8
Q Jubilaci — słr. 3 $ Moje losy tułacze — sir. 4—5 % Budujemy don? — str. 5 wienie do ręki — słr. 6 # Tornister pełen sm utku — str. 7 # Los tak chciał? — słr Referendum (z lae.) głosowanie ludności w określonej sprawie. 29 listopada braliśmy udział po raz drugi w takim gł isowaniu w naszej powojennej historii. Fotoreportaż na str. 4. Foto: B. Rogowski Rek XXXIV Nr 34(1065) 19S7.12.10 Ceno 7 My na "Liście500" W 1984 r. miesięcznik „Za- r ad anie" «publikował listę 5<i0 p r z e d s i ę b i o r s t w przemysłu p r e twórczego, aa której ko- lejność wyznaczała wartość ich spr/edaży. W lipcu 1985 r. wmawialiśmy ówczesną wersję „Listy 500" i pozycję na niej n^s ego przedsiębiorstwa. Li- stopadowy numer „Życia Go- spod;', rczego" opublikował naj- śv. "•łźszą, tegoroczną wersję „* ,'sty 5»0" za I półrocze 1987 r. V co z niej wynika — prze- czytajcie sami. Warszawskie Przedsiębior- stwo „Polmos" dzierży nadal (od początku zresztą) pozycję 14dera w sposób niezagrożony i „kudy" tam innym chudo- paehołkom do tego potentata. Mimo zabiegów Marka Ko- tańskiego sądzić należy, że Nie był przypadkowy wybór miejsca kolejnego spotkania członków Podkomisji Ochrony Pracy Ogólnopolskiego Poro- zumienia Związków Zawodo- wych, które odbyło się w śro QQ i czwartek, 25 i 26 listo- pada. w ZA „Kędzierzyn 1 '. M'asto nasze to duże, zna- czące w skali kraju centrum przemysłu chemicznego. Takie nagromadzenie środków pro- dukcji chemicznej nie może pozostać bez wpływu na stan środowska naturalnego i n a w.runki pracy ludzi zatrud- nionych w tej branży. Ten właśnie temat przewi- ja! się w trakcie dyskusji członków Komisji i kiero- wnictwa społeczno-gospodar- czego kombinatu oraz aktywu społecznej ochrony pracy pod CZAS w s p ó l n e g o spotkania. W trakcie dwudniowych obrad, w których uczestniczył także wiceprzewodniczący OPZZ Włodzimierz Lubański, omó- wiono również realizację za- dań stojących przed Komisją i Wydziałem Ochrony Pracy, Zdrowia i Środowiska OPZZ. A było to już piąte posiedze- nie Komisji od czasu jej po- H „Polmos" zdetronizować się nie da. Firma ta sprzedała w I półroczu „wyroby" wartości ponad 346 mld zł i zapłaciła blisko 288 mld podatku o- brotowego. Jeśli jednak cho- Skok w górę dzi o wynagrodzenie, to pra- cownicy „Polmosu" sklasyfi- kowani zostali na 232 pozy- cji. Zostawmy jednak lidera, bo dość skutecznie zaciemnia on obraz prawdziwie produ- kujących przedsiębiorstw. Za „Polmosem" jest płocka „Petrochemia", potem dwie huty: im. Lenina i „Katowi- ce", a następnie Kombinat wołania. Omówiono także pro blemy, które powinny się zna leźć w centrum uwagi Komi- sji w roku przyszłym. Komisja i Wydział Ochrony Pracy OPZZ nie narzekały na brak zajęć. Oprócz bieżących, czekających na rozwiązanie problemów w zakładach pra- cy, interwencji na miejscu, zwrócić należy uwagę n a 3 kierunki działalności tych or- ganów. Pierwszym z nich by- ło opracowywanie stanowisk, ocen, opinii związkowych w sprawach związanych z bez- pieczeństwem pracy, ochroną zdrowia i środowiska. Wiele trudu włożono w ujednolice- nie związkowego nadzoru nad bezpieczeństwem pracy. Trze- cim zaś kierunkiem działal- ności były starania zmierzają- ce do lepszego przygotowania i wykorzystania ważnego in- strumentu w rękach związ- Górniczo-Hutniczy Miedzi w Lubinie. Różnice w wartości sprzedaży są tu jednak znacz- ne od 203 mld w przypad- ku Płocka do 86 w przypadku Lubina. A my? W 1985 r. byliśmy na 39 pozycji. W 1986 r . a - wansowaliśmy na 34 miejsce. W roku bieżącym był to je- szcze ' większy skok o 9 miejsc. W ten sposób zamyka- my obecnie pierwszą „ćwiart- kę" ze sprzedanymi towarami i usługami w I półroczu war- tości 24.605 min zł. Nikt z 25 naszych sąsiadów nie wykonał tak znaczącego skoku. Jest on efektem uru- chomienia instalacji alkoholi OXO, która znacząco podnio- sła wartość produkcji nasze- go kombinatu. Nie licząc płockiej „Petro- (Dokończenie ze str. 2) ków zawodowych jakim jest społeczna inspekcja pracy. Znaczenie właściwych warun ków pracy nie zawsze jest dostraegane i docenianie przez administrację. Potwierdza to choćby taki fakt że dotąd pro blemy ergonomii i bhp bar- dzo marginalnie traktowane były w programach studiów na uczelniach technicznych. Niedługo ten stan rzeczy ma ulec zmianie. Podobnie niedoceniona jest działalność społecznej inspek- cji pracy. Być może po części dlatego, że jest to inspekcja społeczna właśnie. Przed in- spektorem Państwowej Inspek cji Pracy trzeba mieć respekt, bo może ukarać pokaźnym mandatem, wydać nakaz, któ rem u trzeba się podporządko- wać, a nawet wstrzymać pro- dukcję, co grozi poważnymi konsekwencjami. Społeczny in spektor natomiast może wpi- (Dokończenie na str. 3) dłużyć w czasie, można przyjąć metodę, powolniej- szych kroczków, ale nikt przecież nie zaneguje ko- nieczność zmian. Wiedzieć Z ołówkiem w ręku trzeba przy tym, że istota reformy zasadza się nie w odgórnych decyzjach i dzia łaniach. Praktycznie dziać się ona musi na dole, na szczeblu przedsiębiorstwa właśnie. W naszych prywatnych PlenumZKZSMP 20 listopada br. odbyło się IX posiedzenie plenarne Za- rządu Kombinatu ZSMP ZA „Kędzierzyn". Do udziału w obradach zaproszono A. Gur- gula — zastępcę dyrektora ZA ds. produkcji, I. Gawron sekretarza KZ PZPR. A. O- chała —• przewodniczącego Ra dy Pracowniczej oraz II. Woź- niak sekretarza Związko- wej Rady Przedsiębiorstwa. Tematem posiedzenia był u- dział młodzieży w realizacji reformy gospodarczej. W pierwszej części obrad dokonano zmian w składzie Zarządu. W miejsce E. Zien- tary, W. Węgrzyk i J. Rabów, nowymi członkami Plenum ZK zostali: J. Szwanke, J. Kii mek i Z. Koclęga. Wybrano również wiceprzewodniczącego ZK, przewodniczącego komi- sji kultury, którym został Zbigniew Ziętek. Wprowadzeniem do dysku- FAKTy- wydarzenia W poniedziałek, 30 listo- pada, pożegnaliśmy z-cę dy rektora ds. ekonomicznych mgr. Czesława Górskiego, który przeszedł w stan spo- czynku. Dużo zdrowia, panie dyrektorze! * * * W środę, 2 grudnia, odby- ło się w „Azotach" posiedze nie Komisji Kobiet Pracu- jących Federacji ZZ Chemi- sji merytorycznej był referat, wygłoszony przez J. Ignacego. Referat był w zasadzie synte- najważniejszych proble- mów reformy gospodarczej. J. Ignacy przypomniał kierun- ki zmian w gospodarce oraz nakreślił cele, jakie powinny być osiągnięte w trakcie reałi zacji II etapu. Sprawy te sfj na ogół znane i nie ma po- trzeby. ich przypominać. Nato- miast wiele ciekawych elemea tów zawierała dyskusja, która momentami przybierała dość żywą postać. Jako pierwszy głos zabrał J. Klimek. Stwierdził m.in. że reforma niczego nie gwa- rantuje, ale stwarza szanse, przede wszystkim dla młodego' pokolenia. Wyjście z marazmu, który nas otacza wymaga prze wartościowania sposobu myśl« nia. Dotyczy to zarówno mło- dego, jak i starszego pokole- nia. Hasło „II etap reformj jest ostatnią szansą ludzi mło (Dokończenie na str. 5) ków. O problemach porusza- nych podczas tego spotkania napiszemy w następnym nu- merze. # # # Wyjazdowe posiedzenie K- gzekutywy Komitetu Miej- skiego PZPR odbyło się w czwartek, 3 grudnia, w ina- szym kombinacie. Egzekutywa oceniła działalność Komitet« Zakładowego w „Azotach". * * ' * Z okazji górniczego święta Barbórki wystosowano zostały życzenia do współpra cujących z nami kopalń (Dokończenie na str. 2) dygresje Nie ma co liczyć na dob rego Mikołaja, który w pre zencie przyniesie nam zdro wiutką jak rzepa gospodar- ze wszystkimi sprawnie funkcjonującymi mechaniz- mami. Nie pomogą tu żad- ne supliki, w które tylko małe dzieci wierzą. I n i e ma co tu za dużo biadolić i deliberować. Trzeba Po prostu zabrać się za robo- tę. W referendum, które nie jest częstym zwyczajem w uaszym życiu społecznym, zachowaliśmy się bardzo ostrożnie, czego zresztą na leżało się spodziewać. Tym raaem ołówka trzeba by- ło użyć, bo głos bez skreś leń oznaczał brak stano- wiska. Za stanowiskiem „tak" opowiedziało się wię oej ludzi w drugim pyta- nia niż pierwszym. To pierwsze po prostu doty- kało bliższych ludziom spraw, bardziej związanych z codziennymi warunkami życia. PcrspcJktywa kilku- letnich wyrzeczeń nie za bardzo się spodobała. Tak czy inaczej, perspek tywy tej nie da się zmie- nić. Można okres ten wy- gospodarstwach istotną ro- lę odgrywa ołówek, poma- gający na bieżąco oriento- wać się co można, a na co pozwolić sobie nie może- my. W ramach posiadanych środków potrafimy łączyć koniec z końcem, na wyż- szym lub niższym pozio- mie. Potrafimy riawet bezpieczyć się przed ryn- kowymi brakami, uciekając się do gromadzenia tzw. za pasów 'zbędnych uży- wając nomenklatury zapo- życzonej z języka ekonomi- stów. Jako przykład przy- toczmy tu ostatnią falę wzmożonych zakupów cuk- ru, mąki i innych towa- rów sypkich, które nie zawsze przecież da się dłu go przechowywać. Załóż- my jednak, że były to za- pasy świąteczne. Wspomniany wyżej ołó- wek używać trzeba jednak nie tylko na nasz prywatny użytek. Wbrew przekona- niom niektórych, nasze przedsiębiorstwo to też przecież wspólne gospodar- stwo, a więc nasz ws-pólny (Dokończenie na str. 2) Komisja Ochrony Pracy OPZZ Nieobojętne uszy i oczy Młodzież w reformie W NUMERZE:

Skok w górę

  • Upload
    others

  • View
    9

  • Download
    0

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: Skok w górę

Q Jubilaci — słr. 3 $ Moje losy tułacze — sir. 4—5 % Budujemy don? — str. 5 wienie do ręki — słr. 6 # Tornister pełen sm utku — str. 7 # Los tak chciał? — słr

R e f e r e n d u m (z lae.) — głosowanie ludnośc i w o k r e ś l o n e j s p r a w i e . 29 l i s topada b r a l i ś m y udzia ł po raz d r u g i w t a k i m gł i sowaniu w n a s z e j p o w o j e n n e j h is tor i i . F o t o r e p o r t a ż na s t r . 4. Foto: B. Rogowsk i

Rek XXXIV Nr 3 4 ( 1 0 6 5 )

1 9 S 7 . 1 2 . 1 0 Ceno 7

My na "Liście500"

W 1984 r. mies ięcznik „ Z a -r ad a n i e " « p u b l i k o w a ł l istę 5<i0 p rzeds i ęb io r s tw p rzemys łu p r e twórczego, a a k t ó r e j ko-le jność w y z n a c z a ł a w a r t o ś ć ich s p r / e d a ż y . W lipcu 1985 r . wmawia l i śmy ówczesną w e r s j ę „Listy 500" i pozyc ję na n i e j n ^ s ego p rzeds ięb io r s twa . L i -s t o p a d o w y n u m e r „Życia G o -spod;', rczego" opub l ikowa ł n a j -śv. "•łźszą, tegoroczną w e r s j ę „* , 'sty 5»0" za I półrocze 1987 r. V co z n i e j w y n i k a — p r z e -czy t a j c i e sami .

War szawsk ie P rzeds i ęb io r -s t w o „ P o l m o s " dzierży n a d a l (od p o c z ą t k u zresz tą) pozyc ję 14dera w s p o s ó b n iezagrożony i „ k u d y " t a m i n n y m c h u d o -p a e h o ł k o m do tego p o t e n t a t a . M i m o zab iegów M a r k a K o -t a ń s k i e g o sądz ić na leży , że

Nie był p r z y p a d k o w y w y b ó r m i e j s c a k o l e j n e g o s p o t k a n i a c z ł o n k ó w P o d k o m i s j i O c h r o n y P r a c y Ogólnopolsk iego P o r o -z u m i e n i a Z w i ą z k ó w Z a w o d o -wych , k t ó r e odby ło się w śro QQ i c z w a r t e k , 25 i 26 lis to-p a d a . w ZA „Kędzierzyn 1 ' . M ' a s t o nasze to duże, z n a -czące w ska l i k r a j u c e n t r u m p r z e m y s ł u chemicznego . T a k i e n a g r o m a d z e n i e ś r o d k ó w p r o -d u k c j i c h e m i c z n e j n i e m o ż e pozos tać bez w p ł y w u n a s t an ś r o d o w s k a n a t u r a l n e g o i n a w . r u n k i p r acy ludzi z a t r u d -n i o n y c h w te j b r a n ż y .

T e n w ł a ś n i e t e m a t p r z e w i -j a ! się w t r a k c i e d y s k u s j i c z ł o n k ó w K o m i s j i i k i e ro -w n i c t w a spo łeczno-gospodar -czego k o m b i n a t u o raz a k t y w u spo łeczne j och rony p r a c y pod CZAS wspó lnego spo tkan ia . W t r a k c i e d w u d n i o w y c h ob rad , w k t ó r y c h uczes tniczył t a k ż e w i c e p r z e w o d n i c z ą c y O P Z Z Włodz imie rz L u b a ń s k i , o m ó -w i o n o r ó w n i e ż r ea l i zac j ę z a -d a ń s t o j ą c y c h p rzed K o m i s j ą i Wydz i a ł em O c h r o n y P racy , Z d r o w i a i Ś r o d o w i s k a O P Z Z . A by ło to j u ż p i ą t e pos iedze-n i e K o m i s j i od czasu j e j po-

H

„ P o l m o s " zde t ron izować się nie da. F i r m a ta sp rzeda ła w I półroczu „ w y r o b y " war to śc i ponad 346 mld zł i zapłac i ła blisko 288 mld zł p o d a t k u o -brotowego. Jeś l i j e d n a k cho-

Skok w górę dzi o wynagrodzen ie , to p r a -cownicy „ P o l m o s u " s k l a s y f i -k o w a n i zostal i n a 232 pozy-cji. Z o s t a w m y j e d n a k l idera , bo dość sku teczn ie zac i emn ia on o b r a z p r a w d z i w i e p r o d u -k u j ą c y c h p rzeds i ęb io r s tw .

Z a „ P o l m o s e m " jes t p łocka „ P e t r o c h e m i a " , p o t e m dwie h u t y : im. L e n i n a i „ K a t o w i -ce", a n a s t ę p n i e K o m b i n a t

wo łan ia . O m ó w i o n o t akże p r o b lemy, k t ó r e p o w i n n y się zna leźć w c e n t r u m u w a g i K o m i -sj i w r o k u p rzysz łym.

K o m i s j a i Wydz ia ł O c h r o n y P r a c y O P Z Z nie n a r z e k a ł y n a b r a k za jęć . Oprócz b ieżących,

c z e k a j ą c y c h n a r o z w i ą z a n i e p r o b l e m ó w w z a k ł a d a c h p r a -cy, i n t e r w e n c j i n a mie j s cu , zwrócić na leży u w a g ę n a 3 k i e r u n k i dzia ła lności tych o r -g a n ó w . P i e r w s z y m z n ich b y -ło o p r a c o w y w a n i e s t anowisk , ocen, op in i i z w i ą z k o w y c h w s p r a w a c h z w i ą z a n y c h z bez -p i e c z e ń s t w e m pracy , och roną z d r o w i a i ś r o d o w i s k a . Wiele t r u d u włożono w u j e d n o l i c e -n i e z w i ą z k o w e g o n a d z o r u n a d b e z p i e c z e ń s t w e m p r a c y . T r z e -c im zaś k i e r u n k i e m dz ia ła l -ności b y ł y s t a r a n i a z m i e r z a j ą -ce do lepszego p r z y g o t o w a n i a i w y k o r z y s t a n i a w a ż n e g o in -s t r u m e n t u w r ę k a c h związ -

Górn iczo -Hutn iczy Miedzi w Lub in ie . Różnice w war to śc i s p r z e d a ż y są tu j e d n a k znacz-ne — od 203 m l d w p r z y p a d -k u P łocka do 86 w p r z y p a d k u Lub ina .

A m y ? W 1985 r . by l i śmy n a 39 pozycj i . W 1986 r . a -w a n s o w a l i ś m y n a 34 mie jsce . W r o k u b i e ż ą c y m był to j e -szcze ' większy s k o k — o 9 miejsc . W ten sposób z a m y k a -m y obecnie p ie rwszą „ ć w i a r t -k ę " ze s p r z e d a n y m i t o w a r a m i i u s ł u g a m i w I pół roczu w a r -tości 24.605 m i n zł.

N i k t z 25 naszych s ą s i adów n i e w y k o n a ł t a k znaczącego s k o k u . J e s t on e f e k t e m u r u -chomien i a ins ta lac j i a lkohol i OXO, k t ó r a znacząco podn io -s ła w a r t o ś ć p r o d u k c j i n a s z e -go k o m b i n a t u .

Nie l icząc p łock ie j „ P e t r o -

(Dokończenie ze str. 2)

k ó w z a w o d o w y c h j a k i m jes t społeczna i n s p e k c j a p r a c y .

Znaczen ie w ła śc iwych w a r u n k ó w p r a c y n ie zawsze j e s t dos t r aegane i docenianie przez a d m i n i s t r a c j ę . P o t w i e r d z a to choćby t a k i f a k t że do tąd p ro b l e m y e r g o n o m i i i b h p b a r -dzo m a r g i n a l n i e t r a k t o w a n e były w p r o g r a m a c h s t u d i ó w

n a ucze ln iach t echn icznych . Nied ługo t e n s t an rzeczy m a ulec zmian ie .

P o d o b n i e n iedocen iona jest dz ia ła lność spo łeczne j i n s p e k -c j i p r acy . Być m o ż e po części d la tego, że jes t to i n spekc j a społeczna właśn ie . P r z e d i n -s p e k t o r e m P a ń s t w o w e j In spek c j i P r a c y t r zeba mieć r e spek t , bo może u k a r a ć p o k a ź n y m m a n d a t e m , w y d a ć n a k a z , któ r e m u t r zeba się p o d p o r z ą d k o -wać , a n a w e t w s t r z y m a ć p r o -dukc ję , co groz i p o w a ż n y m i k o n s e k w e n c j a m i . Społeczny in s p e k t o r n a t o m i a s t może wp i -

(Dokończenie na str. 3)

dłużyć w czasie, można p r z y j ą ć metodę , p o w o l n i e j -szych k roczków, a le n ik t przecież n ie z a n e g u j e ko -nieczność zmian . Wiedzieć

Z ołówkiem w ręku

t r zeba p r zy tym, że is to ta r e f o r m y zasadza się n i e w o d g ó r n y c h decyz j ach i dz ia ł an iach . P r a k t y c z n i e dziać się o n a m u s i n a dole, n a szczeblu p rzeds i ęb io r s twa właśn i e .

W n a s z y c h p r y w a t n y c h

P l e n u m ZK ZSMP

20 l i s topada br . odby ło s ię IX posiedzenie p l e n a r n e Z a -r z ą d u K o m b i n a t u Z S M P ZA „Kędz ie rzyn" . Do udzia łu w o b r a d a c h zaproszono A. G u r -gula — zas tępcę d y r e k t o r a ZA ds. p rodukc j i , I. G a w r o n — s e k r e t a r z a KZ P Z P R . A. O-cha ła —• p rzewodn iczącego Ra dy P r a c o w n i c z e j oraz II. Woź-

n iak — s e k r e t a r z a Z w i ą z k o -w e j R a d y Przeds ięb io r s twa . T e m a t e m posiedzenia był u -dział młodzieży w rea l izac j i r e f o r m y gospodarcze j .

W p i e r w s z e j części ob rad d o k o n a n o zmian w sk ładz ie Z a r z ą d u . W mie j sce E. Z ien-ta ry , W. Węgrzyk i J . R a b ó w , n o w y m i cz łonkami P l e n u m ZK zostal i : J . S z w a n k e , J . Kii m e k i Z. Koclęga. W y b r a n o r ó w n i e ż wiceprzewodniczącego ZK, p rzewodniczącego k o m i -s j i k u l t u r y , k t ó r y m został Zb ign iew Zię tek .

W p r o w a d z e n i e m do dysku-

FAKTy-wydarzenia

W poniedzia łek , 30 lis to-pada , pożegna l i śmy z-cę dy r e k t o r a ds. ekonomicznych m g r . Czes ł awa Górskiego, k tó ry przeszedł w s t an spo-czynku . Dużo zdrowia , pan ie dyrek to rze !

* * *

W środę, 2 g r u d n i a , o d b y -ło s ię w „Azotach" pos iedze n ie K o m i s j i Kob ie t P r a c u -j ących F e d e r a c j i ZZ C h e m i -

sj i m e r y t o r y c z n e j był r e f e r a t , wygłoszony przez J . Ignacego. R e f e r a t był w zasadzie s y n t e -zą n a j w a ż n i e j s z y c h p rob le -mów r e f o r m y gospodarcze j . J . I gnacy p rzypomnia ł k i e r u n -ki zmian w gospodarce oraz nakreś l i ł cele, j ak ie p o w i n n y być os iągnię te w t rakc ie reał i zacj i II e tapu . S p r a w y te sfj na ogół znane i n ie m a po-trzeby. ich p rzypominać . N a t o -mias t wiele c i e k a w y c h e l emea

tów zawie ra ł a dyskus j a , k tóra m o m e n t a m i p r zyb i e r a ł a dość żywą postać.

J a k o p ie rwszy głos zabra ł J . K l imek . S twie rdz i ł m. in . że r e f o r m a niczego n ie g w a -r a n t u j e , a le s t w a r z a szanse , p rzede wszys tk im dla młodego ' pokolenia . Wyjśc ie z m a r a z m u , k tó ry n a s o tacza w y m a g a p r z e w a r t o ś c i o w a n i a sposobu myś l« n ia . Dotyczy to za równo m ł o -dego, j ak i s ta r szego poko le -nia . Has ło „II e t a p r e f o r m j jest os ta tnią szansą ludzi mło

(Dokończenie na str. 5)

ków. O p r o b l e m a c h po rusza -n y c h podczas tego s p o t k a n i a n a p i s z e m y w n a s t ę p n y m n u -merze .

# # # W y j a z d o w e pos iedzenie K-

g z e k u t y w y K o m i t e t u M i e j -skiego P Z P R odbyło się w czwar t ek , 3 g rudn ia , w ina-szym kombinac ie . E g z e k u t y w a oceni ła dz ia ła lność K o m i t e t « Z a k ł a d o w e g o w „Azotach" .

* * ' *

Z o k a z j i górniczego świę ta — B a r b ó r k i — wys tosowano zostały życzenia do współpra c u j ą c y c h z n a m i k o p a l ń (Dokończenie na str. 2)

dygresje

Nie m a co liczyć n a dob rego M i k o ł a j a , k tó ry w p r e zencie p rzyn ies ie n a m zdro w i u t k ą j a k r z e p a gospodar-kę ze w s z y s t k i m i s p r a w n i e f u n k c j o n u j ą c y m i m e c h a n i z -m a m i . Nie pomogą tu żad -ne supl ik i , w k tó re ty lko m a ł e dzieci w ie rzą . I n i e ma co tu za dużo biadol ić i de l ibe rować . T r z e b a Po pros tu zab rać się za robo-tę.

W r e f e r e n d u m , k tó re n ie

jest częs tym z w y c z a j e m w uaszym życiu spo łecznym, zachowal i śmy się ba rdzo ostrożnie, czego zresztą n a leżało się spodz iewać . T y m r a a e m o ł ó w k a t r zeba by-ło użyć, bo głos bez s k r e ś l eń oznaczał b r a k s t a n o -w i s k a . Z a s t a n o w i s k i e m „ t a k " opowiedzia ło się w i ę o e j l udz i w d r u g i m p y t a -n i a n i ż p i e rwszym. To p ie rwsze po p r o s t u d o t y -ka ło bl iższych ludz iom s p r a w , b a r d z i e j z w i ą z a n y c h z c o d z i e n n y m i w a r u n k a m i życia. PcrspcJktywa k i l k u -le tn ich w y r z e c z e ń n ie za ba rdzo się spodoba ła .

T a k czy inacze j , pe r spek t y w y t e j n ie d a się zmie-nić. Można ok res ten w y -

g o s p o d a r s t w a c h is to tną ro-lę o d g r y w a o łówek, p o m a -g a j ą c y n a bieżąco or ien to-w a ć się co można , a n a co pozwolić sobie n ie może-

my . W ramach p o s i a d a n y c h ś r o d k ó w p o t r a f i m y łączyć kon iec z końcem, n a w y ż -szym l u b niższym pozio-mie. P o t r a f i m y riawet bezpieczyć się przed r y n -k o w y m i b rakami , u c i e k a j ą c się do g r o m a d z e n i a t zw. za

pasów ' zbędnych — uży-w a j ą c n o m e n k l a t u r y zapo-życzone j z j ęzyka ekonomi -s tów. J a k o p rzyk ład p rzy -toczmy tu os ta tn ią f a l ę wzmożonych z a k u p ó w cuk-ru , m ą k i i i n n y c h t o w a -r ó w sypk ich , k tó re n ie zawsze przecież da się dłu go p r z e c h o w y w a ć . Załóż-m y j e d n a k , że były to za-pasy świą teczne .

W s p o m n i a n y w y ż e j ołó-w e k używać t r zeba j e d n a k n ie ty lko n a nasz p r y w a t n y użytek . W b r e w p r z e k o n a -n i o m n i ek tó rych , nasze p rzeds ięb io r s two to też przecież wspó lne gospoda r -s two, a więc n a s z ws-pólny

(Dokończenie na str. 2)

Komis ja O c h r o n y Pracy O P Z Z

Nieobojętne uszy i oczy

Młodzież w reformie

W NUMERZE:

Page 2: Skok w górę

Str. 2 „TRYBUNA Kędzierzyńskich A Z O T Ó W * Mr 3 4 ( 1 6 6 5 )

Najdłuższym stażem dyrek torsk im w ,Azotach" wykazać się może dyrek tor Kons tanty Chmielewski , k tóremu w listo padzie „s tuknęło" 10 lat na tym s tanowisku. Życzenia ko-le jnych, równic owocnych lat pełnienia t e j funkc j i składa dyrek torowi przewodniczący Rady Pracownicze j , A n d r z e j Ochal . Foto: B Rogowski

(Dokończenie ze str. 1)

gla kamiennego „ K n u r ó w " i „Sośnica". Podobne życzenia sk ie rowane zostały do Zak ła -du Gazowniczego w Opolu w związku z jub i leuszem 125-Le cia gónictwa na f towego i gazownic twa na Opolszczyż-nie.

* # *

We wtorek , 8 g rudnia , spot ka l i się w ZDK „Chemik" słuchacze semina r ium ideolo-gicznego. T e m a t : „St ra tegia walki , porozumienia i soc ja Mitycznych r e fo rm — pod-stawą umacn ian ia i rozwoju socjalistycznego p a ń s t w a pol skiego". Wykładowcą był red. Ryszard Augus tyn z „Trybu -ny Opolskiej" .

* £ * W środę, 2 -g rudn ia , odbyło

FAKty- wydarzenia

się spotkanie o rgan izacy jne zespołu p rzygotowującego Q -gólnopolski K o n k u r s F i lmów Amatorsk ich , k tó ry w p rzy -szłym roku odbędzie się w naszym mieście.

* * -fr

„Niech każde dziecko m a swó j dom rodz inny" — to ty tuł p rog ramu p rzygo twane -go pod k i e runk iem Piot ra Janczerskiego, z udziałem m. in. Grażyny Świtały i „Ska ldów" Cały zysk z im-prezy przeznaczony został na k r a j o w y f u n d u s z na rzecz dzieci. Konce r t odbył się w

hali spor towej w środę, 25 K stopę da.

W ezwartiek, 17 grudnia^ odbędzie się uroczysta aka-demia z okaz j i 40-!cc:TB MZKS „Chemik" . Naszemu zasłużo-n e m u k lubowi spor towemu a t e j okaz j i poświęcil iśmy cykl a r t yku łów na łamach : ITKA".

# &

Również w czwartek, 5 grudnia , odbyło się posiedze-nie p rezyd ium K l u b u Mistrza w „Azotach". Omówiono pro g ram pracy i zadiania Klu-bu w na jb l iższym roku.

1 * * #

Kierownik iem zakładu za-opat rzenia jes t oczywiście mgr inż. S te fan ia Szpara, a n ie S t e f an Szpara — jak to napisa l i śmy w numerze 33 z. 30 l is topada. Przepraszamy.

Dygresje

(Dokończenie ze str. 1) chemii", jes teśmy pierwsi na liście wśród przedsiębiors tw branży chemicznej . Wyprze-dziliśmy notowane dotąd wy-że j ta rnowskie „Azoty" (obec-n ie 27 lokata) i Zakłady Che-miczne „Oświęcim", k tóre spadły z 24 n a 29 miejsce. Kasi sąsiedzi — ZCh „Bla-chownia" za jmują — niewiele się w ostatnich la tach prze-mieszczając — 48 pozycję. „Azoty" i „Blachownia" to j e -dyne dwa przedsiębiors twa z Opolszczyzny, k tó re uplaso-wa ły się w p ie rwsze j „pięć-dziesiątce".

J e d n y m z k ry te r iów oceny Jest rentowność przedsię-biorstw, czyli re lac ja wyn iku f inansowego do kosztu w ł a -snego sprzedaży. Pod tym względem z a j m u j e m y niską, bo zaledwie 382 pozycję. P o -dobnie jak skok do góry je -żeli chodzi o war tość sprze-daży, Tównież ta niska pozy-c ja jest dla nas zrozumiała.

Skok w górę Produkc ja niezbędnych p rze -cież dla rolnic twa nawozów jest n ie ren towna i do towana przez pańs two — przy obec-nych cenach nawozów.

Jes t jcszcze sp rawa wyna -grodzeń pieniężnych. Na j l e -p i e j zarabia się w K o m b i n a -cie „Bumar -Łabędy" w Gliwi-cach, gdzie średnia miesięcz-na przekracza 52 tys. zł. ZA „Kędzierzyn" ze średnią po-nad 30 tys. zł za jmują 136 po-zycję. O ponad 200 zł więcej zarabia się w „Blachownii", k tóra z a j m u j e 127 miejsce. Nie radz imy na tomias t pode jmo-wać pracy w Rzeszowskich Fab rykach Mebli w Sędzi-szowie, gdzie zarobić można miesięcznie ciut ponad 21 tys. zł (489 pozycja). D o d a j m y tu jeszcze, że w Tarnowie i w Oświęcimiu zarabia się ś r ed -

nio o ki lka tysięcy mn ie j niż u nas.

Naszymi sąs iadami na l i-ście są: FSC „Polmo" im. B. Bieru ta w Lubl inie i Okręgo-w e Przeds iębiors two P r z e m y -słu Mięsnego w Łodzi z po-dobną wartością sprzedaży. Natomias t 496 mie jsce n a l i -ście o k u p u j e brzeski „Agro-m e t " z prawie 3 mi l i a rdami zł war tośc i sprzedaży.

Specja l is tyczna anal iza „Li-sty 500" z p u n k t u widzenia ekonomicznego pozwoliłaby zapewne n a przytoczenie w ie -lu de formac j i w mechaniz-mach gospodarczych l wyn i -kach f inansowych przedsię-biorstw. Nie n a m się za taką analizę zabierać. Ekonomiści odpowiedzialni za rozwój n a -szej gospodarki i skuteczne wdrażan ie II e tapu r e f o r m y będą mieć zapewne wiele do przemyślenia i powiedzenia n a ten t e m a t War to więc śledzić p u b l i k a c j e 2wiązane z tymi zagadnieniami. (lob)

Koleżance

Iwon ie W E I H S

wyrazy głębokiego współ-czucia i powodu zgonu

O J C A

KOLEŻANKI I KOLEDZY Z KOŁA Z S M P PRZY AD M I N I S T R A C H .

Serdeczne podziękowania wszystkim, a szczególnie k ie rownic twu zakładu pro-dukc j i amoniaku , współpra cownikom i kolegom za u -d zieloną pomoc, okazane współczucie i udział w uro ezysto&ciach pogrzebowych naszego kochanego męża i ojca

Rudolfa W E i H S A

sk łada ją

ZONA I DZIECI.

i Dokończenie ze str. 1)

poJarce i t empo tych zmian były przedmiotem obrad pa r l amentu . Za ki lka dni w t e j sprawie wypowie się również Komite t Cent ra l -ny na d r u g i e j części obrad VI F łenum. Wsłuchu jemy się z za in teresowaniem w glosy dyskutan tów, wycią-

Z ołówkiem w ręku

interes, o który t rzeba ubac, jeśli interes ma dob-ru : prosperować, J?»kże i-a a c z e j wyobrazić sobie <v:ożna czerpanie z in tere-su prafi tów, na k£óre B-ezymy.

Za ki lkanaście dni w k r a czarny w nowy rok. Kie-r»m|ii mian w nasze j gos-

gamy i nich wnioski, śle-dzimy pode jmowane decy-zje. Będą one miały decy-du jące znaczenie dla w a -r u n k ó w naszego społeczne-go życia za rów-no w roku P«"7,y- . . . . . szlym Jak i w f, K fl ' » b U - j h nas tąp- | nych. ) ł

CONTRA bonos mores

L I S T O P A D '87

Zdarza ją się „na b r a m a c h ' p rzypadk i s twierdzenia , że pracownik zabrał mienie n i -sk ie j wartości , ale i takie, że jego cena idzie w setki ty -sięcy złotych. J e d n a z t ak ich grubszych sp raw przydarzyła się właśnie w l istopadzie br.

Z „JDekaru" zwrócono sdę do b iu ra przepus tek o wys ta wienie przepus tk i mate r ia ło -w e j na wywóz 130 sztuk blach a luminowych n a budo-wę w Nysie. P rzepus tkę wy s tawiono i b lacha na przycze pie c iągnika opuściła zakład.

Okazało się, że b lacha do Nysy nie dotar ła , lecz sprze-dano ją osobie p r y w a t n e j ko-ło Głogówka. Powiadomiono RUSW i blachę odzyskano w całości. Cała sp rawa t r a f i na w o k a n d ę sądową. Ważyła ta b lacha ponad 146 kg. Cena 1 kg wynosi 371,50 zł. Wystar -czy przemnożyć i okaże się, że n aw e t ta of ie ja lna war tość jes t zupełnie niezła.

Oprócz tego przypadku, s twierdzono: G.R- z zakładu remontowego amon iaku „po-b ra ł " rękawice, M. M. j u n a k OOC — 4 nac iągi s ta lowe ze ś rubami , a Z.D. z ZRE K a -towice skrzynkę ze stali k wasoodporne j,

Z a lkoholowej łączki. B. G. 2 zakładu energetycznego, T. P. z Mon tcchemu i W. A. z R S P Kędzjerzyn-Koźle usi-łowali po spożyciu alkoholu wejść na te ren zakładu. Na-tomias t W. S. z zak ładu tran spor tu kole jowego t rzeba by-ło wywieźć poza b r a m ę gdyż odję ło m u n ie ty lko mowę ale również nogi. W trochę lepszym stanie był J. Z. z tego samego zakładu — wy-starczyło go wyprowadzić.

Spotkanie z jubilatami 19 l is topada po raz kolejny

przedstawiciele k ie rownic twa przedsiębiors twa spotkal i się z długoletnimi pracownikami . W spotkaniu wzięło udział bli-sko 30 jubi la tów. J a k zwykle na j l iczn ie j r eprezen towani b y -li pracownicy z 25-letnrm s ta -żem pracy. W t e j 34-osobowej grupie większość to ludzie, którzy jubi leuszowy staż w y -pracowal i w naszym przed-siębiorstwie. I t ym razem nie zabrak ło jub i la tów z 40-let-nim s tażem p racy . Było ich czterech — Stefan Zaka łek , s ta rszy mis t rz w ZBA Chcm. p r a c u j ą c y w „Azotach" od 1950 roku, Karo l Iwanicki — kierowca, k tó ry za kółkiem azotowych pojazdów spędził 37 lat, Franciszek Kula — ś lu-sarz z MC, związany z naszym kombina t em od 1959 roku i Je rzy Si tek — starszy mis t rz

i MK, k tóry b r a m ę naszych zakładów przekroczył po raz pierwszy w 1951 roku .

Wśród 23 jubi la tów z 35-letnim stażem pracy nie za-brakło również ludzi, którzy od począ tku s w o j e j działalno-ści zawodowej związali się z kędzierzyńskimi „Azotami". Byli wród nich: J a n Ada-mów z TM, Oswin S kolib z TA, Czesław Sebest* z ZSZ, Jerzy Będziński i J e r / y H u -ta z PU, Adela Kreteh z HZ, Rudolf Sadzik z PZ i Józef Scbeit z ZBM.

Wszystkim obecnym na spotkaniu jub i l a tom zastępca dyrek tora ds. p rodukc j i Adam Gurgul wręczył listy g ra tu l a -cyjne, a zespół e s t r adowy ZDK „Chemik" zadedykował 3wój występ.

Tekst i zdjęcia: B, Rogowski

Page 3: Skok w górę

N r 34 {1065) „TRYBUNA KĘDZieRZYńiSKlCH AZOTÓW" as

Str. 3

(Dokończenie ze str. I)

sać uwagę czy zalecenie, a z ich realizacją bywa różrae. Spoieczaai inspektorzy nie za-wsze są ludźmi wygodnymi dla zakładowej administracj i , ich uwagi p rzy jmowane są często jako prze jaw w y m ą -drzania się. Bywa i tak, że k ie rownik czy dyrektor za-k ładu pracy nie chce puścić inspektora na szkoksaie z o -derwaniem od pracy, jakby obawiał się dalszego, bardzie j konsekwentnego „wymądrza -ni'i się".

Nakłady na bhp, na popra-wę warunków pracy, są znacz a e w skali przedsiębiorstw. Aic i tak nie są to nakłady wystarczające. Związkowe sta ran ia idą w tym kierunku, by doprowadzone odpisy z ty tu lu amortyzacj i pozostawa-łv w przedsiębiorstwach, by stworzyć w ten sposób f u n -dusz rekonst rukcj i , i bank o-chrony pracy. Trzeba też na -cisk 'ć mocniej władze woje -wódzkie, by odprowadzone ka ry r.a za t ruwanie środowiska i a tmosfery wracały do przed siębiorstw, które podejmują działania inwestycyjne m a -jąc« temu zapobiegać.

C&ęściowa u t ra t a zdrowia w w n i k u złych wa runków pra-cv jest z jawiskiem dość czę-s tym wśród pracowników.

szczególnie tych z długim sta żem pracy. To jednak prze-cież n ie są ludzie wraki , k tó re m a j ą iść w „odstawkę". Za ich niepełnosprawność zawo-dową nie możemy ich karać f inansowo, upycha jąc na n a j -gorzej płatnych stanowiskach. Stąd konieczność tworzenia w szerszym zakresie oddzia-łów pracy chronionej — ta-

kich właśnie juk w naszym przedsiębiorstwie.

Pod pojęciem bezpieczeń-s twa i higieny pracy nie na-leży rozumieć wyłącznie bez pieczeństwa technicznego. To przecież cały zespół proble-mów związanych choćby z kulturą spożycia posiłków, u-trzymaniu czystości w po-mieszczeniach socjalnych i na stanowiskach pracy, z dyscy pliną pracy i z j e j organiza-cją. Nie zawsze czynniki te dostrzegamy, nad a j e m y im odpowiednią rangę.

Wiele słychać wokół narze-kań na wyposażenie w sprzęt i odzież ochronną. Weźmy choćby ochraniacze słuchu, których noszenia nagminnie odmawiają pracownicy. Ma-

ją zresztą rację, bo więcej niż 15 minu t pi'acować się w nich nie da. Podobnie jest z odzie żą ochronną. Ani sprzęt, ani odzież ochronna nie mogą być gorszej, drugie j jakości, bo jakże wtedy spełniać mają swoje zadanie ochronne. Za-padły wreszcie decyzje o za-przestaniu produkcj i odzieży ochronnej z udziałem azbestu,

,występujące w nim zagroże-nia, że zapoznała się z wa-runkami pracy na po,szczegół nych stanowiskach. Ła twie j wtedy będzie leczyć przyczy-ny a nie skutki, bo wtedy jest już za późno.

Spotkanie członków Podko-misji Ochrony Pracy OPZZ z ak tywem społeczno-gospodar-czym i SIP-owskim komblna-

i oczy

dziej zdekapital izowane i s iwa rza jące coraz większe zagi*o-żenia. Wspólnym wysiłkiem społecznej inspekcji pracy, służby bhp i samych praco-wników jest utrzymanie ich w pełnej sprawności i bez-piecznym stanie. Społeczni in spelctorzy w ciągu 3 kwar t a -łów roku bieżącego w pro-wadzonych przez siebie książ kach zanotowali 744 uwag i zaleceń do wykonania przez kierownictwo adminis t racyj -ne. Blisko 600 z nich nosi dopisek „załatwione*.

Zakład nasz jest mocno sfe minizowany. Prawie 40 proc. załogi to kobiety, co stawia nas na pierwszym miejscu wśród przedsiębiorstw che-micznych. Kobiety pracują w ruchu czterobrygadowym i na stanowiskach szczególnie u-ciążliwych, jak choćby na sa lełrzaku.

Statystyki w przedsiębior-stwie naszym wskazują na malejącą ilość wypadków i zmniejszenie wskaźnika ich ciężkości. To pozytywny o-bjaw. choć przecież każdy wy padek przy pracy jest ostrze-żeniem i powodem do głęb-szej analizy s tanu bezpie-czeństwa w zakładzie. Uszy i oczy społecznej inspekcji pracy nie mogą zostać na te sprawy obojętne.

(LoB)

Nieobojętne uszy który b y n a j m n i e j nie jest o-bojętny dla zdrowia. Zape-wnienie właściwego sprzętu i odzieży ochronnej jest obo-wiązkiem zakładu i w żad-nym wypadku nie może te-go obowiązku zamienić na przykład na ekwiwalent pie-niężny.

Osobnym i niezwykle waż-nym problemem jest sprawa przemysłowej służby zdrowia. Musi ona różnić się od lecz-nictwa ogólnego, musi mieć swoją specyfikę. Być może służba ta powinna być wyna gradzana przez przedsiębior-stwa, co pozwoliłoby na więk szą je j integrację z załogą i zakładem. Słowo: „przemysło-wa" musi oznaczać, że służba ta zna dobrze w a r u n k i p ra -cy w zakładzie i wszystkie

tu. które prowadził członek Rady Ochrony Pracy przy Radzie Państwa, zakładowy tospektor pracy Roman Klu-czewsk i. było wspólną rozmo wą na te właśnie tematy z uwzględnieniem naszych, za-kładowych realiów. O f u n -kcjonowaniu społecznej in-spekcj i pracy w przedsiębior-stwie mówił jeden z inspe-ktorów wydziałowych Feliks Rajski.

Prawie „setka" funkc jonu-jących w zakładach inspekto-rów aktywnie uczestniczy w podejmowanych działaniach na rzecz poprawy warunków pracy. Niełatwa to sprawa, bo wiem obok nowych instalacji o dużym zagrożeniu wybu-chowym pracują instalacje i urządzenia stare, coraz bar -

„TKA": Czy to prawda, że prwszystkie laia swojej kariery zawodowej nic zmie-nna. I'ani miejsca pracy.

TERESA SKUPINSKA: Nie zmieni łam go od czerwca 1963 roku, natomiast przedtem pra co walam z nakazu pracy w księgowości zakładów gastro-nomicznych w Zabrzu. Na-stępnie przeniosłam się do Sie mi ano wic. skąd mia łam bli-że j do Chorzowa, z którego pochodzę. Przez wszystkie jed nak lata pracy związana by-łam z gospodarką finansową. W „Azotach", od 25 lat, je-st<: ti pracownikiem księgowoś ci i z a jmu ję się rozliczaniem naszych domów wczasowych w Ustce i Po.krzyw.jaej. Kie-dyś zakres moich obowiązków obejmował również OUP.

„TKA": Ma pani za sobą w sntnie 30 lat pracy zawodo-wej Nie żal będzie odejść na emeryturę?

T. SKUPINSKA: Na pewno. Zostawia się tu przecież ka-wał swojego życia, ale czas odpocząć. W przyszłym roku wybieram się właśnie na e -meryturę , tym bardziej., że

mó j mąż jest już emerytem, a także dlatego, iż za kilka dni będę miała drugiego wnu-ka lub wnuczkę i chciałabym trochę pomóc dzieciom.

„TKA": Należy pani do ro-dziny, która poświęciła się pracy w naszym kombinacie.

T. SKUPINSKA: Mój mąż pracował tu 20 lat i syn t ak-że podją ł pracę w „Azotach", również teść syna t u t a j p ra -cuje. Można więc już mówić o t radycj i rodzinnej.

„TKA": Jak trafiła pani do „Azotów"?

T. SKUPINSKA: Wyszłam za mąż i szukaliśmy zakładu pracy, który w jak n a j k r ó t -szym czasie mógł nam zape-wnić mieszkanie. Taką gwa-ranc ję dawały właśnie „Azo-ty". Mąż dwa lata mieszkał w hotelu, następnie dostał mieszkanie i zamieszkaliśmy już razem. Najpierw na Po-gorzelcu, później na azoto-wym osiedlu, którego miesz-kańcami jesteśmy do dzisiaj. Nie wyobrażamy sobie, że mo glibyśmy się stąd wyprowa-dzić. Tak tu spokojnie i cicho. A zamierzaliśmy pofc ' ć w „A-zotach" tylko kilka lat.

„TKA": Emerytura, to także czas wolny d,la siebie. Jakie sq pani zainteresowania po-zaza wodoice?

T. SKUPINSKA: Bardzo lu bię dom, drobne robótki ręcz n e — wyszywanie, szydełko-wanie. Mamy działkę, która po wielu sezonach pracy n a -reszcie mogłaby stać się mie j scem wypoczynku. In te resu ję się muzyką, przede wszystkim poważną, a na wyjazdy do f i lharmonii zawsze brakowało mi czasu. Nawet za mało go było na słuchanie płyt. A w naszym mieście klasyka mu-zyczna nie jest zbyt popular -na i udało mi się zaledwie kilka razy być t u t a j na kon-certach symfonicznych. Może gdy będę miała więcej czasu to się zmieni...

„TKA": Jest pani związana z naszymi domami wczasowy mi niejako zawodowo. Pew-nie też korzystała pani częso z ich usług?

T. SKUPINSKA: W Ustce by łam tylko raz na wczasach. Częściej jeździmy z mężem do Pokrzywnej . na turnusy poza sezonowe. Lepie j się wtedy odpoczywa. Lubimy piesze wy cieczki, lasy, grzybobrania. Wprawdzie w tym roku grzy by w Pokrzywnej zawiodły, ale może w przyszłym roku będzie ich więcej.

Rozmawiała: IWONA STRZE-LEWICZ

Rozpoczęliśmy kolejne nasze „wielkie budowanie". Przy-szedł czas na rekonst rukcję ciągu azotowego. W ramach zadania inwestycyjnego Pt. „modernizacja węzłów przygo-towania gazu syntezowego, syntezy amoniaku i central i chłodniczej" powstanie tu właśnie instalacja syntezy amo-

niaku o zdolności p rodukcy jne j 1508 ton na dobę, którą widzimy na makiecie.

Fot : B. Rogowski

Prawo i obowiązek

Całej historii naszego k ra -ju towarzyszy wiele t rudnoś-ci społecznych i gospodar-czych, które z kolei cechują dyskusje na temat polskich cech narodowych, charak te -rów i cech specyficznych. Ma my szereg typowych wad: niestałość, pijaństwo, kombi-natorstwo , pieniactwo, obo-jętność, niezorganizowanie, za dziorność, niezdyscyplinowa-nie, rozrzutność, handlowa tyl ka w przypadku prywatnoś-ci, życie dniem dzisiejszym... długo by jeszcze można w y -liczać. Generalnie uważa się, że postawa naszych obywateli opóźnia rozwój naszego k ra ju . Funkc jonu j e opinia, że prac u jemy byle jak w k r a j u , a rzetelnie poza jego granica-mi. Co jest tego przyczyną? Czy tylko warunk i f inansowe? Na to pytanie nie odpowia-dają jednoznacznie Ci, k tó -rzy pracowali na eksporcie — tam organizacja prący nie zawodzi. Ma to wpływ na sa tysfakcję z pracy i je j e fek-tywność, stosunki koleżeńskie z współpracownikami i prze-

czyli jacy jesteśmy?

łożonymi, wreszcie kondycja psychiczna łącząca się z za-dowoleniem z życia i efekty-wnością pracy.

Nasza praca

Ja pracu ję dobrze. Inni le-serują i przez nich jest pro-dukowanych tyle bubli. To inni kradną i pozorują p ra -cę. A poza tym nie opłaca się dawać z siebie zbyt wiele. Kto to zauważy? Czy komuś zrobiono coć za słabą pracę? Nawet w przypadku podstaw do dyscyplinarnego zwolnie-nia rzadko do niego docho-dzi. Bierze się pod uwagę dom, dzdeci, n iepracujące żo-ny. względy humanistyczne oraz prośby różnych organi-zacji społecznych i politycz-

cznych o d.i.nie kolejne] szan-sy „oskarżonemu".

Zcby się chciało chcieć

Przy zatrudnianiu do pracy naszego rodaka w jednym z kra jów ościennych pytano się go, czy pali papierosy. Zdzi-wiony nie wiedział, co odpo-wiedzieć i dlaczego jest to takie istotne. Jes t przecież f a chowcem, specjalistą od robót wysokościowych, a tu to py-tanie bez sensu.

Pozornie tylko było ono bez sensowne. W praktyce miało ono spore znaczenie. I to dość łatwp wytłumaczalne. Nasz bo ha ter niie przeczuwając nic złego odpowiedział, że owszem sporo pali, około paczki dzień nie. Ile w pracy? padło n a -stępne pytanie. Około p i ę t n a -stu papierosów — odpowie-dział robotnik. I to wystarczy, ło, żeby się go pozbyć. Obli-czono, że n a wypalenie j e d -nego papierosa trzeba około pięciu minu t . Na zejście z rusztowania także trzeba pięć minut . Tyle samo» a czasem

(Dokończenie na str. 6)

: — JUbilaci

Page 4: Skok w górę

str. 4 „TRYBUNA KĘDZIERZYŃSKICH AZOTÓW* Nr 34 (1065)

w obiektywie TKA W niedzielę, 29 listopada, wypowiedzieliśmy się w re -

fe rendum w sprawie naszej bliższej i dalszej przyszłości. Ten fotoreportaż przedstawia migawki z głosowania w Ko-misj i Obwodowej nr 16, która mieściła się w ZDK „Che-mik". Ten obwód wyborczy obejmował głównie ul. Wojska Polskiego i Pionierów, a uprawnionych do głosowania było tu prawie 2 tysiące obywateli. Jako pierwszy po otwarciu o godz. G.00 lokalu wyborczego głosował tu Bronisław Tro-jan, pracownik straży przemysłowej „Azotów", który od przewodniczącej komisji otrzymał symbolicznego kwiatka.

y Foto: B. Rogowski

Odbyło się pewne zebra-nie, jakich teraz wiele. Te m a t nie m a tu większego znaczenia, jako że wszy-s tko wcześniej czy później sprowadza się do jednego: wyższości ducha n ad m a -terią, czy też odwrotnie.

Rzecz szła m n i e j więcej o czekające nas zaniany, k tórych raczej un iknąć się nie da i nie można. Sto-sunkowo szybko dyskutanci podzielili się na dwa obo-zy. co jest na tu ra lną p rak tyką naszych czasów, nie tylko zresztą politycznych. Otóż jedna grupa twierdzi ła, że zmiany należy za-cząć od dołu, od s p r a w ma łych i na pozór nieistot-nych dla wielkiej polityki. Drugi odłam dyskutantów optował za bardzie j global nym postrzeganiem świata. W końcu rzecz sprowadziła się do dylematu: sedes czy demokracja . Wbrew pozo-rom nie jest to aż tak try wialne, jak wygląda, co po

Inż. JERZY SKIBIŃSKI jest obecnie emery tem i mieszka w Skarżysku Ka-miennej. W czerwcu fćgo roku nawiązał kontakt z dyrekcją produkcj i i na -szym Zakładowym history-kiem — mgr BARBARĄ GDAWIEC. Jest jednym z nielicznych ludzi, którzy na tym terenie spędzili kil ka lat w czasie wojny, pra cu jąc przy budowie i roz-ruchu ówczesnej fabryki I.G. Farbenindustr ie . W Je go przypadku pobyt na ro botach przymusowych t rwał od listopada 1941 do stycznia 1945 r. A to co przeżył i co zapamiętał — zawarł w swoich wspomnie niach, których pierwszą część publ ikujemy, zapo-wiada jąc następne.

REDAKCJA

s t a ram się, korzys ta jąc z głosów dyskutantów, udo-wodnić.

U źródeł tego problemu leży pytanie podstawowe: od czego rozpocząć uzdra-wianie, od wprowadzenia

Zapiski z pewnego

zebrania zasad demokratycznych, czy też od rozwiązywanina rze-czy podstawowych? Jeden z dyskutantów jest przeko nany, że re forma wyma-ga zaniany sposobu my śle nia i podejścia do obowiąz-ków, różnych zresztą. Ma-larze grzebią się z tym przez kilka dni. W między-czasie wyskakują na drob-

ne fuchy. Wymiąna sede-su t rwa prawie pół roku i wszyscy uważa ją to za rzecz normalną . Jeżeli tego rodza ju historii nie może-my rozwiązać, to na nic się zdadzą wielkie deklaracje i opowiadania 'o demokra-cji. Inaczej mówiąc, trze-ba zacząć od rzeczy podsta wowych.

Inny pogląd p re fe ru je działanie o zasięgu szero-kim. Chodzi tu m n i e j wię-cej o to, że rozmowa o se desach pomniej&źa problem demokracj i j ako takiej . Na leży zatem stworzyć wa-runki do rozwoju szeroko po ję te j demokracj i , a w konsekwencj i wszystkie mniejsze sprawy uregulu-ją się same. Dyskusja o de mokracj i nic może zniżać się do poziomu sedesu.

Ot i cały nasz dylemat . Sedes, czy demokracja? O-sobiście nie wiem, ale przy znaję, że coś w tym jest.

(j)

Od listopada 1941 roku do stycznia 1945 roku przebywa-łem w obozach pracy Recht-graben Lager, Lager Teichen i Birau Lager położonych od strony południowej ©wczes-nych zakładów chemicznych I.G. Farbenindus t r ie — Werk Heydebreck czyli w bezpo-średnim sąsiedztwie zakładów (Hechtgraben Lager) lub przy szosie do Gliwic (Lager Tei-chen czyli Korzonek i Birau Lager — około 200 met rów za przejazdem kolejowym koło stacj i kolejowej ' Bierawa, po prawe j stronie szosy). Obecnie tereny dawnego obozu Hecht-graben Lager włączone są do Zakładów Azotowych, a na miejscu pozostałych dwóch o-bozów rośnie lasek.

Spisywanie wspomnieli z tych lat ma swoje plusy i mi-nusy. To fakt , że na wszyst-kie wydarzenia patrzy się nie tylko z dystansu tamtych lat, lecz również poprzez pryzmat życiowych doświadczeń. Minu-sy to to, że jednak w pamięci zacierają się niektóre wyda-rzenia, ich daty, a także na -zwiska osób związanych z ty-mi wydarzeniami.

Będę więc pisał tylko o tym co dobrze pamiętam, un ika jąc domysłów i wyraźnie zazna-czając te wydarzenia, w któ-rych osobiście nie uczestniczy-łem, a które -pamiętam z o-powiadań innych.

Droga do Kędzierzyna

Był rok 1941. Miałem osiem naście lat. Mieszkałem w mo-je j rodzinej miejscowości, nie-wielkim miasteczku Szamo-cin, położonym na północy Wielkopolski, tylko 4 kilome-try od Noteci, k tóra s tanowi-ła w te j okolicy granicę po-między ówczesnym strasznym dla Polaków Warthegau a dzielnicą Dancing — West — preussen.

Pracowałem w charakterze pomocnika murarza na budo-wie łazienek miejskich nad je ziorem Siekiera w Szamocinie.

Ta grupa budowlana należa-ła do Zarządu Miejskiego w Szamocinie.

Nagle w nocy z 31 paździer nika na 1 listopada 1941 roku spadł olbrzymi, jak na tę po-rę roku, śnieg i skończyła się praca murarska . Na margine-sie t e j sprawy trzeba dodać, że do końca wojny Niemcy już nie kontynuowal i te j bu-dowy, a po wojnie budowę dokończyli Polacy.

Raz w tygodniu zjeżdżał do Szamocina Arbei tsamt z Cho-dzieży, toteż wkrótce zostałem tam skierowany. Otrzymałem skierowanie na badanie • lekar skie u Vertrauensar tz 'a (leka-rza urzędowego) w Chodzieży. Po bardzo prowizorycznym badaniu zostałem uznany za zdrowego i gotowego do wy-jazdu na roboty przymusowe do Rzeszy.

Moje losy Nie pamię tam dokładnie da-

ty wyjazdu, ale było to po-między 20 a 22 l istopada 1941 roku. Było nas ponad 30 męż-czyzn z całego powiatu cho-dzieskiego. Z Szamocina wraz ze mną wyjeżdżali Antoni Szulc, Wiktor Müller, Czesław Maciejewski i jeden kolega, którego nazwiska dokładnie nie pamiętam, a który później pracował w Kłodnicy i o któ-rym będzie jeszcze mowa. Prawdopodobnie nazywał się Bednorz.

Zebraliśmy się rano w Ar-beitsamcie w Chodzieży, gdzie przyją ł nas przedstawiciel I.G. Farben, pracownik tak zwanego Sozialbüro.

Podróż do Kędzierzyna była bardzo uciążliwa, gdyż t rwa-ła długo. Przede wszystkim było to tajemnicą dokąd je-dziemy. Z Chodzieży wyjecha liśmy do Poznania dopiero po południu. W Poznaniu w ohy-dne j poczekalni — baraku , specjalnie zbudowanym dla Polaków, spędziliśmy całą noc czekając, jak się potem oka-zało, na pociąg do Kluczbor-ka. Z Poznania do Kluczborka jechaliśmy wygodnie, gdyż wagon był zarezerwowany dla nas, co pewnie było powodem, że tak długo czekaliśmy. A zatem k ie ru jemy się na połu-dnie. Dokąd jedziemy? W Kluczborku po pewnym cza-sie załadowano nas do pocią-gu do Opola. Tam znowu przesiadka. Było już ciemno. Pasażerowie na stacji kolejo-we j dziwnie się n a m przyglą-dali. Znowu jesteśmy w po-ciągu. Jedziemy w kie runku Kędzierzyna. Nikt z nas nie słyszał o takiej miejscowości, n ik t z nas nie wiedział, że jest to miejsce naszego prze-znaczenia i że w te j okolicy powstają olbrzymie zakłady chemiczne.

Pociąg s taną ł na peronie

czwartym. Wysiadamy i idzie my tunelem do wyjścia. Po przejściu kontroli biletowej skręcamy w prawo i zatrzy-m u j e m y się naprzeciw kas bi-letowych. Nasz konwojent, k tóry w czasie całej podróży zachowywał się poprawnie, teraz zaczął nam grozić i krzy czeć na nas. Po około 1,5 go-dziny nad jecha ł autobus po nas. Jest ciemno, nic nie wi-dać, przecież obowiązywało zaciemnienie. Jedziemy w nie-znane, nie mogę odtworzyć trasy przejazdu, ale byia to chyba trasa przez Stare Ko-źle. Dojeżdżamy do obozu Hechtgraben Lager, dosta jemy po dwa koce i zostajemy przy dzieleni do baraków. Zmęcze-nie podróżą da je o sobie znać, zasypiam na pię t rowym łóżku, obok mnie Wiktor Muller.

Następnego dnia rano zaczy

nają się formalności z przy-jęciem do pracy. Zaczynamy się orientować w sytuacji. P r z y j m u j e nas do pracy nasz konwojent .

• Niemiec wypełnia jakiś for-mularz, w k tórym jest rubry-ka — narodowość. Zaczyna mnie przekonywać, że jestem Niemcem skoro urodziłem się w Werthegau. Mówię, że je-stem i będę Polakiem. Sytu-acja robi się nieprzyjemna, zwłaszcza, że już wtedy nie-źle władałem językiem nie-mieckim. Ale to była tylko taktyczna rozgrywka z je^o strony. Ot rzymuję przydział do pracy w fi rmie Beton — und Monierbau z Berlina.

Nie ukrywam, że trzech z naszej grupy zadeklarowało się jako Niemcy. Po kilku dniach opuścili obóz i prze-nieśli się do miasta na kwa-tery prywatne .

W firmie Beton — und Moniebrau

W te j f i rmie pracowałem od listopada 1941 roku do 12 ma-ja 1942 roku. W całej te j hi-tlerowskiej machinie były za-chowane też pozory prawo-rządności. Byłem więc t rakto-wany jako robotnik młodocia ny (co dotyczyło przede wszy-s tk im płacy), gdyż nie mia-łem jeszcze ukończonych 18 lat. Co do pracy, t rak towany byłem jako zbrojarz (Bisen-flechter), chociaż wykonywa-łem różne prac-e związane ze zbrojeniem pod beton. Moim zwierzchnikiem był p o d m a j -strzy (Polier) z Berlina o na-zwisku Dorn. Był to człowiek całkiem przyzwoity, ale wy-korzystywał mnie do różnych prac. W firmie tej pracowali wówczjrs robotnicy z wielu podbitych przez Niemców k r a jów. Ńa początku pracowałem przy obsłudze maszyny do gię-cia prę tów pod beton. Taki

Page 5: Skok w górę

Nr 34(1065) ,TRYBUNA KĘDZiERZYŃSKICH AZOTÓW" Str. 5

Mimo dużych p rob lemów mate r ia łowych , ba rdzo wiele osób p o d e j m u j e t r u d budowy domu, m a j ą c w pe r spek tywie k i lkanaśc ie lat oczekiwania na w ła sne M.

Od 1 s tycznia 1988 roku wchodzą w życie zmiany prze pisów dotyczące zasad k r e d y -towan ia budownic twa zawar t e w Rozporządzeniu R a d y Mini -s t rów z 23 lipca br .

O k r e d y t na nowych zasa-dach będą mogły s t a rać się o -soby fizyczne, spółdzielnie mieszkaniowe oraz uspołecz-nione zakłady pracy.

Po 1 stycznia 1988 roku znie sione będzie ograniczenie k r e -dytu do 1,5 m i n zł. Będzie on udz ie lany do wysokości kosz-tu b u d o w y : mieszkań, d o m -ków jednorodzinnych, nie prze k racza j ących kosztu s t a n d a r -dowego, pomnie jszonego o wkład własny .

W s tosunku do lokali spół-dzielczych, u t r z y m a n o dotych czasowy poziom wk ładu w ła s -nego (10 proc. dla mieszkań

loka torsk ich i 20 proc. dla włas nościowych).

— wyposażenie i wykończenie lokalu , sieć, uzbro jen ie t e r e -nu , dokumen tac j a , a wszys tko to na zasadzie f inansowych co rok na nowo ogłaszanych przez władze cent ra lne .

40 lat . Osoby z k tó rymi za-w a r t o u m o w y k redy towe w la tach od 1 Stycznia 1986 do 31 g rudn ia 1987, mogą s ta rać się o k r e d y t uzupe łn ia j ący jeżeli nie ukończyły jeszcze budo-

BUDUJEMY DOM Przy us ta lan iu wysokości

k r e d y t u w budownic twie wie-lorodzinnym, b r a n a będzie pod uwagę powierzchnia p rzys ługu jąca u p r a w n i o n e -m u oraz osobom przewidzia-n y m do wspólnego zamieszka-nia. Na tomias t p rzy budowie d o m k ó w jednorodzinnych u -względnia się powierzchnię u -żytkową do 95 m kw.

Co więc o b e j m u j e koszt s t anda r towy? Między innymi

p rę t miał około 40 m m śred-nicy i k i lkanaście m e t r ó w długości, ważył więc sporo. Nic więc dziwnego, że w cza-sie wyginania jego końcówek, t r zymało go ze dwunas tu lu -dzi, n ieraz każdy inne j n a r o -dowości .

Między innymi był t a m s ta r szy p a n z Belgii, k tó ry j ednak p r a c o w a ł n a ośmiomiesięcz-n y m kontrakcie , po czym wró cił do swego k r a j u . Z tym Bel g i e m rozmawia łem trochę po f r a n c u s k u (uczyłem się tego [języka przez dwa la ta w g im-n a z j u m w Chodzieży przed w y b u c h e m wojny) . Maszynę do gięcia p rę tów obsługiwał n a t o m i a s t rodowity Niemiec, k tó ry n ie znał ani słowa po polsku. Nazywał się Ste iner t dojeżdżał do pracy z Racibo-rza i był zapewne niemieckim komuni s t ą . Nie odwraca j ąc

Byłem szczupłym i drob-n y m chłopcem, co wykorzy-s t y w a n o przy zbrojeniu pod beton wielkich s łupów. Musia łem wchodzić w to zbrojenie. Zbrojenie polegało n a tym, że długie, g rube p rę ty (o zgina-niu k tórych wspominałem) ł ą -czone były w poprzek cieńszy-mi p rę tami . Łączenie dokony-wało się za pomocą specjalnie splecionych drucików, które obcęgami odcinano po połą-czeniu. Toteż g łównym wypo-sażeniem zbrojarza były ob-cążki. Po każdym tak im odcię ciu pozostawała os t ry k ikut , o k tóry zaczepiało się ubran ie i darło. Nic więc dziwnego, że po p e w n y m czasie wygląda-łem jak s t rach na wróble, zwłaszcza gdy zawiał wia t r . Nie o t rzymywal i śmy żadnej odzieży roboczej.

W f i rmie t e j pracowało się

tułacze (1) twarzy (udając , że mówi coś innego) udzielał n a m różnych wskazówek przede wszys tk im kogo m a m y się strzec, gdyż byl i śmy pilnie obserwowani . Pewnego dnia S te iner t nie z ja wi ł się w pracy, p rawdopodo-bn ie został aresz towany.

Budowal i śmy wielki b u d y -nek (powiedziano mi teraz, że być może jest to budynek nr 305) o długości 200 met rów, •wewnątrz którego zna jdowa-ły się f u n d a m e n t y betonowe pod wielkie sprężarki . O ile dobrze pamię tam, to takich f u n d a m e n t ó w miało być osiem. Budynek był budowany e t a -p a m i po 25 met rów, a ruszto-w a n i e wewnę t rzne było prze-suwane . W czasie m e j pracy budowano 4 i 5 odcinek. Bu-d o w a jednego odcinka t rwa ła 3 miesiące.

Nas ta ła bardzo os t ra zima 1941/42 roku. Mrozy były tak silne, że w niektóre dnie nie wo lno było w ogóle betono-wać . Zbudowano więc nad j e d n y m z f u n d e m e n t ó w wiel-ką , drewnianą szopę i beto-n o w a n o dalej . Przez około t rzy tygodnie do moich obo-w i ą z k ó w należało u t r zymywa aiie ognia w koks iakach i o-twie ran ie drzwi od te j szopy, gdy na szynach wpychano lo-r y z be tonem. Wtedy to dos-t a ł e m po twarzy od jednego z mie jscowych Niemców, k tó-r y był brygadzis tą . Moje „prze s l ęps two" polegało na tym. że zagwizda łem sobie polską m e -lodię, by ła to „Sokolówka", więc ten pan znał tę melodię. U d e r z a j ą c mnie krzyczał: ,.pie rońsk i chacharze bydziesz tu igwizdoł polskie piosynki".

Ałe były i gorsze rzeczy. Do nich zaliczam bardzo nie-toezpieczną pracę na wysokoś-ciach. Poruszanie się po rusz-towan iach było bardzo nie-bezpieczne. Nie było dostatecz nego zabezpieczenia.

10 godzin dziennie od 7.00 do 17. z p ię tnas tominutową przerwą n a obiad. P raca t rwa ła przez cały tydzień od po-niedziałku do soboty. Niedzie le były w zasadzie wolne. Ale zdarzało się. że t rzeba było p rzy j ść do p racy w niedzielę, aby roz ładowywać wagony. Wtedy Dorn wykorzys tywał moje „umieję tności" l ingwis-tyczne i mus ia łem t łumaczyć Francuzom i Belgom dlacze-go i kiedy muszą stawić się do pracy w niedzielę.

O tych t rudnych czasach chcia łbym pisać możliwie bez s t ronnie . Zapewne nie był to jakiś p rzy jazny gest, a wyni-kało to z ogólnej polityki eks-ploatacj i t an ie j polskiej siły roboczej, że właśnie t u t a j Po-lacy pochodzący z " te renów wcielonych do Rzeszy o t rzy-mywal i k i lkudniowe urlopy lub przepus tk i do domu. Tak więc już po miesiącu pracy o t rzymal i śmy 10 dni ur lopu na święta Bożego Narodzenia. A na przełomie kwie tn ia i m a ja 1942 roku Niemcy, widząc jak i jes tem obdar ty , dali mi znowu ki lka dni urlopu, abym przywiózł sobie jakieś ubra -nie.

Ma tka powiedziała mi, że d a j e mi ostatnią odzież jaką ma. Niczego nie było dla Po-l aków w sklepach. Tak więc, chociaż podma j s t e r Dorn chciał mnie za t rzymać w f i r -mie, mus ia łem się rozglądać za inną pracą. W tym czasie komple towano załogi f ab ryk , k tó re wkró tce miały rozpo-cząć produkcję . W ten sposób dos ta łem się do f a b r y k i k w a -sów tłuszczowych (Fet t saure-fabr ik) . Było to 13 m a j a 1942 roku (data z n o w e j przepus tk i jaką mi wystawiono).

JERZY SKIBIŃSKI

Udzielanie k redy tów nas tę -p u j e dopiero po rozpoczęciu budowy z w k ł a d ó w własnych. Jeżeli więc osoba ub iega jąca się o k redy t posiada oszczę-dnościową książeczkę mieszka niową, to n im o t rzyma pienią dze z b a n k u musi ją zl ikwi-dować.

Spła ta k redy tu wraz z n a -leżnymi odsetkami zaczyna się po upływie 3 miesięcy od da ty jego udzielenia i t rwa

wy. Pierwszą r a t ę należy wpłacić po upływie 3 lat od da ty przyznania k redy tu .

Na wniosek młodego małżeń s twa spłata k r edy tu w r a z z na leżnymi odse tkami może u -lec odroczeniu na okres 5 lat . Odroczenie to j ednak nie w y -dłuża okresu spłaty.

Na pods tawie omawianego rozporządzenia , można będzie ubiegać się o k redy t na re -

(Dokończenie ze str. 1)

dych" wyda j e się być jedyną możliwą a l t e rna tywą .

A. Ochał — O II e tapie re-fo rmy gospodarczej mówi się już od dawna. Tymczasem na dal nie znamy szczegółów pra wideł gry ekonomicznej , k tó-re będą obowiązywać, choćby w momencie tworzenia planu przedsiębiors twa na rok przy szły. Nowe zasady są pot rze-bne i co do tego nie m a n a j -mniejszych wątpl iwości . Rzecz tylko w tym, żeby były one jasno i w miarę szybko sp re -cyzowane.

G. Gnoińska — Braku je właśnie tego swoistego „prze-t łumaczenia" nowych zasad gry na język zakładowy. Ideę r e f o r m y trzeba sprowadzić do real iów zakładowych, zrozu-miałych dla każdego pracow-nika.

A. Gurgul — Sądzę, że ha -sło na t emat re formy powin-no mieć nieco inne brzmienie. Otóż II e tap r e fo rmy gospo-darczej jest szansą dla ludzi średnio-s tarszych, a jedyną szansą dla młodego pokolenia. Trzeba zrozumieć ki lka pod-s tawowych zasad. Re fo rma ni gdy nie była i nie jest dzia-łaniem, czy ak tem jednorazo-wym. Jes t to proces ze wszy-s tk imi tego konsekwenc jami . W te j chwili t rudno jeszcze mówić o szczegółach w n a -szych, zakładowych realiach. Nie znamy po prostu wszyst-kich reguł gry. Nie wiadomo na przykład jak będzie wy-glądał sys tem tworzenia cen.

Zresztą „Azoty" j ako wielki kombina t i to chemiczny są w specyficznej sytuacj i . Nie zawsze zna jdu ją t u t a j zastoso-wanie klasyczne czynniki eko-nomiczne. Są pewne u w a r u n -kowania techniczne i tego nie da się przeskoczyć. Nie ma np. znaczenia, czy sprężarkę bę-dzie obsługiwało 10 czy 2 lu-dzi. Przecież maszyna i tak nie da więcej gazu niż zakła-da ją to p a r a m e t r y techniczne. Ale już w dziedzinie r emon-tów m a m y większe pole do popisu. Tu już ła twie j okre-ślić jakość pracy, je j tempo i wartość.

Kole jna sp rawa to place. Pods tawową kwestią jes t do-stosowanie sys temu plac do jakości i t empa pracy. Trzeba w końcu odejść i to na wszy-stkich szczeblach od równego dzielenia pieniędzy. Wzbudzi to z pewnością niezadowole-nie części załogi, ałe inne j dro-gi nie ma.

Wszelkiego rodza ju działa-nia w r amch re fo rmy muszą

Młodzież

mont lub modern izac ję domu jednorodzinnego, lokalu we własnym domu mieszka lnym, na p rzebudowę s t rychu itp. Będzie on udzielany do wyso-kości 70 proc. s tandar towego kosztu, a kredytobiorca musi zaangażować swój udział w co n a j m n i e ] 10 proc. p l a n o w a n e j war tośc i robót . W p ie rwsze j kolejności k redy t będzie p rzy -znawany osobom zobowiąza-n y m do przeprowadzenia r e -mon tu kapi ta lnego na pod sta wie decyzji właściwego, t e r e -nowego o rganu admin is t rac j i pańs twowe j . Czas spłaty t a -kiego k redy tu wynosi 20 lat .

W przepisach nie m a nies te-ty m o w y o k redy towaniu b u -downic twa komunalnego, nie jest u j ę ty w przepisach p r o -blem rodzin o na jn iższym u -posażeniu i nie pos iada jących szans na lokal spółdzielczy.

Podst . p r a w n a — Rozporzą dzenie R a d y Minis t rów Dz. Ustaw Nr 23 poz. 132 z 1987 r .

( I )

zmierzać do tego, żeby lepiej wykorzys tywać mater ia ły , su -rowce i czas pracy.

A. Ochał — Zapowiedź r a -dykalnych zmian, co wiąże się z polityką „zaciskania pasa" budzi zrozumiale emocje, szcze golnie u przedstawiciel i mło-dego pokolenia. Przecież to młodzi rozpoczynają życie na własną rękę, zakładają rodzi-ny, urządzają mieszkania. Per spektywa obniżenia poziomu

w reformie życia s twarza niepokoje i o-bawy, k tó rym zresztą t rudno się dziwić.

W. Rusak — 29 l is topada będziemy głosować nie za kon kre tami , ale zą in tencjami , z czego trzeba sobie zdać spra-wę. Dotychczas r e f o r m a mia-ła dla nas dwa aspekty : wzrost cen i nieżyciowy, nie-ekonomiczny sys tem wynagro-dzeń. Trzeba coś z tym zro-bić. Jeśli idzie o płace, to w te j dziedzinie gra się w ciem-no i raczej na wyczucie. Czy można to zmienić od zaraz? Oczywiście tak. Nie można dłużej czekać aż szczytne ha-sła r e fo rmy rzeczywiście zej-dą do każdego s tanowiska pra cy-

W. Ra ta jek — Boję się jed-nego, żeby nie stracić z po-la widzenia człowieka. Nie mo że być tak, żeby płace w s t ruk turze zysku przedsiębiorstwa s tanowiły tylko drobną część u łamka. Dlaczego nie może być tak, żeby z pods tawowej pensj i człowiek mógł wyżyć na no rma lnym poziomie. Do-da tkowa praca owszem, ale tylko dla tych, którzy chcą podnieść stopę życiową lub zamarzą o jak imś szczegól-n y m zakupie.

M. S t remler — Od dawna dysku tu j emy o reformie, pró-b u j e m y wprowadzić j e j zasa-dy, ale nie robimy rzeczy pod s tawowych. Niech mi ktoś po-wie kto u nas p r z e j m u j e się kosztami remontów. Czy np. obciążono kogoś za spowo-dowanie awari i , czy n iedopa-trzenie. J a k to się dzieje, że np . na j ednym s tanowisku w c iągu dnia spalono trzy silni-ki elektryczne. Wątpię , czy wyciągnię to wobec odpowie-dzialnych konsekwencje . Jeże li nie po t ra f imy liczyć i kon-sekwentn ie dążyć do obniża-nia kosztów, to jak można u-realnić place i e fek tywnie gos

podarować. Uważam też, że podział funduszy na f. płac, f. r emontów i f. inwes tycyjny powoduje określone s t ra ty eko nomiczne. W miarę swobodne przerzucanie ś rodków z jed-nego funduszu do drugiego pozwoliłoby un iknąć wielu nonsensów ekonomicznych. Np. malowanie hali p r o d u k -c y j n e j musi wykonywać f i r m a za g rube pieniądze, ale nie można za t rudnić po godzinach pracy swoich pracowników, którzy wykonal iby tę pracę równie dobrze ' i za mniejsze pieniądze.

J . Kl imek — Zas tanówmy się kto u nas odpowiada za eksploatację maszyn i u rzą -dzeń. Kierownik produkcj i i k ierownik remontów, czyli n ikt . Odpowiedzialność rozmy w a się tak dalece, że winnego nie sposób znaleźć. Kto odpo-wiada za spalone silniki, zer-wane zawory, czy spuszczone do kanal izacj i n ieudane szar-że? Nikt.

Oddzielnym zagadnieniem, jest zakładowa poli tyka kadro wa. Lista kad ry rezerwowej jest często t r ak towana jako za pis czysto formalny, n ikomu niepotrzebny. Należy te sp ra -wy zmienić. Jeśli ma obowią zywać gra rynkowa w obrocie towarowym, to zasady te j gry muszą też być zachowane na rynku pracy.

I. Gawron — W opubliko-w a n y m refe rac ie VI P lenum KC PZPR porusza się sp rawy kadrowe. Nie ulega n a j m n i e j -szej wątpliwości , że k ie rowni -cze s tanowiska powinni za j -mować ludzie z otwartą gło-wą. Dotyczy to także k a d r y rezerwowej , k tóra jest szansą dla młodych. Ale p r a k t y k a nie zawsze odpowiada in ten-cjom... Sądzę, że od waszej organizacj i zależy wiele, jeśli idzie o te problemy. Musicie znaleźć odpowiednich ludzi i s tawiać na nich z pełnym przekonaniem.

Były to tylko niektóre gło-sy w ożywionej dyskusj i . Za-cytowane wypowiedzi oddają jednak kl imat obrad i ich te -matykę . Na zakończenie posie dzenia ZK p r z y j ą ł uchwałę , w k tó re j uwzględniono n a j w a ż -niejsze problemy ludzi mło-dych w t rakcie wdrażan ia II e tapu r e fo rmy gospodarczej. Do s p r a w tych będziemy w r a -cać w kole jnych numerach „ rPKA".

J . WĄSEW5CZ

Page 6: Skok w górę

Słr. 6 „ T R Y B U N A K Ę D Z i E R Z Y Ń S K I C H A Z O T Ó W " Nr 3 4 ( 1 0 6 5 )

Kolejna wystawa w A l b i e

29 l i s topada w koz ie l sk i e j Ga le r i i Sz tuk i N i e p r o f e s j o n a l -n e j „ A l b a " o t w a r t a zosta ła w y s t a w a a r t y s t y c z n e j c e r a m i k i u ż y t k o w e j B a r b a r y i J a c k a G r a b o w s k i c h . Kozie l ska e k s -pozyc ja jest trzecią p r e z e n t u -

o u a n a j p r o s t s z ą , a z a r a z e m n a j t r u d n i e j s z ą ze sz tuk .

Ar tyśc i w y c h o d z ą c z t r a d y -c y j n y c h f o r m n a c z y ń c e r a m i c z n y c h — drogą ż m u d n y c h e k s -p e r y m e n t ó w doszl i do z n a n y c h sobie os iągn ięć t e c h n i c z n y c h i

wa l i do t e j p o r y s w o j e prace n a k i l k u n a s t u wystawach z b i o r o w y c h w k r a j u i za gra-nicą , m i ę d z y i n n y m i w e Wied-n iu , Casse ł { Monach ium. Wy-s t a w a w Koźlu czynna jest do 20 g r u d n i a , a eksponowane p r a c e m o ż n a k u p o w a ć .

B . R O G O W S K I

B o h a t e r o w i e w y s t a w y — B a r b a r a i J acek G r a b o w s c y , dla k t ó r y c h c e r a m i k a s ta ła się s ensem życia.

cją sz tuk i w czasie dwóch m i e sięcy i s tn ienia t e j j e d y n e j w n a s z y m w o j e w ó d z t w i e , a za -r a z e m j e d n e j z n ie l icznych w k r a j u n i e p r o f e s j o n a l n e j ga l e -ri i sz tuki .

Au to rzy ekspozyc j i , p r z e d -s t a w i a j ą b l i sko 100 praC w y -k o n a n y c h ze s p r e p a r o w a n e j g l iny. Twórczość ta na leży do j e d n y c h z n a j s t a r s z y c h dz ie-dzin "feztuki u ż y t k o w e j . J e s t

znaczącego poziomu a r t y s t y c z nego. Ich w y r o b y c h a r a k t e r y -z u j e lekkość, a ż u r o w o ś ć i f i -n e z j a . K a ż d y z e k s p o n a t ó w jes t e g z e m p l a r z e m n i e p o w t a -r z a l n y m .

Au to rzy s ta le zmien ia j ą fo r m ę i ksz ta ł ty swoich dzieł , k t ó r e obok w a l o r ó w a r t y s t y c z n y c h ca łkowic ie spe łn ia ją swa je f u n k c j e u ż y t k o w e . B a r b a r a i J a c e k G r a b o w s c y p r e z e n t o -

(Dokończeni? ze str. 3)

więce j na wejśc ie . Razem wy . nosi to około k w a d r a n s a . Mno

żąc to ty lko przez d w a n a ś c i e pap ie rosów, wychodzą n a m t rzy godziny . A więc t rzy go dżiny s t ra t , czyli b l i sko po-ło w a dn iówk i jest „przepa lo na" . Z r o z u m i a ł e jes t więc, że w y d a j n i e j s z y , p o m i j a j ą c ogól n y s t an zdrowia , jes t p r aco -w n i k n i epa lący i on dos tan ie szybcie j p racę od pa lącego. P o d o b n i e jest z opłacalnością z a t r u d n i a n i a p r a c o w n i k ó w nie o p e r a t y w n y c h , n i e s t a r a n n y c h czy f l egma tycznych . Chodzi o o p t y m a l n e w y k o r z y s t a n i e r ą k do p racy .

L e p i e j się lenić n i l u d a w a ć

Mówią k i e r o w n i c y n ie ty lko dużych zak ładów. ,'*ak k toś rule robi, to w iadoma , że t rze b a go spisać n a s t r U y , a j e -go p r a c ę rozdzieli*, między e f e k t y w n y c h p r a c o w n i k ó w . Len iowi o d b i e r a j ą c wszys tk ie premie" i dodatk i , powierza się

T e m a t y k ą gl iny za in t e r e sowan i są j ak widać ludz ie róż-nych zawodów— Foto: B. Rogowski

Autorzy u n i k a t o w e j cerami-ki s ami p r zygo towu ją równie* ekspozyc je swych prac .

^u,--,.

nieodpowiedz ia lną i n i skop la t ną pracę . N a t o m i a s t w p r z y -p a d k u „ u d a w a c z a " c z u j e się bezsi lność, bo n iby t ak i p r a -c u j e i pozornie nic m u n ie m o ż n a zarzucić, a p raca nie p o s u w a się naprzód i w k o n -sekwenc j i , jeżeli n ie został

Nasza praca

z ł apany n a len is twie , d o m a g a się on p r z y w i l e j ó w p r z e z n a -czonych dla na j l epszych . P rze cież n ic m u n ie m o ż n a za-rzucić. Koledzy też są soli-darn i , t y m bardzie j , że n a w e t zdekonsp i rowa l i n i e roba i p ra cowal i n a niego, ich p e n s j a n ie wzras t a ł a . Z a p o w i a d a n e zmiany m a j ą uzdrowić ten s t an rzeczy.

Bez s p y c h o t e c h n i k i

Ogólnie , wszyscy w i e m y czego chcemy . Żeby jy ło ła t -wie j , lepie j , p o k o j u e j i do -s t a t n i e j . Koi • . w e r s y j n y po-zos t a j e sposób »siągnięcia wy m a g a ń . Każdy z n a s zna b o -lączki gospodarcze i widzi po t rzeby zmian o raz n e w r a l g i c z n e p u n k t y naszego e g z y s t o w a -nia . Wiemy kogo zwolnić, k o -go przenieść , a k to m a r z ą -dzić. P r o b l e m ty lko w tyni , że na p e w n o n ie m y j e s t e śmy bezuży tecznym t r y b e m w roz b u d o w a n e j sieci u r zędn ików, n ie my j e s t e śmy zbędn i n a -szemu zak ładowi , nie n a s n a -leży przen ieść ze s t a n o w i s k a u m y s ł o w e g o n a f izyczne i n ie m y j e s t e śmy nieudol i . My j e s t e śmy dobrzy i m ą d r z y , bez n a s nie mogl iby się n igdzie obejść , a j uż n a p e w n o n a m i e j s c u n a s z e j p racy .

Zaraz. . . J a k i e są cechy n a -r o d o w e P o l a k ó w ? M a m y sze-reg t y p o w y c h w a d ? Nies t a -łość, p i j a ń s t w o , k o m b i n a t o r -s two, p i en iac two , oboję tność ,

n iezorgan izowanie . zadziorność, n i ezdyscyp l inowan ie , roz rzu t -ność itd. J e s t t ak ich pe łno wokół, a le m y ? Co t a m my . ja? (!)

(i).

„ K ę d z i e r z y n 87" w O p o l u W Galer i i S z t u k i Wspó łczesne j B iu ra W y s t a w Artystycz-

nych w Opolu, 23 l i s topada o t w a r t o w y s t a w ę poplenerową „Kędz ie rzyn 87". Z a p r e z e n t o w a n o n a n i e j bl isko 80 prac a r t y s t ó w p l a s t y k ó w r e p r e z e n t u j ą c y c h różne dziedziny sztu-ki uży tkowe j . Większość p r a c w y k o n a n a zos ta ła przez 14 p l a s t y k ó w uczes tn iczących w z o r g a n i z o w a n y m już po raz ósmy p lenerze p l a s t y c z n y m w naszych zak ładach .

Również mieszkańcy naszego mias t a będą miel i okazję do obe j rzen ia t e j ekspozycj i . W y s t a w ę z a p l a n o w a n o na sty-czeń przyszłego roku w k lub ie S I T P Chern. p rzy ul. Woj-s k a Polskiego.

Na zd jęc iu : obraz pt . „Nad w o d ą " J a n i n y Walas z Gliwic.

K o r u p c j a — w y r a z po-wszechn ie znany , często uży w a n y , m a j ą c y n a w e t pewną t r a d y c j ę i w n a s z y m języku . S łowo k o r u p c j a op i su j e z j a -wisko u w a ż a n e za j edno ze schorzeń współczesnego spo-łeczeńs twa. Nie bez p o w o d u k o r u p c j a jes t s t a w i a n a n a r ó w n i z t a k i m i p l a g a m i spo-łecznymi j a k a lkohol izm, n a r k o m a n i a czy s amobó j s two .

Czym z a t e m jes t k o r u p c j a ? Słowo to w y w o d z i się (a j a k że) z łac iny i t ł u m a c z y się je j a k o p r z e k u p s t w o b ą d ź też zepsucie mora lne . Współcześ-n ie i b l i że j n a s z e j r zeczywi-stości p r zeds t awia de f in i c j ę k o r u p c j i s łownik w y r a z ó w ob cych P W N Def in i c j a t a m p r z e d s t a w i o n a c h a r a k t e r y z u j e k o r u p c j ę j a k o — „ p r z y j m o -wanie bądź żądanie przez pra cownika instytucji państwo-wej lub społecznej korzyści majątkowej w zamian za wy konanie czynności urzędowej lub za naruszenie prawa". K o m e n t a r z jest c h y b a zbyteczny.

P r z y j r z y j m y się t e r a z w j ak i ch okol icznościach p o w -s t a j e k o r u p c j a — k i e d y do . n i e j dochodzi . W życiu z w y -k l e wszys tko zaczyna się od potrzeb, a lbo r a c z e j od m o -

M ó w i e n i e d o ręki żl iwości ich zaspokojen ia . T a k jest i w tym p r z y p a d k u . W y o b r a ź m y sobie n a s t ę p u j ą -cą s y t u a c j ę : — na r y n k u b r a k u j e j ak ie -

goś dobra , k t ó r e za spoka -ja okreś lone po t rzeby .

— dobro to jes t n a ty le po-t rzebne , że te jego ilości k tó r e t r a f i a j ą n a r y n e k t r zeba jakoś podziel ić . A b y umożl iwić zaopa t r zen ie się w n ie n a j b a r d z i e j go po-t r z e b u j ą c y m t w o r z y się s p e c j a l n y sys t em podzia łu .

— podzie len ie de f i cy towego dob ra powie rza się w y z n a -czonym ludziom. Mogą to być u rzędn icy , s p r z e d a w c y sk lepowi może jeszcze k toś inny z a j m u j ą c y o d p o w i e d -nią pozycję .

T a k się j e d n a k sk ł ada , że n a j d o s k o n a l s z e n a w e t - z a sady podz ia łu zawsze pozos t awia j ą p e w n e możl iwości — f u r t k i zgodnie z k t ó r y m i dz ie lone dobra" m o ż n a „dać j e d n y m " a nie dać ich i nnym. T e wła§

nie f u r t k i s t w a r z a j ą „ d o d a -t k o w e " szanse zdobycia po-s z u k i w a n y c h dóbr . T w o r z y się j a k b y ich „d rug i obieg".

N i e t r u d n o z g a d n ą ć co dz ie-je się te raz . Nie wszyscy m a -ją szanse o t r z y m a n i a dob ra wg. p r z y j ę t y c h zasad podz ia -łu — s z u k a j ą więc i n n e j d ro gi. W y j ś c i e jest p ro s t e i o -gólnie s t o s o w a n e — ł a p ó w k a . N a z y w a się to różn ie — „po-s m a r o w a n i e m " , p r z e m ó w i e -n i e m do ręk i , d a n i e m w ł a -pę czy w y r a ż e n i e m w d z i ę -czności. B a r d z i e j e l eganck ie ok reś l en ie znaleźl i Angl icy, u n i ch n a z y w a się to „speed m o n e y " — p ien i ądze p r z y -ś p i e s z a j ą c e T a k p r z e w a ż n i e z a c h o w u j ą się p o t r z e b u j ą c y de f i cy towego dobra .

A co w t a k i e j s y t u a c j i r o -bią ludz ie , k t ó r y m rozdzia ł t ych d ó b r powierzono . T u t a j w y j ś c i a są d w a — dziel ić j e zgodnie z r e g u ł a m i podz ia łu , b ą d ź p r z y j ą ć ł a p ó w k ę i d a -w a ć j e tym, k t ó r y m się n ie na l eżą .

W o b y d w u p r z y p a d k a c h ; tj . z a r ó w n o po s t ron ie p o t r z e b u -j ących j ak i po s t ron ie dz ie-lącj rch dob ra m a m y do czy-n ien ia ty lko (czy aż) z ludź-mi n a r a ż o n y m i w d o d a t k u na pokusy . O ile w p i e r w s z y m p r z y p a d k u p o k u s a zdobycia dob ra m a w y m i a r t y lko j ed -n o s t k o w y i jes t do p e w n e g o s topnia u s p r a w i e d l i w i o n a , to nieco i n n y c h a r a k t e r m a f a k t n ie odpa rc i a się pokus i e p rzy jęcia ł a p ó w k i ze s t rony czło-w i e k a , k t ó r y dobro to m a dzielić. Ale to już t a k i m o -r a l n o - e t y c z n y a s p e k t t ych za c h o w a ń , a że „podobno t y l -ko r y b a n ie bierze". . . Życio-w a p r a k t y k a uczy, że zawsze z n a j d ą s ię t a cy k tó rzy „ d a -d z ą " j ak i t a c y k tó r zy „ w e z -m ą " . M a m y t u t a j w ięc do czyn ien ia z n a j b a r d z i e j w i -doczną i t y p o w ą s y t u a c j ą po-w s t a w a n i a ko rupc j i .

U p o r z ą d k u j m y — a b y po -j awi ł a się i f u n k c j o n o w a ł a k o r u p c j a muszą w y s t ą p i ć w s p o m n i a n e w y ż e j okol icznoś

ci. Są to t rzy kon ieczne i nie zbędne w a r u n k i j e j powsta-n ia :

1. W y s t ą p i e n i e jakiegoś spo ieczncgo dobra , k tó r e trztba podziel ić pomiędzy członków d a n e j społeczności .

2. S t w o r z e n i e Systemu po-dz ia łu dóbr , u w a ż a n e g o po-wszechn ie za s łuszny, b^dź p r z y j m o w a n e g o j a k o nakaz. S y s t e m ten nie jest jednak n a ty le o b w a r o w a n y sankcja mi aby nie opłaci ło się go z ł a m a ć w celu zdobycia ko-rzyści i n d y w i d u a l n y c h .

3. P c j a w i e n i e się ludzi, któ r y m p o w i e r z a się dzielenie społecznego dobra . Ludz i tych społeczność a k c e p t u j e bądź to d o b r o w o l n i e b ą d ź pod przy-m u s e m . O t r z y m u j ą oni pewną władzę ; w ł a d z ę dzie lących de f i cy towo d o b r a . Władzę tą mogą w y k o r z y s t a ć zgodnie z i n t e r e s e m społeczności — dzie ląc d o b r a wg. p r z y j ę t y c h za-sad podz i a łu l u b władzę tą „ s p i e n i ę ż a j ą " czyn iąc to w in t e re s i e osób, k t ó r e irn za to zapłacą o d s t ę p u j ą c od na-k a z a n e g o s y s t e m u podziału dóbr .

A. HYNEK

Finezja GLINY

Page 7: Skok w górę

Nr 34 (t 065) „TRYBUNA KĘDZIERZYNSKICH AZOTÓW' Str. 7

nasz felieton

Przełom jesieni i zimy nie wpływa zbyt mo bUizująco na organiz

my ludzkie. Jesienne sza-rugi, chłód i wilgoć, szyb-ko zapadający zmrok, spra-wiają, iż wykrzesanie choć by odrobiny energii jest sprawą trudną, a dla nie-których — wręcz niemożli-wą. Dopiero pierwszy śnieg, zazwyczaj szybko znikają-cy wnosi nieco optymizmu do życia.

Późno jesienna pora jest wyjątkowo niekorzystna dla dzieci. Wystarczy wczes nym rankiem spojrzeć na tłumy małolatów udające się do szkól. Opatulone, prawie jeszcze śpiące, z ciężkimi tornistrami suną do szkoły, która robi wszy stko, żeby ten nastrój smut ku i szarości podtrzymać. Jakże inna jest to szkoła niż ta, którą pamiętamy z lat wczesnej młodości. Bio-rąc pod uwagę poprawkę na upływ czasu i podbar-wianie wspomnień, szkolna rzeczywistość jest zupełnie inna.

Wymagania rzeczywistoś-ci są dziś dużo większe niż przed kilkunastu laty. Pro gramy szkolne musiały owe zmiany uwzględnić, lecz ro biły to, moim zdaniem, u> sposób jednostronny. Przyj mowano nowe treści, na-tomiast nie rezygnowano z rzeczy już nieaktualnych i niepotrzebnych. Zresztą o-świata w ostatnich kilkti-nastu latach przeszła wie-

żań nad naszą kochaną o-śioiatą.

Coraz częściej zdarzają się też prawdziwe tragedie, wynikające z trudności w nauce. Wysokie wymagania szkoły>, aspiracje rodziców i przymus nadążania za wszy stkim, to dla młodego czło wieka nie lada obciążenie. Nie wszyscy potrafią to wytrzymać. Zdarzają się więc ucieczki z domów,

Tornister pełen smutku

le zmian, które niestety nie icyszły na dobre ani ucz-niom, ani nauczycielom. Za każdym razem, kiedy re-wolucjonizowano szkolnic-two miało wyjść na to, że będzie lepiej i przyjemniej. Ale każdorazowo zatrzymy-wano się w pół drogi i pow stal u nas jedyny w swo-im rodzaju system oświato wy.

Uczniowie najmłodszych klas mają pracy tyle, że z trudem można wygospoda-rować odrobinę czasu na za baivę, czy inne przyjem-ności. Wystarczy zważyć tornister pierwszo- albo drugoklasisty. Ogólne biado lenie nad stanem kręgosłu pów dzieci i młodzieży, to także przyczynek do rozwa

kontakty z narkotykami i inne historie.

Kategorią wręcz kuriozal ną w szkolnictwie jest so-bota. Jeżeli jest lo dzień wolny od pracy, to wszy-stko w porządku. Nato-miast sobota „pracująca" jest dniem smakowitym. Klasy młodsze mają wszy stkie soboty wolne. Nauczy ciele mają 5-dnioioy ty-dzień pracy, natomiast ucz nlowie klas starszych (4— 8) muszą iść do szkoły w soboty, uznane za „pracu-jące". Otóż dla tychże klas opraccncuje się dwa podzia ty godzin. Jeden na tydzień z wolną sobotą i drugi na tydzień z sobotą pracują-cą". Czym się różnią? In-nym rozkładem zajęć, bo

liczba godzin w ujęciu ty-godniowym pozostaje bez zmian. Nauczyciel, który pracuje w sobotę ma wol-ny inny dzień tygodnia. Inaczej mówiąc żadnych ko rzyśei nie ma. Jest tylko zamieszanie i udawanie, że coś się dzieje. Zeby uzupełnić ten obraz dodać wypada, że w sobo-tę „pracującą" nieczynna jest świetlica, kuchnia nie przygotowuje posiłków i jest cacy. Nie mam zielo-nego pojęcia po co komu były te soboty w szkole. Wypada mieć tylko nadzie-ję, że wraz ze zmianami resortowymi zmieni się też coś w szkolnictwie, choćby tylko dlatego, że każdy no wy szef minister stioa wno-sił coś nowego do wesołe go życia szkoły.

Rola ucznia coraz mniej przypomina sielankowy ob raz wspomnień rodziców. Szkoła stawia wymagania, które bywają coraz mniej zabaume. Autorom progra-mów szkolnych i podręcz-ników radziłbym chodzić do pracy z tornistrem dru-goklasisty. Jestem pewny, że po tygodniu owi auto-rzy zmieniliby po-yląd na swoje dzieła.

Tornister coraz pełniej wypełnia się smutkiem, a to dużo gorsze nii nawet ponadprogramowe kilop™-my.

(jaw)

Problem przed-świąteczny

Kino „Chemik" zaprasza- Grudzień 87 9—10 17.30 i 19.30 — „Nieśmiertelny" — prod, angielskiej,

fantastyczny, sensacyjny, od J. 15. 12—14 15.30 — „Bolek i Lolek na Dzikim Zachodzie" —

prod, polskiej, kolor, rysunkowy, b/o. 12—14 17.30 — „C. K. Dezerterzy" cz. I i H — prod, pol-

skiej, . kolor, komedia, od ł. 18. 15 17.30 — „Złota Machmudia" — prod, polskiej, kolor,

przygodowy, od I. 12. 16—17 17.30 i 19.30 — „Orły Temidy" — prod. USA,

kolor, sensacyjny, od 1. 15. 19—21 15.30 — „Cudowna czapeczka" — prod. CSRS, ko-

lor, dziecięcy, b/o. 19—21 17.30 i 19.45 — „Misja" — prod, angielskiej , kolor,

d ramat historyczny, od 1. 15.

22—23 17.30 i 19.30 — „Jak to się robi w Chicago" — pro<f. USA., kolor, sensacyjny, od 1. 18.

26—29 15.30 i 17.30 — „Crit ters" — prod. USA, kolor, sensacyjny, fantastyczny, od l. 12.

30 17.80 — „Pokuta" — prod. ZSRR, kolor, dramat spo-łeczny, od 1. 15.

PORANKI DLA DZIECI

6 12.00 — .„Czerwony hel ikopter" — prod, polskiej, ko-lor, ry sunkowy -f 4 zestawy.

13 12.00 — „Niezwykła podróż" — prod, polskiej, kolor, rysunkowy + 3 zestawy.

20 12.00 — „Przygody profesora Nerwosolka" — prod, polskiej, kolor, rysunkowy + 4 zestawy.

27 12.00 — „Balanel wędkarzem" — prod, rumuńskie j , kolor, l-ysunkowy + 3 zestawy.

Poziomo: 1) magazyn ZDO-żowy, 8) wyrób cukierniczy, 9) myślowy odpowiednik naz-wy, 10) wyraz woli organu .kolegialnego, 11) jednostka ci-śnienia atmosferycznego, 13) banderola , 15) spirytus skażo-ny, 18) naczynie stołowe, 20) zbiór przepisów dotyczących organizacji , 22) część urządze-nia technicznego, s tanowiąca pewną całość, 25) część zda-nia, 26) uniform dla służby hotelowej , 27) mit, legenda,

okrycie ochronne. Pionowo: 2) osoba wyróż-

n i a j ąca się w jakimś środo-wisku, 3) część łuku, 4) krach m a j ą t k o w y 5) rodzaj wojsk lodowych, 6) pracowity owad, 7) asor tyment v.ęgla, 12) d łu-gi przewód o przekroju pier-ścieniowym, 14) szturchnięcie, uderzenie łokciem. 16) mie j -sce odludne, pustkowie, 17) p tak morski. 19) część składo-w a jakiejś eałośei. 21) sztucz-ne złoto. 23) surowiec garn-carski, 25) drapieżna ryba słodkowodna.

. .FRANT" Rozwiązanie prosimy nad-

syłać w terminie 15-dniowym od chwili ukazania się n u m e -ru na adres Redakcj i z do-piskiem na kopercie „krzy-żówka". Wśród Czytelników, którzy nadeślą prawidłowe rozwiązanie krzyżówki, rozlo-sowane zostaną nagrody książ kowe.

Rozwiązanie krzyżówki z nr -u 30/87

Poziomo: porządek, kons-pekt , udo, jarzmo, tropik, drożdże, ciotka, schody, straż, epopeja, okostna, mszał, kl i -nika, niemowa, runda, chałat, nagana, energia, ciężar, wiersz, eta, ką townik , t rzustka.

Pionowo: pojęcie, zrzut, dio-da, kurort , kołdra, notes, proch, taktyka, ołowica, k re -pina, cholera, ostroga, samar, rezon, żołna, kuchcik, apaszka, ulepek, dogmat, łóżko, teren, nawóz, gnejs.

Za prawidłowe rozwiązanie krzyżówki nagrodę książkową wylosował: Dariusz Blaszko — Kędzierzyn-Koźle. ul. Gen. Si-korskiego 1/12. Po odbiór n a -grody prosimy zgłosić się do Redakcji .

Wszyscy mamy w rodzinie jakieś dzieci, k tórym należy robić prezenty z różnych o -kazj i — imienin, narodzin, świąt . Właśnie zbliża się ko -le jny okres wzmożonego nie-pokoju — co kupić na Mi-kołaja , a co na Gwiazdkę? Najlepszym prezentem dla milusińskich w wieku młod-szym są łakocie. Bo starsi, zwyczajnie i beztrosko dopo-minają się gotówki na jakiś zbożny cel w stylu komputer czy wideo, doda jąc z obłud-nym uśmiechem: „chcę to do-stać tylko od tych którzy ty.»m> kochają...".

Wraca jąc jednak do mi lu -sińskich. W przypadku nie posiadania wato ty wymienia l -nej, zakupienie w naszym województwie na przykład, p rawdz iwe j czekolady nic jest możliwe. Nawet w przypadku dysponowania ka r tkami na słodycze. Można zakupić „coś na wagę", ale maluczkie chcą czekolady i basta. Jes t jeszoze jedno wyjście z sytuacji . U-danie się do sklepu, jak się to d rzewie j mówiło — kolo-nialnego i kupienie przywożo-nych przez handlarzy słodyczy (nie tylko zresztą) za dalece wygórowaną cenę, co jak się ła two domyślić, ogranicza za-kupy do minimum.

Honorowi dawcy krwi zrze-szeni w operatywnych k lu -bach otrzymują czekoladę aż z województwa szczecińskiego. Gdzie te czasy, kiedy spokoj-nie można było nabyć czeko-ladę f i rmy E. Wedel, wypro-dukowaną przez Pierwszą P a -rową Fabrykę Czekolady w Warszawie. W 1927 roku j e j właściciel zatrudniał 200 ro -botników, a w 1929 roku mi-mo fali kryzysu rozbudowy-wał Ją jak sądzili mu współ-cześni wbrew rozsądkowi. Za» sadą funkcjonowania f i rmy było: „nie pracować obcym kapitałem, wypracować swój własny — dochód, przezna-czać przede wszystkim na m o -dernizacje i rozbudowę fabry ki, uposażać łudzi tak, aby można było dobrać sobie n a j -lepszych. Produkować z su-rowców na j lepsze j jakości, iść naprzód tylko jakością przy cenach uzasadnionych w peł-ni smakiem i wykwin tnym po daniem wyrobu"

W 1939 roku fabryka zdoby ?a rynek amerykański i za-t rudniała 1300 osób. J e j szef sDędzał fi—7 godzin dziennie na produkcji i sam sprawdzał wiele wyrobów...

Dzisiaj o blisko pół wieku, świat posunął się do przodu, nie zmieniły się jednak po-trzeby dzieci. Niedługo choin-ka, święta i dzieci nadal piszą listy o łakocie do Mikołajów i Dziadków Mrozów na wszy-stkich szerokościach geogra-f icznych Cóż, wymyślil iśmy bajki , to trzeba się martwić. Podobno na targach i baza-rach można kupić ezekoladę taniej , no to nie t raćmy cza-su. Święta idą, święta...

(i)

„TRYBUNA KĘDZIERZYN&itlCB AZO I O W - pism« załogi Zakładów Azotowych „Kędzierzyn" Wychodzi co 1C dni Redaguje zespół w składzie Bolesław Karc i - redak tor naczelny Janusa Wąsewiea - sekretarz redakcji. An drze j Byneb - kierownik działu Dublicystyki Iwona Strze lewica - publicysta przy współudziale Rady Programowej Z.OKI Izabela Gawron - przewodnicząca Tadeusa Bielin ski. Tadeusa Guiur Adam Marczak Andrzej Ochał. Jeray Pilarski Władysław Rogulskl 4rtdrxej Rygorowlc*. Ryszard Sadlueki. Zenon Siwiec. Benr.rk Sterkowicz. Edmund Tara nowsbl Bogusław Wlecfelewicz

SEKRETARIAT - Zofia Siwiec, fotoreporter - Bogusław Rogowski «»doktor t c r f tnWmr Andrzej Szatan korekta

- Elżbieta Szatan ADRES REDAKCJI Zakl idy Azotowe « 223 Kędzierzyn

Koźle oudynek internatu Zespołu S/kół Zawodowych nr 118 pokó] 109 Telefon centrala 320-21 (29) wewnętrzny 21-65 30-19 35 19 Telex - 0732331

WYDAWCA Opolskie Wydawnictwo Prasowe. 15 086 Opo te ui Powstańców SI 9

DRUK QZGraf Im J Laagowskłego 45-085 Opote. «1 Niedziałkowskiego 12 Nakład 3.500 egz.

Ni* namówionych materiałów redakcja nie iwraca Re-daktorzy n rzv jmuja interesantów codziennie w {jodzlnaeh od 10 d 0 13. Zam. 2176-87. F - *

„ T r y b u n a

Kędzierzyńskich

Azotów"

Page 8: Skok w górę

Szachy Jak Paolo grał z diabłem Miesięcznik „Szachy" z

grudnia 1951 r. zawiera c ieka-wą h is tory jkę z mora łem, k tó-rą — dia podszkolenia się i k u przestrodze n iek tórym — chcemy tu przypomnieć. Przy niósł n a m ten n u m e r „Sza-chów" jeden z pomys łodaw-ców naszego meczu z Czytel-n ikami — M a r j a n Gołąb. W t y m numerze „TKA" ko le jne-go posunięcia czarnych i od-powiedzi białych w naszym meczu nie zamieszczamy (bę-dzie ono dopiero w nas t ępnym nu merze), wype łn iamy na to -mias t lukę wspomnianą w y -żej, wielce pouczającą h i s to ry j ką.

Było to dość dawno temu. Pewien dziarski żołnierz i m a rynarz , a zarazem zdolny poe-ta i szachista Paolo Boi miał też — poza innymi — słabość do pięknych kobiet . - Bawiąc jednego razu w m a ł y m por to -w y m mieście w Kalabr i i , P a o -lo zauważył wychodząc z koś-cioła cud-dziewczynę, k tó ra n ieufn ie zaglądała do wnęt rza świą tyni . Od słowa do słowa -— zaczęła się rozmowa, w

k tó r e j piękność przeds tawi ła mu się- jako Carmen . W do-da tku okazało się, że g rywa ona w szachy i p r z y j m u j e wyzwanie Paolo.

Zawiodła go do uroczego pa łacyku obok por tu , do którego weszli ty lnymi drzwiami i długo wędrowal i k rę tymi , c iemnymi kory ta rzami . Weszli wreszcie do komnaty , na k tó-r e j ś rodku stał m a r m u r o w y stoliczek z szachownicą.

Paolo wylosował białe f igu-ry i pewien zwycięstwa roz-począł szarżę. Aliści pó ki lku ruchach stwierdził , że jogo przeciwnik wcale nie jest w ciemię bity. Od czegóż j ednak był znanym championem. Na chwilę więc przeniósł wzrok z rywa lk i na szachownicę i po ki lku posunięciach zapo-wiedział m a t a w dwóch r u -chach.

Kiedy tak wydawa ło m u się. że już ma rywa lkę „na wide l -cu", z przerażeniem s twier -dził, że jego biały h e t m a n po-k r y w a się czarną powłoką i zmienia we wrogą f igurę . Car men roześmiała się szyderczo.

Stropił się Paolo i popadi w głębokie zamyślenie. S twier dzit po chwili , że może m a -tować mimo tak dz iwne j prze miany . Wykonał decydu jące posunięcie, po k t ó r y m Car -m e n spojrzała nań przenikl i -wie i zniknęła za ko ta rą . Kie-dy Paolo odsłonił kotarę , do-szedł go s t a m t ą d jedynie s w ą d siarki, a p iękna C a r m e n zniknęła bezpowrotnie . — Tc musia ł być diabeł w anie lsk ie j postaci — stwierdził Paolo. kiedy udało mu się wydos tać z pałacu.

A te raz py tan ie dia Was. Cóż za posunięcie wykonał Paolo, po k t ó r y m nawe t dia-beł uznać musia ł jego wyż-szość? Na p rawid łowe rozwią zanie (telefoniczne lub pisemne; czekamy do 20 grudnia bie-żącego roku . Nasz te lefon — 21-65. Między au to rów t r a f -nych rozwiązań rozlosujemy nagrody ks iążkowe. Sy tuac ję na szachownicy przed i po dz iwne j przemianie białego h e t m a n a p rzeds tawiamy na d iagramach .

(LOB)

XXXII spartakiada Zakładowa

Sia tkówka

Sporo j u ż lat zespół s ia t -karzy Cłiemika gra w te j sa m e j grupie II ligi. W te j sa-mej , co j ednak nie znaczy t ak ie j samej . Odnieść można wrażenie , że poziom t e j g ru-py w os ta tn im czasie wyraź-n ie się poprawił . W tym se-zonie Chemik ods t a j e nieco ód czołówki. Stworzył się bo-wiem w te j grupie specyficz ny, p ię t rowy układ .

P i ę t r a są 3. Na n a j w y ż -szym są oczywiście k a n d y d a -ci do awansu . Obrodziło la-toś w tych kandyda tów. Spad kowicz z eks t raklasy , czyli zespół nysk ie j Stali wcale n ie mus i spacerkiem a w a n -sować iua powrót , czeka go jeszcze n ie jedna ciężka prze-p r a w a . Ani Chełmiec, ani J a strzębie, ani n a w e t Stal ze Sta lowej Woli jeszcze swoich szans nie pogrzebali i też czy ha ją na potknięcie lidera. Nyska Sta l idzie j ednak ró-wno na razie — poza „wpad-k ą " w j ednym meczu z Che mikiem.

Na nieco niższym poziomie

p lasują się średniacy. Na a -wans ich nie stać widmo spadku też im nie zagraża. W tych właśnie re jonach ta beli obraca się nasz Chemik, choć n a razie jest to „dolna s t re fa s tanów średnich".

Lepiej! Sam dół tabeli, to dwa ze

społy: Górnik Radl in i bie-n iaminck z Opolszczyzny — K K S Kluczbork. Ciężko, o j ciężko będzie im się u t r zy -mać w drugol igowej s tawce. Bo i poziom prezen towany przez te zespoły nie jest wca-le zbyt wygórowany.

Była okaz ja o tym się prze konać, kiedy Chemik grał (27 i 28 l istopada) z Górni -kiem Radlin, k tó remu to ze-społowi p a t r o n u j e K W K Mar celi. Wyraźnie w tym d w u -meczu dała się zauważyć różnica jednego piętra, k tó-ra dzieli oba zespoły. Na j l e -p ie j odzwierciedla to wynik pojedynków, czyli bezproble-

mowe zwycięstwo po 3:0. Ze spół z Włodzisławia (Radlin to dzielnica Wodzisławia), t r enowany przez byłego szko Ieniowca Chemika Krzyszto-fa Czaplę, nie miał wiele do powiedzenia. Ani pierwszy, ani drugi mecz nie t rwał dłużej niż godzinę.

W drugim, sobotnim spot-kan iu kon tuz j i kolana doz-nał Szarek. Gdyby przeciw-nik był silniejszy, nieobec-ność tego s ia tkarza n a pa r -kiecie oznaczałaby n ieuchron ną porażkę. Szarka, k tóry wkró tce doszedł do siebie i zgłaszał ochotę do gry, za-s tąpi ł j ednak Josz i gra ł już do końca meczu. Z powodze-n iem zresztą. Można było przy okazjii wypróbować także po-zostałych zmienników, z cze go j ednak t rener Suchanek nie skorzystał .

Po meczu z przedstawicie lami na jwyższego p ię t ra i po meczach z przeds tawic ie lami pa r t e ru przyszedł czas na po tyczki z r ep rezen tan tami środka. Będzie wreszczie o-kaz ja do pokazania przez s ia tkarzy Chemika p rawdz i -w e j wartości .

Elektrycy porazili rywali

8 zespołów wys ta r towa ło w tu rn i e ju s ia tkarsk im, k tó ry ro zegrany został w listopadzie, w sali g imnas tyczne j ZSZ. P o -dzielone zostały na 2 g rupy e l iminacyjne , z k tórych do pu li f i nansowe j awansowały po 2 zespoły. W f inale rozegrano mecze sys temem „każdy z każ dym", W ich wyniku uksz ta ł -towała się osta teczna kole jność miejsc.

Bezko nkureńcy jna ok a za i a się d r u ż y n a e lek t ryków, k tó ra bez s t ra ty p u n k t u zdobyta mi -s t rzowski tytuł . W trzech m e -czach f ina łowych s t raci ła jo-na zaledwie jednego seta, co wyraźnie świadczy o dob rym przygotowaniu i miażdżące j przewadze nad resztą s tawki .

Z pozostałych zespołów każ dy wygra ł po j e d n y m spo tka-niu, o os ta tecznej kolejności zadecydowała różnica setów.

Tak więc na d rug im miejscu uplasowała się reprezentac ja s t raży pożarne j , k tó ra jako je dyna „ u r w a ł a " seta mistrzów skiemu zespołowi. Trzecie miejsce zajęła d rużyna amo-niaku , a zamykał f inałową ta-belę zespół Z BA.

Op iekunem mistrzowskiego zespołu był Józef Kasperczyk. W polu gral i : Ryszard Lazar , S ławomir Pieczyrak, Kazi-mier'/ Rozmarynowski , Zyg-m u n t Serwaczak , Andrze j P r y j d a i Krzysztof Roter .

Nie obeszło się bez pewnych niedociągnięć, o k tó rych prze-cież nie pora t e raz mówić. Bę dzie ku t e m u sposobność p >d czas podsumowan ia tegorocz-n e j Spar t ak iady , k tóra ma się już ku końcowi. A n a m wy-pada jrszcze pogra tu lować c -lektrykorn, k tórzy pod sU.tką porazil i rv\vali .

GRA W PIKI, DAJE WYNIKI!

Nie wiadomo czy tylko w piki grali nasi brydżyści, wy-niki na tomias t osiągnęli niezłe. Mowa o tu rn i e ju brydżo-wym, k tóry odbył się w pią tek , 20 l istopada, w Klubie SIT przy ul. Wojska Polskiego. Te turnie je , organizowane m n i e j więce j co 2 miesiące, weszły do t radycj i k lubowej .

W os ta tn im tu rn i e ju oprócz reprezentac j i „Azotów" grały też d rużyny ZCh „Blachownia", ICSO, RUSW i dwie dru-żyny z miasta. Wszystkie te zespoły zostawiła w pokona-nym polu drużyna „Azotów", zdobywając puchar u fundo-wany przez organizatora tu rn ie ju — CPN. W klasyf ikacj i i ndywidua lne j zwyciężyła p a r a Miko ła j G o i ł a — F r a n c i s z e k Maciejczyk, boda j na j lepsza pa ra brydżowa w mieście. Na p i ą t y m miejscu uplasował się duet Adam Marczak — Jerzy Pilarski . (B)

Jak Cię nazwać Venus? T r w a n ieprzerwanie kon-

kur s na nazwę dla n o w e j ło-dzi naszego k lubu żeglarskie-go. Napłynęły kole jne propo-zycje: I . abcran tka — skoro Venus jest kobietą, a w che-mii jest za t rudnionych wiele kobiet... Komandor J — zgłaszają n a -dal zwolennicy i przyjaciele komandora YC „Ta j fun" . Tolek — dla kon tynuac j i cy-klu imion zapożyczonych dia

naszej f loty z ba jek rysunko-wych dla dzieci. Kur tyzana — to brzmi, wediug autora tej propozycji , dumn e. P u r c h a w k a — nie wymaga ko mentarza , a da j e do myślenia. Ryg«rr — dyscyplina łączy się zazwyczaj bezpośrednio z pły-waniem.

Czekamy na dal;?ze propo-zycje, rozstrzygnięcie k o n k u r -su już niedługo. (I)

Między nami kibicami

S ezon futbolowy podsumowa-ny, reprezentacja myśli o iz-raelskim tournee, Iwan osła-

bił Górnika, zasilił za to ktub za-chodnioniemiecki. ME dawano już przestały nas interesować, cała więc uwaga piłkarskich fanów skupiła się na losowaniu grup eliminacyj-nych do MŚ we Włoszech. Losowi zazwyczaj pomaga się przy takich losowaniach, nie stosując praktyki wrzucania wszystkich do jednego worka. Podobnie będzie i tym ra-

zem. Reprezentacja nasza — o para-

doksie! — będzie w tym losowaniu w uprzywilejowanej sytuacji. Wy-nika to z przypuszczeń, że zasady losowania nie będą się specjalnie

różnić od tych, które zastosowano przy losowaniu grup eliminacyj-nych do meksykańskich mistrzostw. To nic, że na europejskim gruncie leje nas kto może, nawet Cypr w

LOS TAK niedawnym dwumeczu zdobył pun-kt. To nic, że zespoły klubowe szyb ciutko dały dyla z pucharowych rozgrywek. Tu liczy się przede wszystkim miejsce w poprzednich mundialach i sam fakt obecności, zakwalifikowania się do elity. A my byliśmy przecież obecni w Hisz panii i w Meksyku.

Stary kontynent będzie na wła-snych boiskach reprezentowany naj liczniej. Oprócz gospodarzy mun-dialowe szanse ma jeszcze 13 ze-społów. Wypróbowany i sprawdzo-ny system podziału na grupy eli-minacyjne przewiduje utworzenie 4 grup pięciodrużynowych i 3 grup czterodrużynowych. Z tych liczniej szych awansują bezpośrednio po 2 pierwsze na mecie eliminacji dru-

żyny, reszta będzie przygotowywać się do następnych eliminacji, za 4 lata. Z grup mniejszych bezpośred 7iio do finałów awansu ją tylko zwy ciężcy.

CHCIAŁ? To byłoby na razie 11 zespołów.

Pozostałe dwa miejsca obsadzone będą w sposób następujący: zdo-

bywcy drugich miejsc w grupach czterodrużynowych rozegrają mię-dzy sobą turniej, w którym naj-gorszy zespół pożegna się z mun-dialowymi nadziejami. Awansują dwa pozostałe.

Wspólnego wora — jak już wspo mnieliśmy — nie będzie. Będą za to „koszyki" w ilości sztuk czte-rech. Rzecz w tym, by trafić do te-go pierwszego. Znajdą się w nim najlepsi tu Meksyku reprezentanci Europy. A więc ćwierćfinaliści: RFN, Hiszpania, Belgia, Francja i Anglia. Do tego składu trzeba jesz-cze dokooptować dwójkę, żeby ko-

szyk był pełny. A kandydatów jest

4: ZSRR, Polska, Dania, Bułgaria. Wszystkie te zespoły przeszły pierio szy szczebel w Meksyku, potyka-jąc się w następnych. Ale pierwsza para była w Iliszpani, w odróżnie-niu od pary drugiej. W ten spo-sób być może będziemy w „koszy-ku" pierwszym traktowani jako fa

woryt grupy, do której przydzieli nas los.

Na podobnych zasadach przydzie-lono zgłoszone drużyny w pozosta-łych „koszykach". Teraz już wszyst ko zależy od szczęścia w losowa-niu. Można sobie wyobrazić na przy kład takie towarzystwo w naszej grupie : za rywali mielibyśmy Ir-landię Pin. , Szwajcarię i Maltę.

A jednak nie wszystko zależy wy łącznie od szczęścia. Nie można po minąć jednego „drobiazgu". Trzeba jeszcze mieć drużynę na poziomie gwarantującym nie tylko przejście przez eliminacyjne sito, ale i uda-ny start w gronie najlepszych. Ale to już zupełnie odrębna sprawa, która na pewno nam się nie uda...

(LOB)