwiąza-nie, bowiem los rolnika w Polscedo najgorszych raczej nie należy.

Jak się okazuje, studia nie sądla wszystkich. Jednak ci, którzy się na nie wybierają mają twardy orzech do zgryzienia. By podjąć

słuszną decyzję i być spokojnymo przyszłość, warto śledzić rynek pracy oraz konrontować ze sobąwypowiedzi specjalistów. Nie za-wsze dobrym rozwiązaniem jestwybór studiów, których tema-tyka zdaje się intrygować swojąegzotycznością czy złożonością.Z drugiej strony, na rynku pracy liczą się również umiejętności izdobyte doświadczenie. Ciężkozatem wyrokować i stawiać jed-noznaczne twierdzenia, bowiembywają przypadki, kiedy absol-went kierunku spisywanego nastraty doskonale radzi sobie narynku pracy.

Studia to początek. Co potem?Polskie uczelnie kuszą potencjalnych studentów swą bogatą oertą. Jakie kierunki kończyć, by znaleźć pracę?

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 21/24

POZA BYDGOSZCZ, maja

EDUKACJA

  Jacek Laskowski

Gwarancją zawodowego suk-cesu jest nie tylko dokładnerozpoznanie własnych zain-teresowań i predyspozycji za-wodowych, ale także wybórodpowiedniej szkoły.

Przy podejmowaniu decyzjidotyczącej kariery edukacyjnejpowinniśmy poznać przedewszystkim specykę interesu-

 jących nas branż czy zawodów,ale także przeanalizować aktu-alną sytuację na rynku pracy.

Jak się okazuje, zawód tech-nika weterynarii jest bardzoatrakcyjny i poszukiwany narynku. Doskonałą alternatywądla studiów na kierunku wete-rynaria jest ukończenie tech-nikum weterynaryjnego lubstudium policealnego. Zawódtechnika weterynarii możnazdobyć po dwóch latach na-uki (dla dorosłych) i czterechlatach nauki (dla młodzieży),zdobywając wymagane kwali-kacje w procesie kształceniai uzyskując tytuł zawodowy 

technika weterynarii.

Szansę zdobycia wymaganychkwalikacji umożliwia Akade-mia Zdrowia. Ma swoje lie w pięciu miastach: Bydgoszczy,

Łodzi, Warszawie, Rzeszowie

i Kielcach. Niewątpliwie du-żym atutem szkoły są zajęciaprowadzone w doskonale wy-posażonych pracowniach. Od

1 września 2013 r. Akademia

Zdrowia w Bydgoszczy pro-ponuje również naukę na kie-runku technik weterynarii dlagimnazjalistów.

Bardzo często na zdoby-

cie kwalikacji zawodowychtechnika weterynarii decydu- ją się studenci kierunku zoo-technika. Dzięki praktykomodbytym w trakcie kształcenia,a później także uzyskanym ty-tule technika, zwiększają swojeszanse na rynku pracy.

Technik weterynarii możepracować w lecznicach dlazwierząt, klinikach weteryna-rii, zakładach hodowli zwie-rząt, undacjach, schroniskach,

rmach związanych z agrobiz-nesem, a także może założyćwłasną działalność gospodar-czą.

Ponadto Akademia Zdro-wia proponuje bogatą oertękursów zawodowych dla do-rosłych oraz stwarza możli-wość podnoszenia kwalikacjiprzez nauczycieli, pielęgniarkii położne. Wszystkie kierunkikształcenia posiadają nadaneuprawnienia szkoły publicz-nej. Bogata oerta edukacyjnaszkoły oraz wykwalikowanakadra pedagogiczna powodu- ją, że wychodzi ona naprzeciw oczekiwaniom rynku.

Technik weterynarii to doskonały pomysł na dobrze płatny zawódAkademia Zdrowia – szkoła na lepszy start

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 22/24

BS w Brodnicy – co to za bank?  Brodnicki Bank Spółdziel-czy to obecnie największy inajsilniejszy bank spółdzielczy na Pomorzu i Kujawach, liderw grupie banków spółdziel-czych w kraju, posiada bliskopięćdziesiąt placówek w woje-wództwach: kujawsko-pomor-skim, warmińsko-mazurskimi pomorskim. Dziewięć z nichto odziały wiodące: Brodnica,

Bydgoszcz. Chełmża, Elbląg,Grudziądz, Rypin, Nowe Mia-sto Lubawskie i najmłodszy od-dział działający od maja br., w Kwidzynie. W ich strukturachdziałają odziały operacyjne.Bank opiera swoją działalnośćna wyłącznie polskim kapitalei jest jednym z największychbanków zrzeszonych w struktu-

rach BPS.

W czym Specjalizuje się bank,którego jest pan dyrektorem ?  W obsłudze nansowej ma-łych i średnich przedsiębiorstw,gospodarstw rolnych, Klientów indywidualnych oraz jednostek samorządu terytorialnego. Zaswoje konsekwentne działaniai bardzo dobre wyniki nan-sowe otrzymuje wiele nagród i

wyróżnień. Od kilku lat plasujesię na czołowych miejscach w krajowych rankingach banków spółdzielczych. Nasz bank za-kresem i poziomem usług nieodbiega od banków komercyj-nych. Klienci mogą obsługiwaćswoje konta poprzez Internet,we wszystkich oddziałach moż-liwy jest obrót walutowy w euro

i dolarach.

Czym różnią się banki spół-dzielcze od banków komercyj-nych i tzw. SKOKÓW?

  Najważniejsza, zasadniczaróżnica między bankami spół-dzielczymi a SKOK-ami, mimo,że łączy je ta sama orma praw-na działalności - tj. spółdziel-nia, dotyczy aktów prawnych,

 jakim podporządkowana jestich działalność. Otóż bankispółdzielcze podlegają regula-cjom ustawy „prawo bankowe”oraz ustawy „o unkcjonowa-niu banków spółdzielczych, ichzrzeszaniu się i bankach zrze-szających”, a SKOK-i „ustawy o

spółdzielczych kasach oszczęd-nościowo kredytowych”.

W czym jesteście lepsi od ban-ków komercyjnych ?  Banki spółdzielcze wygry-wają z bankami komercyjny-mi bezpośrednim kontaktemz Klientem, lepszym dopaso-waniem oerty do Jego potrzeboraz możliwością i łatwościąnegocjowania jej warunków nakażdym szczeblu decyzyjnym.Szybkość decyzji jest atutem,który jest bardzo często wy-mieniany przez naszych Klien-tów. Ogromne znaczenie marównież akt, iż udziałowcamibanków spółdzielczych są ich

Klienci, a więc członkowie, któ-rzy mają bezpośredni wpływ nazarządzanie. Dlatego też min.,w czasach kryzysu okazało się,że banki spółdzielcze są w lep-szej kondycji nansowej niżpotężne ponadnarodowe bankikomercyjne

Czym różni się wasza oertaod innych banków ?

Zarówno oerta banków spółdzielczych, jak i naszegobanku, nie różni się zbytnio odoerty banków komercyjnych.Dwadzieścia lat temu bank spółdzielczy kojarzony byłgłównie z oertą dla rolnictwa,przetwórstwa rolno-spożyw-czego i drobnego rzemiosła: itak było. To już jednak historia.Brodnicki bank nadąża za kon-kurencją. Nasza oerta jest bar-dzo dobra pod każdym wzglę-dem np. zakresie kredytów mieszkaniowych czy gotów-kowych. Oczywiście równieżdziałamy w sektorze rolnictwaudzielając kredytów preeren-cyjnych. Jest też oerta dla ma-łych i średnich przedsiębiorstw 

z gwarancją Banku Gospodar-stwa Krajowego. Brodnica za-wsze oerowała i oeruje dogod-ne oprocentowanie depozytów.Standard to konto internetowe,własne karty płatnicze i kredy-towe.

Angażują się państwo w dzia-łalność społeczną i kultural-no-oświatową regionu ?  Każdy z oddziałów wiodą-cych posiada własny budżet.Środki może przeznaczyć wedlewłasnego uznania na wsparcieróżnych projektów, które od-bywają się w miejscowościach,w których działa BS. Równieżśrodkami z centrali wspieranesą najważniejsze wydarzeniaspołeczne i kulturalne. Oczy-wiście nie da się wesprzećwszystkich, którzy o taką po-moc występują. Nie mniej je-steśmy obecni wielu miejscach.W roku ubiegłym i bieżącymwsparliśmy między innymi ta-kie działania jak: koncert chary-tatywny ”Kochamy Cię Święty Mikołaju” organizowany przezSalezjańskie Stowarzyszenie

Wychowania Młodzieży, estynrodzinny „Dni Szwederowa”,zawody jeździeckie w skokachprzez przeszkody organizowa-ne w podbydgoskiej Kobylarni.Byliśmy uczestnikiem Targów Rolno-Przemysłowych „Agro--Tech” organizowanych w Mi-nikowie oraz „Festiwalu Sma-ku” w Grucznie

Poprosiłbym o kilka statystyk odnoszących się do działaniabanków spółdzielczych w Pol-sce.  Statystyki dotycząca usług iproduktów oerowanych przezbanki spółdzielcze są bar-

dzo zadowalające, co więcej,potwierdzają duży potencjałbankowości spółdzielczej w Polsce. Dowodem powyższe-go są choćby wyniki ankiety przeprowadzonej na zlecenieBanku BPS SA w Warszawie w styczniu br. Wśród losowo wy-branych mieszkańców Polski w wieku 15-65 lat, korzystającychz usług bankowych. Za jej po-mocą zbadano obraz banków spółdzielczych w oczach Pola-ków. W wyniku przeprowadzo-nego badania BS-y wyłoniły się

 jako dobrze znane. Spontanicz-nie wymieniło je 21,2% respon-dentów. Okazało się również, żeprzyjazny, stabilny, uczciwy- to

określenia ze ścisłej czołówkiskojarzeń z terminem „bank spółdzielczy”, a aż ponad poło-wa Klientów poleciłaby go swo-im znajomym. Ankieta jedno-znacznie wskazała, że markaBANK SPÓŁDZIELCZY mawartość, u swoich Klientów budzi wyłącznie skojarzeniapozytywne (73,2%) i neutralne(26,8%).

Bank bliski ludziomO oercie banków spółdzielczych, konkurencji z placówkami komercyjnymi i społecznym postrzeganiu instytucji, z Łuka-szem Kowalskim, dyrektorem Banku Spółdzielczego w Brodnicy Oddział w Bydgoszczy, rozmawia Maciej Pagała

POZA BYDGOSZCZ,  maja

FINANSE

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 23/24

POZA BYDGOSZCZ, maja

SPORT

Jak oceniasz pobyt na obozieprzygotowawczym w Zakopa-

nem?Wysiłek, jaki włożyłem w tre-ning odbyty w naszych pięknych,polskich górach był swego rodzajuprzetarciem przed walką z Mollo.Cała masa wytrzymałościowychćwiczeń, w tym wspinaczka poszczytach Tatr dały w kość i o tonam właśnie chodziło. To był zde-cydowanie najlepszy obóz przy-gotowawczy, na jaki pojechałem.Nie mogę się doczekać, by spoj-rzeć raz jeszcze w oczy Mollo, gdy  już staniemy w ringu.

Na swoim koncie masz czterna-ście wygranych walk. Czy wynik pojedynku z Kubą Wojewódz-kim, również można przypisaćna twoją korzyść?

Kuba to inteligentny acet.Wiedział, jak się zachować. Roz-mowa przebiegła w miłej atmose-rze. Zadawał stonowane pytania.Nie rozdrażnił mnie, choć przedspotkaniem z nim, zastanawiałemsię, czy zachowa się w porządku.Koniec końców wyszło całkiemnieźle. Bez oporów mogłem uści-snąć dłoń Kuby na pożegnanie.

Przeglądając Internet możnaodnieść wrażenie, że nie kryjeszsię z prywatnym życiem. Nie bo-isz się, że któregoś dnia zaszko-dzi to twojej karierze?

Nie, ani trochę. Jestem odpor-ny na tę całą otoczkę medialnąwokół mojej osoby. Publikuje to,co mi się podoba, co mnie pry-watnie cieszy. Jeśli ktoś ma z tymproblem to zapraszam go na ring(śmiech). Nie mam problemów z

oddzieleniem tego szumu od mo- jego życia prywatnego i zawszetak będzie.

Nie irytują cię złośliwe komen-tarze zamieszczane pod lma-mi, zdjęciami?

Szkoda czasu, żeby odpowia-dać na te wszystkie komentarze.Owszem, czasem nie wytrzymami odpiszę palantowi, ale na dłuż-szą metę nie ma to sensu, więc od-puszczam. Wrzucam do sieci to,

co mi się podoba. Nie mam czegosię wstydzić. Jestem dumny z tego,co posiadam.

Czego żałujesz bardziej: przed-wcześnie zakończonej walki zBidenką, czy tego, że walka zZimnochem nie doszła do skut-ku?

Zimnoch akurat mi zwisa i po-wiewa, ale walka z nim na pewnosię odbędzie. Co do mojej potycz-ki z Bidenką, spodziewałem siędłużej trwającej rywalizacji. Zwy-ciężyłem, choć nie wykorzystałemw pełni swojego przygotowania.

Szkoda, że tylu wiernych kibi-ców, którzy przyszli mnie wspie-rać, musiało się rozczarować. Ja

również jestem zawiedziony. Naszczęście wielkimi krokami zbliżasię rewanż z Mollo. Mam nadzie- ję, że będzie mi dane pokazać pu-bliczności kawał dobrego boksu.

Podczas jednej z konerencjimiędzy tobą a Zimnochem do-szło do przepychanki. Czy, gdy-by na jego miejscu był któryś zbraci Kliczko zareagowałbyś tak samo?

To dwie inne postacie. Kliczko

nigdy nie będzie Zimnochem i naodwrót. My z Zimnochem mamy osobiste porachunki. Nie uważam

go za normalnego człowieka. Naringu dostanie, na co zasługuje.

Ostatnia walka z Mollo była wy-zwaniem. Jak wygląda twoje na-stawienie do rewanżu?

Nastawiam się na wojnę. Obajwiemy, jakie błędy popełniliśmy.Tak samo jak ja, rywal będzie sta-rał się je zniwelować. Znamy te-raz swoje słabe punkty. Na pewnomożna spodziewać się ciekawejwalki. Dam z siebie wszystko i po-karzę raz jeszcze, że jestem lepszy.

Przed karierą bokserską brałeśudział w walkach ulicznych postronie kibiców Wisły Kraków.Czy gdyby przyszło ci zmierzyćsię na ringu z zdeklarowanymkibicem Cracovii, wpłynęłoby tona twoje podejście do rywala?

To przeszłość. Zawsze będęstarał się identykować z WisłąKraków, ale nigdy nie będzie mia-ło to wpływu na mój styl walki w ringu, czy stosunek do przeciw-nika. Tak wyglądały moje pierw-sze starcia. Dały początek moimumiejętnościom bokserskim.Nigdy nie zapomnę tego czasu.Ukształtował mój charakter. Jestczęścią mojej historii.

Co Artur Szpilka myśli, gdy sły-szy słowo „Polska”?

To moja ojczyzna, do którejnigdy nie odwrócę się plecami. Tu jest mój dom, moi bliscy. Cieszęsię, że mogę reprezentować naszkraj na arenie międzynarodowej,udowadniać, że my Polacy zawszedążymy do zwycięstwa. Zawszebędę lojalny wobec Polski. To ce-cha, której nauczyła mnie ulica.

Ulica nauczyła mnie lojalnościO przygotowaniach do kolejnych starć, nienawiści do wrogów, obnażaniu prywatności, z polskim bokserem, zdobywcą pa-sów WBC Silver Youth oraz WBC Baltic wagi ciężkiej, byłym chuliganem, Arturem Szpilką, rozmawia Marcin Tokarz

Co się stało z Pana karierą?Po 2009 roku zanotował Panznaczny regres ormy. Czy stać Pana na zdobycie tytułuMistrza Świata?

Wychodzę z założenia, żetrzeba wiele razy przegrać,aby raz wygrać. Myślę, żeczas na wygrywanie właśnienadszedł. Mistrzostwo Światato moje marzenie, mam na-dzieję, że w tym sezonie udami się je zrealizować. Byłbymbardzo szczęśliwy, gdyby uda-ło mi się to osiągnąć.

Jakie cele, oprócz zawodów Grand Prix, stawia Pan sobiena ten sezon?

Ten sezon wygląda wyjąt-

kowo ciekawie. Interesującabędzie rywalizacja w Mistrzo-stwach Europy, bardzo ważnesą dla mnie starty w polskiejlidze. Teraz mamy kolejnąimprezę, czyli Speedway BestPair (Żużlowe MistrzostwaPar – przyp. red.). Każdy kibicbędzie miał w czym wybierać,a to wszystko to jest dla mniebardzo ważne. Nie tylko zewzględu na prywatne osią-

gnięcia, ale chciałbym, żeby moje sukcesy dały bodziec dorozwoju speedwaya w Rosji.

Sytuacja speedwaya w Rosji jest tak zła?

Z pozoru wygląda to do-brze, mamy kilku bardzo do-brych zawodników. Żużel w Rosji rozwija się jednak bar-dzo wolno. Największym pro-blemem są oczywiście kwe-stie nansowe, mało kto jestzainteresowany inwestycją w speedway. W Polsce wyglądato zupełnie inaczej, tu nikt niemartwi się o pieniądze. Za-wodnicy podpisują kontrak-ty, które pozwalają na zakupdobrego sprzętu i spokojne

życie. Nie ukrywajmy, że po-pularność żużla w Polsce jestzdecydowanie większa niż w Rosji.

W Rosji nie brakuje jednak majętnych ludzi. Może war-to zachęcić ich do zainwesto-wania w żużel?

Wiele rosyjskich rm staćna sponsorowanie żużla, awręcz rozwinięcie tej dyscy-

pliny. Kiedyś unkcjonowały tu trzy ligi żużlowe, teraz niema praktycznie żadnej. Mamnadzieję, że ktoś pomoże w 

r o z w o j utej pięknejd y s c y p l i -ny, pomożez b u d o w a ćodpowiedniąinrastruk-turę, zmienisystem szko-lenia. To je-dyna szansadla rosyjskie-go żużla.

Z a w o d y  S p e e d w a y  Best Pairsma transmi-tować stacjaEurosport.

Sądzi Pan,że zwiększy to popular-ność żużla?

Uwa-żam, że toświetny ruchw kierunkup o p u l a r y -

zacji żużla na świecie. Dziękistacji Eurosport żużel zagościw wielu krajach, a kto wie jak 

przełoży się to na rozwój tejdyscypliny. Bardzo się z tego

cieszymy, bo również dla nas– zawodników – będzie toszansa na pokazanie pełnejgamy swoich umiejętności.

Życie zawodnika nie zawsze jest jednak łatwe. Przekonałsię o tym Tomasz Gollob,który nie został dobrze przy-

 jęty przez kibiców w Toru-niu. Co czuje żużlowiec w takim momencie?

Każdy zawodnik inaczejpodchodzi do takich incyden-tów. Ja staram się nie słuchaćtrybun, chociaż negatywneokrzyki dodatkowo mobilizu-

 ją mnie do pracy. Oczywiście,miło jest usłyszeć ze strony trybun pozytywne określeniana swój temat, ale życie bywaprzewrotne. Niektórzy ludzienie rozumieją tego, że najważ-niejszy jest sport. Zawodnicy przyjeżdżają na zawody, sta-rają się dać z siebie wszystko.Chciałbym, żeby kibice za-wsze potrali to docenić.

Z jednym z najlepszych żużlowców świata, Emilem Sajutdinowem, o planach na trwający sezon, po konerencjiSpeedway Best Pairs, rozmawiał Marcin Lewicki

Przyszedł czas na wygrywanie

7/23/2019 Poza Bydgoszcz nr 3

http://slidepdf.com/reader/full/poza-bydgoszcz-nr-3 24/24

POZA BYDGOSZCZ, maja

KULTURA

Ciągle pani koncertuje, po- jawia się na scenie, spotykaz sympatią ludzi. Czuła siępani kiedyś zapomniana?

Nie i to jest właśnie mojeszczęście. Bardzo się o to sta-ram i mi na tym zależy. Boprawdą jest powiedzenie: do-póty żyjemy, dopóki o nas pa-miętają, a ja chciałabym byćzapamiętana. Teraz gdy mamwspaniałą starość mogę oddaćsię refeksji, spojrzeć wstecz,ocenić swoje błędy i ich niepowtarzać. Mam też czas nawspomnienia.

A pamięta pani, że jakodziecko śpiewała za lizaki?

Oczywiście! Byłam bardzorezolutnym dzieckiem. Wcho-dziłam do sklepu i na począt-ku zawsze musiało być: „dzieńdobry”. Pytałam, czy mogę za-śpiewać. „A co za to chcesz?”– pytał sprzedawca. A podo-bało mi się wiele rzeczy, li-zak czy balonik na wystawie.Mama się oburzała, że wstydrodzinie przynoszę. Ona trzy-mała mnie krótko, ale wpoiłami dobre maniery. Bo tata topozwalał mi na wiele. Zmarł,gdy byłam mała, więc zacho-wałam go w pamięci ragmen-tarycznie.

Jakie wspomnienia ma panizwiązane z tatą?

Kiedyś wyszłam sama zdomu i zgubiłam się w SolcuKujawskim. Przestraszyłamsię. Rodzice mnie szukali, ale

 jak się okazało nie tylko oni.Cały Solec mnie szukał, głów-nie ze względu na to, że miastoleży nad Wisłą, więc do głowy przychodziły najczarniejszemyśli. Ale znalazł mnie wła-śnie tata. Wychowywała panią mama ibabcia.

Moja mama była krawco-wą. Każda krawcowa zawszemówi, że zrobi więcej niżmoże. Szyła więc po nocach,w ciągu dnia, ale także w świę-ta. Nie mogę powiedzieć, że-bym kiedyś miała takie świę-ta, podczas których mamawszystko rzucała, pochłaniały 

 ją przygotowania i była wielkacelebra. Nigdy nie miała na toczasu. Pracowała, aby mniewyżywić. A zapachy z babci-nej kuchni pamiętam do dziś.

Straciła pani ojca, gdy mia-ła 5 lat. Zginął na początkuwojny, zamordowany przezniemieckiego przyjaciela.

Tak. To było w nocy z 28na 29 października 1939 roku– został zabity, razem z gru-pą innych mężczyzn. W tymmordzie brała udział osoba,którą znała moja rodzina.Przed wojną ten człowiek 

h d ł d d d

wach i po prostu lali, ten męż-czyzna wtedy krzyczał: „tylkonie w głowę”, żeby to trwałodłużej i bardziej ich bolało. Wczasie okupacji mieszkałyśmy przy ulicy nazwanej na cześćtego „przyjaciela” ojca. On byłchyba kimś bardzo ważnymw Solcu Kujawskim. Późniejszykanował moją rodzinę. Naprzykład mama stała w kolej-ce po węgiel, była już blisko,żeby ten węgiel odebrać, a onpodchodził i mówił: „Raus”,żeby stawała jeszcze raz nakońcu kolejki. Te wspomnie-

nia są bardzo smutne.

Ale na pewno ma Pani wie-le także miłych wspomnień.Koleżanki opowiadają, żeskakała pani z nimi na sianoi słomę. Przy trzepaku, teżspędzała pani dużo czasu.Była pani dziewczyną – ło-buzem?

Trudno muszę to powie-dzieć, ale ja byłam raczejchłopakiem, niż dziewczyną!Wszystkie drzewa, chaszcze itrzepaki były moje. Gdy wra-całam do domu, to biednamama rwała włosy z głowy.Ręce, nogi podrapane. Mamabrała wtedy dużą miednicę imnie myła. Ależ mnie to my-dło wtedy szczypało! Kiedyścałe nasze przedszkole brałoudział w święceniach księdza,w tzw. białym kościele. Dwarzędy dzieci klęczały a między nimi szedł do ołtarza ksiądz.K żd i ł b ki ik

łogę, to rzuciłam kwiatami w tego księdza. On się zaplatałw sutannie, potknął i o mały włos i by się przewrócił. Co

 ja miałam z tego powodu w domu! Byłam bardzo nieusłu-chany gzub.

Później okazało się, że nie-słuchana chłopczyca potraśpiewać i została pani pio-senkarką. Podobno miałaPani wieli adoratorów.

Panowie wysłali do mnielisty, najbardziej oryginalneprzechowuję na pamiątkę do

dziś.

Jeden napisał: „oglądampanią w telewizji. Wiem, żeładnie pani śpiewa, ale chybanadszedł już czas, żeby zająćsię jakąś przyzwoitą pracą?Ja mam dużo ziemi, a paniwygląda na zdrową dziew-czynę”.

Inny przyjechał od razuz oświadczynami. Przyszedłakurat na próbę z orkiestrąRachonia. Później wszyscy się ze mnie nabijali. Adoratorotworzył walizkę a w środkuróżne pieczone mięsiwa. Odrazu z wałówką do mnie przy-

 jechał. Muzycy się cieszyli,bo mogli wszystko zjeść, a janie miałam z tego ani jednegoplasterka kiełbasy. Kolejny za-pukał do drzwi mojego domu.Przyjechał z Góry Kalwarii.Powiedział: „dzień dobry, je-stem”. Wtedy zaczęłam się

i ć i

mnie zabiera, a niedługo weź-miemy ślub. Gd powiedziała,że mam męża to bardzo się namnie zdenerwował i zapytał,po co ja mu zdjęcie przysła-łam. Faktycznie, kiedyś wysy-łałam zdjęcia tym, którzy o nieprosili w listach. Ta sytuacjaszybko mnie tego oduczyła.

Mimo takich przejawów sympatii nie lubi być paninazywana gwiazdą.

Bo dla mnie rzeczą świętą jest zawód i chcę być odbiera-na jak zawodowiec. Owszem

dokładam wszelkich starań,żeby to co robię podobało sięludziom, żeby mieli chwilęwytchnienia przy moich pio-senkach. Jeśli z kimś pracuję,to nienawidzę, gdy jedni nieszanują pracy innych ludzi.Nie uznaje osób, które gwiaz-dorzą. Jeśli mam być gdzieś na8, to jak mogę przyjść na 9? Onie, udusiłabym za coś takie-go! Nie jestem skromna, aleza to bardzo wymagająca w stosunku do siebie. Gwiazdato dla mnie tylko puste słowo.Towarzyszy mi sympatia ludzichcę, żeby ludziom było zemną dobrze.

Podobnie jak samej ze sobą.Nie znosi pani wielkichmiast, huku, zgiełku. Uciekłapani z zapędzonej Warsza-wy?

Do Nadarzyna, bo tam jestpo prostu cicho, miło i z dala

d bki Gd

dużo pracowałam i nie mia-łam czasu na rozpamiętywa-nie. Koncerty, wyjazdy, nagry-wania płytowe, telewizyjne,nowy repertuar to mnie po-chłaniało.Pani wizyty w Solcu, to za-strzyk, pożywka, która musipani starczyć do końca życia.Co takiego wyjątkowego jestw tym mieście, że napawapanią taką energią?

To jest dziwne, Solec tomałe miasto. Kiedyś taka sen-na, drewniana mieścina, a te-raz jestem po prostu zachwy-cona tym co się tutaj dzieje.Solec jest miejscem spokoju,może ze względu na te lasy.Wisła przynosi ukojenie, ale taw Solcu wydaje się inna, onami tutaj nawet inaczej pach-nie. Dużo w tym mojej nostal-gii i tęsknoty za dzieciństwem.W Solcu czuję się jak w domu,to mój matecznik.

A gdyby okazało się, że możepani śpiewać?

To byłoby jedno z najbar-dziej koszmarnych przeżyćdo którego musiałabym sięprzyzwyczaić. Przede mną by-

łaby długa droga, wypełnio-na nauką: jak muszę żyć niewydając z siebie dźwięków.Czasem się śmieje, że odkądsiebie nie pamiętam, to wiem,że śpiewałam. To jest dla mnieorganiczne. Jestem dość pilnąuczennicą, więc może i nawet

ł b t i ił

Śpiewałam za lizakiO Solcu Kujawskim, trudnym dzieciństwie i ucieczce z zapędzonej Warszawy, z Ireną Santor, rozmawia MilenaKaszuba