54
Biuletyn DWS.org.pl ISSN 2080-5780 spis treści Wiem, że się powtarzam… Jak zwykle – autorzy „starzy” i debiutanci. Spis treści wprawdzie wydaje się krótki, ale to nie znaczy, że jest mało do czytania! Na początek rzecz wydawałoby się błaha, a prze- cież to odkrywanie historii najbliższej – rodzinnego miasta i jego mieszkańców. Tekst gimnazjalisty Oza- wy i jego kolegów, popełniony ze wsparciem nauczy- ciela, zasługuje na uznanie. Po francuskim pułku przyszła kolej na polski plu- ton… Jazłowiak Paweł Rozdżestwieński przybliża or- ganizację i taktykę działania polskiego plutonu dział piechoty. Polecam. Od strony 12 zaczyna się gwałtowny przypływ ak- tywności forumowych marynarzy!!! Dwa rocznicowe teksty. Pierwsza fala to mocne wejście Wojtka Budziłły, Wichra, relacjonującego działania ORP Sęp we wrześ- niu 1939. Ciąg dalszy ma nastąpić :) Admirał crolick, w życiu prywatnym Andrzej S. Bartelski, zmierzył się z tematem-rzeką. Tak precyzyj- nej analizy dawno już nie widziałem. Mam też wraże- nie, że nie wszystkim ustalenia Autora przypadną do gustu. Ale przecież chwały nikomu nie ujmie rzetelne przedstawienie faktów. Rafał Białkowski w dokończeniu opowieści o Nieu- porcie 29 próbuje sobie przy okazji wyobrazić, jak wy- glądałoby polskie lotnictwo, gdyby nie… No właśnie, gdyby nie co? I już tradycyjnie na koniec niezawodny Łukasz Pasztaleniec recenzuje kolejną rzecz o Żołnierzach Wyklętych. Uwaga! Tym razem się nie pastwi. Tadeusz Zawadzki (TZaw1) numer 5 – lato 2009 Biuletyn.DWS.org.pl nr 5 – lato 2009 Wydawca, redakcja, DTP: Tadeusz Zawadzki [email protected] Projekt graficzny: Teresa Oleszczuk Biuletyn jest bezpłatny. Prawa Autorów są chronione usta- wami i konwencjami międzynarodowymi. Kopiowanie, przedruk i wykorzystanie fragmentów obszer- niejszych niż przewiduje ustawa tylko za zgodą Autorów. ISSN 2080-5780 Mateusz Fryszer, Krzysztof Lam (Ozawa), Patryk Grabarczyk, Tomasz Szczygłowski Wielu jest bohaterów: Weronika Natalia Plucińska (1899–1943) ......... 2 Paweł Rozdżestwieński (jazłowiak) Organizacja plutonu artylerii piechoty w Wojsku Polskim .............................. 8 Wojciech Budziłło (Wicher) Działania bojowe ORP Sęp we wrześniu 1939 roku......................... 12 Andrzej S. Bartelski (crolick) Wojna powietrzna nad polskim wybrzeżem w 1939 roku ................................... 18 Rafał Białkowski (Zelint) Nieuport 29 C1 – stracona szansa polskiego lotnictwa. Część druga ......................... 46 Łukasz Pasztaleniec (Janowiak) „Kapliczka na Wykusie” – recenzja ............. 53

biuletyn dws-05.pdf

Embed Size (px)

Citation preview

Page 1: biuletyn dws-05.pdf

Biuletyn DWS.org.plISSN 2080-5780

s p i s t r e ś c i

Wiem, że się powtarzam… Jak zwykle – autorzy „starzy” i debiutanci. Spis treści wprawdzie wydaje się krótki, ale to nie znaczy, że jest mało do czytania!

Na początek rzecz wydawałoby się błaha, a prze-cież to odkrywanie historii najbliższej – rodzinnego miasta i jego mieszkańców. Tekst gimnazjalisty Oza-wy i jego kolegów, popełniony ze wsparciem nauczy-ciela, zasługuje na uznanie.

Po francuskim pułku przyszła kolej na polski plu-ton… Jazłowiak Paweł Rozdżestwieński przybliża or-ganizację i taktykę działania polskiego plutonu dział piechoty. Polecam.

Od strony 12 zaczyna się gwałtowny przypływ ak-tywności forumowych marynarzy!!! Dwa rocznicowe teksty.

Pierwsza fala to mocne wejście Wojtka Budziłły, Wichra, relacjonującego działania ORP Sęp we wrześ-niu 1939. Ciąg dalszy ma nastąpić :)

Admirał crolick, w życiu prywatnym Andrzej S. Bartelski, zmierzył się z tematem-rzeką. Tak precyzyj-nej analizy dawno już nie widziałem. Mam też wraże-nie, że nie wszystkim ustalenia Autora przypadną do gustu. Ale przecież chwały nikomu nie ujmie rzetelne przedstawienie faktów.

Rafał Białkowski w dokończeniu opowieści o Nieu-porcie 29 próbuje sobie przy okazji wyobrazić, jak wy-glądałoby polskie lotnictwo, gdyby nie… No właśnie, gdyby nie co?

I już tradycyjnie na koniec niezawodny Łukasz Pasztaleniec recenzuje kolejną rzecz o Żołnierzach Wyklętych. Uwaga! Tym razem się nie pastwi.

Tadeusz Zawadzki (TZaw1)

numer 5 – lato 2009

Biuletyn.DWS.org.plnr 5 – lato 2009

Wydawca, redakcja, DTP:Tadeusz Zawadzki

[email protected]

Projekt graficzny:Teresa Oleszczuk

Biuletyn jest bezpłatny. Prawa Autorów są chronione usta-wami i konwencjami międzynarodowymi.

Kopiowanie, przedruk i wykorzystanie fragmentów obszer-niejszych niż przewiduje ustawa tylko za zgodą Autorów.

ISSN 2080-5780

Mateusz Fryszer, Krzysztof Lam (Ozawa),

Patryk Grabarczyk, Tomasz Szczygłowski

Wielu jest bohaterów: Weronika Natalia Plucińska (1899–1943) . . . . . . . . . 2

Paweł Rozdżestwieński (jazłowiak)

Organizacja plutonu artylerii piechoty w Wojsku Polskim . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 8

Wojciech Budziłło (Wicher)

Działania bojowe ORP Sęp we wrześniu 1939 roku. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 12

Andrzej S. Bartelski (crolick)

Wojna powietrzna nad polskim wybrzeżem w 1939 roku . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 18

Rafał Białkowski (Zelint)

Nieuport 29 C1 – stracona szansa polskiego lotnictwa. Część druga. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .46

Łukasz Pasztaleniec (Janowiak)

„Kapliczka na Wykusie” – recenzja . . . . . . . . . . . . .53

Page 2: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl2

numer 5 – lato 2009

Wielu jest bohaterów

Weronika Natalia Plucińska (1899–1943)

Mateusz Fryszer, Krzysztof Lam (Ozawa),

Patryk Grabarczyk, Tomasz Szczygłowski

@

Drzewo genealogiczne Plucińskich

Ulica św. Jadwigi 129, miejsce gdzie stał dom rodziny Plucińskich (widok obecny)

PRO MeMORiA…

Wielu jest bohaterów, o których pamiętamy. Mają swoje pomniki, są patronami ulic i szkół. Poświęcone są im uroczy-stości, dzięki którym świadomość narodowa Polaków powięk-sza się. Ale jest wielu takich, o których ta tak zwana „wielka hi-storia” nie słyszała. Ludzie, dla których najważniejsza była Pol-ska i jej dobro. Oni uczynili wiele, ale niewielu o nich słyszało. Być może nie szukali sławy lub system komunistyczny, w jakim do niedawna Polska była pogrążona, chciał o nich zapomnieć. Dzisiaj mamy możliwość mówić i przywołać Tych zapomnia-nych, dlatego też naszą pracę poświęcamy jednemu z takich bohaterów, jest nią kobieta – Weronika Plucińska.

Kim była Weronika Plucińska, jak żyła i dlaczego młodo musiała odejść? Na te pytania postaramy się odpowiedzieć w naszej pracy.

Weronika Plucińska urodziła się w Warszawie 1 lutego 1899 r. Jej rodzice – Bolesław Pluciński i Matylda z rodu Waj-rychów – byli śpiewakami w chórze kościelnym. On, prowa-dzący bas, pochodził z powiatu kaliskiego, ona, primadonna, z rodziny o korzeniach serbsko-łużyckich1. Weronika miała ro-dzeństwo, dwie starsze siostry: Władysławę i Zofię oraz młod-szego brata, Bolesława.

W końcu pierwszego dziesięciolecia XX wieku Plucińscy przenieśli się z Warszawy do Częstochowy, gdzie zostali aż do śmierci. Przez lata zajmowali dom przy ulicy św. Jadwigi 129, który, niestety, nie przetrwał do naszych czasów. Mieścił się w spokojnej dzielnicy Częstochowy, Częstochówce. Miejsce, na którym stał dom Weroniki, wskazuje, że budynek nie był duży, ale zdaniem Haliny Kabus „prawie idealny dla sześcioosobo-wej rodziny” 2.

Siostra Weroniki, Władysława, pracowała w aptece miesz-czącej się w kamienicy zwanej Domem Księcia na rogu dzisiej-szych ulic Wolności i Sobieskiego, natomiast Zofia była urzęd-niczką. Ojciec Bolesław jak i brat Bolesław junior pasjonowali się muzyką, obaj śpiewali w chórze Jasnogórskim. Ojciec, zwerbowany przez przeora Zakonu Paulinów Markiewicza, był w tym zespole czołowym basem, więc i syna 10-latka wciąg-nął do zespołu. Rodzina Plucińskich należała do bardzo reli-gijnych. Jej członkowie często chodzili do katedry i na Jasną Górę, żeby posłuchać śpiewu ojca i syna.

1 Relacja Bolesława Michała Plucińskiego (1901–1989), w posiadaniu autorów.2 Relacja Haliny Kabus ur. 1921 r. w Częstochowie, zam. w Częstochowie ul. Jana Pawła ii; w posiadaniu autorów..

8 kwietnia 1937 r., w wieku siedemdziesięciu dwóch lat, umarł ojciec Bolesław Pluciński. Został pochowany na cmen-tarzu św. Rocha w Częstochowie3.

Po śmierci ojca syn Bolesław wyjechał do Warszawy, panie Plucińskie zostały w Częstochowie same i nie rozstały się ze sobą, aż do tragicznej śmierci.

Weronika Plucińska, jak wynika z relacji jej znajomej, Haliny Kabus, „nie należała do kobiet o nadzwyczajnej urodzie. Miała bladą cerę, ale jakże delikatne rysy twarzy, kręcone włosy oraz ciemne oczy. Była jednak osobą niezwykle uroczą, o wesołym

3 Akt zgonu Bolesława Plucińskiego, Akta Urzędu Stanu Cywilnego w Często-chowie.

Antoni Pluciński Marianna z d. ??? Antoni Wajrych Matylda z d. Szafarz

Bolesław Pluciński Matylda z d. Wajrych

Weronika Plucińska Bolesław Pluciński

Tomasz Pluciński

Władysława Plucińska Zofia Plucińska

Page 3: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl3

numer 5 – lato 2009

i żywym usposobieniu, zawsze uśmiechniętą, lubiącą zaba-wę i żarty. Jej nieprzeciętna osobowość zjednywała sympatię ludzi”4.

Rodzina Plucińskich żyła skromnie, urzędnicze pensje sióstr starczały tylko na najpotrzebniejsze rzeczy. W 1925 ro-ku Weronika rozpoczęła pracę jako nauczycielka w 7-klasowej Publicznej Szkole Powszechnej nr 8 mieszczącej się przy ulicy Równoległej 12 w Częstochowie.

Weronika pracowała jako jedna z trzech nauczycielek pod nadzorem kierownika szkoły Jana Wróblewskiego. To tutaj spotkały się po raz pierwszy Weronika Plucińska i Halina Ka-bus, której wspomnień mieliśmy przyjemność wysłuchać i wy-korzystać w niniejszej pracy.

Nasza bohaterka uwielbiała swoją pracę, była wzorową na-uczycielką. Kolejny kierownik szkoły, Wojciech Felisiak, sprawu-jący nadzór pedagogiczny i wychowawczy nad nauczycielka-mi, tak pisał w swoim arkuszu służbowym: „Najlepsze rezultaty osiągnęła nauczycielka Weronika Plucińska i Otylia Chmurska, które nie opuściły ani jednego dnia pracy. Prowadziły one tak-że bibliotekę nauczycielską, jako zajęcia dodatkowe”5.

W roku szkolnym 1927/1928 Weronika objęła opieką od-dział ic oraz uczyła klasy starsze religii. W roku następnym zo-stała przydzielona do oddziału ia oraz uczyła już historii (od-dział iiia) oraz robót ręcznych z rysunkami (oddział iVa). Nie gasł w niej zapał do pracy z dziećmi. Miało to wyraz w licznych zapisach w protokołach. i tak w dokumentacji nadzoru z 1929 roku kierownik Felisiak pisze: „Na podstawie 76 przeprowa-dzonych wizytacji stwierdziłem, że najlepsze wyniki pracy osiągnęły następujące osoby: p. Henryk Pietrzak, p. irena Fe-lisiakowa, p. Halina Kosiarska, p. Weronika Plucińska (…)”6. Po-cząwszy od roku szkolnego 1929/1930 Weronika przyjmowała na siebie coraz więcej obowiązków, uczyła przede wszystkim religii, ale i również języka polskiego, rachunków, rysunków, robót ręcznych, śpiewu i gimnastyki. W kolejnych latach uczy-ła jeszcze geografii, pracując najwięcej w całej szkole7.

Przy końcu roku szkolnego1932/1933 na ręce kierownika Felisiaka wpłynęło podanie Weroniki Plucińskiej o przeniesie-nie do wsi Kawodrza umotywowane tym, że „(…) mieszkając w obrębie miasta obok tej wioski będzie miała zaledwie 1,5 km do szkoły, tymczasem do Ostatniego Grosza (od miejsca zamieszkania) musiała przebywać 5 km i 200 m odległości”8.

Według naszych ustaleń powód przeniesienia był jed-nak inny. Kierownik szkoły Wojciech Felisiak był zagorzałym piłsudczykiem, natomiast Weronika Plucińska związała się z Obozem Wielkiej Polski9, czyli obozem Romana Dmowskiego. Musiało to doprowadzić do różnicy poglądów politycznych między obojgiem. Potwierdzeniem tych słów jest zapis kie-rownika Felisiaka, jaki odnaleźliśmy „ Podanie p. Weroniki Plu-cińskiej przekazałem do inspektoratu Szkolnego z wnioskiem

4 Relacja Haliny Kabus.5 Tadeusz Dyl, Monografia PSP nr 8 w Częstochowie, Łódź 1946, s.506 Kronika PSP nr 8 w Częstochowie, rocznik 1928/19297 Kronika PSP…, roczniki 1927-19338 Kronika PSP …, rocznik 1932/19339 Obóz Wielkiej Polski – nacjonalistyczna organizacja polityczna, założona przez Romana Dmowskiego, istniejąca w latach 1926-1933. Co ciekawe, data delegalizacji organizacji przez władze państwowe pokrywa się z datą zmiany miejsca pracy przez Plucińską.

Matylda Plucińska matka Weroniki

Fotokopia aktu zgonu Bolesława Plucińskiego, ojca Weroniki

Matylda Plucińska z córkami

Page 4: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl4

numer 5 – lato 2009

przychylnym, tym bardziej, że jej przekonania polityczne (podobno należała do Obozu Wielkiej Polski) mogły wpływać ujemnie na przebieg pracy wychowawczej i państwowotwór-czej, wobec jednolitego w całej szkole programu wychowaw-czego nie życzyłem sobie żadnych zgrzytów, których jednak wyraźnie nie dostrzegłem na terenie szkoły, a tylko słyszałem o pewnych wystąpieniach poza szkołą”10.

Nowe miejsce pracy przyniósł rok szkolny 1933/1934. W 4-klasowej Powszechnej Szkole Podstawowej w Kawodrzy Górnej Weronika rozpoczęła pracę 1 sierpnia 1933 roku11.

Uczyła przedmiotów świeckich i religii w oddziałach i i ii. Od samego początku uczestniczyła w życiu szkoły i środowi-ska Kawodrzy Górnej. Była członkiem-założycielem Szkolnego Koła Towarzystwa Popierania Budowy Publicznych Szkół Po-wszechnych w Częstochowie, którego prezesem był kierownik szkoły Szymon Respondek. 25 października 1934 roku Wero-nika Plucińska założyła Szkolne Koło PCK. Liczba członków w pierwszym roku istnienia Koła wynosiła 84 uczniów12. Może to wskazywać na fakt, że Weronika była bardzo lubianą nauczy-cielką wśród uczniów kawodrzańskiej szkoły.

W Kawodrzy Górnej Weronika pracowała nieprzerwanie do 1 października 1939 roku.

Rok 1939 był jednym z najbardziej tragicznych okresów w dziejach naszego państwa. Realizacja trudnej polityki za-granicznej i nieuchronnie zbliżający się konflikt z Niemcami budziły ogólny niepokój wśród Polaków. Najczarniejsze sce-nariusze sprawdziły się o świcie 1 września 1939 roku, kiedy to tuż po godzinie 4.00 rano na pobliski Wieluń spadły pierw-sze bomby zrzucone przez eskadry niemieckich bombowców. Ten nalot był zapowiedzią najsilniejszego ataku, który został przeprowadzony ze strony Śląska Opolskiego przez 10 armię niemiecką pod dowództwem gen. von Reichenaua. Na tym kierunku natarcia znalazła się Częstochowa.

Przyjrzyjmy się sytuacji naszego miasta i jego mieszkań-ców w pierwszych dniach września 1939 roku. Przytoczę w tym miejscu kilka zdań ze wspomnień mieszkanki Kawodrzy, pani Adeli Koćwin, która tak opisuje tamte wydarzenia:

Był bardzo ładny, pogodny dzień 1 września 1939 roku, do-kładnie piątek. Około godziny 8 rano wracałyśmy z koleżanką i jej mamą z kościoła z nabożeństwa pierwszopiątkowego. Kiedy byłyśmy na ulicy Barbary, nadleciały samoloty. Leciały bardzo nisko, strzelając z karabinów maszynowych do ludzi, nam udało się schronić do bramy, ale nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Wkrót-ce ucichły warkoty samolotów, bardzo wystraszone wróciłyśmy do domu. Kilka chwil za nami przyszło nasze wojsko oznajmiając nam, że Niemcy napadli na Polskę i mamy 4 godziny na ucieczkę przed zbliżającym się frontem. Pamiętam – mama robiła pranie, a gospodyni, u której mieszkaliśmy, zarobiła chleb do pieczenia, bo piekła w każdy piątek 6 bochenków na cały tydzień. Boże, to był sądny dzień13.

Zadanie obrony Częstochowy otrzymała 7 DP pod dowódz-twem gen. Janusza Tadeusza Gąsiorowskiego oraz wchodzący

10 Kronika PSP…, rocznik 193311 Kronika PSP w Kawodrzy Górnej, rocznik 193312 Kronika PSP…, rocznik 193413 Relacja Adeli Koćwin z d. Makówka ur.7 Xi 1928, relacja w posiadaniu au-torów

w jej skład częstochowski 27 p.p. Walki w obronie Częstocho-wy trwały do 3 września, kiedy to na skutek zaciekłych ataków niemieckich żołnierze polscy musieli opuścić miasto. Część z broniących miasto żołnierzy dostała się do niewoli, a 7 D.P. zo-stała rozbita w lasach janowskich. Dla Częstochowy rozpoczął się długi okres okupacji.

Żołnierze niemieccy mogli spokojnie defilować na głów-nym placu przed ratuszem manifestując swoją siłę.

Już rankiem 4 września żołnierze Wehrmachtu rozpoczęli akcje mające na celu zastraszenie miejscowej ludności – ma-sowe aresztowania i łapanki. ich nasilenie i okrucieństwo było tak duże, że ten dzień mieszkańcy nazwali „krwawym ponie-działkiem”. W kilku miejscach w Częstochowie odbyły się eg-zekucje, m.in. na placu przed Katedrą św. Rodziny.

Już od pierwszych dni okupacji Weronika wraz ze swoją mamą Matyldą i dwiema siostrami, Władysławą i Zofią, udzie-lały schronienia ściganym przez gestapo przedwojennym działaczom politycznym.

15 marca 1942 r. na Rynku Wieluńskim odbyła się gwałtow-na strzelanina między zebranymi w jednym z domów na rynku ważnymi osobistościami NOW a gestapo14. Polacy uzbrojeni

14 Narodowa Organizacja Wojskowa – zbrojne ramię Stronnictwa Narodowe-

Weronika Plucińska ( pierwsza z lewej w górnym rzędzie) w gronie rodziny pierwszego kierownika PSP nr 8 Jana Wróblewskiego (dru-

gi od prawej w dolnym rzędzie) i małą Halinką (Halina Kabus).

Weronika Plucińskaze zbiorów Haliny Kabus

Page 5: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl5

numer 5 – lato 2009

byli skromnie, tylko w jeden pistolet – prawdopodobnie Mau-ser C96. Na wieść o nadchodzących Niemcach konspiratorzy zabarykadowali się w pokoju. Gdy gestapowcy podeszli na odległość celnego strzału, przez drzwi zaczął strzelać pro-wadzący odprawę Seweryn Marciniak ps.„Jarża”, blisko pięć-dziesięcioletni lwowiak. Niestety, wkrótce dwóch z czterech uczestniczących w zebraniu konspiratorów zostało trafionych. Pozostali dwaj postanowili uciekać przez okno. Pierwszy z nich zginął, wielokrotnie trafiony kulami z broni maszynowej. Drugi z nich, „Jarża”, także został ranny – dwukrotnie w płuca, ale jakoś dotarł do zakonspirowanego lokalu NOW, jakim był dom Weroniki i jej rodziny. Niestety, tutaj zmarł po krótkim czasie pozbawiony fachowej opieki lekarskiej. Panie Pluciń-skie pochowały go w swoim ogródku, płytko pod klombem, w trumnie zbitej z desek łóżka. Na pniu rosnącego obok drzewa powiesiły orzełka z żołnierskiej czapki „Jarży”.15

Dom Plucińskich stał się miejscem znanym wśród konspi-racyjnych działaczy. Miało to zarówno dobre jak i złe strony. Pomimo tego zdecydowano, że w „domu pod numerem 129”16 zostanie uruchomiona tajna drukarnia. Za tą lokalizacją prze-mawiały położenie na obrzeżach miasta oraz tylne wyjście, którym można było uciec niepostrzeżenie na ulicę Św. Kingi.

Wobec wpadki warszawskiej „Walki”17 zdecydowano się na zmontowanie nowego tygodnika w Częstochowie. Otrzymał on nazwę „Alarm”.

Panie Plucińskie stały się sercem drukarni. Wykonywały wiele pracy: przepisywały artykuły, prowadziły nasłuch radio-wy, pomagały składać numery pisma.

Dowiodły swej bezinteresowności, kiedy do pełnego wy-drukowanych numerów „Alarmu” mieszkania doszła wiado-mość o zbliżającym się patrolu policji. Matylda zwróciła się wtedy do Jana Pietrzykowskiego, ówczesnego redaktora ga-zety i kierownika technicznego drukarni: „Tak się boję…Tak się boję, żeby panów Niemcy nie złapali”18.

Wkrótce po wznowieniu druku „Walki” w Warszawie, skąd do Częstochowy przywozili ją regularnie łącznicy, Weronika wraz z siostrami i matką zaczęły dostarczać numery tygodników do klasztoru jasnogórskiego. Odbierał je od nich sam przeor, o. Norbert Motylewski i o. Polikarp Stefan Sawicki, kapelan Ar-mii Krajowej i autor niektórych tekstów pisanych do „Alarmu”. Kiedy gestapo odkryło tytuł jednego z pism przemycanego na Jasną Górę, mimo dużego niebezpieczeństwa, Plucińskie na-dal kolportowaly „Walkę” i „Alarm” na teren klasztoru.

Pomimo zaangażowania w działalność konspiracyjną We-ronika Plucińska nie zaprzestała pracy nauczycielskiej. 1 paź-dziernika 1939 roku została przeniesiona na zastępstwo do

go, utworzone (pod nazwą Armia Narodowa) 13 października 1939 r. 23 sierpnia 1942 r. nastąpiło scalenie NOW z Armią Krajową.15 J. Pietrzykowski, Jasnogórski łącznik. Pani Matylda i jej córki, Dziennik Często-chowski-24 godziny, 1991, nr 148, s.816 Tak nazywano dom Plucińskich w kręgach konspiracyjnych17 „Walka” – pismo konspiracyjne, centralny organ prasowy Narodowej Orga-nizacji Wojskowej (NOW). Początkowo wydawana w Warszawie, gdzie jej re-daktorem był Stanisław Piasecki, znany przed wojną jako założyciel, wydawca i redaktor tygodnika „Prosto z mostu”. „Walka” wyróżniała się spośród nawału in-nych konspiracyjnie wydawanych gazet estetyką, szatą graficzną i dość dużym formatem. Niestety, 3 grudnia 1940 r. Piasecki został aresztowany przez gestapo, które prawie jednocześnie zdobyło też drukarnię pisma. Wskutek tego „Walka” nie ukazywała się przez kilka tygodni.18 J. Pietrzykowski, Jasnogórski łącznik. Pani Matylda i jej córki,…

PSP w Kawodrzy Dolnej i pracowała tam do 1 marca 1940 ro-ku, kiedy to powróciła do Kawodrzy Górnej.

Zła sytuacja w polskiej oświacie podczas wojny sprawiła, że Weronika często musiała zmieniać miejsce pracy. Wraz z na-staniem roku szkolnego 1941/1942 powróciła do pracy w PSP w Kawodrzy Dolnej i tutaj pracowała do roku 1943.19

W czasie ostatniego roku Weronika wraz z siostrami i matką dalej kolportowały konspiracyjną prasę na Jasną Górę i poma-gały bojownikom NOW. Niestety, zbieg okoliczności zadecy-dował o końcu tej działalności.

W nocy z 23 na 24 września 1943 r. Niemcy z Schupo20

19 Kronika PSP w Kawodrzy Dolnej, rocznik 1939.20 Schupo – skrót od Schutzpolizei – niemiecka Policja Ochronna, część Ord-

Defilada oddziałów Wehrmachtu przed częstochowskim Ratuszem.

Masowe łapanki i aresztowania wśród ludności Częstochowy

ze zbiorów Muzeum Częstochowskiego

ze zbiorów Muzeum Częstochowskiego

Page 6: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl6

numer 5 – lato 2009

przeprowadzali obławę na nielegalne ubojnie mięsa. W trakcie rewizji natrafiono w domu Plucińskich na ślady drukarni. W rę-ce Niemców wpadł dość bogaty łup: powielacze, maszyna do pisania, matryce i materiały redakcyjne21. Wezwani funkcjo-nariusze gestapo przybyli w charakterystycznych „budach”22, a także w samochodach osobowych. Dokładnie przeszukali najbliższe otoczenie domu, znajdując zakopane słoje z zaszy-frowanymi materiałami oraz zwłoki „Jarży”. Niemcy nie zdołali jednak złamać szyfru (stosowano szyfr książkowy), a znająca go Zofia Plucińska nie zdradziła go. Gestapowcy dodatkowo urządzili w mieszkaniu „kocioł”, trwał on długo (kilka tygodni), ale nie przyniósł okupantom żadnego efektu23.

Wiele wskazuje na to, że nagła śmierć przeora Motylew-skiego (jako przyczynę zgonu podano zawał serca) była po-wiązana z tym tragicznym wydarzeniem. Przeor, ze względu na kolportaż prasy konspiracyjnej, a także wielką religijność pań Plucińskich, znał je dobrze i był z nimi zaprzyjaźniony. Gdy dowiedział się o aresztowaniu na ulicy Jadwigi, współ-czuł uwięzionym, ale także obawiał się dekonspiracji24. Cztery dni po dramacie odszedł z tego świata. Pochowany został w podziemiach Kaplicy Matki Boskiej Częstochowskiej na Jasnej Górze.

Po aresztowaniu panie Plucińskie zostały przetransporto-wane do siedziby częstochowskiego gestapo mieszczącej się przy ulicy Kilińskiego 10.

Tam zostały poddane brutalnym przesłuchaniom. Bite, wręcz katowane nie ujawniły żadnych informacji mogących zdekonspirować działaczy Polski Podziemnej. Przesłuchań nie przetrzymała 77 letnia Matylda, która zmarła zamęczona w trakcie przesłuchań.

W celi, w której była przetrzymywana Weronika Plucińska, pozostał ślad w postaci napisu Wer. Plucińska, pod którym ktoś dopisał: Cześć jej pamięci25.

Niemcy widząc, że nie zmuszą sióstr do mówienia, prze-transportowali je w dniu 2 października 1943 roku do KL Aus-chwitz. Po przybyciu, zostały poddane procedurom ewidencji, nadającym im numery obozowe. Weronika otrzymała numer obozowy 63890, Władysława – 63889, Zofia – 6388826.

Po niespełna dwóch miesiącach zmarła pierwsza z sióstr, Władysława. Stało się to 22 listopada 1943 roku, jako oficjalną przyczynę jej śmierci podano posocznicę przy ropowicy. Kilka dni później umiera z tego samego powodu nasza bohaterka, Weronika (1 grudnia 1943 roku). Ostatnia z sióstr Zofia zmarła w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia 26 grudnia 1943 roku, z powodu ogólnego osłabienia organizmu27.

Dopiero po 55 latach Weronika Plucińska i jej rodzina do-czekali się miejsca upamiętnienia. Symboliczny grób „Skrzydła

nungspolizei (Policji Porządkowej), stacjonująca w większych miejscowościach Generalnego Gubernatorstwa (powyżej 5000 mieszkańców).21 J.Pietrzykowski, Z.Grządzielski, Polentumsträger, Katowice 1988, s. 173–174.22 „Budy” – malowane na zielono, kryte brezentem samochody ciężarowe, któ-re transportowały Niemców np. w miejsca obław.23 J. Pietrzykowski, Jasna Góra w okresie dwóch wojen światowych, Warszawa 1987, s.184.24 J. Pietrzykowski, Jasna Góra w okresie dwóch wojen…, s.182.25 J. Pietrzykowski, Z. Grządzielski, Polentumsträger…, s.174.26 Podstawą źródłową tych ustaleń są: numerowe wykazy transportów przy-byłych do KL Auschwitz, wykaz więźniarek zmarłych w obozie (mat. R.O.), księgi zgonów z KL Auschwitz.27 tamże

O. Norbert Motylewski – p rzeor Zakonu Paulinów na Jasnej Górze w Częstochowie

Stary budynek Publicznej Szkoły Powszechnej w Kawodrzy Dolnej (stan obecny)

wikipedia.org

Siedziba Gestapo przy ul. Kilińskiego 10, obecnie siedziba pogotowia ratunkowego (widok współczesny)

Pomnik „Skrzydła Pamięci” na cmentarzu św. Rocha

Page 7: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl7

numer 5 – lato 2009

Pamięci” – pomnik z położoną nań otwartą księgą wykonaną z kamienia. Na przymocowanych dodatkowo płytach widnieją nazwiska kilkudziesięciu osób związanych z konspiracją, a po-ległych w czasie okupacji lub w okresie PRL-u. U zwieńczenia znajduje się ok. 3,5 metrowy drewniany krzyż w otoczeniu ka-miennych skrzydeł z napisem: BÓG, HONOR, OJCZYZNA.

Na uwagę zasługuje umieszczone pod krzyżem epitafium:

ODeSZLi, ABY POZOSTALi MOGLi ŻYĆ W NiePODLeGŁeJ POLSCe, PRZeKAZUJĄC PRZYSZŁYM POKOLeNiOM SiŁĘ

PATRiOTYZMU AŻ DO OFiARY WŁASNeGO ŻYCiA.

Pomnik powstał z inicjatywy żołnierzy Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych, z dobrowolnych składek, pomo-cy funduszy Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz Urzędu Miasta Częstochowy. Uroczyste odsłonięcie i poświę-cenie pomnika nastąpiło 18 kwietnia 1998 roku w obecności przedstawicieli wielu organizacji kombatanckich oraz delega-cji władz miasta28.

Słusznie kiedyś powiedział Zbigniew Herbert, że „naród, który traci pamięć traci sumienie”. My, młodzi, nie mamy takie-go bagażu doświadczeń jak nasi dziadkowie czy rodzice, ale mamy coś, czego oni nie mieli – mamy wolność, dlatego od-ważmy się być wolnymi. Dbajmy o pamięć tych, którzy odeszli, a dzięki którym jesteśmy.

Poznając życie i męczeńską śmierć Weroniki Plucińskiej oraz osoby z nią związane przeżyliśmy piękne chwile uniesie-nia. Były też momenty zwątpienia, ale siły dawała nam właśnie Ona. Choć nie poznaliśmy jej osobiście, to czujemy się, jak by-śmy razem z Weroniką przeżyli trudne lata okresu międzywo-jennego i tragiczne chwile ii wojny światowej. Wiemy już, co to znaczy kochać Ojczyznę i żyć dla niej.

Dla nas Weronika zawsze zostanie młodą, uśmiechniętą na-uczycielką kochającą wolność.

Mateusz Fryszer

Krzysztof Lam (Ozawa)

Patryk Grabarczyk

Tomasz Szczygłowski

Gimnazjum nr 9 im Adama Mickiewicza

w Częstochowie

BibliografiaGrządzielski Z., Pietrzykowski J., Polentumsträger, Katowice 1988„Jasnogórski łącznik, Pani Matylda i jej córki”, Dziennik Często-chowski – 24 godziny, 1991, nr 148, s. 8Kapała Z., Prasa konspiracyjna w Częstochowie w latach 1939-45, Zaranie Śląskie 1981, nr 1, s. 59-81Lewandowska S., Polska konspiracyjna prasa informacyjno-po-lityczna 1939-1945, Warszawa 1982Pietrzykowski J., Hitlerowcy w Częstochowie latach 1939–1945, Poznań 1959Pietrzykowski J., Jasna Góra w okresie dwóch wojen światowych, Warszawa 1987Pietrzykowski J., Cień swastyki nad Jasną Górą, Katowice 1985

28 Na podstawie strony internetowej http://www.mp-czest.yoyo.pl

Rybicki S., Pod znakiem lwa i kruka, Warszawa 1965Słownik uczestniczek walki o niepodległość Polski 1939–1945. Poległe i zmarłe w okresie okupacji hitlerowskiej, Warszawa 1988, s. 321Szczygłowski T., Życie codzienne mieszkańców Częstochowy w latach 1939–1945, praca magisterska przygotowana pod kierunkiem prof. dr hab. Damiana Tomczyka, Częstochowa 1999

Halina Kabus, dziś już 88-letnia kobieta, doskonale pamięta Weronikę i jej rodzinę

Weronika Plucińska, taką ją zapamiętamy

ze zbiorów Haliny Kabus

Page 8: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl8

numer 5 – lato 2009

Organizacja plutonu artylerii piechoty w Wojsku Polskim

Paweł Rozdżestwieński (jazłowiak)@

W 1928 r. utworzono w pułkach piechoty artylerię towarzy-szącą, określaną dla celów organizacyjnych artylerią piecho-ty1. Stanowiła ona część składową piechoty, uzupełniała jej uzbrojenie, umożliwiając natychmiastowe wsparcie ogniowe (strzelanie na wprost i do środków ogniowych). Zasadniczą jednostką taktyczną artylerii piechoty był pluton o dwóch działonach.

Pododdziały artyleryjskie w polskiej piechocie wyposażano w armaty 75 mm wz. 1902/26, które były zmodyfikowaną wer-sją rosyjskich armat 76,2 mm wz. 1902 („trzycalówki”). W Sta-rachowickich Zakładach Górniczo-Hutniczych przebudowano w latach 1926–1930 ponad czterysta armat. Trafiły one do dywizjonów artylerii konnej, plutonów artylerii piechoty2 i pociągów pancernych (oczywiście pewna liczba również do szkół, formacji rezerwowych i do rezerwy strategicznej).

Przeróbka armat (żartobliwie zwanych „prawosławnymi” – dla odróżnienia od francuskich armat wz. 1897) pozwoliła zastosować amunicję 75 mm, używaną w armatach wz. 1897, stanowiących wyposażenie pułków artylerii lekkiej.

Najważniejszą modyfikacją przy przebudowie armat by-ła oczywiście zmiana kalibru. Uzyskano to przez wymianę rury rdzeniowej lufy lub, w mniejszej ilości armat, osadzenie w przewodzie lufy koszulki zmniejszającej średnicę. Kolejną zmianą, wprowadzoną w znacznej części modernizowanego sprzętu, była wymiana lemiesza na węższy oraz zastosowanie nowej zaczepy z amortyzatorem sprężynowym. Zmieniono też drążek celowniczy z prostego na wygięty. Ponadto na bo-kach łoża zainstalowano półpierścieniowe gniazda i bączki do mocowania wyciora oraz tyczki kierunkowej (z lewej strony) i do mocowania stempla (z prawej). Koła (szprychy i dzwona drewniane, obręcze i piasty stalowe) pozostały w zasadzie bez zmian, w znacznej jednak liczbie armat wprowadzono dodatkowe śruby mocujące tarcze piasty. Z lewej strony tar-czy ochronnej umieszczono skrzynkę z bateriami i instalację oświetlającą przyrządy celownicze przy strzelaniu nocnym. Przyrząd celowniczy przymocowany do lewej ściany kołyski składał się z celownika, przyrządu kątów położenia z pozio-micą podniesień oraz kwadranta wz. 1880-900. Ponadto do armat, do odtykania zapalników rozpryskowych, używano nastawnic zwykłych wz. 1897 lub zmienionych, dostoso-

1 Instrukcja taktycznego użycia artylerii piechoty (projekt), Warszawa 1928 s.7; określenie „artyleria towarzysząca” było pojęciem z zakresu taktyki.2 Wyjątkiem były tylko odpowiednio dwa plutony w 1 i 2 Morskim Batalionie Strzelców, które uzbrojone były we francuskie armaty wz. 1897.

wanych do zapalników o podwójnym działaniu wz. 22/31 A i wz. 24/31 A o czasie palenia 31 sek.

Armaty te były używane jeszcze we wrześniu 1939 ro-ku w dywizjonach artylerii konnej, piechocie (ogółem w WP w 1939 r. było 425–466 sztuk) oraz jako uzbrojenie pociągów pancernych (w lipcu 1938 r. – 29 armat).

Do armat kal. 75 mm stosowano następującą amunicję: szrapnel wz. 1897 wyrobu polskiego i francuskiego, granat sta-lowy wz. 1900 wyrobu francuskiego, granat stalowy wz. 1915 wyrobu polskiego i francuskiego, granat stalowy wz. 1917 wyrobu polskiego i francuskiego, granat stalosurówkowy wz. 1918 wyrobu polskiego i francuskiego, granat półpancer-ny AL R/2 wyrobu polskiego i francuskiego, granat pancerny wz. 1910 wyrobu francuskiego, pocisk dymny (granaty stalowe wz. 1915, wz. 1917 i stalosurówkowe wz. 1918 z dodatkowym materiałem dymnym), pocisk zapalający (szrapnel wypełnio-ny materiałem zapalającym), pocisk oświetlający (w kształcie granatu wz. 1915, ale z odrywającym się dnem zawierającym 40-sekundowy ładunek oświetlający na spadochronie), pocisk smugowy wz. 1913.

Dla plutonów artylerii piechoty przerabiano przodki i jaszcze rosyjskie wz. 19003 dostosowując je do amunicji 75 mm, przed polskimi przeróbkami w przodku znajdowało się 10 gniazd na łódki z pociskami, w jaszczu gniazd było 12. Po przebudowie przodek działa i jaszcza mieścił 36 naboi, jaszcz – 44 naboje.

Pluton artylerii piechoty czasu wojny podobnie jak pozo-stałe pododdziały pułku formowane były na podstawie doku-mentu „Organizacja piechoty na stopie wojennej – pułk pie-choty” wydanej przez Oddział i Sztabu Głównego (l.dz. 3001/Mob./Org./36)4. Dokument opisuje interesujące nas podod-dział w etacie oznaczonym numerem 7. Ponadto przy odtwa-rzaniu etatu pododdziałów posłużono się tabelami należności pułku piechoty (l.dz. 5001/Mob./Org./360: materiału uzbroje-nia, materiału taborowego i materiału łączności.

Gospodarczo pluton arterii pułku piechoty podlegał kom-panii gospodarczej pułku.

3 Siergiej Wojciechowicz, Rosyjska artyleria polowa, seria: „Muzeum Artylerii”, Moskwa 2008, s. 82–84. Przodki i jaszcze wz. 1900 opracowano i wprowadzono do użytku w rosyjskiej armii do armat wz. 1900 i 1902. Przodki produkowano w dwóch typach: dla konnej artylerii, niższe 7 gniazdowe, a dla artylerii lekkiej i piechoty – 10 gniazdowe. Przodki drugiego typu posiadały podnóżki i siedziska dla przewożenia obsługi działa. 4 Na podstawie egzemplarza nr 158, przesłanego do dowództwa 7 Dywizji Pie-choty w dniu 6 października 1937 roku.

Page 9: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl9

numer 5 – lato 2009

eTAT PLUTONU ARTYLeRii

1. Dowódca plutonuKapitan lub porucznik i dwóch strzelców (ordynans oso-

bisty5 i luzak dowódcy oraz zastępcy dowódcy) uzbrojonych w karabinki z bagnetami. Koń wierzchowy. Oficer posiadał na-stępujące elementy wyposażenia: torba polowa, pistolet z na-bojami, lornetkę, przenośnik, busolę, tabele strzelnicze, blok meldunkowy, szkicownik, ołówki barwne i zwykłe, linijkę z po-działką, komplet map okolicy, gwizdek, latarkę elektryczną z zapasową żarówką i bateryjką, świece i zapałki. Luzak dodat-kowo przewoził chorągiewki do oznaczania stanowisk dział6.

2. Poczet dowódcy:zastępca dowódcy plutonu (por. – ppor.) i strzelec – —ordynans osobisty, uzbrojony w karabinek z bagne-tem. Koń wierzchowy.podoficer strzelniczy (kapral), uzbrojony w pistolet. —Koń wierzchowy.patrol zwiadowczy (kapral, starszy strzelec, dwóch —

5 Ordynans osobisty przysługiwał w 1939 roku tylko oficerom starszym od stopnia majora. Z tego też powodu z powodu pozbawienia ordynansów dla dowódcy i zastępcy dowódcy plutonu prawdopodobnie etat zmniejszono o 2 strzelców, uzbrojonych w 2 karabinki z bagnetem, 2 hełmy, 2 sznury do karabi-nów i 1 łopatkę saperską. 6 Vade-mecum oficera rezerwy artylerii, wyd. 2., Włodzimierz 1934, s. 22.

strzelców), uzbrojenie 4 karabinki z bagnetami. 4 ko-nie wierzchowe. patrol telefoniczny konny (starszy strzelec, dwóch strzel- —ców), uzbrojonych w trzy karabinki z bagnetem. 4 konie wierzchowe, w tym jeden pod juki na sprzęt łączności.patrol telefoniczny (pieszy) (kapral, starszy strzelec, —trzech strzelców) uzbrojonych w karabinki z bagneta-mi. Biedka z koniem pociągowym.

3. Działony:1. działon

działonowy (plutonowy), uzbrojony w pistolet. Koń —wierzchowy.jaszczowy (kapral), uzbrojony w pistolet. Koń wierz- —chowy.obsługa działa i jaszcza — 7 (starszy strzelec i pięciu strzel-ców), uzbrojonych w karabinki z bagnetami. Przewo-żeni na przodkach. jezdni i konie (starszy strzelec i pięciu strzelców), —uzbrojonych w karabinki z bagnetami. 12 koni pocią-gowych artyleryjskich.

2. działon: jak 1.

7 Podział funkcji był następujący: amunicyjny, dwóch wręczycieli – przewożeni na przodku jaszcza, ładowniczy, celowniczy i zamkowy – przewożeni na przod-ku działa.

© Krzysztof Haładaj

75 mm armata wz. 1902/26 – „prawosławna”

Dane taktyczno-techniczne 75 mm armaty wz. 1902/26Armata 75 mm o długim odrzucie lufy, płaskotorowa, strzelająca szrapnelami, granatami i pociskami specjalnymi. Naboje zespolone. Armata miała zamek śrubowo-zawiasowy, oporopowrotnik hydrau-liczno-sprężynowy i jednoogonowe łoże (dźwigar czterościenny mieszczący mechanizmy: podniesień i kierunkowy) oraz stalową tarczę ochronną, grubości 7 mm, z górnymi i dolnymi częściami składanymi w czasie marszu.

masa działa: 1150 kgkąt podniesienia lufy (przy lemieszu zagłębionym): –6+16º40”wysokość do linii ognia: 927 mmdługość lufy; 2285 mm

długość części gwintowanej lufy: 1818 mmilość gwintów: 24szerokość obręczy kół: 62 mmszerokość kolei: 1524 mmśrednica kół: 1335 mmszerokość działa (mierzona na lonach kół): 1820 mmdługość osi kół: 1826 mmdługość całkowita działa odprzodkowanego: 4350 mmdługość armaty zaprzodkowanej (z dyszlem): 8745 mmdługość armaty zaprzodkowanej z zaprzęgiem: 15 350 mm

Źródło: W. Kruk, Armata 75 mm wz. 02/26, Warszawa 1934 (z wyjątkiem wysokości do linii ognia) CAW i 300.34.62 – zestawienie z września 1937 roku.

Page 10: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl10

numer 5 – lato 2009

4. Tabor:puszkarz, równocześnie podoficer broni (kapral), —uzbrojony w karabinek z bagnetem.wóz narzędziowy (strzelec) – woźnica, uzbrojony w ka- —rabinek z bagnetem. Wóz taborowy, zaprzęg dwukon-ny. 2 konie pociągowe, taborowe.

Łącznie: 48 żołnierzy8 2 oficerów (2 oficerów broni) —2 plutonowych —6 kaprali —7 starszych strzelców —31 strzelców —15 koni wierzchowych (w tym jeden pod juki) —3 konie pociągowe taborowe —24 konie pociągowe artyleryjskie —wóz taborowy —2 jaszcze —2 działa kal. 75 mm wz. 1902/26 —biedka —juki —

Tabela należności materiału uzbrojenia:Materiał artyleryjski 75 mm armaty wz. 02/26 dla plutonu

artylerii piechoty, etatowe 41 karabinków z bagnetami i sznu-rami do czyszczenia zwiększono o 5 karabinków z bagnetami przewidzianych zamiast pistoletów, 5 etatowych pistoletów zastąpiono 5 karabinkami z bagnetami, 1 pistolet do nabo-jów sygnałowych oraz 2 pistolety oficerów nie uwzględnione w etacie. 48 hełmów z podpinkami. 46 sznurów do czyszcze-nia kbk.

Przyrządy optyczne i miernicze: kątomierz busola9, lorneta nożycowa, 3 etatowe lornetki pryzmatyczne10 i dwie poza-etatowe lornetki pryzmatyczne oficerów, 2 busole kierun-kowe wz. K.M.11 oraz 4 busole kieszonkowe zwykłe12. Stolik mierniczy, celownica przeziernikowa, południca (deklinator), współrzędnik cynkowy (1:20000 i 1:25000), linka miernicza 20 m, tyczka miernicza, 2 przenośniki celuloidowe R-12 cm, przenośnik cynkowy R-16,5 cm, liniał cynkowy 60 cm, lupa 3×, 2 kątomierze kieszonkowe, śruba z wsadem do przyrządów obserwacyjnych, termometr i zegarek kieszonkowy zwykły.

Ilość przydzielonych jednostek ognia: do karabinków – 184 j.o., do dział 8 j.o. oraz 1 zestaw 25 mm naboi sygnałowych do pistoletu sygnałowego. Maski przeciwgazowe: 48.

Materiały pędne i smary: 2,5 l nafty ciężkiej (destylowanej), 2,5 l oleju F2-75, 2,5 l oleju wrzecionowego artyleryjskiego, 3 kg smaru artyleryjskiego, 4 kg smaru do osi, 5,8 kg wazeliny technicznej.

Sprzęt gospodarski: 3 bańki 2 l, 3 bańki 0,5 l, 1 puszka na smar 5 kg, 3 puszki na smar 2 kg, 2 puszki na smar 1 kg. Mate-riały do konserwacji broni: 1,9 kg pakuł, 7,9 kg szmat.

8 34 pp w sprawozdaniu z 1 maja 1939 roku wykazał 41 szeregowych w plutonie artylerii, z czego 21 pochodziło ze starszego rocznika, a 20 było rezerwistami.9 Przypisana dowódcy plutonu.10 Podoficer strzelniczy, podoficer zwiadowczy, obserwator.11 Busole te mogły zostać zastąpione przez busolę kieszonkową zwykłą.12 Podoficer strzelniczy, obserwator, podoficer zwiadowczy, podoficer łączno-ści, dowódca patrolu konnego, dowódca patrolu telefonicznego.

Tabela należności materiału saperskiego:dla plutonu 27 łopatek piechoty z pokrowcami dla podofi-

cera strzelniczego i ordynansa osobistego, 2 łopatki dla patrolu telefonicznego – konnego. Dla patrolu zwiadowczego i patro-lu telefonicznego pieszego po 3 łopatki. 8 łopatek dla obsłu-gi każdego działonu. 3 topory ii przydzielono po jednym do patrolu telefonicznego, konnego i pieszego oraz patrolu zwia-dowczego. Wyposażenie saperskie wozu. 2 piły poprzeczne dla każdego działonu. Siatka13 do maskowania armaty 75 mm.

Tabela należności materiału taborowego:1 wóz taborowy dwukonny, 1 uprząż taborowa, Biedka te-

lefoniczna z uprzężą jednokonną. 14 rzędów wierzchowych lub improwizowanych. Rząd juczny telefoniczny. 4 uprzęże ar-tyleryjskie szorowe 6-konne. Przedmioty zapasowe, dodatko-we i przybory końskie przewidziane były w tabeli należności materiału taborowego pomocniczego.

Materiały opałowe: koks ogrzewniczy – 105 kg. Materiały pędne i smary: 2,5 l nafty zwyczajnej rafinowanej.

1 kg smaru do osi. Sprzęt gospodarski: bańka 2 l, puszka na smar 1 kg.

Tabela należności materiału łączności14:2 zestawy telefoniczne juczne (iii-25/1 i iii25/2), 2 zestawy

telefoniczne patrolowe typu i (iii-35/1 i iii-35/ii). Materiały pędne i smary: 2 l oleju oświetleniowego dla lata-

rek patrolowych. Sprzęt gospodarski: bańka 2 l. Przybory i materiały kancelaryjne: 2 gumki ołówkowe,

8 kalek ołówkowych, 40 kopert 114×162, 2 ołówki grafitowe, 2 ołówki anilinowe, 8 bloków papieru pisarskiego drzewnego 210×295 (4 bloki czyste, 4 bloki kratkowane).

Druki: 8 bloków blankietów tele/fonogramów, 2 dzienniki pracy, 6 rulonów nalepek.

Tabela należności materiału sanitarnego:48 opatrunków osobistych.

Tabela należności materiału mundurowego: umundurowanie i oporządzenie oficera jezdnego – 2,

umundurowanie i oporządzenie podoficera lub szeregowca jezdnego - 39, umundurowanie i oporządzenie podoficera lub szeregowca pieszego – 7.

Tabele należności pieniężnych:miesięczne uposażenie przeciętne oficera: 1100 zł, mie-

sięczne uposażenie przeciętne podoficera zawodowego: 350 zł, miesięczne uposażenie przeciętne podoficera lub szere-gowca niezawodowego: 28 zł, miesięczne uposażenie prze-ciętne podoficera i szeregowca nadterminowego 100 zł, mie-sięczne uposażenie przeciętne podchorążego 58 zł.

13 Staraniem MSWojsk. w terminie późniejszym.14 Dowódca 35 pp w przedstawionym w dniu 14 kwietnia 1939 roku dowódcy 9 DP sprawozdaniu o brakach w sprzęcie łączności meldował, że do przypisa-nego w tabeli należności sprzętu łączności brakuje tylko: 10 szt. złączy do kabla telefonicznego i znaku stacyjnego T – w zestawie iii 25/i jucznym i 2 sztuk złączy tyczkowych, 2 sztuk dołączników liniowych z zestawu iii-35/i – zestawu telef. patrolowego typ i.

Page 11: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl11

numer 5 – lato 2009

ZASADY DZiAŁANiA

W czasie przemarszu pułku piechoty pluton artylerii winien znajdować się bezpośrednio za oddziałem głównym, wraz z dowódcą pułku i i batalionem. Długość kolumny marszowej plutonu artylerii piechoty wynosiła 200 m.15

Pluton artylerii piechoty jako środków transportu dla materiału artyleryjskiego używał zaprzęgów konnych. Za-przęg złożony z 3 par koni (czołowej, środkowej i dyszlowej), w uprzęży szorowej, powodowany był przez 3 jezdnych (czo-łowego, środkowego i dyszlowego). Każda para koni dzieliła się na konia siodłowego (dosiadał go jezdny) i podręcznego. Koń siodłowy oprócz uprzęży miał zakładane siodło artyleryj-skie wz. 25 lub 27 ze stroczonym na przednim łęku płaszczem i małym 3 kg owsiakiem na łęku tylnym. Po założeniu uprzęży na konia podręcznego zakładano dodatkowo siodełko pod-ręczne z dwoma sakwami, zawierającymi przedmioty do ob-sługi koni i przedmioty wyposażenia jezdnego.

Sześć koni ciągnęło przodek z działem, następna szóstka przodek z jaszczem.

Jezdni powodowali końmi siodłowymi wodzami prowa-dzonymi lewą ręką, a podręczne wodzami trzymanymi w pra-wym ręku. W przypadku używania bata wodze obu koni trzy-mano w lewym ręku.

W razie utraty siodłowego lub podręcznego konia pary dyszlowej należało go zastąpić poprzednikiem pary środ-

15 Vade-mecum oficera rezerwy artylerii, s. 16.

kowej, skręcając postronki w ósemkę i używając naszelnika zdjętego z zabitego konia. Dalej należało prowadzić zaprzęg w piątkę. W razie utraty pary dyszlowej zastępowano ja parą środkową skręcając postronki w ósemkę i używając naszel-ników zdjętych z zabitych koni. Dalej należało prowadzić za-przęg w czwórkę. Przy utracie siodłowego lub podręcznego konia pary środkowej należało go zmienić poprzednikiem pa-ry przedniej odpinając postronki. Przy utracie pary środkowej zastępowano ją parą przednią. W razie straty konia siodłowe-go przedniego zaprzęg prowadzono w piątkę, a siodło wkła-dano na konia podręcznego W razie dalszego zmniejszenia ilości koni należało wziąć konie z innych zaprzęgów, a w razie konieczności zaprząc konie działonowego lub jaszczowego.

W razie utraty jezdnego dyszlowego (czołowego), zastępo-wał go jezdny czołowy (dyszlowy), środkowy szedł na czoło-wego, a jego miejsce zajmował jeden z członków obsługi.

Na krótkich odcinkach jezdnego czołowego lub dyszlowe-go mógł zastąpić działonowy albo jaszczowi, oddając konia jezdnemu środkowemu.

Biedka zaprzężona w konia taborowego, prowadzona była w ręku przez woźnicę. Wóz taborowy, dwukonny, prowadzony był z kozła lejcami przez woźnicę. Koń juczny z jukami prowa-dzony był z konia prawą ręką przez strzelca z patrolu telefo-nicznego konnego.

Paweł Rozdżestwieński

(jazłowiak)

z kolekcji Jacka Habra

Działoczyny przy armacie 02/26

Page 12: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl12

numer 5 – lato 2009

Działania bojowe ORP Sęp

we wrześniu 1939 roku

Wojciech Budziłło (Wicher)@

Gdy 1 września 1939 r. Rzeczypospolitą Polską najechały hitlerowskie wojska, do walk w obronie jej granic i niepodle-głości przystąpiło pięć okrętów podwodnych: OORP Wilk, Ryś, Żbik, Sęp i Orzeł, obsadzonych przez wyszkolonych w kraju i za granicą oficerów, podoficerów i marynarzy. Podczas pierw-szych dni wojny operowały one na polskich wodach teryto-rialnych, zajmując sektory rozmieszczone gwieździście wokół Półwyspu Helskiego, gdzie ze względu na niedogodne warun-ki hydrograficzne tych wód (mała głębokość, która utrudnia-ła skryte działanie) od pierwszych godzin konfliktu narażone były na nieustanne ataki sił morskich i lotniczych iii Rzeszy. Pomimo przewagi w potencjale niemieckiej marynarce wo-jennej, Kriegsmarine, nie udało się zniszczyć ani jednego polskiego okrętu podwodnego a ich obecność na Bałtyku na półtora miesiąca zablokowała swobodę żeglugi hitlerowskiej floty handlowej. Okrętom tym nie udało się w bezpośredniej akcji zadać strat przeciwnikowi. Jedynie na minach morskich postawionych przez ORP Żbik na północ od Jastarni zatonął 2 października, tuż po kapitulacji Rejonu Umocnionego Hel, niemiecki trałowiec M 85, 22 stycznia 1940 r. zaś duży trawler rybacki Muhlhausen PG 314. Na minie postawionej najprawdo-podobniej przez ORP Wilk, która zerwała się z kotwicy i zdryfo-wała we wschodnią część Zatoki Gdańskiej, zatonął 7 grudnia 1939 r. niemiecki kuter rybacki Heimat1.

Artykuł ten ma na celu przedstawienie działań bojowych ORP Sęp, najmłodszej jednostki Dywizjonu Okrętów Podwod-nych Polskiej Marynarki Wojennej (DOP), która zaledwie dwa miesiące przed wybuchem wojny weszła do służby w naszej Flocie2. Dlatego pominięto w nim wcześniejszą historię okrę-tu, jak również innych okrętów Dywizjonu, skupiając się tylko na najważniejszych faktach potrzebnych jako wstęp do głów-nego tematu opracowania.

W PRZeDeDNiU WOJNY14 marca 1939 roku Wehrmacht dokonał aneksji Czechosło-

wacji a 22 marca, wobec braku sprzeciwu Francji i Wielkiej Bry-tanii na wysunięte 19 marca żądania wobec Litwy przekazania

1 A. S. Bartelski, R. M. Kaczmarek, Polskiej wojny podwodnej ciąg dalszy, Morze Statki i Okręty, Nr 4(76), 2008, s. 30.2 Chodzi tu o wejście do tzw. kampanii, które nastąpiło 29 czerwca 1939 r. Ban-derę polską na okręcie po raz pierwszy podniesiono 16 kwietnia, jednakże Sęp do kraju przybył zanim holenderska stocznia zakończyła prace wyposażeniowe. Z tego powodu pierwsze dwa miesiące spędził przy nabrzeżu Warsztatów Por-towych Marynarki Wojennej w Gdyni.

autonomicznego Kraju Kłajpedzkiego, wojska niemiecki sta-cjonujące w Prusach Wschodnich zajęły bezkrwawo również i ten obszar. Kriegsmarine wykonała wówczas demonstrację zbrojną od strony morza. Zespół składający się z sześćdziesię-ciu dwóch okrętów wojennych i specjalnych, w którego skład wchodził m.in. pancernik Deutschland z Adolfem Hitlerem na pokładzie, przeszedł wzdłuż wybrzeża polskiego, osiągając około południa redę kłajpedzką, po czym wieczorem powrócił do Świnoujścia tą samą trasą.3 Wzbudziło to niepokój władz polskich, które obawiały się, aby Hitler, upojony najświeższym podbojem, nie zechciał „przy okazji” wcielić do Rzeszy Wolne-go Miasta Gdańska. Na wszystkich jednostkach polskiej floty ogłoszono zatem stan zwiększonej czujności.

Po odmownej odpowiedzi rządu polskiego na niemiecką propozycję przedstawioną 21 marca 1939 roku polskiemu ambasadorowi w Berlinie Józefowi Lipskiemu przez ministra spraw zagranicznych iii Rzeszy Joachima Ribbentropa doty-czącą „trwałego uregulowania” kwestii Gdańska i tzw. koryta-rza pomorskiego, rząd polski 23 marca ogłosił częściową mo-bilizację wojsk. W związku z tym na okrętach podwodnych, jak i nawodnych, uzupełniono zapasy amunicji, paliwa i suchego prowiantu, oficerom zaś i marynarzom wstrzymano urlopy i nakazano zabrać na okręty rzeczy osobiste. Jednostki DOP przebywały na licznych ćwiczeniach na Zatoce Gdańskiej i na południowych wodach Morza Bałtyckiego. Załogi zapozna-wały się ze sprzętem oraz podnosiły sprawność i umiejętno-ści radzenia sobie w różnych sytuacjach przewidywanych na wypadek wojny. Ćwiczono manewrowanie okrętem na i pod wodą, „chodzenie” na różnych głębokościach przy różnych prędkościach oraz wykonywano strzelania torpedowe i arty-leryjskie do celów morskich i powietrznych. Prócz tego okrę-ty odbywały patrole na szlakach komunikacyjnych łączących Rzeszę z Prusami Wschodnimi oraz podchodziły w zanurzeniu do niemieckiej bazy w Piławie gdzie przeprowadzały rozpo-znanie4. Od maja zaczęła obowiązywać w całej flocie sześcio-godzinna gotowość.

Podczas jednego z takich patroli na ORP Sęp nastąpiła po-ważna awaria – pęknięcie tłumika wydechu prawego silnika spalinowego, co powodowało, że przy zanurzeniu 80 metrów (maksymalne zanurzenie okrętów typu Orzeł zagwarantowa-

3 J. W. Dyskant, Polska Marynarka Wojenna w 1939 roku. W przededniu wojny, cz.1, Gdańsk 2000, s. 27.4 J. Pertek, Dzieje ORP „Orzeł”, Gdańsk 1998, s. 63.

Page 13: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl13

numer 5 – lato 2009

ne przez stocznię) przedostawało się do wnętrza 5–10 litrów wody zaburtowej na godzinę

Dowódcą ORP Sęp był komandor podporucznik Włady-sław Salamon, urodzony 19 lipca 1897 roku w Nowym Sączu. W 1916 roku został zmobilizowany do Austriackiej Marynarki Wojennej. Od 1919 roku służył w Wojsku Polskim. W latach 1922–1923 był w Szkole Podchorążych Piechoty a następnie w Oficerskiej Szkole Marynarki w Toruniu. Na ppor. mar. zo-stał promowany 29 października 1925 roku. Służył na OORP Gen. Haller i Wilia jako oficer wachtowy a następnie we Flotylli Pińskiej jako oficer flagowy dowódcy Flotylli. Ukończył ecole d’application des enseignes de vaisseaux oraz ecole de navi-gation sous-marine w Tulonie. Od grudnia 1931 roku do maja 1933 roku służył na ORP Wilk jako oficer broni podwodnej, do grudnia 1934 roku jako zastępca dowódcy okrętu. Od stycz-nia 1935 roku do lipca 1936 roku pracował w Kierownictwie Marynarki Wojennej jako referent wyszkoleniowy. Od sierpnia 1936 roku do lipca 1938 roku dowodził ORP Wilk. Wyznaczony na dowódcę ORP Sęp przebywał w Holandii nadzorując jego budowę a 16 kwietnia 1939 roku objął dowództwo okrętu5. Pozostali oficerowie to: kpt. mar. Justyn Karpiński (zastępca dowódcy okrętu), por. mar. Konrad Duczyński (oficer nawiga-cyjny), por. mar. Bronisław Horodyski-Hackbeil (oficer broni podwodnej), por. mar. inż. Józef Minkiewicz (i oficer mecha-nik) oraz ppor. mar. Adam Górnicki (ii oficer mechanik).

Na wiadomość o podpisaniu niemiecko-radzieckiego układu o nieagresji Marszałek Polski, edward Rydz-Śmigły, zarządził w nocy z 23 na 24 sierpnia 1939 roku mobilizację alarmową obejmującą 2/3 sił zbrojnych6. 24 sierpnia koman-dor porucznik Aleksander Mohuczy, dowódca Dywizjonu OP, zarządził w Dyonie pełną gotowość bojową. Załogi okrętów w ciągu 2–6 godzin uzupełniły na jednostkach zapasy pali-

5 Kadry Morskie Rzeczypospolitej, t. ii: Polska Marynarka Wojenna, cz. i: Korpus oficerów 1918-1947, pod red. J.K. Sawickiego, Gdynia 1996, s. 428-429.6 J. W. Dyskant, op. cit., s. 134.

wa, amunicji, torped, żywności (na 42 dni) i innych środków niezbędnych do prowadzenia walki na morzu. Marynarze zobowiązani zostali do szybkiego przeprowadzenia przeglą-du mechanizmów głównych i pomocniczych oraz systemów okrętowych i uzbrojenia. Poza tym każdy pobrał znak tożsa-mości, czyli owalne aluminiowe płytki zawieszane na szyi (na-cięte w połowie – na każdej połówce wyryty był stopień, imię, nazwisko i wyznanie). Wmontowano również detonatory i za-palniki do min i torped. Dowódcy okrętów otrzymali znaczną sumę w dolarach amerykańskich przeznaczoną na wypadek korzystania z pomocy w portach państw obcych – okręty typu Orzeł po 9 tysięcy dolarów, natomiast typu Wilk po 7 tysięcy dolarów. Pieniądze zostały ulokowane w okrętowych kasach pancernych7.

Na wypadek wojny z Niemcami kmdr por. Mohuczy wraz z oficerami dowództwa DOP opracował dwa warianty działań okrętów podwodnych podczas konfliktu – zaczepny i obronny. Założeniem wariantu zaczepnego było zwalczanie niemieckich okrętów, konwojów oraz pojedynczych statków transporto-wych na trasie porty w Rzeszy – porty w Prusach Wschodnich. Trzy podwodne stawiacze min miały postawić zagrody mino-we między Rozewiem a Bornholmem oraz w Zatoce Pomor-skiej (między trawersem Świnoujścia i Oderbank) a następnie dozorować te obszary, jeden okręt typu Orzeł miał patrolować podejście do Piławy, drugi zaś pozostawałby w rezerwie na we-zwanie w rejon wykrytego konwoju nieprzyjaciela.

Wariant obronny zakładał rozmieszczenie polskich okrętów podwodnych gwiaździście w sektorach wokół Półwyspu Hel-skiego i w zachodniej części Zatoki Gdańskiej, aby mogły one wykonywać ataki na okręty niemieckie (od kontrtorpedowca wzwyż) zamierzające ostrzeliwać Hel albo podczas prób wysa-dzenia przez nie desantu na półwyspie. Słabą stroną tego pla-

7 Tamże, s. 147; M. Borowiak, Stalowe drapieżniki. Polskie okręty podwodne w wojnie, Gdańsk 2005, s. 64; CAW, ii/3/9, s. 1, Akta kampanii wrześniowej, Relacja Aleksandra Mohuczego z działań Dywizjonu Okrętów Podwodnych we wrześ-niu 1939 r.

Sektory okrętów podwodnych według planu „Worek”

Sęp

Orzeł

Żbik Ryś

WilkGdynia

DanziG

Wejherowo

Kartuzy

zoppot

HelPillau

Brüsterort

Puck

Mechelinki

Jastarnia

Wielka WieśStilo

Oksywie

17° 17° 30’ 18° 30’ 19° 30’18° 19° 20°

55°

54°30’

Page 14: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl14

numer 5 – lato 2009

nu były warunki hydrograficzne wód okalających Hel. Płycizny, na których miały działać polskie okręty narażały je na wykrycie przez niemieckie jednostki nawodne współdziałające z lotni-ctwem. Co gorsza, ów plan został przedstawiony dowódcom okrętów podwodnych dopiero na dzień przed wybuchem wojny, co spowodowało, że dopiero po przybyciu do wyzna-czonych sektorów zaczęli się oni zastanawiać nad sposobami wykonania postawionych przed nimi zadań8. Wariant ten nosił kryptonim „Worek” i ostatecznie został zatwierdzony do wyko-nania przez dowódcę Floty, kontradmirała Józefa Unruga.

Według planu „Worek” ORP Sęp miał swój sektor wyznaczo-ny najdalej na zachód, a mianowicie miał operować 5–10 mil morskich na północ od latarni morskiej Rozewie. Z sektorem Sępa sąsiadował obszar działań ORP Żbik. Były to wody na północny-wschód od Jastarni. Kolejnym sektorem był sektor ORP Ryś na północny-wschód od cypla Helu. ORP Wilk miał działać w Zatoce Gdańskiej na linii Hel–ujście Wisły, natomiast ostatni okręt Dywizjonu, ORP Orzeł, miał operować w pobliżu Gdyni na zachód od linii Jastarnia–ujście Wisły. Była to strefa ograniczająca swobodne manewrowanie, gdyż z jednej stro-ny znajdowała się płytka Zatoka Pucka, zaś z dwóch kolejnych wybrzeże.

Plan „Worek” wyznaczał również miejsca, w których okręty miały w nocy ładować swoje akumulatory. Te miejsca znaj-dowały się poza sektorami, a ich lokalizację określał rozkaz „Sygnałowy nr 1”. Zarówno plany operacji „Worek” jak i rozkaz „Sygnałowy nr 1” znajdowały się na wszystkich polskich okrę-tach podwodnych w postaci zalokowanej koperty opatrzonej znakiem „X”. Prócz niej na jednostkach znajdowały się jeszcze inne koperty z rozkazami operacyjnymi opatrzone hasłami wykonawczymi, których otrzymanie jakimikolwiek środkami łączności wzywało do ich wykonania.

Koperta o kryptonimie „Smok” nakazywała rozpoczęcie działań wojennych przeciwko Niemcom, koperta „Burza” – re-alizację zaczepnego planu wykorzystania okrętów podwod-nych opracowanego przez kmdr por. Mohuczego. Koperta „Znak” dotyczyła operacji przeciwko próbie zmiany statusu Wolnego Miasta Gdańsk i nakazywała udanie się okrętów do rejonów działania wyznaczonych w planie ofensywnym, przy czym zakładano, że operacja ta nie jest równoznaczna z wojną polsko-niemiecką. Uzupełnieniem rozkazu „Znak” był rozkaz „Morwa” zawierający współrzędne geograficzne miejsc gdzie miano postawić zagrody minowe. Ostatnimi kopertami znaj-dującymi się na pokładach okrętów podwodnych były koperty „Rurka” i „Mazur”. Pierwsza zawierała współrzędne dużych pól minowych postawionych przez polskie okręty nawodne, dru-ga zaś – małych pól minowych, stawianych w pojedynczych liniach gwiaździście wokół półwyspu helskiego9.

Aby skrócić czas dojścia okrętów do sektorów, OORP Ryś, Żbik i Sęp zostały 26 sierpnia przebazowane do portu wojen-nego Hel, natomiast OORP Wilk i Orzeł pozostały w bazie na Oksywiu10.

8 C. Rudzki, Polskie okręty podwodne 1926-1969, Warszawa 1985, s. 106.9 R. Wysocki, Tajne koperty polskich okrętów podwodnych, Morza Statki i Okręty, Nr 1(61), 2007, s. 2-5.10 CAW, 1799/91/126, s. 3, Akta Marynarki Wojennej, Dziennik działań bojo-wych ORP „Sęp”.

Wytyczne dla Kriegsmarine dotyczące konfliktu z Polską zostały wydane przez jej dowódcę, Grossadmirala (wielkiego admirała) ericha Raedera już 16 maja11. Zadaniem floty było zniszczenie lub unieszkodliwienie Polskiej Marynarki Wo-jennej; założenie blokady wzdłuż polskiego wybrzeża, aby uniemożliwić jakąkolwiek żeglugę do polskich portów i prze-rwać polski handel morski; ochrona szlaków żeglugowych na Rzesza–Prusy Wschodnie oraz ochrona niemieckich połą-czeń morskich ze Szwecją i państwami nadbałtyckimi12. Do realizacji tych zadań adm. Raeder stworzył Grupę Marynarki „Wschód” (Marinegruppe „Ost”) pod dowództwem Generalad-mirala Conrada Albrechta, który 14 czerwca postawił przed Grupą plan walki z Polską Marynarką Wojenną, który otrzy-mał kryptonim „Transportübung Stolpmunde” (Ćwiczenia transportowe „Ustka”)13. Admirał Albrecht ocenił przy tym, że „najbardziej niebezpiecznym przeciwnikiem są polskie okręty podwodne. Należy dążyć wszelkimi środkami do ich zniszcze-nia, najpóźniej przy wyjściu z Zatoki Gdańskiej”14. Do operacji przeciw Polsce skierował on zespół sił rozpoznawczych Floty wiceadmirała Hermanna Denscha, w skład którego weszły trzy lekkie krążowniki (Nürnberg, Leipzig i Köln), dziewięć kontrtor-pedowców (Leberecht Maass, Georg Thiele, Richard Beitzen, Friedrich Ihn, Erich Steinbrinck, Friedrich Eckoldt, Bruno Heine-mann, Wolfgang Zenker i Bernd von Arnim), dziesięć okrętów podwodnych (U 5, U 6, U 7, U 14, U 18, U 22, U 31, U 32, U 35 i U 57), dwie flotylle torpedowców, dwie flotylle trałowców, dwie flotylle kutrów trałowych, jedną flotyllę ścigaczy okrętów pod-wodnych, jedną flotyllę R-bootów (kutrów trałowych), szkolny okręt artyleryjski Brummer oraz stary okręt liniowy (pancernik) Schleswig-Holstein15. Zespół wiceadm. Denscha wspierało lot-nictwo morskie – 306, 506 i 706 Küstenfliegergruppen (grupy lotnictwa morskiego) oraz eskadry myśliwska i lotnictwa nur-kującego z Trägergruppe 186 przeznaczonej dla budowane-go lotniskowca Graf Zeppelin16.

Pierwotnie atak na Polskę wojska niemieckie miały rozpo-cząć 26 sierpnia o godzinie 4.30, jednak z powodu podpisania 25 sierpnia w Londynie przez ministra spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii lorda Halifax i ambasadora RP edwarda Raczyń-skiego polsko-brytyjskiego układu o wzajemnej pomocy, Adolf Hitler na osiem godzin przed ich realizacją odwołał wcześniej wydane rozkazy. Okręty Kriegsmarine, które zajęły wyznaczo-ne pozycje, zostały wezwane do wycofania się do baz. Podczas wykonywania tego rozkazu w pobliżu Bornholmu doszło do zderzenia kontrtorpedowca Maxa Schulza z torpedowcem Ti-ger. Ten ostatni został wręcz „rozjechany” przez większą i cięższą jednostkę i zatonął wraz z większością załogi17.

11 J. W. Dyskant, op. cit., s. 77.12 C. Rudzki, op. cit., s. 100.13 J. W. Dyskant, op. cit., s. 80.14 C. Rudzki, op. cit., s. 101.15 J. Lipiński, Druga wojna światowa na morzu, Gdynia 1962, s. 25-27; http://www.wlb-stuttgart.de/seekrieg/39-08.htm 10.01.2007.16 J. W. Dyskant, op. cit., s. 81.17 Tamże, s. 165.

SiŁY NieMieCKie

Page 15: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl15

numer 5 – lato 2009

ORP Sęp był pierwszym okrętem Dywizjonu, który 1 wrześ-nia 1939 roku opuścił port na Helu i udał się do wyznaczonego sektora bojowego. Odcumowanie nastąpiło o godzinie 5.5818 i od razu, gdy tylko pozwalała na to głębokość morza kmdr ppor. Władysław Salamon wydał rozkaz do zanurzenia. Między godziną 10.10 a 10.30 odebrano radiogram od dowódcy DOP, kmdr por. Aleksandra Mohuczego, zabraniający wynurzania się na powierzchnię przed zapadnięciem zmroku z uwagi na prawdopodobieństwo ataku z powietrza oraz wzywający do otworzenia koperty „X”19. W zalakowanej kopercie znajdowa-ły się rozkazy zezwalające na wykonanie planu „Worek” i po-zwolenie na atakowanie okrętów wroga od kontrtorpedowca wzwyż oraz uzbrojonych lub konwojowanych statków han-dlowych. Statki nieuzbrojone płynące samotnie można było zatopić tylko według prawa międzynarodowego, to jest po wcześniejszym zatrzymaniu, sprawdzeniu ładunku i w razie znalezienia materiałów uznawanych za wojenne, zapewnieniu załodze bezpiecznego zejścia do szalup ratunkowych. W rze-czywistości było to zadanie niewykonalne, gdyż przy bez-względnym panowaniu Kriegsmarine i Luftwaffe na Bałtyku przeprowadzenie tych działań równałoby się samobójstwu.

Rozkaz dowódcy DOP przyszedł zbyt późno – mimo że wojna zaczęła się przed godziną 5.00 do chwili otrzymania oficjalnego potwierdzenia (!) nie można było podejmować żadnych działań bojowych. W międzyczasie, o godzinie 9.55, w dogodnym położeniu do przeprowadzenia ataku, zauważo-no jednostkę niemiecką, którą rozpoznano jako szkolny okręt artyleryjski Brummer. Podczas przejścia do rejonu działań zauważono na horyzoncie niemieckie kontrtorpedowce, tra-łowce i wodnosamoloty. Do nakazanego sektora Sęp dopły-nął o godzinie 20.19 i po zachodzie słońca wynurzył się, aby naładować akumulatory. O godzinie 22.15 załoga została za-skoczona pojawieniem się w pobliżu kontrtorpedowca typu Leberecht Maass, który zmusił polską jednostkę do przerwa-nia ładowania i zanurzenia się. Po oddaleniu się niemieckie-go okrętu Sęp ponownie wyszedł na powierzchnię i pozostał w tym położeniu do godziny 4.35 następnego dnia20.

O godzinie 8.21 stojący przy peryskopie oficer wachtowy wypatrzył płynący samotnie zmiennymi kursami i prędkościa-mi kontrtorpedowiec typu Leberecht Maass. Odległość między okrętami była jednak zbyt duża do przeprowadzenia udanego ataku. Komandor Salamon postanowił jednak zapolować na wrogi okręt. Ogłosił alarm bojowy podwodny i polecił przygo-tować aparaty torpedowe do strzału. Całe przedpołudnie sta-rano się skrycie zbliżyć na odległość dogodnego strzału torpe-dowego. Wreszcie o godzinie 12.38, gdy przeciwnik przecho-dził z prędkością 6–7 węzłów w odległości 400 metrów za rufą ORP Sęp, kmdr Salamon zdecydował się wystrzelić pojedynczą

18 CAW, 1799/91/126, s. 9, Akta Marynarki Wojennej, Dziennik działań bojo-wych ORP „Sęp”.19 M. Borowiak podaje, że radiogram został odebrany o godz. 10.30 zaś wg dziennika działań bojowych ORP „Sęp” nastąpiło to o godz. 10.10. Patrz: M. Bo-rowiak, op. cit., s. 69; CAW, 1799/91/126, s. 9, Akta Marynarki Wojennej, Dziennik działań bojowych ORP „Sęp”.20 CAW, 1799/91/126, s. 9, Akta Marynarki Wojennej, Dziennik działań bojo-wych ORP „Sęp”. Co się tyczy Brummera – w rzeczywistości był to jeden z niemie-ckich trałowców typu M.

torpedę z wyrzutni rufowej. Nie wykorzystał możliwości za-atakowania niemieckiej jednostki salwą czterech torped (tyle właśnie znajdowało się w wyrzutniach na rufie), gdyż w owym czasie atak pojedynczą torpedą był w PMW najbardziej prefe-rowaną metodą. Gdy minęło 18 sekund i nie nastąpiła eksplo-zja, było wiadomo, że atak nie powiódł się.

Ze strony niemieckiej natychmiast nastąpił kontratak przy użyciu bomb głębinowych. Dowódca Sępa zdążył wydać roz-kaz o zwiększeniu prędkości i zmianie kursu, równocześnie pozostając na tej samej głębokości – 15 metrów. Ta ostatnia decyzja okazała się zbawienna dla polskiego okrętu i jego załogi. Przeciwnik przypuszczając, że Sęp będzie próbował ucieczki w głębinę, nastawił zapalniki wybuchu bomb na dużą głębokość. Dwie minuty po nieudanym ataku pod okrętem za jego rufą a następnie również po obu burtach wybuchły trzy, następnie cztery, potem znowu trzy i na końcu pięć bomb głębinowych. eksplozje pod kadłubem Sępa poważnie uszko-dziły okręt, lecz go nie zniszczyły. Woda zaczęła wdzierać się do pomieszczeń oficerskich, bosmańskich oraz – przez uszko-dzony jeszcze przed wojną a nie naprawiony tłumik wydechu prawego silnika – do przedziału silników spalinowych i elek-trycznych. Okręt przebywał na głębokości 60–80 metrów. Aby zmniejszyć źródła szmerów, które mogły przyczynić się do wykrycia Sępa, odstawiono większość mechanizmów, ogło-szono ciszę na okręcie a załoga wolna od służby miała leżeć na kojach, aby nie zużywała zbyt dużo tlenu. Po południu, gdy powietrze stawało się coraz bardziej nieświeże i gęste, wyda-no załodze puszki z solą regeneracyjną, aby oddychała przez nie dla zmniejszenia wydzielania bezwodnika węglowego.

W międzyczasie do polującego na polski okręt niemieckie-go kontrtorpedowca dołączyły dwa R-booty. Od godziny 17 ORP Sęp, najciszej jak się tylko dało, próbował oderwać się od przeciwników – jednak został wykryty i około godziny 20.00 ponownie zaatakowany serią pięciu bomb głębinowych. Oka-zało się, że był to ostatni atak. O godzinie 21.40, po zlustro-waniu powierzchni morza przy pomocy peryskopu i upew-nieniu się, że horyzont jest czysty, okręt wynurzył się21. Na powierzchni dokonano oględzin okrętu. Meldowano o wielu poważnych usterkach. Prócz powiększenia pęknięcia tłumika wydechu prawego silnika, rozpoznano poluzowanie rufowej grodzi wodoszczelnej, przez którą zaczęła przedostawać się do wnętrza okrętu ropa; przeciekanie wody przez kadłub i zdefor-mowanie włazów z pokładu do wnętrza okrętu22. Uszkodze-nia te wydłużały czas zanurzenia jednostki, co przy kontakcie z niemieckim lotnictwem groziło zniszczeniem okrętu, oraz trudności podczas manewrowania w położeniu podwodnym. Wobec tego dalsza akcja bojowa była prawie niemożliwa. Ko-mandor Salamon wysłał do dowódcy Dywizjonu depeszę z za-pytaniem o możliwość usunięcia awarii w Gdyni lub na Helu, lecz nie otrzymawszy żadnej odpowiedzi postanowił oddalić się na północ od miejsca zagrożenia, by naładować baterie akumulatorów. Zauważono również brak koła ratunkowego znajdującego się na odkrytym pomoście – wypłynęło ono na

21 Tamże, s. 10; CAW, ii/3/9, k. 20-21, W. Salamon, Sprawozdanie z przebiegu operacji wojennych ORP „Sęp” w czasie 1–17.iX.1939 r. na Bałtyku.22 M. Borowiak, op. cit., s. 71.

WOJNA

Page 16: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl16

numer 5 – lato 2009

powierzchnię na skutek wstrząsów po detonacjach bomb głę-binowych. Niemcy znajdując je, uznali, że zatopili polski okręt, w związku z czym zaniechali dalszych poszukiwań i ataków23.

W sporządzonym sprawozdaniu, dowódca Sępa napisał, że był przekonany o powodzeniu ataku. Napisał on również, że gdyby torpedę wystrzelono z wyrzutni dziobowej, kontr-torpedowiec byłby z pewnością zniszczony. Mając na uwadze niewielkie zanurzenie okrętów typu Leberecht Maass, zanu-rzenie torpedy ustawiono na dwa metry, a więc najmniejsze z możliwych, co miało przynieść powodzenie. Kmdr Salamon sugeruje, że albo torpeda przeszła przed dziobem albo nie-miecki kontrtorpedowiec zauważył jej ślad i ją wyminął. Dziś wiemy, że ta druga wersja jego rozważań okazała się prawdzi-wa, a zaatakowanym okrętem był kontrtorpedowiec Friedrich Ihn (Z 14)24.

W dniu 3 września ORP Sęp przebywał w zanurzeniu od świtu do godziny 19.15. Dostająca się do wnętrza okrętu woda powodowała, że trzeba było poświęcić około 20 minut na wy-równanie jednostki. Prowadzono obserwację przez peryskop. Dostrzeżono dwa kontrtorpedowce idące z dużą prędkością w znacznej odległości od okrętu oraz samoloty bombowe lecące w kierunku helskiej bazy. Po wyjściu na powierzchnię rozpoczęto ładowanie baterii. O godzinie 20.40 w odległości 200 metrów za rufą nastąpił potężny wybuch i ukazał się słup wody. Natychmiast został wydany rozkaz zanurzenia alarmo-wego. Wybuch, który nastąpił był spowodowany przedwczes-ną eksplozją torpedy wystrzelonej w kierunku Sępa przez nie-miecki okręt podwodny U 1425. Nastąpił on na skutek wadliwie działającego zapalnika magnetycznego. U 14, dowodzony przez Kapitänleutnanta (kapitana marynarki) Horsta Wellnera, przeprowadził atak z odległości zaledwie 1000 metrów, co nie świadczy dobrze o marynarzach i oficerach pełniących na Sę-pie służbę obserwacyjną na pomoście. Z drugiej strony, przed wojną prowadzono ćwiczenia polegające na wykrywaniu i rozpoznawaniu statków i okrętów nawodnych oraz samolo-tów lecących na wysokim pułapie natomiast pominięto wy-krywanie okrętów podwodnych, które z racji swoich kształtów i wielkości były jednostkami trudnymi do wykrycia – szczegól-nie w nocy. Kpt. Wellner po opadnięciu słupa wody nie do-strzegł już polskiej jednostki, ale dostrzegł za to plamę ropy wyciekającej z uszkodzonego zbiornika ORP Sęp. Nadał więc meldunek o zatopieniu polskiego okrętu podwodnego26.

Gdy Sęp oddalił się na wystarczającą odległość od nie-bezpiecznego rejonu, zapadła decyzja o wynurzeniu. Coraz dotkliwiej odczuwano utratę sprawności technicznej okrętu. Pogarszające się z godziny na godzinę uszkodzenie kadłuba oraz prawego tłumika powodowało, że głębokość perysko-pową można było osiągnąć po okresie pół godziny (sprawny okręt osiągał tę głębokość w 50 sekund od przystąpienia do manewru zanurzenia!). Sama awaria tłumika nie pozwalała na zanurzenie głębiej niż 30 metrów. Było jasne, że jeśli okręt na-

23 C. Rudzki, op. cit., s. 118.24 M. Borowiak, op. cit., s. 69; H.R. Bachmann, Die polnische U-Boot-Division in september 1939, Marine Rundschau, Nr 1, 1970, s. 13; Tenże, Die polnische U-Boot-Division in september 1939, Wehrwissenschaftliche Rundschau, Nr 5, 1970, s. 22.25 C. Blair, Hitlera wojna U-bootów. Myśliwi 1939-1942, Warszawa 1996, s. 122.26 C. Rudzki, op. cit., s. 118.

tknie się na nieprzyjaciela dysponującego podsłuchem i bom-bami głębinowymi może zostać zniszczony na skutek samej tylko awarii. Załoga 24 godziny na dobę przeciwdziałała po-stępowaniu uszkodzeń, ale były to tylko zabiegi krótkotrwałe, nie mające szans przywrócenia sprawności okrętu bez specja-listycznego warsztatu stoczniowego. Dlatego nadano kolejną depeszę do Dowództwa Floty o stanie okrętu i zapowiedzi powrotu do bazy na Helu lub w Gdyni. Brzmiała ona: „Strzał na Maass nieudany, sektor ujawniony. Ostrzelany BH27. Awa-rie. Wracam”28. i tym razem nie otrzymano żadnej odpowiedzi a nie mając przyzwolenia nie można było opuścić sektora. Słusznie wyciągnięto wniosek, że na Helu sytuacja też musi być bardzo trudna – port był w tym czasie atakowany przez Luftwaffe.

Zanurzenie 4 września nastąpiło o godzinie 4.40. Pod wo-dą awarii uległ kolektor rurociągu 12 kg – jego nieszczelność powodowało odstawienie toalet przez co załoga załatwiała potrzeby fizjologiczne do zęz i wiader. O godzinie 6.00 w od-ległości około 1000 metrów przed dziobem Sępa wybuchło siedem bomb głębinowych, a o 12.30 usłyszano szum śrub przepływającej nad nim niezidentyfikowanej jednostki. Niem-cy kontynuowali zaczęty 2 września pościg za polskim okrę-tem, ale mimo uporczywego tropienia nie zdołali go wykryć. O 16.20, w większej niż rano odległości, nastąpił wybuch ko-lejnych siedmiu bomb. O godzinie 19.38 dowódca okrętu wy-dał rozkaz do wynurzenia i obrania kursu na północ, w stronę szwedzkiej wyspy Gotlandia29. Tym samym ratując powierzoną mu jednostkę i ludzi samowolnie opuścił wyznaczony sektor.

Należy wspomnieć, że od pierwszego dnia wojny na Bał-tyku panowały doskonałe warunki atmosferyczne, zarówno w dzień jak i w nocy. Niebo pozostawało bezchmurne, a bez-wietrzna pogoda przyczyniła się do gładkości lustra wody30. To powodowało, że przebywający na małej głębokości Sęp stał się łatwym celem dla niemieckich okrętów i samolotów. Do nieustannego pościgu za nim przyczyniła się również wy-ciekająca ropa, która pozostawała na powierzchni i jak ogon ciągnęła się za okrętem.

Po dopłynięciu do szwedzkiego wybrzeża, w miejscu od-dalonym od szlaków komunikacji morskiej, dokonano ko-lejnej oceny stanu technicznego okrętu, która potwierdziła wcześniejsze opinie na temat wykrytych uszkodzeń. Wykryto również awarię prawego silnika spalinowego, na tyle poważ-ną, że bez portowej naprawy okręt mógł poruszać się tylko przy pomocy lewego silnika31. 5 i 6 września podczas dnia nie napotkano żadnych jednostek, w nocy zauważono szwedzki patrolowiec, 7 września zaś okręt podwodny, również szwedz-kiej bandery.

5 września odebrano rozkaz skierowany do wszystkich jed-nostek Dywizjonu nakazujący zmianę sektorów – okręty miały

27 BH – bombami hydrostatycznymi. inna nazwa bomb głębinowych.28 CAW, 1799/91/129, s. 3, Akta Marynarki Wojennej, Wyciąg z książki szyfrowa-nych depesz ORP „Sęp”.29 CAW, 1799/91/126, s. 12, Akta Marynarki Wojennej, Dziennik działań bojo-wych ORP „Sęp”.30 CAW, ii/3/9, s. 6-7, A. Mohuczy, Relacja z działań Dywizjonu Okrętów Pod-wodnych we wrześniu 1939 roku.31 CAW, 1799/91/126, s. 13, Akta Marynarki Wojennej, Dziennik działań bojo-wych ORP „Sęp”. M. Borowiak podaje, że ta awaria dotyczyła lewego silnika spa-linowego. Patrz: M. Borowiak, op. cit., s. 74.

Page 17: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl17

numer 5 – lato 2009

zająć pozycję w południowym obszarze Morza Bałtyckiego wzdłuż wybrzeża niemieckiego i polskiego w sektorach rów-nych jednemu stopniowi długości geograficznej. Począwszy od zachodu – na wysokości Kołobrzegu, między 15 a 16 stop-niem długości geograficznej znajdował się sektor Sępa (nigdy go nie zajął), następne trzy sektory zostały przydzielone OO-RP Żbik, Wilk i Ryś, natomiast ostatni sektor, między 19 a 20 stopniem, na wysokości Piławy miał zająć ORP Orzeł. Nowe sektory miały obowiązywać od godziny 4.00 dnia 7 września32. Zmiana sektorów była podyktowana chęcią ulżenia załogom i okrętom – w nowych rejonach miały być mniej nękane przez Kriegsmarine i Luftwaffe. Rozkaz ten jednak został wydany zbyt późno, kiedy załogi były już bardzo wyczerpane fizycznie i psychiczne, a okręty uszkodzone od wybuchów bomb33.

7 września o godzinie 8.17 kmdr Salamon nadał do Do-wództwa Floty następującą depeszę: „Byłem atakowany 14 bombami [w rzeczywistości 34 – przyp. W.B.], osłabienie kad-łuba – awaria peryskopu [bojowego: opadał pod własnym ciężarem – przyp. W.B.], masztu, wydechu, przecieki kadłuba. Pływanie bojowe i ładowanie prawie niemożliwe”. Otrzymał zwrotną odpowiedź informującą, że remont i postój na Helu są na razie niemożliwe i jeżeli okaże się to konieczne, należy zawinąć do portu szwedzkiego34.

Wcześniej został nawiązany kontakt z ORP Orzeł. Koman-dor podporucznik Henryk Kłoczkowski poprosił dowódcę Sę-pa, by ten przeszedł na fonię. Wobec jego odmowy, nadał je-dynie krótki sygnał o obraniu kursu na północ, pod Gotlandię. Sęp udał się wówczas w rejon wyspy Oland35. Między 8 a 11 wrześniem zauważono kilkanaście statków, które płynęły po szwedzkich wodach terytorialnych bez bander. 10 września odebrano depeszę z Dowództwa Floty z zapytaniem o pozycję i widziane statki oraz informującą o zajęciu przez nieprzyja-ciela Pucka. Na morzu panował sztorm. Z powodu pracy tylko jednego silnika spalinowego, duża fala utrudniała jednoczes-ne ładowanie baterii i utrzymywanie wyznaczonych kursów.

11 września odebrano depeszę z Dowództwa adresowaną do ORP Wilk: „Próbować iść do Anglii. Wchodzić po zmroku do Sundu przy okręcie-latarni Falsterborev. Jeżeli to niemożliwe, działać jak najdłużej, następnie iść do portu szwedzkiego. Meldować decyzję”36.

W dniach 12 oraz 13 września nie napotkano żadnego stat-ku, natomiast napiętą i przygnębiającą atmosferę wśród za-łogi spowodowaną nieprzerwaną walką o żywotność okrętu, brak sukcesów bojowych i sprzeczne informacje o sytuacji w Polsce, spotęgował niemiecki komunikat o zaminowaniu Beł-tu i Sundu.

14 września dostrzeżono pięć statków handlowych (pły-nących bez bander) oraz szwedzki torpedowiec. Odebrano kolejną depeszę z Dowództwa Floty adresowaną tym razem do wszystkich okrętów podwodnych powtarzającą wytyczne

32 CAW, ii/3/9, s. 6, A. Mohuczy, Relacja z działań Dywizjonu Okrętów Podwod-nych we wrześniu 1939 roku.33 M. Borowiak, op. cit., s. 74.34 CAW, 1799/91/129, s. 3, Akta Marynarki Wojennej, Wyciąg z książki szyfrowa-nych depesz ORP „Sęp”.35 M. Borowiak, op. cit., s. 75.36 CAW, 1799/91/126, s. 19, Akta Marynarki Wojennej, Dziennik działań bojo-wych ORP „Sęp”.

wcześniej kierowane do Wilka i zawiadamiającą o zajęciu Gdy-ni. Komandor Salamon obrał zatem kurs w stronę cieśnin duń-skich jednak coraz gorszy stan Sępa szybko zweryfikował jego zamierzenia. Pompy nie nadążały z wypompowywaniem wo-dy, która bez ustanku wdzierała się do wnętrza okrętu. W tym stanie ORP Sęp nie miał szans niepostrzeżenie przejść przez wody na których roiło się od jednostek wroga.

Na wniosek dowódcy, po szczegółowych oględzinach okrętu, kapitan marynarki Justyn Karpiński (zastępca dowód-cy okrętu) i porucznik marynarki Józef Minkiewicz (pierwszy oficer mechanik) sporządzili protokół dotyczący uszkodzeń, w którym wykluczyli jakąkolwiek działalność ORP Sęp bez przeprowadzenia remontu stoczniowego37. Wobec powyższe-go, kmdr ppor. Salamon wysłał depeszę do Dowództwa Floty: „W zanurzeniu możliwość zalania Diesli. Dalsza akcja niemoż-liwa. idę zaraz Stockholm”38 i skierował swój okręt na szwedz-kie wody terytorialne. Osiągnął je 17 września o godzinie 3.40 wchodząc w szkiery niedaleko Landsortu, na południowy zachód od Sztokholmu. O godzinie 4.45 Sęp zapalił światła pozycyjne i wezwał pilota. Przybył torpedowiec K 75, który wprowadził polski okręt do bazy szwedzkiej marynarki wo-jennej Stavnas. Następnie komandor Salamon spotkał się ze szwedzkim dowódcą oraz z posłem Rzeczypospolitej w Sztok-holmie, Gustawem Potworowskim, któremu złożył meldunek z przebiegu działań i stanie okrętu. O godzinie 10.00 władze szwedzkie podjęły decyzję o internowaniu jednostki i jej zało-gi. Zaplombowały radiostację oraz przystąpiły do rozbrajania okrętu – wyładowano torpedy oraz usunięto z dział zamki39.

ORP Sęp był pierwszym okrętem Rzeczypospolitej Polskiej internowanym we wrześniu 1939 roku w szwedzkim porcie.

Wojciech Budziłło

(Wicher)

37 M. Borowiak, op. cit., s. 77-78.38 CAW, 1799/91/129, s. 2, Akta Marynarki Wojennej, Przebieg działań bojo-wych ORP „Sęp”.39 CAW, 1799/91/126, s. 25, Akta Marynarki Wojennej, Dziennik działań bojo-wych ORP „Sęp”.

Page 18: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl18

numer 5 – lato 2009

Wojna powietrzna nad polskim wybrzeżem

w 1939 roku

Andrzej S. Bartelski (crolick)@

Przez dziesięciolecia jedynym dostępnym źródłem dla pol-skich historyków do badań nad historią walk na wybrzeżu w 1939 roku były wspomnienia obrońców skrawka polskiego wybrzeża. Stąd też siłą rzeczy polskie opracowania nie były pozbawione typowych błędów, jakimi obarczone są relacje uczestników zdarzeń (co więcej często spisywane wiele lat po wojnie). Dlatego też w polskiej literaturze można było czytać jedynie o przygniatającej przewadze wroga i bohaterskiej obronie oraz spadających kolejnych zestrzelonych stukasach. Taki stan rzeczy był jednak całkowicie zrozumiały biorąc pod uwagę ówczesny podział polityczny europy. Jednak od cza-su upadku systemu komunistycznego minęło prawie 20 lat, a w polskiej literaturze nie doszło do żadnych poważniejszych zmian mimo, że polscy badacze w końcu otrzymali okazję do zweryfikowania opowieści polskich żołnierzy nie tylko ze wspomnieniami żołnierzy i lotników niemieckich, ale również z dokumentami, które zachowały się z pożogi wojennej. Dlate-go tym bardziej dziwią reakcje, jakie wywołały publikacje nie-mieckiego badacza Mariusa emmerlinga opisujące działalność Luftwaffe nad Polską.1 Książki te, z pewnością dla wielu czytel-ników niezwykle kontrowersyjne ze względu na specyficzną ocenę wydarzeń, po odrzuceniu warstwy ideologicznej stano-wią dla polskich badaczy niezwykle ciekawe i cenne źródło. Wreszcie polski czytelnik otrzymał możliwość zapoznania się nie tylko ze wspomnieniami lotników niemieckich – piszących o precyzyjnych bombardowaniach wyznaczonych celów, cał-kowitym braku strat strony własnej oraz tchórzliwych i ucie-kających Polakach – ale również fragmentami zachowanych niemieckich Kriegstagebuchów poszczególnych formacji lot-niczych. Dlatego też wzajemna weryfikacja wspomnień strony polskiej i niemieckiej wsparta dokumentami niemieckimi po-zwala – w końcu! – na w miarę precyzyjną i obiektywną rekon-

1 Marius emmerling, Luftwaffe nad Polską 1939, Cz. i – Jagdflieger, Wydawni-ctwo Armagedon, Gdynia 2002; Cz. ii – Kampfflieger, Wydawnictwo Armagedon, Gdynia 2005; Cz. iii – Stukaflieger, Wydawnictwo Armagedon, Gdynia 2006. Jeśli nie podano jest inaczej, wszelkie informacje dotyczące działalności niemieckie-go lotnictwa pochodzą z tego źródła.

strukcję wydarzeń, które miały miejsce przeszło 70 lat temu nad polskim wybrzeżem.

SiŁY PRZeCiWNiKÓW i iCH ZADANiANim przejdziemy do opisu działań bojowych, należy

wpierw zapoznać się z siłami użytymi przez obie strony kon-fliktu oraz stawianymi im celami . Bez tego nie można mówic o pełnej ocenie działalności obu stron i skuteczności poszcze-gólnych związków taktycznych w wojnie powietrznej nad wy-brzeżem w 1939 roku.

Obronę Gdynia oraz Helu zapewniały dwa Morskie Dyony Artylerii Przeciwlotniczej (w skrócie MDAPl. – zob. mapa i ram-ka na s. 19) wyposażone łącznie w 14 dział 75 mm Schneider wz. 22/24, 10 nowoczesnych 40 mm dział Boforsa wz. 36, oraz

Pomimo upływu prawie 70 lat od bohaterskiej obrony polskiego wybrzeża, w rodzimej literaturze historycznej wciąż pokutują roz-liczne mity dotyczące zarówno działań lotniczych Morskiego Dywizjonu Lotniczego, jak też postawy obrońców Gdyni i Helu. Podobnie sprawy przedstawiają się „od drugiej strony”, gdyż sukcesy odnoszone przez niemiecką Luftwaffe na wybrzeżu są niejednokrotnie wy-olbrzymiane i, co gorsza, nie weryfikowane z coraz precyzyjniejszymi listami polskich strat. Artykuł ten ma na celu uporządkowanie tej tematyki i przedstawienie wojny powietrznej nad polskim wybrzeżem w świetle najnowszych badań prowadzonych w archiwach polskich i niemieckich.

Zadania 1 M.D.A.Pl(1) Zasadniczym zadaniem dyonu jest obrona przeciwlotnicza portu wojennego Gdynia i stacjonującej w nim floty oraz obiek-tów wojskowych znajdujących się w pobliżu, jak również obrona przeciwlotnicza miasta i portu handlowego Gdynia. Dowódca MDAPl’u jest jednocześnie dowódcą całości czynnej i biernej obrony przeciwlotniczej obszaru gdyńskiego, a będąc równo-cześnie wiceprzewodniczącym okręgowego Zarządu Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej ma pod swoją pieczą również szko-lenie ludności cywilnej w obronie biernej.(2) Dwie przeciwlotnicze baterie nadbrzeżne (Wąwóz Ostrowski i Redłowo) oraz częściowo bateria 3-cia (Grabówek) a przede wszystkim bateria nadbrzeżna Canet, mają służyć jednocześnie jako morskie baterie sztyletowo-przeciwdesantowe dla bezpo-średniej obrony portu od strony morza.(3) Ponadto wszystkie baterie na żądanie własnej piechoty miały wykonywać w razie potrzeby ogień naziemny dla zwalczania celów lądowych (w tym przede wszystkim celu dla wystawienia ruchomych wysuniętych artyleryjskich punktów obserwacyjnych podwajał swe stany pluton łączności dyonu).

Dla zadań (2) i (3) istniały do pocisków specjalne zapalniki ude-rzeniowe.

Źródło: kmdr ppor. Stanisław Jabłoński, Dzieje 1 Morskiego Dywizjonu Artylerii Przeciwlotniczej [Wojskowe Biuro Badań Historycznych, ii/2/89].

Page 19: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl19

numer 5 – lato 2009

1 Morski Dywizjon Artylerii PrzeciwlotniczejBaterie 1 MDAPl. rozmieszczono wokół zasadniczego

punktu obrony, którym była baza marynarki w Gdyni. W skład dyonu wchodziły 4 baterie po 2 działa 75 mm Schneider wz. 22/24, kompania 8 przeciwlotniczych ciężkich karabinów maszynowych Maxim wz. 08/15 oraz kompania reflektorów (3 plutony po 4 reflektory 120 mm, a także 3 aparaty pod-słuchowe i 6 ckm Maxim wz. 08/15). Dodatkowo dla obrony Gdyni 1 MDAPl. wzmocniono baterią sztyletowo–przeciw-desantową* 2 armat morskich 100 mm Schneider wz. 91/92 (tzw. baterią Canet). Dowódcą jednostki był kmdr ppor. Sta-nisław iV Jabłoński mający pod swoją komendą około 20 ofi-cerów oraz 560 podoficerów i szeregowych z 1 MDAPl. a tak-że 6 oficerów oraz 251 podoficerów i szeregowych z kompa-nii reflektorów. Po rozpoczęciu działań wojennych baterie 1, 3 i 4 zostały wzmocnione plutonem dział 40 mm każda:

1/1 MDAPl. – nad morzem w pobliżu Wąwózu Ostro- —wskigo, dowódca por. mar. Marian Rostkowski2/1 MDAPl. – wzgórze obok folwarku Redłowo, do- —wódca kpt. art. Zenon Kumorkiewicz3/1 MDAPl. – wzgórze Grabówek, dowódca kpt. art. —Władysław Faczyński4/1 MDAPl. – przy drodze Pogórze–Suchy Dwór, do- —wódca kpt. art. Józef JanowiczCanet/1 MDAPl. – Oksywie, dowódca kpt. art. Antoni —Ratajczyk

2 Morski Dywizjon Artylerii PrzeciwlotniczejObronę portu helskiego, jak i całego półwyspu, miał zapewnić 2 MDAPl. składający się z 3 baterii stałych po 2 działa 75 mm

wz. 22/24 oraz 4 dwudziałowych plutonów nowoczesnych 40 mm dział Boforsa wz. 36 oraz otrzymanych w czasie mobilizacji 25 sierpnia 2 pojedynczych dział wz. 38 (pierwotnie przeznaczonych dla budujących się w Anglii polskich ścigaczy), jak również 7 nkm Hotchkissa 13,2 mm oraz 20 ckm Maxim wz. 08/15. Dowódcą baterii był kpt. mar. Marian Bolesław Wojcieszek dowodzący 28 oficerami oraz 596 podoficerami i szeregowymi.

21/2 MDAPl. – latarnia morska Hel, dowódca kpt. art. ignacy Dziubiński —22/2 MDAPl. – na północ od portu wojennego Hel, dowódca por. art. Wiktor Janowski —23/2 MDAPl. – latarnia morska Bór, dowódca kpt. mar. eugeniusz Gąsiorowski —24/2 MDAPl. – — różne, dowódca por. mar. Wacław Zbigniew Krzywieci/24 – na zachód od baterii nadbrzeżnej nr 33, dowódca pchor. rez. Kośnikowski —ii/24 – Szwedzka Góra, dowódca ppor. art. Jerzy Rylski —iii/24 – latarnia morska Hel, dowódca pchor. rez. Jan Matczak —iV/24 – port wojenny Hel, dowódca ppor. mar. Juliusz Zbigniew Bilewicz —V/24 – Jastarnia, dowódca ppor. mar. Kazimierz Karol Wróblewski (improwizowany) —Vi/24 – Chałupy, dowódca ppor. mar. Jacenty Marian Dehnel (improwizowany) —

Baterie dział 75 mm były umiejscowione na otwartych stanowiskach, na betonowych podstawach, z wnękami na podręczną amunicję i rowami dobiegowymi. Wyposażono je w schrony dla obsługi i amunicji. Natomiast baterie dział 40 mm były rucho-me, przez co sprawiały znacznie więcej problemów Niemcom, którzy mieli kłopoty ze zlokalizowaniem poszczególnych dział. Zasadnicze wyposażenie obu dywizjonów – działa przeciwlotnicze 75 mm wz. 22/24 konstrukcji francuskiej – nie stanowiły już w 1939 roku sprzętu pełnowartościowego, pomimo wyposażenia każdej z 7 baterii w centralny aparat systemu PZO–OPL (Polskie Zakłady Optyczne – Optique de Precision de Levallois). Zupełnie nowoczesne były za to działa Boforsa, lecz te albo były pozbawiono aparatów celowniczych bądź też miały niewielki zapas amunicji, co nie pozwalało w pełni wykorzystać ich potencjału.

* Ogień sztyletowy jest otwierany niespodziewanie z bliskich odległości (do 400 m) do celów położonych na wprost baterii. [Mała Encyklopedia Wojskowa, Tom ii, Wydawnictwo MON, Warszawa 1971, s. 499]

Rozmieszczenie baterii przeciwlotniczych na Wybrzeżu

Na mapie zaznaczono zasięg dla dział 75 mm 10 000 metrów (przy wysokości 3000 metrów) oraz dla dział 40 mm 4000 metrów (przy wysokości 2500 me-trów).

© A.S. Bartelski (crolick)

1/1 MDAPl. Wąwóz Ostrowski

2/1 MDAPl. Redłowo

3/1 MDAPl.Grabówek

4/1 MDAPl.Pogórze

Gdynia

DanziG

Puck

Rumia

Jastarnia

Hel

21/2 MDAPl. Hel

23/2 MDAPl. Hel

22/2 MDAPl. Hel

0 5 10km

Page 20: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl20

numer 5 – lato 2009

Bateria stała (75 mm) Bateria półstała (40 mm)

I. Zadania baterii: (1) Obrona plot wysokopułapowa R.U. Hel(2) Zwalczanie morskich desantów w wyznaczonych sekto-rach pdesantowych(3) Zwalczanie jednostek nawodnych npla(4) Wsparcie ogniowe czołowych linii piechoty

(1) Obrona plot średniopułapowa R.U. Hel(2) Zwalczanie desantów npla w wyznaczonych sektorach nadbrzeżnych(3) Zwalczanie drobnych jednostek nawodnych npla

II. Wykonanie: (1) Każda bateria odpowiedzialna jest za rozpoznanie i ot-warcie na czas ognia do samolotów npla w swoim sektorze głównym.Wyznaczam sektory główne:– dla baterii 1-ej od azymutu 47° do 205°– dla baterii 2-ej od azymutu 176° do 326°– dla baterii 3-ej od azymutu 302° do 104°

Przy jednoczesnym zjawieniu się kilku różnych celów po-wietrznych zwalczać je wg następującej kolejności:1. Bombowe (nalatujące)2. Kierujące ogniem art. npla3. Rozpoznawcze (nalatujące)4. Szturmowe5. Rozpoznawcze (odlatujące)6. Bombowe (odlatujące)

(2) Zwalczanie desantów w sektorach wyznaczonych przez dcę R.U. prowadzić w myśl wytycznych ujętych instrukcją „Alarmy bateryjne” - „Alarm przeciwdesantowy”.

(3) Zwalczanie jednostek nawodnych przeciwnika baterie prowadzą samodzielnie. O otwarciu i zakończeniu ognia decydują dcy baterii . We wszystkich wypadkach kierować się zasadami ujętymi w „instrukcja prowadzenia ognia do celów nawodnych z baterii plot 75 mm wz. 22/24”.

(4) Wsparcie ogniem art. oddziałów piechoty przewidzieć tylko w kierunku nasady półwyspu Hel. Być w stałej goto-wości do wykonania ogni zaporowych w myśl otrzymanej instrukcji (Mapa kwadratów nasady półwyspu Hel). Ogień wykonują oficerowie wachtowi baterii na rozkaz Dcy 2 M.D.A.Pl.-u lub oficera ogniowego Dyonu, przytym baterie zawsze prowadzą ogień na komendę tego ostatniego (znaj-duje się stale przy Dcy oddziałów piechoty).

Kolejność zwalczania celów:Przy jednoczesnym zjawieniu się kilku różnych celów, o ile nie ma specjalnego rozkazu, ogień kierować na cel który najbardziej zagraża bronionemu obiektowi stosując nastę-pującą kolejność:1. Desant npla w sektorze baterii lub w przyległych do bate-rii sektorach sąsiadów2. Samoloty bombowe (nalatujące)3. Samoloty kierujące ogniem art. npla4. Jednostki nawodne ostrzeliwujące obiekt broniony5. Samoloty rozpoznawcze (nalatujące)6. Samoloty rozpoznawcze (odlatujące)7. Lotnictwo szturmowe8. inne jednostki nawodne npla9. Samoloty odlatujące

Wspieranie ogniem art. oddziałów piechoty przy obecności innych celów - baterie wykonują tylko na rozkaz Dcy Dyonu

(1) Każdy pluton odpowiedzialny jest za rozpoznanie i ot-warcie na czas ognia do samolotów npla w swoim sektorze głównym.Wyznaczam sektory główne:– dla plutonu 1-go od azymutu 293° do 74°– dla plutonu 2-go od azymutu 31° do 144°– dla plutonu 3-go od azymutu 117° do 244°– dla plutonu 4-go od azymutu 213° do 339°

Przy jednoczesnym zjawieniu się kilku różnych celów po-wietrznych zwalczać je wg następującej kolejności:1. Bombowe (nalatujące)2. Szturmowe3. Rozpoznawcze (nalatujące)4. Myśliwskie5. Samoloty odlatujące

(2) Zwalczanie desantów w sektorach wyznaczonych przez dcę R.U. prowadzić w myśl zasad ujętych instrukcją „Alarmy bateryjne” - „Alarm przeciwdesantowy”.

Pluton 1-szy współdziała we wspólnym sektorze z baterią D.A.N.-u Nr. 12 i jest na czas walki przeciwdesantowej pod-porządkowany Dcy Baterii Nr. 12Pluton 2-gi samodzielnie we własnym sektorzePluton 3-ci być gotowym do przejścia na ustalone stano-wiska pdesantowe w rejonie między bat. plot. Nr. 1 i bat. H. Laskowskiego (postój ciągników baterii – przy plutonie 3-cim)Pluton 4-ty bronić dojścia do basenu portu wojennego na czas walki pdesantowej dcy plutonu podporządkujemy K.M. kompani K.M. Nr. 1 i Nr. 2

(3) Zwalczanie jednostek nawodnych npla - ogranicza do szybkobieżnych kutrów (patrolowce, desantowe, ścigacze), łodzi na odległościach nie przekraczających 4000 m. Pluto-ny otwierają ogień tylko na rozkaz Dcy Baterii.

Kolejność zwalczania celów:Przy jednoczesnym zjawieniu się kilku różnych celów, o ile nie ma specjalnego rozkazu, ogień kierować na cel który najbardziej zagraża bronionemu obiektowi stosując nastę-pującą kolejność:1. Desant npla w sektorze plutonu lub w przyległych do plutonu sektorach sąsiadów2. Samoloty bombowe (nalatujące)3. Samoloty szturmowe4. Samoloty rozpoznawcze (nalatujące)5. Samoloty myśliwskie (nalatujące)6. Samoloty rozpoznawcze (odlatujące)7. inne samoloty odlatujące8. inne jednostki nawodne

III. Służba Obs.-Alarm.:

Wszystkie baterie prowadzą w sposób ciągły służbę Obs.-Alarm. W myśl zasad ujętych instrukcją „Alarmy bateryjne” – „Wachta Bojowa”. O wszystkich samolotach nalatujących w sektory główne baterii - bezzwłocznie po rozpoznaniu meldować (linią Okólną) wg wzoru: Bateria Nr… melduje: położenie…, ilość samolotów, rodzaj, kierunek lotu.Meldunki o zbliżających się samolotach z wysuniętych posterunków Obs.-Alarm. i innych stanowisk – baterie otrzy-mywać będą przez linię Okólną z Centrali Dyonu

Jak bateria stała

Zadania wyznaczone bateriom stałym (75 mm) i półstałym (40 mm) 2 M.D.A.Pl.

Page 21: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl21

numer 5 – lato 2009

przeszło 30 karabinów przeciwlotniczych (7 nkm Hotchkissa 13,2 mm, 28 ckm Maxim wz. 08/15), jak również 2 armat mor-skich 100 mm Schneider’wz. 91/92 (tzw. baterią Canet). Zada-nia wyznaczone tym jednostkom udało się ustalić na podsta-wie wspomnień spisanych przez dowódców 1 oraz 2 MDAPl. Szczegółowy spis rozkazów znajduje się w ramkach na s. 18 i 20–21 (zachowano pisownię oryginalną).

Według stanu na 31 sierpnia 1939 roku, Morski Dywizjon Lotniczy dowodzony przez kmdr. por. pil. edwarda Stanisława Szystowskiego składał się z 20 wodnosamolotów i samolotów na podwoziu kołowym oraz z około 285 ludzi (w tym około 35 pilotów i obserwatorów). Zasadniczą siłę MDLotu. stanowiła eskadra liniowa bazująca w Pucku i wyposażona w: 2 hydro-plany Lublin R-Xiii bis/hydro (numery burtowe 702 oraz 703), 4 Lubliny R-Xiii ter/hydro (704, 708, 710 oraz 712) oraz 5 Lub-linów R-Xiii G/hydro (714, 715, 717, 719 oraz 720), jak również 3 Lubliny R-Viii ter/hydro (801, 802 oraz 803). Niestety więk-szość maszyn była już przestarzała i praktycznie pozbawiona wartości bojowej, a trzy R-Viii hydro jeszcze w 1938 roku zosta-ły przeznaczone do kasacji (do września 1939 roku wymonto-wano silnik z jednego z nich – 801). Pozostałe cztery samoloty były różnych typów i spełniały zadania pomocnicze. Jedynie nowoczesny CANT Z.506B był pełnosprawnym wodnosamolo-tem torpedowo-bombowym, jednak przed wybuchem wojny nie zdążono go w pełni wyposażyć, przez co zastosowanie bo-jowe maszyny było niemożliwe. Dodatkowo, w składzie pluto-nu łącznikowego bazującego na lotnisku w Rumi, znajdowały

się dwa zmobilizowane kołowe RWD-13 Aeroklubu Gdańskie-go (SP-ATB, SP-BML) oraz jeden Lublin R-Xiii G (718) na kołach, zaś dowódcą oddziału był ppor. rez. pil. edmund Jereczek.

Przeciw szczupłym polskim siłom Niemcy wystawili łącznie blisko 400 samolotów (zob. tabela s. 22). Należy jednak pod-kreślić, iż jedynie niewielka ich część działała przez dłuższy czas nad wybrzeżem. Już 2 września przebazowano ciężkie myśliwce Bf 110 oraz bombowce He 111. Największy exodus odbył się 3 września, gdy odwołano aż 110 stukasów oraz 65 myśliwców Bf 109. Z samolotów bojowych do końca kampa-nii operowało jedynie 12 Ju 87 i 3 Bf 109 z Trägergruppe 186 oraz część wodnosamolotów.2 Warto podkreślić, iż oprócz re-gularnych jednostek Luftwaffe nad wybrzeżem działały rów-nież jednostki rozpoznawcze przydzielone do Grenzschutz-Abschnitt-Kommando 1 (w skrócie Grz. Sch. Abschn. Kdo. 1) oraz Grupy eberharda. W pierwszym przypadku był to klucz Hs 126 z 2.(H)/21, natomiast do Fliegergruppe eberhard przy-dzielono samoloty Akaflieg Danzig – 2 Ar 66 oraz 2 He 46.

Zadania stawiane tak potężnym siłom lotniczym, zosta-ły przedstawione przez Oberkommando der Wehrmacht 3 kwietnia 1939 roku w „Wytycznych na rok 1939 do jednolite-go przygotowania sił zbrojnych do wojny” (Weisung für die ein-

2 3 oraz 4 września wycofano wszystkie wodnosamoloty bazujące w Dievenow (Dziwnów) – Kü.Fl.Gr. 306, Kü.Fl.Gr. 406, Kü.Fl.Gr. 706; oraz Kamp (Rogów)– Kü.Fl.Gr. 506, Kü.Fl.Gr. 606, Kü.Fl.Gr. 706. Do końca kampanii operowały jedynie sa-moloty z: 1.(M)/Kü.Fl.Gr. 506 i 1.(M)/Kü.Fl.Gr. 706 oraz 3.(M)/Kü.Fl.Gr. 506 (tylko do 13 września)

IV. Łączność: (1) Linię „O” (Okólną) – przeznaczam wyłącznie dla meldun-ków służby Obs.-Alarm.(2) Linię „B” (Bojową) – przeznaczam wyłącznie dla rozkazów i meldunków bojowych(3) Linię „G” (Gospodarczą) – przeznaczam wyłącznie do celów gospodarczych i meldunków mniej pilnychW wypadku uszkodzenia linii „O” lub „B” do czasu naprawie-nia, używać dla obu celów pozostałej linii czynnej. Przy uszkodzeniu linii „G” – wykorzystywać linie sąsiadów przy niemożliwości – używać gońców.

Jak bateria stała

V. Amunicja zaopatrzenie i zużycie:

Baterie w swych schronach bateryjnych posiadają po 560 nb 75 mm na lufę oraz całkowite zapasy amunicji małokalibro-wej (po 4-y jednostki). Pozostałe po 440 nb na lufę 75 mm znajdują się w schronach „M” skąd baterie uzupełniać mają swoje schrony do pełnej ich pojemności po każdorazowym zużyciu 25% stanu. Ze względu oszczędności zarządzam:Ostrzelanie samolotów rozpoczynać i kończyć na odległoś-ciach poziomych nie przekraczających 7000 m. Wyjątek stanowią samoloty kierujące ogniem art. npla, które zwal-czać należy do maksymalnej granicy zasięgu działDo celów nawodnych prowadzić ogień na odległościach nieprzekraczających 8000 m. Na ostrzelanie 1-go celu prze-znaczam 10 nb na lufę.

Bateria posiada na sobie po 1000 nb 40 mm na działo oraz całkowity zapas amunicji małokalibrowej. Uzupełnienie do pełnego zapasu bojowego (3000 nb na działo 40 mm) prze-widziane jest w czasie późniejszym.Do czasu uzupełnienia amunicji działowej do pełnego stanu zarządzam:Ostrzeliwanie samolotów rozpoczynać i kończyć na odle-głościach poziomych nie przekraczających 3000 m. Ogień prowadzić wyłącznie krótkimi seriamiDo celów nawodnych prowadzić ogień tylko na rozkaz Dcy Dyonu na odległościach nieprzekraczających 4000 m. Wstrzeliwać się 1-ym działem i ogniem pojedynczym. Na ostrzelanie 1-go celu przeznaczam 10 nb na działo.

VI. Zarządzenia dodatkowe:

Po każdym nalocie względnie walce z nplem naziemnym czy nawodnym meldować do centrali Dyonu linią „G” o skutkach walki z podaniem: strat własnych w ludziach i ma-teriale, strat npla, ilości trafnych strzałów (działowych), ilości wystrzelonej amunicji działowej, ewentualnych potrzeb w związku z własnymi stratami i zniszczeniami. O pilnych potrzebach meldować linią „O”.

Jak bateria stała

Zadania wyznaczone bateriom stałym (75 mm) i półstałym (40 mm) 2 M.D.A.Pl. (c.d.)

Zestawienie własne wg: kpt. mar. Marian Bolesław Wojcieszek, O. de B. i opis działań bojowych 2 Morskiego Dywizjonu Artylerji Przeciwlotniczej [Centralne Archiwum Wojskowe, ii/3/8, k. 7–9].

Page 22: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl22

numer 5 – lato 2009

heitliche Kriegsvorbereitung der Wehrmacht für 1939/40). Zgod-nie z planem pierwsze ataki lotnictwa operacyjnego winny rozbić polskie lotnictwo morskie. Dla realizacji tego zadania zaplanowano naloty na morskie lotnisko w Pucku oraz na por-ty pomocnicze Jastarnia i Hel, jak również na lotniska lądowe w Rumi i Janowie. Kolejnym zadaniem stawianym niemieckim lotnikom było zaatakowanie portów wojennych w Gdyni i na Helu. W tym przypadku zwracano szczególną uwagę na wy-eliminowanie w pierwszej kolejności bazujących w porcie okrętów podwodnych oraz w dalszej kolejności jednostek nawodnych. Gdyby uderzenie na polskie porty nie przyniosło spodziewanego efektu, planowano ustanowienie rozpoznania lotniczego na środkowym i południowym Bałtyku tak, by moż-liwe było szybkie ustalenie pozycji operujących tam polskich okrętów podwodnych. Ostatnim zdaniem stawianym niemie-ckim lotnikom było wspieranie własnej piechoty atakami na wybrane cele naziemne.3

Jak więc widzimy, zdaniem niemieckich sztabowców naj-większe zagrożenie stanowiły – co z polskiego punktu widze-nia wydaje się kuriozalne – przestarzałe samoloty MDLot. Jeśli jednak wziąć pod uwagę informacje, którymi dysponowali w tym czasie Niemcy, wówczas ich obawy związane z polskim lotnictwem wydają się być uzasadnione. Otóż zgodnie z rozka-zem operacyjnym dla pancernika Schleswig-Holstein z 21 sierp-nia 1939 roku, wydanym przez dowódcę Grupy Wschód adm. Conrada Albrechta, skład polskiego lotnictwa marynarki oce-niano następująco: 1 dyon bombowy, 2 dyony rozpoznawcze, 3 dyony myśliwskie (sic!) oraz oddział radio i foto, bazujące na dwóch lotniskach w Pucku i Rumi. Siły te oceniano łącznie na 60 samolotów –w przeważającej części miały być to samoloty lądowe (sic!) a tylko w małej części wodnosamoloty, które no-tabene słusznie oceniano jako przestarzałe. Za prawdopodob-ne uznawano wzmocnienia MDLotu przez lotnictwo lądowe z głębi kraju4 Ponieważ jak przewidywano wybrzeża będzie bronić około 30 polskich myśliwców, dla ochrony własnych samolotów oraz pancernika Schleswig-Holstein5 nad wybrzeże wysłano potężną armadę myśliwców – łącznie przeszło 100 maszyn myśliwskich. Jednocześnie – obawiając się polskich ataków odwetowych – postulowano wzmocnienie obrony przeciwlotniczej bazy w Pillau (Piława) i kanału morskiego Kö-nigsberg (Królewiec).6

1 WRZeŚNiAW pierwszym dniu wojny Niemcy przeprowadzili cztery na-

loty na pozycje polskie w Pucku, Gdyni, na Helu i wodach Zato-

3 Polskie Siły Zbrojne w drugiej wojnie światowej (1962), tom i – Kampania wrześ-niowa 1939, Część V: Marynarka Wojenna i Obrona Polskiego Wybrzeża, instytut Historyczny im. gen. Sikorskiego, Londyn, s. 84–944 Polskie Siły Zbrojne…, op. cit., s. 90.5 Do ochrony pancernika specjalnie wyznaczono 12 myśliwców Bf 109B oraz 11 Bf 109e z ii.(J)/186(T). Jednak tylko raz myśliwce utworzyły parasol myśliwski nad Schleswig-Holsteinem, gdy 1 września od godz. 8.16 do 9.21 samoloty odby-ły patrol nad okrętem.6 Wydaje się jednak, iż Niemcy przesadnie się asekurowali. Zgodnie z doniesie-niami Oddziału ii jeszcze wiosną 1937 roku w Pillau istniała jedna ciężka bateria przeciwlotnicza oraz aż 9 baterii średniej artylerii przeciwlotniczej – łącznie 4 lufy 105 mm oraz aż 36 luf 88 mm nie licząc lekkiej broni przeciwlotniczej oraz karabinów maszynowych. [CAW, Oddział ii, i.303.4.3513, Ogólne dane o obronie Wybrzeża nad Bałtykiem w Niemczech].

ki Gdańskiej. Zgodnie z otrzymanymi wytycznymi pierwszym celem lotnictwa niemieckiego było zniszczenie polskiego lot-nictwa morskiego rozmieszczonego na wodowisku w Pucku oraz lotnisku w Rumi. Do wykonania tego zadania wyznaczono 30 He 111e z i/KG 1 w osłonie 12 Bf 110C z 1. Staffel i./ZG 1.7 Jedna eskadra Heinkli skierowała się nad Puck natomiast dwie pozostałe wraz z myśliwcami nad Rumię. Jeszcze w trakcie lotu nad cel skład grupy bombowej został uszczuplony o jedną ma-szynę, w która na skutek pęknięcia przewodu olejowego zosta-ła zmuszona do powrotu do bazy w Kolbergu (Kołobrzeg).

O godz. 6.15 rozpoczęło się bombardowanie Pucka. Samo-loty podzieliły się na trzy grupy po 6 maszyn: pierwsza ata-kowała prochownię w Swarzewie, koszary i hangary; druga – zakotwiczony w zatoce okręt-cel Ślązak; a trzecia – dworzec kolejowy w Pucku. Po ataku Niemcy raportowali zniszczenie hangarów i baraków mieszkalnych w Pucku oraz wykrycie na wodowisku jedynie 3 samolotów szkolnych. Jednocześnie pi-loci bombowców donosili o obecności artylerii przeciwlotni-czej w porcie.

7 Początkowo w akcji miały brać udział również maszyny z i.(J)/LG 2, ale osta-tecznie myśliwce te nie zostały poderwane.

Samoloty Luftwaffe operujące nad wybrzeżem

Łącznie Liczba samolotów

Jednostka Typ

34 34 i./ZG 1 Bf 11068 42 i.(J)/LG 2 Bf 109

23 ii.(J)/186(T) Bf 1093 4.(St)/186(T) Bf 109

75 38 i./KG 1 He 11137 i./KG 152 He 111

122 39 iV.(St)/LG 1 Ju 8735 ii./St.G. 2 Ju 8736 iii./St.G. 2 Ju 8712 4.(St)/186(T) Ju 87

10 10 5./B.F.Gr. 196 Ar.19631 11 2.(F)/Kü.Fl.Gr. 306 Do.18

11 2.(F)/Kü.Fl.Gr. 506 Do.189 2.(F)/Kü.Fl.Gr. 606 Do.18

~40 1 Stab./Kü.Fl.Gr. 306 He 593? 1.(M)/Kü.Fl.Gr. 306 He 599 3.(M)/Kü.Fl.Gr. 406 He 593 Stab./Kü.Fl.Gr. 506 He 599 3.(M)/Kü.Fl.Gr. 506 He 593? 1.(M)/Kü.Fl.Gr. 706 He 5912 3.(M)/Kü.Fl.Gr. 706 He 59

33 1 Stab./Kü.Fl.Gr. 306 He 6011 1.(M)/Kü.Fl.Gr. 306 He 6010 1.(M)/Kü.Fl.Gr. 506 He 6011 1.(M)/Kü.Fl.Gr. 706 He 60

~27 8? 1.(M)/Kü.Fl.Gr. 306 He 11411? 1.(M)/Kü.Fl.Gr. 506 He 1148? 1.(M)/Kü.Fl.Gr. 706 He 114

2 1 Stab./Kü.Fl.Gr. 506 Ju 521 Stab./Kü.Fl.Gr. 706 Ju 52

3 3 2.(H)/21 – Grz. Sch. Abschn. Kdo. 1 Hs 1262 2 Fliegergruppe eberhard Ar.662 2 Fliegergruppe eberhard He 46

Page 23: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl23

numer 5 – lato 2009

W rzeczywistości w Pucku zniszczono jedynie drewnia-ny budynek kasyna oficerskiego (trafione centralnie jedną z bomb), odłamkami uszkodzono hangar nr 4, zapaliły się też warsztaty przy parku MDLot. Były to jedyne szkody material-ne powstałe w wyniku bombardowania. Niestety byli również zabici (dowódca MDLot. kmdr por. pil. edward Szystowski oraz 3 szeregowych: st. bosman mech. Jan Poklękowski, st. bosman adm. Michał Jagodziński, st. mar. Henryk Fabisz) i ranni – 16 marynarzy. Ponadto, jak pisał kmdr ppor. Wacław Tym, z wra-żenia (najprawdopodobniej atak serca) zmarł zawiadowca stacji kolejowej.8 Wbrew powszechnemu mniemaniu, baza w Pucku faktycznie była broniona przez kilka ckmów, o czym wspomina w swej relacji pilot MDLot. ppor. rez. pil. Jereczek.9 Jednocześnie, choć rozpoznanie 3 samolotów było prawidło-we, to jednak niedokładne. Niemcy zdołali dostrzec jedynie wodnosamoloty ustawione na wodzie najbliżej bazy – dwa R-Viii ter oraz jeden FBA-17 He2. Natomiast nie dostrzegli zakotwiczonych wzdłuż brzegu od lotniska w Pucka do pro-chowni w Swarzewie pozostałych 11 maszyn (inne wodnosa-moloty ustawione były w hangarach). Należy podkreślić, że żaden z polskich hydroplanów nie został nawet uszkodzony, a baza wciąż zachowała pełną gotowość bojową.

Natomiast samoloty atakujące Rumię według relacji nie-mieckich pilotów zniszczyły pas startowy oraz 9 samolotów, które stały na ziemi. Przy okazji bombardowania lotniska część bomb zniosło na skraj miejscowości i zniszczyło kilka domostw. W relacji zastanawia stwierdzenie o zbombardowa-niu samolotów ustawionych na ziemi, gdyż zgodnie z polskimi relacjami lotnisko w Rumi było opuszczone.10 istnieje możli-wość, iż jest mowa o 8 samolotach Aeroklubu Gdańskiego (3 RWD-8, 2 RWD-10, 2 RWD-13 oraz 1 RWD-17) oraz jednym samolocie pasażerskim PLL Lot Lockheed L-14H, jednak ma-szyny te zgodnie z polskimi źródłami miały być ewakuowane jeszcze przed początkiem wojny pod koniec sierpnia. Być mo-że jednak nastąpiło to faktycznie po pierwszym nalocie na Ru-mię. W każdym bądź razie żaden z wymienionych samolotów nie figuruje na liście strat Doświadczalnych Warsztatów Lotni-czych.11 Powracające z bombardowania maszyny dostały się pod silny ogień baterii przeciwlotniczych w okolicach Gdyni, gdzie trafiony został Bf 110C pilotowany przez Uffz. Karla Wey-anda, który został ranny. Maszyna powróciła do bazy z uszko-dzeniami, które oszacowano na 35%.

Ten pierwszy nalot bombowy nie wystawia niemieckim lotnikom najlepszego świadectwa. Pomimo atutu zaskocze-nia, całkowitej dominacji w powietrzu i iluzorycznej obrony przeciwlotniczej lotnisk w Pucku i Rumi, bombowce nie zre-alizowały wyznaczonych zadań. Polskie lotnictwo morskie zachowało pełną – skądinąd znikomą – zdolność bojową, a baza lotnictwa nie została nawet uszkodzona. Przyczyny ta-

8 Wacław Tym, Przygotowania do obrony i lądowa obrona wybrzeża morskiego [CAW, ii/3/6, k. 106].9 edmund Jereczek, Spostrzeżenia osobiste z wojny lotniczej w Polsce, [w:] Wac-ław Tym, Andrzej Rzepniewski, Kępa Oksywska, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1985, s. 83. Olejko podaje, że bazy bronił zaledwie jeden stary nkm Hotchkiss 13,2 mm, ustawiony na dachu budynku startowego (Andrzej Olejko, Morski Dy-wizjon Lotniczy, Oficyna Wydawnicza Ajaks, Pruszków 1992, s. 33).10 A. Olejko, Morski…, op. cit., s. 62.11 Historia Doświadczalnych Warsztatów Lotniczych, http://www.RWD-dwl.net/ (stan na dzień 12.Vii.2007).

kiego stanu rzeczy należy upatrywać w błędnych założeniach przyjętych przez niemieckich sztabowców przy wyznaczaniu poszczególnych celów. Bombowce przede wszystkim atako-wały cele naziemne – szczególnie hangary, natomiast polskie samoloty zostały ustawione głównie na wodzie, dzięki czemu uniknęły uszkodzeń. Oprócz błędnej taktyki, dodatkowo do-chodziła mała precyzja bombardowania. Zgodnie z relacjami lotników MDLot. linia wybuchów bomb była położono około 150 metrów od hangarów.12

Bezpośrednim następstwem nalotów na bazy MDLot. – oprócz wymuszonej zmiany na stanowisku dowódcy jednost-ki – było przebazowanie polskich samolotów na stanowiska ewakuacyjne. Rozpatrywano dwie możliwości. Zgodnie z pierwszą samoloty miały przelecieć do Modlina, gdzie mogły-by zostać wykorzystane jako samoloty rozpoznawcze wojsk lądowych. Natomiast druga – zgodnie z wytycznymi planu mobilizacyjnego – postulowała ewakuowanie samolotów z pozbawionego obrony naziemnej Pucka na Półwysep Helski. Ostatecznie zdecydowano się na Hel, gdyż uznano, że prze-lot wolnych samolotów za dnia narażał maszyny i pilotów na zbytnie ryzyko. Wobec czego około godz. 8 w powietrze wzbiły się prawie wszystkie maszyny MDLot. rozpoczynając 12-minutowy lot ewakuacyjny w stronę półwyspu. Jedynie pozbawiony silnika R-Viii bis/hydro (801) został odholowany do Kuźnicy przez motorówkę MDLot., a dwa pozostałe R-Viii ter/hydro ewakuowały się do Chałup ślizgiem nie odrywając się od powierzchni wody. Wszystkie 10 wodnosamolotów R-Xiii hydro rozstawiono co 100 metrów na Długiej Mieliźnie – pomiędzy portem wojennym Hel a Juratą – a tzw. „ślepa-ka” (702), wraz z amfibią Nikol A-2, wprowadzono do basenu portu wojennego. Samolot dyspozycyjny dowódcy MDLot. FBA-17 He2 (4.4) oraz CANT Z.506B ustawiono naprzeciw por-tu wojennego. Natomiast jedyny RWD-17W wyciągnięto na brzeg i po złożeniu skrzydeł ukryto w lesie. Wodnosamolotów nie maskowano, przez co były dobrze widoczne z powietrza. Jednak zasadnicza część samolotów była broniona przez 22/2 MDAPl. oraz iV/24. Pozostałe baterie mogły również, choć w mniejszym stopniu, przeciwdziałać nalotom na zakotwiczone koło Helu hydroplany.

Po zakończeniu ewakuacji przeprowadzono pierwszą od-prawę sztabu MDLot., na której pełniący obowiązki dowódcy kmdr ppor. pil. Kazimierz Szalewicz omawiał możliwości bojo-wego zastosowania wodnosamolotów do lotów rozpoznaw-czych oraz wykonania nalotu na kotwiczący w porcie gdań-skim pancernik Schleswig-Holstein. Zgodnie z tą propozycją 10 maszyn R-Xiii hydro miało zaatakować 12,5 kg bombami niemiecki okręt liniowy, a następnie samoloty miały odlecieć w głąb kraju, przypuszczalnie do Modlina. Jednakże plan ten został uznany przez dowództwo jako nierealny i ostatecznie odrzucony z trzech powodów. Po pierwsze uznano, iż wysła-nie za dnia powolnego i praktycznie bezbronnego R-Xiii hy-dro na jakikolwiek lot równa się utracie maszyny i załogi, zaś w przypadku nocnego nalotu problemem było wodowanie hydroplanów na Wiśle po wykonaniu akcji. Po drugie, poza efektem podtrzymania u przeciwnika przeświadczenia, że

12 A. Olejko, Morski…, op. cit., s. 36.

Page 24: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl24

numer 5 – lato 2009

MDLot. wciąż walczy, korzyści byłyby minimalne gdyż 12,5 kg bomby nie miały najmniejszych szans poczynienia opan-cerzonej jednostce jakichkolwiek szkód.13 Wreszcie po trzecie, jak relacjonował obecny na odprawie kpt. Bolesław Trojano-wicz-Piotrowski, wśród pilotów nie było chętnych do podjęcia ryzykownej akcji.14 Najprawdopodobniej ten trzeci czynnik ostatecznie zadecydował o nie przeprowadzeniu nalotu. Jed-nocześnie na odprawie zalecono jak najszybsze uzbrojenie CANT-a Z.506B w krajowe karabiny maszynowe PWU wz. 37 (do zamontowanych karabinów włoskich Breda 12,7 mm nie było amunicji) oraz zabudowanie wyrzutników bombowych i torpedowego. Zgodnie z planem wodnosamolot miał otrzy-mać w Głównej Składnicy Marynarki Wojennej w Modlinie wy-rzutniki SW i po pobraniu uzbrojenia powrócić na Hel. Jednak nie było mu dane wrócić nad polskie wybrzeże – ewakuowany 2 września z Helu wodnosamolot skierowano 6 września na jezioro Siemień gdzie miał oczekiwać na wyposażenie. Osta-tecznie 11 września jedyny polski CANT został zniszczony przez niemiecki bombowiec He 111.15

Nim samoloty Luftwaffe rozpoczęły kolejne bombardowa-nia, nad polskimi portami wykonano wiele lotów rozpoznaw-czych mających za zadanie dokładne rozpoznanie miejsca bazowania polskich okrętów wojennych – szczególnie okrę-tów podwodnych. Pierwszy był 1 września poranny przelot 3 wodnosamolotów He 60 z 1.(M)/506 nad Helem oraz Gdynią. Wpierw hydroplany pojawiły się nad Helem, gdzie jednak Po-lakom sprzyjało szczęście – cały cypel helski był pokryty nisko leżącą poranną mgłą uniemożliwiającą rozpoznanie.16 Wobec tego maszyny skierowały się nad Gdynię, nadlatując nad port od strony zatoki.

Warto w tym miejscu zaznaczyć, iż wokół przelotu tych 3 wodnosamolotów nad Gdynią narosło wiele niejasności. Faktem bezspornym jest informacja, jaką Dowództwo Floty otrzymało wieczorem 31 sierpnia jakoby W godzinach poran-nych będą nad portem wojennym przelatywały samoloty. Nie otwierać ognia, będą to samoloty polskie. Po pierwsze, jednak nie jest jasne, o jakich samolotach była mowa. Jedne przekazy twierdzą, iż informacja ta dotyczyła jakoby przelotu samolo-tów w kierunku na Szwecję.17 Natomiast inne twierdzą, że in-formacja ta miała dotyczyć dostarczenia do Polski 3 kolejnych wodnosamolotów torpedowo-bombowych CANT Z.506B.18 Po drugie, nieznany jest nadawca wiadomości, choć czasami twierdzi się jakoby miało nim być dowództwo Armii Pomorze. Jednak pewne jest, iż wiadomości tej dowództwo Armii Po-

13 Grubość pancerza pokładowego wynosiła 40 mm, sufitu wieży dział głów-nych 50 mm, natomiast nadbudówek od 30 do 80 mm.14 Rafał Witkowski, Hel na straży wybrzeża 1920–1939, MON, Warszawa 1974, s. 214.15 Więcej na ten temat w Andrzej Olejko, Polski Cant, Karnak, Tarnobrzeg 1998. Co ciekawe jak dotąd nie udało się ustalić jednostki z której pochodził He 111 ani potwierdzić zniszczenia CANTa odpowiednimi meldunkami strony niemie-ckiej.16 Hans R. Bachmann, Die polnische U-boot-Division im September 1939, Marine Rundschau 1/1970, s. 22.17 Jerzy Pertek, Wielkie dni małej floty, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1972, s. 59.18 Ludwik Wilczyński Na placówce pod Jastarnią, [w:] Rafał Witkowski, Ostatnia reduta, Wydawnictwo Morskie, Gdańsk 1973, s. 188; oraz Stanisław Żochowski Działania kanonierki „Generał Haller” w kampanii wrześniowej, [w:] R. Witkowski, Ostatnia…, op. cit., s. 119.

morze nie nadało. Wydaje się zatem, że przebieg wypadków może wskazywać na dywersję niemiecką. Oznaczałoby to, iż już przed wojną Niemcy złamali szyfr Polskiej Marynarki Wo-jennej.

Tymczasem o godz. 5.20 niemieckie wodnosamoloty, początkowo nie niepokojone, przeprowadziły rozpoznanie w porcie na Oksywiu. Dopiero przy odlocie zostały one pra-widłowo rozpoznane przez oficerów okrętu podwodnego Wilk oraz stawiacza min Gryf, wobec czego rozpoczęto ostrze-liwanie nieprzyjacielskich maszyn. Po krótkiej chwili strzelały wszystkie okręty stojące w porcie, lecz było już za późno i nie-mieckie samoloty po wykonaniu zadania nad Gdynią skiero-wały się jeszcze nad wody Zatoki Puckiej, by i tam dokonać rozpoznania. Piloci potwierdzili obecność na Oksywiu tylko dwóch okrętów podwodnych.19

Po przelocie niemieckich samolotów nad gdyńskim portem większość okrętów polskiej floty opuściła bazę. Z portu wyszły pośpiesznie oba okrętu podwodne Wilk i Orzeł, i w zanurzeniu udały się do swych sektorów. Wkrótce wyszedł również Gryf z zadaniem pobrania dodatkowych min z trzech kryp mino-wych zakotwiczonych w Jamie Kuźnickiej, gdzie załadowano na pokład około 90 min. Po zakończeniu operacji około godz. 13 stawiacz min skierował się pod Mechelinki, gdzie przecze-kał nie niepokojony nalot na port gdyński. Stojący od wieczo-ra 31 sierpnia na redzie kontrtorpedowiec Wicher podniósł parę w jednym z kotłów i wraz z zespołem minowców, który właśnie opuścił port wojenny, powoli krążył w pobliżu płyty oksywskiej. Wraz z pozostałymi jednostkami polskiej floty Gdynię opuściły również byłe jednostki żeglugi przybrzeżnej – Jadwiga i Wanda – wyruszając ze zmobilizowanymi żołnierza-mi na pokładach. Pierwszy ze statków płynął do Jastarni, drugi kierował się na Hel. W połowie drogi Wanda została ostrzelana przez trzy wodnosamoloty He 60. Pomimo przestrzelin w bur-tach dotarła do portu rybackiego, natomiast nie niepokojona Jadwiga dopłynęła do Jastarni. Wieczorem Wanda miała po-wrócić do Gdyni – tym razem pod osłoną minowca Czajka.20

W tym miejscu należy podkreślić dwie kwestie. Po pierw-sze trzeba jasno stwierdzić, że nie jest prawdą wielokrotnie powielana przez polskie publikacje informacja jakoby Wanda i Jadwiga były niezmilitaryzowanymi statkami pasażerskimi żeglugi przybrzeżnej, a atak na bezbronne jednostki „białej floty” był przykładem barbarzyństwa niemieckich pilotów. W rzeczywistości obie jednostki od lata 1939 roku były wykorzy-stywane przez wojsko i utrzymywały intensywną komunika-cję Gdyni z Helem i Jastarnią, przewożąc powołanych rezer-wistów, żywność oraz sprzęt wojskowy. Co więcej, zostały for-malnie zmobilizowane 24 sierpnia 1939 roku.21 Przed wojną na wypadek mobilizacji zakładano wyposażenie obu jedno-stek w trały DLM (po 2 na okręt) oraz bomby hydrostatyczne (po 20 na okręt), jednak nie wiadomo, czy te zamierzenia zo-stały w sierpniu i wrześniu 1939 roku zrealizowane.22 Po dru-

19 H.R. Bachmann, Die polnische…, op. cit., s. 22.20 Jerzy Miciński, Księga statków polskich 1918–1945, tom 1, Polnord–Oskar, Gdańsk 1997, s. 248.21 Waldemar Danielewicz, „Córki” marszałka Piłsudskiego, Morza Statki i Okręty, 2/2007, s. 77–78.22 eugeniusz Pławski, Raport Dowódcy Broni Podwodnej dla Admirała Świrskie-go, sporządzony 7 marca 1940 roku [iPiMS, MAR.ii.1/6], k. 1–2. istnieją również

Page 25: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl25

numer 5 – lato 2009

gie, istnieją sprzeczne relacje co do podróży obu stateczków na Półwysep Helski. Zgodnie z relacją dowódcy Czajki kpt. mar Aleksego Czerwińskiego, wczesnym popołudniem mino-wiec przeprowadzał przez nieistniejące pole minowe statek spacerowy z Gdyni na Hel.23 W chwili zbliżania się do portu helskiego z pokładu minowca spostrzeżono pikujące na cypel niemieckie bombowce. Wobec czego Czajka przyśpieszyła i otworzyła ogień do nieprzyjacielskich samolotów. Wkrótce na samotny minowiec rozpoczął atak jeden z kluczy Ju 87B, na szczęście jednak okręt dobrze prowadzony przez swego dowódcę wyszedł z nalotu obronną rękę i nie poniósł żad-nych strat.24 Tymczasem dowódca Wandy kpt. Zygmunt Trusz-czyński, wspominał, że rankiem 1 września Wanda i Jadwiga samotnie podążały odpowiednio na Hel i do Jastarni i zostały ostrzelane przez niemieckie wodnosamoloty. Dopiero wieczo-rem Wanda pod eskortą Czajki miała się jakoby udać w podróż powrotną do Gdyni.25

Widzimy zatem wyraźną sprzeczność pomiędzy relacjami sporządzonymi przez dowódców Wandy i Czajki. Co ciekawe podczas nalotu na Hel lotnicy niemieccy meldowali o obecno-ści manewrujących przed portem kanonierek. Jako, że pozo-stałe jednostki polskiej floty przebywały wówczas w okolicach Gdyni, najprawdopodobniej mowa była o Czajce i błędnie roz-poznanej Wandzie. Przypuszczalnie zatem – jeśli wersja kpt. mar Czerwińskiego jest prawdziwa – Wanda płynęła w eskor-cie okrętu wojennego, a co za tym idzie ostrzelanie tej jed-nostki nie stanowiło pogwałcenia prawa międzynarodowego. Jednocześnie w swej relacji z września 1939 roku dowódca Mewy – kpt. mar. Wacław Antoni Lipkowski – pisał, że trawler miał eskortować Jadwigę z prowiantem z Gdyni na Hel, lecz z powodu rozpoczęcia się nalotu zadania tego nie wykonał. Tłumaczyłoby to dlaczego Wanda podróżowała w eskorcie „ptaszka”, a Jadwiga takiej ochrony nie otrzymała.26

Jeszcze przed popołudniowymi nalotami stukasów nad Gdynią wykonano dwa kolejne loty rozpoznawcze. W pierwszym przypadku rozpoznanie przeprowadziły 2 He 59 z 3.(M)/706, natomiast w drugim – 2 Do 17P z 2.(F)/121. Zgodnie z meldunkami z rozpoznania o godz. 10.35 na redzie Gdyni były obecne: 1 kontrtorpedowiec, 3 minowce oraz 1 ka-nonierka a kolejnych 5 minowców i 2 okręty podwodne stały w basenie portu wojennego.27 Zastanawia wzmianka o dawno już nieobecnych w porcie okrętach podwodnych oraz błędne rozpoznanie liczebne mniejszych jednostek polskiej floty.28

relacje mówiące o tym, że obie jednostki wyposażono w 3 karabiny maszynowe Maxima.23 Wieczorem 31 sierpnia Kierownictwo Marynarki Wojennej ogłosiło na falach Polskiego Radia komunikat o zaminowaniu akwenu Zatoki Gdańskiej. Była to fałszywa wiadomość mająca na celu zdezorientowanie przeciwnika i ogranicze-nie poruszania się jednostek floty niemieckiej w zatoce.24 Zdzisław Boczkowski, Miny za burtą, Wydawnictwo MON, Warszawa 1967, s. 28–31.25 Wersję kpt. Truszczyńskiego potwierdza w swych wspomnieniach kpt. żand. Bolesław Żarczyński który pisał, że Jadwiga opuściła Gdynię o 7 rano i podczas przejścia na Hel została ostrzelana przez 3 samoloty. W drodze powrotnej do Gdyni, stateczek miał być eskortowany przez minowiec Czajka, Bolesław Żar-czyński, Relacja o działalności 2 Morskiego Plutonu Żandarmerii na Helu w wojnie polsko-niemieckiej [WBBH ii/2/88], k. 13.26 Wacław Lipkowski, Sprawozdanie [iPMS, MAR.A.ii.5/1d], k. 2.27 Andrzej Rzepniewski, Obrona Wybrzeża w 1939 roku, Wydawnictwo MON, Warszawa 1970, s. 314.28 Na redzie manewrował kontrtorpedowiec Wicher wraz z 6 minowcami, na-

Tymczasem po rozpoznaniu celów do ataku ruszyła nowa „cu-downa broń” niemieckiej Luftwaffe – bombowce nurkujące. O godz. 14 łącznie 103 maszyny Ju 87B, w eskorcie prawie 50 myśliwców Bf 109e oraz Bf 110B/C – rozpoczęło bombardowa-nie wybranych celów w Gdyni oraz na Helu.

Jako pierwszy został zaatakowany Hel, gdzie port wojenny atakowało 11 Ju 87B z 4.(St)/186(T) osłaniane przez Bf 109e z 6. Staffel ii.(J)/186(T). Piloci z 4.(St)/186(T) meldowali o obec-ności w porcie 3 okrętów podwodnych oraz wielkiego parow-ca w innym porcie (to jest rybackim) a także o manewrujących przed portem kanonierkach. Zdaniem lotników efekty nalotu były druzgocące. Nad całym cyplem miały się unosić chmury dymu i kurzu, a słup ognia od wybuchu schronu z amunicją miał sięgać 200 metrów. Jednocześnie, jak pisał dowódca es-kadry Hptm. Hugo Blattner, początkowo samoloty przywitał dobrze leżący ogień przeciwlotniczy (punkty detonacji od-ległe o zaledwie 100 do 150 metrów), jednak gdy wybuchły pierwsze zrzucone bomby, działa natychmiast zamilkły. W rze-czywistości w porcie już dawno nie było żadnych okrętów pod-wodnych, gdyż Sęp odcumował już o godz. 5.58, Ryś wypłynął o godz. 6 a Żbik o 6.10. Najprawdopodobniej spostrzeżonymi jednostkami były 3 krypy pogłębiające, które w następstwie nalotu zostały przeprowadzone do portu rybackiego. Pozo-stałe jednostki polskiej floty jeszcze nie dotarły na Hel, zatem uderzenie niemieckiego lotnictwa de facto trafiło w próżnię.

Zastanawia wzmianka o „wielkim parowcu w innym por-cie”. Możliwe, iż była to barka Paul wprowadzana do portu wojennego przez jeden z holowników marynarki, albo być może był to jeden z dwóch pozostałych na wodach polskich statków neutralnych, o czym mowa niżej. Ciężki nalot trwał prawie 30 minut. W trakcie bombardowania w powietrzu la-tały części drzew rozrywane wybuchami, oddychanie utrud-niał dym i podrywany wybuchami bomb piasek. Niestety słowa Hptm. Blattnera są prawdziwe i potwierdzają je polskie relacje. W pierwszej chwili obsługi baterii przeciwlotniczych uległy presji i wszyscy rezerwiści porzucili swoje stanowiska bojowe, na których pozostali nieliczni. Należy w tym miejscu podkreślić mężne zachowanie tych którzy pozostali na swych stanowiskach i prowadzili ogień do atakujących maszyn.29

Tymczasem 30 Ju 87B z ii/StG 2 (w osłonie 8 Bf 109e z i.(J)/LG 2 oraz 29 Bf 110B/C z i./ZG 1) atakowało baterię cyplową. W trakcie ataku miało miejsce bardzo rzadkie zdarzenie. Otóż jeden z pilotów 4. Staffel zbyt późno wyprowadził maszynę z lotu nurkowego i podwozie jego stukasa uderzyło w wodę. W efekcie zostało oderwane i dalszy lot uszkodzona maszy-na Lt. Hamestera kontynuowała pozbawiana podwozia. Pilot lądował w bazie w Stolp-Reitz na brzuchu. Pomimo tak zma-sowanego ataku wyniki były mizerne. W porcie wojennym Hel zatopiono jedynie barkę Paul (ok. 200 BRT) należącą do arma-tora Kossmann i zmobilizowaną przez PMW jeszcze w sierp-niu 1939 roku. Bateria cyplowa nie została trafiona ani razu, zniszczono jedynie prowizoryczny schron z amunicją 75 mm. Rannych zostało 5 marynarzy, w tym 3 ciężko. Jak się okaza-ło około 30% bomb zaryło się w piasek i nie wybuchło. Jed-

tomiast w porcie wciąż pozostawały 2 kanonierki i okręt artyleryjski Mazur. Być może 2 minowce tymczasowo przebywały w porcie.29 J. Pertek, Wielkie dni…, op. cit., s. 65.

Page 26: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl26

numer 5 – lato 2009

nocześnie przekonano się, iż przestarzałe ckmy Maxim były całkowicie nieskuteczne przeciw szybkim i opancerzonym stukasom, wobec czego przeniesiono je bliżej morza, z myślą zastosowania ich jako broni przeciwdesantowej.30 Zgodnie z polskimi relacjami powracające z nalotu na Hel samoloty zniszczyły zakotwiczone koło Kuźnicy polskie wodnosamo-loty.31 Jak wskazuje miejsce ataku, zniszczeniu uległy jedynie trzy niesprawne R-Viii hydro, natomiast pozostałe 15 maszyn wciąż pozostawało sprawnych.

Niską skuteczność bombardowań na Helu należy głównie przypisać warunkom terenowym (duże zalesienie) oraz zna-komitemu maskowaniu polskich baterii – zarówno nadbrzeż-nych, jak i przeciwlotniczych. Niestety również polska obrona przeciwlotnicza nie stanęła na wysokości zadania i dopuściła do bezkarnego bombardowania bronionych obiektów. Na szczęście ten przykry incydent w trakcie przebiegu kampanii już się nie powtórzył i w przyszłości obrona przeciwlotnicza na Helu stanowiła zwartą siłę bojową.

Równocześnie z bombardowaniem Helu odbył się nalot na Gdynię oraz Oksywie, w którym wzięło udział 30 Ju 87B z iii/StG 2 oraz 32 Ju 87B z iV.(St)/LG 1. Podobnie jak w przypadku ataku na Hel, eskortę zapewniały już wspomniane myśliwce z ii.(J)/186(T), i.(J)/LG 2 oraz i./ZG 1. Celem ataku samolotów z iii/StG 2 były baterie i bunkry oraz stanowiska artyleryjskie na Ok-sywiu. Po dokonaniu podziału celów pierwszy klucz atakował baterie między południowym cyplem Oksywia a wsią Oksywie. Drugi z nich zaatakował zabudowania, natomiast ostatni z klu-czy – baterię przeciwlotniczą. Zgodnie z meldunkiem pilotów obie atakowane baterie zostały zniszczone oraz dodatkowo zniszczono bunkier z amunicją, który wyleciał w powietrze. Pol-skie relacje jedynie częściowo potwierdzają niemieckie sukcesy. Wybuch bomby obok baterii Canet nie tylko zniszczył jedno z dział, ale również spowodował śmierć 13 kanonierów, a kolej-nych 6 było rannych.32 Natomiast informacje o zniszczeniu ba-terii 1/1 MDAPl. oraz schronu amunicyjnego są nieprawdziwe.

Wraz z nalotem na Oksywie, o godz. 14 rozpoczęło się bombardowanie Gdyni oraz portu wojennego przez 32 Ju 87B z iV.(St)/LG 1. Jak się okazało atak ten spośród dotychczaso-wych nalotów spowodował zdecydowanie najpoważniejsze straty wśród obrońców. W momencie ataku nieprzyjacielskie-go lotnictwa na polską bazę, większość okrętów była jednak w ruchu i znajdowała się poza portem. Gryf nie niepokojony przez nieprzyjaciela krążył w okolicach Mechelinek, natomiast Wicher wraz z minowcami był w ruchu na redzie Gdyni aktyw-nie wspierając obronę przeciwlotniczą portu ogniem swych dział. W porcie wojennym poza zacumowanym na stałe hul-kiem Bałtyk, pozostały jedynie holowniki Lech, Smok, Żeglarz i Wanda oraz okręt baza dla nurków Nurek. Jedynymi okrętami cumującym w Gdyni w czasie nalotu były okręt artyleryjski Mazur oraz kanonierki Generał Haller i Komendant Piłsudski.33

30 R. Witkowski, Hel…, op. cit., s. 217.31 L. Wilczyński Na placówce…, [w:] R. Witkowski, Ostatnia…, op. cit., s. 188.32 W. Tym, Przygotowania…, op. cit., k. 106.33 Niestety nie jest jasna przyczyna dla której Mazur, wzorem pozostałych jed-nostek bojowych floty polskiej nie opuścił portu. Faktem jest, że okręt był przy-gotowywany do wyjścia w morze i połowa załogi maszynowej znajdowała się na swych stanowiskach, co było bezpośrednią przyczyną wysokich strat załogi maszynowej uwięzionej pod pokładem okrętu.

Silny nalot trwał około 25 minut, a głównym obiektem ataku był basen portu wojennego. ewidentnie lotnikom znane były wyniki porannego rozpoznania, gdyż szczególnie bombar-dowana była przystań okrętów podwodnych, gdzie jeszcze rano stały Wilk i Orzeł. Niestety w trakcie nalotu w okolicach mola zachodniego zacumowane były Mazur oraz Nurek, co przypieczętowało los obu jednostek. Nim rozpoczął się nalot, dowódca okrętu kpt. mar Tadeusz Rutkowski przyprowadził na okręt pracownicę Samodzielnego Referatu informacyjne-go Dowództwa Floty34 pannę Annę Starkównę, którą miano ewakuować na Hel. Natomiast Nurek miał przewieźć na Hel żyroskopy i detonatory z torpedowni.

Już jedna z pierwszych bomb trafiła w prawą nadbudówkę rufową Bałtyku. Jednak uszkodzenie to w najmniejszym stop-niu nie wpłynęło na potężny okręt, gdyż jego poszycie nie zo-stało naruszone. Mimo wielu bomb wybuchających w pobliżu burt nieruchomego byłego krążownika nie został on już trafio-ny i po zakończeniu nalotu wciąż pozostawał na swym miejscu postoju. Niestety inne okręty nie były tak odporne na trafienia jak hulk. Podczas nalotu jedna z bomb ugodziła w Nurka. Bez-pośrednie trafienie w komin bombą SC 250, spowodowało doszczętne zniszczenie śródokręcia, a siła wybuchu odrzuciła okręt o około 25 metrów od mola na środek basenu, gdzie Nu-rek natychmiast zatonął. Niestety straty były bardzo wysokie, gdyż zginęło 16 członków załogi (z 21) wraz z dowódcą okrętu chor. mar. Wincentym Tomasiewiczem. Siedemnastą ofiarą był obecny w trakcie nalotu na okręcie bosman kapitanatu portu wojennego Gdynia Witold Sierko.35

Równie tragiczny los spotkał dzielnie broniącego się Ma-zura. Przez cały czas nalotu okręt ostrzeliwał się z jedynego działa przeciwlotniczego Vickers 40 mm oraz podwójnego karabinu maszynowego Hotchkissa 13,2 mm jak również mało skutecznych 2 pojedynczych karabinów maszynowych Maxim. Dopiero pod koniec nalotu nad okrętem pojawił się feralny samolot, który zrzucił trzy bomby. Jedna z nich trafiła bezpośrednio w dziób odrywając go od reszty okrętu, druga wybuchła przy molo na wysokości działa nr 1 i 2 odrzucając okręt o dobre 75 metrów od mola – przez zerwane poszycie do wnętrza zaczęła wdzierać się woda. Dziób okrętu błyska-wicznie skrył się pod wodą, natomiast reszta okrętu wystawa-ła jeszcze ponad powierzchnię wody, lecz i ona powoli i nie-ubłaganie pogrążała się. Jednak i w tym tragicznym momen-cie okręt nie poddawał się i nadal bronił. Brodząc po kolana w wodzie zastępca dowódcy okrętu por. mar. Jacenty Marian Dehnel oraz artylerzysta mar. Wacław Armada do końca pro-wadzili ogień do nadlatujących maszyn z czynnego jeszcze działa 40 mm. Niestety straty na Mazurze były zatrważająco wysokie. Co prawda liczby poległych na Mazurze do dziś nie udało się dokładnie ustalić, a różne relacje podają od 25 do 50 zabitych, co stanowi odpowiednio od 32 do 65% całej załogi. Na sporządzonej przez Jerzego Pertka Liście strat osobowych Polskiej Marynarki Wojennej 1939–1945 figuruje 46 marynarzy

34 Kontrwywiad Marynarki Wojennej.35 Wszystkie straty osobowe za: Lista strat osobowych Polskiej Marynarki Wojen-nej 1939–1945, [w:] J. Pertek, Mała flota…, op. cit., s. 515–533, oraz Straty oso-bowe Gdyni w okresie II Wojny Światowej, http://www.2wojna.gdynia.pl/ (stan na dzień 27 iV 2009).

Page 27: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl27

numer 5 – lato 2009

i podoficerów poległych na Mazurze i wydaje się to najbliższe prawdzie. Stojący przy tym samym drewnianym molo co Nu-rek, holownik Wanda został zatopiony od wybuchu tej samej bomby. Na szczęście tym razem obeszło się bez ofiar, gdyż za-łoga już wcześniej opuściła pokład.

W trakcie nalotu basen portowy opuściły obie kanonierki oraz holowniki Smok, Lech i Żeglarz. Niestety i w tu nie obyło się bez ofiar. Od odłamków bomby lotniczej na kanonierce Ge-nerał Haller zmarli st. mar. Jan Dercz oraz st. mar. Sobczyński. Uszkodzony został również holownik Smok. Straty poniosły również jednostki cywilne. Przypuszczalnie od bomb tego dnia zatonęła łódź pilotowo-inspekcyjna Pilot II (11 BRT).

Nierozstrzygnięta pozostaje jednak kwestia zapalenia pa-rowca, co meldowali piloci z iV.(St)/LG 1.36 W porcie gdyńskim obecne były jedynie dwa polskie parowce Tczew (760 BRT) i Toruń (2018 BRT) oraz dwa neutralne – norweski Bjørnvik (812 BRT) oraz grecki Ioannis Carras (3527 BRT). Pewne jest, że obie polskie jednostki były uszkodzone jeszcze przed wojną i stały w stoczni, która zgodnie z wytycznymi nie była atako-wana przez lotników niemieckich. Pewne jest również, iż w trakcie nalotu z portu wyszedł statek pod neutralną flagą, co potwierdzają liczne relacje świadków. Niestety nie jest pewne, który z parowców. Z relacji ppor. mar. Mieczysława Wróblew-skiego oraz starszego marynarza Kazimierza Kasperka (obaj znajdowali się na pokładzie Rybitwy) wynika, iż minowiec około godz. 13 otrzymał rozkaz odprowadzenia greckiego statku przez pole minowe. W pobliżu Jastarni niebo zaroiło się od stukasów lecących w stronę Helu, wtedy też „Grek” zmienił gwałtownie kurs na wschód i ruszył prosto na Hel.37 Jednak pewne jest też, że 6 września Ioannis Carras został zatopio-ny przez PMW w charakterze statku blokującego wejście do portu gdyńskiego. Zatem z jakichś przyczyn statek musiałby zawrócić. Tymczasem zgodnie z danymi norweskimi Bjørnvik w momencie wybuchu wojny przebywał w Gdyni, gdzie pod-czas nalotu bombowego został uszkodzony. Jednak pomimo uszkodzeń zdołał wydostać się z zagrożonego obszaru.38 By jeszcze bardziej skomplikować całą sprawę według gdańskich gazet z września 1939 roku, norweski statek Bjørnvik został ostrzelany 3 września w Zatoce Gdańskiej przez… niemieckie ścigacze torpedowe!39 Być może wychodząc z portu Bjørnvik został faktycznie uszkodzony przez niemieckie bombowce a następnie spostrzeżony pod Helem przez niemieckich pilo-tów i zaklasyfikowany jako „wielki parowiec”. Sprawa ta jednak wymaga dalszych badań.

Krótko przed godz. 16 na okręty polskiej floty ze sztabu Morskiej Obrony Wybrzeża nadano radiogram Wykonać plan „Rurka”. W związku z tym około godz. 17 na redzie Gdyni zebra-ły się wszystkie okręty bojowe polskiej floty: Wicher, Gryf oraz

36 Warto również rozpatrzeć możliwość złego rozpoznania i przyjęcia dymu z komina za efekt trafienia bombą.37 Z. Boczkowski, Miny…, op. cit., s.31, Kazimierz Kasperek, Sprawozdanie [iPMS, MAR.A.ii.5/1d], k. 1.38 Norwegian Merchant Fleet 1939–1945, http://www.warsailors.com/singles-hips/bjornvik.html (stan na dzień 1 Xii 2008). Potwierdza to relacja Wacława Leszczyńskiego, który w swej książce pisał: po południu między nalotami odszedł jedyny handlowy statek pod norweską banderą i widziałem jak podążał w kierun-ku Helu. Wacław Leszczyński, Ludzie naszego morza. Kartki z kamiętnika, Century Publishing Co, Toronto 1981, s. 219.39 Korespondencja prywatna z Theo Dorgeistem z 20 sierpnia 2007 roku.

6 minowców wraz z 2 kanonierkami, na pokładzie kontrtorpe-dowca zaś odbyła się odprawa dowódców. Po je zakończeniu flotylla udała się w szyku bojowym w stronę Helu, gdzie była przewidziana koncentracja jednostek przed rozpoczęciem nocnej akcji stawiania min. Jednocześnie na podstawie wcześ-niejszego rozpoznania lotniczego, które donosiło o godz. 14 o opuszczaniu Gdyni przez polskie jednostki wojenne, dowódz-two Luftflotte 1 postanowiło przeprowadzić jeszcze jeden na-lot bombowy na Gdynię i ewentualne cele na Zatoce Puckiej. Wobec tego o godz. 17.25 do lotu bojowego poderwano 32 Ju 87B z iV.(St)/LG 1 w eskorcie 8 Bf 109e z i.(J)/LG 2.

Z perspektywy czasu decyzja o skoncentrowaniu polskiej floty w jednym miejscu za dnia, kiedy samoloty wroga mogły jeszcze swobodnie operować, wydaje się błędna. Pozostawie-nie Gryfa pod Mechelinkami pod osłoną baterii przeciwlotni-czych byłoby znacznie bezpieczniejsze dla tej najcenniejszej jednostki polskiej floty,40 gdyż impet niemieckich bombow-ców skoncentrowałby się na pozostałych jednostkach krą-żących na redzie Gdyni. Co więcej, niezrozumiałe wydaje się również niezaokrętowanie na Gryfie, na czas tej najważniejszej akcji PMW w czasie kampanii wrześniowej Dowódcy Floty kontradm. Józefa Michała Huberta Unruga, który osobiście powinien dowodzić całością akcji. Zatem wydaje się, że w du-żej mierze za niepowodzenie akcji „Rurka” odpowiada niedo-stateczne wyszkolenie taktyczne i błędne decyzje Dowódcy Floty (zob. mapa na s. 28).

Około godz. 18 rozpoczął się nalot na manewrujące okrę-ty polskie. Wśród wybuchów bomb oraz wściekle terkoczącej broni maszynowej, każdy z okrętów samodzielnie starał się unikać zrzucanych bomb oraz odgryzał się z broni przeciwlot-niczej. Szczególnie trudna była sytuacja Gryfa, który w rufo-wych komorach minowych przewoził przeszło 300 min, czyli ponad 33 tony ładunków wybuchowych! Gdyby choć jedna z bomb trafiła w rufę stawiacza min, okręt zostałby dosłownie zdmuchnięty z powierzchni morza, a i przebywające w pobliżu jednostki byłyby mocno zagrożone z powodu wybuchu troty-lu. Dlatego też dowódca Gryfa kmdr ppor. Stefan Kwiatkowski postanowił manewrować okrętem w pewnej odległości od reszty zespołu obawiając się niszczących skutków wybuchu w środku zespołu. Jednak huraganowe ataki niemieckich lot-ników na polski stawiacz min spowodowały, że właśnie ten okręt był najmocniej bombardowany z całej flotylli, wobec czego większość dowódców samoistnie poczęła zbliżać się do Gryfa, by ogniem swej broni przeciwlotniczej wspomóc sta-wiacz min w tej walce. Wysiłki polskich marynarzy przyniosły pewien efekt, gdyż kolejne fale nadlatujących stukasów zrzu-cały bomby z większych wysokości z widocznym respektem dla siły ognia polskiej floty.

Jednak nawet zmasowany ogień nie uchronił flotylli od strat. Już pod koniec nalotu dwie jednostki otrzymały bliskie – choć nie bezpośrednie – trafienia. Seria trzech bomb upadła obok minowca Mewa poważnie go uszkadzając. Jedna bomba wybuchła tuż przy lewej burcie zapalając magazyn farb oraz wybijając do nogi obsadę działa 75 mm, kolejna wybuchła po

40 Ponieważ Gryf w swych ładowniach przenosił około 300 min, od pełnej sprawności okrętu zależało powodzenie całej akcji „Rurka”.

Page 28: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl28

numer 5 – lato 2009

zderzeniu z lustrem wody na wysokości pomostu, masakrując przebywających tam oficerów i marynarzy. Straty w wyniku nalotu były olbrzymie – spośród 35 ludzi załogi, ranna bądź zabita została cała załoga pokładowa.41 Sam minowiec rów-nież został ciężko uszkodzony – wszystkie sterowe urządzenia elektryczne nie działały, a przez liczne przebicia kadłuba do-stawała się woda, któ®ą trzeba było stale wypompowywać.

Niestety dwie bomby wybuchły również blisko stawiacza min. Pierwsza feralna bomba wybuchła około 15 metrów od burty Gryfa na wysokości pomostu bojowego okrętu i raziła odłamkami przebywających na pokładzie członków załogi. Zginął dowódca okrętu kmdr ppor. Kwiatkowski oraz mar. Fe-liks Dutkiewicz, rannych było dalszych 17 członków załogi.42 Kolejna wybuchła za rufą okrętu uszkadzając ster elektryczny, telegraf maszynowy, żyrokompas oraz podnośniki minowe. Sterowanie okrętem było możliwe jedynie z rufowego awa-ryjnego stanowiska steru ręcznego. Od bliskich wybuchów i powstałych wstrząsów wiele min wyskoczyło z torów mino-wych. Wobec śmierci dotychczasowego dowódcy okrętu, do-

41 Polegli: ppor. mar. Zbigniew Roman Mielczarek (oficer wachtowy), mat Józef Rogalski, mat Józef Rutkowski, bosman Tadeusz Szuwarski, st. mar. Rafał Zalew-ski oraz nieznany z imienia i nazwiska marynarz. Ciężko rannych zostało kolej-nych 8 członków załogi, w tym pozostali dwaj oficerowie okrętu: dowódca kpt. mar. Wacław Antoni Lipkowski oraz pełniący funkcję oficera wachtowego bosm. pchor. Zbigniew Sokołowski. Spośród rannych marynarzy w późniejszym termi-nie zmarli w wyniku poniesionych obrażeń: mat Józef Cichy, mat Jan Czerniak oraz st. mar. Artur ejdowski.42 Po dwóch dniach, 3 września, wyniku odniesionych ran zmarli dwaj z nich – mar. Piotr Karpowicz oraz mar. Tadeusz Sobek; 27 września zaś zmarł mar. Ta-deusz Szlenuk.

wodzenie przejął kpt. kontr. mar. Wachtang Lomidze.43 W tym momencie nalot się zakończył. Jednym z pierwszych rozka-zów p.o. dowódcy było wyrzucenie za burtę wszystkich min z pokładu. Ta zaskakująca decyzja po dziś dzień budzi spore wątpliwości co do jej zasadności. Z jednej strony nie należy zapominać, że okręt został uszkodzony i miał niesprawny ster. W przypadku rychłego ataku lotniczego na okręt, prawdo-podobieństwo otrzymania bezpośredniego trafienia i unice-stwienia Gryfa niebezpiecznie rosło. Z pewnością doświadcze-nia pierwszego dnia wojny wzmagały strach przed ponownym nalotem, którego można się było spodziewać „lada moment”. Z drugiej strony wyrzucenie wszystkich min za burtę okrętu pozbawiało polską flotę możliwości wykonania podstawowe-go zadania jakie jej postawiono przed wojną – zablokowania za pomocą min Zatoki Gdańskiej i niedopuszczenia nieprzyja-ciela do ostrzeliwania Helu, który miał strategiczne znaczenie jako baza okrętów podwodnych. Pozbycie się nieuzbrojonych min skazywało polskie okręty na swoistą wegetację i od tego momentu jedynym zadaniem Dowódcy Floty była minimali-zacja strat wśród załóg.

Warto również zaznaczyć, że od bliskich wybuchów bomb uszkodzony został kuter Albatros – Hel.67 (25 BRT), który wraz z pozostałymi zmobilizowanymi kutrami rybackimi oraz okrętami-bazami OORP Gdynia i Gdańsk przechodził w czasie nalotu z Gdyni do portów na półwyspie helskim. Uszkodzoną

43 Był to Gruzin, jeden z dwóch przedwojennych oficerów kontraktowych w PMW. Często spotyka się pisownię Wiktor Łomidze, które jest spolszczoną wersją oryginalnego imienia i nazwiska.

© A.S. Bartelski (crolick)

Opracowanie własne na podstawie: M. Borowiak, op.cit., s. 40Kolorem ciemnoniebieskim oznaczono kurs kontrtorpedowca Wicher, niebieskim stawiacza min Gryf, zaś jasnoniebieskim pozostałych mniejszych jednostek polskich. Linią przerywaną podano orientacyjny kierunek nalotu niemieckich bombowców.Uwaga: sylwetki okrętów i samolotów nie są w skali. W przypadku jednostek morskich zachowano jednak proporcje względem poszczególnych okrętów.

Pierwsza bitwa powietrzno-morska drugiej wojny światowej

Page 29: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl29

numer 5 – lato 2009

i unieruchomioną w czasie bombardowania jednostkę wzięły na hol inne kutry i doprowadziły bezpiecznie na Hel.44

Straty niemieckiego lotnictwa w pierwszym dniu wojny nad wybrzeżem nie były duże. Podczas porannego bombar-dowania Pucka i Rumi, oprócz uszkodzenia od ognia artyle-rii przeciwlotniczej 1 Bf 110, nie było strat. Podobnie było w przypadku nalotu na Hel. Jednak najpoważniejszy przepro-wadzony tego dnia nalot na Gdynię, pociągnął za sobą utratę pierwszych maszyn. Zgodnie z raportami pilotów, w locie po-wrotnym obrona przeciwlotnicza dosięgła jednego Ju 87B z 7. Staffel (iii/StG 2). Była to maszyna oznakowana T6+KR (Nr 290), pilotowana przez Uffz. ernsta Kanzenbacha, zaś strzelcem był Gefr. Rohr. Po wypadku w okolicach Czernowicz45 maszyna doszczętnie spłonęła. Obaj lotnicy podjęli próbę przedar-cia się na niemiecką stronę frontu, podczas której – zgodnie z relacją Gefr. Rohra – Uffz. Kanzenbach zginął podczas strze-laniny z 3 polskimi żołnierzami na rowerach.46 Warto w tym miejscu przytoczyć dwa opisy, które najprawdopodobniej od-noszą się do zestrzelenia stukasa. Otóż, zgodnie z relacją pilo-tów MDLot., 4 września (czwartego!) pełniąc dyżur na lotnisku w Rumi mar pil. Stefan Czerwiński oraz szer. pil. Wacław Za-rudzki zestrzelili z wymontowanego z wodnosamolotu (R-Xiii G/hydro – 718) karabinu maszynowego Vickers wz. F, powra-cający nad ziemią bombowiec Ju 87. Maszyna przymusowo lądowała między Redą a Rekowem, gdzie zapadła się w bagni-sty grunt, a załoga trafiła do polskiej niewoli.47 W swej książce o Luftflotte I Krzysztof Janowicz podaje, iż w drodze powrotnej z Gdyni stukasy ostrzelały w locie koszącym z broni maszyno-wej lotnisko w Rumi, gdzie jedna maszyna została zestrzelona przez obronę przeciwlotniczą lotniska. Samolot miał lądować na bagnach między Redą i Rekowem, a załoga została wzięta do niewoli.48 Ponieważ 4 września nad Rumią i Gdynią nie ope-rowały żadne Ju 87, a maszyna niewątpliwie została strącona, z dużym prawdopodobieństwem można przyjąć, że zdarzenie opisywane przez obie powyższe relacje dotyczyły samolotu Uffz. Kanzenbacha. Zastanawia jedynie stwierdzenie o wzię-ciu do niewoli obu członków załogi, gdyż jeden lotnik zginął zastrzelony podczas ucieczki, a drugiemu udało się zbiec.49

W przypadku stukasów atakujących port wojenny nie było strat bezpośrednich lecz kilka maszyn zostało uszkodzonych, zaś jedna z nich (Nr 243) poważnie.50 Maszyna przeszła do lotu koszącego, podczas którego zahaczyła o wierzchołki drzew.

44 informacja podawana przez Bohdan Huras, Marek Twardowski, Księga stat-ków polskich 1918–1945, tom 4, Polnord–Oskar, Gdańsk 2002, s. 68 jest niepraw-dziwa, gdyż nie istniał kuter o oznaczeniu Hel.116.45 Nie jest jasne, jaką miejscowość mieli na myśli niemieccy lotnicy, gdyż ani na przedwojennych mapach niemieckich ani polskich Czernowicze nie figurują. Najprawdopodobniej jest to przekręcona nazwa jednej z polskich miejscowości. Możliwe, iż tajemnicze Czernowicze to Ciechocino leżące między Redą a Reko-wem.46 Wg danych z bazy Volksbund Deutsche Kriegsgräberfürsorge e. V, http://www.volksbund.de/ (stan na dzień 9 iii 2009) miejsce śmierci Kanzenbacha to Kartoszyn, leżący tuż przy granicy nad jeziorem Żarnowieckim.47 A. Olejko, Morski…, op. cit., s. 63.48 Jako ciekawostkę można dodać, iż w 1983 roku podczas prac melioracyjnych wrak stukasa został przypadkowo odnaleziony i wydobyty, a następnie pocięty na złom (sic!). Krzysztof Janowicz, Luftflotte I 1939, Miniatury Lotnicze 11, Kagero, Lublin 2002, s. 32.49 Najprawdopodobniej pilotów zestrzelonego nad Warszkowem Hs 126 błęd-nie ‘przypisano’ do tej właśnie maszyny.50 Niestety nie jest znana ani dokładna liczba uszkodzonych maszyn, ani roz-miary uszkodzeń.

Prawdopodobnie dlatego obrońcy uznali to zdarzenie za swój sukces – według kilku z nich pociski z kanonierek zestrzeliły je-den samolot, który spadł na Płycie Oksywskiej niedaleko starej latarni morskiej.51

Podczas tego samego nalotu doszło do tragicznej pomyłki. Otóż załogi dwóch Bf 110 z i./ZG 1 zauważyły niezidentyfiko-wany samolot nad Gdynią. W wyniku krótkiej walki powietrz-nej samolot został zestrzelony na zachód od Bitow (Bytów). Jednak zestrzeloną maszyną nie był polski samolot rozpo-znawczy lecz… niemiecki Henschel Hs 126 z 2.(H)/21 oznaczo-ny P2+MK. Załoga zestrzelonego samolotu Olt. Heinz Rehdanz (miał 4 kule w nodze) oraz Olt. Wilhelm Schmidt wyskoczyła na spadochronach i dostała się do niewoli. Niestety nie są zna-ne nazwiska „zwycięskich” pilotów. Zdarzenie to relacja por. piech. rez. Jana Handzlika (dowódcy 3 kompanii V Batalionu MBON), który podawał że pierwszego dnia wojny wywiązała się walka w powietrzu, w wyniku której został strącony nie-miecki samolot. Dwaj lotnicy zostali ranni i odstawiono ich do punktu sanitarnego, zaś całe zdarzenie miało miejsce w oko-licach Warszkowa, na granicy polsko-niemieckiej.52 Niezrozu-miałe wydaje się czemu niemieccy lotnicy podali jako miejsce walki Bitow (Bytów), które leży ponad 80 km na południowy-zachód od Warszkowa gdzie spadł samolot.

Podsumowując pierwszy dzień zmagań, dowódca 1 Mor-skiego Pułku Strzelców ppłk piech. Kazimierz Pruszkowski na-pisał, iż w nalotach nieprzyjaciel stracił tego dnia 3 samoloty. Pierwszy spadł koło cegielni Wejherowo i spalił się komplet-nie. We wraku maszyny odkryto zwęglone zwłoki dwóch pi-lotów. Drugi rozbił się na kolanie szosy w kierunku na Piaśnicę a lotników z tego samolotu przechwycił posterunkowy Jan Dula z Komisariatu Wejherowo (to z pewnością Olt. Rehdanz oraz Olt. Schmidt). Natomiast trzecia maszyna spadła w lasach między Puckiem a jez. Żarnowieckim (to najprawdopodobniej Ju 87B Kanzenbacha i Rohra).53

Były również meldunki o zestrzeleniu dalszych dwóch sa-molotów, z których jeden z uszkodzonymi sterami skierował się na Gdańsk, lecz zestrzelenie tych samolotów nie zostało potwierdzone.54 Najprawdopodobniej uszkodzoną maszyna był Bf 110C pilotowany przez Uffz. Weyanda, który lądował w Malzkowie (Malczkowo, na południowy wschód od Gdań-ska). Zgodnie z zapiskami dowódcy 2 MDAPl. obronie przeciw-lotniczej udało się zestrzelić dwa samoloty.55 Dane te w pełni zgadzają się z informacjami niemieckich Kriegstagebuchów.

Niestety nie jest jasne o jakiej maszynie mówi ppłk piech. Pruszkowski w kontekście samolotu rozbitego w Wejherowie. Ponieważ wrak maszyny został odkryty przez Polaków, z pew-nością została ona bądź zestrzelona, bądź lądowała awaryjnie. Żadna inna relacja nie podaje szczegółów o tym samolocie. Najprawdopodobniej była to kolejna maszyna z klucza roz-

51 J. Pertek, Wielkie dni…, op. cit., s. 61.52 Jan Handzlik, Udział mój w kampanii wrześniowej 1939 roku w obronie Wy-brzeża, [w:] Wacław Tym, Andrzej Rzepniewski, Gdynia 1939, Wydawnictwo Mor-skie, Gdańsk 1979, s. 428.53 Kazimierz Pruszkowski, Walki 1 Morskiego Pułku Strzelców na przedpolu Kępy Oksywskiej w okresie 1–10 września 1939 roku, [w:] W. Tym, A. Rzepniewski, Gdy-nia…, op. cit., s. 345 oraz 361.54 Wacław Tym, Lądowa obrona polskiego wybrzeża morskiego, cz. iii, Wojskowy Przegląd Historyczny 4/1957, s. 203.55 S. Jabłoński, Dzieje…, op. cit., k. 23.

Page 30: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl30

numer 5 – lato 2009

poznawczego przydzielonego dowództwu Grz. Sch. Abschn. Kdo. 1.56 Nie jest również prawdą jakoby tego dnia ii.(J)/186(T) utraciła w wieczornym ataku szturmowym zestrzelone 2 Bf 109e. W rzeczywistości eskadra nie wystartowała nawet do ataku.57

Po stronie polskiej straty również nie były znaczące. Nie-mieccy lotnicy zdołali zatopić 1 okręt artyleryjski (349 ton), 1 bazę nurków (110 ton), 1 holownik (55 ton) oraz uszkodzić stawiacz min (2085 ton) i wyeliminować z dalszej walki 1 mi-nowiec (186 ton). Pomimo niewielkiej skuteczności niemie-ckich nalotów, w wyniku splotu nieszczęśliwych okoliczności polska flota została pozbawiona – a raczej sama się pozbawiła – swojego głównego oręża w walce z Kriegsmarine: możliwo-ści postawienia wielkiej zagrody minowej odcinającej Zatokę Pucką od Zatoki Gdańskiej, uniemożliwiającej tym samym po-ruszanie się pancernika Schleswig-Holstein wewnątrz Zatoki Puckiej.

2 WRZeŚNiADrugi dzień wojny nie był tak pracowity dla niemieckich

lotników jak piątek 1 września, gdyż samoloty wykonały jedy-nie trzy naloty. Jako pierwsze zostały poderwane 32 Ju 87B iV.(St)/LG 1, w eskorcie Bf 109e z dwóch Staffel – i.(J)/LG 2 oraz ii.(J)/186(T), które o godz. 11 wystartowały celem zbombar-dowania portu wojennego w Gdyni oraz zaobserwowanej na wodach Zatoki Puckiej floty polskiej. Po półgodzinnym locie stukasy znalazły się w rejonie celu, gdzie się rozdzieliły – część bombowców ruszyła w stronę portu w Gdyni, a część rozpo-częła bombardowanie zaobserwowanych na wodach zatoki okrętów wojennych. Zgodnie z relacjami pilotów myśliwców, w wyniku ataków jeden z okrętów został zatopiony, a drugi za-czął bardzo mocno dymić. Po powrocie do baz na podstawie relacji pilotów przyjęto, iż 6 bomb trafiło i zatopiło stawiacz min Gryf lub kontrtorpedowiec Wicher.

Rzeczywistość była dramatycznie odmienna. Jak wiadomo rankiem 2 września zarówno Gryf, jak i Wicher, zostały unie-ruchomione w porcie wojennym na Helu, dlatego nie mogły być one celem ataku niemieckich lotników. Tymczasem na wodach Zatoki Puckiej operowały jedynie dwie kanonierki Komendant Piłsudski oraz Generał Haller oraz okręty-bazy Od-działu Kutrów Trałowych Gdańsk i Gdynia. Pierwszy z zespołów operował na linii Hel–Mechelinki, natomiast drugi w okolicach Jastarni. Wpierw, krótko po godz. 11, około 6–8 samolotów za-atakowało obie kanonierki, choć tylko jedna z maszyn zrzuciła bomby. Oba okręty odpowiedziały ogniem oraz rozpoczęły manewry wymijające, a wkrótce potem skierowały się do por-tu rybackiego Hel, gdzie dotarły już nie niepokojone.

Druga grupa jednostek została zaatakowana o godz. 11.32 przez 17 bombowców, które wpierw zaatakowały Gdynię sto-jącą na kotwicy w okolicach Mechelinek, a następnie Gdańsk

56 W tym miejscu warto zaznaczyć, że wg raportów niemieckich 3 września eskadra rozpoznawcza Grz. Sch. Abschn. Kdo. 1 dysponowała już tylko jednym samolotem: Erinnerungen an den Feldzug gegen Polen im Jahre 1939, [w:] W. Tym, A. Rzepniewski, Gdynia…, op. cit., s. 562.57 Korespondencja prywatna z Mariusem emmerlingiem z 2 maja 2007.

zakotwiczony w okolicach Babich Dołów.58 W czasie nalotu do burty Gdyni przycumowane były dwie jednostki: kuter trałowy T.159 oraz pozbawiony załogi kuter rybacki Kujawiak – Hel.11 (83 BRT). W pobliżu chodziły dwie zmobilizowane motorówki wycieczkowe Jaś i Małgosia. Zgodnie z relacją do-wódcy T.1 por. mar. rez. Andrzeja Cypriana Goebla pierwsza bomba detonowała z lewej strony dziobu Gdyni, druga tra-fiła w lewe skrzydło pomostu, a trzecia uderzyła w morze na wysokości mostka po prawej stronie dziobu. Fale wywołane eksplozją bomb spowodowały oderwanie się T.1 od Gdyni, która w tym czasie otrzymała kolejne bezpośrednie trafienie – tym razem w kotłownie, które spowodowało przełamanie się okrętu na pół.60 Pomimo uszkodzeń spowodowanych bli-skimi wybuchami bomb T.1 rozpoczął ratowanie rozbitków. Jednak działania te były utrudnione przez niemieckie stuka-sy wciąż bombardujące utrzymującą się na powierzchni rufę Gdyni i jednocześnie ostrzeliwujące rozbitków z broni maszy-nowej. Ostatecznie kuter zdołał podjąć z morza 15 marynarzy, z których aż 12 było rannych i skierował się w stronę Jastarni, skąd z kolei dla ratowania rozbitków wysłano kolejny kuter Aleksander – Hel 111. Kuter ten zdołał uratować 18 osób.61 Udział w akcji ratowniczej brał również kuter Anna – Kuź.44, ale liczba uratowanych przez nią rozbitków jest nieznana. Wraz z Gdynią na dno poszedł bezpośrednio trafiony bombą Kujawiak – Hel.11.

Po zatopieniu Gdyni, pojedynczy Ju 87B skierował się w stronę Gdańska, na który zrzucił 4 bomby. Jedna z bomb wy-buchła blisko burty, co spowodowało poluzowanie się nitów, w efekcie czego statek zaczął powoli nabierać wody. Podczas opuszczania statku na skutek nieszczęśliwego wypadku zginął starszy oficer por. mar. rez. Marian Müller. Z Gdańska uratowa-ła się szalupa z 11 ludźmi, która podczas dobijania do brze-gu została ostrzelana ogniem maszynowym przez niemiecki samolot, w efekcie czego dwóch rozbitków zostało rannych.62 Opuszczony przez załogę okręt dryfował swobodnie i dopiero 4 września został osadzony koło Mechelinek na dnie przez za-łogę wojskową. Zgodnie z dokumentacją niemiecką na dnie Zatoki Puckiej w pozycji 54°38’2 N/18°33’7 e oraz 54°38’5 N/18°32’7 e znajdują się wraki odpowiednio statku parowego oraz kutra. Pozycja zatopienia wskazuje, iż są to szczątki Gdyni oraz Kujawiaka.

Ponieważ papiery Oddziału Kutrów Trałowych poszły na dno razem z Gdynią, obecnie niemożliwe jest ustalenie do-kładnej liczby ofiar nalotu. Przypuszczalnie zginęło około 35 marynarzy, w tym dowódca wojskowy Gdyni por. mar. rez. Stanisław Kosko oraz mechanik okrętowy ppor. mar. rez. inż. Walerian Grzybowski, a także kapitan handlowej obsługi stat-ku ppor. mar. rez. Apolinary Jankiewicz oraz starszy mechanik

58 istnieje wiele rozbieżności co do miejsca przebywania obu jednostek. We-dług kolejnej wersji obie jednostki operowały w okolicy Jastarni, a jeszcze inna podaje że i Gdynia i Gdańsk były pod Mechelinkami.59 Był to zbudowany (lub przebudowany) w 1939 roku w Stoczni Marynarki Wojennej kuter typu MiR 20a przystosowany do trałowania min. Przed wojną PMW zbudowała przypuszczalnie 6 takich jednostki. Wszystkie we wrześniu 1939 roku były obsadzone załogami wojskowymi i wzięły udział w akcji bojowej pod Mrzezinem 16 września.60 Z. Boczkowski, Miny…, op. cit., s. 56.61 B. Huras, M. Twardowski, Księga…, op. cit., s. 69.62 W. Tym, Przygotowania…, op. cit., k. 110.

Page 31: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl31

numer 5 – lato 2009

ppor. mar. rez. Stefan Piasecki. Zgodnie z innymi przekazami liczba ofiar może być większa i wynosić ponad 70 ludzi.63

Na koniec relacji z zatopienia obu jednostek, warto zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze, należy podkreślić całko-wicie absurdalne rozpoznanie przeprowadzone przez lotni-ków z Luftwaffe, którzy pomylili 54-metrowe stateczki żeglugi przybrzeżnej z ponadstumetrowymi uzbrojonymi po zęby okrętami wojennymi. Należy się zastanowić, czy w przypad-ku dokumentów opisujących ten atak nie doszło do pewnych celowych przekłamań. Po drugie, należy rozpatrzyć kwestię bombardowania i ostrzeliwania rozbitków ogniem z karabi-nów maszynowych, co było niezgodne z iV Konwencją Haską dotyczącą praw i zwyczajów wojny lądowej z 18 października 1907 roku, a dokładniej Art. 22 i 23 pkt. c), oraz z X Konwencją Haską w sprawie zastosowania do wojny morskiej zasad kon-wencji genewskiej również z 18 października 1907, Art. 16.64 O ile bombardowanie resztek Gdyni i pływających rozbitków, można próbować tłumaczyć chęcią dobicia uszkodzonego okrętu, o tyle ostrzelanie łodzi z Gdańska jest dowodem na zbrodnię wojenną popełnioną przez niemieckich pilotów. Za ten czyn lotnik(–cy) Luftwaffe powinien(–ni) stanąć przed są-dem wojennym. Jednocześnie należy w pełni odrzucić twier-dzenia części polskich autorów jakoby atak na Gdynię i Gdańsk był bezprawny. Zarówno Gdynia, jak i Gdańsk, były okrętami PMW dowodzonymi przez oficerów Marynarki Wojennej i za takie należy je uważać. Fakt braku uzbrojenia na obu jednost-kach w najmniejszym stopniu nie zmienia postaci rzeczy.

Kolejny nalot miał miejsce po południu, gdy 11 Ju 87B z 4.(St)/186(T) o godz. 17.03 zaatakowały wyznaczone cele na cyplu helskim. Według relacji polskich nalot nastąpił o godz. 18.15, gdy 6 samolotów nadleciało od strony portu wojenne-go zrzucając bomby na terenie baterii cyplowej. Bomby by-ły jednak niecelne, gdyż wybuchły między wieżą kierowania ogniem a magazynem farb. Pozostałe 5 maszyn atakujących port wojenny również nie zanotowało żadnych sukcesów, je-dynie kilka bomb upadło w pobliżu szpitala. W nalocie śmierć poniosło 3 marynarzy, a kilkunastu odniosło rany.65 Polskie relacje przypisują również tego dnia sukcesy polskiej artylerii przeciwlotniczej. Zdaniem dowódcy 2 MDAPl. kpt. Wojcieszka 3 samoloty zostały trafione, a jeden z nich rzekomo trafiony dwukrotnie w skrzydło, na pełnych obrotach silnika, chcąc zapewne nabrać wysokości, wpadł w morze wraz z załogą, kilkaset metrów od brzegu. Zdaniem dowódcy 24/2 MDAPl por. mar. Wacława Zbigniewa Krzywca sukces ten winien być przypisany plutonowi dział kal. 40 mm na stanowiskach przy Szwedzkiej Górze ii/24 z 2 MDAPl. i był to pierwszy sukces arty-lerii przeciwlotniczej Hel.66 Zachowana dokumentacja niemie-cka nie potwierdza jednak utraty nad wybrzeżem żadnego Ju 87B tego dnia.

Ostatnie bombardowanie skierowane było przeciwko pol-skiej placówce na Westerplatte. Nalot odbył się w dwóch fa-lach. Wpierw o godz. 18 zaatakowały stukasy z ii/StG 2, a w

63 J. Miciński, Księga…, op. cit., s. 247.64 Więcej na ten temat w Stanisław Ordon, Kampania wrześniowa 1939 r. na mo-rzu w świetle prawa międzynarodowego, Wydawnictwo Morskie, Gdynia 1963.65 R. Witkowski, Hel…, op. cit., s. 226.66 J. Pertek, Mała flota…, op. cit., s. 66.

chwilę po nich 29 Ju 87B z iii/StG 2.67 Według zeznań lotników ii/StG 2 zniszczono bunkry wyposażone w karabiny maszyno-we w północno-zachodniej części Westerplatte, koszary oraz bunkier z amunicją. Natomiast samoloty z iii/StG 2 zniszczyły bunkry w części północno-wschodniej i budynek komendan-ta. Na drugą falę składały się samoloty He 111, które bombar-dowały teren placówki przy użyciu bomb zapalających. Za-daniem 3 He 111e z klucza sztabowego i/KG 1 oraz nieznanej liczby He 111H z i/KG 152 było wzniecenie jak największej licz-by pożarów.68 W rzeczywistości w wyniku ataku zniszczeniu uległa wartownia nr 5 trafiona bezpośrednio bombą o wadze 500 kg oraz koszary, które zostały trafione dwukrotnie. Uszko-dzeniu uległy wartownie nr 1, 2 i 4 oraz willa oficerska i kasyno podoficerskie. Zniszczone zostały porzucone przez obsługę moździerze Stokes-Brandt wz. 31 kal. 81 mm. efekt nalotu był piorunujący i wywarł na obrońcach straszliwe wrażenie.69 Co ciekawe, obrońcy Wojskowej Składnicy Tranzytowej w swych wspomnieniach pisali jedynie o bombardowaniu przez stuka-sy i żaden z nich nie wspomina o obrzucaniu bombami przez klasyczne bombowce. Dowódca załogi na Westerplatte mjr. Henryka Sucharskiego twierdził, iż nalot trwał z małą przerwą około 45 minut i brało w nim udział 47 maszyn (25 w pierw-szym nalocie oraz 22 w drugim).70 Faktycznie w pierwszej fa-li nalotów wzięło udział około 58 samolotów, ale nalot Ju 87 trwał zaledwie około 15 minut i dopiero po kilku minutach wznowiły je He 111, obrzucając półwysep bombami zapala-jącymi. Możliwe jest zatem, iż Polacy kolejne bombardowanie przyjęli jako dalszy ciąg bombardowania przez stukasy, bądź też bombardowanie przez He 111 było jedynie planowane, a w rzeczywistości nie miało miejsca, co jest jednak wątpliwe.

Przez cały dzień eskortę kolejnych wypraw bombo-wych zapewniały myśliwce Bf 109e z i.(J)/LG 2 oraz 6. Staffel ii.(J)/186(T). Bombowce otrzymały ochronę myśliwską, gdyż rozpoznanie lotnicze donosiło o dużej aktywności polskich myśliwców nad Gdynią (sic!). Warto również dodać, iż i.(J)/LG 2 straciła tego dnia w wyniku ognia artylerii przeciwlotniczej je-den myśliwiec Bf 109. Niestety, nie są jasne okoliczności tego zdarzenia, lecz nie można wykluczyć, iż padł on ofiarą ognia polskiej artylerii, gdyż tego dnia maszyny i.(J)/LG 2 operowały głównie nad wodami Zatoki Gdańskiej.

W przeciwieństwie do pierwszego dnia wojny, 2 września bardzo aktywne były niemieckie wodnosamoloty, które ata-kowały wybrane cele na wodach Zatoki Puckiej oraz na He-lu. Wpierw o godz. 5.30 trójka hydroplanów nadlatujących z kierunku Pillau zaatakowała ogniem maszynowym obie pa-trolujące Zatokę Pucką kanonierki. Ze względu na zbyt niski tor lotu nie mogły zrzucić bomb, dzięki czemu okręty wyszły bez szwanku. Po chwili patrolujące zatokę maszyny napotkały pięć polskich minowców przechodzących z Helu do Jastarni.

67 Niestety nie jest jasne ile maszyn z ii/StG 2 wzięło udział w nalocie. Dzień wcześniej Hel bombardowało 30 maszyn, jednak odliczając uszkodzony samo-lot Lt. Hamestera, daje to 29 dostępnych maszyn rankiem 2 września.68 Przypuszczalnie Westerplatte atakowało około 40 maszyn z i/KG 152.69 Vortal Westerplatte, http://www.westerplatte.com.pl/ (stan na dzień 12.Vii.2007).70 Henryk Sucharski, Przebieg działań na Westerplatte od 1 do 7 września 1939 roku, [w:] Zbigniew Flisowski, Westerplatte, Wydawnictwo MON, Warszawa 1989, s. 53.

Page 32: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl32

numer 5 – lato 2009

W wyniku ataku z broni maszynowej na Czajce zginął st. mar. Rudolf Hereta, a 3 marynarzy zostało rannych.71

Rankiem 2 września o godz. 9.35 okręt podwodny Ryś zo-stał zaatakowany przez dwa wodnosamoloty, które zrzuciły za rufą okrętu pięć bomb. Najprawdopodobniej były to maszyny Ar 196 z 5/B.Fl.Gr. 196.72 Przypuszczalnie samoloty przekazały meldunek o spostrzeżeniu okrętu podwodnego do bazy, gdyż wkrótce Ryś został zaatakowany bombami hydrostatycznymi przez Räumbooty.73

Wieczorem samoloty wroga ponownie dały o sobie znać obrońcom półwyspu. O godz. 20.20 rozpoczęły się powta-rzane systematyczne co 15–20 minut naloty pojedynczych wodnosamolotów z 2.(M)/Kü.Fl.Gr. 506 na półwysep helski. Taktyka ich polegała na nadlatywaniu od strony Rozewia kursem na cypel helski, gdzie z wysokości 300–500 metrów zrzucały bomby, a następnie schodząc nad wierzchołki drzew ostrzeliwały stanowiska polskie ogniem broni pokładowej. Niektóre z maszyn zrzucały bomby zapalające licząc na spo-wodowanie pożaru lasu. Ataki zakończono już 3 września o godz. 4.30. efekty – dla obu stron – były mizerne. Pomimo aż 27 nalotów wykonanych przez wodnosamoloty bateria cy-plowa nie została nawet uszkodzona, podobnie zresztą jak i baterie artylerii przeciwlotniczej. Nie poniesiono również strat w ludziach.

Natomiast mimo intensywnego ognia broni przeciwlot-niczej – zarówno z nkm, jak i dział 40 mm – nie zestrzelono żadnego samolotu nieprzyjaciela. Twierdzenie jakoby nkm nr 2 z baterii cyplowej obsługiwany przez mar. Cybulskiego oraz mar. Wawrzyniaka zestrzelił nad ranem o godz. 4.10 samolot, nie znajduje potwierdzenia w archiwaliach niemieckich.74 Na-tomiast zupełnie nieprawdopodobnie brzmią ustalenia kpt. Wojcieszka, który powołując się na anonimowego niemieckie-go dowódcę zajmującego Hel, twierdzi iż tej nocy zestrzelono aż 12 (sic!) maszyn.75 Bardziej prawdopodobne wydaje się, iż tej nocy naloty wykonało 12 wodnosamolotów niemieckich.

3 WRZeŚNiAJak pokazała przyszłość, niedziela 3 września okazała się

ostatnim dniem tak ciężkich bombardowań w całej kampanii. Przyczyną takiego stanu rzeczy było zatopienie obu najwięk-szych jednostek PMW, ale nie uprzedzajmy faktów.

Rankiem o godz. 6.30 nad Helem przeleciało kilka wod-nosamolotów z 3.(M)/KüFlGr 506 prowadząc rozpoznanie. Maszyny nadlatywały wzdłuż półwyspu od strony zatoki i po wykonaniu zadania nad portem wojennym Hel znalazły się nad polskimi hydroplanami zakotwiczonymi na Długiej Mie-liźnie. Polskie samoloty zostały ostrzelane ogniem broni ma-szynowej z wykorzystaniem amunicji przeciwpancernej tak, że pływaki zostały podziurawione jak sito, a wodnosamoloty potonęły. W wyniku nalotu uszkodzonych zostało 9 wodnosa-

71 Z. Boczkowski, Miny…, op. cit., s.50.72 Korespondencja prywatna z Theo Dorgeistem z 8 października 2007 roku.73 Aleksander Grochowski, Sprawozdanie z działalności okrętu od chwili wybu-chu wojny [iPiMS, MAR.A.ii.3/2A, k. 1].74 R. Witkowski, Hel…, op. cit., s. 227.75 M. Wojcieszek, O. de B., op. cit., k. 13.

molotów R-Xiii hydro. Z pogromu ocalało jedynie 5 maszyn76: jeden R-Xiii G/hydro (714) oraz nieatakowane ustawione w porcie i na lądzie samoloty szkolne (Nikol A-2, FBA-17 He2 (44), RWD-17W oraz R-Xiii bis/hydro 702).

Dwie godziny później do porannego nalotu na Hel, wy-startowało 11 stukasów z 4.(St)/186(T) w osłonie 4 Bf 109e z ii.(J)/186(T). Zadaniem niemieckich pilotów było atakowa-nie wszelkich polskich jednostek znajdujących się na północ-ny zachód od linii łączącej Zoppot (Sopot) z cyplem helskim oraz w obrębie 5 Mm od portu wojennego Hel. Specjalnie do tej misji pod maszyny podwieszono bomby SC 500 o wadze 500 kg. Nalot rozpoczął się około godz. 9. Już pierwsze bom-by zrzucone przez Ofw. Karla-Hermanna Liona trafiły Gryfa w okolicach rufy. Kolejne 3 wybuchły obok burty powodując oderwanie się okrętu od nabrzeża i uszkadzając prawą burtę tylnego pokładu. Wg raportów w porcie helskim zatopiono też „czarny okręt” o przybliżonej wyporności 600 ton. Po po-wrocie niemieccy lotnicy raportowali bardzo silny ogień prze-ciwlotniczy oraz utratę jednej maszyny i dwóch pilotów. Był to Ju 87B oznaczony J9+LM z załogą Uffz. Wilhelm Czuprina oraz Uffz. erich Meinhardt. Polskie relacje zgodnie podkreślają, iż niemieckie bombowce zrzuciły bomby z dużego pułapu, oba-wiając się wyraźnie zejść niżej z powodu silnego ostrzału.

Najsłabszym ogniwem polskiej obrony był Gryf, który po-zbawiony lewoburtowego Boforsa, zniszczonego w porannej potyczce z niemieckimi kontrtorpedowcami, mógł się bronić jedynie za pomocą mało skutecznych nkm Hotchkissa 13,2 mm oraz prawoburtowego działka 40 mm. Wybuch pierwszej bomby nie okazał się dla okrętu groźny, znacznie gorsze skutki spowodowały 3 pozostałe bomby, które rozluźniły poszycie, przez które poczęła wyciekać ropa ze zbiorników okrętowych. Doszło również do eksplozji amunicji przeciwlotniczej. Bomby spowodowały śmierć dwóch marynarzy: st. mar. Czesława Ku-jawskiego oraz st. mar. Macieja Baciora. W obawie przed wybu-chem amunicji 120 mm dowódca okrętu, kmdr por. Stanisław Hryniewiecki, nakazał zatopienie rufowych komór amunicyj-nych. Jednocześnie, ponieważ wskutek awarii pomp nie po-wiodły się próby gaszenia pożaru, wydano rozkaz opuszczenia okrętu.77

Raportowanym zatopionym „czarnym okrętem” najpraw-dopodobniej była wypalona Mewa, która zatonęła wskutek zerwania się cum.78 Poranny nalot okazał się częściowych suk-cesem Luftwaffe. Za cenę tylko jednego Ju 87B ciężko uszko-dzony został największy okręt polskiej floty Gryf.

W tym miejscu warto podkreślić pewną nieścisłość wystę-pującą w relacjach niemieckich. Otóż jeden z eskortujących myśliwców, Uffz. Herbert Kaiser, zaobserwował zestrzelenie 2 Ju 87 przez polską artylerię przeciwlotniczą, podczas gdy

76 Andrzej Celarek, Morski dywizjon lotniczy wspomnienia lotników, DJ, Gdańsk 2002, s. 137.77 Mariusz Borowiak, ORP Gryf, Biblioteka Magazynu Morza, Statki i Okrętu Nr 4, Magnum-X, Warszawa 2000, s. 47.78 Po ciężkich uszkodzeniach odniesionych w boju 1 września, minowiec został odholowany do portu na Helu i przycumowany do zachodniego molo w porcie wojennym. W trakcie porannej potyczki 3 września między polskimi i niemiecki-mi jednostkami, jeden z pocisków 127 mm z niemieckich kontrtorpedowców trafił Mewę na wysokości linii wodnej. Podczas nalotu pobliski wybuch bomby zerwał okręt z cum i do wnętrza minowca poprzez dziurę w burcie poczęła się wlewać strumieniami woda. W efekcie po nalocie Mewa spoczęła na dnie.

Page 33: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl33

numer 5 – lato 2009

Niemcy przyznają się do utraty jedynie jednej maszyny. Jed-nak opisy zestrzelenia obu samolotów są dość enigmatycz-ne. Dotychczas uważano, iż jeden z Ju 87B został zestrzelony podczas nalotu na Hel i spadł do wody w pobliżu portu.79 Jed-nocześnie w literaturze pokutowało twierdzenie, iż Jaskółka zestrzeliła w połowie września nieprzyjacielski bombowiec Ju 87. Zgodnie z relacją dowódcy Dyonu Minowców kmdr. ppor. Zbigniewa Boczkowskiego, rankiem 8 września otrzymał on rozkaz skierowania w okolice Mechelinek dwóch minowców, celem wydobycia z wody dwóch lotników niemieckich z ze-strzelonego samolotu. Do wykonania zadania zostały wyzna-czone Jaskółka oraz Rybitwa. Po pewnym czasie okręty dopły-nęły do wyznaczonego rejonu i powoli zataczając obszerne kręgi rozpoczęły poszukiwania. Po chwili z pomiędzy rozsia-nych po niebie chmur wypadł nagle od strony słońca samolot Ju 87, który rozpoczął nurkowanie wprost na okręt z wysoko-ści około 1000 metrów. Natychmiast otworzono ogień z kara-binów maszynowej, lecz te po oddaniu zaledwie kilkudziesię-ciu strzałów zacięły się. Na wysokości około 600 metrów pilot zwolnił bombę, która upadła za rufą z lewej burty w odległości blisko 80 metrów, eksplodując pod wodą i podnosząc potęż-ną fontannę. Jednak pomimo zrzucenia bomby samolot nie wychodził z lotu nurkowego i wkrótce na pełnym gazie zde-rzył się z powierzchnią wody w odległości 30 metrów za rufą okrętu. W momencie, gdy opadający samolot uderzył o dno na głębokości około 10 metrów rozległa się potężna detona-cja. Kadłub zadygotał na całej długości, rufa okrętu skoczyła w górę, a dziób minowca dał nura w wodę. Na dowód zestrzele-nia samolotu z wody wyłowiono rękawicę lotniczą i kamizelkę ratunkową.80

Do tej pory jednak nie można było precyzyjnie ustalić daty zestrzelenia, ponieważ poszczególne relacje różniły się co do umiejscowienia w czasie całego zdarzenia – dowódca Jaskółki kpt. mar. Tadeusz Adam Borysiewicz twierdził, iż w poszuki-waniach brała udział cała trójka minowców, a cała akcja mia-ła miejsce 7 września.81 Żeby dodatkowo skomplikować całą kwestię, kucharz na Jaskółce mat Władysław Urbaniak pisał, że minowiec zestrzelił samolot 3 września podczas przejścia okrę-tu razem z Rybitwą z Jastarni do Gdyni.82 Co więcej, relację tego ostatniego potwierdza kmdr ppor. Tym, pisząc, że 3 września strącono 2, względnie 3 samoloty, z czego jeden zestrzelony bombowiec bombardował minowce.83 Ponadto, zarówno 7, jak i 8 września, nad zatoką nie operowały żadne niemieckie bombowce, a ponieważ zestrzelenie Ju 87 jest absolutnie pew-ne (pobrane z wody resztki), zatem wszystko wskazuje na to, iż Jaskółka w rzeczywistości zestrzeliła stukasa Czupriny i Me-inhardta 3 września. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że lotnicy otrzymali tego dnia rozkaz atakowania nie tylko portu na Helu, ale również jakichkolwiek polskich okrętów na NW od linii Sopot–południowy cypel Helu, co „usprawiedliwiałoby” atak samotnego Ju 87 na polski minowiec.

79 R. Witkowski, Hel…, op. cit., s. 236.80 Z. Boczkowski, Miny…, op. cit., s.63–68.81 Tadeusz Borysiewicz, Przebieg działań bojowych ORP Jaskółka, [w:] R. Witkow-ski, Ostatnia…, op. cit., s. 97.82 Władysław Urbaniak, Pamiętnik wojenny z walk na Helu, [w:] R. Witkowski, Ostatnia…, op. cit., s. 107.83 W Tym, Przygotowania…, op. cit., k. 112.

Kwestia zestrzelenia drugiego samolotu jest równie tajem-nicza. Strącenie samolotu w okolicach Pucka potwierdzają trzy niezależne relacje polskich oficerów oraz wspominany już Uffz. Kaiser. Pierwsza z relacji została sporządzona przez ofi-cera sygnałowego Dyonu Okrętów Podwodnych i uczestnika obrony Gdyni i Helu ppor. mar. Jerzego Karola Stanisława Ko-ziołkowskiego, który pisał Jeden samolot lądował za Puckiem – załoga została zabita natychmiast po wyjściu z samolotu przez miejscowa ludność (sic! – przyp. autora), samolot spalony.84 Na-tomiast kpt. rez. piech. Ludwik Synowiec (kwatermistrz oddzia-łu ochotniczego LOWyb.) w swoim sprawozdaniu pisał: Tegoż dnia (3 września – przyp. autor) patrol powracający z przedpola zauważył nadlatujący bardzo nisko z kierunku Gdyni samolot, widocznie już uszkodzony, który zestrzelono [spadł] w lesie. Pilo-ta mimo dłuższych poszukiwań nie zdołano ująć. Tegoż samego dnia samolot został przyholowany do Pucka.85 Ostatnią relację złożył już wspominany kmdr ppor. Tym, który pisał iż Jeden z nich (strąconych samolotów – przyp. autora) spadł w lasach na zachód od Redy.86 Zatem z pewnością Niemcy podczas tego nalotu utracili oprócz maszyny Czupriny i Meinhardta ko-lejny samolot. Najprawdopodobniej była to jedna z maszyn pomocniczych (rozpoznawcza?), której zestrzelenie zaobser-wował Uffz. Kaiser. Otwartą kwestią pozostaje ustalenie typu zestrzelonej maszyny oraz los załogi. Możliwe, że faktycznie została ona zabita przez miejscową ludność, przez co patrol nie był w stanie odnaleźć załogi. Szalenie interesująca wydaje się być również informacja dotycząca przyholowania do Pu-cka samolotu. Być może wrak samolotu ściągnięto za pomocą ciężarówek lub innego ciężkiego sprzętu i przewieziono do Pucka by tam dokonać oględzin jego konstrukcji. Kwestia ta wymaga dalszych badań.

Kolejny nalot miał miejsce o godz. 15.10, gdy 10 Ju 87B miało za zadanie zatopić kontrtorpedowiec Wicher. Jedno-cześnie samoloty miały zaatakować baterię cyplową oraz dobić uszkodzonego Gryfa. Tym razem zdając sobie sprawę z silnej obrony przeciwlotniczej portu, Niemcy postanowili zaatakować Wichra przy pomocy manewru taktycznego. Gdy większość samolotów krążyła na dużej wysokości szykując się do ataku na Gryfa, klucz stukasów nadleciał od strony półwy-spu lecąc tuż nad wierzchołkami drzew tak, że w momencie, gdy pojawił się nad portem polscy artylerzyści, nie mieli już czasu na skierowanie broni na niespodziewanie pojawiające się znad lądu maszyny. Manewr udał się w pełni, gdyż Ju 87B dowodzony przez Olt. Hansa Rummela umiejscowił w dzio-bie Wichra jedną bombę ćwierćtonową, która rozdarła dziób aż do wysokości pomostu. Druga maszyna dowodzona przez wspomnianego już Ofw. Liona trafiła w prawą burtę Wichra bombą SC 50, rozdzierając poszycie okrętu. Ostatni stukas (niestety nie jest znane nazwisko pilota) ugodził nieszczęsny okręt kolejnymi dwiema bombami 50-kilogramowymi w śród-okręcie.87 Stojący przy nabrzeżu południowym okręt powoli

84 J. Koziołkowski, Załącznik do zeszytu ewidencyjnego – Meldunki o znanych działaniach wojennych [iPMS, MAR.A.ii.5/1a], k. 3.85 Ludwik Synowiec, List z końca 1959 r., [w:] W. Tym, A. Rzepniewski, Gdynia…, op. cit., s. 621.86 W Tym, Przygotowania…, op. cit., k. 112.87 R. Witkowski, Hel…, op. cit., s. 234.

Page 34: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl34

numer 5 – lato 2009

przechylał się na prawą burtę i ostatecznie osiadł na dnie. Za-tonięcie Wichra stało się faktem.

W czasie gdy ginął Wicher, niemieccy lotnicy rozpoczęli ataki na płonącego Gryfa. Już pierwsza bomba ćwierćtonowa ugodziła w śródokręcie okrętu po lewej burcie. Zamilkły nkmy oraz ostatni Bofors. Dwie kolejne bomby ugodziły w stojący obok 5000-tonowy dok. Jedna z jego ścian bocznych zosta-ła zmieciona podmuchem eksplozji i uderzyła w stojącego obok Gryfa, powodując kolejne pęknięcia poszycia kadłuba i powolne tonięcie stawiacza. Jednak mimo ciężkich ciosów jakie otrzymał, Gryf wciąż utrzymywał się na wodzie. W wyniku nalotu straty na okrętach ograniczyły się jedynie do zmarłe-go sygnalisty st. mar. edwarda Kwiatkowskiego oraz 5 ciężko rannych marynarzy i podoficerów oraz 1 oficera – wszyscy z załogi kontrtorpedowca. Najprawdopodobniej podczas te-go nalotu zatonęła również motorówka broni podwodnej M.8 (często mylnie podawana jako MB), choć nie są znane bliższe szczegóły tego zdarzenia.

Najwyraźniej palący się Gryf wciąż wzbudzał niepokój nie-mieckiego dowództwa, gdyż o godz. 17.25 nad Helem pojawi-ło się 8 wodnosamolotów He 59 z 3.(M)/KüFlGr 706, które go zaatakowały. i tym razem okręt został bezpośrednio trafiony – 10 bomb SC 50 dopełniło jego los. Okręt przechylił się na prawą burtę i osiadł stępką na dnie. Pożar trawił okręt jeszcze przez dwa dni, a chmura dymu była widoczna aż z Jastarni.88 Przypuszczalnie jeszcze w trakcie tego nalotu lotnicy niemiec-cy zaatakowali zakotwiczony w Jamie Kuźnickiej były torpe-dowiec Podhalanin.89 Najprawdopodobniej Niemcy w nalocie nie utracili żadnego samolotu, choć jeden z nich z powodu problemów z silnikiem nie powrócił do bazy i został uznany za zaginiony. Jednak następnego dnia „zguba” się odnalazła i uszkodzony hydroplan odholowano do bazy.

W tym samym czasie 4 He 59 z 3.(M)/KüFlGr 506 o godz. 16 zaatakowały jednostki stojące w porcie rybackim. Jedna z bomb SC 250 uderzyła w bezpośredniej bliskości w molo, przy którym stała kanonierka Generał Haller, zrywając jej poszycie. Jednak okręt nie zatonął i jedynie się przechylił na prawą bur-tę. Na okręcie poległ st. mar. Jan Krawczyk, a załoga ratująca się ucieczką do wody została ostrzelana z broni pokładowej. Od wybuchających bomb zdemolowana została również ba-teria przeciwdesantowa 75 mm, której obsługę siła podmuchu wrzuciła do wody.90 Oprócz kanonierki w nalocie ucierpiały inne jednostki w porcie rybackim. Były to trzy barki pogłębia-jące port na Helu. Dwie z nich to należące do belgijskiej firmy Ackermans & van Haaren S.A. entreprise Antwerpen Zwst. Var-sovie (441 BRT) oraz Gornichen II (175 BRT). Natomiast trzecią z jednostek była duńska Passepartout (293 BRT). Po kapitulacji Helu, wszystkie trzy jednostki wpadły uszkodzone w ręce nie-mieckie. Natomiast Generał Haller zatonął dopiero 6 września w wyniku nalotu wodnosamolotów z 3.(M)/KüFlGr 506. Jedna z bomb wybuchła obok okrętu, co spowodowało przełamanie się Generała Hallera pod linią wodną, w wyniku czego kano-nierka została ostatecznie zniszczona.

88 M. Borowiak, Gryf…, op. cit., s. 48.89 Korespondencja prywatna z Theo Dorgeistem z 27 maja 2008 roku.90 R. Witkowski, Hel…, op. cit., s. 236.

Wraz z zatopieniem Wichra i Gryfa, zakończyła się pierwsza faza walk powietrznych nad wybrzeżem. Niemcy wyelimino-wali dwie największe i najsilniejsze jednostki polskiej floty, wobec czego wycofali z obszaru walk przeważającą część swoich bombowców, pozostawiając nad wybrzeżem jedy-nie eskadrę 4.(St)/186(T). Zniszczenie Wichra oraz Gryfa nie tylko całkowicie przekreśliło możliwość ofensywnego wyko-rzystania jednostek nawodnych PMW, ale również poważnie osłabiło potencjał ogniowy obrony przeciwlotniczej oraz ar-tylerii nadbrzeżnej. Dzień 3 września okazał się dniem klęski dla polskich marynarzy, gdyż obrona przeciwlotnicza Helu dopuściła do zniszczenia obu największych jednostek polskiej floty. W rezultacie nalotów działalność polskich jednostek na-wodnych została ograniczona zaledwie do bazujących w Ja-starni trzech minowców, gdyż dwa pozostałe (Czapla i Żuraw) nie były w pełni gotowości bojowej,91 Mewa zaś została wy-eliminowana z dalszych działań bojowych w wyniku działań nieprzyjaciela.

4–10 WRZeŚNiAPrzez cały okres od zatopienia największych okrętów pol-

skiej floty (3 września) do rozpoczęcia natarcia na pozycje pol-skie na Kępie Oksywskiej (11 września) niemieckie lotnictwo bombowe nie przeprowadzało żadnych nalotów. Nad wybrze-żem latały jedynie wodnosamoloty oraz samoloty rozpoznaw-cze poszukujące polskich okrętów podwodnych oraz przepro-wadzające rozpoznanie polskich pozycji, czasami zrzucając bomby mniejszego wagomiaru. Niestety relacje obrońców Gdyni i Kępy Oksywskiej są bardzo skąpe, jeśli chodzi o opis nalotów na polskie pozycje. Należy zatem przyjąć, iż naloty te nie były przeprowadzane zbyt często, o czym świadczą zapi-ski dowódcy 2 MDAPl., z których wynika, że hydroplany nie-mieckie za dnia pojawiały się nad Helem rzadko trzymając się z dala od stanowisk artylerii przeciwlotniczej. Jedynie po za-padnięciu zmroku samoloty schodziły niżej, prowadząc ogień do wybranych celów.

Jednak polskie okręty podwodne były nieustanie tropione przez niemieckie wodnosamoloty. Rankiem 4 września nie-przyjacielskie maszyny ponownie dały się we znaki załodze Rysia. Tym razem polowanie na polski okręt podwodny rozpo-częło o godz. 5.45, kiedy niezauważony samolot zrzucił trzy bomby na zanurzony okręt. Dowódca okrętu kmdr ppor. Alek-sander Grochowski próbował zmylić pogoń za pomocą zwięk-szenia głębokości oraz zmiany prędkości i kursu. Jednak ropa wyciekająca z nieszczelnych zbiorników zdradzała miejsce przebywania okrętu. Dlatego też następne bombardowania miały miejsce o godz. 5.55 oraz 6.05, gdy ponownie na okręt spadło 16 bomb. Wobec tego kmdr ppor. Grochowski wbrew rozkazom zdecydował się wycofać z rejonu dozorowania i wpłynąć do portu wojennego Hel, by usunąć uszkodzenia, a zwłaszcza naprawić nieszczelne zbiorniki. Ponieważ jednak okręt nie otrzymał zgody na wejście do portu, Ryś położył się

91 Przyczyną tego stanu rzeczy było przejęcie tuż przed wybuchem wojny obu jednostek prosto ze stoczni bez niezbędnych prób. Ponadto obu okrętach wy-stępowały notoryczne kłopoty z maszynką sterową. Również załogi nie przeszły niezbędnych praktyk i nie były dostatecznie obeznane z okrętami.

Page 35: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl35

numer 5 – lato 2009

na dnie na głębokości 37 metrów obok latarni Jastarnia. Tam też został odkryty przez dwa niemieckie wodnosamoloty, któ-re o godz. 16.30 zrzuciły na okręt kolejne 8 bomb, które były dość celne, gdyż odłamki bomb opadły na pokład, na szczęś-cie nie wyrządzając żadnych szkód.92

Bombardowania nad Helem ponowiono dopiero w nocy z 4 na 5 września, gdy niemieckie wodnosamoloty przepro-wadziły naloty pojedynczymi samolotami, zrzucając bomby zapalające, które jak się później okazało w 80% były niewybu-chami.93 Następnej nocy podobne naloty powtórzyły się.

Zgodnie z relacją dowódcy XXXi baterii nadbrzeżnej kpt. mar. Zbigniewa Przybyszewskiego, 5 września o świcie w cza-sie przelotu samolotów nad baterią cyplową jeden z nich zo-stał zestrzelony, prawdopodobnie przez nkm, którego karabi-nowym był mar. Cybulski, a ładowniczym mar. Wawrzyniak. Samolot spadł do morza w odległości 1000 m od łazienek i zatonął z całą załogą.94 Zestrzelenie to nie znajduje potwier-dzenia w źródłach niemieckich, gdyż zarówno 4 jak i 5 wrześ-nia niemieckie lotnictwo nie zanotowało żadnych strat, zatem samolot ten mógł być co najwyżej uszkodzony.

Rankiem 6 września o godz. 4.20 trzy pojedyncze samoloty nadleciały z zachodu i z wysokości 1000 metrów zaatakowały stanowisko plutonu baterii półstałej iii/24 (2 MDAPl.). Jeden z nich został trafiony pociskiem 40 mm, lecz nim spadł do morza zdążył wyrzucić swoje bomby które spadły w pobliżu stanowiska plutonu. Wybuch bomb zabił 3 marynarzy (byli to: mar. Leon Bizewski, mar. Antoni Faust oraz mar. Wiktor Hebel) i ciężko raniły dalszych pięciu oraz poważnie uszkodził jedno z dział.95 Warto w tym miejscu zaznaczyć, iż kpt. Wojcieszek umiejscawia to wydarzenie pod datą 7 września, jednak rela-cje innych świadków tego ataku jednoznacznie wskazują jako właściwą datę 6 września.96 Jest jeszcze jeden – bardzo prze-konywujący – dowód świadczący o tym, iż nalot miał miejsce 6 września. Otóż zgodnie z raportami dowództwa Luftwaffe (Oberkommando der Luftwaffe) rankiem 6 września między godz. 4 a 4.20 został zestrzelony przez artylerię przeciwlotni-czą He 59D (M7+XL, Nr 2000), który rozbił się 200 m na połu-dnie od portu wojennego Hel. Cała załoga w składzie Lt.z.See Münscher, Uffz. Karl Bäcker, Uffz. Fuchs oraz Uffz. Mux ponio-sła śmierć na miejscu.97

Jeszcze tego samego dnia wieczorem około godz. 21 nad cyplem wzdłuż półwyspu przeleciał na małej wysokości wod-nosamolot z zapalonymi światłami pozycyjnymi, kierując się z zachodu na wschód. Z chwilą, gdy maszyna znalazła się nad stanowiskiem 21/2 MDAPl., została ostrzelana z karabinu ma-szynowego przez dowódcę baterii kpt. Dziubińskiego. Serie pocisków były trafne, gdyż po chwili zamilkły silniki i samo-lot runął do morza na wschód od cypla. Wysłany motorówką patrol przywiózł wyłowiony z wody niezbędnik z blachy cyn-

92 A. Grochowski, Sprawozdanie…, op. cit., k. 2–3.93 M. Wojcieszek, O. de B., op. cit., k. 15.94 Zbigniew Przybyszewski, Opis działań baterii artylerii im. H. Laskowskiego w czasie obrony Helu we wrześniu 1939 roku [CAW, ii/3/8, k. 6]. Co ciekawe kpt. Woj-cieszek zdarzenie to umiejscawia pod datą 4 września o godz. 4.30.95 Ibidem.96 J. Pertek, Mała flota…, op. cit., s. 67–68.97 Flugzeugverluste am 6.9.1939 (Nach Meldungen Lw.F.Stb., Lfl.1, Lfl.2, Gen.d.Lw.b.Ob.d.M.), fotokopia w posiadaniu autora, k. 1.

kowej, zawierający butelkę koniaku, dwie paczki papierosów oraz notes ze współrzędnymi, jak również skórzaną rękawicę, oderwany od kombinezonu kołnierz futrzany oraz fragment skrzydła z numerem ewidencyjnym.98 Choć „dowody rze-czowe” niezbicie świadczą o zestrzeleniu nieprzyjacielskiego samolotu nie jest pewne, czy dotyczą one samolotu zestrze-lonego o poranku, czy też całkiem innej maszyny zniszczonej wieczorem. Niemieckie materiały źródłowe nie potwierdzają zniszczenia żadnego wodnosamolotu nocą 6 września. istnie-je zatem prawdopodobieństwo, że maszyna została jedynie uszkodzona, a zebrane przez motorówkę resztki pochodziły z maszyny Lt. Münschera. Nie można również wykluczyć, iż tego dnia zestrzelono dwa różne hydroplany lub też, że kpt. Dziubińskiego zawiodła pamięć i motorówka została wysłana o poranku, a nie jak pisał, wieczorem.

Tego samego dnia po raz pierwszy rozpoczęły loty bojo-we samoloty MDLot. Wpierw z rozkazami do Naczelnego Do-wództwa miał wystartować R-Xiii G (718) pilotowany przez mata pil. Czerwińskiego. Niestety zaraz po starcie maszyna została ostrzelana, w wyniku czego pilot został ranny, a ma-szyna uszkodzona i zmuszona do lądowania.99 Tej samej nocy, 6 września o godz. 21.30, do lotu bojowego wystartował R-Xiii G/hydro (714), pilotowany przez por. mar. pil. Józefa Rudzkie-go z por. mar. obs. Zdzisławem Karolem Juszczakiewiczem jako obserwatorem. Zadaniem załogi wodnosamolotu było przeprowadzenie rozpoznania ruchu nieprzyjacielskich jed-nostek w obrębie Zatoki Puckiej i Gdańskiej. Liczono, iż jasna, księżycowa, bezchmurna noc ułatwi określenie ruchów okrę-tów niemieckich prowadzących blokadę Helu.100 Po wykona-niu okrążenia nad Zatoką Pucką, pilot skierował samolot w stronę Zatoki Gdańskiej oraz przeleciał w okolicach przedpola Gdyni oraz walczącego wciąż Westerplatte. W trakcie lotu nie napotkano nieprzyjacielskich maszyn ani obrony przeciwlot-niczej. Po dwóch godzinach samolot wodował o godz. 23.30 w pobliżu Helu.101

Ponieważ wyniki rozpoznania były pomyślne, następnej nocy postanowiono przeprowadzić kolejny lot. Tym razem jednak załodze postawiono inne zadania. Po pierwsze mia-no rozpoznać baseny portu gdańskiego oraz ustalić pozycję bazowania okrętu liniowego Schleswig-Holstein.102 Rzeko-

98 ignacy Dziubiński, Walka z okupantem hitlerowskim na placówce RU Hel, [w:] R. Witkowski, Ostatnia…, op. cit., s. 182.99 Olejko podaje, że maszynę zestrzelili Niemcy [A. Olejko, Morski…, op. cit., s. 63], jednak ponieważ maszyna został później wyremontowana i jeszcze raz wy-korzystana oznacza to, że samolot spadł na terenie opanowanym przez Wojsko Polskie. Zatem najprawdopodobniej samolot został strącony przez… polską piechotę. Jest to tym bardziej możliwe, że w swej relacji ppor. rez. pil. Jereczek podaje, że były przypadki ostrzelania własnych samolotów R-Xiii i RWD-13 (e. Jereczek, Spostrzeżenia…, [w:] W. Tym, A. Rzepniewski, Kępa…, op. cit., s.85).100 Andrzej Morgała, Samoloty w polskim lotnictwie morskim, Wydawnictwo Komunikacji i Łączności, Warszawa 1985, s. 80.101 istnieją pewne rozbieżności co do godziny lądowania samolotu. Zarówno Morgała, jak i Olejko, zgodnie podają godzinę startu lotu (21.30) oraz długość pokonanej trasy (280 km), natomiast podają różną godzinę wodowania bądź o godz. 22.30 bądź o 23.30. Przyjmując za prawdziwy fakt, że samolot przele-ciał 280 km oraz znając prędkość przelotową Lublina R-Xiii G/hydro (około 155 km/h) pewne jest, że lot musiał trwać co najmniej około 2 godzin. By dodatkowo skomplikować sytuację, Rozwadowski podaje w swej książce, iż start miał miej-sce 5 września o godz. 2.30, a lądowanie koło Juraty o godz. 4.35 [Jerzy Rozwa-dowski, Morski Dywizjon Lotniczy 1918–1939, Sigma Press, Albany 1973, s. 22].102 Być może było to przygotowanie do ewentualnego nalotu na pancernik. Warto podkreślić, iż istniały takie plany. W depeszy z 8 września z godz. 11.50

Page 36: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl36

numer 5 – lato 2009

mo piloci otrzymali również rozkaz zbombardowania okrętu bombami o wadze 12,5 kg. Rozkaz ten wydaje się co najmniej wątpliwy, o czym była już uprzednio mowa. O drugim z zadań niestety polscy autorzy milczą. Jednak z mapy zamieszczonej w książce Morgały zdecydowanie wynika, iż wodnosamolot nie wykonywał jak poprzednio rozpoznania w Zatoce Puckiej ani podejść do Gdyni i Helu, lecz skierował się daleko w głąb Zatoki Gdańskiej. Najprawdopodobniej samolot dokonywał rozpoznania dalekich linii blokady.

Wieczorem około godz. 21.30 hydroplan ponownie wystar-tował do lotu z tą samą załogą. Obciążony samolot długo nie mógł poderwać się od powierzchni wody i dopiero po dłuż-szym czasie oderwał się od lustra wody i powoli nabierając wysokości skierował się nad otwarte wody Zatoki Gdańskiej, gdzie miał przeprowadzić pierwsze z wyznaczonych zadań. Po kilkudziesięciu minutach, samolot nadleciał nad kanał wej-ściowy do Neufahrwasser (Nowy Port), gdzie spodziewano się odnaleźć kotwiczący okręt liniowy Schleswig-Holstein. Tym-czasem, zgodnie z relacją pilotów, w przypuszczalnym miejscu postoju okrętu nie było.103 Jednakże, nie znajduje to potwier-dzenia w dokumentach niemieckich. Zgodnie z Kriegstagebu-chem pancernika w nocy z 7 na 8 września kotwiczył on przy nabrzeżu składów drewna, naprzeciwko ówczesnego Dworca Wiślanego – w dotychczasowym miejscu postoju 104 Zatem albo polscy piloci nie dostrzegli bryły pancernika, bądź też szukali okrętu w złym miejscu, bądź też… w ogóle ich tam nie było, o czym za chwilę. Niemniej jednak dziwi możliwość nie-dostrzeżenia 130-metrowej jednostki w kanałach portowych w jasną i bezchmurną noc. Dalsze wydarzenia lotu tak rela-cjonował por. mar. pil. Rudzki oraz por. mar. obs. Juszczakie-wicz: Będąc już na wysokości około 400 metrów zauważyliśmy w rejonie obecnej ulicy Grunwaldzkiej w Gdańsku duże skupisko świateł, jak gdyby pochodni. Tam skierowałem wodnosamolot i gdy byliśmy nad celem, obserwator jednym ruchem zrzucił cały ładunek. […] wszystkie bomby poszły w dół, wybuchając wśród ciżby rozradowanych hitlerowców. Następnie maszyna na peł-nych już obrotach wykonała ciasny skręt i ponownie zeszła nisko nad ulice przechylając się na skrzydło tak, aby obserwator miał możność otwarcia ognia z broni maszynowej. […] Zabici i ranni zasłali momentalnie ulicę, dziesiątki i setki osób w szalonej pani-ce dusiły się i deptały w bramach domów, szukając schronienia przed deszczem polskich kul, siekących spod klosza nieba.105 Po zakończeniu zadania samolot wodował w okolicach Helu o godz. 23.45 po 2 godzinach i 15 minutach lotu.106

W dotychczasowej literaturze polscy autorzy bezkrytycz-

Dowódca Floty adm. Unrug pisał do Naczelnego Wodza Pancernik Schleswig-Holstein bombardował Gdynię Port i odcinek… Koniecznie należy zniszczyć go przez lotnictwo (podkreślenie – A.B.) oraz podano dokładne miejsce postoju pancernika (sic!). Jeszcze 14 września Dowódca Floty zapytywał Czy lotnictwo może zniszczyć Schleswig-Holstein [Polskie Siły Zbrojne…, op. cit., s. 160 i 175].103 A. Olejko, Morski…, op. cit., s. 51.104 Zanim poddał się Hel. Dziennik Działań Bojowych pancernika „Schleswig-Hol-stein”, Wydawnictwo Andruk, Łódź 2003, s. 66, 72 oraz 192 i 209.105 J. Pertek, Mała flota…, op. cit., s. 77–78.106 Podobnie jak w przypadku wcześniejszego lotu podawane są różne godzi-ny startu i lądowania. Według Morgały lot odbył się między godz. 21.30 a 22.45, tymczasem Olejko przyjmuje, iż lot rozpoczął się o godz. 21.30 bądź 21, a za-kończył o godz. 23.45. Podobnie jak we wcześniej wspomnianym przypadku, obaj autorzy zgodnie podają długość trasy lotu na 290 km, zatem ponownie lot powinien trwać nie mniej niż 2 godziny.

nie podchodzili do tej relacji. Jednak na jej potwierdzenie – poza słowami samych pilotów – nie ma niestety żadnych do-wodów. W przywoływanym już Kriegstagebuchu pancernika Schleswig-Holstein rankiem 8 września zapisano W ciągu nocy spokojnie107, co stoi w całkowitej sprzeczności ze wspomnie-niami polskich pilotów, którzy twierdzili, iż po nalocie ogień otworzyła artyleria przeciwlotnicza, a czerń nocy rozjaśniły re-flektory poszukujące sprawcy bombardowania. Z pewnością otwarcie ognia przez baterie przeciwlotnicze zostałoby zapisa-ne w dzienniku okrętu. Co więcej, istnieją przesłanki z polskich relacji świadczące o tym, że cała historia z rzekomym bombar-dowaniem Gdańska została zmyślona. W artykule „Jak Polacy zbombardowali Gdańsk” Tomasz Zając opisuje rozmowę z si-wowłosym porucznikiem Rudzkim, który podobno miał twier-dzić, że nalot Polaków na Gdańsk nie do końca był prawdą. Również przeprowadzona przez autora kwerenda nie ujawni-ła, w zachowanych numerach „Danziger Neuste Nachrichten” oraz „Danziger Verposten”, jakiejkolwiek wzmianki o nalocie.108 Zatem wszystko wskazuje na to, iż rzekome bombardowanie niemieckiego Gdańska było jedynie wojenną opowieścią „ku pokrzepieniu serc” i w rzeczywistości nigdy nie miało miejsca. Najprawdopodobniej samolot w ogóle nie został wyposażony w bomby tej nocy109 i wykonał jedynie rozpoznanie lotnicze na pełnym morzu na wodach Zatoki Gdańskiej, choć najpraw-dopodobniej przeleciał on nad Westerplatte i basenami por-towymi w poszukiwaniu niemieckiego pancernika (zob. mapa na s. 37).

Zgodnie z polskimi relacjami, rankiem 8 września około godz. 7 grupa niemieckich bombowców Ju 87 w odwecie za zbombardowanie Gdańska zaatakowała stojące na wodzie i unieruchomione już wodnosamoloty R-Xiii hydro. W wyni-ku ataku samoloty zostały całkowicie zniszczone od odłam-ków bomb i kul karabinów maszynowych.110 Oprócz strat materialnych byli również ranni i zabici, zginęło 3 marynarzy: bosmani Szuba i Matuszewski oraz st. mar. Doliński.111 Jednak w rzeczywistości nalotu nie przeprowadziły stukasy, lecz nie-mieckie wodnosamoloty, a bezpośrednią przyczyną nalotu był raport załogi He 60, według którego 7 września o godz. 13.20 zauważono na północ od Helu, na pułapie 3000 metrów polski wodnosamolot (rozpoznany jako R-Viii), który następ-nie skręcił w kierunku lądu i oddalił się.112 Co prawda wątpliwe wydaje się, by polski wodnosamolot prowadził rozpoznanie za dnia, choć istnieje taka możliwość, bardziej prawdopodobne wydaje się, że zauważono inny niemiecki wodnosamolot. Po bombardowaniu obsługa MDLot. podpaliła wraki samolotów, by w przyszłości nie ściągały one uwagi niemieckich pilotów i nie narażały jej kwater w lesie. W porcie wojennym uszko-dzony został R-Xiii bis/hydro (702), a zniszczony FBA-17 He2.

107 Zanim poddał się Hel…, op. cit., s. 72.108 Tomasz Zając, Jak Polacy zbombardowali Gdańsk, 30 dni 9(11)/1999, s. 32–36.109 Zgodnie z dokumentacją z prób Lublina R-Xiii bis/hydro w Pucku, wodno-samolot mógł przenosić zapas 60 kg bomb jedynie po wypompowaniu około 50 kg ze 141 kg paliwa, co oznaczało że przy przenoszeniu na pokładzie ładunku bombowego maksymalny czas lotu zmniejszał się z 2,5 do 1,5 godziny [Protokół z 11 sierpnia 1932 roku opisujący próby Lublina R-XIII bis, CAW, 1.302.4.1936].110 A. Morgała, Samoloty…, op. cit., s. 82.111 J. Rozwadowski, Morski…, op. cit., s. 23.112 Korespondencja prywatna z Mariusem emmrlingiem z 26 maja 2007.

Page 37: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl37

numer 5 – lato 2009

Zatem jedynymi sprawnymi wodnosamolotami na półwyspie helskim pozostały RWD-17W oraz Nikol A-2.

Tymczasem na lądzie zgodnie z polskimi przekazami 7 września 2/1 MDAPl. została praktycznie unicestwiona przez ostrzał z pancernika Schleswig-Holstein po tym, jak jedno działo zostało zniszczone, a drugie uszkodzone. Jeszcze tej sa-mej nocy załoga baterii została spieszona i włączona w skład 2 MPS.113 Jednak Kriegstagebuch pancernika nie potwierdza faktu ostrzału Redłowa 7 września. Strzelania takie wykonano 8 września w godz. 10.03–11.43 oraz 15.16–16.02, gdy Schles-wig-Holstein wystrzelił w kierunku Górnego Redłowa 192 po-ciski 15 cm.114 Nim jednak bateria przestała funkcjonować – zgodnie z relacją kmdr. ppor. Jabłońskiego – zdołała do tego czasu zestrzelić 2 samoloty.

Kolejnym ważnym wydarzeniem, jakie zanotował dowód-ca 1 MDAPl., było zestrzelenie przez 4/1 MDAPl. do 6 września dwóch samolotów w rejonie Obłuża i Pogórza oraz kolejnego w kierunku Rumi.115 Niestety skąpe informacje na ten temat nie pozwalają ustalić bliższych danych dotyczących podanych zestrzeleń, przez co weryfikacja jest niemożliwa. Można jedy-nie rozumować, iż skoro samoloty zostały zestrzelone na lą-dzie w granicach kontrolowanych jeszcze przez Lądową Obro-nę Wybrzeża (w skrócie LOWyb.), wraki samolotów powinny były być skontrolowane, a lotnicy (jeśli przeżyli katastrofę) wzięci do niewoli. Jedynie wspomnienia odnotowujące takie zdarzenie mogłyby potwierdzić zestrzelenia zgłaszane przez kmdr. ppor. Jabłońskiego.

Od 8 września na Helu notowano coraz częstsze loty roz-

113 Polskie Siły Zbrojne…, op. cit., s. 149.114 Zanim poddał się Hel…, op. cit., s. 72–73.115 S. Jabłoński, Dzieje…, op. cit., k. 31.

poznawcze i cięższe ataki lotnictwa na czołowe linie piechoty w Pucku, Swarzewie i Wielkiej Wsi. Był to wynik zbliżania się od zachodu sił niemieckich, które 9 września weszły w bezpośred-ni kontakt z polskimi jednostkami rozmieszczonymi u nasady półwyspu. Zwłaszcza stanowiska spieszonej załogi MDLot. (czyli 1 Kompanii MDLot.), wraz z rozpoczęciem 10 września bitwy o Wielką Wieś, były szczególnie często atakowane przez wodnosamoloty.

Rankiem 9 września niemieckie oddziały zajęły przeciwle-gły (w stosunku do bazowania samolotów plutonu łączniko-wego) skraj lotniska w Rumi i wyparły polską piechotę. W tej sytuacji dowódca plutonu łącznikowego ppor. rez. Jereczek zarządził ewakuację samolotów na lotnisko polowe na Kę-pie Oksywskiej. Po locie trwającym około 5 min wszystkie trzy samoloty szczęśliwie wylądowały koło Nowego Obłuża, gdzie zostały ukryte pod drzewami w parku. W wyniku ostrza-łu ze strony piechoty niemieckiej podczas startu oraz ognia własnych oddziałów przy podchodzeniu do lądowania lekko uszkodzony został jeden RWD-13.116

11–19 WRZeŚNiAW związku z przygotowaniem niemieckiego natarcia na

Kępę Oksywską, 11 września Luftwaffe ponownie rozpo-częła intensywne bombardowania pozycji polskich. Tym razem jednak przeprowadzało je jedynie 11 maszyn Ju 87B z 4.(St)/186(T). innymi bombowcami Niemcy na wybrzeżu już nie dysponowali, ponieważ uznali – o czym była już mowa po-wyżej – iż pozostawione samoloty stanowią wystarczającą siłę do zdławienia polskiego oporu.

116 A. Olejko, Morski…, op. cit., s. 64

Opracowanie własne na podstawie: A. Morgała, op. cit., s. 86Na rysunku na różowo zaznaczono trasę lotu R-Xiii G/hydro (714) w nocy 6/7 września, natomiast kolorem żółtym w nocy 7/8 września. Linią przerywaną oznacza hipo-tetyczną trasę lotu polskiej maszyny nie wykreśloną w materiale źródłowym. Przypuszczalną trasę lotu wyznaczono tak, by suma przebytych kilometrów równała się odpowiednio 280 i 290 km. Możliwe są również inne trasy lotu np. w przypadku 7 września biegnące aż pod port w Pillau.Białe kółka oznaczają przybliżone miejsce wodowania wodnosamolotów MDLot. po ewakuacji 1 września.

© A.S. Bartelski (crolick)

Gdynia

Danzig

Hel Pillau

Puck

Rumia

Jastarnia

0 5 10km

MDLot. w wojnie powietrznej nad Wybrzeżem

Page 38: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl38

numer 5 – lato 2009

Po porannym przebazowaniu jednostki z Brüsterort (obec-nie rosyjski Majak) do Lauenburga (Lębork), po południu o godz. 13.40 bombardowanie baterii dział przeciwlotniczych koło Pogórza rozpoczęło 10 stukasów. Zgodnie z meldunkiem oficera łącznikowego z Grz. Sch. Abschn. Kdo. 1, bateria zosta-ła wyłączona w wyniku ataku bombowców nurkujących.117 Potwierdzają to polskie źródła, gdyż według słów dowódcy 1 MDAPl. kmdr. ppor. Jabłońskiego zbombardowane zostało całe stanowisko baterii 4/1 MDAPl., a straty były poważne. W wyniku nalotu jedno działo było rozbite, została uszkodzo-na sekcja pomiarowa, a koszary częściowo zniszczone. Były również ofiary wśród obsady baterii (2–3 zabitych i kilku ran-nych). Mimo bombardowań drugie działo baterii wciąż było sprawne i załoga wycofała się dopiero 18 września po zajęciu jej terenu przez nieprzyjaciela. Nim jednak bateria została roz-bita zdołała ona – wg kmdr. ppor. Jabłońskiego – zestrzelić kolejne 2 samoloty.118

W nocy z 10 na 11 września 1 Kompania MDLot. opuści-ła wysunięte stanowiska obronne w Wielkiej Wsi i cofnęła się na skraj lasu na wschód od Władysławowa. O godz. 5 nad ra-nem 11 września do Wielkiej Wsi wszedł pluton niemieckich rowerzystów, który jednak został odparty natarciem 1 Kom-panii MDLot., i o godz. 8 Wielka Wieś ponownie znajdowała się w polskich rękach. Ale spokój nie trwał długo i już o godz. 11 wyszło przeciwuderzenie niemieckiej piechoty w sile kom-panii. Marynarze z MDLot. wkrótce otrzymali posiłki w postaci plutonu odwodowego 10 kompanii baonu Hel, wspierany og-niem 5 ckm. Jednakże wkrótce nad miejsce walk nadleciało 7 wodnosamolotów z 1.(M)/Kü.Fl.Gr. 506 startujących z Pucka. Bomby zrzucane z małej wysokości zniszczyły gniazda pol-skich karabinów maszynowych, a ogień z broni pokładowej zmusił polskich marynarzy do odwrotu. Po trwającej 3 godzi-ny walce ostatecznie opuszczono Wielką Wieś oraz Władysła-wowo i wycofano się na pozycję opóźniającą pod Chałupami. Jednak polskiej obronie udało się zestrzelić z ręcznego karabi-nu maszynowego jeden z wodnosamolotów, który spadł do morza i zatonął na północny wschód od portu Hallerowo 300 metrów od brzegu.119 Źródła niemieckie potwierdzają polskie relacje precyzując, iż zestrzeloną maszyną był He 114 (Nr 2543) z 1.(M)/Kü.Fl.Gr. 506 pilotowany przez Lt.z.See Kapitzkiego, a całe zdarzenie miało przy podejściu do lądowania w Pucku, gdy pilot próbował wodować postrzelaną maszynę. Zarówno pilot jak i strzelec pokładowy Uffz. Nowack zostali ranni.120

Wraz z początkiem niemieckiego natarcia w kierunku Gdy-ni, od 12 września rozpoczęły się intensywne bombardowania polskich pozycji obronnych przez stukasy. Tego dnia samoloty 4.(St)/186(T) dwukrotnie atakowały polskie wojska. Rankiem, tuż po godz. 5, 9 Ju 87B bombardowało pozycje polskie ko-ło Kazimierza oraz na północ od Dębogórza. Następny atak przprowadzono o godz. 11.30, gdy 11 stukasów zniszczyło pociąg pancerny na trasie Gdynia–Cisowa, zaatakowało bate-rię dział przeciwlotniczych koło Chyloni oraz zbombardowało Zagórze, gdzie zniszczono cegielnię i trzy domy. Powracają-

117 Zanim poddał się Hel…, op. cit., s. 83.118 S. Jabłoński, Dzieje…, op. cit., k. 32–33.119 A. Olejko, Morski…, op. cit., s. 58.120 Korespondencja prywatna z Bjørn Hafsten z 21 marca 2007 roku.

ce z akcji bombowce napotkały koło Rewy leżący na mieliź-nie holownik, który został zaatakowany przez klucz Ju 87B. Najprawdopodobniej celem porannego ataku były pozycje 3 kompanii 1 MPS starającej się utrzymać pozycje atakowane przez SS Heimwehr Danzig. Na skutek ciężkich strat 3 kompa-nia o godz. 14 rozpoczęła wycofywanie i około godz. 17 Kazi-mierz został całkowicie opuszczony przez polskie wojska.121

Uszkodzonym w drugim ataku stukasów około godz. 11 pociągiem pancernym był Smok Kaszubski – wagon dowo-dzenia został prawie doszczętnie rozbity, a wagon desanto-wy oderwany i zrzucony z toru. Jednak mimo przebicia kotła parowozu, pociąg z najwyższym trudem dotarł do Chyloni.122 W wyniku nalotu śmierć poniosło 4 marynarzy obsługi pocią-gu: mat Małecki, mar. Buszko, mar. Kaczmarek oraz mar. Win-centy Śliwa.

Zaatakowaną baterią przeciwlotniczą okazała się 3/1 MDAPl., która nie odniosła w wyniku bombardowania poważniejszych uszkodzeń. Jednak w nocy z 12 na 13 wrześ-nia w związku z odwrotem oddziałów LOWyb. załogi baterii 2/1 i 3/1 MDAPl. opuściły swoje stanowiska i wycofały się wraz z resztą wojsk na Kępę Oksywską. Pozycje atakowane w Zagó-rzu należały do 1 i 2 kompanii iii baonu rezerwowego.123 Nie potwierdzają się natomiast informacje o atakowaniu holowni-ka stojącego na mieliźnie. Najprawdopodobniej jednostkami dostrzeżonymi w okolicach kanału Dypka były 3 kutry ryba-ckie (Maria – Jas.6, Gwiazda Morza – Bór.52 oraz Aleksander – Hel.111), gdzie zostały doprowadzone przez okręt hydrogra-ficzny Pomorzanin w celu zatopienia i zablokowania przejścia z Zatoki Puckiej do Pucka. Jednakże polskie relacje odnotowu-ją obecność jedynie 2 samolotów i nie potwierdzają, by kutry zostały zaatakowane.124 Być może zatem chodzi o inne polskie jednostki. Warto również dodać, że minowce Czajka, Jaskółka i Rybitwa, które ostrzelały pomiędzy godz. 16 a 16.30 tego dnia pozycje iii/32 pułku Grenzwache w rejonie Rewy, również dostrzegły powracające znad Oksywia trzy niemieckie bom-bowce, jednak nie były przez nie niepokojone.125

13 września samoloty 4.(St)/186(T) ponownie przepro-wadzały naloty na pozycje polskie na Kępie Oksywskiej. Tym razem 10 Ju 87B o godz. 15.30 zaatakowało wioski Pierwo-szyno, Kosakowo, Pogórze oraz Stare Obłuże, które stanęły w płomieniach. Jednak tym razem polska obrona przeciwlot-nicza odniosła sukces, gdyż jeden ze stukasów został trafiony w silnik, po czym rozbił się po niemieckiej stronie. Niestety nie jest znany ani numer samolotu, ani skład załogi. O godz. 17.40 ponownie poderwano 10 maszyn, tym razem by zbombardo-wać dworzec towarowy oraz urządzenia kolejowe w północno-zachodniej części Gdyni. W trakcie nalotu lotnicy meldowali o zniszczeniu pociągu towarowego z dwoma platformami przewożącego amunicję. Zgodnie z relacją dowódcy ii/2 MPS mjr piech. Witolda Józefa Skwarczyńskiego, w wyniku nalo-tów powstały pożary w Stefanowie, Suchym Dworze, Starym

121 W Tym, Przygotowania…, op. cit., k. 151.122 M. Twardowski, Niszczyciele typu Grom, cz. 1, encyklopedia Okrętów Wojen-nych 24, AJ-Press, Gdańsk 2002, s. 67.123 W Tym, Przygotowania…, op. cit., k. 153.124 B. Huras, M. Twardowski, Księga…, op. cit., s. 70.125 T. Borysiewicz, Materiały do organizacji i działalności PMW w okresie 1920–1945 [WBBH, i/3/7], k. 112.

Page 39: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl39

numer 5 – lato 2009

Obłużu, Kosakowie, Pogórzu i folwarku Nowe Obłuże, a łuny pożarów oświetlały Kępę Oksywską do późnej nocy.126 W oko-licach Stefanowa i Pierwoszyna w wyniku bombardowania ucierpiały oddziały 2 MPS, zaś w Kosakowie zbombardowany został sztab MBON. W Pogórzu zbombardowany został 3 bata-lion rezerwowy oraz 3 bateria MDAL. dział 75 mm, natomiast w Suchym Dworze iii Baon Obrony Narodowej.127

Jeszcze nim rozpoczęły się niemieckie naloty o godz. 12.30 do lotu ewakuacyjnego do Szwecji wystartowały dwa RWD-13. Ucieczka udała się jedynie połowicznie, gdyż samolot pilotowany przez szer. pil. Zarudzkiego (SP-ATB), w wyniku problemów z silnikiem, musiał zawrócić i po około 40 minu-tach szczęśliwie wylądował na polach Obłuża, gdzie został ponownie ukryty w lesie majątku Obłuże. Załoga drugiego samolotu pilotowanego przez ppor. rez. pil. Jereczka (SP-BML) miała więcej szczęścia i samolot bez żadnych przeszkód po 3 godzinach lotu dotarł do Visby na Gotlandii, gdzie obaj pilo-ci zostali internowani.128

Ponieważ ostrzał artyleryjski wojsk niemieckich przepro-wadzony 12 oraz rankiem 14 września przez polskie minowce dawał się we znaki żołnierzom 32 pułku Grenzwache, dowódz-two niemieckie postanowiło zniszczyć pozostałe polskie jed-nostki nawodne i przeprowadzić nalot na Jastarnię. 14 wrześ-nia o godz. 7.29 Ju 87B z 4.(St)/186(T) rozpoczęły bombar-dowanie portu.129 Lotnicy meldowali o rozpoznaniu trzech kanonierek, które zostały zniszczone, oraz dwóch większych jednostek nawodnych, z których jedna zatonęła, a druga sta-nęła w płomieniach. Cały port otaczał płonący olej. W drodze powrotnej do bazy stukasy zbombardowały baterię dział ko-lejowych na trasie Gdynia-Pogórze, uzyskując bezpośrednie trafienie. W rzeczywistości w wyniku pierwszego nalotu znisz-czona została Czapla (186 t), która otrzymała trafienie bom-bą SC 250 blisko dziobu oraz kolejne trafienie bombą SC 50 w rufę. Jaskółka (186 t) otrzymała tak wiele trafień, iż nie była możliwa identyfikacja zniszczeń, co więcej rozlana ropa z jej zbiorników paliła się i ogień ogarnął cały basen. Rybitwa (186 t) została uszkodzona, otrzymując jedno trafienie bombą, któ-ra po przebiciu pokładu i dna okrętu uderzyła w dno basenu i na szczęście nie wybuchła. Uszkodzenie szybko naprawiono zatykając dziury w pokładzie i dnie okrętu drewnianymi koł-kami tak, że Rybitwa zachowała pełną gotowość bojową. Czaj-ka oraz Żuraw wyszły z nalotu nietknięte. W nalocie w wyniku trafienia bombą SC 250 w molo oraz eksplozji dalszych bomb w bezpośredniej bliskości mola, zatonęły okręt hydrograficz-ny Pomorzanin (170 ton) oraz holownik Lech (149 BRT).130 Na szczęście straty w ludziach były niewielkie. W nalocie ponieśli

126 Witold Skwarczyński, Przebieg działań wojennych II baonu 2 Morskiego Pułku Strzelców od do 19 września 1939 roku, [w:] W. Tym, A. Rzepniewski, Kępa…, op. cit., s. 129.127 Wacław Tym, Lądowa obrona polskiego wybrzeża morskiego, cz. V, Wojsko-wy Przegląd Historyczny 2/1958, s. 203.128 A. Olejko, Morski…, op. cit., s. 64–66.129 Nie jest jasne ile stukasów przeprowadziło nalot, gdyż nie zachowała się odpowiednia dokumentacja. Wieczorem 13 września 4.(St)/186(T) meldowała o 9 Ju 87B gotowych do lotu. Jednak posiadany przez autora raport z 12 paździer-nika 1939 roku oceniający zniszczenia polskich okrętów dokonane przez nie-mieckie lotnictwo stwierdza, że w nalocie brało udział 8 względnie 7 maszyn.130 Opis uszkodzeń okrętów za: Erfahrungen über Bombenwirkung auf polnis-che Seestreitkräfte, 12 października 1939 roku, Seekriegsleitung Berlin, odpis dokumentu w posiadaniu autora, k. 1–2.

śmierć jedynie mat Stanisław Birnbach oraz mar. Jan Kozioł – obaj z załogi Jaskółki. Zatem choć w wyniku nalotu wyelimi-nowane zostały 2 minowce, to teoretycznie 3 z nich pozosta-wały sprawne. Jednocześnie wydaje się wątpliwe, by stukasy zbombardowały baterię na lorach, gdyż oba improwizowane plutony na lorach zaprzestały działalności już 4 września. Być może niemieccy lotnicy zbombardowali opuszczonego Smo-ka Kaszubskiego.

Tymczasem o godz. 11 niemiecki zwiad lotniczy donosił, iż w porcie w Gdyni zauważono polski okręt podwodny. Do lotu natychmiast poderwano całą eskadrę 4.(St)/186(T). Jednak po przybyciu nad port o godz. 12 nie zaobserwowano ani okrę-tu podwodnego, ani żadnego innego statku, wobec czego skierowano się ponownie nad Jastarnię, gdzie lotnicy meldo-wali o zatopieniu kolejnej kanonierki. Zatopioną „kanonierką” okazał się holownik Krakus (42 BRT), który poszedł na dno na podejściach do portu w Jastarni. W drodze powrotnej z bom-bardowania portu w Jastarni, w okolicach cypla oksywskiego trafiony został i runął na ziemię Ju 87B (J9+DM) pilotowany przez Olt. Hansa Rummela. Zarówno pilot, jak i strzelec Ofw. Fritz Blunk ponieśli śmierć na miejscu. Według emmerlinga, następnego dnia niemieccy piloci odkryli resztki maszyny w wodzie koło miejscowości „Lazarett” około 100 metrów od plaży.

Warto w tym miejscu zaznaczyć pewną sprzeczność. Po pierwsze nie istniała na polskim wybrzeżu miejscowość „La-zarett”, gdyż jest to po prostu niemiecka nazwa szpitala woj-skowego, a ten był umiejscowiony w Babich Dołach. Po drugie znane są liczne zdjęcia stukasa rozbitego na cyplu oksywskim. Wiele wskazuje na to, iż jest to maszyna Rummela i Blunka – a skoro tak – to oczywiście resztki, które odnaleziono w wodzie koło Babich Dołów, nie mogły należeć do tego stukasa. Po-wstaje zatem pytanie, co tak naprawdę niemieccy piloci zo-baczyli w wodzie? Co ciekawe zestrzelenie maszyny Rummela potwierdza również polska relacja, gdyż według dowódcy za-improwizowanej kompanii ckm por. piech. Ludwika Wolskie-go, podczas nalotu 16 września na baterię Canet, ckm obsłu-giwany przez bosmata Kanieckiego strącił pikujący samolot, który spadł w rejonie tej baterii.131 Kolejną relację o zestrze-leniu samolotu podczas tego nalotu podaje st. bosman Lu-dwik Wilczyński – dowódca plutonu nkm przeciwlotniczych, umiejscowionych wokół Jastarni. Zgodnie z tą relacją podczas drugiego nalotu, jeden z pikujących na stanowisko plutonu samolotów He 111, nie zdążywszy zrzucić bomb, przeleciał ponad stanowiskiem nkmów i spadł do zatoki, gdzie w mo-mencie zderzenia z taflą wody nastąpił wybuch bomb roz-rywając samolot na strzępy.132 Z pewnością nie mógł być to He 111, gdyż 14 września maszyny te nad wybrzeżem już nie operowały.

Jednocześnie na Kępie Oksywskiej wciąż trwały zażarte walki, gdzie oddziały LOWyb. wciąż były spychane w stronę morza przez niemiecką piechotę wspieraną przez stukasy z 4.(St)/186(T). 15 września o godz. 12.30 zaledwie 7 Ju 87B

131 Ludwik Wolski, W obronie Kępy Oksywskiej, [w:] W. Tym, A. Rzepniewski, Kępa…, op. cit., s. 304.132 L. Wilczyński Na placówce…, [w:] R. Witkowski, Ostatnia…, op. cit., s. 193.

Page 40: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl40

numer 5 – lato 2009

bombardowało pozycje polskich wojsk na północ od Nowe-go Obłuża. Lotnicy meldowali o pięciu trafieniach i zniszcze-niu nieprzyjacielskiej baterii. Zrzucono również 10 bomb na Babie Doły, gdzie wg relacji załóg obrona była bardzo słaba. Ponowny nalot wykonano o godz. 15, gdy 8 Ju 87B zaata-kowało magazyn amunicji na południe od Nowego Obłuża, gdzie zdaniem pilotów zniszczono budynki magazynowe, lecz nie spowodowano wybuchu amunicji. W wyniku poran-nych nalotów zniszczeniu uległ tabor iV batalionu MBON oraz spalono Kosakowo i Stare Obłuże.133 Zbombardowane zosta-ły 1 i 2 kompania i Baonu Obrony Narodowej stacjonujące na wzgórzu 41.134 Prawdziwa wydaje się również informacja o doszczętnym zniszczeniu magazynów amunicyjnych w Wą-wozie Ostrowskim. Co prawda polskie relacje umiejscawiają to wydarzenie różnie – bądź 16, bądź 17 września – jednak w tych dniach Wąwóz Ostrowski nie był bombardowany przez samoloty ani pancernik Schleswig-Holstein. Zatem najprawdo-podobniej uległ on zniszczeniu właśnie podczas tego ataku. Wybuch amunicji mógł być mało zauważalny ze względu na rozdzielenie amunicji pomiędzy trzy składy amunicyjne (Wą-wóz Ostrowski przechowywał jedynie amunicję artyleryjską oraz 35% amunicji piechoty, w Babich Dołach składowano 50% amunicji dla piechoty a w Jarze Pierwoszyńskim pozosta-łe 15% amunicji piechoty) oraz duże zużycie amunicji, przez co w składach już jej niewiele pozostało.135 Natomiast nie po-twierdza się informacja o zniszczeniu tego dnia polskiej bate-rii. Ani 1/MDAPl., ani żadna z baterii Morskiego Dyonu Artylerii Lekkiej (w skrócie MDAL) nie została nawet uszkodzona.

W tym dniu – zgodnie z relacją kmdr ppor. Jabłońskiego – polska artyleria miała rzekomo zniszczyć od 6 do 9 samolo-tów przeciwnika. Otóż o godz. 10 zaobserwowano lądowanie niemieckich samolotów na tymczasowym lądowisku, zlokali-zowanym na północ od wzgórza 14 (pomiędzy Mostami a Re-wą). O godz. 18 ogień otworzyły dwa plutony i baterii dział 105 mm MDAL pod dowództwem mjr. art. Władysława Kań-skiego – i pluton oddał 12 strzałów na północną część wzgó-rza 14, a ii pluton kolejnych 16 strzałów na południowy za-chód od Rewy. Zgodnie z relacją obserwatora artyleryjskiego, por. art. Czesława Małaszkiewicza w rejonie ostrzału pojawiły się pożary i słupy gęstego czarnego dymu. Tego dnia Niemcy stracili rzekomo 9 zniszczonych i 6 uszkodzonych samolotów lub 6 zniszczonych i 9 uszkodzonych maszyn.136 Tymczasem w swoim opracowaniu kmdr ppor. Tym podaje, iż ostrzelano lądowisko położone na północ od wzgórza 14. Jednocześnie uzupełnia informację o skutkach ostrzału, jakoby informacji o 9 zniszczonych i 6 uszkodzonych samolotach miał udzielić wzięty do niewoli niemiecki major.137 Jednakże wersja poda-wana przez Polaków wydaje się wysoce wątpliwa. Całkowicie zastanawia fakt umiejscowienia lotniska polowego tak blisko frontu – w zasięgu polskiej artylerii – i w dodatku na podmo-kłym terenie Mostowego Błota. Po drugie powstaje wysoce za-

133 edward Bednarski, Relacja z przebiegu działań wojennych na Wybrzeżu w 1939 roku, [w:] W. Tym, A. Rzepniewski, Kępa…, op. cit., s. 178.134 W. Tym, Lądowa obrona…, op. cit., cz. V, s. 215.135 A. Rzepniewski, Obrona Wybrzeża…, op. cit., s. 471.136 S. Jabłoński, Dzieje…, op. cit., k. 35–36.137 W. Tym, Lądowa obrona…, op. cit., cz. V, s. 215.

sadne pytanie – do jakiego zadania Niemcy mieliby użyć aż 15 samolotów i czy były to maszyny pomocnicze (transportowe?) czy też bojowe? i wreszcie wątpliwe jest uzyskanie relacji od wziętego do niewoli niemieckiego majora – wg ustaleń auto-ra, żaden z 13 majorów z Grz. Sch. Abschn. Kdo. 1 nie dostał się do polskiej niewoli. Być może chodziło o sytuacje odwrotną, gdy po kapitulacji Gdyni informację o rzekomym zniszczeniu niemieckich samolotów przekazał polskim oficerom niemie-cki major. Niestety w świetle dostępnej dokumentacji rozwią-zanie tej zagadki jest wciąż niemożliwe.

16 września kontynuowano naloty na oddziały LOWyb. O godz. 13.30 10 Ju 87B zbombardowało posiadłość w No-wym Obłużu, gdzie wg danych niemieckiego wywiadu znaj-dowała się kwatera główna wojsk polskich, a w nieodległym parku stacjonowały 3 zamaskowane samoloty. Wg relacji niemieckich lotników 70% bomb uderzyło w posiadłość oraz park. Odnotowano również silny ostrzał przeciwlotniczy pro-wadzony z Oksywia. Najprawdopodobniej podczas nalotu zo-stał uszkodzony ostatni RWD-13 którego, wobec niemożności wyremontowania uszkodzonego samolotu, wystawiono jako cel dla niemieckiej artylerii, przez co ostatecznie uległ znisz-czeniu. O godz. 16.30 6 Ju 87B ponownie zbombardowało sta-nowiska dowodzenia w Dębogórze, gdzie rzekomo zniszczo-no jedno działo, a na zachód od Pogórza wyleciał w powietrze skład z amunicją. W pełni potwierdzają to relacje polskich ofi-cerów. Wspominany już mjr piech. Skwarczyński relacjonował, iż 16 września zostało zniszczone jedno działo 75 mm plutonu artylerii piechoty, a 3 kanonierów zostało rannych.138 Również drugie zdarzenie jest prawdziwe, co potwierdza relacja kmdr. ppor. Jabłońskiego.139

Ostatni sprawny samolot plutonu łącznikowego – R-Xiii G na kołach, pilotowany przez pil. Czerwińskiego wystartował 17 września do lotu ewakuacyjnego, lecz maszyna wkrótce po starcie około godz. 22 runęła do morza. Niestety mimo natych-miastowej akcji ratunkowej pilot poniósł śmierć na miejscu.140

Przez następne dwa dni lotnictwo niemieckie nie przepro-wadzało żadnych nalotów – głównie z powodu wygasania walk na Kępie Oksywskiej. Jednocześnie przeprowadzono reorga-nizację i 17 września eskadrę 4.(St)/186(T) przemianowano na 3.(St)/186(T), włączając ją w skład grupy i(St)/186. Wbrew te-mu co podaje w swej książce emmerling, 18 września 3 Ju 87B z 3.(St)/186(T) nie „zaatakowały polskich pojazdów odkrytych między Oksywiem a Jastarnią”. Natomiast faktem jest, że 18 września w zatoce koło Kaszycy został zatopiony kuter Modi-cum – Hel.46 (35 BRT).141

Ostatniego dnia obrony Kępy Oksywskiej stukasy z 3.(St)/186(T) przeprowadziły dwa naloty. Pierwszy atak o godz. 8.20 na cele w Babich Dołach i Wąwozie Ostrowskim przeprowadziło 10 maszyn, natomiast drugi atak z godz. 11.55 wykonało 9 samolotów bombardując latarnię morską Oksywie oraz tereny przyległe. Polskie relacje zgodnie podają,

138 W. Skwarczyński, Krótki opis działań plutonów specjalnych 2 Morskiego Pułku Strzelców, [w:] W. Tym, A. Rzepniewski, Kępa…, op. cit., s. 138–139139 S. Jabłoński, Dzieje…, op. cit., k. 27.140 A. Olejko, Morski…, op. cit., s. 66.141 istnieje również możliwość, iż kuter ten został zatopiony celowo przez PMW ładunkami wybuchowymi.

Page 41: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl41

numer 5 – lato 2009

iż tego dnia Ju 87B zbombardowały oznakowany szpital woj-skowy w Babich Dołach, co było niezgodne z Konwencją Ge-newską o polepszeniu losu rannych i chorych w armiach czyn-nych z dnia 27 lipca 1929 roku, Art. 6–8. Niedługo po ostatnim bombardowaniu Luftwaffe resztki oddziałów LOWyb. skapitu-lowały.

20 WRZeŚNiA – 1 PAŹDZieRNiKAPo złamaniu oporu bohatersko walczących oddziałów Woj-

ska Polskiego na Oksywiu niemieckie lotnictwo praktycznie zaprzestało lotów bojowych. Polska flota nawodna jako siła bojowa została wyeliminowana, a jej resztki schroniły się w porcie wojennym na Helu i nie stanowiły żadnego zagrożenia, ani dla żeglugi, ani dla wojsk niemieckich. Jednocześnie 42 pułk Grenzwache zajął pozycje na wschód od Wielkiej Wsi, ry-glując tym samym wojska polskie na Półwyspie Helskim. Dzia-łania wojenne dla większości jednostek niemieckich na wy-brzeżu były – praktycznie rzecz biorąc – zakończone. Jedynie nad Helem kontynuowano naloty nękające przeprowadzane przez wodnosamoloty. Nad półwyspem regularnie krążyły również samoloty rozpoznawcze zbierające informacje nie-zbędne dla przygotowywanego natarcia.

Dopiero 23 września o godz. 15 i 16.20 przeprowadzono dwa kolejne naloty na tory kolejowe w okolicach Kuźnicy. Tym ra-zem atakowały 6 Ju 87B z 3.(St)/186(T). W wyniku nalotu stwier-dzono trafienie czterema bombami w linię kolejową oraz znisz-czenie kilku domów. Jak twierdzi polski historyk wojskowości Rafał Witkowski, zburzeniu uległo około 30 domków rybackich, a nalot na Kuźnicę był skierowany przeciwko ludności cywilnej i miał sparaliżować wolę oporu mieszkańców i skierować ich nie-zadowolenie przeciwko polskim marynarzom i żołnierzom.142

Ostatni atak bombowy w Wojnie Polskiej 1939 roku na wy-brzeżu stukasy wykonały 25 września o godz. 14.45, gdy 11 maszyn z 3.(St)/186(T) ponownie zbombardowało urządzenia kolejowe w Kuźnicy. Bomby przerwały tory w siedmiu miej-scach. Jednocześnie nad Kuźnicą i Chałupami zrzucono ulotki, a w tej ostatniej miejscowości zaobserwowano tyki z białymi flagami i ludzi z podniesionymi rękoma. Z kolei w okolicach Ja-starni samoloty zostały ostrzelane z ziemi ogniem karabinów maszynowych.

Pomimo zaprzestania działalności bojowej przez maszy-ny typu Ju 87B nad wybrzeżem wciąż pojawiały się samoloty z czarną swastyką. Podczas rekonesansu 29 września He 114 z 1.(M)/Kü.Fl.Gr. 506 raportowały zbombardowanie w kanale wodnym między Jastarnią a Helem polskiego torpedowca Mazur. Dwie bomby SC 250 miały wybuchnąć w odległości około 10 metrów od dziobu zatapiając okręt.143 Z pewnością nie był to Mazur, który jak wiadomo zatonął 1 września w por-cie wojennym Gdynia. Prawdopodobnie był to torpedowiec Krakowiak, którego kadłub został 2 września odholowany przez holownik Ursus z Gdyni pod Juratę, gdzie zakotwiczono go bez załogi jako zbiornik paliwa.144.

142 R. Witkowski, Hel…, op. cit., s. 285.143 Erfahrungen über …, op. cit., k. 1.144 Korespondencja prywatna z Markiem Twardowskim z 14 września 2007 roku.

O świcie ostatniego dnia września, na pozostałym na Helu RWD-17W próbował ewakuować się ppor. mar. Bilewicz oraz nieznany z nazwiska kapitan intendentury. Po zmontowaniu skrzydeł i spuszczeniu maszyny na wodę, wodnosamolot wy-startował z Długiej Mielizny, lecz wkrótce po przeleceniu nad półwyspem silnik przerwał pracę i maszyna pod ostrym kątem wpadła do wody. Na szczęście załoga została uratowana.145

Warto w tym miejscu odnotować fakt, że od 19 września nad Helem regularnie pojawiał się samolot artyleryjski kory-gujący ogień z pancernika Schleswig-Holstein. Od tego czasu wraz z ostrzałem baterii cyplowej przez pancernik nad głowa-mi Polaków pojawiał się samolot obserwacyjny pilotowany przez Lt. Hetschko z 1.(M)/Kü.Fl.Gr. 506. Wraz z przybyciem 21 września drugiego pancernika Schlesien, do dyspozycji okrętów przydzielony został jeszcze jeden samolot obserwa-cyjny. Za każdym razem otwierając ogień przeciwlotniczy sta-rano się uniemożliwić poprawną pracę obserwatorom lotni-czym. Po części udało się to osiągnąć, gdyż obserwatorzy byli w stanie podać zaledwie do 10% upadków pocisków.146

PODSUMOWANie DZiAŁAńPoczątkowo straty Luftwaffe w kampanii wrześniowej nad

wybrzeżem zdecydowanie zawyżano i oceniano jako bardzo poważne. Zarówno kpt. mar. Wojcieszek jak i kpt. art. Dziubiń-ski twierdzili wręcz, że strącono 52 samoloty, a Jerzy Pertek „uściślał”, że aż 36 maszyn miało paść łupem helskiej artylerii przeciwlotniczej, a jedynie 16 samolotów spadło na terenach okalających Gdynię.147 Zaś por. mar. Koziołkowski w swej re-lacji podawał, że łupem artylerii na wybrzeżu padło około 35 samolotów, z czego co najmniej 8 przypadło baterii 24/2 MDAPl., a Gryfowi kolejne 6–7, z tego 4 zaobserwowane na-ocznie (sic!).148

Jednak nawet opierając się wyłącznie na polskich źródłach możemy przekonać się, iż jest to liczba aż nadto przesadna. Zdaniem dowódcy 1 MDAPl., na terenie działania dyonu ze-strzelono łącznie 10 lub 11 samolotów, w tym: 2/1 MDAPl. mo-gła zaliczyć na swoje konto 2 samoloty, 4/1 MDAPl. 5 samo-lotów, a działa 40 mm 3 lub 4 bombowce.149 Tymczasem kpt. Wojcieszek twierdził, iż w wyniku walk 2 MDAPl. posiadał na swym koncie 17 trafień spośród których 10 samolotów spad-ło do wody, a 5 spadło na terenie poza własną obserwacją.150 Jednak uważna lektura wspomnień kpt. Wojcieszka weryfiku-je również i tę wartość, albowiem po zsumowaniu zestrzeleń i trafień samolotów nieprzyjacielskich opisanych przez auto-ra w swoich wspomnieniach pod datami dziennymi przyno-

145 Mariusz Konarski, Andrzej Olejko, Polskie Lotnictwo Morskie 1920–56, (Kam-panie Lotnicze 19), AJ–Press, Gdańsk 1998, s.39.146 M. Wojcieszek, O. de B., op. cit., k. 22147 M. Wojcieszek, O. de B., op. cit., k. 22, i. Dziubiński, Walka…, [w:] R. Witkow-ski, Ostatnia…, op. cit., s. 181, J. Pertek, Wielkie dni…, op. cit., s. 164. W swej relacji Wojcieszek opierał się rzekomo na słowach dowódcy niemieckiego zajmujące-go Hel, który miał mu przekazać informację, że w całej kampanii Niemcy utracili nad Wybrzeżem aż 52 samoloty.148 J. Koziołkowski, Uwagi i omówienia do meldunku o znanych działaniach wo-jennych [iPMS, MAR.A.ii.5/1a], k. 4-5.149 S. Jabłoński, Dzieje…, op. cit., k. 12.150 M. Wojcieszek, O. de B., op. cit., k. 22. Zastanawia niezgodność liczby trafień z zestrzelonymi samolotami oraz kwestia zaliczenia samolotów, które spadły poza własną obserwacją.

Page 42: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl42

numer 5 – lato 2009

si jedynie 8 samolotów zestrzelonych, a 9 dalszych zostało trafionych (zob. tabele obok). Reasumując można przyjąć, że polscy artylerzyści przypisywali sobie zestrzelenie jedynie 18 lub 19 samolotów nieprzyjaciela. Do tego należy doliczyć ze-strzelenia zgłaszane przez piechotę: 3 samoloty zestrzelone na zachodnim skraju Kępy Oksywskiej oraz 1 wodnosamolot nad Władysławowem. Łącznie zatem można przyjąć, że polska obrona przeciwlotnicza rościła sobie pretensje do 22 lub 23 zestrzelonych samolotów nieprzyjaciela.

W rzeczywistości, źródła niemieckie przyznają się do utraty w wyniku przeciwdziałania wojsk polskich w całej kampanii nad wybrzeżem jedynie siedmiu samolotów bojowych. Nale-ży też pamiętać, iż od 4 do 10 września stukasy nie operowały bojowo, zatem wszelkie zgłaszane w tym okresie przez polską artylerię przeciwlotniczą zestrzelenia mogą odnosić się tylko do wodnosamolotów bądź różnych samolotów pomocni-czych wykorzystywanych przez Niemców w walkach nad wy-brzeżem. Należy podkreślić, że ustalenia zawarte w poniższej tabeli nie uwzględniają maszyn pomocniczych. Zatem dalsza kwerenda archiwalna może przynieść potwierdzenie kolej-nych zestrzeleń zgłaszanych przez polskich kanonierów.

Podsumowanie pewnych zestrzeleń maszyn bojowych do-konanych przez polską artylerię przeciwlotniczą nad wybrze-żem w czasie Wojny Polskiej 1939 roku przedstawiono w atbeli na s. 43:

Oprócz strat zadanych przez polską artylerię przeciwlotni-czą, Niemcy utracili w wyniku wypadków 4 samoloty: 1 wrześ-nia wspominany już Hs 126, 2 września He 60D (M7+DH, Nr 1463) pilotowany przez Uffz. ernsta Augusta Damraua, który rozbił się podczas startu do lotu rozpoznawczego nad Zatoką Gdańską w wyniku uderzenia pływaków o urządzenia por-towe. Samolot zapalił się i doszczętnie spłonął, grzebiąc we swym wnętrzu pilota oraz obserwatora Lt.d.R. Hoffmanna; 11 września kapotował He 60e (Nr 1587) gdy podczas schodzenia do lądowania pilot Lt. Nick został oślepiony reflektorem. Pilot oraz obserwator Lt.z.See Kleemann wyszli z katastrofy bez szwanku; 17 września zatonął podczas lądowania He 114 (Nr 2571). Obu członków załogi wyłowiono z wody. Wszystkie trzy wypadki miały miejsce w bazie w Pillau-Neutief, a samoloty należały do 1.(M)/Kü.Fl.Gr. 506.

Tym niemniej obraz wyłaniający się z relacji polskich obroń-ców oraz niemieckich dokumentów, nieoczekiwanie okazał się dość spójny. Obie strony konfliktu, w przeważającej więk-szości wypadków, opisywały te same wydarzenia widziane z różnych perspektyw, dzięki czemu zaistniała możliwość uka-zania prawdy o walce powietrznej nad wybrzeżem w 1939 ro-ku. Pomijając niedokładności wynikające z błędów obserwacji prowadzonej w ogniu walki, relacje są zgodne w większości kwestii, a czasami nawet w niektórych szczegółach. Jedynym wyjątkiem są tutaj błędne daty poszczególnych wydarzeń po-dawane przez polskich obrońców, co jednak jest zrozumiałe – swoje relacje spisywali dopiero po wojnie. Dostęp do nie-mieckich dokumentów opisujących te same zdarzenia pod in-nymi datami, pozwala jednak na prawidłowe uporządkowanie chronologiczne poszczególnych wydarzeń.

Jak zatem należy ocenić skuteczność polskiej artylerii prze-ciwlotniczej oraz niemieckiego lotnictwa? Odpowiedź nie jest

jednoznaczna. Z jednej strony należy stwierdzić, że zarówno 1 jak i 2 MDAPl. nie wypełniły swoich głównych zadań. Pierw-szy Dyon dopuścił do zbombardowania i zatopienia okrętów polskiej floty bazującej w porcie wojennym Gdynia oraz znisz-czenia obiektów wojskowych znajdujących się w pobliżu Gdy-ni. O bezsilności polskiej obrony świadczyć może fakt zbom-bardowana i całkowitego zniszczona baterii w Pogórzu (iV/1 MDAPl.).

Pamiętać jednak należy, że wobec nowatorskiej wówczas taktyki bombardowania z lotu nurkowego stosowanej przez stukasy, działa 75 mm były bezużyteczne, a jedyną skuteczną bronią przeciw nieprzyjacielskim samolotom okazały się 40 mm działa Boforsa. Jednak było ich za mało, a ich skuteczność była ograniczona małą ilością amunicji i niepełnym wyposa-żeniem.

W pełni swe zadanie wykonała bateria Canet, wielokrotnie dzielnie stawiająca opór przeważającym siłom nieprzyjaciela, pomimo uszczuplenia składu o 1 działo już pierwszego dnia wojny.

Wydaje się również, iż trzecie ze stawianych 1 MDAPl. za-dań – wspomaganie własnej piechoty – zostało wykonane. Symptomatyczne jest, iż ponad 80% amunicji artyleria prze-ciwlotnicza zużyła do strzelań naziemnych, a jedynie 20% do

Zestrzelenia wg dowódcy 1 MDAPl. kmdr. ppor. Jabłońskiego

Jednostka Liczba zestrzeleń

Czas Miejsce

1/1 MDAPl. 0

2/1 MDAPl. 2 do 8 iX ??

3/1 MDAPl. 0

4/1 MDAPl. 5 do 11 iX ??PogórzePogórzeRumia

baterie improwizowane (40 mm)

3 lub 4 PogórzePogórze(?)OksywieOksywie

Zestrzelenia wg dowódcy 2 MDAPl. kpt. mar. Wojcieszka

Dzień / Godzina Liczba zestrzeleń

Liczba trafień Jednostka

2 iX / 18.15 1 2

3 iX / 04.10 1 XXi

3 iX / 14.00 1 2

3 iX / 19.00 2

4 iX / 04.30 1 XXi

6 iX / 21.00 1

7 iX / 04.20 1 iii/24

20 iX / ??.?? 1 Vi/24

26 iX / ??.?? 1 Vi/24

28 iX / ??.?? 1 1 Vi/24

29 iX / ??.?? 1 Vi/24

Page 43: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl43

numer 5 – lato 2009

celów powietrznych.151 Wydaje się jednak, iż postawione za-dania w zestawieniu z dysponowanymi siłami daleko przekra-czały możliwości 1 MDAPl. Jak już wspomniano, działa 75 mm – stanowiące główne wyposażenie Dyonu – w 1939 roku nie spełniały już wymogów pola walki.

Przy ocenie 2 MDAPl. należy wziąć pod uwagę specyficzną sytuację półwyspu. Wbrew powszechnemu mniemaniu, obro-na przeciwlotnicza Helu nie była tak aktywna jak 1 MDAPl. W tym miejscu warto przytoczyć ponownie słowa por. mar. Koziołkowskiego, który pisał Hel utrzymał się przez miesiąc je-dynie dzięki temu, że nie był absolutnie niepokojony. Po zniszcze-niu „Wichra” i „Gryfa” na Helu panował kompletny spokój oraz

151 Władysław Faczyński, Relacja z okresu kampanii wrześniowej 1939 r. [CAW, ii/3/5], k. 175.

Dwa razy dziennie przelatywał wodnosamolot rozpoznawczy, okrążający Hel na dużej wysokości, parę razy zrzucono na chybił trafił po kilka bomb.152 Potwierdza to spis nalotów, które wyko-nały stukasy na cele zlokalizowane na Półwyspie Helskim – po zniszczeniu 3 września największych okrętów polskiej floty, naloty na Hel kontynuowały jedynie wodnosamoloty He 59 i He 60. Dlatego przy ocenie działalności 2 MDAPl. szczególny nacisk należy położyć nie na kwestię obrony przeciwlotniczej półwyspu – gdyż ta po 3 września nie odgrywała znaczącej roli – ale zdecydowanie na zwalczanie jednostek nawodnych nie-przyjaciela. Wydaje się, że podobnie jak w przypadku dyonu kmdr. ppor. Jabłońskiego, 2 MDAPl. wypełniał swoje zadania

152 J. Koziołkowski, Dodatkowe uwagi o działaniach wojennych [iPMS, MAR.A.ii.2/1], k. 15 oraz J. Koziołkowski, Załącznik…, op. cit., k. 15.

Data Godzina

Jednostka Maszyna Załoga Miejsce

1 1 iX14.00–15.00

III/StG 27.Staffel

Ju 87BT6+KR(W.Nr. 290)

Uffz. ernst Kanzenbach †Gefr. Rohr

Reda/Rekowo

2 1 iX 2.(H)/21 Hs 126??+??(W.Nr. ?)

zginęła Wejherowo

3 3 iX9.10

I.(St)/186(T)4.Staffel

Ju 87BJ9+LM(W.Nr. ?)

Uffz. Wilhelm Czuprina †Uffz. erich Meinhardt †

Zatoka PuckaORP Jaskółka

4 3 iX ??? ?????+??(W.Nr. ?)

załoga zabita (?) Puck

5 6 iX4.20

3.(M)/Kü.Fl.Gr. 506 He 59DM7+XL(W.Nr. 2000)

Lt.z.See Claus Münscher †Uffz. Karl Bäcker †Uffz. Hermann Karl Fuchs †Uffz. Mux †

Hel

6 11 iX13.00–14.00

1.(M)/Kü.Fl.Gr. 706 He 114??+??(W.Nr. 2543)

Lt.z.See Kapitzki †Uffz. Nowack†

Wielka Wieś/Puck

7 13 iX I.(St)/186(T)4.Staffel

Ju 87B??+??(W.Nr. ?)

lekko ranna w wyniku wypadku (?)

8 14 iX12.00–13.00

I.(St)/186(T)4.Staffel

Ju 87BJ9+DM(W.Nr. ?)

Olt. Hans Rummel †Ofw. Fritz Blunk †

Oksywie

Pewne zestrzelenia maszyn bojowych przez polską artylerię przeciwlotniczą

Samoloty Luftwaffe utracone w wyniku wypadków

Data Godzina

Jednostka Maszyna Załoga Miejsce

1 1 iX 2.(H)/21 Hs 126P2+MK(W.Nr. ?)

Olt. Heinz Rehdanz (jeniec)Lt. Wilhelm Schmidt (jeniec)

Warszkowo

2 2 iX 1.(M)/Kü.Fl.Gr. 506 He 60DM7+DH(W.Nr. 1463)

Uffz. ernst August Damrau †Lt.d.R. Hoffmann †

Pillau

3 11 iX 1.(M)/Kü.Fl.Gr. 506 He 60E??+??(W.Nr. 1587)

Lt. NickLt.z.See Kleemann

Pillau

4 17 iX 1.(M)/Kü.Fl.Gr. 506 He 114??+??(W.Nr. 2571)

załoga uratowała się Pillau

Page 44: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl44

numer 5 – lato 2009

pomocnicze, natomiast zawiódł w przypadku zadania podsta-wowego, jakim była obrona przeciwlotnicza Rejonu Umocnio-nego Hel. Niestety ponownie jak w przypadku 1 MDAPl. nie udało się zapobiec utracie okrętów stacjonujących w ochra-nianym przez dyon porcie wojennym. Pomimo mniejszej ak-tywności Luftwaffe nad Helem niż nad Gdynią, zużycie amuni-cji było równie wysokie. W dniu kapitulacji załogi Helu zapasy wynosiły 20% stanu początkowego dla dział 75 mm oraz zale-dwie 12% dla armat 40 mm.153

Ocena niemieckiego lotnictwa jest równie niejednoznaczna. Pomimo, iż polskie hydroplany nie zostały zniszczone 1 wrześ-nia tak, jak przewidywał to rozkaz, to jednak w ciągu dwóch ko-lejnych dni MDLot. został praktycznie wyeliminowany z walki. W efekcie polskie samoloty nie odegrały żadnej roli w kampanii. Równocześnie ataki na polskie porty w Gdyni i na Helu dopro-wadziły do zatopienia największych okrętów polskiej floty już w pierwszych trzech dniach wojny, co było dużym sukcesem niemieckich pilotów, dzięki czemu jeszcze tego samego dnia na inne obszary działania przebazowano 110 stukasów.

Oprócz zniszczenia sił lotniczych i okrętów PMW, niemie-ckie lotnictwo miało wspierać własną piechotę, do czego doszło w drugiej połowie września podczas szturmowania Kępy Oksywskiej. Ze wspomnień polskich obrońców możemy wyczytać, że ataki te, choć mało precyzyjne, spełniały jednak swoje zadanie, odpowiednio zmiękczając obronę i siejąc za-męt w szykach obronnych Polaków.

153 M. Wojcieszek, O. de B., op. cit., k. 3.

Z drugiej jednak strony należy podkreślić, iż niemieckie lot-nictwo nie wykryło i nie wyeliminowało z walki żadnego pol-skiego okrętu podwodnego, co było jednym z podstawowych celów stawianych Luftwaffe. Choć częste patrole lotnicze nie-mieckich wodnosamolotów zmusiły polskie jednostki do cią-głego przebywania za dnia pod wodą, nie wpłynęło to jednak na ich sprawność operacyjną. Dodatkowo pomimo intensyw-nych prób, zarówno niemieckie stukasy, jak i wodnosamoloty, nie były w stanie, ani wykryć, ani zniszczyć baterii cyplowej. Wydaje się, iż było to największe niepowodzenie Luftwaffe w całej kampanii. Przyczyną takiego stanu rzeczy była nie tyle obrona przeciwlotnicza, co przede wszystkim znakomite ma-skowanie stanowisk artyleryjskich i gęsty las na terenie cypla. Na to nakładała się również duża liczba niewybuchów w pod-mokłym gruncie półwyspu. Po 3 września, gdy Niemcy zdali sobie sprawę z faktu, iż wykrycie i zbombardowanie baterii wymagałoby niewspółmiernego nakładu sił ze strony lotni-ctwa, zniszczenie baterii powierzono siłom morskim, a nalo-tów na nią zaniechano.

Warto wspomnieć również o działalności MDLot. We wrześniu 1939 roku samoloty MDLot. wykonały 3 loty bojowe (2 loty R-Xiii G/hydro (714) oraz jeden R-Xiii G (718)), 2 przeloty techniczne (CANT Z.506B) oraz 22 loty ewakuacyjne. W wy-niku działań wojennych zniszczone lub uszkodzone zostały wszystkie maszyny MDLot. z wyjątkiem ewakuowanego do Szwecji RWD-13. Niestety oprócz 2 lotów rozpoznawczych wykonanych nocą 6 i 7 września, maszyny MDLot. nie wzięły udziału w walkach. Wiele wskazuje na to, iż decydujący wpływ

Powyższe zdjęcie z października 1939 roku znakomicie ilustruje wyniki niemieckiego nalotu z 1 września. Na molo północnym leży na boku wydobyty wrak Nurka, przed wejściem do portu znajduje się kadłub uszkodzonego Bałtyka, a zatopionego Mazura można dostrzec

odrzuconego od mola południowego. Jak widać wbrew obiegowym opiniom Mazur nie zatonął w basenie nr 1, lecz w basenie nr 2. Na nabrzeżu wciąż widoczne są leje po bombach.

z kolekcji Marka Twardowskiego

Page 45: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl45

numer 5 – lato 2009

na działalność MDLotu. miała przypadkowa śmierć dowódcy tej jednostki kmdr. por. pil. Szystowskiego. Oficer ten cieszący się dużym szacunkiem i zaufaniem podległego mu personelu, zgodnie z relacją wszystkich lotników MDLot., potrafiłby po-prowadzić swój oddział do pewnych bojowych osiągnięć, do których niestety nie był zdolny jego następca kmdr ppor. pil. Kazimierz Szalewicz.

Na koniec jako podsumowanie działań wojennych na wy-brzeżu zasadne wydaje się, przytoczenie słów por. mar. Kozioł-kowskiego: Wyrosła „legenda Helu”, z adm. Unrugiem, jako jego obrońcą, legenda, pomnożona bohaterską obroną Westerplatte i Oksywia. W przekroju tego co się działo w pozostałej części kraju – ci ludzie którzy na wybrzeżu pracowali a potem walczyli – za-służyli na to w pełni, by legendy tej im nie umniejszać, szukaniem drobnych błędów.154

Andrzej S. Bartelski

(crolick)

Na koniec, za pomoc w napisaniu tego artykułu autor prag-nąłby podziękować dyskutantom na forach:Druga Wojna Światowa (http://www.dws.org.pl/), 12 O’Clock High (http://forum.12oclockhigh.net/), Luftwaffe Experten Message Board (http://www.luftwaffe–ex-perten.org/),Forum Dawnego Gdańska (http://www.forum.dawnygdansk.pl/)

154 J. Koziołkowski, Uwagi i omówienia …, op. cit., k. 6.

Page 46: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl46

numer 5 – lato 2009

Nieuport 29 C1 – stracona szansa polskiego lotnictwa

Część druga

Rafał Białkowski (Zelint)@

NieUPORTY We FRANCJi

Nieuport 29 we francuskiej służbie użyty bojowo został tyl-ko raz i to w nietypowej dla siebie roli samolotu szturmowego. Podczas powstania Rifów w Maroku w 1925 roku zorganizo-wano w Casablance jednostkę pod dowództwem kapitana J. Sadi-Lecointe, w skład której weszły 3 samoloty Nieuport 29, 3 pilotów i 7 mechaników. Samoloty dostosowano do prze-noszenia najpierw 8, a potem 10 bomb 10-kilogramowych, normalnie zabieranych przez liniowe Breguety 14. Samolot otrzymał nieoficjalne oznaczenie B-1, co we francuskiej no-menklaturze lotniczej oznaczało samolot bombowy jedno-miejscowy. W październiku 1925 roku tak przezbrojony klucz Nieuportów wykonał około 70 lotów bojowych na wsparcie piechoty. eksperymentalne wykorzystanie myśliwca do lotów bombowo-szturmowych zostało ocenione jako sukces, ale nie było kontynuowane. Prawdopodobnie uznano, że takie wy-korzystanie samolotów myśliwskich możliwe było wyłącznie w specyficznych warunkach walki z – nie dysponującymi włas-nym lotnictwem – powstańcami w Afryce.

Dużo częściej niż bojowo Nieuport 29 był wykorzystywany jako samolot sportowy do bicia rekordów, zarówno prędkości maksymalnej, jak i pułapu. Na początku lat 20. był to bardzo dobry sposób promocji własnego produktu poza granicami kraju, którego wytwórniom lotniczym zależało na zamówie-niach zagranicznych ponieważ nie mogły liczyć na większe zamówienia własnego lotnictwa. Specjalnie przygotowane Nieuporty 29 (z oznaczeniem SHV) na pływakach brały udział w Pucharze Schneidera w roku 1919 oraz 1921 jednak bez po-wodzenia.

14 października 1919 roku J. Sadi-Lecointe na Spadzie 20 pobił rekord prędkości na bazie 2 km osiągając 247,129 km/h. Wyczyn ten zapoczątkował serię rekordów prędkości bitych na zmianę przez Spada 20 i Nieuporta 29. Wytwórnia przygo-towała specjalny płatowiec oznaczony Nieuport 29 V (vites-se – prędkość). By uzyskać jak największą prędkość, samolot ten wyposażono w silnik o mocy powiększonej o 20 KM oraz drastycznie, bo o połowę, zmniejszono powierzchnię skrzy-deł. W 1920 roku J. Sadi-Lecointe wystartował w Pucharze Gordon-Benneta na zmodyfikowanym Ni.D-29 Vs (powierzch-nia skrzydeł tylko 12,32 m²) osiągając 28 września prędkość 271,457 km/h, 10 października 1920 roku ten sam pilot osiąg-nął 302,529 km/h stając się pierwszym człowiekiem, który oficjalnie przekroczył próg 300 km/h. Kilka dni później konku-

rencyjny Spad 20 poleciał z prędkością 309,012 km/h. W reak-cji na rekord konkurencji wytwórnia zmodyfikowała samolot dodając mu całkowicie zakrytą kabinę pilota, co pozwoliło na osiągnięcie prędkości 313,043 km/h (samolot otrzymał ozna-czenie 29 Vbis). Ale wynik ten nie trafił do oficjalnych zapisów FAi, gdyż różnica prędkości była mniejsza niż wymagane 3%.

Nieuport-Delage 29V dwukrotnie wygrywał zawody Co-upe Deutsch de la Meurthe, pierwsze po i wojnie światowej w latach 1919–1920 oraz 1922 roku.

Okazją do zademonstrowania wyższości własnego samolo-tu były też próby bicia rekordu maksymalnego pułapu samo-

[za:] Wikipedia

AN

Francuski Nieuport 29 na pocztówce z mityngu lotniczego w Longvic-les-Dijon

Rekordowy 29V

Page 47: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl47

numer 5 – lato 2009

lotu. 29 maja 1919 roku J. Casale na płatowcu wyposażonym w turbosprężarkę Rateau wspiął się na pułap 9125 metrów, 7 czerwca 1919 roku poprawił rekord na 9250 metrów, osta-tecznie 14 czerwca tego samego roku osiągając 9650 metrów. W styczniu 1920 roku Amerykanie pobili rekord wznosząc się na 10 093 metry. W 1921 roku pilot Georges Kirsch na Nie-uporcie próbował poprawić ten wynik. 24 czerwca 1921 roku osiągnął jednak tylko wysokość 9800 metrów (w czasie 1 h i 20 minut, ostatnie 800 metrów wysokości nabierając przez 35 minut). Z kolei 15 lipca 1921 roku osiągnięto wysokość 10 600 metrów – jednak próba pobicia rekordu powiodła się po-łowicznie. Nie został on uznany przez światową federację bo-wiem pilot nie wrócił na miejsce startu i wylądował na innym lotnisku.

Żeby pobić rekord wysokości wytwórnia opracowała spe-cjalną wysokościową wersję samolotu oznaczoną Ni.D 40 C-1. Pierwsze próby bicia rekordu wysokości skończyły się nie-powodzeniem, zawiodła bowiem instalacja tlenowa pilota. W 1923 roku francuski podsekretarz ds lotnictwa Andre Lau-rent-eynac ufundował nagrodę w wysokości 50 000 franków dla firmy, która pobije rekord wysokości. Nieuport postanowił przebudować zarzuconego Ni.D 40 C-1 na wersję R (od record), m.in. zwiększono powierzchnię skrzydeł do 34 m², a płatowiec wyposażono w specjalny silnik V8 firmy Hispano-Suiza o mo-cy zwiększonej do 400 KM – powyżej 5000 metrów wysokości silnik był napędzany benzolem – ze specjalnym śmigłem Regy oraz instalację tlenową. Samolot został wypróbowany przez Sadi-Lecointe pod koniec lipca 1923 roku. Rekord wynosił wte-dy już 10 498 metrów. Pilot przeszedł specjalne treningi mają-ce na celu uodpornienie go na zimno i niskie ciśnienie w ko-morach testowych. Pierwsze próby bicia rekordu skończyły się niepowodzeniem, ale ostatecznie 5 września 1923 roku pilot osiągnął 10 741 metrów. Chcąc zostać pierwszym człowie-kiem, który osiągnął pułap 11 000 metrów próbował dalej i 30

października tego samego roku udało mu się wzbić na 11 145 metrów. Rekord ten pozostał nie pobity aż przez 4 lata. Zimą 1923/24 Ni.D 40 R został posadowiony na pływakach, by pobić również rekord wysokości dla wodnosamolotów. Udało się to osiągnąć 11 marca 1924 roku, kiedy to Sadi-Lecointe wzniósł się na 8980 metrów.

Poza wersjami sportowymi Nieuport opracowywał też kolejne wersje wojskowe swojego myśliwca. Pierwszą z nich był opracowany jeszcze w 1918 roku Ni.D-29G ostatecznie na-zwany Ni.D-32Rh. Samolot z silnikiem rotacyjnym Le Rhone 9R o mocy 180 KM został zakupiony w niewielkiej liczbie przez francuską Marynarkę Wojenną do treningu pilotów w lądowa-niach na pokładach okrętów.

W grudniu 1922 roku na salonie lotniczym w Paryżu moż-na było obejrzeć dwie zmodyfikowane wersje standardowego myśliwca Ni.D 29. Pierwszą był wysokościowy Ni.D-29 C-1 „Cel-lue 1923” ze skrzydłami powiększonymi do 29,8 m², drugą – „dolnopułapowy” Ni.D-29bis z powierzchnią nośną zmniejszo-

© Krzysztof Haładaj (krzyhal)

AN

Nieuport-Delage 29 z 2 eskadry 2 pułku lotniczego w Strasburgu (rok 1924)

Joseph Sadi-Lecointe, zdobywca wielu rekordów, m.in. na Nieuportach

Page 48: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl48

numer 5 – lato 2009

ną do 21 m². Oba płatowce zostały przygotowane specjalnie na hiszpański konkurs na samolot myśliwski, który miał zostać rozstrzygnięty w roku 1923, jednak żaden z tych samolotów nie został wybrany przez Hiszpanów.

W 1923 roku został opracowany zaawansowany wariant szkolny samolotu oznaczony Ni.D-29eT-1, samolot nie był uzbrojony, a ze 180-konnym silnikiem Hispano-Suiza 8Ab osiągał tylko 196 km/h mimo, że był 130 kg lżejszy niż C-1. Za-mówiono 100 szt. tej wersji.

eKSPORTAgresywna kampania promocyjna za granicą powiodła się

i przyniosła wytwórni oczekiwane zamówienia. Pierwszym obcym nabywcą samolotu była Belgia. W lipcu

1922 roku zakupiła 21 samolotów we Francji oraz 87 licencyj-nych z własnej wytwórni SABCA.

Kolejnym nabywcą samolotu była Japonia, która pierw-szego Nieuporta 29 wraz z licencją zakupiła we Francji w roku 1923. Produkcja w Japonii została podjęta przez firmę Na-kajima w Ota, a pierwszy samolot seryjny został ukończony w grudniu 1923 roku. Był to jednak egzemplarz zmontowany z części zakupionych we Francji. Produkcja seryjna w Japonii trwała 8 lat (do stycznia 1932 roku) i zamknęła się liczbą 608 wyprodukowanych egzemplarzy. Samolot nosił oznaczenie typ Ko.4 i zastąpił w japońskim lotnictwie wcześniej używa-ne Spady Xiii i Nieuporty 24. Samoloty te nadal były w czyn-nej służbie gdy wybuchły pierwsze walki wojny japońsko-chińskiej w latach 1931–1932. Podobno 7 z japońskich Ko.4 służyło potem jako treningowe w chińskiej Szkole Lotniczej w Liuzhou co wskazywałoby, że co najmniej tyle tych samolo-tów – w taki, czy inny sposób (zdobyte na ziemi podczas walk? a może zakup?) – trafiło w ręce Chińczyków.

Pod koniec 1922 roku armia Włoch była już gotowa do za-mówienia pierwszego powojennego samolotu myśliwskiego. Wymagania postawiono bardzo wysokie ponieważ zażyczo-no sobie myśliwca mającego osiągać prędkość maksymalną 255 km/h na wysokości 2000 metrów, prędkość lądowania nie większą niż 110 km/h, pułap 5000 metrów samolot miał osiągać w 16 minut, a zasięg miał pozwalać na 3 godziny lotu.

Do konkursu stanęły Breda Tebaldi Zari, Caproni MC.1, Dornier Falke, Fiat CR.1, Piaggio P.2 oraz Siai S.52 wszystkie napędza-ne standardowym 300-konnym silnikiem Hispano Suiza. Ża-den z tych samolotów nie spełnił jednak włoskich wymagań i postanowiono zakupić licencje na nowe samoloty we Francji. Wybrano zbudowany w tradycyjnej technologii Ni.D-29 C-1 oraz bardziej zaawansowanego technicznie (o konstrukcji metalowej) Dewoitine D.1bis. Na przełomie lat 1923/1924 oba samoloty testował w Paryżu włoski pilot Mario De Bernardi. Po jego pozytywnej opinii w styczniu 1924 roku oba samoloty postanowiono przyjąć do wyposażenia włoskiego lotnictwa.

Produkcja licencyjna Dewoitine D.1bis została powierzona firmie Ansaldo, natomiast Nieuporty początkowo miały być produkowane (po 50 szt.) przez firmy Nieuport-Macchi, Breda i Cantiere Navale Triestino. Ostatecznie w lutym 1924 roku za-warto kontrakt z Nieuport-Macchi (na 100 szt.), a drugie zamó-wienie na 60 szt. zostało złożone w kwietniu 1924 roku w firmie Caproni. W celu rozpoczęcia produkcji licencyjnej zakupiono we Francji jeden kompletny samolot Ni.D 29C1 oraz 3 płatow-ce bez silników za cenę odpowiednio 110 000 i 70 000 franków każdy. Gotowy samolot oraz jeden z kadłubów skierowano na testy do Montecelio pod Rzymem. W marcu i kwietniu 1924 roku De Bernardii przeprowadzał próby prędkości (225 km/h na poziomie morza), pułapu (oceniono, że pułap praktyczny to 6700 m) i wznoszenia (osiągnięcie 5000 m wymagało aż 35

© flightglobal.com

AN

Nieuport „Sesquiplan” (póltorapłat) na paryskim salonie w 1922 r.

Rekordowy Nieuport 40R na pływakach

Page 49: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl49

numer 5 – lato 2009

minut, potem poprawiono ten wynik osiągając czas 21’21’’). Dwa pozostałe kadłuby wysłano do firm Macchi i Caproni jako egzemplarze wzorcowe do opracowania własnych prototy-pów produkcyjnych tego samolotu.

W listopadzie 1924 roku Nieuport 29 doczekał się nawet in-terpelacji we włoskim parlamencie, kiedy to 2 posłów zaprote-stowało przed wprowadzaniem do włoskiego lotnictwa samo-lotów obcej konstrukcji. W odpowiedzi na zapytania poselskie podsekretarz lotnictwa, generał Alberto Bonzani, oświadczył, że Nieuport jest samolotem przejściowym przed wprowadze-niem własnych maszyn i że wyposażone w niego będzie nie więcej niż 1/3 z 15 włoskich dywizjonów myśliwskich. W listo-padzie 1924 roku pierwsze licencyjne Nieuporty 29 trafiły do eskadr. W maju 1928 roku firma Macchi otrzymała ostatnie zamówienie na 15 samolotów, zamykając włoską produkcję na 175 egzemplarzach. Samoloty we włoskim lotnictwie były używane do roku 1930.

W 1923 roku w Hiszpanii odbył się wspomniany wyżej konkurs, w którym poza ulepszonymi prototypami brał udział także standardowy Ni.D-a 29, a także Spad 71, Fokker D.X i Dornier Falke. Z porównania zalet wszystkich samolotów oka-zało się, że najlepszy jest „zwykły” Nieuport 29 C-1. Hiszpania zamówiła 30 szt., które zostały częściowo zbudowane w wy-twórni Levassseur. W sierpniu 1924 roku kilka z nich zostało przerzuconych do Maroka hiszpańskiego, gdzie w służbie za-stąpiły samoloty Martinsyde F.4. Samoloty te służyły w linii do roku 1931.

W 1925 roku 10 egzemplarzy Nieuporta 29C1 zakupiła Szwecja, przy czym kulisy zakupu tego samolotu przez Szwe-cję mają na poły kabaretowy wydźwięk, ponieważ samoloty zakupił na własną odpowiedzialność, bez zgody rządu, do-wódca szwedzkiego lotnictwa pułkownik Kab Amundson Ni-ska cena wynegocjowana przez dowódcę lotnictwa (175 575 koron szwedzkich za 10 szt.) spowodowała jednak, że skandal związany z zakupem samolotów bez upoważnienia został za-

tuszowany. Samoloty w Szwecji służyły pod nazwą J2 do roku 1930 i cieszyły się bardzo dobrą opinię wśród pilotów.

W 1922 roku Syjam postanowił wyposażyć swoje lotni-ctwo wojskowe tylko w dwa typy samolotów. Wybrano ma-szyny typu Breguet 14 i Nieuport 29 kupując we Francji goto-we samoloty oraz licencje na ich wytwarzanie. Zakupiono dwa Nieuporty 29 jako wzorce do własnej produkcji, którą urucho-miono w roku 1924 (z innego źródła wynika, że we Francji zakupiono 12 szt., które dostarczono w kwietniu 1923 roku). Pod koniec tego roku gotowe były pierwsze cztery samoloty, a osiem kolejnych było w różnym stadium wytwarzania. Do produkcji używano miejscowych gatunków drewna, które były cięższe, co spowodowało obniżenie osiągów samolotu, a ponadto czasami wywoływało wibracje silnika pracującego na najwyższych obrotach. Ostatecznie wyprodukowano od 12 do ponad 30 egzemplarzy. Od produkcji Nieuportów 29 na większą skalę odstąpiono w 1927 roku, kiedy w Don Muang (lotnisko w Bangkoku) zaprezentowano samolot liniowy Potez 25. Po próbach okazało, że ten bardzo nowoczesny w tym cza-sie samolot jest znacznie lepszy niż liniowy Breguet 14 oraz, że osiąga prędkość 150 mph, tylko 5 mph mniej niż Nieuport 29. Mimo tego porównania Nieuport 29 pozostał podstawo-wym myśliwcem lotnictwa Syjamu aż do roku 1934, gdy zo-stał zastąpiony przez Curtiss Hawki ii. Ostatecznie Nieuporty wycofano z linii w 1936 roku. W tym czasie lotnictwo Syjamu posiadało na stanie jeszcze łącznie 36 Ni.D-29 C1 i Spad Vii/Xiii (jednak nie wiemy, ile Nieuportów, a ile Spadów). Przed wpro-wadzeniem Hawków próbowano uniezależnić się od dostaw francuskich konstruując własny samolot myśliwski o nazwie Prajadhipok. Samolot ten napędzany silnikiem rzędowym BMW o mocy 600 hp oblatano w 1928 roku i poddano testom porównawczym, z których wynikło, że nowo opracowany pro-totyp nie wykazuje się dużo lepszymi osiągami niż licencyjny myśliwiec. W europie i USA kupowano do przetestowania nie-wielkie partie nowych samolotów myśliwskich (m.in. w 1930

© Krzysztof Haładaj (krzyhal)

Nieuport-Delage 29 (J-2) w barwach Szwecji

Page 50: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl50

numer 5 – lato 2009

roku 2 Bristol Bulldog Mk. iiA oraz 1 Heinkel He-43, a w 1931 roku 2 Boeing P-12e). Żaden z nich nie stał się jednak następcą Nieuporta, a w 1933 roku dwa z trzech dywizjonów myśliwych tajskiego lotnictwa nadal posiadało je na wyposażeniu.

Nieuporty 29 były też podobno używane w lotnictwie Ar-gentyny, jednakże brak na ten temat jakichkolwiek szerszych informacji.

NieUPORT 29 W POLSCe… DLACZeGO STRACONA SZANSA?

Nieuport 29 C1 nie miał jakoś szczęścia, by trafić do wy-posażenia polskiego lotnictwa. Najpierw było za wcześnie. W 1921 roku po demobilizacji wojska i przejściu na stopę pokojo-wą mieliśmy dwie licencje na samoloty myśliwskie. W Lublinie produkowano feralne Ansaldo A-1, a Frankopol, który wpraw-dzie produkcji seryjnej samolotów nigdy nie podjął, posiadał licencję na konkurenta Nieuporta 29 czyli Spada 201. Mając dwie licencje nie można było kupować trzeciej, skoro w bu-dżecie nie było pieniędzy, a samolotów myśliwskich w 4 es-kadrach było razem 24… Co więcej, w tym czasie, Nieuport dopiero wchodził do produkcji seryjnej we Francji.

Potem było za późno… Polska, podpisując w 1921 roku z Francją konwencję wojskową o wzajemnej pomocy, otrzy-mała w niej także obietnicę przyznania kredytu na dozbroje-nie armii w wysokości 400 mln franków francuskich. Przyzna-nie tej pożyczki ciągnęło się jednak bardzo długo. Dopiero 23 lutego 1923 roku projekt ustawy o kredytach dla Polski został zatwierdzony przez izbę Deputowanych francuskiego Parla-mentu. Druga izba Parlamentu – Senat – ustawę przyjęła pra-wie po roku, bo 5 grudnia. Ogłoszono ją 8 stycznia 1924 roku, a 23 stycznia podpisano konwencję gwarancyjną na i ratę, któ-rej realizacja rozpoczęła się 2 lutego 1924 roku.

Pierwsze przymiarki do rozdysponowania tego kredytu polski Sztab Generalny czynił jednak już wcześniej. Z i raty kre-dytu planowano dla lotnictwa około 30 mln franków, w tym chciano kupić m.in. 80 „samolotów bojowych Breguet” i 30 samolotów myśliwskich „Newport”. W roku 1923 francuski puł-kownik Francois-Leon Leveque, który został dowódcą polskie-go lotnictwa, przygotował nieco zmienione zamówienie na francuskie samoloty z i raty kredytu. Mianowicie planował ku-pić 100 samolotów Potez oraz 50 samolotów „Newport” oraz 300 motorów Hispano-Suiza 300 HP i 750 motorów „Lorraine-Dietrel” (oczywiście chodziło o Lorraine-Dietrich!) 370 HP. Szczegółowe zapotrzebowanie miało być jednak opracowane po otrzymaniu z Francji cenników. Pułkownik Leveque w 1923 roku wybrał na przyszłe samoloty polskiego lotnictwa podsta-wowe samoloty będące na wyposażeniu lotnictwa francuskie-go, czyli Poteza XV, Nieuporta 29 oraz Farmana F-60. Wszystkie wskazane przez pułkownika samoloty były typami produko-

1 . Zauważyć tutaj można, że przy wyborze licencji samolotów dla Frankopolu popełniono błąd który powtórzono kilka lat później. Otóż i dla samolotu myśliw-skiego (Spad 20), i dla samolotu towarzyszącego (Breguet XiV) wybrano ten sam silnik – Hispano Suiza 300 KM, do którego produkcji Frankopol posiadał prawo do produkcji licencyjnej. Po pewnym czasie okazało się, że dążenie do unifikacji za wszelką cenę jest błędem, ponieważ Breguet XiV nie może latać z silnikiem Hispano Suiza. Z wytwórnią Frankopol prawie rok negocjowano więc zmianę silnika HS 300 KM na Renault 300 KM…

wanymi seryjnie dla lotnictwa francuskiego, sprawdzonymi, solidnymi i niezawodnymi. Były to też samoloty o konstrukcji drewnianej czyli nadające się do produkcji seryjnej w Polsce. Ostatecznie jednak Nieuportów 29 C1 dla polskiego lotnictwa nie kupiono. 9 stycznia 1924 roku wytwórnia Nieuporta zło-żyła jeszcze ofertę na dostawę dla polskiego lotnictwa samo-lotów Ni.D 40C1 (będących ulepszoną wysokościową wersją Ni.D-a 29), jednak nie ona została zaakceptowana.

Dlaczego tak się stało? Zaważył na tym splot kilku okolicz-ności. Po pierwsze pułkownik (20 marca 1924 roku mianowany generałem) Leveque kupował samoloty we Francji z kredytu, o czym pisaliśmy wyżej, a jego realizację rozpoczęto dopiero w roku 1924. Ponadto od pierwotnego zamysłu opisanych wyżej zakupów z i raty kredytu odstąpiono, kupując z tej raty wyłącznie samoloty liniowe (wraz z licencją) oraz dużą ilość gotowych silników Lorraine Dietrich. Opóźnienie przyznania kredytu i wybieranie samolotów później, niż planowano, spo-wodowało, że w 1924 roku w Polsce wiedziano już, że Francuzi w 1923 roku ogłosili konkurs na nowy samolot myśliwski na-pędzany silnikiem o mocy 400–450 KM mający być następcą Nieuporta 29. Propozycja zakupu myśliwskich Nieuportów 29 została więc opatrzona uwagą: „na wypadek gdyby odby-wające się obecnie we Francji próby wykazały, że istnieją lepsze typy od wyżej pokazanych należałoby te przyjąć pod uwagę (ale o konstrukcji drewnianej) i odp. licencje zakupić.”

Próby prototypów nowych samolotów myśliwskich we Francji faktycznie się w tym czasie odbywały. ich wyniki przed-stawiono w tabeli na s. 50.

W raporcie z Salonu Paryskiego 1926 zamieszczonym w „Locie Polskim” ze stycznia 1927 czytamy następujące pod-sumowanie wyników konkursu: „Dzięki narzuceniu konstrukto-rom [...] programu ciężkich samolotów pościgowych – lotnictwo pościgowe francuskie nie stoi na wysokości zadania. [...] Samolo-ty te zaopatrzone są [...] w: 4 karabiny maszynowe z bardzo dużą ilością nabojów, w zbiorniki na trzy i pół godziny lotu, wyrzucane i obszyte kauczukiem, gaśnicę, rozrusznik, aparat fotograficzny, opancerzone siedzenie, spadochron, masę instrumentów pokła-dowych. Samolot [...] posiada wszystko, czego mu potrzeba do walki powietrznej, z wyjątkiem zwrotności, pułapu, szybkości...”

W rezultacie osiągi nowych prototypów okazały się zbliżo-ne do osiągów Nieuporta 29 (podczas prób w 1919 roku sa-molot ten z silnikiem Hispano Suiza 300 KM przy masie 1102 kg osiągnął na wysokości 2000 metrów prędkość maksymalną

© flightglobal.com

Nieuport-Delage 42 C-1 z 500-konnym silnikiem Hispano-Suiza

Page 51: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl51

numer 5 – lato 2009

222 km/h, a na 5000 metrów wznosił się w 13 minut i 13 se-kund), mimo że nowe samoloty miały silniki mocniejsze o 50% (większość prototypów 450 KM).

Francuska ocena tych samolotów musiała być zresztą po-dobna do opinii polskiego dziennikarza skoro zwycięskie sa-moloty z konkursu – LGL-32 (wyprodukowano 475 szt.) oraz Nieuport 42 (27 szt.), przebudowany potem kolejno do wersji 52 (135 szt. z czego 125 dla lotnictwa hiszpańskiego) i 62 (322 szt.) – weszły do służby w większej liczbie dopiero od roku 1929 po wielu modyfikacjach prototypów.

Niestety, osoby podejmujące w 1924 roku decyzję o cze-kaniu na nowe, lepsze samoloty myśliwskie nie wiedziały, że konkurs skończy się takim wynikiem. Nie wiedziały także, że wybrane przez Polskę Spady 61 okażą się samolotami o tak słabej konstrukcji (współczynnik wytrzymałości Nieuporta 29 wynosił 12 wobec 6,5 Spada 61). Dlaczego jednak wybrano Spady 61, a nie zwycięskie Nieuporty 42 lub LGL-32? Praw-dopodobnie dlatego, że Spad 61 był samolotem z silnikiem LD 450 KM, którego bardzo duże ilości zakupiono wcześniej. W konkursie wzięły udział cztery prototypy z silnikami LD i za-jęły w nim odległe miejsca (nie licząc metalowego Dewoitine D.12, który zajął 3 miejsce). Silnik LD w układzie W chyba słabo nadawał się do samolotów myśliwskich czego dowodem jest porównanie płatowców Nieuporta z silnikami HS i LD. Ni.D-42 z silnikiem Hispano Suiza (w układzie V) wygrał konkurs, a NiD-44 z silnikiem Lorraine Dietrich był dopiero 10 (i trzeci od koń-ca), mając prędkość maksymalną niższą o 20 km/h i wzno-szenie na wysokość 5000 metrów gorsze o minutę2. Polacy nie mieli dużego wyboru, skoro chcieli mieć nowy płatowiec drewniany i do tego napędzany silnikiem, który już posiada-no… Zastanawia jednak dlaczego nie wybraliśmy samolotu Gourdou-Leseurre GL-33, analogu Gourdou-Leseurre GL-32, który zajął drugie miejsce w konkursie. Wybór tego samego

2 Co prawda silnik Hispano Suiza był mocniejszy o 50 KM, jednak LD silnikiem o takiej mocy nie w tym czasie nie dysponowało.

silnika do wszystkich posiadanych samolotów, determinujący przy okazji wybór samolotu, myśliwskiego ponownie okazał się błędem, tak jak w roku 1921.

Rezygnując z zakupu Nieuporta 29 C1 jako podstawowe-go samolotu myśliwskiego zapomniano także o tym, że wy-twórnia krajowa posiada już licencję na silniki HS 300 KM3. Wystarczyło wycofać się z negocjacji z Frankopolem na temat zmiany silnika w produkcji. Jednak tego nie zrobiono na czas i Frankopol zamienił prawa do licencyjnej produkcji silnika HS na licencję Renaulta.

Gdyby zdecydowano się na Nieuporta 29 samolot ten mógłby pozostać w linii co najmniej do roku 1930, jeżeli nie dwa lata dłużej. Nie wiadomo jak wyglądałoby w konsekwen-cji polskie lotnictwo myśliwskie w roku 1939. Być może nie rozpoczęto by projektować samolotu PZL P.1, a prawie na pewno nie kupowano by licencji na Avie B-33 i nie projekto-wano i produkowano w PWS samolotów PWS-10. Oba te typy bowiem miały osiągi niewiele różniące się od Nieuporta.

Następcą Nieuporta 29 mógłby za to zostać samolot BM-1 Maryla zgłoszony na konkurs w roku 1925 (z silnikiem Hispano Suiza 450 KM przewidywana prędkość maksymalna na wyso-kości 0 m – 285 km/h, a na 4000 metrów – 262 km/h). Do roku 1930 na pewno udałoby się ten samolot oblatać i wdrożyć do produkcji seryjnej. Jaki samolot opracowano by potem w PZL można tutaj tylko spekulować, jednak nie musiałby to być gór-nopłat, skoro jego projektowanie mogłoby zacząć się później niż w roku 1928 (pierwsze amerykańskie metalowe dolnopła-ty pocztowe to rok 1930). Posiadanie w linii Nieuporta 29 mia-łoby jeszcze tę dodatkową zaletę, że być może nie zatrzymano by w 1928 roku rozbudowy lotnictwa myśliwskiego na 8 eska-drach. Jednym bowiem z powodów zaniechania rozbudowy lotnictwa myśliwskiego był brak odpowiednich samolotów…

3 a także o tym, że posiadamy spore ilości silników HS 300 KM pochodzących z wycofywanych z linii samolotów Bristol F.2. W roku 1931 Polska posiadała jesz-cze 93 szt. tych silników.

l.p. Typ Silnik (KM) Masa całk. [kg] Vmax. na 5 km [km/h] Wznoszenie na 5 km

1. Nieuport-Delage Ni.D-42 HS (500) 1800 kg 249 km/h 14’34’’

2. Gourdou-Leseurre GL-32 GR 9Ab (420) 1346 kg 236 km/h 13’24’’

3. Dewoitine D.12 LD 12 eb (450) 1636 kg 233 km/h 14’14’’

4. Bleriot-SPAD 61-5 HS (500) 1631 kg 231 km/h 13’16’’

5. Nieuport-Delage Ni.D-46 HS (500) 1791 kg 248 km/h 15’15’’

6. Dewoitine D.9 GR 9Ab (420) 1491 kg 232 km/h 14’58’’

7. Bleriot-SPAD 51-2 GR 9Ab (420) 1409 kg 238 km/h 14’54’’

8. Gourdou-Leseurre GL-33 LD 12 eb (450) 1548 kg 233 km/h 15’59’’

9. Bleriot-SPAD 61-2 LD 12 eb (450) 1563 kg 211 km/h 15’12’’

10. Nieuport-Delage Ni.D-44 LD 12 eb (450) 1722 kg 227 km/h 15’34’’

11. Wibault 7 GR 9Ab (420) 1444 kg 227 km/h 15’17’’

12. Hanriot-Dupont HD-11 Salmson (500) 1789 kg 207 km/h 16’4’’

HS – Hispano Suiza, GR – Gnome Rhone, LD – Lorraine Dietrich.

Wyniki francuskiego konkursu na samolot myśliwski

Page 52: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl52

numer 5 – lato 2009

W 1924 roku znany amerykański teoretyk lotnictwa i gene-rał William „Billy” Mitchell ogłosił Nieuporta 29C1 najlepszym samolotem pościgowym z najwyższą prędkością wznoszenia spośród wszystkich samolotów będących na wyposażeniu ja-kiegokolwiek państwa na świecie. Była to lekka przesada, jed-nak Nieuport rzeczywiście cieszył się bardzo dobrą opinią i był chyba najbardziej udanym samolotem myśliwskim spośród tych, które powstały u schyłku i wojny światowej i nie zdążyły w tym czasie wejść do produkcji seryjnej.

Nieuport 29 C-1 był samolotem myśliwskim o konstruk-cji mieszanej. Rozpiętość skrzydeł wynosiła 9,70 m; długość płatowca wynosiła 6,49–6,50 m, a powierzchnia nośna 26,70–26,84 m². Napędzany był silnikiem rzędowym Hispano Suiza 8Fb o mocy 300 KM. Masa pustego samolotu ok. 760 kg, masa całkowita samolotu 1150–1180 kg. Prędkość maksymalna na wysokości 2000 metrów 217–222 km/h, natomiast na pozio-mie morza 236–237 km/h. Prędkość lądowania 86,3 km/h. Wznoszenie na 1000 metrów 1’59’’, na 2000 metrów 4’05’’, na 3000 metrów 6’46’’, na 4000 metrów 9’44’’, na 5000 metrów 13’13’’. Pułap teoretyczny 8500 metrów (pułap praktyczny 6700 m). Zasięg 580 km (podczas włoskich prób samolot mógł przebywać w powietrzu 2h 35’’). Samolot był uzbrojony w dwa zsynchronizowane karabiny maszynowe. Samoloty francuskie miały karabiny maszynowe typu Vickers kalibru 7,7 mm.

Rafał Białkowski

(Zelint)

PODSUMOWANie i OSiĄGi

Page 53: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl53

numer 5 – lato 2009

Marek JedynakKapliczka na Wykusie. Wokół powstania Środowiska Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich Armii Krajowej „Ponury”-„Nurt”Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej Środowisko Świętokrzyskich Zgrupowań Partyzanckich PONURY-NURTinstytut Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, Delegatura w KielcachKielce-Wąchock-Wykus 2009, ss. 40.iSBN 978-83-9272345-1-2

Autor, którego inną publikację już omawiano na tych łamach1, w liczącej 40 stron publikacji przedstawia historię powstania pomnika ku czci poległych żołnierzy Zgrupowań Partyzanckich AK „Ponury” umieszczonego na Wykusie, miejscu koncentracji tych oddziałów w czasie wojny. Oprócz tego Marek Jedynak opisuje też czynności Służby Bezpieczeństwa wobec tych działań, a także wobec prac przy kapliczce już po jej uroczystym odsłonięciu. Ogólnie broszurę tę należy ocenić pozytywnie, aczkolwiek trzeba również dodać, że Autor nie ustrzegł się kilku uchybień.

Zacznijmy jednak od dobrych stron. Jako pierwszą można wymienić samą ideę przybliżenia tego wątku najnowszej historii Polski w popularnonaukowej broszurze. O ile bowiem literatura historyczna dotycząca, na przykład, pierwszej i drugiej (młodzie-żowej) konspiracji antykomunistycznej czy opozycji demokratycznej jest już bardzo rozległa (by wymienić tylko monumentalny Atlas polskiego podziemia niepodległościowego 1944–19562), o tyle sytuacja środowisk kombatanckich w PRL po 1956 roku jest do tej pory nadal w dużej mierze terra incognita. Świadczyć może o tym fakt, iż prawdopodobnie istnieje tylko jedna stricte naukowa praca poświęcona tematowi rozpracowania przez SB środowisk akowskich. Jest nią, niezwykle skądinąd interesujący, artykuł Janu-sza Marszalca Na „spotkanie” ludziom z AK. Służba Bezpieczeństwa wobec środowisk akowskich po 1956 roku na Wybrzeżu Gdańskim, opublikowany pięć lat temu na łamach pisma „Pamięć i Sprawiedliwość”3.

Kolejnym powodem, by pozytywnie oceniać Kapliczkę na Wykusie jest, zwykły już dla tego autora, sposób potraktowania te-matu. Praca zawiera więc nie tylko bardzo wnikliwie opisaną, historię powstania tytułowej kapliczki na Wykusie, ale także – jak już wspomniano – działania Służby Bezpieczeństwa wobec tej kombatanckiej inicjatywy. Warto w tym miejscu dodać, że wątek „resor-towy” jest o to tyle cenny, iż wśród tych działań można znaleźć też czynności jakby żywcem wyjęte ze scenariusza sensacyjnego filmu, co wydaje się być ciekawe nawet dla osób nie interesujących się tą tematyką.

Kolejnym powodem, dla któego praca Marka Jedynaka zasługuje na dobrą ocenę jest, także typowa dla Autora, bardzo dobrej jakości strona graficzna publikacji, znakomicie dopełniająca prowadzony przez Autora wywód. Składają się na nią: cztery zdjęcia, jedna mapa, dwie reprodukcje (jedną z nich jest szkic kapliczki autorstwa Mieczysława Twarowskiego, drugą – afisz zawiadamiają-cy o uroczystym odsłonięciu pomnika) oraz cztery fotokopie dokumentów.

Praca nie jest jednak wolna od drobnych mankamentów. Chodzi tutaj głównie o dwie kwestie. Pierwszą z nich jest sposób sfor-mułowania myśli przez Autora przy opisywaniu kwestii powielania i rozpowszechniania przez odbiorców ulotki zawiadamiającej o budowie pomnika na Wykusie, w wyniku czego druk ten zmieniał swój tytuł (s. 12, przyp. 19). Nazbyt skrótowe sformułowanie myśli powoduje, że podczas lektury Czytelnik nie do końca dowiaduje się o co – mówiąc kolokwialnie – chodzi z tym wspomnia-nym w omawianym passusie Dolnym Śląskiem. Wystarczyło sprecyzować, że powielany w różnych okolicznościach druk ten zmie-niał swój tytuł.4.

Drugą sprawą jest nieco lakoniczne sformułowanie wypowiedzi przy fragmencie opisującym sposób, w jaki aparat bezpieczeń-stwa dowiedział się o pomyśle kombatantów. Autor napisał: „Nagła aktywność byłych partyzantów AK nie pozostała bez zaintere-sowania ze strony organów bezpieczeństwa. Zagrożenie zostało przypadkowo rozpoznane przez por. Józefa Królika – starszego oficera operacyjnego Wydziału iii Służby Bezpieczeństwa KW MO we Wrocławiu, przez którego ręce w toku rozpracowania prze-szedł »Rozkaz nr ?«” (s. 12). Niestety, nie wspomniał o jakie rozpracowanie chodziło, co aż prosi się o wyjaśnienie.

Podsumowując należy powiedzieć, że publikację należy ocenić pozytywnie. Wydaje się to tym bardziej uzasadnione, że – bio-rąc pod uwagę zaangażowanie Marka Jedynaka w badanie dziejów środowiska „ponuraków” w czasach PRL5 – prawdopodobnie najbliższym czasie opublikowana zostanie praca, z której dowiemy się, o jakie rozpracowanie w cytowanym wyżej zdaniu chodziło Autorowi.

Łukasz Pasztaleniec (Janowiak)

1 Ł. Pasztaleniec, [rec:] Marek Jedynak, Robotowcy 1943. Monografia II Zgrupowania Zgrupowań Partyzanckich AK „Ponury”, „Biuletyn DWS.org.pl” 2008, nr 1, s. 33.2 Atlas polskiego podziemia niepodległościowego 1944-1956, red. R. Wnuk, S. Poleszak, A. Jaczyńska, M. Śladecka, Warszawa-Lublin 2007.3 J. Marszalec, Na „spotkanie” ludziom z AK. Służba Bezpieczeństwa wobec środowisk akowskich po 1956 roku na Wybrzeżu Gdańskim, „Pamięć i Sprawiedliwość” 2005, nr 1, s. 271-316.4 Przyjmuję tutaj, że kwestia związana z Dolnym Śląskiem wiąże się z dokumentem pochodzącym z wrocławskiego archiwum IPN.5 W tym roku ukaże się co najmniej jeden artykuł Autora. Opisane w nim zostaną przedsięwzięcia SB wobec uroczystości kombatanckich żołnierzy AK „Ponurego” i „Nur-ta”. Z kolei na przyszły rok M. Jedynak planuje wydanie monografii przedstawiającej uroczystości pogrzebowe mjr. Jana Piwnika „Ponurego” w dniach 10–12 Vi 1988 r.

Page 54: biuletyn dws-05.pdf

BIuletyN DWS.org.pl54

numer 5 – lato 2009

Serdecznie dziękuję Wojciechowi Königsbergowi za pomoc w uzyskaniu kilku ważnych informacji, pomocnych w napisaniu powyż-szego tekstu.

PS. UzupełnienieNawiązując do tekstu „Kilka uwag na marginesie pewnego artykułu” (Biuletyn nr 4) chciałbym poinformować, że w ostatnim

czasie ukazał się artykuł pióra dr. Sławomira Poleszaka „Działalność tajnych współpracowników, braci Wacława i Tadeusza Topol-skich, w świetle dokumentów UB”, opublikowany w pracy Od zniewolenia do wolności. Studia historyczne. Ku pamięci Prof. Tomasza Strzembosza, którego Autor prostuje kilka innych błędów popełnionych przez Annę Grażynę Kister w jej artykule. ŁP