34

Władca pierśscieni - tom 3

  • Upload
    muza-sa

  • View
    233

  • Download
    2

Embed Size (px)

DESCRIPTION

iełatwo powiedzieć, na czym polega tajemnica uroku wywieranego przez „Władcę Pierścieni”. Miał niewątpliwie rację C.S Lewis, pisząc: „Dla nas, żyjących w paskudnym, zmaterializowanym i pozbawionym romantyzmu świecie możliwość powrotu dzięki tej książce do czasów heroicznych przygód, barwnych, przepysznych i wręcz bezwstydnie pięknych opowieści jest czymś niezwykle ważnym”. Równie istotna jest przyjemność, jaką Czytelnik czerpie z odkrywania złożonego, ale logicznie skonstruowanego uniwersum tej opowieści. Umożliwiają to dołączone do książki mapy oraz obszerne dodatki.

Citation preview

Page 1: Władca pierśscieni - tom 3
Page 2: Władca pierśscieni - tom 3
Page 3: Władca pierśscieni - tom 3

J.R.R. TolkienW³adca Pierœcieni

Page 4: Władca pierśscieni - tom 3

Tytu³ orygina³u: The Lord of the RingsThe Return of the King

Projekt ok³adki: Maciej SadowskiRedakcja merytoryczna: Marek GumkowskiRedakcja techniczna: Zbigniew KatafiaszKorekta: Ma³gorzata Denys

Wiersze w przek³adach Autorki t³umaczenia, W³odzimierza Lewika, Andrzeja Nowickiegoi Tadeusza A. OlszañskiegoDodatki D oraz E prze³o¿y³ Ryszard DerdziñskiTekst na ok³adce zapisany w certarze prze³o¿y³ Wojciech Burakiewicz

Originally published in the English language by HarperCollins Publishers Ltd.under the title The Lord of the Rings by J.R.R. TolkienThe Return of the King The Trustees of The J.R.R. Tolkien 1967 Settlement, 1955, 1966

and ‘Tolkien’ are registered trade marksof The J.R.R. Tolkien Estate Limited

for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 1996, 2015 for the Polish translation by Rafa³ Skibiñski

Ksi¹¿kê wydrukowano na papierzeCreamy HiBulk 2.4 53 g /m2

dostarczonym przez Paperlinx Sp. z o.o.

www.paperlinx.com.pl

ISBN 978-83-7758-303-6

Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA00-590 Warszawaul. Marsza³kowska 8tel. 22 6211775e-mail: [email protected]

Dzia³ zamówieñ: 22 6286360Ksiêgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Sk³ad i ³amanie: MAGRAF s.c., BydgoszczDruk i oprawa: Abedik S.A., Poznañ

Page 5: Władca pierśscieni - tom 3

Trzy Pierœcienie dla królów elfów pod otwartym niebem,Siedem dla w³adców krasnali w ich kamiennych pa³acach,Dziewiêæ dla œmiertelników, ludzi œmierci podleg³ych,Jeden dla W³adcy Ciemnoœci na czarnym tronieW Krainie Mordor, gdzie zaleg³y cienie,Jeden, by wszystkimi rz¹dziæ, Jeden, by wszystkie odnaleŸæ,Jeden, by wszystkie zgromadziæ i w ciemnoœci zwi¹zaæW Krainie Mordor, gdzie zaleg³y cienie.

5

Page 6: Władca pierśscieni - tom 3

NOTA WYDAWCY

W³adcê Pierœcieni J.R.R. Tolkiena czêsto okreœla siê b³êdnie jako trylogiê; w rzeczy-wistoœci jest to jedna obszerna powieœæ, sk³adaj¹ca siê z szeœciu ksi¹g wrazz uzupe³niaj¹cymi j¹ dodatkami, która czasami (ale nie zawsze) bywa publikowa-na w trzech osobno zatytu³owanych woluminach. Tak¹ postaæ nadano – decyzj¹wydawcy, a nie autora – pierwszej edycji angielskiej; poszczególne tomy uka-zywa³y siê 29 lipca (t. I) i 11 listopada 1954 roku (t. II) oraz 20 paŸdziernika1955 roku (t. III). Amerykañskie wydawnictwo Ballantine Books w 1965 rokuog³osi³o autoryzowan¹ edycjêW³adcy Pierœcieni w oprawie broszurowej (paper-back), do której Tolkien m.in. napisa³ now¹ przedmowê oraz doda³ Notê doprologu. W 1966 roku w Wielkiej Brytanii opublikowano drugie, poprawione,wydanie powieœci; ono te¿ sta³o siê podstaw¹ wszystkich póŸniejszych wznowieñ.Nad ich poprawnoœci¹ czuwa, koryguj¹c odnajdywane wci¹¿ drobne usterki,Christopher Tolkien, syn zmar³ego w 1973 roku autora, opiekuj¹cy siê jegopisarsk¹ spuœcizn¹. Tekstem takiego skorygowanego angielskiego jednotomowe-go wydania z 1995 roku pos³ugiwano siê przy kolacjonowaniu t³umaczeniaw niniejszej edycji.

6

Page 7: Władca pierśscieni - tom 3

SYNOPSIS

Oto trzecia czêœæW³adcy Pierœcieni.Czêœæ pierwsza – zatytu³owana Dru¿yna Pierœcienia – opowiada, jak Gandalf

Szary odkry³, ¿e Pierœcieñ znajduj¹cy siê w posiadaniu hobbita Froda jest tymJedynym, który rz¹dzi wszystkimi Pierœcieniami W³adzy; jak Frodo i jegoprzyjaciele uciekli z rodzinnego, cichego Shire’u, œcigani przez straszliwychCzarnych JeŸdŸców Mordoru, a¿ w koñcu, dziêki pomocy Aragorna, Stra¿nikaz Eriadoru, przezwyciê¿yli œmiertelne niebezpieczeñstwo i dotarli do domuElronda w dolinie Rivendell.W Rivendell odby³a siê Wielka Narada, na której postanowiono, ¿e trzeba

zniszczyæ Pierœcieñ, Froda zaœ mianowano Powiernikiem Pierœcienia. Wybranote¿ wówczas oœmiu towarzyszy, którzy mieli Frodowi pomóc w jego misji, mia³bowiem podj¹æ próbê przedarcia siê do Mordoru w g³¹b nieprzyjacielskiegokraju i odnaleŸæ Górê Przeznaczenia, poniewa¿ tylko tam mo¿na by³o znisz-czyæ Pierœcieñ. Do dru¿yny nale¿eli Aragorn i Boromir, syn w³adcy Gondoru– dwaj przedstawiciele ludzi; Legolas, syn króla Leœnych Elfów z MrocznejPuszczy; Gimli, syn Glóina spod Samotnej Góry – krasnolud; Frodo ze swyms³ug¹ Samem oraz dwoma m³odymi krewniakami, Peregrinem i Meriadokiem– hobbici, wreszcie – Gandalf Szary, czarodziej.Dru¿yna wyruszy³a tajemnie z Rivendell, dotar³a stamt¹d daleko na pó³noc,

musia³a jednak zawróciæ z wysokiej prze³êczy Caradhrasu, niemo¿liwej zim¹ doprzebycia; Gandalf, szukaj¹c drogi pod górami, poprowadzi³ oœmiu przyjació³przez ukryt¹ w skale bramê do olbrzymich kopalñ Morii, lecz w walce z potwo-rem podziemi run¹³ w czarn¹ otch³añ. Przewodnictwo obj¹³ wówczas Aragorn,który okaza³ siê potomkiem dawnych królów Zachodu, i wywiód³szy dru¿ynêprzez Wschodni¹ Bramê Morii, skierowa³ j¹ do krainy elfów Lórien, a potemw ³odziach z biegiem Wielkiej Rzeki Anduiny a¿ do wodogrzmotów Rauros.Wêdrowcy ju¿ wtedy spostrzegli, ¿e s¹ œledzeni przez szpiegów Nieprzyjacielai ¿e tropi ich Gollum – stwór, który ongi posiada³ Pierœcieñ i nie przesta³ gopo¿¹daæ.Dru¿yna nie mog³a d³u¿ej odwlekaæ decyzji, czy iœæ na wschód, doMordoru,

czy te¿ wraz z Boromirem na odsiecz stolicy Gondoru,Minas Tirith, zagro¿onejwojn¹, czy te¿ rozdzieliæ siê na dwie grupy. Kiedy sta³o siê jasne, ¿e Powier-nik Pierœcienia nie odst¹pi od swego beznadziejnego przedsiêwziêcia i pójdziedalej, a¿ do nieprzyjacielskiego kraju, Boromir spróbowa³ wydrzeæ FrodowiPierœcieñ przemoc¹. Pierwsza czêœæ koñczy siê w³aœnie tym upadkiemBoromira,

7

Page 8: Władca pierśscieni - tom 3

skuszonego przez z³y czar Pierœcienia, ucieczk¹ i znikniêciem Froda oraz Sama,rozbiciem Dru¿yny, napadniêtej znienacka przez orków, wœród których prócz¿o³nierzy CzarnegoW³adcyMordoru byli równie¿ podw³adni zdrajcy Sarumanaz Isengardu. Zdawaæ by siê mog³o, ¿e sprawa Powiernika Pierœcienia jest ju¿ostatecznie przegrana.W drugiej czêœci, obejmuj¹cej ksiêgê trzeci¹ i czwart¹, a zatytu³owanejDwie

wie¿e, dowiadujemy siê o dalszych losach rozbitej Dru¿yny. Ksiêga trzeciaopowiada o skrusze i œmierci Boromira, którego cia³o przyjaciele z³o¿yli w ³odzii oddali w opiekê rzece; o schwytaniu Meriadoka i Peregrina, których okrutniorkowie pêdzili przez stepy Rohanu w stronê Isengardu, podczas gdy przyjacie-le – Aragorn, Legolas i Gimli – starali siê odnaleŸæ i ocaliæ porwanych hobbitów.W tym momencie pojawili siê JeŸdŸcy Rohanu. Oddzia³ konny pod wodz¹

Éomera otoczy³ orków i rozbi³ ich w puch na pograniczu puszczy Fangorn;hobbici uciekali do lasu i tam spotkali enta Drzewca, tajemniczego w³adcêFangornu. U jego boku byli œwiadkami wzburzenia leœnego ludu i marszu entówna Isengard.Tymczasem Aragorn z dwoma towarzyszami spotka³ Éomera powracaj¹cego

po bitwie. Éomer u¿yczy³ wêdrowcom koni, aby mogli prêdzej dotrzeæ do lasu.Pró¿no szukali tam zaginionych hobbitów, lecz niespodzianie zjawi³ siê Gan-dalf, który wyrwa³ siê z krainy œmierci i by³ teraz Bia³ym JeŸdŸcem, chocia¿ukrytym jeszcze pod szarym p³aszczem. Razem udali siê na dwór króla Roha-nu, Théodena. Gandalf uzdrowi³ sêdziwego króla i wyzwoli³ go od z³ego dorad-cy, Gadziego Jêzyka, który okaza³ siê tajnym sprzymierzeñcem Sarumana.Z królem i jego wojskiem Aragorn, Legolas i Gimli ruszyli na wojnê przeciwpotêdze Isengardu i wziêli udzia³ w rozpaczliwej, lecz ostatecznie zwyciêskiejbitwie o Rogaty Gród. Potem Gandalf powiód³ ich do Isengardu, gdzie zastaliwarowniê w gruzach, zburzon¹ przez entów, a Sarumana i Gadziego Jêzykaoblê¿onych w niezdobytej wie¿y Orthank.Podczas rokowañ u stóp wie¿y Saruman, nieskruszony, stawi³ opór, Gandalf

wykluczy³ go wiêc z Bia³ej Rady Czarodziejów i z³ama³ jego ró¿d¿kê, po czymzostawi³ go pod stra¿¹ entów. Gadzi Jêzyk cisn¹³ z okna wie¿y kamieñ, chc¹cugodziæ Gandalfa, lecz pocisk chybi³ celu; Peregrin podniós³ tajemnicz¹ kulê,która by³a, jak siê okazuje, jednym z trzech palantírów – kryszta³ów jasnowi-dzenia – przywiezionych ongi przez ludzi z Númenoru. PóŸniej tej samej nocyPeregrin, ulegaj¹c czarodziejskiej sile kryszta³u, wykrad³ go, a kiedy siê w niegowpatrywa³, mimo woli nawi¹za³ ³¹cznoœæ z Sauronem. Ksiêga trzecia koñczy siêw chwili przelotu nad stepami Rohanu Nazgûla, skrzydlatego Upiora Pierœcie-nia, zwiastuj¹cego blisk¹ ju¿ grozê wojny. Gandalf oddaje palantír Aragornowi,a Peregrina bierze na swoje siod³o, jad¹c do Minas Tirith.

8

Page 9: Władca pierśscieni - tom 3

Ksiêga czwarta zawiera historiê Froda i Sama, zab³¹kanych wœród nagich ska³EmynMuil. Dwaj hobbici przedostali siê wreszcie przez góry, lecz dogoni³ ichSméagol-Gollum. Frodo ob³askawi³ Golluma i niemal zwyciê¿y³ jego z³oœliwoœæ,tak ¿e stwór sta³ siê przewodnikiem wêdrowców przez Martwe Bagna i spusto-szony kraj w drodze do Morannonu, Czarnych Wrót Mordoru na pó³nocy.Nie sposób jednak by³o przejœæ przez tê bramê, Frodo wiêc za rad¹ Golluma

postanowi³ spróbowaæ po³o¿onej dalej na po³udniu drogi – tajemnej œcie¿ki,znanej rzekomo przewodnikowi, a pn¹cej siê na prze³êcz w Górach Cienia,stanowi¹cych zachodni mur Mordoru. W drodze natknêli siê na zwiadowcówarmii Gondoru, którymi dowodzi³ Faramir, brat Boromira. Faramir odgad³ celwyprawy, lecz opar³ siê pokusie, której uleg³ Boromir, i pomóg³ hobbitom,zmierzaj¹cym ku prze³êczy Cirith Ungol, czyli Prze³êczy Paj¹ka, ostrzeg³ jednakFroda, ¿e na tej œcie¿ce, o której Gollum nie powiedzia³ wszystkiego, co sam wie,grozi im œmiertelne niebezpieczeñstwo. Kiedy hobbici doszli do Rozstaja Dróg,przed wst¹pieniem na œcie¿kê do z³owrogiego grodu Minas Morgul ogarnê³y ichwielkie ciemnoœci p³yn¹ce z Mordoru, które zaleg³y ca³¹ okolicê. Pod os³on¹ciemnoœci Sauron wysy³a³ z warowni swoje pierwsze pu³ki, z KrólemUpiorów naczele. Wojna o Pierœcieñ ju¿ siê zaczê³a.Gollum poprowadzi³ Froda i Sama na tajemn¹ œcie¿kê, omijaj¹c¹ Minas

Morgul. Noc¹ podeszli wreszcie pod Cirith Ungol. Gollum znów dosta³ siê wew³adzê z³ych si³ i próbowa³ zaprzedaæ hobbitów potwornej stra¿niczce prze³ê-czy, Szelobie. Zdradzieckie zamiary udaremni³ bohaterski Sam, odpieraj¹cnapaœæ Golluma i rani¹c Szelobê.Czwarta ksiêga koñczy siê w chwili, gdy Sam musi dokonaæ trudnego wybo-

ru. Frodo, zatruty jadem Szeloby, le¿y, wygl¹daj¹c jak martwy. Trzeba wiêcalbo pogrzebaæ sprawê Pierœcienia, albo Sam, porzucaj¹c swego pana, musikontynuowaæ jego misjê. Sam decyduje siê przej¹æ Pierœcieñ i bez nadziei,samotnie ponieœæ go dalej. W ostatnim jednak momencie, gdy Sam ju¿ schodziz prze³êczy do Mordoru, spod wie¿y wieñcz¹cej Cirith Ungol nadci¹ga patrolorków. Niewidzialny dziêki czarom Pierœcienia Sam pods³uchuje rozmowê¿o³daków i dowiaduje siê, ¿e Frodo, wbrew jego przypuszczeniom, ¿yje, jesttylko uœpiony trucizn¹. Sam nie mo¿e dogoniæ orków, unosz¹cych cia³o Frodaprzez tunel do podziemnego wejœcia fortecy. Pada zemdlony przed zatrzaœniêt¹¿elazn¹ bram¹.Trzecia i ostatnia czêœæW³adcy Pierœcieni opowiada o strategicznej rozgryw-

ce miêdzy Gandalfem a Sauronem, zakoñczonej rozpêdzeniem Ciemnoœci,zwyciê¿onych raz na zawsze. Wróæmy wiêc do wa¿¹cych siê losów bitwy naZachodzie.

9

Page 10: Władca pierśscieni - tom 3

10

Page 11: Władca pierśscieni - tom 3

KSIÊGA PI¥TA

11

Page 12: Władca pierśscieni - tom 3

12

Page 13: Władca pierśscieni - tom 3

ROZDZIA£ 1

MINAS TIRITH

Pippin wyjrza³ spod os³ony Gandalfowego p³aszcza. Nie by³ pewny, czy siê ju¿zbudzi³, czy te¿ œpi dalej i przebywa wœród migoc¹cych szybko wizji sennych,które go otacza³y, odk¹d zaczê³a siê ta osza³amiaj¹ca jazda. W ciemnoœciachœwiat ca³y zdawa³ siê pêdziæ wraz z nim, a wiatr szumia³ mu w uszach. Niewidzia³ nic prócz sun¹cych po niebie gwiazd i olbrzymich gór po³udnia, majacz¹-cych gdzieœ daleko po prawej stronie na widnokrêgu, i tak¿e umykaj¹cych wstecz.Ospale próbowa³ wyliczyæ czas i poszczególne etapy podró¿y, lecz pamiêæ,otêpia³a od snu, zawodzi³a.Przypomnia³ sobie pierwszy zawrotny pêd bez wytchnienia, a potem o brzas-

ku nik³y blask z³ota i przybycie do milcz¹cego miasta i wielkiego pustego domuna wzgórzu. Ledwie siê pod dach tego domu schronili, gdy znów Skrzydlaty Cieñprzelecia³ nad nimi, a ludzie pobledli z trwogi. Gandalf wszak¿e przemówi³ dohobbita paru ³agodnymi s³owy i Pippin usn¹³ w k¹tku znu¿ony, lecz niespokoj-ny, jak przez mg³ê s³ysz¹c doko³a krz¹taninê i rozmowy, a tak¿e rozkazywydawane przez Czarodzieja. Po zmierzchu ruszyli dalej. By³a to druga… nie,trzecia ju¿ noc od przygody z palantírem. Na to okropne wspomnienie Pippinotrz¹sn¹³ siê ze snu i zadr¿a³, a szum wiatru rozbrzmia³ groŸnymi g³osami.Œwiat³o rozb³ys³o na niebie, jakby ³una ognia spoza czarnego wa³u. Pippin

skuli³ siê zrazu przestraszony, zadaj¹c sobie pytanie, do jakiej z³owrogiej krai-ny wiezie go Gandalf. Przetar³ oczy i wówczas zobaczy³, ¿e to tylko ksiê¿yc,teraz ju¿ niemal w pe³ni, wstaje na mrocznym niebie u wschodu. A wiêc nocdopiero siê zaczê³a, jazda w ciemnoœciach potrwa jeszcze wiele godzin. Hob-bit poruszy³ siê i zapyta³:– Gdzie jesteœmy, Gandalfie?– W królestwie Gondoru – odpar³ Czarodziej. – Jedziemy wci¹¿ jeszcze

przez Anorien.Na chwilê zapad³o milczenie. Potem Pippin krzykn¹³ nagle i chwyci³ kur-

czowo za p³aszcz Gandalfa.– Co to jest? – zawo³a³. – Spójrz! P³omieñ, czerwony p³omieñ! Czy w tym

kraju s¹ smoki? Patrz, drugi!Zamiast odpowiedzieæ hobbitowi, Gandalf krzykn¹³ g³oœno do swego wierz-

chowca:– Naprzód, Cienistogrzywy! Trzeba siê spieszyæ. Czas nagli. Patrz! WGon-

dorze zapalono wojenne sygna³y, wzywaj¹ pomocy. Wojna ju¿ wybuch³a.

13

Page 14: Władca pierśscieni - tom 3

Patrz, p³on¹ ogniska na Amon Dîn, na Eilenach, zapalaj¹ siê coraz dalej nazachodzie! Rozb³yska Nardol, Erelas, Min-Rimmon, Calenhad, a tak¿e Hali-firien na granicy Rohanu.Lecz Cienistogrzywy zwolni³ biegu i przeszed³ w stêpa, a potem zadar³ ³eb

i zar¿a³. Z ciemnoœci odpowiedzia³o mu r¿enie innych koni, zagrzmia³ têtentkopyt, trzej jeŸdŸcy niby widma przemknêli pêdem w poœwiacie ksiê¿yca i znik-nêli na zachodzie. Dopiero wtedy Cienistogrzywy zebra³ siê w sobie i skoczy³naprzód, a noc jak burza hucza³a wokó³ pêdz¹cego rumaka.Pippin znowu poczu³ siê senny i niezbyt uwa¿nie s³ucha³, co Gandalf opo-

wiada mu o zwyczajach Gondoru. Wszêdzie tu na szczytach najwy¿szych górwzd³u¿ granic rozleg³ego kraju by³y przygotowane stosy i czuwa³y posterunkiz wypoczêtymi koñmi, by na rozkaz w³adcy w ka¿dej chwili móc rozpaliæ wicii rozes³aæ goñców na pó³noc do Rohanu i na po³udnie do Belfalas.– Od dawna ju¿ nie zapalano tych sygna³ów – mówi³ Gandalf. – Za staro¿yt-

nych czasów Gondoru nie by³o to potrzebne, bo królowie Zachodu mieli siedempalantírów! – Na te s³owa Pippin wzdrygn¹³ siê niespokojnie, wiêc Czarodziejszybko doda³: – Œpij, nie bój siê niczego. Nie pod¹¿asz, jak Frodo, do Mordoru,lecz do Minas Tirith, tam zaœ bêdziesz bezpieczny o tyle, o ile w dzisiejszychczasach mo¿na byæ gdziekolwiek bezpiecznym. Jeœli Gondor upadnie albo te¿Pierœcieñ dostanie siê w rêce Nieprzyjaciela, wtedy nawet Shire nie zapewnispokojnego schronienia.– £adnieœ mnie pocieszy³ – mrukn¹³ Pippin, lecz mimo to sennoœæ ogarnê³a

go znowu. Zanim pogr¹¿y³ siê w g³êbokim œnie, mignê³y mu w oczach bia³eszczyty wynurzone jak p³ywaj¹ce wyspy z morza chmur i œwiec¹ce blaskiemzachodz¹cego ksiê¿yca. Zd¹¿y³ pomyœleæ o przyjacielu, pytaj¹c sam siebie,czy Frodo ju¿ dotar³ do Mordoru i czy ¿yje. Nie wiedzia³, ¿e Frodo z dalekapatrzy³ na ten sam ksiê¿yc zni¿aj¹cy siê nad Gondorem przed œwitem nowegodnia.

Obudzi³ Pippina gwar licznych g³osów. A wiêc przeminê³a znów jedna doba,dzieñ w ukryciu i noc w podró¿y. Szarza³o ju¿, zbli¿a³ siê ch³odny brzask,zimne szare mg³y spowija³y œwiat. Cienistogrzywy parowa³, zgrzany po galopie,lecz szyjê trzyma³ dumnie podniesion¹ i nie zdradza³ zmêczenia. Doko³a staliroœli ludzie w grubych p³aszczach, a za nimi majaczy³ we mgle kamienny mur.Zdawa³ siê czêœciowo zburzony, lecz mimo wczesnej pory krz¹tali siê przy nimrobotnicy, s³ychaæ by³o stuk m³otów, szczêk kielni, skrzyp kó³. Tu i ówdzieprzez mg³ê przeb³yskiwa³y nik³e œwiat³a pochodni i latarñ. Gandalf pertrakto-wa³ z ludŸmi, którzy mu zast¹pili drogê, a przys³uchuj¹c siê, Pippin stwierdzi³,¿e mowa w³aœnie o nim.

14

Page 15: Władca pierśscieni - tom 3

– Ciebie, Mithrandirze, znamy – powiedzia³ przywódca ludzi – zreszt¹ tyznasz has³o Siedmiu Bram, wolno ci wiêc jechaæ dalej. O twoim towarzyszuwszak¿e nic nam nie wiadomo. Co to za jeden? Krasnolud z gór pó³nocy?Nie chcemy w dzisiejszych czasach mieæ w swoim kraju obcych goœci, chyba¿e s¹ to mê¿ni i zbrojni wojownicy, na których pomocy i wiernoœci mo¿emypolegaæ.– Porêczê za niego przed tronem Denethora – odpar³ Gandalf. – A co do

mêstwa, nie trzeba go mierzyæ wzrostem. Mój towarzysz ma za sob¹ wiêcejbitew i niebezpiecznych przygód ni¿ ty, Ingoldzie, chocia¿ jesteœ od niegodwakroæ wy¿szy. Przybywa prosto ze zdobytego Isengardu, o którego upadkuprzywozimy wam nowinê; jest bardzo utrudzony, gdyby nie to, zaraz bym goobudzi³. Nazywa siê Peregrin; to m¹¿ wielkiej walecznoœci.– M¹¿? – z pow¹tpiewaniem rzek³ Ingold, a inni zaœmiali siê drwi¹co.– M¹¿! – krzykn¹³ Pippin, nagle trzeŸwiej¹c ze snu. – M¹¿! Nic podobnego!

Jestem hobbitem, nie cz³owiekiem i nie wojownikiem, chocia¿ zdarza³o mi siêwojowaæ, gdy innej rady nie by³o! Nie dajcie siê Gandalfowi zba³amuciæ!– Niejeden zas³u¿ony w bojach nie umia³by piêkniej siê przedstawiæ – po-

wiedzia³ Ingold. – Có¿ to znaczy: hobbit?– Nizio³ek – odpar³ Gandalf, a spostrzegaj¹c wra¿enie, jakie ta nazwa wy-

war³a na ludziach, wyjaœni³: – Nie, nie ten, lecz jego wspó³plemieniec.– I towarzysz jego wyprawy – doda³ Pippin. – By³ te¿ z nami Boromir, wasz

rodak, on to mnie ocali³ wœród œniegów pó³nocy, a potem zgin¹³ w mojejobronie, stawiaj¹c czo³o przewadze napastników.– B¹dŸ cicho! – przerwa³ mu Gandalf. – Tê ¿a³obn¹ wieœæ wypada najpierw

oznajmiæ jego ojcu.– Ju¿ siê jej domyœlamy – odpar³ Ingold – bo dziwne znaki przestrzega³y

nas ostatnimi czasy. Skoro tak, jedŸcie, nie zwlekaj¹c, do grodu. W³adca Mi-nas Tirith zechce pewnie co prêdzej wys³uchaæ tego, kto mu przynosi ostatniepo¿egnanie od syna, niechby to by³ cz³owiek czy te¿…– Hobbit – rzek³ Pippin. – Niewielkie us³ugi mogê oddaæ waszemu W³ad-

cy, lecz przez pamiêæ dzielnego Boromira zrobiê wszystko, co w mojej mocy.– B¹dŸcie zdrowi – powiedzia³ Ingold. Ludzie rozst¹pili siê przed Cienis-

togrzywym, który wszed³ zaraz w w¹sk¹ bramê otwart¹ w murach. – Obyœwspar³ Denethora dobr¹ rad¹ w godzinie ciê¿kiej dla niego i dla nas wszyst-kich, Mithrandirze! – zawo³a³ Ingold. – Szkoda, ¿e znów przynosisz wieœcio ¿a³obie i niebezpieczeñstwie, jak to jest podobno twoim zwyczajem.– Rzadko siê bowiem zjawiam i tylko wtedy, gdy potrzebna jest moja po-

moc – odpar³ Gandalf. – Jeœli chcesz mojej rady, to s¹dzê, ¿e za póŸno bierze-cie siê do naprawy murów wokó³ Pelennoru. Przeciw burzy, która siê zbli¿a,

15

Page 16: Władca pierśscieni - tom 3

najlepsz¹ obron¹ bêdzie wam w³asna odwaga, a tak¿e nadzieja, któr¹ wamprzynoszê. Nie same tylko z³e wieœci wiozê! Zaniechajcie kielni, pora ostrzyæmiecze!– Te roboty skoñczymy dziœ przed wieczorem – rzek³ Ingold. – Naprawia-

my ju¿ ostatni¹ czêœæ muru, najmniej zreszt¹ nara¿on¹, bo zwrócon¹ w stronêsprzymierzonego z nami Rohanu. Czy wiesz coœ o Rohañczykach? Czy stawi¹siê na wezwanie? Jak s¹dzisz?– Tak jest, przyjd¹. Ale stoczyli ju¿ wiele bitew na waszym zapleczu. Ta

droga, podobnie jak wszystkie inne, dziœ ju¿ nie prowadzi w bezpieczne stro-ny. Czuwajcie! Gdyby nie Gandalf, kruk z³ych wieœci, zobaczylibyœcie ci¹gn¹-ce od Anorien zastêpy Nieprzyjaciela zamiast JeŸdŸców Rohanu. Nie wiem napewno, czy tak siê mimo wszystko nie stanie. ¯egnajcie i pamiêtajcie, ¿etrzeba mieæ oczy otwarte!

Gandalf wjecha³ wiêc w szeroki pas ziemi za Rammas Echor – tak Gondorczycynazwali zewnêtrzny mur, wzniesiony niema³ym trudem, gdy Ithilien znalaz³osiê w zasiêgu wrogiego cienia. Mur ten mia³ ponad dziesiêæ staj d³ugoœci i od-biegaj¹c od stóp gór, wraca³ ku nim, zatoczywszy szeroki kr¹g wokó³ pólPelennoru; piêkne, ¿yzne podgrodzie rozpoœciera³o siê na wyd³u¿onych zbo-czach i terasach, które opada³y ku g³êbokiej dolinie Anduiny. W najdalej napó³noco-wschód wysuniêtym punkcie mur odleg³y by³ odWielkichWrót stoli-cy o cztery staje; w tym miejscu szczególnie wysoki i potê¿ny, górowa³ naurwistej skarpie ponad pasmem nadrzecznej równiny; tu bowiem na podmuro-wanej grobli bieg³a od brodów i mostów Osgiliath droga przechodz¹ca miêdzywarownymi wie¿ami przez strze¿on¹ bramê. Na po³udnio-zachodzie odleg³oœæmiêdzy murem a miastem wynosi³a najmniej, bo tylko jedn¹ stajê; tam Andui-na, op³ywaj¹c szerokim zakolem góry Emyn Arnen w po³udniowym Ithilien,skrêca³a ostro na zachód, a zewnêtrzny mur piêtrzy³ siê tu¿ nad jej brzegiem,gdzie ci¹gnê³y siê bulwary i przystañ Harlond dla ³odzi przybywaj¹cych podpr¹d Rzeki z po³udniowych prowincji. Podgrodzie by³o bogate w pola upraw-ne i sady, ko³o domów sta³y szopy i spichrze, owczarnie i obory; liczne potoki,perl¹c siê, sp³ywa³y z gór do Anduiny. Niewielu wszak¿e pasterzy i rolników¿y³o na tym obszarze, wiêkszoœæ ludnoœci Gondoru skupia³a siê w siedmiukrêgach stolicy lub w wysoko po³o¿onych dolinach na podgórzu, w Lossarnachczy te¿ na po³udnie w piêknej krainie Lebennin, nad jej piêciu bystrymi stru-mieniami. Dzielne plemiê osiad³o miêdzy górami a Morzem. Uwa¿ano ich zaGondorczyków, lecz mieli w ¿y³ach krew mieszan¹, byli przewa¿nie krêpejbudowy i smag³ej cery; wywodzili siê od dawno zapomnianego ludu, który ¿y³w cieniu gór za Czarnych Lat, przed nastaniem królów. Dalej jeszcze, w lennej

16

Page 17: Władca pierśscieni - tom 3

krainie Belfalas mieszka³ w zamku Dol Amroth nad Morzem ksi¹¿ê Imrahil,potomek wielkiego rodu, a ca³e jego plemiê ros³ych ludzi mia³o oczy szarozielo-ne jak morskie fale.Gandalf jecha³ czas jakiœ, a¿ niebo rozwidni³o siê zupe³nie, Pippin zaœ,

wybity wreszcie ze snu, rozgl¹da³ siê wko³o. Po lewej rêce widzia³ tylko jezioromgie³ wzbijaj¹cych siê ku z³owrogim cieniom wschodu, po prawej natomiastspiêtrzony od zachodu ³añcuch górski urywa³ siê nagle, jak gdyby kszta³tuj¹caten teren potê¿na Rzeka przerwa³a olbrzymi¹ zaporê i wy¿³obi³a szerok¹ doli-nê, która mia³a siê staæ póŸniej polem bitew i koœci¹ niezgody. Tam zaœ, gdzieBia³e Góry, Ered Nimrais, koñczy³y siê, ujrza³ Pippin – tak jak zapowiedzia³ toGandalf – ciemn¹ bry³ê góry Mindolluiny, fioletowe cienie w g³êbi wysokopo³o¿onych w¹wozów i strzelist¹ œcianê bielej¹c¹ w blasku wstaj¹cego dnia. Nawysuniêtym ramieniu tej góry sta³o miasto, strze¿one przez siedem krêgówkamiennych murów, tak stare i potê¿ne, ¿e zdawa³o siê nie zbudowane, leczwyrzeŸbione przez olbrzymów w koœæcu ziemi.Pippin patrzy³ z podziwem, gdy nagle szare mury zbiela³y i zarumieni³y siê

od porannej zorzy, s³oñce wychynê³o nad cienie wschodu i wi¹zka promieniobjê³a gród. Hobbit krzykn¹³ z zachwytu, bo wie¿a Ectheliona, wystrzelaj¹capoœród ostatniego i najwy¿szego obrêbu murów, rozb³ys³a na tle nieba jak iglicaz pere³ i srebra, smuk³a, piêkna, kszta³tna, uwieñczona szczytem iskrz¹cym siêjak kryszta³. Z blanków powia³y bia³e chor¹gwie, trzepocz¹c na rannym wiet-rze, a z wysoka i z daleka dobieg³ g³os dŸwiêczny jakby srebrnych tr¹b.

Tak Gandalf i Peregrin o wschodzie s³oñca wjechali pod Wielkie Wrota Gon-doru i ¿elazne drzwi otwar³y siê przed Cienistogrzywym.– Mithrandir! Mithrandir! – zawo³ali ludzie. – A wiêc burza jest naprawdê

ju¿ blisko.– Burza nadci¹ga – odpar³ Gandalf. – Przylatujê na jej skrzyd³ach. Muszê

stan¹æ przed waszym w³adc¹ Denethorem, póki trwa jego namiestnictwo. Co-kolwiek bowiem siê zdarzy, zbli¿a siê koniec Gondoru takiego, jaki znaliœciedotychczas. Nie zatrzymujcie mnie!Ludzie na rozkaz pos³usznie odst¹pili od niego i nie zadawali wiêcej pytañ,

chocia¿ ze zdziwieniem przygl¹dali siê hobbitowi siedz¹cemu przed nim,a tak¿e wspania³emu wierzchowcowi.Mieszkañcy grodu nie u¿ywali bowiem koni i rzadko widywano je na uli-

cach, chyba ¿e nios³y goñców Denethora. Tote¿ ludzie mówili miêdzy sob¹:– To z pewnoœci¹ koñ ze s³awnych stajen króla Rohanu. Mo¿e Rohirrimo-

wie wkrótce przybêd¹ nam na pomoc.Cienistogrzywy tymczasem dumnie st¹pa³ po d³ugiej, krêtej drodze pod górê.

17

Page 18: Władca pierśscieni - tom 3

Gród Minas Tirith rozsiad³ siê na siedmiu poziomach, z których ka¿dywrzyna³ siê w zbocze góry i otoczony by³ murem, w ka¿dym zaœ murze by³abrama. Bram tych nie rozmieszczono wzd³u¿ prostej linii, jednej nad drug¹.Pierwsza, Wielkie Wrota, otwiera³a siê w dolnym krêgu murów od wschodu,nastêpna odsuniêta by³a nieco na po³udnie, trzecia – na pó³noc, i tak dalej,a¿ pod szczyt, tak ¿e brukowana droga wspinaj¹ca siê ku twierdzy przecina³astok zygzakiem to w tê, to w drug¹ stronê. Ilekroæ zaœ znalaz³a siê nad Wiel-kimi Wrotami, wchodzi³a w sklepiony tunel, przebijaj¹cy olbrzymi filar skal-ny, którego potê¿ny, wystaj¹cy blok dzieli³ wszystkie krêgi grodu z wyj¹tkiempierwszego. Czêœciowo ukszta³towa³a tak górê sama przyroda, czêœciowo pra-ca i przemyœlnoœæ ludzi sprzed wieków, doœæ ¿e na ty³ach rozleg³ego dziedziñ-ca za Wrotami piêtrzy³ siê bastion kamienny, ostr¹ niby kil statku krawêdzi¹zwrócony ku wschodowi. Wznosi³ siê a¿ do najwy¿szego krêgu, gdzie wieñ-czy³a go obmurowana galeria; obroñcy twierdzy mogli wiêc jak za³oga olbrzy-miego okrêtu z bocianiego gniazda spogl¹daæ z wysoka na Wrota le¿¹ce o sie-demset stóp ni¿ej. Wejœcie do twierdzy równie¿ otwiera³o siê od wschodu,lecz by³o wg³êbione w rdzeñ ska³y; st¹d d³ugi, oœwietlony latarniami sk³onprowadzi³ pod Siódm¹ Bramê. Za ni¹ dopiero znajdowa³ siê Najwy¿szy Dzie-dziniec i Plac Wodotrysku u stóp Bia³ej Wie¿y. Wie¿a ta, piêkna i wynios³a,mierzy³a piêædziesi¹t s¹¿ni od podstawy do szczytu, z którego flaga Namiest-ników powiewa³a na wysokoœci tysi¹ca stóp ponad równin¹.By³a to doprawdy potê¿na warownia, nie do zdobycia dla najwiêkszej nawet

nieprzyjacielskiej armii, jeœli w murach znaleŸli siê ludzie zdolni do noszeniabroni; napastnicy mogliby wtargn¹æ ³atwiej od ty³u, wspinaj¹c siê po ni¿szychod tej strony zboczach Mindolluiny, a¿ na w¹skie ramiê, które ³¹czy³o GórêStra¿y z g³ównym masywem. Lecz ramiê to, wzniesione do wysokoœci pi¹tegomuru, zagradza³y mocne szañce wsparte o urwist¹, przewieszon¹ nad nimiœcianê skaln¹. Tutaj w sklepionych grobowcach spoczywali dawni królowiei w³adcy, na zawsze milcz¹cy miêdzy gór¹ a wie¿¹.

Pippin z coraz wiêkszym podziwem patrzy³ na ogromne kamienne miasto,nawet we œnie nie widzia³ dot¹d nic równie wielkiego i wspania³ego. Ten gródby³ od Isengardu nie tylko rozleglejszy i potê¿niejszy, lecz znacznie piêkniej-szy. Niestety, wszystkie oznaki wskazywa³y, ¿e podupada³ z roku na rok i ¿y-³a w nim ju¿ teraz ledwie po³owa ludzi, których by móg³ wygodnie pomieœciæ.Na ka¿dej ulicy jeŸdŸcy mijali wielkie domy i dziedziñce, a nad ³ukami bramPippin spostrzega³ rzeŸbione piêkne litery dziwnego i starodawnego pisma;domyœla³ siê, ¿e to nazwiska dostojnych mê¿ów i rodów, zamieszkuj¹cych tuniegdyœ; teraz siedziby ich sta³y opuszczone, na bruku wspania³ych dziedziñ-

18

Page 19: Władca pierśscieni - tom 3

ców nie dŸwiêcza³y niczyje kroki, g³os ¿aden nie rozbrzmiewa³ w salach, anijedna twarz nie ukazywa³a siê w drzwiach czy te¿ w pustych oknach.Wreszcie znaleŸli siê przed Siódm¹ Bram¹, a ciep³e s³oñce, to samo, które

lœni³o za Rzek¹, gdy Frodo wêdrowa³ dolinkami Ithilien, b³yszcza³o tu nag³adkich œcianach, na mocno osadzonych w skale filarach i na ogromnymsklepieniu, którego zwornik wyrzeŸbiony by³ na kszta³t ukoronowanej królew-skiej g³owy. Gandalf zsiad³ z wierzchowca, bo koni nie wpuszczano do wnêtrzatwierdzy, a Cienistogrzywy, zachêcony ³agodnym szeptem swego pana, pozwo-li³ siê odprowadziæ na bok.Stra¿nicy u bramy mieli czarne p³aszcze, a he³my niezwyk³e, bardzo wyso-

kie, nisko zachodz¹ce na policzki i ciasno obejmuj¹ce twarze; he³my te, ozdo-bione nad skroni¹ bia³ym skrzyd³em mewy, b³yszcza³y jak srebrne p³omienie,by³y bowiem wykute ze szczerego mithrilu i stanowi³y dziedzictwo z dni daw-nej chwa³y. Na czarnych pancerzach widnia³o wyhaftowane bia³ym jak œniegjedwabiem kwitn¹ce drzewo, a nad nim srebrna korona i gwiazdy. By³ totradycyjny strój potomków Elendila i nikt go ju¿ nie nosi³ w Gondorze próczstra¿ników twierdzy pilnuj¹cych wstêpu na Plac Wodotrysku, gdzie ongi ros-³o Bia³e Drzewo.Wieœæ o przybyciu goœci musia³a ich zapewne wyprzedziæ, bo otwarto bra-

mê natychmiast, o nic nie pytaj¹c. Gandalf szybkim krokiem wszed³ na wy-brukowany bia³ymi p³ytami dziedziniec.Urocza fontanna tryska³a tu w blasku porannego s³oñca; otacza³a j¹ œwie¿a

zieleñ, lecz poœrodku, schylone nad basenem, sta³o Martwe Drzewo, a kroplesmutnie spada³y z jego nagich, po³amanych ga³êzi z powrotem w czyst¹ wodê.Pippin zerkn¹³ na nie, spiesz¹c za Gandalfem. Wydawa³o mu siê ponure

i zdziwi³ siê, ¿e zostawiono uschniête drzewo w tak porz¹dnie utrzymanymotoczeniu.Gwiazd siedem, siedem kamieni i drzewa bia³ego pêd.Przypomnia³ sobie te s³owa, wyszeptane kiedyœ przez Gandalfa. Lecz ju¿

sta³ u drzwi wielkiej sali pod jaœniej¹c¹ wie¿¹; w œlad za Czarodziejem min¹³ros³ych, milcz¹cych odŸwiernych i znalaz³ siê w ch³odnym, cienistym, dzwo-ni¹cym echami wnêtrzu kamiennego domu. W d³ugim, pustym, wy³o¿onymp³ytami korytarzu Gandalf po cichu przemówi³ do Pippina:– Rozwa¿aj ka¿de s³owo, moœci Peregrinie! Nie miejsce to i nie pora na

hobbickie gadulstwo. Théoden to dobrotliwy staruszek. Denethor jest z innejzgo³a gliny, dumny i przebieg³y, znacznie te¿ wspanialszego rodu i mo¿niej-szy, chocia¿ nie tytu³uj¹ go królem. Bêdzie przede wszystkim zwraca³ siê dociebie i zada ci mnóstwo pytañ, skoro mo¿esz mu wiele powiedzieæ o jegosynu Boromirze. Kocha³ go bardzo, mo¿e za bardzo; tym bardziej ¿e wcale do

19

Page 20: Władca pierśscieni - tom 3

siebie nie byli podobni. Lecz zapewne u¿yje os³ony mi³oœci, ¿eby dowiedzieæsiê wszystkiego, co chce, licz¹c, ¿e ³atwiej siê tego dowie od ciebie ni¿ odemnie. Nie mów nic ponad to, co konieczne, a zw³aszcza nie wspominaj o misjiFroda. Ja sam to wyjaœniê we w³aœciwej chwili. Jeœli siê da, nie mów te¿ nico Aragornie.– Dlaczego? Co zawini³ Obie¿yœwiat? – szepn¹³ Pippin. – Chcia³ przecie¿

tak¿e przyjœæ tutaj, prawda? I niechybnie wkrótce zjawi siê we w³asnej osobie.– Mo¿e, mo¿e – odpar³ Gandalf. – Jeœli siê jednak zjawi, nadjedzie pewnie

inn¹ drog¹, ni¿ myœlimy, inn¹, ni¿ myœli sam Denethor. Tak bêdzie lepiej.W ka¿dym razie nie my zapowiemy jego przybycie.Gandalf zatrzyma³ siê przed wysokimi drzwiami z polerowanego metalu.– Widzisz, mój Pippinie, brak mi czasu na wyk³ad z historii Gondoru, chocia¿

wielka szkoda, ¿eœ siê czegoœ wiêcej nie nauczy³ za m³odu, zamiast pl¹drowaæptasie gniazda po drzewach i wagarowaæ w lasach Shire’u. Pos³uchaj jednak mojejrady. Nie by³oby m¹drze, przynosz¹c potê¿nemu w³adcy wieœæ o œmierci spadko-biercy, opowiadaæ szeroko o bliskim nadejœciu kogoœ, kto – jeœli przyjdzie – maprawo za¿¹daæ tronu. Zrozumia³eœ?– Tronu? – powtórzy³ oszo³omiony Pippin.– Tak jest – rzek³ Gandalf. – Je¿eli dotychczas wêdrowa³eœ po œwiecie z za-

tkanymi uszami i uœpionym umys³em, obudŸ siê wreszcie!I zapuka³ do drzwi.

Drzwi siê otwar³y, lecz nikogo za nimi nie by³o. Pippin ujrza³ ogromn¹ salê.Œwiat³o dociera³o do niej przez okna, g³êboko wciête w grube mury dwóchbocznych naw, odgrodzonych od œrodkowej rzêdami wysmuk³ych kolumn pod-pieraj¹cych strop. Kolumny z litego czarnego marmuru rozkwita³y u szczytówkapitelami wyrzeŸbionymi w dziwne postacie zwierz¹t i liœcie osobliwego kszta³-tu. Wysoko w górze ogromne sklepienie po³yskiwa³o w pó³mroku matowymz³otem, inkrustowanym w ró¿nobarwny deseñ. W tej d³ugiej, uroczystej sali nieby³o zas³on ani dywanów, ¿adnych tkanin ani drewnianych sprzêtów, tylkopomiêdzy kolumnami mnóstwo milcz¹cych pos¹gów wykutych w zimnym ka-mieniu.Pippin nagle przypomnia³ sobie wyciosane w skale Argonath pomniki

i z trwo¿n¹ czci¹ spojrza³ w perspektywê tego szpaleru dawno zmar³ych królów.W g³êbi, wzniesiony na kilku stopniach, sta³ wysoki tron pod baldachimemz marmuru rzeŸbionym na kszta³t ukoronowanego he³mu. Za nim na œcianiemozaika z drogocennych kamieni przedstawia³a kwitn¹ce drzewo. Tron by³pusty. U podnó¿a wzniesienia, na najni¿szym stopniu, szerokim i wysokim,umieszczono kamienny fotel, czarny i g³adki, a na nim siedzia³ stary cz³owiek ze

20

Page 21: Władca pierśscieni - tom 3

spuszczonymi oczyma. W rêku trzyma³ bia³¹ ró¿d¿kê opatrzon¹ z³ot¹ ga³k¹. Niepodniós³ wzroku. Dwaj przybysze z wolna szli ku niemu, a¿ stanêli o trzy krokiprzed kamiennym fotelem. Wówczas Gandalf przemówi³:– Witaj, W³adco i Namiestniku Minas Tirith, Denethorze, synu Ecthelio-

na! Przynoszê ci radê i wieœci w tej ciê¿kiej godzinie.Dopiero wtedy stary cz³owiek dŸwign¹³ g³owê. Pippin zobaczy³ rzeŸbion¹

piêknie twarz, dumne rysy, cerê koloru koœci s³oniowej, d³ugi, orli nos pomiê-dzy ciemnymi, g³êboko osadzonymi oczyma. Wyda³a mu siê bardziej podob-na do Aragorna ni¿ do Boromira.– Godzina jest zaprawdê ciê¿ka – rzek³ starzec – a ty masz zwyczaj zjawiaæ

siê w takich w³aœnie chwilach, Mithrandirze. Lecz chocia¿ wszystkie znakizwiastuj¹ nam, ¿e wkrótce los Gondoru siê przesili, mniej ci¹¿y mojemu sercuta sprawa niŸli w³asne nieszczêœcie. Powiedziano mi, ¿eœ przywióz³ kogoœ, ktoby³ œwiadkiem zgonu mojego syna. Czy to ten twój towarzysz?– Tak jest – odpar³ Gandalf. – Jeden z dwóch œwiadków. Drugi zosta³ u boku

Théodena, króla Rohanu, i niebawem zapewne te¿ przybêdzie. S¹ to, jakwidzisz, nizio³ki, lecz ¿aden z nich nie jest tym, o którym mówi przepowiednia.– B¹dŸ co b¹dŸ nizio³ki – posêpnie stwierdzi³ Denethor – a niezbyt mi³a jest

dla mnie ta nazwa, odk¹d z³owieszcze s³owa zak³óci³y spokój tego dworui popchnê³y mojego syna do szaleñczej wyprawy, w której znalaz³ œmieræ! MójBoromir! Jak¿e nam go dzisiaj brak! To Faramir powinien by³ iœæ zamiast niego.– I poszed³by chêtnie – rzek³ Gandalf. – Nie b¹dŸ niesprawiedliwy w swo-

im ¿alu. Boromir domaga³ siê tej misji dla siebie i za nic nie zgadza³ siê, bygo ktoœ inny zast¹pi³. Mia³ charakter w³adczy, zagarnia³ to, czego pragn¹³.D³ugo wêdrowa³em w jego towarzystwie i dobrze go pozna³em. Ale mówiszo jego œmierci. Wiêc ta wiadomoœæ dosz³a do ciebie wczeœniej ni¿ my?– Dosz³o do moich r¹k to – powiedzia³ Denethor i odk³adaj¹c ró¿d¿kê,

podniós³ ze swych kolan przedmiot, w który siê wpatrywa³, gdy goœcie zbli¿alisiê do tronu. W ka¿dej rêce trzyma³ po³owê du¿ego, pêkniêtego na dwojebawolego rogu okutego srebrem.– To róg, który Boromir nosi³ zawsze przy sobie! – wykrzykn¹³ Pippin.– Tak jest – rzek³ Denethor. – W swoim czasie i ja go nosi³em, jak wszyscy

pierworodni synowie w moim rodzie od zamierzch³ych czasów, jeszcze sprzedupadku królów, od czasów, gdy Vorondil, ojciec Mardila, polowa³ na bia³ebawo³y Arawa na dalekich stepach Rhûn. Trzynaœcie dni temu us³ysza³emznad pó³nocnego pogranicza œciszony g³os rogu, potem zaœ Rzeka przynios³ami go, lecz pêkniêty; nigdy ju¿ wiêcej nie zagra. – Denethor umilk³ i zapad³aposêpna cisza. Nagle zwróci³ czarne oczy na Pippina. – Co powiesz na to,nizio³ku?

21

Page 22: Władca pierśscieni - tom 3

– Trzynaœcie dni temu… – wyj¹ka³ Pippin. – Tak, to siê zgadza. Sta³em przynim, gdy zad¹³ w róg. Lecz pomoc nie nadesz³a. Tylko nowe bandy orków.– A wiêc by³eœ przy tym – rzek³ Denethor, patrz¹c pilnie w twarz hobbita.

– Opowiedz mi wszystko. Dlaczego pomoc nie nadesz³a? Jakim sposobem tyocala³eœ, a poleg³ Boromir, m¹¿ tak wielkiej si³y, maj¹c tylko garœæ orkówprzeciw sobie?Pippin zaczerwieni³ siê i zapomnia³ o strachu.– Najsilniejszy m¹¿ zgin¹æ mo¿e od jednej strza³y – odpar³ – a Boromira

przeszy³ ca³y rój strza³. Gdy go ostatni raz widzia³em, osun¹³ siê pod drzewoi wyci¹ga³ ze swego boku czarnopióry grot. Co do mnie, omdla³em w tymmomencie i wziêto mnie do niewoli. PóŸniej ju¿ nie widzia³em Boromira i nicwiêcej o nim nie s³ysza³em. Ale czczê jego pamiêæ, bo to by³ mê¿ny cz³owiek.Umar³, ¿eby nas ocaliæ, mnie i mego wspó³plemieñca Meriadoka; ¿o³dacyCzarnego W³adcy porwali nas obu i powlekli w lasy. Chocia¿ nie zdo³a³ nasobroniæ, nie umniejsza to mojej wdziêcznoœci.Pippin spojrza³ Denethorowi prosto w oczy, bo zbudzi³a siê w nim jakaœ

dziwna duma i zrani³ go ton wzgardy czy podejrzenia w zimnym g³osie starca.– Wiem, ¿e tak mo¿nemu w³adcy ludzi nie na wiele siê przydadz¹ us³ugi

hobbita, nizio³ka z dalekiego pó³nocnego kraju, lecz to, na co mnie staæ, ofia-rowujê ci na sp³atê mego d³ugu.I odrzucaj¹c z ramion szary p³aszcz, Pippin doby³ mieczyka, by z³o¿yæ go

u stóp Denethora.Nik³y uœmiech, jak ch³odny b³ysk s³oñca w zimowy wieczór, przemkn¹³ po

starczej twarzy; Denethor spuœci³ jednak g³owê i wyci¹gn¹³ rêkê, odk³adaj¹cna bok szcz¹tki Boromirowego rogu.– Podaj mi swój orê¿! – rzek³. Pippin podniós³ mieczyk i poda³ w³adcy

rêkojeœci¹ do przodu.– Sk¹d go masz? – spyta³ Denethor. – Wiele, wiele lat przetrwa³a ta stal.

To niew¹tpliwie ostrze wykute przez nasze plemiê na Pó³nocy w niepamiêtnejprzesz³oœci.– Broñ ta pochodzi z Kurhanów, które wznosz¹ siê na pograniczu mojego

kraju – odpar³ Pippin. – Lecz dziœ mieszkaj¹ tam jedynie z³oœliwe upiory i wo-la³bym o nich nie mówiæ wiêcej.– Dziwne legendy kr¹¿¹ o was – rzek³ Denethor. – Raz jeszcze sprawdza siê

przys³owie, ¿e nie nale¿y s¹dziæ cz³owieka – lub nizio³ka – po pozorach. Przyj-mujê twoje us³ugi. Nie³atwo ciê bowiem nastraszyæ s³owami i umiesz przema-wiaæ dworn¹ mow¹, chocia¿ brzmi ona niezwykle w uszach ludów Po³udnia.Nadchodz¹ czasy, gdy potrzebni nam bêd¹ pomocnicy rycerskich obyczajów,mali czy wielcy. Przysiêgnij mi teraz wiernoœæ.

22

Page 23: Władca pierśscieni - tom 3

– Ujmij rêkojeœæ miecza – pouczy³ hobbita Gandalf – i powtarzaj za Denet-horem przysiêgê, jeœli nie zmieni³eœ postanowienia.– Nie zmieni³em – rzek³ Pippin.Starzec po³o¿y³ mieczyk na swych kolanach i zacz¹³ recytowaæ formu³ê

przysiêgi, Pippin zaœ, z rêk¹ na gardzie, powtarza³ z wolna s³owo po s³owie:– Œlubujê wiernoœæ i s³u¿bê Gondorowi i Namiestnikowi w³adaj¹cemu tym

królestwem. Jemu pos³uszny, bêdê usta otwiera³ lub zamyka³, czyni³ lub po-wstrzymywa³ siê od czynów, pójdê, gdzie mi rozka¿e, lub wrócê na jego wezwa-nie, s³u¿yæ mu bêdê w biedzie lub w dostatku, w czas pokoju lub wojny, ¿yciemlub œmierci¹, od tej chwili, a¿ dopóki mój pan mnie nie zwolni lub œmieræ niezabierze, lub œwiat siê nie skoñczy. Tak rzek³em ja, Peregrin, syn Paladina,nizio³ek z Shire’u.– Przyj¹³em te s³owa, ja, Denethor, syn Ectheliona, W³adca Gondoru, Na-

miestnik Wielkiego Króla, i nie zapomnê ich ani te¿ nie omieszkam wynagro-dziæ sprawiedliwie: wiernoœci mi³oœci¹, mêstwa czci¹, wiaro³omstwa pomst¹.Po czym Pippin otrzyma³ z powrotem swój mieczyk i wsun¹³ go do pochwy.– A teraz – rzek³ Denethor – dajê ci pierwszy rozkaz: mów i nie przemilczaj

prawdy. Opowiedz mi ca³¹ historiê, przypomnij sobie wszystko, co wieszo moim synu Boromirze. Si¹dŸ i zaczynaj!Mówi¹c to, uderzy³ w ma³y srebrny gong stoj¹cy obok jego podnó¿ka i na-

tychmiast zjawili siê s³udzy. Pippin zrozumia³, ¿e stali od pocz¹tku w niszachpo obu stronach drzwi, gdzie ani on, ani Gandalf nie mogli ich widzieæ.– Przynieœcie wino, jad³o i krzes³a dla goœci – rzek³ Denethor – i pilnujcie,

by nikt nam nie przeszkodzi³ w ci¹gu nastêpnej godziny.– Tyle tylko czasu mogê wam poœwiêciæ – doda³, zwracaj¹c siê do Gandalfa

– bo wiele spraw ci¹¿y na mojej g³owie. Mo¿e nawet wa¿niejszych, lecz mniejdla mnie pilnych. Ale jeœli siê da, porozmawiamy znowu dziœ wieczorem.– Mam nadziejê, ¿e wczeœniej jeszcze – odpar³ Gandalf. – Spieszy³em bo-

wiem z wiatrem na wyœcigi z odleg³ego o sto piêædziesi¹t staj Isengardu niepo to tylko, by ci przywieŸæ jednego ma³ego wojaka, choæby najdworniejszychobyczajów. Czy nie ma dla ciebie wagi wiadomoœæ, ¿e Théoden stoczy³ wielk¹bitwê, ¿e Isengard pad³ i ¿e z³ama³em ró¿d¿kê Sarumana?– Nowiny bardzo wa¿ne, lecz wiedzia³em o tym bez ciebie, doœæ by po-

wzi¹æ w³asne plany ku obronie od groŸby ze wschodu.Denethor zwróci³ ciemne oczy na Gandalfa, a Pippin nagle spostrzeg³ miê-

dzy nimi dwoma jakieœ podobieñstwo i wyczu³ napiêcie dwóch si³, jak gdybytl¹cy siê lont ³¹czy³ dwie pary oczu i lada chwila móg³ wybuchn¹æ p³omieniem.Denethor nawet bardziej wygl¹da³ na czarodzieja ni¿ Gandalf, wiêcej mia³

w sobie majestatu, urody i si³y. Zdawa³ siê te¿ starszy. Lecz inny jakiœ zmys³ na

23

Page 24: Władca pierśscieni - tom 3

przekór wzrokowi upewni³ Peregrina, ¿e Gandalf posiada wiêksz¹ moc, g³êbsz¹m¹droœæ i majestat wspanialszy, chocia¿ ukryty. Na pewno by³ te¿ starszy. „Ileon mo¿e mieæ lat?” – pomyœla³ Pippin i zdziwi³ siê, ¿e nigdy dotychczas niezada³ sobie tego pytania. Drzewiec mrucza³ coœ o czarodziejach, lecz s³uchaj¹cgo, hobbit nie pamiêta³, ¿e to dotyczy równie¿ Gandalfa. Kim jest naprawdêGandalf? W jakiej odleg³ej przesz³oœci, w jakim kraju przyszed³ na œwiat? Kiedygo opuœci? Pippin ockn¹³ siê z zadumy. Denethor i Gandalf wci¹¿ patrzyli sobiew oczy, jakby nawzajem czytaj¹c swe myœli. Lecz Denethor pierwszy odwróci³twarz.– Tak – powiedzia³. – Kryszta³y jasnowidzenia podobno zaginê³y, mimo to

w³adcy Gondoru maj¹ wzrok bystrzejszy ni¿ pospolici ludzie i wiele nowindociera do nich. Ale teraz proszê, si¹dŸcie.

S³udzy przynieœli fotel i niskie krzese³ko, podali na tacy srebrny dzban, kubkii bia³e ciasto. Pippin usiad³, lecz nie móg³ oderwaæ oczu od starego w³adcy.Czy mu siê zdawa³o, czy te¿ rzeczywiœcie, mówi¹c o kryszta³ach, Denethorz nag³ym b³yskiem w oczach spojrza³ na niego.– Opowiedz swoj¹ historiê, mój wasalu – rzek³ Denethor na pó³ ¿artobliwie,

a na pó³ drwi¹co. – Cenne s¹ dla mnie s³owa tego, kto przyjaŸni³ siê z moimsynem.Pippin na zawsze zapamiêta³ tê godzinê spêdzon¹ w ogromnej sali pod

przenikliwym spojrzeniem W³adcy Gondoru, w ogniu coraz to nowych pod-chwytliwych pytañ, z Gandalfem u boku przys³uchuj¹cym siê czujnie i powœci¹-gaj¹cym – hobbit wyczuwa³ to nieomylnie – gniewn¹ niecierpliwoœæ. Kiedymin¹³ wyznaczony czas i Denethor znów zadzwoni³ w gong, Pippin by³ bardzoznu¿ony.„Jest chyba niewiele po dziewi¹tej – myœla³. – Móg³bym teraz zjeœæ trzy

œniadania za jednym zamachem”.– ZaprowadŸcie dostojnego Mithrandira do przygotowanego dlañ domu

– powiedzia³ Denethor do s³ug. – Jego towarzysz mo¿e, jeœli sobie ¿yczy,zamieszkaæ tymczasem razem z nim. Ale wiedzcie, ¿e zaprzysi¹g³ mi s³u¿bê;nazywa siê Peregrin, syn Paladina, trzeba go wtajemniczyæ w pomniejsze has-³a. Zawiadomcie dowódców, ¿e maj¹ siê stawiæ tutaj u mnie mo¿liwie zarazpo wybiciu trzeciej godziny. Ty, czcigodny Mithrandirze, przyjdŸ równie¿,jeœli i kiedy ci siê spodoba. O ka¿dej porze masz do mnie wstêp wolny, z wy-j¹tkiem krótkich godzin mego snu. Och³oñ z gniewu, który w tobie wzbudzi³oszaleñstwo starca, i wróæ, by mnie wesprzeæ rad¹ i pociech¹.– Szaleñstwo? – powtórzy³ Gandalf. – O nie! Prêdzej umrzesz, ni¿ stracisz

rozum, dostojny panie. Umiesz nawet ¿a³oby u¿yæ jako p³aszcza. Czy s¹dzisz,

24

Page 25: Władca pierśscieni - tom 3

¿e nie zrozumia³em, dlaczego przez godzinê wypytywa³eœ tego, który wiemniej, chocia¿ ja siedzia³em tu¿ obok?– Jeœli zrozumia³eœ, mo¿esz byæ zadowolony – odpar³ Denethor. – Szaleñ-

stwem by³aby duma, która by wzgardzi³a pomoc¹ i rad¹ w potrzebie; lecz tyudzielasz tych darów wedle w³asnych zamys³ów. W³adca Gondoru nie bêdzienigdy narzêdziem cudzych planów, choæby najszlachetniejszych. W jego bo-wiem oczach ¿aden cel na tym œwiecie nie mo¿e górowaæ nad spraw¹ Gon-doru. A Gondorem ja rz¹dzê, nikt inny, chyba ¿e wróc¹ królowie.– Chyba ¿e wróc¹ królowie? – powtórzy³ Gandalf. – S³usznie, czcigodny

Namiestniku, twoim obowi¹zkiem jest zachowaæ królestwo na ten przypadek,którego dziœ ju¿ ma³o kto siê spodziewa. I w tym zadaniu u¿yczê ci wszelkiejpomocy, jak¹ zechcesz ode mnie przyj¹æ. Ale powiem jasno: nie rz¹dzê ¿adnymkrólestwem, Gondorem ani innym pañstwem, wielkim czy ma³ym. Obchodzimnie wszak¿e ka¿de dobro zagro¿one niebezpieczeñstwem na tym dzisiejszymœwiecie. W moim sumieniu nie uznam, ¿e nie spe³ni³em obowi¹zku, choæbyGondor zgin¹³, jeœli przetrwa tê noc coœ innego, co mo¿e jutro rozkwitn¹æi przynieœæ owoce. Ja bowiem tak¿e jestem namiestnikiem. Czyœ o tym niewiedzia³?I rzek³szy to, odwróci³ siê i wyszed³ z sali, a Pippin pobieg³ za nim do

wyjœcia, usi³uj¹c dotrzymaæ mu kroku.Gandalf nie spojrza³ na hobbita ani siê nie odezwa³ do niego przez ca³¹ drogê.

Przewodnik wyprowadzi³ ich od drzwi sali przez Plac Wodotrysku na uliczkêmiêdzy wysokie kamienne budynki. Skrêcali parê razy, nim wreszcie zatrzymalisiê przed domem w pobli¿u muru strzeg¹cego twierdzy od pó³nocnej strony,opodal ramienia, które ³¹czy³o gród z g³ównym masywem góry. Weszli poszerokich rzeŸbionych schodach na piêtro, gdzie znaleŸli siê w piêknym pokoju,jasnym i przestronnym, ozdobionym zas³onami z g³adkiej, lœni¹cej, z³ocistejtkaniny. Sprzêtów by³o tu niewiele, nic prócz stolika, dwóch krzese³ i ³awy, alepo obu stronach w niezas³oniêtych alkowach przygotowano ³ó¿ka z porz¹dn¹poœciel¹, a tak¿e miski i dzbany z wod¹ do mycia. Trzy wysokie w¹skie oknaotwiera³y widok na pó³noc, ponad szerok¹ pêtl¹ Anduiny, wci¹¿ jeszcze osnutejmg³¹, ku odleg³ym wzgórzom Emyn Muil i wodogrzmotom Rauros. Pippinmusia³ wleŸæ na ³awê i wychyliæ siê przez szeroki kamienny parapet, by wyjrzeæna œwiat.– Czy gniewasz siê na mnie, Gandalfie? – spyta³, gdy przewodnik pozo-

stawi³ ich samych i zamkn¹³ drzwi. – Zrobi³em, co mog³em.– Bez w¹tpienia! – odpar³ Gandalf, wybuchaj¹c nagle œmiechem; podszed³ do

Pippina, obj¹³ go ramieniem i tak¿e popatrzy³ przez okno. Pippin zerkn¹³ natwarz Czarodzieja, góruj¹c¹ tu¿ nad jego g³ow¹, trochê zaskoczony, bo œmiech

25

Page 26: Władca pierśscieni - tom 3

zabrzmia³ beztrosko i weso³o. A jednak porysowana zmarszczkami twarz Gan-dalfa wyda³a mu siê w pierwszej chwili zak³opotana i smutna; dopiero pod³u¿szej obserwacji dostrzeg³ pod t¹ mask¹ wyraz wielkiej radoœci, ukryte Ÿród³owesela, tak bogate, ¿e mog³oby œmiechem wype³niæ ca³e królestwo, gdyby trys-nê³o swobodnie.– Niew¹tpliwie zrobi³eœ, co mog³eœ – rzek³ Czarodziej. – Mam nadziejê, ¿e

nieprêdko po raz drugi znajdziesz siê w równie trudnym po³o¿eniu, miêdzydwoma tak groŸnymi starcami. Mimo wszystko W³adca Gondoru dowiedzia³siê od ciebie wiêcej, ni¿ przypuszczasz, Pippinie. Nie zdo³a³eœ ukryæ przed nim,¿e nie Boromir przewodzi³ Dru¿ynie po wyjœciu z Morii i ¿e by³ wœród was ktoœniezwykle dostojny, kto wkrótce przybêdzie do Minas Tirith, i ¿e ten ktoœ mau boku legendarny miecz. Ludzie w Gondorze myœl¹ wiele o starych legendach,a Denethor, odk¹d Boromir ruszy³ na wyprawê, nieraz rozwa¿a³ s³owa wyrocz-ni i zastanawia³ siê, co mia³a znaczyæ „Zguba Isildura”.To cz³owiek niepospolity wœród ludzi tych czasów, Pippinie; kimkolwiek

byli jego przodkowie, niemal najczystsza krew Westernesse p³ynie w ¿y³achDenethora, tak jak i w ¿y³ach jego m³odszego syna Faramira; Boromir, które-go ojciec najbardziej kocha³, by³ jednak inny. Denethor siêga wzrokiem dale-ko. Jeœli wytê¿y wolê, mo¿e wyczytaæ wiele z tego, co inni myœl¹, nawet jeœliprzebywaj¹ w odleg³ym kraju. Nie³atwo go oszukaæ i niebezpiecznie by³obytego próbowaæ.Pamiêtaj o tym, Pippinie. Zaprzysi¹g³eœ mu bowiem s³u¿bê. Nie wiem, sk¹d

ci ten pomys³ przyszed³ do g³owy czy mo¿e do serca. Ale dobrze post¹pi³eœ. Nieprzeszkodzi³em ci w tym, bo zimny rozs¹dek nie powinien nigdy hamowaæszlachetnych porywów. Nie tylko wprawi³eœ go w dobry humor, ale wzruszy³eœjego serce. Zyska³eœ zaœ przynajmniej swobodê poruszania siê do woli po MinasTirith – gdy nie bêdziesz na s³u¿bie. Medal ma bowiem drug¹ stronê. Odda³eœsiê pod rozkazy Denethora; on o tym nie zapomni. B¹dŸ nadal ostro¿ny!Gandalf umilk³ i westchn¹³.– No tak, ale nie trzeba zbyt wiele myœleæ o jutrze. Przede wszystkim dlate-

go, ¿e ka¿dy nastêpny dzieñ przez d³ugi czas jeszcze bêdzie przynosi³ gorszetroski ni¿ poprzedni. A ja nie bêdê ci móg³ teraz w niczym pomóc. Szachowni-ca jest zastawiona, figury ju¿ posz³y w ruch; jedn¹ z nich bardzo chcia³bymodnaleŸæ, a mianowicie Faramira, który jest obecnie spadkobierc¹ Denethora.Nie s¹dzê, by przebywa³ w stolicy, ale nie mia³em czasu na zasiêgniêcie jêzyka.Muszê ju¿ iœæ, Pippinie. Muszê wzi¹æ udzia³ w naradzie dowódców i dowie-dzieæ siê z niej jak najwiêcej. Teraz jednak kolej na ruch przeciwnika, który ladachwila otworzy wielk¹ grê. A pionki zagraj¹ w niej nie mniejsze role ni¿ figury,Peregrinie, synu Paladina, ¿o³nierzu Gondoru. Wyostrz swój miecz!

26

Page 27: Władca pierśscieni - tom 3

Gandalf podszed³ do drzwi, lecz odwróci³ siê od progu raz jeszcze.– Spieszê siê, Pippinie – rzek³. – Oddaj mi pewn¹ przys³ugê, gdy wyjdziesz

na miasto. Zrób to, zanim po³o¿ysz siê na spoczynek, jeœli nie jesteœ zanadtozmêczony. Odszukaj Cienistogrzywego i sprawdŸ, jak go zaopatrzono. Tutejsiludzie s¹ dobrzy dla zwierz¹t, bo to lud zacny i rozumny, ale nie umiej¹ siêobchodziæ z koñmi tak, jak Rohirrimowie.

Z tymi s³owy Gandalf wyszed³, a w tej¿e chwili z wie¿y fortecznej rozleg³ siêg³os dzwonu, czysty i dŸwiêczny. Trzy uderzenia srebrzyœcie rozbrzmia³y w po-wietrzu i umilk³y: wybi³a godzina trzecia po wschodzie s³oñca.Pippin wkrótce potem zbieg³ ze schodów i rozejrza³ siê po ulicy. S³oñce

œwieci³o jasne i ciep³e, wie¿e i wysokie domy rzuca³y wyd³u¿one, ostre cieniew stronê zachodu. W górze pod b³êkitem szczyt Mindolluiny wznosi³ ko³paki okryte œnie¿nym p³aszczem ramiona. Wszystkimi ulicami grodu zbrojni mê¿o-wie d¹¿yli w ró¿nych kierunkach, jakby z wybiciem trzeciej godziny spieszylizmieniæ stra¿e i obj¹æ posterunki.– W Shire liczylibyœmy godzinê dziewi¹t¹ – stwierdzi³ g³oœno sam do siebie

Pippin. – Pora smacznego œniadania i otwarcia okna na blask wiosennego s³oñca.Ach, jak chêtnie bym zjad³ œniadanie! Ciekawe, czy ci ludzie tutaj w ogóle znaj¹ten zwyczaj; mo¿e u nich ju¿ dawno po œniadaniu? Kiedy te¿ podaj¹ obiadi gdzie?W tymmomencie zobaczy³ mê¿czyznê w czarno-bia³ej odzie¿y zbli¿aj¹cego

siê w¹sk¹ uliczk¹ od centrum twierdzy. Pippin czu³ siê samotny, postanowi³wiêc zagadn¹æ nieznajomego, gdy ten bêdzie go mija³; okaza³o siê to jednakniepotrzebne, bo mê¿czyzna podszed³ wprost do niego.– Ty jesteœ nizio³ek Peregrin? – spyta³. – Powiedziano mi, ¿e z³o¿y³eœ przysiê-

gê na s³u¿bê w³adcy tego grodu. Witaj! – Wyci¹gn¹³ rêkê, któr¹ Pippin uœcisn¹³.– Nazywam siê Beregond, syn Baranora. Mam wolne przedpo³udnie, wiêczlecono mi wyuczyæ ciê hase³ i wyjaœniæ przynajmniej czêœæ tego, co z pewnoœci¹chcia³byœ wiedzieæ. Ja ze swej strony te¿ spodziewam siê nauczyæ od ciebieniejednego. Nigdy bowiem jeszcze nie widzieliœmy w tym kraju nizio³ka, a choædosz³y nas ró¿ne s³uchy o waszym plemieniu, stare historie, które siê u naszachowa³y, nic prawie o was nie mówi¹. Co wiêcej, jesteœ przyjacielemMithran-dira. Czy znasz go dobrze?– Jak by ci rzec? – odpar³ Pippin. – Nas³ucha³em siê o nim wiele przez ca³e

moje krótkie ¿ycie, ostatnio zaœ odby³em dalek¹ podró¿ w jego towarzystwie.Ale w tej ksiêdze czytaæ by mo¿na d³ugo, a ja nie mogê siê chwaliæ, ¿e pozna³emz niej wiêcej ni¿ jedn¹, mo¿e dwie kartki. Myœlê jednak, ¿e ma³o kto zna golepiej. Na przyk³ad w naszej kompanii tylko Aragorn zna³ go naprawdê.

27

Page 28: Władca pierśscieni - tom 3

– Aragorn? – spyta³ Beregond. – Co to za jeden?– Hm… – zaj¹kn¹³ siê Pippin. – Cz³owiek, który z nami wêdrowa³. Zdaje

siê, ¿e teraz bawi w Rohanie.– Ty równie¿, jak mi mówiono, by³eœ w Rohanie. Chêtnie bym ciê o ten

kraj tak¿e wypytywa³, bo znaczn¹ czêœæ tej nik³ej nadziei, jaka nam zosta³a,w nim w³aœnie pok³adamy. Ale zaniedbujê swe obowi¹zki, przede wszystkimbowiem mia³em odpowiadaæ na twoje pytania. Czego pragniesz siê dowie-dzieæ, Peregrinie?– Jeœli wolno… hm… najpierw chcia³bym zadaæ pytanie doœæ dla mnie

w tej chwili pal¹ce, w sprawie œniadania i rzeczy temu podobnych. Mówi¹cproœciej, ciekaw jestem, w jakich porach jada siê u was, a tak¿e gdzie mieœcisiê sala jadalna, jeœli w ogóle istnieje. A gospody? Rozgl¹da³em siê, jad¹c podgórê, lecz nic w tym rodzaju nie dostrzeg³em, chocia¿ w drodze krzepi³a mnienadzieja na ³yk dobrego piwa, który spodziewa³em siê dostaæ w tej siedzibiem¹drych i uprzejmych ludzi.Beregond popatrzy³ na niego z powag¹.– Stary wojak z ciebie, jak widzê – rzek³. – Powiadaj¹, ¿e ¿o³nierze na

wyprawie wojennej zawsze rozgl¹daj¹ siê za okazj¹ do jad³a i napitku; niewiem, czy to prawda, bo sam niewiele po œwiecie podró¿owa³em. A wiêc nicjeszcze dzisiaj w ustach nie mia³eœ?– ¯eby nie sk³amaæ, muszê przyznaæ, ¿e mia³em – odpar³ Pippin – ale tylko

kubek wina i kawa³ek ciasta, z ³aski waszego w³adcy, który mnie przy tympoczêstunku tak wy¿y³owa³ pytaniami, ¿e mi siê jeszcze bardziej jeœæ zachcia³o.Beregond œmia³ siê serdecznie.– Jest u nas gadka, ¿e mali ludzie najwiêkszych przy stole przeœcigaj¹.

Wiedz, ¿e nie gorsze jad³eœ œniadanie ni¿ reszta za³ogi w grodzie, chocia¿bardziej zaszczytne. ¯yjemy w warowni, w wie¿y stra¿niczej i w stanie wojen-nego pogotowia. Wstajemy wczeœniej ni¿ s³oñce, przegryzamy byle czymo brzasku i obejmujemy s³u¿bê wraz ze œwitem. Ale nie rozpaczaj! – Zaœmia³ siêznowu, widz¹c, jak Pippinowi mina zrzed³a. – Ci, którzy wykonuj¹ ciê¿kieprace, posilaj¹ siê dodatkowo w ci¹gu przedpo³udnia. Potem jemy œniadaniew po³udnie lub póŸniej, jak komu obowi¹zki pozwol¹; a po zachodzie s³oñcazbieramy siê na g³ówny posi³ek i zabawiamy siê wtedy, o tyle, o ile jeszczew tych czasach zabawiaæ siê mo¿na. A teraz chodŸmy! Oprowadzê ciê pogrodzie, postaramy siê o jakiœ prowiant i zjemy na murach, ciesz¹c siê piêknymporankiem.– Zaraz, zaraz! – odpar³, rumieni¹c siê, Pippin. – £akomstwo czy te¿ g³ód,

jeœli zechcesz ³askawie tak to nazwaæ, wymaza³o z mej pamiêci wa¿niejsz¹sprawê. Gandalf – Mithrandir, jak wy go nazywacie – poleci³ mi, bym odwiedzi³

28

Page 29: Władca pierśscieni - tom 3

jego wierzchowca Cienistogrzywego, wspania³ego rumaka z Rohanu, per³ê kró-lewskiej stadniny, którego mimo to król Théoden podarowa³ Mithrandirowi zajego zas³ugi. Zdaje mi siê, ¿e nowy w³aœciciel kocha to zwierzê serdeczniej ni¿niejednego cz³owieka, jeœli wiêc chcecie go sobie zjednaæ, potraktujcie Cienisto-grzywego z wszelkimi honorami, w miarê mo¿noœci lepiej nawet ni¿ hobbita…– Hobbita? – przerwa³ mu Beregond.– Tak my siebie nazywamy – wyjaœni³ Pippin.– Cieszê siê, ¿eœ mnie tej nazwy nauczy³ – rzek³ Beregond – bo teraz mogê

powiedzieæ, ¿e obcy akcent nie szpeci piêknej wymowy, a hobbici to plemiêbardzo wymowne. ChodŸmy! Zapoznasz mnie z tym szlachetnym koniem. Lubiêzwierzêta, niestety rzadko je widujê w naszym kamiennym grodzie; wychowa³emsiê jednak gdzie indziej, w dolinie u podnó¿a gór, a rodzina moja pochodziz Ithilien. B¹dŸ wszak¿e spokojny! Z³o¿ymy Cienistogrzywemu krótk¹ wizytê,tyle tylko, ile grzecznoœæ wymaga, potem zaœ pospieszymy do spi¿arni.

Pippin zasta³ Cienistogrzywego w porz¹dnej stajni i dobrze opatrzonego.W szóstym bowiem krêgu poza murami warowni by³o kilka stajen, gdzie trzy-mano r¹cze wierzchowce w pobli¿u kwatery goñców Namiestnika; goñcy czu-wali, gotowi zawsze do drogi na rozkaz Denethora lub któregoœ z najwy¿szychdowódców. Tego jednak ranka wszyscy ci ludzie i ich konie byli poza grodemna s³u¿bie. Cienistogrzywy na widok Pippina zar¿a³ i zwróci³ ku niemu ³eb.– Dzieñ dobry! – powiedzia³ Pippin. – Gandalf przyjdzie, jak tylko bêdzie

mia³ chwilê woln¹. Jest zajêty, ale przysy³a ci pozdrowienia oraz mnie, ¿ebymsprawdzi³, czy ci czego nie brakuje i czyœ ju¿ odpocz¹³ po trudach.Cienistogrzywy zadziera³ ³eb i grzeba³ nog¹, lecz pozwoli³ Beregondowi

pog³askaæ siê i poklepaæ lekko po karku.– Wygl¹da, jakby rwa³ siê do wyœcigu, a nie jakby w³aœnie przyby³ z dale-

kiej drogi – rzek³ Beregond. – Silny i dumny koñ. A gdzie siod³o i uzda?Nale¿a³by mu siê strój bogaty i piêkny.– Nie ma doœæ bogatego i piêknego rzêdu dla takiego konia – odpar³ Pip-

pin. – Nie zniós³by te¿ wêdzid³a. Jeœli zgodzi siê nieœæ jeŸdŸca, niczego wiêcejnie trzeba; jeœli nie zechce, nie zmusisz go wêdzid³em, ostrog¹ ani biczem. Dowidzenia, Cienistogrzywy. B¹dŸ cierpliwy. Bitwa ju¿ blisko.Rumak zadar³ ³eb i zar¿a³ tak potê¿nie, ¿e mury stajni zatrzês³y siê, a Be-

regond i Pippin zatkali uszy. Sprawdzili jeszcze, czy w ¿³obie jest doœæ obro-ku, i wreszcie po¿egnali Cienistogrzywego.– A teraz poszukajmy obroku dla siebie – rzek³ Beregond, prowadz¹c Pippina

z powrotem do twierdzy, pod bramê w pó³nocnymmurze ogromnej wie¿y. St¹dzeszli po d³ugich schodach wiod¹cych w szeroki ch³odny korytarz, oœwietlony

29

Page 30: Władca pierśscieni - tom 3

latarniami. Po obu jego stronach widnia³y szeregi drzwi, a jedne z nich by³yw³aœnie otwarte.– Tu mieszcz¹ siê sk³ady i spi¿arnie mojego oddzia³u – powiedzia³ Bere-

gond. – Witaj, Targonie! – zawo³a³ przez uchylone drzwi. – Wczeœnie jeszcze,ale przyprowadzi³em goœcia, którego Denethor przyj¹³ dziœ do s³u¿by. Przy-bywa z daleka, wypoœci³ siê w drodze, ranek spêdzi³ na ciê¿kiej pracy i jestg³odny. Daj nam, co tam masz pod rêk¹.Dostali chleb, mas³o, ser i jab³ka z resztek zimowego zapasu, pomarszczone,

lecz zdrowe i s³odkie, a tak¿e skórzany buk³ak z m³odym piwem oraz drewnia-ne talerze i kubki. Wszystko to zapakowali do ³ozinowego koszyka i wyszliznowu na s³oneczny œwiat. Beregond zaprowadzi³ teraz Pippina na wschodnikraniec wielkiego, wysuniêtego niby ramiê muru, gdzie by³a wnêka strzelnicza,a pod jej parapetem kamienna ³awa. Otwiera³ siê st¹d szeroki widok na okolicêzalan¹ œwiat³em poranka.Zjedli i wypili, a potem gawêdzili trochê o Gondorze, o tutejszym ¿yciu

i obyczajach, a trochê o dalekiej ojczyŸnie Pippina i o dziwnych krajach, którew swych wêdrówkach pozna³. Beregond z coraz wiêkszym podziwem przygl¹-da³ siê hobbitowi, gdy ten kiwa³ w powietrzu krótkimi nogami, siedz¹c nakamiennej ³awie, lub w³azi³ na ni¹ i wspina³ siê na palce, aby wyjrzeæ na krajrozpostarty u stóp fortecy.– Nie chcê taiæ przed tob¹, zacny Pippinie – rzek³ wreszcie – ¿e wœród nas

wygl¹dasz jak dziecko, nie jesteœ wiêkszy ni¿ nasi ch³opcy w dziewi¹tym roku¿ycia; a mimo to zazna³eœ tylu niebezpieczeñstw i widzia³eœ takie ró¿ne cuda,¿e niewielu siwych i brodatych starców mog³oby siê podobnymi przygodamipochwaliæ. Myœla³em, ¿e dla kaprysu nasz w³adca chce wzi¹æ sobie szlachetnieurodzonego pazia, jak podobno mieli dawni królowie w zwyczaju. Widzê jed-nak, ¿e siê myli³em, i przepraszam ciê za tê omy³kê.– Wybaczam ci – odpar³ Pippin – tym bardziej ¿eœ siê niewiele pomyli³.

W mojej ojczyŸnie uchodzi³bym za wyrostka, cztery lata brakuje mi jeszczedo pe³noletnoœci, jak j¹ w Shire licz¹. Lecz nie mówmy wci¹¿ o mnie. Rozej-rzyjmy siê razem po okolicy i objaœnij mi ³askawie, co st¹d widaæ.

S³oñce sta³o ju¿ doœæ wysoko na niebie, mg³a z nizin podnios³a siê w górê,a resztki jej p³ynê³y nad g³owami jak bia³e strzêpy ob³oku przygnanego odwschodu wiatrem, który wzmóg³ siê teraz i ³opota³ bia³ymi flagami i sztanda-rami na wie¿y. W dole, na dnie doliny, o jakieœ piêæ staj w linii prostej od wy-lotu strzelnicy, po³yskiwa³y szare wody Wielkiej Rzeki, która, p³yn¹c od pó³-noco-zachodu, zatacza³a szeroki ³uk na po³udnie i z powrotem na zachód, byzgin¹æ w omglonym blasku, kryj¹cym odleg³e o piêædziesi¹t staj Morze.

30

Page 31: Władca pierśscieni - tom 3

Pippin obejmowa³ wzrokiem ca³y obszar Pelennoru, usiany w dali mnó-stwem zagród wiejskich; widzia³ niskie murki, stodo³y i obory, lecz nigdzie niedostrzega³ byd³a ani zwierz¹t domowych. Drogi i œcie¿ki gêst¹ sieci¹ przecina³yzieleñ pól i ruch na nich panowa³ o¿ywiony; sznury wozów ci¹gnê³y ku Wiel-kiej Bramie lub spod niej w g³¹b kraju. Od czasu do czasu u Bramy zjawia³ siêjeŸdziec, zeskakiwa³ z siod³a i spieszy³ do grodu. Najbardziej uczêszczanyzdawa³ siê g³ówny goœciniec prowadz¹cy na po³udnie, przecinaj¹cy Rzekê skró-conym szlakiem u podnó¿a gór i gin¹cy szybko z oczu. Goœciniec by³ szeroki,porz¹dnie wybrukowany, a jego wschodnim skrajem pod wysokim murembieg³a szeroka zielona œcie¿ka dla konnych. Têdy jeŸdŸcy pêdzili w obu kierun-kach, lecz du¿e, kryte budami wozy, t³umnie zape³niaj¹ce bity szlak, kierowa³ysiê wszystkie na po³udnie. Przyjrzawszy siê uwa¿nie, Pippin stwierdzi³, ¿e ruchodbywa siê w wielkim porz¹dku, wozy tocz¹ siê trzema kolumnami; w pierw-szej sunê³y najszybsze wozy, ci¹gnione przez konie, w drugiej – wielkie furgonyokryte ró¿nobarwnymi budami, zaprzê¿one w powolne wo³y; w trzeciej, nazachodnim skraju, ludzie popychali lekkie, ma³e wózki.– Ta droga prowadzi do dolin Tumladen i Lossarnach, a tak¿e do wiosek

górskich, dalej zaœ do Lebenninu – powiedzia³ Beregond. –Wozami odje¿d¿aj¹ostatni ju¿ wyprawiani dla bezpieczeñstwa z grodu starcy i dzieci, a z nimikobiety, niezbêdne jako ich opiekunki. Do po³udnia musz¹ wszyscy znaleŸæ siêpoza Bram¹ i oswobodziæ drogê na d³ugoœæ jednej stai; taki jest rozkaz. Smutnakoniecznoœæ! – westchn¹³. – Wielu z tych, którzy dziœ siê rozstali, nigdy siê ju¿z sob¹ w ¿yciu nie spotka. Zawsze by³o za ma³o dzieci w naszym mieœcie, teraznie ma ich ju¿ wcale, z wyj¹tkiem garstki ch³opców, którzy nie zgodzili siê opuœciægrodu i dla których znajd¹ siê jakieœ zadania. Miêdzy nimi zosta³ mój syn.Na chwilê zaleg³o milczenie. Pippin z niepokojem spogl¹da³ na wschód,

jakby w obawie, ¿e lada chwila ujrzy tysi¹czne bandy orków nacieraj¹ce stam-t¹d na zielone pola.– A co tam widaæ? – spyta³, wskazuj¹c coœ poœrodku wielkiego ³uku Andui-

ny. – Drugi gród chyba?– By³ to niegdyœ najwspanialszy gród Gondoru, a tu, gdzie siê znajdujemy,

znajdowa³a siê jedynie jego twierdza – odpar³ Beregond. – Dziœ po obu stronachRzeki piêtrz¹ siê tylko ruiny Osgiliath, zdobytego i spalonego przez Nieprzyjacie-la wiele lat temu. W czasach m³odoœci Denethora odbiliœmy te ruiny, niezamierzaj¹c zreszt¹ wskrzeszaæ miasta; utrzymaliœmy tam jednak wysuniêt¹placówkê i odbudowaliœmy most, po którym nasze wojska mog³y siê przeprawiaæ.Ale potem z Minas Morgul wys³ano Okrutnych JeŸdŸców.– Czarnych JeŸdŸców? – rzek³ Pippin, a jego oczy rozszerzy³y siê i pociem-

nia³y od rozbudzonej na nowo dawnej grozy.

31

Page 32: Władca pierśscieni - tom 3

– Tak – przyzna³ Beregond. – Widzê, ¿e wiesz o nich coœ niecoœ, chocia¿nic nie wspomnia³eœ o tym w swoich opowieœciach.– Wiem o nich ró¿ne rzeczy – odszepn¹³ Pippin – ale nie chcê mówiæ tego

tutaj, tak blisko… tak blisko… – Urwa³, podniós³ wzrok ku drugiemu brzegowiRzeki i wydawa³o mu siê, ¿e nie widzi tam nic prócz ogromnego z³owrogiegocienia. Mo¿e by³ to majacz¹cy na widnokrêgu ³añcuch gór, których poszarpaneszczyty z odleg³oœci przesz³o dwudziestu staj rozp³ywa³y siê niejako we mgle.Pippin jednak mia³ wra¿enie, ¿e mrok roœnie w jego oczach, gêstnieje powoli,wzbieraj¹c, by zalaæ s³oneczn¹ krainê.– Tak blisko Mordoru? – spokojnie skoñczy³ za niego Beregond. – Tak, tam

le¿yMordor. Rzadko wymieniamy tê nazwê, lecz od dawna widzimy wci¹¿ tencieñ nad nasz¹ granic¹, niekiedy wydaje siê bledszy i bardziej odleg³y, niekiedyprzybli¿a siê i ciemnieje. Teraz roœnie i zagêszcza siê coraz bardziej, a wrazz nim roœnie nasz niepokój i strach. Niespe³na rok temu Okrutni JeŸdŸcy znówzaw³adnêli przepraw¹ przez Rzekê. Wielu naszych najdzielniejszych rycerzypoleg³o wówczas w boju. Wreszcie Boromir wypar³ nieprzyjaciela z zachodnie-go brzegu i utrzymaliœmy po dziœ dzieñ bli¿sz¹ po³owê Osgiliath. Na razie.Czeka nas bowiem lada chwila nowa bitwa na tym polu. Bêdzie to mo¿enajwa¿niejsza bitwa wojny, która rozegra siê wkrótce.– Kiedy? – spyta³ Pippin. – Sk¹d wiecie? Widzia³em tej nocy rozpalone

wici i pêdz¹cych goñców. Gandalf wyjaœni³ mi, ¿e to s¹ sygna³y rozpoczêtejju¿ wojny. Spieszy³ tu, jakby ka¿da chwila rozstrzyga³a o ¿yciu lub œmierci.Dziœ jednak nie widzê tu gor¹czkowego poœpiechu.– Tylko dlatego, ¿e wszystko ju¿ gotowe – rzek³ Beregond. – Nabieramy

tchu przed wielkim skokiem.– Czemu¿ wiêc ogniska na wzgórzach p³onê³y tej nocy?– Za póŸno wzywaæ pomoc, gdy ju¿ siê jest osaczonym – odpar³ Beregond.

– Nie znam jednak zamys³ów w³adcy i jego wodzów. Maj¹ oni ró¿ne sposobyzdobywania wieœci. Nasz Denethor nie jest zwyk³ym cz³owiekiem, wzrok jegosiêga daleko. Powiadaj¹, ¿e gdy noc¹ w swojej komnacie na wie¿y skupia myœli, toodgaduje przysz³oœæ; czyta nawet w myœlach Nieprzyjaciela, zmagaj¹c siê z jegowol¹. Dlatego w³aœnie postarza³ siê i wyniszczy³ przedwczeœnie. Nie wiem, ile jestw tym prawdy, ale wiem, ¿e dowódca mój, Faramir, przebywa daleko za Anduin¹na niebezpiecznej wyprawie; mo¿e to on nadsy³a Namiestnikowi nowiny.Powiem ci jednak szczerze, Pippinie, czego siê domyœlam: wici kazano roz-

paliæ z powodu wieœci, jakie wczoraj z wieczora nadesz³y z Lebennin. W po-bli¿u ujœcia Anduiny zgromadzi³a siê wielka flota, okrêty korsarzy z Umbaruna po³udniu. Od dawna rozbójnicy ci przestali baæ siê potêgi Gondoru i za-warli sojusz z Nieprzyjacielem, teraz zaœ gotuj¹ siê zadaæ nam cios, by wesprzeæ

32

Page 33: Władca pierśscieni - tom 3

jego sprawê. Napaœæ ich zwi¹¿e znaczn¹ czêœæ si³ Lebennin i Belfalas, na któ-rych pomoc liczyliœmy, bo tamtejsze plemiona s¹ liczne i dzielne. Z tym wiêk-szym wiêc niepokojem zwracamy oczy na pó³noc, ku Rohanowi, i tym bar-dziej raduje nas wieœæ o zwyciêstwie, któr¹ nam przynosicie.A jednak… – Beregond urwa³ i wsta³, by siê rozejrzeæ na trzy strony œwiata.

– A jednak wydarzenia, które siê rozegra³y w Isengardzie, powinny nas prze-strzec, ¿e ju¿ siê wokó³ zamyka wielka sieæ, ¿e zaczyna siê wielka gra. To ju¿ nieutarczki na przeprawach rzecznych, nie wypady z Ithilien lub Anórien, niezasadzki i rabunkowe najazdy. To wielka, z dawna zaplanowana wojna, w którejmy – cokolwiek by nam duma podszeptywa³a – jesteœmy tylko jednym z pion-ków. Zwiadowcy donosz¹, ¿e wszêdzie wszcz¹³ siê ruch: daleko na wschodzie zaMorzemWewnêtrznym, na pó³nocy w Mrocznej Puszczy i poza ni¹, na po³u-dniu w Haradzie. Wszystkie królestwa stoj¹ wobec rozstrzygaj¹cej próby, opr¹siê lub run¹, a wtedy wpadn¹ pod w³adzê Ciemnoœci.Jednak¿e, mój Peregrinie, przypad³ nam zaszczyt, ¿e nas pierwszych i z naj-

wiêksz¹ si³¹ atakuje zawsze nienawiœæ Czarnego W³adcy, nienawiœæ zrodzonaw g³êbi wieków za g³êbin¹ Morza. Na ten kraj spadnie najciê¿sze uderzeniem³ota. Dlatego w³aœnie Mithrandir d¹¿y³ tu z takim poœpiechem. Jeœli my siêza³amiemy, któ¿ siê ostoi? Czy dostrzegasz, Peregrinie, chocia¿ iskrê nadziei,¿e zdo³amy siê obroniæ?Pippin nie odpowiedzia³. Patrzy³ na grube mury, na wie¿e i dumne proporce,

na s³oñce stoj¹ce wysoko na niebie, a potem spojrza³ na zbieraj¹cy siê u wschodumrok i pomyœla³ o chciwych palcach Cienia, o bandach orków czaj¹cych siêw lasach i wœród gór, o zdradzie Isengardu, o szpieguj¹cych ptakach, o CzarnychJeŸdŸcach zapêdzaj¹cych siê a¿ na œcie¿ki Shire’u – i o skrzydlatych pos³añcachstrachu, o Nazgûlach. Dreszcz go przej¹³, nadzieja przygas³a w sercu. I w tymmomencie s³oñce na chwilê zaæmi³o siê, jakby je zas³oni³ cieñ przelatuj¹cegoczarnego skrzyd³a. Pippinowi wyda³o siê, ¿e s³yszy niemal nieuchwytny dla ucha,daleki, z wysoka dolatuj¹cy krzyk, st³umiony, lecz mro¿¹cy krew w ¿y³ach,okrutny i zimny. Poblad³ i skuli³ siê pod œcian¹.– Co to by³o? – spyta³ Beregond. – Czyœ ty tak¿e coœ wyczu³?– Tak – szepn¹³ Pippin. – To zwiastun naszej klêski, cieñ zguby, Okrutny

JeŸdziec cwa³uj¹cy w powietrzu.– Tak, cieñ zguby – rzek³ Beregond. – Bojê siê, ¿e Minas Tirith padnie.

Nadci¹ga noc. Mam wra¿enie, jakby krew we mnie zastyg³a.

Czas jakiœ siedzieli, spuœciwszy g³owy, bez s³owa. Potem Pippin nagle pod-niós³ wzrok: s³oñce œwieci³o znowu, flagi powiewa³y na wietrze. Otrz¹sn¹³ siêz przygnêbienia.

33

Page 34: Władca pierśscieni - tom 3