Upload
vonga
View
223
Download
1
Embed Size (px)
Citation preview
WYNEGOCJOWANY UPADEK KOMUNIZMU:
POLSKIE ROZMOWY OKRĄGŁEGO STOŁU, DZIESIĘĆ LAT PÓŹNIEJ
Uniwersytet Michigan
7-10 kwiecień, 1999
PIĄTEK, 9 KWIECIEŃ, 1999
III UWARUNKOWANIA ROZMÓW OKRĄGŁEGO STOŁU
9:00–11:00 MOŻLIWOŚCI NEGOCJACJI
Uwagi wstępne:
•℘ Jane Curry, profesor nauk politycznych, Uniwersytet Santa Clara
Paneliści:
•℘ Biskup Alojzy Orszulik, biskup diecezji łowickiej, profesor prawa kanonicznego,
uczestnik rozmów Okrągłego Stołu jako obserwator z ramienia Kościoła
•℘ Janusz Reykowski, profesor psychologii na Uniwersytecie Warszawskim,
uczestnik rozmów Okrągłego Stołu po stronie rządowej
•℘ Grażyna Staniszewska, poseł na Sejm, działaczka Solidarności, uczestniczka
rozmów Okrągłego Stołu po stronie opozycyjnej
Prowadzący:
•℘ Jane Curry, profesor nauk politycznych, Uniwersytet Santa Clara
•℘ Konstanty Gebert, pisarz, redaktor naczelny pisma Midrasz
(Tekst kursywą jest tłumaczeniem z języka angielskiego)
112 Wynegocjowany Upadek Komunizmu: Polskie Rozmowy Okrągłego Stołu: Dziesięć Lat Póżniej
Uwagi wstępne:
Jane Curry, profesor nauk politycznych, Uniwersytet Santa Clara
Już zaraz zaczynamy, choć wydaje mi się, że jeden z naszych panelistów popełnił ten sam błąd, którego ja sama niemal nie popełniłam dziś rano, a mianowicie sądził, że zaczynamy obrady o 9:30. Ale jako że mamy dziś tak mało czasu i tyle spraw do omówienia, zacznę od wprowadzenia do dzisiejszej sesji. Chciałabym również państwu przypomnieć, że mamy tu studentów z kartkami, na których można pisać pytania, a mamy nadzieję, że jako publiczność, będą państwo aktywni i przygotują pytania do panelistów, które będziemy tu, jak poprzednio, łączyć. Raz jeszcze przepraszam za zamieszanie z czasem. Po tych przygotowaniach, mogę wreszcie przejść do meritum. Chciałabym rozpocząć od stwierdzenia, że rozmowy Okrągłego Stołu były dla nas wszystkich cudem negocjacji. W żadnym sensie nie powielały one tradycyjnego modelu, jak należy negocjować, który to opisywany jest we wszystkich podręcznikach typu Jak mówić „tak”. Omawia się tam, jak trzeba kończyć negocjacje, że należy zmierzać do celu, który jest tak jasno określony, że nie może być mowy o pytaniach, czy odchyleniach od raz ustalonych wniosków. A jednak rozmowy Okrągłego Stołu odniosły sukces. A właściwie odniosły one tak duży sukces, że, gdy ustalone powszechne wybory, przyniosły inny wynik niż się spodziewano, obie strony czuły się zobowiązane, choć nie koniecznie pełne zaufania dla siebie nawzajem i dla samego procesu, by przestrzegać zawartych umów. W ramach wprowadzenia, chciałabym wspomnieć o czynnikach negatywnych, które musieli przezwyciężyć wszyscy uczestniczący w rozmowach mężczyźni i kobiety. Strony były dla siebie czymś więcej niż tylko zwyczajnymi partnerami w negocjacjach. Po pierwsze, była pomiędzy nimi cała wrogość związana ze stanem wojennym sprzed dziesięciu lat. Było to w końcu spotkanie internowanych z tymi, którzy ich internowali. Do dnia dzisiejszego, a więc dwadzieścia lat po stanie wojennym, konflikt ten nadal dzieli społeczeństwo, a tym bardziej dziesięć lat po fakcie, z całą pewnością trudno im było wspólnie zasiąść do stołu. Po drugie, jak wskazują dokumenty, choć negocjatorzy po obu stronach dobrze znali stronę przeciwną i obie strony wywodziły się z tego samego systemu, strony popełniały często błędy w rozumieniu partnera, jak również w rozumieniu tego, co było możliwe do osiągnięcia. Nie były to negocjacje, gdzie którakolwiek ze stron uważała, że gra idzie o małą stawkę, a presje są niewielkie. Obie strony ciągle odwoływały się do możliwości upadku gospodarki i do konieczności reagowania na dążenia ku zmianom, lub przeciwko zmianom, ze strony swojego zaplecza politycznego. A tak jakby tych presji było mało, ilość negocjowanych spraw była po prostu niesłychana. Nie były to tylko sprawy polityczne, lecz także zagadnienia gospodarcze, społeczne i kulturalne. Ponadto, jak wskazywał Adam Michnik i inni, obie strony przybyły do stołu słabsze niż przedtem i żadna nie miała jasno określonego mandatu, co powinna uzyskać. By w ogóle negocjacje były możliwe, kierownictwo partyjne musiało zagrozić swoją rezygnacją, wiedząc, iż nie ma nikogo innego na to miejsce. Bez względu na to czy Rosjanie jakoś się wypowiedzieli, czy dali swoje przyzwolenie, oceny świata, jak i większości Polaków, były takie, że istnieją granice zmian, a bezpośredni uczestnicy Okrągłego Stołu z całą pewnością usiłowali nie przekroczyć tego, co uważali za rosyjskie granice tolerancji. Nawet jeśli Rosjanie, a właściwie Gorbaczow, był przygotowany na
Uwarunkowania Rozmów Okrągłego Stołu
113
możliwość przemian, było oczywiste, że inni polscy sąsiedzi są jednożnacznie przeciw zmianom. Niektóre badania polskiej opinii publicznej wskazują, że ludzie chcieli zmiany, ale obawiali się, że sprawy posuną się zbyt daleko i zbyt szybko, by mogło to być bezpieczne. W końcu, tuż przed wyborami miały miejsce wydarzenia na Placu Tiananmen, wraz z całym swym zamętem i grozą. Jednakże, obie strony miały wystarczająco dużo zdrowego rozsądku, by wiedzieć, że status quo nie można i nie powinno się utrzymać. Co dalej i co dokładnie należy zrobić było już znacznie mniej jasne. Było to porozumienie, które zdawało się nadchodzić krok po kroku, w miarę posuwania się negocjacji. Nasz dzisiejszy panel będzie więc o tym, co zdecydowało, że rozmowy udały się, niemal wbrew wszystkiemu. Będziemy mówić o procesie, założeniach i metodach, zarówno za kulisami jak i przy stole, które sprawiły, że porozumienia i cały ten eksperyment mogły się tak pomyślnie zakończyć. To prawda, inne okrągłe stoły, zorganizowane przez elity, miały już miejsce wcześniej w Ameryce Południowej i w Południowej Europie, ale był to pierwszy raz, kiedy chodziło o rozmontowanie całości systemu, politycznego, gospodarczegio i społecznego, a nie tylko o przekazanie władzy politycznej. Był to pierwszy okrągły stół, gdzie przywódcy przyznawali, że ich ideologia, której byli wierni i do której usiłowali z niewielkim skutkiem przekonać społeczeństwo, nie ma racji bytu. Były to też pierwsze negocjacje organizowane przez elity, które toczyły się przy otwartych drzwiach. Nawet tajne obrady w Polsce mają tendencję do szybkiego ujawniania się, a tamtejsza publiczność nigdy nie należała do biernych. Istniały grupy, które były przeciwne negocjacjom, inne pozostawały sceptyczne, lecz z całą pewnością obrady trzymały w napięciu cały naród. Był to pierwszy raz, aby elity pozbawiły się same władzy w drodze negocjacji, gdy cały aparat kontroli pozostawał nadal w ich rękach. A tym bardziej niesłychane jest, aby elity pozbawiły się same władzy w drodze negocjacji, gdy wciąż podlegali im wyborcy partyjni i urzędnicy państwowi. Był to z pewnością eksperyment, gdzie elity obu stron próbowały stworzyć nowy system, nie posiadając właściwie żadnego modelu, jak to robić, czego szukać, jak przekształcić system totalitarnej kontroli w system demokratyczny. Ponadto, debiutem było też to, że gdy przyszli do stołu, po raz pierwszy ich mandat nie pochodził od tradycyjnych sojuszników politycznych, czyli bloku radzieckiego, ale od narodu, który odbierali pozytywnie, ale który tradycyjnie postrzegał ich jako wrogów. Teraz, po tym jak już zaprezentowałam wszystkie czynniki negatywne i wyjaśniłam dlaczego było to absolutnie niemożliwe, warto postawić pytanie, jak to się stało, że proces ten odniósł sukces i to sukces tak znaczny, że jego efekty wytrwały przez ostatnie dziesięć lat. Więc jak to się stało? Na to pytanie powinni odpowiedzieć paneliści. Zanim jednak zaczniemy, proszę pozwolić mi zarysować kilka spraw oczywistych. Rzecz jasna, obie strony traktowały sprawę poważnie i wiedziały, że koszt porażki jest zbyt wysoki. Rzecz jasna, mediatorem był Kościół i był to efektywny mediator, który już poprzednio pośredniczył w kryzysach między państwem, a Kościołem (sic). Po obu stronach, nie były to tradycyjne rozmowy i uczestnicy nie byli być może wytrawnymi negocjatorami, ale jakoś im się udało. Opracowali proces, w wielu aspektach typowo polski, który się sprawdził. A w trakcie trwania tego procesu, nauczyli się wszyscy ze sobą pracować, nawet jeśli się nie lubili. Wydaje się, że uczestnicy na tyle zaangażowali się w sam proces, że mimo, iż pozostali oddani swojej stronie, zatarło to tradycyjny ostry podział na „my
114 Wynegocjowany Upadek Komunizmu: Polskie Rozmowy Okrągłego Stołu: Dziesięć Lat Póżniej
kontra oni” i przekształciło ich po prostu w drużynę przeciwników. Powiedziałybym również, że była to też na wiele sposobów wymiana pokoleń, gdzie starsze pokolenie przygotowało drogę i otworzyło drzwi, a młodsze pokolenie, lub raczej młodsze pokolenie, które nie posiadało władzy, przeprowadziło ostateczne negocjacje. Obie grupy, w końcu, brały pod uwagę limity możliwości i potrzeby osiągnięcia porozumienia także przez drugą stronę. Jądro rozmów przesunęło się z formuły „albo, albo” w kierunku kompromisu. Zwracamy się teraz z prośbą do naszych panelistów, by pomogli nam zrozumieć, co dokładnie zaszło w trakcie tego procesu, jako że, jak już wspoomniałam, nie samo podpisane porozumienie było tu jedynym elementem dramatycznym. Pamiętam, jak dziesięć lat temu, następnego dnia po podpisaniu porozumień, ambasador Davis przyjechał na konferencję na temat chwiejnej sytuacji w Polsce i przywiózł ze sobą taśmę wideo. Uważaliśmy, że sytuacja była niestabilna, ale porozumienie w wielu aspektach przyniosło poprawę stabilności. Ale główne pytanie jest następujące: Jak to się stało, że udało się przeprowadzić te negocjacje? Jak to się stało, że dwie tak różne strony mogły się spotkać i wspólnie doprowadzić do jakiegoś porozumienia? I jak to się stało, że w trakcie procesu negocjacji, strony nauczyły się współpracować ze sobą na tyle dobrze, że gdy lista krajowa nie została zatwierdzona, gdy wyniki wyborów okazały się inne od spodziewanych, gdy zawiodły kalkulacje na temat współpracy zarówno ZSL jak i SD z partią komunistyczną, i gdy zmieniły się ekonomiczne reguły gry, społeczeństwo trzymało się porozumień i obie strony trzymały się porozumień? Przekażę teraz mikrofon mojemu dzisiejszemu partnerowi Konstantemu Gebertowi, autorowi jednej z pierwszych i najczęściej czytanych oraz cytowanych książek na temat tego, co działo się za kulisami negocjacji, a także wielu artykułów, których mu wszyscy zazdrościmy. Przedstawi on państwu naszych panelistów. I jeszcze jedna sprawa, Tadeusza Mazowieckiego nie ma dziś z nami.
Uwagi wstępne:
Konstanty Gebert, pisarz, redaktor naczelny pisma Midrasz
Mamy dzisiaj trójkę znakomitych panelistów. Każdy z nich uosabia te odmienne perspektywy i
odmienne doświadczenia, z którymi ludzie przychodzili do Okrągłego Stołu. Pierwszym panelistą
będzie ksiądz biskup Alojzy Orszulik. Pamiętam jak, przy okazji któregoś z licznych kryzysów przy
Okrągłym Stole, zapytałem jednego z naszych negocjalorów co będzie, a on wzruszył ramionami,
„No, co będzie? No, albo zdarzy się cud i z tamtymi da radę się dogadać, albo kryzys zostanie
rozwiązany środkami naturalnymi czyli zadziała Kościół, Matka Święta i Święta Magdalenka”.
Otóż, spiritus movens za tą rachubą na środki naturalne był właśnie ksiądz biskup Orszulik, który,
jak sądzę po doświadczeniu przy Okrągłym Stole, miałby przed sobą znakomitą przyszłość jako
doradca dla skłóconych małżeństw, ale przeszłość księdza Orszulika nie jest psychologiczna,
inaczej niż innego z naszych dzisiejszych panelistów. Jest on profesorem prawa kanonicznego,
wieloletnim dyrektorem Biura Prasy Episkopatu, biskupem diecezji łowickiej i on otworzy dzisiaj
nasze obrady. Drugim uczestnikiem panelu jest profesor Janusz Reykowski, który przy Okrągłym
Uwarunkowania Rozmów Okrągłego Stołu
115
Stole był szefem strony koalicyjno-rządowej przy stoliku politycznym, a którego wszyscy żeśmy
przez lata znali jako niewątpliwie najwybitniejszego polskiego psychologa. Ja miałem zaszczyt być
jednym ze studentów profesora, chociaż nie jestem pewien, czy chciałby się do mnie przyznawać
dzisiaj. Pamiętam, w każdym bądź razie, jak podczas jednej z przerw w negocjacjach, jedliśmy
razem obiad … Można było zresztą oceniać postęp w negocjacjach, patrząc czy delegacje jedzą
obiad oddzielnie, czy też mieszają się ze sobą. I tak się złożyło, że usiedliśmy przy jednym stole,
pan profesor, ja i mój kolega Piotr Pacewicz, wówczas asystent Geremka, który także był
studentem profesora Reykowskiego, i z ulgą zaczęliśmy rozmawiać o sprawach naprawdę
ważnych, czyli o możliwościach projektów badawczych, jak się to całe głupstwo i szaleństwo
skończy, i wtedy będzie się można oddać psychologii. Obok siedział jeden z pozostałych partyjno-
rządowych uczestników negocjacji, siorbał zupę wyraźnie niezadowolony, że, no, pewnie niewiele
rozumie z tego, o czym mówimy. W każdym razie, pan profesor się zreflektował, odwrócił się do
niego: „Och, słuchaj, przepraszam, nie przedstawiłem ci … pan Pacewicz, pan Gebert, moi świetni
studenci”. „No, to ładnie ich wykierowałeś”, powiedział kolega profesora. Tak, że profesor
Reykowski będzie mówił nam o tym, z jakimi oczekiwaniami przychodziła do stołu strona
partyjno-rządowa, którą dość nieoczekiwanie reprezentował. Grażyna Staniszewska była jedną z
legend Okrągłego Stołu. Organizatorka Solidarności w Bielsku-Białej, internowana, aresztowana,
redaktor Solidarności Podbeskidzia, jednej ze znakomitych lokalnych gazet Solidarności. Przy
Okrągłym Stole, ona reprezentowała wrażliwość związkową i społeczną, której czasem niektórym
innym naszym negocjatorom brakowało, i wobec tego, straszono się nawzajem Grażyną,
mianowicie mówiono: „Słuchaj, ale to trzeba wynegocjować tak, żeby Grażyna nie miała się do
czego przyczepić”. Grażyna sobie pewnie nie zdawała sprawy z tego, że była czymś w rodzaju
miecza Demoklesa, wiszącego nad naszymi bardziej elastycznymi negocjatorami. Była też osobą,
która była niezwykle otwarta dla Solidarnościowych mediów, obsługujących Okrągły Stół. Mam
poczucie, że w takim przekonaniu, że im więcej powie dziennikarzom, im więcej się ukaże w
prasie niezależnej, tym większa demokratyczna kontrola nad naszymi negocjatorami. I to ją
chlubnie odróżniało od niektórych naszych innych negocjatorów, którzy bardzo szybko przybrali
maniery, które bardziej przystoiły członkom Biura Politycznego. Ale … tyle tytułem wstępu i
wprowadzenia i chciałbym poprosić teraz księdza biskupa Orszulika, żeby zechciał wygłosić
pierwszy głos.
Panelista:
Biskup Alojzy Orszulik, biskup diecezji łowickiej, profesor prawa kanonicznego,
uczestnik rozmów Okrągłego Stołu jako obserwator z ramienia Kościoła
Szanowni państwo, dziękuję za taką pochlebną prezentację pana Dawida. Żałuję tylko, że nie ma
tu dzisiaj pana Mazowieckiego, albowiem od 80 roku byłem z nim w bardzo przyjacielskich
stosunkach. Często mnie odwiedzał w Sekretariacie Episkopatu i zasięgałem jego rady, podobnie
zresztą jak i innych, pana profesora Chrzanowskiego, Stelmachowskiego, także pana Geremka,
116 Wynegocjowany Upadek Komunizmu: Polskie Rozmowy Okrągłego Stołu: Dziesięć Lat Póżniej
zwłaszcza wtedy, kiedy należało coś opublikować z zakresu spraw społecznych. Byliśmy
przyjaciółmi …, jesteśmy przyjaciółmi. Myślę, że pan Ciosek by tu mógł potwierdzić, że
przychodziliśmy do niego na rozmowy, jak dwaj bracia. On prowadził rozmowy, ja mu
sekundowałem i notowałem. I stąd powstały te notatki, które zostały opublikowane. Załuję, że go
nie ma. Mam postawione pytanie: Czego ksiądz biskup osobiście oraz Kościół, w ogóle,
spodziewał się po rozmowach przy Okrągłym Stole? Mógłbym odpowiedzieć tak: spodziewałem
się tego, czego spodziewa się Solidarność, czego spodziewają się liderzy tej Solidarności. A
liderzy, w pierwszym etapie, spodziewali się zrealizowania przez stronę rządową, albo jak ja to
kiedyć mawiałem, … wyjąkania trzech słów: Solidarność, relegalizacja i pluralizm związkowy.
Znamy na ogół historię tych wydarzeń, które miały miejsce przed Okrągłym Stołem, jaki był
dystans między stroną rządową, a Solidarnością, ludźmi Solidarności, jakie były lęki. Jako
przedstawiciel Kościoła, pracownik Sekretariatu Episkopatu, jako członek Komisji Wspólnej,
miałem do czynienia, … w zespole, albo i też w pojedynkę, z panem Cioskiem, czy panem
Barcikowskim, możliwość kontaktów. Rozmawialiśmy na temat napiętej sytuacji w kraju, napiętej
w podwójnym sensie, gospodarczam i społecznym. W naszych rozmowach, myślę rząd –
Episkopat, zachęcaliśmy, przekonywaliśmy, żeby rozpocząć poszukiwać dróg do nawiązania
kontaktu. Próbowaliśmy również zdejmować ze strony rządowej lęk przed Solidarnością, przed
tym co się może zdarzyć. Pamiętam kiedy w 81 roku został pan, razem z innymi, pan Geremek i
Mazowiecki, internowany, namówiłem arcybiskupa Dąbrowskiego, ówczesnego sekretarza
Episkopatu, aby zwrócił się do pana Kiszczaka z prośbą o uwolnienie ich, tych dwóch, bo są to nie
tylko porządni ludzie, ale także mający autorytet i uwolnienie ich będzie miało wielkie znaczenie.
No, niestety, odpowiedź była negatywna. Potem, jak żeśmy się dowiedzieli, to pana Geremka
uznawano za MO, mózg opozycji, a więc nie Milicja Obywatelska, tylko „mózg opozycji” i stąd nie
uwzględniono naszej prośby. Mogę powiedzieć, że tego czego ja się spodziewałem, tego
spodziewał się Kościół. I przebiegiem obrad, i przebiegiem trudnego poszukiwania dróg do
nawiązania kontaktu między Solidarnością, a rządową stroną interesowały się zarówno Episkopat
jak i Stolica Apostolska, mówiąc in genere. Ja tutaj zacytuję szereg takich stwierdzeń zawartych
w moich notatkach. A więc, wszyscy oczekiwaliśmy rozwiązania napięcia społecznego, bo bez
tych …, rozwiązania tych napięć nie da się w tym kraju nic zrobić. Wszyscy mieli świadomość,
także i strona rządowa, że nastroje społecznee są złe. Pamiętam jedną rozmowę z członkiem
Biura Politycznego. On mówi: „No,będzie w przysz…, w tym roku będzie stuprocentowa inflacja”.
I widzieliśmy także w dalszym ciągu tę izolację Polski na arenie międzynarodowej. Tu się okazały
przewidywania członków rządu, że to biznes wymusi na politykach cofnięcie sankcji … Te sankcje,
jak już mówiłem, okazały się bardzo skuteczne i dolegliwe, ale one także dotykały samej … ,
samego społeczeństwa. Takim poszukiwaniem także nawiązania jakiegoś kontaktu, współpracy w
zakresie niesienia pomocy określonej grupie społecznej, która była w dramatycznej także sytuacji,
to była inicjatywa w 82 roku powołania Fundacji Rolniczej. Sam pan Jaruzelski, po długich
przekonywaniach, zgodził się na rozpoczęcie tych negocjacji. Negocjacje prowadził pan
Stelmachowski, pan Chrzanowski. Ja … nad projektem ustawy o fundacjach, ponieważ chodziło o
stworzenie instytucji, która była uchylona zaraz po wojnie,… jaką jest fundacja, a która miała być
Uwarunkowania Rozmów Okrągłego Stołu
117
dla nas wiarygodnym instrumentem niezależności od państwa, od reżimu, w kierunku niesienia
pomocy społeczeństwu, przede wszystkim wiejskiemu, bo to było na wieś nakierowane. Kiedyśmy
mieli już …, z panem Stelmachowskim objechałem pół świata, żeby pozyskać środki na te cele, to
strona rządowa powiedziała nam, że, jeśli się nie zgodzimy na obecność w radzie nadzorczej
dwóch członków Ministerstwa Rolnictwa, to nie zarejestrowana będzie ta fundacja. Wtedy
powiedzieliśmy: „Dziękujemy bardzo, nie możemy stracić autonomii, wiarygodności, bo nie
otrzymamy ani jednego centa za granicą”. Mogę tu powiedzieć, że ze wszystkich obietnic, które
zrealizowano, to była jedna jedyna obietnica rządu amerykańskiego. Obiecał rząd wtedy, w
pierwszym etapie, że da dziesięć milionów dolarów i je dał, ale także inne rządy przekazywały
pieniądze z wiz, które zyskiwały, a kórych to pieniędzy nie mogły pozyskać …, zużytkować. A więc
szukaliśmy różnych dróg do zbliżenia między rządem, a społeczeństwem, jeszcze nawet nie samą
Solidarnością, chociaż ludzie, którzy byli zaangażowani w negocjacje przecież byli ludźmi
Solidarnościowymi i nie było też dla rządzących tajemnicą, że wszystko odbywa się w
Sekretariacie Episkopatu. Może ten wstęp jest dosyć długi, ale chciałbym …, co by już tak
bardziej zobrazowało czegośmy oczekiwali, jako ludzie Kościoła, od rządu, od strony rządowej, to
jest taka notatka zapisana w tym moim…, w tym wydaniu. To była rozmowa pana Wałęsy,
Stelmachowskiego z panem Kiszczakiem i panem Cioskiem w willi MSW w Warszawie, przy ulicy
Zawrat. To była niejako powtórka nieudanego spotkania z 31 sierpnia 88 roku. I rozmowa była,
przede wszystkim, na temat Okrągłego Stołu. Ja wtedy w ten sposób powiedziałem do pana
Kiszczaka, czy rozmówców ze strony rządowej: „Jestem za tym, aby wszystko puścić w
niepamięć”. Chodziło o strajk, który trwał w Stoczni Gdańskiej, a pan generał Kiszczak
powiedział, że nie przystąpi do rozmów, jeśli pan Wałęsa nie zakończy strajku. Myśmy
przekonywali już wcześniej, że nie należy takiego warunku stawiać. Powiedziałem dalej: „To
stworzy nam nową atmosferę i będzie sprzyjać procesom przy tworzeniu Okrągłego Stołu. W
żadnym wypadku nikogo nie można karać za udział w strajkach, ani zwolnieniem, ani powołaniem
do wojska, ani wezwaniem do prokuratury na przesłuchania, ani procesem”. A więc było to dość
takie … daleko idące postulaty. Muszę powiedzieć, że obie strony cechowała ogromna nieufność i
podejrzliwość. Ja bym … to jest moje odczucie. Trzeba pamiętać, że każdy mówi z pewnym
odczuciem własnym … psychologicznym …, w dodatku jeszcze z perspektywy …, więc wszystkie
te wypowiedzi mogą mieć ten … także ocenę subiektywną. Była ogromna nieufność po stronie
rządu, jednak sytuacja w kraju zmuszała rząd do szukania dróg wyjścia. Pierwsze kontakty
Czyrek—Stelmachowski nie dały rezultatu. One się załamały i wtedy inicjatywę przejął, z pewnym
ryzykiem na pewno, in genere mówiąc, Kościół, a w szczególności arcybiskup Bronisław
Dąbrowski, o czym już wspominałem, który doprowadził do spotkania generała Kiszczaka z
Wałęsą, pana Cioska i …, przepraszam bardzo, już się kończy… z panem Mazowieckim. Po stronie
Solidarności była ogromna nieufność, czy w wyniku Okrągłego Stołu nastąpi rejestracja
Solidarności. Wielu członków strony rządowej mówiło, że trudno będzie odwiesić Solidarność,
ponieważ baza …, jak to było takie modne pana Cioska powiedzenie … „zawyje”. To słowo potem
także przejął pan Wałęsa. W tych rozmowach, w dalszym ciągu, już w Magdalence, pan Wałęsa
powiedział: „My do rządu się nie pchamy”. Mazowiecki mówi: „Musimy mieć pewność, że po
118 Wynegocjowany Upadek Komunizmu: Polskie Rozmowy Okrągłego Stołu: Dziesięć Lat Póżniej
zakończeniu Okrągłego Stołu nastąpi uchylenie uchwał,… uchwały Rady Państwa o delegalizacji
Solidarności i przyjęcie przepisów umożliwiających legalizację Solidarności”. Może jeszcze wyjdzie
o to, czego się spodziewał Kościół, poprzez swoich biskupów. Może na zakończenie już, ponieważ
czas mój się skończył. … W Magdalence 27 stycznia 88, ja wypowiedziałem … 89, tak! … 89, ja
wypowiedziałem zdanie no …, którego właściwie nie powinienem był mówić, ponieważ nie byłem
członkiem Okrągłego Stołu, ale powiedziałem … wybrnąłem z tego w ten sposób: „Z uwagi na to,
że to nie jest jeszcze Okrągły Stół, ale rozmowy przygotowawcze, pozwolę sobie zabrać głos i
stwierdzić, że z dużym mozołem budowaliśmy to spotkanie. Nie sądzę by dziś należało określić
wszystkie kwestie związane z wyborami. W rozmowch z panem Mazowieckim i Cioskiem
ustaliliśmy jednak pewne szczegóły i nie chciałbym by było to w imię naszej wiarygodności
naruszane. W naszych rozmowach zawsze kierowaliśmy się troską o naród i poczuciem
rzeczywistości. Chcemy by ten wspólny wysiłek przyniósł dobro naszemu krajowi. Trudne
problemy winny być rozwiązywane nieraz w mniejszym kręgu osób, ale raz zawarte umowy
powinny być dochowane”. I teraz ostatni cytat to pana … księdza biskupa Gocłowskiego …, już
kończę… Ponieważ braliśmy w Magdalence, w 89 roku, dwa razy udział, pan … ksiądz biskup
Dembowski brał … 16, …16 września … i w marcu chyba, to żeśmy byli we trzech, ale co
powiedział pan …, biskup Gocłowski…, jeszcze nie arcybiskup… , na zakończenie obrad. Generał
Kiszczak poprosił mnie o zabranie głosu … i Gocłowski wtedy powiedział … , że z uwagą słuchał
tych trudnych rozmów, jakie po obu stronach, … widział po obu stronach wielką troskę o Polskę i
naród. Wyraził nadzieję, że ta troska doprowadzi do usunięcia istniejących jeszcze rozbieżności.
Obecność przedstawicieli Kościoła jest także dowodem, że czuje się wspoółodpowiedzialny za
państwo. Biskup Gocłowski dodał, że ponieważ nie będzie brał udziału w obradach Okrągłego
Stołu, życzy wszystkim uczestnikom pomyślności w obradach, odwagi i rozwagi w rozwiązywaniu
trudnych problemów. Czas mój się skończył. Dziękuję bardzo, może jeszcze będę mógł coś
powiedzieć w ramach dyskusji.
Panelista:
Janusz Reykowski, profesor psychologii na Uniwersytecie Warszawskim, uczestnik
rozmów Okrągłego Stołu po stronie rządowej
Tematem tego naszego panelu obecnego jest, jak to zostało zatytułowane, „Capacities to
negotiate” (możliwości negocjacji). Otóż, nasz przewodniczący, redaktor Kostek Gebert, bardzo
nakłaniał nas do tego, żebyśmy o tym mówili z bardziej osobistej perspektywy, przedstawiając
własny sposób percepcji sytuacji i doświadczenia z drugą stroną, sposób ujmowania kryzysów.
No więc muszę się podporządkować wymogom przewodniczącego, ale nim to uczynię, chciałbym
najpierw powiedzieć o pewnym … przesłance, której w publicznych dyskusjach mało poświęcano
dotychczas uwagi, a która zalicza się do kategorii zdolności do negocjowania, czy przesłanek
negocjowania. Z takiej osobistej perspektywy, chciałbym to państwu przedstawić. Otóż, kiedy
znalazłem się…, kiedy zostałam powołany do tego grona kierowniczego, to moja rola, moja
Uwarunkowania Rozmów Okrągłego Stołu
119
funkcja zaczęła sie w styczniu 89 roku. To … nastawiłem się na to, że bedę mieć do czynienia, …
że bedę miać trudną sytuację, związaną z tym, że właściwie ta kategoria tak zwanych „liberałów
partyjnych” to już została całkowicie wytrzebiona …, prawie… większość odeszła w okresie stanu
wojennego, ja byłem … należałem do tej nielicznej grupy. Wobec tego, spodziewałem się, że w
aparacie partyjnym, w szczególności Komitetu Centralnego, spotkam się z ogromnym oporem w
stosunku do idei negocjacji i porozumień. Wiedziałem o tym, że panuje wielki lęk przed
Solidarnością, wielka wrogość do niej, opowiadane są rozmaite historie na temat różnych …,
których istotą jest doświadczenie sponiewierania przez Solidarność i tym podobne rzeczy.
Tymczasem, ku memu wielkiemu zdziwieniu, przekonałem się, iż wsród młodszej części tego
aparatu partyjnego, a także wśród niemałej części aparatu rządowego jest duże grono ludzi,
którzy zdecydowanie prą do reform i do porozumien, którz … którym się czasem łatwiej
porozumieć z nimi, którzy jakby często zajmują stanowisko właśnie solidarne w ataku na tak
zwany „beton partyjny”, czy w obronie przed nim. Bardzo mnie to zaskoczyło i na początku nie
mogłem zrozumieć, dlaczego tak jest, ale potem przyjrzałem się bliżej tej kategorii osób i pewne
rzeczy rzuciły mi się w oczy. Przede wszystkim, przekonałem się, przyglądając się sposobowi
życia, warunkom działania i mentalności ówczesnych elit politycznych, gospodarczych w Polsce,
przekonałem się, że istniejący system jest dla nich źródłem wielkich frustracji i są to frustracje
rozmaitego rodzaju, przede wszystkim, są to frustracje ekonomiczne. Ku memu zdziwieniu,
poziom życia najwyższych dygnitarzy w Polsce w owym czasie można było z trudem przyrównać
do lower middle class na Zachodzie. Wbrew tym wyobrażeniom … , tak nie było w innych
krajach, ja mówię jak było w Polsce. Wbrew wyobrażeniom o jakiś fantastychnych warunkach
życia, ci ludzie mieszkali w dosyć takich … no, takich sobie mieszkaniach, oczywiście lepszych niż
przeciętny Polak. Mieli dostęp do sklepów „za żółtymi firankami”, ale te sklepy, gdyby je państwo
zobaczyli, to śmiech by państwa ogarnął. Był to, na przykład, taki sklep, który nazywał się
tajemniczo „Baza”, w którym się zaopatrywali członkowie Biura Politycznego. Były to dwa pokoje
zawieszone … zastawione jakimiś gratami, zawieszone jakimiś byle jakimi rzeczami, w stosunku
do których współczesny magazyn gminny w Polsce to jest szczyt luksusu. Otóż, w
rzeczywistości… tak samo…, myślę, że ci z państwa, którzy potem mieli okazję zajrzeć za te żółte
firanki, wiedzą, o czym ja mówię. Inna …, pierwsza rzecz zatem, którą chcę powiedzieć, to to, że
ci ludzie, pełniący rozmaite funkce państwowe, mający takie wspaniałe możliwości jak kupno
telewizora bez kolejki, butów w wyborze z trzech par lub z czterech i tym podobne, oni
przyglądali się ludziom o tym samym poziomie życia na Zachodzie i widzieli jak dalece gorzej im
się żyje, jak dalece ich sytuacje ekonomiczna jest nieporównywalna. I także mieli poczucie
wielkiego skrępowania, jako specjaliści lub fachowcy, mieli poczucie, że system ich paraliżuje, że
nie mogą realizować swoich ambicji, ponieważ system był tak zcentralizowany i tak kierowany, że
każdemu doskwierał. Istotą tego, co chcę wyrazić, jest to, że wewnątrz elit politycznych i klasy
rządzącej było głębokie niezadowolenie z systemu, rozczarowanie do jego ideologicznych
wartości i do jego tych możliwości. Jeśli doda się do tego zmianę pokoleniową, polegającą na tym
… Nie wiem, czy państwo zdają sobie sprawę, że w pierwszych latach PRL, elity polityczne były
dwóch rodzajów. To byli ludzie z byłego … byli komuniści z KPP głównie, oraz wyciągnięci z
120 Wynegocjowany Upadek Komunizmu: Polskie Rozmowy Okrągłego Stołu: Dziesięć Lat Póżniej
najniższych warstw społeczeństwa bardzo prości ludzie, którzy podlegali pod .. z tak zwanego
„społecznego awansu”, a właściwie zajmowali rozmaite stanowiska. Otóż, to pokolenie
odchodziło, a pod koniec lat 70. i na początku 80., we władzach znalazło się dużo ludzi
wykształconych na najlepszych polskich uniwersytetach, jeżdżących za granicę, porównujących
świat, przekonujących się, jak tam jest, jak tu jest. I ci ludzie byli gotowi do zmian. Oni tworzyli z
tej strony, po stronie władzy, bazę polityczną dla … czy bazę społeczną dla dokonania zmiany.
Właśnie dzięki istnieniu tej kategorii osób zainteresowanych w zmianie… myślę, że to był bardzo
ważny czynnik tego, że w odróżnieniu od typowych sytuacji zmiany, kiedy klasa rządząca rękami i
nogami broni status quo, tu była dość duża grupa, która chciała status quo zmienić.
Powiedziałem jednak, że był wielki lęk przed Solidarnością. Ten ulegał pewnej zmianie. Chcę
zwrócić uwagę na … taką… chcę zilustrować to dwoma … takim właściwie jednym faktem. Takie
… były dwa wydarzenia w … jesienią 88 roku. Jedno wydarzenie to był wywiad Lecha Wałęsy dla
Polityki. Tego dnia, kiedy się ten wywiad … nie, to było parę dni później po ukazaniu się tego
wywiadu, miałem okazję rozmawiać z Mieczysławem Rakowskim i pytałem go, co sądzi o tym
wywiadzie. To był bardzo dobry wywiad. Przedstawił się tam jako mąż stanu, poważny,
odpowiedzialny człowiek. Mieczysław Rakowski powiedział mi prawie, że nie wierzy, nie uwierzył,
że Wałęsa mógł taki wywiad udzielić, „aż poprosiłem Politykę żeby dała mi stenogram, żeby
zobaczyć, czy to on powiedział, czy oni powiedzieli”. A okazało się, że on to powiedział sam.
Otóż, ta potem … I drugi taki fakt to było wystąpienie Wałęsy w spotkaniu z Miodowiczem, który
miał znaczenie …, mówił o znaczeniu tego pan Adam Michnik, znaczeniu tego dla społeczeństwa,
dla Solidarności, ale także miał wielkie znaczenie dla percepcji w aparacie władzy, w tej części
bardziej otwartej umysłowo, która spojrzała na … przywództwo Solidarności jako na poważnych
partnerów politycznych negocjacji, podczas gdy przedtem była uporczywa tendencja
przedstawiania ich jako awanturników. Kiedy doszło już do negocjacji, następowało … był
problem …, pytał o to pan Kostek Gebert, przekształcenia percepcji tej … działaczy Solidarności.
Nie jestem tu dobrym przykładem przekształcenia tej percepcji, ponieważ ja, jak państwu już
mówiłem, miałem inny ogląd sprawy i dlatego się w tej fazie znalazłem, w tym procesie
politycznym. A niemniej, nie znałem tak dobrze ludzi i tego co się obawiali. Na przykład, to
obawiałem się pewnego radykalizmu i fundamentalizmu ze strony tego grona, i ku memu
wielkiemu zaskoczeniu, już na pierwszym spotkaniu w Magdalence, 27 stycznia, okazało się, że
jest to grono bardzo rzeczowe, dobrze przygotowanych ludzi, z którymi można się wspólnie
zastanawiać nad tym, jak należy rozwiązać ten … tę polską sytuację. Potem, na kolejnych
posiedzeniach, z wielką uwagą przyglądałem się poszczególnym uczestnikom. Interesowała mnie
szczególnie, w szczególności, postać Adama Michnika, którego nie znałem przedtem, i który
uderzył mnie pewnymi własnościami, których … zaskakującymi. Powiem dlaczego. Mianowicie …
był on, jak na niego patrzyłem, połączeniem ideologicznej żarliwości i precyzyjnego, racjonalnego
myślenia. To się u ludzi bardzo rzadko zdarza. Prawie się nie zdarza. Albo ktoś jest żarliwy
ideologicznie i wtedy umysł mu się mąci, albo jest racjonalny, ale wtedy wartości są dla niego …
jakoś troszkę tak bledną. A u Michnika było zupełnie inaczej i, jak patrzyłem na jego … na jego
udział, czy wkład w ten proces, to z podziwem temu się przyglądałem. Muszę powiedzieć zresztą,
Uwarunkowania Rozmów Okrągłego Stołu
121
miałem z tym pewną dodatkową przygodę, polegającą na tym, że na pierwszym…, że poproszono
mnie, abym na pierwszym posiedzeniu Komitetu Centralnego zreferował swoje doświadczenia.
Podobne pytania mi zadano jak pan Gebert mi zadal, jak postrzegam te spotkania i ja
powiedziałem tam, że … o konstruktywnym postępie, i tak dalej i tak dalej, ale w szczególności
powiedziałem o …, że bardzo takim ważnym doświadczeniem jest wielce konstruktywna rola
Jacka Kuronia i …(zmiana taśmy) … Muszę powiedzieć, że było to … szok na sali. Zaczęto tupać,
mruczeć, myślałem, że mnie spędzą z trybuny. Otóż, wynikało to, jak sądzę…, oczywiście zdałem
sobie sprawę z błędu, jaki popełniłem. Mianowicie, bez żadnego przygotowania, bez żadnej, bez
żadnych … jakiś procesów poprzedzających, zderzyłem się ze stereotypem, powiedzałem coś
sprzecznego ze stereotypem. No i to wywołało taki efekt, jaki wywołało. Bardzo ważnym dla
przebiegu obrad było przestrzeganie pewnych zasad. Chciałbym powiedzieć o kilku z takich
zasad, które miały istotne znaczenie. Jedna zasada to była zasada równości. Było niezmiernie
skrupulatnie przestrzegane równość w różnych aspektach, począwszy od tego, że ma być równa
ilość obu delegacji. Kiedy miałem … Czas nie pozwala na dodawanie anegdot do tego, ale w
każdym razie … równość członków delegacji. Równość jeśli chodzi o przewodniczenie, tak na
przykład ustaliliśmy z profesorem Geremkiem, dwie godziny on przewodniczy, dwie godziny ja.
Ponieważ on jest na G, to on przewodniczy pierwszy, ja na R, to drugi. Zabieranie głosu
naprzemienne, raz jeden głos z jednej strony, drugi głos z drugiej strony, i tak dalej. Sądzę, że
przestrzeganie zasady równości w negocjacjach to niesłychanie istotny warunek ich powodzenia.
Drugim takim warunkiem, który, który także bardzo…, który miał duże znaczenie, to była zasada
nie dyskutowania problemów symbolicznych. Mamy rozwiązać przyszłość, a unikać sporu o
przeszłość. Sądziliśmy, i ja myślę, że … pogodziliśmy się w większości grupy, że jeśli wdamy się w
dyskusję o racje z przeszłości, to do niczego nie dojdziemy. Musimy się pogodzić co do tego, że
inaczej spostrzegamy różne ... różne sprawy z zakresu przeszłości, mamy pewne inne
wyobrażenia na temat, na temat … różnych problemów symbolicznych. Wprawdzie zdarzały się
sytuacje, że ktoś nie wytrzymał i podnosił taki problem, wybuchały emocje. Sądzę, że solidarnie
zmierzaliśmy do tego, żeby emocje w trakcie tego … tych negocjacji, tych negocjacji osłabiać.
Teraz,… także były też różne sytuacje kryzysowe, które trzeba było rozwiązywać … . Panie
redaktorze, ile pan mi jeszcze daje czasu? Słucham? Trzy minuty? Jeśli trzy minuty, to powiem
tylko na zakończenie … opowiem państwu o zdarzeniu, które było najostrzejszym kryzysem w
obradach Okrągłego Stołu, a ja zaliczam to do najbardziej dramatycznych przeżyć własnego
życia. Było tak: Pod koniec obrad Okrągłego Stołu, kiedy mieliśmy podpisywać porozumienia,
nagle, jak państwo pamiętacie, OPZZ postanowił, że będzie lepszy niż Solidarność i nie podpisze
porozumień ekonomicznych, jeśli tam nie będzie indeksacji stuprocentowej. Solidarność zgodziła
się na indeksację osiemdziesięcioprocentową. Kiedy OPZZ z tym wystąpił, bardzo to rozgniewało
przedstawicieli Solidarności, bo potraktowali to jako próbę pokazania się przez OPZZ, że są
lepszymi obrońcami ludu niż Solidarność. Odbyliśmy awaryjne spotkanie w Magdalence, starając
się przekonać naszych partnerów, że nie jest to nasza zmowa, tylko że to jest bunt we własnych
szeregach. I dali się przekonać tym, że ogłosiliśmy wspólny komunikat potępiający żądania OPZZ.
Ale …, co zresztą stworzyło pewne komplikacje polityczne później, ale to inna sprawa, … ale
122 Wynegocjowany Upadek Komunizmu: Polskie Rozmowy Okrągłego Stołu: Dziesięć Lat Póżniej
Solidarność powiedziała tak: jeśli OPZZ zachował się tak nielojalnie, to wobec tego nie może być
traktowany jako formalny współgospodarz Okrągłego Stołu i nie może przemawiać Miodowicz
trzeci na obradach plenarnych. No … to się jakoś rozeszło po kościach. Dochodzi do zebrania …
do posiedzenia plenarnego Okrągłego Stołu i w czasie tego posiedzenia przemawia najpierw
Kiszczak, przemawia Wałęsa, po czym … ogłasza przerwę Kiszczak piętnastominutową. W tym
czasie … telewizja nadaje to na żywo, na sali jest kilkuset dziennikarzy, tłum, wszyscy czekają,
mija piętnaście minut, pół godziny, godzina, półtorej godziny, nie ma żadnych komunikatów,
telewizja nad …, pewnie pół Polski siedzi przy telewizorach, telewizja nadaje tylko muzykę, nic
więcej. Wszystko zawisło raptem. Na…, z tyłu, na zapleczu odbywają się dramatyczne rozmowy,
różnych z różnymi. Jedni chcą… ten… Miodowicz mówi: „Jak nie będę mówić trzeci, to
wychodzę”. … Solidarność mówi: „Jak Miodowicz będzie mówić trzeci, my wychodzimy”.
Rozmowy są … nas z OPZZ, nas z Solidarnością, Solidarności z OPZZ. Nic, pat kompletny, nic nie
wychodzi, tylko co jakieś kilkanaście minut przychodzą teleksy z centrali OPZZ, żądające równych
praw dla … dla pana Miodowicza i popierających go. Kiedy… tak to … zawisło, w pewnej chwili,
wyszedłem z tego pokoju, gdzie to się działo, wracam do tego pokoju. Jest tam … taka sala …
półmrok, siedzi tam trzy, … cztery, czy pięć osób z kierownictwa rządowego, przy telefonie siedzi
generał Kiszczak i słyszę jak on …, że on, powtarzając za każdym zdaniem „tak jest, towarzyszu
generale, tak jest towarzyszu generale”. I orientuję się, że to, co mu generał dyktuje to jest
komunikat o przerwaniu rozmów. Słucham tego komunikatu o przerwaniu rozmów i zdaję sobie
sprawą, że treść tego komunikatu obarcza Solidarność odpowiedzialnością za przerwanie. Kiedy
to usłyszałem, to uświadomiłem sobie, jak wyglądać będzie ta sytuacja. Kiedy Solidarność
zostanie obarczona winą za przerwanie tej sytuacji, to uzna, że jest to specjalna pułapka, w którą
ją tu złapano, w którą …, że wszystkie te obrady służyły do tego, żeby ją doprowadzić do tego i
skompromitować wobec ludzi, których OPZZ prawdziwie broni, a Solidarność nie broni i jeszcze
teraz Solidarność zrywa te rozmowy. W pierwszej chwili pomyślałem sobie, że nie mam innego
wyjścia, tylko natychmiast jutro rano podaję się do dymisji publicznie i koniec. Ale również
przeszły przeze mnie … mi przez głowę apokaliptyczne myśli na temat, co się będzie działo dalej,
oczekiwania społeczne… pełno … wyobrażam sobie emocje ludzi Solidarności, którzy natychmiast
wyjdą na ulicę, … tak sobie myślałem. No i … patrzę teraz na pozostałych siedzących … osoby
tam. Oni siedzieli zupełnie nieruchomo, tak jakby … miałem poczucie przypominające stan z
Wesela, jakby wszystkich znieruchomiało. Nie wiedziałem, czy siedzą nieruchomo dlatego, że się
zgadzają z tym co słyszą, czy dlatego, że się boją generała, czy dlatego, że się zmówili i … że ja
jestem po prostu marionetką, która się znalazła w tym gronie podstępnie i dałem się użyć do
tego. Nie wiedząc co z tym fantem zrobić, kiedy Kiszczak skończył rozmowę, postanowiłem
spróbować rozmawiać z generałem i powiedzieć mu do czego to może doporowadzić. Liczyłem na
to, że dojdzie do gwałtownej wymiany zdań. Nigdy przedtem nie miałem gwałtownej wymiany
zdań z generałem Jaruzelskim, ale widziałem, że były, więc biorę słuchawkę i mówię:
„Towarzyszu generale, przecież to może doprowadzić do takiej i takiej sytuacji”. Oczekuję ataku
jego, a on zamiast ataku … bardzo takim spokojnym i, można powiedzieć, przygnębionym głosem
mówi: „No, ale co mamy zrobić w tej sytuacji, przecież nie możemy doprowadzić… dopuscić do
Uwarunkowania Rozmów Okrągłego Stołu
123
tego, żeby OPZZ wyszło, bo to jest siedem milionów ludzi. Oni mają wielkie poparcie w aparacie
partyjnym i jak wyjdą, to będziemy mieli wkrótce plenum, połowę kierownictwa nie będzie,
żadnych rozmów dalszych nie będzie.” Ja mówię: „Dobrze, to…”. „To co mamy zrobić?”, pyta
mnie generał, bardzo pojednawczo. Ja mówię: „Nie wiem co możemy zrobić, ale może napiszmy
przynajmniej inny komunikat niż ten”. On mówi: „Proszę bardzo, napiszcie”. Wiec siadam do
pisania tego komunikatu, jeszcze dwie inne osoby przyłączają się do mnie. Już wiem, że nie ma
tu żadnej zmowy, tylko jest bezradność i dezorientacja. Zaczynamy próbować pisać ten
komunikat. Napisaliśmy, zmieniając oczywiście jego wymowę. W … dzwonię do generała i
przedstawiam mu ten komunikat, generał wyraża zgodę. I w momencie, kiedy ja kończę
rozmowę z generałem, podchodzi Stanisław Ciosek i mówi: „Jeszcze ja porozmawiam”. I Ciosek
mówi do generała: „Spróbujmy jeszcze porozmawiać raz z Wałęsą”. A na to generał mówi:
„Proszę bardzo, porozmawiajcie”. Posłaliśmy kogoś, żeby zaprosił pana Wałęsę jeszcze raz na
spotkanie. Przyszła alarmująca wiadomość, że nigdzie nie ma delegacji, a zatem wyszła…
Myśleliśmy, że już wszystko przepadło. Na szczęście, okazało się, że byli w jakimś kącie i
naradzali się. Otóż …ale Wałęsa nie przyszedł, natomiast przyszło … przyszedł pan Mazowiecki,
pan Geremek i kilku jeszcze innych osób, których nie pamiętam. Usiedliśmy na… tak półkolem
przed sobą i myśmy … zagrali w otwarte karty, mówiąc w jakiej jesteśmy sytuacji. I tak ta
rozmowa się toczyła. Strona Solidarnościowa też nie wiedziała co z tym fantem zrobić. I w
pewnej chwili, Ireneusz Sekuła… ostatnie zdanie mówię… Ireneusz Sekuła powiedział tak:
„Opowiem państwu pewną anegdotę”. Ja myślałem, że on zwariował, w tej sytuacji mówić
anegdoty! A on powiedział tak: „Pewnego razu,… pewnego razu Goethe szedł wąską dróżką w
górach i spotkał swego najzaciętszego wroga. Jego wróg powiedział: ‘Głupcom nigdy nie
ustępuję’. Na co Goethe: ‘A ja zawsze’. Odwrócił się na pięcie i odszedł”. Zrobiła się cisza. Ktoś
powiedział: „ A może by tak powstał komunikat, że wy się zgadzacie dla dobra Polski”. Rzecz
została podjęta, szybko sformułowano komunikat, że Solidarność ustępuje, nie zgadza się, ale
ustępuje, nie zgadza się z zasadą, ale ustępuje dla pogodzenia tych rozmów. Jeszcze na chwilę
się zebrali, pewnie żeby się porozumieć z Wałęsą. Zostało to zatwierdzone, kryzys został
przewalczony. Był to jeden z najcięższych kryzysów, ale niewiele osób o nim wie. Dziękuję
bardzo.
Panelistka:
Grażyna Staniszewska, poseł na Sejm, działaczka Solidarności, uczestniczka rozmów
Okrągłego Stołu po stronie opozycyjnej
To rzeczywiście był jeden z najcięższych kryzysów. Ja byłam … przeciwko, wówczas, takiemu
porozumienu. Cały czas, do końca, wydawało mi się, że jesteśmy jednak wplątywani w nie swoją
grę, a zresztą cały czas tego się bałam, od samego początku, że wyjdziemy z tym, że no …
świetnie, pogadaliśmy, odwiedziliśmy salony, zobaczyliśmy jak to się bywa na salonach, jak się
jada na salonach, no ale jednak zaczniemy grać w cudzej … w cudzej grze. Tak się nie stało i nie
124 Wynegocjowany Upadek Komunizmu: Polskie Rozmowy Okrągłego Stołu: Dziesięć Lat Póżniej
jest prawdą to, co Jane Curry powiedziała na początku, że przy stole negocjowano demontaż
systemu. Ja myśleę, że gdyby ktokolwiek miał świadomość, że przy tym stole jest demontowany
system, to do tego stołu w ogóle by nie doszło. Nikt nie miał tej świadomości, ani po jednej, ani
po drugiej stronie i to warto powiedzieć. Taki był rezultat później, ale w trakcie obrad Okrągłego
Stołu, nie to było celem jednej i drugiej strony. Pan redaktor Konstanty Gebert prosił, żeby mówić
osobiście, więc ja postaram się powiedzieć króciótko z czym ja przyszłam do Okrągłego Stołu. Ja
organizowałam Solidarność, prowadziłam później, w czasie stanu wojennego, w latach 80.,
Solidarność, ale w mniejszym regionie, na Podbeskidziu, na południu Polski, w górach. I to są
doświadczenia troszeczkę odmienne od tego, z czym miał do czynienia Zbyszek Bujak, Władysław
Frasyniuk, którzy funkcjonowali w dużych aglomeracjach, gdzie były silne środowiska
inteligenckie. U nas takiego środowiska nie było. I ja chcę powiedzieć, jakie… , dlaczego ja się w
to w ogóle zaangażowałam, i wcale nie jestem taka radykalna, jak pan Konstanty Gebert
powiedział. Wręcz odwrotnie, mój region uważa, że … że wręcz odwrotnie, za mało mam
radykalizmu w sobie. Otóż tak, ja sią otarłam o 68 rok w Krakowie. Wtedy byłam na pierwszym
roku studiów, właściwie byłam kibicem, obserwatorem tego, co się wówczas działo, ale
emocjonalnie niezwykle się w to zaangażowałam. Bardzo źle odbierałem te … te bojówki
robotnicze z Nowej Huty, które przeciwko, przeciwko studentom wówczas występowaly. Bardzo
tak dramatycznie przeżywałam klęskę tego, tego wolnościowego ruchu, pogodzenie się naszych
profesorów, profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego, czym prędzej wytłumaczenie nam, że to w
ogóle nie było sensu, tak samo jak nie było sensu w 56 roku powstawać, bo to się skończyło
tylko większymi represjami. Tak nam wytłumaczono. Ja bardzo to przeżywałam, ale po studiach
zabrałam się do pracy zawodowej. W ogóle żadna … o żadnej opozycji, o KOR, nic nie słyszałam.
Dopiero w 80 roku, kiedy pojawiła się Solidarność, to było dla mnie takie objawienie. I doszłam
do wniosku, że no świetnie, skoro taki ruch zaistniał, to trzeba szybciutko jakby to uchwycić i
inaczej to poprowadzić, żeby rzecz nie zanikła, tak jak zanikła, w moim przekonaniu, po 68 roku,
żeby ten ruch wolnościowy troszeczkę dłużej się utrzymał. I właściwie to mnie zainteresowało.
Bardzo mi się podobało to, że inteligencja jest razem z robotnikami i to dawało szansę na nieco
inny przebieg niż to, czemu ja się przypatrywałam w 68 roku. Przy czym, w Solidarności u mnie,
w moim regionie, zabrałam się do takich rzeczy bardzo konkretnych. Zależało mi, żeby ten ruch
taki … spontaniczny u nas, nie mający większych tradycji w przeszłości ucywilizować. Od razu,
więc zaczęłam organizować Wszechnicę Podbeskidzia, biblioteki zakładowe, biblioteki regionalne.
Potem organizowałam samorządy pracownicze w przedsiębiorstwach, które miały być namiastką
gospodarza w …, właściciela wówczas, w ówczesnym systemie. A potem byłam w takiej grupie do
przygotowania nowej ordynacji do Rad Narodowych, bo to były te konkrety, które trzeba było
dobrze zorganizować, dobrze ustawić i można się było o to oprzeć, żeby coś dalej … prowadzić.
No i przyszedł stan wojenny. Po powrocie z obozu internowania, mój region zastałam w takim oto
stanie. Istniało jakieś podziemie, niezidentyfikowane. Myśmy nie mieli Zbyszka Bujaka, czy
Władysława Frasyniuka, był ktoś kompletnie anonimowi … anonimowy. Koledzy wymyślili, że ta
struktura nazywa się NSZZ Solidarność Trzeci Szereg. Trzeci szereg, dlatego że pierwszy szereg
to był ten z wyboru, który natychmiast został internowany. Drugi szereg to ci, którzy po
Uwarunkowania Rozmów Okrągłego Stołu
125
internowaniu pierwszych, spróbowali coś robić i natychmiast wylądowali w więzieniu. No a potem
musiał sią zabrać do roboty trzeci szereg, kompletnie anonimowych ludzi, żeby coś robić. No i
tenże trzeci szereg właściwie co robił? Wydawał gazetkę, z częstotliwością raz na trzy miesiące,
układaliśmy kwietne krzyże pod kościołami. Potem przyszło radio. Mieliśmy radio, które dość
długo funkcjonowało. Nadawanie odbywało się z gór. Wobec powyższego dość tudno było
uchwycić, bo zanim te pająki przyjechały do podnóża góry, no to łatwo było radiostację zwinąć,
schować i zejść w charakterze turysty z drugiej strony. Niemniej ledwo to funkcjonowało. Gazetkę
u nas redagował kierowca, z zawodu kierowca, nie taki … siłą rzeczy, nie mogący nigdzie znaleźć
pracy, ale rzeczywiście kierowca. Roiło się tam od błędów ortograficznych, o polszczyźnie nie
powiem. Naprawdę beznadziejna była gazetka i koledzy wtedy zwrócili się do mnie, żeby im
pomóc, dlatego że miejscowa inteligencja w stu procentach odmówiła. Naprawdę nie miał kto się
tym zajmować. No i ja z duszą na ramieniu, że pociągnę za sobą Służbę Bezpieczeństwa, i że w
ten sposób cała, cała ta organizacja, rachityczna, ale jednak … zostanie zdekonspirowana. No …
jakoś się do tego zabrałam. Biuletyn zaczął wychodzić co tydzień, ale potem wystarczyła jedna
akcja Służby Bezpieczeństwa, trzydzieści osób zostało aresztowanych, i tak naprawdę, zginęło
podziemie. Zniknęło. Przestał w ogóle wychodzić Biuletyn, radio zamilkło, nawet z tymi
krzyżami… kwietnymi był kłopot. Myśmy wyszli szybko z więzienia, bo co chwileczkę były
amnestie. Zabraliśmy się natychmiast do roboty. Natychmiast z powrotem był Biuletyn, ale wtedy
już wiadomo było, kto robi to, bo … po prostu było wiadomo. I dla nas niezwykle ważne było
…ważne było, że jest Wałęsa, ale oprócz tego, że jest Wałęsa, niezwykle ważne było jak się
zachowywała ta jedenastoosobowa grupa z Krajowej Komisji, która najdłużej siedziała w
więzieniach, której internowanie zmieniono na areszt. To, że oni cały czas trwali, to, że oni nie
wyjeżdżali, mimo ofert wyjazdów. Zresztą wówczas Kościół też różnie … różną miał postawę.
Ksiądz biskup powiedzial, że Kościół nie jest monolitem. Były również takie działania ze strony
Kościoła, pośredniczył wówczas mecenas Olszewski, zmierzające do nakłonienia tej jedenastki do
wyjazdu, do wzięcia paszportu w jedną stronę. I dobrze, że oni tego … tego nie przyjęli. I to było
dla nas taką ostoją, dla nas to było ważne. Wałęsa był internowany, ale funkcjonował w dość
luksusowych warunkjach, jak na to, w jakich warunkach była reszta. Dla nas było ważne, jak się
zachowywała ta jedenastka, dla nas był ważny ksiądz Popiełuszko, to, że miał odwagę, to, że
robił to co robił, ale on też miał oferty wyjazdu za granicę i gdyby nie obrona papieża osobista,
nie wiadomo jak by się to dalej potoczyło. Tak, że dla nas to było ważne, te zachowania były
niezwykle ważne. Niemniej, powoli … z biegiem lat, wyglądaąo to tak, że … że ludzie się
wykruszali z tej działalności. Tak jak mówiłam, u nas nie było środowisk inteligenckich, dla
których troszeczkę modą i byciem takim …, no dobrze było być w opozycji, dobrze było być na
salonach opozycyjnych. U nas tych salonów nie było. Ludzie się wykruszali i się wyłączali z tej
działalności. Pod koniec lat 80., tak naprawdę Biuletynem i jeszcze jakąś tam podziemną
działalnością zajmowało się kilka osób, a staraliśmy się stwarzać wrażenie, że jest ogromne
podziemie, a to robiło …, no naprawdę tych ludzi było, na palcach jednej ręki można było tych
ludzi policzyć. Próbowaliśmy założyć duszpasterstwo ludzi pracy, a i z tym było różnie. Moje
miasto … , jedna część miasta była w diecezji krakowskiej, druga część w diecezji katowickiej i
126 Wynegocjowany Upadek Komunizmu: Polskie Rozmowy Okrągłego Stołu: Dziesięć Lat Póżniej
arcybiskup Macharski nie dopuścił do utworzenia duszpasterstwa ludzi pracy na bazie Komitetu
Pomocy, natomiast biskup Bednarz z Katowic powiedział: “Dobrze, tylko nie za dużo polityki!”.
Tak, że duszpasterstwo mieliśmy. Można było przynajmniej się spotykać i jakoś dyskutować.
Tylko że, co dalej? Z tego jeszcze nic nie wynikało, w żaden sposób nie można było wpłynąć na
zmianę rzeczywistości. No, można było się spotykać co tydzień, w piątek, i sobie pogadać, ale to
troszeczkę jest mało. I dlatego jak, … jak przyszła propozycja Okrągłego Stołu, mnie się
wydawało to ogromną szansą, zagrożeniem, ale i ogromną szansą. I od początku uważałam, że
trzeba wejść, tylko po prostu nie dać się uwikłać. I … ja stosowałam właściwie taką technikę, że z
każdego spotkania przyjeżdżałam do siebie, dokładnie relacjonowałam, jaka jest, jaka jest …
sytuacja i wydawało mi się, że ludzie mnie popierają, że owi radykalni Górale jednak to kupują,
że to jest dla nich jakaś szansa. Zresztą nawet miałam takie dowody zewnętrzne. Próbowaliśmy,
jeszcze przed Okrągłym Stołem, namówić ludzi do … ujawniania swoich nazwisk, żeby … “nie
robicie nic, to nie robicie, ale dajcie się umieścić w Biuletynie, że jesteście w jakiejś jawnej
strukturze. Nic nie musicie robić, chodzi o to, żeby spróbować pokazać, że u nas też ludzie się nie
boją”. No i były z tym ogromne trudności, naprawdę ogromne trudności. Potem, jak było
pierwsze podejście do Okrągłego Stołu, namawialiśmy, żeby tworzyć Komisje Zakładowe. Nie
udawało się w ogóle. Dopiero jak zaistniał Okrągły Stół, jak odbyło się pierwsze spotkanie, to
dosłownie z dnia na dzień, jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać Komisje Zakładowe
Solidarności. Ludzie zaczęli się spotykać, zaczęli coś robić. Jak chwiały się rozmowy, były złe
komunikaty, natychmiast okazało się, że na spotkania nikt nie przychodzi, ta działalność
obumiera. Dla mnie to był ewidentny dowód, że bez tych naszych rozmów, do reszty nam znikną
struktury, do reszty nam wykruszą się ludzie. Ja się angażowałam w tę Solidarność nielegalną,
podziemną tylko dlatego, żeby dotrwać do jakiegoś następnego roku 80. Nigdy mi się nie
wydawało, że to będzie obalenie komunizmu. Raczej będzie następny powiew wolności, który
potrwa może rok, może dwa, może trzy, ale nie dłużej, no i potem będzie tak samo jak było
przedtem. Niemniej warto było do tego powiewu wolności dotrwać, warto było mieć jakieś
struktury. Myśmy w Bielsku Białej wiedzieli, że takie regiony jak Wrocław, czy Mazowsze, które
miały struktury, w których działał KOR i tam były struktury, im było łatwiej potem w czasach
Solidarności, mądrzej to wszystko organizowali. Nie wpadli tak głupio jak myśmy wpadli 13
grudnia, kiedy zabrano nam dokładnie wszystko i myśmy nie potrafili nic zabezpieczyć. Nic!
Wszystko nam Służba Bezpieczeństwa zabrała! Z podziwem patrzyłam na to, co było we
Wroclawiu, co potrafiono ochronić! Myśmy nie potrafili ochronić nic! I wydawało mi się, że warto
byłoby tak się przygotować, jakieś … jakąś aktywność przeciągnąć, żeby lepiej sobie radzić przy
następnym zrywie i przy następnym powiewie wolności. I teraz tak … tak że … tak to było.
Natomiast przy samym Okrągłym Stole … no, otóż jak myśmy traktowali, jak przynajmniej ja
podchodziłam do tamtej strony? No… ze skrajną nieufnością. Zdawało mi się, że z tamtej strony
naprawdę siedzą gangsterzy, na pewno… naprawdę chcą nas wrobić, tylko my musimy grać na
pewnej cienkiej nitce, tak samo jak się cały czas grało ze Służbą Bezpieczeństwa. I … wiadomo
było, że telefony są na podsłuchach, wiadomo było, że za nami chodzą, a w tym samym czasie
przenosiło się rzeczy niebezpieczne, nosiło się bibułę, widząc, że oni … tylko, że oni nie wiedzieli,
Uwarunkowania Rozmów Okrągłego Stołu
127
że akurat wtedy sią coś przenosiło, ale ze jesteśmy stale obserwowani. Na takiej samej zasadzie
trzeba w tym wziąć udział i trzeba spróbować ich wykolegować. No … i czy zmienił się mój obraz
tamtej strony w trakcie negocjacji? Nie bardzo! W trakcie negocjacji, nie. A że z tamtej strony
robił duże wrażenie i był takim innym człowiekiem, … ja siedziałam przy stole gospodarczym, …
Andrzej Olechowski, który nagle pojawił się i był zupełnie innym człowiekiem… liberalnie
podchodził do sprawy, miał … był taki niezależny, prezentował swoje niezależne poglądy
ekonomiczne. Reszta, nie. Siedziała jak trusia, wykonywała jakieś polecenia, z jakiegoś telefonu i
… no, bardzo źle to wyglądało, niepoważni partnerzy. Wiem, że przy innym stole, przy innych
stołach, wrażenie z tamtej strony robił Aleksander Kwaśniewski. Nawet była taka ankieta,
przeprowadzona przez socjologów, kto z przeciwników zrobił na tobie największe wrażenie. I
wiem, że konkurencję wygrał Aleksander Kwaśniewski. Ja nie miałam z nim bezpośrednio do
czynienia, bo byłam przy innym stole, ale koledzy, którzy byli przy tamtym stole, … pytałam
dlaczego?… co to się stało?, a oni mówili, … “no taką otwartością”. Inni udawali, że mają pełnię
kompetencji, że wszystko mogą, a Kwaśniewski, nie! Kwaśniewski mówił: “Tu się kończą moje
kompetencje, trzeba ogłosić przerwę. Ja porozmawiam, tam, ze swoimi mocodawcami, i potem
będziemy rozmawiali dalej”. A natomiast inni uważali, że są omnipotentni, a robili przerwę na
papierosa i biegali do telefonu, po instrukcje. No i właściwie tym Aleksander Kwaśniewski
…(śmieje się)… imponował i myślę, że dlatego tę konkurencję wygrał. Właściwie zmieniłam
zdanie o stronie przeciwnej dopiero w dziesiątej kadencji, w Sejmie. Ja początkowo myślałam, że
strona ta … PZPR i SD to są właśnie ci sami ludzie, co z nami siedzieli przy Okrągłym stole, ci
sami ludzie, którzy chcą nas koniecznie wykolegować. Tymczasem okazało się, że po wyborach,
to już byli inni ludzie. Przede wszystkim, wyborcy skreślili tych, którzy byli na pierwszych
miejscach … tych miejsc partyjnych. Owych I sekretarzy Komitetów Wojewódzkich niewielu trafiło
do Sejmu dziesiątej kadencji. Głównie trafili ludzie z gospodarki, właśnie nie ze struktur PZPR-
owskich , partyjnych, tylko ci, którzy mieli nie wejść, ci, którzy byli tam umieszczeni tylko na
wabika. Okazalo się, że oni właśnie w dziesiątej kadencji, tak samo jak my, są niezwykle przejęci
momentem, w jakim żeśmy się znaleźli, i tym, że tak naprawdę, to … jest moment, chwila w …,
że zmieniamy rzeczywiście Polskę. I takiej atmosfery, to wielkie słowo, ale … patriotycznej,
bezinteresownej jaka była w Sejmie dziesiątej kadencji już dzisiaj nie ma. Przykro, ale nie ma.
DYSKUSJA
Gebert:
Mamy bardzo mało czasu i bardzo dużo pytań, tak że chciałbym zacząć od trzech pytań
osobistych do każdego z naszych panelistów, bardzo was prosząc o zwięzłość odpowiedzi i
trzymanie się tematu. Po prostu mamy bardzo, bardzo mało czasu. Pierwsze pytanie jest do
księdza biskupa. Chciałem zapytać jak wyście postrzegali nie tamtą stronę, bo to mniej więcej
wiadomo, ale naszą stronę. Przecież przy Okrągłym Stole zasiadła w dużym stopniu „lewica
laicka”, przed którą niektóre nurty w Kościele przestrzegały. Przygotowały nawet ostrzeżenie pod
128 Wynegocjowany Upadek Komunizmu: Polskie Rozmowy Okrągłego Stołu: Dziesięć Lat Póżniej
adresem robotników, prawda, że to są trockiści, parę lat wcześniej, padały takie ostrzeżenia, z
którymi nie należy rozmawiać. Jak Wyście nas widzieli? Czy nie było takiej pokusy, żeby widzieć
nas w kategoriach, że to „różowi dogadują się z czerwonymi”?
Orszulik:
Nie mieliśmy wtedy takiego podziału na „różowych” i „czerwonych”. Dla nas była jedna wartość:
Solidarność. A w tej Solidarności byli wszyscy, o różnych opcjach. I stąd zabiegaliśmy także,
kiedy… na spotkaniach pierwszych ze stroną rządową była próba wykluczenia pana Adama i
Kuronia, byliśmy za tym, dlatego, tak samo jak i pan Wałęsa, uważając, że trzeba stworzyć
szersze zaplecze społeczne, aby powodzenie rozmów było bardziej realne. Więc nikt nie malował
lewicy jako trockistowskiej, niebezpiecznej dla Kościoła, zresztą myśmy przy Stole Okrągłym o
sprawę Kościoła nie dbali. Myśmy dbali o sprawy narodu, o sprawy państwa, o przemiany w tym
państwie, polepszenie sytuacji w tym państwie, życia ludzi. To była nasza troska, a nie podział na
tych, którzy się nam podobają, albo się nam nie podobają. Jeśli by pan pozwolił, to ja bym
sprostował to, co powiedziała pani Grażyna, przed chwilą. Otóż, jest absolutnie nieprawdą, że był
moment, że chcieliśmy zgodzić się na deportację tak zwanej „jedenastki”. Jeśli pani nie wierzy, to
niech pani przeczyta książkę pana Reiny Droga do Okrągłego Stołu. Tam byli wtedy
zaangażowani, jako emisariusze dobrej woli pan Rybicki, Steinsbergowa, Zieja, Chrzanowski,
Olszewski, Gieysztor, Mazowiecki, Geremek i jeszcze … wszystkich było jedenastu. Więc to, co
pani mówi, jest absolutnie nieprawdą i chciałbym, żeby to wszyscy tutaj wiedzieli, a dowód jest
zawarty w książce. Dziękuję.
Gebert:
Ja rozumiem, że Grażyna będzie chciała na to odpowiedzieć, ale zanim do Grażyny, pytanie do
pana profesora. Pan powiedział, że pan nie musiał właściwie zmieniać swojej percepcji naszej
strony przy Okrągłym Stole, bo miał ją pan normalną, inaczej, prawda, niż niektórzy inni ludzie z
waszej strony, którzy mieli taką demoniczną wizję przeciwnika, od której trzeba było potem
odchodzić. Natomiast ja, z pewnym osłupieniem, słuchając pana wczoraj i dziś, widzę, że pan
zmienia tę percepcję, z normalnej na hagiograficzną. Wczoraj padło słowo „święci”, dzisiaj
wygłosił pan, no, laurkę, akt strzelisty nieomal, pod adresem Adama Michnika. I pytam pana,
jako psychologa, co pan o tym myśli?
Reykowski:
Następne pytanie…? Normalność nie wyklucza dostrzegania … (hałasy w tle). Po pierwsze, muszę
skorygować ten … tę uwagę, że nic nie miałem do wymiany. Moja wiedza o środowisku
Solidarności była niezbyt duża i raczej, można powiedzieć, niczego nie zakładałem. Kiedy w latach
80., przychodzili do mnie dziennikarze zagraniczni, na przykład, i pytali co sądzę o Wałęsie, a ja
odpowiadałem: „Nic nie potrafię o nim powiedzieć, bo tylko to co o nim wiem, to to, co słyszę
propagandę, albo z jednej, albo z drugiej strony. Osoby nie widzę, tylko widzę kreację mediów”.
Otóż, także w ludziach Solidarności wiedziałem głównie kreacje mediów, z wyjątkiem tych,
Uwarunkowania Rozmów Okrągłego Stołu
129
których znałem bezpośrednio, ponieważ ze mną współpracowali, jak Pacewicz, ale głównie elity
Solidarności nie znałem. Ja rzeczywiście konstruowałem wtedy tę opinię i nie użyłbym terminu
„normalni ludzie”. Konstruowałem tę opinię jako o działaczach, o politykach, różnych, o różnych
postawach, różnych kwalifikacjach i niektórzy … (zakłócenia na taśmie) mi się jako bardzo wybitni
i dawałem tutaj dzisiaj przykład. Ta kategoria „świętość” użyta była w szczególnym znaczeniu,
znaczeniu nie … no, po prostu odnosiła się do pewnego uznania dla ofiar, jakie ponieśli dla
realizacji swoich ideałów. I sądziłem, że to nadaje pewnien szczególny… szczególną wartość tym
ludziom i to utrudnia mi współistnienie na płaszczyźnie moralnej, a nie na płaszczyźnie
merytorycznej.
Gebert:
… Do ciebie pytanie. W tym, co mówiłaś dzisiaj, no parę razy przebijała nie tylko zazdrość pod
adresem lepiej zorganizowanych regionów, takich jak Mazowsze czy Wrocław, ale też i taka
pewna irytacja, że tutaj, prawda, „byli na salonach”, „dobrze było być w opozycji”. No, to jak ci
się z tymi opozycyjnymi „salonowcami” współpracowało przy Okrągłym Stole? Czy czułaś, że
rzeczywiście jesteś z nimi w jednej drużynie, czy bałaś się, że oni są za „salonowi”? I jak,
generalnie, się czułaś, jako jedna z nielicznych reprezentantek mniejszych regionów? Czy nie
miałaś poczucia, że jesteś tam „jak kwiatek do kożucha”, „druga liga”? Czy nie czułaś się w
naszym obozie dyskryminowana?
Staniszewska:
Nie, wtedy nie. Bardziej teraz. Nie, wtedy nie, natomiast bałam się, że wśród ludzi z Warszawy…
inaczej, ponieważ jest więcej różnych kontaktów z władzami, chociażby na tej niwie naukowej.
Większość tych ludzi była z nauki, poprzez naukę miała inne kontakty, że będzie większa
skłonność do dogadania się za wszelką cenę. Tego się oczywiście obawiałam, ale nie aż tak,
żebym nie miała zaufania. Raczej się czułam w jednej drużynie. Jak mi się coś nie podobało, to
od razu mówiłam, tak że było w porządku. Natomiast … to, co oburzyło księdza biskupa Orszulika
… , ja to znam nie z książek, tylko z opowieści właśnie ludzi, którzy wtedy świeżo po ich wyjściu z
więzień. No, tak to zapamiętałam, tak zapamiętałam ich opowieść. Przykro mi.
Michnik:
Ja chciałbym tutaj wyjaśnić nieporozumienie, jakie zaistniało między moją przyjaciółką Grażynką,
a moim przyjacielem księdzem biskupem Orszulikiem. Ja myślę, że dwie sprawy zostały
pomylone. Jedna sprawa to jest skłonienie „jedenastki”, do której należałem, do podpisania
deklaracji, że przez dwa lata się wyrzekają politycznej działalności, i tu rzeczywiście ci pośrednicy
byli, między innymi pan premier późniejszy Olszewski, ale nie tylko on, bo i Mazowiecki i
Geremek. A druga rzecz, to była presja na „jedenastkę”, żeby wyemigrować i wtedy władze
więzienne, czyli, … czyli rząd, dopuściły do nas zastępcę sekretarza generalnego ONZ, ale z tym
Kościół, wedle mojej wiedzy, już nic wspólnego nie miał. Dziękuję.
130 Wynegocjowany Upadek Komunizmu: Polskie Rozmowy Okrągłego Stołu: Dziesięć Lat Póżniej
Gebert:
Dziękuję, Adam, za to wyjaśnienie. Mam z sali pytania do księdza biskupa, trzy pod rząd, ale
myślę, że da się na nie odpowiedzieć łącznie. W jaki sposób mediatorzy kościelni pracowali, żeby
przekonać do Okrągłego Stołu grupy, które były wobec niego w opozycji, były mu przeciwne,
albo też nie były włączone do naszej reprezentacji okrągłostołowej? W jaki sposób mediatorzy
kościelni radzili sobie z konfliktami wewnątrz samej Solidarności, a także z radykałami, których
Kościół nie lubił? I trzecie pytanie: W jaki sposób Kościołowi udało się uzyskać korzyści dla siebie
przy Okrągłym Stole, skoro sytuacja Kościoła po Okrągłym Stole tak radykalnie się poprawiła?
Orszulik:
Pierwsze pytanie, może tu pan zechce powtórzyć dokładnie, żebym ja odpowiedział …
Gebert:
Pierwsze pytanie dotyczy właśnie tego w jaki sposób mediatorzy kościelni zachęcali do Okrągłego
Stołu grupy, które były mu przeciwne, albo nie zostały włączone do delegacji.
Orszulik:
Własciwie myśmy nigdy nie dzielili. Wszyscy, którzy byli skupieni wokół Wałęsy, to dla nas byli do
zaakceptowania. Nikogośmy nigdy nie eliminowali. Więc to jest pytanie pierwsze. Konflikty, czy
jak, wewnątrzne kościelne … (zakłócenia na taśmie). Na pewno byli biskupi może bardziej lękliwi i
byli biskupi bardziej otwarci i wspierający bardzo ewidentnie Solidarność. Choć trzeba powiedzieć,
że wszyscy biskupi w czasie stanu wojennego, zwłaszcza, troszczyli się o więźniów,
internowanych i więźniów politycznych. Wszyscy. Nie było takiego, żeby nie chciał tego robić.
Później, na działalność polityczną, no były … różny był pogląd, także na księży. Pamiętam, że na
Komisji Wspólnej, to nazwiska nam były czytane jak litania, przez stronę rządową. I my pytamy:
„Czy nie macie, panowie, ciekawszych nowych nazwisk?” To była nasza odpowiedź na tę litanię.
Więc, myśmy też nigdy nie stawiali jakichś takich ocen negatywnych dla tych księży, którzy się …
którzy się angażowali. Trzecie pytanie, to było …?
Gebert:
Zyski Kościoła. W jaki sposób Kościół zabezpieczył sobie zyski, skoro po Okrągłym Stole jego
sytuacja tak się poprawiła?
Orszulik:
Czy się poprawiła po Okrągłym Stole? Ja myślę, że było trochę inaczej. Dlatego że, po wizycie w
87 roku generała Jaruzelskiego w Watykanie, kiedy został przez papieża przyjęty ciepło, raptem
strona rządowa powiedziała: „Musimy uregulować stosunki z Kościołem”. W jaki sposób? To już
mówiłem, że nie było … Kościół nie był uznany ani jako instytucja, ani jako osoba prawna. I to w
87 roku, najpierw tylko w kręgach wewnątrzkościelnych, a więc Stolica Apostolska, Episkopat, a
potem wciągnęliśmy także stronę rządową, czy poszliby na taką dwuczłonową regulację
Uwarunkowania Rozmów Okrągłego Stołu
131
stosunków państwa z Kościołem. Pierwsze, pierwsza regulacja na płaszczyźnie wewnętrznej.
Druga na płaszczyźnie międzynarodowej. I to były pewna koncepcja, żeby się zabezpieczyć przed
także represjonowaniem … zabezpieczyć ludziom świeckim także określone prawa. Nie było to
tylko dla samych kościelnych instytucji. A te rozmowy, w ramach Komisji Wspólnej i w zespołach
legislacyjnych, dawały nam zawsze okazję do podnoszenia problemów społecznych i namawiania,
przekonywania, do podjęcia dialogu z Solidarnością, jako główną siłą, bez której … bez którego
dialogu, rozwiązań spraw wewnętrznych nie bądzie.
Gebert:
Dziękuję. Grażyno, do ciebie pytanie. Było bardzo niewiele kobiet przy Okrągłym Stole. W jakim
stopniu twoje doświadczenia dają wyraz twojej sytuacji, jako kobiety? Jaka jest feministyczna
perspektywa na twoje doświadczenia przy Okrągłym Stole?
Staniszewska:
Nie bardzo tego rozumiem.
Gebert:
Znaczy, ja czytam zadane pytanie. O ile dobrze rozumiem intencję pytającego, to on cię pyta …
Staniszewska:
Skąd ja się wzięłam przy Okrągłym Stole, tak?
Gebert:
Jak ci się udało dostać do Okrągłego Stołu, mimo że byłaś kobietą, i czy byłaś tam
dyskryminowana, jako kobieta?
Staniszewska:
Nie, dyskryminowana nie byłam, natomiast w jaki sposób … Ja byłym po 88 roku członkiem
Krajowej Komisji Wykonawczej po prostu. Mój region … (zmiana taśmy) … wstydziła na zewnątrz,
że baba reprezentuje region, ale tak jakoś to było …, i jako szefowa regionu, zostałam … w
pewnym momencie Krajowa Komisja Wykonawcza postanowiła się poszerzyć o dwa mniejsze
regiony i wybór padł na Gorzów Wielkopolski i Podbeskidzie, a ponieważ ja reprezentowałam
Podbeskidzie, więc weszłam w skład Krajowej Komisji, no a Wałęsa miał taką koncepcję, żeby
wszyscy członkowie Krajowej Komisji byli przy Okrągłym Stole. Myśmy nie chcieli, tak nawiasem
mówiąc, bo większość nas, tych działaczy związkowych, wcale się tam nie pchała. Raczej
chcieliśmy, żeby tam zasiadali eksperci, ale Wałęsa wtedy bardzo się zdenerwował i zresztą
powiedział: “O kochani, wy tak ze mną grać nie będziecie. Ja tam pójdę i będę z komunistami
rozmawiał, a wy zostaniecie sobie na zewnątrz, a potem mnie zabijecie po prostu, za to, że, że ja
… wszedłem w układ z komunistami. Albo wszyscy, albo żaden”. I tak, prawdę powiedziawszy, aż
do samego końca … Andrzej Milczanowski tylko się opierał i nie zasiadł przy tym Okrągłym Stole,
132 Wynegocjowany Upadek Komunizmu: Polskie Rozmowy Okrągłego Stołu: Dziesięć Lat Póżniej
a nas zmuszono. Zresztą, nawiasem mówiąc, podobnie było potem z kandydowaniem w
wyborach. Ja tu słyszałam, że, że myśmy jakieś “lukry” zdobyli przy Okrągłym Stole. Nikt z nas
nie chciał kandydować w wyborach na początku, poza tymi ludźmi, którzy siedzieli przy stoliku
politycznym i którzy wiedzieli, że to jest coś takiego, co zbyt szybko się nie zdarzy po raz drugi, i
że trzeba tę okazję wykorzystać. Ja tej świadomości nie miałam. Ja nie chciałam kandydować.
Właściwie, tak prawdę powiedziawszy, no, wołami mnie tam ciągnięto do tego kandydowania.
Michnik w tym brał największy udział, mnie namawiał. Tak że … tak to było.
Gebert:
I ostatnie pytanie …
Anonimowa kobieta:
Ja myślę, że to pytanie więcej chodziło, czy pani miała inny pogląd, jako kobieta, tam na Okrągły
Stół. Czy inne rzeczy były ważne dla pani, w sensie … feministyczne. I dodam do tego, jakie były
różnice stosunki między ludzi przy Okrągłym Stole, czy byli robotnikami, czy byli inteligencja, czy
byli różnice, czy … ?
Staniszewska:
Znaczy, nie, różnic nie było. No, wydaje mi się, że … może mnie bardziej interesowały konkretne
osiągnięcia, konkretne osiągnięcia. To, że myśmy sobie pogadali, dużo zjedli na koszt państwa
PRL-owskiego, to dla mnie było nieinteresujące. Ważne było czy te … będziemy mieli takie
przyczółki, które pozwolą nam dalej funkcjonować tak, jak żeśmy sobie to wyobrażali. To było
najważniejsze.
Gebert:
Panie profesorze, ostatnie pytanie. W jakim stopniu pańskie przygotowanie, jako psychologa,
pomagało panu w tych negocjacjach. Z tego, co pan opowiedział o tym, jak pan frontalnie
postanowił rozbić stereotyp w mózgach członków Komitetu Centralnego, wydawało by się, że
psychologiczne przygotowanie nie pomogło.
Reykowski:
Dosyć jest mi trudno na to odpowiedzieć, dlatego, że to jest długi temat, duży temat. Ja nie
potrafię o nim mówić krótko. Próbowałem zastanowić się … nawet ukazał się taki mój artykuł w
jednej z książek amerykańskich na temat psychologicznych aspektów Okrągłego Stołu i pewnych
doświadczeń, więc … ponieważ mam minutę czasu, to nic nie powiem.
Gebert:
To też jest odpowiedź. Ostatnie dwie minuty dla każdego z naszych panelistów, w odwrotnym
porządku. Wobec tego, Grażynko, może ty byś pierwsza?
Uwarunkowania Rozmów Okrągłego Stołu
133
Staniszewska:
Ja myślę, że Okrągły Stół był bardzo ciekawym doświadczeniem. Warto było tam być i wydaje
się, że, no, odegrał ogromną rolę. Z tym, że o tej roli, to przekonaliśmy się dopiero po wyborach,
4 czerwca 89 roku. Natomiast wcześniej, dla mnie było ważne to, że jest możliwa relegalizacja
Solidarności, że ludzie, którzy się pochowali po kątach, nagle w nich zaczyna wzrastać odwaga
cywilna, chcą się organizować, niezależnie od struktur państwowych. To kompletnie zanikło i …
zanikało do Okrągłego Stołu i dla mnie, to było ważne. Wydawało mi się, że w ten sposób
doczekamy może jakiegoś następnego, jaśniejszego momentu, bo zdawało mi się, że to
szaleństwo wolności się skończy gdzieś po roku, czy po półtora. Później się okazało inaczej. I
dobrze.
Reykowski:
Otóż, chciałem powiedzieś coś takiego. Okrągły Stół był, obawiam się, w pewnej szczególnej
sytuacji. Była to sytuacja… negocjacje trafiały w potrzeby społeczeństwa, które chciało zmian, a
nie chciało konfrontacji. Trafiało w potrzeby opozycji, która dążyła do pokojowych zmian w kraju,
ale zaczynała rozumieć, że jeśli sytuacja będzie się przedłużała, to ona przestanie być twórcą i
aktorem zmian, ponieważ przychodzą nowe siły, radykalne i mające inne orientacje. Trafiały w
potrzeby władzy, która zdała sobie sprawę z tego, że dalej w ten sposób rządzić się nie da, nie da
się przeprowadzić żadnych reform, a alternatywą rozmów jest eskalacja polityki represji.
Wreszcie, była to … ta idea Okrągłego Stołu trafiła w niezwykle sprzyjającą sytuację
międzynarodową. Z jednej strony były to zmiany w Związku Radzieckim, ale proszę pamiętać, że
te zmiany … że nikt nie mógł, nie może i nie mógł być pewien, czy to są…, czy będą to zmiany
trwałe. Gorbaczow był …, ale pamiętacie jak było z Chruszczowem … ? W Moskwie tak bywa.
Jednego dnia jest Chruszczow, drugiego dnia nie ma Chruszczowa. Jak mogło być z
Gorbaczowem i z pierestrojką, nikt tego nie mógł przewidzieć. To, że tak było, to były szczególna
koniunktura. I ważnym elementem tej koniunktury było, na przykład, było poparcie Zachodu,
działalność ambasady amerykańskiej w Polsce, która to po … która to ilustrowała poparcie dla
tego, i postawa Kościoła. Wszystkie te czynniki zbiegły się razem, tworząc obiektywną sytuację
sprzyjającą dla rozmów. A to można było wykorzystać, lub zmarnować. Jest wiele okoliczności
historycznych, które były zmarnowane, a ta nie została zmarnowana. I otóż, dlatego myślę,
odwrotnie niż pan Wiesław Chrzanowski, że warto jest podtrzymywać mit Okrągłego Stołu, bo to
jest mit o Polakach, którzy potrafili wykorzystać szansę. I myślę, że nawet jeśli nie wiemy, jak to
będzie za dalszych dziesięć lat, ale ten mit może nas podtrzymywać w trudniejszych sytuacjach.
Orszulik:
Ja bym powiedział, że dla mnie osobiście było to także wielkie doświadczenie, chociaż miałem
doświadczenie od 80 roku rozmów, prowadzenia negocjacji, … własciwie od 71 roku, z władzami
komunistycznymi na różne tematy, dotyczące albo ludzi świeckich, albo też instytucji kościelnych.
Jak myśmy przystępowali do rozmów przy Okrągłym Stole, to jednak byłem większym optymistą,
aniżeli pani Grażyna. Myśmy wychodzili z tych trzech słów, które żeśmy się domagali, żeby były
134 Wynegocjowany Upadek Komunizmu: Polskie Rozmowy Okrągłego Stołu: Dziesięć Lat Póżniej
wyjąkane: Solidarność, relegalizacja i pluralizm związkowy. I potem, jak pokazują dokumenty,
szły dalsze postulaty na … także polityczne, ustrojowe. Dalej, chciałem przypomnieć taką może
zabawną sytuację. To pan Adam jest tutaj świadkiem i chyba potwierdzi. Wszystkie wyjazdy do
Magdalenki zawsze odbywały się spod Sekretariatu Episkopatu. Wszyscyśmy się najpierw
gromadzili u mnie w gabinecie. Mieliśmy rozmowy, narady, i o określonej godzinie podjeżdżał
autobus pod Sekretariat i wiózł nas do Magdalenki. Teraz idziemy na dół, biskup Gocłowski, ja,
idą także wszyscy inni. Jesteśmy prawie przy drzwiach i Mazowiecki mówi: ”Słuchajcie, ale my
musimy iść do kaplicy, pomodlić się”. I śmy wszyscy zawrócili, wszyscy klękali i wszyscy się
modlili. To była jedność, naprawdę jedna drużyna. Dom mój był zawsze otwarty. Pan Adam
pamięta. Były tam pewne nieporozumienia, ale śmy sobie powiedzieli, że puszczamy w niepamięć
(śmiech) i jesteśmy tutaj przyjaciółmi. Więc, ja jeszcze przeżyłem taką dramatyczną sytuację …
o tym, o czym … o tej sytuacji, o której pan wspominał przy zamknięciu Okrągłego Stołu. Ja tam
byłem w tym zielonym, także, gabinecie, znaczy pokoju. Był tam także pan Ambroziak. Ale
wcześniej byłem naciskany przez pana Cioska, jego tu chyba nie ma … Jest? To potwierdzi!
Mówi: “Księże, trzeba coś robić, przecież ten Miodowicz wariuje!” Tak samo generał Kiszczak,
mówi: “Niech ksiądz idzie!”. Ja mówię: “Co ja mam robić?” I wreszcie poszedłem do niego.
Kamery telewizyjne ze wszystkich stron, co tu mówić? Ja mówię: “Panie Miodowicz, no inne były
ustalenia tej nocy! Ja byłem obecny na tym posiedzeniu! To było na strychu Pałacu
Namiestnikowskiego! Do wpół do drugiej to trwało! I byłem przy tym! Inne były ustalenia. Czego
pan chce?” Mówi: “Jeść nie będzie, to my rezygnujemy”. No, to wiadomo było, że tu się Stół
Okrągły rozpadnie. I on mówi: “Oni mnie chcą powalić na kolana!” Ja mówię: “Panie Alfredzie, na
kolana, to przed Panem Bogiem trzeba klękać, nie przed ludźmi”. Nic to jednak nie zmieniło jego
postawy. I potem dopiero pan Ciosek … i Kiszczak siedział przy telefonie, … pan Ciosek zaprosił
nas czterech, Mazowiecki, Geremek, ja i Ambroziak. I siedzimy dość bezradni, milcząco. Te
telefony, te dyspozycje o zerwaniu rozmów, to oni mieli i tę wiedzę mieli. Nas czterech o tym nic
nie wiedziało i szukaliśmy jakiegoś … tak milcząco prawie żeśmy siedzieli przy stole. Po co nas
ten Ciosek tam zebrał? I wtedy rozpoczęła się ta anegdota pana Sekuły, ale wyście już wiedzieli
jaki jest stosunek Jaruzelskiego, żeby nie zrywać tych rozmów ostatecznie. I stąd, w pewnym
momencie, jak ta anegdota została opowiedziana, pan Geremek powiedział: “Dobrze, w takim
razie, jeśli się zgodzicie, że my na żywo przekażemy jakie były ustalenia tej nocy i jakie …
dlaczego … są motywy tej przerwy, to my się zgadzamy na to, żeby wystąpił pan Miodowicz”.
Wałęsa siedział pod oknem, przy stole i mówimy do niego: “Panie Lechu, jest taka sytuacja.”
Przyszedł Geremek, przyszedł Mazowiecki, ale taką deklarację trzeba zrobić. Zaczął pisać pan
Tadeusz. Hałas, zdenerwowanie, już zmęczenie i nie bardzo mu to szło. Ja mówię do pana Lecha:
“Panie Lechu, Bronek, to on ma taki talent mówienia ex promptu, niech on powie!” Więc mówi:
“Tadeuszu, w takim razie, niech pan to zostawi. Bronek powie.” Ale jak demokracja, to
demokracja, idziemy do sali, wyrzucamy wszystkich dziennikarzy. Sala były zamknięta, pan
Wałęsa mówi: “Sytuacja jest dramatyczna, pan Bronisław powie jak to jest”. No i ten cały dramat
został ukazany. Wałęsa pyta: “Kto ma pytanie?” (śmieje się) Adam podniósł głos. Zanim
Uwarunkowania Rozmów Okrągłego Stołu
135
wypowiedział zdanie, Wałęsa powiedział: “Koniec, dziękuję, idziemy na salę.” I odbywają się
obrady. Takie były zakulisy i takie były doświadczenia tamtych czasów.
Gebert:
To rzeczywiście był taki …
Orszulik:
Pan … ksiądz … biskup Bronisław był wtedy obecny, ale nie był w tym pokoju…
Dembowski:
Ale słyszałem to oświadczenie … (zakłócenia na taśmie).
Orszulik:
I potem żeśmy uroczyście … i przeszliśmy potem do salonu i było bratanie się.
Gebert:
To były rzeczywiście bardzo dramatyczne momenty, zwłaszcza, z czego żeśmy sobie nie zdawali
sprawy, dla tych, którzy byli na zewnątrz Pałacu Namiestnikowskiego i wiedzieli, że w momencie,
kiedy miało być podpisane porozumienie, najpierw coś się dzieje, a potem telewizja zaczyna
nadawać muzykę i nic więcej. I moja żona wtedy, najpierw przygotowała mi chlebaczek z cebulą,
szczoteczką do zębów, ciepłymi skarpetkami, a potem spokojnie i metodycznie zaczęła sprzątać
mieszkanie, usuwając i chowając wszelką bibułę. I taką awanturę, jaką mi zrobiła, kiedy ja
wreszcie wróciłem, za nerwy, które straciła przez te parę godzin, nie miałem przez cały okres
mojego małżeństwa. Bardzo państwu dziękuję, dziękuję naszym panelistom.