SWEENEY TODD The Demon Barber of Fleet Street
A Musical Thriller
SWEENEY TODD demoniczny golibroda z Fleet Street
– horror muzyczny –
muzyka i słowa piosenek STEPHEN SONDHEIM
libretto
HUGH WHEELER
przekład Daniel Wyszogrodzki współpraca Agata Wyszogrodzka
Teatr Rozrywki w Chorzowie, 2012
2 | S t r o n a
P R O L O G
MIEJSCE: Londyn – Fleet Street i okolice
CZAS: XIX wiek
Preludium (opcja)
(Po zajęciu miejsc przez publiczność do dużych, ekscentrycznych organów z boku sceny
podchodzi organista i gra żałobną muzykę. Przed kurtyną obrazująca – za pomocą
plastrów miodu w ulu – strukturę społeczną panującą w połowie XIX wieku w Anglii,
pojawia się dwóch grabarzy ze szpadlami. Zaczynają kopać grób w środku sceny. Kopiąc,
zagłębiają się coraz niżej i zostawiają na scenie stertę ziemi.
Przed odsłonięciem kurtyny pojawia się policjant i patrzy na zegarek, poganiając ich. Na
scenę wchodzi dwóch robotników. Pociągają za kurtynę. Słychać przenikliwy, ogłuszający
gwizdek fabryczny. Wygaszenie świateł.
# 1 SWEENEY TODD – BALLADA 1
The Ballad of Sweeny Todd – str. 1
01 na płycie (I)
Światło ukazuje stopniowo ZESPÓŁ. MĘŻCZYZNA występuje naprzód i śpiewa)
MĘŻCZYZNA (bas)
SŁUCHAJCIE KIM BYŁ SWEENY TODD
ZIEMISTA TWARZ, ROZBIEGANY WZROK
TO GOLIBRODA, CO CHLASTAŁ TAK
ŻE WRAZ PO KLIENCIE URYWAŁ SIĘ ŚLAD
BO JAK JUŻ GOLIĆ TO POD WŁOS
A SWEENY TODD
JAK DEMON GOLIŁ NA FLEET STREET
DRUGI MĘŻCZYZNA (tenor)
I CAŁY LONDYN TODDA ZNAŁ
NAJLEPSZYCH W MIEŚCIE KLIENTÓW MIAŁ
A CHOĆ DO DIABŁA TAK WIELU SZŁO
ODDAWAŁ ICH DIABŁU GŁADZIUTKICH JAK SZKŁO
BO SWEENY
BO SWEENY TODD
JAK DEMON GOLIŁ NA FLEET STREET
(Oślepiające światło, w głębi sceny otwierają się żelazne drzwi. Wchodzi dwóch
mężczyzn. Niosą ciało w worku, którego obydwa końce związane są liną. Za nimi podąża
kobieta niosąca metalową puszkę z napisem „Mąka”.
Podchodzą do krawędzi grobu i niedbale wrzucają do niego ciało. Kobieta otwiera puszkę i
wysypuje czarne prochy do grobu. Ta czynność pokrywa się z kolejną zwrotką piosenki)
ZESPÓŁ
BRZYTWĄ RACH-CIACH-CIACH, SWEENY!
BRZYTWA JEST JAK MIECZ
3 | S t r o n a
MORALISTÓW NIECHAJ PO NIEJ
SPŁYWA KREW
(różni członkowie ZESPOŁU występują naprzód i śpiewają)
TOBIASZ
W ZAKŁADZIE FOTEL TYLKO MIAŁ
MĘŻCZYZNA (baryton)
DO MISKI WODĘ WIADREM LAŁ
DRUGI MĘŻCZYZNA (bas)
MIAŁ PĘDZLE TRZY I SKÓRZANY PAS
DRUGI TENOR
I FARTUCH I RĘCZNIK I MYDŁO I CZAS
DWIE KOBIETY (mezzo)
I BYŁ TAM ŁAD, ON KOCHAŁ ŁAD
BO SWEENY TODD
ZESPÓŁ
JAK DEMON GOLIŁ NA FLEET STREET
KOBIETY
NIEPOZORNY ÓW SWEENY BYŁ
CAŁKIEM ZNOŚNY, NIEGŁOŚNY BYŁ
KTO GO TAM WIE, KTO GO TAM ZNA
SŁYSZY MUZYKĘ, CO W GŁOWIE MU GRA
SWEENEY ZBIERAŁ, BO SWEENEY SIAŁ
MECHANICZNY OBMYŚLIŁ PLAN
SWEENY MIAŁ STYL, SWEENY MIAŁ FASON
BAŁ SIĘ GO SZCZUR, GDY KIWNĄŁ PALCEM
(MĘŻCZYŹNI dołączają do śpiewu, głosy nakładają się, tworząc crescendo)
ZESPÓŁ
SWEENY MIAŁ STYL, SWEENY MIAŁ FASON
BAŁ SIĘ GO SZCZUR, GDY KIWNĄŁ PALCEM
NIEPOZORNY ÓW SWEENY BYŁ
CAŁKIEM ZNOŚNY, NIEGŁOŚNY BYŁ
MECHANICZNY, LOGICZNY BYŁ
TEN SWEENEY
SWEENY! SWEENY!
SWEEEEEEEEEENY!
(Z grobu powstaje TODD i śpiewa, a ZESPÓŁ powtarza jego słowa)
4 | S t r o n a
TODD
SŁUCHAJCIE KIM BYŁ SWEENY TODD
ZESPÓŁ
SŁUCHAJCIE KIM BYŁ SWEENY TODD
TODD
ŻARŁOCZNY BÓG OPANOWAŁ GO
ZESPÓŁ
ŻARŁOCZNY BÓG OPANOWAŁ GO
TODD
A DALEJ CO? OPERA TRWA
A ON ZAKOŃCZENIA NIE ZDRADZIŁBY WAM
NIE SWEENY
TODD i ZESPÓŁ
BO SWEENY TODD
JAK DEMON GOLIŁ NA FLEET
STREET
(Zaciemnienie. Z wieży zegarowej dobiega bicie dzwonów. Pojawia się światło poranka)
5 | S t r o n a
A K T P I E R W S Z Y
(Ulica przy londyńskich dokach. SWEENEY TODD i ANTONI HOPE wchodzą na scenę.
ANTONI jest pogodnym, urodzonym na wsi marynarzem z worem marynarskim na
ramieniu. TODD to krępy, posępny mężczyzna po czterdziestce, wyglądający na kowala
lub tragarza. Ma w sobie coś fascynującego i niepokojącego zarazem)
# 2 NIE MA JAK LONDYN
No Place Like London – str. 4
02 na płycie (I)
ANTONI
OPŁYNĄŁEM ŚWIAT
WIDZIAŁEM CUDA
DARDANELE ZNAM
BYŁEM W TIMBUKTU
ALE NIE MA JAK LONDYN
BO MÓJ DOM JEST TU
DZWONÓW DŹWIĘK, SWOBODNY KROK
(I) ZNAJOMY KAŻDY KĄT
NO BO…
TODD
(śpiewa ponuro)
ALE NIE MA JAK LONDYN
ANTONI
(zdziwiony nagłym wtrąceniem)
Tak, panie Todd?
TODD
MŁODYŚ JEST
CO TY O ŻYCIU WIESZ
POZNASZ JE…
(muzyka w tle)
Tu nasze drogi się rozchodzą. Żegnaj, Antoni. Nieprędko zapomnę o statku „Bountiful” i o
młodym człowieku, który uratował mi życie.
ANTONI
Nie musi mi pan dziękować. Kiepski byłby ze mnie chrześcijanin, gdybym nie podniósł
alarmu widząc pana na tratwie.
TODD
Niejeden chrześcijanin machnąłby na mnie ręką i to bez uszczerbku na sumieniu.
6 | S t r o n a
(nagle pojawia się ubrana w łachmany ŻEBRACZKA)
ŻEBRACZKA
(podtyka kubek ANTONIEMU)
GROSZ, GROSZ
DLA NIESZCZĘSNEJ NIEWIASTY
W TEN PONURY I CHŁODNY RANEK
(ANTONI wrzuca jej monetę do kubka)
DZIĘKI CI, DZIĘKI
(nagle zaczyna mówić jak szalona)
TEN CHŁOPIEC CHRAPKĘ PEWNIE MA DZIŚ
NA TO I OWO
ŻEGLARZU WZIĄŁBYŚ MNIE NA MASZT
WYPOLERUJĘ CI SZABELKĘ
BO CHĘTKĘ MASZ – NIE?
A CAŁKIEM JĄ POKRYŁA RDZA
(ANTONI spogląda zażenowany, ŻEBRACZKA zwraca się do TODDA, który stara się na nią
nie patrzeć)
GROSZ, GROSZ
DLA ŻAŁOSNEJ KOBIETY
TAKI W GŁOWIE MAM SZUM…
HEJ! CZY JA PANA NIE ZNAM?
(ŻEBRACZKA wpatruje się w TODDA)
TODD
Musisz się mi tak przyglądać, kobieto? Uciekaj stąd! Uciekaj, mówię!
ŻEBRACZKA
(uśmiechając się beznamiętnie)
A MOŻE I PAN OCHOTĘ MA DZIŚ
NA TO I OWO? NA MAŁY…
TODD
(zamachując się na nią)
Uciekaj, powiedziałem. Idź do diabła!
(kobieta odbiega, odwraca się, przeszywa TODDA spojrzeniem i odchodzi śpiewając)
ŻEBRACZKA
(odchodząc śpiewa)
7 | S t r o n a
GROSZ, GROSZ
DLA SZALONEJ BIEDACZKI
(muzyka w tle)
ANTONI
(nieco zdezorientowany)
Niech pan wybaczy, ale nie trzeba było jej tak straszyć. To tylko pomylona żebraczka.
Pełno ich jest w Londynie.
TODD
(na wpół do siebie, na wpół do ANTONIEGO)
Uniosłem się, chłopcze. Zaprzątają mnie posępne myśli. Te ulice były mi niegdyś bliskie,
teraz dostrzegam wkoło złowrogie cienie. Wybacz mi.
ANTONI
Nie ma o czym mówić.
TODD
Żegnaj, Antoni.
ANTONI
Panie Todd, zanim się rozstaniemy…
TODD
(ostro)
O co chodzi?
ANTONI
Zgodnie z daną obietnicą nie zadawałem panu pytań. To nie moja sprawa, jak znalazł się
pan na tamtym wraku. Jednak w trakcie podróży zacząłem postrzegać pana jako
przyjaciela. Jeśli więc w Londynie czekają pana kłopoty… jeśli potrzebuje pan pomocy…
lub pieniędzy…
TODD
(prawie krzycząc)
Nie!
(ANTONI patrzy zmieszany. TODD robi pojednawczy gest i śpiewa z przekonaniem)
TODD
SKORO ŚWIAT MA GDZIEŚ DNO – SWÓJ KLOACZNY ŚCIEK
GDZIE ROBACTWO IDZIE W TAN I MNOŻY SIĘ
8 | S t r o n a
GDZIE MORALNOŚĆ WARTA MNIEJ, NIŻ ZAPLUTY CHLEW
TO NIM JEST TWÓJ CUDOWNY LONDYN
A NA DNIE MAMY SZCZYT DLA SPASIONYCH GNID
W TO IM GRAJ, ŻE TAPLAJĄ SIĘ W ROBACTWA KRWI
ZAMIAST PIĘKNA JEST BRUD I ŁZA – JA SAM…
…POZNAŁEM ŚWIAT I JEGO CUDA
WIĘCEJ NA TYM ŚWIECIE ZŁA
NIŹLI PIASKU W TIMBUKTU
ALE NIE MA JAK LONDYN
03 na płycie (I) – str. 7
(Pauza. Muzyka w tle. TODD kontynuuje niczym w transie)
RAZ GOLIBRODA ŻONĘ MIAŁ
TAK PIĘKNEJ NIE MIAŁ NIKT
RAZ GŁUPI FRYZJER ŻONĘ MIAŁ
I TYLKO DLA NIEJ PRAGNĄŁ ŻYĆ
CZY BYŁA PIĘKNA – TAK
CNOTLIWA BYŁA, TAK
A ON BYŁ…
(wstrząsa nim dreszcz)
NAIWNY *
MĘŻCZYZNA INNY PRAGNĄŁ JEJ
TAK PIĘKNEJ NIE MIAŁ NIKT –
CHOĆ STRÓŻEM PRAWA BYŁ ÓW SĘP
FRYZJERA ZNISZCZYŁ SZPONEM SWYM
KOBIETĘ MÓGŁ NA WŁASNOŚĆ MIEĆ
GDY GOLIBRODA NAGLE ZNIKŁ
A WIĘC JĄ WZIĄŁ
WBREW NIEJ, NA GWAŁT
TEN SĘP
A BYŁA PIĘKNA TAK…
(Pauza. Muzyka w tle)
ANTONI
A ta pani, sir. Co się z nią stało?
TODD
MINĘŁO JUŻ TAK WIELE ZIM
CO SIĘ Z NIĄ STAŁO NIE WIE NIKT
(muzyka w tle)
A teraz, proszę cię, Antoni, zostaw mnie samego. Muszę coś wyjaśnić. Teraz.
9 | S t r o n a
ANTONI
Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze zanim wyruszę do Plymouth!
TODD
Jeżeli zechcesz, znajdziesz mnie najpewniej w okolicach Fleet Street.
ANTONI
A więc do zobaczenia, panie Todd.
(ANTONI odchodzi ulicą. TODD stoi przez chwilę zamyślony, po czym rusza w przeciwną
stronę)
TODD
OTO DNO, SAMO DNO
OBRZYDLIWY ŚCIEK
A W NIM WSTRĘTNI LUDZIE
W GÓWNIE PŁAWIĄ SIĘ
TUTAJ Z CZTERECH ŚWIATA STRON
ROBACTWO LGNIE
#2a – muzyka ilustracyjna
(Gdy TODD znika, dostrzegamy „Sklep z pasztecikami” PANI LOVETT. Nad sklepem
znajduje się puste mieszkanie, do którego prowadzą schody na zewnątrz budynku. PANI
LOVETT jest energiczną, niechlujnie ubraną kobietą po czterdziestce. Widzimy jak
podśpiewując odgania brudną ścierą muchy znad tac pasztecików. Na końcu ulicy pojawia
się TODD, a zbliżając się do sklepu rozgląda się wokoło, jakby sobie coś przypominał.
Gdy zauważa sklep, na chwilę zatrzymuje się w pewnej odległości. Z uwagą przypatruje
się sklepowi i PANI LOVETT, która teraz wzięła do ręki groźnie wyglądający nóż i kroi nim
plaster łoju. Po krótkiej chwili TODD rusza w stroną sklepu, przez moment waha się, ale
jednak wchodzi do środka. PANI LOVETT nie widzi przybysza dopóki nie pada na nią jego
cień. PANI LOVETT dostrzega go i trzymając nóż krzyczy tak, że TODD zamiera)
# 3 NAJGORSZE PASZTECIKI W LONDYNIE
The Worst Pies In London – str. 9
04 na płycie (I)
PANI LOVETT
Klient!
(TODD wystraszony rusza w stronę drzwi)
STOP!
PO CO GNA? DOKĄD GONI?
(wbija nóż w ladę)
WYLĘKŁAM SIĘ NA ŚMIERĆ
(wyciera ręce w fartuch)
10 | S t r o n a
PRZEMYKASZ PAN JAK DUCH!
NA MINUTKĘ MOŻNA SIĄŚĆ, PROSZĘ SIĄŚĆ – O!
(natarczywie)
BO KLIENTA TU NIE MIAŁAM OD CO NAJMNIEJ KILKU DNI
CZY PAN PRZYSZEDŁ PO PASZTECIK?
(TODD potakuje, ona ścierką wzbija kurz z pasztecika)
PAN WYBACZY, ALE Z GŁOWĄ COŚ NIE TAK…
FUJ!
(PANI LOVETT wyciąga coś z pasztecika i unosi do góry)
CO TO JEST?
NIE ZAGLĄDA TU JUŻ NIKT
(ciska to na podłogę i rozgniata butem)
JAKBY ZNÓW WYMIOTŁA
(pstryka coś palcem z pasztecika)
ICH ZARAZA
(obserwuje jak to „coś” ucieka)
TU CIĘ MAM!
(uderza to dłonią i rozgniata)
A JA TAK SIĘ STARAM!
(unosi dłoń, ogląda ją)
BLE!
(wyciera dłoń o ladę)
I WĄCHACZE JUŻ PRZESTALI WTYKAĆ NOS
(zdmuchuje resztkę kurzu z pasztecika podając go TODDOWI)
BARDZO PROSZĘ, MOŻE ŁYK ORZEŹWI GO?
(TODD pomrukuje)
ALE WCALE ICH NIE WINIĘ
(nalewa mu kufel piwa)
PASZTECIKÓW GORSZYCH NIE MA W LONDYNIE
DOBRZE WIEM DLACZEGO NIKT ICH NIE CHCE
WSZAK SAMA JE PIEKĘ
NIESMACZNE?
11 | S t r o n a
NAJGORSZE W LONDYNIE
CZY AŻ TAKIE ZŁE?
NAJGORSZE W LONDYNIE
UGRYŹ – SAM PRZEKONASZ SIĘ
(gryzie)
CZY NIE JEST OKROPNY?
WYWOŁA WYMIOTY
KĘS JEDEN WYSTARCZY
CZYM PRĘDZEJ TO POPIJ
(kładzie przed nim kufel piwa)
NAJGORSZE W LONDYNIE…
(w następującej sekwencji PANI LOVETT ciska na ladę kawałki ciasta i wałkuje je,
postękując)
CENY MIĘSA TAKIE – JAK TU ŻYĆ
(stęka)
PYTAM: JAK?
(stęka)
NIE DA RADY
(stęka)
KTO TEŻ
MYŚLAŁ DOŻYĆ TAKICH DNI
(stęka)
BO CZŁOWIEK CIESZY SIĘ
ŻE COŚ ZJE
(stęka)
ŚLINI SIĘ
GDY W RYNSZTOKU ZDYCHA ZWIERZ
(stęka)
PANI MOONEY MA MASARNIĘ
NIE DZIWOTA, ŻE INTERES KRĘCI SIĘ
W OKOLICY GINIE KOT I ZNIKA PIES
ŁEB TO MA NA KARKU
PRZEPIS ZNAM
ŻADEN KOSZT
DO PASZTETU IDZIE KOT
ALE TO NIE DLA MNIE
JUŻ NA SAMĄ MYŚL PORZYGAĆ MI SIĘ CHCE
ZRESZTĄ KOTA ZŁAP – NIE TAKA PROSTA RZECZ!
CZASY MAMY TERAZ GORSZE
12 | S t r o n a
OD NAJGORSZYCH PASZTECIKÓW W LONDYNIE
TYLKO SMALEC – WIĘCEJ NIC
(TODD dzielnie próbuje gryźć dalej)
I KTO SIĘ POŻYWI
CZYMŚ TAK OBRZYDLIWYM
SMAKUJE JAK NĘDZA
I SPŁYWA PO SZYI
SAMOTNA JAK PIES
JEDYNE CO MAM
TO NAJGORSZE W LONDYNIE…
(wzdycha ciężko)
OCH, SIR –
CO ZA CZAS, CO ZA LOS
(posypując skórkę mąką w teatralnym geście zauważa, że pasztecik staje TODDOWI w
gardle)
Wypluj, kochanieńki. Na podłogę. Są tam znacznie gorsze rzeczy niż to…
(TODD wypluwa)
Zuch chłopak!
TODD
Czy nad sklepem nie ma tu pokoju? Skoro czasy są tak ciężkie można go wynająć.
Zawsze coś by wpadło do kieszeni.
# 4 BIEDNA MAŁA
Poor Thing – str. 12
05 na płycie (I)
PANI LOVETT
Na górze? Och, nikt tam nie wchodzi. Ludzie mówią, że ten pokój jest nawiedzony. Widzi
pan, wiele lat temu doszło tu do pewnych wydarzeń. Niezbyt przyjemnych…
RAZ GOLIBRODA ŻONĘ MIAŁ
PRZYSTOJNY BARDZO CZŁEK
NA BRZYTWIE JAK NA SKRZYPCACH GRAŁ
LECZ DOŻYWOCIE SĄD MU DAŁ
(wzdycha)
PRZYSTOJNY BARDZO CZŁEK
(w tle nadal słychać muzykę)
Barker. Nazywał się Benjamin Barker.
13 | S t r o n a
TODD
Dożywocie? A czym zawinił, że go zesłali?
PANI LOVETT
Głupotą.
ÓW FRYZJER ŻONĘ MIAŁ
JAK ON KOCHAŁ JĄ
JAK DOGADZAŁ JEJ
JAK ON CHCIAŁ GWIAZDKĘ Z NIEBA JEJ DAĆ
BIEDNA
MAŁA
(PANI LOVETT śpiewa, a jej opowieść odgrywana jest na scenie. Najpierw widzimy młodą,
piękną ŻONĘ, która krząta się w pokoju na górze. W tym czasie SĘDZIA oraz jego
służalczy, nadskakujący pomocnik, PAN BEADLE, zbliżają się do domu lubieżnie się jej
przypatrując. ŻONA nadal spokojnie szyje. Rolę ŻONY odgrywa aktorka wcielająca się
następnie w JOANNĘ)
BO ŁOTRÓW PRZYSZŁO DWÓCH
ZAPRAGNĘLI JEJ
SĘDZIĄ JEDEN BYŁ, ROZPASANE BYDLE
DRUGI SŁUŻYŁ MU, ZWAŁ SIĘ BEADLE
ONA BŁAGA ICH: MIEJCIE LITOŚĆ…
WIERNA
MAŁA
(W głębi sceny w przyćmionym świetle pojawiają się kształty. Widać wirujące ubrania,
połyskującą biżuterię oraz twarze ludzi w maskach zwierząt i demonów. Na kolejnych
zwrotkach piosenki ŻONA wyjmuje wyimaginowane dziecko z wyimaginowanej kołyski,
siada na podłodze i – szlochając – tuli je do siebie)
PANI LOVETT
GOLIBRODA ZNIKA W AUSTRALII I TYLE GO
ŻONA ZROZPACZONA, ICH CÓRKA MA TYLKO ROK
ŻONA CHCE BYĆ WIERNA, MIZERNA, ODPYCHA LOS
GŁUPIA!
NIE WIEDZIAŁA, ŻE PO NIEJ JUŻ
(głęboki oddech)
BIEDNA…
(Ponownie pojawiają się kształty, teraz bardziej wyraźne. PANI LOVETT mówi zamyślona)
Joanna, tak zwało się to dziecko… Śliczna, mała Joanna…
(zatapia się we wspomnieniach)
TODD
(spięty)
Mów dalej.
14 | S t r o n a
PANI LOVETT
(uważnie przypatrując się TODDOWI)
No proszę, umiesz docenić ciekawą historię.
(Powraca BEADLE, wpatruje się w ŻONĘ i zaangażowany pokazuje jej, aby zeszła. PANI
LOVETT wczuwa się w opowieść i zaczyna śpiewać)
PAN BEADLE GRZECZNIE POPROSIŁ JĄ
A NIECH GO SZLAG!
NASZ SĘDZIA – MÓWI – POPEŁNIŁ BŁĄD
NIEWINNIE ZOSTAŁ ZESŁANY MĄŻ
WIECZOREM NIECHAJ ODWIEDZI GO
UKOI ŻAL!
(podniecona)
A KIEDY, BIEDACTWO, PRZYBYŁA TAM
MASKOWY ODBYWAŁ SIĘ BAL
(Kształty stają się teraz wyraźne. W domu SĘDZIEGO odbywa się bal maskowy: ZESPÓŁ,
ubrany w groteskowe maski, tańczy wolnego menueta. Pojawia się BEADLE, który
prowadzi ŻONĘ poprzez tańczący tłum. Podaje jej szampana. ŻONA, oszołomiona,
rozgląda się dookoła. Jest przerażona)
WYPIŁA, BIEDACTWO, BO ZDJĄŁ JĄ STRACH
GDY NARAZ TRAFIŁA POD OBCY DACH
WIERZYŁA, BIEDACTWO, ŻE WRÓCI MĄŻ
CZY SĘDZIA PAN TURPIN TU JEST?
(W trakcie kolejnej zwrotki pojawia się SĘDZIA. Zdziera maskę, okrycie i staje nagi.
ŻONA krzyczy, SĘDZIA zbliża się do niej, BEADLE ciska ŻONĘ na podłogę. ŻONA się
szamocze, usiłuje wyrwać się z uścisku. BEADLE trzyma ją mocno, kiedy SĘDZIA dosiada
jej, a tancerze w maskach tańczą dokoła gwałconej ŻONY, chichocząc.)
SĘDZIA WITAŁ JĄ
ALE NIE BIŁ SIĘ W PIERŚ!
NIE MIAŁA POJĘCIA, CO DZIEJE SIĘ
PRZEWROTNA TOCZYŁA SIĘ GRA
A GOŚCIE IGRALI I ŚMIALI SIĘ
ZA BOKI SIĘ BRALI I KPILI Z NIEJ
BEZ SZANS
BEZ SZANS
TODD
(krzyczy rozpaczliwie)
I nikt się nad nią nie ulitował?
(Bal cieni rozpływa się i znika. TODD i PANI LOVETT wpatrują się w siebie)
15 | S t r o n a
PANI LOVETT
(spokojnie)
A więc to ty – Benjamin Barker.
TODD
(groźnie wybucha)
Nie Barker! Już nie Barker! Teraz jestem Todd! Sweeney Todd! Gdzie ona jest?
PANI LOVETT
Zmieniłeś się! Dobry Boże, cóż oni ci zrobili w tej przeklętej Australii?
TODD
Gdzie jest moja żona? Gdzie jest Lucy?
PANI LOVETT
Wzięła truciznę. Arszenik od pigularza za rogiem. Próbowałam ją powstrzymać, ale nie
słuchała mnie.
TODD
A moja córka?
PANI LOVETT
Joanna? On ją ma.
TODD
On? Sędzia Turpin?
PANI LOVETT
Wychodzi na to, że i on ma coś na kształt sumienia. Przyjął ją jak własną. Można
powiedzieć, że miała szczęście… no, nie do końca.
TODD
Piętnaście lat męki w prawdziwym piekle z powodu fałszywych zarzutów. Piętnaście lat
marzeń o tym, że może kiedyś powrócę do domu, do kochającej żony i dziecka.
(TODD z furią uderza pięścią w ladę, na której leżą placki)
Niechaj sędzia Turpin i pan Beadle drżą ze strachu! Wybiła ich godzina!
PANI LOVETT
(zatrwożona)
Chcesz się zemścić? Ty, zbiegły skazaniec? Nie rozśmieszaj mnie. Nigdy nie dorwiesz
szanownego „wysokiego sądu”! Ani nawet pana Beadle. Nigdy!
16 | S t r o n a
(TODD nie reaguje)
Masz pieniądze?
(bez reakcji)
Słuchaj mnie! Masz pieniądze?
TODD
Nie, ani grosza.
PANI LOVETT
To jak ty w ogóle chcesz żyć?
TODD
Poradzę sobie. Nawet gdybym miał harować w cuchnącym rynsztoku albo w szpitalu dla
zadżumionych. Przetrwam – i dorwę ich.
PANI LOVETT
Och, nieszczęsny ty! Nieszczęsny…
(nagle coś sobie przypomina)
Zaczekaj!
(Znika za kotarą przysłaniającą wejście do jej saloniku. Przez chwilę TODD zostaje sam,
przybity wiadomościami. PANI LOVETT wraca ze szkatułką na brzytwy i podaje ją
TODDOWI)
Patrz! Nie musisz tyrać w rynsztoku, ani ślęczeć w szpitalu. Schowałam je, kiedy przyszli
po małą. Pomyślałam, kto wie? Może pewnego dnia wróci ten nieszczęśnik i jeszcze mu
się przydadzą? Mam niedobrze w głowie! W tych trudnych czasach od ręki dostałabym za
nie pięć, może nawet dziesięć funciaków! Rozumiesz? Znów możesz być golibrodą.
# 5 DRUHNY TU MAM
My Friends – str. 16
06 na płycie (I)
(Muzyka. PANI LOVETT otwiera szkatułkę, TODD zagląda do środka. Dłuższą chwilę TODD
stoi bez ruchu zapatrzony na brzytwy)
PANI LOVETT
Posrebrzane rączki, co?
TODD
Tak, to srebro…
(delikatnie, zapatrzony w zawartość szkatułki)
17 | S t r o n a
DRUHNY TU MAM
MAM PRZYJACIÓŁKI
(wyjmuje małą brzytwę)
BIJE Z NICH BLASK
GDY W UŚMIECHU TAK LŚNIĄ
TO SKARB
MÓJ WIERNY SKARB
(przykłada brzytwę do ucha, wyczuwa ostrze kciukiem)
MÓW DO MNIE, MÓW
SZEPTÓW WYSŁUCHAM
(słuchając)
WIEM JAK TO JEST
GDY SPOWIJE CIĘ MROK TYLE LAT
TEŻ BYŁEM SAM
WRÓCIŁEM TU
A WY CZEKACIE
DOM
I RAZEM Z WAMI
DOKONAM CUDÓW
CZYŻ NIE?
(PANI LOVETT, która przyglądała mu się przez ramię, dotyka go nieświadomie do
drugiego ucha, niczym w transie. TODD odkłada małą brzytwę do szkatułki i wyjmuje
większą. Razem śpiewają)
ON [ONA JEDNOCZEŚNIE]
WIDZĘ CIĘ, CHODŹ
DAJ SIĘ POTRZYMAĆ
CIEPŁO MYCH RĄK
JUŻ OŻYWIA CIĘ, WIEM
TO TY
SREBRZYSTA MISS
(odkłada ją)
CZAS ZBLIŻA SIĘ
BUDZI SIĘ ŚWIATŁO
NASZE TO JUTRO
ODMIENI OKRUTNIE
TEN ŚWIAT
SZCZĘŚLIWY DZIEŃ
WASZ BIAŁY BLASK
BYŁ ZWYKŁYM SREBREM
JA DAM WAM DZIŚ RUBIN
NIECH KAPIE CENNY
RUBIN
18 | S t r o n a
ONA [ON JEDNOCZEŚNIE]
MOGŁABYM I JA, PANIE TODD
JAK DWA RAZY DWA, PANIE TODD
TAK, PANIE TODD
(JUŻ) OŻYWIAM SIĘ, WIEM
MA PAN DOM
PAN MI SIĘ PODOBAŁ ZAWSZE –
O TAK
NIE MA SIĘ CO BAĆ, PANIE TODD
MOŻE PAN TU SPAĆ, PANIE TODD
JUTRO ODMIENI OKRUTNY
TEN ŚWIAT
TERAZ JUŻ I TY
BĘDZIESZ MÓJ
ALEŻ ICH BLASK PIĘKNY JEST
DLA MNIE SREBRO NIE JEST ZŁE
PANIE TE
(TODD wyciąga największą brzytwę i wystawią ją do światła. Muzyka towarzyszy mu
delikatnie, potem ustaje. Mówi w zupełnej ciszy)
TODD
Nareszcie! Moje prawe ramię znowu jest kompletne!
(Światła zostają przyciemnione. Błyszczy jedynie ostrze brzytwy. Jednocześnie
rozpoczyna się muzyka – razem z orkiestrą rozbrzmiewają organy. Pojawia się ZESPÓŁ,
w jego składzie SĘDZIA i BEADLE. ZESPÓŁ śpiewa)
SWEENEY TODD – BALLADA 2
07 na płycie (I) – str. 18
ZESPÓŁ
BRZYTWĄ RACH-CIACH-CIACH, SWEENEY!
NIECH ROZTAŃCZY SIĘ
NIECH Z FAŁSZYWEJ BIELI TERAZ PUŚCI KREW
BEADLE
ŁAGODNY GŁOS, UPRZEJMY GEST
CZTERY KOBIETY
CZASAMI UŚMIECH, NIGDY ŚMIECH
MĘŻCZYZNA (bas)
ON ZNAŁ ZWYCZAJE NAJLEPSZYCH SFER
NIE UMIAŁ ZAPOMNIEĆ
WYBACZYĆ? O NIE!
19 | S t r o n a
ZESPÓŁ
NIE SWEENEY
BO SWEENEY TODD
DWAJ MĘŻCZYŹNI (bas i tenor)
JAK DEMON GOLIŁ NA FLEET STREET
20 | S t r o n a
# 6 GIL, ZIĘBA, SZCZYGIEŁ, KOS
Green Finch and Linnet Bird – str. 18
08 na płycie (I)
(Wszyscy znikają. Przez chwilę jest ciemno, słychać jedynie ćwierkanie i śpiew ptaków.
Światło pada na fasadę domu SĘDZIEGO TURPINA. Wchodzi SPRZEDAWCA PTAKÓW
taszcząc dziwną konstrukcję powiązanych ze sobą wiklinowych klatek dla ptaków. To z
nich dochodzi ptasi śpiew. Na piętrze domu SĘDZIEGO pojawia się młoda, wyjątkowo
piękna dziewczyna z długimi włosami blond. Jest to JOANNA. Przez chwilę stoi zadumana,
potem spogląda na ptaki)
JOANNA
Jak się dziś mają?
SPRZEDAWCA PTAKÓW
Głodne jak zawsze, panno Joanno.
(unosi klatki w stronę dziewczyny)
JOANNA
GIL, ZIĘBA, SZCZYGIEŁ, KOS
WILGA I SŁOWIK
KTO IM DAJE GŁOS?
JAK MOGĄ Z WERWĄ TAK
ŚPIEWAĆ W NIEWOLI
MARZY IM SIĘ LOT
NIEBO NAD NAMI
WZYWA JE, WZYWA JE
WIDZĄ JE ZZA KRAT
KLATKA WIĘZI JE
GDY ZA OKNEM DESZCZ
NOCE PEŁNE GWIAZD
KTO WAM DAJE GŁOS?
PO CO ŚPIEW
KTO WAM DAJE GŁOS?
GIL, ZIĘBA, SZCZYGIEŁ, KOS
WILGA I SŁOWIK
KTO IM DAJE GŁOS?
SKĄD TA MELODIA CO
PŁYNIE BEZ KOŃCA
CZY RADOŚĆ SŁYCHAĆ W NIEJ
CZY TO TĘSKNOTA
CZY TO ROZMOWA CZY SŁOWA
CZY TO GŁOS SENNY
CZY TO KRZYKI
CZY TO SZEPTY
21 | S t r o n a
GIL ALBO BARWNY DROZD
ŚPIEWA ZA ŻYCIE
KTO CHCE KUPIĆ GŁOS?
MOŻE BEZPIECZNIEJ IM
W KLATCE NIŻ W ŚWIECIE
W KTÓRYM RZĄDZI ZŁO
(Wchodzi ANTONI. Zauważa JOANNĘ i staje oszołomiony jej urodą)
JA SAMA W KLATCE TKWIĘ
NIE MA W NIEJ DRZWI
CISZA I MROK
SKOWRONEK MÓJ ŚPI
PTAK TEN POSTRADA GŁOS
GDY W NIEWOLI
KTO I KIEDY
MNIE WYZWOLI
GIL, ZIĘBA, SZCZYGIEŁ, KOS
WILGA I SŁOWIK
NIECH NAUCZĄ MNIE
CHOĆ MI SKRZYDEŁ BRAK
ŚPIEWAĆ CHCĘ
(JOANNA smutno patrzy w dal)
# 7 PANNO…
Ah, Miss – str. 20
09 na płycie (I)
ANTONI
(zapatrzony na JOANNĘ śpiewa delikatnie)
OPŁYNĄŁEM ŚWIAT
WIDZIAŁEM CUDA
OD SKALISTYCH GÓR
PO DOLINĘ KATMANDU
ALE NAWET W LONDYNIE
NIE WIDZIAŁEM BOGINI…
(żywo, bez tchu)
PANNO…
ZOBACZ MNIE, ZOBACZ MNIE, PROSZĘ
DOJRZEĆ MNIE CHCIEJ, OCH
DOJRZYJ MNIE, DOJRZYJ MNIE
SPOJRZEĆ CHCIEJ
OCH, MISS
CO TEŻ TAM, CO TEŻ TAM, WIDZISZ NA TAMTYCH DRZEWACH
ZOBACZ MNIE, ZOBACZ MNIE
SZANSĘ DAJ
22 | S t r o n a
PO CO PŁYNĄĆ W ŚWIAT
SZUKAJĄC CUDÓW
GDY W LONDYNIE TU
JEST NAJWIĘKSZY ŚWIATA CUD
OCH, MISS
WIDZĘ CIĘ, WIDZĘ CIĘ CAŁĄ
BLADĄ, PRZEJĘTĄ
CO CI JEST, CZEMU TAK
SMUCISZ SIĘ
BŁAGAM
NIE GIŃ W CIEMNOŚCI POKOJU
ZOSTAŃ PRZY OKNIE
SPOJRZYJ TU, SPOJRZYJ TU
BŁAGAM CIĘ
ZOBACZ…
ANTONI JOANNA
…MNIE GIL, ZIĘBA, SZCZYGIEŁ, KOS
ZOBACZ WILGA I SŁOWIK
MNIE NIECH NAUCZĄ MNIE
CHOĆ MI SKRZYDEŁ BRAK
ZOBACZ MNIE ŚPIEWAĆ CHCĘ
(Kiedy JOANNA odwraca się by odejść od okna, ich spojrzenia spotykają się i piosenka
zamiera im na ustach. Chwila ciszy. Nagle szponiasta ręka wyłania się ze sterty śmieci.
ANTONI odskakuje i widzi ŻEBRACZKĘ, która spała na śmietnisku przykryta szalem.
ŻEBRACZKA wyciąga do niego kubek. JOANNA, przestraszona, znika w oknie)
ŻEBRACZKA
GROSZ, GROSZ
DLA NIESZCZĘSNEJ BIEDACZKI
(ANTONI pospiesznie wrzuca monetę do kubka. ŻEBRACZKA przygląda się)
PAN MI RACZY WYBACZYĆ
DOBRY PANIE
DZIĘKI
(ANTONI odwraca się ku oknu i stwierdza, że JOANNY już tam nie ma, a okno jest
zamknięte. ŻEBRACZKA chce się oddalić)
ANTONI
Zaczekajcie, mateczko!
(ŻEBRACZKA odwraca się)
Wiecie może, czyj to dom?
ŻEBRACZKA
Czyj! To dom samego sędziego Turpina!
23 | S t r o n a
ANTONI
A młoda dama, która tam przebywa?
ŻEBRACZKA
A, ona! To Joanna, jego śliczniutka wychowanka.
(poufnym tonem)
Ale nich cię tam nie nosi, młody człowieku. Nie chodź tam, jeśli ci życie miłe.
(kiwa na niego głową)
Przekrocz progi tego domu, a nie ominie cię chłosta. Jak każdego innego młodzieniaszka,
który ma w głowie figle.
(spogląda na niego z ukosa)
HEJ! HO! O TO SZŁO?
MŁODY MARYNARZU?
GROSIK MI DASZ I BIERZ NA MASZT
JA RUFĘ CI WYSTAWIĘ
(Chwyta go za krocze i tańczy dookoła w groteskowy sposób, unosząc spódnicę. ANTONI
jest zażenowany. Wyjmuje z kieszeni monety i rzuca je ŻEBRACZCE)
ANTONI
Proszę, proszę bardzo. Bierz i uciekaj stąd. I to już!
(ŻEBRACZKA mrucząc pod nosem zbiera pieniądze i oddala się. ANTONI odwraca się w
stronę domu i spogląda w okno. Ptaki skrzeczą, wystraszone nagłym hałasem. ANTONI
dopiero teraz je dostrzega. Podchodzi do SPRZEDAWCY PTAKÓW, który właśnie zasnął,
szturcha go, aż się obudzi i badawczo przygląda się klatkom)
Który ma najsłodszy głos?
SPRZEDAWCA PTAKÓW
Wszystkie śpiewają tak samo, mój panie. Sześć pensów i ani jednego więcej. Prawie
darmo.
(ANTONI wybiera jednego ptaka, daje SPRZEDAWCY monety, zabiera klatkę)
ANTONI
Ten się wybija ponad inne.
(obserwuje klatkę)
Dlaczego tak zapamiętale łomocze skrzydłami w kraty?
SPRZEDAWCA PTAKÓW
Oślepiamy je, młody panie. Zawsze tak robimy. Ślepe nie rozróżniają dnia od nocy i
śpiewają bez ustanku. Piękne istoty…
24 | S t r o n a
(wstaje, zarzuca klatki na plecy i odchodzi)
Niech teraz śpiewa tylko dla pana.
(Odchodzi. JOANNA ponownie pojawia się w oknie. ANTONI podnosi klatkę do góry, dając
jej do zrozumienia, że to prezent i zachęca, by po nią zeszła. JOANNA waha się,
uśmiecha, kiwa głową i znika w oknie. ANTONI czeka. Nieśmiało, niemal ukradkiem,
JOANNA wymyka się przez drzwi i staje przed nimi. ANTONI podchodzi do niej trzymając
klatkę. JOANNA powoli wyciąga ręce. Ich dłonie stykają się)
# 8 JOANNA cz. 1
Johanna (Part I) – str. 22
10 na płycie (I)
ANTONI
(delikatnie)
DOTYKASZ, JOANNO
DOTYKAJ
JUŻ MYŚLAŁEM, ŻE SIĘ BUDZĘ
BŁOGOSŁAWIĘ TĘ OMYŁKĘ
JUŻ UZNAŁEM CIĘ ZA ZŁUDĘ
JOANNO
NIE ZNIKASZ, JOANNO
NIE ZNIKAJ
(JOANNA i ANTONI tak są w siebie zapatrzeni, że nie zauważają nadejścia SĘDZIEGO
TURPINA i PANA BEADLE)
SĘDZIA
(krzyczy)
Joanno! Joanno!
JOANNA
Mój Boże!
(zapomina o klatce i pędzi w stronę domu. ANTONI odwraca się i napotyka na wzrok
przyglądającego się mu SĘDZIEGO)
SĘDZIA
Jeżeli zobaczę cię raz jeszcze w pobliżu mego domu, pożałujesz dnia, w którym się
urodziłeś. Czy wyrażam się wystarczająco zrozumiale?
ANTONI
Szanowny panie, przysięgam, iż w mym sercu zrodziło się szlachetne uczucie…
25 | S t r o n a
SĘDZIA
(do PANA BEADLE)
Pozbądź się go!
(pospiesznie idzie do domu)
JOANNA!
Wiedziałam, że tak będzie!
BEADLE
(głaszcząc pieszczotliwie trzymaną w rękach pałkę)
Słyszałeś, co rozkazał Wysoki Sąd.
ANTONI
Przyjacielu, przecież niczym ci nie zawiniłem.
(BEADLE wyrywa mu z rąk klatkę, wyjmuje z niej ptaka, ukręca mu łepek i wyrzuca)
BEADLE
Dotarło, „przyjacielu”? Następnym razem to będzie twoja szyja!
(rusza za SĘDZIĄ)
SĘDZIA
Joanno, jeżeli ty sama ośmieliłaś tego łobuza…
JOANNA
Ojcze, przecież zawsze jestem tobie posłuszna.
SĘDZIA
(udobruchany, głaszcze ją delikatnie po policzku)
Słodkie dziecko.
(patrzy na nią pożądliwie)
Jak pięknie wyglądasz w tak zwiewnej sukience…
(JOANNA wbiega do domu, SĘDZIA idzie za nią, BEADLE za nimi. ANTONI zostaje sam, w
ręku trzyma pustą klatkę)
26 | S t r o n a
# 8a JOANNA cz. 2
Johanna (Part II) – str. 24
10 na płycie (I) c.d.
ANTONI
PRZENIKASZ, JOANNO
PRZENIKAJ
NIE UKRYJĄ CIĘ ZA OKNEM
NIE ODEJDĘ POKONANY
ZAWSZE BĘDĘ STAŁ PRZY TOBIE
ZAPLĄTANY W TWOJE WŁOSY BLOND
PRZENIKASZ, JOANNO
I WIEM, ŻE NIE ZNIKASZ
A JA WRÓCĘ, BY CIĘ WYRWAĆ STĄD
ZAPLĄTANY W TWOJE WŁOSY BLOND
(Roztrzaskuje klatkę, wyrzuca ją i wychodzi. Światło za nim dogasa, a w innej części
sceny odsłania rynek Świętego Dunstana. Na ulicy stoi ręcznie wymalowany wóz,
wyglądający jak sycylijska furmanka. Z boku widnieje na nim bogato zdobiony napis:
SIGNOR ADOLPHO PIRELLI FRYZJER-GOLIBRODA-WYRWIZĄB JEGO KRÓLEWSKIEJ
MOŚCI KRÓLA NEAPOLU. A pod nim: POZBĄDŹ SIĘ ŁYSINY ZA POMOCĄ MAGICZNEGO
ELIKSIRU PIRELLEGO)
# 9 CUDOWNY ELIKSIR PANA PIRELLIEGO
Pirelli’s Miracle Elixir – str. 26
11 na płycie (I)
(BEADLE chodzi wkoło, napuszony patroluje swój region. Wchodzą TODD i PANI LOVETT.
TODD niesie pokrowiec na brzytwy, PANI LOVETT koszyk na zakupy)
TODD
(wskazując na furmankę)
To on? Tam?
PANI LOVETT
Tak, mój drogi. Jest tu w każdy czwartek.
TODD
(czyta napis)
Fryzjer, golibroda i wyrwiząb Jego Królewskiej Mości Króla Neapolu.
PANI LOVETT
To Italianiec. Wszyscy o nim mówią.
27 | S t r o n a
TODD
Już niedługo.
PANI LOVETT
Och, panie Te, sądzi pan, że to się uda?
TODD
Od jutra będą się tłoczyć jak owce pod moim zakładem.
PANI LOVETT
(zauważa PANA BEADLE)
O nie! Spójrz! To pan Beadle (Bamford).
TODD
Lepiej być nie mogło.
PANI LOVETT
A jeśli cię rozpozna? Czy nie powinniśmy?...
TODD
Kobieto, zrobię to, po co tu przyszedłem.
PANI LOVETT
Wybacz, najmilszy. Masz rację.
(TOBIASZ, nastoletni pomocnik PIRELLI’EGO, prosty chłopak, wyłania się zza kurtyny z
tyłu wozu uderzając w blaszany bębenek. Rozbrzmiewa fabryczny gwizdek i ludzie
zbiegają się i gromadzą przed wozem)
28 | S t r o n a
TOBIASZ
PANIE I PANOWIE! *
INFORMACJĘ RADOSNĄ DZIŚ MAM!
CZY PORANNA POBUDKA TO ROZPACZ I ŻAL
BO NA BIAŁYCH PODUSZKACH PANOSZY SIĘ KŁAK
I ŁYSIENIA TO ZNAK?
(TAK), PANIE, PANOWIE,
NA TEN KŁOPOT REMEDIUM TU MAM!
OTO KONIEC PORANKÓW, GDY SYPIE SIĘ WŁOS
CUDOTWÓRCA PRAWDZIWY ZABIERZE DZIŚ GŁOS
KAŻDY POCZUJE, PANOWIE, JAK STAJE MU TEN, CO JUŻ PADŁ…
(kobieta spogląda, TOBIASZ uśmiecha się i grozi palcem, że to „nie to”)
ALE TUTAJ – NIE TAM!
(wskazuje na głowę – śmiech gapiów)
MOI PANOWIE, POWIADAM WAM
NA ZAMORSKĄ CHOROBĘ ZAPADŁEM NIESTETY JA SAM
NAJSŁAWNIEJSI LEKARZE NIE DAJĄ MI SZANS
A JA W ROZPACZ POPADAM, OGARNIA MNIE SZAŁ
MOJA GŁOWA CO DNIA ŁYSA ROBI SIĘ TAK
JAK NIEMOWLĘ NA WZNAK
ŻYCIE BYŁO ZŁYM SNEM
LECZ POJAWIŁ SIĘ TEN
GOLIBRODA I GENIUSZ, PIRELLI SIĘ ZWIE
CENNIEJSZY OD ZŁOTA DAROWAŁ MI PŁYN
WCIERAŁEM CODZIENNIE, WCIERAŁEM CO SIŁ
OTO FRYZ…
(teatralnie zrywa czapkę i ukazuje kaskadę gęstych włosów spływających na ramiona)
…CO TRZYDZIEŚCI MA DNI!
PAN PIRELLI
STWORZYŁ TEN ELIKSIR
BY CUDOWNIE WSZYSTKIM
ODRÓSŁ WŁOS
ŚWIAT ODMIENI
DA NADZIEJĘ ŁYSYM
PO TO JEST ELIKSIR
SPRÓBUJ GO
(do PIERWSZEGO FACETA – łysego)
MOŻE BUTELECZKĘ, MISTER?
OKAZYJNA CENA: JEDEN PENS
29 | S t r o n a
TŁUM
<jednocześnie --------------------------------------------------------------------------------
PIERWSZY FACET
WOLĘ KUPIĆ FLASZKĘ – TEN SAM KOSZT
DRUGI FACET
MAM TO GDZIEŚ!
PIERWSZY FACET
CHODŹMY STĄD
(odchodzi)
TOBIASZ
(do TRZECIEGO FACETA)
PROSZĘ TROCHĘ WETRZEĆ
TRZECI FACET
ZA BUTELKĘ PENSA TYLKO?
TOBIASZ
PROSZĘ WCIERAĆ ŚMIAŁO --------------------------------------------------------------->
(zatrzymuje łysego PIERWSZEGO FACETA, kropiąc jego głowę eliksirem)
PAN PIRELLI
STYMULUJE WZROST, SIR
CO TAK SZUMI? WŁOS, SIR!
ISTNY CUD
(lekko bierze go za rękę i kładzie na mokrym miejscu, zachęcając do masowania)
WCIERAĆ ŚMIAŁO
KROPLA TO ZA MAŁO
WIĘC BUTELKĘ CAŁĄ
SOBIE KUP
OKAZYJNA CENA: JEDEN PENS
TŁUM
<jednocześnie -------------------------------------------------------------------------------
PIERWSZY FACET
(do DRUGIEGO FACETA)
30 | S t r o n a
OKAZYJNA CENA – CZEMU NIE?
(patrzy z wahaniem na DRUGIEGO FACETA)
TRZECI FACET
NO I CO?
DRUGA KOBIETA
POWINIENEŚ SPRAWDZIĆ, JEDNĄ WEŹ
TOBIASZ
(do innych)
PROPONUJĘ PRÓBKĘ – TO NAJMILSZY ZAPACH, JAKI ZNAM
PIERWSZA KOBIETA
(do TRZECIEGO FACETA)
KTO POZWALA TAKIEJ ŁOBUZERII SIĘ TU ZBIERAĆ?
CZWARTY FACET
OKAZYJNA CENA – PENSA?
TOBIASZ
(do DRUGIEGO FACETA)
TO WYSTARCZY, DZIĘKI -------------------------------------------------------------------->
WŁOSY RZEDNĄ?
OTO I REMEDIUM
PANIE I PANOWIE
POWIEM TYLKO JEDNO:
(wskazuję na kosmatego mężczyznę stojącego obok)
KIEDY KTOŚ MA
WŁOS JAK SHELLEY
TO ELIKSIR
TO PIRELLI
TŁUM
<jednocześnie ------------------------------------------------------------------------------
PIERWSZY FACET
CHYBA WEZMĘ FLASZKĘ
31 | S t r o n a
DRUGI FACET
TO JA TEŻ
(PIERWSZY FACET kupuje po butelce dla obu, odbiera resztę)
PIERWSZA KOBIETA
MOŻE JEDNAK SPRÓBUJE MÓJ HARRY
DRUGA KOBIETA
JEMU NIE POMOŻE ŻADEN LEK
TOBIASZ
PROSZĘ TO POWĄCHAĆ
PACHNIE JAK LIMONKA
DRUGI FACET
(do PIERWSZEGO FACETA)
CHODŹMY GDZIEŚ NA ŁYK
PIERWSZY FACET
A JEST TU PUB?
DRUGI FACET
DWA KROKI STĄD
PIERWSZA KOBIETA
(do DRUGIEJ KOBIETY)
MNIE WYSTARCZĄ MOJE WŁOSY
TRZECI FACET
A MNIE NIE
CZWARTY FACET
POWIEDZ IM
TRZECIA KOBIETA
KAŻDY DOBRZE WIE ------------------------------------------------------------------------>
TODD
(głośno do PANI LOVETT)
CZUJE PANI, SKĄD TEN TRUPI SMRÓD?
CHYBA JEST TU GDZIEŚ KLOACZNY DÓŁ
32 | S t r o n a
PANI LOVETT
CHYBA JEST TU GDZIEŚ KLOACZNY DÓŁ
PAN WYBACZY, SKĄD TEN TRUPI SMRÓD?
TOBIASZ
PAN PIRELLI
I JEGO ELIKSIR
DZIŚ ŁYSINA BŁYSZCZY
JUTRO LOK
KTO SIĘ LENI
TEN PERUKĘ LUBI
ALE GDY JĄ ZGUBI
BĘDZIE SZOK!
(do CZWARTEJ KOBIETY)
MOŻE PANI WEŹMIE FLASZKĘ?
TŁUM
<jednocześnie -------------------------------------------------------------------------------
TODD
(wąchając butelkę PIERWSZEGO FACETA)
A TO CO?
PANI LOVETT
(badając butelkę TRZECIEGO FACETA)
A TO CO?
PIERWSZY FACET
TO NA POROST WŁOSÓW
CZWARTY FACET
POPROSZĘ
TODD
(oddając butelkę z niesmakiem)
TOŻ TO MOCZ
PANI LOVETT
CZUJĘ MOCZ
33 | S t r o n a
DRUGI FACET
ON MÓWI, ŻE TO MOCZ
TODD
CZYSTY MOCZ
PANI LOVETT
NIE DOTYKAJ, BO SIĘ OTRUJESZ
FACET
(do TRZECIEGO FACETA)
CZY PAN KPI?
TODD PANI LOVETT
(potakując)
TO JEST SMRÓD ZWYKŁYCH SZCZYN TO ZAJZAJER NIE ELIKSIR
DRUGA KOBIETA I PIĄTY FACET
MÓWIĄ, ŻE TO ZWYKŁE SZCZYNY
TOBIASZ
CENA OKAZYJNA
TO NAJMILSZY ZAPACH, JAKI ZNAM
MOŻE TYLKO PRÓBKA?
TOŻ TO NIE PODRÓBKA, MISTER
FACET I KOBIETA
CZEMU TO TAK ŚMIERDZI?
SIKÓW TU NIE CHCEMY
CO TO JEST?
KOBIETA
ODDAJ NAM PIENIĄDZE
FACET
A PANI ZDANIEM, CZYM TO PACHNIE?
PANI LOVETT
ODDAJ IM PIENIĄDZE
TOBIASZ
(próbuje ich uspokoić wskazując na TODDA)
34 | S t r o n a
PRZECIEŻ TO SZALENIEC, MISTER
PRZECIEŻ TO SZALENIEC -------------------------------------------------------------------->
TODD I PANI LOVETT
GDZIE JEST TEN PIRELLI?
TŁUM
TAK! GDZIE JEST TEN PIRELLI?
TOBIASZ
(rozpaczliwie uderzając w bębenek nie do taktu)
PAN PIRELLI JEDNO GWARANTUJE -
TODD
KAŻDY SIĘ OTRUJE!
SMRODEM SZCZYN!
TŁUM
POKAŻ SIĘ, PIRELLI!
35 | S t r o n a
TOBIASZ
TAK, JUŻ NAM ROŚNIE
BUJNA KOAFIURA
DAMY DADZĄ NURA
PANI LOVETT
MUCHY TEŻ!
(TŁUM wybucha nieprzyjaznym śmiechem)
TŁUM
ODDAJ NAM CHOLERNĄ FORSĘ!
ODDAJ NAM CHOLERNĄ FORSĘ!
TOBIASZ
(śpiewa szybko i nerwowo, rozpaczliwie wpatrując się w kurtynę)
PAN PIRELLI
OJCEM JEST MIKSTURY
BARDZO PROSZĘ, KTÓRY
Z PANÓW CHCE
NIECH SPRÓBUJE
CZY NASZ LEK SKUTKUJE
KTO GO PRZETESTUJE
CHWATEM JEST
PAN PIRELLI
ZAWSZE GWARANTUJE
MOŻE – KTO KUPUJE
WŁOSY MIEĆ
TEN ELIKSIR
SZYBKO CZYNI CUDA
PYTASZ, CZY SIĘ UDA?
TRZECH MĘŻCZYZN
NO I CO Z PIENIĘDZMI?
TOBIASZ
WŁOSY TO NIE ZŁUDA
TŁUM
(indywidualne pokrzykiwania składają się na wspólny okrzyk)
ODDAJ NAM PIENIĄDZE
GDZIE JEST TEN PIRELLI?
EJ, POKAŻ SIĘ, PIRELLI!
ODDAJ NAM PIENIĄDZE
36 | S t r o n a
TOBIASZ
OTO NASZ MAGISTER
ON MAGICZNY MA ELIKSIR
KTO POMAGA WSZYSTKIM?
TŁUM
POKAŻ SIĘ, PIRELLI!
GDZIE TEN SZALBIERZ?
GDZIE JEST TEN PIRELLI?
TOBIASZ
(w geście rozpaczy odsłania kurtynę, ukazując PIRELLI’EGO, wystrojonego „Włocha” w
błyszczącym kostiumie, mężczyznę o gęstych, czarnych włosach i promiennym uśmiechu
– tłum milknie pod wrażeniem. TOBIASZ pada wyczerpany)
OTO ON!
# 9a KONKURS – POJAWIENIE SIĘ PANA PIRELLIEGO
Pirelli’s Entrance – str. 33
12 na płycie (I)
PIRELLI
(Kłania się, po czym nieruchomieje w wyniosłej postawie. W jednej ręce trzyma bogato
zdobioną brzytwę, w drugiej – złowrogo wyglądające obcęgi do wyrywania zębów.
Śpiewa)
JAM JEST ADOLFO PIRELLI
KRÓLEWSKI CYRULIK, CYRULIK JAK KRÓL
E BUON GIORNO, DZIEŃ DOBRY *
SIĘ KŁANIAM DO STÓP
(kłania się)
I JA – LEGENDARNY PIRELLI
DOMAGAM SIĘ WIEDZIEĆ
KTO CZELNOŚĆ POWIEDZIEĆ MA ŻE
MÓJ ELIKSIR TO MOCZ?
KTO MÓWI TO?
TODD
Ja!
(podnosi butelkę z eliksirem)
Nazywam się Sweeney Todd. Otworzyłem buteleczkę z eliksirem pana Pirelli’ego i
powiadam wam, to wierutne oszukaństwo, świństwo przyrządzone z sików i atramentu.
(PANI LOVETT bierze buteleczkę z rąk TODDa i wącha ją)
37 | S t r o n a
PANI LOVETT
Ma rację. Fuj! Równie dobrze możecie wyrzucić pieniądze do ścieku!
(Rozbija butelkę o ziemię. OBSERWATORZY podekscytowani i zadziwieni, wydają z siebie
„uchy” i „echy”)
TOBIASZ
(wzburzony, uderza w bębenek i krzyczy)
Panie i Panowie, nie zwracajcie uwagi na brednie tego szaleńca. Kto z państwa pierwszy
do królewskiego golenia?
TODD
(wtrąca się)
To nie wszystko…
(wpatrzony w PIRELLI’EGO)
Ja nie służyłem żadnemu władcy, ale idę o zakład, że potrafię ogolić i wyrwać ząb
dziesięciokrotnie sprawniej od każdego ulicznego szarlatana!
(podnosi swój futerał z brzytwami i ukazuje go TŁUMOWI)
Czy widzicie te brzytwy?
PANI LOVETT
W całej Anglii nie ma lepszych.
TODD
(do PIRELLI’EGO)
Stawiam je przeciwko twoim pięciu funtom, że nie dorastasz mi do pięt. Słyszysz mnie,
„królewski golibrodo”? Przyjmij wyzwanie lub przyznaj się do szalbierstwa.
PANI LOVETT
Brawo, brawo!
(TŁUM śmieje się i cieszy, jest wyraźnie po stronie TODDA. PIRELLI, okazalej niż
kiedykolwiek, unosi rękę gestem prosząc o ciszę. Dumnie kroczy w stronę TODDA,
wyjmuje mu z ręki futerał z brzytwami, otwiera go i bacznie im się przygląda)
PIRELLI
(mówi z wyraźnie udawanym obcym akcentem, ledwie ukrywając prawdziwą narodowość
– tu: irlandzką)
Brzytwy prima sort-e. Raz-y widzianye, na długo zostają w pamięci.
(wyjmuje szczypce do wyrywania zębów)
38 | S t r o n a
Cóż-y za wspaniałe szczypyce! I ty stawiasz je pan za pięć-y funty?
TODD
Stawiam.
PIRELLI
(zwraca się do tłumu)
Czy dobyrze słychać-y tego stupido, głupiego człowiekka? Zobaczycie, już-y za chwilę
pożałuje swojej-y głupotyty. Niech-y będzie – pięć-y funty!
TODD
(przygląda się tłumowi)
Przyjaciele, sąsiedzi, kto ma ochotę na darmowe golenie?
PIERWSZY MĘZCZYZNA
(ochoczo wysuwa się przed tłum)
Ja, panie Todd, ja.
DRUGI MĘŻCZYZNA
(równie ochoczo występuje naprzód)
I ja, panie Todd, ja też.
TODD
Zapraszam więc. Przynieście mi fotel.
PIRELLI
(do TOBIASZA)
Chłopypcze, przynieś miedynicycę, przynieś-y ręcznikki!
TOBIASZ
Się robi, panie Pirelli…
PIRELLI
Szybko!
(kopie TOBIASZA, chłopak znika za kurtyną wozu)
TODD
Czy pan Beadle (Bamford) może być naszym sędzią?
39 | S t r o n a
BEADLE
Jak zawsze z przyjemnością służyć będę moim bliźnim.
(Gdy pojawia się mężczyzna niosący drewniane krzesło, a TOBIASZ wygląda z wozu
trzymając miednice i ręczniki, BEADLE przejmuje dowodzenie. Do mężczyzny, nakazując,
gdzie ma stać krzesło)
Ustaw je tu.
(PIERWSZY FACET siada na „fotelu” TODDA, DRUGI FACET na krześle PIRELLI’EGO.
PIRELLI wyciąga teatralnym gestem elegancki „śliniaczek” i obwiązuje swojego klienta.
TODD wprawnie owija swojego klienta zwykłym ręcznikiem)
Gotowi?
PIRELLI
Gottowy!
TODD
Gotowy!
BEADLE
Wygrywa najszybsze i najgładsze golenie!
(Dmucha w gwizdek. Muzyka staje się bardziej zaangażowana. Rozpoczyna się konkurs.
PIRELLI bardzo szybko ostrzy brzytwę, TODD robi to spokojnie, wręcz powoli. PIRELLI co
chwilę będzie zerkać w stronę TODDA, coraz bardziej przerażony biegłością przeciwnika.
Zaczyna od nerwowego ubijania piany)
# 10 – KONKURS cz. 1
The Contest (Part I) – str. 36
12 na płycie (I) c.d.
PIRELLI
(śpiewa do publiczności mieszając zaciekle)
TAK, SIGNORINI, SIGNORI
JA PIANĘ UBIJAM
LECZ PIANY NIE BIJĘ
TO FAKT
SIGNORINI, SIGNORI
POWIADAM TU WAM
JA PAPIEŻA GOLIŁEM
PAPIEŻA – JA SAM
(zaczyna pędzlować klienta)
PANIE SWEENEY CZY JAK TAM
(sarkastycznie skłania się TODDOWI)
40 | S t r o n a
(SCUSI…)
(do klienta, któremu nałożył pianę na nos)
POWIADASZ: TO KŁAMSTWA
KARDYNAŁ LUB BISKUP – PAN POWIE – TO WSZYSTKO
SI!
SAM PAPIEŻ TO BYŁ
(Nieoczekiwanie, TODD nie zaczyna golenia swojego klienta. Obserwuje tylko starania
PIRELLI’EGO. PIRELLI zaczyna czuć przewagę i – nie spiesząc się już – przyśpiewuje
sobie wykonując rytmiczne ruchy brzytwą i wycierając ją teatralnie)
[zwrotka od 1’35 do 1’55 na płycie (I)
usunięta z nowej wersji libretta]
KTO WYRWIE CI ZĄB
KTO ZGOLI CI WĄS
NIE MOŻE BYĆ GŁĄB
TO MUSI BYĆ KTOŚ
BO JEDEN ZŁY RUCH
NIEZDARNY GEST
I LEJE SIĘ KREW
I TYLE JEJ JEST – OJEJ
A KREW JEST NAM WBREW
(TODD ostrzy brzytwę o pasek powoli i dokładnie, rozpraszając PIRELLI’EGO
i przykuwając uwagę tłumu)
KTO BRODĘ CHCE ŚCIĄĆ
OGOLIĆ CHCE TWARZ
OBSŁUŻY GO MĄŻ
OPINII SWEJ WART
BO SZTUKA TO JEST
TAJNIKI JEJ ZNAM
(wyciąga naukowe rysunki anatomiczne ze zbliżeniami twarzy, przekrojami, etc.)
STUDIUJĘ TEN FACH OD MŁODYCH LAT
(TODD zaczyna powoli mieszać krem)
KTO SKRÓCIĆ CHCE WŁOS
NADOBNĄ MIEĆ TWARZ
OGOLĘ NA GŁADKO
TAK JAK NA ZADKU
JUŻ OD KOŁYSKI BYŁO ZNAĆ
ŻE TALENT ŁASKAW DAĆ
SAM BÓG
TU TRZEBA MIEĆ FACH
TU TRZEBA MIEĆ STYL
TU ŁEB TRZEBA MIEĆ
I ZDAĆ SIĘ NA CHWYT
41 | S t r o n a
A KTO FACH TU MA
NO, KTO JAK NIE JA…
(kiedy PIRELLI efekciarsko trzyma długą nutę, TODD kilkoma wprawnymi ruchami
pędzluje twarz klienta, goli go i wzywa PANA BEADLE do wydania werdyktu)
BEADLE
(dmucha w gwizdek i orzeka)
ZWYCIĘŻYŁ PAN TODD
PANI LOVETT
(głaszcze policzek klienta)
Gładki niczym pupa niemowlaka!
(TŁUM wydaje „ochy” i „achy”)
OPCJA CIĘCIA – jeżeli nie inscenizujesz #10a – The Contest (Part II), przejdź
dalej do miejsca oznaczonego „kontynuuj tutaj” (str. 52).
TODD
(rozgląda się wkoło)
A teraz, kto na wyrwanie zęba? Za darmo, żadnych opłat!
MĘŻCZYZNA Z GŁOWĄ OBWIĄZANĄ CHUSTĄ
Ja, proszę pana. Ja!
(biegnie do fotela zwolnionego przez ogolonego mężczyznę)
TODD
(rozgląda się)
Czy są inni chętni?
(cisza)
Nie ma nikogo?
(zwraca się do PANA BEADLE)
Szanowny panie, skoro nie ma możliwości sprawdzenia naszej drugiej umiejętności,
domagam się mych pięciu funtów!
PANI LOVETT
Do których ma pełne prawo!
42 | S t r o n a
(do TŁUMU)
Racja?
(TŁUM potwierdza i wiwatuje)
PIRELLI
Moment-o! Moment-o! Jeszcze nie finito!
(zwraca się do TOBIASZA)
Dalej, bambino! Właź-y na krzesyło.
TOBIASZ
(przerażony)
Ja, Signor? Och, tylko nie ząb, błagam pana! Nic mnie nie rwie, nic nie boli…
PIRELLI
(wymierzając chłopakowi policzek)
A teraz?
(siłą wciąga TOBIASZA na fotel i zwraca się do TŁUMU)
Przekkonamy się, czyja teraz victoria. Tegoż Pan-y Todd-y – czy magnifico Pirelli!
BEADLE
Gotowi?
PIRELLI
Gottowy!
TODD
Gotowy!
# 10a – KONKURS cz. 2
The Contest (Part II) – str. 39
12 na płycie (I) c.d.
(BEADLE dmie w gwizdek. TODD, jeszcze bardziej beztroski niż przy pierwszej
konkurencji, stoi tylko naprzeciw swego klienta-pacjenta. PIRELLI na siłę próbuje
otworzyć usta TOBIASZA wymachując szczypcami. W końcu dostaje się do środka,
wybiera ząb, wpycha szczypce do ust TOBIASZA i zaczyna śpiewać z udawaną beztroską.
W trakcie piosenki TOBIASZ jęczy, potem krzyczy – do rytmu)
PIRELLI
KTO WYRWAĆ CHCE ZĄB
TEN DRYG MUSI MIEĆ
43 | S t r o n a
BO WYRWIE NIE TO…
(do piszczącego TOBIASZA)
NIE RUSZAJ SIĘ, SIEDŹ!
(do publiczności)
BO RĘKA DRGNIE I OMSKNIE SIĘ
A CĘGI W NIEJ, ŻE HEJ
I KORZEŃ SIĘ TNIE
I KREW LEJE SIĘ
KTO WYRWAĆ CHCE ZĄB
A KUNSZTU MU BRAK
TO MARNY TWÓJ LOS
I GĘBA JAK WRAK
WULKANEM JEST ZĄB
I ZROBI CI: BUM!
(spoglądając wyniośle na TODDA)
PLOMBUJESZ WIĘC DZIÓB
I PACJENT JEST TRUP!
(PIRELLI wyciąga obcęgi i zmaga się z TOBIASZEM, który zawodzi coraz głośniej,
ustawiając go w końcu w nowej pozycji – tymczasem TODD obserwuje)
MAM DŁUTO I MŁOT
I WPRAWIAM JE W RUCH
A TYLE TU ŚLINY
(zakrywa dłonią usta TOBIASZA)
MOŻNA ZWARIOWAĆ
Z NIMI
(do TOBIASZA, który rzęzi)
I NIE WRZESZCZ
BO WRÓCISZ TAM, SKĄD PRZYSZEDŁEŚ
(do tłumu z wymuszonym uśmiechem)
A DŁUTA BATUTA W MYCH RĘKACH TO SKARB
(odsuwa rękę i wprowadza obcęgi)
TU TRZEBA MIEĆ STYL
TU TRZEBA MIEĆ FACH
TU ŁEB TRZEBA MIEĆ
KTO WSZYSTKO TO MA?
PROWADZĘ JA
WYGRYWAM JA
44 | S t r o n a
(PIRELLI ponownie przeciąga ostatnią nutę, TODD nadal go obserwuje. Następnie jednym
szybkim ruchem zdejmuje chustę z głowy swego pacjenta, delikatnie otwiera jego usta,
zagląda, i jednym zręcznym ruchem pociąga za szczypce. Odwraca się do tłumu, podnosi
szczypce do góry i pokazuje wyrwany ząb. BEADLE gwiżdże. Tłum ryczy w głośnym
aplauzie. PIRELLI, któremu znowu przerwano w środku wersu, dostrzega, że TODD już
wyrwał ząb swojego pacjenta i… poddaje się)
A NIECH-ŻE TO SZLAG!
MĘŻCZYZNA
(zrywa się z krzesła)
Nic nie czułem! Nawet ukłucia!
PANI LOVETT
Ten człowiek to cholerny geniusz!
BEADLE
(rozpromieniony, wskazuje na TODDA)
Oto nasz podwójny zwycięzca – pan Sweeney Todd!
(PIRELLI pozostawia TOBIASZA z niewyrwanym zębem i z wymuszoną godnością
podchodzi do TODDA)
Kontynuuj tutaj – jeśli nie inscenizowałeś #10a – The Contest (Part II)
PIRELLI
(kłaniając się nisko)
Ja skłaniam-y się przed maestro wielokrotnie mnie przewyższającego.
TODD
Moje pięć funtów.
PIRELLI
(wyciąga bogato zdobioną sakiewkę i wyjmuje z niej pięć funtów)
Oto i one. I niech-y dobry Bóg-y ci sprzyja… do naszego następnego spotkanija. Presto,
chłopcze.
(kłania się widzom)
Signori! Bellissime signorine! Buon giorno! Buon giorno a tutti!
(kopie TOBIASZA i chodzi do wozu, który TOBIASZ ciągnie niczym koń)
45 | S t r o n a
PANI LOVETT
(do TODDA)
I kto by pomyślał, kochaniutki! Pokazałeś im!
(TŁUM gromadzi się wokół TODDA)
MĘŻCZYZNA W CHARAKTERYSTYCZNEJ CZAPECZCE
Panie Todd. Czy prowadzi pan własny interes?
PANI LOVETT
Pewnie że tak! Sweeney Todd – Salon Fryzjerski. Nad moim sklepem z pasztecikami. Na
Fleet Street.
(zaintrygowany BEADLE podchodzi do TODDA i PANI LOVETT)
BEADLE
Panie Todd… Może to niedorzeczne, ale pańska twarz wydaje mi się znajoma.
PANI LOVETT
(stara się ukryć zdenerwowanie)
Jego twarz? A to ci dopiero! Toż to kuzyn mojego wujka. Nie ma jeszcze trzech dni jak
przyjechał z Birmingham.
TODD
(elegancko)
Ale już zdążyłem się przekonać, że o panu Beadle mówi się jedynie z szacunkiem.
BEADLE
(wszelkie podejrzenia natychmiast się rozmyły)
Sam pan rozumie, staram się jak mogę dbać o sąsiadów.
(do PANI LOVETT)
Na Fleet Street? Nad pani sklepem, tak?
PANI LOVETT
W rzeczy samej.
BEADLE
Panie Todd, zjawię się tam na pewno przed końcem tygodnia.
TODD
(nie okazując emocji)
46 | S t r o n a
Będzie pan bardzo mile widziany, panie Beadle. I gwarantuję panu – nie tylko nie pobiorę
opłaty, ale ogolę pana tak, jak nikt jeszcze pana nie ogolił.
(PANI LOVETT bierze TODDA pod ramię i schodzi z nim ze sceny. Zaciemnienie. sceny.
Na środku ukazuje się ŻEBRACZKA z innymi członkami ZESPOŁU i śpiewają)
# 10b SWEENEY TODD – BALLADA 3
The Ballad of Sweeney Todd – str. 43
13 na płycie (I)
CZŁONKOWIE ZESPOŁU
SWEENEY ZBIERAŁ, BO SWEENEY SIAŁ
MECHANICZNY MIAŁ W GŁOWIE PLAN
RZUCAŁ IM SIEĆ, RZUCAŁ IM HAK
ABY PRZYNĘTĘ PAN BEADLE MU ZJADŁ
SWEENEY TODD TAK OMAMIŁ ICH
WABIŁ ICH, OTUMANIŁ ICH
BRAŁ ICH NA LEP, KUSIŁ Z FASONEM
MIAŁ DLA NICH BILET W JEDNĄ STRONĘ
SWEENEY ZBIERAŁ, BO SWEENEY SIAŁ
MECHANICZNY MIAŁ W GŁOWIE PLAN
SWEENEY TODD TAK OMAMIŁ ICH
WABIŁ ICH, OTUMANIŁ ICH
BRAŁ ICH NA LEP, KUSIŁ Z FASONEM
MIAŁ DLA NICH BILET W JEDNĄ STRONĘ.
SWEENEY!...
OPCJA CIĘCIA – Ta scena została wycięta z oryginalnej nowojorskiej produkcji
ze względu na ograniczenia czasowe. Pozostała jednak w libretcie, bo autorzy
sądzą, iż pogłębia postać SĘDZIEGO TURPINA.
Jeśli nie inscenizujesz #11 – Johanna, idź do „kontynuuj tutaj” (str. 59)
(Światła ukazują teraz pokój w domu SĘDZIEGO TURPINA. SĘDZIA ubrany jest w swoje
urzędowe szaty, w dłoni trzyma Biblię. W pokoju obok siedzi JOANNA, szyje)
# 11 JOANNA cz. 3 (Mea culpa)
Johanna (Mea culpa) – str. 43
16 na płycie (I)
SĘDZIA
MEA CULPA, MEA CULPA
MEA MAXIMA CULPA
MEA MAXIMA, MAXIMA CULPA
BOŻE WYBAW MNIE!
UCHOWAJ!
POMIŁUJ! POWSTRZYMAJ!
UCHOWAJ (MNIE)!
47 | S t r o n a
(SĘDZIA zagląda przez dziurkę od klucza do pokoju JOANNY)
JOANNO, JOANNO
TY JESTEŚ JUŻ KOBIETĄ
SŁONECZNE ŚWIATŁO Z OKNA
PRZENIKA BIEL TWYCH SZAT
JOANNO, JOANNO
TEN BLASK – ODSŁANIA SKÓRĘ TWĄ
(zawstydzony przestaje zaglądać)
NIE!
BOŻE!
TY WYBAW MNIE!
(pada na kolana)
UCHOWAJ MNIE!
(zaczyna zdzierać z siebie szaty)
BIJ
SIĘ
W PIERŚ…
(obnażony od pasa w górę bierze do ręki pejcz)
JOANNO, JOANNO
OGLĄDAM CIĘ Z UKRYCIA
GDY STOISZ TAK ZA SZYBĄ
WPATRZONA W LUDZKI TŁUM
TWE USTA, JOANNO
TAK MIĘKKIE, GDY ROZCHYLASZ JE
(batoży się)
BOŻE!
(samobiczowanie)
UCHROŃ MNIE!
CHUĆ
MNĄ TARGA
JOANNO!
JOANNO!
TY JESTEŚ TAK NIEWINNA
KOCHAŁEM CIĘ JAK CÓRKĘ
TY KUSISZ, JOANNO
NIEWINNOŚĆ TWOJA WABI MNIE
NIEWINNOŚĆ TAK POCIĄGA MNIE
(dalej się batoży)
48 | S t r o n a
NIE!
(kontynuuje)
BOŻE! *
UCHROŃ MNIE!
PRZESTAŃ! JUŻ!
TERAZ JUŻ NIC
TE-RAZ
ZA-RAZ
TE-RAZ
(spokojniejszy, podchodzi na kolanach do drzwi i znowu podgląda)
JOANNO!
JOANNO!
NIE MOGĘ CIĘ TU TRZYMAĆ
ŚWIAT WZYWA CIĘ ZA OKNEM
ODLECIEĆ CHCESZ JAK PTAK
ZWARIUJĘ, JOANNO
TY JESTEŚ JUŻ KOBIETĄ
NIE ZNIOSĘ TEGO DŁUŻEJ – NIE…
(i ponownie biczuje się jak szalony)
BOŻE! *
UCHROŃ MNIE!
BOŻE!
UCHROŃ MNIE!
RATUJ!
(kulminacja)
BOŻE!
(dysząc ciężko uspokaja się, odzyskuje kontrolę i zaczyna się ubierać)
JOANNO, JOANNO
ZATRZYMAM CIĘ NA ZAWSZE
POŚLUBIĘ CIĘ JUŻ JUTRO
JOANNO, JOANNO
NIKT INNY CIĘ NIE DOTKNIE
POŚLUBIĘ CIĘ JUŻ JUTRO
NIEDŁUGO, JOANNO
SAMOTNOŚĆ UKOŁYSZESZ MĄ
TYM RAZEM NIE JAK CÓRKA
LECZ JAK ŻONA
(znowu jest w pełni ubrany)
JOANNO, JOANNO
ZATRZYMAM CIĘ NA ZAWSZE WIĘC
49 | S t r o n a
I OKNA JUŻ NIE MUSISZ MIEĆ
TY
UCHRONISZ MNIE!
JOANNO!
W TEJ DIA-BEL-SKIEJ CHUCI
TWÓJ DZIE-WI-CZY CHŁÓD
SKÓRY BIEL
(Ponownie przybiera autorytarną postawę, bierze do ręki Biblię, wyjmuje klucz i otwiera
drzwi. Zapomina o kluczu i zostawia go w zamku. JOANNA podskakuje)
JOANNA
Ojcze!
SĘDZIA
Joanno, ufam, że nie zbliżałaś się do okna.
JOANNA
(wypowiadając tę kwestię, zauważa klucz w drzwiach)
Drogi ojcze, przecież trzy dni temu kazałeś założyć w nim kraty i zamknąć okiennice.
SĘDZIA
Dobrze, że zastosowałem te środki ostrożności, jako że znowu pojawił się ten młody
marynarz o brudnych myślach. Dziesięć razy przeganiałem go spod drzwi, a on…
(przerywa i spogląda na nią, oczarowany i pełen żądzy)
Jakże słodko wyglądasz w tej sukience.
JOANNA
To zwykła stara sukienka, ojcze.
SĘDZIA
A jednak zdobi twe młode ciało lepiej, niż skrzydła anioła… Och, gdy tylko pomyślę…
JOANNA
(zaczyna się spokojnie przesuwać się w stronę drzwi)
O czym, drogi ojcze?
SĘDZIA
Gdy tylko pomyślę, że mogłaś jednak ośmielić tego łapserdaka…
50 | S t r o n a
JOANNA
(mówiąc tę kwestię, wyjmuje ukradkiem klucz z zamka i chowa go w sukni)
Ja? Panienka od kołyski uczona, że najwyższą cnotę odnaleźć można jedynie w
skromności i posłuszeństwie? Drogi ojcze, czy mało to mnie przestrzegałeś przed
niegodziwością mężczyzn?
SĘDZIA
Niegodziwcy z ulicy tylko jedno mają w głowach. Zdarzają się jednak mężczyźni
szlachetniejszej natury. Znam nawet jednego odpowiedniego dla ciebie.
JOANNA
Naprawdę?
SĘDZIA
Mężczyznę prawego i subtelnego, zdolnego jednocześnie uchronić cię przed wszelkimi
ziemskimi troskami. Mężczyznę, który będzie ci wsparciem, kiedy niepewnym krokiem
ruszysz na spotkanie pełnej, dojrzałej kobiecości. To mąż i opiekun, zarazem jednak –
namiętny kochanek. Jest nim mężczyzna, który przez te wszystkie lata zasłużył z
pewnością na twą przychylność i przywiązanie.
(pada na kolana)
JOANNA
(oszołomiona)
Ty?!!!
(zaciemnienie)
Kontynuuj tutaj ze str. 55 – jeśli nie inscenizowałeś #11 Johanna.
(Światło ukazuje „Sklep z pasztecikami” PANI LOVETT oraz mieszkanie nad nim, które
zostało skromnie umeblowane. Stoi w nim umywalka i długa drewniana komoda. Przy
zewnętrznych schodach, na samym dole ustawiono szyld fryzjerski – kolorowy słup. Przy
balustradzie umieszczony jest żelazny dzwonek. TODD krząta się po pokoju na górze.
PANI LOVETT w pośpiechu wychodzi ze sklepu, niosąc drewniane krzesło. Podchodzi do
niej ŻEBRACZKA)
51 | S t r o n a
# 12 NIE SPIESZ SIĘ
Wait – str. 49
14 na płycie (I)
ŻEBRACZKA
GROSZ, GROSZ
DLA ŻAŁOSNEJ…
PANI LOVETT
(przedrzeźnia ją złośliwie)
Grosz… Grosz, dla nieszczęsnej biedaczki…
(muzyka w tle)
Ile razy mam ci powtarzać? Nie pozwolę, aby wokół mojego zakładu kręcił się byle śmieć
z rynsztoku!
ŻEBRACZKA
Może choć grosik, mój ty skarbie? Albo pasztecik? Jeden z tych, co wywołują skurcze
żołądka u połowy dzielnicy?
(rechoczący śmiech)
No, kochaniutka. Okaż trochę serca.
PANI LOVETT
Uciekaj stąd! Albo tak cię kopnę w zadek, że wyplujesz ostatnie zęby!
ŻEBRACZKA
Nieużyta! Ona i te jej wytworne maniery!
(odchodzi kuśtykając w stronę kulis)
GROSZ… GROSZ…
DLA NIESZCZĘSNEJ BIEDACZKI…
(Wychodzi. Nadal gra muzyka. PANI LOVETT uderza w dzwonek, by zapowiedzieć wizytę
na górze i wspina się po schodach. Usłyszawszy dzwonek, TODD staje się nerwowy i od
razu łapie za brzytwę. Muzyka staje się coraz bardziej poruszająca. Kiedy tylko PANI
LOVETT przekracza próg niosąc krzesło, TODD uspokaja się. PANI LOVETT jest wobec
niego dość zaborcza.)
PANI LOVETT
Może to i nic specjalnego, ale powinno ci wystarczyć aż kupisz sobie nowy fotel. Należało
kiedyś do mojego biednego Alberta. Przesiadywał w nim całymi dniami, kiedy zaniemógł
na puchlinę.
(przygląda się pokojowi, muzyka nadal w tle)
52 | S t r o n a
Trochę tu pustawo, nieprawdaż? Nigdy nie podobały mi się takie surowe pokoje.
Dobierzemy ci tu jeszcze trochę rupieci.
TODD
Dlaczego cięgle nie ma Beadle’a? „Przed końcem tygodnia”, sam tak mówił.
PANI LOVETT
A kto mówi, że to koniec tygodnia? Dopiero wtorek.
(TODD przechadza się niecierpliwie)
NIE SPIESZ SIĘ
MIŁY MÓJ
BO CIERPLIWOŚĆ JEST
JEDNĄ Z CNÓT
TAK CZY SIAK
PRZYJDZIE TWÓJ
CZAS
(TODD zwalnia)
MIŁY MÓJ
NIE SPIESZ SIĘ
ODSTAW WODĘ GDY
ZACZNIE WRZEĆ
WODA TEŻ
PŁYNIE JAK
CZAS
(TODD uspokaja się)
TRZEBA PRZYNIEŚĆ KWIATY
MOŻE FIOŁKI, BO
MROCZNO TUTAJ W DZIEŃ
CO TY POWIESZ NA TO?
ŚLICZNE FIOŁKI
ROZWESELĄ CIĘ
(TODD nie odpowiada)
JUŻ CZAS
JUŻ CZAS
(Muzyka w tle)
TODD
(z naciskiem)
A sędzia? Kiedy wreszcie dopadnę sędziego?
PANI LOVETT
Nie możesz myśleć o czymś innym? Wciąż zadręczasz się krzywdami, które cię spotkały
Bóg wie kiedy…
53 | S t r o n a
(TODD odwraca się ze złowieszczym sykiem)
NIE SPIESZ SIĘ
SŁUCHAJ, PATRZ
I PAMIĘTAJ ŻE
RAZ PO RAZ
SZYBKO MKNIE
DŁUŻY SIĘ
CZAS
(TODD uspokaja się ponownie)
GŁUPTAS MÓJ
NIE WIE ŻE
PRZYGOTOWAĆ PLAN
MIŁA RZECZ
CZEKAJ AŻ PRZYJDZIE
DOBRY TWÓJ
CZAS
(rozglądając się po pokoju)
MOŻE JEDNAK ASTRY, ZAMIAST FIOŁKÓW
SAMA NIE WIEM, CO PAN NA TO?
TODD
(posłusznie)
Tak.
PANI LOVETT
(delikatnie wyjmuje mu z dłoni brzytwę)
Jestem za astrami. Nie ma to jak wazon pełen astrów.
(W tym czasie widać ANTONIEGO kroczącego ulicą. Dostrzega szyld i zatrzymuje się.
Pociąga za dzwonek i zaczyna wbiegać na górę. TODD reaguje natychmiast. Nawet PANI
LOVETT pod wpływem jego niepokoju zastyga w gotowości i pospiesznie oddaje mu
brzytwę. Do pokoju wpada uradowany ANTONI)
TODD
Antoni.
ANTONI
Panie Todd, tuzin razy na próżno przemierzałem Fleet Street w tę i z powrotem. A tu
nagle szyld! Tak szybko rozkręca pan interes?
TODD
Owszem.
54 | S t r o n a
ANTONI
Moje gratulacje!
(odwraca się do PANI LOVETT)
A… pani… to…
PANI LOVETT
Pani Lovett, młodzieńcze.
ANTONI
Miło mi, szanowna pani. Och, Panie Todd, mam tyle do opowiedzenia. Odnalazłem
najpiękniejszą i najbardziej uroczą pannę o jakiej mężczyzna może marzyć! Pojawiły się
jednak pewne trudności. Pilnuje jej tyran tak okrutny, że trzyma ją w zamknięciu,
ukrywa przed światem. Ale dziś rano ten oto klucz wypadł z jej zamkniętego okna.
(Pokazuje klucz JOANNY)
To niewątpliwy znak, że Joanna mnie kocha i…
PANI LOVETT
Joanna?
ANTONI
Tak ma na imię. A nikczemny Turpin jest jej ojcem. To podobno sędzia, ale tak naprawdę
jest tyranem. Panie Todd, gdy tylko Turpin udał się do sądu, wślizgnąłem się cichcem do
jego domu i błagałem ją, by dziś w nocy uciekła ze mną. Jednak, gdy już będzie przy
mnie, gdzie mam ją ukryć zanim zorganizuję wyjazd do Plymouth? Och, panie Todd, czy
mógłbym przyprowadzić ją tutaj na godzinkę lub dwie?
(wpatruje się w tajemniczo milczącego TODDA)
PANI LOVETT
(po pauzie)
Przyprowadź ją tu, kochany.
ANTONI
Dzięki! Dzięki pani!
(do TODDA)
Czy mam pańską zgodę, panie Todd?
TODD
(po pauzie)
Przyprowadź ją tu.
55 | S t r o n a
(ANTONI ściska jego dłoń, odwraca się i chwyta dłoń PANI LOVETT)
ANTONI
Nie zapomnę wam tego aż do śmierci. A teraz pójdę już. Lepiej się upewnić, czy sędzia
będzie dziś zajęty do wieczora.
(przy drzwiach odwraca się)
Niechaj Bóg błogosławi was po stokroć!
(wybiega z pokoju i zbiega po schodach)
PANI LOVETT
Joanna? Kto by pomyślał! To przeznaczenie. Odzyskasz ją zanim skończy się dzień.
TODD
Na godzinę lub dwie? Zanim wywiezie ją na drugi koniec Anglii?
PANI LOVETT
Ten marynarzyk? Niech tylko ją sprowadzi, a potem, skoro cię już ręka świerzbi…
(wykonuje ręką gest podrzynania gardła)
… będziesz miał odpowiednie gardełko do pierwszego golenia, mój miły. Och, panie Te,
stworzymy dla niej wspaniały dom. My razem. Biedna mała. Przez tyle lat nie zaznała
matczynej miłości. Ale teraz to się zmieni, jeżeli bowiem istnieje gdzieś kochające
matczyne serce, to należy ono do mnie.
(W trakcie tej przemowy na ulicy pojawia się PIRELLI z towarzyszącym mu TOBIASZEM.
Dostrzegają szyld i bez dzwonienia wchodzą po schodach. Obaj pojawiają się
niespodziewanie, gdy PANI LOVETT zalotnie przysuwa się do TODDA. TODD gwałtownie
odpycha PANIĄ LOVETT.)
PIRELLI
(kłania się po włosku)
Dzieni dobrry, Panie Toddy. Bongiorno, Bellissima Signorina.
(całuje PANIĄ LOVETT w dłoń)
PANI LOVETT
Och, miło mi pana gościć, Signor, nie ma dwóch zdań.
PIRELLI
Mam ja małe interesso do pana Todd-ya, Signora. Pozwoli pani?...
PANI LOVETT
Ależ oczywiście! Pobiegnę na dół i zajrzę do moich pasztecików.
56 | S t r o n a
(spogląda badawczo na TOBIASZA)
A to ci dopiero, spójrzcie na niego! Dawno chyba nie słyszał dobrego słowa…
(uśmiecha się do niego)
Synku, a co byś powiedział na pyszny, soczysty pasztecik z mięsem? Mam nadzieję, że
zęby masz mocne?
TOBIASZ
O tak, prze pani. Bardzo mocne!
PANI LOVETT
(chwytając go za rękę)
W takim razie chodź ze mną.
(schodzą schodami do sklepu)
PIRELLI
Panie Todd-y.
TODD
Signore Pirelli.
PIRELLI
(nagle przechodząc na irlandzki akcent > rezygnując z udawanego włoskiego)
Mów mi Danny. Nazywam się Daniel O’Higgins, jeśli akurat nie zajmuję się interesami.
(rozgląda się po zakładzie)
Surowo tu jeszcze, ale jak sądzę, niedługo przystroisz sobie zakład.
(wyciąga rękę)
Jeśli nie masz nic przeciwko, chcę z powrotem moje pięć funciaków.
TODD
Dlaczego?
(W sklepie na dole, PANI LOVETT podsuwa TOBIASZOWI stołek i podaje pasztecik.
TOBIASZ rzuca się zachłannie na jedzenie)
PANI LOVETT
Zuch chłopak! Wcinaj!
57 | S t r o n a
PIRELLI
To będzie zaliczka, zanim zjawią się twoi pierwsi klienci. A później, w każdy piątek,
będziesz oddawał mi połowę swego dochodu. Zgoda, panie… Benjamin Barker?
TODD
(cicho)
Dlaczego tak mnie nazwałeś?
PANI LOVETT
(głaszcząc TOBIASZA po jego bujnych lokach)
Przynajmniej włosów to ci nie brakuje.
TOBIASZ
No cóż, prze pani, szczerze mówiąc…
(pociąga za „loki”, które okazują się peruką, i odsłania krótko przycięte włosy)
…mam ich tyle, ile mam.
(TOBIASZ wraca do jedzenia. PIRELLI podchodzi do umywalki, podnosi brzytwę
i otwiera ją)
PIRELLI
Nie pamiętasz mnie. Niby dlaczego miałbyś mnie pamiętać? Byłem tylko biednym
irlandzkim chłopcem, którego zatrudniłeś na parę tygodni do pomocy w zakładzie…
(podnosi brzytwę)
Ale ja zapamiętałem ją – i ciebie również. Benjamin Barker, zesłany później do Botany
Bay na dożywotnią odsiadkę. A więc, panie Todd, dobijamy interesu, czy mam skoczyć po
mojego dobrego kumpla, pana Beadle (Bamforda)?
(Przez dłuższą chwilę TODD stoi i wpatruje się w niego)
58 | S t r o n a
# 12a ŚMIERĆ PANA PIRELLIEGO
Pirelli’s Death – str. 54
[nie ma na płycie]
PIRELLI
(śpiewa ze złośliwą satysfakcją)
MYŚLAŁEŚ, ŻE JAK
ŻE ZDOŁASZ MNIE ZWIEŚĆ?
WSZAK RZĄDZĘ TU JA
I SŁUCHASZ SIĘ MNIE!
PIRELLI TO KRÓL –
TY SŁUŻYSZ MU WIĘC…
(Raz jeszcze, kiedy wydobywa najwyższą nutę, TODD przerywa mu, wytrąca brzytwę i
zaczyna dusić PIRELLI’EGO, po dobrej chwili walki wręcz)
TOBIASZ
(na dole, nie podejrzewając, co rozgrywa się na górze)
O, rety! On ma wizytę u krawca. Jeżeli spóźni się z mojej winy, woli pani nie wiedzieć, co
mnie czeka…
(podskakuje z krzesła i wybiega)
PANI LOVETT
Z całą pewnością, skarbie. Z całą pewnością.
(TODD nadal dusi PIRELLIEGO z całej siły)
TOBIASZ
(woła na schodach)
Signor, już późno! Krawiec czeka!
(nagle sobie przypomina)
Moja peruka!
(Biegiem wraca po perukę. Na górze TODD zamiera w bezruchu, gdy dochodzą go
wołania TOBIASZA. Rozgorączkowany, rozgląda się dokoła, dostrzega kufer, otwiera
wieko, a potem przeciąga PIRELLIEGO i wrzuca go do środka. Zatrzaskuje wieko, gdy do
pokoju wchodzi TOBIASZ. Widać, że jedna ręka PIRELLIEGO wystaje z kufra)
#12b – Śmierć pana Pirelli’ego (podkład instrumentalny)
TOBIASZ
Signor, zrobiłem jak pan kazał. Przypomniałem... Krawiec… O, nie ma go tu.
59 | S t r o n a
TODD
Signor Pirelli został pilnie wezwany.
TOBIASZ
A dokąd to?
TODD
Tego nie powiedział. Lepiej biegnij za nim.
TOBIASZ
Wolę nie, proszę pana. Jak go znam, to bez wyraźnego polecenia najlepiej zrobię, jak tu
poczekam.
(Podchodzi do kufra i siada, niebezpiecznie blisko wystającej ręki PIRELLIEGO. Nie
zauważa jej jednak. TODD właśnie w tym momencie dostrzega zwisającą rękę.
Zdenerwowany, wymusza uśmiech)
Więc pani Lovett dała ci pasztecik, mój chłopcze?
TOBIASZ
Tak, proszę pana. Bardzo miła z niej kobita. Dała mi cały pasztecik. Cały!
(mimowolnie przysuwa rękę coraz bliżej ręki PIRELLI’EGO)
TODD
(przysuwając się do niego)
Cały pasztecik, mówisz? To musiała być uczta. Ale z tego co się znam na apetycie
dorastających chłopców, wciąż znalazłbyś miejsce na więcej, może nie?
TOBIASZ
Też tak myślę, panie Todd.
(głaszcze się po brzuchu)
Mam tu nienasyconą czeluść…
(Jego ręka ponownie znajduje się na brzegu kufra i przesuwa w stronę ręki PIRELLI’EGO.
Widzimy nagle, że palce PIRELLIEGO zaczynają się z wolna poruszać, próbując uchwycić
rękę TOBIASZA. Gdy się to już niemal udaje, TODD łapie TOBIASZA i podnosi go z kufra)
TODD
To biegnij na dół i tam zaczekaj na swojego pana. Jestem pewien, że nie ominie cię
kolejny pasztecik.
(po chwili zastanowienia)
I powiedz pani Lovett, żeby nie żałowała ci ginu.
60 | S t r o n a
TOBIASZ
Och, sir! Gin! Dzięki, wielkie dzięki, sir. Gin! Prawdziwy z pana chrześcijanin!
(pędem zbiega po schodach do PANI LOVETT)
Prze pani, szanowny pan powiedział, żeby mi dała kapeczkę ginu!
PANI LOVETT
Ginu, kochanie? A czemu nie!
(Na górze TODD gwałtownie otwiera kufer, chwyta PIRELLIEGO za włosy, wyciąga go z
kufra i podrzyna mu gardło. W tym samym czasie na dole, PANI LOVETT nalewa
szklaneczkę ginu i podaje TOBIASZOWI. Chłopak bierze szklankę do ręki. Scena zamiera,
zaciemnienie)
# 12c SWEENEY TODD – BALLADA 4
The Ballad Of Sweeney Todd – str. 56
15 na płycie (I)
TRZEJ TENORZY
(Wchodzą i śpiewają)
MIAŁ W RĘKACH DAR, MIAŁ W PALCACH MOC
UŻĄDLIĆ UMIAŁ JAK STADO OS
A KTO BRAK MANIER ZARZUCAŁ MU
TEN ZMIENIAŁ OPINIĘ POD ZIEMIĄ SZEŚĆ STÓP
I GRZECZNIE SAM UŻYŹNIAŁ GRUNT
BO SWEENY TODD
JAK DEMON GOLIŁ NA FLEET STREET
OTO BRZYTWY BLASK, SWEENEY
DOBRĄ RĘKĘ MASZ
GARDŁO HIPOKRYTY GOLISZ
TYLKO RAZ
(Ballada kończy się gwałtownym, mocnym akordem. Śpiewacy znikają w ciemności,
światło pada na SĘDZIEGO TURPINA, ubranego w strój sędziowski, perukę, togę, itd.
Właśnie zamierza skazać bardzo młodego chłopca)
SĘDZIA
Już czwarty raz zostałeś przyprowadzony przed sąd. Zawsze staram się łagodzić
sprawiedliwą karę pewną dozą łaski. Jednakże twoje uporczywe zamiłowanie do
zbrodniczego życia, zasługuje na potępienie – zarówno w oczach Boga, jak i ludzi… Nie
zostawiłeś mi wyboru. Zostajesz skazany na śmierć przez powieszenie.
(Zakłada na głowę czarny czepek. Skazany chłopiec zostaje wyprowadzony)
Zamykam rozprawę!
(Mówiąc zdejmuje kolejno czepek, perukę i togę. Do PANA BEADLE)
61 | S t r o n a
Być może pospieszyłem się nieco z zakończeniem tej sprawy. Jednakże odór tych
obdartusów niemiłosiernie drażnił me nozdrza i zachodziła obawa, iż pragnienie świeżego
powietrza wywrze decydujący wpływ na obiektywizm mych sądów.
#12d – podkład muzyczny
(zaciemnienie sądu, widzimy SĘDZIEGO i PANA BEADLE idących razem ulicą)
BEADLE
Wcześniejsze zakończenie sprawy jest mi na rękę, sir. Dziś bowiem świętujemy urodziny
mojej słodkiej, małej Anulki. Tatuś wróci do domu wcześniej, wyściska ją i wycałuje, co z
pewnością uraduje jej serduszko w tak wyjątkowym dniu.
SĘDZIA
I dla mnie jest to wyjątkowy dzień. Przespacerujmy się, chcę podzielić się z panem
ważną wiadomością. Aby ochraniać Joannę przed złem tego świata, postanowiłem sam
się z nią ożenić. Ślub w poniedziałek.
BEADLE
Szanowny panie, to doprawdy radosna nowina!
SĘDZIA
Dziwne, ale kiedy się jej oświadczałem, okazała delikatną, acz wyczuwalną niechęć. Może
to jednak naturalne, w końcu jest taka młoda. Miała teraz trochę czasu, aby to
przemyśleć. I jestem pewny, że odniesie się do mojej propozycji rozsądniej.
# 13 CAŁUJ
Kiss Me (Part I) – str. 57
17 na płycie (I)
(Pogrążają się w ciemności, oświetlenie ukazuje JOANNĘ i ANTONIEGO w pokoju
JOANNY. Dziewczyna chodzi po pokoju – podekscytowana i pełna niepokoju)
JOANNA
MAM W PONIEDZIAŁEK WYJŚĆ ZA MĄŻ
CO ZROBIĆ Z NIM?
JA NIE CHCĘ ŻYĆ
ANTONI
A JA MAM PLAN
JOANNA
JA SIĘ OTRUJĘ W NIEDZIELĘ
WYPIJĘ ŁUG
WYSTARCZY ŁYK
62 | S t r o n a
ANTONI
A JA MAM PLAN
JOANNA
(nagle zatrzymuje się)
CO TO ZA HAŁAS BYŁ
ANTONI
MAM PLAN
JOANNA
TU CHYBA IDZIE KTOŚ
ANTONI
MAM PLAN
JOANNA
NIE MOŻE BYĆ
W SĄDZIE JEST
PO TO SĘDZIĄ JEST
LECZ SŁYSZAŁAM COŚ
CO TO MOGŁO BYĆ
PAN CHYBA SŁYSZAŁ –
ANTONI
CAŁUJ!
JOANNA
(nieśmiało)
O, SIR!
ANTONI
O, MISS!
JOANNA
O, SIR!
(odwraca się, poekscytowana)
ON W PONIEDZIAŁEK MNIE POJMIE
JUŻ WOLĘ ŚMIERĆ
CO ROBIĆ MAM?
63 | S t r o n a
ANTONI
CZMYCHNIEMY DZIŚ
JOANNA
A DZISIAJ MAMY JUŻ PIĄTEK
TO ZA DWA DNI
NIE MAMY SZANS
ANTONI
UMKNIEMY DZIŚ
JOANNA
ZA TĘ ZASŁONĘ – RAZ!
ANTONI
JUŻ DZIŚ
JOANNA
SŁYSZAŁAM JAKIŚ TRZASK
ANTONI
JUŻ DZIŚ
JOANNA ANTONI
JA SŁYSZĘ GŁOS
ALBO KROK
BRAMY TO BYŁ HUK TO NIE BYŁ KROK
NIE MA W DOMU BRAM TO NIE GŁOS
IDZIE TUTAJ KTOŚ W DOMU NIE MA BRAM
KTOŚ TUTAJ IDZIE LEPIEJ SZYBKO MNIE POCAŁUJ
ANTONI
CAŁUJ!
JOANNA
JUŻ DZIŚ?
ANTONI
CAŁUJ!
JOANNA
NAPRAWDĘ DZIŚ?
64 | S t r o n a
ANTONI
JUŻ MAMY PLAN
JOANNA
O, SIR!
ANTONI
POCAŁUJ…
JOANNA
JA LĘKAM SIĘ
ANTONI
NIE LĘKAJ SIĘ
JOANNA ANTONI
POKOCHAŁAM
CHOCIAŻ CIĘ NIE ZNAŁAM BO JUŻ
CHOCIAŻ NIE WIEDZIAŁAM NIE ZNIKASZ
NAWET NIE POZNAŁAM JOANNO
JAK SIĘ ZWIESZ NIE ZNIKASZ
ANTONI
I TERAZ W TEN PONIEDZIAŁEK
POŚLUBISZ MNIE
JOANNA
TAK CIESZĘ SIĘ
ANTONI
W POŁUDNIE ŚLUB
JOANNA ANTONI
JA CZUŁAM, ŻE BĘDĘ Z TOBĄ
ZANIM WIEDZIAŁAM KTOŚ TY JEST PANNO
I BAŁAM SIĘ ŻE JUŻ KOCHAJ MNIE, KOCHAJ MNIE DZIŚ
NIE ZECHCESZ WIĘCEJ PRZYJŚĆ (I) POŚLUB MNIE PRĘDKO
BO CZYHA ZŁO RĘKĘ MI, RĘKĘ MI
CZYHA ŚMIERĆ SWOJĄ DAJ
MOŻE MIAŁEŚ DŁUG BŁAGAM
MÓGŁ CIĘ PONIEŚĆ KOŃ KOCHAJ MNIE, POŚLUB MNIE
MOGŁEŚ JECHAĆ W REJS JUŻ
UTRACIĆ WOLNOŚĆ – W TEN PONIEDZIAŁEK
65 | S t r o n a
JOANNA
CAŁUJ!
ANTONI
O TAK!
JOANNA
CAŁUJ!
ANTONI
TY CHCESZ?
JOANNA
CAŁUJ!
ANTONI
(bierze ją w ramiona)
WIĘC JUŻ…
JOANNA
CAŁUJ!
O, SIR…
(Światła przygasają, ale oświetlają ich nadal. Jednocześnie światło pada teraz na
SĘDZIEGO i PANA BEADLE, którzy nadal się przechadzają. Muzyka w tle)
66 | S t r o n a
# 14 DAMY, KIEDY W CZUŁY WEJDĄ WIEK…
Ladies In Their Sensitivities – str. 61
18 na płycie (I)
SĘDZIA
(przechadzając się z PANEM BEADLE)
Tak, zapewne, jednak szacunek, którym obdarza mnie, swojego oddanego opiekuna,
powinien skłonić ją, by zapałać do mnie bardziej subtelnym uczuciem.
BEADLE
POZWOLI – MÓJ PAN
OŚMIELI MNIE – MÓJ PAN
ZEZWOLI – MÓJ PAN
BYM RZEKŁ
WYBACZY (MÓJ PAN)
ŻE POWIEM TAK – MÓJ PAN
NIE JAWI SIĘ, JAKBY MÓGŁ – MÓJ PAN
NA BRZUCHU MA WIELE PLAM – MÓJ PAN
I ZAROST, CO STROSZY SIĘ
A DAMY TO SŁABA PŁEĆ
(muzyka w tle)
SĘDZIA
Być może, jeżeli przywita mnie dziś z większym afektem, powinienem odwdzięczyć się
drobnym prezentem.
BEADLE
(z lekkim grymasem)
DAMY, KIEDY W CZUŁY WEJDĄ WIEK – MÓJ PAN
WIE, ŻE CHIMERYCZNE ZWYKLE SĄ
KIEDY DOJRZEWAJĄ
DROCZĄ SIĘ, DĄSAJĄ
MUSI DELIKATNIE PODEJŚĆ JĄ MÓJ PAN
CHWIEJNY JEJ CHARAKTER DA O SOBIE ZNAĆ
DZIWNE WIĘC SKŁONNOŚCI ZNA TEN WIEK
ALE TO NIC ZŁEGO
WSTYD IM POTEM TEGO
KIEDY DAMY W CZUŁY WEJDĄ WIEK – PAN WIE…
SĘDZIA
(drapiąc się po brodzie)
Zarost, powiadasz? Być może nazbyt się spieszę podczas porannej ablucji…
BEADLE
POZWOLI – MÓJ PAN
67 | S t r o n a
ŻE RADĘ DAM – BO ZNAM
FRYZJERA, WIELKI TO MISTRZ
BO GDY OGOLIMY TWARZ – MÓJ PAN
POZBĘDZIE SIĘ KILKU LAT – MÓJ PAN
W KONKURY SIĘ UDA RAD – MÓJ PAN
A PIŻMO TO SPRAWI ŻE…
[SĘDZIA: Że co?]
ŻE SAMA MU POWIE: BIERZ!
SĘDZIA
Dobrze prawisz.
(dotarli do domu SĘDZIEGO)
BEADLE
No, to jesteśmy, szanowny panie. Życzę dobrego dnia.
SĘDZIA
Dobrego dnia.
(zastanawia się przez chwilę, odwraca się)
A gdzież to przyjmuje ten cudowny golibroda?
BEADLE
Na Fleet Street, sir.
SĘDZIA
Może i masz rację. Zaprowadź mnie do niego.
#15 – CAŁUJ cz. 2
Kiss Me (Part II)
Str. 63 c. d.
(Ruszają. Światło pada na pokój JOANNY. JOANNA i ANTONI wstają z kanapy)
BEADLE
A ZWĄ GO TODD
ANTONI
DALEKO DO PONIEDZIAŁKU
SĘDZIA
Todd, powiadasz…
68 | S t r o n a
JOANNA BEADLE
CZAS DŁUŻY SIĘ
PAN RACJĘ MA SWEENEY TODD
ANTONI
JA LICZĘ DNI
NIEDZIELA BĘDZIE W PORZĄDKU
JOANNA
SOBOTA TEŻ
NIE BĘDZIE ZŁA
ANTONI
LUB JESZCZE DZIŚ
(SĘDZIA i PAN BEADLE przechodzą koło domu)
JOANNA
SŁYSZAŁAM JAKIŚ STUK!
ANTONI
TY ZNÓW?
JOANNA
KTOŚ CHYBA IDZIE TU?
ANTONI
STUK PUK?
JOANNA ANTONI
TO PEWNIE NIC
CHYBA MYSZ
MOŻE JAKIŚ GŁOS PEWNIE NIC
NA ULICY COŚ MOŻE MYSZ
JAKI GŁUPTAS ZE MNIE MOŻE JAKIŚ GŁOS
PROSZĘ PANA… NA ULICY COŚ
GŁUPTASKU…
OBOJE
(rzucają się sobie w ramiona)
CAŁUJ!
JOANNA
O, TAK…
69 | S t r o n a
ANTONI
A POTEM CZEKA NAS PARYŻ
JOANNA
PAKOWAĆ SIĘ
TO JEDNAK STRACH
ANTONI
PŁYNIEMY W ŚWIAT
JOANNA
GDY TWOJĄ ŻONĄ ZOSTANĘ
WYSTARCZY CO
NA SOBIE MAM
ANTONI
SZEROKI ŚWIAT
JOANNA ANTONI
TOREBKĘ MUSZĘ WZIĄĆ
TOREBKĘ MUSZĘ MIEĆ PO CO TOREBKĘ BRAĆ
NIE MYŚL ŻE PSTRO NOWĄ KUPIMY CI
W GŁOWIE MAM NIE WIEM CZY PSTRO
BEZ TOREBKI JAK W GŁOWIE MASZ
MAM OPŁYNĄĆ ŚWIAT LECZ TOREBKA TO
TO JEDYNA RZECZ CAŁKIEM ZBĘDNA RZECZ
PO MOJEJ MATCE CO INNEGO WAŻNE
CAŁUJ! CAŁUJ!
CAŁUJ!
WIEM, GDZIE JUŻ DZIŚ MOŻEMY IŚĆ
CHODŹMY TAM RAZEM
CAŁUJ! CAŁUJ!
SKORO JUŻ DZIŚ MOŻEMY SKORO JUŻ DZIŚ MOŻEMY
RAZEM BYĆ RAZEM BYĆ
BEADLE
(jednocześnie z powyższym)
A ZWĄ GO TODD
SĘDZIA
TODD?
BEADLE
TODD
70 | S t r o n a
SWEENEY TODD
SĘDZIA
TODD
BEADLE
TODD
JOANNA ANTONI
POKOCHAŁAM KOCHAŁEM
CHOCIAŻ CIĘ NIE ZNAŁAM CHOCIAŻ CIĘ NIE ZNAŁEM
CHOCIAŻ NIE WIEDZIAŁAM CHOCIAŻ NIE WIEDZIAŁEM
NADAL NIE SŁYSZAŁAM ZANIM USŁYSZAŁEM
JAK SIĘ ZWIESZ IMIĘ TWE
CHOCIAŻ CIĘ NIE ZNAŁAM
CHOCIAŻ NIE WIEDZIAŁAM JOANNA…
NADAL NIE SŁYSZAŁAM JOANNA…
JAK SIĘ ZWIESZ JOANNA…
BEADLE
(jednocześnie z powyższym)
TODD – SWEENEY TODD
SĘDZIA I BEADLE
SWEENEY TODD
ANTONI
ANTONI
SĘDZIA
TODD?
BEADLE
TODD
JOANNA
ANTONI…
SĘDZIA
TODD, TAK?
JOANNA ANTONI
MAM ŚLUB W NIEDZIELĘ Z ANTONIM MASZ ŚLUB W NIEDZIELĘ Z ANTONIM
POPROSI MNIE POPROSZĘ CIĘ
71 | S t r o n a
I POWIEM: TAK I POWIESZ: TAK
CHOĆ CZUŁAM, ŻE MNIE ODNAJDZIESZ CHOĆ CZUŁEM, ŻE CIĘ ODNAJDĘ
BAŁAM SIĘ ŻE BAŁEM SIĘ ŻE
ZGUBIŁEŚ ŚLAD ZGUBIŁEM ŚLAD
BEADLE
(jednocześnie z powyższym)
DAMY KIEDY W CZUŁY WEJDĄ WIEK – MÓJ PAN
SĘDZIA
PROWADŹ MNIE TAM
BEADLE
WIE, ŻE CHIMERYCZNE ZWYKLE SĄ
SĘDZIA
DLA DOBRA DAM
JOANNA (JEDNOCZEŚNIE Z ANTONIM)
A BAŁAM SIĘ ŻE JUŻ
NIE ZECHCESZ WIĘCEJ PRZYJŚĆ
BO CZYHA ŚMIERĆ
ALBO MÓR
LUB ŻE MIAŁEŚ DŁUG
ŻE CIĘ PONIÓSŁ KOŃ
POPŁYNĄŁEŚ W REJS
ARESZTOWANY
ANTONI (JEDNOCZEŚNIE Z JOANNĄ)
PANNO,
KOCHAJ MNIE, KOCHAJ MNIE
(I) POŚLUB MNIE PRĘDKO
RĘKĘ MI, RĘKĘ MI
SWOJĄ DAJ
BŁAGAM
KOCHAJ MNIE, POŚLUB MNIE
NIE ODPYCHAJ MNIE
LECZ DOŚĆ JUŻ TEGO…
(przyciąga ją do siebie, całują się)
BEADLE
(jednocześnie z powyższym)
KIEDY DOJRZEWAJĄ
DROCZĄ SIĘ, DĄSAJĄ
TAKIE JUŻ W TYM WIEKU DAMY SĄ, TAKIE DAMY SĄ
72 | S t r o n a
SĘDZIA
TODD…
JOANNA
(JOANNA i ANTONI osuwają się na podłogę)
OCH, SIR…
ANTONI
OCH, MISS…
JOANNA ANTONI
OCH, TY… OCH, TY…
OCH, TY… OCH, TY…
OCH, TY… OCH, TY…
OCH, TY… OCH, TY…
(Zaciemnienie JOANNY i ANTONIEGO, światło ukazuje Sklep-Zakład. Na górze TODD w
ciszy wyciera brzytwę. Na dole PANI LOVETT i TOBIASZ „budzą się” z pozycji,
w której zastygli w poprzedniej scenie)
#15a – muzyka instrumentalna
PANI LOVETT
Chyba już czas na ciebie, kochanie.
TOBIASZ
Nie, prze pani. Nie ruszę się z miejsca, dopóki pan Pirelli mnie nie wezwie.
PANI LOVETT
Zajrzę do pana Todda, może on coś wie.
(Nucąc pod nosem, wbiega na górę. Wchodzi do zakładu)
Moje biedne nogi długo tego nie wytrzymają…
(siada na kufrze)
Kiedy wróci Italianiec?
TODD
(niewzruszony czyści brzytwę)
Nie wróci.
PANI LOVETT
(nabiera podejrzeń)
73 | S t r o n a
Nie, panie Todd, chyba pan tego nie zrobił…
(TODD skinieniem głowy wskazuje kufer. Uświadomiwszy sobie, co to oznacza, PANI
LOVETT zeskakuje z niego. Przez chwilę stoi wpatrzona w kufer, następnie ostrożnie
podnosi wieko. Zagląda do środka, po czym szybko odwraca się do TODDA)
To szaleństwo! Zabić człowieka, który niczym ci nie zawinił. I jeszcze ten chłopak…
TODD
Rozpoznał mnie z dawnych czasów. Próbował mnie szantażować, chciał, bym do końca
życia oddawał mu połowę zarobków.
PANI LOVETT
A, to co innego! Co za ulga, mój drogi! A myślałam już, że postradałeś zmysły.
(odwraca się, by jeszcze raz zajrzeć do kufra)
Ile krwi! Można od tego dostać gęsiej skórki, co? Biedny łajdak. No, cóż…
(Zaczyna zamykać wieko, ale dostrzega coś i schyla się, by to podnieść. Okazuje się, że
to sakiewka PIRELLI’EGO. Zagląda do środka)
Trzy funciaki! Zawsze powtarzam: grosz do grosza, a będzie kokosza.
(Wyjmuje pieniądze i wkłada je za dekolt. Już chce wyrzucić sakiewkę, ale podoba jej się
i ją także chowa w sukni. Zamyka wieko i, już opanowana, siada na kufrze)
A teraz, mój drogi, warto trochę ruszyć głową…
(Siedzi zamyślona, tymczasem SĘDZIA i PAN BEADLA zbliżają się ulicą)
BEADLE
(wskazuje na zakład)
To tutaj. Nad sklepem z pasztecikami.
SĘDZIA
Dobrze, jesteś już wolny.
BEADLE
Dziękuję, sir. Miłego dnia.
(PAN BEADLE odchodzi, SĘDZIA kieruje się do zakładu)
PANI LOVETT
(wydobywając się z zadumy)
Po pierwsze, co z chłopakiem?
74 | S t r o n a
TODD
Przyślij go do mnie.
PANI LOVETT
Jego też?! Mój drogi, na dziś już wystarczy! Nie powinieneś zbytnio sobie dogadzać.
Niech no pomyślę… i tak jest już nieźle ululany ginem…
(Kiedy mówi, SĘDZIA pociąga za dzwonek na dole. TODD biegnie na półpiętro
i rozgląda się. Wciąż widać odchodzącego PANA BEADLE)
TODD
Opatrzność jest dla mnie łaskawa!
PANI LOVETT
Kto idzie?
TODD
Sędzia Turpin.
PANI LOVETT
(podniecona)
Niemożliwe, to naprawdę on? To…
TODD
Szybko, zostaw mnie samego!
PANI LOVETT
Co zamierzasz?
TODD
(krzyczy)
Zostaw mnie, natychmiast!
PANI LOVETT
Nic się nie martw, kochany. Już mnie nie ma!
(Wybiega z zakładu i zbiega schodami. Mija SĘDZIEGO w połowie drogi. Kłania się)
Uszanowanie, ekscelencjo!
(wraca do sklepu do TOBIASZA)
SĘDZIA
Pan Todd?
75 | S t r o n a
TODD
Do usług, szanowny panie. To dla mnie zaszczyt.
PANI LOVETT
(do TOBIASZA)
No, mój ty mały, wygląda na to, że twój chlebodawca zostawił cię tutaj na naszej łasce.
Ale nie martw się. Cioteczka Nelly zaraz się tobą zajmie.
(Dolewa ginu do szklanki. Trzymając w rękach butelkę, prowadzi go na zaplecze)
Zapraszam do mojego uroczego saloniku…
(znikają za zasłoną)
SĘDZIA
(rozgląda się)
Nie można nazwać tego zakładu zachęcającym, a jednak pan Beadle zapewnił mnie, że
jest pan najznakomitszym golibrodą w mieście.
TODD
To bardzo uprzejme z jego strony. Proszę wybaczyć surowy wystrój mego zakładu.
Zainstalowałem się tu dopiero kilka dni temu. Zamierzam jednak wprowadzić rozliczne
udogodnienia.
(wskazując na fotel)
Proszę usiąść, jeśli łaska.
(SĘDZIA sadowi się na fotelu. Rozbrzmiewa muzyka. PANI LOVETT, wciąż trzymając
butelkę ginu, wchodzi z TOBIASZEM do saloniku na zapleczu)
PANI LOVETT
Prawda, jak tu przytulnie? Rozgość się, kochany.
(znów nalewa mu ginu)
O, butelka już pusta. Poczekaj tu chwilę, złotko. Bądź cichutko, a ja pobiegnę po
następną do spiżarni.
(wychodzi)
TODD
Czym mogę służyć szanownemu panu? Stylowe strzyżenie? Masaż skóry?
76 | S t r o n a
# 16 PIĘKNE PANIE
Pretty Women (Part I) – str. 70
19 na płycie (I)
SĘDZIA
PRZED SOBĄ PAN MASZ, WYBRAŃCA BOGÓW CO
AMORA OFIARĄ PADŁ
POMADĘ WIĘC BIERZ I PUMEKS W DŁOŃ
I TWARZY MEJ DAJ PŁOMIENNY TON
I WODY KOLOŃSKIEJ ROZTOCZ WOŃ
LECZ NAJPIERW TO MNIE PAN…
GOL
TODD
OGOLĘ I JESZCZE COŚ
(TODD zakrywa SĘDZIEGO ręcznikiem i zakłada fartuch. SĘDZIA nuci pod nosem,
otrzepując z ręcznika wyimaginowany kurz, TODD wesoło pogwizduje)
SĘDZIA
Jest pan dziś w wesołym nastroju, panie Todd.
TODD
(mieszając krem)
WSZAK CZUJĘ GDY, DOSTOJNY PANIE
OD SERCA BIJE ŻAR
SĘDZIA
BO MIŁOŚĆ NAM DODAJE SKRZYDEŁ
I BURZY KREW, UCHYLA NIEBA
RAZEM
I NIC NAM WIĘCEJ NIE POTRZEBA
SĘDZIA
MIŁOŚCI…
TODD
NIEKONIECZNIE
SĘDZIA
CZEGÓŻ?
TODD
KOBIET
77 | S t r o n a
SĘDZIA
NO TAK, KOBIET
TODD
PIĘKNYCH KOBIET
# 16a PIĘKNE PANIE cz. 2
Pretty Women (Part II) – str. 71
19 na płycie (I) c.d.
(SĘDZIA nuci wesoło. TODD pogwizduje i rytmicznie ostrzy brzytwę na pasku. Pokrywa
twarz SĘDZIEGO pianą. Gwiżdżąc cofa się o krok i przygląda się SĘDZIEMU, który jest
całkiem rozluźniony, ma zamknięte oczy. Podnosi brzytwę i śpiewa do niej)
TODD
DRUHNO, JUŻ CZAS
BRAĆ SIĘ DO DZIEŁA
TYLKO POWOLI
BO ZEMSTA WYTRAWNY MA SMAK
SĘDZIA
(otwiera oczy)
RAZ DWA I POSPIESZ SIĘ
NA ŚLUB ZAPROSZĘ CIĘ
TODD
(kłania się)
PAN MNIE ZASZCZYCA *
(podchodzi do niego)
A KIM, POZWOLI PAN
WYBRANKA SERCA JEST?
SĘDZIA
MĄ PASIERBICĄ *
(TODD zamiera, SĘDZIA przymyka oczy i rozkłada się wygodnie)
Piękna niczym pączek róży.
TODD
(muzyka narasta)
Tak piękna, jak jej matka?
78 | S t r o n a
SĘDZIA
(zaskoczony)
Co? Co to miało znaczyć?
(Muzyka osiąga crescendo. TODD zbliża brzytwę do gardła SĘDZIEGO, ale ten otwiera
nagle oczy i zaczyna wiercić się, zaniepokojony)
TODD
(wesoło, beztrosko)
Ależ nic, zupełnie nic, szanowny panie. Możemy zaczynać?
(zaczyna golić SĘDZIEGO)
PIĘKNE PANIE
FASCYNUJĄ
PIJĄ KAWĘ
TAŃCZĄ
PIĘKNE PANIE
DOKAZUJĄ
PIĘKNE PANIE
SIEDZĄC ALBO STOJĄC
LUB KIEDY IDĄ W DAL
MAJĄ W SOBIE
DZIWNY CZAR
PIĘKNE PANIE
SĘDZIA
DOOKOŁA
TODD
MÓWIĄ DO NAS
SĘDZIA
PATRZĄ
TODD
TAK OD WIEKÓW
SĘDZIA
ODDYCHAJĄ
TODD
PIĘKNE PANIE
79 | S t r o n a
RAZEM
PIĘKNE PANIE
ZAPALAJĄ ŚWIECE
I POPRAWIAJĄ LOK/
ŻYJĄ W NAS
SĘDZIA TODD
KIEDY NAS ZOSTAWIĄ GDY ZOSTAWIĄ NAS
ODEJDĄ, TO NADAL TO WCIĄŻ
ZOSTAJĄ W NAS W NAS
ŻYJĄ W NAS SĄ
ŻYJĄ W NAS SĄ W NAS
RAZEM
ECH
PIĘKNE PANIE
TODD
TO PRZED LUSTREM
SĘDZIA
TO W OGRODZIE
TODD
PISZĄ LISTY
SĘDZIA
KARMIĄ PTAKI
TODD
PATRZĄ W CHMURY
RAZEM
DUSZY CHCE SIĘ ŚPIEWAĆ
DOWÓD NA TO
ŻE JEST NIEBO
PIĘKNE PANIE, SIR
SĘDZIA TODD
PIĘKNE PANIE, TAK PIĘKNE PANIE, NIECH NAM…
PIĘKNE PANIE, SIR PIĘKNE PANIE
PIĘKNE PANIE! WSZYSTKIE
PIĘKNE PANIE, SIR PIĘKNE PANIE
PIĘKNE PANIE…
80 | S t r o n a
(TODD unosi wysoko ramię z zamiarem poderżnięcia SĘDZIEMU gardła, nieoczekiwanie
do zakładu wpada ANTONI)
ANTONI
JOANNA BĘDZIE MĄ ŻONĄ
ZGODĘ JEJ MAM I MAM JUŻ PLAN…
(wyciszenie)
W NIEDZIELĘ KONIEC Z NIEWOLĄ
A POTEM PARYŻ, POTEM ŚWIAT
SĘDZIA
(zrywa się, przewraca miednicę, wytrąca brzytwę z ręki TODDA)
To ty!
ANTONI
Sędzia Turpin!
SĘDZIA
To doprawdy Palec Boży, że dowiaduję się o tym właśnie teraz.
(ANTONI cofa się, SĘDZIA idzie za nim i łapie go za ramię)
Joanna chce uciec? Z tobą? Podstępna suka! Zamknę ją w lochu tak ciemnym, że nie
zobaczy jej więcej żaden brudny nicpoń, taki jak ty!
ANTONI
(wyrywając się)
Ale, sir, błagam pana…
SĘDZIA
(do TODDA)
A co się tyczy ciebie, golibrodo, to zobaczyłem z jakim towarzystwem się zadajesz. Służ
dobrze swoim ulicznikom, bo na mnie już liczyć nie możesz!
(zbiega schodami)
ANTONI
Panie Todd!
TODD
(krzyczy)
Wynoś się! Wynoś się, mówię!
81 | S t r o n a
# 17 OBJAWIENIE
Epiphany – str. 75
20 na płycie (I)
(ANTONI, oszołomiony, wychodzi. W tle rozbrzmiewa poruszająca muzyka. TODD stoi bez
ruchu, jest w szoku. PANI LOVETT, trzymająca w ręku nową butelkę ginu, widzi
wybiegającego SĘDZIEGO. Patrzy za nim, po czym wraca do śpiącego już TOBIASZA.
Spogląda na niego, odkłada butelkę i wbiega po schodach)
PANI LOVETT
Co to za krzyki i harmider? Co się stało, mój drogi?
TODD
JUŻ MÓJ BYŁ – A WTEM…
PANI LOVETT
Niespodziewanie wtargnął tu marynarzyk. A potem widziałam ich obu biegnących ulicą i
od razu pomyślałam sobie: Mleko się rozlało…
TODD
(przerywając jej)
JUŻ MÓJ BYŁ
POD BRZYTWĄ MIAŁEM JEGO KRTAŃ
PANI LOVETT
(zaniepokojona, próbuje go uspokoić)
No, już, złotko. Nie przejmuj się.
TODD
JUŻ GO MIAŁEM!
W MYCH RĘKACH WRÓG
A NIE WRÓCI NIGDY TU
PANI LOVETT
NIE SPIESZ SIĘ
MIŁY MÓJ
BO CIERPLIWOŚĆ JEST…
TODD
(gwałtownie)
CZYM!?
PANI LOVETT
…JEDNĄ Z CNÓT
82 | S t r o n a
TODD
MAM CNOTY GDZIEŚ!
NIE SPIESZYĆ SIĘ, WIEM
LECZ NIE WRÓCI TU – O NIE!
(muzyka staje się gwałtowna, skrywane pod powierzchnią szaleństwo TODDA nagle
eksploduje)
OTO DNO, SAMO DNO
OBRZYDLIWY ŚCIEK
OBRZYDLIWI LUDZIE
W GÓWNIE PŁAWIĄ SIĘ
TUTAJ Z CZTERECH ŚWIATA STRON
ROBACTWO LGNIE
PRZYWITAĆ ŚMIERĆ
NAGRODĄ BĘDZIE ZGON
CZEMUŻ TO, PANI LOVETT
CZEMUŻ TO?
BO TEN ŚWIAT LUDZI ZNA TYPY DWA, PANI LOVETT
LUDZKI RÓD SKŁADA SIĘ Z RODZAJÓW DWÓCH
JEDEN TYP LUDZKI MA
SWOJE MIEJSCE ZNAĆ
DRUGI ZAŚ PANA GRA
WSZYSTKICH BIERZE ZA TWARZ
A MY GDZIE, PANI LOVETT
TU CZY TAM?
BO NAGRODĄ BĘDZIE ZGON
OTÓŻ TO, PANI LOVETT – OTÓŻ TO!
TAKI TO LOS: NIEGODZIWCY WIECZNIE
(tnie brzytwą powietrze)
CHCĄ ŻYĆ
A DLA RESZTY NAS ŚMIERĆ
ZBAWIENIEM MA BYĆ
A ZGON NAGRODĄ JEST
(z żalem)
NIE ZOBACZĘ WIĘC JOANNY
NIE OBEJMĘ MOJEJ CÓRKI JUŻ
KONIEC!
(zwraca się do publiczności)
DOBRZE! CO TAM?
DO GOLENIA KTOŚ?...
(tnie brzytwą w powietrzu dwa razy)
MIŁO PROSI
WAS TU SWEENEY
PAN I PAN TEŻ!
83 | S t r o n a
BO JAK GRÓB, TO GRÓB
ODNAJDĘ ZEMSTĘ
ZNAJDĘ I ZBAWIENIE
PAN NIE? PAN TAK?
WOLNY FOTEL MAM
PRĘDZEJ, PRĘDZEJ!
SWEENEY CZEKA
JUŻ JA WAS ZROBIĘ
PAN, SIR? NIE MA CHĘTNYCH?
PANOWIE, NIE WSTYDŹCIE SIĘ
BO NIE JEDEN
NIE DZIESIĘCIU
I NIE SETKA
NIE UKOJĄ
ON BYĆ MUSI!
(do PANI LOVETT)
BĘDZIE MÓJ, POZNAM SMAK
TAK DOSTOJNEJ KRWI
A TYMCZASEM POĆWICZĘ
ZWYKŁYCH GARDEŁ NIE BRAK MI
(znowu z żalem)
MOJA LUCY LEŻY W ZIEMI
MOJEJ CÓRKI NIE ZOBACZĘ JUŻ
A JA ŻYJĘ
I ZNALAZŁEM CEL
(z egzaltacją)
W SERCU RADOŚĆ MAM!
(opada wyczerpany na fotel fryzjerski)
PANI LOVETT
(która cały czas bacznie mu się przyglądała)
Wszystko bardzo ładnie, ale teraz powinniśmy zająć się nim.
(wskazuje na kufer, podchodzi do TODDA, przygląda mu się)
Ejże! Słyszysz mnie? Słyszysz mnie czy nie? Opanuj się!
(Uderza go w policzek. Po dłuższej chwili TODD, wciąż półprzytomny, staje na nogi)
Co mamy z nim zrobić? A na domiar złego jest jeszcze ten chłopak na dole. Trzeba
zobaczyć, czy wciąż tam jest. Jak go zostawiłam, spał smacznie w saloniku.
(schodzi po schodach)
84 | S t r o n a
No chodź!
(TODD idzie za nią. PANI LOVETT znika za zasłoną i zaraz wraca)
Nie ma zmartwienia. Śpi. To naiwny dzieciak i bez trudu wcisnę mu jakąś bajeczkę. Ale
tamten?…
(wskazuje zakład na górze)
Co zamierzasz z nim zrobić?
TODD
(obojętnie)
Jak zrobi się ciemno, wyniesiemy go gdzieś i zakopiemy.
PANI LOVETT
Możemy zrobić i tak. Nie sądzę, żeby go szukali jacyś krewni… Ale…
(Pauza. Akord)
Znasz mnie. Czasami miewam szalone pomysły i tak się zastanawiam…
# 18 KSIĘDZA KĘS
A Little Priest – str. 79
21 na płycie (I)
PANI LOVETT
TROCHĘ BĘDZIE ŻAL
TODD
Żal?
PANI LOVETT
KOGO NA TO STAĆ
APETYCZNY SCHAB
JAK ON TAM…
MA
MIAŁ
MA
TRZEBA JAKOŚ ŻYĆ
KONIUNKTURA ZŁA
CIĄGLE ROŚNIE DŁUG
Z NIEBA NAM TU SPADŁ
TOŻ TO DAR
WIDZISZ, ŻE TO SKARB
(TODD spogląda w dal)
85 | S t r o n a
NIE?
(PANI LOVETT wzdycha)
ALE BĘDZIE ŻAL
BO TAK
CENY MIĘSA ZNASZ
SZCZĘŚCIE MASZ
GDY COŚ ZŁAPIESZ
CZY JUŻ ŁAPIESZ?
TODD
(zaczyna rozmieć, rechoce)
Ha!
PANI LOVETT
TAK, JUŻ ŁAPIESZ…
(ponoszą ją własne słowa)
WEŹ NA PRZYKŁAD
PANIĄ MOONEY I JEJ PASZTET
DOBRZE JEJ SIĘ WIEDZIE
CHOĆ W PASZTECIE KOTA GONI KOT
ALE Z KOTA WYJDZIE PORCJI
TYLKO SIEDEM, ALBO SZEŚĆ
A DO TEGO ŻADEN SMAK
I SAMA SIERŚĆ
TODD PANI LOVETT
PANI LOVETT
TO UROCZY POMYSŁ
DAJĘ SŁOWO GŁOWĘ PANI MA MIĘSA ZAWSZE MI
NIE OD PARADY GŁOWĘ ŻAL
PANI LOVETT
GDZIE JA BYM BEZ PANI Tak sobie dumam…
GDZIE JA BYM BEZ PANI BYŁ POMYŚL TYLKO
PRZEDNIA MYŚL TO JEST ZARAZ ZACZNIE SIĘ TU RUCH
WARTO DELEKTOWAĆ SIĘ WSZYSCY GOLIĆ BĘDĄ SIĘ
NIEZŁY
PASZTET
SMAKIEM I TO
NOWYM NASZ
TODD
BO JAKI ŚWIAT NASZ WYDAJE DŹWIĘK?
PANI LOVETT
CO, PANIE TODD
CO, PANIE TODD
JAKI TO DŹWIĘK?
86 | S t r o n a
TODD
TAK JAKBY ŻARNA ŚCIERAŁY SIĘ GDZIEŚ
PANI LOVETT
TAK, PANIE TODD
TAK, PANIE TODD
TAK WŁAŚNIE JEST!
TODD PANI LOVETT
TO CZŁEK CZŁOWIEKA TAM ŻYWCEM ŻRE
WIĘC CZEMU NIE WIĘC CZEMU NIE
DOBRY PRZYKŁAD TO JEST! DOBRY PRZYKŁAD TO JEST!
TODD
Żyjemy w niebanalnych czasach, pani Lovett, a niebanalne czasy wymagają niebanalnych
środków.
(PANI LOVETT podchodzi do lady i wraca udając, że trzyma pasztecik)
PANI LOVETT
Proszę bardzo, prosto z pieca!
(Podaje go TODDOWI)
TODD
A TO CO?
PANI LOVETT
TO KSIĄDZ
SPRÓBUJ KSIĘDZA KĘS
TODD
SMACZNY CHOCIAŻ JEST?
PANI LOVETT
BARDZO SMACZNY, A SENS
CAŁY W TYM, ŻE CZYSTY NA CIELE GDY ŻYŁ
PRAWIE NIE MA ŻYŁ
TODD
(TODD „przygląda się” pasztecikowi)
ALE TO SAM TŁUSZCZ
87 | S t r o n a
PANI LOVETT
BYŁ LEKARZEM DUSZ
TODD
MACIE TU POETĘ?
SKOSZTUJĘ I JUŻ
PANI LOVETT
JAK PAN WIE POETA WSPANIAŁY
UMIERA NIECAŁY
TO CO?
LEPSZY KSIĄDZ
TODD
(próbuje)
Mmm. Boski!
(PANI LOVETT chichocze)
Może nie jest taki tłusty jak biskup, ale ma na pewno więcej smaku niż wikary.
PANI LOVETT
To dobre dla interesu – pozostawia klienta z poczuciem lekkiego niedosytu. Kłopot w tym,
że świeże dostawy mamy tylko w niedziele…
(TODD chichocze. PANI LOVETT „pokazuje” kolejny pasztecik-na-niby)
PRAWNIK SMACZNY JEST
TODD
KIEDY KTOŚ MA GEST
PANI LOVETT
ALE TRZEBA DOBRZE POPIJAĆ
BO MOŻE ODBIJAĆ
SIĘ NAM
TODD
WZIĄŁBYM COŚ NA ZĄB
PANI LOVETT
KAŻDY DOBRY SŁUGA KRÓLOWEJ
ŻOŁNIERZA GOTOWY
JEST ZJEŚĆ
MARYNARZA TEŻ
(TODD robi minę)
88 | S t r o n a
CHOCIAŻ ZWYKLE CZUĆ
W JAKI PORT LUBIŁ WEJŚĆ
TODD
(spogląda za nią w niby-piec)
TAM NA ROŻNIE
TO BEZBOŻNIK?
PANI LOVETT
ALEŻ SKĄDŻE
WIELMOŻĘ NADZIAŁAM NA ROŻEN
TODD
CO SKWIERCZY?
BLUŹNIERCY?
PANI LOVETT
NIECH IM PIEPRZ DOPOMOŻE
I SÓL
TODD
BO TAK SIĘ RZĄDZI TEN PIESKI ŚWIAT
PANI LOVETT
PO CO KOPAĆ GRÓB
ILE ZAOSZCZĘDZI RODZINA
TODD
ŻE WIELKI MAŁYCH BEZKARNIE BY JADŁ
PANI LOVETT
KAŻDY GOLI SIĘ
NIE ZABRAKNIE RÓŻNEGO MIĘSIWA
TODD
ODMIANĘ ZDROWĄ WPROWADŹMY WIĘC
RAZEM
PODAJMY WIELKICH NIECH MAŁY ICH ZJE
PANI LOVETT
Niech no spojrzę…
(Badawczo ogląda nieistniejącą tackę z pasztecikami, niby leżącą na ladzie)
89 | S t r o n a
Mam studenta – spod lady…
TODD
(spogląda na pasztecik)
Chyba dla mnie za blady.
PANI LOVETT
1. W takim razie Mulatka?
[albo] 2. Może ktoś z kolonii?
TODD
(kręcąc głową)
1. Pasztecik z tłustego zadka?
[albo] 2. Zbytnio przyprawiony.
PANI LOVETT
Mamy lokaja…
TODD
Lokajem nikt się nie najadł.
PANI LOVETT
Mam tu stróża prawa.
TODD
(dotyka)
To zimna strawa…
PANI LOVETT
Kogoś z Izby Gmin?
(TODD, pokonany, wzrusza ramionami. PANI LOVETT podaje mu kolejny „pasztecik”)
POLITYKA GRYŹ
TODD
POLITYCZNA MYŚL
PANI LOVETT
ALE GDZIE TU TREŚĆ?
NIE MA CZEGO JEŚĆ
ŁYKAJ CAŁĄ KIŚĆ
90 | S t r o n a
(kolejny pasztecik)
FINANSISTA TEŻ
APETYCZNY JEST
TODD
KTO NA KREDYT JE?
PANI LOVETT
ZASTAW SIĘ
ALBO POSTAW SIĘ
LUDZIE SĄ JAK PSY
(rzuca jak psu)
LUDZIE LUBIĄ GRYŹĆ
TODD
MACIE PASZTET BEADLE?
PANI LOVETT
ZA TYDZIEŃ MA BYĆ
BEADLE NIEZBYT ŚWIEŻY MA ZAPACH
BO WCHODZI BEZ MASŁA
GDZIE BĄDŹ –
LEPSZY KSIĄDZ
(proponuje jeszcze jeden „pasztecik”)
Mam jeszcze dobosza. Coś dla smakosza.
TODD
Niech się pani nie obraża, ale wolałbym kobziarza.
PANI LOVETT
A nie stanie panu?... W gardle.
TODD
Nie, ale trzeba dmuchać!
(chichocze)
PANI LOVETT
(prycha ze śmiechu)
To będę dmuchać!
(TODD śmieje się głośno)
91 | S t r o n a
TODD
BO MYŚL NAJPIERWSZA JAK ŚWIATEM ŚWIAT
PANI LOVETT
CO, PANIE TODD
CO, PANIE TODD
JAKA TO MYŚL?
TODD
JEST: KOGO ZJEDZĄ, A KTO BĘDZIE JADŁ?
PANI LOVETT
TAK, PANIE TODD
TAK, PANIE TODD
WCZORAJ I DZIŚ
TODD
ZASADĘ DRUGĄ WYRAŻĘ TAK
TODD PANI LOVETT
POPIJAJ PIWEM POPIJAJ PIWEM
A PÓJDZIE CI W SMAK A PÓJDZIE CI W SMAK
PANI LOVETT
Skoro marynarzyk pana nie przekonuje, co pan powie na admirała?
TODD
Za słony. Wolałbym generała.
PANI LOVETT
Z orderami? To już murowana niestrawność!
(TODD rechocze)
TODD
(gdy PANI LOVETT podaje mu kolejny „pasztecik”)
A TO CO?
PANI LOVETT
TO SNOB
ALE NIE MÓW HOP
ZARAZ BĘDZIE PASZTET FRANCUSKI
Z PRAWDZIWEJ FRANCUZKI
NA ZĄB
92 | S t r o n a
ALE NIE JEST ŹLE
MAM TU NAWET WŁOSKĄ KIEŁBASĘ
Z MIELONYM OBCASEM
(TODD krzywi się)
NO WEŹ!
TODD
SAMA SOBIE ZJEDZ
(spogląda na niego zdziwiona)
NIGDY NIE WIADOMO, CZY CHODZI CZY NIE
PANI LOVETT
SKOSZTUJ MNICHA
Z MNICHA KICHA
TODD
NASYCIŁEM SIĘ KLEREM
JEM KLERU ZBYT WIELE
PANI LOVETT
PAN ARTYSTA?
PORTRECISTA?
TODD
NIECH SIĘ TYLKO NIE GAPI
GDY JEM
POWRÓCĘ, GDY SĘDZIA POJAWI SIĘ W MENU
PANI LOVETT
Chwileczkę! Nie serwujemy Sędziego – jeszcze. Ale mam kogoś w pańskim guście…
TODD
Kogo takiego?
PANI LOVETT
(podając mu tasak)
Kata…
(TODD ryczy, bierze do ręki wałek do ciasta i podaje go PANI LOVETT)
93 | S t r o n a
TODD
WYBREDNYM NAZBYT NIEDOBRZE BYĆ
PANI LOVETT
TAK, TAK, NAJMILSZY MÓJ
TODD
KAŻDEGO GOLĘ, KTO ZECHCE TU PRZYJŚĆ
PANI LOVETT
JAK LECI WSZYSTKICH GÓL
TODD
POD BRZYTWĄ WSZYSCY TU RÓWNI SĄ
WIĘC OGOLIMY ICH
OGOLIMY ICH
RAZEM
OGOLIMY ICH
POD WŁOS
(Muzyka gra, kiedy oboje wymachują swoją „bronią”. Zaciemnienie)
KONIEC AKTU PIERWSZEGO
94 | S t r o n a
A K T D R U G I
#19 CO ZA SMAK!
God, That’s Good! – str. 88
1 na płycie (II)
(Dzięki wyraźnej poprawie w interesach, PANI LOVETT zorganizowała przed sklepem
ogródek, w którym klienci mogą usiąść i zjeść. Stoi w nim duży drewniany stół i dwie
ławy, kilka kwiatów w donicach oraz klatki z ptakami. Po podniesieniu kurtyny siedzą w
nim zadowoleni klienci, w tym jeden pijany. Łapczywie jedzą paszteciki i piją piwo.
TOBIASZ, ubrany w kelnerski fartuch, przy pomocy bębenka zachęca do kupowania
pasztecików ludzi na ulicy. Na dole PANI LOVETT, w „wystrzałowej” sukience, która ma
być dowodem jej rosnącego dobrobytu, bierze paszteciki z lady, układa na tacy i zanosi
do ogródka. Na piętrze budynku TODD chodzi w kółko po swoim zakładzie. Dokoła sklepu
stale kręci się ŻEBRACZKA, głodna i pobudzona)
TOBIASZ
PANIE I PANOWIE! *
INFORMACJĘ RADOSNĄ DZIŚ MAM!
BO TO WIDAĆ, ŻE DZISIAJ PROWADZIŁ WAS NOS
JAK TO MIŁO CZASAMI NOSOWI DAĆ GŁOS
WTEDY SZCZĘŚCIE O WŁOS
TAK, PANIE, PANOWIE *
APETYCZNA ROZTACZA SIĘ WOŃ
JAKI BOSKI TO ZAPACH DOBIEGA NAS STĄD
I RADOSNA ODMIANA, GDY WKOŁO JEST SWĄD
TAK, DRODZY PAŃSTWO *
CO SIĘ TAM DZIEJE, TO BÓG JEDEN WIE
(wskazując na sklep)
KTO KUPUJE TEN JE
(uderzając w bębenek)
I POZNAJE
PYSZNE PASZTECIKI
PANI LOVETT WSZYSTKIM
PRÓBKĘ DA
KONSUMUJE
MIĘSNE PASZTECIKI
I ODKRYWA PYSZNY
NOWY SMAK
TOBIASZ I KLIENCI
<śpiewają jednocześnie---------------------------------------------------------------------
95 | S t r o n a
MĘŻCZYZNA (tenor)
TUTAJ CHŁOPCZE, PIWA DOLEJ MI
MĘŻCZYŹNI
DLA NAS TEŻ KOLEJKA, CHŁOPCZE
KOBIETY
TO NAPRAWDĘ TAKI SMAK? O TAK!
TOBIASZ
(do DRUGIEGO FACETA)
ROBI SIĘ!
KOBIETY
CZY PODADZĄ PASZTECIKI WRESZCIE
FACECI (tenorzy)
ILE MAMY CZEKAĆ, KELNER!/CZY PODADZĄ PASZTECIKI
KOBIETY
CO ZA SMAK!
FACECI (tenorzy)
GDZIE TE NASZE PORCJE?
KOBIETY
CZY TO MIĘSO MIĘKKIE?
TOBIASZ
TRÓJKA!
FACECI (barytony)
RUSZASZ SIĘ TAM, CHŁOPCZE?
KOBIETY
PŁACI SIĘ TRZY PENSY?
FACECI (barytony)
GDZIE TO NASZE PIWO, MAŁY?
96 | S t r o n a
TOBIASZ
PANIE I PANOWIE!--------------------------------------------------------------------------->
PANI LOVETT
(dzwoniąc w dzwonek, żeby przywołać TOBIASZA)
TOBY!
(idzie do ogródka z tacą pasztecików)
TOBIASZ
LECĘ!
(do klienta)
PRASZAM…
PANI LOVETT
(wskazując na niecierpliwego klienta)
PIWO!
TOBIASZ
JASNE…
(biegnie do środka i napełnia kufle piwem)
PANI LOVETT
SZYBKO!
KLIENCI
(oblizując palce)
CO ZA SMAK!
PANI LOVETT
(robi wszystko naraz: podaje paszteciki, przyjmuje zapłatę, wydaje polecenia, zagaduje
pojedynczych klientów ze źle udawanym zainteresowaniem)
MIŁO PANIĄ WIDZIEĆ
CO U PANI SŁYCHAĆ?
COŚ MNIE ŁUPIE W KRZYŻU
TOBY!
(wskazując na klienta)
TEMU TAM JEDNO TAM
97 | S t r o n a
PTAKI NAM ŚPIEWAJĄ
MIĘSA SIĘ SPRZEDAJĄ
(zauważa ŻEBRACZKĘ)
TOBY!
WYRZUĆ TĘ BABĘ STĄD!
KLIENCI
CO ZA SMAK!
(TOBIASZ przegania ŻEBRACZKĘ, która i tak wraca po chwili wąchając)
PANI LOVETT
(do pozostałych klientów nie wypadając z rytmu)
CO DLA MIŁEJ PANI?
W PLASTRY NIE KROIMY
OCZY MAM DO BANI
(kiedy TOBIASZ ma nalać piwo wstawionemu klientowi)
TOBY!
NIE LEJ TAMTEMU JUŻ
MAM ZA NISKIE CENY
ALE ŻE INTERES
KWITNIE
NIE MA CO RUSZAĆ CEN
KLIENCI
WŁAŚNIE TAK!
PANI LOVETT
PUK-PUK-PUK!
(„odpukuje”)
TODD
(wyglądając z okna)
PSST!
PANI LOVETT
(do klienta)
PRZEPRASZAM
TODD
PSST!
98 | S t r o n a
PANI LOVETT
(do TOBIASZA)
ZOBACZ CZY WSZYSTKO GRA
TODD
PSST!
PANI LOVETT
(podchodząc w jego stronę)
str. 92
A CO TAM?
SZYBKO, (BO) MAM TU RUCH
TODD
PRAWIE SZÓSTA JEST
PANI LOVETT
NO TO SZÓSTA JEST
TODD
A JA CZEKAM I NIC
OD GODZINY MIAŁ BYĆ
TODD PANI LOVETT
A TU SZÓSTA JUŻ! I NA PEWNO JUŻ JEDZIE
JUŻ JEST O KROK
WIESZ, ŻE MUSZĘ GO MIEĆ ZARAZ BĘDZIE, ZARAZ BĘDZIE!
WYPIJ PIWO I SIEDŹ
NO, DOPRAWDY, GDZIE JEST – PO CO TAK MARTWIĆ SIĘ
NO GDZIE? PRZYJDZIE…
KLIENCI
CHCEMY JEŚĆ!
TODD PANI LOVETT
(do TODDA wracając do ogródka)
DAJ MI ZNAK OCZYWIŚCIE, MIŁY
SKORO TAK A TYMCZASEM KLIENCI
WOŁAJĄ O WIĘCEJ (I)
99 | S t r o n a
PANI LOVETT
(krążąc po ogródku)
CO TEŻ PODAĆ PAŃSTWU?
(ulewając piwa)
UPS! PRZEPRASZAM BARDZO
RĘCE MAM DZIURAWE
(dostrzega klienta, który chce się oddalić bez płacenia)
TOBY! LEPIEJ NA TEGO PATRZ!
(TOBIASZ łapie klienta i odbiera należność, PANI LOVETT zwraca się do następnego)
PANI LOVETT
MIŁO TU W OGRODZIE?
ZWŁASZCZA PRZY POGODZIE
(przygląda się cwaniakowi, który chciał uciec bez płacenia)
TEN TO OBCOKRAJOWIEC JEST
KLIENCI
CO ZA SMAK! PO PROSTU PYCHA!
(W tej chwili pojawia się wielka skrzynia na dźwigu i przesuwa się powoli w stronę
zakładu fryzjerskiego. Zauważa ją wyczekujący TODD)
PANI LOVETT
SKĄD TEN PRZEPIS?
(do kobiety)
PROSZĘ MI WYBACZYĆ SZCZEROŚĆ
TO NASZ SEKRET
WSZYSTKO KWESTIA ZIÓŁ
BO NA PRZYKŁAD
KIEDY DODA SIĘ KOLENDRY
SOS UDAJE SIĘ BEZBŁĘDNY
KLIENCI
CHCEMY JEŚĆ!
(PANI LOVETT biegnie do sklepu i ponownie napełnia tacę)
COŚ Z MIĘS!
DAĆ MIĘS!
100 | S t r o n a
TODD
(z okna)
PSST!
PANI LOVETT
(do klienta w sklepie)
PRZEPRASZAM
TODD
PSST!
PANI LOVETT
(do TOBIASZA)
ZOBACZ CZY WSZYSTKO GRA
TODD
PSST!
PANI LOVETT
A CO TAM?
SZYBKO, BO MAM TU RUCH
TODD
JUŻ TU JEST!
PANI LOVETT
JEST GDZIE?
TODD
WNOSZĄ GO TU JUŻ
PANI LOVETT TODD
(trzymając tacę)
DAJ MI ROZNIEŚĆ CO MAM
TO GORĄCE IM DAM
ZARAZ PRZYJDĘ TU! ZARAZ GO TU OTWORZĘ
TO WIELKA RZECZ
JUŻ TAM IDĘ! PRZYGOTUJMY SIĘ WIĘC
JAK WYSTYGNĄ MI RAZ
CAŁY SMAK TRAFI SZLAG
(od tej chwili skrzynia zjeżdża do zakładu fryzjerskiego)
101 | S t r o n a
PANI LOVETT
(bez chwili oddechu, uśmiechając się do klienta)
(A WIĘC)
MOJA KOCHANEŃKA
ZNACIE PANIĄ MOONEY
STĘKA I NARZEKA
(ponownie zauważa ŻEBRACZKĘ)
TOBY!
(do tego samego klienta)
MOŻE Z TORBAMI PÓJŚĆ
(pokazując ŻEBRACZKĘ TOBIASZOWI)
ZNOWU TA WARIATKA
(do tego samego klienta, gdy TOBIASZ ponownie przegania ŻEBRACZKĘ)
CHYBA SIĘ WSTAWIŁA
ALE MA CZEGO CHCIAŁA WIĘC
(ze złością, do wstającego klienta)
ZA TO TRZY PENSY JEST
KLIENCI PANI LOVETT
(śpiewając z pełnymi ustami)
CO ZA SMAK NIE ŻAL JEJ
DO-PRA-WDY
PA-SZTE-CIK
WSPA-NIA-ŁY
PO-PRO-SZĘ
O JESZCZ-CZE
NIE-BIAŃ-SKIE
TO MIĘ-SO!
(PANI LOVETT idzie na górę do zakładu i wchodzi, gdy TODD otwiera skrzynię – ukazuje
się skomplikowany fotel fryzjerski)
TODD I PANI LOVETT
(oniemiali z zachwytu)
OOOCH…
(pusta skrzynia wyjeżdża na dźwigu)
102 | S t r o n a
TODD PANI LOVETT
CZY NIE JEST TO FOTEL KRÓLEWSKI? CUDOWNY!
FOTEL-TRON CUDOWNY!
TO GOLIBRODY JEST TRON
CZY FOTEL JEST GDZIEŚ
TAK DOSKONAŁY ŁADNIUTKI!
FOTEL-TRON WSPANIAŁY!
CO JEST WSPANIAŁY JAK TEN
LECZ KILKA CHCĘ
MAŁYCH ULEPSZEŃ ZRÓB SOBIE TYCH
MU DAĆ KILKA ULEPSZEŃ
TO MI
NIE ZAJMIE I NIE SPIESZ SIĘ
ZBYT DŁUGO BO JA PEŁNO KLIENTÓW MAM
TODD
(patrząc na fotel, gdy PANI LOVETT wraca do ogródka)
TO JEST MÓJ NOWY DRUH
TOBIAS PANI LOVETT KLIENCI
(do klientów)
CZY NIE JEST TO PASZTET KRÓLEWSKI
ZJESZ JAK KRÓL CUDOWNY! MNIAM!
GDY PASZTECIK TEN ZJESZ CUDOWNY!
PRZEKONA SIĘ DZIŚ PAN I PANI PYSZNIUTKI! MNIAM!
NIE MA W ANGLII NIKT WSPANIAŁY! MNIAM!
WYBORNYCH TAK MIĘS
TOBIASZ I PANI LOVETT KLIENCI
TA SKÓRKA JEST JAK WELWET GŁADKA MNIAM! MNIAM!
TO CUD WŚRÓD CIAST MNIAM! MNIAM!
PASZTECIK TO JEST JAK MARZENIE MNIAM! MNIAM!
I FARSZ, TEN FARSZ MNIAM! MNIAM!
TODD
A TERAZ CZAS
WYKONAĆ MAŁY TEST
PANI LOVETT TOBIASZ KLIENCI
TEN SMAK
GDY KĘS TAK MIĘKKI MNIAM!
SIĘ ROZPŁYWA ŻE SŁYCHAĆ JĘKI MNIAM!
TODD
JUŻ CZAS
JUŻ CZAS
103 | S t r o n a
PSST!
PANI LOVETT
(do klientów)
PRZEPRASZAM
TODD
(z góry)
PSST!
PANI LOVETT
(do TOBIASZA)
ZOBACZ, CZY WSZYSTKO GRA
TODD
PSST!
PANI LOVETT
(podsuwając się do niego)
ZROBIŁEŚ?
TODD
SZYBKO!
PANI LOVETT
JA CAŁA PŁONĘ
TODD PANI LOVETT
KIEDY TUPNĘ TAK
TO DLA CIEBIE JEST ZNAK KIEDY TUPNIESZ TAK
ŻE WSZYŚCIUTKO TU GRA TO JUŻ WIEM, ŻE TO ZNAK
KIEDY TUPNĘ TAK I ŻE WSZYSTKO TAM GRA
KIEDY TUPNIESZ RAZ DWA
CZY MI UFASZ?
CHCĘ BYĆ PEWIEN, ŻE WIESZ TO ZAUFAJ
I ŻE JESTEŚ NA MIEJSCU BĘDĘ CZEKAĆ NA ZNAK
TY TEŻ KIEDY TUPNIESZ RAZ DWA
TODD
SYGNAŁY TRZY
(ON demonstruje na parapecie okiennym)
TAKIE
104 | S t r o n a
(ON pokazuje jeszcze raz, PANI LOVETT potakuje niecierpliwie)
A POTEM
(ONA stuka dwa razy)
TRZY SĄ
(ONA stuka mocno w ścianę, zniecierpliwiona)
A TY…
(ONA stuka jeszcze raz, przewracając oczami do góry)
NO WŁAŚNIE
KLIENCI
CHCEMY JEŚĆ!
PANI LOVETT
ECH…
KLIENCI
DAJCIE
PANI LOVETT
(odpowiada przez ramię)
JUŻ!
KLIENCI
WIĘCEJ
TODD
(widzi, że klienci odwracają uwagę PANI LOVETT)
PSST!
KLIENCI
GDZIE?
PANI LOVETT
JUŻ!
(Wbiega do piekarni, którą widzimy po raz pierwszy. W głębi sceny znajdują się duże
piece. Z przodu sceny stoi stół rzeźniczy, a na nim – przedziwna maszyna do mielenia
mięsa. W ścianie znajduje się wylot zsypu, prowadzący z zakładu TODDA na dół. W głębi
sceny znajduje się klapa w podłodze, prowadząca do piwnicy, której jednak nie widać.
105 | S t r o n a
Muzyka rozbrzmiewa w tle, gdy TODD bierze paczkę powiązanych sznurkiem książek,
kładzie na krześle i trzy razy tupie w podłogę. PANI LOVETT odpowiada na dole, trzy razy
uderzając w wylot zsypu. TODD pociąga dźwignię w poręczy krzesła. Książki znikają w
zapadni. Muzyka. Książki pojawiają się w wylocie szybu i spadają na podłogę piekarni.
Podekscytowana PANI LOVETT trzy razy uderza w wylot szybu. TODD odpowiada tupiąc
trzy razy w podłogę)
KLIENCI
CHCEMY JEŚĆ!
(PANI LOVETT wybiega w pośpiechu z piekarni)
DAĆ MIĘS! DAĆ MIĘS!
(zadowolony TODD dłubie przy fotelu)
DAĆ NAM MIĘS!
TOBIASZ I PANI LOVETT
(do klientów)
JEDZ POWOLI, TRZEBA SIĘ NACIESZYĆ SMAKIEM
JEDZ POWOLI – DOBRZE SMAKUJ FARSZ
JEDZ POWOLI, ZARAZ SIĘ OBEJDZIESZ SMAKIEM
(PANI LOVETT wywiesza tabliczkę z napisem „WYPRZEDANE”)
BO NA DZISIAJ KONIEC
PANI LOVETT
(dostrzega kogoś na ulicy)
CHWILĘ…
KLIENCI
CHCEMY JEŚĆ!
PANI LOVETT
NIECH MNIE SZLAG!
(widzi FACETA W CHARAKTERYSTYCZNEJ CZAPECZCE z I Aktu, zbliżającego się
do znaku zakładu fryzjerskiego. Spogląda w górę i dzwoni do TODDA – trzy razy)
TOWAR MAM!
(TODD wygląda przez okno, zauważa mężczyznę, zachęca go do wejścia na górę, klient
wchodzi po schodach. TODD podnosi brzytwę, obaj zastygają (tzw. stop-klatka).
Tymczasem PANI LOVETT zdejmuje tabliczkę z napisem „WYPRZEDANE”
i odwraca się ponownie do klientów)
106 | S t r o n a
PANI LOVETT TOBIASZ KLIENCI
NO I CO WY NA TO? PASZTECIK MNIAM!
ZARAZ BĘDĄ NOWE JEST TO KRÓLEWSKI
MNIAM!
ZGODNIE Z MĄ TEORIĄ I ZJESZ JAK KRÓL MNIAM!
TOBY! GDY PASZTECIK TEN ZJESZ MNIAM!
BÓG NAS W OPIECE MA PRZEKONA SIĘ PANI MNIAM!
A JA JUŻ MYŚLAŁAM ŻE NIE MA… MNIAM!
ŻE ZABRAKŁO MIĘSA…
PANI LOVETT
(ponownie dostrzegając ŻEBRACZKĘ)
TOBY! WEŹ TĘ WARIATKĘ STĄD!
(TOBIASZ po raz kolejny odgania ŻEBRACZKĘ, PANI LOVETT wbiega do sklepu)
KLIENCI
(zaczynają z pełnym ustami, ale w miarę przełykania śpiewają coraz wyraźniej)
CO ZA SMAK
DO-PRA-WDY
PA-SZTE-CIK
WSPA-NIA-ŁY
PO-PRO-SZĘ
O JESZCZ-CZE
NIE-BIAŃ-SKIE
TO MIĘ-SO > PYSZNE-PYSZNE
(PANI LOVETT rozpręża się w sklepie z kufelkiem piwa)
CO ZA SMAK!
(Zaciemnienie. Słychać delikatne pobrzękiwanie dzwonów od Świętego Dustana.
Wschodzi słońce. ANTONI przemierza ulice Londynu w poszukiwaniu JOANNY)
# 20 JOANNA cz. 3
Johanna (Act II Sequence) – str. 100
2 na płycie (II)
ANTONI
PRZENIKASZ, JOANNO
PRZENIKAJ
NIE UKRYJĄ CIĘ ZA OKNEM
NIE ODEJDĘ STĄD BEZ CIEBIE
ZAWSZE BĘDĘ STAŁ W PRZY TOBIE
ZAPLĄTANY W TWOJE WŁOSY BLOND
JOANNO…
107 | S t r o n a
(ANTONI kontynuuje poszukiwania, światło pada na zakład TODDA. TODD siedzi na
zewnętrznych schodach, pali i rozkoszuje się porankiem. W trakcie następującego
fragmentu pojawia się klient. TODD wprowadza go do zakładu, sadowi na fotelu,
przygotowuje do golenia. W trakcie tej piosenki, TODD jest łagodny, pogrążony w
zadumie, jakby w półśnie. Zarówno on, jak i to, o czym śpiewa jest całkowicie oderwane
od tego, co robi. Śpiewa w przestrzeń)
TODD
TA JASNA SKÓRA, CZYSTA BIEL
JAK MATKI JEJ TEN WŁOS
TAK WYMARZYŁEM CÓRKI TWARZ
TWEJ MATKI WŁOS – JEJ BLOND
JOANNO…
ANTONI
JOANNO…
TODD
A CHOCIAŻ PIĘKNY JEST MÓJ SKARB
PSZENICZNA BIEL JEJ WŁOS
NIE SPOTKA OJCA TWARZĄ W TWARZ
(TODD podrzyna gardło klientowi)
GOŁĄBEK MÓJ, MÓJ CUD
JOANNA…
ANTONI
NIE ZNIKASZ
JOANNO…
TODD
JOANNO, ŻEGNAJ!
CHOĆ NIE WIESZ, OJCA MASZ
JA ŻYJĘ, DZIECKO
O TAK!
(TODD podnosi zapadnię i zwłoki klienta znikają w zsypie)
ANTONI
JOANNO…
(Zapada noc. Widać dym, który unosi się z komina piekarni – mała smuga przemienia się
w wielką, złowrogą chmurę czarnego dymu. Chmura robi się coraz grubsza, a my
dostrzegamy w piekarni PANIĄ LOVETT ubraną w białą koszulę nocną. Wrota pieca są
otwarte, pada z nich gorące światło. PANI LOVETT wrzuca jakieś „przedmioty” do pieca.
Muzyka w tle. Nagle pojawia się postać idąca boczną uliczką przy kominie. To
ŻEBRACZKA, która kaszląc i plując, niesie niewielki siennik, służący jej za łóżko)
108 | S t r o n a
ŻEBRACZKA
(gniewnie, głośno)
DYM! DYM!
DIABEŁ NAMIESZAŁ! DIABEŁ NAMIESZAŁ!
MIASTO W PŁOMIENIACH [albo] MIASTO SIĘ PALI [albo] POŻAR NA MIEŚCIE!
(usiłuje zainteresować przechodniów, ale odwracają się od niej z odrazą i odchodzą)
TFU! TFU!
(pluje na piekarnię)
CZUJESZ PAN? PIEKIELNY SWĄD!
KIEDY DZWON NA NIESZPORY BRZMI
PROSTO Z PIEKŁA NAPŁYWA DYM
OGIEŃ PIEKIELNY!
MIASTO W PŁOMIENIACH [albo] MIASTO SIĘ PALI [albo] POŻAR NA MIEŚCIE!
(dym unosi się wraz ze wstającym porankiem)
MIASTO W PŁOMIENIACH [albo] MIASTO SIĘ PALI [albo] POŻAR NA MIEŚCIE!
PIEKŁO! PIEKŁO! PIEKŁO!
(Odchodzi, powłócząc nogami. Jest już następny dzień. ANTONI przeszukuje inną część
Londynu. TODD jest u siebie na górze, z widoczną radością spogląda na ulicę. Kolejny
klient pojawia się w zakładzie. TODD przygotowuje go do strzyżenia, podobnie jak
poprzedniego klienta)
TODD
CHOĆ NIE USŁYSZĘ GŁOSU JEJ
KWIATUSZEK MÓJ, MÓJ SKARB
BEZPIECZNY BĘDZIE LADA DZIEŃ
I W SERCU RADOŚĆ MAM
JOANNO…
JOANNA (off)
(Słyszy ją tylko ANTONI. Po chwili dostrzegamy ją. Stoi za kratami na oddziale
zamkniętego domu dla obłąkanych, Przytułku Pana Fogga. Została w nim uwięziona)
MAM ŚLUB W NIEDZIELĘ Z ANTONIM
DOBRY ANTONI
ANTONI
PRZENIKASZ…
TODD
A KIEDY MNIE OTACZA MROK
I MĄCI MYŚL I WZROK
109 | S t r o n a
ANTONI
JOANNO…
TODD
JESTEŚ PROMYKIEM ŚWIATŁA I
DODAJESZ SIŁ I DNI
JOANNO…
JOANNA (off)
WIEDZIAŁAM, ŻE MNIE ODNAJDZIESZ
KIEDYŚ MNIE…
ZNAJDZIESZ…
TODD ANTONI
WIĘC BĄDŹ, JOANNO – JOANNO…
(Kiedy śpiewają drugą sylabę imienia, TODD podcina gardło klienta, którego usta
otwierają się równocześnie z ich ustami, tak jakby i on śpiewał)
TODD
PIĘKNIEJSZA NIŻ WE SNACH
(Nadchodzi zmierzch. TODD patrzy w górę)
I SIĘGAJ WZROKIEM
(pociąga za dźwignię i drugi klient znika)
DO GWIAZD!
ANTONI
ZAPLĄTANY W TWOJE WŁOSY BLOND
TODD
(wrzucając kapelusz klienta do zsypu)
UPADŁYCH GWIAZD…
(Zapada noc. Dym z komina unosi się. PANI LOVETT jest ponownie w piekarni. Pojawia
się ŻEBRACZKA, zanosząca się od kaszlu)
ŻEBRACZKA
(wskazuje)
TAM! DYM!
PALI SIĘ, PALI SIĘ – WIDAĆ DYM!
(mijający ją ludzie nie zwracają na nią uwagi)
110 | S t r o n a
A NIE MÓWIŁAM? PALI SIĘ!
MIASTO W PŁOMIENIACH [albo] MIASTO SIĘ PALI [albo] POŻAR NA MIEŚCIE!
HEJ, TY – WOŁAJ STRAŻ!
WIEDŹMA W KOTLE WARZY WAR!
TEN SMRÓD, TEN SWĄD, TO PIEKIELNA WOŃ!
STRAŻ ZAWIADOM PRĘDKO, ZAWIADOM SĄD!
LARUM! LARUM!
DZWON! (BIJ!)
OGIEŃ PIEKIELNY!
(dym przerzedza się, wstaje dzień)
MIASTO W PŁOMIENIACH [albo] MIASTO SIĘ PALI [albo] POŻAR NA MIEŚCIE! PIEKŁO!
PIEKŁO! PIEKŁO!
(wątłymi palcami „piętnuje” piekarnię)
ZŁO!
(otrząsa się i zwraca żałośnie do przechodnia)
GROSZ, GROSZ…
(Znowu odchodzi, powłócząc nogami. W trakcie ostatniej części tego utworu, TODD wita
trzeciego klienta. Tego jednak nie zabija, bo przed zakładem czekają na niego żona i
dziecko – dziecko wchodzi do zakładu, siada na kufrze i obserwuje TODDA. Pod koniec
piosenki TODD znów łagodnie spogląda w niebo)
TODD
(goląc klienta)
CHOĆ W MOICH MYŚLACH BĘDZIESZ ŻYĆ
AŻ PRZYJDZIE PO MNIE ŚMIERĆ
TO JEDNAK TĘSKNIĘ CORAZ MNIEJ
TAK Z DNIA NA DZIEŃ, BO WIEM…
JOANNO –
ANTONI
JOANNO…
JOANNA (off)
W NIEDZIELĘ BĘDĘ Z ANTONIM
ŚLUB MAM Z ANTONIM
TODD
(smutno)
MASZ JASNE WŁOSY MATKI TWEJ
I SKÓRA TEŻ JEST JEJ
GDYBYŻ NIE SPEŁNIŁ SIĘ LOS ZŁY
I RAZEM DAŁ NAM BYĆ…
JOANNO…
111 | S t r o n a
ANTONI
PRZENIKASZ
JOANNO…
JOANNA (off)
ŚLUB MAM W NIEDZIELĘ
ŚLUB MAM W NIEDZIELĘ
TODD
(wesoło, spoglądając w niebo)
BUDŹ SIĘ, JOANNO!
CZERWONY ŚWIT JUŻ WSTAŁ!
(z mądrym uśmiechem)
TEN DZIEŃ, JOANNO
JEST TWÓJ
JAK JA
(po ukończeniu golenia TODD przyjmuje zapłatę od klienta, który oddala się
w towarzystwie rodziny)
ANTONI
(oddalając się)
NIE ZNIKASZ…
112 | S t r o n a
# 20a PO JOANNIE
After Johanna – Act II Sequence – str. 105
[nie ma na płycie]
(Zaciemnienie poprzedniej sceny. Teraz widać okratowane wejście do Przytułku Pana
Fogga. Ze środka wydobywają się odgłosy dziwne i przerażające, zawodzenie i krzyki
„pensjonariuszy”. Z tej niepokojącej kakofonii wybija się po chwili głos JOANNY – zza
okien przytułku śpiewa fragment swojej piosenki „Gil, zięba, szczygieł, kos”. Urywa po
kilku taktach, a i reszta pensjonariuszy ucisza się, kiedy pojawia się przygnębiony
ANTONI. Gdy przechodzi przez scenę ponownie rozlega się śpiew JOANNY)
JOANNA
GIL, ZIĘBA, SZCZYGIEŁ, KOS…
GIL, ZIĘBA, SZCZYGIEŁ, KOS…
GIL, ZIĘBA, SZCZYGIEŁ, KOS…
ANTONI
(niedowierzając, przepełniony radością, staje jak wryty)
Joanna!
(podekscytowany, krzyczy w stronę okna)
Joanno! Joanno!
(pojawia się przechodzień)
Miły panie, proszę mi powiedzieć, cóż to za dom?
PRZECHODZIEŃ
Ten dom? To prywatny Przytułek Pana Fogga. Dla obłąkanych…
ANTONI
Dla obłąkanych?
PRZECHODZIEŃ
Radzę trzymać się z daleka.
(Odchodzi. Ponownie słychać głos JOANNY)
ANTONI
Joanno! Joanno!
(zaczyna bez opamiętania walić do drzwi)
Otwierać! Otwórzcie te drzwi!
(PAN BEADLE, który rozpoznaje ANTONIEGO, podchodzi napuszonym krokiem. Zwraca
się do niego z uprzejmością bardziej fałszywą, niż kiedykolwiek przedtem)
Przyjacielu, przyjacielu, skąd ta irytacja i krzyki?
113 | S t r o n a
ANTONI
Och, sir! Doszło do tragicznego nieporozumienia, jak też do naruszenia sprawiedliwości!
W domu dla obłąkanych zamknięto młodą kobietę, całkowicie zdrową na umyśle – tak jak
pan czy ja.
BEADLE
Doprawdy? A jak ta młoda dama ma na imię?
ANTONI
Joanna.
BEADLE
Joanna. Czy nie ma pan czasem na myśli wychowanki sędziego Turpina?
ANTONI
Tak! To on, diabeł wcielony! Tylko on mógł jej to zrobić.
BEADLE
Bacz na swoje słowa, młody człowieku. Tej dziewczynie brakuje piątej klepki,
dlatego sam ją tu przyprowadziłem. Dobrze ci radzę – nie kręć się tutaj!
ANTONI
Nie ma pan prawa mi rozkazywać!
BEADLE
Nie mam prawa, powiadasz? Zabieraj się stąd, bo inaczej każę cię zamknąć za zakłócanie
porządku publicznego, obrazę funkcjonariusza i…
ANTONI
Czy to miasto zapomniało czym jest sprawiedliwość? Czy słudzy porządku publicznego są
tak samo zepsuci, jak ich przełożeni? Joanno! Joanno!
(Nie wiedząc, co odpowiedzieć, PAN BEADLE wzrusza ramionami i dmucha w gwizdek.
Przybiega dwóch funkcjonariuszy. PAN BEADLE kiwnięciem głowy wskazuje na
ANTONIEGO. Policjanci ruszają w jego kierunku, ale zanim dokonają aresztowania
ANTONI wyrywa się im i ucieka. Policjanci rzucają się za nim w pogoń)
BEADLE
(krzyczy do nich)
Za nim! Macie go złapać! I rozwalcie mu łeb, jeśli będzie trzeba! To tacy oberwańcy jak
on psują reputację naszej dzielnicy.
(Na scenie robi się ciemno. Ponownie słyszymy krzyki i pojękiwania pensjonariuszy domu
dla obłąkanych. Potem dociera do nas donośny i ochrypły głos PANI LOVETT, który
zagłusza odgłosy z przytułku. Światło pada powoli na jej salonik na zapleczu)
114 | S t r o n a
# 20b PAN NIE JEST SAM
I Am A Lass – str. 107
[nie ma na płycie]
PANI LOVETT
(śpiewa siedząc przy fisharmonii)
PAN NIE JEST SAM POŚRÓD DAM TU CZY TAM
JA MU DAM DOM DLA DAM
(AŻ) POD CANTERBURY
TI-DA RUM-DAM, TO-DYN DA JEJ
TI-DA RUM-DAM, TO-DYN DA MI
(Salon został przyozdobiony nową tapetą, zakupiono także używaną fisharmonię. TODD
siedzi na szezlongu/małej kanapie i czyści fajkę. PANI LOVETT zasiada przy fisharmonii,
która pełni zarazem funkcję biurka. Ma przed sobą zeszyt do finansów, przelicza szylingi i
pensy, układa je w małe sterty)
Nie ma jak chwila spokoju po dniu ciężkiej pracy. Nieprawdaż, mój drogi?
(układa monety)
Cztery funty i trzy pensy… Cztery i jedenaście pensów…
(robi notatkę w zeszycie, oblicza sumę)
W sumie siedem funtów, dziewięć szylingów i cztery pensy za ten tydzień. Całkiem nieźle,
a nie wliczam w to wydatków na tapetę i zakupu fisharmonii…
(głaszcze instrument z zadowoleniem)
Trafiła się okazja, najdroższy. Pożar w kaplicy ani trochę jej nie uszkodził, osmoliła się
nieco, a i to nieznacznie.
(zerka w stronę milczącego TODDA)
Czy Pan mnie w ogóle słucha, panie Te?
TODD
Oczywiście.
PANI LOVETT
Wobec tego, o czym to ja mówiłam? Co?
TODD
(ponownie zamyślony)
Musi istnieć sposób, aby zwabić tu Sędziego.
115 | S t r o n a
PANI LOVETT
(zirytowana)
Nic, tylko ten przeklęty Sędzia! W kółko, aż do znudzenia!
(masuje kark TODDA)
Prowadzimy szanowany interes, pierwszy raz nie musimy się martwić o pieniądze.
Jesteśmy ostrożni, wybieramy samych przyjezdnych, albo takich, za którymi i tak nie
będzie nikt tęsknić. Po co się zamartwiać? Nikt się nie domyśli.
(TODD nie odpowiada. PANI LOVETT pochyla się i cmoka go w usta. Muzyka)
116 | S t r o n a
# 21 WSPÓLNY DOM cz.1
By The Sea (Part I) – str. 108
3 na płycie (II)
PANI LOVETT
OCH, PANIE TODD
(całuje go ponownie)
JAK MI DOBRZE
(znowu)
W SERCU
(znowu)
JA TU CAŁA/DOSŁOWNIE DRŻĘ
CZY CHCIAŁBY PAN POZNAĆ SEKRET MÓJ
PANIE TODD
(całuje go ponownie)
O CZYM ŚNIĘ
(znowu)
GDYBY NAM INTERES SZEDŁ
DOKĄD PRAGNĘ WYBRAĆ SIĘ
(brak reakcji)
MOŻE GDZIEŚ ZA ROK
(brak reakcji)
CHCE PAN POZNAĆ GO?
TODD
Owszem.
PANI LOVETT
CZY WYJAWIĆ MOGĘ GO?
TODD
(z udawanym entuzjazmem)
Ależ tak, no proszę.
(w tle muzyka)
117 | S t r o n a
PANI LOVETT
(usadawia się wygodnie)
Kiedy byłam jeszcze chudą jak patyk dziewczynką, moja bogata ciotka Nettie zabierała
mnie w sierpniu nad morze. Od tego czasu mam marzenie… Przystań, zamki z piasku…
Nadal pamiętam, jak zanurzałam stopy w morskiej wodzie.
CHCĘ MIEĆ DOM, PANIE TODD
PRZY NADMORSKIEJ PLAŻY
STADA MEW, PANIE TODD
NIECH SIĘ PAN ROZMARZY
PAN I JA, PANIE TE
WRESZCIE SAM NA SAM
TYLKO SZUM GRANATOWYCH FAL
NADMORSKI DOM
TODD
SKORO PANI CHCE…
PANI LOVETT
MAŁY RAJ NA ZIEMI
(TODD zdobywa się na wymuszony uśmiech)
KRZYKI MEW, MORSKI BRZEG
A NA STOLE DORSZE
MOŻESZ JEŚĆ ILE CHCESZ
DORSZE NIESIE GOLFSZTROM
A CO NOC ZANIM SEN
NAS OBOJE ZMORZY
BĘDZIESZ SIĘ ZASŁUCHIWAĆ W MORZU
TO NASZ DOM
A DOKOŁA FALE
TO NASZ DOM
CZY TO NIE WSPANIALE?
NASZ MAŁY DOM
TODD
OWSZEM, CZEMU NIE
SKORO PANI CHCE…
PANI LOVETT
A GDY SŁOŃCE WSTAJE
(MY) WITAMY RANEK
RYBITWA WOŁA: HE-HO!
(PANI LOVETT myśli, że jest czarująca, TODD przygląda się jej ze zgrozą)
ŚNIADANKO SMAŻĘ
118 | S t r o n a
I WRAZ NA PLAŻĘ
DALEKO
(macha do niego)
ECHO…
A CZASEM AŻ
DO MIASTECZKA IŚĆ
Z RYCERZEM MYM
(TAM) HERBATĘ PIĆ
WYDZIERGAM CI SWETER
NO CHYBA, ŻE LEPIEJ
(filuternie)
ZAJMIEMY SIĘ INNĄ
UCIECHĄ
TODD
Co tylko powiesz
PANI LOVETT
MIŁO TAM BĘDZIE NAM
FLANELOWA POŚCIEL
TYLKO MY – JA I TY
PAN LA MANCHE ZA OKNEM
TAKI DOM TO JEST DOM
ZAWSZE BĘDZIE CZYSTO
ZAPROSIMY TAM TOWARZYSTWO
TO NASZ DOM
TODD
OWSZEM, CZEMU NIE
PANI LOVETT
GDZIEŚ NA KOŃCU ŚWIATA
WSPÓLNY DOM
DOM NA STARE LATA
DOM NAD MORZEM
HA-HA!
A DOKOŁA SZUM FAL
(w tle muzyka)
Ojoj, już nas sobie wyobrażam w strojach plażowych! Ty, w granatowym, a ja – może w
paseczki?
119 | S t r o n a
# 21a WSPÓLNY DOM cz. 2
By The Sea (Part II) – str. 111
3 na płycie (II) c.d.
TAM PANUJE CISZA
I TYLKO SŁYCHAĆ
MEW BIAŁYCH TUPOT
TUP-TUP
CUDOWNE MORZE
A GDZIEŚ PO DRODZE
NASZ ŚLUB
JA WESELĘ MOGĘ
NA PLAŻY MIEĆ
MÓJ DOBRY BOŻE
TO ŻADEN GRZECH
KSIĄDZ BŁOGOSŁAWI
I MAM MIĘKKIE NOGI
BO WRESZCIE WYPOWIEM
O TAK!
(TODD rzuca jej spojrzenie pełne odrazy)
MAŁY DOM, WSPÓLNY DOM
A DOKOŁA CISZA
CZASEM NIECH ZAJRZY GOŚĆ
MOŻE KTOŚ NA WEEKEND
WARTO MIEĆ DUŻY STÓŁ
I GOŚCINNY POKÓJ
CZŁOWIEK CHCE CZASEM MIEĆ PRZYJACIÓŁ
TO NASZ DOM
I MIODOWY MIESIĄC
TO NASZ DOM
MOŻESZ SIĘ NACIESZYĆ
DOM NAD MORZEM
(frywolny gest)
HA-HA!
A DOKOŁA SZUM FAL
(Tuż przed końcem piosenki, gra na fisharmonii fragment marsza weselnego „Here
Comes the Bride”. Kiedy piosenka się kończy, PANI LOVETT siada obok TODDA na
kanapie i przymila się do niego)
No dalej, złotko. Daj mi buziaka.
(całuje go)
Och, jakie to miłe. Kochasz mnie odrobinkę, prawda, panie Te?
TODD
Naturalnie.
120 | S t r o n a
PANI LOVETT
No, to co o tym myślisz? Trzeba będzie złożyć wizytę w kaplicy, aby wszystko się odbyło
jak Pan Bóg przykazał. Ale to nie będzie zbyt uciążliwe, prawda?
TODD
(powraca do swoich obsesyjnych myśli)
Zapłacą mi za to, co zrobili Lucy!
PANI LOVETT
(prawie go beszta)
Posłuchaj mnie, najmilszy. Najwyższy czas, abyś zapomniał o swoich zmorach. Twoja
Lucy już nie wróci, biedna mała. Za to jest twoja Nellie. Masz.
(wyjmuje cukierki z torebki)
Zjedz cukiereczka.
(całuje go częstując i ma nagłe „olśnienie”)
Wiesz, tego roku mija siedemnaście lat odkąd odszedł mój biedny Albert. To chyba
wystarczający czas, żebym założyła białą suknię. Co o tym sądzisz?
(ze sklepu z pasztecikami dobiega głos ANTONIEGO. Krzyczy)
ANTONI
(zza kulis)
Panie Todd! Panie Todd!
(wbiega)
Odnalazłem ją!
TODD
(podskakuje)
Odnalazłeś Joannę?
ANTONI
Sędzia, ten potwór, zamknął ją w domu dla obłąkanych!
TODD
Gdzie? W którym?
121 | S t r o n a
ANTONI
W Przytułku Pana Fogga, gdzie nikt nie ma do niej dostępu. Panie Todd, siedzi tam,
pośród wycia i bełkotu szaleńców…
TODD
Przytułek! Dom dla obłąkanych!
(Chodzi w kółko, rozgorączkowany. W tle narasta muzyka)
# 22 MISJA PERUKARZA
Wigmaker’s Sequence – str. 113
4 na płycie (II)
Na dobrą sprawę, jest już nasza.
PANI LOVETT
(zdumiona)
Jakim cudem?
TODD
A skąd biorą włosy wszyscy perukarze w Londynie?
PANI LOVETT
A kto ich tam wie, panie Te. Nie zdziwiłabym się, gdyby chodziło o kostnicę…
TODD
Nie. Idą do Bedlam, do domu wariatów. Stamtąd biorą włosy, ucinają je szaleńcom.
ANTONI
Uważa pan, że?…
TODD
Przytułek Fogga? A czemu nie. Wystarczy odpowiednio zapłacić, a sprzedadzą ci włosy
dowolnego pensjonariusza…
PANI LOVETT
A nawet oskalpują go na zamówienie. Wybaczcie panowie, mam obowiązki.
(wychodzi)
TODD
(do ANTONIEGO, podekscytowany)
Napiszemy list do tego Fogga. Zaproponujemy mu zacne wynagrodzenie za włosy o
odcieniu dokładnie takim, jak włosy Joanny. Mam nadzieję, że wiesz, jaki to kolor?
122 | S t r o n a
ANTONI
Żółty.
TODD
Nie dość precyzyjnie. Muszę zrobić z ciebie wiarygodnego perukarza. I to szybko!
PSZENICA ALBO ZŁOTY SZAFRAN
PLATYNA ALBO LEN
Powtarzaj! Powtarzaj za mną!
ANTONI
Tak, panie… Todd.
TODD
Więc?
ANTONI
PSZENICA ALBO ZŁOTY SZAFRAN
PLATYNA ALBO LEN
TODD ANTONI
Dobrze.
(śpiewa)
WŁOS CIENKI JEST
A CZASEM GRUBY WŁOS CIENKI JEST
KRĘCONY ALBO NIE A CZASEM GRUBY
ZŁOTAWY JEST WŁOS KRĘCONY ALBO NIE
ALBO TEŻ KONOPNY ZŁOTAWY JEST WŁOS
LUB BURSZTYNOWY JEST ALBO…
(Wychodzą. Przyciemnienie światła, pojawia się KWINTET – osoby z zespołu)
SWEENEY TODD – BALLADA 5
The Ballad of Sweeney Todd – str. 114
4 na płycie (II) c.d.
KWINTET
(na zmianę)
SWEENEY CZEKAŁ ZA DŁUGO RAZ
LECZ NADRABIAŁ STRACONY CZAS
ZMIENIA SIĘ LOS, DOBRY TO LOS
SWEENEY ODZYSKAŁ PEWNY GŁOS
TARAPATOM POŁOŻY KRES
123 | S t r o n a
JEDEN RUCH ALBO JEDEN GEST
SWEENEY MA MOC, MOC I ODWAGĘ
UMIE NADAWAĆ OBRÓT SPRAWOM
TARAPATOM POŁOŻY KRES
JEDEN RUCH ALBO JEDEN GEST
ALBO JEDEN GEST
I BRZYTWA
SWEENEY
NIE CZEKA
NIE SWEENEY
I MA JUŻ PLAN
TEN SWEENEY
SWEENEY!
SWEENEY!
SWEENEY!
(W czasie trwania utworu TODD pojawia się na schodach w towarzystwie dziwnej postaci
i wchodzi z nią do zakładu. Jest to ANTONI przebrany za perukarza)
ANTONI TODD
(kończy swój „paciorek”)
MOCNIEJSZY BLOND
A POPIÓŁ SŁABSZY
TO RZADKI WŁOS TAK
LECZ LEN JEST RZADSZY NIE, NIE!
TAK, TAK, JUŻ WIEM TO LEN JEST TAŃSZY
TAŃSZY – NIE RZADSZY
(muzyka w tle)
TODD
WEŹ PIENIĄDZE
(podaje mu portfel/sakiewkę)
A tu masz pistolet.
(Podaje mu pistolet)
Jeżeli będziesz musiał – zabij.
ANTONI
Zabiłbym i tuzin strażników, byle tylko uwolnić Joannę.
TODD
Idź, nie ma chwili do stracenia. Ale, posłuchaj mnie raz jeszcze. Jak będziecie już razem,
przyprowadź ją do mnie. Zaopiekuję się Joanną, kiedy ty pójdziesz wynająć powóz do
Plymouth.
124 | S t r o n a
ANTONI
Panie Todd, wrócę przed zachodem słońca.
(ściska obydwie dłonie TODDA)
Dziękuję, przyjacielu.
(Wybiega. TODD podchodzi do sekretarzyka, bierze do ręki pióro i zaczyna pisać.
KWINTET wyśpiewuje treść listu)
# 22a LIST DO SĘDZIEGO
The Letter – str. 116
4 na płycie (II) c.d.
KWINTET
(różne głosy w miarę jak TODD pisze)
SZANOWNY PANIE SĘDZIO TURPIN *
(TODD zamyśla się)
SZANOWNY PANIE
(TODD odwraca się z irytacją)
SĘDZIO TURPIN
(powraca do pisania)
OŚMIELAM SIĘ NAPISAĆ ŻE
(szuka odpowiedniego słowa)
PILNIE
MUSZĘ OSTRZEC
IŻ PORYWCZY ÓW
(myśli)
MA-
(mruczy z satysfakcją)
-RYNARZ
UPROWADZIŁ BYŁ DZIŚ JOANNĘ
(smutno patrzy w dal)
JOANNĘ – JOANNĘ
(powraca do pisania)
Z INSTYTUCJI GDZIE TAK MĄDRZE
125 | S t r o n a
(zastanawia się)
PAN ZLECIŁ
JĄ SCHRONIĆ
LECZ
LICZĄC NA PAŃSKĄ WDZIĘCZNOŚĆ
CHŁOPCA SKŁONIŁEM BY CHCIAŁ
WRAZ Z NIĄ TU DO MNIE PRZYJŚĆ
DO FRYZJERSKIEGO ZAKŁADU
(macza pióro)
NA FLEET STREET
JEŚLI CHCE PAN W RAMIONA JĄ WZIĄĆ
PROSZĘ
PRZYJŚĆ TU PO ZMIERZCHU
(chce podpisać, ale dopisuje jeszcze jedno zdanie i uśmiecha się)
BĘDZIE TU CZEKAĆ
(odczytuje jeszcze raz)
CZEKAĆ
(ponownie macza pióro i uważnie podpisuje)
PAŃSKI SŁUGA UNIŻONY
SWEENEY
(wywija zawijasa piórem)
TODD
#22b – PO NAPISANIU LISTU
After Letter
(W tle nadal rozbrzmiewa muzyka. TODD w pośpiechu przemierza scenę do domu
SĘDZIEGO. Puka do drzwi. Drzwi otwierają się. TODD podaje list)
TODD
Doręczyć do rąk własnych sędziemu Turpinowi. Natychmiast, to pilne.
(Gdy TODD znika, światło ukazuje część sceny, w której znajduje się ogródek przy
sklepiku. Jest wczesny wieczór. W ogródku pusto. PANI LOVETT siedzi na schodach,
dzierga szalik na drutach. Słychać dzwony Świętego Dustana. Po krótkiej chwili ze sklepu
wychodzi TOBIASZ, trzyma szyld z napisem „Wyprzedane”, wiesza go na drzwiach sklepu
i podchodzi do PANI LOVETT)
TOBIASZ
Powiesiłem szyld, prze pani.
126 | S t r o n a
PANI LOVETT
Zuch chłopak.
(pokazuje robótkę)
Spójrz tylko! Udał mi się szaliczek? A jak myślisz, kto go dostanie?
TOBIASZ
Nie wiem, prze pani, może ja?
PANI LOVETT
No i kto wie, czy nie zgadłeś!
TOBIASZ
Pani jest dla mnie taka dobra. Jak pomyślę, co musiałem znosić u Signora Pirelli’ego, to
widzę, że sam Bóg mi panią zesłał.
PANI LOVETT
Widzisz, kochanie, takie już mam dobre serce. Jest w nim miejsce dla każdego.
TOBIASZ
(podchodzi do niej, jest niespokojny, mówi żarliwie)
Nie ma takiej rzeczy, której bym dla pani nie zrobił, prze pani. Nawet gdyby dopadł panią
jakiś straszny demon, to rozerwałbym go na kawałki gołymi rękami!
PANI LOVETT
Jaki słodki z ciebie chłopiec.
TOBIASZ
Albo gdyby to był mężczyzna…
PANI LOVETT
(zaniepokojona)
Mężczyzna, złotko?
TOBIASZ
(z emfazą, konspiracyjnie)
Zły mężczyzna, bardzo zły, podły, który sprowadziłby panią, taką całkiem bezbronną, na
diabelską ścieżkę.
127 | S t r o n a
# 23 PÓKI JESTEM TU
Not While I’m Around – str. 118
5 na płycie (II)
PANI LOVETT
(z coraz większym niepokojem)
O czym ty mówisz, kochanie?
TOBIASZ
NIE DAM PANI ZRANIĆ
PÓKI JESTEM TU
PANI LOVETT
A niby kto miałby mnie zranić?
TOBIASZ
NIE DAM PANI ZRANIĆ – O NIE
PÓKI JESTEM TU
PANI LOVETT
O jakiego mężczyznę ci chodzi?
TOBIASZ
WIELE DEMONÓW BUDZI SIĘ, ZBIERA SIĘ
PANI LOVETT
(z wyraźną ulgą, głaszcząc go po głowie)
To prawda, kochany.
TOBIASZ
SAM JE PRZEGONIĘ – CAŁKIEM SAM
RADĘ DAM
PANI LOVETT
Dasz radę, na pewno. Wrażliwy z ciebie dzieciak.
TOBIASZ
NIKT NIE SKRZYWDZI PANI
NIE OŚMIELI SIĘ
PANI LOVETT
Chyba zasłużyłeś sobie na…
128 | S t r o n a
TOBIASZ
INNY JĄ ZOSTAWI
TO MOŻLIWE – INNY
LECZ JA NIE
PANI LOVETT
…słodkiego cukiereczka.
(Chce sięgnąć po torebkę, ale TOBIASZ chwyta jej rękę i trzyma ją z uwielbieniem)
TOBIASZ
DEMON KRZYWY UŚMIECH MA, UROK MA
CHYTRZE GRA
NIKT JEJ NIE SKRZYWDZI
PÓKI JESTEM JA
(muzyka nadal w tle)
PANI LOVETT
Co to za bzdury? O czym ty mówisz?
TOBIASZ
Przemyślałem sobie parę spraw… Ten pan Todd. Och, wiem, pani za nim szaleje. Lecz
mężczyźni różnią się od kobiet, nie można im ufać. Sam się o tym przekonałem.
(PANI LOVETT spogląda na niego z niepokojem)
TOBIASZ
NIE MA STRACHU, NIE MA STRACHU
SZKOŁY NIE MAM – NIE, ALE SWOJE WIEM
JA DAM RADĘ, MAM ODWAGĘ
I DLA PANI WIELE ZROBIĆ CHCĘ
WIELE SERCA MAM
JA NIE JESTEM TAKI BYSTRY
SZCZEROŚĆ LICZY SIĘ
LECZ POMOGĘ JEJ WE WSZYSTKIM
NIE ZATAJĘ NIC
JA NIE…
(nadal gra muzyka)
PANI LOVETT
Toby, kochanie, dosyć już tej gadaniny. Posiedzimy chwilę w milczeniu. Masz.
(Wyjmuje sakiewkę. Od razu widać, że to sakiewka należąca kiedyś do PIRELLEGO.
Grzebie w niej, szukając cukierka)
129 | S t r o n a
TOBIASZ
(z nagłą ekscytacją, wskazuje na sakiewkę)
Przecież to sakiewka Signora Pirelli’ego!
(PANI LOVETT zdaje sobie sprawę z błędu i natychmiast ją chowa)
PANI LOVETT
(usiłuje odwrócić uwagę)
Co? O czym mówiłeś, złotko?
TOBIASZ
Teraz mam dowód! Wiedziałem, że mam rację! To jego sakiewka.
PANI LOVETT
(stara się ukryć panikę)
Głuptas z ciebie! To tylko drobiazg urodzinowy od Pana Te.
TOBIASZ
Prezent od pana Te? A niby skąd on go miał?
PANI LOVETT
Kupił, kochanie. W lombardzie.
(aby odwrócić uwagę TOBIASZA jeszcze raz pokazuje mu szalik)
Dajmy już spokój, dobrze?
NIE DAM CIEBIE ZRANIĆ
PÓKI JESTEM TU
NIE DAM CIEBIE ZRANIĆ – TOBBY
PÓKI JESTEM TU
TOBIASZ
Niczego Pani nie rozumie.
MIAŁ TU DWA FUNTY
DWA LUB TRZY
(w tle muzyka)
Taki cwaniak sam by oddał sakiewkę i to z dwoma funciakami w środku?
SAM JEJ NIE ZGUBIŁ
POTEM ZNIKŁ
(w tle muzyka)
130 | S t r o n a
Ostatni raz widziano Pirelli’ego w zakładzie pana Todda…
PANI LOVETT
(słabo się uśmiecha)
Chłopcy mają szaloną wyobraźnię! Co następnego wymyślisz? Dość już tego. Usiądź obok
cioteczki Nellie i obejrzyj swój szalik. Ogrzeje cię, jak przyjdzie jesień. To mi dopiero
przystojniak!
TOBIASZ
DEMON KRZYWY UŚMIECH MA, UROK MA
CHYTRZE GRA
NIKT JEJ NIE SKRZYWDZI
PÓKI JESTEM JA
PANI LOVETT
Wiesz, co ci powiem? To naprawdę przedziwne. Przyszedłeś do mnie na pogawędkę
akurat, gdy o tobie myślałam. Dziergałam sobie i dumałam: Jaki to dobry chłopak z tego
Toby’ego! Pracowity i posłuszny. I przyszedł mi do głowy pewien pomysł… Pamiętasz, jak
zawsze chciałeś pracować w piekarni przy pasztecikach?...
TOBIASZ
(po raz pierwszy oderwany od swoich podejrzeń)
Ależ tak, prze pani! Tak!
PANI LOVETT
To co, myślisz, że byś sobie poradził?
TOBIASZ
Naprawdę? Pozwoli mi pani? Będę wyrabiał ciasto do pasztecików?
(PANI LOVETT całuje go, wstaje i prowadzi do piekarni)
PANI LOVETT
Nie ma na co czekać, idziemy!
#23a – PO “PÓKI JESTEM TU”
After „Not While I’m Around” – str. 122
TOBIASZ
(rozgląda się)
Ależ tu cuchnie!
PANI LOVETT
(wskazując na klapę w podłodze)
131 | S t r o n a
Schody prowadzą do starej piwnicy. To stamtąd tak zionie, mój drogi. Bóg jeden wie, co
się kryje w tych ciemnościach i zapleśniałych korytarzach. A do tego szczury...
(prowadzi go do pieca)
Oto i nasz piec.
(Otwiera drzwiczki. Scenę zalewa strumień gorącego światła. Zamyka drzwiczki)
TOBIASZ
Całkiem niemały, co?
PANI LOVETT
Na tyle pasztecików, ile sprzedajemy i tak ledwie wystarczy. Za jednym razem pakuję
tam dziesięć tuzinów. Pamiętaj tylko, aby zawsze domykać drzwiczki, o tak.
(Pokazuje. Prowadzi go do stołu rzeźniczego)
A tu jest maszyna do mielenia.
(Łapie za uchwyt, pokazuje jak działa maszyna)
Tu wkładasz mięso i mielisz. A tu wypada gotowe, widzisz?
(wskazuje na wylot)
A teraz ci zdradzę, co sprawia, że nasze paszteciki są takie delikatne i pyszne. Trzykrotne
mielenie. Trzeba przepuścić mięso przez maszynę aż trzy razy.
TOBIASZ
Trzy razy, no jasne.
PANI LOVETT
Zuch chłopak. Najważniejsze, to się nie spieszyć. Zaczniesz pracować, jak tylko przyjdzie
dostawa świeżego mięsa.
(rusza w stronę drzwi do sklepu)
TOBIASZ
(rozanielony)
To ci dopiero! Sam będę robić paszteciki…
(zauważa, że PANI LOVETT wychodzi)
A dokąd pani idzie?
PANI LOVETT
Wracam za chwilę, złotko!
132 | S t r o n a
(Przy drzwiach odwraca się i posyła mu buziaka. Wychodzi do sklepu, zatrzaskuje za sobą
drzwi, zamyka je na klucz i chowa go do kieszeni. TOBIASZ jest zbyt szczęśliwy, żeby
dostrzec, iż został zamknięty. Radośnie obraca korbą od maszyny)
TOBIASZ
Najważniejsze, to się nie spieszyć…
(TOBIASZ miele, PANI LOVETT wchodzi na schody do zakładu TODDA, a w tym czasie do
saloniku na zapleczu wchodzi niezauważony PAN BEADLE)
BEADLE
Pani Lovett! Pani Lovett!
PANI LOVETT
(wchodzi po schodach, szuka TODDA)
Panie Todd! Panie Todd!
# 24 PIOSENKI SALONOWE cz. 1
Parlour Songs (Part I) – str. 123
6 na płycie (II)
BEADLE
(Dostrzega fisharmonię, zasiada do niej i przy własnym akompaniamencie śpiewa
piosenkę ze śpiewnika)
GDY PIĘKNA POLLY NA POLE SZŁA
DROGĘ CALUTKĄ ŚPIEWAŁA:
PAN BYWA SAM POŚRÓD DAM TU CZY TAM
JA MU DAM DOM DLA DAM
(AŻ) POD CANTERBURY
TI-DA RAM-DAM, TI-DA RAM DEJ
TI-DA RAM-DAM, TI-DA RAM DI
PANI LOVETT
(wchodzi i klaszcze)
Doprawdy, panie Beadle, nie wiedziałam, że jest Pan miłośnikiem muzyki. Jak ja.
BEADLE
(nie wstaje)
Witam, pani Lovett. Nabyła pani wspaniały instrument.
PANI LOVETT
O tak, daje mi wiele radości.
133 | S t r o n a
BEADLE
(śpiewa, a PANI LOVETT obserwuje go z niepokojem)
GDY PIĘKNA POLLY DO DOMU SZŁA
TO CAŁĄ DROGĘ WOŁAŁA:
PAN BYWA SAM POŚRÓD DAM TU CZY TAM
JA MU DAM DOM DLA DAM, ABY NIE BYŁ SAM
DLA DAM DOM MAM
(AŻ) POD CANTERBURY
TI-DA RAM-DAM, TI-DA RAM DEJ
TI-DA RAM-DAM, TI-DA RAM DI
(kartkuje śpiewnik)
Droga pani, przyszedłem dziś służbowo i mam nadzieję, że poświęci mi pani chwilę.
PANI LOVETT
Służbowo?
BEADLE
W rzeczy samej. Widzi pani, otrzymujemy skargi…
PANI LOVETT
Skargi?
BEADLE
Dotyczące cuchnącego dymu unoszącego się z waszego komina. Podobno nocami smród
jest szczególnie dokuczliwy. Inspekcje sanitarne należą do moich obowiązków, będę więc
musiał się trochę rozejrzeć.
PANI LOVETT
(próbując ukryć ogromne zdenerwowanie)
W piekarni?
BEADLE
Otóż to, droga pani. W piekarni.
PANI LOVETT
(szuka usprawiedliwienia, by nie wpuścić PANA BEADLE do piekarni)
Ale… Ale piekarnia jest zamknięta… A ja… Ja nie mam klucza… Ma go pan Todd, niestety
akurat nie ma go w zakładzie.
134 | S t r o n a
BEADLE
A kiedy wróci?
PANI LOVETT
Bardzo trudno powiedzieć.
BEADLE
(znajduje odpowiednią piosenkę)
Ach, ulubiona piosenka mojej matki…
#24a PIOSENKI SALONOWE cz. 2
Parlour Songs (Part II) – str. 125
6 na płycie (II) c.d.
GDY DZWONI PIERWSZY DZWON NA WIEŻY W BREY
BIM BOM – TO W SERCU JĄ MAM
BIM BOM – JEDEN TO DZWON
DZWONI DLA NAS BIM BOM
TOBIASZ
(zamknięty w piekarni, dołącza się do śpiewu)
JEDEN TO DZWON
DZWONI DLA NAS
BIM BOM
BEADLE
(przestaje grać)
Kto tak śpiewa?
PANI LOVETT
To tylko Tobiasz, chłopak, który pomaga mi przy pasztecikach.
BEADLE
Jak rozumiem, chłopak musi być w piekarni.
PANI LOVETT
(niemal wyprowadzona z równowagi)
Ano tak, owszem. Ale widzi pan, on nie jest do końca zdrów na umyśle… Uciekł nam w
zeszłym tygodniu. Szukaliśmy go dwa dni, w końcu znaleźliśmy go wygłodzonego. Biedne
dziecko… Od tamtego czasu zamykamy go, dla jego bezpieczeństwa.
BEADLE
W takim razie pozostaje nam tylko czekać na powrót pana Todda, nieprawdaż?
135 | S t r o n a
A GDY DZWONI DRUGI DZWON NA WIEŻY W BREY
BIM…
Skoro zaś łączy nas wspólna pasja – proszę, niech pani ze mną zaśpiewa.
PANI LOVETT
Jak pan sobie życzy.
BEADLE
BIM BOM!
PANI LOVETT
BIM BOM!
BEADLE
TO SERCE JEJ ZŁAM
BIM BOM
PANI LOVETT
BIM BOM!
BEADLE, PANI LOVETT I TOBIASZ
DRUGI TO DZWON
DZWONI DLA NAS BIM BOM
BIM BOM!
BEADLE
A GDY DZWONI TRZECI DZWON NA WIEŻY W BREY
PANI LOVETT
(wpada na kolejny „genialny” pomysł)
Ależ tak, przypomniałam sobie! Pan Todd udał się do Wapping. I prędko nie wróci. Na
pewno żal mu będzie, kiedy się dowie, że nas pan odwiedził. Nie dalej jak wczoraj
słyszałam, jak mówił: Czułbym się zaszczycony, gdyby pan Beadle odwiedził zakład.
Wyszedłby z modną fryzurą, gładziutko ogolony, a nie wziąłbym od niego ani pensa.
Proszę skorzystać z jego oferty i zajrzeć do nas któregoś dnia.
BEADLE
Cóż, to bardzo miło z jego strony.
(nie wstaje, zaczyna śpiewać kolejną zwrotkę)
GDY DZWONI CZWARTY DZWON NA WIEŻY…
136 | S t r o n a
PANI LOVETT
To ile jest tam dzwonów?
BEADLE
Dwanaście.
BIM BOM!
PANI LOVETT
BIM BOM!
TOBIASZ
BIM BOM!
BEADLE
BIM BOM!
BEADLE, PANI LOVETT I TOBIASZ
TO SERCE JEJ DAJ
BIM BOM!
BIM BOM!
SERCE JEJ DAJ
(w trakcie śpiewania wchodzi TODD i zdziwiony dostrzega PANA BEADLE)
PANI LOVETT
(uśmiecha się z widoczną ulgą)
Patrzcie kto wrócił! Tak szybko? Panie Te, proszę tylko spojrzeć, kto nas odwiedził. Ktoś
złożył niedorzeczne skargi na naszą piekarnię. Pan Beadle chciał zajrzeć do piekarni,
powiedziałam, że ty masz klucz. Ale…
(kokieteryjnie, do PANA BEADLE)
…aż tak nam się chyba nie spieszy? Proszę najpierw wstąpić na górę. Pan Todd zrobi z
pana młodzieniaszka. Piekarnia nam przecież nie ucieknie.
BEADLE
(rozważa)
No cóż… Panie Todd, czy stosuje pan pomadę? Uwielbiam pomadowanie włosów.
PANI LOVETT
Pomada? Ma się rozumieć! A do tego masaż twarzy i płyn po goleniu. Na koszt firmy!
BEADLE
(do TODDA)
137 | S t r o n a
Z przyjemnością skorzystam z tak szczerej uprzejmości…
TODD
(kłania się PANU BEADLE)
Jestem do pańskiej… dyspozycji.
(Mężczyźni wychodzą. PANI LOVETT waha się, w końcu mówi)
PANI LOVETT
Miejmy nadzieję, że upora się z nim bez hałasu. Ale wolę dmuchać na zimne. Postaram
się o odpowiednie tło muzyczne…
# 24a PIOSENKI SALONOWE cz. 3
Parlour Songs (Part III) – str. 128
[nie ma na płycie]
(PANI LOVETT podchodzi do fisharmonii, siada na taborecie. Zaczyna głośno grać
i śpiewać zwrotkę „Polly Plunkett”)
GDY PIĘKNA POLLY NA POLE SZŁA
TO CAŁĄ DROGĘ ŚPIEWAŁA:
(W piekarni, przy maszynie do mielenia mięsa, stoi TOBIASZ i je pasztecik. Wyczuwa coś
na języku, wkłada palec do ust, wyciąga to i bacznie się przygląda)
TOBIASZ
Włos! Czarny jak smoła. To nie jest włos pani Lovett… Pewnie jakiejś czarnej krowy.
(Kontynuuje. Ponownie wyczuwa coś dziwnego, wyjmuje z ust, ogląda)
Co to? Paznokieć! Ale obrzydliwy… Fe.
(Wyrzuca pasztecik. Znudzony, przechadza się po piekarni i dokładnie ją ogląda.
Przygląda się badawczo niezidentyfikowanej dziurze w ścianie – zsypowi. Intryguje go. W
tym momencie słychać dziwny, szurający odgłos – huk, jakby coś ciężkiego wpadło do
środka. TOBIASZ zagląda w momencie, gdy z wylotu zsypu wypada zakrwawione ciało
PANA BEADLE. TOBIASZ krzyczy)
Nie! Nie!
(Biegnie do drzwi, szarpie klamkę, ale drzwi są zamknięte. Wali w nie z całej siły)
Pani Lovett! Pani Lovett! Wypuśćcie mnie stąd!
(W ataku paniki, próbuje wywarzyć drzwi. Okazują się jednak zbyt solidne. TOBIASZ
wybucha płaczem, stoi sparaliżowany. Nagle dostrzega w podłodze otwartą klapę, która
prowadzi do piwnicy. Wchodzi do niej i znika. PANI LOVETT śpiewa dalej w saloniku,
przygrywając na fisharmonii. Po pewnym czasie przestaje)
138 | S t r o n a
PANI LOVETT
TI-DA RUM-DAM, TO-DYN DA JEJ
TI-DA RUM-DAM, TO-DYN DA MI
GDY PIĘKNA POLLY DO DOMU SZŁA
TO CAŁĄ DROGĘ WOŁAŁA…
(kiedy wstaje od fisharmonii, wbiega TODD)
TODD
Udało się.
PANI LOVETT
Jeszcze nic się nie udało! Chłopak domyślił się wszystkiego!
TODD
To znaczy czego?
PANI LOVETT
Że to ty załatwiłeś Pirelli’ego! Nie było cię tutaj, więc zamknęłam go w piekarni.
Wrzeszczy niemiłosiernie. Musimy się nim zająć.
TODD
(wściekły)
Ale zaraz będzie tu Sędzia. Wszystko dopięte na ostatni guzik!
PANI LOVETT
A ty w kółko o tym przeklętym człowieku!
(chwyta go za ramię i prowadzi do drzwi)
Chodź!
(Zaciemnienie sceny. Pojawia się ZESPÓŁ i zaczyna śpiewać)
139 | S t r o n a
# 25 DOM WARIATÓW
Fogg’s Asylum – str. 129
7 na płycie (II)
ZESPÓŁ
(wybrane głosy)
NIE STANIE NA ROZSTAJU DRÓG
KTO WAHA SIĘ CZY POKONAĆ PRÓG
A SWEENEY Z BUTÓW OTRZEPAŁ KURZ
PAN BEADLE TU BYŁ, ALE NIE MA GO JUŻ
POSILIŁ SIĘ ŻARŁOCZNY BÓG
BO SWEENEY TODD
WSZYSCY
JAK DEMON GOLIŁ NA FLEET…
SWEENEY!
…STREET
SWEENEY! SWEENEY!
SWEENEY! SWEENEY! SWEENEY! SWEENEY!
SWEENEY! SWEENEY!
(Kiedy wyśpiewują imię TODDA, przeobrażają się w pensjonariuszy domu dla obłąkanych,
który właśnie się ukazuje. Widać kamienny mur, a w nim ciężkie, żelazne drzwi. Za
murem poobdzierani pensjonariusze czołgają się, przewalają, brykają, chichoczą,
krzyczą. Pośród nich z rozwianymi włosami blond siedzi JOANNA)
PENSJONARIUSZE
(z ich ust wydobywa się paplanina, krzyczą)
SWEEEEEEEEEEEEEENEEEEEEEEEEEEEEY
SWEENEYSWEENEYSWEENEYSWEENEY
(Te jęki i krzyki towarzyszą następnej scenie. Co jakiś czas przerywa je nagły, szaleńczy
śpiew. Wchodzą PAN FOGG i ANTONI przebrany za perukarza. PAN FOGG trzyma w
rękach ogromne nożyce. Za nimi widać ścianę przytułku)
140 | S t r o n a
#25a – FOGG, MIECZ I SŁAWA
Fogg’s Passacaglia – str. 130
FOGG
Proszę za mną, sir.
ANTONI
Wyświadcza mi pan przysługę, panie Fogg.
FOGG
Myślę, że obie strony skorzystają na tej transakcji. Moje biedne dzieci również.
ANTONI
Pańskie… dzieci?
FOGG
Żyjemy tu jak jedna wielka rodzina, mój panie. Pensjonariuszy wychowuję jak własne
dzieci: karcę za brak posłuszeństwa, a za dobre sprawowanie nagradzam słodyczami.
Wróćmy jednak do interesów.
(Gdy wchodzą do przytułku, światło przechodzące przez ekran ukazuje cienie
pensjonariuszy. PAN FOGG, jak w teatrze cieni, podchodzi i łapie za włosy jedną z kobiet,
demonstrując ANTONIEMU jej włosy)
Uroczy blond. Teraz nieco pobladły, ale przywróciłby mu pan dawny blask.
(Puszcza głowę. Podchodzi do mężczyzny i łapie go za włosy)
Co my tu mamy? Całkiem miłe w dotyku, jak na wariata. Wie pan, oczywiście, że na
męskie włosy dajemy zniżkę.
(ANTONI rozgląda się i wreszcie dostrzega JOANNĘ)
ANTONI
Tamta ma taki odcień, jakiego szukam.
FOGG
Biedne dziecko. Trzeba ją stale karcić... Całymi dniami i nocami, nic tylko śpiewa.
Pozostali pensjonariusze nie mogą przez nią spać.
(Podchodzi do JOANNY. Szarpie ją i ciągnie brutalnie za włosy do ANTONIEGO. JOANNA
szamocze się i próbuje uwolnić)
Podejdź, dziecko. Uśmiechnij się ładnie do tego pana, a dostaniesz cukiereczka.
(wymachuje nożycami)
Proszę wskazać, gdzie mam uciąć.
141 | S t r o n a
JOANNA
(dostrzega ANTONIEGO)
Antoni!
ANTONI
Joanna!
FOGG
Co to jest? Co to ma znaczyć?
ANTONI
(wyciąga pistolet)
Uwolnij ją!
FOGG
A żeby cię!…
(wyciąga przed siebie nożyce i zbliża się do ANTONIEGO. ANTONI odskakuje na bok, ale
FOGG nadal zmierza w jego kierunku)
ANTONI
Panie Fogg, niech się pan zatrzyma, bo strzelę.
FOGG
Strzel, wtedy się zatrzymam.
ANTONI
Nie dam rady…
(Traci animusz i upuszcza pistolet, JOANNA łapie go w locie. FOGG zdecydowanie rusza w
kierunku ANTONIEGO, unosi nożyce. JOANNA trzyma pistolet oburącz, celuje w FOGGA i
strzela. FOGG pada. JOANNA upuszcza pistolet. ANTONI i JOANNA wybiegają. Po śmierci
FOGGA w pensjonariuszy wstępuje nowa siła. OBŁĄKANI rozwalają ścianę przytułku i w
euforii wybiegają na ulicę)
# 26 MIASTO W PŁOMIENIACH
[albo] MIASTO SIĘ PALI [albo] POŻAR NA MIEŚCIE!
City on Fire – str. 132
7 na płycie (II) c.d.
OBŁĄKANI
(trzy grupy w kontrapunkcie)
MIASTO W PŁOMIENIACH [albo] MIASTO SIĘ PALI [albo] POŻAR NA MIEŚCIE!
ZEW CZUJE SZCZUR
142 | S t r o n a
I WARIATÓW TŁUM PO ULICACH GNA
OTO KOŃCZY SIĘ ŚWIAT! TAK!
OGIEŃ PIEKIELNY!
TAŃCZĄ KARŁY
PĘKA NAGI BRUK
A NA NIEBIE WIR CIEMNYCH CHMUR
TO ZNAK!
SPÓJRZ!
OTO GAŚNIE KSIĘŻYC
NOC JAK KREW SPADA DZIŚ NA
MIASTO W PŁOMIENIACH [albo] MIASTO SIĘ PALI [albo] POŻAR NA MIEŚCIE!
MIASTO W PŁOMIENIACH [albo] MIASTO SIĘ PALI [albo] POŻAR NA MIEŚCIE!
MIASTO W PŁOMIENIACH [albo] MIASTO SIĘ PALI [albo] POŻAR NA MIEŚCIE!
(Słychać policyjne gwizdki. Widać uciekających JOANNĘ i ANTONIEGO. W trakcie biegu
ANTONI zdejmuje z siebie strój perukarza, rozrzucając części garderoby. JOANNA jest
podekscytowana i nieco „roztrajkotana”. W pewnej chwili ANTONI zatrzymuje się i
nerwowo rozgląda się dokoła)
JOANNA
CZY ŚLUB WEŹMIEMY W NIEDZIELĘ?
TAK OBIECAŁEŚ
ZARAZ W NIEDZIELĘ
(zadumana)
KIEDY TO BYŁO
(ANTONI spogląda na nią z niedowierzaniem)
CAŁUJ!
(Odciąga ją na bok, bo znów pojawiają się OBŁĄKANI, podzieleni na dwie grupy)
OBŁĄKANI
TAM! SPÓJRZ!
SABAT NA KOMINACH
KRUK JAK DUCH SPADA DZIŚ NA
MIASTO W PŁOMIENIACH [albo] MIASTO SIĘ PALI [albo] POŻAR NA MIEŚCIE! MIASTO W
PŁOMIENIACH [albo] MIASTO SIĘ PALI [albo] POŻAR NA MIEŚCIE!
MIASTO W PŁOMIENIACH [albo] MIASTO SIĘ PALI [albo] POŻAR NA MIEŚCIE!
(OBŁAKANI odbiegają, światło pada na piekarnię. TODD trzymający latarnię i PANI
LOVETT wchodzą i rozglądają się w poszukiwaniu TOBIASZA)
# 27 POSZUKIWANIA cz. 1
Searchings (Part I) – str. 133
7 na płycie (II) c.d.
PANI LOVETT
TOBY!
A GDZIEŚ TY JEST?
143 | S t r o n a
TODD
TOBY!
NO GDZIEŻ ON JEST?
PANI LOVETT
NIE DAM CIEBIE ZRANIĆ
TODD
TOBY!
PANI LOVETT
PÓKI JESTEM TU
TODD
(otwiera klapę w podłodze, zagląda do środka)
TOBY!
PANI LOVETT
GDZIE TO SIĘ CHOWASZ?
NIE DAM CIEBIE ZRANIĆ
SŁONKO…
TODD
NIE BÓJ SIĘ – NIE MASZ CZEGO, EJ!
(Zamyka klapę. Wpatruje się w ciemność)
PANI LOVETT
PÓKI JESTEM TU
(pomrukuje)
SZLAG!
TODD
TOBY…
PANI LOVETT
(idą oboje w głąb sceny, ich głosy odbija echo)
WIELE DEMONÓW BUDZI SIĘ, ZBIERA SIĘ
TODD
TOBY…
144 | S t r o n a
(Oddalają się. Pojawiają się OBŁĄKANI)
OBŁĄKANI
MIASTO W PŁOMIENIACH [albo] MIASTO SIĘ PALI [albo] POŻAR NA MIEŚCIE!
KREW CZUJE SZCZUR
I WARIATÓW TŁUM NAGLE ZACZĄŁ WYĆ
OTO KOŃCZY SIĘ ŚWIAT! TAK!
(OBŁĄKANYCH pokrywa cień, oświetlona zostaje teraz ŻEBRACZKA, która wypatruje w
ciemnościach sklepu z pasztecikami)
ŻEBRACZKA
PANIE…
BEADLE…
TODD
TOBY…
ŻEBRACZKA
PAN TAM WCHODZIŁ, WIDZIAŁAM!
GDZIE PAN TERAZ JEST?
PANIE BEADLE
ZŁAP JĄ – OSTROŻNIE
TO KOBIETA ZŁA I OMAMI
SUKIENKAMI I
FALBANKAMI I
SWOIM…
(nagle krzyczy)
PIEKŁO! PIEKŁO!
SĄDNY DZIEŃ!
(znowu nawołuje po cichu)
GDZIE PAN JEST, BEADLE?
BEADLE…
(odchodzi w stronę sklepu, światła nad nią gasną ukazując OBŁĄKANYCH)
OBŁĄKANI (GRUPA 1)
ŻER CZUJE SZCZUR
I WARIATÓW TŁUM NAGLE ZACZĄŁ WYĆ
OTO KOŃCZY SIĘ ŚWIAT! HEJ!
MIASTO W PŁOMIENIACH [albo] MIASTO SIĘ PALI [albo] POŻAR NA MIEŚCIE!
RŻNĄ SIĘ KARŁY
CMENTARZ BUDZI SIĘ
A PO NIEBIE DMIE CHORY WIATR
ZNAK TO! SPÓJRZ!
SABAT NA KOMINACH
KRUK JAK DUCH SPADA DZIŚ NA
145 | S t r o n a
OBŁĄKANI (GRUPA 2)
MIASTO W PŁOMIENIACH [albo] MIASTO SIĘ PALI [albo] POŻAR NA MIEŚCIE!
ŻER CZUJE SZCZUR
I WARIATÓW TŁUM NAGLE ZACZĄŁ WYĆ
OTO KOŃCZY SIĘ ŚWIAT! HEJ!
MIASTO W PŁOMIENIACH!
RŻNĄ SIĘ KARŁY
CMENTARZ BUDZI SIĘ
A PO NIEBIE DMIE CHORY WIATR
TO ZNAK! SPÓJRZ!
SABAT NA KOMINACH
OBŁĄKANI
MIASTO W PŁOMIENIACH [albo] MIASTO SIĘ PALI [albo] POŻAR NA MIEŚCIE!
(Światło pada na zakład TODDA. Przez chwilę nikogo tam nie ma. W końcu pojawiają się
ANTONI i JOANNA, która jest teraz ubrana w mundur marynarski. W tle muzyka)
# 27a POSZUKIWANIA cz. 2
Searchings (Part II) – str. 135
7 na płycie (II) c.d.
ANTONI
Panie Todd?
JOANNA
Nikogo nie ma. Dokąd mógł pójść?
ANTONI
To bez znaczenia. Jestem pewien, że niebawem tu wróci. Ufam mu bardziej, niż
własnemu bratu. Czekaj tu na niego. Wrócę z powozem w ciągu pół godziny.
JOANNA
Ale oni nas szukają. A jeśli tu przyjdą? Antoni, proszę, pozwól mi iść z tobą.
ANTONI
Nie mogę, najdroższa. Ulice są teraz zbyt niebezpieczne.
JOANNA
Przecież w tym przebraniu nikt mnie nie rozpozna!
ANTONI
Nie możemy ryzykować.
(JOANNA odwraca się, urażona. ANTONI śpiewa)
146 | S t r o n a
PANNO…
ZOBACZ MNIE, ZOBACZ MNIE, PROSZĘ
DOJRZEĆ MNIE CHCIEJ
DOJRZYJ MNIE, DOJRZYJ MNIE, SPOJRZEĆ CHCIEJ
OCH, MISS
DZIŚ JESZCZE, DZIŚ JESZCZE JEST
ZAMORSKI NASZ REJS
WE FRANCJI, WE FRANCJI WEŹMIEMY ŚLUB
(JOANNA uśmiecha się do niego)
OBOJE
OPŁYNIEMY ŚWIAT
POZNAMY CUDA
DARDANELE WPIERW
I KOLEJNE SKARBY WYSP
(całują się)
JOANNA ANTONI
ABY MIEĆ ABY ZNALEŹĆ W LONDYNIE
NASZ DOM NASZ DOM
ANTONI
(zbiera się do wyjścia )
Wrócę, zanim z twoich ust zniknie ten piękny uśmiech.
(Wybiega. W tle muzyka. JOANNA przechadza się po ZAKŁADZIE. Dostrzega fryzjerski
fotel, podchodzi do niego. W tym samym czasie na dole do sklepu zbliża się ŻEBRACZKA.
Słychać fabryczny gwizdek. JOANNA, zaskoczona, wstrzymuje oddech, po czym
podchodzi do fotela. Siada w nim. Jej ręka zmierza w kierunku dźwigni. Zanim jej jednak
dotknie, wchodzi ŻEBRACZKA, woła)
ŻEBRACZKA
BEADLE
BEADLE
A GDZIE JEST
DROGI PAN
BEADLE
JOANNA
(zrywa się na dźwięk tych słów)
Ktoś woła pana Beadle! Wiedziałam!
(JOANNA w popłochu rozgląda się dookoła, dostrzega kufer, podbiega i chowa się w nim.
Zamyka wieko w chwili, gdy szurając nogami wchodzi ŻEBRACZKA. Rozgląda się po
zakładzie. Udaje, że otwiera okno. Potem delikatnie podnosi wyimaginowane niemowlę i
tuli je w ramionach)
147 | S t r o n a
ŻEBRACZKA
(zaczyna zachowywać się jak wariatka)
BEADLE DI-DL DI-DL DI-DL DI-DL
BEADLE DI-DL DI-DL DI-DL
DI-DL DI-DL DI-DL DI-DL DI-DL DI-DL
DI-DL DI-DL DI-DL
(ŻEBRACZKA podśpiewuje, kwili, mruczy, skrada się po pokoju. Dostrzega kufer, dotyka
go. Przytula dziecko do piersi, tuli je i kołysze)
NIE PŁACZE, MALEŃKA
MÓJ SEN, MÓJ CUD, OCH…
NA BAL TATA SZEDŁ
JEST TAM SZWEDZKI KRÓL
ON KSIĘŻYC CI DA
KIEDY WRÓCI TU
A-A…
TERAZ JUŻ ZAŚNIE
MÓJ CUD, MÓJ SEN
ON BUTKI CI DA
I PIERŚCIONEK TEŻ
ŚPIJ TERAZ JUŻ, ZAŚNIJ JUŻ
DZIEŃ ZBUDZI CIĘ
ON POWRÓCI TU, POCAŁUJE
MÓJ SEN, MÓJ CUD
KSIĘŻYC TOBIE DA, BUTKI DWA
I PIERŚCIONEK TEŻ
ON POWRÓCI TU, JA WIEM
DOM TU MA…
(Bez uprzedzenia do zakładu wpada TODD. W ręku trzyma brzytwę. W tle muzyka)
TODD
To ty! Czego tu szukasz?
ŻEBRACZKA
(chwyta go za ramię)
W tym domu czai się zło, sir. Czuję jego smród. Unosi się z dołu, od niej!
(nawołuje)
Beadle, mój drogi. Beadle!
TODD
(nerwowo zerka przez okno, wypatruje Sędziego)
148 | S t r o n a
Uciekaj stąd, kobieto! Natychmiast!
ŻEBRACZKA
(wciąż trzyma go za ramię)
Ona jest nałożnicą diabła! Trzeba na nią uważać, sir. I trzymać się od niej z daleka. Jej
serce nie zna litości…
TODD
Wynocha!
ŻEBRACZKA
(spogląda na niego, jakby przez mgłę)
HEJ, CZY JA PANA NIE ZNAM?...
(na ulicy Sędzia zbliża się do zakładu)
# 28 POWRÓT SĘDZIEGO
The Judge’s Return
7 na płycie (II) c.d.
TODD
(dostrzega go)
Sędzia. Nie mam już czasu.
(Odwraca się do ŻEBRACZKI, podcina jej gardło, sadza na fotelu, zwalnia dźwignię.
ŻEBRACZKA wpada do zsypu. Wchodzi Sędzia. W tle muzyka)
SĘDZIA
GDZIE ONA?
GDZIE ONA JEST?
TODD
Na dole, panie Sędzio! Pod troskliwą opieką mojej sąsiadki, pani Lovett. Dzięki Bogu,
marynarzyk nie zdążył wyrządzić jej krzywdy. Dostrzegła także, że zbłądziła.
SĘDZIA
Doprawdy?
TODD
Zrozumiała, że wszystko, co pan zrobił, było dla jej dobra. Sir, ona mówi tylko o panu i
modli się, by jej pan wybaczył.
SĘDZIA
Wybaczę jej. Powiedział pan, że już niebawem Joanna zjawi się tutaj?
149 | S t r o n a
TODD
JUŻ ZARAZ PRZYJDZIE TU
SĘDZIA
To wspaniale, drogi przyjacielu!
TODD
NA SCHODACH CHYBA SŁYSZĘ KROKI JEJ?
SĘDZIA
(nasłuchuje)
Nic nie słyszę…
TODD
(wskazuje)
NA ŚCIANIE COŚ SIĘ RUSZA – TO JEJ CIEŃ?
(SĘDZIA spogląda, podniecony)
SĘDZIA
GDZIE?
TODD
(wskazuje)
TAM!
(SĘDZIA wypatruje, coraz bardziej podniecony)
PANNY…
STROI SIĘ TAM, JESZCZE ŁADNIEJ WYGLĄDAĆ CHCE
SĘDZIA
JESZCZE ŁADNIEJ
TODD
ZACHWYCAĆ CHCE
SĘDZIA
(w ekstazie)
OCH…
PIĘKNE PANIE
150 | S t r o n a
TODD
PIĘKNE PANIE, TAK
SĘDZIA
(poprawia ubranie, przeczesuje włosy)
Szybko, mój panie, trzeba mnie wypachnić wodą kolońską.
TODD
(wskazując fotel)
Proszę siadać, sir.
SĘDZIA
(rozsiadając się w lubieżnym podnieceniu)
JOANNO, JOANNO…
(TODD owija SĘDZIEGO ręcznikiem i sięga po wodę kolońską)
TODD
PIĘKNE PANIE…
SĘDZIA
SPIESZ SIĘ PAN!
TODD
PIĘKNE PANIE
ZACHWYCAJĄ
SĘDZIA
PAN GOLIBRODA
ZNÓW RADOSNY MA NASTRÓJ
TODD
A TAK!
(radośnie)
PIĘKNE PANIE
SĘDZIA TODD
DOOKOŁA
PIĘKNE PANIE PIĘKNE PANIE
(w tym czasie TODD naciera SĘDZIEGO wodą kolońską i sięga po brzytwę)
151 | S t r o n a
SĘDZIA TODD
ZAPALAJĄ ŚWIECE ZAPALAJĄ ŚWIECE
POPRAWIAJĄ LOK I POPRAWIAJĄ LOK
PEWIEN CZAS
KIEDY NAS ZOSTAWIĄ GDY ZOSTAWIĄ NAS
ODEJDĄ, TO NADAL TO WCIĄŻ
ZOSTAJĄ W NAS W NAS
I ŻYJĄ W NAS SĄ
ŻYJĄ W NAS SĄ W NAS
(muzyka w tle)
SĘDZIA
Nieczęsto zdarza się spotkać bratnią duszę.
TODD
(uśmiecha się na boku)
Raczej kogoś o podobnym guście. Przynajmniej, jeśli idzie o kobiety.
SĘDZIA
A co to miało znaczyć?
TODD
Minione lata odbiły się na moim wyglądzie, sir. To naturalne. Z drugiej strony jednak –
któż zapamiętałby twarz golibrody… twarz zesłanego skazańca.
SĘDZIA
(przerażony odkrytą nagle prawdą)
Benjamin Barker!
TODD
(spełniony)
Benjamin Barker!
(Słychać fabryczny gwizdek. Przerażony SĘDZIA usiłuje zerwać się z fotela, ale TODD
podrzyna mu gardło, pociąga za dźwignię i ciało SĘDZIEGO wpada do zsypu. Muzyka
nadal w tle. Przez długą chwilę TODD stoi w rozkroku nad fotelem, oddycha głęboko.
Potem powoli pada na kolana i z namaszczeniem unosi brzytwę. TODD nie spuszcza z niej
oczu. Śpiewa)
ODPOCZNIJ JUŻ
TY MOJA DRUHNO
ŚPIJ SOBIE SNEM ZDROWYM
SNEM WIEKUISTYM
(nagle przypomina sobie)
152 | S t r o n a
Tobiasz!
(zbiega na dół. W połowie drogi zatrzymuje się, przypomina sobie o brzytwie)
Moja brzytwa!
(wraca na górę w chwili, kiedy JOANNIE udało się właśnie wydostać ze skrzyni)
Ej, ty! Co tutaj robisz? Mów zaraz!
JOANNA
Proszę mi wybaczyć, sir. Zobaczyłem szyld, chciałem skorzystać z pańskich usług… Prosić
o golenie…
TODD
Kiedy tu wszedłeś?
JOANNA
Och, sir, błagam pana. Cokolwiek tu widziałem, zachowam to dla siebie. Nikt się o niczym
nie dowie, przysięgam. Tak pana proszę…
TODD
Prosisz o golenie, tak?
(obraca fotel i zaprasza)
Do usług!
JOANNA
Ależ, sir…
TODD
Nie ma znaczenia, co widziałeś. Potrzebujesz golenia, widzę to. Siadaj. Już.
(TODD sadza JOANNĘ na fotelu. Kiedy sięga po brzytwę, ponownie rozlega się fabryczny
gwizdek. W tej samej chwili słychać, jak w piekarni na dole PANI LOVETT krzyczy: Giń!
Giń! Umieraj! JOANNA zrywa się z fotela i wybiega. TODD rzuca się w jej kierunku,
jednak JOANNIE udaje się uciec. TODD przystaje. Gdy słyszy kolejny krzyk dochodzący z
piekarni zbiegać po schodach. Pojawia się ZESPÓŁ)
ZESPÓŁ
BRZYTWĄ RACH-CIACH-CIACH, SWEENY!
BRZYTWA JEST JAK MIECZ
MORALISTÓW NIECHAJ PO NIEJ
SPŁYWA KREW
153 | S t r o n a
# 29 SCENA FINAŁOWA cz. 1
Final Scene (Part I) – str. 143
7 na płycie (II) c.d.
(Światło pada na piekarnię. PANI LOVETT stoi w szoku u wylotu zsypu, w którym widać
SĘDZIEGO – żywy jeszcze, kurczowo trzyma ją za spódnicę. PANI LOVETT próbuje się
uwolnić z jego żelaznego uścisku)
PANI LOVETT
Giń! Giń! Umieraj! Na miłość Boską – zdychaj już!
(Uchwyt SĘDZIEGO staje się coraz słabszy. Umiera. PANI LOVETT, ciężko dysząc,
odchodzi od jego ciała i po raz pierwszy dostrzega zwłoki ŻEBRACZKI. Zamiera)
Ty? Jak to możliwe? Dlaczego uwzięły się na mnie wszystkie piekielne demony!
(zerka nerwowo za siebie)
Szybko! Do pieca z nią!
(zaczyna ciągnąć ŻEBRACZKĘ do pieca. Wchodzi TODD, podbiega do niej)
TODD
Co to za wrzaski? Sędzia żyje?
PANI LOVETT
Miał jeszcze dość sił, żeby porwać mi spódnicę. Ale już po wszystkim.
(ciągnie ŻEBRACZKĘ w stronę pieca)
TODD
Zostaw. Sam się nimi zajmę. Otwórz piec.
(TODD zaczyna ciągnąć ŻEBRACZKĘ w stronę pieca)
PANI LOVETT
(chwyta ŻEBRACZKĘ za ręce)
Nie!
TODD
Otwieraj piec, mówię!
(Podchodzi do SĘDZIEGO z brzytwą w ręku, upewnić się, że na pewno nie żyje. Gdy PANI
LOVETT dostrzega, że chwilowo odwrócił uwagę od ŻEBRACZKi, podbiega do pieca. TODD
przekonuje się, że SĘDZIA nie żyje i podchodzi do ŻEBRACZKI. PANI LOVETT uchyla
drzwiczki pieca i w tej samej chwili światło pada na ŻEBRACZKĘ)
PANI LOVETT
(podbiegając do TODDA)
154 | S t r o n a
Nie! Nie dotykaj jej!
TODD
(nachyla się, by podnieść ŻEBRACZKĘ)
Co z tobą? Przecież to tylko stara, wścibska żebraczka …
(mocne uderzenie akordu, gdy TODD uświadamia sobie kim jest ŻEBRACZKA)
Och, nie… Mój Boże… „Czy ja pana nie znam?” – pytała mnie…
(podnosi wzrok)
Wiedziałaś, że ona żyje! Kiedy po raz pierwszy przekraczałem próg twojego sklepu,
wiedziałaś, że moja Lucy żyje!
PANI LOVETT
Zrobiłam to dla twojego dobra!
TODD
(patrzy na ŻEBRACZKĘ)
LUCY…
PANI LOVETT
Twoja Lucy! Szalona starucha, zbierająca zgniłe resztki z ulicznych śmietników! Wolałbyś
wiedzieć, że tyle z niej zostało?
TODD
(powoli unosi wzrok)
Okłamałaś mnie.
PANI LOVETT
NIE OKŁAMAŁAM CIĘ
NIE MÓWIŁAM KŁAMSTW
TODD
(do ŻEBRACZKI)
LUCY…
PANI LOVETT
CZY TRUCIZNĘ WZIĘŁA? WZIĘŁA!
CZY ZABIŁA SIĘ? NIE
BIEDNA
ŻYŁA
155 | S t r o n a
TODD
POWRÓCIŁEM TU…
PANI LOVETT
ALE POMIESZAŁO SIĘ JEJ
Z ŁÓŻKA NIE WSTAWAŁA I BYŁA JAK CIEŃ
TODD
LUCY…
PANI LOVETT
WIĘC DO CZUBKÓW WZIĘLI JĄ
SZPITAL NIE PRZYJĄŁ JEJ
BIEDNA
TODD
BOŻE MÓJ…
PANI LOVETT
I DLA CIEBIE BYŁA JAK TRUP
A JA CIEBIE KOCHAŁAM!
TODD
LUCY…
PANI LOVETT
LEPSZĄ ŻONĄ BĘDĘ JA
BO KOCHAM!
TODD
CO UCZYNIŁ-EM *
PANI LOVETT
DBAŁABY O CIEBIE
TAK JAK JA?
(TODD podnosi się, spokojny i uśmiechnięty. PANI LOVETT cofa się wystraszona.
Rozpoczyna się walc)
TODD
PANI LOVETT
ZNÓW MA PANI RACJĘ
JAKAŻ TO PRAKTYCZNA PANI JEST
(I) MÓWI TAK ROZSĄDNIE
POWIEM TO ZA PANIĄ WIĘC
PRZESZŁOŚCIĄ CZŁOWIEK NIE POWINIEN ŻYĆ
156 | S t r o n a
PANI LOVETT TODD
TAK PAN MYŚLI? CHODŹ, OBEJMIJ MNIE
JA NAPRAWDĘ WIERZĘ, ŻE TAK JEST
DLA PANA DOBRZE CHCĘ PO CO TAK SIĘ BAĆ
NAPRAWDĘ! MADAME
CHCE MNIE PAN ZA KTO TRUP
ŻONĘ? TEN TRUP
(TODD obejmuje PANIĄ LOVETT w talii. PANI LOVETT uspokaja się i mówi nieco
spokojniej. Oboje kołyszą się w walcu. PANI LOVETT oplata rękami szyję TODDA)
TODD
W HISTORII ŚWIATA NAUKA JEST
PANI LOVETT
TAK, PANIE TODD
TAK, PANIE TODD
CO TAM W NIEJ JEST?
TODD
WYBACZAĆ UCZ SIĘ, ZAPOMNIEĆ TEŻ CHCIEJ
PANI LOVETT
WSPÓLNY DOM, PANIE TODD
GDZIEŚ NA KOŃCU ŚWIATA
PAN I JA, PANIE TODD
AŻ PO STARE LATA
(TODD prowadzi w tańcu coraz bliżej w kierunku pieca)
TODD
A ŻYCIE, MIŁA, DLA ŻYWYCH JEST
A MY UMIEMY ŻYĆ
RAZEM
WIĘC BĘDZIEMY ŻYĆ
TAK NAPRAWDĘ
ŻYĆ – !
(TODD wrzuca PANIĄ LOVETT do pieca. PANI LOVETT krzyczy, TODD zamyka drzwiczki. Z
pieca wydobywa się czarny dym. Muzyka uderza z wielką siłą. TODD, bez tchu, pada na
kolana przy piecu. Wstaje, wraca do ciała ŻEBRACZKI, klęka nad nią i tuli w ramionach)
157 | S t r o n a
# 29a SCENA FINAŁOWA cz. 2
Final Scene (Part II) – str. 147
7 na płycie (II) c.d.
TODD
RAZ GOLIBRODA ŻONĘ MIAŁ
TAK PIĘKNEJ NIE MIAŁ NIKT
RAZ GŁUPI FRYZJER ŻONĘ MIAŁ
I TYLKO DLA NIEJ PRAGNĄŁ ŻYĆ
CZY BYŁA PIĘKNA – TAK
CNOTLIWA BYŁA, TAK
A ON BYŁ…
(wstrząsa nim dreszcz)
NAIWNY *
(Z piwnicy wychodzi TOBIASZ, śpiewając upiornym głosem. Całkowicie osiwiał)
TOBIASZ [ad lib]
KOCI KOCI ŁAPCI
POJEDZIEM DO BABCI
DZIEDEK JEST PIEKARZEM
CO TEŻ MI UWARZĄ?
MAJĄ W PIEKARNIKU
TUZIN PASZTECIKÓW!
PASZTECIKÓW
BEZ LIKU!
[etc.]
(widzi TODDA)
Pan Todd.
(zauważa ŻEBRACZKĘ)
O, ta starucha też. Ją też pan musiał zabić, prawda? Nie powinieneś pan tego robić. Nie
wolno tak sobie zabijać ludzi.
(Schyla się, by obejrzeć ciało. TODD, nagle świadomy jego obecności, gwałtownie
odpycha go na bok. TOBIASZ zatacza się, ale – odzyskując równowagę – dostrzega
leżącą na podłodze brzytwę. Podnosi ją i zaczyna się nią bawić i bredzi)
Koci-koci-łapci… Pasztecik piecz, nie – brzytewkę chcę!
Piekarz piecze pieczywo, piekarka poszła po piwo…
Brzytwo – najedz się!
(Podcina TODDOWI gardło. Ponownie rozlega się gwizdek fabryczny, TODD pada na ciało
LUCY i umiera. Wbiegają ANTONI, JOANNA i OFICEROWIE STRAŻY MIEJSKIEJ. Widzą
skutki rzezi i stają jak wryci)
158 | S t r o n a
Wybaczcie panowie, ale nie można przejść dalej. Szefowa nie pozwala się tu pałętać byle
komu, szczególnie kiedy mamy tyle pracy… tyle pracy…
(Zgromadzeni spoglądają z przerażeniem, jak TOBIASZ podchodzi do maszynki do mięsa
i zaczyna kręcić korbą)
Trzykrotne mielenie. Oto cały sekret. Mielimy trzy razy – dlatego nasze paszteciki są
takie delikatne i pyszne. Najważniejsze, to się nie spieszyć…
(JOANNA wybucha płaczem, ANTONI obejmuje ją. Zebrani stoją i przyglądają się,
TOBIASZ kręci korbą. Nagle zatrzaskują się drzwi do piwnicy, światło gwałtownie narasta.
TOBIASZ cofa się kilka kroków, spogląda w górę i zaczyna śpiewać…)
159 | S t r o n a
E P I L O G
# 29b SWEENEY TODD – BALLADA 6
The Ballad of Sweeney Todd – str. 148
8 na płycie (II)
TOBIASZ
JUŻ WIECIE KIM BYŁ SWEENEY TODD
ZIEMISTA TWARZ, ROZBIEGANY WZROK
JOANNA I ANTONI
TO GOLIBRODA, CO CHLASTAŁ TAK
ŻE WRAZ PO KLIENCIE URYWAŁ SIĘ ŚLAD
POLICJANT
BO JAK JUŻ GOLIĆ TO POD WŁOS
POLICJANT, JOANNA I ANTONI
A SWEENY TODD
I TOBIASZ
JAK DEMON GOLIŁ NA FLEET STREET
ŻEBRACZKA
(wstając)
I CAŁY LONDYN TODDA ZNAŁ
NAJLEPSZYCH W MIEŚCIE KLIENTÓW MIAŁ
SĘDZIA
(wstając)
A CHOĆ DO DIABŁA TAK WIELU SZŁO
ODDAWAŁ ICH DIABŁU GŁADZIUTKICH JAK SZKŁO
ŻEBRACZKA, SĘDZIA I POLICJANT
BO SWEENY
BO SWEENY TODD
WSZYSCY (DO TEJ PORY)
JAK DEMON GOLIŁ NA FLEET STREET
160 | S t r o n a
PIRELLI & BEADLE
(wchodząc)
BRZYTWĄ RACH-CIACH-CIACH, SWEENY!
BRZYTWA JEST JAK MIECZ
MORALISTÓW NIECHAJ PO NIEJ
SPŁYWA KREW
(wchodzi reszta ZESPOŁU)
WSZYSCY
W ZAKŁADZIE FOTEL TYLKO MIAŁ
I BYŁ TAM ŁAD, BO ON KOCHAŁ ŁAD
I CZUŁ ŻE ŻYŁ, GDY PUSZCZAŁ KREW
NIE UMIAŁ ZAPOMNIEĆ
WYBACZYĆ? O NIE!
DZIŚ KAŻDY BY POZDROWIŁ GO
BO SWEENY TODD
JAK DEMON GOLIŁ NA FLEET STREET
ON SIĘ WYPIĄŁ NA CAŁY ŚWIAT
WCZORAJSZEGO ŻAŁOWAŁ DNIA/
NIE ŻAŁOWAŁ SIŁ, NIE MARNOWAŁ ŁEZ
TAKI BYŁ TEN SWEENEY
GŁADZIŁ SWĄ STAL, CZEKAŁ OD LAT
SŁYSZAŁ MUZYKĘ, CO W GŁOWIE MU GRA
SWEENEY CZEKA W ZAUŁKU GDZIEŚ
SWENEEY W MROKU GDZIEŚ CZAI SIĘ
MĘŻCZYŹNI
SZANS NIE MA NIKT, NIKT SIĘ NIE SCHOWA
CZY TO NIE SWEENEY TAM ZA TOBĄ?
ON SIĘ WYPIĄŁ NA CAŁY ŚWIAT
WCZORAJSZEGO ŻAŁOWAŁ DNIA
WSZYSCY
SZANS NIE MA NIKT, NIKT SIĘ NIE SCHOWA
CZY TO NIE SWEENEY TAM ZA TOBĄ?
ON SIĘ WYPIĄŁ NA CAŁY ŚWIAT
WCZORAJSZEGO ŻAŁOWAŁ DNIA, TO SWEENEY!
TAK, TO ON – TO SWEENEY!
SWEENEY! SWEENEY!
(pokazując wokół widowni)
TAM! TAM! TAM! TAM!
TAM! TAM! TAM!
(wskazując na grób)
TAM!
161 | S t r o n a
(TODD i PANI LOVETT wstają z grobu)
TODD I ZESPÓŁ
JUŻ WIECIE KIM BYŁ SWEENY TODD
ŻARŁOCZNY BÓG OPANOWAŁ GO
TODD
KTO ZEMSTY CHCE WYZYWA LOS
PANI LOVETT
CHOĆ KAŻDY JEJ SZUKA, TO NIE TAK JAK ON
[albo] NIE KAŻDY JEJ SZUKA TAK DOBRZE JAK ON
TODD I PANI LOVETT
JAK SWEENEY
ZESPÓŁ
BO SWEENEY TODD
JAK DEMON GOLIŁ NA FLEET…
(zaczynają wychodzić)
… STREET!
(ZESPÓŁ wychodzi. Na samym końcu scenę opuszczają TODD i PANI LOVETT. Spoglądają
na siebie i odchodzą w przeciwnych kierunkach, PANI LOVETT za kulisy, TODD w głąb
sceny. Przez chwilę TODD patrzy złowrogo na publiczność, następnie zatrzaskuje żelazne
drzwi, jakby prosto w twarz widzom. Zaciemnienie)
KONIEC AKTU DRUGIEGO
#30 – Exit Music (Part I)
#31 – Exit Music (Part II)
162 | S t r o n a
K O N I E C